background image

Barbara Boswell

Od pierwszego wejrzenia

Przełożył 

Przemysław Łopatniuk

Tytuł oryginału 

Simply Irresistible 

 

background image

Rozdział 1

Było po czwartej, kiedy doktor Jason Fletcher zjawił się w pierwszą sobotę 

września na dorocznym pikniku, organizowanym przez Szpital Centralny w parku 
Rock   Creek.   Członkowie   komitetu   organizacyjnego,   przygotowujący   właśnie 
olbrzymi obiad dia wszystkich uczestników zabawy, przywitali go serdecznie,

-   Witaj,   Fletcher!   A   więc   w   końcu   wróciłeś   z   Irlandii.   Musisz   nam 

opowiedzieć o irlandzkich dziewczynach.

-   Za   chwilę   zaczynamy   mecz.   Byliśmy   pewni,   że   nie   przepuścisz   takiej 

okazji.

- Zabieraj się do gry, jesteś w drużynie Flynna. Będzie cię potrzebował, żeby 

wygrać   tegoroczne   rozgrywki.   Zane   Montrose   jest   w   drużynie   przeciwników, 
wyglądają na niepokonanych.

Fletcher zmarszczył czoło. Niepokonani? Nie uznawał takiego słowa, o ile 

nie odnosiło się do niego. Jason Fletcher uwielbiał zwyciężać i odnosić sukcesy, z 
reguły   też   udawało   mu   się   to   wyśmienicie.   Uważał   to   za   swój   obowiązek   i 
przeznaczenie.

-   Zane   zwerbował   do   drużyny   niemal   wszystkie   pielęgniarki,   które   mają 

pojęcie   o   rzucaniu   piłką   -   poinformowała   go   rudowłosa   fizykoterapeutka, 
mieszając górę sałatki warzywnej. - Zdaje się, że w tym roku uda im się wygrać. 
Najwyższy czas! 

W jej oku zabłysła złośliwa iskierka.

-   Będzie   mi   przykro,   jeśli   cię   rozczaruję,   ale   nigdy   nie   przegrywam   - 

powiedział chłodno.

- Na pewno nie będzie ci przykro. Uwielbiasz rozczarowywać ludzi.

Jason odszedł szybkim krokiem. Najwidoczniej nadal żywiła do niego urazę 

o to, że zakończył ich krótki romans. Z pewnością wolałaby poprowadzić go do 
ołtarza, w żelazne okowy małżeństwa. Ale mieć nadzieję, że drużyna Fletchera 
przegra najważniejszy mecz, to już lekka przesada. Jason był przerażony. Gdzie się 
podział sportowy duch?

Chęć rywalizacji pognała Jasona na boisko, gdzie rozentuzjazmowane tłumy 

background image

kibicowały obu drużynom. Poczuł, jak powoli opuszcza go zmęczenie wywołane 
długim lotem. Uwielbiał te doroczne pikniki, softball i fakt, że zawsze zwyciężała 
drużyna, w której grał.

Casey Flynn, główny chirurg pourazowy szpitala i stary przyjaciel Jasona, 

odbijał   właśnie   piłkę.   Zane   Montrose,   który   od   roku   pracował   na   oddziale 
ortopedycznym, grał w drużynie przeciwników.

-   Jasonie,   nareszcie!   -   przywitała   go   z   miłym   uśmiechem   żona   Caseya, 

Sharla   Shakarian   Flynn,   która   również   pracowała   w   Szpitalu   Centralnym.   - 
Zjawiasz się w samą porę. Mecz zaczął się zaledwie piętnaście minut temu, a oni 
już wygrywają sześć do zera.

Jason był przerażony. To po prostu niesłychane! Poza nim Casey Flynn był 

przecież najlepszym graczem w szpitalu.

- Na studiach Zane miał opinię najlepszego zawodnika w swojej drużynie. 

Jest naprawdę doskonały! - powiedziała Sharla.

- Bierzesz  to zbyt lekko! - odrzekł Jason z dezaprobatą w głosie. Sharla 

wydawała się znacznie bardziej przejęta swoją dwuletnią córeczką Shannon niż 
faktem, że jej mąż może przegrać mecz. - Czy grasz w naszej drużynie? - spytał 
ostrożnie.

Zawsze lubił Sharlę - była żoną jednego z najlepszych przyjaciół, wzorową 

matką i znakomitym pediatrą, ale grała fatalnie. Jason zastanawiał się czasem, jak 
Casey   przeoczył   tak   poważną   wadę.   On   sam   nie   potrafiłby   się   zakochać   w 
kobiecie, która nie wie, jak rzucać piłką.

- Nie martw się, Jasonie. Nie gram w tym roku - krótko powiedziała Sharla, a 

jej oczy śmiały się radośnie; wiedziała doskonale, dlaczego zadał to pytanie.

- Casey Flynn wyeliminowany! - dramatycznie krzyknął sędzia, po czym 

wybuchła ogłuszająca salwa okrzyków radości zmieszanych z gwizdami.

Jason stał jak sparaliżowany.

- Nie mogę w to uwierzyć, Montrose wyeliminował twojego męża z gry! To 

już nasza dwunasta rozgrywka, a coś podobnego nigdy dotąd nie przytrafiło się 
Caseyowi.

-   Wyglądasz,   jakbyś   miał   za   chwilę   umrzeć   -   uszczypliwie   powiedziała 

Sharla. - To przecież tylko zabawa! Raz na wozie, raz pod wozem. Nie zawsze 
można wygrać.

background image

- Ja nigdy nie przegrywam. Dam sobie radę ze wszystkimi!

-   Tatusiu!   -   krzyknęła   Shannon,   gdy   zobaczyła   zbliżającego   się   ojca. 

Przywitała go jak bohatera, rzucając się z rąk matki w objęcia Caseya z radosnym 
uśmiechem na buzi.

Jason   szukał   słów,   którymi   mógłby   pocieszyć   przyjaciela   po   tak 

upokarzającej porażce.

- Zdarza się - zdołał wyjąkać.

Casey wydawał się bardziej zainteresowany wybrykami swojej córeczki niż 

niechlubnymi popisami na boisku.

- Już chyba czas, żeby młodsi przejęli nasz tytuł, nie sądzisz? I tak szło nam 

dotąd całkiem nieźle. Wygrywamy już, zdaje się, od dziesięciu lat?

- Od jedenastu - poprawił przyjaciela Jason, a twarz mu się zaczerwieniła. - 

Jeszcze nie wszystko stracone. W tym roku też wygramy!

-  Młodsi?   -   rzucił   szybkie   spojrzenie   w   stronę   dwudziestosześcioletniego 

Zane'a Montrose'a, otoczonego grupką pełnych podziwu pielęgniarek.

Dziesięć   lat   temu   Jason   zaczynał   pracę   w   tym   szpitalu   jako   młody 

obiecujący   lekarz.   Udało   mu   się   i   został   jednym   z   najlepszych   chirurgów 
ortopedów, zyskał szacunek kolegów i podziw pacjentów. Talent, ciężka praca i 
umiejętność   doskonałego   lokowania   kapitału   zapewniły   Fletcherowi   finansową 
niezależność, a jego powodzenie wśród płci pięknej było pożywką dla wielu plotek, 
które stały się w szpitalu legendami,

Jason zmrużył oczy, kiedy posłyszał głosy ślicznych młodych kobiet, które 

zebrały się wokół Zane'a. Kiedy to jego po raz ostatni otaczała grupa młodych 
dziewcząt mających w oczach nadzieję i podziw? Po chwili Fletcher zdał sobie 
sprawę z czegoś innego, niewiarygodnego. Teraz te młode kobiety zwracały się do 
niego słowami  „panie doktorze”, tonem zarezerwowanym dla przełożonych. To 
odkrycie uderzyło go z siłą rozpędzonej piłki.

- Jasonie, czy twoje urodziny są w poniedziałek? - pytanie Sharli wyrwało go 

z   zamyślenia.   -   W   poniedziałek   przyjeżdżają   do   nas   na   obiad   krewni,   mamy 
nadzieję, że wpadniesz.

- Przygotujemy specjalnie dla ciebie wspaniały tort urodzinowy - z błyskiem 

w oku dodał Casey. - Z czterdziestoma świeczkami!

background image

- Ależ ja mam dopiero trzydzieści osiem lat! - gorąco zaprotestował Jason.

- To prawie to samo, przyjacielu - powiedział Casey, poważniejąc nagle. - 

Chyba nadszedł już czas, żebyś dokonał pewnych zmian w swoim życiu, nieco się 
ustatkował i…

- No nie, a dajże ty mi spokój! - Jason uniósł rękę do góry, jakby chciał się 

opędzić   od   słów   Caseya.   -   Przestań   mi   prawić   kazania.   Odkąd   się   ożeniłeś, 
zachowujesz się jak fanatyk i chcesz, żeby każdy szedł w twoje ślady. Mam zamiar 
korzystać jeszcze z życia i nie dam się zakuć w kajdany małżeństwa. Świat jest taki 
wspaniały! Nie jestem jeszcze gotów do spędzania nie kończących się wieczorów 
przed telewizorem; nie zniosę widoku żony ubranej we flanelowy szlafrok i grube 
skarpety, czy też narzekań, że za rzadko zmywam naczynia. Powtarzałem już tyle 
razy; małżeństwo jest instytucją, a ja...

- Nie chcę żyć w instytucji - dokończyła Sharla. - Mógłbyś w końcu zmienić 

repertuar.

Jason uśmiechnął się szeroko.

- Dla ciebie wszystko!

- Fletcher, chodź tu, kolej na twój rzut! - krzyknął ktoś na boisku.

- Dam ci znać, czy przyjdę w poniedziałek, Sharlo. - Jason chwycił Caseya 

za ramię. - Chodźmy, Flynn, czeka nas zwycięstwo!

Może i młody doktor Montrose rzeczywiście był najlepszym zawodnikiem w 

czasie   studiów,   pomyślał   Jason,   kończąc   rozgrzewkę.   Niemniej   jednak   Jason 
Fletcher również okazał się najlepszym w swojej drużynie akademickiej i nadal 
potrafił   rzucać   piłką   dostatecznie   szybko   i   mocno,   by   pokonać   długonogiego 
patologa, który rzadko pudłował.

Nadeszła kolejka Zane' a. Drużyna Fletchera jęknęła chórem.

-   Pewnie   będzie   następny   gol   -   stwierdził   jeden   z   graczy,   korpulentny 

ginekolog. - On jest genialny. Powiedzcie wszystkim, żeby odsunęli się na cztery 
kilometry od środkowej części boiska.

Jasona   zirytowało   to   defetystyczne   nastawienie.   Do   dzisiejszego   meczu 

porażką   zawsze   martwili   się   przeciwnicy;   drużyna   Jasona   Fletchera   nigdy   nie 
wątpiła w zwycięstwo, ponieważ jego obecność gwarantowała sukces.

Zane Montrose uderzył w piłkę z taką siłą, że poszybowała z prędkością 

background image

błyskawicy   na   drugą   stronę   boiska.   Grupka   uczennic   ze   szkoły   pielęgniarskiej 
skandowała:

- Kochamy Zane'a!

- Dopiero co przyszłyśmy! - krzyknęła śliczna czarnowłosa fizykoterapeutka, 

która wbiegła na boisko w towarzystwie innej młodej kobiety. - Czy nie jesteśmy 
za późno?

Jason   rozpoznał   czarnooką   piękność,   była   to   kuzynka   Sharli   -   Dana 

Shakarian. W przeciwieństwie do tamtej, Danie udawało się od czasu do czasu 
złapać piłkę, chociaż jej uderzenie było równie żałosne, jak Sharly.

- Oczywiście, możecie się włączyć do gry - z ożywieniem zakrzyknął Zane 

Montrose. - Lauro, chcesz być po naszej stronie?

- Nie, Laura będzie grała z nami - pośpiesznie wtrącił Jason.

Nie znał Laury, ale przypuszczał, że to dziewczyna stojąca obok Dany. Fakt, 

że Montrose poprosił ją o grę w swojej drużynie, skłonił Jasona do pozyskania 
nowo przybyłej dla siebie.

-   No   cóż,   ponieważ   tak   sromotnie   przegrywacie,   to   chyba   będzie 

sprawiedliwe, jeśli damy wam pierwszeństwo w wyborze zawodnika - z wyraźną 
niechęcią zgodził się Zane.

- Chodź, Dano, grasz z nami.

Jason   pobieżnie   zlustrował   nową   zawodniczkę.   Miała   około   stu 

siedemdziesięciu   centymetrów   wzrostu,   a   jej   nieco   przyduża   koszulka   i   luźne 
szorty w niebiesko-białe pasy nie pozwalały stwierdzić, czy jest zgrabna. Ma zbyt 
delikatne   ręce   i   nogi,   a   to   nie   wróży   większej   siły   fizycznej,   myślał   Jason, 
spoglądając tęsknym wzrokiem na atletycznie zbudowaną pielęgniarkę z oddziału 
pourazowego, która grała w zespole Zane'a.

Jason zwrócił się w stronę swojej nowej zawodniczki. Była zbyt drobna i 

delikatna, by wymagać od niej jakichś wyczynów. Twarz miała prawie zupełnie 
zasłoniętą czapką i wyglądała jak zagubiona owieczka, a nie jak gracz, który miał 
podnieść na duchu przygnębioną porażką drużynę.

- Weź rękawicę i idź w róg boiska - z westchnieniem powiedział Jason, Było 

to miejsce, gdzie mogła najmniej zaszkodzić.

Nie   znalazła   rękawicy   na   lewą   rękę,   nałożyła   więc   standardową.   Na 

background image

szczęście   była   przyzwyczajona   do   używania   przedmiotów   przeznaczonych   dla 
ludzi praworęcznych - życie w ich świecie wymagało takich przystosowań. Idąc w 
stronę   boiska,   Laura   szarpnęła   za   daszek   czapki.   Wszyscy   nosili   czapeczki 
przygotowane specjalnie na tę okazję przez komitet organizacyjny. Najwyraźniej 
pracownicy szpitala brali sobie te rozgrywki bardzo do serca. Dana uprzedzała o 
tym koleżankę.

-   Musisz   przyjść   na   piknik!   -   przekonywała   Laurę   z   ogromnym 

entuzjazmem.   -   To   obowiązek   każdego   nowego   pracownika.   Poznasz   mnóstwo 
ludzi, gdyż na ten piknik przychodzą wszyscy. Ponieważ jesteś nową oddziałową 
na ortopedii, nie możesz się wykręcić. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

Laura   wiedziała   doskonale,   o   co   chodzi   Dianie.   Chociaż   pełniła   funkcję 

oddziałowej dopiero od dwóch tygodni, wiedziała, że pracownicy szpitala, którzy 
zajmowali   stanowiska   kierownicze,   musieli   uczestniczyć   w   tego   rodzaju 
imprezach.   Mimo   że   Dana   okazała   się   osobą   bardzo   towarzyską   i   od   razu   się 
zaprzyjaźniły, Laura czuła się teraz nieswojo i samotnie w otaczającym ją tłumie 
ludzi.

Zajęła   wyznaczone   miejsce   i   starała   się   skupić   na   grze.   Niestety,   w   tak 

odległym punkcie boiska niewiele mogła zdziałać.

Ustawicznie   powracały   do  niej  natrętne,  niedobre  myśli.   Dziś  przypadała 

trzecia rocznica najtragiczniejszego dnia jej życia i wolałaby spędzić to popołudnie 
w domu, wśród bliskich, niż w tłumie rozwrzeszczanych kibiców.

Laura spojrzała na niewielki brylantowy pierścionek na środkowym palcu 

prawej dłoni. Był to pierścionek zaręczynowy, droga pamiątka dawno minionych 
dni - po śmierci narzeczonego zaczęła go nosić na prawej ręce.

Laura spojrzała na zegarek: dochodziła czwarta piętnaście. Trzy lata temu o 

tej porze przygotowywała się do ślubu. Miał się odbyć o piątej w miejscowym 
kościółku, do którego chodziła od dziecka. Trzy lata temu o tej porze jej Danny 
jeszcze żył. Ślub nigdy się nie odbył - pijany kierowca ciężarówki zderzył się z 
samochodem, którym Danny z bratem jechali do kościoła.

Wiadomość o wypadku była przez kilka dni na pierwszych stronach gazet, 

lokalne stacje telewizyjne nadawały zaś informacje o tragedii pana młodego, który 
zginął kilka ulic przed kościołem, gdzie oczekiwała już narzeczona. Starszy brat 
Danny'ego   doznał   poważnych   obrażeń,   a   tragedia   ta   okryła   małe   miasteczko 
Farview żałobą.

Okrzyki dochodzące z boiska wyrwały Laurę ze smutnych myśli. Piłka, którą 

background image

przepuścili nieudolni współgracze, leciała w stronę pola podbramkowego. Laura 
rzuciła się do przodu, chwyciła ją i podała Fletcherowi.

Jason   nie   posiadał   się   z   radości.   Skończyło   się   na   aucie.   Dziewczyna 

wiedziała, co robi! W przeciwieństwie do innych graczy z tej żałosnej drużyny 
pobiegła za przelatującą piłką i nawet ją złapała, zamiast stać z głupią miną w 
środku boiska, tak jak inni.

- Chcę, żebyś grała na polu podbramkowym - krzyknął Jason i wysłał na 

miejsce Laury zawodnika, który z głupim wyrazem twarzy spoglądał na piłkę. - 
Nieźle grasz!

- Dziękuję-uśmiechnęła się.

Widać było, że Jason oddawał się grze całym sercem. Jego nastrój udzielił 

się Laurze. Odrzuciła tragiczne wspomnienia i skupiła całą uwagę na tym, co się 
działo na boisku.

- Gdzie tak dobrze nauczyłaś się grać w piłkę?

- Grałam w liceum i szkole pielęgniarskiej. Niestety, od czasu skończenia 

szkoły nie miałam okazji potrenować.

- Przypuszczam, że pracujesz w szpitalu od niedawna - kontynuował Jason. - 

W   przeciwnym   razie   z   pewnością   grałabyś   tu   w   zeszłym   roku.   -   Na   pewno 
zwróciłby  na  nią  uwagę,   zawsze  się   starał  zapamiętać   dobrych  graczy.  Skinęła 
głową.

- To prawda. Rozpoczęłam pracę dwa tygodnie temu i…

- Lauro, czy uczestniczysz w kolejnej rozgrywce? - dotarło do niej pytanie 

Zane'a. - Może byśmy przećwiczyli kilka rzutów?

Laura jęknęła.

- Czemu nie zaproponuje tego komuś innemu? - szepnęła, celowo nie patrząc 

w stronę Zane'a.

- Lauro! - nalegał Zane. - Weź kij do gry i chodź tu! 

Jason spojrzał na nią w zamyśleniu.

- Czyżby nasz przyjaciel Zane zadurzył się w tobie! 

Laura zrobiła niezadowoloną minę.

background image

- Wiele bym dała, żeby w końcu zostawił mnie w spokoju. 

Grający z zaciekawieniem spoglądali raz na Zane'a, raz na nią i Laurze nie 

podobało się to. Po śmierci Danny'ego znalazła się w centrum zainteresowania 
prasy i uczyniło ją to szczególnie wrażliwą na spojrzenia i szepty innych ludzi.

- Skorzystaj z propozycji - zachęcił Jason. - Skoro nie miałaś dotąd okazji do 

treningu, to Zane pomoże ci odświeżyć uderzenie.

- Nie chcę zachęcać go do…

- Zrób to dla dobra naszej drużyny. - Szare oczy Jasona rozbłysły wesołymi 

iskierkami. - Obiecuję, że ochronię cię od ataków Zane'a poza boiskiem.

Laura niechętnie wzięła do ręki kij, a Jason uważnie ich obserwował. Zane 

nie stosował żadnych podstępnych chwytów, rzucał prosto do Laury piłkę, chcąc, 
żeby ją złapała. Kiedy Laurze się udało, Zane cieszył się równie mocno, jak jej 
własna drużyna.

- W której drużynie gra ten błazen? - żalił się Jason Caseyowi.

- Dość długo nie było cię w kraju - powiedział Casey. - Nie wiesz więc, że 

Zane smali cholewki do Laury. Ja, niestety, wiem o tym znacznie więcej, niż bym 
sobie   życzył.   Tak   się   składa,   że   Dana,   kuzynka   Sharli,   ma   na   niego   wyraźną 
chętkę.

Jason   zmarszczył   czoło.   Szpitalne   plotki   z   reguły   go   bawiły,   sam 

dostatecznie często dostarczał im tematu, ale z niewiadomego powodu nie widział 
niczego zabawnego w opowieści o tym trójkącie.

Gra toczyła się dalej. Pod koniec ostatniej rozgrywki Jason musiał pogodzić 

się   z   faktem,   który   wydawał   się   niemożliwy   do   przyjęcia.   Mimo   ogromnych 
wysiłków Fletchera i kilku wspaniałych akcji paru innych graczy, porażka była 
nieunikniona. Drużyna Jasona przegrywała. Po raz pierwszy od dwunastu lat nie 
był kapitanem zwycięzców.

Nie pomogło nawet to, że wszyscy poklepywali go po ramieniu i wygłaszali 

jowialne uwagi typu: „Umarł król, niech żyje król” albo: „To koniec pewnej ery”.

Fletcher   odegrał   swą   rolę   znakomicie   i   ze   spokojem   przyjął   porażkę. 

Uśmiechnął  się  pogodnie. Udało mu  się nawet  wykrztusić:  „Nieważne,  czy  się 
wygra, czy przegra. Liczy się jedynie gra” - chociaż sam nie wierzył we własne 
słowa   ani   przez   minutę.   Uścisnął   nawet   dłoń   Zane'owi   Montrose'owi   i 
pogratulował mu zwycięstwa.

background image

Przygnębienie   ogarniało   Jasona   jak   ciemna   chmura.   A   więc   stało   się: 

skończyło   się   pasmo   nieprzerwanych   sukcesów.   Zbliżał   się   do   czterdziestki   i 
nadszedł   czas,   by   ktoś   młodszy   przejął   jego   rolę   -   w   sporcie   i   w   szpitalnych 
plotkach. Zmęczenie, które Jasonowi udało się pokonać w trakcie meczu, dało o 
sobie   znać   ze   zdwojoną   siłą.   Wyczerpany,   marzył   tylko   o   jednym   -   aby   jak 
najszybciej znaleźć się w domu i odpocząć. Chociaż piknik kończył się zwykle 
późną nocą, Jason postanowił natychmiast wyjechać. Kiedyś był jednym z tych, 
którzy   jako   ostatni   opuszczali   zabawę,   tym   razem   postanowił   jednak   wyjść 
wcześniej niż rodziny z małymi dziećmi.

- Jedzenie jest prawie gotowe. Czy zjesz ze mną obiad, Lauro?

Głos Zane'a przebił chmurę przygnębienia, otaczającą Jasona; odwrócił się i 

dostrzegł Laurę oraz Montrose'a, oddalonych od niego zaledwie o kilka kroków.

Złośliwy chochlik skłonił Fietchera do współzawodnictwa.

- Przykro mi, przyjacielu, ale obiecała zjeść obiad ze mną.

- To prawda - szybko potwierdziła Laura. Przyśpieszyła kroku, żeby dogonić 

Jasona, i nawet nie spojrzała na Zane'a.

- Dziękuję ci - powiedziała cicho, gdy szli w kierunku głównego pawilonu, 

gdzie serwowano obiad.

- Cała przyjemność po mojej stronie. Być może Montrose wypadł doskonale 

na boisku, ale z tobą najwyraźniej mu nie poszło. - Myśl o tym sprawiła Jasonowi 
przyjemność. - O ile się nie mylę, to chyba nie zostaliśmy sobie przedstawieni - 
powiedział, obracając się ku niej z uśmiechem. Był ogromnie zadowolony z obrotu 
rzeczy. Zane spoglądał na nich smutnym, przygnębionym wzrokiem. - Nazywam 
się Jason Fletcher.

- Zorientowałam się po tych wszystkich okrzykach na boisku. A więc to ty 

jesteś   tym   chirurgiem,   który   kilka   ostatnich   miesięcy   spędził   poza   krajem. 
Nazywam się…

- Nie było mnie zaledwie przez sześć tygodni - przerwał Jason. Poczuł się 

mile połechtany w swej męskiej dumie tym, że już o nim słyszała, i uśmiechnął się 
szeroko. - A ja wiem z okrzyków na boisku, że na imię masz Laura. Mówiłaś, że 
grałaś w piłkę, kiedy byłaś w szkole pielęgniarskiej. Nietrudno więc domyślić się, 
że jesteś pielęgniarką. Niestety, nie zapamiętałem twego nazwiska.

- Novak. Nazywam się Laura Novak i…

background image

- Miło mi cię poznać - przerwał jej znowu.

W kącikach ust Laury zagościł uśmiech. Zanosiło się na to, że nie będzie 

miała szansy powiedzieć, iż jest oddziałową na ortopedii, w związku z czym będą 
razem pracować.

- Świetnie grasz w softball - kontynuował Jason. - Czy mogę zdjąć ci czapkę, 

żeby w końcu zobaczyć, jak naprawdę wyglądasz?

Laura zaczerwieniła się i spełniła jego życzenie. Gęste kasztanowe włosy 

opadły jej na ramiona. Miała piękną mlecznobrzoskwiniową cerę, a wielkie oczy 
stanowiły niezwykłą mieszaninę błękitu i szarości. Rysy jej twarzy były delikatne, 
miała mały prosty nos, zgrabny podbródek, a kształtne usta skrywały piękne białe 
zęby.

Była urocza i była z nim - Jason uśmiechnął się z zadowoleniem. Młody 

Zane   Montrose   wygrał   mecz,   ale   to   Jason   Fletcher   odszedł   z   Laurą.   Nastrój 
znacznie  mu  się  poprawił - cała ta sytuacja przypomniała  artykuł, który czytał 
kiedyś w poczekalni u dentysty. Była tam mowa  o młodym byku, który  toczy 
pojedynek ze starym przywódcą stada. A może artykuł ów opowiadał o młodych 
szympansach w dżungli?

Jason niecierpliwie wzruszył ramionami. W królestwie zwierząt zwycięzcą 

jest ten, kto zdobył samicę. Tym zwycięzcą będzie on, Jason Fletcher.

 

Rozdział 2

Dwa stoły w pawilonie zastawiono zimnym i ciepłym jedzeniem. Były tam 

smażone kurczaki, hot-dogi, sałatka ziemniaczana i warzywna, surówka z kapusty i 
hamburgery. Trzeci stół natomiast oferował bogaty wybór deserów: słodyczy, ciast, 
herbatników i czekoladowych ciasteczek z orzechami.

Jason napełnił swój talerz.

background image

- Umieram z głodu. Od chwili wyjazdu z Belfastu nie miałem niczego w 

ustach. Jedzenie w samolocie to okropność.

- Byłeś w Belfaście? - Laura popatrzyła pytająco. - Czyżbyś spędzał wakacje 

w Irlandii?

Jason zaśmiał się cicho.

-  Niestety   nie.   Pracowałem.   Ostatnie   sześć   tygodni   spędziłem   w   szpitalu 

Royal Victoria, obserwując metody leczenia ran postrzałowych przez tamtejszych 
lekarzy. Ich doświadczenie z zakresu ortopedii i chirurgii naczyniowej jest szeroko 
znane   na   całym   świecie.   Niestety,   nie   potrafią   jeszcze   uratować   kończyn   po 
postrzałach o niedużej prędkości lotu.

Zrobiło to na Laurze wielkie wrażenie.

- Pracuję w szpitalu dopiero od dwóch tygodni, a już mieliśmy na oddziale 

kilkunastoletniego   chłopca,   który   stracił   nogę   podczas   strzelaniny   z   udziałem 
policjanta.

Jason wykrzywił usta.

- Mamy tu zbyt dużo tego rodzaju przypadków. Dlatego też, kiedy tylko 

przeczytałem   o   projekcie   badawczym   chirurgów   z   Belfastu,   nie   mogłem   się 
doczekać wyjazdu. W ciągu tygodnia mamy w Waszyngtonie więcej przypadków 
ran postrzałowych kości niż oni przez miesiąc.

Laura podążyła za Jasonem do stołu w pobliskim pawilonie, przysłuchując 

się opisowi nowej techniki leczenia strzaskanej kulą rzepki.

- Robią to tak dobrze, że po zakończeniu kuracji pacjent tylko lekko utyka.

Nagle Jason odłożył plastykowy widelec i zrobił niezadowoloną minę.

- Montrose idzie w naszą stronę, najprawdopodobniej zechce się przysiąść.

- Tylko nie to!

Twarz   Laury   wyrażała   przerażenie   i   odrazę,   a   Jason   stłumił   uśmiech 

zadowolenia.

- Czy on ciebie naprawdę nie interesuje? Może tylko udajesz?

Potrząsając głową, pochyliła się do towarzysza.

-   Próbował   mnie   poderwać   już   pierwszego   dnia   -   wyszeptała   wyraźnie 

background image

strapiona tym wspomnieniem. - Chwycił mnie na korytarzu w drodze do stołówki.

- Co za tupet! - Jason sprawiał wrażenie zaskoczonego i oburzonego; czuł się 

jak wilk w skórze owieczki.

- Zdarzyło się to obok gabinetu naczelnej przełożonej pielęgniarek. A gdyby 

właśnie wyszła i zobaczyła nas razem? Skąd mogłaby wiedzieć, że to on mnie 
objął? Wyobrażasz sobie, jaki to miałoby wpływ na moją opinię.

- To po prostu skandaliczne! - przyznał Jason. - Montrose to zwierzę.

I   ostatni   głupiec,   z   zadowoleniem   dodał   w   duchu.   Pierwszą   zasadą 

podrywania   była   pewność,   że   kobieta   tego   chce.   Chyba   tylko   zupełny   idiota 
mógłby pomyśleć, że nowo zatrudniona pielęgniarka będzie miała ochotę na gorące 
uściski   w   pobliżu   gabinetu   naczelnej   przełożonej   pielęgniarek   -   najważniejszej 
osoby w szpitalu.

- Ciągle się za mną włóczy. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji - wyznała 

Laura z niepokojem.  - Moje stosunki z lekarzami w szpitalu w Farview, gdzie 
wcześniej pracowałam, były czysto zawodowe. - Nie dodała jednak, że w tamtym 
szpitalu  nie  było żadnego  lekarza  poniżej  pięćdziesiątego  piątego  roku życia.  - 
Chciałabym, żeby podobnie było i tutaj.

Jason   stłumił   uśmiech.   Biedna   Laura   musi   nauczyć   się   jeszcze   wiele   o 

układach panujących w dużym miejskim szpitalu. Miały różnorodny charakter i 
wiele z nich wybiegało poza czysto zawodowe. Nikogo to nie obchodziło, o ile nie 
cierpieli na tym pacjenci.

- Czy znajdzie się tu dla mnie trochę miejsca? - zapytał Montrose ciepłym, 

pełnym nadziei głosem.

- Oczywiście. - Jason wstał od stołu. - Właśnie mieliśmy wyjść. - Spojrzał na 

koniec pawilonu i dostrzegł Dane szukającą wolnego miejsca. Uważał, że to dobra 
dziewczyna, która zasługuje na chwilę wytchnienia. - Dano! - krzyknął. - Tutaj jest 
wolne!

Po paru sekundach była już przy nich.

- Siądź tu, obok Montrose'a - zaproponował Jason. Czuł się jak dobrotliwy 

wujaszek odgrywający rolę Kupidyna. - My już wychodzimy.

- Idziecie już? - spytała Dana, siadając na ławce koło Zane'a, a jej czarne 

oczy błyszczały wyczekująco. - Lauro, czy Jason odwiezie cię do domu?

background image

Zane już otwierał usta, żeby zaproponować Laurze podwiezienie, ale Jason 

dostrzegł to i z całą satysfakcją oznajmił:

- Tak, odwiozę ją, kiedy tylko zechce.

- Chodźmy wreszcie - szybko powiedziała Laura.

Była przekonana, że spełniła już swój obowiązek: uczestniczyła w pikniku i 

wszyscy ją widzieli. Perspektywa pójścia do domu wydawała się kusząca.

Jason   myślał  podobnie.  Ile  czasu  minęło,  odkąd  ostatnio   spał?  Nie   mógł 

sobie przypomnieć, ale zmęczenie, które do tej pory udawało mu się zwalczyć, dało 
ponownie znać o sobie.

- Chodźmy - powiedział, chwytając dziewczynę za łokieć.

- Dana będzie cię teraz uważać za swojego przyjaciela - szepnęła Laura. - 

Wprost szaleje za Zane'em. To także powód, dla którego nie chcę, żeby mi się 
narzucał. Odkąd zaczęłam pracować w szpitalu, Dana zawsze była w stosunku do 
mnie miła i pełna życzliwości.

- I nie chcesz, żeby Montrose zburzył tak dobrze zapowiadającą się przyjaźń 

- skonkludował Jason.

Rzucił szybkie spojrzenie za siebie i zobaczył, że Dana prowadzi ożywioną 

dyskusję z Zane'em, który wyglądał na niepocieszonego. Jason uśmiechnął się z 
zadowoleniem.

Kiedy opuszczali pawilon, Laura dostrzegła zaciekawione, pełne domysłów 

spojrzenia.   Wyjście   zajęło   im   sporo   czasu,   gdyż   Fletcher   zatrzymywał   się   co 
chwilę, żeby pogawędzić z uczestnikami pikniku. Za każdym razem przedstawiał 
swą towarzyszkę rozmówcom, lekko i zdecydowanie trzymając ją za łokieć.

Podczas tych krótkich uprzejmych konwersacji Laura bacznie obserwowała 

swego towarzysza. Podziwiała go za umiejętność prowadzenia rozmowy z każdym, 
poczynając   od   zwykłych   salowych,   a   kończąc   na   dostojnie   wyglądających 
lekarzach.   Polubiła   jego   łagodny,   pewny   siebie   sposób   bycia   i   ujmujące   ruchy 
muskularnej   sylwetki.   Należał   do   mężczyzn,   którzy   zawsze   zwracają   na   siebie 
uwagę.

Laura zauważyła, że inne kobiety patrzą z zazdrością na Jasona. Czuła, że ją 

też obrzucają przenikliwymi spojrzeniami. Dziwne, ale wcale jej nie zmartwiło to 
nadmierne   zainteresowanie   i   nawet   zastanawiała   się   dlaczego.   Przecież   jeszcze 
przed   chwilą   była   zakłopotana   tym,   że   niepożądane   zaloty   Montrose'a   mogły 

background image

zwrócić na nią czyjąś uwagę. Ale być widzianą u boku Jasona Fletchera to zupełnie 
coś   innego,   najnaturalniejsza   rzecz   w   świecie.   Laura   czuła   się   dumna,   że   jest 
właśnie z nim.

- Mam wrażenie, jakbym w czasie naszego krótkiego spaceru poznała więcej 

ludzi niż podczas całej mojej kariery w Farview - zauważyła, gdy pożegnali się z 
innymi   uczestnikami   pikniku   i   skierowali   w   stronę   parkingu.   -   Tam   znałam 
wszystkich i wszyscy mnie znali.

Laura   była   z   natury   cicha   i   skryta,   podziwiała   więc   naturalną   i 

niewymuszoną swobodę towarzyską Jasona.

- Tak, pan Popularność to ja! - uśmiechnął się rozbrajająco.

Oczy Laury zwróciły się w stronę jej towarzysza. Trudno było nie zauważyć 

jego niezaprzeczalnego męskiego uroku. Jason miał prawie metr dziewięćdziesiąt 
wzrostu   i   sylwetkę   człowieka,   który   uprawia   sport.   Zręczność   i   siła,   którą 
niedawno zaprezentował na boisku, potwierdzały ten fakt. Mimo dziewięciu rund 
softballu jego obcisłe szorty koloru khaki i bordowa koszulka polo pozostawały 
nadal świeże.

Jason   należał   do   tych   mężczyzn,   od   których   Laura   z   reguły   starała   się 

trzymać   z   daleka.   Emanująca   z   niego   bezgraniczna   męskość   i   elektryzująca 
zmysłowość   były   zbyt   przytłaczające   dla   zrównoważonej   i   zamkniętej   w   sobie 
dziewczyny. Jednakże ich wspólny wysiłek na boisku pozwolił Laurze dostrzec 
drugą   stronę   charakteru   Fletchera.   Laura   lubiła   współzawodnictwo   w   sporcie   i 
dostrzegła   w   Jasonie   świetnego   partnera   do   gry.   W   przeciwieństwie   do   Zane'a 
Montrose'a, którego zachowanie było skandaliczne, Jason Fletcher wpływał na nią 
uspokajająco   i   wydawał   się   przyjacielski.   Zatrzymali   się   przy   czarnym 
błyszczącym   dwudrzwiowym   samochodzie.   Obok   tylnych   świateł   widniała 
tabliczka z napisem „Jaguar XJS”.

- Podoba ci się? - z dumą w głosie spytał Jason i Laura zrozumiała, że ma się 

teraz zachwycać jego autem.

Lianna z pewnością by to zrobiła, pomyślała Laura i wykrzywiła usta w 

wymuszonym   uśmiechu.   Jej   siostra   uwielbiała   szybkie   i   drogie   samochody.   Z 
pewnością uznałaby, że pragmatyczna i przyziemna Laura nie jest warta takiego 
cacka.

- Przyjemny samochód - powiedziała uprzejmie.

- Kochanie, przyjemny to może być spacer z psem po parku. Przyjemne jest 

background image

złożenie wizyty emerytowi. Ten samochód jest o wiele więcej niż „przyjemny”.

Laura uśmiechnęła się nieśmiało.

- No dobrze. Bardzo przyjemny.

Komiczna   mina   Jasona   wyrażała   niesłychaną   irytację.   Wywołało   to   na 

twarzy Laury kolejny uśmiech, który przykuł uwagę jej towarzysza. Nagle ujrzał 
dziewczynę w zupełnie innym świetle. Jej twarz rozpromieniła się radością, a oczy 
pojaśniały   i   rozbłysły.   Serce   Jasona   zaczęło   bić   szybciej   -   w   tej   chwili   Laura 
wyglądała nie tylko ładnie; „pięknie” było też zbyt słabym słowem, by opisać urok 
jej ożywionej twarzy.

Fletcher nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdy tak stała obok, z twarzą 

rozjaśnioną śmiechem i włosami potarganymi przez wiatr, doszedł do przekonania, 
że to najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widział.

Siła i głębia jego spojrzenia przyciągnęły wzrok Laury, której nagle zabrakło 

tchu. Te szare oczy były ciepłe i czułe, a kształtne usta wyrażały jakieś obietnice. 
Gdzieś głęboko poczuła narastające powoli rozkoszne ciepło. Jej policzki pokryły 
się czerwienią, a puls zaczął walić w oszałamiającym tempie i nie wiedziała, czy to 
wynik strachu, czy oczekiwania, czy też może jakiejś dziwnej mieszaniny obu tych 
uczuć.

Zmieszana, cofnęła się o krok. Nieoczekiwane, nagłe pożądanie odebrało jej 

odwagę. Nigdy dotąd tego nie odczuwała, patrząc w oczy mężczyźnie. Zawsze 
panowała nad swoim zachowaniem, była zamknięta w sobie i powściągliwa, a jej 
postępowaniem kierował rozsądek, nie zaś hormony. Nawet z Dannym nigdy nie…

Myśl o utraconym ukochanym wywołała u Laury poczucie winy. Gdyby żył, 

świętowaliby dzisiaj trzecią rocznicę ślubu. Być może nawet mieliby już dziecko. 
Ale Danny był w grobie, a ona stała tu, z innym mężczyzną, czując pełnię i radość 
życia.  Nie  mogła   powstrzymać  przyśpieszonego   bicia   serca  i  fali   gorąca,   która 
zalewała   jej   ciało.   Czuła   się   tak,   jakby   nagle   wyrwano   ją   z   długiego, 
obezwładniającego transu.

Jason   pierwszy   spuścił   wzrok.   Zauważył   w   oczach   dziewczyny   błysk 

pożądania i wiedział, że się nie myli. Zazwyczaj, kiedy widział ten szczególny 
wyraz   w   oczach   kobiety,   działał   z   całym   wyrafinowaniem   doświadczonego 
kochanka.

Dlaczego   więc   nie   wykonał   kolejnego   ruchu?   Zadał   sobie   to   pytanie, 

wkładając kluczyk do drzwi samochodu. Dostrzegł spojrzenie Laury. Miał bogate 

background image

doświadczenie   i   wiedział,   że   potrafiłby   ją   uwieść,   zanim   zdałaby   sobie   z   tego 
sprawę. Ale uważał, że nie wolno mu postępować zbyt pochopnie.

Może dlatego, że była tak młoda, słodka i niewinna. Nie brał pod uwagę 

wieku tylko wtedy, kiedy kobieta posiadała łatwo dostrzegalne doświadczenie w 
sprawach seksu, co - według zasad wyznawanego przez Jasona swoistego kodeksu 
etycznego - czyniło ją równym partnerem. Czuł się ekspertem, jeśli chodzi o ocenę 
kobiet: dzielił je na te, które godziły się na przypadkowe, niezobowiązujące układy 
- jakie preferował - i takie, którym to nie odpowiadało. Kilka razy popełnił jednak 
błąd i gdy zorientował się, że jakaś kobieta nie rozumie reguł, szybko ją zostawiał 
lub całkowicie ignorował.

Był wyznawcą uczciwej, sportowej gry i obejmowało to wszystkie dziedziny 

życia. Zaciągnięcie poważnej, uroczej Laury do łóżka nie byłoby fair. Przeczuwał, 
że   ich   wzajemny   stosunek   mógł   być   wszystkim,   oprócz   przypadkowego, 
niezobowiązującego   układu.   Myśl   o   skomplikowanym,   intensywnym   związku 
uczuciowym spowodowała, że obudził się w nim zatwardziały stary kawaler.

Jason wsiadł do samochodu i pochylił się nad siedzeniami, żeby otworzyć 

Laurze drzwi z drugiej strony.

- Wejdź, proszę - powiedział, starając się ukryć napięcie w głosie. Szepcząc 

coś uspokajająco do siebie, próbował siłą woli opanować narastające pożądanie.

Gdy Laura znalazła się obok Jasona, można było wyczuć pomiędzy nimi 

niemalże   namacalną   nić   zmysłowego   napięcia,   groźną   i   ekscytującą   zarazem. 
Popatrzyła   ukradkiem   na   uderzająco   piękny   profil   mężczyzny,   na   gęste, 
kasztanowe włosy, które kusiły, by ich dotknąć. Przełknęła ślinę i zaszokowana 
nietypowym dla siebie pragnieniem, mocno splotła dłonie na kolanach.

Jason usiłował zapalić silnik.

- Ile masz lat? - zapytał bez ogródek, przyglądając się dziewczynie.

Laura popatrzyła ze zdziwieniem.

- Dwadzieścia cztery. Na Sylwestra będę miała dwadzieścia pięć. Dlaczego 

pytasz?

Jason wzruszył ramionami.

- Z ciekawości. Nie wyglądasz na prawie dwadzieścia pięć lat - dodał nieco 

burkliwie. - Myślałem, że masz mniej więcej tyle lat, co te głupiutkie uczennice ze 
szkół pielęgniarskich, które kręcą się bezustannie koło Zane'a.

background image

- Nie wiem, jak mam to rozumieć - powiedziała Laura, a jej oczy pojaśniały 

z radości. - To komplement czy afront?

Jason zaśmiał się cicho.

- Chyba jedno i drugie. Byłoby łatwiej cię zignorować, gdybyś okazała się 

smarkatym podlotkiem. Jesteś jednak dojrzałą kobietą. To oczywiście niczego nie 
zmienia.

Popatrzyła na niego zmieszana.

-   Nie   rozumiesz   nawet,   o   czym   mówię   -   powiedział   sucho.   -   To   tylko 

utwierdza mnie w postanowieniu, aby odwieźć cię prosto do domu. Gdzie to? - 
Popatrzył na nią wyczekująco.

-   Ta   rozmowa   przypomina   pisanie   na   maszynie,   w   której   brakuje 

podstawowych klawiszy - powiedziała Laura sztywno.

Jason rzeczywiście posługiwał się cały czas półsłówkami, uniemożliwiając 

dojście do porozumienia.

- Gdzie mieszkasz, Lauro? - zapytał z udawaną cierpliwością.

Czy zdawała sobie sprawę, jak pociągająco wygląda, zastanawiając się nad 

jego słowami? Była taka poważna, taka urocza. Przypomniał sobie, że z reguły 
każda poważna, ładna, słodka i szczera kobieta żywiła oczekiwania, których nie 
miał zamiaru spełnić.

Czując   się   nieswojo   pod   jego   czujnym   spojrzeniem,   dziewczyna 

niespokojnie poruszyła się w fotelu, przypominając sobie gorące spojrzenia, które 
wymienili przed wejściem do samochodu. Była przekonana, że pociąga go równie 
mocno, jak on ją. Kobieca intuicja podpowiedziała Laurze, że Jason jej pragnie, a 
mimo to nie zachowuje się jak Zane Montrose.

Ogarnęło   ją   zdziwienie   na   myśl,   że   Fletcher   nie   ma   zamiaru   nawet   jej 

dotknąć.

- Twoje piękne wielkie oczy są tak wyraziste - powiedział Jason. - Obawiasz 

się pewnie, że rzucę się na ciebie jak Montrose?

Przełknęła ślinę. Nie zrozumiał więc przesłania, które jak twierdził, odczytał 

w jej „wielkich, wyrazistych oczach”.

- Wiem, że tego nie zrobisz - powiedziała bez tchu.

background image

A gdyby jednak? Gdyby tak pochylił się i przyciągnął ją do siebie silnymi, 

muskularnymi   ramionami?   Poczuła   delikatne,   przyjemne   mrowienie   w   okolicy 
bioder.

- Jeśli bym tak zrobił, nie musiałabyś przynajmniej martwić się, że przyłapie 

cię przełożona pielęgniarek - powiedział z czarującym uśmiechem, który zapierał 
dech w piersi. - Jest w tej chwili zajęta przyrządzaniem parówek z rusztu.

Laura   nerwowo   potrząsnęła   głową   i   próbowała   uśmiechnąć   się 

nonszalancko. Myśl o gorących objęciach Jasona wprawiła jej serce w szaleńczy 
rytm.   Poczuła,  że  gdyby  ją  pochwycił  swoimi   silnymi  rękoma,   miejsce   pobytu 
siostry przełożonej byłoby jej zupełnie obojętne.

Wizerunek Laury w jego namiętnym uścisku podziałał też na Jasona. Udało 

mu się wreszcie uruchomić samochód.

- Zapnij pas - polecił. - Gdybyś miała tak wiele do czynienia z ofiarami 

wypadków samochodowych jak ja, nie przejechałabyś nawet metra nie przypięta.

Jego ton wskazywał, że nie zniesie sprzeciwu, i Laura zrobiła, co polecił. 

Wiedziała   równie   dobrze   jak   on,   co   mówią   statystyki.   W   dziewięćdziesięciu 
procentach wypadków pasy bezpieczeństwa ratowały ludzkie życie. W pozostałych 
dziesięciu procentach nie znaczyły nic. Tak było w przypadku Danny'ego - pasy go 
nie uratowały.

Jason odchrząknął.

-   Nadal   nie   usłyszałem,   dokąd   chcesz   jechać.   Laura   odgoniła   od   siebie 

czarne myśli.

- Mieszkam z ciotką i wujkiem w Farview. To…

- Jedno z tych niewielkich miasteczek na północ od Baltimore - dokończył 

Jason.

Laura skinęła głową, Fletcher zaś stłumił jęk rozpaczy.

- To prawie czterdzieści pięć minut jazdy - powiedział, żałując, że to nie 

Zane Montrose jest na jego miejscu. Był tak zmęczony, a okazało się jeszcze, że 
czeka go dziewięćdziesięciominutowa podróż. - Czemu mieszkasz tak daleko od 
szpitala? Czy codzienny dojazd do pracy nie wykańcza cię?

- Dopiero od dwóch tygodni pracuję w szpitalu. Na razie nie jest tak źle.

- Ale to ci zabiera dziewięćdziesiąt minut każdego dnia - powiedział Jason, 

background image

gasząc jej zapał. Ruszył z parkingu, kierując się w stronę dwupasmowej szosy, 
którą można było wyjechać z parku. - Dlaczego nie poszukasz jakiegoś mieszkania 
na przedmieściach Waszyngtonu, w pobliżu szpitala? - Żałował bardzo, że Laura 
nie mieszka w takim miejscu.

- Pomyślę o tym - powiedziała niezobowiązująco i dodała: - Nie chciałabym 

męczyć   cię   tak   długą   drogą,   zwłaszcza   dziś,   po   podróży   samolotem   i   po   tym 
wszystkim.   Odwieź   mnie   z   powrotem   na   piknik.   Poproszę   Danę,   żeby   mnie 
podrzuciła do domu.

Jej głos był ciepły i pełen troski, a do tego powiedziała dokładnie to, na co 

czekał.

Mając możliwość wyboru, Jason nie pomyślał o odwrocie.

- Nie jestem aż tak zmęczony. Obiecałem, że cię odwiozę, i zrobię to. Nie 

chciałabyś chyba pokrzyżować planów Dany i Zane'a, prawda?

- Nie! - Laura potrząsnęła głową tak gwałtownie, że oboje się roześmiali.

- Stale cię o coś pytam - powiedział Jason, nadal się uśmiechając. - Gdzie 

pracujesz w szpitalu? Na jakim oddziale?

Byli już niedaleko skrzyżowania, gdzie droga wychodząca z parku łączyła 

się z autostradą.

Laura nie miała okazji odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nagle w polu 

widzenia pojawiła się niebieska ciężarówka. Jadąc z olbrzymią prędkością, zaczęła 
się zbliżać niebezpiecznie do środka jezdni.

- Pijany idiota! - z wściekłością wymamrotał Jason i zmniejszył prędkość 

jaguara. - Spędziłem zbyt wiele godzin na sali operacyjnej, próbując poskładać do 
kupy to, co tacy dranie jak on…

Nie dokończył, ponieważ niebieska ciężarówka przejechała na drugą stronę 

jezdni i jechała prosto na nich. Podczas gdy jaguar zmniejszył prędkość prawie do 
zera, ciężarówka jechała coraz prędzej.

Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Tych parę sekund zdawało się jednak 

ciągnąć w nieskończoność i Laura mogła obserwować całe zdarzenie niczym scenę 
z jakiegoś dziwnego filmu, wyświetlanego na zwolnionych obrotach.

Zobaczyła   ciężarówkę   jadącą   prosto   na   nich   i   zrozumiała,   że   czołowe 

zderzenie jest nieuniknione.

background image

Jaguar   był   mały,   nie   mógł   zapewnie   ochrony   przed   siłą   zderzenia. 

Ciężarówka!   Dokładnie   trzy   lata   temu   miał   miejsce   inny   wypadek,   w   którym 
również uczestniczyła ciężarówka. Bardzo tragiczny wypadek…

Laura poczuła, że jej umysł oddziela się od ciała. Wydawało jej się nagle, że 

jedzie z Dannym i Tomem do kościoła, a tamta ciężarówka wali prosto na nich. 
Zrozumiała, jak czuł się Danny, widząc pędzący na nich samochód i wiedząc, że 
nie da się uniknąć zderzenia. Oniemiały ze strachu i rozpaczy, mając nadzieję, że to 
sen, a jednocześnie zdając sobie sprawę, że to koniec. Koniec…

Wydawało   się   jej,   że   słyszy   przerażający   krzyk.   Samochodem   szarpnęło, 

uderzył w coś i zatrzymał się niespodzianie. Laura nie mogła oddychać ani się 
poruszyć.   Była   usidlona   w   czarnej   pustce,   bezradna   z   lodowatego   strachu   i 
rozpaczy.

Przez   chwilę   czuła   się   jakby   zawieszona   między   dwoma   światami.   W 

jednym  panowała   okrutna   cisza,   w   drugim  jej  uszy   pękały   od   krzyku.  Powoli, 
stopniowo   do   jej   świadomości   zaczęły   docierać   inne   dźwięki.   Trzask   drzwi 
samochodu; męski głos wyrzucający przekleństwa (niektórych z nich nawet nie 
znała, za użycie innych dostałaby w dzieciństwie porządne lanie).

Otworzyła   oczy:   nadal   siedziała   przypięta   pasami   w   jaguarze,   który 

znajdował się teraz w rowie przykrytym do połowy plątaniną gałęzi. Niby we śnie 
odwróciła głowę: zobaczyła puste siedzenie kierowcy i szeroko otwarte drzwi.

Po chwili do środka zajrzał Jason.

- Ten maniak mógł nas zabić! - Jego głos był szorstki i wściekły. - Czy 

zauważyłaś numer rejestracyjny? Próbowałem zapisać, ale drań zbyt szybko jechał 
i już go nawet nie widać. Mam zamiar złożyć skargę na tego łobuza. Może wsadzą 
go do pudła, zanim kogoś zabije.

Adrenalina pulsowała w jego żyłach jak płynny ogień. Strach, jaki odczuł, 

widząc pędzącą na nich ciężarówkę, przemienił się teraz we wściekłość. Walił w 
guziki telefonu samochodowego, chcąc zgłosić wypadek.

Laura   siedziała,   drżąc   na   całym   ciele,   i   przysłuchiwała   się   Jasonowi 

opisującemu szczegóły zdarzenia, które tak łatwo mogło się zakończyć tragicznie. 
Nie mogła powstrzymać drżenia. Czuła wszechogarniający chłód i chciało się jej 
wymiotować. Zamknęła oczy i oparła się o podgłówek, próbując powstrzymać w 
ten sposób narastające nudności.

Gdy tylko zamknęła oczy, zobaczyła niebieską ciężarówkę. Usłyszała krzyki; 

background image

wszędzie ból, krew i śmierć.

Otworzyła   nagle   oczy   i   przykryła   twarz   dłońmi,   próbując   rozpaczliwie 

odpędzić   okropne   obrazy   i   dźwięki.   Odetchnęła   głęboko   i   powoli   przerażenie 
zaczęło ustępować. Podniesiony i wściekły głos Jasona przeniknął mgłę otaczającą 
jej umysł.

- Nie, nikt nie jest ranny! Nie doszło do zderzenia! - krzyczał do kogoś po 

drugiej stronie linii. - Już panu powiedziałem, że w ostatniej chwili udało mi się 
skręcić do rowu. Ale tą drogą nadal jedzie pijany  psychopata, którego musicie 
zatrzymać, zanim wyśle grupę niewinnych ludzi do kostnicy.

Laura   wzdrygnęła   się,   zamknęła   oczy   i   znowu   zobaczyła   jadącą   na   nich 

ciężarówkę. Wydało jej się nagle, że tylne światła i osłona chłodnicy przemieniają 
się w groteskowo upiorny ruszt. Otworzyła oczy.

- Nie możecie niczego zrobić bez numeru? - wrzeszczał Jason do słuchawki. 

-   Powinienem   był   go   zapisać?   Słuchaj   no   pan,   następnym   razem   spróbuj   sam 
odczytać   numer   rejestracyjny   ciężarówki   jadącej   z   przeciwka   z   prędkością   stu 
pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, kiedy w tym samym czasie usiłujesz zjechać 
z drogi. Do cholery, ja wcale nie klnę. Co znaczy, że nie ma powodu, abym używał 
obelżywych słów? Słuchaj, idioto, ktoś nas o mało nie zabił, a ty… Halo, halo!

-  A   niech   to!   -   Oburzony   odwrócił   się   do   Laury.   -   Odłożyli   słuchawkę. 

Najpierw   robią   mi   wykład   na   temat   tablic   rejestracyjnych,   a   potem   odkładają 
słuchawkę!

Minęło   parę   chwil,   zanim   przeszła   mu   wściekłość,   a   potem   spojrzał 

zatroskany na dziewczynę.

- Lauro, wszystko w porządku? Jesteś blada jak płótno. Czy jesteś ranna?

Popielata twarz i rozszerzone  źrenice dziewczyny zaniepokoiły Fletchera. 

Mówił   sobie,   że   nic   jej   się   nie   mogło   stać,   nie   doszło   przecież   do   zderzenia, 
siedziała bezpiecznie przymocowana pasami, a szarpnięcie przy upadku do rowu 
było ledwie odczuwalne. Próbował uspokoić sam siebie i chwycił ją za rękę, żeby 
zbadać puls - był słaby i urywany. Przesunął dłoń wzdłuż ciała dziewczyny. Być 
może   odniosła   obrażenia   wewnętrzne.   Wydawało   się   to   nieprawdopodobne, 
przebadał jednak jej brzuch w poszukiwaniu napięcia oznaczającego wewnętrzne 
krwawienie.

Nie   znalazł   nic.   Wykluczywszy   obrażenia   fizyczne,   zastanawiał   się   nad 

możliwością   ataku   histerii.   Diagnozę   tę   potwierdziły   mętne   oczy   i   odrętwiały 

background image

wyraz   twarzy   dziewczyny.   Chwyciwszy   jej   obie   dłonie,   powiedział   wolno   i 
stanowczo:

- Wszystko w porządku. Sytuacja była poważna, ale już po wszystkim.

Laura zadrżała. Te słowa stukały jej po głowie. Było jej zimno i czuła się 

osamotniona; chciała się uśmiechnąć, powiedzieć coś, ale nie mogła. Zaschło jej w 
ustach, a wargi wykrzywiły się w drżącym grymasie. Oczy Laury wypełniły się 
łzami, które spływały po policzkach, i nie mogła ich powstrzymać.

- Nie płacz, Lauro, wszystko w porządku.

Jason   był   poruszony.   Jako   lekarz,   który   spędza   całe   życie   opiekując   się 

pacjentami, często w stanie krytycznym, nauczył się dystansować od ich reakcji 
emocjonalnych. Musiał. Nie mógłby pracować, gdyby brał sobie do serca każdy 
przypadek.

Ta umiejętność przeniknęła do innych obszarów życia Fletchera, na przykład 

na stosunki z kobietami. Oczekiwał, by jego towarzyszki były pogodne, wesołe, 
pełne  werwy i żeby  niczym się nie  przejmowały. Nie  miał  czasu  ani chęci na 
głębsze   analizy   i   towarzyszące   im   uczucia.   Przez   lata   coraz   gorliwiej   unikał 
kobiecych łez. Umiał sobie poradzić, gdy były to łzy pacjentki, ale w przypadku 
kobiety, z którą miał randkę?

- Jest mi tak głupio - wykrztusiła Laura. - Wiem, że nic się nie stało. Ale 

widzisz,   dokładnie   trzy   lata   temu   zginął   w   wypadku   samochodowym   mój 
narzeczony   i   kiedy   zobaczyłam   ciężarówkę,   przeżyłam   wszystko   na   nowo. 
Widziałam wypadek, słyszałam krzyki…

Obawy Jasona zniknęły; naturalne współczucie wzięło górę nad zawodową 

obojętnością.

- Biedactwo! Nic dziwnego, że jesteś zszokowana. Ta ciężarówka była dla 

ciebie z pewnością czymś w rodzaju przerażającego deja vu.

Pochylił się i objął dziewczynę jedną ręką, a drugą sięgnął po znajdujące się 

za siedzeniami pudełko z chusteczkami higienicznymi, wyciągnął jedną i wsunął 
Laurze do ręki.

- Było tak ciemno - wyszeptała z oczami utkwionymi w jakiś niewidoczny 

punkt. - Słyszałam krzyki, a potem zapadła cisza. Śmiertelna cisza.

Jason   odgadł,   że   dziewczyna   na   nowo   przeżywa   ten   wypadek   i 

instynktownie przyciągnął ją do siebie.

background image

- Prowadził twój narzeczony, tak? - zapytał cicho.

- Nie było mnie w samochodzie.

Laura   próbowała   powstrzymać   nowy   atak   płaczu.   Przyzwyczaiła   się   do 

panowania nad uczuciami, tym jednak razem emocje przełamały mur samokontroli.

- Nie było cię w samochodzie? Wydaje mi się, że mówiłaś o nadjeżdżającym 

samochodzie, o katastrofie.

Rzeczywiście, mówiła. Laura zaczęła drżeć mocniej. Gdy zobaczyła jadącą 

w ich stronę ciężarówkę, przeżyła wypadek narzeczonego tak, jakby sama w nim 
uczestniczyła.

- Może to był przypadek odczucia pozazmysłowego - szepnęła.

Jason zakaszlał dyskretnie.

-   Szczerze   mówiąc,   wątpię   w   to.   Jako   praktykujący   lekarz   stoję   obiema 

nogami   na   ziemi   i   jestem   nastawiony   sceptycznie   do   zjawisk 
parapsychologicznych.

- Musiało  tak być, Jasonie.  - Wyprostowała  się,  próbując obetrzeć  łzy. - 

Czułam się, jakbym była w tym samochodzie.

Jason podał jej nową chusteczkę i nie powiedział ani słowa.

- Nie wierzysz mi. - Zaczęła płakać bardziej.

- Kochanie, jesteś podenerwowana. - Jason przyciągnął ją do siebie i głaskał 

po   jedwabistych   włosach   wielką,   mocną   dłonią.   -   W   tej   chwili   nie   myślisz 
logicznie. Chcę, żebyś odpoczęła. Odetchnij głęboko. Zamknij oczy i…

- Zdarzyło się to w dniu naszego ślubu - powiedziała Laura ze smutkiem. - 

Dokładnie   trzy   lata   temu.   Było   parę   minut   przed   piątą.   W   kościele   grały   już 
organy, kiedy przyszedł policjant i oznajmił nam o wypadku, który zdarzył się 
kilka ulic dalej. Chciałam tam od razu jechać, ale wujek mi nie pozwolił.

Jason odetchnął głęboko.

- Mój Boże, przypominam sobie ten wypadek i młodego narzeczonego, który 

poniósł śmierć na kilka minut przed ślubem. Była to wiadomość z pierwszych stron 
gazet   w   Waszyngtonie   i   Baltimore.   Z   wypadku   przywieziono   helikopterem   na 
oddział pourazowy drugiego mężczyznę, który ocalał.

Laura skinęła głową.

background image

- Tom, brat Danny'ego, miał być świadkiem na naszym ślubie. Operował go 

doktor Flynn, który ocalił mu życie.

- A więc to ty byłaś ową panną młodą. - Jason spojrzał na dziewczynę, a jego 

twarz   wyrażała   smutek   i   współczucie.   -   Tak   mi   przykro,   Lauro.   Wszyscy   na 
oddziale   byliśmy   do   głębi   poruszeni   tym   wypadkiem.   Widzimy   dużo   ludzkich 
tragedii, ale ta była wyjątkowa. Zastanawialiśmy się czasem, co się stało z panną 
młodą. Mieliśmy nadzieję, że spotkała jakiegoś miłego chłopaka i poślubiła go.

-   Och   nie,   nie   mogłabym   wyjść   za   kogoś   innego!   -   Sama   myśl   o   tym 

przerażała ją. - Przez długi czas nie byłam w stanie nawet myśleć o spotykaniu się 
z innym mężczyzną. - Przełknęła ślinę. - Do tej pory nie umówiłam się z nikim na 
randkę.   Zanim   tu   przyjechałam,   pracowałam   w   szpitalu   w   Farview,   na   nocnej 
zmianie,   często   dwa   dni   pod   rząd,   a   w   ciągu   dnia   spałam.   Taki   rozkład   zajęć 
wyklucza życie towarzyskie, nawet jeśli miałabym na nie ochotę.

Jason zasępił się. Trzy lata bez randki? Czy oznaczało to również trzy lata 

bez seksu? Nie mógł tego pojąć.

- Nigdy nie czujesz się samotna? - Chciał taktownie sformułować nękające 

go pytanie.

Laura potrząsnęła głową, ignorując aluzję.

- Mieszkam z ciotką i wujkiem, są cudowni. - Myśl o bliskich, ich miłości, 

dobroci i wyrozumiałości spowodowała, że znowu łzy napłynęły jej do oczu. - 
Czasem mieszka też z nami moja siostra. Stale wprowadza się i wyprowadza, w 
zależności   od   tego,   co   w   danej   chwili   wyczynia   ze   swoim   życiem,   w   którym 
zazwyczaj panuje olbrzymi nieład.

Głowa jej spoczywała na piersi mężczyzny; słyszała uspokajające bicie jego 

serca.   Odetchnęła   głęboko,   wciągając   zapach   męskiego   ciała,   zmieszany   z 
oszałamiającą wonią potu i mydła. Wypadek Danny'ego i niedoszły ślub wydawały 
się odległe o całe wieki. Teraz czuła się wolna od strachu, bólu i żalu. Powieki 
Laury zadrżały i zamknęła oczy.

Nagle   znowu   przeniosła   się   w   wyobraźni   na   tylne   siedzenie   samochodu, 

usłyszała   krzyki   i   odczuła   zupełnie   niezrozumiałe   przerażenie.   Zobaczyła 
przybliżające się światła reflektorów, coraz większe i większe, które ją oślepiały. A 
potem   jeszcze   tylko   ogłuszający,   wstrząsający   huk.   Czuła,   jak   uderza   w   coś 
twardego. Kiedy rozejrzała się ponownie wokół siebie, otaczała ją tylko ciemność i 
cisza, bardziej przerażająca niż całe zło, które znała.

background image

Wyprostowała się z przejmującym krzykiem.

Rozdział 3

- Lauro, już dobrze - usłyszała nas sobą głos Jasona, kojący i stanowczy 

zarazem. Doktor Fletcher obejmował ją, gładząc włosy i plecy mocnymi ruchami.

Czuła się tak słaba i wiotka w jego ramionach. Usta mężczyzny muskały jej 

włosy pachnące aromatycznym szamponem z ziół.

Po raz pierwszy Jason Fletcher obejmował młodą istotę płci żeńskiej tylko 

po to, by jej dodać otuchy. Było to dlań czymś nowym. Zazwyczaj, kiedy brał w 
ramiona kobietę, stanowiło to preludium do łóżka.

Laura zadrżała i przytuliła się mocniej. Jason przekonał się, ile przyjemności 

sprawia mu uspokajanie dziewczyny.

- Już po wszystkim, malutka! Przy mnie jesteś teraz bezpieczna.

Ten   głos   zalewał   ją   jak   strumień   ciepłego   miodu.   Laura   przylgnęła   do 

mężczyzny, rozkoszując się poczuciem bezpieczeństwa. Bezgraniczne zaufanie do 
Jasona wydawało się jej najnaturalniejszą rzeczą na świecie.

-  Zawsze,  kiedy   zamykam oczy, przenoszę  się   w tamto   miejsce.   To  tak, 

jakbym   przeżywała   jakąś   niesamowitą   scenę   z   mojego   życia.   Ale   mnie   tam 
przecież nie było!

Opowiedziała   o   swoim   przywidzeniu:   o   tym,   jak   siedziała   na   tylnym 

siedzeniu, o światłach reflektorów, krzykach i śmiertelnej ciszy.

Jason przysłuchiwał się z uwagą. To, co powiedziała Laura, wyglądało na 

halucynację. Miał już wielokrotnie do czynienia z ofiarami wypadków i wiedział, 
że   tego   rodzaju   urojenia   były   możliwe,   a   nawet   częste.   Przypuszczał,   że   szok 

background image

emocjonalny spowodowany utratą kogoś bliskiego, mógł wywołać podobne objawy 
nawet u osób, które nie uczestniczyły bezpośrednio w wypadkach. Jedna rzecz była 
pewna: nie mógł sobie pozwolić na czterdziestopięciominutową jazdę do Farview z 
Laurą w takim stanie.

- Lauro, zabieram cię do siebie. To jakieś dziesięć minut jazdy stąd i…

- Nie, proszę! Chcę do domu.

Nuta   przerażenia   w   jej   głosie   upewniła   Jasona,   że   postąpi   słusznie,   nie 

ryzykując dalszej jazdy. Kiedy zaczęła się wyrywać, przytulił ją mocno.

- Odwiozę cię do domu później. Na razie potrzebujesz czasu, żeby się wziąć 

w garść. Nie chcę, żebyś dostała ataku histerii, kiedy…

- Nie dostanę żadnego ataku! Nigdy w życiu nic byłam histeryczką!

- Lauro, nauczono mnie stawiać diagnozę na podstawie zaobserwowanych 

objawów,   a   to,   co   w   tej   chwili   robisz,   to   typowe   objawy   histerii   wywołanej 
szokiem emocjonalnym.

Chciała się znowu rozpłakać i o mało tego nie zrobiła. Ta nagła zmienność 

nastrojów   zdumiała   Laurę   i   przeraziła.   Zawsze   dumna   była   ze   swej   siły   i 
opanowania. Na pogrzebie Danny'ego jako jedyna nie płakała; była podporą dla 
jego rodziny.

Oddychając   głęboko,   wyrwała   się   z   ramion   Jasona   i   wyprostowała   się 

sztywno.

-   Czuję   się   doskonale!   -   powiedziała   drżącym   głosem,   który   z   trudem 

przypominał jej własny.

Zaczęła niezręcznie manipulować zamkiem od pasów bezpieczeństwa, aby je 

zapiąć, ale ręce drżały jej tak bardzo, że nic z tego nie wyszło.

- No, no, świetnie sobie radzisz! - powiedział sucho Jason, pochylił się i 

pomógł jej. - A teraz spróbuj na chwilę zamknąć oczy.

- Nie! - wykrzyknęła przerażonym głosem.

- Boisz się to zrobić?

- Oczywiście, że nie. Obawiać się zamknięcia oczu? Nie bądź śmieszny!

Głos  Laury   zaczął   się   powoli   podnosić   i,   ku   swemu   przerażeniu,   znowu 

wybuchnęła płaczem.

background image

Jason popatrzył na nią przez chwilę i uruchomił samochód. Laura próbowała 

powstrzymać   strumień   łez,  które  wydawały  się   płynąć  bez  końca.   Nadaremnie. 
Taki   brak   opanowania   ją   zatrwożył.   Zauważyła   też   ukradkowe   spojrzenie 
mężczyzny, kiedy skierował jaguara na drogę, na której panował sobotni ruch.

Przerażała   ją   myśl   o   tym,   jak   nieprzyjemne   wrażenie   musiała   zrobić   na 

Jasonie Fletcherze. Jak teraz będą wspólnie pracować po tym, co się wydarzyło, 
zastanawiała się, pogrążona w rozpaczliwych myślach. Czy będzie mógł traktować 
Laurę poważnie w roli siostry oddziałowej, skoro widział ją zachowującą się jak 
rozhisteryzowane   dziecko?   Nie   potrafiłaby   stanąć   twarzą   w   twarz   z   doktorem 
Fletcherem, nie przywołując na myśl wspomnień o swoim załamaniu i bezradności.

Te myśli trudno było nazwać kojącymi i zamiast, jak wcześniej zamierzała, 

wyrwać się z upokarzającego stanu, tylko go pogorszyła.

Przyjechali   na   osiedle   Jasona.   Był   to   kompleks   pięknych,   luksusowych 

domów   z   basenem   olimpijskich   rozmiarów,   kortami   tenisowymi,   boiskiem   do 
badmintona i polem golfowym, na które wskazał Jason, próbując w ten sposób 
odwrócić uwagę dziewczyny od ponurych myśli. Wszystko na próżno. Jej ciałem 
nadal wstrząsał bezwolny szloch. Jason zmarszczył brwi i skierował samochód w 
stronę przylegającego do domu garażu. Spojrzał na Laurę.

- Możesz iść sama, czy mam cię zanieść?

Laura rozejrzała się wokoło; ogarnęło ją dziwne zmęczenie.

- Chcę… chcę iść do domu.

- Zabiorę cię do domu,  kiedy będę pewny, że nie wyskoczysz z auta na 

środku autostrady. Nie mogę jednocześnie prowadzić i pilnować ciebie. Nie mam 
zamiaru narażać się na kolejny wypadek.

Wyszedł z samochodu, podszedł z drugiej strony i podał rękę dziewczynie.

Wyskoczyć   na   środku   autostrady!   ~   Laura   zaczerwieniła   się   gwałtownie. 

Potwierdziło   się   to.   czego   najbardziej   się   obawiała.   Fletcher   uważał   ją   za 
zwariowaną   histeryczkę,   i   nic   dziwnego!   Ogarnęło   ją   uczucie   upokorzenia, 
powiększając jeszcze okropne zmieszanie.

- Nie wiem, co się ze mną dzieje - wyszeptała z trudem.

Wydawała się taka mała i bezradna. Miała jakiś nieokreślony urok i czar, 

który przyciągał Jasona. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć ani zrozumieć. Jason 
Fletcher   był   przesadnie   pewnym   siebie   ekstrawertykiem   i   nie   miał   czasu   na 

background image

analizowanie własnych myśli i uczuć. Tak więc nieoczekiwana fala emocji, która 
przenikała go za każdym razem, gdy spojrzał na dziewczynę, zbiła go z tropu i 
odebrała odwagę. Chciał właśnie pomóc jej wysiąść, gdy usłyszał trwożliwy szept:

- Myślisz, że popadam w obłęd?

- Nie sądzę - powiedział delikatnie i wziął ją za ręce. - Według mnie jest to 

całkiem normalne  i  dość  powszechne   zjawisko.  Po prostu  co roku, w  rocznicę 
tragicznego wydarzenia, wracasz pamięcią do tamtych dni.

Zaczęła wpatrywać się w niego błyszczącymi oczami.

- Czy tobie przytrafiło się kiedyś coś takiego?

- Mnie? Nie.

Próbował sobie wyobrazić siebie samego w pułapce łez, paniki i histerii, 

jednak bezskutecznie.

- Ale też… - zmarszczył brwi w zamyśleniu - nigdy nie poniosłem takiej 

straty. W gruncie rzeczy nigdy niczego nie straciłem.

Zastanawiając   się   nad   własnymi   słowami,   Jason   zauważył   z   pewnym 

zdziwieniem, że to prawda. Nigdy nie doświadczył straty ukochanej osoby. Jego 
całą   rodziną   byli   rodzice.   Oboje   żyli   i   czuli   się   doskonale.   Przygody   miłosne 
kończył   zawsze   wtedy,   kiedy   miał   na   to   ochotę,   wykluczając   w   ten   sposób 
prawdopodobieństwo romantycznego zawodu czy porzucenia. Uczelnia i kariera 
zawodowa były błyskotliwym rejestrem samych sukcesów.

- Trafiały mi się co najwyżej błahe niepowodzenia - dodał raczej do siebie. - 

Jak na przykład dzisiejsza przegrana w softball.

Przypomniał sobie własną wściekłość i przygnębienie po przegranej i poczuł 

się   zakłopotany.   Czy   to   nie   dziecinada   denerwować   się   myślą   o   czymś   tak 
trywialnym? Czuł się jak niepoważny, wyrośnięty nastolatek i wcale mu się to nie 
podobało.

Postanowił   odpędzić   krytyczne   myśli   na   swój   temat,   przystępując   do 

działania. Pomógł Laurze wysiąść z samochodu.

- Wejdźmy do domu!

Nogi   jej   drżały   i   potykała   się   o   płyty   chodnika.   Jason   objął   mocno 

dziewczynę i skierował się w stronę budynku. Złapała mężczyznę za ramię, czując, 
że ziemia chwieje się jej pod nogami. Fletcher wziął Laurę na ręce. Wydawała się 

background image

zupełnie bezsilna i zdezorientowana i mocno wtuliła głowę w jego pierś.

Przyznała   w   duchu,   że   był   to   poważny   błąd.   Ustami   prawie   dotykała 

opalonej szyi mężczyzny. Wciągnęła głęboko zapach męskiego ciała. Poczuła, jak 
napinają się mięśnie Jasona, kiedy skręcili do wejścia, a ciepła dłoń na jej nagim 
udzie wprawiła Laurę w przyjemne drżenie.

Zaciągnięte zasłony nie wpuszczały słońca, pozostawiając obszerny pokój w 

chłodzie i półmroku. Jason posadził dziewczynę na głębokiej, miękkiej pluszowej 
sofie,   rozciągającej   się   na   długość   całej   ściany.   Oczy   Laury   zatrzymały   się   na 
olbrzymich białych poduszkach przed kominkiem, miękkich i puszystych jak płatki 
śniegu.   Ńa   podłodze   leżał   najgrubszy   dywan,   jaki   widziała   w   życiu.   Pokój 
wydawał  się  bardzo  kosztownie  wyposażony, a  jednocześnie   sprawiał  wrażenie 
zupełnie nie używanego.

To miejsce nie wyglądało jak dom, ale jak zdjęcie z eleganckiego magazynu. 

Typowy   apartament   człowieka   sukcesu,   spopularyzowany   przez   mass   media. 
Niewiele   to   miało   wspólnego   z   jej   wyobrażeniem   domu:   z   praktycznymi 
chodnikami,   trwałymi   tradycyjnymi   meblami   i   zdjęciami   rodzinnymi 
wyglądającymi z każdego zakamarka.

Zobaczyła, jak  Jason   wkłada do  odtwarzacza  płytę  kompaktową  i  chwilę 

potem   pokój   wypełniła   fala   łagodnej,   kojącej   muzyki.   Wyciągnął   kryształową 
karafkę i nalał do małego kieliszka podejrzanie wyglądający płyn.

- Lauro, wypij to do dna!

- Co to? - Laura zesztywniała.

-   Porto.   -   Pociągnął   łyk   i   wykrzywił   usta.   -   Dostałem   je   od   jednego   z 

pacjentów, staruszka, który złamał sobie miednicę. Podarował mi je za to, że go, 
jak to ładnie ujął, poskładałem. Potrzebujesz czegoś na wzmocnienie. Zazwyczaj 
nie mam w domu zbyt wielu trunków, jeśli więc nie chcesz porto, będziesz musiała 
się zadowolić łykiem stuprocentowej „Wild Turkey”, dowodu uznania od innego 
pacjenta.

Laura wzruszyła ramionami.

- Nie chcę pić.

- Musisz. - Przycisnął jej kieliszek do ust. - Pij!

- Nie!

background image

Alkohol szczypał ją w oczy. Oparła głowę na poduszce.

- Dlaczego chcesz to we mnie wmusić?

Rzuciła   przerażone   spojrzenie   na   pokój:   łagodna   muzyka,   przyćmione 

światła, wielka, szeroka sofa…

Nagle   wszystko   zrozumiała.   To   wnętrze,   starannie   zaprojektowane   i 

urządzone, przeznaczone było to uwodzenia w nowoczesnym stylu.

- Czy chcesz mnie upić? - spytała bez tchu, a serce jej zaczęło bić szybciej.

Przecież prawie nic nie wiedziała o Jasonie Fletcherze. Słyszała nieco plotek 

podczas jego nieobecności, a wszystkie koleżanki uważały doktora za wielkiego 
kobieciarza. A jeśli…

- Na miłość boską, wcale nie chcę cię upić! - powiedział z oburzeniem. - 

Próbuję ci pomóc, mały głuptasie. Daję słowo, że nie mam chęci na twoje ciało; w 
tych niezgrabnych szortach i bluzie wyglądasz  zupełnie bezpłciowo. Chyba nie 
myślisz, że taki strój mógłby wzbudzić żądzę w jakimkolwiek mężczyźnie!

A co dopiero w Jasonie Fletcherze, prawdziwym koneserze kobiecej urody, 

dodał w duchu.

- Przykro mi. - Laura przygryzła ze zdenerwowania wargę. - Tyle się teraz 

słyszy o gwałtach, a ja nigdy przedtem nie byłam w takiej sytuacji… Sama, w 
nieznanym miejscu, z mężczyzną, którego dopiero co poznałam.

- Ja też nigdy nie byłem w takiej sytuacji. - Jason zrobił posępną minę. - 

Zazwyczaj kobiety, które wybieram na swoje przyjaciółki, nie posądzają mnie o 
chęć gwałtu.

Laura   popatrzyła   ponuro   na   biały   puszysty   dywan.   Do   tego   wszystkiego 

teraz jeszcze go obraziła. Jeśli przedtem szanse na dobrą współpracę były mierne, 
to w tej chwili zupełnie przestały istnieć.

Zamknęła oczy i westchnęła przygnębiona. Zobaczyła…

Szybko   zerwała   się   na   nogi.   Poczuła   zawrót   głowy   i   zachwiała   się 

niebezpiecznie.

Jason podtrzymał ją ręką.

- Znowu zobaczyłaś wypadek?

Podał   jej   kieliszek,   Laura   zaś   wypiła   wszystko   jednym   haustem.   Nie 

background image

zwracała uwagi na to, że alkohol parzy ją w gardło. Zrobiłaby wszystko, żeby tylko 
wymazać z pamięci ten straszny obraz.

Jason   nalał   jeszcze   jeden   kieliszek   i   dziewczyna   dławiąc   się   wmusiła   w 

siebie   alkohol.   Pokój   zaczął   jej   wirować   przed   oczyma,   zacisnęła   palce   wokół 
ramienia mężczyzny.

- Wszystko wokół mnie się kręci - wyszeptała urywanym głosem.

Położył ją delikatnie na sofie.

- Odpocznij, Lauro. Nie myśl o niczym. - Usiadł obok niej, trzymając ją za 

rękę.

Przez parę minut oboje milczeli. Muzyka dobiegająca z odtwarzacza była 

łagodna i uspokajająca. Jason zaczął opowiadać o niedawnej podróży, o innych 
swoich wyjazdach, o ludziach, których poznał i miejscach, które widział. Słowa 
zlewały się w jednostajny  szum,  a niski głos mężczyzny  wibrował wokół niej, 
uspokajał, nie dopuszczał bólu i strachu.

Laura   przysłuchiwała   się   z   rozmarzeniem,   zawieszona   w   nieziemskim 

spokoju.   Powieki   jej   zrobiły   się   ciężkie   i   zamknęła   oczy.   Zniknęły   gdzieś 
przerażające   wyobrażenia;   oparła   się   na   ramieniu   mężczyzny,   z   głową   na   jego 
piersi.

Jason   odetchnął   z   ulgą.   Dopiero   teraz   zauważył   własne   napięcie.   Miał 

nadzieję, że Laurę przestaną już męczyć okrutne wydarzenia z przeszłości.

Siedział   tak   przez   parę   minut,   rozkoszując   się   spokojnym   zmierzchem, 

muzyką i ciepłem emanującym z ciała dziewczyny.

Nie   spała;   po   prostu   odpoczywała,   delektując   się   spokojem   i   bliskością 

Jasona.

Kiedy zorientował się, że o mało nie zasnął, siłą woli zmusił się do wstania. 

Zmęczenie po długim locie, wysiłek podczas meczu i stres spowodowany ostatnimi 
wydarzeniami - wszystko to dało teraz o sobie znać. Marzył tylko o tym, żeby 
wsunąć się do łóżka i spać przez parę następnych dni. Myśl o jeździe do Farview i 
z powrotem paraliżowała go.

- Lauro, czy zostaniesz u mnie na noc? - spytał łagodnie, pochylając się, żeby 

ściągnąć jej buty. - Możesz spać tutaj lub w drugiej sypialni. Myślę, że żadne z nas 
nie ma siły na jazdę.

background image

Laura niechętnie otworzyła oczy.

- Nie mogę - wyszeptała sennie.

- Ależ możesz, kochanie. Spędzę dzisiejszą noc w moim łóżku, w moim 

pokoju, przysięgam. Jestem zbyt zmęczony, żeby robić ci jakiekolwiek propozycje. 
Chcę się jedynie wyspać.

- Ciotka i wujek będą się bardzo niepokoili, jeśli nie wrócę na noc .do domu. 

Spodziewają się mnie około dziesiątej i jeśli…

- Zadzwonię więc do nich i wyjaśnię, w czym rzecz - powiedział Jason z 

desperacją w głosie. Był zbyt wykończony, żeby podjechać do następnego bloku, a 
co dopiero do Farview. - Podaj mi numer.

Laura podwinęła nogi pod siebie i wtuliła się w ciepłą sofę. Chciała, żeby ta 

chwila całkowitego spokoju i zadowolenia trwała wiecznie. Każdą cząstką ciała 
buntowała się na myśl o jeździe zatłoczoną autostradą.

Jason stał parę kroków dalej, z bezprzewodowym telefonem w dłoni.

- Jaki jest twój numer telefonu?

Podała mu go odruchowo; mężczyzna wystukał cyfry i po paru sekundach 

usłyszał po drugiej stronie linii niski męski głos.

Jason milczał przez chwilę, uświadomiwszy sobie nagle że nie bardzo wie, 

do kogo dzwoni.

-   Uhm,   czy   mówię   z   wujkiem   Laury?   -   Czuł   się   tak   niezręcznie,   jak 

trzynastoletni chłopiec dzwoniący do swojej pierwszej dziewczyny.

Z wujkiem George'em rozmawiało się bardzo przyjemnie, do tego chętnie 

mówił na temat Laury. Dziesięć minut później, po skończeniu rozmowy, Jason 
spojrzał na Laurę w głuchym przerażeniu.

Wyglądała tak spokojnie i pogodnie, kiedy leżała na sofie zwinięta w kłębek, 

z na wpół zamkniętymi oczami. Wiedział, że powinien ją teraz zostawić samą, ale 
nie mógł. Po prostu musiał podejść i usiąść obok.

- Lauro, wujek George powiedział mi, że twoi rodzice zginęli w wypadku 

dwadzieścia lat temu, kiedy miałaś zaledwie pięć lat. Mówił, że gdy się to zdarzyło, 
siedziałaś na tylnym siedzeniu samochodu. Było to krótko przed północą. Podobno 
utrzymywałaś, że nic nie pamiętasz. Przez całe lata nie chciałaś mówić o tym, co 
się stało.

background image

Laura   usiadła   na   sofie.   Jej   spokój   znów   gdzieś   zniknął   i   próbowała   się 

opanować. Myśl o nawrocie płaczu wydawała się jej przerażająca.

-   Nie   pamiętam   wypadku   rodziców   i   nie   rozumiem,   dlaczego   wujek 

wspomniał ci o tym.

- Powiedziałem mu o tym, co widziałaś. Tak, Lauro, to migawki z twojej 

przeszłości. Przeżywasz na nowo noc, kiedy zginęli rodzice. Wszystko się zgadza: 
tylne   siedzenie,   światła   reflektorów,   krzyki   i   okropna   cisza.   Twój   wujek 
powiedział, że tamten samochód przejechał środkowy pas autostrady i wpadł prosto 
na   was.   Twoi   rodzice   zginęli   na   miejscu,   a   brat   i   siostra   byli   ranni   i   stracili 
przytomność.   Ty   spadłaś   na   podłogę,   miałaś   złamaną   rękę,   ale   zachowałaś 
świadomość. Kiedy przyjechała karetka, powiedziałaś…

- Nie pamiętam. Miałam zaledwie pięć lat. Nie pamiętam niczego.

- Twój mózg  wyparł to wydarzenie ze świadomości,  ponieważ było zbyt 

wstrząsające   dla   tak   małego   dziecka.   Udawało   ci   się   tłumić   je   przez   lata.   Ale 
dzisiaj   ciężarówka   jadąca   prosto   na   nas  przypomniała   ci   wszystko.   Teraz   dasz 
sobie z tym radę i…

- Powiedziałam już, że nic nie pamiętam - upierała się wytrwale. - Ile rzeczy 

pamiętasz z czasów, kiedy miałeś pięć lat? - Wstała gwałtownie z kanapy. - Nie 
chcę mówić o czymś, co zdarzyło się tak dawno. Chcę wrócić do domu.

- Powiedziałem twojemu wujkowi, że zostajesz u mnie na noc. Uważa, że to 

dobry pomysł.

Laura rzuciła mu ostre spojrzenie.

- Widzę, że całkiem się zaprzyjaźniłeś z wujkiem George'em.

- Martwili się o ciebie. Powiedział, że zawsze niepokoiło ich to, jak starasz 

się   wymazać   z   pamięci   wspomnienie   o   wypadku.   Powiedział,   że   nawet   jako 
dziecko   byłaś   opanowana   i   zrównoważona,   że   zawsze   miałaś   kłopoty   z 
okazywaniem   emocji.   Podobno   nikt   nigdy   nie   widział   u   ciebie   łez,   nawet   gdy 
zginął twój narzeczony.

- Chyba trudno ci w to uwierzyć, skoro przez ostatnie dwie godziny płakałam 

bez przerwy.

-   Nic   dziwnego,   masz   nad   czym   płakać.   Dwadzieścia   lat,   nad   którymi 

rzeczywiście   można   się   smucić   i   wylewać   łzy.   Zbyt   długo   panowałaś   nad 
uczuciami. To musiało się kiedyś tak skończyć.

background image

Jason wciąż jeszcze był pod wrażeniem tego, co usłyszał z ust wujka Laury. 

Biedna mała Laura. Mając pięć lat, stała się świadkiem śmierci rodziców, a potem, 
okrutnym zrządzeniem losu, w ten sam sposób zginął jej narzeczony. W dniu, w 
którym mieli się pobrać!

Ale   Laura   przetrwała   wszystko,   pogodziła   się   z   tym,   być   może   nawet 

odniosła swoisty triumf. Jasonowi nadal pobrzmiewały w głowie słowa jej wujka: 
„Odkąd z nami zamieszkała, zawsze była idealnym dzieckiem; wyrosła na idealną 
nastolatkę, by w końcu stać się idealną młodą kobietą. Nawet po śmierci Danny'ego 
była   idealnie   opanowana.   Wiem,   jak   bardzo   jej   ciąży   ten   balast   przeżyć.   Tak 
bardzo cieszylibyśmy się, gdyby wreszcie dała wyraz uczuciom i wyzwoliła się od 
wspomnień”.

- Nie potrzebuję twojego współczucia!

Ostry i wściekły głos Laury przerwał jego zadumę. Jasonowi ze zdumienia 

rozszerzyły się oczy. Ta młoda zbuntowana kobieta, z mocno zaciśniętymi dłońmi i 
oczami  sypiącymi  skry, nie była ani nieszczęsnym osieroconym dzieckiem,  ani 
zrozpaczoną po śmierci narzeczonego panną młodą.

- Do cholery, nie żałuj mnie! - Zdziwiła się sama tym przekleństwem. Nigdy 

nie klęła, ale też nigdy dotąd nie była tak zdenerwowana. - Nie chcę, żeby mi 
ktokolwiek współczuł. Nigdy tego nie chciałam!

- Wcale cię nie żałowałem. Starałem się po prostu wczuć w twoje położenie.

Spojrzała na niego kpiąco i pogardliwie.

-   Jak   może   wczuć   się   w   moje   położenie   ktoś,   kogo   jedyną   stratą   jest 

przegrana w softball?

Poniekąd ma rację, niechętnie przyznał Jason. Poczuł, jak rozpala się w nim 

iskierka   gniewu.   To   prawda   -   był   jedynym,   zawsze   podziwianym   dzieckiem   i 
rodzice   nigdy   niczego   mu   nie   odmawiali.   Zawsze   dostawał   to,   czego   chciał,   i 
zawsze osiągał wszystko, co sobie postanowił. Ale przecież nie oznacza to, że nie 
potrafi   wykrzesać   z   siebie   uczucia   zrozumienia   i   współczucia   dla   tej   młodej 
kobiety, której los nie szczędził okrutnych doświadczeń.

-  Nie  chcę,  żebyś  wczuwał  się  w  moje  położenie!  Nie chcę  też  twojego 

współczucia!   Nie   potrzebuję   współczucia   od   nikogo.   Nienawidzę   tego!   - 
Gwałtownie potrząsnęła głową. - Wszyscy ci ludzie, którzy mówią „biedna mała 
Laura”, czekają tylko na to, żebym się rozkleiła. Tak było dwadzieścia lat temu i 
tak samo jest teraz. Tylko że to się nigdy nie stało. Nie pozwoliłam sobie na to.

background image

- Wydajesz się spokojną, bezproblemową dziewczyną, ale w gruncie rzeczy 

jesteś wspaniałą, twardą i dzielną kobietą.

Jason spojrzał na nią rozbawiony.

- Tak, jestem twarda.

Odwzajemniła mu spojrzenie. Musiała być taka, żeby pokonać przeciwności 

losu, który roztrzaskał jej życie, i to nie raz.

Z nikim dotąd się nie kłóciła; spokojna, zrównoważona Laura była zawsze 

rozsądna, poważna i nienagannie uprzejma - bez względu na to, co czuła. Ale w tej 
chwili kierowała się uczuciami - po raz pierwszy od dwudziestu lat.

Była wściekła i chciała dać upust złości. Wiedziała, że jej zachowanie jest 

bez   wątpienia   nierozsądne,   irracjonalne   i   niegrzeczne,   ale   wcale   się   tym   nie 
przejmowała.

- Jestem silna. Zawsze taka byłam. I nie chcę…

- Nie chcę, nie potrzebuję - przedrzeźniał ją Jason. - W tej chwili jesteś zbyt 

napięta i zdenerwowana, żeby wiedzieć, czego chcesz albo czego potrzebujesz.

Odwróciła się do niego twarzą. Krew w jej żyłach zaczęła krążyć szybciej.

- Ale ty oczywiście wiesz! Wiesz, czego potrzebuję, i wiesz, czego chcę.

Te   słowa   stanowiły   wyzwanie.   Wyglądało   to   tak,   jakby   ktoś   inny 

występowa! w roli Laury i czytał wcześniej napisany scenariusz.

Następny krok zdawał się z góry przesądzony. Najprawdopodobniej żadne z 

nich nie miało wyboru, odkąd spotkali się na boisku. A już na pewno nie od chwili, 
kiedy zobaczyli pędzącą z przeciwka ciężarówkę.

- Oto, czego chcesz - powiedział Jason i przyciągnął ją bliżej. Czując przy 

sobie ciepłe ciało dziewczyny, poczuł, jak krew zaczyna mu szybciej pulsować. 
Oto, czego potrzebujesz! Mnie!

Laura uświadomiła sobie, że powoli ogarnia ją dziwny bezwład; zakręciło jej 

się w głowie, zaczęła oddychać ciężko i urywanie. Przeszyło ją nagłe pożądanie - 
uczucie, którego do tej pory nie znała.

-   Czy   nie   mam   racji,   Lauro?   -   Głos   mężczyzny   był   przytłumiony   i 

niewyraźny, jakby dobiegał z innej rzeczywistości.

Laura wolno zwróciła ku niemu oczy. Jej gwałtowny gniew przekształcił się 

background image

nagle w niepohamowaną namiętność. Nie potrafiła myśleć racjonalnie, kiedy Jason 
patrzył na nią w ten sposób. Mogła jedynie czuć i czuła, że postępuje słusznie.

- Tak - wyszeptała, obejmując go. Kierowała się instynktem, który kazał jej 

głaskać twardy, gładko wygolony podbródek mężczyzny.

- Powiedz mi, kogo pragniesz - poprosił cicho Jason, przyciskając jej dłoń do 

ust.

Czuła, jak gdyby płynne ciepło przepłynęło przez jej ciało.

- Ciebie - wyszeptała zdumionym głosem. - Pragnę ciebie.

Słowa te rozpaliły oboje; przecięły więź z pozbawioną uczuć przeszłością. 

Laura traciła powoli kontrolę nad sobą i oddawała się bezgranicznie pożądaniu, 
jakie w niej wzbudził ten mężczyzna. Nigdy dotąd tak się nie czuła, nigdy nie 
doświadczyła tak głębokiej potrzeby zbliżenia. Tylko Jason i nikt więcej potrafił to 
wywołać. Czuła się kobieca, pełna zmysłowości i wolna. Wolna po raz pierwszy w 
życiu. Wolna od postawionych przed sobą żądań i wymagań, wolna od strachu i 
bólu powodowanego miłością i utratą ukochanej osoby.

Pragnę   ciebie   -   zawarta   w   głosie   dziewczyny   namiętność   rozbrzmiewała 

echem w głowie Jasona. Jego zmysły szalały pod wpływem miękkiego, ciepłego 
dotyku kobiecego ciała.

Laura przylgnęła doń, drżąc z pożądania, a Jason całował ją tak mocno, jak 

tego pragnęła: głęboko i namiętnie.

Przygniótł   ją   swoim   ciężarem,   czując,   że   luźne   ubranie   skrywa   słodkie, 

kobiece i nieskończenie ponętne kształty. Laura miała małe, ale pełne piersi, wąską 
talię, a biodra delikatnie zaokrąglone. Obejmowała go i tuliła się w szczerym i 
całkowitym oddaniu, równie kuszącym jak pożądanie, które wybuchło między nimi 
tak nagle.

Jason czuł, że znalazł się w innym świecie, gdzie zwykłe zasady nie miały 

zastosowania.   Kobiety,   które   zazwyczaj   wybierał   na   partnerki,   zawsze   miały 
doświadczenie seksualne, tak że związki z nimi były fizycznie zadowalające, choć 
powierzchowne.   Nie   przejmował   się   uczuciami   tych   kobiet   i   sam   również   nie 
zamierzał angażować się emocjonalnie.

Z Laurą było inaczej. Jason wiedział o tym, nim jej dotknął, a teraz jeszcze 

się to potwierdziło. Czuł się za nią odpowiedzialny i chciał ją posiąść całkowicie. 
Tkliwość, współczucie, miłość i podziw - wszystkie te dziwne uczucia, których 
nigdy dotąd nie doświadczył - wybuchły w nim z niespodziewaną siłą. Tej nocy 

background image

Jason   Fletcher   złamał   wszystkie   swoje   zasady,   ale   wydawało   mu   się   to 
najsłuszniejszą rzeczą, jaką mógł zrobić.

 

Rozdział 4

- Lauro, chcę się z tobą kochać! - wyszeptał Jason.

- Dobrze - głos Laury brzmiał gardłowo i odlegle. Zaczęli całować się jak 

kochankowie, którzy rozstali się wieki całe temu, a teraz znowu byli razem.

Jason   wziął   Laurę   na   ręce   i   niósł   po   wysłanych   dywanem   schodach   do 

znajdującej się na górze sypialni. Był to bez wątpienia typowo męski pokój, w 
kolorze ciemnej czerwieni, granatu i brudnobiałym. Na prześcieradle w granatowe, 
różowe i białe pasy leżała gruba trójkolorowa kołdra, na niej porozrzucane były 
poduszki.

Trzymając   w   ramionach   dziewczynę,   zrzucił   szybkim,   zręcznym   ruchem 

narzutę i kołdrę, po czym położył Laurę. Przylgnęła doń z całej siły, jej nabrzmiałe 
piersi dotykały muskularnego torsu mężczyzny i poczuła na sobie nacisk twardego 
uda. Kiedy się poruszyła, ciepło i ciężar tego masywnego męskiego uda wzbudziły 
w niej falę niewysłowionej rozkoszy.

Przywarła   do   Jasona,   odwzajemniając   jego   gorące   i   namiętne   pocałunki. 

Kiedy ją obrócił, żeby zdjąć z niej koszulkę z krótkim rękawem, Laura bezwiednie 
uniosła ramiona, by ułatwić mu to zadanie. Doświadczone palce Jasona rozpięły 
biały bawełniany staniczek, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

W tym momencie musnął ją chłodny powiew z urządzenia klimatyzacyjnego 

i  zadrżała.   Nagły   przebłysk  świadomości  wyrwał  ją  z  miłosnego   oszołomienia. 
Leżała   pół  naga   w   łóżku  z   mężczyzną,   którego   poznała  zaledwie   kilka   godzin 
wcześniej. Było to do niej zupełnie niepodobne, zwrot o sto osiemdziesiąt stopni w 
stosunku do zwykłej ostrożności i rezerwy siostry Novak.

Zwróciła oczy ku twarzy Jasona i zobaczyła, jak spogląda na jej obnażone 

background image

piersi. Laurze zabrakło tchu na widok zachwytu w tym spojrzeniu.

Z delikatnością, która zdziwiła jego samego bardziej niż ją, Jason muskał 

wargami ramiona dziewczyny. Wydała mu się nagle taka mała i słaba. Jej skóra 
była   delikatna   i   pachniała   uwodzicielsko.   Jasona   zalewała   fala   pragnienia   i 
oczekiwania.

Laura zadrżała i jej nabrzmiałe od pocałunków usta rozwarły się delikatnie. 

Wyszeptała   jego   imię   i   poczuł   nową   falę   namiętności.   Z   jakiegoś   powodu 
dziewczyna wydała mu się zniewalająca.

- Pragnę twego ciała - powiedział niskim zdecydowanym głosem i pochylił 

głowę nad jej piersiami.

Ciepły dotyk ust mężczyzny przeniósł Laurę w zmysłową krainę fantazji. 

Nie chciała być dłużej ostrożna i opanowana. To przecież był Jason, a nie jakiś tam 
poznany dzisiaj mężczyzna. Gorące, namiętne pragnienie stało się zbyt potężne, by 
mogła  usłuchać  głosu rozsądku.  Życie było jednie wegetacją, dopóki Jason nie 
chwycił jej w ramiona.

Po   raz   pierwszy   Laura   zrozumiała   bajkę   o   księżniczce   obudzonej 

pocałunkiem   księcia.   Była   nad   wyraz   poważnym   dzieckiem,   które   nigdy   nie 
pozwalało   sobie   na   wędrówkę   po   beztroskim,   nierealnym   królestwie   fantazji. 
Uważała te opowieści za głupie i niezrozumiałe. Ale teraz...

Zacisnęła oczy i jęknęła, kiedy Jason pieścił językiem jej piersi. Zrozumiała 

wreszcie   różnicę   między   szarą   egzystencją   a   prawdziwym   życiem.   Królewna 
Śnieżka i Śpiąca Królewna nie wydawały jej się już takie głupie i niezrozumiałe.

- Lauro, masz piękne piersi! - powiedział.

Były okrągłe i jędrne. Różowe sutki drżały, delikatnie z podniecenia.

- Och, Jasonie!

Laura doznawała niewysłowionej rozkoszy. Oczy zaszły jej mgłą i wezbrała 

w niej ogromna fala tkliwości. Czuła się kobietą bardziej niż kiedykolwiek dotąd. 
Nigdy przedtem nie odczuwała takiej potrzeby oddania się drugiej osobie.

Dłonie   Jasona   powoli   spłynęły   po   talii   dziewczyny,   badały   delikatne 

zaokrąglenia, potem zbliżyły się do brzucha i bioder. Laura wyginała się i wiła pod 
dotykiem wprawnych, doświadczonych rąk mężczyzny.

Jason   obserwował   jej   kobiece,   przesycone   zmysłowością   ruchy   i   w 

background image

odpowiedzi na podniecenie dziewczyny jego ciało zesztywniało jeszcze bardziej. 
Bez trudu rozwiązał i ściągnął jej szorty.

Oddech Laury zrobił się urywany, zamknęła oczy.

- Czy  wiesz, jaka jesteś podniecająca?  - spytał Jason  z westchnieniem.  - 

Jesteś tak czuła, otwarta i szczera. Kochana, pokaż mi, jak bardzo mnie pragniesz.

Te  słowa  pochwały,  wypowiedziane  głębokim,  ciepłym głosem,   rozpaliły 

Laurę do reszty.

Serce   dziewczyny   biło   jak   oszalałe,   kiedy   Jason   dotykał   jędrnego 

zaokrąglenia jej pośladków i płaskiego brzucha. To rozkoszne badanie zdawało się 
trwać całą wieczność.

-   Jasonie,   proszę!   -   powiedziała   załamującym   się   głosem,   zażenowana 

gwałtownością swych uczuć. Cierpiała i… pożądała.

- Tak, kochanie. - Oddychał ciężko, z głową opartą o jej ramię. - Powiedz 

mi, czego chcesz. Pragnę usłyszeć to, co czujesz.

Laura zaczęła całować go zapamiętale, pokazując, Jak bardzo pragnie go i 

potrzebuje. Jason odpowiedział od razu na to wezwanie, ściągnął jej majteczki i 
wsunął dłoń między  uda. Poczuł, jak delikatne ciało zaciska się wokół niego i 
zapragnął dziewczyny z gwałtownością, która go zaszokowała. Drżały mu ręce, 
kiedy szarpał koszulę, próbując ją zdjąć. Rzucił ją na podłogę, gdzie po chwili 
znalazła się też reszta ubrania.

Laura patrzyła przez chwilę na nagie ciało mężczyzny; wyraźnie zarysowane 

mięśnie klatki piersiowej, potężne ramiona, płaski, mocny brzuch. Dotknęła go i 
oczy rozszerzyły się jej z zachwytu.

- Byłoby o wiele łatwiej uczyć się anatomii, gdyby szkoły pielęgniarskie 

dysponowały   takimi   modelami   -   powiedziała,   uśmiechając   się   z   podziwem   i 
radością w oczach.

Jason uśmiechnął się szeroko, chociaż wiedział, że nie powinien się śmiać, 

będąc w łóżku z nagą kobietą. Zawsze traktował seks równie poważnie jak sport, a 
spontaniczny wybuch wesołości wydawał się teraz nie na miejscu.

Ale Laura dawała mu tyle rozkoszy i napełniała niezmąconym szczęściem, 

jakiego nie przeżył nigdy, trzymając się zawsze ścisłych zasad uprawiania miłości. 
Figlarność nie była cechą typową dla normalnego postępowania Jasona, ale chyba 
tak właśnie zachował się, kiedy chwycił dłoń Laury i przycisnął do ust.

background image

- Czy miała pani kłopoty z anatomią, panno Novak?

- To było najgorsze! Zwłaszcza kiedy dawano nam do sekcji martwe koty. 

Myślałam, że umrę na miejscu!

- Lauro! - Jason zaprotestował ze śmiechem. - Czy mogę ci przypomnieć, że 

teraz nie czas ani miejsce na poruszanie tak zniechęcających tematów?

- Czy to cię zniechęca?

Udało   jej   się   przez   chwilę   zrobić   minę   zaskoczonej   niewinności,   nim 

wybuchnęła śmiechem.

- A czy wyglądam na zniechęconego?

Laura   podążyła   za   wzrokiem   mężczyzny   i   spojrzała   na   jego   członek. 

Przełknęła   ślinę.   Jason   przyciągnął   jej   dłoń,   a   palce   dziewczyny   zacisnęły   się 
wokół   niego.   Spojrzenia   obojga   spotkały   się,   gdy   go   pieściła,   doprowadzając 
niemal do obłędu.

Nagle Jason chwycił ją za ręce i przyciągnął mocno do siebie.

Laura spojrzała w jego szare, głębokie oczy.

- Czy nie chcesz, żebym cię dotykała? - wyszeptała zmieszana. - Czy nie 

lubisz…

Jason uciszył ją długim, głębokim pocałunkiem. Gdy w końcu oderwał usta, 

jego głos zabrzmiał jak ochrypły pomruk.

- Ubóstwiam, jak mnie dotykasz, tak bardzo, że jeżeli pozwoliłbym ci, moja 

dziewczyno, robić to dłużej, za parę sekund byłoby po wszystkim. A ja nie chcę, 
żeby to się tak skończyło.

- Jestem w tych sprawach… niedoświadczona.

Laura zarumieniła się i lekko zadrżała, oblizując nerwowo dolną wargę.

- Jak bardzo niedoświadczona? - zapytał delikatnie.

- Nie śpieszyłam się do tych spraw. Na szczęście dla nas obojga, Danny 

również nie. Zgodziliśmy się poczekać aż do ślubu.

Noc poślubna miałaby miejsce równo trzy lata temu. Myśl ta przemknęła 

teraz Laurze, ale dziewczyna nie czuła już bólu. Nie miała też poczucia winy, że 
leży   oto   u   boku   Jasona.   Przed   oczyma   jej   wyobraźni   pojawił   się   na   chwilę 

background image

rozmazany obraz twarzy Danny'ego, który rozpłynął się w pustkę. Danny kochał 
życie i kochał ją. Na pewno nie miałby za złe tego, że próbuje znaleźć miłość. Być 
może nawet zachęcałby ją do tego.

Laura spojrzała Jasonowi w oczy. Zatrzymał rękę na jej brzuchu.

- Czy chcesz mi powiedzieć, że jesteś dziewicą? - spytał cicho. - Że… jestem 

pierwszy?

- Czy to ci przeszkadza?

- Przeraża mnie to. - Przełknął ślinę. - Dlaczego, Lauro? Dlaczego czekałaś 

tak długo, żeby pójść z mężczyzną do łóżka? Nie mów tylko, że nie zależało ci na 
uprawianiu miłości. Jesteś taka podniecająca, namiętna i czuła. Rozpływasz się pod 
dotknięciem moich dłoni.

Przytuliła się do niego tak, że ich ciała przylegały ściśle do siebie.

- Nigdy nie byłam podniecająca, namiętna i czuła, dopóki ty nie wzbudziłeś 

we   mnie   tych   doznań.   Wydaje   mi   się,   że   otworzyłam   dziś   drzwi   do   zupełnie 
nowego świata.

Wzruszyła go ta szczerość. Nie był nigdy tym, który coś dawał. Przez całe 

lata tylko brał, niekiedy samolubnie, niekiedy bezmyślnie. Jednakże z Laurą było 
inaczej i nie bardzo wiedział, jak sobie z tym poradzić.

W tym momencie nie umiał analizować faktów ani myśleć racjonalnie. Był 

zbyt pochłonięty chwilą obecną, żeby myśleć o czymkolwiek innym. Puścił dłonie 
dziewczyny i chwycił ją w objęcia.

-   Nie   skrzywdzę   cię   -   zapewnił,   po   czym   musnął   jej   usta   delikatnym 

pocałunkiem.

Laura usłyszała jęk i przeszył ją nowy dreszcz pożądania. Przycisnęła się 

mocno do mężczyzny. Jason chwycił ją za ramiona i próbował odsunąć od siebie.

- Lauro, kochanie, postaram się robić to powoli.

- Nie chcę, żebyś był delikatny. - Czuła niepohamowane pragnienie, aby dać 

mu rozkosz. - Całuj mnie, Jasonie.

Z ogromną satysfakcją spełnił tę prośbę. Jego pocałunki były gwałtowne i 

zachłanne. Głaskał delikatnie jej uda i Laura poczuła niewiarygodnie rozkoszne 
ciepło płynące z głębi swego ciała.

background image

- Kochanie, nie mogę już dłużej czekać. - Głos Jasona  wyrażał ogromne 

napięcie. Próbował powstrzymać drżenie swego ciała. - Jesteś już na mnie gotowa?

- O tak - westchnęła Laura.

Przesunął się między jej nogami, unosząc delikatnie biodra dziewczyny, by 

potem wejść w nią jednym, szybkim ruchem. Laura zesztywniała, czując nagły 
przypływ   ostrego  bólu,   i  zacisnęła   zęby,   by   się   powstrzymać   od   płaczu.   Jason 
wsparł się na łokciach i spojrzał na nią przeciągle.

-   To   nie   czas   na   perfekcjonizm   -   powiedział   ochrypłym   głosem.   -   Jeśli 

odczuwasz   ból,   nie   kryj   tego.   Na   miłość   boską,   nie   udawaj   doskonałej,   pełnej 
poświęcenia dziewicy.

- Co masz na myśli?

-   To,   że   wiem   wszystko   o   twoim   dążeniu   do   doskonałości.   Twój   wujek 

powiedział mi, że nigdy nie popełniłaś żadnego błędu. Teraz leżysz przy mnie i 
zastanawiasz się, dlaczego nie jest tak, jak w tych wszystkich scenach miłosnych, o 
których czytałaś w romansach.

Przejrzał ją na wylot. Laura chwyciła go za ramię tak mocno, że na skórze 

zostały ślady jej paznokci.

- Na początku trochę mnie bolało - przyznała wreszcie.

Usta Jasona wykrzywiły się w udawanym uśmiechu.

-   No   cóż,   myślę,   że   nie   przyznasz   się   do   niczego   innego   -   wyszeptał, 

przesuwając usta po jej uchu. Uczucie przepełniało go całkowicie i nie próbował 
nawet pojąć, dlaczego ubóstwia tę dziewczynę. Oprócz niej nic się nie liczyło. - 
Spokojnie,   kochanie.   Będzie   ci   wspaniale,   obiecuję   to.   Spodoba   ci   się   to   tak 
bardzo, że zechcesz ciągle to robić. Będziesz mnie nieustannie pragnęła.

Raz jeszcze, jak wtedy w samochodzie, jego kojące słowa podziałały niczym 

balsam. Laura rozluźniła mięśnie; nieprzyjemny ból ustąpił i pojawiło się wrażenie 
takiej przyjemności, że aż westchnęła. Nie czuła się już porozrywana i zniewolona.

- Jasonie, to wspaniałe - wyszeptała, tuląc się do mężczyzny. Nie czuła już 

wstydu   i   zakłopotania,   mogła   powiedzieć   mu   wszystko.   -   Miałeś   rację,   jest 
cudownie. 

Jason wydał odgłos, który był na pół śmiechem, na pół jękiem.

- Mnie też, kochanie. Jesteś taka podniecająca i rozkoszna. Lauro, nigdy 

background image

dotąd nie czułem czegoś takiego, jesteś doskonała.

-   Znowu   to   nieszczęsne   słowo!   -   powiedziała   wesoło.   Po   raz   pierwszy 

dostrzegła coś śmiesznego w swoim dążeniu do perfekcji.

Zaśmiali   się   i   pocałowali.   Wkrótce   potem   pokój   wypełniły   zmysłowe 

odgłosy miłości: szepty, jęki i westchnienia.

Jason wsunął się w Laurę, która rozkoszowała się, czując go w swoim ciele. 

Wypełnił pustkę, z jakiej nie zdawała sobie sprawy.

-   To   nie   może   być   prawda!   -   przytłumionym,   oszołomionym   głosem 

powiedział   Jason,   gdy   wstrząsnął   nim   ostatni   dreszcz   rozkoszy.   To,   co   ich 
połączyło, było silniejsze niż uczucia, jakich kiedykolwiek dotąd doświadczył. Po 
raz pierwszy w życiu dal z siebie wszystko i nie chciał niczego w zamian. Czuł się 
zupełnie wyczerpany i pusty, niezdolny do najdrobniejszego ruchu, do najprostszej 
myśli.   Rozładowanie   fizyczne   i   emocjonalne,   w   połączeniu   ze   zmęczeniem   po 
podróży, spowodowało, że zachciało mu. się spać.

- To tylko sen, a ty jesteś moim wyśnionym kochankiem, Jasonie!

Wrażenie unoszenia się w przestrzeni, radosne uczucie całkowitej swobody i 

wolności   było   czymś   niewypowiedzianie   cudownym.   Laura   sennie   ucałowała 
ukochanego, rozkoszując się ciężarem jego ciała.

-   Uważaj,   bo   cię   zmiażdżę,   dziecinko!   -   wyszeptał   rozespanym   głosem, 

przekręcając się na bok.

-   Nie!   -   przylgnęła   do   niego.   -   Nie   zostawiaj   mnie   jeszcze.   Jest   mi   tak 

dobrze. Nie chcę, żebyś mnie opuścił!

To naprawdę sen, jak przez mgłę myślał Jason. Czy jakakolwiek kobieta była 

tak otwarta i szczera jak Laura? Ucałował ją czule.

- Nie mam zamiaru cię zostawić, kochanie. Nigdy cię nie opuszczę!

 

Zasnęli. Laura śniła, że leży wtulona w ciepłe ciało Jasona, on zaś pieści jej 

piersi swymi silnymi dłońmi.

Powoli uniosła powieki. W pokoju było zupełnie ciemno i jedynie jarzące się 

background image

czerwono cyfry elektronicznego zegara zdradzały godzinę; była druga szesnaście. 
Wyszeptała cichutko imię kochanka.

- Pragnę cię, Lauro! - głos Jasona pobrzmiewał muzyką w jej uszach.

Zadrżała   delikatnie,   czując   siłę   i   ciężar   jego   nagiego   ciała.   Dryfowali   w 

otaczającej ich ciemności jak w erotycznym śnie.

Laura zacisnęła mocno oczy i podała się falom rozkoszy, zalewającym jej 

ciało. Wszedł w nią głęboko, ale nie czuła już bólu. Nie wiedziała, czy dzieje się to 
we śnie, czy na jawie, ale nie miało to żadnego znaczenia. W tym ciemnym świecie 
byli tylko we dwoje.

Powtarzało się to stale przez następne godziny. Laura i Jason obracali się w 

cyklu namiętności i snu, a sobota powoli zmieniała się w niedzielę. Dopiero po 
południu, kiedy dzień znowu zaczął przechodzić w noc, po raz pierwszy uderzyła 
ich myśl o czymś tak przyziemnym jak jedzenie.

- Umieram z głodu - powiedział Jason, kiedy zaburczało mu w brzuchu. -Mój 

biedny żołądek chyba już zapomniał, kiedy po raz ostatni coś jadłem.

Laura leżała zaspokojona i zmęczona po akcie miłości, który ich niedawno 

połączył. Nie chciało jej się pić ani jeść, ani nawet myśleć. Z rozmarzeniem w 
oczach położyła głowę na piersi kochanka.

- Zdrzemnij się teraz, kochanie. - Jason odsunął ją delikatnie od siebie i otulił 

puchową kołdrą. - Ja tymczasem przygotuję coś do jedzenia.

Laura posłusznie obróciła się na bok i z westchnieniem wtuliła się w pościel.

Dom otulała mroczna cisza zmierzchu. Jason wszedł do kuchni i otworzył 

lodówkę. Zaskoczyło go to, że była prawie pusta. Dopiero gdy doń dotarło, że nie 
był w domu przez sześć tygodni, przypomniał sobie, iż przed wyjazdem zużył lub 
rozdał   wszystkie   produkty   żywnościowe,   które   się   łatwo   psuły.   Zajrzał   do 
zamrażalnika i z radością odkrył pierożki, przygotowane przed wyjazdem przez 
Ritę - uroczą stewardesę,  z którą miał krótki, niezobowiązujący romans.  Kiedy 
zwierzyła mu się, że w skrytości ducha pragnęłaby poślubić swego kapitana, Jason 
życzył   jej   dużo   szczęścia.   Podczas   ich   ostatniego   spotkania   doradzał   nawet 
dziewczynie, jak ma usidlić mężczyznę swych marzeń, a ona - z wdzięczności - 
przygotowała kochankowi pierożki z mięsem i żółtym serem. Nie widział niczego 
niestosownego w zjedzeniu ich wraz z Laurą. Obecnie Rita jawiła mu się dziwnym 
tworem   wyobraźni,   rozmazaną   postacią   z   przeszłości.   Jedynie   Laura   była 
rzeczywistością.

background image

W lodówce znajdowała się też butelka kiepskiego musującego wina o smaku 

zbliżonym raczej do wody sodowej niż do szlachetnego napoju, ale dla Jasona, 
który i tak nie był znawcą, nie miało to najmniejszego znaczenia. Dwadzieścia 
minut   później   wniósł   do   sypialni   odgrzane   w   kuchence   mikrofalowej   pierożki, 
wino, dwa kieliszki i widelce.

- Podano do stołu - oznajmił i usiadł na łóżku.

Wyrwana   ze   snu   Laura   przewróciła   się   na   bok   i   otwarła   oczy.   Nadział 

pierożek na widelec i podał dziewczynie.

- Tu będziemy jedli? - spytała rozbawiona. - Prosto z półmiska?

-   To   jest   bardzo   ekonomiczne.   Po   co   zawracać   sobie   głowę   talerzami? 

Zobacz tylko, ile czasu można zaoszczędzić na zmywaniu! - Przysunął jej widelec 
do ust. - Dalej, kochanie, zjedz śniadanie czy obiad, czy kolację, czy jak też to 
nazwać.

Laura   podniosła   się   nieco   i   pozwoliła   się   karmić.   Nie   wydawało   jej   się 

niczym   dziwnym   jedzenie   nago   w   łóżku   po   dwudziestu   czterech   godzinach 
uprawiania miłości.  Nie, nie wydawało się to ani trochę dziwne tej zmysłowej 
istocie, która zajęła miejsce Laury Novak.

Wzięła do ręki widelec. Jedząc pierożki, Jason otworzył wino.

- Mój brat nie uznaje wina zamykanego na zakrętkę. Gdyby to zobaczyli 

członkowie Klubu Miłośników Wina, do którego należy, pewnie by zemdleli. - Z 
pewnością by je nazwali  faux vin. - Napełnił oba kieliszki po brzegi wiśniową 
cieczą z bąbelkami. - Ale powiem ci w tajemnicy: mnie smakuje ono tak samo, a 
może   nawet   lepiej   niż   te   eleganckie   wina,   które   sprzedają   po   dziewięćdziesiąt 
dolarów za butelkę.

Podał jej kieliszek, który wypiła pośpiesznie.

-   Chyba   masz   rację   -   powiedziała   i   wyciągnęła   przed   siebie   kieliszek.   - 

Proszę o dolewkę!

Jason spełnił jej życzenie.

- Uważaj, malutka! - przestrzegł ją z namiętnym uśmiechem na ustach. - Być 

może próbuję cię spić, żebym mógł później przeprowadzić swoje niecne zamiary.

- Tak właśnie sobie pomyślałam, kiedy zaproponowałeś mi to wstrętne porto, 

pamiętasz? - Laura opróżniła drugi kieliszek.

background image

- Pamiętam. - Uśmiechnął się. - Wydaje mi się, jakby to było milion lat temu 

- powiedział. Kiedy patrzył w jej roześmiane oczy, poczuł ciepłe fale miłości i 
pożądania.

-   Bo   to   było   milion   lat   temu   -   wyszeptała   Laura,   wyciągając   dłoń,   by 

pogładzić go po policzkach, które pokrywał dwudniowy zarost.

Urok   nie   ogolonej   męskiej   twarzy,   tak   bardzo   spopularyzowany   przez 

telewizję, uchodził dotąd jej uwadze. Jason był pociągający i podniecająco męski. 
Poczuła, jak krew zaczyna się jej burzyć w żyłach. Za każdym razem, kiedy na 
niego   spoglądała,   kiedy   go   dotykała,   kręciło   jej   się   w   głowie   od   wina   i 
niewysłowionego pożądania.

- To się zdarzyło w innym świecie, w innym wymiarze czasu!

Jej szeroko otwarte oczy mówiły, jak bardzo go pragnie.

Dziesięć sekund zajęło Jasonowi sprzątnięcie z łóżka pustego talerza, butelki 

i kieliszków. Potem przyciągnął do siebie Laurę.

- Jaki to urok na mnie rzuciłaś, mała czarodziejko? - spytał żartobliwie. - 

Nigdy dotąd nie doświadczyłem czegoś podobnego. Nie mogę się tobą nacieszyć!

Laura westchnęła z zadowoleniem i wtuliła się w niego. Czuła dokładnie to 

samo.   Nie   mogła   się   nim   nacieszyć   i   jeśli   była   czarodziejką,   to   Jason   był 
czarnoksiężnikiem. Rzucił na nią urok, spod którego nie mogła się wyzwolić.

 

Rozdział 5

  Zmęczeni   fizycznie   i   emocjonalnie,   spali   bez   przerwy   przez   dwanaście 

godzin.   Kiedy   Jason   otworzył   oczy   rankiem   następnego   dnia,   zniknęło   gdzieś 
senne   odrętwienie,   które   uczyniło   go   niewolnikiem   zmysłów   w   podobnej   do 
erotycznego snu atmosferze weekendu.

background image

Na   jego   miejsce   pojawił   się   surowy,   nieprzyjemny   chłód   rzeczywistości. 

Jason  powoli odwrócił głowę, żeby spojrzeć na Laurę. Wyglądała niewinnie, a 
zarazem zmysłowo w mętnej poświacie porannego światła. Wtuliła się głęboko w 
pościel. Jason z trudem opanował chęć odrzucenia kołdry, by przyjrzeć się różowej 
nagości ciała dziewczyny.

Przeszył   go   gorący   dreszcz.   Był   zaniepokojony.   Co   się   z   nim   działo? 

Przyprowadził Laurę do domu, żeby dodać jej otuchy, ale dobre intencje spaliły na 
panewce i znaleźli się w łóżku! Kiedy patrzył na śpiącą dziewczynę, przez głowę 
przepływały mu dziesiątki wspomnień, kłębiły się płomienne słowa, które sobie 
powiedzieli. Zarumienił się. Czy nadal był doktorem Jasonem Fletcherem?

Czując się, jakby parzyła go skóra, wyszedł szybko z sypialni i skierował się 

do łazienki. Starał się nie myśleć o pociągającym widoku nagiej Laury, która spała 
w jego łóżku. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Patrzył na niego Jason Fletcher, 
jakiego   znał,   a   nie   delikatny,   zakochany   mężczyzna   spędzający   większą   część 
weekendu   w   łóżku   z   małą,   słodką   dziewicą,   która   nazwałaby   to,   co   się   stało, 
miłością, a nie wspaniałym seksem.

W dorosłym życiu Jason zawsze unikał tego rodzaju kobiet. Nie był w stanie 

spełnić ich oczekiwań: wiecznego oddania, wierności, małżeństwa i dzieci.

Mimo gorących strumieni wody z prysznica, Jasona oblał zimny pot. Dzieci! 

Przypomniało   mu   się,   że   kiedy   kochał   się   z   Laurą   po   raz   pierwszy,   sięgnął 
dyskretnie po prezerwatywę, ale potem…

Urywki wspólnie spędzonych chwil miłości zmieniały się w jego umyśle jak 

w kalejdoskopie. Zacisnął oczy i jęknął. A jeśli zaszła w ciążę? Butelka szamponu 
wysunęła mu się z drżących palców i spadła na stopę. Zabolało tak mocno, jakby 
uderzył   go   odłamek   skały.   Zaklął   szpetnie,   potem   jeszcze   raz.   Sklął   szampon, 
bolący palec, a przede wszystkim Jasona Fletchera. Winił siebie za to, że był tak 
niezrozumiale, niewytłumaczalnie głupi i kochał się z kobietą, nie zachowawszy 
żadnych środków ostrożności.

Ręka trzęsła mu się tak bardzo, że dwukrotnie zaciął się w czasie golenia - 

pomyłka zupełnie nie w stylu Jasona Fletchera. Odkąd kochał się po raz pierwszy, 
mając szesnaście lat, dokładał zawsze wszelkich starań, by zabezpieczyć siebie i 
swą partnerkę. Praktykował bezpieczny seks na wiele lat przed tym, zanim zwrot 
ten stał się sloganem. Nigdy nie nabawił się choroby wenerycznej, nigdy też jego 
kochanka nie zaszła w ciążę.

Ponieważ Laura była dziewicą, wiedział, że jego zdrowiu nic nie zagraża. 

Maszynka do golenia wypadła mu z rąk i wleciała do umywalki. A jeśli Laura 

background image

zaszła w ciążę?

Chociaż skończył właśnie trzydzieści osiem lat (i to dzisiaj - wszystkiego 

najlepszego,   tatusiu!),   potrzeba   rozmnażania   się   była   mu   nadal   obca.   Nie   czuł 
nigdy chęci zaludnienia świata małymi Fletcherkami. Nie wykluczał wprawdzie 
takiej   możliwości   raz   na   zawsze,   ale   odsuwał   sprawę   ojcostwa   na   czas 
nieokreślony. Przyszłość wydawała mu się zawsze daleka, prawie nierealna.

Czyżby  teraz  nadszedł ten  moment?  Jason  wytarł włosy  ręcznikiem.  Tak 

rzadko przebywał z dziećmi, że nie miał prawie żadnego doświadczenia. Przeszedł 
wprawdzie kurs pediatrii w trakcie studiów, wiedział jednak, że nie powinien na 
tym opierać swoich poglądów. Nikt - nawet dzieci - nie przedstawia się korzystnie 
podczas   choroby,   szczególnie   zaś   dzieci   na   oddziale   pediatrycznym.   To,   że 
zazwyczaj krzyczały ze strachu, gdy zbliżał się do nich ktoś w białym fartuchu - a 
jako student Jason musiał również nosić taki fartuch - było w najwyższym stopniu 
irytujące.

Pomyślał   o   swoim   przyjacielu   Caseyu   Flynnie,   niegdyś   beztroskim 

kawalerze, dziś szanowanym mężu i ojcu rodziny. Przypomniało mu się, z jaką 
dumą Casey posadził po raz pierwszy swoją córeczkę Shannon na ramieniu „wujka 
Jasona”. Wrzeszczała wniebogłosy i dokładnie zaśliniła nowy krawat. Wcale mu 
się to nie podobało i z przyjemnością oddał malucha tatusiowi.

A gdyby sam został ojcem? Pogrążony w niepokoju, zapomniał o Laurze - 

czułej, zmysłowej kochance, która tak cudownie mu się oddała.

W   pierwszej   chwili   Jason   uznał   siebie   za   nędznego   rozpustnika,   który 

bezwzględnie   uwiódł   bezbronną,   młodą,   niewinną   dziewczynę.   Potem   jednak 
zmienił   nagle   punkt   widzenia   i   zobaczył   zniewalającą,   zmysłową   syrenę,   która 
złapała   go   w   sieci   zwodniczymi   metodami   -   tak   subtelnymi,   że   prostoduszny, 
uczciwy facet nie miał żadnej szansy.

Bez względu na to, który scenariusz przeważał, kto był łotrem, a kto ofiarą, 

pozostawała okrutna prawda, że Jason dopuścił się niepotrzebnego ryzyka, które 
mogło   przynieść   nieoczekiwane   konsekwencje.   Kto   wie,   może   właśnie   przed 
chwilą on, Jason, wieczny zwycięzca i szczęśliwy pan własnego losu, oddał swoją 
wolność i spokój ducha kobiecie, którą poznał zaledwie dwa dni wcześniej.

 

*  *  *

background image

Laura budziła się powoli, na przemian podnosząc i opuszczając powieki. Po 

chwil   szeroko   otworzyła   oczy   i   wyprostowała   się   nagle.   Kiedy   jej   zmysły 
przystosowały   się   do   otoczenia,   zadrżała.   Leżała   naga   w   łóżku,   prześcieradła 
przesycone były zapachem potu i miłości. Zegar pokazywał pół do jedenastej w 
poniedziałek rano, a ona znajdowała się tu od soboty.

Jason   nie   był   więc   jedyną   osobą,   która   przeskoczyła   z   czarownego, 

erotycznego zapomnienia w lodowate szpony rzeczywistości. Po raz pierwszy w 
życiu Laura musiała zadać sobie po przebudzeniu klasyczne pytanie: „Boże, co ja 
zrobiłam?”.

W   głowie   kłębiły   jej   się   wspomnienia,   przybierające   na   sile   z   każdym 

uderzeniem   serca.   Być   może   lepiej   byłoby   zadać   pytanie,   czego   nie   zrobiła, 
stwierdziła   ponuro.   Wyobraziła   sobie,   jak   porusza   się   zmysłowo   pod   Jasonem, 
ściskając go i dotykając, bezwstydnie prowokując śmiałe pocałunki i pieszczoty. 
Serce jej waliło, a całe ciało stało się wielkim płonącym rumieńcem. Wspomnienia 
te przerażały ją, a jednocześnie podniecały.

Laura   wyskoczyła   z   łóżka,   nie   mogąc   ani   chwili   dłużej   wysiedzieć 

bezczynnie. Usłyszała plusk wody w łazience. Czuła się rozdarta między olbrzymią 
ochotą na prysznic, a obawą przed spotkaniem Jasona. Rozglądając się błędnym 
wzrokiem   po   pokoju,   dostrzegła   szlafrok   zawieszony   na   haczyku   wewnątrz   na 
wpół otwartych drzwi szafy z ubraniami. Ściągnęła go szybko i nałożyła na siebie. 
Perspektywa natknięcia się na Jasona była dostatecznie zniechęcająca i Laura nie 
chciała być do tego wszystkiego naga.

Widok   ubrań   porozrzucanych   na   podłodze   przywołał   znowu   żywe 

wspomnienia rozkoszy wywołanej dotykiem nagich ciał. Laura chwyciła zimnymi 
palcami   klapy   czarnego   jedwabnego   szlafroka   i   zacisnęła   wokół   siebie   wąski 
pasek.

Materiał, przesycony zapachem Jasona, delikatnie chłodził rozgrzaną skórę 

dziewczyny.

Szybko   zebrała   ubranie,   usiłując   je   wygładzić   i   poskładać.   Wszystko 

wydawało się tak nierealne. Poszła do łóżka z mężczyzną, którego znała zaledwie 
od paru godzin i spędziła z nim sobotę i niedzielę!

I to wcale nie z pierwszym lepszym, o nie! Wybrała lekarza, z którym musi 

codziennie pracować i który już niedługo będzie miał bardzo dużo do powiedzenia 
na ortopedii. A do tego niezbyt dyskretnego, o ile można było wierzyć plotkom. 
Laura zbladła. W ciągu dwóch tygodni, odkąd pracowała na ortopedii, nasłuchała 
się wielu opowieści o doktorze Fletcherze. Połowa personelu mówiła o nim jako 

background image

wyśmienitym chirurgu, troskliwym i poważnym lekarzu. Druga połowa uznawała 
go   za   lekkomyślnego   kobieciarza,   którego   techniki   i   sposoby   uwodzenia   były 
niezawodne. Laura uśmiechnęła się - reputacja doskonałego lekarza z pewnością 
była zasłużona, a uwodzicielski wdzięk podziałał również i na nią. Dziewczyna 
zastanawiała się, czy to właśnie ona stanie się obiektem następnej serii szpitalnych 
plotek. Wyobrażała sobie, jak Jason raczy pełnych podziwu kolegów opowieściami 
o swoim ostatnim podboju miłosnym - o siostrze oddziałowej z ortopedii. Zdawała 
sobie doskonale sprawę z tempa i skuteczności  takich plotek. W mgnieniu oka 
szpital   rozbrzmiałby   od   wiadomości,   że   bezpośrednio   po  pikniku   Laura   Novak 
znalazła się w łóżku Jasona Fletchera.

Pomyślała o swojej dobrej opinii, której takie opowieści z pewnością nie 

przysporzyłyby   blasku.   Zdawała   sobie   sprawę   z   przestarzałej,   dwulicowej 
moralności lekarskiego światka. Lekarz mógł sypiać z tyloma kobietami, z iloma 
chciał, ale jeśli pielęgniarka pozwoli sobie na tego rodzaju zachowanie, od razu 
napiętnują ją jako dziwkę i stanie się obiektem pełnych jadu spekulacji.

Laura traktowała swoją pracę wyjątkowo poważnie. Była to najważniejsza 

rzecz na świecie i wypełniała jej życie bez reszty. Otrzymanie stanowiska siostry 
oddziałowej stanowiło olbrzymi krok do przodu w karierze zawodowej. Pociągało 
to   za   sobą   konieczność   porzucenia   spokojnej   i   bezpiecznej   pracy   w   szpitalu 
Farview Memoriał, ale było też możliwością sprawdzenia się na znacznie bardziej 
odpowiedzialnym stanowisku. Ponadto oznaczało to opuszczenie domu i wujostwa. 
Musiała się przeprowadzić bliżej nowego miejsca pracy.

Po trzech latach spędzonych na rozpamiętywaniu Danny'ego i wspólnych 

marzeń,   powoli   odzyskiwała   nadzieję,   że   w   końcu   dojdzie   do   siebie.   Teraz 
przepełniały   ją  wątpliwości.   Myślała,   że   zna   siebie   dobrze,  ale   po   szaleńczej   i 
lekkomyślnej   nocy   spędzonej   w   łóżku   z   Jasonem   stała   się   sama   dla   siebie 
niebezpieczną zagadką.

Główną   przyczyną   niepokoju   był   Jason   -   pełen   męskiego   uroku   i 

troskliwości   kochanek,   który   z   niedoświadczonej   dziewicy   uczynił   zmysłową 
kobietę. Ten nagły przypływ wstydu i zmieszania zaćmił istniejący między nimi 
kontakt i zarysowujące się więzy uczucia.

Mogła jedynie potępiać siebie za to, że przespała się z mężczyzną, którego 

poznała tak niedawno. Jason nigdy nie będzie jej szanował - ani jako człowieka, ani 
pielęgniarki.   Prawdopodobnie   uważał   ją   za   jedną   ze   swych   najłatwiejszych 
zdobyczy. I oczywiście taka  jest prawda. Gorące, bolesne  łzy napłynęły jej do 
oczu.

background image

Przez   ponad   dwadzieścia   lat   Laura   budowała   swą   stalową,   pełną 

powściągliwości postawę, a teraz ostatnimi siłami próbowała się pozbierać. Nie, 
nie będzie płakała. Przecież to właśnie płacz wpakował ją w to wszystko na samym 
początku.   Nadludzkim   wysiłkiem   woli   powstrzymała   łzy.   Udało   jej   się   to   w 
ostatniej chwili, bo w kilka sekund potem otwarły się drzwi do łazienki. Serce 
Laury przestało bić, ale po chwili zaczęło walić szaleńczym rytmem.

Jason wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem. Oczy Laury przesunęły się po 

nim,   dostrzegając   zmysłową   linię   ust   mężczyzny,   a   następnie   ciemną   gęstwinę 
włosów na jego klatce piersiowej. Przypływ wspomnień spowodował, że krew jej 
popłynęła   szybciej.   Wspomnienia   gorących,   rozkosznych   pocałunków,   które   ze 
sobą wymieniali i cichy jęk kochanka, kiedy pieściła go językiem.

Poczuła, jak uginają się pod nią kolana i zmusiła się do obojętności. Chciała 

rzucić mu się w ramiona. Niski, pełen pożądania głos rozbrzmiewał jej w uszach. 
„Pragnę cię, Lauro, chodź do mnie”… Ileż razy wypowiadał te słowa w trakcie 
romantycznego weekendu i ile razy ulegała? Chociaż przekonywała siebie, że nie 
może tego zrobić, to gdyby Jason teraz otworzył swoje silne ramiona, oddałaby mu 
się bez reszty.

Wyczekiwanie i obawa przeszyły ją z równą siłą. Chcąc zrobić cokolwiek, 

byle tylko opanować nerwy, chwyciła złożone na brzegu łóżka ubranie i przyłożyła 
je   do   piersi,   jakby   było   żelaznym   fartuchem   chroniącym   ją   przed 
promieniowaniem.

Widok   Laury   w   jego   szlafroku   podziałał   na   Jasona   tak   podniecająco,   że 

zapomniał   o   wszystkich   wcześniejszych   obawach.   Owładnęły   nim   gorące 
wspomnienia pełne miłości i czułości. Czuł, że gdyby podeszła do niego w tej 
chwili, wziąłby ją od razu do łóżka i kochałby się z nią natychmiast. Ryzyko, 
wpadka i konsekwencje były niczym w porównaniu do uczucia, którym darzył 
Laurę.

Wpatrywali się w siebie wyczekująco przez kilka chwil, które zdawały się 

trwać całą wieczność. Jason nie wyciągnął ramion do Laury, mimo że miał na to 
olbrzymią ochotę. Dziewczyna też nie rzuciła mu się w objęcia, chociaż modliła się 
o najdrobniejszy gest ze strony kochanka.

Stali bez ruchu, niczym zaczarowani. Włączyły się systemy samokontroli i 

opanowania wykluczające emocje i nie dające najmniejszej szansy uczuciom.

Nie szanował jej i uważał za bezwartościową zdobycz, dziewczynę na jedną 

noc, myślała  Laura z bólem.  Jasne  było, że teraz chciał się jej jak najszybciej 
pozbyć.

background image

No tak, pomyślał Jason. Oto obietnice wiecznej i nie gasnącej miłości. Zebrał 

siły. Co zrobi, gdy Laura zacznie płakać? W tamtą sobotnią noc, kiedy zobaczył jej 
łzy,   okazał   się   ostatnim   mięczakiem   -  na   pewno   zdawała   sobie   z   tego   sprawę 
równie dobrze, jak on. A jeśli właśnie teraz mała lepka zygota w jej ciele zamienia 
się w dziecko? Czy mógłby odwrócić się od kobiety w ciąży? Zbladł.

Laura   pierwsza   przerwała   tę   denerwującą   ciszę.   Wzywając   na   pomoc 

ostatnie pokłady odwagi i opanowania, przełknęła ślinę. 

- Czy mogę teraz wziąć prysznic? - zapytała spokojnie. 

Jason   zamrugał   oczami   i   skinął   lekko   głową.   Czy   dobrze   słyszał?   Czy 

rzeczywiście pytała o prysznic, nienagannie uprzejmym tonem dobrze ułożonego 
gościa?   Żadnych   miłosnych   deklaracji.   żadnych   wyrzutów   na   temat   jego 
postępowania? Wpatrywał się w dziewczynę zbyt zdumiony, by wyrzec choćby 
jedno słowo.

Jego milczenie  przeszyło Lauręjak nóż. Nie chciał jej widzieć ani chwili 

dłużej, nie chce nawet, aby wzięła prysznic! Przełknęła ślinę, która zaczęła się 
niebezpiecznie zbierać jej w gardle. Przeszłam już przez gorsze rzeczy, myślała 
Laura. Nie płakałam, kiedy ciocia powiedziała mi, że rodzice już nigdy nie wrócą. 
Nie   płakałam,   kiedy   zobaczyłam   Danny'e-go   w   trumnie,   nie   wyobrażaj   sobie, 
Jasonie, że będę płakać przez ciebie! Podniosła odważnie głowę.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że pożyczę twój szlafrok? - 

powiedziała obojętnym, chociaż nieco drżącym głosem. - Wezmę go ze sobą, kiedy 
będę wychodzić i oddam do pralni.

Była tak chłodna, tak niepodobna do kobiety, z którą spędził weekend. Jason 

czuł,   jak   wzbiera   w   nim   wściekłość.   Czuł   całkowicie   irracjonalną   chęć,   by 
potrząsnąć Laurą.

Rozmawiała  z nim jak z pierwszym lepszym znajomym.  Widział już ten 

uprzejmy,   ale   obojętny   uśmiech   na   pikniku.   Przecież   udało   mu   się   już   poznać 
drugą  naturę  tej kobiety  -pełną  pasji,  emocji   i radości  - której do  tej pory  nie 
objawiła nikomu innemu.

- Nie martw się o upranie szlafroka - powiedział sucho.

- Możesz też skorzystać z łazienki, mnie już nie będzie potrzebna.

- Dziękuję. - Laura czuła, jak z trudem powstrzymywał wściekłość. Serce w 

niej zamarło. A więc Jason jej nienawidzi, wyczuła to. Musi stąd uciec, jak najdalej 
od niego i jego wrogości. - Zadzwonię do siostry, żeby po mnie przyjechała - 

background image

powiedziała szybko, czując, jak krew zaczyna jej szybciej pulsować w żyłach. - 
Jeżeli zaraz wyjedzie, powinna tu być za chwilę.

Jej   głos   urwał   się   i   chwyciła   za   telefon,   nerwowo   wykręcając   numer, 

zadowolona, że ma powód, by nie patrzeć w stalowe, szare oczy Jasona.

- Lianna? - wyszeptała po cichu modlitwę wdzięczności, że to właśnie siostra 

odebrała telefon. - Mówi Laura. Czy mogłabyś po mnie przyjechać? Błagam! - 
dodała pełnym desperacji tonem.

- Oczywiście, że po ciebie przyjadę. Ale gdzie ty właściwie jesteś? - Lianna 

wydawała się zmieszana. Odkąd pamiętała, głos Laury brzmiał zawsze spokojnie, 
chłodno i rozważnie. Chociaż była młodsza od Lianny o trzynaście miesięcy, miała 
niezaprzeczalne   cechy   rozsądnej,   zorganizowanej   i   odpowiedzialnej   starszej 
siostry. - Gdzie jesteś, Lauro? - niecierpliwie powtórzyła Lianna.

Laurze zaschło w ustach, kiedy zdała sobie sprawę z brutalnej prawdy.

- Ja… nie wiem - wyjąkała bardziej do siebie niż do siostry,

- Nie wiesz, gdzie jesteś? - z niedowierzaniem powtórzyła Lianna. - Hejże, 

czy to naprawdę moja siostra Laura, chodząca doskonałość rodu Novaków?

Laura zakryła dłonią słuchawkę telefonu, zwróciła się do Jasona i starannie 

unikając jego spojrzenia, zapytała o adres. Wydawało jej się, że była to jedna z 
najbardziej poniżających chwil wżyciu.

Z   twarzą   pozbawioną   jakiegokolwiek   wyrazu   Jason   wyrzucał   z   siebie 

wskazówki, jak dojechać do domu.

- Proszę, przyjedź jak najszybciej - zaklinała Laura siostrę.

- Możesz być tego pewna - sucho powiedziała Lianna. -Nie mogę się już 

doczekać, żebyś zdała mi raport z całego zajścia.

Dla   Lianny   wszystko   było   zajściem.   Jako   policjantka   widziała   życie   w 

kategoriach faktów i Laura dobrze wiedziała, że jej siostra opanowała doskonale 
technikę   przesłuchań.   Zacisnęła   więc   tylko   zęby   i   powstrzymała   się   od   jęku. 
Spotkanie z Lianną będzie równie trudne, jak spotkanie z Jasonem dzisiaj rano.

- Niepotrzebnie prosiłaś siostrę, by jechała tu taki kawał - powiedział przez 

zaciśnięte usta Jason, wpatrując się w tapetę. Nie miał odwagi spojrzeć na Laurę. 
Za każdym razem, gdy na nią patrzył, rozdzierały go sprzeczne namiętności. Z 
jednej strony pragnął pochwycić ją w ramiona i ucałować, z drugiej zaś chciał 

background image

zmusić dziewczynę do płaczu… Czy miało to posłużyć za pretekst do pocieszania i 
całowania jej? Nie mógłby, nie zrobiłby tego, zapewniał sam siebie. - Mogę cię 
przecież odwieźć do domu!

- Dziękuję, nie trzeba - powiedziała z okropnym, oficjalnym uśmiechem na 

twarzy. - Lianna nie ma nic przeciwko temu. A teraz wybacz mi, ale…

Pobiegła   do   łazienki   i   drżącymi   rękami   zamknęła   drzwi.   Nie   mogła 

wytrzymać napiętej atmosfery odrzucenia i żalu ani chwili dłużej.

Po kilku minutach do drzwi łazienki zastukał Jason.

-   Pod   domem   zatrzymał   się   jakiś   samochód,   niebieski   dodge   shadow. 

Myślisz, że to twoja siostra?

Laura była już ubrana, a włosy miała elegancko uczesane i prawie suche od 

wycierania ręcznikiem.

- Tak. To ona - powiedziała przez drzwi. - Już wychodzę.

Ku   przerażeniu   Laury,   kiedy   wyszła   z   łazienki,   Lianna   i   Jason   stali   w 

przeciwnych końcach pokoju, bacznie się obserwując: Lianna z nie ukrywanym 
zainteresowaniem,  Jason  - z niedowierzaniem.  Lianna często wywoływała takie 
wrażenie na ludziach, którzy widzieli ją po raz pierwszy - zwłaszcza wtedy, kiedy 
nosiła   swoje   przebranie.   Miała   na   sobie   czerwony   koronkowy   stanik,   czarną 
obcisłą spódniczkę mini ze skóry, czarne podwiązki, które podtrzymywały równie 
czarne   pończochy   ze   szwem,   a   do   tego   wszystkiego   srebrne   szpilki   na 
niewyobrażalnie wysokim obcasie! Wyglądu dopełniały jeszcze platynowe włosy z 
różowym pasemkiem pośrodku, zaczesane w jakiś dziwny, nieokreślony sposób.

- To twoja siostra? - zdołał wyjąkać Jason.

Był całkowicie osłupiały. Siostra Laury ulicznicą!?

Mogła to wyjaśnić, ale po co, markotnie pomyślała Laura. Miała nadzieję, że 

Lianna będzie na nią czekać w samochodzie. Nietrudno jednak było się domyślić, 
że ciekawość nie pozwoli jej siostrze przegapić okazji do zbadania „zajścia”. A 
także do zaszokowania Jasona Fletchera swoim ubiorem.

- Więc to jest doktor Fletcher? - Ciemne, szarozielone oczy odwróciły się od 

Laury do Jasona. - Ten sam doktor Fletcher, który zadzwonił do wujka George'a, 
aby powiedzieć, że Laura jest wstrząśnięta tym, iż omal nie miała wypadku, i że 
zostanie na noc w mieście u swojej przyjaciółki Dany?

background image

- Nigdy nie powiedziałem, że zostanie u Dany! - zaprotestował Jason.

- Przypuszczam też, że nie powiedział pan o sobie „miły, stary doktor”? - z 

rozbawieniem zapytała Lianna.

Jason zaczerwienił się.

- Oczywiście, że nie!

-   Wujek   George   trochę   nie   dosłyszy.   -   Lianna   uśmiechnęła   się   szeroko, 

bawiąc się setnie. - Ma też niezaprzeczalny talent dopowiadania sobie wszystkiego, 
czego nie usłyszy. Niezależnie od tego, co mu pan powiedział, zinterpretował całą 
historię w następujący sposób: Laura i Dana wracały z pikniku i omalże nie wpadły 
na inny samochód. Laura była bardzo zdenerwowana i jakiś miły, starszy lekarz, 
dokładnie takie były słowa wujka, zadzwonił, by powiedzieć, że Laurze nic się nie 
stało,   ale   zostanie   na   noc   w   mieście.   Przypuszczaliśmy,   że   u   Dany. 
Przypuszczaliśmy też, że ten miły, starszy doktor ma około siedemdziesiątki. Jak 
widać, wszystko się nam pomieszało.

- Lianno, chodźmy już. - Laura przeszła przez pokój i chwyciła siostrę za 

ramię, kierując się w stronę drzwi.

- Iść? Teraz? - Lianna udała rozczarowanie. - Chciałam zostać tu jeszcze 

chwilę i zaznajomić się z naszym miłym gospodarzem. - Zwróciła się do Jasona z 
bezczelnym uśmiechem na twarzy. - Musisz być uroczym facetem, doktorku! Po 
raz pierwszy w życiu wyciągam moją siostrę z czegoś takiego. Chciałabym…

- Lianno, daj spokój! - szepnęła Laura z rozpaczą w głosie, chwyciła siostrę 

za ramię i wyciągnęła za drzwi.

- Lauro, gdzie się podziały twoje maniery? - Lianna z uśmiechem na ustach 

strofowała Laurę, gdy ta ciągnęła ją w kierunku samochodu. - Nie podziękowałaś 
nawet panu doktorowi za gościnność!

Lata pracy i wysiłku nad doskonaleniem siebie spowodowały, że z ust Laury 

popłynęły uprzejme słowa:

- Dziękuję za… - Zreflektowała się dopiero w ostatniej chwili. Przerywając 

w pół zdania, Laura wepchnęła chichoczącą Liannę do samochodu.

Jason   patrzył,   jak   się   oddalają.   Chociaż   pamiętał,   że   nie   oszukał   starego 

wujka George'a co do miejsca pobytu Laury, czuł się winny. A do tego wszystkiego 
ta jej siostra! Jason odetchnął głęboko. Nie był snobem - zapewniał siebie - ale z 
pewnością nie chciałby mieć za szwagierkę prostytutki.

background image

Za   szwagierkę?   Skąd   coś   takiego   w   ogóle   przyszło   mu   do   głowy?   Ta 

zdradziecka myśl wstrząsnęła nim do głębi. Jego umysł podświadomie analizował 
ewentualność   małżeństwa.   Tym   razem   wpadł   bardziej,   niż   sobie   wyobrażał. 
Bardziej niż tego chciał. Ogarnęła go zupełnie niewytłumaczalna panika. Spędził 
całe dojrzałe życie prześlizgując się po powierzchni uczuć, a nagle wszystko się 
zmieniło i nie rozumiał tego.

Instynkt nakazywał wycofać się, uciekać. Jason pragnął, by jego beztroskie, 

pozbawione wszelkich zobowiązań życie kawalera trwało nadal. Tak się też stanie, 
zapewniał sam siebie. Jeśli szczęście go nie opuści, nie będzie żadnego dziecka. 
Nie musi się spotykać z Laurą Novak, szpital jest olbrzymi, więc łatwo przyjdzie 
jej unikać, i tak też zrobi.

Czy sytuacja mogła jeszcze się pogorszyć? Laura zastanawiała się nad tym, 

patrząc przez okno samochodu i słuchając paplaniny Lianny.

- Nie mogę w to uwierzyć! Nie myślałam, że doczekam tego dnia! Lauro, 

spędziłaś weekend z mężczyzną, i to jakim! Prawdziwy supermen, z ciałem…

- Lianno, przestań! - przerwała Laura błagalnie. - Nie chcę o tym rozmawiać, 

nigdy! Musisz mi przyrzec, że wujek i ciocia niczego się nie dowiedzą.

Lianna niecierpliwie wzruszyła ramionami.

-  A czemuż   by  nie! Ty chciałaś  jego, on  chciał  ciebie, wiedzieliście,   co 

robicie. Wujek z ciocią nie potępiliby cię z pewnością. Wręcz przeciwnie, byliby 
zachwyceni,   widząc,   że   w   końcu   wracasz   do   życia,   że   mimo   wszystko   jesteś 
normalna, i masz potrzeby i uczucia prawdziwej kobiety.

- Popełniłam wielki błąd. Ja…

-   Gratuluję!   Nareszcie   mam   siostrę,   z   którą   mogę   się   porównywać.   Czy 

wiesz, jakim zastraszającym wzorem perfekcji byłaś zawsze? Zastanawiałam się 

background image

nawet, czy nie jesteś robotem. Nigdy nie widziałam, żebyś się spociła. Pod koniec 
upalnego   dnia,   kiedy   wszyscy   wyglądają   na   zmęczonych   i   zmiętych,   wchodzi 
Laura - świeża, rześka i opanowana. Czy wyobrażasz sobie, jak męczące może być 
przebywanie z tobą?

- Przykro mi, że mówisz takie rzeczy - wyszeptała Laura, opuszczając oczy.

- Nie pocałowałaś doktorka na pożegnanie! - kontynuowała Lianna. - Nie 

powiedziałaś nawet: „Do widzenia”. Dlaczego? Czyżbyście się posprzeczali? Czy 
to dlatego po mnie zadzwoniłaś?

Laura   wzruszyła   ramionami,   nie   mówiąc   ani   słowa.   Gdy   ta   cisza 

przeciągnęła się o kilka następnych długich minut, Lianna zaczęła naciskać.

-   Co   się   stało,   Lauro?   Czy   powiedziałaś   Fletcherowi,   że   kochasz   go   do 

szaleństwa? O ile cię znam, to skoro poszłaś z nim do łóżka, musiałaś tak myśleć. 
Mężczyźni są przerażeni, gdy słyszą słowo „miłość”, zanim sami je wypowiedzą. Z 
pewnością   nie   przeszłoby   to   z   takim   spryciarzem   jak   Jason   Fletcher.   Jego 
zachowanie,   samochód,   mieszkanie   -   wszystko   świadczy   dobitnie,   że   jest 
kawalerem.

Laura nie odezwała się ani słowem. Nie miała zamiaru rozprawiać na temat 

weekendu u Jasona. Ani z Lianna, ani z kimkolwiek innym. Wspomnienia były 
zbyt żywe, rany bolały za mocno.

- Dobrze, już dobrze. Nie będę cię więcej dręczyć - powiedziała w końcu 

Lianna zawiedzionym głosem. - Jeśli wujek z ciocią będą o coś pytali, powiem im, 
że zabrałam cię z mieszkania Dany. Jeśli jednak będziesz chciała się przed kimś 
wygadać…   No   cóż,   nie   zapominaj,   że   jestem   ekspertem   w   dobieraniu 
niewłaściwych facetów. Wiem doskonale, jak to jest, kiedy wszystko układa się nie 
tak, jakbyśmy sobie tego życzyły.

Laura skrzywiła się. Czyż mogła powiedzieć Liannie, że myśli wyłącznie o 

pocałunkach i dotyku dłoni Jasona; o męskiej i kobiecej pasji tak nierozerwalnie ze 
sobą   zespolonych,   że   nawet   w   najskrytszych   marzeniach   nie   mogła   sobie 
wyobrazić ponownego przeżycia czegoś podobnego.

I na pewno już nie przeżyje. Dostrzegła obojętność Jasona, widziała zimne, 

szare oczy, które jej nie zauważały. Wyszłaby na jeszcze większą idiotkę niż teraz, 
gdyby myślała, że może być inaczej. Teraz musi zebrać całą odwagę, wszystkie 
siły i dumę, by patrzeć mu w twarz każdego dnia w szpitalu i nie dopuścić, żeby 
osobiste urazy wpływały na jej pracę.

background image

Dawne sukcesy utwierdziły tylko Laurę w tym postanowieniu. Ileż to już 

razy dusiła w sobie prawdziwe uczucia, płacząc nie wypłakanymi łzami i robiąc 
wszystko, czego od niej wymagano, jakby nie miała żadnych problemów. Prawie 
przez   całe   życie!  Nadal   będzie   tak   robiła,   i  jutro,  i  przez   wszystkie   dni,  które 
nadejdą.

 

Rozdział 6

Chociaż dyżur dzienny w szpitalu zaczynał się dopiero o siódmej,  Laura 

specjalnie   przyszła   piętnaście   minut   wcześniej,   żeby   pomóc   koleżankom   z 
poprzedniej   zmiany   w   dopilnowaniu   takich   formalności,   jak   sprawdzenie   stanu 
narkotyków i przejrzenie wypisanych recept. Kiedy jeszcze była w Farview, sama 
dość często pracowała na noc i wiedziała, jak bardzo pracownicy tej zmiany chcą 
wyjść punktualnie.

Dokładnie o siódmej pielęgniarki z grupy dziennej zebrały się w niewielkim 

gabinecie   niedaleko   pokoju   pielęgniarek,   żeby   wysłuchać   nagranego   na   taśmę 
magnetofonową   sprawozdania   o   stanie   zdrowia   pacjentów   w   ciągu   minionych 
ośmiu   godzin.   Laura   powoli   sączyła   kawę   i   robiła   notatki,   porównując 
sprawozdanie   z   kartami   pacjentów.   Przydzieliła   już   zadania   poszczególnym 
pielęgniarkom i ustaliła skład zespołów i ich kierowniczki.

Sprawozdaniom tym przysłuchiwały  się  dziś  również  wykładowczynie  ze 

szkół pielęgniarskich współpracujących ze szpitalem. Laura przedstawiła się im, 
gdy pozostali pracownicy oddziału wyszli do swoich obowiązków. Obawiała się 
nieco roli pośredniczki między oddziałem ortopedycznym a szkołami. Było to dla 
niej zupełnie nowe zajęcie, ostatnio miała do czynienia z wykładowcami, kiedy 
sama była uczennicą.

Dość   nietypowe   wydawało   się   to,   że   szpital   związany   był   aż   z   trzema 

różnymi   szkołami   pielęgniarskimi:   z   czteroletnią   uczelnią   uniwersytecką,   po 

background image

ukończeniu której otrzymywało się tytuł naukowy; z trzyletnią przyszpitalną szkołą 
dyplomową   i   z   dwuletnim   liceum   podyplomowym.   Wszystkie   te   placówki 
upoważniały   do   składania   egzaminu,   po   którym   wpisywano   uczennice   do 
ogólnokrajowego rejestru pielęgniarek.

Laura   świadoma   była   kontrowersji   i   sprzeczek   między   wykładowcami   a 

personelem szpitalnym i miała  nadzieję,  że nie przyjdzie jej w tym wszystkim 
uczestniczyć.   Ponieważ   była   siostrą   oddziałową,   do   jej   obowiązków   należało 
przedstawienie pacjentów wykładowczyniom: pani Cyr z liceum pielęgniarskiego, 
pani   Pecoraro   ze   szkoły   przyszpitalnej   i   pani   Long   z   uczelni.   Te   z   kolei 
przydzielały swoje uczennice do pacjentów.    -

- Miło jest rozpocząć nowy rok szkolny, widząc na ortopedii nową twarz - 

ciepło przywitała Laurę pani Pecoraro. - Jestem przekonana, że nasza współpraca 
będzie owocna.

Pani Long uśmiechnęła się również.

-  Kiedy   dowiedziałam się,   że na  ortopedię przychodzi  nowa  oddziałowa, 

miałam ochotę skakać z radości. Szczerze mówiąc, zaczynam się już obawiać tej 
naszej ciągłej rotacji. Jak pani zapewne wiadomo, jeden z najlepszych i najbardziej 
wpływowych chirurgów na tym oddziale ma wrodzoną awersję do uczennic szkół 
pielęgniarskich.

- Parę lat temu kilka uczennic dopuściło się poważnych błędów w opiece nad 

chorymi. Od tego czasu doktor Fletcher zupełnie stracił do nas zaufanie - wtrąciła 
pani Cyr.

Laura przełknęła ślinę.

- Doktor Fletcher? - spytała ostrożnie.

- Niedawno wrócił z Irlandii, a więc prawdopodobnie nie miała pani okazji 

go poznać - powiedziała pani Long. - Mamy nadzieję, że uda się pani przekonać go 
do zmiany zdania. Nancy Evans, poprzednia oddziałowa, wzięła stronę doktora 
Fletchera i nie miałyśmy od niej żadnego wsparcia.

- Skoro jednak pani Evans już tu nie pracuje, a obecna oddziałowa jest po 

naszej stronie, być może uda się w końcu namówić doktora Fletchera, żeby dał 
naszym uczennicom jeszcze jedną szansę - powiedziała pani Pecoraro. - To zdolny 
chirurg i zawsze zajmuje się interesującymi przypadkami. Uczennice bardzo by 
skorzystały na współpracy z doktorem i jego pacjentami.

Laura   spojrzała   na   wyczekujące   twarze   trzech   kobiet.   Instynktownie 

background image

wierzyły,   że   uzyskanie   aprobaty   Jasona   Fletchera   zależy   od   niej.   Gdyby   nie 
powaga sytuacji, wyglądałoby to bardzo śmiesznie.

Pożegnała  je  z  uśmiechem  na  twarzy.  W  przyszłym  tygodniu  zamierzały 

wrócić   na   oddział   razem   z   uczennicami.   Laura   starała   się   o   tym   zapomnieć. 
Powiedziała sobie, że i bez myślenia o przyszłym tygodniu ma dość pracy, po czym 
zajęła się zapisywaniem pacjentów na zabiegi przedoperacyjne, przenoszeniem ich 
na inne oddziały i wypisywaniem ze szpitala.

Jeśli Jason Fletcher nie miał w danym dniu operacji, o siódmej rozpoczynał 

obchód   od   oddziału   pourazowego,   a   następnie   przechodził   na   ortopedię.   Po 
sześciotygodniowej nieobecności pojawił się więc najpierw na tamtym oddziale. 
Siedział   w   przestronnym   pokoju   lekarskim,   kiedy   ubrany   w   kitel   chirurgiczny 
Casey Flynn wtoczył się ciężko i osunął na krzesło obok.

-   Kiepsko   dziś   wyglądasz,   Flynn   -   powiedział   Jason,   rzucając   na   niego 

spojrzenie.

- Przez cztery godziny operowałem pęknięcie tętniaka. - Casey pił szybkimi 

łykami   kawę   podaną   mu   przez   jedną   z   pielęgniarek.   -   Facet   ma   zaledwie 
trzydzieści trzy lata i dwa razy o mało co nie straciliśmy go na stole.

Jason zmarszczył brwi.

- Wyjdzie z tego?

Casey   zacisnął   kciuki   na   szczęście.   Wypił   jeszcze   parę   łyków   kawy   i 

ponownie skupił uwagę na Jasonie.

-  Słuchaj,   Fletcher,   gdzie   się   wczoraj   podziewałeś?   Specjalnie   dla   ciebie 

zostawiliśmy kawałek tortu urodzinowego, a ty nawet się nie pokazałeś. - Twarz 
przyjaciela rozjaśnił uśmiech. - Tak czy owak, tort już zjedliśmy.

Jason potarł dłonią czoło.

- Tak mi przykro, zupełnie o tym zapomniałem! A ponadto byłem bardzo 

background image

zajęty i…

- Zajęty, co? - Casey zachichotał. - Ciekaw jestem, czy to Monika, czy też 

Marcy, która specjalizuje się w…

-   Żadna   z   nich   -   przerwał   Jason   i   dodał   pośpiesznie:   -   Byłem   sam. 

Dochodziłem do siebie po długim locie samolotem i przespałem cały weekend.

- Sam? - Casey spojrzał z niedowierzaniem.

Jason   kręcił   się   niespokojnie.   Nigdy   dotąd   nie   oszukiwał   przyjaciela. 

Przeciwnie,   zazwyczaj   przechwalał   się   swoimi   podbojami.   Tym   razem   jednak 
wiedział, iż za nic w świecie nie powie ani Caseyowi, ani nikomu innemu o tym, że 
weekend spędził z Laurą. Ten nagły przejaw rycerskości odebrał mu mowę.

- Jak się wam udało przyjęcie? - spytał, chcąc w ten sposób zmienić temat 

rozmowy. - Czy byli wszyscy z dziewięciu tysięcy twoich krewnych i spośród 
dziewięciu milionów kuzynów Sharli?

Casey skinął głową.

-   Wszyscy.   Ale   ja   mam   tylko   trzy   siostry,   trzy   siostrzenice   i   trzech 

siostrzeńców,   Fletch.   To   niewielki   ułamek   dziewięciu   tysięcy.   A   co   się   tyczy 
Sharli…   -  przerwał   z   uśmiechem   na   twarzy.   -   Tak,   masz   rację,   jest   dokładnie 
dziewięć milionów Shakarianów.

- I wszyscy w jakiś sposób związani ze szpitalem. - Jason podniósł się z 

krzesła. - No cóż, lepiej będzie, jeśli już pójdę na oddział. Na nic się nie zda 
odwlekanie tego. - Westchnął ciężko. - Trudno uwierzyć, że nie będzie tam Nancy 
Evans. To jedna z najlepszych pielęgniarek, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. 
Wcale nie żartowałem, mówiąc jej, żeby spróbowała namówić męża na rezygnację 
z   awansu   i   przeniesienia.   Mogłaby   tu   wtedy   zostać   i   wszyscy   byśmy   na   tym 
skorzystali.

Casey wyszeptał parę słów pocieszenia i pisał coś dalej na karcie chorobowej 

pacjenta.

Jason klepnął go serdecznie po ramieniu i wyszedł. Po przejściu na oddział 

zebrał grupkę lekarzy, stażystów i studentów, którzy o ósmej mieli wspólnie z nim 
rozpocząć obchód. Dostrzegł w grupie Zane'a Montrose'a i skinął do niego głową. 
Czy Montrose miał zamiar kontynuować polowanie na Laurę? Pytanie to zrodziło 
się w jego umyśle mimo woli. Towarzyszyło mu nieprzyjemne uczucie.

- Gdzie jest ta nowa oddziałowa? - spytał; spoglądając na zegarek. Siostra 

background image

oddziałowa zawsze towarzyszyła lekarzom w obchodzie, sporządzając notatki. - 
Jest już trzy minuty po ósmej. - Jason zrobił niezadowoloną minę. - Nancy nigdy 
się nie spóźniała.

W tym momencie z pokoju pielęgniarek wyszły, rozmawiając ze sobą, trzy 

wykładowczynie ze szkół pielęgniarskich.

-   Boże,   te   znowu   tutaj   -   powiedział   monotonnym   głosem   Stan   Gloz, 

ordynator ortopedii, doskonale zorientowany w nie gasnącej nienawiści Jasona do 
tego rodzaju szkół.

Jason   już   otwierał   usta,   żeby   dorzucić   jakąś   uszczypliwą   uwagę,   gdy 

zauważył Laurę. Ubrana w wykrochmalony biały fartuch i spódniczkę sięgającą 
kolan, wyglądała jak wzór pielęgniarki. Miała na sobie przepisowe białe pończochy 
i   płócienne   buty   ze   sznurkową   podeszwą.   Czepek   był   prawidłowo   przypięty, 
szkolna   spinka   także,   a   włosy   starannie   związane   białą   atłasową   wstążeczką. 
Wydawała   się   nieskazitelnie   czysta   i   być   może,   nieco   staromodna   w   swojej 
zawodowej   elegancji.   W   dzisiejszych   czasach   pielęgniarki   nosiły   zazwyczaj 
dwuczęściowe   uniformy,   składające   się   ze   spodni   i   bluzy,   a   do   tego   białe 
tenisówki. Czepki pielęgniarskie, niegdyś symbol, obecnie należały do rzadkości.

Co   ona   tu   robi?   Pytanie   to   przemknęło   mu   przez   głowę,   kiedy   Laura 

przyłączyła   się   do   nich.   Uśmiechnęła   się   do   wszystkich   chłodno,   spokojnie, 
zawodowo - oddalona o całe lata świetlne od namiętnej, czułej kobiety, którą Jason 
trzymał w ramionach.

- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała spokojnie. - Mogę zacząć, kiedy 

tylko pan sobie życzy, doktorze.

Jason popatrzył na notatki i długopis, który trzymała w dłoniach i zwrócił 

oczy na plakietkę z nazwiskiem, przypiętą do fartucha nieco powyżej piersi. Napis 
brzmiał: „Laura Novak, pielęgniarka dyplomowana. Siostra oddziałowa”.

- Nie jesteś chyba… - zaczął ochrypłym głosem. - To niemożliwe, żebyś…

- Jestem nową siostrą oddziałową na ortopedii - oznajmiła Laura pogodnym, 

słodkim głosem.

Lata praktyki nauczyły ją zachowywać pozory obojętności, kiedy tłumiła w 

sobie   szalejące   uczucia.   Spotkanie   z   Jasonem   zrobiło   na   niej   silne   wrażenie. 
Poczuła, jak szybko wali jej serce. Chciała zwymyślać go za to, że ją wykorzystał, 
a potem chłodno odebrał swoją czułość. Pragnęła rozpłakać siei powiedzieć, jak 
bardzo cierpi, odkąd opuściła jego dom. Chciała mu zarzucić ręce na szyję i prosić, 

background image

żeby ją wziął w objęcia.

Ale personel medyczny zgromadzony na korytarzu widział tylko opanowaną, 

schludną  kobietę o nieco powściągliwym uśmiechu  i niezgłębionych niebiesko-
szarozielonych oczach.

Spędzili   razem   weekend,   a   ona   nawet   nie   wspomniała,   że   będą   ze   sobą 

pracować, że dzień w dzień będą się widywać w szpitalu - Jason był wstrząśnięty 
do głębi i nie ukrywał tego.

-   A   więc   to   ty   będziesz   pracować   na   miejscu   Nancy?   -   spytał   ostro,   a 

wszyscy zebrani spojrzeli podejrzliwie i z obawą.

Laura nawet nie mrugnęła, wyraz jej twarzy nie uległ zmianie.

Ta   niewzruszona   mina   wzmogła   tylko   gniew   Jasona.   Nagle   uświadomił 

sobie,   że   wszyscy   patrzą   na   nich   ze   zdziwieniem.   Jego   wybuch   wściekłości   z 
pewnością wydawał się niezrozumiały, spróbował więc szybko ratować zaistniałą 
sytuację.

- Nancy Evans była starsza co najmniej o dziesięć lat - wykrzyknął, starając 

się   w   ten   sposób   znaleźć   rozsądne   wytłumaczenie   dla   swojego   zachowania   i 
wykorzystując pierwszą myśl, która mu przyszła do głowy. - Jesteś zbyt młoda, by 
podołać obowiązkom oddziałowej.

-   Jasonie,   daj   dziewczynie   szansę!   -   wtrącił   ordynator.   -   Pracowała   jako 

pielęgniarka na nocnej zmianie w szpitalu podmiejskim. Zna się na rzeczy.

- Dziękuję, Stan - powiedziała Laura. - Doceniam twoje zaufanie.

Nigdy nie wątpiła w swoje umiejętności i kwalifikacje, a sceptycyzm Jasona 

mocno ją zabolał.

- Na ortopedii w szpitalach podmiejskich są prawie same dzieci, a jedyne 

operacje   to   złamanie   kości   i   drobna   chirurgia   kręgowa.   Wszystkie   bardziej 
skomplikowane przypadki przysyłają do nas. A co z układaniem harmonogramu 
pracy?   Oddziałowa   przygotowuje   rozkład   zajęć   dla   wszystkich   pielęgniarek, 
obejmujący   trzy   zmiany   przez   siedem   dni,   uwzględniający   wolne   dni,   urlopy, 
wakacje i rotację personelu. Wszystko to doprowadzało Nancy do szału!

- Nie miałem pojęcia, że tak się przejmujesz harmonogramem - zażartował 

Stan. - Lauro, jeśli będziesz miała kłopoty z przygotowaniem rozkładu, po prostu 
poproś doktora Fletchera o pomoc.

background image

Laura uśmiechnęła się słodko i uprzejmie, nie zdradzając żadnych uczuć.

Nikt z młodszego personelu nie ośmielił się powiedzieć ani słowa. Jason 

nagle uświadomił sobie, jak musi wyglądać w ich oczach: jak wściekła primadonna 
zbliżająca się szybkimi krokami do średniego wieku, która nie może odżałować 
minionej młodości. Myśl ta przeraziła go. Chciał powiedzieć wszystkim, że wcale 
nie o to chodzi. Spojrzał na Laurę płonącymi z wściekłości oczami. Gdyby mu 
wcześniej   powiedziała   prawdę,   mógłby   się   przygotować   na   to   spotkanie,   ale 
zapewne wolała, żeby dowiedział się w ten sposób.

Zaciskając usta, odwrócił się od niej.

- Chodźmy - powiedział szorstko i poprowadził grupę na koniec korytarza.

Ordynator, który sprawował opiekę nad nowymi pacjentami Jasona, zadawał 

studentom  pytania  co  do  stanu   zdrowia   podopiecznych  i  postępów   w  leczeniu. 
Laura szła w niewielkiej odległości od Fletchera i zajęła się notatkami. Uważała 
też, żeby nie zbliżać się do niego zbytnio.

Na oddziale nadal znajdowało się kilku pacjentów, których przyjęto przed 

wyjazdem Jasona na urlop naukowy.

Wśród   nich   był   siedemnastoletni   Terry   Trice   -   uczeń   szkoły   średniej   i 

gwiazda   piłki   nożnej.   Terry   złamał   sobie   kręgosłup   w   trakcie   bójki   na   letnim 
obozie   kondycyjnym.   Przerwaniu   uległ   rdzeń   kręgowy   i   chłopiec   był 
sparaliżowany od piersi w dół.

Lekarze zebrali się w pobliżu pokoju Terry'ego, żeby przedyskutować po 

cichu jego przypadek.

- Terry jest coraz bardziej przygnębiony i markotny - mówił Zane Montrose, 

który sprawował nad nim opiekę. - Czuje się samotny i odizolowany. Co prawda 
jego rodzina jest w szpitalu codziennie, ale przyjaciele przychodzą coraz rzadziej. 
Można się było tego spodziewać po dzieciakach w tym wieku, niemniej…

-   Absolutnie   nie!   -   ostro   wtrącił   Jason.   -   Nie   uważam,   że   powinniśmy 

spodziewać  się  czegoś takiego po uczniach  szkoły  średniej.  Powinniśmy  raczej 
oczekiwać, że zaopiekują się kolegą, który grał w drużynie reprezentacyjnej i miał 
wypadek,   a   teraz  do   końca   życia   pozostanie   kaleką.   Jest   naszym  obowiązkiem 
dopilnować, żeby zjawili się w szpitalu i zrobili wszystko, co w ich mocy, by 
podtrzymać Terry'ego na duchu. Są zdrowi i cali, przynajmniej tyle mogliby zrobić. 
Nancy,   zanotuj,   że   mam   zadzwonić   do   dyrektora   tej   szkoły   i   umówić   się   na 
specjalne spotkanie. Chcę mieć pewność, że każdy nauczyciel i uczeń poczuje się 

background image

zobowiązany do odwiedzenia Terry' ego.

-   Uważam,   że   to   wspaniały   pomysł,   Jasonie.   -   Stan   Gloz   promieniał   z 

radości.   -   Kiedy   Fletcher   się   wkurzy,   nic   na   świecie   nie   jest   w   stanie   mu 
przeszkodzić. Terry Trice będzie miał mnóstwo towarzystwa, jeśli poruszysz tę 
sprawę w szkole. A tak w ogóle, Fletch, to zapamiętaj sobie na przyszłość, ze nasza 
siostra oddziałowa ma na imię Laura. Czyżbyś zapomniał, że Nancy jest teraz w 
Seattle?

-   Nie   przypominaj   mi   o   tym   -   powiedział   Jason,   wchodząc   do   pokoju 

Terry'ego.

Laura  poczuła,  jak policzki  jej pąsowieją.   Kiedy  Jason  mówił  o  Terrym, 

zapomniała na chwilę o nieporozumieniu między nimi. Podziwiała go za troskę o 
pacjenta, zdecydowaną chęć pomocy chłopcu i gotowość do zrobienia czegoś, co 
wykraczało poza obowiązki lekarza. Ale Jason nie zapomniał, że nie chce z nią 
mieć nic wspólnego. Nie tylko uważa ją za łatwą zdobycz, ale nawet powątpiewa w 
kwalifikacje zawodowe! Bardzo ją to zabolało. Łzy napłynęły Laurze do oczu, gdy 
patrzyła na Jasona i Terry'ego w kącie pokoju wypełnionego kolorowymi balonami, 
sportowymi   proporczykami,   obrazkami,   plakatami   i   kartkami   z   życzeniami 
szybkiego powrotu do zdrowia. Jason był dla Terry'ego taki dobry i bezpośredni. 
Przekomarzali się i dyskutowali o sporcie, przywiózł mu nawet zdjęcie drużyny 
mistrzów Irlandii z podpisami zawodników i koszulkę.

Laura przypomniała sobie, jak dobry i wyrozumiały był dla niej Jason, kiedy 

dostała   ataku   histerii   na   wspomnienie   wypadku   rodziców.   Pomyślała   też   o 
przewspaniałych, czułych i namiętnych godzinach spędzonych wspólnie w łóżku. 
W tym samym momencie zdała sobie sprawę, że to mężczyzna, którego mogłaby 
kochać, szanować i podziwiać do końca życia. Ale Jason nią pogardzał, czuła to.

Po zakończeniu obchodu grupa rozeszła się i Laura usiadła przy biurku, żeby 

wpisać na karty pacjentów zalecenia lekarzy. Sięgała właśnie po pierwszą kartę, 
kiedy poczuła, jak ktoś chwytają za ramię.

Powoli wstała, drżąc na całym ciele i walcząc rozpaczliwie o utrzymanie 

kontroli nad sobą. Gdyby tylko cofnął rękę; nie, gdyby zawsze już trzymał ją w ten 
sposób…   Rozum   odmawiał   jej   posłuszeństwa.   Nigdy   nie   przeżywała   takiego 
konfliktu.

Weszli do niewielkiego gabinetu przylegającego do pokoju pielęgniarek i 

Jason zamknął drzwi. Oczy Laury rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zobaczyła, że 
przekręca klucz w zamku.

background image

Kiedy   jednak   zdjął   rękę   z   jej   ramienia,   była   tak   chłodna,   spokojna   i 

opanowana,  jak przystało pielęgniarce rozmawiającej  z lekarzem.  Nawet gdyby 
umierała, nie dałaby tego po sobie poznać - duma nie pozwalała jej na to.

-   Czemu   nie   powiedziałaś   mi,   że   jesteś   nową   siostrą   oddziałową   na 

ortopedii? - spytał bez ogródek. - Jaką pani prowadzi grę, młoda damo?

- To nie gra! - Laura cofnęła się o krok. - Nie zataiłam tego przed tobą 

celowo, Jasonie. W czasie pikniku próbowałam parę razy ci powiedzieć, ale zawsze 
przerywałeś mi, a potem… - spuściła oczy i przełknęła ślinę - ten temat już się nie 
pojawił.

-   Ten   temat   już   się   nie   pojawił!   -   powtórzył   za   nią,   rzucając   wściekłe 

spojrzenie.  - A czyja to wina, panno Novak? Wiedziałaś,  kim jestem.  Czy  nie 
przyszło ci do głowy, że wspólna praca po… tym wszystkim będzie co najmniej 
trudna, jeśli nie w ogóle niemożliwa?

Spojrzała na swoje nienagannie białe buty.

- Do poniedziałku nie wydawało się to takie niemożliwe - szepnęła.

- No tak, typowa bezmyślność - powiedział z okrucieństwem w głosie. - 

Mogłaś przynajmniej ostrzec mnie, że jeśli spotkamy się na oddziale, mam cię 
traktować jako oddziałową!

- W jaki sposób? - Jej głos podniósł się iekko, a oczy miotały błyskawice. - 

Czułam się zbyt upokorzona po spędzeniu weekendu na uprawianiu taniego seksu z 
zupełnie obcym mężczyzną!

Z jakiegoś powodu nagły brak opanowania Laury zaniepokoił Jasona prawie 

tak mocno, jak ją unieszczęśliwił. Patrzył na drżenie jej ust, obserwował bezwiedne 
ruchy dłoni.

- To nie był tani seks, Lauro - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - To był 

wspaniały seks, wierz mi.

Odetchnęła głęboko.

-   Myślałam…   byłam   przekonana,   że   dla   ciebie   jestem   jedynie   łatwą 

zdobyczą.

- Nie! - Nieświadomie zbliżył się do niej o krok. - Nigdy tak nie myślałem.

Mała iskierka nadziei pojawiła się w sercu dziewczyny. Spojrzała na niego 

swymi pięknymi oczyma, pełnymi smutku i powagi.

background image

- Byłam absolutnie pewna, że nigdy więcej nie zechcesz się ze mną spotkać.

- Pod tym względem miałaś rację. - Jason przechylił głowę. Nie lubił kłamać; 

uważał,   że   to   nieuczciwe,   niegodne   prawdziwego   sportowca.   -   Między   innymi 
dlatego przeżyłem taki szok, kiedy cię zobaczyłem.

Dziwne, że wszystko potoczyło się w taki sposób, pomyślał ze spokojem, 

który go zadziwił. Być może ona jest w ciąży i do tego muszą codziennie widywać 
się w pracy. Wydawało się, iż to los zrządził, że się spotkali, jeśli można wierzyć w 
takie rzeczy. Jason nigdy wcześniej nie wierzył w przeznaczenie… przynajmniej 
do dziś.

Nadzieja, która tliła się dotąd w sercu Laury, zaczęła powoli wygasać pod 

druzgocącym naporem bólu. Zalewały ją fale upokorzenia i złości na samą siebie. 
Jak mogła być tak głupio romantyczna i naiwna, by wierzyć choćby przez chwilę, 
że mu na niej zależy. Starał się jej powiedzieć to, co i tak zrozumiała już przedtem. 
Teraz jedynie dobierał delikatne słowa, by jej nie ranić. Miał zamiar nigdy więcej 
nie spotkać się z nią.

Laura nie chciała pogarszać sytuacji, okazując Jasonowi, jak bardzo ją zranił 

i szukała w myśli odpowiednich słów. Zastanawiała się, jak w podobnej sytuacji 
postąpiłaby   jej   siostra.   Romantyczna   przeszłość   Lianny   była   niemalże 
katastrofalna. Miała przerażającą zdolność wynajdywania mężczyzn, którzy nigdy 
nie byli jej warci. Tego typu konfrontacja nie byłaby dla Lianny niczym nowym. Z 
pewnością wymyśliłaby jakiś sardoniczny żart lub powiedzonko.

Laura   znalazła   odpowiedź   -   postąpi   jak   Lianna.   Prostując.   plecy   i   nie 

dopuszczając   do   głosu   prawdziwych   uczuć,   zmarszczyła   czoło   i   powiedziała 
obojętnym tonem:

- Wspaniały seks, tani seks, nieważne, jak to nazwiesz; z pewnością nie było 

to doświadczenie, które uważasz za godne powtórzenia, skoro postanowiłeś unikać 
mnie do końca życia. - Udało jej się nawet wymusić blady uśmiech.

- Lauro, nie w tym rzecz!

Jasona   oblał   pot.   Niech   to   licho,   zaczynał   wszystko   psuć.   Ale   jak   jej 

powiedzieć, że jest pierwszą kobietą, na której naprawdę mu zależy i dlatego musi 
traktować ją z rezerwą i chce, żeby trzymała się z daleka od niego?

- Właśnie, że w tym - powiedziała pogodnie. Miała wystarczająco dużo silnej 

woli, by kontynuować tę grę. - Zapomnijmy więc o wszystkim, co zdarzyło się 
podczas weekendu. Jesteśmy chyba na tyle dojrzali, by nie dopuścić, żeby osobiste 

background image

urazy przeszkodziły nam w pracy.

Jej   chłodne   nastawienie   do   wszystkiego,   co   wspólnie   przeżyli,   zamiast 

przynieść ulgę, ogromnie go zirytowało. Być może straciłem już rozum, pomyślał 
ponuro.

- Przepraszam, ale mam mnóstwo spraw do załatwienia.

Jej uśmiech był uprzejmy, a zarazem obojętny i uosabiał chłodną zawodową 

grzeczność. Laura przeszła obok Jasona i otworzyła drzwi.

- Nie tak łatwo, Lauro!

Ponura  nuta w  jego  głosie  zatrzymała  dziewczynę;  obróciła  się  do niego 

twarzą.

- Co… masz namyśli?

Był zadowolony, że przełamał obojętność, która doprowadzała go do szału. 

Nie zastanawiał się nawet, dlaczego uważa za rzecz tak istotną to, by Laura była w 
stosunku do niego otwarta i szczera.

- Wydaje mi się, że nie zatroszczyłem się o ciebie przez miniony weekend 

tak dobrze, jak powinienem - powiedział opryskliwie. - Lauro, jeśli jesteś w ciąży, 
chcę, żebyś…

Laura   nie   słyszała   nic   więcej.   W   ciąży?   Nawet   nie   pomyślała   o   takiej 

możliwości.   Dobra   z   niej   pielęgniarka,   nie   ma   co!   Czuła   do   siebie   pogardę. 
Dokonała w myśli szybkiego rachunku.

- Nie jestem w ciąży. Nie mogę być - zawołała, gwałtownie łapiąc powietrze. 

- Mam dni niepłodne.

Jason zmarszczył brwi.

- Ciekaw  jestem,   ilu  jest  na  świecie  ludzi,  których  matki   wypowiedziały 

kiedyś dokładnie te same słowa.

- Naprawdę! Miesiączka zaczyna mi się od jutra.

- Od jutra?

Energicznie skinęła głową. Dziwne, rozmowę z Jasonem powinna uznać za 

upokarzającą,   a   wcale   tak   nie   było.   Być   może   przekroczyła   już   taki   punkt,   że 
mogła znieść każde upokorzenie. A może przeżyli już tak dużo, że tego rodzaju 
rozmowa była najnaturalniejsza w świecie. Laura wykrzywiła usta w wymuszonym 

background image

uśmiechu.

- Jak widzisz, nie ma się o co martwić. A teraz muszę. 

- Być może wykłady dotyczące tematyki rozrodczości są dokładniejsze na 

akademii   medycznej   niż   w   szkołach   pielęgniarskich.   Uczono   nas,   że   czas   jest 
bardzo zawodnym czynnikiem w programowaniu płodności. Tak więc mamy się o 
co martwić, Lauro. Obiecaj, że powiesz mi prawdę. Uwierz, że postąpię właściwie.

- Powiem ci, kiedy będziesz… będziemy bezpieczni, obiecuję. Z pewnością 

będziemy - dodała i wybiegła z pokoju.

Nie   chciała   nawet   wiedzieć,   co   uważał   za   właściwe   postępowanie. 

Sfinansowanie   szybkiego   usunięcia   ciąży?   A   może   bezsensowne   małżeństwo   z 
nadzieją na szybki rozwód. Obie ewentualności ją przerażały.

- Lauro, pani Madison z pokoju sześćset czternaście chciałaby porozmawiać 

z tobą w sprawie wynajęcia od jutra pielęgniarki do opieki nad jej mężem,  po 
operacji   biodra.   Czy   masz   wolną   chwilę?   -   zagadnęła   ją   jedna   z   młodszych 
pielęgniarek.

- Oczywiście.

Możliwość   skupienia   myśli   na   problemach   pacjentki,   by   zapomnieć   o 

własnych kłopotach, była prawdziwą ulgą; Laura od dawna radziła sobie w ten 
sposób ze zmartwieniami.

Po rozmowie z panią Madison złożyła krótką wizytę każdemu pacjentowi, 

notując wszystkie pytania i skargi. Robiła to zawsze, przynajmniej raz dziennie. 
Większa   część   zajęć   siostry   oddziałowej   składała   się   z   pracy   typowo 
administracyjnej i Laurze brakowało bezpośredniego kontaktu z pacjentami. Tak 
więc dodała do swego codziennego planu zajęć trochę opieki nad nimi.

Była spokojna i opanowana, gdy po upływie pół godziny weszła ponownie 

do pokoju pielęgniarek. Gdy zbliżył się do niej Zane Montrose, stłumiła odruch 
niechęci   i   przywołała   swój   najlepszy,   ale   obojętny   uśmiech.   Przez   chwilę 
rozmawiali   o   stanie   zdrowia   jego   pacjentów,   po   czym   Zane   odchrząknął   i 
powiedział z naciskiem:

- Lauro, chciałbym porozmawiać z tobą o czymś bardzo ważnym.

Przygotowana była na to, że zaproponuje jej wspólne wyjście wieczorem. 

Robił to co parę dni i za każdym razem odmawiała.

background image

-   Lauro,   nie   przeprosiłem   cię   jeszcze   za   to,   co   wydarzyło   się   podczas 

pierwszego   dnia  twojej  pracy   w  szpitalu,   kiedy…  zaczepiłem  cię   w  drodze   do 
stołówki. - Zaczerwienił się. - Było to głupie i obrzydliwe i… Naprawdę, bardzo 
cię przepraszam.

Laura spojrzała na niego obojętnie.

- Przyjmuję przeprosiny. - Jej głos był chłodny.

Coś ścisnęło Zane'a w gardle.

- Pewnie straciłem wszystkie szanse… - przerwał, jakby czekając, że ona 

temu zaprzeczy, Laura nie powiedziała jednak ani słowa, westchnął więc tylko i 
kontynuował   niełatwe   wyjaśnienia:   -   Wiesz,   zazwyczaj   tak   się   nie   zachowuję. 
Zresztą skąd miałabyś to wiedzieć. Popisywałem się tylko, zgrywałem się na kogoś 
innego, niż jestem w rzeczywistości. Wiesz, Stan Gloz naśmiewał się i mówił, że 
mi z tobą nie wyjdzie. Chciałem mu udowodnić, że jednak coś jestem wart. - Z 
zakłopotaniem wzruszył ramionami. - Najprawdopodobniej udowodniłem, że to on 
miał rację.

- Zane, zapomnijmy  o tym i nie wracajmy  więcej do tej sprawy. Jestem 

pewna,   że   jesteśmy   na   tyle   dojrzali,   by   nie   dopuścić,   aby   osobiste   urazy 
przeszkodziły nam w pracy.

Powinnam te słowa nagrać na taśmę, pomyślała ze smutkiem. Użyła ich już 

po raz drugi dzisiejszego ranka.

- Czy możemy zacząć wszystko od nowa jak przyjaciele? - nalegał Zane.

- Oczywiście - powiedziała Laura z uśmiechem, czekając tylko na to, że ją 

gdzieś zaprosi. Oczywiście odmówiłaby. 

Zane jednak uśmiechnął się tylko z ulgą.

- Cieszę się, Lauro!

Ich cicha rozmowa w kącie pokoju pielęgniarek została jednak zauważona. 

Stojąc   w   pobliskim   korytarzu   i   omawiając   z   ordynatorem   plan   jutrzejszych 
operacji, Jason Fletcher dostrzegł, jak Zane podszedł do Laury. Obserwował ich 
rozmowę i wymianę uśmiechów.

Kiedy Stan Gloz powtórzył po raz trzeci pytanie, zorientował się, że uwaga 

Jasona zajęta jest czymś innym i podążył za jego wzrokiem. Zaśmiał się cicho.

- Musisz pochwalić Montrose'a za wytrwałość. Laura Novak nawet na niego 

background image

nie spojrzy, a Zane mimo to się nie poddaje. Wiedziałem, że nie ma najmniejszej 
szansy od czasu, gdy po raz pierwszy się spotkali. Patrzyła przez niego, nie zaś na 
niego.

Jason zachmurzył się.

- Ale teraz patrzy na niego. - Widok Laury uśmiechającej się do Zane'a palił 

go jak ogień. - Przepraszam, stary. Muszę uzupełnić kartę pacjenta.

Odszedł od ubawionego Staną, zapominając, że nigdy nie odczuwał chęci 

posiadania kobiety wyłącznie dla siebie i nigdy nie był zazdrosny. Wśliznął się do 
pokoju pielęgniarek i objął Laurę.

- Przypomniało mi się, że nie powiedziałem ci o czymś w trakcie naszej 

rozmowy. - Wypowiadając te słowa, odwrócił Laurę od Zane'a i posłał młodemu 
człowiekowi uśmiech pełen pogardy. 

Zane odszedł niechętnie.

- Co chciałeś mi powiedzieć? - spytała przerażona Laura, łapiąc z trudem 

powietrze.

Trudno   było   zachować   spokój   i   rozsądek,   kiedy   patrzył   na   nią   tymi 

płomiennymi szarymi oczyma. Próbowała wyzwolić się dyskretnie z jego objęć.

Zacisnął dłonie na jej biodrze w niedwuznaczny sposób.

- Trzymaj się z dala od Montrose'a - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nie 

mam zamiaru stać z boku i patrzeć, jak w chwili słabości pakujesz się w jego 
ramiona. 

Laurę ogarnęła furia, oczy jej zaszły delikatną mgiełką.

Słyszała kiedyś wyrażenie „purpurowy z wściekłości”. W tej chwili właśnie 

tak  wyglądała.  A wszystkiemu  winna  była chwila  słabości   -  lichy, dwudniowy 
romans z mężczyzną, który powiedział, że nigdy więcej nie chce jej widzieć! Laura 
nie pamiętała, żeby kiedyś w życiu była tak rozwścieczona. Twarz nabiegła jej 
krwią; trzęsła się na całym ciele.

Odskoczyła od Jasona z taką gwałtownością, że aż się zatoczyła i wpadła na 

przysłuchującego   się   kłótni   studenta,   który   dokładał   wszelkich   starań,   by   nie 
wyglądać na kogoś, kto podsłuchuje.

Jason ruszył w jej stronę, a zdziwiony student umknął w bok.

background image

- Wejdź do biura. - Jego głos był niski, natarczywy, nakazujący. - Chcę 

porozmawiać z tobą w cztery oczy. Natychmiast.

Niewielu   było   pracowników,   którzy   by   odmówili   wykonania   polecenia 

wydanego takim tonem.

- Nie!

Jason był ogromnie zdziwiony odmową.

-   Wydałem   pani   polecenie,   panno   Novak.   -   Zalewała   go   kolejna   fala 

niepohamowanego gniewu. - Zrobi pani dokładnie to, co powiedziałem.

Przez   dwa   lata   była   uosobieniem   dobrych,   godnych   pielęgniarki   wzorów 

zachowania i pełnym taktu dyplomatą w postępowaniu z wybuchowymi lekarzami. 
Ale tym razem…

- Proszę sobie nie myśleć, że można mnie zastraszyć tylko dlatego, że ma 

pan wyższe stanowisko, doktorze! - Jej oczy rzucały błyskawice. - Nie ma mi pan 
do powiedzenia niczego, co warte by było wysłuchania.

Jason spojrzał na nią skonfundowany. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Nigdy 

przedtem nie słyszał od kobiety słowa „nie”. Jeśli nawet słyszał, była to delikatna, 
wesoła   odpowiedź   odmowna   na   jego   niewinne   zaloty,   ale   nigdy   nie   wściekłe, 
gwałtowne   odrzucenie.   Przede   wszystkim   nigdy   nie   słyszał   tego   w   pracy,   od 
pielęgniarki. Laura była pierwszą osobą, która stawiała zdecydowany opór. Ale w 
końcu nie występowali teraz w rolach zawodowych.

-   Tak   jest   zawsze,   kiedy   jest   się   wmieszanym   w   jakieś   układy   ze 

współpracownikiem - wymamrotał bardziej do siebie niż do niej. - Dlatego zawsze 
unikałem kontaktów z pielęgniarkami na oddziale pourazowym. Ale ty…

- Tak, to moja wina. Zataiłam swoją tożsamość, oszukałam cię i uwiodłam. - 

Wściekłość   Laury   przekroczyła   wszelkie   granice.   Nikt   spośród   jej   kolegów   w 
Farview   nie   rozpoznałby   w   tej   zaczerwienionej,   rzucającej   gromy   dziewczynie 
spokojnej Laury Novak, wzoru wszelkiej doskonałości. - Dlaczego nie doniesiesz 
dyrektorowi o mojej niesubordynacji i ekscesach seksualnych? Jestem pewna, że 
miałbyś świetną zabawę!

Wybiegła z pokoju, zostawiając Jasona pogrążonego w myślach.

Audrey, jedna z pielęgniarek zatrudnionych na pół etatu, podeszła do Laury, 

gdy ta sięgała do stojaka z kartami chorobowymi pacjentów.

background image

-   Lauro,   pani   Kessler   z   pokoju   sześćset   jeden   skarży   się   bardzo   na 

dokuczliwe bóle. Przeszła wczoraj operację kręgosłupa i dałam jej przed niecałą 
godziną   zastrzyk   dilaudydu.   To   powinno   jej   pomóc,   o   ile   nie   wystąpiły 
komplikacje, co teoretycznie mogłoby zwiększyć jej dolegliwości. Mówiłam o tym 
doktorowi Montrose'owi, ale wykluczył taką ewentualność. Uważa, że pani Kessler 
chce jedynie zwrócić na siebie uwagę.

Laura   skinęła   głową,   starając   się   uspokoić.   Niełatwo   było   przejść   ze 

skrajnego zdenerwowania do obowiązków zawodowych. Nigdy przedtem nie miała 
takich problemów. Dziś, dzięki Jasonowi Fletcherowi, miała okazję doświadczyć 
ich po raz pierwszy w życiu. Zwróciła w jego stronę wzrok pełen nienawiści. Ku 
swemu zdumieniu zauważyła, że ją obserwuje i odwzajemnia spojrzenie.

Laura całą uwagę i energię poświęciła teraz rozmowie z pielęgniarką.

-   Audrey,   pójdę   porozmawiać   z   panią   Kessler.   Poproszę   też   doktora 

Montrose'a, żeby ją na wszelki wypadek przebadał.

- Ten facet naprawdę mnie denerwuje - gorzko powiedziała Audrey. - Jego 

stosunki z pielęgniarkami nie są takie, jak być powinny. Nigdy nie przejmuje się 
tym, co mówimy o stanie pacjentów.

Zane Montrose musi jej wysłuchać i zajrzeć do pani Kessler, zadecydowała 

Laura,   bez   względu   na   to,   ile   wysiłku   i   czaru   osobistego   będzie   wymagać 
nakłonienie   go   do   tego.   W   skupieniu   i   stanowczo   podeszła   do   Zane'a,   żeby 
przedyskutować sprawę pacjentki. Nawet nie spojrzała na Jasona, który nie mógł 
oderwać od niej wzroku.

Gdy Jason dostrzegł, że Laura zbliża się do Zane'a, poczuł, jak ciśnienie krwi 

rozrywa mu tętnice. Specjalnie mnie prowokuje, pomyślał z wściekłością. Chciała 
wyprowadzić   go   z   równowagi.   Co   gorsza,   udało   jej   się   to   doskonale.   Był   tak 
pochłonięty   doprowadzającym   go   do   szału   widokiem   Laury   rozmawiającej   z 
Zane'em, że nie zauważył zbliżającego się ordynatora.

- A więc to tak? Montrose nie jest jedynym mężczyzną mającym chętkę na 

pannę Novak! - Stan wydawał się rozbawiony. - Widziałem was na pikniku, ale nie 
przyszło mi nawet do głowy, że między wami coś jest. Wydawało mi się, że ta 
dziewczyna nie jest w twoim typie.

- Bo nie jest. I niczego między nami nie ma.

- No pewnie! Zawsze dokonujesz cudów, żeby odwrócić uwagę pielęgniarek 

od młodych lekarzy. Widzieliśmy waszą gorącą sprzeczkę. Wszyscy widzieli!

background image

- To była jedynie różnica zdań w sprawach zawodowych.

Dlaczego, u licha, nie powiedział Stanowi, że po prostu przespał się z nią po 

pikniku?   Mogliby   się   przynajmniej   po   przyjacielsku   pośmiać.   Od   razu   jednak 
odrzucił ten pomysł.

Chociaż wcale nie chciał, czuł się za Laurę odpowiedzialny. Pragnął jej, a to, 

co między nimi zaszło, było zbyt piękne, żeby się z kimś dzielić.

Zobaczyli, że Laura i Zane idą w stronę sali chorych. Stan przeniósł wzrok z 

oddalającej się pary na posępne oblicze Jasona.

- No cóż, Fletch, sprawy się komplikują!

- Nie mówmy o tym!

Jason otrząsnął się. Stan nie ma racji, Laura wcale go nie obchodzi, starał się 

wmówić sobie. Gdy tylko będzie pewien, że dziewczyna nie jest w ciąży, nawet o 
niej   nie   pomyśli.   Zresztą   najwyższy   czas,   żeby   rozpocząć   normalne   życie 
towarzyskie. Po sześciotygodniowym pobycie za granicą ma sporo zaległości do 
nadrobienia.   Do   kogo   zadzwonią   na   początku,   zastanawiał   się   z   drapieżnym 
uśmiechem   na   ustach.   Do   Eleny?   Do   Caryn?   A   może   powinien   zacząć 
alfabetycznie - Aneta?!

Rozdział 7

Wieczorem   Jason   niespokojnie   przemierzał   puste   pokoje   swojego 

mieszkania. Po raz pierwszy, odkąd pamiętał, czuł się tak samotny. Na każdym 
kroku nachodziły go wspomnienia chwil spędzonych z Laurą. Przyznał niechętnie, 
że nie zadowoliłaby go teraz obecność innej kobiety. Obok telefonu, przy łóżku, 
nadal spoczywał nie tknięty skórzany notes z telefonami.

background image

Stał w holu i patrzył w stronę sypialni, przypominając sobie Laurę i pragnąc, 

by znowu tutaj była. Potem nagle skierował się w stronę drugiego pokoju, który 
przekształcił się w super nowoczesne centrum audio-video z najlepszym sprzętem. 
Ponieważ w tej chwili nie miał najmniejszej ochoty na słuchanie muzyki, wszedł 
do trzeciego pokoju, który służył gościom. Nie był zbyt ładnie urządzony, ale za to 
funkcjonalny, a ponadto dość duży. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, łatwo można by 
go przekształcić na pokój dziecinny. Dziwne, ale tym razem myśl o dziecku nie 
przyprawiła Jasona o palpitacje. W końcu to tylko jeden pokój. Nic poza tym nie 
trzeba   by   zmieniać.   Bez   kłopotu   zmieściłyby   się   tu   wszystkie   rzeczy   dla 
niemowlęcia,

Jason   nie   był   już   biednym,   zmagającym   się   z   życiem   studentem,   który 

musiał pracować po nocach, żeby zarobić na utrzymanie dziecka i czesne. Obecnie 
miał dostatecznie duże dochody, by zapewnić dziecku należyte wychowanie. Mógł 
też   pozwolić   sobie   na   różne   luksusy,   łącznie   z   opłatą   za   ewentualne   studia   w 
przyszłości.

Jason lubił myśleć o tym, że byłby w stanie zapewnić byt swojej rodzinie, 

Pomyślał   o   własnych   rodzicach,   którym   niewypowiedzianą   radość   sprawiało 
spełnianie wszystkich jego życzeń. Gdyby mieli wnuczka, pewnie by oszaleli z 
radości. Nigdy wprawdzie nie starali się nakłaniać go do ojcostwa, ale przypomniał 
sobie wczorajszy telefon od matki, która zadzwoniła z życzeniami urodzinowymi. 
Prawie   cały   czas   mówiła   o   tym,   jak   urocze   i   kochane   są   wnuczęta   sąsiadów. 
Rozumiało   się   samo   przez   się,   że   ich   własne   -   dzieci   Jasona   -   byłyby 
najśliczniejsze i najukochańsze ze wszystkich.

Kierowany nagłym impulsem, Jason sięgnął po telefon.

Przez ostatnie pół godziny telefon dzwonił dziesięć razy.

-  Lauro,   nie   odbierasz?   -   Lianna   krążyła   po   obitym  boazerią   pokoju   jak 

tygrys w klatce.

Laura podniosła głowę znad powieści historycznej, którą usiłowała czytać.

- Wiesz, że to Ted. Dzwoni średnio co trzy minuty. Dlaczego nie odbierzesz? 

background image

W razie czego, będziesz mogła odłożyć słuchawkę!

- Dlatego, że do niego nic nie dociera. Nie chcę z nim rozmawiać i mam 

nadzieję, że przestanie do mnie wydzwaniać. Powiedz mu to, Lauro. Użyj swojego 
poważnego, przekonywającego głosu. Może wtedy uwierzy.

- Niech więc dzwoni. Być może wreszcie pomyśli, że wyszłaś i da sobie 

spokój - powiedziała Laura z nadzieją w głosie.

-  Na   pewno   nie.   To   ciągle   dzwonienie   doprowadza   mnie   do   szaleństwa. 

Błagam cię, siostro!

Laura z westchnieniem odłożyła książkę i weszła do kuchni, żeby podnieść 

słuchawkę. Nie lubiła mieszać się w sprawy sercowe Lianny, ale być może tym 
razem   powinna   przekonać   Teda,   żeby   przestał   telefonować.   Ustawiczne 
dzwonienie stało się już bardzo dokuczliwe.

- Słucham?  - powiedziała, mając  nadzieję, że jej głos brzmi  dostatecznie 

groźnie.

- Myślałem już, że nikogo nie ma.

Laura omalże nie wypuściła z rąk słuchawki. To nie był nieszczęsny Ted, 

rozmawiała z Jasonem Fletcherem! Minęła długa chwila, zanim przyszła do siebie. 
Serce waliło jej dziko. W końcu wydusiła słabo:

- O co chodzi?

- Myślałem o weekendzie - zabrzmiał niski, ciepły głos Jasona.

Przypomniała sobie jego namiętny szept w ciemności tamtej nocy i zadrżała. 

Szybko   jednak   odzyskała   kontrolę   nad   sobą.   Zapewne   myślał   o   tamtej   nocy   z 
obrzydzeniem i żalem.

- Lauro, zastanawiałem się właśnie…

- Wiem, nad czym się zastanawiałeś - przerwała mu chłodno. - Nie musisz 

się martwić, bez względu na to, co się stanie.

Laura rzuciła słuchawkę na widełki i sztywnym krokiem wróciła do pokoju. 

Gdy tylko przestąpiła próg, telefon zaczął dzwonić ponownie. Lianna jęknęła.

- Nie uwierzył ci? Co mam zrobić, żeby mu przemówić do rozsądku? Może 

powinnam podać go do sądu za… molestowanie przez telefon. - Zrobiła posępną 
minę   i   pogrążyła   się   w   myślach.   -   Nie   wiem   wprawdzie,   czy   można   kogoś 

background image

zaskarżyć za coś takiego; przynajmniej nie wtedy, jeśli nie było to połączone z 
pogróżkami i sprośnościami, jednak spróbuję. - Pobiegła do telefonu. - Lauro, to do 
ciebie - zawołała po chwili.

- Spytaj, kto to, i powiedz, że zadzwonię później.

Nim Laura skończyła mówić, Lianna była już przy niej. 

- Lauro, to Jason Fletcher. Mówi, że to coś bardzo ważnego i chce mówić z 

tobą natychmiast.

- Nie. - Laura potrząsnęła głową. - Nie chcę z nim rozmawiać.

- Lauro, na miłość boską, ten człowiek jest wspaniały. Lekarz, i do tego 

bogaty. Spędziłaś z nim weekend. Oczywiście, że chcesz z nim rozmawiać!

Laura wzięła książkę i poszła do swojego pokoju, nie mówiąc ani słowa. Nie 

myśl o nim, ostrzegła się w duchu, nie poddawaj się uczuciom, Ciesz się, że wujek 
George   i   ciotka   Sally   grają   dziś   w   kręgle   i   nie   są   świadkami   twojej   porażki. 
Położyła się na łóżku i zmusiła do skupienia uwagi na zadrukowanych stronicach 
książki.

Po chwili telefon zaczął dzwonić znowu.

- Dłużej tego nie wytrzymam - jęknęła Lianna stojąca przy schodach. -  Nie 

wiem teraz, czy to Ted, czy Jason. Mam zamiar wyrwać się na chwilę od tego 
cholernego telefonu. Pojedziesz ze mną?

Bez   chwili   namysłu   Laura   rzuciła   książkę,   zeskoczyła   z   łóżka   i   złapała 

kluczyki od samochodu.

- Ja poprowadzę.

Jason   spędził   ranek   na   sali   operacyjnej,   dokonując   zabiegu   na   stawie 

kolanowym   czołowego   napastnika   drużyny   piłkarskiej   Uniwersytetu   Maryland. 
Operacja   udała   się   i   pacjenta   zabrano   do   pokoju   pooperacyjnego,   gdzie   miał 

background image

pozostać   pod   nadzorem   lekarskim   do   następnego   dnia.   Później   zostanie 
przeniesiony na oddział ortopedyczny.

Jason z całym zespołem operacyjnym szedł właśnie na obiad do stołówki, 

gdy dostrzegł Laurę wychodzącą stamtąd w towarzystwie kilku pielęgniarek.

Ogarnął ją wzrokiem. Dzisiaj miała rozpuszczone włosy, a jej biały fartuch, 

czepek i buty były nienagannie czyste, tak jak wczoraj. Miał ochotę podejść do 
niej. Kiedy jednak przypomniał sobie, jak postąpiła minionego wieczoru, jak kazała 
swojej siostrze powiedzieć, że nie chce z nim rozmawiać, a w końcu odmówiła 
podejścia do telefonu, zacisnął usta i poszedł dalej.

- A niech to licho! Przed wejściem do stołówki stoi główna przełożona! - 

wykrzyknęła jedna z pielęgniarek. - A ja wyglądam jak ostatnia ofiara! Szybko, 
schowajcie mnie!

Wcisnęła  się między  dwóch stażystów i młodego  lekarza, pracującego w 

szpitalu drugi rok.

Jason spojrzał na Klarę Maridian, naczelną przełożoną pielęgniarek, która 

zatrzymała Laurę wraz z koleżankami, i diabelski uśmiech rozjaśnił mu twarz.

- Idźcie dalej beze mnie. Zrobię trochę zamieszania!

Podszedł do pielęgniarek i objął przełożoną ramieniem.

-  Klaro, wyglądasz   jak zwykle  bajecznie.  Pozwól,  że  powiem słówko  za 

naszymi wspaniałymi siostrzyczkami. Chcę mieć pewność, że dostaną podwyżkę.

Laura musiała zebrać wszystkie siły, żeby nie wybuchnąć złością na widok 

Jasona   i   szefowej,   obejmujących   się   jak   starzy   przyjaciele.   A   może   jak   byli 
kochankowie? Przełożona była szczupła, bardzo ładna, miała czterdzieści pięć lat i 
w   niczym   nie   przypominała   prawie   siedemdziesięcioletniej,   przygarbionej   i 
przerażająco brzydkiej dyrektorki z Farview.

Można było przypuszczać, że Jason Fletcher i Klara Maridian mieli romans. 

Miłosne podboje Jasona były w szpitalu legendarne. Zazdrość przeszyła Laurę jak 
zatruta strzała, a do tego dołączyła się jeszcze jedna okropna myśl. Dziewczyna 
przypomniała   sobie,   że   wczoraj   rzuciła   Jasonowi   wyzwanie:   „Dlaczego   nie 
doniesiesz o mojej niesubordynacji?” Laura powstrzymała się ostatkiem woli, by 
nie jęknąć.

- Klaro, cóż to za plotki krążą o twojej uroczej kuzyneczce Danie i Zanie 

Montrosie? - mówił wesoło, rzucając ukradkowe spojrzenie na Laurę.

background image

Przełożona roześmiała się.

- Nie mów mi tylko, że wszyscy w szpitalu już o tym wiedzą. A jeśli tak, to 

ty również powinieneś już słyszeć, że wyszli razem w sobotę po pikniku. Niedzielę 
i poniedziałek spędzili również wspólnie.

Jason wyglądał na zadowolonego.

- To wspaniale! Mam nadzieję, że im się ułoży. A pani, panno Novak?

Wyraz   całkowitego   zaskoczenia   na   twarzy   Laury   sprawił   mu   olbrzymią 

satysfakcję. Zarumieniła się i wyjąkała kilka zdań, życząc wszystkiego najlepszego 
Danie i Zane'owi. Potem spojrzała szybko na zegarek.

- Czas już na nas - powiedziała do swoich towarzyszek.

- Miałem nadzieję, że znajdzie pani czas na przedyskutowanie paru spraw, o 

których zaczęliśmy wczoraj rozmawiać - wtrącił Jason. - Cały ranek spędziłem na 
sali operacyjnej i nie miałem okazji spotkać pani wcześniej, po obiedzie zaś idę do 
swego gabinetu i do końca dnia będę zajęty z pacjentami. Jest to jedyna wolna 
chwila, w której możemy porozmawiać.

-   Nie   śpiesz   się,   Lauro   -   wtrąciła   jedna   z   pielęgniarek.   -   Zajmiemy   się 

wszystkim, dopóki nie wrócisz.

Klara Maridian skinęła głową na znak zgody.

Laura dostrzegła przebłysk triumfu w szarych, szyderczych oczach Jasona. 

Nagle wpadła jej do głowy perfidna myśl, o którą nigdy by siebie nie podejrzewała.

- Pewnie zmienił pan decyzję w sprawie uczniów szkół pielęgniarskich! - 

powiedziała z jasnym i szczerym uśmiechem  na twarzy, jakby to właśnie było 
tematem ich wczorajszej rozmowy. - Przemyślał pan to jeszcze raz i teraz ma pan 
zamiar dopuścić ich do pacjentów?

- Jasonie, to cudownie! - wykrzyknęła radośnie Klara Maridian. - Nie wiesz 

nawet, jak dość już mam twojej ustawicznej wojny z instruktorkami. - Obdarzyła 
Laurę pełnym szacunku spojrzeniem. - Panno Novak, cieszę się, że udało się pani 
przekonać doktora.

Laura   spojrzała   na   Jasona.   Wystarczyłoby   tylko   parę   słów   w   obecności 

przełożonej i innych pielęgniarek, by raz na zawsze zniszczyć jej wiarygodność i 
reputację. Jason dobrze o tym wiedział, ale nie mógł wydusić ani słowa.

- Panno Novak, może przedyskutuje pani szczegóły tej sprawy z doktorem 

background image

Fletcherem   przy   obiedzie.   Przy   okazji   napije   się   pani   kawy.   Było   nie   było, 
uczniowie będą na oddziale już w przyszłym tygodniu.

Szefowa pożegnała się i odeszła, a inne pielęgniarki podążyły jej śladem.

Laura   i   Jason   zostali   sami   na   korytarzu.   Zaległa   między   nimi   napięta   i 

niezręczna cisza, którą pierwszy przerwał Jason.

- Sprytnie, ale nic z tego nie wyjdzie, dziecinko. Nie mam najmniejszego 

zamiaru dopuścić tych idiotów w pobliże moich pacjentów.

Gniew, który zawsze umiała opanować, wziął nad nią górę.

-   Uczniowie   szkół   pielęgniarskich   wcale   nie   są   idiotami!   Pewnie   nie 

przyszłoby   ci   nawet   do   głowy,   żeby   w   podobny   sposób   traktować   studentów 
medycyny. Nie mogę uwierzyć, że dyrekcja szpitala toleruje takie postępowanie.

- Zaraz ci powiem, dlaczego, słonko. Kilka lat temu przydzielono mi dwie 

uczennice   do   opieki   nad   pacjentem   leżącym   na   wyciągu   Strykera.   Zapomniały 
umocować pasy i gdy obracały biedaka na drugą stronę, spadł twarzą na podłogę. 
Dzięki Bogu, że nic mu się nie stało. Niemniej jednak rodzina zaskarżyła mnie do 
sądu za niedbalstwo, którego wynikiem były cierpienia fizyczne i straty moralne 
poniesione przez pacjenta. Zapewne wiesz, że z uwagi na ewentualne błędy w 
leczeniu   chirurdzy-ortopedzi   muszą   płacić   bardzo   wysokie   składki 
ubezpieczeniowe.   Moje   podskoczyły   po   tym   incydencie   jeszcze   bardziej.   A 
przecież jedynym błędem, jaki popełniłem, było wyrażenie zgody na współpracę ze 
szkołą.

- To rzeczywiście nie fair, przecież ty nie byłeś winien. Ale nie jest też 

uczciwe przenoszenie winy na pozostałych uczniów.

-  No cóż,  Lauro, życie  czasami  też  nie  jest  uczciwe.  - Skierował się  do 

stołówki. - Wiesz o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Po wszystkim, co przeszłaś…

- Nie chcę mówić o przeszłości - przerwała, nieświadomie podążając za nim.

- A więc pomówmy o twojej przyszłości. I o tym, czy znajdzie się w niej 

miejsce dla małego Fletcherka.

Laura spąsowiała. Chciała się odwrócić i uciec. Jason chwycił ją za rękę i 

przytrzymał.

- Nigdzie  nie pójdziesz,  Lauro. Twoja szefowa  poleciła ci wypić  kawę i 

posiedzieć ze mną, kiedy będę jadł obiad. I właśnie to zrobisz.

background image

Trzymał ją za rękę do czasu, kiedy podszedł do talerzy i sztućców. Laura 

szła za Jasonem, nie mając innego wyjścia. Zastanawiała się, ilu ludzi widziało ich 
trzymających się za ręce.

- Chcesz coś zjeść? - zapytał, nakładając sobie na tacę plaster mięsa, tłuczone 

ziemniaki, brukselkę, nieco zwiędłą sałatę i kawałek kleistego ciasta wiśniowego.

- Nie, dziękuję - Laura potrząsnęła głową. Czy naprawdę miał zamiar jeść to 

świństwo? Stołówka nie słynęła ze zbyt dobrej kuchni. Najmniej trującym daniem 
w całym jadłospisie były chyba kanapki. - Jestem po obiedzie.

- Przypuszczam, że nie wydarzyło się nic, co wykluczyłoby możliwość, że 

jesteś w ciąży - spytał, biorąc kubek kawy.

-   Powiedziałam,   że   dam   ci   znać   -   wyrzuciła,   rozglądając   się   wokoło 

zrozpaczonym wzrokiem. Na szczęście nikogo nie było w zasięgu głosu. - Nie 
pytaj o to bez przerwy.

Jason sięgnął po karton z mlekiem.

-   Dla   ciebie   wezmę   mleko   zamiast   kawy.   Jest   bardziej   pożywne   dla 

rozwijającego się płodu - powiedział mentorskim tonem. - Ponadto słyszałem, że 
we wczesnym okresie ciąży kawa może powodować ranne wymioty i nudności. 

-  Nie   jest   już   tak   rano,   dochodzi   pierwsza   po  południu.   Chcę   kawy,   nie 

mleka. A do tego nie ma żadnego rozwijającego się płodu.

- Tego jeszcze nie wiemy, Lauro. - Jason zapłacił za jedzenie i wybrał wolny 

stolik w prawie pustej stołówce. Postawił przed Laurą mleko i dał jej słomkę. - Czy 
nie zdziwiło cię, iż Dana i Zane tak bardzo przypadli sobie na pikniku do gustu, że 
razem spędzili pozostałą część weekendu?

- Zdziwiło mnie, że Dana jest kuzynką Klary Maridian.

Laura wzdrygnęła się, patrząc na tłusty kawałek mięsa oblany krzepnącym 

sosem.

- Zgadza się, są kuzynkami. Straciłem już rachubę, ilu członków rodziny 

Shakarianów   związanych   jest   ze   szpitalem,   ale   z   pewnością   wielu.   -   Jason 
uśmiechnął   się   ironicznie.   -   Myślę,   że   powinnaś   wiedzieć   o   bliskim   stopniu 
pokrewieństwa   między   Daną   a   twoją   przełożoną,   w   razie   gdybyś   próbowała 
poderwać Zane'a.

- Nie mam najmniejszego zamiaru odbierać Zane'a komukolwiek.

background image

-   Zauważyłem   wczoraj   twoje   zachęcające   uśmiechy,   kochanie.   Jeśli   nie 

zamierzasz zawracać mu w głowie, to o co ci chodziło? Może chciałaś, żebym był 
zazdrosny?

Laura nie wiedziała, który zarzut odeprzeć najpierw. Wybrała więc taktykę 

agresji.

-   A   co   powiesz   o   sobie   i   Klarze?   Od   dawna   już   nie   widziałam   tak 

obrzydliwej wymiany słodkich spojrzeń i zalotnych uśmiechów.

- Byłaś zazdrosna! - triumfował Jason, najwyraźniej uradowany tą myślą. 

Sięgnął po dłoń dziewczyny i pogładził ją. - Pozwól mi sprostować parę rzeczy. 
Klara i ja jesteśmy dobrymi kumplami. To prawda, że kiedy parę lat temu przyszła 
do pracy w szpitalu, starałem się ją poderwać, ale powiedziała mi w czarujący 
sposób, że od dwudziestu lat jest mężatką i ma dwójkę kilkunastoletnich dzieci. 
Dodała też, że bardzo ją rozbawiłem i podbudowałem. Od tego czasu jesteśmy 
przyjaciółmi.

- No, no - wymamrotała Laura pod nosem.

Jason przesunął się lekko i chwycił jej nogi między swoje. Kiedy poczuła 

ciepło i siłę tego uścisku, krew zaczęła jej mocniej pulsować. Mając Jasona tak 
blisko siebie, Laura uważała się jednocześnie za bezpieczną i usidloną.

- Dlaczego nie chciałaś rozmawiać ze mną wczoraj wieczorem?

Ta nagła zmiana tematu zaskoczyła ją tak bardzo, że po raz pierwszy nie 

miała gotowej odpowiedzi.

- Po prostu nie chciałam. - Było to wszystko, na co w tej chwili mogła się 

zdobyć.

- Martwiłem się o ciebie, Lauro. Czuję się… odpowiedzialny za ciebie.

Zrozumiał, że wybrał zły moment, aby to powiedzieć, gdyż w oczach Laury 

zaczęły zbierać się chmury gradowe.

- Nie ma powodu, żebyś odczuwał w stosunku do mnie jakiekolwiek uczucia 

-   odrzekła,   uwalniając   nogi   i   odsuwając   krzesło.   -   Obejdę   się   bez   twojego 
niefortunnego   współczucia   i   wypaczonego   poczucia   odpowiedzialności.   Jeśli 
jestem w ciąży, poradzę sobie sama.

- Jeśli jesteś w ciąży, nie będziesz musiała radzić sobie sama. Mam zamiar 

ożenić się z tobą.

background image

- Ożenić się? - spojrzała zdumiona.

Jej zdumienie poirytowało Jasona.

- Oczywiście. A czego oczekiwałaś? Że wypiszę czek i pozwolę ci robić, co 

zechcesz?

- Sama nie wiem, czego się miałam spodziewać. Powiedziałeś przecież, że 

miałeś   zamiar   nigdy   więcej   nie   spotykać   się   ze   mną.   -   Stłumiła   ból,   który 
wywoływało zawsze wspomnienie tych słów. - Dziękuję, nie skorzystam z twojej 
chwalebnej, ale mało kuszącej propozycji.

- Mało   kuszącej?  -  Jason   zmarszczył   brwi.  -  Wierz  mi,   dziecinko,  wiele 

kobiet zrobiłoby wszystko, żeby tylko zostać żoną Jasona Fletchera.

- No cóż, wobec tego nie jestem jedną z tych niezliczonych tysięcy. - Posłała 

mu gorzki uśmiech. - Nie poślubię mężczyzny, który uważa małżeństwo ze mną za 
swój   obowiązek,   gdyż   czuje   się   odpowiedzialny.   Tak   czy   owak,   ta   kwestia 
przestanie w ogóle istnieć, jeśli tylko będziemy pewni, że nie jestem w ciąży.

- A jeśli jesteś? Widzę, że nie przejęłaś się zbytnio tą sprawą!

Wyobraził sobie, jak ciało Laury zaokrągla się i podnieciło go to bardziej, 

niż przeraziło. Pomyślał o planach przekształcenia nie używanej sypialni w pokoik 
dziecinny małego Fletcherka.

-   Jest   to,   co   prawda,   nieprawdopodobne,   ale   gdyby   okazało   się,   że 

rzeczywiście jestem w ciąży, pojechałabym do Nowego Jorku, gdzie bez trudu 
dostałabym  pracę   w   jakimś   szpitalu.   Mogłabym  mieszkać   u   mojego   brata.  Nie 
mieszka wprawdzie sam, ale…

-   Kochanie,   bądź   rozsądna.   Czy   myślisz,   że   jakakolwiek   para   byłaby 

zadowolona, gdyby wprowadził się do nich ktoś trzeci? A co powiedziałaby jego 
dziewczyna, gdyby w mieszkaniu przebywała inna kobieta?

Skończył jeść ciasto i odstawił tacę na bok.

-   Byłabym   jedyną   kobietą   w   mieszkaniu   mojego   brata.   On   mieszka…   z 

kochankiem. - Wypowiedziawszy to stwierdzenie, Laura odeszła.

Jason zerwał się na nogi i w mgnieniu oka był przy niej.

- Twój brat jest pedałem?

Przez   myśl   przemknął   mu   obraz   przyszłych   spotkań   rodzinnych:   Boże 

background image

Narodzenie,   urodziny   dziecka,   Dzień   Dziękczynienia.   Jego   rodzice,   szwagier 
homoseksualista i rozpustna szwagierka po jednej stronie stołu, a po drugiej on z 
Laurą i dzieckiem. Jak na nieco uaktualnionym obrazie Normana Rockwella.

- Zabraniam ci kpić sobie z niego! - Laura była przewrażliwiona na punkcie 

homoseksualizmu   brata.   Odwróciła   się   do   Jasona   i   spojrzała   na   niego.   -   Tak 
arogancki,   uparty   i   samolubny   rozpustnik   jak   ty   nie   ma   prawa   drwić   z 
kogokolwiek.

- Ależ nie mam zamiaru! Poza tym nie jestem arogancki, samolubny i uparty. 

Nie jestem też rozpustnikiem.

Przyznał w duchu, że słyszał już tego rodzaju słowa skierowane pod swoim 

adresem, ale nigdy wszystkie na raz. I nigdy z ust kobiety, którą...

- No cóż, skoro uważasz, że jesteś darem bożym zesłanym na ziemię dla 

uszczęśliwiania kobiet… - powiedziała zimno.

Miał zamiar nigdy więcej nie spotkać się z nią - ta myśl ponownie przeszyła 

Laurę   bólem.   Prawdopodobnie   wcale   by   z   nią   teraz   nie   rozmawiał,   gdyby   nie 
przerażał go fakt, że mogła przypadkiem zajść w ciążę. Jeśli teraz nie odejdzie, 
wybuchnie płaczem i straci szacunek we własnych oczach.

Laura wybiegła ze stołówki, nie martwiąc się o to, że jej nagła ucieczka 

wywoła zdziwienie patrzących.

Jason popatrzył za nią, a ostre słowa nadal pobrzmiewały mu w uszach i 

bolały. Czy naprawdę tak o nim myślała? Próbował wzbudzić w sobie wściekłość, 
ale zalała go fala smutku.

Idąc do windy, minął pokój pielęgniarek. Kierując się nagłym impulsem, 

wszedł do środka. Klara Maridian spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Znasz mnie od wielu lat, Klaro - powiedział szorstko. - Mam więc jedno 

pytanie: czy myślisz, że jestem aroganckim, upartym i samolubnym rozpustnikiem, 
który uważa się za dar boży zesłany na ziemię dla uszczęśliwiania kobiet?

- No nie! - jęknęła Klara, chwytając się za głowę. - Próbowałeś poderwać 

Laurę, ona się obraziła, pokłóciliście się i teraz sprawa praktyk jest nieaktualna.

- Nie wspominaj nawet o tych nieszczęsnych praktykach, Klaro. Odpowiedz 

mi na pytanie!

- No cóż, czasem myślę, że tak. Ale masz poczucie humoru i jesteś uczciwy. 

background image

To cię ratuje. A do tego jesteś świetnym lekarzem. Czy to się nie liczy?

Jason wybiegł, nie mówiąc ani słowa.

Następnego   ranka   o   godzinie   siódmej   pielęgniarka   z   nocnej   zmiany 

powiedziała   Laurze,   że   pani   Kessler   z   pokoju   sześćset   jeden   znowu   bardzo 
cierpiała.  Silny  narkotyk, który  jej  zaaplikowano,  wcale  nie zmniejszył bólu,  a 
lekarz dyżurny nie mógł znaleźć przyczyny.

Laura powiedziała o tym Zane'owi, który niecierpliwie wzruszył ramionami.

- Lauro, zbadałem ją wczoraj, a Ken Gruber badał ją o trzeciej nad ranem. 

Nikt   nie   neguje,   że   operacja   kręgosłupa   jest   bardzo   bolesna,   ale   ta   kobieta   to 
najzwyczajniej   w   świecie   histeryczka.   Przesadza   z   tym   bólem.   Nie   mogę 
zwiększyć dawki, gdyż dostała maksymalną. Czego wy, pielęgniarki, oczekujecie 
ode mnie? Żebym tę kobietę walnął w głowę i w ten sposób pozbawił świadomości 
? Wtedy pewnie nie odczuwałaby już bólu, no nie?

Oddał kartę chorobową pacjentki i odszedł. Kipiąc ze wściekłości,  Laura 

czekała   na   Stana   Gloza,   który   miał   dziś   obchód.   Bez   żadnych   skrupułów 
zamierzała poskarżyć się na Zane'a.

Niestety, okazało się, że Stan zamierzał spędzić cały dzień na konferencji w 

Centrum Johnsa Hopkinsa.

Spojrzała na kartę pani Kessler - na jej lekarza został wyznaczony Jason 

Fletcher.

Dlaczego właśnie on? Laura zebrała siły. Kiedy przyszedł dziś do szpitala, 

nie zamienili ani słowa. Starała się go unikać i bała się poprosić o cokolwiek, 
nawet jeśli to była sprawa czysto zawodowa.

Ale tego wymagało dobro pani Kessler. Laura musiała zrobić wszystko, co w 

jej mocy, żeby zmniejszyć dolegliwości pacjentki. Nawet jeśli miałoby to oznaczać 

background image

złe samopoczucie jej samej.

Nie było okazji, aby porozmawiać z Jasonem przed obchodem. Gdy weszli 

do pokoju pani Kessler, biedaczka płakała i jęczała z bółu.

-   Przechodzi   menopauzę   -   pogardliwie   powiedział   Zane,   gdy   pozostali 

podeszli do chorej, żeby zamienić z nią parę słów. - Chce, żeby mąż siedział przy 
niej dzień i noc, a ponieważ to niemożliwe, dostaje ataków szału.

- Wydaje mi się, że ta kobieta umiera z bólu - ostro wtrąciła Laura. - I nie 

traktuje się jej poważnie.

-   Traktujemy   ją   poważnie,   Lauro,   ale   nie   możemy   siedzieć   tutaj   całymi 

dniami i wysłuchiwać skarg. Jason spojrzał na Zane'a, a potem na Laurę.

- O co chodzi? - spytał.

-   Pani   Kessler   zamęcza   pielęgniarki   ciągłymi   narzekaniami,   a   te   z   kolei 

zamęczają nas. - Zane westchnął zirytowany. - Ken Gruber przebadał ją dokładnie, 
ja również, panie doktorze.

- Uważam, że lekarze coś przeoczyli - odrzekła Laura. - Dilaudyd wcale nie 

działa, a ponadto pani Kessler wcale nas nie zamęcza, nie przechodzi menopauzy i 
nie jest histeryczka.

- Dzieci, dzieci, tylko się nie kłóćcie! - zjadliwie upomniał ich Jason.

- Jasonie,  czy przebadasz panią Kessler? - poprosiła, ignorując oburzenie 

malujące się na twarzy Zane'a.

Czuła, że tym razem trochę przesadziła, ale nie przejęła się wcale. Działała w 

imieniu swojej pacjentki i taka była jej rola jako oddziałowej.

Spojrzała   w   oczy   Jasonowi   i   ogarnęło   ją   zmieszanie.   Czy   rzeczywiście 

zachowała się jak oddziałowa, a nie jak kobieta prosząca kochanka o przysługę? 
Bez wątpienia ich sprawy zawodowe i osobiste były ze sobą ściśle związane.

Jason przełknął ślinę.

-   Czy   któreś   z   was   rozmawiało   o   tym   ze   Stanem   Glozem?   -   spytał 

dyplomatycznie.

Zane potrząsnął głową.

-   Opiekuję   się   tą   pacjentką   i   nie   widzę   powodu,   dla   którego   miałbym 

wciągać w tę sprawę kogoś innego.

background image

- Chciałam porozmawiać ze Stanem, ale ma dziś ważną konferencję. Nie 

możemy   pozwolić,   żeby   pani   Kessler   cierpiała   jeszcze   przez   całą   dobę   tylko 
dlatego, że Stan wróci dopiero jutro. Ona naprawdę bardzo cierpi.

Prośba Laury wymagała, żeby opowiedział się wyraźnie po czyjejś stronie i 

wszyscy o tym wiedzieli. Jason zamyślił się i po chwili odrzekł:

- Zbadam pacjentkę po obchodzie.

Uważał, że Laura ma rację. Przeszli do następnego pokoju.

Zane   Montrose   rzucał   Laurze   groźne   spojrzenia   do   czasu   zakończenia 

obchodu, ale nie zwracała na to uwagi. Weszła z Jasonem do pokoju pani Kessler i 
towarzyszyła mu w badaniu. Podziwiała jego sposób postępowania z pacjentami. 
Jason był dobry i łagodny, bez śladu zniecierpliwienia, które okazywał chorym 
Zane.

- Co o tym myślisz? - spytała, starając się dotrzymać mu kroku.

- Najwyraźniej podawanie leków nie dało efektu - powiedział szybko. - O ile 

mi wiadomo, nie ma powodu, dla którego miałaby odczuwać tak straszny ból po 
regularnym   wstrzykiwaniu   mocnego   środka   znieczulającego.   Będziemy   musieli 
poszukać odpowiedzi gdzie indziej. Lauro, otwórz, proszę, szafkę z narkotykami, 
chcę coś sprawdzić.

Weszli   do   pokoju   z   lekami   i   Jason   zamknął   drzwi.   Laura   sięgnęła   do 

szuflady i wyjęła kluczyk od szafki zawierającej narkotyki. Jason wziął z szafki 
pudełko z pojedynczymi fiolkami dilaudydu. Każda zabezpieczona była metalową 
plombą.

- Czy myślisz, że coś jest nie tak? - zapytała Laura zdziwiona. - Nawet o tym 

nie  pomyślałam.   Wszystko  jest  pod kluczem,   sprawdzane  i  liczone  pod koniec 
każdej zmiany.

- Tak, ale do klucza ma dostęp każdy, kto wie, gdzie go trzymacie, a wiedzą 

o tym wszyscy na oddziale. - Jason brał do ręki każdą ampułkę i przyglądał się z 
uwagą. - Przyjrzyj się tym - powiedział, podając Laurze cztery opakowania. - Czy 
widzisz drobną szczelinę między pieczęciami a krawędzią? Nie ma jej w innych 
fiolkach.   Na   pierwszy   rzut   oka   nie   wygląda   podejrzanie,   ale   możliwe,   że   jest 
dostatecznie duża, żeby wsunąć igłę i wypróżnić zawartość ampułki, a następnie 
zagiąć   na   powrót   pieczęć.   Zamiast   narkotyku   można   wstrzyknąć,   na   przykład, 
roztwór soli.

- Ale kiedy, w jaki sposób? Nie mogę uwierzyć, że kogoś stać by było na 

background image

rozmyślne   pozbawienie   pacjenta   środka   znieczulającego   tylko   dlatego,   żeby 
zaaplikować go sobie.

- Albo sprzedać na ulicy. Nie wiemy nawet, czy zamiany dokonano u nas, 

czy   na   farmacji.   Nie   mamy   też   pewności,   czy   w   ogóle   dokonano   zamiany. 
Będziemy musieli wysłać te próbki do analizy. Mam znajomego, który pracuje w 
laboratorium i zajmuje się tymi sprawami. Zaraz do niego zadzwonię.

Laura skinęła głową.

- A ja wydam zarządzenie w sprawie klucza od szafki z narkotykami. Od tej 

pory tylko jedna osoba będzie zawsze odpowiedzialna za klucz. Będę go nosiła w 
ciągu   dnia,   a   w   trakcie   zmian   popołudniowych,   nocnych   i   weekendów   - 
pielęgniarki odpowiedzialne za daną zmianę.

Jason oparł się o metalowy blat i skrzyżował ręce na piersiach.

- Wypiszę zaraz inny narkotyk dla pani Kessler. - Podał jego nazwę i sposób 

dozowania. - Jeśli zmniejszy ból, sprawa dilaudydu będzie naprawdę podejrzana. 
Gdyby i to nie pomogło, skieruję ją po południu na prześwietlenie.

Spojrzenia obojga spotkały się; Laurze zabrakło tchu.

- Dziękuję, Jasonie - powiedziała cicho - za pomoc dla pani Kessler. Za to, 

że nie potraktowałeś pielęgniarek jak gromady swarliwych złośnic. 

Jason uśmiechnął się lekko.

- No cóż, nawet aroganccy, uparci i samolubni rozpustnicy, którzy myślą, że 

są darem bożym zesłanym dla uszczęśliwiania kobiet, też mają swoje dobre chwile.

Laura zarumieniła się.

- Nie to miałam na myśli - wydusiła ze wzrokiem spuszczonym w dół. - 

Zdarza się, że reaguję zbyt gwałtownie, jeśli chodzi o mojego brata.

- Przyznaję, że zdziwiło mnie to, iż twój brat jest homoseksualistą, ale wcale 

z niego nie szydziłem.

Zagryzła dolną wargę i wpatrywała się w geometryczny wzór na podłodze.

- Dorastanie ze świadomością, że jest się homoseksualistą, wcale nie jest 

łatwe w takim małym miasteczku jak Farview. Ciocia i wujek byli wyrozumiali, ale 
koledzy   w   szkole   zrobili   sobie   z   Lane'a   pośmiewisko,   a   niektórzy   z   nich   beż 
przerwy go bili. Czułam się okropnie nieszczęśliwa. Mimo że jest ode mnie o pięć 

background image

lat starszy, zawsze starałam się być za niego odpowiedzialna.

- Podziwiam twoje oddanie - powiedział łagodnie.

Laura podniosła głowę i przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy. A potem 

Jason wyciągnął rękę i przyciągnął dziewczynę do siebie. Nie oponowała.

- Lauro, zjedz ze mną obiad, spędź ze mną tę noc!

Dłonie Laury przesunęły się ku jego piersi. Jak sobie później tłumaczyła, 

chciała jedynie znaleźć punkt oparcia, żeby łatwiej móc się odepchnąć.

- Nie - powiedziała sucho, tak jak zamierzała.

Jason   pochylił   się,   żeby   schować   twarz   w   jej   ramionach.   Silne   dłonie 

przycisnęły ją mocno.

- Tak, kochanie.

Chcąc zachować kontrolę nad sobą, próbowała wydostać się z jego objęć.

- Puść mnie, Jasonie. Powiedziałeś przecież, że nie masz zamiaru więcej się 

ze mną spotykać.

-   Zapomnij   o   tym.   -   Dotknął   jej   ust   swoimi   w   krótkim,   namiętnym 

pocałunku. - Całuj mnie - powiedział władczo. - Otwórz usta i całuj mnie tak, jak 
tego pragnę, jak oboje pragniemy.

Laura   zadrżała.   Jej   ciało   przypomniało   sobie   rozkosz,   której   doznała   w 

ramionach kochanka, i nie posłuchało głosu rozsądku.

Przycisnęła się do Jasona, całując go tak, jakby miała  prawo żądać odeń 

wszystkiego. Spowodował, że pragnęła go jak żadnego mężczyzny. Zdarł z niej 
nieprzeniknioną maskę powściągliwości, której używała do pohamowania swojego 
temperamentu.

Laura miała zaskakujący wpływ na Jasona. Nigdy dotąd nie lubił angażować 

się emocjonalnie. Myślał, że jest odporny na uczucia, które burzyły życie wielu 
zupełnie normalnych mężczyzn.

Kiedy przestał ją całować, czuła się tak słaba, że musiała wesprzeć się o 

niego. Jason oddychał ciężko, a oczy płonęły mu pożądaniem.

- To czyste szaleństwo - pieścić się w pokoju z lekami! - Wolno potrząsnął 

głową. - Nawet nie zamknąłem drzwi na zamek.

background image

Wyciągnął rękę, żeby przekręcić klucz, ale Laura wysunęła się z objęć i była 

przy drzwiach pierwsza.

-   Wypisz   receptę   dla   pani   Kessler.   -   Słowa   te   były   mierną   imitacją   jej 

zwykłego,   energicznego   tonu,   jakiego   zazwyczaj   używała,   rozmawiając   z 
lekarzami.

Jason westchnął ciężko. Zdawało się, że byli uwikłani w grę, która polegała 

na robieniu jednego kroku do przodu i natychmiastowym cofaniu się. Ona właśnie 
się cofnęła. Czas więc, by zrobić krok naprzód.

- Przyjadę po ciebie o pół do siódmej - powiedział zdecydowanie.

Laura przygotowała zastrzyk dla pani Kessler.

- Nigdzie z tobą nie pójdę.

Pragnęła z nim być tak bardzo, że aż sprawiało to ból, ale nie chciała łudzić 

się nadzieją, że Fletcherowi zaczyna na niej zależeć. Nie, myślała, jeśli tylko Jason 
dowie się, że nie jestem w ciąży, wróci do planu powziętego owej nieszczęsnej 
nocy   i   nigdy   więcej   nie   spotka   się   ze   mną.   Twarz   jej   płonęła.   Przeszła   obok 
mężczyzny, niosąc na metalowej tacce lekarstwo i tamponik umoczony w alkoholu.

- Będę o pół do siódmej - krzyknął za nią.

Nie odwróciła się i nie zareagowała na to, co powiedział.

 

Rozdział 8

 

Największy ruch panował w szpitalu o trzeciej po południu; w tym czasie 

przychodziła do pracy nocna zmiana, personel dzienny zaś nie opuszczał oddziału 
przed   pół   do   czwartej.   Wciąż   jeszcze   przewożono   pacjentów   do   gabinetów 
fizykoterapii,   na   prześwietlenia   i   do   różnych   laboratoriów.   Lekarze   wypisywali 
recepty,   wszędzie   pełno   było   studentów   medycyny   i   odwiedzających,   którzy 
tłumnie napływali do sal chorych.

background image

-  Na  początku  przyszłego  tygodnia  dojdą  jeszcze  do  tego praktykanci  ze 

szkoły pielęgniarskiej - powiedziała Laura, lustrując zatłoczony pokój pielęgniarek. 
-   W   Farview   zawsze   pracowałam   nocą   i   nie   miałam   nigdy   do   czynienia   z 
praktykantami - dodała do siostry odpowiedzialnej za zmianę nocną. - Z lekarzami 
konsultowałyśmy   się   tylko   w   przypadku   bardzo   pilnych   spraw.   Na   oddziale 
panowała zawsze idealna cisza!

- Pracując na zmianie dziennej, szybko zapominasz, co znaczy cisza. Dlatego 

wolę pracować nocą. Lekarze i studenci znikają o piątej, a ostatni odwiedzający 
wychodzą o ósmej. Wtedy nie ma tu takiego zoo. A mówiąc o zoo, co, u licha, 
znaczy ten hałas? Mam wrażenie, jakby tu była… grupa kibiców sportowych.

Wymieniły zdziwione spojrzenia.

- Sprawdzę to - powiedziała Laura i szybkim krokiem wyszła na korytarz. 

Wpadła na Danę Shakarian, wykonującą zabiegi pacjentom, którym stan zdrowia 
nie pozwalał na zejście do gabinetu fizykoterapii. Jednym z nich był Terry Tracę.

- Czyż to nie wspaniałe? - entuzjastycznie spytała Dana. - Jason Fletcher 

wrócił właśnie ze szkoły i przyprowadził chłopców, z którymi Terry grał w piłkę 
nożną, a także trenera i kibiców. Szkoda, że nie widziałaś radości na twarzy tego 
chłopaka.

Laura   poczuła,   że   łzy   cisną   się   jej   do   oczu.   Próbowała   je   bezskutecznie 

ukryć. Dana zobaczyła to i pogłaskała ją po ramieniu.

- Rozumiem - powiedziała delikatnie. - Widok Terry'ego wpływa na mnie 

podobnie. To taka tragedia. Cieszę się bardzo, że Jason poszedł do tej szkoły i 
przekonał chłopców, żeby tu przyszli. Kontakt z rówieśnikami jest dla Terry'ego 
bardzo ważny.

Laura skinęła głową, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Stały przez chwilę, 

przysłuchując   się   młodym   głosom   śpiewającym   hymn   drużyny.   Było   to   bez 
wątpienia niezwykłe wydarzenie na oddziale, ale Laura wiedziała doskonale, kiedy 
przymknąć oko na przepisy.

-   Słuchaj,   Lauro,   nie   miałyśmy   nawet   okazji   porozmawiać   o   pikniku   - 

powiedziała nagle Dana, uśmiechając się chytrze. - Obu nam nieźle się trafiło. 
Tobie z Jasonem, mnie z Zane'em.

Laura o mało nie zemdlała ze zdziwienia.

- Mnie z Jasonem? - powtórzyła ostrożnie.

background image

-   No   przecież   już   cały   szpital   trąbi   o   waszym   romansie   -   powiedziała 

entuzjastycznie Dana. - Widziano, jak trzymacie się za ręce, jak się sprzeczacie, jak 
znikacie w pokoju z lekami. - Roześmiała się. - Wszyscy zastanawiają się, czy uda 
ci   się   rzucić   nieugiętego   Jasona   Fletchera   na   kolana.   Odkąd   inny   pożeracz 
niewieścich serc - Casey Flynn - poślubił moją kuzynkę Sharlę, cały szpital czeka, 
kiedy Jason zakocha się do szaleństwa.

Laura   poczuła,   że   jej   policzki   robią   się   purpurowe   i   próbowała   temu 

zaradzić, jednak na próżno.

-   Przykro   mi,   że   muszę   wszystkich   rozczarować,   ale   doktor   Fletcher   w 

żadnym razie nie jest we mnie zakochany do szaleństwa. Ta plotka umrze śmiercią 
naturalną.

Była tego pewna, zwłaszcza teraz. Nie powiedziała jeszcze Jasonowi, że nie 

musi się o nią martwić. Wiedziała, ile ulgi przyniesie mu owa wiadomość.

- Nie byłabym tego taka pewna - odrzekła Dana, uśmiechając się szeroko. - 

Uwaga, idą Zane z Jasonem!

Laura zauważyła Zane'a Montrose'a i Jasona Fletchera wyłaniających się z 

pokoju Terry'ego. Obaj się uśmiechali. Chciała schować się w pokoju pielęgniarek, 
ale Dana chwyciła ją mocno za rękę.

- Zaczekaj chwilę - szepnęła.

Laura nie chciała czekać, ale Dana przytrzymała ją tak długo, że w tej chwili 

ucieczka   wyglądałaby   dziecinnie   śmiesznie.   Uśmiechnęła   się   więc   uprzejmie   i 
obojętnie, gdy Jason i Zane podeszli do nich. Dana przechyliła głowę, uśmiechając 
się kokieteryjnie.

- Cześć, Zane!

Zane rozpromienił się cały.

-   Szukałem   cię   -   powiedział,   chwytając   ją   za   rękę.   Odeszli,   zostawiając 

Laurę sam na sam z Jasonem.

- Wygląda jak odtrącony wielbiciel - powiedział Jason, patrząc na oddalającą 

się parę. Ta myśl wyraźnie go ucieszyła. - To, że zakwestionowałaś jego opinię 
przed całą grupą i poprosiłaś mnie o zbadanie pani Kessler, zraniło jego męską 
dumę. Jeśli przedtem miał jakieś wątpliwości, to zdarzenie z pewnością uczyniło 
go zwolennikiem Dany.

background image

-   Do   moich   obowiązków   należy   dbać,   aby   pacjenci   otrzymywali   dobrą 

opiekę,   a   nie   podbudowywać   wysokie   mniemanie   o   sobie   jakiegoś   lekarza   - 
odrzekła chłodno.

Jason zmarszczył brwi, jego szare oczy zapłonęły gniewem.

- Postawa godna pochwały, doprawdy. - Przysunął się do niej. - A teraz 

przestań uśmiechać się jak siostra Novak i uśmiechnij się jak Laura. Zrób to dla 
mnie. - Jego głos zabrzmiał podniecająco i czule.

Laura  zwalczyła  chęć  kokieteryjnego uśmiechu,  takiego  jak  przed  chwilą 

Dany. Te dwa związki nie są do siebie podobne nawet w najmniejszym stopniu, 
upomniała   siebie   surowo.   Romans   Dany   i   Zane'a   dopiero   się   zaczynał,   ciepłe 
uśmiechy i flirtowanie były jego częścią. A jeśli chodziło o nią i Jasona...

Lodowaty chłód przeszył serce Laury. Spędzili wspólnie weekend. Przeżyli - 

jak to nazwał - „wspaniały seks”, po którym Jason postanowił nigdy więcej nie 
spotykać się z nią. Nie, romanse, flirt i uśmiechy nie były przeznaczone dla Laury 
Novak i Jasona Fletchera.

Pamiętając o plotkach krążących po szpitalu i mając na względzie kręcący 

się   wszędzie   personel,   cofnęła   się   o   dwa   kroki,   starając   się   zachować   pozory 
całkowitej, zawodowej obojętności.

- Panie doktorze! - powiedziała jednym tchem, traktując jego prośbę jako 

dalszą   część   gry.   -   Mam   panu   do   zakomunikowania   dwie   wiadomości.   Po 
pierwsze: środek, który zalecił pan pani Kessler, podziałał jak cud i cały dzień 
czuła się wyśmienicie. Czy mógłby pan wydać polecenie, aby stosować go nadal?

- Oczywiście, panno Novak. - Ciągle uśmiechał się ujmująco. - Myślę, że 

mniej więcej za tydzień otrzymamy  z laboratorium wyniki analizy dilaudydu. - 
Zbliżył się, niwelując wytworzony przez Laurę dystans i nie spuszczając z niej 
wzroku. - Dziś wieczorem zjemy u mnie kolację. Kupiłem w delikatesach sałatkę, 
pieczonego kurczaka i…

- Drugą sprawą, o jakiej chciałam panu powiedzieć, jest to, że nie mamy już 

powodu do dalszego prowadzenia tej gry. Nie musimy spotykać się poza szpitalem. 
Miniony weekend nie będzie miał konsekwencji. Wiem to na pewno. - Zarumieniła 
się i odwróciła wzrok. - Powiedziałam, że dam panu znać, kiedy to nastąpi i tak też 
się stało!

Odwróciła   się   i   poszła   szybkim   krokiem   do   pokoju   pielęgniarek.   Jason 

patrzył za nią, starając się zrozumieć znaczenie usłyszanych słów. Nie będzie więc 

background image

małego Fletcherka. Zaryzykowali i mieli szczęście. Nie musiał uspokajać sumienia, 
nie musiał pokutować za swój grzech. Był wolny - powinien się cieszyć.

Ale   nie   cieszył   się   wcale.   Zasępiony,   próbował   przeanalizować   swoje 

uczucia. Nie znał dotąd uczucia… straty. Tak, to chyba najlepsze słowo.

Zamiast   radować   się   cenną   wolnością,   poddał   się   obezwładniającemu 

poczuciu   straty.   Patrzył   przed   siebie   pustym   wzrokiem,   w   głowie   miał   zamęt. 
Czyżby pragnął dziecka? To prawda, że pogodził się już z taką możliwością, ale…

Nagle  Jason  pojął  prawdę.  Możliwość  ciąży  Laury  niejako gwarantowała 

trwanie ich związku, a teraz było to nieaktualne - ta świadomość go przygnębiła. 
Zjawisko takie określano w psychologii terminem „dysonans poznawczy”, Jason 
użył   go   nawet   dzisiaj   w   trakcie   zajęć   ze   studentami.   Dysonans   poznawczy 
występuje   wtedy,   gdy   dana   osoba   znajduje   się   między   dwoma   sprzecznymi 
uczuciami.   Dokładnie   tak,   jak   w   przypadku   kolegów   szkolnych   Terry'ego.   Nie 
chcieli uwierzyć, że ktoś w ich wieku może być sparaliżowany i na stałe przykuty 
do łóżka, a równocześnie pragnęli okazać mu współczucie. Jason i trener drużyny 
piłkarskiej rozwiązali dylemat nie poprzez pozostawienie chłopcom wyboru, ale 
nakazując im przyjść w odwiedziny do szpitala.

Dysonans poznawczy w stylu Jasona Fletchera! Chciał zachować wolność 

bez zobowiązań i wieść kawalerski żywot i wiedział, że związek z Laurą położy 
temu kres. Kiedy po raz pierwszy wziął ją w ramiona, zrozumiał, że tej kobiecie 
mógłby   oddać się   bez reszty. A  to oznaczałoby  koniec  beztroskiej  samotności. 
Przekonanie o ciąży Laury rozwiązałoby  ten problem.  Wtedy  Jason  nie miałby 
wyboru. Gdyby Laura była w ciąży, musiałby się z nią ożenić.

Okazało się, że nie jest i Jason mógł dokonać wyboru między Laurą a swoją 

wolnością,   między  stanem kawalerskim a  małżeństwem.  Mógł  wyciągnąć  mały 
czarny notatnik i umówić się na spotkanie z Anną albo Stefanią. Nie zrobił tego. 
Pragnął jedynie zapomnieć o tym, że Laura nie urodzi mu syna i o wypływającym 
stąd poczuciu utraty czegoś ważnego.

Wszystko to wytrąciło go z równowagi i zmartwiło.

Z   tych   posępnych   myśli   wyrwał   Jasona   głos   stażysty,   który   poprosił   o 

skonsultowanie   diagnozy   jednego   z   pacjentów.   Potem   poszedł   do   Terry'ego   i 
zabawiał chłopca i jego kolegów. Gdy miał jakieś zajęcie, mógł przynajmniej nie 
myśleć o Laurze.

background image

- Lauro, kochanie, ktoś do ciebie! - ożywiony głos ciotki Sally przerwał 

rozgrywany na podwórku mecz siatkówki.

- To Jason Fletcher! - wykrzyknęła Lianna. - Nowa miłość Laury.

Spojrzenia wszystkich zwróciły się na wysokiego mężczyznę, ubranego w 

dżinsy   i   szarą   bawełnianą   koszulkę   polo.   Wszedł   za   ciotką   Sally   na   niewielki 
ganek.

- Wcale nie jest moją nową miłością - zaprotestowała Laura, ale wiedziała, 

że nikt nie zwraca na nią uwagi. Wszyscy byli zbyt pochłonięci obserwowaniem 
Jasona, który szedł teraz obok wyraźnie ożywionej ciotki Sally.

Laura miała serwować piłkę, ale pozostała na miejscu, podenerwowana i bez 

uśmiechu. Jason tutaj? Nie mogła w to uwierzyć. Nie wiedziała, co ma powiedzieć 
ani   jak   się   zachować.   Obecność   rodziny   czyniła   sytuację   jeszcze   bardziej 
niezręczną.

- To moje wnuczęta - dumnie powiedziała ciotka Sally, wskazując na grupkę 

dzieci  w wieku od ośmiu  do piętnastu  lat, stojących  po jednej stronie siatki. - 
Kuzyni Laury - dodała. - A to moi synowie - Jim i Dick - i ich żony - Magie i Jean. 
To zaś Lianna, siostra Laury. Podejdźcie tu wszyscy i poznajcie przyjaciela Laury - 
Jasona Fletchera. Lauro, nie powiedziałaś mi, że umówiłaś się dziś na randkę.

Ciotka Sally - nieduża, jasnooka i siwowłosa staruszka - była najwyraźniej 

zachwycona niespodziewanym pojawieniem się Jasona.

- Bo i nie umówiłam się - powiedziała Laura i uśmiechnęła się do ciotki, 

usiłując jednocześnie uniknąć spojrzenia Jasona.

- Ależ, Lauro, przecież umówiliśmy się dzisiaj. Powiedziałem, że wpadnę po 

ciebie o pół do siódmej. Czyżbyś zapomniała?

Jego spojrzenie przesunęło się po żółtych szortach i bluzie w tym samym 

kolorze. Włosy Laury związane były w koński ogon, ale kilka pasemek wymykało 

background image

się spod elastycznej opaski. Była boso i nie miała makijażu. Rzeczywiście nie była 
ubrana jak na randkę. Jason w zamyśleniu ściągnął brwi.

- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? - zapytała Laura, zbyt rozwścieczona 

jego widokiem, by zachować zimną krew. - Jeśli nawet udało ci się dostać książkę 
telefoniczną Farview, to przecież nie wiedziałeś, jak brzmi nazwisko wujostwa. Nie 
nazywają się Novak.

- Mamy na nazwisko Bryn - podpowiedziała ciotka Sally. - Alice, matka 

Laury, była moją siostrą.

- Ponieważ zapomniałaś podać mi adres, poprosiłem o pomoc naszą wspólną 

przyjaciółkę, Danę. - Spojrzenie Jasona wywołało delikatne mrowienie na skórze 
Laury. - Przyjechała tutaj, żeby cię zabrać na piknik, nie pamiętasz? Była po prostu 
wniebowzięta, że może mi pomóc.

Laura przypomniała sobie, z jaką radością Dana opowiadała jej o krążących 

po szpitalu plotkach dotyczących ich „gorącego romansu”.

- Szkoda, że poprosiłeś ją o pomoc. Pomyśli, że…

- No to jak, gramy dalej? - zawołał jeden z kuzynów Laury, mniej więcej 

dwunastoletni, piegowaty chłopiec, który najwyraźniej zaczynał niecierpliwić się 
przerwą w grze.

- Lauro, nie odchodź - krzyknął inny. - Jesteś najlepszym graczem w naszej 

drużynie i bez ciebie przegramy.

- Niech sobie idzie - wtrącił Jim. - Wtedy moja drużyna na pewno wygra.

-   Nigdzie   nie   pójdę   -   zapewniła   wszystkich   Laura.   Rzuciła   ukradkowe 

spojrzenie na Jasona. - Jesteśmy w połowie trzeciej rundy, a obie drużyny mają po 
jednej wygranej.

Jason zmusił się do uśmiechu. Chociaż przywitanie Laury było gorące jak 

lodowiec, jej rodzina wydawała się dość przyjazna. Nigdy nie unikał okazji, żeby 
zażyć ruchu na świeżym powietrzu. Nawet jeśli miała to być tylko podwórkowa 
rozgrywka siatkówki.

- Zagram z chęcią - zaproponował.

- Zagraj zamiast mnie, Jasonie - powiedziała Lianna. - Ja i tak muszę się 

przygotować do pracy.

Jak ona to powiedziała? Przygotować się do pracy? Jason zamyślił się, kiedy 

background image

zajął miejsce w drużynie grającej przeciwko Laurze. Dzisiaj Lianna wygląda młodo 
i świeżo. Zupełnie nie jak ulicznica. Miała na sobie szorty i koszulkę, podobne do 
tych, w jakie ubrana była Laura, a popielate, rozpuszczone włosy spływały jej po 
plecach. Zaświtało mu w głowie, że ów platynowo-różowy koszmar to peruka.

- Lianna jest gliną w policji obyczajowej okręgu Kolumbia - wyjaśnił Dick. - 

Żałuj, że nie widziałeś niektórych z jej przebrań. Wygląda jak najprawdziwsza 
prostytutka!

- Tak też do niedawna myślał o niej Jason - uszczypliwie wtrąciła Laura. - 

Spotkał ją tak ubraną na ulicy i był zbulwersowany.

- O Boże! - Ciotka Sally wyglądała na przerażoną.

„Może nawet rzeczywiście się przestraszyła” - pomyślał Jason i ogarnął go 

strumień   gorąca.   Która   słodka   staruszka   chciałaby,   żeby   ktoś   uważał   jej 
siostrzenicę   za   prostytutkę?   Spojrzał   na   Laurę   karcąco   -   mogła   wyjaśnić   mu 
przynajmniej tę sprawę.

- Zagrajmy wreszcie! - poprosił jeden z chłopców.

Przestano mówić na temat Lianny, gdy wszyscy zajęli miejsca na boisku.

Fletcher   ze   swoimi   umiejętnościami,   siłą   i   wzrostem   był   prawdziwym 

dobrodziejstwem   dla   drużyny.   Mimo   najlepszych   chęci   Laury   i   wysiłków   jej 
graczy,   trzecią   rundę   wygrał   Jason.   Czwartą   i   piątą   również.   Jego   drużynę 
oficjalnie ogłoszono zwycięską.

- Jasonie, czy następnym razem zagrasz po naszej stronie? - spytała mała 

dziewczynka z grupy Laury.

Jason wykręcił jej długi brązowy warkocz.

- Oczywiście, królewno.

Laura nie wspomniała, że nie będzie następnego razu. Nadal nie wiedziała, 

co on tu robi. Pasował, co prawda, do jej rodziny, ale chyba dlatego, że traktował 
sport równie poważnie, jak wszyscy tutaj. Prócz kilku chwil na początku, wcale nie 
zwracają na nią uwagi, koncentrując całą uwagę na grze.

- Dziadziuś wrócił z lodami! - powiedziała ciotka Sally. - Idźcie do kuchni i 

zjedzcie je sobie. - Uśmiechnęła się do dorosłych. - Kupił sześć rodzajów. Jasonie, 
nie poznałeś jeszcze wujka Laury.

Chwyciła go za ramię i poprowadziła do kuchni, gdzie dzieci już jadły lody 

background image

kolorowymi plastykowymi łyżeczkami.

Wujek   George   wydawał   się   zachwycony   poznaniem   „przyjaciela   Laury, 

Jasona” i jeśli nawet przypomniał sobie, że kiedyś uważał go za miłego, starszego 
lekarza, to nie wspomniał o tym ani słowem.

- Czy masz ochotę na obiad, Lauro?

Jason posłał jej jeden ze swoich najbardziej ujmujących uśmiechów: ciepły, 

czuły, podniecający. Uśmiechnął się jak wtedy, gdy razem byli w sypialni. Laurę 
ogarnęło gorzkie uczucie bólu zmieszanego z pożądaniem.

-   Zjadłam   już   obiad   -   powiedziała   oschle,   uzbrajając   się   przeciwko 

magicznej, oplatającej ją sile.

- Czyżbyś nie wiedziała, że masz randkę, Lauro? Jasonie, jesteś głodny!

Ciotka Sally sprawiała wrażenie zmartwionej. Nie lubiła, gdy ktoś opuszczał 

posiłek.

- Za chwilę przygotuję wam coś do przekąszenia. Mieliśmy  dziś rostbef. 

Odgrzeję trochę mięsa z sosem, ziemniakami i marchewkę.

Ponieważ wszyscy krzątali się w kuchni, w pokoju jadalnym było cicho i 

pusto. Laura rozejrzała się nerwowo, życząc sobie w duchu, by do pokoju wszedł 
ktoś spośród jej młodszych kuzynów. Niestety, nikt się nie pojawił.

- Podoba mi się twoja rodzina - wykrztusił w końcu Jason.

Laura nie patrzyła na niego. Jej wielkie oczy rzucały spojrzenia we wszystkie 

możliwe strony, za wyjątkiem Jasona.

- Twój wujek i ciotka są cudowni. Twoi kuzyni też. Wszystkie te dzieci… - 

głos mu się urwał i zaczął iść w kierunku dziewczyny.

- Mam cudowną rodzinę - zgodziła się Laura i cofnęła o kilka kroków.

Jason zbliżał się do niej z kpiącym uśmiechem na ustach.

- Muszę przyznać, że było dla mnie wielką ulgą, kiedy dowiedziałem się, że 

twoja siostra jest uczciwą kobietą, a do tego pracuje w policji.

Laura   zdała   sobie   sprawę   z   jego   strategii,   ale   było   już   za   późno.   Stał 

bezpośrednio przed nią, z rękami w kieszeniach spodni. Był tak blisko, niemalże 
dotykał ją swoim ciałem. Jego wielka męska sylwetka, gorące ciało, zapach płynu 
po goleniu - wszystko to oczarowało dziewczynę. Zaczęło jej się kręcić w głowie.

background image

- Jasonie, po co tu przyszedłeś? - zapytała drżącym głosem.

Powoli, ostrożnie przysunął się do niej, nadal nie wyjmując rąk z kieszeni. 

Laura poczuła twardość jego członka i westchnęła głęboko.

- Nie wiem…  - Próbowała opanować szaleńczy łomot  serca. - Nie masz 

powodu, żeby… Och! - Przerwała w pół zdania, czując delikatny dotyk jego ust.

- Żadnego powodu? - Jason muskał jej wargi, nie przestając mówić. - Czy to, 

że zupełnie zwariowałem na twoim punkcie, nie jest wystarczającym powodem? - 
szeptał, nie odrywając od niej ust. - Pragnę cię, Lauro, bardziej niż jakiejkolwiek 
kobiety w moim życiu!

- Ale stwierdziłeś przecież…

Starała się odwrócić od niego głowę, ale nie pozwolił na to, obsypując ją 

gorącymi  pocałunkami.  Nadal   jednak  trzymał   ręce   w  kieszeniach,   nie  próbując 
nawet jej dotknąć.

- Co takiego, kochanie? Powtórz wszystko, co ci mówiłem - nakłaniał ją 

czule.

Nie odrywał od niej warg ani na chwilę, ale też nie całował głęboko. Kiedy 

mimo wszystko nie objął jej, Laura zrezygnowała ze swoich usiłowań i przywarła 
doń z całej siły, wydając ledwie słyszalny jęk. Jej piersi stykały się z muskularną 
klatką piersiową Jasona.

- Powiedziałeś, że nie chcesz mnie już nigdy więcej widzieć - wyrzuciła z 

siebie.

Trudno było w tej sytuacji nawet logicznie myśleć, a co dopiero mówić. Nie 

pozwalał, by przestała go całować. Mówienie, gdy usta obojga stykały się, było 
naprawdę czymś oszałamiającym.

- A ty mi uwierzyłaś?

Zaśmiał się, a śmiech ten przyprawił Laurę o drżenie.

- Powiedziałeś, że jeden weekend ze mną wystarczy ci na całe życie. Nigdy 

nawet nie spotkalibyśmy się ani nie rozmawialibyśmy ze sobą, gdyby nie to, że 
pracujemy na tym samym oddziale.

- Ale, na szczęście, pracujemy razem, kochanie!

Powoli   przyciskał   ją   biodrami.   Laura   jęknęła   z   pożądania   i   chwyciła   go 

background image

jeszcze mocniej za ramiona.

- Nie drażnij się ze mną, Jasonie! - prosiła. Czuła się taka słaba i bezwolna. 

Nie wiedziała, jak się przed nim bronić; udało mu się opanować ją całkowicie. - 
Bałeś się, że jestem w ciąży. Ale tak nie jest, więc…

Zbliżył usta do szyi dziewczyny i zaczął ją całować.

-   Kiedy   się   obudziłem   w   poniedziałek   rano,   zdałem   sobie   sprawę,   iż 

zakochałem się w tobie.

Te słowa spowodowały, że Laura zadrżała z podniecenia i radości. Pocałunki 

i pieszczoty Jasona  spowodowały, że jej pewność siebie wzrosła. Cofnęła się i 
spojrzała na niego przez długie rzęsy.

- Jak bardzo? - wyszeptała i przysunęła się prowokująco do tej części jego 

ciała, która była najlepszym dowodem pożądania.

Oczy Jasona rozbłysły w odpowiedzi na tę grę.

- Bardzo mocno, kochanie. - W końcu wyjął ręce z kieszeni i chwycił Laurę 

w objęcia. - Zawsze, kiedy jestem przy tobie, zawsze, kiedy o tobie myślę… - głos 
Jasona brzmiał miękko i uwodzicielsko.

Laura westchnęła i wsparła się na nim całym ciałem, rozkoszując się ciepłem 

bijącym od kochanka. Uginała się pod ciężarem uczuć i miłości do Jasona, pod 
presją pożądania, które w niej rozbudził. Odczuwała też wielką ulgę, że oto znowu 
jest w jego ramionach. Chciało jej się śmiać i płakać jednocześnie.

- Jasonie, dlaczego nie powiedziałeś mi tego wszystkiego w poniedziałek? - 

szepnęła.

Przypomniała sobie, jak bardzo chciała wtedy do niego podejść, jak bardzo 

potrzebowała  pieszczot  i  pocieszenia.   Wyglądał  jednak  tak  groźnie,  a  poczucie 
wstydu i konsternacja powstrzymywały ją od zrobienia tego, czego rzeczywiście 
pragnęła.

- Nie mogłem ci tego powiedzieć. Nie wtedy. Czułem się jak zwierzę w 

potrzasku, Lauro. Bałem się!

- A teraz już sienie boisz?

Jego dłonie pieściły ją i przyciskały do siebie.

-  Zrozumiałem   w   końcu,   że   jeśli   nawet   byłem  w   pułapce,   ty   nie   miałaś 

background image

zamiaru   trzymać   mnie   tam.   Wręcz   przeciwnie,   chciałaś   jak   najszybciej   mnie 
uwolnić. - Pocałował ją w czoło, a Laura przechyliła głowę i spojrzała mu prosto w 
oczy. - Mogłaś mnie utrzymywać w przekonaniu, że jesteś w ciąży - powiedział 
cicho. - Wiesz, że ożeniłbym się z tobą.

- Ależ, Jasonie, to byłoby nie tylko niemoralne, ale po prostu niemożliwe. - 

Jej oczy wyrzucały drobne niebieskie iskierki. - Z pewnością po jakimś czasie 
domyśliłbyś się wszystkiego.

- Jesteś na to zbyt uczciwa, wiem. - Jason wpatrywał się w nią intensywnie 

poważnymi oczyma. - Ale po ślubie mogłabyś udawać, że poroniłaś, albo po prostu 
najzwyczajniej   w   świecie   zajść   w   ciążę,   już   z   obrączką   na   palcu.   Jednak   nie 
wybrałaś żadnego z tych sposobów!

Laura zadrżała.

-   Powinnam   powiedzieć;   nie!   Nie   chcę   być   z   kimś,   kto   -   przeszyła   go 

wzrokiem - nie chce być ze mną.

Wspięła się na palce, by go pocałować dokładnie w tej chwili, kiedy ciotka 

Sally weszła do pokoju.

- Oto twój obiad, Jasonie! Och, przepraszam, ja tylko… 

Jason odwrócił głowę od Laury, ale nie puścił dziewczyny.

- Dziękuję bardzo. Umieram już z głodu!

Ciotka Sally płonęła z radości na widok swojej siostrzenicy w ramionach 

Jasona Fletchera. Laura zaczerwieniła się i obserwowała staruszkę, która układała 
na stole sztućce i jedzenie.

- To wygląda po prostu cudownie! - entuzjastycznie stwierdził Jason.

Usiadł na krześle,  skrywając umiejętnie podniecenie.

Laura usiadła obok, spojrzała na niego i wymienili zakłopotane uśmiechy.

Ciotka Sally wyszła. Kiedy rzuciła ostatnie spojrzenie na parę siedzącą przy 

stole, mina jej wyrażała zadowolenie.

- Widziałam, że z takim samym zapałem pałaszujesz to okropne jedzenie w 

szpitalnej stołówce - Laura drażniła się z Jasonem. - Najwidoczniej nie cierpisz na 
brak apetytu!

- Z pewnością nie. - Uśmiechnął się sugestywnie, sięgnął pod stołem po jej 

background image

rękę   i   gładził   kciukiem   dłoń.   -   Ale   ty   też   nie   należysz   do   niejadków.   Nie 
zapomniałem jeszcze, jak łapczywie pałaszowałaś w niedzielę pierożki. - Szare 
oczy ogarnęły ją płonącym, pełnym pożądania spojrzeniem. - Nie mówiąc już o 
tym, czym uraczyłem cię później, w nocy…

- Jasonie! - Laura spłonęła rumieńcem.

- Kto by pomyślał, że sztywna w zachowaniu i oschła panna Novak może 

być   tak   fantastyczna   w   łóżku.   Namiętna   i   nienasycona,   i   szczera.   Kochająca! 
Jestem jedynym mężczyzną, który wie, że siostra Novak jest równie doskonałą 
kochanką, jak pielęgniarką.

Te słowa wyzwoliły w niej kobietę, ale chłodne opanowanie zbyt głęboko 

zakorzeniło się w jej psychice, by mogła zapomnieć, że po szpitalu już zaczynają 
krążyć plotki na ich temat.

-   Jasonie,   czy   zamierzasz   mówić   o   mnie?   -   Było   to   zarazem   niepewne 

pytanie, jak i z głębi serca płynąca prośba.

- Co masz na myśli, Lauro? - Drażniący ton zniknął z jego głosu, a szare 

oczy patrzyły poważnie, pozbawione radosnego błysku.

- Nigdy nie chciałabym stać się ofiarą plotek. Ani być głównym tematem 

rozmów. Może dlatego, że kilka razy już przez to przeszłam. Po śmierci rodziców 
moja   siostra,   brat   i   ja   byliśmy   dla   wszystkich   w   Fairview   „biednymi,   małymi 
Nowakami”.   Potem   wszyscy   zaczęli   plotkować   o   Lianie   i   zastanawiać   się,   jak 
straszne musi być dla nas to, że mamy  takiego brata. A potem zginął Danny i 
stałam się „tragiczną panną młodą”. - Niespokojnie zagryzła dolną wargę. - Nie 
chcę,   żeby   wszyscy   w   szpitalu   mówili   o   mnie   jako   o   nowej   zdobyczy   Jasona 
Fletchera.

Przysunął jej rękę do ust i ucałował.

- Nikomu o tym nie powiem, skarbie, możesz być pewna. Chcę, żeby to, co 

nas łączy, pozostało tylko między nami.

Jego uczucia do Laury były zbyt silne i zbyt osobiste, by je wyjawiać innym. 

A ponadto Jason doszedł do przekonania, że Laura należy tylko do niego. Doktryna 
wyłączności seksualnej, niedawno jeszcze zupełnie mu obca, wydawała się w tej 
chwili oczywista.

Ich rozmowa była swobodna i chaotyczna, ale dawało się w niej wyczuć 

napięcie seksualne.

background image

- Czy nie mylę się sądząc, że nie pojedziesz dziś do mnie? - zapytał Jason, 

odsuwając   na   bok   pusty   talerz   i   wstając   od   stołu.   Ponieważ   nadal   trzymał 
dziewczynę za rękę, wstała razem z nim.

- Dzisiaj? - Laura czuła, jak na policzki uderza jej gorąca fala purpury. - 

Przecież powiedziałam ci…

-   Rozumiem,   że   musisz   pokonać   pewne   opory   -   przerwał   jej   Jason   z 

szelmowskim uśmiechem na ustach. - I z pewnością uda ci się to za jakiś czas. Ale 
dzisiaj   rozejrzyjmy   się   za   czymś   w   Farview.   Co   ciekawego   można   tu   robić 
wieczorami?

- Mamy kino, w którym wyświetlają całkiem niezłe filmy.

- Co grają dzisiaj?

Kiedy   wymieniła   dobrze   znany   film   animowany   Walta   Disneya,   Jason 

omalże nie zakrztusił się ze śmiechu i potrząsnął głową.

- Dajmy sobie z tym spokój. Czy naprawdę nie ma tu nic ciekawszego?

- Mamy też lodziarnię, która jest ulubionym miejscem spotkań nastolatków.

-   Daj   spokój.   Po   wielu   godzinach   spędzonych   z   kolegami   Terry'ego 

chciałbym na chwilę oderwać się od dzieciaków. Jeśli masz ochotę na lody, są w 
lodówce, w sześciu smakach. - Nagle zabłysły mu oczy. - Czy jest w Farview 
alejka kochanków, gdzie tutejsze pary spędzają ze sobą upojne chwile?

- Jasonie, cóż za pytanie? - Oplotła rękami jego biodra i przycisnęła czoło do 

miękkiej   bawełnianej   koszulki.   Twarz   miała   gorącą.   -   Tak   -   odpowiedziała 
stłumionym głosem.

- A czy pokażesz mi, gdzie to jest? - Jason zaśmiał się lekko.

- Tak - szepnęła.

- A więc chodźmy.

Chwycił   ją   za   rękę   i   poprowadził   w   stronę   kuchni,   gdzie   oświadczył 

wszystkim, że wybierają się na „przejażdżkę”. Rozradowany chór głosów „bawcie 
się dobrze!” towarzyszył im do drzwi.

- To trochę żenujące - powiedziała Laura z wesołym uśmiechem. - Jesteś 

pierwszym mężczyzną, który przyszedł do nas po śmierci Danny'ego i cała rodzina 
stara się pokazać, jak bardzo jest zachwycona.

background image

-  Nie   martw   się   tym.   Jestem   przyzwyczajony   do   tego,   że   wszyscy   mnie 

ubóstwiają. Rodzice zmienili mój pokój w muzeum.

- Ależ ty jesteś zepsuty. A jaki doświadczony! - z rozbawieniem odrzekła 

Laura.

- Za to ty nie jesteś. - Spojrzał na nią wyzywająco. - Myślisz, że dasz sobie 

ze mną radę?

- Nie wiem - odpowiedziała szczerze. - Jestem zwykłą dziewczyną z małego 

miasta, która do tej pory wkładała całą swoją energię w pracę, najpierw w szkole, a 
później w szpitalu.

Jason uśmiechnął się.

- Zapewniam cię, że energia, którą wykazałaś w łóżku, warta jest pięciu 

gwiazdek, jeśli istniałby przewodnik Michellina po krainie seksu!

- A więc być może poradzę sobie z tobą. Jestem dobra w łóżku, a ty mnie 

pragniesz!

- O tak, Lauro - zgodził się Jason, a jego głos stał się cichy i zmysłowy. - Z 

pewnością pragnę ciebie, ale nie tylko seksualnie - dodał z namysłem. - Dlatego tu 
jestem. 

- Dlatego, że chcesz ode mnie czegoś więcej niż tylko wspaniałego seksu?

Jason nie był jeszcze gotów, by się do tego przyznać, zmienił więc szybko 

temat.

- Pojedźmy  twoim samochodem,  z wielkimi  siedzeniami  i ręczną zmianą 

biegów. Jaguar nie nadaje się do naszych celów.

Laura zauważyła, że nie odpowiedział na jej pytanie. Nie mówiąc żadnych 

banałów, wyjawił więcej, niż zamierzał. Ogarnęła ją naglą fala optymizmu. „Tak. 
Dam sobie z tobą radę, Jasonie” - powiedziała w duchu i prawie w to uwierzyła.

Wskazała mu jasnożółtego forda escorta. Jason drażnił się z nią mówiąc, że 

w   centrum   wzięliby   ten   samochód   za   taksówkę.   Był   zadowolony,   że   to   Laura 
prowadzi   i   pokazuje   p   mu   okolicę,   co   nie   trwało   długo,   gdyż   Farview   było 
niewielkim miastem. Serce jej waliło i krew uderzała do głowy, kiedy wjeżdżali na 
Pritchard   Road,   niedużą   drogę   biegnącą   przez   las   na   obrzeżach   Farview. 
Zauważyła z ulgą, że nie było tu innych samochodów.

Wyłączywszy silnik, spojrzała przez szyby samochodu na promienie słońca 

background image

przedostające się przez leśną gęstwinę. 

-   Z   pewnością   miałeś   zarezerwowane   miejsce   w   takiej   alejce   w   twoim 

rodzinnym mieście, ale ja po raz pierwszy w życiu parkuję na Pritchard Road.

- Nie dziwi mnie to. - Jason objął ją ramieniem. - Cieszę się, że ten pierwszy 

raz jest właśnie ze mną. - Dotknął jej piersi swoimi wielkimi dłońmi. - Należysz do 
mnie, Lauro. Rozkoszowała się władczym tonem jego głosu, pieszczotą dłoni i ust.

„Tak,   jestem   twoja   całkowicie,   ponieważ   cię   kocham”   -   myślała.   Jason 

mówił najpierw o zobowiązaniach wobec niej, później o pożądaniu, ale ani razu nie 
padło   słowo   „miłość”.   Laura   nie   miała   na   tyle   odwagi,   by   je   wypowiedzieć 
pierwsza.

Pocałunki   stawały   się   coraz   gorętsze   i   bardziej   namiętne.   Niewielka 

przestrzeń samochodu i krępujące ich ubrania powiększały napięcie obojga.

- Jasonie, proszę… - wyjąkała Laura, ale nie wiedziała nawet, o co właściwie 

prosi. O zaspokojenie głodu, który ogarnął całe jej ciało? A może o słowa miłości, 
za którymi tak bardzo tęskniła? Chyba o obie te rzeczy jednocześnie.

- Rozumiem, kochanie, rozumiem - łagodnie mówił Jason. - Zapomniałem 

już, jak to działa na nerwy. Musimy uspokoić się i ochłonąć.

Delikatnie głaskał jej włosy, od czasu do czasu całując.

- Tak - powiedziała Laura drżącym głosem. - To dla mnie za dużo.

Znała Jasona mniej niż tydzień, ale wzbudził w niej więcej emocji i pasji, niż 

biedny Danny przez cały okres ich spokojnego i nudnego narzeczeństwa.

Było   to   uczucie   radosne,   ale   też   niebezpieczne.   Laura   wiedziała,   że 

całkowite oddanie się mężczyźnie takiemu jak Jason stanowi wielkie ryzyko. Może 
to   dziwne,   ale   dotąd   zawsze   starała   się   unikać   tego   rodzaju   doświadczeń.   Z 
minionych   lat   wiedziała,   że   samo   życie   bywa   wystarczająco   niebezpieczne. 
Rzucenie się w niepewny wir emocji wydawało się czystym wariactwem. Kochała 
jednak Jasona, a to dawało jej dostatecznie dużo odwagi, by podjąć tę próbę.

 

background image

Rozdział 9

Przez resztę tygodnia Jason jeździł codziennie do Farview, żeby zobaczyć się 

z   Laurą   i   odwiedzić   jej   rodzinę.   Wyjątkiem  był   piątek,   kiedy   wezwano   go   na 
oddział   pourazowy,   aby   wykonał   operację   zmiażdżonej   miednicy   u 
dwudziestoletniej dziewczyny, która wypadła z samochodu, gdy ten roztrzaskiwał 
się o drzewo.

-   Mieliśmy   dziś   na   sali   operacyjnej   niezłą   przeprawę   -   powiedział 

zmęczonym   głosem,   gdy   zadzwonił   tego   wieczora   do   Laury.   -   Kiedy   ją 
operowałem, miałem do pomocy neurochirurga, który zajmował się pęknięciem 
podstawy czaszki; w tym czasie Casey Flynn próbował połatać rozdartą wątrobę i 
nerki oraz usunąć pękniętą śledzionę.

Laura zadrżała.

- Myślisz, że wyjdzie z tego? - spytała cicho.

- Nie wiem - Jason potrząsnął głową. - Po prostu nie wiem. Jej stan jest 

krytyczny. Helikopter przywiózł ją wprawdzie przed upływem „złotej godziny”, ale 
przy tak rozległych obrażeniach za wcześnie jest jeszcze na to, by powiedzieć coś 
konkretnego.

Laura   wiedziała,   że   „złota   godzina”,   o   której   wspomniał   Jason,   to 

rozstrzygający   odcinek   czasu,   kiedy   można   jeszcze   odwrócić   skutki   wstrząsu 
pourazowego.

- Taka młoda dziewczyna - westchnęła. - O Boże, jaka szkoda!

- Tak, ogromna. Rozmowa z jej rodziną po tym wszystkim była… - Jason 

odchrząknął - nieprzyjemna.

To   zbyt   słabe   słowo,   by   oddać   trudną   do   opisania   scenę   rozpaczy.   Głos 

mężczyzny   odpłynął   w   pustkę.   Zdarzało   się   niekiedy,   że   Jason   czuł   się 
przytłoczony   ogromem   tragedii,   których   był   świadkiem.   Niegdyś   w   takich 
momentach szukał ucieczki w szybkich, niewyszukanych rozrywkach, dziś jednak 
postanowił wrócić do swego ciemnego, cichego mieszkania i zadzwonić do Laury.

Pragnął jej tak bardzo i tęsknił za ożywczym ciepłem jej ciała.

background image

- Szkoda, że nie jestem teraz z tobą, Jasonie - powiedziała czule, niczym 

echo jego myśli. - Gdybym teraz wyjechała, byłabym u ciebie mniej więcej za 
godzinę.

Po raz pierwszy troska o kobietę wzięła górę nad pożądaniem.

- Kochanie, tak bardzo chciałbym, żebyś tu była, ale dziś wieczorem będę 

musiał zadowolić się tylko twoim głosem. Nie chcę, żebyś o tej porze włóczyła się 
po ulicach.

- Jasonie, a może ty byś do mnie przyjechał? - spytała Laura, a niepewność w 

jej głosie wywołała uśmiech na twarzy mężczyzny.

- Chcę się z tobą kochać, Lauro - powiedział drżącym głosem - ale wiem 

dobrze, że nie mogłabyś tego robić, wiedząc, że o parę drzwi dalej śpi twoja ciotka 
i wujek. - Zaśmiał się łagodnie. - Ja wprawdzie nie mam takich zahamowań, ale 
szanuję   twój   punkt   widzenia.   -   Odniósł   kolejne   zwycięstwo.   -   Parkowanie   na 
Pritchard Road zupełnie nie wchodzi w rachubę - kontynuował.-Dzisiaj nie zniosę 
jeszcze jednej porcji mocnych wrażeń.

Na wspomnienie tamtych chwil Laura poczuła rozkoszne ciepło.

- Jasonie, jutro chcę się rozejrzeć za mieszkaniem. Myślę już o tym cały 

tydzień. Najwyższy czas, żebym wyprowadziła się z domu i znalazła coś dla siebie.

Nie była już smutną, młodą dziewczyną, lecz kobietą, która ma dobrą pracę i 

ukochanego   mężczyznę.   Przyszłość   nie   wydawała   się   jej   teraz   pełna   obaw   i 
samotna, ale obiecująca i radosna.

- Dana powiedziała, że w bloku, w którym mieszka jej kuzynka, zwolniło się 

mieszkanie.   Bardzo   blisko   szpitala,   a   do   tego   czynsz   jest   podobno   w   miarę 
rozsądny.   Mówiła   też,   że   mieszka   tam   sporo   ludzi   pracujących   w   szpitalu. 
Postanowiłam obejrzeć je jutro z samego rana.

- Spotkam się tam z tobą.

Dlaczego   to   zaproponował?   Dziwił   się   sam   sobie,   robiąc   grymas 

niezadowolenia. Wyszukiwanie mieszkań nie było jego specjalnością. Wolał, żeby 
ktoś inny znalazł mu odpowiednie miejsce, na przykład usłużna przyjaciółka, dział 
socjalny szpitala, agent mieszkaniowy lub ktokolwiek inny. Ponadto chciał jutro 
trochę dłużej pospać.

-   Nie   musisz   tego   robić,   Jasonie.   Umówiłam   się   z   gospodarzem   bardzo 

wcześnie, o ósmej. Na pewno będzie ci się chciało spać.

background image

- Wiem, że nie muszę. - Nagle poczuł, jak bardzo, bardzo tego pragnie. - Daj 

mi adres. Będę o ósmej.

-   Okropne   miejsce   -   oświadczył   Jason,   rozglądając   się   po   niewielkim 

dwupokojowym mieszkaniu. Przez ostatnie dziesięć minut oceniali je badawczym 
wzrokiem. Gospodarz wycofał się dyskretnie na korytarzu i czekał na decyzję.

- Podoba mi się tu - powiedziała Laura z entuzjazmem, uchylając żaluzje, 

żeby   wyjrzeć   z   okna.   Na   rogu   znajdował   się   sklep   całodobowy.   Wystarczyło 
przejść przez ulicę.

- Lauro, jest za małe, to stary budynek, a do tego niebezpieczna dzielnica.

-   Gospodarz   mówi,   że   wszystkie   mieszkania   w   tym   bloku   wynajmują 

studenci i personel szpitalny - przypomniała mu Laura. - Ponadto mam stąd blisko 
do pracy, tak że w pogodne dni będę mogła chodzić piechotą.

- Za następnym blokiem zaczyna się obszar ruder, gdzie występują wszystkie 

problemy znane służbom socjalnym, z morderstwami włącznie. Zdarzyło mi się 
operować dwie osoby, które odniosły rany postrzałowe zaledwie trzy bloki dalej.

- Jest przytulne i miłe, i stać mnie na czynsz - zdecydowanie powiedziała 

Laura. - Myślałam już nawet, jak je urządzić. Lianna mówi, że w każdej części 
wielkiego miasta istnieje potencjalne zagrożenie, ale jeśli się uważa, maleje ryzyko 
stania się ofiarą przestępstwa.

- Nic dziwnego, że tak mówi, w końcu pracuje w policji. Trudno oczekiwać, 

żeby przyznali, jak niebezpiecznie jest spacerować po ulicach miasta w biały dzień, 
nawet jeśli to prawda. W jakim świetle postawiłoby to stróżów porządku?

- Jesteś bardzo cyniczny - powiedziała z wyrzutem.

- A ty naiwna. Nie pozwolę ci zamieszkać w takiej dziurze! - Zacisnął zęby z 

determinacją. - Mam pomysł. Możesz sprowadzić się do mnie. Jest dużo miejsca, 

background image

osiedle ma własną ochronę, a do tego nie będziesz musiała płacić czynszu. Pomyśl 
tylko, ile na tym zaoszczędzisz!

Laura zaczęła się śmiać; nie mogła się powstrzymać.

- Och, Jasonie, szkoda, że nie słyszałeś sam siebie. Zabrzmiało to jak zlepek 

argumentów   przedstawianych   przez   nadopiekuńczych   rodziców   i   agenta 
mieszkaniowego.

-   To   nie   żart,   Lauro   -   powiedział   chłodno.   Zniknął   gdzieś   jego   zimny, 

niewzruszony stosunek do dziewczyny. - Po raz pierwszy poprosiłem kogoś, żeby 
ze mną zamieszkał i nie widzę w tym nic śmiesznego. To, że chcesz zostać w takiej 
norze, też wcale nie jest wesołe.

Przeszła przez pokój i zarzuciła mu ręce na szyję.

- To miłe, że tak się troszczysz o moje bezpieczeństwo - powiedziała cicho. - 

I o moje konto. - Jej śliczne oczy poweselały. - Ale nie mogę z tobą zamieszkać.

W tej chwili Laura poczuła się delikatną kobietą. Jason przytulił ją mocno.

- Dlaczego? - spytał matowym głosem. - Obawiasz się, że ciotka i wujek 

mogą tego nie zaaprobować?

- Chyba żartujesz! Ciotka Sally i wujek George lubią cię tak bardzo, że z 

chęcią pomogliby mi w przeprowadzce nawet dzisiaj, jeśli tylko bym poprosiła. 
Ale mieszkać u ciebie w roli kochanki to nie w moim stylu. - Spojrzała na niego 
poważnie. - W twoim chyba też nie, chociaż prawdopodobnie z innych powodów. 
Stała obecność drugiej osoby w twoim domu z pewnością by cię zirytowała. Za 
bardzo cenisz wolność i możliwość odosobnienia.

- Do licha, Lauro, nie proponuję ci, żebyś tylko mieszkała ze mną. Ale nie 

proponuję   też   małżeństwa…   Czy   oto   chodzi?   Gdybym   cię   poprosił   o   rękę,   to 
pewnie…

- Znamy się zbyt krótko, żeby się pobrać - przerwała mu spokojnie. - Tak czy 

inaczej, muszę najpierw zobaczyć, jak to jest, kiedy się ma własny kąt. Żeby żyć 
samodzielnie,   trzeba   być   niezależnym,   odważnym   i   dojrzałym,   a   ja   chcę 
udowodnić…

- Że posiadasz te cechy - dokończył Jason z wymuszonym uśmiechem na 

ustach. Jego gniew już wygasł. Uprzytomnił sobie, że Laura nie da sobą rządzić. - 
Traktujesz to jako próbę charakteru i zdecydowana jesteś osiągnąć sukces… Nie, to 
za mało, chcesz przejść samą siebie!

background image

Uśmiechnęła się w odpowiedzi.

-   Coś   w   tym   sensie,   Jasonie.   Powiem   gospodarzowi,   że   chcę   podpisać 

umowę.

Jason nie był zadowolony. Świadomość, że nie może kierować Laurą i że ma 

ona zamiar zrobić to, co sama zechce, a nie to, co zasugerował, była dlań swoistym 
szokiem. Gdyby na oddziale dał jej polecenie jak lekarz pielęgniarce, na pewno by 
posłuchała.   Żałował,   że   nie   może   teraz   wykorzystać   tej   władzy.   Jego 
niezadowolenie   wzrosło   jeszcze,   gdy   Laura   postanowiła   przeprowadzić   się   do 
nowego mieszkania natychmiast. Założył sobie, że dzisiejszy dzień spędzą razem w 
łóżku i zdecydowany był dopiąć swego.

- Nie będę spędzał weekendu, jeżdżąc do Farview i z powrotem ani ganiając 

po klatce schodowej - powiedział z rozdrażnieniem.

-   Wcale   tego   nie   oczekuję,   Jasonie   -   wykrzyknęła   Laura,   której   oczy 

wyrażały zakłopotanie. - Siostra i kuzynki zaproponowały mi pomoc. Ciotka Sally i 
wujek George również. Nie przyszłoby mi do głowy prosić ciebie, żebyś marnował 
czas na coś tak nudnego jak przeprowadzka.

- Nie oczekujesz mojej pomocy, ale twój siedemdziesięcioletni wujek będzie 

przemierzał schody w górę i w dół. Twoja siostra pracowała cały tydzień na nocnej 
zmianie i powinna się wyspać, a ty zwerbowałaś ją do pomocy. Dlaczego mnie 
miałoby to ominąć?

Z niewiadomych powodów Jason był wściekły. Od tej chwili nic by go nie 

odwiodło od pomocy dziewczynie.

Rozpakowując z Laurą naczynia, garnki i patelnie w maleńkiej kuchence, 

ciotka Sally i wujek George rozmawiali o miłej atmosferze panującej w bloku. 
Przez   cały   dzień,   gdy   Jason,   Lianna   i   inni   członkowie   rodziny   pomagali   w 
przeprowadzce, do nowego mieszkania Laury wpadali inni lokatorzy. Ciotka Sally 
przygotowała kawę, wodę sodową i własnego wypieku ciasteczka dla gości, którzy 
zostawali, żeby chwilę pogawędzić.

-   Na   pewno   ci   się   tu   spodoba,   Lauro!   -   zawołała   czarnowłosa   Beth 

Shakarian, pielęgniarka pracująca w laboratorium i na sali porodowej, mieszkająca 
piętro niżej. - Mieszkańcy tego bloku pracują w szpitalu. Wszyscy jesteśmy wolni i 
uwielbiamy   urządzać   przyjęcia.   Organizuję   dziś   prywatkę   z   moją   przyjaciółką 
Sarą,   która   pracuje   na   sali   operacyjnej.   Zazwyczaj   każdy   coś   przynosi,   ale 
ponieważ jesteś tu jeszcze nowa, nie musisz. Przyjdź koniecznie!

background image

- Laura i ja mamy już plany na dzisiejszy wieczór - chłodno wtrącił Jason. 

Chociaż jeszcze z nią o tym nie rozmawiał, założył, że wieczór spędzą razem.

Jason zauważył, jak Beth przebiegała wzrokiem od niego do Laury. Uraziło 

jego męską ambicję to, że do tej pory Beth go nie zauważyła. Wiedział, że była 
typem naiwnej, młodej dziewczyny, która przyjaźni się z rówieśnikami, ale czy 
musiała robić taką niedowierzającą minę na wzmiankę, że doktor Fletcher spotyka 
się wieczorem z Laurą?  Ponadto przedstawiony przez Beth obraz życia w tym 
domu zaniepokoił go. Wyglądało to jak koedukacyjny akademik, a może nawet 
gorzej - przytułek samotnych serc.

Było to na pewno wyśmienite miejsce dla Beth i jej współlokatorki, a także 

dla każdego, kto tu mieszkał, ale z pewnością nie dla Laury. Nie chciał, żeby stale 
przebywała   z   grupą   dwudziestoparoletnich   dzieciaków.   Sama   myśl   o   tym 
przerażała Jasona.

- Pan też może przyjść na nasze przyjęcie, panie doktorze! - powiedziała 

Beth   pełnym   szacunku   tonem,   jakiego   używała   również   w   stosunku   do   wuja 
George'a.

W tym momencie korytarzem przechodziła Dana Shakarian. Zajrzała przez 

szparkę w drzwiach i na widok Laury wpadła do środka.

- Lauro, a więc jednak zrobiłaś to! Wprowadziłaś się! - pisnęła radośnie i 

zarzuciła jej ręce na szyję. -Tak bardzo się cieszę! Widzę, że poznałyście się już z 
Beth. Mam nadzieję, że zaprosiła cię na przyjęcie?

- Ona nie może przyjść - wtrąciła Beth. - Ma randkę z doktorem Fletcherem.

Dana zwróciła się do mężczyzny.

-   Daj   spokój,   Jasonie   -   powiedziała   szelmowskim,   złośliwym   tonem.   - 

Pozwól   Laurze   przyjść   na   to   przyjęcie.   Będzie   miała   okazję   poznać   nowych 
sąsiadów. Przyjdą wszyscy mieszkańcy z przyjaciółmi.

Laura spojrzała na Jasona - sprawiał wrażenie rozdrażnionego. Zastanawiała 

się,   co   mogło   być   tego   przyczyną.   O   ile   jej   było   wiadomo,   zawsze   uwielbiał 
przyjęcia.

Jason Fletcher, osławiony hulaka i lekkoduch, znany ze swej spontaniczności 

i beztroski, nie zgodził się jednak.

- Przykro mi, Dano, nie możemy. Jak zapewne już wiesz, mamy inne plany - 

powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.

background image

- A więc może innym razem - dyplomatycznie zaproponowała Beth.

- Jedziemy z Zane'em po zakupy - powiedziała Dana. - Może ci coś kupić, 

Lauro? A tobie, Beth?

Obie dziewczyny pokręciły głowami.

-   Zane   mieszka   na   drugim   piętrze,   naprzeciw   mnie   -   wyjaśniła   Beth. 

Uśmiechnęła   się   do   kuzynki.   -   Odkąd   Dana   zaczęła   z   nim   chodzić,   ciągle   tu 
przesiaduje.

- Montrose mieszka tutaj? - Jason nie był zachwycony.

Zwłaszcza   teraz,   kiedy   Laura   pogodziła   się   z   Zane'em   po   sprzeczce   z 

powodu pani Kessler. Jeśli Dana podzielała jego obawy wynikające z obecności 
Laury w tym samym budynku, nie okazała tego. Pożegnała się serdecznie i wyszła. 
Beth opuściła ich parę minut później.

-   Jakież   to   niezwykłe   plany   masz   na   dzisiejszy   wieczór,   Jasonie?   -   z 

zaciekawieniem w głosie zapytała jedna z młodszych kuzynek Laury.

Jason poczuł, że spojrzenia wszystkich kierują się na niego.

- Zarezerwowałem stolik u Jeana-Louisa w restauracji Hotelu Watergate - 

powiedział,   obiecując   sobie   w   duchu,   że   wyskoczy   zaraz   do   najbliższej   budki 
telefonicznej i zrobi to rzeczywiście.

-   To   urocze   miejsce   -   wesoło   powiedziała   ciotka   Sally.   -   Jedzenie   jest 

wyśmienite, a restauracja podobno bardzo modna. Będziesz musiała ubrać się w 
coś wyjątkowego na tę okazję, Lauro!

Jason uśmiechnął się i skinął głową.

- Przepraszam wszystkich na parę minut, ale muszę sobie kupić w kiosku na 

dole program telewizyjny.

Opuścił mieszkanie tak szybko, że nawet nie dostrzegł wychodzącej za nim 

Laury.

Książkę   telefoniczną   skradziono,   zadzwonił   więc   do   informacji,   by 

dowiedzieć   się,   jaki   jest   numer   do   Jeana-Louisa.   Mieli   wolny   stolik   na   szóstą 
czterdzieści   pięć,   ale   zgodził   się   na   to   z   wdzięcznością.   Uśmiechając   się   z 
zadowoleniem, wyszedł z budki i zobaczył przed sobą Laurę.

- Zeszłam po program - stwierdziła niewinnie. Była wyraźnie zaintrygowana. 

background image

- Zrobiłeś już rezerwację?

Była to jedna z niewielu chwil w życiu Jasona, kiedy zupełnie nie wiedział, 

co powiedzieć.

- Tak - przyznał.

Wiedziała   teraz,   że   skłamał,   mówiąc   innym,   iż   nie   mogą   przyjść   na 

przyjęcie.   W   kącikach   ust   Laury   zagościł   uśmiech,   a   oczy   błyszczały 
zadowoleniem, uwydatniając piękny, niezwykły odcień.

-   Czy   naprawdę   zamierzałeś   zabrać   mnie   do   restauracji   i   zapomniałeś   o 

rezerwacji stolika, czy też jest to wymówka, żeby nie iść na przyjęcie?

Jason poczuł przypływ ulgi. Miłość do Laury uświadomiła mu, jak bardzo 

chce uniknąć sprzeczki. Zastanawiał się, jak wielką władzę nad nim posiada ta 
kobieta.   Było   to   równie   zadziwiające,   co   niepokojące   dla   mężczyzny 
przyzwyczajonego do tego, że wszystko układa się po jego myśli.

- I jedno, i drugie po trochu - powiedział niechętnie. - Było nie było, nigdy 

jeszcze nie zaprosiłem cię do restauracji czy kawiarni, choćby tylko na lody w 
Farview. Najwyższy czas, żebym cię w końcu zabrał do jakiegoś ekskluzywnego 
lokalu.

- Tak, żebyś pod koniec wieczoru mógł zażądać rewanżu! - drażniła go.

Wrócili   do   mieszkania,   trzymając   się   za   ręce   i   delikatnie   dotykając   się 

ramionami.

Kiedy weszli na korytarz, przyciągnął dziewczynę mocno do siebie.

- Dzisiejszą noc spędzisz ze mną, Lauro. Spakuj wszystko, co potrzebujesz i 

zabierzemy to, kiedy będziemy wychodzić do restauracji.

Idąc po schodach, Jason cały czas narzekał na brak windy. Zatrzymał się 

kilka metrów przed jej mieszkaniem.

- Lauro, jeśli chodzi o to przyjęcie… miałaś rację. Nie chciałem tam iść. 

Wolę spędzić tę noc tylko z tobą, a nie z grupą rozbawionych błaznów.

- Z tego, co wiem, zawsze byłeś jednym z najbardziej skorych do zabawy 

błaznów.

Miała oczywiście rację.

- No wiesz…

background image

Wzruszył ramionami i szybko wprowadził ją do pokoju.

Był wstrząśnięty. O mało co nie palnął czegoś, czego nie chciał. Lubił siebie 

takim, jaki był, ale nie dopowiedziane słowa „zmieniłem się” tłukły mu się po 
głowie tak wyraźnie i mocno, jakby oznajmił to na głos.

Nagle   przyszła   Jasonowi   do   głowy   inna   myśl,   równe   niepokojąca: 

perspektywa spędzenia cichego wieczoru w domu nie wydawała mu się już taka 
straszna  - nie wtedy, kiedy byłaby z nim Laura. Nawet jeśli  miałaby  na sobie 
flanelowy szlafrok i przepocone skarpetki.

- Wyglądasz przeuroczo - wyszeptał Jason, trzymając Laurę za ręce przy 

oświetlonym świecami stoliku w eleganckiej restauracji Jeana-Louisa.

- Tę sukienkę pożyczyłam od Lianny - przyznała. - Kiedy dowiedziała się od 

cioci Sally, że zabierasz mnie tutaj, uparła się, że muszę ją założyć.

Suknia uszyta była z białego jedwabiu; miała krótką, bufiastą spódniczkę, 

długie, obcisłe rękawy i głęboki dekolt odsłaniający ramiona. Przód ozdabiały białe 
cekiny.

- Cieszę się, że nie zaproponowała ci ubioru, który miała na sobie w trakcie 

naszego pierwszego spotkania. - Jason uniósł oczy ku niebu. Laura uśmiechnęła się 
szeroko.

- Biedny Jason! Byłeś taki zaszokowany. - Wspomnienie owego spotkania 

wydawało się teraz zabawne. - Myślałeś, że zaszłam w ciążę i będziesz musiał się 
ze mną ożenić. A do tego jeszcze moja biedna siostra, którą wziąłeś za dziwkę! 
Jestem pewna, że nie wyobrażałeś sobie wejścia w taką rodzinę.

Przypominając sobie panikę, która ogarnęła go tamtego dnia, Jason wesoło 

potrząsnął głową i próbował skierować uwagę dziewczyny na menu.

Ale Laura, najwidoczniej zachęcona dwoma kieliszkami francuskiego wina, 

background image

droczyła się nadal.

- Widzę twoje przerażenie. Mogę się założyć, że przyszłą żonę wyobrażałeś 

sobie   jako   chłodną,   elegancką   pannę   z   dobrego   domu,   z   dużymi   pieniędzmi   i 
odpowiednimi koneksjami.

Jason   nic   na   to   nie   odpowiedział.   Przejrzała   go   na   wylot!   Nieprzyjemne 

połączenie   uczucia   winy   i   zmieszania   spowodowało,   ze   się   zasępił.   Ten 
wymarzony   ideał   był   tak   odległy   od   ciepłej,   namiętnej   i   urzekającej   kobiety 
siedzącej naprzeciwko. Wiedział, że powinien jej to powiedzieć - czekała na te 
słowa.

Czując, że walczy uparcie o swój kawalerski styl życia, milczał.

Laura patrzyła na jego twarz, rozjaśnioną blaskiem świec. Nigdy dotąd nie 

widziała   Jasona   w   takim   stroju.   Wyglądał   niesłychanie   atrakcyjnie   w 
ciemnoszarym   garniturze,   uszytym   w   europejskim   stylu.   Wyrafinowany, 
adorowany przez kobiety i bogaty doktor Fletcher - jednym słowem - zupełnie 
nieosiągalny dla wszystkich Laur tego świata. Nagle zdała sobie z tego sprawę i 
zabolało ją to. Jak mogła nawet na chwilę zapomnieć? Jej oczy przygasły nieco; 
wyrwała   dłoń   z   uścisku   mężczyzny,   rzekomo   po   to,   by   móc   lepiej   trzymać 
olbrzymie menu.

Jason obserwował dziewczynę, czując jej chłód i domyślając się przyczyny. 

Westchnął niecierpliwie.

- Lauro, zawsze staram się unikać rozmowy na temat małżeństwa, nawet 

teoretycznego, ponieważ w sposób nieunikniony prowadzi to do nieporozumień.

- Już raz mówiłeś na temat małżeństwa. W szpitalnej stołówce, pochylony 

nad kawałkiem mięsa i talerzem ziemniaków, pamiętasz? - spytała uszczypliwie. - 
Nigdy tego nie zapomnę.

Jason wykrzywił usta. Nie podobało mu się, że rozmowa przyjęła taki obrót.

- Mówiłem to w zupełnie innych okolicznościach!

- Oczywiście, rozumiem. - Uśmiechnęła się olśniewająco, ale Jason wiedział, 

że nie był to szczery uśmiech. - Co proponujesz na przystawkę?

- Proponuję, żebyś nie obrażała się na mnie, bo mówiąc o moim ideale żony, 

nie powiedziałem wcale, że ty nie spełniasz tych warunków!

Słowa  Jasona  zaniepokoiły  dziewczynę.  W  duchu   przeklinała   zdradziecki 

background image

rumieniec, który wystąpił jej na policzki.

- Nie jestem obrażona. Chce mi się jeść. - Potrafiła być równie wykrętna, jak 

on,   jeśli   tego   wymagała   sytuacja.   -   Myślę,   że   wezmę   ślimaki   w   cieście   - 
powiedziała,   starając   się   okazać   nonszalancję.   -   To   coś,   czego   nie   potrafię 
przygotować w domu.

Wypowiadając te słowa, Laura dała mu szansę na banalną i płytką rozmowę. 

Lubił   to   przecież!   Wystarczyłoby,   żeby   od   czasu   do   czasu   wtrącił   jakąś 
bezosobową uwagę na temat wina lub kuchni francuskiej.

Zamiast tego Jason wyrwał jej menu i chwycił dziewczynę za ręce.

-   Jeśli   chcesz   porozmawiać   ze   mną   na   temat   idealnego   partnera   w 

małżeństwie…

- Wolałabym rozmawiać na temat menu - bezceremonialnie przerwała Laura.

Zignorował jej słowa i zaczął mówić:

- Abstrahując od kwestii społecznych i materialnych, wybiorę moją przyszłą 

żonę w sposób logiczny i rozsądny. Nie pozwolę sobie na to, by emocje zaćmiły mi 
umysł! Ona musi  iść własną drogą i będzie zadowolona, że ja robię podobnie. 
Zrozumie, że nigdy nie będę należał do niej w całości i zadowoli się małą cząstką! 
- Jason oparł się o krzesło, a jego oczy rzucały błyskawice.

- Powinieneś ożenić się z kotką. Przypuszczam, że taki układ odpowiadałby 

jej idealnie. A jeśli poślubisz kobietę, jaką właśnie opisałeś, to sam będziesz winien 
swojego nieszczęścia!

- A jakie jest twoje zdanie na temat idealnych stosunków w małżeństwie?

- Całkowicie odmienne od twojego! W przeciwieństwie do ciebie, oddam się 

całkowicie   mężczyźnie,   którego   poślubię.   Możemy   mieć   odmienne 
zainteresowanie  i hobby, ale będziemy  uznawać te same  wartości i cieszyć się 
wspólnie spędzonym czasem. Małżeństwo to dawanie siebie drugiej osobie i branie 
czegoś w zamian. Ja i mój mąż nie zamkniemy się każde oddzielnie. Będę miała 
jego całego i on mnie też.

Jason   słuchał   jak   zaczarowany.   Dopiero   po   chwili   zorientował   się,   że 

przestała mówić.

- Rozumiem. - To wszystko, co zdołał z siebie wykrztusić.

Laura   poczuła,   że   ogarniają   fala   złości.   Nigdy   nie   będzie   chłodną, 

background image

pozbawioną   uczuć   księżniczką,   o   jakiej   marzy   Jason.   Jego   podejście   do 
małżeństwa   okazało   się   przerażające.   Zakochanie   się   w   tym   mężczyźnie   było 
najgłupszą rzeczą na świecie, ganiła siebie. Laura, która przez całe życie starała się 
robić wszystko w sposób absolutnie doskonały, nie znosiła myśli o tym, jak głupio 
postąpiła.

Co gorsza, nie potrafiła się schować za maską obojętności, którą doskonaliła 

przez tyle lat. Odkąd Jason pojawił się w jej życiu, nie potrafiła tłumić swoich 
uczuć. W tej chwili była to zimna wściekłość.

- Ponieważ żadne z nas nie jest dla drugiego idealnym wzorem małżonka, to 

dobrze, że mamy ze sobą tylko romans - wyrzuciła z siebie, wyrywając mu z rąk 
menu.

- Mamy romans? Według mnie romans oznacza spanie ze sobą, a myśmy nie 

robili tego przez cały tydzień!

- I nie zrobimy tego dziś wieczorem! - Wstała od stołu, a jej błękitno-zielone 

oczy płonęły gniewem. - Wezwę taksówkę i pojadę do domu.

- Jeśli wyjdziesz, nie pobiegnę za tobą!

- Bardzo dobrze!

Wyszła  z restauracji z wysoko podniesioną głową,  a Jason  jeszcze  przez 

kilka minut siedział przy stoliku. Nie po raz pierwszy w życiu zdarzyło mu się, że 
spotkanie   z   kobietą   kończyło   się   jej   niespodziewanym   wyjściem.   Ale   uczucie 
osamotnienia, które teraz go opanowało, było czymś zupełnie nowym. Wstał od 
stolika i wyszedł do szatni, gdzie zobaczył Laurę stojącą w drzwiach.

Niebo stało się szare i zaczynał padać deszcz.

- Czekam na taksówkę. Ma przyjechać za chwilę - powiedziała chłodno, 

odwracając twarz.

Spojrzał   na   delikatną   linię   jej   pleców.   Zamknął   oczy   i   poczuł 

niepohamowany przypływ pożądania.

- Nie możesz tak odejść, zostawiłaś w moim samochodzie rzeczy.

Laura przypomniała sobie, o czym marzyła i czego oczekiwała kilka godzin 

wcześniej,   wkładając   do   torby   kosmetyki.   Gdyby   nie   była   taka   wścieka, 
wybuchnęłaby płaczem.

- Możesz je wysłać pocztą. Zwrócę ci pieniądze za przesyłkę.

background image

Jason   zacisnął   palce   na   nagich   ramionach   dziewczyny.   Jego   dotyk 

zelektryzował Laurę.

- Nic nie wyślę. - Pochylił się i muskał ustami jej miękką szyję. - Chcę, 

żebyśmy wrócili razem do stolika, a potem pojedziemy do mnie, tak jak wcześniej 
zaplanowaliśmy.

- A co z taksówką? - zapytała, a łomot serca zagłuszył jej myśli.

Całował ją dalej, głaszcząc delikatnie.

- Zostawię taksówkarzowi napiwek u portiera.

Laura zamknęła  oczy  i oparła się o Jasona.  Objął ją mocno  ramieniem i 

przytulił.

- Kelner pomyśli, że zwariowaliśmy! - bez tchu powiedziała Laura.

- Kogo to obchodzi? Wróć ze mną! - Jason głęboko wciągnął powietrze, 

kiedy dotknął ciała dziewczyny. - Proszę! - dodał.

- Powiedziałeś przecież, że nie pobiegniesz za mną! - wyszeptała. - A więc 

dlaczego to zrobiłeś?

- Nie mogłem za tobą nie pobiec, Lauro - powiedział drżącym głosem. - Ja 

też nie potrafię tego zrozumieć.

- Cieszę się, że tak się stało.

Oplotła go rękami i pocałowała delikatnie.

Kelner zachował obojętność, bez względu na to, co sobie o nich pomyślał. 

Chociaż początek tego nie wróżył, kolacja okazała się cudowna jak romantyczne 
marzenie. Jedzenie było wyśmienite. Laura i Jason wsłuchiwali się w swoje słowa, 
trzymali się za ręce i patrzyli sobie w oczy z uwielbieniem. Rozmawiali z łatwością 
dobrych przyjaciół i intymnością kochanków. Każde spojrzenie i uśmiech pełne 
były namiętności.

Wyszli   z   restauracji   parę   minut   przed   dziesiątą.   Kiedy   przyjechali   do 

mieszkania Jasona, wziął ją na ręce i wniósł do środka przez próg, jak pan młody 
nowo poślubioną żonę.

Później   przeniósł   ją   do   sypialni   i   położył   na   łóżku.   Laura   westchnęła   i 

przytuliła się do kochanka.

- Czuję się jak w domu - szepnęła.

background image

- O tak - zgodził się Jason. - Tak też jest! - Porwał ją w objęcia i zaczął 

całować. - Boże, jak mi cię brakowało. Czuję się, jakbym czekał wiele długich lat, 
żeby cię przynieść do domu.

Ich pocałunki były głębokie i namiętne. Zrzucili z siebie ubrania tak szybko, 

że aż śmiali się z własnego pośpiechu. Jason objął Laurę długim spojrzeniem.

-   Nie   mogę   bez   ciebie   wytrzymać.   Nie   pamiętam,   żebym   pragnął 

czegokolwiek w życiu tak bardzo, jak teraz ciebie.

- Chcę, żebyś mnie posiadł - powiedziała, całując go. - Chcę zawsze dawać 

ci wszystko, czego pragniesz i potrzebujesz.

Miała zamiar dodać, że bardzo go kocha, ale powstrzymały ją słowa Lianny 

o   podejrzliwości   mężczyzn   wobec   słowa   „miłość”.   Nie   chciała,   żeby   czuł   się 
manipulowany lub nakłaniany do czegoś. Pragnęła, żeby sam zrozumiał, jak bardzo 
go kocha, potrzebuje i pożąda.

Laura   oddała   się   całkowicie   ukochanemu,   dzieląc   z   nim   bezgraniczną 

rozkosz,   która   jeszcze   wzmacniała   łączącą   ich   więź.   Uczucie   przepełnionej 
miłością   namiętności   zawładnęło   kochankami   całkowicie   i   otwarło   przed   nimi 
wymarzoną krainę.

 

Rozdział 10

Kiedy w niedzielę o dziesiątej wieczorem Jason odwoził Laurę do nowego 

mieszkania,   wspominali   miniony   weekend.   Byli   nierozłącznymi   przyjaciółmi   i 
kochankami. Laura przypomniała sobie, jak w sobotę, po chwilach uniesień, Jason 
zaniósł   ją   do   znajdującej   się   obok   domu   sauny.   Nigdy   wcześniej   nie   widziała 
czegoś   takiego   -   wirujące   strumienie   ciepłej,   rozjaśnionej   mnóstwem   białych   i 
niebieskich światełek wody zaskoczyły ją i sprawiły wielką przyjemność. Tulili się 
namiętnie, zalewani obłokami wirującej pary, a z góry delikatnie kropił na nich 
lekki   deszcz.   Dziewczyna   westchnęła,   rozkoszując   się   tym   cudownym 
wspomnieniem.

Jason rzucił krótkie spojrzenie na ukochaną, ujął jej dłoń i położył na swych 

background image

rozpalonych udach. Uśmiechnął się, przypominając sobie radość dziewczyny tego 
wieczora, kiedy przypadkiem znalazła w składziku na narzędzia rzadko używany 
komplet do gry w badmintona. Pomógł jej rozpiąć siatkę, ćwiczyli przez chwilę, a 
potem przystąpili do - jak to nazwała - mistrzostw świata. Laura miała mnóstwo 
wspaniałych pomysłów i grało im się wyśmienicie. Wymyśliła na przykład, że są 
światowej klasy zawodnikami reprezentującymi dwa państwa rywalizujące ze sobą 
o   złoty   medal   w   badmintonie.   Pomysły   te   sprawiły   Jasonowi   nie   mniej 
przyjemności niż sama gra. Nigdy przedtem nie bawił się tak doskonale z kobietą.

Później   kibicowali   razem   zawzięcie,   kiedy   o   czwartej   w   telewizji   była 

transmisja   meczu   Czerwono   skorych   z   Gigantami,   mimo   że   sama   gra   nie 
interesowała   Laury   zbytnio.   Przeglądała   czasopisma   i   gotowała   obiad,   który 
później podała mu przed telewizor. Gdy pochwalił się, że ma karnet na wszystkie 
mecze   Gigantów   odbywające   się   na   miejscowym   stadionie,   wyraziła   należyty 
entuzjazm i nawet nie napomknęła, żeby ją kiedyś zabrał. Zazwyczaj chodził na 
mecze z Caseyem Flynnem, a jeśli Casey nie mógł, zapraszał innego kumpla. Jason 
wierzył twardo w sport i męską solidarność, ale teraz po raz pierwszy rozważał 
możliwość zabrania na następny mecz kobiety - Laury.

Odprowadził ją do drzwi mieszkania i dopilnował, żeby bezpiecznie weszła 

do środka.

- Jasonie, spędziłam z tobą niezapomniane chwile - powiedziała cicho, nagle 

onieśmielona.

Dziwne, że po tym, kiedy byli sobie tacy bliscy, ten weekend kończył się jak 

zwykła randka.

Jason   spojrzał   na   Laurę.   Wyglądała   tak   młodo,   delikatnie   i   pociągająco, 

kiedy stała w tej obskurnej klitce imitującej normalne mieszkanie. Czy mógł ją tu 
zostawić?

- Ja też - powiedział krótko, powstrzymując się ostatkiem woli, żeby jej nie 

chwycić i nie zabrać z tego miejsca. Zamiast tego pochylił się i ucałował ją w 
czoło. - Zobaczymy się jutro na oddziale.

Skinęła   głową   i   uśmiechnęła   się   promiennie,   machając   mu   ręką   na 

pożegnanie.   Zbiegł   szybko   po   schodach   i   popędził   do   jaguara,   który   stał   na 
parkingu należącym do pobliskiego sklepu. Kiedy był już w samochodzie, spojrzał 
raz jeszcze na odrapany budynek. Po chwili przebiegł co tchu przez ulicę, żeby 
zastukać do drzwi Laury. Jej twarz wyrażała zdziwienie i radość, że znów go widzi.

- Spakuj to, czego potrzebujesz na dziś wieczór i jutro do pracy - polecił. - 

background image

Nie zostawię cię tutaj, pojedziesz do mnie!

Laura   nie   opierała   się;   już   przedtem   nie   chciała,   żeby   Jason   wyszedł. 

Zebranie   wszystkich   rzeczy,   łącznie   z   fartuchem   pielęgniarskim,   butami   i 
czepkiem, zabrało jej zaledwie parę minut. Trzymając się za ręce, prędko zbiegli po 
schodach, jak gdyby uciekali, a nie wychodzili z mieszkania.

Kiedy   opuszczali   budynek,   wchodzili   właśnie   Dana,   Zane,   Beth   i   parę 

innych osób, które Laura znała tylko z widzenia.

Jason w jednej ręce trzymał torbę Laury, drugą ujął dłoń dziewczyny. Laura 

zaczerwieniła się, gdy wymieniali szybkie słowa powitania i pożegnania.

- Jeśli ktoś miał wcześniej jakieś wątpliwości co do naszego związku, to 

dzisiejszy wieczór rozwieje je zupełnie - stwierdził, prowadząc dziewczynę do jej 
samochodu. Ponieważ pracowali w różnych godzinach, każde z nich musiało mieć 
własny  środek  lokomocji.   -  Mamy   już więc  świadków.  Czy  poradzisz  sobie,   z 
plotkami, Lauro?

Uśmiechnęła się z niewypowiedzianą radością w oczach.

-   Jestem   taka   szczęśliwa,   Jasonie   -   powiedziała   głosem   wypełnionym 

miłością. - Nie obchodzi mnie ani to, kto o nas wie, ani też to, co o nas mówią.

Podwinął jej za ucho kosmyk włosów gestem pełnym miłości i uwielbienia, 

zupełnie nie pasującym do dawnego Jasona Fletchera.

- Pojadę za tobą. Jedź ostrożnie!

- Tak jest, panie doktorze!

Uśmiechnął się szeroko.

- Siostro, czy mogłaby pani zmienić ton pani wypowiedzi?

Ze śmiechem wsiedli do samochodów, aby udać się z powrotem do Jasona.

background image

Pani   Pecoraro,   nauczycielka   z   podyplomowej   szkoły   pielęgniarskiej, 

pojawiła się na oddziale ze swoimi ośmioma uczennicami dokładnie o godzinie 
siódmej rano. Laura omalże nie jęknęła na ich widok. Nie rozważała możliwości 
przydzielenia uczennic do pacjentów Jasona, gdyż w zeszłym tygodniu jej prośby 
okazały   się   daremne.   Pani   Pecoraro   czekała   niecierpliwie,   planując   już,   że 
jedynemu pielęgniarzowi w swojej grupie powierzy opiekę nad młodym Terrym 
Trice'em. Laura uważała, że to dobry pomysł.

- Ale oczywiście wszystko zależy od doktora Fletchera - dodała.

- Oto i on - powiedziała Pecoraro. - Myślę, że byłoby lepiej, gdyby pani z 

nim porozmawiała. Ja tymczasem zabiorę uczennice do którego z gabinetów na 
dole i przejrzymy karty pacjentów.

Kiedy Laura stanęła twarzą w twarz z Jasonem,  naokoło nich zebrała się 

grupa zainteresowanych gapiów.

Z domu wyszli osobno. Ostatnio byli razem o piątej trzydzieści, kiedy Jason 

zaciągnął Laurę pod prysznic. Ogarnęło ich przyjemne wspomnienie tych gorących 
chwil.

- Cześć! - chłodno i cicho powiedział Jason, jego szare oczy mówiły jednak 

coś zupełnie innego.

-   Cześć!   -   zarumieniła   się.   -   Jasonie,   jest   tu   pani   Pecoraro   ze   swoimi 

uczennicami i uczniem. Chciałaby przydzielić go do opieki nad Terrym. On, to 
znaczy   ten  uczeń,   ma   dziewiętnaście   lat  i  uwielbia  piłkę  nożną.  Pani  Pecoraro 
pomyślała   -   obie   pomyślałyśmy   -   że   byłoby   to   dla   chłopców   wspaniałe 
doświadczenie.

Uśmiechnęła się do ukochanego spod swoich cudownych rzęs, czarując go 

przez chwilę nieświadomie, nim zdała sobie z tego sprawę. Oddzielenie Laury od 
siostry   Novak,   pielęgniarki   oddziałowej,   okazało   się   znacznie   trudniejsze,   niż 
przypuszczała.

- Mam wielką ochotę powiedzieć: nie. - Stał teraz przed nią doktor Fletcher, 

a nie Jason. - Postanowiłem trzymać swoich pacjentów z dala od uczniów szkół 
pielęgniarskich. Inni lekarze nie podjęli takiej decyzji. Mamy mnóstwo pacjentów, 
którymi mogą się zaopiekować praktykanci.

background image

- Ale Terry jest twoim pacjentem, Jasonie. Proszę! Czy pamiętasz, co mi 

wczoraj powiedziałeś o męskiej solidarności? Terry i ten uczeń mogliby rozmawiać 
o sporcie i o wszystkim, o czym rozmawiają dobrzy kumple.

Jason   uśmiechnął   się,   a   ponura   maska   doktora   Fletchera   zaczęła   powoli 

ustępować. Laura wyglądała tak poważnie i niewinnie, że nie mógł jej się oprzeć,

- No cóż… - Wzruszył ramionami. - Myślę, że Terry doceni to i będzie się 

cieszył z towarzystwa rówieśnika.

Twarz Laury rozpromieniła się uśmiechem.

- Poszukam pani Pecoraro i powiem jej. Ukryła uczniów w gabinecie przyjęć 

do czasu twojej decyzji - dodała z szelmowskim uśmiechem.

- Lauro! - krzyknął za nią. - Powtórz im, że nie będę tolerował żadnego 

niedbalstwa.

- Oczywiście. Postępujesz  słusznie, Jasonie - zapewniła go gorąco. - Ale 

uważam,   że   to   niezupełnie   w   porządku   winić   wszystkich   uczniów   za 
niedociągnięcia, których niegdyś dopuściło się parę osób.

- Tylko bez kazań, proszę - powiedział Jason z udaną surowością. - No więc, 

jak to będzie?

Zbliżyła się do niego.

- Z czym?

Chwyciła   Jasona   za   rękę   i   wspięła   się   na   palce,   żeby   pocałować   go   w 

policzek. Czy mógłby oprzeć się jej i nie zrobić tego samego?

- Wracasz dziś po pracy do swojego mieszkania?

Skinęła głową twierdząco.

- Chcę się w końcu wziąć za malowanie łazienki. Ten mdły, zielony kolor 

jest po prostu obrzydliwy.

- Nie zawracaj sobie tym głowy. Przyjadę po ciebie około pół do siódmej.

W tej sytuacji malowanie upiornie zielonej łazienki przestało być problemem 

numer jeden. Laura wolała spotkać się z Jasonem.

Uśmiechem wyraziła zgodę i poszła po panią Pecoraro.

background image

Wrzesień   przeszedł   w   październik.   Ciepło   późnego   lata   ustąpiło   rześkim 

jesiennym dniom. Zieleń liści przyjmowała olśniewające odcienie czerwieni i żółci. 
Laura   spędzała   niewiele   czasu   w   swoim   mieszkaniu.   Po   pewnym   czasie,   jeśli 
kończyła pracę po południu, przestała tam w ogóle wracać i jechała od razu do 
Jasona. Doszła do wniosku, że życie w pojedynkę nie jest jedynym sposobem na 
zdobycie   niezależności.   Związek   z   mężczyzną,   którego   kochała,   był   równie 
skuteczny. Wkrótce więcej rzeczy miała w mieszkaniu Jasona niż u siebie. Razem 
sypiali, bawili się i pracowali.

Niekiedy   Laura   gotowała   obiad,   niekiedy   wychodzili   do   restauracji   -   we 

dwójkę lub w towarzystwie innych par, ale zawsze małżeństw. Jason zauważył z 
pewnym zdziwieniem, że woli takie towarzystwo od swoich nieżonatych przyjaciół 
i   ich   dziewczyn,   Laura   i   Jason   zdawali   się   mieć   więcej   wspólnego   z   parami 
żyjącymi w uregulowanych związkach, niż z tymi, które angażowały się w grupie 
młodzieńcze układy.

Od czasu do czasu wychodzili do kina lub teatru, sami lub z przyjaciółmi. 

Kiedyś Jason zabrał Laurę na mecz Czerwonoskórych z Kowbojami. Bawili się 
wyśmienicie,   ale   doszli   do   wniosku,   że   jeden   raz   w   zupełności   wystarczy. 
Następnym   razem   Jason   miał   zaprosić   swojego   kumpla   Caseya,   Laura   zaś 
postanowiła pójść w tym czasie na zakupy.

Kiedy ciotka Sally i wujek George zapraszali ich do Farview, Jason jeździł 

bez sprzeciwu. Przypadła mu do gustu zabawna, a zarazem wzruszająca gościnność 
starszych   państwa.   Starał   się   zapomnieć,   że   jeszcze   niedawno   takie   życie 
wydawało mu się nieznośnie nudne i ograniczone. Dzięki Laurze poznał spokój i 
zadowolenie,   których   do   tej   pory   nigdy   nie   doświadczył,   czy   może   nie   chciał 
doświadczyć.

Plotka   o   ich   romansie,   głośna   przez   pierwszych   parę   tygodni,   straciła   w 

miarę upływu czasu wiele ze swej pikantności, a oni wciąż byli razem. Ponadto 
ciągle   pojawiały   się   nowe   i   o   wiele   bardziej   ekscytujące   wiadomości,   które 
stanowiły doskonałą pożywkę dla ludzkich języków.

Laboratorium analityczne ujawniło, że fiolki z dilaudydem, które przesłał ze 

background image

swojego   oddziału   Jason,   zawierały   całkiem   inną   substancję.   Przyśpieszyło   to 
przeprowadzenie   dochodzenia   w   szpitalu.   Ten   sam   fakt   -   roztwór   soli   zamiast 
narkotyków - wykryto również na innych oddziałach. W szpitalu pojawili się tajni 
agenci i aż wrzało od domysłów, kto mógł się dopuścić kradzieży narkotyków.

Prawdziwa bomba wybuchła dopiero w październiku. Dana Shakarian i Zane 

Montrose zerwali ze sobą, i to w pokoju Terry'ego! Pokój chłopca był ulubionym 
miejscem spotkań praktykantów ze wszystkich trzech szkół, zarówno dziewcząt, 
jak i chłopców. Ponieważ Zane Montrose był lekarzem prowadzącym Terry'ego, 
nie   widziano   niczego   podejrzanego   w   fakcie,   że   często   przyłączał   się   do   tych 
spotkań późnym wieczorem lub wczesnym rankiem.

-   Z   reguły   oglądam   telewizję   lub   z   kimś   rozmawiam   -   krótko   po   tym 

zdarzeniu powiedział Terry Laurze i Jasonowi. - Nie zwróciłem więc uwagi, że 
doktor Montrose spędza wiele czasu, rozmawiając i flirtując z Cassie Exton, jedną 
z pielęgni arek-praktykantek.

Dana   dowiedziała   się   o   tym  wszystkim,   gdy   Zane   zaczął   się   spotykać   z 

Cassie poza pokojem Terry'ego. Widziano ją w bloku, w którym mieszkał Zane, a 
następnie jego w hotelu pielęgniarek.

Rano   w   Dzień   Zaduszny   Dana   przyszła   do   pokoju   Terry'ego,   żeby 

przeprowadzić nie zaplanowane wcześniej ćwiczenia ruchowe. Właśnie kończyła, 
kiedy do pokoju weszli Zane i Cassie, śmiejąc się i trzymając za ręce.

- To było niesamowite, panno Novak - mówił Terry, kiedy Laura sporządzała 

notatkę na temat  tego zajścia. - Dana dostała szalu! Chwyciła kubek z wodą i 
wylała   na   doktora   Montrose'a.   Cassie   wybiegła  z   krzykiem  z   mojego   pokoju   i 
wpadła na salową, która niosła tacę z obiadem.  Jedzenie i talerze poleciały na 
wszystkie strony. Potem doktor Montrose próbował złapać Dane, ale pośliznął się 
na rozlanym sosie, upadł na stolik przy łóżku i wywrócił moje radio. Radio upadło 
w kałużę z wodą i spowodowało spięcie. Aż się iskry posypały! - Terry zaczął się 
śmiać. - Szkoda, że nie robiłem zdjęć. To było lepsze niż niejeden odcinek „Bill 
Cosby Show”.

-   Świetnie,   lubimy   takie   sceny   na   ortopedii.   -   Jason   wykrzywił   twarz   w 

grymasie niezadowolenia. - Nieźle to o nim świadczy. Biedny dureń! Jak mógł 
przypuszczać, że Dana nie dowie się, iż jest wystawiana do wiatru, kiedy połowa 
szpitala to jej krewni! A do tego jej kuzynka mieszka w tym samym budynku co 
Zane.

- Pani Pecoraro jest zrozpaczona - wtrąciła Laura. - Obawia się, że znowu 

zabronisz  jej  uczennicom  dostępu  do pacjentów.  Prosiła,  żeby   ci przekazać,  że 

background image

obniżyła o jeden stopień ocenę tej Exton.

- Uhm, to niesprawiedliwe - wtrącił Terry. - W końcu to nie jest wina Cassie. 

Zresztą pan nie wini uczniów, panie doktorze, prawda? Oni są wspaniali!

- Nie, nie winię ich - odpowiedział Jason. - Spisują się doskonale. Uważam, 

że   nie   postępowałem   rozsądnie,   broniąc   się   tak   długo   przed   praktykantami.   - 
Uśmiechnął się do Laury. - Wiesz, przyznanie się do błędu wcale nie jest takie 
trudne, jak myślałem.

Laura  odwzajemniła   mu  się  uśmiechem  pełnym  słodyczy  i  zebrała  kopie 

protokołu,   w   którym   opisała   stłuczone   naczynia,   zmarnowany   obiad   i   siniaki 
salowej.

- Myślę, że lepiej będzie, jeśli od razu złożę to do archiwum. A swoją drogą, 

czyta się to rzeczywiście jak scenariusz dobrej komedii. - Figlarnie zmrużyła oczy. 
- Dreszcz mnie przechodzi na samą myśl o tym, że mogłaby to przeczytać kuzynka 
Dany, naczelna przełożona pielęgniarek.

W drzwiach pojawiła się grupka adeptów pielęgniarstwa i medycyny.

- Terry, co tu się stało? - wykrzyknęła jedna z dziewcząt. - Aż nie chce nam 

się wierzyć w te szalone plotki!

-   To   wszystko   prawda   -   powiedział   Jason,   chwytając   Laurę   za   ramię   i 

wyprowadzając ją z pokoju. - Opowiedz im wszystko, Terry.

Wyszli, pozostawiając Terry'ego w centrum zainteresowania.

- Nie rozumiem Montrose'a. Pozbywa się tak uroczej dziewczyny jak Dana! - 

Idąc z Laurą korytarzem, Jason rzucał gniewne, pełne dezaprobaty spojrzenia. - 
Uganiać się za uczennicami, w jego wieku! To chyba przypadek zahamowania w 
rozwoju.

Laura,   która   słyszała   kiedyś,   jak   Jasona   opisywano   w   podobny   sposób, 

opanowała chęć uśmiechu i szepnęła jakieś słowa współczucia pod adresem Dany.

Jason był oburzony jeszcze następnego dnia, kiedy wspólnie z Laurą, Sharlą 

i Caseyem jedli obiad w restauracji Old Europę, której specjalnością była kuchnia 
niemiecka.

- Biedna Dana - mówił Jason, próbując przekłuć sznycel wiedeński tępym 

widelcem.   -   Każdy   wie,   że   szalała   za   Montrose'em.   Zaangażowała   się   w   ten 
związek całkowicie, a ten drań ugania się za innymi kobietami i upokarza ją przed 

background image

wszystkimi. To niesprawiedliwe.

Sharla,  kuzynka  Dany  i  dobra  przyjaciółka   Laury,  popatrzyła  na  niego  z 

uśmiechem.

- Nigdy bym się nie spodziewała, że usłyszę coś takiego od ciebie, Jasonie! 

Myślałam, że będziesz bronił Zane'a za ucieczkę spod - jak to kiedyś nazwałeś - 
„jarzma monogamii”.

-   My,   nawróceni   rozpustnicy,   jesteśmy   prawdziwymi   wzorami   oddania   i 

lojalności, no nie, Fletch? - powiedział Casey, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Jeśli ktoś nie jest skory do pochopnego związku z drugą osobą, traktuje tę 

sprawę   bardzo   poważnie,   kiedy   się   w   końcu   zdecyduje   -   powiedział   Jason   z 
namysłem.

- No cóż, członkowie rodu Shakarianów nie decydują się łatwo - powiedziała 

Sharla, a jej czarne oczy zapłonęły gniewem. - Dana kochała Zane'a i wszyscy w 
rodzinie są oburzeni tym, jak ją potraktował.

-   Ktoś   powinien   ostrzec   Montrose'a,   żeby   uważał   na   siebie   -   zażartował 

Casey. - Zapewne gniew Shakarianów jest rzeczą straszną.

- Nie dziwię się - poważnie powiedział Jason. - Czy można myśleć inaczej?

Chwycił dłoń Laury i ich spojrzenia spotkały się nagle. Dostrzegła niepokój 

w oczach ukochanego i w tym samym momencie zrozumiała, że sprawa Dany nie 
była jedyną  przyczyną jego wściekłości.  Dostrzegłszy  głębię własnego  uczucia, 
Jason nagle pojął, że i on sam mógłby zostać zraniony w podobny sposób. Niegdyś 
nie przyszłoby mu to nawet do głowy.

Laura wzięła go za rękę. Później, nocą, próbowała dowieść mu, jak bardzo 

go kocha.

- Chcę,  żebyś mi  ufał - wyszeptała gorąco, kiedy  leżeli nasyceni sobą. - 

Kocham cię i nie zrobię niczego, co mogłoby cię zranić.

- Oczywiście, że nie, kochanie. - Pocałował ją w usta.

Miał do Laury ogromne zaufanie. Po intensywnym uprawianiu miłości czuł 

się silny i pewny siebie. Wiedział, że jest kochany przez swoją kobietę i może ją 
zaspokoić. Był to wielki triumf i Jason rozkoszował się nim. Nie dodał jednak, że 
też ją kocha.

Jason Fletcher, wyrafinowany, zepsuty  i doświadczony mężczyzna, wciąż 

background image

jeszcze był nowicjuszem w dziedzinie miłości.

Konferencja   poświęcona   problematyce   ortopedii   w   medycynie   sportowej 

miała się odbyć w połowie listopada w Houston.

- Szkoda, że nie możesz ze mną pojechać - powiedział Jason do Laury, kiedy 

w   nocy   przed   wyjazdem   pomagała   mu   się   pakować.   Zajrzał   do   broszury 
informacyjnej, w której zamieszczony był wykaz zajęć przygotowanych specjalnie 
dla współmałżonków towarzyszących uczestnikom konferencji i zmarszczył brwi. - 
Lauro, powiedziałem ci już, że zapłacę za samolot i pokryję wszystkie koszty.

-   Musiałabym   zwolnić   się   z   pracy   od   wtorku   do   piątku,   a   na   razie   nie 

zapracowałam jeszcze na tak długie wakacje. - Ostrożnie złożyła koszulę i włożyła 
do neseseru. - Będę za tobą bardzo tęskniła, Jasonie - powiedziała czule.

Miało to być ich pierwsze rozstanie na dłuższy czas i Laura nienawidziła 

samej myśli o tym.

- Już dobrze, malutka. - Jason chwycił ją w ramiona. - Ja też będę za tobą 

tęsknił. - Westchnął ciężko. - Zdecydowałem się na uczestnictwo w tej konferencji 
na długo przed poznaniem ciebie. Chcąc nie chcąc, muszę jechać. 

Jeszcze w marcu z równym utęsknieniem wyczekiwał korzyści zawodowych 

płynących tyle z konferencji, co i z czterodniowej zabawy. W tej chwili myśl o 
zabawie go odpychała. Czuł, że, będzie to pierwsza w jego życiu konferencja, na 
której nie opuści ani jednego seminarium. 

Było to smutne pożegnanie. Sobota - dzień powrotu Jasona - wydawała się 

odległa  o  cała   lata  świetlne.   Laura  rozpłakała  się,   kiedy   ukochany  odjechał   na 
lotnisko. Bez niego mieszkanie wydawało się nie do zniesienia puste.

Zastanawiała się, czy nie pojechać do Farview, żeby spędzić pozostałą część 

tygodnia   z   ciocią   i   wujkiem,   ale   odrzuciła   tę   myśl.   Ostatnio   Lianna   też   się 
przeprowadziła do własnego mieszkania w zupełnie innej części miasta i po raz 
pierwszy od dwudziestu lat ciotka Sally i wujek George mieli dom tylko dla siebie. 
Chociaż   Laura   wiedziała,   że   przyjęliby   ją   z   otwartymi   ramionami,   uznała,   że 
zasługiwali na przerwę w matkowaniu Novakom. A ponadto ma przecież własne 
mieszkanie… Pomysł spędzenia tam reszty tygodnia od razu jej się spodobał. Nie 
będzie musiała znosić pustki panującej w apartamencie Jasona, Znała już mnóstwo 
ludzi z domu, w którym znajdowało się jej mieszkanie. Kilka razy jadła lunch na 
stołówce   wspólnie   z   Beth   Shakarian   i   jej   współlokatorką   Sarą.   Mogłaby   je 
odwiedzić. Może któregoś dnia zechciałyby pójść z nią do kina lub na lunch?

background image

Stwierdziła,   że   to   bardzo   dobry   pomysł.   Parę   minut   później   stała   przed 

drzwiami mieszkania Sary i Beth. Dziewczęta zaprosiły ją do siebie i namówiły na 
obejrzeń ii-romansu na wideo. Przyłączyły się do nich dwie młode pielęgniarki z 
naprzeciwka, a Beth przygotowała prażoną kukurydzę. Siedziały jeszcze długo po 
filmie, śmiejąc siei rozmawiając do późna w nocy.

Następnego   dnia   Laura   zjadła   lunch   wspólnie   z   Beth   i   Sarą   w   stołówce 

szpitalnej i umówiły się na zakupy w pobliskim centrum handlowym.

Kiedy   wróciła   na   oddział,   salowy   zawołał,   że   jest   do   niej   rozmowa 

międzymiastowa.

- Jason! - krzyknęła uszczęśliwiona, kiedy usłyszała jego głos.

-   Gdzie   się,   u   licha,   podziewałaś?   -   spytał   opryskliwie.   -   Wczoraj,   po 

przyjeździe,   dzwoniłem   do   ciebie   przez   dwie   godziny,   ale   nikt   nie   odbierał 
telefonu. W końcu zrezygnowałem i poszedłem spać.

Laura   wyjaśniła   mu,   że   postanowiła   spędzić   resztę   tygodnia   w   swoim 

mieszkaniu i opowiedziała o spotkaniu z Beth.

- Odkąd przestałam chodzić do przedszkola, nie spędziłam żadnego wieczora 

wspólnie z innymi dziewczętami. Było wspaniale!

- Kiedy ja wychodziłem ze skóry, zamartwiając się o ciebie, ty najspokojniej 

w   świecie   trajkotałaś   z   dziewczętami   Bóg   wie   o   czym.   -   Jason   wydawał   się 
rozdrażniony.

Laura rozejrzała się po pokoju - jak zwykle panowała tu gorączkowa wrzawa 

i nie był to ani czas, ani miejsce na tego rodzaju rozmowę.

-   Jasonie,   zostaw   mi   swój   numer   telefonu.   Zadzwonię   wieczorem   - 

powiedziała, sięgając ręką po ołówek.

- Czy jesteś pewna, że nie będzie to kolidowało z napiętym planem twego 

życia towarzyskiego?

Jasonowi nie podobało się, że Laura tak dobrze bawiła się bez niego. Sam 

czuł się bez niej fatalnie. Mógł myśleć jedynie o tym, że bardzo za nią tęskni i 
bardzo   chce   być   znowu   w   domu.   A   ona   w   tym   czasie   zabawiała   się   jak 
lekkomyślna pannica i wcale nie tęskniła!

Po kilkugodzinnych zakupach Laura, wraz z Daną, Beth i Sarą zjadły obiad 

we włoskiej restauracji, gdzie serwowano wyborne spaghetti. Opowiedziała o tym 

background image

Jasonowi, gdy zadzwoniła do niego wieczorem.

-   Koniecznie   musimy   się   tam   wybrać,   kiedy   wrócisz.   Na   pewno   ci   się 

spodoba.

- Z pewnością.

Chciał,   aby   powiedziała,   że   bez   nieco   czuje   się   samotna   i   zagubiona   - 

mógłby wtedy wyznać coś podobnego. Laura starała się jednak, by ich rozmowa 
była   pogodna   i   optymistyczna.   To,   że   znajdowali   się   daleko   od   siebie,   było 
wystarczająco nieprzyjemne.

Jason   czuł   się   całkowicie   opuszczony   i   próbował   zwalczyć   chorobliwe 

przeczucie, że Laura oddala się od niego, że ją traci.

Był   prawdziwym   mistrzem   w   sprawach   seksu,   ale   tylko   niespokojnym 

nowicjuszem w sztuce miłości.

 

Rozdział 11

W piątkowy wieczór lekarz stażysta, mieszkający  na tym samym piętrze, 

urządzał przyjęcie i zaprosił wszystkich mieszkańców domu. Beth i Sara namówiły 
Laurę, aby z nimi poszła. Pogawędziła trochę z dziewczętami, ale kiedy światła 
zaczęły   przygasać   i   rozpoczęły   się   tańce,   uznała,   że   czas   już   na   nią.   Było   to 
przyjęcie dla samotnych, a Laura nie czuła się samotna. Kiedy jednak zobaczyła, 
jak tańczące pary kołyszą się w takt muzyki, ogarnęło ją nagle uczucie samotności. 
Wydawało się, jakby całe wieki minęły od czasu, kiedy ostatnio była z Jasonem i 
tęskniła za nim niewypowiedzianie.

Miała mu tyle do opowiadania o tym, co robiła w czasie jego nieobecności i 

o   wszystkim,   co   wydarzyło   się   w   szpitalu.   Nie   mogła   się   doczekać,   by   mu 

background image

powiedzieć,   że   salowy   z   nocnej   zmiany,   który   kursował   między   piętrami, 
przyłapany został na próbie kradzieży narkotyków. Agent udający strażnika złapał 
chłopaka,   gdy   ten   przelewał   narkotyk   z   fiolki.   Tak   jak   przypuszczał   doktor 
Fletcher,   przy   winnym   znaleziono   roztwór   soli   do   podmiany.   Laura   pragnęła 
powiedzieć   Jasonowi,   jak   dumna   jest   z   jego   spostrzegawczości   i   logicznego 
myślenia.

Próbowała rozchmurzyć się, powtarzając sobie, że Jason wróci już jutro, ale 

nie na wiele się zdało. Pragnęła go teraz, a serce ściskało jej się z tęsknoty.

Tak bardzo go kochała. Jutro wydawało się równie odległe, jak rocznica 

ogłoszenia niepodległości.

Wróciła do swojego mieszkania i włożyła różową bawełnianą koszulę nocną, 

która sięgała jej do kolan. Był to prezent od jednej z kuzynek. Dawno już nie nosiła 
tego typu rzeczy. Kupowała seksowne jedwabne koszule, które ubierała specjalnie 
dla Jasona, albo też nie kładła na siebie niczego. Laura poczuła przypływ ciepła, 
gdy przywołała z pamięci wspomnienia minionych nocy spędzonych z Jasonem. 

A jutro-jutro…

Nalała   sobie   szklankę soku pomarańczowego, żeby ochłodzić rozgrzane 

namiętnością ciało. 

Po obejrzeniu  wieczornych wiadomości  -  w których była  między   innymi 

wzmianka o aresztowaniu salowego - próbowała zasnąć, ale hałas dobiegający z 
korytarza nie pozwalał na to. Wzdychając nastawiła jedną z płyt gramofonowych, 
otuliła się wełnianym szalem zrobionym na szydełku przez ciotkę, skuliła się na 
tapczanie i zaczęła czytać.

Dochodziła północ, kiedy usłyszała łomotanie do drzwi. Zdziwiła się, gdy na 

korytarzu zobaczyła Zane'a ubranego tylko w białe szorty. Śmierdziało od niego 
alkoholem i Laura chciała szybko zamknąć drzwi.

Musiał to wyczuć.

-   Nie,   Lauro,   proszę!   Nie   wyrzucaj   mnie.   Dziś   w   nocy   już   trzy   osoby 

zatrzaskiwały mi drzwi przed nosem. Najpierw zrobiła do Dana, potem Beth i Sara. 
Lauro, muszę z kim porozmawiać, bo oszaleję!

Laura rzuciła na niego gniewne spojrzenie.

-   Dlaczego   nie   chcesz   porozmawiać   z   Cassie   Exton?   Pamiętasz   tę   małą 

kurewkę, dla której porzuciłeś Dane?

background image

Ku jej zdziwieniu Zane zaczął płakać.

-   Lauro,   to   był   największy   błąd   mojego   życia.   Nie   wiem,   dlaczego   to 

zrobiłem. Ja… kocham Dane. Nie rozumiałem tego, dopóki jej nie straciłem.

Laura westchnęła.

- Wejdź, Zane, zrobię ci kawy.

Wtoczył się do pokoju i opadł na łóżko.

- Byłem męskim szowinistą, który nie widział świata poza sobą. Od samego 

początku wiedziałem, jak wielką sympatią darzy mnie Dana. Przyjąłem to za rzecz 
naturalną i nawet kiedy się we mnie zakochała, uważałem to za zrozumiałe samo 
przez się. Kiedy Cassie zaczęła mnie kokietować…

- Zane, jeśli chcesz mi wmówić, że uwiodła cię nastoletnia kusicielka, to ci 

nie   uwierzę.   Jesteś   o   wiele   starszy   od   Cassie   i   powinieneś   być   bardziej 
odpowiedzialny. A w ogóle, to gdzie twoje buty i koszula? Na dworze jest zaledwie 
kilka stopni powyżej zera.

- Wiem. Nie obchodzi mnie to. Kiedy Dana nie chciała ze mną rozmawiać, 

postanowiłem trochę pobiegać.

- I w tym celu zdjąłeś buty i koszulkę? Czy planowałeś samobójstwo przez 

jogging?

Zadrżał i pociągnął za kolorowy szal Laury. 

- Lauro, kocham Danę. Muszę ją odzyskać. Powiedz, co mam robić. Zrobię 

wszystko! - Zaczął szlochać.

Laura współczuła mu. Nie docenił miłości Dany, a o ile znała Dane i innych 

Shakarianów, to nie miał najmniejszej szansy, aby odzyskać jej uczucia.

Ale nie powiedziała tego głośno. Zrobiło się późno, a Zane był na pół pijany, 

przemarznięty   i   nieszczęśliwy.   Siedziała   przy   nim   przez   chwilę,   słuchając   o 
utraconej miłości.

- Uczyniłbym Dane taką szczęśliwą. Dużo szczęśliwszą, niż wtedy, kiedy 

byłem   jeszcze   tylko   aroganckim   i   zadowolonym   z   siebie   szczeniakiem,   który 
uważał, że miłość to coś, co mu się należy. - Zane chwycił rękę Laury i przywarł 
do niej jak tonący do koła ratunkowego. - Ale ona nie da mi szansy. Boję się, że już 
mnie ze zechce.

background image

„Słuszne przypuszczenie” - pomyślała Laura, ale nie wypowiedziała swoich 

myśli na głos.

- Zane, myślę,  że ty… - zaczęła mówić,  ale nie miała  okazji dokończyć 

zdania, ponieważ drzwi otwarły się nagle i do mieszkania wkroczył Jason, ubrany 
w niebieski, trzyczęściowy garnitur, żółtą koszulę i krawat.

Powiódł oczami po pokoju, usłyszał delikatną muzykę, zwrócił uwagę na 

późną porę i strój obojga leżących na sofie. Laura w seksownej koszuli nocnej - 
uważał, że wyglądała seksownie bez względu na to, co miała na sobie - i Zane 
Montrose w białych szortach, przykryci luźno prześcieradłem. W powietrzu czuć 
było zapach alkoholu. Jason stanął, patrząc oniemiałym wzrokiem na ten widok.

- Jasonie, myślałam, że wracasz dopiero jutro! - Laura zwróciła się w jego 

stronę, ale powstrzymał ją lodowato chłodny wyraz twarzy ukochanego.

- Najwyraźniej - powiedział zimnym, okrutnym głosem, jakiego wcześniej 

nigdy nie słyszała.

Wyszedł z pokoju i skierował się do drzwi, blady, wstrząśnięty do głębi i tak 

wściekły, że nie mógł pozbierać myśli. Specjalnie wyjechał z konferencji dzień 
wcześniej, opuszczając bankiet pożegnalny. Nie mógł dłużej wytrzymać rozłąki z 
Laurą.   Przez   całą   drogę   z   Houston   myślał   o   ich   spotkaniu,   wyobrażał   sobie 
zaskoczenie i radość dziewczyny, gdy ujrzy go w drzwiach.

I   rzeczywiście   zaskoczył   ją   -   pijącą   alkohol   i   kochającą   się   z   Zane'em! 

Poczuł ogromny ból i rzucił się pędem w dół schodów, przeskakując trzy stopnie 
na raz. Musi stąd wyjść, wynieść się możliwie najprędzej… Jego skołatany umysł 
nie mógł sformułować żadnego planu działania, żadnej myśli.

Właśnie wsiadał do samochodu, kiedy usłyszał swoje imię.

- Jasonie! - krzyknęła Laura, wybiegając na ulicę. Pędziła za nim bez pantofli 

i tylko w koszuli. - Jasonie, poczekaj! Proszę!

- Wracaj do swojego nowego kochanka! - zawołał Jason.

Była   niewierną,  pozbawioną   serca   dziwką,   która  bawiła   się   wyśmienicie, 

kiedy on tęsknił i kochał… Laura znalazła się już przy samochodzie.

- Jasonie, uwierz, że ja i Zane…

- Widziałem was na własne oczy. - Na jego twarzy malowała się wściekłość i 

uczucie zawodu. Przeszywał go ból, jakiego nigdy dotąd nie odczuwał. - Pasujecie 

background image

do siebie! - wyrzucił, trzaskając drzwiami i włączając silnik.

Zane Montrose, który oszukał Dane i zdradził ją po tym, jak ofiarowała mu 

całą swą miłość… i Laura, która zrobiła dokładnie to samo. Tak, ta para świetnie 
się uzupełniała.

Wystartował w pustkę nocy z taką prędkością, aż zapiszczały opony. Laura 

stała na parkingu, tak oszołomiona, że nie czuła zimnego chodnika pod swoimi 
stopami ani silnego wiatru szarpiącego jej włosy i różową koszulę nocną. Była tak 
wstrząśnięta,   iż   nie   zauważyła   nawet   trzech   zbliżających   się   do   niej   młodych 
punków. Dostrzegła napastników dopiero wtedy, gdy ją otoczyli.

Jasona zalewał zimny pot, serce mu waliło, a głuchy łomot odbijał się echem 

w uszach. Minął w tym stanie drugi, trzeci, a potem czwarty blok, zanim czerwone 
światło   zmusiło   go   do   zahamowania.   Gdy   tak   siedział,   czekając   na   zmianę 
sygnalizacji,   do   jego   skołatanej   głowy   dotarła   pierwszy   rozsądna   myśl,   odkąd 
opuścił mieszkanie Laury.

Wracał do domu sam. Świadomość tego o mało co nie wywołała kolejnego 

szalonego   ataku   wściekłości.   Światło   było   nadal   czerwone   i   nie   pozwalało 
Jasonowi uciec. Myślał tylko o tym, że właśnie chciał zabrać Laurę do siebie i 
powiedzieć   jej,   jak   bardzo   tęsknił   i   jak   bardzo   ją   kocha.   Uświadomił   sobie   w 
końcu, że po raz pierwszy w życiu był naprawdę zakochany. Głęboko, namiętnie i 
nieodwracalnie.

Okazało   się,   że   przyjechał   po   to,   by   zastać   ją   w   ramionach   innego 

mężczyzny. Jason wzdrygnął się. Widocznie Laura go nie kocha.

I wtedy wróciła mu odrobina rozsądku. Nie kocha go? Przecież to śmieszne! 

Emocje zaczęły powoli opadać i Jason mógł znowu trzeźwo myśleć. Przez ostatnie 
dwa  miesiące  Laura robiła wszystko,  co w jej mocy,  żeby  mu  udowodnić, jak 
bardzo i prawdziwie go kocha. Jason nie był głupi i wiedział, że Laura nie jest 
dobrą aktorką. Przez minione miesiące  nie pojawiło się między nimi  ani jedno 
kłamstwo. Nie do wiary, jak mógł nawet na chwilę zwątpić w jej uczucie!

Fakt ten zmusił Jasona do zastanowienia się nad tym, co zobaczył dzisiejszej 

nocy, czy raczej wydawało mu się, że zobaczył. Nic, co wiedział o Laurze na 
podstawie długich, spędzonych razem godzin, nie wskazywało na to, że mogłaby 
wykorzystać   tygodniową   nieobecność   ukochanego   mężczyzny   na   krótkotrwały 
romans.

A Zane Montrose? No cóż, gdyby Laura rzeczywiście go chciała, mogłaby 

go mieć już dawno. Ale jedynym mężczyzną, którego pragnęła, był Jason Fletcher, 

background image

jej pierwszy i jedyny kochanek. Mężczyzna, który teraz właśnie zademonstrował 
obrzydliwy brak wiary i zaufania. Odjechał, zostawiając ją samą i zmarzniętą na 
pustym parkingu. Pojawił mu się w oczach obraz Laury, bladej i drżącej, wołającej 
jego imię.

Światło zmieniło się na zielone. Jason wykorzystał to, że ulica była pusta, 

skręcił o sto osiemdziesiąt stopni i podążył w przeciwnym kierunku - z powrotem.

Zadziwiająco   szybko  znalazł  się   koło  sklepu.  Myśli  miał   tak  pochłonięte 

Laurą, że prawie nie zauważył trzech młodych chuliganów po drugiej stronie ulicy. 
Dopiero   błysk   różowego   koloru   zwrócił   jego   uwagę   na   rozgrywającą   się   w 
ciemnościach scenę. Serce stanęło mu na chwilę, ale w okamgnieniu zaczęło walić 
w obłędnym tempie. Napastowaną przez drabów kobietą była Laura - bosa i ubrana 
tylko w koszulę nocną.

Jason opuścił szybę samochodu i wjechał na krawężnik.

- Zostawcie ją, gnojki, albo was rozjadę! - zawołał, nie poznając własnego 

głosu, który brzmiał groźnie i śmiertelnie poważnie.

Widok tych drani wzbudził w nim najprymitywniejsze instynkty. Naprawdę 

zamierzał to zrobić. Dodał gazu i skierował samochód w ich stronę. Jechał teraz 
prosto na napastników. Ale ci nie czekali i z przekleństwami na ustach rozpierzchli 
się w noc.

- Lauro, wsiądź do samochodu - poprosił Jason.

Stała oparta o zimną, ceglaną ścianę budynku, z oczami rozszerzonymi z 

przerażenia i trupiobladą twarzą. Nie mogła nawet się rozpłakać - wyglądała jak 
sparaliżowana.   Nie   była   też   w   stanie   poczuć   ulgi,   kiedy   pojawił   się   Jason   i 
przepędził zbirów.

Poczuła,   że   Jason   bierze   ją   w   ramiona   i   niesie   do   samochodu.   Ułożył 

dziewczynę na siedzeniu, a sam usiadł za kierownicą i ruszył przed siebie. Laura 
patrzyła na powoli rozmazujące się światła miasta.

-   Lauro,   nic   ci   się   nie   stało?   -   spytał   ochrypłym   głosem.   -   Czy   cię 

skrzywdzili?

Czuł, jak wzbiera w nim gwałtowny gniew. Chciał rozwalić punkom łby za 

to,   że   ośmielili   się   do   niej   zbliżyć.   Był   też   wściekły   na   siebie,   że   naraził 
dziewczynę na takie niebezpieczeństwo.

- Oni jedynie… wygadywali różne rzeczy. - Zaschło jej w gardle i nie mogła 

background image

mówić. Tych parę słów zabrzmiało jak piskliwy rechot. - Nie dotknęli mnie.

Zamknęła oczy, przypominając sobie ich obrzydliwe pogróżki. Nie mogła 

powstrzymać szczękania zębów. Jason zjechał na bok i zdjął marynarkę, aby okryć 
Laurę. Chwycił dziewczynę w ramiona.

-   Lauro,   czy   przebaczysz   mi   kiedykolwiek?   -   Kołysał   ją   delikatnie,   aż 

poczuł,   że   przestaje   drżeć.   -   Kocham   cię,   najdroższa.   Podziwiam   cię.   Kiedy 
zobaczyłem, że jesteś w niebezpieczeństwie…

Zamknęła   oczy,   czując,   jak   jego   siła   i   ciepło   przełamują   okropny   chłód, 

który przeszywał jej ciało, serce i duszę.

- Jasonie, nie spędziłam dzisiejszej nocy z Zane'em - wyszeptała z trudem, 

odsuwając się nieco do tyłu, by móc patrzeć ukochanemu prosto w oczy. - Nie w 
taki sposób, jak to sobie wyobrażasz. Widzisz, Zane zdał sobie sprawę z tego, że 
nadal kocha Danę i…

- Kochanie, nie musisz mi tego tłumaczyć. Wierzę ci i pogardzam sobą za to, 

że zwątpiłem w twoją miłość. Lauro, zrobię wszystko, żeby ci to wynagrodzić, jeśli 
mi tylko pozwolisz. - Wziął ją w ramiona i przycisnął do siebie z całej siły. - 
Musisz mi pozwolić.

- Pozwolę ci, Jasonie. - Laura zdobyła się na słaby uśmiech.

Był   przy   niej,   kochał   ją   i   wszystko   wydawało   się   teraz   proste.   Poczuła 

ogromną ulgę i radość. 

- Co miałeś na myśli? - zapytała drżącym głosem.

Oczy zaszły mu mgłą.

- Lauro, nie zasługuję na ciebie…

Przytuliła się mocniej, zbliżając usta do jego warg. Musnęła je delikatnie, 

uwodzicielsko.

- Ależ zasługujesz. Nazywasz się Jason Fletcher i zawsze dostajesz to, czego 

chcesz. A jeśli chcesz mnie…

- Chcę.

Wsunął dłoń pod marynarkę i zaczął powoli gładzić pierś dziewczyny. Laura 

robiła się coraz łagodniejsza, słabsza i bardziej podniecona.

- A więc jestem twoja - szepnęła.

background image

-   Kochanie,   to   wprawdzie   nie   czas   i   nie   miejsce   na   romantyczne 

oświadczyny, o jakich myślałem, ale nie chcę czekać ani chwili dłużej. Lauro, czy 
mnie poślubisz? - Jego wargi połączyły się z jej ustami w głębokim pocałunku.

W ramionach Jasona Laura czuła się bezpieczna i kochana.

- Tak, najdroższy. Tak bardzo cię kocham! - Uśmiechnęła się, a twarz jej 

zajaśniała radością i uczuciem. - Ale przecież wiesz o tym od dawna, czyż nie?

Jason popatrzył na nią czule.

- O tak, kochana. Ale ja również kocham cię od dawna.

Uniosła brwi ze zdziwienia i wpatrywała się w niego uporczywie.

- To prawda, Lauro. Byłem zbyt głupi, zbyt uparty albo po prostu za mało 

doświadczony, by zdać sobie z tego sprawę. Być może znam się doskonale na 
seksie,   ale   w   sprawach   miłości   jestem   jedynie   amatorem.   Mam   nadzieję,   że 
będziesz miała dla mnie trochę cierpliwości.

- Myślę,  że   jesteś  prawdziwie  zakochanym  mężczyzną.   Wyjdę  za  ciebie, 

kochany, kiedy tylko zechcesz.

- Kiedy ty zechcesz - poprawił ją łagodnie. - Weźmiemy taki ślub, jaki ci 

odpowiada. Im wcześniej, tym lepiej. Mam wielką ochotę, żeby jak najszybciej 
zostać twoim mężem.

- A ja nie mogę się już doczekać, kiedy zostanę twoją żoną.

Laura przypomniała sobie o wspaniałym ślubie, który planowali wspólnie z 

Dannym i który skończył się tak tragicznie. Postanowiła, że ten będzie zupełnie 
inny. Nie chciała więcej myśleć o smutnej przeszłości. Życie z Jasonem miało być 
dla obojga początkiem nowej drogi.

- Myślę, że wolałbym skromną uroczystość, tylko z naszymi najbliższymi.

- Czy przyszły tydzień to za wcześnie?

- Przyszły tydzień to idealny termin, Jasonie.

Pocałowali się raz jeszcze, zanim Jason ponownie uruchomił silnik. Wiózł 

narzeczoną do swojego domu, jak przystało świeżo zaręczonemu mężczyźnie.

Laura była zaskoczona, że posadził ją na sofie, zamiast zanieść prosto do 

łóżka.

background image

- Wrócę za chwilę, kochanie - wyjaśnił i po krótkim czasie był z powrotem, 

ubrany w czerwony flanelowy szlafrok, najwidoczniej zupełnie nowy, i w grube 
białe skarpety. Przyniósł ze sobą identyczny komplet.

- Czy nadal jest ci zimno, kochanie?

Jason ubrał Laurę w nieco za obszerny szlafrok, ale owinął go naokoło i 

zawiązał paskiem, a następnie naciągnął jej na stopy skarpety.

- Kochany, co robisz? Skąd wytrzasnąłeś te szlafroki i skarpety?

-   Kupiłem   je   w   Houston.   Dla   nas.   Będziemy   mogli   nosić   je   w   długie 

wieczory   spędzane   przed   telewizorem.   Od   dłuższego   czasu   widzę   ten   obraz   w 
wyobraźni.

- Z radością zajmę jakieś miejsce w twojej wyobraźni - szepnęła i spojrzała 

na niego swoimi wielkimi wesołymi oczyma.

-  Kocham  cię, Lauro, i  chcę,  żeby  nasze   małżeństwo  wyglądało  tak,  jak 

opisałaś je tamtej nocy w restauracji Jeana-Louisa. Chcę ci dać wszystko - moje 
nazwisko   i   dzieci,   wszystko,   co   mam.   Chcę   ci   ofiarować   siebie   całego   i   chcę 
wszystkiego od ciebie.

Laura nigdy nie czuła się bardziej szczęśliwa. Była z mężczyzną, którego 

kochała, za którego chciała wyjść i któremu urodzi dzieci.

- Jesteś moim ideałem - powiedział czule. - Nie mogę ci się oprzeć. Od 

momentu,   kiedy   poznaliśmy   się   podczas   meczu,   wtedy   na   pikniku,   czułem,   że 
jesteśmy sobie przeznaczeni.

-   Też   tak   myślę   -   zgodziła   się   Laura,   przypominając   sobie   historię   ich 

związku.

Kiedyś   będą   opowiadać   dzieciom   o   wielkiej   miłości   od   pierwszego 

wejrzenia, która rozpoczęła się na boisku. Ale na to wszystko przyjdzie jeszcze 
czas. Na razie chcieli świętować swoje szczęście.

Powoli usta ich złączyły się w pełnym miłości i oddania pocałunku.