background image

Kerrelyn Sparks – Najseksowniejszy istniejący wampir 

 

Rozdzia

ł

 dwunasty

 

 

 
Cholera. Gregori rozsiadł się i poprawił mankiety. Nie było niesłusznej krytyki w 
głosie Abigail, który zaznaczył dwa punkty na jego niekorzyść: wampir i playboy. 
Nic dziwnego, że zachowywała dystans między nimi na kanapie. Myślała, że 
albo ją ugryzie, albo zgwałci.  
 
Pomyślał, że Pru i jej przyjaciółka nie traciły czasu. Miały one swój własny plan, 
który oczywiście zawierał odciągnięcie Abigail od niego. Słyszał ich rozmowę, 
gdy zbliżał się do stolika.  
 
Upił łyk Bleera i odstawił szklankę. – Tak dla twojej wiadomości, to nigdy nie 
uprawiałem seksu pod sufitem.  
 
Abigail zesztywniała, a jej policzki się zaróżowiły. – To nie jest moja sprawa. – 
Zaryzykowała zerkniecie na niego. – Mówisz prawdę? 
 
- Tak. Czy te panie twierdziły, że spałem z nimi? 
 
- Nie. – Potrząsnęła głową, a jej rumieńce się pogłębiły. – Ale chcą. Wraz z 
setkami innych kobiet. 
 
- Setkami? – Próbował się nie zaśmiać. – Jak mogę być wielkim playboyem, 
skoro zapomniałem przespać się z setką chętnych ofiar?  
 
Przechyliła głowę, zastanawiając się. – To zależałoby od tego jak wiele 
ochotniczek już miałeś.  
 
Uniósł brwi. Czy ona myślała, że spał z tysiącami kobiet? – Więc, dzięki Bogu, że 
jestem z naukowcem, bo możesz zapisać wzór, by określić właściwą liczbę.   
 
Zmarszczyła brwi. – To nie jest mój interes.  
 
- Nie, nie jest. – Połknął ostatni łyk Bleera.  

background image

 
Ona napiła się trochę napoju.  
 
Więc on nie jest święty. Nie miała prawa go osądzać.  
 
Odstawił pustą szklankę na stolik. – Około pięciu tysięcy przestałem liczyć. 
 
Złapała oddech. – Pięciu tysięcy? 
 
Popatrzył na nią groźnie. – Żartowałem. 
 
- To nie jest śmieszne. 
 
- Ja się nie śmieję. – Pochylił się do niej. – Dlaczego nagle jesteś taka szorstka? 
Jesteś zazdrosna?  
 
Parsknęła. – Zazdrosna, o co? 
 
- O pięć tysięcy fikcyjnych kochanek.    
 
Uniosła podbródek. – Jeśli już musisz wiedzieć, dlaczego jestem zdenerwowana, 
to ci powiem, że szczerze wątpię czy jesteś godny zaufania. Nie chce zostać 
opuszczona w środku Chin, bo zajmiesz się podrywaniem panienek.  
 
- Chiny? To tam jedziemy? 
 
- Nigdzie nie jedziemy. Będę musiała powiedzieć tacie, że się nie nadajesz.  
 
Cholera.
 Rozluźnił krawat. Osobista obraza była wystarczająco zła, ale zbyt 
wiele Wampirów liczyło, że on sfinalizuje sojusz z prezydentem.  
 
Obrócił się w stronę Abigail i położył jedną rękę na oparciu kanapy, a drugą na 
stoliku. – Uważasz, że jestem winny bez przesłuchania? Gdzie masz dowody? Z 
iloma kobietami znajdującymi się tutaj spałem?  
 
Wzruszyła ramionami.  
 
- Odpowiedź brzmi: z żadną. – kontynuował zanim mogła odpowiedzieć. – Jeśli 
mi nie wierzysz, możesz je po prostu spytać.  
 

background image

- Spałbyś z Prunellą Culpepper, jakbyś miał więcej czasu.  
 
- Skąd to wiesz? 
 
- Powiedziałeś jej, że słońce wzejdzie za trzydzieści minut, a potrzebujesz całej 
nocy, aby czcić i dawać rozkosz tak pięknej kobiecie jak ona.  
 
Parsknął. – To była linia odtrącenia. Odrzuciłem ją. 
 
- Bo miałeś tylko trzydzieści minut. 
 
- Wolałbym trzydzieści minut spędzonych z tobą! – Zamarł. Co on do diabła 
mówił? Wyglądała na równie wstrząśniętą, rozszerzyła śliczne oczy i rozchyliła 
miękkie wargi. Tak dawno temu całował śmiertelniczkę. Jej usta byłyby 
cieplejsze niż u Wampirzycy. Słodsze.  
 
- Więc, wy dwoje się zaprzyjaźniliście? – spytał rozbawiony głos.  
 
Gregori przesunął się i posłał Phineasowi rozdrażnione spojrzenie. Abigail 
usiłowała odsunąć się od niego, ale chwycił jej ramię i zablokował ruchy. 
Szturchnęła go łokciem w żebra.  
 
- Świetnie się bawię! – Madison uśmiechnęła się, gdy usiadła. – Dr Kieł jest 
niesamowitym tancerzem.  
 
- Sama jesteś niesamowita. – Phineas mrugnął do niej. – Sprawiasz, że inne laski 
wyglądają na pół martwe.  
 
Madison zachichotała i uśmiechnęła się do swojej siostry i Gregoriego. – Cieszę 
się, że wasza dwójka robi postępy. Tata będzie spokojny.   
 
- Pewnie, że będzie i powiedz mu to. – powiedział z uśmiechem Gregori, ale 
zadrżał nieznacznie, gdy Abigail szturchnęła go mocniej w żebra.  
 
- Pójdę po coś do picia. – powiedział Phineas. – Chcecie coś z baru? 
 
- Ja dziękuję. – szepnęła Abigail.  
 
- Ja też. – Madison wzięła długiego łyka swojego Martini.  
 

background image

- Wezmę jeszcze jednego Bleera. – powiedział Gregori.  
 
Phineas pokiwał głową i poszedł do baru.  
 
Madison odstawił kieliszek Martini i posłała mu zmieszane spojrzenie. – 
Powiedziałeś piwo? 
 
- Bleer. Pół krew, pół piwo. – wyjaśnił Gregori. – To drink z Wampirzej Kuchni 
Fusion. Nazywamy to w skrócie VFC. 
 
- VFC? – Oczy Madison pojaśniały. – Oh mój Boże, to jak KFC tylko, że dla 
Wampirów. – Zachichotała. – Jesteście tacy zabawni.  
 
Gregori uśmiechnął się. – Chcemy się przypodobać.  
 
Abigail obrzuciła go ciekawskim spojrzeniem. – Macie laboratorium, które 
produkuje te rzeczy? 
 
Pokiwał głową. – Romatech Industries.  
 
Jej oczy się rozszerzyły. – Laboratorium, które wymyśliło syntetyczną krew?  
 
- Tak. Właśnie tam pracuję.  
 
Zamrugała. – Masz pracę? 
 
Zacisnął zęby i zniżył głos. – Myślisz, że całe życie spędzam na balowaniu? 
 
- Wszystkie Wampiry tutaj piją Bleer? – spytała Madison, gdy rozejrzała się po 
sali.  
 
- Mogą pić kilka drinków. – wyjaśnił Gregori. – Zwykłą syntetyczną krew w ich 
ulubionej grupie krwi albo coś podobnego do Chocolood, syntetyczną krew z 
czekoladą.  
 
Madison uśmiechnęła się. – Oooh. Jeśli byłabym wampirem, właśnie to bym 
piła.  
 
Gregori uśmiechnął się. – Jest bardzo popularny wśród pań. A jeżeli niektórzy 
nie chcą się tak rozpieszczać, mogą zrzucić parę kilo z Blood Lite. 

background image

 
Madison zaśmiała się. – Jesteście tacy słodcy. – Wypiła resztę Martini. 
 
- Dietetyczna krew? – spytała Abigail.  
 
Pokiwał głową. – Zawiera niewiele cukru i obniża cholesterol. I jest jeszcze 
Bubbly Blood: pół krew, pół szampan, na specjalne wampirze okazje.   
 
Madison zaśmiała się. Nawet Abigail wyglądała na rozbawioną.  
 
- Jest też ulubiony drink wszystkich szkockich Wampirów – Blissky. Pół krew, 
pół… 
 
- Whisky? – domyśliła się Madison.  
 
Gregori mrugnął do niej. – Zgadłaś, Cukiereczku.  
 
Madison zachichotała, kiedy zwróciła się do siostry. – Wampir nazwał mnie 
Cukiereczkiem.  
 
Abigail skrzywiła się. – Mogę go uderzyć, jeśli chcesz.  
 
- Dlaczego? – spytała Madison, kiedy sięgnęła po kieliszek Martini siostry.  
 
- To jest żenujące. – mruknęła Abigail.  
 
Madison przełknęła drinka. – A jest? 
 
- Nie jestem zawstydzony. – powiedział Gregori. Kiedy Abigail posłała mu 
rozdrażnione spojrzenie, uśmiechnął się i ścisnął jej ramię.  
 
Madison wypiła więcej i oblizała usta. – Opowiedz mi jeszcze o tych zabawnych 
wampirzych drinkach.  
 
- Za kilka tygodni wprowadzamy nowy. Blardonnay: pół krew, pół… 
 
- Chardonnay! – Madison uniosła ręce i wpadła w chichoty.  
 
Gregori uśmiechnął się. – Zgadłaś, Laleczko.  
 

background image

Abigail wzdrygnęła się. – Laleczko? 
 
Jej siostra zachichotała, jakby miała czkawkę.  
 
Abigail się skrzywiła. – Może nie powinnaś więcej pić.  
 
Madison pomachała ręką w dezaprobacie. – Zawsze bzikuję w nocnych klubach. 
Z resztą nie ważne. Josh nie pozwoli, by stało mi się coś złego. – Uniosła 
kieliszek Martini i skinęła na agenta, który patrzył na nią ostrożnie. – Kocham 
cię, Josh! 
 
Gniew błysnął na twarzy strażnika, zanim wrócił do śmiertelnie poważnego 
wyglądu.  
 
Gregori czuł sympatię do dwóch mężczyzn z wywiadu. Byli opiekunkami tak jak 
on. 
 
- Co robisz w Romatechu? – Abigail popatrzyła na niego pełnym nadziei 
spojrzeniem. – Jesteś chemikiem? 
 
Cholera, nienawidził jej rozczarowywać. Znowu. – Nie. Jestem wiceprezesem 
marketingu.  
 
- Och. – Bawiła się szklanką.  
 
- Trzymaj swojego Bleera. – Phineas przesunął po stoliku szklankę i usiadł 
naprzeciwko Madison. – Zdrowie. – Stuknął szklanką o kieliszek Madison.  
- Do dna! – Madison wypiła resztę drinka.  
 
Abigail znowu się do niego obróciła. – Jeżeli Romatech produkuje Wampirzą 
Kuchnię Fusion, to pracują tam wampiry? 
 
Gregori pokiwał głową. – Mój szef jest wampirem. I niesamowitym 
naukowcem.   
 
Jej oczy się rozszerzyły. – Roman Draganesti? 
 
- Słyszałaś o nim? 
 
- Każdy naukowiec na świecie słyszał… Och mój Boże, on jest wampirem? 

background image

Gregori pokiwał głową. – I naprawdę miłym facetem. Ma śliczną żonę i dwójkę 
cudownych dzieci.  
 
Otworzyła usta. – On… ma dzieci? 
 
- Jak mówiłem, jest niesamowitym naukowcem. Znalazł sposób.  
 
- Fascynujące. – Jej oczy błyszczały z podekscytowania. – Mogłabym go poznać? 
Ucieszyłabym się z tournee po laboratorium.  
 
W końcu, mógł na niej zrobić wrażenie. – Byłbym zaszczycony, móc to dla ciebie 
zrobić. Co powiesz na jutrzejszą noc? 
 
Pokiwała głową, uśmiechając się. – Tak. Dziękuję. 
 
Świetnie. Gregori wziął długi łyk drinka. Im dłużej myślał, tym bardziej podobał 
mu się pomysł zabrania Abigail do Romatechu. Ten nocny klub mógł przekonać 
Madison do Wampirów, ale Abigail musiała zobaczyć inteligentne i pracowite 
wampiry takie jak Laszlo. Musiała poznać Romana, który wynalazł syntetyczną 
krew ratującą tysiące śmiertelników każdego roku.  
 
Jego Droid zawibrował w kieszeni, więc wyciągnął go, by odczytać wiadomość. 
Maggie i Gordon skończyli kręcić dwie nowe wersje reklamy Blardonnay i chcą, 
by je obejrzał. 
 
Wziął łyk Bleera. – Zaopiekowałbyś się nimi, jeżeli wyszedłbym na dziesięć 
minut? Muszę teleportować się do DVN… 
 
- Co to? – spytała Madison.  
 
- Digital Vampire Network. To studio telewizyjne. Wampiry mają własne 
programy do oglądania. Opery mydlane i inne takie.  
 
- Och mój Boże. – westchnęła Madison. – To jest takie niesamowite.  
 
Gregori poprawił krawat. Może to zrobi wrażenie na Abigail. – Produkuję 
wszystkie reklamy dla Romatechu. Teraz właśnie robię jedną, by zareklamować 
Blardonnay.  
 
Oczy Abigail rozszerzyły się, ale nic nie powiedziała. 

background image

 
- Główną rolę gra Simone, sławna modelka. – kontynuował Gregori. 
 
- Wiem, kim ona jest! – Madison podskoczyła na kanapie. – Och, mój Boże, 
myślisz, że mogłabym ją poznać? To byłoby cudowne! 
 
Gregori skinął głową. – Mogę to załatwić. 
 
Phineas uśmiechnął się i pokazał mu kciuk do góry. – Rządzisz, Gregori! On zna 
wszystkie gorące Wampirzyce. 
 
Abigail prychnęła. – Wiedziałam. 
 
Posłał jej rozdrażnione spojrzenie i szepnął. – Nadal zazdrosna, Laleczko? 
 
Zmrużyła oczy. – Nie mów do mnie Laleczko.  
 
- Wolisz Cukiereczku? 
 
- Jeśli bylibyśmy sami, dostałbyś w twarz.  
 
Pochylił się do niej i szepnął jej do ucha. – Jeśli bylibyśmy sami, dałbym ci dobry 
powód, byś dała mi w twarz.  
 
Phineas zachłysnął się swoim Bleerem. 
 
- Wszystko w porządku, Dr Kle?  
 
On pokiwał głową i popatrzył z rozbawieniem na Gregoriego. Więc słyszał.  
 
Gregori wstał. – Jeżeli nie macie nic przeciwko, to już będę leciał.  
 
- Ja też chcę iść! – Madison skoczył na nogi i złożyła ręce jak do modlitwy. – 
Proszę! Chcę zobaczyć studio telewizyjne! 
 
Gregori uspokoił się. – Ja… się tam teleportuję. Niedługo wrócę.  
 
- Ale ja chcę iść. – jęknęła Madison. – Proszę! 
 
- To daleko? – spytała cicho Abigail, a jej policzki nadal były rumiane.  

background image

- Na Brooklynie. – powiedział Phineas. Kiedy Gregori posłał mu rozdrażnione 
spojrzenie, wzruszył ramionami. – Musimy sprawić, żeby były szczęśliwe, bro.  
 
- Tak! – pisnęła Madison. – To sprawi, że będę szczęśliwa! 
 
Gregori westchnął. Phineas miał rację. Musieli sprawić, żeby dziewczyny były 
szczęśliwe, obojętnie jak. – Dobrze. To idziemy do DVN. 

 
                           
 

**** 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

- To skomplikowane. – szepnął Gregori do Maggie i Gordona trzydzieści minut 
później w DVN. – Ale jeżeli chcecie pomóc nam uniknąć Wampirzej Apokalipsy, 
to pozwolicie tym dziewczynom zrobić cokolwiek zechcą. Musimy sprawić, że 
będą szczęśliwe. 
 
- W porządku. – zgodził się Maggie. – Poznaję blondynkę. Ona jest córką 
prezydenta.  
 
- Obie są córkami prezydenta. – Gregori zerknął na nie na drugim końcu studia. 
– Madison uwielbia Simone. Ta druga to Abigail. 
 
Abigail i Josh rozglądali się z ciekawością dookoła. Charles przywiózł ich do 
DVN, słuchając wskazówek Gregoriego. Po przyjeździe, zdecydował się 
sprawdzić to miejsce, więc Josh został z dziewczynami.  
 
- Nie wiedziałam, że jest ich dwie. – szepnęła Maggie.  
 
- Ona jest trochę tajemnicza. – powiedział Gregori, gdy spojrzał na Abigail. 
Nadal nie wiedział, czemu ukrywa się przed aparatami, ale podejrzewał, ze to 
miało coś wspólnego z jej matką. Albo może z jej pracą biochemika. Misja, jaką 
planowała odbyć w Chinach, na pewno była tajna. Czego, u licha, ona mogłaby 
chcieć z Chin? 
 
Mógłby zrozumieć jej pragnienie utrzymania wszystkiego w tajemnicy. Jeśli 
pojechałaby tam, jako córka prezydenta, to byłoby to medialne wydarzenie i 
każdy jej ruch śledziliby dziennikarze i chiński rząd. Oczywiście, chciała czegoś, 
czego Chińczycy nie bardzo chcieli jej dać. Zaplanowała sobie, że weźmie to bez 
ich wiedzy. 

background image

Maggie pociągnęła go za rękaw, zwracając jego uwagę. – Gregori, Gordon 
powiedział twoje imię już trzeci raz. Nie słuchałeś.  
 
- Och, przepraszam. Ostatnio dużo mam na głowie.  
 
Jej oczy zamigotały, kiedy spojrzała na Abigail. – Właśnie widzę. 
 
- Chcesz obejrzeć reklamy? – spytał Gordon.  
 
- Tak, oczywiście. – Gregori podszedł do monitora razem z Maggie i Gordonem.  
 
- Musisz zobaczyć mnie w akcji! – Simone skinęła na nową towarzyszkę, by 
poszła za nią do monitora. – Byłam wspaniała! 
 
- Och, jestem pewna, że byłaś. – Madison pobiegła za nią.  
 
Abigail i Josh poszli zaraz za nimi. 
 
- Obie reklamy mają potencjał. – wyjaśnił Gordon, wciskając jakieś przyciski. – 
Ale możemy potrzebować kogoś z silniejszą prezencją niż Pennington, by je 
puścić.  
 
- Mais oui.

1

 – Simone pomachała ręką zrezygnowana. – Pennington jest za 

słaby. – Przyglądała się Joshowi. – Och, mon Dieu, wyglądasz tak sympatycznie i 
silnie. – Podeszła ukradkiem blisko niego, a on się cofnął.  
 
- Simone. – Gregori potrząsnął głową i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.  
 
Prychnęła. – Pourquoi pas?

2

 Chcesz go dla siebie? 

 
Przeklął cicho i zacisnął pięści, żałując, że nie ma przy sobie pigułek 
antystresowych. 
 
Reklamy się zaczęły. Pennington mówił jego wers, kiedy Simone pojawiła się na 
ekranie.  
 
- To ja! – Simone wskazała na siebie.  

                                                 

1

 Tłm. z fr – tak.  

2

 Czemu nie? 

background image

Gregori popatrzył na Simone zdziwiony tym, jak nakręciła reklamę bez 
przewrócenia się albo zranienia.  
 
Maggie zwróciła się do Gregoriego, kiedy reklamy się skończyły. – Więc, co o 
tym myślisz?  
 
- Podobają mi się! Odwaliłaś dobrą robotę, Maggie. – Przybił jej piątkę. – 
Dziękuję.  
 
- Mi też świetnie poszło! – płakała Simone. 
 
Uśmiechnął się do niej. – Tak. Jestem pod wrażeniem. – Rozejrzał się po studiu.  
 
– Jest tutaj Pennington? 
 
- Powiedzieliśmy mu, że na dzisiejszą noc skończył już pracę. – powiedziała 
Maggie. – Zastanawiamy się, czy nie powinniśmy zatrudnić innego faceta.  
 
- Myślę, że macie rację. – zgodził się, Gregori. – Nie sprostał zadaniu.  
 
- Wiem, kto mógłby to zrobić! – Madison chwyciła, Phineasa za rękę. – Dr Kieł! 
On będzie doskonały. 
 
Wszyscy obrócili się, by spojrzeć na Phineasa.  
 
On wzruszył ramionami.  
 
- Ja też chcę to zrobić! – Madison złożyła ręce razem. – Proszę! Zawsze chciałam 
stanąć przed kamerą.  
 
No, kto by się spodziewał, pomyślał Gregori. Przyciągnął uwagę Gordona i skinął 
głową.  
 
- Tak, oczywiście. – Gordon uśmiechnął się do Madison. – To dla nas zaszczyt, 
mieć ciebie w naszej reklamie.  
 
- Wheee! – Madison podskakiwała z radości. – Nakręcę pierwszą z Dr Kłem, a 
Abby może zrobić drugą z Gregorim! 
 
Abigail złapała oddech. – Co? 

background image

- Och, chodź, Abby. – Madison oparła się o jej siostrę i posłała jej pełne czułości 
spojrzenie. – To będzie zabawa. Kiedy ostatnim razem dobrze się bawiłaś? 
 
- Dobre pytanie. – mruknął Gregori. Abigail groźnie na niego popatrzyła, ale on 
po prostu uniósł brew. – Zrobię to, jeżeli zrobisz to razem ze mną.  
 
Parsknęła. – Możliwe, że już to wcześniej robiłeś przed kamerą.  
 
Zachichotał. – Nie, kochanie. Jesteś moją pierwszą.  
 
- Tak! – Madison przecięła pięścią powietrze. – Wszystko załatwione.  
 
- Madison. – szepnęła Abigail. – Nie możemy kręcić reklam. Nie wolno nam się 
na nic zgadzać.  
 
- To nie jest na poważnie. – Madison pomachała ręką niecierpliwie. – To tylko 
dla przyjemności. To sprawi, że będę szczęśliwa.  
 
- Więc, to zrób. – Abigail zmarszczyła brwi. – Nie wiem czy mogę.  
 
- Oczywiście, że możesz. – Madison poklepała ją po ramieniu. – Masz tylko 
jedną linijkę „Weź mnie”. To łatwe.  
 
- Weź mnie. – powtórzyła Abigail, rzucając Gregoriemu nerwowe spojrzenie.  
 
On uśmiechnął się powoli, przywołując na jej twarz rumieniec.  
 
 
 
Po dwudziestu minutach charakteryzacji i ćwiczenia ról, Phineas i Madison byli 
gotowi na nakręcenie pierwszej wersji reklamy Blardonnay. 
 
- Kręcimy to. – powiedział Gordon. 
 
Stojąc samotnie w łazience, z ręcznikiem na biodrach, Phineas zaczął głębokim 
głosem. – Witam, panią. Podejdź bliżej. Popatrz mi w oczy.  
 
Kamera zrobiła zbliżenie.  
 

background image

- Jesteś teraz zahipnotyzowana, prawda? Popatrz na moją klatkę. Właśnie tak. 
Powiedz to, co ja. Jesteś pod moim rozkazem.  
 
Kamera cofnęła się, kiedy Phineas wszedł do sypialni.  
 
- To jest moja sypialnia. Chciałabyś dołączyć do mnie? Popatrz na mężczyznę 
obok siebie. Teraz popatrz na mnie. Tak, chcesz być ze mną.  
 
Kamera poruszyła się, by uchwycić Madison biegnącą ku niemu. Tymczasem, 
Phineas wziął butelkę Blardonnay.  
 
- Och, tak, Dr Kle! – zawołała Madison, gdy znalazła się przy nim. – Chcę być z 
tobą. 
 
- Oczywiście, że chcesz. – Phineas podniósł butelkę. – Jeśli chcesz mnie, to 
chcesz moje Blardonnay. 
 
- Och, tak, Dr Kle! – Madison oparła się o niego i przejechała ręką po jego nagiej 
klatce piersiowej. – Mogę wyciągnąć ci korek? 
 
- Co chcesz, dziecinko. Mam korkociąg pod ręcznikiem. – Mrugnął do kamery. – 
Jeśli mnie kochasz, pokochasz też moje Blardonnay.  
 
Kamera zatrzymała się na butelce Blardonnay, kiedy Gordon powiedział. – 
Cięcie.  
 
- Tak! – pisnęła Madison i przytuliła się, do Phineasa. – Byłeś fantastyczny! 
Maggie podeszła do nich, uśmiechając się. – Byliście niesamowici! 
 
Gordon popatrzył na Gregoriego. – Co o tym myślisz? 
 
Gregori zachichotał. – Było dobrze. 
 
- To było cholernie dobre! – wrzasnął Gordon. 
 
Wszyscy klaskali i cieszyli się, oprócz Simone, która krzyknęła. – A co ze mną? 
 
- W porządku! – krzyknął Gordon. – Zróbmy wersję nr dwa.  
 

background image

Załoga wyniosła tło sypialni/łazienki, kiedy przyniosła ceglaną ścianę i latarnię 
uliczną. Zniszczone gazety zostały rozrzucone po podłodze, by scena wyglądała 
jak wąska uliczka w ubogiej części miasta. Światła były przyciemnione, więc 
jedynym źródłem światła była latarnia.  
 
Garnitur Gregoriego został przygotowany do tej sceny. Sukienka Abigail także, 
ale bez szala. Obejrzał ją, gdy szła w stronę scenografii. Charakteryzatorka 
pomalowała jej oczy, że teraz wyglądały na przydymione i seksowne, a jej wargi 
były krwistoczerwone. Jej sukienka podkreślała talię, a czarny kolor sprawiał, że 
jej skóra wydawała się blada. Jej naszyjnik błyszczał diamencikami schodzącymi 
w rowek pomiędzy jej pięknymi piersiami.  
 
Przełknął. Spisali się czyniąc jej spojrzenie czarującym, ale ona nadal posiadała 
swoją niewinność, świeże spojrzenie, zdrową słodycz, która była jednocześnie 
wrażliwa i ujmująca, ale i wystarczająco zaskakująca i seksowna jak piekło.  
 
- Jesteście gotowi? – spytała Maggie. 
 
Abigail pokiwała głową.  
 
- Znasz swoją rolę, Gregori? – spytała Maggie. – Ty mówisz pierwszy: „Mam cię, 
śmiertelniczko.”. Potem ona mówi: „Weź mnie.”. Ty mówisz: „Nie, jestem 
znudzony tym samym posiłkiem każdej nocy. Chcę czegoś innego. Chcę 
Blardonnay.”. 
 
Pokiwał głową. – Mam to.  
 
Gordon usiadł na krześle reżysera. – Zróbmy to. Kręcimy. 

 
 
 

 
 
 
 
 
 

background image

Kerrelyn Sparks – Najseksowniejszy istniejący wampir 

 

Rozdzia

ł

 trzynasty 

 

 

 

 Abigail miała ochotę się uszczypnąć, by być pewną, że to dzieje się naprawdę. 
Wampirza Kuchnia Fusion. Digital Vampire Network. A teraz ona miała kręcić 
wampirzą reklamę? 
 
Przynajmniej jej Mama miałaby ubaw z tej historii. To było bardziej szalone niż 
którakolwiek z jej, audiobooków.  
 
Wampirzyca o imieniu Maggie uśmiechnęła się i skinęła na nią, że mogą 
zaczynać. Abigail wzięła głęboki oddech, kiedy wpadła na aleję, ale nie zbyt 
szybko, bo nadal nosiła wysokie obcasy.  
 
Rozmazana plama pojawiła się przed nią, blokując jej drogę, więc zatrzymała 
się. Gregori? Nie musiał jej straszyć. Ona już była przerażona. Poruszał się 
niewiarygodnie szybko. Spojrzał na nią dzikim wzrokiem drapieżnika. Cofnęła 
się, wpadając na ceglaną ścianę.  
 
- Mam cię, śmiertelniczko. – Położył dłonie na ścianie, przyszpilając ją do niej i 
pochylił się, by przyjrzeć się jej twarzy.  
 
Łowca oceniał swoją zdobycz. Bez wątpienia, on słyszy dzikie bicie jej serca. On 
był tak, blisko, że widziała jego silną szczękę i cień zarostu. Jej wzrok padł na 
jego usta, szerokie, wyraziste wargi. Słowa Pru napłynęły w jej myśli. Święty 
Jerzy, ludzie mogą się całować. 
 
 
Kiedy jej spojrzenie powędrowało w górę, zobaczyła, że miał półprzymknięte 
oczy, ocienione gęstymi, ciemnymi rzęsami. Jej serce zadudniło w klatce. Taki 
przystojny mężczyzna. Dlaczego on musiał być wampirem? Mogła pogodzić się 
z tym, że był playboyem. Mimo wszystko, mógłby się zmienić. Ale wampir? O ile 
wiedziała, on nigdy nie mógłby powrócić do życia.  
 

background image

Z niewielkim szokiem, uświadomiła sobie, że przez tą chwilę, kiedy ona 
rozmyślała, on skupił swój wzrok na jej piersiach. Łajdak. Jej serce się ożywiło. 
Uniósł oczy i wstrzymała oddech. Jego oczy straciły swój szarozielony odcień i 
nabrały koloru jasnego szmaragdu.  
 
Dobry Boże, ona spowodowała tą zmianę? Jej emocje zmieniały się z minuty na 
minutę, napłynął silny strach, że posiadała taką kobiecą władzę, ale i dzikie 
pragnienie, które sprawiło, że jej kolana zmiękły.  
 
Jego prawa ręka dotknęła jej szyi, delikatnie pieszcząc jej skórę, aż zatrzymał 
palce na walącym pulsie tętnicy. Pochylił się do przodu, a jego oddech 
połaskotał ją w ucho.  
 
Zadrżała. Palcami znalazł ścieżkę jej arterii. Po drugiej stronie jej szyi, wąchał ją, 
przeciągając czubkiem nosa.  
 
Wstrzymała oddech, chcąc poczuć jego wargi na swojej skórze. Pocałuj mnie, 
proszę. Tylko raz. 
 
 
O czym ona myślała? Stała na planie i oglądało ją około dwudziestu ludzi. Nie 
mogła sobie pozwolić na kontynuowanie tego. Dlaczego nie powiedział swojej 
kwestii? 
 
Och, ona nie powiedziała swojej.  
 
Wciągnęła drżący oddech i szepnęła. – Weź mnie. 
 
On jęknął i wciągnął płatek jej ucha w usta. Nareszcie, poczuła jego usta na 
swojej skórze. Zamknęła oczy, by rozkoszować się tym uczuciem. Jego wargi 
wyznaczały ścieżkę w dół jej szyi. Jego palce dotarły do jej ramienia, kiedy 
odsunął jej naszyjnik z obojczyka i piersi.  
 
- Twoja kwestia, Gregori. – szepnęła Maggie. 
 
Abigail otworzyła oczy. Dobry Boże! Na sekundę zapomniała, gdzie była.  
 
Napięła ramiona, by go odepchnąć, ale wtedy jego wargi dotknęły jej policzka.  
 
Och, Boże, on miał zamiar pocałować jej usta? 
 

background image

Owinął palce wokół jej naszyjnika i oparł kłykcie na jej piersiach.  
 
- Gregori! – syknęła Maggie. 
 
- Cięcie! – krzyknął Gordon.  
 
Z szarpnięciem, puścił jej naszyjnik. Przeniósł spojrzenie na jej twarz.  
 
Czerwone pałające oczy! – Aagh! – Wyrwała się z jego objęć. – Chcesz mnie 
ugryźć! 
 
Gregori cofnął się. – Nie… 
 
Bam! Josh przyszpilił go swoim ciałem do podłogi.  
 
- Abby! – Madison podbiegła do niej. – Wszystko w porządku?  
 
Przycisnęła rękę do dudniącego serca. – Jego oczy zmieniły kolor na czerwony! 
Pałającą czerwień! 
 
- Naprawdę? – Madison zerknęła na Gregoriego, nadal przygwożdżonego przez 
Josha.  
 
- Nie chcę cię ugryźć. – Gregori zmarszczył brwi, spoglądając na Abigail, a jego 
oczy wracały do swojego szarozielonego koloru.  
 
- Jego oczy były czerwone? – spytała Simone. – Niemożliwe! 
 
- Widziałam to. – szepnęła Abigail. Była głupia, dopuszczając do siebie myśl, że 
mogłaby być dla wampira czymś więcej niż przekąską.  
 
- Abby, mogę wyjaśnić. – powiedział do niej Gregori, kiedy popatrzył na Josha. – 
Puść mnie! I tak mógłbym się teleportować. Albo rzucić tobą przez pokój.  
 
Josh nie poruszył się. – Nie mogę pozwolić, byś ją zranił. 
 
- Nie zranię jej! – krzyknął Gregori. 
 
- To prawda! – powiedziała Maggie, kiedy weszła na plan. – Kiedy oczy wampira 
zmieniają się na czerwone, nie oznaczają głodu. On jej nie ugryzie.  

background image

 
- Ma rację. – Phineas posłał Abigail zachęcający uśmiech. – Wyluzuj, laseczko. 
On nie chciał cię ugryźć.  
 
Zastanowiła się, czy nie za mocno zareagowała. – Nie chciał? 
 
- Nie. – Phineas uśmiechnął się głupkowato. – Chciał tylko roztopić ci kości.  
 
Otwarła usta.  
 
- Phineas. – warknął Gregori. – Pozwól mi samemu sobie z tym poradzić.  
 
- Myślę, że wystarczająco ją wystraszyłeś. – powiedziała do niego Maggie, a 
potem zwróciła się do Abigail. – Przepraszam, że bez powodu się przestraszyłaś. 
Ostrzegłabym cię, jeśli wiedziałabym, że Gregori… tak zareaguje. 
 
Abigail pokiwała głową, nadal ogłuszona. Nie wiedziała, co powiedzieć, ale 
myśli wirowały jej w głowie. On chce ciebie. Wampir ją chciał. Playboy jej 
pragnął. To nie była polityka. To nie była gra. On chciał tylko jej.  
 
Gregori odepchnął Josha. – Puścisz mnie teraz? 
 
Josh powoli się odsunął. – Obserwuję cię. Trzymaj się od niej z daleka.  
 
Wstał. – Nie zranię jej. 
 
- Nie, zdecydowanie, nie. – zgodziła się Maggie. – Fakt, że jego oczy zmieniły 
kolor na czerwony, udowadnia, że on… darzy ją głębszym uczuciem.  
 
Phineas parsknął. – Delikatnie powiedziane.  
 
Gregori posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.  
 
On wzruszył ramionami. – Nie patrz na mnie tak złowrogo. To ty miałeś grać 
główną rolę w pornosie. 
 
Abigail złapała oddech. Chciał ją wykorzystać do czegoś takiego? 
 
- Och, mój Boże. – odetchnęła Madison.  
 

background image

Gregori popatrzył na Phineasa. – Nie wiesz, kiedy masz się zamknąć? 
 
Phineas uśmiechnął się. – Możemy zadzwonić po Nieumarłą Striptizerkę. Albo 
Dobrze Robiącą Nieumarłą Debbie.  
 
- Wystarczy! – wrzasnął Gregori. 
 
- To niemożliwe! – Simone weszła na plan. – Gregori nie może pragnąć kobiety. 
On jest gejem.  
 
Abigail zamrugała. Co? 
 
Gregori obrócił się do francuskiej modelki. – Nie jestem gejem! 
 
- Oczywiście, że jesteś! Nie chciałeś się ze mną przespać. Musisz być gejem.  
 
Zacisnął pięści, ale natychmiast je rozluźnił. – Simone, prawda jest taka, że… cię 
nie chcę.  
 
Złapała oddech. – Jak możesz tak mówić? To zaszczyt, by dzielić ze mną łóżko! 
 
- Jestem pewny, że twoi kochankowie czują się niezmiernie zaszczyceni. Tylko ja 
nie chciałem być numerem pięćset sześćdziesiąt trzy.  
 
Prychnęła. – Wiem, o co ci chodzi. Bałeś się! Myślałeś, że dam ci złą ocenę do 
mojego dziennika. 
 
- Nie lubię być osądzany. – powiedział Gregori i zerknął na Abigail. – Przez 
kogoś. 
 
Skrzywiła się. Niesłusznie go osądziła, zakładając, że jest playboyem, tylko, 
dlatego, że tak o nim mówiły Pru i Constanza. Oczywiście, on nie spał z każdą 
kobietą, która tego chciała. Odmówił Prunelli i modelce Simone. On nie chciał 
ich.  
 
Ale chce ciebie.
 Przełknęła. Nareszcie, mężczyzna, który pragnął jej tak samo jak 
ona jego. Przyciąganie było wzajemne. Ale niemożliwe.  
 

background image

Simone dumnie podeszła do Gregoriego. – Jestem najpiękniejszą kobietą na 
ziemi, ale ty wolisz tą… - Zerknęła z obrzydzeniem na Abigail. – Tą 
śmiertelniczkę ode mnie? 
 
- Tak. 
 
- Ty gnojku! – Simone uderzyła go w twarz, tak mocno, że obrócił głowę. –  
Nigdy więcej nie zagram roli w twojej reklamie! 
 
Teleportowała się. 
 
- Nareszcie się ktoś jej pozbył! – krzyknął reżyser. – Teraz, w końcu możemy 
nakręcić uczciwą reklamę. 
 
Załoga rozweseliła się i zaczęła bić brawo.  
 
Abigail popatrzyła na Gregoriego, kiedy pocierał szczękę. – Wszystko w 
porządku? – Wyglądało, jakby Simone uderzyła go z wampirzą siłą.  
 
Zerknął na nią, a jej serce przyspieszyło. Nie zawahał się wyznać swojego 
pociągu do niej. Podszedł do niej. – Abby, możemy porozmawiać na osobności? 
 
- Nie! – Josh pociągnął ją do tyłu. – Nie zbliży się więcej do ciebie.  
 
- Ale muszę… - zaczęła Abigail. 
 
- Nie. – przerwał jej Josh. – Idziemy. 
 
- Ale Josh… - jęknęła Madison.  
 
- Powiedziałem nie! Idziemy.  
 
Madison złapała oddech. – Dlaczego, Josh? On nie jest tak… silny jak ty. – 
Przygryzła wargę, kiedy spojrzała na niego.     
 
Powiedział do komunikatora na nadgarstku. – Charles, czekaj na nas przed 
wejściem. Wychodzimy. – Jedną ręką chwycił Abigail, a drugą Madison i 
skierował je do drzwi.  
 

background image

Abigail spojrzała przez ramię na Gregoriego, który patrzył na nią spod 
zmarszczonych brwi. – Zobaczymy się jutro w nocy w Romatechu?  
 
Josh zatrzymał się, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie. – Jak możesz 
nawet myśleć, że znowu się z nim zobaczysz? Nie jesteś z nim bezpieczna.  
 
Wyrwała rękę z uścisku Josha. – To moja decyzja, nie twoja.  
 
Zmrużył oczy. – To decyzja twojego ojca, a kiedy on dowie się co się tutaj stało… 
 
- Nic się nie stało! – Panika chwyciła ją za gardło. Jeżeli Josh karze jej ojcu 
odwołać przymierze, wtedy jej podróż nie dojdzie do skutku. – Nic mu nie 
powiesz.  
 
- Moim najważniejszym zadaniem jest zapewnienie ci bezpieczeństwa. –  
 
Wskazał na Gregoriego. – Nie jesteś bezpieczna z tym człowiekiem.  
 
- Będzie się zachowywał. – Abigail podniosła głos. – Będziesz się zachowywał, 
Gregori, aby utrzymać przymierze między moim ojcem a twoim rodzajem? 
 
- Tak. – Rozluźnił ręce, odprężając się. – Zrobię cokolwiek, by moi przyjaciele 
byli bezpieczni i pomogę Abigail szczęśliwie wypełnić jej misję. Masz moje 
słowo.  
 
- Widzisz? – Abigail uniosła podbródek. – Więc, nic nie powiesz… o tym 
wypadku mojemu ojcu. Nie zaprzepaścisz ostatniej szansy, by uratować jego 
żonę, albo moją ostatnią szansę, by wyleczyć moją matkę.  
 
- Ona jest też moją matką. – nalegała Madison. – Jeśli powiesz Tatusiowi o tym, 
co się tutaj stało, powiem mu, żeby cię zwolnił. Abby mnie poprze. 
 
- Obie postradałyście rozumy? – Josh obrócił się, by spojrzeć na Gregoriego. – 
Zrobiłeś im coś? 
 
- Nie. 
 
Josh prychnął. – Jakbyś mówił prawdę.  
 

background image

- On nigdy, by tego nie zrobił. – nalegała Abigail. – Wampiry potrzebują 
przymierza tak samo jak my. – Obniżyła głos. – Chodź, Josh, wiesz, ze nie ma 
innej drogi, by dostać się do Chin niepostrzeżenie. Potrzebujemy ich pomocy. 
 
Potrząsnął głową. – Nie podoba mi się to. Nie ufam im.  
 
- Popatrz na to w ten sposób. – kontynuowała. – To jest dla nas korzystne, że 
on lubi mnie prywatnie. Będzie lepiej umotywowany, by mnie chronić na misji.  
 
- To prawda. – Gregori podszedł do nich. – Nigdy nie pozwoliłbym, żeby coś jej 
się stało. Oddałbym za nią życie.  
 
Serce Abigail załomotało w piersi, ale nie ośmieliła się spojrzeć na Gregoriego. 
Nie mogła pokazać Joshowi, jak jej twarz mięknie z pragnienia.  
 
Josh posłał Gregoriemu długie, twarde spojrzenie i zwrócił się do niej. – Bardzo 
dobrze. Będziemy kontynuować przymierze. Dla dobra twojej matki. Ale nigdy 
nie zostaniesz z nim sama, rozumiesz?  
 
Pokiwała głową. – Zgoda. – Zaryzykowała szybkie spojrzenie na Gregoriego, 
oczekując, że spojrzy na nią z czułością, że uratowała przymierze i ocaliła skórę. 
Tata nie byłby zadowolony, jakby Josh mu powiedział, ze wampir pożąda jego 
córki.  
 
Ale Gregori groźnie na nią popatrzył. Dlaczego on był taki zły?  
 
- O której mam być jutro w Romatechu? – spytała. 
 
Jego ręce zadrżały. – O dziesiątej.  
 
Pokiwała głową. – Będę.  
 
- Madison? – spytała Maggie. – Jeśli zdecydujesz się, to możesz jutro w nocy 
przyjść na casting do jednej z oper mydlanych. Mogłabyś zagrać. Phineas też.  
 
Madison złapała oddech i ścisnęła ręce razem. – Naprawdę? 
 
Josh potrząsnął głową. – Nie powinnaś tego robić. 
 

background image

- Żartujesz? – pisnęła Madison. – To jest moja szansa, by zostać gwiazdą! – 
Podskoczyła. – Dziękuję, Maggie! Jestem taka przejęta! Nie jesteś  
podekscytowany Dr Kle? 
 
Phineas uśmiechnął się i przeciął powietrze pięścią. – Och, tak! Doktor Miłość 
znowu w akcji! 
 
Josh jęknął. – To jest katastrofa.  
 
- Nie. – poprawiła go Abigail. – To jest początek nowej przyszłości. Dla nas 
wszystkich.  
 
Jej spojrzenie spotkało się z Gregorim. Nadal groźnie na nią patrzył z dzikim, 
głodnym wzrokiem.  
 
Nie miała wątpliwości, że zamierza utrzymać sojusz z jej ojcem. I obiecał pomóc 
jej w misji i ochraniać ją.  
 
Ale czy obietnica tyczyła się jego samego? 
 
Nie sądziła tak, ani przez chwilę.  
 
 

Tłumaczenie  by  karolcia_1994