Cats of a diffren color 03 Dana Marie Bell

background image

KSIĘGA TRZECIA

Cats of a

Diffrent Color

Dana Marie Bell

background image

ROZDZIAŁ I

- Boże, nienawidzę zimy. Przeprowadziłbym się na
Florydę gdyby nie te huragany....

Adrian zapukał do drzwi pokoju hotelowego i
westchnął, przewracając oczami, na widok

pary, która wydobyła się z jego ust. Miał nadzieję, że
nie będzie musiał długo czekać na

dziewczynę (Cheryl? Shelly? Nie, Sheri!). Zadrżał i
rozpaczliwie zachciało mu się wrócić do

swojego własnego ciepłego domu, do trzeszczącego
ognia w kominku i dobrej książki.

Został wyznaczony przez Maxa do przywiezienia
nowego członka Dumy. Sheri miała

być dzisiaj wieczorem oficjalnie przydzielona do jej
szeregów, mimo że została już

zaakceptowana przez Alfy i Bety. Tylko Max mógł
nakazać Adrianowi by stał na zewnątrz w

zimnie tak jak teraz, ale w porządku - planował już
swoją własną zemstę. Uśmiechnął się na

myśl o tych wszystkich sposobach, dzięki którym mógł
pobudzić przedślubny obłęd Emmy.

background image

Partnerka Alfy całkowicie zwariowała - zbombardowała
gabinet samoprzylepnymi

karteczkami i listami „do zrobienia”. Albo zapomniała o
tym, że dzielił biurko z Maxem, albo

uwielbiała dręczyć go zdjęciami ślubnego tortu. To
wystarczyło by umocnić w kawalerze

cukierkowe zgorszenie.

Adrian nie chciał mieć partnerki. Uśmiechnął się sam
do siebie. Jego obaj najlepsi

kumple stali się pantoflarzami, a to wszystko w ciągu
tygodni. Emma powiedziała „skacz!” a

duża, silna Alfa nie tylko spytała się jak wysoko, ale też
w którym kierunku. A jeżeli chodzi o

Simona, to wystarczyło by Becky zbyt głęboko
westchnęła a on już panikował. To całe

obserwowanie, jak dwóch najsilniejszych członków
Dumy spinało się pod Brygadą Cycków,

zdeterminowało go do pozostania singlem o zdrowych
zmysłach.

- Chwileczkę - zawołał ze środka miękki głos. Brzmiał
on nieśmiało i słodko, na co

background image

Puma Adriana uniosła dziwnie swoją głowę. Poczuł jak
jego penis stwardniał nieznacznie na

dźwięk jej aksamitnego głosu.

- Co jest, do cholery?- wymamrotał, marszcząc brwi ku
zamkniętym drzwiom.

Wzruszając ramionami, próbował zlekceważyć reakcję
swojego ciała.

- Kto tam jest?

Ten miękki głos wysłał promień czystego pożądania
prosto do jego żył. Ściągnął ramiona

i spróbował zlekceważyć niski, warczący odgłos swojej
Pumy. - Adrian Giordano. Jestem

przyjacielem Maxa, powiedział bym cię podrzucił
dzisiaj wieczorem. – był zbyt zajęty by

zapytać, dlaczego, do cholery, nie mogła sama się
podrzucić.

Usłyszał jak przekręca zamki i napiął się. Jego Puma
wydobyła z siebie niski warkot

jakiego nigdy wcześniej nie słyszał, musiał zatem
zacisnąć wargi, by nie przeszedł on przez

jego usta. Jego oczy błysnęły, kolory zachodzącego
słońca zmieniły się z czerwonego na

background image

złoty, gdy stracił widmo czerwień/zieleń. Zamknął
oczy, zmuszając je tym samym do

przywrócenia normalnego odcienia, gdy tylko drzwi się
otworzyły.

- Cześć, doktorze Giordano. Jestem Sheri Montgomery.

Otworzył oczy by ujrzeć stojącą przed nim Królewnę
Śnieżkę. Miała najjaśniejsze,

najbardziej miękko wyglądające włosy jakie
kiedykolwiek widział. Prawie białe loczki

opadały na jej ramiona. Blade, krystalicznie błękitne
oczy, otoczone równie bladymi rzęsami,

tak błyszczały na twarzy, że doprowadziłyby do płaczu
niejednego anioła. Była mała i

delikatna, czubkiem głowy zaledwie sięgała mu ramion.
Jej piersi były doskonałe w stosunku

do jej drobnej budowy. Nabrał niewytłumaczalnego
pragnienia, by przerzucić ją sobie przez

ramię i zabrać ją do swojej pieczary, gdzie nikt by jej
nie widział. Nikt by jej nie pożądał.

Moja.

Oczy Adriana rozszerzyły się, gdy jego Puma warknęła
mu w piersi. - Bzdura.

background image

Przechyliła swoją głowę na bok. Zabrała dłoń, której
nawet nie zauważył, że miała ją

wyciągniętą na powitanie. - Przepraszam? Czy
wszystko w porządku?

- Um, tak, wszystko ok. - modlił się do Boga by nie
zauważyła jego erekcji prężącej się o

materiał jego spodni.

- Chciałbyś wejść na chwilkę? Założę tylko płaszcz.

Adrian przełknął ślinę, gdy uśmiechnęła się niepewnie,
słodko.

Mogę wejść na rok? Albo dwa? A może po prostu
wejdę? Dawał z siebie wszystko by

zatłuc na śmierć ten głosik żądzy, ale on nie chciał
umrzeć. Chciał rzucić ją na ten brzydki,

zielony dywan i rżnąć ją, aż oboje nie wychodziliby
przez tydzień. Może przez miesiąc.

Spróbujemy przez lata, zamruczała jego Puma. -
Pewnie, dzięki.

Nie przyszło mu nawet do głowy, że będzie myślał o
niej jak o swojej.

Otworzyła szeroko drzwi, odsuwając się i zapraszając
go z kolejnym nieśmiałym

background image

uśmiechem. Szybko przestąpił przez próg, wdzięczny
kiedy zatrzasnęła za nim drzwi.

Rozglądał się po jej hotelowym pokoju, patrzył na
walizki, na cokolwiek byle nie patrzeć na

nią, bo przez moment chciał rozebrać ją do naga i
zanurzyć się w niej. Kiedy odwróciła się by

chwycić swój płaszcz, prawie zajęczał na widok jej
doskonałej pupy w kształcie serca.

Szybko wsunęła ręce w rękawy. Płaszcz wirował
dookoła niej, wyłącznie biały kolor

podkreślał jej blady powab. Wtedy ruszyła w stronę
łóżka. Zmysłowe myśli goniły przez jego

głowę, gdy schyliła się, by podnieść coś z ziemi,
naprawdę uwydatniając swój tyłek. Nie

widział co podnosiła ponieważ:a). Było po drugiej
stronie łóżka, b). Obiekt jego nagłej i

całkowitej żądzy właśnie pochylał się przy łóżku i c).
Ten tyłek. Nawet przykryty płaszczem

powodował, że mu stwardniał. Próbował nie wyobrażać
sobie jej nagiej, ale tak naprawdę nie

starał się zbyt mocno. Znowu prawie jęknął, a
paskudny, zielony dywan zamienił się w

background image

żółtawy brąz, dając mu do zrozumienia, że jego oczy
znowu się zmieniły.

- Tu jesteś - zanuciła swoim miękkim głosem. W
odpowiedzi jego penis szarpnął; przez

jedną, głupią myśl, że mówiła do niego. Był
zaskoczony, gdy zobaczył do czego mówiła,

chociaż nie powinien poprzez wszystkie te wizualne
wskazówki. Przeszła dookoła łóżka,

trzymając na smyczy psa-przewodnika. Przygryzła
nerwowo wargę. - Nic się nie stanie jak

wezmę Jerry’ego, prawda? Wiem jak niektórzy ludzie
reagują na psy w swoich samochodach.

- Jasne, nie ma sprawy - powiedział, gapiąc się na
kobietę stojącą naprzeciwko

niego.OCA, prawdopodobnie typ pierwszy.1Białe blond
włosy, blado- niebieskie oczy, prawie

przeźroczysta skóra… dlaczego wcześniej nie połączył
tych faktów? Większość ludzi z

albinizmem pierwszego typu byli prawie niewidomi i
wymagali pomocy; jako optometrysta2

powinien uchwycić te znaki, ale był tak zajęty w
ignorowaniu swojego penisa (i jej tyłka), że

background image

przegapił to, co oczywiste.

- Masz swoje okulary przeciwsłoneczne?-
społeczeństwo albinosów było wrażliwe na

światło, ale niektórzy wybierali kapelusze z szerokim
rondem zamiast okularów

przeciwsłonecznych, które osłabiały i tak już
ograniczone pole widzenia.

Znowu się uśmiechnęła, tym pogodnym i ciepłym
uśmiechem ze szczyptą ulgi.

-Tak, leżą na kredensie. - przeszła do kredensu,
zakładając parę czarnych okularów. - Już.

Gotowa.

Gdy przeszła obok niego zaciągnął się, tak cicho jak to
było możliwe. Boże, tak ładnie

pachnie; tak rześko i czysto, jak świeży śnieg, z
posypką.. kokosów? Krem przeciwsłoneczny,

no tak. Słońce nadal znajdowało się na niebie, więc
potrzebowała dodatkowej ochrony dla

swojej bladej skóry. Odchrząknął i uregulował swój
oddech; jeżeli jego penis stałby się trochę

twardszy, byłby w stanie wbijać nim gwoździe.

background image

1 OCA – bielactwo oczne i oczno- skórne, które dzieli
się na 3 typy: typ 1(mleczno-biała skóra, białe włosy i

niebieskie oczy), typ 2(powszechne u afro amerykanów;
żółte włosy, lekko brązowa skóra, szaro-brązowe oczy),

typ 3(podobny do typu 2, powszechny u Japończyków).
Bielactwo oczne (Mutacja genu na chromosomie X,

zmiana koloru oka, pozostałe elementy ciała są
normalnego koloru lub troszkę jaśniejsze).

2 Specjalista z dziedziny korekcji wad wzroku.

Wyszedł z nią z pokoju hotelowego i czekał aż zamknie
drzwi. Jedną ręką mocno

trzymała się Jerrego, gdy ją prowadził, druga była
wolna. Bez zastanowienia wsunął ją sobie

pod łokieć, prowadząc ją do swojego samochodu.

- Więc pracujesz z Maxem?

Zignorował nagłą falę zazdrości, spowodowaną
słyszalną sympatią w jej głosie.

- Tak, Max wrócił do miasteczka i współpracuje ze mną
od jakiś trzech miesięcy.

Uśmiechnęła się, znowu przechylając głowę na jedną
stronę.

background image

- Simon i Becky kilka dni temu zabrali mnie na kolację.
Lubię ją. Pasuje do niego.

Adrian zadrżał. - Tak, wiem.

Sheri uśmiechnęła się do niego. - Dlaczego drżysz?

- Becky jest… no więc... Simon powiedział kiedyś, że
myślał o niej jak o osobie

„głośnej, drażliwej i upartej”.

- Wydaje się, że trzyma go twardą ręką.

Adrian zignorował nić humoru zawartą w jej głosie i
postanowił skupić się na jej

słowach.

- Tak, trzyma.

Jej brwi uniosły się z zaskoczenia, gdy sięgał do
swojego czarnego Mustanga. - Masz z

tym jakiś problem?

Otworzył tylne drzwi by Jerry mógł wskoczyć na tylne
siedzenie.

- Tu bardziej chodzi o kawalerskie podejście. - pomógł
jej wsiąść, zamknął drzwi i

ruszył w stronę miejsca dla kierowcy. Wlazł do środka i
odpalił samochód. - Becky i Emma

background image

są świetnymi kobietami, a Simon i Max kochają je, ale
całe to :„podskocz, bo ja tak

mówię”nie podoba mi się.

- Więc wnioskuję, że nie szukasz partnerki?

Niee. Właśnie ją znalazłem. Jeszcze raz ujawnił się ten
malutki, drażniący głosik.

- Nie za bardzo.- wykręcił się.

- Dobrze - odpowiedziała pewnie. - To tak jak ja.

Jego Puma zaryczała w proteście. Adrian dał z siebie
wszystko by to zignorować, ale to

nie było takie proste. Świat zmienił swoje kolory w ten
subtelny sposób, który dał mu do

zrozumienia, że jego oczy się przemieniły. Zmusił je do
powrotu w brąz, gdy wyjechał na

drogę i zmierzał do Maxaa i Emmy. - Pogłoski mówią,
że Becky i Emma zaproponowały Ci

pracę?

Kiwnęła głową. - Na pół etatu, ale na razie wezmę to, co
dostanę, zanim znajdę sobie

miszkanie i otworzę własny interes.

background image

- A czym się zajmujesz? – zapytał, gdy skręcał do domu
Maxa.

- Jestem technicznym komunikatorem. Piszę
dokumentację, specjalizuję się w tworzeniu

oprogramowania do rozpoznawania głosu dla
niewidomych.

Uśmiechnął się powoli. - Naprawdę?

- Nie udawaj zaskoczonego. Technologia stworzyła tyle
łatwiejszych rzeczy dla osób

niepełnosprawnych.

- Nie powiedziałem, że nie. Po prostu myślę, że jest to
ekstra.- urwał, zastanawiając się

czy obraziłaby się, gdyby zapytał. - Jak źle widzisz?

Znowu przechyliła na bok swoją głowę; wiedział
wystarczająco dużo o jej stanie by

sądzić, że daje z siebie wszystko by wykorzystać swoje
ograniczone pole widzenia. -

Dwadzieścia na dwieście.

By zobaczyć to, co inna osoba może z odległości
dwustu stóp, ona musiałaby stanąć w

odległości dwudziestu stóp. Była to w sumie definicja
prawie niewidomego. To by wyjaśniało

background image

dlaczego nie jeździ samochodem. W większości stanów
przyznawano ograniczone

pozwolenie tylko wtedy, jeśli zasięg wzroku osoby
wynosiłby dwadzieścia do

osiemdziesięciu ze skorygowaniem.

Próbował z całych sił zignorować jej spojrzenie, gdy
parkował na ulicy. Podjazd Maxa

był zapełniony; oni byli przedostatnimi przybyłymi.
Wysiadł z wozu, okrążając go,

pomagając jej wysiąść zanim otworzył drzwi Jerry’emu.
Gapił się na psa, który gapił się na

niego. - Tak przy okazji, chciałem cię o coś zapytać. -
złapał ją za rękę i zaczął iść.

- O co?

-Sheri i Jerry?

- Zamknij się.- uśmiechnęła się szeroko, całkowicie
zrelaksowana, idąc przy jego boku.

Ten mały gest zaufania ogrzał go aż do jego palców u
stóp, pomimo chłodu listopadowego

powietrza.-Głupek.

ROZDZIAŁ II

background image

Dzięki Bogu, za jej ciemne okulary. Powiedziałaby, że
u większości Pum oczy błyskają

złotem, gdy się denerwują (lub pobudzają - jej
wewnętrzny kotek zamruczał). Jej błyszczą

czerwienią. Ci biedni ludzie, gdyby to zauważyli,
mogliby pomyśleć, że była czymś w

rodzaju demona. Zapłonęły czerwienią, gdy wyczuła
zapach Adriana za drzwiami jej

hotelowego pokoju. Kiedy usłyszała po raz pierwszy
jego głos, jej pazury prawie się

wysunęły. Zdołała zmusić swoją Pumę do
posłuszeństwa, ale za każdym razem, gdy

apetyczny doktor Giordano przemówił, mogła wyczuć
mruczenie jej wewnętrznego kotka,

jakby go głaskał.

Och, pogłaszcz mnie, doktorze Adrianie!

Warknięcie jej Pumy nie pomogło. Deklaracja o tym, że
nie będzie szukać partnera

brzmiała niedorzecznie nawet dla niej.

Chociaż technicznie rzecz biorąc, to była prawda.
Wyglądało na to, że odnalazła swojego

partnera czy tego chciała czy nie.

background image

Musiała wymyślić sposób by uchronić go przed Rudym
- jakoś wątpiła w to, że będzie to

proste.

Drzwi wejściowe do domu Maxa uchyliły się. - Cześć
Sheri!

Spięła się, gdy zachwycona partnerka Simona uścisnęła
ją jak starego, dobrego

przyjaciela.

- Cześć Becky.- mogła ujrzeć ultra skręcone włosy i
bladość twarzy Betki. Rysy Becky

były wyraźne, ponieważ stała tak blisko, jasny nefryt
zielonych oczu Becky zamigotał

radośnie.- Gdzie jest Emma? - Sheri pragnęła poznać
Curanę. Rozmawiała z nią przez telefon,

a Becky obsypywała szefową pochwałami, ale to nie
zmieniało faktu, że musiała stanąć z

Curaną twarzą w twarz i zdobyć jej aprobatę, zanim
pozostali członkowie Dumy ją

zaakceptują.

- Tam - odpowiedział jej chrapliwy, żeński głos. Becky
się odsunęła i Sheri znowu się

background image

spięła. Mała kobietka szła w jej stronę i musiała
pochylić głowę by ją dobrze widzieć. Ujrzała

długie, ciemne włosy i także ciemne oczy na złocistej
skórze twarzy, ale o ile nie podeszła

bliżej, jej rysy były nadal zamazane. – Max... -
wycedziła ochrypłym głosem.

- Tak? - przeciągnął znajomy głos Maxa.

- Jesteś pewien, że z nią nie spałeś?

- Emmo...- Max zaśmiał się, ruszając w stronę małej
kobiety. Jego znajomy zapach uniósł

się nad nią.

- Blondynka, cudowna.. wyjaśnij mi jak to możliwe, że
z nią nie spałeś? Do diabła, sama

bym się z nią przespała!

- Emmo!

- Nie chcieliśmy - odpowiedziała Sheri, nieco
wystraszona jej powitaniem.

Poczuła jak uwaga Emmy ponownie skupia się na niej.
Cholera, jest silną Curaną.

- Och?

background image

-Bycie ściganą przez wściekłego chłopaka, który chciał
zmusić mnie do godów,

spowodowało, że mężczyźni nie znajdują się wysoko na
mojej liście priorytetów. Albo

kobiety.-uśmiechnęła się z ulgą kiedy Curana
zachichotała. Poczuła jak ramię Adriana

zesztywniało pod jej ręką. - A poza tym, Max umawiał
się...

- Emmo, może pozwolisz im wejść? Jest zimno. -
przerwał jej Max.

Mogła prawie poczuć rozbawienie Emmy kiedy ta się
cofnęła. - Pewnie, Sheri, wejdź.-

Curana pochyliła się i szepnęła jej do ucha -Przypomnij
mi, że musimy później pogadać,

dobrze?

- Emma, daj spokój. - Max ponownie się zaśmiał. -
Naprawdę chcesz wiedzieć z kim

spałem w college’u?

- Nie za bardzo. - Sheri mogła usłyszeć złośliwe
rozbawienie w głosie Emmy. - Po prostu

lubię jak się wykręcasz.

background image

To był dźwięk delikatnego całusa. - Sprawię, że
będziesz się później skręcać - Max

wymruczał miękko do ucha Emmy. Oczywiście myślał,
że nikt tego nie mógł usłyszeć, ale jej

słuch był bardziej wrażliwy od zwykłej Pumy.

Poczuła jak jej policzki zaczerwieniły się od gorąca w
jego głosie. Delikatne „O rany!”

Emmy wyrażało podobne emocje do tych, które czuła,
gdy Adrian przesunął rękę po jej talii i

przyciągnął ją bliżej do siebie. Ułożył zaborczo dłoń na
jej biodrze, gdy wchodzili do pokoju.

- O co chodziło z tym wściekłym chłopakiem? - spytał
Adrian. Słyszalne było napięcie w

jego głosie. Spięty lub nie, kochała go
słuchać.Brzmienie jego głosu było ciepłe i intensywne

jak stopiona czekolada, płynąca seksownie po jej
skórze, powodując gęsią skórkę na jej

rękach. Za okularami jej oczy błysnęły czerwienią.
Tylko nie to.

Stopiona czekolada dokładnie pasowała do zdolnego
doktora. Intensywnie czekoladowe,

background image

brązowe oczy, ciemnobrązowe włosy i opalona skóra,
opinająca gładkie mięśnie, sprawiały,

że facet był smakowitym kąskiem, który koniecznie
chciała spróbować, zwłaszcza od kiedy

była oddanym czekoladoholikiem.

Jaka szkoda, że nic z tego nie wyjdzie - Rudy jednym
spojrzeniem zjadłby doktorka na

lunch. Dosłownie.

Max westchnął. - To długa historia, stary,i poruszymy ją
przy wszystkich. Dawajcie do

środka, zdejmijcie płaszcze i usiądźcie. Cześć Jerry.

Dała polecenie Jerry’emu, dzięki któremu wiedział, że
ma wolne, więc kiedy Max

pochylił się i pogłaskał go, to tak bardzo merdał
ogonem, że prawie wyrwał jej z ręki uprząż.

Zaśmiała się, zadowolona z tego, że jej pies i Alfa lubią
się nawzajem. - Lubi cię.

- To dobrze, bo będzie mnie często widywał. - wziął od
niej jej płaszcz i wręczył go

Emmie. Adrian przypadkowo skierował ją w stronę
dużej, skórzanej, bordowej kanapy.

background image

Widziała przesuwające się osoby, ale nie mogła
rozpoznać ich twarzy. Zapachy, z drugiej

strony…

Była tam grupka osób, na szczęście żadne z nich nie
użyło perfum lub wody kolońskiej.

Mieli zbyt wrażliwy węch. Żaden z tych zapachów nie
był znajomy oprócz zapachu Maxa,

Bet i Adriana. Dzieci piszczały i śmiały się na górze.
Słyszała dźwięki gry wideo i doszła do

wniosku, że właśnie tam są dzieci.

Ponętny zapach pociągającego doktorka Pyszniutkiego
unosił się blisko niej.

- Wściekły chłopak? - Adrian szepnął jej do ucha, gdy
usiadł obok niej.

Westchnęła. - Chcę opowiedzieć to tylko raz, dobrze?

Cisza.

- Proszę? - nie wiedziała dlaczego go błagała, ale ciężar
jego spojrzenia zaczynał być

uciążliwy. I uciążliwie gorący, coś czego nie
potrzebowała w pokoju pełnego drapieżników.

Mogła tylko zauważyć, że skinął i usłyszeć jego
„dobrze.” Pochylił się, szepcząc jej do

background image

ucha. - Ale porozmawiamy o tym później.

Poczucie jego oddechu na szyi wywołało dreszcze w dół
jej kręgosłupa, nawet jeśli jego

władczy ton ją rozjuszył.

Zmarszczyła brwi i zaczynała coś mówić, ale przerwał
jej Max.

-W porządku, ludziska, słuchać. Poznamy dzisiaj
nowego członka Dumy. To ktoś, kogo

znamy razem z Simonem z czasów college’u. Ktoś,
kogo zmieniłem, kiedy był w potrzebie.

Nazywa się Sheridan Montgomery. Jest dobrym
człowiekiem, który przeżył ciężkie chwile.

Przybyła do nas, potrzebując pomocy, więc proszę o
wysłuchanie tego, co ma do

powiedzenia.

Sheri słuchała Maxa, czuła jak moc Alfy w jego głosie
rozchodzi się po pokoju.

Wszystkie rozmowy natychmiast ucichły, gdy wstała i
przeszła naprzód. Wyczuła obecność

Maxa i jego partnerki, stojących obok kominka, z
Simonem i Becky po jego prawej stronie.

background image

Odwróciła się niechętnie by stanąć twarzą do
pozostałych. Moment prawdy. Pomogą mi czy

nie?

- Cześć - zaczęła, zaciskając palce na smyczy Jerry’ego.
Zareagował w pełni gotowy do

służby, usiadłszy obok niej w czujnej postawie. - Jestem
Sheri.

***

Adrian rozsiadł się tak swobodnie, jak to było możliwe i
próbował rozluźnić swoje

napięte mięśnie. Życie jego partnerki było zagrożone, a
sposób w jaki Max i Simon się

zachowywali dawał do zrozumienia, że to się szybko
nie zmieni. Jego Puma praktycznie

drgała - jeśli miałby teraz ogon, to chłostałby nim
szybko powietrze. Do diabła, nawet jako

człowiek zapragnął wstać i ruszyć w jej stronę, ale
zmusił się do pozostania na miejscu i

wysłuchania tego, co Sheri miała do powiedzenia.

- Dawniej, w college’u umawiałam się z chłopakiem,
który nazywał się Rudy Parker.

background image

Byłam na trzecim roku na oprogramowaniu
komputerowym, on był absolwentem. Inżynierem

mechaniki. Chciał pracować przy robotach. -
uśmiechnęła się smutno, ciągnąc dalej. - Był jak

spełnienie wszystkich marzeń.

Adrian prawie warknął. Myśl, że zależało jej na kimś
innym, sprawiła, że prawie wysunął

swoje zęby - a przecież znał tę kobietę zaledwie
godzinę. Każdy zaborczy instynkt zaczął się

rozciagać, jak kot budzący się o świcie, cała jego uwaga
skupiła się na smukłej blondynce

stojącej przed nim.

- Na ostatnim roku zaczęły dziać się dziwne rzeczy,
które mnie zmartwiły. Kazał mi

zakładać spódniczkę, ponieważ uwielbiał mnie w
spódniczkach i wściekał się, gdy miałam na

sobie jeansy. Kupował mi do picia gorącą czekoladę i
obrażał się za to, że nie okazywałam

właściwie swojej wdzięczności. Problemy zaczęły się
nasilać zanim ukończyłam studia.

Miała silny głos, ale jej ręce się trzęsły. Chciał wstać i
objąć ją ramionami by wiedziała,

background image

że jest z nim bezpieczna. Ten cały Parker ją skrzywdził?
Gdyby podniósł na nią rękę, byłby

martwy. Adrian dorwałby go i własnoręcznie
wypatroszył.

Poczuł na sobie czyjś wzrok i odwrócił się. To był
Simon. Facet patrzył na niego tak,

jakby dokładnie wiedział o czym myśli. Jego partnerka
została zaatakowana i poważnie

zraniona przez członka Dumy, zanim została
przemieniona. Becky pochyliła się ku Simonowi

i głaskała uspokajająco jego ramię, ale jej oczy były
wlepione w Sheri.

Adrian skupił swoją uwagę z powrotem na swojej
Królewnie Śnieżce.

- Rudy wiedział, że nie widzę zbyt dobrze. Jestem
prawie niewidoma. Używałam laski

kiedy wychodziłam z terenu college’u i z domu. Znałam
dobrze swoją drogę, więc to nie było

trudne, a laska przydawała się najbardziej przy
przechodzeniu przez ulicę. Zabrał mi laskę

wmawiając, że ukradły ją jakieś dzieciaki i wtedy
zaoferował mi pomoc. Zaczął opuszczać

background image

swoje zajęcia by zaprowadzać mnie na moje, co wtedy
było bardzo słodkie. Jednak, gdy nie

wchodziłam do budynku lub jeśli sprawdził, że mnie
tam nie było, wariował.

- Wtedy poznałam Maxa. - nie uśmiechała się już
smutno, lecz psotnie. - Umawiał się z

dziewczyną, która stawała się zbyt upierdliwa i
próbował zakończyć ten związek, nie

krzywdząc jej przy tym. I, nie, nie było innej kobiety -
po prostu czuł presję i chciał odejść.

Mieliśmy podobne problemy. Powiedział wtedy, że
chce się spotkać z Rudym a ja się

zgodziłam.

Adrian wyczuł jej napięcie. Każdy, za wyjątkiem
bawiących się na górze dzieci, siedział

cicho.

- Nie muszę mówić, że Rudy nie był zbyt szczęśliwy ze
spotkania z Maxem. Tamtej nocy

poszliśmy na randkę i on zaciągnął mnie w głąb lasu.
Niczego nie podejrzewałam, ponieważ

już tam chodziliśmy. To było jego ulubione miejsce,
gdzie mogliśmy porozmawiać o swoich

background image

marzeniach, planach na życie, takiego typu rzeczy.

Westchnęła, przechylając głowę na bok. Adrian miał
wrażenie, że patrzy się na niego.

Uchwycił blask czerwieni w jej oczach, zanim uniosła
głowę, chowając swoje oczy za

okularami. - Tamtej nocy mnie zaatakował. Przedtem
nie wierzyłam w wilkołaki lub w

zmiennokształtne Pumy.

- Wilkołaki? - zapytała Belinda. Stała blisko Becky, co
było u niej nawykiem od czasu

ataku na Betkę. Oczy Becky się zwęziły, Emma
wyglądała na zamyśloną. Obaj liderzy Dumy

wyglądali na obojętnych i nie okazując żadnych emocji,
stawiając Adriana na baczności.

Jeszcze raz zwrócił swoją uwagę na Sheri.

- Tak, wilkołaki. Rudy przemienił się na moich oczach i
zaatakował mnie. Przycisnął

mnie do ziemi i chciał mnie dosiąść. Moje skaleczenia
były… poważne. - wzięła głęboki

oddech, oczywiście przybita wspomnieniami i Adrian
nie mógł już dłużej wytrzymać;wstał i

background image

podszedł do niej, stając obok, łapiąc ją za rękę, którą nie
trzymała Jerry’ego. Wydawało się,

że zrelaksowała się, czując jego dotyk - jej głos
uspokoił się i stał się mocniejszy, a jego

Puma zamruczała w wyrazie satysfakcji. -
Zdecydowałam, że ucieknę od niego, ale naprawdę

poważnie krwawiłam. Czasami myślę, że chciał bym
uciekła by móc napawać się pogonią,

ale myślę, że nie spodziewał się po mnie, że ucieknę na
drogę. - uśmiechnęła się nieznacznie.

- Wreszcie mój Anioł Stróż się ocknął, kiedy zostałam
prawie potrącona przez Simona,

wracąccego z imprezy.- Simon kiwnął ponuro głową,
potwierdzając jej historię. - Błagałam

go by zawiózł mnie do szpitala. Zamiast tego zabrał
mnie do Maxa. Nie pamiętam zbyt wiele

z tego, co się potem wydarzyło ale kiedy się obudziłam
byłam całkowicie wyleczona,

pomijając znak po ugryzieniu. - podciągnęła brzeg
białego swetra, by ukazać bliznę. Adrian

kątem oka zauważył jak Becky potarła podobny znak.
Simon przytulił do siebie swoją

background image

partnerkę i spojrzał na nią z zaciekłą opiekuńczością co,
chociaż raz, Adrian całkowicie

rozumiał, bo on również chciał w ten sam sposób
spojrzeć na Sheri.

Sheri puściła brzeg swetra i ponownie złapała Adriana
za rękę. Nie był pewny czy była

świadoma tego co zrobiła. - Max ugryzł mnie i tym
samym przemienił. W przeciwnym razie

bym umarła. Kiedy Rudy próbował znowu mnie
skrzywdzić, byłam w stanie się obronić.

Zmusiłam się do ucieczki przed nim i jego sforą.

Max zabrał głos, zanim Adrian zdążył zadać pytanie
typu : dlaczego nie jesteś wilkiem? -

W tym momencie byłem pewien tego, że Parker
zachował się jak łajdak. Skontaktowałem się

z lokalną sforą ale oni nie wiedzieli nic na jego temat
albo grupki jego przyjaciół. Obiecali, że

zajmą się nim. Kiedy Parker próbował odpłacić mi,
zmieniając Sheri, razem z Simonem

byliśmy gotowi by z nimi walczyć. Cały czas ściga
Sheri. Została zmuszona do tego by

background image

ukrywać się i nie mieć żadnego wsparcia, nawet ze
strony członków Dumy, ze strachu,

żebParker mógłby wykorzystać ich przeciwko niej.
Poprosiła by mogła dołączyć do naszej

Dumy, co oznacza, że nie będzie już dłużej sama. - Max
ogarnął pokój srogim spojrzeniem. -

Poradzimy sobie teraz z tym niebezpieczeństwem.

Alfa uśmiechnął się, kiedy członkowie jego Dumy
mruknęli w aprobacie. Adrian poczuł

jak ręka Sheri zadrżała w jego.

- Teraz, do tych z kociętami, miejcie na uwadze, że
Parker jest chorym człowiekiem,

który zrobi wszystko by dostać Sheri. Chrońcie je,
musicie wiedzieć gdzie przebywają przez

cały czas. Roześlę do każdego e-maila ze zdjęciem
Parkera, po to byście wiedzieli co robić

jak go zobaczycie. Macie się skontaktować wtedy ze
mną lub z Simonem...

- ...lub ze mną. - wtrącił się Adrian, ściskając
uspokajająco dłoń Sheri. Przestał

natychmiast, gdy zauważył grymas na jej twarzy, ale nie
puścił jej, rozluźniając jednak uścisk.

background image

- Lub z Adrianem. - Max kiwnął głową. - W żadnym
wypadku nie pozwólcie na

zbliżenie się Parkera do waszych kociąt. Towarzyszą
mu trzy inne wilki. Możliwe, że potrafią

się zmieniać. Skontaktuję się ze sforą z Pocono i
zobaczę czy nam pomogą. Z tego, co

ostatnio słyszałem to lider sfory martwi się tylko o
własny tyłek, więc możemy liczyć tylko

na siebie.

- Pomogę. -powiedziała Belinda. - Są miejsca, do
których będzie musiała chodzić bez

partnera. Będę tam z nią chodzić.

-Nie jest Curaną, więc powinna być bezpieczna... -
wymamrotała jedna z kobiet.

- Że co? - Adrian zadrżał, słysząc srogi ton głosu
Emmy, gdy Curana Dumy zareagowała

na wypowiedź kobiety. Otoczyła ją cienka mgła,
poważna oznaka jej wkurzenia. - Wątpisz w

moje słowo, że Belinda Campbell nie miała nic
wspólnego z atakiem na Rebeccę Yaeger?

Oho, zaczyna się. Jeżeli kobieta była wystarczająco
mądra, to szybko powinna się

background image

wycofać i natychmiast przeprosić. Adrian obserwował
jak kilka kobiet wzdrygnęło się i

odsunęło od sprawczyni tego zamieszania.

- Nie, Curano. - kobieta pochyliła ulegle głowę.

- Dobrze. - Emma spojrzała na pozostałych członków
Dumy. - Oczekuję, że ten nonsens

się zakończy. Belinda udowodniła zarówno Rebecce jak
i mi, że nie miała nic wspólnego z

atakiem Livii na Rebeccę. Obarczanie jej
odpowiedzialnością za czyny Livii jest niewłaściwe

i oczekuję od was poprawy. Zrozumiano?

Adrian patrzył jak Max stanął obok swojej partnerki,
ukazując chłodne ostrzeżenie w

swoich oczach każdemu, kto się jej sprzeciwi.
Sprzeciwianie się Emmie, oznaczało

sprzeciwianie się Maxowi - do czego żaden mężczyzna
w tym pomieszczeniu nie był zdolny,

i dobrze o tym wiedział. Dyskusja zakończyła się, kiedy
Bety zajęły miejsca tuż obok Alf z

podobnym rażącym spojrzeniem.

Wymamrotane szepty akceptacji ogarnęły cały pokój,
co zrelaksowało Alfy.

background image

- Sheri od jutra będzie pracować na pół etatu we
Wallflowers - dodała Emma cieplejszym

tonem.

- Może się wprowadzić do mieszkania Becky, znajduje
się przecież nad sklepem -

powiedział Simon, jeszcze raz obejmując ręką swoją
partnerkę.

Becky spojrzał na niego. – „Może”? A co z osobą, która
tam obecnie mieszka?

- Pomyślałem, że mogłaby wprowadzić się do mnie. Nie
masz nic przeciwko, prawda? -

Simon uśmiechnął się do swojej partnerki, Adrian zaś
musiał ukryć uśmiech. Reszta osób

nawet się tym nie kłopotała. Kilkoro zachichotało, gdy
Becky chrząknęła w odpowiedzi.

- Lubię moje mieszkanie.

- Tak będzie Sheri łatwiej, a Ty zrobiłabyś dobry
uczynek dla nowej przyjaciółki.

Becky westchnęła. - To było poniżej pasa Simon.

- A poza tym, w nocy będzie mi zimno w nogi.

- Ach, cóż, przecież nie możemy pozwolić by zmarzły
ci nogi, prawda Garfieldzie?

background image

- Uznam to za zgodę. - Simon posłał jej szeroki
uśmiech, gdy w pokoju rozległy się

śmiechy.

Ten moment, pełen śmiechu, pozwolił rozładować
napięcie. Ludzie usiedli

wygodnie,oddając się dyskusjom na temat pomocy
Sheri i poznając najnowszego członka

Dumy. Adrian nie odstępował jej na krok, zaskoczony
tym, że Belinda również. Wyglądało

na to, że przypadły sobie do gustu. Rozsiadł się i patrzył
jak śmiały się z czegoś razem,

następnie zaplanowały wyjście na lunch następnego
dnia, po pracy Sheri. Poczuł jak i w nim

rozładowuje się napięcie - jego partnerka będzie
bezpieczna z Belindą. A jutro od Maxa

dowie się całej historii.

ROZDZIAŁ III

- No dalej, pytaj. - Sheri próbowała się nie uśmiechnąć,
gdy Belinda odłożyła swoją

kanapkę i odchyliła się na łokciach, patrząc zarówno z
ciekawością jak i z poczuciem winy.

- Jak to jest być albinoską? - Belinda spytała cicho.

background image

Sheri westchnęła, odkładając swoją kanapkę. Nie czuła
się obrażona. Przyzwyczaiła się

poprawiać ludzi, ale ciągle przeszkadzało jej to, że
pytali. - Naprawdę nienawidzę tego słowa.

-Dlaczego?

Czekała aż ktoś zada jej to pytanie po wczorajszym
spotkaniu Dumy, ale Belinda była

pierwszą osobą, która się odważyła. Obydwie kobiety
siedziały w barze „Kelly”, jedząc

hamburgery i frytki - oczywiście olewając swoje diety.
To było jedno z najmilszych

popołudni jakie miała od dłuższego czasu. Fajnie było
znowu mieć przyjaciela. Miała

nadzieję, że tego nie zniszczą.

- Jestem osobą z albinizmem. Mówiąc, że jestem
albinoską to tak jak twierdząc, że

cierpię na zaraźliwą chorobę, jakbym była trędowata.
To stan z jakim żyję, a nie to kim

jestem.

- Ale nie jest to gorsze od nazywania mnie blondynką.

- Wątpię. - zaśmiała się. - Pomyśl o stereotypie
„albinosa”. Jesteśmy zawsze złymi, tymi,

background image

którzy robią paskudne rzeczy kilku biednym
niewiniątkom, którzy nie wiedzą, że albinosi to

diabły wcielone. A poza tym nikt się na ciebie nie gapi,
bo jesteś blondynką.

Nastąpiła chwila ciszy. - W porządku - odpowiedziała w
końcu Belinda. - Powiedz mi

jakiś dowcip o blondynce.

Sheri zatrzymała się z hamburgerem w ustach, pochyliła
głowę, próbując wychwycić

ekspresję drugiej kobiety.

- Może to? Ruda wchodzi do gabinetu lekarza i mówi :
„Doktorze, gdziekolwiek się nie

dotknę, to mnie boli.” Doktor kazał jej dotknąć się w
każdym miejscu, upewniając się, że za

każdym razem krzyknęła. Spytał czy jest naturalną
blondynką... przerwij mi, jeśli znasz

puentę?

Zaczerwieniła się,słyszała to już wcześniej, i śmiała się
tak głośno jak jej przyjaciele.

- Doktor powiedział : „Tak myślałem, masz złamany
palec.”

background image

Usłyszała jak Belinda bierze łyk wody. - Pewnego
wieczoru blondynka grała w Trivial

Pursuit ze swoimi przyjaciółmi. Kiedy nadeszła jej
kolej, wyrzuciła kości i stanęła na Nauce i

Naturze. Jej pytanie brzmiało : „Jeśli jesteś w próżni i
ktoś cię woła to czy go usłyszysz?”

Blondynka zastanawiała się przez chwilę i
odpowiedziała: „A jest on włączony czy

wyłączony?3”

Sheri przygryzła wargę by się nie śmiać, ale miała
wrażenie, że Belinda to zauważyła.

- „Albo moje ulubione. Dlaczego blondynka uśmiecha
się, gdy strzelają pioruny? Bo

myśli, że robią jej zdjęcie.”

Sheri nie dała rady dłużej powstrzymywać swojego
rozbawienia i ulżyło jej, gdy Belinda

również zachichotała.

- Mam licencjat z Zarządzania i Finansów, ale ludzie
przez całe moje życie uważają mnie

za idiotkę bo wyglądam jak lalunia.

Sheri mogła tylko wzruszyć ramionami. - Czasami tak
postępuje z tobą życie, a czasami

background image

sama jesteś sobie winna. Więc, znam trochę kawałów o
blondynkach, śmieję się z nich i

staram się, żeby opinie innych ludzi nie wpływały na
mnie. To nie zawsze działa, ale staram

się.

- Wow. Przykro mi.

3 Vacuum to zarówno próżnia jak i odkurzacz.

- W porządku. Mówię tylko, żeby nie pozwolić na to, by
stereotypy cię przytłoczyły. Jeśli

tak robisz, to skupiasz całą swoją energię na czymś, co
tak naprawdę na dłuższą metę nie ma

zanczenia. Jeśli obrażałabym się za każdy usłyszany
dowcip o blondynce, to bym musiała się

złościć przez cały czas.

Belinda pochyliła się w stronę Sheri, by ta mogła
zobaczyć jej szeroki uśmiech, i

szepnęła:

-Albo stałabym się rudzielcem, czczącym Ms. Clairol4.

Jadły chwilę w ciszy.

- Masz swoją własną firmę?”

background image

- Nie - odpowiedziała Belinda z westchnieniem. -
Pracowałam u Noego jako kelnerka,

planowałam zgłosić aplikację na stanowisko
kierownika, ale... nie wypaliło. Jestem pewna, że

mogę sobie pozwolić na otwarcie własnego interesu, ale
chciałam ująć doświadczenie na

stanowisku kierownika w papierach przy staraniu się o
pożyczkę. Nie sądzę bym się bez tego

kwalifikowała.

Sheri usłyszała ból w głosie kobiety. - Przykro mi.

- W porządku. Rynek i tak zasysa teraz te biznesy, które
i ja chcę otworzyć.

- Jaki biznes?

- Razem z Livią… żartowałyśmy sobie, że stworzymy
coś swojego. Ja chciałam otworzyć

bar lub restaurację, i nazwać je „Blondynką” lub czymś
w tym stylu, ona chciała Spa. -

Belinda wzruszyła ramionami. - Dlatego uwielbiałam
pracować u Noego. Kocham branżę

restauracyjną.

- Co się stało z twoją pracą?

background image

- Zostałam zwolniona.

- Dlaczego?

- Bo ludzie uważali, że współdziałałam z Livią.
Zaatakowała Becky, dość ciężko ją

raniąc, podczas tegorocznej maskarady. Livia groziła
Becky, by nakłonić Emmę do oddania

jej pierścienia Curany.

- Co? - Sheri nie mogła wierzyć własnym uszom. - Ktoś
próbował wykorzystać Becky

by dostać się do Emmy?

- Tak. Nie wiedziałam o tym, dopóki nie zobaczyłam
jak Simon niósł Becky by ją

uzdrowić i przemienić.

- I połączyć się z nią.

- I połączyć się z nią. - Usłyszała inny rodzaj bólu w
głosie Belindy i zastanowiała się czy

ta kobieta czuje coś do Simona. Jeśli tak, to byłaby taka
szkoda, Simon był przecież oddany

swojej partnerce.

- Ale pierścień...

background image

- Nie zrobi z ciebie Curany, prawda? Ale jeżeli Emma
oddałaby go...

- ...byłaby uznana za słabą - Sheri dokończyła
zamyślona.

- Dokładnie. Stałaby się pokarmem dla kota.

Sheri zaśmiała się. Zaczynało jej się tu podobać.

Adrian czekał na zewnątrz baru i obserwował dwie
rozmawiające i śmiejące się kobiety.

Coś w jego sercu się uspokoiło, gdy ujrzał ją po raz
pierwszy tak zrelaksowaną, odkąd ją

poznał.

- Może jeśli będziesz się gapił wystarczająco długo to
ciuchy same z niej spadną.-

powiedział Simon, podchodząc i patrząc na kobiety.

Adrian przewrócił oczami. - Jest moją partnerką.

4 Producent farb do włosów. Ponoć najlepszy ;p i
oczywiście nie dostępny w Polsce.

Simon uśmiechnął się szeroko. - I to ty będziesz osobą,
która użyje wobec niej swojego

niezwykłego, rozpruwającego szmatki, spojrzenia
mocy?

background image

- Dupek.

Simon klepnął go po plecach i Adrian uśmiechnął się.

- Wydaje się, że się zadomawia. - powiedział Simon,
opierając się o ceglaną ścianę baru.

- No.

- Becky ufa Belindzie.

- A ty nie? - Adrian zatrzymał swoje spojrzenie na
kobietach, ale jego uwaga była

całkowicie skupiona na Simonie.

- W pewnym sensie tak.

- Ufasz Becky i Emmie?

Simon westchnął. - Tak, niech to szlag. - To brzmiało
tak, jakby już odbył taką rozmowę,

równie przegraną. Becky prawdopodobnie dała mu
wykład. Zdecydował się uspokoić

Simona. Były sprawy na temat Belindy o których
wiedział i mogłyby zaszokować Simona.

Adrian kiwnął głową. - Byłeś kiedykolwiek u Kelly
kiedy i Belle tam była?

Simon spojrzał na Adriana, podniosząc jedną brew. -
Belle?

background image

Adrian kiwnął głową. - Tak tam nazywają Belindę,
Belle.

- Nie, nie byłem tam, kiedy Belle była. A dlaczego
pytasz?

- Mogłaby cię zaskoczyć.

Simon parsknął. - Umawiałem się z nią, z przerwami,
przez cztery lata. Nic, co by zrobiła

nie mogłoby mnie zaskoczyć, chyba że wyhodowałaby
drugą komórkę mózgu.

- Naprawdę? Wejdźmy.

Adrian otworzył drzwi i wepchnął do środka Simona.
Simon, zaskakująco, pozwolił na

to.

- Hej, Belle!

Brwi Simona uniosły się do linii włosów, gdy Frank
Kelly zawołał Belindę po imieniu.

Adrian uśmiechnął się szeroko i czekał. Już wiedział co
nastąpi.

-Tak, Frank?

- Co zrobisz gdy blondynka ciśnie w ciebie granatem?

- Złapię, wyciągnę zawleczkę i odrzucę.

background image

W całym barze wybuchły śmiechy. - Hej, Belle! -
zawołał jeden ze stałych klientów. -

Czy zaciął cię kiedyś jakimś kawałem?

- Nie. - Belle odpowiedziała dumnie.

- Pewnego dnia cię zaskoczę, Belle! - zaśmiał się Frank.

- Tak samo jak mojego małego pieseczka?

Więcej śmiechów. Adrian widział szok na twarzy
Simona, gdy pchnął go z powrotem

przez drzwi. - Widzisz?

- Za każdym razem, gdy tylko ją widziałem, była ze
swoimi elitarnymi przyjaciółmi.-

powiedział Simon. - Nie zachowywała się tak przy nich.

- Oczywiście, że nie, mogliby wykopać jej tyłek z ich
klubu - odpowiedział Adrian.

Stanął znowu przy ścianie i obserwował bar, patrząc jak
Sheri z Belle jedzą. - A poza

tym, każdy wie dlaczego umawiałeś się z Belindą i to
nie była dla niej rozmowa.

Simon wzdrygnął się. - Nie zachowywała się tak
również przy mnie.

background image

Adrian kiwnął głową. - Dała ci to, co myślała, że
chciałeś.

- Puszczalską blondynkę - powiedział Simon w
zamyśleniu.

- Nie chcę byś poczuł się jeszcze gorzej, ale ona nigdy
nie umawiała się z nikim innym

poza tobą.

Simon znowu się wzdrygnął. - Jezu, dzięki.

Adrian wzruszył ramionami. - Nie wiem czy uważała
cię za swojego partnera, czy nie,

ale jak już go znajdzie, to będzie wiedziała. Do tego
czasu myślę, że Sheri jest bezpieczna z

Belle.

- No dobra - Simon zgodził się z westchnieniem. -
Zaufam jej.

***

- Gadaj.- Adrian spojrzał groźnie na swojego przyjaciela
i wspólnika, krzyżując ramiona i

blokując mu wyjście z gabinetu. Właśnie zamknęli
kliknikę a z pomieszczenia było tylko

jedno wyjście.

background image

- Przepraszam? - niebieskie oczy Maxa zalśniły na
chwilę złotem, wyczuwając wyzwanie

Adriana.

Adrian westchnął. - Max, ona jest moją partnerką. Jak ty
byś się czuł, gdyby Emma była

w niebezpieczeństwie? - odpowiedziało mu niskie
warczenie. - Więc powiedz mi. Czego

mam się spodziewać?

Max westchnął i przeciągnął dłonią po włosach. - Rudy
Parker jest chorym skurwielem.

Próbował zgwałcić ją jako wilk. Kiedy to się mu nie
udało, ugryzł ją. Gdyby mu nie uciekła

byłaby teraz w Sforze zamiast w Dumie.

- Takiego typu rzeczy dzieją się bardzo szybko, tak
myślę. Jak ona zdołała mu przed tym

uciec?

Max wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia.
Pamiętam tylko rozerwany kawałek jej

ramienia.

Adrianowi wymknęło się warczenie. - Oderwał jej
kawałek ramienia?

background image

Max kiwnął głową. - To dlatego ma tam blizny. Nawet
magiczny napój Pumy nie mógłby

tego uzdrowić.

Adrian parsknął śmiechem, jego oczy wróciły do
normalnego, brązowego odcienia.

- Magiczny napój Pumy?

- To stwierdzenie Becky, nie moje.

- Się wie. - Adrian zaczął kroczyć. - No dobra,
próbował ją zgwałcić, zdołała mu uciec

zanim ją przemienił, a od tamtej pory ją goni. Ogólnie
podsumowując, to tyle?

Max kiwnął powoli głową.

-Czego mi nie mówisz?

-Uciekła nietknięta5, zdążyła zanim sprawy nabrały
nieciekawego obrotu. Ona wie jak

bardzo jest teraz niebezpieczny, a jeśli on dowie się, że
jesteście partnerami to zrobi wszystko

by cię dorwać.

- Poradzę sobie z nim.

Max potrząsł głową. - Nie będzie sam. Użyje swojej
sfory, a Pumy przeciwko watasze

background image

wilków...

- Pumy przegrają. - Adrian zatrzymał się i patrzył
beznamiętnie na ścianę, jego myśli

pędziły. - Musimy zatem trzymać Dumę blisko nas.

- Sheri nie będzie sama. Simon został wyznaczony by
pilnować jej, gdy gdzieś wyjdzie.

Belinda, Becky i Emma będą przy niej kiedykolwiek
będzie to możliwe.

- A ja będę z nią w nocy.

- Jeśli ją do tego przekonasz.

- Wątpisz we mnie? - Adrian uśmiechnął się do Maxa,
pewny swoich uwodzicielskich

zdolności.

- Będzie próbowała cię odepchnąć dla twojego
bezpieczeństwa. Jeśli mam być szczery,

zdziwiłem się, kiedy w końcu się z nami skontaktowała
i poprosiła o dołączenie do Dumy.

Zaproszenie było aktualne odkąd ją ugryzłem.

5 W seksualnym tego słowa znaczeniu;p

- Co oznacza, że sprawy prawdopodobnie układają się
jeszcze gorzej niż nam mówi -

background image

wymamrotał Adrian, jego opiekuńczy instynkt zapłonął
żywo. Ogarniało go pragnienie by

pójść do niej, podnieść ją za ten jej boski tyłek i zanieść
ją do domu, do jego pieczary, gdzie

byłaby bezpieczna.

- Tak.

- Nie masz nic przeciwko temu, że Emma jej pilnuje?

Uśmiech Maxa był dziki, a jego oczy zabłysły złotem. -
Jeśli ten dupek dotknie mojej

partnerki, psiakrew, niewłaściwie przy niej odetchnie to
nakarmię go jego własnymi jajami.

Adrian kiwnął głową, napinając mięśnie, gdy moc Maxa
przetoczyła się przez pokój.

Potrzeba bezpieczeństwa stała się jeszcze silniejsza, gdy
zobaczył wyraz twarzy swojego

Alfy.

-Jeśli Emma nie zrobi tego pierwsza?

Max uśmiechnął się rozluźniając, a Adrian odprężył się
razem z nim. - Raz połamała

facetowi nos.

-Wiem.

background image

- Wiesz?

- Taaa, całe miasto wiedziało.

Max zamrugał. - Więc dlaczego ja nie wiedziałem?

Adrian wzruszył ramionami. – A dlaczego miałbyś
wiedzieć? Nie było cię w mieście

kiedy to się wydarzyło, a nikt nie podejrzewał, że
zamienia się w twoją partnerkę.

Max wypuścił powietrze. - Pokłóciłem się z tą kobietą
by się dowiedzieć tej całej

historii… W porządku. Nieważne. – warknął, widząc
uśmiech Adriana. – Przekonamy się czy

zdołasz wyciągnąć od Sheri resztę tej historii.

- Nie ma problemu. - Adrian odwrócił się by wyjść z
gabinetu i zauważył jedno ze zdjęć

sukni ślubnej, które Emma przypięła do tablicy
ogłoszeń. Zatrzymał się z szerokim

uśmiechem.

- Tak w ogóle, to możesz przekazać Emmie wiadomość
ode mnie?

- Pewnie, co takiego?

background image

Ciekawość w głosie Maxa sprawiła, że prawie się
roześmiał. - Możesz jej powiedzieć, że

brakuje tutaj zdjęć ze strojem kąpielowym? Jeśli
planujecie swoją podróż poślubną na

Karaibach to musi wybrać jakieś bikini.

- Próbujesz mnie wkurzyć?

- Możesz przynieść jej zdjęcia w bikini? Byłoby super.

-Wynocha! Dupek.

Adrian opuścił gabinet, śmiejąc się. Nadszedł czas by
zapewnić sobie partnerkę.

ROZDZIAŁ IV

Sheri bardzo ostrożnie wyjęła Sun-catcher6 z
zapakowanego przez Simona pudła. Duży

artysta stał nad nią, obserwując jak jastrząb jej każdy
ruch. Upewniła się by być dodatkowo

ostrożną z delikatną częścią.

Pracowała we Wallflowers od dwóch dni i jeszcze nie
została sama choć na chwilę. Jeżeli

Becky i Emma nie były obecne, to jakiś inny członek
Dumy „tylko zaglądał by zrobić jakieś

background image

zakupy”. Jakby nawet kobieta taka jak Marie Howard
mogła robić zakupy w jednym sklepie

przez trzy godziny. Dzięki Ci Boże za Belindę. W
końcu nie udawała dlaczego tak naprawdę

tam przebywała i dwie kobiety szybko stały się
przyjaciółkami. Może jeśli Rudy odszedłby z

jej życia, mogłaby pomóc Belindzie w realizowaniu jej
marzeń.

„Proszę nie rozbij tego.”

„Uważam,” odpowiedziała zaczynając się wkurzać.

„Bez urazy, ale zajmuje ci to całą wieczność.”

„Chciałbyś sam to zrobić?”

„Nie-ee, wygląda na to, że dajesz radę.” Zaczął
poruszać się niespokojnie dookoła

delikatnych mebli jak zamknięty w klatce… no cóż,
górski lew. „ Becky w tym tygodniu

oficjalnie się do mnie przeprowadza.”

„Wiem. Pomagam jej się pakować.” Włożyła delikatnie
Sun-catcher do białego pudełka z

wydrukowaną ze złotych liter nazwą i logo sklepu.
„powiedziała, że będę mogła się

background image

wprowadzić pod koniec tygodnia.” Co nastąpiłoby
szybko rozważając fakt, że był wtorek.

„Więc zapoznała cię już ze wszystkim?”

„Taaa, znam układ i wszystko inne.”

„Świetnie. Nie dlatego, że będziesz tam mieszkać
bardzo długo jeśli Adrian będzie miał

coś do powiedzenia w tej kwestii.”

„Simon?”

„Taa?”

„Opowiedz mi o Adrianie.” Mogła ugryźć się w język
zanim wyślizgnęły się te słowa, ale

ciekawość zżerała ją jak oszalała.

„Jest w tym samym wieku co ja, więc o rok młodszy od
Max’a. Uczęszczał do lokalnej

szkoły, jego rodzice nadal tu mieszkają i są szczęśliwą
parą od jakiś trzydziestu lat. On się

takim urodził, nie został stworzony. Ma siostrę i brata,
oboje młodszych od siebie, oboje są

nadal w colleg’u poza miastem. Ma swój własny dom i
samochód, współpracuje z Max’em i

nigdy nie złamał prawa.”

background image

„Kobiety?”

„Żadnej na poważnie.”

„Tak zepsuty jak ty?”

Simon warknął. „Nie byłem tym zepsutym.”

„Nie, no oczywiście, że nie. Sypialnia każdej miała
obrotowe drzwi.”

„Pocałuj mnie w tyłek.” Wygmerał.

Sheri się uśmiechnęła. „Więc jest podrywaczem?”

„Nie za bardzo. Nie umawiał się na poważnie, ale
Sheri? Powiedział mi, że jesteś jego

partnerką, co oznacza, że w ogóle się nie umawia.”

„Myli się.” Skłamała.

„Więc kiedy się do ciebie zbliży, to potraktujesz go
dobrze ok? Jest jednym z moich

najlepszych przyjaciół.”

6
http://www.womansday.com/var/ezflow_site/storage/im
ages/wd2/content/crafts/sun-catcher/7787-3-eng-

US/Sun-Catcher_full_article_vertical.jpg

„Walnę go w głowę pałką od baseball’a jeśli spróbuje,”
odpowiedziała spokojnie.

background image

„Jest dobrym facetem i zadba o ciebie.”

„Potrafię sama się o siebie zadbać, dzięki bardzo.”

„Jego mama cię pokocha.”

„Nigdy mnie nie pozna.”

„Jest w Dumie, już to zrobiła i daj wreszcie do cholery
spokój.”

„Nie wiem o czym mówisz,” pociągnęła nosem kończąc
zawiązywać ładną, złotą

kokardkę na pudle.

Odsunęła dłonie od kokardki. Spojrzała w górę w
ciemne oczy Simona. „Jesteście

partnerami. Zaufaj mi, nie możesz temu zaprzeczyć.
Walczyłem o uwagę Becky przez sześć

miesięcy… psiakrew, jeśli mam być szczery to było to
trochę dłużej i była to czysta agonia.”

„Więc?”

„Więc jeśli z tym walczysz, to zaczną się sny. Gorące,
spocone sny. Takie przez które

jesteś obolała. I to się pogarsza. Nie czujesz żadnego
pragnienia do nikogo innego, bo jeśli

background image

twoje ciało nie będzie mogło mieć autentyku, to
przyjmie sny. Nie możesz odrzucić swojego

partnera.”

Ściągnęła swoje ciemne okulary i próbowała nie
zmrużyć oczu w świetle. Pozwoliła im

zamienić się w czerwone. „Rudy g zabije. Jeśli go
odrzucę to go ochronię-”

„Gówno prawda”

Wzdrygnęła się; nie zwróciła uwagi na dzwoneczek
ogłaszający otwarcie drzwi. Założyła

z powrotem na nos swoje okulary. „Witam, doktorze
Giordano.”

„zadzwoń do Becky,” Adrian powiedział do Simona.

„Po co?” zapytał Simon.

W odpowiedzi, Adrian przeskoczył przez szklany blat i
przerzucił sobie przez ramię

Sheri w stylu strażaka. Zignorował jej pisk w proteście,
złapał za smycz Jerry’ego. Jerry,

zdrajca, natychmiast się podporządkował gdy Adrian
wyszedł z nimi spokojnie z budynku.

„Na razie, Simon!”

background image

Simon wybuchnął śmiechem. „Na razie, ludziska.”

„Postaw mnie,” warknęła Sheri.

- Nie.

- Natychmiast mnie postaw, jełopie!

Wzburzył się z uśmiechem. – Nie jesteś pierwszą osobą,
która tak do mnie mówi.

Uspokoiła się, bezsensowna zazdrość spowodowała, że
widziała na czerwono. – Kto?

- Simon i Max.

Rozluźniła się. - Oh.

- Ugryziesz mnie to cię skarcę. Tak dla twojej
wiadomości.

Jego radosny ton głosu naprawdę zaczynał grać jej na
nerwach. To i jej pozycja do góry

nogami zaczynały powodować u niej ból głowy. – Ty i
która armia, kolego?

- Myślisz, że sam sobie z tobą nie poradzę, księżniczko?

Chrząknęła gdy posadził ją w swoim samochodzie,
dając jej głośnego całusa w czubek

głowy. Czuła się jak trzylatka. – Wiesz, jest kilka
naprawdę dobrych leków dla osób w twoim

background image

stanie. Rozważałeś może zażycie kilku?

- Nawet się nie waż wyjść z samochodu.

- Nawet o tym nie myślałam. Masz mojego psa.-
wymamrotała i skrzyżowała ramiona na

swojej piersi gdy zamknął drzwi ze śmiechem.
Przynajmniej nie spadły jej okulary.

Oczywiście, doktor Jełop nie kwapił się by zabrać jej
kurtkę, także siedziała tam z

zamarzniętym tyłkiem w swojej czarnej bluzce i
spodniach. Palant.

Uśmiechnął się szeroko, otworzył drzwi od strony
kierowcy i posadził Jerrego na tylnym

siedzeniu. Zdrajca usiadł radośnie, machając swoim
ogonem gdy Adrian go głaskał. Potem

usiadł za kierownicą i odpalił samochód.

- Gdzie jedziemy?

Mogła usłyszeć uśmiech w jego głosie. – Do mnie.

- Nie.

- Nie co?

- Nie, nie jadę do ciebie.

- Oj, przepraszam.

background image

- I dobrze. Zabierz mnie z powrotem.

- Niee.

- No to za co przepraszasz?

- Za to, że cię rozczaruję. Jedziesz do mnie.

- Doktorze Giordano, zaczęła mówić.

Zamknął jej usta ręką. – Mam na imię Adrian.

- Mph rr hmpf.

- Co? Adrian zabrał rękę z jej ust.

- Dziękuję.

- Yy, nie ma za co.

- A teraz zabierz mnie z powrotem do sklepu - Znowu
skrzyżowała ręce na piersi

spojrzała wściekle na niego, desperacko starając się nie
zadrżeć z zimna. Zauważył to jednak i

włączył ogrzewanie.

- Nie.

- Natychmiast.

- Nie.

- Ja nie żartuję!

- Nie.

background image

Warknęła. Cholernie warknęła na niego. – Adrian.

- Przepraszam, partnerko, nic z tego, przestań prosić –
Skręcił na podjazd. Gdy tylko z

odległości otworzył drzwi od garażu, wyszła z
samochodu, gotowa do powrotu do

Wallflowers. Zdążyła jedynie postawić około dziesięciu
kroków zanim ją złapał i przerzucił ją

sobie przez ramię.

Gdy warknęła na niego, poklepał ją uspokajająco w
tyłek.

- Oj nie, nie waż się. Mam twoje psa, pamiętasz? –
Śmiech w jego głosie jeszcze pogłębił

jej warknięcie. Poczuła jak jej oczy zmieniają się z
rozdrażnienia w czerwone.

- Dzień dobry, doktorze Giordano.

- Dzień dobry, pani Anderson – poczuła jak zdjął z jej
tyłka swoją rękę by komuś

pomachać.

- Czy to nie nowy członek Dumy? – starsza pani spytała
tym swoim plotkarskim szeptem.

- Owszem i jest też moją partnerką. – Adrian
odpowiedział szeptem z grzesznym

background image

humorem.

Sheri znowu warknęła.

- Oo to dobrze! Witaj w sąsiedztwie młoda damo!

- Została porwana – odpowiedziała spokojnie. Jedno z
nich musiało być zdrowe

psychicznie.

- To miło kochana. Miłego dnia.

Poczuła jak trząsł się od śmiechu pod jej brzuchem i
uderzyła go w pośladek tak mocno

jak tylko dała radę. Podwójny palant.

- Ał. - Klaps jaki poczuła na swoim tyłku zapiekł jak
diabli. – Przestań.

- Postaw mnie!

- Pozwól mi tylko wypuścić psa… proszę bardzo, -
powiedział gdy Jerry wyskoczył z

auta i wylądował przy jego stronie. Zamknął nogą drzwi
samochodu i zaniósł ją do garażu.

Patrzała wściekle na swojego psa i rozważała
przerobienie go na karmę dla kota. – Chcę

wrócić.

background image

- Przykro mi skarbie. Nic z tego. Witaj w domu. –
wymruczał zamykając drzwi od

garażu.

- Zostawiłeś na zewnątrz swoje auto. – wskazała, jej
zęby trochę zazgrzytały z zimna.

- Ale moja partnerka jest w środku. – Przesunął ręką po
jej pupie. – Hmm, stringi?

Uwielbiam stringi. – westchnął szczęśliwie.

- Świnia – wymamrotała rozbawiona wbrew sobie.

- Masz z tym jakiś problem? Kwik, kwik.

Zdusiła obrażony śmiech gdy niósł ją do domu. Nie
postawił jej dopóki nie weszli do

salonu. Ujrzała ciemno- brązową, drewnianą podłogę ,
ściany spalonej sjeny i beżowe meble

z poduszkami koloru czekolady i palonej sjeny. Stolik
był wyrzeźbiony z ciemnego drewna,

ale nie mogła ujrzeć ostrości rzeźb. Wyglądało to tak
bujnie, że zapragnęła przebiegnąć po

tym palcami i zbadać to bardziej dokładnie. Byłaby w
stanie to zobaczyć gdyby tylko była

bliżej, ale nie chciała by myślał, że cokolwiek w jego
domu ją interesowało. Jego meble były

background image

nowoczesne i wygodne. Przekonała się o tym gdy
bezceremonialnie rzucił ją na kanapę.

Tkanina pod koniuszkami jej palców była tak miękka
jak jedwab, co oznaczało, że była

prawdopodobnie z mikrofibry. Prawie zamruczała
przebiegając ręką, potem znowu zanim

przypomniała sobie, ze była wkurzona. Zdecydowała się
na kontratak.

- Nie jesteś moim partnerem.

- Owszem jestem. Woda czy sok?

Otworzyła usta by odpowiedzieć sok, jednak
potrząsnęła głową ze wstrętem. –

Wychodzę, teraz.

- Zrób jeden krok przez te drzwi wejściowe a nie
usiądziesz przez tydzień. – zawołał

ponownie tym samym radosnym tonem głosu, którym
pytał ją o napój.

- Zadzwonię po policję i oskarżę cię o porwanie mnie!.

- Proszę bardzo. Szeryf jest jednym z nas i wnukiem
pani Anderson.

- Ugh!

background image

- Tak kochanie.- Podał jej sok z szerokim uśmiechem,
zdusiła pragnienie by rzucić nim w

jego zadowoloną twarz.

Spróbowała czegoś innego. – Nie chcesz mieć partnerki.
Powiedziałeś mi to.

- Prawda, tak ci powiedziałem.

- Ja też nie chcę, - warknęła.

- Taka szkoda, tak mi przykro. Utknęłaś ze mną.

Obnażyła swoje zęby gdy usiadł obok niej, kołysząc w
dużej dłoni puszkę wody sodowej.

– Nie jeśli najpierw cię zabiję.

Wyciągnął rękę i zabrał jej z dłoni sok. –Wiesz –
powiedział odkładając wodę obok jej

soku. – Jeszcze cię nie oznaczyłem.

Podskoczyła gdy się nad nią pochylił. – Nawet o tym
nie myśl!

Westchnął, rozpierając się z powrotem na poduszkach.
– Jesteś moją partnerką. Ja jestem

twoim partnerem. Ugryzę cię, ty prawdopodobnie
ugryziesz mnie--”

- Ale nie tam gdzie ty chcesz.

background image

Spiorunował ją spojrzeniem, w końcu gubiąc część tego
rozweselenia. – Czy to dlatego,

że powiedziałem, że nie chcę partnerki?

Przewróciła oczami. – Palant.

- Bo jeśli powiesz, że to uchroni mnie przed Parkerem
to naprawdę skopię ci tyłek.

Pomachała przed nim palcem. – Aż nad to drażniłeś
dotykiem mój tyłek, ej! – Rzucił się

nad kanapą i chwycił ją, łapiąc obiema rękoma jej
pośladki i przyciągając ją bliżej do siebie.

Naparł swoimi ustami o jej, pozwalając by poczuła
erekcję pod jego luźnymi spodniami. – O

rany – wydyszała.

Zdjął jej okulary, jego ciemne oczy zapłonęły w złocie
gdy uchwycił jasną czerwień jej. –

Jesteś tak kurewsko piękna, wiesz o tym?

- Nie jestem – wymamrotała.

Uśmiechnął się powoli i zmysłowo. Patrzył na nią jakby
była miską pełną kremu, którą

chciałby wylizać. – Oh tak, jesteś. – Jedną ręką trzymał
ją przed sobą; drugą odłożył okulary

background image

na kanapie i uniósł by popieścić jej włosy. – Wiesz o
czym pomyślałem gdy ujrzałem cię po

raz pierwszy?

- O gównie?

Zaśmiał się z oburzeniem. – Nie. Pomyślałem, że
wyglądasz jak królewna śnieżka.

- Królewna śnieżka. Jak oryginalnie. – wyszydziła,
próbując nie pozwolić się rozproszyć

jego bliskością ( i jego erekcją). Udałoby się gdyby nie
drżał jej głos.

- Chciałem rzucić cię na podłogę i pieprzyć dopóki
oboje byśmy nie zemdleli.

Jej kolana się zatrzęsły.

- Potem chciałem cię oznaczyć i zabrać gdzieś daleko
by nikt cię już nigdy nie zobaczył,

nie chciał. Wiesz dlaczego?

- Feromony? – odpowiedziała słabo. Jej sutki
stwardniały pod biustonoszem, jej oddech

przeszedł w płytkie sapanie.

Zaczął znowu pieścić jej tyłek. – Bo jesteś moja.

background image

Zmarszczyła brwi. Gdyby nie jego przeklęty zapach to
skopałaby mu za to jaja. – Do

nikogo nie należę.

- Wszystko w porządku. Bo jestem twój. – szepnął
zanim ujął jej usta w pocałunku, przez

który prawie spadła na podłogę. To nie było żadne
delikatne nakłanianie, ani pierwszorandkowy

pocałunek. To był wojownik żądający roszczenia do
swojej kobiety, najeżdżając

gwałtownie na jej usta, bez litościwego poddania,
zmuszając jej wargi i zęby do rozchylenia

się dla niego z cała tą finezją wściekłości,
hormonalnego samca. A ona to kochała. Zacisnął

dłoń na jej pośladku w rozkosznym bólu, a drugą ścisnął
włosy i przyciągnął dopóki jej usta

nie znalazły się dokładnie tam gdzie chciał.

Splądrował ją, przypisując ją sobie nawet bez
ugryzienia, a ona bawiła się w tym. W

przeszłości kochankowie traktowali ją jakby była ze
szkła, z delikatną troską, jak gdyby

obawiali się, że ją rozbiją. Lekceważyli jej siłę. Adrian
nie tylko to uznał, rozkoszował się

background image

tym. Praktycznie wbiła się w jego ciało, chowając obie
dłonie w jego ciemnych, krótkich

włosach i umieszczając jego usta tam gdzie chciała.
Pomógł tuląc w obiema dłońmi jej tyłek,

przyciągając ją mocniej do siebie. Okrążyła nogami
jego talię i jęknęła gdy kontynuowali

ustny atak na siebie.

Kiedy się uniósł i ją ugryzł, znacząc ją, doszła tak
bardzo, że ujrzała gwiazdy. Nie

przejmował się nawet by odchylić kawałek jej bluzki.
Ugryzł ją przez materiał, brutalność

tego czynu zwiększyło jej podniecenie do osiągnięcia
szczytu, co wydawało jej się nie

możliwe.

- Do łóżka, teraz. – wymruczał.

- Mhmm.

Zaśmiał się ochryple od jej słabej, wydyszanej
odpowiedzi, niosąc ją po schodach.

Wszystko było zamazane paloną sjeną i ciemnym
drewnem gdy ruszył z maksymalną

prędkością, praktycznie roztrzaskując ich o ścianę gdy
skręcił do sypialni. - Nago. Nago

background image

będzie dobrze.

- Um. – odpowiedziała, gryząc zawzięcie jego szyję.

Zamarł na środku pokoju i zadrżał zupełnie. Wychylił w
tył głowę by dać jej lepszy

dostęp, co chciwie przyjęła znacząc go w taki sam
sposób w jaki on oznaczył ją.

Dźwięk rozpruwanego materiału był dla niej pierwszym
sygnałem, że być może naciskała

zbyt mocno gryząc go. Jego pazury rozerwały jej
spodnie, ich chłodny dotyk wysłał dreszcze

w dół jej kręgosłupa gdy poczuła jak zaczepiły się o jej
majteczki i zdarły je.

Kiedy pazurami postrzępił swoje spodnie jęknęła;
dobry, przyzwoity doktor urósł pod

swoimi bokserkami. Zaledwie poczuła jak je kopnął gdy
wszedł w nią na stojaka. To była

najbardziej cudowna rzecz, jaką w życiu poczuła.
Napełnił ją prawie do granicy bólu.

- O ja pierdolę.- wymamrotał.

- Proszę, śmiało – wydyszała.

Złote oczy zabłyszczały w nią. – Nie rozśmieszaj mnie
księżniczko.

background image

Powoli obróciła biodrami, co sprawiło, że zamknął oczy
w rozkosznym jęku. –

Rozpraszacz ze mnie.

Podszedł do łóżka, z każdym krokiem zagłębiając się
bardziej w niej. Z delikatną siłą

położył ją na krawędzi łóżka, jego penis ani razu nie
opuścił jej ciała. – Gotowa na mnie?

Zagapiła się na niego. –Niee. Myślałam, że się
położymy i rozważymy pomalowanie

sufitu. Głupek.

Cofnął i naparł mocno na nią, powodując, że zasapała. –
Coś mówiłaś?

- Jeśli odpowiem to znowu tak zrobisz? – spytała z
szeroko otwartymi oczami.

Użył pazurów by podrzeć jej bluzkę i stanik, rozsuwając
strzępy i ukazując jej piersi

swojemu głodnemu spojrzeniu. – Chcę widzieć jak się
ruszają. – szepnął. Ukazały się jego

kły, jego oczy błysnęły złotem a jego dłonie zdobiły
pazury co delikatnie ugniatało jej

miękkie ciało. Lekki ból tylko uświadomił jej jego
obecność. Chwycił za jej biodra i zaczął

background image

pieprzyć, mocno, szybko i wściekle 7, napierając na jej
ciało, jego spojrzenie było przykute do

jej piersi.

- C’mere – wydyszała, pociągając za jego ramiona.
Musiała wyraźnie widzieć jego twarz

gdy oboje dosięgnie orgazm.

Pozwolił jej na przyciągnięcie siebie do niej. Wiedziała,
że teraz to jego Puma była

silniejsza od jej. Obie były zbyt blisko wydostania się
na zewnątrz gdy ich ludzie się kochali,

jego siła rzucała jej się w oczy gdy zgiął jej blade ciało.
Wiedząc, że mogłaby rzucić na

kolana tak silnego mężczyznę podnieciło ją jeszcze
bardziej. Przestał gdy dotykali się

czołami, patrząc się bezpośrednio w jej czerwone oczy
gdy wbił się w nią z całą siłą.

Wiedziała, że będzie potłuczona, obolała od jego
maltretowania, ale do diabła nigdy nie czuła

się tak dobrze.

Dłońmi ślizgał się po jej ramionach aż nie sięgnął po jej
nadgarstki, podciągając je z

background image

delikatną siłą aż nie znalazły się nad jej głową. Była
dosłownie nim przykryta od głowy aż po

palce. Jego oczy pozostały otwarte, przykute do jej,
pełne zaborczej pasji i zajęczała,

ponownie dochodząc.

- Moja – warknął, rozlewając się w niej, jeszcze raz
zębami przyczepił się do swojego

znaku. Widok i zapach jego przyjemności zmieszał się z
jego ukąszeniem wywołując jeszcze

raz jej szczyt. Jej dłonie zacisnęły się w jego włosach
gdy orgazm skradł jej oddech,

wyginając jej plecy w łuk, otworzyła usta w cichym
krzyku.

7 Wiedziałam, że ma coś z Vin Diesel’a :D

ROZDZIAŁ V

A niech to, pomyślał Adrian, patrząc się na kobietę
śpiącą na brzuchu obok niego.

Gdyby wiedział, że tak wyglądałby seks z partnerką to
już cholernie dawno zacząłby jej

szukać. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie doszedł tak
intensywnie. Tak kurewsko.

background image

Intensywnie. A teraz było tyle rzeczy, które chciał
zrobić z jej ponętnym, kremowym ciałem.

Na przykład, jeszcze nie ssał tych brzoskwiniowych
sutków, albo nie drasnął zębami jej

brzucha. Nie wylizał jej kremowego ciała, co zamierzał
uczynić zaraz po jej przebudzeniu.

Chciał zostawić znak na jednym z tych doskonałych
pośladków lub może na wewnętrznej

części uda zanim posmakuje jej aż nie zacznie krzyczeć
jego imię. Nawet nie było cholernej

mowy by odmówiła ich partnerstwa.

Jeśli opuściłaby go w jakiś niefortunny sposób by go
ochronić, umarłby lub

zwariował. Nie. Wytropiłby ją i przyniósł z powrotem
do swojej pieczary, tam gdzie było jej

miejsce. Wtedy związałby ją i rżnął aż nie mogłaby się
ruszać.

Ta myśl, apelowała do niego nawet, jeśli nie
próbowałaby to zostawić.

Pozostawił siniaki na tych ładnych pośladkach i
zadrapania od pazurów na jej

background image

biodrach. Oparł się pragnieniu by poprawić
pocałunkiem te znaki, wiedząc przy okazji, że

oddychała tak jakby była wyczerpana. Ten ścigający ją
gnojek zapłaci za to, że tak bardzo ją

straszy aż nie może spać. Zapłaci podwójnie za
skrzywdzenie jej, za zostawienie znaku na tej

doskonałej skórze.

Oparł się pragnieniu by warknąć wyzwanie do świata na
myśl o Parkerze

naruszającym jego piękne wspomnienie. Zastanawiał się
czy ten gnój był jeszcze w mieście i

jak zareaguje na wieść, że Sheri ma partnera.

Pomyślał o swoim Mustangu na podjeździe i
zdecydował, że lepiej będzie jak nim

wjedzie do garażu. Wstał ostrożnie, nie chcąc
przeszkadzać Sheri. Jego księżniczka

potrzebowała snu. Miał wobec niej plany jak tylko się
obudzi. Idąc do szafy wyjął zniszczoną

parę jeansów i ubrał je, potem założył swoje najstarsze
tenisówki i najcieplejszą flanelową

koszulę. Podniósł swoje rozerwane spodnie i zaniósł je
na dół do pokoju gościnnego

background image

wyjmując swoje kluczyki najciszej jak tylko mógł,
potem otworzył kredens i wyjął stary

rewolwer swojego ojca. Sprawdził ostrożnie ją dzień
wcześniej strzelając do tarczy by się

upewnić czy działa poprawnie. Działała. Włożył ją za
sobą do spodni zakrywając koszulą.

Wszedł do garażu i otworzył bramę.

Kurwa. Wygląda na to, że Parker tu był, pomyślał
gapiąc się na cztery przebite opony.

Wyjął broń i zamknął bramę, skanując oczami obszar,
by zobaczyć czy gnojek nadal tam był.

Kiedy nic się nie wydarzyło opuścił broń i wrócił do
środka by zadzwonić do Gabriela

Andersona, Maxa i Simona.

Spojrzał w górę, gdy właśnie skończył rozmowę z
Simonem, by ujrzeć Sheri zawiniętą

w jedną z jego koszul, stojącą na szczycie schodów, jej
piękne błękitne oczy były pełne żalu.

A to go wkurzyło.

– Nawet o tym, kurwa, nie myśl.- Zawarczał, wchodząc
po dwa schodki na

raz.

background image

– Adrian…

– Nie. – Wziął ją w ramiona, jej głowa spoczęła w
kołyszących ją

ramionach. W porównaniu z nim była taka mała i
delikatna, że czuł się jak jaskiniowiec.

Pragnienie, by chronić swoją partnerkę, było tak silne,
że aż zadrżał. – Nigdzie nie idziesz.

– Nie mam żadnych ubrań – powiedziała, uśmiechając
się delikatnie. –

Muszę iść po jakieś.

Odsunął się i spojrzał na nią. – Myślę, że wyglądasz
przepięknie.

Przewróciła oczami. – Co się stało z twoim wozem?

– Ktoś postanowił naostrzyć sobie pazury na oponach.

Jej szczęka się zacisnęła, oczy zabłysnęły czerwienią a
plecy zesztywniały w gniewie.

Poczuł jak wbija w jego plecy swoje pazury.

– To jest kurewsko podniecające.

Zmarszczyła brwi. – Co takiego?

– Patrząc, jaką jesteś wojowniczką. To sprawia, że chcę
cię ubrać w skórę i

background image

wygiąć cię nad pniem drzewa.

Podniosła jedną brew, żal uleciała z jej oczu, gdy
spojrzała na niego gniewnie. –

Świnia.

– Czy już o tym nie rozmawialiśmy? Oink oink
kochanie.

Jej wargi zadrżały.

– Idź na górę. Mam długi szlafrok, który możesz ubrać.
Wisi na drzwiach w

łazience. Będziesz musiała zejść na dół i porozmawiać,
z Gabem oraz z pozostałymi, ale

później będziemy mogli pójść spać.

– A co z twoim autem?

– Max i Simon pomogą mi rano zmienić opony. Belle
może pójść z tobą do

pracy.

– Powtarzam: w jakich ciuchach?

Zmarszczył brwi w zamyśleniu. – Dobra uwaga.
Pozwól, że oddzwonię do Maxa.

Emma może przywieść kilka twoich ubrań z pokoju
hotelowego.

background image

– Jeśli Rudy wie, że tu jestem to może to być
niebezpieczne dla Emmy.

– Kolejna dobra uwaga. – Podniósł komórkę i wybrał
numer do Maxa. –

Hej Max? Zabierz ze sobą Emmę. Sheri potrzebuje
kilku swoich ubrań z hotelu.

– Nie jestem pewien czy to dobry pomysł. –
Odpowiedział Max – Jeżeli był

właśnie u Ciebie to prawdopodobnie wie gdzie się
zatrzymała. Tam jest niebezpiecznie.

– Taa, wspomniała o tym. Zamierzałem się ciebie
spytać czy pojedziesz z

nią. Jeśli Parker może zaatakować was dwoje to
jesteśmy w większych kłopotach niż

myślałem. – Spróbował zignorować dokuczliwą myśl,
że tak samo i on powinien tam być.

Jego miejsce było u boku jego partnerki, chroniąc ją, nie
jego Alfa. To była robota Gabe’a.

– Mogę pojechać po jej rzeczy. Myślę, że wiem, co
zabrać. Koszulkę,

spodnie, bieliznę, tak?

background image

– I kosmetyki – powiedziała Sheri, wiedząc, że Max ją
słyszał.

– Kosmetyki?

– I psią karmę dla Jerrego i jego miski – dodała.

– Coś jeszcze potrzebuje?

– Możliwe, dlatego powiedziałem żebyś wziął Emmę. –
Położył dłoń na

głośniku, wiedząc, że i tak Max go usłyszy. – W tym
związku Emma jest tą sprytniejszą.

– Dupek – zagderał Max.

– Adrian usłyszał w tle Emmę. – Podaj mi telefon,
lewku. Cześć Adrian.

Wszystko tam w porządku?

– Nie wliczając mojego Mustanga, nikomu nic nie jest.

– Oj. Porysował karoserię?

– Gdyby to zrobił, to tylko pogorszyłby swoją sytuację.

Emma prychnęła. – Jesteśmy już w drodze. Znajdę to,
co potrzebuje Sheri i przywiozę

dobra?

– Dobra. Na razie.

background image

– Pa.

Odłożył telefon i przyciągnął ją w swoje ramiona,
masując łagodząco ręką jej plecy. –

Widzisz? Wszystko załatwione. – Dał jej szybkiego
buziaka w usta zanim się odsunął. – Idź

założyć ten szlafrok skarbie. Gabe powinien tu być lada
chwila i nie ma potrzeby by zobaczył

Cię wyglądającą tak seksownie.

Zauważył jak obawa powraca w jej oczach zanim
odwróciła się i ruszyła do sypialni.

Ooo tak. Parker tego pożałuje.

– Więc jesteście z Adrianem parą?- Zapytała Belinda,
gdy następnego ranka

szły do Wallflowers.

Sheri starała się by jej mina nie wyglądała na
zachwyconą. Opuszczając go,

przeciwstawiając się partnerstwu, nie wydawało się już
dłużej być dobrą opcją. Postawił

sprawę jasno, po tym, co zaszło w poprzedzającą noc,
że jeśli go zostawi to ją znajdzie,

mamrocząc coś o kajdankach i kolumienkach, gdy niósł
ją do łóżka. – Ugryzł mnie przez

background image

moją bluzkę.

Belinda pogwizdała. – Plotka mówi, że wyniósł cię ze
sklepu, wsadził do swojego auta

i ruszył ku zachodzie słońca.

– Właśnie. Dupek.

Belinda się zaśmiała. – Co?

– Na zewnątrz jest zimno, a on zabrał mnie bez mojego
płaszcza i torebki.

– Nie wziął twojej torebki?- Pokręciła głową w
niewierze. – Faceci to

idioci.

– Ty to powiedziałaś.

– Więc czyj płaszcz masz na sobie? – Śmianie się,
wiedząc, jaki wyraz

twarzy ma Belinda mówiło, że już zna odpowiedź.

Sheri pogłaskała ciemną, skórzaną kurtkę, którą założył
na nią Adrian zanim

pocałował ją na pożegnanie. Zadowolony uśmiech, z
którym tak walczyła, pojawił się na jej

twarzy. – Jego.

– To jego ulubiona.

background image

– Wiem. Groził mi surową, cielesną karą, jeżeli nie będę
na nią uważać.

Belinda wsunęła jej rękę pod swój łokieć, gdy zbliżyły
się do skrzyżowania. Gdy tylko

kobiety zaczęły przechodzić przez ulicę czarny
samochód wyjechał z piskiem opon z zakrętu i

pruł w ich stronę z niesamowitą prędkością. Belinda
zasapała, pchając Sheri z powrotem na

chodnik, gdy tylko Jerry zaczął się cofać, wyczuwając
zbliżający się samochód. Straciła

równowagę i upadła, trzaskając głową o zimie,
samochód uderzył Belindę, wyrzucając ją na

dobre dziesięć stóp.

Okulary Sheri spadły jej z nosa, rażące światło
słoneczne ją oślepiło. Jerry piszczał i

lizał jej dłoń, gdy samochód, ciemny sedan, popędził
ulicą, ledwo mijając inny samochód

zanim skręcił za róg i zniknął z oczu.

– Belle? – Wybełkotała. Zaskoczyło ją to jak trudno
było jej mówić.

Żadnej odpowiedzi. Lub, jeśli jakaś była to i tak nie
mogła jej usłyszeć. Ból w czaszce

background image

narastał, gdy próbowała podnieść głowę, by znaleźć
drugą kobietę, a świat stał się nagle

czarny.

***

Adrian patrzał na swoją partnerkę i poczuł głębię
wściekłości jak nigdy dotąd.

Dosłownie drżał przez to. Nie miał wątpliwości, co do
tego, kto był odpowiedzialny za stan

jego partnerki.

Rudy Parker był martwy.

– Belindzie nic nie będzie. Musieli zoperować jej
złamane biodro, ma też

złamaną rękę i jest w szoku. Lekarz powiedział, że
miała szczęście, mogło być o wiele gorzej.

Ale będzie z nią wszystko w porządku.- Powiedział
cicho Simon, gdy wchodził do pokoju.

Zabrzmiał zarówno zszokowany jak i wściekły. – Gabe
przeprowadzi wywiad z

naocznymi świadkami, i wróci by porozmawiać z Sheri
jak tylko się ocknie.

– Zabiję go – Śmiertelna lekkość jego głosu dziwnie
rozbrzmiała w

background image

zaciemnionym pokoju.

Simon patrzył na niego osobliwie, ale kiwnął głową. –
Razem ze mną i Maxem.

Oznaczało to, że jeśli z jakiegoś powodu Adrian nie
będzie mógł go wykończyć, to ci

dwaj się nim zajmą. Doskonale wiedział, że nie będzie
takiej potrzeby.

Adrian czuł jak jego Puma warczała i rozchodziła się
pod jego skórą. Nie mógł

oderwać oczu od swojej partnerki. – Chcę dla niej
dwudziesto-cztero godzinnej ochrony

zanim nie zabiorę jej do domu. – Rozkaz w jego głosie
był niewątpliwy.

Simon zmarszczył brwi. – To już załatwione, ale
mógłbyś zechcieć spuścić trochę z

tonu.

Adrian spojrzał na swojego Betę i wiedział, że jego
oczy były złote z wściekłości.

Czuł jak parł na niewidzialną barierę, gdy obaj z
Simonem patrzyli na siebie nawzajem.

Nigdy nie przekroczył granic, nigdy nie próbował się
przekonać, która z ich Pum jest

background image

silniejsza. Był absolutnie zadowolony ze statusu quo.
Nigdy nie czuł potrzeby by przewodzić,

jedynie chronić. Ale jeśli jedynym sposobem na
zapewnienie ochrony swojej partnerce było

przeciwstawienie się Simonowi, prawdopodobnie tracąc
przy tym swojego najlepszego

partnera… to był gotowy walczyć.

– Uspokoić się. Obydwaj. – Głos Maxa był napełniony
kompletną władzą.

Adrian i Simon odwrócili się by zobaczyć stojącego w
drzwiach Alfę, światło dochodzące z

korytarza przesączało się przez tę dziwną mgłę, która
owinęła go, kiedy musiał narzucić

swoją wolę.

Adrian czuł się dziwnie oderwany, gdy mgła go
dotknęła. Simon wzdrygnął się i

cofnął.

- Przepraszam, stary. Wiem, że się o nią martwisz.
Chryste, wszyscy się martwimy.

Adrian kiwnął głową, jego oczy były wlepione w Maxa.
Dziwny uśmiech na twarzy

blondyna zaczął grać mu na nerwach. – Ochrona?

background image

– Tak zdecydowałeś. Co sugerujesz?

Ton w głosie Maxa był mdły, mgła ciągle go otaczała.
To był wyraźny rozkaz.

Adrian zmarszczył brwi, zaskoczony, ale mimo to
odpowiedział. – Ochrona

dwadzieścia cztery godziny na dobę dopóki nie wyjdzie
ze szpitala. Dwie Pumy przy wejściu,

dwie na korytarzu. Trzeba ją przesunąć na sam koniec
pokoju i w końcu jedna Puma przez

cały czas musi pilnować klatki schodowej. Tylko
mężczyźni, nie będziemy ryzykować kobiet.

Nikt nie wejdzie do pokoju bez twojej zgody, Simona
bądź mojej. Jedna z kobiet zostanie tu z

nią dopóki się nie obudzi, w nagłym wypadku. Ta,
której ufamy.

– Sugeruję zrobić to samo dla pani Campbell –
powiedział Gabriel

Anderson za plecami Alfy.– Jeśli Parker zdecyduje, że
jej ingerencja kosztowała go chybienie

pani Montgomery to pewnie będzie chciał się
odwzajemnić.

background image

Adriana ścisnęło. – Nie ma teraz nikogo w Dumie,
komu mogę zaufać w sprawie

Belle.

– Zajmę się tym.

Zdeterminowany ton głosu Gabriela przypominał mu
jego własny; zastanowił się

krótko, czy ten facet zdawał sobie z tego sprawę.

Max kiwnął głową. – Dobrze. Zajmij się tym. Wyznacz
tego, komu ufasz, obydwaj

wyznaczcie. Współpracujcie ze sobą. Zanim opuszczą
szpital, chcę się dowiedzieć o planach

ich ochrony po powrocie do domu. Simon, razem z
Becky jedźcie to Poconos i

porozmawiajcie z nowym Alfą Sfory. Ma na imię Rysio
Lowell. Zgodził się nam pomóc przy

Parkerze. Dojazd zajmie wam około dwóch godzin,
wykluczając zmiany pogodowe. Emma

zabezpieczy sklep; Marie zgodziła się na zastępstwo
dopóki Sheri i Belinda nie staną na nogi.

– Wchodzę w to. – Simon poklepał Adriana po
ramieniu, wtedy zrobił to

background image

samo Maxowi mijając go. Odszedł nie oglądając się za
siebie.

– Może moglibyśmy zorganizować małe polowanko,
znaleźć tego

sukinsyna i zakończyć to wszystko. - Niskie warczenie
Gabe’a było echem, jakie Adrian czuł

wewnątrz siebie.

– Znasz jego zapach?

– Wyczułem powiew, ale nie wystarczający by robił za
ślady. Mam

częściową poszlakę i opis pojazdu.

– Zatem czekamy.

Gabe pokiwał głową, akceptując bez namysłu
wypowiedź Adriana.

Max nadal się osobliwie uśmiechał, gdy słuchał
rozmowy pomiędzy Adrianem a

Gabem. – Twoja partnerka zaczyna się budzić.

Adrian się odwrócił, skupił swoją całą uwagę na Sheri.
Pochylił się nisko nad nią żeby

go dokładnie widziała. – Cześć księżniczko.

background image

Otworzyła mętne błękitne oczy i spojrzała na niego –
Przepraszam.

– Za co? Za to, że prawie zginęłaś? – Zmusił się by ton
jego głosu był

delikatny, podczas gdy czuł się inaczej.

– Za zadrapania na twojej kurtce.

Powolny szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. –
Dobrze. Za to masz później

klapsa.

– Belle?

Jej smutny szept doprowadzał go do szału. To, że czuła
niepokój było dla niego nie do

zniesienia. – Nic jej nie będzie. Nie martw się o nią.

– Żyje?

– Tak, skarbie, żyje. Ma złamane biodro i ramię,
doznała też szoku, ale

żyje.

– Uratowała mnie.

– Wiem kochanie, wiem. – I tym samym zapewniła
sobie jego dozgonną

lojalność.

background image

Nie mógł oprzeć się dotykając jej przez jeszcze chwilę,
głaskając delikatnie jej

platynowe blond włosy z twarzy, tak czule jak tylko
było możliwe.

– Śpij, kochanie. Jestem tu. Zapewnię, że będziesz
bezpieczna.

Kiedy trąciła nosem jego rękę z taką ufnością i
natychmiast zapadła w sen, dwie

rzeczy się wydarzyły. Jego serce pękło na pół,
uzdrawiając się razem z nią od rdzenia.

A także postanowił zabić Parkera zanim ponownie
zaatakuje. Ten facet nie tylko zranił

jego partnerkę, zranił jego Dumę. Patrząc w ciemno-
niebieskie oczy szeryfa, Adrian

nareszcie zrozumiał, co skłoniło jego ojca do pozostania
gliną. Ta sama dzika potrzeba

chronienia paliła się także w oczach Gabriela.

ROZDZIAŁ VI

Max wprowadził w życie każdą formę ochrony, którą
zasugerował. Zaskakująco,

Adrian odnalazł się i razem z Gabem stworzyli dobry
zespół, prześcigali się pomysłami

background image

dopóki nie postawili na taki, który obydwaj
zaakceptowali. Gabe zdołał zdobyć pozwolenie

szpitala na umieszczenie strażników, na zmiany w
pokoju, na wszystko, co chcieli.

I przez to Max ich obserwował, w ciszy, ten dziwny
uśmiech na jego twarzy gościł bardziej

niż zwykle.

– Powiesz mi, do kurwy nędzy, z czego się tak
śmiejesz? – Następnego

ranka Adrian w końcu nie wytrzymał. To stało się tuż
po otwarciu. Max przybył do pracy z

tym cholernym uśmiechem na swojej twarzy, który nie
chciał zejść. To doprowadzało

Adriana do szału.

Pierwszy raz Adrian poczuł siłę Maxa w całej
okazałości. Złotowłosy facet

wyprostował się do swojego pełnego wzrostu, jego moc
wyskakiwała z niego, napełniając

zmysły Adriana dopóki nie powinien upaść na ziemię,
czołgając się. Dlaczego go nie

zaskoczył. Powinien znaleźć się na podłodze całując
tani dywan. Zamiast tego ciągle stał,

background image

patrząc na Maxa, z każdym ostrzegawczym zmysłem w
nieznanej groźbie. Nawet nie

zorientował się, że walczył dopóki Max nie złagodniał,
nagle siła wycofała się do niego, która

sprawiła, że Adrian się potknął, jakby opierał się o
ścianę, która właśnie nagle zniknęła.

– Rozumiesz, co się z Tobą stało?

Głos Maxa był delikatny.

– Nie – powiedział Adrian, przerażony. Czy prawie
rzuciłem wyzwanie

Alfie?

Max uśmiechnął się szeroko. – Przestań do cholery.

Prawie rzuciłem wyzwanie Alfie, a on się z tego śmieje?
Obnażył gardło w geście uległości,

wbrew swojemu wcześniejszemu występkowi, który
wydawał się doskonale naturalny.

– Nie obnażaj przede mną swojego gardła.

– Rozkaz w głosie Maxa, bliski gniewu, zaskoczył go.
Pękała mu głowa.

– Dlaczego nie? Prawie cię wyzwałem, do kurwy nędzy.

Max zaśmiał się. – Dupek.

background image

Jakoś, słysząc jak jego kumpel tak do niego mówi
sprawiło, że poczuł się dobrze. – W

porządku, lwiątku, dlaczego nie powiesz, co się ze mną
dzieje?

– Tylko Emma może tak do mnie mówić- zagderał Max,
klapiąc na fotel.

Wyciągnął przed siebie swoje długie nogi, krzyżując je i
kładąc swoje dłonie na brzuchu.

Obrazował spokój, ale nie zrobiło to z Adriana głupka.
Te niebiańsko błękitne oczy były zbyt

ostre, by wydawały się naprawdę zrelaksowane.

– Dobrze. O wielki i wspaniały Władco, udziel mi swej
mądrości. I

pośpiesz się z tym, mam za godzinę pacjenta.

Max przewrócił oczami. – Pamiętasz, jaką pozycję w
Dumie miał Twój ojciec?

Adrian kiwnął głową; to nie był sekret. – Taa, był
Marshalem.

– A jakie jest zadanie Marshala?

Adrian zmarszczył brwi. Max był wkurwiający. –
Marshal czuwa nad bezpieczeństwem Alf i

background image

Dumy. – Wyrecytował jak papuga. – Dostanę teraz
ciastko?

– A kiedy ostatnim razem Duma była w
niebezpieczeństwie? Max podniósł

jedną brew i gapił się na niego wymagając odpowiedzi.

Adrian wypuścił powietrze. – Mój ojciec zabił
wyrzutka, który skrzywdził członka Dumy.

Konkretnie kobietę. – Dodał z małym warknięciem.

– Yhy. A kiedy to było? Dwadzieścia pięć lat temu?

– Taa, no i?

– Więc twój tata nie jest już Marshalem.

– Adrian wzruszył ramionami. – Wiem. Zgodziłem się
by został nim

Gabriel. Dlatego wrócił na ten obszar. – Adrian
przełknął ślinę otwierając

szeroko oczy.

– Mówisz, że jestem zastępcą Gabe’a?

Max przewrócił oczami. – Nie idioto. To Gabe jest tym
drugim. Ty jesteś Marshalem.

Adrian mrugnął. – nie ma kurwa mowy.

– Jest kurwa mowa.

background image

– Jestem okulistą. Nie gliną.

Max uśmiechnął się szeroko. – No i? Mówisz, że nie
mogę skopać tyłka jednemu z

najlepszych?

Oczy Adriana poszerzyły się. – Nie! Jasna cholera, nie.
Czy wyglądam na głupka?

– Nie zamierzam na to odpowiadać.

– Dupek.

Max uśmiechnął się szeroko. – A co z Simonem?
Uważasz go za mięczaka?

– Nie – Adrian przyznał w zamyśleniu.

– W takim razie w porządku. Nie zauważyłeś jak Gabe
cię słuchał, podążał

za twoimi instrukcjami, wprowadzał tylko te, które
aprobowałeś?

Adrian ponownie mrugnął, przestraszony. Inny
mężczyzna tak robił, prawda?

– Dlatego, bo instynktownie wiedział, kim ty jesteś, a
kim jest on. Było mu

z tym dobrze.

background image

Jasna cholera, może Max miał rację. Wypuścił
powietrze, gdy wszystkie te dziwne

uczucia, jakie ostatnio odczuwał nabrały sensu.
Wszyscy mężczyźni czuli potrzebę chronienia

swoich partnerek, to zostało jakby wyhodowane w nich.
Mężczyzna, który nie był gotowy

oddać życia w obronie swojej partnerki i kociaków nie
zasługiwali na nie. Ale jego reakcja na

ból Belle była prawie tak silna jak reakcja na Sheri.
Jego potrzeba, by zapewnić

bezpieczeństwo swojego Alfy i Dumy, pożerała go
przez ostatnie dwa dni, odkąd opony w

jego samochodzie zostały pocięte. Adrian był zarówno
przerażony jak i zafascynowany. –

Marshal?

Max westchnął. – Wiesz jak podąża hierarchia,
Adrianie. Dlaczego jesteś zaskoczony byciem

pierwszym na liście? Jesteś prawie tak cholernie
potężny jak ja i równie potężny jak Simon.

A, do diabła, wszyscy razem jesteśmy przyjaciółmi od
lat. Musiałem się tylko upewnić, że

zaakceptujesz to zanim zostanie to potwierdzone.

background image

Alfa, Beta, Marshal, Omega; Tak jest ustawiona
hierarchia. Alfa był władcą Dumy,

Marshal był jego łapą, a Omega sercem. To były
pozycje, z jakimi się rodziło, a nie, do

których zostało się stworzonym. Alfa mógł ci
powiedzieć jak ogólnie prosperuje Alfa, ale nie

był w stanie zauważyć wszystkich szczegółów, więc
Marshal realizował fizyczne aspekty dla

Alfy, podczas gdy Omega realizował te emocjonalne.
Bez tej trójki Duma słabłaby i w końcu

umarła.

Patrzał Maxowi w oczy i zauważył w nich zrozumienie.
Max dźwigał podobny ciężar,

ale jego, jako Alfa, był nawet większy. W jego
spojrzeniu nie było żadnego współczucia. Jak i

on, Adrian był tym kim był.

Kiwnął głową na jego akceptację.

Poczuł jak powłoka Marshala osadziła się na jego
ramionach z zaskakującym

spokojem, gdy Władza Maxa subtelnie go otoczyła.
Czuł odprężenie, jakby zatracona część

background image

jego nagle się odnalazła. Jego Puma zamruczała w
zgodzie. Posiadał władzę niezbędną to

zapewnienia bezpieczeństwa nie tylko swojej partnerce,
ale i Alfie oraz całej Dumie. Chociaż

wiedział, że nadal nie było kompletu; nie mieli Omegi,
ale,chyba, że nie zauważył, Max już

wiedział, kto nim będzie i po prostu czeka na właściwy
moment by go włączyć.

– Mogę cię o coś zapytać?

Max wzruszył ramionami. – Pewnie.

Max podniósł jedną brew i czekał.

I wtedy go to trafiło. – Nie była jeszcze wtedy w
Dumie. – A skoro Liwia nie zagrażała

członkowi Dumy, jego „zmysł pająka” nie działał.

– I skoro tylko rzuciła Emmie wyzwanie nie atakując
jej, to również cię nie

przywołało.

– Ale przecież Emma była w niebezpieczeństwie,
prawda?

Max wzruszył ramionami. – Nie za bardzo. To było
prowokacja o dominację. Uwierz mi, jeśli

background image

Liwia chciałaby dorwać Emmę bez rzucania jej
wyzwania, to zostałbyś aktywowany.

– No dobra, teraz robisz ze mnie Wonder Twin8 -
Adrian zadrżał.

Max zaśmiał się oburzająco i wychylił się na przód. –
Taa, mogę wyobrazić sobie ciebie we

fioletowych rajtuzach. Chcesz wiedzieć jak to działa czy
nie?

– Przypuszczam, że będę lepszy. Nie chciałbym być
jakąś ciotą traktowaną

jak ściera.

Max wyszczerzył zęby. – Ok., wyluzuj. Pomyśl o
Dumie jak o ogóle. Kto odczuwa teraz ból i

czy jest on naturalny czy przez coś wymierzony?

Zmarszczył brwi. Jak do diabła miałby o tym wiedzieć?

Tylko, że wiedział. Becky bolał ząb; musiałaby dać
znać Simonowi. Sarah Parker

skaleczyła się w palec, prawdopodobnie próbując
gotować. Z kuchennymi nożami była trochę

niezdarna, a także z obojętnie, czym w swoich dłoniach.
Marie Howard miała potłuczone

background image

kolano od upadku. Emma również miała skaleczony
palec.. i była…

Odwrócił się do Maxa, przerażony. – Emma!!

Max wstał i wybiegł przez drzwi zanim jeszcze
skończył. Adrian był tuż za nim. Wallflowers

było tylko pięć bloków dalej, ale obaj biegli przez całą
drogę.

Max stanął przed drzwiami. – Skurwiel.

Adrian warknął nisko gardłowo na widok tego, co
zostało po szybie w sklepie. Emma

trzymała kawałek szkła, które było jej widokowym
oknem, Trochę złotego napisu było nadal

widoczne, krew spływała z jej ręki, którą sobie rozcięła.

Jej oczy błyszczały od łez, gdy patrzyła na to wszystko.
– Max?

Max ruszył przez wejście i przytulił swoją partnerkę
zanim jeszcze kapnęła pierwsza

kropla krwi.

Złote oczy, które zatrzymały się na Adrianie kipiały
dzikością. – Znajdź go.

Nie wypowiedziane zostały słowa, zabij go.

background image

***

Sheri obudziła się z najgorszym bólem głowy, jaki
kiedykolwiek czuła w swoim

życiu. Jej głowa pulsowała w rytm jej bicia serca, a
nudności tańczyły tango w jej brzuchu.

Czuła jakby coś próbowało wydobyć się z jej głowy za
pomocą jackhammera.9 – Zabij mnie –

szepnęła jęcząc.

Nawet ten lekki dźwięk sprawił, że jej skóra ścierpła.

– Hej księżniczko. Boli cię głowa?

Otworzyła oczy. Adrian był pochylony prawie nosem w
nos tak by mogła go wyraźnie

zobaczyć. Jego głębokie brązowe oczy były pełne
troski.

– Ałć – pisnęła.

8

http://1.bp.blogspot.com/_NOZ3Wv13Lxg/Sux63KW2
UbI/AAAAAAAAFiQ/n4JuNlHCv_8/s400/wonder_twi
ns1.j

pg

9 Opatentowana amerykańska strzelba automatyczna.

background image

Pocałował ją w czoło, wyciągając się nad nią by
włączyć przycisk zawiadamiania. – Dam ci

jakąś pigułkę na ten ból dobrze?

Mogłaby kiwnąć mu głową, ale przez to mogłaby jej
odpaść. Więc zdecydowała, że

tego nie zrobi. Zamknęła oczy przez nieznaczny blask
dochodzący przez okno. Adrian musiał

zasunąć rolety. Błogosławiony facet.

– No dobrze, skarbie, pielęgniarka już idzie.

Usłyszała piskliwe buty pielęgniarki stąpające po
nadmiernie wywoskowanym korytarzu

zanim jeszcze on usłyszał, ale nie mogła nic
powiedzieć. Mówienie za bardzo ją bolało.

Nawet chrząknięcie było dla niej trudne w tej chwili.

Jeśli tylko mógłby ją zabić to przestałoby boleć. Byłaby
mu wdzięczna na wieki.

Zamknęła oczy, gdy zaczął głaskać jej włosy, ostrożnie
przy dużym guzie na boku jej

głowy. Usłyszała jak pielęgniarka wchodzi po cichu
oraz Adriana wyjaśniającego, co było nie

tak. Kilka minut później pielęgniarka wstrzyknęła coś
do jej kroplówki.

background image

– Za chwilkę poczujesz się lepiej, skarbie.

Nie mogła nawet kiwnąć głową. Słyszała jak woda
spływała w łazience, a chwilę później

chłodna ścierka okryła jej czoło i oczy. Zajęczała, gdy
zimno osłabiło ból.

– Chcę byś się niczym nie martwiła księżniczko. Mam
wszystko pod

kontrolą. Zrelaksuj się i zaśnij.

– Jerry?

– Weterynarz się nim zajął. Nic mu nie jest, tylko
troszkę poturbowany.

Zatrzymali go na noc na obserwacji. Teraz jest u mnie.

Jej usta drgnęły do góry. To nie był uśmiech, za bardzo
ją bolało, za to była oznaka jednego.

– Belinda się przebudziła i rozmawia. Jest obolała i
potrzebuje terapii

psychicznej, ale będzie z nią ok. – jego ręka
zawędrowała z powrotem do jej włosów,

delikatnie je głaszcząc. – Gabe dowiaduje się, kto ją
potrącił i umieściliśmy dla was ochronę.

Ktoś będzie z wami przez cały czas.

background image

Poruszyła się, marszcząc brwi. Gdy tylko otworzyła
usta, jego palec wylądował na jej

wargach.

– Nie. To jest mi potrzebne kochanie. Nie wiń mnie za
to. Nie mogę być z

tobą przez cały czas ale muszę wiedzieć, że jesteś
bezpieczna albo stracę swoje pierdolone

zmysły.

W odpowiedzi pocałowała jego palec.

– Dziękuję – Jego usta delikatnie dotknęły jej, w
zaledwie czułej

pieszczocie, która nie wstrząsnęła jej głową. – Belle ma
zapewniony ten sam stopień ochrony,

tak na wszelki wypadek.

Przegryzła swoją wargę i starała się nie popłakać.
Wiedziała, że to nie była jej wina,

ale nie mogła nic zrobić, że czuła się inaczej. Środek,
jaki dostała od pielęgniarki zaczął

działać, czyniąc ją senną. Poczuła jak znowu zapada w
sen, gdy jeszcze raz musnął ustami jej

usta.

background image

– Śpij księżniczko. Będę nad tobą czuwał.

Nie była pewna, ale zanim odpadła myślała, że
usłyszała jak szepnął. – Kocham cię.

Było dobrze, ponieważ i ona go kochała.

– Dzień dobry, śpiochu!

Sheri rozważała czy nie zostawić zamkniętych oczu
przez jeszcze chwilkę. Może przez cztery

bądź pięć godzin. Dopóki pani Anderson sobie nie
pójdzie.

– Wiem, że się obudziłaś, panno McFaker10! Otwórz te
oczy! Na zewnątrz

jest przepięknie!

10 Faker- fałszerka, nie chce mi się kombinować
nazwiska ;p

Oh, święty Boże, proszę nie pozwól by odsłoniła rolety.
Sheri otworzyła oczy i zamknęła z

piskiem, gdy kilof lodu w postaci światła słonecznego
dźgnął jej gałki oczne. – Proszę

zasłonić rolety!

– Słodziutka, potrzebujesz więcej słońca. Jesteś trochę
zbyt blada.

background image

Sheri szła po omacku, próbując znaleźć swoje okulary
przeciwsłoneczne.

– Możesz podać mi moje okulary przeciwsłoneczne,
proszę, jeśli nie

zasłonisz rolet?

– Te starocie? Są zbyt ciemne. Powinnaś nosić
niebieskie. Widziałabyś

przez nie więcej.

– To zmieniłoby kilofy lodu w pałasze.11 Nie, dziękuję.
- Mam albinizm,

Pani Anderson. Światło słoneczne jest dla mnie
niebezpieczne. – Wytłumaczyła tak cierpliwie

jak tylko potrafiła.

– Oh? OH! – Sheri usłyszała grzechoczące zasuwanie
rolet. Gdy tylko

światło osłabło, westchnęła w uldze. Ostrożnie
otworzyła oczy.

Pokój znowu był komfortowo przyćmiony. Pani
Andreson stała przy jej łóżku

trzymając jej okulary. – Przepraszam, kochaniutka. Nie
zdałam sobie z tego sprawy.

Sheri gapiła się na nią, całkowicie oniemiała.

background image

– Tak wiem. Nie jestem najbardziej spostrzegawczą
osobą na świecie.

– Jesteś głodna?

– Ah… tak?

Pani Anderson uśmiechnęła się do niej, ciemno
niebieskie oczy zaiskrzyły.

– Dobrze. W takim razie tylko przyniosę ci twoje danie.
– Ruszyła do drzwi

otwierając je. – Młoda dama się obudziła i jesteśmy
głodne. – Zamknęła drzwi i

przywędrowała z powrotem do łóżka. – Proszę. Twoje
jedzenie powinno niedługo być.

Sheri się starała zdusić chichot i zawiodła. – Transport
na zamówienie huh?

Pani Anderson kiwnęła decydująco głową. –
Oczywiście. Płaci się za bycie babcią

szeryfa i partnerką Marshala, no wiesz. – Opadła na
krzesło obok szpitalnego łóżka,

uśmiechając się. – Więc, co chcesz wiedzieć?

Sheri myślała o tym przez chwilę. – Sekret
nieśmiertelności?

background image

Jedna biało-czarna brew uniosła się do góry. – Kiedy
uczysz się czegoś to upewnij się, że

podzielisz się tym z resztą klasy.

– Co z Belle?

Uśmiech zniknął z jej twarzy. – Musieli unieruchomić
jej biodro.

Sheri wzdrygnęła się – Nie będzie w stanie się zmienić
dopóki tego nie uzdrowią.

– Co trochę potrwa, niestety. A Ty nie czuj się winna.
Belle powiedziała, że

chce cię zobaczyć jak tylko dojdziesz do siebie. Martwi
się o ciebie.

– Dobrze. Jak tylko dostanę pozwolenie na wyjście to ją
odwiedzę.

– Nie bez ochroniarzy.

Sheri uśmiechnęła się. – Oczywiście, że nie.

– Zobaczmy, co jeszcze. – Pani Anderson stukała
palcem o podbródek. –

Oh! Ktoś zniszczył Wallflowers.

– Że Co?

background image

– Yup. Ktoś rzucił cegłą w okno. Nie wiem, dlaczego
nie wyrządzili więcej

szkód, ale Emma pojechała i znalazła roztrzaskane
szkło. Na szczęście ktokolwiek to zrobił

uciekł, także nikt nie oberwał.

Sheri wiedziała, dlaczego nie wyrządzono więcej szkód.
To było następne. Jeśli Emma

i Becky nadal będą ją chronić, to sytuacja tylko się
pogorszy.

11

http://www.militaria.pl/upload/wysiwyg/gfx/produkty/n
oze/ColdSteel/Palasz/Palasz_Horseman_Basket_Hilt_8

8HBH.jpg

Starsza pani wypaplała jej wszystkie plotki Dumy.
Większość ludzi, o których

wspominała, nie były znane Sheri i poczuła jak jej
umysł zaczyna odpływać w sen.

– Lunch! – Ogłosił męski głos od drzwi.

– Najwyższy czas – pani Anderson wstała i zabrała
jedzenie, dwie duże

torby pełne hamburgerów, frytek i shake’ów. – Wiem,
że to nie jest za bardzo zdrowe

background image

jedzenie na ziemi, ale szczerze, moja droga, nigdy nie
mogłam się oprzeć Big Mac’owi. –

Podzieliła się z uśmiechem winowajcy, gdy wręczyła
Sheri jej danie.

Wgryzając się we własnego hamburgera, Sheri mogła
tylko kiwnąć w zgodzie. Pyszne.

ROZDZIAŁ VII

Siniak na jej biodrze był wielkości pieprzonej głowy.
Widok tego na nowo wzbudził w

nim wściekłość, gdy delikatnie pomagał jej w wannie.
Kupił kilka dużych świec w szklanych

dzbanuszkach, umieścił je zapalone na kontuarach i na
brzegach wanny by miała delikatne

oświetlenie dla swoich wrażliwych oczu. Uśmiechnęła
się, kiedy to zobaczyła i już

zaplanowała sobie extra wycieczkę do sklepu.

– Boże, tak mi dobrze – zajęczała zanurzając swoje
kremowe ciało do

gorącej, spienionej wody.

Była w domu od jakieś godziny, a on nie mógł przestać
jej dotykać. Dwa dni w

background image

szpitalu - dwa dni bólu dla Parkera. Każdy siniak, każdy
ślad wyrył mu się w pamięci,

wizualne przypomnienie zapłaty, jaką chciał zażądać. –
Chcesz żebym umył Ci plecy,

księżniczko?

Uśmiechnęła się do niego, miękko i słodko, tymi
niebieskimi tęsknymi oczyma. –

Może później. Na razie chcę tylko wymoczyć te bóle.

Uklęknął i, ostrożnie nie narażając ją na szwank,
delikatnie przyciągnął jej usta do

jego. Po raz pierwszy od czasu ataku był w stanie tak
naprawdę ją pocałować i w pełni to

wykorzystał. Rozchylił jej wargi, smakując jej usta
jakby były wytworną czekoladą, powoli i

z dojmującą troską. Kochał sposób, w jaki ją smakował,
słodka jak miód, cierpka jak jabłko.

Mógłby tam zostać i całować ją przez długi czas.

Kiedy niechętnie odsunął się zasapała a jej oczy się
zeszkliły. Oblizała wargi i

przełknęła. – Wiesz, czuję się teraz znacznie lepiej.

– Tak?

background image

– Mhmm – objęła jego szyję swoimi mokrymi rękoma
próbując

przyciągnąć go do swoich ust.

– Więc, w takim razie, jeśli będziesz grzeczną
dziewczynką to może po

kąpieli zaniosę cię do łóżka – wymruczał.

Jej oczy zabłysły czerwienią, gdy jego palce uszczypały
spieniony sutek.

– A co jeśli będę niegrzeczna?

Warknął, złoto zalśniło w jego oczach. – To będę
musiał cię ukarać – wstał nagle,

wykrzywiając usta na jej zaskoczone sapnięcie. – A
teraz bądź grzeczna i weź swoją kąpiel.

– Świnia- nadęła wargi.

Śmiał się przez całą drogę do schodów, jego serce się
rozpromieniło tak jak wtedy, gdy

słyszał jej zadowolone westchnięcia.

Jak tylko jej mięśnie się rozluźnią i ocieplą od
relaksującej kąpieli miał zamiar widzieć

swoją księżniczkę bezpiecznie okrytą w jego łóżku.
Wtedy będzie lizał każdą część jej ciała.

background image

Wtuli się w nią i w końcu doczeka swojego snu za dnia.

Usłyszał jak dzwoni telefon i zdecydował się go
odebrać w swoim biurze. –

– Halo?

Cisza.

– Halo?

Nic.

Znowu zadźwięczał ten jego głupi zmysł zagrożenia. –
Czego do cholery chcesz Parker?

– Myślę, że znasz odpowiedź Giordano.

Adrian oparł się jednym biodrem o biurko, każdy zmysł
w czujności. Słyszał jak Sheri

pluskała się w wannie. Na zewnątrz domu panowała
cisza. Słyszał przez telefon oddech

Parkera i dźwięki ruchu w tle. – Ona jest moją
partnerką, Parker.

Parker się zaśmiał. – Na pewno.

– Nosi mój znak

– Nosi mój znak – warknął Parker12

– Sorry, Muttley13 ale musisz się odpierdolić. Jest tylko
moja.

background image

Mógł prawie poczuć uśmiech drugiego faceta. –
Sheridan jest najsłodszą kocicą, jaką w

życiu pieprzyłem.- Puma Adriana warknęła zaborczo a
jego oczy zabłysły w złocie. – A ona

uwielbia robić to od tyłu. Stawiam, że nadal jestem
jedynym facetem, który ją tak wziął.

Wrzeszczy tak głośno i tak mocno zaciska się na twoim
kutasie, że masz wrażenie jakby

miała go rozgnieść.

Adrian warknął cicho, jego myśli goniły. Może był jakiś
sposób by Parker się skupił na

nim zamiast na Sheri. Uśmiechnął się chłodno. – Wiem
– mruknął. Usłyszał jak oddech

Parkera przyspiesza. – Uwielbiam, gdy te jej cudowne
usta owijają mojego kutasa.

Wiedziałeś, że byłem w niej, kiedy mnie znaczyła? –
Adrian zaśmiał się gładko na warknięcie

Parkera. – To prawda, Parker. Noszę jej znak.

– Zakurwię cię14 – wysapał Parker.

– Jest na górze, naga, mokra i czeka na mnie Parker. Jak
tylko odłożę

background image

telefon pójdę na górę i zerżnę ją dopóki każde z nas nie
padnie.

– Jesteś trupem! – Krzyknął Parker.

– Potem będę spał z nią wtuloną w moich ramionach.
Moich ramionach,

Parker. – Ryk Parkera nie był już nawet ludzki. Miał
nadzieję, że facet potrafił kontrolować

swoją przemianę, w przeciwnym razie coś okropnie
strasznego mogło się zdarzyć bardzo

szybko. – A wiesz, co zamierzam zrobić jutro
wieczorem?

– Co?

Srogi głos na końcu linii zaalarmował Adriana by z tym
skończyć. – Te same cholerne rzeczy,

które mam zamiar zrobić dzisiaj. Zerżnąć moją kobietę.

– Wiem gdzie mieszkasz.

Jeśli Parker myślał, że to go przestraszy, no to miał coś
jeszcze. – No to dawaj. I tak na koniec

mój kutas wyląduje w jej cipce.

Rozłączył się i wziął głęboki oddech. Nie kontrolował
się, grając z Parkerem w tą

background image

gierkę; mówiąc o swojej księżniczce jakby była jego
pustą eks było dla niego

niewyobrażalnie trudne. Nawet nie chciałby inny facet
myślał o jej imieniu, a co dopiero o

sprośnościach z jej udziałem.

– Jesteś pewien, że to było mądre posunięcie?

Odwrócił się, nie był zaskoczony obecnością Gabe’a.
Facet zaproponował, że spędzi kilka

nocy razem z nimi. Jednak miał być na zewnątrz w
zamaskowanym samochodzie, tak myślał,

a nie w środku domu gdzie mogła go zobaczyć Sheri.

– Chcę żeby skupił się na mnie. Nie na Sheri czy na
Dumie.

Gabe kiwnął głową. – Taa. Przez to jak mówiłeś mu jak
bardzo lubisz pieprzyć tę kobietę

pewnie wciągnął się obsesyjnie. – Przesunął się
niewygodnie. – Do diabła nawet mnie to

wciągnęło. – Wymamrotał, uśmiechając się chytrze.

Adrian przewrócił oczami – Masz lepszy pomysł?

Gabe wzruszył ramionami. – Nawet, jeśli, to jest już za
późno. Będzie dobrze, jak pojawi się

background image

nad rankiem.

– Kiedy będzie Richard?

– Już jest. Zatrzymał się u pana Friedelinde.

Rezydencja Friedelindów była prawdopodobnie
najbardziej komfortowym miejscem dla

odwiedzającego Alfy sfory i jego towarzyszów. –
Zadzwoń do nich i powiedz im, co się stało.

Zadzwonię do Maxa.

Grabe skinął głową i wyciągnął swoją komórkę kierując
się do wyjścia.

12 Bosh jak dzieci…;p

13 Pies z bajki „Dastardly i Muttley”

14 Proszę Lady :P

Adrian pokręcił głową, nadal jakoś niepewny jak mógł
być podjarany Marshalem i Gabem

jako zastępcą. Władza tego kolesia promieniowała z
każdej cząstki jego ciała. Jego luźno

stawiane kroki i odprężona postawa oszukałyby nie
jednego. W jednej chwili te ciemno

niebieskie oczy mogły stać się oziębłe jak arktyczny
wiatr. Ta wielka postura, prawie tak

background image

wielka ja Simona, poruszała się z gracją i zwinnością,
jaką mógł naśladować jedynie

profesjonalny atleta.

Ale kiedy oglądnął się na niego, z zapytaniem w
oczach, coś w Adrianie nagle

zareagowało. – Co jest?

– Richard w to wchodzi.

Adrian westchnął i złapał się za nos. Miał w planach
spotkanie z Benem, Marshalem Sfory,

nad ranem by przy kawie pogadać o strategii.
Najwyraźniej szlag trafił jego plan – Kurwa.

– Taa. Powiedziałem mu, że oddzwonię.

– Ilu ma ze sobą?

– Czterech. Marshala, zastępcę i dwóch pozostałych.

Adrian gapił się pustym wzrokiem na obraz na ścianie.
Plany wirowały w jego umyśle. –

Furgonetka?

Gabe kiwnął i uśmiechnął się. – Zaparkuję ich na rogu.

– Niech Simon się tym zajmie. Chcę żebyś tu był.

– Robi się.

background image

Pokręcił głową i złapał za telefon. Streścił wszystko
Maxowi, szybko wdrążając go w to,

co się działo. Max zgodził się na współpracę Simona z
Richardem, dopóki nie mieli jeszcze

Omegi za to odpowiedzialnej.

Potem poszedł na górę do swojej mokrej, chętnej
księżniczki.

***

Sheri właśnie wychodziła z wanny, gdy usłyszała jak
wchodził na górę. Słyszała całą

jego rozmowę z Rudym i właśnie chciała zabić Adriana
własnoręcznie. Owinęła się ciaśniej

szlafrokiem i czekała, stukając niecierpliwie jedną
stopą.

Nie była głupia. Wiedziała, dlaczego powiedział to, co
powiedział. Nie musiała

słyszeć jak tłumaczył się Gabe’owi. Jednak fakt, że
robił z siebie cel sprawił, że aż

wyskoczyła z wanny. Chciała na niego wrzasnąć,
wściekać się i wyć dopóki nie zrezygnuje z

tego idiotycznego planu. Ale było już na to za późno.
Rudy mógłby go teraz obserwować, a

background image

jeśli Adrian zginie przez nią to nie przeżyje tego. Myśl
o Rudym zatapiającym swoje kły w

Adrianie, ciągnącym jego zakrwawione ciało,
spowodowało, że widziała na czerwono. Zabije

Rudy’ego własnoręcznie zanim skrzywdzi jej partnera.

Mężczyzna wszedł do łazienki, rzucając spojrzenie na
nią stojącą i zmarszczył brwi. –

Dlaczego się nie kąpiesz?

– Wyszłam, bo myślałam, że nie starczy miejsca dla
mnie i dla ciebie

głąbie.

– Hę?

Wyglądał na całkowicie zdezorientowanego –
Słyszałam twoją rozmowę z Rudym, Adrian.

Westchnął zmęczony. – Księżniczko…

– Nie księżniczkuj mi tu, Adrianie Giordano! Jak
mogłeś wplątać się w

takie niebezpieczeństwo?

Przewrócił oczami i wziął ją za rękę, delikatnie
wyprowadzając ją do pokoju. –

Poradzę sobie z Parkerem.

background image

– No jasne. A poradzisz sobie z nim i jego pięcioma
kumplami?

Przyprowadził ją do sypialni i zdarł z niej szlafrok
zanim zdążyła mrugnąć. – W łóżku z

Tobą. – Delikatnie ją podniósł i ułożył na łóżku,
ostrożnie by nie zrobić jej krzywdy. Poza

tym warknął, kiedy zasapała. – Stawię czoło Parkerowi.
Jego kumple staną przez Maxem,

Simonem, Gabem i Richardem Lowellem, plus przed
wilkami, które przyprowadził ze sobą

Richard.

– Więc dlaczego nie zostawisz Rudy’ego sforze?

Obserwowała jak rozbierał się po cichu.- Ponieważ –
powiedział, w końcu wspinając się na

prześcieradło – on jest mój.

– Adrian.

Zakrył jej usta palcem. – Nie próbuj mi tego
wyperswadować. Będę go osobiście rozrywać za

to, co Ci zrobił. Oddam mu za każdy siniak na twojej
skórze, za każdy znak po ugryzieniu,

jaki po sobie zostawił. A kiedy skończę to sprawię, że
będzie krzyczał w agonii.

background image

Spokojny ton jego głosu, rzeczowy sposób, w jaki
oświadczył, co planuje zrobić

Rudy’emu, sprawił, że stał się jeszcze bardziej
przerażający. – Nie tego chciałam –

westchnęła.

Otarł delikatnie jej policzek swoim w pocieszającym
geście. – Wiem. Miałaś nadzieję, że

zobaczy cię tutaj, bezpieczną wśród ludzi i zostawi cię
w spokoju. – Patrzał głęboko w jej

oczy, jego nos dotykał jej tak by mogła rozczytać każdy
niuans jego ekspresji.

– Ale tak się nie stanie. Będzie cię tropił. Dzień i noc.
Wie gdzie mieszkasz,

jak wygląda twój pies, kim są twoi przyjaciele- a jesteś
tu zaledwie od tygodnia. Znając twój

układ, nie zawaha się użyć go przeciwko tobie lub
przeciwko twoim przyjaciołom. Zwabi cię

tam gdzie będzie mógł cię dorwać. A jeśli tak zrobi, to i
tak będzie trupem. Jeśli Max i Simon

nie dorwą go pierwsi i nie przekażą go w ręce Richarda,
który, tak przy okazji, chce go zabić.

Ja go zabiję.

background image

– Zatrzymanie go nie jest twoim obowiązkiem.

– Owszem, jest. – Wsunął ostrożnie pod nią rękę –
Kilka dni temu Max

potwierdził, że jestem Marshalem.

Zmarszczyła brwi. – Marshalem?

– Ciągle zapominam, że nie byłaś wcześniej członkiem
Dumy. Marshal jest

tym, kto dba o bezpieczeństwo Dumy. Gabe jest moim
zastępcą, tak jak Simon jest zastępcą

Max’a.

– Myślałam, że pani Anderson została skojarzona z
Marshalem?

– Dlaczego tak sądzisz?

– Kiedy wysłała strażników do McDonald’s… o-oł –
szepnęła gdy ukazał

się jego wściekły wyraz twarzy.

– Wysłała strażników do McDonald’s? – Warknął przez
zaciśnięte zęby.

– Byłyśmy głodne – Spiorunował ją wzrokiem – A poza
tym, nie wydaje mi

się by obaj poszli.

background image

– Oh, w takim razie w porządku.

Zmarszczyła brwi na jego sarkastyczny ton – Daj im
spokój Adrian. To nie tak, że

zajmujesz się żołnierzami albo glinami. Zajmujesz się
ludźmi, których poproszono o

pilnowanie kogoś, prawie całkowicie obcego człowieka,
przed zagrożeniem, z jakim nigdy

wcześniej nie mieli do czynienia.

– No i?

– No i daj im spokój, bo ja naprawdę lubię McDonald’s.

Podniósł się i patrzył na nią gniewnie, trzymając obie
ręce przed sobą jakby miał coś trzymać.

– Hmm, niech pomyślę. Twoje życie, Big Mac. Twoje
życie, Big Mac. – Machał w powietrzu

obiema rękoma15 – Hej, bez porównania prawda?

Przegryzła wargę by się nie śmiać. – To był naprawdę
dobry Bic Mac.

Warknął i postanowiła szybko zmienić temat. Wyglądał
jakby był gotowy wyjść z

łóżka, ubrać się i zapolować na jej „strażników” by
potraktować ich swoimi ostrymi kłami.

background image

15 Tzn robił tzw niewidoczną „wagę” ;p

– No więc wyjaśnij mi na nowo dlaczego twoim
obowiązkiem jest dorwanie

Rudy’ego?

Westchnął. – To robota Marshala, zlikwidować
zagrożenie Dumy.

– A Rudy jest zagrożeniem dla Dumy.

– Tak. W momencie, kiedy ruszył za tobą i Bellą stał się
zagrożeniem dla

Dumy.

Wiedziała, że decyzja o dołączeniu do Dumy będzie
miała swoje konsekwencje. Cena,

jaką zapłaciła Belle, według niej, była zbyt wysoka.
Zamknęła oczy, ponieważ wina groziła

jej uduszeniem.

– Hej.

Otworzyła oczy i zauważyła jego gniew.

– Lepiej się za to nie wiń.

– A co jeśli będę? – Szepnęła.

Pokręcił głową. – Nie jesteś odpowiedzialna za akcję z
Parkerem.

background image

– Jeśli Belle nie poświęciłaby się by mnie chronić to nie
byłaby teraz

ranna.- Ulga rozświetliła jego oczy na ton jej głosu, a
ona wiedziała, że zrozumiał to, że nie

była zmartwiona.

Była wkurwiona.

– Belle nic nie będzie. Masz moje słowo.

Sheri pokręciła głową. – Jak może być z nią lepiej? Pani
Anderson powiedziała mi, że

unieruchomili jej biodro! Jeśli tak zrobili to nie będzie
w stanie się zmienić, wiesz o tym.

Westchnął. – Ta kobieta ma za długi język-
wymamrotał.

– Opowiedz mi o tym.

Wykrzywił usta, reszta złości uleciała daleko. –
Próbujemy temu zaradzić.

– A co ze sklepem Emmy?

Jego oczy powiększyły się w szoku zanim ciemne rzęsy
je zamknęły, chowając wyraz jego

twarzy. – Co ze sklepem Emmy?

– Wiem o oknie, doktorze oczywisty.

background image

Zaśmiał się. – To coś nowego.

Przewróciła oczami – no wbijaj mi dzieciaku, mam
takich z milion.

– Przygotuję się – wymruczał, delikatnie kołysząc jej
ciało swoim.

Wyciągnął rękę i delikatnie uszczypnął jeden z jej
bladych sutków.

– Oh..

– Wiem tylko, w co jeszcze chciałbym się wbić.

Pomyślała by trzepnąć go w głowę, ale za bardzo bolało
ją ruszanie się. – Po pierwsze, jestem

zbyt obolała by robić to, co masz na myśli. Po drugie,
nie odwrócisz seksem mojej uwagi.

– Nie? – Nadął wargi, oczy migotały w psocie.

– Nie.

– Jesteś pewna? – Zapytał, gdy jego gorący język otarł
się o jej twardy

sutek.

– Pewnie – wydyszała nie będąc już do końca pewną, na
co przytaknęła.

background image

– Wyjdziesz za mnie? – Szepnął tuż przed tym jak
pocałował ją z

niewyobrażalną gruntownością.

– Pewnie.. Czekaj, co?

– Za późno – uśmiechnął się triumfalnie.

– Czekaj, czy nie walczyliśmy jakąś minutę temu?

– Nie

– Ale…

– Hej, żadnych odwrotów!

– Adrian! – Zaśmiała się, kochając widok jego oczu
iskrzących się do niej.

Pokręcił głową. - Nie taki krzyk chciałem dzisiaj
usłyszeć kochanie. Domyślam się, że będę

musiał się bardziej postarać. – Westchnął radośnie.

– Głupek – zaśmiała się bez tchu, gdy jego usta znowu
wylądowały na jej

piersi.

Delikatnie gładził ustami jej sutek, zaledwie ssąc go
między swoimi wargami. – Hej,

badania wskazują, że orgazmy bardzo dobrze
uśmierzają ból. To ma związek z tymi

background image

cudownymi endorfinami rozlewającymi się przez całe
twoje ciało. Trzymaj się kochanie.

– Nie… pewnie.. mogę. – Wysapała zdesperowana by
zbliżyć się do niego.

Ból w jej ciele wydał się ustępować, kiedy dotknął ją
tak, co możliwe, że miało coś

wspólnego z tymi endorfinami.

Albo może to był tylko jego dotyk. Wszystko wydawało
się lepsze gdy ją dotykał.

– Jeśli nie wytrzymasz tego to będę musiał wymyślić
inny sposób by cię

uśpić – szepnął, uśmiechając się tym jego niegodziwym,
szerokim uśmiechem. Pocałował ją

w czubek nosa, kiedy pisnęła i zamarła – Dobra
dziewczynka.

Skubał szlak po jej szyi do swojego znaku, nie ugryzł.
Chciała by to zrobił, oh, tak

desperacko, ale ją tylko uciszył i ruszył.

Motyle - pocałunki tworzyły swój szlak w dół jej ciała,
zatrzymując się przy każdej piersi, by

czule złożyć im hołd. Usta, zęby i język grały na jej
ciele, gdy dawał z siebie wszystko by

background image

zapomniała o bólu. Swoje ciało trzymał od niej na
dystans, unosząc się nad nią, gdy ruszył w

dół, prawie jakby obawiał się jej dotknąć. Wlókł się po
siniaku na jej biodrze, zaledwie

oddychając, gdy warknął.

– Te prawie- pocałunki bardziej złagodziły ból w jej
sercu niż ból w

biodrze. Zamknęła oczy i zadrżała, gdy ruszył do jej
nogi. Pocałował pełen szacunku jej obie

stopy, gdy skierował się do drugiej nogi. Rozsunął je,
całując miękko wnętrze jej uda.

Czekała, aż ją tam uszczypnie, chciała czuć jego zęby,
ale znowu odmówił. Zamiast tego,

zaczął długie, powolne, mokre liźnięcia jej cipki, co
uleczyło ją w ciągu sekund. Szlag trafił

jej opory, by nie podążyć za tym gorącym językiem,
gdy systematycznie nad nią pracował, z

cipki do łechtaczki, nie zatrzymując się, przyspieszając
lub spowalniając.

Zaczynało brakować jej tchu, jej biodra pofalowały
pomimo jej starań by utrzymać je

background image

na miejscu. – Tak dobrze – szepnęła tuż przed tym ja
orgazm potoczył się przez nią, gorący i

rozkoszny jak cukierek.

Otworzyła oczy, gdy osunął się na nią. Czuła każdy cal
jego twardości napierającej

nią, gdy się powstrzymywał. – Kocham cię – szepnął
tuz przed tym jak wziął jej usta z

dominacją, co wprawiło ją w uczucie słabości i
dreszczy.

Pieprzył ją powoli, ostrożnie by nie szarpnąć. Widziała
obietnicę w jego oczach. Jak

tylko ból minie da jej wszystko to czego oboje chcieli,
dobry, ostry seks, który pozbawi ich

tchu, pełen potu i bardzo, bardzo zadowalający.

Dzisiejszego wieczora, dał im to, czego oboje
potrzebowali.

Wyciągnęła ręce i owinęła nimi jego szyję, prawie
chowając grymas, jaki wywołał ten

ruch. – Też cię kocham.

Otworzył szeroko oczy i, jak gdyby te słowa były
powodem, doszedł z jękiem.

***

background image

Leżał tam, gdy spała w jego ramionach i próbował
zasnąć, ale przez każdy malutki

hałas w domu automatycznie otwierał oczy. Przez
skrzypnięcie huśtawki na ganku prawie

wyskoczył z łóżka. Wiedział, że Gabriel ich strzegł,
jednak jakaś jego cząstka nie mogła się

po prostu zrelaksować. Nie po jego rozmowie z
Parkerem. Nie było cholernej mowy by

dzisiaj zasnął i wiedział o tym. Byłby szczęśliwy, gdyby
się trochę zdrzemnął.

Sheri sapnęła we śnie i owinęła się ciaśniej wokół
niego. Wzdychając, ułożyła się z

powrotem, z jedną ręką na jego brzuchu i jedną nogą
narzuconą na jego obie nogi.

Jeśli wkrótce nie schwytają Rudy’ego to stanie się
potężnie zmęczonym koteczkiem.

Pocałował swoją księżniczkę w czoło i poddał się w
czuwaniu nad jej snem.

ROZDZIAŁ VIII

Richard Lowell był ogromny i oszałamiający.
Mężczyzna z łatwością sięgał dwóch

background image

metrów. Szerokie, potężne ramiona dopełniały
masywnie umięśnione ręce skrzyżowane na

jego piersi. Blado- niebieskie oczy na twarzy po
przejściach patrzały chłodno na Adriana.

Wzdłuż lewego policzka przebiegała blizna, której
wściekła czerwień sygnalizowała

Adrianowi o swojej świeżości, prawdopodobnie miała
około kilku tygodni. Odkąd był

nowym Alfą Sfory, otrzymywał „kursy walki” od
pozostałych podczas wyzwań o dominację.

Długie jasno- czerwone włosy były ciasno splecione w
warkocz, który sięgał mu do pasa. Był

ubrany w czarne jeansy i ciemno- niebieski sweter,
który naciągnął się od jego umięśnionej

klaty.

– Co masz na myśli mówiąc, że jedziesz by przywieźć
inną kobietę?

Belinda miała być wypisana ze szpitala. Była tam o
dzień dłużej od Sheri. Odmówiła pójścia

do psychiatryka, wybierając zamiast tego terapię
psychiczną ambulatoryjnie.

background image

– Obie kobiety są w niebezpieczeństwie, Belle również,
bo uratowała Sheri

od pędzącego samochodu. Myślę, że najlepiej będzie
mieć je pod jednym dachem, zwłaszcza

dopóki Belle nie będzie mogła sama się obronić.
Gabriel będzie pilnował Sheri, podczas gdy

ja przywiozę Belle.

– Nie wydaje mi się żeby to było mądre.

Adrian gapił się na wielkiego Alfę Sfory. – Jesteś tu.
Chcesz mi powiedzieć, że Parker jest w

stanie pokonać ciebie, twojego Marshala, jego zastępcę,
mojego zastępcę i dwóch pozostałych

wilków by dostać się do mojej partnerki?

– Wyślę jednego z moich wilków by przywiózł kobietę.

Adrian przewrócił oczami. – Jasne, spoko. Belle
spojrzałaby na twojego kolesia i krzyczała w

niebogłosy. Bez urazy, ale ona nie wie, że jesteście od
Adama, a teraz ma powody by być

bardziej ostrożną, jeżeli chodzi o wilki.

– Ale tobie ufa, odkąd jesteś w Dumie. – Richard nadal
patrzał na niego

background image

chłodno. – Zatem jeden z moich ludzi pojedzie z tobą,
albo wyślij swojego zastępcę.

Gabe zarumienił się. – Ze mną też nie będzie chciała
pójść.

Richard spojrzał krótko na szeryfa zanim znowu
powrócił chłodnym wzrokiem do Adriana.

– Masz na myśli to, że kobieta nie może ufać członkowi
Dumy?

Zacisnął czubek swojego nosa; ból głowy, z jakim się
rano obudził stawał się coraz gorszy.

– Spójrz, między Belle a resztą Dumy były jakieś
problemy, które nadal

rozbrzmiewają i nie są jej winą. Ufa zaledwie kilku
ludziom. Mam tylko nadzieję, że jestem

jednym z nich. – Spojrzał naokoło pokoju na pięciu
wilków i trzy Pumy. – Sheri nie opuści

tego domu i jest jedną z osób, którym ufa Belle. Emma i
Becky robią porządek z

wandalizmem w ich sklepie. Max i Simon pójdą ze mną
po Belle i, nie, nie wyślę ich samych;

również im grozi niebezpieczeństwo. Gabe będzie
pilnował mojej partnerki. Pytam czy

background image

zostaniesz tu i mu pomożesz. Jeśli nie to poczynię inne
starania.

Moc płynąca od Richarda była inna niż moc, którą Max
emanował z taką łatwością.

Ten facet był niewiarygodnie silny, ale ta różnica
pomiędzy niezależnym, moc silnej woli

Alfy Dumy i dominujący młot, którym Alfa Sfory
władał tak jakby próbował walnąć Adriana

do kompletnie innej uległości. Richard miał gdzieś to,
czego chciał Adrian. Swoją siłą woli

wymagał od niego posłuszeństwa. Pewnie zawsze to
dostawał.

Ale nie dzisiaj.

Adrian wiedział, ze miał rację. Postępował według
swoich instynktów jak Marshal

Dumy, a nie jak Puma, którego partnerka jest w
niebezpieczeństwie. Myśl o wysłaniu Maxa i

Simona samych do szpitala wzbudziła u niego panikę.
Gapił się na Alfę, nie ruszając się o cal,

podczas gdy Gabe chwycił się za głowę i zajęczał. Sheri
zwinęła się w kulkę, piszcząc od siły

płynącej przez pokój.

background image

– Odpuść sobie Rick, on się nie ruszy. – Powiedział z
uśmiechem Marshal

Sfory gdy jego zastępca również chwycił się za głowę i
jęknął. Pozostałe wilki zupełnie

skuliły się na podłodze od pokazu nastroju ich Alfy.

Władza, którą władał Richard nagle ucięła. – Uparty z
ciebie mężczyzna. – powiedział

miękko Richard.

– Jestem Marshalem swojej Dumy, a każdy mój
instynkt podpowiada mi

jak niebezpiecznie jest wysłać Max’a po Belle beze
mnie.

Richard gapił się na niego przez dłuższy czas po czym
kiwnął głową. Odwrócił się do

swojego Marshala. – Zabezpiecz teren, Ben. Daj znać,
kiedy przyjadą Alfa i Beta Dumy.

Mężczyzna kiwnął głową i skinął na pozostałych
wilków. Opuścili dom by

przypuszczalnie „zabezpieczyć teren” dla satysfakcji
swojego Alfy.

– Dziękuję.

background image

Drugi mężczyzna w końcu się uśmiechnął – Żaden
problem.

Adrian pokręcił głową i usiadł obok Sheri. Przyciągnął
ją blisko, nie zdziwiony, gdy

schowała twarz w jego ramieniu. – Gdy tylko pozostali
tu dotrą ja wyjdę. Belle będzie tutaj

spać, z nami, dopóki nie rozprawię się z Parkerem.

W porządku?

Kiwnęła głową.

– Boli cię głowa księżniczko?

Pokręciła głową.

Richard uklęknął przed nimi, lodowato - niebieskimi
oczami spojrzał miękko na

drżącą kobietę. – Obiecuję, że Parker nie kiwnie na
ciebie palcem dopóki jesteś pod moją

opieką.

Sheri spojrzała na ogromnego mężczyznę. Ugryzła się
w wargę, z niepewnością w

oczach gapiła się na niego. – Mogę na ciebie spojrzeć?

Puma Adriana zawarczała. „Spojrzeć” na Richarda
oznacza być z nim nos w nos, czyli coś, z

background image

czym nie czuł się komfortowo.

Richard spojrzał na Adriana, potem znów na Sheri. –
Rozumiem twoje

zdenerwowanie, rozważając, że to wilki cię
zaatakowały. Jeśli przez to poczujesz się lepiej, to

oczywiście, um – zmarszczył brwi, trochę zmieszany –
spójrz na mnie.

Adrian rozsiadł się i zmusił siebie samego, by pozwolić
swojej partnerce zbliżyć się do

wielkiego, złego wilka.

Sheri gapiła się na dużego rudego faceta i spróbowała
zapamiętać, że był tu by pomóc.

Fakt, że pachniał jak wilk nie za bardzo pomógł. Jego
chłód i potęga jedynie jeszcze bardziej

ją przestraszyły.

Ale kiedy klęknął przed nią i spróbował ją uspokoić,
wiedziała, że zrozumiał. On tylko

wydawał się zimny. Każdy jej instynkt podpowiadał jej,
że ten facet szybciej ugryzłby się w

łapę niż skrzywdziłby kobietę. Nie miała pojęcia skąd to
wiedziała, po prostu wiedziała.

background image

Może to było przez jego zapach albo przez sposób, w
jaki natychmiast uchwycił jej

problem i próbował go naprawić. Przez to jak otworzył
się przed nią, pozwolił jej zębom i

pazurom zbliżyć się niebezpiecznie do swoich
bezbronnych oczu i szyi, nigdy by nie zrobił

czegoś podobnego, gdy poczułby wewnątrz
jakiekolwiek zagrożenie. Dodało jej to otuchy.

Wychyliła się tak, blisko, że nosem prawie go dotknęła.
Poczuła napięcie Adriana i

wiedziała, że nie doceniłby tego gdyby doszło do
kontaktu między nią a innym mężczyzną.

Blado- niebieskie oczy patrzały na nią od zniszczonej
przez bitwy twarzy. Pod warstwą

lodu ukrywał naturę człowieka bardziej współczującego
i opiekuńczego niż kiedykolwiek

widziała, zmieszany z determinacją, by chronić tych,
których miał pod opieką. Łatwo było to

ujrzeć. Zbyt często widziała to w oczach Adriana by się
mylić.

Ale w tym mężczyźnie było to wyjątkowe. Podczas gdy
specjalne zdolności Adriana

background image

powiadamiały go o niebezpieczeństwie tylko wtedy,
gdy ono następuje, to ten facet był

zawsze „uświadomiony”, zawsze zorientowany co się
dzieje z ludźmi, których traktował jako

swoich. Jeśli groźba Parkera nie podsycałaby jej
partnerowi mocy to jęczałby tak samo jak

Gabe.

– Teraz widzę, dlaczego jest twoją partnerką –
powiedział, patrząc jej w

oczy. Co w nich zobaczył, tego nie wiedziała, ale
wydawało się go to uspokajać tak samo jak

to, co zobaczyła w jego oczach – Zauważa głębię,
bardziej niż ktokolwiek inny kogo

spotkałem.

– Ale Rudy jednak mnie nabrał.

Znowu stał się zimny, chowając się za lodowatym
spojrzeniem – Tylko, dlatego, że

widzisz głębię nie oznacza, że widzisz to, co myślisz.

Wstał, górując nad nimi i patrzał na ich złączone dłonie.
– Będzie z nami bezpieczna.

Jedź po tamtą kobietę.

background image

Odwrócił się i poszedł do kuchni bez oglądania się za
siebie.

Sheri stukała nerwowo palcem o swoją nogę. Oglądała
telewizję, próbując nie myśleć

zanim pozostali nie wrócą. Całkowity bezruch Richarda
nie pomagał, nie było zbytnio

relaksująco. To był bezruch drapieżnika czekającego by
zaatakować z odległości swoją

zdobycz. Stał z dala od okien i drzwi, upewniając się, że
zrobiła to samo i trzymał się między

nią a drzwiami i oknami parę razy jak się przenosiła.
Sprawdził każde pomieszczenie zanim

do niego weszła.

Zarządził swojemu Marshalowi i pozostałym odbycie
warty. Marshal zgodził się

czując, że ochrona ich obojga było jego robotą. W
skrócie, zagrał doskonałego ochroniarza.

Gabe był na zewnątrz z pozostałymi wilkami, tylko on
był zaznajomiony z leśnym terenem za

domem Adriana.

Jej komórka zadzwoniła. Rozbawiony chichot doszedł
zza jej ramienia gdy usłyszał

background image

melodyjkę.

– Skąd to wytrzasnęłaś?

– Ze strony Looney Tunes – odpowiedziała wyjmując
telefon ze swojej

torebki.

Zachichotał jeszcze bardziej, gdy Sylwester kocim
głosem powiedział raz jeszcze – Masz

rację, cwaniaczku. Widziałeś koteczka!

– Halo?

– Cześć Sheridan.

Poczuła jak jej krew zamarza gdy miękki, warczący
głos Rudy’ego wypełnił jej uszy.

Spojrzała na Richarda, mając nadzieję, że jest w stanie
zauważyć wyraz jej twarzy, ale stał do

niej tyłem.

– Cześć Rudy.

– Słyszałem, że byłaś zajętą, bardzo zajętą
dziewczynką, Sheridan.

Oblizała usta, gdy Richard ruszył do jednego z
kuchennych okien. – Tak, jestem.

background image

– Chciałbym się spotkać i przedyskutować to, co
wykombinowałaś. Może

podczas lunchu.

– Sorry, ale według mojego grafiku jestem zajęta do
2060 roku. Może

innym razem.

– Naprawdę? Bo wiesz, Giordano byłby zachwycony
gdybyś do nas

dołączyła.

Zamarła. – Adriana z tobą nie ma.

– Nie? Rozmawiałaś z nim odkąd pojechał do szpitala?

Richard odwrócił się i gapił na nią, ale był zbyt daleko
by mogła ujrzeć wyraz jego twarzy. –

Nie, nie rozmawiałam.

– Powiem ci coś, Sheridan. Jestem hojnym facetem.
Zadzwonisz do niego

by wiedzieć jak się miewa. Zadzwonię niedługo.
Sprawdź tylko czy dasz radę się z nim

połączyć.

Połączenie zostało przerwane.

background image

Z drżącymi rękoma i głosem wybrała numer do
Adriana. Żądnej odpowiedzi.

Próbowała zadzwonić do Max’a, a potem do Simona.

Bez skutku.

J ej serce łomotało ze strachu, zaczęła wybierać numer
do Emmy. Kiedy telefon

ponownie zadzwonił podskoczyła – Słucham?

– No, więc, Sheridan? Dodzwoniłaś się do kogoś?

– Nie – wyszeptała, przerażona nie dowierzając.

– To dziwne, bo mógłbym przysiądź, że słyszałem jego
telefon.

Napawający się triumf w jego głosie wysyłał cząstki
terroru po jej kręgosłupie.

– Czego chcesz?

– Hmm. No, więc, moi ludzie zaczynają być głodni.
Jesteś pewna, że nie

chcesz dołączyć do nas na lunch?

Pisnęła. Wiadome było, że wataha wilków na wolności
żywiła się samotnymi pumami.

– Powiem ci coś, skarbie. Zaplanowałem to sobie, więc
możesz opuścić

background image

tego Neandertalczyka, któremu wydaje się, że cię
ochroni. Opuścisz dom, pójdziesz ze mną, a

może nie nakarmię swoich kumpli twoim Giordano.
Umowa stoi?

Zanim zdołała odpowiedzieć Rudy się rozłączył.

– Nawet o tym nie myśl.

Spojrzała na wielkiego Alfę Sfory. Groźba ulatywała od
niego falami. – Nie mam

wyboru.

– Więc nie oszukuj się sądząc, że wydostaniesz się stąd
beze mnie. Dźwięk

wystrzału zakłócił wszystko co chciała powiedzieć.
Krzyk agonii wił się od kolejnego strzału.

– Cholera! Czekaj tu! – Powiedział Richard. – To jest
pewnie to, o czym

mówił. Rusz się do frontowych drzwi, będę tuż za tobą.

Zauważyła, że wyjął coś zza pleców i zdała sobie
sprawę, że była to broń. Naprawdę

miała nadzieję, że była to broń.

Ruszyła naokoło kanapy by chwycić za smycz Jerrego,
ale ręka Richarda ją

background image

zatrzymała. – Zostaw go. Będzie tu bezpieczniejszy. –
Skinęła mu na zgodę i ruszyła do

frontowych drzwi otwierając je powoli.

Trzeci strzał zabrzmiał zanim je otworzyła, wstrząsając
nią. Usłyszała jęk Richarda tuż przed

tym jak upadł, pociągając ją za sobą.

– Wstawaj, Sheridan. Idziemy.

Rudy chwycił ją za ramię i zaciągnął do samochodu. –
Bądź wdzięczna, że mam mało

czasu – powiedział, gdy pchnął ją do samochodu. – W
przeciwnym razie upewniłbym się, że

ten wielki skurwiel zdechł. – Wsiadł za nią, wciskając
się blisko niej. – Jedź – warknął do

kierowcy.

– Puszczaj mnie – powiedziała Sheri, starając się
odepchnąć go od siebie.

Kolejny strzał wystrzelił i tym razem Rudy przeklął.

– Nigdy w życiu. Znowu jesteś moja i za nic w cholerę
nie pozwolę ci

uciec.

background image

Kiedy zaczął rozpruwać jej ubrania zaczęła walczyć.
Złośliwe klepnięcie ogłuszyło ją

na tyle, by mógł rozerwać jej sweter. Przez krótką
chwilę pomyślała o przemianie, ale nadal

była za bardzo ubrana. Plącząc się w jeansach jeszcze
bardziej naraziłaby swoje życie.

Więc walczyła z nim zębami i pazurami, gdy warknął
nad nią, modląc się by Adrian

przybędzie zanim Rudy skończy to, co zaczął.

Max zatrzymał się przy domu Adriana i warknął. –
Problemy.

– No nie pierdol, Sherlocku, jaką masz wskazówkę? -
Odwarknął Simon,

wyskakując z Durango. – Co tu się do cholery stało?

Gabe wyszedł na ganek z pistoletem w ręku. – Dwa
strzały z tyłu, jeden od frontu. Richard

padł, lecz żyje. Jeden trup, jeden ranny, obaj nasi.

– Sheri? – Warknął Adrian.

Gabe pokręcił głową – Nie jestem pewien, co się stało
ale jak tylko strzały wystrzeliły

wybiegła z domu. Jeden z ludzi Rick’a widział ją, ale
nie był wystarczająco blisko by się do

background image

niej dostać. Rick próbował ją zatrzymać, ale padł.
Mamy numery rejestracyjne, a wilk podążał

za samochodem tak długo jak mógł zanim nie musiał
zawrócić.

– Gdzie ty do diabła byłeś?

– Próbowałem dorwać snajpera.

– I?

– Uciekł, gdy usłyszałem strzały od frontu. Strzelałem
do samochodu jak tylko ruszyli,

ale nie trafiłem w oponę.

– KURWA!! – Krzyknął Adrian. Obiema rękoma
trzymał się za głowę. –

Co ona do cholery sobie myślała? – Warknięcie pełne
bólu wydobyło się od Alfy Sfory

siedzącego na ganku. – Rudy powiedział jej, że cię
dopadł. Nie mogła się z tobą

skontaktować, więc mu uwierzyła. Masz włączony
telefon? – Ścierka przyciśnięta do jego

ramienia przesiąkła krwią.

– Będzie w cholernie wielkich tarapatach, gdy ją znajdę
– warknął Adrian

background image

sprawdzając swój telefon – Tak, włączony.

– Wasze też? – Richard wskazał brodą na Maxa i
Simona.

– Taa.

– Po tym, co wydarzyło się we Wallflowers? Włączony
do cholery.

– Sprawdź w samochodzie czy nie ma tam żadnej
zagłuszającej stacji RFpowiedział

Gabe do jednego z wilków. Facet kiwnął głową i
poszedł sprawdzić.

– Do diabła co to jest za zagłuszająca stacja RF ? –
spytał Simon.

Urządzenie zakłócające fale radiowe. Nielegalne, ale dla
inżyniera mechaniki łatwe do

zbudowania. – Odpowiedział Gabe.

Wilk wrócił z małym żółtym urządzeniem wielkości
karty. – Dlatego nikt nie mógł cię

złapać.

– No dobra, Adrian, myśl! Gdzie ona jest? – Rozkazał
Max.

– Skąd kurwa mam wiedzieć?

background image

Max spiorunował go wzrokiem, gdy Simon poszedł
pomóc Belindzie wysiąść z

Durango. – Jesteś Marshalem. Ona należy do Dumy.
Gdzie ona jest?

Skoncentrował się na swojej partnerce, jego oczy
zamieniły się w złote, gdy poczuł gdzie

Rudy ją dotykał. – Zakurwię go.

– Dobrze. Gdzie są?

– W samochodzie, jadą. On… – Adrian warknął,
utrzymując z trudnością

wrzask swojej Pumy. – Myślę, że chce ją zgwałcić a ona
się broni. – Zgubiła gdzieś swoje

okulary i ból spowodowany światłem był nie do
zniesienia. Czuł jakby jego oczy były dźgane

nożem.

– Możesz cokolwiek poczuć?

Adrian znalazł się na przednim siedzeniu Durango.
Wielki, rudy wilk wskoczył na tylne

miejsce, krew z ran na jego ramieniu poplamiła całą
skórzaną tapicerkę Max’a. Kolejny wilk,

ten mniejszy i jasno- rudy (Marshal Ben wyszeptała
jego Puma) dołączył do większego,

background image

zranionego. Węszył, ale zapach krwi i wilka prawie go
ogarnął.

– Musisz posłużyć się jej zmysłami, nie swoimi. Co ona
czuje?

– Dlaczego ty tego nie spróbujesz? Warknął Adrian.

– Zrobiłbym to gdybym tylko mógł, ale nie mogę. Nie
jestem Marshalem.

Wziął głęboki wdech i jeszcze raz spróbował ją
namierzyć. Czuła zapach Parkera,

kierowcy i swojej własnej krwi, gdy Parker pazurami
rozpruł wszystko do jej miękkiego

ciała…

A także zapach „Susquehanna River”.

– Cholera. Jest jakieś piętnaście minut dalej, gdzieś
bliżej „Susquehanny”.

Max wystartował z piskiem opon. – Myślisz, że kierują
się na Harrisburg?

– Nie jestem pewien. Jeśli zjedzie na I76 to skieruje się
na Ohio albo dalej

na wchód do Philly.

– Musimy go złapać zanim wjedzie na autostradę.

background image

Zadzwonił mu telefon. – Gabe.

– Już jadę alternatywną trasą. Zastanów się nad eskortą
policji.

– Dzięki koleś.

– Żaden problem. Czuję kurwa co on jej robi. Sukinsyn.

– Dorwiemy go zanim wjedzie na autostradę.

Gabe wciągnął powietrze. – Nigdy ich nie dopadniemy,
jeśli wywiozą ją ze stanu.

– Nie pierdol.16

– Kieruje się na wchód i może zjechać na I95.

– Wiem.

– Dzwonię po posiłki. Zaufaj mi, nie pojedzie za daleko.

Adrian gapił się na telefon w swoich dłoniach i
zastanawiał się, co kombinuje jego Zastępca.

***

– Do jasnej cholery! Trzymaj się kurwa drogi Steve!

– Próbuję Rudy, ale tam jest jakaś blokująca kolumna
pierdolonych Yahoo

z ciężarówkami!

background image

Rudy podniósł z rykiem głowę z nad jej biustu. Właśnie
zdjął jej jeansy, zostawiając ją

zupełnie nagą. – Jedź naokoło.

– Myślisz, że co ja do cholery robię?

Sheri pisnęła gdy rozbrzmiały strzały.

– Co do kurwy?

– Strzelają do nas!

Rudy usiadł i wyciągnął swój pistolet. Zerknął nad
zagłówkiem siedzenia i patrzał w

przednią szybę, a zapach Pumy się rozprzestrzeniał.
Tymi ‘yahoos’ byli jej kumple z Dumy.

Sheri ledwo widziała także nie podnosiła się.
Rozpoznała dźwięk strzelającego karabinu i

zrobiła tylko to, co przyszło jej do głowy. Opadła na
podłogę samochodu i ukryła głowę w

rękach.

Kule roztrzaskały przednią szybę, obsypując Sheri
odłamkami. Rudy znowu przeklął i

strzelał, gdy Steve desperacko próbował ominąć
blokadę.

– Kurwa!

background image

– Co jest? – Warknął Rudy na swojego kierowcę.

– Przedziurawili opony.

16 W sarkastycznym tego słowa znaczeniu ;p

Czuła jak samochód ślizgał się, gdy kierowca próbował
nim wymanewrować. –

Adrian! – Krzyknęła tak głośno jak tylko mogła,
całkowicie pewna, że był za to

odpowiedzialny i modląc się by ją usłyszał w tej
strzelaninie.

Bo jeśli nie wydostanie jej stąd, to jej Puma owszem. A
wtedy naprawdę nastanie piekło.

***

Dźwięk krzyku jego partnerki przełamał coś w
Adrianie. – Tam – warknął

rozpruwając już swoje ubranie. Wiedział, że ludzie,
którzy zrobili blokadę byli Pumami; Gabe

zadzwonił do niego jak tylko ich ustawił. Dawali z
siebie wszystko by utrzymać Rudego

dopóki nie przyjedzie i nie zabije go.

Przekształcił się na przednim siedzeniu, nie zważając na
to, że pazurami rozrywał

background image

skórzany fotel Max’a. Max wyciągnął rękę by otworzyć
mu drzwi a on wyskoczył, biegnąc

prosto w stronę samochodu Rudego, gdzie trzymał jego
partnerkę.

Śnieżno- biała Puma wyskoczyła z tylnego okna z
niewymagającym wysiłku

wdziękiem, co tylko go pobudziło. Jej lśniące czerwone
oczy spojrzały na niego ze strachem,

miłością, ulgą i nadzieją. Była prawie bezpieczna.

Usłyszeli strzały.

Zachwiała się i upadła.

A jego serce, tracąc najważniejsze, przestało bić.

Spojrzał ze swojej leżącej partnerki na mężczyznę w
samochodzie, wilka owianego jej

zapachem, z dymiącą jeszcze bronią w ręku i zdał sobie
sprawę, że ma coś jeszcze do

załatwienia zanim dołączy do swojej Sheri. Ale wielki
czerwony wilk pojawił się tuż obok

niego, skoczył do samochodu i jednym pociągnięciem
rozerwał gnojowi gardło.

Adrian podczołgał się do swojej partnerki i schował
twarz w jej ranie. Ku jego uldze

background image

zamruczała a jego serce znowu zaczęło bić.

Żyła.

Skulił się dookoła niej i pozwolił wilkom zając się
pozostałymi. Miał ważniejsze rzeczy do

zrobienia.

EPILOG

– Twoje serce stanęło.

– Myślałem, że moja partnerka nie żyje. To oczywiste,
że stanęło.

– A co się stało z tymi wspaniałymi zdolnościami
Marshala? Można by

pomyśleć, że powiedzieli ci, że jestem jedynie
oszołomiona.

Adrian przyciągnął ją bliżej siebie. – Taa, więc, nie
myślałem tak w tym momencie.

Przez godziny nie był w stanie pozwolić jej odejść.
Siedzieli na ganku, skuleni na jego

huśtawce, ciesząc się nocnym powietrzem. Prawie czuł
ten chłód. Trzymał w ramionach

swoją już bezpieczną królewnę śnieżkę, utrzymując
swoje ciepło. Nie zaszkodziły też cztery

background image

koce, którymi się owinęli. Wspomniała coś o kupieniu
chiminei na ganek. Musiała mu

wytłumaczyć, co to było. Kiedy powiedziała, że jest to
przenośny kominek w meksykańskim

stylu, jego Puma zamruczała zgadzając się z tym
pomysłem.

Pomimo wszystkiego, jego księżniczka lubiła
wychodzić wieczorem na zewnątrz a on

musiał utrzymać jej ciepło. Nie mógł doczekać się lata,
kiedy pokaże mu jak fajna jest „kąpiel

w świetle księżyca”.

Trąciła nosem jego szyję, darując mu mały pocałunek. –
Nic mi nie jest. Gdy tylko

zmieniłam się ponownie w człowieka krwawienie
ustało. Pozostała tylko rana na ciele.

Chociaż, przyznaję, że piekło jak jasna cholera.

Przyciągnął ją jeszcze bliżej warcząc nisko.

– Nie mogę. Oddychać.

Poluzował uścisk z obrażonym śmiechem. – Nie wydaje
mi się, że będę w stanie spuścić

cię z wzroku przez jakiś czas, kochanie. - Psiakrew,
gdyby mógł to zaopatrzyłby się w nosidło

background image

i nosił ją wszędzie.

– Co się stało z pozostałymi z watahy Rudy’ego?

Adrian warknął – nie żyją. – I bardzo dobrze. Adrian
omal nie stał się zdziczały do

czasu, aż nie przywieźli Sheri do domu. Jeśli
którykolwiek z tych palantów by przeżył,

zjadłby go. Dosłownie.

– Nie powinnaś chodzić. – Powiedział głęboki, chłodny
głos. Odwrócili się

i zauważyli, że okno za nimi było lekko otwarte,
prawdopodobnie by wywietrzyć zapach

krwi. Spojrzeli na siebie, całkowicie pewni, na kogo
Richard tak warczał.

– No sorry uczęszczałeś może na jakieś nauki
medyczne? Nie? To się

zamknij. – Belinda wysapała, obolała i wkurwiona
jednocześnie.

– Cierpisz.

Belinda zadyszała kpiąco. – Ja? Naprawdę? Nigdy bym
się nie domyśliła.

– Dlatego nie powinnaś chodzić.

background image

– Mój lekarz powiedział, że mam się ruszać tak często
jak to tylko możliwe,

bo przyspieszy to proces leczenia.

– Śmiercionośna zadyszka, powodująca zawał serca
przyśpieszy proces

leczenia? W takim wypadku wyleczysz się
błyskawicznie.

– Słuchaj, Dick17, teraz pewnie tłoczyliby we mnie litry
morfiny, ale jeśli

chcę się zmieniać to muszę pozbyć się tego
usztywniacza. Jeśli chcę się go pozbyć to muszę

wyzdrowieć. Aby wyzdrowieć muszę to wychodzić.
Więc siat. Zostań. Dobry piesek. Arf.

Adrian i Sheri patrzeli z szeroko otwartymi oczami.
Belle była zgryźliwa dla wielkiego

Alfy Sfory?

– Musi ją okropnie boleć. – wyszeptała Sheri.

17 Dick to również zdrobnienie od imienia Richard. ;p

– Siadaj zanim się przewrócisz! – Ryknął Richard.

– Połóż na mnie, choć jedną łapę a odgryzę ci ją!
Zrozumiano Dick?!

background image

– Przestań mnie tak nazywać!

– To przestań się tak zachowywać! Nienawidzę tak na
ciebie mówić, Dick,

ale nie jesteś moim szefem!

– Ooo tak? – Nastąpiła chwila ciszy a potem Richard
zawył. – Ała! Ugryzłaś

mnie!

Adrian zaczął się śmiać, trząsł cicho ramionami. Sheri
zakryła buzię ręką, jej oczy

wypełniło przerażające rozbawienie.

– Odwal się Fido. Tylko nie mów, że cię nie
uprzedzałam.

Kiedy wielki Alfa warknął, Adrian znalazł się w domu
zanim jeszcze zdążył mrugnąć. -

Odsuń się, Richard.

Alfa Sfory rzucił mu wściekłe spojrzenie. – Nie grożę
jej! W każdym razie nie za bardzo.

– Wymamrotał piorunując spojrzeniem blondynkę
okrążającą pokój Adriana. Używała

obrotowego chodzika, który polecił jej szpital. Ból
trawił piękne linie jej bujnych ust a jej

background image

zielone oczy świeciły na wielkiego rudzielca. Była
ubrana w najnędzniejszy niebieski

szlafrok, jaki kiedykolwiek widział, a na nogach miała
niebieskie kapcie – króliczki.

Ben, Marshal Sfory, stał obok swojego Alfy, ukrywając
buzię w dłoni i próbując

opanować swój śmiech.

– Czy to nie czas, byś podreptał sobie z powrotem do
swojej nory, Dick?

Uśmiech Richarda był zmysłowo chłodny – Nie bez
swojej partnerki.

Belle zmarszczyła brwi. – Chyba ktoś został
nieszczęśliwie z Tobą skojarzony. Biedna

suka. Przekaż jej moje kondolencje.

Uśmiech spełzł z jego twarzy. Sheri stanęła przy
Adrianie, wargi jej drżały.

– Belle? – Powiedziała. Brzmiało to tak jakby dławiła
się ze śmiechu.

– Czego? – Warknęła Belle, jej oczy zabłysły złotem,
gdy jej Puma się

wynurzyła.

– Wydaje mi się, że ma na myśli ciebie.

background image

Oczy Belle poszerzyły się, gdy duży Alfa Sfory kiwnął
głową.

– Popatrz na to z drugiej strony Belle. – Adrian udławił
się, gdy próbował

się nie zaśmiać. Belinda wyglądała jakby połknęła żywą
rybę. – To powinno rozwiązać twoje

problemy z Dumą.

– Później opowiesz mi o wszystkim. Nieprawdaż – Alfa
skrzyżował swoje

umięśnione ręce na klacie i spojrzał gniewnie na Belle.

To nie była prośba, a rozkaz, przez który Belle
zesztywniała. Adrian zdecydował, że

najwyższy czas opuścić linię ognia. Kręcąc głową,
chwycił Sheri za dłoń i pociągnął ją

schodami do ich sypialni.

– Gdzie idziemy? – Wyszeptała, gdy na dole ponownie
wybuchła kłótnia.

– No ej, do łóżka. – Odszepnął.

– Myślisz, że bezpiecznie jest ich zostawić samych?

– Nie martw się skarbie – powiedział zamykając drzwi.
– Jestem pewien, że

background image

Belle da sobie radę. Zaczął ją rozbierać. – A poza tym,
mam ważniejsze zmartwienia na

głowie.

– Jakie? – Starała się nie uśmiechnąć, ale jej oczy
zrobiły się czerwone.

– Pieszcząc mojego koteczka.

– Świnia. – Westchnęła.

Wycałował jej policzki – Kocham cię – szepnął
całkowicie poważnie. Prawie ją dzisiaj

stracił, mimo, że dobrze to ukrywał, nadal był
wstrząśnięty.

Z lekkim westchnięciem otoczyła ramionami jego szyję
i przytuliła się. Schowała twarz

w jego szyi a Adrian zamknął swoje oczy, napawając
się jej zapachem i miękkością tak blisko

siebie.

Zaczął głaskać jej plecy, próbując ją uspokoić, wiedząc,
że i ona była wstrząśnięta.

Gdy tylko jego dłoń sięgnęła jej tyłka otworzył szeroko
oczy. Zaniepokojony śmiech

rozbrzmiał z jego strony, gdy bardzo miękko zaczęła
sapać w jego szyję.

background image

– Ooo skarbie – powiedział, gdy kołysał ją chichoczącą
w swoich

ramionach - Jesteś w tarapatach.

– Oh jejku – odpowiedziała, gdy padł na nią i zaczął
trącać nosem jej szyję

– Bo byłam bardzo niedobrym koteczkiem.

Gdy tylko uspokoił się nad nią, jego penis pulsował
między nimi nawet przez ich jeansy,

westchnęła. Wygięła się w górę do niego, mruknęła –
Bardzo złym koteczkiem.

Patrzał na nią szerokimi, złotymi oczyma, gdy
podrapała go pazurami po bokach. Kiedy

wryły się w jego tyłek ponownie ją ugryzł przez jej
koszulkę podczas gdy wyciągnął pazury i

rozpruł jej jeansy. Szybko rozpiął swoje spodnie i jego
penis był już w domu, oboje zajęczeli

od uczucia gorącej stali w wilgotnym aksamicie.
Przytrzymał ją swoimi zębami i pieprzył ją,

napierał na nią na tyle mocno, by wstrząsnąć dębowym
zagłówkiem. Uderzał on rytmicznie o

ścianę, dając wszystkim do zrozumienia, co właśnie
robili, ale nie mogła wykrzesać z siebie

background image

energii by się o to zamartwiać.

Warczał w jej ramię, jego zęby nadal były głęboko w
niej zanurzone. Kombinacja bólu i

przyjemności była zbyt duża i doszła krzycząc pod nim.
Zesztywniał nad nią, orgazm

przedzierał się przez jego jęk, gdy wypełnił ją sobą.

– Vegas ci pasuje? Mam ochotę odwiedzić kaplicę
Elvisa. – Wysapał parę

minut później.

Rzuciła gniewne spojrzenie na jego czarną głowę
spoczywającą na jej piersi.

– Nie zamierzam brać ślubu przed jakimś grubym
kolesiem w cekinach.

Idiota.

Westchnął i przytulił się bardziej, szczęśliwy szeroki
uśmiech zagościł na jego twarzy. –

Boże, uwielbiam, gdy tak brzydko mówisz. – Otworzył
oczy i patrzył z satysfakcją jak znowu

zaczęła chichotać. Nawet trwająca na dole kłótnia
Richarda i Belle nie mogłaby zepsuć mu

nastroju. Z wyeliminowanym zagrożeniem Dumy i ze
szczęśliwą partnerką w swoich

background image

ramionach, Adrian mógł wreszcie pozwolić sobie na
sen.

KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron