Prześladował i niszczył Kościół
Nasz Dziennik, 2011-03-10
Jak to się stało, że w kraju, który przez pół wieku
pozostawał pod komunistyczną dyktaturą, możliwa
była w ogóle dyskusja, czy ostatni sowiecki
namiestnik PRL powinien zostać zaproszony jako
oficjalny gość na uroczystości beatyfikacji Jana
Pawła II? Sam fakt rozważania takie pomysłu jest
czymś urągającym elementarnej przyzwoitości. W
wydanym wczoraj butnym oświadczeniu generał
Jaruzelski łaskawie oświadczył, że nie pojedzie do
Rzymu, bo nie chce dawać "pretekstu do kolejnych sensacyjnych informacji i
tendencyjnych interpretacji". Ani słowa ekspiacji, prawdy o swojej roli w zwalczaniu
Kościoła przez całe dziesięciolecia. Zero odpowiedzialności za nierozliczone zbrodnie
systemu, którego był filarem. Wody w usta nabrał też prezydent Bronisław
Komorowski, nie przedstawiając Narodowi żadnych racji, dlaczego Jaruzelski jest
persona non grata na uroczystościach w Rzymie.
*************************
Musi najpierw odpokutować za zdradę
Narodu
Ks. abp Ignacy Tokarczuk
Pomysł zaproszenia Jaruzelskiego na beatyfikację
Ojca Świętego to pomysł diabelski. Nie powinno do
tego dojść. Jaruzelski powinien najpierw za wszystko
odpokutować. W tym pomyśle chodziło natomiast o
to, żeby bardziej ukryć kłamstwo. To jest manipulacja.
Takich działań może dopuścić się jedynie prezydent komunistyczny, ale nie polski. Bliżej mu
do Moskwy. Rosja z kolei ma na swoim sumieniu zbrodnie nie tylko wobec własnych
obywateli, lecz także obywateli innych narodów. Ci, którzy zaprosili Jaruzelskiego do udziału
w beatyfikacji Ojca Świętego, są ludźmi, którzy boją się prawdy i robią wszystko, żeby ją
zasłonić. Jest to działanie haniebne. Jaruzelski odpowiada za wykonywanie wyroków śmierci
na polskich patriotach. Zdradził swój Naród, który powinien być jego rodziną. Nie tędy
prowadzi droga do sławy i do chwały. Aby z kolei mówić o pojednaniu, trzeba przypomnieć,
że wymaga ono pokuty z obu stron. Komorowski, zapraszając Jaruzelskiego na uroczystości
w Rzymie, postawił siebie w jednym szeregu z nim. Nie tyle może postawił, co właściwie stoi
w nim od początku swojej prezydentury. Jak odbierze ten fakt zagraniczna opinia publiczna?
Może to odczytać rozmaicie - niejedno kłamstwo na świecie się mówi. Diabeł podpowiada,
żeby tę świętą, wielką uroczystość, jaką będzie beatyfikacja Ojca Świętego, w jakiś sposób
splamić. Udział Jaruzelskiego w tej uroczystości nie przywróci mu jednak honoru. Jeśli
rządzący obecnie Polską zdecydowali się na takie posunięcie, oznacza to, że ich kondycja
moralna jest bardzo krucha. Sprawa jest bardzo jasna. Ta władza sama siebie grzebie i sama
się ośmiesza w oczach opinii publicznej. Ci, którzy zaprosili Jaruzelskiego na beatyfikację
Ojca Świętego, mogą stwarzać pozory tylko przed ludźmi tego samego pokroju co oni. Na nic
to się jednak nie zda. Sam diabeł może próbować zakłócić tę uroczystość, ale w niczym to nie
zmieni jej wagi i piękna.
not. AŻ
*************************
To byłaby kompromitacja Polski
Andrzej Dziubek, lider zespołu De Press
Było czymś niewłaściwym zapraszanie na uroczystość
beatyfikacji Jana Pawła II Wojciecha Jaruzelskiego.
Czy on jest w ogóle wierzący? Gdyby tam pojechał,
byłaby to po prostu kompromitacja Polski. Rząd może
chciałby beatyfikować i Jaruzelskiego, ale na
szczęście nie on o tym decyduje.
Nie mam żadnych dobrych uczuć dla tego człowieka. Kiedy dowiedziałem się, przebywając
na Zachodzie, o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, przeżyłem to dramatycznie. Nie
rozumiem, dlaczego nadal nie można tego człowieka osądzić, powiedzieć po prostu prawdy.
Nie chodzi o to, żeby kogoś potępiać, trzeba przecież przebaczać, ale dopiero wtedy, gdy
powie się prawdę. Jaruzelskiego powinno się odstawić na bok, a nie zapraszać go do udziału
w najważniejszych uroczystościach. Czym innym były wizyty Jaruzelskiego u Ojca Świętego
wtedy, kiedy sprawował on urząd głowy państwa. Ale teraz? Czy to miał być gest
przebaczenia? Dzisiaj wszystko się przebacza i zamazuje się sens działań, owija się prawdę w
bawełnę. A tymczasem konsekwencje działań przecież trzeba ponieść. Czy Komorowski
chciał pokazać światu, że w Polsce jest tak wspaniale? Że wszystko minęło i teraz już żyjemy
w wolnej Europie? Nie znam jego myśli, nie rozumiem jego działań - czym miało być
zaproszenie Jaruzelskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego? Czy Komorowski chce w
ten sposób pokazać, że bliżej mu do Jaruzelskiego niż do polskiego Narodu?
not. AŻ
*************************
Nie rozliczył się ze swojej przeszłości
Paweł Zyzak, historyk
Na potrzeby potencjalnego udziału byłego szefa WRON w oficjalnej
delegacji udającej się do Rzymu media, korzystając z zaplecza
eksperckiego, opracowały dwa pytania: Czy Wojciech Jaruzelski
powinien reprezentować Rzeczpospolitą na uroczystościach? Jak się
mają do tego decyzje lidera opozycji? Zarówno z punktu widzenia
sympatyków ruchu niepodległościowego, jak i z pozycji
zachowawczych, czyli prądów umysłowych polerujących postkomunistyczny ład, oba
pytania, powinna podsumować, a następnie zamknąć nauka płynąca z katastrofy smoleńskiej.
Polacy nie są w stanie zapanować nad tokiem, jakością i czasem jakiejkolwiek dyskusji
publicznej. Nawet gdyby z dnia na dzień pozwolić im ocenić, co dla nich - czy ambitniej - dla
Polski, jest w danym momencie istotne, z miejsca wpadliby w konsternację. Wyrazem
paternalistycznego stosunku mediów i części polskich elit do naszych rodaków są tzw.
sondaże. Nie zostawiają one miejsca na "otwarte" odpowiedzi, ba, nawet na odpowiedzi
"wielokrotnego wyboru". Gdy rozpętana decyzją któregoś z "ojców" dyskusja wrze, dostają
dwie możliwości do wyboru: "tak" i "nie" albo "za" i "przeciw". Nie solidny zestaw
informacji, nie joystick, ale pudło z dwoma otworami na klocki.
Dyskusja nad kwestią, czy przywódca opozycji wyjedzie czy wyleci, jest sztuczna. Dyskusja
o tym, czy Jaruzelski może lub nie może... powinna być zamknięta 22 lata temu.
Postępowanie sowieckiego suzerena na terytorium Polski nie zaczęło być nawet solidnie
"rozliczane". Jaruzelski nie poczuł się w obowiązku, czy nawet w strachu, rozliczyć się sam.
Tymczasem popularna profesor socjologii wyrażała swoje "zdanie", iż Jaruzelski w tym
wypadku powinien być zaproszony, a wcześniej nie powinien. Przez tego typu eksperckie
opinie nie możemy jako Naród się modernizować. Przez tzw. umiarkowanych dyskutantów
wciąż muszę w czasie wolnym od pracy wracać pamięcią do korzeni Jaruzelskiego i PRL. Jak
inaczej empirycznie mam sobie wytłumaczyć lub przypomnieć, co to jest przyzwoitość, skoro
nawet w telewizorze chcą mnie oszukać? Jak mam wybrać przyszłość, skoro ludzie dawnej
opozycji, czyli elity, 22 rok. mają niepokojące dylematy...
Człowiek, który nie uprawia polityki, nie musi zawierać kompromisów z moralnością i
korozją cywilizacyjną. Ma banalne wręcz zadanie mówić to, co mądre i przyzwoite. Tym
bardziej że słuchają go zwykli obywatele, którzy chcieliby, aby oszczędzono im
skomplikowanych podziałów na łobuza w środę, półłobuza w czwartek i byłego prezydenta w
piątek. Pragną obudzić się rankiem i ujrzeć w lustrze nie twarz Jaruzelskiego, ale twarz
człowieka przyzwoitego. W Polsce, której 22. rok oczekujemy, nie powinno być
kompromisów z odbiciem lustrzanym Jaruzelskiego, tym bardziej obawy, że stanie w pobliżu
polskiego sztandaru, który przez jemu podobnych do 1989 r. musiał "ukrywać się" w
Londynie.
*************************
"Doskonały" pomysł
Grzegorz Braun, reżyser i publicysta, współautor filmu
"Towarzysz Generał"
Pomysł zaproszenia Wojciecha Jaruzelskiego do udziału w
uroczystości beatyfikacji Ojca Świętego Jana Pawła II uważam za
doskonały, pod warunkiem że pan prezydent Bronisław Komorowski
konsekwentnie zabrałby ze sobą cały komplet zbrodniarzy -
sowieckich funkcjonariuszy, którzy ponoszą odpowiedzialność, do
tej pory niestety bezkarną, za dziesiątki lat prześladowań Kościoła w Polsce. Prześladowali
oni zwykłych wiernych - za to, że byli wierni, i najwyższych pasterzy - za to, że byli dobrymi
pasterzami. PRL była krajem, w którym ludzie Kościoła przez władzę byli traktowani jako
element wrogi z definicji.
Oprócz Jaruzelskiego, naczelnego sowieckiego namiestnika w PRL, zbrodniarza w dwojakim
znaczeniu (szeregu nieukaranych zbrodni sprawstwa kierowniczego zabójstw m.in. ludzi
Kościoła - i zbrodni zdrady stanu), prezydent Komorowski powinien był zaprosić jeszcze
innego sowieckiego funkcjonariusza, Czesława Kiszczaka, a także wszystkich
funkcjonariuszy Wydziałów IV Służby Bezpieczeństwa, których zawodem i naczelnym
służbowym zadaniem było właśnie prześladowanie Kościoła. Nękanie, zastraszanie,
oczernianie, sianie zamętu i propagowanie bezbożnictwa - była to treść ich pracy. Oprócz
nich prezydent Komorowski zapomniał także o wszystkich funkcjonariuszach wewnętrznie
zakonspirowanej Grupy "D", których zadaniem była destrukcja już nie tylko "zwykłymi"
metodami bezpieki, ale także akcje zbrodniczych zabójstw, z których jakże niewiele zostało
do dzisiaj wyjaśnionych. Prezydent Komorowski zapomniał również o funkcjonariuszach
Wojskowych Służb Wewnętrznych i wszystkich wojskowych politruków, którzy na rozkaz
Wojciecha Jaruzelskiego prześladowali za wiarę prostych żołnierzy poborowych, ze
szczególnym uwzględnieniem kleryków seminariów duchownych. Byli oni powoływani do
wojska i z rozkazu osobiście sygnowanego przez Jaruzelskiego (w połowie lat 60. szefa
Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego) mieli być tam poddawani tak
bezlitosnej "obróbce", takiemu praniu mózgu oraz prześladowaniom i często fizycznemu
udręczeniu, żeby do seminariów - jak polecał Jaruzelski - wróciła z nich jak najmniejsza
liczba. Jednym z tych nękanych na polecenie Jaruzelskiego kleryków był błogosławiony
ksiądz Jerzy Popiełuszko, za którego śmierć generał Jaruzelski ponosi osobistą, kierowniczą
odpowiedzialność, której to zbrodni nie tylko do tej pory nie próbował wyjaśnić Narodowi,
ale konsekwentnie bierze udział w matactwach, zatajaniu jej rzeczywistego przebiegu i
sprawców. Niech więc jadą. Prezydent Komorowski niewątpliwie świetnie czułby się w tym
wojskowym towarzystwie jako najbardziej dla siebie odpowiednim.
Z drugiej strony - droga do nawrócenia jest zawsze otwarta i każdy może na nią wstąpić.
Westchnijmy zatem o nawrócenie wszystkich wyżej wymienionych, z Wojciechem
Jaruzelskim na czele, bo kiedy jak nie w dniu beatyfikacji Papieża Polaka, będzie lepszy czas
i miejsce, by dać świadectwo prawdzie - by wyznać wszystkie zbrodnie i nazwać po imieniu
zło, którego było się uczestnikiem, wykonawcą i zleceniodawcą. Niech więc nie zapomni
prezydent Komorowski o funkcjonariuszach Departamentu I, którzy specjalizowali się m.in.
w podstępnym osaczaniu duszpasterzy i infiltracji polskich parafii, i środowisk katolickich
poza granicami PRL. Zwłaszcza chodzi tu o wywodzących się z tego departamentu generałów
Czempińskiego i Petelickiego - i wszystkich innych ich kolegów - weteranów Departamentu
I, których ci ostatni zechcą zarekomendować. No i niech nie zabraknie miejsca w tym
towarzystwie dla ex-jezuity Turowskiego, którego tak obiecująca kariera w postpeerelowskiej
dyplomacji niefortunnie załamała się po zamachu smoleńskim - może pan Turowski zechce
opowiedzieć, co właściwie zawierały owe zaginione raporty, które słał do Warszawy przed i
po 13 maja 1981 roku? Może w ogóle wszyscy wyżej wymienieni razem zechcą wreszcie
przerwać zmowę milczenia dotyczącą roli w zamachu na Ojca Świętego Sowietów oraz ich
peerelowskich siepaczy i naganiaczy? Zatem niech prezydent Komorowski śmiało wszystkich
ich ze sobą zabiera - jeśli o mnie chodzi, mogą nawet nie wracać.