Rozdział 9
Kiedy jego dyliŜans zbliŜał się do domu Gardinerów, Darcy zaczął
zastanawiać się co robi. Wiedział, Ŝe odkąd zobaczył ponownie Elizabeth
znalazł się w niebezpieczeństwie, wiedział teŜ Ŝe jeśli nadal będzie ją widywał,
jego postanowienie zacznie kruszeć. A jednak był w drodze, aby towarzyszyć jej
dzisiejszego wieczora w teatrze. Miał tylko nadzieję, Ŝe przypisała jego
zaangaŜowanie raczej sprawie Bingley'a i jej siostry niŜ jego osobistym
zamiarom, bo sam nie był ich jeszcze pewien.
Kiedy ukazał się im dom Gardinerów, Darcy wstrzymał oddech na widok
Elizabeth. Wydała mu się nawet cudowniejsza niŜ na balu w Netherfield, a w
zakamarkach jego umysłu tkwiła nadzieja, Ŝe to dla niego tak starannie się
przygotowała.
Kiedy panowie nadjechali, ciekawość Elizabeth odnośnie tego kto będzie im
towarzyszył, została zaspokojona, bo zobaczyła tylko ich dwóch. Była
zaskoczona, ale nie mogła nie cieszyć się z nieobecności sióstr pana Bingleya.
Obaj dŜentelmeni wydawali się bardzo przystojni, a Elizabeth rozpromieniła się
widząc jak dobrze Jane i Bingley razem wyglądają, gdy natychmiast zajął
miejsce przy jej boku.
Zanim odjechali, Darcy wyjął liścik od jego siostry do Elizabeth, zawierający
co następuje:
Moja droga panno Bennet,
Mam nadzieję, Ŝe list ten zastanie Panią i Pani krewnych w dobrym zdrowiu, i
Ŝ
e wybaczy mi Pani moje zaniedbanie z tamtego wieczoru, które spowodowało
konieczność napisania do Pani. Dopiero wczoraj uświadomiłam sobie, Ŝe
planując nasze jutrzejsze spotkanie, nie pomyślałam o tym by przysłać powóz
który zabrałby Panią rano. Tylko dzięki pytaniom mojego brata o nasze plany
zorientowałam się w moim przeoczeniu. Nasz powóz będzie oczekiwał na Panią
przed domem Gardinerów o godzinie 10 rano. Z niecierpliwością czekam aby
Panią zobaczyć i na nasz późniejszy spacer. Jeśli godzina Pani nie odpowiada,
proszę poinformować mojego brata, abym mogła zmienić odpowiednio nasze
ustalenia.
Mój brat dołącza się teŜ w zaproszeniu Pani i Pani siostry, a takŜe Pani ciotki
i wuja na obiad we wtorkowy wieczór. Proszę dać mi znać, czy będzie Pani w
stanie przybyć.
Mam nadzieję, Ŝe dziś w teatrze będzie się Pani dobrze bawić i ufam, Ŝe
opowie mi Pani o przedstawieniu kiedy się jutro spotkamy. Wiem, Ŝe mój brat z
niecierpliwością oczekiwał tego wieczoru, bo sztuka którą zobaczycie jest jego
ulubioną.
Z niecierpliwością czekam na przyjemność ponownego Pani spotkania jutro,
Georgiana Darcy
Kiedy Elizabeth podniosła oczy znad listu, napotkała spojrzenie pana
Darcy'ego który patrzył na nią wyczekująco. Natychmiast odwróciła wzrok w
kierunku ciotki i przerwała jej rozmowę z innymi aby powiedzieć o zaproszeniu
Darcych na obiad. Gardinerowie z wdzięcznością przyjęli propozycję i po
wymianie grzeczności Darcy odwrócił się do Elizabeth:
- Czy mogę załoŜyć, Ŝe propozycje ustaleń mojej siostry dotyczące
jutrzejszego ranka pani odpowiadają?
- Tak, dziękuję - odpowiedziała z ulgą, Ŝe nie będzie musiała wynajmować
powozu który zawiezie ją do domu Darcych przez całe miasto i Ŝe oszczędzi
wujowi kłopotu wysyłania z nią słuŜącego. Darcy tylko skłonił się w
odpowiedzi.
Po ustaleniu tych spraw towarzystwo wyszło. Na zewnątrz wszyscy weszli do
przestronnej karety Darcy'ego, gdzie wygodnie pomieściła się cała szóstka.
Darcy ledwo mógł oderwać oczy od Elizabeth, a Elizabeth ledwo była w stanie
uwierzyć w sytuację w jakiej się znalazła. RozwaŜała z pewnym rozbawieniem
jak szczęśliwa byłaby jej matka wiedząc, Ŝe jej córki podróŜują teraz w pięknym
powozie Darcy'ego Ŝeby zobaczyć sztukę w najlepszym londyńskim teatrze z
jego loŜy. Uśmiechnęła się do siebie na tą myśl. Jej wielbiciel zauwaŜył ten
prywatny uśmiech i zastanawiał się, co go spowodowało. Nie pierwszy raz
pomyślał, Ŝe przyjemnie byłoby być zaznajomionym z jej prywatnymi myślami.
Kiedy wreszcie przybyli do teatru, lokaj pomógł wyjść z powozu damom, a
panowie za nimi podąŜyli. Pani Gardiner przyjęła ramię męŜa, a pan Bingley
zaoferował swoje Jane. Elizabeth miała zamiar stanąć po drugiej stronie
swojego wuja, kiedy pan Darcy zapytał:
- Panno Elizabeth, czy mogę eskortować panią do środka?
- Dziękuję - odpowiedziała próbując ukryć zaskoczenie i przyjmując jego
propozycję nieco niechętnie.
Jeśli Elizabeth sądziła Ŝe spotkała się z wyniesieniem ponad innych przez
przywilej i honor tańca z Darcym w Netherfield, nie wystarczyło to by
przygotować ją na to jak została przyjęta kiedy wkroczyli do hallu teatru.
Niemal wszystkie oczy zwróciły się na nich, kiedy szli w stronę głównej sali.
Darcy był uwaŜnie obserwowany przez niemal kaŜdą obecną młodą damę. Kilku
ludzi go przywitało, na co zareagował ukłonem. Nie wydawał się chętny by
zatrzymać się i wdać z kimś w rozmowę. Elizabeth uznała, Ŝe nie chciał
przedstawić swoich aktualnych towarzyszy wysoko postawionym znajomym.
Ona teŜ była oceniana przez niemal kaŜde oko w pomieszczeniu i raczyły ją
nieprzyjemne spojrzenia od wielu pięknych młodych kobiet, których duŜa liczba
stała i szeptała do siebie kiedy pan Darcy przechodził. Była tym spektaklem
niezmiernie rozbawiona.
Elizabeth i Darcy szli niemal w milczeniu, odzywając się z rzadka do innych
członków towarzystwa, kiedy przedzierali się przez tłum. Elizabeth była
rozproszona wyobraŜeniem o nieuzasadnionym rozczarowaniu i spekulacjach
jako rezultacie pojawienia się jej na ramieniu pana Darcy'ego. Gdyby tylko
wiedzieli, jak bardzo się nawzajem nie lubią, pomyślała z rozbawieniem.
Darcy był przyzwyczajony do bycia obiektem uwagi i przypuszczeń, ale on
równieŜ pojmował Ŝe publiczne pojawienie się z młodą kobietą inną niŜ jego
siostra - okoliczność która miała miejsce rzadko jeśli kiedykolwiek - da
początek pogłoskom i plotkom. Egzaminując w tym momencie swoje uczucia
był zaskoczony, Ŝe czuł dumę mając Elizabeth u boku. Sądził, Ŝe będzie czuł się
do pewnego stopnia zakłopotany, ale tak nie było. Rzucił jej spojrzenie i
dostrzegł rozbawienie w jej oczach. Wyglądała niemal, jakby próbowała zdusić
ś
miech. Nie była zdenerwowana ani zaŜenowana przebywając pomiędzy ludźmi
o tak wysokiej pozycji. Przeciwnie, cała sytuacja stanowiła dla niej rozrywkę.
Kiedy dotarli do loŜy, Elizabeth znów była zaskoczona, Ŝe nikogo innego w
niej nie ma. Wcześniej nadal do pewnego stopnia spodziewała się, Ŝe wkrótce
dołączą do nich siostry pana Bingley'a. Zastanawiała się teraz, czy w ogóle
zostały poinformowane o wyjściu. Pan Darcy wskazał Elizabeth krzesło obok
krzesła Jane i była zadowolona, Ŝe wreszcie się od niego uwolniła. Miała
nadzieję, Ŝe po drugiej stronie usiądzie jej ciotka, ale ku jej zaskoczeniu pani
Gardiner zajęła miejsce dalej, a pan Gardiner usiadł zaraz obok Ŝony. Darcy
lekko się zaczerwienił i zajął krzesło obok Elizabeth, w nadziei Ŝe nie dostrzegła
zmiany koloru jego twarzy. Nie musiał się o to martwić, bo go nie zauwaŜyła a
jego wahanie wzięła za niezadowolenie z faktu, Ŝe musi obok niej siedzieć -
musiał pomyśleć, Ŝe jej ciotka usiłuje ich zeswatać. Sama Elizabeth była
zdziwiona zachowaniem pani Gardiner, bo ciotka nie zachowywała się zwykle
tak jak pani Bennet. Uznała Ŝe moŜe pani Gardiner sądziła, Ŝe Darcy miał
zamiar usiąść koło niej, bo szli obok siebie.
Kiedy wszyscy się usadowili, Darcy wyciągnął ze swojego płaszcza skórzany
futerał i podał go Elizabeth.
- NaleŜała do mojej matki - powiedział cicho - Pomyślałem, Ŝe pani i pani
siostra mogłybyście się nią podzielić w trakcie występu.
Elizabeth spojrzała na niego ze zdumieniem i otworzyła walizeczkę. Tak jak
przypuszczała zawierała lornetkę operową dla pań. Była bardzo elegancka,
wykończona macierzą perłową i wyglądała na nieuŜywaną. Była tak zdziwiona
jego gestem, Ŝe patrzyła na niego przez długi moment, zanim szczerze
podziękowała. Nigdy nie sądziła, Ŝe jest zdolny do pomyślenia o czymś takim.
Wiedział, Ŝe nie mają własnej lornetki i specjalnie dla nich przyniósł tą naleŜącą
do jego matki. Rozejrzała się wokół i spostrzegła, Ŝe prawie wszystkie obecne
kobiety miały własną parę. Nawet pani Gardiner posiadała skromną lornetkę -
duŜo mniej elegancką i bardziej zuŜytą od tej pani Darcy - którą dzieliła z
męŜem. Elizabeth spojrzała ponownie na Darcy'ego, i nie mogła nie pomyśleć
Ŝ
e moŜe nie chciał być po prostu widziany z ludźmi, którzy nie posiadają
niezbędnych akcesoriów. Ale jego uśmiech na jej zapewnienia o wdzięczności
był tak szczery, prawie wstydliwy, Ŝe uznała Ŝe jedynym motywem jego gestu
była uprzejmość.
Po tym wydarzeniu Elizabeth skierowała uwagę na scenę i uśmiechnęła się z
niecierpliwością. Widząc wyraz jej twarzy Darcy zapytał:
-Lubi pani tą sztukę?
- To moja ulubiona sztuka Szekspira, ale nigdy nie widziałam jej na Ŝywo.
- Na pewno się pani spodoba. Ta trupa ma dobre recenzje.
- Panna Darcy napisała w swoim liście, Ŝe pan teŜ najbardziej lubi to dzieło.
Muszę przyznać, Ŝe jestem zaskoczona.
Był zadowolony Ŝe zauwaŜyła, Ŝe mają coś wspólnego i szepnął:
- Ale dlaczego miałaby być pani zaskoczona? Czy to nie pani zaobserwowała
kiedyś wielkie podobieństwo między naszymi umysłami?
Elizabeth poczuła ciepło rozlewające się po policzkach i odparła:
- Sądziłam, Ŝe będzie pan wolał raczej tragedie niŜ komedie.
- Niewątpliwie jest kilka wspaniałych tragedii, ale wolę lekkość i Ŝywość
komedii. Szczególnie tak mądrze napisanej jak ta.
Elizabeth miała ochotę wyrazić kontrast między jego gustem a osobowością,
ale pamiętała jego dobroć i postanowiła go nie draŜnić. Powiedziała po prostu:
- W takim razie mam nadzieję, Ŝe przedstawienie się panu spodoba - i
uśmiechnęła się zwracając wzrok z powrotem ku scenie, ale dla Darcy'ego jej
prosty jest miał wielkie znaczenie. Jej słowa były szczerym wyjawieniem jej
sentymentów. Oczy były ciepłe i Ŝywe, kiedy je wypowiadała. Jej uśmiech był
szczery, nie skaŜony przez figlarność albo zuchwałość, które zazwyczaj uznawał
za tak pociągające. WyraŜał prawdziwą przyjemność i był przeznaczony tylko
dla niego.
Siedzieli cicho przez pierwszy akt. Elizabeth urzekł występ, a Darcy'ego
urzekła Elizabeth. Więcej przyjemności czerpał z oglądania jej jak obserwuje
sztukę niŜ z oglądania samej sztuki. Od czasu do czasu uŜywała lornetki jego
matki Ŝeby uzyskać lepszy widok na niektóre aspekty przedstawienia. Równie
często przekazywała ją pannie Bennet.
Był dotkliwie świadomy jej sąsiedztwa od momentu, kiedy usiedli obok
siebie. Zrozumiał, Ŝe z wyjątkiem kilku przelotnych chwil w trakcie tańca w
Netherfield, nigdy nie był tak blisko niej. Czasem nieświadomie wypowiadała
kwestie razem z aktorami. Darcy uznał to za niezmiernie czarujące, ale utrudniło
mu to tylko walkę ze sobą aby kierować oczy prosto, aŜeby jego
zainteresowanie nie stało się oczywiste. Nie musiał się martwić Ŝe Elizabeth je
zobaczy, bo była uszczęśliwiona oglądając występ i nieświadoma obserwacji
Darcy'ego. Jego towarzyszka z drugiej strony lepiej zaobserwowała, gdzie
kieruje się uwaga dŜentelmena.
Po rozwiązaniu pierwszego aktu nastąpiła krótka przerwa. Całe towarzystwo
pozostało w boksie dyskutując o kunszcie aktorów i o tym, co zaszło dotąd w
sztuce. Elizabeth Ŝywo chwaliła występ, a Darcy tak jak inni się do niej
przyłączył.
Szybko nadszedł czas na drugi akt, który przebiegł podobnie jak pierwszy.
Kiedy się skończył, Elizabeth chciała wyjść na chwilę po tak długim siedzeniu,
ale nie miała ochoty by zmierzyć się z tłumem ludzi. Pan Gardiner jednak
zadecydował za nią, Ŝe wyjdą na kilka minut do hallu. Wszyscy chętnie się
zgodzili, a kiedy opuszczali loŜę, Darcy znów zaproponował ramię Elizabeth.
Kiedy znaleźli sobie miejsce w tłumie, pani Gardiner powiedziała coś do Jane i
Elizabeth i trzy damy zatrzymały się dyskutując między sobie. Panowie z
konieczności równieŜ stali nieruchomo i juŜ zaczynali rozmowę, kiedy do
Darcy'ego podszedł młody dŜentelmen i powitał go ciepło:
- Darcy, jak miło cię znowu widzieć. Musisz pójść ze mną na chwilę, moja
siostra nalega aby cię do niej przyprowadzić.
Darcy wyglądał na zakłopotanego, ale mógł się tylko zgodzić. Przeprosił
swoich towarzyszy i Elizabeth obserwowała ciekawie, jak podszedł do duŜego
zgromadzenia pań i dŜentelmenów z jednej strony pokoju. Jego uwaga
natychmiast skupiła się na szczególnej damie, która, jak załoŜyła Elizabeth, była
siostrą dŜentelmena. Była wyjątkowo urodziwa i elegancka. Kiedy Darcy ją
powitał wyciągnęła do niego dłoń, a on wziął ją tylko na krótki moment Ŝeby się
przed nią pokłonić. Elizabeth była rozbawiona wyrazem twarzy damy: widoczne
było Ŝe oczekiwała pocałunku. Potem witał kilka osób które znał i został
przedstawiony innym. Elizabeth przypomniała sobie o pannie Bingley i
zrozumiała, Ŝe nigdy nie przyszło jej do głowy Ŝe panna Bingley była tylko
jedną z wielu kobiet usiłujących przyciągnąć uwagę Darcy'ego. Spodziewała się
Ŝ
e jego próŜność będzie mile połechtana względami jakie odbiera, ale chociaŜ
zachowywał się z wielką grzecznością i zgodnie z decorum, wydawał się
zakłopotany i było oczywiste, przynajmniej dla niej, Ŝe nie wita tych atencji
chętnie.
Było to potwierdzeniem jej domysłu, Ŝe prawdopodobnie był zaręczony z
panną de Bourgh i myślała o daremności starań tylu dam, chociaŜ na plus
zapisywała mu to, Ŝe ich nie zachęcał. I chociaŜ jego reakcja była zupełnym
zaprzeczeniem jej opinii o jego próŜności, ewidentnie musiała stwierdzić Ŝe
towarzystwo otaczających go dam nie przynosiło mu przyjemności. W
rzeczywistości Elizabeth była w stanie dostrzec w jego reakcji odrazę, która nie
była widoczna w jego manierach, ale na coś więcej niŜ niechęć. Jego reakcja
zestawiona z nieświadomością tych które go otaczały, sprawiły Ŝe scena była
jeszcze zabawniejsza. ChociaŜ Elizabeth zdawała sobie sprawę Ŝe atencje panny
Bingley okazywane ostatniej jesieni były niemile widziane, teraz widziała Ŝe
podobne traktowanie przez innych było równie niepoŜądane i zastanawiała się,
czy jego reakcja powinna ją zaskoczyć.
Jeśli chodzi o Darcy'ego, mógł myśleć tylko o powrocie do Elizabeth. Nie był
zaskoczony kiedy panna Crawford wyciągnęła dłoń w oczekiwaniu, Ŝe obdarzy
ją pocałunkiem, ale nie miał nastroju aby spełnić jej nadzieje. A juŜ z pewnością
nie uczyniłby tego w momencie, kiedy Elizabeth mogła to zobaczyć. Nie po raz
pierwszy dostrzegł bezpieczeństwo od takiego traktowania które zapewniłoby
mu małŜeństwo, i był w tej chwili bardziej niŜ kiedykolwiek chętny by je
zawrzeć. Z niepokojem zrozumiał, Ŝe idea małŜeństwa jest w jego umyśle
nierozerwalnie związana z Elizabeth. Kiedy to zaszło? Nie miał pojęcia.
Wreszcie mógł do niej wrócić i przeprosić towarzystwo za swoją
nieobecność. Kiedy zerknął na Elizabeth, oddała mu Ŝywe spojrzenie w którym
odnalazł zrozumienie i rozbawienie. W odpowiedzi uśmiechnął się, jakby
zgadzał się z nią co do absurdu sceny, której była świadkiem. Znów wzięla go
pod ramię, gdy je zaoferował, a kiedy to zrobiła nie mogła nie zerknąć na
wyrafinowaną młodą kobietę z którą się witał i która odpowiedziała jej
spojrzenie tak pełnym wrogości, Ŝe Elizabeth nie mogła powstrzymać się od
ś
miechu. ChociaŜ wynikało to z rozbawienia, zdawała sobie sprawę Ŝe jej
ś
miech mógł zostać odebrany jako triumfujący i nie mógł być dobrze przyjęty
przez młodą damę, dlatego szybko się opanowała.
Kiedy Darcy usłyszał jej śmiech, przyjrzał się jej z ciekawością, ale nie mogła
odwzajemnić spojrzenia bez kolejnego wybuchu śmiechu. Ignorując jej
oczywiste rozbawienie powiedział:
- Mam nadzieję Ŝe występ się pani podoba, panno Bennet.
- Owszem, dziękuję - potem dodała - Mam nadzieję, Ŝe panu teŜ. Czy trupa
spełnia pana oczekiwania?
Darcy odparł, Ŝe czerpie duŜą przyjemność z wieczoru i kontynuowali
rozmowę o sztuce aŜ zajęli siedzenia. Podczas trzeciego aktu Elizabeth nadal
zachwycała się występem, a Darcy zatopił się w myślach. Nie mógł dłuŜej
zaprzeczać swoim uczuciom i pragnieniom. Był zakochany w Elizabeth i chciał
ją poślubić. RozwaŜał jej zachowanie tego wieczoru. Wydawała się zadowolona
z jego atencji i kilka razy się do niego uśmiechnęła. Jej obecność była
odurzająca i zastanawiał się jak mógł kiedyś sądzić Ŝe zdoła o niej zapomnieć.
Wady jej rodziny stawały się mniej istotne kiedy nie widział ich bezpośrednio.
Przywołał z satysfakcją duŜą odległość między Pemberley a Longbourn. Jej
brak koneksji i pozycji nadal stanowił problem, ale nie pozostawało nic innego
niŜ go zaakceptować skoro nie mógł tłumić dłuŜej swoich uczuć. Przynajmniej
Gardinerowie byli do zniesienia.
Zerknął na nią i nie mógł powstrzymać się od prywatnego uśmiechu.
Zdecydował: poślubi ją. Pozostała tylko delikatna kwestia, jak się do tego
zabrać. Zobaczy jak wuj na nią zareaguje we wtorek i wtedy obierze kurs. W
marcu przedstawi ją Lady Catherine jako swoją przyszłą Ŝonę. Gdy teraz
obejmował ją wzrokiem, była w nim pewna zaborcza satysfakcja. Będzie
naleŜała do niego. Czuł ulgę, bo nie obciąŜał go juŜ cięŜar zmagań z samym
sobą. Śmiał się w myślach sam z siebie i ze swoich prób stłumienia swego
uczucia. Nie mógł dłuŜej odmawiać sobie Elizabeth, tak jak nie mógł
zrezygnować z powietrza czy poŜywienia.
Na koniec trzeciego aktu towarzystwo ponownie pozostało w loŜy tocząc
przyjemną rozmowę. Darcy kontynuował obserwację Elizabeth, ona nadal była
nieświadoma jego admiracji, a pani Gardiner wciąŜ obserwowała jego
zainteresowanie siostrzenicą. Pan Gardiner i Elizabeth skupili uwagę na Jane i
panie Bingleyu, którzy byli z kolei skupieni sami na sobie, a ich wzajemne
oczarowanie kwitło. Darcy zadał sobie trochę trudu by rozmawiać z Elizabeth, a
kaŜda jej reakcja podsycała jego nadzieję. Jej Ŝywość i błyskotliwość były
wyraźne jak nigdy, a jej uśmiech ocieplał jego serce, szczególnie gdy był
kierowany do niego. Cieszył się, Ŝe wreszcie podjął decyzję, a przyjemność z
podjęcia postanowienia odzwierciedlało jego zachowanie.
Przerwę pomiędzy czwartym a piątym aktem spędzono jednak trochę inaczej.
Przyjaciel Darcy'ego i Bingley'a przyszedł do loŜy Ŝeby ich powitać. Po krótkiej
rozmowie dŜentelmen, pan Ferrars wymógł na dwojgu przyjaciołach by mu
towarzyszyli i poznali jego Ŝonę. Bingley się zgodził a Darcy nie miał wyboru i
musiał za nim pójść, chociaŜ Elizabeth widziała na jego twarzy niechęć.
Pozostała czwórka radośnie ze sobą rozmawiała przez kilka minut, aŜ pan i pani
Gardiner zdecydowali się pójść do publicznej części teatru. Elizabeth i Jane
pozostały w loŜy, bo pierwsza z nich chciała pomówić z drugą o dzisiejszych
zalotach pana Bingleya.
Kiedy tylko jej ciotka i wuj wyszli z loŜy, Elizabeth zaczęła:
- Sądzę, Ŝe spędzasz dzisiaj przyjemny wieczór, Jane. Mr. Bingley jest wobec
ciebie bardzo usłuŜny.
- Oh Lizzy, tak się cieszę. Nadal nie mogę powstrzymać strachu Ŝe skończy
się na niczym, ale nie mogę zaprzeczyć Ŝe jego zachowanie od naszego
powtórnego spotkania dało mi wiele nadziei.
- Zawsze wiedziałam, Ŝe cię kocha Jane. Sądzę Ŝe jego intencje są dość
oczywiste.
W tym czasie Darcy'emu udało się uwolnić od przyjaciół, czując tylko
ukłucie winy z powodu pozostawienia Bingley'a rozmawiającego z panią Ferrars
i jej niezamęŜną przyjaciółką panną Thorpe. Poszedł w kierunku swej loŜy i
miał juŜ wejść, kiedy zatrzymało go coś co nieumyślnie usłyszał...
- Ty Lizzy teŜ spędzasz miły wieczór. Widzę, Ŝe nieźle się dogadujesz z
panem Darcy.
- Tak, Jane. Ledwo mogę uwierzyć Ŝe przetrwaliśmy wieczór bez kłótni, ale
wiem jak pan Bingley nie lubi sporów więc staram się uniknąć wszelkich
dyskusji.
Pan Darcy uśmiechnął się na to zdanie i juŜ miał dać znać o swojej obecności,
kiedy następna wypowiedź Jane zatrzymała go w miejscu:
- Nie tylko to czynisz wysiłek by być dzisiaj miłą. Pan Darcy równieŜ jest
wobec ciebie bardzo troskliwy.
Zaczął się zastanawiać czy panna Bennet podejrzewa co czuje do jej siostry.
- Tak, miło z jego strony Ŝe mnie zabawia i pozwala ci skupiać się całkowicie
na panu Bingleyu - Darcy znów się uśmiechnął, ale nabrał powagi kiedy dodała
- ChociaŜ przyznaję, Ŝe mnie tym zaskoczył.
Zrobił krok do przodu, ale znów zatrzymała go replika Jane:
- CóŜ, jakikolwiek jest tego powód, cieszę się Ŝe starasz się z nim
porozumieć. Wiem jak go nie lubisz.
Ta rewelacja zaatakowała Darcy'ego z taką siłą, Ŝe odczuł to jak fizyczne
uderzenie. Wstrzymał oddech czekając na odpowiedź Elizabeth, modląc się o
jakąś formę zaprzeczenia.
- Nie moŜesz mnie winić Jane...
Darcy cofnął się, nie chcąc słyszeć nic więcej. Szybko się oddalił, nie
wiedząc dokąd zmierza. Jego umysł szalał. Jego serce zostało złamane. Nie
lubiła go. Jakim był głupcem wierząc Ŝe zdawała sobie sprawę z jego atencji, a
nawet odbierała je z przyjemnością. Szedł w oszołomieniu, nie widząc nikogo
ani niczego. W umyśle słyszał echo tych słów. Wiem, jak go nie lubisz... nie
moŜesz mnie winić. Nikt go nie lubił. Niemal kaŜda wolna kobieta którą znal
chciała się z nim związać, a jednak ta która zajmowała jego myśli od miesięcy,
nawet go nie lubiła! A właśnie zdecydował, Ŝe jej się oświadczy. Dzięki Bogu
tego nie uczynił, chociaŜ zastanawiał się jak by zareagowała. Czy cierpiałby
przez odmowę czy teŜ przyjęcie jego oświadczyn z wyrachowania? Nie mógł
nie zastanawiać się gorzko, czy jej sentyment wobec niego odwróciłby się,
gdyby znała jego uczucia. A moŜe je znała. MoŜe odkryła jego uczucia i teraz
radowała ją daremność jego zalotów. Potrząsnął głową. Nie, była na to zbyt
wspaniałomyślna.
Z takich myśli wyrwała go dłoń na jego ramieniu:
-Panie Darcy, tak się cieszę Ŝe znowu pana widzę. Czy podobała się panu
sztuka?
Minęło kilka sekund zanim rozpoznał pannę Crawford i kilka następnych
zanim sformułował odpowiedź. Nie miał siły Ŝeby radzić sobie teraz z tą
kobietą.
- Tak, dziękuję, proszę mi wybaczyć - odparł i z szybkim ukłonem się oddalił
zanim miała szansę odpowiedzieć.
W międzyczasie Elizabeth kończyła odpowiedź do Jane:
-... po tym jak zachowywał się z w Hertfordshire. ChociaŜ przyznaję, Ŝe
odkąd spotkałam go w Londynie moja opinia o nim się poprawiła.
- Cieszę się Ŝe tak mówisz. Zgadzam się Ŝe nie powinien zlekcewaŜyć cię na
balu publicznym, ale po tamtej nocy nie było w jego manierach nic
niewłaściwego. Jest po prostu cichy.
- Och, Jane, jesteś zbyt skłonna aby wierzyć Ŝe wszyscy są tak dobrzy jak ty.
Małomówność pana Darcy'ego wynika z jego opinii Ŝe Ŝaden z jego towarzyszy
nie jest godny uwagi. I jestem przekonana, Ŝe miał udział w zapobieŜeniu
powrotowi pana Bingleya do Netherfield.
- Więc dlaczego wybrał się na ulicę Gracechurch z panem Bingleyem kiedy
się znów spotkaliśmy?
- Bo nie chciał, Ŝeby przyjaciel spotkał się z tobą bez jego opieki.
- Lizzy - skarciła Jane - A jak wyjaśnisz dzisiejszą obecność pana Darcy'ego?
- Bardzo prosto. UŜywamy jego loŜy.
- Na jego zaproszenie.
- Mogę tylko podziwiać twój upór w tym ,aby uwaŜać go za całkowicie
dobrego. Na skutek nalegań ciotki przyznałam juŜ, Ŝe ma kilka zalet. Czy to nie
wystarczy?
- MoŜe to ty upierasz się, by znaleźć w nich wady.
- Nie szukam w nim na siłę wad, Jane, są po prostu dla mnie widoczne. A to
co widzę wystarcza aby poprzeć moją niechęć, nawet jeśli wyznanie pana
Wickhama jest kompletnie nieprawdziwe, a nie jestem co do tego jeszcze
przekonana.
- Ale Lizzy, co z opinią pana Darcy'ego na temat charakteru Wickhama?
- Och Jane, nie mów tylko Ŝe zaczęłaś o kimś źle myśleć. Co innego miałby
mówić Darcy? Czy sądzisz, Ŝe przyznałby się do złego traktowania Wickhama?
- Nie wierzę, Ŝe mógłby otwarcie kłamać.
- Nie wierzyłaś teŜ Ŝe są do tego zdolne panna Bingley i pani Hurst, kochana
Jane. Ale przyznaj chociaŜ, Ŝe pan Darcy usprawiedliwił prawdopodobnie w
swoim umyśle jego złe traktowanie wobec Wickhama.
- Nie wierzę, Ŝe któryś z nich jest do końca zły, Lizzy.
Na tę odpowiedź Elizabeth tylko się uśmiechnęła. Powrót pana i pani
Gardiner spowodował zmianę tematu, a zaraz potem wrócili panowie. Bingley w
końcu zatrzymał wędrującego bez celu Darcy'ego i wrócił z nim do loŜy. Kiedy
weszli, Darcy nie mógł patrzeć na Elizabeth. Wszyscy dostrzegli zadziwiającą
zmianę w jego zachowaniu. Pozostał uprzejmy, ale stał się ponury, powaŜny.
Usiadł na swoim miejscu i skierował oczy na scenę, nie odwaŜając się nawet na
nią zerknąć. Nie widział ani nie słyszał choćby fragmentu z ostatniego aktu.
Przez ten czas Elizabeth zastanawiała się nad swoją rozmową z Jane. Pojęła,
Ŝ
e nadal broniła swojej poprzedniej, negatywnej opinii o panu Darcym, chociaŜ
jej pogląd na jego temat uległ radykalnej zmianie. Dostrzegła wiele jego zalet
odkąd spotkali się w Londynie i przypisywała tę zmianę podejrzeniu, Ŝe bardziej
lubi swoje londyńskie towarzystwo niŜ wieśniaków z Hertfordshire. Przywołała
jego dzisiejsze zachowanie. Nigdy nie widziała, by był bardziej swobodny czy
Ŝ
ywy. Ale kiedy zaryzykowała spojrzenie w jego kierunku, wszystkie
negatywne uczucia się odnowiły, bo ujrzała surowy wyraz twarzy, taki sam jaki
poznała w Hertfordshire.
Po przedstawieniu Darcy wstał mechanicznie i spojrzał na Elizabeth pierwszy
raz po tym, jak poznał jej uczucia. Objęła go nieodgadnionym spojrzeniem, a
potem spojrzała w stronę wuja i ciotki. Przysunęła się do nich, kiedy opuszczali
loŜe za Jane i Bingleyem. Darcy zaskoczył siebie i ją kiedy powiedział:
- Panno Bennet, czy mogę pani towarzyszyć?
- Tak, dziękuję - odparła, czekając aŜ zajmie miejsce z jej strony.
Darcy zesztywniał, kiedy wzięła jego ramię. Nie wiedział czy czuje większą
przyjemność czy ból w jej towarzystwie. Znów spotkali się z ciekawskimi
spojrzeniami i szeptami, kiedy wychodzili z teatru, ale teraz Darcy nawet ich nie
zauwaŜał, kiedy tak szli w milczeniu. W jego emocjach panowało zamieszanie,
którego nigdy wcześniej nie doświadczył i wkładał kaŜdy wysiłek, Ŝeby
zachować zewnętrzny spokój. W drodze powrotnej na ulicy Gracechurch mówił
tak mało, jak tylko się dało przy zachowaniu wymogów grzeczności.
Kiedy dojechali do domu Gardinerów, pani Gardiner zaprosiła panów na zimą
kolację i Bingley się zgodził zanim Darcy zdąŜył odmówić. Jego ponury nastrój
trwał przez całą wizytę. Pani Gardiner dostrzegła zmianę jego zachowania z
większym zainteresowaniem niŜ inni. Nie mogła ocenić róŜnicy w zachowaniu
wobec Elizabeth w porównaniu do początku wieczoru, ale wiedziała Ŝe musiało
zajść coś, skoro tak odbiło się na jego obliczu.
Darcy pragnął tylko opuścić kłopotliwe towarzystwo Elizabeth i zostać sam
na sam ze swoimi myślami. Czuł więcej niŜ ulgę gdy czas było iść. Powiedział
ogólne "dobranoc" Gardinerom i ich siostrzenicą bez spojrzenia ku Elizabeth i
odwrócił się do wyjścia z Bingleyem za plecami. Potem zatrzymał go jej głos:
- Panie Darcy...
Zatrzymał się i pozbierał, zanim odwrócił się i stanął z nią twarzą w twarz.
-Pana lornetka - powiedziała podchodząc do szafy, gdzie wyciągnęła je z
kieszeni płaszcza.
Wziął od niej lornetkę i powiedział:
- Dziękuję.
- Nie, to ja dziękuję - odparła - bardzo miło z pana strony, Ŝe pan jej nam
uŜyczył.
Potem posłała mu szczery uśmiech, taki jak ten, który wcześniej tak bardzo
zapadł mu w serce. Było to spojrzenie które łatwo moŜna pomylić z flirtem,
gdyby nie wiedział lepiej.
- Proszę bardzo - odpowiedział, zanim odwrócił się do drzwi.
Kiedy Darcy wrócił do domu, natychmiast poszedł do prywatnej bawialni i
usiadł z drinkiem przy kominku, gdzie spędził ponad godzinę na rozmyślaniach.
Słowa Elizabeth i jej siostry krąŜyły mu w głowie. Wiem, jak bardzo go nie
lubisz... Nie moŜesz mnie winić. Pomyślał o swoich uczuciach i zaczął się z
siebie śmiać. Przypomniał sobie spojrzenie, jakim obdarzyła go zanim opuścił
dom Gardinerów. Źle by je zrozumiał gdyby nie wiedział o jej niechęci.
RozwaŜał wszystkie okazje, przy którym źle interpretował jej spojrzenia, słowa i
uśmiechy. Nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, Ŝe go nie lubiła.
Przywołał wszystkie prowokujące rzeczy które mówiła i zrozumiał, Ŝe chciała
go tylko rozdraŜnić kiedy on uwaŜał to za część jej uroku. Dziwił się, Ŝe dotąd
tego nie rozumiał. Skoro inne kobiety zgadzały się z nim bo go lubiły, ona się
mu sprzeciwiała bo go nie lubiła. Jakikolwiek był powód jej niechęci, ani jego
fortuna ani pozycja jej nie zmniejszyły. Potem zaczął wymieniać wszelkie
powody, dla których jej niechęć była nieusprawiedliwiona, ale nie mógł
zapomnieć sugestii Ŝe jednak była. Czuł ból, złość i ciekawość. A cała
mieszanka emocji które przez niego przebiegały, kiedy jego serce było złamane
a nadzieje zawiedzione, zawierała się w jednym prostym pytaniu: dlaczego?
Musiał dowiedzieć się dlaczego.