Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

background image

Lew Dawidowicz Trocki

Rewolucja hiszpańska

Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

WARSZAWA 2010

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 2 –

http://skfm.dyktatura.info/

Artykuł Lwa Dawidowicza Trockiego „Rewolucja
hiszpańska” został napisany 24 stycznia 1931 r. w
Prinkipo (Turcja) i opublikowany w piśmie
„Biuletyn Opozycji”, nr 19, marzec 1931.

Niniejsze opracowanie jest pierwszym
drukowanym wydaniem tekstu w języku polskim.

Tłumaczenie na język polski: Tadeusz Walczak
(Borys Hass). Korekta przekładu: Piotr Strębski.

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

1. Stara Hiszpania

Łańcuch kapitalizmu znów może zostać przerwany w najsłabszym ogniwie – przyszła kolej na

Hiszpanię. Ruch rewolucyjny rozwija się w tym kraju z taką siłą, że z góry odbiera ona reakcji całego
świata wiarę w szybkie przywrócenie porządku na Półwyspie Pirenejskim.

Hiszpania bez wątpienia należy do najbardziej zacofanych krajów Europy. Zacofanie jej ma

jednak szczególny charakter, obciążony historyczną przeszłością kraju. Gdy Rosja carów zawsze
pozostawała daleko w tyle wobec swych zachodnich sąsiadów i wolno posuwała się naprzód pod ich
naciskiem, Hiszpania znała okresy wielkiego rozkwitu, wyższości nad zacofaną Europą i panowania nad
Ameryką Południową. Potężny rozwój handlu, wewnętrznego i światowego, coraz bardziej przeważał nad
feudalnym rozdrobnieniem prowincji i partykularyzmem narodowych części kraju. Wzrost siły i
znaczenia hiszpańskiej monarchii był w owe stulecia nierozerwalnie związany z centralną rolą
handlowego kapitału i stopniowym formowaniem się hiszpańskiego narodu.

Odkrycie Ameryki, które najpierw wzbogaciło i podniosło Hiszpanię, obróciło się następnie

przeciwko niej. Wielkie szlaki handlowe oddaliły się od Półwyspu Pirenejskiego. Wzbogacona Holandia
odpadła od Hiszpanii. W ślad za Holandią wyrosła nad Europą Anglia, wysoko i na długo. Począwszy od
drugiej połowy XVI wieku, Hiszpania podupada. Od czasu rozgromienia Wielkiej Armady (1588) upadek
ten przybiera, rzec można, charakter oficjalny. Nadciąga ów stan feudalno-burżuazyjnej Hiszpanii, który
Marks nazwał „bezsilnym i długotrwałym gniciem”.

Stare i nowe klasy panujące – szlachta obszarnicza, katolickie duchowieństwo ze swą monarchią,

klasy burżuazyjne z ich inteligencją – uparcie próbują zachowywać dawne pretensje, lecz, niestety, bez
dawnych zasobów. W 1820 roku ostatecznie odłączyły się południowoamerykańskie kolonie. Wraz z
utratą Kuby w 1898 roku, Hiszpania prawie całkowicie pozbawiona została kolonialnych posiadłości.
Awantury w Maroku tylko rujnowały kraj, zwiększając i bez tego głębokie niezadowolenie ludu.

Zatrzymanie ekonomicznego rozwoju Hiszpanii nieuchronnie osłabiało, zawarte w kapitalizmie,

tendencje centralistyczne. Upadek handlowego i przemysłowego życia miast i związków ekonomicznych
między nimi nieuchronnie prowadził do zmniejszenia zależności od siebie poszczególnych prowincji. To
właśnie jest główną przyczyną tego, że burżuazyjnej Hiszpanii po dziś dzień nie udało się pokonać
odśrodkowych tendencji swych historycznych prowincji. Ubóstwo źródeł ogólnonarodowej gospodarki i
poczucie osłabienia we wszystkich częściach kraju mogły ożywiać tylko separatystyczne tendencje.
Partykularyzm występuje w Hiszpanii ze szczególną siłą, zwłaszcza w sąsiedztwie Francji, gdzie Wielka
Rewolucja ostatecznie ugruntowała dominację burżuazyjnego narodu, jedynego i niepodzielnego, nad
starymi feudalnymi prowincjami.

Nie pozwalając na uformowanie się nowego burżuazyjnego społeczeństwa, zastój ekonomiczny

rozkładał także i stare klasy panujące. Dumna szlachta okrywała nierzadko swą wyniosłość dziurawym
płaszczem. Kościół grabił chłopstwo, od czasu do czasu zmuszony był jednak znosić grabież ze strony
monarchii. Ta ostatnia, jak zauważył Marks, miała więcej cech zbieżnych z azjatyckim despotyzmem, niż
z europejskim absolutyzmem. Jak to rozumieć? Porównanie caratu z azjatyckim despotyzmem, robione
niejednokrotnie, wydaje się o wiele bardziej naturalne, tak geograficznie, jak i historycznie. Ale i w
stosunku do Hiszpanii porównanie to pozostaje całkowicie w mocy. Różnica polega jedynie na tym, że
carat powstawał w oparciu o skrajnie powolny rozwój zarówno szlachty, jak i prymitywnych ośrodków
miejskich. Natomiast hiszpańska monarchia powstała w warunkach upadku kraju i rozkładu klas
panujących. O ile europejski absolutyzm mógł w ogóle stanąć na nogi tylko dzięki walce rosnących w siłę
miast przeciwko starym uprzywilejowanym warstwom, to hiszpańska monarchia, podobnie jak rosyjski
carat, zaczerpnęła swej względnej siły z bezsilności zarówno starych warstw, jak i miast. Na tym polega
jej niewątpliwe podobieństwo do azjatyckiego despotyzmu.

Przewaga tendencji odśrodkowych nad dośrodkowymi, zarówno w gospodarce jak i w polityce,

podważała grunt pod hiszpańskim parlamentaryzmem. Nacisk rządu na wyborców miał decydujący
charakter – w ciągu ostatniego stulecia wybory niezmiennie dawały większość rządowi. Jako że kortezy
były zależne od kolejnego ministerstwa, to samo ministerstwo w sposób naturalny popadało w zależność
od monarchii – Madryt robił wybory, a władza znajdywała się w rękach króla. Monarchia była w

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 3 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

dwójnasób niezbędna izolowanym i zdecentralizowanym klasom panującym., niezdolnym władać krajem
we własnym imieniu. I ta monarchia, będąca odzwierciedleniem słabości całego państwa, była – między
dwoma przewrotami – wystarczająco silna, by narzucić swą wolę krajowi. Ogólnie, system państwowy
Hiszpanii można nazwać degeneracyjnym absolutyzmem, ograniczonym okresowymi pronunciamiento.
Postać Alfonsa XIII bardzo dobrze odzwierciedla ten system – i od strony wynaturzeń i absolutystycznych
tendencji, i strachu przed pronunciamiento. Lawirowanie króla, jego zdrady, jego wiarołomstwo i jego
zwycięstwa nad wrogimi mu przejściowymi kombinacjami nie leżą bynajmniej w charakterze samego
Alfonsa XIII, lecz całego systemu rządów; w nowych warunkach Alfons XIII powtarza niesławną historię
swego pradziada, Ferdynanda VII.

Obok monarchii i w sojuszu z nią scentralizowaną siłę stanowiło jedynie duchowieństwo.

Katolicyzm po dziś dzień pozostaje religią państwową, duchowieństwo odgrywa ogromną rolę w życiu
kraju, będąc najbardziej stabilną osią reakcji. Państwo traci corocznie wiele dziesiątków milionów
pesetów na podtrzymanie kościoła. Religijne zakony są niezwykle liczne, posiadają duże majątki i jeszcze
większe wpływy. Liczba zakonników i zakonnic sięga 70 tysięcy, zbliżając się do liczby uczniów szkoły
średniej i ponad dwukrotnie przewyższając liczbę studentów. Nie może to dziwić w warunkach, gdy 45
procent ludności nie umie ani czytać, ani pisać. Główna masa analfabetów skupiona jest, rzecz
zrozumiała, na wsi.

Jeśli chłopstwo w epoce Karola V (Carlosa I) mało korzystało z potęgi hiszpańskiego imperium, to

później ponosiło najcięższe konsekwencje jego upadku. Wiodło ono w ciągu stuleci nędzny, a w wielu
prowincjach – głodowy byt. Stanowiąc i dzisiaj ponad 70 procent ludności, chłopstwo dźwiga na swych
barkach główny ciężar państwowej budowli. Brak ziemi, brak wody, wysoki czynsz dzierżawny,
prymitywne wyposażenie gospodarstwa, pierwotna uprawa ziemi, wysokie podatki, dziesięcina kościelna,
wysokie ceny na towary przemysłowe, nadmiar ludności wiejskiej, duża liczba włóczęgów, żebraków,
mnichów – oto obraz hiszpańskiej wsi.

Sytuacja chłopstwa od dawna czyniła je uczestnikiem licznych powstań. Ale te krwawe zrywy

biegły nie ogólnonarodowym, lecz lokalnym torem, barwiąc się w najprzeróżniejsze, najczęściej
reakcyjne kolory. Tak jak hiszpańskie rewolucje w całości były rewolucjami małymi, tak chłopskie
powstania przybierały formę małej wojny. Hiszpania jest klasycznym krajem guerilli.

2. Hiszpańska armia w polityce

Od czasów wojny z Napoleonem w Hiszpanii powstała nowa siła – politykujące oficerstwo,

młodsze pokolenie klas panujących, dziedziczące po ojcach ruinę wielkiego niegdyś imperium i w
znacznym stopniu zdeklasowane. W kraju partykularyzmu i separatyzmu armia, z konieczności, zyskała
największe znaczenie jako siła scentralizowana. Stała się ona nie tylko oparciem dla monarchii, lecz także
przekaźnikiem niezadowolenia wszystkich sektorów klas panujących, a przede wszystkim własnego – tak
jak i biurokracja, oficerstwo werbuje się z pośród tych niezwykle licznych w Hiszpanii elementów, które
żądają od państwa przede wszystkim środków do życia. A jako że apetyty różnych grup „oświeconego”
społeczeństwa znacznie przewyższają ilość państwowych, parlamentarnych i innych stanowisk, to
niezadowolenie pozostających bez etatu żywi partię republikańską, równie chwiejną, jak i wszystkie
ugrupowania w Hiszpanii. Lecz jako że pod tą chwiejnością kryje się nierzadko prawdziwe i ostre
wzburzenie, to ruch republikański wyodrębnia z siebie od czasu do czasu zdecydowane i odważne
rewolucyjne grupy, dla których republika jest mistycznym hasłem ratunku.

Ogólna liczebność hiszpańskiej armii wynosi około 170 000 ludzi, w tym 13 tysięcy oficerów; do

tego dodać trzeba piętnaście tysięcy marynarki wojennej. Będąc narzędziem klas panujących kraju,
dowództwo wciąga do swych spisków doły armii. Stwarza to warunki do samodzielnego ruchu żołnierzy.
Już w przeszłości podoficerowie wdzierali się do polityki bez oficerów i przeciwko oficerom. W 1836
roku podoficerowie garnizonu madryckiego, wznieciwszy powstanie, zmusili królową do obwieszczenia
konstytucji. W 1866 roku niezadowoleni z arystokratycznych porządków w armii sierżanci artylerii
wzniecili bunt. Mimo wszystko kierownicza rola przypadała w przeszłości oficerstwu, żołnierze szli za

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 4 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

swymi niezadowolonymi dowódcami, chociaż niezadowolenie żołnierzy, politycznie bezradne, brało się z
innych, głębszych społecznych źródeł.

Sprzeczności w armii zbieżne są zwykle z rodzajem wojsk. Im większych kwalifikacji wymaga

dany rodzaj broni, tj. im większej wymaga inteligencji od żołnierzy i oficerów, tym bardziej, ogólnie
biorąc, jest on otwarty na idee rewolucyjne. Gdy kawalerzyści ciążą zazwyczaj do monarchii, wśród
artylerzystów jest duży procent republikanów. Nic więc dziwnego, że i lotnicy, najnowszy rodzaj broni,
znaleźli się po stronie rewolucji i wnieśli do niej elementy indywidualistycznego awanturnictwa swego
zawodu. Decydujące słowo przypada piechocie.

Historia Hiszpanii jest historią nieprzerwanych rewolucyjnych konwulsji. Pronunciamiento i

przewroty pałacowe następują jeden za drugim. W ciągu wieku XIX i jednej trzeciej wieku XX dochodzi
do nieustannych zmian politycznych reżimów i wewnątrz każdego z nich – jak w kalejdoskopie, zmiana
ministerstw. Nie znajdując wystarczająco stabilnego oparcia ani w jednej z klas posiadających – chociaż
wszystkie jej potrzebowały – hiszpańska monarchia nie raz popadała w zależność od własnej armii.
Jednakże prowincjonalne zróżnicowanie Hiszpanii kładło swą pieczęć na charakter wojskowych spisków.
Małostkowa rywalizacja junt była tylko zewnętrznym wyrazem tego, że hiszpańskie rewolucje nie
posiadały kierowniczej klasy. Właśnie dlatego monarchia niezmiennie tryumfowała nad każdą nową
rewolucją. Jednakże czas jakiś po tryumfie porządku chroniczny kryzys znów dawał o sobie znać ostrym
wzburzeniem – żaden z tych obalających jeden drugiego reżimów nie zapuszczał pługa głęboko w grunt.
Każdy z nich szybko się zużywał w walce z trudnościami, które wyrastały z ubóstwa ogólnonarodowego
dochodu przy niewspółmiernych apetytach i pretensjach klas panujących. Widzimy zwłaszcza, jak
haniebnie zakończyła swe dni ostatnia wojskowa dyktatura. Groźny Primo de Rivera upadł nawet bez
nowego pronunciamiento – po prostu uszło z niego powietrze, jak z dętki, która trafiła na gwóźdź.

Wszystkie minione hiszpańskie przewroty były ruchem mniejszości przeciwko mniejszości – klasy

panujące i na wpół panujące niecierpliwie wyrywały sobie z rąk państwowy pieróg.

Jeśli jako permanentną rewolucję rozumieć narastanie społecznych przewrotów, przekazujących

władzę w ręce najbardziej zdecydowanej klasy, która następnie używa jej dla likwidacji wszystkich klas, a
więc i samej możliwości nowych rewolucji, to trzeba stwierdzić, że mimo „nieprzerywalności”
hiszpańskich przewrotów, nie ma w nich niczego podobnego do rewolucji permanentnej – są to raczej
chroniczne konwulsje, w których znajduje swój wyraz zadawniona choroba odrzuconego wstecz narodu.

Co prawda, lewe skrzydło burżuazji, zwłaszcza w postaci młodej inteligencji, już dawno stawiało

sobie za zadanie przekształcenie Hiszpanii w republikę. Hiszpańscy studenci, którzy z tych samych
przyczyn co i oficerstwo pochodzili przeważnie z niezadowolonej młodzieży, przywykli odgrywać w
kraju rolę absolutnie niewspółmierną do swej liczebności. Panowanie katolickiej reakcji rozpalało
opozycję uniwersytetów, przydając jej antyklerykalnego charakteru. Jednakże nie studenci tworzą reżim.
Na swych kierowniczych szczytach hiszpańscy republikanie prezentują skrajnie konserwatywny
społeczny program – widzą oni swój ideał w obecnej reakcyjnej Francji, uważając, że wraz z republiką
przyjdzie do nich bogactwo i wcale nie zamierzają, a i nie są do tego zdolni, kroczyć drogą francuskich
jakobinów; ich strach przed masami jest silniejszy, niż ich wrogość do monarchii.

Jeśli szczeliny i pory społeczeństwa burżuazyjnego zapełnione są w Hiszpanii zdeklasowanymi

elementami klas panujących, licznymi poszukiwaczami stanowisk i dochodów, to na dole, w szczelinach
fundamentu, takie samo miejsce zajmują liczni lumpenproletariusze, zdeklasowane elementy klas
pracujących. Laccaroni w krawatach, tak jak i laccaroni w łachmanach są ruchomymi piaskami
społeczeństwa. Tym niebezpieczniejsi są dla rewolucji, im mniej ona sama znalazła prawdziwie
dynamiczne oparcie i swe polityczne kierownictwo.

Sześć lat dyktatury Primo de Rivery przydusiło do ziemi i sprasowało wszystkie rodzaje

niezadowolenia i wzburzenia. Lecz dyktatura niosła w sobie nieuleczalną ułomność hiszpańskiej
monarchii – silna w stosunku do każdej z rozdrobnionych klas, pozostawała bezsilna wobec
historycznych potrzeb kraju. Doprowadziło to do tego, że dyktatura rozbiła się o podwodne rafy
finansowych i innych trudności, zanim zdążyła ją dopaść pierwsza rewolucyjna fala. Upadek Primo de
Rivery przebudził wszystkie rodzaje niezadowolenia i wszystkie nadzieje. Tak to generał Berenger okazał
się odźwiernym rewolucji.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 5 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

3. Hiszpański proletariat i nowa rewolucja

W tej nowej rewolucji na pierwszy rzut oka znajdujemy te same elementy, co w szeregu innych:

wiarołomną monarchię; rozdrobnione frakcje konserwatystów i liberałów, nienawidzących króla i
pełzających przed nim na brzuchu; prawicowych republikanów, zawsze gotowych do zdrady, i
lewicowych republikanów, zawsze gotowych do awantury; oficerów-spiskowców, z których jedni chcą
republiki, a inni – awansu; niezadowolonych studentów, na których z trwogą spoglądają ojcowie; w
końcu strajkujących robotników, rozbitych między różne organizacje, i chłopów, wyciągających ręce po
widły, a nawet po karabin.

Byłoby jednak największym błędem mniemanie, iż obecny kryzys rozwinie się na obraz i

podobieństwo wszystkich poprzednich. Ostatnie dziesięciolecia, zwłaszcza zaś lata wojny światowej,
przyniosły znaczące zmiany w gospodarce kraju i w społecznej strukturze narodu. Oczywiście, i teraz
jeszcze Hiszpania pozostaje w ogonie Europy. W kraju jednak rozwinął się własny przemysł, z jednej
strony wydobywczy, z drugiej – lekki. W okresie wojny bardzo się rozwinął przemysł węglowy, tekstylny,
budownictwo elektrowni wodnych itp. Wyrosły nad krajem przemysłowe ośrodki i regiony. Stwarza to
nowy stosunek sił i otwiera nowe perspektywy.

Sukcesy industrializacji bynajmniej nie łagodzą wewnętrznych sprzeczności. Przeciwnie,

okoliczność, że przemysł Hiszpanii, jako kraju neutralnego, wyrósł pod złotodajnym deszczem wojny,
sprawiła, że pod koniec wojny, gdy wyższe zagraniczne zapotrzebowanie znikło, zmieniła się w źródło
nowych kłopotów. Nie tylko znikły zewnętrzne rynki – udział Hiszpanii w handlu międzynarodowym jest
teraz nawet mniejszy niż przed wojną (1,1 proc. wobec 1,2 proc.) – lecz dyktatura musiała, przy pomocy
najwyższego w Europie muru celnego, bronić rynku wewnętrznego przed napływem zagranicznych
towarów. Wysokie cła prowadziły do wysokich cen, które podważały i bez tego niską zdolność nabywczą
ludu. Dlatego też przemysł po wojnie nie wychodzi ze stanu niedomagania, co się wyraża w chronicznym
bezrobociu z jednej strony i ostrymi wybuchami walki klasowej, z drugiej.

Burżuazja hiszpańska obecnie mniej jeszcze, niż w XIX stuleciu, może pretendować do owej

historycznej roli, jaką odegrała niegdyś brytyjska czy francuska burżuazja. Pojawiwszy się zbyt późno,
zależna od zagranicznego kapitału, wczepiona jak wampir w ciało ludu, wielka burżuazja przemysłowa
Hiszpanii nie jest zdolna nawet na krótki czas wystąpić w charakterze przywódcy „nacji” przeciwko
starym warstwom. Magnaci hiszpańskiego przemysłu wrogo przeciwstawiają się ludowi, stanowiąc jedną
z najbardziej reakcyjnych grup w trawionym wewnętrzną wrogością bloku bankierów, przemysłowców,
właścicieli latyfundiów, monarchii, jej generałów i urzędników. Wystarczy przypomnieć, że
najważniejszym oparciem dla dyktatury Primo de Rivery byli fabrykanci Katalonii.

Ale rozwój przemysłowy postawił na nogi i umocnił proletariat przemysłowy. Na 23 miliony

ludności – byłoby ich znacznie więcej, gdyby nie emigracja – trzeba liczyć około półtora miliona
robotników zatrudnionych w przemyśle, handlu i transporcie. Do tego trzeba dodać taką samą w
przybliżeniu liczbę robotników rolnych.

Życie społeczne Hiszpanii było skazane na kręcenie się w zaklętym kręgu dotąd, dokąd nie było

klasy zdolnej do wzięcia rozwiązania rewolucyjnych problemów w swoje ręce. Wejście na historyczną
arenę hiszpańskiego proletariatu gruntownie zmienia sytuację i otwiera nowe perspektywy. Żeby zdać
sobie z tego sprawę, trzeba przede wszystkim zrozumieć, że ustanowienie ekonomicznego panowania
wielkiej burżuazji i wzrost politycznego znaczenia proletariatu ostatecznie pozbawiły drobną burżuazję
możliwości zajmowania kierowniczego miejsca w politycznym życiu kraju. Problem, czy obecne
rewolucyjne wstrząsy mogą doprowadzić do prawdziwej rewolucji, zdolnej przebudować same podstawy
narodowego bytu, sprowadza się więc do kwestii, czy hiszpański proletariat zdolny jest do wzięcia w swe
ręce kierownictwa życiem narodu. Innego pretendenta do tej roli w składzie hiszpańskiej nacji nie ma.
Tymczasem historyczne doświadczenie Rosji zdążyło wystarczająco obrazowo wykazać nam ciężar
gatunkowy proletariatu, zjednoczonego przez wielki przemysł, w kraju z zacofanym rolnictwem,
spętanym siecią półfeudalnych stosunków.

Co prawda, hiszpańscy robotnicy brali już bojowy udział w rewolucjach XIX wieku; zawsze

jednak na postronku burżuazji, zawsze na drugim planie, w charakterze siły wspomagającej. Samodzielna

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 6 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

rewolucyjna rola robotników umacnia się w ciągu pierwszej ćwierci XX wieku. Powstanie w Barcelonie
w 1909 roku pokazało, jakie siły kryje w sobie młody proletariat Katalonii. Niezliczone strajki,
przechodzące bezpośrednio w powstania, miały miejsce także w innych częściach kraju. W roku 1912
doszło do strajku robotników na kolei. Przemysłowe regiony stały się terenem śmiałych proletariackich
walk. Hiszpańscy robotnicy wykazali, że są wolni od rutyny, zdolni do szybkiego reagowania na
wydarzenia i mobilizacji swych szeregów, odważni w natarciu.

Pierwsze lata powojenne, a dokładniej, pierwsze lata po rewolucji rosyjskiej (1917-1920) były dla

hiszpańskiego proletariatu latami wielkich walk. Rok 1917 był świadkiem powszechnego rewolucyjnego
strajku. Jego porażka, jak i porażka szeregu idących w ślad za nim ruchów, przygotowała warunki dla
dyktatury Primo de Rivery. Gdy upadek tej ostatniej znów postawił w całej rozciągłości kwestię dalszego
losu hiszpańskiego narodu, gdy tchórzliwe intrygi starych klik i bezsilne wytężanie się
drobnomieszczańskich radykałów jasno wykazały, że z tej strony nie ma co oczekiwać ratunku, robotnicy
poprzez szereg śmiałych wystąpień strajkowych krzyknęli ludowi: tu jesteśmy!

„Lewicowi” europejscy dziennikarze burżuazyjni z pretensjami do naukowości, a w ślad za nimi i

socjaldemokraci, filozofują na temat tego, że Hiszpania zamierza po prostu odtworzyć Wielką Rewolucję
Francuską z prawie półtorawiekowym opóźnieniem. Wyjaśnianie tym ludziom, co to jest rewolucja – to
rozmowa ze ślepym o kolorach. Przy całym swym zacofaniu Hiszpania daleko wyprzedziła Francję końca
XVIII stulecia. Wielkie przedsiębiorstwa przemysłowe, 16 000 kilometrów kolei żelaznej, 50 000
kilometrów telegrafu stanowią sobą znacznie ważniejszy czynnik rewolucji, niż historyczne wspomnienia.

Próbując zrobić krok naprzód, znany angielski tygodnik „The Economist” mówi odnośnie

wydarzeń hiszpańskich: „Oddziałuje tu najprędzej wpływ Paryża 48-go i 71-go roku, niż wpływ Moskwy
1917 roku”
. Ale Paryż ‘71 roku jest krokiem od ‘48 roku do 1917 roku. Dlatego też przeciwstawienie to
pozbawione jest sensu.

Bez porównania poważniej i głębiej pisał L. Tarquin w „La Lutte de Classe” w zeszłym roku:

„Proletariat (Hiszpanii), opierający się na masach chłopskich, jest jedyną siłą zdolną do wzięcia w swe
ręce władzy”
. Perspektywa rysuje się przy tym następująco: „Rewolucja powinna doprowadzić do
dyktatury proletariatu, która zrealizowałaby rewolucję burżuazyjną i śmiało otworzyła drogę
przemianom socjalistycznym”
. Tak i tylko tak można stawiać obecnie problem!

4. Program rewolucji

Oficjalnym hasłem walki jest obecnie republika. Tymczasem rozwój rewolucji będzie popychać

nie tylko konserwatywne i liberalne, ale i republikańskie sektory klas panujących pod sztandar monarchii.
W czasie wydarzeń rewolucyjnych 1854 roku Cánovas Del Castillo pisał: „Zabiegamy o zachowanie
tronu, ale bez kamaryli, która go hańbi”
. Obecnie tę wielką myśl rozwijają panowie Romanones i inni.
Jak gdyby monarchia była w ogóle możliwa bez kamaryli, tym bardziej w Hiszpanii! Nie wykluczony, co
prawda, jest taki zbieg okoliczności, w którym klasy posiadające mogą się okazać zmuszone poświęcić
monarchię, by uratować siebie (przykładem – Niemcy!). Jest jednak całkiem możliwe, że madrycka
monarchia, chociaż z podbitym okiem, przetrwa aż do dyktatury proletariatu.

Hasło republiki jest obecnie, rzecz zrozumiała, także hasłem proletariatu. Jemu jednak nie chodzi

jedynie o zamianę króla na prezydenta, a o radykalne oczyszczenie całego społeczeństwa z feudalnych
śmieci. Tu na pierwszym miejscu pojawia się kwestia agrarna.

Stosunki panujące na hiszpańskiej wsi dają obraz półfeudalnej eksploatacji. Nędza chłopów,

zwłaszcza w Andaluzji i Kastylii, ucisk obszarników, władz i kacyków nie jeden już raz popychały
robotników rolnych i chłopską biedotę do otwartego wystąpienia. Czy oznacza to jednak, że w Hiszpanii
można, choćby drogą rewolucji, stosunki burżuazyjne oczyścić z feudalnych? Nie, znaczy to tylko, że w
warunkach Hiszpanii kapitalizm może wyzyskiwać chłopstwo nie inaczej, jak w półfeudalnej formie.
Skierowanie oręża rewolucji przeciwko przeżytkom hiszpańskiego średniowiecza oznacza skierowanie jej
przeciwko samym korzeniom burżuazyjnego panowania.

Żeby wyrwać chłopstwo z zaściankowości i spod reakcyjnych wpływów, proletariatowi potrzebny

jest jasny rewolucyjno-demokratyczny program. Brak ziemi i wody, dzierżawna niewola – stawiają na

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 7 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

ostrzu noża problem konfiskaty ziem obszarniczych na rzecz chłopskiej biedoty. Brzemię fiskusa, ponad
siły zadłużenie państwa, biurokratyczny rabunek i afrykańskie awantury stawiają kwestię taniego rządu,
który mogą zapewnić nie właściciele latyfundiów, nie bankierzy i przemysłowcy, nie utytułowani
liberałowie, a sami ludzie pracy.

Panowanie duchowieństwa i bogactwa Kościoła wysuwają zadanie demokratyczne: oddzielenie

Kościoła od państwa i rozbrojenie go, poprzez przekazanie jego bogactw ludowi. Nawet najbardziej
przesądne warstwy chłopstwa poprą te zdecydowane kroki, gdy się przekonają, że wydatki budżetowe,
kierowane dotąd na Kościół, jak i jego bogactwa, trafią w wyniku sekularyzacji nie do kieszeni
wolnomyślnych liberałów, a na podniesienie wycieńczonej chłopskiej gospodarki.

Tendencje separatystyczne stawiają przed rewolucją demokratyczne zadanie narodowego

samookreślenia się. Tendencje te, zewnętrznie, zaostrzyły się w okresie dyktatury. Ale gdy „separatyzm”
katalońskiej burżuazji jest tylko narzędziem w jej grze z madryckim rządem przeciwko katalońskiemu i
hiszpańskiemu ludowi, separatyzm robotników i chłopów jest tylko przykrywką ich społecznego buntu.
Te dwa rodzaje separatyzmu trzeba bardzo wyraźnie rozgraniczać. Ale właśnie po to, by oddzielić
narodowo uciskanych robotników i chłopów od ich burżuazji, awangarda proletariacka winna zająć w
kwestii narodowego samookreślenia się najodważniejsze i najuczciwsze stanowisko. Robotnicy będą w
pełni bronić prawa Katalończyków i Basków do samodzielnego bytu państwowego, gdyby większość
tych narodowości opowiedziała się za całkowitym oddzieleniem. Nie oznacza to jednak oczywiście, że
przodujący robotnicy będą popychać Katalończyków i Basków do oddzielenia się. Przeciwnie,
gospodarcza jedność kraju przy szerokiej autonomii narodowych okręgów, dawałoby robotnikom i
chłopom wiele plusów z punktu widzenia gospodarki i kultury.

Próba monarchii zapobieżenia dalszemu rozwojowi rewolucji przy pomocy nowej wojskowej

dyktatury nie jest bynajmniej wykluczona. Wykluczone jest jednak poważne i długotrwałe powodzenie
podobnej próby. Lekcja Primo de Rivery jest jeszcze zbyt świeża. Kajdany nowej dyktatury trzeba by było
nakładać na nie zagojone jeszcze wrzody po starej. O ile można sądzić na podstawie telegramów, król nie
miałby nic przeciwko takiej próbie; nerwowo szuka odpowiedniego kandydata, lecz nie znajduje
chętnych. Jedno jest jasne: załamanie się nowej dyktatury wojskowej drogo by kosztowało monarchię i jej
żywego nosiciela, a rewolucja uzyskałaby nowy potężny impuls. „Faites vos jeux, messieurs!”

1

mogą

powiedzieć robotnicy pod adresem góry.

Czy można się spodziewać, że hiszpańska rewolucja przeskoczy okres parlamentaryzmu?

Teoretycznie nie jest to wykluczone. Można sobie wyobrazić, że ruch rewolucyjny w stosunkowo krótkim
czasie osiągnie taką potęgę, która nie pozostawi klasom panującym ani czasu, ani miejsca dla
parlamentaryzmu. Ale taka perspektywa jest jednak mało prawdopodobna. Hiszpański proletariat, mimo
jego najwyższej klasy bojowości, nie ma jeszcze ani uznanej rewolucyjnej partii, ani nawyków
organizacji rad. Na dodatek, w nielicznych szeregach komunistycznych nie ma jedności. Nie ma jasnego i
uznanego przez wszystkich programu działania. Tymczasem kwestia kortezów już stoi na porządku dnia.
W tych warunkach trzeba zakładać, że rewolucja będzie musiała przejść przez stadium parlamentaryzmu.

Nie wyklucza to bynajmniej taktyki bojkotu w stosunku do fikcyjnych kortezów Berengera, tak jak

rosyjscy robotnicy z powodzeniem bojkotowali dumę Bułganina w 1905 roku i doprowadzili do jej
załamania się. Szczegółowa taktyczna kwestia bojkotu musi być rozstrzygana w oparciu o stosunek sił na
danym etapie rewolucji. Ale nawet bojkotując kortezy Berengera, przodujący robotnicy powinni byli
przeciwstawiać im hasło rewolucyjnych kortezów ustawodawczych. Powinniśmy bezlitośnie demaskować
szarlatański charakter hasła ustawodawczych kortezów w ustach „lewicowej” burżuazji, która w gruncie
rzeczy chce ugodowych kortezów, z łaski króla i Berengera, dla zrobienia interesu ze starymi rządzącymi
i uprzywilejowanymi klikami. Prawdziwe Zgromadzenie Ustawodawcze może być zwołane tylko przez
rewolucyjny rząd, w rezultacie zwycięskiego powstania robotników, żołnierzy i chłopów. Możemy i
powinniśmy przeciwstawiać rewolucyjne kortezy kortezom ugodowym; byłoby jednak naszym zdaniem
niesłuszne rezygnowanie w obecnym stadium z hasła rewolucyjnych kortezów.

Przeciwstawianie kursu na dyktaturę proletariatu zadaniom i hasłom rewolucyjnej demokracji

(republika, przewrót agrarny, oddzielenie Kościoła od państwa, konfiskata kościelnego majątku,

1

„Obstawiamy zakłady, panowie!” – przyp. red.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 8 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

narodowe samookreślenie się, rewolucyjne zgromadzenie narodowe) byłoby najnędzniejszym i
bezcelowym doktrynerstwem. Zanim masy ludowe będą mogły zdobyć władzę, muszą one zjednoczyć się
wokół kierowniczej proletariackiej partii. Walka o demokratyczną reprezentację, jak i uczestnictwo w
kortezach na tym czy innym etapie rewolucji, może się okazać niezastąpionym współdziałaniem przy
rozwiązywaniu tego zadania.

Hasło uzbrojenia robotników i chłopów (powołanie robotniczej i chłopskiej milicji) powinno

nabierać w walce coraz większego znaczenia. Ale na danym etapie i to hasło musi być ściśle związane z
kwestią obrony robotniczych i chłopskich organizacji, przewrotu agrarnego, zabezpieczenia wolnych
wyborów i ochrony ludu przed reakcyjnymi pronunciamiento.

Radykalny program społecznego prawodawstwa, zwłaszcza zabezpieczenia bezrobotnych,

przeniesienia ciężarów podatkowych na klasy posiadające, powszechnej bezpłatnej oświaty – wszystkie te
i im podobne środki, które same w sobie jeszcze nie wychodzą poza ramy społeczeństwa burżuazyjnego,
winny być wypisane na sztandarze proletariackiej partii.

Wraz z tym muszą jednak być już dziś wysuwane żądania o charakterze przejściowym:

nacjonalizacji kolei, która w Hiszpanii jest całkowicie prywatna; nacjonalizacji kopalin; nacjonalizacji
banków; robotniczej kontroli nad przemysłem; w końcu – państwowego regulowania gospodarki.
Wszystkie te żądania związane są z przechodzeniem od systemu burżuazyjnego do proletariackiego,
przygotowują to przejście, by następnie, po nacjonalizacji banków i przemysłu, roztopić się w systemie
przedsięwzięć gospodarki planowej, przygotowującym społeczeństwo socjalistyczne.

Tylko pedanci mogą widzieć sprzeczność w łączeniu haseł demokratycznych z przejściowymi i

czysto socjalistycznymi. Tego rodzaju kombinowany program, odzwierciedlający sprzeczną budowę
historycznego społeczeństwa, nieuchronnie wynika z różnorodności zadań, pozostałych w dziedzictwie po
przeszłości. Sprowadzenie tych zadań do jednego mianownika – do dyktatury proletariatu – to operacja
konieczna, lecz absolutnie niewystarczająca. Nawet jeśli wybiegniemy naprzód i założymy, że
proletariacka awangarda już uświadomiła sobie, że tylko dyktatura proletariatu może uratować Hiszpanię
przed dalszym rozkładem, w całej mocy pozostaje zadanie przygotowawcze – skupienie wokół awangardy
niejednorodnych warstw klasy robotniczej i jeszcze bardziej różnorodnych wiejskich mas pracujących.
Przeciwstawianie gołego hasła dyktatury proletariatu historycznie uwarunkowanym zadaniom, które
popychają teraz masy na drogę powstania, oznaczałoby zastępowanie marksowskiego rozumienia
rewolucji społecznej bakuninizmem. Byłby to najpewniejszy sposób na zaprzepaszczenie rewolucji.

Po cóż mówić, że demokratyczne hasła w żadnym wypadku nie mają na celu zbliżenia proletariatu

z republikańską burżuazją. Przeciwnie, stwarzają one grunt do walki z burżuazyjną lewicą, pozwalając
ujawniać na każdym kroku jej antydemokratyczny charakter. Im śmielej, bardziej zdecydowanie i
bezwzględnie proletariacka awangarda będzie walczyła o hasła demokratyczne, tym prędzej zapanuje nad
masami i wyrwie grunt spod nóg burżuazyjnych republikanów i socjalistycznych reformistów, tym
pewniej najlepsze ich elementy przyłączą się do nas, tym prędzej demokratyczna republika utożsami się w
świadomości mas z republiką robotniczą.

Żeby właściwie zrozumiane teoretyczne sformułowanie przekształciło się w żywy historyczny

fakt, trzeba to sformułowanie przeprowadzić przez świadomość mas w oparciu o ich doświadczenie, ich
potrzeby, ich wymogi. Do tego trzeba, nie rozpraszając się na szczegóły, nie rozpraszając uwagi mas,
sprowadzić program rewolucji do niewielkiej liczby jasnych i prostych haseł i zmieniać je w zależności
od dynamiki walki. Na tym właśnie polega rewolucyjna polityka.

5. Komunizm, anarchosyndykalizm, socjaldemokracja

Jak należało przypuszczać, kierownictwo Kominternu zaczęło od tego, że przegapiło hiszpańskie

wydarzenia. Manuilski, „wódz” krajów łacińskich, jeszcze całkiem niedawno ogłaszał, że wydarzenia w
Hiszpanii nie zasługują na uwagę. Jeszcze czego! Ludzie ci proklamowali w 1928 roku we Francji
jutrzenkę proletariackiego przewrotu. Potem, po tak długotrwałym upiększaniu swą weselną muzyką
pogrzebu, nie mogli nie przywitać wesela marszem pogrzebowym. Inne postępowanie oznaczałoby zdradę
siebie samych. Kiedy tym nie mniej okazało się, że wydarzenia w Hiszpanii, nie przewidziane

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 9 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

kalendarzem „trzeciego okresu”, nadal się rozwijają, wodzowie Kominternu po prostu zamilkli: zawsze to
ostrożniej. Ale grudniowe wydarzenia sprawiły, że dalsze milczenie stało się niemożliwe. I znów,
zachowując wierność tradycji, wódz krajów łacińskich zatoczył nad własną głową łuk o promieniu 180
stopni – mamy tu na uwadze artykuł w „Prawdzie” z 17 grudnia.

Dyktatura Berengera, jak i dyktatura Primo de Rivery, ogłoszona została w tym artykule „reżimem

faszystowskim”. Mussolini, Mateoti, Primo de Rivera, MacDonald, Czang Kaj-Szek, Berenger, Dan –
wszystko to rodzaje faszyzmu. Skoro jest gotowe słowo, po cóż się zastanawiać? Pozostaje jeszcze, dla
kompletu, włączyć do tego szeregu abisyńskiego negusa. O hiszpańskim proletariacie „Prawda”
informuje, że nie tylko „coraz szybciej przyswaja program i hasła hiszpańskiej partii komunistycznej”,
ale że już „uświadomił sobie swą rolę hegemona w rewolucji”. Zarazem oficjalne telegramy z Paryża
informują o chłopskich radach w Hiszpanii. Wiadomo, że pod stalinowskim kierownictwem system rad
przyswajają sobie i wprowadzają w życie przede wszystkim chłopi (Chiny!). Jeśli proletariat „uświadomił
sobie swą rolę hegemona”
, a chłopi zaczęli budować rady, i wszystko to pod kierownictwem oficjalnej
partii komunistycznej, to zwycięstwo hiszpańskiej rewolucji należy uważać za pewne – w każdym razie
do chwili, gdy madryccy „wykonawcy” zostaną oskarżeni przez Stalina i Manuilskiego o niewłaściwe
wprowadzanie linii generalnej, która na łamach „Prawdy” znów staje przed nami, jak generalne nieuctwo
i generalna lekkomyślność. Po zdemoralizowaniu do szpiku kości siebie samych swą własną polityką, owi
„wodzowie” już niczego nie są w stanie się nauczyć!

W gruncie rzeczy, mimo potężnego rozmachu walki, subiektywne czynniki rewolucji – partia,

organizacja mas, hasła – są niezwykle spóźnione względem zadań ruchu – na tym spóźnieniu polega dziś
główne niebezpieczeństwo.

Półżywiołowe załamywanie się strajków, prowadzących do ofiar i klęsk, bądź kończących się

remisem, jest absolutnie nieuniknionym etapem rewolucji, okresem przebudzenia się mas, ich mobilizacji
i przystępowania do walki. W ruchu bierze przecież udział nie śmietanka robotników, lecz cała ich masa.
Strajkują robotnicy fabryczni, lecz także rzemieślnicy, kierowcy i piekarze, robotnicy budowlani,
melioratorzy i, w końcu, robotnicy rolni. Weterani rozprostowują plecy, nowozaciężni uczą się. Za
pośrednictwem tych strajków klasa zaczyna się czuć klasą.

Jednakże to, co stanowi na danym etapie o sile ruchu – jego żywiołowość – może w przyszłości

stać się źródłem jego słabości. Założenie, że ruch także w przyszłości okaże się pozostawiony samemu
sobie, bez jasnego programu, bez własnego kierownictwa, oznaczałoby założenie perspektywy
beznadziejności. Nie chodzi przecież o nic innego, niż o zdobycie władzy. Nawet najbardziej burzliwe
strajki – tym bardziej rozproszone – tego zadania nie rozwiążą. Gdyby proletariat w procesie walki nie
poczuł już w najbliższych miesiącach, że jego zadania i metody stają się jaśniejsze dla niego samego, że
jego szeregi zwierają się i umacniają, to w jego własnym środowisku nieuchronnie zacząłby się rozpad.
Szerokie warstwy, po raz pierwszy uruchomione przez obecny ruch, ogarnęłaby znowu bierność. W
awangardzie, w miarę tego, jak grunt usuwałby się spod nóg, zaczęłyby się odradzać skłonności do
działań partyzanckich i w ogóle do awanturnictwa. Ani chłopstwo, ani miejska biedota nie znalazłyby w
tym wypadku autorytatywnego kierownictwa. Przebudzone nadzieje przeszłyby wkrótce w rozczarowanie
i zaciętość. W Hiszpanii powstałaby sytuacja, będąca do pewnego stopnia odtworzeniem sytuacji Włoch
po jesieni 1920 roku. Gdyby dyktatura Primo de Rivery nie była faszystowską, a typowo hiszpańską
dyktaturą wojskowej kliki, opierającej się na określonych częściach klas posiadających, to przy
wspomnianych warunkach – bierności i wyczekującej postawie rewolucyjnej partii, oraz żywiołowości
ruchu masowego – w Hiszpanii mógłby zdobyć grunt prawdziwy faszyzm. Wielka burżuazja mogłaby
zapanować nad wyprowadzonymi z równowagi, rozczarowanymi i zrozpaczonymi drobnomieszczańskimi
masami i skierować ich wzburzenie przeciwko proletariatowi. Oczywiście, dziś jeszcze do tego daleko.
Nie wolno jednak tracić czasu.

Jeśli nawet przypuścić na chwilę, że ruch rewolucyjny, kierowany przez lewe skrzydło burżuazji –

oficerów, studentów, republikanów – może doprowadzić do zwycięstwa, to bezpłodność tego zwycięstwa
okazałaby się w ostatecznym rachunku równoznaczna klęsce. Hiszpańscy republikanie, jak już zostało
powiedziane, całkowicie pozostają na gruncie obecnych stosunków własnościowych. Nie można od nich
oczekiwać ani wywłaszczenia wielkiego ziemiaństwa, ani likwidacji uprzywilejowanej pozycji kościoła

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 10 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

katolickiego, ani radykalnej czystki stajni Augiasza cywilnej i wojskowej biurokracji. Monarchistyczną
kamarylę zastąpiłaby po prostu kamaryla republikańska i mielibyśmy nowe wydanie krótkotrwałej i
bezpłodnej republiki lat 1873-1874. To, że socjalistyczni przywódcy ciągną się w ogonie republikańskich
– jest całkiem naturalne. Wczoraj socjaldemokracja stykała się prawym ramieniem z dyktaturą Primo de
Rivery. Dziś styka się lewym ramieniem z republikanami. Najwyższym zadaniem socjalistów, którzy nie
mają i mieć nie mogą własnej polityki, jest udział w solidnym burżuazyjnym rządzie. Pod tym warunkiem
w ostateczności nie odmówiliby pogodzenia się z monarchią.

Ale prawicowe skrzydło anarchosyndykalistów wcale nie jest zabezpieczone od tejże drogi –

wydarzenia grudniowe są w tym względzie wielką lekcją i surowym ostrzeżeniem.

Narodowa Konfederacja Pracy (CNT) skupia wokół siebie bez wątpienia najbardziej bojowe

elementy proletariatu. Selekcja dokonywała się tu w ciągu szeregu lat. Umacnianie tej konfederacji,
przekształcanie jej w prawdziwą organizację mas jest wręcz obowiązkiem każdego przodującego
robotnika i przede wszystkim komunisty. Przyczyniać się do tego można także poprzez pracę wewnątrz
reformistycznych syndykatów, wytrwale demaskując zdrady ich przywódców i wzywając robotników do
konsolidacji w ramach jednolitej syndykalistycznej konfederacji. Warunki rewolucji będą nadzwyczaj
sprzyjać tego rodzaju pracy.

Nie możemy sobie zarazem czynić żadnych złudzeń co do losu anarchosyndykalizmu jako

doktryny i metody rewolucyjnej. Brakiem rewolucyjnego programu i niezrozumieniem roli partii
anarchosyndykaliści rozbrajają proletariat. Anarchiści „odrzucają” politykę dotąd, dokąd nie chwyta ich
ona za gardło – wtedy oczyszczają miejsce dla polityki wrogiej klasy. Tak było w grudniu!

Gdyby socjalistyczna partia uzyskała w czasie rewolucji pozycję kierowniczą w proletariacie,

byłaby zdolna tylko do jednego – do przekazania zdobytej rewolucyjnej władzy w dziurawe ręce
republikańskiego skrzydła, z których władza automatycznie przeszłaby następnie do jej obecnych
nosicieli. Wielki poród zakończyłby się poronieniem.

Jeśli chodzi o anarchosyndykalistów, to mogliby się oni znaleźć na czele rewolucji tylko wtedy,

gdyby zrezygnowali ze swych anarchicznych przesądów. Naszym obowiązkiem jest im w tym pomóc. W
rzeczywistości, należy sądzić, że część syndykalistycznych przywódców przejdzie do socjalistów albo
zostanie przez rewolucję odrzucona na bok; prawdziwi rewolucjoniści będą z nami; masy przyłączą się do
komunistów, tak jak i większość socjalistycznych robotników.

Wyższość sytuacji rewolucyjnej na tym też polega, że masy szybko się uczą. Ewolucja mas będzie

nieuchronnie wywoływała rozwarstwienia i rozłamy nie tylko wśród socjalistów, ale i wśród
syndykalistów. Praktyczne porozumienia z rewolucyjnymi syndykalistami są w toku rewolucji
nieuniknione. Porozumień tych będziemy lojalnie przestrzegać. Byłoby jednak doprawdy zgubne
wnoszenie w te porozumienia elementów dwuznaczności, przemilczeń, fałszu. Nawet w owe dni i
godziny, gdy komunistycznym robotnikom wypada walczyć ramię w ramię z robotnikami syndykalistami,
nie wolno likwidować pryncypialnej przegródki, przemilczać rozbieżności czy osłabiać krytykę
zasadniczo błędnego stanowiska sojusznika. Tylko pod tym warunkiem stopniowy rozwój rewolucji
będzie zapewniony.

6. Rewolucyjna junta i partia

Do jakiego stopnia sam proletariat dąży do połączenia działań, świadczy dzień 15 grudnia, kiedy

to robotnicy powstali jednocześnie nie tylko w wielkich miastach, ale i w drugorzędnych osadach.
Wykorzystali oni sygnał republikanów, nie mają bowiem wystarczająco głośnego własnego sygnalisty.
Porażka ruchu nie wywołała najwidoczniej nawet cienia upadku. Masy traktują własne wystąpienia jako
doświadczenia, jak szkołę, jak przygotowanie. Jest to w najwyższym stopniu wyrazista cecha
rewolucyjnego wzrostu. Aby wyjść na szerokie wody, proletariatowi już teraz niezbędna jest organizacja,
wznosząca się ponad wszystkimi obecnymi politycznymi, narodowymi, prowincjonalnymi i zawodowymi
podziałami w szeregach proletariatu, i odpowiadająca rozmachowi obecnej rewolucyjnej walki. Taką
organizacją, demokratycznie wybraną przez robotników zakładów, fabryk, kopalń, przedsiębiorstw
handlowych, transportu kolejowego i morskiego, proletariuszy miast i wsi, może być tylko rada. Epigoni

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 11 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

wyrządzili niewymierną szkodę ruchowi rewolucyjnemu w całym świecie, utwierdzając w wielu
umysłach przesąd, jakoby rady powstają jedynie na potrzeby zbrojnego powstania i nie inaczej, jak w jego
przededniu. W rzeczywistości rady powstają wtedy, gdy rewolucyjny ruch robotniczych mas, choćby było
jeszcze daleko do powstania zbrojnego, rodzi potrzebę szerokiej autorytatywnej organizacji, zdolnej do
kierowania walkami ekonomicznymi i politycznymi, które ogarniają jednocześnie różne przedsiębiorstwa
i różne zawody. Tylko pod tym warunkiem, jeśli rady w ciągu przygotowawczego okresu rewolucji
zakorzeniają się w klasie robotniczej, okażą się one zdolne do odegrania kierowniczej roli w chwili
bezpośredniej walki o władzę. Co prawda, słowo „rady” zyskało teraz, po trzynastu latach istnienia
systemu radzieckiego, w znacznej mierze inny sens, niż miało ono w 1905 czy na początku 1917 roku,
kiedy rady powstawały nie jako organy władzy, a tylko jako organizacje bojowe klasy robotniczej. Słowo
junta, ściśle związane z całą hiszpańską rewolucyjną historią, jak najlepiej wyraża tę właśnie myśl. Na
porządku dnia w Hiszpanii stoi utworzenie robotniczych junt.

Przy obecnym stanie proletariatu budowa junt zakłada udział w nich komunistów,

anarchosyndykalistów, socjaldemokratów i bezpartyjnych przywódców walki strajkowej. Do jakiego
stopnia można liczyć na udział anarchosyndykalistów i socjaldemokratów w radach? Nie sposób tego z
góry przewidzieć. Rozmach ruchu bez wątpienia zmusi wielu syndykalistów, a może i część socjalistów,
do pójścia dalej, niż chcą, jeśli komuniści będą potrafili z niezbędną energią postawić kwestię
robotniczych junt.

W obliczu naporu mas praktyczne kwestie budowy rad, zasady przedstawicielstwa, czas i sposób

wyborów itp. mogą i powinny stać się przedmiotem porozumienia nie tylko wszystkich komunistycznych
frakcji między sobą, ale i z tymi syndykalistami i socjalistami, którzy zdecydują się na tworzenie junt.
Zrozumiałe, że komuniści występują na wszystkich etapach walki ze swym rozwiniętym sztandarem.
Wbrew najnowszej teorii stalinizmu, wątpliwe jest, czy junty chłopskie, jako organizacje wyborcze, będą
masowo powstawały, w każdym razie w znaczącej ilości i przed zdobyciem władzy przez proletariat. W
okresie przygotowawczym na wsi będą najprędzej rozwijać się inne formy organizacji, oparte nie na
wybieralności, a na indywidualnej selekcji – chłopskie związki, komitety biedoty wiejskiej, komórki
komunistyczne, związek zawodowy robotników rolnych itp. Propagowanie hasła chłopskich junt, w
oparciu o rewolucyjny program agrarny, może być jednak już teraz postawione na porządku dnia.

Bardzo ważne jest właściwe postawienie kwestii junt żołnierskich. Ze względu na charakter

wojskowej organizacji, junty żołnierskie mogą powstać jedynie w ostatnim okresie rewolucyjnego
kryzysu, kiedy władza państwowa traci kontrolę nad wojskiem. W okresie przygotowawczym chodzi o
organizacje o charakterze zamkniętym, o grupy rewolucyjnych żołnierzy, o komórki partyjne, w wielu
wypadkach o osobiste kontakty robotników z poszczególnymi żołnierzami.

Republikańskie powstanie w grudniu 1930 roku będzie bez wątpienia odnotowane w historii jako

rubież między dwoma epokami rewolucyjnej walki. Co prawda, lewe skrzydło republikanów nawiązało
kontakt z przywódcami organizacji robotniczych, by doprowadzić do jednolitego wystąpienia. Bezbronni
robotnicy mieli odgrywać rolę chóru przy koryfeuszach republikanach. Cel ten został osiągnięty – do tego
stopnia, by raz na zawsze ujawnić niemożność pogodzenia oficerskiego spisku z rewolucyjnym strajkiem.
Przeciwko wojskowemu spiskowi, który przeciwstawił jeden rodzaj broni drugiemu, rząd znalazł
wystarczające siły wewnątrz samej armii. A strajk, pozbawiony samodzielnego celu i własnego
kierownictwa, musiał upaść, jak tylko wojskowe powstanie zostało stłumione.

Rewolucyjną rolę armii, nie jako narzędzia oficerskich eksperymentów, a jako zbrojnej części

ludu, określa w ostatecznym rachunku rola robotniczych i chłopskich mas w toku walki. Żeby
rewolucyjny strajk mógł zwyciężyć, musi on doprowadzić do konfrontacji robotników z wojskiem. Jak
bardzo by nie były ważne czysto wojskowe elementy takiego starcia, góruje w nim jednak polityka.
Zdobyć żołnierską masę armii można tylko poprzez jasne postawienie społecznych zadań przewrotu. Lecz
właśnie zadania społeczne odstraszają oficerstwo. Jest rzeczą naturalną, że proletariaccy rewolucjoniści
centrum uwagi już dzisiaj winni przenieść na żołnierzy, tworząc w pułkach komórki świadomych i
odważnych rewolucjonistów. Komunistyczna praca w armii, politycznie podporządkowana pracy wśród
proletariatu i chłopstwa, może rozwijać się tylko w oparciu o jasny program. Kiedy zaś nadejdzie
decydujący moment, robotnicy muszą masowością i siłą swego natarcia pociągnąć większość armii na

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 12 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)

stronę ludu, czy też choćby ją zneutralizować. To szerokie rewolucyjne postawienie kwestii nie wyklucza
wojskowego „spisku” przodujących żołnierzy i sympatyzujących z rewolucją proletariacką oficerów w
okresie bezpośrednio poprzedzającym strajk powszechny i powstanie. Jednak tego rodzaju „spisek” nie
ma nic wspólnego z pronunciamiento – jego zadania mają służebny charakter i polegają na
zabezpieczeniu zwycięstwa proletariackiego powstania.

Dla rozwiązania z powodzeniem wszystkich tych zadań trzeba spełnienia trzech warunków: partii,

znowu partii, jeszcze raz partii.

Jak ukształtują się stosunki różnych obecnych komunistycznych organizacji i grup, i jaki okaże się

ich los w przyszłości, trudno o tym sądzić z boku. Wykaże to doświadczenie. Wielkie wydarzenia
bezbłędnie sprawdzają idee, organizacje i ludzi. Jeśli kierownictwo Kominternu okaże się niezdolne do
zaproponowania hiszpańskim robotnikom czegokolwiek, prócz błędnej polityki, komenderowania aparatu
i rozłamu, to prawdziwa komunistyczna partia Hiszpanii ukształtuje się i zahartuje poza oficjalnymi
ramami Komunistycznej Międzynarodówki. Tak czy inaczej, partia musi być stworzona. Musi być
jednolita i scentralizowana.

Klasa robotnicza w żadnym razie nie może budować swej politycznej organizacji na bazie

federacji. Partia komunistyczna – to nie pierwowzór przyszłego ustroju państwowego Hiszpanii, a stalowa
dźwignia do obalenia istniejącego ustroju. Nie może być ona organizowana inaczej, jak na zasadach
centralizmu demokratycznego.

Proletariacka junta stanie się ową szeroką areną, na której każda partia i każda grupa poddana

zostanie próbie i sprawdzeniu na oczach szerokich mas. Hasło jednolitego frontu robotników będzie przez
komunistów przeciwstawione praktyce koalicji socjalistów i części syndykalistów z burżuazją. Tylko
jednolity rewolucyjny front uczyni proletariat zdolnym do pozyskania niezbędnego zaufania uciskanych
mas wsi i miast. Powstanie jednolitego frontu możliwe jest tylko pod sztandarem komunizmu. Juncie
potrzebna jest kierownicza partia. Bez twardego kierownictwa pozostałaby ona pustą organizacyjną formą
i nieuchronnie popadłaby w zależność od burżuazji. Na hiszpańskich komunistów spadają więc ogromne
historyczne zadania. Przodujący robotnicy wszystkich krajów będą żarliwie śledzić przebieg wielkiego
rewolucyjnego dramatu, który dziś lub jutro wymagał będzie od nich nie tylko sympatii, ale i
współdziałania. Bądźmy gotowi!

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 13 –

http://skfm.dyktatura.info/


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Nauki Października (1924 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Włościaństwo a Socjaldemokracja (1909 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – ZSRR w wojnie (1939 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – W czym się różnimy (Losy rewolucji rosyjskiej) (1908 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Trzy koncepcje Rewolucji Rosyjskiej (1940 rok)
Lew Dawidowicz Trocki Państwo radzieckie a kwestia termidora i bonapartyzmu (1935 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Bilans wydarzeń fińskich (1940 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Walcząc pod prąd (1939 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – O pesymizmie, optymizmie, XX stuleciu i wielu innych sprawach (1901 rok)
Lew Dawidowicz Trocki Agonia kapitalizmu a zadania Czwartej Międzynarodówki (1938 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Referendum a centralizm demokratyczny (1939 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Ostatnie przemówienie w Kopenhadze (1932 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Marksizm wobec terroryzmu (1909 1911 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Komunizm a kobiety Wschodu (1924 rok)
Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)
Lew Trocki, Rewolucja hiszpańska
Lew Dawidowicz Trocki – Od zadrapania do niebezpieczeństwa gangreny (1940 rok)

więcej podobnych podstron