Opowieść O Indiańskim Stworzeniu
Człowieka
Wielki Duch, widział zwady między
zwierzętami. Każde z nich chciało rządzić
innymi. Gdy miał już dość tych kłótni wstał ze
swej skały i powiedział, że dość ma kłótni
między nimi. Zapowiedział im, że znajdzie im
takiego władcę, który będzie sprawiedliwy i
który będzie umiał rządzić całą resztą. Mówiąc
to uleciał w górę.
Później na ziemi, zaczął zbierać kamienie do
budowy wielkiego pieca. Następnie przez
cztery noce i dnie znosił chrust. Gdy miał go
wystarczająco dużo, położył się spać. Jednak
kiedy spał, grzechotnik dostał się pomiędzy
gałęzie i spryskał je jadem. Potem wyślizgnął
się spomiędzy gałęzi i zostawił w nich skórę, a
następnie smyrgnął do lasu. Gdy Wielki duch
się zbudził, był tak chętny do pracy, że
władował do pieca gałęzie spryskane jadem
razem ze skórką grzechotnika, nic nie
zauważając. Później wsadził do pieca
ulepionego z gliny człowieka i szczęśliwy, że
stworzy władcę świata usiadł i zaczął palić
kaluti (fajkę). Postanowił, że gdy wypali kaluti,
człowiek gotów będzie do wyjęcia.
Jednak ten człowiek był widać zbyt krótko
trzymany w piecu. Był blady, mało
wytrzymały, a skóra i jad gada sprawiły że
odznaczał się paskudnym charakterem i
podwójnym językiem węża(gwoli ścisłości:
podwójny język dla Indian znaczył tyle co
dwulicowość i obłuda). Manitou rozgniewał się,
ponieważ nie takiego władcy chciał dla świata.
Rzucił tą kukłę daleko za Wielką Wodę. I tak
powstał człowiek biały.
Raz jeszcze Manitou zabrał się za tworzenie
człowieka. Tym razem jednak wybierał tylko
sosnowe gałęzie. Przez całe cztery dni i noce
znosił opał do pieca. W końcu postawił
glinianego człowieka do pieca. Nagle poczuł
Manitou że łapał go ogromny głód. A że
snickersów jeszcze nie było, to musiał pójść do
lasu po owoce leśne. Gdy wreszcie się najadł,
wrócił do swego pieca. Już z daleka czuć było
spalenizną. Manitou pobiegł, i zobaczył, że z
pieca unosi się gęsty, ciemny dym. Wyciągnął
człowieka i zobaczył, że człowiek był cały
czarny. Drewno żywiczne, spalając się szybko
zwęgliło się, i okopciło ciało glinianego
mężczyzny. Wprawdzie ten człowiek był już
silniejszy, jednak był tchórzliwy.
Manitou znowu pomyślał, że nie takiego
władcy pragnie dla świata. Wyrzucił go zatem
poza Wielką Wodę. Tak powstał człowiek
czarny.
A Wielki Duch znowu musiał zabrać się do
pracy. Poszedł do puszczy, i wybierał
najczystsze, najlepsze kawałki drzew.
Następnie, ulepił z gliny człowieka, który był
smukły i miał ciało pozwalające wytrzymać w
trudnych warunkach. Włożył go do pieca. Tym
razem starannie pilnował czasu, w którym
figurka przebywała w piecu.
A gdy kukła stała się czerwonym człowiekiem ,
rzekł do niej - teraz ty będziesz władać tymi
puszczami. Będziesz tworzył z nimi jedną
całość, a gdy one wyginą, zginiesz i ty.- mówiąc
to przyglądał się z uznaniem efektowi swej
pracy. Nowy człowiek, miał skórę koloru brązu
oraz piękne posągowe kształty. Posiadał wielką
siłę i wytrzymałość. Wtedy to Wielki Duch
wziął swego wojownika na szczyt góry i
powiedział - Teraz te puszcze i lasy należą do
ciebie. Rządź nimi sprawiedliwie, kochaj
naturę. Nie krzywdź brata, gdyż wtedy
powrócą tu ludzie których wyrzuciłem za
wielką wodę i zniszczą twój kraj. Umrzesz
wtedy ty, ta preria, oraz wszystko co się na
niej znajduje. Teraz idź na dół zbuduj sobie tipi
i czekaj do pierwszej pełni księżyca, kiedy to
ześlę ci kobietę która zostanie twą żoną.
Po tych słowach Wielki Duch rozpłynął się w
powietrzu.
Uwaga: Mogę się pochwalić spostrzeżeniem:P iż
ta legenda musiała powstać za czasów
przybycia człowieka białego do Ameryki.
Wtedyż to człowiek biały przybył jako
zdobywca ziem które zaczął zabierać po
kawałku Indianom. Nie należy się więc
specjalnie dziwić czemu do ich legendarnego
powstania przyczyniła się skóra węża. Byli po
prostu niegodziwi. Z czarnymi, sprawa
wyglądała następująco. Przybywali oni z
białymi, zazwyczaj jako niewolnicy. Używani
byli więc często jako tragarze. Można więc
uznać, że dlatego to, Indianie nadali im miano
silnych, ale tchórzliwych (przecież dla Indian
niepojęte było niewolnictwo i możliwość dania
si tak traktować. Każdy Indianin wolałby
zginąć niż zostać niewolnikiem) z tegoż samego
powodu, mogło się wziąć podejrzenie białych o
słabość. Przecież ktoś kto do dźwigania
towarów jakichkolwiek potrzebuje niewolnika,
to nie moze być silny. Oczywiście Indianie
siebie uznali jako najlepszych w tej legendzie.
Nie ma się zresztą czemu dziwić. Prawidłowo
ocenili oni człowieka który przybył kraść im
ich własną ziemię. A czy można się uznać za
groszego od niewolnika który nie próbuje
odmienić swego losu? ( wiem że niektórzy
próbowali, ale widać to nie przekonywało
Indian) W ten sposób Czerwonoskórzy
awansowali na idealne twory wielkiego ducha.
Cóż tak to bywa. Zostaliśmy surowo ocenieni
na podstawie zachowań paru białych ludzi,
któży na nieszczęście przybyli tam pierwsi
niszcząc kulturę i życie Indian. Swoją drogą z
tego przychodzi tylko jedna nauka.
Zachłanność do niczego nie prowadzi.
niestety...