112 Â
WIAT
N
AUKI
Grudzieƒ 1999
G
eniusz Jamesa Gleicka to nie-
zwyk∏a ksià˝ka o niezwyk∏ym
cz∏owieku – zmar∏ym nieco po-
nad dziesi´ç lat temu Richardzie Feyn-
manie. Feynman dokona∏ fundamental-
nych odkryç w nieomal ka˝dej dzie-
dzinie fizyki. Wprowadzi∏ znane dziÊ
powszechnie, genialne w swej prosto-
cie i skutecznoÊci diagramy, noszàce je-
go imi´. W roku 1965 otrzyma∏ wspólnie
z Sin-Itiro Tomonagà i Julianem Schwin-
gerem Nagrod´ Nobla za sformu∏o-
wanie elektrodynamiki kwantowej.
By∏ tak˝e fenomenalnym wyk∏adow-
cà i popularyzatorem fizyki, uwiel-
bianym przez pokolenia studentów.
Podczas wojny, jako m∏odzieniec tu˝
po dyplomie, znaczàco wp∏ynà∏ na
sukces s∏ynnego Projektu Manhattan
w Los Alamos, gdzie skonstruowa-
no zdetonowanà w Alamagoro w sta-
nie Nowy Meksyk pierwszà bomb´
atomowà, oraz przygotowano bom-
by zrzucone na Hirosim´ i Nagasa-
ki. Udzia∏ w tym projekcie, Nobel za
prac´, która odmieni∏a fizyk´, oraz
barwne i bujne prywatne ˝ycie Feyn-
mana – jego ˝ony, kochanki, przygo-
dy w barach, nocnych klubach i do-
mach publicznych, profesjonalne
osiàgni´cia w grze na b´bnie bongo
i malowaniu kobiecych aktów, jego
anegdoty i psikusy – od dawna fa-
scynowa∏y publicznoÊç. By∏y tema-
tem ksià˝ek, w tym tak˝e bestselle-
rów powsta∏ych przy wspó∏udziale
samego Feynmana, wielu artyku∏ów,
wywiadów, audycji radiowych i te-
lewizyjnych, trafi∏y nawet do filmu.
Mit Feynmana jest ju˝ samoistnym
fenomenem w kulturze.
James Gleick, autor omawianej ksià˝-
ki o Feynmanie, nigdy nie spotka∏ si´
z jej bohaterem. Swà liczàcà troch´ po-
nad 500 stron ksià˝k´ napisa∏ na pod-
stawie osobistych notatek i listów Feyn-
mana, rozmów z jego rodzinà, wielo-
letnià sekretarkà, wspó∏pracownikami
i znajomymi. Wykorzysta∏ te˝ oko∏o 300
wczeÊniej opublikowanych ksià˝ek i ar-
tyku∏ów dotyczàcych poÊrednio lub bez-
poÊrednio Feynmana. Choç Geniusz za-
wiera wyczerpujàcà bibliografi´, szcze-
gó∏owy spis opublikowanych wyk∏a-
dów, prac i ksià˝ek Feynmana oraz 50-
stronicowe starannie opracowane przy-
pisy, nie jest z pewnoÊcià uniwersytec-
kà rozprawà historycznà. To ∏atwo
stwierdziç. Trudniej by∏oby jednoznacz-
nie okreÊliç, jaki to gatunek literacki.
Zaczn´ wi´c od tego, co najbardziej
widoczne i co przez wielu na pewno zo-
stanie uznane za najbardziej atrakcyjne,
tzn. od samej fabu∏y. Jest to Êwietnie na-
pisana, fascynujàca, przykuwajàca uwa-
g´ czytelnika od pierwszej do ostatniej
strony opowieÊç o mi∏oÊci i mi∏ostkach,
udanych i nieudanych ma∏˝eƒstwach,
chorobie, umieraniu i Êmierci, ˝ycio-
wych pora˝kach i najwy˝szego lotu
osiàgni´ciach ludzkiego umys∏u. Poja-
wiajà si´ w niej geniusze, màdrale, bu-
foni i g∏upcy, wojskowi i politycy, wiel-
cy fizycy, wspania∏e màdre i pi´kne
kobiety, ale i g∏upie rozwydrzone kel-
nerki, modelki, panienki z Las Vegas.
G∏ównà postacià tej opowieÊci jest
bardzo przystojny, genialny i dowcip-
ny profesor fizyki teoretycznej, który
w strze˝onej bazie wojskowej dla ˝artu
opanowa∏ sztuk´ otwierania kasy pan-
cernej z supertajnymi dokumentami
o bombie atomowej i nauczy∏ si´, jak na-
k∏aniaç poznane w barach kelnerki, aby
si´ z nim przespa∏y. W pewnym okre-
sie swego ˝ycia cz´sto odwiedza∏ domy
publiczne, na∏ogowo wr´cz uwodzi∏
m∏ode ˝ony doktorantów i studentki.
Âwietnie taƒczy∏, mistrzowsko gra∏ na
b´bnach i z powodzeniem malowa∏ ko-
biece akty, do których pozowa∏y mu nie-
kiedy nawet modelki Penthausa.
Dlatego bez wahania polecam ksià˝-
k´ Gleicka amatorom fabu∏y, mi∏oÊni-
kom powieÊci o niezwyk∏ych ludzkich
losach, czytelnikom lubujàcym si´ w
wartkiej akcji z wàtkiem mi∏osnym i
zabawnymi anegdotami. Tych wszyst-
kich zach´cam tak˝e do lektury bardzo
osobistej recenzji ksià˝ki Gleicka na-
pisanej przez mego koleg´, profe-
sora fizyki teoretycznej Marka De-
miaƒskiego, dla internetowej wi-
tryny Latarnika (http://www.latar-
nik.pl), w której przeczytajà, jak
Feynman uczy∏ taƒczyç samb´ co
∏adniejsze dziewczyny w warszaw-
skich Hybrydach. Demiaƒski zapew-
ne nie podkolorowa∏ swojej relacji.
Gleick natomiast nie ma wàtpliwo-
Êci, ˝e wi´kszoÊç niebywale zabaw-
nych anegdot o Feynmanie przyta-
czanych w ksià˝ce powsta∏a przez
zr´czne wyretuszowanie rzeczywi-
stoÊci. Mistrzem w tym by∏ sam
Feynman, który cyzelowa∏ historyj-
ki i anegdoty o sobie samym, opo-
wiadajàc je wielokrotne.
Dla mnie, a zapewne tak˝e dla
wielu innych czytelników, Geniusz
jest nie tylko zgrabnie opowiedzia-
nà interesujàcà historià, pe∏nà prze-
zabawnych anegdot, lecz przede
wszystkim przejmujàcym moralite-
tem g∏oszàcym chwa∏´ ludzkiego po-
znania i tego, co w nim najcenniej-
sze: zwàtpienia. Feynman wierzy∏
g∏´boko, ˝e nasze mo˝liwoÊci wyt∏u-
maczenia jakiegokolwiek zjawiska za-
wsze napotykajà nieprzekraczalne gra-
nice: prawdziwa wiedza musi byç
niepe∏na i u∏omna. „Tego nikt nie wie”
– cz´sto powtarza∏. I nie widzia∏ w tym
ograniczeniu fizyki s∏aboÊci, przeciwnie
– Êwiadectwo jej wielkoÊci i powód do
dumy.
Gleick przytacza wyjaÊnienia Feyn-
mana dotyczàce tej kwestii poczynione
w zwiàzku z jego najwi´kszym osiàgni´-
ciem naukowym: grafami i elektrody-
namikà kwantowà. Opis dochodzenia
Feynmana do rozwiàzania problemu,
który wówczas uwa˝any by∏ za jedno
z najwi´kszych wyzwaƒ stojàcych przed
RECENZJE I KOMENTARZE
Czego nikt nie wie
GENIUSZ. James Gleick. T∏umaczy∏ Piotr Amsterdamski. Wydawnictwo Zysk i S-ka,
Poznaƒ 1999.
fizykà teoretycznà, uwa˝am za mi-
strzowski. Gleick pokazuje, jak prze-
mo˝nym imperatywem by∏a dla Feyn-
mana ˝arliwa ciekawoÊç Êwiata oraz jak
nieugi´ta by∏a jego intelektualna uczci-
woÊç wobec samego siebie i innych.
Choç opis Gleicka opiera si´ przecie˝
tylko na Êwiadectwach z drugiej r´ki,
zdumiewa i przejmuje sugestywnà at-
mosferà najwy˝szego napi´cia i wysi∏ku
intelektualnego.
Do kosmicznego dramatu, który
Feynman prze˝ywa samotnie wÊród try-
wialnej codziennoÊci, nale˝y zarówno
b∏ysk geniuszu oÊwietlajàcego niezna-
ne jeszcze tajemnice przyrody jak i siu-
sianie do umywalki w prowincjonalnym
hoteliku. Niewiele jest podobnie suge-
stywnych opisów twórczego napi´cia;
przychodzi mi na myÊl jedynie Amade-
usz, wstrzàsajàcy film Miloÿsa Formana
o Mozarcie. Ci, którzy go widzieli, z
pewnoÊcià pami´tajà g∏oÊnà muzyk´,
której Forman kaza∏ brzmieç bez przer-
wy w g∏owie kompozytora. Tylko ta
muzyka by∏a naprawd´ wa˝na w cza-
sie, gdy Mozart tworzy∏. Podobnie jak
fizyka dla Feynmana: „Zaczyna racho-
waç w myÊlach, jak si´ tylko obudzi [...]
Ró˝niczkowa∏ i ca∏kowa∏ podczas jaz-
dy samochodem, przy jedzeniu i w ∏ó˝-
ku” – tak zezna∏a jego ˝ona, Mary Lou,
w procesie rozwodowym.
Przy okazji opisu pracy twórczej wiel-
kiego fizyka Gleick objaÊnia tak˝e g∏ów-
ne idee fizyki XX wieku. Czyni to z pa-
sjà, ciekawie i rzeczowo, pope∏niajàc
niewiele b∏´dów, sprostowanych dys-
kretnie (tylko raz kpiàco) przez znako-
mitego t∏umacza ksià˝ki, dr. hab. Piotra
Amsterdamskiego, który sam jest fizy-
kiem teoretykiem. Mo˝na si´ wi´c tak-
˝e dowiedzieç z ksià˝ki Gleicka intere-
sujàcych faktów dotyczàcych najnowszej
fizyki, choç bardzo wàtpi´, aby niepro-
fesjonalista móg∏ z tego wynieÊç korzyÊç:
wiadomoÊci pojawiajà si´ tak, jak dyktu-
je dramaturgia narracji, co cz´sto ozna-
cza konflikt z naturalnà strukturà fizycz-
nych teorii.
Dydaktyk´ Feynmana charakteryzo-
wa∏y prostota wyjaÊnieƒ, dochodzenie
do sedna sprawy z pomini´ciem nie-
istotnych komplikacji i praktyczna kon-
kretnoÊç. Ja sam nauczy∏em si´ rozu-
mieç niektóre zjawiska fizyczne, czytajàc
Feynmana wyk∏ady z fizyki, stanowiàce je-
go wizj´ ca∏oÊci wiedzy fizycznej,
wszystkiego, co by∏o wtedy wiadomo.
„Gdy si´ urodzi∏em – napisa∏ Feynman
– nic nie wiedzia∏em i mia∏em ma∏o cza-
su, ˝eby si´ czegoÊ dowiedzieç.” Umia∏
potem wszystko, czego mo˝na by∏o si´
dowiedzieç. Gleick oczywiÊcie przyta-
cza znanà ka˝demu fizykowi histori´
powstania tych legendarnych wyk∏a-
dów na fizyce w Caltechu, a ja z pew-
nym wzruszeniem przypominam sobie,
jak fascynujàcà i ˝ywo dyskutowanà lek-
turà by∏y one dla mnie i moich kolegów,
gdyÊmy studiowali fizyk´ na Uniwer-
sytecie Wroc∏awskim. Ka˝dy fizyk me-
go pokolenia jest w jakimÊ stopniu
uczniem Feynmana. Teraz ja sam pole-
cam moim szwedzkim i w∏oskim stu-
dentom, by przeczytali odpowiednie
fragmenty Feynmana wyk∏adów z fizyki
dla g∏´bszego zrozumienia tego, czego
ich ucz´ na uniwersytetach w Götebor-
gu i TrieÊcie.
Feynman nauczy∏ si´ wielu rzeczy.
Fizyki teoretycznej i korzystania z uro-
ków ˝ycia. Nauczy∏ si´ tak˝e skutecz-
nie udawaç p∏ynnà znajomoÊç j´zy-
ków obcych. Jak twierdzi∏, by∏a to kwe-
stia pewnoÊci siebie i gotowoÊci do wy-
dawania g∏upich dêwi´ków. CoÊ wam
to przypomina? Ale˝ tak, to uroczy hoch-
sztapler Feliks Krull z powieÊci Toma-
sza Manna, który tak opisuje swà ge-
nialnà ∏atwoÊç w mówieniu obcymi
j´zykami: „B´dàc utalentowany uniwer-
salnie i noszàc w sobie zalà˝ek wszyst-
kich mo˝liwoÊci Êwiata, nie potrzebo-
wa∏em w∏aÊciwie wyuczaç si´ jakiej-
kolwiek obcej mowy: wystarczy∏o mi
musnàç jà troch´, aby wytworzyç, na
chwil´ przynajmniej, wra˝enie p∏ynne-
go jej opanowania, i to przy tak ∏udzàco
prawdziwym udaniu swoistej narodo-
wej dykcji, ˝e graniczy∏o to niemal z far-
sà. [...] wówczas, ku memu w∏asnemu
zdziwieniu, pot´gujàcemu z kolei zu-
chwalstwo mej trawestacji, s∏owa same,
swobodnie, zlatywa∏y ku mnie, Bogu
jednemu wiadomo skàd.”
Ksià˝ka Gleicka podejmuje prób´ od-
powiedzi na pytanie nurtujàce nie tyl-
ko fizyków lecz wszystkich twórców:
co to jest geniusz, czym cz∏owiek genial-
ny ró˝ni si´ od osoby tylko w niezwy-
k∏y sposób bardzo utalentowanej? Choç
Feynman interesowa∏ si´ funkcjonowa-
niem w∏asnego mózgu i przeprowadza∏
pomys∏owe eksperymenty dotyczàce
myÊlenia i ÊwiadomoÊci nad sobà sa-
mym, innymi ludêmi, a tak˝e zwierz´-
tami, nie znamy jego sprecyzowanej opi-
nii na ten temat. Gleick przytacza opinie
wielu innych myÊlicieli, próbujàcych
opisaç fenomen geniuszu. Wszyscy ka-
pitulujà, genialnoÊç w swej istocie zda-
je si´ nieopisywalna. Pogrà˝eni w mro-
ku widzimy tylko cienie na Êcianach
pieczary. „Gdy si´ urodzi∏em niczego
nie wiedzia∏em” – napisa∏ o sobie Feyn-
man. Ale czego naprawd´ nauczy∏ si´
potem od innych ludzi, wytrwale pra-
cujàc ca∏e ˝ycie, a co zlecia∏o ku niemu
samo, swobodnie, Bogu jednemu wia-
domo skàd? Tego nikt z nas nie wie.
Marek Abramowicz