background image

VICKI LEWIS THOMPSON 

 
 

Akcja kochaś 

 

(Operation gigolo) 

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

 

– Po trzydziestu pięciu latach małŜeństwa twój ojciec nie zgadza się, Ŝebym 

leŜała na wierzchu! 

Lynn  Morgan  przeglądała  rozrzucone  po  biurku  notatki,  przytrzymując 

ramieniem słuchawkę. 

–  Nie  rozumiem,  co  to  za  róŜnica,  kto  jest  na  górze,  mamo. 

PrzecieŜ tu chodzi wyłącznie o ciała. – Zerknęła na Tony’ego Russa, który stał 
w  drzwiach  gabinetu,  wsparty  ramieniem  o  framugę  i  patrzył  na  nią  z 
rozbawieniem.  –  Martwe  ciała.  –  Dopowiedzenie  przeznaczone  było  dla  uszu 
kolegi. 

Tony uniósł brwi. 
–  Nie  będę  o  tym  dyskutować  –  stwierdziła  matka  Lynn.  –  Mam  swoje 

zasady, 

Lynn  często  słyszała  tę  odpowiedź.  Znajomi  dziewczyny  twierdzili,  Ŝe 

ustawiczne godzenie zwaśnionych rodziców stanowiło doskonałe przygotowanie 
do  kariery  prawniczej.  Lynn  postanowiła  po  raz  kolejny  przemówić  matce  do 
rozsądku, 

– Zdaj się na los. Zobaczymy, kto pierwszy odejdzie. 
–  On  mi  to  ciągle  powtarza!  Wcale  bym  się  nie  zdziwiła,  gdyby  złośliwie 

mnie przeŜył i ostatecznie znalazł się na wierzchu! Muszę być całkiem pewna, 
jak mnie połoŜą, 

–  MoŜe  pierwsza  zejdziesz  z  tego  świata,  –  Lynn  popatrzyła  na  kolegę  i 

wzniosła oczy ku niebu. – Chciałabyś, Ŝeby ciebie wykopali i umieścili go pod 
spodem? 

Czemu nie? 
– Litości! Nie mówimy o przekładaniu resztek w lodówce z półki na półkę. 

Wybacz, mamo, ale... 

– Chyba nic rozumiesz, o co chodzi. Jak mogłabym spędzić całą wieczność, 

leŜąc pod twoim ojcem? Chcę rozwodu. MoŜesz występować w moim imieniu. 

– Słucham? – Lynn odłoŜyła plik notatek. 
– Mówię o rozwodzie. Specjalizujesz się w tego rodzaju sprawach, prawda? 

Zbierz dowody przeciwko ojcu. Niech to będzie dla niego nauczką. Nie pozwolę 
mu dyktować, jak kto ma zostać pochowany! 

– Jesteś śmiertelnie powaŜna, mamo! 
– Nie kpij ze mnie, smarkulo. 
– Mnie to śmieszy, 
Lynn  umyślnie  bagatelizowała  sprawę,  a  jednocześnie  ze  zdumieniem 

stwierdziła,  Ŝe  serce  wali  jej  mocno,  jakby  była  małą  dziewczynką  przeraŜoną 

background image

rozpadem  rodziny,  a  nie  dwudziestodziewięcioletnią  adeptką  prawa,  wielce 
powaŜaną w palestrze stanu Illinois. 

– Posłuchaj! Wpadłam na dobry pomysł! Kupcie dwa miejsca obok siebie w 

innej części cmentarza. 

–  Po  moim  trupie!  Mam  grób  rodzinny  i  własny  kawałek  ziemi.  Tam  mnie 

pochowają i juŜ. Ojciec niech sobie poszuka innego miejsca. 

– Zrozum, mamo... – Lynn przerwała, bo zadzwonił drugi telefon. – Muszę 

kończyć. Mam kolejną rozmowę. włączę ci muzyczkę. Nie odkładaj słuchawki. 

– Pamiętaj, Ŝe międzymiastowa sporo kosztuje, skarbie. 
–  Jasne.  Zaraz  się  odezwę.  –  Lynn  przełączyła  rozmowę  i  spojrzała  na 

Tony’ego. 

MęŜczyzna  wyprostował  się  i  bez  emocji  obserwował  dziewczynę.  Zawsze 

umiał  jej  przemówić  do  rozsądku  i  dlatego  tak  ogromnie  sobie  ceniła  tę 
przyjaźń. 

– Widzę, Ŝe jesteś bardzo zajęta. MoŜe wpadnę później? 
– Zostań, proszę. Jak przez to przebrnę, będzie mi chyba potrzebny cierpliwy 

słuchacz. 

–  To  dla  mnie  waŜna  wskazówka,  –  Tony  podszedł  do  biurka  i  usiadł  w 

fotelu dla interesantów. 

– Dzięki, Uporam się z rozmowami najszybciej, jak potrafię, – Uśmiechnęła 

się do kolegi. – Tu Lynn Morgan. Słucham. 

– Twoja matka sfiksowała, 
– Nie musisz mi tego mówić. Co to za hałasy, tato? Skąd dzwonisz? 
– Popatrzyła na Tony ‘ego, który współczująco pokiwał głową. 
–  Nie  zwracaj  na  to  uwagi,  Ŝabciu.  DuŜy  ruch.  Chcę,  Ŝebyś  mnie 

reprezentowała, 

– Ty równieŜ?  
– RównieŜ? A co? Matka była szybsza i juŜ cię wynajęła? 
–  Nic  z  tych  rzeczy.  śadnego  z  was  nie  będę  reprezentować.  Szczerze 

mówiąc, oboje spieracie się jak dzieciaki. Sprawa nie jest tego warta, 

–  To  wcale  nie  jest  takie  proste  –  oznajmił  starszy  pan.–  Matka  chodzi  na 

zajęcia,  gdzie  uczą  tupetu  i  agresywnej  pewności  siebie.  Jakby  tego  byto  za 
mało,  zaczęła  brać  testosteron.  Uwierz  mi,  koteczku,  tej  babie  całkiem  się  w 
głowie pomieszało. 

– Zawsze miała pomieszane, tatku. – Lynn uznała, Ŝe zanosi się w rodzinie 

na powaŜniejszy konflikt. – Muszę kończyć. Zadzwonię później, Ŝeby się z tobą 
naradzić. Nie rób niczego pochopnie, 

–  Jeśli  chcesz  mi  powiedzieć,  Ŝebym  się  nie  wyprowadzał  z  domu,  to  rada 

jest nieco spóźniona. Wynająłem juŜ pokój w motelu „Rozkoszna Kryjówka”. 

– Chyba Ŝartujesz! – Ojciec zawsze obiecywał, Ŝe na złość matce przeniesie 

się do tej spelunki. Najwyraźniej w końcu urzeczywistnił swoje groźby. 

background image

– Muszę przyznać, Ŝe to nie był dobry pomysł. 
– Naprawdę zamieszkałeś w „Rozkosznej Kryjówce”? – Miała przed oczyma 

nędzny  motel  w  podrzędnej  dzielnicy  Springfield,  gdzie  na  kaŜdym  rogu 
wystawały grupki włóczęgów albo handlarzy narkotyków. 

–  Powinienem  był  się  przenieść  do  „Holiday  Inn”.  W  „Rozkosznej 

Kryjówce”  w  pokojach  nie  ma  telefonów.  Dzwonię  do  ciebie  z  wypoŜyczalni 
kaset  wideo,  która  jest  w  sąsiednim  budynku.  Koteńku,  muszę  kończyć.  Jakaś 
pani  chce  skorzystać  z  telefonu.  Chyba  się  spieszy.  Wygląda  groźnie.  Ma 
kolczyk  w  dolnej  wardze,  –  Ojciec  Lynn  zniŜył  głos  do  szeptu.  –  Cała  jest 
wytatuowana. – Połączenie zostało przerwane. 

Wzburzona Lynn odetchnęła głęboko kilka razy, nim powróciła do rozmowy 

z matką. 

– Mamo, na mnie pora. Zadzwonię do ciebie po południu. Mam nadzieję, Ŝe 

do tej pory wszystko sobie z tatą wyjaśnicie, jak przystało na dwoje rozsądnych 
ludzi. 

– Twój ojciec to hiena cmentarna! Z nim się nie moŜna dogadać! 
Lynn  nic  uznała  za  stosowne  wspomnieć  matce,  Ŝe  miała  przed  chwilą  na 

linii  tego  krwioŜerczego  potwora,  który  przeprowadził  się  do  zakazanej 
dzielnicy i zamieszkał w podrzędnym motelu. 

– Cześć, mamo. – OdłoŜyła słuchawkę i zerknęła na kolegę. – Nie do wiary! 

Zawsze się sprzeczali, ale to nie było nic powaŜnego. Teraz poszli na całość. 

– Domyślam się, Ŝe po raz pierwszy padła wzmianka o rozwodzie. 
– Przedtem nigdy się nie posuwali do takich gróźb. Problem w tym, Ŝe mama 

chodzi  na  kurs  kształtowania  osobowości.  Postanowiła  Ŝyć  wedle  zasad,  które 
jej  tam  wpoili.  Ma  na  tym  punkcie  bzika,  co  mnie  zresztą  wcale  nie  dziwi. 
Niepokojąca  jest  tylko  ta  gadanina  o  rozwodzie.  To  jakaś  paranoja!  Zawsze 
planowali  wspaniałą  jesień  śyda  we  dwoje.  Córka  na  swoim,  dom  spłacony. 
MoŜna  szaleć  na  całego!  Tata  w  zeszłym  roku  przeszedł  wreszcie  na 
emeryturę... – Lynn umilkła. Odkryła wreszcie przyczynę konfliktu. Zerknęła na 
Tony’ego. – Chyba okropnie się nudzą, nie sądzisz? 

– Zapewne. Poznaliśmy wiele par dotkniętych tą przypadłością. 
– Jak mogłam zakładać, Ŝe moich rodziców to w ogóle nie dotyczy! – Lynn z 

irytacją  wzruszyła  ramionami.  –  No  i  proszę.  Mamy  podręcznikowy  przykład 
małŜeńskiego kryzysu. 

–  Ej,  chyba  przesadzasz.  Nie  przypominam  sobie  pary  w  średnim  wieku, 

zdecydowanej na rozwód z powodu miejsca na cmentarzu. 

–  Chwileczkę!  Pozwu  jeszcze  nie  złoŜyli  –  oznajmiła  zaczepnie  Lynn, 

splatając ramiona na piersi. 

– Ale wkrótce to zrobią – upierał się Tony.  
– Kierujesz się uprzedzeniami. Po tym, odkąd Michelle... – Umilkła nagle i 

spojrzała mu w oczy. Powinna była ugryźć się w język! 

background image

–  Nie  potrafię  być  obiektywny  po  tym,  jak  Michelle  mnie  rzuciła.  To 

zamierzałaś powiedzieć? 

–  Postąpiła  jak  idiotka.  –  Lynn  w  ogóle  nie  mieściło  się  w  głowie,  Ŝe 

Michelle  zdradzała  faceta  takiego  jak  Tony.  Włoski  typ  urody,  inteligenta, 
wysoka  pozycja!  Jej  matka  powiedziałaby,  Ŝe  to  doskonała  partia.  Na  dodatek 
Tony był przemiłym człowiekiem. 

–  Oboje  robiliśmy  głupstwa.  Szczerze  mówiąc,  wolę  analizować  problemy 

twoich rodziców, niŜ zajmować się własnymi. 

– Słuszna uwaga. Wybacz, Ŝe poruszyłam tę sprawę. – Lynn była świadoma, 

Ŝ

e kolega nie przebolał jeszcze poniesionej straty. Od rozwodu minęło zaledwie 

pół roku, a przecieŜ cały jego świat kręcił się dawniej wokół Michelle. 

– Jak zamierzasz ich powstrzymać? – zapytał rzeczowo Tony. 
–  Właśnie  się  nad  tym  zastanawiam.  –  Lynn  połoŜyła  łokcie  na  biurku  i 

wsparła nimi skołataną głowę. Pora na burzę mózgów. 

Niejedną trudną sprawę rozwiązali z Tonym w ten sposób. Chętnie słuchała 

rad kolegi. 

– Szukają dziury w całym, bo nie mają rzeczywistych problemów? – rzuciła 

niepewnie, 

– Chyba tak. 
–  MoŜe powinnam  dostarczyć  im  powodów  do zmartwienia...  Tony  rozparł 

się wygodnie w fotelu i oparł stopę na kolanie. 

– Co masz na myśli? 
–  Ilekroć  zaczynały  się  kłopoty  –  stwierdziła  zamyślona  dziewczyna, 

wspominając czasy dzieciństwa i młodości – zawsze stawali za mną murem. 

– Rozumiem. 
–  Nie  myśl  sobie  tylko,  Ŝe  miałam  zadatki  na  rozrabiakę.  Rzecz  w  tym,  Ŝe 

rodzice sprzeczali się o wszystko i niechętnie szli na ustępstwa, ale gdy chodziło 
o moje sprawy, zawsze byli zgodni i świetnie dawali sobie radę. W tej sprawie 
tworzyli zwarty front. 

– Zamierzasz popaść w kłopoty? 
Lynn  długo  milczała,  bazgrząc  ołówkiem  po  kartce.  Chytry  plan  z  wolna 

nabierał wyrazistości. 

–  Owszem.  NajwyŜsza  pora,  by  ich  zrównowaŜona,  mądra  i  rozsądna 

córeczka  zaczęła  robić  głupstwa.  Stawiam  na  znane  od  pokoleń,  sprawdzone 
metody. – Podniosła wzrok. – CiąŜa będzie najlepsza. 

– Nie przesadzaj! – Tony pochylił się nad biurkiem. – Nie sądzę, by sytuacja 

wymagała... 

–  Wszystko  będzie  na  niby  –  zapewniła  z  uśmiechem  dziewczyna– 

Wystarczy powiedzieć rodzicom, Ŝe spodziewam się dziecka. 

– Co za ulga! – Tony opadł bezwładnie na oparcie fotela. – A juŜ się balem, 

Ŝ

e masz zamiar poszukać w pobliskim barze kochasia na jedną noc. 

background image

– Co ty mówisz? Znamy się przecieŜ nie od dziś. Czy to w moim stylu? Poza 

tym,  stworzenie  realnej  sytuacji  wymaga  czasu,  a  ja  powinnam  natychmiast 
zmienić stan na błogosławiony. 

– Lynn, pomysł jest doskonały, ale czy potrafisz dobrze zagrać swoją rolę? 

Oboje  wiemy,  Ŝe  marna  z  ciebie  kłamczucha.  Nawet  mnie  łatwo  jest  cię 
przejrzeć, a rodzice od razu się zorientują, Ŝe udajesz. Dorastałaś na ich oczach, 
więc znają cię lepiej, 

–  Jak  zwykle  wytknąłeś  mi  najpowaŜniejszy  mankament  całego  planu  – 

oznajmiła, stukając ołówkiem w skoroszyt. 

–  Tak  czy  inaczej,  sam  plan  wygląda  zachęcająco.  Powinnaś  dopracować 

historyjkę w najdrobniejszych szczegółach. 

– Oczywiście. Zechcesz jej wysłuchać? 
–  Jasne.  Pomogę  ci  nawet  to  i  owo  obmyślić.  Przede  wszystkim  musisz 

opisać domniemanego tatusia swej nie istniejącej pociechy. 

– Widzę, Ŝe lepiej ode mnie potrafisz mącić ludziom w głowach i opowiadać 

głodne kawałki – powiedziała z kpiącym uśmiechem. 

– CóŜ, jako młody chłopak nieźle rozrabiałem. W przeciwieństwie do ciebie 

często musiałem zmyślać, by wyjść cało z opresji. 

–  Rozumiem,  A  więc  do  rzeczy.  Kim  jest  ojciec  maleństwa?  Na  jego 

wspomnienie moi rodzice powinni dostawać palpitacji serca. Niech to będzie nie 
przebierający w słowach macho, wspaniały okaz samca z papierosem wiszącym 
w kąciku ust. Nosi obcisłe dŜinsy i ma tatuaŜ. Jest bezrobotny, ale cieszy się, Ŝe 
mam  stałą  pensję,  bo  daję  mu  forsę  na  piwo.  Krótko  mówiąc,  współczesny 
Ŝ

igolak, 

–  Chyba  przesadziłaś!  tyle  wad?  –  Tony  parskną  śmiechem.  –  Istna 

karykatura. Twoi starzy nie dadzą się nabrać! 

– Po pierwsze, nie zapominaj, Ŝe trzeźwo myślące kobiety często tracą głowę 

dla  przystojnych  buntowników  bez  powodu;  opętane  namiętnością  nie  są  w 
stanie  trzeźwo  myśleć.  Po  drugie,  rodzice  na  pewno  mi  uwierzą,  bo  zawsze 
byłam z nimi szczera. 

Zrobiło  jej  się  cięŜko  na  sercu.  To  okropne,  Ŝe  będzie  musiała  okłamać 

bliskich. W tym wypadku jednak śmiało mogła się powołać na stwierdzenie, Ŝe 
cel  uświęca  środki.  Zresztą,  lepiej  udawać  przyszłą  mamę,  niŜ  dla  złagodzenia 
kryzysu w rodzinie naprawdę zajść w dąŜę. Wybór był oczywisty. 

– Przyjmijmy, Ŝe masz rację. Tak czy inaczej, sama opowieść nie wystarczy. 

Powinnaś  mieć  jakieś  dowody  na  to,  Ŝe  w  twoim  Ŝyciu  zaszły  gwałtowne 
zmiany. 

–  Słuszna  uwaga.  Nie  mam  pojęcia,  jak...  Chwileczkę.  –  ZmruŜyła  oczy  i 

zmierzyła  kolegę  badawczym  spojrzeniem.  Niczym  stylistka,  próbowała  go 
sobie wyobrazić w całkiem innym wcieleniu, 

background image

– Czemu tak mi się przyglądasz? – zapytał Tony, wiercąc się niespokojnie w 

fotelu. 

– Zdejmij marynarkę. 
– Słucham? – mruknął niepewnie, 
– Nie daj się prosić. Rób, co mówię. 
– Dama prosi, abym zdjął marynarkę. CóŜ mi pozostaje? Pani Ŝyczenie jest 

dla mnie rozkazem. Dziwnie zaczyna się ten dzień. 

– Teraz krawat – dodała w zadumie. Osłupiały męŜczyzna otworzył szeroko 

oczy. – Szybciej, Tony! Widzisz, Ŝe szukam inspiracji. 

Młody prawnik westchnął i zdjął krawat. 
– Rozepnij koszulę. Wystarczy kilka guzików. Doskonale,.. I potargaj włosy, 
–  Proszę?  –  rzucił  z  niedowierzaniem  Tony,  spoglądając  na  koleŜankę  tak, 

jakby była niespełna rozumu. 

Dziewczyna wstała, podeszła do niego i energicznie wsunęła palce w ciemną 

czuprynę. 

–  Co  to  ma  znaczyć?  –  Tony  natychmiast  się  odsunął  i  dodał  z  komiczną 

powagą; – Podmienili mi współpracowniczkę! Gdzie jest prawdziwa Lynn? 

–  Bez  obaw.  Nie  o  to  mi  chodziło  –  mruknęła  domyślnie  dziewczyna, 

puszczając mimo uszu jego narzekania. 

Tony wcisnął się w fotel. 
– Trzymaj się ode mnie z daleka, kobieto! 
– Zachowaj spokój, mój drogi. Nie ruszaj się przez moment. jeszcze minutka 

i  będzie dobrze.  –  Przytrzymała  go  za  ramię  i  palcami  zaczesała odgarnięte  do 
tyłu  włosy  tak,  by  kosmykami  opadały  swobodnie  na  czoło.  Mimo  woli 
stwierdziła,  Ŝe  dotykanie  aksamitnie  gładkiej  czupryny  i  muskularnego  ciała 
Tony’ego  sprawia  jej  prawdziwą  przyjemność  i  dlatego  stylizacja  potrwała 
trochę  dłuŜej  niŜ  zapowiadaną  minutkę.  Lynn  poczuła,  Ŝe  jej  kolega  bardzo 
przyjemnie pachnie. Dawniej nie zwracała na to uwagi, ale dziś uznała znajomą 
woń za miły wabik. 

– Zajmijmy się teraz guzikami. 
– Lynn, chcesz mnie uwieść? – zapytał Tony pół Ŝartem, pół serio. 
– SkądŜe!  
– Nie mam pewności. Zaczynam się o ciebie martwić. 
–  Chciałam  tylko  coś  sprawdzić.  –  Lynn  cofnęła  się  o  parę  kroków,  oparła 

dłonie na biodrach i przyglądała się uwaŜnie własnemu dziełu. 

Stylizacja była udana, a zmiany wprost niezwykłe, Znikną gdzieś obiecujący 

młody  prawnik,  który  po  całych  dniach  wertuje  dokumenty  sądowe  i 
sprawozdania  z  procesów,  przyjeŜdŜa  do  biura  przed  czasem,  zostaje  po 
godzinach urzędowania i wychodzi z plikiem papierów. PrzeobraŜony Tony stał 
się niebezpiecznym facetem. 

background image

Nowy  wizerunek  idealnie  pasował  do  chytrego  planu.  Podniosła  wzrok  i 

uśmiechnęła się do kolegi. 

– Tony, przyszło mi do głowy... 
–  Wykluczone  –  przerwał,  cofając  się  i  energicznie  kręcąc  głową.  – 

Przeczuwałem,  do  czego  zmierzasz.  Daremne  wysiłki.  Na  uczelni  próbowałem 
swoich  sił  w  studenckim  teatrze,  ale  mnie  wylali.  Aktorstwo  nie  jest  moją 
najmocniejszą stroną. 

–  Chyba  Ŝartujesz!  KaŜdy  adwokat  ma  to  we  krwi!  Przed  sądem  doskonale 

sobie radzisz. 

–  Owszem,  ale  ty  proponujesz  mi  udział  w  całkiem  innym  przedstawieniu. 

Zadanie  aktorskie  jest  o  wiele  trudniejsze.  Mogę  cl  najwyŜej  udzielić  porady 
prawnej. 

– KaŜ się wypchać! Niepotrzebne mi prawnicze gadanie. Muszę przedstawić 

rodzicom zabójczo przystojnego faceta o mocno zaszarganej opinii i niepewnej 
przeszłości.  Zaczynam  tajną  akcję  pod  kryptonimem  kochaś.  Sama  byłam 
zaskoczona, gdy przyszło mi do głowy, Ŝe powinnam cię do niej wciągnąć. Kto 
by pomyślał, Ŝe się nadasz... 

Tony  zamierzał  właśnie  zawiązać  krawat,  ale  znieruchomiał  w  pół  gestu  i 

popatrzył na nią z wyrzutem. 

–  Tak  cię  to  zdziwiło?  Miła  jesteś!  Widzę,  Ŝe  uwaŜasz  mnie  za  strasznego 

nudziarza. 

–  Wybacz!  –  Lynn  spłonęła  rumieńcem.  –  Zawsze  wyglądasz  tak... 

porządnie.  –  Jak  cudzy  mąŜ,  nieczuły  na  wdzięki  innych  kobiet,  pomyślała  z 
Ŝ

alem. 

–  Większość  dziewczyn  uwielbia  ten  wizerunek.  –  Naturalnie!  Masz 

całkowitą rację. 

–  Nie  jestem  w  twoim  typie,  co?  –  WłoŜył  marynarkę  i  strzepnął  z  klapy 

niewidoczny pyłek. 

–  Tego  nie  powiedziałam,  –  Rozmowa  zmierzała  w  niebezpiecznym 

kierunku. Statystyki dowodzą, Ŝe sześć miesięcy po rozwodzie męŜczyzna szuka 
zwykle  potwierdzenia  własnej  atrakcyjności  i  zaczyna  romansować.  Bez 
zobowiązań! – Zresztą tu nie chodzi o nas, Tony. Muszę uchronić najbliŜszych 
przed straszliwą pomyłką. Prosiłam cię o pomoc. Spotkanie z moimi rodzicami 
nie zabierze ci wiele czasu. Na twój widok wpadną w panikę i zewrą rodzinne 
szeregi,  by  mnie  uratować  przed  Ŝyciową  katastrofą.  Zrobią  wszystko,  by  nas 
rozdzielić, i to ich na nowo połączy. – Umilkła na chwilę i zerknęła przyjaźnie 
na kolegę. – Tony, dawno nie miałeś urlopu, prawda? 

–  Pewnie  chcesz  mi  zaproponować  pełen  atrakcji  wyjazd  nad  morze,  gdzie 

mam  się  zachowywać  jak  ostatni  drań  i  zrazić  do  siebie  twoich  rodziców.  To 
wspaniała perspektywa, Lynn! Nie ma co, potrafisz zachęcić faceta. 

background image

–  Szczerze  mówiąc,  nie  myślałam  wcale  o  wyjeździe  nad  morze.  Byłeś  w 

Sedonie? To kurort w stanie Arizona, 

– Nie. Wdziałem tylko zdjęcia czerwonych skał. Robią wraŜenie. 
– Rodzice spędzili w Sedonie miodowy miesiąc. 
–  A  jeśli  zaŜądają  osobnych  pokoi?  –  Tony  słuchał  urlopowych  planów  z 

rosnącym zainteresowaniem. Lynn splotła ramiona na piersi i uśmiechnęła się z 
tryumfem. 

–  RozwaŜ  to,  mój  drogi:  darmowy  urlop  w  pięknej  okolicy  w  zamian  za 

przewietrzenie  starych  dŜinsów  i  kilka  efektownych  pompek  na  świeŜym 
powietrzu. Piwo gratis. Przez kilka dni będziesz udawał twardziela. 

– Czy twój ojciec jest porywczy? – zapytał nieufnie Tony. 
– W Ŝadnym wypadku. Zanudzi cię na śmierć swoją gadaniną, ale na pewno 

nie  rzuci  się  na  ciebie  z  pięściami.  Ryzyko  jest  równe  zeru.  Wiem,  co  mówię. 
Jestem przecieŜ jego córką, 

–  Chwileczkę!  Jeszcze  jedno,  Lynn.  Masz  kogoś?  Słyszałem,  Ŝe  spotykasz 

się z jakimś Edgarem, MoŜe to on powinien z tobą jechać. 

Dziewczyna skrzywiła się z niechęcią, 
–  Po  pierwsze,  rodzice  go  kiedyś  poznali.  Po  drugie,  od  kilku  miesięcy  juŜ 

się  z  nim  nie  widuję.  Po  trzecie,  Edgar  nie  nadaje  się  do  roli  czarującego 
rozrabiaki. 

– CzyŜby? – rzucił drwiąco Tony. Wyraźnie ucieszyła go ta uwaga. 
– Wierz mi. Jestem tego pewna. – Lynn z uznaniem popatrzyła na Tony’ego, 

Chwytał wszystko w lot i trzeźwo oceniał sytuację. 

– Sam nie wiem... – Zerknął na nią niepewnie – Czy taki porządny facet jak 

ja potrafi udawać cwanego kochasia? 

Lynn poczuła miły dreszcz na myśl o nowym wcieleniu kolegi. 
Nadarzała  się  sposobność,  by  statecznego  prawnika  zmienić  w  Jamesa 

Deana lat dziewięćdziesiątych. Wspaniała perspektywa! 

–  Przestań  się  tym  przejmować.  Dasz  sobie  radę,  –  Zamilkła  na  moment  i 

dodała po chwili namysłu – Byłoby doskonale, gdybyś miał tatuaŜ. 

– Racja. Mam go sobie zrobić? 
–  Nie  oczekuję  od  ciebie  tak  wielkiego  poświęcenia.  MoŜe  nakleisz  sobie 

tymczasowy.  Są  w  drogeriach  takie  podróbki  –  oznajmiła  pogodnie.  Była 
przekonana, Ŝe kolega bawi się równie dobrze jak ona. 

– Dobrze, Pewnie się na to zdecyduję – mrukną! Tony. Lyon popatrzyła na 

niego z uśmiechem. Ostatnia uwaga nie dotyczyła jedynie tatuaŜu. 

– Dzięki. Mówią, Ŝe prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A więc 

postanowione.  Jedźmy  razem  do  Arizony.  Kiedy  dysponujesz  czasem?  Masz 
jakieś umówione spotkania? 

–  Nie.  Wystarczy  rzut  oka  na  mój  terminarz,  by  dojść  do  wniosku,  Ŝe  nie 

jestem zbyt towarzyski. 

background image

Ciekawe,  pomyślała Lynn.  Z  nikim  się nie  umawiał.  śadnych przygodnych 

romansów. Trzeba zachować ostroŜność. 

–  Musi  upłynąć  trochę  czasu,  by  rozwodnik  doszedł  do  siebie  –  odparła 

współczująco. 

–  Pewnie.  Ale  mam  dobrą  nowinę.  Śliczna  dziewczyna  zaprosiła  mnie  na 

kilkudniowy wypad do Sedony – rzucił chełpliwie Tony, 

Lynn wybuchneła śmiechem, choć Ŝart bardziej ją zaniepokoił, niŜ rozbawił. 
–  Dzięki  za  komplement.  –  Zrobiło  jej  się  ciepło  na  sercu,  gdy  Tony 

powiedział,  Ŝe  jest  śliczna,  ale  nie  chciała,  by  robił  sobie  jakieś  nadzieje  i 
zakładał,  Ŝe  naprawdę  mogą  być  razem.  –  Obawiam  się,  Ŝe  przez  kilka  dni 
będziemy  się  jedynie  trzymać  za  rączki.  Nasza  znajomość  pozostanie,  rzecz 
jasna, czysto platoniczna. 

– Na początku to normalne. – Tony wzruszył ramionami i ruszył do wyjścia, 

W drzwiach przystanął na moment. – A co do tatuaŜu... 

–  Nie  zaprzątaj  sobie  tym  głowy.  Kupię  ci  w  drogerii  zmywalną  imitację. 

Zresztą, to bez znaczenia, 

–  Nie  musisz  nic  kupować.  –  Tony  uśmiechną  się  szeroko.  –  Mam 

prawdziwy tatuaŜ. 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

 

W  przeddzień  wyjazdu  Tony  wyciągnął  z  szafy  upchnięte  głęboko  na  dnie 

stare  dŜinsy,  noszone  jeszcze  w  szkole  średniej.  Powróciły  dawne 
wspomnienia...  Michelle  błagała,  Ŝeby  się  pozbył  tych  starych  szmat. 
Twierdziła, Ŝe nie ma sensu ich trzymać. 

Myliła  się,  duchy  sprzed  lat  stanowiły  ostatnią  więź  z  czarującym 

rozrabiaką,  jakim  był  dawniej  Tony.  Uśmiechnął  się  na  myśl,  Ŝe  arogancki 
buntownik,  którym  Lynn  zamierzała  nastraszyć  rodziców,  idealnie  pasuje  do 
jego  dawnego  wcielenia.  Taki  był  Tony  Russo  przed  czternastu  laty.  TatuaŜ 
zrobił sobie w ostatniej klasie szkoły średniej. 

Sięgnął głębiej i wydobył stosik czyściutkich białych podkoszulków. Rzadko 

je teraz wkładał. Kiedyś było inaczej. Z przyjemnością dotknął spranej bawełny. 
Wrzucił  koszulki  do  torby  podróŜnej.  Nagle  rozległ  się  dzwonek  telefonu. 
Podniósł słuchawkę. Pewnie Lynn ma dla niego ostatnie wskazówki. 

– Tony? 
To nie był głos koleŜanki. Dzwoniła Michelle. Chyba płakała. Co się stało, 

do cholery? 

– Tak, to ja. Co słychać, Michelle? 
– Jesteś zajęty? 
– Owszem – mruknął niechętnie. – Czemu pytasz? 
–  Chciałabym...  –  Pociągnęła  nosem.  –  Wpadnę  na  moment,  jeśli  nie  masz 

nic przeciwko temu. 

Tony  zerknął  na  budzik.  Jedenasta  w  nocy.  Wizyta  zapłakanej  Michelle  u 

byłego  męŜa  na  pewno  zirytuje  Jerry’ego.  Ten  facet  był  dawniej  kumplem 
Tony’ego.  Razem  grywali  na  giełdzie  i  chodzili  do  siłowni.  Późnym 
popołudniem  często  odwiedzali  salę  gimnastyczną,  by  powrzucać  piłkę  do 
kosza. Wcześniejsze godziny Jerry przeznaczał na zabawy w sypialni Michelle. 

–  Wiem,  Ŝe  jest  późno  –  dodała  drŜącym  głosem  Michelle,  –  Chciałam 

tylko.., z kimś porozmawiać. 

– Zgoda. – Tony westchnął cięŜko. 
– Jesteś aniołem. Tony. 
– Drobiazg. Byli męŜowie czasami się na coś przydają. 
Powinien  był  jej  powiedzieć,  Ŝeby  poszukała  sobie  innego  pocieszyciela. 

Miał do tego prawo, zwaŜywszy, jak go potraktowała. 

Z  drugiej  strony  jednak,  ze  swej  adwokackiej  praktyki,  podczas  której 

mnóstwo  rozgoryczonych  par  przewinęło  się  przez  jego  gabinet,  wiedział,  Ŝe 
zwykle  obie  strony  ponoszą  winę  za  rozpad  małŜeństwa.  Gdy  Tony  był  z 
Michelle,  zbyt  wiele  czasu  poświęcał  karierze,  Jerry  bez  trudu  zajął  miejsce 
wiecznie nieobecnego męŜa. 

background image

Pierwsze lata jego związku z Michelle były prawdziwą sielanką. Tony puchł 

z  dumy,  bo  zdobył  pannę  z  dobrej  rodziny,  Gotowy  scenariusz  romantycznej 
komedii:  dziewczyna  śliczna  jak  z  obrazka  oddała  serce  prostemu  chłopakowi. 
Gdy  z  czasem  Tony  postawił  na  pierwszym  miejscu  adwokacką  praktykę,  ich 
wspólne Ŝycie zaczęło powoli tracić urok i sens. 

Mniejsza z tym. Było, minęło. Tony przestał rozpamiętywać przeszłość i nie 

chciał do niej wracać. Trzeba dokończyć pakowanie. ,Akcja kochaś” nie budziła 
początkowo  jego  entuzjazmu,  jednak  po  namyśle  uznał,  Ŝe  odmawiając, 
wyszedłby  na  głupca.  Od  dawna  chciał  się  umówić  z  Lynn,  ale  zdawał  sobie 
sprawę,  Ŝe  do  propozycji  rozwodnika  dziewczyna  podejdzie  bardzo  nieufnie. 
Specjaliści  od  prawa  rodzinnego  wiedzieli,  Ŝe  związek  z  męŜczyzną,  którego 
małŜeństwo się rozpadło, stanowi duŜe ryzyko. 

Wspólna podróŜ to doskonała okazja, by przekonać upartą Lynn, Ŝe nie jest 

dla  niego  odtrutką  po  smutnych  doświadczeniach  z  Michelle.  Tony  uznał 
optymistycznie,  Ŝe  wszystko  będzie  dobrze,  i  zajął  się  konkretami.  Zajrzał  do 
torby  podróŜnej,  by  sprawdzić,  czy  ma  wszystko,  czego  potrzebuje.  Jeszcze 
papierosy!  Niedopałek  w  kąciku  ust  to  znak  rozpoznawczy  buntownika  bez 
powodu.  Tak  się  szczęśliwie  złoŜyło,  Ŝe  kolega  Tony’ego  zostawił  ostatnio  u 
niego  pół  paczki.  Zguba  czekała  na  właściciela  w  kuchennej  szufladzie.  Teraz 
się przyda. 

Od  wejścia  dobiegł  odgłos  dzwonka.  Tony  poszedł  otworzyć.  Zapalił 

papierosa, 

–  Tony!  –  Ledwie  uchylił  drzwi,  zalana  łzami  Michelle  rzuciła  się  w  jego 

ramiona. Niewiele brakowało, Ŝeby ją oparzył. 

–  Spokojnie,  dziewczyno.  –  Odsunął  dłoń z  papierosem,  a  drugą  ręką objął 

drgające  od  płaczu  ramiona.  Zaprowadził  gościa  do  salonu  i  posadził  na. 
kanapie. 

– Co się stało? 
Podniosła  na  niego  załzawione  oczy.  Natychmiast  spostrzegł,  Ŝe  sztuczne 

rzęsy  nad  prawym  okiem  odkleiły  się  i  trzepotały  jak  przetrącone  skrzydło 
motyla,  kiedy  Michelle  zamrugała  powiekami  Rozpuszczony  tusz  do  rzęs 
zostawił na policzkach ciemne smugi. 

– MakijaŜ ci spływa, a rzęsy się odklejają – rzucił ostrzegawczym tonem. 
– Dzięki. 
Michelle  pospiesznie  doprowadziła  się  do  porządku.  Efekt  był  groteskowy: 

jedno  oko  –  jak  na  bal,  drugie  gotowe  do  snu.  Policzki  z  lekka  poszarzałe. 
Znowu zaczęła szlochać. Grzebała w torebce, szukając chusteczki do nosa. 

– Cholera, przecieŜ wkładałam... Gdzie ona się... 
– Proszę, – Tony wyjął z kieszeni czystą chustkę i podał zapłakanej kobiecie. 
–  Och,  kochany!  –  Michelle  otarła  łzy  i  westchnęła  głęboko.  –  Zrobiłam 

błąd, porzucając cię dla Jerry’ego. 

background image

Tony’emu  zdobiło  się  cięŜko  na  sercu.  Od  wielu  miesięcy  czekał  na  takie 

wyznanie. Czemu dziś zamiast tryumfu odczuwał tylko lęk? 

– Co się stało? – spytał rzeczowo. 
– Jerry cmoka! 
– CzyŜbyś wcześniej tego nie spostrzegła? 
– Zdawałam sobie sprawę, Ŝe ma róŜne śmieszne nawyki, ale nie zwracałam 

na nie uwagi. A ty? Słyszałeś, jak cmoka? 

– Owszem, ale to mi nie przeszkadzało, kiedy graliśmy w piłkę. 
–  To  jeszcze  nie  jest  najgorsze.  Problem  w  tym,  Ŝe  on  się zaniedbuje.  Nosi 

podarte  slipy.  Gumki  ledwie  się  trzymają,  a  bawełna  jest  całkiem  sprana. 
wiedziałeś o tym? 

–  Pewnie!  –  Tony  wzruszył  ramionami.  –  Rozbieramy  się  przecieŜ  w  tej 

samej szatni. 

– Wyrzuciłam dziś te jego szmaty. Wyobraź sobie, zaczął na mnie krzyczeć. 

Wygarnęłam mu wtedy, co myślę o cmokaniu. A on na to, Ŝe pokaleczył sobie 
palce o moje spinki do włosów. Co ma piernik do wiatraka! Przyczepił się takŜe 
do  sztucznych  rzęs.  Powiedział,  Ŝe  go  kują.  Podobno,  kiedy  je  wkładam, 
przypominam  zupełną  kretynkę.  Tony  czy  naprawdę  wyglądam  w  nich 
idiotycznie? 

– W Ŝadnym wypadku. Rzecz jasna, pod warunkiem, Ŝe nosisz obie 
– Z tobą Ŝycie było śmiesznie łatwe – westchnęła Michelle, 
Jak dla kogo, stwierdził w duchu Tony. Gdy byli razem, Michelle z kaŜdym 

rokiem  stawała  się  coraz  bardziej  wymagająca,  kapryśna  i  spragniona 
komplementów, znudzony mąŜ bez przerwy musiał ją zapewniać, Ŝe kocha nad 
Ŝ

ycie i umiera z poŜądania. Doszło do tego, Ŝe Tony machinalnie odpowiadał na 

jej  pytania.  Jerry  okazywał  pewnie  więcej  entuzjazmu.  Nie  ma  to  jak  ognisty 
romans dla poprawy marnego samopoczucia. 

– Sądziłem, Ŝe kochasz Jerry’ego – powiedział cicho Tony. 
Obawiał  się,  Ŝe  te  słowa  odnowią  dawny  ból,  ale  dziwnym  trafem  niczego 

nie poczuł. 

I  mnie  się  tak  wydawało,  ale  jak  moŜna  kochać  faceta,  który  cmoka  i  nosi 

starą bieliznę? 

Tony  doznał  olśnienia.  Dla  niego  miłość  oznaczała  gorące  przywiązanie, 

wzajemny  szacunek,  wzajemną  pomoc  w  zdrowiu  i  chorobie.  Michelle  nie 
traktowała  uczuć  tak  powaŜnie  –  ani  przedtem,  ani  teraz.  Tony  nareszcie 
wiedział, na czym stoi. 

Po chwili milczenia Michelle westchnęła głęboko i oznajmiła: 
–  Wiele  myślałam,  jadąc  do  ciebie  taksówką.  Moim  zdaniem,  powinniśmy 

spróbować jeszcze raz. 

background image

–  Zastanawiałaś  się  nad  tym  przez  całą  drogę?  To  musiało  być  męczące,  –

Tony  usłyszał  drwinę  w  swoim  głosie  i  natychmiast  się  zreflektował.  Nie  tędy 
droga! Po namyśle dodał: – Zresztą, trafiłaś pod niewłaściwy adres. 

– Zmieniłeś mieszkanie? – ucieszyła się Michelle, 
Tony  westchną  bezradnie.  Beznadziejna  idiotka!  Nie  chwyciła  dowcipu! 

Pojął wreszcie, Ŝe podobnie jak wielu klientów, którzy przewinęli się przez jego 
biuro,  obdarzył  uczuciem  niewłaściwą  osobę.  Fatalne  zauroczenie  minęło 
bezpowrotnie.  Pozostała  odrobina  Ŝyczliwości  dla  głupiutkiej,  roztrzepanej 
kobietki, 

– Nie sądzę, Ŝeby to było właściwe rozwiązanie – odparł łagodnie. 
– Za to ja wiem swoje. Będzie wspaniale. 
–  Jestem  innego  zdania  i  spróbuję  ci  wytłumaczyć,  dlaczego.  Po  pierwsze, 

rzadko bywałem w domu i tylko dlatego nie zwróciłaś uwagi na moje nawyki i 
przywary.  Z  pewnością  szybko  zaczęłyby  cię  irytować.  Pamiętasz  chyba,  Ŝe 
mam zwyczaj gwizdać i okropnie przy tym fałszuję, A kiedy oglądam telewizję, 
co chwila zmieniam kanał. 

–  Mnie  się  podobało  twoje  gwizdanie.  Poza  tym,  to  są  drobiazgi  bez 

znaczenia. Liczy się tylko... 

– Co się liczy, Michelle? Co jest naprawdę waŜne? 
– śe się kochamy. – Spojrzała na niego rozmarzonym wzrokiem. Tony ‘ego 

ogarnęła  nagle  tęsknota  za  chwilami,  gdy  po  całych  dniach  wpatrywał  się  z 
czułością w błękitne oczy Michelle. 

– Niespełna rok temu oznajmiłaś, Ŝe kochasz Jerry’ego. 
– To była pomyłka.   
– W takim razie spróbuj go teraz pokochać – odparł stanowczo 
Była Ŝona obrzuciła go badawczym spojrzeniem. Wyraz zachwytu zniknął z 

jej twarzy.  

– Proszę?  
– Jestem pewien, Ŝe ten facet ma sporo zalet. 
– Wymień chociaŜ jedną. 
–  Za  duŜo  ode  mnie  wymagasz!  –  Tony  zachichotał.  –  Staram  się  być 

wielkoduszny,  lecz  nie  zmuszaj  mnie,  Ŝebym  mówił  o  twoim  kochanku  w 
samych superlatywach. –  

– A widzisz! Nie czujesz do niego sympatii! 
–  Ja  nie  muszę,  ale  tobie  radzę  polubić  faceta,  z  którym  Ŝyjesz.  Dla  niego 

opuściłaś  męŜa.  Z  pewnością  dostrzegłaś  w  nim  mnóstwo  zalet,  przy  których 
cmokanie i dziurawa bielizna to niewarte uwagi drobiazgi. 

–  Sądziłam,  Ŝe  mnie  zrozumiesz  –  krzyknęła  Michelle,  zrywając  się  na 

równe nogi – a ty się ze mnie nabijasz! 

– Przeciwnie – odparł, wsuwając ręce w kieszenie. – Nigdy dotąd nie byłem 

powaŜniejszy. 

background image

– Nie wierzę. To dlatego, Ŝe... – ZmruŜyła oczy. – Przyznaj się, masz kogoś, 

co? 

–  Nie.  –  Oczyma  wyobraźni  ujrzał  nagle  Lynn.  Po  chwili  milczenia  dodał 

stanowczo: – Nie mam nikogo, – Szukał sposobu, by powiedzieć Michelle całą 
prawdę, nie raniąc jej uczuć. – W pewnym sensie nadal jesteś mi bliska. Zawsze 
będą nas łączyć wspomnienia. Ale głębokie uczucie i przekonanie, Ŝe bez ciebie 
Ŝ

ycie nie ma sensu, przeminęło. Dopiero dzisiaj zdałem sobie z tego sprawę, ale 

mam pewność, Ŝe się nie mylę. 

MoŜemy znowu być razem! 
Tony stanowczo pokręcił głową. 
– Nie sądzę. Musisz pogodzić się z Jerrym, Postaraj się, bo warto – radził z 

uśmiechem. – Kup najdroŜszemu atrakcyjną bieliznę. 

–  Znowu  się  ze  mnie  nabijasz.  –  Michelle  wpatrywała  się  w  niego 

podejrzliwie, 

– Zapewniam, Ŝe to nieprawda. 
– Jesteś pewny, Ŝe nie warto próbować po raz drugi? 
Tony pokręcił głową. 
– W takim razie pozostaje mi tylko wrócić do domu. Jerry na mnie czeka. 
– Od początku tak mówiłem – stwierdził Tony, odprowadzając ją do drzwi. – 

Ja się nie liczę. Ten facet był ci przeznaczony, 

Michelle ruszyła ku drzwiom, lecz nagle przystanęła i zapytała niepewnie: 
– Czy wyglądam na idiotkę, kiedy przyklejam sztuczne rzęsy? 
– Nieprawda, One ci dodają uroku. To jest twój znak rozpoznawczy. 
–  Dzięki.  –  Młoda  kobieta  uśmiechnęła  się  z  wdzięcznością.  Potem 

zmarszczyła brwi, jakby dopiero teraz coś sobie uświadomiła, – Paliłeś, gdy tu 
przyszłam?  –  Tony  odniósł  wraŜenie,  Ŝe  zajęta  własnymi  sprawami  Michelle 
prawie  nie  zwraca  na  niego  uwagi  i  dlatego  umykają  jej  fakty  z  pozoru 
oczywiste. Przez moment chciał się przed nią wytłumaczyć, ale zmienił zdanie, 

– Owszem, paliłem, 
– Okropność. – Skrzywiła się wymownie, – Nie znoszę dymu. 
– Widzisz? To jedynie potwierdza moją tezę, Ŝe nie jesteśmy dobraną parą. – 

Cmoknął głośno, Ŝeby ją rozśmieszyć. Udało się. Michelle zachichotała. 

– Mieliśmy dobre chwile, prawda. Tony? 
– Jasne! UwaŜaj na siebie. – Ty równieŜ.  
Patrzył za nią, gdy szła ku drzwiom, Nie odczuwał Ŝalu. 
Lynn i Tony mieszkali w odległych dzielnicach Chicago, nie opłacało im się 

wspólnie  zamawiać  taksówki,  by  przyjechać  na  lotnisko.  Umówili  się  w 
poczekalni przy wejściu do sali odlotów. 

Lyon z daleka dostrzegła Tony’ego, który szedł w jej stronę z uśmiechem na 

ustach.  Biała  koszulka  podkreślała  wspaniałą  muskulaturę,  a  dŜinsy  sprawiały 
wraŜenie  tak  obcisłych,  Ŝe  trudno  się  było  uwolnić  od  nazbyt  śmiałych 

background image

skojarzeń. Ciemna czupryna z niesfornymi kosmykami opadała na czoło. Nawet 
chód miał inny – bardziej zamaszysty. Lynn westchnęła. BoŜe drogi, w co ja się 
pakuję, pomyślała z obawą. 

Po chwili Tony stanął obok niej. Odstawił torbę podróŜną i mocno przytulił 

zaskoczoną dziewczynę. 

– Cześć, skarbie – rzucił dźwięcznym barytonem i pocałował namiętnie swą 

wspólniczkę. 

Jakiś przechodzień aŜ gwizdnął z zachwytu. 
W pierwszej chwili Lynn była tak zaskoczona, Ŝe w ogóle nie zareagowała. 

Ogarnęło  ją  przyjemne  oszołomienie.  Ani  myślała  się  bronić.  W  końcu  jednak 
odzyskała  panowanie  nad  sobą.  Próbowała  wysunąć  się  z  objęć  Tony’ego,  co 
nie było łatwe. 

–  Dokąd  to,  maleńka?  –  zapytał,  tuląc  ją  mocniej.  Zmysłowy  uśmiech 

pojawił się na jego twarzy. – Nie cieszysz się, Ŝe twój kochaś znów trzyma cię 
w ramionach? 

Serce  dziewczyny  biło  jak  oszalałe.  Na  moment  w  objęciach  Tony’ego 

zapomniała o całym świecie. Wkrótce przyszło jednak opamiętanie. 

Tony,  puść  mnie  natychmiast.  Chyba  trochę  przesadziłeś.  Nie  sądzisz,  Ŝe 

jeszcze za wcześnie na rozpoczęcie naszego przedstawienia? 

Tony pogłaskał ją po plecach i wolno przesunął dłoń trochę niŜej. 
–  Chcesz,  Ŝebym  cię  trochę  ośmielił,  laleczko?  –  Zdawał  sobie  sprawę,  Ŝe 

zachęcając  ją  do  pieszczot,  działa  na  własną  niekorzyść,  I  tak  chwilowo  nic  z 
tego  nie  będzie.  Najwyraźniej  stał  się  masochistą.  Lynn  zacisnęła  wargi. 
Sytuacja  wymykała  się  spod  kontroli.  Czuła  para  zaczynała  powoli  zwracać 
uwagę przechodniów. 

– Nie na lotnisku, jeśli łaska. 
– Jak sobie Ŝyczysz,  maleńka. – Tony  mrugnął do niej porozumiewawczo i 

pogłaskał delikatnie jędrny pośladek. 

– Mówię powaŜnie. Tony – ostrzegła zarumieniona. 
–  Pomyślałem,  Ŝe  przed  odlotem  dam  ci  małą  próbkę  tego,  co  nas  czeka, 

Ŝ

ebyś  się  upewniła,  czy  nadal  chcesz  się  pakować  w  całą  tę  awanturę.  Jeszcze 

moŜesz się wycofać. 

– Szczerze mówiąc... Podjęłam decyzję i zamierzam doprowadzić do końca 

swój  plan.  Nie  oczekiwałam...  –  Lynn  poprawiła  ubranie.  Była  na  siebie 
wściekła, Ŝe jąka się jak zadurzona nastolatka. Na domiar złego wpatrywała się 
w  Tony’ego  jak  urzeczona.  Trudno  jej  było  zebrać  myśli.  –  Skąd  masz...  te 
ciuchy? Nie wyglądają na nowe. 

– LeŜały na dnie szafy. 
– Tak się dawniej ubierałeś? 
–  Jasne.  Przez  cały  czas.  –  Ostentacyjnie  wsunął  do  kieszeni  paczkę 

papierosów  i  wyŜej  podwinął  rękawy  t-shirta,  Lynn  dostrzegła  na  bicepsie 

background image

wytatuowanego  smoka.  Tony  mrugnął  do  niej  i  poruszył  mięśniami.  Stwór 
drgnął. Dziewczyna z trudem odwróciła wzrok. 

Kolega rzeczywiście wspominał o tatuaŜu. Chrząknął znacząco. 
– Czy próbujesz mi dać do zrozumienia, Ŝe byłeś dawniej... 
–  Postrachem  szacownych  rodziców.  Fakt.  JeŜdŜąc  samochodem, 

notorycznie  przekraczałem  wszelkie  limity  prędkości,  nie  wylewałem  za 
kołnierz,  uwodziłem  niewinne...

 

–  Historia  twoich  miłosnych  podbojów  mnie 

nie interesuje. 

–  Kto  mówi  o  podbojach?  –  odparł  cicho.  –  Brałem,  co  się  nawinęło,  Nie 

trzeba się było wysilać. 

 
–  Pora  ruszać  –  oznajmiła  stanowczo,  by  zmienić  temat.  Tony  uprzejmym 

gestem wskazał rękaw prowadzący do samolotu 

– Idź przodem. Lubię ładne widoki. A jest na co popatrzeć, 
– Tony Russo! – skarciła go z oburzeniem. 
– Musisz się przyzwyczaić do takich odzywek, moja droga. 
Pamiętaj, Ŝe uwielbiasz moje dwuznaczne komplementy. – Zgiął się 
w ukłonie i dodał Ŝartobliwie: – Panie przodem. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 

 

Gdy znaleźli swoje miejsca, Lynn odruchowo wyciągnęła rękę, by otworzyć 

skrytkę i schować bagaŜ. Nie miała zwyczaju czekać, aŜ ktoś ją wyręczy. 

– To moja rzecz. Odsuń się, skarbie. – Tony chwycił jej walizkę. 
– Sama dam sobie radę, 
–  Przestań  mi  się  sprzeciwiać,  dziewczyno,  –  Tony,  trzymając  bagaŜ, 

pochylił się nad koleŜanką, Z tyłu napierali zniecierpliwieni pasaŜerowie. Tony 
przycisnął się do niej, by ich przepuścić. 

–  Niech  pani  ustąpi.  Ten  facet  nie  słyszał  o  równouprawnieniu  –  poradził 

jeden z nich. 

Tony pokiwał głową i szepnął dziewczynie do ucha: 
–  Pamiętaj,  Ŝe  przez  cztery  dni  mam  być  męską  szowinistyczną  świnią! 

Zostaw mi walizki i zajmij miejsce – szepnął jej do ucha. 

– Gdzie mam usiąść? – zapytała z udawaną pokorą. 
– To rozumiem – odpowiedział Tony z figlarnym uśmiechem. 
– Zmień jeszcze ten kpiący ton i będzie idealnie. Siądź przy oknie. 
–  A  ty  w  środkowym  fotelu? Będzie ci niewygodnie, najdroŜszy  –  odparła, 

trzepocąc rzęsami, 

–  Zobaczymy.  Jeśli  mi  szczęście  dopisze,  moŜe  i  po  drugiej  stronie  będę 

miał ładną sąsiadkę. Przyjemnie byłoby się wcisnąć między dwa niezłe kociaki, 

Lynn jęknęła i z miną męczennicy zajęła najdalszy fotel. Tony popisywał się 

krzepą, wrzucając bagaŜe do schowka z taką łatwością, jakby to były dziecinne 
zabawki.  Dziewczyna  spostrzegła,  Ŝe  wszystkie  pasaŜerki  zerkają  na  niego 
ukradkiem, obserwując grę jego mięśni. 

Gdy usiadł obok niej, pochyliła się i oznajmiła szeptem: 
–  Dzięki,  ale  przestań  się  wygłupiać.  Chyba  trochę  przesadziłeś,  kiedy 

zacząłeś mnie strofować. 

–  Sama  mówiłaś,  Ŝe  trzeba  solidnie  nastraszyć  twoich  rodziców,  powinni 

drŜeć o przyszłość swej córki. 

– Owszem, ale... 
–  Twoja  reakcja  na  moje  umizgi  powinna  być  przekonująca,  więc  musimy 

solidnie poćwiczyć, by uwierzyli, Ŝe naprawdę udało mi się ciebie poderwać, 

Dziewczyna  zmierzyła  go  badawczym  spojrzeniem  i  z  niedowierzaniem 

pokręciła głową. 

–  Czy  mam  przyjemność  z  Anthonym  J.  Russem,  wybitnym  młodym 

prawnikiem? 

–  Pudło!  Obok  ciebie  siedzi  Tony  Russo,  prawdziwy  Casanova.  –  Mrugnął 

do niej porozumiewawczo. 

background image

–  Ale  wpadłam!  –  Wyraźnie  zakłopotana,  próbowała  obrócić  wszystko  w 

Ŝ

art. – Zdajesz sobie sprawę, Ŝe mogę cię teraz szantaŜować? A jeśli przyjdzie 

mi do głowy opowiedzieć w naszej kancelarii o twoim drugim wcieleniu? 

– Myślałem o tym. Na pewno tego nie zrobisz. Sumienie ci nie pozwoli. 
–  Słuszna  uwaga.  A  mówiąc  powaŜnie,  Tony,  własnym  oczom  nie  wierzę. 

CóŜ za niezwykła przemiana! 

– To jeszcze nic, ślicznotko – odparł z uśmiechem. – Najlepsze jeszcze przed 

tobą. 

– BoŜe miłosierny! Stworzyłam potwora!  
– Pewnie! Współczuję twoim starym, mała.     
–  Miejmy  nadzieję,  Ŝe  szybko  się  z  tym  uporamy  –  stwierdziła  z  nadzieją 

Lynn, tocząc wokół umęczonym wzrokiem. – Kto wie, czy w ogóle dotrzemy do 
Sedony?  MoŜe  wystarczy  rzut  oka  na  mego  kochasia,  gdy  spotkamy  się  z 
rodzicami  na  lotnisku  w  Phoenix.  –  ZniŜyła  głos,  bo  na  wolnym  fotelu  obok 
Tony’ego  sadowił  się  właśnie  męŜczyzna  z  włosami  związanymi  w  kucyk.  – 
Marne  perspektywy,  skarbie.  Nie  będzie  drugiego  kociaka  –  dodała 
konspiracyjnym szeptem. 

– Niech to cholera – burknął, pochylił się nad Lynn i pocałował ją w usta. – 

Zresztą ty mi wystarczysz. 

– Tony! – Policzki Lynn płonęły. Zarumieniła się jak pensjonarka. Odsunęła 

się  najdalej,  jak  mogła,  ale  lotnicze  fotele  były  tak  stłoczone,  Ŝe  niewiele 
zyskała.  W  głębi  ducha  musiała  przyznać,  Ŝe  choć  udaje  obraŜoną,  gdy  Tony 
bierze  ją  w  objęcia,  w  gruncie  rzeczy  nie  moŜe  się  doczekać  kolejnego 
pocałunku. Gdyby tylko potrwał nieco dłuŜej.., 

– Jeśli będziesz taka wstydliwa, twoi rodzice nie uwierzą, Ŝe mamy romans, 

–  Tony  obrzucił  ją  karcącym  spojrzeniem.  –  Powinniśmy  chyba  ułoŜyć 
szczegółowy plan i omówić zasady postępowania. 

–  Racja.  Plan.  Dobry  pomysł.  –  Brakło  jej  tchu.  Ledwie  mogła  wydobyć 

głos,  więc  naradę  trzeba  będzie  odłoŜyć.  Sięgnęła  po  kolorowe  czasopismo  i 
zaczęła je kartkować. – MoŜe w czasie posiłku, 

–  A  to  niespodzianka!  Lynn  Morgan,  wygadana  pani  mecenas,  straciła 

głowę! 

– Przesada! 
– Nie sądzę – odparł z pobłaŜliwym uśmiechem. – Od chwili gdy zobaczyłaś 

mnie  na  lotnisku,  jesteś  zakłopotana.  Nie  przypuszczałem,  Ŝe  coś  moŜe  cię 
wytrącić z równowagi, droga koleŜanko. 

–  Sytuacja  jest  wyjątkowa.  –  Lynn  udawała  pogrąŜoną  w  lekturze.  Miała 

dość tej rozmowy. 

Tony  był  zachwycony,  Ŝe  nagła  zmiana  w  jego  zachowaniu  tak  bardzo 

zachwiała pewnością siebie uroczej panny Morgan, która do tej pory łudziła się 
nadzieją,  Ŝe  podchodząc  do  sprawy  konkretnie  i  rzeczowo  bez  trudu  przekona 

background image

rodziców,  Ŝe  wpadła  w  sidła  cynicznego  uwodziciela.  Tony  uległ  nagłemu 
impulsowi,  gdy  na  lotnika  wziął  ją  w  ramiona  i  namiętnie  pocałował.  Nie 
Ŝ

ałował  tamtego  postępku.  Warto  było!  Co  więcej,  ich  chytry  plan  zadziałał  – 

ba,  po  prostu  wymagał  –  Ŝeby  takich  pocałunków  było  więcej.  Dzisiejszy 
poranek wiele obiecywał, Lynn nie była sobą! PodróŜ zapowiadała się ciekawie. 

Postanowił  dać  dziewczynie  chwilę  wytchnienia.  Zaczął  rozmowę  z 

sąsiadem,  który  pracował  jako  psycholog  i  miał  na  imię  Jeff.  Pierwsze  lody 
zostały przełamane, gdy męŜczyzna się zorientował, Ŝe Tony jest prawnikiem i 
odebrał  staranniejsze  wykształcenie  niŜ  świadczyłby  o  tym  jego  wygląd. 
Panowie wymienili wizytówki na wypadek, gdyby jeden potrzebował terapeuty, 
a drugi prawnika. 

–  Przezorny  zawsze  ubezpieczony  –  stwierdził  Jeff.  Stewardesy  zaczęły 

roznosić posiłek. 

–  Święte  słowa  –  odparł  Tony.  –  Przyjemnie  się  gadało,  ale  pora  kończyć. 

Muszę się zająć moją... towarzyszką podróŜy. Pora ułoŜyć plan działania. 

–  Rozumiem,  –  Jeff  popatrzył  na  niego  z  ciekawością,  ale  o  nic  nie  pytał. 

Tony zabrał się do jedzenia. Obrzucił Lynn badawczym spojrzeniem. 

– Trzeba omówić parę spraw. Wkrótce lądujemy w Phoenix, 
Lynn w skupieniu doprawiała sałatę. 
– Nie patrz tak na mnie – mruknęła w końcu. – Dobra. Przyznaję, Ŝe jestem 

okropnie zdenerwowana. 

– Mamy wybór. Kiedy wylądujemy, moŜna powiedzieć twoim rodzicom, Ŝe 

okropnie  się  pokłóciliśmy  i  nie  mamy  ochoty  na  wspólne  wakacje.  Pierwszym 
samolotem wrócimy do domu. 

–  Tego  nie  moŜemy  zrobić.  Mam  pewność,  Ŝe  plan  jest  dobry.  Jest  spora 

szansa, by dopiąć swego, ale,.. – Umilkła i odwróciła wzrok, – Trafiłeś w sedno. 
Nie  umiem  kłamać  Mam  okropne  zahamowania.  Nie  wiem,  czy  zdołam  się  z 
tym uporać. 

Tony’emu  zrobiło  się  ciepło  na  sercu.  Podziwiał  determinację  Lynn,  która 

postanowiła  za  wszelką  cenę  uratować  małŜeństwo  swoich  rodziców,  choć 
metoda  działania  nie  pasowała  do  jej  prawdomówności  i  umiarkowania.  Miała 
powaŜne  skrupuły  i  bardzo  ją  za  to  szanował,  ale  dla  dobra  sprawy  musiała  je 
przełamać, trzeba znaleźć sposób, Ŝeby jej to ułatwić i poprawić humor. 

– Powinnaś chyba bardziej kontrolować sytuację. Obiecuję, Ŝe przestanę cię 

zaskakiwać.  Opracujmy  system  znaków  jak  piłkarze  na  boisku.  Na  ślicznej 
twarzy Lynn znowu pojawił się uśmiech, 

– Jakie sygnały? 
–  Chrząknięcie  moŜe  oznaczać,  Ŝe  mam  cię  pocałować  w  ucho,  pocieranie 

nosa to zachęta do namiętnego całusa. Gdy wzruszysz ramionami, powinienem 
złapać cię za... 

– Wykluczone – rzuciła pospiesznie i znów się zarumieniła. 

background image

– Masz na myśli system znaków czy... łapanie? 
– Jedno i drugie. 
– Sygnały mogą być inne. Na to zgoda. Ale nie da się całkiem zrezygnować 

z obmacywania, skoro nasz spektakl ma być przekonujący, ty równieŜ powinnaś 
mnie od czasu do czasu dotknąć tu i ówdzie. 

– Gdzie mnie będziesz... obmacywać? 
– Jak leci. Normalka. Masz przecieŜ wszystko, co trzeba, na swoim miejscu. 
– Mam rozumieć, Ŝe wyglądam przeciętnie? 
Zbity  z  tropu  Tony  zachichotał  i  upił  łyk  wody.  Ukradkiem  zmierzył 

dziewczynę taksującym spojrzeniem, 

– W Ŝadnym wypadku. Wszystko jest u ciebie nieprzeciętne. 
Lynn  westchnęła  i  zmarszczyła  brwi.  Najwyraźniej  targały  nią  sprzeczne 

uczucia 

– To był Ŝart – dodał Tony. 
–  Wiem  –  rzuciła  ponuro.  Opadła  bezwładnie  na  oparcie  fotela.  To  na  nic! 

Nie nadaję się do takich intryg, pomyślała, 

–  Co  ja  słyszę!  Gdzie  się  podziała  nieustępliwa  Lynn  Morgan?  –  Patrzył 

ukradkiem  na  profil  okropnie  przygnębionej  koleŜanki.  Dziewczyna  z 
charakterem,  przemknęło  mu  przez  myśl.  Nie  przypominała  wprawdzie 
Michelle, złotowłosej seksbomby, ale coraz bardziej mu się podobała. 

–  Zadanie  jest  trudniejsze,  niŜ  sądziłam,  Tony  –  stwierdziła  odwracając 

głowę, – Obawiam się, Ŝe to ponad moje siły. Nie dam rady, 

–  OdpręŜ  się;  przestań  rozpaczać  i  traktować  nasz  plan  ze  śmiertelną 

powagą.  –  Tony  uśmiechnął  się  pogodnie.  –  Postanowiony,  Ŝe  przez  kilka  dni 
dla  dobra  sprawy  będziemy  się  wygłupiać.  Moim  zdaniem  sami  moŜemy  się 
przy  okazji  dobrze  bawić.  Odpuść  sobie.  dziewczyno!  Śmiej  się  z  własnego 
planu, bo to wygłup, jakich mało, 

Popatrzyła mu prosto w oczy i długo nie odwracała wzroku. Napięcie powoli 

ustępowało z urodziwej twarzy. Rysy złagodniały. W piwnych oczach pojawiły 
się kpiące iskierki, 

– Dobra! Co ci chodzi po głowie, Casanovo? 
Udało  się!  Tony  nie oczekiwał,  Ŝe  Lynn  tak  szybko  weźmie  sobie do serca 

jego  rady.  Nie  mógł  pozwolić,  Ŝeby  wymknęła  mu  się  taka  wspaniała 
dziewczyna. 

– Jeśli nadal będziesz na mnie patrzyła tak wyzywająco jak w tej chwili, lada 

chwila wszyscy się o tym dowiedzą, 

– Sądziłam, Ŝe omawiamy tylko plan działania – odparła z niewinną miną. 
Tony  odetchną!  głęboko.  KaŜde  z  nich  mówiło  o  czymś  innym.  Nie  chciał 

się  teraz  nad  tym  zastanawiać,  Z  trudem  nad  sobą  panował,  a  to  męŜczyznę 
bardzo wyczerpuje. 

background image

–  Najlepsza  jest  improwizacja,  W  sprzyjających  okolicznościach  instynkt 

nam podpowie, co naleŜy robić. 

– Jesteś tego pewny?  
Tony nie miał wątpliwości. 
–  Pewnie!  Wystarczy,  jeśli  będziesz  sobie  nieustannie  powtarzała,  Ŝe 

szalejemy za sobą i trudno nam zachowywać się przyzwoicie. No wiesz... Jakaś 
potęŜna siła pcha nas ku sobie. – Tony upił łyk wody. DrŜenie rąk? Wolne Ŝarty! 
Tony, prawdziwy Casanova, nie tracił nigdy zimnej krwi. 

–  Wybaczcie,  kochani  –  wtrącił  Jeff,  kładąc  dłoń  na  ramieniu  młodego 

prawnika.  –  Mimo  woli  przysłuchiwałem  się  waszej  rozmowie.  Jestem 
specjalistą w dziedzinie, która was interesuje. Zapewniam, Ŝe popełniacie wielki 
błąd. 

–  Jeff,  doceniam  twoje  dobre  chęci  –  wymamrotał  Tony,  ze  zdumieniem 

spoglądając  na  przejętego  sąsiada  –  ale  nie  sądzę,  Ŝebyśmy  potrzebowali 
twojej... 

–  Powinieneś  sprawdzić,  jaki  kobr  przybrała  twoja  aura.  Tę  samą  radę 

dałbym  twojej  znajomej.  Oboje  jesteście  zbici  z  tropu.  –  Jeff  uśmiechną  się 
radośnie. – Chciałbym wam pomóc. Gratis! 

–  Czegoś  tu  nie  rozumiem,  –  Lynn  pochyliła  się  w  stronę  terapeuty  i 

popatrzyła na niego ze zdumieniem. Jeff spojrzał jej prosto w oczy, 

–  Powinnaś  być  z  siebie  dumna,  moja  droga.  Jesteś  wspaniała  i  nie  musisz 

się  zmieniać.  JeŜeli  zachowawcze  społeczeństwo  cię  odrzuca,  otocz  się  białą 
poświatą  i  recytuj  pozytywne  afirmacje.  Powtarzaj  sobie,  Ŝe  odmienność  nie 
czyni cię ani gorszą, ani upadłą. 

Tony doszedł do wniosku, Ŝe Jeff to szaleniec. 
–  Słuchaj,  kolego,  coś  ci  chyba  zaszkodziło.  MoŜe  zawołamy  stewardesę, 

Ŝ

eby ci dała na przeczyszczenie albo... 

–  Masz  rację,  Tony.  Nie  jestem  okazem  zdrowia.  Mam  kłopoty  ze  splotem 

słonecznym.  Zaburzenie  przepływu  energii,  Jedyny  sposób  to  medytacja  i 
leczenie kolorami.  Aha, powinienem  włoŜyć  filtry  relaksujące. Dzięki,  Ŝe  mi  o 
tym  przypomniałeś.  –  Jeff  wyjął  z  kieszeni  kanarkowe  okulary  i  włoŜył  je 
pospiesznie. Tony gapił się na niego jak urzeczony. – CóŜ za ulga! – westchnął 
terapeuta,  przyjacielskim  gestem  poklepał  sąsiada  po  udzie  i  dodał  radośnie:  – 
wśród  moich  pacjentów  mnóstwo  jest  kobiet  i  męŜczyzn  o  waszej  orientacji. 
Radzę wyznać rodzicom całą prawdę. Będziecie mieli czyste sumienie. Wszyscy 
się teraz ujawniają. 

–  Proszę?  –  Tony  odruchowo  uniósł  się  w  fotelu,  uderzył  kolanami  o 

stoliczek  i  wylał  pół  kubka  wody  na  drugie  śniadanie.  Dobiegł  go  stłumiony 
chichot Lynn. – Posłuchaj, Jeff, nie jestem... 

background image

–  AleŜ  jesteś,  mój  drogi.  W  przeciwnym  razie  czemu  wzięty  prawnik 

przebierałby  się  za  młodego  chuligana?  Niepotrzebnie  udajesz  przed  ludźmi 
prymitywnego samca. 

–  Nie  jestem  pedałem!  –  stwierdził  Tony  podniesionym  głosem. 

Zaciekawieni  pasaŜerowie  odwrócili  głowy  w  jego  stronę  i  z  ciekawością 
nadstawili  uszu.  Lynn  odchrząknęła,  pochyliła  się  w  stronę  terapeuty  i  rzuciła 
konspiracyjnym szeptem: 

–  Tony  naprawdę  nie  ma  Ŝadnych  odchyleń.  –  Przygryzła  wargi,  Ŝeby  nie 

wybuchnąć śmiechem. – Przebieranka była moim pomysłem. 

–  Domyślałem  się  tego.  –  Jeff  spojrzał  na  nią  z  tryumfem.  –  Nie  masz 

odwagi  ujawnić  swoich  pragnień,  więc  chcesz,  Ŝeby  Tony  zrobił  to  za  ciebie. 
Przestań  się  bać!  załóŜ  obcisłe  dŜinsy  i  męski  podkoszulek!  Zacznij  jeździć 
motocyklem i zrób sobie tatuaŜ. Od razu poczujesz się lepiej! 

Lynn  osłupiała.  Niezdolna  wykrztusić  słowa  gapiła  się  na  psychoterapeutę, 

który usiadł wygodnie w fotelu i perorował z uśmiechem: 

–  Jesteście  tacy  sami  jak  większość  moich  klientów.  Szukacie  wykrętów. 

Gdy będziecie gotowi spojrzeć prawdzie w oczy, wystarczy do mnie zadzwonić. 
–  włoŜył  słuchawki,  przymknął  oczy,  nacisnął  guzik  walkmana  i  zapomniał  o 
całym świecie. Nadeszła pora relaksu. 

Tony był wściekły. Zrobił z siebie widowisko i wyszedł na idiotę, zerknął na 

Lynn i odetchną z ulgą. Jednego był pewny: wolał kobiety. Mimo to miał ochotę 
skręcić  dziewczynie  kark  za  to,  Ŝe  chichotała  złośliwie,  gdy  dzielnie  odpierał 
pomówienia  szalonego  terapeuty.  Po  chwili  uznał,  Ŝe  zamiast  dokonywać 
rękoczynów, wolałby raczej chować śliczną, smukłą szyję. 

Czując  na  sobie  mściwe  spojrzenie,  dziewczyna  skuliła  się  w  fotelu  i 

zagryzła wargi, ale piwne oczy wciąŜ śmiały się do niego. 

– Masz niezły ubaw, co? – zapytał cicho. Bez słowa skinęła głową. 
– Nie myśl tylko, Ŝe dałem się nabrać. Przez cały czas pękałaś ze śmiechu. 

TeŜ mi adwokat! Ładnie wyszedłem na twojej obronie. 

– Dasz mi jeszcze jedną szansę? 
– Nie! To by dopiero było! Wiesz, jak rozumuje większość ludzi: kto się za 

bardzo ciska, ten na pewno ma coś na sumieniu. – Tony nagle się rozchmurzył. 
Gdy  trochę  ochłonął,  odezwało  się  wrodzone  poczucie  humoru.  –  Wiele 
etykietek mi w Ŝyciu przyczepiano, ale po raz pierwszy zrobili ze mnie pedała – 
stwierdził, tłumiąc chichot. 

–  Zgodziłeś  się  mi  pomóc,  biedaku,  i  proszę,  na  co  d  przyszło  –  rzuciła 

współczująco Lynn i dodała szeptem; – Wybacz, Ŝe śmiałam się, gdy usiłowałeś 
przekonać  tego  durnia,  ale  sam  przyznasz,  Ŝe  sytuacja  była  przezabawna.  Do 
głowy mi nie przyszło, Ŝe nasza rozmowa mogła zostać tak zinterpretowana. 

–  Pamiętasz,  jak  zacząłem  podskakiwać  i  krzyczeć  na  cały  samolot,  kim  to 

nie jestem. Ale mnie podszedł! 

background image

– Mniejsza o naszych współpasaŜerów. Wystarczy rzut oka, by się upewnić. 

ś

e  jesteś  rasowym  samcem.  –  Rzuciła  mu  kpiące  spojrzenie.  –  A  moŜe  to 

jedynie pozory? 

–  Zapłacisz  mi  za  te  pomówienia,  Lynn  Morgan  –  ostrzegł  Ŝartobliwie. 

Przymknął  oczy  i  do  końca  podróŜy  zastanawiał  się,  jak  ukarze  złośliwą 
koleŜankę, o ile nadarzy się po temu sposobność. 

Kiedy Lynn rezerwowała bilety lotnicze dla całej czwórki, wybrała samoloty 

lądujące  niemal  jednocześnie.  Gdy  weszli  do  sali  przylotów,  rzuciła  okiem  na 
tablicę informacyjną. Rodzice powinni się zjawić lada chwila. Ich maszyna była 
juŜ  na  ziemi.  Pora  zacząć  spektakl.  Prolog  musi  zrobić  na  nich  piorunujące 
wraŜenie. 

Daremne  nadzieje  Za  plecami  Tony’ego  pojawił  się  nagle  Jeff.  połoŜył  mu 

dłoń na ramieniu. Tony aŜ się wzdrygną. Lynn uśmiechnęła się mimo woli. 

– Będziemy w kontakcie – zapewnił terapeuta. – Zawsze słuŜę przyjacielską 

radą. 

–  Jasne  –  burknął,  nie  odwracając  się,  Tony.  Jeff  skinął  mu  głową  i 

pomachał radośnie do Lynn, 

– Jeszcze się spotkamy – zapewnił na odchodnym. 
– Kusząca perspektywa – rzucił drwiąco Tony, 
–  Bez  obaw  –  rzuciła  współczująco  Lynn.  –  Prawdopodobieństwo 

ponownego spotkania współpasaŜerów z samolotu jest naprawdę znikome. 

–  Sprawdź,  czy  twoi  rodzice  juŜ tu  są,  i zaczynajmy  przedstawienie,  jak na 

parę  kochanków  przystało.  Obejmę  cię  mocno,  a  ty  patrz  na  mnie  z 
uwielbieniem. 

Lynn  dostrzegła  rodziców  i  osłupiała.  W  głębi  sali  pierwsza  pojawiła  się 

Gladys  Morgan,  która  najwyraźniej  uznała,  Ŝe  krótkie  wakacje  to  doskonała 
sposobność do zmiany stylu. Zamiast twarzowej fryzurki miała na głowie ptasie 
gniazdo. Na domiar złego w kolorze płomiennorudym. Kroczyła sztywno, jakby 
kij  połknęła.  Na  wszystkich  patrzyła  z  góry.  Miała  na  sobie  obcisłą  bluzkę  i 
szorty z połyskliwej, jadowicie zielonej tkaniny oraz buty na grubej platformie. 

Lynn ruchem głowy wskazała koledze oryginalnie przystrojoną matkę. Tony 

zerknął  na  starszą  panią  bez  większego  zainteresowania  delikatnie  ugryzł  w 
ucho swoją wspólniczkę i mocno ją przytulił 

– Pocałuj mnie, ślicznotko – mruknął. 
– Tony, moja matka... 
– Powinna sobie od razu uświadomić, jak bardzo cię pragnę. 
–  PrzecieŜ  ona...  Rany  boskie!  –  jęknęła  dziewczyna  na  widok  ojca,  który 

stał  w  drzwiach  z  załoŜonymi  na  piersiach  ramionami  i  szukał  wzrokiem 
ukochanej córki. Bud Morgan równieŜ się zmienił. Był łysy jak kolano. Ogolona 
głowa  połyskiwała  w  chłodnym  blasku  świetlówek  lotniczego  terminalu. 
MęŜczyzna noszący zwykle białe koszule i nie rzucające się w oczy pulowerki 

background image

miał  na  sobie  pomarańczowe  szorty  i  obszerną  hawajską  koszulę  rozpiętą  do 
połowy. 

–  Skarbie,  zaczynamy  przedstawienie  –  mruknął  Tony.  Objął  ją  w  talii,  a 

potem  ostentacyjnie  pogładził  kształtne  pośladki.  Oburzona  i  zdumiona 
dziewczyna  zamierzała  odepchnąć  natręta  i  obrzucić  go  wyzwiskami,  ale 
przypomniała sobie w porę o chytrym planie. 

Zresztą Tony nie marnował czasu. Przechylił ją w tył i pocałował namiętnie. 

Czuła na ustach dotknięcie ciepłego języka, który po chwili wdarł się między jej 
wargi.  Daremnie  próbowała  się  bronić,  Z  wolna  traciła  głowę  i  ulegała 
zaborczemu  męŜczyźnie.  Uchwyt  torby  podróŜnej  wysunął  się  z  bezwładnej 
dłoni, Lynn uniosła ramiona i wsunęła palce w ciemną czuprynę kolegi. 

Gdy  Tony  uniósł  głowę,  kątem  oka  dostrzegł  osłupiałych  rodziców 

dziewczyny. Na ich twarzach malowało się oburzenie, 

– Było... cudownie – szepnął. Oddychał z trudem. 
– Skończyliście? Nie pora na te czułości! Musimy ruszać do Sedony. Przed 

nami kawał drogi. – Lynn jak przez mgłę słyszała zrzędliwy głos ojca. Czuła, Ŝe 
policzki  jej  czerwienieją.  Natychmiast  wysunęła  się  z  objęć  domniemanego 
kochanka, 

–  Lynn  –  syknęła  zirytowana  pani  Morgan.  Jej  córka  po  raz  kolejny 

uświadomiła  sobie,  Ŝe  jej  mateczka  potrafi  jednym  słowem  wzbudzić  okropne 
poczucie winy. – Na miłość boską! Dziewczyno, zachowuj się przyzwoicie! 

– Mamo, tato... – Lynn odetchnęła głęboko, Ŝeby nabrać pewności siebie. – 

To jest Tony Russo, ojciec waszego wnuka. Dzięki niemu maleństwo przyjdzie 
na świat. 

–  Wyznajcie  szczerze,  co  wam  leŜy  na  sercu  –  usłyszeli  znajomy  głos. 

Jednocześnie  odwrócili  głowy.  Za  nimi  stał  Jeff.  Lynn  miała  na  końcu  języka 
ordynarne przekleństwo. Niewiele brakowało by powiedziała je głośno. 

–  Przyznajcie  się  do  swojej  odmienności.  To  nie  grzech,  kiedy  dziewczyna 

kocha  przyjaciółkę,  a  chłopak  szaleje  za  kolegą  –  dodał  komicznym  szeptem 
terapeuta.  Uśmiechnął  się  promiennie,  pomachał  nowym  znajomym  i  ruszył  w 
głąb sali. 

Tony  klął  cicho.  Jego  wspólniczka  zerknęła  na  matkę.  Gladys  miała 

doskonały słuch. 

–  Co  z  tą  odmiennością?  –  zapytała  podejrzliwie  pani  Morgan,  zerkając  na 

dwoje młodych ludzi. – PrzecieŜ zrobiliście razem dziecko! 

– Fakt. Nie przejmuj się głupstwami. Wszystko ci wyjaśnię. Chodźmy stąd – 

mamrotała Lynn, 

Bud nie zwracał uwagi na wykrętne tłumaczenia córki. Stanął obok Gladys, 

współczującym gestem połoŜył jej rękę na ramieniu i stwierdził z powagą: 

background image

–  Przykro  mi,  Gladys,  ale  muszę  ci  wyznać,  Ŝe  pobyt  w  tamtej  spelunce 

wiele  mnie  nauczył.  Podrzędne  dzielnice to  prawdziwa  szkoła Ŝycia.  Wiele  się 
tam dowiedziałem o ludziach oraz ich.., erotycznych preferencjach. 

– Łapy przy sobie! – syknęła pani Morgan. – Nie dam się obściskiwać jak te 

twoje ladacznice. Nie zamierzam wysłuchiwać twoich obrzydliwych historyjek. 

– Wcale nie są obrzydliwe – przekonywał Bud. – Spójrz na to z innej strony. 

Właśnie się okazało, Ŝe nasza córeczka i ten jej... Tony są w pewnej dziedzinie 
bardzo wszechstronni. 

–  Co  ty  gadasz?  Jak  to  wszechstronni?  –  Gladys  była  mocno 

zdezorientowana. 

– Jak... piosenkarze rockowi. 
– Wiem, Ŝe część z nich źle się prowadzi. Czemu o tym wspomniałeś? 
–  Próbuję  ci dać do zrozumienia, Ŝe tych  dwoje...  No  wiesz,  raz  z  facetem, 

raz z kobitką... 

– Niech nas ręka boska broni! – krzyknęła pani Morgan. 
Pobladła jak ściana, osunęła się na podłogę i zemdlała. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 

 

Tony  odruchowo  rzucił  torbę,  by  podtrzymać  mdlejącą  Gladys.  Przykląkł  i 

oparł na swoim udzie jej głowę oraz ramiona. 

– Lynn, przynieś szklankę wody – polecił, wyraźnie zaniepokojony. Dotknął 

szyi leŜącej bezwładnie kobiety, by sprawdzić tętno. Na szczęście było silne. Z 
ulgą wyczuł pod palcami rytmiczne pulsowanie. 

– Nie obmacuj mojej Ŝony, ty zboczeńcu – pieklił się Bud. Chwycił Gladys 

w ramiona i próbował odciągnąć ją na bok. – Niech cię diabli, kochanie! Znów 
włoŜyłaś ten cholerny gorset. Powtarzałem tysiąc razy... 

– Jaki gorset? – przerwał Tony. 
–  Bieliźniany.  –  Pan  Morgan  wsunął  dłoń  pod  bluzkę  Ŝony.  –  A  nie 

mówiłem? Ściśnięta niczym baleron. Trzeba jej to zdjąć, Ŝeby mogła swobodnie 
oddychać. 

– Tutaj? – mrukną! z niedowierzaniem Tony. 
– Wykluczone, Chyba by mnie zabiła. 
–  A  gdzie?  –  Tony  bezradnie  rozglądał  się  po  sali.  Wokół  nich  zgromadził 

się tłum gapiów. 

– Przyniosłam wodę. – Lynn podała mu butelkę, 
– Zanieśmy ją do damskiej toalety – stwierdził młody męŜczyzna tonem nie 

znoszącym sprzeciwu. Wziął zemdloną Gladys na ręce i podniósł lekko niczym 
piórko, 

–  Tato,  zabierz  torby  –  rzuciła  Lynn  i  pobiega  za  kolegą.  Bud  walczył  z 

czterema  bagaŜami.  Córka  i  jej  ukochany  znacznie  go  wyprzedzili,  W  końcu 
zgięty pod nadmiernym cięŜarem powlókł się za nimi. Dziewczyna sprawdziła, 
czy łazienka jest pusta. 

– MoŜna wejść – oznajmiła Tony’emu. – Tato, zostań przed drzwiami. Pilnuj 

toreb i uwaŜaj, by nikt tu nie wchodził. My się zajmiemy mamą. 

– Patrz na ręce swojemu kochasiowi. Nie chcę, Ŝeby ją obmacywał, 
– Jasne, tatku. 
–  Spokojna  głowa,  staruszku.  Twoja  kobieta  jest  przy  mnie  bezpieczna  – 

zapewnił Tony, mrugając porozumiewawczo. 

Weszli do łazienki i ułoŜyli Gladys na blacie, między dwiema umywalkami. 

W jednej z nich spoczął jej zadek, w drugiej stopy. 

– Odwróć głowę i nie podglądaj – rozkazała Lynn. Gdy usłuchał, podwinęła 

zieloną bluzkę matki i rozpięła gorset. 

– JakŜebym śmiał – mruknął Tony, 
W  głębi  ducha  miał  nadzieję,  Ŝe  pewnego  dnia  urodziwa  córka  zemdlonej 

matrony poprosi go, by pomógł jej zdjąć bieliznę. przyjemnie było pomarzyć. 

Palce Gladys zacisnęły się na jego uchu. 

background image

– Co ci się roi w głowie, przystojniaku?  
CzyŜby pani Morgan była telepatką? 
–  Au!  –  krzyknął,  daremnie  próbując  się  odsunąć.  Gladys  miała  pewny 

chwyt. Jego własna mama nie zrobiłaby tego lepiej. 

–  Nie  rób  sobie  złudzeń,  chłopaczku  –  szeptała  rudowłosa  jędza, 

przyciągając bliŜej zbolałe ucho urodziwego bruneta, – Nie pozwolę, Ŝeby nasza 
córunia za ciebie wyszła. Po moim trupie! 

–  Puść  go,  mamusiu  –  mruknęła  pojednawczo  Lynn,  obciągając  jadowicie 

zieloną bluzkę. – Gotowe. Wyrzucam to paskudztwo do kosza. 

–  Nie!  –  Pani  Morgan  rzuciła  się  na  ratunek  bezcennemu  gorsetowi.  – 

Zapłaciłam  za  niego  mnóstwo  pieniędzy.  W  obcisłej  bieliźnie  wyglądam  jak 
Dolly Parton. Muszę nosić gorset! 

– Wykluczone! Ten jest za mały. Kupuj większe rozmiary. 
Lynn  okazała  się  bezlitosna.  BeŜowa  szmatka  wylądowała  w  koszu  na 

ś

mieci. 

Do łazienki wszedł zaniepokojony Bud.    
–  Co  tak  długo?  Przed  wejściem  stoi  kolejka  zniecierpliwionych  kobiet, 

Przed  chwilą  wysiadły  z  samolotu  po  trzygodzinnym  locie.  Jeśli  stąd  nie 
wyjdziecie,  zawołają  policjantów,  –  Gladys  z  pomocą  Buda  wyjęła  stopy  z 
umywalki i zeskoczyła na podłogę, 

–  Tyłeczek  masz  wilgotny  –  zmartwił  się  pan  Morgan  i  poklepał  Ŝonę  po 

pośladku. 

– Wszystko przez ciebie – marudziła Gladys. 
– Przeze mnie? – oburzył się Bud. – Czy to ja ci kazałem włoŜyć gorset? 
– A kto zaczął gadać, Ŝe oni raz z facetem, raz z kobitką? 
– Zrobiło się okropne zamieszanie – szepnęła Lynn do Tony’ego. – Chcesz 

się wycofać? Wracasz do Chicago? 

–  W  Ŝadnym  wypadku!  Mam  propozycję.  Wyjdźmy  stąd,  bo  nas  te  baby 

rozszarpią. 

Lynn  zachichotała.  Tony  objął  ją  ramieniem.  Mocno  przytuleni  opuścili 

toaletę,  a  Bud  i  Gladys  pospieszyli  za  nimi,  uśmiechając  się przepraszająco  do 
rozwścieczonych pań. 

Lynn pobłaŜliwie traktowała wybryki swoich rodziców, teraz jednak patrzyła 

na nich oczyma całkiem obcego człowieka. Nie mogła zrozumieć, czemu Tony, 
zamiast  skorzystać  z  okazji,  wsiąść  w  najbliŜszy  samolot  i  wrócić  do  domu, 
uparł się,  Ŝe doprowadzi  sprawę do końca.  Zastanawiała  się nad tym,  gdy  stali 
obok karuzeli z bagaŜami, czekając na walizy rodziców. Tony delikatnie pieścił 
ustami  jej  ucho.  Gladys  i  Bud stali  po  przeciwnych  stronach  urządzenia,  jakby 
się  nie  znali.  Oboje mieli  wojownicze  miny.  Od  czasu  do  czasu  rzucali  wrogie 
spojrzenia na kochasia córeczki. 

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 

 
Tony  nie  pamiętał,  kiedy  ostatnio  bawił  się  tak  dobrze.  Przekonał  resztę 

pasaŜerów,  Ŝe  jazda  z  opuszczonym  dachem  będzie  przyjemniejsza.  Gladys 
marudziła  trochę,  Ŝe  pęd  powietrza  zniszczy  jej  fryzurę,  ale  Bud  oznajmił 
drwiąco,  Ŝe  jego  połowica  i  tak  wygląda  jak  czupiradło,  więc  gorzej  być  nie 
moŜe. Gdy kłócili się zawzięcie o fryzury. Tony najspokojniej w świecie opuścił 
dach i zapalił papierosa. 

Bliskość  Lynn  dodawała  uroku  kaŜdej  chwili.  Przyjemnie  było  głaskać  jej 

udo  okryte  cienką  pończochą.  Zresztą  dotykając  jej,  spełniał  zarazem  dobry 
uczynek.  Gladys  i  Bud  siedzieli  z  tyłu  ramię  przy  ramieniu,  nie  spuszczając  z 
oka córki i jej kochasia. Widział ich w lusterku wstecznym. Rozwiane wiatrem 
rude kosmyki i lśniąca łysina. Meduza i Kojak, 

Tony  nie  miał  pojęcia,  jak  się  zakończy  ta  wyprawa  i  czy  śliczna  panna 

Morgan stanie się dla niego kimś więcej niŜ tylko dobrym kumplem i Ŝyczliwą 
koleŜanką  z  pracy.  Jednego  byt  pewny:  gdy  wrócą  do  Chicago,  zamieni 
wygodnego  mercedesa  na  czerwony  kabriolet.  Tony  Casanova  znowu  ruszy  na 
podryw. 

Lynn czuła, Ŝe jej zmysły są przeciąŜone. Wiatr we włosach, pulsujący rytm 

muzyki rockowej, urok górskich krajobrazów i ciepła męska dłoń na kolanie. 

Warto  było  zaryzykować  tę  swoistą  niewydolność,  poniewaŜ  chytry  plan 

okazał  się  skuteczny.  Na  początku  tej  podróŜy  rodzice

 

trzymali  się  od  siebie 

najdalej,  jak  mogli.  Teraz  przez  cały  czas  obserwowała  ich  w  lusterku 
wstecznym i widziała, jak z wolna się do siebie zbliŜają. Początek był skromny. 
Gladys  szturchnęła  Buda  i  ruchem  głowy  wskazała  parkę  czulącą  się  na 
przednim  siedzeniu.  Państwo  Morgan  byli  oburzeni,  Ŝe  jakiś  Ŝigolak 
bezceremonialnie obmacuje ich córkę, a ona nie ma nic przeciwko temu. 

Po  jakimś  czasie  usiedli  obok  siebie  z  pochylonymi  głowami,  wymieniając 

pełne  niepokoju  uwagi,  zagłuszane  świstem  wiatru  i  rockową  muzyką.  Lynn 
była przekonana, Ŝe coś knują. NaleŜało ich teraz przekonać, Ŝe z pospiesznych 
knowań nic nie będzie. Niech planują dalej. KaŜdy wspólny pomysł zbliŜał ich 
do  siebie.  Z  czasem  pogodzą  się  całkiem  i  zapomną  o  sporach.  Wówczas  ona 
zgodzi  się  zerwać  z  Tonym  i  uda,  Ŝe  straciła  dziecko,  a  rodzice  będą  się  nią 
opiekować. Wszystko wróci do normy. 

Niezupełnie, Wizerunek Tony’ego zmienił się bezpowrotnie. Jakby za mało 

im  było  wraŜeń,  zobaczyli  nagle  czerwone  skały,  z  których  słynęła  Sedona. 
Tony przestał bębnić palcami po kierownicy i jęknął z zachwytu. 

– Rany! Ale widok! 
–  A  nie  mówiłam!  –  rzuciła  chełpliwie  dziewczyna,  Cieszyła  się,  Ŝe 

namówiła  kolegę  na  tę  wyprawę,  bo  dzięki  niej  czekały  go  niezapomniane 

background image

przeŜycia. Była małą dziewczynką, gdy rodzice przywieźli ją tu na wakacje, ale 
cudowne  krajobrazy  na  zawsze  zapadły  jej  w  pamięć.  Niezliczone  tysiąclecia 
minęły,  odkąd  woda  i  wiatr  zaczął  formować  owe  skały,  tak  osobliwe,  Ŝe 
niektórzy mieli je za świętość. Tony wyłączył radio. 

– Niesamowite – mruknął, spoglądając na Lynn. 
– Tak. – Odruchowo połoŜyła rękę na męskiej dłoni obejmującej jej kolano. 
–  Sądzę,  Ŝe  my  równieŜ  powinniśmy  tu  spędzić  miodowy  miesiąc  – 

stwierdził  Tony,

 

Odniosła  wraŜenie,  Ŝe  powiedział  te  słowa  głośniej  niŜ 

przedtem  by  usłyszała  je  para  siedząca  na  tylnym  siedzeniu.  To  ją  otrzeźwiło. 
Czas odsunąć na bok sentymenty, 

–  Doskonały  pomysł  –  zgodziła  się  uprzejmie.  Z  drugiej  strony  jednak 

kusząca  perspektywa  podróŜy  poślubnej  z  przystojnym  kolegą  nie  dawała  jej 
spokoju. Czy kiedyś na serio wezmą pod uwagę taka moŜliwość? 

Nagle uświadomiła sobie, Ŝe istotnie tworzą z Tonym dobraną parę Ogarnęło 

ją  przeraŜenie.  A  jeśli  ta  mistyfikacja  sprawi,  Ŝe  stracą  realną  szansę  na  udany 
związek? Okoliczności sprzyjały przelotnemu romansowi. Gdyby Lynn straciła 
głowę i pod wpływem nagłego impulsu przespała się z czarującym męŜczyzną, 
być  moŜe  oboje  straciliby  złudzenia  i  wiarę  w  szczerość  uczuć.  Udawanie  nie 
słuŜy prawdziwej miłości. Tu potrzebna jest otwartość. Gdyby, realizując śmiałe 
zamierzenia,  przegapili  miłość,  byłaby  to  dla  nich  –  obojga  niepowetowana 
strata, 

– IleŜ tu ludzi! – narzekał Bud. – Gromady turystów łaŜą po skałach. Miasto 

się  rozbudowało.  Popatrzcie  na  te  wszystkie  budynki  Wszędzie  centra 
handlowe, osiedla, zakłady usługowe, 

– My się takŜe zmieniliśmy – rzuciła pojednawczo Gladys. 
– Mów za siebie. Co tydzień masz inną fryzurę. 
–  Mnie  przynajmniej  zostało  trochę  włosów  na  głowie.  Niektórzy 

postanowili się chyba wzbogacić na akcjach producentów maszynek do golenia i 
dlatego lansują gustowne łysiny, więc... 

– Domki nad strumieniem w ogóle się nie zmieniły – wtrąciła Lynn. – Biuro 

podróŜy  wysłało  mi  folder.  Miałam  wraŜenie,  Ŝe  oglądam  nasze  zdjęcia  z 
wakacji. 

–  Skoro  mowa  o  domkach...  Mam  znakomity  pomysł,  córeczko. 

Zamieszkajmy  razem.  Nasi  chłopcy  z  pewnością  nie  będą  mieli  nic  przeciwko 
temu.  Będzie  jak  w  Ŝeńskim  internacie.  Zrobimy  sobie  manicure,  spokojnie 
nałoŜymy maseczkę na twarz. 

Tony spojrzał na sąsiadkę, niedwuznacznie dając jej do zrozumienia, Ŝe pora 

na  kolejną  demonstrację  gorących  uczuć.  Trzeba  przypomnieć  rodzicom 
dziewczyny, Ŝe mają problem, który muszą wspólnie rozwiązać. 

Lynn  wyciągnęła  dłoń,  wsunęła  palce  w  jego  ciemne  włosy  opadające  na 

kark  i  delikatnie  obrysowała  palcem  kształt  ucha.  Tony  zadrŜał  pod  wpływem 

background image

tej  pieszczoty.  Młoda  kobieta  z  zadowoleniem  stwierdziła,  Ŝe nie  jest  obojętny 
na jej dotknięcie, 

–  Za  nic  w  świecie  nie  zostawię  mojego  męŜczyzny.  To  prawdziwy 

Casanova. Taką miał ksywę w liceum. Świetny pomysł, co? 

– Mdli mnie – jęknął Bud. 
Lynn  mrugnęła  porozumiewawczo  do  Tony’  ego,  uniosła  w  górę  ramiona i 

zawołała na cały głos: 

– Niech Ŝyje Sedona! Wkrótce kaŜdy tu o nas usłyszy! 
– Tak trzymać, dziewczyno! – Tony popatrzył na nią z radosnym błyskiem w 

oku. – Ciesz się Ŝyciem! 

Szczęśliwym  trafem  w  jednym  z  wynajętych  domków  rodzice  Lynn 

rzeczywiście  spędzili  miodowy  miesiąc.  Tak  przynajmniej  twierdziła  Gladys. 
Urocze  budynki  skryte  wśród  zieleni,  obrośnięte  dzikim  winem  zwisającym  z 
dachu  werandy.  W  oknach  białe  koronkowe  firanki,,.  Lynn  łudziła  się,  Ŝe 
wspomnienia  skłonią  najbliŜszych  do  zgody;  była  pewna,  Ŝe  lada  chwila  starsi 
państwo zaczną gruchać jak gołąbki, 

–  Bzdura!  –  pieklił  się  Bud,  gdy  weszli  na  werandę  domku  stojącego  nad 

brzegiem  strumienia,  który  z  szumem  toczył  wody  po  kamienistym  dnie.  –  W 
czasie pierwszego pobytu mieszkaliśmy bliŜej recepcji. 

– Głupie gadanie – zirytowała się Gladys. – Mów, co chcesz. Rozpoznałam 

nasz domek i juŜ. Och, gdybym mogła cofnąć czas, moje Ŝycie potoczyłoby się 
inaczej. To miejsce jest moim Waterloo! 

Nadzieje  Lynn  spełzły  na  niczym.  Wspomnienia  to  za  mało,  by  pogodzić 

dwoje  dziwaków.

 

Tony  wyczuł,  Ŝe  dziewczyna  jest  u  kresu  wytrzymałości. 

Przytulił ją i mruknął znacząco:  

– Ja i Lynn potrzebujemy paru chwil dla siebie. Trzeba się rozpakować i... i 

tak  dalej,  –  Zrobił  oko  do  Buda,  który  zerknął  na  torbę  młodego  męŜczyzny  i 
walizeczkę córki. Najwyraźniej nie chwycił aluzji. 

–  To  wam  zajmie  kilka  minut.  U  nas  będzie  gorzej.  Gladys  zabrała  tyle 

ciuchów, Ŝe i tydzień nie wystarczy, by posortować te szmaty, 

– Mniejsza o bagaŜe. I tak nieprędko opuścimy domek – upierał się Tony z 

chełpliwym uśmieszkiem. – Przyjdziemy dopiero na kolację. 

Gladys z ponurą miną skrzyŜowała ramiona na piersi, 
–  Wiadomo,  jak  spędzasz  czas,  gdy  jesteś  z  Lynn,  ale  czym  się  zajmujesz, 

gdy nasza córka pracuje? 

– Dobre pytanie – wtrącił Bud, przyjmując identyczną pozę. 
–  Gram  z  chłopakami  w  kosza,  reperujemy  nasze  auta.  śeby  odsapnąć, 

idziemy na piwo i dzień jakoś zleci. 

Lynn  przygryzła  wargę,  by  nie  wybuchnąć  śmiechem.  Tony  był  tak 

przekonujący, Ŝe musiała zadać sobie sporo trudu, by oczyma wyobraźni ujrzeć 

background image

znajomego  adwokata,  świątek,  piątek  czy  niedziela  pracującego  po  czternaście 
godzin na dobę. 

Rodzice dziewczyny  wymienili porozumiewawcze spojrzenia, co jej dodało 

otuchy.  Mimo  wrogości  knuli,  jak  się  pozbyć  aroganckiego  kochasia,  co 
oznaczało współpracę. Niech robią, co w ich mocy, by udaremnić romans córki, 
byle zdołała uratować ich małŜeństwo. 

Przytuliła się do przystojnego bruneta. 
– Czasami oglądamy razem mecze bokserskie albo turnieje zapaśnicze. To o 

wiele zabawniejsze niŜ czytanie idiotycznych dokumentów prawniczych. 

Gladys i Bud popatrzyli na córkę, jakby zobaczyli ducha. 
–  Idziemy  się  rozpakować  –  oznajmili  jednocześnie  i  mszyli  w  stronę 

domku, 

– Dobry pomysł! – krzyknął za nimi Tony. 
Gdy rodzice zniknęli za drzwiami swego lokum, Lynn wysunęła się z ramion 

Tony’ego.  Czuła,  Ŝe  przestanie  nad  sobą  panować,  jeśli  natychmiast  nie 
zwiększy  dystansu.  Kolega  bez  słowa  rzucił  jej  badawcze  spojrzenie.  Zapadła 
kłopotliwa cisza. 

–  Jesteś  niesamowity  –  powiedziała,  gdy  zeszli  po  schodach  i  ruszyli  ku 

drugiemu  domkowi.  –  Nie  mieści  mi  się  w  głowie,  Ŝe  cię  wyrzucili  ze 
studenckiego teatru. Jesteś urodzonym aktorem. 

– PrzecieŜ nie gram. Jestem sobą. Mam wraŜenie, jakby powróciły minione 

lata.  Taki  kiedyś  byłem,  Z  myślą  o  twoich  rodzicach  odtwarzam  swój  dawny 
wizerunek, 

–  Rozumiem.  Jak  sam  widzisz,  nasz  plan  działa.  Podczas  jazdy  tatuś  i 

mateczka knuli, aŜ miło. 

– Znakomicie. Lubię ich. Mam nadzieję, Ŝe nadal będą razem, 
– Polubiłeś moich staruszków? – zapytała z niedowierzaniem. 
– Jasne. Czemu cię to dziwi? 
–  To  para  dziwaków.  Bez  przerwy  się  kłócą  o  rozmaite  bzdury,  zupełnie 

brak im ogłady, mają wyjątkowy talent do robienia głupstw. 

– Szczerze mówiąc, doskonale się bawię w ich towarzystwie. Od matury nie 

miałem takiej radochy. Poza tym ich dziwactwa to jedynie parawan, za którym 
chowają  kochające  serca.  Twoi  starzy  to  widomy  dowód,  Ŝe  przysłowie;  „Kto 
się czubi, ten się lubi” ma głęboki sens. Gdyby im na sobie nie zaleŜało, toby się 
nie  sprzeczali.  Poza  tym,  dla  ukochanej  jedynaczki  gotowi  są  na  wszystko. 
Moim zdaniem przez wzgląd na ciebie w końcu się pogodzą. 

–  Oby  tak  było  –  odparła  z  nadzieją  Lynn,  spoglądając  na  spienione  wody 

strumienia. – Znajomy pejzaŜ z pewnością oŜywi wspomnienia.,, 

– Pani mecenas próbuje zyskać na czasie, prawda?   
Zerknęła na niego ukradkiem, 

background image

–  Musimy  wejść  do  środka,  zanim  któreś  z  nich  wyjrzy  przez  okno  i 

stwierdzi, Ŝe podziwiamy krajobraz, zamiast,.. 

– Masz rację – przerwała w pół słowa i sięgnęła do kieszeni po klucz. 
Wnętrze  domku  zapowiadało  kłopoty.  śadnego  podobieństwa  do 

funkcjonalnego  gabinetu  zaniepokojonej  pani  mecenas.  Wszędzie  koronki –  na 
ogromnym  łoŜu  pod  baldachimem,  wygodnych  fotelach,  toaletce  –  świeŜe 
kwiaty  w  wazonach,  przyjemna  woń  orchidei,  przytulna  kanapka  dla 
zakochanych.  Ze  względu  na  rodziców  Lynn  taki  wystrój  był  wymarzony;  dla 
młodszej pary stanowił niebezpieczną pokusę. Go gorsza, brakowało kanapy. 

– Wniesiesz bagaŜe, czy mam się sama pofatygować? – burknęła zirytowana 

dziewczyna. Westchnęła głęboko i weszła do pokoju. Stanęła przy zasłoniętym 
oknie.  Serce  bilo  jej  jak  oszalałe.  Nie  słyszała  kroków  Tony’ego  ani  odgłosu 
zamykanych  drzwi.  Kim  będzie  jej  cichy  wspólnik,  kiedy  zostaną  sami: 
niezawodnym przyjacielem czy aroganckim buntownikiem? 

Silne dłonie spoczęły na jej ramionach. 
–  DrŜysz  jak  liść  –  powiedział  cicho  męŜczyzna  i  obrócił  ją  powoli.  – 

Odezwij się do mnie. 

–  Tony  –  szepnęła  i  odruchowo  połoŜyła  dłonie  na  muskularnym  torsie 

okrytym  miękką,  bawełnianą  koszulką.  Bardzo  przyjemne  uczucie,..  –  Bądź 
ostroŜny, mój drogi. Czyhają teraz na ciebie rozmaite pokusy, a wyobraźnia nie 
próŜnuje.  Czujesz  się  wobec  nich  zupełnie  bezbronny.  Wmawiasz  sobie,  Ŝe 
jestem w twoim typie. Popełniłam błąd. Byłam tak zajęta swoimi kłopotami, Ŝe 
nie  zastanawiałam  się,  jak  wpłynie  na  ciebie  ta  szalona  eskapada.  Jeśli  chcesz, 
odwiozę cię do Phoenix. Rodzice dość się juŜ napatrzyli.,. 

Pocałunek  był  dla  niej  kompletnym  zaskoczeniem.  Zapomniała  nagle  o 

wyrzeczeniach  i  powściągliwości,  oszołomiona  łagodną  pieszczotą  Tony’ego, 
Gdy  czułość  ustąpiła  namiętnemu  poŜądaniu  jęknęła  z  rozkoszy,  oplotła 
ramionami szyję kolegi i przylgną do niego całym ciałem. MęŜczyzna całował ją 
coraz zachłanniej. Oboje pogrąŜali się w słodkim odurzeniu. 

Nagle zadzwonił telefon. Natrętny dźwięk nie dawał im spokoju. 
–  Po  pierwsze,  nie  zamierzam  wracać  do  domu  –  oznajmił  z  trudem  Tony, 

gdy wypuścił ją z objęć. 

– Tak... Rozumiem.– Lynn drŜącymi palcami odgarnęła włosy i sięgnęła po 

słuchawkę. Domyślała się, Ŝe dzwoni któreś z rodziców. Przyspieszony oddech 
córki da im pewnie do myślenia, 

– Daj mi twojego Romea – burknął ojciec. 
Bez słowa wręczyła słuchawkę Tony’emu 
Kiedy  na  nią  popatrzył,  ciemne  oczy  lśniły  poŜądaniem.  Gdy  zaczął 

rozmawiać, zmienił się natychmiast w bezczelnego rozrabiakę. 

– No? 

background image

Tony  uśmiechnął  się  do  niej,  nonszalanckim  gestem  umieścił  papierosa  w 

kąciku ust i zapalił, manipulując zręcznie jedną ręką. Wyglądał teraz jak zimny 
drań, błyskawiczna przemiana dokonała się na oczach rozbawionej Lynn. 

– Nie w tej chwili – mruknął Tony. Zaciągnął się z obojętną miną – Mam tu 

sprawę, ojciec. 

Ojciec!  Lynn  zakryła  usta  ręką,  Ŝeby  nie  parschnąć  śmiechem.  Byłoby 

fatalnie, gdyby Bud usłyszał taki wybuch radości. 

–  Jak  przyjdę,  to  będę  –  burknął  Tony,  bez  skrępowania  obrzucając 

dziewczynę  taksującym  spojrzeniem.  –  Moja  pani  nie  lubi  pośpiechu. 
Rozumiemy się? 

Lynn wyobraziła sobie, Ŝe kocha się z Tonym bez pośpiechu, nie bacząc na 

mijający czas. Nie da się ukryć; umiał pobudzić jej wyobraźnię. 

– Pewnie. No, to wpadnę. Cześć. – OdłoŜył słuchawkę i spojrzał Lynn prosto 

w oczy. – Bud chce się spotkać. Zaprosił mnie do baru. Obiecał coś postawić, 

–  Dałeś  mu  do  zrozumienia,  Ŝe  my...

 

–  Bo  tak  było,  maleńka.  –  Zgasił 

papierosa  i przysunął  się do niej.  Był  taki  męski i  nieposkromiony.  –  Kazałem 
mu czekać. 

– O, nie! śadnych sztuczek, panie Russo. Nie bądź taki Casanova! Na mnie 

to nie działa. 

– Jestem innego zdania. 
–  Zaskoczyłeś  mnie.  Podtrzymuję  wszystko,  co  powiedziałam  wcześniej. 

Oboje popełnimy wielki błąd, jeśli teraz zaczniemy romansować. 

–  Pamiętaj,  Ŝe  istnieje  mowa  ciała.  Twoja  postawa  wyraźnie  przeczy 

słowom, kochanie – stwierdził Tony z przemądrzałym uśmiechem. 

–  Nie  zwracaj  uwagi  ha  ten  komunikat  – poradziła,  wpatrując  siew niego  z 

zachwytem.  Jaki  to  przystojny  męŜczyzna!  Czuła,  Ŝe  mimo  woli  ulega 
poŜądaniu. 

–  Przestań  go  nadawać  –  odparł  bez  namysłu,  uśmiechając  się  znacząco.  – 

Na mnie pora. Muszę lecieć. Trzymaj się ciepło, mała. Niedługo wrócę. 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

 
Bar  mieścił  się  w  budynku  recepcji.  Ściany  wyłoŜone  były  ciemnym 

drewnem. Bud zajął boczny stolik, z dala od innych gości. Przed nim stał kufel 
piwa. Ruchem głowy wskazał krzesło po drugiej stronie okrągłego blatu. 

– Siadaj. 
Tony  odwiódł  krzesło  i  usiadł  na  nim  okrakiem,  co  było  niewygodne,  ale 

pasowało do jego stylu bycia. 

– Napijesz się piwa? – zapytał po chwili starszy pan. 
– Jasne, 
Bud  skinął  na  kelnerkę  i  złoŜył  zamówienie.  Sam  takŜe  zdecydował  się  na 

drugi kufelek. Milczał ponuro, więc Tony zapalił papierosa. 

–  Mam  nadzieję,  Ŝe  przy  dziecku  nie  będziesz  dymić  –  rzucił  uszczypliwie 

Bud Morgan. 

– Jak to? – Tony rozejrzał się po knajpie. Nie było tam Ŝadnych maluchów. – 

Przyprowadziłeś  ze  sobą  jakiegoś  smarkacza?  Gdzie  go  schowałeś?  Pod 
krzesłem? 

– Mówiłem o twoim dziecku, dowcipnisiu! – stwierdził Ŝ oburzeniem Bud. 
–  Racja.  –  Tony  ciągle  zapominał,  Ŝe  chytry  plan  zakładał  istnienie 

maleństwa.  Po  raz  drugi  dał  się  złapać.  Na  przyszłość  trzeba  uwaŜać.  –  Nasze 
kochane  bambino.  Jeszcze  nie  przywykłem...  –  dodał  z  rozbrajającym 
uśmiechem. 

– Właśnie, Nowe Ŝycie. Dziecko jest planowane, czy to zwykła 
pomyłka? 
Tony nie chciał zbyt wiele zmyślać, ale na to pytanie miał 
gotową odpowiedź. 
– Ja nie popełniam błędów, tatuśku. 
– Przestań mnie tak nazywać! 
– Jakoś muszę. MoŜe stary? 
– Pamiętasz moje nazwisko? – Bud zacisnął wargi. – „Panie Morgan” brzmi 

nieźle. 

Kelnerka przyniosła napoje Tony sięgnął po kufel i wznios toast: 
– Za pańską córkę i jej śliczną... 
–  Pij  i  nie  gadaj  –  mruknął  Bud.  Poczerwieniał  na  twarzy.  Tony  upił  łyk, 

przełknął hałaśliwe i bez skrępowania beknął. 

– Rany boskie – jęknął Bud i ukrył twarz w dłoniach. – To się nie mieści w 

głowie, Ŝe moja córka wybrała ciebie, prostaku, 

– Miała szczęście. Dobre piwo, 
–  Przejdźmy  do  rzeczy,  –  Starszy  pan  wyciągnął  z  kieszeni  ksiąŜeczkę 

czekową. – Masz zniknąć z jej Ŝycia. Ile za to chcesz? 

background image

–  Próbuje  mnie  pan  kupić?  –  Tony  z  niedowierzaniem  patrzył  na  czysty 

blankiet. 

– Trafiłeś w dziesiątkę, mądralo. 
– A bambino? 
– Nie zginie. Gladys, ja i Lynn zajmiemy się małą. 
–  Mam  rozumieć,  Ŝe  pan  i  Gladys  w  końcu  się  dogadaliście?  –  Gdyby  tak 

było,  misja  Tony’ego  zostałaby  zakończona.  Nie  był  do  końca  pewny,  czy  się 
cieszyć, czy martwić. 

–  Optymista!  Jedno  ci  powiem,  ale  niech  to  zostanie  między  nami.  Ta 

awantura o miejsce wiecznego odpoczynku obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny 
ś

nieg. Obstawałem przy swoim dla zasady. Nie będę jej wciąŜ ustępować. 

Tony  odetchną  z  ulgą.  Nie  jest  tak  źle.  Będzie  mógł  spędzić  z  Lynn  tych 

kilka dni. 

– Powiedziałeś, śe wasza dwójka wraz Lynn zajmie się... 
– To całkiem inna sprawa. W ciągu dnia będziemy na zmianę opiekować się 

małą.  Wyprowadzę  się  oczywiście  z  „Rozkosznej  Kryjówki”  i  znajdę  inne 
lokum,  W  tamtej  dzielnicy  nie  da  się  przyzwoicie  wychować  dziecka.  Lynn 
zyska trochę swobody, a wieczorami będzie się opiekować swoim dzieckiem. 

Tony  nie  mógł  sobie  przypomnieć,  czy  wcześniej  była  juŜ  mowa  o  płci 

wymyślonego maleństwa. 

– Lynn jest zupełnie pewna, Ŝe to będzie córka? 
– Nie, ale Gladys i ja mamy taką nadzieję. Strasznie lubimy dziewczynki. 
–  Ja  równieŜ  –  odparł  Tony  z  porozumiewawczym  uśmiechem.  Znał  na 

pamięć swoją rolę i wiedział, czego się od niego oczekuje. 

–  Nigdy  bym  się  nie  domyślił,  gdybyś  mi  nie  powiedział.  Mniejsza  z  tym. 

Mów, ile chcesz. Bierz forsę i ruszaj na podryw. Szkoda czasu. 

– Chcesz mnie usunąć na dobre z Ŝycia mojego dziecka? 
– Taki miałem zamiar. 
– Zachowujesz się, jakbyśmy mieli do czynienia z niepokalanym poczęciem. 
Bud energicznie skinął głową. 
–  Zgadza  się.  Wszyscy  ojcowie  skłonni  są  tak  myśleć,  Tony,  nawet  jeśli 

lubią gacha swojej córki. 

– Moim zdaniem taki maluch powinien mieć oboje rodziców. Nie chcę, Ŝeby 

dzieciak znał mnie tylko z fotografii, 

– Ja z kolei uwaŜam, Ŝe to idealne rozwiązanie. Ile chcesz? 
– Nie mogę uwierzyć, Ŝe gotów jesteś dać mi forsę, bylebym  tylko trzymał 

się z daleka od naszego maleństwa, 

–  Przestań  się  wygłupiać,  Z  pewnością  nie  jestem  pierwszym  ojcem,  od 

którego  słyszysz  taką  propozycję,  draniu.  Pewnie  masz  i  ciekawą  przeszłość. 
Cwanego  łobuza  to  ja  rozpoznaję  na  pierwszy  rzut  oka.  –  Bud  wzruszył 
ramionami. – Wal śmiało. Na biednego nie trafiło. 

background image

–  Nie  wezmę  od  ciebie  ani  grosza,  –  Tony  wstał  i  sięgnął  do  kieszeni  po 

portfel. Rzucił na blat kilka monet – Płacę za piwo. Nie jestem wykolejeńcem, 
który po pijanemu wyrzeka się swego dziecka 

Tony  Russo  wściekły  jak  osa  wybiegł  z  baru.  Usiadł  nad  brzegiem 

strumienia i wsłuchiwał się w szum wody. To zabawne. Michelle nigdy mu się 
nie kojarzyła z macierzyństwem. Lynn przeciwnie. Byłaby idealną mamą... 

– Posłuchaj, Tony... 
Młody męŜczyzna uniósł głowę. Obok niego stał zakłopotany Bud. 
–  Przykro  mi  z  powodu  tamtego  incydentu  –  mruknął  starszy  pan.  – 

Sądziłem,.. Wydawało mi się, Ŝe w ogóle ci nie zaleŜy na dziecku. 

Prawnikiem  w  przebraniu  targały  sprzeczne  uczucia.  Postąpił  zgodnie  ze 

swymi przekonaniami, a zarazem sromotnie zawiódł wspólniczkę. Gdy odrzucił 
propozycję  Buda,  natychmiast  zyskał  w  jego  oczach.  Tego  nie  było  w 
scenariuszu. 

– Mogę ci dotrzymać towarzystwa? – zapytał nieśmiało Bud. 
– Siadaj – wymamrotał Tony, – Nie ma zakazu. KaŜdy moŜe tu przyjść. 
–  Pamiętam,  jak  Gladys  mi  powiedziała,  Ŝe  jest  w  ciąŜy.  Byłem  okropnie 

przejęty.  Wybiegłem  z  domu,  popędziłem  do  sklepu  i  kupiłem  dwie  piłki  do 
baseballu. 

– Co? – Tony od razu się rozchmurzył. Równy gość z tego Buda. 
–  Jedną  róŜową,  drugą  niebieską.  PrzecieŜ  nie  wiedziałem,  co  się  urodzi. 

Chciałem  być  przygotowany  na  obie  moŜliwości.  Sprzedawca  radził  Ŝółtą. 
Mówił,  Ŝe  wszystkie  dzieciaki lubią  ten  kolor,  ale  ja  wolę  tradycyjne  barwy.  – 
Starszy pan uśmiechną się przepraszająco. – Co ja plotę! 

– Zrobiłeś dobry wybór. Lynn podobno nieźle gra w baseball 
–  Opowiadała  ci?  Jej  druŜyna  dwukrotnie  zdobyła  mistrzostwo  juniorów  w 

zawodach okręgowych. 

– Bardzo fajna historia – mruknął przyjaźnie Tony. 
Pan Morgan popatrzył na niego z uznaniem. 
–  Miałem  dobre  i  ciekawe  Ŝycie,  ale  Lynn  zawsze  była  dla  mnie 

najwaŜniejsza. Córka jest moim największym osiągnięciem. 

– To się rzuca w oczy. 
– Bez obrazy, ale jesteś ostatnim męŜczyzną, którego wybrałbym na zięcia. 
Tony  bez  słowa  pokiwał  głową.  Lynn  taką  mu  przecieŜ  wyznaczyła  rolę. 

Zakłopotany szczerym wyznaniem Bud chrząknął i dodał po namyśle: 

–  Z  drugiej  strony  jednak  cieszę  się,  Ŝe  nie  naleŜysz  do  ludzi  gotowych  za 

pieniądze wyrzec się praw do dziecka. – Bud wstał i otrzepał szorty, – Gladys i 
ja  musimy  poszukać  innego  wyjścia  z  sytuacji.  Pamiętaj,  Ŝe  spotykamy  się  o 
szóstej, Ŝeby pojechać na kolację. No to do zobaczenia, 

Lynn  wyjrzała  przez  okno  i  spostrzegła  ojca  siedzącego  z  Tonym  na 

kamienistym  brzegu  strumienia.  Nie  miała  pojęcia,  jak  to  się  stało,  Ŝe  obaj 

background image

panowie  wyszli  z  baru  i  postanowili  rozmówić  się  na  świeŜym  powietrzu. 
Mniejsza z tym. Poczuła dziwne wzruszenie na widok ojca i kolegi. Dzieliła ich 
róŜnica  pokolenia  i  odmienny  pogląd  na  Ŝycie,  co  im  wcale  nie  przeszkadzało 
gawędzić  przyjaźnie  nad  szumiącą  wodą.  Lynn  była  zaskoczona.  śadnemu  z 
narzeczonych, których od czasu do czasu przedstawiała rodzicom, nie udało się 
zyskać sympatii ojca i pogadać z nim tak zwyczajnie, jak facet z facetem. 

Zrobiło  jej  się  ciepło  na  sercu,  ale  w  chwilę  później  ogarnął  ją  dziwny 

niepokój. O czym Tony gawędzi z ojcem? Pewnie w barze strzelili sobie piwko. 
MoŜe  dwa.  A  jeśli  podchmielony  Russo  puścił  farbę  i  zwierzył  się  ojcu?  To 
groziło wielką katastrofą. Trzeba działać! Zróbmy z niego mitomana! 

Podbiegła do telefonu i wystukała numer sąsiedniego domku, 
–  Mama?  Nudzę  się.  Zadzwoniłam,  Ŝeby  pogadać,  tyle  jest  do  omówienia. 

Właściwie to powinnam była od razu cię uprzedzić... Nic powaŜnego. Drobiazg. 
Chodzi  o  Tony’ego.  Wiesz,  czasami  bywa...  nieco  rozchwiany  emocjonalnie. 
Miewa stany depresyjne. 

– Ach, tak – wtrąciła pani Morgan. – To się rzuca w oczy. 
–  Przesadzasz,  Jest  wspaniały  i  niesłychanie  uzdolniony,  ale  trochę  mi 

zazdrości  studiów  i  prawniczej  kariery.  Wtedy  opowiada  znajomym,  Ŝe  jest 
adwokatem. 

–  Chcesz  mi  wmówić,  Ŝe  ludzie  mu  wierzą?  Z  resztą  jak  mogę  wątpić? 

Racja! Ma przecieŜ tyle ogłady i tak dalej... 

– Nie doceniasz go. Jest bardzo pojętny. DuŜo rozmawiamy o mojej pracy i 

dzięki  temu  błyskawicznie  przyswoił  sobie  prawniczą  terminologię.  UŜywa  jej 
poprawnie. Gdyby zaczął z tobą dyskutować, sama byś się nabrała gdybym cię 
nie uprzedziła. Znam kilka takich przypadków, 

– Nie dość, Ŝe chuligan, to jeszcze nałogowy łgarz.   
–  Nie  przesadzaj,  mamo.  –  Lynn  uśmiechnęła  się  chytrze.  Matka  dala  się 

nabrać,  a  portret  psychologiczny  Tony’ego  Russa  stawał  się  coraz  bardziej 
niepokojący. – To nie grzech, Ŝe czasami fantazjuje, 

– Ja bym to określiła inaczej. Kłamie jak z nut. Co mi jeszcze powiesz o tym 

swoim kochasiu? Lubi nosić twoją bieliznę? 

– Nie na co dzień! Tylko w weekendy. 
Pani Morgan jęknęła, 
– Chyba Ŝartujesz! W głowie by mi nie postało, Ŝe on,., Lynn, jak mogłaś się 

związać z takim człowiekiem? 

–  Nie  jestem  w  stanie  mu  się  oprzeć,  mamo!  To  uczucie  okazało  się 

silniejsze ode mnie. – Dziewczyna wolała nie myśleć, jak zareaguje Tony, kiedy 
się dowie, czego o nim naopowiadała. Trzeba mieć nadzieję, Ŝe nigdy się o tym 
nie  dowie.  –  Zawsze  byłam  porządna  i  zrównowaŜona,  mamo.  On  we  mnie 
wyzwala zdroŜne skłonności. To cudowne uczucie. Uświadomił mi, Ŝe w Ŝyciu 

background image

liczy  się  nie  tylko  kariera  i  dobra  opinia.  Dzięki  niemu  czuję  się  wolna,  widzę 
dla siebie nowe moŜliwości, otwieram się na... 

– Lynn, czy on ci daje narkotyki? 
– O, nie! – odparła dziewczyna rozmarzonym głosem. –. Jestem szczęśliwie 

zakochana. To mnie wprawia w stan euforii, 

– Lynn, weź się w garść! W szkole i na studiach byłaś prymuską. Pracujesz 

dla  najlepszych  kancelarii  adwokackich  w  Chicago.  Jesteś  zbyt  mądra,  by 
popełnić takie głupstwo! 

–  Dyplom  ani kontrakt  z dobrą  firmą  nie ogrzeją  mnie  w nocy,  kiedy  sama 

ś

pię, droga mamo. 

– Kupię d poduszkę elektryczną! Albo psa! To najlepszy przyjaciel. 
– Nie stłumisz miłości która mnie rozpala. Spotkałam nareszcie męŜczyznę, 

który mi był przeznaczony. 

–  Jestem  pewna,  Ŝe  ten  facet  szprycuje  cię  narkotykami.  To  dlatego 

wygadujesz takie bzdury. 

– Nie znałam dotąd męŜczyzny takiego jak on. Otacza go aura znamionująca 

potęgę uczuć. 

– Dobra, dobra. JuŜ wiem, o co tu chodzi. Po prostu zwątpiłaś w siebie. Nie 

wiem  czemu,  bo  twoje  Ŝycie  jest  pasmem  sukcesów,  ale  to  nie  ma  teraz 
znaczenia. Liczą się fakty. Calvin twierdzi,,. 

– Kto? 
– Calvin Forbes, kochanie. Porównuje naszą duchowość do ogrodu. Są tam 

rozmaite  nasiona,  Czasami  wyrastają  z  nich  chwasty.  Wystarczy  chwila 
nieuwagi i plenią się bez niczyjej pomocy. Trzeba się utytłać w ziemi i harować 
w  pocie  czoła,  Ŝeby  je  całkiem  wyplenić  –  opowiadała  z  patosem  Gladys 
Morgan. 

– Mamo, daruj sobie – wtrąciła zniecierpliwiona córka. – Calvin zawsze był 

dziwakiem. 

Tak o nim mówią, bo obserwuje zjawiska niewidoczne dla innych. 
– Pamiętam, Ŝe w szkolnych czasach najchętniej obserwował co się dzieje w 

Ŝ

eńskiej szatni. To zwykły podglądacz.   

–  Na  miłość  boską!  Chłopcy  bywają  nieznośni!  Od  tamtego  czasu 

wydoroślał. Inaczej patrzy na wiele spraw. 

– Pewnie dobrali mu wreszcie odpowiednie szkła kontaktowe. 
– Lynn, bądź powaŜna, 
– Mówiłyśmy o nasionkach, 
– Właśnie. Masz w sobie dobre ziarna. Powinnaś je rzucić w glebę twojego 

ogrodu.  Niech  rosną  i  plonują.  Tony  zasiał  w  tobie  negatywny  obraz  samej 
siebie. Stłumił twoją wiarę we własne siły, 

background image

O,  tak!  Długo  by  o  tym  mówić.  Ale  nie ma  tego  złego,  co  by  na  dobre  nie 

wyszło.  Tony  jest  gówniarzem...  Chwileczkę!  Muszę  kończyć.  Ojciec  wraca. 
Mam nadzieję, Ŝe przyniósł dobre nowiny, 

– JuŜ tam jest? Pamiętaj, co ci mówiłam o ambicjach Tony’ego. 
Nie wolno go urazić. Jest taki wraŜliwy. 
– Nie zapomnę ani słowa z tego, co mi powiedziałaś, kochanie, 
Przemyśl sobie moje uwagi o ziarnach tkwiących w ludzkiej duszy, córeńko. 

Do zobaczenia o szóstej. Pojedziemy razem na kolację, 

–  Oczywiście.  Pa,  mamo.  –  OdłoŜyła  słuchawkę.  –  Ziarna!  –  mamrotała  ze 

złością. Niech diabli porwą tę duchową botanikę Calvina.   

Zerknęła  na  zegarek.  Miała  zaledwie  pół  godziny,  Ŝeby  się  odświeŜyć  i 

przebrać,  Czasu  było  niewiele,  lecz  mimo  to  postanowiła  wykąpać  się  w 
ogromnej wannie. Od chwili gdy weszła do domku, miała na to wielką ochotę. 
Trzeba  wykorzystać  fakt,  Ŝe  jest  sama,  bo  Tony  kontempluje  nadal  uroki 
górskiego pejzaŜu. 

Chwyciła kosmetyczkę i zamknęła za sobą drzwi do łazienki. 
Tony  popatrzył  na  zegarek.  Wkrótce  mieli  jechać  na  obiad.  Potarł 

energicznie  podbródek  i  stwierdził,  Ŝe  ma  spory  zarost.  Warto  by  się  ogolić. 
Wprawdzie  odrobina  zaniedbania  pogorszyłoby  od  razu  jego  wizerunek  w 
oczach  rodziców  Lynn,  ale  nie  mógł  się  na  to  zdobyć,  bo  nie  lubił  brody,  od 
której skóra okropnie go swędziała. 

Gdy wszedł na werandę, ogarnęło go przyjemne uczucie. W uroczej sypialni 

czekała  Lynn.  PoŜegnał  ją  gorącym  pocałunkiem.  Gdy  otworzył  drzwi,  z 
wnętrza  buchnął  obłok  pary.  Widział  niewyraźnie  Lynn  stojącą  w  drzwiach 
łazienki i owiniętą ręcznikiem. 

Na  jego  widok  cofnęła  się  i  zatrzasnęła  drzwi.  Za  późno.  Tony  zapamiętał 

kaŜdy  szczegół  widzianego  przez  ułamek  sekundy  obrazu.  Po  chwili  drzwi  się 
uchyliły. Dziewczyna wystawiła głowę. 

– Chcesz tu wejść? – zapytała niepewnie. 
Wolałby raczej, Ŝeby ona do niego wyszła, ale musiał zachować rozsądek. 
– Chyba powinienem się ogolić, 
–  Wzięłam  gorącą  kąpiel.  Łazienka  jest  strasznie  zaparowana.  Lustro  teŜ. 

Dlatego  otworzyłam  szeroko  drzwi.  Chciałam  przewietrzyć.  Nie  zdąŜyłam  się 
ubrać, nim...    

– ZauwaŜyłem. 
Nastąpiło kłopotliwe milczenie. Zawstydzona Lynn domyśliła się od razu, co 

miał na myśli, i spłonęła rumieńcem. Tony nie przerywał ciszy; mógłby tak stać 
i patrzeć przez całą wieczność. 

– Daj mi pięć minut. Ubiorę się błyskawicznie, a para trochę opadnie. Mogę 

uŜyć suszarki do włosów, Ŝeby doprowadzić lustro do porządku.... 

background image

– Chwileczkę – przerwał Tony, odzyskując zdolność trzeźwego myślenia. – 

Nie przebieraj się w łazience. Twoje rzeczy od razu przesiąkną wilgocią i będą 
się  lepiły  do  ciała.  –  Przyjemnie  byłoby  zobaczyć  Lynn  w  mokrym 
podkoszulku, pomyślał mimo woli. Niewiele brakowało, Ŝeby przestał nad sobą 
panować.  –  Ja  się  tam  ogolę,  a  ty  włóŜ  ciuchy  w  sypialni.  Zostawimy  drzwi 
otwarte,  Ŝeby  się  wietrzyło.  Będę  odwrócony  do  ciebie  plecami,  więc  o 
podglądaniu  nie  ma  mowy.

 

To  było  idealne  rozwiązanie.  Nie  tracili  cennego 

czasu. 

– Czego chciał od ciebie tata? – Lynn przerwała milczenie. 
– Usiłował mnie przekupić – odparł Tony, 
– Naprawdę? Ile dawał?  
– Sam miałem określić stawkę. 
– I co mu powiedziałeś? Milion dolarów? 
Tony  przetarł  ręcznikiem  zaparowane  lustro.  Sięgnął  po  maszynkę  do 

golenia,  dotknął  nią  policzka,  spojrzał  w  lustro  i  zamarł.  Lynn  stała  tyłem  do 
niego. Ręcznik zsunął się z jej bioder. Była zupełnie naga. Sięgnęła do stojącej 
na  łóŜku  torby,  wyjęła  z  niej  czarną,  koronkową  bieliznę  i  zaczęła  ją  wkładać 
bez  pośpiechu.  Srebrna  tafla  pokrywała  się  znowu  kropelkami  rosy.  Obraz  był 
coraz bardziej zamglony. Tony nigdy w Ŝyciu nie widział sceny równie pięknej i 
nasyconej erotyzmem.  

– Tony, wykrztuś nareszcie, ile zaŜądałeś! | 
Roztargniony  męŜczyzna  nie usłyszał  pytania.  Zachwycał się smukłą talią i 

kształtnymi  pośladkami  Lynn.  Marzył,  by  dotknąć  gładkiej  skóry,  pieścić  ją 
opuszkami palców... Machinalnie dotknął policzka ostrzem maszynki. 

– Powiedziałem mu... 
Dziewczyna niespodziewanie się odwróciła. Przez moment widział jęj... 
– Cholera! Krew na ostrzu i skaleczonym policzku. 
Zaniepokojona Lynn owinęła się ręcznikiem i pobiega do łazienki. Staneła w 

drzwiach,  popatrzyła  w  lustro  i  napotkała  wzrok  Tony’ego.  Od  razu  się 
domyśliła, na co patrzył, gdy się zaciął przy goleniu. 

– Krwawisz – wykrztusiła z trudem.  
Bolało jak diabli, ale nie chciał się do tego przyznać. 
– Drobiazg – mruknął, 
Lynn cofnęła się w głąb pokoju. 
– Proszę... – rzuciła szeptem. 
Natychmiast  odłoŜył  maszynkę.  Serce  waliło  mu  jak  młotem.  Niech  się 

dzieje,  co  chce.  NajwyŜej  spóźnią  się  na  obiad.  Dziewczyna  pokręciła  głową  i 
cofnęła się jeszcze bardziej. 

– Proszę, zamknij.,, – wyszeptała z trudem. 
Rozczarowany  męŜczyzna  obserwował  ją  w  lustrze.  Nie  odwracając  się, 

kopnął drzwi i zatrzasnął je z hukiem 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

 

Lynn marzyła o kieliszku wina. Nigdy dotąd nie miała na nie takiej ochoty. 

Chętnie  wysączyłaby  całą  butelkę.  Siedziała  z  rodzicami  i  Tonym  na  tarasie 
włoskiej  restauracji  z  widokiem  na  górski  potok.  W  oddali  rysowały  się  na  tle 
nieba  rdzawe  skały.  Turyści  ze  wszystkich  stron  świata  zjeŜdŜali  tu,  by  je 
podziwiać. 

Najwyraźniej  Jeff,  ich  znajomy  z  samolotu,  takŜe  nie  pozostał  obojętny  na 

uroki  niezwykłego  krajobrazu.  Tak  się  złoŜyło,  Ŝe  był  równieŜ  miłośnikiem 
włoskiej kuchni. Tony i Lynn spostrzegli, Ŝe zmienił okulary na szkarłatne. 

– ZauwaŜyłeś? – szepnęła do kolegi. 
Na szczęście rodzice zajęci sporem o wysokość i nazwy poszczególnych skał 

nie wracali uwagi na spłoszone miny i przyciszone głosy młodych ludzi. 

–  Zapewniałaś  mnie,  Ŝe  statystyczne  prawdopodobieństwo  spotkania 

współpasaŜerów  z  samolotu  jest  znikome.  Co  teraz  powiesz?  –  odparł  cicho 
Tony. 

–  MoŜe  ten  facet  nas  śledzi  –  mruknęła,  zasłaniając  sie  kartą  dań.  Tony 

poszedł  w  jej  ślady  i  korzystając  z  wątpliwej  zasłony,  popatrzył  z  obawą  na 
wspólniczkę. 

– Czemu miałby to robić? 
– Chce postawić na swoim i udowodnić, Ŝe coś jest z nami nie tak – odparła 

Lynn i wyjrzała ostroŜnie zza karty dań. 

– Chyba nas zobaczył! – jęknęła rozpaczliwie. 
– Skąd wiesz?

 

– Macha na powitanie. 

Tony westchnął cięŜko. 
Kelnerka  podeszła  do  stolika,  by  przyjąć  zamówienie.  Spoglądała 

podejrzliwe na gości, najwyraźniej zaniepokojona ich zachowaniem. 

– Czego się państwo napiją przed kolacją? 
– Dla mnie wino. DuŜy kieliszek czerwonego wina – oznajmiła pospiesznie 

Lynn. 

– Tere-fere – wtrąciła z irytacją Gladys,  – Ta  mała się zapomina. Niech jej 

pani da piwo bezalkoholowe, 

Lynn  wyprostowała  się  godnością,  zdecydowana  postawić  na  swoim.  Po 

emocjach dzisiejszego dnia miała prawo do kieliszka wina, Ŝeby się odpręŜyć. 

– Nie chcę piwa bezalkoholowego, mamusiu. Od dawna jestem pełnoletnia i 

nie muszę cię prosić o pozwolenie. Chcę kieliszek wina i... 

–  Jesteś  w  trzecim  miesiącu  –  przerwała  Gladys,  –  W  ogóle  nie  dbasz  o 

swoje  maleństwo.  Gdyby  nie  ja,  upijałabyś  się  co  wieczór.  Na  szczęście  będę 
przy tobie przynajmniej do chwili rozwiązania.  

– Co ty opowiadasz? – spytał zaniepokojony Bud. 
– Przeprowadzam się do Lynn. 

background image

– Zostawisz mi dom? – ucieszył się pan Morgan. 
– Tego nie powiedziałam – odparła Gladys, nie kryjąc złośliwej satysfakcji. 
– Zamieszkasz u córki, więc to chyba oczywiste, Ŝe... 
–  Mama  nie  będzie  u  mnie  mieszkała!  –  oznajmiła  stanowczo  Lynn.  – 

Postanowiłam... 

–  A  zatem  piwo  bezalkoholowe.  Co  jeszcze?  –  wypytywała  cierpliwie 

kelnerka. 

– Dla mnie piwo z beczki – rzucił Tony, kładąc dłoń na kolanie dziewczyny. 
–  Proszę  o  białe  wino...  z  jakimś  farfoclem;  co  tam  pani  uwaŜa  –  burknęła 

wściekła na cały świat pani Morgan, 

–  W  naszych  napojach  nie  ma  Ŝadnych  farfocli  –  odparła  chłodno  uraŜona 

kelnerka. 

Gladys zmruŜyła oczy, 
–  Oglądałam  w  telewizji  program  o  wytwornych  przyjęciach.  W  białym 

winie pływały rozmaite farfocle, 

–  Pewnie  mucha utopiła się  w kieliszku, a  ty  zaraz  podnosisz szum  na całą 

restaurację, Ŝe wino ma być z farfoclami. Jedna miła tancereczka w „Rozkosznej 
Kryjówce” kazała sobie wrzucać cytrynkę do piwa. Nazywała się Fifi. AleŜ ona 
miała nogi! 

– Bud, nie masz wstydu! Zachowuj się przyswoicie, ty prostaku! 
Kelnerka pochyliła głowę i zagryzła wargi. 
– Piwo bezalkoholowe, kufel piwa z beczki, białe wino... z farfocelkiem. A 

dla pana? – zwróciła się do Buda Morgana. 

–  Piwo,  z  beczki.  Bez  farfocli.  –  U  nas  piwo  tylko  z  pianką,  proszę  pana. 

Albo  z  cytrynką.  Na  Ŝyczenie  –  odparła  kelnerka  z  kamienną  twarzą.  –  zaraz 
przyniosę napoje. 

Gladys  nadal  patrzyła  wrogo  na  męŜa.  Lynn  szturchnęła  Tony’ego  i 

pochyliła się ku niemu. Jeff wstał od stołu i ruszył w ich stronę. 

–  Ta  Fifi,  tancereczka...  Co  miała  na  sobie?  –  wypytywała  Gladys, 

pochyliwszy się ku męŜowi, 

–  Niewiele,  Kilka  sznureczków.  Wykonuje  przecieŜ  taniec  erotyczny.  To 

strasznie kłopotliwy strój. Coś się wiecznie zsuwa i odpruwa. Wiesz, jaki jestem 
zręczny, Moja znajoma raz po raz prosiła, Ŝebym jej to i owo... 

– Oszczędź mi szczegółów – syknęła Gladys, 
–  Tony  mnie  zrozumie.  Na  pewno  bywał  na  takich  pokazach  i  wie,  co  się 

dzieje z kostiumami tych biednych dziewczyn.

 

– Pewnie– odparł Tony.– Au! – 

jęknął, gdy Lynn kopnęła go w kostkę. 

– Czegoś tu nie rozumiem, Gladys – zirytował się Bud. – W muzeach było 

wiele  aktów,  a  mimo  to  wciąŜ  mnie  tam  ciągnęłaś  i  nie  było  Ŝadnych  kłótni  o 
gołe baby. Czemu się pieklisz, kiedy mówię o nagich dziewczynach z nocnego 
klubu? Gdzie tu logika? 

background image

– MoŜe się razem wybierzemy do fajnego lokalu? – zapytał Jeff, kładąc ręce 

na oparciach krzeseł Buda i Gladys.  

 
– A ja znów powiem swoje: ktoś powinien był mnie ostrzec, Ŝe ten facet stoi 

za  krzesłem.  –  Gladys  odwinęła  papier  i  zmierzyła  wzrokiem  bułkę  z 
hamburgerem.  Wylądowali  u  McDonalda.  Pół  godziny  temu  opuścili  jak 
niepyszni  włoską  restaurację.  –  Podniosłam  głowę  i  co  zobaczyłam?  Dwoje 
czerwonych  ślepi!  Ten  wasz  znajomy  wyglądał  jak  wielki  Ŝuk  z  oczami  na 
słupkach. KaŜdy by zemdlał. 

–  Zwłaszcza  jeśli  ledwie  dyszy,  bo  nosi  gorset  –  dodał  Bud  z  jadowitym 

uśmiechem. 

Lynn  nadal  z  niedowierzaniem  kiwała  głową;  kto  by  pomyślał,  Ŝe  czworo 

ludzi moŜe zrobić wokół siebie tyle zamieszania. Wyjęła frytkę z kartonowego 
pudełka.  

– Ile zabrałaś gorsetów? 
Dama nie rozmawia przy stole o bieliźnie – obruszyła się Gladys. 
– Po co te skrupuły? – wtrącił Bud. – W Phoenix pół miasta śmieje się dziś z 

twoich gorsetów. – Zachichotał i zwrócił się do córki. – Bez obaw, skarbie. Gdy 
wrócimy  do  domku,  przeszukam  walizy.  Znajdę  i  wyrzucę  te  szmaty.  Co  do 
jednej! 

– Nie odwaŜysz się tego zrobić! – pisnęła Gladys. 
–  Idę  o  zakład,  Ŝe  Tony  mi  pomoŜe  –  odparł  spokojnie  Bud.  –  Po  kaŜdym 

omdleniu musi cię nosić na rękach. Obawiam się, Ŝe jest tym nieco znudzony. 

– Nie ma sprawy. Mogę ją nosić. Nie jest cięŜka, Ale przy gorsetach chętnie 

pomogę. 

– Coście tacy zgodni? – mruknęła zirytowana Lynn. Podejrzewała, Ŝe Tony i 

Bud zostaną wkrótce najlepszymi przyjaciółmi. 

– Szkoda, Ŝe nie zostaliśmy w tamtej restauracji – marudziła Gladys, skubiąc 

hamburgera.  –  Właściciel  był  naprawdę  bardzo  sympatyczny  i  w  ogóle  się  nie 
gniewał,  chociaŜ  paru  gości  niespodziewanie  opuściło  lokat.  Daremnie 
próbowałam  im  wytłumaczyć,  Ŝe  moja  chwilowa  niedyspozycja  nie  ma  nic 
wspólnego z jakością potraw. 

– Nikomu do głowy nie przyszło, Ŝe coś moŜe być nie tak, póki nie zaczęłaś 

perorować  głośno  na  ten  temat.  Dopiero  wówczas  inni  goście  zaczęli  się 
wymykać z sali jak szczury z tonącego okrętu. 

– A ten wasz.., znajomy? 
– Kiedy z wrzaskiem osunęłaś się na oparcie krzesła, uznał chyba, Ŝe Sedona 

jest  za  mała,  by  pomieścić  jego  oraz  naszą  czwórkę,  i  wyjechał.  Obyśmy  go 
więcej nie spotkali, 

–  Znacie  go  jak  zły  szeląg,  co?  –  zapytała  podejrzliwie  Gladys,  pochylając 

się w stronę Tony’ego. 

background image

–  Problem  w  tym,  pani  starsza,  Ŝe  ledwie  go  znamy  –  odparł  nonszalancko 

Tony, rzucając jej badawcze spojrzenie. – Przyplątał się i juŜ. 

–  Przestań  mnie  świdrować  tymi  czarnymi  ślepiami,  bo  ci  je  podbiję  – 

burknęła pani Morgan. 

– AleŜ mamo! – zirytowała się Lynn. – Przestań się go czepiać. 
–  Domyślasz  się,  o  co  mi  chodzi,  moje  dziecko,  więc  nie  zabieraj  głosu.  – 

Gladys  spojrzała  lekcewaŜąco  na  ciemnowłosego  młodzieńca  i  z  uwagą 
przyjrzała się córce. – Będę jednak musiał.., zresztą mniejsza z tym. 

– Co zamierzasz? – zapytała podejrzliwie dziewczyna, 
– Tajemnica, Wkrótce się przekonasz 
Po  kolacji  cala  gromadka  ruszyła  główną  ulicą  Sedony  na  zakupy.  Ku 

zaskoczeniu Tony’ego przez dobrą godzinę wędrowali od sklepu do sklepu, nie 
powodując Ŝadnej katastrofy. 

W  salonie  z  biŜuterią  Lynn  wypatrzyła  śliczne,  długie  kolczyki  wysadzane 

turkusami,  Z  westchnieniem  stwierdziła,  Ŝe  są  dla  niej  zbyt  efektowne  i 
nadmiernie rzucają się w oczy. 

– Mam dość nowych wraŜeń jak na jeden dzień.  
Domyślił się, co chce mu dać do zrozumienia. Powinien się od niej odczepić. 

Jeśli  po powrocie do  domku nadal  będzie  mu  niechętna, trudno; ani  myślał się 
narzucać. Gdyby jednak zdołał ją skłonić do zmiany zdania, trochę rozweselić, 
podniecić tak, Ŝe skrupuły pójdą w zapomnienie.,, 

–  Wracajmy  –  zaproponowała  Lynn,  –  Jutro  będzie  dość  czasu,  by 

dokończyć zakupy. 

Noc  była  ciepła.  Gdy  jechali  otwartym  kabrioletem,  Tony  cieszył  się  w 

duchu,  Ŝe  wkrótce  zostanie  z  Lynn  sam  na  sam.  Zostawili  auto  na  parkingu, 
odprowadzili rodziców dziewczyny do ich domku i weszli na werandę. 

–  Myślę,  Ŝe  nie  będą  nas  obserwować  –  stwierdziła  Lynn,  odsuwając  się 

nieco.  

– Oni są nieprzewidywalni. Lepiej uwaŜać. 
–  To  się  moŜe  skończyć  wielką  katastrofą.  Dziś  wmawiasz  sobie,  Ŝe  mnie 

pragniesz. Z czasem dojdziesz do wniosku, Ŝe straciłeś głowę, bo sytuacja była 
sprzyjająca.  Będziesz  miał  wyrzuty  sumienia.  Przelotne  romanse  to  nie  jest 
twoja specjalność, 

– Mówisz o mnie, ale w głębi ducha boisz się o siebie, prawda? – mruknął 

Tony, całując ją w ucho, 

– MoŜe trochę. 
– Nie będziesz przeze mnie cierpiała, Lynn, 
– Tak ci się teraz wydaje, ale z czasem dojdziesz pewnie do wniosku, Ŝe to 

była jedynie chwilowa fascynacja, i zaczniesz mnie unikać. 

Gdy  znaleźli  się  przed  drzwiami,  Tony  obrócił  dziewczynę  tak,  Ŝe  stanęli 

twarzą  w  twarz.  W  świetle  księŜyca  Lynn  wyglądała  jak  krucha  figurka  z 

background image

porcelany. Pobladła, a z jej piwnych oczu wyzierał strach. Tony uśmiechnął się 
łagodnie. Czułość, która przepełniała mu serce, na pewno nie była przypadkowa. 

– Michelle odwiedziła mnie wczoraj wieczorem – oznajmił po chwili. 
– Ach, tak? 
– Chciała, Ŝebyśmy się pogodzili i znowu byli razem. 
– Aha. – Lynn spojrzała mu prosto w oczy. – Zgodziłeś się? 
Chętnie by jej wyznał, Ŝe pomysł Michelle wydał mu się idiotyczny, ale nie 

była przygotowana na takie wyznanie. Lepiej działać wolniej, ale skutecznie. 

– Nie. Było, minęło. Nie chcę wracać do przeszłości 
– Gorycz przez ciebie przemawia. Kiedy minie, inaczej spojrzysz... 
Tony zachichotał. 
– Och, Lynn, przecieŜ to moja ulubiona kwestia. Tak zaczynam wystąpienia 

na  rozprawie  pojednawczej.  Pudło,  droga  pani  mecenas!  Jak  mam  dowieść,  Ŝe 
Michelle nic juŜ dla nie znaczy? 

–  Sama  nie  wiem.  –  Przyglądała  mu  się  uwaŜnie.  –  Nie  zapominaj,  jak  się 

zachowywałeś,  gdy  byliście  małŜeństwem.  Pamiętam  cię  z  tamtych  czasów. 
Często kupowałeś jej kwiaty; dzwoniłeś, gdy coś cię zatrzymało, i... 

– Coraz mniej czasu spędzałem w domu, 
– To oczywiste, skoro zaleŜało ci na karierze. Wszyscy prawnicy stają przed 

takim dylematem. Nie jesteś wyjątkiem. 

– Gdybym wybrał inną kobietę, wszystko byłoby inaczej. Ta uwaga dotyczy 

ciebie, 

–  Nie  mów  pochopnie  takich  rzeczy.  Romantyzm  tego  miejsca  zachęca  cię 

do  takich  zwierzeń.  Nie  zapominaj  o  naszym  scenariuszu,  który  nie  jest  bez 
wpływu  na twoje odczucia.

 

–  Zapewne  masz trochę  racji,  ale udział  w  tej  grze 

sprawia  mi  ogromną  przyjemność.  To  równieŜ  O  czymś  świadczy.  JuŜ  ci 
mówiłem, Ŝe powinnaś się odpręŜyć i myśleć pozytywnie. 

– Oddałabym wiele za kieliszek dobrego wina. 
Tony zmierzy! ją badawczym spojrzeniem. Dobry pomysł. Wino ją uspokoi i 

doda pewności siebie. 

– Pójdę do baru i przyniosę. Na pewno nie będą robić trudności. Przemknę 

się ukradkiem. Twoi rodzice chyba mnie nie nakryją. 

– Szczerze mówiąc, nie mam ochoty na wino. Wiesz, co bym wolała? 
Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczu. Gdyby go teraz poprosiła, dałby jej 

w prezencie księŜyc, słońce i gwiazdy. 

– Powiedz mi. – Kieliszek dobrego koniaku. Lubię go sączyć wieczorami, 
– Ja równieŜ! 
Istotnie  tak  było.  Zresztą  gdyby  dla  kaprysu  zaproponowała,  Ŝeby  przed 

zaśnięciem  wychylili  po  szklaneczce  octu,  bez  mrugnięcia  okiem  spełniłby 
toast, byle wkraść się w jej łaski. 

background image

Pogwizdując cicho, zbiegł po schodach werandy. Był dobrej myśli. Lampka 

koniaku,  nastrojowa  muzyka  dobiegająca  z  radia  ustawionego  obok  łóŜka... 
MoŜe  Lynn  zmieni  zdanie?  Zdawał  sobie  sprawę,  Ŝe  dziewczyna  gotowa  jest 
oddać mu ciało i serce, ale uparcie wierzy, Ŝe on nadal kocha Michelle. Trzeba 
jej  to  wybić  z  głowy.  Miłosna  noc  to  jedyny  sposób,  by  przełamać  śmieszne 
uprzedzenia. Tony postanowił wykorzystać swoją wielką szansę. 

W  opustoszałym  lokalu  zastał  tylko  barmana,  który  ucieszył  się  na  jego 

widok,  bo  miał  wreszcie  jakieś  zajęcie.  Po  chwili  Tony  trzymał  w  rękach  dwa 
pękate  kieliszki  napełnione  bursztynowym  trunkiem.  W  drzwiach  omal  nie 
zderzył się z jakimś męŜczyzną. Zrobił krok do tyłu. Po chwili stanął oko w oko 
z Budem. 

–  Co  jest  w  kieliszkach,  Romeo?  –  zapytał  podejrzliwie  starszy  pan.  – 

Alkohol? 

– Tak... Parę kropel...   
–  Koniak,  co?  Jeden  dla  ciebie,  drugi  dla  Lynn,  zgadłem?  Nieładnie, 

nieładnie. 

–  Nieprawda!  Oba  są  dla  mnie.  Lubię  mieć  w  głowie  lekki  szmerek,  nim 

pójdę  do  łóŜka.  Dwa  koniaki  załatwiają  sprawę.  Ten  napitek  wolno  idzie  do 
głowy. 

– Nie nabierzesz mnie, chłopcze. Podejrzewam nawet, Ŝe Lynn bez trudu cię 

namówi, Ŝebyś jej oddał swoją kolejkę. 

– Przysięgam, Ŝe to wszystko dla mnie. PrzecieŜ rozumiem, Ŝe jej nie wolno 

pić. 

–  Postąpiłbyś  jak  ostatni  łobuz,  gdybyś  siedział  naprzeciwko  ukochanej, 

pijąc  koniak,  na  który  ona  ma  ochotę,  a  nie  moŜe  go  tknąć.  –  Bud  objął 
Tony’ego ramieniem i poprowadził do stolika. 

– Siadaj i dotrzymaj mi towarzystwa, 
– To wieczorne pijaństwo nie wyjdzie ci na zdrowie, ojczulku. 
–  Tony  starał  się  zniechęcić  Buda.  –  W  twoim  wieku  trzeba  się  dobrze 

wyspać, 

– Święte słowa, mój chłopcze. – Pan Morgan skinął na barmana. – Niestety, 

Gladys wykopała mnie z domu. 

–  Dosłownie?  –  Tony  wcale  by  się  nie  zdziwił,  gdyby  odpowiedź  była 

twierdząca.  Znał  kilka  dziarskich  i  gotowych  na  wszystko  dam  w  średnim 
wieku. Gladys na róŜne sposoby potrafiła dać się człowiekowi we znaki. 

– Bez przesady – zreflektował się Bud. – Pokazała mi drzwi, to wyszedłem. 

– Poklepał się po kieszeni. – Ale zabrałem klucz, 

– Bardzo sprytnie. – Tony odetchnij z ulgą. Gdyby stary Morgan został tego 

wieczoru bez dachu nad głową, musieliby go przenocować, a to nie była wcale 
przyjemna  perspektywa.  Trzeba  jak    .  najszybciej  uwolnić  się  od  jego 
towarzystwa. 

background image

Bud zamówił piwo i zerknął na Tony’ego. 
–  Siadaj,  draniu.  Nie  pozwolę,  Ŝebyś  poszedł  do  mojej  córeczki  z  dwoma 

kieliszkami  koniaku.  Doskonale  o  tym  wiesz.  To  spryciara.  Owinie  cię  wokół 
palca i wmówi, Ŝe kropelka alkoholu nie zaszkodzi ani matce, ani dziecku. 

Tony westchnął cięŜko. Oczyma wyobraźni juŜ widział, jak we dwoje sączą 

koniak, całują się, a potem... 

– Nie męcz się z tym koniakiem. zamów sobie piwo. 
–  Po  co?  Lubię  takie  alkohole.  Miałem  ochotę  na  kilka  łyków,  więc 

przyszedłem tutaj. Lynn nie jest taka głupia, by naraŜać dziecko. 

Barman podał Budowi pełny kufel. 
– No, to za bambino – wniósł toast starszy pan. 
– Zdrowie Lullabelle – dodał Tony, stukając się z nim kieliszkiem. 
–  Gladys  wspominała,  jakie  imiona  wybraliście.  Naprawdę  chcesz  tak 

nazwać dzieciaka? 

–  PoŜyjemy,  zobaczymy.  –  Tony  postukał  w  tekturowe  pudełko  i  wyjął 

papierosa. 

– Mogę? – zapytał Bud. – Fajkę? 
– No? 
– Bierz pan. Sądziłem, Ŝe jesteś niepalący, ojczulku. 
– Rzuciłem przed laty, ale nie byłem nałogowcem. Jeden mi nie zaszkodzi. – 

Morgan  zaciągnął  się  ostroŜnie.  –  Powinienem  częściej  spotykać  się  z 
kumplami.  Gdybym  od  czasu  do  czasu  wrócił  zawiany  i  cuchnący  tytoniem, 
dałbym Gladys do myślenia. 

– Dlatego zapaliłeś? śeby jej zrobić psikusa? 
–  Zgadza  się.  Wiesz,  dawno  uświadomiłem  sobie,  Ŝe  nudzi  mnie 

towarzystwo  kolesi.  Gladys  bywa  uparta,  ale  jest  przy  tym  strasznie  zabawna, 
zwłaszcza gdy nabije sobie czymś głowę. – Bud pochylił się do przodu i przez 
chmurę dymu rzucił Tony’emu badawcze spojrzenie, – Niechętnie to mówię, bo 
jesteś drań, ale muszę przyznać, Ŝe i ty robisz dobre wraŜenie. Trudno się z tobą 
nudzić. 

– E tam – mruknął Tony, kończąc pierwszy koniak i sięgając po drugi, – W 

gruncie rzeczy straszny ze mnie nudziarz. 

– Wiesz, do tej pory Lynn przedstawiała nam samych popaprańców. 
– Naprawdę? – Tony nadstawił uszu. 
–  Słowo.  Ci  durnie  spadli  chyba  z  księŜyca.  Ostatnio  przywiozła  do  nas 

jakiegoś  Edgara.  Nazwisko  wyleciało  mi  z  głowy.  Ten  gość  nie  miał  bladego 
pojęcia o zasadach gry w baseball Pokazałem mu piłkę. Myślał, Ŝe to do tenisa. 

–  W  głowie  się  nie  mieści,  ojczulku.  –  Tony  był  nieco  podchmielony.  Gdy 

kończył  drugi  kieliszek  koniaku,  przemknęło  mu  przez  myśl,  Ŝe  miał  sporo 
szczęścia, W jego rodzinnym domu grało się w baseball i oglądało mecze; piwa 

background image

teŜ  nie  brakowało.  Michelle  błagała  go,  Ŝeby  przestał  się  popisywać  szeroką 
wiedzą dotyczącą tych stron Ŝycia. Posłuchał i bardzo tego Ŝałował, 

– Grałeś w baseball. Tony? 
– Jasne. – Od czternastu lat jego noga nie postała na boisku. Skończył drugi 

koniak. 

Bud skinął na barmana. 
– O nie, muszę lecieć. Lynn czeka... 
– Na pewno juŜ śpi. 
Tony z ponurą miną skinął głową, 
–  Jeszcze  jedna  kolejka.  Potem  wracamy.  MoŜe  uda  mi  się  wślizgnąć  do 

domku,  nie  budząc  Gladys.  Moja  stara  to  prawdziwa  mistrzyni  w  rzucaniu 
kapciem do celu. Masz jakieś osiągnięcia jako baseballista? 

Tony wyprostował się dumnie. 
–  Moja  druŜyna  zdobyła  mistrzostwo  stanu.  –  Doskonale  pamiętał  tamten 

dzień, jakby to było wczoraj! 

Bud aŜ gwizdnął z podziwu. 
–  Musiałeś  być  niezły.  Przydałbyś  się  w  naszej  druŜynie.  Gramy  w  kaŜdy 

piątek.  –  Odrobinę  wstawiony  pan  Morgan  przypomniał  sobie  nagle,  z  kim 
rozmawia, – Tylko nie myśl, Ŝe cię polubiłem. 

Jesteś drań i tyle. Gladys i ja musimy znaleźć sposób, Ŝebyś się

 

odczepił od 

naszej córki. – Powiedział to przepraszającym tonem, jakby mu było przykro, Ŝe 
sprawy się tak ułoŜyły. Tony nie mógł się na niego obrazić. 

– Pewnie. Nie macie innego wyjścia. 
–  Jedno  muszę  ci  powiedzieć,  Tony.  Gdybyś  nie  był  takim  łobuzem, 

chciałbym,  Ŝebyś  został  moim  zięciem.  –  Wskazał  kieliszek  napełniony 
koniakiem i dodał – Pij, chłopie. Ta noc dopiero się zaczyna. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 

 
Lynn nie była w stanie się odpręŜyć, choć Tony bardzo ją do tego namawiał, 

Chodziła z kąta w kąt jak lwica zamknięta w ciasnej klatce. Ciekawe, jak zdoła 
przetrwać  trzy  najbliŜsze  noce,  nie  ulegając  pragnieniu,  by  oddać  się 
przystojnemu  koledze.  Oboje  chcieli  się  kochać;  pokusa  była  wyjątkowo  silna. 
Rzecz  w  tym,  Ŝe  nie  powinni  tego  robić.  Niestety,  zakazany  owoc  zawsze 
smakuje najlepiej. 

Tony długo nie wracał. Zmęczona usiadła na łóŜku. Gdy minęło dość czasu, 

by kilka razy objechać Sedonę, zadzwoniła do knajpy. 

– Czy był li pana młody, ciemnowłosy męŜczyzna? – wypytywała barmana. 

– Miał zamówić i zabrać do domku dwa koniaki – dodała, 

– Tak, proszę pani. Czy mam go poprosić do telefonu? 
– Nie! Nadal tam jest? 
– Owszem. Spotkał znajomego i postanowił zostać. 
– Ciekawe. Czy mógłby pan opisać mi tego drugiego męŜczyznę? 
–  Mocno  po  pięćdziesiątce,  lekka  nadwaga,  łysina.  Szczerze  mówiąc,  jest 

łysy jak kolano. 

– Ach, taki 
Wszystko jasne. Tony nie zdołał przeszmuglować koniaku do ich domku, bo 

nieszczęśliwym trafem spotkał w barze Buda Morgana. To się nazywa pech. 

– Czy znajomy obiecał przynieść pani lampkę koniaku? 
– Tak, miałam ochotę na coś mocniejszego. 
–  Jeśli  nie  zmieniła  pani  zdania,  trzeba  się  będzie  do  nas  pofatygować. 

Znajomy  sporo  wypił,  a  to  jeszcze  nie  koniec.  Kumpel  postawił  mu  właśnie 
trzeci koniak. 

– Rozumiem. – Biedny Tony. Z pewnością udawał, Ŝe oba koniaki zamówił 

dla  siebie,  i  dlatego  wypił  je  bez  zmruŜenia  oka,  –  Szczerze  mówiąc,  jestem 
zmęczona i nie chce mi się wychodzić. Dzięki za informację. 

Odwiesiła  słuchawkę.  Pobiegła  do  łazienki,  umyła  się  pospiesznie,  włoŜyła 

cieplutką, bawełnianą piŜamę i poszła spać. 

Obudziły  ją  dziwne  odgłosy.  Usiadła  na  łóŜku.  Przez  chwilę  nie  wiedziała, 

gdzie  jest.  Wydawało  jej  się,  Ŝe  to  BoŜe  Narodzenie.  Nieprawda,  była  w 
Sedonie. Z Tonym, i rodzicami. Zerknęła na fosforyzującą tarczę budzika. Dwie 
godziny  snu.  Wkrótce  oprzytomniała  na  tyle,  Ŝe  pojęła,  czemu  początkowo 
myślała o Gwiazdce, Przed domem ktoś śpiewał. Uznała, Ŝe to kolędnicy, 

– Szubi-dubi-du – rozległ się dźwięczny baryton, a potem głośny śmiech. To 

chyba Tony, 

– Sinatra? – usłyszała głos ojca, a potem stłumiony chichot, – „Sami w taką 

noc”? 

background image

– Czemu nie? PrzecieŜ to o nas. Dwójka samotników bez dachu nad głową, 

porzuconych nocą pod gołym niebem. – Tony się rozczulił. 

– Nie jesteś sam – wymamrotał pan Morgan, dręczony napadem czkawki. – 

Masz kumpla, Tony Casanova. 

– Dobra. Ty równieŜ. Bud. 
–  No,  to  śpiewamy.  –  Morgan  znowu  parsknął  śmiechem.  –  Dawaj,  Tony. 

Raz, dwa, trzy: Szubi-dubi-du,.. 

Lynn podbiegła do drzwi i otworzyła je szeroko, 
–  Ale duet!  Wspaniale,  moi  panowie!  –  rzuciła półgłosem,  opierając  dłonie 

na biodrach. 

– Cześć, Linny! – zawołał Tony z promiennym uśmiechem. 
– Nikt mnie tak nie nazywa,  
– A ja to co? Podoba mi się takie zdrobnienie. 
–  Tony  ma  rację.  Bardzo  ładne  –  wtrącił  Bud.  –  Śpiewamy  ci  serenadę, 

kochanie. 

–  CzyŜby?  –  rzuciła  z  powątpiewaniem,  spoglądając  na  dwóch  facetów, 

którzy podpierali się nawzajem, jakby o własnych siłach nie mogli ustać pewnie 
na nogach. 

– Nasza ślicznotka wyszła na werandę, więc pora zacząć pieśń, 
–  Dooobra  –  zająknął  się  Bud  i  energicznie  skinął  głową.  –  Ty  nas 

zapowiesz, bo mnie język się plącze, 

– Nie przyszło wam do zakutych łbów, słowiczki, Ŝe jest noc i wczasowicze 

chcą spać? – wtrąciła Lynn. 

– Przyszło ci? – Bud spojrzał niepewnie na Tony’ego. 
– Nie. – Teraz Russo dostał czkawki, – A tobie?  
– Gdzie tam! – oburzył się ojciec Lynn, 
–  Przestańcie  się  wygłupiać  i  wchodźcie  do  środka,  –  Lynn  zbiegła  po 

schodach, 

–  Zaprasza  nas  do  domu,  bo  podobało  jej  się  nasze  śpiewanie  –  stwierdził 

dumnie Bud, 

– To chyba oczywiste – rzucił chełpliwie Tony, 
– UwaŜajcie na stopnie. Podnoście wysoko nogi. – Dziewczyna wsunęła się 

zręcznie  między  dwu  podpitych  męŜczyzn,  objęła  ich  w  pasie  i  łagodnie,  ale 
stanowczo pociągnęła ku werandzie, 

– Powiedziałem twojemu kochasiowi, Ŝeby mi mówił po imieniu – oznajmił 

radośnie  pan  Morgan.  –  śadnych  ojczulków,  starych  i  tak  dalej.  Jestem  dla 
niego Bud, jak na kumpla przystało. 

– Cudownie! – mruknęła, gdy obaj zaczęli chichotać. 
Dotarli do drzwi. Obaj panowie holowani przez zniecierpliwioną 

background image

dziewczynę  z  trudem  się  w  nie  wcisnęli,  ale  tuŜ  za  progiem  stracili 

równowagę.  Lynn  nie  zdołała  ich  podtrzymać.  Chwiejnym  krokiem  ruszyli  w 
głąb ciemnego pomieszczenia. Słyszała, jak obijają się o meble. 

Oczekiwała,  Ŝe  lada  chwila  usłyszy  donośny  łoskot,  a  dwaj  pijani  idioci 

wylądują na podłodze z połamanymi kończynami. Tymczasem dobiegły ją tylko 
dwa ciche stuknięcia. 

Roześmiała  się  cicho,  weszła  do  pokoju,  zapaliła  małą  lampkę  i  rozejrzała 

się w półmroku. Dwaj męŜczyźni leŜeli w poprzek na miękkim posłaniu. 

– Dobranoc, Bud – mruknął Tony. 
– Dobranoc, Tony – odparł pan Morgan. 
Lynn  zasłoniła  usta  ręką,  by  stłumić  chichot.  Po  chwili  nocną  ciszę  mąciło 

tylko donośne chrapanie na dwa głosy. 

– Gorzej być nie moŜe – stwierdziła posępnie. 
Sięgnęła po szlafrok i klucz. Wyszła, starannie zamykając za sobą drzwi. 
DuŜo czasu minęło, nim zdołała obudzić matkę. Po pewnym czasie w domku 

zapaliło  się  światło.  Gladys  wyjrzała  przez  okno  wychodzące  na  werandę. 
Ujrzała córkę i Ŝwawo podreptała do drzwi. 

– Co ty tutaj robisz o tej porze? – zapytała niespokojnie. 
– Muszę u ciebie przenocować, Widzisz... 
– Zrobił ci awanturę – stwierdziła domyślnie pani Morgan. – Wiedziałam, Ŝe 

tak się to skończy. 

– Nie o to chodzi, mamo. Chciałam tylko... 
– Chwileczkę. Muszę sprawdzić, czy ojciec jest w łóŜku. WłoŜyłam zatyczki 

do uszu, więc spałam jak zabita. Nie wiem, czy wrócił do domu, czy gdzieś łazi, 
biedaczyna. Wieczorem kazałam mu się stąd wynosić, a on posłuchał, 

– Na pewno go tu nie ma – oznajmiła Lynn, wchodząc za matką do sypialni. 
–  Zgadza  się,  nie  wrócił.  –  Gladys  uniosła  kołdrę  i  zajrzała  pod  nią,  jakby 

pan  Morgan  niczym  kot  mógł  się  niepostrzeŜenie  zwinąć  w  nogach  łóŜka.  – 
Ciekawe, dokąd... 

– Śpi z Tonym w moim domku.  
Róg kołdry wypadł z bezwładnych rąk Gladys, która odwróciła się ku córce. 

Pobladła  jak  ściana.  –  Co  takiego?  –  spytała  zduszonym  głosem.  Lynn  mimo 
woli  wybuchneła  śmiechem.  –  Nic  z  tych  rzeczy,  mamusiu.  Upili  się  razem, 
przyszli  mi  zaśpiewać  serenadę,  weszli  do  środka  i  padli.  Zostawiłam  ich  tak, 
jak leŜeli. Niech się wyśpią i wytrzeźwieją. 

Matka dziewczyny westchnęła cięŜko i dramatycznym gestem połoŜyła dłoń 

na falującej piersi. 

– Tony się uchlał? Myślałam, Ŝe jesteście razem. – Wpadł na chwilę do baru, 

Ŝ

eby  łyknąć  sobie  koniaku  przed  snem,  i  natknął  się  w  knajpie  na  tatusia. 

Zasnęłam, czekając na mojego chłopaka. Obudziło umie pijackie śpiewanie. 

background image

– Ci dwaj są siebie warci. Co za maniery! Wyszli na prostaków – obruszyła 

się Gladys i zerknęła niespokojnie na córkę, – AleŜ mnie wystraszyłaś. Cała ta 
gadka o sypianiu raz z facetami, raz z kobietkami dała mi do myślenia. Wyobraź 
sobie,  co  ja  czułam,  gdy  powiedziałaś,  Ŝe  razem  poszli  do  łóŜka.  Biedny  ten 
twój  ojciec.  Upił  się  z  rozpaczy,  bo  pokazałam  mu  drzwi.  Coś  z  tym  trzeba 
zrobić, 

– Mam pomysł. Jak wróci, pocałujcie się na zgodę i wszystko będzie dobrze. 

PrzecieŜ nadal go kochasz, mamo. Nie da się ukryć, Ŝe był ci przeznaczony. 

–  Przestań  mówić  takie  rzeczy!  Bud  wstrzymuje  mój  rozwój  duchowy  i 

przeszkadza w samorealizacji. 

– Calvin ci to powiedział? Pani Morgan unikała spojrzenia córki. 
–  Mniejsza  z tym.  Dość gadania,  córeczko.  Chodźmy  spać.  Jutro czeka nas 

wspaniały dzień, 

–  Nie  sądzę.  Ojciec  i  Tony  będą  do  niczego.  Pójdziemy  buszować  po 

sklepach,  a  oni  niech  odsypiają  nocne  hulanki.  Jedno  ci  powiem.  Sprytnie 
zmieniłaś temat, kiedy zaczęłam podejrzewać, Ŝe Calvin nastawił cię przeciwko 
ojcu,  –  Lynn  rozwiązała  szlafrok,  –  Chciałabym  usłyszeć  coś  więcej  o  kursie 
Calvina. 

– Obiecuję ci, kochanie, Ŝe dowiesz się wszystkiego. – Gladys wślizgnęła się 

pod  kołdrę  i  zmierzyła  krytycznym  spojrzeniem  córkę,  która  właśnie 
zdejmowała szlafrok. 

– To ma być nocny strój na romantyczną wyprawę z ukochanym? 
–  Tak.  Co  masz  przeciwko  mojej  piŜamie?  –  Lynn  pogłaskała  ciepłą, 

bawełnianą tkaninę, 

– Nic. Jest bardzo... praktyczna. Moim zdaniem kobieta romansująca z takim 

dzikusem jak Tony powinna nosić bardziej kuszący strój, jeŜeli chce zatrzymać 
na dłuŜej swego kochasia. 

– Mój chłopak po prostu nie zwraca uwagi na takie drobiazgi. 
– Nie daj się nabrać. Oni zawsze tak mówią, a potem mają pretensje, Ŝe nie 

wkładasz  kusej  szmatki  z  jedwabnych  koronek.  Jak  się  będziesz  zaniedbywać, 
ten twój macho odejdzie z jakąś wystrojoną lafiryndą.    

–  Przestań  go  oczerniać,  mamo.  To  kochany  chłopak.  –  Lynn  mówiła 

szczerze.  Podczas  tej  szalonej  wyprawy  na  nowo polubiła  Tony’ego.  Wzruszył 
ją,  gdy  spił  się  do  nieprzytomności,  by  za  wszelką  cenę  przekonać  jej 
nadopiekuńczego  ojca,  Ŝe  brzemienna  rzekomo  córeczka  nie  zagląda 
wieczorami do kieliszka. 

Dziewczyna zgasiła światła i połoŜyła się do łóŜka.  
– Zapewne masz rację – odparła Gladys – ale jest rzecz, która mnie bardzo 

niepokoi.  Cały  dzień  próbowałam  zrozumieć,  o  co  chodzi.  Dopiero  teraz 
odkryłam, w czym rzecz, 

– Słucham – mruknęła sennie Lynn, 

background image

– Masz idealną cerę. śadnych zaczerwienień. 
Lynn znieruchomiała i zacisnęła powieki. Jak mogła o tym zapomnieć! Obie 

miały ten sam problem. Śmiałe pieszczoty zakochanych męŜczyzn zostawiały na 
ich  twarzach  i  szyjach  widoczne  ślady.  Lynn  zawsze  wiedziała,  czy  w 
małŜeństwie  rodziców  dobrze  się

 

układa.  Sama  takŜe  nie  mogła  przed  nimi 

ukryć, w jakim stadium są jej nieliczne romanse. 

Atak  jest  najlepszą  obroną,  pomyślała.  Trzeba  się  odwaŜnie  przeciwstawić 

sprytnej mateczce. 

– To przez was jesteśmy tacy wstrzemięźliwi – oznajmiła wojowniczo. – Nie 

mamy  ani  chwili  dla  siebie.  Pilnujecie  nas,  jakbyśmy  mieli  po  czternaście  lat. 
Wszędzie  razem:  wspólna  kolacja,  zakupy  we  czwórkę,  Kiedy  Tony  mnie 
przytula, czuję na sobie wasz nieprzychylny wzrok. W takiej sytuacji kaŜdy by 
się zniechęcił do pieszczot,,. i tak dalej. 

– Nie denerwuj się, kochanie – rzuciła pojednawczo Gladys. – Wiedziałam, 

Ŝ

e potrafisz mi to logicznie wytłumaczyć. Dobranoc, skarbie. 

– Dobranoc, mamo, 
Lynn  długo  leŜała  bez  ruchu,  wsłuchana  w  regularny  oddech  matki. 

Doskonale  wiedziała,  co  powinna  zrobić,  by  na  jej  twarzy  pojawiły  się 
charakterystyczne  zaczerwienienia.  Namiętne  pocałunki...  i  tak  dalej.  Na  samą 
myśl,  do  czego  to  prowadzi,  robiło  jej  się  gorąco.  Długo  nie  mogła  zasnąć. 
LeŜała rozmarzona, spoglądając w ciemność. 

Tony stał na werandzie. Z trudem wracał do rzeczywistości. Okropnie bolała 

go  głowa.  Bud  Morgan...  Biedaczek,  spał  jeszcze  na  zasłanym  łóŜku.  Gdzie 
Lynn? Nie było jej w domku. Tony jak przez mgłę widział obcego męŜczyznę w 
szkarłatnym  krawacie.  Nieznajomy  ujął  jego  dłoń,  energicznie  nią  potrząsnął  i 
przedstawił się, wołając głośno: 

– Calvin Forbes. Prowadzę kursy samorealizacji. Zapraszam do współpracy. 
– Fajnie. – Zaspany Tony popatrzył z obrzydzeniem na rozmówcę. Chwycił 

czerwony krawat. Roześmiana morda natręta znalazła się tuŜ obok jego twarzy, 
– Odczep się, Forbes, bo zawołam policję i oskarŜę cię o napaść. 

– Szukam Lynn – odparł potulnie Calvin,   
– Co? – Tony puścił szkarłatny kawałek jedwabiu tak szybko, Ŝe właściciel 

tej ozdoby stracił równowagę i omal się nie przewrócił, 

– Szukam Lynn – powtórzył Calvin, wygładzając starannie krawat.– MoŜesz 

ją poprosić? – Nie. Tu jej nie ma. 

– Jak to? Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, Gladys twierdziła... 
–  Tony,  co  to  za  wrzaski?  –  W  drzwiach  stanął  zmaltretowany  Bud.  Na 

widok znajomej twarzy otworzył szeroko zdziwione oczy. – Calvin? Co ty tutaj 
robisz? 

– Bud? Skąd się tu wziąłeś? – zapytał w tej samej chwili zbity z tropu gość. 
Morgan tylko machnął ręką.  

background image

– Gdzie jest moja córka? – zapytał chrapliwym głosem i po chwili namysłu 

sam sobie odpowiedział: – Na pewno poszła do matki, Ŝeby u niej przenocować. 
Tony  energicznie  skinął  głową  i  jęknął  z  bólu–  Pewnie  tak  –  odparł  słabym 
głosem,  Calvin  splótł  ramiona  na  piersi  i  stwierdził  oskarŜycielskim  tonem:– 
Chlaliście, co? 

– Parę kieliszków. śadnych ekscesów. – Bud w zamyśleniu potarł łysinę. – 

Gladys do ciebie dzwoniła? – Gdy Forbes skinął gło wą, dodał: – Kiedy? 

– Wczoraj. Postanowiłem się przewietrzyć i trochę odpocząć.  
Dobry pomysł – jęknął Tony. – Najpierw aspiryna, potem spacer i wreszcie 

drzemka. Moja noga nie postanie juŜ w tej knajpie. 

– Święte słowa – stęknął Bud. 
Tony odkręcił trzymany w ręku słoik z aspiryną, wyjął dwie pastylki i łyknął 

je  bez  popijania.  Morgan  popatrzył  na  niego  błagalnie  i  po  chwili  otrzymał 
naleŜną porcję zbawczego leku. Wrzucił pastylki do ust i przełknął z trudem. 

– Dzięki – mruknął. Świadomość, Ŝe zaŜył aspirynę, natychmiast dodała mu 

wigoru,  –  Postawmy  sprawę  jasno  –  stwierdził,  zwracając  się  do  Calvina,  – 
Gladys kazała ci tu przejechać, co? 

–  Owszem.  –  MęŜczyzna  w  czerwonym  krawacie  popatrzył  z  wyrzutem  na 

Tony’ego.  –  uznała,  Ŝe  Lynn  przechodzi  ostry  kryzys  samoświadomości.  Od 
razu jej powiedziałem, Ŝe zwróciła sie do właściwego człowieka. 

– CzyŜby? – mruknął obojętnie Bud.  
– Lynn zawsze duŜo dla mnie znaczyła. 
– Naprawdę? – zainteresował się Tony, – Co przez to rozumiesz? 
– Jesteśmy przyjaciółmi.., 
–  Pozwól,  Ŝe  ja  to  wyjaśnię  –  przerwał  Bud.  –  Chodzili  ze  sobą  w  szkole 

ś

redniej. Od pięciu z górą lat w ogóle się nie widują. 

– Jak powaŜne było to,,, chodzenie? – Tony ze zdumieniem odkrył, Ŝe jest o 

Lynn  chorobliwie  zazdrosny.  Wolał  o  tym  nie  myśleć.  Przez  tego  kaca  mąciło 
mu się w głowie. Miał wielką ochotę sprać Calvina Forbesa na kwaśne jabłko, 

– Bardzo powaŜne – odparł specjalista od samorealizacji. 
Tony zmruŜył oczy. 
– Przelotna znajomość, – Bud rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie. 
Tony trochę się rozchmurzył, 
– Krótka, ale bardzo waŜna dla nas obojga – upierał się Calvin. 
Tony zacisnął pięści i uznał, Ŝe trzeba obić mordę temu kłamcy. 
–  DraŜnisz  mnie,  Forbes.  MoŜe  to  przez  kaca?  Po  namyśle  skłaniam  się 

jednak do wniosku, Ŝe twoja gęba po prostu mi się nie podoba. Co mam zrobić, 
Ŝ

ebyś stąd zniknął? 

– Powiedz tylko, gdzie jest Lynn. – Calvin udawał twardziela 
Tony’emu  nie  podobał  się  ten  pomysł.  WciąŜ  zadawał  sobie  pytanie,  jak 

waŜna była dla dziewczyny znajomość z Forbesem. 

background image

– Masz inne propozycje? 
– Niech idzie – wtrącił Bud. – Powinien się zameldować u Gladys, skoro do 

niego dzwoniła. Będzie się niepokoić, co z nim. Jest taka wraŜliwa. Zresztą i tak 
potrzebujemy trochę czasu, Ŝeby wypić kawę, umyć się i ogolić, nim pójdziemy 
do pań. 

Tony  uświadomił  sobie,  jak  wygląda  po  wieczornej  hulance  i  marnie 

przespanej  nocy.  Z  pewnością  nie  wytrzymywał  porównania  z  wyświeŜonym  i 
eleganckim Forbesem. 

– Słuszna uwaga – mruknął. 
Bud  pokazał  gościowi,  jak  dojść  do  ich  domku,  a  Tony  zamknął  się  w 

łazience  i  spojrzał  w  lustro.  Jego  aparycja  wymagała  sporego  retuszu.  Dopiero 
wówczas będzie mógł się pokazać Lynn. 

Drzwi domku zamknęły się z hukiem. Bud wszedł do środka, wsunął głowę 

do łazienki i popatrzył na widoczne w lustrze odbicie Tony’ego.  

– Calvin Forbes! Co to za facet? – mruknął wrogo Tony. 
–  Musisz  się  pokazać  od  najlepszej  strony  –  ostrzegł  Morgan.  –  Gladys 

ogłosiła zawody. Niech wygra lepszy. 

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

 
Lynn zamierzała wymknąć się z domku rodziców wczesnym rankiem, Ŝeby 

spokojnie zmienić ubranie, ale była tak wyczerpana, Ŝe zaspała. Gdy otworzyła 
oczy, od paru godzin był jasny dzień. Zerwała się, usiadła na łóŜku i spojrzała w 
okno, Z jękiem opadła aa poduszkę, 

–  Poranne  mdłości?!  –  wrzasnęła  Gladys,  opierając  się  na  łokciu  i  zerkając 

ciekawie  na  Lynn,  –  W  samolocie  podawali  krakersy.  Nie  jadłam  wszystkich. 
Mam je w torebce. Zaraz ci... 

– Dziękuję, mamo. Nic mi nie jest. Przestań wrzeszczeć. 
– Co mówiłaś? Czemu tak mamroczesz? 
– Czuję się świetnie! – odparła dziewczyna podniesionym głosem. – Wyjmij 

z uszu zatyczki! 

–  Aha!  Momencik! –  Gladys  połoŜyła  je na szafce  obok łóŜka  i  przysunęła 

się do córki. 

– Skoro nie dokuczają ci mdłości, to czemu jęczysz? 
–  Z  rozpaczy.  Chciałam  stąd  wyjść  o  świcie.  Nie  mogę  paradować  po 

kurorcie w piŜamie i szlafroku. 

–  Coś  wymyślimy.  –  Gladys  machnęła  ręką,  bagatelizując  rozterki  Lynn,  – 

Było ci niedobrze? 

– Sądzisz, Ŝe złapałam jakiegoś wirusa? 
– Dziewczyno, mówimy o porannych mdłościach! Cierpią na nie kobiety w 

odmiennym  stanie.  Chwilami  wydaje  mi  się,  Ŝe  pamiętasz  o  ciąŜy  tylko  przez 
chwilę, a potem zapominasz, Ŝe wkrótce urodzisz dziecko. 

–  Ach,  takie  mdłości  masz  na  myśli.  Rzadko  je  miewam,  ale  czasem 

dokuczają – wyjaśniła z rozbrajającym uśmiechem Lynn. Niewiele wiedziała o 
błogosławionym  stanie.  Ta  ignorancja  wychodziła  na  jaw  w  najmniej 
odpowiednich momentach. 

– Jakie masz objawy? – wypytywała nieufnie Gladys. 
– Normalne. 
– A mianowicie? – Pani Morgan obrzuciła córkę taksującym spojrzeniem. – 

Nie wyglądasz mi wcale na kobietę przy nadziei. 

– Mamo, przestań mędrkować. Będę miała dziecko i koniec. Sama mówiłaś, 

Ŝ

e kaŜda kobieta to osobny przypadek, więc przestań gderać, bo się zdenerwuję, 

a irytacja naprawdę mi szkodzi. 

– Nie złość się, kochanie. Trudno zaakceptować fakt, Ŝe moja dziewczynka 

sama zostanie mamą i urodzi maleńką dziewuszkę. 

– Skąd pewność, Ŝe to będzie córka? Tony o tym wspominał? 
– Nie. Tata i ja uznaliśmy, Ŝe chcemy mieć wnuczkę. 

background image

– CzyŜby? – Lynn usiadła na łóŜku, – Od kiedy dziadkowie decydują o płci 

dziecka? 

–  To  musi  być  dziewczynka.  –  Gladys  poklepała  delikatnie  kolano  córki.  – 

Zachowałam wszystkie twoje ciuszki. Koronkowe sukieneczki nie nadają się dla 
chłopaka.   

–  Teraz  wszystko  jasne.  Musi  być  dziewczynka.  –  Lynn  uśmiechnęła  się 

czule  do  matki.  Przez  krótką  chwilę  pragnęła,  by  w  jej  łonie  istotnie 
zagnieździła  się  maleńka  istotka  płci  Ŝeńskiej,  Gladys  byłaby  zachwycona. 
Miałyby pretekst, Ŝeby buszować po strychu rodzinnego domu w poszukiwaniu 
dziecięcych ubrań i zabawek. 

– Chyba wiesz, ó co mi chodzi, skarbie? – Oczywiście. – Lynn uśmiechnęła 

się  promiennie.  Doskonale  znała  sposób  myślenia  swojej  matki.  MoŜna  śmiało 
powiedzieć, Ŝe obie były szalone. 

– Bardzo lubię dziewczynki. Cieszę się, Ŝe mam córkę, i marzę o wnuczce. 

A teraz powiedz mi prawdę. – Gladys zmruŜyła oczy. – Dobrze ci w łóŜku z tym 
twoim  kochasiem,  ale  przeraŜa  cię  perspektywa  Ŝycia  rodzinnego  z 
prymitywnym  samcem,  który  na  dodatek  jest  kompletnie  nieodpowiedzialny. 
Krótko mówiąc, w głębi ducha jesteś pewna, Ŝe Tony nie nadaje się na męŜa i 
ojca. 

– AleŜ nie, mamo. – Lynn wyskoczyła z łóŜka i zaczęła chodzić po pokoju, 

zastanawiając się, jak wrócić do domku, nie robiąc z siebie widowiska. Gladys 
równieŜ wstała i snuła się po sypialni córką. 

–  Zastanów  się,  czy  Tony  będzie  pasował  do  prawniczego  towarzystwa,  w 

którym się obracasz, 

– Da sobie radę. 
– AleŜ ty jesteś uparta! Jeszcze do tego wrócimy. Idź do łazienki. Znajdę ci 

ubranie, 

–  Bardzo  proszę,  niech  to  będzie  skromny,  nie  rzucający  się  w  oczy  strój. 

ś

adnych ekstrawagancji. 

Gdy  Lynn  owinięta  ręcznikiem  weszła  do  sypialni,  na  łóŜku  leŜała  kusa, 

amarantowa szmatka naszywana lśniącymi gwiazdkami, 

– RóŜ znakomicie podkreśli piękno twoich ciemnych włosów. 
– Ta sukienka jest,,. strasznie krótka! 
– Masz świetne nogi. Trzeba je pokazać. 
– Mamo, nie powinnam... 
–  Przestań  marudzić  i  ubieraj  się,  bo  nic  innego  nie  dostaniesz  –  oznajmiła 

pani Morgan tonem nie znoszącym sprzeciwu. Lynn usłuchała potulnie. Wolała 
się  nie  przeglądać.  Byle  tylko  dotrzeć  do  upragnionego  domku.  RóŜowe  mini 
było o niebo lepsze niŜ bawełniana piŜamka i flanelowy szlafrok. 

–  Powiedz  ojcu,  Ŝeby  tu  wrócił,  dobrze?  Dam  mu  dodatkową  pigułkę 

witaminy B-complex. Zamówię równieŜ dzbanek kawy. To go postawi na nogi, 

background image

–  Chcesz  od  razu  zaplanować  dzisiejszy  dzień?  –  zapytała  na  odchodnym 

Lynn, 

– Poczekajmy, co się wydarzy, Pani Morgan unikała wzroku córki 
– Masz jakiś pomysł, Zgadłam, mateczko? 
–  Zawsze  rodzą  się  jakieś  pomysły  –  odparła  wymijająco  Gladys,  –  śycie 

jest  pełne  niespodzianek.  Trzeba  czerpać  z  niego  garściami  i  dąŜyć  do 
urzeczywistnienia... 

–  Cześć,  mamo.  To  brzmi  jak  wyuczona  lekcja.  Dziewczyna  pomachała  na 

poŜegnanie i otworzyła szeroko drzwi 

– Lynn Morgan! Nareszcie cię odnalazłem! 
Calvin Forbes. 
Daremnie  szukała  drogi  ewakuacyjnej.  Znajomy  sprzed  lat  stal  na  ścieŜce 

wiodącej do jej domku. śeby tam wrócić, musiała przejść obok Forbesa. 

– Cześć, Calvin. Mama do ciebie dzwoniła, prawda? 
– Owszem. – Uśmiechnął się promiennie. Dziewczyna pomyślała, Ŝe spec od 

samorealizacji  wygląda  jak  facet  ze  staromodnych  reklam  pasty  do  zębów. 
Teraz  sprzedaje  się  towar  bez  dawnej  ostentacji.  –  Zresztą  to  bez  znaczenia. 
Przeznaczenie zetknęło nas ponownie na krętej drodze Ŝycia. 

– Moim zdaniem to nie jest droga Ŝyda, tylko ścieŜka prowadząca do mego 

domku. 

– Nie kpij z przenośni, Lynn. śycie pełne jest symboli, które nadają mu sens. 

Weźmy  na  przykład  tę  sukienkę  w  róŜowe  gwiazdki.  Gdy  wyjmowałaś  ją  z 
szafy,  podświadomie  chciałaś  dać  wszystkim  do  zrozumienia,  Ŝe  sama  czujesz 
się  gwiazdą.  Coś  ci  przeszkadza  w  osiągnięciu  wymarzonego  statusu,  prawda, 
Lynn? 

– Posłuchaj, nie będziemy chyba omawiać tak waŜnych kwestii, stojąc na tej 

drodze... czymkolwiek ona jest. W pobliŜu jest przyjemna kafeteria. Spotkajmy 
się  tam  za  chwilę  na  śniadaniu  –  zaproponowała  Lynn  w  przypływie 
natchnienia. – Przyjdę za pięć minut Zgoda? 

– Bosko! 
Jak  dla  kogo.  Dziewczyna  odetchnęła  z  ulgą,  gdy  odszedł.  Trzeba  jak 

najszybciej skłonić natręta do wyjazdu. 

 
Gdy była juŜ na werandzie, w drzwiach stanął ojciec. Skrzywił się i osłonił 

ręką oczy, by lepiej przyjrzeć się córce. 

– Co ty masz na sobie? 
– Mama poŜyczyła mi sukienkę. 
– Co za kolor! Trochę jaskrawy, prawda?  
– Calvin twierdzi, Ŝe do mnie pasuje.  
– Spotkałaś go? 
– Niestety, tak. 

background image

– Matka wspomniała, Ŝe chce do niego zadzwonić, ale nie sądziłem, Ŝe go tu 

ś

ciągnie. 

– Dopięła swego. – Lynn spojrzała na ojca ze współczuciem. Był wymięty i 

zmaltretowany. Istny obraz nędzy i rozpaczy. – Dobrze się wczoraj bawiłeś? 

–  Chyba  tak.  –  Zakłopotany  Bud  pogłaskał  łysinę.  –  Taki  kac  oznacza,  Ŝe 

zabawa  musiała  być  przednia.  –  Popatrzył  na  córkę  przekrwionymi  oczyma  i 
dodał: – Nie powinnaś wychodzić za tego wariata, córeńko. Nie mam zaufania 
do męŜczyzny, który pije na umór do późnej nocy, a potem rozrabia prawie do 
ś

witu. 

– Czemu nie? Mama zaryzykowała. 
– I teraz Ŝałuje. 
–  Nie  byłabym  tego taka  pewna.  Kazała  mi  powiedzieć,  Ŝe  moŜesz  wrócić. 

Dostaniesz pastylkę witaminy B. Zamówiła dla ciebie dzbanek kawy. 

– Naprawdę? Co ty powiesz! – Bud natychmiast się rozpromienił. pomachał 

córce na poŜegnanie i przyspieszył kroku. 

Lynn  wsunęła  klucz  do  zamka  i  otworzyła  drzwi.  Dobiegł  ją  głośny  szum 

wody.  Tony  brał  prysznic.  Z  pewnością  był  nagi.  Ogarnęło  ją  dziwne 
rozmarzenie.  Drzwi  łazienki  były  uchylone.  Powinna  była  uprzedzić  cichego 
wspólnika, co zamierza i dokąd się wybiera 

Odetchnęła głęboko, by się uspokoić i podeszła bliŜej. – Tony? 
–  Lynn?  –  Szum  wody  ucichł  natychmiast.  –  Przepraszam  za  wczorajszy 

wieczór, – Zasłona poruszyła się, jakby Tony zamierzał wyjść. 

–  Nie  przerywaj  sobie  –  rzuciła  pospiesznie  dziewczyna  i  cofnęła  się 

natychmiast.– Muszę juŜ iść. Chciałam tytko... 

– Poczekaj – wpadł jej w słowo Tony. 
Wybiegł z łazienki. Biodra miał owinięte ręcznikiem. 
Serce Lynn kołatało niespokojnie. Była oczarowana i całkiem oszołomiona. 

Wpatrywała się jak urzeczona w ociekającego wodą męŜczyznę. Lśniące krople 
spływały  po  wysokim  czole,  po  ciemnych  włosach  porastających  tors  i  łydki. 
Oddech  miał  przyspieszony;  pragnął  się  z  nią  zobaczyć  i  dlatego  wyskoczył 
nagle spod prysznica. 

Zaskoczony  niespodziewaną  zmianą  w  wyglądzie  dziewczyny,  zmierzył  ją 

taksującym spojrzeniem. 

– Co ty... 
– Mama poŜyczyła mi sukienkę. Nie mogłam paradować w piŜamie. 
– Jesteś... jakaś inna. – Gapił się na nią całkiem otwarcie. – Podoba mi się ta 

zmiana. Strój nie jest wytworny, ale pasuje do dziewczyny, która umie się bawić 
i korzystać z Ŝycia. 

– Czy to oznacza, Ŝe na co dzień wyglądam jak nudziara, od której naleŜy się 

trzymać  z  daleka?  –  Lynn  miała  w  pamięci  uwagę  matki  dotyczącą  swojej 
garderoby, 

background image

– Co ty mówisz! Zawsze wyglądasz ślicznie! Jesteś urocza. 
Lynn od razu poczuła się lepiej. 
– Problem w tym, Ŝe jesteś taka... niedostępna – dodał z wahaniem. 
Dziewczyna rozchmurzyła się na dobre. 
– Widzę, Ŝe ta sukienka zmieni moje Ŝycie. Zacznę przychodzić do pracy w 

skąpym mini. Ciekawe, co na to nasi klienci. 

–  Będą  zachwyceni.  Nawet  w  starym  worku  wyglądałabyś  jak  królowa  – 

odparł rozmarzony męŜczyzna. 

Lynn zrobiło się ciepło na sercu. Z czułością popatrzyła mu w oczy.  
– Jesteś bardzo miły. Dziękuję. 
–  Muszę  ci  się  do  czegoś  przyznać.  Nawaliłem  wczoraj,  ale  nie  miałem 

pojęcia, co robić, gdy Bud przyłapał mnie w barze z dwoma kieliszkami koniaku 
w  rękach.  Od  słowa  do  słowa  zaczęliśmy  gadać  jak  starzy  znajomi.  Obawiam 
się, Ŝe.,. mnie polubił. Wybacz, Lynn. przeze mnie „akcja kochaś” skończyła się 
klęską. 

–  Niezupełnie.  Rozmawiałam  z  ojcem  przed  chwilą.  Trochę  się  do  ciebie 

przekonał, ale nadal ma jeszcze wiele zastrzeŜeń. Powiedział mi wprost, Ŝebym 
nie wychodziła za takiego hulakę. 

– TeŜ coś! – oburzył się Tony. – Nazwał mnie hulaką? Ten facet ma dziwne 

podejście do sprawy, A ja mu postawiłem kolejkę! Śmieliśmy się na cale gardło, 
ś

piewaliśmy piosenki, nie obyło się bez paru męskich tajemnic, a teraz mówi, Ŝe 

nie jestem godny jego córeczki. Co mam zrobić, Ŝeby go przekonać? MoŜe stanę 
na rzęsach i pokaŜę... 

–  Weź  się  w garść. Tony!  PrzecieŜ nie  chodzi nam  o  to,  Ŝeby  cię pokochał 

jak syna! 

–  Racja.  –  Tony  uśmiechnął  się  przepraszająco.  –  Oczywiście.  Wybacz, 

trochę mnie poniosło. 

Ten  uśmiech  oraz  piękno  smukłego  ciała  okrytego  tylko  niewielkim 

ręcznikiem  sprawiły,  Ŝe  Lynn  całkiem  się  zapomniała.  Nie  mogła  oderwać 
wzroku od smoka wytatuowanego na muskularnym ramieniu. Niewielki obrazek 
czynił  właściciela  męŜczyzną  nieco  tajemniczym  i  nieprzewidywalnym.  Lynn 
była zafascynowana tatuaŜem, co odbierało jej zdolność trzeźwej oceny faktów, 
a Tony’ego stawiało w trudnym połoŜeniu, 

– Muszę juŜ iść – rzuciła pospiesznie. – Obiecałam Calvinowi, Ŝe zjem z nim 

ś

niadanie na tarasie restauracji. 

– Ach, tak! – Tony nagle spowaŜniał. 
– Zamierzam go przekonać, by natychmiast wyjechał, 
–  Dobra  myśl.  –  MęŜczyzna  od  razu  się  rozchmurzył.  –  Będzie  ci  łatwiej, 

jeśli pójdziemy razem, 

–  Dzięki,  ale  sama  potrafię  się  z  ty  uporać.  Wiem,  jak  naleŜy  rozmawiać  z 

Calvinem. 

background image

– Nie wątpię – odparł Tony, choć wcale nie wydawał się o tym przekonany. 

–  Muszę  przyznać,  Ŝe  z  trudem  znoszę  jego  obecność.  Podobno  Gladys  uwaŜa 
go za doskonałą partię. Idealny kandydat na męŜa, co? 

–  Chyba  tak,  –  Lynn  odgarnęła  włosy.  –  Mama  uczestniczy  w  jego  kursie 

samorealizacji. Naprawdę bierze sobie do serca wszelkie zalecenia wykładowcy. 
Dlatego tak dziwacznie się ubiera. To ma być rzekomo przejaw siły charakteru. 
Ja bym to raczej nazwała brakiem dobrego smaku, 

– Korci mnie, by takŜe ujawnić swoje ukryte moce. Mógłbym potrenować na 

gardle tego kolesia. Chętnie go uduszę, 

– To obrzydliwy natręt. Wystarczył jeden telefon mojej matki i juŜ tu jest. 
Tony zmierzył ją badawczym spojrzeniem. 
–  Gdyby  zaniepokojona  matka  zadzwoniła  do  mnie  i  błagała  o  ratunek  dla 

takiej  laski  jak  ty,  teŜ  bym  się  nie  zastanawiał.  Facet  wie,  co  robi.  Ma  swój 
rozum, 

Lynn czuła, Ŝe się rumieni. 
– Nie sądzisz chyba, Ŝe przyjechał tu... 
–  Przez  wzgląd  na  ciebie?  Oczywiście,  Ŝe  tak.  A  przy  okazji,..  Co  was 

łączyło w szkole średniej? 

Uśmiechnęła  się,  słysząc  jego  ton.  MoŜna  by  pomyśleć,  Ŝe  to  zazdrosny 

narzeczony domaga się wyjaśnień od swojej dziewczyny. 

– Niewiele. Przelotny flirt. Naprawdę powinnam juŜ iść. 
–  Nigdy  cię  nie  pocałował,  prawda?  –  Tony  domagał  się  dodatkowych 

informacji. 

– Tego nie powiedziałam, 
– W takim razie,.. 
– Dziwna rozmowa. Nie zamierzam jej dłuŜej ciągnąć. – Lynn roześmiała się 

i  podeszła  do  drzwi.  Na  odchodnym  dodała:  –  Rodzice  zamówili  śniadanie  do 
domku. Radzę ci zrobić to samo. 

– Pójdziesz do restauracji w tej sukience? 
– Tak – stwierdziła, otwierając drzwi. – Pa, Tony. 
–  Pa,  Tony!  –  powtórzył  zirytowany  męŜczyzna,  kiedy  drzwi  zamknęły  się 

za  nią.  –  Dobra,  rób  z  siebie  widowisko,  paradując  od  rana  w  róŜowej  kiecce 
ledwie  zakrywającej  twoje  zgrabne  pośladki.  Co  mnie  to  obchodzi?  Biegnij  na 
spotkanie  z  fachmanem  od  samorealizacji.  Zostaw  rzekomego  ojca  swego 
dziecka na łasce personelu. Niech facet zajada u siebie byle co. Nawet mnie nie 
zapytała, czy– chciałbym z nią pójść. Zresztą, co mnie to obchodzi! 

Rzucił ręcznik na podłogę i zaczął się pospiesznie ubierać. 
–  Przestań  się  oszukiwać  –  mruknął.  Zerknął  na  swoje  odbicie  w  duŜym 

lustrze  i  nagle  się  rozchmurzył.  Jeszcze  nie  wszystko  stracone,  –  Nieźle  się 
prezentujesz,  stary.  zjesz  śniadanie?  MoŜe  na  tarasie  restauracji?  Masz  teraz 
czas? Świetnie, A więc jesteśmy umówieni. 

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 

 
Lynn  zdawała  sobie  sprawę,  Ŝe  amarantowa  sukienka  przyciąga  wszystkie 

spojrzenia,  ale  nic  na  to  nie  mogła  poradzić.  Calvin  czeka  na  nią  w  letniej 
kawiarence pod białą markizą. Na maleńkim stoliku w sam raz dla dwojga gości 
czekały  szklanki  pełne  wody  mineralnej  z  lodem  i  cytryną.  Elegancki  garnitur 
młodego  męŜczyzny  wtapiał  się  w  gustowne  wnętrze.  Tylko  czerwony  krawat 
nie pasował do róŜowego obrusa. 

–  Nareszcie  jesteś! –  zawołał  Calvin  z promiennym  uśmiechem.  Zerwał  się 

na równe nogi. 

Dziewczyna postanowiła zabawić się jego kosztem. 
– No właśnie! – zawołała tym samym tonem. 
– Bosko! 
– No pewnie! 
– Pora coś zjeść! Wybuchneła śmiechem i usiadła na krześle odsuniętym dla 

niej przez Calvina. 

– Co cię tak ubawiło? 
–  Masz  w  sobie  więcej  animuszu,  niŜ  ktokolwiek  z  moich  znajomych,  i  to 

jeszcze przed poranną kawą. 

–  Kofeina  szkodzi  –  oznajmił,  wrzucając  do  ust  pastylkę  gumy  do  Ŝucia,  – 

Masz ochotę? – zapytał, podając jej opakowanie. 

– Nie, dziękuję. Wybacz, Ŝe się spóźniłam. 
–  Nic  nie  szkodzi  –  odparł.  Zdjął  marynarkę  i  podwinął  mankiety  koszuli. 

błysnęły złote spinki. – Kilka osób mnie rozpoznało 

Ach,  ta  popularność.  Rozdałem  parę  wizytówek.  Chwileczkę!  Jak  mogłem 

zapomnieć!  –  Sięgnął  do  wewnętrznej  kieszeni  sportowej  marynarki,  wyjął  z 
niej plik barwnych kartoników i podał je Lynn. – Rozdaj znajomym. 

Lynn  zerknęła  na  wizytówkę.  Ujrzała  twarz  Calvina  ozdobioną  szerokim 

uśmiechem,  złote  litery  zachęcały  do  udziału  w  kursie  samorealizacji;  poniŜej 
adres, numer telefonu i faksu oraz adres internetowy. 

Lynn wzięta jedną kartę, by nie urazić znajomego. – Tyle wystarczy. Gdyby 

ktoś był zainteresowany... 

–  Bierz  więcej!  –  nalegał  Calvin.  Wetknął  jej  do  ręki  jeszcze  kilka 

kartoników. Energicznie poruszał szczęką, Ŝując gumę, 

–  Masz  zapał  godny  ewangelistów  –  stwierdziła  dziewczyna,  posłusznie 

układając plik kartoników obok szklanki z wodą, 

– Przyswoiłem sobie ich metody – odparł całkiem serio, zamykając portfelik 

na wizytówki i chowając go do kieszeni, 

– CzyŜby? 

background image

–  Oczywiście.  Wyobraź...  –  Do  stolika  podszedł  kelner.  Calvin  przerwał  i 

natychmiast zwrócił się do niego. – Nie zdąŜyliśmy obejrzeć karty dań. Proszę 
nam dać jeszcze trochę czasu. 

– Dla mnie tylko kawa i grzanka, 
–  Nie  mów  głupstw!  Tak  by  się  zachowała  dawna,  zakompleksiona.  Lynn, 

wielka gwiazda, którą w sobie kryjesz, marzy o jajkach na bekonie. 

–  Najwyraźniej  zapomniałam,  Ŝe  nie  jadam  śniadania.  Grzankę  zamówiłam 

przez grzeczność. A skoro rozmawiamy tak szczerze... 

Jestem w tej chwili twoją jedyną słuchaczką. Czy zechciałbyś mówić trochę 

ciszej? Będę ci za to bardzo wdzięczna, Calvin z westchnieniem pokiwał głową. 

–  Widzę,  Ŝe  nie  potrafisz  od  razu  przełamać  wieloletnich  uprzedzeń.  Przed 

nami trudne zadanie, – Zwrócił się do kelnera, który cierpliwie czekał przy ich 
stoliku. – Dla mnie jajka na bekonie, naleśniki z malinami, sok pomarańczowy, 
kompot  ze  świeŜych  owoców  i  kawa  bez  kofeiny.  Dla  tej  pani  zwykła  kawa  i 
grzanka. 

Gdy  kelner  odszedł,  Calvin  pochylił  się  ku  Lynn.  śuł  gumę,  poruszając 

szczękami nieco wolniej. 

–  Staram  się  nad  sobą  panować,  ale  to  niesłychanie  podniecające,  Ŝe  mogę 

nieść pomoc nieszczęśnikom takim jak... 

–  Jak  ja?  –  wpadła  mu  w  słowo  Lynn.  –  Wcale  nie  potrzebuję  kursu 

samorealizacji. Jestem wziętym adwokatem. – Upiła łyk wody. 

–  To  nie  ma  znaczenia!  –  Calvin  równieŜ  sięgnął  po  szklankę,  jakby 

naśladował rozmówczynię. 

– Do tej pory byłam święcie przekonana, Ŝe jest inaczej. Najwyraźniej zaszła 

pomyłka. 

Z rezygnacją oparła policzek na dłoni. Calvin przybrał identyczną pozę. 
–  Cieszysz  się  uznaniem  wśród  prawników,  masz  piękne  mieszkanie  i 

najnowszy  model  bmw  –  tłumaczył  Calvin  –  ale  mimo  tych  osiągnięć  czujesz 
się bezwartościowa, Lynn. 

Dziewczyna  przypomniała  sobie,  Ŝe  jedną  z  metod  uŜywanych  przez 

terapeutów  jest  naśladowanie  ruchów  i  póz  rozmówcy,  by  go  zbić  z  tropu  i 
skłonić do zmiany stanowiska. 

– Czemu tak się dzieje? – zapytała, drapiąc się po nosie. Calvin natychmiast 

powtórzy!  ten  gest.  Dziewczyna  omal  nie  parsknęła  śmiechem,  –  Dlaczego 
sądzisz, Ŝe czuję się nic niewarta? 

– Ujmę to jednym słowem; Tony Russo. 
–  To  dwa  słowa.  –  Przechyliła  się  na  prawo  dla  czystej  przyjemności 

obserwowania, jak Calvin robi to samo. Bawiła się doskonale. 

–  Twoja  matka  błagała,  Ŝebym  cię  ocalił,  –  Calvin  zbagatelizował  uwagę 

Lynn.  Ujął  jej  dłoń.  –  Chcę  ci  uświadomić,  Ŝe  powinnaś  sama  kierować 
własnym Ŝyciem. 

background image

– PrzecieŜ... – zaczęła Lynn, ale Calvin nie pozwolił jej dokończyć, 
–  Chcę,  Ŝebyś  powtórzyła  za  mną  sto  razy,  a  jeśli  będzie  trzeba,  nawet 

tysiąc; KaŜdy jest kowalem swego losu! 

–  Z  ust  mi  to  wyjąłeś,  cwaniaczku,  –  Tony  Russo  wziął  krzesło,  wsunął  je 

między  pogrąŜoną  w  rozmowie  parę  i  usiadł  na  nim  okrakiem.  Papieros  w 
kąciku  ust  oraz  inne  rekwizyty  macho  nadawały  mu  groźny  wygląd,  – 
Zamierzam kuć Ŝelazo, póki gorące. Cal. Zabierz swoje brudne łapska i przestań 
obmacywać moją narzeczoną. – Chwycił rękę speca od samorealizacji i odsunął 
na  bok.  Wyjął  papierosa  z  ust  i  dmuchnął  Calvinowi  dymem  prosto  w  twarz. 
MęŜczyzna zaczął kaszleć i machać rękoma, – Tu nie wolno palić! – zawołał. 

– CzyŜby? – Tony rzucił mu wrogie spojrzenie. – Chyba masz rację, bo nie 

widzę popielniczek. – Wziął do ręki plik wizytówek leŜący przed Lynn. – Mam 
pomysł  –  stwierdził.  Zaciągnął  się  po  raz  ostatni  i  zgasił  papierosa  na  złotych 
literach zachęcających do udziału w kursie samorealizacji, – Przestań! Podpalisz 
lokal! – wrzasnął Calvin. 

–  Nie  moŜna  do  tego  dopuścić.  –  Tony  sięgnął  po  stojącą  przed  Calvinem 

szklankę z wodą i obficie polał dymiące kartoniki. Forbs spojrzał ponuro na to 
małe pobojowisko i zwrócił się do dziewczyny; 

– Nie szkodzi. Dam ci inne, 
– Ani mi się waŜ, draniu – warknął Tony. 
Calvin poprawił krawat i odchrząknął. 
–  Zapewne  sądzisz,  Ŝe  ta  prymitywna  zagrywka  dowodzi  pewności  siebie, 

lecz w rzeczywistości jesteś wystraszonym i Ŝałosnym draniem. 

–  Licz  się  ze  słowami.  Cal.  –  Oczy  Tony’ego  zabłysły  gniewnie,  objął 

ramieniem Lynn, przyciągnął ją do siebie. – Zapamiętaj sobie, mówisz do ojca 
jej dziecka. 

Calvin otworzył szeroko oczy ze zdumienia i spojrzał na Lynn. 
– Jesteś w ciąŜy? 
– Mama ci o tym nie wspominała? 
–  Nie.  –  Elegancik  spochmurniał,  –  Twój  przypadek  jest  powaŜniejszy,  niŜ 

sądziłem. śeby tak krzywdzić samą siebie! 

– UwaŜaj, mądralo! właśnie obraziłeś kobietę, którą kocham! Nie wspomnę 

juŜ  o  takim  drobiazgu,  Ŝe  przy  okazji  mimochodem  źle  się  wyraziłeś  o  jej 
ukochanym. Musimy to jakoś załatwić, 

– Nie rozumiem, – Calvin energicznie Ŝuł gumę, 
– Doskonale wiesz, o co chodzi. Spadaj, koleś. 
–  Lynn  jest  pod  moją  opieką,  –  Calvin  wstał.  Dorównywał  wzrostem 

Tony’emu, ale nie był tak dobrze zbudowany. 

– To ci się tylko tak wydaje, dupku. 
–  Moi  drodzy,  nie  powinniście  –  zaczęła  niepewnie  zaniepokojona 

dziewczyna. 

background image

–  Chyba  nic  dziś  nie  wyjdzie  ze  wspólnego  śniadania,  Lynn  –  przerwał  jej 

Calvin,  spoglądając  wrogo  na  Tony’ego,  Przygładził  dłonią  czuprynę  i  zwrócił 
się ku  dawnej sympatii:  –  Nie tracę  nadziei,  Ŝe  znajdziesz  w  sobie  dość sił, by 
pewnego  dnia  wejść  na  drogę  prowadzącą  do  prawdziwej  samorealizacji,  a 
wówczas,,, 

–  Nie poruszaj  więcej  tego  tematu  –  rzucił  Tony,  gestem  nakazując  mu,  by 

zamilkł. – Jeśli coś jeszcze o tym usłyszę, osobiście wrzucę cię do strumienia, 

– Lynn, nie mam pojęcia, co ty widzisz w tym prostaku! 
– Znów mnie obraziłeś! To był wielki błąd. – Tony przysunął się do Calvina, 

który zrobił parę kroków w tył. 

–  Przestańcie!  –  Lynn  spojrzała  na  Calvina.  –  Wracaj  do  Gladys.  Dość  juŜ 

narobiłeś zamieszania, 

– Nie jestem niczemu winien. Najgorsze juŜ się stało, i to bez mego udziału. 

Lynn,  zaufaj  mi.  Wyprowadzę  cię  z  mrocznej  pułapki,  w  której  się  znalazłaś. 
Ujrzysz  znowu  światło  dzienne.  –  Calvin  misjonarskim  gestem  uniósł  w  górę 
palec.

  

–  A  ja  wyprowadzę  cię  z  tarasu  prosto  w  chłodne  wody  strumienia.  –  Na 

oczach  wystraszonej  Lynn  Tony  chwycił  rywala  za  ramię,  pociągną  w  dół  po 
schodach i niczym worek brudnej bielizny pchnął do zimnego potoku, Z odrazą 
strzepuj ręce i ruszył z powrotem. 

–  Przez  ciebie  połknąłem  gumę  do  Ŝucia!  –  oznajmił  Ŝałośnie  Forbes  i 

podniósł się z trudem. 

–  Prawdziwe  nieszczęście  –  odparł  Tony  i  spojrzał  przez  ramię,  Calvin 

ruszył  ku  brzegowi,  pokonując  opór  bystrego  nurtu.  Tony  podszedł  do  Lynn  i 
objął ją ramieniem – Chodźmy, skarbie. Niech ten łobuz sam sobie radzi. 

Dziewczyna  nie  miała  nic  przeciwko  temu.  Calvin  klął  i  chlapał  wodą  na 

wszystkie strony. Buty Tony’ego stukały o kamienie tarasu. Goście w milczeniu 
odprowadzili spojrzeniem wychodzącą parę, 

– Mała przejaŜdŜka dobrze nam zrobi – stwierdził Tony, prowadząc Lynn w 

stronę  parkingu.  Bardzo  jej  się  spodobała  ta  myśl.  Nie  martwiła  się  wcale  o 
Calvina. Prąd nie był tak silny, by zniósł go w dół strumienia. Wystarczy zdjąć 
buty i skarpetki, Ŝeby stanąć pewnie na gładkich kamieniach; wyjście na brzeg 
nie będzie wówczas najmniejszym problemem. Mniejsza o natrętnego Forbesa. 
Krótka  wycieczka  w  górzyste  okolice  to  doskonały  sposób,  by  zapomnieć  o 
nieprzyjemnym poranku. 

–  Nie  wierzyłam  własnym  oczom!  Szanowany  współpracownik  znanej 

kancelarii  adwokackiej  wrzuca  do  strumienia  swego  rozmówcę  –  oznajmiła 
Lynn... Tony wybuchnął śmiechem. 

–  Ja  równieŜ  byłem  zaskoczony  swoją  reakcją,  ale  musisz  przyznać,  Ŝe  tak 

właśnie postąpiłby rozrabiaka, z którym się rzekomo związałaś. Jestem z siebie 

background image

bardzo  zadowolony.  Dawny  Tony  Russo  takŜe  nie  darowałby  Calvinowi  takiej 
obrazy. 

– Jednego się boję – stwierdziła dziewczyna z powagą, chociaŜ

 

oczy jej się 

ś

miały.  –  Ten  sposób  postępowania  moŜe  ci  wejść  w  nawyk.  A  jeśli  po 

powrocie  do  Chicago  zaczniesz  wrzucać  swoich  przeciwników  do  Jeziora 
Michigan? 

–  Kto  wie?  Istnieje  takie  niebezpieczeństwo,  Zresztą  mniejsza  z  tym.  Na 

razie mamy niezły ubaw, prawda? 

Lynn zerknęła na niego podejrzliwie. 
– I to mnie właśnie martwi, Tony. Za dobrze się bawisz. 
–  Nie  ma  się  czego  bać,  moja  droga,  –  Tony  zsunął  ciemne  okulary  i  znad 

oprawki spojrzał na nią chełpliwie, – Wiem, co robię. 

Po  pierwsze,  naleŜało  wywieźć  Lynn  jak  najdalej  od  kurortu,  gdzie  tyle 

spraw  odwracało  jej  uwagę.  Od  wczoraj  dzielili  domek,  a  mimo  to  spędzali 
razem niewiele czasu. 

–  Z  tego,  co  słyszałem,  wynika,  Ŝe  nie  jadłaś  śniadania  –  stwierdził,  gdy 

jechali przez miasto. 

– Bez jedzenia mogę się obyć, ale bez kawy nie. 
– Coś na to poradzimy. Sam chętnie wypiję ze dwie filiŜanki. 
Mijali  właśnie  dzielnicę  biur  i  urzędów,  gdzie  wiele  było  przytulnych 

lokalików, Tony obawiał się jednak, Ŝe przy ich wątpliwym szczęściu mogą tam 
spotkać  Jeffa.  Nagle  spostrzegł  drogowskaz  zapowiadający  zjazd  w  stronę 
lotniska, 

–  Dlaczego  tam?  –  wypytywała  Ŝartobliwie  Lynn.  –  Zamierzasz  mnie 

porwać i opuścić miasto? 

–  Nic z  tych  rzeczy!  Znajdziemy  tam  kilka  barów,  w  których  podają kawę, 

ale  nie  to  jest  najwaŜniejsze.  Idę  o  zakład,  Ŝe  nie  zobaczymy  tam  znajomej 
twarzy.  Pomyśl  tylko:  Ŝadnych  szaleńców!  Najpierw  wziął  nas  w  obroty  Jeff, 
wyznawca  barwnej  aury;  potem  zjawił  się  nawiedzony  misjonarz  Calvin. 
Stanowczo za wiele dla pary spragnionych wypoczynku turystów. 

–  Mam  inne  wytłumaczenie  –  odparła  Lynn.  –  Wywiozłeś  mnie  daleko  za 

miasto, bo wstydzisz się pokazać w centrum z kobietą w róŜowym mini.

 

MoŜesz 

nosić, co ci się podoba. Nie ma takiej moŜliwości, Ŝebym się ciebie wstydził – 
stwierdził z powagą, obrzucając ją zachwyconym spojrzeniem. 

Dziewczyna spłonęła rumieńcem. 
– Dzięki – odparła cicho. 
Tony milczał, by miała czas na przemyślenie jego słów. Komplement nie był 

przypadkowy.  O  jego  sile  decydowała  prostota.  Tony’emu  od  pewnego  czasu 
bardzo zaleŜało na takim sam na sam ze śliczną Lynn. Chciał dać dziewczynie 
do zrozumienia, jakie Ŝywi do niej uczucia. 

background image

Długo  jechali  w  milczeniu.  Miasto  zostawili  za  sobą.  Lynn  podziwiała 

zapierające dech w piersiach widoki. 

–  To  niezwykłe  miejsce  –  odezwała  się  w  końcu.  –  Szczerze  mówiąc, 

miałam nadzieję, Ŝe rodzice natychmiast się tutaj pogodzą. 

– Ja teŜ wierzę, Ŝe wkrótce uporają się ze swymi problemami. Daj im tylko 

trochę  czasu  –  powiedział  Tony,  choć  w  głębi  ducha  obawiał  się,  Ŝe  Calvin 
będzie próbował postawić na swoim i ostatecznie skłócić Morganów. 

–  Jeśli  naprawdę  się  dogadają,  od  razu  będę  o  tym  wiedziała  –  stwierdziła 

Lynn, 

– Telepatia? 
– Nie! Wystarczy, Ŝe spojrzę na mamę. Przy pojednaniu nie obejdzie się bez 

czułych pieszczot. Takie wybuchy namiętności zostawiają na jej twarzy wyraźne 
zaczerwienienia. 

– Rozumiem. – Tony zaczął chichotać. 
–  Szczerze  mówiąc,  mama  juŜ  mnie  wypytywała,  czemu  ich  u  mnie  nie 

widać. Obie mamy bardzo wraŜliwą skórę. Jeśli wiąŜę się z kimś na dłuŜej, od 
razu mam na twarzy czerwonawe podraŜnienia. Mama się dziwiła, Ŝe pieszczoty 
namiętnego kochasia nie zostawiły na moich policzkach Ŝadnego śladu. 

–  To  się  da  naprawić  –  odparł  Tony,  Krew  coraz  szybciej  pulsowała  mu  w 

Ŝ

yłach.

 

Pomyślałam sobie, Ŝe nim ponownie zobaczymy rodziców, moŜna by.., 

Chyba wiesz, co mam na myśli, 

– Oczywiście, – Tony odruchowo napiął mięśnie. – Z przyjemnością się tym 

zajmę. 

–  Popatrz  tylko!  Co  za  widok!  –  zawołała  nagle  Lynn  drŜącym  z  przejęcia 

głosem. 

Wjechali  na  płaskowyŜ,  z  którego  widzieli  jak  na  dłoni  miasto  i  góry  na 

horyzoncie. Rozmawiali przez chwilę o urokliwym pejzaŜu. Tony zdawał sobie 
sprawę,  Ŝe  Lynn  próbuje  w  ten sposób  ukryć  zmieszanie.  Była  zdenerwowana. 
Tony  w  ogóle  się  tym  nie  przejmował  Miła  godzina  w  przytulnej  kafejce 
pomoŜe  jej  wrócić  do  równowagi.  Potem  będą oboje  zbyt  zajęci,  by  odczuwać 
niepokój i zakłopotanie. 

Znaki  drogowe  doprowadziły  ich  do  niewielkiej  kafeterii  na  skraju 

ruchliwego tomiska. 

–  Kochany,  wywiozłeś  mnie  tam,  gdzie  diabeł  mówi  dobranoc,  więc  teraz 

musisz spełniać kaprysy uprowadzonej dziewczyny. 

– Jasne. 
–  Umieram  z  głodu.  I  z  pragnienia  –  szepnęła  tajemniczo.  –  Dopiero  teraz 

zdałam sobie z tego sprawę. 

– Ja równieŜ mam ukryte pragnienia – odparł szczerze Tony. Jego potrzeby 

były inne, lecz równie silne jak apetyt Lynn, 

background image

Cieszył  się  kaŜdą  chwilą  spędzoną  we  dwoje.  Przyjemnie  było  dzielić  z 

Lynn  posiłek,  obserwować,  jak  je  śniadanie  i  pije  kawę,  słuchać  rodzinnych 
anegdot,  Z  okien  lokalu  widzieli  pas  startowy  oraz  unoszące  się  w  powietrze  i 
lądujące samoloty. Tony zrewanŜował się dziewczynie kilkoma historyjkami ze 
swego  dzieciństwa.  Wspominał  równieŜ  o  tym,  Ŝe  woń  gumy  do  Ŝucia 
przyprawia go o mdłości. 

– Biedny Calvin! On Ŝuje bez przerwy. Ale ci podpadł! 
– Biedny? To zakała ludzkości! Nie zapominaj, Ŝe twoja mama chodzi na ten 

jego  idiotyczny  kurs  samorealizacji.  Od  tamtej  pory  miewa  głupie  pomysły. 
Postanowiła na przykład opuścić Buda i przeprowadzić rozwód. 

–  Słuszna  uwaga.  Tata  jest  przekonany,  Ŝe  Calvin  zamącił  jej  w  głowie. 

Rzecz  w  tym,  Ŝe  zaczęła  się  nudzić  i  szukała  okazji,  by  zrobić  trochę 
zamieszania.  Gdyby  Calvin  nie  pojawił  się  na  horyzoncie,  znalazłaby  inny 
sposób, 

– Mimo wszystko nie jestem w nastroju, Ŝeby tolerować tego durnia. 
– To się dało zauwaŜyć. 
–  Dolać  ci  kawy?  –  Tony  wolał  nie  zdradzać,  co  miał  ochotę  zrobić 

Calvinowi. 

– Nie, dziękuję. 
–  W  takim  razie  jedźmy.  –  Rzucił  na  stolik  kilka  monet.  Dziewczyna 

zmarszczyła brwi. 

–  Powinnam  zapłacić  za  siebie,  ale  zapomniałam  torebki.  Nie  mam  ani 

grosza. Zwrócę ci... 

– Nie trzeba – odparł stanowczo. Ujął jej ramię. Poszli ku drzwiom kafeterii. 

Po chwili dodał z uśmiechem: – Jestem ci coś winien za to, Ŝe mnie zabrałaś na 
tę szaloną wyprawę. Ty płacisz, a ja bawię się znakomicie. 

–  Nie  ma  o  czym  mówić.  Obiecałam,  Ŝe  wszystko  zwrócę,  i  słowa 

dotrzymam.  Zresztą  jeśli  rodzice  się  pogodzą,  to  będzie  wyjątkowo  korzystna 
inwestycja. 

Tony  otworzył  drzwi  auta  i  pomógł  dziewczynie  wsiąść.  Potem  sam  zajął 

miejsce za kierownicą, 

–  Problem  w  tym,  Ŝe  czuję  się  jak  twój  utrzymanek  –  oznajmił  z  ponurą 

miną. 

– Cudownie! Łatwiej ci będzie grać rolę Ŝigolaka. 
Tony zręcznie manewrował czerwonym autem, by wyjechać z zatłoczonego 

parkingu. 

– Kim jest Ŝigolak? 
– Swego rodzaju utrzymankiem 
– Po co się go trzyma? 
– Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć. 
– Ciekawe, czy odwaŜysz się powiedzieć to na głos! 

background image

– To kochaś, z którym idzie się do łóŜka – odparła, rzucając mu wyzywające 

spojrzenie. – Zadowolony? 

–  Chwilowo  tak,  skarbie.  Ale  nie  na  długo  –  mruknął.  Uśmiechnął  się, 

widząc  rumieńce  na delikatnych  policzkach.  Szkoda,  Ŝe  przyjdzie  mu  zostawić 
na  nich  czerwonawe  przebarwienia.  Trudno.  śigolak  musi  zarobić  na  swoje 
utrzymanie. 

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY 

 

Tony  zjechał  z  głównej  drogi  i  zaparkował  na  uboczu.  Lynn  od  razu  się 

domyśliła,  Ŝe  nie  chodzi  mu  o  podziwianie  krajobrazu,  zwłaszcza  Ŝe  nacisnął 
guziki  umoŜliwiające  szybkie  podniesienie  dachu  i  przyciemnienie  szyb.  Z 
uwagą przyglądała się zapobiegliwemu kierowcy, 

–  MoŜe  przeniesiemy  się  na  tylne  siedzenie?  –  zaproponował  uprzejmie 

Tony. 

– Czy oboje myślimy o tym samym? 
– Oczywiście. 
– Niewiele trzeba, by moja skóra się zaczerwieniła. 
Tony wysiadł z samochodu, by otworzyć jej drzwi. Gdy wysiadła, przesunął 

fotel, by łatwiej mogli się wślizgnąć na tylną kanapę auta. 

Serce  Lynn  uderzało  mocno  i  niespokojnie.  Miała  zamęt  w  głowie. 

Usiłowała przygotować się na to, co miało za chwilę nastąpić. 

– Od dziesięciu lat nie zabawiałam się w ten sposób – stwierdziła rezolutnie. 

– Nie przyszło mi do głowy, Ŝe będziemy to robić za dnia! 

– Wystarczy odrobina wyobraźni, by wmówić sobie, Ŝe jest noc. 
Tony usiadł obok niej i zamknął drzwi. 
– Cholera, dawniej tylne kanapy były większe. Oszczędnościowa produkcja 

– mamrotał z irytacją, 

Lynn  zerkała  na  niego  z  ciekawością.  Była  gotowa  do  działania.  Kilka 

pocałunków  i  będzie  po  wszystkim.  Policzki  się  zaczerwienią,

 

a  zadowoleni 

wycieczkowicze  powrócą  do  swego  domku.  W  głębi  ducha  jednak  nie  miała 
pewności, Ŝe to będzie takie proste. 

– Po namyśle doszłam do wniosku. śe chyba nie powinniśmy... 
– Dziewczyno, przestań tyle mówić i przysuń się do mnie – mruknął Tony, 

zdejmując przeciwsłoneczne okulary. Rzucił je na przednie siedzenie. Popatrzył 
z czułością na Lynn. Oczy mu pociemniały, 

– Lynn, twoja matka powinna dziś ujrzeć charakterystyczne oznaki wielkiej 

namiętności. 

Dziewczyna  czuła,  Ŝe  poŜądanie  ogarnia  ją  niczym  fala  przypływu. 

Zahipnotyzowana spojrzeniem ciemnych oczu przysunęła się.., i zaczepiła stopą 
o pas bezpieczeństwa. Daremnie próbowała utrzymać równowagę. Pchnięta siłą 
bezwładności  opadła  na  siedzenie;  ciemna  głowa  wylądowała  na  męskich 
kolanach. 

– Niesamowite! Szukasz mocnych wraŜeń, co? – mruknął Ŝartobliwie Tony. 
Lynn wyprostowała się natychmiast. 
– Pas bezpieczeństwa próbował mnie powstrzymać od robienia głupstw, ale 

mu się wyrwałam – odparła pogodnie, choć oddech miała przyspieszony. 

background image

– Szkoda, Miałem nadzieję, Ŝe zrobiłaś to umyślnie, – Tony zachichotał. 
– Nie oceniaj innych według siebie. W młodości byłeś rozpustnikiem, ale ja 

nie  miałam  takich  doświadczeń,  –  Próbowała  się  wyślizgnąć  z  natarczywego 
uścisku  pasów,  ale  zachwiała  się  po  raz  drugi  i  omal  nie  straciła  równowagi. 
Zaplątała  się  jeszcze  bardziej.  Tony  obserwował  ją  spod  przymkniętych  rzęs  z 
domyślnym uśmieszkiem na twarzy. 

– Okropnie jesteś napalona, Lynn. To wiele obiecuje. Chyba powinienem ci 

pomóc, bo sama się nie wypłaczesz, prawda? 

– To cyrkowa ekwilibrystyka. Brak mi doświadczenia. Potrzebuję pomocy. 
Tony pochylił się i uwolnił unieruchomione nogi Lynn. – Zrobione! – rzucił 

chełpliwie. 

– Co za ulga! – westchną dziewczyna. Usiadła wygodnie i przysunęła się do 

ciemnowłosego kochasia. 

–  Mimo  wszystko  mam  nadzieję,  Ŝe  tamten  upadek  nie  był  przypadkowy  – 

odparł  Tony.  Spojrzał  jej  w  piwne  oczy.  –  Strasznie  jesteś  spięta.  Powinienem 
cię  objąć...  Chwileczkę!  Na  czym  ja  siedzę?  Chyba  na  zapięciu  tego 
nieszczęsnego  pasa.  Trzeba  z  tym  zrobić  porządek.  Dobra,  załatwione.  Teraz 
przysunę się bliŜej, a ty mi usiądziesz na kolanach, 

Lynn  nie  umiała  powiedzieć,  jak  to  się  stało,  Ŝe  nagle  znalazła  się  w 

objęciach półleŜącego męŜczyzny. Odruchowo połoŜyła dłonie na muskularnym 
torsie  i  rozsunęła  uda,  obejmując  nimi  jego  biodra.  W  czasie  tych  ewolucji 
wąska sukienka uniosła się wysoko, odsłaniając bieliznę. 

– Wygodnie ci? – zapytał troskliwy kochaś z czułym uśmiechem. Odgarnął 

ciemne włosy spadające Lynn na twarz, 

– To nie jest właściwe określenie – odparła dziewczyna. 
– Dawno temu moi kumple i ja nazywaliśmy takie zabawy przekładańcem – 

mruknął Tony, dotykając kciukiem jej warg. 

Dziewczyna na moment wstrzymała oddech. 
– PrzecieŜ nie mamy zamiaru,,. 
– Będzie tak, jak zechcesz – odparł, nie przestając dotykać jej ust, 
–  Tutaj?  –  rzuciła  z  powątpiewaniem.  Tony  wsunął  palce  w  jej  włosy  i 

delikatnie  pogłaskał  zarumienione  policzki.  Po  chwili  zapytał  wprost:  – 
Kochałaś się kiedykolwiek na tylnym siedzeniu auta? 

–  Nigdy.  –  Serce  Lynn  kołatało  niespokojnie.  Była  przekonana,  Ŝe  nie 

powinni... Ale z drugiej strony... 

–  I  bardzo  dobrze.  –  Z  czułością  popatrzył  jej  w  oczy,  –  Porządna  z  ciebie 

dziewczyna. 

– A ty uchodziłeś za chuligana.  
–  Zgadza  się.  Oddałbym  wtedy  calutką  kolekcję  podstawek  do  piwa,  Ŝeby 

mieć na tylnym siedzeniu takiego kociaka jak ty. Marzyła mi się dziewczyna z 
klasą. 

background image

–  To  zabawne.  –  Lynn  obrysowała  palcem  usta  Tony’ego.  –  Chętnie 

poświęciłabym  opatrzone  dedykacją  zdjęcie  Bruce’a  Springsteena,  Ŝeby  taki 
rozrabiaka jak ty wziął mnie w ramiona na tylnym siedzeniu auta, 

– Spełniają się dawne marzenia – mruknął, tuląc ją w objęciach. 
– Waśnie. – Patrzyła mu w oczy, gdy pochylił głowę. Uwielbiała patrzeć na 

zmysłowe usta, zawsze gotowe ją całować. Tym razem nie mogła się doczekać 
pocałunku.  Zamknęła  oczy  dopiero,  gdy  poczuła  dotyk  warg  Tony’ego. 
Powtarzała  sobie,  Ŝe  to  jedynie  gra.  Musiała  pokazać  matce  twarz  z 
charakterystycznymi  plamkami.  Wolała  o  tym  nie  myśleć.  Gdy  Tony  zaczają 
całować,  uświadomiła  sobie,  Ŝe  konieczność  zwodzenia  mamy  jest  zwykłą 
wymówką.  

MęŜczyzna jęknął, gdy ich wargi się zetknęły. Ten cichy dźwięk sprawił, Ŝe 

zapomniała o skrupułach i mocniej do niego przylgnęła. Całowali się namiętnie. 
Lynn  nie  mogła  sobie  przypomnieć,  czemu  do  niedawna  była  święcie 
przekonana,  Ŝe  nie  powinni  się  kochać.  Teraz  uznała  ten  pomysł  za  bardzo 
sensowny. 

Słyszała głośne i mocne bicie jego serca tuŜ przy swoim. Gdy zamknął ją w 

objęciach,  rozkoszowała  się  silą  muskularnego  ciała.  Uniosła  się  nieco,  by 
przesunąć dłońmi po koszulce, okrywającej barczyste ramiona, i czuła, jak pod 
jej dotknięciem napinają się mięśnie. Wdychała zapach samochodowej tapicerki 
i  nikłą  woń  tytoniu;  dotykała  miękkiej,  bawełnianej  koszulki.  Jej  marzenie  o 
spotkaniu  z  buntownikiem  i  chuliganem  o  złotym  sercu  w  końcu  się 
urzeczywistniło. 

Jego usta były czułe i kuszące. Całowała je zachłannie. Oddawał pocałunki, 

które  sprawiały,  Ŝe  narastało  w  niej  poŜądanie.

 

Najwyraźniej  Tony  miał 

zdolności telepatyczne, bo po chwili zaczął pieścić ją śmielej. 

Słowa  przestały  im  być  potrzebne.  Jęk,  westchnienie,  szept  wystarczyły, 

Ŝ

eby  się  porozumieć.  W  zamkniętym  aucie  zrobiło  się  tak  gorąco,  Ŝe  skóra 

obojga pasaŜerów zwilgotniała od potu, co ich podnieciło jeszcze bardziej. Gdy 
mocne dłonie Tony’ego objęły Lynn, a biodra kochanków przylgnęły do siebie, 
dziewczyna zapragnęła pełnego zbliŜenia, całkowitej jedności, zatracenia się w 
wielkiej rozkoszy. 

Mimo to omal nie doszło do przykrego wypadku. 
Tony niemal w ostatniej chwili odsunął jej kolano, wymierzone niechcący w 

jego  lędźwie,  Całowała  go  z  takim  zapamiętaniem,  Ŝe  prawie  nie  czuła,  jak 
uniósł ją i posadził okrakiem na swych udach. 

– Opuść biodra – szepnął, muskając jej usta. 
Posłuchała  tej  rady.  Gdyby  ktoś  spojrzał  na  nich  z  boku,  ujrzałby  parę 

wyczyniającą  dziwne  łamańce  na  tylnym  siedzeniu  auta;  takie  zachowanie  nie 
licowało  z  godnością  wziętych  prawników  z  chicagowskiej  palestry.  Lynn  w 
ogóle na to nie zwaŜała. Jedynym celem stało się zaspokojenie poŜądania. Oboje 

background image

byli  ogromnie  podnieceni,  ale  wystarczała  im  na  razie  śmiała  pieszczota 
rozgrzanych  namiętnością  ciał.  Czuli  rozkosz,  kołysząc  się  w  tym  samym 
rytmie. 

Tony  mruczał  Lynn  do  ucha  słowa,  których  nie  była  w  stanie  zrozumieć. 

Amarantowa  sukienka  zwinęła  się  w  okolicach  talii.  MęŜczyzna  wsunął  dłonie 
pod jedwabne majteczki i głaskał jędrne pośladki. 

Jego pocałunki uderzały Lynn do głowy niczym wino. Czuła w ustach ciepły 

język Tony’ego. W tej samej chwili zuchwałe palce wtargnęły w głąb jej ciała. 
Nieświadomie  zaczęła  ocierać  się  o  niego,  by  choć  w  ten  sposób  zmniejszyć 
udrękę poŜądania. Natychmiast poczuła ulgę; poruszała się nadal, by ulŜyć sobie 
w  miłosnym  cierpieniu.  Tony  objął  mocniej  jej  biodra,,  by  sprostać  nowemu 
rytmowi,

  

Litości! Nie zamierzała przecieŜ... Wcale nie chciała... Dosyć! 
Gdy  próbowała  zaprotestować,  zamknął  jej  usta  pocałunkiem.  Oboje  na 

moment  zapomnieli  o  całym  świecie,  chociaŜ  ich  zjednoczenie  nie  było  pełne. 
Gdy nieco ochłonęli, dziewczyna drŜała jak po wyczerpującym biegu. Przytuliła 
wilgotne czoło do twarzy kochanka. Oddychała z trudem. 

– Nic miałam zamiaru... – Zabrakło jej sił, by dokończyć zdanie. 
–  Wiem  –  odparł  stłumionym  głosem  Tony,  –  Jestem  zachwycony,  Ŝe  się 

ośmieliłaś. 

Nadal  czuła,  Ŝe  jest  podniecony.  Spojrzała  na  jego  twarz.  Oczy  miał 

przymknięte.  Zacisnął  zęby,  jakby  ze  wszystkich  sił  próbował  odzyskać 
panowanie nad sobą, 

– To niesprawiedliwe, Tony. Nie mogłeś,,. 
– Wszystko w porządku, – Ton głosu przeczył słowom. 
Dziewczyna  mimo  oporów  zdobyła  się  na  to,  by  przykryć  dłonią 

wybrzuszenie na przodzie jego dŜinsów. 

– Bolesne doznanie – szepnęła. 
–  To  ból  graniczący  z  rozkoszą  –  odparł  cicho.  Nieśmiało  sięgnęła  do 

suwaka. 

– Mogłabym... 
– Nie, 
–  Ale...  –  Z  zewnątrz  dobieg  jakiś  hałas.  –  Słyszę  cos  –  ostrzegła 

dziewczyna. – Ktoś usiłował otworzyć drzwi auta. 

Tony jęknął rozpaczliwie. 
Lynn poprawiła zmiętą bieliznę i próbowała obciągnąć sukienkę. Nie  miała 

pojęcia, jak w ciasnym wnętrzu wysunąć się z ramion Tony’ego, 

– Uwaga – mruknął, oddychając z trudem. – śadnych gwałtownych ruchów 
–  Postaram  się  –  obiecała.  –  Och,  wybacz!  Spróbuję  się  odsunąć,  nie 

dotykając  cię.,,  tu  i  ówdzie,  ale  to  nie  będzie  łatwe

 

–  Wiem  –  wycedził  przez 

zaciśnięte zęby. 

background image

– MoŜe tamci zaraz sobie pójdą. Moglibyśmy wtedy... 
–  Nie  będziemy  się  więcej  zabawiać  na  tylnym  siedzeniu  auta–  odparł 

zbolały męŜczyzna. Zacisnął powieki i przygryzł wargi. 

– Łapie mnie kurcz, lewa łydka. Muszę natychmiast rozprostować nogi. 
– Tony, czemu nie powiedziałeś od razu? –  
– Krzycz głośniej! Niech wszyscy się dowiedzą, Ŝe tu. jestem. Tamci gapie z 

pewnością są ciekawi, kto siedzi w środku, 

–  Pewnie  juŜ  sobie  poszli.  –  Wyciągnęła  rękę  i  pogłaskała  go  po  policzku. 

Uznała,  Ŝe  ten  czuły  gest  z  pewnością  nie  będzie  zrozumiany  jako  zachęta  do 
erotycznych  wyczynów.  –  Okropnie  mi  przykro.  Czemu  nie  powiedziałeś  od 
razu, Ŝe boli cię noga? 

Tony parsknął śmiechem. 
– Jak miałem to zrobić? Wyobraź sobie, Ŝe sięgnęłaś gwiazd, i. ja pukam cię 

w ramię i dyskretnym szeptem mówię: Skarbie, dosyć tego; noga mi ścierpła, 

– Mam ci ją rozmasować? 
– Dzięki! Lepiej nie dotykaj mnie teraz, bo nie ręczę za siebie, 
–  W  takim  razie  powinieneś  wysiąść  z  auta  i  pochodzić  trochę.  Spacer  na 

pewno ci ulŜy. 

– Ciekawe, jak się stąd wydostaniemy. Trudno będzie się podmieść, 
– Pomogę ci, – Dziewczyna wyciągnęła rękę i otworzyła drzwi. 
– Chwileczkę, poszukam moich klapek. – Pochyliła się i natychmiast straciła 

równowagę. – Ratunku! 

Tony  chwycił  ją  w  objęcia  i  przyciągnął  do  siebie.  Przez  moment  tworzyli 

bezładne  kłębowisko  ciał.  Kolano  Lynn  dotknęło  przypadkiem  najbardziej 
newralgicznych okolic. Tony jęknął boleśnie. 

Dziewczyna znieruchomiała. 
– Boję się poruszyć – wyznała z obawą, a potem dodała Ŝartobliwie: – Znów 

musiałeś mnie łapać, Ŝebym nie upadla. Wyraźnie na ciebie lecę. 

–  Kto  przeczuwał,  Ŝe  tak  się  to  skończy?  –  zapyta  z  chełpliwym 

uśmieszkiem. 

– Ty! 
–  Dosyć  tej  prowizorki!  O  ile  mnie  pamięć  nie  myli,  w  domku  mamy 

wygodne łóŜko. 

Lynn  na  moment  wstrzymała  oddech.  Nie  była  w  stanie  wykrztusić  słowa. 

Pieszczoty  w  aucie  –  bo  wymagało  tego  dobro  sprawy  –  to  jedno;  rozmowa  o 
zaletach  pewnego  mebla  stojącego  w  sypialni  przenosiła  ich  na  całkiem  inny 
poziom. 

–  PrzecieŜ...  chodziło  jedynie  o  zaczerwienienia  na  mojej  twarzy.  śeby  je 

wywołać, nie potrzeba nam wcale.,, łóŜka. 

–  Jest  nam  niezbędne  do  innych  celów  –  oznajmił  Tony,  rzucając  jej 

poŜądliwe spojrzenie. 

background image

– CzyŜby? – spytała bez tchu. 
–  Pani  mecenas  wyraźnie  tchórzy.  Gdybym  nie  był  dŜentelmenem, 

przedstawiłbym niepodwaŜalne dowody na poparcie swojej tezy. 

W duchu przyznała mu rację. Mimo to nie zamierzała dawać za wygraną. 
–  Moim  zdaniem  nie  powinniśmy  się  kochać,  bo  takie  postępowanie  nie 

przyniesie nam... 

Dość  mam  tego  dzielenia  włosa  na  czworo.  Poza  tym  niewiele  brakowało, 

Ŝ

ebyśmy to juŜ mieli za sobą– zirytował się Tony, Nagle złagodniał, pogłaskał 

jej ramiona i dodał czule; – Czy pozwolisz, Ŝebym przez wieczność cierpiał jak 
potępieniec, moja śliczna? 

Spojrzała w piękne, ciemne oczy. Nie patrzyła w nie, gdy pracowali razem w 

kancelarii  lub  gdy  uczestniczyli  w  rozprawie.  Dopiero  teraz  odkryła,  jak  wiele 
potrafią wyrazić. Tony był świadomy swych atutów i potrafił je wykorzystać. 

– Mniejsza z tym – burknęła, nie przyznając się do klęski. –  
Najpierw  trzeba  się  stąd  wydostać.  Potem  moŜemy  przedyskutować  tę 

kwestię. 

– To jest unik, ale masz rację. Pora opuścić tylne siedzenie. 
– Spróbuję ci pomóc. 
– O, nie! – Tony wybuchną śmiechem. – śadnej pomocy! Zajmij się sobą. Ja 

zadbam o siebie i swoje klejnoty. – Skwapliwie osłonił rękoma zagroŜoną część 
ciała, 

Dziewczyna  zrezygnowała  z  szukania  klapek  Ostatnia  próba  znalezienia 

obuwia skończyła się dość dramatycznie. Postanowiła wysiąść boso. Wysunęła 
ostroŜnie  stopę.  Grunt  był  wilgotny  i  miękki.  Śmiało  postawiła  drugą  nogę  i 
wysiadła z auta. Obciągała właśnie sukienkę, gdy usłyszała znajomy głos. 

– Świat jest mały, prawda? 
Z wnętrza samochodu dobiegły stłumione przekleństwa. Lynn odwróciła się 

natychmiast  i  stanęła  oko  w  oko  z  Jeffem,  który  obserwował  ich  z  pobliskiej 
skałki. 

Niespodziewane  spotkanie  z  Jeffem  sprawiło,  Ŝe  Tony  wyskoczył  z 

samochodu jak korek z butelki. 

– Zdejmij buty, przyjacielu! – zawołał rozpromieniony i bosy terapeuta. Nie 

miał  na  sobie  koszuli.  –  Bierz  ze  mnie  przykład.  To  najlepszy  sposób,  by 
czerpać ze źródła energii, którą jest ta skałka. 

Tony spacerował wokół auta, by rozruszać bolącą nogę. 
– Źródło energii? – spytał z niedowierzaniem. 
– Nie słyszałeś o tym zjawisku? 
Tony wytrwale dreptał tam i z powrotem, defilując przed Jeffem. 
Noga bolała coraz mniej. 
– Nie – odparł. – Źródła energii to nic moja specjalność. Przyjechaliśmy tu z 

Lynn na wycieczkę. Zatrzymaliśmy się na filiŜankę kawy i wracamy do domu. 

background image

–  Czemu  się  tłumaczysz?  Jesteś  chyba  speszony.  Zdejmij  buty,  kolego,  i 

wejdź  na  skałkę.  Zaraz  wrócisz  do  równowagi.  Próbowałem  wcześniej  tego 
rodzaju terapii. Zapewniam, Ŝe to mistyczne doświadczenie, 

– Gdzie jest źródło energii? – wypytywała Lynn. 
–  Tutaj.  –  Jeff  wskazał  niewielkie  usypisko  z  czerwonych  kamieni  na 

spłaszczonym wierzchołku skały. – To męski strumień. 

–  Proszę?  –  Lynn  z  niedowierzaniem  spojrzała  na  pagórek.  –  Chcesz  mi 

wmówić, Ŝe energia ziemi jest dwupłciowa? 

– Oczywiście. Pierwiastek męski i Ŝeński.,, 
– To przemiłe spotkanie, Jeff, ale na nas juŜ pora. Chodź, Lynn. – Tony ujął 

ramię dziewczyny i pociągnął ją do samochodu. 

–  Czy  istnieją  w  okolicy  Ŝeńskie  źródła  energii?  –  rzuciła  na  odchodnym 

dziewczyna, wyraźnie zafrapowana tematem rozmowy. 

– Oczywiście. W pobliŜu jest pewna skałka. Chętnie ci ją pokaŜę, jeśli... 
–  MoŜe  innym  razem  –  zawołał  Tony  i  dodał,  spoglądając  na  pasaŜerkę:  – 

Wracamy? – Z róŜnych względów nie był teraz w stanie wędrować po górach. 

– Chyba tak – odparła, zerkając na niego pobłaŜliwie. Wiedziała, czemu tak 

mu spieszno. 

Tony pomógł jej wsiąść do auta, kuśtykając przeszedł na drugą stronę i zajął 

miejsce za kierownicą. 

– Nie wejdziecie na górę? – spytał zdumiony Jeff. 
– MoŜe innym razem – odparł Tony, uruchamiając silnik. Terapeuta podbieg 

do samochodu i zapukał w okno po stronie 

Lynn. 
– Dowiedz się, o co mu chodzi – mruknął Tony. 
Dziewczyna opuściła szybę. 
–  Pojemniki  z  energią  dostaniecie  w  specjalistycznym  sklepie  w  mieście– 

oznajmił z powagą Jeff. – Wystarczy pojechać... 

–  Dzięki  za  informację,  ale  nie  interesuje  nas  puszkowana  siła  Ŝycia  – 

przerwał  Tony.  –  Do  zobaczenia,  Jeff.  Na  pewno  znów  się  spotkamy.  Nasze 
drogi ciągle się krzyŜują. 

– Niewątpliwie decyduje o tym przeznaczenie, ale trudno powiedzieć, jakie 

plany ma wobec nas matka natura. Być moŜe zetkniemy się ponownie dopiero w 
następnym wcieleniu. 

– Oby tak było! –westchnął Tony. 
–  Na  wszelki  wypadek  zadam  wam  jedno  pytanie.  Muszę  przyznać,  śe 

jestem  zdziwiony.  Wasz  romans  jest,  rzecz  jasna,  próbą  zamydlenia  oczu  jej 
rodzicom. W taki razie co robiliście na tylnym siedzeniu auta zaparkowanego na 
odludziu? 

Tony  oparł  ramiona  na  kierownicy,  zerknął  chytrze  na  terapeutę  :  odparł 

niewinne: 

background image

– Gawędziliśmy. 
Wrzucił  pierwszy  bieg  i  odjechał  z  piskiem  opon.  Gdy  wyjechali  na  drogę, 

katem oka spojrzał na Lynn. 

– Masz juŜ te swoje zaczerwienienia, 
– Owszem. 
– Boli? 
– Trochę swędzi – odparła, dotykając policzka. 
– Przykro mi, Ŝe namiętne pocałunki i pieszczoty tak się dla ciebie kończą. 

Będę się bardzo starannie golił, ilekroć... 

–  Tony  –  przerwała  dziewczyna,  kładąc  mu  rękę  na  ramieniu.  –  Moim 

zdaniem,  stanowczo  nie  powinniśmy  się  kochać.  To  wielki  błąd.  Prędzej  czy 
później doszedłbyś do wniosku, Ŝe pod wpływem chwilowego nastroju dałeś się 
ponieść namiętności. 

– Jest i druga moŜliwość: być moŜe uznam, Ŝe postąpiłem słusznie. 
–  Jesteś  adwokatem  specjalizującym  się  w  sprawach  rozwodowych! 

Doskonale  wiesz,  jakie  są  minusy  związków  rozpoczętych  zaledwie  kilka 
miesięcy po rozprawie! 

–  Oboje  jesteśmy  tylko  ludźmi.  Planując  kampanię  na  rzecz  ratowania 

małŜeństwa  twoich  rodziców,  nie  brałaś  pod  uwagę  takiego  obrotu  sprawy? 
Musiałaś być świadoma, Ŝe to nas do siebie zbliŜy. Mimo to zaryzykowałaś, 

– Oczywiście. Zdawałam sobie sprawę, Ŝe w Ŝyciu rozmaicie bywa. Istotnie 

mamy do czynienia z ludźmi, a ci są nieprzewidywalni... – Lynn umilkła nagle i 
rzuciła koledze badawcze spojrzenie. – Sprytny jesteś. Wpadłam w pułapkę, co? 

Tony ujął jej dłoń i podniósł ją do ust. 
– Mam tylko jedną prośbę: Daj mi szansę, Lynn. 

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY 

 

Lynn  nie  była  zadowolona  ze  swego  wyglądu.  Po  namiętnych  uściskach  z 

Tonym  na  tylnym  siedzeniu  auta  czuła  się  wymięta  i  potargana.  Amarantowa 
sukienka naszywana gwiazdkami  zwracała  powszechną uwagę.  Elegancka pani 
mecenas  zmieniła  się  nagle  w  zaniedbaną  kokotę.  Lynn  postawiła  losowi 
ultimatum;  zwykła  przyzwoitość  wymagała,  by  pozwolił  jej  zniknąć  za 
drzwiami  letniskowego  domku  bez  zwracania  uwagi.  śadnych  znajomych  na 
ś

cieŜce albo przed domkiem! 

–  Nareszcie  jesteś!  –  zawołał  Calvin,  wybiegając  na  werandę  rodziców 

Lynn, gdy niesforna para usiłowała zniknąć niepostrzeŜenie, – W samą porę! 

Dziewczyna  po  prostu  oniemiała.  Gapiła  się  na  Forbesa  jak  na  postać  z 

kreskówki;  zniknął  z  horyzontu  w  poprzednim  odcinku,  a  w  następnym 
przybywa  nie  wiadomo  skąd i na dodatek  wygląda  tak,  jakby  nic  złego  mu  się 
nie przydarzyło. 

Calvin zbiegł po schodach i wyciągnął rękę do Tony’ego. 
–  Wszystko,  co  złe,  puśćmy  w  niepamięć,  zgoda?  –  rzucił  pojednawczym 

tonem. 

Tony  był  równie  zaskoczony  jak  Lynn.  Przygotował  linię  obrony  na 

wypadek,  gdyby  Calvin  złoŜył  na  niego  doniesienia,  a  tu  niespodzianka: 
zawzięty rywal zapomina o urazie i ofiarowuje mu przyjaźń. 

– Jasne – mruknął niepewnie. – Co było, a nie jest... 
Uścisnęli sobie dłonie. 
–  ZdąŜyliście! –  ucieszyła  się  Gladys,  wychodząc  z domku.  Miała  na  sobie 

szkarłatny kombinezon z krótkimi spodenkami. – To cudownie! 

– Co tu się szykuje, mamo?  
– Objazd samochodem terenowym po okolicy. – Gladys zbiegła po schodach 

i  przyjaznym  gestem  połoŜyła  dłoń  na  ramieniu  Forbesa.  –  Nasz  drogi  Calvin 
zarezerwował  miejsca  dla  pięciu  osób  na  wypadek,  gdybyście  wcześniej 
przyjechali z porannej wycieczki. 

Lynn  zerknęła  na  Tony’ego,  który  spojrzał  na  nią  z  rozpaczą.  Perspektywa 

zwiedzania okolicy w towarzystwie Calvina równieŜ nie przypadła mu do gustu. 

– Nie jestem pewna,,, – zaczęła z ociąganiem dziewczyna. 
–  Cześć,  skarbie  –  zawołał  pan  Morgan,  zbiegając  po  schodach.  Miał  na 

głowie  ulubioną  czapeczkę  druŜyny  „Chicago  Bulls”,  którą  nosił,  ilekroć  był 
naprawdę zadowolony. – Cieszę się, Ŝe zdąŜyliście. Przypominasz sobie, jak w 
czasie ostatniego pobytu w tych stronach objeŜdŜaliśmy okolicę dŜipem? 

– Tak, ale... 
– Pamiętaliśmy, Ŝe byłaś zachwycona tą wyprawą i dlatego postanowiliśmy 

ją powtórzyć. Okropnie się bałem, Ŝe nie wrócicie na czas, ale juŜ po strachu. 

background image

–  Jasne.  –  Lynn  uścisnęła  dłoń  Tony’ego  i  spojrzała  na  niego 

porozumiewawczo.  –  NajdroŜszy,  wiem,  Ŝe  jesteś  bardzo  zmęczony.  Jeśli 
chcesz, zostań w domku i odpocznij. 

– Dobrze mówisz, Lynn – wtrącił Calvin. Zmarszczył brwi i udając szczerą 

troskę,  obrzucił  przystojnego  bruneta  krytycznym  spojrzeniem.  –  Ten  facet 
ledwie trzyma się na nogach. Kiedy szliście w stronę domku, odniosłem nawet 
wraŜenie,  Ŝe  trochę  kuleje.  Jest  wykończony.  Kompletny  brak  sil  Ŝyciowych, 
Całkiem... 

–  Opanuj  się,  Forbes.  Tak  się  składa,  Ŝe  energia  mnie  rozsadza.  –  Tony 

napiął mięśnie i spojrzał groźnie na rywala 

–  Trudno  im  w  to  uwierzyć  –  oznajmił  sceptycznie  Calvin  –  ale  niech  ci 

będzie. 

– Pewnie. Jak zwykle postawię na swoim. 
Cudownie,  pomyślała  drwiąco  Lynn,  Miała  spędzić  popołudnie  z  dwoma 

samcami,  którzy  będą  się  przed  nią  puszyć,  walcząc  o  dominację.  Gdyby  nie 
wyraz  nadziei  w  oczach  Buda  Morgana,  najchętniej  zostałaby  w  domu. 
Spojrzała na matkę. 

– Chciałabym się najpierw odświeŜyć, 
– Nie ma na to czasu – odparta stanowczo pani Morgan. – Za dziesięć minut 

jest zbiórka. Wyglądasz świetnie. Ta sukienka w ogóle się nie gniecie. MoŜna w 
niej spać, a mimo to jest jak nowa. 

– Zerknęła na Lynn i mruknęła z roztargnieniem; – Chyba nie jestem daleka 

od prawdy, 

–  Wracając  z  wycieczki,  zrobiliśmy  sobie  piknik  i  strasznie  rozrabialiśmy. 

Wie  pani,  jak  to  jest:  turlanie  się  po  trawie,  wyścigi,  dziwaczne  pozy,  W 
rezultacie  jesteśmy  oboje  strasznie  wymięci.  Dach  był  opuszczony;  dlatego 
Lynn  jest  okropnie  potargana,  –  Tony  spojrzał  na  dziewczynę  z  czułością,  a 
potem opiekuńczym gestem przygarnął ją do siebie. 

Zaskoczona Gladys uwaŜnie słuchała jego wyjaśnień. 
– Ładnie się zachowałeś. Oczywiście nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Z 

drugiej strony jednak po tym, co wyprawiałeś nad strumieniem, nie sądziłam, Ŝe 
stać cię na taki gest. 

– AleŜ Gladys! – powiedział Calvin z promiennym uśmiechem, 
– Postanowiliśmy nie wracać do tamtego incydentu. Chyba pamiętasz naszą 

umowę, 

–  Wcale  do  niego  nie  wracam.  Zrobiłam  tylko  aluzję  do  tamtej  sprawy.  To 

cyklem inna kategoria znaczeniowa. 

– Proponuję, Ŝebyśmy wszyscy od tej chwili starali się myśleć pozytywnie. 

Zgadzasz się, Tony? – Calvin poklepał go po plecach. 

–  Jasne,  stary!  –  Ciemnowłosy  kochaś  z  całej  siły  uderzył  w  kark  Forbesa, 

który otworzył szeroko usta, wyleciała z nich guma do Ŝucia 

background image

Pięć par oczu śledziło jej lot do chwili, aŜ wpadła Gladys za dekolt. 
Pani  Morgan  odruchowo  zasłoniła  gors  rękoma.  Skrzywiła  twarz  i  jęknęła 

rozpaczliwie: 

– Ohyda! 
Calvin natychmiast ruszył w jej stronę, by ratować sytuację, 
– Zaraz ją wyciągnę,.. 
– Precz z łapami! Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany – wściekł się Bud, 
Tony rechotał złośliwie. 
Zamknij się, Russo. Staram się być uprzejmy. Mógłbyś zrobić przynajmniej 

tyle, 

–  Czy  twoim  zdaniem  uprzejmość  polega  na  pluciu  Gladys  za  dekolt?  – 

zapytał Tony, uśmiechając się przyjaźnie, 

– Spokojnie, chłopaki. Wrócę z Ŝoną do domku. We dwoje szybko się z tym 

uporamy – oznajmił Bud, Spojrzał groźnie na dwu młodych męŜczyzn. – Tylko 
bez awantur, jak mnie tu nie będzie. Dajcie nam dwie minuty, 

–  MoŜesz  zostać,  Bud  –  stwierdziła  Gladys,  ruszając  schodami  w  górę,  – 

Sama dam sobie radę, 

– Będzie szybciej, jeśli ci pomogę, 
– Dobrze. Skoro tak twierdzisz.,. 
Gdy państwo Morgan zamknęli za sobą drzwi, Calvin odezwał się pierwszy, 
–  To  wszystko  twoja  wina  –  rzucił,  spoglądając  oskarŜycielsko  na  rywala, 

który zapalił papierosa i mruknął 

– Ty mnie pierwszy poklepałeś po ramieniu, kolego. 
– Zrobiłem to po przyjacielsku, 
– Ciekawe, od kiedyŜ to jesteśmy zaprzyjaźnieni! 
–  Nie  chodzi  o  nas.  Taka  jest  ogólna  symbolika  tego  gestu,  stanowiącego 

oznakę dobrej woli. Ty omal mnie nie znokautowałeś! 

– Okropne. – Tony zaciągnął się papierosem. – Pewnie nie jestem świadom 

własnej siły. – Dmuchnął Calvinowi dymem prosto w twarz. 

MęŜczyzna pomachał ręką i zaczął kaszleć. 
– Ohydny nałóg. 
– Lepszy niŜ bezproduktywne poruszanie szczęką i plucie gumą na dekolty 

Bogu ducha winnych kobiet, 

– Nie byłoby tego incydentu, gdyby.,, 
–  Panowie  –  rzuciła  pojednawczo  Lynn,  obejmując  ich  po  przyjacielsku,  – 

Spójrzcie na to z innej strony. Cieszę się z tego incydentu. Szczerze mówiąc, nie 
mogło być lepiej, 

–  Jesteś  zadowolona,  Ŝe  twojej  mamie  guma  do  Ŝucia  wpadła  za  stanik?  – 

wypytywał z niedowierzaniem Tony. 

Obaj męŜczyźni spoglądali na nią tak, jakby straciła rozum. 

background image

–  Po  pierwsze,  czyŜby  umknęło  wam,  Ŝe  nie  zaprotestowała  kiedy  ojciec 

zaproponował  jej pomoc?  Właściwie nie miała  nic  przeciwko temu.  Po  drugie, 
zapowiedzieli, Ŝe uwiną się w dwie minuty. Minęło dziesięć, a ich nie ma. 

–  Pewnie  się  pokłócili  –  mruknął  Forbes.  Lynn  i  Tony  spojrzeli  na  niego  z 

politowaniem.  Spec  od  samorealizacji  popatrzył  na  zegarek,  –  Jeśli  to  nie 
kłótnia, to co ich zatrzymało? 

– Sądzisz, Ŝe pierwsze lody zostały przełamane? – zapytał Tony, zerkając na 

rozpromienioną dziewczynę. 

– Kto wie? 
– Jakie lody? – zapytał Calvin. – O czym wy mówicie? 
– NiewaŜne, głupku – mruknął pobłaŜliwie Tony. – Mam nadzieję, Ŝe trafnie 

oceniasz sytuację, maleńka, 

–  Oto  dobry  przykład!  –  oŜywił  się  Calvin.  –  Nie  mów  do  Lynn  jak  do 

dziecka, bo umniejszasz jej poczucie własnej wartości, 

– Ruszamy? – rozlej się wesoły głos pani Morgan ubranej w Ŝółtą bluzeczkę 

i czerwone szorty. Na zarumienionej twarzy pojawiły się ciemniejsze smugi, 

Lynn ścisnęła dłoń Tony’ego, Miała ochotę śpiewać z radości. 
 
Chytry  plan  okazał  się  skuteczny,  Gotowa  była  od  razu  podziękować 

nieświadomemu  swej  roli  Calvinowi,  a  przede  wszystkim  Tony’emu,  ale  na  to 
było  jeszcze  za  wcześnie.  Obiecała  sobie,  Ŝe  znajdzie  sposób,  by  im  okazać 
wdzięczność. 

–  Dzwoniliśmy  do  przewodnika.  Za  kilka  minut  rusza  następna  grupa  – 

oznajmiła Gladys. – Kilka osób zrezygnowało, więc są dla nas miejsca. Idziemy. 

–  Fajnie  –  powiedział  Tony,  obejmując  Lynn  i  ruszając  w  stronę  parkingu. 

Szeptem  dodał:  –  Jeśli  mam  być  szczery,  znam  przyjemniejsze  sposoby 
spędzania czasu. 

Zgoda Morganów nie trwała długo. Z chwilą rozpoczęcia wycieczki zaczęli 

spór o nazwy skał i górskich szczytów. Calvin i Tony dolewali oliwy do ognia, 
starając  się  usiąść  jak  najbliŜej  Lynn,  co  stanowiło  zarzewie  następnego 
konfliktu. Po wycieczce zjedli razem obiad, a wieczorem Calvin zawiózł ich do 
miasta. Podczas jazdy musieli wysłuchać taśm z jego ostatniego kursu. 

Dzień  pełen  wraŜeń  dobiegł  wreszcie  końca.  Calvin  wjechał  na  parking  i 

wyłączył silnik. 

– Kto ma ochotę napić się czegoś w naszej knajpce? – zapytał radośnie. Bud 

odchrząknął znacząco. 

– Byłem, Piłem. Mam dosyć, – Otworzył drzwi, by wysiąść. 
–  Jestem  wykończona  –  usprawiedliwiała  się  Gladys,  idąc  w  ślady  męŜa.  – 

Muszę Odpocząć, Ale wy, młodzi, bawcie się do woli. 

Chętnie, ale innym razem. Dziś to się nie da zrobić – mruknął Tony. 

background image

– Lynn? – Calvin z nadzieją zerknął na siedzącą z tyłu dziewczynę. – Wiem, 

Ŝ

e nie moŜesz pić alkoholu, ale proponuję kubek gorącej czekolady. 

Tony delikatnie pogłaskał narzeczoną po ramieniu. 
Było jej Ŝal Calvina i z tego powodu chętnie dotrzymałaby mu towarzystwa. 

Poza  tym  mogłaby  odwlec  rozmowę  z  Tonym.  Przez  cały  dzień  dręczyła  ją 
obawa, Ŝe jeśli naprawdę zaczną się kochać, rezultatem pochopnej decyzji będą 
dwa złamane serca. 

Uświadomiła  sobie,  Ŝe  matka  stoi  przy  aucie  i  czeka  na  jej  odpowiedź. 

Trzeba podtrzymać niechęć rodziców do Tony’ego, bo ten unik moŜe na nowo 
scementować  ich  związek.  Teraz  najwaŜniejsze  są  pozory.  W  domku,  sam  na 
sam  z  Tonym,  na  pewno  znajdzie  ostateczne  argumenty  przeciwko  ich 
związkowi, który teraz byłby stanowczo przedwczesny. 

Spektakl musi trwać. Przytuliła się do urodziwego kochasia i połoŜyła dłoń 

na jego udzie. Mimo woli przypomniała sobie, co przeŜyli dziś rano na tylnym 
siedzeniu auta. Zrobiło jej się gorąco, ale nie zwaŜała na te odczucia. Później się 
nad nimi zastanowi. 

–  Przykro  mi,  Calvin,  ale  mało  czasu  spędzam  sam  na  sam  z  moim 

narzeczonym.  Chciałabym  to  dziś  nadrobić.  Czuła  na  sobie  poŜądliwe 
spojrzenie ciemnych oczu. 

–  Masz  rację,  maleńka.  –  Tony  popatrzył  na  rywala  i  uśmiechnął  się  z 

tryumfem. – Miałeś pecha, stary. MoŜe innym razem szczęście ci dopisze. 

Calvin  spojrzał  na  niego  spod  przymkniętych  powiek.  Gdyby  wzrok  mógł 

zabijać. Tony byłby juŜ trupem. Na twarzy speca od samorealizacji pojawił się 
wkrótce profesjonalny uśmiech. 

– Nie bądź taki pewny siebie, kolego. Pyszałek rzadko jest szczęśliwy. Lynn, 

gdybyś  potrzebowała  rady  i  pomocy,  będę  do  twojej  dyspozycji.  Pamiętaj,  Ŝe 
najwaŜniejsze jest w Ŝyciu dokonywanie właściwych wyborów, poniewaŜ... 

–  Bip!  –  pisnął  Tony,  kładąc  dłoń  na  ustach  samozwańczego  prelegenta.  – 

Przerywamy  odtwarzanie  programu.  Próba  nadajnika  zakończona.  O  terminie 
emisji  zostaną  państwo  poinformowani.  –  Chwycił  Lynn  za  rękę,  wyciągnął  z 
auta i razem szybko oddalili się w stronę domku. 

– Dobranoc, Lynn! – zawołała Gladys. 
– Dziewczyna prawie biegła by dotrzymać kroku Tony’emu. 
– Dobranoc, mamo! – krzyknęła, odwracając głowę, – Dobranoc, tato! 
– Pa, skarbie! Cześć, Tony – zawołał pan Morgan. 
– Hej, Bud! Pamiętaj, Ŝe jesteśmy kumplami – odparł Russo, nie zwalniając 

ani na chwilę. 

– Czemu tak pędzisz? – marudziła dziewczyna. – Zgubie klapki. 
– Wybacz, Kopciuszku, – Tony zatrzymał się tak nagle, Ŝe wpadła prosto w 

jego ramiona. Nin zdąŜyła coś powiedzieć, wziął ją na ręce. 

background image

–  Nie  musisz  tego  robić  –  powiedziała  ze  złością.  –  Chciałam  tylko,  Ŝebyś 

zwolnił, 

– Muszę jak najszybciej znaleźć się w naszej kryjówce. Nie moŜesz zgubić 

pantofelków, bo z gorącej kobiety zamienisz mi się w dynię. 

W  pierwszej  chwili  nie  zrozumiała,  o  co  mu  chodzi.  Potem  nastąpiło 

olśnienie. 

–  Nie  szalej  –  ostrzegła,  zniŜając  głos,  –  W  samochodzie  odgrywałam 

namiętną kochankę. To była część naszego przedstawienia. 

– Tak się składa, Ŝe przy okazji rozgrzałaś mnie do białości. To się nazywa 

szczęście. 

–  Zapewne,  ale  trzeba  zachować  rozsądek.  Musimy  omówić  wszystkie 

aspekty tej sprawy. Moim zdaniem postąpimy niemądrze...  

– A nie mówiłem? Powoli zamieniasz się w dynię. – Zmieniasz treść bajki. 

To kareta zamieniła się w dynię; z Kopciuszkiem było inaczej. 

– W co się zamieniła? 
– W nic. Nawet w ubogiej sukience i z potarganymi włosami pozostała sobą. 
–  A  więc  miałem  trochę  racji.  Zmieniła  strój  i  fryzurę.  –  Tony

 

uśmiechnął 

się, wnosząc dziewczynę po schodach, – Muszę cię zanieść do sypialni, nim się 
wyzwolisz spod uroku. 

– Czyjego? 
Postawił ją na werandzie i sięgnął po klucz, 
–  Mojego,  śliczna  pani,  –  Otworzył  drzwi.  –  Jestem  buntownikiem  o 

zniewalającym  uroku.  Zaciągnę  cię  do  łóŜka  i  sprawię,  Ŝe  zapomnisz  o 
rozsądku. 

Lynn czuła, śe nogi się pod nią uginają. 
– Posłuchaj. Nie zamierzam... 
Zamknął jej usta pocałunkiem. 
Mimo  panujących  w  domku  ciemności  poruszał  się  szybko  i  pewnie.  W 

mgnieniu  oka  uporał  się  z  zamkami  i  guzikami.  Po  chwili  oboje  byli  nadzy. 
Namiętne  pocałunki  odebrały  Lynn  zdolność  trzeźwego  rozumowania. 
Cudownie  było  głaskać  ciepłą  skórę  nagiego  męŜczyzny.  Nim  minęło  kilka 
chwil,  leŜeli  obok  siebie  w  ogromnym  łoŜu  wspartym  na  czterech  kolumnach. 
Nie  potrzebowali  słów.  Jak  przedtem,  w  kabriolecie,  wystarczyły  im  miłosne 
jęki i westchnienia. Tym razem Tony miał jednak większe pole do popisu. 

Umiał wykorzystać sprzyjające okoliczności. 
Lynn  przekonała  się  wkrótce,  Ŝe  poranne  doznania  stanowiły  zaledwie 

próbkę  jego  moŜliwości.  Uwielbiała,  gdy  całował  jej  usta,  ale  gdy  zachłanne 
wargi dotknęły  piersi,  niemal  oszalała  z  zachwytu.  W  mgnieniu  oka  uzaleŜniła 
się od  śmiałej  pieszczoty  zuchwałego  języka  i  zębów,  rysujących  na  jej  skórze 
zawiłe  ornamenty.  Przemknęło  jej  przez  myśl,  Ŝe  takie  odczucia  powinny  być 
prawnie  zabronione.  Gdy  nabrała  przekonania,  Ŝe  największą  przyjemność 

background image

odczuwa,  gdy  kochanek  gładzi  jej  biust,  poczuła  jego  dłoń  między  udami  i 
musiała zmienić zdanie, 

–  Chcesz  o  tym  porozmawiać?  –  szepną!  jej  do  ucha,  gdy  na  moment 

oderwał wargi od jej ust. 

– Straszny z ciebie drań, Tony. 
– Tak, piękna pani. 
– Jesteś okropny. 
– Słusznie, maleńka. 
– Nie potrafię... się bronić. 
– Doskonale. – W Jego głosie brzmiała radość i zachwyt. 
– Próbowałam, ale to silniejsze ode mnie – westchnęła bezradnie. 
Ani na chwilę nie przerywając namiętnego pocałunku, wszedł w nią powoli i 

ostroŜnie. Miała wraŜenie, Ŝe nie będzie w stanie znieść bezmiaru rozkoszy, Ŝe 
eksploduje i zgaśnie na wieki niczym zbłąkana gwiazda. 

– Lynn – szepnął Tony głosem pełnym oddania i namiętności. 
–  Lynn  –  powtórzył.  Wszedł  w  nią  jeszcze  głębiej.  I  wtedy  rozbłysła  jak 

supernowa.

  

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY 

 

Tony  ukołysał  Lynn do snu,  a potem  wyślizgnął  się  cichutko  spod kołdry  i 

poszedł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, zapalił światło i sięgnął po krem do 
golenia.  Całodniowy  zarost  z  pewnością  mocno  podraŜnił  delikatną  skórę 
dziewczyny.  Z  drugiej  strony  jednak,  gdyby  po  powrocie  z  wycieczki  Tony 
najpierw  poszedł  się  ogolić,  Lynn  miałaby  czas  na  zastanowienie.  Był  niemal 
pewny, Ŝe znalazłaby jakiś wykręt i znów skończyłoby się na obietnicach. Miał 
nadzieję,  Ŝe  ta  noc  przyniesie  im  wiele  niespodzianek,  i  dlatego  postanowił 
doprowadzić się do porządku. Nie chciał, by Lynn przez niego cierpiała – nawet 
jeśli miało to być zwyczajne swędzenie. 

Prawie  kończył,  gdy  drzwi  się  otworzyły  i  stanęła  w  nich  zaspana 

dziewczyna. Oślepiło ją intensywne światło. Zamrugała powiekami. Wyglądała 
prześlicznie.  Gdy  ujrzała  w  lustrze  jego  odbicie,  uśmiechnęła  się  radośnie.  Na 
jasnej  skórze  widoczne  były  czerwone  przebarwienia.  Tony  szczerze  się 
zmartwił. 

– Bardzo mi przykro. 
Uśmiech zniknął z urodziwej twarzy, 
– Tak szybko? – Głos jej drŜał. Odwróciła wzrok. – Wybacz, Nie powinnam 

tego  mówić.  Zdaję  sobie  sprawę,  co  zaszło.  To  równieŜ  moja  wina.  MoŜesz 
zabrać kabriolet, Calvin z pewnością... 

–  Chwileczkę!  –  Tony  chwycił  dziewczynę  za  ramiona.  –  Wysoki  Sądzie, 

muszę zadać świadkowi kilka pytań. 

–  Sąd  zezwala  na  przesłuchanie  świadka  –  odparła  machinalnie  z  ponurą 

miną. 

– O czym my właściwie rozmawiamy? 
–  O  twoim  powrocie  do  Michelle.  WyjeŜdŜasz.  Gdyby  było  inaczej,  czemu 

goliłbyś się w środku nocy? 

–  Na  litość  boską!  Ale  to  sobie  wymyśliłaś!  –  Pocałował  ją  czule,  a  potem 

starannie  wytarł  zaróŜowiony  policzek,  na  którym  zostało  trochę  pianki  do 
golenia. – Pomyliłaś się. Chciałem ogolić twarz nie dlatego, Ŝe wybieram się do 
Chicago.  Pragnę  kochać  się  z  tobą  jeszcze  nie  raz  tej  nocy,  ale  przykro  mi  z 
powodu  podraŜnień na  twojej  skórze.  I  tak  niepotrzebnie  cierpisz przeze  mnie, 
ale nie było innego wyjścia. 

Lynn natychmiast się rozchmurzyła. 
–  Jest  na  to  rada  –  odparła.  –  Kąpiel  z  dodatkiem  aromatycznego  olejku  i 

tonik do wraŜliwej skóry. 

–  Naleję  wody  do  wanny,  a  ty  podaj  mi  olejek.  –  Przytulił  dziewczynę  i 

pogładził  ją  czule  po  plecach  i  pośladkach.  Czuł,  jak  powoli  wzbiera  w  nim 

background image

poŜądanie. – Sam cię umyję, a potem wmasuję tonik. Zapewniam, Ŝe to będzie 
prawdziwa przyjemność. 

Uradowana  Lynn  rozchyliła  wargi.  Oczy  jej  pociemniały,  gdy  usłyszała 

zmysłowe obietnice. 

Wspólna  kąpiel  była  okazją  do  niezliczonych  czułości  i  pieszczot.  Gdy 

wyszli  z  wody,  Lynn  na  przemian  chichotała  radośnie  i  wzdychała  z  rokoszy. 
Tony wytarł starannie wilgotną skórę, zaniósł dziewczynę do łóŜka i połoŜył na 
zmiętej  pościeli.  włączył  nocną  lampkę.  Tym  razem  będą  kochać  się  przy 
zapalonym świetle. 

Lynn usiłowała przyciągnąć go do siebie. 
–  Najpierw  natrę  cię  tonikiem  –  mruknął,  odsuwając  ramiona,  którymi 

oplotła jego szyję. Pragnął jej aŜ do bólu, ale musiał się teŜ nią opiekować. Póki 
Lynn była w jego pieczy, nie będzie na jej skórze Ŝadnych przebarwień. 

– Pragnę cię – wyznała bezwstydnie. 
– Najpierw tonik, – MęŜczyzna był nieugięty. – Gdzie go trzymasz? 
–  W  łazience.  –  Lynn  śmiało  dotknęła  jego  męskości.  Jęknął  boleśnie,  – 

Naprawdę  sądzisz,  Ŝe  warto  tracić  czas  na  zabiegi  kosmetyczne?  –  zapytała  z 
niewinną minką i uśmiechnęła się promiennie. 

–  Tak  –  mruknął  i  poszedł  po  flakonik.  Jakie  to  szczęście,  Ŝe  juŜ  raz  się 

kochali.  W  przeciwnym  razie  nie  zdobyłby  się  na  taką  powściągliwość.  Gdy 
wrócił,  Lynn  przybrała  pozę  tak  kuszącą,  Ŝe  niewiele  brakowało,  by  rzucił 
wszystko i posiadł ją natychmiast. 

– Pragnę cię – usłyszał namiętny szept. 
Odetchnął głęboko, by nad sobą zapanować. 
–  Najpierw  obowiązek,  potem  przyjemność  –  stwierdził  bez  litości,  choć 

wiele  go  to  kosztowało.  Podszedł  do  łóŜka  i  nakazał  tonem  nie  znoszącym 
sprzeciwu; – PołóŜ się na plecach. 

Wyciągnęła się na posłaniu i uniosła ramiona, 
– Tak dobrze? – zapytała niewinnym głosikiem. 
–  Znakomicie.–  Nalał  trochę  płynu  w  zazębienie  drŜącej  dłoni  i  zaczął 

masować zaróŜowione policzki i podbródek. 

Dziewczyna niespodziewanie chwyciła lekko zębami jego palec. 
– Lynn... – Zamierzał ją skarcić, ale głos uwiązł mu w gardle. 
– Słucham?– odparła potulnie i musnęła wargami jego dłoń. 
–  Moja  ty  śliczna  –  westchną,  upewniając  się,  czy  prezerwatywa  leŜy  na 

nocnym stoliku. Kto wie, jak szybko będzie jej potrzebował? 

Cofnął rękę i metodycznie aplikował kojący płyn. 
– Nie wierć się. Muszę zrobić, co do mnie naleŜy. – Rzecz jasna, 
nie  posłuchała.  Sporo  się  natrudził,  nim  zdołał  natrzeć  tonikiem  wszystkie 

miejsca,  w  których  jego  zmysłowe  pieszczoty  spowodowały  zaczerwienienie: 

background image

wypręŜone  dumnie  piersi,  płaski  brzuch,  smukłe  uda.  Gdy  skończył,  ogarnięta 
Ŝą

dzą Lynn drŜała jak liść. 

– Wezwij pogotowie – szepnęła z trudem. j 
– Po co? – Tony był powaŜnie zaniepokojony. Odstawił buteleczkę z płynem 

i usiadł na posłaniu. 

–  Bo  dostanę  ataku  serca,  jeśli  będziesz  zwlekał.  Chcę  się  z  tobą  kochać,.. 

teraz. 

– Niesamowite! Kto by przypuszczał, Ŝe jesteś taka gorąca. 
–  Okrutnik!  Ja  płonę,  a  ty  udajesz  masaŜystę.  Zrobisz  wreszcie,  o  co  cię 

proszę? 

– Jasne – odparł z uśmiechem i sięgnął po leŜące na stoliku zabezpieczenie. 
–  Nareszcie!  Mogę  ci  pomóc?  –  Tony  chętnie  się  zgodził.  I  gorzko  tego 

Ŝ

ałował.  Dziewczyna  wzięła  odwet  za  stracone  minuty.  Znęcała  się  nad 

kochankiem  tak  długo,  aŜ  ten  zaczął  ją  błagać,  by  natychmiast  skończyła  i 
pozwoliła mu działać. 

Gdy się wreszcie porozumieli, Tony przykrył Lynn własnym ciałem, spojrzał 

w piwne oczy i szepnął 

–  Chciałbym  jedno  powiedzieć...  –  Serce  kołatało  mu  niespokojnie.  –  Nie 

chodzi nam tylko o zaspokojenie poŜądania. Mam rację? 

Znieruchomiała na moment. Uniosła ramiona i objęła dłońmi jego twarz. 
– Nie. PoŜądanie wcale nie jest dla nas najwaŜniejsze. 
– Chciałem to od ciebie usłyszeć, 
– I usłyszałeś, A teraz kochaj się ze mną, Tony. 
Początkowo  Lynn  sądziła,  Ŝe  dzwoni  budzik,  ale  próba  wyłączenia 

natarczywego  zegara  nie  przyniosła  Ŝadnego  efektu.  Coś  nadal  dzwoniło. 
Machając  niecierpliwie  rękoma,  strąciła  telefoniczną  słuchawkę.  Dzwonienie 
ustało. Rozanielona zapadła w sen. 

Piskliwy głosik raz po raz powtarzał jej imię. CzyŜby to Calvin? 
– Precz z mego snu, idioto – mruknęła. 
– Jak ty się do mnie odzywasz, ślicznotko! – obruszył się na pól rozbudzony 

kochaś. 

– Mówiłam do Calvina. 
– Skąd on tutaj? – Tony nagle oprzytomniał i usiadł na łóŜku 
Pojawił się  w  moim  śnie.  –  Nagle  zdała  sobie  sprawę,  Ŝe  wciąŜ  dyszy  głos 

Forbesa. – A moŜe wcale nie śniłam? – Dostrzegła zrzuconą słuchawkę i chciała 
ją podnieść, ale Tony był pierwszy. 

– Pozwolisz? – zapytał uprzejmie i wyręczył dziewczynę.  
–  Dodzwoniłeś  się  do  miłosnego  gniazdka  Lynn  i  Tony’ego,  Nie  moŜemy 

teraz  odebrać  telefonu.  Gdy  usłyszysz  piknięcie,  spadaj.  –  Russo  odłoŜył 
słuchawkę. W chwilę później telefon zadzwonił po raz drugi, MęŜczyzna zaklął 
i odebrał. 

background image

– Jeśli ten stuknięty mistrz samorealizacji uwaŜa... 
–  Poczekaj.  Dzwoni  po  raz  drugi.  –  Dziewczyna  objęła  dłonią  jego 

nadgarstek, by udaremnić przerwanie połączenia, 

– Dobra. Zapytam, czego chce. 
–  Pozwól,  Ŝe  sama  to  zrobię  –  odparła  Lynn,  nic  puszczając  nadgarstka. 

Tony zmierzył ją wzrokiem. 

–  Proszę  –  rzucił  w  końcu.  PołoŜył  się  na  plecach,  układając  ramiona  nad 

głową. – Mam nadzieję, Ŝe ten gość ma naprawdę waŜny powód, by tu dzwonić. 
W przeciwnym razie obiję mu mordę. 

– Słucham – rzuciła niecierpliwie Lynn. 
– Nareszcie! Powiedziałem sobie, Ŝe dzwonię cztery razy, a potem zjawię się 

osobiście. Chodzi o twoją matkę. 

–  Co  się  z  nią  stało?  –  Lynn  usiadła  na  łóŜku.  Serce  zaczęło  jej  mocno 

kołatać. Tony zerwał się takŜe i objął dziewczynę ramieniem. 

–  śyciu  Gladys  nic  nie  grozi  –  tłumaczył  Calvin,  –  Zatrucie  pokarmowe. 

Zaszkodziło jej restauracyjne jedzenie. 

– To okropne! – Zerknęła na Tony’ego, który nie odrywał od niej spojrzenia. 

– Gdzie ją przewieźli? 

– Twój ojciec zabrał ją do Flagstaff. Prosił, Ŝebym cię przywiózł. 
– Tony i ja wkrótce będziemy w szpitalu. Podaj mi adres. 
Całkiem rozbudzony męŜczyzna wyskoczył z łóŜka, włączył 
lampkę i zaczął się pospiesznie ubierać. 
– Lynn, obawiam się, Ŝe twoja mama nie Ŝyczy sobie, Ŝeby ten facet się tam 

kręcił. 

– Nie musi jej odwiedzać, ale nie się nie stanie, jeśli poprowadzi... 
– Gladys przewidziała twoją argumentację. Powiedziała, Ŝe nie Ŝyczy sobie, 

by twój chłopak się do tego mieszał. Ja mam cię przywieźć, 

Lynn zerknęła na Tony’ego. Gladys Morgan widziała w nim niespokojnego 

ducha bez krzty odpowiedzialności, który spłodził dziecko z jej córką i w ogóle 
się  tym  nie  przejął.  Skąd  miała  wiedzieć,  Ŝe  jest  cudowny,  kochający, 
opiekuńczy, a na dodatek osiągnął wysoką pozycję wśród prawników? Rodzona 
córka  ukryła  przed  nią  te  rewelacje.  Teraz  Gladys  była  chora  i  wolała  nie 
pamiętać, Ŝe Lynn związała się z nieodpowiednim męŜczyzną. 

– Zgoda – odparła po namyśle. – Za pięć minut spotkamy się na parkingu. – 

OdłoŜyła  słuchawkę.  –  Mama  jest  w  szpitalu.  Zatrucie  pokarmowe.  Calvin 
zawiezie mnie do Flagstaff. 

– Jak się czuje Gladys? 
– Nie najgorzej. Chce, Ŝebym do niej przyjechała. Ja równieŜ jestem zdania, 

Ŝ

e powinnam być teraz przy matce. 

–  Oczywiście,  ale to ja  cię  zawiozę.  Nie  będę do niej  wchodzić.  Zostanę  w 

aucie, ale nie pozwolę, Ŝeby Forbes,,. 

background image

– Tony, błagam, nie rób z tego problemu. – Lynn ubierała się pospiesznie. – 

Pamiętaj,  jaką  rolę  przyszło  ci  grać.  Na  razie  nie  moŜemy  tego  zmienić,  ale 
wkrótce sprawa się wyjaśni. 

Tony nerwowym ruchem odgarnął potargane włosy, 
–  Lynn,  chciałem  tylko...  –  Stała  przy  drzwiach  i  patrzyła  na  niego  z 

roztargnieniem. Machnął ręką. – Pozdrów mamę. 

– Oczywiście. – Była wzruszona. Zawahała się na moment, a potem wybiega 

z domku.  

Tony  siedział  bez  ruchu  na  łóŜku,  wpatrując  się  tępo  w  podłogę.  Miał 

nadzieję, Ŝe Gladys szybko odzyska zdrowie. Dla osoby tak energicznej jak ona 
zatrucie pokarmowe to szczególnie nieprzyjemna dolegliwość. 

Miał Ŝal do losu, Ŝe tak się to ułoŜyło, Lynn wybiegła z domu, nim zdąŜył jej 

powiedzieć,  co  czuje.  Poranek  szczęśliwych  kochanków  powinien  wyglądać 
zupełnie inaczej. CóŜ, jest jak jest. Nie warto się zadręczać. Postanowił wyjść z 
domu i wypić w barze filiŜankę kawy. 

Gdy  zbliŜał  się  do domku  Morganów,  spostrzegł,  Ŝe  okna są uchylone.  Nic 

dziwnego. Bud zapomniał o nich w pośpiechu, gdy odwoził Ŝonę do szpitala. Na 
szczęście Tony miał oko na ich lokum. 

W  ciszy  poranka  zabrzmiał  nagle  dźwięczny  kobiecy  śmiech.  Z 

rozrzewnieniem  wsłuchiwał  się  w  ten  dźwięk.  Gladys  śmiała  się  bardzo 
podobnie.  Chwileczkę...  To  przecieŜ  jej  śmiech!  Dobiegał  zza  otwartych  okien 
sąsiedniego domku. Tony wpadł na cienistą werandę. 

– Hej! – Nie bacząc na wczesną porę, załomotał do drzwi, –  
Gladys! Bud! – darł się wniebogłosy. 
Lokatorzy poszemrali trochę. W końcu drzwi się uchyliły i na progu stanęła 

potargana Gladys we własnej osobie, 

– Co się stało? – rzuciła podejrzliwie. 
– Dobrze się czujesz? 
–  Wspaniale,  ale  z  tobą  chyba  nie  jest  najlepiej.  Jak  moŜna  o  tej  porze 

dobijać się do drzwi!  

– Calvin zabrał gdzieś waszą Lynn. A moŜe juŜ o tym wiesz? 
– Nic mi nie wiadomo, Ŝeby coś razem planowali. – Gladys ciaśniej owinęła 

się  szlafrokiem,  szerzej  uchyliła  drzwi  i  rzuciła  w  głąb  pokoju:  –  Bud,  narzuć 
coś i chodź tutaj. Coś dziwnego się wydarzyło. 

Gladys  była  kompletnie  zbita  z  tropu.  Tony  uznał,  Ŝe  raczej  nie  maczała 

palców w tej sprawie. Opowiedział jej, co się zdarzyło nad ranem. Oboje doszli 
do wniosku, Ŝe Calvin uknuł tę intrygę, by choć na krótko mieć Lynn tylko dla 
siebie. Tony sięgnął do kieszeni po  

kluczyki  do  kabrioletu.  Zamierzał  wyruszyć  w  pościg.  Pani  Morgan  starała 

się zbagatelizować całą sprawę. 

background image

– Porozmawiajmy spokojnie – stwierdziła, wciągając Tony’ego do pokoju, – 

Calvin nie jest seryjnym mordercą. 

– Skąd pani wie? Są na to dowody? – wpadł jej w słowo Tony, 
Mimo 

woli 

spostrzegł 

na 

policzkach 

Gladys 

charakterystyczne 

zaczerwienienia.  ,Akcja  kochaś”  zakończyła  się  powodzeniem.  Przynajmniej 
jedna dobra nowina, 

–  Proszę  pamiętać,  Ŝe  Forbes  musi  być  szalony,  skoro  dla  własnych  celów 

okropnie  przejął  Lynn,  dzwoniąc  o  świcie  z  informacją,  Ŝe  trafiła  pani  do 
szpitala z .objawami zatrucia pokarmowego. Nie obchodzą mnie wcale motywy 
tego  drania,  tylko  jego  metody  działania.  Na  dobrą  sprawę  mamy  tu  do 
czynienia z porwaniem. – Tony zawahał się na moment i podjął decyzję. Przed 
chwilą  zapomniał  się  na  moment  i  zaczął  mówić  jak  prawnik.  Miał  dość 
mistyfikacji,  –  Muszę  państwu  wyznać,  Ŝe  doskonale  się  na  tym  znam.  Nie 
jestem  chuliganem  i  włóczęgą.  Udawałem  tylko  Ŝyciowego  nieudacznika. 
Pracuję jako adwokat, ceniony wysoko przez największe kancelarie w Chicago, 

– Biedny chłopak – mruknęła współczująco Gladys. – Byłeś oburzony, gdy 

odkryłeś machinacje Calvina, prawda? 

–  Oczywiście!  Nie  mam  pojęcia, dokąd  ją  zabrał  i  co  zamierza.  Szkoda,  Ŝe 

pani  nie  widziała  twarzy  Lynn,  gdy  usłyszała  o  rzekomej  chorobie  matki.  Dla 
mnie  to  dostateczny  powód,  by  skręcić  temu  draniowi  kark.  Pewnie  tego  nie 
zrobię,  bo  nie  warto  iść  do  pudła  z  powodu  takiej  kanalii.  Zresztą  będę  się 
trzymać  metod  uznawanych  przez  prawo.  Są  powolniejsze,  ale  równie 
skuteczne, 

Gladys pogrąŜyła się w zadumie i szepnęła do męŜa: 
– Rozszczepienie osobowości... Jak to się inaczej nazywa? 
– Schizofrenia – podpowiedział Bud. 

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY 

 

Calvin  włączył  taśmę  ze  swego  kursu,  gdy  tylko  ruszyli  do  Flagstaff  drogą 

biegnącą  wzdłuŜ  górskiego  strumienia.  Lynn  odruchowo  wyciągnęła  rękę  i 
wyłączyła magnetofon. 

– Wybacz – mruknęła, gdy spojrzał na nią ze zdziwieniem. – O tej porze nie 

mam  ochoty  słuchać  tego  rodzaju  pouczeń.  Mam  nadzieję,  Ŝe  nie  czujesz  się 
uraŜony. 

–  AleŜ  nie,  droga  Lynn.  Uruchomiłem  odtwarzacz  z  przyzwyczajenia.  U 

mnie to odruch. Lubię czegoś słuchać, kiedy prowadzę. 

– Mówisz o taśmach? 
– A konkretnie o moich taśmach. MoŜna by sądzić, Ŝe to dowód egotyzmu, 

prawda?  Skinęła  głową.  Oddychała  płytko,  by  nie  czuć  zapachu  wody 
kolońskiej.  Forbes  skropił  się  nią  aŜ  nazbyt  obficie.  Ciekawe,  kiedy  zdąŜył 
wziąć  prysznic  i  ogolić  się,  skoro  wiadomość  o  chorobie  Gladys  otrzymał 
dopiero nad ranem. 

–  Powód  jest  inny.  Kiedy  słucham  własnego  głosu,  ładuję  się  energią.  To 

mnie...  nakręca.  Zakładam,  Ŝe  słowo,  które  działa  na  mnie,  powinno  takŜe 
pomagać innym. 

–  Rozumiem.  –  Lynn  zadawała  sobie  pytanie,  czym  Calvin  ją  kiedyś  ujął. 

Musiał  być  jakiś  powód,  skoro  chodziła  z  tym  idiotą  przez  jakiś  czas.  Zresztą 
miała wówczas tylko siedemnaście lat. To wiele tłumaczy, 

– Ja w tym celu piję kawę, 
– Chcesz się gdzieś zatrzymać na filiŜankę tego paskudztwa? 
–  W  Ŝadnym  wypadku.  Nie  wybraliśmy  się  w  tę  podróŜ  dla  przyjemności. 

Napiję się kawy dopiero, gdy będę wiedziała, co z mamą. 

Calvin był  wyraźnie znudzony.  Obawy  i  cierpienia bliźnich  w ogóle go  nie 

interesowały. Po chwili zaczął opowiadać pasaŜerce o swoich kursach. Sytuacja 
była trudniejsza niŜ na początku podróŜy. Kierowcy nie da się wyłączyć, 

Lynn  próbowała  go  nie  słuchać.  Odczuwała  dziwny  niepokój.  Jej  umysł 

przywykł  do  rozwaŜania  konkretnych  informacji  wedle  określonych  zasad 
logicznych. Dzisiejszego ranka z trudem łączyła fakty w zwartą całość. 

Była  tak  zamyślona,  Ŝe  przegapiła  moment,  w  którym  Calvin  zjechał  na 

wyboiste  pobocze  i  zatrzymał  samochód.  Dopiero  po  dłuŜszej  chwili 
zorientowała się, Ŝe stoją, a Calvin robi jej regularny wykład. 

– Czemu się zatrzymałeś? – przerwała bezceremonialnie, 
–  To  bardzo  istotna  kwestia.  Staram  się  gestem  podkreślać  wagę 

argumentów.  Nie  jestem  taki  głupi,  Ŝeby  w  trakcie  jazdy  wypuszczać  z  rąk 
kierownicę, i dlatego zrobiłem przerwę. Słuchaj dalej. Mam wraŜenie, Ŝe cię to 
wciąga. Byłaś taka skupiona. 

background image

Lynn straciła cierpliwość. 
– Ty bezduszny egoisto! – wybuchneła z wściekłością. – Moja matka leŜy w 

szpitalu, a ty  mi tu dajesz pokaz… – Nagle uświadomiła sobie, co jest nie tak. 
Calvin  był  zbyt  wymuskany  jak  na  człowieka  obudzonego  nad  ranem  przez 
znajomych  dzwoniących  ze  szpitala.  Poza  tym  nie  ulegało  wątpliwości,  Ŝe 
rodzice,  zwłaszcza  ojciec,  najpierw  skontaktowaliby  się  z  nią.  Czemu  Bud 
miałby  wydzwaniać  do  jakiegoś  szaleńca?  W  trudnej  sytuacji  najpierw  wzywa 
się na pomoc rodzinę. 

–  Moja  matka  wcale  nie  jest  chora,  prawda?  –  Lynn  nie  miała  zwyczaju 

owijać niczego w bawełnę. 

Działałem  w  stanie  wyŜszej  konieczności  –  stwierdził  Calvin,  odpinając 

pasy. 

–  Nie  zbliŜaj  się  do  mnie,  idioto  –  rzuciła  ostrzegawczym  tonem.  –  Czy 

rodzice wiedzą, co zaplanowałeś? 

– Nie, ale rozmawiali ze mną o twojej sytuacji. Sprawiają wraŜenie głęboko 

zaniepokojonych. Postanowiłem działać i stanąłem na wysokości zadania. 

– Masz na myśli to porwanie? Wolne Ŝarty! 
– Potrafię zmienić ludzkie Ŝycie. Z twoimi problemami takŜe się uporam. – 

Calvin przysunął się do pasaŜerki. 

–  Daj  mi  spokój!  –  krzyknęła  dziewczyna,  odpychając  go  zdecydowanie.  – 

Czego ty uŜywasz po goleniu? Straszliwie cuchnie! Od tego zapachu robi mi się 
niedobrze. Trzymaj się ode mnie z daleka. 

Calvin  niespodziewanie  doznał  olśnienia.  Ponownie  otworzył  przed  nią 

ramiona. 

– JuŜ wiem. To z powodu ciąŜy nie czujesz się godna, by ze mną pozostać. 
– Tak, tak. Oczywiście. – Ponownie go odepchnęła. 
– Dla mnie dziecko to istny dar losu. – Calvin próbował ją objąć, – Podnieca 

mnie  myśl,  Ŝe  nosisz  w  sobie  nowe  Ŝycie,  Usiłował  ją  pocałować,  ale 
odepchnęła głowę natręta.  

– Natychmiast przestań mnie obraŜać! Jeśli nadal będziesz wygadywać takie 

bzdury, złoŜę doniesienie w pierwszym napotkanym komisariacie. OskarŜę cię o 
napaść  i  zniewaŜenie  oraz  próbę  gwałtu  Calvin,  nie  zwaŜając  na  zaciekły  opór 
Lynn, usiłował wziąć ją w objęcia. Przemknęło jej nagle przez myśl, Ŝe ten facet 
pochodzi chyba od ośmiornicy. Zwinne ręce próbowały teraz dotknąć jej piersi. 
Szykowała  się  do  zadania  ostatecznego  ciosu.  Kopniak  w  krocze.  To  rozwiąŜe 
wszystkie problemy,  

–  Och,  Lynn  –  jęknął  Calvin,  przysuwając  się  coraz  bliŜej.

 

Rozpalmy 

płomień  namiętności.  Drzemie  w  nas  ogień,  więc  pozwól...  –  Rozległ  się 
nieartykułowany okrzyk. Jakaś siła wywlokła natręta z samochodu, 

background image

Lynn odetchnęła z ulgą, gdy ujrzała swego wybawcę. Tony uniósł pięść i z 

całej  siły  uderzył  Calvina,  który  osunął  się  bezwładnie  na  błotniste  pobocze. 
Tony na moment pochylił się nad nim, a potem wsiadł do auta, 

– Jesteś cała i zdrowa, skarbie? 
Lynn uśmiechnął się do niego i wdzięcznością. Zapewne sama dałaby sobie 

radę, ale miło jest wiedzieć, Ŝe w trudnej chwili ktoś przybiegnie na ratunek, nie 
zwaŜając na trudności. 

– Jego ogień juŜ zgasł – stwierdził Ŝartobliwie Tony, dotykając jej policzka, 

– Na pewno nic ci nie zrobił? 

– Wszystko w porządku. – Ujęła jego dłoń i pocałowała otarte nadgarstki. – 

CóŜ to był za cios. 

– Ten głupek będzie miał sporego siniaka – oznajmił z satysfakcją Tony. 
–  Świetnie  się  spisałeś,  kolego  –  pochwalił  Bud,  zaglądając  do  auta  i 

wyciągając rękę. 

–  Dzięki,  przyjacielu.  –  Tony  odwrócił  się  i  uścisnął  podaną  dłoń.  – 

PomoŜesz mi? Trzeba wrzucić tego gościa na tylne siedzenie waszego auta. 

– Mam lepszy plan– mruknął ponuro ojciec Lynn. – To zwykły śmieć, więc 

oddajmy go śmieciarzom. 

– Ten pomysł bardzo mi się podoba – stwierdziła dziewczyna, wysiadając z 

auta – ale nie będziemy się mścić w ten sposób. 

– JuŜ jestem! – zawołała Gladys, idąc błotnistym poboczem w stronę córki i 

męŜa.  –  Znam  się  na  udzielaniu  pierwszej  pomocy.  Czy  ktoś  krwawi?  Mogę 
zrobić opaskę uciskową z gumki stanika. 

– Zrób z niej lepszy uŜytek – rzucił Bud. – Trzeba związać gościa, Ŝeby się 

nie rzucał.

 

– Szybko rozwiązałeś zagadkę. – Lynn spojrzała bystro na Tony’ego, 

który stal po drugiej stronie auta. 

–  To  nie  było  trudne  –  odparł  z  uśmiechem.  –  Poszedłem  na  kawę. 

Przechodząc  obok  domku  twoich  rodziców,  usłyszałem,  Ŝe  gruchają  jak 
zakochane gołąbki. Moglibyśmy się od nich wiele nauczyć. 

Lynn  zerknęła  na  ojca,  który  spłonął  rumieńcem.  Na  twarzy  mamy  ujrzała 

czerwone przebarwienia. 

– Cudownie! – Wybuchneła śmiechem i rzuciła się Tony’emu na szyję. 
Odsunął ją po chwili. Gdy minęła pierwsza radość, dodał z ponurą miną: 
– Ciekawe rzeczy opowiadałaś rodzicom za moimi plecami. 
Podobno  udaję  prawnika,  co  uwaŜają  za  objaw  schizofrenii,  a  poza  tym  w 

weekendy  chętnie  paraduję  w  damskiej  bieliźnie.  Grałaś  na  dwa  fronty.  Co  to 
miało być? Plan B? 

– PrzecieŜ to jedynie Ŝart – odparła bez przekonania, 
– W takim razie zrobiłaś ze mnie błazna. 
– Tony, chciałabym… – zaczęła, spoglądając mu w oczy. 
Calvin jęknął i próbował się podnieść.  

background image

Lynn była zdruzgotana. Tony patrzył na nią z wyrzutem, jakby 
chciał dać jasno do zrozumienia, Ŝe go zawiodła. 
Po  chwili  spec  od  samorealizacji  został  wspólnymi  siłami  umieszczony  na 

tylnym siedzeniu auta Morganów. 

–  Nie  jesteśmy  na  zupełnym  odludziu.  Za  lasem  jest  osiedle.  Trzeba 

zawiadomić policję. Ten drań musi ponieść karę.  

–  Pójdę  z  tobą  –  zaproponował  Bud.  –  Zostań,  tato.  –  Lynn  uznała,  Ŝe 

nadarza się sposobność wyjaśnienia wszelkich nieporozumień. – Popilnujecie z 
mamą tego durnia. 

– Wolałbym, Ŝeby to Bud poszedł ze mną – odparł uprzejmie Tony. 
Lynn czulą się tak, jakby ją uderzył. Najwyraźniej miał do niej Ŝal. Istniały 

dwa  wyjaśnienia:  albo  obraził  się  na  nią,  bo  opowiadała  o  nim  niestworzone 
rzeczy  i  nadal  ukrywała  prawdę  przed  rodzicami,  albo  doszedł  do  wniosku,  Ŝe 
woli być z Michelle. Tłumaczyła sobie w duchu, Ŝe obie moŜliwości są równie 
prawdopodobne,  ale  niewiele  to  dato.  Przywykła  juŜ,  Ŝe  Tony  naleŜy  do  niej. 
Serce jej krwawiło na samą myśl, Ŝe mógłby nadal kochać tamtą idiotkę. 

– Jak sobie Ŝyczysz. Zostaniemy z mamą na posterunku i będziemy pilnować 

Calvina. 

–  Święte  słowa.  –  Gladys  zacisnęła  piąstki.  –  Oberwie,  jeśli  zacznie 

rozrabiać. Nie miałabym nic przeciwko temu, Ŝeby mu przyłoŜyć. 

Bud  podszedł  do  Ŝony  i  nie  bacząc  na  obecność  świadków,  pocałował  ją 

namiętnie, 

– Mam nadzieję, Ŝe nie będziesz próbowała znokautować tego faceta,  moja 

piękna. 

– UwaŜaj na siebie, przystojniaku – odparła Gladys, szczypiąc go delikatnie 

w policzek. 

Łzy  cisnęły  się  Lynn  do  oczu,  gdy  patrzyła  na  odchodzących  męŜczyzn. 

Cieszyła  się,  Ŝe  uczucia  rodziców  rozkwitły  na  nowo,  ale  jej  radość  nie  była 
pełna. 

– Ten chłopak oszalał na twoim punkcie – powiedzie Gladys, kiedy czekały, 

oparte plecami o maskę auta, w którym leŜał więzień, 

– Wcale nie jestem tego pewna. 
–  Tony  Russo  to  w  gruncie  niezły  materiał  na  męŜa.  Jeszcze  niedawno  do 

głowy by mi nie przyszło, Ŝe tak powiem, 

– Oczywiście – rzuciła wymijająco Lynn. 
–  Lekarze  dokonują  teraz  cudów.  Jest  mnóstwo  znakomitych  specyfików. 

Zobaczysz, wyleczą go z tych wszystkich fanaberii. Musimy tylko wierzyć, a na 
pewno  się  uda.  –  Gladys  przytuliła  córkę,  –  Wspaniała  będzie  z  nas  rodzina. 
Wkrótce się przekonasz

 

Lynn nie była w stanie dłuŜej wstrzymywać łez. CięŜkie 

krople toczyły się po zaróŜowionych policzkach. 

background image

–  UlŜyj  sobie,  kochanie. –  Gladys  sięgnęła  po  chusteczkę,  by  otrzeć  mokrą 

twarz córki. – Po tym, co przeszłaś, to Ŝaden wstyd. 

Wtulona w objęcia matki Lynn rozszlochała się na dobre. 
Bud  wrócił  sam.  Przyjechał  policyjnym  radiowozem.  Zjawiła  się  ponadto 

cięŜarówka,  która  miała  wyciągnąć  auto  z  błotnistego  pobocza  na  asfalt.  Tony 
pojechał od razu do Sedony, by – jak się wyraził – dopilnować wszystkiego na 
miejscu. Bud sądził, Ŝe czeka na nich ze śniadaniem i butelką szampana, 

Lynn  nie  miała  złudzeń.  Gdy  weszła  do  pustego  domku,  wcale  się  nie 

zdziwiła, widząc list na nocnym stoliku. Tony napisał krótko, bez emocji. 

 
Droga Lynn 

„Akcja  kochaś”  zakończyła  się  sukcesem.  Teraz  moŜemy  wrócić  do 

normalnego Ŝycia.

 

Pozdrowienia

 

Tony 

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY 

 

Kiedy  spotkali  się  w  kancelarii,  Tony  był  uprzejmy,  a  zarazem  niedostępny. 

Mijały  dni  i  nic  się  nie  zmieniało.  Gdy  widywali  się  czasem  w  korytarzu,  Lynn 
dostrzegała  w  zrównowaŜonym  prawniku  cień  zbuntowanego,  namiętnego 
chłopaka,  z  którym  kochała  się  tamtej  pamiętnej  nocy  w  Sedonie,  Kiedy  Tony 
podchodził  bliŜej,  stawał  się  kolegą  z  pracy.  Złudzenie  było  nietrwałe  jak  bańka 
mydlana. 

Dziewczyna  bez  trudu  wmówiła  rodzicom,  Ŝe  rozstała  się  z  Tonym  i  straciła 

dziecko. NajbliŜsi okazali jej ogromną serdeczność, której bardzo potrzebowała. 

Gdy  kilka  miesięcy  później  Morganowie  postanowili  odnowić  przysięgę 

małŜeńską  i  uznali,  Ŝe  ceremonia  powinna  się  odbyć  w  Sedonie,  Lynn  zdawała 
sobie  sprawę,  Ŝe  będzie  to  wspaniałe,  a  zarazem  wyjątkowo  bolesne  przeŜycie. 
Cudowne  święto  zwycięskiej  miłości  miało  się  odbyć  w  okolicy,  gdzie 
nieszczęśliwa dziewczyna zaznała rozkoszy w ramionach ukochanego męŜczyzny. 
Matka poprosiła, by córka była jej druhną. Lynn ukryła cierpienie na dnie serca i 
natychmiast się zgodziła. 

Podczas  uroczystości  wystąpiła  w  prostym  zielonym  kostiumie.  Ceremonia 

odbywała  się  w  sali  bogato  udekorowanej  kwiatami.  Lynn  stała  przy  oknie 
wychodzącym na górski strumień. W dłoniach trzymała mały bukiecik stokrotek. 
Na lewo od niej czekał duchowny, a obok Bud Morgan – łysy jak kolano, bardzo 
przejęty i uśmiechnięty od ucha do ucha

.

 

Goście zaczęli szemrać. Przy dźwiękach 

muzyki pojawiła się w drzwiach główna bohaterka uroczystości. 

Gladys Morgan wspierała się na barczystym ramieniu Tony’ego Russa. 
Stokrotki  wypadły  z  bezwładnych  rąk,  Lynn  zachwiała  się  na  nogach. 

Chwyciła brzeg parapetu, Ŝeby nie upaść. 

– Wyłączyć muzykę! – zawołał ojciec dziewczyny. 
Umilkły tony weselnego marsza. 
Bud Morgan podbiegł do córki. Po chwili matka i Tony takŜe znaleźli się obok 

niej. 

– Słabo ci, kochanie? – wypytywał ojciec, sadowiąc ją na okiennym parapecie, 
– Ja tylko... – Dziewczyna popatrzyła na Tony’ego. – Co on tutaj robi? 
–  Ten  młody  człowiek  mimo  woli  bardzo  się  przyczynił  do  naszego 

pojednania,  kochanie  –  tłumaczyła  Gladys,  głaszcząc  córkę  po  policzku.  – 
Poprosiłam, Ŝeby tu dziś przyjechał, a on był tak miły, Ŝe się zgodził, 

– Tego idioty od samorealizacji na pewno nie będzie – wtrącił pan Morgan. 
–  Rozumiem,  –  Lynn  westchnęła  głęboko.  Postanowiła  znieść  wszystko  z 

podniesionym  czołem.  Nie  mogła  popsuć  rodzicom  tak  waŜnej  uroczystości.  – 
Byłam  po  prostu...  zaskoczona.  Wybaczcie,  Ŝe  narobiłam  tyle  zamieszania.  Czy 
moŜemy zacząć wszystko od nowa? 

background image

– Naturalnie – odparł duchowny. – Bardzo proszę, wróćmy na miejsca. 
– Upuściłaś je – powiedział cicho Tony, podając dziewczynie stokrotki.  
Ich  dłonie  musnęły  się  lekko,  „MęŜczyzna  spojrzał  jej  w  oczy.  Niesforny 

kosmyk  znów  opadał  mu  na  czoło.  To  był  znak,  Ŝe  arogancki  kochaś  powrócił, 
Lynn  dopiero  teraz  uświadomiła  sobie

,  ‘

 

Ŝ

e  Tony  nosi  wprawdzie  elegancką 

marynarkę, ale pod nią ma bawełnianą koszulkę i dŜinsy. 

– Bez obaw – mruknij. – Nadal nie wiedzą, kim jestem. 
Podał ramię pani Morgan i odprowadził ją w głąb sali. 
Lynn stała bez ruchu, poraŜona wielkodusznością Tony’ego, ChociaŜ za jego 

plecami wmówiła rodzicom, Ŝe kolega jest rozrabiaką i włóczęgą o zwichrowanej 
psychice,  nie  zdradził  jej  tajemnic;  co  więcej,  przyjechał  ta  dzisiaj,  by  zrobić 
przyjemność  Morganom...  i  w  pewnym  sensie  jej!  Niespodziewanie  doznała 
olśnienia. Wiedziała, co naleŜy uczynić. 

– Chwileczkę! – zawołała. – Przed chwilą  mino woli przerwałam ceremonię, 

więc  śmiało  mogę  to  zrobić  po  raz  wtóry,  ale  świadomie.  Zamierzam  złoŜyć 
oświadczenie. 

Tony i pani Morgan odwrócili się w jej stronę, a goście usiedli wygodniej na 

krzesłach. 

– Domyślam się, Ŝe mówiąc o Tonym Russie, który towarzyszy dzisiaj mojej 

mamie  w  drodze  do  ołtarza,  rodzice  twierdzili,  Ŝe  to  chłopak  o  złotym  sercu  i 
marnych perspektywach Ŝyciowych. – Popatrzyła urodziwemu brunetowi prosto w 
oczy.  –  Co  do  serca,  wszystko  się  zgadza,  ale  perspektywy  wyglądają  zupełnie 
inaczej.  Tony  Russo  jest  wybitnym  prawnikiem.  Z  jego  usług  korzystają 
największe  kancelarie  adwokackie  w  Chicago.  Znamy  się  i  współpracujemy  od 
trzech  lat.  Był  w  moim  Ŝyciu  taki  moment,  w  którym  przyszło  mi  zaintrygować 
rodziców i postawić ich w niezwykłej sytuacji. Tony zgodził się wówczas zagrać 
rolę mego chłopaka i po trosze utrzymanka. Byt tak przekonujący, Ŝe nawet gdy 
wyznał moim rodzicom całą prawdę, ci uznali go za nieszkodliwego fantastę i nie 
dali  wiary  ani  jednemu  słowu.  Byłam  zbyt  wielkim  tchórzem,  by  przyznać  się 
wtedy do kłamstwa. 

Lynn kilkakrotnie odetchnęła głęboko, by odzyskać spokój. 
–  Korzystam  z  okazji  –  ciągnęła  mocnym,  dźwięcznym  głosem  –  by  z  głębi 

serca  podziękować  ci  Tony,  za  dobre  serce,  za  bezinteresowną  pomoc. 
Zachowałam się podle i chyba nie zasługuję na twoją przyjaźń, ale... jeśli dasz mi 
drugą szansę, na pewno stanę na wysokości zadania. 

Gdy  zaczynała  swoją  mowę,  na  twarzy  Tony’ego  malowało  się  zaskoczenie, 

które z wolna ustępowało szczerej radości i zadowoleniu. Lynn powtarzała sobie 
w duchu, śe nie powinna łudzić się nadzieją, ale głupie serce biło coraz bardziej 
niespokojnie. 

Bud przez chwilę wodził spojrzeniem od Tony’ego do Lynn. 

background image

– Oszukałaś nas, skarbie? – dopytywał się, nie kryjąc zdziwienia. – PrzecieŜ z 

zasady nie kłamiesz. 

– Tym razem skłamałam – odparła szczerze dziewczyna. – Tylko jedno mam 

na swoje usprawiedliwienie: postąpiłam tak, bo was kocham i chcę, Ŝebyście byli 
razem. Wiedziałam, Ŝe jeśli zacznę robić głupstwa, wspólnie będziecie próbowali 
mi pomóc. 

–  Kochanie  moje!  –  Gladys  otworzyła  ramiona  i  podbiegła  do  córki.  – 

Poświęciłaś niezłomne zasady, Ŝeby nas ratować. 

– Zgadza się – przytaknął Bud z ponurą miną. – A z najbliŜszego przyjaciela 

zrobiła Ŝigolaka. Nie ma co! Imponujące! 

–  Przestań  się  ciskać,  jak  by  powiedział  Tony.  –  Gladys  mrugnęła 

porozumiewawczo do Lynn. – Jedyne dziecko udowadnia, Ŝe kocha cię nad Ŝycie, 
a ty się obraŜasz. 

– Doceniam, rzec jasna, dobre intencje, Gladys, ale trzeba małą ukarać. Lynn 

mimo woli zaczęła chichotać. 

– Tato, jestem dorosłą kobietą. Skończyłam dwadzieścia dziewięć lat. Mogę... 
–  Ojciec  ma  rację–  przerwała  Gladys.  –  Po  ceremonii  pójdziesz  do  siebie  i 

wyjdziesz dopiero wówczas, kiedy ci pozwolimy. 

– To zdumiewające! A jeśli odmówię? 
Gladys rzuciła jej karcące spojrzenie. 
–  Chyba  nie  będziesz  się  kłóciła  z  rodzicami  podczas  takiej  uroczystości. 

Chcesz  nam  zepsuć  to  święto?  Lynn,  mój  skarbie,  bądź  grzeczną  dziewczynką  i 
słuchaj rodziców. Musimy cię ukarać dla twego dobra, 

– Nie zamierzam,.. 
–  Skarbeczku  –  przerwał  ojciec  –  Wiemy,  co  jest  dla  ciebie  najlepsze.  Pora 

zacząć ceremonię. 

Lynn  była  przekonana,  Ŝe  rodzice  oszaleli,  ale  wolała  skończyć  tę  dziwną 

rozmowę, bo ciekawscy goście pilnie nadstawiali uszu. 

– Dobrze. Zgadzam się na wszystko. 
– Grzeczna dziewczynka, – Gladys poklepała córkę po ramieniu. 
Wzruszająca ceremonia przebiegła bez zakłóceń. Wszyscy mieli łzy w oczach, 

gdy Morganowie ślubowali sobie miłość aŜ po kres Ŝycia. 

Gdy  uroczystość  dobiega  końca,  Tony  podał  ramię  Lynn.  Razem  poszli  do 

wyjścia. Za drzwiami daremnie próbowała uwolnić rękę. 

– Tony, najlepiej będzie... 
–  Twoi  rodzice  poprosili,  Ŝebym  cię  odprowadził  do  pokoju.  Pamiętaj, 

kochanie, Ŝe zostałaś ukarana. 

Pociągnął  ją  przez  trawnik  w  stronę  domków  stojących  nad  górskim 

strumieniem.  Popatrzyła  bezradnie  na  barwny  tłum  zebrany  przed  budynkiem. 
Dostrzegła rodziców, którzy z uśmiechem kiwali głowami. 

background image

–  Na  miłość  boską!  Tony,  moi  rodzice  to  szaleńcy  –  zirytowała  się 

dziewczyna. – Doskonale o tym wiesz. Puść nonie! 

– Moim zdaniem to najrozsądniejsi ludzie, jakich w Ŝyciu spotkałem – odparł 

Tony, prowadząc ją ku domkom. 

Dziewczyna uznała tę dziwną wymianę zdań za bezcelową. Bez oporu data się 

prowadzić. 

Gdy zamknęły się za nimi drzwi letniskowego domku. Tony ujął w dłonie jej 

twarz i oznajmił z powagą: 

–  Teraz  wyjaśnimy  sobie  wszystko.  Nie  kocham  Michelle.  Jestem  do 

szaleństwa zakochany w tobie. Rozstanie złamało mi serce. Twoja kolej. 

–  Tak  bardzo  cię  kocham  –  wyznała  ze  łzami  w  oczach  Lynn,  –  Chyba  mi 

wierzysz. – Tak. Nie płacz, najdroŜsza – błagał, Całując mokre usta i policzki. 

– Na ślubach zwyczaj kaŜe wylewać łzy. 
– A co z zaręczynami? – Tony sięgną! do tylnej kieszeni, wyjął chusteczkę do 

nosa i podał ukochanej, – Wyjdź za mnie, Lynn. Przysięgam, Ŝe będę cię kochał, 
w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy, 

Lynn rozpłakała się jak mała dziewczynka, lecz mimo to zdołała powiedzieć: 

tak.  Była  niewyobraŜalnie  szczęśliwa.  Tony  patrzył  na  nią  z  chytrym 
uśmieszkiem. 

– Pamiętasz, Ŝe rodzice musieli cię ukarać, 
– Tak. 
– A ja mam cię pilnować. Wyjdziesz z tego pokoju dopiero wtedy, gdy mama 

ci pozwoli. 

– Trudno, PrzecieŜ to dla mojego dobra.