background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

1

 

 

 

 

**Wstęp**    

 

Mystic Falls to miasto, w którym się urodziłam i w którym też 

umarłam... dwukrotnie. Za pomocą klątwy rzuconej na mnie powróciłam 
do życia i to był moment, w którym uświadomiłam sobie, że już nigdy nic 
nie będzie takie samo. Żyłam w świecie, do którego nigdy nie chciałam 
należeć, ale którego stałam się częścią. Nauczyłam się co to znaczy być 
szczęśliwą wtedy, kiedy nie ma się żadnej nadziei. Poznałam czym jest 
ból, samotność, nienawiść, aby móc na nowo zrozumieć czym jest miłość, 
rodzina i przyjaciele. Teraz dostałam drugą szansę na normalne życie. 
Znowu jestem człowiekiem, a przynajmniej w jakiejś części. Natomiast 
nigdy, nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że to właśnie 
moje człowieczeństwo będzie teraz moim największym problemem. 

 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

2

 

 

**Meredith**    

 

Przez zasłonięte okna do pokoju wpadało leniwe światło poranka. 

Leżąc na lewym boku na łóżku w ciszy obserwowałam śpiącego obok 
mnie Damona. W tym momencie podniósł jedną powiekę spoglądając      
na mnie jakby sam chciał się upewnić, że nigdzie nie zniknęłam,                
a następnie ponownie ją zamknął.  

- Od trzech dni tak robisz - stwierdziłam spokojnie nie ruszając się nawet  
z miejsca 

- Bo ostatnio, kiedy tak zrobiłem zniknęłaś na 150 lat - odpowiedział 
mając cały czas zamknięte oczy -, a po drugie wczoraj rano wspominałaś, 
że powinnaś być martwa, dlatego wolę sprawdzić czy nie strzeliło ci nic 
głupiego do głowy - otworzył szybko oczy, a następnie z uśmiechem 
przyciągnął mnie do siebie całując 

 

Rok 1864 

 

- Już wychodzisz? - zapytał Damon otwierając swoje zaspane powieki  

- Csiii... - uciszyłam go siadając na łóżku obok niego z uśmiechem na twarzy, 
przykładając jednocześnie palec do jego ust - To co się stało wczoraj... - 
zaczęłam niepewnie 

- Kocham cię - odparł jednym tchem, a ja spojrzałam w jego kierunku zdziwiona 
i jednocześnie szczęśliwa 

- I właśnie, dlatego powinnam już wyjść - położyłam się raz jeszcze na boku 
obok niego podkładając rękę pod głowę - Nie chcę, aby ktoś mnie zobaczył      
jak na przykład twój Ojciec, czy Stefan - uśmiechnęłam się  

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

3

 

 

- Po pierwsze jak dla mnie możesz tu zostać na zawsze, po drugie zdanie mojego 
brata całkowicie mnie nie obchodzi. Natomiast mój Ojciec cię lubi, więc             
nie powinnaś się tym tak przejmować - powiedział próbując mnie znowu 
pocałować, ale podniosłam się z miejsca drocząc się z nim 

- Właśnie w tym rzecz i raczej wolałabym, żeby tak zostało. Na pewno szybko 
zmieniłby swoje zdanie jeśli zobaczyłby mnie w sypialni swojego syna - 
uniosłam się honorem wstając z łóżka  

Zawiązałam dookoła swojego pasa błękitną wstążkę od mojej sukienki,      
która zdążyła już wyschnąć po wczorajszej ulewie na polanie.  

- Mam w takim razie nadzieję, że szybko się znowu zobaczymy - spojrzał        
na mnie z uśmiechem, a ja w między czasie zaczęłam rozczesywać swoje włosy 
palcami podchodząc do okna - Poczekaj odprowadzę cię - odparł po chwili 
zaczynając się ubierać - ale najpierw... - zaczął podejrzliwie, a ja podeszłam 
bliżej niego nie rozumiejąc o co mu może chodzić 

W tym czasie Damon złapał mnie za dłonie przewracając znowu na łóżko tak, 
że znalazłam się pod nim, po czym zarzucił pościel na nasze głowy. 

 

**** 

  

- Zważywszy na to, że nie żyjemy już w 1864 roku masz teraz 
przynajmniej pewność, że na pewno wrócę - spojrzałam na niego               
z uśmiechem - W każdym bądź razie powinnam już lecieć, ale najpierw 
muszę wziąć prysznic - dodałam, gdy pocałował mnie w policzek 
trzymając tak mocno, że nie mogłam się w żaden sposób wyswobodzić      
z jego objęć 

- Cudownie, to jest właśnie to czego potrzebuję - wymruczał w moje ucho, 
gdy kątem oka dostrzegłam stojący na nocnej szafce zegarek  

- Jest już tak późno? - zapytałam otwierając szerzej oczy 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

4

 

 

Wykorzystując nieuwagę Damona szybko wstałam z łóżka szukając 
swoich rzeczy leżących na podłodze. Ubrana jedynie w granatową koszulę 
i bieliznę chwyciłam za swoje jeansowe spodnie szybko wciągając je       
na siebie. 

- Czy ja się wreszcie dowiem dokąd się wybierasz tak wcześnie rano? - 
zapytał podpierając głowę ręką opartą o poduszkę całkowicie                  
nie rozumiejąc mojego pośpiechu 

- Jak pamiętasz ponownie jestem człowiekiem, a przynajmniej w jakiejś 
części. Znowu marznę, dlatego jestem umówiona z Eleną, Caroline             
i Bonnie na zakupy - weszłam do łazienki dokończając w pośpiechu 
poranną toaletę - a ty mnie tutaj przetrzymujesz od trzech dni                  
nie pozwalając nigdzie wyjść - powiedziałam wracają do pokoju               
w poszukiwaniu mojej zapinanej na guziki bluzki 

- Dni tak szybko mijają, kto by je zliczył - odpowiedział znudzonym 
głosem Damon siedząc już na łóżku całkowicie ubrany - Mam dla ciebie 
prezent - znalazł się przy mnie w wampirzym tempie podając mi moją 
błękitną koszulę, którą założyłam po chwili na siebie zaczynając zapinać 
na górze guziki  

- Złota karta kredytowa? - zapytałam zaskoczona widząc ją w jego dłoni 

- Znowu jesteś człowiekiem - przytoczył moje słowa - więc nie możesz 
korzystać z wampirzych przywilejów, dlatego trzeba to zrobić                   
w tradycyjny sposób - odparł przewracając oczami, po czym wsunął kartę 
do mojej kieszonki w koszuli   

- Chyba nie powinnam pytać skąd ją masz? - zapytałam przenosząc 
ponownie swój wzrok na niego 

- A co do twojego przetrzymywania cię - całkowicie zignorował moje 
pytanie - to musisz przyznać, że masz tutaj najlepsze warunki. 
Przypominam, że cię ubieram - zaczął coś robić przy mojej koszuli - 
karmię i dostarczam wszelakich rozrywek - wymieniał, a ja jedynie 
uśmiechnęłam się dokładnie wiedząc co ma na myśli używając słowa 
rozrywka   

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

5

 

 

Dopiero w tym momencie zauważyłam, że pomimo mojego 
zaangażowania w to, aby zdążyć na umówione spotkanie z Eleną wszystkie 
moje guziki i tak były rozpięte.  

- Chyba nie rozumiesz na czym polega ubieranie się - powiedziałam, kiedy 
spostrzegłam, że Damon zamiast mi pomóc to od razu rozpinał po mnie 
wszystkie guziki, które mi udało się zapiąć 

- Wybacz, ale ciebie to raczej wolę rozbierać - pocałował mnie kładąc 
swoje ręce na mojej tali, a następnie podniósł do góry kierując się od razu 
w stronę swojego łóżka 

- Damon naprawdę nie mam czasu - mówiłam w pełni poddając się jego 
zachowaniu - Elena zaraz przyjdzie - powiedziałam, kiedy razem 
upadliśmy na miękką pościel 

- Wytrzymała bez ciebie tyle stuleci to jest jeszcze w stanie trochę 
poczekać, ja natomiast nie mam takiego zamiaru - odparł składając 
pocałunki na moich ustach i szyi 

- W porządku pięć minut - dodałam nie przestając się śmiać 

 

**Stefan**  

    

Stałem przy oknie wpatrując się w dal, gdy nagle usłyszałem 

otwierające się główne drzwi. Wiedząc, że była to Elena postanowiłem   
nie obracać się i pozwolić jej zrobić mi niespodziankę. Dziewczyna 
podbiegła do mnie kładąc swoje dłonie na moich oczach.   

- Zgadnij kto? - zapytała z uśmiechem 

- Ty - odparłem szybko obracając się w jej stronę całując przy tym           
na powitanie 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

6

 

 

- Wiedziałeś, że przyszłam. To nie fair - powiedziała patrząc na mnie 
swoimi czekoladowymi oczami  

- Pomyślałem, że może przynajmniej przez jeden dzień uda nam się 
zachowywać jak jedna z tych typowo nietypowych par - wytłumaczyłem 
trzymając ją w tali 

- Szkoda, że mnie nie uprzedziłeś wtedy całkowicie inaczej 
zaplanowałabym ten dzień - uśmiechnęła się zalotnie zarzucając mi ręce   
na szyję 

- Więc zostań - odparłem trzymając ją mocno w swoich ramionach 

- Nie mogę - oznajmiła, po czym mnie pocałowała - Jestem umówiona       
z Meredith, Bonnie i Caroline na zakupy - wytłumaczyła  

- Chyba nie musisz się spieszyć - przeniosłem swoje oczy w kierunku 
pokoju Damona 

- No tak - przytaknęła Elena odchodząc ode mnie kilka kroków - Czy on 
wie, że nie może jej tak w kółko przetrzymywać? - zapytała obracając się 
w moim kierunku, po czym usiadła na kanapie - Meredith jest znowu 
człowiekiem, aż nie mogę uwierzyć, że udało nam się z Bonnie przywrócić 
ją z powrotem do życia - powiedziała zakładając pasmo włosów za ucho 

- Miałem właśnie cię o to zapytać - usiadłem bokiem obok niej na kanapie 
- co Elijah powiedział odnośnie konsekwencji przywrócenia Meredith     
do życia? - zapytałem czekając na jej odpowiedź  

- W zasadzie nie zdążyłam go o to zapytać. Jak tylko Bonnie zaczęła 
czytać zaklęcie Elijah od razu zniknął. Myślisz, że może to być coś 
poważnego? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie 

- Zdziwiłbym się jakby tak nie było, zważywszy, na to że Elijah sam o tym 
wspomniał. Nie mniej jakiekolwiek by były to cieszę się, że wam się udało 
- powiedziałem kładąc swoją dłoń na jej dłoni 

 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

7

 

 

**Meredith**  

 

- Jestem gotowa - powiedziałam głośniej, kiedy stanęłam w salonie widząc 
Elenę rozmawiającą ze Stefanem 

- Porozmawiamy o tym później - powiedziała dziewczyna, po czym 
przeniosła swój wzrok na mnie 

- Nie do końca - usłyszałam głos Damona, który znalazł się przy mnie      
w wampirzym tempie składając na moich ustach długi pocałunek - Teraz 
jesteś - odparł uradowany, po czym odszedł pozostawiając mnie 
całkowicie zmieszaną  

Sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Udało mi się jedynie 
powiedzieć kilka słów na jakie mogłam sobie teraz pozwolić całkowicie 
speszona wzrokiem zszokowanej Eleny i kiwającego głową Stefana,    
który spojrzał w kierunku swojego usatysfakcjonowanego brata. 

- Możemy już iść? - zapytałam spoglądając na dziewczynę 

- Tak, oczywiście - odparła Elena, po czym spojrzała wymownie              
na Stefana i ruszyła razem ze mną w kierunku wyjścia z rezydencji 
Salvatorów 

 

**Damon**  

 

- Co ty znowu robisz? - usłyszałem głos mojego brata, kiedy akurat 
nalewałem do szklaneczki whisky 

- Co? - odparłem drocząc się z nim jakbym sam nie wiedział o co mu może 
chodzić - A o to! - wskazałem na miejsce, w którym jeszcze przed paroma 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

8

 

 

minutami pocałowałem Meredith - Po prostu dbam o moją dziewczynę, 
przeszkadza ci to?! - wypiłem łyka przechodząc obok niego, a następnie 
usiadłem na przeciwległej kanapie  

- Jeśli chcesz ją wplątać w jakąś jedną ze swoich głupich gier Damon       
to daj sobie spokój - powiedział Stefan wstając z sofy odrobinę 
wyprowadzając mnie tym z równowagi  

- Doprawdy, dlaczego w końcu ty z Eleną nie znajdziecie sobie jakiegoś 
innego zajęcia niż pouczanie innych. Niech wreszcie dotrze do ciebie 
braciszku - podszedłem do niego kładąc ręce na jego ramionach -, że 
jestem nareszcie szczęśliwy i jeżeli ktoś teraz tworzy jakąś głupią grę to ty! 
- na moje słowa przewrócił jedynie oczami, a ja zostawiłem go samego 
idąc w kierunku swojego pokoju 

- Ona jest znowu człowiekiem Damon - usłyszałem za sobą głos Stefana, 
po czym obróciłem się znowu w jego stronę - Posiada całą moc rodu 
Petrovy, a my nawet nie wiemy jakie grożą jej konsekwencje za to,          
że została ponownie przywrócona do życia - spojrzałem mu w oczy 

- Co chcesz przez to powiedzieć, że lepiej byłoby gdyby umarła? - 
zapytałem zdziwiony 

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, ale powinieneś pamiętać,                
że Meredith była cały czas pod opieką czarownic nie bez przyczyny. 
Przypuszczam, że wiedźmy nie tylko trzymały ją blisko siebie, aby 
uchronić przed Klausem czy Tatią. Myślę, że nie możemy do tego 
podchodzić lekkomyślnie - powiedział mój jak zwykle bogobojny brat 

- A ja myślę, że szukasz dziury w całym i tak naprawdę nie możesz 
przełknąć tego, że twój gorszy brat jest nareszcie szczęśliwy, ale dzisiaj  
nie popsujesz mi tego dnia - odszedłem kilka kroków -, a tak wracając      
do Meredith to nie musisz się martwić, że mam na nią zły wpływ sama  
jest niezła w te klocki - uśmiechnąłem się opuszczając salon 

 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

9

 

 

**Meredith**  

  

Razem z Eleną po jakiś dziesięciu minutach dojechałyśmy              

do głównego placu Mystic Falls. Widząc czekające na chodniku Bonnie          
i Caroline pomachałam im ręką. Elena skręciła kierownicą w lewą stronę 
zatrzymując swój samochód po przeciwległej stronie drogi. Odpięłam 
szybko swój pas jak tylko auto zatrzymało się, a następnie otworzyłam 
drzwi czując jak ciepłe jesienne słońce pada na moją twarz. Wysiadłam     
z samochodu, gdy dobiegł mnie znajomy głos. 

- No nareszcie!, ile jeszcze można na was czekać - powiedziała głośniej 
Caroline podchodząc do nas, po czym uścisnęła mnie przyjaźnie 

- Byłybyśmy wcześniej, ale Damon najwidoczniej zamierza cały czas 
przetrzymywać Meredith w domu wyłącznie dla siebie - odezwała się 
Elena zatrzaskując po swojej stronie drzwi samochodu, a następnie 
przewiesiła swoją torebkę przez ramię ruszając w naszym kierunku 

Nie czekając na nic od razu przeszłyśmy na drugą stronę ulicy idąc           
w stronę najbliższego sklepu. 

- Czy Damon zdaje sobie sprawę, że znowu jesteś człowiekiem,                 
a przetrzymywanie ludzi jest karalne? - zapytała wampirzyca 

- On się raczej tym nie przetrzymuje Caroline - odezwała się Bonnie 
zwracając uwagę koleżance 

- Mi w zasadzie też nie - wtrąciłam szybko - zważywszy na to, że teraz 
obydwoje jesteśmy szczęśliwi - uśmiechnęłam się wracając 
wspomnieniami do dzisiejszego poranka    

- Najwidoczniej trzy dni z Damonem wystarczyły, abyś zwariowała - 
spojrzała na mnie z ukosa Caroline nie dając wiary moim słowom 

Nie mogłam ich za to winić, że miały takie podejście, a nie inne. Widziały 
w Damonie tylko wampira siejącego spustoszenie, gdzie tylko się pojawił, 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

10

 

 

ale ja dostrzegałam w nim osobę, którą zawsze kochałam niezależnie       
od tego kim teraz był.  

- Jakbyś znała go w 1864 roku wiedziałabyś, dlaczego go pokochałam        
i dlaczego to nigdy się nie zmieni - odparłam idąc obok Eleny 

 

Rok 1864 

 

Kiedy doprowadziliśmy się do porządku wyszliśmy z pokoju Damona 

schodząc po schodach. W całym domu panowała cisza, choć dawały się słyszeć 
odgłosy krzątającej się w kuchni służby. Zbliżając się w kierunku głównych 
drzwi do naszych uszu dobiegł odgłos parskającego oraz przebierającego           
w miejscu kopytami konia, a następnie głosy dwóch osób. Od razu 
rozpoznaliśmy, że był to Stefan oraz ich Ojciec.  

- Chodź! - Damon złapał mnie za rękę, kiedy dostrzegliśmy, że klamka              
w drzwiach zaczęła się poruszać 

Trzymając się za ręce i nie przestając śmiać wbiegliśmy rozbawieni do gabinetu, 
a Damon szybko zamknął za nami drzwi.  

- Damon! - usłyszeliśmy podniesiony głos jego Ojca, ale miałam wrażenie,         
że to tylko nas rozbawiło - Gdzie się podziewa znowu ten chłopak? - dodał 
zdenerwowanym głosem 

- Idź, poradzę sobie - Damon przyciągnął mnie do siebie całując - Nie chcę, 
żebyś miał przeze mnie jakieś kłopoty - powiedziałam pomiędzy kolejnymi 
pocałunkami 

- Zobaczymy się za niedługo. Obiecuję ci to - dorzucił nie spuszczając ze mnie 
swojego wzroku, a ja puściłam jego rękę wybiegając przez otwarte drzwi         
do ogrodu 

 

**** 

 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

11

 

 

- Kiedy ustaliłyśmy już, że zwariowałaś, może powiesz jak się czujesz,     
no wiesz zważywszy na to, że znowu jesteś człowiekiem - zapytała 
śmiertelnie poważnie blond wampirzyca chwytając za klamkę sklepu,       
do którego miałyśmy wejść  

- Caroline! - upomniała ją szybko Bonnie 

- No co, przecież pytam z troski - odwróciła się w stronę czarownicy,         
a ja jedynie uśmiechnęła się 

- Nie przejmuj się, ja już też się o to pytałam - wtrąciła Elena przyznając 
się do swojego pytania, które zadała mi, gdy jechałyśmy na umówione 
spotkanie  

Może Caroline faktycznie miała rację, że zwariowałam?. To był w końcu 
tylko zwykły dzień, ale dla mnie był czymś zupełnie nowym. Wreszcie  
bez skrępowania, bez żadnych problemów mogłam cieszyć się tym 
zwykłym dniem pozostawiając problemy daleko w tyle. 

- Nie do końca jestem człowiekiem - przypomniałam, kiedy już weszłyśmy 
do środka przestronnego butiku, który o tak wczesnej porze świecił 
pustkami - Nie mniej dobrze, że nie straciłam Białej Mocy - podeszłam   
do wieszaka przeglądając ubrania - inaczej to wieczne życie byłoby 
strasznie nudne - powiedziałam z rozbawieniem w głosie, a następnie 
obróciłam się w kierunku dziewczyn przykładając do siebie wiszącą        
na wieszaku sukienkę 

- Myślałam, że nie chcesz mieć już z tym nic wspólnego? - zapytała         
ze zdziwieniem w głosie Bonnie  

- Bo tak było, ale teraz jest lepiej. Nie muszę zabijać niewinnych ludzi,   
ani żywić się krwią - powiedziałam ciszej - za to mogę być szczęśliwym 
nieśmiertelnym człowiekiem w oparciu o całą pozytywną stronę tego 
wszystkiego - odparłam z uśmiechem 

- Za to z całą pewnością z nienajlepszym gustem - wtrąciła szybko 
Caroline zabierając ode mnie wieszak - Przynajmniej teraz zobaczysz     
jak się robi prawdziwe zakupy, a nie kiedy hipnotyzujesz przy tym połowę 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

12

 

 

personelu - dodała blondynka pijąc od razu w stronę Rebekah co wywołało 
na mojej twarzy lekki uśmiech 

- Nie powiem, że było źle. W zasadzie to się dobrze bawiłam - zaczęłam 
przeglądać poszczególne wieszaki 

- Lepiej będzie jak zostawisz to mnie - odpowiedziała Caroline podając   
mi inną sukienkę, która wyglądała o niebo lepiej od tej jaką jeszcze przed 
chwilą trzymałam w dłoni  

- Tak, przynajmniej teraz docenisz czym jest wolność wyboru - 
zażartowała Elena naśmiewając się z koleżanki, która podejmując decyzję 
za mnie podawała mi wszystkie wyszukane przez siebie rzeczy 

- A ja myślę, że jeśli wyjdziemy stąd przed zmrokiem to i tak będzie 
dobrze - dorzuciła z rozbawianiem Bonnie  

W tym momencie kurtyna jednej z przymierzalni się otworzyła i wyszła    
z niej Rebekah. Wampirzyca zmierzyła całe towarzystwo wzrokiem        
nie okazując przy tym najmniejszych emocji.  

- Przynajmniej nie trzeba marnować tyle czasu szukając tego czego 
naprawdę się chce, a jak sama słyszałaś Meredith się dobrze bawiła - 
wtrąciła z opanowaniem Pierwotna 

- Przypomnij mi, dlaczego ty tutaj zostałaś? - zapytała z wyrzutem            
w głosie Caroline zakładając ręce na piersiach 

- Może dlatego, że to ja tutaj byłam pierwsza, a po drugie nie jestem 
przywiązana sznurkiem do mojego brata. Sama umiem podejmować 
własne decyzje - odwarknęła - i nie zapomniałam, że to właśnie Elena 
wbiła mi sztylet w plecy, a wy dwie podniosłyście rękę na moją rodzinę - 
zagroziła, po czym przeniosła swój wzrok na mnie - Jakbyś chciała znowu 
pójść na jakieś prawdziwe zakupy to daj znać - uśmiechnęła się pogodnie, 
a następnie pewnym krokiem wyszła ze sklepu  

- Nawet nie chcę o tym myśleć, że dalej będę musiała na nią patrzeć - 
odpowiedziała z rozdrażnieniem Caroline udając się w stronę 
przymierzalni 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

13

 

 

- Najwidoczniej nie może być zbyt idealnie - dopowiedziała Elena biorąc 
do ręki wieszak z prostą fioletową sukienką, po czym ruszyła w kierunku 
drugiej wolnej kabiny 

- Bonnie? - odwróciłam się w stronę dziewczyny, kiedy zostałyśmy same 

Wiedziałam, że jeżeli chciałam uzyskać jakąś odpowiedź na moje pytanie 
to teraz był odpowiedni moment. Sama nie do końca rozumiałam czemu 
tak bardzo mi na tym zależało, ale miałam wrażenie, że może mi się to 
jeszcze kiedyś przydać. 

- Mam takie pytanie. Tatia nie była czarownicą, ale potrafiła w jakiś 
sposób kontrolować niektóre rzeczy, a posiadła wyłącznie połowę Białej 
Mocy, czy mogłabyś mnie tego wszystkiego nauczyć? - zapytałam 
oczekując na jej odpowiedź 

- Sądzę, że tak, ale musiałabym mieć księgę Pierwszej Petrovy - wyjaśniła  

- A jeśli bym ci ją dała? - szybko zadałam kolejne pytanie 

- Wtedy pewnie byłoby prościej, rozumiem, że ją masz? - popatrzyła        
na mnie oczekując na odpowiedź  

Dopiero teraz dotarło do mnie, że tak naprawdę to nie miałam księgi. 
Została w rezydencji Pierwotnych wampirów, a ja z jakiejś strony wolałam 
trzymać się od tego miejsca z daleka.  

- Meredith wszystko w porządku? - Bonnie podeszła do mnie kładąc swoją 
rękę na moim ramieniu  

- Tak, wiem po prostu, gdzie może być księga - zdążyłam jedynie 
odpowiedzieć, gdy obydwie przymierzalnie się otwarły, a Elena wraz               
z Caroline zaczęły prezentować nowe ubrania 

- Przypominam wam, że za parę dni spadnie śnieg. Miałyśmy szukać 
czegoś ciepłego, a nie na przyszłoroczne lato - odezwała się czarownica 
komentując ubiory koleżanek  

- Co nie zmienia faktu, że i tak mogę ją kupić - odpowiedziała 
wampirzyca, przeglądając się w lustrze, a następnie wróciła                      

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

14

 

 

do przymierzalni wychodząc z niej po jakiejś sekundzie ubrana już                     
w swoje dawne rzeczy 

Patrząc na to wszystko mogłabym przyznać, że brakowało mi bycia 
wampirem. Nie tęskniłam za tą całą żądzą krwi, zabijaniem niewinnych 
ofiar, ale przede wszystkim za tą pewną siebie dziewczyną. Miałam 
wrażenie, że w tamtym życiu byłam inna, silna, odważna, a teraz znowu 
byłam bezbronna i narażona na wszelkie niebezpieczeństwa, dlatego chcąc 
czy nie musiałam zdobyć księgę. 

- Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałam. Co wy na jakiś obiad?. Damon 
stawia - zmieniłam temat, po czym wyciągnęłam złotą kartę 

- Mam nadzieję, ale najpierw... - Caroline rozejrzała się dookoła - Elena 
pilnuj czy nikt nie idzie - spojrzała jak najpoważniej na koleżankę jakby 
sprawa dotyczyła życia i śmierci - Bonnie drzwi - zarządziła, a kiedy 
dziewczyny zajęły ustalone pozycje Caroline w wampirzym tempie 
sprawdziła wszystkie półki, po czym stanęła przede mną trzymając             
w swoich dłoniach po kilkanaście wieszaków z zawieszonymi na nich 
ubraniami - Nie musisz dziękować - powiedziała z uśmiechem  

  

**Damon**  

 

Wróciłem do swojego pokoju wyciągając z szafki książkę               

do czytania. Nawet nie pamiętam, kiedy mi się to ostatnio zdarzyło,        
ale gdy wygodnie położyłem się na łóżku przypomniały mi się słowa 
mojego brata dotyczące Meredith. Chcąc nie chcąc musiałem mu przyznać 
rację. Znając niestety życie, głupie czarownice musiały zapewne znaleźć 
jakąś lukę w ratowaniu Meredith, co ja nazywałem coś za coś,                 
ale najgorszy był fakt, że nie wiedziałem co to takiego było.  

Wstałem z łóżka przeglądając półki w poszukiwaniu pierwszego tomu 
Pierwszej Petrovy. Niestety nie znalazłem jej w swoim pokoju. Zszedłem 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

15

 

 

spokojnie po schodach w kierunku głównego salonu. Na sam widok 
mojego brata siedzącego w fotelu z zeszytem na kolanach i długopisem    
w dłoni przekręciłem oczami. Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi 
zacząłem przeszukiwać regały z książkami.  

- Możesz mi powiedzieć czego szukasz, czy będziemy udawać, że nic się 
nie dzieje? - zapytał Stefan 

- Chwila do pamiętnika - odwróciłem się w stronę mojego brata,                
a następnie powiedziałem udając ton jego głosu - Drogi Pamiętniku 
Damon znowu coś kombinuje, a zważywszy na jego naturę to nie może 
być nic dobrego, więc chyba umrę jeśli się tego nie dowiem. O nie, nie 
mogę, bo już jestem martwy! - z hukiem zamknąłem książkę spoglądając 
na niego ze złośliwym uśmiechem  

- Ok., łapię chcesz się odryść - pokiwał twierdząco głową -, ale może teraz 
powiesz mi czego tak naprawdę szukasz? - zapytał siedząc cały czas        
na swoim miejscu 

- Nie wysiliłeś się zbytnio braciszku z tymi przeprosinami - spojrzałem    
na niego z ukosa  

- Daj spokój Damon, mam uwierzyć, że w przeciągu trzech dni za sprawą 
Meredith, aż tak się zmieniłeś? - nie dawał za wygraną drocząc się ze mną 

- Nie ma mowy, nie nabiorę się na tą całą braterską rozmowę, ale skoro już 
musimy ze sobą rozmawiać to może wiesz, gdzie jest pierwsza księga 
Petrovy? - zapytałem nie znajdując jej na półce  

- Po co ci ona? - dopytywał się nie rozumiejąc do czego zmierzam 

- Aż ciężko mi to przyznać, ale możesz mieć rację odnośnie Meredith - 
odpowiedziałem  

 

 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

16

 

 

**Meredith**  

 

- Już wymyśliłyście co powiedzie ludziom, kiedy dostrzegą podobieństwo 
między wami? - zapytała z ekscytacją w głosie Caroline, gdy zajęłyśmy 
miejsca przy stoliku w Mystic Grill  

- Nie myślę, żeby to było konieczne Caroline - powiedział Elena             
nie rozumiejąc euforii koleżanki 

- Zgadzam się - wtrąciłam szybko 

- Chyba żartujecie, a jak ktoś się o to zapyta?. Mam! - dodała                     
z podekscytowaniem w głosie - Możemy powiedzieć, że Meredith jest 
twoją kuzynką - drążyła dalej ten temat wampirzyca  

- Jenna nie miała dzieci, a mój wujek John, czy też mój ojciec, wyłącznie 
mnie, więc to odpada. Raczej nie chcę, aby całe Mystic Falls wiedziało,   
że byłam adoptowana - odpowiedziała Elena  

- Przecież to widać, że jesteście do siebie podobne, mogłybyście być 
siostrami - wtrąciła Caroline  

- Dobrze, że o tym wspominałaś, bo jakkolwiek na to patrząc to mam 
siostrę przypominającą Elenę, więc jeśli chodzi o więzy rodzinne to chyba 
ten rozdział mam zamknięty - otworzyłam na oścież kartę z menu  

W oczach Caroline dostrzegłam, że moje zdanie odrobinę ją przygasiło, 
choć nie miałam takiego zamiaru. Niestety poruszanie mojej przeszłości     
i przypominanie sobie Katherine nie wpływało na mnie za dobrze. Patrząc 
na to jak zareagowała Elena, można by powiedzieć, że również i pod tym 
względem byłyśmy do siebie podobne. 

- Więc - odezwała się Bonnie spoglądając w swoją kartę i jednocześnie 
przerywając tą krótką chwilę ciszy - Jeżeli Damon stawia to chyba           
nie mogę postąpić inaczej jak zamówić główne dane, którego zawsze 
chciałam spróbować - zaśmiała się śledząc palcem po jadłospisie 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

17

 

 

- Witam - pojawiła się przy nas kelnerka - Czy mogę już przyjąć 
zamówienie? - swoim wzrokiem patrzyła to na mnie to na Elenę 
dostrzegając podobieństwo, którego dopatrzyła się prędzej wampirzyca 

Odwróciłam się od dziewczyny napotykając wzrok Caroline, który mówił - 
a nie mówiłam? 

- Nic nie mówię - od razu odpowiedziała podnosząc ręce do góry udając, 
że ta cała sytuacja nie była ani trochę śmieszna 

 

**Damon**  

 

- Powiesz mi, dlaczego akurat w księdze Petrovy mogą być jakieś 
szczególne informacje na temat Meredith? - zapytał Stefan  

- Bo to jak wiedźmowa wikipedia na temat tego, dlaczego krew Meredith 
jest tak cenna. Za każdym razem chodziło o to samo - powiedziałem mając 
do siebie pretensje, że nie pomyślałem o tym wcześniej - Meredith była 
pod opieką czarownic, ponieważ wiedziały jak jej krew działa na wampiry.  
Jest jak chodzący GPS podający jej położenie - prawda była taka,              
że to teraz na mnie spoczywało jej bezpieczeństwo  

- To by tłumaczyło, dlaczego czarownice tak często przenosiły się              
z Meredith do innego miasta - wtrącił mój brat podążając moim tokiem 
myślenia 

- Myślę, że właśnie o tych konsekwencjach mówił Elijah - usiadłem         
na kanapie przeglądając poszczególne strony znalezionej przeze mnie 
księgi 

- Wszystko zatoczyło swój krąg. Meredith jest znowu człowiekiem, a jej 
krew ściągnie do Mystic Falls każdego wampira - Stefan spojrzał na mnie, 
a ja jedynie kiwnąłem głową potwierdzając jego przypuszczenia 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

18

 

 

- Nie ma nic za nic, a to oznacza, że nie możemy jej teraz spuścić z oczu - 
oznajmiłem  

- Meredith jest z Eleną. Zadzwonię do niej, aby przyjechały tutaj jak 
najszybciej - Stefan wyciągnął telefon wybierając numer 

Nie wiem czemu, ale przypominały mi się słowa Elijah, gdy wyjaśnił,          
dlaczego lepiej było oddać Meredith pod opiekę czarownic niż pozostawić 
ją przy mnie. Uważał, że przy mnie dziewczynę czeka tylko śmierć, a więc 
to był odpowiedni moment, żeby udowodnić, że się mylił. Najwidoczniej 
historia zatoczyła swój krąg nie tylko dla Meredith, ale i dla mnie.  

 

**Meredith**  

 

- Jesteś pewna, że chcesz tam pójść? - zapytała Elena, kiedy 
podjechałyśmy pod rezydencje Pierwotnych wampirów 

- Tak, Rebekah nie zrobi mi nic złego - powiedziałam z całą pewnością,  
ale dziewczyna nie do końca podzielała moje zdanie 

Nie czekając na nic chwyciłam za klamkę, gdy Elena wyciągnęła               
z torebki swój dzwoniący telefon. W tym momencie zatrzymałam się 
obracając w kierunku dziewczyny. Miałam wrażenie, że walczyła sama    
ze sobą zastanawiając się czy odebrać czy skupić nad tym, aby odwieść 
mnie od mojego planu. Elena po chwili odrzuciła połączenie kładąc telefon 
na desce rozdzielczej. 

- Nie powinnaś iść tam sama - spojrzała na mnie - Rebekah jest 
niebezpieczna, a ty nie jesteś już wampirem Meredith - przypomniała 
szukając odpowiednich argumentów, aby zatrzymać mnie w samochodzie - 
Bonnie i Caroline powinny pójść z tobą - dodała  

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

19

 

 

- Nic złego mi się nie stanie - odparłam pomimo tego, że te słowa 
całkowicie do mnie nie pasowały  

Miałam wrażenie, że od dnia, w którym ponownie zostałam przywrócona 
do życia w moim słowniku nie istniało takie słowo jak strach. Wiele razy 
w swoim życiu robiłam rzeczy, które wywoływały u mnie przerażenie, 
pobudzały wszystkie moje zmysły do ucieczki, ale teraz to znikło. 
Mogłabym przysiąc, że to Elena była w tym momencie bardziej ludzka niż 
ja. Jej zmysły podpowiadały, że to miejsce jest niebezpieczne natomiast ja 
czułam tylko niesamowitą pewność tego, że nic złego mi się nie stanie. 

- To naprawdę nie jest dobry pomysł - Elena spojrzała przez okno patrząc      
w kierunku rezydencji 

- Za niedługą będę z powrotem. Dziękuję, że odwieziesz te wszystkie 
rzeczy inaczej bym sobie nie poradziła. Spotkamy się później na miejscu - 
powiedziałam wysiadając z samochodu, po czym zamknęłam za sobą 
drzwi ruszając w kierunku olbrzymiego domu zamieszkałego przez dwa 
Pierwotne wampiry 

Wykorzystując swój słuch skupiłam się na Elenie. Dziewczyna przekręciła 
kluczyk w stacyjce, dodała gazu i odjechała z podjazdu pozostawiając 
mnie samą.  

Nie czekając na nic pewnym krokiem przeszłam kilka schodków,               
a następnie chwyciłam za klamkę wchodząc do środka. Od razu              
nie rozglądając się na boki i nie zatrzymując nawet na moment 
skierowałam się w stronę dużego pokoju po prawej stronie. Starałam się 
skupić jedynie na tym, po co tu przyszłam. Bałam się, że jeżeli zacznę się 
rozglądać na boki to wspominania staną się jeszcze żywsze niż by tylko 
mogły być. 

Spędziłam tu tyle czasu, że miałam wrażenie, że nie było w tym domu 
miejsc, których bym nie znała. Zapaliłam światło, a kinkiety równomiernie 
rozmieszczone na ścianach ukazały w pełni cały pokój. Dopiero teraz 
dostrzegłam, że nic nie przypominało tego miejsca takim jakim                
go zapamiętałam. Moje wspomnienia od razu podpowiadały mi widoki 
rzeczy, których tu brakowało. Na ścianach nie wisiał już ani jeden obraz, 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

20

 

 

kanapy stały ustawione inaczej, ale chyba największa pustkę poczułam, 
kiedy nie dostrzegłam czarnego fortepianu stojącego pod oknem, który 
Klaus zamówił specjalnie dla mnie. Jedynie kominek i kilka półek             
z książkami pozostały w tym pokoju nietknięte.  

Może i nie chciałam tego powiedzieć na głos, ale brakowało mi tego 
miejsca. Chcąc odgonić od siebie teraz te myśli ruszyłam w stronę półki    
z książkami przeszukując najniższe regały.  

- Naprawdę jesteś taka pewna, że nic Ci nie zrobię? - usłyszałam za sobą 
głos Rebekah, która pojawiła się niczym duch stając w progu pokoju 

- Nie, ponieważ uratowałam ci życie - powiedziałam nawet nie obracając 
się w jej stronę nieprzerwanie poszukując księgi - Gdyby nie ja dalej 
leżałabyś zasztyletowana w grobowcu, do którego nikt nie miałby dostępu 
- spojrzałam na nią chwytając się mojej pewności siebie  

- Dobrze, że o tym wspominasz, chętnie dowiedziałabym się, gdzie 
podziały się sztylety wbite we mnie i Kola - zapytała zakładając ręce       
na piersiach 

- Są w bezpiecznym miejscu. Tylko ja wiem, gdzie one są, więc możesz 
spać spokojnie - odparłam spoglądając na niedowierzająca minę 
Pierwotnej 

- Przypominam ci, że Klaus ma jeszcze dwa, co wcale nie czyni mnie 
szczęśliwszą niż byłam wcześniej - wtrąciła znajdując kolejny powód, 
którego mogła się w tej chwili uczepić 

- Teraz mieszkasz tutaj, więc chyba nie tylko ja zaczynam od początku - 
uśmiechnęłam się pokrzepiająco, a następnie wróciłam do przeszukiwania 
półki 

- Przypominam ci, że to teraz mój dom, więc nie możesz wpadać, kiedy 
tylko ci się podoba - powiedziała dosadnie jakby chciała zaznaczyć,         
że to ona jest cały czas górą, a ja powinnam się podporządkować - Czego 
szukasz? - zapytała po chwili zastanowienia  

- Drugiego tomu księgi Petrovy - odpowiedziałam 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

21

 

 

- W porządku pomogę ci, inaczej będziesz siedzieć tutaj do rana - 
zareagowała tak jakby moje towarzystwo ją denerwowało, ale z drugiej 
strony dała za wygraną 

Rebekah podeszła do pierwszego lepszego regału przeglądając jego 
zawartość. Nie wiedziałam czemu tak naprawdę jej się nie bałam.           
Nie mniej nie miałam ochoty tego teraz roztrząsać.  

- Widzę, że robisz przemeblowanie - oznajmiłam chwytając za krzesło 
stojące z boku, a następnie podsunęłam je pod regał wchodząc na nie       
by móc sprawdzić wyższe półki  

- Tak jakby - skwitowała niczego więcej nie dodając do swojej 
wypowiedzi 

- Chyba ją mam - powiedziałam na głos dostrzegając na samym rogu 
stojącą pomiędzy jeszcze innymi książkami księgę Petrovy  

Wciągnęłam mocniej rękę, ale jak tylko chwyciłam księgę w dłoń krzesło 
pode mną zachwiało się, a ja straciłam równowagę lecąc w dół. Powinnam 
w tym momencie poczuć ból od upadku, ale wcale tak się nie stało. 
Otworzyłam niepewnie oczy widząc, że tylko dzięki interwencji Kola 
udało mi się uniknąć skręcenia czy złamania czegokolwiek.  

- Liczyłem, że ponownie się zobaczymy skarbie, ale nie myślałem,            
że w takich okolicznościach - uśmiechnął się do mnie - Przynajmniej teraz 
już wiem co takiego widział w tobie mój brat - dopowiedział trzymając 
mnie cały czas w swoich ramionach spoglądając przy tym w moje oczy 

- Kol czemu wiedziałam, że będę miała mieszane uczucia, kiedy ponownie 
się zobaczymy? - zapytałam, chociaż tak naprawdę byłam wdzięczna       
za jego pomoc 

- Super jeszcze tego brakowało, aby kolejnemu idiocie odbiło na jej 
punkcie - Rebekah powiedziała pod nosem układając na półce książki, 
które wypadły razem z księgą Pierwszej Petrovy na podłogę 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

22

 

 

Dziewczyna powiedziała to tak cicho, że zastanawiałam się czy Kol          
to usłyszał, ale on wydał się być teraz dużo bardziej zajęty mną niż swoją 
siostrą.    

- Gdybyś była moja nie zostawiłbym cię nawet na minutę, ale musisz 
wybaczyć mojemu bratu najwidoczniej sprawy w Nowym Orleanie mają 
się tak źle, że sam musiał wszystkiego dopilnować - powiedział Kol 
stawiając mnie na podłogę   

Przynajmniej potwierdziło się to, gdzie teraz przebywał Klaus. 
Najwidoczniej wcielał wszystkie swoje plany w życie nie oglądając się       
za siebie. Wracające wspomnienia ostatniego wieczoru, gdy ponownie 
wróciłam do życia nie pozostawiały żadnego cienia wątpliwości, że byłam 
zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale czy to była prawda, czy po prostu 
tak było lepiej o tym myśleć?.  

Niestety w tym momencie było coś co dużo bardziej mnie martwiło,          
a mianowicie sam fakt, że już po trzech dniach przyznałam sama przed 
sobą, że zatęskniłam za tym, kiedy byłam wampirem. W ten sam sposób 
przyznałam Klausowi rację.  

- I dobrze - głos Rebekah wyciągnął mnie z moich rozmyślań - Nie mów 
że tak się za nim stęskniłeś zważywszy na to, że przez większą część życia 
przeleżałeś w trumnie - dodała wampirzyca - Mam nadzieję, że masz już  
to czego szukałaś? - spojrzała ponownie na mnie, a ja rozejrzałam się      
dookoła widząc leżącą na podłodze księgę Petrovy  

- Chyba tak - odparłam podnosząc ją  

 - Wybacz brak manier mojej siostrze, ale najwidoczniej straciła w tej całej 
zaciekłej wojnie z moim bratem więcej mebli niż by chciała - dodał jak 
najpoważniej Kol, a Rebekah w wampirzym tempie chwyciła za leżącą  
pod jej stopami książkę rzucając nią prosto w swojego brata 

- Spadaj Kol! - odwarknęła i tylko dzięki wampirzym umiejętnością        
jej bratu udało się uniknąć uderzenia 

- To lepiej ja już lepiej pójdę - odpowiedziałam ruszając w kierunku drzwi 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

23

 

 

- Poczekaj! - zawołała za mną Pierwotna znajdując się przede mną             
w wampirzym tempie z malutkim pudełeczkiem wykonanym z drewna     
w rękach - Chyba należą do ciebie - podała mi je 

Włożyłam księgę pod ramię, a następnie wzięłam pudełeczko                   
od wampirzycy zaglądając do środka. Niepewność na mojej twarzy 
zastąpiło zdziwienie. W środku znajdowały się moje rzeczy, czyli broszka    
w kształcie ważki oraz kolczyki i naszyjnik na złotym łańcuszku, który 
miałam założony podczas balu z okazji Dnia Założycieli.  

- Skąd je masz? - zapytałam  

- Nie zawsze robię to o co prosi mój brat, ale zważywszy na to,                 
że pomogłaś mi sądzę, że ja też mogę być fair w stosunku do ciebie,         
ale nie radzę ci tego nadużywać - dodała wampirzyca od razu mnie 
ostrzegając 

- Czekaj, Klaus kazał ci to mi oddać? - zadałam kolejne pytanie                
ze zdziwieniem 

- Tak, wszystko w porządku?, bo jak na człowieka to jesteś wyjątkowo 
blada - spojrzała na mnie ze zdziwieniem Pierwotna 

 

muzyka

 

 

- Chyba powinnam już pójść - spuściłam wzrok przechodząc obok niej     
w kierunku drzwi wyjściowych z rezydencji 

Wyszłam na zewnątrz wciągając świeże powietrze. Noc była już 
wyjątkowo chłodna, ale ja miałam wrażenie, że to jest właśnie to czego 
teraz potrzebuję. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Jeszcze rano 
wszystko było w porządku, a teraz moje myśli pędziły daleko przed siebie. 

Miałam wrażenie, że otwarcie tego pudełeczka było dla mnie niczym 
otworzenie puszki Pandory. Niestety nie rozumiałam, dlaczego robiło       
to na mnie takie wrażenie, dlaczego przyjście do tego domu było czymś 
dziwnym. Z jednej strony brakowało mi tego wszystkiego, a z drugiej 
chciałam o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć. W tym momencie 

background image

 

Ro

zd

zi

 I

: M

er

ed

ith

 Pi

e

rc

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

 mnie

 b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

24

 

 

moja pewność siebie znikła rozpuszczając się niczym bańka mydlana 
pozostawiając mnie samą w ciemnościach.                  

 

Ciąg dalszy nastąpi...