Za ideologią LGBT stoi nihilizm. Prof.
Ryba: To wojna cywilizacji. Jeśli patrioci,
katolicy tego nie dostrzegą, to przegrają
„Pamiętajmy, że każda z tradycyjnych wspólnot, które znamy –
od wspólnoty rodzinnej, przez narodową, a kończąc na religijnej, czyli
Kościele – jest uznawana przez rewolucjonistów za opresję – za coś,
co zniewala, więc trzeba to po prostu zniszczyć, tak jak marksiści
niszczyli system kapitalistyczny, a religię nazywali mianem opium dla
ludu. To jest sytuacja zupełnie analogiczna” – tak w rozmowie
z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, historyk
z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II komentuje
ostatnie prowokacje środowisk LGBT w Polsce.
wPolityce.pl: W kontekście niedawnych prowokacji środowisk LGBT
coraz częściej słyszymy opinie, że mamy do czynienia z wojną
cywilizacji. Czy taki pogląd jest uzasadniony?
Prof. Mieczysław Ryba: Jak najbardziej i to nie od dzisiaj, ale
od dłuższego czasu. W Polsce nastąpiło przyspieszenie po tym jak
zasadniczo świat zachodni został już opanowany i główne instytucje
świata zachodniego – nie tylko te państw narodowych, ale również
ciał międzynarodowych, jak Unia Europejska, ONZ, OBWE i wielu
innych – gdzie praktycznie ideologia rewolucji pełni rolę wykładni
pewnych rzeczy. W pewnych regionach Stanów powstaje jakiś ruch
obronny, tam jeszcze się rzeczy toczą, ale proszę zwrócić uwagę
do jakich radykalnych form tam dochodzi. Tam mamy już do czynienia
z przemocą fizyczną. Natomiast u nas jest w tej chwili próba
dekonstrukcji wszystkich starych pojęć, zasad, symboli i oczywiście
religii. W tym względzie oczywiście środowiska homoseksualne
są wykorzystywane jako taran, jako narzędzie do tej walki, ale
ta walka dotyczy w zasadzie całej naszej kultury. Praktycznie nie
ma sfery, która nie byłaby poddana dekonstrukcji. Ten, kto tego nie
widzi jest trochę ślepy, a jeśli patrioci czy katolicy w porę tego nie
dostrzegą, to tę wojnę przegrają. Nie jesteśmy ani pierwszym krajem,
ani pewnie nie ostatnim, który jest poddany dokładnie tej samej
metodzie rewolucji neomarksistowskiej.
Jeśli mówimy o wojnie cywilizacyjnej, to konkretnie jakie cywilizacje
ze sobą walczą?
Cywilizacja łacińska u nas, czyli ta klasyczna, oparta o prawo rzymskie,
a przede wszystkim o filozofię grecką – czyli pojęcie prawdy
traktowane w przestrzeni nauki, czy w ogóle w przestrzeni życia
człowieka, jako naczelnej – i religii chrześcijańskiej, w której
rozszerzony jest osobowy wymiar życia ludzkiego – człowiek jako
stworzony przez Absolut, przez Boga osobowego, Boga stwórcę, stąd
jego niezbywalna godność osobowa i prawa naturalne. Natomiast
z drugiej strony mamy do czynienia z nihilizmem. Powiedział
to Jarosław Kaczyński, ale ci, którzy zajmują się neomarksizmem – jak
ks. prof. Guz – wprost o tym mówią. Ostatecznie mamy tam
do czynienia z negacją. Praktycznie wszystkie te zachowania – proszę
zwrócić uwagę, co dzieje się w teatrze, w literaturze –
są nakierowane na zniszczenie starego porządku rzeczy, czyli prawdy,
obiektywnej etyki i oczywiście religii, czyli odniesienia do Absolutu.
W tym ujęciu panuje absolutny materializm. Proszę zwrócić uwagę,
że jeden z objawów tej rewolucji neomarksistowskiej, zwany
ideologią ekologizmu, traktuje człowieka praktycznie jako obciążenie
na naturze. Człowiek jako ten, który zostawia ślad węglowy, człowiek
jako ten, który prześladuje zwierzęta, bo je ser, mleko i mięso –
to są rzeczy tak daleko idące w negację, że jeśli przyjrzelibyśmy się
temu od strony filozoficznej, treściowej, to śladem ks. prof. Guza
można powiedzieć, że nie było chyba w dziejach myśli ludzkiej
ideologii tak bardzo nastawionej na negację, czyli nihilizm.
Czy te środowiska będą chciały posuwać się coraz dalej? Dochodzi
już przecież nie tylko do profanacji symboli religijnych, ale również
do zamachu na elementy pamięci zbiorowej Polaków takie, jak
chociażby rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego.
Ależ oczywiście. Jednym z elementów, jednym z przejawów ideologii
marksistowskiej jest tzw. multikulturalizm, czyli w istocie
kosmopolityzm – jak ktoś woli – negacja narodu jako wspólnoty,
uznawanie narodu jako wspólnoty opresyjnej, którą trzeba podważyć
w imię tworzenia jakiejś paneuropejskiej struktury społecznej czy
chaosu społecznego. Takie wydarzenie jak rocznica wybuchu
Powstania Warszawskiego jest niezwykle wspólnototwórcze – tzn.
kreuje postawy moralne, daje pewne wzorce moralne, które
absolutnie wiążą nas w tradycyjną wspólnotę narodową, jest
to pewien punkt odniesienia ponad podziałami politycznymi, który
mówi: warto być Polakiem, ktoś oddał za to życie. W tym względzie,
jeśli ktoś stoi na gruncie multikulturalizmu, czyli w istocie ideologii,
która podważa narody, wspólnoty narodowe jako dobre, a wręcz
przeciwnie, uznaje je za opresyjne, tak jak feminizm uznaje
małżeństwo za instytucję opresyjną, to musi się w takich wzniosłych
chwilach pojawić negacja. Niestety mówię to z wielkim żalem, ale ani
mnie to nie dziwi, może gorszy, ale nie dziwi, bo jeśli ktoś sięgnie
do źródeł, to widzi, że tak po prostu musi się dziać. Jeśli nie
postawimy temu tamy na każdym poziomie – i prawnym, chodzi
mi o działania policji czy sądów, i społecznym – to ten radykalizm
będzie się tylko zwiększał. Pamiętajmy, że każda z tradycyjnych
wspólnot, które znamy – od wspólnoty rodzinnej, przez narodową,
a kończąc na religijnej, czyli Kościele – jest uznawana przez
rewolucjonistów za opresję – za coś, co zniewala, więc trzeba
to po prostu zniszczyć, tak jak marksiści niszczyli system
kapitalistyczny, a religię nazywali mianem opium dla ludu. To jest
sytuacja zupełnie analogiczna.