szczesliwe spotkanie 9

background image

Rozdział 9

Kiedy jego dyliżans zbliżał się do domu Gardinerów, Darcy zaczął

zastanawiać się co robi. Wiedział, że odkąd zobaczył ponownie Elizabeth
znalazł się w niebezpieczeństwie, wiedział też że jeśli nadal będzie ją widywał,
jego postanowienie zacznie kruszeć. A jednak był w drodze, aby towarzyszyć jej
dzisiejszego wieczora w teatrze. Miał tylko nadzieję, że przypisała jego
zaangażowanie raczej sprawie Bingley'a i jej siostry niż jego osobistym
zamiarom, bo sam nie był ich jeszcze pewien.

Kiedy ukazał się im dom Gardinerów, Darcy wstrzymał oddech na widok

Elizabeth. Wydała mu się nawet cudowniejsza niż na balu w Netherfield, a w
zakamarkach jego umysłu tkwiła nadzieja, że to dla niego tak starannie się
przygotowała.

Kiedy panowie nadjechali, ciekawość Elizabeth odnośnie tego kto będzie im

towarzyszył, została zaspokojona, bo zobaczyła tylko ich dwóch. Była
zaskoczona, ale nie mogła nie cieszyć się z nieobecności sióstr pana Bingleya.
Obaj dżentelmeni wydawali się bardzo przystojni, a Elizabeth rozpromieniła się
widząc jak dobrze Jane i Bingley razem wyglądają, gdy natychmiast zajął
miejsce przy jej boku.

Zanim odjechali, Darcy wyjął liścik od jego siostry do Elizabeth, zawierający

co następuje:

Moja droga panno Bennet,

Mam nadzieję, że list ten zastanie Panią i Pani krewnych w dobrym zdrowiu, i

ż

e wybaczy mi Pani moje zaniedbanie z tamtego wieczoru, które spowodowało

konieczność napisania do Pani. Dopiero wczoraj uświadomiłam sobie, że
planując nasze jutrzejsze spotkanie, nie pomyślałam o tym by przysłać powóz
który zabrałby Panią rano. Tylko dzięki pytaniom mojego brata o nasze plany
zorientowałam się w moim przeoczeniu. Nasz powóz będzie oczekiwał na Panią
przed domem Gardinerów o godzinie 10 rano. Z niecierpliwością czekam aby
Panią zobaczyć i na nasz późniejszy spacer. Jeśli godzina Pani nie odpowiada,
proszę poinformować mojego brata, abym mogła zmienić odpowiednio nasze
ustalenia.

background image

Mój brat dołącza się też w zaproszeniu Pani i Pani siostry, a także Pani ciotki

i wuja na obiad we wtorkowy wieczór. Proszę dać mi znać, czy będzie Pani w
stanie przybyć.

Mam nadzieję, że dziś w teatrze będzie się Pani dobrze bawić i ufam, że

opowie mi Pani o przedstawieniu kiedy się jutro spotkamy. Wiem, że mój brat z
niecierpliwością oczekiwał tego wieczoru, bo sztuka którą zobaczycie jest jego
ulubioną.

Z niecierpliwością czekam na przyjemność ponownego Pani spotkania jutro,

Georgiana Darcy

Kiedy Elizabeth podniosła oczy znad listu, napotkała spojrzenie pana

Darcy'ego który patrzył na nią wyczekująco. Natychmiast odwróciła wzrok w
kierunku ciotki i przerwała jej rozmowę z innymi aby powiedzieć o zaproszeniu
Darcych na obiad. Gardinerowie z wdzięcznością przyjęli propozycję i po
wymianie grzeczności Darcy odwrócił się do Elizabeth:

- Czy mogę założyć, że propozycje ustaleń mojej siostry dotyczące

jutrzejszego ranka pani odpowiadają?

- Tak, dziękuję - odpowiedziała z ulgą, że nie będzie musiała wynajmować

powozu który zawiezie ją do domu Darcych przez całe miasto i że oszczędzi
wujowi kłopotu wysyłania z nią służącego. Darcy tylko skłonił się w
odpowiedzi.

Po ustaleniu tych spraw towarzystwo wyszło. Na zewnątrz wszyscy weszli do

przestronnej karety Darcy'ego, gdzie wygodnie pomieściła się cała szóstka.
Darcy ledwo mógł oderwać oczy od Elizabeth, a Elizabeth ledwo była w stanie
uwierzyć w sytuację w jakiej się znalazła. Rozważała z pewnym rozbawieniem
jak szczęśliwa byłaby jej matka wiedząc, że jej córki podróżują teraz w pięknym
powozie Darcy'ego żeby zobaczyć sztukę w najlepszym londyńskim teatrze z
jego loży. Uśmiechnęła się do siebie na tą myśl. Jej wielbiciel zauważył ten
prywatny uśmiech i zastanawiał się, co go spowodowało. Nie pierwszy raz
pomyślał, że przyjemnie byłoby być zaznajomionym z jej prywatnymi myślami.

background image

Kiedy wreszcie przybyli do teatru, lokaj pomógł wyjść z powozu damom, a

panowie za nimi podążyli. Pani Gardiner przyjęła ramię męża, a pan Bingley
zaoferował swoje Jane. Elizabeth miała zamiar stanąć po drugiej stronie
swojego wuja, kiedy pan Darcy zapytał:
- Panno Elizabeth, czy mogę eskortować panią do środka?

- Dziękuję - odpowiedziała próbując ukryć zaskoczenie i przyjmując jego
propozycję nieco niechętnie.

Jeśli Elizabeth sądziła że spotkała się z wyniesieniem ponad innych przez

przywilej i honor tańca z Darcym w Netherfield, nie wystarczyło to by
przygotować ją na to jak została przyjęta kiedy wkroczyli do hallu teatru.
Niemal wszystkie oczy zwróciły się na nich, kiedy szli w stronę głównej sali.
Darcy był uważnie obserwowany przez niemal każdą obecną młodą damę. Kilku
ludzi go przywitało, na co zareagował ukłonem. Nie wydawał się chętny by
zatrzymać się i wdać z kimś w rozmowę. Elizabeth uznała, że nie chciał
przedstawić swoich aktualnych towarzyszy wysoko postawionym znajomym.
Ona też była oceniana przez niemal każde oko w pomieszczeniu i raczyły ją
nieprzyjemne spojrzenia od wielu pięknych młodych kobiet, których duża liczba
stała i szeptała do siebie kiedy pan Darcy przechodził. Była tym spektaklem
niezmiernie rozbawiona.

Elizabeth i Darcy szli niemal w milczeniu, odzywając się z rzadka do innych

członków towarzystwa, kiedy przedzierali się przez tłum. Elizabeth była
rozproszona wyobrażeniem o nieuzasadnionym rozczarowaniu i spekulacjach
jako rezultacie pojawienia się jej na ramieniu pana Darcy'ego. Gdyby tylko
wiedzieli, jak bardzo się nawzajem nie lubią, pomyślała z rozbawieniem.

Darcy był przyzwyczajony do bycia obiektem uwagi i przypuszczeń, ale on

również pojmował że publiczne pojawienie się z młodą kobietą inną niż jego
siostra - okoliczność która miała miejsce rzadko jeśli kiedykolwiek - da
początek pogłoskom i plotkom. Egzaminując w tym momencie swoje uczucia
był zaskoczony, że czuł dumę mając Elizabeth u boku. Sądził, że będzie czuł się
do pewnego stopnia zakłopotany, ale tak nie było. Rzucił jej spojrzenie i
dostrzegł rozbawienie w jej oczach. Wyglądała niemal, jakby próbowała zdusić

ś

miech. Nie była zdenerwowana ani zażenowana przebywając pomiędzy ludźmi

o tak wysokiej pozycji. Przeciwnie, cała sytuacja stanowiła dla niej rozrywkę.

Kiedy dotarli do loży, Elizabeth znów była zaskoczona, że nikogo innego w

niej nie ma. Wcześniej nadal do pewnego stopnia spodziewała się, że wkrótce

background image

dołączą do nich siostry pana Bingley'a. Zastanawiała się teraz, czy w ogóle
zostały poinformowane o wyjściu. Pan Darcy wskazał Elizabeth krzesło obok
krzesła Jane i była zadowolona, że wreszcie się od niego uwolniła. Miała
nadzieję, że po drugiej stronie usiądzie jej ciotka, ale ku jej zaskoczeniu pani
Gardiner zajęła miejsce dalej, a pan Gardiner usiadł zaraz obok żony. Darcy
lekko się zaczerwienił i zajął krzesło obok Elizabeth, w nadziei że nie dostrzegła
zmiany koloru jego twarzy. Nie musiał się o to martwić, bo go nie zauważyła a
jego wahanie wzięła za niezadowolenie z faktu, że musi obok niej siedzieć -
musiał pomyśleć, że jej ciotka usiłuje ich zeswatać. Sama Elizabeth była
zdziwiona zachowaniem pani Gardiner, bo ciotka nie zachowywała się zwykle
tak jak pani Bennet. Uznała że może pani Gardiner sądziła, że Darcy miał
zamiar usiąść koło niej, bo szli obok siebie.

Kiedy wszyscy się usadowili, Darcy wyciągnął ze swojego płaszcza skórzany

futerał i podał go Elizabeth.

- Należała do mojej matki - powiedział cicho - Pomyślałem, że pani i pani

siostra mogłybyście się nią podzielić w trakcie występu.

Elizabeth spojrzała na niego ze zdumieniem i otworzyła walizeczkę. Tak jak

przypuszczała zawierała lornetkę operową dla pań. Była bardzo elegancka,
wykończona macierzą perłową i wyglądała na nieużywaną. Była tak zdziwiona
jego gestem, że patrzyła na niego przez długi moment, zanim szczerze
podziękowała. Nigdy nie sądziła, że jest zdolny do pomyślenia o czymś takim.
Wiedział, że nie mają własnej lornetki i specjalnie dla nich przyniósł tą należącą
do jego matki. Rozejrzała się wokół i spostrzegła, że prawie wszystkie obecne
kobiety miały własną parę. Nawet pani Gardiner posiadała skromną lornetkę -
dużo mniej elegancką i bardziej zużytą od tej pani Darcy - którą dzieliła z
mężem. Elizabeth spojrzała ponownie na Darcy'ego, i nie mogła nie pomyśleć

ż

e może nie chciał być po prostu widziany z ludźmi, którzy nie posiadają

niezbędnych akcesoriów. Ale jego uśmiech na jej zapewnienia o wdzięczności
był tak szczery, prawie wstydliwy, że uznała że jedynym motywem jego gestu
była uprzejmość.

Po tym wydarzeniu Elizabeth skierowała uwagę na scenę i uśmiechnęła się z

niecierpliwością. Widząc wyraz jej twarzy Darcy zapytał:

-Lubi pani tą sztukę?

- To moja ulubiona sztuka Szekspira, ale nigdy nie widziałam jej na żywo.

background image

- Na pewno się pani spodoba. Ta trupa ma dobre recenzje.

- Panna Darcy napisała w swoim liście, że pan też najbardziej lubi to dzieło.

Muszę przyznać, że jestem zaskoczona.

Był zadowolony że zauważyła, że mają coś wspólnego i szepnął:

- Ale dlaczego miałaby być pani zaskoczona? Czy to nie pani zaobserwowała

kiedyś wielkie podobieństwo między naszymi umysłami?

Elizabeth poczuła ciepło rozlewające się po policzkach i odparła:

- Sądziłam, że będzie pan wolał raczej tragedie niż komedie.

- Niewątpliwie jest kilka wspaniałych tragedii, ale wolę lekkość i żywość

komedii. Szczególnie tak mądrze napisanej jak ta.

Elizabeth miała ochotę wyrazić kontrast między jego gustem a osobowością,

ale pamiętała jego dobroć i postanowiła go nie drażnić. Powiedziała po prostu:

- W takim razie mam nadzieję, że przedstawienie się panu spodoba - i

uśmiechnęła się zwracając wzrok z powrotem ku scenie, ale dla Darcy'ego jej
prosty jest miał wielkie znaczenie. Jej słowa były szczerym wyjawieniem jej
sentymentów. Oczy były ciepłe i żywe, kiedy je wypowiadała. Jej uśmiech był
szczery, nie skażony przez figlarność albo zuchwałość, które zazwyczaj uznawał
za tak pociągające. Wyrażał prawdziwą przyjemność i był przeznaczony tylko
dla niego.

Siedzieli cicho przez pierwszy akt. Elizabeth urzekł występ, a Darcy'ego

urzekła Elizabeth. Więcej przyjemności czerpał z oglądania jej jak obserwuje
sztukę niż z oglądania samej sztuki. Od czasu do czasu używała lornetki jego
matki żeby uzyskać lepszy widok na niektóre aspekty przedstawienia. Równie
często przekazywała ją pannie Bennet.

Był dotkliwie świadomy jej sąsiedztwa od momentu, kiedy usiedli obok

siebie. Zrozumiał, że z wyjątkiem kilku przelotnych chwil w trakcie tańca w
Netherfield, nigdy nie był tak blisko niej. Czasem nieświadomie wypowiadała
kwestie razem z aktorami. Darcy uznał to za niezmiernie czarujące, ale utrudniło
mu to tylko walkę ze sobą aby kierować oczy prosto, ażeby jego
zainteresowanie nie stało się oczywiste. Nie musiał się martwić że Elizabeth je
zobaczy, bo była uszczęśliwiona oglądając występ i nieświadoma obserwacji

background image

Darcy'ego. Jego towarzyszka z drugiej strony lepiej zaobserwowała, gdzie
kieruje się uwaga dżentelmena.

Po rozwiązaniu pierwszego aktu nastąpiła krótka przerwa. Całe towarzystwo

pozostało w boksie dyskutując o kunszcie aktorów i o tym, co zaszło dotąd w
sztuce. Elizabeth żywo chwaliła występ, a Darcy tak jak inni się do niej
przyłączył.

Szybko nadszedł czas na drugi akt, który przebiegł podobnie jak pierwszy.

Kiedy się skończył, Elizabeth chciała wyjść na chwilę po tak długim siedzeniu,
ale nie miała ochoty by zmierzyć się z tłumem ludzi. Pan Gardiner jednak
zadecydował za nią, że wyjdą na kilka minut do hallu. Wszyscy chętnie się
zgodzili, a kiedy opuszczali lożę, Darcy znów zaproponował ramię Elizabeth.
Kiedy znaleźli sobie miejsce w tłumie, pani Gardiner powiedziała coś do Jane i
Elizabeth i trzy damy zatrzymały się dyskutując między sobie. Panowie z
konieczności również stali nieruchomo i już zaczynali rozmowę, kiedy do
Darcy'ego podszedł młody dżentelmen i powitał go ciepło:

- Darcy, jak miło cię znowu widzieć. Musisz pójść ze mną na chwilę, moja

siostra nalega aby cię do niej przyprowadzić.

Darcy wyglądał na zakłopotanego, ale mógł się tylko zgodzić. Przeprosił

swoich towarzyszy i Elizabeth obserwowała ciekawie, jak podszedł do dużego
zgromadzenia pań i dżentelmenów z jednej strony pokoju. Jego uwaga
natychmiast skupiła się na szczególnej damie, która, jak założyła Elizabeth, była
siostrą dżentelmena. Była wyjątkowo urodziwa i elegancka. Kiedy Darcy ją
powitał wyciągnęła do niego dłoń, a on wziął ją tylko na krótki moment żeby się
przed nią pokłonić. Elizabeth była rozbawiona wyrazem twarzy damy: widoczne
było że oczekiwała pocałunku. Potem witał kilka osób które znał i został
przedstawiony innym. Elizabeth przypomniała sobie o pannie Bingley i
zrozumiała, że nigdy nie przyszło jej do głowy że panna Bingley była tylko
jedną z wielu kobiet usiłujących przyciągnąć uwagę Darcy'ego. Spodziewała się

ż

e jego próżność będzie mile połechtana względami jakie odbiera, ale chociaż

zachowywał się z wielką grzecznością i zgodnie z decorum, wydawał się
zakłopotany i było oczywiste, przynajmniej dla niej, że nie wita tych atencji
chętnie.

Było to potwierdzeniem jej domysłu, że prawdopodobnie był zaręczony z

panną de Bourgh i myślała o daremności starań tylu dam, chociaż na plus
zapisywała mu to, że ich nie zachęcał. I chociaż jego reakcja była zupełnym

background image

zaprzeczeniem jej opinii o jego próżności, ewidentnie musiała stwierdzić że
towarzystwo otaczających go dam nie przynosiło mu przyjemności. W
rzeczywistości Elizabeth była w stanie dostrzec w jego reakcji odrazę, która nie
była widoczna w jego manierach, ale na coś więcej niż niechęć. Jego reakcja
zestawiona z nieświadomością tych które go otaczały, sprawiły że scena była
jeszcze zabawniejsza. Chociaż Elizabeth zdawała sobie sprawę że atencje panny
Bingley okazywane ostatniej jesieni były niemile widziane, teraz widziała że
podobne traktowanie przez innych było równie niepożądane i zastanawiała się,
czy jego reakcja powinna ją zaskoczyć.

Jeśli chodzi o Darcy'ego, mógł myśleć tylko o powrocie do Elizabeth. Nie był

zaskoczony kiedy panna Crawford wyciągnęła dłoń w oczekiwaniu, że obdarzy
ją pocałunkiem, ale nie miał nastroju aby spełnić jej nadzieje. A już z pewnością
nie uczyniłby tego w momencie, kiedy Elizabeth mogła to zobaczyć. Nie po raz
pierwszy dostrzegł bezpieczeństwo od takiego traktowania które zapewniłoby
mu małżeństwo, i był w tej chwili bardziej niż kiedykolwiek chętny by je
zawrzeć. Z niepokojem zrozumiał, że idea małżeństwa jest w jego umyśle
nierozerwalnie związana z Elizabeth. Kiedy to zaszło? Nie miał pojęcia.

Wreszcie mógł do niej wrócić i przeprosić towarzystwo za swoją

nieobecność. Kiedy zerknął na Elizabeth, oddała mu żywe spojrzenie w którym
odnalazł zrozumienie i rozbawienie. W odpowiedzi uśmiechnął się, jakby
zgadzał się z nią co do absurdu sceny, której była świadkiem. Znów wzięla go
pod ramię, gdy je zaoferował, a kiedy to zrobiła nie mogła nie zerknąć na
wyrafinowaną młodą kobietę z którą się witał i która odpowiedziała jej
spojrzenie tak pełnym wrogości, że Elizabeth nie mogła powstrzymać się od

ś

miechu. Chociaż wynikało to z rozbawienia, zdawała sobie sprawę że jej

ś

miech mógł zostać odebrany jako triumfujący i nie mógł być dobrze przyjęty

przez młodą damę, dlatego szybko się opanowała.

Kiedy Darcy usłyszał jej śmiech, przyjrzał się jej z ciekawością, ale nie mogła

odwzajemnić spojrzenia bez kolejnego wybuchu śmiechu. Ignorując jej
oczywiste rozbawienie powiedział:

- Mam nadzieję że występ się pani podoba, panno Bennet.

- Owszem, dziękuję - potem dodała - Mam nadzieję, że panu też. Czy trupa

spełnia pana oczekiwania?

background image

Darcy odparł, że czerpie dużą przyjemność z wieczoru i kontynuowali

rozmowę o sztuce aż zajęli siedzenia. Podczas trzeciego aktu Elizabeth nadal
zachwycała się występem, a Darcy zatopił się w myślach. Nie mógł dłużej
zaprzeczać swoim uczuciom i pragnieniom. Był zakochany w Elizabeth i chciał
ją poślubić. Rozważał jej zachowanie tego wieczoru. Wydawała się zadowolona
z jego atencji i kilka razy się do niego uśmiechnęła. Jej obecność była
odurzająca i zastanawiał się jak mógł kiedyś sądzić że zdoła o niej zapomnieć.
Wady jej rodziny stawały się mniej istotne kiedy nie widział ich bezpośrednio.
Przywołał z satysfakcją dużą odległość między Pemberley a Longbourn. Jej
brak koneksji i pozycji nadal stanowił problem, ale nie pozostawało nic innego
niż go zaakceptować skoro nie mógł tłumić dłużej swoich uczuć. Przynajmniej
Gardinerowie byli do zniesienia.

Zerknął na nią i nie mógł powstrzymać się od prywatnego uśmiechu.

Zdecydował: poślubi ją. Pozostała tylko delikatna kwestia, jak się do tego
zabrać. Zobaczy jak wuj na nią zareaguje we wtorek i wtedy obierze kurs. W
marcu przedstawi ją Lady Catherine jako swoją przyszłą żonę. Gdy teraz
obejmował ją wzrokiem, była w nim pewna zaborcza satysfakcja. Będzie
należała do niego. Czuł ulgę, bo nie obciążał go już ciężar zmagań z samym
sobą. Śmiał się w myślach sam z siebie i ze swoich prób stłumienia swego
uczucia. Nie mógł dłużej odmawiać sobie Elizabeth, tak jak nie mógł
zrezygnować z powietrza czy pożywienia.

Na koniec trzeciego aktu towarzystwo ponownie pozostało w loży tocząc

przyjemną rozmowę. Darcy kontynuował obserwację Elizabeth, ona nadal była
nieświadoma jego admiracji, a pani Gardiner wciąż obserwowała jego
zainteresowanie siostrzenicą. Pan Gardiner i Elizabeth skupili uwagę na Jane i
panie Bingleyu, którzy byli z kolei skupieni sami na sobie, a ich wzajemne
oczarowanie kwitło. Darcy zadał sobie trochę trudu by rozmawiać z Elizabeth, a
każda jej reakcja podsycała jego nadzieję. Jej żywość i błyskotliwość były
wyraźne jak nigdy, a jej uśmiech ocieplał jego serce, szczególnie gdy był
kierowany do niego. Cieszył się, że wreszcie podjął decyzję, a przyjemność z
podjęcia postanowienia odzwierciedlało jego zachowanie.

Przerwę pomiędzy czwartym a piątym aktem spędzono jednak trochę inaczej.

Przyjaciel Darcy'ego i Bingley'a przyszedł do loży żeby ich powitać. Po krótkiej
rozmowie dżentelmen, pan Ferrars wymógł na dwojgu przyjaciołach by mu
towarzyszyli i poznali jego żonę. Bingley się zgodził a Darcy nie miał wyboru i
musiał za nim pójść, chociaż Elizabeth widziała na jego twarzy niechęć.

background image

Pozostała czwórka radośnie ze sobą rozmawiała przez kilka minut, aż pan i pani
Gardiner zdecydowali się pójść do publicznej części teatru. Elizabeth i Jane
pozostały w loży, bo pierwsza z nich chciała pomówić z drugą o dzisiejszych
zalotach pana Bingleya.

Kiedy tylko jej ciotka i wuj wyszli z loży, Elizabeth zaczęła:

- Sądzę, że spędzasz dzisiaj przyjemny wieczór, Jane. Mr. Bingley jest wobec

ciebie bardzo usłużny.

- Oh Lizzy, tak się cieszę. Nadal nie mogę powstrzymać strachu że skończy

się na niczym, ale nie mogę zaprzeczyć że jego zachowanie od naszego
powtórnego spotkania dało mi wiele nadziei.

- Zawsze wiedziałam, że cię kocha Jane. Sądzę że jego intencje są dość

oczywiste.

W tym czasie Darcy'emu udało się uwolnić od przyjaciół, czując tylko

ukłucie winy z powodu pozostawienia Bingley'a rozmawiającego z panią Ferrars
i jej niezamężną przyjaciółką panną Thorpe. Poszedł w kierunku swej loży i
miał już wejść, kiedy zatrzymało go coś co nieumyślnie usłyszał...

- Ty Lizzy też spędzasz miły wieczór. Widzę, że nieźle się dogadujesz z

panem Darcy.

- Tak, Jane. Ledwo mogę uwierzyć że przetrwaliśmy wieczór bez kłótni, ale

wiem jak pan Bingley nie lubi sporów więc staram się uniknąć wszelkich
dyskusji.

Pan Darcy uśmiechnął się na to zdanie i już miał dać znać o swojej obecności,

kiedy następna wypowiedź Jane zatrzymała go w miejscu:

- Nie tylko to czynisz wysiłek by być dzisiaj miłą. Pan Darcy również jest

wobec ciebie bardzo troskliwy.

Zaczął się zastanawiać czy panna Bennet podejrzewa co czuje do jej siostry.

- Tak, miło z jego strony że mnie zabawia i pozwala ci skupiać się całkowicie

na panu Bingleyu - Darcy znów się uśmiechnął, ale nabrał powagi kiedy dodała
- Chociaż przyznaję, że mnie tym zaskoczył.

Zrobił krok do przodu, ale znów zatrzymała go replika Jane:

background image

- Cóż, jakikolwiek jest tego powód, cieszę się że starasz się z nim

porozumieć. Wiem jak go nie lubisz.

Ta rewelacja zaatakowała Darcy'ego z taką siłą, że odczuł to jak fizyczne

uderzenie. Wstrzymał oddech czekając na odpowiedź Elizabeth, modląc się o
jakąś formę zaprzeczenia.

- Nie możesz mnie winić Jane...

Darcy cofnął się, nie chcąc słyszeć nic więcej. Szybko się oddalił, nie

wiedząc dokąd zmierza. Jego umysł szalał. Jego serce zostało złamane. Nie
lubiła go. Jakim był głupcem wierząc że zdawała sobie sprawę z jego atencji, a
nawet odbierała je z przyjemnością. Szedł w oszołomieniu, nie widząc nikogo
ani niczego. W umyśle słyszał echo tych słów. Wiem, jak go nie lubisz... nie
możesz mnie winić
. Nikt go nie lubił. Niemal każda wolna kobieta którą znal
chciała się z nim związać, a jednak ta która zajmowała jego myśli od miesięcy,
nawet go nie lubiła! A właśnie zdecydował, że jej się oświadczy. Dzięki Bogu
tego nie uczynił, chociaż zastanawiał się jak by zareagowała. Czy cierpiałby
przez odmowę czy też przyjęcie jego oświadczyn z wyrachowania? Nie mógł
nie zastanawiać się gorzko, czy jej sentyment wobec niego odwróciłby się,
gdyby znała jego uczucia. A może je znała. Może odkryła jego uczucia i teraz
radowała ją daremność jego zalotów. Potrząsnął głową. Nie, była na to zbyt
wspaniałomyślna.

Z takich myśli wyrwała go dłoń na jego ramieniu:

-Panie Darcy, tak się cieszę że znowu pana widzę. Czy podobała się panu

sztuka?

Minęło kilka sekund zanim rozpoznał pannę Crawford i kilka następnych

zanim sformułował odpowiedź. Nie miał siły żeby radzić sobie teraz z tą
kobietą.

- Tak, dziękuję, proszę mi wybaczyć - odparł i z szybkim ukłonem się oddalił

zanim miała szansę odpowiedzieć.

W międzyczasie Elizabeth kończyła odpowiedź do Jane:

-... po tym jak zachowywał się z w Hertfordshire. Chociaż przyznaję, że

odkąd spotkałam go w Londynie moja opinia o nim się poprawiła.

background image

- Cieszę się że tak mówisz. Zgadzam się że nie powinien zlekceważyć cię na

balu publicznym, ale po tamtej nocy nie było w jego manierach nic
niewłaściwego. Jest po prostu cichy.

- Och, Jane, jesteś zbyt skłonna aby wierzyć że wszyscy są tak dobrzy jak ty.

Małomówność pana Darcy'ego wynika z jego opinii że żaden z jego towarzyszy
nie jest godny uwagi. I jestem przekonana, że miał udział w zapobieżeniu
powrotowi pana Bingleya do Netherfield.

- Więc dlaczego wybrał się na ulicę Gracechurch z panem Bingleyem kiedy

się znów spotkaliśmy?

- Bo nie chciał, żeby przyjaciel spotkał się z tobą bez jego opieki.

- Lizzy - skarciła Jane - A jak wyjaśnisz dzisiejszą obecność pana Darcy'ego?

- Bardzo prosto. Używamy jego loży.

- Na jego zaproszenie.

- Mogę tylko podziwiać twój upór w tym ,aby uważać go za całkowicie

dobrego. Na skutek nalegań ciotki przyznałam już, że ma kilka zalet. Czy to nie
wystarczy?

- Może to ty upierasz się, by znaleźć w nich wady.

- Nie szukam w nim na siłę wad, Jane, są po prostu dla mnie widoczne. A to

co widzę wystarcza aby poprzeć moją niechęć, nawet jeśli wyznanie pana
Wickhama jest kompletnie nieprawdziwe, a nie jestem co do tego jeszcze
przekonana.

- Ale Lizzy, co z opinią pana Darcy'ego na temat charakteru Wickhama?

- Och Jane, nie mów tylko że zaczęłaś o kimś źle myśleć. Co innego miałby

mówić Darcy? Czy sądzisz, że przyznałby się do złego traktowania Wickhama?

- Nie wierzę, że mógłby otwarcie kłamać.

- Nie wierzyłaś też że są do tego zdolne panna Bingley i pani Hurst, kochana

Jane. Ale przyznaj chociaż, że pan Darcy usprawiedliwił prawdopodobnie w
swoim umyśle jego złe traktowanie wobec Wickhama.

- Nie wierzę, że któryś z nich jest do końca zły, Lizzy.

background image

Na tę odpowiedź Elizabeth tylko się uśmiechnęła. Powrót pana i pani

Gardiner spowodował zmianę tematu, a zaraz potem wrócili panowie. Bingley w
końcu zatrzymał wędrującego bez celu Darcy'ego i wrócił z nim do loży. Kiedy
weszli, Darcy nie mógł patrzeć na Elizabeth. Wszyscy dostrzegli zadziwiającą
zmianę w jego zachowaniu. Pozostał uprzejmy, ale stał się ponury, poważny.
Usiadł na swoim miejscu i skierował oczy na scenę, nie odważając się nawet na
nią zerknąć. Nie widział ani nie słyszał choćby fragmentu z ostatniego aktu.

Przez ten czas Elizabeth zastanawiała się nad swoją rozmową z Jane. Pojęła,

ż

e nadal broniła swojej poprzedniej, negatywnej opinii o panu Darcym, chociaż

jej pogląd na jego temat uległ radykalnej zmianie. Dostrzegła wiele jego zalet
odkąd spotkali się w Londynie i przypisywała tę zmianę podejrzeniu, że bardziej
lubi swoje londyńskie towarzystwo niż wieśniaków z Hertfordshire. Przywołała
jego dzisiejsze zachowanie. Nigdy nie widziała, by był bardziej swobodny czy

ż

ywy. Ale kiedy zaryzykowała spojrzenie w jego kierunku, wszystkie

negatywne uczucia się odnowiły, bo ujrzała surowy wyraz twarzy, taki sam jaki
poznała w Hertfordshire.

Po przedstawieniu Darcy wstał mechanicznie i spojrzał na Elizabeth pierwszy

raz po tym, jak poznał jej uczucia. Objęła go nieodgadnionym spojrzeniem, a
potem spojrzała w stronę wuja i ciotki. Przysunęła się do nich, kiedy opuszczali
loże za Jane i Bingleyem. Darcy zaskoczył siebie i ją kiedy powiedział:

- Panno Bennet, czy mogę pani towarzyszyć?

- Tak, dziękuję - odparła, czekając aż zajmie miejsce z jej strony.

Darcy zesztywniał, kiedy wzięła jego ramię. Nie wiedział czy czuje większą

przyjemność czy ból w jej towarzystwie. Znów spotkali się z ciekawskimi
spojrzeniami i szeptami, kiedy wychodzili z teatru, ale teraz Darcy nawet ich nie
zauważał, kiedy tak szli w milczeniu. W jego emocjach panowało zamieszanie,
którego nigdy wcześniej nie doświadczył i wkładał każdy wysiłek, żeby
zachować zewnętrzny spokój. W drodze powrotnej na ulicy Gracechurch mówił
tak mało, jak tylko się dało przy zachowaniu wymogów grzeczności.

Kiedy dojechali do domu Gardinerów, pani Gardiner zaprosiła panów na zimą

kolację i Bingley się zgodził zanim Darcy zdążył odmówić. Jego ponury nastrój
trwał przez całą wizytę. Pani Gardiner dostrzegła zmianę jego zachowania z
większym zainteresowaniem niż inni. Nie mogła ocenić różnicy w zachowaniu

background image

wobec Elizabeth w porównaniu do początku wieczoru, ale wiedziała że musiało
zajść coś, skoro tak odbiło się na jego obliczu.

Darcy pragnął tylko opuścić kłopotliwe towarzystwo Elizabeth i zostać sam

na sam ze swoimi myślami. Czuł więcej niż ulgę gdy czas było iść. Powiedział
ogólne "dobranoc" Gardinerom i ich siostrzenicą bez spojrzenia ku Elizabeth i
odwrócił się do wyjścia z Bingleyem za plecami. Potem zatrzymał go jej głos:

- Panie Darcy...

Zatrzymał się i pozbierał, zanim odwrócił się i stanął z nią twarzą w twarz.

-Pana lornetka - powiedziała podchodząc do szafy, gdzie wyciągnęła je z

kieszeni płaszcza.

Wziął od niej lornetkę i powiedział:

- Dziękuję.

- Nie, to ja dziękuję - odparła - bardzo miło z pana strony, że pan jej nam

użyczył.

Potem posłała mu szczery uśmiech, taki jak ten, który wcześniej tak bardzo

zapadł mu w serce. Było to spojrzenie które łatwo można pomylić z flirtem,
gdyby nie wiedział lepiej.

- Proszę bardzo - odpowiedział, zanim odwrócił się do drzwi.

Kiedy Darcy wrócił do domu, natychmiast poszedł do prywatnej bawialni i

usiadł z drinkiem przy kominku, gdzie spędził ponad godzinę na rozmyślaniach.
Słowa Elizabeth i jej siostry krążyły mu w głowie. Wiem, jak bardzo go nie
lubisz... Nie możesz mnie winić.
Pomyślał o swoich uczuciach i zaczął się z
siebie śmiać. Przypomniał sobie spojrzenie, jakim obdarzyła go zanim opuścił
dom Gardinerów. Źle by je zrozumiał gdyby nie wiedział o jej niechęci.
Rozważał wszystkie okazje, przy którym źle interpretował jej spojrzenia, słowa i
uśmiechy. Nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, że go nie lubiła.
Przywołał wszystkie prowokujące rzeczy które mówiła i zrozumiał, że chciała
go tylko rozdrażnić kiedy on uważał to za część jej uroku. Dziwił się, że dotąd
tego nie rozumiał. Skoro inne kobiety zgadzały się z nim bo go lubiły, ona się
mu sprzeciwiała bo go nie lubiła. Jakikolwiek był powód jej niechęci, ani jego
fortuna ani pozycja jej nie zmniejszyły. Potem zaczął wymieniać wszelkie
powody, dla których jej niechęć była nieusprawiedliwiona, ale nie mógł

background image

zapomnieć sugestii że jednak była. Czuł ból, złość i ciekawość. A cała
mieszanka emocji które przez niego przebiegały, kiedy jego serce było złamane
a nadzieje zawiedzione, zawierała się w jednym prostym pytaniu: dlaczego?
Musiał dowiedzieć się dlaczego.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
szczesliwe spotkanie 6
szczesliwe spotkanie 3
szczesliwe spotkanie 12
szczesliwe spotkanie 14
szczesliwe spotkanie 7
szczesliwe spotkanie 2
szczesliwe spotkanie 18
szczesliwe spotkanie 10
szczesliwe spotkanie 11
szczesliwe spotkanie 4
szczesliwe spotkanie 13
szczesliwe spotkanie 20
szczesliwe spotkanie 5
szczesliwe spotkanie 21
szczesliwe spotkanie 8
szczesliwe spotkanie 1
Fiedler Arkady Spotkałem szczęśliwych Indian
Nie spotkałem szczęśliwego homoseksualisty świadectwo (homoseksualizm edu pl)

więcej podobnych podstron