KarenBooth
Odweseladowesela
Tłumaczenie:
Anna
Sawisz
ROZDZIAŁPIERWSZY
Sawyer
Locke wkroczył do swojego biura na Manhattanie,
ramieniemprzyciskającdouchatelefonkomórkowy.
– Tyle masz mi do powiedzenia? Nie wiesz, co napisali
w gazetach? – Rzucił na biurko dzisiejsze wydanie poczytnego
dziennika. „Bałagan wokół renowacji hotelu Grand Legacy”. –
ProwadziszPRmojejfirmy.Zacocipłacę?Czyprzypadkiemnie
za trzymanie ręki na pulsie? Co? Dziennikarz nie poprosił cię
okomentarz?
Mnieteżnie.
– Nie
wiem, co odpowiedzieć, panie Locke. To stało się tak
nagle.
Nagle.Sawyer
miałpewnepodejrzeniacodoźródełtejafery
i bardzo mu się to wszystko nie podobało. Postawił torbę
z laptopem na biurku i podszedł do okna na samej górze
czterokondygnacyjnej
kamienicy,
którą
pięć
lat
temu
wyremontował dla potrzeb założonej przez siebie firmy
deweloperskiej. Biuro w prestiżowym wieżowcu? Nie w jego
stylu.Tojegoojciecbyłznanymmiłośnikiemblichtru.
Sawyer
spostrzegł, że liście drzew rosnących wzdłuż ulicy
zmieniająbarwęnaczerwoną.Obserwowałtojużodtrzechdni
i nie mógł oprzeć się skojarzeniu, że to kolor włosów kobiety,
którejniemógłzapomnieć.
Owszem,wielokrotnie
zdarzałymusięprzygodynajednąnoc,
aleKendall…Jejjakośniemógłwyrzucićzpamięci.
Dodatkowo
jesienne liście przypomniały mu o nieuchronnym
zbliżaniusięgrudniaiżewzwiązkuztymniemożnasobiejuż
więcej pozwolić na jakiekolwiek zamieszanie wokół renowacji
starego hotelu. Sylwestrowej gali na jego otwarcie nie da się
przełożyćnapóźniej.
– Czekam na natychmiastową odpowiedź, co zamierzasz
z tym zrobić. Musimy dać stanowczy odpór – rzucił
wsłuchawkę.
– Uważam, że
najlepiej
będzie nie reagować. Niech sprawy
pójdąswoimtrybem.
Od
prawierokuSawyertrzymałjęzykzazębami.Wiedział,że
cała masa ludzi tylko czeka na jego potknięcie. Ale dłużej już
niesposóbbyłomilczeć.
– Nie ma mowy. Nie będę dłużej ignorował faktu, że jestem
obiektemczarnegopiaru.Bezczynnośćniejestwmoim
stylu.
–Wtakimraziemożeczaspomyślećozmianie?
Pewniemoja
strategiapanunieodpowiada?
–Słusznie.
Zwalniam
cię.
–Panie
Locke?
–Dałemcizaliczkęażdomarca.Zwróćmiróżnicęibędziemy
kwita.
Rozłączył się, z trudem powstrzymując prośbę, by jego teraz
jużbyłaspecjalistkaodPRpozdrowiłajegotatusia.
–Lily,czyNoahjestjużwfirmie?
–zapytałsekretarkębrata,
którawłaśniewkroczyładogabinetu.
– Już rozpakowuje teczkę. Utknął w korku – wyjaśniła
dziewczynazszerokim
uśmiechemnatwarzy.
–Widziałdzisiejszągazetę?
–Nie
jestempewna.
– Muszę z nim porozmawiać. I to
szybko. Proszę – dodał, by
złagodzićpierwotnystanowczyton.PrzecieżLilyniejestwinna
temu,żewszystkosięwali.
–Oczywiście,
panie
Locke.
Sawyer
podszedłdobiurkaiprzejrzałtekstwdzienniku.
„Źródłapodają,że
Sawyer
iNoahLocke’owieprzekroczylijuż
budżet o kilka milionów i realizacja inwestycji potężnie się
opóźnia”.
–Źródła?Jakieznówźródła?–mruknąłpodnosem.–Wtym,
co
piszesz,dziennikarzyno,niemaanisłowaprawdy.
„Większość
rodziny
Locke’ów wyraża zakłopotanie całą
sprawą. Mówi się, że Sawyer i Noah upierają się przy tym
ewidentnienietrafionymprojekciewbrewwoliichojca”.
Roześmiał się
zirytowany. Trudno, tak
już jest, każde
przedsięwzięcie Sawyera napotyka opór ojca. Różnią się od
siebie diametralnie. W tej publikacji James Locke też
zpewnościąmaczałswepaluchy.
Od
samego początku odbudowy Grand Legacy rzucał
Sawyerowi i Noahowi kłody pod nogi. Sam był zdania, że
budynek należy wyburzyć, bo same z nim kłopoty. Sawyer się
temu sprzeciwił. Na szczęście ten stary hotel – jeden z wielu
wimperiumroduoddawnazajmującegosięnieruchomościami
–byłzapisanynaniego.Itylkoonmiałprawodecydowaćojego
losie.
Po
licznych kłótniach, kiedy to dwa lata temu w samo Boże
Narodzenie Sawyer stanowczo dał do zrozumienia, że nie
ustąpi,ojciecjakbyodpuścił.Odmawiałrozmowynatentemat,
co synowi było akurat na rękę. Ale milczenie ojca nigdy nie
oznaczałodlaSawyeraniczegodobrego.
Teraz
też
był
niemal
pewien,
że
za
wszelkimi
niepowodzeniami, jakie napotyka ten projekt – wycofywaniem
się podwykonawców, gubieniem dokumentów, odcinaniem
prądu i wody – stoi ukochany tatuś. Niekończąca się, męcząca
ibardzokosztownahistoria.
– Wołałeś mnie? – Noah wkroczył do gabinetu Sawyera
zkubkiemkawywdłoni.
Nawet
w eleganckim garniturze wyglądał jak typowy
amerykański byczek. Wysoki, wysportowany, nienagannie
ostrzyżony, z szerokim uśmiechem na twarzy. W jego ciemnej
czuprynie Sawyer ostatnio dostrzegł ślad pierwszych siwych
włosów.Wwiekutrzydziestudwóchlat?Walkazojcemohotel
takgoprzedwcześniepostarzyła.
–Nie
chciałbym ci psuć humoru, ale musisz to przeczytać –
powiedziałSawyer,podsuwającbratugazetę.
– To jakieś jaja? – spytał Noah, wskazując zdjęcia mające
świadczyć o tym, że hotel jest ruiną. – Fakt, lobby jest jeszcze
wrozsypce,aleogólnietentekstwprowadzawbłąd.
– Na tym polega polityka taty. Wiesz przecież, że to jego
robota. – Ojciec najwyraźniej zaczynał się nudzić w swoim
czwartym małżeństwie, a ponieważ żadna nowa miłość nie
pojawiała się na horyzoncie, postanowił umilać sobie czas
mąceniem. Może przydałaby się jednak piąta żona? – Nie stać
nas, żeby ludzie uwierzyli, że nasz hotel to obraz nędzy
i rozpaczy. Kłopot w tym, że
przed
chwilą zwolniłem babkę od
piaru.Wyglądanato,żeuległawpływomojca.
Noah
przesunąłdłoniąpowłosach.
– Potrzebujemy nagłośnienia, Sawyer. Inaczej pies z kulawą
nogą nie przyjdzie na otwarcie. Kto się zajmie koordynacją
kontaktówzmediami?
Janapewnonie.
–Wiem.
–Musimy
znaleźć kogoś takiego już dziś. Jeśli za wszystkim
stoitatuńcio,będziejedynienasilałswojewrogiedziałania.
Jasne,ojciec
nieodpuści.Nigdyniepogodziłsięzfaktem,że
pradziadekchłopcówwłaśnieSawyerowi,aniejemu,przekazał
hotel. Złość Jamesa Locke’a z tego powodu przekraczała
granice rozsądku. Coś jeszcze musiało się za tym kryć, ale
Sawyerowi przez piętnaście lat nie udało się znaleźć
rozwiązaniatejzagadki.
–Nie
martwsię.Niepozwolęmu,żebynamprzeszkodził.
–Sam
znalazłbymlepsząagencjępiarową,aletyminatonie
pozwoliłeś.
–Bo
tomójhotel.
– Nie mam co do tego wątpliwości. W przeciwnym
razie nie
mielibyśmytylukłopotów.Maszkogośnawidoku?
– Owszem. Firma Sloan PR. Byli na drugim miejscu
wrankingu.Żałuję,że
ich
niewybrałem,mojawina.
–Okej,obyś
tym
razemsięniepomylił.
Gdy
brat wyszedł, Sawyer otworzył w komputerze stronę
SloanPR.Spotkałsięzkimśodnichponadroktemuiniemógł
przypomniećsobienazwiska.Gdystronasięzaładowała,kliknął
wnagłówek„Naszzespół”.
Zobaczyłzdjęcie
grupki
złożonejzkilkuosób.Nieprzyglądał
się twarzom, jego uwagę przykuły rude włosy jednej
z pracownic. Czyżby kolor jesiennych liści naprowadził go na
właściwy trop? Przysunął twarz do ekranu. Kendall? Bardzo
podobna…
Przewinął
obraz
w dół, gdzie widniały fotografie członków
zespołu.
Tak,to
ona.KendallRoss,starszyspecjalistaodPR.
Usiadł
wygodnie
iprzyglądałjejpełnymkarminowymustom,
kremowej cerze o brzoskwiniowym odcieniu i jasnym
niebieskim oczom, które wywołały u niego chwile słabości na
weselu jego przyjaciela Matta sześć tygodni temu. Na zdjęciu
była dokładnie taka, jak ją zapamiętał. Zachwycająca.
Wspomnienia nie kłamały. Wyrzucał sobie teraz, że nie
zadzwonił do niej po tamtym spotkaniu. Może powinien był
choćrazzłamaćswojążelaznąregułę,bysięnieangażować?
Ale
ona też do niego nie zadzwoniła. Czyżby nie była
zadowolona ze wspólnie spędzonej nocy, w trakcie której dali
sobie nawzajem wszystko, co kobieta i mężczyzna mają sobie
do zaaferowania? Świetnie się bawili. Rano pocałowała go
nawet na pożegnanie. To był nieśpieszny, namiętny pocałunek,
który czuł na wargach jeszcze przez dobrych kilka godzin.
Nawetteraz,zamykającoczy,byłwstaniegoodtworzyć.
Zaczerpnął
powietrza
iwziąłdorękitelefon,byzadzwonićdo
szefowejKendall.Trzebabraćbykazarogi.Imiećnadzieję,że
zaszłości między nim a Kendall Ross nie spowodują, że
w trakcie spotkania z firmą Sloan PR będzie się czuł
niezręcznie.
No, dosłownie ręce opadają, pomyślała
Kendall
Ross,
rzucającokiemnadzisiejszewiadomości.Oczywiście,tenfacet
jest wszędzie. Zapinając sukienkę, drugą ręką odnalazła na
ekraniesmartfonuwłaściwezdjęcie–Sawyerprzechodziprzez
jezdnięobokswojegoGrandLegacy.Okularyprzeciwsłoneczne,
drogi garnitur, istny król Manhattanu. Jak to możliwe, żeby
facetbyłażtakseksowny?Toniesprawiedliwe.
Klapnęła
na
łóżko i wsunęła stopy w buty, które od
wczorajszegowieczoru,gdybardzozmęczonawróciładodomu,
tkwiły w tym samym miejscu. Niepotrzebnie spojrzała na to
zdjęcie. Powinna je zignorować, tak jak ignorowała wszystkie
skojarzenia z osobą Sawyera Locke’a, które przydarzyły się jej
wciąguostatnichtygodni.Naprzykładfacet,któryrazemznią
dojeżdżał rano do pracy, używał tej samej wody kolońskiej co
Sawyer.Ślusarz,którycośnaprawiałwbudynku,gdziebyłajej
firma,wysiadałzfurgonetkiopatrzonejnapisemLockeandKey,
co miało chyba oznaczać zamki i klucze. Śmieszne. Codzienne
też dwukrotnie mijała ogrodzenie placu budowy, na którym
widniałwinylowybanerznapisemLockeandLocke.
Spojrzała
na
budzik. Jeszcze pięć minut, a spóźni się na
pociąg. Musi przestać myśleć o Sawyerze, choć to niełatwe.
Zwłaszcza jeśli wieczorem obejrzało się w telewizji komedię
romantyczną.
Z szafy wyjęła zakurzone pudło po butach, postawiła je na
komodzie i otworzyła. Było tam pełno starych zdjęć jej mamy
oraz puzderko obite czarnym aksamitem. Ludzie zazwyczaj
trzymają pamiątki po rodzicach w bardziej eksponowanych
miejscach, ale akurat co do tego pierścionka Kendall żywiła
mieszane uczucia i uznała, że
nie
należy mu się lepsza
miejscówka.
Otworzyła przypominające muszlę
wieczko
i spojrzała na
tkwiący w platynowej oprawie niebieski ametyst otoczony
pokaźnymi diamentami. Dobrze pamiętała ekscytację matki,
która otrzymała ten pierścionek od jednego ze swoich
adoratorów.Ijejpóźniejszerozczarowanie,gdyokazałosię,że
to
tylko
kosztowny
prezent,
któremu
nie
towarzyszą
oświadczyny.
Gdy
Kendall była mała, w każdym przyprowadzanym przez
matkędodomukonkurenciewidziałakandydatanatatę.Alejuż
jako nastolatka wiedziała, że nic z tego. Matka miała
szczególny talent do wynajdowania bogatych i wpływowych
facetów,którzyumawialisięznią,zapraszalinakolacje,szlido
łóżka,aleniekwapilisiędożeniaczki.Owszem,rachunkimiała
zawszeopłacone,lodówkępełnąjedzenia,aletraktowanojąjak
urocząbłyskotkę.
Kendall
postanowiłaniepowtarzaćbłędówmatki.Wstosunku
do mężczyzn była silna na tyle, że z każdym potrafiła w razie
potrzebyzerwaćzzimnąkrwią.
Dopiero
taprzygodazSawyeremLocke…
Jego
trudno było zapomnieć, przed nim nie potrafiła się
obronić.Pozwoliła,byobsypywałjączułymisłówkami,zadobrą
monetę brała wszystkie jego zapewnienia, jak bardzo jest
piękna i seksowna. Zupełnie jakby nie wiedziała, że to zwykły
podryw.Wkońcuwylądowaliwłóżku.Numereknajednąnoc–
to zasadniczo nie było w jej stylu, ale tym razem już po
pierwszym wspólnym tańcu doszła do wniosku, że wszystko
zmierzawtymwłaśniekierunku.Facetbyłwładczy,imponował
jej i choć normalnie jej to nie kręciło, tym razem postanowiła
skorzystaćzokazji.
Wypity
szampan zrobił swoje. Najpierw znaczące spojrzenia,
potem taniec. Udawała, że nie wie, iż on pochodzi z bogatej
i wpływowej nowojorskiej rodziny. Nie obchodziła jej jego
reputacja playboya ani pieniądze, choć dobrze wiedziała, że
tacyjakSawyerLockepowielekroćłamalisercejejmatki.
Wtygodniach,którenastąpiłypoweselu,Sawyerdowiódł,że
wszystkie założenia, jakie sobie na jego temat poczyniła, były
prawdziwe.Nibypoprosiłonumertelefonu,aleniezapewniał,
że zadzwoni. Stara sztuczka faceta z wybujałym ego. Może to
ilepiej.Bowiązaniesięznim
byłobyniewybaczalnymbłędem.
Kątem
oka
spojrzała na zegar. Nie ma czasu do stracenia.
Wsunęłapierścioneknapaleclewejręki.
– Faceci z Manhattanu, ręce
precz
ode mnie. Jestem
zaręczona.
W rekordowym tempie zbiegła na dół i wpadła na peron.
W ostatniej chwili wskoczyła do wagonu metra i usiadła obok
siwowłosej kobiety, kurczowo przyciskającej do piersi torebkę.
Spojrzała na swój pierścionek i przypomniała sobie, co ma
symbolizować. To mianowicie, że ona nikogo nie potrzebuje.
Wjej
planachnaprzyszłośćniemamiejscanamężczyznę.
Czuła się
jak
bohaterka wczorajszego filmu – singielka,
w przeszłości popełniająca idiotyczne błędy co do facetów,
a teraz stwarzająca wrażenie, że jest już zajęta, by odstraszyć
mężczyzn. W życiu należy bowiem liczyć wyłącznie na siebie
ispełniaćsięzawodowo.Facetównieinteresujewkobiecienic
poza biustem i innymi krągłościami. Sawyerowi też wpadła
w oko zapewne z tych powodów. Przecież nie poprosił jej do
tańca ze względu na inteligentny wyraz twarzy ani wybitną
osobowość.
W ogóle nie powinna była iść na to wesele koleżanki
z akademika. Cały ten weekend w Maine tylko uwydatnił jej
samotność. Normalnie nie przejmowała się swoim statusem
singielki, ale na przyjęciu zorientowała się, że wszystkie jej
przyjaciółki są zamężne albo przynajmniej w poważnych
związkach. Wiele z nich miało dzieci, a jedna nawet już
drugiego męża. Widać było, że poszły do przodu. Ale ona,
Kendall,postawiłanacośinnego.Nakarieręzawodową,której
nigdy nie zdołała zrobić matka. Oto czym kończy się pogoń za
facetami:dreptaniemwmiejscu.
Wysiadła z metra i pośpieszyła do biura firmy Sloan Public
Relations. Pracowała w niej już dwa lata i robiła postępy. Tak
przynajmniejtwierdziłajejszefowa,JillianSloan.
W biurze panowała niezwykła o tej
porze cisza. Wszyscy
mówili szeptem, kuląc się za szybami boksów. Recepcjonistka
MaureennawidokKendallzrobiłaminę,jakbyujrzaładucha.
–Czy
ktośumarł?
Pytanie
było nie od rzeczy. Kilka osób zatruło się
wczorajszym,zamówionymprzezJillianlunchem.Nigdynieufaj
sałatkom z pomidorów czy w ogóle piknikowemu żarciu – tej
reguleKendallpozostawaławiernaprzezcałeżycie.
–Wanda
zostałazwolniona.
Kendall
przykryłaustadłonią.Wandabyłatypowanananową
wiceprezesfirmy.
–Zwolniona?
Dlaczego?Kiedy?
– Jakieś dziesięć minut temu – odparła Maureen. – Podobno
zaczęłakręcićzjednymzklientów.
Wiesz,jaka
jestJillian.
Otak,Kendallwiedziała.Jillianbardzodbałaopozory.Sloan
PRmusibyćfirmąbezskazy.
– Gdybyś się nie spóźniła, zobaczyłabyś, jak to wyglądało.
Wandawłaśnieopróżniaswojebiurko.Aha,aciebie
Jillianchce
widzieć.Niezwłocznie.
– Niezwłocznie? – skrzywiła się Kendall. Czyżby zrobiła coś
nie
tak?
–Tak.Idź
do
niej.
Udając się
do
szefowej, Kendall po drodze zostawiła rzeczy
na biurku. Wzięła głęboki oddech, wygładziła spódniczkę
i wkroczyła do części biura przeznaczonej dla kierownictwa,
składającej się z obszernej poczekalni i prywatnej salki
konferencyjnej przedzielającej dwa narożne gabinety. Jillian
zajmowała większy z nich, ale obydwa robiły wrażenie. Ten
drugi, przeznaczony rzekomo dla Wandy, był pusty od trzech
miesięcy, kiedy to poprzednia wiceprezes odeszła, by założyć
własnąfirmę.
Asystentka
Jillianwłaśnieodkładałasłuchawkę.
– O, świetnie,
pani
Ross. Pani Sloan czeka na panią. Proszę
wejść.
W gabinecie
szefowej Kendall czekała przez chwilę, aż ta
skończypisaćnakomputerze.
– Witaj, Kendall. Zapewne już wiesz. Musiałam zwolnić
Wandę. – Lśniące kasztanowe włosy Jillian były związane
w koński ogon, zapewne po to, by każdy mógł podziwiać
masywne diamentowe kolczyki. Jillian sama dochrapała się
swojej obecnej pozycji i lubiła o tym przypominać w każdy
możliwy sposób. – Cóż,
przykra
sytuacja, ale musimy przejść
nadniądoporządkudziennego.
–Oczywiście.
Kendall
nie zamierzała pytać o szczegóły. I tak dowie się
wszystkiegoodwspółpracowników.
– To szansa dla ciebie. Uważam cię za wschodzącą gwiazdę.
Jesteś pracowita, masz świetne niebanalne pomysły i jesteś
zorientowana na potrzeby klienta. Może trochę za często się
spóźniasz,alenieotymchcędziśztobąrozmawiać.
Kendall
odchrząknęłaipodziękowała.
– Po
odejściu Wandy jesteś poważną kandydatką na stołek
wiceprezesa.
– To wspaniała wiadomość. Dziękuję – odparła Kendall,
ztrudem
powstrzymującentuzjazm.
–Ale
nieekscytujsięzabardzo.RozważamteżWesa.Onjest
numeremdrugim,tużzatobą.
Kendall
poczuła,jaksercejejzamiera.Cholera.Wesstrasznie
ją wkurzał. Obcowanie z nim było równie przyjemne jak
spożywanie paskudnie rozgotowanej owsianki. Był wirtuozem
podlizywaniasięszefowejiprzeszkadzaniainnymwpracy.
–Rozumiem.
– Przekonaj mnie, że ten awans należy się tobie. Zacznij już
odteraz.Wsali
konferencyjnejczekabardzoważnypotencjalny
klient. Nie mogę ci powiedzieć, jakie są jego oczekiwania,
podpisałam umowę bez wyłączności, tylko na to jedno
spotkanie. Nawet jeśli nas nie zatrudni, obowiązuje mnie
tajemnica.
Nie
nawyłączność?O,towtakimraziemusibyćgrubaryba.
–Jasne,świetnie.
Co
mamzrobić?
– Zdobądź go dla nas. Jego nie interesuje pokazówa. Chce
rozmawiać konkretnie, z osobą, której przydzielimy jego
projekt.Oczekujepomysłów.Ito
błyskotliwych.
–AcozWesem
?
–Tymrazempostawiłamnaciebie.–Jillianwyszłazzabiurka
ipołożyładłoń
na
ramieniuKendall.–Niezawiedźmnie.
Kendal
chciała przełknął ślinę, ale jej gardło odmówiło
współpracy. Nie ma to jak w poniedziałkowy poranek wpaść
wtakimłyn.
– Jestem gotowa – wyrzuciła w końcu z siebie, podkreślając
swojąbojowośćażdwomauniesionymwgórękciukami.
– Zaręczyłaś się? – spytała Jillian, wskazując lewą dłoń
podwładnej.–
Nie
pamiętam,żebyśnosiłatenpierścionek.
– To pierścionek mojej matki – odparła Kendall. Przyznanie
się, że zainspirował ją telewizyjny wyciskacz łez, byłoby teraz
raczejobciachem.–Znalazłamgoipostanowiłamzałożyć.
–Na
lewejręce?
– A ciebie
nigdy nie prześladował facet, co do którego
wolałabyś,żebysięodczepił?
–Ciągle
mi
siętozdarza.Tofaktycznieirytujące.
– No
właśnie. Wolę, żeby na razie dał mi spokój. Chcę się
skupićnapracy.
– Podoba
mi się taki sposób myślenia. – Jillian uśmiechnęła
sięfiglarnie.
Kendall
poszła za szefową do salki konferencyjnej. W głowie
jej huczało. Zaraz okaże się, czy będzie mogła spełnić swoje
aspiracje zawodowe, czy wejdzie do pierwszej ligi, czy
zdobędzie klienta, o którym nic nie wie. Musisz, pomyślała,
bawiącsiępierścionkiem.
Gdy
tylko przekroczyła próg i zamknęła drzwi, niemal ją
zamurowało.Podrugiejstroniestołu,wgrafitowymgarniturze,
siedziałzapewnenajprzystojniejszymężczyzna,jakiegowżyciu
spotkała. Dokładnie rzecz biorąc ten sam, w zapomnieniu
któregomiałjejpomócpierścionekmatki.
Sawyer
Locke.
Kendal
zawsze przychodziła na spotkania z klientami dobrze
przygotowana, ale nigdy dotąd nie zdarzyło jej się widzieć
uprzednio potencjalnego klienta na golasa. Czy Sawyer
wiedział,żeonatupracuje?Zależymunaczymś?
I znowu to pytanie, które nie powinno w ogóle pojawić się
w jej
głowie, którego nigdy by mu nie zadała. Dlaczego nie
zadzwonił?
– Panie Locke – Jillian uścisnęła Sawyerowi dłoń – to jest
Kendall Ross, nasza najlepsza specjalistka od piaru. Jeśli
zdecydujesiępannawspółpracęznami,to
właśnieonabędzie
prowadzićpańskiprojekt.
Sawyer
wyciągnął rękę do Kendall, wpatrując się w nią
swoimi ciepłymi brązowymi oczami. To przypomniało jej
nieodległą przeszłość, kiedy miała okazję poznać każdy
centymetrjegowspaniałegociała.Iwzajemnie.Aterazmasię
umizgiwać do niego jak do klienta, zapominając, jak cudownie
potrafi on całować. Dziwna sytuacja, nie bardzo wiadomo, jak
się zachować. Jedno jest pewne: nie wolno jej teraz myśleć,
jakie okazałe ramiona kryje ten nienaganny garnitur ani
zwracać uwagi na szczękę pokrytą schludnie utrzymanym
trzydniowymzarostem.
– Mieliśmy już okazję poznać się z panią
Ross
– odparł
Sawyer,obdarowującKendallmocnymuściskiemdłoni.
– T…tak, znamy się – wyjąkała. Jej jedyną obawą było teraz
to, by serce nie wyskoczyło jej z piersi. – Spotkaliśmy się
na
ślubiewspólnychznajomych.
Oco
muwłaściwiechodzi?Pocowspomniał,żesięznają?
–Świetnie
się bawiliśmy – Sawyer podjął temat. – Pani Ross
uczyła mnie, jak należy się ruszać… na parkiecie – dokończył,
aroganckowykrzywiająckącikiust.
Aha, więc
on
tak zamierza się zachowywać. A to palant.
Takich aluzji nie robi się w trakcie spotkań biznesowych. Ale
czegóż spodziewać po przystojnym milionerze, któremu życie
wszystkopodałonatacy?
Teraz
już jasne, dlaczego nie zadzwonił. Mężczyźni pokroju
Sawyera są wyniośli i nonszalanccy. Zwłaszcza w stosunku do
tłumniegromadzącychsięwokółnichkobiet.
–Proszęusiąść,
panie
Locke. Co możemy dla pana zrobić? –
Kendall rozpaczliwie starała się skierować rozmowę na
profesjonalnetory.
Usiadła
naprzeciwko
niegoiotworzyłaswójnotatnik.Rzuciła
okiennatwarzklientaispostrzegła,żewpatrujesięwjejlewą
dłoń. Świetnie, niech sobie popatrzy. Poprawiła ułożenie
pierścionkanapalcu.
– Ja zaraz sobie pójdę – oznajmiła Jillian, ciągle stojąc. –
Wiem, że chce pan porozmawiać o strategii, a w tym
zakresie
Kendallnależywyłączniedopana.
– Ach tak? – Sawyer rozsiadł się wygodnie i zaczął powoli
bębnićpalcamiostół.
Należy
do
pana. Dlaczego tak jej sucho w ustach? Czyżby
ktośpodkręciłtermostat?
–Jestemniezławtym,corobię,jeślioto
panuchodzi.
Sawyer
uśmiechnął się zabójczo, jakby chciał podkreślić, że
onnietylkozawszewie,czegochce,alerównież,żezawszeto
dostaje.Beznajmniejszegoproblemu.
– To się świetnie składa. Potrzebuję zmian w strategii
piarowskiej. Z firmą, z którą ostatnio współpracowałem, jakoś
nie bardzo się rozumieliśmy. A ja
nie mam czasu na
przepychanki.
Kendall
zaczęła się wiercić na swoim krześle. Jasne. Ludzie
pokrojuSawyeranieznosząsprzeciwu.
– Proszę mi powiedzieć coś więcej o Grand Legacy. Po
artykule w „Timesie’ domyślam się, że
to
właśnie będzie
tematemnaszejrozmowy.
–Awięcczytałapani?
– Owszem. Delikatnie
mówiąc, ma raczej niepochlebną
wymowę.
Chociaż
ciebie
odmalowanotamcałkiemudatnie,pomyślała.
– Proszę mi powiedzieć, co naprawdę pani o tym
myśli –
powiedziałoschle,jakbyjejwypowiedźgozniecierpliwiła.
– Powiedziałam, co w nim
wyczytałam. – Kendall wzruszyła
ramionami.
– I ma pani rację. To okropny tekst. Ja i mój brat jesteśmy
bardzo niezadowoleni, że wyciekły takie zdjęcia. Zrobiliśmy
wszystko, żeby szczegóły tego projektu nie wydostały się na
światło dzienne. Nie mamy pojęcia, kto poszedł z tym
do
mediów.Dlanastokatastrofa.
–Sami
jesteście sobie trochę winni. Tajne informacje prawie
zawszegdzieśwyciekają.
– Niekoniecznie. Jeśli są dobrze chronione… Musi pani
zrozumieć, my nie tyle odnawiamy hotel, co staramy się
odbudować pewien mit, aurę tajemniczości. To dla nas jest
rodzaj…misji.Musimyukrywaćszczegółyażdodniawielkiego
otwarcia. Wtedy wszystko wyjdzie na jaw. To ma być dramat,
spektakl.Cośwrodzaju
BigBang.
– Ale szeroka publiczność, w tym i ja, nic o tym nie wie –
powiedziała, kręcąc głową i postukując długopisem o notes. –
Niemożeciezakładać,żeludziewiedzą,nacomajączekać.Ja
na przykład wychowałam się w New Jersey, a w życiu nie
słyszałam o Grand Legacy. Hotel jest zamknięty od dziesięciu
lat i przestał kogokolwiek interesować. Tajemniczość nie jest
wtakim
wypadkunajlepszątaktyką.
– Kendall ma rację, panie Locke – powiedziała Jillian.
Większość szefów miałaby problem, gdyby ich pracownik
wytknął
błędy
klientowi,
ale
nie
Jillian.
Szczerość
i przejrzystość postępowania były jej dewizą. Zawsze i za
wszelkącenę.
–Co
panisugeruje?–spytałSawyer,wyraźniejużzirytowany.
–Mamywystawiaćnawidokpublicznywszystko,corobimy?
–Zadampanupytanie.Czywolipan,żebyosobatakajakja,
otwierając gazetę, natykała się na niewyraźne, zrobione
komórkązdjęciapanahotelu,czyteżmożelepiejbybyło,gdyby
wdzisiejszymwydaniutegodziennikaukazałysięprofesjonalne
fotografiewrazztekstem
pełnyminteresującychszczegółów?
Sawyer
zasznurował usta i zmarszczył czoło. Wykazanie mu
pomyłkisprawiłoKendallprawdziwąrozkosz.
–Teraz
rozumiem.
– Reklama i budowanie napięcia wokół powstającego
budynkupolegająnastarannymdozowaniuinformacji,aniena
trzymaniu ich pod kluczem. Trzeba umiejętnie, stopniowo
podsycać
zainteresowanie,
panie
Locke.
Droczyć
się,
kokietować, dawać lekki przedsmak tego, czego ludzie
oczekują. A wkrótce sami zaczną domagać się więcej i więcej.
Kropladrążyskałę.–Poczułasięwswoimżywiole.Nawetjeśli
Sawyersięznią
nie
zgodzi,toprzynajmniejbędziewiedział,że
niejestpotulnieprzytakującąkobietką.Żepotrafisiępostawić.
Nawetjemu.
– Przepraszam, że przeszkadzam, pani Sloan – asystentka
Jillian wsunęła głowę przez drzwi – ale o dziesiątej
ma
pani
spotkanie.
–Jużidę.–JilliannapożegnanieuścisnęłaSawyerowidłoń.–
Przepraszam, obowiązki wzywają, ale zostawiam pana
wdobrych
rękach.
–Dziękuję.
Jestem
pewien,żepaniRossbędziewiedziała,jak
mnieobsłużyć.
Kendall
ztrudempowstrzymałagroźnypomruk.Tenfacetma
zdecydowany talent do nieprzyjemnych insynuacji i aluzji. Po
wyjściu Jillian siedział i wpatrywał się w nią bez słowa. Nie
miała pojęcia, co myśli. Wiedziała jedno – jeśli ich współpraca
wypali, trzeba będzie nadać jej tryb wykluczający wszelkie
seksualneczyflirciarskiepodteksty.Szczególniegdybędą–tak
jakteraz–tylkowedwoje.
–No
więcjak,GrandLegacy?Zatrudnicienas?–zapytała.
Skinąłgłową,
nie
odrywającodniejoczu.
–Ale
mamkilkapytań.
–Oczywiście,proszępytaćowszystko.
Wypuściła
powietrze
zpłuc.Uff,wkońcuichdawnaprzelotna
miłostka to nic takiego. Oboje są profesjonalistami i potrafią
przejść nad czymś takim do porządku dziennego, jeśli jest
robotadozrobienia.
– Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o tym, jak kropla
drąży skałę. Bo to mi zabrzmiało obiecująco – powiedział,
powoli kreśląc palcem na blacie stołu małe kółko. – A po
drugie:kiedysięzaręczyłaś?
Kendall
zamarła.
W
uszach
jej
dudniło.
Szefowej
odpowiedziała na to pytanie zgodnie z prawdą, ale co ma
powiedzieć Sawyerowi? Skąd mogła wiedzieć, że poranna
operacja o kryptonimie Pierścionek Zaręczynowy tak bardzo
skomplikujejejdzisiajżycie?
Sawyer
nie
lubił,
gdy
cokolwiek
niespodziewanego
rozpraszałogowtrakciespotkańbiznesowych.Aletoprzecież
nie jest zwykłe spotkanie biznesowe, a Kendall nie jest po
prostu atrakcyjnym dodatkiem do rozmów. Jest kimś, z kim
należysięszczególnieliczyć.
– Byłabym wdzięczna, gdybyśmy wrócili
do
tematu. Sprawa
jest chyba dość pilna, prawda? – powiedziała, prostując się na
krześle.Wyglądałanazdeterminowaną.
Sawyer
przypomniał sobie, jak tuliła się do niego w tańcu,
a on trzymał dłoń na wgłębieniu w dole jej pleców. Jeszcze
nigdyniebyłomutaktrudnoskupićsięnawłaściwymtemacie
spotkania.Aleteżnigdyniedoświadczyłczegośpodobnego.
Pogodziłby się z faktem, że Kendall ma chłopaka. Trudno,
zdarza się, on był dla niej partnerem na jedną noc. Ale
narzeczeństwo? Nie minęły dwa miesiące i zdążyła się
zaręczyć?Zkim?Skądgowytrzasnęła?Czyżbynareszcieudało
mu się przespać z kobietą, która przewyższa go w niestałości
uczuć?
–Raczejtak–przytaknąłwkońcu.
– No więc jak już mówiłam, najskuteczniejsze jest powolne,
staranniekontrolowanewypuszczaniewświatinformacji,które
krok po kroku prowadzić będą do wielkiego dnia, kiedy hotel
wznowidziałalność.Ajedynymsposobemzapanowanianadtym
procesem jest zawarcie z mediami
układu, że będzie im się
udostępniaćwszelkiegorodzajukomunikaty.Tyleżenaswoich
warunkach.
–Kropla
drążyskałę.
– Zgadza się. Trzeba zdawać sobie sprawę, że ludzie
wyobrażająsobienajprzeróżniejszerzeczy.Możetobrzmimało
intuicyjnie, ale jeśli teraz da się im jakiś wgląd w stan prac,
obudzitoichciekawośćiwkońcuniebędąsięmoglidoczekać,
żebynawłasneoczyzobaczyć,coztego
wszystkiegowyszło.
Mówiła
tak
przekonująco, że teraz kupiłby od niej wszystko,
nawetzawartośćwłasnegoportfela.
–Szkoda,że
nie
zatrudniłemwasodsamegopoczątku.
–Czy
toznaczy,żezatrudniasznaspanteraz?
Roześmiał się
cicho. Ona
nie tylko potrafi spowodować, że
klient błyskawicznie zmienia zdanie, ale jeszcze umie
sfinalizowaćtransakcję.Uniósłręcewgeściepoddaniasię.
– Chyba
nie mam wyboru. Przedstawiłaś nieodparte
argumenty. Doceniam to, jak również fakt, że od początku mi
się przeciwstawiałaś. Zróbmy to po twojemu. Będziesz mi
prowadzićPR.
– Miło
mi
to słyszeć. Świetnie. Dziękuję. – Uśmiechnęła się,
lekkosięrumieniąc.
Poczuł, że
od
tej chwili jest gotów robić wszystko, by ją
zadowolić.Tyleżetoniemiałobynicwspólnegozbiznesem.
–Awięc…
masz
narzeczonego.Tojakaśświeżasprawa,mam
nadzieję?
Wyraziłwtensposóbwiarę,żeznimnikogoniezdradziła,że
jestosobągodnązaufania.
– Nie rozmawiajmy o moim pierścionku, panie Locke.
Jesteśmynaspotkaniubiznesowymipowinien
pandodocenić.
–Po
pierwszenienazywajmniepanemLocke.Zważywszyna
to,cobyłomiędzynami,jesteśmyjużchybanaty.
– Okej, w takim razie, Sawyer. – Boże, jak pięknie brzmiało
jego imię w jej ustach. – Ale o pierścionku
nadal
nie
rozmawiamy.Szczerze?Tonietwojasprawa.
– Owszem, moja. Muszę wiedzieć, czy osoba, z którą będę
pracował
przez
najbliższetrzymiesiące,jestgodnazaufania.
Wolał
nie
myśleć,żebyćmożejeszczepożałujetejspędzonej
z Kendall nocy. Wolał zapamiętać delikatność jej skóry
idźwięki,jakiewydaje,gdyzbliżasiędoszczytu.
–Sugerujesz,żewjakiśsposóbcięoszukałam?
–Sześć
tygodni
temu spędziliśmy razem noc. Poczułbym się
lepiej, wiedząc, że wtedy jeszcze nie miałaś narzeczonego. Ja
niemamzwyczajuuganiaćsięzaczyimiśkobietami.Towydaje
misię…niegodne.
Dąsałasię
przez
chwilę,poczymodparła:
–Notookej.Jeślijużmusiszwiedzieć,totenpierścionekjest
wmoim
życiucałkiemświeżąsprawą.
–Jak
bardzoświeżą?
–Bardzo,bardzo.Adla
nasmaonbyćprzestrogą.Gwarancją,
żeniepołączynasnicopróczsprawzawodowych.
–Wporządku.
–No
tojakwyglądawaszharmonogram?
–Galaotwarciawsylwestra.
–Dziś
mamy
siódmegopaździernika.Czasucieka.
–To
prawda.
Jej
słowaściągnęłygonaziemięiuświadomiły,ileprzednim
pracy.Uporaniesięzpodwykonawcami,szukanieporozumienia
z ojcem. Może Kendall Ross okaże się jego zbawczynią
i pomoże doprowadzić wszystko do końca. Do bezbłędnej
i obłędnej ceremonii ponownego otwarcia odrestaurowanego
hoteluGrandLegacy.
– Mógłbyś oprowadzić
mnie
po hotelu? Muszę go jak
najszybciejzobaczyć.
Sawyer
jutrzejszy dzień miał wypełniony co do minuty, ale
przyśpieszenie, na które namawia go Kendall, jest sprawą
absolutnie kluczową. Poza tym przyjemnie będzie spędzić
trochęczasuwjejtowarzystwie.
– Możemy się spotkać jutro o dziesiątej? Przyślę
po
ciebie
samochód.
–Przecieżmogęwziąćtaksówkę
albo
dojechaćmetrem.
–Nie
wątpię.
–Dzięki
za
propozycję,aledamsobieradę.–Pokręciłagłową.
–Niezamierzamsięztobąkłócić.
– W takim razie do jutra. – Wstała i uśmiechnęła się
promiennie. Trochę
czasu
minie, zanim on przyzwyczai się do
jejbliskości.
–Do
jutra.
Wyciągnął dłoń
na
pożegnanie. Zważywszy na to, co zaszło
międzynimipółtoramiesiącatemu,bardziejpasowałbytulekki
całuswpoliczek.
Wyszedł z budynku. Odczuwał ulgę, że ma teraz zapewniony
właściwy PR, ale nurtowało go co innego. Kim jest ten jej
narzeczony i jak udało mu się tak błyskawicznie ją zdobyć?
Sądząc po pierścionku, facet musi być przy kasie. Czy Sawyer
go zna? Miał nadzieję, że nie. Jak wygląda, czym się zajmuje?
IdlaczegojegoistnienietakbardzoSawyerowiprzeszkadza?
W samochodzie zadzwonił do brata. Musi zająć się robotą
i przestać myśleć o Kendall, co będzie o tyle trudne, że mają
pracować razem. Prawda jest jednak taka, że ona nie
zadzwoniła do niego po tamtej nocy, a biorąc
pod
uwagę jej
dzisiejszychłód,miałapotemudobrepowody.
Anajważniejsząznich
jesttencholernypierścionek.
ROZDZIAŁDRUGI
Kendall wysiadła z taksówki przed budynkiem Grand Legacy
w centrum Manhattanu, zaledwie kilka przecznic od pełnego
turystów Times Square. Jesienne liście opadały na ulicę,
chłodny wiatr owiał jej policzki. Zza drzwi hotelu dobiegały
dźwiękipiłowaniaiuderzeńmetaluometal.
Zbliżyła się do budynku, który już wcześniej kilka razy
widziała, przechodząc obok. W tej chwili nie prezentował się
oszałamiająco – cały w rusztowaniach, ogrodzony drucianą
siatką, obity pomalowaną na szaro sklejką. Wejścia broniła
ekipa umięśnionych mężczyzn w czarnych okularach. Kendall
doceniła odwagę tego, kto ośmielił się w tych warunkach
wykonać zdjęcia, które ukazały się w „Timesie”. Po
wyguglowaniu informacji o hotelu i jego właścicielach –
rodzinie Locke’ów – Kendall zaczęła się zastanawiać, czy za
całąsprawąniestoiojciecSawyera.
– Dzień dobry. Jestem umówiona z Sawyerem Locke’em –
odezwałasiędojednegozochroniarzy.
Kątemokadostrzegławymierzonywsiebieobiektywkamery.
PewnieSawyerdoglądaswojegokrólestwazzapulpitupełnego
monitorów.
– Zgadza się. Czeka na panią w środku. Zaprowadzę panią.
Proszę to założyć. – Strażnik przeprowadził ją przez
rozklekotane drzwi i podał jej żółty kask ochronny, jaki noszą
budowlańcy.
– To naprawdę konieczne? – spytała, myśląc o swoim
wyjątkowodziśstarannymuczesaniu.
–PoleceniepanaLocke’a.
–Alepannienosinictakiego.
–Myniemusimy,alepanLockeprzykazał,żebytopanidać.
Otworzył przed nią jedno skrzydło podwójnych szklanych
drzwi
oklejonych
brudnym
papierem.
Drzwi
obrotowe
prowadzącedoholubyłyodgrodzonetaśmąostrzegawczą.
Złorzeczącpodnosem,Kendallwłożyłakask.Żółtywyjątkowo
źlekomponujesięzrudymiwłosami.CzyżbyzemstaSawyera?
Weszli do czegoś, co pewnie w zamyśle ma być hotelowym
lobby. Podłogi przykrywała gruba warstwa tektury. Wszędzie
pełno trocin. Ogłuszający hałas. Patrząc na to wszystko
pomyślała,żeprasamarację–temuprojektowijeszczebardzo
dużobrakujedoukończenia.
–GdziejestpanLocke?
–Tam.–Ochroniarzwskazałjednegozrobotników.
– Nie, mnie chodzi o pana Locke’a! – krzyknęła, starając się
wciążzachowywaćjakdama.
–Towłaśnieon–odparłstrażnik.
Rzeczywiście ten człowiek w dżinsach, flanelowej koszuli
i brązowych roboczych butach z profilu przypominał Sawyera.
Zrobiła krok w jego kierunku, a wtedy odwrócił się do niej
twarząiuśmiechnął.Niechtoszlag,pomyślała.Sawyerwytarł
ręce w nogawki spodni i podszedł do niej. Z podwiniętych
rękawów koszuli wyglądały niesamowite mięśnie. Serce jej
podskoczyło. Nie, nie może sobie pozwolić na schrzanienie
najważniejszego wyzwania w swej karierze zawodowej. Musi
więc nauczyć się patrzeć na niego jak na zwykłego człowieka
i uodpornić się na jego wdzięk i urok osobisty. Wszystkiego
najlepszego.
– Cześć – przywitał ją, przekrzykując hałas i przeczesując
palcami zakurzone włosy. – Powinienem był ci powiedzieć, jak
należy się ubrać na plac budowy. Nie żebyś źle wyglądała –
poprawił się natychmiast, omiótłszy ją wzrokiem. – Wyglądasz
świetnie.
Ogarnęła ją fala gorąca. Dlaczego słowa tego faceta tak
bardzonaniądziałają?
–Fajnieciwtymkasku–ciągnął.
–Aty?Dlaczegogonienosisz?
–Wiem,corobić.
–Ajawedługciebieniewiem?
– Jesteś na budowie po raz pierwszy, muszę dbać o twoje
bezpieczeństwo.
– Okej, pokaż mi ten hotel – ucięła, drżąc na myśl, jak będą
wyglądaćjejwłosy,gdyzdejmietocholerstwo.
– Nie bardzo jest tu jeszcze co oglądać. – Cofnął się,
przepuszczając robotnika z drabiną. – Pokażę ci główną salę
balową.
Szła za nim, nie spuszczając z niego wzroku. On zawsze
prezentuje się świetnie, niezależnie w co się ubierze. A już
najlepiej w ogóle bez niczego. Nie spodziewała się zobaczyć
takiego krezusa w dżinsach, z brudnymi rękami. Ale w jego
wydaniutoteżbyłoseksy.
–Pracowityporanek?–zagadnęła.
– Tak, chciałem odtworzyć metalowe fronty drzwi do wind.
Przezlatapozbawionojeelementówwstyluartdeco.
– Wczoraj wieczorem grzebałam w internecie. Na starych
fotografiachhotelprezentujesięokazaleiwykwintnie.
– Uchodził za jeden z najpiękniejszych budynków w mieście.
Chcęmuprzywrócićdawnąświetność.
Kendall przeczytała mnóstwa fascynujących opowieści
o Grand Legacy. W swoim czasie zajeżdżali pod hotel
gangsterzy w bentleyach, z pięknymi kobietami w etolach
z norek. Politycy grali tu w pokera z elitą Hollywoodu,
awporównaniuztutejszymibalamisylwestrowymizabawyna
TimesSquareprzypominałykościelneimprezydlabiedoty.
Sawyer z pękiem kluczy w ręku podszedł do jednej z pięciu
parpodwójnychdrzwi.
– Cieszę się, bo widzę, że chyba poważnie traktujesz ten
projekt–powiedział,wprowadzającjądociemnejsali.
–Tomniepociąga.Tewszystkiesekrety,magia…
Podniosła wzrok na półokrągło sklepiony sufit, cały
w misterne wzory z białego i niebieskiego szkła, zza którego
sączyłosięłagodneświatło.
– Boże, to wygląda zupełnie jak na zdjęciach, które
oglądałam!–zawołałazachwycona.
–Mastwarzaćwrażenieksiężycowejpoświaty.Odczyszczenie
i naprawienie tego zajęło nam kilka miesięcy. Przez lata hotel
byłnieczynny,całefragmentyuległyzniszczeniu.
–Tyodziedziczyłeśgopiętnaścielattemu.
– O, widzę, że odrobiłaś pracę domową. Zgadza się, miałem
siedemnaście lat. Nie potrafiłem sam poprowadzić hotelu, ale
teżniechciałem,żebyojciecpołożyłnanimłapę.
–Tomnieteżzaciekawiło.Naprawdęchciałpoddaćbudynek
rozbiórce?
– On nadal tego chce – odparł Sawyer, przyglądając się
niesamowitemu sufitowi. – Wyobrażasz sobie, że to mogłoby
zniknąćnazawsze?
Kendallwidziała,jakwieletowszystkodlaniegoznaczy.
–Topowinnonatychmiastukazaćsięwjakimśilustrowanym
magazynieczynawetdzienniku.Muszęprzyjśćtuzfotografem
–entuzjazmowałasięKendall.
–Jeślitucisiępodoba,topozwól,żepokażęcibar.
Zamknął salę balową i poprowadził ją przez recepcję do
innych drzwi. Kendall wkroczyła na słabo oświetloną klatkę
schodową.
–Coto?Schodyewakuacyjne?
– Chwilowo musimy z nich skorzystać. W głównej klatce
schodowej trwają prace nad renowacją balustrad z kutego
żelaza.
– Daleko jeszcze? – spytała, mozolnie wspinając się po
betonowychstopniach.
–Drugiepiętro.
– Trzymasz tu rękę na pulsie od samego początku, czy
dopieroteraz,kiedymacieopóźnienie?
–Jestemtucałyczas.Tylesprawdodopilnowania…Bywałem
tu często jako dziecko, więc wiele rzeczy pamiętam. Reszty
szukamwarchiwachdziadka.
–Niemożeszzlecićtegoarchitektowi?
– Nikt nie zatroszczy się o wszystko tak jak ja. Musiałem
objąćprzewodnictwo.
– Aha, więc jesteś maniakiem kontrolowania? – zauważyła,
zatrzymującsięnaostatnimpółpiętrze.
Wjejustachniemiałotokrytycznegowydźwięku.Podziwiała
jego poświęcenie i oddanie. Jaki inny facet o jego pozycji
społecznejprzywiązywałbytakąwagędodetali?
– Wolę postępować metodycznie i mieć pewność. Możesz
mnie tak nazywać. Tylko maniacy osiągają cele w stu
procentach.
Wstrzymała oddech na wspomnienie wspólnie spędzonej
nocy. Wówczas również Sawyer panował nad wszystkim, nad
każdym szczegółem. Przytrzymywał jej nadgarstki, by nie
przeszkadzała mu, gdy pocałunkami znaczył szlak prowadzący
przezjejpoliczek,szyję,obojczyk,apotemprzezśrodekklatki
piersiowej…
Nareszcie przekonała się, że noszenie kasku na budowie ma
sens.Przecieżtegłupiemyślimogądoprowadzićdoomdlenia,
awtedypoważnyurazgłowymurowany.
Weszli do sali barowej, gdzie za rogiem kryły się jeszcze
jedne drzwi. Za nimi unosił się zapach świeżej farby. Sawyer
zapaliłświatłoiujrzeliprzestrzeń,przyktórejsufitsalibalowej
mógł się schować. Tego pomieszczenia nie było na
przeglądanychwinterneciezdjęciach.
Przez całą długość ściany ciągnął się hebanowy kontuar,
wktóregogładkiejpowierzchniodbijałysięprzyćmioneświatła
zwisającychzsufitulampzołowiowegoszkła.Poprzeciwległej
stronieznajdowałosiękilkanaściekabinoddzielonychodsiebie
dekoracyjnymi, czarno-złotymi ekranami, pozwalającymi na
utrzymanie intymnego nastroju. W końcu wąskiej sali widniała
olbrzymia kolista drewniana rama, sięgająca zarówno podłogi,
jak i sufitu. Teraz zasłonięta była papierem, przez który
przenikałoniecoświatła.
– To jest okno od frontu? – spytała Kendall. – Nie widziałam
niczegotakiegonazdjęciach.
–Bozostałozlikwidowanew1919roku.Musiałemsięgnąćdo
starszychdokumentów.
–Dlaczegoktośzamurowałokno?
– Zaczynała się prohibicja, a tu jest bar. Nie mógł być
widoczny z zewnątrz. Ale dla wtajemniczonych to było
najbardziejgwarnemiejscewhotelu.
–Typowanielegalnamelina,co?
– Mój pradziadek kupił ten hotel za pieniądze zarobione na
przemyciealkoholu.–Sawyeruśmiechnąłsięłobuzersko.
– A więc to prawda, że fortuna Locke’ów jest zbudowana na
szmuglu?
–Byliśmykiedyśdośćbiednąrodziną.Alemójpradziadekbył
wizjonerem. – W głosie Sawyera dało się wyczuć czułość, od
której
topniało
serce.
Jakiś
niepasujący
do
niego
sentymentalizm. – To doprowadza mojego ojca do szału.
Wolałby wierzyć, że Locke’owie od zawsze byli elitą, ale to
nieprawda.
A
przecież
nasza
historia
to
uosobienie
amerykańskiego snu. Od pucybuta do milionera. Pradziadek
zapragnąłlepszegożycia.Izacząłodtegohotelu.
– Wyczuwam, że ten budynek to dla ciebie coś więcej niż
tylkojednazposiadanychnieruchomości?
–GrandLegacytojakbymojedziecko.Zakochałemsięwnim,
kiedy sam byłem mały. Dla mnie jest wyrazem prawdziwej
historiimojejrodziny,aniejejwersjiforsowanejprzezojca.
–Itodlategopradziadekzapisałgotobie,aniefirmieLocke
Hotels?–Kendallwyjęłanotes.
Zaraz po powrocie do biura zamierzała zredagować
komunikatdlaprasyizaplanowaćserięwywiadów.
Sawyerwzruszyłramionami.
–Możeusiądziemynachwilę?–zaproponował.
Skierowalisiędonajbliższegoboksu.Sawyerzdjąłjejzgłowy
kask.
–Tunicciniegrozi.
Przygładziła włosy, żałując, że nie ma tutaj lustra.
Przypomniało się jej, że gdy opuszczali weselny bankiet, on
w windzie pogładził ją po twarzy i powiedział, że jest
najpiękniejszą kobietą na świecie. To był pewnie zwykły
komplement, ale bardzo chciała wierzyć, że on naprawdę tak
myśli.Cóż,SawyerLockezawszedostajeto,czegopragnie…
– Czy mogę cię zapytać…? Sądzisz, że to ojciec stoi za tym
wczorajszymartykułemwgazecie?
Sawyer milczał. Wwiercał się w nią smutnym spojrzeniem
ciepłychbrązowychoczu,niweczącjejpewnośćsiebie.
–Niemamżadnychdowodów,alechybatak.Jakzgadłaś?
–Dużonatowskazuje.–Poczułacośwrodzajudumy,żetak
szybko przejrzała sytuację. – On naprawdę jest taki mściwy?
Powiniensięcieszyć,żetenprojektcięzajmuje.Dlaczegochce
cięzranić?–spytałałamiącymsięzemocjigłosem.Samaprzez
latadarłakotyzmatką,aletodlatego,żekażdachciaładlatej
drugiejjaknajlepiej.PrzypadekSawyerawyglądanacośzgoła
innego.
– Uważa, że mam na sumieniu więcej grzechów niż tylko
posiadanie tego hotelu. Nie toleruje, że mu się często
sprzeciwiam.
–Rozumiem.
Awięcniechodzitylkoozwykłą–jaktowrodzinie–różnicę
zdań.Tosprawadlapsychologa.
–Idlategonieustąpię–dokończyłSawyer,aKendallpoczuła,
żebędziegowspieraćzewszystkichsił.
Nie czuł się dobrze, niejako wyznając Kendall, że to ojciec
jest jego głównym życiowym problemem. Nie chciał się przed
niąodsłaniać,okazywaćbezradności.Alenicniemógłporadzić,
żeprzyojcuczęstoczułsiębezsilnyiżesobązatopogardzał.
Cóż,nagłeciosyponiżejpasabyłyspecjalnościątatusia.
–Przykromi,Sawyer,tomusibyćokropne.–Wyciągnęłarękę
ipatrzyłananiegozewspółczuciem.
Początkowowziąłtozamiłygest–dopókiniespojrzałnajej
pierścionek.Wpomieszczeniunaglejakbyzabrakłopowietrza.
– Tak, to dość smutne – przyznał. – Wyłożyłem mnóstwo
pieniędzy i jeszcze muszę walczyć z własnym ojcem. Te
wszystkietrudnościiopóźnienianabudowietojegosprawka.
– Nie możesz się z nim jakoś dogadać? Zaproponować
rozejm?
Sawyer cicho się roześmiał. Jej wiara w ludzi jest
rozbrajająca. I podniecająca. Co za szczęściarz wsunął jej na
palec ten cholerny pierścionek? Gdyby nie on, poszliby sobie
teraznadrinka,aonprzeprosiłbyją,żedoniejniezadzwonił.
Czułsięjakostatnidupek.
– Nie można godzić się z kimś, kto nie chce przyznać się do
winy.
–Więccozamierzaszztymzrobić?Zaczynamyofensywę?
–Oczymtymówisz?
– O naszej kampanii. Możemy jej nadać nowy kierunek.
Pokazaćtwojemutacie,żenietylkosięprzednimnieugniesz,
ale także zagrasz mu trochę na nosie. O ile oczywiście tego
chcesz.
–Nielubiędziałaćpodstępnie.Toniewmoimstylu.
– Ależ tu absolutnie nie chodzi o podstęp. Będziemy działać
przyotwartejkurtynie.
Wczorajsze stwierdzenie Kendall o kropli drążącej skałę
zelektryzowało Sawyera. Ale teraz pomyślał, że ta kobieta
posuwasięzadaleko.Chcenawrócićjegoojcaczyco?
–Proszę,mówdalej.
– Pokażemy historię tego hotelu, twojego zauroczenia nim.
Ujawnimy,zczegodumnybyłtwójpradziadek,aczegowstydzi
sięinieznositwójojciec.
–Jakkonkretniezamierzasztozrobić?
– Upublicznić koszty tej starannej rekonstrukcji. Pochwalić
się pięknem i majestatem Grand Legacy, tak jak to
planowaliśmy.
Ale
pokażemy
wszystko
w
kontekście
skandalicznych spraw, jakie miały i mają tu miejsce. Będziemy
sprzedawać wizerunek najbardziej osławionego, kultowego
hoteluwmieście.
Osławiony, zabrzęczało mu w uszach. A więc otoczony także
złąsławą.
– Wiesz, jacy są ludzie. Nie za grzeczni – ciągnęła Kendall.
Gorączkowocośnotowałaiperorowałazożywieniem.–Kochają
mroczne historie i pikantne szczegóły, zwłaszcza jeśli im je
podaszwodpowiednimopakowaniu.Jużichkupiłeś.
Sawyer z trudem opanował przypływ gorąca. Pikantne
szczegóły.Jeślichodziosiedzącąprzednimseksownąkobietę,
mógłbykilkaznichwymienić…
– Podoba mi się. Brzmi to fantastycznie. Absolutnie
niesamowicie–odparłpochwili.
Totyjesteśniesamowita,pomyślał.Cozaidiotazemnie.
Dopisała jeszcze coś do swoich notatek, po czym schowała
laptopdotorby.
–Świetnie.Nocóż,odbyliśmychybadośćowocnespotkanie.
Muszę wracać do biura. Dopracuję strategię reklamową
i poumawiam pierwsze wywiady. Zaczynamy od zaraz. Idę,
wiem, że nie masz czasu. A i Jillian na pewno zechce się
dowiedzieć,jaksprawystoją.
–Następnymrazemmogęcipokazaćwięcej.Restauracjajest
jużprawiedokończona.Noiplanujemydrugibar.
–Jasne.Następnymrazem.
Pewnietrudnomubędziesiędoczekać.
–Zadzwonięposamochód.
–Niemusisz.Wezmętaryfę.
Dlaczego uparła się trzymać go na dystans? – pomyślał.
Owszem,terazłącząichinteresy,aleprzecieżcośmiędzynimi
kiedyś zaiskrzyło. Czy tak samo zaiskrzyło między nią a jej
narzeczonym?Facetmusibyćniegłupi.
A co powiedzieć o kimś, kto taką kobietę miał i wypuścił
zrąk?
–Wtakimraziewyjdęztobąizatrzymamcitaksówkę.
– Okej – zgodziła się. – Ale czy naprawdę ciągle muszę mieć
tonagłowie?–Sięgnęłapożółtykaskleżącynastole.
Sawyergowziął,ichpalcesięzetknęły.Tendotykbyłponad
jegosiły,będzieterazmusiałodreagowaćgowsamotności.
–Poprostunieoddalajsięodemnie–odrzekł.
Stojącnakrawężniku,rozglądalisięzataksówką.
– Spodobał mi się twój plan – powiedział, nie chcąc kończyć
rozmowy.
– Jeśli będziesz czegoś potrzebował, dzwoń na komórkę. –
Odchrząknęła, unikając kontaktu wzrokowego. – Masz mój
numer?Dałamcigowtedynaweselu.
–Mam.
Zapadłoniezręcznemilczenie.
– A więc świadomie do mnie nie zadzwoniłeś – stwierdziła
wkońcusucho.
– Jeśli ma ci to poprawić humor, to wiedz, że nigdy nie
dzwoniędokobietwtakichsytuacjach.
–Nigdy?
–Nigdy.Bardzomiprzykro.
– To po co w ogóle pytasz o telefon? Klasyczny numer
każdegopalanta.Potobiespodziewałabymsięczegoświęcej.
Sawyerowinieprzypadładogustutakrótkacharakterystyka
jego osoby, ale wiedział, że Kendall nie jest w swojej opinii
odosobniona.
–Pewniemaszrację.Aletyteżniezadzwoniłaś.
– Może jestem staroświecka, ale uważam, że inicjatywa
powinnanależećdofaceta.
Akurat. Kendall jest zbyt silną, niezależną i przebojową
kobietą,bywierzyćwtakieprzesądy.
– No to może i ja jestem staroświecki, ale skoro się
zaręczyłaś, to dobrze zrobiłem, że nie zadzwoniłem. Twój
narzeczonyteżpowinienbyćztegozadowolony.
Milczała,Nawetnaniegoniespojrzała.
–Szczęściarz–mruknąłSawyerpodnosem.
Zżerała go ciekawość. Kim jest facet, któremu udało się
zdobyć jej serce? Co ma w sobie takiego, czego jemu,
Sawyerowi,brakuje?
–Hmm?–Spojrzałananiegopytająco.
–Mówięotwoimnarzeczonym.Miałszczęście.
– Wykonanie telefonu nie wymaga szczęścia. No, chyba że
musiszodgadnąćjegonumer.
Auć,zabolało.
Wszedł na jezdnię i uniósł dłoń, by zatrzymać nadjeżdżającą
taksówkę. Kendall stała tuż obok, wyglądała na spiętą.
Zdenerwował ją. Szybkim ruchem założyła sobie za ucho
opadający na policzek kosmyk włosów. Jaka ona jest piękna,
zachwycająca.Jakietowszystkojestfrustrujące…
Gdy wsiadała do taksówki, omiótł wzrokiem jej długie nogi.
Zrobiłby wiele, by teraz móc się znaleźć obok niej na tylnym
siedzeniuizabraćjądoswojegomieszkania.
Bo przecież nie zawsze unikał związków. Dopiero odkąd
zostałzraniony.
– Dzięki za oprowadzenie – powiedziała, unosząc na niego
spojrzenieniebieskichoczu.
– A ja ci dziękuję za doskonałe pomysły. Już się nie mogę
doczekać, kiedy zaczniemy realizować tę strategię. Muszę też
powiedziećbratu.
– Cieszę się, że chociaż relacje zawodowe układają się nam
pomyślnie–dodałazuśmiechem.
–Jateż.
Bocomiałpowiedzieć?
Wrócił do budynku. Tylko praca może mu teraz przywrócić
równowagę.
NajpierwjednakzadzwoniłdoNoaha.
–Jakposzłozwiedzanie?–zapytałbrat.
–Takobietatochybaprawdziwytalent.Magenialnepomysły.
Wywracamycałąstrategiędogórynogami.
– O której przychodzi Locke? – Do salki konferencyjnej
wkroczył utrapiony Wes i capnął ciasteczko z tacy, którą
KendallprzygotowaładlaSawyera.
– Pan Locke – poprawiła go. – A te ciasteczka nie są dla
ciebie.
Wes wzruszył ramionami i klapnął na jedno z krzeseł. Był
arogancki w każdym calu – od sztywnej fryzury przez buty na
wysokipołyskażposposób,wjakikręciłsięnakonferencyjnym
krześle.
– Nie mogę pojąć, dlaczego Jillian tobie przydzieliła tego
klienta.Jeszczetegopożałuje.
Kendall z trudem powstrzymała się przed wyrzuceniem go
zpokoju.KiedyśprzecieżWeszostaniejejpodwładnym.Wtedy
będziemogławyżywaćsięnanimdowoli.
– Nie musisz być aż tak bezpośredni w swoich opiniach. Idź
krytykować mnie za moimi plecami, jak każdy normalny
człowiek.
– Wiesz, że ja nie lubię nikomu kadzić – odparł, grożąc jej
palcem.
–Wpiarzewszyscysobiekadzą,natympoleganaszapraca.
Nasprzedawaniuzłudzeń.
–Czytentwójpierścionektoteżzłudzenie?
Kiedy Wes po raz pierwszy zapytał ją o pierścionek, kazała
mu nie wściubiać nosa w nie jego sprawy. Następne
dwadzieścia pytań zignorowała, ale widocznie jemu to nie
wystarczyło.
–Jużcimówiłam.Nietwójinteres.
– Mówisz tak, bo nie chcesz się przyznać, że się nie
zaręczyłaś, a tylko chcesz, żeby ludzie tak myśleli. Sam nie
wiem, czy to jest sprytne, czy raczej niewypowiedzianie
smutne.
Postanowiłaniedawaćmusatysfakcjiinieodpowiadaćnatę
zaczepkę.
–Posłuchaj–ciągnąłniezrażony.–Naszaszefowawyznaczyła
nam bardzo sztywne zasady. A ja widziałem, jak klienci usiłują
z tobą flirtować. A więc ten pierścionek to takie dyskretne
ostrzeżenie,żebytrzymalisięzdaleka.Togenialneposunięcie,
jeślisięchcezostaćwiceprezesem.Usuwaproblemyipozwala
cizachowaćpracę.
– Cudowna teoria, Wes, naprawdę cudowna. A teraz spadaj.
Przygotowujęspotkanie,atymnierozpraszasz.
– Pozwól, że zostanę tu przez pierwsze minuty. Powinnaś
przedstawićmnieLocke’owi.Tonasznajnowszyinajważniejszy
klient. Powinienem być na bieżąco z jego projektem. W końcu
nietylkotymaszszansęnaawans.
– Nie. Nie będziesz uczestniczył w spotkaniu z Sawyerem
Locke’em.
–Atodlaczego?
Tegojużbyłozawiele.
– Dlatego, że mnie potwornie wkurzasz, a mam coś do
zrobienia.
Wstała, podeszła do niego i zaczęła wypychać go razem
z krzesłem z pokoju. Ale ciężar okazał się większy, niż
przypuszczała. Wes wstał, odwrócił się do niej i zaczął palcem
dźgaćpowietrzetużprzyjejtwarzy.
–Jesteśbardzozaborcza,Ross.Zapamiętamtosobie.
–Niewątpię.
Wsadził sobie do ust jeszcze jedno ciastko, drugie wziął
wrękę,poczymwyszedł.
Kendallodetchnęłazulgą.Niemożedopuścić,żebytentypek
wlazł jej na głowę. Usiadła i zaczęła przeglądać notatki. Musi
się skupić. Nie wolno jej zaprzepaścić tego, czego już w tym
projekciedokonała.
Na dziś zaplanowała trzy wywiady, jakich w ciągu
najbliższych dwóch godzin Sawyer miał udzielić przez telefon.
Wolałaprzytymbyć.Zważywszynadziwneruchyjegoojcaina
krótki termin planowanego otwarcia hotelu, nie mogą sobie
pozwolić na najlżejszy błąd. Jeśli więc Sawyer natknie się na
trudnepytanie,podsuniemukarteczkęzsugestiąodpowiedzi.
Spojrzała na zegarek. Locke powinien tu być już pięć minut
temu.Aniewyglądałnaspóźnialskiego.
Wkrótcewkroczyłdopokoju,aKendallpożałowała,żejeszcze
nikt nie wynalazł szczepionki zapobiegającej utracie tchu
ipalpitacjomserca.
Uścisk jego dłoni na powitanie był taki mocny… W dodatku
opuściłagojegozwykłapowaga.
– Przepraszam za spóźnienie, ale napatoczyłem się na
korytarzu na jednego z twoich kolegów. Ma na imię Wes, o ile
dobrzepamiętam.Zasypałmniemnóstwempytań.
Onie,tylkonieto!
–Przykromi.Bardzociędręczył?
–Miałbardzointeresująceinformacjenatwójtemat–odparł
Sawyer.
Rzucił marynarkę na jedno z krzeseł, podwinął rękawy
koszuliizająłmiejscezastołem.
– To taki nasz biurowy plotkarz – powiedziała, siląc się na
nonszalancję. – Opowiesz mi o tym później. Czas na pierwszy
wywiad.Masztuwodęiciasteczka.Niewiemjakty,alejalubię
sobiepopołudniucośprzekąsić.
– Taaa… Świetnie. Dziękuję. – Patrzył na nią, otwierając
butelkęzwodą.
–Możemyzaczynać.Tapierwszaautorkamahyzia,jeśliidzie
opunktualność.
–Jasne.–Sawyerskinąłgłową.–Tyturządzisz.
Kendall
zaczęła
wybierać
numer
na
klawiaturze
głośnomówiącego konferencyjnego telefonu. Towarzyszyło jej
niejasnepoczucie,żecoświsiwpowietrzu.
–Ijeszczejedno–wtrąciłSawyer,kiedytelefonjużdzwonił.–
Powszystkimmaszmipowiedzieć,dlaczegokłamałaśwkwestii
pierścionka.
– Halo? – rozległ się w słuchawce głos dziennikarki, ale
spanikowanaKendallprawiegoniesłyszała.
WprawianieKendallwzakłopotanieniesprawiałoSawyerowi
szczególnej przyjemności. Bo wtedy przestawała uśmiechać,
amiędzybrwiamipojawiałasięjejzagniewanabruzda.
Ale został przez nią do tego zmuszony. Po co kłamała na
tematpierścionka?
Pomiędzy kolejnymi wywiadami nie mieli czasu, by o tym
porozmawiać. Kolejne rozmowy szły jak z płatka, w czym
Sawyer upatrywał dobrej wróżby. Dziennikarze okazali
zainteresowanie projektem. Powinien był już wcześniej się
z nimi skontaktować. Tyle że wtedy nie miałby okazji do
spędzenia tyle czasu z Kendall. A teraz skoro już wie, że
pierścionek to ściema, może przestać ją nękać ciągłym
podpytywaniem.
Trzeciwywiaddobiegłkońca.
–Dobrarobota,Sawyer–pochwaliłagoKendall.–Jabyłamtu
zupełnieniepotrzebna.
–Otymhotelumógłbymmówićgodzinami.
Aterazporawracaćnaziemię.Onamusimusięwytłumaczyć
zkłamstwa,inaczejniebędąwstanierazempracować.
– Zaplanowałam na ten tydzień jeszcze kilka wywiadów.
Nawiązałam kontakt z Margaret Sharp. Napisze coś mniej
więcejzatydzień.Przyjedziezeswoimnowymfotografem.
–TaMargaretSharp?–Nazwiskogłośnejautorkimateriałów
wwiodącychmagazynachzelektryzowałoSawyera.
– Uhu, ta sama – odparła, w pośpiechu zbierając się do
wyjścia.
–Nieidźjeszcze,Kendall.Mamypogadaćopierścionku.Wes
powiedział mi, że to taka fałszywka. Ponoć całe biuro o tym
huczy.
Na wspomnienia zdrady ze strony jego dawnej narzeczonej
nałożyłmusięgniewnaKendall,żegooszukała.
– Wierzysz pierwszemu lepszemu gościowi napotkanemu na
korytarzu?
–Tenpierścionekodpoczątkuwydawałmisiępodejrzany.
– Podejrzany? Dlaczego? Trudno ci było uwierzyć, że znalazł
sięktoś,ktozechcepoślubićkobietę,doktórejtobienawetnie
chciałosięzadzwonić?
Możetrochęzaostro?
– Posłuchaj, muszę mieć pewność, że mogę ci zaufać. Nie
potrafiępracowaćzkimś,ktomnieokłamuje.Więcpowiedzmi:
jesteśzaręczonaizamierzaszwyjśćzamąż?
Mimo iż spodziewał się, jaka będzie odpowiedź, oczekiwanie
naniąbyłodośćbolesne.
–Okej–powiedziaławkońcu.–Niezaręczyłamsię.Alemam
swojepowody,żebynosićtenpierścionek.
–Awięcokłamałaśmnie.
Kiedyś te same słowa wypowiedział do swojej narzeczonej,
Stephanie.Ijejodpowiedźzraniłagojakmałocowżyciu.
– Nigdy nie twierdziłam, że jestem zaręczona. Jestem tego
absolutniepewna.Totylkotwojaniczymniepopartaintuicja.
– Niczym niepoparta? Noszenie na palcu lewej ręki funta
platyny upstrzonej drogimi kamieniami na ogół o czymś
świadczy.
– Noszenie biżuterii nie świadczy, że się wzięło ślub albo że
sięprzyjęłoczyjeśoświadczyny.Totylkopierścionek.Ocotyle
hałasu?
– O to, że jest symbolem. Miłości. Podjętych zobowiązań –
mówił,czującjaknarastawnimzłość.
– Tylko pod warunkiem, że jest się zaręczonym. A ja nic
takiegonietwierdziłam.
– Niech ci będzie. W takim razie wytłumacz mi, dlaczego
chciałaś,żebymodniósłtakiewrażenie.
– To pierścionek mojej matki. Dla mnie jest memento, że
powinnam skupić się na pracy zawodowej. Romanse mi nie
wychodzą.
Mam
chyba
szczególną
moc
przyciągania
niewłaściwychfacetów.
–Jakośtrudnomiwtouwierzyć.
– Szanowni państwo – powiedziała, wskazując go palcem –
proszę zapoznać się z eksponatem oznaczonym literką A. To
przykładNiewłaściwegoFaceta,nazywasięSawyerLocke.Jego
interesują tylko jednorazowe numerki. Nawet jeśli weźmie od
ciebienumertelefonu,niezadzwoni.
–Todlaczegonienosiłaśtegopierścionkawtedynaślubie?–
niedawałzawygraną.
Ściągnęłausta,utkwiławzrokwpodłodzeiskrzyżowałaręce
napiersiachwobronnymgeście.
–Bowtedygoniepotrzebowałam.
–Nierozumiem.Tamtendzieńcośzmienił?
–Byćmoże.Troszeczkę.
Nerwowo
przeczesał
włosy
palcami.
Spośród
wielu
frustrujących rozmów z kobietami, jakie odbył, ta była chyba
najgorsza.
– Muszę wiedzieć, co masz na myśli. Pewne moje
doświadczenia powodują, że mam prawo być nieufny. W twoje
ręce składam los mojego przedsiębiorstwa. I jeśli nie mogę ci
zaufać,niemogętakżecięzatrudnić.Toproste.
–Zrezygnujeszzewspółpracyznasząfirmą?
– Powiem Jillian, że nie mogę z tobą pracować. A potem się
zobaczy.
–Jawiem,cosięstanie.OnapowierzyprojektWesowi.
Nie wolno do tego dopuścić. Kendall zaczerpnęła powietrza
i spojrzała na niego błyszczącym wzrokiem. Boże, jak on
uwielbiałtenjejwewnętrznyogień.
–Nodobrze.Zaczęłamnosićtenpierścionek,bopopowrocie
ztamtegoweselabezprzerwysięnaciebienatykałam.
–Teraztojużnaprawdęnierozumiem.
– Byłeś wszędzie: logo twojej firmy na budynkach, wzmianki
otobiewgazetach.Wszystkoprzypominałomifaceta,którysię
ze mną przespał, a potem nie zadzwonił. To było bolesne. Nie
chciałam powtórki z rozrywki, już wcześniej kilku facetów
potraktowałomniepodobnie.Podpatrzyłamtowjakimśgłupim
filmie w telewizji. Bohaterka udawała zaręczoną, żeby łatwiej
trzymaćnadystansproblematycznegogościa.
–Itojajestemtymgościem–powiedziałzgoryczą.
Czyonanaprawdętakniskogoceni?
– Tak. Posłuchaj, to może głupio zabrzmi, ale naprawdę nie
spodziewałam się, że zobaczysz mnie z tym pierścionkiem na
palcu.Zrobiłamtodlasiebie,niezewzględunaciebie,Sawyer.
To miała być moja ochrona. Fakt, że pierścionek pomógł mi
ustawić nasze relacje na płaszczyźnie czysto zawodowej, to
nieoczekiwanyprezentodlosu.
– Zaraz, zaraz. Co ty powiedziałaś? Że ograniczenie naszych
stosunków do spraw zawodowych potencjalnie sprawiałoby ci
trudność?
–Niewiem,comamodpowiedzieć–szepnęła,podchodzącdo
niego. – Nie powinnam z tobą o tym nawet rozmawiać na
terenie biura. Za to grozi zwolnienie z pracy. Wiesz, że mi się
podobasz, Sawyer, to oczywiste. Ale z tym skończyliśmy już
wtedywMaine,prawda?
–Tak,stanowczo.Daliśmysobiespokój.
Wiedział,żetoniejestprawda.Wziąłpłaszcziskierowałsię
dowyjścia.
– Poczekaj, Sawyer. Przepraszam cię. Nie powinnam była
wzbudzaćwtobiepoczuciawiny.
–Ależjacijestemzatowdzięczny.Bonaprawdępostąpiłem
źle.
–Upewnijmnie,żeterazjużwszystkomiędzynamijestokej.
–Masznamyślipracę?
–Tak,oczywiście.
– No cóż, z pracą wszystko w porządku. Ja po prostu muszę
jużiść.
ROZDZIAŁTRZECI
Blade światło poranka rozjaśniło sypialnię Kendall. Usiadła
na łóżku. Na toaletce leżał pierścionek. Błyszczał, jakby sobie
z niej drwił. Tak to jest, jeśli ktoś życiową mądrość czerpie
zkomediiromantycznej.
Idokądjątozaprowadziło?Podstępsięnieudał.Pierścionek
nie obronił przed Sawyerem, wręcz pogorszył jej położenie.
Spowodował, że musiała się przed nim otworzyć. I nie ma
żadnej gwarancji, że on tego nie wykorzysta. Żałowała, że
przyznała
mu
się,
jaką
właściwie
funkcję
przypisała
pierścionkowiwichrelacjach.Niemniejniemogłasięzgodzić,
by projekt przypadł w udziale Wesowi, bo wtedy ten padalec
niechybnie zostanie wiceprezesem. Tylko dlatego, że jej
przyszłodogłowywłożyćnapalectengłupipierścionek.
Z trudem zwlokła się z łóżka. O mało nie spóźniła się na
pociąg. Czuła się przemęczona. Może powinna udać się do
lekarza?Nie,niemożeterazpozwolićsobienachorowanie.Za
dużo ma na głowie. Choć teraz najchętniej z powrotem
położyłabysiędołóżkaiucięłamałądrzemką.
Co się ze mną dzieje? – pomyślała. Dlaczego ciągle jestem
zmęczona? Może dlatego, że przez całą noc śnił jej się ostry
seks? Z Sawyerem w roli głównej. Jeden z tych kompletnie
niesentymentalnych snów, gdzie ludzie gorączkowo zrywają
z siebie odzież, a następnie dopadają najbliższego mebla.
W tym przypadku to był stół kuchenny. Doprawdy? Nie zadali
sobietrududojściadokanapy?
Spojrzała na zegarek. Pora oczyścić mózg z seksualnych
skojarzeńisiępozbierać.Nailepozwalanatoobniżonypoziom
energii.
Wsunęła stopy w buty, wzięła płaszcz i torbę z laptopem.
Dzień był szary i dżdżysty. Postawiła kołnierz. Przy chodniku
zaparkowaładługaczarnalimuzyna.Raczejniecodziennywidok
wtejmałoatrakcyjnejplebejskiejdzielnicy.
Warował przy niej człowiek w czarnych okularach.
Skojarzenie
proste:
Sawyer
i
jego
otoczenie.
Czyżby
rzeczywistośćwysyłałajejjakieśsygnały?
Facetwciemnychokularachzastąpiłjejdrogę.Przestraszyła
sięniecoiusiłowałagowyminąć,alejejnatoniepozwolił.
–KendallRoss?–zapytał.
–Skądpanwie,jaksięnazywam?
–PanLockechcezpaniąporozmawiać.
Pan Locke? To jakieś żarty? Podeszła do samochodu
inachyliłasiękuotwartymdrzwiom.
–Sawyer,cotywyprawiasz?Przecieżmogłeśzadzwonić.
NatylnymsiedzeniuniebyłojednakSawyera.ByłzatoJames
Locke.
Ojciec Sawyera był przystojny, tego nie można mu było
odmówić. Gładko ogolony, ze starannie przystrzyżonymi
szpakowatymiwłosami.
–PaniRoss,mamnadzieję,żezamienimykilkasłów.
–Spieszęsiędopracy.
–Podwiozępanią.Porozmawiamywdrodze.
Nie mogła pozwolić sobie na kolejne spóźnienie. W głowie
dźwięczał jej głos – nie, nie, bynajmniej nie Jillian, ale matki.
Nigdyniewsiadajdosamochoduznieznajomym.
– Dziękuję, panie Locke, ale nie sądzę, żebym mogła
skorzystać.
Chciała się cofnąć, ale znów natknęła się na barczystego
goryla.
JamesLockewysiadłzlimuzyny.
–Mamdlapanipropozycję,paniRoss.
– Słucham? – powiedziała, szukając drogi ucieczki. Czuła, że
zarazzaczniekrzyczeć.
Lockeseniorrozejrzałsiępoulicy.
–Tonienajlepszadzielnica.Podobnoniebezpieczna.
–Mniesiętudobrzemieszka.Znamwszystkichsąsiadów.
Niebo
pociemniało.
Czyżby
stary
miał
także
moc
sprowadzaniazłejpogody?
–Kobietasukcesu,jakąpaniniewątpliwiejest,powinnamieć
domwprzyjemniejszejibezpieczniejszejokolicy.
–Copanchceprzeztopowiedzieć?
– Mam mnóstwo nieruchomości. W całym mieście. Nie
wolałaby pani luksusowego apartamentu? Z portierem
i konsjerżem, trzy razy większego od pani obecnego
mieszkania?Oczynszproszęsięniemartwić.Wszystkozgóry
zapłacone.
–Czegopanodemniechce?
– Wiem, że prowadzi pani w firmie nowy projekt. Mogłaby
pani wziąć pod uwagę kilka moich sugestii dotyczących piaru.
Alboprzekazywaćosobomzainteresowanympewneinformacje.
–Sugestie?Osobyzainteresowane?Moimklientemjestpana
syn. Nigdy nie ujawniam osobom postronnym informacji
omoichklientachiprojektach.
– Rozumiem, chce pani, żebym podbił cenę. Niech będzie.
Apartamentidotegopięćdziesiąttysięcy.
–Nie.Dziękuję.
–Notostotysięcy.Plusapartament.
Teraz już była pewna, że to nie żarty. Brzmiało to
przerażająco. Poza wszystkim to smutne, ile ten człowiek jest
wstaniezapłacić,bytylkopognębićwłasnegosyna.
–Panmnieniesłucha.Przyjęciepanapropozycjistanowiłoby
złamanie umowy, jaką podpisałam z pańskim synem.
Straciłabym pracę. Nie zaryzykuję kariery ani dla mieszkania,
anidlapieniędzy.Pozostanęwswojejdzielnicy.Dziękujępanu.
Odwróciła się, zdecydowana zadać mocny cios w żołądek
ochroniarzowi,gdybytenznówchciałjązatrzymać.Tymrazem
jednakprzepuszczonoją.
– A pracę może pani stracić tak czy owak! – krzyknął za nią
JamesLocke.
–Copanpowiedział?–Odwróciłasię.
–Cóż,ludziesązwalnianizpracycodziennie,zaróżnerzeczy.
– Wzruszył ramionami. – A ja zawsze znajdę kogoś, od kogo
kupię informację. Może któregoś z pani kolegów? A wtedy
przestanie być pani użyteczna i dla mnie, i dla mojego syna.
Pani szefowej się to nie spodoba. Zwłaszcza kiedy ją
przekonam,żetopanibyłaźródłemprzecieku.
Mróz przebiegł Kendall po kręgosłupie. Ten człowiek to
wcielonezło.
– Rozumiem. Ale i tak uprzejmie panu podziękuję za
propozycję.
– Nie musi mi pani dziś udzielać odpowiedzi. Proszę się
zastanowić – powiedział James Locke, wręczając jej swoją
wizytówkę.
Kendall pewnie jeszcze długą chwilę stałaby jak wryta, ale
zdałasobiesprawę,żejestobserwowanaiżemusiwyglądaćna
opanowaną i przebojową, nawet jeśli w głębi duszy trzęsie się
zprzerażenia.
Gdy tylko samochód zniknął za rogiem, wyjęła telefon
iwybrałanumerSawyera.
Podłuższymoczekiwaniuodezwałasiępocztagłosowa.
– Sawyer, tu Kendall – odezwała się drżącym głosem. –
Musimy porozmawiać, oddzwoń, jak tylko będziesz mógł.
Sprawajestpilnaipoufna.
Jej pociąg dawno już odjechał, w dodatku zaczynało padać.
Krople deszczu spływały jej po nosie, każda taksówka, którą
usiłowała zatrzymać, była zajęta. A ona przecież powinna
bardzoszybkopojawićsięwbiurze.
I to z gotową wiarygodną wymówką na temat przyczyn
swojegospóźnienia.
Jej wściekłość na bogacza, który zepsuł jej dzień, rosła
z sekundy na sekundę. W końcu na środku jezdni spostrzegła
wolną taksówkę. Nim do niej dobiegła, nogi miała całkowicie
ochlapaneprzezsamochody.
Podałakierowcyadres.
–Okropnekorki,totrochępotrwa–odparłszofer.
Już pół godziny temu czuła się nie najlepiej. To co ma
powiedzieć
teraz,
kiedy
jest
mokra,
wystraszona
do
nieprzytomnościicałkowiciebezbronna?
Wychodząc ze spotkania z bratem, Sawyer zerknął na
wyświetlacz telefonu. Jedno nieodebrane połączenie i jedna
nagrana wiadomość. Od Kendall. Serce zaczęło mu bić jak
szalone,choćzłośćnaniązpowodupierścionkajeszczeniedo
końca mu minęła. I mimo jej determinacji, by ich relacje
utrzymaćwryzachkontaktówsłużbowych.
Gdyodsłuchałjejrozpaczliwenagranie,wiedział,żestałosię
cośzłego.
Sprawapoufna?Cotomożeznaczyć?
– Nie ma mnie dla nikogo – powiedział Lily, wchodząc do
swojegogabinetu.
Pomyślał, że winien jest tej dziewczynie kwiaty czy jakiś
drobny upominek. Jego sekretarka pracuje ostatnio w bardzo
stresującychwarunkach.
– Bogu dzięki – rzuciła Kendall w słuchawkę, gdy do niej
zadzwonił.
–Dobrzesięczujesz?
– Taaa… Chociaż nie, to nieprawda. Odchodzę od zmysłów.
Rozmawiałamztwoimojcem.
–Zadzwoniłdociebie?
– Gorzej. Czekał na mnie rano w samochodzie pod moim
domem. Przeraził mnie. Sawyer, ja nie jestem przyzwyczajona
dotakichintryg.Twojarodzinajestjakaś…chora.
Sawyer wściekł się tak, że był gotów pięścią wybić dziurę
w ścianie. Prześladować kobietę, wystawać pod jej domem?
Poczuł,żemusichronićKendall.
W końcu gdyby jej nie zatrudnił, nie spotkałaby jej taka
przykrość.
–Gdzieterazjesteś?–zapytał.
– W taksówce, jadę do pracy. Ale to nie jest rozmowa na
telefon.
–Chcesz,żebymdociebieprzyjechał?
– Szczerze? Nie bardzo. Po tym, co od niego usłyszałam,
zaczynam cierpieć na paranoję. Chyba ściany w mojej firmie
mająuszy.
– To może przyjedziesz do mnie do domu? Zamówię coś do
jedzenia.
–Podwarunkiem,żeniktsięonaszymspotkaniuniedowie–
odparłapochwiliwahania.
–Dlaczego?
–Mojeszefowanietolerujenajmniejszychoznakspoufalania
sięzklientem.Acodopierowjegomieszkaniu…
– Jasne, nie puszczę pary z ust. Zaraz wyślę ci esemesa
zadresem.Jeślidojedzieszprzedemną,powiedzportierowi,że
jestemwdrodze.OnmanaimięWalter,zaopiekujesiętobą.
– Świetnie. Zadzwonię do Jillian i powiem, że mamy się
spotkać.Niepowiemtylkogdzie.Ijeszczejedno.
–Tak?
–Potrzebujęsuchychubrań.
PortierWalterwcalenieprzywitałjejzotwartymiramionami.
Może dlatego, że woda ściekała z niej strumieniami na
nieskazitelnie czystą posadzkę holu. Zasugerował, że ten
lokator nigdy nie bywa w domu w godzinach pracy i że może
poczekaćnaniegonazewnątrz.
– Pan Locke nigdy nie każe czekać zaproszonym paniom
w korytarzu – oświadczył z godnością, wygładzając swój
mundur.
Jasne,
Walter
musiał
tu
widzieć
korowody
kobiet
odwiedzającychSawyera.
Iżadnanieociekaławodą.
– Pracujemy razem – przekonywała go Kendall. – Czy
wyglądamnakogoś,ktoprzyszedłtudlazabawy?
–Dajępanipiętnaścieminut.Iproszęnaniczymniesiadać–
odburknąłportierzniesmakiem.
Po chwili pojawił się zdyszany Sawyer. Rzucił wszystko
iprzyjechałdoniej,pomyślałaKendallwnadziei,żeresztadnia
będzieprzyjemniejsza.
– A więc pan ją zna… – stwierdził Walter. – W takim razie
przepraszam, ale to nie pierwsza kobieta, która się tu pojawia
iutrzymuje,żejestpanaznajomą.
Kendall przewróciła oczami. Nie, ten Walter nigdy nie
zostaniejejulubieńcem.
–Chodźmynagórę–zaproponowałSawyer.
WwindzienacisnąłguzikznapisemPH.Penthaus,luksusowy
apartamentnanajwyższympiętrze.
Ciało Kendall wyraźnie sygnalizowało, jakie są jego
najpilniejsze potrzeby: spodnie od dresu prosto z suszarki,
puszystykocikubekgorącejherbaty.Ijeszczeprzytulićsiędo
Sawyera, by ją ukoił, objął tymi długimi ramionami i rozgrzał.
Nie chciała rozmawiać, a zwłaszcza wracać do tego, jak rano
zdenerwowałjąiprzeraziłjegoojciec.Iczymjejgroził.
– Zdejmij te mokre rzeczy – powiedział Sawyer, wieszając
swójpłaszczwszafie.
Przypomniało się jej, że w Maine powiedział coś całkiem
podobnego.Zdejmijtęsukienkę.Wtedyodwróciłasiędoniego
plecami, pozwoliła mu rozpiąć suwak, odsunąć na bok burzę
włosówiucałowaćszyjęnadkarkiem.
Teraz nie miała równie seksownych skojarzeń. Stała
z opuszczonymi rękami, pozwalając, by brudny nowojorski
deszcz kapał z jej rękawów na podłogę tego zachwycającego
mieszkania.
–Mogę?–Dotknąłklapjejwełnianegopłaszcza.
Rozpinałaguziki.Onstałtużobok,czuła,jakoddychaijakjej
własnyoddechprzybierarytmjegooddechu.
Współpraca z Sawyerem to niełatwy kawałek chleba: trzeba
byćbliskoijednocześnieniedopuścićdodotyku.Czuć,jakdusi
ciętwójwłasnypuls.
Po rozpięciu ostatniego guzika w milczeniu czekała, aż
Sawyerzdejmiejejzramionciężkiodwodypłaszcz.
–Długobyłaśnadworze?–zapytał.
– Bo ja wiem… Może tydzień? Wiesz, jak trudno złapać
taksówkę,kiedypada.Twójtatazaproponowałmipodwiezienie
dopracy,alenieskorzystałam.
–Ciebieniełatwonamówićnapodwózkę,co?
–Bardzośmieszne.
–Tymrazemmiałaśrację.Przykromi,żetyleciętokosztuje.
Powieszętwójpłaszczwpralni,żebywysechł,izarazwszystko
miopowiesz.
Kendallzsunęłabutyizanurzyłastopywpuszystymperskim
dywanie, mając nadzieję, że nie jest bezcenną rodzinną
pamiątką. Nie ruszając się z miejsca, zaczęła rozglądać się po
mieszkaniu.
Urządzone
było
w
charakterystycznym
dla
samotnie
mieszkających kawalerów stylu: w salonie dostrzegła fotele
obiteskórąwkolorzeczarnejkawy,wjadalniprostehebanowe
krzesła i gustowny żyrandol. Żadnych niepotrzebnych gratów
czy sentymentalnych ozdóbek i pamiątek. Ciekawe, czy
otoczonawysokimogrodzeniemgłównasiedzibaroduLocke’ów
naLongIslandwyglądawśrodkupodobnie.
Usiłowała sobie wyobrazić, jak może wyglądać dorastanie
w takiej rezydencji, gdzie niczego dziecku nie brakuje. No,
możeodrobinyojcowskiegociepła…
– A teraz co do suchych ubrań – odezwał się Sawyer,
wracając. – Tej sukienki nie można włożyć do suszarki, ale jak
sięjąrozwiesi,wyschniezagodzinęlubdwie.
Omiotławzrokiemswojąmokrągarderobę,poczymspojrzała
na niego. Nie stała teraz na obcasach, on wydał się jej więc
jeszcze wyższy niż zazwyczaj. Wspaniała budowa: szczupły,
niespecjalnie napakowany, a jednak muskularny. Jako dziecko
mógłbyćnawetchudy.
Aterazjestwsamraz.
– Chodź, znajdziemy coś dla ciebie – powiedział, wskazując
skinieniemgłowy,byszłazanim.
Długi korytarz prowadził do sypialni. Miała nadzieję, że nie
każe jej nosić czegoś, co zostawiła u niego inna kobieta.
Anawetjeśli,tożetenubiórniebędzienaniąpasował.Sawyer
wyglądał na takiego, co lubi kobiety smukłe, w typie top
modelki,anietakbiuściasteikrągłejakona.
Minęli kilka pomieszczeń. Jedno wyglądało na gabinet do
pracy, inne na pokój gościnny. Sawyer niczego nie objaśniał,
onaniezadawałapytań.Itakczuła,żeprzekroczyłagranicę,za
którąkończysiętolerancjajejszefowej.
Sypialnia Sawyera, jego najprywatniejsze z prywatnych
miejsc, prezentowała się równie wspaniale jak reszta
mieszkania
–
atrakcyjnie
i
schludnie
zarazem.
Była
pomieszczeniem narożnym, miała okna na dwóch ścianach.
Tynki koloru kości słoniowej stanowiły neutralne tło dla
ciemnoszarej, ozdobionej specjalnymi nitami tapicerki za
łóżkiem. Na jednej ze ścian wisiały przepiękne stare mapy
i plany miasta, na innej wielka czarnobiała fotografia Grand
Legacyzwidocznymjeszczeowalnymoknemodfrontu.
Łoże było jak marzenie, z białą puszystą kołdrą i mnóstwem
poduszek. Czy wielką niegrzecznością byłoby wśliznąć się bez
zaproszeniadoczyjegośłóżka?
Sawyer podszedł do szafy, a Kendall zaczęła przyglądać się
stojącej na antycznym sekretarzyku fotografii pięknej kobiety
otoczonejtrójkądzieci,zbożonarodzeniowąchoinkąwtle.
–Totwojamamairodzeństwo?–zapytała.
–Tak.Wgwiazdkowyporanek.
–Mamawyglądaoszałamiająco.
W internecie było bardzo mało informacji o matce Sawyera.
Pozatym,żeumarła,gdymiałjedenaścielat.
–Tak,byłapiękna.Ojcieczawszemiałjakąśpięknośćuboku.
Niedalekopadajabłkoodjabłoni,pomyślała.
–Tytuwyglądasznaszczęśliwego.
–Tobyłodawno.Proszę,todlaciebie.Pewniebędązaduże,
ale twoja sukienka wkrótce wyschnie – powiedział, podając jej
spodnieoddresuispranączerwonąbluzęzlogouniwersytetu
Cornell.–Pokażęcipokójgościnny.Małazienkę.Powinnatam
teżbyćsuszarkadowłosów.
–Cudownie,dzięki.
– Przyznaj się, że ten pokój projektował ci architekt wnętrz.
Bardzo różni się od reszty – powiedziała, gdy weszli do
zdecydowanie
bardziej
kobiecego
w
charakterze
pomieszczenia.
–Zajmujegomojaciocia,Fran,kiedyprzyjeżdżazAnglii.Ona
lubitakieklimaty.–Sawyerroześmiałsięcichutko.
–MaszciocięAngielkę?
– Nie. Fran to siostra mamy, po jej śmierci wyjechała za
granicę. Czasami pomieszkuje tu też moja siostra Charlotte,
kiedy zmienia mieszkanie lub szuka nowej pracy. W jej życiu
dużosiędzieje,aleonanigdyniechcezatrzymaćsięutatyna
Long Island. Nie jestem jedyną osobą, która nie może z nim
wytrzymać.
Kendallprzycisnęłaubraniadopiersi.
–Aterazwyjdź.Chcęsięprzebrać.Razwidziałeśmnienago
iwystarczy–wyrwałosięjejnakoniec.
– Ja bym tak nie powiedział – odparł, a Kendall wstrzymała
oddech.–Aleterazjesteśmytylkokolegamizpracy,prawda?
– Zgadza się. I dlatego pamiętaj: mnie tu nie ma i nie było –
powiedziała,stukającgopalcemwpierś.Kolejnygłupibłąd.
Pokiwałgłową,uśmiechającsięszeroko.
–Niemaciętu.Nigdyniebyłoiniebędzie.
Stojąc za zamkniętymi drzwiami pokoju gościnnego, poczuł
sięjaknapalonynastolatek.Wyobrażałjąsobiebezniczego,co
doprowadzało go do szaleństwa. Nie, jedna noc z Kendall to
stanowczozamało.Musijąprzekonać,żejestlepszymfacetem,
niż to wynika z historii jego podbojów i z genealogii męskiej
liniijegorodziny.
Przebrał się w dżinsy i sweter. Dobry wybór jak na chłodny
szary dzień i towarzystwo pięknej kobiety zmuszonej przez los
doparadowaniawdresach.
Zdążył już zaparzyć dla obojga kawę, gdy do kuchni
wkroczyła Kendall. Wysuszone włosy spływały obfitymi falami
naramiona.
Ubranie wcale na niej nie wisiało – zdołała je przynajmniej
częściowowypełnićapetycznymikrągłościami.
– Muszę przyznać, że w tej starej bluzie wyglądasz
spektakularnie.Możeszjąsobiezabrać.Nikomuniejestwniej
takdotwarzyjaktobie.
– Okropny jesteś – odparła i rumieniąc się, pacnęła go
wramię.–O,zrobiłeśkawę.Jesteświelki.
–Śmietanka?Cukier?–zapytał,zdającsobienaglesprawę,że
mimo iż byli już z sobą bardzo blisko, będzie to ich pierwsza
wspólnakawa.
Przeszli do salonu, gdzie Sawyer włączył gazowy kominek,
a Kendall umościła się w rogu kanapy. Za oknami było
naprawdęobrzydliwie.
–Nowięcterazcipowiem,dlaczegouważamtwojegotatęza
totalnegopsychola.
–Proszę,mów.
Czy doprawdy nie mogliby pobyć tu z sobą z jakiegoś
milszegopowodu?
Opowieść Kendall rozwścieczyła go. Słyszał drżenie w jej
głosie,widziałstrachwoczach.
–Zaoferowałciapartament?
– Tłumaczył, że chodzi mu o moje bezpieczeństwo. Że
mieszkamjakobywzłejdzielnicy.
Boże, chciał z niej zrobić utrzymankę. Lubił straszyć ludzi,
apotemuzależniaćichodsiebie.
– Sądzisz, że powinnam się go bać? To znaczy, jeszcze
bardziejniżteraz?
– Nic z tych rzeczy. Nie pozwolę, żeby zrobił ci coś złego,
przysięgam.
– Zaproponował mi też sto tysięcy. Chyba jest zdesperowany
i bardzo chce ci przeszkodzić. Oczywiście odmówiłam. I wtedy
zacząłmniestraszyćutratąpracy.
–Porozmawiamznim.Tosięmusiskończyć.
– Sawyer, nie sądzę, żeby on cię posłuchał. Z jakichś
powodów on nie znosi Grand Legacy i będzie sabotował ten
projekt aż do skutku. Kazał mi wszystko przemyśleć, więc
zyskaliśmy na czasie. Musimy opracować jakiś plan działania.
Tymusisz–uściśliła.
Jak mógł choćby przez chwilę jej nie ufać? Ona jest
niesamowita. Niewiele osób oparłoby się propozycjom, jakie
przedstawiłjegoojciec,chociażbyzewzględunagroźby.Aona
zaryzykowała.
–Olbrzymiawiększośćludzidajesięprzekupić–stwierdził.
– Ale nie ja, nie mam zwyczaju zdradzać ani oszukiwać.
A poza wszystkim nie dałoby się tego na dłuższą metę ukryć.
Jestjeszczejedenpowód…
–Co?
–Byłobymigłupiozewzględunaciebie.Maszitakokropne
stosunkizojcem,ajastanęłabymniejakopojegostronie.
–Kendall,mnąsięnieprzejmuj.Tociebieondziśzaatakował,
niemnie.
– Posłuchaj – zaczęła, przysuwając się bliżej niego. – Ja nie
znałam
mojego
ojca.
Opuścił
matkę,
kiedy
byłam
niemowlęciem. Brakowało mi taty. Matka miała kolejnych
partnerów, a ja przy każdym marzyłam, że będzie dla mnie
ojcem.Tosięnigdyniespełniło.Aleterazwidzę–westchnęła–
żenietylkomnieolałmójwłasnytata.
–Maszrację–odparł,patrzącjejwoczy.Trafnietookreśliła.
– Uwierz mi, wolałabym jej nie mieć. Musimy też ustalić, co
mammupowiedzieć,kiedyzgłosisiędomniepoodpowiedź.
ASawyermartwiłsię,cojeszczemożeprzyjśćdogłowytemu
człowiekowi, jeśli chodzi o Kendall. Trzeba przerwać zmowę
milczenia wokół ojca. Dziś przebrała się miarka. Zagrożenie,
jakie stanowi on dla odbudowy hotelu, to jedno, a grożenie
Kendall to zupełnie inna sprawa. I on, Sawyer, musi zapewnić
jejbezpieczeństwo.
Zadzwoniłajegokomórka.
– Przepraszam, muszę odebrać – powiedział, gdy na
wyświetlaczu zobaczył imię brata. – Co znowu jest nie tak? –
rzuciłwsłuchawkę.
–Dlaczegozgóryzakładaszzłewieści?–spytałNoah.
–Boostatniotylkotakiedonasprzychodzą.
– Racja. Tym razem muszę cię zawiadomić, że z powodu
burzywysiadłnamwfirmieprąd.Idędodomu.
– Mądra decyzja. Ja też do końca dnia będę pracował
wdomu.
– Podrzucę do domu Lily, bo stacja metra obok nas została
kompletniezalana.
Sawyer już wcześniej zauważył, że brat łakomym wzrokiem
popatrujenajegoasystentkę.
–Niepodrywajjej.Tozbytdobrapracownica,żebyśmymogli
jąstracić.
–Czylimaiśćdometra?
–Nie,możeszjejzłapaćtaksówkę.
–Wtakichkoszmarnychwarunkachżadnasięniezatrzyma–
wtrąciłasięKendall.
– Możesz się nie martwić, nie będę do niej startował. Skoro
przez to miałyby ucierpieć stosunku międzyludzkie w miejscu
pracy…
– W porządku, niech zostanie tak, jak jest. Porozmawiamy
później.
Sawyerrozłączyłsięipomyślał,żesampowinienwziąćsobie
do serca radę, jakiej udzielił bratu. Z tym, że on z Kendall już
się kiedyś zagalopował. Za daleko. A teraz wracają do
stosunkówkoleżeńskichionajestjegonajwiększąsojuszniczką
wwalceoGrandLegacy.Ibądźtuczłowiekumądrym…
–Wbiurzewysiadłprąd–oznajmiłjej.
– W takim razie dobrze, że chociaż my znajdujemy się
wciepłymisuchymmiejscu.
– I niech tak będzie dalej. Myślę, że możesz tu zostać –
spokojnie, Sawyer, ostrożnie, napominał się w duchu – jak
długozechcesz.Pogodajestnaprawdęokropna.
Mówiłjakdżentelmen,alemyślałzupełniecoinnego.
– Już uprzedziłam Jillian, że dziś pewnie cały dzień będę
pracować poza biurem. Powiedziałam, że jesteśmy w twoim
hotelu. I tak tego nie sprawdzi. Daj mi hasło do wi-fi, usiądę
zlaptopembliżejkominka.
Sawyer z uśmiechem podał hasło. Nawiązujące do Grand
Legacy, jakżeby inaczej. Sam udał się do swojego gabinetu,
włączyłkomputeriotworzyłpocztę.
Chciał napisać do ojca, z którym nie rozmawiał od lat. Tak
głębokopodzieliłaichsprawahotelu.
Tato,musimyomówićpewnesprawy.Wolałbymosobiście,ale
jeśli ty chcesz przez telefon, proszę bardzo. Twoje ciągłe
wtrącanie się do Grand Legacy to jedna rzecz. Ale teraz już
przegiąłeś, próbując skorumpować osobę, która pracuje nad
piaremprojektu.Niemogętegotakzostawić.Jeżelispadniejej
włoszgłowy,albobędzieszjejgroziłutratąpracy…
Nie mógł pisać dalej. Dławiła go wściekłość. Musi jakoś nad
tym wszystkim zapanować. Może Kendall ma rację, że
atakowanie ojca to niedobry pomysł? W końcu ucierpi na tym
głównie ona. Musi porozmawiać z ojcem w cztery oczy,
wyjaśnić wszystko i nakazać mu odczepić się od nich raz na
zawsze.
Bezpieczeństwo
Kendall
jest
bezwzględnym
priorytetem.
Sprawdził swoją skrzynkę, ale nie miał zamiaru odpowiadać
namałoistotnemejle.ZresztąrozpraszałagoobecnośćKendall
w sąsiednim pokoju. W końcu gospodarz powinien zajmować
sięgościem,prawda?
Gdy wszedł do salonu, ujrzał Kendall śpiącą na kanapie.
Skulona narzuciła na siebie kocyk. Wyglądała przepięknie –
rudobrunatne włosy okalały jej twarz, usta były czerwone
niczymwiśnie.
Ależ był głupi, że po pierwszym spotkaniu do niej nie
zadzwonił, nie powiedział jej, że to nie była dla niego nic
nieznacząca przygoda, że nie może o niej zapomnieć, choć
bardzo się stara. Chciał ją odzyskać, ale nie zamierzał z tym
czekać parę miesięcy, aż przestaną razem pracować. Musi
poprosić o drugą szansę i zapewnić, że nikt poza nimi nie
będzieoniczymwiedział.
ROZDZIAŁCZWARTY
Kendall powoli wybudzała się ze snu, ale nie otwierała oczu.
Nie chciała, żeby kończył się jej piękny sen o tym, jak się
nawzajem z Sawyerem rozebrali i z jego eleganckiej pościeli
zrobili kłębowisko nie do rozplątania. No cóż, skoro nie może
miećgonajawie,niechchociażzostaniegwiazdąjejsnów.
Niestety,musiwstaćprzedjegopowrotemzgabinetu,bynie
odkrył,żezdrzemnęłasięnakanapie.Cozawstyd…
Usiadła,przetarłaoczyiwyjrzałazaokno.Padałterazdeszcz
ze śniegiem. Na zewnętrznym parapecie gromadziła się
warstwakryształkówlodu.
–Hoho,zdajesię,żektośsięobudził?–Sawyerwsunąłgłowę
dopokoju.
– Nie wiem, co się ze mną dzieje. Ostatnio ciągle jestem
zmęczona.Przepraszam,żeprzysnęłam.
– Widocznie potrzebowałaś drzemki. Lepiej się czujesz?
Chybazadużopracujesz.
–Możliwe–uśmiechnęłasię.
Stanął przed nią z rękami w tylnych kieszeniach dżinsów
dopasowanych tak perfekcyjnie, że nie mogła nie pomyśleć
o jego zgrabnych nogach. Szary sweter podkreślał głęboki,
ciemnykolorjegooczu.
–Powinnamjużiść.Itakzmarnowałeśprzezemniepółdnia.
A pogoda może się jeszcze pogorszyć – zauważyła i zaczęła
składaćkoc.
–Nieidź.Chcę,żebyśzostała.–Utkwiłwzrokwpodłodze,po
czym spojrzał na nią. Odchrząknął. – Mam ci coś do
powiedzenia,aniemogłemtegozrobićwgodzinachpracy.
–Okej–odparła,czując,jakjejprzyspieszapuls.–Topewnie
dotyczytwojegoojca?
–Nie.Anitrochę.–Zbliżyłsięokrokiprzykucnąłprzednią.–
Po pierwsze muszę ci coś wyznać. Przyglądałem ci się, jak
spałaś.
–Naprawdę?–zapytałazawstydzona.
–Niemogłemsiępowstrzymać.Jesteśtakapiękna.
–Tyteżniczegosobie.
Roześmiałsięispuściłgłowę.
–Mogęcięocośzapytać?
Pewnie o to, czy pamiętam, jak się idzie do twojej sypialni,
pomyślała.
–Oczywiście.
–Czymyśliszczasemonaszejwspólnejnocy?
– Chyba znasz odpowiedź na to pytanie – odparła, chcąc
zyskaćnaczasie.
–Myślisz,żepodpowiedziałmijątwójpierścionek.
–Zaczęłamgonosić,boniemogłamzapomniećotobie.
Uff,cozaulga.Przyznałasiędoswojejbezradności,przestała
siębronić.
Wstał i usiadł obok niej na kanapie. Wziął ją za rękę.
Uwielbiała patrzeć, jak jego palce obejmują jej dłoń. Gest
wyrażającyradośćiwzruszenie.Przynimczułasiębezpieczna.
Lubiłatychniecostaroświeckichmężczyzn,którypoczuwalisię
doobowiązkuchronieniakobiety.Tyleżeżadnegojeszczedotąd
nienapotkałanaswojejdrodze.
– Miałem ten sam problem, tylko ci nie mówiłem. Za oknem
mojego gabinetu, po drugiej stronie ulicy, stoi drzewo. Stałem
woknieiwpatrywałemsięwniegodzinami.Awieszdlaczego?
Bo jego liście zmieniały powoli barwę na taką, która
przypominamikolortwoichwłosów.
Kendallpoczułagęsiąskórkę.
–Ioczymwtedymyślałeś?–zapytała.
–Owszystkim.Jakpoprosiłemsiędotańca,jaktrzymałemcię
wramionachnaparkiecie.Opierwszympocałunku.
– Był wspaniały. Chociaż ten na pożegnanie też był niezły.
Usiłowałamcicośprzezniegoprzekazać.
–Ajakitomiałbyćprzekaz?–Przysunąłgłowębliżej,wtulił
noswjejwłosy,poczympocałowałwpoliczek.
–Taki,żebyśdomniezadzwonił,sieroto.
– No, teraz to już się czuję jak kompletny łajdak. Obiecuję
nigdywięcejdociebienieniezadzwonić.–Roześmiałsięcicho,
po czym na powrót spoważniał. – A teraz pozwól, że ja ci coś
przekażę.
Zbliżył wargi do jej ust, ujął jej twarz w dłonie i delikatnie
kołysał. Pocałunek był gorący i wilgotny. Poczuła taką błogość
i rozradowanie, że chciało jej się śpiewać. Nie mogła
zrozumieć,jakwytrzymałateniespełnadwamiesiące.Terazjuż
wiedziała,dlaczegoniemogłagozapomnieć.Bonieprzytomnie
go łaknęła, a uczucie głodu jest jednym z najdotkliwszych na
świecie.
Wsunął jej dłonie pod bluzę i objął w pasie. Poczuła się
oszołomiona. Uniosła rąbek jego swetra, dając mu do
zrozumienia,bygozdjął.Coteższybkozrobił,aonazdziwiona
wpatrywała się w jego tors. Jak to możliwe, że wcześniej nie
zauważyławąskiejbliznyciągnącejsięodobojczykapopachę?
Zapytałaoto.
– Nie zauważyłaś? W pokoju było ciemno, a wyszłaś bardzo
wcześnie–wyjaśnił.
Fakt.Pozatymdałasięwtedyponieśćemocjomizpewnością
przeoczyłaniejedenszczegół.
–Cocisięstało?
–Byłemrannywczasiesłużbywmarynarce.
–Byłeśwwojsku?
– Tak – przyznał, całując ją w policzek, w szyję. – Naprawdę
otymchceszterazrozmawiać?
–Alekiedyśmiotymopowiesz?
Owieluszczegółachjegożycianiemiałazielonegopojęcia.
– W tym momencie zgodzę się na wszystko, o co mnie
poprosisz.
Odsunął jej włosy z szyi i ucałował zakamarek z uchem, co
wprawiłowdrżeniejejciało.
– Teraz ja sobie ciebie obejrzę – powiedział ochrypłym
głosem,unoszącdogóryjejbluzę.
Uśmiechnęła się. Wiedziała, że kiedyś przyjdzie jej za to
zapłacić, ale na razie czuła się jak ktoś, kto wygrał los na
loterii.ItojeszczewBożeNarodzenie!
Sawyer wydał z siebie pomruk, gdy pod nieco niedbałym
strojem odkrył prawdziwy skarb w postaci eleganckiego
ciemnopurpurowego stanika obszytego czarną koronką. Bez
namysłurozpiąłgo,aKendallzrzuciłaprzeszkodęzramion.
Faceci zazwyczaj reagowali na widok jej biustu lubieżnym
entuzjazmem, ale wzrok Sawyera wyrażał zachwyt innego
rodzaju.Byłownimszlachetneuwielbienie,wręczubóstwienie.
Ujął jej piersi w dłonie i ucałował z szacunkiem. Dopiero
później zaczął krążyć językiem wokół jednej z brodawek.
Kendall czuła się pożądana jak nigdy dotąd. Ona też chciała
czegoświęcej.
–Możemysięprzenieśćdosypialni?–zaproponowała.
Prowadziłjąkorytarzem,alejużpołowiedrogiprzystanęli,by
znów się pocałować. Potem na palcach wywijali piruety,
tanecznym ruchem zbliżając się do drzwi sypialni. To było
takie…pikantne,takieseksowne.
Po dotarciu do celu ona natychmiast zajęła się guzikiem
isuwakiemjegodżinsów,ciągletulącsiędoniegoidomagając
nowych pocałunków. Spodnie spadły na podłogę, a ona
dotknęłajegoczłonka,czując,jakdoskonalejestprzygotowany
dotego,coichczeka.Sawyerzamruczałienergicznieściągnął
na bok kołdrę, strząsając przy okazji kilka poduszek. Przysiadł
na brzegu łóżka i przyciągnął ją do siebie tak, że stała teraz
między jego kolanami. Zsunął jej treningowe spodnie i palcem
przejechał po krawędzi purpurowo-czarnych fig. Przycisnął
ustadojejbrzucha,poczymzdjąłjejmajteczki.
– Boże, Kendall, jaka ty jesteś seksowna. Gdzie ja u licha
miałem rozum? – W jego głosie i spojrzeniu czuło się
autentycznyżal.
Już chciała przyznać, że oboje byli głupi, ale właśnie
przesunąłpalcempowewnętrznejstroniejejuda,dotarłdojej
czułegomiejscaizacząłjepieścić.
Przymknęła oczy, jego dotyk stał się mocniejszy. Miło było
doświadczać czegoś, o czym dotychczas tyle razy się śniło. Na
jawiebylizsobądopierodrugiraz,ajużwszystkowiedział:jak
i gdzie dotykać i całować. Uklękła i ściągnęła mu bokserki.
Ujęła w dłoń jego męskość i przyglądała się, jak w miarę jej
ruchówrysyjegotwarzymiękną.
–Musiszbyćmoja,Kendall.Itojuż–szepnąłnamiętnie.
Wdrapała się na łóżko, wyciągnęła na materacu, doceniając
chłódpościeli.Ciałaobojgabyłyrozpalonedobiałości.
–Niekażmiczekać–jęknęła.
Przypomniał sobie, że w Maine rozmawiali o antykoncepcji
i że Kendall bierze pigułkę. Pochylił się nad nią i pocałunkami
znaczył drogę od jej brzucha po usta. Ulokował się między jej
nogami,aonarozkoszowałasiętym,jakstopniowowypełniałją
sobą i jak oboje w końcu mogli zacząć poruszać się zgodnym
rytmem. Całował jej obojczyk i wbijał się w nią ostrożnie
igłęboko.Pochwilipoczuła,jakjejwyzwalającesięznapięcia
ciałoogarniafalagorąca.Objęłagonogamiwpasie,wydyszała
jego imię, po czym i on doznał spełnienia. Opadł na nią,
obsypującpocałunkamijejszyjęiokolice.
Poczuła osobliwą wdzięczność do losu za nieoczekiwany
obrót, jaki przybrały wydarzenia tego dnia. Gdyby nie
przykrość która spotkała ją rano, nie znalazłaby się w tym
apartamencie i nie kochała z mężczyzną, o którym tak bardzo
chciałazapomnieć.
Sawyer leżał na plecach, myśląc sobie, jakie to wszystko
proste:
Kendall
jest
zadziwiająca,
piękna,
seksowna,
inteligentnaizdecydowana.Niemawtymżadnejfilozofii.
– Możesz mi wytłumaczyć, co się właściwie stało? – zapytała
z uśmiechem, przekręciwszy się przodem do niego i dotykając
palcemjegoblizny.
–StacjonowałemwsiłachpokojowychnaBliskimWschodzie–
powiedział Sawyer niechętnie, bo nie lubił wracać do tych
wspomnień. – Napadnięto nas i musiałem podjąć walkę wręcz.
Tamtenkoleśmiałnóż.
–Tomusiałobyćstraszne.Zwolniliciępotemzesłużby?
– Tak, choć nie powinni, bo nie było zagrożenia życia. Ale
nieopatrznie zadzwoniłem do Noaha, a on do ojca. Tatuś
pociągnął za sznurki i zostałem odesłany do domu. Wbrew
mojejwoli.
–Niechciałeśzobaczyćsięzrodziną?
– Jeśli już o to pytasz, to wiedz, że był wtedy ktoś, za kim
tęskniłem.
–Kobieta?
–Owszem,alenicztegoniewyszło.
Tak,
chciał
wtedy
zobaczyć
Stephanie.
Ale
Noah
poinformował go, że przypadkiem ją spotkał i że ona już nie
nosipierścionkaSawyera.Żenosijakiśzupełnieinny.
–Och,totakieprzykre…
– Stara historia. A ty? Na pewno złamałaś wiele serc.
Oczywiście zanim zaczęłaś nosić ten lipny pierścionek
zaręczynowy.
– Sawyer, nie mówimy o mnie. Dlaczego zaciągnąłeś się do
wojska?Tradycjarodzinna?
– Nie – zaśmiał się. – Wszyscy moi męscy przodkowie lubili
raczejalkohol,cygaraihazard.
–Irobieniepieniędzy.
–Nowłaśnie.–GdybyktośspytałnastoletniegoSawyera,czy
chce
zostać
częścią
rodzinnego
biznesu,
odmówiłby
z obrzydzeniem. Dopiero gdy odziedziczył Grand Legacy, jego
nastawieniesięzmieniło.–Ojciecwręczbłagałmnie,żebymnie
szedł do wojska. Myślał, że po studiach będę prowadził razem
znimjegofirmy,aleniemiałemochoty.
–Dlaczego?
– Nie chciałem ciągle odbijać się od ściany. Moje relacje
zojcemodśmiercimatkibyłyzawszetrudne.
–Przykromizpowodutwojejmamy.Jaswojąstraciłam,kiedy
miałam niewiele ponad dwadzieścia lat. Wiem, co to znaczy –
powiedziała,przytulającsiędoniego.
–Byłyściezsobąblisko?
– Nawet bardzo. Szłyśmy przez życie we dwie, więc
musiałyśmynasobiepolegać.
–Twojamamaniewyszłapowtórniezamąż?
– Nie, chociaż naprawdę bardzo chciała. Ale miała chyba
specjalny dar wiązania się z nieodpowiednimi facetami.
Zdrugiejstronyczasamitylkoimzawdzięczałyśmy,żewdomu
byłocojeść.Mamanieprzepadałazapracą.
–Niełatwołączyćpracęzsamotnymmacierzyństwem.
– Wiem, ale ona chyba poza wszystkim miała niską
samoocenę.Wybierałazawszezajęciamałociekawe,jakbybała
się,żeniesprostapoważniejszymwyzwaniom.Nowięckiepsko
pracowała,wyrzucaliją,itakwkółko.
– Aha, więc dlatego ty jesteś taka całkiem inna? To ci dało
życiowegokopa?
–Jeślipytasz,czyniechcępowtarzaćbłędówmojejmatki,to
odpowiedźbrzmi:tak,zdecydowanieniechcę.
Awięcobojesąulepienizpodobnejgliny.Onteżniechcebyć
takijakjegoojciec.
–Mójojciecmaobecnieczwartążonę–powiedział.
–Możenielubisamotności?
– Z pewnością. Jest seryjnym monogamistą. To doprowadza
mniedoszału.
–Dlaczego?
– Bo człowiek powinien się od czasu do czasu nad sobą
zastanowić. A on nigdy nie musiał myśleć. Odziedziczył
majątek,firmę,nazwisko.Nanicsamniezapracował.
–Tyjesteśinny.
– Może sobie pochlebiam, ale chyba tak. Przynajmniej
próbuję.Idlategotaksięzojcemnieznosimy.Alekoniecztym
tematem.Zjadłabyścoś?
– Umieram z głodu – odparła, leniwie przewracając się na
brzuch.
Deszcz bębnił o dach, więc wyjście do restauracji raczej nie
wchodziłowrachubę.
– Lubisz chińszczyznę? Tu za rogiem jest knajpka, której
właścicielzawszewypchniektóregośzsynówzdostawą.Nawet
jaknapadadwametryśniegu.
– W takim razie niech będzie chińszczyzna. Muszę się chyba
ubrać–stwierdziłazuśmiechem.
– Jak się czujesz? – zapytał. – Bo wiesz… kochaliśmy się,
chociaż obiecaliśmy sobie pozostać na płaszczyźnie ściśle
zawodowej.
Czy naprawdę to powiedziałem, pomyślał w duchu.
Zadawanie
kobietom
pytań,
które
mogą
zaowocować
wielogodzinnym dzieleniem włosa na czworo, nie było w jego
stylu. Nie żeby ich nie szanował… po prostu wolał unikać
niepotrzebnychdyskusji.
Kendall obróciła się na plecy, usiadła i naciągnęła na siebie
prześcieradło.Wielemówiącygest.
Skoro on ma problemy z otworzeniem się na kogoś, to co
dopieroona.
–Niejesttodlamniełatwe,nieoszukujmysię–odparła.
– Rozumiem. – Skinął głową. – Ja też nie lubię mieszać
interesówzprzyjemnościami.Tozawszerodziproblemy.
– Może po prostu chcieliśmy coś z tym zrobić. No, z tymi
nagromadzonymi pretensjami, kto do kogo nie zadzwonił i tak
dalej.
Czy ona wierzy w to, co mówi? Czy tylko on będzie dążył do
jakiegośdalszegociągu?
–Alewpracyukładanamsiędobrze–stwierdził.–Itosięnie
zmieni.
–Lepiejniżdobrze.
–Nojasne,przecieżwypełniamwszystkietwojezalecenia.
– Mądry głupiemu ustępuje. – Uśmiechnęła się i oparła
opoduszki.
–Tyniejesteśgłupia,alejajestemmądry,toświętaprawda.
–Skorojesteśtakimądry,tozamówjedzenie.
–Robisię,szefowo.
NadranemobudziłoKendallchrapanieSawyera.Porawracać
do codzienności. I do roboty. Do gróźb Locke’a seniora, które
niewróżąniczegodobrego.
Poszła do pokoju gościnnego, włożyła swoją sukienkę, która
oczywiście zdążyła już wyschnąć, a rzeczy pożyczone jej przez
Sawyera starannie złożyła w kostkę, opóźniając w ten sposób
momentopuszczeniategodomu.
Bo wcale nie chciała go opuszczać. Przy Sawyerze czuła się
tak, jakby ktoś postawił przed nią olbrzymi puchar lodów
polanych ciepłym kremem karmelowym i zapewnił, że może to
wszystko zjeść, nie ryzykując przybrania na wadze. Czysta
przyjemność.
Ale przecież oboje byli zdania, że seksu nie należy mieszać
z obowiązkami służbowymi. Nie można żywić się samymi
słodkościami.
W kuchni zaparzyła sobie kawę. Wypiła ją ze śmietanką, bez
cukru. Taką samą przygotowała dla Sawyera i udała się do
sypialni.
Widok mężczyzny śpiącego na brzuchu, owiniętego od pasa
w dół prześcieradłem, był słodki. Twarz miał odwrócona
w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą leżała ona. Kendall
postawiła kawę na nocnym stoliku i chrząknęła cicho. Zero
reakcji.
–Sawyer,śpisz?–szepnęła.–Jajużmuszęiść.
– Mówiłaś coś? – Uniósł głowę i odwrócił ku niej na wpół
przymknięteoczy.
Boże,zodciśniętymnapoliczkuśladempopoduszcewyglądał
rozkosznie.Tymbardziejtrzebasięśpieszyć.
– Wychodzę. Nie mogę spóźnić się dziś do pracy, a jeszcze
muszęwpaśćdodomu,żebysięprzebrać.
– Rozumiem, choć wcale mnie to nie cieszy. To dla mnie? –
spytał, zauważywszy filiżankę z kawą. – Rozpieszczasz mnie. –
Pociągnął łyk i przewrócił oczami z rozkoszy. – Chodź tu na
chwilę.
– Naprawdę muszę iść. Ktoś, kto liczy na stanowisko
wiceprezesa,niemożespóźniaćsiędopracy.
–Tylkonasekundkę.
Gdy przysiadła na krawędzi łóżka, zakładając nogę na nogę,
wziąłjązarękę.
– Chciałem tylko powiedzieć, że wczorajszy dzień był
wspaniały. I że jestem idiotą, bo nie zadzwoniłem do ciebie
wtedypoweselu.Iżebardzomiztegopowoduprzykro.
–Wporządku.Jużmnieprzepraszałeś.Jazatookłamałamcię
codopierścionka,więcjesteśmykwita.
–Posłuchaj,mnąkierująmotywyczystoegoistyczne.Wczoraj
nieugościłemcięucztą,najakązasługujekobietatakajakty.–
Odchrząknąłiusiadłnałóżku.
– Mogę się zgodzić najwyżej na roboczą kolację. Żadnych
wystawnych biesiad. Przynajmniej nie w czasie, kiedy
współpracujemy.Idę,bosięspóźnię.
–Toco?Dziświeczorem?
–Czytynierozumiesz,comigrozizato,żetuprzyszłam?Że
ztobąspałam?Byłowspaniale,aletosięniemożepowtórzyć.
Zmrużyłoczy,najegoczolepokazałasiępionowabruzda.
– A ja nie ryzykowałem? Co by było, gdyby coś między nami
poszło nie tak? Przecież ja cię potrzebuję przy Grand Legacy.
Niemamczasunaszukaniekogośnastępnego.
Nie wierzyła własnym uszom. Jak on może patrzeć na to
wtensposób!Wstałaiwygładziłasukienkę.
– Może ty też ryzykowałeś, ale moje ryzyko było sto razy
większe. Ty jesteś sam sobie szefem, a ja nie. Nie dysponuję
funduszem powierniczym, nie mam majątku. Nie mogę być
pewna nawet mojego obecnego zatrudnienia. Moja szefowa
mniezwolni,kiedytylkosiędowie,cosięstało.
– A jak niby miałaby się dowiedzieć? Zachowaliśmy wszelkie
środkiostrożności.
– Sawyer, czy ty naprawdę nie rozumiesz, że ojciec śledzi
każdy twój krok? Po wczorajszym incydencie mam zresztą
pewność, że ja też jestem obserwowana. Teraz muszę zejść po
schodach i wsiąść do taksówki. I nikt nie może tego zobaczyć.
Cotynato?
Sawyer z roztargnionym wyrazem twarzy podrapał się
powyżejpępka.
–Ja?Jachciałbymsięznowuztobązobaczyć.
– W porządku. Widzimy się pojutrze w Grand Legacy na
wywiadzie z Margaret Sharp. Zrobi się masę pięknych zdjęć
twojego bajecznego hotelu, a w sylwestra nastąpi jego huczne
ponowne otwarcie. Będą takie fanfary, że dostaniesz zawrotu
głowy.
–Nieotomichodziło.
–Jakto?Przecieżhoteljestdlaciebienajważniejszy,prawda?
– To pytanie jest nie fair. Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie
wiesz.
– Ty o mnie też. Ale ani ja, ani ty nie zaryzykujemy całego
życiatylkodlatego,żedobrzenamrazemwłóżku.
– Oj, widzę, że umiesz przemówić do rozsądku – powiedział,
wstając z łóżka i zrzucając z siebie prześcieradło. – Ale jedno
musiszmiobiecać.
–Słucham–powiedziała,starającsiępatrzećmuwtwarz,by
niewidziećinnychjegowalorów.Tych,zktórychwłaśnielekką
rękązrezygnowała.
– Że mnie pocałujesz, kiedy w sylwestra zegar wybije
dwunastą.Niebędzieszjużwtedydlanaspracować,adlamnie
skończysięnajgorszykoszmarmojegożycia.
–Okej,obiecuję–odparła,myślącsobiewduchu,żeSawyer
na bal sylwestrowy przyprowadzi jakąś nową partnerkę, a ona
będziestałazgłupiąminą,udając,żenicjejtonieobchodzi.
Po czym wyszła i pognała w dół schodami. Walter na jej
prośbę odpowiedział, że oczywiście, sprowadzi dla niej
taksówkę, ale nie mogła nie dosłyszeć w jego głosie tonu
potępienia.Podziękowałamu,wsuwającwdłońkilkadolarów.
Gdy tylko taksówka ruszyła, jej telefon zawibrował. Esemes
odWesa:
Cosięwczorajztobądziało?
Już wiedziała, że dzień dzisiejszy będzie od niej wymagał
nadzwyczajnejcierpliwości.Odpisała:
GrandLegacy.Kuparoboty.Noitapogoda.
ByłaśzSawyerem?
Kendall pomyślała, że to nie dzieje się naprawdę. Chyba
popadawparanoję.
Tak,whotelu.
Nielubiłakłamać,aleWestoprzypadekspecjalnejtroski.Na
szczęście nie kontynuował już swojego inkwizytorskiego
przepytywania.
Kendallpoprosiłakierowcę,bynaniąpoczekałprzeddomem.
Szybko się przebrała, psiknęła na włosy suchym szamponem
i po kilku minutach była z powrotem w taksówce. Położyła na
kolanachkosmetyczkęiszybkosięumalowała.Izdarzyłsięcud
–wkroczyładobiuraspóźnionazaledwieodziesięćminut.
Wypełniłojąpoczucietriumfu,dopókiniewpadłanaWesa.
–Ktośprzysłałcikwiaty–usłyszałaodniego.–Wielkibukiet
czerwonychróż.
–Achtak?–spytałanonszalancko.
Sawyerprzysłałjejróże?Itodopracy?Niepowinienbyłtego
robić.Zresztątoniewjegostylu.
Spanikowana
wpadła
do
swojego
pokoju.
Nie
było
wątpliwości – na biurku w wysokim szklanym wazonie tkwiła
masa wspaniałych róż, roztaczających oszałamiający słodki
zapach.
Zamknęła za sobą drzwi, by nikt nie zobaczył kwiatów.
Wgłębiduszychciała,żebytoSawyerokazałsięromantycznym
inieliczącymsięzżadnymiograniczeniaminadawcąprzesyłki.
W kopercie z nadrukiem kwiaciarni znajdował się jednak
bilecik:
DlaKendall,wnadziei,żenieodrzucimojejoferty.Niemogę
czekaćzbytdługo.
Serdeczności,JamesLocke
Zmroziło ją. Opadła na krzesło. Właśnie otrzymała drugie
ostrzeżenie
od
bardzo
wpływowego,
dysponującego
nieskończoną gamą środków działania człowieka. A co gorsza,
zakochała się akurat w jego synu. A to już widomy znak
nadciągającejkatastrofy.
ROZDZIAŁPIĄTY
Sawyer przygotowywał się do wywiadu z Margaret Sharp.
Musi dobrze wyglądać – będą mu robić zdjęcia za barem
dawnegonielegalnegopubu.
Niestety telefony się urywały i poranną toaletę trzeba było
skrócićdominimum.
–Noah?–spytał,przestawiającnatrybgłośnomówiący.
–Gdzietysiępodziewasz?
–Byłempodprysznicem,aco?
–Ktośurządziłdemolkęwhotelu.WłaśniezadzwoniłJerry.Ja
jużtamjadę.Tyteżpowinieneś.
Sawyer pokręcił głową. Kendall go zabije, jeśli nie
doprowadzidoporządkuswojejfacjaty,aletrudno.
–Będęzapółgodziny.
–Obawiamsię,żezniszczeniasąpoważne.
–Jakbardzo?
Sawyer
wyobraził
sobie
wysprejowane
ściany
albo
zdewastowane oświetlenie. Na szczęście pomieszczenia, które
jużbyłyprawiegotowe,pozamykanonaklucz:pokojedlagości,
apartamentynapoddaszu,salębalowąioczywiścietajnybar.
–Niewiemdokładnie–odparłbrat.
–Jużjadę.
Sawyer o dziewiątej miał się spotkać w hotelu z Kendall.
MargaretSharpwrazzfotografembyliumówieninadziesiątą.
Boże, naprawdę nie można już sobie pozwolić na kolejne
opóźnienia.
Kazał szoferowi jechać najszybciej, jak można. Zadzwonił do
Kendallzpytaniem,czyniedałobysięprzełożyćwywiadu.
–Cotakiego?Sawyer,mnieumówieniegozajęłoprawiedwa
tygodnie! Margaret specjalnie z tej okazji przyleciała wczoraj
wieczoremzLosAngeles.Niemożemyjejzlekceważyć.Takich
ludzisięnieolewa.
– Kendall, przepraszam, mam Noaha na drugiej linii, muszę
odebrać. Mogę ci tylko powiedzieć, że ktoś dokonał zniszczeń
whotelu,sąpodobnoznaczne.Właśnietamjadę.
–Onie.Właśniewsiadamdotaksówki.
–Noah?–Sawyerodebrałdrugąrozmowę.
– Chyba wolałbym, żebyś tego nie widział. Jest gorzej, niż
myślałem. Już się nie wygrzebiemy z tych opóźnień, nie ma
szans.
Sawyer już sam nie wiedział, co gorsze – wyobrażać sobie
spustoszenia, czy je zobaczyć na własne oczy. Jednego był
pewien–niciniktgoniepowstrzyma.Nawetojciec,jeślitoon
stoizatymwszystkim.
–Daliśmyradędotejpory,damyiteraz.Będęzapięćminut.
Sawyer oglądał przez okno nowojorską ulicę. Kochał to
miasto ponad wszystko, ale teraz zaczął się zastanawiać, czy
ono go nie zniszczy. Czy nie lepiej byłoby sprzedać Grand
Legacy i wyprowadzić się, byle dalej od ojca? Prowadzić hotel
na Fidżi, zamienić skrojony na miarę garnitur na kąpielowe
slipy i spędzać całe dnie nad krystalicznie czystym morzem
zkieliszkiemlodowategodrinkawdłoni.Możeudałobymusię
przekonać Kendall, by do niego dołączyła. Piękne marzenie,
zbytpiękneabymogłobyćprawdziwe.
Przed hotelem wysiadł z samochodu i od razu usłyszał za
plecamigłosKendall.Wysiadałaztaksówki.
Jej widok był równie ponętny jak wyobrażenia nowego życia
nawyspachOceanii.
– Jeszcze nie byłem w środku. Nie mam pojęcia, co tam
zastaniemy–wyjaśniłjej.
– Tylko bez paniki. Udało mi się przesunąć trochę wywiad
zMargaret.
WholuczekałnanichNoah.SawyerprzedstawiłgoKendall.
Byłocichoiponurojakwrodzinnymgrobowcu.
–Miłomipoznać.
–Mnieteż.
–Gdziesąrobotnicy?–spytałbrataSawyer.
– Odesłałem do domu wszystkich z wyjątkiem Jerry’ego pod
pretekstem,żebędzieinspekcja.Sprawaniemożesięroznieść.
– Słusznie. Dobrze że zachowałeś chłodny umysł. – Sawyer
poklepałbrataporamieniu.–Dokądmnieprowadzisz?
–Dotajnegobaru.
Szlischodami.Noahniemalbezprzerwyopowiadał,cotrzeba
będzie naprawić. Sawyer w ogóle go nie słuchał, nie był
w stanie. Po chwili poczuł straszliwy chemiczny odór. Bał się
zapytać,cototakiego.
Kendall,milcząc,szłaztyłu.Jejobecnośćbyładlaniegonieco
kłopotliwa. Z jednej strony pragnął, żeby była przy tym,
w końcu ona też pracuje nad tym projektem. Z drugiej – nie
chciał jej wciągać w rodzinne porachunki. Już i tak
wystarczającodużosięonichdowiedziała.
Noah otworzył drewniane drzwi ze szklanym okienkiem,
które kształtem nawiązywało do odtworzonego dużego
okrągłegooknawefrontowejścianiehotelu.
Sawyer wszedł do środka i oglądał wszystko jak na
zwolnionych obrotach: pociętą tapicerkę, tynki pozbijane do
gołej cegły, poprzewracane i zgniecione metalowe przegrody
w stylu art deco, które teraz były jedynie szmelcem. Szkło
zpotłuczonychżyrandolipokrywałodywanniczymdiamentowe
drobiny.
Kendall westchnęła rozpaczliwie. Sawyer ze ściśniętego
gardłaniemógłwydobyćnajmniejszegodźwięku.
– Coś tu rozlali na dywan – rzekł Noah, tłumacząc
pochodzenie obrzydliwego zapachu. – Jakiś żrący płyn, pewnie
doczyszczenia.
– Tylko to pomieszczenie? Nie mów mi, że dobrali się do
sufituwsalibalowej.
– Na szczęście nie. Ale ty i ja dobrze wiemy, że to i tak jest
katastrofa.Naprawienietychszkódtokolejnemiesiące.
Fakt,żewandaleograniczylisiędonielegalnegobaru,został
odebrany przez Sawyera jako swoisty komunikat. A nadawcą
mogłabyćjednaosoba.Ojciec.
–Wszystkobędziedobrze–szepnęłaKendall,kładącmurękę
na plecach. – Postaram się przełożyć wywiad na późne
popołudnie,żebyściemoglicośogarnąć.WytłumaczęMargaret,
żepomieszczenieniejestprzygotowanedosesjifotograficznej.
– I co jej powiesz? Przecież specjalnie prosiliśmy, żeby
wywiadodbyłsiętu,wbarze.
– Przekonam ją, że sala balowa jednak nadaje się do tego
lepiej. Jej sufit jest bezkonkurencyjny. No i nikt go nie widział
od kilkudziesięciu lat. Margaret jest łasa na takie wyjątkowe
okazje.
–Nieboiszsię,żecośzaczniepodejrzewać?
– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. – Kendall wzruszyła
ramionami. – Musimy po prostu udawać, że nic się nie stało.
Atyodpowiesznakażdejejpytanie,niezależnieodtreści.
–Jaktorozumiesz?
– Jeśli będziesz otwarcie mówił o wszystkim, Margaret
przekona się, że trafił jej się naprawdę wyjątkowy temat.
Wyglądpomieszczeńniejesttakważnyjakopowieści,któresię
za wszystkim kryją. Ona musi mieć pewność, że jako jedyna
dotarładonaprawdęwyjątkowychinformacji.
Sawyer nie do końca był przekonany, ale musiał zaufać
Kendall.Niemiałinnegowyboru.
–Cześć,Wes–powiedziała,odbierająctelefon.
– Co ty wyprawiasz, Kendall? Asystentka Margaret Sharp
zadzwoniła do mnie ze skargą, że zostawiłaś ją w stanie
niepewności.
– Nie rozumiem, dlaczego dzwoniła do ciebie. Ja z nią
rozmawiałamosobiście.Wszystkojestpodkontrolą.
–PrzecieżpodobnowywiadmiałsięodbyćdziśranowGrand
Legacy?
– Przesunęłam go o kilka godzin, bo tu pachnie jakimiś
chemikaliami.MuszęzapewnićMargaretbezpieczeństwo.
–Tojakiśkoszmar.PowiadomięJillian–burknąłWes.
–Niemapowodujejniepokoić.WywiadsięodbędzieiSawyer
napewnowypadnieświetnie.
– Jasne. Widziałem, jak na niego patrzysz, kiedy do nas
przychodzi.
– To mój najważniejszy klient, więc muszę go dopieszczać.
Cośsugerujesz?
–Spoko.Tylkodzielęsięspostrzeżeniami.
–Bardzozresztąniestosownymi.Muszękończyć.
– Okej, tylko nie schrzań tego wywiadu. Ja już mam dosyć
ciągłego gaszenia pożarów – powiedział i rozłączył się, nie
czekającnajejreakcję.
Kendall poczuła mdłości. To pewnie przez ten zapach żrącej
substancji. Zeszła na dół i z przedsionka sali balowej
zadzwoniła do Margaret z prośbą o kolejne przesunięcie
wywiadu.Zadbałaprzyokazji,bydziennikarkaifotografzostali
pokrólewskuugoszczeniwhotelu,gdziesięzatrzymali.
– Mogę wejść do środka? – zapytała Sawyera, który właśnie
się pojawił. Nienagannie ubrany, wyglądał jednak na bardzo
zmęczonego.Tencałyhoteldajemunieźlepopalić.
– Oczywiście. Przykro mi, że przez to wszystko masz więcej
problemów.
– Taką już mam pracę. A poza tym nie wykluczam, że to
wszystko przeze mnie. Przez to, że ośmieliłam się odmówić
twojemutacie.
– Nie obwiniaj się. Raczej możesz być dumna, że się na coś
takiegoodważyłaś.
–Przedwczorajprzysłałmikwiatydobiura.Zponagleniem.
–Dlaczegonicminiepowiedziałaś?
–Niechciałamcięjeszczebardziejdenerwować.Toprzecież
tylkokwiaty.Wylądowaływkontenerzenaśmieci,ajastarałam
sięonichzapomnieć.
–Takmiprzykro,żecięwtowciągnąłem.Ipodziwiamtwoją
lojalność. Naprawdę robisz wszystko, co do ciebie należy,
anawetowielewięcej.
– Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej – odparła
niecozmieszana.
– Taką już masz pracę, prawda? – powiedział z uśmiechem
ipoklepałjąporamieniu.
– Tak, Sawyer – odparła, mimo że w sercu poczuła lekkie
ukłucie.–Aterazzaaranżujęwszystkodowywiadu.
–Dobra,ajapodzwonięizorientujęsię,jaknaprawićszkody.
Wyszedł, a ona ustawiła stół, zamówiła wodę i herbatę
ziołowązgodniezżyczeniemMargaret.
Podwóchgodzinachtopowadziennikarkaesemsemoznajmiła
swojeprzyjście.Kendallodebrałająijejfotografawholuprzy
głównymwejściu.
Margaret cała na czarno, ze staranną blond fryzurą średniej
długości, prezentowała się jak prawdziwa królowa reporterów.
Znanabyłazeszczególnegotalentudowydobywaniazludziich
najskrytszychsekretów.Ciekawe,cowydobędziezSawyera.
Nawstępiewyraziłanadzieję,żenadziśjużdosyćopóźnień,
bo musi zdążyć na wieczorny samolot. Sawyer szybko pokazał
jejotoczenie,poczymzasiedliwsalibalowej.Margaretwyjęła
dyktafon, a także gruby notes i długopis. Fotograf ustawiał
oświetlenie.
Kendall trzymała się z boku. Teraz to Sawyer będzie miał
swojepięć–alboiwięcej–minut.
Przez pół godziny opowiadał o tym, jak w dzieciństwie
z bratem i siostrą lubili kręcić się po hotelu, jeździć windami,
gonićzahotelowymkotem.
–Achtak,pers,nazywałsięPanWiggins,prawda?–Margaret
znana była ze skrupulatnego gromadzenia informacji przed
każdymwywiadem.
– Tak. – Sawyer uśmiechnął się z uznaniem. – Pan Wiggins
dawno umarł i nie da się go już ożywić, ale ja i brat chcemy,
żebypozatymwszystkobyłowhotelujakzatamtychlat.Żeby
odżył.Siostraprzebywazagranicą,alenapewnoprzyjedziena
ponowneotwarcie.
–Aletopanjestgłównymsternikiemtejnawy?
–Tak,todlamnietenhotelmanajwiększeznaczenie–odparł
Sawyerznieskrywanądumą.
–Adlaczegopanapradziadekzapisałhotelpanu,aniepana
ojcu?
– Nie wiem, kiedy podjął taką decyzję, ale podejrzewam, że
w czasie naszej ostatniej wspólnej wizyty w hotelu. Miałem
wtedy szesnaście lat. On był już bardzo słaby, ale koniecznie
chciał się umówić ze mną na sobotni lunch w tutejszej
restauracji. Byliśmy z sobą blisko. Wiedział, że ja bardzo
kocham ten hotel. Bolał nad jego upadkiem. Podejrzewał, że
ojciec każe go zburzyć i wybuduje tu coś nowego. A ja
powiedziałem, że hotel odzyska dawną świetność, trzeba mu
tylko okazać trochę miłości. Pradziadek umarł niecały rok
później i wtedy się dowiedziałem, że otrzymałem hotel
wspadku.
– Odnoszę wrażenie, że pańskie relacje z ojcem od zawsze
byłytrudne…Wcześniestraciłpanmatkę.
–Zgadzasię.
Kendall
wstrzymała
oddech.
Margaret
niebezpiecznie
naruszaprywatnośćSawyera.
– A ojciec zaraz potem ponownie się ożenił. Chyba zaledwie
pięć miesięcy po śmierci pana matki? – Margaret dokręcała
śrubę, a Kendall z niepokojem obserwowała znaną już sobie
nieco mowę ciała Sawyera, który jednak robił wrażenie
opanowanego. – W dodatku pana macocha wprowadziła się do
was z czworgiem własnych dzieci. Najstarszy syn, Todd, jest
o rok od pana starszy. Stracił więc pan na jego rzecz palmę
pierwszeństwa.
–Nieprzeczę,tobyłodlamnietrudne.
Odpowiedzi Sawyera były coraz bardziej lakoniczne, toteż
Kendallzdecydowałasięinterweniować.
– Margaret, czy możemy zrobić krótką przerwę? Chciałabym
zamienićkilkasłówzpanemLocke’em.
– Daję wam pięć minut, pani Ross. Wywiad właśnie zaczął
nabieraćtempa–odparładziennikarka,wstającodstołu.
–Dzięki.
KendallprzykucnęłaobokSawyera.
–Wszystkowporządku?–zapytała.–Wyglądasznaspiętego.
–Nielubię,jakktośgrzebiewmojejprzeszłości.
–Aleonachcebyćrzetelnaizebraćjaknajwięcejinformacji.
–Możliwe.Alejaniejestemfanemtakichmetod.
– Okej. Zrozum, nie należy wstydzić się pokazywania swoich
słabości czy bolesnych przeżyć. Dla czytelników staniesz się
w ten sposób bardziej ludzki, a to przełoży się na
zainteresowaniehotelem.
–Wporządku.
–Ufaszmi?
–Tak.
– Okej, w takim razie nie przerywaj rozmowy – powiedziała
Kendall, poklepując go po udzie. – Odpowiadaj na wszystkie
pytania.
– Musimy trochę przyspieszyć – odezwała się Margaret,
wracając na swoje miejsce. – Po studiach wstąpił pan do
marynarki.Zostałpanrannyizwolnionopanazesłużby.Cosię
stało,gdywróciłpandodomu?
– Trudno się wraca do cywila. Poza tym wszystko się w tym
czasiezmieniło.
–Mógłbypanjakośrozwinąćtentemat?
Sawyermilczałdłuższąchwilę,patrzącnaKendall.Margaret
ponowiłapytanie,aonzaczerpnąłpowietrzajakprzedskokiem
nagłębokąwodę.
– Dzień przed wypłynięciem zaręczyłem się z koleżanką ze
studiów,Stephanie.
–Kochaliściesię?
–Takmyślałem,chociażwcześniejniezamierzałemsiężenić.
Ojciecżeniłsięwielerazyipostanowiłem,żeniebędętakijak
on. Zbyt łatwo przeszedł do porządku dziennego nad śmiercią
mamy.Jakbynicdlaniegonieznaczyła.Adlamnieidlamojego
rodzeństwabyłakimśbardzoważnym.
–Icodalejztymizaręczynami?–drążyłareporterka.
– Wyjeżdżając, poprosiłam mojego brata, Noaha, żeby
opiekował się Stephanie. Mieszkali niedaleko. Pewnego razu
ojciec zaprosił ich na rodzinny obiad do naszej posiadłości.
Byłemzadowolony,bomimokiepskichrelacjizojcemchciałem,
żeby Stephanie jakoś weszła do rodziny. Ale ojciec zaprosił
wtedytakżemojegoprzyrodniegobrata,Todda.
–Icosięstało?
– Noah mówi, że Todd zaczął ją uwodzić. Podobno bardzo
natarczywie. Noah wypomniał mu to i odwiózł Stephanie do
domu.
–Icodalej?
– Jakieś trzy miesiące później Noah natknął się na nią
przypadkowoizauważyłnajejpalcuinnypierścionek.Niemój.
ByłajużzaręczonazToddem.
Kendallzakryłasobieustadłonią,byniekrzyknąć.Terazbyło
jasne,dlaczegoSawyerbyłtakzirytowanynoszeniemprzeznią
– nieprawdziwego zresztą – pierścionka zaręczynowego. Dla
niegotakipierścionekmiałszczególneznaczenie.
–DlaczegoStephanienicpanuniepowiedziała?
– Pewnie nie chciała sprawiać mi bólu, ale i tak sprawiła.
Pisałacorazrzadziej,jejlistyzmieniłyton.Noikiedywróciłem
dodomu,zobaczyłem,żemojeżycieległowgruzach.Zawiodły
mnie dwie osoby, którym ufałem, bo z Toddem jako nastolatek
teżbardzosięzbliżyłem.
Kendall pokręciła głową. Jak można było zrobić coś takiego
człowiekowi tak uroczemu i szlachetnemu jak Sawyer?
Wdodatkuojciecodegrałturolę„ułatwiacza”.
–Onisiępobrali–ciągnąłSawyer.–Ojcieczaprosiłichwtym
rokunaBożeNarodzenie,chociażmamaToddajużnieżyje.Ja
teżbyłemzaproszony,aleoczywiścienieposzedłem.Ojciecma
szczególnytalentdouderzaniawczułemiejsca.
Kendal poczuła, jak włosy stają jej dęba na głowie. A więc
zrobiłto.PoczęstowałMargaretSharphistoriązgatunkutych,
które ona najbardziej lubi opisywać. Teraz już było jasne,
dlaczego jest taki wycofany, nie angażuje się w związki, nie
dzwoni po pierwszym razie. Został playboyem nie dla
przyjemności, ale po to, by się chronić. Bo kiedyś złamano mu
serce.
Swoimwyznaniem,którezpewnościązostanieopublikowane,
odpłaciłojcupięknymzanadobne.Ojciecgozranił,alesamteż
możezostaćprzezniegozraniony.
Po odprowadzeniu do drzwi Margaret i jej fotografa Kendall
wróciła do sali balowej, położyła Sawyerowi rękę na ramieniu
ispojrzałananiegoztroską.
–Wporządku?–zapytała.
– Tak, cieszę się, że cały ten wywiad mam już za sobą. I że
możemybyćtylkowedwoje.
Przeżył dziś piekło. Wiele był dał, by móc choć na chwilę
oderwaćsięodtego,cogospotkało.Aprzynikimnieudawało
się tak skutecznie tracić poczucia miejsca i czasu jak przy
Kendall.
– Domyślam się, niełatwo jest mówić o takich trudnych
sprawach.
–Tak,aleufamciiwierzę,żetowyjdzienamnadobre.
– Teraz lepiej rozumiem całą tę historię z moim
pseudozaręczynowympierścionkiem.Ależbyłamgłupia!
– Nie, robiłaś to w dobrej wierze. Nie miało to związku ze
mną.Ajapoprostumuszęzapomnieć.
– Podziwiam cię, jesteś bardzo silny. Ja bym chyba nie
potrafiławybaczyć.
– Ja? Silny? To ty jesteś najsilniejszą i najbardziej
zdeterminowaną osobą, jaką znam. A teraz mam ochotę cię
pocałować–dodał,obejmującjąramieniem.
–Sawyer…–zaprotestowałaniezbytzdecydowanie.
– Wiem, wiem, nie powinniśmy. Ale ja cię pragnę. Twoja
bliskość jest dla mnie egzaminem z wytrzymałości, który
zawszeoblewam.
– Ja też cię pragnę, Sawyer – odparła, upewniając się, że są
sami. – I tak mi przykro z powodu wszystkiego, co się dziś
wydarzyło.
Niechciałjejlitości,więcabyjąuciszyć,przycisnąłwargito
jejust.Rozchyliłaje,zapraszającdośrodkajegojęzyk.Stanęła
napalcachiprzylgnęłapiersiądojegotorsu.Byligłodnisiebie,
wrównymstopniu.
–Możegdzieśpójdziemy?–zaproponował.
– Też bym chciała, ale to niebezpieczne. Ktoś mógłby nas
zobaczyć.
–Tunikogoniema.Budowlańcyposzlidodomu,Noahwrócił
dobiura.Dajsięnamówić.–Wziąłjązarękęipoprowadziłna
schodyprzeciwpożarowe.
–Tajnybar?Przecieżtamjestpobojowisko.
–Nie,idziemygdzieindziej.
– Do pokoi hotelowych? Te na szóstym piętrze są chyba
w najlepszym stanie. Wczoraj robiono tam zdjęcia na stronę
internetową.
–Tyzasługujesznacoślepszego.
Doszli do dziewiątego piętra. Sawyer czuł się jak napięta do
granic możliwości struna. Oczekiwanie na moment, kiedy
będzie mógł znów podziwiać jej okazałe krągłości i dotykać jej
skóry,doprowadzałogodoobłędu.
Z
trudem
wkładał
klucz
do
zamka.
System
kart
elektronicznych jeszcze nie działał, trzeba więc było posłużyć
się tradycyjną metodą. W dodatku rozpraszała go słodka woń
perfumKendall.Alewkońcusięudałoidrzwistanęłyotworem.
– Panie przodem – powiedział i nagle ogarnęły go
wątpliwości.Czynaprawdęstaćichteraznawagary?
Kendall zatrzymała się na środku i spojrzała na niego przez
ramię.
– Ten pokój jest absolutnie fantastyczny. Doskonały –
powiedziała.
To ty jesteś doskonała, pomyślał, omiatając ją wzrokiem od
stópdogłów.
– Uwielbiam takie zestawienia szarości, srebra i bieli
z czarnymi akcentami. To szczyt elegancji. Goście będą
zachwyceni.
–Itakdalekomudotwojejurodyielegancji.
Spojrzała na niego lekko zawstydzona, po czym położyła mu
dłonie na ramionach. On objął ją w pasie i zaczął pieścić jej
pełnepośladki.
– Byłeś dziś wspaniały. Chciałabym, żebyś to wiedział –
powiedziałacicho.
Nie był łasy na pochlebstwa, ale skoro wychodziły z ust
Kendall…notozupełnieinnasprawa.
–Dziękuję.Idziękujęzato,żetujesteśiżemniewspierasz.
Niewiem,cobymzrobiłbeztwojejpomocy.Miałemnosa,żecię
zatrudniłem.
–Niemówmyopracy.–Pokręciłagłowąniezadowolona.–Bo
zaraz mam wyrzuty sumienia, że znaleźliśmy się razem w tym
pokoju.
– Niepotrzebnie. Przecież na świecie istniejemy tylko my: ty
ija.
– Oraz to przepiękne łóżko – powiedziała, przesuwając mu
palcempokręgosłupie,codoprowadzałogodoszaleństwa.
Wziął ją w ramiona i zaczął całować, jakby podejmując
rozpoczętenadoledzieło.Nigdy,wstosunkudożadnejkobiety,
niebyłtakpomaniackuniecierpliwy.
Przywarła do niego całym ciałem, znów wznosząc się na
palce,bytosobieułatwić.
– Musimy cię jakoś wydobyć z tej sukni – wymamrotał jej
prostowusta.
Spojrzała na niego z łobuzerskim, tak dobrze mu znanym
z tamtej weselnej nocy uśmiechem. Odwróciła się do niego
plecamiiodgarnęłanabokwłosy.Onzdjąłmarynarkęizająłsię
suwakiem jej kiecki. Odsłanianie każdego centymetra jej ciała
było jak nieoczekiwany podarunek. Szczególnie gdy światło
dzienneujrzałjejczarnystanik,aniecopóźniejrównieżczarne,
ozdobionekoronkąsatynowemajteczki.
Zsuniętazramionsukienkaopadłanapodłogę.Sawyerobjął
dłońmijejbujnepiersi.Ustamimuskałjejszyję,aonaodchyliła
głowę na bok, by szło mu to sprawniej. Rozpiął jej stanik, ale
szkodamubyłoczasunajegozdejmowanie.Jejskórabyłazbyt
jędrna i zbyt upojnie pachniała, żeby można było przestać ją
całować.Kendallsamamusiaławięczrzucićstanik.
Odwrócił ją do siebie i pochylił głowę, by móc pieścić jej
różowe
brodawki.
Poczuł,
jak
cała
tężeje.
Uwielbiał
obserwowaćjejreakcjenadotyk.
Kendall rozpięła mu koszulę, ale mankiety musiał rozpiąć
sobie sam, co wykorzystała na to, by go zaskoczyć. Klęknęła
mianowicie przed nim i wnętrzem dłoni nacisnęła jego
męskość,czyniącjąjeszczebardziejtwardą.Wrażeniebyłotak
silne, że Sawyer omal się nie zachwiał. Znieruchomiał na
momentimusiałzaczerpnąćtchu.
Zajęłasięklamrąjegopaska,agdyjużbyłbezspodni,butów
i skarpetek, powoli ściągnęła mu bokserki. Objęła dłonią jego
członek, gładząc go i pieszcząc zdecydowanymi ruchami.
Patrzylisobiewoczy.Gdyoblizaławargi,wiedział,cogoczeka.
Wzięła jego członek do ust, niewiarygodnie ciepłych
igościnnych.Nigdyjeszczeniedoświadczyłpodobnejsłodyczy
i świeżości. Nie śpieszyła się, chcąc mu dać jak najwięcej
rozkoszy. On zagłębił palce w jej jedwabistych włosach
idelikatniejepieścił.Wiedział,żemusijąmieć.Całą.Wziąłją
za ramiona i podniósł. Podeszli do łóżka. Kendall opadła na
miękkąśnieżnobiałąkołdrę.Aonjużtylkomarzyłotym,bysię
wniejzatracić.
Cudowniebyłopatrzećnaniego.Byłperfekcyjniezbudowany
– wspaniała rzeźba ramion i torsu z niewielką tylko smugą
ciemnego owłosienia ciągnącą się w dół nieskazitelnie
płaskiego i umięśnionego brzucha. Nie mogła się doczekać, aż
będziegomiaławsobie.
–Chodź.–Kiwnęłananiegopalcem.
– Chciałem trochę popodziwiać widok – odparł, schylając się
izdejmującjejmajteczki.
Położył się obok, całował ją, obejmował dłońmi pośladki,
palcemdotykającnajczulszegomiejsca.
–Pragnęcię,Sawyer–szepnęłaizarazpomyślała,czymogą
byćzsobąnaprawdę.Czytoniezadużo:jegohotel,jejpraca,
całytenprojekt?
Przewrócił ją na plecy, usadowił się między jej nogami
i wszedł w nią, wypełniając bez reszty. Kołysali się wspólnym
rytmem, a Kendall poczuła, że Sawyer miał rację, mówiąc, że
cały świat poza nimi po prostu nie istnieje. Zniknął.
Aprzynajmniejpowinien.
Zbliżało się szczytowanie. Sawyer wiedział, jak dać kobiecie
rozkosz.Czułasięjakkamień,którystaczasięzewzgórzaijuż
nie potrafi się zatrzymać. Sawyer po kilku mocnych
pchnięciachjądogonił.Wtuliłtwarzwjejszyję,aonaztrudem
powstrzymywała bicie własnego serca, które zachowywało się,
jakby za chwilę miało rozpaść się na kawałki. Czuła, że to, co
jest między nimi, to nie zwykła żądza ani wzajemne
przyciąganie.
To coś bardziej naturalnego i istotnego, jak niezbędne do
życiapowietrzeiwoda.
Chcąc nie chcąc, po dłuższej chwili zaczęła myśleć o pracy.
A może przesunąć otwarcie hotelu na luty? Walentynki – miła
izabawnaokazjadouczczenia.
Ale przecież im bardziej będą to odwlekać, tym więcej
sposobnościdosabotażubędziemiałJamesLocke.
– Mam pewien pomysł, być może szalony – odezwała się. –
Chodziotrudnościzdotrzymaniemterminu.
–Musiszażtakpsućnastrój?
–Sawyer,jamówiępoważnie.Otwarciehotelujestkluczową
sprawąnaszegowspólnegoprojektu.
– Taaa… też o tym myślałem. Może przesunąć je na
Walentynki? Zyskujemy półtora miesiąca. To ciągle napięty
termin,alejestszansa,żezdążymy.
– Też mi to przyszło do głowy, ale to chyba nie najlepszy
pomysł – odparła, zagryzając wargi. – Wydaje mi się, że jeżeli
przenosić,towodwrotnymkierunku.
Przezmomentgapiłsięnaniązdezorientowany.
–Przyspieszyć?Tomiałaśnamyśli?
– Mówiłam, że to szalony pomysł – przyznała – ale co byś
powiedział na piątego? Grudnia, rzecz jasna. Dzień zniesienia
prohibicji.
– Piątego? Grudnia? Tego roku? Zdajesz sobie sprawę, że
mamyterazprawiekoniecpaździernika?
–Owszem,alepomyśltylko.Towspaniaładata.Corokuhotel
wtedy świętował. A wiesz dlaczego? Bo nikt nie urządza
wielkiej imprezy piątego grudnia. Nikt. Wszyscy robią to
w sylwestra. – Kendall z zadowoleniem obserwowała
zmieniający się wyraz twarzy Sawyera. W jego mózgu
najwyraźniej coś zostało uruchomione. – W sylwestra
rywalizujesz z zabawą na Times Square. A piątego grudnia
jesteśbezkonkurencyjny.Wdodatkutadatawiążesięzhistorią
hotelu.
–Imójojciecniebędziesiętegospodziewał.
–Właśnie.–Uśmiechnęłasięipokiwałagłową.–Onjużsobie
myśli, że nie dotrzymasz terminu. A ty otworzysz hotel trzy
tygodniewcześniej.Niespodzianka!
Sawyeropadłnałóżko.
– Ale jak to zrobić? Zdajesz sobie sprawę, ile czasu zajmie
odtworzenietychmetalowychekranówdziałowych?
– Przecież producent ma już projekty, a to najważniejsze.
Zadzwoń i wybłagaj, żeby rzucił wszystko i zajął się twoimi
panelami.
–Kendall,błaganieocokolwiekniejestwmoimstylu.
–Wtakimrazieużyjpieniędzyinazwiska.
– Pieniądze okej – zaśmiał się Sawyer. – A co do nazwiska…
nie byłbym już taki pewny, że chcę korzystać z jego magicznej
mocy.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Obaj bracia zdecydowali, że muszą przekazać ojcu
ostrzeżenie. Sawyer zgłosił się na ochotnika. Nie mógł
wybaczyćgróźbwobecKendall.Potym,jaksiękochaliwGrand
Legacy, zrozumiał, że wniosła w jego życie dobro i piękno, że
jest promykiem słońca, na który tak długo czekał. I że za
wszelkącenęmusijąchronić.
Poprosił szofera, by go zawiózł do rodowej posiadłości na
Long Island, która ze swoimi kortami tenisowymi, dwoma
basenami, dziesiątkami pokoi i kuchnią wielkości kręgielni
stanowiła istną wizytówkę bogactwa. Celowo nie uprzedził
telefonicznie o wizycie, nie chcąc dawać ojcu szansy na
uruchomienie tysiąca ograniczeń i środków ostrożności. Już
nieraztakbyło,żewchodzącdowłasnegowkońcudomu,czuł
się,jakbyzdobywałwarownyzamek.
– Nie powinienem cię wpuścić, Sawyer – powitał go Tom,
który służył tu jako ochroniarz od wielu lat. – Ale jeszcze
pamiętam, jak byłem twoim osobistym gorylem, więc nie każę
cizawracać.
–Dzięki,Tom,doceniamtengest.
Samochód żwirowym podjazdem zbliżył się do białego
budynku pokrytego dachem z czarnych kamiennych łupków.
Kiedy Sawyer był dzieckiem, uważał, że tu jest jego ukochany
dom.Dopieropóźniejzdałsobiesprawę,żetomatkaijejmiłość
dawałymutakiezłudzenie.
W drzwiach powitał go strażnik, który po wielu telefonach
i przepychankach pozwolił Sawyerowi wejść do środka, gdzie
jeszcze około dwudziestu minut czekał, aż osobista sekretarka
ojca oznajmi mu, że ten będzie łaskaw przyjąć syna w swoim
prywatnym gabinecie. Można by pomyśleć, że przybyło się
zniezapowiedzianąwizytądoBiałegoDomu…
– Miło, że wpadłeś – powitał go ojciec. – Mogłeś tylko
wcześniej zadzwonić. Catherine chętnie by cię poznała. To
wkońcutwojamacocha.
– Nie nazwałbym jej tak. To twoja żona. Byłem już dorosły,
kiedyniązostała.
–Wiesz,Sawyer,naczympolegatwójproblem?
–Nie,alezpewnościązarazsiędowiem.
– Jesteś bardzo spięty. Zawsze taki byłeś. Wyluzuj, ożeń się,
zrób trochę bachorów. Ciesz się życiem. Inaczej podskoczy ci
ciśnienie.
– No tak, nikt tak jak ty nie zna zdrowotnych korzyści
wynikającychzmałżeństwa.
– Cóż, aż cztery kobiety mnie zechciały. Nie mam się czego
wstydzić.Wszystkienaprawdękochałem.
Tyle że nie wszystkie jednakowo, pomyślał Sawyer,
przypominając sobie, jak tuż po śmierci matki ojciec
przedstawiłimAbigailjako„prawdziwąmiłośćjegożycia”.
– Przyszedłem wynegocjować rozejm w sprawie Grand
Legacy.Tenaktwandalizmutoojedenkrokzadaleko.
–Czytałemwgazecie.Okropne.
– Ale nie martw się. I tak otworzymy hotel, może tylko
wtrochęinnymterminie.
–Aha,wtakimraziezniszczenieniebyłyażtakwielkie.
–Mówisz,jakbyśniewiedział.
– Nie jestem jedynym, który chciałby, żeby ten hotel popadł
w zapomnienie. A twój nowy plan marketingowy jeszcze
pogorszył sytuację. „Najbardziej osławiony hotel w mieście”?
Wiesz,jaktakareklamabrukareputacjęrodziny?
–Zadużąwagęprzywiązujeszdopozorów–odparłSawyer.–
Historiahotelufascynujeludzi.Ażeniewszystko,cosięwnim
działo,byłowtamtychczasachlegalne?Teraztobezznaczenia.
– Uwierz mi, były tam sprawy, które i dziś są poza prawem.
Twójpradziadekzwiązałsięzbardzopodejrzanymitypami.
– Dlaczego mi o tym nigdy nie mówiłeś? Nie ma nawet
żadnych
dokumentów
świadczących
o
tym,
że
miał
jakichkolwiekwspólników.
– Bo tacy ludzie nie zostawiają śladów na papierze, Sawyer.
Immniejonichwiesz,tymlepiejdlanich.Idlaciebieteż.Nie
rozumiem,dlaczegominiewierzysz.
– Bo nie jestem dzieckiem, a doświadczonym biznesmenem.
Działam na podstawie faktów i dowodów. Jeśli takimi
dysponujesz,podzielsięnimizemną.
–Jużpowiedziałem:immniejsięwie,tymlepiej.
–WtakimraziepomówmyopaniRoss–powiedziałSawyer.–
Życzę sobie, żebyś trzymał się od niej z daleka. Żadnych prób
nawiązaniakontaktu,nawetzapośrednictwemkwiatów.
– Hm, skoro ci powiedziała, zaczynam się domyślać… W jaki
teżsposóbmężczyznamożesobiezapewnićtakbezwarunkową
lojalnośćzestronykobiety?
–
Kendall
przede
wszystkim
kieruje
się
sumieniem
i obowiązkami służbowymi – oświadczył Sawyer, prostując się
naantycznymskrzypiącymkrześle.
–Cośzabardzosięemocjonujesztąkobietą.Coś,oczymnie
wiem?Jakiśromansiknaboku?
–Niezamierzamotymdyskutować.
– A więc jednak romansik. Czyli jest jeszcze dla ciebie jakaś
nadzieja.
– Nie mów do mnie tym tonem. Nie potrzebuję twoich
dobrychrad.Jatylkoproszę,żebyśzostawiłKendallwspokoju.
Onaniemanicwspólnegoztwojąobsesjąnapunkciehotelu.
– Ja nie mam obsesji, po prostu walczę o dobre imię naszej
rodziny. Nazwisko Locke coś znaczy. Bez niego pieniądze
ifirmaniewartebyłybyfuntakłaków.Kiedyśtozrozumiesz.Ty
teżpowinieneśkomuśprzekazaćnaszenazwisko.
Ja go przynajmniej nie kalam rozpustą tak jak ty, pomyślał
Sawyer.
– Ciekawe. Ilekroć rozmawiamy o Grand Legacy, ty zaraz
zaczynasz o tym nazwisku. Ja też je cenię i zamierzam je
uhonorowaćponownymotwarciemhotelu,którybędzierównie
wspaniałyjakkiedyś.
–Twojamatkabymniepoparła.
–Comatkamaztymwspólnego?
– Nie wiesz jeszcze o niej wszystkiego. Nie była tak
doskonała,jakjązapamiętałeś.
Tego było już za wiele. Sawyer wstał i skierował się do
wyjścia.
–Niebędętegodłużejsłuchał.Tyjejnawetniekochałeś,sam
mitomówiłeś.
– Cóż, byliśmy młodzi. Wydawało się nam, że to miłość.
Myliliśmysię.
–Żegnam,tato.
– A sprawcy dewastacji Grand Legacy – usłyszał, otwierając
drzwi–radzęszukaćpozatymdomem.
Sawyerprzymknąłoczy.Kolejnamanipulacja.
– Wszystkie drogi prowadzą tutaj. Ale ty jesteś dobry
wmyleniutropów.
Kendallsięwkońcuprzełamałaiposzładolekarza.Owszem,
madużopracy,aletojejzmęczenieniejestnormalne.Awobec
faktu przyspieszenia terminu otwarcia hotelu nie można
pozwolićsobienachorowanie.
Pielęgniarka wywołała jej nazwisko, po czym zmierzyła jej
ciśnienie, kazała wejść na wagę i skierowała do gabinetu
lekarki.
DoktorAdamsuścisnęłajejrękęnapowitanie.
–Wczymmogęcipomóc,Kendall?–zapytała,przygładzając
siwe,sięgająceramionwłosy.
– Kiepsko się ostatnio czuję, jestem zmęczona. Mam
dolegliwościżołądkoweiciąglechcemisięspać.
–Miewaszzatwardzenia?Bóległowy?
–Tylkolekkiewzdęcia.
–Agorączka?Jakieśinnebóle?
–Nicztychrzeczy.
LekarkawzięławziernikizajrzałaKendalldoucha.
–Czyistniejemożliwośćciąży?–zapytała.
–Ciąży?Przecieżbadamipaniuszy.
–Zgadzasię–zaśmiałasiędoktorAdams–aletwojeobjawy
mogąteżwskazywaćnaciążę.Przemęczenie,wyczerpanie.
– Nie jestem w ciąży. Biorę pigułki, to jest zaznaczone
wmojejkarcie.
– Zrobimy test. A teraz zbadam ci węzły chłonne –
powiedziałalekarka,wstającidotykającpalcamiszyiKendall.
– Czy test ciążowy jest konieczny? Nie widzę takiej opcji,
żebymbyławciąży.
Ostatni okres był rzeczywiście dość skąpy, ale to nie powód
dozmartwień.Wręczprzeciwnie.
–Tonictakiego.Przespacerujeszsiędołazienkiipokrzyku–
odparładoktorAdams,notująccośwkarciepacjenta.
Problempolegałnatym,żegdybyrzeczywiściebyławciąży–
co byłoby wręcz śmieszne – to jedynym kandydatem na ojca
byłbySawyer.Znikiminnymniebyławciąguostatniegoroku.
– Wyglądasz mi na całkiem zdrową – ciągnęła lekarka – ale
dla porządku wykluczmy tę ciążę. A skoro już tu jesteś,
zaszczepięcięnagrypę.
KendallzłapaładoktorAdamszarękę.
–Jakmogębyćwciąży,skorobiorępigułkę?
Doktor Adams spojrzała na Kendall przez opadające na
czubeknosaokulary.
–Jesteśaktywnaseksualnie?
– Nnno tak. – Kendall zarumieniła się. – Ale przecież
pigułka…
– Nie jest niezawodna – lekarka weszła jej w słowo. – Dwa
miesiące temu z powodu infekcji zatok brałaś antybiotyk, a on
osłabia działanie antykoncepcji hormonalnej. Na opakowaniu
jest napisane, że wtedy trzeba się zabezpieczać także w inny
sposób.
–Nictakiegoniebyłonapisane!
– Kendall, nie ma sensu się teraz o to spierać. Albo jesteś
wciąży,albonie.Trzebatosprawdzić.
Pielęgniarka podała Kendall plastikowy pojemnik, pokazała,
gdziejestłazienkaipowiedziała,żewynikibędązakilkaminut.
Oczekiwania zdawało się jednak trwać w nieskończoność.
Idlaczegotujesttakzimno?
Kendall sprawdziła swój telefon. Z pracy urwała się na
godzinę. Jillian nie będzie zadowolona, zważywszy na to, że
wczorajszy dzień Kendall niemal w całości spędziła też poza
biurem.
Rozległo się pukanie i do gabinetu weszła – zamiast
oczekiwanejpielęgniarki–doktorAdams.Onie!
– Wygląda na to, że musisz natychmiast odstawić pigułki
antykoncepcyjne.Wynikpozytywny.Jesteśwciąży.
Kendall nie miała pojęcia, jak zareagować na tak
niespodziewanąikłopotliwąwiadomość.
–Dziękuję–powiedziaławkońcu.–Jestemwlekkimszoku.
Dziękuję?Zaraz,zaraz.Zaco?Zato,żejużwiem,comijest?
Że jestem w ciąży i noszę w sobie dziecko Sawyera Locke’a?
W lekkim szoku? Przecież ja jestem wstrząśnięta, porażona.
Zdębiałam,osłupiałam,zbaraniałam.
– Radzę jak najszybciej zapisać się do ginekologa. Zacznij
brać witaminy, pij dużo płynów i odpoczywaj. Dbając o siebie,
dbaszodziecko.
– Okej – odparła Kendall, choć informacje przekazywane
przez lekarkę wlatywały jej jednym uchem i natychmiast
wylatywały drugim. – Dziękuję – zdołała wymamrotać po raz
drugi.
Dziecko?Jakiedziecko?
W taksówce poczuła się tak samotna jak nigdy dotąd.
W takiej chwili dobrze byłoby mieć przy sobie mamę. Nie
zawsze się zgadzały, ale Kendall nie lekceważyła rad kobiety,
któradużowżyciuprzeszła:samotnemacierzyństwo,korowód
nieodpowiedzialnych
facetów,
niespełnienie.
Może
wychowywanie córki było jedynym sensem jej życia? Kendall
chciała być inna i jak to się skończyło? Jej kariera wisi na
włosku i jest w ciąży z mężczyzną, którego prawie nie zna
iktóregoojciecwysuwapodjejadresemgroźby.
Tak czy owak, musi o tym powiedzieć Sawyerowi. W końcu
wyraźniedałjejdozrozumienia,żebędziezniąpracowaćtylko
podwarunkiemwzajemnegozaufania.Niemożeukrywaćprzed
nimtakiejwiadomości.
Wyjęłaztorebkitelefon.Odebrałpotrzecimsygnale.
–Kendall,powiedzmicośdobrego.Cokolwiek.
–Dlaczegotakmówisz?
– Bo wracam ze spotkania z ojcem. Jak zwykle doszło do
kolizji.Tobyłafarsa.
To, co ona ma mu do powiedzenia, z pewnością nie poprawi
muhumoru.
–Maszwolnywieczór?Musimysięspotkać.
–O,naprawdę?–rzekłzniżonymtonem.
– Nie o to chodzi, Sawyer. Muszę ci coś powiedzieć.
Osobiście.Mogęwpaśćdotwojegobiura?
– Najpierw upewnij mnie, że nie chodzi o hotel. Bo nie
zniósłbym kolejnych złych wieści. A może spotkamy się
wjakiejśknajpie?Mamdziśogromnyapetytnastek.Pozwólmi
ulecpokusie.
– Nazwałabym to raczej kuszeniem losu. To nie najlepszy
pomysł,aleniechcibędzie.
–Wszystkobędziedobrze.ZrobięrezerwacjęnaósmąwThe
ClubnaLexingtonAvenue.
Weszła do restauracji, w której nigdy jeszcze nie była,
a o której wiele słyszała. Typowy elegancki lokal na
romantyczną randkę – ciemne odosobnione boksy, świece na
przykrytych śnieżnobiałymi obrusami stołach, przytłumione
szepty nad kieliszkami szampana i martini. Portier, hostessa,
szatniarz,ą,ę,terzeczy.
Sawyer siedział w kącie sali i wyglądał na nieprzyzwoicie
przystojnego. Ciemniejszy pod koniec dnia zarost wyostrzył
klasyczne rysy jego twarzy. Gdy tylko ją dojrzał, wstał zza
stolikaiuśmiechnąłsiędoniejwtenspecyficznysposób,wjaki
uśmiechasięmężczyznadokobiety,zktórąpołączyłogołóżko.
Apodniąodtegouśmiechuuginająsiękolanairobisięciepło
nasercu.Botakakobietawie,żejejżycieweszłowewłaściwe
koleiny.
NiedotyczyłotojednakwtymmomencieKendall.Pojawienie
się dziecka trudno w jej sytuacji nazwać normalną koleją
rzeczy.
–Jesteśczarująca.
– Dziękuję, ale nie sądzę, żebyś zawsze się tak witał ze
swoimiwspółpracownicami–odparła.
– Bo nigdy nie pracowałem z kobietą tak piękną jak ty
iwdodatkuztaką,zktórąsięprzespałem.Todlamnienowość.
– Bardzo jesteś dziś uprzejmy – powiedziała, wiercąc się
niecierpliwie.
– Dzięki. Co zamówisz do picia? Robią tu świetny koktajl
manhattan,polecam.
– Poproszę sok żurawinowy – rzekła Kendall, gdy dosłownie
posekundziepodszedłdonichkelner.
– Oczywiście. Czy byli już państwo uprzejmi wybrać dania,
czypoczekamyjeszczetrochę?
–Japoproszęstekzrostbefu–powiedziałSawyer.–Średnio
wysmażony.
–Adlapani?
Kendall nie była w stanie skupić się na lekturze karty,
poprosiławięcotosamo.
–Zarazpodaję.
–Żadnychdrinków?–spytałSawyer,gdykelnersięoddalił.
–Jakośniemamochoty–odparła.
A poza tym każdy dureń wie, że w ciąży nie powinno się pić
alkoholu,pomyślała.
– Może później zmienisz zdanie. Bo ja, szczerze mówiąc,
przezcałepopołudniemarzyłemoporządnymkielichu.
–Niechzgadnę.Rozmowaztatą?
– Nie darowałbym sobie, gdybym nie zażądał bez ogródek,
żebysięodciebieodczepił.Tennumerzkwiatamibyłohydny.
– Mam nadzieję, że nie pożarłeś się z ojcem tylko z mojego
powodu.Tekwiatytowkońcunicwielkiego.Samapotrafiędać
sobieradęztakimizagrywkami.
– Ale on ci groził! Hotel to hotel, ale niech trzyma te swoje
brudnełapyzdalaodmoichludzi.Zwłaszczaodciebie.
Kendall milczała. Jak to możliwe, że tyle rzeczy nagle na nią
spadło? Jeszcze kilka miesięcy temu panowała nad swoim
życiem. A potem poznała Sawyera i wszystko wymknęło jej się
z rąk. Tyle razy była świadkiem, jak jakiś facet nachodzi jej
matkę. To nigdy nie kończyło się dobrze. A teraz sama jest
prześladowana przez ojca człowieka, z którym w dodatku
będziemiaładziecko.
Dziecko. Jak da sobie radę z jego wychowaniem? W małym
mieszkanku w niebezpiecznej dzielnicy, spędzając co najmniej
sześćdziesiąt godzin tygodniowo w pracy. Będzie musiała
wynająćopiekunkę.Noichybacałkiemzrezygnowaćzesnu.
– Wszystko w porządku? – Sawyer położył jej dłoń na
ramieniu.
–Towszystkoposzłozadaleko,Sawyer.Toniejestnormalne,
takiezbliżeniesiędoklienta.Powstałowieleproblemów.
Powiedz mu, miej to już za sobą. A jedzenie każ sobie
zapakowaćnawynos.
–Chodziomojąrodzinę?Niebędęudawał,żejestnormalna.
Bodalekojejdotego.
Trudno zaprzeczyć. Kendall wprawdzie nie myślała do tej
pory o posiadaniu dzieci, ale jeżeli już, to na pewno nie
w takich okolicznościach. Z pochodzącym z toksycznej rodziny
facetem, który nie jest jej mężem. Zagryzła wargi, by się nie
rozpłakać.
– Sama widzisz, jak cię to dręczy. Właśnie dlatego musiałem
znimporozmawiać.
– Dlaczego musiałeś poprosić mnie do tańca na tym
pieprzonymweselu?
–Cotakiego?
–Mogłeśprzecieżpoderwaćktórąśzdruhen,amniezostawić
w spokoju. Wszystko poszłoby inaczej. Nie znaleźlibyśmy się
wtakichtarapatach.
– O czym ty mówisz? Ojciec o nas nie wie, nadal dla mnie
pracujesz. A te druhny mi się nie podobały. Chciałem tylko
ciebie.
–Dlaczego?Czymsięróżnięodinnychkobiet?
–Szczerzemówiąc,nawetniewiem.–Roześmiałsięgłośno.–
Bo jak tylko wbiłaś we mnie to swoje niebieskie spojrzenie,
przestałemwidziećinnekobiety.Jakbynagleznikły.
Kendall oddech uwiązł w krtani. Nie takiej odpowiedzi
oczekiwała.Nieotopytała.Popoliczkuspłynęłajejłza.
–Cosiędzieje,Kendall?Prowadzimyjakąśdziwnąrozmowę.
–Zaszłamwciążęitojesttwojedziecko.
Myślała,cobytujeszczepowiedzieć,boniewyglądałonato,
że Sawyer szybko będzie w stanie coś z siebie wykrztusić.
Milczeli,gdykelnerustawiałprzednimitalerzezjedzeniem.
–Jesteśpewna?–odezwałsiępoodejściukelnera.
–Tak.
–Ijednego,idrugiego?
–Imojejciąży,itwojegoojcostwa?
–Tak.
–Jestem.Całkowicie.
Poczuł się, jakby jakiś upiorny wir wciągał go w otchłań. On
przecieżniepowinienmiećdzieci.Wjegożyciuniemamiejsca
natakiesprawyjakmałżeństwoczyrodzicielstwo.
–Niewiem,copowiedzieć,Kendall.Todlamnieszok.
– Domyślam się. Zastanawiałam się, jak i kiedy mam ci to
powiedzieć. I doszłam do wniosku, że każdy moment będzie
nieodpowiedni.
–Szczególniewspólnakolacja…
– Hej, przecież uprzedzałam, że chodzi mi o poważną
rozmowęwczteryoczy.
–Wżyciunieodgadłbym,żetakibędziejejtemat.
Zaniepokojony kelner podszedł i zapytał, czy wszystko
w porządku. Sawyer zapewnił, że owszem, że po prostu się
zagadali i dlatego nie jedzą. Na dowód ukroił kawałek mięsa
iwłożyłgosobiedoust.Niesmakowałomu.
–Jakmożeszjeśćwtakiejchwili?–zdziwiłasięKendall.
–Acomamrobić?Szefkuchnitomójdobryznajomy.Końca
nie byłoby gadaniu, że przyszedłem do niego, zamówiłem i nie
tknąłemjedzenia.Apozawszystkimjestemgłodny.
Kendall pokręciła głową, wyjęła z portmonetki kilka
banknotówiwłożyłajepodkoszykiemzpieczywem.
– Do widzenie, Sawyer. Porozmawiamy jutro. O sprawach
zawodowych. – powiedziała, po czym nie patrząc na niego,
opuściła restaurację. Nie wypadła jak burza, ale też nie był to
krokspacerowy.
Dogoniłjąprzyszatniizłapałzaramię.
– Kendall, wróćmy. Dokończymy kolację i pójdziemy gdzieś,
gdziemożnabędziespokojnieporozmawiać.
– Przecież nie musimy o tym w ogóle rozmawiać. Będziemy
nadal razem pracować, a po piątym grudnia każde pójdzie
w swoją stronę. Nic od ciebie nie chcę. Widzę, że to cię
przerasta,aleuznałam,żezasługujesznato,żebywiedzieć.
– W takim razie pozwól chociaż, że odwiezie cię mój
kierowca. Ale ja i tak uważam, że powinniśmy jeszcze dziś to
omówić.
– Dzięki, jestem w stanie sama dostać się do domu. Nikt
zrodzinyLocke’ówniemusimniepodwozić.
– Zrozumiałem aluzję. Ale nie rozumiem, dlaczego się na
mniegniewasz.
– Jak to się mówi? Niedaleko pada jabłko od jabłoni? Jesteś
taksamozimnyinieczułyjaktwójojciec.Dlaniegokobietyto
zabawki.Dlaciebieteż.Ztąróżnicą,żetysięzniminieżenisz,
bowtedyjużzabardzobyśgoprzypominał,nie?Mnienatonie
nabierzesz.Zaczynamżałować,żeciępoznałam.
Sawyer na każdą próbę porównania go do ojca reagował
wściekłością, ale nie tym razem. Bo w głosie Kendall była
zastanawiającaszczerośćiodwaga.Przecieżryzykowałabardzo
dużo.
Mógłjązwolnićzpracywkażdejchwili.
– Przykro mi, przepraszam – odparł. – Rzeczywiście twoje
oświadczeniemniezszokowało,aledajmiprzynajmniejszansę
udowodnić, że nie jestem złym człowiekiem. Ja naprawdę nie
jestemtakijakmójojciec.
– To dokąd idziemy? – zapytała po chwili wahania, patrząc
wgłąbulicy.
–Tyzdecyduj.
– Do mnie. Przynajmniej jak mnie znowu zdenerwujesz, po
prostu wyrzucę cię z domu i nie będę się musiała martwić,
dokąd pójść. I jeszcze jedno: poproś w restauracji, żeby nam
zapakowaliżarcienawynos.Umieramzgłodu.
Kierowca Sawyera zawiózł ich do domu Kendall. W czasie
jazdynieodezwalisięanisłowem.
Gdy wdrapywali się po schodach na drugie piętro, Kendall
zgóryprzepraszała,żeniemieszkatakeleganckojakSawyer.
– Ale tu czuję się jak u siebie – dokończyła, wchodząc do
mieszkaniaistawiająctorbęzjedzeniemnastolewkuchni.
Niewielki
pokój
dzienny
był
zapełniony
sprzętami
pochodzącymigłówniezlatsześćdziesiątychXXwieku.
– Ładnie tu. – Sawyer rozejrzał się po pomieszczeniu. –
Widząc, jak mieszkasz, dowiaduję się o tobie czegoś nowego –
dodał, bo nagle zdał sobie sprawę, że ich dotychczasowe
wspólne życie kręciło się wyłącznie wokół niego: jego
mieszkania,jegohotelu.
–Cieszęsię.
Kendallnałożyłajedzenienatalerze.
–Niemamwina,alemożechceszpiwo?
–Dziękuję,wodamiwystarczy.
– Żarcie jest rzeczywiście wspaniałe – powiedziała, gdy
zaczęlijeść.–Nieszkodzinawet,żetrochęwystygło.
– A mówiłem? Kiedyś jeszcze tam pójdziemy. Jak tematy do
omówienie będą mniej poważne. Niepotrzebnie się dziś
uparłemnatęknajpę…Kiedysiędowiedziałaś?
Opowiedziała mu, jak z powodu chronicznego zmęczenia
udała się do przychodni i jak lekarka wyjaśniła jej, w jaki
sposóbantybiotykiwpływająnaantykoncepcjęhormonalną.
– Wygląda na to, że zrobiliśmy sobie dzidziusia tamtej nocy
poweselu,choćszansebyłyminimalne.
Poczuł się jeszcze bardziej głupio. Przecież gdyby los nie
zetknął ich zawodowo, ona nadal byłaby w ciąży, a on by się
o tym nigdy nie dowiedział. Kendall jest zbyt dumna, nie
zadzwoniłabydoniego.
–Icoplanujesz?–zapytał.
–Narazienic.AlejaktylkootworzymyGrandLegacy,zacznę
bardziej o siebie dbać, pomyślę o kupieniu kołyski i takich
rzeczach. Boże, przecież nawet nie wiem, czy szefowa mnie
awansuje.Obytakbyło.
– Tym się nie martw. Jeśli czegoś będziesz potrzebowała,
możesz na mnie liczyć – powiedział, od razu czując, że
zabrzmiało
to
niezręcznie.
–
Nie
uchylę
się
od
odpowiedzialności.–Tozabrzmiałojeszczegorzej.
Kendallpołożyłasobiepalecnaustach.
– Nie chcę teraz nawet o tym myśleć. Na określenie twojej
roliprzyjdzieczas.Wiem,tomożedziwne,aleniechciałabym,
żebytozaciążyłonanaszejwspółpracy.
– Kendall, czy nie możemy po prostu pogodzić się z tym, że
nasze relacje już dawno wykroczyły poza obszar czysto
zawodowy?–spytał,dotykającjejdłoni.–Naszelosysięzsobą
splotłyiniechciałbym,żebyśmyszóstegogrudniaposzlikażde
wswojąstronę.
–Jateżnie.Alezdrugiejstronyłapaniekogośwsidłaniejest
wmoimstylu.Inieprowadzidoniczegodobrego,wiesz?
–Wiem–odparł,pocierająckciukiemwierzchjejdłoni.–Ale
mamochotęspróbować.
– Tu nie chodzi o próbowanie, Sawyer. To poważna sprawa.
Moje serce mogłoby nie wytrzymać, gdybyś swoją próbę uznał
zanieudaną.
–Pozwólmizostaćnanoc.Porozmawiamy.
–Niesądzę,żebytomogłoprzynieśćjakieśrozwiązanie.
–Aleminiechodzioseks.Jachcępoprostuztobąbyć.
Po prostu chcę, żebyś pozwoliła mi spróbować, dodał
wmyślach.
ROZDZIAŁSIÓDMY
KonieckońcówSawyerspędziłuniejtrzykolejnenoce.Zero
seksu, tylko sen i rozmowa. O przyszłości, o pragnieniach
i oczekiwaniach. Nie wyglądał jednak potem na ani o trochę
bardziej oswojonego z myślą o ojcostwie. Kiedy Kendall
zaproponowała,byjejtowarzyszył,gdybędziepierwszyrazszła
do ginekologa, wahał się tak bardzo, że już nie nalegała. Im
bardziej rosła jego niepewność, tym bardziej miała ochotę
wycofać się z tego układu, wzmocnić swoją pozycję obronną.
Niechciałazdawaćsięnajegołaskęiniełaskę.Dotychczasowe
życienauczyłoją,żeliczyćmożetylkoiwyłącznienasiebie.
Tego ranka Sawyer wyszedł wcześniej do pracy. Ona też nie
chciała się spóźnić, ale gdy tylko weszła do biura, stwierdziła,
żecoświsiwpowietrzu.RecepcjonistkaMaureennajejwidok
odwróciła wzrok. Co się stało? Czy znowu kogoś zwolnili? Czy
możejakiśkluczowyklientodszedłdoinnejagencji?
Wszyscy mijani na korytarzu unikali kontaktu wzrokowego
zKendallimamrotalicośpodnosem.Jedyniegdyprzechodziła
obokpokojuWesa,usłyszałagromkie:
–Witaj,Kendall.Pięknydziśporanek,prawda?
Przystanęłaizajrzaładoniego.
–Cosłychać?–zapytała.
– Nic. Po prostu ciężko pracuję, żeby zadowolić szefową. –
Uśmiechnął się promiennie. – Ty też powinnaś od czasu do
czasuspróbowaćczegośtakiego.Serio.
Nie zamierzała pytać, co chciał jej przez to powiedzieć.
Weszła do swojego gabinetu i spojrzała na leżącą na biurku
notatkę.
Kendall,musimyporozmawiać,topilne.
Jillian
Kendallpoczuła,jakkrewmrozisięjejwżyłach.Jilliannigdy
nie pisała do niej karteczek, po prostu prosiła recepcję
o przekazanie informacji. Idąc korytarzem, Kendall cały czas
myślała,jakbardzozależyjejnatejpracy.
– Pani Ross, Jillian chce się z panią natychmiast widzieć –
usłyszałaodasystentkiszefowej.Zabrzmiałotojakwyrok.
– Kendall, zamknij, proszę, drzwi – przywitała ją Jillian
iKendallpoczuła,żenogimajakzwaty.
Zamknąćdrzwi,żebyinniniesłyszelirozpaczliwychkrzyków,
pomyślała.
– Wiem o tobie i o Sawyerze. – Szefowa szybko przeszła do
rzeczy. – Ktoś przysłał mi zdjęcia, nieważne kto. Jest dla mnie
oczywiste,żenietylkoprzekroczyłaśgranicę,ależetotrwanie
od dzisiaj. Czyli że mnie przez cały ten czas oszukiwałaś.
Powiedzieć,żejestemrozczarowana,tojakniepowiedziećnic.
Kendallzrozumiała,żezrobiłacośgorszegoniżnarażeniesię
nautratępracy.Zawiodłazaufanieprzełożonejimentorki.
–Maszcośnaswojąobronę?–zapytałaJillian.
–Tak,pozwól,żeciwytłumaczę–odparłaKendall,zrozpaczą
zastanawiającsię,czymnakarmiswojedziecko,wcojeubierze
i jak zapewni mu dach nad głową, nie mówiąc już o przyszłej
edukacji.
–Wiesz,żejategonietoleruję.
–Tak.Alechcęcipowiedzieć,żezSawyerembyłamzwiązana
jużwcześniej.Awięctoniejesttak,jakmyślisz.
Jillianzmrużyłaoczy.
–Fakt,jaktuprzyszedłodniosłamwrażenie,żesięznacie.Ale
nieżeromansujecie.
Kendall nie wiedziała, jaką taktykę wybrać. Wiedziała, że
poruszasiępokruchymlodzie.
–Bowtedyjużniebyliśmyzsobą.
– To raczej nie polepsza twojej sytuacji. Powinnaś była mi
powiedzieć – ciągnęła Jillian, kręcąc głową w osłupieniu. –
Nigdy nie zrozumiem kobiety, która dla faceta jest w stanie
popełnićzawodowesamobójstwo.
– Ale ja nie wiedziałam, że to właśnie on trafi do nas jako
klient.
–Powinnaśbyłapoprostupowiedziećmiprawdę.
– Nie miałam takiej możliwości. To spotkanie wynikło nagle,
nawetniemiałamczasusięprzygotować.Ipostawiłamsobieza
cel zdobycie ważnego klienta. Nie w głowie były mi wtedy
romanse.Myślałamwyłącznieopracy.
To już zabrzmiało trochę jak bujda na resorach, ale nie do
końcabyłokłamstwem.
–Niestety,muszęodebraćcitenprojekt.Decyzjazeskutkiem
natychmiastowym.
Kendall poczuła, jak jej puls przyspiesza. Tyle pracy, tyle
poświęconego czasu. Tak wiele ten projekt dla niej znaczył.
IdlaSawyera.
– Nie, proszę cię, nie rób tego. Ja dałam z siebie wszystko,
wypruwałamżyły.GrandLegacymiałobyćzwieńczeniemmojej
dotychczasowejkarierywPR.
– Przykro mi, ale mnie nie obchodzi, co mogło cię kiedyś
łączyć z Sawyerem. Ja muszę dbać o reputację Sloan PR. A to
oznacza,żeprojektempokierujeWes.
–Ale…
– Ja już podjęłam decyzję – powiedziała Jillian i zaczęła
przerzucaćstertępapierównabiurku.
Czytoznaczy,żeniezostanęzwolniona?–pomyślałaKendall.
–Acozestanowiskiemwiceprezesa?
– Obawiam się, że twoja kandydatura nie wchodzi już
wrachubę.
Kendall bez większego przekonania postanowiła spróbować
perswazji.
–Wiesz,żejanajlepiejsięnadajędotejpracy.
–Nadawałaś.Czasprzeszłyjesttubardziejstosowny.Jużitak
robię dla ciebie wyjątek, pozwalając ci zostać. Znasz historię
Wandy,tak?
–Todlaczegomnieteżniezwolnisz?
– Szczerze mówiąc, mam w tej chwili kłopoty kadrowe. A ty,
jeśli chcesz zachować pracę, trzymaj się z dala od Sawyera
Locka’a. Nie wolno ci nawet do niego dzwonić ani wysyłać
mejli. Jedno słowo i po tobie, Kendall. Tu reguły są ściśle
określone.Zwłaszczajeślichodziotakważnychklientów.
–Tak,proszępani,oczywiście.
– A od teraz chcę cię widzieć pracującą na najwyższych
obrotach. Zero spóźnień, zero kłótni w Wesem. Nie chcę już
dłużejsłuchać,jaksięnaciebieskarży.
Stawiasz przede mną niewykonalne zadania, pomyślała
wduchuKendall.
– Oczywiście. Ale nad czym będę pracować, skoro odbierasz
miGrandLegacy?
– Odciążysz Wesa, przejmiesz niektóre z jego mniejszych
projektów.Zapytaj,czegochciałbysiępozbyć.
– Chcesz powiedzieć, że teraz będę mu podlegać? – spytała
Kendallipoczułauciskwbrzuchu.
– W pewnym sensie tak. Nie mam czasu, żeby to dokładnie
ustalać, macie się dogadać. Z pewnością chciałabym, żebyś
zajęła się tym klientem od psiego żarcia Yum Yum. Wes nie
cierpiznimpracować.
Super.
–Okej,dzięki.
Kendall nie miała wyboru: musiała okazać wdzięczność.
Dobrze, że ma przynajmniej pracę. Mała, rozwijająca się w jej
brzuchuistotkabardzobędziepotrzebowaćpieniędzy.
WysłałaSawyerowiesemesa,żemusząporozmawiaćwcztery
oczy. Ostatnio, gdy dostał wiadomość tej samej treści,
dowiedziałsięociąży.Cogoczekateraz?Możebędąbliźnięta?
Okej.Gdzie?
Umnieoszóstejtrzydzieści.Proszęodyskrecję.
Dyskrecja?Cosiędocholerydzieje?
Wszystkowporządku?
Niezupełnie.Powiemcipóźniej.
Sawyerciągleniemógłprzetrawićinformacjioojcostwie.Nie
zareagowałnaniąwsposóbodpowiedni,alenicniemógłnato
poradzić. Wisi nad nim przekleństwo posiadania takiego a nie
innego ojca. Może Locke’owie po prostu nie są stworzeni do
miłości? Noah miewa zaledwie kilkudniowe związki. Siostra
Charlotte ma wielu wielbicieli, ale żadnego stałego chłopaka.
Możetogenetyczne?
W jej mieszkaniu stawił się punktualnie. Oczywiście
przyjechał taksówką. Dlaczego go wezwała? Może jednak nie
narozmowęodziecku,codamutrochęczasuiprzestrzenina
samodzielne uporanie się z tą kwestią. Nie chciał zrywać
zKendall.Zdrugiejstronyniebyłpewien,czyimsięuda.Iczy
sprostarolitaty.
–Cześć–powitałagowdrzwiach.
Była nieumalowana, włosy związała w koński ogon, na sobie
miała spodnie do ćwiczeń i rozciągnięty podkoszulek. Stała na
bosaka, jednak największą uwagę zwracały jej zaczerwienione
oczy.Pewniepłakała.
–Cosięstało?
–Wejdź,proszę.
Rozejrzałasiępoklatceschodowej,poczymzamknęładrzwi
na zasuwkę. Sawyer usiadł, a ona rzuciłam okiem na ulicę, po
czymzasłoniłaokno.
– Możesz mi powiedzieć, co wyprawiasz? Czuję się jak
wszpiegowskimfilmie.
–Niewielesięmylisz.Dziśomalniewyleciałamzpracy.Jillian
sięonasdowiedziała.
–Wjakisposób?
– Ktoś przysłał jej zdjęcia, na których wychodzę z twojego
domunastępnegorankapotym,jaktwójojciecpróbowałmnie
przekupić.
– Z góry przepraszam, jeśli on za tym stoi, ale mam jednak
nadzieję,żenie.–Sawyerpokręciłgłowąiusiadłnakanapie.–
Wiedz, rozumiem, że większość firm nie toleruje flirtów
z klientami, ale my przecież znaliśmy się już wcześniej. A to
chybazmieniapostaćrzeczy.
– Według Jillian tylko na gorsze. Ona uważa, że się
zmówiliśmyidlategoprzyszedłeśdonasjakoklient.
–Amówiłaśjejociąży?
– Nie, bo to jeszcze bardziej skomplikowałoby sprawę.
Przecież my nie chodzimy z sobą, nie jesteśmy parą. Jak
mogłabymjejtowytłumaczyć?
–Żebędziemymielidziecko,tochybaproste.
– Ale czy naprawdę będziemy mieli to dziecko razem,
Sawyer? Nie wydaje mi się. Zwłaszcza że sama chodzę do
lekarza, bo ty nie dajesz się przekonać, że byłoby dobrze,
gdybyśposzedłzemną.Jeślispędzamyrazemnoc,całyczasmi
mówisz,jakiemaszcodotegozastrzeżenia.Nieczujęsięztym
dobrzeanibezpiecznie.Niejestemszczęśliwa.
Ichrozmowyzaczynałykręcićsięwkółkowokółtychsamych
tematów.Tostawałosiębeznadziejne.
–Alejacimówiłem,żetegoniechciałem.Gdybytoodemnie
zależało,nigdyniezostałbymojcem.Niewidzęsięwtejroli.
– Ty przynajmniej masz wybór, Sawyer – powiedziała,
przymykając oczy i opierając wyciągnięte nogi o krawędź
krzesła.–Cieszęsięztego.Izazdroszczę.
–Nieróbmitego.Niemówtak.Jatylkostaramsiębyćztobą
szczery. Nie wymagaj ode mnie, żebym udawał. Chyba sama
byśtegoniechciała.
–Posłuchaj,dziśztwojegopowoduomalniestraciłampracy.
Zaryzykowałam całą moją karierę tylko po to, żebyśmy kilka
razymoglipójśćrazemdołóżka.
–Tobrzmistrasznie.–Jejsłowaautentyczniegozabolały.
– Bo to jest straszne. A będzie jeszcze bardziej. Jillian
odsunęłamnieodtwojegoprojektu.
No tak, to rzeczywiście pogarsza sytuację. Sawyer nie
wyobrażałsobie,jakmożnasfinalizowaćsprawęGrandLegacy
bez współpracy z Kendall. Poczuł, że coraz więcej rzeczy
wymykamusięzrąk.
–Onaniemożetegozrobić.
– Nie tylko może, ale nawet to zrobiła. Podpisałeś z moją
agencją kontrakt, który nie gwarantuje mojego udziału
wprojekcie.PrzechodziszpodopiekęWesa.
– Tego kolesia, który plotkował o twoim pierścionku? Nie
zamierzamznimpracować.
– I co ja mam na to odpowiedzieć? – Kendall wzruszyła
ramionami. – Sami jesteśmy sobie winni. Wiedzieliśmy, że
robimy coś niewłaściwego. a mimo to nie potrafiliśmy z tego
zrezygnować.
Sawyer wziął głęboko oddech. Pora naprawić to, co się
zepsuło.Kendalljestwtymdobra,aterazionchceudowodnić,
żepotrafiposklejaćto,cosięrozleciało.
–PorozmawiamzJillianiwszystkonaprostuję.Będziedobrze,
tyniemusiszsięonicmartwić.
– Nawet się nie waż iść z tym do mojej szefowej. – Kendall
zaczerwieniła się ze złości. – Nie chcę, żeby ktoś się za mną
wstawiał. Jillian straciłaby resztkę szacunku do mnie, jeśli go
jeszcze ma. Ona myśli, że należę do kobiet, które wolą się
urządzićubokufaceta,niżrozwijaćzawodowo.Atakprzecież
nie jest. Dawałam sobie radę, zanim pojawiłeś się w moim
życiu,ibędęnadalsobieradzić,kiedyzniegoznikniesz.
– Co ty mówisz? – Wydawało mu się, że serce mu staje.
Przytłaczały go emocje. Gniew, smutek, żal i niepewność
zlewałysięwjedno.
– Musimy z tym skończyć, Sawyer. Ty nie chcesz być ojcem,
a ja nie chcę stracić pracy. Bycie z tobą zbyt wiele mnie
kosztuje–powiedziałastanowczymtonem.
Niemiałpojęcia,jakzareagować.
–Chybategonieprzemyślałaś.
– Porażka zawodowa to dla mnie gwóźdź do trumny. Ale już
wcześniej cierpiałam, bo ty całym swym zachowaniem
pokazywałeś,jakbardzoniechcesztegodziecka.Widziałamto
wtwoichoczach.Samotymdobrzewiesz.Itojestokej,masz
dotegoprawo.Niemogęoczekiwaćodciebieeuforiizpowodu
czegoś,oconieprosiłeś.Losspłatałcifigla,otco.
To dziwne, ale w miarę jej słów docierało do niego, że
chciałby to odczuwać inaczej. Chętnie by się ekscytował,
emocjonował nowymi możliwościami. Oto ma przed sobą
wspaniałą kobietę, która nosi jego dziecko. Ale on nie ma
pewności. Nie wie, czy będzie potrafił być tatą, który czyta
bajki na dobranoc, zabiera dzieci do parku i pokazuje im, na
czym polega bezwarunkowa miłość. I ta niepewność co do
własnych kwalifikacji go blokowała. Nie chciał o tym myśleć,
atymbardziejprzyznaćsiędotegoKendall.
– Nie to mnie martwi – powiedział, kiedy wstała i zaczęła
zmierzać do drzwi. – Nie mam zwyczaju uchylać się od
odpowiedzialności,chybajużsięotymprzekonałaś.
Kendallgestemdłonipokazałamu,żemawyjść.
– Tak, wiem. Sporo o tobie wiem. Jesteś przyzwoitym
człowiekiem i na pewno pomożesz mi opłacić rachunki
i pampersy. Moim problemem jest to, że nie potrzebuję
sponsora,alefaceta,któryzostaniezemnąnadłużej.
ROZDZIAŁÓSMY
Sawyerowi burczało w brzuchu. Usiłował tego nie słyszeć,
wyprostował się na krześle i wrócił do lektury otrzymanego
raportu PR. Mógł uchodzić on za instruktaż, jak źle wykonać
robotę w tej dziedzinie. Od dwóch tygodni nie widział Kendall
i był w czarnej rozpaczy. Nie odbierała jego telefonów i nie
wiadomo było, czy odsłuchała te kilka wiadomości głosowych,
którejejnieopatrzniezostawił.
Brzuchponowniedałosobieznać.Nicdziwnego,Sawyernie
jadł dziś lunchu. W ogóle jedzenie w samotności traciło dla
niegocałyurok.ZKendalltocoinnego.
Było już po wpół do siódmej wieczorem, w biurze oprócz
niegozostałtylkoNoah.Pracownicywyszlidodomówopiątej.
Sawyer zawołał brata, który natychmiast pojawił się drzwiach,
inakładającpłaszcz,powiedział:
– Wychodzę. Nie wytrzymam minuty dłużej w tych czterech
ścianach.
–Maszjakieśplanykolacyjne?Jestemstraszniegłodny.
–Powiedziećcicoś?Wyglądasznietylko,jakbyśgłodował,ale
jakbyśumierał.Maszsińcepodoczami,wysuszonąskórę.Aten
garniturpoprostunatobiewisi.
–Tymbardziejpowinieneśmniegdzieśzaciągnąćnakolację–
odparłSawyer,zbierającrzeczy.
–Okej,niechcibędzie.
Bracia zeszli po schodach i wyszli na ulicę. Chłód powietrza
był niewątpliwą zapowiedzią rychłego nadejścia pierwszych
przymrozków. Sawyer kochał jesień – porę rześkiej aury
irozgrywekfutbolowych.Niemanaświecieniclepszego.
Nagle przypomniał mu się dzień, który Kendall spędziła
w jego mieszkaniu i to, jak przyglądał się jej, gdy spała. Już
wtedy sytuacja była niełatwa, ale i tak o wiele prostsza niż
obecnie. Wtedy jeszcze nie wiedzieli o dziecku. I najgorsze,
najstaranniej skrywane cechy jego osobowości i wspomnienia
zprzeszłościjeszczetkwiłytam,gdzieichmiejsce.Wgłębokiej
podświadomości.
– Wszystko w porządku? – zaniepokoił się Noah, który
zrękamiwkieszeniachmaszerowałobokniegoÓsmąAleją.
–Tak.Jestempoprostugłodny.Imartwięsię.
Dotarlidocelu,ukochanegostaregoirlandzkiegopubu.Zajęli
miejsca w ulubionych boksie, kelnerka przyniosła im wodę
ikartędań.
–Codziśpijemy?–zapytałatonemperfekcyjniewyważonym
pomiędzytroskąanonszalancją.
– Dla mnie guiness – powiedział Sawyer, wykorzystując
sugestię.Zradościąutopiswojetroskiwpiwie.
– Dla mnie to samo. To co, powiesz mi, dlaczego ostatnio
wyglądasz na przygnębionego i nieszczęśliwego, czy będę to
musiałzciebiewyciągać?–zapytałgoNoah.
– Obaj mamy masę stresów. Zrealizowanie planu Kendall
wymagamnóstwaciężkiejpracy.
Niezamierzałciągnąctegotematu.Jużitakcud,żewymówił
głośnojejimięiniezałamałmusięgłos.
–Jeślichceszwiedzieć,jateżuważam,żejestnamciężko,ale
mi się to podoba. W końcu otworzymy hotel i on zacznie na
siebiezarabiać.Przestaniemydreptaćwmiejscu.
–Racja.
TyleżeSawyerniepotrafiłwyobrazićsobieżyciapootwarciu
hotelu. Tak jakby wszystkie jego plany skupiały się na piątym
grudnia, a potem była jedynie wielka czarna dziura. Pustka.
Przynajmniej jeśli chodzi o Kendall, która jasno dała do
zrozumienia, że jeżeli on w stu procentach nie pogodzi się
z myślą o dziecku, to nie ma u niej żadnych szans. Była w tej
kwestiiabsolutniebezkompromisowa.
Kelnerka przyniosła piwo i przyjęła zamówienie. Sawyerowi
trudno się myślało, więc wziął tę samą klubową kanapkę co
brat. Jedzenie szybko pojawiło się na stole, a Sawyer musiał
przyznać, że piwo i odrobina pożywienia spowodowały, że
poczułsięlepiej.Jakośtakbardziej…jakczłowiek.
–Okej,więcteraz,skorotwójpoziomcukruwekrwiwróciłdo
normy, może powiesz mi, co się dzieje? – zagadnął go Noah. –
Bo twojej bajeczki o stresie jakoś nie kupuję. Ja też jestem
zestresowany,aniewyglądamjakzdychającypustelnik.
Sawyer pociągnął duży łyk piwa, ale to nie ukoiło do końca
jegobólu.Niewiedział,jakponowniestanąćnanogi.Dobrzeza
towiedział,jakupaśćjeszczeniżej.
–ChodzioKendall,tak?–dopytywałsiębrat.
– Taaa… źle to się skończyło. Cóż, taka chyba jest cena
zadawaniesięzLocke’ami.
Noah przytaknął, a Sawyer nagle zdał sobie sprawę, że to
gówno prawda. Dlaczego on sam tak się przywiązał do tej
myśli? Fakt, że komuś kiedyś się nie udawało, nie oznacza, że
późniejkomuśinnemumasięnieudać.
–Właśnieżenie.Wieszco?Niewolnonamtakmyśleć,boto
jestgłówneźródłonaszychproblemów.
– Jest jak jest – filozoficznie stwierdził Noah, wzruszając
ramionami.
– A właśnie że nie! Owszem, jesteśmy Locke’ami, ale tylko
w połowie. Mama chciała dla nas czegoś innego. Nie chciała,
żebynaszarodzinawyglądałatak,jakwygląda.
–Tobiełatwopowiedzieć–odparłNoahzesmutkiem.–Jajej
prawieniepamiętam.
Fakt, Sawyer więcej czasu przeżył z mamą, miał żywsze
wspomnienia z tamtych lat. Wiedział, że gdyby matka nie
umarła, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ona potrafiła
postawić ojca do pionu, przynajmniej tak mu się wydawało,
kiedybyłchłopcem.Cobypowiedziałateraznatematcałejtej
sprawyzhotelem?Ajakiemiałabyzdanieotym,cobyłomiędzy
nimaKendall?Odziecku?
Sawyer oczyma wyobraźni dostrzegł nagle coś, wskutek
czego łzy stanęły mu w oczach. Nigdy nie zdarzało mu się
popłakać, ale tu, w barowym półmroku obok brata, poczuł, że
jestdotegozdolny.JegomamauwielbiałabyKendall.Samabyła
wolnymducheminiezaprzątałasobiegłowykonwenansamiani
żadnymi bzdurami. A jak zareagowałaby na wieść, że zostanie
babcią?Szalałbyzradości.
I może stąd te wszystkie jego smutki i lęki. Bo gdyby teraz
musiał udać się do ojca i oznajmić mu, że zostanie dziadkiem,
szedłbyjaknaścięcie.
I na tym właśnie polega tragizm przynależności do rodziny
Locke’ów.
– Kendall jest w ciąży. To moje dziecko – powiedział Sawyer.
Nie mógł już dłużej tłamsić tego w sobie. Musiał się zwierzyć
komuśbliskiemu.
OczyNoahazrobiłysięokrągłe.
–Jesteśpewien?
–Tak,jestem.Acotowogólezapytanie?
Teraz dopiero Sawyer rozumiał, dlaczego Kendall tak się
zdenerwowała,kiedyotozapytał.Botopytaniejestobraźliwe.
Zawieramasępaskudnychpodtekstów.
– Pytam tak, po prostu. Wiem, że ludzie potrafią czasem
kłamać w tych sprawach. Zwłaszcza kiedy ta druga osoba jest
niezwyklemajętna.
– Wiem, ale ja jestem pewien. Ufam Kendall. – Słowa wyszły
zjegoustjakzautomatu.Dopieropochwilizdałsobiesprawę
zichwagiiprawdziwości.
–Tocoterazzamierzasz?
–Niemampojęcia.Kiedymipowiedziała,niezachowałemsię
jak trzeba – odparł Sawyer, po czym z bólem i ze wstydem
powtórzyłkażdesłowo,któreKendallwtedyodniegousłyszała.
Noahdopiłpiwoinamigipokazałkelnerce,żeobajzbratem
prosząodwakolejne.
–Fakt,toniepowóddodumy,aleobajwiemy,żetyitaklepiej
traktujesz kobiety niż ja. Mnie się zdarzają sytuacje naprawdę
okropne.
–Pytasz,cozrobię?Naprawdęniejestempewien,czynadaję
się na ojca. Powiedziałem Kendall, że będę się starał, że
spróbuję,aleniedoszliśmydoporozumienia,boonauznała,że
toniewystarczy.
–Pewniemiałarację.
Kelnerka przyniosła piwo i spytała Sawyera, czy będzie
jeszcze jadł. Pokręcił głową i odsunął swój do połowy
opróżniony talerz, który dziewczyna zabrała wraz z niemal
wylizanymdoczystatalerzembrata.
–Nierozumiem,dlaczegouważasz,żemusiszbyćzłymojcem
– ciągnął Noah. – Dla mnie byłeś prawie jak ojciec, a przecież
jesteś tylko o trzy lata starszy. Nie wyobrażam sobie swojego
dzieciństwabezciebie.Zawszemogłemnaciebieliczyć.
Sawyer nie wierzył własnym uszom. Nigdy tak o sobie nie
myślał. Przeciwnie, obawiał się, że sam zbytnio obciążał
CharlotteiNoaha,skarżącsięprzedniminaojca.
–Naprawdę?
–Naprawdę.Weźtopoduwagę.Ktonauczyłmniejeździćna
rowerze?Ty.
– Tylko dlatego, że mnie nauczył kamerdyner, a był już za
stary,żebynauczyćtakżeciebie.
– Kto mi opowiadał o dziewczynach? Kto kupił mi pierwszą
paczkęprezerwatyw?Ktopchałmniedokoledżuiprzekonywał,
że nie wypada korzystać z komfortu, jaki zapewnia rodowe
nazwisko?
– No chyba ja – mruknął Sawyer, wodząc palcem po
wyżłobieniachblatustaregodrewnianegostołu.
– Żadne „chyba”. Jestem ci za to wszystko wdzięczny.
Idziękujęlosowi,żemamwtobiepartnera,atakżewspólnika
w biznesie. Dla mnie jesteś opoką, Sawyer. Jeśli ktoś powinien
zostaćtatą,towłaśniety.
TesłowazadźwięczaływgłowieSawyera.Jeślinieon,tokto?
– To jak mam to teraz udowodnić Kendall? Przekonać ją, że
jestemgotowyprzyjąćwyzwanie?Iczyonamiuwierzy?
– Przede wszystkim widziałem, jak na nią patrzysz. Ty ją
kochasz.
–Skądwiesz?
– To proste. Gdybyś jej nie kochał, nie wyglądałbyś teraz jak
półtora nieszczęścia – odparł Noah, przewracając oczami. – To
nie jest fizyka kwantowa, każdy to rozumie. I powiem jeszcze
coś,cocisięmożeniespodobać.Kuppierścionek,bobędziesz
musiałpoprosićjąorękę.
Sawyernibytowiedział,aleniebyłomułatwozaakceptować
tenpomysł.Pierścionekzaręczynowytoprzedmiot,którybudził
w nim wiele emocji. Na samą myśl o udaniu się do jubilera
robiło mu się niedobrze. Nie był również pewien, czy
pierścionekwystarczy,żebyprzekonaćKendall.
– Muszę już iść, za dużo wypiłem – powiedział, rzucając na
stółkartękredytową.Wysłałteżesemesadokierowcy,żebypo
niegopodjechał.
– Raptem dwa piwa, a ty już prawie pod stołem? Miałem
nadzieję,żespędzimyrazemwieczór.
– Kiedy się za mało je, alkohol szybko uderza do głowy –
wyjaśnił Sawyer, przesuwając dłonią po włosach. – Poza tym,
jeślimamzamiarprzetrwaćdzieńjutrzejszy,muszęsięwyspać.
MamspotkaniezWesemwsprawieobsługimedialnej.
NiechBógmamniewswejopiece,dodałwmyślach.
Bracia wsiedli razem do samochodu Sawyera. Gdy
mieszkającybliżejNoahwysiadł,Sawyerpoprosiłkierowcę,by
gopodwiózłdoKendall.
Wiedział,żeźlerobi,alebardzozaniątęsknił.Niekierowało
nim wypite piwo, ale instynkt. Najbardziej pierwotny ludzki
odruch. Może właśnie emocjom należy zawierzyć, kiedy chce
siępodjąćnajważniejsząwżyciudecyzję?
Zadzwonił do niej, ale nie odebrała. Wysłuchanie nagranego
przez nią komunikatu poczty głosowej tylko wzmogło jego
tęsknotę.
–Hej,Kendall–powiedziałdosłuchawki.–Miłousłyszećtwój
głos. Właśnie o tobie myślę. Ciekawe, co u ciebie. I jak się
czujesz.Todziwne,żeniewiem,cosięztobądzieje.
Był podchmielony, ale to, co powiedział, stanowiło dla niego
coś w rodzaju haustu świeżego powietrza między jednym
a drugim pogrążeniem się w rozpaczy. Brat przed chwilą
stwierdził, że Sawyer kocha Kendall. Ale wtedy to jeszcze nie
była prawda. Autentyczna miłość przyszła dopiero teraz, w tej
sekundzie.Właśnierodziłasięwjegosercu.
Zatrzymali się przed domem Kendall. Światła w jej oknach
były pogaszone. To dobrze, pewnie odpoczywa. Może już jest
spokojna, bo ostatnio miała prawo bać się o swoją przyszłość.
Pewniejużprzygotowałasięnato,cojączeka,izbierasiły,aby
stawićtemuczoło.TobardzodoKendallpodobne.
– Chciałbym, żebyś się do mnie odezwała, odebrała ten
telefon. Muszę wiedzieć, że u ciebie wszystko w porządku –
dodałjeszczeSawyer,poczymrozłączyłsięirzuciłkomórkęna
siedzenieobok.
–Możemywracaćdodomu–powiedziałdoszofera.
Telefonyniczegoniezałatwią.Słowatojedno,aczynytocoś
zupełnieinnego.JeślichceodzyskaćKendall,musisiępoważnie
wziąć do roboty. Do diabła z Grand Legacy, z nieprzespanymi
nocami.Trzebazacząćnowyprojekt.Założeniewłasnegodomu.
Kendallleżaławciemnościach,niemogączasnąć.Wiadomość
głosowaodSawyeraczekaławjejtelefoniejaktykającabomba.
Nie chciała jej odsłuchać, ale czuła, że powinna. Że tego
wymaga lojalność wobec niego, którą wciąż odczuwała, mimo
że praktycznie zrujnował jej życie. I spowodował, że z lękiem
myślałaoprzyszłości.
Dobrze byłoby już mieć to za sobą. Trudno, najwyżej się
popłacze,wściekniealbozirytuje.Aletoniepotrwadługo.Była
tak zmęczona, że te głupie kilka łez może nawet okazać się
dobrymlekiemnasen.
Dotknęła przycisku odtwarzania. Jego głos napełnił ją
smutkiem i przytłaczającą tęsknotą. Ten głos… Z każdym
słowemczułasięcorazbardziejprzygnębiona.
„Chciałbym, żebyś się do mnie odezwała, odebrała ten
telefon”.Itonajgorsze:„Muszęwiedzieć,żeuciebiewszystko
wporządku”.
Obróciła się na bok. Łza spłynęła po jej nosie na poduszkę.
W dniu, kiedy założyła na palec ten cholerny „zaręczynowy”
pierścionek, znalazła się na równi pochyłej. Wszystko w jej
życiu przewróciło się do góry nogami. A przecież ten
pierścionek miał ją chronić! Nie pozwolić zboczyć z raz
obranegokursu.
Tymczasem nie tylko bezpowrotnie utraciła poczucie
bezpieczeństwa, ale też znalazła się na manowcach, o których
istnieniu
nie
miała
dotychczas
pojęcia.
Nigdy
nie
przypuszczała,żewpadnieważtakietarapaty.
Może lepiej byłoby, gdyby Jillian ją po prostu wylała? Wtedy
Sawyer uświadomiłby sobie wyraźniej, ile przyszło jej zapłacić
za kilka wspólnych szczęśliwych chwil. A tak znalazła się
niejako w zawieszeniu, a Sawyer ma pretekst, by nie czuć się
winnym. On, ten złoty chłopak, bogaty paniczyk, który zawsze
dostajeto,czegochce.
A może nie zawsze? Kendall przewróciła się na plecy
i wpatrywała w prawie niewidoczny w ciemnościach sufit.
Sawyera nie da się tak łatwo zaszufladkować. Cierpiał
z powodu ojca. Starał się wypełnić ostatnią wolę pradziadka.
Była narzeczona zgotowała mu istne piekło. Pieniądze może
iułatwiajążycie,alenielecząserca.
Zapaliłalampkęnanocnymstolikuiwstałazłóżka.Podeszła
do szafy i zaczęła w niej szperać w poszukiwaniu winowajcy
tego wszystkiego – szkatułki z pierścionkiem matki. Zdjęła ją
zpółkiiprzysiadłanakrawędziłóżka.Noiproszę:pierścionek
tkwi bezpiecznie na swoim dawnym miejscu, a ona nie ma
nawetsiłynaniegospojrzeć.Musijejwystarczyćświadomość,
żewie,gdzieonjest.Chciałanatomiastobejrzećzdjęcia.
Nie było ich dużo. Na większości mama zasłaniała twarz
przed okiem obiektywu. Kiedy Kendall była mała, uważała, że
mama w ten sposób się z nią bawi albo chce ją rozśmieszyć.
Mama była piękną kobietą, nawet nieumalowana i niewyspana
porandcezkolejnymkochasiemwyglądaławspaniale.Byłateż
kruchąistotą.Łatwobyłojązranić.Iniedlatego,żebyłasłaba.
Po prostu rozpaczliwie szukała kogoś, przed kim mogłaby
otworzyć serce, komu mogłaby zaufać. Czy Kendall w gruncie
rzeczyniechodziotosamo?
Matka nigdy nie potrafiła zakończyć toksycznego związku,
spakować faceta i wystawić jego rzeczy za drzwi. Czekała, aż
sam sobie pójdzie, przestanie do niej dzwonić i przychodzić.
Kendallniemogłategozrozumieć.Jakmożnabyłoporzucićjej
mamę? Była przecież taka śliczna i dobra. Problem w tym, że
mama nigdy się za taką nie uważała. A ciężko jest kochać
kogoś,ktosamsiebieniekocha.
Czy ona ma ten sam problem? W końcu połowę swoich cech
dziedziczymy po matce. A jej matka była postacią w gruncie
rzeczy tragiczną, miała pewien defekt, mimo iż była piękna
idobra.Drugąpołowęgenówdałjejojciec–człowiek,którego
nigdy nie poznała. Typ, który potrafił odejść od dziecka i od
kobiety, której przysięgał, że jej nie opuści aż do śmierci. To
możedlategoniepotrafiławybaczyćSawyerowijegowahańco
doojcostwa?Bonigdyniewybaczyłaichwłasnemutacie.Choć
minęłojużtrzydzieścilatiniewie,gdzieonterazsięznajduje,
czyjestżywyczymartwy.
JakaśjejczęśćchciaławytłumaczyćSawyerowi,dlaczegoma
tak wysokie wymagania co do mężczyzn. Nie chciała go do
niczego zmuszać. Chciała, żeby sam z siebie zapragnął być
z nią i z dzieckiem. Chciała, by ją pokochał. Bo ona już go
kochała.Zafasadągładkiegoprzystojniaczkakryłsiętroskliwy
iuczuciowymężczyzna.Człowiekzzasadami.Stąpającytwardo
po ziemi, potrafiący się sprzeciwić własnemu potężnemu ojcu,
nawetgdybymiałogotodużokosztować.
Fakt,straciłgłowę,gdysiędowiedział,żezostanieojcem,ale
można to zrozumieć. Pojęcie ojcostwa kojarzyło mu się raczej
nieprzyjemnie.
Schowałapudełkozfotografiamiwgłębiszafy.Pragnienie,by
losy jej czy matki potoczyły się inaczej, ani na trochę nie
przybliżało jej do celu, jakim było spokojne patrzenie
wprzyszłość.OddzwoniłabydoSawyera,gdybymiałapewność,
że pogodził się z myślą o dziecku. Ale on przecież pytał tylko
onią.
Dwa tygodnie po tej nocy nadal nie mogła zapomnieć
nagranychprzezSawyerasłów.„Chciałbym,żebyśsiędomnie
odezwała, odebrała ten telefon. Muszę wiedzieć, że u ciebie
wszystko w porządku”. Piłka była teraz po jej stronie boiska.
Tylkoczyonnapewnouznałswojąwinę?
Oddzwonić? Nie było dnia, żeby Kendall nie zmagała się
ztympytaniem.Tylkojaktozrobić,żebyprzyokazjiniestracić
pracy? I jaką ma gwarancję, że po tej rozmowie nie będzie
jeszczebardziejcierpieć?
Terazwiodłażywotraczejnieciekawy–wdzieńharówkadla
YumYumDogFood,wieczorem–przynajmniejprzewidywalny–
powrótdopustegomieszkania.
Dziś, jak każdego dnia, odkąd omal nie została wylana
z pracy, siedziała przy biurku i gryzła długopis, by nie zacząć
wyć. Przez otwarte drzwi słyszała, jak Wes i Jillian kłócą się
oGrandLegacy.
Wes walczył jak lew. Rozumiał, że od sukcesu tego projektu
zależy jego zawodowe być albo nie być. A jak się wydaje, nie
szłomuzadobrze.
Dziś wieczorem miała się odbyć wielka impreza dla mediów.
Dwudziestu
starannie
wyselekcjonowanych
dziennikarzy,
ekskluzywne zwiedzanie Grand Legacy na cztery dni przed
wznowieniemjegodziałalności.
Sawyer i Noah urobili sobie ręce aż po łokcie, żeby je
zorganizować. Problem w tym, że Wesa to najwyraźniej
przerosło. Był niezły w tworzeniu komunikatów dla prasy
i brylowaniu na przyjęciach, ale koordynacja sporej imprezy
okazałasięzadaniemponadjegosiły.
Niemiałwtymżadnegodoświadczenia,pozatymniepotrafił
słuchaćinnych.
– Wes, nie możesz żądać od mojej asystentki, żeby załatwiła
catering. Ona ma i tak dużo pracy. Sam to musisz zrobić –
tłumaczyłamuJillian.–Ogarnijsięwreszcie.
– Ale ta firma ciągle mnie pyta o coś, na co nie potrafię
odpowiedzieć. Poza tym załatwiam hotele, transport… A oni
wszyscychcą,żebyichtraktowaćpokrólewsku.Mnóstwoztym
roboty.
–Masztozrobić,anieszukaćwymówek–ucięłaJillian.
Kendall kręciła się na swoim krześle, obserwując gołębie na
dachusąsiedniegobudynku.Doszaludoprowadzałająmyśl,że
na imprezie Sawyera prawie na pewno dojdzie do jakichś
zgrzytów.Gdybyonasiętymzajęła…
Ktoś zapukał do drzwi. Ostatnia osoba, którą by o to
podejrzewała.Wes.
– Potrzebuję twojej pomocy. Tylko ty się znasz na tym
wszystkim.
Można mu teraz utrzeć nosa, ale Kendall nie chciała się
bawić w osobiste porachunki. Wiedziała, ile Grand Legacy
znaczydlaSawyera.
–Oczywiście,niemaproblemu–powiedziała.
Wesnatychmiastzarzuciłjącałąlistąproblemów.
– Okej, to wszystko da się zrobić. Ja się zajmę stroną
organizacyjną,atydziennikarzami.
–Dziękujęci–odparłWeszulgą.
– Tylko najpierw muszę porozmawiać z Jillian. Formalnie nie
wolnomizajmowaćsiętymprojektem,aniechciałabymstracić
pracy.
Poszła do gabinetu Jillian i – po zaczerpnięciu powietrza –
oświadczyła, że musi pomóc w organizacji dzisiejszego
wieczorudlamediów.
–Naszejfirmyniestaćnato,żebyprzytejokazjidaćplamę–
wyjaśniła.
–Wesprosiłcięopomoc?
– Owszem, ale ja i tak bym z tym do ciebie przyszła.
Rozumiem, dlaczego odebrałaś mi Grand Legacy, ale teraz
pragnę cię zapewnić, że między mną a Sawyerem… że to nie
byłaprzelotnamiłostka.Tobyłodlanasobojgaważne.
–Ateraz?
–Niewiem,conasczekawprzyszłości,aletonieznaczy,że
nie możemy razem pracować. Nie mogę odpuścić dzisiejszego
wieczoru. Dobrze wiesz, że zjadłam zęby na tym projekcie
imamchybaprawoujrzećowoceswojejciężkiejpracy.
Jillianściągnęłaustaizamyśliłasięnachwilę.
– Racja – odezwała się w końcu. – Musimy kierować się
dobremklienta.Atooznacza,żejeszczedziśwracaszdoGrand
Legacy.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
PojawiającsięwGrandLegacynagodzinęprzedbankietem,
Sawyer nie czuł w zasadzie nic. Kompletna pustka. Hektolitry
kawy, sypianie tygodniami po dwie lub trzy godziny na dobę –
towszystkostępiłojegonerwy.
Projekt dobiegał końca. Sporo pokoi było całkowicie
wykończonych,całamasarzeczybyłajeszczedodopracowania,
ale w zasadzie byli gotowi na wielkie otwarcie, które miało
nastąpićzaczterydni.
Popłynie rzeka szampana, goście będą walić drzwiami
i oknami. I nareszcie pojawią się jakieś pieniądze. Do tego
dążył, ale jednak skłamałby, mówiąc, że czuje satysfakcję. Bez
Kendalltoniebyłotosamo.
Dwa tygodnie temu przestał jej zostawiać wiadomości na
komórce. Nie chciał dłużej być żałosnym typem, żebrzącym
olitośćiwybaczenie.Chciałbyłczłowiekiemczynu.
Zaczął od wyremontowania mieszkania. Robił to nocami.
Zrezygnował z dizajnerskich detali, pomalował ściany, zmienił
umeblowanie.ChciałpokazaćKendall,kiedydoniegowróci,że
wszystkozrobiłwłasnymirękami.
TerazpodszedłdoniegoNoah.
– Musisz iść na górę. Tajny bar wygląda zjawiskowo –
powiedziałzszerokimuśmiechemnatwarzy.
–Zarazprzyjdę.–Nasamąmyślotym,żespotkatamWesa,
Sawyerowi zrobiło się niedobrze. – Tylko najpierw zajrzę do
ochroniarzyisprawdzętenowemonitory.
–Nie,stary.Idźteraz.Ucieszycięto,cotamzobaczysz.
– Wątpię. Chyba że będzie to łóżko, zaciemnione okna
izatyczkidouszu.
–Uwierz,jeśliterazniepójdziesz,będzieszżałowałdokońca
życia.
Sawyer pomyślał, że bratu pewnie udało się załatwić
wcześniejszą dostawę wyjątkowo rzadkiego gatunku szkockiej.
Niech mu będzie. Stąpając po miękkim czarnym dywanie
przyozdobionym strzałkami koloru kobaltu, pomyślał, że może
kiedyśbędziezsentymentemwspominałtęchwilę.
Wchodzącdopubu,musiałnaglewstrzymaćoddech.Kendall.
Stała przy barze tyłem do niego. Widok jej bujnych rudych
włosówicudowniekrągłychkształtówsprawił,żekrewzaczęła
szybciejkrążyćmuwżyłach.Jakbyktośdałmunoweżycie.
Spojrzałananiegoiuśmiechnęłasięlekko.
–Awięcjesteśtu–powiedział.
–Tak,jestem–odparła,podchodzącdoniego.
–Codominuty.
–Ściślebiorąc,jestemprzedczasem.
Boże,jakonzaniątęsknił.
–Cosięstało?
–Wespoprosiłmnieopomoc.Niemogłammuodmówić.
– Po tym wszystkim? Po tym, jak zareagowałem na wieść
odziecku?
Nieważne, czy ona przyszła tu dla niego, czy żeby ratować
swoją pracę. Chciał ją tulić, całować, szeptać, jak bardzo jej
pragnie.
– Jasne, że tak. Przecież wiem, że Grand Legacy znaczy dla
ciebie bardzo wiele. Dla mnie zresztą też. Nie potrafię się od
tegoodciąć.
– Ale przecież się rozstaliśmy. A ja nie chcę, żeby tak było
nadal.
–Wiem,Sawyer.Odsłuchałamtwojewiadomości.
–Alenieoddzwoniłaś.
–Niewolnomibyło.Niechciałamstracićpracy.
– A dzisiejszy wieczór cię jej nie pozbawi? – zapytał
niespokojnie,oplatającpalcamijejdłoń.
Westchnęłaispojrzałanaichzłączoneręce.
– Oboje wiemy, że łączy nas coś ważniejszego niż nasze
kariery zawodowe. Jesteśmy winni sobie poważną rozmowę na
tentemat.
– Niczego bardziej nie pragnąłem. Możemy porozmawiać
jeszczedziś?
–Tak–odparłazuśmiechem.
Do sali wkroczył Wes, nadszedł czas podjęcia obowiązków
służbowych.
Sawyer nagle poczuł się jak po znakomicie przespanej nocy.
Mógłby teraz góry przenosić. Tak bardzo potrzebował, żeby
Kendalldałamudrugąszansę.
Po niedługim czasie sala wypełniła się medialnymi VIP-ami,
którzy
raczyli
się
przekąskami
i
koktajlami,
zadając
nieskończoną ilość pytań. Bracia byli całkowicie pochłonięci
gośćmi. Sawyer opowiadał im o swojej miłości do Grand
Legacy, cały czas zdając sobie sprawę, że nie byłoby go tu
teraz,gdybynieKendall.Onauratowałatenwieczór.
Potem Noah zaczął oprowadzać gości po hotelu. Pokazał
najbardziej luksusowe pokoje. W tym ten, którego działanie
Sawyer i Kendall „zainaugurowali” po wywiadzie z Margaret
Sharp.Odczytałdługąlistęznamienitychgości,którzydawniej
w nim mieszkali. Kendall słuchała tego, stojąc pod ścianą
iwymieniajączSawyeremznaczącespojrzenia.
Po parterze oprowadzał Sawyer. Pokazywał zwiedzającym
imponujący hol i salę balową. Kendall pamiętała, jak to
wszystko wyglądało, kiedy po raz pierwszy przyszła do hotelu,
była więc w stanie docenić ogrom wykonanej pracy
ipoświęcenieSawyera.
Sawyer podziękował dziennikarzom i zaprosił ich na wieczór
wielkiegootwarciazakilkadni.PotemogłospoprosiłaKendall.
–Chciałabym,żebyśmywszyscywynieślistądprzekonanie,że
Sawyer i Noah Locke zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby
przywrócić naszemu miastu kawałek jego historii. Mimo
przeciwności losu wykonali tytaniczną i zarazem koronkową
robotę. Za umiłowanie przeszłości należy im się nasz podziw.
Dziękuję,żezechcielipaństwopoświęcićnamdziśswójczas.
Goście powoli zaczęli się rozchodzić i po pewnym czasie
SawyermógłporozmawiaćzKendallwczteryoczy.
Zacząłodpodziękowaniajejzadzisiejsząimprezę.
–Westeżjakotakodałbysobieradę.–Wzruszyłaramionami.
–Hotelzresztąobroniłbysięsam,jestwspaniały.
– Nie, Kendall, to twoja zasługa. Sam fakt, że cię dziś
zobaczyłem,oznaczałdlamniepowrótdożycia.Przezostatnie
tygodniebyłemkompletnieskołowany.
–Mnieteżnieszłonajlepiej.Alemożepotrzebowaliśmytego
czasu,żebysięwyciszyćizastanowić,czegonaprawdęchcemy.
–Terazchcęzabraćciędodomu.
Donaszegodomu,dodałwmyślach.
–Mojegoczytwojego?–spytała.
–Mojego,jeślipozwolisz.
–Nieodpowiadacidzielnica,wktórejmieszkam?
– Po prostu odnowiłem trochę swoje mieszkanie i chcę ci je
pokazać.
–Remont?Miałeśnatoczas?
–Musiałemczymśzająćmyśli.Odmalowałemściany,kupiłem
trochęmebli.
Gdywmilczeniu,trzymającsięzaręce,jechalisamochodem,
Kendall dziwiła się, że Sawyer jest spokojny jak jeszcze nigdy.
Możedlatego,żeprojektGrandLegacydobiegakońca?
Gdy dotarli na miejsce, zaproponował jej coś do picia.
Nalegałteż,byusiadła,boprzezcaływieczórbyłananogach.
–Troskaociężarną?Tourocze–powiedziała.
– Zawsze się o ciebie troszczyłem, przecież wiesz. Straciłem
tylko na chwilę rozum, jak mi powiedziałaś o dziecku. Ale
miałemtylesprawnagłowie:hotel,ojca…
–Wiem,nigdynieplanowałeśrodzicielstwa.Niebyłociztym
podrodze.
Zaprowadził ją do salonu, posadził na kanapie i zapalił
światło.
– Wiesz, że zawsze starałem się być inny niż ojciec. Po
studiachniechciałemuniegopracować,poszedłemdowojska,
a później budowałem własną firmę. Wszystko w opozycji do
niego.
–Wiem,miałeśswojepowody.
–Tak,aletrochęsięwtympogubiłem.Niemożnapoświęcać
swojegoszczęściatylkodlatego,żechcesiękomuśsprzeciwić.
Doszedłemdowniosku,żemojeżyciejestwjakimśsensiepuste
ijesttylkojedensposób,żebyjezapełnić.
–Jakitosposób?
–Byćztobą.Tegodnia,kiedyzjawiłaśsięwhotelu,światstał
siędlamnielepszy.Ktośmniedocenił,stanąłpomojejstronie.
Nigdywcześniejtegoniedoświadczyłem.
–ANoah?Przecieżpracujecieramięwramię.
– To co innego. Łączy nas pokrewieństwo i majątek. Ty też
niby wykonywałaś tylko swoją pracę, ale od początku czułem,
że to dla ciebie coś więcej. I dziś wieczorem to potwierdziłaś.
Przykromi,żekiedyścięzraniłem.Terazwiem,żetotyjesteś
moimszczęściem.
Jej oczy zaszkliły się, ale udało jej się nie rozpłakać. Prawda
jest taka, że Sawyer też ją uszczęśliwia. I nic więcej się nie
liczy.
–Kochamcię,Kendall.Itonieoddziś.
Nigdynieusłyszałatychsłówzustmężczyzny.
–Jateżciękocham.
–Tosięświetnieskłada,boterazchcęcipokazaćnowełóżko
–odparł,całującjąlekkowusta.
–Sawyer,toniejesttak,żewyznamysobiemiłość,pójdziemy
do łóżka i od razu wszystko będzie lepiej – powiedziała ze
śmiechem. – Musimy pogadać o dziecku. Chcę się przekonać,
czy naprawdę chcesz zostać ojcem, czy tylko chcesz mi się
przypodobać.
–Chodź,cościpokażę.Możeszbyćzapiętaposamąszyję.
W drodze do sypialni zatrzymał się przed urządzonym
poprzednio po babsku pokojem gościnnym. Otworzył drzwi
izapaliłświatło.
– Boże, przerobiłeś go na pokoik dla dziecka! – zawołała
Kendall, przyglądając się bladozielonym ścianom, bielutkiej
kołysceifotelowibujanemu.
Napółkachczekałyksiążeczkiiwypchanezwierzątka.
–Oczywiściemożemytujeszczezmienićkilkarzeczy.
–Nie,takjestwspaniale.
– Wszystko robiłem sam, po nocach – pochwalił się. –
Malowałemściany,zmontowałemkołyskę.
–Dlaczegonikogoniezatrudniłeś?
– Bo takie rzeczy tata powinien zrobić dla swojego dziecka
własnoręcznie.
–Sawyer,czytoznaczy…?
– Tak – odparł, przyklękając. – Proszę cię, żebyś spędziła ze
mną całe życie, żebyś mnie kochała i razem ze mną
wychowywaładziecko.Pozwól,żezałożęcinapalectymrazem
właściwypierścionekzaręczynowy.Wyjdzieszzamnie?
Trudno jest odpowiadać na takie pytanie, nawet jeśli zna się
odpowiedź,jeślijednocześnietrzebapowstrzymywaćłkanie.
–Tak–wykrztusiła.
I wtedy Sawyer wydobył z szuflady obok kołyski czarne
aksamitne puzderko i jego zawartość – piękny pierścionek
zpojedynczymdiamentem.Kendallwiedziała,jaktrudnymusiał
byćdlaniegozakuptakiejbiżuterii.
–Jestpiękny–powiedziała.
–Fajnie,żecisiępodoba.Nareszciewłaściwypierścionekna
właściwympalcu.
EPILOG
Na ten moment Sawyer czekał prawie piętnaście lat. Przed
nim stał rzęsiście oświetlony, przywrócony do dawnej
świetnościhotelGrandLegacy.Byłpiątygrudnia,padałśnieg.
–Musiszbyłdumny–powiedziałaKendall.
–Jestem.Jakcholera–przyznał,obejmującjąramieniem,by
niezmarzła.
Czy słowa duma to właściwe określenie tego, co teraz czuł?
Tobyłoraczejpoczuciespełnienia.Tenbudynektoprzecieżnie
tylko ileś tam pięter wspaniałych pokoi i apartamentów, nie
tylko imponujący sufit sali balowej czy detale dawnego
nielegalnegobaru.
To historia jego rodziny. Z pominięciem może kłopotliwego
balastu, jaki stanowił jego ojciec. Sawyer nie musiał się teraz
utożsamiać tylko z nazwiskiem Locke. Od dziś już zawsze
będzieuchodziłzatego,ktoprzywróciłdożyciawspaniałyhotel
GrandLegacy.
–Bezciebienicbyztegoniewyszło–dodał.
– Taką mam pracę – odparła skromnie, wspinając się na
palce,bygocmoknąćwpoliczek.
Apropospracy:dzieńpooświadczynachKendallpowiedziała
szefowej o dziecku, po czym zaryzykowała przypuszczenie, że
związek
z
wkrótce
już
byłym
klientem
nie
koliduje
z zatrudnieniem w Sloan PR. Zaprosiła też Jillian na ślub,
aszefowanawszystkosięzgodziła.
–Aterazchodźmydośrodka,bozamarznę.
Drzwi otworzyli im dwaj portierzy w historycznych czarnych
liberiach ze złotym szamerunkiem. Hol olśniewał szarą
marmurową posadzką inkrustowaną czarnym granitem ze
srebrzystymi akcentami. Sawyer i Kendall zostali natychmiast
otoczeni
gronem
składających
gratulacje
sympatyków.
Zatrudniony przez Kendall fotograf robił zdjęcia. Sawyer
z dumą przedstawiał przyjaciołom i wspólnikom swoją
partnerkę,
która
chętnie
chwaliła
się
pierścionkiem
zaręczynowym, a nawet lekkim klepnięciem po brzuszku
dawaładozrozumienia,żenosijegodziecko.
PodeszlidonichNoahiLily.
–Otobohaterwieczoru–powiedziałbrat.
Sawyer pokręcił głową. Po części dlatego, że i Noah włożył
w hotel mnóstwo ciężkiej pracy, a po części, że nie powinien
przychodzićnaotwarciezLilyjakoosobątowarzyszącą.
– Tata się nie pokazał? – spytał Sawyer, ciągle do końca nie
wiedząc,dlaczegowłaściwiepotymwszystkim,czegoodniego
doznał,zaprosiłojcanaotwarcie.
Może aby mu pokazać, że odbudowa Grand Legacy nie była
skierowana przeciwko komukolwiek, a tylko miała być
spełnieniem obietnicy danej człowiekowi, którego już nie ma
wśródżywych?IżetenhotelnieplaminazwiskaLocke.Wręcz
przeciwnie:przydajemunowegoblasku.
–Chodźmydotajnegobaru–zaproponowałaKendall.–Chcę
spełnić toast za pomyślność projektu. Piwem bezalkoholowym,
rzeczjasna.
Sawyer obserwował, jak budynek wypełnia się radosnym
gwarem.Tegowłaśniepotrzebakażdemuhotelowi:życia.Miał
nieodparte wrażenie, że wraz z pojawieniem się Kendall
idzieckasamteżdostałdrugieżycie.Awięcjegolossplótłsię
zlosemukochanegomiejsca.
Wzatłoczonymbarzejakaśkobietazawołałagozkątasali.
–Charlottewłaśnieprzyleciała,zapomniałemcipowiedzieć–
wyjaśniłNoah.
Gdy tylko siostra dotarła do nich, przebijając się przez zbity
tłum,ucałowalisięserdecznie.Awięcrodzinawkomplecie,jak
cudownie.
–Cieszęsię,żeprzyjechałaś.
–Niemogłamodpuścićtakiejokazji.
–Przedstawiamcimojąnarzeczoną,Kendall.
– Świetnie, będę miała nową siostrę. Mieszkasz u Sawyera?
Wtakimraziemamykilkadni,żebysięlepiejpoznać.
– Tylko że… hmm… – Kendall uśmiechnęła się, zerkając na
narzeczonego.
–W„twoim”pokojustoiterazkołyska,przykromi–wyjaśnił
Sawyer.
– A więc zostanę też ciocią! – wykrzyknęła uradowana
Charlotte. – To cudownie. Ty, braciszku, będziesz najlepszym
tatąnaświecie.
– Możesz zamieszkać tu, w hotelu. Mam nadzieję, że ci się
spodoba.
– Właściwie to się dobrze składa. Ciocia Fran chce tutaj
wpaśćnakilkadniizostaćnaświęta.Mogęzamieszkaćrazem
znią.
–Wtakimraziedamwamapartament.
–Świetnie.Chciałabymtakżepogadaćztobąoinwentaryzacji
naszychnieruchomości.Jakwidzisz,chcęsięteraznapoważnie
włączyćdorodzinnegobiznesu.
– Okej, ale daj mi kilka dni, żebym mógł się wyspać i złapać
oddech.
– Jasne. O, tam jest mój kolega ze studiów – powiedziała
Charlottenawidokmłodzieńca,którymachałdoniejręką.–Na
razie.
–Onazawszetak–tłumaczyłSawyer.–Rozsadzająenergia.
–Mniesiępodoba.Jestemjedynaczkąizawszechciałammieć
siostrę–odparłaKendall.
Po chwili także Noah i Lily przenieśli się na dół do sali
balowej. Sawyer zaprowadził Kendall do zarezerwowanego
boksu w dalekim kącie. Siedzieli obok siebie i patrzyli przez
odrestaurowaneokrągłeoknonanocneniebo.
Śnieg padał coraz mocniej. Sawyera ogarnął nagle wielki
spokój.Uniósłszklankę.
–ZaGrandLegacy.
–Zamiłość–odparłaKendall.
– I za nasze dziecko – dodał, patrząc jej głęboko w oczy, po
czymscałowałzjejwargkroplenapojuimbirowego.
–Zanasząrodzinę,Sawyer.
–Zanasząrodzinę.
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2017
Redaktorserii:EwaGodycka
©2017byKarenBooth
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2018
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieł
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychlubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.
HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25
ISBN:9788327640314
KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiS.A.