TYTU : M
Ą
twa, czyli hyrkaniczny wiatopogl
Ą
d
AUTOR: Stanislaw Ignacy Witkiewicz
OPRACOWAL : Adrian Zandberg (anet@eleet.webmedia.pl)
KOREKTA : Gwidon S. Naskrent (naskrent@hoth.amu.edu.pl)
----------------------------------------------------------------
---------
M˝TWA
czyli
HYRKANICZNY WIATOPOGL˝D
sztuka w jednym akcie
[1922]
Motto: Nie podda
ć
si
ę
nawet samemu sobie.
Po
ś
wi
ę
cone
Pani Zofii
ś
ele
ń
skiej
OSOBY:
PAWE
ŕ
BEZDEKA - lat 46, wygl
ą
da młodziej (wiek wyja
ś
nia si
ę
w
ci
ą
gu rzeczy).
Blondyn. W ci
ęż
kiej
ż
ałobie.
POS˝G ALICE D'OR - lat 28. Blondynka. Ubrana w obcisł
ą
sukni
ę
,
wygl
ą
daj
ą
c
ą
jak skóra krokodyla.
KRÓL HYRKANII - HYRKAN IV. Wysoki, szczupły. Broda w klin, du
ż
e
w
ą
sy. Nos
troch
ę
zadarty. Du
ż
e brwi i długawe włosy. Purpurowy płaszcz i
hełm z
czerwonym pióropuszem. Miecz w r
ę
ku. Pod płaszczem złocista
szata. (Dalej co
ma pod spodem, oka
ż
e si
ę
).
ELLA - lat 18. Szatynka.
ŕ
adna.
DWÓCH PANÓW STARYCH - w anglezach i cylindrach. Mog
ą
by
ć
ubrani
w stylu lat
trzydziestych.
DWIE MATRONY - ubrane fioletowo. Jedna z nich jest matk
ą
Elli.
TETRYKON - lokaj. Szary, liberyjny płaszcz ze srebrnymi guzikami
i szary
cylinder.
JULIUSZ II - papie
ż
z XVI wieku. Ubrany tak, jak na portrecie
Tycjana.
Scena przedstawia pokój o czarnych
ś
cianach z deseniami w
ą
skimi
vert
d'emeraude. Troch
ę
na prawo w
ś
cianie na wprost sceny okno
zasłoni
ę
te
czerwon
ą
zasłon
ą
. W miejscach oznaczonych (X)
ś
wiatło za zasłon
ą
zapala
si
ę
krwawo, a w miejscach (+) ga
ś
nie. Troch
ę
na lewo czarny,
prostok
ą
tny
postument bez ozdób. Na nim le
ż
y na brzuchu, oparta na r
ę
kach,
Alice d'Or.
Paweł Bezdeka chodzi to tu, to tam, trzymaj
ą
c si
ę
za głow
ę
. Fotel
jeden
na lewo od postumentu. Drugi bli
ż
ej
ś
rodka sceny. Drzwi na prawo
i na
lewo.
PAWE
ŕ
BEZDEKA
Bo
ż
e, Bo
ż
e - nadaremnie wzywam Twoje imi
ę
, bo wła
ś
ciwie w Ciebie
nie wierz
ę
.
A kogo
ś
wezwa
ć
musz
ę
. Zmarnowałem
ż
ycie. Dwie
ż
ony, szalona praca
- nie
wiadomo dla czego - bo ostatecznie filozofia moja nie jest
oficjalnie
uznana, a resztki moich obrazów zniszczono wczoraj, z rozkazu
naczelnika
Syndykatu Wyrobów R
ę
cznego Paskudztwa. Jestem zupełnie sam.
POS˝G <nie ruszaj
ą
c si
ę
; głowa oparta na r
ę
kach>
Masz mnie.
PAWE
ŕ
BEZDEKA
I có
ż
z tego,
ż
e ci
ę
mam. Wolałbym nie mie
ć
ci
ę
wcale.
Przypominasz mi
tylko,
ż
e co
ś
jest w ogóle. A sama jeste
ś
jedynie n
ę
dznym
substytutem
rzeczy istotnych.
POS˝G
Przypominam ci dalsz
ą
drog
ę
, która rozchyla si
ę
przed tob
ą
w
pustyni
ę
.
Wszystkie wró
ż
ki przepowiedziały ci,
ż
e na staro
ść
oddasz si
ę
Wiedzy
Tajemnej.
PAWE
ŕ
BEZDEKA <macha r
ę
k
ą
pogardliwie>
E! Jestem zupełnie zmanierowany w wypowiadaniu ci
ą
głych
pretensji, które mam
do biednej ludzko
ś
ci, a nie mog
ę
znale
źć
ani
ź
d
ź
bła lekarstwa.
Jestem jak
niepotrzebny, bezpłodny wyrzut sumienia, z którego nie mo
ż
e
wykwitn
ą
c
najskromniejszy bodaj p
ą
czek nadziei poprawy.
POS˝G
Jak
ż
e dalekim jeste
ś
od prawdziwego tragizmu!
PAWEL BEZDEKA
Bo nie mam za silnych nami
ę
tno
ś
ci.
ś
ycie, które zmarnowałem,
ucieka
beznadziejnie w szar
ą
dal mojej przeszło
ś
ci. Czy
ż
jest co
ś
okropniejszego,
jak szara przeszło
ść
, któr
ą
musi si
ę
jednak ci
ą
gle przetrawia
ć
?
POS˝G
Pomy
ś
l, ile jeszcze mógłby
ś
mie
ć
kobiet, ile nieznanych poranków,
lekkich
prze
ś
lizgni
ęć
si
ę
przez tajemnice południa, ile wreszcie
wieczorów mógłby
ś
sp
ę
dzi
ć
na dziwnych rozmowach z kobietami podziwiaj
ą
cymi twój
upadek.
PAWE
ŕ
BEZDEKA
Nie mów mi o tym. Nie rozdzieraj najskrytszego o
ś
rodka dziwno
ś
ci.
Wszystko
to jest zamkni
ę
te - na zawsze zamkni
ę
te przez szalon
ą
,
nieposkromion
ą
nud
ę
.
POS˝G <z politowaniem>
Jak
ż
e jeste
ś
banalny...
BEZDEKA
Wska
ż
mi kogo
ś
niebanalnego, a dam si
ę
zar
ż
n
ąć
w ofierze na jego
ołtarzu.
POS˝G
Ja.
BEZDEKA
Kobieta - raczej wcielenie kobiecych niemo
ż
liwo
ś
ci.
Niewypełnialne obietnice
ż
ycia samego w sobie.
POS˝G
Ciesz si
ę
,
ż
e w ogóle istniejesz. Pomy
ś
l - nawet do
ż
ywotni
skaza
ń
cy ciesz
ą
si
ę
z darowanego
ż
ycia.
BEZDEKA
Co
ż
m n i e to obchodzi
ć
mo
ż
e? Czy
ż
mam si
ę
cieszy
ć
,
ż
e nie
siedz
ę
w tej
chwili wbity na pal na jakim
ś
samotnym pagórze w
ś
ród stepów albo
ż
e nie
jestem czy
ś
cicielem kanałów? Czy
ż
nie wiesz, kim jestem?
POS˝G
To wiem,
ż
e jeste
ś
ś
mieszny. Nie byłby
ś
nim, gdyby
ś
mógł pokocha
ć
mnie.
Wtedy poj
ą
łby
ś
twoj
ą
misj
ę
na tej planecie, tej wła
ś
nie, byłby
ś
tym jedynym,
samym w sobie, nieporównywalnym - tym wła
ś
nie, a nie kim
ś
innym...
BEZDEKA <z niepokojem>
A wi
ę
c uznajesz bezwzgl
ę
dn
ą
, powtarzam, bezwzgl
ę
dn
ą
hierarchi
ę
Istnie
ń
?
POS˝G <
ś
mieje si
ę
>
Tak i nie - to zale
ż
y.
BEZDEKA
Powiedz, jakie masz kryteria, zaklinam ci
ę
.
POS˝G
Zdradziłe
ś
si
ę
. Nie jeste
ś
ani filozofem, ani artyst
ą
.
BEZDEKA
Ach, wi
ę
c jednak w
ą
tpiła
ś
w to. Tak, nie jestem.
POS˝G <
ś
miej
ą
c si
ę
>
Był
ż
eby
ś
tylko ambitnym nikim? Dla nich jeste
ś
t y m , mimo
wszystko,
geniuszem nowych, metafizycznych wstrz
ą
sów.
BEZDEKA
Udaj
ę
- udaj
ę
z nudów. Wiem,
ż
e nie jest to nawet pi
ę
kne - nie
jest pi
ę
knym
to,
ż
e udaj
ę
.
POS˝G
Jednak masz w sobie co
ś
, co przekracza miar
ę
moich
dotychczasowych
kochanków. Ale bez miło
ś
ci dla mnie ani kroku dalej.
BEZDEKA
Nie mów nic o tych wiecznych twoich kochankach, którymi tak
bardzo lubisz
si
ę
chwali
ć
. Wiem,
ż
e masz wpływy w rzeczywistym
ż
yciu i
ż
e przez
ciebie
mógłbym zosta
ć
diabli wiedz
ą
kim. Ale kim
ś
rzeczywistym, nie kim
ś
dla mnie
samego...
POS˝G
Przesadzasz, wielko
ść
jest rzecz
ą
wzgl
ę
dn
ą
.
BEZDEKA
Teraz ja ci powiem: jeste
ś
banalna, gorzej - jeste
ś
m
ą
dra,
gorzej, stokro
ć
gorzej - ty jeste
ś
w gruncie rzeczy dobra.
POS˝G <mi
ę
sza si
ę
>
Mylisz si
ę
... Wcale nie jestem dobra.
<nagle innym tonem>
Tylko kocham ci
ę
!
<pr
ęż
y si
ę
ku niemu>
BEZDEKA <wpatruj
ą
c si
ę
w ni
ą
>
Co?
<pauza>
To jest prawda i dlatego nic mnie to nnie obchodzi. Zagasło dla
mnie
ś
wiatło
jedynej tajemnicy...(X)
<pukanie na prawo; Pos
ą
g przybiera dawn
ą
poz
ę
>
ktorej niepoznawalno
ść
...
POS˝G <niecierpliwie>
Cicho - papie
ż
idzie.
BEZDEKA <innym tonem>
Błagam ci
ę
, przedstaw mnie papie
ż
owi. To jest jedyne widmo, z
którym mam
jeszcze ochot
ę
mówi
ć
.
<wchodzi papie
ż
>
JULIUSZ II
Witam ci
ę
, córko, i ty, nieznany synu...
<Paweł kl
ę
ka, papie
ż
daje mu pantofel do pocałowania>
Tylko nie mówmy nic o Niebie. Alighieri miał najzupeełniejsz
ą
racj
ę
. Ka
ż
de
dziecko nawet wie o tym, tym niemniej musz
ę
powiedzie
ć
,
ż
e ludzka
fantazja
nie jest w stanie obj
ąć
tego szcz
ęś
cia. Dlatego to piekło
przedstawił nasz
syn Dante z takim talentem. Nawet powiem,
ż
e ilustracje Dorego
do
ść
dobrze
wyra
ż
aj
ą
niewspółmierno
ść
ludzkich poj
ęć
i wyobra
ż
e
ń
z tym
rodzajem,
ż
e tak
powiem...
POS˝G
Nudy...
JULIUSZ II
Cicho, córeczko. Sama nie wiesz, co gadasz.
<z naciskiem>
Szcz
ęś
liwo
ś
ci.
<
ż
artobliwie>
A wi
ę
c, synu: wsta
ń
i powiedz, kim jeste
ś
...
POS˝G
To jest wielki artysta i filozof, Ojcze wi
ę
ty, Paweł Bezdeka.
JULIUSZ II
<podnosz
ą
c obie r
ę
ce do góry, ze zgroz
ą
>
To ty?! Ty, niedowiarku n
ę
dzny,
ś
miałe
ś
si
ę
gn
ąć
po owoc
Najwy
ż
szych
Tajemnic?
BEZDEKA <dumnie, wstaj
ą
c>
Ja.
JULIUSZ II <z pokor
ą
, z r
ę
kami na brzuchu>
Nie mówie o tobie jako o arty
ś
cie. Jeste
ś
wielki. Och, srogim
byłem
mecenasem.(+) Teraz ju
ż
nie, o nie! Tak, nauczyłem si
ę
ceni
ć
perwersj
ę
w
sztuce. Oni tego nie rozumiej
ą
, a
ż
yj
ą
tylko tym przecie. Mówi
ę
o ludziach
waszego czasu.
<z oburzeniem>
Co za okropno
ść
- spalono ci wszystkie obrazy. Mój synu, w Niebie
czeka ci
ę
nagroda wieczna.
POS˝G
W niebie? Cha, cha, cha.
JULIUSZ II <dobrotliwie>
Nie
ś
miej si
ę
, córko. Niebo ma te
ż
swoje dobre strony. Nikt tam
nie cierpi,
a i to co
ś
znaczy.
BEZDEKA
Ojcze wi
ę
ty, jestem filozofem, ale pozostałem przy tym dobrym
katolikiem.
Ja nie znios
ę
dłu
ż
ej tego kłamstwa.
JULIUSZ II
Tak - katolikiem to jeste
ś
, mistrzu Pawle, ale nie
chrze
ś
cijaninem. To
wielka, to bardzo wielka ró
ż
nica. I jakich
ż
e to kłamstw nie
zniesiesz
wi
ę
cej, mój synu?
BEZDEKA
Tego,
ż
e jako artysta udaj
ę
, to jest udawałem dot
ą
d. Cała moja
sztuka jest
blag
ą
, programow
ą
blag
ą
.
JULIUSZ II
Pomijam ju
ż
to,
ż
e nie ma kwestii Prawdy z chwil
ą
, kiedy mówimy
o pi
ę
knie w
ogóle. Ale to jest wła
ś
nie najstraszniejsze,
ż
e Prawd
ą
jest
jedyn
ą
sztuka
twoja i tobie podobnych. Wynalazłe
ś
ostatni
ą
pociech
ę
, ale musz
ę
ci j
ą
odebra
ć
.
<uroczy
ś
cie>
Twoja sztuka jest jedyn
ą
Prawd
ą
na ziemi. Nie znałem ci
ę
osobi
ś
cie, ale znam
dobrze twoje obrazy w
ś
wietnych, niebia
ń
skich reprodukcjach.
<ponuro>
To jest jedyna Prawda.
POS˝G
A dogmaty wiary?
JULIUSZ II <po
ś
piesznie>
Tak
ż
e Prawd
ą
s
ą
, ale innego wymiaru. W uj
ę
ciu ziemskim s
ą
Prawd
ą
dla naszego
n
ę
dznego rozumu. Tylko tam
<wskazuje palcem sufit>
tajemnica ich rozbłyska w całej pełni przed ol
ś
nionym umysłem
wyzwolonych.
BEZDEKA <niecierpliwie>
Ojcze wi
ę
ty, teologia nie jest moj
ą
specjalno
ś
ci
ą
, a o filozofii
wol
ę
nie
mówi
ć
. Mówmy, z łaski Waszej wiatobliwo
ś
ci, o Sztuce. Ja wiem,
ż
e kłami
ę
, i
to mi wystarcza. Nikt mi tego nie dowiedzie,
ż
e moja Sztuka jest
prawdziwa,
nawet ty, go
ś
ciu z prawdziwego Nieba.
JULIUSZ II <z palcem w kierunku sufitu>
Tam wła
ś
nie, sk
ą
d przychodz
ę
, wiedz
ą
o tym lepiej ni
ż
ty, n
ę
dzny
pyłku. A
zreszt
ą
, warto
ść
artysty to albo opór, albo powodzenie. Czym
ż
e
byłby Michał
Anioł, gdyby nie jak lub inni mecenasi (oby ich Bóg pokarał).
Paru szale
ń
ców
żą
dnych nowych trucizn wynosi ich fabrykanta na szczyty
ludzko
ś
ci, a potem
tłum małych go uwielbia, patrz
ą
c na m
ę
ki i rozkosze otrutych.
Czy
ż
dowodem
twej wielko
ś
ci nie jest wła
ś
nie spalenie dzieł twych przez
Syndykat R
ę
cznego
Paskudztwa?
POS˝G
Jeste
ś
pobity, Pawełku. Ukórz si
ę
przed znnawstwem Jego
wi
ą
tobliwo
ś
ci.
<Bezdeka kl
ę
ka>
BEZDEKA
Stała si
ę
rzecz straszna. Nie wiem, czy kłami
ę
. I to ja, który
o sobie
wiedziałem wszystko. Ojcze wi
ę
ty, zabrałe
ś
mi ostatni
ą
nadziej
ę
.
Jednej
rzeczy byłem nareszcie absolutnie pewny i t
ę
mi zniszczyłe
ś
,
okrutny starcze.
JULIUSZ II <do Pos
ą
gu, wskazuj
ą
c Bezdek
ę
>
Oto s
ą
skutki d
ąż
enia do absolutyzmu w
ż
yciu.
<do Bezdeki>
Wzgl
ę
dno
ść
, mój synu, oto jedyna m
ą
dro
ść
i w
ż
yciu, i w
filozofii. Ja sam
byłem absolutyst
ą
; mój Bo
ż
e, któ
ź
z porz
ą
dnych ludzi nim nie był?
Ale czasy
min
ę
ły. Tak samo jak teraz nie rozumiecie tego,
ż
e nie ka
ż
dy
stwór dwunogi,
znaj
ą
cy Marksa albo Sorela, jest najwy
ż
szym w ziemskiej
hierarchii istnie
ń
,
tak samo nie rozumiecie,
ż
e ja np. i wy to dwa odr
ę
bne gatunki
istot, a nie
tylko odmiany człowieczego rodzaju. Jedna Sztuka, mimo perwersji,
utrzymała
si
ę
na wysoko
ś
ci.
BEZDEKA <wstaj
ą
c, z rozpacz
ą
>
To samo mówi mi ona. Jestem toczony zdrad
ą
ze wszystkich stron.
Ja nawet nie
mam wrogów. Szukam ich dniami i nocami po wszystkich zaułkach i
znajduj
ę
jakie
ś
mdłe galaretki, a nie godnych mnie przeciwników. Czy Wasza
wi
ą
tobliwo
ść
to rozumie?
JULIUSZ II <kład
ą
c mu r
ę
k
ę
na głowie>
Któ
ż
by ci
ę
lepiej mógł zrozumie
ć
, mój synu. Czy my
ś
lisz,
ż
e mnie
pod tym
wzgl
ę
dem nasyciła historia? Czy mo
ż
esz przypuszcza
ć
,
ż
e, Juliusz
della
Rovere, byłem kontent maj
ą
c za głównego nieprzyjaciela tego
mydłka, Ludwika
XII?
<z patosem>
O! Jak Bóg bez Szatana i Szatan bez Boga jest ten, co nie zdobył
godnego
siebie wroga!
POS˝G
Niebezpiecznie jest opiera
ć
wielko
ść
sw
ą
na ujemnej warto
ś
ci
swych
nieprzyjaciół. Jest to gorzej ni
ż
przyznawa
ć
wzgl
ę
dno
ść
Prawdy.
JULIUSZ II <zbli
ż
a si
ę
do niej i gładzi j
ą
pod brod
ą
>
Ach ty, mała dialektyczko! Któ
ż
ci
ę
tak wykształcił, uprzejma
kobietko?
POS˝G <smutnie>
Nieszcz
ęś
liwa miło
ść
, Ojcze wi
ę
ty, i to miło
ść
do człowieka,
którym
pogardzam. Nic nie jest w stanie tak nauczy
ć
nas, kobiet,
dialektyki, jak
kombinacja, o której wspomniałam.
JULIUSZ II <do Bezdeki>
Biedny mistrzu Pawle, ile
ż
si
ę
nnacierpie
ć
musiałe
ś
z t
ą
precieuse'
ą
. Za
naszych czasów ten typ kobiet był troch
ę
innym. Były to prawdziwe
tytanice.
Ja sam, mój Bo
ż
e, ja nawet...
<Wbiega z lewej strony Ella. Ubrana w bł
ę
kitn
ą
sukienk
ę
. Kapelusz
słomkowy>
<m
ę
ski z bł
ę
kitn
ą
wst
ąż
k
ą
. Ma szare r
ę
kawiczki i cał
ą
mas
ę
ró
ż
nokolorowych>
<paczek w r
ę
ku. Za ni
ą
wchodzi Tetrykon, w szarym liberyjnym
płaszczu i w >
<szarym cylindrze, nios
ą
c drugie tyle paczek w ka
ż
dej r
ę
ce. Oboje
zupełnie>
<nie zwracaj
ą
uwagi na Alice d'Or.>
BEZDEKA
Ratunku! Zapomniałem,
ż
e mam narzeczon
ą
.
ELLA <rzuca paczki na Tetrykona i podbiega do Bezdeki>
Mój najdro
ż
szy! Ale teraz cieszysz si
ę
,
ż
e j
ą
masz, kiedy ju
ż
sobie o niej
przypomniałe
ś
. Mój jedyny: popatrz na mnie.
Przytula si
ę
do niego. Tetrykon obładowany stoi w miejscu.
Juliusz II
przechodzi na lewo i staje oparty o podstaw
ę
Pos
ą
gu.
BEZDEKA <obejmuje j
ą
lekko praw
ą
r
ę
k
ą
i patrzy przed siebie
obł
ę
dnie>
Poczekaj, mam wra
ż
enie,
ż
e spadłem z trzeciego pi
ę
tra. Nie
rozumiem dobrze
samego siebie. Wiesz,
ż
e pan della Rovere dowiódł mi,
ż
e moja
Sztuka jest
Prawd
ą
. Straciłem ostatnie oparcie dla mojej programowej blagi.
ELLA <szczebiotliwie>
Ja ci dam wszystko. Oprzyj si
ę
tylko o mnie. Cudownie urz
ą
dziłam
nasze
mieszkanko. Kanapki s
ą
ju
ż
pokryte - wiesz, tak
ą
złotaw
ą
materi
ą
w ró
ż
owe
paseczki. A bufet jest wprost prze
ś
liczny. Cały garnitur do
jadalni jest
bardzo ładny, ale w bufecie jest co
ś
dziwnego. Jaka
ś
tajemniczo
ść
straszna
kryje si
ę
w tych twarzach z
ż
elaznego drzewa. S
ą
roboty samego
Zamoyskiego.
Tam b
ę
dziesz miał wszystkie twoje narkotyki. Ja ci nie b
ę
d
ę
przeszkadza
ć
,
pozwol
ę
ci na wszystko, ale w miar
ę
.
<Bezdeka u
ś
miecha si
ę
bezmy
ś
lnie>
Nie cieszysz si
ę
?
<Ella smutnieje nagle>
Mama sama urz
ą
dziła mi moj buduarek. Wszystko pokryte ró
ż
owym
jedwabiem w
bł
ę
kitne kwiatki.
BEZDEKA <obejmuje j
ą
z nagł
ą
czuło
ś
ci
ą
>
Ale
ż
tak - ciesz
ę
si
ę
. Moja biedna malutka...
całuje j
ą
w głow
ę
JULIUSZ II <do Pos
ą
gu>
Patrz córko, jak szczebiot tego ptaszka usypia naszego dobrego,
potulnego
w
ęż
a.
ELLA <ogl
ą
daj
ą
c si
ę
>
Kto jest ten stary pan?
BEZDEKA
NIe wiesz? To jest papie
ż
Juliusz II, przybył prosto z Nieba, aby
nas
pobłogosławi
ć
.
ELLA <zwracaj
ą
c si
ę
do Juliusza II>
Ojcze wi
ę
ty...
kl
ę
ka i całuje go w pantofel; Tetrykon kładzie paczki na ziemi,
kl
ę
ka te
ż
i
całuje papie
ż
a w drugi pantofel.
Jak
ż
e jestem szcz
ęś
liwa!
JULIUSZ II <do Pos
ą
gu>
No i co robi
ć
z tak
ą
niewinno
ś
ci
ą
i dobroci
ą
?
<do obecnych>
Błogosławi
ę
was, moje dzieci.
ś
ycz
ę
ci pr
ę
dkiej i niespodziewanej
ś
mierci,
moja córuchno. B
ę
dziesz najpi
ę
kniejszym z aniołków, których
wieniec oplata
tron Wsszechmog
ą
cego.
BEZDEKA <padaj
ą
c na kolana>
O, jakie
ż
to pi
ę
kne! Czuj
ę
,
ż
e mógłbym od dzisiaj zacz
ąć
malowa
ć
jak Fra
Angelico. Cała perwersja rozwiała si
ę
bez
ś
ladu. Ojcze wi
ę
ty,
dzi
ę
kuj
ę
ci.
JULIUSZ II <do Pos
ą
gu>
Patrz, jak mimo woli mo
ż
na by
ć
siewc
ą
dobra na tym
ś
wiecie. Patrz
na
wniebowzi
ę
te twarze tych dwojga dzieci. Mistrz Paweł odmłodniał
co najmniej
o lat dziesi
ęć
.
POS˝G
Nie na długo, Wasza wi
ą
tobliwo
ść
. Nie zdajesz sobie sprawy z
szybko
ś
ci
upływania naszego czasu. Czas jest wzgl
ę
dny. Znasz, Ojcze wi
ę
ty,
teori
ę
Einsteina. Przeniesienie kocepcji czasu psychologicznego do
fizyki wydało
cudowny kwiat wiedzy o
ś
wiecie, niezniszczaln
ą
konstrukcj
ę
absolutnej Prawdy.
<Ella wstaje i podchodzi do Pawła, który wstaje tak
ż
e. Całuj
ą
si
ę
w>
<zachwycie. Tetrykon wstaje równie
ż
i patrzy na nich wzruszony.>
JULIUSZ II
Ta-ta-ta! U nas w niebie nikt nie wierzy w fizyk
ę
, moje dziecko.
Jest to
tylko wygodny schemat matematycznego uj
ę
cia zjawisk dla waszych
mózgów,
które utkn
ę
ły na granicy mo
ż
no
ś
ci stworzenia metafizyki. Ka
ż
dy
stopie
ń
w
herarchii Istnie
ń
ma swoj
ą
granic
ę
. Filozofia ludzka zakorkowała
si
ę
.
Koeficjent wiedzy ogólnej w granicy tylko jest niesko
ń
czony. Ale
co si
ę
dzieje na planetach Aldebarana! Hoho! Tam te
ż
uznaj
ą
swojego
"Einsteina",
ale umieli go zlokalizowa
ć
we wła
ś
ciwej mu sferze.
POS˝G <niespokojnie>
A wi
ę
c
ś
wiat jest naprawd
ę
bez granic?
JULIUSZ II
Oczywi
ś
cie, moje dziecko.
POS˝G
I ty
ż
y
ć
wiecznie nie b
ę
dziesz, Ojcze wi
ę
ty? A niebo?
JULIUSZ II
Niebo jest tylko symbolem. Musicie przyj
ą
c teori
ę
ró
ż
norodnych
ciał
zwi
ą
zanych w jedno indywiduum. Ale ilo
ść
ciał tych jest
ograniczona. Umrzemy
kiedy
ś
wszyscy definitywnie. Jedyn
ą
tajemnic
ą
jest Bóg.
wskazuje na sufit (X)
POS˝G
Ach!
<przewraca si
ę
na postument. Juliusz II siada na krze
ś
le z lewej
strony.>
ELLA
<odsuwaj
ą
c si
ę
od Bezdeki>
Co to jest? Słyszałam głos jaki
ś
, który mówił co
ś
wewn
ą
trz mnie
o wiecznej
ś
mierci. (+)
BEZDEKA <wskazuj
ą
c le
żą
c
ą
Alice d'Or>
To mówił ten pos
ą
g. Tylko co zemdlał. Jest to symbol przeszło
ś
ci,
któr
ą
po
ś
wi
ę
ciłem dla ciebie.
ELLA <zdumiona>
Ale
ż
tam nikogo nie ma!
BEZDEKA
Czy
ż
nie słyszała
ś
, jak oboje filozofowali z Jego
wi
ą
tobliwo
ś
ci
ą
?
ELLA
Pawle, nie
ż
artuj. Ojciec wi
ę
ty mówił sam ze sob
ą
. Nie patrz tak
bł
ę
dnie,
bo si
ę
boj
ę
. Powiedz mi prawd
ę
.
BEZDEKA
I tak nie zrozumiesz tego, moje dziecko. Nie mówmy o tym lepiej.
JULIUSZ II
Tak, córko, mistrz Paweł ma racj
ę
. Dobra
ż
ona nie powinna zbyt
wiele
wiedzie
ć
o swym m
ęż
u. M
ąż
musi by
ć
w pewnych granicach tajemnic
ą
.
ELLA
Ja musz
ę
wiedzie
ć
wszystko. M
ę
czysz mnie, Pawle. Nasze
mieszkanko, którym
tak cieszyłam si
ę
, zaczyna mnie przera
ż
a
ć
w tej wizji
przyszło
ś
ci, któr
ą
stworzyli
ś
cie razem z papie
ż
em. Jaki
ś
cie
ń
padł mi na moje serce.
Ja chc
ę
do
mamy.
BEZDEKA <obejmuj
ą
c j
ą
>
Cicho, dziecinko. Ja za to uwierzyłem w moj
ą
przyszło
ść
. Wracam
do Sztuki i
b
ę
d
ę
szcz
ęś
liwym. B
ę
dziemy szcz
ęś
liwi oboje. Zaczn
ę
malowa
ć
spokojnie, bez
ż
adnego wyuzdania formy, i sko
ń
cz
ę
moje
ż
ycie jak dobry katolik.
JULIUSZ II <wybucha
ś
miechem>
Cha, cha, cha!
ELLA
Sko
ń
czysz
ż
ycie? Ja je dopiero z tob
ą
zaczynam.
BEZDEKA
Jestem stary - musisz to raz zrozumie
ć
.
ELLA
Masz lat czterdzie
ś
ci sze
ść
- wiem. Czemu jednak twarz twoja mówi
co
ś
innego? Czy
ż
dusza mo
ż
e by
ć
tak inn
ą
od twarzy?
BEZDEKA <niecierpliwie>
Ach, daj mi spokój z moj
ą
dusz
ą
. Jest to istno
ść
tak zawiła,
ż
e
samego
siebie w cało
ś
ci nigdy ogl
ą
da
ć
mi si
ę
niee udało. To były tylko
złudzenia.
Przesta
ń
o mnie my
ś
le
ć
i bierz mnie takim, jakim jestem.
ELLA
Pawle, powiedz mi raz, jakim jeste
ś
. Chc
ę
ci
ę
pozna
ć
.
BEZDEKA
Jestem niepoznawalny nawet sam dla siebie. Patrz na moje dawne
obrazy, a
pojmiesz, kim byłem. A je
ś
li zobaczysz to, co zrobi
ę
teraz,
pojmiesz, jakim
by
ć
chc
ę
. Reszta to urojenie.
ELLA
Wi
ę
c czy
ż
tym jest miło
ść
?
BEZDEKA
Czym jest miło
ść
? Chcesz, to ci powiem. Rano obudz
ę
ci
ę
pocałunkiem. Po
k
ą
pieli wypijemy kaw
ę
. Potem pójd
ę
malowa
ć
, ty za
ś
b
ę
dziesz
czyta
ć
ksi
ąż
ki,
które ci wska
żę
. Potem obiad. Po obiedzie pojedziemy na spacer.
Znowu praca.
Podwieczorek, kolacja, par
ę
rozmów istotnych i na koniec
za
ś
niesz, niezbyt
zm
ę
czona rozkosz
ą
, aby zachowa
ć
siły na dzie
ń
nast
ę
pny.
ELLA
I tak bez ko
ń
ca?
BEZDEKA
Chciała
ś
powiedzie
ć
: tak do ko
ń
ca. Takim jest
ż
ycie tych, którzy
pozbawieni
s
ą
w nim samym absolutnych po
żą
da
ń
. Jeste
ś
my ograniczeni, a
otacza nas
Niesko
ń
czono
ść
. Jest to zbyt banalne, by o tym mówi
ć
.
ELLA
Ale
ż
ja chc
ę
ż
y
ć
! Ja z t
ą
nadziej
ą
urz
ą
dzałam nasze drogie
mieszkanko,
starałam si
ę
o wszystko! Ja musz
ę
ż
y
ć
naprawd
ę
.
BEZDEKA
Czym
ż
e jest to
ż
ycie "naprawd
ę
", powiedz mi, prosz
ę
.
ELLA
Teraz nie wiem ju
ż
nic i to mnie przera
ż
a.
BEZDEKA
NIe zmuszaj mnie do deklamacji. Mógłbym mówi
ć
ci rzeczy pi
ę
kne
i straszliwe,
gł
ę
bokie i niesko
ń
czenie dalekie, ale byłoby to jeszcze jednym
kłamstwem
wi
ę
cej.
POS˝G <budz
ą
c si
ę
(X)>
Zaczyna si
ę
mały dramacik. Pawełek postanowił by
ć
szczerym.
ELLA
Znowu słysz
ę
w sobie zły głos obcej istoty.
<ogl
ą
da si
ę
>
To dziwne - czuj
ę
,
ż
e tu kto
ś
jest, a nie widz
ę
nikogo prócz
ciebie i
papie
ż
a. (+)
POS˝G
Jestem papie
ż
yc
ą
upadłych tytanów. Ja ich ucz
ę
m
ą
dro
ś
ci szarego,
codziennego
istnienia.
ELLA <ze strachem>
Pawle - nie hipnotyzuj mnie. Ja si
ę
boj
ę
.
BEZDEKA
Nie mów. Ja sam zaczynam si
ę
ba
ć
. Ja sam nie wiem, sk
ą
d znam t
ę
osob
ę
.
ELLA
Jak
ą
osob
ę
? O Bo
ż
e, Bo
ż
e - ja umr
ę
ze strachu. Ja si
ę
c i e b
i e boj
ę
.
Ojcze wi
ę
ty - ratuj mnie. Ty przyszedłe
ś
z Nieba.
JULIUSZ II <wstaj
ą
c, mówi z okrucie
ń
stwem>
Sk
ą
d wiesz,
ż
e Niebo nie jest symbolem najokropniejszej
rezygnacji?
Rezygnacji z prawdziwej osobowo
ś
ci. Jestem cieniem tak samo jak
ona.
wskazuje Pos
ą
g
ELLA
Ale
ż
tam nikogo nie ma! Ojcze wi
ę
ty, ulituj si
ę
nade mn
ą
. To
wszystko robi
na mnie wra
ż
enie jakiego
ś
okropnego snu.
JULIUSZ II
nij dalej, moje dziecko. Mo
ż
e ta chwila przestrachu jest
najpi
ę
kniejsz
ą
w
twoim
ż
yciu. Och, jak
ż
e wam zazdroszcz
ę
.
<Ella zakrywa twarz r
ę
kami>
BEZDEKA
Znowu wst
ę
puje we mnie obca siła. Ellu - ja z tob
ą
nie potrafi
ę
przezwyci
ęż
y
ć
perwersji.
ELLA <nie odkrywaj
ą
c twarzy>
Teraz ci
ę
zrozumiałam. Ja musz
ę
zgin
ąć
dla ciebie albo przesta
ć
ci
ę
kocha
ć
.
<odkrywa twarz>
Ja ci
ę
kocham wtedy, gdy widz
ę
, jak schodzisz w przepa
ść
. To jest
moje
prawdziwe zycie.
POS˝G
Co za szalone post
ę
py robi ta dzieweczka. Ju
ż
nigdy ci
ę
nie
odzyskam,
Pawełku.
ELLA
Znowu ten głos. Ale teraz nie boj
ę
si
ę
niczego. Ju
ż
si
ę
stało.
Moja zguba
jest ju
ż
gdzie
ś
postanowiona. Byle pr
ę
dzej. Pawle, nie wróc
ę
ju
ż
do mamy.
Zostaj
ę
dzi
ś
z tob
ą
.
JULIUSZ II
Nie
ś
piesz si
ę
tak, córko. Ju
ż
weszła
ś
na wła
ś
ciw
ą
drog
ę
. Ale nie
dowodzi
to,
ż
e musisz si
ę
a
ż
tak bardzo
ś
pieszy
ć
.
BEZDEKA
Ojcze wi
ę
ty, mnie te
ż
przera
ż
a szybko
ść
moich transformacji. Ja
mog
ę
za
chwile sta
ć
si
ę
m
ęż
em stanu, wynalazc
ą
, diabli wiedz
ą
czym. Całe
nowe
pokłady ruszyły si
ę
w mojej głowie jak lawina.
JULIUSZ II
Czekaj - słysz
ę
jakie
ś
kroki w dolnym korytarzu. Mam tu dzi
ś
rendez-vous z
królem Hyrkanii...
BEZDEKA
Co? Hyrkan IV? On
ż
yje?! To przecie
ż
mój szkolny kolega. Marzył
zawsze o
sztucznym królestwie w dawnym stylu.
JULIUSZ II
I stworzył je. Chyba nie czytasz wcale gazet.
<nasłuchuje>
To on - poznaj
ę
jego władczy, pot
ęż
ny chód.
<oczekiwanie>
ELLA
Ale czy on jest rzeczywistym, czy te
ż
jest czym
ś
w rodzaju Waszej
wi
ą
tobliwo
ś
ci?
JULIUSZ II <oburzony>
W rodzaju!! Zanadto pozwalasz sobie, moja córko.
ELLA
Teraz nie boj
ę
si
ę
niczego.
JULIUSZ II
Ju
ż
umarła
ś
- nie masz si
ę
czego ba
ć
.
ELLA
Głupstwa.
ś
yj
ę
i stworz
ę
zupełnie normalne
ż
ycie dla Pawła.
Upadnie powoli,
tworz
ą
c rzeczy wspaniałe. Ja wcale nie jestem taka niewinna i
głupia, jak to
my
ś
licie. Ja mam te
ż
w sobie jaki
ś
jad... (X)
z prawej strony wchodzi Hyrkan IV w purpurowym płaszczu a
ż
do
ziemi. Na
głowie ma hełm z czerwonym pióropuszem. W r
ę
ku ogromny miecz.
HYRKAN IV
Dobry wieczór. Jak si
ę
masz, Bezdeka. Nie spodziewałe
ś
si
ę
mnie
dzisiaj.
Słyszałem,
ż
e si
ę
ż
enisz. - Nic z tego.
<kl
ę
ka szybko przed papie
ż
em i całuje go w pantofel; wstaj
ą
c>
Ciesz
ę
si
ę
zdrowiem Jego wi
ą
tobliwo
ś
ci. Niebo słuzy mu wybornie.
<zbli
ż
a si
ę
do Pos
ą
gu>
Jak si
ę
masz, Alice - Alice d'Or - nieprawda
ż
? Pami
ę
tasz nasze
orgie w tym
cudownym tinglu - jak
ż
e si
ę
on nazywał?
<
ś
ciska Pos
ą
g za r
ę
k
ę
>
POS˝G
Perdition-Gardens.
<Ella odwraca si
ę
na d
ź
wi
ę
k jej głosu>
HYRKAN IV
Exactly.
ELLA <wskazuje na Pos
ą
g>
To ona tu była! To jej głos słyszałam ci
ą
gle jakby w sobie. To
nieładnie ze
strony pani podsłuchiwa
ć
nasze rozmowy w ten sposób.
POS˝G
NIe moja wina,
ż
e mnie nie widziała
ś
, Ellu...
ELLA
Prosz
ę
nie mówi
ć
do mnie po imieniu. Ja pani
ą
wypraszam z tego
domu. Ja dzi
ś
zostaj
ę
tu z Pawłem.
<do Bezdeki>
Kto jest ta kobieta?
BEZDEKA
Moja dawna kochanka. Mieszka w tym pokoju za moim pozwoleniem.
Bałem si
ę
troch
ę
w tym olbrzymim domu i dlatego...
ELLA
Mo
ż
esz si
ę
nie tłumaczy
ć
. Od dzi
ś
ja tu b
ę
d
ę
i prosz
ę
ci
ę
, aby
ś
zaraz
wyprosił t
ę
dam
ę
.
JULIUSZ II
Nie tak pr
ę
dko, moja córko. Mo
ż
esz si
ę
przerachowa
ć
.
ELLA
Nie chc
ę
,
ż
eby tu była, i koniec. Pawle, słyszysz?
<siada na fotelu na lewo>
BEZDEKA
Ale
ż
tak, moja droga. To jest drobnostka.
<idzie w kierunku Pos
ą
gu>
Moja Alice, musimy si
ę
rozsta
ć
. Zle
ź
z tego postumentu i wyno
ś
si
ę
. Koniec.
Pieni
ą
dze dostaniesz w moim banku.
<wydobywa ksi
ąż
eeczk
ę
czekow
ą
i zaczyna pisa
ć
(+)>
HYRKAN IV <do Bezdeki>
Za pozwoleniem - kto jest ta dziewczynka?
<wskazuje na Ell
ę
>
Czy to jest nowa kochanka, czy te
ż
ta narzeczona, o której
słyszałem?
BEZDEKA
<przestaje pisa
ć
i stoi niezdecydowany>
Narzeczona.
HYRKAN IV <do Elli>
O - w takim razie mo
ż
e pozwoli pani,
ż
e si
ę
przedstawi
ę
: jestem
Hyrkan IV,
król sztucznego królestwa Hyrkanii. Pani b
ę
dzie łaskawa nie
rozporz
ą
dza
ć
si
ę
moim przyjacielem, bo ze mn
ą
mo
ż
e by
ć
sprawa krótka.
POS˝G
Doskonale mówisz, Hyrkanie.
HYRKAN IV
Twoje rady, Alice, tak
ż
e mi s
ą
niepotrzebne. Z tob
ą
rozprawi
ę
si
ę
te
ż
we
wła
ś
ciwym czasie. Sytuacja - w abstrakcji od mego królestwa,
które jedynie
jest czym
ś
niezwykłym - jest najbanalniejsza na
ś
wiecie.
Przyjaciel
postanowił uwolni
ć
przyjaciela od kobiet, zwykłych bab,
kobietonów i
babonów, które go oblazły.
BEZDEKA
W imi
ę
czego? Czy
ż
twoje królestwo nie jest tylko
ź
le
zamaskowanym obł
ę
dem,
mój drogi?
HYRKAN IV
Zaraz si
ę
dowiesz. Ty cierpisz ju
ż
na psychoz
ę
wi
ę
zienn
ą
b
ę
d
ą
c
na wolno
ś
ci.
Przeintelektualizowany erotyzm poł
ą
czony z oscylacj
ą
mi
ę
dzy
perwersj
ą
a
klasycyzmem w sztuce. Przede wszystkim do diabła ze sztuk
ą
!
Sztuki nie ma.
JULIUSZ II
O przepraszam, sire. Ja nie dam zrobi
ć
z mistrza Pawła jakiego
ś
zwykłego
pionka w r
ę
kach Waszej Królewskiej Mo
ś
ci. On musi zmarnie
ć
w
sposób twórczy.
ELLA
Ja mówi
ę
to samo...
HYRKAN IV <nie zwracaj
ą
c uwagi na jej słowa mówi do papie
ż
a>
On wcale n i e m u s i zmarnie
ć
. To s
ą
wła
ś
nie gadania
przewrotnych
dziewczynek wietrz
ą
cych padlin
ę
i pomysły zdeprawowanych
mecenasów. Paweł
nie zmarnieje, tylko si
ę
stworzy jako całkiem kto inny. Wy
poj
ę
cia nie
macie, jakie warunki s
ą
w moim pa
ń
stwie. To jest jedyna oaza na
ś
wiecie
całym.
JULIUSZ II
wiat wcale nie ogranicza si
ę
do naszej planety...
HYRKAN IV
Ojcze wi
ę
ty, ja nie mam czasu na zgł
ę
bianie po
ś
miertnej wiedzy
Waszej
wi
ą
tobliwo
ś
ci. Ja jestem człowiek, raczej nadczłowiek, realny.
Ja tworz
ę
rzeczywisto
ść
uciele
ś
niaj
ą
c hyrkaniczne po
żą
dania.
POS˝G
Takich po
żą
da
ń
nie ma...
JULIUSZ II <grzecznie do Pos
ą
gu>
Wła
ś
nie to chciałem powiedzie
ć
.
<do Hyrkana>
To słowo nie istnieje, jest pustym d
ź
wi
ę
kiem bez tre
ś
ci.
HYRKAN IV
Skoro podam jego definicj
ę
, ten pusty d
ź
wi
ę
k stanie si
ę
poj
ę
ciem
i od tej
chwili istnie
ć
b
ę
dzie w
ś
wiecie idei cał
ą
wieczno
ść
.
JULIUSZ II <
ś
miej
ą
c si
ę
>
Ale tylko naprzód, nie w tył, sire.
HYRKAN IV
Wła
ś
nie o to chodzi.
ś
adne tyły mnie nie obchodz
ą
. Ja odwracam
wypadki, a
ż
ycie idzie tak
ż
e tylko naprzód, a nie w tył.
BEZDEKA
Wiesz, Hyrkan,
ż
e zaczynasz mnie zaciekawia
ć
.
HYRKAN IV
Poznaj to - to s
ą
cudowne rzeczy. Jak poznasz wszystko, to si
ę
w
ś
ciekniesz z
rozkoszy i poczucia siły.
<do papie
ż
a>
Otó
ż
- hyrkanicznym po
żą
daniem nazywam po
żą
danie absolutu w
ż
yciu. Tylko
wierz
ą
c w absolut i w jego osi
ą
gni
ę
cie mo
ż
emy co
ś
w
ż
yciu
stworzy
ć
.
JULIUSZ II
I na có
ż
to si
ę
komu przyda? Co z tego wyniknie?
HYRKAN IV
To jest starczy sceptycyzm, raczej starczy marazm. Ach, prawda -
zapomniałem,
ż
e Wasza wi
ą
tobliwo
ść
ma ju
ż
lat ze sze
ść
set.
Wyniknie za
ś
z
tego to,
ż
e
ż
ycie nasze prze
ż
yjemy na szczytach tego, co na tej
przekl
ę
tej
naszej gałce jest mo
ż
liwe, a nie zmarniejemy w ci
ą
głym
kompromisie z
wzrataj
ą
c
ą
sił
ą
społecznej przyczepno
ś
ci i organizacji. Niektórzy
uwa
ż
aj
ą
mnie za anarchist
ę
. Pluj
ę
na ich zjełczałe pogl
ą
dy. Ja tworz
ę
nadludzi.
Dwóch, trzech - to wystarczy. Reszta to miazga - ser dla robaków.
Our
society is as rotten as a cheese. Kto to powiedział,
ż
e nasze
społecze
ń
stwo
jest tak zgniłe jak ser?
JULIUSZ II
Mniejsza o to, sire. Przyszedłem tu na konferencj
ę
w celu
powstrzymania
sztuki od upadku. Walka z tak zwanym piurblagizmem. Trzeba
udowodni
ć
nareszcie,
ż
e Czysta Blaga jest niemo
ż
liwa. Nawet Bóg, cho
ć
jest
wszechmocny, nie potrafiłby nic naprawd
ę
w zupełno
ś
ci zblagowa
ć
.
HYRKAN IV
Humbug. Id
ą
c tu przemy
ś
lałem problemat sztuki. Sztuka si
ę
sko
ń
czyła i nic
jej nie wskrzesi. Konferencja nasza nie ma sensu.
JULIUSZ II
Ale
ż
, sire, Wasza Królewska Mo
ść
jest, jak widz
ę
, wyznawc
ą
Nietzschego,
przynajmniej w kwestiach społecznych. Nietzsche sam uznawał
Sztuk
ę
jako
najistotniejszy stymulans pot
ę
gi osobistej.
HYRKAN IV <gro
ź
nie>
Co? Ja wyznawc
ą
Nietzschego? Prosz
ę
mi nie ubli
ż
a
ć
. To był
ż
yciowy filozof
dla niedoł
ę
gów, chc
ą
cych si
ę
byle czym znarkotyzowa
ć
. Ja nie
uznaj
ę
ż
adnych
narkotyków, a wi
ę
c i sztuki. Moje idee powstały zupełnie
niezale
ż
nie. Teraz
dopiero, po stworzeniu mego pa
ń
stwa, przeczytałem te bzdury.
Dosy
ć
. Nasza
rozmowa jest sko
ń
czona.
JULIUSZ II
Dobrze. Tylko jedna rzecz: czy takie postawienie kwestii, z
u
ś
wiadomieniem
celu, nie jest Czystym Pragmatyzmem? Mo
ż
na wierzy
ć
w absolut w
ż
yciu albo
nie, ale dlatego programowo wierzy
ć
, aby prze
ż
ywa
ć
na szczytach,
jak si
ę
Wasza Królewska Mo
ść
wyraził, to n
ę
dzne
ż
ycie na tej gałce - jest
zaprzeczeniem sobie samemu, jest odwarto
ś
ciowanniem samych
hyrkanicznych -
tak, h y r k a n i c z n y c h - po
żą
da
ń
! Cha! cha!
HYRKAN IV
To jest czysta dialektyka. Mo
ż
e w Niebie jest ona co
ś
warta. Ja
jestem
twórc
ą
rze-czy-wi-sto-
ś
ci. Rozumiesz, Ojcze wi
ę
ty? I dosy
ć
-
prosz
ę
nie
wyprowadza
ć
mnie z równowagi.
JULIUSZ II
Sire, błagam ci
ę
, jedno tylko pytanie.
HYRKAN IV
No?
JULIUSZ II
Jak jest tam u was z religi
ą
?
HYRKAN IV
Ka
ż
dy wierzy, w co mu si
ę
ż
ywnie podoba. Religia sko
ń
czyła si
ę
tak
ż
e.
JULIUSZ II
Ho, ho. To paradne. I on chce tworzy
ć
dawn
ą
władz
ę
bez religii.
Naprawd
ę
,
sire, to wygl
ą
da na głupi
ą
fars
ę
. Prosz
ę
si
ę
popatrze
ć
na
najdziksze
szczepy, na plemiona Arunta czy jak ich tam. I ci nawet maj
ą
religi
ę
.
Bez religii nie ma pa
ń
stw w dawnym znaczeniu. Mo
ż
e by
ć
tylko
mrowisko.
HYRKAN IV
Nie, nie - nie zorganizowane mrowisko, tylko jedna, wielka kupa
rozproszonych bydl
ą
t, nad któr
ą
władz
ę
trzymam ja i moi
przyjaciele.
JULIUSZ II
A ty sam w co wierzysz, mój synu?
HYRKAN IV
W siebie, i to mi wystarcza. A jak mi to b
ę
dzie potrzebnym,
uwierz
ę
w
cokolwiek b
ą
d
ź
, w jakiegokolwiek fetysza, w krokodyla, w Jedno
ść
Bytu,
w ciebie, Ojcze wi
ę
ty, we własny p
ę
pek, wszystko jedno.
Zrozumiano
JULIUSZ II
Jeste
ś
pan zwykły, bardzo zdolny bandyta, poł
ą
czony z najgorszego
gatunku
pragmatyst
ą
. Nie jeste
ś
pan
ż
adnym królem, przynajmniej dla mnie.
Nie
znamy si
ę
od tej chwili.
<Idzie na lewo i siada zm
ę
czony na fotelu. Hyrkan stoi zły,
oparty na>
<mieczu>
POS˝G
A to ci
ę
splantowali, mój kacyku. Ojciec wi
ę
ty jest naprawd
ę
pierwszej
klasy dialektyk.
BEZDEKA
Wiesz, Hyrkan,
ż
e Jego wi
ą
tobliwo
ść
ma troch
ę
racji w tym
wszystkim.
Przy tym musz
ę
zauwazy
ć
obni
ż
enie si
ę
tonu naszego towarzystwa
od chwili
twojego wej
ś
cia. Rozmowa stała si
ę
wprost ordynarna.
JULIUSZ II
Masz zupełn
ą
racj
ę
, mój synu; z chamami trzeba rozmawia
ć
po
chamsku.
BEZDEKA
W kwestii fundamentalnej te
ż
nie zgadzam si
ę
z tob
ą
zupełnie.
ELLA
Ach, Pawle, wi
ę
c nie wszystko jeszcze stracone!
HYRKAN IV <budz
ą
c si
ę
z zamy
ś
lenia>
Tak - jestem cham, ale taki, jak jestem, jestem jeden jedyny.
Prosz
ę
posłucha
ć
. Ostatni raz rozmawiam z wami jak równy z równymi.
Pawle -
decyduj si
ę
. Aleksander Wielki był te
ż
chamem. A zreszt
ą
, mamy
tu władc
ę
mi
ę
dzy nami. W ka
ż
dym podr
ę
czniku historii znajdziemy opis pana
della
Rovere i jego sprawek.
JULIUSZ II <wstaj
ą
c>
Milcze
ć
! Milcze
ć
!
BEZDEKA <cicho do Hyrkana>
Daj mu ju
ż
raz spokój.
<gło
ś
no>
Nie pozwol
ę
obra
ż
a
ć
w moim domu Ojca wi
ę
tego, nawet królowi
Hyrkanii.
JULIUSZ II
Dzi
ę
kuj
ę
ci, mój synu.
<siadaj
ą
c>
Pragmatysta na tronie! Nie - to s
ą
rzeczy wprost niesłychane! To
jest
po prostu
ś
mieszne. Cha, cha, cha!
HYRKAN IV
No, Pawle, mów. Mo
ż
e twoje zarzuty b
ę
d
ą
troche istotniejsze.
Wierz mi,
ż
e
chc
ę
twojego szcz
ęś
cia tylko. Je
ś
li nie wyjedziesz dzi
ś
ze mn
ą
do Hyrkanii
po
ś
piesznym o jedenastej, jeste
ś
zgubiony. Ja tu wi
ę
cej nie
wróc
ę
. Zrywam
z dyplomacj
ą
i rozpoczynam szereg wojen. Rozkopywanie i
podpalanie
mrowisk i kretynowisk. Cudowna historia.
BEZDEKA
Jednej rzeczy ju
ż
dokonałe
ś
we mnie. Oto wszystkie problemiki,
którymi
zajmowałem si
ę
przed chwil
ą
, zbladły dla mnie zupełnie.
ELLA <siedzi na fotelu na lewo; nagle budz
ą
c si
ę
ze stanu
ogłupienia>
Czy i problem miło
ś
ci?
BEZDEKA
Poczekaj, Ellu, jestem w tej chwili w innym wymiarze.
<do Hyrkana>
Ale musz
ę
ci si
ę
przyzna
ć
,
ż
e nie widz
ę
wielko
ś
ci i po twojej
stronie.
HYRKAN IV
Jak to?
BEZDEKA
Jego wi
ą
tobliwo
ść
wspomniał jedno słówko, które nie mo
ż
e mi
wyj
ść
z
pami
ę
ci - ale nie obrazisz si
ę
, Hyrkanie?
HYRKAN IV
Na ciebie - nigdy. Mów. Jakie
ż
to słowo?
BEZDEKA
Bandyta. Jeste
ś
w istocie małym raubritterem, a nie istotnym
władc
ą
.
Jeste
ś
wielki w stosunku do niesłychanie niskiego poziomu kultury
w
twoim pa
ń
stwie. Nadczłowiek w rodzaju Nietzschego mo
ż
e by
ć
dzi
ś
jedynie
mał
ą
kanalijk
ą
. A reszt
ę
procentu dawnych władców mo
ż
na znale
źć
w
dzisiejszych czasach tylko mi
ę
dzy artystami. Hodowla nadludzi
jest
najwi
ę
kszym humbugiem, jaki znam.
HYRKAN IV
Mówisz jak kretyn. Nie pojmujesz nic a nic mojej koncepcji
hyrkanicznych
po
żą
da
ń
. Jeste
ś
ż
yciowym absolutyst
ą
- to jest fakt. Nie mie
ś
cisz
si
ę
ani
w sobie, ani w tak zwanym społecze
ń
stwie. Jeste
ś
sko
ń
czonym typem
moral
insanity, a siły masz w sobie na czterech normalnych ludzi,
według
podziałki naszych czasów.
BEZDEKA
Tak, to jest fakt. Dlatego w tej chwili postanowiłem sko
ń
czy
ć
samobójstwem.
ELLA <wstaj
ą
c>
Pawle, co si
ę
z tob
ą
dzieje? Czy ja
ś
ni
ę
?
POS˝G
Dobrze mówi. Nie
ś
miałam mu tego nigdy powiedzie
ć
, ale to jest
jedyne,
najbanalniejsze rozwi
ą
zanie.
HYRKAN IV
Milcze
ć
, baby! Jedna gorsza od drugiej.
<do Bezdeki>
Durniu, czy
ż
na to tu przyjechałem z mojej Hyrkanii, aby ujrze
ć
upadek
jedynego przyjaciela? Mam ju
ż
dwóch t
ę
gich ludzi. Koniecznie
trzeba mi
trzeciego. Ty jeden mógłby
ś
nim zosta
ć
.
BEZDEKA
Ale jak
ż
e wygl
ą
da codzienny, powszedni dzie
ń
w tej twojej
Hyrkanii? Czym
si
ę
tam wła
ś
ciwie zajmujecie?
HYRKAN IV
Władza - upajamy si
ę
władz
ą
we wszystkich formach od rana do
nocy. A potem
ucztujemy w sposób wprost zabójczo pi
ę
kny, mówi
ą
c o wszystkim i
patrz
ą
c
na wszystko z niedosi
ęż
nej wy
ż
yny naszego panowania.
BEZDEKA
Panowanie nad kupa idiotów niezdolnych si
ę
zorganizowa
ć
.
Zwyczajna
wojskowa dyktatura. To samo potrafi najradykalniejsza
socjaldemokracja
przy sprzyjaj
ą
cych warunkach.
HYRKAN IV
A czym
ż
e była dawna ludzko
ść
, jak nie kupa istot, bezkształtn
ą
miazg
ą
bez organizacji? Pseudotytany wyrosłe z socjalizmu musz
ą
kłama
ć
,
aby
utrzyma
ć
si
ę
przy władzy. My nie. Nasze
ż
ycie jest Prawd
ą
.
BEZDEKA
A wi
ę
c to jest problem Prawdy. Czy prawda jest te
ż
integraln
ą
cz
ęś
ci
ą
hyrkanicznego
ś
wiatopogl
ą
du?
HYRKAN IV
Oczywi
ś
cie. Ale gdy cała ludzko
ść
wło
ż
y mask
ę
, problemat Prawdy
zniknie
sam przez si
ę
. Ja i moi dwaj przyjaciele: ksi
ąż
e de Plignac i
Rupprecht
von Blassen, tworzymy wła
ś
nie t
ę
mask
ę
. Zamaskowane społecze
ń
stwo
i
my jedni, którzy wiemy wszystko.
BEZDEKA
Wi
ę
c nie ma w tym nic z komedii? Wiesz, co mnie głównie
zniech
ę
ciło?
Twój kostium.
HYRKAN IV
Ale
ż
to drobnostka. My
ś
lałem,
ż
e jeste
ś
bardziej wra
ż
liwy na
dekoracje, i
dlatego tak si
ę
ubrałem. Mog
ę
zdj
ąć
te fatałaszki.
<Mówi dalej rozbieraj
ą
c si
ę
. Pod płaszczem ukazuje si
ę
złocista
szata. >
<Zrzuca j
ą
i zostaje w bardzo dobrze skrojonym, normalnym
ż
akiecie. Hełm>
<zdejmuje tak
ż
e. Szaty składa na
ś
rodku sceny. Miecz trzyma w
dalszym >
<ci
ą
gu w r
ę
ku.>
A wielko
ść
jest, wiesz w czym? W osi
ą
gni
ę
ciu izolacji. Stworzy
ć
tak
ą
wysp
ę
zbydl
ę
conych, zwierz
ę
cych duchów w
ś
ród morza zalewaj
ą
cej wszystko
organizacji, na to trzeba troch
ę
wi
ę
cej siły, ni
ż
miał jej pan
della
Rovere w wieku XVI. Nie mówi
ą
c o Borgiach - to były zwykłe
błazny.
TETRYKON
Najja
ś
niejszy Panie - ja jad
ę
te
ż
do Hyrkanii. jak słuzy
ć
, to ju
ż
prawdziwym panom.
HYRKAN IV <do Bezdeki>
Widzisz? Ten bałwan poznał si
ę
na mnie, a ty nie chcesz mnie
zrozumie
ć
.
BEZDEKA
Czekaj: dajmonion mi si
ę
rozdwoił. Jest to niebywały wypadek w
dziejach
ludzko
ś
ci. Słysz
ę
dwa głosy tajemne, mówi
ą
ce mi dwie równoległe
prawdy,
które si
ę
nigdy nie przetn
ą
. Sprzeczno
ść
ich jest rz
ę
du
niesko
ń
czonego.
HYRKAN IV
Na moim dworze trzymam pewnego filozofa, niejakiego Chwistka. Na
podstawie
koncepcji "wielo
ś
ci rzeczywisto
ś
ci" przeprowadza on systematyczne
uwzgl
ę
dnianie Prawdy w ogóle. On ci wytłomaczy reszt
ę
. To wielki
m
ę
drzec.
Bezdeka, mówi
ę
ci, jed
ź
ze mn
ą
.
BEZDEKA
Moje sumienie b y ł e g o a r t y s t y rozrasta si
ę
do
rozmiarów
jakiego
ś
wszystkoobejmuj
ą
cego nowotworu. Nowe monstrum wrasta
samo w
siebie. Potwory, m
ę
czone dot
ą
d w klatkach, zawojowały nieznane
obszary
mego rozkładaj
ą
cego si
ę
mózgu.
ELLA <wstaj
ą
c>
Ale
ż
on po prostu zwariował. Najja
ś
niejszy Panie,
żą
daj, czego
chcesz,
ale nie zabieraj mi go. Jako wariat stworzy rzeczy cudowne w moim
towarzystwie.
BEZDEKA
Mylisz si
ę
, dziecinko. Jestem przytomny, jak nigdy dot
ą
d. Obł
ę
d
mój
poznałem dawno - był dla mnie o wiele mniej interesuj
ą
cy niz moja
najzimniejsza przytomno
ść
.
<Ella siada obezwładniona>
POS˝G
To jest prawda. On w mojej obecno
ś
ci pokonał atak szału. Był to
szał
metafizyczny oczywi
ś
cie, ale
ż
ycie moje te
ż
wisiało na włosku.
HYRKAN IV
Alice, wierz mi,
ż
e była
ś
dla niego tylko rodzajem octu, w którym
zakonserwował si
ę
a
ż
do mojego przyjazdu. Za to ci jestem
wdzi
ę
czny.
Mo
ż
esz jecha
ć
ze mn
ą
, do Hyrkanii.
POS˝G <schodz
ą
c z piedestału>
Dobrze - mo
ż
esz zrobi
ć
ze mnie kapłank
ę
dowolnego kultu. Jestem
gotowa
na wszystko.
JULIUSZ II
A wi
ę
c i ty stała
ś
si
ę
pragmatystk
ą
, moja córko. Tego si
ę
nie
spodziewałem.
POS˝G
A czy
ż
ty, Ojcze wi
ę
ty, nie jeste
ś
te
ż
pragmatyst
ą
w gł
ę
bi
duszy?
JULIUSZ II <wstaj
ą
c>
Mo
ż
e, mo
ż
e. Któ
ż
to wiedzie
ć
raczy? Mój
ś
wiatopogl
ą
d ulega
ci
ą
głym
przemianom.
HYRKAN IV
Za cen
ę
uznania mojej koncepcji mog
ę
zezwoli
ć
nawet na to, aby
sztuka
nie znikn
ę
ła w moim wła
ś
nie pa
ń
stwie definitywnie. Mianuj
ę
ci
ę
mecenasem
zdychaj
ą
cej sztuki, Ojcze wi
ę
ty, pod warunkiem,
ż
e nie b
ę
dziesz
kusił
Pawła Bezdeki. On mo
ż
e by
ć
absolutyst
ą
w
ż
yciu tylko.
JULIUSZ II
Dobrze, dobrze. Rezygnuj
ę
. B
ą
d
ź
co b
ą
d
ź
otworzył mi si
ę
nowy
horyzont...
Mówi
ą
c mi
ę
dzy nami, nie macie poj
ę
cia, jak szalenie beznadziejnie
nudz
ę
si
ę
w Niebie. Od dzi
ś
przedłu
ż
am sobie urlop na lat co najmniej
trzysta.
<Hyrkan szepcze z Bezdek
ą
>
POS˝G
Juliuszu della Rovere, mo
ż
esz na mnie liczy
ć
: uprzyjemni
ę
ci
dwadzie
ś
cia
lat z tych trzystu moj
ą
dialektyk
ą
. Wieczorem, po dniu m
ę
cz
ą
cej
pracy,
usprawiedliwisz to wszystko przede mna w prawdziwie istotnej
rozmowie
z kobiet
ą
m
ą
dr
ą
i w miar
ę
przewrotn
ą
.
JULIUSZ II
Dzi
ę
kuj
ę
ci, córko. Jad
ę
do Hyrkanii.
ELLA <wstaj
ą
c>
Ja ju
ż
nie mog
ę
! Przecie
ż
to jest jaki
ś
wstr
ę
tny koszmar, te
wasze
wszystkie rozmowy. Ja nie jestem wcale dobra i wzniosła, a czuj
ę
si
ę
tak,
jakbym była zaczadzona jakim
ś
ohydnym, truj
ą
cym gazem. A przy tym
to
jest wszystko nudne. Rozdzieracie mi serce dla głupiej i nudnej
zabawy.
Ja te
ż
chc
ę
jecha
ć
do Hyrkanii. Jak Paweł poczuje si
ę
nieszcz
ęś
liwym,
znajdzie przynajmniej mnie i ja go ocal
ę
. Sire, czy Wasza
Królewska
Mo
ść
we
ź
mie mnie ze sob
ą
?
HYRKAN IV
Nie ma o tym mowy. Pawel musi zapomnie
ć
o dawnym
ż
yciu. pani go
zaraz
skusi do jakich
ś
artystycznych usprawiedliwie
ń
upadku czy diabli
wiedz
ą
czego. Wszelkie twórcze porywy musz
ą
by
ć
stłumione w zarodku.
ELLA
A czym
ż
e si
ę
to sko
ń
czy nareszcie? Co potem? Co?
HYRKAN IV
Potem, jak zwykle, nast
ą
pi
ś
mier
ć
, ale poł
ą
czona z tym poczuciem,
ż
e
ż
ycie prze
ż
yte zostało na szczytach, a nie we wstr
ę
tnym
społecznym
bagienku, ze sztuk
ą
zamiast morfiny.
BEZDEKA
A wi
ę
c jeste
ś
przeciwnikiem narkotyków? Bez tego si
ę
nie obejd
ę
.
HYRKAN IV
Uznaj
ę
jeszcze alkaloidy, ale pogardzam kompletnie wszelkim
narkotykiem
psychicznym. Poza tym,
ż
e nie b
ę
dziesz nic tworzył, mo
ż
esz robi
ć
,
co
chcesz
<Ella podchodzi do Pawła i szepcze z nim>
JULIUSZ II
Twoja Hyrkania, sire, robi na mnie wra
ż
enie jakiego
ś
sanatorium
dla
ludzi zm
ę
czonych społeczno
ś
ci
ą
. W twoim opowiadaniu, oczywi
ś
cie.
W
istocie jest to najpospolitszy bajzel dla
ż
yciowych
ż
uiserów.
HYRKAN IV
Ale absolutnych, tych, co je
ś
li przez
ś
cian
ę
przej
ść
nie zdołaj
ą
,
zostawi
ą
na niej krwawe pi
ę
tno rozwalonej czaszki. W tym jest
moja
wielko
ść
.
JULIUSZ II
Ale ostatecznie mógłby
ś
by
ć
i złodziejem kieszonkowym, sire,
czym
ś
w rodzaju ksi
ę
cia Manolescu.
HYRKAN IV
Mógłbym, ale nie jestem. Jestem królem ostatniego prawdziwego
królestwa
na ziemi. Wielko
ść
jest tylko w tym, co si
ę
udaje. Gdyby mi si
ę
nie
powiodło wcale, od samego pocz
ą
tku byłbym tylko
ś
miesznym.
JULIUSZ II
Mo
ż
esz jeszcze upa
ść
. I co wtedy?
HYRKAN IV
Upadn
ę
z pewnej wysoko
ś
ci . Ostatecznie nie było tyrana, który
by nie upadł.
JULIUSZ II
W tym jest wła
ś
nie mało
ść
: w poj
ę
ciu p e w n e j wysoko
ś
ci.
HYRKAN IV
Nie mog
ę
zapa
ść
si
ę
w Niesko
ń
czono
ś
ci. Nawet w swiecie fizyki
mamy
pr
ę
dko
ść
sko
ń
czon
ą
, graniczn
ą
szybko
ść
ś
wiatła. Praktycznie jest
ona
niesko
ń
czona.
JULIUSZ II <z ironi
ą
>
Praktycznie! Ze wszystkiego przeziera na dnie pragmatyzm. Ale
wszystko
jedno. Na razie wol
ę
to ni
ż
Niebo.
HYRKAN IV
Bezdeka, czy słyszysz? Nikt nie usłyszal jeszcze wi
ę
kszego
komplementu.
Ojciec wi
ę
ty jest z nami.
ELLA <czepiaj
ą
c si
ę
Pawła>
Odpowiedz mi, przesta
ń
si
ę
waha
ć
przynajmniej.
BEZDEKA
Jad
ę
. Nieznane zawsze warte jest tego, aby dla
ń
opu
ś
ci
ć
co
ś
przewidzialnego. Jest to zreszt
ą
zasad
ą
Nowej Sztuki, Sztuki
bezecnych
niespodzianek.
HYRKAN IV
Dzi
ę
kuj
ę
ci, ale nawet nie porównywaj hyrkaniczno
ś
ci z Sztuk
ą
.
Hyrkani
ę
trzeba prze
ż
y
ć
.
BEZDEKA
To samo mówili o dadaizmie dadai
ś
ci, póki wszystkich nie
wywieszano.
Nie - dosy
ć
. Jestem twój. Wszystko jest tak wstr
ę
tne,
ż
e nie ma
głupstwa
tak wielkiego,
ż
eby nie warto było dla
ń
po
ś
wi
ę
ci
ć
wszystkiego,
w czym
ż
yjemy. Niech zgin
ę
, ale nie w całej tej meskinerii. Zamierzałem
zgin
ąć
na
Borneo czy Sumatrze. Wol
ę
jednak tajemniczo
ść
stawania si
ę
ni
ż
tajemniczo
ść
stało
ś
ci. Jad
ę
.
ELLA
Pawle, zaklinam ci
ę
. Ja ci nie przeszkodz
ę
. We
ź
mnie ze sob
ą
.
BEZDEKA
Nie, dziecko. Nie mówmy o tym. Znam twoje duchowe zasadzki. Jako
kobieta
nie istniejesz dla mnie zupełnie.
ELLA
Pawle, Pawle - jak
ż
e okrutnie rozdzierasz mi wn
ę
trzno
ś
ci! Ja
umr
ę
. Pomy
ś
l
o naszym biednym, samotnym mieszkanku, o mojej nieszcz
ę
snej
mamie.
BEZDEKA
Strasznie mi ci
ę
ż
al. Naprawd
ę
kocham ci
ę
w tej chwili po raz
pierwszy...
ELLA
Pawle! Zbud
ź
si
ę
z tego omamienia. Je
ś
li ju
ż
zosta
ć
nie mo
ż
esz,
pozwól
mi jecha
ć
na
ś
mier
ć
i zatracenie!
HYRKAN IV <odpychaj
ą
c j
ą
od Bezdeki>
Odczep si
ę
raz od niego. To m
ą
twa, a nie kobieta. Słyszysz?
Ostatni raz
ci to mówi
ę
.
ELLA <z wybuchem>
To mnie zabij - ja od niego sama nie odejd
ę
.
<z prawej strony wchodz
ą
dwie matrony i dwóch starców elegancko,
czarno ubranych>
MATKA
Elusiu, pozwól,
ż
e ci przedstawi
ę
twoich dwóch, nieznajomych
wujów. Oni
to wła
ś
nie finansuj
ą
twoje mał
ż
e
ń
stwo z panem Pawłem. Panowie :
Ropner
i Stolz - moja córka - narzeczony mojej córki, znany malarz, pan
Paweł
Bezdeka.
<starcy witaj
ą
si
ę
z Ell
ą
>
BEZDEKA
Przde wszystkim nie jest ju
ż
narzeczonym, a po wtóre nigdy przy
przedstawianiu nie mówi si
ę
imienia i fachu, tym bardziej,
ż
e
zmieniłem
fach. Pani wybaczy, pani Mario, otwieraj
ą
mi si
ę
nieznane
perspektywy.
B
ę
d
ę
czym
ś
w rodzaju ministra w Hyrkanii. Nasycanie hyrkanicznych
po
żą
da
ń
.
Obja
ś
nienie tylu rzeczy naraz zbyt du
ż
o czasu by mi zabrało. Sam
ledwie
to pojmuj
ę
.
MATKA
Widz
ę
to. Jest pan chyba pijany, panie Pawle. Ellu, co to znaczy?
ELLA
Mamo, na nic wszystko. On nie jest pijany ani nie zwariował. To
jest
najoczywistsza, zimna, okrutna prawda. Król Hyrkanii berze go ze
sob
ą
.
On przestał by
ć
artyst
ą
.
<Matka słupieje>
HYRkAN IV
Tak, pani, i załatwimy rzecz t
ę
zgodnie. Nie lubi
ę
awantur w
wi
ę
kszym
stylu, gdy nie jestem na moim terytorium. Wypłac
ę
pani dowolne
odszkodowanie.
MATKA
Tu nie chodzi o pieni
ą
dze, tylko o serce mojej córki.
HYRKAN IV
Niech pani nie b
ę
dzie banalna, bardzo prosz
ę
. A poza tym nie
jestem
ż
adnym panem, tylko królem.
MATKA
Czytałam o p a
ń
s k i e j Hyrkanii w gazetach. A pisz
ą
o tym
teatralni
krytycy, bo
ż
aden porz
ą
dny polityk słysze
ć
o tym nawet nie chce.
To jest
zwykła teatralna bujda, ta pa
ń
ska Hyrkania. Banda szale
ń
ców i
pijaków,
zdeprawowanych i zdegenerowanych, uwzi
ę
ła si
ę
udawa
ć
pa
ń
stwo w
dawnym
stylu. Wstyd
ź
si
ę
pan! Hyrkania! Po prostu "bezobrazje" a la
maniere russe.
HYRKAN IV <rzucaj
ą
c miecz na kup
ę
ubrania>
Oszalała baba. Prosz
ę
milcze
ć
. Bezdeka si
ę
zgodził i nie dam go
na
pastw
ę
jakich
ś
zaskorupiałych babonów. Pawle, idziemy.
<Paweł stoi niezdecydowany>
ELLA
Mamo, ja tego nie prze
ż
yj
ę
. Ja chc
ę
jecha
ć
tak
ż
e.
MATKA
Co? I ty przeciw mnie? Nie wstydzisz si
ę
nowopoznanych wujów? Jak
b
ę
dziesz si
ę
tak zachowywa
ć
, nie dostaniemy ani centa. Ellu,
opami
ę
taj
si
ę
.
ELLA <łapi
ą
c si
ę
za głow
ę
>
Ja nie chc
ę
zy
ć
! Ja nie mog
ę
! Ja tylko nie mam odwagi umrze
ć
.
<do króla>
Hyrkanie, najjadowitsza z kulturalnych bestii, koronowany chamie,
zabij
mnie. Chc
ę
bólu i smierci - zbyt wiele ju
ż
dzi
ś
wycierpiałam.
MATKA
Ellu, jak ty si
ę
wyra
ż
asz? Kto ci
ę
nauczył tych okropnych słów?
ELLA
Sama nie wiem. Ja pozuj
ę
- to wiem - ale cierpi
ę
tak strasznie.
<do króla>
Błagam ci
ę
- zabij mnie.
HYRKAN IV
Chcesz? Nic mnie to nie kosztuje. W Hyrkanii wszystko jest
mo
ż
liwe.
Absolut
ż
ycia - czy to rozumiecie, n
ę
dzni pomywacze dawno
wychłeptanych
talerzy?
BEZDEKA
Poczekajcie - mo
ż
e da si
ę
jeszcze wszystko załatwi
ć
polubownie.
Nie
cierpi
ę
scen i skandali. Ella wróci spokojnie do matki, a ja
wyjad
ę
przynajmniej z czystym sumieniem.
ELLA
Nie, nie, nie - ja chc
ę
umrze
ć
.
MATKA
Chcesz zatru
ć
ostatnie dni mojej staro
ś
ci? A nasze mieszkanko,
a nasze
ładne wieczory we troje, a potem w otoczeniu dzieci, twoich i
pana
Pawła - a moich ukochanych wnucz
ą
t.
ELLA
Mamo, nie m
ę
cz mnie. Gorzej zatruj
ę
ci
ż
ycie pozostaj
ą
c z tob
ą
ni
ż
gin
ą
c w tej chwili wła
ś
nie z r
ę
ki króla.
MATKA <z rozpacz
ą
>
Czy
ż
nie wszystko jedno, kto ci
ę
zabije? mier
ć
jest jedna, a
moja
staro
ść
zatruta b
ę
dzie do ko
ń
ca.
ELLA
Nie - ja musz
ę
umrze
ć
zaraz. Ka
ż
da minuta
ż
ycia jest niezno
ś
n
ą
m
ę
czarni
ą
.
HYRKAN IV
Czy pani mówi to powa
ż
nie, panno Ellu? (X)
ELLA
Tak. Nigdy nie byłam tak powa
ż
na.
HYRKAN IV
A wi
ę
c dobrze.
<Chwyta miecz le
żą
cy na kupie królewskiego ubrania i wali nim
Ell
ę
po>
<głowie. Ella pada bez j
ę
ku.>
MATKA
Ach!!
<Pada na trupie Elli i tam pozostaje do ko
ń
ca. Hyrkan stoi oparty
na>
<mieczu. Starcy szepcz
ą
gwałtownie mi
ę
dzy sob
ą
. II Matrona
spokojna.>
BEZDEKA
Zaczynam teraz dopiero rozumie
ć
, czym jest hyrkaniczno
ść
po
żą
da
ń
.
Wiem
ju
ż
, czym jest absolutyzm
ż
yciowy.
<
ś
ciskaj
ą
si
ę
z Hyrkanem za r
ę
ce>
JULIUSZ II
Popełniłem du
ż
o okropno
ś
ci, ale ta pragmatyczna zbrodnia
wzruszyła mnie
do gł
ę
bi. Błogosławi
ę
ci
ę
, biedna matko, i ciebie, duchu
dzieweczki
czystej i wzniosłej ponad wszelk
ą
ż
yciow
ą
wiar
ę
.
<błogosławi grup
ę
lew
ą
>
No, sire, ona te
ż
była absolutystka
ż
yciow
ą
- to musisz przyzna
ć
.
HYRKAN IV
Mnie te
ż
wzruszyła ta
ś
mier
ć
. Poznałem nowe pi
ę
kno. Nie
wiedziałem,
ż
e
poza Hyrkani
ą
mo
ż
e by
ć
co
ś
tak nieoczekiwanego.
JEDEN ZE STARCÓW <podchodz
ą
c>
No dobrze, panowie, ale co teraz? jak to wszystko załatwi
ć
? My
rozumiemy, raczej domy
ś
lamy si
ę
wszystkiego. W istocie banalna
historia, tylko czym to wszystko usprawiedliwi
ć
?
JULIUSZ II
No, panowie. Ja jestem człowiek wyrozumiały, ale waszego
towarzystwa
dłu
ż
ej nie znios
ę
. Rozumiecie - byłem papie
ż
em. Całujcie mnie
szybko
w pantofel i wyno
ś
cie si
ę
, póki
ś
cie cali. Nie cierpi
ę
powszednio
ś
ci
my
ś
li pod mask
ą
fałszywej dobroci.
<Starcy całuj
ą
go w pantofel i mi
ę
tosz
ą
c kapelusze wychodz
ą
na
prawo>
<ze zdziwionymi minami. Podczas tego rozmowa>
HYRKAN IV
Pawle - id
ź
zaraz z tym fagasem i szykujcie si
ę
do drogi. za
godzin
ę
odchodzi Hyrkania-express. Jestem tu incognito i nie mam
specjalnego
poci
ą
gu.
BEZDEKA
Dobrze. Tetrykon, zostaw tu te panie i chod
ź
.
<Przechodz
ą
z Tetrykonem na prawo. II Matrona zbli
ż
a si
ę
do
Hyrkana.>
<Tamci zatrzymuj
ą
si
ę
na progu.>
II MATRONA
Hyrkanie - nie poznajesz mnie? Jestem twoj
ą
matk
ą
.
HYRKAN IV
Poznałem ci
ę
od razu, mamusiu, ale jeste
ś
jedynym ukrytym wstydem
mojego
ż
ycia. Do mojej matki wolałbym nie stosowa
ć
hyrkanicznego
ś
wiatopogl
ą
du. Moja matka, matka króla - zwykł
ą
ladacznic
ą
!
Ohydne!
JULIUSZ II
A wi
ę
c i ty nawet masz ukryte
ś
wi
ę
to
ś
ci na dnie twego
pragmatyczno-
zbrodniczego serca? Nie spodziewałem si
ę
.
HYRKAN IV
Ojcze wi
ę
ty - prosz
ę
nie wtr
ą
ca
ć
si
ę
w nie swoje sprawy.
<do II Matrony>
Mamusiu, radz
ę
ci, id
ź
st
ą
d i wi
ę
cej nie wchod
ź
mi ju
ż
w drog
ę
.
Wiesz,
ż
e po ojcu wzi
ą
łem temperament krewki i gwałtowny.
II MATRONA
A gdybym była kapłank
ą
miło
ś
ci w twoim pa
ń
stwie? Dawniej
ksi
ęż
niczki
syryjskie umy
ś
lnie oddawały dziewictwo nieznajomym za par
ę
sztuk
miedzi.
HYRKAN IV
To było dawniej i dlatego było to pi
ę
kne. Ty
ś
nie zacz
ę
ła od
tego. Ty
była
ś
utrzymank
ą
naszych zidiociałych arystokratów i opasłych
semickich bankierów. Nawet nie wiem, czyim jestem synem - ja,
król.
Ohydna historia.
II MATRONA
Co ci
ę
to obchodzi? Tym wi
ę
ksza twoja zasługa,
ż
e z nico
ś
ci
wyd
ź
wign
ą
łe
ś
si
ę
a
ż
na wysoko
ść
tronu. Błaze
ń
skiego, ale zawsze tronu.
HYRKAN IV
Wolałbym jednak lepiej zna
ć
moj
ą
genealogi
ę
i nie gubi
ć
si
ę
w
domysłach.
II MATRONA
Jeste
ś
ś
mieszny. Có
ż
ci
ę
obchodzi to, czy jeste
ś
Ari
ą
, czy
Semit
ą
, czy
Mongołem. Moim kochankiem był te
ż
ambasador Niebieskiego Pa
ń
stwa,
ksi
ąż
e Tseng. W dzisiejszych czasach...
HYRKAN IV
Milcze
ć
- nie doprowadzaj mnie do w
ś
ciekło
ś
ci!
JULIUSZ II
Zwyczajny pragmatyczny snobizm. Wi
ę
c nawet w Hyrkanii s
ą
nieistotne
problemy. Nie - Napoleon miał racj
ę
: recherche de paternite
interdite.
POS˝G
Cha, cha, cha! Hyrkan i problem matki, to jest ju
ż
zbyt
ś
mieszne.
HYRKAN IV
Id
ę
, bo nie chc
ę
nowego skandalu. Gdybym nie był incognito,
inaczej by
si
ę
to sko
ń
czyło.
<Idzie ku drzwiom i wychodz
ą
razem z Bezdek
ą
i Tetrykonem.>
II MATRONA <biegn
ą
c ku drzwiom>
Hyrkanie, Hyrkanie! Mój synu!
<wybiega>
JULIUSZ II <do Pos
ą
gu>
A to dopiero bigos! I có
ż
ty na to, moja córko?
POS˝G
Wiedziałam,
ż
e nie obejdzie si
ę
bez dysonansów.
<Za scen
ą
słycha
ć
strzał i straszliwy ryk Hyrkana IV>
JULIUSZ II
Có
ż
to znowu? Jaka
ś
piekielna niespodzianka. Pobyt w Niebie
uczynił zbyt
czułymi moje stalowe niegdy
ś
nerwy. Odwykłem od strzałów.
<Matka Elli ani drgn
ę
ła>
POS˝G
Cicho. Z Pawłem wszystko jest mo
ż
liwe. Czekajmy, chwila jest
naprawd
ę
dziwna. Czuj
ę
niezwykłe nieeuklidesowe napi
ę
cie całej
przestrzeni.
wiat cały skurczył si
ę
do rozmiarów pomara
ń
czy.
JULIUSZ II
Cicho - id
ą
.
<wbiega Bezdeka z rewolwerem w r
ę
ku, za nim II Matrona.>
BEZDEKA
Zabiłem go. Pom
ś
ciłem
ś
mier
ć
biednej Elli.
JULIUSZ II
Kogo? Hyrkana?
BEZDEKA
<obejmuj
ą
c II Matron
ę
>
Tak. A wiecie, co mnie zdegustowało do niego najbardziej? Oto ta
scena
z matk
ą
. Nie pami
ę
tam mojej matki, ale czuj
ę
,
ż
e tak bym z ni
ą
nie
post
ą
pił. Jak absolutyzm
ż
yciowy, to absolutyzm
ż
yciowy. Sam
mnie,
bestia, sprowokował.
JULIUSZ II
No dobrze - to jest bardzo pi
ę
knie z twojej strony, mój synu. Ale
co
b
ę
dzie dalej?
BEZDEKA
<do II Matrony>
Zaraz. Przede wszystkim prosz
ę
ci
ę
na pami
ęć
twojego syna, a mego
przyjaciela, uwa
ż
aj mnie za twego drugiego syna. Tamten był
niegodny
ciebie. Matrona-ladacznica - czy
ż
mo
ż
e by
ć
lepsza matka dla mnie?
II MATRONA
<całuje go w głow
ę
>
Dzi
ę
kuj
ę
ci, Pawle - mój synu, mój prawdziwy drogi syneczku.
BEZDEKA
Dosy
ć
. Idziemy.
JULIUSZ II
Ale dok
ą
d? Co zrobimy bez tej kanalii Hyrkana? Gorzej - co
zrobimy bez
Hyrkanii? Teraz, gdy nasze hyrkaniczne po
żą
dania doszły ju
ż
do
szczytu,
rozwydrzyły si
ę
,
ż
e tak powiem, do maksimum?
BEZDEKA
Ech - widz
ę
,
ż
e cały dowcip wywietrzał z głowy waszej
ś
wi
ą
tobliwo
ś
ci.
Któ
ż
jest godniejszym królem Hyrkanii jak nie ja? Któ
ż
jest
wi
ę
kszym
absolutyst
ą
ż
yciowym ode mnie? Dajcie mi cały
ś
wiat, a zdusz
ę
go
w
miłosnym u
ś
cisku. Teraz stworzymy dopiero co
ś
piekielnego. Czuj
ę
sił
ę
stu Hyrkanów w sobie. Ja, Paweł Hyrkan V. ja nie b
ę
d
ę
błaznem
jak tamten. precz z łachami.
<Kopie królewskie szaty i miecz po podłodze.>
Ja wam stworz
ę
naprawd
ę
rozkoszny k
ą
cik w Niesko
ń
czono
ś
ci
ś
wiata.
Sztuka, filozofia, miło
ść
, nauka, społecze
ń
stwo - jedna wielka
kasza.
I my, jak wieloryby tryskaj
ą
ce rozkosz
ą
, a nie jak podłe robaki,
b
ę
dziemy pławi
ć
si
ę
w tym wszystkim po uszy. wiat nie jest
zgniłym
serem. Istnienie jest pi
ę
kne zawsze, o ile si
ę
pojmie naprawd
ę
jedyno
ść
wszystkiego we wszech
ś
wiecie. Precz ze wzgl
ę
dno
ś
ci
ą
prawd!
Tego Chwistka ukatrupi
ę
pierwszego! B
ę
dziemy gna
ć
w rozpalonym
wichrze,
w samych bebechach absolutnej Nico
ś
ci. Zapłoniemy jeszcze jak
nowe
gwiazdy na pustce bez dna. Niech
ż
yje sko
ń
czono
ść
i
ograniczono
ść
.
Bóg nie jest tragiczny, on si
ę
nie staje - on jest. Tylko my
jeste
ś
my tragiczni, my, ograniczone Istnienia.
<innym tonem>
Mówi
ę
to jako dobry katolik i my
ś
l
ę
,
ż
e nie obra
ż
am tym uczu
ć
Waszej
wi
ą
tobliwo
ś
ci.
<tonem poprzednim>
Stworzymy razem czysty nonsens w
ż
yciu, a nie w Sztuce.
<znowu innym tonem>
Hm - mo
ż
liwe,
ż
e odpowiednio definiuj
ą
c dadaizm...
<krzyczy>
Och, nie - to jest ohyda! Wszystko to s
ą
ró
ż
ne nazwy na jedn
ą
wielk
ą
,
obrzydliw
ą
słabo
ść
. Zupełnie na nowo - wszystko na nowo!
<chwyta si
ę
za piersi>
Zm
ę
czyłem si
ę
. Biedna Ella! Czemu ona nie do
ż
yła tej chwili?
<zamy
ś
la si
ę
gł
ę
boko>
POS˝G
Mówiłam,
ż
e z Pawełkiem wszystkiego mo
ż
na si
ę
spodziewa
ć
.
JULIUSZ II
Ale mnie nie opu
ś
cisz dla niego, moja córko?
POS˝G
Nigdy. Paweł jest dla mnie zbyt intensywny - zbyt młody.
całuje Juliusza II w r
ę
k
ę
JULIUSZ II
Boj
ę
si
ę
tylko, czy pozytywne rezultaty odpowiada
ć
b
ę
d
ą
tym
obietnicom.
Boj
ę
si
ę
humbugu.
POS˝G
Ja te
ż
- troch
ę
. Ale zawsze spróbowa
ć
warto.
BEZDEKA <budz
ą
c si
ę
z zamy
ś
lenia>
A ty, Ojcze wi
ę
ty, czy jedziesz z nami? Czy w Niebie dadz
ą
ci
przedłu
ż
enie urlopu?
JULIUSZ II
Powiem ci prawd
ę
- oni w Niebie uwa
ż
aj
ą
,
ż
e w ogóle powinienem
siedzie
ć
w Piekle. Tylko rozumiesz: jak papie
ż
a nie wypada im
mnie...tego...
wiesz? Dlatego daj
ą
mi urlop na jak
ą
b
ą
d
ź
planet
ę
bez
ż
adnych
trudno
ś
ci.
BEZDEKA
To
ś
wietnie. Bez ciebie, piekielny starcze, nie mógłbym ju
ż
wytrzyma
ć
.
Wzi
ą
łe
ś
mnie szczero
ś
ci
ą
twoich przemian wewn
ę
trznych. Tylko
biedna Ella -
gdyby tak mo
ż
na j
ą
wskrzesi
ć
! Cóz bym dał za to w tej chwili! To
on
mnie zasugestionował, ten przekl
ę
ty Hyrkan.
<Ella zrywa si
ę
nagle odtr
ą
caj
ą
c matk
ę
>
ELLA
Ja
ż
yj
ę
! Ja tylko byłam ogłuszona. Jad
ę
z tob
ą
! B
ę
d
ę
królow
ą
Hyrkanii!
BEZDEKA
<obejmuj
ą
c j
ą
>
Co za szcz
ęś
cie, co za bezdenne szcz
ę
scie! Moja najukocha
ń
sza,
przebacz mi.
<całuje j
ą
>
Bez ciebie Hyrkania nawet byłaby dla mnie ohydnym snem tylko.
MATKA <wstaj
ą
c, z łzami>
Poczciwy pan Paweł. Ja wiedziałam,
ż
e pan nie opu
ś
ci biednej
Elli.
<Paweł podchodzi do niej i całuje w r
ę
ce.>
BEZDEKA
Przybrana matko i te
ś
ciowo, bior
ę
was obie do Hyrkanii. Umiem
oceni
ć
rady starszych kobiet, które wiele prze
ż
yły. Nawet wujów - tych
dwóch
starych kretynów, we
ź
miemy te
ż
ze sob
ą
. Id
ź
my - b
ą
d
ź
co b
ą
d
ź
ten
Hyrkan otworzył nam now
ą
drog
ę
. Niech pami
ęć
jego b
ę
dzie dla nas
ś
wi
ę
ta.
JULIUSZ II
Co za wspaniałomy
ś
lno
ść
, co za wspaniałomy
ś
lno
ść
. Jest to jeden
z
pi
ę
kniejszych dni mego zagrobowego
ż
ycia. Jednak Bóg jest
tajemnic
ą
niedocieczon
ą
. (X) Chod
ź
, moja córko.
<podaje r
ę
k
ę
Pos
ą
gowi>
BEZDEKA
Matrony, naprzód - za dziesi
ęć
minut odchodzi Hyrkania-express -
musimy si
ę
spieszy
ć
.
Matrony wychodz
ą
mijaj
ą
c si
ę
z Tetrykonem
TETRYKON
Wła
ś
nie Jego Królewska Mo
ść
pu
ś
cił ostatni
ą
par
ę
w moich
obj
ę
ciach.
BEZDEKA <podaj
ą
c r
ę
k
ę
Elli>
No i niech mu ziemia lekk
ą
b
ę
dzie. Ja teraz jestem królem
Hyrkanii.
I cho
ć
bym na głowie miał stan
ąć
i przewróci
ć
sobie i innym
kiszki,
spełni
ę
swoj
ą
misj
ę
na tej planecie. Rozumiesz?
TETRYKON
Słucham Wasz
ą
Królewsk
ą
Mo
ść
.
<Bezdeka z Ell
ą
wychodz
ą
. Za nimi idzie Juliusz II z Pos
ą
giem
(+)>
JULIUSZ II <id
ą
c>
Nawet najgorsza społeczna blaga tego łotra ma w sobie dziwny urok
sko
ń
czonego dzieła sztuki. Ciekawy jestem, czy zdołam stworzy
ć
nowy
centr artystyczny w tej piekielnej Hyrkanii.
POS˝G
W kwestiach sztuki jeste
ś
pot
ę
g
ą
wszechmocn
ą
, Ojcze wi
ę
ty...
<Wychodz
ą
, za nimi Tetrykon. Paczki i ubranie króla pozostaj
ą
na>
<
ś
rodku sceny.>
-----------------------------------------------------------------
--
K O N I E C K O N I E C K O N I E C K O N I E C K O N I
E C
-----------------------------------------------------------------
--