Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział I

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

1

**Wstęp**

Mystic Falls to miasto, w którym się urodziłam i w którym też

umarłam... dwukrotnie. Za pomocą klątwy rzuconej na mnie powróciłam
do życia i to był moment, w którym uświadomiłam sobie, że już nigdy nic
nie będzie takie samo. Żyłam w świecie, do którego nigdy nie chciałam
należeć, ale którego stałam się częścią. Nauczyłam się co to znaczy być
szczęśliwą wtedy, kiedy nie ma się żadnej nadziei. Poznałam czym jest
ból, samotność, nienawiść, aby móc na nowo zrozumieć czym jest miłość,
rodzina i przyjaciele. Teraz dostałam drugą szansę na normalne życie.
Znowu jestem człowiekiem, a przynajmniej w jakiejś części. Natomiast
nigdy, nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że to właśnie
moje człowieczeństwo będzie teraz moim największym problemem.

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

2

**Meredith**

Przez zasłonięte okna do pokoju wpadało leniwe światło poranka.

Leżąc na lewym boku na łóżku w ciszy obserwowałam śpiącego obok
mnie Damona. W tym momencie podniósł jedną powiekę spoglądając
na mnie jakby sam chciał się upewnić, że nigdzie nie zniknęłam,
a następnie ponownie ją zamknął.

- Od trzech dni tak robisz - stwierdziłam spokojnie nie ruszając się nawet
z miejsca

- Bo ostatnio, kiedy tak zrobiłem zniknęłaś na 150 lat - odpowiedział
mając cały czas zamknięte oczy -, a po drugie wczoraj rano wspominałaś,
że powinnaś być martwa, dlatego wolę sprawdzić czy nie strzeliło ci nic
głupiego do głowy - otworzył szybko oczy, a następnie z uśmiechem
przyciągnął mnie do siebie całując

Rok 1864

- Już wychodzisz? - zapytał Damon otwierając swoje zaspane powieki

- Csiii... - uciszyłam go siadając na łóżku obok niego z uśmiechem na twarzy,
przykładając jednocześnie palec do jego ust - To co się stało wczoraj... -
zaczęłam niepewnie

- Kocham cię - odparł jednym tchem, a ja spojrzałam w jego kierunku zdziwiona
i jednocześnie szczęśliwa

- I właśnie, dlatego powinnam już wyjść - położyłam się raz jeszcze na boku
obok niego podkładając rękę pod głowę - Nie chcę, aby ktoś mnie zobaczył
jak na przykład twój Ojciec, czy Stefan - uśmiechnęłam się

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

3

- Po pierwsze jak dla mnie możesz tu zostać na zawsze, po drugie zdanie mojego
brata całkowicie mnie nie obchodzi. Natomiast mój Ojciec cię lubi, więc
nie powinnaś się tym tak przejmować - powiedział próbując mnie znowu
pocałować, ale podniosłam się z miejsca drocząc się z nim

- Właśnie w tym rzecz i raczej wolałabym, żeby tak zostało. Na pewno szybko
zmieniłby swoje zdanie jeśli zobaczyłby mnie w sypialni swojego syna -
uniosłam się honorem wstając z łóżka

Zawiązałam dookoła swojego pasa błękitną wstążkę od mojej sukienki,
która zdążyła już wyschnąć po wczorajszej ulewie na polanie.

- Mam w takim razie nadzieję, że szybko się znowu zobaczymy - spojrzał
na mnie z uśmiechem, a ja w między czasie zaczęłam rozczesywać swoje włosy
palcami podchodząc do okna - Poczekaj odprowadzę cię - odparł po chwili
zaczynając się ubierać - ale najpierw... - zaczął podejrzliwie, a ja podeszłam
bliżej niego nie rozumiejąc o co mu może chodzić

W tym czasie Damon złapał mnie za dłonie przewracając znowu na łóżko tak,
że znalazłam się pod nim, po czym zarzucił pościel na nasze głowy.

****

- Zważywszy na to, że nie żyjemy już w 1864 roku masz teraz
przynajmniej pewność, że na pewno wrócę - spojrzałam na niego
z uśmiechem - W każdym bądź razie powinnam już lecieć, ale najpierw
muszę wziąć prysznic - dodałam, gdy pocałował mnie w policzek
trzymając tak mocno, że nie mogłam się w żaden sposób wyswobodzić
z jego objęć

- Cudownie, to jest właśnie to czego potrzebuję - wymruczał w moje ucho,
gdy kątem oka dostrzegłam stojący na nocnej szafce zegarek

- Jest już tak późno? - zapytałam otwierając szerzej oczy

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

4

Wykorzystując nieuwagę Damona szybko wstałam z łóżka szukając
swoich rzeczy leżących na podłodze. Ubrana jedynie w granatową koszulę
i bieliznę chwyciłam za swoje jeansowe spodnie szybko wciągając je
na siebie.

- Czy ja się wreszcie dowiem dokąd się wybierasz tak wcześnie rano? -
zapytał podpierając głowę ręką opartą o poduszkę całkowicie
nie rozumiejąc mojego pośpiechu

- Jak pamiętasz ponownie jestem człowiekiem, a przynajmniej w jakiejś
części. Znowu marznę, dlatego jestem umówiona z Eleną, Caroline
i Bonnie na zakupy - weszłam do łazienki dokończając w pośpiechu
poranną toaletę - a ty mnie tutaj przetrzymujesz od trzech dni
nie pozwalając nigdzie wyjść - powiedziałam wracają do pokoju
w poszukiwaniu mojej zapinanej na guziki bluzki

- Dni tak szybko mijają, kto by je zliczył - odpowiedział znudzonym
głosem Damon siedząc już na łóżku całkowicie ubrany - Mam dla ciebie
prezent - znalazł się przy mnie w wampirzym tempie podając mi moją
błękitną koszulę, którą założyłam po chwili na siebie zaczynając zapinać
na górze guziki

- Złota karta kredytowa? - zapytałam zaskoczona widząc ją w jego dłoni

- Znowu jesteś człowiekiem - przytoczył moje słowa - więc nie możesz
korzystać z wampirzych przywilejów, dlatego trzeba to zrobić
w tradycyjny sposób - odparł przewracając oczami, po czym wsunął kartę
do mojej kieszonki w koszuli

- Chyba nie powinnam pytać skąd ją masz? - zapytałam przenosząc
ponownie swój wzrok na niego

- A co do twojego przetrzymywania cię - całkowicie zignorował moje
pytanie - to musisz przyznać, że masz tutaj najlepsze warunki.
Przypominam, że cię ubieram - zaczął coś robić przy mojej koszuli -
karmię i dostarczam wszelakich rozrywek - wymieniał, a ja jedynie
uśmiechnęłam się dokładnie wiedząc co ma na myśli używając słowa
rozrywka

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

5

Dopiero w tym momencie zauważyłam, że pomimo mojego
zaangażowania w to, aby zdążyć na umówione spotkanie z Eleną wszystkie
moje guziki i tak były rozpięte.

- Chyba nie rozumiesz na czym polega ubieranie się - powiedziałam, kiedy
spostrzegłam, że Damon zamiast mi pomóc to od razu rozpinał po mnie
wszystkie guziki, które mi udało się zapiąć

- Wybacz, ale ciebie to raczej wolę rozbierać - pocałował mnie kładąc
swoje ręce na mojej tali, a następnie podniósł do góry kierując się od razu
w stronę swojego łóżka

- Damon naprawdę nie mam czasu - mówiłam w pełni poddając się jego
zachowaniu - Elena zaraz przyjdzie - powiedziałam, kiedy razem
upadliśmy na miękką pościel

- Wytrzymała bez ciebie tyle stuleci to jest jeszcze w stanie trochę
poczekać, ja natomiast nie mam takiego zamiaru - odparł składając
pocałunki na moich ustach i szyi

- W porządku pięć minut - dodałam nie przestając się śmiać

**Stefan**

Stałem przy oknie wpatrując się w dal, gdy nagle usłyszałem

otwierające się główne drzwi. Wiedząc, że była to Elena postanowiłem
nie obracać się i pozwolić jej zrobić mi niespodziankę. Dziewczyna
podbiegła do mnie kładąc swoje dłonie na moich oczach.

- Zgadnij kto? - zapytała z uśmiechem

- Ty - odparłem szybko obracając się w jej stronę całując przy tym
na powitanie

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

6

- Wiedziałeś, że przyszłam. To nie fair - powiedziała patrząc na mnie
swoimi czekoladowymi oczami

- Pomyślałem, że może przynajmniej przez jeden dzień uda nam się
zachowywać jak jedna z tych typowo nietypowych par - wytłumaczyłem
trzymając ją w tali

- Szkoda, że mnie nie uprzedziłeś wtedy całkowicie inaczej
zaplanowałabym ten dzień - uśmiechnęła się zalotnie zarzucając mi ręce
na szyję

- Więc zostań - odparłem trzymając ją mocno w swoich ramionach

- Nie mogę - oznajmiła, po czym mnie pocałowała - Jestem umówiona
z Meredith, Bonnie i Caroline na zakupy - wytłumaczyła

- Chyba nie musisz się spieszyć - przeniosłem swoje oczy w kierunku
pokoju Damona

- No tak - przytaknęła Elena odchodząc ode mnie kilka kroków - Czy on
wie, że nie może jej tak w kółko przetrzymywać? - zapytała obracając się
w moim kierunku, po czym usiadła na kanapie - Meredith jest znowu
człowiekiem, aż nie mogę uwierzyć, że udało nam się z Bonnie przywrócić
ją z powrotem do życia - powiedziała zakładając pasmo włosów za ucho

- Miałem właśnie cię o to zapytać - usiadłem bokiem obok niej na kanapie
- co Elijah powiedział odnośnie konsekwencji przywrócenia Meredith
do życia? - zapytałem czekając na jej odpowiedź

- W zasadzie nie zdążyłam go o to zapytać. Jak tylko Bonnie zaczęła
czytać zaklęcie Elijah od razu zniknął. Myślisz, że może to być coś
poważnego? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie

- Zdziwiłbym się jakby tak nie było, zważywszy, na to że Elijah sam o tym
wspomniał. Nie mniej jakiekolwiek by były to cieszę się, że wam się udało
- powiedziałem kładąc swoją dłoń na jej dłoni

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

7

**Meredith**

- Jestem gotowa - powiedziałam głośniej, kiedy stanęłam w salonie widząc
Elenę rozmawiającą ze Stefanem

- Porozmawiamy o tym później - powiedziała dziewczyna, po czym
przeniosła swój wzrok na mnie

- Nie do końca - usłyszałam głos Damona, który znalazł się przy mnie
w wampirzym tempie składając na moich ustach długi pocałunek - Teraz
jesteś - odparł uradowany, po czym odszedł pozostawiając mnie
całkowicie zmieszaną

Sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Udało mi się jedynie
powiedzieć kilka słów na jakie mogłam sobie teraz pozwolić całkowicie
speszona wzrokiem zszokowanej Eleny i kiwającego głową Stefana,
który spojrzał w kierunku swojego usatysfakcjonowanego brata.

- Możemy już iść? - zapytałam spoglądając na dziewczynę

- Tak, oczywiście - odparła Elena, po czym spojrzała wymownie
na Stefana i ruszyła razem ze mną w kierunku wyjścia z rezydencji
Salvatorów

**Damon**

- Co ty znowu robisz? - usłyszałem głos mojego brata, kiedy akurat
nalewałem do szklaneczki whisky

- Co? - odparłem drocząc się z nim jakbym sam nie wiedział o co mu może
chodzić - A o to! - wskazałem na miejsce, w którym jeszcze przed paroma

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

8

minutami pocałowałem Meredith - Po prostu dbam o moją dziewczynę,
przeszkadza ci to?! - wypiłem łyka przechodząc obok niego, a następnie
usiadłem na przeciwległej kanapie

- Jeśli chcesz ją wplątać w jakąś jedną ze swoich głupich gier Damon
to daj sobie spokój - powiedział Stefan wstając z sofy odrobinę
wyprowadzając mnie tym z równowagi

- Doprawdy, dlaczego w końcu ty z Eleną nie znajdziecie sobie jakiegoś
innego zajęcia niż pouczanie innych. Niech wreszcie dotrze do ciebie
braciszku - podszedłem do niego kładąc ręce na jego ramionach -, że
jestem nareszcie szczęśliwy i jeżeli ktoś teraz tworzy jakąś głupią grę to ty!
- na moje słowa przewrócił jedynie oczami, a ja zostawiłem go samego
idąc w kierunku swojego pokoju

- Ona jest znowu człowiekiem Damon - usłyszałem za sobą głos Stefana,
po czym obróciłem się znowu w jego stronę - Posiada całą moc rodu
Petrovy, a my nawet nie wiemy jakie grożą jej konsekwencje za to,
że została ponownie przywrócona do życia - spojrzałem mu w oczy

- Co chcesz przez to powiedzieć, że lepiej byłoby gdyby umarła? -
zapytałem zdziwiony

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, ale powinieneś pamiętać,
że Meredith była cały czas pod opieką czarownic nie bez przyczyny.
Przypuszczam, że wiedźmy nie tylko trzymały ją blisko siebie, aby
uchronić przed Klausem czy Tatią. Myślę, że nie możemy do tego
podchodzić lekkomyślnie - powiedział mój jak zwykle bogobojny brat

- A ja myślę, że szukasz dziury w całym i tak naprawdę nie możesz
przełknąć tego, że twój gorszy brat jest nareszcie szczęśliwy, ale dzisiaj
nie popsujesz mi tego dnia - odszedłem kilka kroków -, a tak wracając
do Meredith to nie musisz się martwić, że mam na nią zły wpływ sama
jest niezła w te klocki - uśmiechnąłem się opuszczając salon

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

9

**Meredith**

Razem z Eleną po jakiś dziesięciu minutach dojechałyśmy

do głównego placu Mystic Falls. Widząc czekające na chodniku Bonnie
i Caroline pomachałam im ręką. Elena skręciła kierownicą w lewą stronę
zatrzymując swój samochód po przeciwległej stronie drogi. Odpięłam
szybko swój pas jak tylko auto zatrzymało się, a następnie otworzyłam
drzwi czując jak ciepłe jesienne słońce pada na moją twarz. Wysiadłam
z samochodu, gdy dobiegł mnie znajomy głos.

- No nareszcie!, ile jeszcze można na was czekać - powiedziała głośniej
Caroline podchodząc do nas, po czym uścisnęła mnie przyjaźnie

- Byłybyśmy wcześniej, ale Damon najwidoczniej zamierza cały czas
przetrzymywać Meredith w domu wyłącznie dla siebie - odezwała się
Elena zatrzaskując po swojej stronie drzwi samochodu, a następnie
przewiesiła swoją torebkę przez ramię ruszając w naszym kierunku

Nie czekając na nic od razu przeszłyśmy na drugą stronę ulicy idąc
w stronę najbliższego sklepu.

- Czy Damon zdaje sobie sprawę, że znowu jesteś człowiekiem,
a przetrzymywanie ludzi jest karalne? - zapytała wampirzyca

- On się raczej tym nie przetrzymuje Caroline - odezwała się Bonnie
zwracając uwagę koleżance

- Mi w zasadzie też nie - wtrąciłam szybko - zważywszy na to, że teraz
obydwoje jesteśmy szczęśliwi - uśmiechnęłam się wracając
wspomnieniami do dzisiejszego poranka

- Najwidoczniej trzy dni z Damonem wystarczyły, abyś zwariowała -
spojrzała na mnie z ukosa Caroline nie dając wiary moim słowom

Nie mogłam ich za to winić, że miały takie podejście, a nie inne. Widziały
w Damonie tylko wampira siejącego spustoszenie, gdzie tylko się pojawił,

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

10

ale ja dostrzegałam w nim osobę, którą zawsze kochałam niezależnie
od tego kim teraz był.

- Jakbyś znała go w 1864 roku wiedziałabyś, dlaczego go pokochałam
i dlaczego to nigdy się nie zmieni - odparłam idąc obok Eleny

Rok 1864

Kiedy doprowadziliśmy się do porządku wyszliśmy z pokoju Damona

schodząc po schodach. W całym domu panowała cisza, choć dawały się słyszeć
odgłosy krzątającej się w kuchni służby. Zbliżając się w kierunku głównych
drzwi do naszych uszu dobiegł odgłos parskającego oraz przebierającego
w miejscu kopytami konia, a następnie głosy dwóch osób. Od razu
rozpoznaliśmy, że był to Stefan oraz ich Ojciec.

- Chodź! - Damon złapał mnie za rękę, kiedy dostrzegliśmy, że klamka
w drzwiach zaczęła się poruszać

Trzymając się za ręce i nie przestając śmiać wbiegliśmy rozbawieni do gabinetu,
a Damon szybko zamknął za nami drzwi.

- Damon! - usłyszeliśmy podniesiony głos jego Ojca, ale miałam wrażenie,
że to tylko nas rozbawiło - Gdzie się podziewa znowu ten chłopak? - dodał
zdenerwowanym głosem

- Idź, poradzę sobie - Damon przyciągnął mnie do siebie całując - Nie chcę,
żebyś miał przeze mnie jakieś kłopoty - powiedziałam pomiędzy kolejnymi
pocałunkami

- Zobaczymy się za niedługo. Obiecuję ci to - dorzucił nie spuszczając ze mnie
swojego wzroku, a ja puściłam jego rękę wybiegając przez otwarte drzwi
do ogrodu

****

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

11

- Kiedy ustaliłyśmy już, że zwariowałaś, może powiesz jak się czujesz,
no wiesz zważywszy na to, że znowu jesteś człowiekiem - zapytała
śmiertelnie poważnie blond wampirzyca chwytając za klamkę sklepu,
do którego miałyśmy wejść

- Caroline! - upomniała ją szybko Bonnie

- No co, przecież pytam z troski - odwróciła się w stronę czarownicy,
a ja jedynie uśmiechnęła się

- Nie przejmuj się, ja już też się o to pytałam - wtrąciła Elena przyznając
się do swojego pytania, które zadała mi, gdy jechałyśmy na umówione
spotkanie

Może Caroline faktycznie miała rację, że zwariowałam?. To był w końcu
tylko zwykły dzień, ale dla mnie był czymś zupełnie nowym. Wreszcie
bez skrępowania, bez żadnych problemów mogłam cieszyć się tym
zwykłym dniem pozostawiając problemy daleko w tyle.

- Nie do końca jestem człowiekiem - przypomniałam, kiedy już weszłyśmy
do środka przestronnego butiku, który o tak wczesnej porze świecił
pustkami - Nie mniej dobrze, że nie straciłam Białej Mocy - podeszłam
do wieszaka przeglądając ubrania - inaczej to wieczne życie byłoby
strasznie nudne - powiedziałam z rozbawieniem w głosie, a następnie
obróciłam się w kierunku dziewczyn przykładając do siebie wiszącą
na wieszaku sukienkę

- Myślałam, że nie chcesz mieć już z tym nic wspólnego? - zapytała
ze zdziwieniem w głosie Bonnie

- Bo tak było, ale teraz jest lepiej. Nie muszę zabijać niewinnych ludzi,
ani żywić się krwią - powiedziałam ciszej - za to mogę być szczęśliwym
nieśmiertelnym człowiekiem w oparciu o całą pozytywną stronę tego
wszystkiego - odparłam z uśmiechem

- Za to z całą pewnością z nienajlepszym gustem - wtrąciła szybko
Caroline zabierając ode mnie wieszak - Przynajmniej teraz zobaczysz
jak się robi prawdziwe zakupy, a nie kiedy hipnotyzujesz przy tym połowę

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

12

personelu - dodała blondynka pijąc od razu w stronę Rebekah co wywołało
na mojej twarzy lekki uśmiech

- Nie powiem, że było źle. W zasadzie to się dobrze bawiłam - zaczęłam
przeglądać poszczególne wieszaki

- Lepiej będzie jak zostawisz to mnie - odpowiedziała Caroline podając
mi inną sukienkę, która wyglądała o niebo lepiej od tej jaką jeszcze przed
chwilą trzymałam w dłoni

- Tak, przynajmniej teraz docenisz czym jest wolność wyboru -
zażartowała Elena naśmiewając się z koleżanki, która podejmując decyzję
za mnie podawała mi wszystkie wyszukane przez siebie rzeczy

- A ja myślę, że jeśli wyjdziemy stąd przed zmrokiem to i tak będzie
dobrze - dorzuciła z rozbawianiem Bonnie

W tym momencie kurtyna jednej z przymierzalni się otworzyła i wyszła
z niej Rebekah. Wampirzyca zmierzyła całe towarzystwo wzrokiem
nie okazując przy tym najmniejszych emocji.

- Przynajmniej nie trzeba marnować tyle czasu szukając tego czego
naprawdę się chce, a jak sama słyszałaś Meredith się dobrze bawiła -
wtrąciła z opanowaniem Pierwotna

- Przypomnij mi, dlaczego ty tutaj zostałaś? - zapytała z wyrzutem
w głosie Caroline zakładając ręce na piersiach

- Może dlatego, że to ja tutaj byłam pierwsza, a po drugie nie jestem
przywiązana sznurkiem do mojego brata. Sama umiem podejmować
własne decyzje - odwarknęła - i nie zapomniałam, że to właśnie Elena
wbiła mi sztylet w plecy, a wy dwie podniosłyście rękę na moją rodzinę -
zagroziła, po czym przeniosła swój wzrok na mnie - Jakbyś chciała znowu
pójść na jakieś prawdziwe zakupy to daj znać - uśmiechnęła się pogodnie,
a następnie pewnym krokiem wyszła ze sklepu

- Nawet nie chcę o tym myśleć, że dalej będę musiała na nią patrzeć -
odpowiedziała z rozdrażnieniem Caroline udając się w stronę
przymierzalni

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

13

- Najwidoczniej nie może być zbyt idealnie - dopowiedziała Elena biorąc
do ręki wieszak z prostą fioletową sukienką, po czym ruszyła w kierunku
drugiej wolnej kabiny

- Bonnie? - odwróciłam się w stronę dziewczyny, kiedy zostałyśmy same

Wiedziałam, że jeżeli chciałam uzyskać jakąś odpowiedź na moje pytanie
to teraz był odpowiedni moment. Sama nie do końca rozumiałam czemu
tak bardzo mi na tym zależało, ale miałam wrażenie, że może mi się to
jeszcze kiedyś przydać.

- Mam takie pytanie. Tatia nie była czarownicą, ale potrafiła w jakiś
sposób kontrolować niektóre rzeczy, a posiadła wyłącznie połowę Białej
Mocy, czy mogłabyś mnie tego wszystkiego nauczyć? - zapytałam
oczekując na jej odpowiedź

- Sądzę, że tak, ale musiałabym mieć księgę Pierwszej Petrovy - wyjaśniła

- A jeśli bym ci ją dała? - szybko zadałam kolejne pytanie

- Wtedy pewnie byłoby prościej, rozumiem, że ją masz? - popatrzyła
na mnie oczekując na odpowiedź

Dopiero teraz dotarło do mnie, że tak naprawdę to nie miałam księgi.
Została w rezydencji Pierwotnych wampirów, a ja z jakiejś strony wolałam
trzymać się od tego miejsca z daleka.

- Meredith wszystko w porządku? - Bonnie podeszła do mnie kładąc swoją
rękę na moim ramieniu

- Tak, wiem po prostu, gdzie może być księga - zdążyłam jedynie
odpowiedzieć, gdy obydwie przymierzalnie się otwarły, a Elena wraz
z Caroline zaczęły prezentować nowe ubrania

- Przypominam wam, że za parę dni spadnie śnieg. Miałyśmy szukać
czegoś ciepłego, a nie na przyszłoroczne lato - odezwała się czarownica
komentując ubiory koleżanek

- Co nie zmienia faktu, że i tak mogę ją kupić - odpowiedziała
wampirzyca, przeglądając się w lustrze, a następnie wróciła

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

14

do przymierzalni wychodząc z niej po jakiejś sekundzie ubrana już
w swoje dawne rzeczy

Patrząc na to wszystko mogłabym przyznać, że brakowało mi bycia
wampirem. Nie tęskniłam za tą całą żądzą krwi, zabijaniem niewinnych
ofiar, ale przede wszystkim za tą pewną siebie dziewczyną. Miałam
wrażenie, że w tamtym życiu byłam inna, silna, odważna, a teraz znowu
byłam bezbronna i narażona na wszelkie niebezpieczeństwa, dlatego chcąc
czy nie musiałam zdobyć księgę.

- Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałam. Co wy na jakiś obiad?. Damon
stawia - zmieniłam temat, po czym wyciągnęłam złotą kartę

- Mam nadzieję, ale najpierw... - Caroline rozejrzała się dookoła - Elena
pilnuj czy nikt nie idzie - spojrzała jak najpoważniej na koleżankę jakby
sprawa dotyczyła życia i śmierci - Bonnie drzwi - zarządziła, a kiedy
dziewczyny zajęły ustalone pozycje Caroline w wampirzym tempie
sprawdziła wszystkie półki, po czym stanęła przede mną trzymając
w swoich dłoniach po kilkanaście wieszaków z zawieszonymi na nich
ubraniami - Nie musisz dziękować - powiedziała z uśmiechem

**Damon**

Wróciłem do swojego pokoju wyciągając z szafki książkę

do czytania. Nawet nie pamiętam, kiedy mi się to ostatnio zdarzyło,
ale gdy wygodnie położyłem się na łóżku przypomniały mi się słowa
mojego brata dotyczące Meredith. Chcąc nie chcąc musiałem mu przyznać
rację. Znając niestety życie, głupie czarownice musiały zapewne znaleźć
jakąś lukę w ratowaniu Meredith, co ja nazywałem coś za coś,
ale najgorszy był fakt, że nie wiedziałem co to takiego było.

Wstałem z łóżka przeglądając półki w poszukiwaniu pierwszego tomu
Pierwszej Petrovy. Niestety nie znalazłem jej w swoim pokoju. Zszedłem

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

15

spokojnie po schodach w kierunku głównego salonu. Na sam widok
mojego brata siedzącego w fotelu z zeszytem na kolanach i długopisem
w dłoni przekręciłem oczami. Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi
zacząłem przeszukiwać regały z książkami.

- Możesz mi powiedzieć czego szukasz, czy będziemy udawać, że nic się
nie dzieje? - zapytał Stefan

- Chwila do pamiętnika - odwróciłem się w stronę mojego brata,
a następnie powiedziałem udając ton jego głosu - Drogi Pamiętniku
Damon znowu coś kombinuje, a zważywszy na jego naturę to nie może
być nic dobrego, więc chyba umrę jeśli się tego nie dowiem. O nie, nie
mogę, bo już jestem martwy! - z hukiem zamknąłem książkę spoglądając
na niego ze złośliwym uśmiechem

- Ok., łapię chcesz się odryść - pokiwał twierdząco głową -, ale może teraz
powiesz mi czego tak naprawdę szukasz? - zapytał siedząc cały czas
na swoim miejscu

- Nie wysiliłeś się zbytnio braciszku z tymi przeprosinami - spojrzałem
na niego z ukosa

- Daj spokój Damon, mam uwierzyć, że w przeciągu trzech dni za sprawą
Meredith, aż tak się zmieniłeś? - nie dawał za wygraną drocząc się ze mną

- Nie ma mowy, nie nabiorę się na tą całą braterską rozmowę, ale skoro już
musimy ze sobą rozmawiać to może wiesz, gdzie jest pierwsza księga
Petrovy? - zapytałem nie znajdując jej na półce

- Po co ci ona? - dopytywał się nie rozumiejąc do czego zmierzam

- Aż ciężko mi to przyznać, ale możesz mieć rację odnośnie Meredith -
odpowiedziałem

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

16

**Meredith**

- Już wymyśliłyście co powiedzie ludziom, kiedy dostrzegą podobieństwo
między wami? - zapytała z ekscytacją w głosie Caroline, gdy zajęłyśmy
miejsca przy stoliku w Mystic Grill

- Nie myślę, żeby to było konieczne Caroline - powiedział Elena
nie rozumiejąc euforii koleżanki

- Zgadzam się - wtrąciłam szybko

- Chyba żartujecie, a jak ktoś się o to zapyta?. Mam! - dodała
z podekscytowaniem w głosie - Możemy powiedzieć, że Meredith jest
twoją kuzynką - drążyła dalej ten temat wampirzyca

- Jenna nie miała dzieci, a mój wujek John, czy też mój ojciec, wyłącznie
mnie, więc to odpada. Raczej nie chcę, aby całe Mystic Falls wiedziało,
że byłam adoptowana - odpowiedziała Elena

- Przecież to widać, że jesteście do siebie podobne, mogłybyście być
siostrami - wtrąciła Caroline

- Dobrze, że o tym wspominałaś, bo jakkolwiek na to patrząc to mam
siostrę przypominającą Elenę, więc jeśli chodzi o więzy rodzinne to chyba
ten rozdział mam zamknięty - otworzyłam na oścież kartę z menu

W oczach Caroline dostrzegłam, że moje zdanie odrobinę ją przygasiło,
choć nie miałam takiego zamiaru. Niestety poruszanie mojej przeszłości
i przypominanie sobie Katherine nie wpływało na mnie za dobrze. Patrząc
na to jak zareagowała Elena, można by powiedzieć, że również i pod tym
względem byłyśmy do siebie podobne.

- Więc - odezwała się Bonnie spoglądając w swoją kartę i jednocześnie
przerywając tą krótką chwilę ciszy - Jeżeli Damon stawia to chyba
nie mogę postąpić inaczej jak zamówić główne dane, którego zawsze
chciałam spróbować - zaśmiała się śledząc palcem po jadłospisie

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

17

- Witam - pojawiła się przy nas kelnerka - Czy mogę już przyjąć
zamówienie? - swoim wzrokiem patrzyła to na mnie to na Elenę
dostrzegając podobieństwo, którego dopatrzyła się prędzej wampirzyca

Odwróciłam się od dziewczyny napotykając wzrok Caroline, który mówił -
a nie mówiłam?

- Nic nie mówię - od razu odpowiedziała podnosząc ręce do góry udając,
że ta cała sytuacja nie była ani trochę śmieszna

**Damon**

- Powiesz mi, dlaczego akurat w księdze Petrovy mogą być jakieś
szczególne informacje na temat Meredith? - zapytał Stefan

- Bo to jak wiedźmowa wikipedia na temat tego, dlaczego krew Meredith
jest tak cenna. Za każdym razem chodziło o to samo - powiedziałem mając
do siebie pretensje, że nie pomyślałem o tym wcześniej - Meredith była
pod opieką czarownic, ponieważ wiedziały jak jej krew działa na wampiry.
Jest jak chodzący GPS podający jej położenie - prawda była taka,
że to teraz na mnie spoczywało jej bezpieczeństwo

- To by tłumaczyło, dlaczego czarownice tak często przenosiły się
z Meredith do innego miasta - wtrącił mój brat podążając moim tokiem
myślenia

- Myślę, że właśnie o tych konsekwencjach mówił Elijah - usiadłem
na kanapie przeglądając poszczególne strony znalezionej przeze mnie
księgi

- Wszystko zatoczyło swój krąg. Meredith jest znowu człowiekiem, a jej
krew ściągnie do Mystic Falls każdego wampira - Stefan spojrzał na mnie,
a ja jedynie kiwnąłem głową potwierdzając jego przypuszczenia

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

18

- Nie ma nic za nic, a to oznacza, że nie możemy jej teraz spuścić z oczu -
oznajmiłem

- Meredith jest z Eleną. Zadzwonię do niej, aby przyjechały tutaj jak
najszybciej - Stefan wyciągnął telefon wybierając numer

Nie wiem czemu, ale przypominały mi się słowa Elijah, gdy wyjaśnił,
dlaczego lepiej było oddać Meredith pod opiekę czarownic niż pozostawić
ją przy mnie. Uważał, że przy mnie dziewczynę czeka tylko śmierć, a więc
to był odpowiedni moment, żeby udowodnić, że się mylił. Najwidoczniej
historia zatoczyła swój krąg nie tylko dla Meredith, ale i dla mnie.

**Meredith**

- Jesteś pewna, że chcesz tam pójść? - zapytała Elena, kiedy
podjechałyśmy pod rezydencje Pierwotnych wampirów

- Tak, Rebekah nie zrobi mi nic złego - powiedziałam z całą pewnością,
ale dziewczyna nie do końca podzielała moje zdanie

Nie czekając na nic chwyciłam za klamkę, gdy Elena wyciągnęła
z torebki swój dzwoniący telefon. W tym momencie zatrzymałam się
obracając w kierunku dziewczyny. Miałam wrażenie, że walczyła sama
ze sobą zastanawiając się czy odebrać czy skupić nad tym, aby odwieść
mnie od mojego planu. Elena po chwili odrzuciła połączenie kładąc telefon
na desce rozdzielczej.

- Nie powinnaś iść tam sama - spojrzała na mnie - Rebekah jest
niebezpieczna, a ty nie jesteś już wampirem Meredith - przypomniała
szukając odpowiednich argumentów, aby zatrzymać mnie w samochodzie -
Bonnie i Caroline powinny pójść z tobą - dodała

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

19

- Nic złego mi się nie stanie - odparłam pomimo tego, że te słowa
całkowicie do mnie nie pasowały

Miałam wrażenie, że od dnia, w którym ponownie zostałam przywrócona
do życia w moim słowniku nie istniało takie słowo jak strach. Wiele razy
w swoim życiu robiłam rzeczy, które wywoływały u mnie przerażenie,
pobudzały wszystkie moje zmysły do ucieczki, ale teraz to znikło.
Mogłabym przysiąc, że to Elena była w tym momencie bardziej ludzka niż
ja. Jej zmysły podpowiadały, że to miejsce jest niebezpieczne natomiast ja
czułam tylko niesamowitą pewność tego, że nic złego mi się nie stanie.

- To naprawdę nie jest dobry pomysł - Elena spojrzała przez okno patrząc
w kierunku rezydencji

- Za niedługą będę z powrotem. Dziękuję, że odwieziesz te wszystkie
rzeczy inaczej bym sobie nie poradziła. Spotkamy się później na miejscu -
powiedziałam wysiadając z samochodu, po czym zamknęłam za sobą
drzwi ruszając w kierunku olbrzymiego domu zamieszkałego przez dwa
Pierwotne wampiry

Wykorzystując swój słuch skupiłam się na Elenie. Dziewczyna przekręciła
kluczyk w stacyjce, dodała gazu i odjechała z podjazdu pozostawiając
mnie samą.

Nie czekając na nic pewnym krokiem przeszłam kilka schodków,
a następnie chwyciłam za klamkę wchodząc do środka. Od razu
nie rozglądając się na boki i nie zatrzymując nawet na moment
skierowałam się w stronę dużego pokoju po prawej stronie. Starałam się
skupić jedynie na tym, po co tu przyszłam. Bałam się, że jeżeli zacznę się
rozglądać na boki to wspominania staną się jeszcze żywsze niż by tylko
mogły być.

Spędziłam tu tyle czasu, że miałam wrażenie, że nie było w tym domu
miejsc, których bym nie znała. Zapaliłam światło, a kinkiety równomiernie
rozmieszczone na ścianach ukazały w pełni cały pokój. Dopiero teraz
dostrzegłam, że nic nie przypominało tego miejsca takim jakim
go zapamiętałam. Moje wspomnienia od razu podpowiadały mi widoki
rzeczy, których tu brakowało. Na ścianach nie wisiał już ani jeden obraz,

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

20

kanapy stały ustawione inaczej, ale chyba największa pustkę poczułam,
kiedy nie dostrzegłam czarnego fortepianu stojącego pod oknem, który
Klaus zamówił specjalnie dla mnie. Jedynie kominek i kilka półek
z książkami pozostały w tym pokoju nietknięte.

Może i nie chciałam tego powiedzieć na głos, ale brakowało mi tego
miejsca. Chcąc odgonić od siebie teraz te myśli ruszyłam w stronę półki
z książkami przeszukując najniższe regały.

- Naprawdę jesteś taka pewna, że nic Ci nie zrobię? - usłyszałam za sobą
głos Rebekah, która pojawiła się niczym duch stając w progu pokoju

- Nie, ponieważ uratowałam ci życie - powiedziałam nawet nie obracając
się w jej stronę nieprzerwanie poszukując księgi - Gdyby nie ja dalej
leżałabyś zasztyletowana w grobowcu, do którego nikt nie miałby dostępu
- spojrzałam na nią chwytając się mojej pewności siebie

- Dobrze, że o tym wspominasz, chętnie dowiedziałabym się, gdzie
podziały się sztylety wbite we mnie i Kola - zapytała zakładając ręce
na piersiach

- Są w bezpiecznym miejscu. Tylko ja wiem, gdzie one są, więc możesz
spać spokojnie - odparłam spoglądając na niedowierzająca minę
Pierwotnej

- Przypominam ci, że Klaus ma jeszcze dwa, co wcale nie czyni mnie
szczęśliwszą niż byłam wcześniej - wtrąciła znajdując kolejny powód,
którego mogła się w tej chwili uczepić

- Teraz mieszkasz tutaj, więc chyba nie tylko ja zaczynam od początku -
uśmiechnęłam się pokrzepiająco, a następnie wróciłam do przeszukiwania
półki

- Przypominam ci, że to teraz mój dom, więc nie możesz wpadać, kiedy
tylko ci się podoba - powiedziała dosadnie jakby chciała zaznaczyć,
że to ona jest cały czas górą, a ja powinnam się podporządkować - Czego
szukasz? - zapytała po chwili zastanowienia

- Drugiego tomu księgi Petrovy - odpowiedziałam

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

21

- W porządku pomogę ci, inaczej będziesz siedzieć tutaj do rana -
zareagowała tak jakby moje towarzystwo ją denerwowało, ale z drugiej
strony dała za wygraną

Rebekah podeszła do pierwszego lepszego regału przeglądając jego
zawartość. Nie wiedziałam czemu tak naprawdę jej się nie bałam.
Nie mniej nie miałam ochoty tego teraz roztrząsać.

- Widzę, że robisz przemeblowanie - oznajmiłam chwytając za krzesło
stojące z boku, a następnie podsunęłam je pod regał wchodząc na nie
by móc sprawdzić wyższe półki

- Tak jakby - skwitowała niczego więcej nie dodając do swojej
wypowiedzi

- Chyba ją mam - powiedziałam na głos dostrzegając na samym rogu
stojącą pomiędzy jeszcze innymi książkami księgę Petrovy

Wciągnęłam mocniej rękę, ale jak tylko chwyciłam księgę w dłoń krzesło
pode mną zachwiało się, a ja straciłam równowagę lecąc w dół. Powinnam
w tym momencie poczuć ból od upadku, ale wcale tak się nie stało.
Otworzyłam niepewnie oczy widząc, że tylko dzięki interwencji Kola
udało mi się uniknąć skręcenia czy złamania czegokolwiek.

- Liczyłem, że ponownie się zobaczymy skarbie, ale nie myślałem,
że w takich okolicznościach - uśmiechnął się do mnie - Przynajmniej teraz
już wiem co takiego widział w tobie mój brat - dopowiedział trzymając
mnie cały czas w swoich ramionach spoglądając przy tym w moje oczy

- Kol czemu wiedziałam, że będę miała mieszane uczucia, kiedy ponownie
się zobaczymy? - zapytałam, chociaż tak naprawdę byłam wdzięczna
za jego pomoc

- Super jeszcze tego brakowało, aby kolejnemu idiocie odbiło na jej
punkcie - Rebekah powiedziała pod nosem układając na półce książki,
które wypadły razem z księgą Pierwszej Petrovy na podłogę

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

22

Dziewczyna powiedziała to tak cicho, że zastanawiałam się czy Kol
to usłyszał, ale on wydał się być teraz dużo bardziej zajęty mną niż swoją
siostrą.

- Gdybyś była moja nie zostawiłbym cię nawet na minutę, ale musisz
wybaczyć mojemu bratu najwidoczniej sprawy w Nowym Orleanie mają
się tak źle, że sam musiał wszystkiego dopilnować - powiedział Kol
stawiając mnie na podłogę

Przynajmniej potwierdziło się to, gdzie teraz przebywał Klaus.
Najwidoczniej wcielał wszystkie swoje plany w życie nie oglądając się
za siebie. Wracające wspomnienia ostatniego wieczoru, gdy ponownie
wróciłam do życia nie pozostawiały żadnego cienia wątpliwości, że byłam
zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale czy to była prawda, czy po prostu
tak było lepiej o tym myśleć?.

Niestety w tym momencie było coś co dużo bardziej mnie martwiło,
a mianowicie sam fakt, że już po trzech dniach przyznałam sama przed
sobą, że zatęskniłam za tym, kiedy byłam wampirem. W ten sam sposób
przyznałam Klausowi rację.

- I dobrze - głos Rebekah wyciągnął mnie z moich rozmyślań - Nie mów
że tak się za nim stęskniłeś zważywszy na to, że przez większą część życia
przeleżałeś w trumnie - dodała wampirzyca - Mam nadzieję, że masz już
to czego szukałaś? - spojrzała ponownie na mnie, a ja rozejrzałam się
dookoła widząc leżącą na podłodze księgę Petrovy

- Chyba tak - odparłam podnosząc ją

- Wybacz brak manier mojej siostrze, ale najwidoczniej straciła w tej całej
zaciekłej wojnie z moim bratem więcej mebli niż by chciała - dodał jak
najpoważniej Kol, a Rebekah w wampirzym tempie chwyciła za leżącą
pod jej stopami książkę rzucając nią prosto w swojego brata

- Spadaj Kol! - odwarknęła i tylko dzięki wampirzym umiejętnością
jej bratu udało się uniknąć uderzenia

- To lepiej ja już lepiej pójdę - odpowiedziałam ruszając w kierunku drzwi

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

23

- Poczekaj! - zawołała za mną Pierwotna znajdując się przede mną
w wampirzym tempie z malutkim pudełeczkiem wykonanym z drewna
w rękach - Chyba należą do ciebie - podała mi je

Włożyłam księgę pod ramię, a następnie wzięłam pudełeczko
od wampirzycy zaglądając do środka. Niepewność na mojej twarzy
zastąpiło zdziwienie. W środku znajdowały się moje rzeczy, czyli broszka
w kształcie ważki oraz kolczyki i naszyjnik na złotym łańcuszku, który
miałam założony podczas balu z okazji Dnia Założycieli.

- Skąd je masz? - zapytałam

- Nie zawsze robię to o co prosi mój brat, ale zważywszy na to,
że pomogłaś mi sądzę, że ja też mogę być fair w stosunku do ciebie,
ale nie radzę ci tego nadużywać - dodała wampirzyca od razu mnie
ostrzegając

- Czekaj, Klaus kazał ci to mi oddać? - zadałam kolejne pytanie
ze zdziwieniem

- Tak, wszystko w porządku?, bo jak na człowieka to jesteś wyjątkowo
blada - spojrzała na mnie ze zdziwieniem Pierwotna

muzyka

- Chyba powinnam już pójść - spuściłam wzrok przechodząc obok niej
w kierunku drzwi wyjściowych z rezydencji

Wyszłam na zewnątrz wciągając świeże powietrze. Noc była już
wyjątkowo chłodna, ale ja miałam wrażenie, że to jest właśnie to czego
teraz potrzebuję. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Jeszcze rano
wszystko było w porządku, a teraz moje myśli pędziły daleko przed siebie.

Miałam wrażenie, że otwarcie tego pudełeczka było dla mnie niczym
otworzenie puszki Pandory. Niestety nie rozumiałam, dlaczego robiło
to na mnie takie wrażenie, dlaczego przyjście do tego domu było czymś
dziwnym. Z jednej strony brakowało mi tego wszystkiego, a z drugiej
chciałam o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć. W tym momencie

background image

Ro

zd

zi

I

: M

er

ed

ith

Pi

e

rc

e

-

h

is

to

ri

a na

p

is

an

a pr

ze

ze

mnie

b

y m

o

n

al

is

a0

0

24

moja pewność siebie znikła rozpuszczając się niczym bańka mydlana
pozostawiając mnie samą w ciemnościach.

Ciąg dalszy nastąpi...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział IV
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział VI
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział V
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział VII
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział II
Meredith Pierce historia napisana przeze mnie Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział VII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział II
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XVIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział IV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział V
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXIV

więcej podobnych podstron