background image

 

„JESTEM NUMEREM CZTERY” 

LORIEN LEGACIES 01 

 

Pittacus Lore 

 

 

background image

Troje zginęło, jestem Numerem Cztery.  

 

Przybyło nas tu dziewięcioro. Wyglądamy tak jak wy. Mówimy jak wy. Żyjemy 

pośród was. Ale nie jesteśmy wami. Umiemy robić rzeczy, o jakich wy możecie 

tylko pomarzyć. Posiadamy moce, o jakich wy możecie tylko pomarzyć. Jesteśmy 

silniejsi i szybsi niż cokolwiek, co zdarzyło wam się widzieć. Jesteśmy 

superbohaterami, jakich wielbicie i oglądacie w filmach i komiksach – ale my 

jesteśmy prawdziwi.  

 

Naszym zadaniem było dorastać, szkolić się, zdobyć siłę i zjednoczyć się, by 

pokonać ich w walce. Ale oni wykryli nas pierwsi i zaczęli nas tropić. Teraz my 

wszyscy uciekamy. Spędzamy życie w ukryciu, w miejscach, do których nikt by 

nie zajrzał, wtapiając się w otoczenie. Żyjemy pośród was, o czym wy nie wiecie.  

 

Lecz oni wiedzą.  

 

Dopadli Numer Jeden w Malezji.  

Numer Dwa w Anglii.  

I Numer Trzy w Kenii.  

Zabili tę trójkę.  

 

Ja jestem Numerem Cztery.  

 

Jestem następny w kolejce.  

 

 

 

background image

Wydarzenia w tej książce są prawdziwe.  

Imiona i nazwy miejsc zostały zmienione, aby chronić szóstkę z Lorien, którzy pozostają w 

ukryciu.  

Przyjmij to jako twoje pierwsze ostrzeżenie. 

Inne Cywilizacje naprawdę istnieją.  

Niektóre z nich próbują cię zniszczyć. 

 

 

DRZWI ZACZYNAJĄ DRŻEĆ. JEST TO KRUCHA RZECZ zrobiona z pędów 

bambusa trzymająca się z postrzępionymi kawałkami szpagatu

1

. Wstrząs jest łagodny i ustaje 

niemal natychmiast. Podnoszą swoje głowy, nadsłuchując – czternastoletni chłopiec i 

pięćdziesięcioletni mężczyzna

2

 – uważany za ojca nastolatka, ale tak naprawdę urodził się 

gdzieś niedaleko dżungli, jednak na zupełnie innej planecie, która jest oddalona setki lat 

ś

wietlnych stąd. Leżą oni po przeciwnych stronach chatki, jakiś komar wpada w sieć łóżka 

polowego. Słyszą odległy trzask, tak jakby dźwięk przypominający zwierzę, które nastąpiło 

na gałązkę, ale w tym przypadku, brzmi to tak jakby całe drzewo zostało złamane. 

- „Co to było” – pyta chłopiec. 

- „Szsz” – odpowiada mężczyzna. 

Słyszą jedynie brzęczenie owadów, nic więcej. Mężczyzna kładzie nogi bliżej łóżka; nagle 

znów rozlega się wstrząśnięcie. Tym razem słychać dłuższy, mocniejszy wstrząs i kolejny 

huk. Mężczyzna podnosi się i zbliża się powoli do drzwi. Cisza. Mężczyzna bierze głęboki 

wdech, gdy sięga do zasuwki

3

 w drzwiach. Chłopiec siada.  

- „Nie” – szepcze mężczyzna. W tym momencie, długie i błyszczące ostrze miecza, 

wykonane z połyskującego białego metalu – którego próżno szukać na Ziemi – przechodzi 

przez drzwi i przebija pierś mężczyzny i wysuwa się na sześć cali z jego pleców. Po chwili, 

zostaje ono wyciągnięte z jego ciała. Mężczyzna odchrząknął. Chłopiec wstrzymuje oddech. 

                                                            

1

 Gruby sznur. 

2

 Jest on wojownikiem z ich planety, który ma za zadanie chronić chłopca. 

3

 Mały metalowy drążek, który służy do zamknięcia drzwi.

 

background image

Mężczyzna bierze pojedynczy wdech i wypowiada jedno słowo: „Uciekaj”. Następnie, pada 

martwy na podłogę. Chłopiec przeskakuje łóżko i rozsadza tylnią ścianę. Nie kłopocze się z 

przechodzeniem przez drzwi czy okno, ale dosłownie przebiega przez ścianę – która rozpada 

się jakby była zrobiona z papieru, a nie z mocnego i twardego, Afrykańskiego mahoniu

4

Chłopiec pędzi w tą kongijską noc, przemyka między drzewami i biegnie z prędkością               

ok. 60 mil/na godzinę

5

. Jego zdolności widzenia i słuchu są poza zasięgiem ludzkich 

możliwości. Wymija drzewa, przemieszcza się szybko wśród szumiących winorośli, jednym 

krokiem przeskakuje małe strumienie. Ciężkie odgłosy czyjiś kroków są z każdą sekundą 

bliżej chłopca. Jego prześladowca również posiada wyjątkowe dary. I mają oni coś ze sobą. 

Coś, co o czym jedynie słyszał pogłoski, coś co by nigdy nie uwierzył, że kiedykolwiek ujrzy 

na Ziemi.  

Katastrofa jest coraz bliżej. Chłopiec słyszy niski i głęboki warkot. Wie, że cokolwiek to jest, 

nabiera prędkości. Widzi przed sobą prześwit

6

 w dżungli. Kiedy dociera do tego miejsca, 

dostrzega ogromny wąwóz

7

 na 300 stóp

8

 szerokości i 300 stóp długości, zaś na dole jest 

rzeka. Brzeg rzeki jest pokryty wielkimi głazami. Wie, że jeśli spadnie na nie, to się 

roztrzaska. Jego jedyną szansą jest przedostanie się przez ten wąwóz. Ma tylko ten bieżący 

skok, jedną jedyną szansę. To jego jedyna szansa, aby uratować swoje życie. Nawet dla niego 

i innych jemu podobnych, tak jak on przybyłych na Ziemię, jest to prawie niemożliwy skok 

do wykonania. Cofnięcie się czy też skok w przepaść, albo nawet zdecydowanie się na walkę 

z jego wrogami oznacza pewną śmierć. Ma tylko jedną próbę. 

Coraz bardziej słychać ogłuszający ryk. Są oni 20/30 stóp stąd. Cofa się 5 kroków i zaczyna 

biec, dopiero przed krawędzią klifu, wznosi się i leci ponad wąwozem. Jest w powietrzu          

ok. 3 czy 4 sekund. Wrzeszczy, ma ramiona wyciągnięte przed sobą, czeka na jakikolwiek 

ratunek bądź na koniec

9

. Szczęśliwie ląduje na ziemi i wykonuje salto w powietrzu, 

zatrzymując się u podstawy olbrzymiego drzewa. Uśmiecha się. Nie może uwierzyć, że 

dokonał tego i przeżyje. Podnosi się z ziemi, bo wie że musi biec dalej, aby go nie zauważyli. 

                                                            

4

 Czerwonobrunatne drzewo mahoniowe. 

5

 60 mil/na godzinę to ok. 90 km/na godzinę 

6

 Pusta przestrzeń, przerwa, luka 

7

 Przepaść, jar 

8

 Jednostka długości – 1stopa, to ok. 30, 48 centymetra; 3 stopy to jard. 

9

 W znaczeniu: może uratować swoje życie bądź zginąć.

 

background image

Kieruje się w stronę dżungli. NAGLE, czyjaś wielka ręka łapie go za szyję i unosi do góry. 

Walczy, kopie, próbuje się wymknąć z rąk prześladowcy, jednak ma świadomość tego, że jest 

to bezcelowe. TO KONIEC. Powinien był się spodziewać, iż będą oni po dwóch stronach, że 

jeżeli już go znaleźli, nie pozwolą mu uciec. Mogadorian

10

 tak podnosi chłopca, aby ujrzeć na 

jego klatce piersiowej amulet ( ten amulet mogą nosić jedynie on i istoty jego gatunku.).          

Po czym zrywa go z szyi nastolatka i chowa go pod długim, czarnym płaszczem.           

Następnie wyciąga z białego metalu, lśniący miecz. Chłopiec spogląda w głębokie, szeroko 

otwarte i niewzruszone oczy Mogadoriana i mówi:  

- „ Lorien Legacies

11

 żyją. Odnajdą się, zbiorą się wszyscy razem i kiedy będą gotowi, 

zniszczą was.”  

Mogadorian śmieje się w kpiący, nieprzyjemny sposób. Unosi miecz – jedyną bronią we 

wszechświecie, która może złamać zaklęcie ochronne, chroniące chłopca i jemu podobnych. 

Ostrze skierowane ku niebu, zaczyna się żarzyć srebrnym płomieniem. Wydaje się, że żyje 

ono własnym życiem, wyczuwa instynktownie swoją misję i wykrzywia się w oczekiwaniu.         

I kiedy spada jak łuk światła przecinający ciemność dżungli, chłopiec wciąż ma nadzieję, że 

jakaś jego część przeżyje i wróci do domu. Zamyka oczy, chwilę przed tym, jak miecz 

przebija jego serce. I wtedy następuje KONIEC.  

 

 

 

 

 

 

 

                                                            

10

 Są to obcy, którzy najechali planetę  Lorien. Ścigają i próbują oni zabić dziewiątkę „Obdarzonych”, ukrywających się na 

Ziemi. Charakterystyka: okrutne, bezlitosne i krwiożercze bestie, które zniszczyły własną planetę – Mogaore, a teraz pragną 
przejąć sąsiednią planetę – Lorien, jednak najpierw muszą uśmiercić „Obdarzonych”.   

11

 Zostawiłam nazwę angielską, bo powinno to być traktowane jako nazwa własna. Chodzi tu o: 9 Dziedziców z Lorien, którzy 

są obdarzeni wyjątkowymi darami, mocami, aby jednocząc się mogli pokonać ich wrogów – Mogadorians.

  

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

 

Na początku było nas dziewięcioro. Opuściliśmy planetę, kiedy byliśmy małymi 

dziećmi, prawie zbyt młodymi, aby zapamiętać co się stało.  

Prawie. 

Powiedziano mi, że ziemia drżała, niebo było rozświetlone przez eksplozje, liczne wybuchy. 

Był to 2-tygodniowy okres w roku, kiedy oba księżyce zawisły na przeciwnych stronach 

horyzontu. Był to czas świętowania, zabawy. Na początku, błędnie uważano, że te eksplozje 

to fajerwerki. Jednak pomyliśmy się. Ciepły, delikatny wietrzyk powiał od wody. Tak mi 

powiedziano o pogodzie: było ciepło, lekki wiaterek. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego był to 

powód do zmartwienia.  

Jedyną rzeczą, którą żywo pamiętam z tego dnia była ekspresja

12

 na twarzy mojej babci.       

Była ona nerwowa i smutna, miała łzy w oczach. Mój dziadek stał obok niej. Pamiętam, jak w 

szkłach jego okularów ujrzałem rozrastające się światło na niebie. Było one ogromne. 

Powiedzieli oni coś między sobą, tylko już nie mogę sobie przypomnieć co. Nic mi więcej nie 

przychodzi do głowy. Zajęło mi rok dostanie się tu na Ziemię. Miałem 5 lat, kiedy 

wyruszyliśmy. Musieliśmy się przystosować do warunków panujących na Ziemi, zanim 

wrócimy na naszą planetę i odtworzymy na niej nasze stracone życie. Dziewięciu z nas 

rozproszyło się po całej planecie Ziemi i wybrało swój własny sposób na życie, przetrwanie z 

dala od domu. Nikt z nas nie wie, gdzie pozostali się znajdują ani jak wyglądają. W ten 

sposób chronimy siebie, ponieważ zanim opuściliśmy naszą planetę Lorien, rzucono na nas 

zaklęcie ochronne. Polega ono na tym, że tak długo, jak przebywamy oddzielnie, to tylko 

można nas zabić jedynie w odpowiedniej kolejności ( od pierwszego do dziewiątego ). Jeżeli 

zbierzemy się razem w jednym miejscu, zaklęcie zostanie złamane.  

W momencie znalezienia i zabicia jednego z nas, na prawej nodze wciąż żyjących, pojawia 

się okrągła blizna ( jest to mała blizna przypominająca amulet, który nosimy na szyi ).                

I przebywa na lewej kostce, gdy zaklęcie Lorien zostało najpierw rzucone.                               

                                                            

12

 Wyraz, wygląd – często na twarzy człowieka możemy dostrzec różne emocje. Nasza twarz wyraża, uzewnętrznia pewne 

uczucia… 

background image

Jest to swego rodzaju sygnał ostrzegawczy dla nas, przebywających oddzielnie, abyśmy 

wiedzieli, kiedy oni przyjdą po nas, kto będzie NASTĘPNY.    

Pierwszą bliznę otrzymałem w wieku 9 lat. Zbudziła mnie ze snu, bo poczułem palący się 

znak na moim ciele. Mieszkaliśmy wtedy w Arizonie

13

, w małym przygranicznym miasteczko 

niedaleko Meksyku. Zbudziłem się w środku nocy, krzycząc z bólu, gdy obserwowałem, jak 

na mojej nodze wypala się okrągły znak. Był to pierwszy znak tego, że jesteśmy w 

niebezpieczeństwie, Mogadorianie znaleźli nas na Ziemi. Zanim blizna pojawiła się na moim 

ciele, myślałem, iż moje wspomnienia są nieprawdziwe, że to co Henri

14

 mi powiedział nie 

może być prawdą. Chciałem być normalnym, zwykłym dzieciakiem, żyjącym w normalnym 

ś

wiecie, ale wiedziałem bezdyskusyjnie i ponad wszelką wątpliwość, że nim nie jestem. 

Następnego dnia przeprowadziliśmy się do Minnesoty

15

.  

Druga blizna pojawiła się, gdy miałem 12 lat. Byłem w szkole, w Kolorado

16

, brałem udział w 

konkursie literowania

17

. Gdy poczułem ból, wiedziałem, że to znów się dzieje – co się dzieje 

z Numerem Drugim. Ból był rozdzierający, ale tym razem do wytrzymania. Pozostałbym na 

scenie, ale ten żar, ciepło przypaliło moją skarpetę. Nauczyciel prowadzący konkurs musiał 

użyć gaśnicy i zabrać mnie do szpitala. Doktor na Izbie Przyjęć zauważył moją pierwszą 

bliznę i wezwał Policję. Kiedy Henri pojawił się w szpitalu, chcieli go aresztować za znęcanie 

się nad dziećmi, ale wypuścili go, ponieważ nie było go przy mnie, kiedy pojawiła się druga 

blizna. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy tym razem do Maine

18

. Zostawiliśmy 

wszystko z wyjątkiem „the Loric Chest”

19

, którą Henri zabiera ze sobą podczas każdej 

przeprowadzki ( w sumie było ich 21 ).  

Trzecia blizna pojawiła się godzinę temu. Siedziałem na pontonie

20

 - należącym do rodziców 

najpopularniejszego ucznia w szkole. Bez jego wiedzy, zorganizowano dla niego imprezę. 

                                                            

13

 W południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, potocznie nazywany: The Grand Canyon State; The Copper State 

14

 Wojownik z planety Lorien, który ma za zadanie chronić NUMER CZTERY. 

15

 Stan w USA, w środkowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, potocznie nazywany: North Star State; 

16

Stan u USA, w środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, potocznie nazywany: The Centennial State 

17

 a contest in which you are eliminated if you fail to spell a word correctly

 

18

 Stan u USA, w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, potocznie nazywany: The Pine Tree State 

19

 Specjalna skrzynka, którą dostaje każdy z nich w dniu urodzenia. Jest ona ich dziedzictwem, spuścizną.  Ma ona kłodkę z 

niewidocznym zamkiem, który jest chroniony przez specjalne zaklęcie. Można ją otworzyć dopiero po pojawieniu się 
pierwszego dziedzictwa (Legacy).  

20

 Nadmuchiwana gumowa  łódka.

 

background image

Nigdy nie byłem na żadnej zabawie, ponieważ wiedziałem, iż w każdej chwili może się 

zdarzyć, że będziemy musieli znowu uciekać. Przestrzegałem ten nakaz, ale od dwóch lat była 

cisza na tym polu. Henri obserwował aktualne wiadomości i nie zauważył niczego co 

mogłoby doprowadzić Mogadorianów do naszego miejsca pobytu czy też ostrzec nas przed 

nimi. Tak, więc nawiązałem kilka znajomości i zaprzyjaźniłem się z jednym kumplem, który 

przedstawił mnie temu, dla kogo była przygotowana ta impreza. Wszyscy spotkali się na 

pomoście

21

. Na miejscu były 3 chłodziarki z drinkami, muzyka i dziewczyny – które 

podziwiałem z daleka, ale nigdy nie rozmawiałem z nimi, chociaż chciałem. Odpłynęliśmy od 

pomostu i skierowaliśmy się w stronę Zatoki Meksykańskiej. Siedziałem na brzegu pontonu z 

nogami zanurzonymi w wodzie i rozmawiałem z Tarą – niebieskooką brunetką – kiedy 

poczułem, że to się zbliża, to się znowu dzieje. Woda zagotowała się i na mojej nodze pojawił 

się jarzący, tym razem trzeci z symboli Lorien, TRZECIE OSTRZEŻENIE.                            

Tara rozwrzeszczała się i ludzie zaczęli gromadzić się wokół mnie. Byłem pewien, że nie 

zdołam tego wyjaśnić i muszę natychmiast opuścić to miejsce.   

Stawka była coraz wyższa. Znaleźli Numer Trzy, gdziekolwiek ona czy on był, już nie żył. 

Starałem się uspokoić Tarę, pocałowałem ją w policzek i powiedziałem, że miło było ją 

poznać. Pożegnałem się z nią, życząc jej długiego i pięknego życia. Wyskoczyłem z łódki, 

zanurkowałem i płynąłem cały czas pod wodą, z wyjątkiem wzięcia jednego wdechu w 

połowie drogi do brzegu. Następnie, biegłem wzdłuż autostrady, po wewnętrznej stronie 

trzeciego pasa z prędkością większą niż jadące samochody. Kiedy dotarłem do domu, Henri 

obsługiwał skanery i inne urządzenia, monitorujące aktywność Policji w naszym regionie. 

Wiedział on bez podnoszenia nogawki moich przemoczonych spodni, że na nodze ujrzy 

kolejną bliznę.  

Na początku było nas dziewięcioro.  

Trzech z nas odeszło, nie żyje.  

Sześciu pozostało.  

Polują na nas i nie przestaną póki nie zabiją wszystkich z nas.  

Jestem NUMEREM CZTERY.  

Wiem, że jestem NASTĘPNY. 

                                                            

21

 Basen portowy, dok… 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

 

 

Stałem po środku podjazdu i wpatrywałem się w dom – koloru jasnoróżowego, prawie 

jak lukier na cieście – umieszczony na palach, 10 stóp od ziemi. Z przodu domu kołysała się 

palma, zaś na tyle było molo

22

, ciągnące się na 20 jardów

23

 na Zatoce Meksykańskiej. Jeżeli 

dom byłby położony jedną milę na południe, to molo stałoby na Oceanie Atlantyckim.  

Henri wyszedł z domu, niosąc ostatnie paczki, niektóre z nich nie były rozpakowane od czasu 

poprzedniej przeprowadzki. Zamknął drzwi i zostawił klucze w skrzynce pocztowej przy 

domu. Była druga nad ranem. Był ubrany w szorty khaki i czarną koszulkę polo. Henri jest 

opalony i niegolony, przez co sprawia wrażenie przybitego. Jest on również zmartwiony tym, 

ż

e musimy opuszczać to miejsce. Wrzuca ostatnie pudła na tył ciężarówki, gdzie leży reszta 

naszych rzeczy.  

- „To wszystko.” – mówi. 

Kiwam głową

24

. Stoimy, wpatrujemy się w dom i wsłuchujemy się w szum wiatru 

przechodzącego przez liście palmy. Niosę w ręku torbę selerów.  

- „Będzie mi brakować tego miejsca.” – mówię – „Nawet bardziej niż innych miejsc.” 

- „Mnie również.” 

- „Czas na spalenie niepotrzebnych rzeczy?” 

- „Tak. Chcesz to zrobić, czy mam to zrobić za ciebie?” 

- „Zrobię to.” 

Henri wyciąga portfel i rzuca go na ziemię, robię to samo. Potem idzie do ciężarówki i po 

chwili wraca z różnymi dokumentami i innymi źródłami – czy to wyrobionymi czy 

sfałszowanymi – paszportami, świadectwami urodzenia oraz kartami z numerem 

ubezpieczenia, książeczkami czekowymi, kartami kredytowymi i bankowymi, to wszystko 

                                                            

22

 przystań 

23

 Jednostka długości - 1 jard, to 3 stopy, albo ok. 0,914 metra 

24

 w geście potwierdzenia, zgody

 

background image

upuszcza na ziemię. Wszystko, co wiąże się z naszą tożsamością i obecnością w tym miejscu,  

musi zostać zniszczone. Polewam ten plik dokumentów benzyną, którą trzymany w 

ciężarówce w razie nagłej konieczności.  

Aktualnie, nazywam się Daniel Jones. Moja historia to: Wychowałem się w Kalifornii i 

przeprowadziłem się tu, ponieważ mój ojciec dostał pracę jako programista komputerowy. 

Jednak, Daniel Jones niedługo przestanie istnieć. Zapalam zapałkę i rzucać ją, dokumenty 

zaczynają płonąć. Kolejne z moich żyć (przybranych tożsamości) przeszło do historii, 

pochłonął je ogień. Żegnaj Daniel – myślę – fajnie było cię poznać. Kiedy ogień dogasa, 

Henri spogląda na mnie i mówi:  

- „Musimy się zbierać.” 

- „Wiem.” – odpowiadam. 

- „Te wyspy nigdy nie były bezpiecznym schronieniem, trudno je szybko i sprawnie opuścić. 

Głupio zrobiliśmy przyjeżdżając tu.” 

Kiwam głową. To prawda, wiem to. Mimo tego, niechętnie opuszczam to miejsce. 

Przyjechaliśmy tutaj z mego powodu, gdyż po raz pierwszy, Henri pozwolił mi wybrać 

miejsce, do którego się udamy. Byliśmy tutaj przez 9 miesięcy – jak dotąd najdłużej – gdzie 

przez tak długi okres pozostaliśmy w jednym miejscu ( od czasu opuszczenia Lorien ). Będę 

tęsknić za słońcem i ciepłem, jak również za jaszczurką

25

, którą obserwowałem każdego 

ranka, podczas śniadania. Chociaż zapewne w południowej Florydzie żyje mnóstwo 

jaszczurek. Przysięgam jednak, że ta konkretna jaszczurka podążała za mną, np. do szkoły, co 

więcej zdawała się być wszędzie, gdzie ja przebywam. Będę tęsknił także za burzami, 

przychodzącymi z nikąd – za sposobem w  jaki podczas porannych godzin jest bezwietrznie i 

cicho, po czym wszystko się zmienia, zanim mewy przylecą. Będę tęsknił za delfinami, które 

czasem się żywią, gdy zachodzi słońce. Będę nawet tęsknił za zapachem siarki z gnijących 

wodorostów u podnóża brzegu, który wypełnia dom i gdy śpimy, przenika do naszych snów. 

- „Pozbądź się selerów, a ja poczekam na ciebie w ciężarówce,” – Henri mówi – „już czas.” 

Przystępuję zarośla, które znajdują się na prawo od ciężarówki. Podrzucam torbę selerów 

trzem czekającym na mnie jeleniom florydzkim z Key

26

, kucam przy nich i głaszczę je             

                                                            

25

 gekon 

26

 

Jest to zagrożony gatunek jelenia, który żyje jedynie w Florida Keys

 

http://en.wikipedia.org/wiki/White-tailed_deer

 )

 

background image

po kolei - dostosowanymi, długimi ruchami -  gdyż są bardzo płochliwe. Jeden z nich, 

podnosi łeb i wpatruje się we mnie swoimi ciemnymi, pozbawionymi wyrazu oczami.            

Mam wrażenie, jakby chciałby mi coś przekazać. Ciarki przechodzą mi po grzbiecie.          

Jednak, jelonek opuszcza swój łeb i je dalej. 

- „Powodzenia, mój mały przyjacielu.” – mówię i idę do ciężarówki, po chwili wspinam się 

na miejsce pasażera. 

Dopóki Henri nie skręca na główną drogę, obserwujemy przez boczne lusterko, jak z daleka 

maleje nasz dom, by po chwili zniknął on zupełnie z widoku.  

Jest sobota, zastanawiam się, co się zdarzyło później na imprezie, jakie pojawiły się 

komentarze po moim zniknięciu i co oni powiedzą w poniedziałek na ten temat, kiedy nie 

będzie mnie w szkole. Żałuję, że nie mogłem się z nimi pożegnać. Żałuję, że nigdy nie 

rozmawiałem z nimi, ani że nie zobaczą już więcej nikogo z nich. I tego, że nie dowiedzą się, 

jaki byłem naprawdę i dlaczego musiałem odejść. Być może po kilku miesiącach czy 

tygodniach przestaną o mnie myśleć, zapomną.  

Zanim dostaliśmy się na autostradę, Henri zatrzymał się na stacji benzynowej. Kiedy 

tankował, zacząłem przeglądać atlas – który towarzyszy nam od momentu przybycia na tą 

planetę. Jest on pokryty liniami łączącymi miejsca naszego pobytu, przebiegają one przez całe 

Stany Zjednoczone. Powinniśmy się go pozbyć, ale to jedyna rzecz, łącząca nasze wspólne 

ż

ycie. Zwykli ludzie mają zdjęcia, kasety czy pamiętniki, my mamy atlas. Jest on dla nas 

zbiorem informacji, miejsc, w których byliśmy. Weźmy na przykład Ohio

27

 – które przywodzi 

mi na myśl: krowy, kukurydzę i miłych ludzi oraz tablicę rejestracyjną z napisem: „SERCE 

TEGO WSZYSTKIEGO”. Tylko czym jest „TO” – nie wiem, ale postaram się dowiedzieć. 

Henri wsiada do ciężarówki z kilkoma butelkami wody sodowej i paczkami chipsów. Odpala 

auto i kierujemy się na krajową „jedynkę”, która poprowadzi nas na północ. Sięga po atlas.  

- „Czy myślisz, że w Ohio są ludzie.” – żartuję.  

- Podśmiewuje się. – „Wyobrażam sobie, że jest tam kilku. Nawet być może, będziemy mieli 

szczęście i znajdziemy jakiś samochód i telewizor również”.  

Kiwam głową. Być może nie będzie tak źle, jak myślę.  

                                                            

27

 Stan w USA, w środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, jest potocznie nazywany również „Buckeye”. 

background image

- „Co myślisz o nazwisku: John Smith?” – pytam. – „Czy to takie nazwisko wybrałeś?” 

- „Tak myślę.” – mówię. – „Nigdy przedtem nie nazywałem się: John ani Smith.” 

- „Tak, nigdy takie nazwisko nie spowszednieje

28

Miło cię poznać, John Smith.” 

- Uśmiecham się. - „Tak, myślę że polubię: Johna Smitha.” 

- „Kiedy się zatrzymamy, to wyrobię ci nowe dokumenty.” 

Jedną milę później, przejeżdżając przez most, opuściliśmy wyspy. Pod nami płynęła 

spokojnie woda, a w jej falach odbijało się światło księżyca, tworzące białe cętki na  

grzbietach wody

29

.  

Po prawej stronie jest ocean, a po lewej zatoka; w istocie taka sama woda, ale pod dwoma 

różnymi nazwami. Miałem ochotę płakać, ale nie zrobiłem tego. Niekoniecznie oznacza to, że 

jestem smutny, opuszając Florydę

30

, ale jestem po prostu zmęczony uciekaniem. Mam dość, 

wymyślania co sześć miesięcy nowych nazwisk. Nie mam ochoty, ciągle zmieniać domów i 

szkół. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek będzie dla nas możliwe, zatrzymanie się w jednym 

miejscu na stałe.   

 

 

 

 

 

 

 

 

                                                            

28

 Nie wiedziałam dobrze, jak mogę przetłumaczyć to zdanie: „It doesn’t get any more common than that.” 

29

 „the moonlight is shimmering on the small waves, creating dapples of white in the crests”

 

30

 Stan w USA, w południowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, jest potocznie nazywany również „Słonecznym 

Stanem” 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 

 

 

Zajechaliśmy po drodze, aby coś przekąsić, zatankować i zatelefonować. 

Zatrzymaliśmy się na zajeździe dla ciężarówek, gdzie zjedliśmy „meat loaf

31

”, makaron i ser, 

co Henri uznaje jako jedną z kilku rzeczy, lepszą niż cokolwiek innego na naszej planecie, 

Lorien. Gdy jedliśmy, Henri wydrukował na swoim laptopie, nowe dokumenty, zawierające 

naszą nową tożsamość.  

- „Jesteś pewny, że chcesz się nazywać John Smith?” – spytał Henri.  

- „Tak.” – odpowiedziałem.  

- „Urodziliśmy się w Tuscaloosa, w Alabamie

32

.” 

- Śmieje się, mówiąc: „Jak na to wpadłeś?” 

Uśmiecha się i wskazuje na dwie kobiety, siedzące kilka stolików od nas. Są to gorące laski

jedna z nich ma na koszulce napis: „WE DO IT BETTER IN TUSCALOOSA”.  

- „I tam właśnie pojedziemy.” – mówi.  

- „Może to dziwacznie zabrzmi, ale miałem nadzieję, że pozostaniemy na dłużej w Ohio.” 

- „Naprawdę podobało ci się w Ohio.” 

- „Bardziej mi chodziło o zawarcie przyjaźni, tą samą szkołę przez kilka miesięcy, właściwe o 

prowadzenie w miarę normalnego życia, takie, jakie miałem na Florydzie. Po raz pierwszy od 

kiedy przybyliśmy tu na Ziemię, czułem się naprawdę kimś normalnym. Chciałbym się gdzieś 

znaleźć i zostać tam.” 

- Henri spojrzał na mnie zamyślony i spytał: „Czy oglądałeś dzisiaj swoje blizny?” 

- „Nie, ale dlaczego pytasz?” 

                                                            

31

Nazwa własna:  jest to danie – składające się z mielonego mięsa, cebuli i innych składników, zmieszanych razem i 

upieczonych, po przez uformowanie tego, w taki sposób, jak np. bochenek chleba…; (upieczony bochenek mielonego mięsa) 

32

 Stan w USA, w południowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, jest potocznie nazywana: „Yellowhammer State; 

Heart of D Cotixie; Cottton State” 

background image

- „Bo tu nie chodzi tylko o ciebie, ale o zachowanie naszego gatunku – który został prawie 

doszczętnie zdziesiątkowany – musimy utrzymać cię przy życiu, bo co jakiś czas jeden z nas 

ginie, jeden z was – the Garde

33

 umiera. Nasze szanse maleją. JESTEŚ NUMEREM 

CZTERY, JESTEŚ NASTĘPNY W KOLEJCE. Masz za sobą całą rasę okrutnych 

morderców, polujących na ciebie. I wyjeżdżamy, jeśli pojawi się choćby jakakolwiek oznaka 

kłopotów. Nie zamierzam z tobą dyskutować na ten temat.” 

Henri prowadził przez całą drogę do naszego miejsca przeznaczenia. To zajęło – z przerwami 

na odpoczynek, jedzenie, tankowanie i inne rzeczy – około 30 godzin. Przez większość czasu 

– spałem lub grałem w gry komputerowe/wideo. Ze względu na mój refleks – szybko 

opanowałem, nabrałem biegłości w większości gier. Do moich ulubionych gier należą - wojny 

obcych i gry w przestrzeni kosmicznej. Wtedy udaje, że wróciłem na Lorien i walczę z 

Mogadorianami, eliminuje ich, obracam w pył. Henri uważa, że jest to dziwaczne i próbuje 

mnie do tego zniechęcić. Powiada, że musimy żyć w realnym świecie, gdzie walka i śmierć są 

rzeczywistością, nie żadną fikcją czy udawaniem. Jestem już zmęczony, siedząc w 

ciężarówce i grając. Spoglądam na zegarek na tablicy rozdzielczej – wskazuje: 7:58.         

Ziewam, przecieram oczy.  

- „Czy to jeszcze daleko?” 

- „Już prawie jesteśmy na miejscu.” – odpowiada Henri.  

Jest wszędzie ciemno, tylko gdzieś na zachodzie przebija się mała smuga światła. 

Przejeżdżamy obok farm z końmi i bydłem, dalej jałowe pola i widok drzew, ciągnących się 

tak daleko, jak oko ludzkie sięga. Jest to dokładnie to, czego pragnął Henri – spokojne 

miejsce, gdzie pozostaniemy niezauważeni. Jeden raz w tygodniu, buszuje on po Internecie 

przez sześć, siedem, a nawet osiem godzin, aby zaktualizować listę dostępnych domów w 

kraju, które pasują do następującego kryterium: odizolowany, wiejski, dostępność 

natychmiastowa. Musiałem wykonać 4 telefony: jeden do South Dakota

34

, drugi do New 

Mexico

35

, inny do Arkansas

36

, dopóki nie natrafiliśmy na odpowiedni dom do wynajęcia, 

gdzie będziemy teraz mieszkać.     

                                                            

33

 Obcy z planet Lorien, którzy posiadają wyjątkowe moce i specjalne dziedzictwo (Legacies) 

34

 Stan w USA, w północno-środkowej części Stanów Zjednoczonych, inna nazwa: The Mount Rushmore State 

35

 Stan w USA, w południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, Kraj oczarowania 

36

 Stan w USA, w południowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych; The Natural State

 

background image

Parę minut później, wjeżdżając do miasteczka, ujrzeliśmy podświetlony napis:  

WITAMY W PARADISE

37

, POPULACJA OHIO – 5,243 

- „O rany!” – powiedziałem – „To miejsce jest nawet mniejsze od tego w Montanie

38

”.  

- Henri się uśmiechnął i spytał mnie: „Jak myślisz, dla kogo to miejsce jest rajem?” 

- „Może dla krów? Strachów na wróble?” – zażartowałem.  

Przejeżdżaliśmy obok starej stacji benzynowej, myjni samochodowej, cmentarza.  

Wtedy dojechaliśmy do pierwszych domów – domów pokrytych boazerią

39

 – w odległości 30 

stóp od siebie. W większości domów, wisiały dekoracje z Halloween. Chodnik przecinał małe 

podwórka, prowadząc do drzwi wejściowych. Rondo znajdowało się w centrum miasta, zaś w 

jego środku była statua – przedstawiająca mężczyznę, siedzącego na koniu i trzymającego 

miecz. Henri zatrzymał się. Oboje spojrzeliśmy na ten posąg i zaśmieliśmy się. Śmieliśmy się, 

ponieważ mieliśmy nadzieję, że nikt z mieczem tu się nie pojawi. Następnie przejechaliśmy 

rondo i system GPS – umieszczony w desce rozdzielczej – kazał nam skręcić. Skierowaliśmy 

się na zachód, poza miasto.  

Jechaliśmy prosto przez 4 mile, zanim skręciliśmy  w lewo, w żwirową drogę. Następnie, 

przejechaliśmy obok pustego pola, które zapewne latem jest pełne kukurydzy i później 

jeszcze około jednej mili przez las. I wtedy naszym oczom – pośród zarośniętej roślinności – 

ukazała się zerdzewiała, srebrna skrzynka pocztowa z wytłoczonym, czarnym napisem:             

17 OLD MIL RD.  

- „Najbliższy dom jest 2 mile stąd.” – mówiąc to Henri, odwrócił się w moją stronę. Zielsko 

rośnie wszędzie wzdłuż żwirowej drogi z wybojami, w której jest żółtobrązowa woda.  

- „Do kogo należy ten samochód.” – powiedziałem, wskazując na czarne SUV

40

.  

- „Przypuszczam, że agenta nieruchomości.” 

                                                            

37

 Nazwa własna miasta; w tłumaczeniu: Raj 

38

 Stan w USA, w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych; nazywany jest Stanem SkarbówKrainą lśniących gór i 

Krainą wielkiego nieba

39

 Clapboard house  

40

 Samochód sportowo-użytkowy - auto, mające połączyć cechy luksusowego samochodu osobowego i terenowego.

 

background image

Dom stoi pośród drzew. Zapewne, gdy jest ciemno, wygląda to przerażająco, chociaż każde z 

naszych poprzednich miejsc zamieszkania, sprawiało takie wrażenie. Nie ważne.                    

Gdy wysiadłem z ciężarówki i wyjąłem swoją torbę, poczułem ciepło, wydobywające się z 

nagrzanego silnika. 

- „Co o tym myślisz?” – spytał Henri.  

Tak, jak inne domy w okolicy – jest to dom z drewnianych beli, z których w większości 

zeszła biała farba. Jedno z frontowych okien jest stłuczone, zaś dach jest pokryty czarnym 

gontem, co wygląda krzywo i krucho. Trzy drewniane schodki prowadzą do małej werandy, 

na której stoją rozklekotane krzesła. Podwórek zaś, jest długi i zarośnięty. Musiało minąć 

sporo czasu od ostatniego wykoszenia trawy.  

- „Wygląda, jak Raj.” – mówię.  

Zbliżamy się do domu, z którego wychodzi elegancko ubrana kobieta – gdzieś w wieku 

Henriego. Jest ubrana w służbowy kostium, a w ręku trzyma podkładkę do pisania (z 

uchwytem do mocowania kartek papieru) i teczkę. Ma przypiętego smartfona

41

 do paska 

spódnicy. Uśmiecha się.  

- „Pan Smith?” – mówi.  

- „Tak.” – odpowiada Henri.  

- „Nazywam się Anna Hart, jestem z miejscowej agencji nieruchomości. Rozmawialiśmy 

przez telefon. Próbowałam się dodzwonić do Pana wcześniej, ale chyba miał Pan wyłączony 

telefon.” 

 - „Tak, oczywiście. Bateria w telefonie mi się rozładowała w drodze.” 

- „Ach! Nienawidzę, gdy to się zdarza.” – mówi i podchodzi do Henriego z wyciągniętą ręką i 

wita się z nim. Pyta mnie o imię – kusi mnie by odpowiedzieć: „Cztery”, ale nie robię tego – i 

również się przedstawia. Kiedy Henri podpisuje umowę najmu, agentka pyta mnie ile mam 

lat. Opowiada o swojej córce, która jest w moim wieku i uczy się w miejscowym liceum. 

Kobieta ta jest osobą ciepłą, serdeczną i uwielbia gawędzić. Henri podaje wypełnioną umowę 

agentce, która wprowadza nas do domu.  

                                                            

41

 BlackBerry – smartfon wprowadzony w roku 1999, obsługujący wiadomości e-mail, rozmowy głosowe, wiadomości 

tekstowe (SMS), faksowanie przez Internet, przeglądanie stron WWW oraz inne usługi informacyjne.. 

background image

W środku, większość mebli jest przykryta białymi prześcieradłami. Na pozostałych osiada 

gruba warstwa kurzu. Szyby w oknach sprawiają wrażenie, że za jednym lekkim dotykiem 

mogłyby się stłuc. Ściany są pokryte panelami. Znajdują się tu: 2 sypialnie, średniej wielkości 

kuchnia z żółtozielonym linoleum i łazienka. W przedniej części domu jest duży, prostokątny 

salon. W rogu pokoju jest kominek. Wybrałem mniejszą sypialnię i rzuciłem torbę na łóżko. 

Jest tu duży, wyblaknięty plakat z piłkarzem w pomarańczowym stroju, stojącego w środku 

boiska i podającego piłkę. Wygląda to tak, jakby na niego nacierał dobrze zbudowany 

mężczyzna w czarno-złotym stroju. Poniżej widnieje napis: BERNIE KOSAR, 

QUARTERBACK, CLEVELAND BROWNS.  

- „Chodź, zejdź na dół i pożegnaj się z Panią Hart. ” – woła Henri z pokoju dziennego.  

Pani Hart z Henrim stoi w drzwiach i jeszcze radzi mi, abym w szkole zapoznał się z 

zaprzyjaźnił z jej córką. Uśmiecham się i mówię: tak. To byłoby miłe. Po jej wyjściu, 

wypakowujemy rzeczy z ciężarówki.  W zależności, jak szybko opuszczamy dane miejsce, 

staramy się podróżować z lekkim bagażem – co oznacza nasze ubrania na grzbiecie, laptop 

Henriego i towarzysząca nam wszędzie, nieodzowna „skrzynka z Lorien” – albo zabieramy ze 

sobą kilka rzeczy: dodatkowy komputery i sprzęty, które służą do namierzania i śledzenia w 

Internecie: nowych wiadomości i wydarzeń, które mogą być powiązane z nami. Tym razem, 

mieliśmy ze sobą: „skrzynkę”, dwa wysokiej mocy komputery, 4 monitory i aparaty. 

Wzięliśmy także ubrania, chociaż nie wszystkie z nich, które nosiliśmy na Florydzie, nadają 

się do noszenia w Ohio. Henri zabrał „skrzynkę” do swego pokoju, zaś cały sprzęt 

zataszczyliśmy do piwnicy, żeby inni odwiedzający nas, nie zobaczyli go. Kiedy wszystko 

było już ustawione na swoich miejscach, Henri zaczął włączać monitory i aparaty.  

- „Nie będziemy mieć Internetu do rana, ale jak chcesz jutro iść do szkoły, to mogę ci 

wydrukować nowe dokumenty.”  - powiedział Henri.  

- „Jeżeli zostanę jutro w domu, czy będę musiał pomóc ci posprzątać i ustawić wszystko w 

domu.” – spytałem.  

- „Tak.” – odpowiedział Henri. 

- „W takim razie pójdę jutro do szkoły.” – odpowiedziałem.  

- „No to idź już spać, musisz jutro wcześnie wstać.” – powiedział Henri.