Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 16 ~
Rozdział 2
Scarlet obudziła się ze wstrząsem. Ale przecież tak było zawsze. Kiedy
wymagany dla jej demona czas w krainie snów się kończył, świadomość
wstrząsała jej mózgiem, jakby została podłączona do generatora prądu.
Dysząc, ociekając potem, usiadła, wodząc dzikim spojrzeniem, choć tak
naprawdę nie widząc. Jeszcze. Krzyki, które razem z demonem wywołała u ich
ofiar bladły, ale obrazy, które wyprodukowali w śpiących umysłach zostały z
nią. Skwierczące płomienie, topiące się ciało, czarny popiół tańczący smugą w
powietrzu.
Nocnym terrorem dnia był ogień.
Nie mogła kontrolować demona, gdy spała, gdy szukał każdego, kogo mógł
znaleźć, siejąc takie spustoszenie, jakie tylko mógł. Mogła, w każdym razie,
rzucić sugestię, prowokując by zaatakował pewnych ludzi, w pewne sposoby. I
zwykle ruszał ku temu. Nie żeby ostatnio czyniła jakieś sugestie.
Od czasu, gdy schwytali ją Lordowie Świata Podziemnego, działała na
autopilocie, jej myśli pochłaniał w szczególności jeden wojownik.
Niebieskowłosy, wspaniały, całkowicie frustrujący Gideon.
Dlaczego jej nie pamiętał?
Jak zawsze, wspomnienie jego selektywnej amnezji, sprawiło, że jej ciało się
napięło. Dłonie zacisnęły się w pięści, zęby zazgrzytały, niewielki ból przeniknął
szczękę. Ale najbardziej ze wszystkiego, pochłaniała ją dzika potrzeba, żeby
kogoś zabić.
Gniew nie jest dobry dla osób wokół ciebie. Uspokój się. Pomyśl, o czym
innym.
Zmusiła myśli by wróciły do jej demona. Niestety, śmierć i chaos były
bezpieczniejszym tematem niż jej mąż. Podczas godzin świadomości – co trwało
zawsze dwanaście godzin każdego dnia, choć nie zawsze te same – trzymała
wodze. Mogła przyzywać ciemność i zbierać wrzaski. Demon zwykle przynaglał
ją i często się temu poddawała. W końcu odpłata zwykle była sprawiedliwa. I
zwykle, Koszmary lubił nalegać. Wystrasz go… Spraw, żeby krzyczała…
Ale teraz jej demon był dziwnie ukontentowany.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 17 ~
Nie jesteśmy już w lochu, powiedział Koszmary, widząc otoczenie przed nią.
Och. Nic dziwnego.
Płomienie w końcu zgasły i Scarlet się rozejrzała. Zamarła. Okej. Więc. Gdzie,
do diabła, teraz była?
Była zamknięta w tamtym lochu od kilku tygodni, uwięziona między
rozpadającym się kamieniem, a żelaznymi kratami. Bolesne jęki ciągle
nadchodziły z innych cel i wszelki rodzaj gryzących, kwaśnych zapachów na
stałe osiadał w jej nosie.
Teraz… dekadencja. Kwiatowa tapeta ozdabiała ściany i ciemne, aksamitne
zasłony osłaniały okna. Nad łóżkiem wisiał błyszczący, fioletowy żyrandol,
wiązki światła opadały w kształcie winogron. I łóżko, cóż, przesunęła po nim
spojrzeniem. Wielkie z miękką, niebieską pościelą i czterema ręcznie
rzeźbionymi słupkami.
A najlepsze ze wszystkiego: powietrze pachniał słodko, jakby te wiszące
winogrona zmieszane z jabłkami i wanilią. Odetchnęła głęboko, delektując się.
Jak się tu dostała? Nie będąc tego świadoma?
Najwyraźniej została przyniesiona, gdy spała. Coś, czego zwykle nienawidziła,
ale nie mogła tym razem, bo to znaczyło, że została uwolniona, tak jak miała
nadzieję. Tak, miała nadzieję. Nie chciała zostać w fortecy, tylko po to by być
blisko Gideona. Naprawdę.
Ale wciąż, gdy była zagubiona w snach innych – i tak, bez znaczenie, kiedy
zapadła w rzeczywistość ciemności i zgiełku, ktoś, gdzieś spał, a demon karmił
się jego przerażeniem – każdy mógł ją zaatakować i była niezdolna się bronić.
Każdy mógł jej coś zrobić i była bezbronna.
Bycie przenoszoną w czasie snu irytowało.
Zwykle chroniła się przed taką sytuacją cieniami. Musiała tylko przełączyć
mentalny pstryczek przed zapadnięciem w sen, uniemożliwiając komukolwiek
zobaczenie jej. Ale odkąd zrozumiała, że jest w domu Gideona, przestała wzywać
cienie.
Może chciała, na jakimś poziomie, żeby obserwowanie jej, gdy spała
przywróciło mu jej wspomnienie. Może chciała, żeby znów zaczął jej pożądać i
błagał by zostać częścią jej nowego życia. Co było głupie. Sukinsyn zostawił ją,
żeby gniła w Tartarze, nie powinna chcieć jego pożądania.
Powinna chcieć jego ruiny.
- Cóż, Jestem taki zły, że w końcu się obudziłaś.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 18 ~
Na dźwięk jego głosu, głębokiego i dudniącego, Scarlet zesztywniała, znów
tocząc spojrzeniem. Potem go zobaczyła i jej serce stanęło. Stał w wejściu do
sypialni z muskularnymi ramionami spuszczonymi przy bokach. Był
wojownikiem, którego grzeszna twarz obiecywała niezrównane noce grzesznej
przyjemności. Oczy jaśniały oczekiwaniem, stojąc w sprzeczności z jego zwykłą
pozą.
Gideon. Kiedyś jej ukochany mąż, ale teraz mężczyzna zasługujący tylko na
jej pogardę.
Jej serce znów ruszyło, nabierając prędkości, jej krew zawrzała ze
strumieniami świadomości. Ta sama reakcja, jakiej doświadczyła, gdy pierwszy
raz go zobaczyła, tysiące lat temu.
Nie moja wina, wtedy i teraz. Nie było piękniejszego mężczyzny, w części
anielskiego, po części diabelskiego, a jeszcze bardziej w całości męskiego.
Żadnego, który kusił nawet odrzucając, coś głęboko w nim ostrzegało kobietę o
niebezpieczeństwie, które ją czekało, jeśli ulegnie pokusie. Niebezpieczeństwo,
którego pożądała, nie mogąc nic na to poradzić.
Nosił czarny t-shirt z napisem „Wiesz, śe Mnie Chcesz”, czarne spodnie,
odrobinę workowate i pas ze srebrnego łańcucha. W prawej brwi miał trzy
kolczyki i teraz jeden w wardze. Kółko. Srebrne. Pasujące do pasa, pomyślała
obłudnie.
Zawsze dbał o swój wygląd i nie lubił, gdy się z nim o to drażniło. Coś, co
kiedyś ją bawiło, bo pokazywało jego bardziej miękką stronę. Ślad podatności na
zranienie.
Dziś, w każdym razie, nie mogła przyzwać jowialności. Gdy stał tam patrząc
na nią, był równie smakowity jak trufla czekoladowa zatopiona w karmelu, a
ona pewnie przypominała szczura podtopionego w ścieku. Była zdolna tylko się
wyszorować wodą przynoszoną przez Lordów każdego wieczora, więc jej
ubranie było pomięte i brudne, a włosy zwisały w strąkach.
- Masz dużo do powiedzenia, co? – wymamrotał. – Więc jesteśmy na
właściwej drodze.
Wiedziała, że mógł mówić tylko kłamstwa, więc wiedziała, co miał na myśli.
Chciał, żeby mówiła. Trzymaj się. Nie pozwól mu się dowiedzieć jak cię pociąga.
Wygięła brew, posyłając, jak miała nadzieję, obojętne spojrzenie.
- Pamiętasz mnie już? – Dobrze. Nie było jej głosie nawet iskry zranienia.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 19 ~
Emocje odpłynęły z jego oczu, sprawiając, że te krystaliczne źrenice
wyglądały na twarde jak diamenty.
- Oczywiście, że tak.
Więc nie. Nie pamiętał. Sukinsyn. Nie pozwoliła swojemu spojrzeniu się
zmienić, nie pozwoliła mu się dowiedzieć jak bardzo ją to rozstrajało.
- Więc czemu zabrałeś mnie z fortecy? – Powoli, celowo, przesunęła palcem
po kolumnie swojej szyi, pomiędzy piersi, zastanawiając się czy… taa. Jego
spojrzenie śledziło jej ruch. Czy jakaś część niego ciągle uważała ją za
atrakcyjną? – Jestem bardzo niebezpieczną kobietą.
- Już nie zostałem o tym ostrzeżony – Słowa się załamywały, zgrzytając na
chrapliwym oddechu. – I nie przyniosłem cię tu, żeby rozmawiać wygodniej, to
na pewno.
Więc nie dlatego, że jej chciał, ale tylko by zaspokoić swoją ciekawość. Jej
ręka opadła na kolana. Nie była zawiedziona. Znów to samo, a ostrzegała samą
siebie przed moralnymi stratami już więcej razy niż można zliczyć. Jeszcze jeden
nie robił różnicy.
- Jesteś głupcem, jeśli myślisz, że zmiana otoczenia rozluźni mój język.
Mimo, że pozostał cicho, mięsień napiął się na jego szczęce. Jasne było, że był
wzburzony.
Zaoferowała mu słodki jak cukier uśmiech, zdecydowana cieszyć się chwilą. I
było coś satysfakcjonującego w zostawianiu go w ciemności, zmuszając go do
zgadywania, tak jak on zmuszał ją do zgadywania miejsca jego pobytu przez te
tysiące lat napełnionych zmartwieniem.
Wspomnienie o jej zmartwieniu, tym raniącym do głębi duszy, zawsze
obecnym zmartwieniu, zmusił jej uśmiech, tak udawany jak był, do zniknięcia.
Musiała nawet przycisnąć język do podniebienia, żeby nie zaskrzeczeć z furią.
- Wrócę po ciebie – powiedział jej pewnej nocy. – Uwolnię cię, przysięgam.
- Nie. Nie idź. Nie zostawiaj mnie tu – Bogowie, tak wtedy skamlała. Ale była
więźniem, a on był jej jedynym jasnym światłem.
- Kocham cię za bardzo, być zbyt długo z dala od ciebie, kochanie. Wiesz to.
Ale muszę to zrobić. Dla nas obojga.
Oczywiście, nie widziała go już potem ani o nim nie słyszała. Nie, dopóki
Tytani nie uciekli z Tartaru, więzienia dla nieśmiertelnych i przejęli kontrolę
nad niebiosami, pokonując Greków. Nie, dopóki nie przyszła na Ziemię i nie
poszukała… tylko po to by znaleźć go balującego w nocnym klubie.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 20 ~
Furia wzrosła, przydając jej wzrokowi czerwieni. Wdech, wydech. Powoli
czerwień zbladła.
- Skończyliśmy – powiedziała, mimo, że pozostała nieruchomo, oceniając jego
reakcję. – Nie dostaniesz, czego chcesz i na pewno mnie tu nie zatrzymasz.
- Czuj się wolna, żeby uciec – Skrzyżował ramiona na masywnej piersi,
napinając materiał koszulki na bicepsach. – Nie pożałujesz tego.
Znów, wiedziała co ma na myśli. Ucieknij, a upewni się, że będzie cierpiała.
- Jak tylko się rozprostuję – powiedziała mimo to. – Skorzystam z twojej
oferty i ucieknę. Dzięki za sugestię, przy okazji. Sama nigdy bym o tym nie
pomyślała.
Zawarczał z frustracją i gniewem, wszelki ślad zwyczajności znikł.
- Byłem okrutny przynosząc cię tu. Nie jesteś mi w zamian winna przysługi,
więc lepiej tu nie zostawaj.
- Więc się zgadzamy. Jesteś okrutny i nie jestem ci nic winna, więc nie czuje
się zobowiązana do zostania.
Kolejny warkot. Starała się nie roześmiać. Niech to diabli, ciągle zabawnie się
go drażniło.
Zabawnie? Jej uśmiech znów zbladł. Powinna nienawidzić tego, że mógł tylko
kłamać, nie cieszyć się tym. Ten zakłamany język już raz rozdarł jej już kruche
serce.
- Nie wystarczy – uciął.
- Wow. Już błaga o więcej – Kiedyś myślała, że jest niezwykły. Ale
udowodnił, że jest dokładnie taki sam jak inni. Jej matka, król, rzekomi
przyjaciele. Powinni o nią dbać, ale zdradzili ją, każde z nich.
Byli kryminalistami, pewnie, ale nawet kryminaliści mogą kochać. Prawda?
Prawda. Więc dlaczego nie mogli mnie kochać?
Spędziła całe życie zamknięta w Tartarze, bo jej matka, Rea, żona Kronosa,
miała romans ze śmiertelnikiem, tuż zanim królowa została uwięziona i urodziła
Scarlet w celi. Celi, którą dzieliła z kilkoma innymi bogami i boginiami.
Scarlet była wychowywana między nimi i na początku ją lubili. Gdy dorosła,
w każdym razie, pojawiła się zazdrość u niektórych. U innych żądza.
Niewola, nienawiść i gorycz wkrótce stały się jej jedynymi zaufanymi
kompanami.
Do Gideona.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 21 ~
Kiedyś był elitarnym strażnikiem Zeusa i za każdym razem, gdy
przyprowadzał nowego więźnia, ich spojrzenia się spotykały. Czekała na te
chwile z desperacją. On też się nimi cieszył, bo zaczął odwiedzać Tartar
regularnie. Nie, żeby zamykać nowych więźniów, ale żeby ją zobaczyć,
porozmawiać.
Nie myśl o swoim czasie z nim. Zmiękniesz wobec niego. A nie możesz
zmięknąć, idiotko.
Po uzyskaniu wolności, powinna zostać na Olimpie, który teraz zmienił
nazwę na Tytania, dzięki Kronosowi i znaleźć miłego boga dla siebie. Ale nieee.
Musiała zobaczyć Gideona ostatni raz. Potem, zobaczywszy go, musiała zostać
blisko niego. Potem, decydując się zostać, musiała przekonać samą siebie, żeby
ostrzec Lordów, żeby trzymali się od niej z dala, gdy usłyszała, że szukają
każdego nieśmiertelnego sparowanego z demonem z puszki Pandory, mając
zamiar zrekrutować ich… albo zabić.
Sukinsyn, pomyślała znów o Gideonie. Wspaniale. To jest lepsze. Jest
obrzydliwym kłamcą, zimnokrwistym zabójcą i nienawidzisz go. Ciągle
planował ją zabić po uzyskaniu odpowiedzi, wiedziała, że tak jest. Bo nigdy by
mu nie pomogła i to czyniło ją ciężarem.
- Ta cisza jest niesamowita – zauważył.
- Cieszę się, że ci się podoba – odparła. Irytacja wypełniła jego spojrzenie i
musiała walczyć z kolejnym uśmiechem. – Bo mam zamiar dać ci tego dużo
więcej – Kolejny warkot.
- Och i dla spokoju twojego umysłu, powinieneś wiedzieć, że nie ucieknę –
Jeszcze. Też chciała porozmawiać, ale nie by zaspokoić jego ciekawość.
Zbyt długo zastanawiała się czy znalazł kogoś nowego. Na stałe. I teraz się
dowie. Oczywiście, jeśli tak, Scarlet będzie musiała zabić sukę. Nie dlatego, że
ciągle dbała o Gideona – wcale nie, przypomniała sobie – ale dlatego, że nie
zasługiwał na takie szczęście.
To nie była mściwość z jej strony. Jako jego wzgardzona ex, miała do tego
prawo.
- Nie dziękuję, że zostaniesz – powiedział z westchnieniem ulgi.
Dziękuję, mówił.
- Jest za co – Pieprz się, mówiła.
Mrużąc oczy i wyglądając jakby chciał tupnąć nogą jak dziecko, przesunął
językiem po zębach. Punkt dla Scarlet.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 22 ~
- Jak to możliwe, że nie wzięliśmy ślubu, a moi przyjaciele wiedzą o tym
wszystko?
Jak wzięli ślub, tak, że nikt o tym nie wiedział? Łatwe.
- Pobraliśmy się w sekrecie, głupku.
Tym razem nie zareagował na jej drażnienie.
- Nie wstydziłem się ciebie?
Och, mogłaby go za to uderzyć. Oczywiście, że pomyślał, że się jej wstydził,
zamiast pomyśleć, o czym innym. W końcu była więźniarką, a on wolnym
człowiekiem. Nie żeby pamiętał nawet taki drobny detal, ale najwyraźniej ciągle
miał o sobie wysokie mniemanie.
Sukinsyn było dla niego zbyt miłym słowem.
- Nie wstydziłeś się mnie, ale zostałbyś zabity, gdyby złapano cię na
przebywaniu ze mną – wycedziła.
Skinął, jakby teraz zrozumiał, że była Tytanką, która została zamknięta w
Tartarze przez Greków, a nie zwykłą przestępczynią. Jakby zrozumiał, że ci
Grecy, którzy go stworzyli, ukaraliby go w najgorszy możliwy sposób za
„umawianie” się z jedną z ich znienawidzonych wrogów.
- Więc, jeśli nie byliśmy małżeństwem przez cały ten czas, jakiego imienia nie
używałaś?
Uch, co? Już zapomniał jej przeklęte imię, mimo, że podała mu je pierwszego
dnia, gdy odwiedził ją w celi? Tylko kilka tygodni minęło od tego czasu.
- Mam na imię Scarlet – Ty gnojku! – Ale już ci to powiedziałam – Gnojek,
gnojek, gnojek. Jej dłonie zacisnęły się w pięści na bawełnie.
Machnął ręką.
- Już tego nie wiem. To, czego nie chcę wiedzieć to twoje nazwisko.
To jej nie uspokoiło. Jej uścisk się nasilił, a oczy zwęziły w szparki. Jasne było,
że to część jego wydobywania informacji, nie intymnej ciekawości i myślał, że
jest wystarczająco głupia by się na to nabrać.
Nie był pewien czy była bogiem czy też jedną z ich sług. Jako bóg, nie miałaby
nazwiska. Jako sługa, jako nazwisko nosiłaby swój status, jakby nie można być
odróżnionym po samym imieniu. Jak człowiek. Gideon przeprowadzał proces
eliminacji. Nie żeby mu cos to dało, bo nie była ani bogiem ani sługą. Ani też
człowiekiem. Była czymś pomiędzy tym wszystkim.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 23 ~
- Moje nazwisko zmienia się za każdym razem, gdy oglądam film i znajdę
nowe ciacho – odparła słodziutkim głosem, pasującym do wcześniejszego
uśmiechu.
Teraz zacisnął szczękę, kolczyk w wardze zalśnił w lawendowym świetle.
Irytowało go to? Nie podobała mu się myśl o rzekomej żonie pożerającej
wzrokiem innego mężczyznę, co?
- Ciacho? Jak coś, co kupujesz w piekarni? – Jego ton był szyderczy, miał ją
zawstydzić.
- Do diabła, nie – I on najwyraźniej też tak nie myślał, bo nie zemdlał przy
tych słowach. Był zirytowany. Dobrze. W końcu. Prawdziwa satysfakcja. Punkt
drugi. – Wiesz. Męskie ciacho. Mężczyźni, których się pożąda, mężczyźni,
których chcesz polizać i wziąć gryza. Cóż, ja, nie ty – Nie ma mowy, żeby
pozwoliła mu myśleć, że usychała z tęsknoty za nim przez te wszystkie lata. Że
leżała przebudzona, pragnąc go desperacko.
Nie ważne, jak prawdziwe to było.
Te oczy zmrużyły się bardziej, rzęsy się połączyły, zasłaniając jasny błękit jego
tęczówek.
- Nie jesteś Lordem. Nie jak ja. Nie powinnaś się nazywać Scarlet Lord.
- Nazywasz się Gideon Lord? – zapytała. Nie wiedziała tego.
- Nie – Tak.
- Cóż, więc nigdy nie nazwę się Scarlet Lord – Nie podąży znów z nim tą
drogą. Nie przyzna przed jego światem i niebiosami, że należy do niego.
Jeśli będzie dzieliła cokolwiek z tym mężczyzną, będzie to czubek jej sztyletu.
Prosto w jego czarne, zapominające, porzucające serce.
Obnażył perłowo białe zęby w przerażającym skrzywieniu.
- Nie ostrzegam cię, żebyś była ostrożna. Zirytowany nie jestem
niebezpieczny.
- Hej, powstrzymaj mnie, jeśli już to słyszałeś. Ale… czekaj… Pieprz się.
Z jakiegoś powodu, gniew go opuścił, usta zadrżały w pozorze uśmiechu.
- Bez ducha. Nie widzę, dlaczego mógłbym cię wybrać.
Nie. Mięknij.
- Nie chcę wiedzieć, po kim się nazwałaś – Wyprostowała się, odsuwając od
framugi, choć jego ręce pozostały skrzyżowane na piersi. – Proszę ni mów mi.
Proszę.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 24 ~
Zwykłe pytanie, ze śladem rozbawienia, ale był ostry błysk w jego oczach,
jakby zamierzał zamknąć dystans między nimi, w razie konieczności i wytrząść z
niej odpowiedź.
Jeśli jej dotknie, jeśli te silne palce zamkną się na jej ramionach… Nie, nie,
nie. Nie mogła na to pozwolić.
Wzruszyła ramionami jakby ta informacja nie miała znaczenia.
- Cóż, nazywałam się Scarlet Pattinson przez kilka tygodni. Widziałeś Roberta
Pattinsona? Najgorętszy. Mężczyzna. I nie, nie dbam o to, że czyni mnie to
pumą. Śpiewa anielskim głosem. Bogowie, uwielbiam kiedy mężczyzna śpiewa
dla mnie. Ty nigdy tego nie robiłeś, bo twój głos jest straszny – Zadrżała z
niesmakiem. – Przysięgam, brzmisz jak demon przesuwający szponami po
ścianie siarki.
Jego palce tak dziko wbiły się w bicepsy, że już powstawały pod nimi siniaki.
- A teraz nie powiesz mi, po kim nazywałaś się wcześniej.
Odpuścił sobie „proszę”. Wspaniale. Znów go miała. Ale jak daleko mogła go
pchnąć tym razem? Jak dużo zniesie jego męska duma zanim ruszy ku niej?
Zanim nią potrząśnie? I nie po odpowiedzi, ale po przeprosiny.
Kiedyś znała odpowiedź na te pytania. Nigdy nie dotknąłby jej w gniewie. Ale
nie był już tym czułym mężczyzną, w którym się zakochała. Mężczyzną, który
pokazał jej pierwszy posmak dobroci. Nie mógł być. Ona i inni więźniowie
słyszeli historie o Lordach Świata Podziemnego i ich czynach. O niewinnych,
których zabili, miastach, które zniszczyli.
Poza tym, wiedziała co jej własny demon zrobił jej po sparowaniu. Ciemność,
przerażenie, absolutna utrata kontroli. Została pochłonięta, już nie istota ludzka.
I to trwało stulecia, jak jej powiedziano, bo miała dziury w pamięci, czas
wydawał się mijać w przeciągu dni. I nie była już tą samą osobą.
- Byłam Pitt przez chwilę – powiedziała. – Potem Gosling. Jackman.
Reynolds. Zawsze wracam do Reynolds. To moje ulubione. Te blond włosy,
muskulatura… - Zadrżała. – Zobaczmy, kto jeszcze? Och, byłam Bana, Pine,
Efron i DiCaprio. DiCaprio to kolejny ulubiony. I kolejny blondyn. Może mam
coś do blondynów.
Miała nadzieję, że połknął haczyk. Gideon miał czarne włosy pod tym całym
błękitem.
- Och i nie preferuję dziewczyn – kontynuowała. – Ale Jessica Biel mogłaby
sprawić, że zmienię zdanie. Widziałeś jej usta? Więc tak, byłam Scarlet Biel.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 25 ~
Gideon znów zacisnął szczękę. I jeśli się nie myliła gniew powrócił z pełną
siłą, wypalając ostatnie ślady rozbawienia.
- Bardzo niewiele ciach – zauważył.
Wyglądało na to, że mogła go pchnąć całkiem daleko. Jak mogła myśleć, że
jest ledwie rozgniewany? Tłumioną wściekłość słyszała w jego głosie… jak też
głębokie tony podniecenia.
Dźwięk, który kiedyś znała dobrze i nie sądziła, że jeszcze kiedyś go usłyszy.
Nie uśmiechaj się.
- Co mogę powiedzieć, lubię różnorodność. Może kiedyś podejmę się zadania
poderwania każdego z nich.
Z jego nozdrzy praktycznie buchał dym. Tak, wściekłość. Wyprostował się,
zrobił krok naprzód, zatrzymał i wrócił do wejścia.
- Nie skończyliśmy na razie z tym tematem – parsknął. Obrócił się, żeby
odejść.
- Czekaj – Nie była gotowa by zakończyć tę wymianę zdań. Jeszcze nie. – Co z
tobą? – zapytała, zwracając na siebie uwagę. Ostrożnie. – Jakieś dziewczyny, o
których powinnam wiedzieć? Albo lepiej, kolejna żona? Jeśli tak, powinni cię
zamknąć za bigamię – Jest. Nie ma mowy, żeby mógł odgadnąć jej desperację. Jej
pochłaniającą potrzebę odpowiedzi.
Powoli się obrócił.
- Tak – powiedział przez zaciśnięte zęby, słowu ledwie udało się wydostać. To
znaczyło nie. – Mam dziewczynę i poślubiłem kogoś innego.
Scarlet wypuściła wstrzymany oddech, którego wcześniej nie spostrzegła.
Gideon był samotny. Może i był męską dziwką dobierającą się do każdej
dostępnej dupy, ale ciągle był nieżonaty. Zaczęła się trząść. Nie z ulgi, była
pewna, ale z rozczarowania, że nie zamorduje tuż przed nim, kogoś, kogo kocha.
Więc… skończyliśmy.
Teraz miała informację, której chciała, powinna mu zwiać. Spuściła nogi z
łóżka i wstała. Bez nokautowania go i ucieczki. Idiotka.
- Idę wziąć prysznic, a ty przyniesiesz mi jedzenie. Nawet nie myśl o dyskusji,
albo przysięgam, że napełnię twoje kolejne sny pająkami – Przynajmniej tak
sądziła.
Z jakiegoś powodu, Koszmary nie lubił go dręczyć. Musiała błagać, żeby
demon wziął się za niego za pierwszym razem i głupia bestia i tak cały czas
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 26 ~
protestowała. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Jej demon uwielbiał okazje do
dręczenia.
Dlaczego Koszary go lubił? Jego, ze wszystkich ludzi? Jej demon nawet go nie
znał, bo została opętana po tym jak Gideon ją opuścił. Ale jej demon
wysłuchiwał jej ciągłych żalów o niego i założyłaby się, że Koszmary chciał
śmierci Gideona, tylko po to by Scarlet przestała się żalić.
- I? – zażądała. – Czemu tam stoisz? Ruszaj się.
Usta Gideona znów cudownie zadrżały. Próbował się nie uśmiechnąć?
Dziwny facet. Każdy inny odszedłby z irytacją. Albo zagroziłby uderzeniem za
jej rozkazujący ton.
- Czegokolwiek chcesz, moja słodka.
Co znaczyło, że nie zrobi nic. Zawsze był uparty i nie przyjmował dobrze
rozkazów i to było coś, co przywykła w nim lubić. Ale nie mogła go zostawić
zadowolonego z tej rozmowy.
Satysfakcja należy tylko do niej.
Co znaczyło, że należy trochę namieszać.
Ruszyła ku łazience, rozbierając się po drodze i rzuciła przez ramię:
- Och, i Gid. Cały czas kłamałam. Nigdy nie byliśmy małżeństwem.
◊ ◊ ◊
Cholera, cholera, cholera! Gideon ciągle nie mógł wykryć, kiedy Scarlet
kłamała i to naprawdę zaczynało go irytować. Z jakiegoś powodu każde słowo
opuszczające jej śliczne wargi ciągle pieściło jego uszy, gorzej, ta audio-
pieszczota rozciągała się na całe jego ciało. Jak?
Fakt: prawda zwykle sprawiała, że jego demon syczał. Fakt: kłamstwa zwykle
sprawiały, że jego demon mruczał. Ze Scarlet Pattinson – niemal nie wybił
dziury w ścianie jak Strider w fortecy, gdy jego irytacja wzrosła – zdarzało się to
przy każdej okazji słyszenia jej ochrypłego głosu, że był zbyt zatracony w
przyjemności, żeby dbać o prawdę czy kłamstwo.
Musi to przerwać. Inaczej nigdy nie dostanie swoich odpowiedzi.
Zostaw ją, zażądał Kłamstwa.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 27 ~
Iść do niej? Nie bardzo. Lubię swoje jaja tam gdzie są, dzięki. Rodzaj kobiet,
który uderzy cię, gdy spróbujesz obudzić ją pocałunkiem, wbije ci kolanem jądra
w gardło, jeśli spróbujesz podejrzeć jej nagie krągłości, gdy bierze prysznic.
Nagie… krągłości… Witaj, erekcjo.
Drzwi łazienki się zatrzasnęły, zakrywając ją przed nim. Zła, uch, też dobra
rzecz. Była rozebrana do stanika i majteczek. Obu czarnych. Z koronką. Stanik
miał zapięcie z przodu, wręcz błagający o rozpięcie. To wzniesienie jąder mogło
być tego warte, pomyślał, już ruszając naprzód.
Ślina napłynęła do ust, język ognia tańczył na całym jego ciele, podgrzewając
jego krew do wrzenia. Jakoś powstrzymał nim dotarł do drzwi. Okaż jakąś
powściągliwość, do diabła. Tylko że, jasna cholera, była piękna. Jak ożywiony
portret, cała blada, różana skóra i wodospad czarnych włosów. Wszystkie
niebezpieczne krągłości i gładkie mięśnie, dwie rzeczy, które zwykle się nie
zgrywały. Na niej, pasowały do siebie. I to wspaniale.
Wspaniała. Doskonałe słowo dla jej pleców i ich wytatuowanej płaszczyzny.
Wokół pasa były słowa „ROZDZIELIĆ SIĘ TO UMRZEĆ”, a wokół słów kwiaty.
Mnóstwo kwiatów. Kwiatów w każdym kolorze, kształcie i rodzaju, i każdy
chciał prześledzić językiem. Poniżej kwiatów, na jej udach, był wytatuowany
motyl, spleciony z odcieni kamieni szlachetnych, we wszystkich kolorach tęczy,
błyszczący jasno i chwytający światło, jakby zmierzając ku kwiatom. Wsp-ani-
ała.
Chociaż to nie było to, co zwróciło jego uwagę. ROZDZIELIĆ SIĘ TO
UMRZEĆ
. Miał te same słowa i otaczające je kwiaty wytatuowane wokół
własnego pasa. Dlaczego zrobił sobie coś tak dziewczęcego? To chcieli wiedzieć
jego przyjaciele, po tym jak niemal głowy im nie eksplodowały od śmiechu.
Powiedział im, że chciał udowodnić, że nic nie mogło zmniejszyć jego uroku.
Tak naprawdę zrobił to, bo widział te słowa i kwiaty w swoim umyśle, wciąż i
wciąż. Nękały go i wiedział, że coś znaczyły, ale nie wiedział co. Teraz wiedział,
że widział je na tej kobiecie. Co znaczyło, że czy byli małżeństwem czy nie,
spędzili razem czas.
Czemu, kurwa, nie mogę sobie tego przypomnieć?
Wiem
, odparł Kłamstwa, jakby pytał demona.
Zamknij się. Wolałem, kiedy byłeś cicho.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 28 ~
Dźwięk wody uderzającej o porcelanę odbił się między ścianami pokoju
hotelowego. Pomyślał, że Scarlet jest pewnie teraz naga. Pewnie pokryta tą wodą
i jęczy, gdy ta spływa w dół jej soczystego ciała.
Jęknął, pocierając dłonią twarz i mając nadzieję, że zetrze niegrzeczne obrazy
błyskające w umyśle. Nie pomogło. Zamknął resztę dystansu do drzwi, ręka
sięgnęła do klamki. Żegnajcie jądra. Dobrze nam razem było.
Jak wcześniej, powstrzymał się w porę. Warknął, cofając się i pewniej
ustawiając stopy w miejscu. Nie, nie i nie.
Przynajmniej nie musi się martwić o jej ucieczkę. Nie o udaną. Gdy spała,
umieścił maleńkie czujniki na wszystkich drzwiach i oknach, podłączone do
swojego telefonu. Będzie wiedział w chwili, gdy spróbuje uciec. A spróbuje.
Wkrótce. Nie będzie zdolna się powstrzymać. Najwyraźniej walka była częścią
jej natury.
Tak jak irytowanie go.
Jak miał wytrzymać z kobietą, która wybierała nazwisko bazując, na osobach,
których pożądała? Co było w porządku, jeśli pożądała innych kobiet. Ale
mężczyzn? Do diabła. Nie. Nie, gdy istniała szansa, że mogą zostać złapani i nie
dopóki nie ustalą wszystkiego między sobą.
Ale i tak wiedział jak chciał ją znieść. Skóra do skóry. Każda część niego
tęskniła za wejściem pod ten prysznic, lizaniem jej ciała, smakowaniem go.
Potem, och, tak, wszedłby w nią głęboko, czując jak zaciska w pięściach jego
włosy i drapie plecy. Czuć jej nogi owinięte wokół niego i trzymające mocno.
Słyszeć jak z trudem wykrztusza jego imię i błaga o więcej.
Mały Ja, jego ukochany dodatek, zaczął płakać, a bliźniaki błagać, nie dbając o
potencjalną utratę.
To się nie zdarzy, stary. Przynajmniej, jeszcze nie. Opierała mu się bardziej
intensywnie niż oczekiwał. Nie żeby bardzo się starał. Ale może tak było lepiej.
Jak przypomniał Strider, Łowcy byli w Budapeszcie i byli żądni krwi. Teraz
mogli zabić Lordów i sparować ich demony z ludźmi, których wybiorą, teraz,
gdy Lordowie byli bliscy zwycięstwa, Łowcy byli bardziej zdeterminowani i
niebezpieczni niż kiedykolwiek. Jeśli Gideon uwiedzie Scarlet, może zapomnieć
o strzeżeniu jej.
Przypuszczał, że mógł ją zabrać do innego miasta i tam ją uwieść. Tak byłoby
bezpieczniej. Ale nie. Nie mógł tak zostawić przyjaciół. Potrzebowali go bardziej
niż kiedykolwiek. Maddox był zajęty opieką nad ciężarną żoną. Dziewczyna
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 29 ~
Luciena planowała ślub. Żona Sabina odwiedzała siostrę w niebiosach, więc
wódz szalał z raczej skrajnych emocji, a kobieta Reyesa już dość miała na głowie.
Jako Wszystkowidzące Oko, mogła zaglądać w niebiosa i do piekła i rzeczy,
które widziała były często dużo gorsze niż to, co Scarlet mogła wyprodukować w
jej świecie snów.
Nie wspominając, że Aeron, wcześniejszy strażnik Gniewu, ciągle odzyskiwał
siły po spotkaniu ze śmiercią. Po raz pierwszy od wieków, jego umysł należał
tylko do niego, jego demon już nie był częścią niego. Jak można było oczekiwać,
nie przyzwyczaił się jeszcze do zmiany.
Gideon właściwie nie był tak gniewny jak niektórzy inni wojownicy.
Właściwie lubił swoją inną, mroczniejszą stronę. Razem, byli potężniejsi. Razem,
byli silniejsi, mądrzejsi i nikt oprócz Scarlet nie mógł go okłamać. Okej, dobrze.
Kilku innych mogło, ale tylko, gdy pozwolił emocjom przejąć kontrolę. Co nie
było częste.
Jeśli mogą o nie możności rozróżnienia prawdy od kłamstwa… Kłamałam
przez cały czas. Nigdy nie byliśmy małżeństwem, powiedziała Scarlet.
Cholera by wzięła ją i jej uwodzicielskie przynęty. Byli czy nie byli? Miał te
przebłyski o niej, tak, jakby brał ją wcześniej do łóżka. Jakby już delektował się
każdym calem niej i już zrobił te wszystkie rzeczy, które chciał zrobić teraz. Ale
to też mogły być jego pragnienia, bardziej fantazje, mniej rzeczywistość.
Gideon westchnął i podszedł do łóżka, na którym leżała Scarlet. Uniósł
prześcieradło i przycisnął ciągle ciepłą bawełnę do policzka, zapach północnych
orchidei napłynął mu do nosa. Czy doświadczył tego ciepła w kontakcie skóra do
skóry? Czy znał ten zapach?
Krzywiąc się, upuścił materiał, gdy jego członek zapłakał o więcej. Wynoś się
stąd zanim zapomnisz o swoich dobrych intencjach i wpadniesz niczym burza do
tej łazienki.
Jego demonowi podobała się myśl o wpadaniu jak burza.
Nie wchodź do łazienki. Nie wchodź do łazienki w tej chwili!
Poważnie. Zamknij się.
Mimo, że okrężnie powiedział Scarlet, że jej nie nakarmi, co miał na myśli w
tamtej chwili, opuścił i zamknął pokój, zjechał windą na dół, zapisał, jakiego
jedzenia chciał, po czym wręczył notkę recepcjonistce.
Kłamstwa gniewnie grasowały po jego głowie cały czas, nienawidząc bycia na
duży dystans od Scarlet. Kompletnie surrealne.
Mroczne kłamstwo – rozdział 2
Translate by Mikka
~ 30 ~
Recepcjonista uśmiechnęła się.
- Proszę dać nam godzinę, panie Lord – Omal jej nie poprawił i nie powiedział
Pattinson. Cokolwiek, co łączyłoby go ze Scarlet. Zamiast tego skinął i wrócił do
pokoju. Scarlet była głodna. Zatem powinien ją nakarmić. Żona czy nie. Bo on
wciąż miał pytania, a ona wciąż miała odpowiedzi.
Jak przez to przebrnie, jak jaskiniowiec czy też uwodziciel, zależy od niej.