26 Shaw Chantelle Pałac wśród wydm

background image
background image

Chantelle Shaw

Pałac wśród wydm

Cykl: „Romans z szejkiem" - 26

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Pałac królewski w pustynnym państwie Qubbah.

Książę Zahir bin Kalid Al-Muntassir zmierzał do prywatnych apartamen-

tów króla Kalida, a jego piękna twarz była tak ponura i gniewna, że strażnicy w

pośpiechu usuwali się z drogi.

- Jak on się czuje? - spytał kłaniającego się w pas służącego.

- Śpi, panie, lekarz podał mu środek uspokajający i zalecił wypoczynek -

wyszeptał Awaan, krążąc niespokojnie obok drzwi sypialni.

- Nie zamierzam mu przeszkadzać - zapewnił. - Wiadomość o śmierci

księcia Faisala była wstrząsem dla nas wszystkich, ale największym dla ojca.

- Król jest głęboko zasmucony. Jeszcze nie doszedł do siebie po ostatniej

chorobie i martwię się, że śmierć syna to więcej, niż może znieść - powiedział

Awaan. - Jego jedyną radością jest wnuczek, o którym niedawno się dowie-

dział.

Zahir zacisnął zęby, starając się opanować emocje.

- Jego Wysokość życzy sobie, żeby sprowadzić dziecko z Anglii do Qub-

bah - ciągnął Awaan.

- Wiem doskonale, czego życzy sobie mój ojciec - odparł cierpko Zahir.

Podszedł do okna wychodzącego na wspaniały ogród z ozdobnymi fon-

tannami. Wokół pałacu pustynia została ujarzmiona, jednak poza murami dwu-

nastowiecznej fortecy rozciągało się bezkresne morze rozpalonego piasku.

Zachodzące słońce zabarwiło niebo na czerwono.

Zahir przypomniał sobie, jak razem z Faisalem przemierzali konno pu-

stynię, obserwując wspólne sokoły wzlatujące w przestworza. Byli nie tylko

braćmi, ale i najlepszymi przyjaciółmi, dopóki obaj nie pokochali tej samej ko-

R S

background image

biety. Zahir odkrył wówczas, że miłość niszczy i postanowił nigdy więcej się

nie zakochać.

- Król chciał pojednać się ze starszym synem i miał nadzieję, że Faisal

wróci do Qubbah, by objąć tron po jego śmierci - odezwał się Awaan. - Król

pragnie, abyś ty, książę, wyznaczył kogoś, kto zajmie się twoimi interesami w

Ameryce, wrócił na stałe do Qubbah i znalazł sobie żonę. To twój obowiązek,

panie.

Zahir rzucił mu gniewne spojrzenie.

- Znam swoje obowiązki - warknął. - Zapominasz się, Awaanie.

Książę wiedział doskonale, że po śmierci brata jego życie się zmieni.

Zamierzał dopełnić powinności wobec kraju, którym rodzina władała od poko-

leń. Ale małżeństwo to co innego.

- Sześć lat temu miałem poślubić kobietę wybraną przez ojca. Skończyło

się katastrofą, na pewno pamiętasz. Ożenię się, kiedy będę gotów.

Odwrócił się gwałtownie od okna, przemierzył pokój i rzucił:

- Kiedy ojciec się zbudzi, powiedz mu, że pojechałem do Anglii.

Ingledean House w północnym Yorkshire.

- Erin! Przyszedł Gordon Straker - oznajmiła Alice Trent, gosposia w In-

gledean House, kiedy Erin weszła do kuchni. - Mówi, że jest prawnikiem Fa-

isala, wspomniał też coś o testamencie. Czeka w bibliotece. - Alice przestała na

chwilę obierać ziemniaki i popatrzyła na rozczochraną Erin. - Wyglądasz, jak-

byś pracowała w kopalni!

- Opróżniałam pokój gościnny. - Erin rzuciła okiem na zakurzone dżinsy.

- Sypialnia Kazima jest już pełna, przyda mu się miejsce do zabawy. Zresztą

muszę się czymś zająć - dodała, broniąc się przed spojrzeniem Alice.

R S

background image

Erin poświęciła się całkowicie opiece nad trzyletnim Kazimem i godzina

jego popołudniowej drzemki napawała ją strachem, był to bowiem czas samot-

ności i przygnębiających myśli.

Od pogrzebu Faisala minęły trzy tygodnie. Jego śmierć nie była zasko-

czeniem - od roku wiedziała o guzie mózgu, którego nie dało się usunąć. Cie-

szyła się niemal, że odzyskał wreszcie spokój, może nawet odnalazł ukochaną

Maryam. A jednak tęskniła - byli przecież przyjaciółmi. Z przerażeniem myśla-

ła o przyszłości swojej i Kazima. Mógł liczyć tylko na nią i bała się go za-

wieść.

Popatrzyła na chłopczyka, który podśpiewując, badał zawartość szuflad

kuchennych. Kazim kilkakrotnie pytał o ojca, ale wyjaśniła, że tatuś zasnął na

zawsze. Była to najtrudniejsza rzecz, jaką musiała zrobić w życiu, a na wspo-

mnienie jego poważnej buzi zbierało jej się na płacz. Na szczęście chłopczyk

przyjął wiadomość zaskakująco dobrze, był za mały, by zrozumieć, że został

sam na świecie.

Nie ma żadnych krewnych, ale ma mnie, pomyślała. Będzie go kochała i

strzegła, jak obiecała Faisalowi.

- Zaparzyłam herbatę. Zabierz ją na górę, a ja popilnuję małego - powie-

działa Alice.

Na tacy stały trzy filiżanki.

- Dlaczego aż tyle?

- Pan Straker nie przyjechał sam. Kiedy weszli, osłupiałam - jego towa-

rzysz wygląda jak duch Faisala - zaśmiała się Alice. - Myślałam, że coś mi się

przywidziało. Na pewno pochodzi z Bliskiego Wschodu, jest wysoki, śniady i

nieprzyzwoicie przystojny. Myślisz, że to krewny Faisala?

- On nie miał rodziny. To pewnie jego wspólnik. Pójdę do nich - powie-

działa zaniepokojona.

R S

background image

Alice popatrzyła z dezaprobatą.

- Chyba powinnaś się przebrać, ale nie ma czasu.

Znowu pada śnieg, a pan Straker chce wrócić do miasta, zanim zasypie

drogi.

Erin wybiegła z kuchni. Skrzywiła się na widok swojego odbicia w lu-

strze. Spłowiałe dżinsy i bluzka wyglądały gorzej, niż sądziła. Warkocz, w któ-

ry splotła długie włosy, rozluźnił się, a niesforne kosmyki spadały na twarz.

Cóż, ani Straker, ani jego towarzysz nie będą zwracali uwagi na jej wygląd.

Trzymając tacę jedną ręką, drugą otworzyła drzwi biblioteki i oniemiała. Deli-

katna porcelana zagrzechotała ostrzegawczo.

Przy oknie stał mężczyzna wpatrzony w ponure wrzosowiska. Cóż za po-

dobieństwo do Faisala! Ten profil, jedwabiste czarne włosy, złotooliwkowa ce-

ra - wszystko boleśnie znajome.

Odwrócił głowę i Erin opanowała drżenie rąk.

Nosił doskonale skrojony, grafitowy garnitur, który podkreślał wyspor-

towaną sylwetkę. Miał prawie dwa metry wzrostu i barczyste plecy. Serce za-

częło jej bić jak oszalałe, kiedy zobaczyła jego twarz. Włosy miał krótko przy-

cięte, a oczy i gęste brwi czarne jak noc. Delikatnie zakrzywiony nos nie szpe-

cił przystojnej twarzy z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i moc-

ną szczęką. Uosobienie męskiego piękna, tak doskonały, że prawie nierealny.

Jednak był mężczyzną z krwi i kości, a Erin nagle przestraszyła się tego, co

poczuła na jego widok.

Patrzył na nią. Oblała się rumieńcem.

- Dzień dobry! Przyniosłam herbatę, jest bardzo zimno, a ogrzewanie w

naszym domu nie działa jak należy.

Uniósł kruczoczarne brwi, a policzki dziewczyny zapłonęły jeszcze bar-

dziej.

R S

background image

Dotychczas żaden mężczyzna nie wzbudził w niej tak gwałtownego po-

żądania; tego zaś zapragnęła każdą cząstką swego ciała. Opanowała się i po-

stawiła tacę.

- Mam na imię Erin - uśmiechnęła się, wyciągając dłoń na powitanie.

Nie zareagował.

- Nalej herbatę i możesz odejść. Nie będziesz już potrzebna - powiedział

wyniośle.

Erin zaniemówiła. Jak śmiał odezwać się do niej z takim lekceważeniem?

Nie jest przecież pokojówką z wiktoriańskiej powieści!

Kiedyś wiodła życie, które prowadziło prosto na dno. Dopiero przybrani

rodzice, John i Anna Black, odmienili jej los, otoczyli ją miłością i opieką.

Jednak wciąż łatwo było zachwiać kruchym poczuciem wartości. Czasami od-

zywało się w niej niekochane, zbuntowane dziecko, które trafiło do sierocińca

po śmierci matki narkomanki.

Podniosła czajniczek, walcząc ze sobą, żeby nie wybiec z pokoju lub nie

powiedzieć nieznajomemu, co może sobie zrobić z tą cholerną herbatą. Na

szczęście otworzyły się drzwi i wkroczył siwowłosy adwokat.

- Erin! Jest i herbatka! Wspaniale - przywitał ją radośnie.

Uśmiechnął się do obojga. Podniósł z biurka plik dokumentów.

- Siadajcie. To nie potrwa długo. Testament nie pozostawia wątpliwości.

Zahir pozostał przy oknie, obserwując pokojówkę.

Od kiedy weszła do pokoju, nie mógł się pozbyć dziwnego ucisku w ser-

cu.

Jest chyba najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem, pomyślał zły,

że jego ciało mimowolnie zareagowało na jej obecność. Chłonął wzrokiem

każdy szczegół idealnie symetrycznej twarzy: wysokie kości policzkowe, wiel-

R S

background image

kie jasnoszare oczy pod pięknie zarysowanymi brwiami, mały, prosty nos i

usta, trochę za duże, ale pełne i miękkie, jakby stworzone do pocałunków.

Głęboki odcień kasztanowego warkocza przypominał mu jesienne liście.

Kiedy studiował na Harvardzie, zachwycała go paleta kolorów, którymi natura

zapowiadała koniec lata w Nowej Anglii. Kusiło go, by rozwiązać wstążkę i

pogładzić czerwonozłote loki.

Spojrzał niżej na rysujące się pod bluzką małe jędrne piersi, potem na

smukłą talię, wąskie biodra i długie nogi w spłowiałych spodniach. Widać Fa-

isal nawet pod koniec życia miał szczęście do pięknych kobiet, pomyślał

zgryźliwie. Chociaż służące powinny raczej nosić fartuch, a nie seksowne

dżinsy.

Ale dlaczego Straker zwracał się do niej w ten sposób? Czyżby brat

umieścił ją w testamencie? Była urocza, a Faisal samotny... Ale żeby zaraz jej

coś zapisywać w zamian za względy?

To niesmaczne, pomyślał, i natychmiast przeklął swoją bujną wyobraź-

nię.

Ich spojrzenia spotkały się, coś zaiskrzyło, jakaś chemia, która oboje za-

skoczyła. Ciszę przerwało dopiero dyskretne chrząknięcie adwokata. Zahir

podszedł do biurka i usiadł obok dziewczyny.

Straker zaczął czytać.

- Ja, Faisal bin Kalid Al-Muntassir, zostawiam cały majątek żonie.

Kątem oka Erin zobaczyła, że nieznajomy drgnął.

- Bratowa zmarła trzy lata temu, więc testament jest nieaktualny. Musi

być nowszy.

- Zapewniam, że ten jest najnowszy. Sporządziłem go na życzenie mego

klienta dziesięć miesięcy temu. - Słowa adwokata zaczynały powoli do nich

docierać.

R S

background image

- Przepraszam, nie przedstawiłem was sobie, ale sądziłem, że się poznali-

ście na ślubie... - Był coraz bardziej zmieszany. - Pomyliłem się, wybaczcie.

Erin, oto szejk Zahir bin Kalid Al-Muntassir, brat Faisala. Szejku Zahirze, to

Erin, druga żona twego brata.

Erin miała wrażenie, że szafy z książkami niebezpiecznie się przechyliły,

oparła się o biurko. Nic nie rozumiała, przecież Faisal mówił, że nie ma rodzi-

ny...

- To na pewno pomyłka - Zahir zwrócił się do prawnika, przerywając

pełną napięcia ciszę. Szok i wściekłość, które teraz odczuwał, stłumiły smutek

po śmierci brata.

Cóż za ironia losu! Po raz drugi z nim przegrałem, pomyślał ponuro. Ta

kobieta z marzycielskimi oczyma i zmysłowymi ustami była żoną Faisala!

Pewnie rozplątywał jej cudowne włosy, patrzył, jak opadają na plecy, gładził

mlecznobiałe, nagie ciało... Robił to wszystko, o czym Zahir marzył od chwili,

w której ją ujrzał.

Chociaż wiedział, że pochowała męża zaledwie dwa tygodnie temu,

pierwotna żądza, którą w nim wzbudziła, nie osłabła. Chciał rozgnieść jej usta

swoimi, zedrzeć z niej ubranie i posiąść ją, gdziekolwiek, na biurku, na podło-

dze.

Skrzywił się, czując wstręt do samego siebie. Starał się nie patrzeć na nią,

próbował okiełznać rozszalałe hormony. Czy to ważne, kim była i co łączyło ją

z Faisalem? Bogactwo i uroda pozwalały mu przebierać w pięknych kobietach.

Nie potrzebował resztek ze stołu brata. Przyjechał tu przecież z innego powo-

du.

Podszedł znowu do okna, by odsunąć się od tej kobiety, której obecność

tak go wzburzyła.

Rozgniewana Erin też wstała.

R S

background image

- To żadna pomyłka, jestem żoną Faisala. Mam świadectwo ślubu!

- Przepraszam, nie wiedziałem. Twój strój nie jest odpowiedni dla żony

szejka. Wziąłem cię za służącą.

Erin oblała się rumieńcem pod jego taksującym spojrzeniem. Żałowała,

że nie założyła czegoś eleganckiego. Nie spodziewała się jednak, że będzie

musiała stanąć twarzą w twarz z bezczelnym, szaleńczo przystojnym mężczy-

zną, który na dodatek okazał się bratem Faisala.

Złość, która w niej wzbierała od chwili, gdy tak lekceważąco ją potrak-

tował, wybuchła. Przypomniała sobie, jak zuchwale na nią patrzył, jakby roz-

bierał ją wzrokiem. Zapewne nie widział nic niestosownego w zaciągnięciu

pokojówki do łóżka, pomyślała wściekła. Nie mógł tylko zaakceptować faktu,

że była jego bratową.

Podniosła dumnie głowę, szare oczy napotkały jego pożądliwe spojrze-

nie. Nawet nie próbował ukryć swojej żądzy.

- Mój brat nie utrzymywał kontaktów z rodziną przez ostatnie sześć lat -

wyjaśnił.

Przecież Faisal twierdził, że nie ma rodziny. Teraz okazuje się, że oprócz

brata są jeszcze inni. Dlaczego ją oszukał? I skąd dowiedzieli się o jego śmier-

ci?

Erin poczuła niepokój.

- Faisal poprosił pana Strakera o wysłanie do mnie listu po jego śmierci.

Pisał w nim, że Maryam nie żyje i że mam bratanka. Nie miałem jednak poję-

cia o drugiej żonie.

Czarne jak węgiel oczy znów się w nią wpatrywały.

- Jako jedyna spadkobierczyni jesteś teraz bardzo bogata. Nie chodzi mi

jednak o pieniądze. Możesz sobie zatrzymać ten okropny dom - dodał obojęt-

nie, rzucając okiem na bibliotekę, gdzie ogień w kominku podgrzewał i tak go-

R S

background image

rącą już atmosferę. - Interesuje mnie mój bratanek, Kazim. Mam nadzieję, że

dobrze się nim opiekowano. Przyjechałem zabrać chłopca do jego prawdziwej

ojczyzny, Qubbah. Chciałbym się teraz z nim spotkać. Proszę spakować jego

rzeczy, wyjedziemy, zanim rozpada się na dobre.

- Kazim nigdzie nie pojedzie! - krzyknęła Erin, coraz bardziej oburzona

jego wyniosłą postawą. - Kiedy wyszłam za mąż, adoptowałam Kazima. Jego

dom jest tutaj.

- Czy to prawda? - znowu zwrócił się do prawnika, ale Erin miała dość

pogardliwego traktowania.

- Jasne, że tak, do cholery! Kazim jest moim synem i zostanie ze mną.

Nie masz do niego żadnych praw!

- To się jeszcze okaże. Moi adwokaci się tym zajmą.

W całym swoim trzydziestosześcioletnim życiu Zahir nie słyszał, by ktoś

się tak do niego zwracał, a już na pewno nie kobieta. Kraj pod rządami ojca

stał się bardziej liberalny, on sam spędził wiele lat w Stanach i Europie, gdzie

pogodził się z tym, że kobiety i mężczyźni są równi. Był jednak księciem i

przywykł do odpowiedniego traktowania - zwłaszcza przez kobiety, które go

wprost uwielbiały.

Żadna płomiennowłosa istota dotąd na niego nie wrzeszczała, choć mu-

siał przyznać, że Erin pociągała go jeszcze bardziej, kiedy wpadła w furię. Nie

mógł oderwać wzroku od jej, unoszących się z każdym oddechem, piersi. Nie

pamiętał, kiedy ostatnio tak bardzo pragnął kobiety, ale ta była nieosiągalna -

wdowa po bracie i przybrana matka Kazima.

Do diabła, takich komplikacji nie brał pod uwagę. Daleko stąd, na drugim

końcu świata, stary zrozpaczony człowiek czekał na wnuka. I Zahir zamierzał

dotrzymać obietnicy danej ojcu, choć nie wydawało się to takie proste. Po raz

R S

background image

pierwszy nie wiedział, jak postąpić, mimo że był doskonałym biznesmenem i

sprytnym strategiem.

- Myślał pan, że może tak po prostu zjawić się tutaj i wywieźć Kazima z

kraju? Przecież jest pan dla niego zupełnie obcy, a on jest jeszcze małym

chłopcem! Niedawno stracił ojca, na litość boską! Nie pomyślał pan, jak go to

przerazi?

- Nie chciałem go przestraszyć - odparł, urażony krytyką. - Jestem tu bez

świty, z którą zwykle podróżuję, pragnę go poznać. Faisal na pewno przewi-

dział, że przyjadę po chłopca, gdy tylko się o nim dowiem. W Qubbah zatrud-

niłem już wykwalifikowaną nianię.

Erin miała mętlik w głowie, ale nie dała tego po sobie poznać.

- Cóż, przyjechał pan na próżno, przykro mi. Nie mam wątpliwości, że

Faisal chciał, by Kazim mieszkał ze mną w Anglii. Byłam szczęśliwa, kiedy

poprosił, żebym zaadoptowała jego syna.

- Dlaczego więc nie wspomniał o pani w liście?

Na to pytanie Erin nie potrafiła odpowiedzieć, na szczęście wtrącił się

Straker.

- Przepraszam, ale śnieg pada coraz bardziej, a ja muszę zdążyć na po-

ciąg.

Zakładał już płaszcz, spoglądając na złowrogie chmury gromadzące się

za oknem. Zanosiło się na śnieżycę.

- Erin, gdybyś potrzebowała mojej rady, zadzwoń, bez względu na porę.

- Na pewno nie ma nic o dziecku w testamencie? Jakiejś klauzuli doty-

czącej opieki lub zabezpieczenia finansowego?

- Nie. Pański brat zostawił wszystko żonie, z nadzieją, że ona zaopiekuje

się Kazimem.

R S

background image

- I zrobię to! - wybuchnęła Erin, rozwścieczona niezadowoloną miną

szejka. - Kocham go jak rodzonego syna.

- Doprawdy? - Zahir nie wierzył, że zechce poświęcić życie cudzemu

dziecku, choć mówiła przekonująco. Nie wierzył, bo sam został porzucony

przez matkę.

Zahir uświadomił sobie, że prawie jej nie wspominał. Georgina była

Amerykanką, drugą żona króla Kalida; nie potrafiła, jak twierdziły jego przy-

rodnie siostry, podporządkować się zasadom panującym w pałacu. Jako mały

chłopiec akceptował jej częste podróże do Stanów, ale zawsze czekał z utęsk-

nieniem na jej powrót. Kiedy miał jedenaście lat, Georgina wyjechała na zaw-

sze. Od tamtej pory jej nie widział.

Ojciec zapewniał, że musiała zaopiekować się chorą matką. Zahir zasy-

piał z jedwabną suknią matki pod poduszką, nocami płacząc z tęsknoty. Trzy

lata później dowiedział się, że zrzekła się praw do syna w zamian za sporą su-

mę pieniędzy.

Sprzedała go. Od tamtej pory nie płakał i nie myślał o niej. Drugą twardą

lekcję o zaufaniu i miłości odebrał przed sześciu laty, kiedy zdradziła go jedy-

na kobieta, którą pokochał.

Hałasy dobiegające z korytarza oderwały go od wspomnień. Na głos pła-

czącego dziecka nakładał się charakterystyczny akcent typowy dla Yorkshire.

W drzwiach pojawiła się kobieta z chłopcem na rękach.

- Przepraszam, ale Kazim uderzył głową o stół kuchenny. - Alice wtar-

gnęła do pokoju. - Nie potrafi usiedzieć w miejscu. Nabił sobie wielkiego guza

na czole i domaga się ciebie.

Erin wzięła chłopca, który natychmiast się w nią wtulił.

- Już dobrze, kochanie, nie płacz.

Odgarnęła włosy z czoła dziecka i przyłożyła woreczek z lodem.

R S

background image

- Całkiem spory siniak, ale to nic strasznego.

Powoli Kazim uspokajał się w jej ramionach. Zapach dziecięcego mydeł-

ka rozczulił Erin. Bardzo kocha przybranego synka i nie odda go nikomu,

przysięgła sobie. Zaraz jednak dopadły ją złe przeczucia, kiedy napotkała

mroczne, władcze spojrzenie.

- Kazim to prawdziwy rozrabiaka - oznajmiła Alice wesoło. - Ciągle

gdzieś biega i psoci. Erin ma z nim urwanie głowy.

Dzięki za taką pomoc, Alice, pomyślała ze złością Erin.

- Powinnyście wezwać lekarza - zauważył Zahir. Ale Kazim już zapo-

mniał o wypadku, próbując wyswobodzić się z ramion Erin.

- Nic mu nie jest, to po prostu pełen życia trzylatek. Nie można trzymać

go cały czas pod kloszem. Jestem wykwalifikowaną nianią i doskonale potrafię

się nim zająć.

Zahir nie był przekonany.

- Erin, naprawdę muszę już iść. - Prawnik ruszył do drzwi.

- Oczywiście. - Podała dziecko Alice. - Popilnuj go, a ja odprowadzę pa-

na Strakera.

Wyszli z biblioteki.

- Kiedy Faisal dał panu list do brata? - zapytała Erin prawnika.

- Miesiąc przed śmiercią. Wcześniej nie wiedziałem, że miał rodzinę. Ty

zresztą też nie miałaś o tym pojęcia.

- Kiedy się dowiedział, że umiera, chciał zabezpieczyć Kazimowi przy-

szłość. Pierwsza żona Faisala zmarła tuż po porodzie, nie chciał, żeby synek po

jego śmierci został sam na świecie i trafił do domu dziecka jak kiedyś ja. Dla-

tego poprosił mnie o rękę, żeby ułatwić adopcję. Opiekuję się Kazimem, od

kiedy skończył miesiąc.

R S

background image

Chociaż nie znosiła opowiadać o swojej przeszłości, postanowiła zwie-

rzyć się Strakerowi.

- Moja matka przedawkowała narkotyki, kiedy miałam dziesięć lat, i tra-

fiłam do domu dziecka. Sprawiałam dużo kłopotów. Na szczęście zaopiekowa-

li się mną dobrzy ludzie. I gdyby nie moi przybrani rodzice, prawdopodobnie

skończyłabym na ulicy - wyznała. - Mój ojciec pracował w tym domu jako

ogrodnik. Kiedy Faisal się wprowadził, zatrudnił mnie jako nianię. Znał moją

przeszłość, ale nie wątpił, że kocham jego synka.

Zabolało ją, że Faisal nie był z nią szczery. Dlaczego postanowił powia-

domić rodzinę o Kazimie? Może nagle przestraszył się, że Erin nie potrafi do-

brze opiekować się jego dzieckiem? A może chciał, żeby i oni włączyli się w

jego wychowanie?

Straker otworzył drzwi i powiew lodowatego wiatru wyrwał Erin z roz-

myślań.

- W świetle prawa jesteś matką Kazima, więc nikt ci go nie odbierze.

Tylko od ciebie zależy, czy będzie utrzymywał kontakty z rodziną w Qubbah. -

Podniósł kołnierz płaszcza. - Przeprowadziłem małe śledztwo i dowiedziałem

się, że Zahir jest znakomitym biznesmenem. Nie znosi sprzeciwu, bywa bez-

względny, ale w relacjach z kobietami potrafi być czarujący i przekonywujący.

- Uśmiechnął się na widok rumieńca na twarzy Erin. - Moja droga, bądź

ostrożna i nie daj się zastraszyć.

- Proszę się o to nie martwić.

Kiedy jednak wracała do biblioteki, przeszył ją lęk. Uświadomiła sobie,

że ją zauroczył, a drapieżny błysk jego ciemnych oczu nie wróżył nic dobrego.

R S

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Kazim z ciekawością wpatrywał się w gościa. Mężczyzna przyklęknął.

Chłopiec był bardzo podobny do swoich rodziców. Na widok małej, psotnej

buzi Zahira przepełniło współczucie dla chłopca. Zrozumiał, jaką tragedią była

przedwczesna śmierć Faisala i Maryam.

Gorzki gniew, który przygniatał go przez sześć długich lat, nagle zniknął,

a jego miejsce nieoczekiwanie zajęło nowe uczucie - miłość, prosta i czysta.

Drżącą ze wzruszenia ręką pogładził chłopca po policzku.

Dopilnuję, żeby nigdy nie zabrakło mu troski ani czułości, obiecał sobie.

Duma nie pozwoliła mu pogodzić się z bratem, ale jego syna będzie kochał jak

własnego. Miejsce Kazima jest w Qubbah.

Niestety, na przeszkodzie stała Erin, ale on sobie z nią poradzi.

- Jest wysoki jak na swój wiek - zwrócił się do gosposi.

- A jaki silny! - dodała radośnie. - I słodki, choć strasznie uparty. Czasa-

mi Erin musi trochę powalczyć z jego napadami złości, zwłaszcza przed kąpie-

lą.

- Jak to powalczyć? Nie ma do niego cierpliwości?

Kim była kobieta, której Faisal powierzył swoje dziecko? Powiedziała, że

je kocha, owszem, ale więzy krwi łączą Kazima z Zahirem, nie z nią.

- Nie, skąd! Erin wspaniale się nim zajmuje. Jest czuła i opiekuńcza, a

mały traktuje ją jak matkę. Innej zresztą nie pamięta.

Zahir nie to chciał usłyszeć, uśmiechnął się jednak czarująco do kucharki.

- Erin pracowała dla mojego brata, zanim się pobrali, prawda?

- Tak, przez dwa lata - rozgadała się pod wpływem uroku Zahira. -

Mieszkała w stróżówce ze swoimi przybranymi rodzicami. Potem oni przeszli

na emeryturę i przeprowadzili się na południe do swojego syna, a Erin została

R S

background image

tutaj. Po śmierci Faisala we wsi zaczęto plotkować, że namówiła pańskiego

brata na ślub i obiecała zająć się dzieckiem, by odziedziczyć dom. To wszystko

oczywiście bzdury, w Erin nie ma za grosz wyrachowania, ale ludzie są za-

wistni, zaraz zaczęli grzebać w jej przeszłości...

- To znaczy?

- Nie wiem dokładnie. Erin miała nieszczęśliwe dzieciństwo, a jako na-

stolatka weszła w konflikt z prawem, ale to nie było nic poważnego. - Alice

zdała sobie sprawę, że za dużo mówi. - Faisal bardzo jej ufał, powierzył jej

przecież syna. I chociaż nie byli normalnym małżeństwem, okazywali sobie

dużo czułości.

Zahir chciał wiedzieć, co miała na myśli, mówiąc o ich dziwnym małżeń-

stwie, lecz kucharka, zawstydzona swoim gadulstwem, nie powiedziała nic

więcej. Poleci Omranowi, swojemu asystentowi, poszperać w przeszłości

dziewczyny. Znając jego dociekliwość, był pewien, że dowie się o każdym

kompromitującym szczególe z życia Erin.

- Mam coś dla ciebie - zwrócił się do Kazima. - Przywiozłem ci pluszo-

wego wielbłąda, takiego jak te, które mieszkają na pustyni. Miałbyś ochotę po-

jechać do mojego wspaniałego pałacu i przejechać się na prawdziwym wiel-

błądzie?

Erin wróciła do biblioteki. Na podłodze siedział Kazim z szejkiem, któ-

rym był wyraźnie zafascynowany. Podobieństwo między nimi było uderzające.

Nie puszczę nigdzie Kazima, tutaj jest jego dom, przy mnie, pomyślała, czując

przypływ paniki. Rozmarzony wyraz twarzy kucharki dolał jeszcze oliwy do

ognia. To prawda, że mężczyzna wyglądał jak Lawrence z Arabii, głos miał

teraz słodki jak miód, ale nie było powodu, żeby się tak do niego wdzięczyć,

pomyślała rozdrażniona.

R S

background image

- Erin, dostałem wielbłąda! - Chłopiec zauważył ją w końcu i podbiegł,

wymachując radośnie zabawką. - I będę mógł pojeździć na prawdziwym! Mo-

żemy już jechać na pustynię?

I ty, Brutusie! Mimo to, obdarzyła go uśmiechem, zerkając jednocześnie

na wstającego z podłogi Zahira.

- Nie dziś, kochanie. Pustynia jest daleko stąd - powiedziała i zwróciła się

do szejka: - Pan Straker dobrze zrobił, uciekając przed śnieżycą. Pan też powi-

nien. Na pewno nie chce pan zostać uwięziony w „tym okropnym domu". Ali-

ce, zabierz Kazima do kuchni, czas na podwieczorek.

- Oczywiście. - Alice zaskoczył ton jej głosu, ale wyprowadziła chłop-

czyka z pokoju.

Zostali sami. Zahir był wściekły.

- Żałujesz mi nawet pięciu minut z bratankiem? Przecież jestem jego stry-

jem.

- Nie jestem pewna - odparła. - Faisal twierdził, że ani on, ani jego żona

nie mieli rodziny. Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Kim są krewni

Kazima?

- Mój ojciec... - zaczął, ale szybko zrozumiał, że Erin nie ma pojęcia, iż

Faisal był księciem. Postanowił jej nie wtajemniczać. - Moja rodzina jest bar-

dzo liczna i wpływowa. Mój ojciec, szejk Kalid, ma sześcioro rodzeństwa, a

każde z nich wielu krewnych. Przyznasz, że byłoby lepiej, gdyby dziecko wy-

chowywało się z prawdziwą rodziną. Tylko my możemy wprowadzić go w je-

go kulturę. Chcemy dla niego jak najlepiej - dodał niecierpliwie.

Erin zaniemówiła na wieść, że Kazim ma tylu wpływowych krewnych.

Nie mogą mi go odebrać, pomyślała, przecież Straker ją o tym zapewnił.

- Ja też chcę dla niego jak najlepiej, ale nie sądzę, by wyrwanie go z

miejsca, które zna, i towarzystwo kompletnie obcych ludzi, miało na niego do-

R S

background image

bry wpływ. Musisz mi uwierzyć - przekonywała go. Zahir krążący cicho po

pokoju przypominał tygrysa. - Nie wiem, dlaczego mój mąż przez tyle lat nie

utrzymywał kontaktów z rodziną, musiał mieć jednak poważne powody. Ka-

zim jest za mały na wyjazd. Potrzebuje bezpieczeństwa i stabilizacji. Może za

kilka lat, kiedy dorośnie, będzie pan mógł go odwiedzić i....

- Nie zamierzam ograniczać kontaktów z bratankiem do sporadycznych

wizyt! Kazim należy do Qubbah i tam go zabiorę, czy się na to zgadzasz, czy

nie.

- Nie masz prawa! - Przypomniała sobie radę prawnika, żeby nie dać się

zastraszyć.

- Nie znam takich słów, jak „nie mogę"!

Nie żartował. Erin pomyślała, że jest chyba pierwszą osobą, która mu się

sprzeciwiła, ale nie była z siebie dumna.

- Chyba będziesz musiał wzbogacić swoje słownictwo - warknęła. -

Zgodnie z prawem Kazim jest moim synem. Zamierzam spełnić prośbę męża i

wychować chłopca w Anglii. Nie chcę go jednak izolować od rodziny - dodała,

choć perspektywa dzielenia się dzieckiem z obcymi, którzy prawdopodobnie

będą podobni do Zahira, nie podobała się jej. - Rozumiem, że dziadek chce po-

znać wnuka, więc skłonna jestem pozwolić mu przyjechać tutaj.

Pozwolić mu, królowi! Zahir aż zaniemówił z oburzenia. Władza rodziny

panującej w ich królestwie była absolutna. Nikt nie mógł im niczego narzucić

ani zabronić. A ta kobieta dyktuje mu warunki! Pewne zmiany już zachodziły

w Qubbah i szejk dobrze wiedział, że będzie ich coraz więcej, jednak kobiety

nadal nie miały swoich praw. Był wściekły, że Erin mogła pomyśleć, że on po-

tulnie przyjmie jej warunki. Słowo „potulnie" ani trochę nie pasowało do księ-

cia Zahira!

R S

background image

Za oknem już zmierzchało, postanowił więc działać szybko. Przypomniał

sobie, jaki wstrząs przeżył niedawno stary szejk na wieść o śmierci syna.

Obecność Kazima przy jego boku była teraz najważniejsza. Wnuk to jego je-

dyna nadzieja i radość. Nie było takiej siły, która powstrzymałaby Zahira od

spełnienia obietnicy danej ojcu. Sięgnął do kieszeni. Wiedział, że dziewczyna

mu się przygląda, ale usiłował nie zwracać na nią uwagi. Wyobraźnia podsu-

wała mu obraz Erin z Faisalem; nie potrafił przyznać sam przed sobą, jak po-

tworna trawi go zazdrość. Chciał się z nią kochać tak namiętnie, by zapomniała

o zmarłym mężu.

To nieoczekiwane pożądanie utrudniało sprawę. Większym problemem

był jednak fakt, że w świetle prawa to ona była matką Kazima. Przyszedł mu

do głowy pewien pomysł. Co prawda zapewniała go o swoim uczuciu do

dziecka, jednak wszystko ma swoją cenę - nawet miłość.

- Są dwa sposoby na rozwiązanie problemu. Mogę wynająć najlepszych

prawników i wywalczyć opiekę w sądzie. Takie sprawy toczą się jednak długo,

a mój ojciec ma już osiemdziesiąt lat i może nie doczekać końca procesu. Dla-

tego proponuję godziwą rekompensatę w zamian za oddanie mi chłopca.

Erin oniemiała. Wzięła do ręki czek, który wypisał, i zbladła.

- Nie rozumiem. - Nie pojmowała liczby zer, na które patrzyła. Przyjrzała

się uważnie czekowi i wreszcie do niej dotarło. Wzdrygnęła się z obrzydzenia.

- Chcesz go kupić?

- Próbuję tylko pomóc ci ułożyć sobie życie na nowo, bez obowiązków

związanych z wychowywaniem cudzego dziecka. - Był spokojny, w przeci-

wieństwie do Erin, która gotowała się z wściekłości. - Jesteś niezwykle piękną

kobietą i od śmierci męża samotną.

Założyłbym się o cały majątek, że długo samotna nie będzie, pomyślał z

goryczą, obserwując jej drżące usta. Wyobraził sobie ich aksamitną miękkość.

R S

background image

- Randki w obecności trzylatka muszą być dość... krępujące - dodał ką-

śliwie.

- Nie mam zamiaru chodzić na randki - odpowiedziała zdławionym gło-

sem. Nie mogła uwierzyć, że uznał ją za piękność. - Nawet nie przyszło mi to

do głowy.

Kazim jest dla niej całym światem, w jej sercu nie ma miejsca dla nikogo

innego.

- Jeszcze nie, od śmierci mojego brata minęły dopiero trzy tygodnie. Ale

w końcu będziesz chciała zaspokoić swoje potrzeby. Wydajesz się bardzo na-

miętną kobietą - dodał chłodnym tonem, któremu przeczył rozpalony wzrok; z

jawnym zachwytem podziwiał ciało dziewczyny. - Kazim będzie dla ciebie

ciężarem, a ja nie pozwolę, żeby spędził dzieciństwo, walcząc o zainteresowa-

nie z twoim najnowszym kochankiem.

- Nie potrzebuję kochanka! - wrzasnęła dziko.

Zrobił z niej jakąś nimfomankę, wygłaszając uwagi o jej potrzebach i

zmysłowej naturze. Nic o niej nie wiedział! Nigdy w życiu nie zapragnęła żad-

nego mężczyzny - aż do dziś, musiała przyznać ze wstydem. Czuła obrzydze-

nie na widok sumy wypisanej na czeku. Jak mógł przypuszczać, że przyjmie

jego obrzydliwą propozycję!

- Wynoś się! Kazim nie jest na sprzedaż! - Podarła czek na strzępy.

Zahir ani drgnął. Obserwował ją tylko wyniośle, uśmiechając się drwiąco,

kiedy ze złością rzuciła w niego strzępy papieru.

- Jak śmiesz przychodzić do mojego domu i żądać, żebym oddała ci

dziecko?! - krzyknęła, dźgając Zahira palcem prosto w pierś i nie zważając, że

niebezpiecznie się nad nią pochylał. - Faisal błagał mnie o adopcję. Teraz ro-

zumiem dlaczego. Jesteś aroganckim, bezwzględnym draniem! Zrobię wszyst-

ko, co w mojej mocy, żeby Kazim nie miał z tobą nic wspólnego.

R S

background image

- Dość tego! - przerwał jej. Chwycił Erin za rękę i szarpnął tak gwałtow-

nie, że ich ciała się zderzyły. - Nie będziesz mówiła do mnie takim tonem!

- Będę mówiła, jakim zechcę. Nie możesz mi niczego zabronić.

Zahir był wściekły. Nikt nigdy go tak nie obraził. Gdyby była mężczyzną,

spotkałaby ją najsroższa kara. Była jednak kobietą... Postanowił nauczyć ją

szacunku.

Patrzyła na niego z furią, policzki jej płonęły, a niesforne loki tworzyły

ognistą aureolę wokół głowy. Wyobraził sobie, że leży pod nim, rozpalona,

wściekła, prowokująca.

Zaklął dziko, pochylił głowę i pocałunkiem zmusił ją do uległości. To

musiało nastąpić. Od początku nie potrafiła ukryć przed nim trawiącej i ją żą-

dzy.

- Nie! - protestowała na próżno.

Jak śmiał ją całować? Jak śmiał obejmować tak mocno i przyciskać do

twardego jak skała torsu? Jego druga dłoń powędrowała w górę, do wgłębienia

w jej szyi. Odchylił lekko jej głowę i wdarł się do ust z upokarzającą łatwością.

Pod maską cywilizowanego biznesmena Zahir ukrywał swoje prawdziwe obli-

cze - barbarzyńcy, przerażająco władczego i niezwykle męskiego. Jego ramio-

na obejmowały ją jak żelazne obręcze. Kiedy wsunął język do jej ust, jęknęła,

chcąc się wyswobodzić.

Wszystko na próżno. Ciosy, które na niego spadały, straciły impet. W

końcu osłabła i oparła ręce na jego piersi. Gdy wyczuł uległość, jego uścisk

nieco zelżał, a język rozpoczął powolną, zmysłową wędrówkę wewnątrz jej

ust.

Nagle obudziły się w niej wszystkie zmysły. Przez jedwabną koszulę czu-

ła jego rozpalone ciało. Zapach tego mężczyzny przyprawiał ją o dziwną nie-

moc. Złość zastąpiło uczucie, którego doświadczała pierwszy raz w życiu:

R S

background image

zdradliwe podniecenie rozluźniło napięte mięśnie, nie chciała się już od niego

oderwać.

Nagle poczuła na brzuchu nacisk twardego penisa. Otworzyła szeroko

oczy. Co się z nią dzieje? - zastanawiała się przerażona własną niemocą. Jak

każdy tyran Zahir zawsze dostawał, czego chciał - przynajmniej zdaniem Stra-

kera. Nie znosiła tej jego arogancji. Jednak pożądała go i teraz nie liczyło się

nic, tylko jego pocałunki.

Delikatnie głaskał jej plecy, potem biodra, aż jego dłoń zawędrowała do

jej piersi. Wystarczy, by przesunął rękę odrobinę wyżej... Przywarła do niego,

płonąc z żądzy. Nic już nie istniało oprócz jego ust i ciepła dłoni, która była

coraz bliżej miejsca, w które Erin pragnęła być dotykana. Zagubiona w niezna-

nym świecie zmysłowych przyjemności, przywarła do niego całą sobą.

Niespodziewanie Zahir odepchnął ją od siebie.

Zapadła cisza, w powietrzu drgało prawie namacalne erotyczne napięcie.

Przez kilka szalonych sekund dziewczyna marzyła, żeby znów wziął ją w ra-

miona i całował, dopóki oboje nie oszaleją z pożądania. W chwilę później

chciała zapaść się pod ziemię z upokorzenia, kiedy usłyszała jego słowa.

- Nie pomyliłem się, jesteś namiętną kobietą. Mój brat nie żyje od trzech

tygodni, a ty pożądasz już innego mężczyzny. Niewiele czasu potrzeba, żeby

przez twój dom przewinął się tabun kochanków. Jak wtedy zamierzasz opie-

kować się Kazimem?

- Wynoś się stąd! - Erin ciężko dyszała.

Nie mogła spojrzeć mu w oczy. Nawet nie próbowała tłumaczyć, że w ca-

łym swym dwudziestodwuletnim życiu nie miała jeszcze żadnego mężczyzny.

Wziął ją za Matę Hari z Yorkshire i nie mogła mieć mu tego za złe po tym, jak

zareagowała na jego zachowanie.

R S

background image

Otworzyła drzwi, mając nadzieję, że wyjdzie, lecz Zahir chwycił ją za

ramię i zatrzasnął drzwi.

- Przyjechałem tu po swojego bratanka i nigdzie się bez niego nie ruszę -

ostrzegł.

- Porwiesz go? Odbierzesz go siłą?

Do najbliższej wioski było aż trzynaście kilometrów, Zahir był silny, a

ona nie mogłaby nic zrobić, gdyby rzeczywiście chciał uprowadzić Kazima.

- Wyjdź albo wezwę policję - zagroziła, zdając sobie jednocześnie spra-

wę, że Zahir może w każdej chwili wsadzić chłopca do samochodu i zniknąć,

zanim posterunkowy tu dojedzie. - Mówisz, że pragniesz dobra swojego bra-

tanka, a nie rozumiesz, że śmiertelnie go przestraszysz.

- Nie mam zamiaru - warknął.

Był zły na siebie, że ją pocałował. Nie powinien - ale doprowadziła go do

szału. I, do diabła, nie pozostała obojętna na jego pieszczoty! Nadal czuł w

ustach jej smak, pamiętał gorącą słodycz, która go spowiła, gdy Erin przestała

walczyć, rozchyliła wargi, a jej ciało przywarło do jego ciała.

Znów zaklął i odsunął się od niej. Była wdową po jego bracie, powinien

zostawić ją w spokoju.

- Nie chcę was rozdzielać - mruknął.

Widział przecież, jak mały tulił się do niej. Nie potrafiłby zabrać Kazima

od kobiety, którą chłopczyk traktował jak matkę.

- Nie? - odetchnęła z ulgą. Ale przypomniała sobie, jak chwilę wcześniej

przyrzekł, że nie wyjedzie bez Kazima.

- Nie - odparł. Nie miał wyboru, musiał zabrać Erin z sobą, choć tracił

przy niej kontrolę. - Wiem, że on cię potrzebuje, pojedziesz więc z nami.

- Chyba nie rozumiesz - zaczęła. - Nigdzie z tobą nie pojedziemy.

- To ty nic nie rozumiesz. Mój ojciec musi poznać wnuka.

R S

background image

- Mówiłam już, że może odwiedzić go, kiedy zechce - broniła się, rumie-

niąc pod jego natarczywym spojrzeniem.

- Nie przeżyłby podróży. Dwa miesiące temu zachorował na serce i musi

się oszczędzać. Długi lot nie wchodzi w grę. Nie mam innego wyjścia, muszę

cię zabrać razem z Kazimem. I nie mam czasu na kłótnie - dodał ostrzegawczo,

gdy chciała zaprotestować. - Ojciec chciał pogodzić się z Faisalem, ale nie

zdążył, a teraz załamał się po jego śmierci. Jest starym człowiekiem, który bar-

dzo pragnie poznać wnuka. Nie możesz mu tego odmówić.

Erin poruszyło wzruszenie w głosie Zahira. Wiedziała, jak ważna jest ro-

dzina, bo sama nigdy żadnej nie miała. Jeśli stary szejk umrze, nie poznawszy

Kazima? Z tego, co mówił Zahir, wynikało, że kochał Faisala i naprawdę zale-

żało mu na wnuku. Poza tym wojna w sądzie nie wyszłaby dziecku na dobre. A

jeśli kiedyś zapyta, dlaczego nie zgodziła się, by poznał swoich krewnych?

Powinnam pozwolić chłopcu ich poznać, pomyślała. Nie chciała jednak,

by jechał sam z Zahirem. I choć perspektywa podróży przez pół świata z nie-

bezpiecznie seksownym bratem Faisala budziła w niej niepokój, postanowiła

pojechać z nimi.

Co zrobi, jeśli znowu spróbuje ją pocałować? Za pierwszym razem ją za-

skoczył, teraz jednak mogła się na to przygotować. Zahir był przyzwyczajony

do uległości ze strony kobiet, da mu jednak do zrozumienia, że nie jest nim za-

interesowana. Nagle przypomniała sobie cudowny dotyk jego ust i mistrzo-

stwo, z jakim złamał jej słaby opór. Rzeczywiście, nie jestem nim zaintereso-

wana, pomyślała z ironią.

Faisal był dobry i łagodny, żadnej z tych cech nie dostrzegła w jego bra-

cie. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że przystojny i zmysłowy Zahir był dla

niej nieosiągalny. Z jakiegoś powodu jej ciało nie chciało tego przyjąć do wia-

R S

background image

domości. Spłonęła rumieńcem, podążając za wzrokiem szejka, który patrzył

rozbawiony na jej sutki rysujące się prowokacyjnie pod cienką koszulką.

- Dlaczego Faisal zerwał kontakty z rodziną? - spytała, chcąc odwrócić

jego uwagę.

Zahir długo milczał, a Erin zdumiały surowość i powaga na jego twarzy.

- Poślubił kobietę, której nie wybrano dla niego. Wcześniej był zaręczony

z córką pewnego wpływowego człowieka, jednak uciekł z inną i okrył nas

hańbą.

- To znaczy, że małżeństwo zostało skojarzone przez rodzinę? Przecież to

przestarzały obyczaj!

- Nie w Qubbah. Ojciec zaproponował kilka kandydatek, a Faisal miał

wybrać jedną z nich.

- Ale jej nie kochał. - Erin była o tym przekonana. - Kochał Maryam. Po

jej śmierci był zrozpaczony. Dlaczego musiał z nią uciec? Nie mogli się pobrać

i zostać w Qubbah?

- Maryam obiecano innemu mężczyźnie - odpowiedział beznamiętnie.

- Kolejne skojarzone małżeństwo? - zgadła. - Maryam nie kochała tego

człowieka, kochała Faisala. Wasz ojciec nie chciał, by jego syn był szczęśliwy?

Nie mógł ustąpić i pozwolić im na ślub?

- Gdyby ustąpił, śmiertelnie obraziłby rodzinę narzeczonej - wyjaśnił Za-

hir. - Tak wyglądają sprawy w moim kraju. Nie oczekuję, że to zrozumiesz.

- Masz rację, nic z tego nie rozumiem. Wierzę, że ludzie powinni się po-

bierać z miłości, tak jak to zrobili Faisal i Maryam. A z tego, co mówisz, wy-

nika, że musieli uciekać jak przestępcy.

- To nieprawda. Mój ojciec nie jest okrutnym despotą. Ma jednak obo-

wiązki wobec państwa. Był rozdarty między... - Zahir zamilkł, przypomniaw-

szy sobie, że dziewczyna nie ma pojęcia, że mowa o królu.

R S

background image

Kłopotliwe milczenie przerwał dzwonek telefonu komórkowego. Zahir

odebrał, powiedział kilka krótkich zdań po arabsku i znów zwrócił się do Erin.

- Mój kierowca mówi, że zapowiada się jeszcze większa śnieżyca. Musi-

my wyruszyć natychmiast. Nie chcę, żebyśmy tu utknęli na kilka dni.

- Chcesz jechać teraz? - wykrztusiła Erin. - Rozumiem, że twój ojciec jest

chory i obiecałam, że przywiozę Kazima do Qubbah, ale nie dzisiaj! To niedo-

rzeczne. Nie jesteśmy nawet spakowani. Robi się późno, Kazim niedługo idzie

spać...

- Może spać w samolocie. Polecimy moim odrzutowcem, jedna z sypialni

jest już dla niego przygotowana. Nie musisz go również pakować - w Qubbah

czekają na niego zabawki, ubrania i wszystko, o czym zamarzy. Weź swoje

rzeczy, jeśli chcesz. I przebierz się w coś bardziej odpowiedniego. - Popatrzył

na jej dżinsy z taką pogardą, że miała ochotę go spoliczkować. - Załóż coś lek-

kiego, w Qubbah jest znacznie cieplej niż tutaj.

Był najbardziej aroganckim, napuszonym... Erin kończyły się przymiot-

niki i patrzyła na niego z wściekłością.

- Posłuchaj! - zaczęła.

Drzwi za jej plecami skrzypnęły. Odwróciła się i uśmiechnęła na widok

Kazima.

- Zjadłeś już podwieczorek? Zaraz przygotuję kąpiel.

Nie spodobało się to chłopcu, który ostatnio nie przepadał za tą porą dnia.

Podbiegł do Zahira, który wyciągnął do niego ręce. Chłopiec zazwyczaj był

nieśmiały w towarzystwie obcych, jednak z szejkiem było zupełnie inaczej.

- A może zamiast się kąpać, wolałbyś polecieć samolotem?

- Prawdziwym? - Kazim ze zdumienia otworzył szeroko oczy.

- Pewnie, że prawdziwym. Odrzutowcem, który zabierze nas na pustynię.

R S

background image

- Nie tak prędko - przerwała mu Erin. - Nie jestem pewna, czy to dobry

pomysł, żebyśmy lecieli już dziś.

W ogóle nie była pewna, czy zgadza się na podróż do Qubbah, jednak

Zahir był bezlitosny.

- Kazim chce ze mną jechać - uśmiechnął się do chłopca. - Jeśli Erin nie

chce, pojedziemy sami, co ty na to?

Serce Erin zamarło. Kazim przytulił główkę do ramienia stryja. Był nim

zafascynowany. I nie on jeden, pomyślała z ironią. Przypomniała sobie zniewa-

lający zapach tego mężczyzny.

- Erin też z nami jedzie - oznajmił Kazim, uśmiechając się do niej szero-

ko.

Odetchnęła z ulgą. Chłopiec nadal jej potrzebował.

- To było nieczyste zagranie, wiesz o tym.

- Nie sprawiaj kłopotów, bo będzie ich więcej - zagroził.

Podszedł powoli do drzwi, wciąż trzymając chłopca na rękach.

- Pobawimy się, a Erin się spakuje. - Zaśmiał się na widok szczęśliwej

buzi chłopca. - Masz pół godziny. Pośpiesz się, jeśli nie chcesz zostać tutaj sa-

ma.

R S

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Zanim wyjechali z Ingledean, śnieg przestał padać. Powietrze było rześ-

kie i mroźne. Erin drżała z zimna w kremowym płóciennym kostiumie, który

założyła na drogę.

Przynajmniej nie wyglądam już jak służąca, pomyślała, przypominając

sobie pogardliwe uwagi Zahira. Urażona krytyką, zatroszczyła się o swój wy-

gląd, do żakietu dopasowała błękitną jedwabną bluzkę, loki upięła w kok, na-

łożyła nawet odrobinę makijażu - delikatny cień taupe na powieki i różowy

błyszczyk na usta.

Zeszła po schodach do holu, w którym czekał z chłopcem. Napotkała je-

go pełne pożądania spojrzenie, które ją strasznie zawstydziło.

Miała coraz więcej wątpliwości dotyczących podróży do Qubbah, ale

wyglądało na to, że nie ma wyboru.

Niebawem tu wrócimy, zapewniała samą siebie. Samochód ruszył, a Erin

popatrzyła na dom, który tak pokochała. Dzikie piękno otaczających go wrzo-

sowisk było tak odmienne od bezdusznego, betonowego bloku, w którym się

wychowała.

Jeśli stary szejk jest rzeczywiście chory, na pewno nie będzie nalegał, aby

przedłużali wizytę. Kazim pozna dziadka i krewnych, a potem wrócą szybko

do Ingledean.

Przez całą drogę na lotnisko uszczęśliwiony chłopiec szczebiotał jak na-

kręcony. Jego radość sięgnęła zenitu po wejściu na pokład prywatnego odrzu-

towca Zahira, Erin zaś zdawało się, że znalazła się w zupełnie innym świecie.

Rozejrzała się po luksusowym wnętrzu. Zamiast rzędów ciasnych siedzeń, w

kabinie stały ogromne skórzane kremowe sofy. Na podłodze leżał pluszowy

dywan. Dwie śliczne stewardesy były ujmująco troskliwe. Zwłaszcza w sto-

R S

background image

sunku do Zahira, pomyślała Erin złośliwie. Nic dziwnego, że był taki aroganc-

ki, skoro wszyscy byli dla niego nad wyraz uprzejmi. Ale może przebywanie w

otoczeniu służalczych osób to jedna z wielu zalet bycia niewiarygodnie boga-

tym.

Wiedziała, że Faisal był zamożny, wiódł jednak raczej proste życie, a ona

nigdy nie myślała o jego fortunie. Teraz okazuje się, że krewni Kazima byli

milionerami - może nawet miliarderami, poprawiła się w myśli, zdumiona wy-

posażeniem łazienki, połyskującej szczerym złotem. Pieniądze dają władzę, a

ona pamiętała słowa Zahira grożącego jej, że wynajmie najlepszych prawni-

ków, aby walczyć o bratanka. A może już z tego zrezygnował, skoro zgodziła

się na wyjazd?

Po starcie Kazim zrobił się marudny. Erin próbowała go zabawiać, był

jednak zbyt zmęczony. Stewardesa odprowadziła ich oboje do sypialni, a chło-

piec zasnął, gdy tylko położył głowę na poduszce. Erin wróciła do głównej ka-

biny. Ku jej zakłopotaniu szejk czekał na nią. Wskazał miejsce na sofie.

- Napijesz się szampana?

Podał jej kieliszek. Rozsiadł się wygodnie tuż obok. Bliskość silnego,

smukłego ciała była niepokojąca. Pod jedwabną koszulą widziała wspaniale

umięśniony brzuch. Kiedy zdjął krawat i rozpiął kilka guzików, zauważyła

ciemne włosy poniżej szyi. Jego zapach drażnił jej zmysły...

Próbując zatrzeć wrażenie, jakie na niej robił, upiła spory łyk szampana i

zakrztusiła się bąbelkami.

Zahir wpatrywał się w nią, popijając alkohol. Nie miała pojęcia, o czym

myśli, więc następne pytanie wprawiło ją w zakłopotanie.

- Powiedz mi, Erin, dlaczego tak naprawdę wyszłaś za mojego brata?

R S

background image

- Co masz na myśli? - Drżącą dłonią odstawiła kieliszek na onyksowy

stolik. Może nie miał złych zamiarów, jednak pamiętała radę Strakera, by mia-

ła się na baczności.

- Zastanawiam się, czy zanim wyszłaś za Faisala, wiedziałaś, jak poważ-

nie był chory.

Gdyby tylko domyślała się, do czego Zahir zmierza!

- Tak - powiedziała prawdę. Nie widziała powodu, żeby mu wyjaśniać, że

Faisal od początku choroby domyślał się, że umrze. - Dlaczego pytasz?

- Chcę zrozumieć, co tobą kierowało. Kiedy się pakowałaś, rozejrzałem

się po domu. W głównej sypialni na trzecim piętrze nadal są jego rzeczy. Na-

tomiast twoja sypialnia znajduje się przy pokoju dziecinnym. Małżonkowie za-

zwyczaj dzielą sypialnię, dlaczego więc nie spaliście razem?

- To nie twoja sprawa - odparła po chwili kłopotliwego milczenia.

- Chyba jednak moja - stwierdził szejk podejrzanie łagodnym głosem. -

Alice dała mi do zrozumienia, że wasze małżeństwo nie było normalne. Po-

wiedziała też, że ludzie we wsi plotkowali na temat twoich motywów poślu-

bienia bardzo bogatego, umierającego człowieka.

Był ciekawy, jak zareaguje na jego słowa. Dziewczyna była biała jak

kreda. Wyglądała młodo i niewinnie. Zahirowi przyszło do głowy, że komuś

takiemu nietrudno było zwieść Faisala, pogrążonego w żałobie wdowca z ma-

leńkim dzieckiem. Do diabła, jego też prawie nabrała, zdumiał się. Asystent

przesłał mu niedawno informacje, do których udało mu się dotrzeć. Zahir był

pewien, że brat nic nie wiedział o przeszłości drugiej żony. Jak się okazało, Er-

in była notowana za drobne kradzieże. Do tego dochodziły też inne niepokoją-

ce szczegóły z jej życia, z którym sobie nie radziła, dopóki przybrani rodzice

nie sprowadzili jej do Ingledean.

R S

background image

Nadrobiła braki w wykształceniu, została wykwalifikowaną nianią. Za-

trudniła się u Gilesa Fitzroya, prawnika z przedmieść Yorku. Omran dokopał

się do plotek na temat romansu dziewczyny z pracodawcą. Podobno uganiała

się za nim, mając nadzieję, że zostawi dla niej żonę. W końcu jednak Fitzroy

odzyskał rozum i ją zwolnił. Niedługo potem Erin poznała Faisala.

Bogaty wdowiec musiał jej się wydać darem niebios, pomyślał ponuro

Zahir, a ona bez wątpienia wykorzystała okazję, by wkraść się w jego łaski.

- Powiedzieć ci, co ja o tym myślę? - zapytał. - Podejrzewam, że wasze

małżeństwo nie było takie, jakie być powinno, a fakt, że mieliście oddzielne

sypialnie, utwierdza mnie w tym przekonaniu. Wydaje mi się, że podstępem

nakłoniłaś go do ślubu. Faisal rozpaczliwie pragnął zapewnić synowi opiekę po

swojej śmierci. Kiedy dowiedziałaś się o jego chorobie, odegrałaś rolę troskli-

wej i czułej opiekunki. Przekonałaś go, że jeśli się z tobą ożeni, zajmiesz się

Kazimem - ciągnął Zahir. - Mój brat nie zdawał sobie jednak sprawy, jak dale-

ko możesz się posunąć, by dostać dom i fortunę, nawet za cenę wzięcia na

swoje barki ciężaru w postaci małego dziecka. Jeśli udowodnię w sądzie, że

twoje motywy nie były czyste, odbiorą ci Kazima.

- Mylisz się. - Te oskarżenia wstrząsnęły Erin. - Adoptowałam Kazima,

bo go kocham. Ingledean nie ma z tym nic wspólnego.

Zrobiło się jej niedobrze ze strachu, że naprawdę mogą odebrać jej chłop-

ca. Alice wiedziała o ich fikcyjnym małżeństwie - zdecydowali się na nie ze

względu na dobro Kazima. Ale nawet jeśli gosposia przypadkowo ujawniła tę

tajemnicę, czy mogło to świadczyć na jej niekorzyść? Czy sędzia też zakwe-

stionuje jej dobre intencje? Erin nie chciała ryzykować.

- Wyszłam za Faisala z miłości - zapewniła. - Alice się myli. Nasze mał-

żeństwo było normalne pod każdym względem.

R S

background image

Mówiąc o miłości, nie mijała się z prawdą, chodziło jednak o uczucie do

Kazima. Uwierzyła Faisalowi, że jeśli się nie pobiorą, dziecko zostanie samo

na świecie, i zgodziła się na jego propozycję.

Nie mogła już dłużej siedzieć obok Zahira, wiedząc, że ma o niej tak nie-

pochlebne zdanie. Pod pretekstem sprawdzenia, czy Kazim się nie zbudził, po-

szła niepewnym krokiem do sypialni.

Chłopiec smacznie spał. Erin położyła się obok i patrzyła na niego prze-

pełniona miłością. Wyglądał jak aniołek, długie rzęsy rzucały cień na miękkie

policzki. Nie odda go, Faisal jej zaufał, i ona go nie zawiedzie.

Strach nadal jej nie opuszczał. Zapadła w niespokojny sen.

- Erin, popatrz, wielbłądy! - wykrzyknął Kazim, wyglądając przez okno

luksusowego dżipa wiozącego ich kilka godzin później przez pustynię. Chło-

piec wskazywał grupę zwierząt brnących przez piasek. - Będziemy jeździć na

wielbłądach? - zapytał Zahira.

- Nie na tych - odparł szejk melodyjnym głosem, przyprawiającym Erin o

gęsią skórkę. - Ale obiecuję, że jak tylko dojedziemy do domu, znajdę dla cie-

bie najwspanialszego wielbłąda i wybierzemy się na przejażdżkę, zgoda?

Rozpromieniony chłopiec przytaknął z entuzjazmem. Wygląda na to, że

znalazł sobie nowego bohatera, zasępiła się Erin. Kiedy zbudziła się o świcie

podczas lądowania, Kazim już nie spał. Siedział na kolanach stryja, oglądając

razem z nim wschód słońca nad pustynią. Było oczywiste, że bardzo się do

siebie zbliżyli. Mały był dla Erin całym światem, nie chciała się nim z nikim

dzielić, ale nie mogła mu odmówić spotkania z rodziną. Patrzyła na ciągnącą

się aż po horyzont pustynię i powoli traciła ducha. Nie było ani wioski, ani

domu, ani nawet drzewa - tylko piasek i niebo.

R S

background image

- Kto chciałby mieszkać na tym rozpalonym pustkowiu? - wymamrotała i

zerknęła na zegarek - od pół godziny pędzili przez pustynię. - Gdzie my wła-

ściwie jesteśmy?

- W najpiękniejszym miejscu na świecie - żachnął się Zahir. - Kazim bę-

dzie zachwycony. Zaraz zobaczysz mury naszej fortecy.

- Mury czego? Dokąd tak naprawdę nas zabierasz?

Niepokój narastał od momentu, kiedy wylądowali w Qubbah. Na pasie

startowym zobaczyła konwój samochodów. Zahir mówił, że jest w swoim kra-

ju wpływowym człowiekiem, jednak nie spodziewała się takiego przyjęcia.

Kiedy wysiadł z samolotu, kilku Arabów natychmiast ukłoniło się nisko. Moż-

na by pomyśleć, że witali członka rodu królewskiego.

Westchnęła ciężko, zapatrzona w monotonny pejzaż za oknem. Z ulgą

dostrzegła wreszcie w oddali zarys murów i strzelistych wież. Ulga ustąpiła

miejsca zdumieniu, kiedy chwilę później przejeżdżali przez gigantyczną bramę

starożytnej fortecy, a potem wzdłuż szerokiego, długiego na kilkaset metrów

podjazdu wysadzanego palmami. Na koniec zatrzymali się przed najbardziej

zadziwiającym budynkiem, jaki kiedykolwiek widziała.

- Chyba nie chcesz powiedzieć, że tu mieszkasz? - zapytała zdumiona,

wpatrując się w ciągnące się w nieskończoność marmurowe schody, prowa-

dzące do ogromnego pałacu. Ze zwieńczonymi złotem wieżami i elegancką ko-

lumnadą przy wejściu, wyglądał jak z bajki.

Zahir wyjął Kazima z fotelika i rzucił Erin przelotne spojrzenie.

- To mój dom. Witaj w Pałacu Sokoła.

Wysiadł z Kazimem na rękach, a człowiek w długiej szacie stojący przy

samochodzie skłonił się.

- Wasza Wysokość.

R S

background image

Erin zastanawiała się gorączkowo, dlaczego go tak nazwał. Po wyjściu z

klimatyzowanego pojazdu, gorące powietrze buchnęło jej w twarz. Zahir nadal

wyglądał elegancko i wytwornie w modnym garniturze, Erin wręcz przeciwnie.

- Kim ty naprawdę jesteś? - Próbowała dogonić go na schodach.

Zignorował ją jednak i wszedł do wspaniałego holu. Biała marmurowa

podłoga i ogromne kolumny kontrastowały z czerwono-złotymi ozdobami, da-

jąc wrażenie takiego przepychu, że dziewczyna stanęła jak wryta.

- Zahir!

- Musisz iść za księciem - pouczył ją mężczyzna, który otworzył im

drzwi dżipa. - I nie wolno odzywać się do Jego Wysokości, jeśli sam się do

ciebie nie zwróci.

- Ale... - Erin wydawało się, że wylądowała na obcej planecie. - Nie ro-

zumiem. Zahir nie jest księciem, prawda?

- Ależ oczywiście, że jest księciem - drugim synem naszego wspaniałego

władcy, Jego Królewskiej Wysokości króla Kalida - poinformował, patrząc z

naganą na czerwoną rozpaloną twarz i nieporządną fryzurę dziewczyny. - Ja

nazywam się Omran. Jestem osobistym asystentem księcia.

- Drugim synem? - powtórzyła po nim Erin. - Czy to znaczy, że Faisal też

był księciem?

- Był pierworodnym synem króla i następcą tronu Qubbah. Zgodnie z na-

szym prawem jedynie najstarszy syn może rządzić krajem.

- Ale Faisal nie żyje. - Głos dziewczyny drżał. - Co się stanie, jeśli król

umrze?

- Korona przechodzi na najstarszego syna Faisala - odparł. - Książę Ka-

zim zostanie władcą naszego królestwa. Dlatego Zahir go sprowadził.

R S

background image

Szli przez niekończące się korytarze, w których kolejne rzędy kolumn

przypominały Erin zamkniętą klatkę. Po tych rewelacjach serce waliło jej jak

młotem.

- Ale Kazim ma dopiero trzy lata - powiedziała zdesperowana - a jego

dom jest w Anglii, ze mną.

Omran zmarszczył brwi i potrząsnął głową.

- Miejsce młodego księcia jest w Qubbah. Tak zdecydował król - rzekł

stanowczo.

Erin zmroził strach.

Zahir oddalał się, unosząc Kazima. Z krzykiem wyrwała się Omranowi i

pobiegła korytarzem, nie zważając na ostrzeżenia. Pokonała kolejne marmuro-

we schody, pędząc za nimi, i wpadła zasapana do pokoju, który na pierwszy

rzut oka wyglądał jak skarbiec, z tą jednak różnicą, że był pełen zabawek.

Chłopiec biegał w kółko, podekscytowany i szczęśliwy. Wsiadł do samo-

chodu wyścigowego, w chwilę później pognał do pociągu stojącego na torach

biegnących przez cały pokój.

- Potrafię kierować pociągiem. Popatrzcie! Naciskam guzik, a on jedzie!

- Wspaniale, kochanie. Masz tutaj mnóstwo zabawek.

Uśmiechnęła się do nieco onieśmielonego chłopca.

Na Zahira patrzyła jednak z wściekłością i przerażeniem. Pamiętała jego

ostrzeżenie, że jeśli będzie trzeba, nie cofnie się przed niczym.

- Co to ma znaczyć? - Wskazała sterty zabawek. - Próbujesz przekupić

dziecko?

Widok Omrana krążącego wokół drzwi przypomniał jej, czego się przed

chwilą dowiedziała.

R S

background image

- Oszukałeś mnie - rzuciła prosto w twarz Zahirowi. - Nie obchodzi mnie,

czy jesteś księciem. Jesteś za to największą gnidą na ziemi. I nie spodziewaj

się, że będę się przed tobą płaszczyć jak inni, bo nie zamierzam tego robić.

Z kąta pokoju dobiegło głośne westchnienie. Erin odwróciła się i spo-

strzegła młodą kobietę w tradycyjnym stroju. Na jej ślicznej twarzy malowało

się przerażenie.

- To Bisma, niania - przedstawił ją Zahir. Był wściekły. Chwycił Erin za

ramię i pchnął w stronę drzwi. - Zaprowadzę macochę Kazima do jej pokoju, a

was zostawimy, żebyście mogli się poznać - rzekł do Bismy po angielsku. Nia-

nia uśmiechnęła się blado, wciąż zmieszana zachowaniem Erin. Jak można

okazać taki brak szacunku członkowi rodziny królewskiej?

- Oczywiście. Książę Kazim pobawi się trochę, a potem zje lunch - od-

powiedziała cicho doskonałą angielszczyzną.

Erin próbowała protestować, jednak Zahir zacisnął dłoń na jej ramieniu i

siłą wyprowadził. Omran pośpieszył do nich.

- Wasza Wysokość pozwoli, że zaprowadzę... - Zawahał się, nie wiedząc,

jak się odnosić do Erin. Wyczuła w jego głosie źle maskowaną wyniosłość. -

...Erin do jej komnat.

Tym razem Zahir odpowiedział po arabsku, i chociaż nic nie zrozumiała,

wyczuła, że odprawia asystenta, któremu się to wyraźnie nie spodobało. Erin

pomyślała, że jej nie lubi. Są jednak większe zmartwienia niż humory służą-

cych, pomyślała, kiedy książę zaciągnął ją do innego pokoju. Komnata była

urządzona równie luksusowo jak inne pomieszczenia w pałacu. Większość

miejsca zajmowało wielkie łoże z satynową narzutą oraz jedwabnymi złoto-

niebieskimi poduszkami. Erin westchnęła.

Ale nie dane jej było podziwiać sypialni.

R S

background image

Zahir odwrócił dziewczynę twarzą do siebie i wreszcie puścił jej nadgar-

stek. Wystarczyło spojrzeć na jego oblicze, żeby zrozumieć, jak bardzo był

wzburzony. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że powinna załagodzić sytu-

ację, jednak i w niej się gotowało.

- Ty draniu! - warknęła, masując czerwone ślady, które jego uścisk zo-

stawił na skórze. - Może poznęcaj się nad kimś swojego wzrostu.

- Pewnego dnia ten niewyparzony język wpakuje cię w poważne kłopoty

- ostrzegł, zbliżając się niebezpiecznie. Cofnęła się, jednak jej nogi napotkały

łóżko i nie miała już dokąd uciec. - Wiesz, co grozi za znieważenie członka ro-

dziny królewskiej?

Pochylił się, wpatrując się w nią bacznie. Serce dziewczyny zatrzepotało

z przerażenia. Nagle znów miała czternaście lat, stała przyciśnięta do muru w

alejce przy sierocińcu, a grupa starszych dziewczyn zacieśniała krąg wokół

niej.

- Kazałam ci przynieść nową płytę Wild Boys - powiedziała przywód-

czyni bandy, Terri. - Gdzie ją masz?

- Nie miałam pieniędzy. Zaśmiały się wszystkie.

- A kto mówił, że masz ją kupować? Trzeba było ją rąbnąć, idiotko. Zaraz

ci pokażę, co się przytrafia nieposłusznym dziewczynkom.

Terri uderzyła ją w brzuch bez ostrzeżenia. Erin zgięła się z bólu, padając

na kolana. Pozostałe nastolatki natarły na nią. Zwinęła się w kłębek i zakryła

twarz dłońmi, tak jak to zwykle robiła, kiedy naćpana matka wyładowywała na

niej swoje frustracje.

Głowa w dół i szybciej się skończy, przypomniała sobie zasadę z dzieciń-

stwa. Spojrzała na pokój, Zahira, i obraz przyblakł. Nie była już zastraszoną

nastolatką, była matką walczącą o dziecko.

- Chcesz mnie uderzyć? - spytała wojowniczo.

R S

background image

- Nigdy w życiu nie uderzyłem kobiety. - Jego wyznanie zabrzmiało

szczerze.

Erin wpatrywała się bezradnie w jego piękne, zmysłowe usta i gorąca fala

rozlała się po całym jej ciele. Wróciło wspomnienie jego pocałunków. Jęknęła

cicho, zła na siebie za słabość do niego, za pragnienie, by znowu ją całował.

Nie przeszkadzała jej nawet świadomość, że uważa ją za naciągaczkę. Niepo-

strzeżenie atmosfera między nimi zaczęła się zagęszczać, bynajmniej nie ze

złości. W powietrzu niemal iskrzyło napięcie. Zahir też toczył wewnętrzną

walkę ze swoimi namiętnościami.

- Nie okłamałem cię - mruknął.

- Po prostu nie wspomniałeś, że jesteś księciem, a Kazim następcą tronu.

Przykro mi, ale jak tylko Kazim spotka się z dziadkiem, zabieram go do domu.

Kiedy będzie pełnoletni, sam zdecyduje, czy zostać królem. Lecz zanim to na-

stąpi, będzie miał normalne dzieciństwo...

- I spędzi je z kobietą, która podstępem skłoniła jego ojca do małżeństwa

- skończył za nią Zahir.

- To nieprawda! Mam dość tych obelg - powiedziała, próbując wymknąć

mu się, jednak zagrodził jej drogę.

- Chcę wyjechać, najszybciej jak to możliwe.

- Świetnie! - Zahir wyciągnął jej paszport z kieszeni. - Z wielką przyjem-

nością zorganizuję dla ciebie podróż powrotną.

- Oddaj mi paszport Kazima - zażądała.

- Nie.

- Jak to nie? Zgodnie z prawem jest moim synem.

- Może w Anglii. Ale jesteśmy w Qubbah - odparł z takim spokojem, że

Erin już zupełnie przestała nad sobą panować.

R S

background image

- Nie możesz go porwać. Pójdę do ambasady brytyjskiej! Zaufałam ci.

Zgodziłam się na tę podróż, bo nie przypuszczałam, że zechcesz go tutaj za-

trzymać. Nie możesz złamać obietnicy.

- Nie mówiłem nic o powrocie Kazima do Ingledean - zniecierpliwił się. -

Ty możesz wyjechać, on zostaje.

- Nie masz prawa go zatrzymać!

Niespodziewanie Zahira ruszyło sumienie. Oczy dziewczyny były

ogromne w pobladłej nagle twarzy, włosy zdawały się żyć własnym życiem,

wysuwając się spod spinek.

Ale piękna, pomyślał. Nigdy jeszcze nie spotkał równie cudownej istoty,

nigdy też żadnej tak bardzo nie pożądał. Było mu wstyd. Siła tego pragnienia

zaskoczyła jego samego. Do tej pory bawił się w towarzystwie wielu wspania-

łych kobiet - wyrafinowanych i światowych, które godziły się na jego zasady i

które nie miały kryminalnej przeszłości. Dlaczego więc przyciągała go jak ma-

gnes?

Była jego bratową, na litość boską. Zaśmiał się gorzko i odsunął. Nie-

oczekiwanie przemknęło mu przez myśl, że chce ją mieć, ponieważ była żoną

Faisala. Z satysfakcją obserwował pragnienie w jej spojrzeniu, bo miał do wy-

równania rachunki z jej mężem, który ukradł mu niegdyś kobietę. Może pod-

świadomie pałał żądzą zemsty? A może był po prostu mężczyzną, który od

pierwszej chwili tak bardzo jej zapragnął, że zżerało go przemożne pożądanie i

nic, nawet fakt, że była pozbawioną zasad naciągaczką, nie mogło go do niej

zrazić.

Zmrużył oczy na widok unoszonych oddechem piersi. Wyglądała bardzo

pociągająco. Spódnica przylegała jej do ud. Nic dziwnego, że chciała wziąć

prysznic po długiej podróży. Wyobraźnia podsunęła mu obraz dziewczyny

zdejmującej ubrania i wchodzącej pod strumień wody. Widział, jak rozprowa-

R S

background image

dza mydło po płaskim brzuchu i niżej... Fala pożądania przetoczyła się przez

jego ciało.

- Jeśli nie chcesz, nie musisz wyjeżdżać - powiedział. - Kazim jest do

ciebie bardzo przywiązany, więc może powinnaś tutaj zostać dla jego dobra,

przynajmniej przez pewien czas.

Erin potrząsnęła głową.

- Za nic w świecie go nie zostawię. Nigdy.

- W takim razie jesteśmy na siebie skazani. Możemy jednak spróbować

wynagrodzić sobie tę niekomfortową sytuację - rzekł Zahir.

Jego głos stał się nagle łagodny i zmysłowy.

Zbliżył się do niej niepostrzeżenie. Erin czuła ciepło jego ciała, a egzo-

tyczny zapach przyprawiał ją o drżenie. Spod zmrużonych powiek wpatrywał

się w jej usta. Wiedziała, co mu chodzi po głowie, ale zareagowała zbyt późno.

- Nie waż się mnie dotknąć! - Okrzyk ten nie zrobił na nim wrażenia. Po-

całował ją namiętnie i objął, przyciskając mocno. Jego wargi stłumiły okrzyk

zdumienia, kiedy poczuła twardy dowód jego pożądania między swoimi uda-

mi. Nienawidziła go. Jednak nieustępliwa pieszczota jego języka w jej ustach

była tak zniewalająca, że nie miała sił, aby się opierać. Uwolnił jej włosy od

spinek i pozwolił im swobodnie opaść na plecy. Wydał dziki okrzyk, widząc

rozsypujący się jedwab loków.

Przestała się bronić. Nic nie miało znaczenia oprócz dłoni i ust na jej skó-

rze i chęci, by ukoił pragnienie, którym pulsowało całe ciało. Zahir zbliżył usta

do szyi, obojczyków, a potem niżej. Jego wprawne palce szybko uporały się z

guzikami bluzki i odsłoniły małe piersi ukryte w koronkowym staniku.

- Zahir! - krzyknęła Erin, kiedy uniósł ją i położył na łóżku, a cały pokój

zawirował tysiącem kolorów. Przycisnął ją udem do satynowej pościeli. Jakiś

głos ostrzegał, że powinna zaprotestować, jednak to, czego teraz doświadczała,

R S

background image

było zbyt podniecające. Kiedy więc muskał ustami skórę wokół jej piersi,

wstrzymała oddech i nie chciała, żeby przerywał. Usłyszała, jak mruczy coś po

arabsku na widok ciemnoróżowego sutka. Przez kilka sekund łakomie patrzył

na nią z góry, po czym zniżył głowę i delikatnie polizał różowe wzniesienie.

Jęknęła, gdy nowe doznanie przeszyło jej ciało. To gładziła jego ramiona, to

wbijała w nie paznokcie, w nadziei, że nie przestanie. Czuła się bezsilna, a kie-

dy zaczął ssać jej sutek, wyprężyła się gwałtownie, całkowicie poddając roz-

koszy.

- Rozbierz mnie.

Polecenie zabrzmiało jak cichy pomruk. Erin znowu przemknęło przez

myśl, że powinna to skończyć, jednak jej ciało pragnęło czegoś innego. Nie-

cierpliwie rozpięła jego koszulę i koniuszkami palców gładziła oliwkową skó-

rę, a czarne włosy na jego klatce pieściły jej dłonie.

Wodziła palcami wzdłuż wspaniałych mięśni, czuła, jak się napinają. Sły-

szała jakieś arabskie słowa, gdy zsunął ramiączko stanika, odsłaniając drugą

pierś. Erin owładnęło cudowne doznanie, gdy mocno chwycił ustami na-

brzmiały sutek. Poczuła nagły przypływ wilgoci między nogami. Płonęła, a on

podciągnął jej spódniczkę i wsunął dłoń między uda. Drżała niecierpliwie, wie-

dząc, że dotknie jej tam, gdzie żaden mężczyzna nigdy jej nie dotknął. Znowu

całował jej usta, muskając palcami skórę nad jej majteczkami. Nie śpieszył się,

żeby odsunąć koronkowy skrawek materiału. Erin miała wrażenie, że poddaje

ją najbardziej wyrafinowanym torturom. Uniosła biodra, ocierając się o jego

dłoń.

- Proszę.... - szeptała z desperacją, ale nie miało to już znaczenia. Niczego

w życiu nie chciała bardziej niż tego, żeby rozebrał ją do końca i posiadł.

R S

background image

Brzęczenie telefonu zabrzmiało jak rozjuszona osa. Było wystarczająco

donośne, żeby sprowadzić Erin na ziemię. Otworzyła oczy, a Zahir zaklął siar-

czyście i pogrzebał w kieszeni w poszukiwaniu komórki.

Rozmawiał po arabsku. Głos, tak czuły i słodki przed chwilą, był teraz

szorstki i urywany. Kiedy rozłączył się i popatrzył na nią, płomienie pożądania

w jego oczach już zgasły. Zamiast nich pojawiły się lód i pogarda.

Erin z jękiem usiadła na łóżku, drżącymi palcami podciągnęła ramiączka.

Jeszcze przed chwilą wiła się pod nim, doprowadzona niemal do szaleństwa.

Teraz było jej niedobrze z obrzydzenia i upokorzenia, że tak skwapliwie zarea-

gowała na jego pieszczoty.

Jak mogła pozwolić, by robił z nią to wszystko, nie próbując nawet przez

chwilę mu się oprzeć? Przecież nienawidziła go za to, jak podstępem zwabił

ich do Qubbah, wykorzystał jej tkliwe serce, opowiadając o chorym ojcu.

Tymczasem wystarczyło, że jej dotknął i pocałował ją, by posłusznie położyła

się na łóżku i błagała, by ją posiadł jak zwykłą dziwkę.

Udowodniła tym samym, że jest nieodrodną córką swojej matki, przyzna-

ła ze wstydem. Na osiedlu, na którym spędziła dzieciństwo, wszyscy wiedzieli,

że na swój kosztowny nałóg Jeannie Maguire zarabiała na ulicy. Plotkowano,

że profesji oddawała się z upodobaniem, zapraszając klientów do nędznego

mieszkania, które było domem małej Erin. Dziewczynka nienawidziła męż-

czyzn, którzy przychodzili do nich w dzień i w nocy. Chowała się wtedy w

wielkiej szafie, aby nie słyszeć osobliwych odgłosów dobiegających z sypialni.

Być może doświadczenia te sprawiły, że seks wydawał jej się czymś

brudnym i wstydliwym. Nigdy też nie wzbudzał w niej ciekawości. Gdy doro-

sła, zdała sobie sprawę, że mężczyźni niespecjalnie ją interesują. Wszystko

zmieniło się, gdy weszła do biblioteki w Ingledean i stanęła twarzą w twarz z

najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego mogła sobie wyobrazić. Uczucia i po-

R S

background image

żądanie, które w niej wzbudził, rozpaczliwie domagały się zaspokojenia. Ale to

nie on je zaspokoi, obiecała sobie. Nie mężczyzna, który jej nie szanował.

- Ojciec mnie wzywa - oznajmił Zahir, przerywając ciszę i rozpraszając

erotyczną mgłę, która nadal unosiła się między nimi.

Wstał z łóżka, zapiął koszulę i sięgnął po marynarkę. Skrzywił się na wi-

dok poszarzałej twarzy Erin i jej bezbronnych oczu.

Wcale nie jest taka niewinna, przypomniał sobie cynicznie, podchodząc

do drzwi. Nie różniła się od innych kobiet, które znał - chciwych, doświadczo-

nych w łóżku i wyrachowanych. Fakt, że tak bardzo jej pragnął, był pewną

niedogodnością, jednak sobie z tym poradzi.

Wiedział, że musi pokonać tę żądzę. Jako jego bratowa i macocha Kazi-

ma należała do rodziny, zwłaszcza w oczach ojca, a przez to stawała się nie-

osiągalna. Król zdenerwowałby się na wieść o wizycie Zahira w jej pokoju, i to

bez przyzwoitki. Obiecał więc sobie, że to się więcej nie powtórzy i stanow-

czym ruchem zamknął za sobą drzwi. Skoro przebywając z nią, nie potrafi

trzymać rąk przy sobie, postanowił unikać Erin, dopóki nie odeśle jej do An-

glii.

R S

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Nie zostanę tu ani dnia dłużej, przysięgła sobie Erin następnego ranka,

połykając łzy wściekłości. Nie pozwoli Zahirowi manipulować i pomiatać so-

bą.

Mrużąc oczy przed oślepiającym słońcem, popatrzyła przez okno pokoju

dziecinnego na pałacowe ogrody. Szukała wzrokiem mężczyzny i chłopca,

jednak oprócz pawi nie zauważyła żywej duszy.

Wspomnienie wczorajszych wydarzeń dręczyło ją całą noc. W końcu za-

padła w niespokojny sen i obudziła się późno. Pospieszyła do dziecinnej sy-

pialni, ale Bisma poinformowała ją, że Jego Wysokość zabrał księcia Kazima

na przejażdżkę.

Nawet nie spytał jej o zgodę. Jest przecież matką chłopca! Miała tylko

nadzieję, że Zahir nie zabrał chłopca daleko na pustynię. Tak łatwo przecież

można się zagubić na wydmach. A jeśli Kazim dostanie porażenia słonecznego

lub się odwodni?

Głosy dobiegające z ogrodu uspokoiły ją wreszcie. Zahir niósł roześmia-

nego bratanka, a Erin poczuła ukłucie zazdrości. Ofiarowała Kazimowi swoje

życie, nie mogła jednak konkurować z pokojem pełnym wspaniałych zabawek,

z przejażdżkami na wielbłądzie i z człowiekiem, który był z tego samego rodu,

co Kazim. Tym bardziej że był to ród królewski.

Patrzyła na nich z okna, a jej serce zabiło mocniej na widok szejka. Zahir

był rozluźniony, wyglądał niemal chłopięco i dziewczyna zapragnęła nagle,

aby do niej uśmiechnął się tak, jak do Kazima. Włosy lśniły mu w słońcu jak

jedwab i nawet z tej odległości biła od niego męskość. Musiała przyznać, że

jest nim absolutnie zauroczona.

Zahir podniósł głowę. Odskoczyła od okna, zawstydzona, że ją przyłapał.

R S

background image

Chwilę później chłopiec wpadł do pokoju.

- Erin, jechałem na wielbłądzie! - wykrzyknął rozpromieniony, biegnąc w

jej stęsknione ramiona.

- Wspaniale - zamruczała, przytulając go. - Miałeś na głowie czapeczkę?

Zahir wszedł za Kazimem. W białej koszuli i jasnych spodniach, kontra-

stujących z brązową skórą, wyglądał zniewalająco.

- Był pod dobrą opieką. Nie zabrałbym go na pustynię bez czapki.

Jak zwykle ją lekceważył. Wydawało mu się, że może robić, co chce, ale

Kazim był jej synem, i postanowiła wprowadzić pewne zasady.

- Na przyszłość informuj mnie, jeśli zechcesz go gdzieś zabrać. Przypo-

minam, że Faisal mnie powierzył dziecko.

- Istotnie. I zastanawiam się, jakich metod użyłaś, by go do tego skłonić.

Byłaś równie ochocza jak wtedy, kiedy ja ciebie całowałem? Samotny wdo-

wiec nie miał szans w starciu z tobą - młodą, piękną, współczującą, tak po-

trzebną jego dziecku. Nic dziwnego, że nie potrafił ci się oprzeć.

- Twoje sugestie są obrzydliwe. Nie uwiodłam Faisala, a nasz związek

był inny, niż myślisz - przerwała gwałtownie.

Nie chciała go wtajemniczać w szczegóły.

- A jaki był? - drwił Zahir.

Nie miał pojęcia, czemu drążył temat. Nie chciał przecież znać intym-

nych szczegółów ich pożycia. Bez przerwy jednak wyobrażał sobie brata ko-

chającego się z Erin, dotykającego i pieszczącego jej alabastrową skórę. Zżera-

ła go zazdrość i gardził sobą. Przecież Faisal umarł, jak może być o niego za-

zdrosny?

Dziewczyna potrząsnęła głową, a jej włosy rozsypały się na ramiona.

Chciał wsunąć dłonie w jedwabiste loki, przechylić jej głowę i pocałować tak

namiętnie, żeby zapomniała o Faisalu i wszystkich poprzednich kochankach.

R S

background image

Z trudem oderwawszy wzrok od kuszących ust, powiedział chłodno:

- Mój ojciec chce was poznać. Za godzinę udamy się do jego prywatnych

komnat. - Popatrzył na jasnoniebieską letnią sukienkę, w którą była ubrana.

Stała tyłem do okna, więc zarys sylwetki był doskonale widoczny przez

zwiewną tkaninę. Cieniutkie ramiączka nie zasłaniały szczupłych, białych ra-

mion. Wyglądała niewinnie, a zarazem seksownie. Kolejny raz Zahir musiał

przezwyciężyć pragnienie, które już na stałe zagościło w jego lędźwiach. -

Przebierz się w coś bardziej stosownego. W Qubbah kobiecie nie wypada od-

krywać tyle ciała.

Erin się zaczerwieniła. Sukienka rzeczywiście odsłaniała ramiona, jednak

sięgała kolan i w jej mniemaniu była przyzwoita. Zahir znowu sprawił, że po-

czuła się jak szmata.

- Co twoim zdaniem powinnam założyć? Worek, który zakryje mnie do

stóp do głów? A może długą suknię i kwef?

- Ojciec ma dość liberalne poglądy - nie wymaga, żebyś nosiła nasz tra-

dycyjny strój. Ja jednak oczekuję, że z szacunku do niego ubierzesz się i bę-

dziesz zachowywać, tak jak wypada. Pohamuj też swój bezczelny języczek!

Wyszedł, trzasnąwszy z hukiem drzwiami.

- Dlaczego Zahir się gniewa? - bródka Kazima zadrżała niebezpiecznie.

- Zahir nie jest zły na ciebie - zapewniła go szybko.

- On jest moim przyjacielem. - Chłopiec znowu się uśmiechał. - Twoim

też?

- W pewnym sensie - wymamrotała.

Musiała szybko zmienić temat. Na szczęście Kazim uwolnił się z jej ra-

mion i popędził do swojego pociągu.

Serce dziewczyny waliło jak młotem, kiedy szła z Kazimem do króla

przez labirynt marmurowych korytarzy.

R S

background image

Kiedy Zahir przyszedł po nią godzinę później, nie potrafiła ukryć wraże-

nia, jakie i tym razem na niej wywarł. Miał na sobie tradycyjne arabskie szaty,

wyglądał zjawiskowo. Tylko tak mogła to określić. Był egzotyczny, tajemniczy

i niesamowicie męski. Marzyła o jego umięśnionym, oliwkowym ciele skrytym

pod ubraniem.

- Mam nadzieję, że mój strój zyska twoją aprobatę - syknęła zjadliwie.

Jedynie agresją mogła się przed nim bronić. Założyła białą bluzkę z rękawami i

wysokim kołnierzykiem oraz długą granatową spódnicę, której nie powstydzi-

łaby się wiktoriańska guwernantka. Jedynym widocznym skrawkiem ciała były

kostki u nóg.

Zahir obrzucił ją chłodnym spojrzeniem i wyobraził sobie, jak powoli

rozpina perłowe guziczki, jeden po drugim, a spod bluzki wyłania się kremowa

skóra i jędrne, krągłe piersi. Potem zdjąłby klamerkę podtrzymującą włosy,

wsunął pod nie dłoń i dobrałby się do jej ust...

- Ujdzie - rzucił, gdy strażnicy zrobili im przejście. - Pamiętaj, że masz

trzymać buzię na kłódkę, to może uda ci się nikogo nie obrazić.

Powstrzymała się od spoliczkowania go i uśmiechnęła się z przesadną

słodyczą.

- Postaram się, panie.

Gdy tylko weszli do ogromnej komnaty, natychmiast zapomniała o

uszczypliwości. Na aksamitnej, wyszywanej złotem sofie siedział starszy

człowiek. Miał długą, srebrzystą brodę i siwe włosy. Słyszała, że król jest cięż-

ko chory, lecz on wstał i podszedł do nich z zadziwiającym wigorem.

Zahir skłonił się, Erin poszła w jego ślady, a Kazim po prostu uśmiechnął

się szeroko do dziadka.

- Jechałem na wielbłądzie - poinformował go radośnie. - I widziałem so-

koła.

R S

background image

Król zaśmiał się i lekko zmierzwił włosy wnuka.

- Dajmy sobie dziś spokój z ceremoniami - rzekł do wszystkich, po czym

zwrócił się do dziewczyny: - Ty jesteś Erin, żona mego syna i przybrana matka

Kazima?

Popatrzył na chłopca, który nagle się zawstydził i przylgnął do Erin.

- Widzę, że jest do ciebie bardzo przywiązany.

- I ja do niego - odparła z zapałem. - Kocham go jak własne dziecko, Wa-

sza Wysokość.

Ciemne spojrzenie króla zdawało się zaglądać jej w duszę i czytać naj-

skrytsze myśli, co bardzo ją speszyło, jednak po chwili uśmiechnął się i zapro-

sił gości na sofę.

- Opowiedz mi o nim wszystko. Opiekujesz się moim wnukiem prawie od

urodzenia, więc znasz go lepiej niż ktokolwiek... - Głos mu się załamał. -

Zwłaszcza po śmierci jego ojca.

W oczach szejka błysnęły łzy.

- Nigdy sobie nie wybaczę, że nie pogodziłem się z synem. Faisal spędził

ostatnie lata życia w obcym kraju, z dala od rodziny. Pociesza mnie tylko fakt,

że nie był sam. Miał ciebie. Kochałaś mego syna, Erin?

Zaskoczona, nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czuła świdrujące spojrzenie

Zahira. Na szczęście sama myśl o mężczyźnie, za którego wyszła, dodała jej

sił.

- Tak, kochałam - powiedziała szczerze.

Nie była w nim zakochana, uważała go za starszego brata. Poza przybra-

nymi rodzicami, był jedynym człowiekiem, który dał jej szansę i traktował jak

kobietę, którą się stała, a nie zbuntowaną nastolatkę, którą niegdyś była.

Spotkała go wkrótce po upokorzeniach, których doznała od Fitzroya. Fa-

isal uwierzył, że nie flirtowała z byłym pracodawcą, przeciwnie, musiała zno-

R S

background image

sić jego odrażające nagabywania i sugestie, że pomoże swojej karierze, idąc z

nim do łóżka. Kiedy wreszcie odważyła się oskarżyć go o molestowanie, zosta-

ła natychmiast zwolniona, a Fitzroy przekonał żonę, że to Erin go uwodziła.

Plotka szybko się rozniosła i szanse dziewczyny na znalezienie pracy

zmalały do zera. Dopiero Faisal wybrał ją spośród wielu kandydatek, gdyż, jak

twierdził, tylko ona była w stanie pokochać jego synka.

- Faisal był wyjątkowym człowiekiem.

- Jednak zostałaś sama. Można się zastanawiać, czy wychowywanie ma-

łego dziecka to nie za duży ciężar dla tak młodej kobiety. Całe życie przed to-

bą. Jestem pewien, że kiedyś zapragniesz ułożyć sobie życie z kimś innym.

Pewnego dnia zakochasz się i zechcesz ponownie wyjść za mąż.

Co Zahir mu naopowiadał? - myślała zła, przypominając sobie uwagi o

jej namiętnej naturze i kochankach. Czy mówił mu, że nie jest dobrą matką?

Spojrzała na niego. Siedział z nieprzeniknioną twarzą, trzymając chłopca na

kolanach.

- Nie zamierzam wychodzić za mąż - odparła zdecydowanie. - Kiedy ad-

optowałam Kazima, postanowiłam poświęcić się jego wychowaniu i tak zrobię.

- Mój syn miał szczęście, że trafił na ciebie - rzekł król. - Teraz więc,

skoro już tu jesteście, nasza rodzina pomoże ci we wszystkim.

- Ale... - Erin nie dokończyła zdania, jej serce biło jak oszalałe.

Szejk patrzył zachwycony na wnuka, kiedy ten opuścił kolana Zahira i

podbiegł do niego.

- Jestem taki szczęśliwy - powiedział wzruszony. - Kazim to wykapany

ojciec. Mam nadzieję, że choć przez kilka najbliższych lat będę mógł patrzeć,

jak rośnie.

Jak mam mu powiedzieć, że zamierzam wrócić z chłopcem do Anglii? -

zastanawiała się Erin. To złamie staremu królowi serce. Była w pułapce bez

R S

background image

wyjścia. A wszystko z winy Zahira. To przez niego sędziwy szejk uwierzył, że

Kazim z nim zostanie.

Chłopiec przyniósł ze sobą samochodzik, rozmowa dorosłych szybko go

znudziła, jeździł więc zabawką między nogami królewskiego krzesła. Dziadek

zaśmiał się i zwrócił do Zahira.

- Wspaniały z niego dzieciak, prawda? Każdy mężczyzna byłby dumny z

takiego syna.

- Istotnie - padła odpowiedź.

Zahir zmusił się do uśmiechu. Przez wyjazdem do Anglii wyznał królowi,

że chce wychowywać bratanka. Zdążył już zresztą pokochać chłopca, lecz była

jeszcze Erin. Zgodnie ze zwyczajami panującymi w Qubbah, brat zmarłego sta-

wał się głową jego rodziny. Brał za żonę również wdowę po nim, ale Zahir

miał nadzieję, że tego ojciec nie oczekuje.

- Wybacz, ale jest kilka spraw, którymi muszę się zająć. Erin przywiozła

zdjęcia, które na pewno zechcesz obejrzeć. Ja już je widziałem.

- W takim razie idź, Ale jest coś, o czym musimy wkrótce porozmawiać -

rzekł król, a Zahir wiedział, że ojciec coś dla niego szykuje.

Skinął głową i wyszedł z komnaty.

Podczas lotu z Anglii przejrzał album, który znalazł w gabinecie w Ingle-

dean. Wzruszył się zdjęciami brata, którego nie widział przez tyle lat. Te, na

których był Kazim, zachwyciły go, natomiast fotografie Erin z Faisalem dowo-

dziły, że byli sobie bardzo bliscy.

Czy to możliwe, że ją źle ocenił? A może po prostu była świetną aktorką

i potrafiła kłamać bez mrugnięcia okiem? I dlaczego czuł się tak podle na samą

myśl, że może naprawdę kochała jego brata? Czuł wściekłość i niewytłuma-

czalną zazdrość. Muszę się opanować, pomyślał zniecierpliwiony. Erin była

piękna i pociągająca. To wszystko. Pożądał już wielu kobiet i udawało mu się

R S

background image

zaciągnąć je do łóżka z taką łatwością, że niemal go to nudziło. Ona jednak by-

ła jego bratową i bez względu na powody, dla których wyszła za Faisala, nie

wolno mu jej uwieść.

Być może fakt, że była poza zasięgiem, czynił ją jeszcze bardziej ponęt-

ną. Zakazany owoc najlepiej smakuje.

Życie z nią pod jednym dachem, nawet tak ogromnym jak pałacowy, za-

powiadało męczarnie. Co gorsza, obiecał ojcu ograniczyć wyjazdy za granicę i

zająć się sprawami państwa. Kazim jeszcze przez wiele lat nie będzie mógł

rządzić, a król oświadczył, że po jego śmierci Zahir ma go zastąpić.

Kochał swój kraj, ale będzie mu brakowało wolności. Miał domy w Lon-

dynie, Saint-Tropez i Nowym Jorku, a w każdym mieszkały jego kochanki. Z

szacunku dla ojca trzymał ten fakt w tajemnicy, na pewno też nie będzie mógł

żadnej z nich sprowadzić do Qubbah, co oznaczało, że wkrótce zacznie chyba

chodzić po ścianach z frustracji. A napięcie spotęgują jeszcze dzikie fantazje z

seksowną bratową w roli głównej.

Resztę poranka Erin spędziła z królem, który oczarowany wnukiem, peł-

zał razem z nim po podłodze, ku przerażeniu Awaana. Kazim od razu polubił

dziadka, co tylko zwiększyło zamęt w głowie dziewczyny.

Według Zahira ojciec był poważnie chory. Tak bardzo naciskał na ich

niezwłoczny przyjazd do Qubbah, że odniosła wrażenie, iż szejk jest bliski

śmierci. Choć stary i słabowity, wyglądał jednak dziarsko.

Zahir manipuluje mną, pomyślała zła, odprowadzając Kazima do opie-

kunki.

Obawy, że jej zdanie nic tu nie znaczy, pogłębiały się z każdą chwilą.

Było strasznie gorąco, włosy lepiły się jej do szyi. Potrzebowała chwili

relaksu. Dostała od Bismy mapę, która miała pomóc jej zorientować się w pa-

łacowych korytarzach.

R S

background image

- Pójdę popływać, dopóki Kazim odpoczywa - powiedziała, wskazując na

mapie pobliski basen.

- W tym nie wolno - odparła Bisma. - Wychodzą na niego okna pałacowe

i ktoś może cię zobaczyć. Musisz iść do części dla kobiet.

- Dla kobiet? Mam wrażenie, że cofnęłam się w czasie. Za chwilę do-

wiem się, że dołączą mnie do pałacowego haremu.

- Poprzedni szejk był ostatnim, który miał harem - wyjaśniła Bisma po-

ważnie. - Od kiedy panuje król Kalid, większość mężczyzn idzie w jego ślady i

poślubia tylko jedną żonę.

- Całe szczęście - odrzekła Erin z przekąsem.

Nie wiedzieć czemu zaczęła się zastanawiać, kogo poślubi Zahir. Dawno

przekroczył już trzydziestkę, ale nie śpieszyło mu się do małżeństwa z jedną

kobietą, a tym bardziej z kilkoma.

- Dlaczego książę jest kawalerem? Wiem, że król wybrał żonę dla Faisa-

la, on jednak uciekł z inną. Szejk nie znalazł kobiety dla drugiego syna?

- Ależ znalazł. Książę miał narzeczoną, którą kochał. - Bisma przerwała,

wpatrując się z zainteresowaniem w Erin.

Erin zrobiło się ciężko na sercu na samą myśl, że Zahir był zakochany w

jakiejś piękności - śmiał się z nią, spał z nią... Zżerała ją niewytłumaczalna za-

zdrość. Przecież go nie znoszę, wmawiała sobie. Z udawaną obojętnością zapy-

tała jeszcze:

- Dlaczego więc się nie pobrali?

Zakłopotana Bisma odwróciła wzrok i udała, że jest pochłonięta składa-

niem ubranek Kazima.

- Nie wiem dokładnie. To było kilka lat temu, a ja słyszałam tylko plotki

od kuzynki, która pracuje u księżniczki Fatimy, córki króla.

R S

background image

Erin bardzo chciała dowiedzieć się czegoś więcej na temat niedoszłego

małżeństwa Zahira, lecz Bisma była zawstydzona własną niedyskrecją.

- Nie powinnam rozmawiać o prywatnych sprawach rodziny królewskiej

- oświadczyła.

Erin westchnęła i podeszła do okna. Ogrody pałacowe były wspaniałą oa-

zą zielonych trawników i wielobarwnych roślin, ale poza murami rozciągała

się pustynia, ogromna, jałowa i przerażająca, co przygnębiło ją jeszcze bar-

dziej. Nie miała już ochoty na pływanie.

Ani ona, ani Kazim nie pasowali do tej złotej klatki. Była pewna, że Fa-

isal chciał, aby chłopiec wychowywał się w Anglii. Za wszelką cenę musi go

stąd zabrać.

- Muszę porozmawiać z Zahirem - oznajmiła krótko.

Dowiedziała się od Bismy, gdzie znajdują się prywatne pokoje księcia,

jednak niania była przerażona, kiedy okazało się, że Erin chce do niego pójść.

- Nie możesz iść sama i bez zaproszenia.

- To się jeszcze okaże. - Erin była zdecydowana.

Po dwudziestu minutach błądzenia w dziesiątkach pałacowych korytarzy,

dotarła do wschodniego skrzydła.

- Czy książę Zahir jest tutaj? - spytała nieszczęsnego strażnika, który

przez cały czas za nią szedł. Stanowczo odmówiła, gdy poprosił, by zawróciła.

Nie odpowiedział i popatrzył na dwóch innych, którzy stali na końcu ko-

rytarza przy jakichś drzwiach. Erin była pewna, że znajdzie za nimi Zahira.

- Chcę się zobaczyć z księciem - rzuciła, lecz strażnicy byli nieporuszeni.

- Oczekuje mnie.

Kłamstwo też nie zrobiło na nich wrażenia, ruszyła więc przed siebie.

Natychmiast zagrodzili jej drogę.

- Nie wolno tam wchodzić - przemówił jeden.

R S

background image

- Więc mnie jednak rozumiecie. Musicie zrozumieć również to, że chcę

rozmawiać z księciem, i to natychmiast.

- To niemożliwe.

Chwyciła klamkę, ale jeden z mężczyzn złapał ją za ramię i powiedział

coś po arabsku. Z jego tonu wywnioskowała, że nie było to nic pochlebnego.

Szarpała się rozpaczliwie, próbując uwolnić z uścisku. Złość, która w niej na-

rastała od przyjazdu, teraz znalazła ujście.

- Zabieraj łapska! - wrzasnęła.

Chciała walnąć pięścią w drzwi, w ten sposób zwracając uwagę Zahira,

jednak w szamotaninie przyłożyła strażnikowi prosto w nos. Mężczyzna zawył

z bólu.

- Co tu się dzieje? - W drzwiach pojawił się Zahir. Zmarszczył gniewnie

brwi na widok Erin i trzech strażników, z których jeden próbował zatamować

krew płynącą z nosa.

- Przepraszam, naprawdę nie chciałam, to był wypadek. - Erin ciężko dy-

szała. Zahir patrzył na nią z niedowierzaniem. Zerknęła do pomieszczenia, któ-

re wyglądało na salę konferencyjną, i pobladła na widok sześciu mężczyzn w

tradycyjnych arabskich strojach. Przyglądali się jej, zszokowani, że miała czel-

ność tak bezceremonialnie przerwać księciu.

- Chciałabym z tobą porozmawiać - wyjąkała, marząc, by zapaść się pod

ziemię.

- To wydaje się oczywiste. Właśnie omawialiśmy sprawy wagi państwo-

wej, ale ciebie one nie obchodzą. Jestem przekonany, że to, co chcesz mi po-

wiedzieć, jest istotniejsze niż susza, która nęka mieszkańców naszego króle-

stwa.

- Może przyjdę później - wyszeptała zawstydzona.

R S

background image

Zahir najwyraźniej miał ochotę ją udusić i musiała przyznać, że miałby

rację.

Chciała się wymknąć, lecz chwycił ją za ramię.

- Nigdzie nie pójdziesz.

Odezwał się po arabsku do mężczyzn siedzących w sali, potem do ranne-

go strażnika, któremu chyba polecił udać się do lekarza, i poprowadził Erin

przez korytarz do swego biura.

Omran zerwał się na równe nogi, gdy rozwścieczony Zahir wprowadził

dziewczynę.

- Wasza Wysokość, nie spodziewałem się, że narada tak szybko się skoń-

czy.

- Nie skończyła się, po prostu ją przełożyłem - wycedził przez zaciśnięte

zęby. - Przeszkodziły nam pewne nieprzewidziane okoliczności.

Omrana zżerała ciekawość, jednak wiedział, że nie wypada pytać.

- Czy mam odprowadzić Erin do jej pokoju?

- Nie. Przeproś ode mnie wszystkich i ustal termin następnego spotkania.

Sam zajmę się Erin.

Nie widziała go jeszcze tak wzburzonego. Rozsądnie byłoby przeprosić.

Dlaczego jednak to ona powinna przepraszać? Sprowadził ich tutaj podstępem,

miała prawo domagać się, aby pozwolił im wreszcie wyjechać.

Kiedy Omran niechętnie zamknął za sobą drzwi, Erin nie była już taka

wojownicza jak wcześniej. Zahir niespodziewanie puścił jej ramię, a ona po-

tknęła się i upadła na pokryty jedwabiem szezlong. Zahir chodził tam i z po-

wrotem jak tygrys w klatce. W końcu zatrzymał się przed nią.

- Nie mogę uwierzyć, że zaatakowałaś strażnika, ty dzika kotko. Dlacze-

go to zrobiłaś? - spytał groźnie.

Erin podniosła głowę i odpowiedziała ze śmiałością, której nie czuła.

R S

background image

- Chciałam ci oznajmić, że wracam do domu razem z Kazimem. Oddaj mi

jego paszport.

Uniósł brwi, patrząc na nią z taką wyższością, że miała ochotę go spo-

liczkować. Był draniem - na nieszczęście wyglądał jak miedzianoskóry półbóg

w dopasowanych spodniach i białej jedwabnej koszuli, pod którą rysowały się

wspaniałe mięśnie.

Przypomniała sobie, co się stało, kiedy po przyjeździe do Qubbah roz-

gniewała go po raz pierwszy. Pocałował ją wtedy, mocno i władczo, chcąc, aby

podporządkowała się jego woli. Jednak wściekłość szybko przerodziła się w

namiętność, jakby nie potrafił oprzeć się delikatnie pachnącej skórze dziew-

czyny. Wodził dłońmi po całym jej ciele, doprowadził niemal do szaleństwa, a

wspomnienie jego pieszczot nie opuszczało jej od tamtej pory. Musiała na-

tychmiast oderwać się od tych myśli, w spojrzeniu Zahira wyczytała bowiem,

że doskonale wie, co jej chodzi po głowie.

- Już o tym rozmawialiśmy - rzekł wyraźnie znudzony. - Mówiłem ci, że

możesz wyjechać w każdej chwili. Kazim zostaje.

- Szkoda, że w Ingledean o tym nie wspomniałeś. Wmówiłeś mi, że król

jest umierający, a to nieprawda - wyrzucała mu rozgoryczona. - A ja uwierzy-

łam we wszystko. Twój ojciec jest w świetnej formie, jak na osiemdziesięcio-

latka.

Wylewając swoje żale, nie zauważyła groźnego błysku w jego oczach.

- Udało ci się mnie oszukać, ale nie zatrzymasz nas w Qubbah. Wracam z

dzieckiem do Anglii. Takie było życzenie twego brata, a ja dobrze wiem, czego

on chciał - rzuciła mu w twarz.

Za każdym razem, kiedy mówiła o sobie i Faisalu, wzbudzała w nim

upokarzającą zazdrość. Mimo że miała na myśli wychowanie Kazima, zmrozi-

ła go uwaga o znajomości życzeń Faisala. Zadręczał się myślą, że poznała pra-

R S

background image

gnienia jego brata i potrafiła je zaspokajać. Sądził, że częścią jej przebiegłego

planu była gorliwość w łóżku, za którą w nagrodę dostała dom w Ingledean.

Chciał, by jak najszybciej zniknęła z pałacu, z Qubbah i jego życia. Był

zupełnie bezsilny wobec żądzy, którą w nim wzbudzała. Chociaż pragnął jej

bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety, była nieosiągalna. Nie mógł kochać

się z żoną brata. Źle, że całowali się wczoraj i dobrze, że zadzwonił Omran, bo

nie potrafiłby się od niej oderwać. Zachowałem się jak smarkacz, przyznał ze

wstydem. Nie pojmował, co się z nim działo w jej obecności, gardził sobą za

słabość, którą w nim wzbudzała.

- Jeśli pozwolisz mi wyjechać z Kazimem, obiecuję przywozić go często

do Qubbah - rzekła. - Król nie jest tak chory, jak mówiłeś, jeśli więc nadal bę-

dziesz trwał przy swoim, zwrócę się do niego. Nie wierzę, że to on kazał ci

mnie oszukać. Jest człowiekiem honoru, nie zniżyłby się do kłamstw.

- Trzymaj się od niego z daleka, bo pokażę ci, do czego jestem zdolny -

warknął groźnie. - Wbrew pozorom nie jest tak zdrowy, jak się wydaje. Nie

chce jednak, by ktokolwiek o tym wiedział. Długo przekonywałem go, aby od-

dał mi część swoich obowiązków. Nie pozwolę, aby niepokoiła go taka agre-

sywna, wybuchowa naciągaczka jak ty. Pamiętasz, że proponowałem ci pewną

sumkę w Ingledean?

- Której nie chciałam - odpowiedziała ostro. - W dobrej wierze przywio-

złam Kazima do Qubbah, ale tylko na krótką wizytę.

- On jest tutaj szczęśliwy, nie zaprzeczysz. Jeśli więc zgodzisz się zrzec

praw do niego, potroję kwotę, którą wcześniej oferowałem.

Erin skrzywiła się z obrzydzenia. Jak mogła być nim tak zauroczona?

Przecież oczy miał zimne i bezlitosne, a mówi się, że to zwierciadło duszy.

- Naprawdę nie rozumiesz? Za żadne skarby świata nie oddam Kazima.

To mój syn. Zatrzymaj swoje brudne pieniądze, on nie jest na sprzedaż.

R S

background image

Gotowała się ze złości za wszystkie obelgi, którymi ją obrzucał. Powo-

dowana nagłym impulsem, chwyciła z biurka przycisk do papieru i z całej siły

cisnęła w jego stronę.

- Nienawidzę cię, słyszysz? - Siebie też nienawidziła za to, że oszalała na

jego punkcie.

On jednak z łatwością chwycił przycisk i spokojnie odstawił na biurko,

co tylko rozjuszyło dziewczynę.

- Ty naprawdę jesteś wariatką - rzekł, zbliżając się do niej. - A jeśli cho-

dzi o nienawiść... - ciągnął, obserwując, jak dziewczyna cofa się aż do szez-

longa, skąd już nie było ucieczki. - Nasza wzajemna niechęć nie podlega wąt-

pliwości, Erin, tak jak pożądanie, które zżera nas oboje. Cienie pod twoimi

oczami świadczą o tym, że nie mogłaś w nocy spać. Ja też przewracałem się z

boku na bok, marząc, żeby zrobić to...

R S

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Pochylił głowę i odszukał jej usta z bezbłędną precyzją. Powiódł wokół

nich językiem, ale Erin próbowała się wyrwać. Zrozpaczona czuła, że jego

zmysłowy żar i obezwładniający zapach biorą ją we władanie. Nie mogła po-

zwolić mu się całować, już nigdy!

- Mylisz się - wymamrotała. - Nie spałam w nocy, bo rozmyślałam, co

zrobić, żebyśmy wreszcie mogli stąd wyjechać.

- Kłamczucha - odparł spokojnie Zahir. Jedną dłonią chwycił jej podbró-

dek, unosząc lekko głowę, drugą zaś wsunął pod włosy. - Zapewniasz, że masz

mnie dosyć, ale twoje ciało mówi coś zupełnie innego.

Na widok sterczących pod bluzką sutków uśmiechnął się z zadowole-

niem.

Wyglądała bardzo przyzwoicie w zapiętej pod szyję koszuli i długiej

spódnicy; w skromnym stroju kusiła go jeszcze bardziej. Dobrze jednak wie-

dział, że tylko udaje niewinną. Wolał wprawdzie doświadczone i pewne siebie

kochanki niż nieśmiałe dziewice, kiedy jednak Erin rumieniła się, patrząc na

niego wielkimi, szarymi oczami, marzył, żeby należała tylko do niego.

- Wiem, czego pragniesz, Erin - odezwał się niskim głosem, a dziewczy-

na poczuła jego oddech przy swoim uchu. Delikatny dreszcz przebiegł jej po

plecach. - Chcesz, żebym cię rozebrał, położył się na tobie i wziął cię mocno i

szybko, tak abyśmy oboje oszaleli z rozkoszy.

- Nie! - krzyknęła, próbując nie słuchać jego uwodzicielskiego głosu i nie

wyobrażać sobie tego, co właśnie usłyszała. Zacisnął mocniej palce na jej pod-

bródku i pochylił głowę. Zdesperowana kopnęła go z całej siły w nogę. - Wola-

łabym iść do łóżka z grzechotnikiem niż z tobą.

Zahir zaklął i na chwilę zwolnił uścisk.

R S

background image

- Ty mała dzikusko, czas cię oswoić. - Chwycił ją mocno w talii, gdy

próbowała się wymknąć, i popchnął na szezlong. Natychmiast przygwoździł ją

swoim ciężarem do poduszek.

- Puść mnie, barbarzyńco! - Okładała go pięściami, złapał więc jedną rę-

ką za jej nadgarstki i unieruchomił, żeby mu już nie przeszkadzała.

- Gdyby ojciec wiedział, jaka z ciebie wariatka, nie naciskałby, żebym się

z tobą ożenił.

Ciszę, która nastąpiła po wyznaniu Zahira, przerwał dopiero histeryczny

śmiech Erin.

- Król chce, byśmy się pobrali? Skąd mu to przyszło go głowy? - pytała,

ignorując jego groźne spojrzenie.

- Dla dobra Kazima, rzecz jasna. Nie ma innego powodu. - Zahir zacisnął

zęby na wspomnienie dzisiejszej rozmowy.

Skoro dziewczyna przysięgła poświęcić się dziecku, a Zahir wcześniej

deklarował, że też zatroszczy się o chłopca, ojciec stwierdził, że byłoby roz-

sądnie, gdyby się pobrali. Co więcej, obowiązkiem Zahira było zapewnić opie-

kę rodzinie zmarłego brata.

Król dodał również, że nadszedł czas, by syn się ustatkował. Skoro ma

rządzić państwem, potrzebna jest mu żona, a w tej roli najlepsza będzie matka

przyszłego władcy. Zahir w odpowiedzi burknął pod nosem coś w rodzaju „po

moim trupie". Nie odwiódł jednak ojca od tego planu, gdyż jego aluzja, że Erin

może nie być tak święta, jak się wydaje, rozdrażniła tylko starego króla.

- Ona szczerze kocha chłopca, i tylko to się liczy. - Stanowczy ton zamy-

kał dalszą dyskusję.

Zahira kusiło, aby wyjawić wszystko, czego na temat dziewczyny dowie-

dział się Omran, lecz ojciec był stary i słaby, postanowił więc oszczędzić mu

tych informacji. Wolał, by trwał w przeświadczeniu, że Erin osłodziła Fai-

R S

background image

salowi ostatnie miesiące życia. Teraz, kiedy patrzył na jej zarumienione po-

liczki i zmysłowe usta, przyszło mu do głowy, że taka jak ona nawet świętego

przywiodłaby do grzechu. Zaśmiał się.

- Zapewniam cię, że jesteś ostatnią kobietą na świecie, którą chciałbym

poślubić. Ojcu zależy jednak na dobru Kazima.

Erin nie była pewna, czy to jedyny powód. Przerażona myślała, że król

postanowił ich wyswatać, by Zahir adoptował chłopca, wówczas ona nie bę-

dzie już mogła zabrać go do Anglii i utknie na dobre w Qubbah, wrobiona w

małżeństwo z piekła rodem. Chyba że porzuci Kazima.

- Ty też nie jesteś moim księciem z bajki - warknęła w odpowiedzi. -

Oboje możemy spać spokojnie, bo i ja nie wyszłabym za ciebie, nawet gdybyś

był ostatnim mężczyzną na ziemi.

- Doprawdy? Na szczęście nie mam zamiaru się z tobą żenić - rzucił

słodkim głosem. - Chcę się jedynie z tobą przespać.

- Jak śmiesz? - Jego bezpośredniość dodatkowo ją rozwścieczyła. Jedno-

cześnie tymi słowami zranił ją prosto w serce.

Zanim jednak zdążyła wysłać go do wszystkich diabłów, pochylił się

znowu i, jakby chcąc udowodnić swoją przewagę, pocałował, wpychając jej

język do ust. Próbowała się oprzeć, jednak potrzeba walki z nim została szybko

wyparta przez inną, bardziej pierwotną potrzebę, którą tylko on potrafił w niej

wzbudzić i zaspokoić.

- Zahir, proszę! - wyjęczała błagalnie, kiedy w końcu oderwał od niej

wargi, wiedząc, że jeśli jeszcze raz ją pocałuje, będzie zgubiona.

- Czego tylko sobie życzysz, Erin - powiedział łagodnie.

Słowa te zabrzmiały raczej jak groźba, nie obietnica. Odwróciła głowę i

zacisnęła usta, lecz wszystkie rozpaczliwe próby uwolnienia się podniecały go

jeszcze bardziej.

R S

background image

- Nie przerywaj, Erin. - Zaśmiał się, zdając sobie z tego sprawę, że prze-

stała się pod nim wić. - Masz na sobie za dużo ubrań.

Wprawnymi ruchami dowiódł, że ma duże doświadczenie w rozbieraniu

kobiet. Jedną ręką szybko rozpiął niezliczone guziczki i odsunął skraj bluzki,

odsłaniając mały biust ukryty w jedwabnym staniku. Jej sutki wyraźnie ster-

czały pod cieniutkim materiałem, gładził je więc delikatnie, aż zapragnęła, że-

by pieścił nagą skórę.

Rozpiął z przodu stanik i obnażył piersi. Nadal przytrzymywał jej ramio-

na za głową, była więc teraz całkowicie wystawiona na jego pożądliwe spoj-

rzenie. Dreszcz podniecenia przebiegł jej po plecach na widok dzikiej żądzy w

jego oczach.

- Wiem, co lubisz, Erin - szydził dalej zmysłowym głosem i powiódł ję-

zykiem po ciemnoróżowym wzniesieniu.

Doznanie było tak cudowne, że jęknęła z przyjemności i wstydu. Nie

mogła już z nim walczyć. Kiedy ssał nabrzmiały sutek, wyprężyła się z rozko-

szy, a wszystkie wątpliwości i zahamowania gdzieś odpłynęły.

Niewinne ciało rozpoznało swego nauczyciela. Wędrował ustami od jed-

nej do drugiej piersi, muskając je językiem, dopóki nie wyczuł, że się poddaje.

Puścił nadgarstki, a ona natychmiast objęła go za szyję, wsuwając palce w jego

włosy.

Teraz mógł już bez przeszkód poznawać jej ciało. Podciągnął jej spódni-

cę aż do talii i odkrył, że miała na sobie przezroczyste pończochy zakończone

u góry koronką, która trzymała je na miejscu wokół smukłych ud.

Dzięki Bogu, nie wiedział o tym podczas spotkania u króla. Nie potrafił-

by chyba utrzymać rąk przy sobie. Na szczęście teraz już nie musiał. Powiódł

dłonią w górę, aż dotarł do jedwabiście gładkiej skóry nad pończochą. Czuł, że

Erin drży i z trudem łapie powietrze, kiedy przesunął rękę jeszcze wyżej i za-

R S

background image

trzymał pod brzegiem jej majtek. Delikatnie, ale zdecydowanie włożył dłoń

między jej mocno ściśnięte uda.

Powoli i niepewnie rozsunęła je, a Zahir wstrzymał oddech, wsuwając

palce w wilgotne ciepło. Ruszył głębiej, jej mięśnie zacisnęły się wokół jego

palców. Była nieoczekiwanie ciasna, stwierdził zniecierpliwiony, czując, że

musi natychmiast zaspokoić swoją żądzę. Chciał ją rozebrać do końca i po-

siąść, ale Erin naprężyła się, zamknęła oczy i lekko rozchyliła usta. Wyczuł go-

rączkowe drgania jej ciała, wsunął więc palce jeszcze głębiej i zdał sobie spra-

wę, że dziewczyna za chwilę będzie miała orgazm. Przyśpieszył ruch swojej

dłoni.

Efekt był piorunujący. Erin krzyknęła i wygięła całe ciało w łuk. Wbiła

paznokcie w ramiona Zahira, uniesiona falą przyjemności. Była gotowa, a on

nie mógł już czekać. Sięgnął dłonią do rozporka, próbując go rozpiąć, jednak

oszalały z pożądania, nie mógł sobie z nim poradzić. Stracił poczucie rzeczy-

wistości i...

- Wasza Wysokość... proszę mi wybaczyć... nie wiedziałem...

Głos oniemiałego Omrana wdarł się do świadomości księcia. Podniósł

powoli głowę i rozejrzał się po pokoju, próbując okiełznać emocje. Odezwał

się po arabsku do asystenta, każąc mu się wynosić. Jednak to nieoczekiwane

wtargnięcie przywróciło księciu rozum. Popatrzył na Erin i skrzywił się ze

wstrętem.

Jaki urok rzuciła na niego, że tracił przy niej zmysły - nie mówiąc już o

szacunku służby? Zachowywał się jak napalone zwierzę.

W spojrzeniu dziewczyny nie było już śladu po namiętności, jedynie

przerażenie. Pobladła, w oczach błysnęły łzy. Zahir był na nią zły, ale jedno-

cześnie dopadły go wyrzuty sumienia. Wyglądała teraz tak młodo i niewinnie,

a kasztanowe loki kontrastowały z białą jak kreda twarzą.

R S

background image

Powinienem natychmiast odejść, za chwilę znowu nie będę potrafił się

powstrzymać i rzucę się na nią, pomyślał. Mimo że zajście z Omranem było

żenujące, nie ugasiło trawiącego go pragnienia. Zerwał się.

- Zasłoń się - rzucił, odwracając wreszcie wzrok, kiedy zawstydzona za-

pinała bluzkę. - Jeśli chodzi o wywiezienie stąd Kazima, moja odpowiedź

nadal brzmi nie. Dla nas natomiast będzie rozsądniej, jeśli wrócisz do domu w

Ingledean. Ciężko przecież na niego pracowałaś.

Dręczyła go jednak myśl o chłopcu, który ją kochał. Zahirowi przypo-

mniała się własna matka i przemożna tęsknota za nią. Teraz on miałby zgoto-

wać Kazimowi ten sam los?

Na szczęście chłopczyk był znacznie młodszy, łatwiej zapomni, przeko-

nywał samego siebie. Nie ma innego wyjścia, bo jeśli ona zostanie w pałacu,

on zwariuje.

Podszedł do drzwi. Nie mogąc się oprzeć, spojrzał na nią raz jeszcze. Za-

nim ją poznał, nie wyobrażał sobie, że można aż tak bardzo pragnąć kobiety.

Jako wdowa po Faisalu była nieosiągalna. Jeśli jednak ją poślubi, nabędzie

prawo do jej zmysłowego ciała.

Małżeństwo rozwiązałoby wiele problemów. Przede wszystkim pozwoli-

łoby mu wreszcie ugasić potworną żądzę, pomyślał ponuro, trzaskając

drzwiami. Czy był jednak gotów zrezygnować z wolności i poślubić tę na-

ciągaczkę tylko po to, aby móc się z nią kochać?

Erin się podniosła. Nie wiedziała, czy gorsze było to, Że Omran ich przy-

łapał, czy też pogarda w oczach Zahira, kiedy spojrzał na nią półnagą i rozło-

żoną jak niewolnica czekająca na swego pana.

Nie może tu zostać ani dnia dłużej, ani godziny, pomyślała. Zakryła twarz

dłońmi, próbując wymazać z pamięci pieszczoty Zahira. Paliła się ze wstydu

na to wspomnienie. Jej pierwszy w życiu orgazm był fantastyczny, ale zadrża-

R S

background image

ła, przypominając sobie, jak wiła się i szlochała w ramionach Zahira. Nie bę-

dzie w stanie spojrzeć mu w oczy.

- Muszę stąd jak najszybciej wyjechać - wymamrotała, przekonana, że

jest sama w pokoju.

- Tak będzie najlepiej - odezwał się Omran. Dziewczyna krzyknęła prze-

straszona, a mężczyzna zamknął za sobą drzwi. Jak zawsze był przesadnie

uprzejmy, choć nie krył pogardliwego spojrzenia prześlizgującego się po jej

potarganych włosach i spuchniętych wargach. - Zainteresowanie, które okazuje

ci książę, jest tylko chwilowym kaprysem. Nie możesz być nikim więcej niż

jego kochanką. Pewnego dnia poślubi arabską arystokratkę i nie będzie mógł

trzymać cię dłużej w pałacu. Lepiej więc, jeśli już teraz stąd odejdziesz.

- Wiesz, jak poprawić kobiecie humor, prawda? - zapytała Erin kąśliwie.

Asystent księcia cieszył się wysoką pozycją na dworze. Miała wielką

ochotę powiedzieć mu o pomyśle króla tylko po to, żeby zetrzeć mu z twarzy

triumfujący uśmieszek. Ale co to da? - myślała zniechęcona. I tak sądził, że nie

jest warta jego pana.

- Jak mogę wyjechać? Strażnicy cały czas depczą mi po piętach - urwała,

przypominając sobie tego, którego uderzyła. Nic dziwnego, że po tym incy-

dencie Zahir uważał ją za wariatkę. On jednak był księciem wychowanym w

luksusie, nie mógł więc zrozumieć kogoś, kto żył w biedzie i od najmłodszych

lat walczył o przetrwanie jak ona.

- Strażnikom rozkazano pilnować księcia Kazima, nie ciebie. Droga z pa-

łacu prowadzi przez pustynię prosto do stolicy, Al Razir. Na dziedzińcu, w

części dla służby, stoją samochody.

Zaskoczona Erin patrzyła na niego, serce waliło jej jak młotem. Omran

wskazywał drogę ucieczki - nie wiedział tylko, że postanowiła zabrać ze sobą

chłopca.

R S

background image

- Gdzie są kluczyki?

W odpowiedzi podszedł do biurka, otworzył szufladę i spokojnie coś z

niej wyjął.

- Nie odbyliśmy tej rozmowy. - Wręczył jej kluczyki, po czym wymknął

się z pokoju jak duch.

Kilka godzin później Erin pędziła dżipem przez pustynię, nie mogąc

uwierzyć, że nikt jej nie ściga. Bez przeszkód wywiozła dziecko z pałacu. Do-

myślała się, że nieobecność strażników przy bramie zawdzięcza Omranowi.

Udało się, była wolna. Musiała jedynie odnaleźć ambasadę brytyjską.

- Dokąd jedziemy? - pisnął Kazim z tylnego siedzenia.

- Do miasta, a potem polecimy samolotem. Co ty na to?

Chłopiec przytaknął uszczęśliwiony, a Erin zrobiło się smutno. Był taki

ufny, nieświadomy wojny, którą toczyli o niego kochający go ludzie. I chociaż

nie znosiła Zahira, musiała przyznać, że chłopiec i stryj przepadali za sobą. Jak

mu wytłumaczy, że wracają do Anglii sami? Uciekła dla dobra dziecka czy

własnego?

Odjechali na tyle daleko, że nie widziała już murów fortecy we wstecz-

nym lusterku. Słońce zachodziło, a jego ostatnie promienie barwiły niebo na

purpurowo - noc zapadła niespodziewanie szybko. Erin włączyła światła, wpa-

trując się w skupieniu przez przednią szybę. Według Omrana, droga do stolicy

była prosta, teraz jednak zobaczyła rozwidlenie i nie miała pojęcia, którędy je-

chać. Doszła do wniosku, że najrozsądniej będzie nadal kierować się przed sie-

bie. Nie była w stanie przypomnieć sobie trasy z lotniska do pałacu, pamiętała

tylko, że skręcali z jednej zakurzonej drogi w drugą.

Kiedy po kolejnej półgodzinie jazdy wciąż nie widziała świateł Al Razir,

zdała sobie sprawę, że wybrała zły kierunek. Coraz węższa droga wiła się mię-

R S

background image

dzy wyłaniającymi się z ciemności głazami. Zgubili się. Najrozsądniej będzie

wrócić do rozdroża, pomyślała, walcząc z ogarniającą ją paniką.

Zatrzymała dżipa, wrzuciła wsteczny, ale kiedy próbowała wycofać,

usłyszała tylko zgrzyt metalu. Pojazd stanął.

- Zaczekaj chwilę - powiedziała spokojnie do Kazima, nie chcąc go prze-

straszyć. Wyskoczyła na piasek. Okazało się, że jedno z kół utknęło między

dwiema skałami, a metalowa obręcz się wygięła; nawet gdyby była w stanie

uwolnić koło, samochodem nie da rady jechać. Była w pułapce. Temperatura

gwałtownie spadała, otaczały ich tylko ciemność i piach.

Kazim trząsł się z zimna. Zrozumiała, że popełniła największy błąd w ży-

ciu. Nie znała pustyni, dlaczego więc postanowiła przedrzeć się przez nią bez

niczyjej pomocy? Naraziła chłopca na niebezpieczeństwo. Zahir miał rację. Je-

stem wariatką, pomyślała.

- Erin, chcę do domu.

- Już niedługo - odparła uspakajająco i owinęła go w swoją kurtkę. Nie

mogła pokazać, że się boi i nie wie, czy w ogóle wrócą.

Na szczęście chłopiec zasnął. Przytuliła go do siebie, wpatrując się w

dwa słupy światła z reflektorów dżipa. Wiedziała, że to może rozładować

akumulator, ale nie chciała siedzieć w kompletnych ciemnościach. Do świtu

byli uwięzieni. Liczyła, że Zahir odkrył już zniknięcie Kazima i rozpoczął po-

szukiwania.

Niespodziewanie coś w mroku przykuło jej uwagę. Popatrzyła uważniej i

odetchnęła z ulgą, kiedy okazało się, że przez pustynię pędzą trzy samochody.

Była pewna, że to Zahir. Szczęśliwa i jednocześnie przerażona wiedziała, że

będzie na nią wściekły, i tym razem poczuwała się do winy.

W chwilę później dżipy się zatrzymały. Z pierwszego wyskoczył książę z

nieprzeniknioną twarzą. Wyciągnął z samochodu śpiącego Kazima. Kiedy Erin

R S

background image

wysiadła, natychmiast otoczyli ją ponurzy strażnicy. Zahir odezwał się do nich

po arabsku i umieścił chłopca w jednym z pojazdów, obok siedzącej tam Bi-

smy.

Strażnicy wsiedli do dwóch samochodów i prędko odjechali, zostawiając

ją samą z Zahirem na pustyni.

- Wsiadaj - powiedział i otworzył drzwi, a ona posłuchała.

Miał prawo na nią nakrzyczeć, jednak nie zrobił tego. Pomyślała, że mil-

czenie nie wróży niczego dobrego. Zerknęła na niego. Nawet teraz, gdy wyglą-

dał jak gradowa chmura, robił na niej wielkie wrażenie. W czarnych dżinsach i

swetrze był nieprzyzwoicie seksowny.

Odetchnęła, kiedy wreszcie zapalił samochód i przerwał złowrogą ciszę.

- Przepraszam za zniszczenie dżipa - wymamrotała, kiedy zrozumiała, że

się do niej nie odezwie. - Próbowałam zawrócić i odwieźć Kazima z powrotem.

Nie odpowiedział. Westchnęła więc ciężko i zamilkła. W oddali widziała

tylne światła pozostałych samochodów. Kiedy dojechali do rozwidlenia, Zahir

skręcił w inną stronę.

- Dlaczego nie jedziemy do pałacu?

- Zabieram cię do Al Razir, na lotnisko. Masz zarezerwowany bilet do

Anglii.

- A Kazim? - spytała przerażona Erin.

- Wraca do dziadka. Mówiłem ci już, że teraz tu jest jego dom. - Zahir

nagle stracił kontrolę. - Dlaczego zabrałaś go sama na pustynię? Jak mogłaś

być taka nieostrożna? Zwolniłem strażników, którzy go nie przypilnowali.

- Ale to nie była ich wina. Omran pomógł mi uciec. Powiedział, gdzie

stoją samochody.

- Chyba żartujesz. Myślisz, że w to uwierzę? Przyłapał cię, jak grzebałaś

w moim biurku, ale nie podejrzewał, że ukradłaś kluczyki.

R S

background image

- Sam mi je dał - przerwała mu, wiedząc, że i tak jej nie ufa. - Omran jest

przebiegły i nieszczery, powinieneś mieć się z nim na baczności.

- Pozwól, że sam o tym zdecyduję. Przy odrobinie szczęścia, niedługo w

ogóle nie będę musiał cię słuchać. Lecisz do Anglii.

- Nie pojadę bez Kazima!

Doprowadzona do ostateczności zaczęła płakać i chwyciła go za ramię.

Zahir gwałtownie skręcił. Szarpała się z klamką drzwi samochodu, po czym

wyskoczyła w biegu.

- Nie pozwolę, żebyś nas rozdzielił.

Mimo że upadła na miękki piasek, nie mogła się podnieść i z trudem ła-

pała oddech. Zahir zatrzymał samochód, podbiegł do niej, przeklinając w

dziwnej mieszance angielskiego i arabskiego. Ukląkł obok, by sprawdzić, czy

nie połamała kości.

- Nigdy w życiu nie spotkałem takiej wariatki jak ty. Mogłaś zrobić sobie

krzywdę.

- I co z tego? Kazim jest moim synem, nie zostawię go!

- Już go nie potrzebujesz. Zdobyłaś przecież Ingledean i fortunę mego

brata.

- Ale ja go kocham! Co mam zrobić, żeby cię przekonać? Nie chcę domu

ani pieniędzy, mogę oddać wszystko, co zapisał mi Faisal. Może wtedy uwie-

rzysz mi wreszcie.

Król nie wątpił w miłość Erin do chłopca, przypomniał sobie Zahir, pa-

trząc na mokrą od łez twarz dziewczyny. Nie kłamała, nawet taki zatwardziały

cynik jak on musiał to przyznać. Sytuacja się jednak skomplikowała; nie mógł

jej tak po prostu zawieźć do pałacu, o czym jeszcze nie wiedziała.

- Zabierz mnie z powrotem, błagam - szeptała.

R S

background image

- Nie mogę - odrzekł i pomógł jej wstać. - Ojciec dowiedział się o uciecz-

ce i twojej wizycie w moim biurze. Według niego zhańbiłem cię, spotykając

się z tobą bez przyzwoitki. Żeby więc zapobiec plotkom i bronić twego honoru,

rozkazał, abym cię natychmiast wysłał do Anglii. Jest tylko jeden sposób, abyś

mogła z nami zostać, Erin. Musisz mnie poślubić.

Dziewczynie wydawało się, że śni. Jednak śmiertelnie poważna twarz

Zahira upewniła ją, że to się dzieje naprawdę.

- Ale ja nie chcę - wykrztusiła, zastanawiając się, czy nie złamała żebra,

skacząc z samochodu, nie mogła bowiem złapać tchu. - Jestem pewna, że i ty

tego nie chcesz. Powinieneś spróbować przekonać ojca, że nic między nami nie

zaszło, może wtedy ustąpi... - zakończyła, rumieniąc się.

- Nie. To byłoby kłamstwo. Oboje dobrze wiemy, że gdyby Omran nam

nie przeszkodził, kochalibyśmy się.

Zbliżył się do niej. W ciszy pustyni jego obecność znowu zaczęła na nią

działać, jego oddech, jego zapach.

- Skłamałbym również, gdybym powiedział, że nie chcę się z tobą ożenić.

Tego Erin się nie spodziewała. Nie wierzyła, że ją nagle pokochał, takie

rzeczy zdarzają się tylko w bajkach. Gdyby zresztą tego chciała, jego następne

słowa i tak położyły kres podobnym mrzonkom.

- Nie mogę ryzykować, że po raz kolejny spróbujesz wywieźć Kazima.

Jako twój mąż będę miał na ciebie oko w dzień i w nocy. Zwłaszcza w nocy -

dodał. - Nie zaprzeczysz, że pociągam cię tak bardzo, jak ty mnie. Myślę, że to

powód dobry jak każdy inny, żeby się pobrać.

- Nie można się ożenić dla... seksu! Co z miłością?

Bisma mówiła, że Zahir kochał kogoś w przeszłości.

Nie wiedziała, dlaczego jej nie poślubił, ale było oczywiste, że kochać

potrafił.

R S

background image

- Zawsze uważałem, że przecenia się potęgę miłości. Jeśli jednak potrze-

bujesz innego powodu, żeby za mnie wyjść, pomyśl, że oboje chcemy być naj-

lepszymi rodzicami dla Kazima.

Wyciągnął rękę i ujął jej podbródek. Erin natychmiast utkwiła wzrok w

jego ustach. Z jednej strony był to moment, w którym musiała podjąć najważ-

niejszą decyzję w życiu, z drugiej chciała, żeby przestał wreszcie mówić, poca-

łował ją, rzucił na piasek i posiadł pod rozgwieżdżonym niebem.

Zahir uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Kiedy będę się z tobą kochał każdej nocy, możesz zamykać oczy i uda-

wać, że się poświęcasz dla dobra dziecka - kpił otwarcie. - Możesz również

przyznać, że masz na mnie tak wielką ochotę, jak ja na ciebie. Będziemy się le-

piej bawić, kiedy nauczymy się wzajemnie zaspokajać.

- Nie mów tak. - Erin spąsowiała. Była pewna, że próbował ją zszoko-

wać. Nie mogła jednak zdławić w sobie radosnego oczekiwania, wywołanego

jego słowami. - Chcesz, żebyśmy po ślubie żyli ze sobą jak mąż i żona?

- Nie bądź śmieszna. Chyba nie wierzysz, że wytrzymamy ze sobą choć

pięć minut, nie robiąc tego...

Pochylił głowę i wycisnął na jej ustach gorący, namiętny pocałunek.

Przegrywała z nim za każdym razem, kiedy jej dotykał, utwierdzając go

w przekonaniu, że miała wcześniej podobne doświadczenia. Nie wiedział jed-

nak, że wszystko, co z nią robił, było dla niej nowe i cudowne; jego język, usta

wędrujące po jej szyi i delikatne przygryzanie płatka jej ucha. Nie umiała mu

się oprzeć, nie potrafiła zmusić własnego ciała, by nie reagowało zawsze tak

samo. Od pierwszego spojrzenia była pod jego urokiem, a z każdym pocałun-

kiem zniewalał ją coraz bardziej.

Przycisnął ją mocno do siebie. Kiedy przesunął dłoń z jej piersi na biodra

i wziął w ramiona, przez jedną szaloną chwilę myślała, że chciał położyć ją na

R S

background image

piasku i kochać się. Nie mogła się już dłużej oszukiwać, pragnęła tego. Ku jej

wielkiemu rozczarowaniu zaniósł ją do samochodu.

Usiadł obok i zawahał się przed zapaleniem silnika.

- Wybieraj, Erin. Albo jedziemy na lotnisko, albo zgodzisz się zostać mo-

ją żoną i wracamy do Kazima.

Jej odpowiedź zdawała się go nie obchodzić, co dotknęło Erin do żywe-

go.

- To nie wybór, tylko szantaż - odparła gorzko. - Dobrze, wyjdę za ciebie.

Wiedz jednak, że robię to tylko ze względu na Kazima.

- Oczywiście. Pamiętaj o tym, kiedy się będziesz wiła pode mną, kocha-

nie.

Pochylił się i wycisnął na jej ustach pocałunek, który uciszył ją na resztę

drogi.

R S

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Pobrali się pięć dni później. Ich szybki ślub nie zdziwił żadnego z licz-

nych krewnych, których Erin poznała na wystawnych bankietach poprzedzają-

cych uroczystość.

- Jesteśmy dumni, że Zahir szanuje dawne tradycje Qubbah - mówiła do

Erin księżniczka Fatima. - Brat ma reputację playboya i dotychczas wolał

mieszkać za granicą. Tym bardziej ojciec cieszy się, że chce spełnić swój obo-

wiązek, ożenić się z tobą i zaopiekować synem zmarłego brata.

Mówiąc to, Fatima nie chciała być nieuprzejma. Ona i jej dwie siostry

szczerze polubiły Erin, żyły jednak w zupełnie innej kulturze. Wierzyły, że

powinności wobec rodziny i kojarzone małżeństwa są naturalne. Według nich

Erin powinna być wdzięczna Zahirowi.

Świadomość, że dla niego był to tylko przykry obowiązek, pogarszała

samopoczucie dziewczyny. Jeśli on spodziewa się rekompensaty w postaci

nadzwyczajnych wyczynów w sypialni, rozczaruje się, myślała posępnie.

Po przygodzie na pustyni nie mieli już okazji być sam na sam. Nawet

kiedy polecieli prywatnym odrzutowcem do Dubaju na zakupy, jakich Erin

jeszcze nie przeżyła, towarzyszyła im Fatima i armia współpracowników Za-

hira. Ci ostatni nosili niezliczoną ilość toreb z markowymi ubraniami, butami i

dodatkami, które zdaniem pana młodego powinna mieć jego przyszła żona.

Co wieczór król wydawał przyjęcia na ich cześć, Erin nie miała więc spo-

sobności wyjawić Zahirowi prawdy o sobie. Zapewne uważa ją za występną

kusicielkę, tymczasem ona wciąż była dziewicą.

W dniu ślubu od rana dręczyły ją ponure myśli. Wmawiała mu wcześniej,

że byli z Faisalem normalnym małżeństwem, ale dziwiła się, że kiedy ją cało-

R S

background image

wał, nie odkrył jej braku wprawy. Wygląda na to, że albo szybko się uczę, albo

odziedziczyłam rozwiązłość po matce, myślała z goryczą.

Odetchnęła z ulgą, kiedy okazało się, że ślub jest kameralny w porówna-

niu z wcześniejszymi bankietami, kiedy to czuła na sobie setki wścibskich

spojrzeń. Każdy chciał przecież zobaczyć przyszłą żonę księcia. Ceremonia

odbyła się w jednej z pałacowych sal, pięknej i eleganckiej, z różową marmu-

rową posadzką i ścianami inkrustowanymi złotem.

Serce Erin biło szybciej niż zwykle, kiedy wkroczyła do sali. Pod ozdob-

nym baldachimem czekał na nią Zahir. Podeszła do niego na drżących nogach.

Chciała założyć coś nowego, na przykład kremowy kostium od znanego pro-

jektanta, na kupno którego nalegał Zahir, nie zwracając uwagi na cenę. Kiedy

jednak wyszła rano z łazienki, ułożywszy uprzednio włosy w masę wspa-

niałych kasztanowych loków, pokojówki czekały na nią z czymś zupełnie in-

nym. Był to jedwabny bławatkowy kaftan, z wyszywanymi koralikami stani-

kiem i rękawami, z tyłu spięty maleńkimi haftkami.

Wśród gości nastąpiło poruszenie. Przez kilka nerwowych sekund chciała

odwrócić się na pięcie i uciec. Jeśli jednak to zrobi, straci Kazima. Poślubiłaby

samego diabła, żeby tylko być blisko przybranego synka, szła więc dalej.

Jedwabna suknia delikatnie muskała uda, co przypominało dłonie i usta

Zahira pieszczące jej ciało. Onieśmielona stanęła obok pana młodego. Dreszcz

przebiegł jej przez plecy na jego widok. W grafitowym garniturze, białej ko-

szuli i bordowym krawacie wyglądał oszałamiająco. Kiedy spletli dłonie, nie

potrafiła już oderwać od niego wzroku - z trudem wyszeptała słowa przysięgi.

Wychodzę za niego jedynie dla Kazima, powtarzała w myślach. Ale kie-

dy Zahir pocałował ją, pieczętując w ten sposób zawarcie małżeństwa, skwa-

pliwie odpowiedziała na pocałunek. Dla Zahira oznaczało to jej całkowitą ule-

głość nadchodzącej nocy.

R S

background image

- Mamy spędzić miesiąc miodowy na pustyni? - pytała, kiedy główne

uroczystości zakończyły się, a on wyprowadzał ją z sali, gdzie na pożegnanie

goście obsypali ich płatkami róż.

- Czyż to nie romantyczne? Zaczynacie nowe życie - szeptała Fatima.

Erin zmusiła się do uśmiechu. Powoli odzyskiwała poczucie rzeczywisto-

ści i zaczęła się zastanawiać, w co tak naprawdę się wplątała.

- Myślałam, że zostaniemy tutaj - wykrztusiła, gdy mąż zaprowadził ją do

dżipa stojącego przed pałacem. - Co z Kazimem? - spytała jeszcze, choć wie-

działa, że od dawna śpi.

- Zostanie z Bismą. Bardzo ją lubi i na pewno świetnie da sobie bez cie-

bie radę przez tydzień.

- Tak długo? Chcesz, żebym aż tyle czasu spędziła w namiocie na pusty-

ni? - Erin struchlała. Perspektywa przebywania wyłącznie w towarzystwie Za-

hira przerażała ją. - Co będziemy tam robić przez tyle dni?

Zahir szczerze się roześmiał. Uwielbiała, gdy to robił, do tej pory jednak

śmiał się wyłącznie z bratankiem.

- To nasz miesiąc miodowy. W dzień będziemy regenerować się po nocy

i zbierać siły przed następną. Pozwolę oddalić ci się od łóżka tylko do basenu,

ale większość czasu i tak spędzisz albo pode mną, albo na mnie.

Zakończył swój wywód niskim głosem, od którego ciarki przebiegły jej

po plecach.

- Już nie musisz udawać dziewicy - powiedział, biorąc ją nagle w ramio-

na i sadzając w dżipie. - Qubbah jest tradycyjnym królestwem, ale ja nie. Nie

przeszkadza mi, że miałaś kochanków.

Erin zamarła. Kiedy usiadł obok i zapalił silnik, popatrzyła na niego

zmartwiona. Nie powinnam była kłamać, pomyślała.

- Muszę ci coś powiedzieć. Ja...

R S

background image

- Daj spokój, nie chcę słuchać o twoich facetach.

Zahir był nowoczesnym mężczyzną i akceptował fakt, że kobiety mogą

mieć wielu partnerów. Nie wiedział jedynie, dlaczego sama myśl o Erin kocha-

jącej się z innymi napełniała go taką wściekłością. Powinien przecież cieszyć

się, że ma doświadczenie. Dziś w nocy dołoży wszelkich starań, żeby dać jej

więcej przyjemności niż poprzednicy. Nauczy ją sztuczek, które bez wątpienia

będą dla niej nowe.

- Ale...

- Przestań, nie będziemy rozgrzebywać przeszłości. Ja też nie chcę opo-

wiadać o swoich kobietach, za dużo nocy by nam to zajęło. - Uśmiechnął się

dumnie. - Mam dla nas inne plany.

W ciszy dojechali do oazy. Z ciemności wyłonił się charakterystyczny

beduiński namiot wśród palm oświetlonych lampami. W czarnej tafli wody po-

bliskiej sadzawki odbijał się księżyc, na niebie iskrzyły się gwiazdy.

Pozostałe namioty rozbito w pewnej odległości.

- Tam mieszka służba. Nie będą nam przeszkadzać.

Pomógł jej wysiąść. Mimo obaw, które miała, nawet ten przelotny kon-

takt sprawił, że krew zaczęła szybciej krążyć w jej żyłach. Jego zapach i dotyk

zniewalały ją. Rozchylił przed nią połę namiotu. Centralne miejsce zajmowało

ogromne, niskie łoże ustawione pod wspaniałym baldachimem i pokryte je-

dwabną narzutą.

Gdyby małżeństwo zostało zawarte z miłości, Erin byłaby zachwycona

romantyczną, baśniową atmosferą. Jednak Zahir poślubił ją z obowiązku, a

świadomość, że ma z nim dzielić to wielkie łóżko, sprawiła, że poczuła, jakby

zmieniła się w swoją matkę. Różnica była niewielka, matka sprzedawała się za

pieniądze, ona wymieniła własne ciało za możliwość pozostania przy Kazimie.

- Nie będę z tobą spała! - krzyknęła.

R S

background image

- Ja też nie zamierzałem spać - odrzekł spokojnie i podszedł do stolika, na

którym chłodził się szampan. - Znam o wiele przyjemniejsze sposoby na spę-

dzenie nocy poślubnej.

Napełnił dwa kieliszki i podał jeden Erin, ale odmówiła. W namiocie by-

ło ciepło, lecz ona szczękała zębami ze strachu. Wstrzymała oddech, kiedy Za-

hir zaczął rozpinać koszulę. Na widok złotej skóry pokrytej czarnymi włosami

i wspaniałych mięśni, straciła panowanie nad sobą.

- Cała ta farsa ze ślubem to pomyłka!

- Farsa?

- Nasze małżeństwo! - krzyknęła wzburzona. - To był błąd, nie powin-

nam była się zgadzać. Podle wykorzystałeś Kazima do szantażowania mnie.

Wiedziała, że zachowuje się jak histeryczka, ale nie potrafiła się opano-

wać. Rozebrany do połowy Zahir wyglądał jak półbóg. Na pewno spodziewa

się gorącej nocy z doświadczoną uwodzicielką. Jeśli go poprosi, żeby był deli-

katny, wyśmieje ją, podejrzewając, że to kolejny podstęp. Postanowiła w żad-

nym wypadku nie dać się zaciągnąć do łóżka.

- Będę spała w namiocie dla służby - powiedziała szybko, odwracając

wzrok przed jego gniewem.

Ku jej zdziwieniu nie próbował jej zatrzymać, gdy uniosła połę namiotu.

Ostrzegł jedynie:

- Uważaj na węże.

- Jakie węże?

- Głównie kobry i żmije - ich jad jest śmiertelny. Nic ci się oczywiście

nie stanie, jeśli będziesz patrzeć pod nogi.

- Przecież jest noc. Nic nie zobaczę. - Wbiła wzrok w atramentową ciem-

ność.

R S

background image

Z pobliskich krzaków dobiegł ledwo dosłyszalny szelest. Krzyknęła i

wskoczyła z powrotem do środka, rozjuszona uśmieszkiem Zahira.

- Widzę, że dobrze się bawisz! - Manipulował nią od początku, sprawił,

że znalazła się w sytuacji bez wyjścia i miała już tego serdecznie dość. Chwy-

ciła emaliowaną misę stojącą na niskim stoliczku i cisnęła w niego. - Musiałam

postradać rozum, kiedy zgodziłam się za ciebie wyjść. Chcę rozwodu!

Zahir chwycił przedmiot w locie i odstawił z powrotem na miejsce, idąc

jednocześnie w jej kierunku.

- To nieprawda - wymruczał, kiedy chwycił ją i wplótł palce w jej włosy.

- Boisz się przyznać, że chcesz tego...

Przyciągnął ją ku sobie, wyginając jednocześnie do tyłu. Gdy pochylał

głowę, wargi Erin same się otworzyły, pełne trwogi i oczekiwania.

- Myślisz, że nie zauważyłem twoich ukradkowych spojrzeń na weselu...

rozmarzonych i pożądliwych? - wyszeptał. - Wyobrażałaś sobie nas razem...

nasze nagie ciała splecione w miłosnym uścisku. Czas urzeczywistnić te ma-

rzenia. - Chrapliwy głos Zahira, zduszony przez niepohamowany popęd, wy-

wołał w niej falę podniecenia zmieszanego z lękiem. - Ciekawe, skąd ta nagła

zmiana. Może ślub przywołał wspomnienia o moim bracie, ale przecież zgo-

dziłaś się wyjść za mnie z własnej woli, a po dzisiejszej nocy nie będziesz już

miała żadnych wątpliwości, że jesteś moją żoną, nie Faisala.

Okrzyk sprzeciwu zdusił pocałunek Zahira, którego język, rozchyliwszy

wargi dziewczyny, wdarł się do ciepłych, wilgotnych ust. Nie miała już sił

walczyć ani z nim, ani z gwałtowną namiętnością, którą rozbudził.

Przez chwilę w jej głowie zamajaczyło pytanie - czemu jego głos brzmiał

tak cierpko, gdy mówił o Faisalu? Czy rzeczywiście słyszała nutę zazdrości?

- To było nieuniknione, odkąd się poznaliśmy - wycedził, przerwawszy

pocałunek. - Od razu chciałem cię zdobyć. Wziąłem cię za pokojówkę i za-

R S

background image

miast myśleć o zmarłym bracie, obsesyjnie planowałem podbój. - Teraz będę

cię pieścił, dopóki nie zaczniesz błagać o litość. - Wziął ją w ramiona. - Zbyt

długo już nawiedzasz mnie we snach - wyszeptał, po czym postawił ją znów na

podłodze, obracając, by rozpiąć haftki sukni. - I wiem, że pragniesz tego same-

go co ja, kalila. Twoje ciało nie kłamie.

Ściągnął jej przez głowę jedwabny kaftan. Muskając ustami delikatny za-

rys obojczyka, zamknął w dłoniach nagie piersi. Śniade sutki sterczały bez-

wstydnie i zdradzały, że płonęła z pożądania. Jęknęła cicho, gdy zaczął je pie-

ścić; nawet najlżejszy dotyk wywoływał gorące fale, które rozlewały się po ca-

łym ciele, aż po wilgotny żar między udami.

Suknia opadła na podłogę, a Erin wstrzymała oddech, widząc żądzę, któ-

ra zawładnęła Zahirem.

- Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem - wyszeptał.

Dotknął jej bujnych miedzianych loków. Była jak syrena; zniewalało go to ba-

jeczne połączenie wspaniałych ognistych włosów i szarości oczu zasnutych te-

raz mgiełką pożądania.

Wprawdzie niechętnie pojąłem tę kobietę za żonę, lecz do spełnienia

małżeńskiego obowiązku namawiać mnie nie trzeba, pomyślał, rozkoszując się

widokiem szczupłego ciała w koronkowych majteczkach, które nadal skrywały

jej wdzięki.

Do tej pory przemożna siła, z jaką pragnął posiąść Erin, była powodem

do wstydu, teraz jednak, odkąd byli mężem i żoną, nie musiał już walczyć z

pożądaniem. Mógł się wreszcie poddać pragnieniu rozchylenia gładkich

mlecznobiałych ud i zatopienia w niej swego członka - może potem uda mu się

odzyskać równowagę i przestanie o niej myśleć.

Podniosła wzrok; z rozszerzonymi źrenicami jej oczy wyglądały na jesz-

cze większe niż zwykle, jakby zbyt duże w tak delikatnej twarzy. Oblizała ko-

R S

background image

niuszkiem różowego języka dolną wargę, Zahir pchnął ją na łóżko. Wezmę cię

tu i teraz, pomyślał, gdy ściągał ostatnią część garderoby, a jego dłoń powę-

drowała między jej kolana.

Erin westchnęła, czując, jak twardy penis w jego spodniach ociera się o

jej nogę. Przycisnął ją swym nagim torsem. W głowie dziewczyny odezwał się

cichy głos, który podpowiadał, że powinna go powstrzymać, ale pokusa do-

tknięcia napiętych mięśni okazała się zbyt silna.

Znów ją pocałował. Tym razem, mimo stanowczości, jego ciepłe wargi

nie dominowały. Wsunął język do jej ust i rozpoczął niespieszną wędrówkę;

odurzona objęła go i odwzajemniła pocałunek z zadziwiającą żarliwością. Z

gardła Zahira wydobył się pomruk zadowolenia. W końcu podniósł głowę, pa-

trząc jak zahipnotyzowany na Erin. Wsparł się na łokciach, przesunął głowę ni-

żej i zaczął trącać czubkiem języka sutek, póki ten nie stwardniał - wówczas

wziął go do ust i ssał, aż jęknęła, wijąc się z rozkoszy.

- Proszę - krzyknęła.

To, że zmienił ją w uległą nałożnicę, nie miało najmniejszego znaczenia.

Płonęła! Tak bardzo pragnęła, by nie przestawał odprawiać swych czarów, że

chwyciła go za czarne lśniące włosy i przycisnęła do drugiej piersi.

- Twoja namiętność jest tak podniecająca - rzekł drwiąco.

Nie miałam być namiętna, lecz odpierać jego awanse, myślała bez prze-

konania. Choć nuta satysfakcji w głosie Zahira zawstydzała ją, jego wargi tak

niebiańsko szarpały drugi sutek, że wyprężyła się jak kotka, tłumiąc okrzyk

rozkoszy.

Teraz schodził coraz niżej. Całując płaski brzuch, zatrzymał się na chwi-

lę, by zanurzyć język w pępku, i ruszył dalej. Jego ciepły oddech cudownie ła-

skotał jej łono; znieruchomiała, gdy delikatnie rozchylił pełne wargi i pogrążył

się w wilgotnym wnętrzu.

R S

background image

- Zahir! - jęknęła z niedowierzaniem. W najśmielszych fantazjach nie ma-

rzyła, że złoży jej ten najbardziej intymny z pocałunków. Ciało Erin przeszy-

wały błogie dreszcze.

Kiedy była pewna, że więcej nie wytrzyma, podniósł się. Zrzucił spodnie

i jedwabne bokserki. Czas jakby stanął w miejscu; patrzyła oniemiała na długi,

wyprężony członek. Dotarło do niej, że ostatni moment, by go powstrzymać,

minął bezpowrotnie; zakończenie mogło być tylko jedno - bezwarunkowe pod-

porządkowanie.

Nie opierała się, gdy rozkładał jej nogi. Wsunął dłonie pod jej pośladki i

uniósł, by go przyjęła. Spojrzawszy głęboko w jej oczy, zatopił się w niej.

- O tym właśnie marzyłem - by rozłożyć cię na biurku i posiąść. - Szyb-

kie, potężne pchnięcie zaparło jej dech w piersiach, rozmiary jego wzwodu by-

ły zdumiewające.

Wydała z siebie przeciągły jęk, nie z bólu, lecz z zaskoczenia. Dzięki

podnieceniu jej mięśnie szybko się rozciągnęły, ale doznania wywołane przez

gorący, pulsujący członek były zadziwiająco intensywne. Oddychała szybko, a

ciało z wolna się rozluźniło, chłonąc jego męską siłę.

Poczuwszy wyraźny opór błony dziewiczej, Zahir znieruchomiał.

- Jak to możliwe? - wyszeptał.

Chciał się wycofać, lecz teraz, kiedy minęła panika, Erin owinęła nogi

wokół niego i przycisnęła mocno do siebie. Dolne partie ciała opanowały krót-

kie, ostre spazmy rozkoszy, a odwieczny instynkt nakazał poruszać biodrami.

Dłonie Zahira spoczęły na jej pośladkach, gdy znów w nią wszedł. Pulsu-

jący rytm długich, głębokich pchnięć doprowadzał ją do szaleństwa. Zatracona

w zmysłowej przyjemności zapomniała, kim jest i gdzie się znajduje. Teraz by-

ła zwierzęciem, którym bez reszty zawładnęła żądza. Najpierw wpiła paznok-

R S

background image

cie w jego ramiona, potem chwyciła pośladki, przyciskając, by napierał szyb-

ciej i głębiej.

Za moment jej ciało eksploduje z rozkoszy. Ileż jeszcze może wytrzy-

mać? Całą sobą chłonęła doznania, które coraz bardziej przybierały na sile.

- Zahir... - powtarzała, szlochając, pozbawiona dawnej dumy.

On był jej władcą. I wtedy nagle zastygła na krawędzi ekstazy; przed na-

stępnym pchnięciem zaczęła opadać - jej wyprężonym ciałem targnęły spazmy.

Słodycz tego zmysłowego odczucia przeszła jej najśmielsze oczekiwania.

Nawet wtedy nie przestał, lecz przyspieszył, napierając ze zdwojoną siłą.

Żyły na jego szyi i rękach nabrzmiały, jakby ostatkiem sił walczył z pożąda-

niem. Wtem odrzucił głowę do tyłu, przymknął powieki, zacisnął zęby i, wy-

pełniwszy ją swoim nasieniem, opadł bezwładnie na łóżko.

Czegóż innego mogłam się spodziewać po księciu pustyni? - pomyślała

Erin, leżąc pod nim odrętwiała i zaspokojona. Powoli wracała do siebie i była

wstrząśnięta - nie tyle jego dzikim pożądaniem, ile swoją uległością.

Kiedyś marzyła, że pewnego dnia odda serce i ciało ukochanemu męż-

czyźnie. Zamiast tego poddała się namiętności Zahira. Nie myślała ani o miło-

ści, ani o szacunku, jedynie o tym, by ugasił jej pragnienie. Teraz jednak na

chłodno analizowała swoje zachowanie i była głęboko zawstydzona.

Zahir przesunął się na swoją połowę łóżka, podparł głowę i wpatrywał się

w nią. Chciała wstać, ale chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie.

- Byłaś dziewicą - stwierdził gniewnie. - Jak to możliwe, Erin? Chociaż

nie muszę pytać. Uwierzyłem w twoją miłość do Faisala, a teraz okazuje się, że

to nieprawda. Kiedy zapisał ci wszystko, odmówiłaś wypełniania powinności

małżeńskich. On umierał, a ty dostałaś to, czego chciałaś. Naprawdę nie mo-

głaś uprzyjemnić mu ostatnich chwil życia?

R S

background image

Zahir zaklął i wstał z łóżka. Nadal nie mógł się otrząsnąć po szoku, jaki

przeżył, kiedy odkrył, że jest jej pierwszym kochankiem. Wstydził się przy-

znać, że odczuwał też coś na kształt radości z tego powodu. Po zazdrości, która

dręczyła go na każdą myśl o Erin i Faisalu, nie zostało ani śladu. Teraz jedynie

współczuł bratu.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Bałaś się, że będę miał dowód na fik-

cyjność waszego małżeństwa? Że odmówię skonsumowania naszego i zażądam

unieważnienia? Wtedy straciłabyś wszystko, Ingledean, pieniądze i pozycję

żony miliardera.

Przerwał na chwilę i roześmiał się nieprzyjemnie.

- Naprawdę myślałaś, że nie zauważę? Mogłem przecież zrobić ci krzyw-

dę. - Nagle ruszyło go sumienie, że zepsuł moment, który powinien być dla

niej wyjątkowy. Dla niego zresztą też. - W każdym razie możesz winić tylko

siebie. Doszłaś do wniosku, że warto się poświęcić dla pieniędzy?

- To nie tak! - krzyknęła, podrywając się. Rumieniec wypłynął jej na po-

liczki, kiedy jego oczy spoczęły na jej nagich piersiach. Z zażenowaniem owi-

nęła się jedwabną narzutą.

Jeszcze przed chwilą przeżywała z nim nieziemską rozkosz, teraz patrzył

na nią z pogardą.

- Nie powiedziałam całej prawdy - wyszeptała, marząc, by przytulił ją i

zapewnił, że odebranie jej niewinności było dla niego czymś wyjątkowym.

Zamiast tego, osądzał ją. - Rzeczywiście bałam się, że wykorzystasz to prze-

ciwko mnie w sądzie: Faisal nigdy nie chciał, żebym była dla niego prawdziwą

żoną. Kochał tylko Maryam i mówił o niej do ostatnich chwil życia. Kiedy

dowiedział się, że umiera, poprosił mnie o rękę, bo chciał, żebym szybko adop-

towała dziecko. Sądziłam, że nie ma innej rodziny, więc się zgodziłam. Sama

spędziłam część dzieciństwa w sierocińcu i nie mogłam pozwolić, żeby to sa-

R S

background image

mo spotkało Kazima. Powiedziałam ci też, że wychodzę za ciebie tylko po to,

żeby przy nim być.

Zahir nie wiedział, co powiedzieć. Trudno mu było uwierzyć, że tak bez-

interesownie zaadoptowała chłopca. Jakie to jednak miało znaczenie? Teraz

była jego żoną, a jej namiętność dorównywała jego.

To dobra podstawa małżeństwa, pomyślał i podszedł do łóżka.

- Skoro wyszłaś za mnie tylko dla Kazima, dlaczego kochałaś się ze mną?

Położył się obok, leniwie nawijając miedziany pukiel na palec. Zanim za-

reagowała, ściągnął z niej nakrycie. Z zadowoleniem obserwował jej rozsze-

rzające się źrenice, gdy przebiegał dłonią jej brzuch i położył dłoń na piersi.

Oddech dziewczyny przyspieszył, usta rozchyliły się, różowe, obrzmiałe, ku-

szące.

- Oddałaś mi swą niewinność, kalila. Obezwładniła cię żądza, którą w to-

bie rozbudziłem. Nie potrafiłaś odmówić sobie przyjemności, prawda?

- Cóż innego mógłbyś pomyśleć z twoim nadętym ego? - wymamrotała,

rozsierdzona jego zarozumiałością i lekceważeniem.

Cudownie muskał jej sutek opuszkiem kciuka, ale przygryzła usta, by nie

jęczeć z rozkoszy i nie dać mu satysfakcji.

- Miałeś rację. Bałam się stracić Kazima, nie wyznałam ci prawdy o swo-

im pierwszym małżeństwie. Teraz jednak nasze zostało skonsumowane, zatem

nawet w oczach waszego archaicznego prawa jestem twoją żoną i mam prawo

do syna. Muszę również rozwiać twoje złudzenia co do faktu, że nie można ci

się oprzeć, a seks z tobą jest nieziemski. Obawiam się, że nie mam ochoty po-

wtórzyć tego doświadczenia.

Zahir milczał, choć więc była zdenerwowana do granic, udała, że ziewa,

modląc się, żeby sobie poszedł.

R S

background image

- Doprawdy? - Jego pozornie spokojny głos nie zwiódł jej. - Bardzo prze-

praszam, nie zdawałem sobie sprawy, że jesteś mi tak niechętna. Twoje okrzy-

ki świadczyły raczej, że podoba ci się każda pieszczota i pocałunek. Przeko-

najmy się, jak bardzo nie znosisz, kiedy cię tu dotykam...

Odrzucił nakrycie i wcisnął dłoń między jej uda.

- Puść mnie - wyszeptała, podczas gdy podstępne ciepło rozlewało się w

jej żyłach. - Nie chcę, chyba że mnie weźmiesz siłą. - Przerwała...

Powiódł leniwie palcem po wargach jej łona, by następnie zanurzyć go

głębiej. Z trudem powstrzymała odruch uniesienia bioder. Poczuła zdradliwą

wilgoć między nogami. Jej ciałem targnęły dreszcze rozkoszy, kiedy wsunął

drugi palec.

Kiedy zniżył głowę do jej piersi i wessał jedno różowe wzniesienie, po-

tem drugie, zdławiła jęk. Resztkami sił spróbowała go odepchnąć.

- Przestań. - Pozostał jednak głuchy na tę prośbę i rozgniótł jej usta wład-

czym pocałunkiem. Determinacja, by z nim walczyć, słabła pod naporem jego

języka i zwinnych palców.

- Nigdy w życiu nie wziąłem kobiety siłą. Powiedz, że nie chcesz, a prze-

stanę. Mam przestać, Erin?

- Nie - wyjęczała i zamknęła oczy, by nie widzieć jego zadowolonego

uśmieszku.

Upokorzona swoją uległością, nie mogła się doczekać, by poczuć go w

sobie.

- Czego więc chcesz, Erin? - Unosił się kilka centymetrów nad nią,

wsparty na rękach.

- Ciebie.

Wszedł w nią mocnym pchnięciem, wycofał się niemal całkowicie i za-

głębił znowu, poruszając się w niej gwałtownie, tak że zapomniała o całym

R S

background image

świecie. Kiedy kochał się z nią po raz pierwszy i odkrył jej dziewictwo, pamię-

tał o jej braku doświadczenia. Teraz posiadł ją niemal brutalnie, wbiła więc pa-

znokcie w jego ramiona i uczepiła się kurczowo, kiedy zabrał ją na najbardziej

szaloną przejażdżkę w życiu.

Oboje skończyli w tej samej chwili, a intensywność doznań wstrząsnęła

ciałem dziewczyny z taką siłą, że rozorała paznokciami skórę na jego plecach.

Zahir mamrotał coś po arabsku niskim głosem.

Zszedł z niej, wstał z łóżka i popatrzył beznamiętnie. Zauważył niewy-

raźne siniaki na jej delikatnej skórze.

- Drań - powiedziała zawstydzona.

Nienawidziła go, a jeszcze bardziej siebie. Patrzył na nią z góry jak na

dziwkę, której właśnie zapłacił. Mimo to chciała gładzić jego twarz, marzyła,

by ją czule pocałował. Od pierwszego spotkania wiedziała, że jest między nimi

więź, której nie potrafiła nazwać. W jakiś sposób czuła, że to on jest człowie-

kiem, który ukoi jej samotność. Ale to nie mogła być miłość, pomyślała ża-

łośnie, nie można kochać i jednocześnie nienawidzić. Jeżeli jednak zakochała

się w nim, jest skończoną idiotką, ponieważ Zahir był okrutny i bezwzględny -

nigdy nie odwzajemni jej uczucia.

W końcu chwycił koszulę i podszedł do wyjścia. Ostatni raz spojrzał na

nią i rzekł:

- Nigdy więcej nie mów, że mnie nie pragniesz. Obydwoje wiemy, że to

nieprawda.

R S

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Blade promienie słońca przeniknęły przez ściany namiotu, budząc Zahira.

Odwrócił się w stronę śpiącej Erin. Leżała zwinięta w kłębek, cudowne włosy

rozsypane dookoła głowy tworzyły ognistą aureolę.

Kiedy wrócił do namiotu i patrzył na śpiącą, nie mógł się nadziwić, że

wygląda tak młodo i niewinnie. Poduszka była mokra od łez, a ich ślady na po-

liczkach dziewczyny wzruszyły go. Płaczące kobiety nie robiły na nim wraże-

nia, ale ona płakała w samotności i na tyle cicho, że nic nie słyszał, choć stał

przed namiotem.

Nie mam powodu do dumy, pomyślał, obszedłem się z nią jak barbarzyń-

ca. Ta myśl napawała go wstrętem do siebie. Usiadł na brzegu łóżka, przecze-

sując dłonią włosy. Nie zasługiwała na brutalne traktowanie, a fakt, że z takim

zapałem odpowiedziała na jego pieszczoty, wcale go nie usprawiedliwiał.

Regularny oddech śpiącej dziewczyny urwał się nagle, odwrócił więc

głowę. Spoglądała nieufnie. Pierwszy raz w życiu nie wiedział, co powiedzieć.

Żaden z gładkich komplementów, którymi w takich chwilach obsypywał ko-

biety, nie przychodził mu do głowy. W pełnej napięcia ciszy nie znajdował od-

powiednich słów, nie potrafił też nazwać uczuć, które nim targały. Tylko na

nią patrzył.

Była jego kobietą, jego żoną, i pragnął jej jeszcze bardziej niż zeszłej no-

cy. Obiecał sobie jednak nie dotykać jej, dopóki nie dostanie wyraźnego sygna-

łu, że i ona go pragnie. Nie będzie się narzucał jak prostak. Był księciem, do

diabła, i słynął ze stalowych nerwów.

- Chcę cię przeprosić za ostatnią noc.

- Za co? Za to, że się ze mną kochałeś? - zapytała, szczerze zdumiona.

Przeprosiny były ostatnią rzeczą, jakiej oczekiwała.

R S

background image

- Byłem zbyt brutalny - zaczął, choć nie było mu łatwo to wyznać. - Przez

cały tydzień myślałem tylko o tej nocy. Nie mogłem się doczekać, a kiedy od-

kryłem, że to twój pierwszy raz, było już za późno. Gdybyś mi powiedziała

wcześniej, zachowałbym się zupełnie inaczej, byłbym delikatniejszy.

- Gdybyś o tym wiedział, w ogóle nie kochałbyś się ze mną. Unieważnił-

byś małżeństwo i odebrał mi Kazima, prawda?

- Nie ożeniłem się z tobą tylko z powodu Kazima. Wierzysz w moją zim-

ną krew bardziej niż ja sam, zwłaszcza jeżeli chodzi o ciebie. Nie pragnąłbym

cię mniej, wiedząc, że jesteś dziewicą, ale nie potraktowałbym cię jak brutal.

Patrzyła zachwycona, jak rumieniec pojawiał się na jego pięknej twarzy.

Pochodził z królewskiego rodu i był potwornie dumny, a ona tę dumę pomyliła

wcześniej z bezczelnością - przez to go znienawidziła lub tylko próbowała się

w ten sposób oszukiwać.

- Nie zmusiłeś mnie do niczego, sama tego chciałam - powiedziała kate-

gorycznie.

Spłoniła się na wspomnienie swoich wyczynów z ubiegłej nocy. Niemal

błagała, by się z nią kochał. Z nich dwojga to ona powinna się wstydzić.

Zamiast uspokoić, jej słowa tylko go rozdrażniły. Ale, po raz pierwszy,

nie był zły na nią, lecz na siebie. Chodził nerwowo wokół łóżka.

- Nie jestem dumny ze swoich wczorajszych postępków. Chcę, żebyś

wiedziała, że nie wyszłaś za brutala, który myśli tylko o własnej przyjemności.

Zaczekam, dopóki nie będę pewien, że chcesz się ze mną kochać.

Jego zapewnienie zrobiło na niej wrażenie. Nie chciała, żeby próbował

się temperować. Przeciwnie, marzyła, by całował ją we wszystkie miejsca, któ-

re całował wczoraj, a zwłaszcza w sekretny punkt między udami, i żeby potem

wszedł w nią mocnymi, regularnymi pchnięciami.

R S

background image

Zahir krążył po namiocie. Jego spojrzenie sprawiło, że zapragnęła odrzu-

cić prześcieradło i powiedzieć, że ten moment już nadszedł.

- Nie mieliśmy zbyt wiele czasu przed ślubem, aby się poznać - powie-

dział nagle i niechętnie odsunął się od łóżka.

Naprawdę chciał dotrzymać danej obietnicy. Jednak Erin była jak pokusa,

której nie potrafił się oprzeć. Leżała z rozsypanymi włosami, jej ciało ledwo

okryte cieniutką koszulką przyzywało go, aby zsunął ramiączko i odkrył ape-

tyczne wzniesienia. Podszedł do wyjścia namiotu i otworzył je. Słońce wlało

się do środka.

- Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o tobie - poprosił, uświada-

miając sobie jednocześnie, że to prawda. - Powiedziałaś wczoraj, że nie chcia-

łaś dopuścić, aby Kazim wychowywał się w sierocińcu jak ty po śmierci matki.

Ile miałaś wtedy lat?

- Dziesięć. - Wiedziała, że Zahir czeka na coś więcej, ale nie miała ocho-

ty wspominać przeszłości. Zapomniane obrazy z dzieciństwa wdzierały się

jednak do świadomości; zapuszczone mieszkanie, chorobliwie chuda matka z

cienkimi włosami okalającymi zapadniętą twarz. Nadal pamiętała jej mętny

wzrok i zupełny brak zainteresowania czymkolwiek innym niż kolejna działka.

- Zginęła w wypadku? - zapytał łagodnie, a Erin łzy napłynęły do oczu.

Cóż on mógł wiedzieć o jej żałosnym dzieciństwie?

- Była chora.

Tak powiedział pracownik opieki społecznej, który po śmierci matki zajął

się dziewczynką. Uzależnienie od narkotyków było przecież chorobą, ale Erin

nie chciała wtajemniczać Zahira w szczegóły. Nie mogła też powiedzieć, w ja-

ki sposób matka zarabiała na swój nałóg.

- Nie było nikogo, kto mógłby się tobą zaopiekować? Żadnej rodziny?

R S

background image

- Nie. Mama mówiła, że uciekła z domu, kiedy miała piętnaście lat, po

tym, jak wykorzystał ją ojczym. Nic więcej nie wiem, a opieka społeczna nie

szukała moich krewnych. Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale przysięgam,

że adoptowałam Kazima, ponieważ myślałam, że nie ma nikogo, kto będzie go

kochał. A dla dziecka najważniejsza jest miłość.

Zahir poczuł, że coś ściska go za serce. Kiedy matka go porzuciła, był

niewiele starszy od Erin i dobrze pamiętał, jak bardzo za nią tęsknił. Ale miał

jeszcze ojca, brata i siostry, ona tymczasem została zupełnie sama.

Wmówił sobie, że była wyrachowaną naciągaczką, bo tak było mu wy-

godnie. Próbował się w ten sposób przed nią bronić. A jeśli źle ją ocenił? Jeśli

naprawdę kochała Kazima? Tym podlej się czuł, że tak ją potraktował. Wrobił

Erin w małżeństwo tylko po to, żeby zaciągnąć ją do łóżka.

- Powiedziałaś ojcu, że kochałaś mego brata - poruszył temat, który cały

czas go dręczył. - Kłamałaś, bo w nocy przekonałem się, że nie żyłaś z nim jak

żona.

- Naprawdę go kochałam. Był dla mnie bratem i najlepszym przyjacie-

lem. Zaufał mi, kiedy nikt inny mi nie wierzył. W mojej pierwszej pracy opie-

kowałam się dwiema dziewczynkami, jednak zwolniono mnie, bo nie chciałam

pójść do łóżka z ich ojcem. Pan Fitzroy opowiadał wszystkim, że go uwodzi-

łam. Biuro pośrednictwa pracy nie chciało już ze mną współpracować i bałam

się, że nic nie znajdę. Dopiero Faisal mnie zatrudnił.

Po tym wyznaniu zapadła długa cisza. W końcu Zahir odwrócił się i po-

patrzył na nią.

- Więc Kazim jest jedynym powodem, dla którego za mnie wyszłaś? -

zapytał z udaną obojętnością. - W takim razie zrobiłaś z siebie prawdziwą

ofiarną dziewicę. Wierzę, że naprawdę kochasz dziecko, ale i tak nie pozwolę

mu stąd wyjechać. Zarzuciłaś mi, że zmusiłem cię do małżeństwa, jednak ze-

R S

background image

szłej nocy naprawdę mnie pragnęłaś, Erin. A ja powiedziałem ci wcześniej, że

to tak samo dobry powód, aby się pobrać, jak każdy inny, zwłaszcza jeżeli

obojgu nam przyświeca ten sam cel - zapewnić chłopcu szczęśliwe dzieciń-

stwo.

Podszedł do łóżka i odrzucił prześcieradło. Wziął ją w ramiona i wyniósł

z namiotu.

- Ze względu na Kazima musimy zrobić wszystko, żeby nam się udało.

Nie powinienem był wczoraj tak na ciebie naciskać, być może nawet przestra-

szyłem cię. Teraz będę cierpliwy i dam ci czas, żebyś mogła się przyzwyczaić

do życia w małżeństwie.

Mimo wczesnej godziny słońce grzało mocno. Erin zmrużyła oczy przed

oślepiającym blaskiem. Zahir posadził ją na płaskim głazie obok sadzawki. Nie

była pewna, czego od niej oczekuje. Tymczasem on rozwiązał tasiemkę przy

spodniach, by je zdjąć.

- Co ty wyprawiasz? - zapytała zdumiona.

Wczoraj była zbyt przejęta samym dotykiem jego ciepłej skóry, aby się

mu dokładnie przyjrzeć. Dziś na widok ciała w jasnym świetle poranka jej ser-

ce zabiło szybciej. Nigdy wcześniej nie widziała nagiego mężczyzny, a Zahir

był wspaniały i posągowo piękny. Chciała wyciągnąć rękę i pogładzić jego zło-

tą skórę.

- Przecież mówiłem, że od czasu do czasu wypuszczę cię z łóżka i po-

zwolę popływać - zażartował.

Odwrócił się i wszedł do kryształowo czystej wody. Erin rzuciła okiem

na jego wyrzeźbione pośladki. Wyciągnął rękę.

- Przyłączysz się do mnie?

- Nie mam kostiumu. - Nie mogła oderwać wzroku od szerokiego torsu

pokrytego włosami, które schodziły w dół płaskiego brzucha i niżej...

R S

background image

- Ja też nie - odparł, widząc, że zerka niepewnie w stronę namiotów służ-

by. - Drzewa nas zasłaniają i nikt nam nie będzie przeszkadzał. Naprawdę mo-

żesz czuć się ze mną bezpieczna, Erin. Obiecałem, że cię nie tknę.

- Szkoda - wyrwało jej się, i natychmiast spłonęła rumieńcem.

Zahir popatrzył na nią badawczo. Z bijącym sercem wytrzymała jego

wzrok. Nigdy nie ukrywał powodów, dla których się z nią ożenił. Czas, żeby i

ona była z nim szczera.

Od pierwszej chwili zauroczył ją, a kiedy wczoraj się kochali, zrozumia-

ła, że nie jest w stanie mu się oprzeć. Nie kochał jej i nie liczyła, że kiedykol-

wiek pokocha. Może jednak sama namiętność i miłość do Kazima pomogą im

obojgu ułożyć wspólne życie?

- Najlepiej przyzwyczaić się do życia w małżeństwie, poznając każde je-

go oblicze - wyszeptała, zdumiona własną śmiałością, i tęskniąc za czymś,

czego jeszcze dobrze nie pojmowała.

Drżącymi palcami zsunęła ramiączka koszulki, obnażając piersi, brzuch,

biodra, i opuściła ją na ziemię.

Delikatny wietrzyk szumiał w liściach palm, słychać było śpiew jakiegoś

egzotycznego ptaka, tylko Zahir milczał. Zaniepokojona dziewczyna pomyśla-

ła, że znowu coś źle zrozumiała. Może już mu się znudziła lub jej brak do-

świadczenia zniechęcił go? Na szczęście uśmiechnął się zachęcająco i zmy-

słowo, a żar w jego oczach obiecywał nieziemskie rozkosze.

- Chodź do mnie, kalila - zaprosił; zanim się zorientowała, chwycił jej rę-

kę i wciągnął do wody. Pocałował ją i oboje zniknęli pod powierzchnią.

Woda w sadzawce chłodziła rozgrzaną skórę, ale ciało Zahira było ciepłe.

Przycisnął ją do siebie i splótł jej nogi ze swoimi, tak że ich ciała zdawały się

stopione w jedno. Erin nie dotykała dna, przywarła więc mocno do niego. Za-

mknęła oczy, inne zmysły odgrywały teraz większą rolę.

R S

background image

Cudowny był dotyk jego warg pod wodą, jego dłoni prześlizgujących się

po jej ciele. W końcu brak powietrza zmusił oboje do wynurzenia się. Zahir

oderwał się od jej ust i wygładził loki oblepiające jej twarz.

- Na pewno tego chcesz?

Jego głęboki, aksamitny głos współbrzmiał z jej ciałem. Będą się kochać

w wodzie? Podniecona Erin przytaknęła skwapliwie i oplotła go nogami.

Zaśmiał się.

- Cierpliwości, Afrodyto. Tym razem nie będziemy się śpieszyć, posta-

ram się nie zrobić ci krzywdy - obiecał i wyniósł ją z wody.

W namiocie panowały chłód i półmrok. Ich ciała już prawie wyschły,

lecz Zahir wziął ręcznik i zaczął ją wycierać tak skwapliwie, że mrowienie

rozchodziło się po całej jej skórze.

- Teraz ja - powiedziała i delikatnie osuszała ręcznikiem krople wody,

które nadal błyszczały na jego piersi. Przesuwała ręcznik niżej, pochłonięta

swoim zadaniem. Ciekawość przezwyciężyła nieśmiałość, i Erin pogładziła

dłonią jego członek. Stal owinięta w aksamit, pomyślała i, zdumiona własną

śmiałością, objęła go całą dłonią. Zahir był piękny jak posąg, jednak zamiast

zimnego marmuru, jego skóra była ciepła i jedwabista.

Jęknął i chwycił jej nadgarstek.

- Wystarczy. - Choć nie wątpił już w jej niewinność, czuł, że była uro-

dzoną uwodzicielką. - Jeszcze chwila i nie dojdziemy nawet do łóżka. Teraz

moja kolej, aby cię przygotować. Połóż się.

Posłuchała i wyciągnęła się na jedwabnej pościeli. Przez chwilę stał, pa-

trząc na nią.

- Jesteś taka piękna. Kiedy cię zobaczyłem, nie mogłem oderwać od cie-

bie wzroku. Myślałem tylko o tym, jak cię zaciągnąć do łóżka. Teraz jesteś

R S

background image

moją żoną i okazuje się, że jestem bardzo zaborczy. - Zaśmiał się sam z siebie.

- Nie spodziewałem się tego.

Na jego obliczu malowało się uczucie, którego Erin nie potrafiła odczy-

tać, potem pojawił się seksowny uśmiech, który rozgrzał ją jeszcze bardziej.

Zahir położył się obok, pochylił nad nią i pocałował powoli, obrysowując ję-

zykiem jej wargi, zanim wsunął go do jej ust, zaczynając swą zmysłową wę-

drówkę. Przesunął się niżej, całował szyję, jednocześnie masując piersi.

Jego usta zaciskały się to na jednym, to na drugim sterczącym wzniesie-

niu. Doznanie było tak wyjątkowe, że Erin jęknęła i wbiła paznokcie w jego

ramiona. Była gotowa, od kiedy rozebrał się nad wodą, jednak on zdawał się

ignorować jej zniecierpliwienie i powoli rozsunął jej uda. Wsunął palec w wil-

gotne ciepło. Nie chciał jej ponaglać tak jak ostatniej nocy, jednak wyraźny

dowód jej podniecenia wystawiał na ciężką próbę jego stalowe nerwy. Pochylił

się nad nią i pocałował gwałtownie.

Erin wiła się niespokojnie, gdy pierwsze spazmy rozkoszy wydostały się

z głębi jej ciała. Diabelsko sprawne palce Zahira doprowadzały ją niemal do

szaleństwa, ale chciała więcej. Chciała poczuć go głęboko w sobie, kiedy więc

wreszcie ułożył się między jej nogami, podciągnęła kolana, a on wszedł w nią

delikatnie. Nie żartował, kiedy mówił, że nie będzie się dziś śpieszyć, pomy-

ślała, kiedy wycofywał się i delikatnie wchodził w nią znowu. Jego troska roz-

czuliła ją do łez. Tak robią ci, którzy się kochają. Jednak on jej nie kochał.

Chciał jedynie odzyskać dumę i dowieść, że potrafi panować nad sobą. Ona

zresztą też go nie kochała, wmawiała sobie. Łączył ich seks, bardzo dobry

seks. Wątpiła, czy inny mężczyzna mógłby dać jej tyle przyjemności. Nigdy

się zresztą o tym nie przekona, bowiem ślub, na który w chwili paniki się zgo-

dziła, oznaczał dla niej zobowiązanie na całe życie.

Dostrzegłszy łzy na jej twarzy, Zahir znieruchomiał.

R S

background image

- Dlaczego nie powiedziałaś, że sprawiam ci ból? - zapytał, szybko się

wycofując, jednak Erin objęła go mocno i przyciągnęła z powrotem do siebie.

- Nie boli mnie, naprawdę. Nie przerywaj, błagam.

Uniosła biodra i mocno owinęła nogi wokół niego.

Po chwili wahania Zahir znowu w nią wszedł, najpierw powoli i delikat-

nie, potem coraz mocniej i szybciej.

Był zdany na jej łaskę i niełaskę, z żadną inną kobietą tego nie doświad-

czył. Upajała go jej niewinność, to, że był jej pierwszym mężczyzną oraz fakt,

że dawał jej niedoświadczonemu ciału tyle przyjemności. Erin nagle krzyknęła

i wyprężyła się pod nim, jej orgazm był tak intensywny, że Zahir czuł, jak jej

mięśnie zaciskają się wokół niego coraz mocniej. Przerwał jeszcze na moment,

próbując się opanować, ale było już za późno. Jeszcze jedno pchnięcie i jego

nasienie rozlało się głęboko w jej ciele.

Po tym jak ostatnie dreszcze rozkoszy wstrząsnęły jego ciałem, pozostał

na niej przez chwilę z twarzą wtuloną w miękkie piersi, wdychając delikatny

zapach jej skóry. Po raz pierwszy w życiu nie śpieszył się, aby się wycofać i

odzyskać własną przestrzeń. Nie znał też wcześniej takiego uczucia zaspokoje-

nia nie tylko ciała, lecz i duszy. Nagle coś zadzwoniło ostrzegawczo w jego

głowie, przewrócił się więc na plecy.

Ożenił się z nią, bo jest dobrą matką dla Kazima. Nieziemski seks to tyl-

ko dodatek, nic więcej.

Doświadczenie mówiło mu, że takie związki szybko się wypalają, choć

ciężko było to sobie teraz wyobrazić, kiedy na sam widok jej loków i białej

skóry naprężały mu się wszystkie mięśnie. Czegóż więcej mógł oczekiwać od

żony, poza tym, że będzie troskliwą matką i namiętną kochanką? A osobliwe

uczucie pustki przypisał temu, że nie jadł nic od wielu godzin. Zadowolony z

siebie przewrócił się na bok i zaborczym gestem objął jej ciało.

R S

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Erin otworzyła oczy. Nieprzeniknioną czerń nocy rozjaśniło perłowoszare

światło poranka. Nie musiała jeszcze wstawać, a po kolejnej namiętnej nocy na

pewno potrzebowała wypocząć. Na jej wspomnienie poczuła przypływ pożą-

dania.

Wiedziała już, że Zahir lubił, kiedy to ona inicjowała ich zbliżenia. Wy-

starczyło, że wsunęła dłoń pod prześcieradło i dotknęła jego członka, aby się

zbudził i natychmiast zareagował.

Może jednak pozwolę mu pospać, pomyślała i przymknęła powieki. Od

kiedy przyjechali do oazy, ich dni wyglądały podobnie. Wstawali późno, wcze-

śnie szli do łóżka, w dzień pływali lub spacerowali po pustyni. Zahir znał mnó-

stwo gatunków roślin i zwierząt, a kiedy słońce znikało za horyzontem, wska-

zywał jej gwiazdy na atramentowoczarnym niebie.

Po burzliwej nocy poślubnej ogłosili pewnego rodzaju zawieszenie broni,

które przerodziło się w nieśmiałą przyjaźń. Zahir był wspaniałym towarzy-

szem, opowiadał o dzieciństwie w pałacu i przyjaźni ze starszym bratem. Do-

wiedziała się, że Faisal i siostry to przyrodnie rodzeństwo Zahira, dzieci pierw-

szej żony króla, która zmarła, gdy Faisal był jeszcze małym chłopcem. Dwa

lata po jej śmierci król ożenił się z Georginą. Z tonu, jakim o niej mówił, Erin

wywnioskowała, że nie było to udane małżeństwo, a Zahir zdawał się bagateli-

zować fakt, że matka porzuciła go w dzieciństwie. Jednak Erin zaczęła się za-

stanawiać, czy to właśnie nie jest źródłem jego nieufności wobec kobiet.

Był szczerze zainteresowany jej życiem. Z jednej strony cieszyła się,

gdyż oznaczało to, że nie traktuje jej tylko jako kochanki, z drugiej jednak nie

bardzo miała ochotę wtajemniczać go w szczegóły swojego ubogiego, samot-

nego dzieciństwa i młodości.

R S

background image

Jak miała mu wytłumaczyć, że potrzeba choć namiastki rodziny zapro-

wadziła ją do gangu włóczącego się po centrach handlowych? Jej tak zwane

koleżanki były jedynymi osobami, które okazywały jej wówczas zainteresowa-

nie. Teraz wie, że ją zwyczajnie wykorzystywały do drobnych kradzieży skle-

powych; wtedy była wdzięczna za ich uznanie.

Wspomnienia te boleśnie uświadamiały jej, że pochodzą z różnych świa-

tów. Nauczyła się zatem zręcznie kierować rozmowę na inne tory. Zadręczała

się myślą, co będzie, gdy on odkryje, że jej matka była prostytutką i narko-

manką.

Bezpiecznie i pewnie czuła się tylko w jego ramionach, w cudownym

świecie zmysłowych przyjemności, które przed nią odsłaniał. Wyciągnęła rękę,

chcąc go dotknąć, ale nikogo nie znalazła. Otworzyła oczy; łóżko było puste.

Mogło być milion powodów, dla których tak wcześnie wstał, ale zaczęła się

niepokoić.

Powinna go szukać? Ubierała się, kiedy wszedł do namiotu. Od razu zro-

zumiała, że coś się musiało stać.

- O co chodzi? Coś z Kazimem?

- Ojciec znowu miał atak. Dość łagodny, ale jest pod opieką lekarzy.

Ubieraj się, musimy natychmiast wracać. Dopóki ojciec nie wydobrzeje,

przejmuję jego obowiązki.

Miała złe przeczucia. Wiedziała, że Zahir przez pewien czas będzie rzą-

dził krajem, jednak dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak wielka ciążyła na nim

odpowiedzialność. Stał się teraz taki daleki, ale tłumaczyła to troską o ojca.

Postanowiła odrzucić od siebie złe myśli i obawy, że nie uda im się odna-

leźć bliskości, która narodziła się między nimi. Była żoną księcia i jej zada-

niem było pomóc mu wypełniać obowiązki.

R S

background image

- Będę gotowa za pięć minut - powiedziała. Przytaknął jej i chciał wyjść z

namiotu, ale dostrzegła w jego oczach cierpienie i zrobiło jej się go żal.

Kochał ojca, bała się więc pomyśleć, co będzie, jeśli król umrze. Kilka

ostatnich dni przekonało ją, że Zahir był cierpliwy, łagodny, a nawet wrażliwy.

- Zahir! - Wyglądał mizernie, powodowana nagłym impulsem podbiegła

do niego i przytuliła się, chcąc okazać mu wsparcie. - Bardzo mi przykro z po-

wodu twego ojca. Jestem pewna, że wyzdrowieje.

Patrzył na nią, a jej zdawało się, że myślami jest w pałacu. Dotknął jej

twarzy i powiedział:

- Masz dobre serce, kalila. Chciałbym podzielać twój optymizm, jednak

ojciec ma już osiemdziesiąt lat i nie będzie żył wiecznie. Wzrusza mnie twoja

troska, ale teraz nie mam czasu, aby pójść z tobą do łóżka.

Erin opuściła natychmiast ramiona, rumieniąc się gwałtownie. Źle zro-

zumiał jej gest.

- Ale ja nie dlatego... Chciałam tylko powiedzieć, że gdybyś mnie potrze-

bował... - rzekła urażona. - Jak mogłeś przypuszczać, że w takiej chwili myślę

o seksie?

- Nie skarżę się na twój zapał, tylko na złe wyczucie czasu.

Erin zbladła, a on oparł się pokusie, by ją przytulić. Powinien nabrać dy-

stansu. Ostatnie pięć dni przerosło jego oczekiwania, nie spodziewał się bo-

wiem, że tak przyjemnie spędzą razem czas. Jednak teraz trzeba wrócić do rze-

czywistości. Z jednej strony stan ojca bardzo go martwił, z drugiej żal mu było

przerywać rozkoszny miesiąc miodowy.

Nie rozumiał, jak to się stało, że tak bardzo się do siebie zbliżyli, ale teraz

zajmie się sprawami państwa i przestanie o niej myśleć.

- Jak tylko wrócimy, będę musiał spotkać się z moimi doradcami. Od-

wiedzę też ojca, a wieczorem wydajemy bankiet.

R S

background image

Z przykrością pomyślał o długich godzinach, które miną, zanim znów

weźmie Erin w ramiona. Pocałował ją, lecz po chwili odsunął się od jej kuszą-

cego ciała.

- Trzeba okiełznać emocje. Mam mnóstwo obowiązków, ale oczekuję, że

noce będziemy spędzali razem.

A więc to jedyne, co nas łączy, myślała ze smutkiem. Zdawało jej się, że

przez ostatni tydzień zaprzyjaźnili się nieco.

- Mówisz, jakbyśmy nie mieli ze sobą nic wspólnego poza seksem - po-

wiedziała cicho.

Zahir szedł już do wyjścia, odwrócił się jednak zdziwiony.

- Bo to prawda. Cóż innego mogłoby nas łączyć?

Tak jak książę przypuszczał, sztab doradców czekał na niego w pałacu.

W drodze przez pustynię prowadził dżipa z telefonem przy uchu, Erin zaś mil-

czała pogrążona w niewesołych myślach. Miesiąc miodowy dobiegł końca, a

on dał jasno do zrozumienia, że jej rola ograniczy się teraz do sypialni. Czegóż

innego mogła się zresztą spodziewać? Wyszła za niego dla Kazima, a on poślu-

bił ją dla seksu, i każde dostało to, czego chciało.

Na szczęście jest dziecko, pocieszała się, układając wieczorem chłopca

do snu. Bardzo za nim tęskniła, a i jego nieskrywana radość, gdy się witali,

ukoiła trochę jej niepokój. Ale kiedy przygotowywała się do przyjęcia, czarne

myśli wróciły. Pokojówki tytułowały ją Wasza Wysokość, założyła wspaniałą,

długą do ziemi, kremową suknię z rękawami i skromnym dekoltem, jednak nie

czuła się księżniczką. Jestem oszustką, pomyślała ponuro, i nic tego nie zmie-

ni. Nawet cenny naszyjnik z pereł i brylantów, który dostała od męża w dniu

ślubu, ani pierścionek zaręczynowy z brylantem, nie mogły jej przemienić w

osobę, którą nie była.

R S

background image

Miała ogromną tremę, schodząc po szerokich schodach, u stóp których

czekał na nią Zahir w smokingu. Szła ostrożnie na niebotycznych szpilkach i

nie zauważyła gorącego spojrzenia, jakim ją obrzucił. Kiedy wreszcie na niego

popatrzyła, opuścił powieki, i nie miała pojęcia, o czym myśli. Chciała, żeby

się do niej uśmiechnął, może nawet wziął za rękę z taką samą poufałością jak

na pustyni.

Tego wieczora był jednak bardzo poważny i wytworny w roli głowy ro-

dziny królewskiej. I chociaż cieszyła się, że znowu ma obok siebie Kazima,

tęskniła do chwil spędzonych ze swoim księciem w namiocie. Rano po-

stanowiła, że nie pozwoli mu traktować się jak ulubioną nałożnicę z haremu i

nie będzie wskakiwać do łóżka na każde jego skinienie. Kogo jednak próbowa-

ła oszukać? Wystarczyło popatrzeć na jego piękną twarz i zmysłowe usta, żeby

zapomnieć o dumie i zgodzić się na takie małżeństwo, jakie obiecywał, nawet

jeśli sprowadzało się jedynie do seksu.

Zahir podał jej rękę i zaprowadził do sali bankietowej, a ona modliła się,

żeby nikt nie zauważył jej zmieszania. Pochylił się lekko i wyszeptał:

- Jesteś taka piękna! Boję się, że to przyjęcie przeciągnie się w nieskoń-

czoność.

Miał rację. Po siedmiu posiłkach, kilku godzinach uśmiechania się do

wszystkich i uprzejmych rozmowach ze śmietanką towarzyską Qubbah, Erin

miała dość. Kiedy tylko zajęła przeznaczone dla niej miejsce, dostała migreny,

z rozpaczą wpatrywała się w niezliczone srebrne sztućce ułożone na stole.

Wieczór przemienił się w prawdziwą torturę. Przewróciła kieliszek z

czerwonym winem, które wylało się wprost na śnieżnobiały obrus. Nie należę

do tego świata złota i bogactwa, myślała żałośnie, podczas gdy służba sprzątała

bałagan, a wszystkie spojrzenia skierowały się w jej stronę. Potem okazało się,

R S

background image

że użyła nieodpowiedniego widelca, wymieniła go szybko, zażenowana. Nagle

uświadomiła sobie, że ktoś bacznie ją obserwuje.

Między księciem i starszym Arabem siedziała olśniewająco piękna kobie-

ta. Wspaniałe mahoniowe włosy zaczesała do tyłu, a skośne oczy z bezbrzeżną

odrazą wpatrywały się w Erin. Kiedy ta na nią spojrzała, kobieta zwróciła się z

ożywieniem do Zahira.

- Z kim rozmawia mój mąż? - zapytała Fatimę, kiedy kolacja wreszcie się

skończyła, a goście przenieśli się do Błękitnej Sali, nazwanej tak z powodu mi-

sternej, lazurowo-złotej mozaiki zdobiącej ściany.

- To Dżamela Al-Nasser z ojcem, szejkiem Fahadem, zaufanym doradcą

króla. Piękna, prawda? Jest też bardzo uzdolniona i świetnie wykształcona.

Studiowała w Anglii. Zahir ma zamiar zaprosić ją do grona swoich doradców.

Nie będzie mu jednak łatwo przekonać starszych członków, którzy nadal sądzą,

że kobieta nie powinna pracować z mężczyznami. Brat ma wielkie plany wo-

bec Qubbah, a Dżamela pomoże mu przyciągnąć zagranicznych inwestorów.

- Na pewno jest równie mądra, co piękna - wyszeptała Erin, przygnębiona

na wspomnienie swoich marnych ocen. Uniwersytet pozostał w sferze jej ma-

rzeń, bo kiedy opuściła sierociniec, musiała zarabiać na życie.

- Rodzina Dżameli miała nadzieję, że Zahir się z nią ożeni, więc wasz

ślub poróżnił nieco ojca z szejkiem Fahadem. Ale nieporozumienie zażegnano,

nie musisz się więc martwić - dodała, widząc przygnębioną Erin. - Wybacz, nie

chciałam cię zasmucić.

Zażenowana, skierowała rozmowę na Kazima, i choć Erin podjęła temat,

myślami była gdzieś indziej. Czy Dżamela to kobieta, z którą zaręczył się kie-

dyś Zahir? Jeśli tak, dlaczego się nie pobrali? To wszystko nie miało sensu,

pomyślała, patrząc na męża. Świetnie się bawił w towarzystwie Arabki. Może

R S

background image

zerwali z powodu jakiejś kłótni, a on teraz tego żałuje? Miałby piękną i wy-

kształconą żonę.

Resztę przyjęcia Erin zapamiętała jako niewyraźną plamę rozmazanych

twarzy i sztywne rozmowy z ludźmi, których kompletnie nie znała. Zdawała

sobie sprawę, że traktują ją jak dziwoląga, z jej białą skórą, jasnymi włosami i

widocznym brakiem obycia.

Nikt nie może mi zarzucić, że się nie starałam, myślała zmęczona, kiedy

pożegnali towarzystwo. Dżamelę z ojcem odprowadzono do skrzydła dla gości.

Zahir zaprosił ich, żeby zamieszkali w pałacu, jak długo zechcą, szejk Fahad

miał go bowiem wspomóc w rządzeniu, dopóki król nie wyzdrowieje.

Nie jestem o nią zazdrosna, przekonywała samą siebie Erin, idąc po

schodach przed zamyślonym mężem. Jej szpilki stukały o marmurową posadz-

kę. Po tak męczącym wieczorze miała ochotę uciec, ale Zahir szedł tuż za nią.

Dotknął jej ramienia. Odwróciła się gwałtownie i popatrzyła na niego.

- Wiem, że powinnam iść kilka kroków za tobą, ale nikt na nas nie patrzy,

nie musimy więc trzymać się ściśle protokołu - powiedziała rozdrażniona.

- Nie zauważyłem, żebyś kiedykolwiek go przestrzegała. Zazwyczaj ro-

bisz, co ci się podoba.

Wprowadził ją do apartamentu, zrzucił smoking, krawat i przeszedł do

salonu.

- Chcesz drinka lub kawę?

- Nie, dziękuję. - Z trudem oderwała wzrok od jego szerokiego torsu i

opalonej szyi, które ukazały się spod rozpiętej koszuli. - Będę spała w budu-

arze, boli mnie głowa.

Zahir wzruszył ramionami.

R S

background image

- Przykro mi, ale to niemożliwe. Miałem bardzo długi dzień, który osła-

dzała mi jedynie myśl o twym rozkosznym ciele. Chyba nie muszę ci przypo-

minać, że jesteś moją żoną. Tę noc spędzimy razem.

Jego arogancja podziałała na nią jak płachta na byka. Zniecierpliwiona

rozpuściła włosy i rzuciła mu gniewne spojrzenie.

- Dlaczego mam spać z tobą, kiedy oboje wiemy, że wolałbyś być z kimś

innym? A może chcesz kochać się ze mną i wyobrażać sobie, że jestem nią? -

oskarżyła go, nie kryjąc złości.

- To znaczy kim?

- Dżamelą. Myślisz, że nie zauważyłam, jak byłeś nią zajęty na bankiecie,

jak się do niej uśmiechałeś?

Nie mogła znieść, że zdradziła się ze swoją zazdrością. Cały wieczór

wmawiała sobie, że nic jej nie obchodzi jego zażyłość z tamtą kobietą. Jednak

myśl, że całował ją kiedyś, być możne nawet kochał się z nią, sprawiła, że

wrzała ze złości.

- Fatima powiedziała, że miałeś się z nią ożenić. Nie wiem, dlaczego ze-

rwaliście zaręczyny, ale dziś wydało mi się oczywiste, że tego żałujesz. Dża-

mela jest piękna i należy do twojego świata. Byłaby bardziej odpowiednią żoną

niż ja - zakończyła żałośnie.

- To prawda.

Spokojnym głosem przyznał jej rację, a ona poczuła nagle bolesny ucisk

w sercu. Nie mogła już dłużej przed sobą ukrywać, że nic dla niej nie znaczy.

- Nie byłem zaręczony z Dżamelą, chociaż jej rodzina miała nadzieję, że

się pobierzemy. Ale wybrałem ciebie.

- Bo chciałeś Kazima, a nie mnie!

- Myślę, że w naszą noc poślubną udowodniłem ponad wszelką wątpli-

wość, jak bardzo chciałem ciebie. Wiesz dobrze, że zapragnąłem cię od pierw-

R S

background image

szej chwili. Jesteś jak gorączka, która mnie trawi, jak narkotyk, który muszę

brać. Nie potrafię się opanować i wiedz, że nie jest mi to na rękę.

Zaśmiał się, widząc niedowierzanie w jej oczach.

- Pociesza mnie jedynie, że ciebie trawi taka sama gorączka. A teraz pró-

bujesz zwrócić na siebie moją uwagę, prawda? - rzucił lekceważąco. - Ostrze-

gałem, że nie będę miał dla ciebie dużo czasu, i nadal nie chcesz przyjąć tego

do wiadomości. Przypominam, że wypełniam obowiązki chorego ojca.

Zdawało mu się, że czas się cofnął, a on jest znów małym chłopcem i słu-

cha, jak matka wyrzuca ojcu, że zajęty sprawami państwa poświęca jej niewie-

le uwagi. Rodzice przeżyli szalony romans, ale po ślubie małżeństwo zaczęło

się psuć, ponieważ Georgina zbyt wiele oczekiwała od miłości. Jednak między

Zahirem i Erin nie było tego uczucia, postanowił więc wyjaśnić jej, jak się

sprawy mają.

- Moje życie to przede wszystkim obowiązki wobec Qubbah i opieka nad

Kazimem. Jeśli jednak chcesz więcej mojego zainteresowania, bardzo proszę.

Mówiąc to, złapał ją i przerzucił sobie przez ramię, chwytając mocno za

pośladki. Rozwścieczona Erin zaczęła okładać go pięściami.

- Jak śmiesz? Puść mnie natychmiast!

Na chwilę postawił ją na podłodze i obrócił tyłem do siebie. Rozpiął jej

suknię i zdjął, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Do sukni dołączył stanik,

a Zahir podniósł ją znowu i rzucił na łóżko.

- W nocy z przyjemnością poświęcę ci całą moją uwagę - mruknął, zrzu-

cając gorączkowo buty, koszulę i spodnie. Stanął przed nią w samych bokser-

kach. - A to jest jedyne łóżko, w którym będziesz spać, choć dziś nie liczyłbym

na twoim miejscu na sen.

Bokserki wylądowały obok pozostałych ubrań, a Erin mogła podziwiać

swego męża w całej okazałości.

R S

background image

Nie miała na sobie nic oprócz koronkowych majteczek i naszyjnika. Za-

hir natychmiast zdjął z niej ostatnią część garderoby.

- Dobrze ci w brylantach - powiedział, powoli pochylając się nad nią tak,

że poczuła jego stwardniały członek na swym miękkim brzuchu. - Od tej pory

zawsze, kiedy je założysz, będę sobie wyobrażał ciebie taką, jak teraz, nagą i

oczekującą.

Szydził z niej, lecz miał ku temu powody. Jego palce wślizgnęły się w jej

ciepłą wilgoć. Słabość do niego upokarzała ją, ale żądza była silniejsza niż

duma, uniosła więc biodra, a on zagłębiał się w nią z bezlitosną wprawą. Drę-

czył jej sutki swym grzesznym językiem, a ona wiła się pod nim i, szlochając,

powtarzała jego imię. Wtedy przerwał i wszedł w nią mocnym pchnięciem.

Poruszał się w niej zgodnie z jakimś pierwotnym rytmem. Nic już się nie

liczyło oprócz Zahira i pragnienia, aby nie przerywał swego dzikiego tańca.

Zalała ją gwałtowna eksplozja niewyobrażalnej przyjemności. Erin krzyknęła,

podczas gdy on wbił się w nią po raz ostatni, czując, jak jej mięśnie zaciskają

się wokół jego członka, a całe ciało drży w ekstazie.

Po chwili oddychał już spokojniej. Stoczył się z niej, ale jego spojrzenie

mówiło, że to dopiero początek. Przecież po to się ze mną ożenił, myślała Erin,

seks dostał w pakiecie wraz z posłuszną żoną. Ona w zamian miała Kazima i

życie w bogactwie.

Nie obiecywał miłości, dlaczego więc tak bardzo pragnęła, by ją po pro-

stu przytulił?

Zakochałam się w nim do szaleństwa jeszcze w Ingledean, niepotrzebnie

próbowałam się oszukiwać, że tak nie jest. Nie powinnam jednak niczego od

niego oczekiwać, pomyślała, próbując zdławić płacz.

Tymczasem on przysunął się do niej i powiódł dłonią od jej biodra do

piersi. Nie potrafiła mu odmówić, wiedziała o tym dobrze, i on też.

R S

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Zahir uniósł się na krześle i skinął zachęcająco w stronę grupki dzieci

występujących na pałacowym trawniku. Przez cały tydzień nie miał chwili wy-

tchnienia. Ostatnie półtora miesiąca, kiedy zastępował ojca, było dokładnie ta-

kie samo - niekończące się przyjęcia, obiady, ważne spotkania.

Nic dziwnego, że Erin coraz bardziej zamyka się w sobie, myślał ponuro.

Wprawdzie uśmiechała się do dzieci, ale wiedział, że gdy tylko zostaną sami,

znowu będzie przygnębiona i smutna. Pamiętał to dobrze z dzieciństwa. To

samo działo się z jego matką, wiecznie znudzoną i sfrustrowaną ograniczenia-

mi, które narzucało pałacowe życie. Kłótnie rodziców wryły mu się w pamięć.

Choć Erin nie narzekała, jej cicha niechęć, kiedy kochali się każdej nocy,

wywoływała w nim poczucie winy.

To przez niego znalazła się w pułapce, wiodąc życie, którego nie znosiła.

Jego optymizm z pierwszych tygodni małżeństwa okazał się przedwczesny. W

ciągu dnia prawie się nie widywali, jednak nocą z takim zapałem odpowiadała

na jego pieszczoty, że naprawdę nie mógł chcieć więcej. Gratulował sobie żo-

ny, która poświęcała całe dnie ich adoptowanemu dziecku, a noce jemu. Po-

stanowiła nawet uczyć się arabskiego.

Cóż więc się zmieniło? Dlaczego zaczęła udawać, że śpi, kiedy przycho-

dził do łóżka? Ostatnio zresztą coraz później, gdyż rozmowy z doradcami koń-

czyły się po północy. Dla Qubbah nastaną fascynujące czasy, gdy wreszcie

wprowadzi w życie wszystkie plany. Zahir przekonywał ojca i starszyznę, jak

ważni i pożyteczni dla budowy szkół, dróg i szpitali są zagraniczni inwestorzy.

Pomoc Dżameli okazała się tu nieoceniona, nawet jeśli mówiła godzinami i

przeciągała narady w nieskończoność.

R S

background image

Nie mógł jednak opowiadać o swoich pomysłach własnej żonie, która z

jakichś powodów Dżameli nie znosiła. Ku swemu zaskoczeniu, naprawdę

chciał dzielić z Erin marzenia o nowym Qubbah. Niestety, gdy tylko kończyli

się kochać, zapadała między nimi pełna napięcia cisza. Pragnął jej zawsze tak

samo mocno, jednak miał dość monotonnego od niedawna seksu, więc przez

kilka ostatnich nocy nie budził Erin z jej udawanego snu.

Zostanie czy porzuci swoje dziecko tak jak Georgina - zastanawiał się i

wmawiał sobie, że nic go to nie obchodzi. Nie będzie trudno znaleźć kogoś, kto

zastąpi ją w łóżku. Przez ostatnie tygodnie pracował osiemnaście godzin na

dobę, a każdą wolną chwilę spędzał z ojcem, który na szczęście wracał do

zdrowia. Dlaczego więc czuł tak potworny ciężar na barkach?

Nagle zdał sobie sprawę, że dzieci zakończyły występ i czekały na jego

reakcję, szybko więc zaczął bić brawo. W chwilę później zjawił się Omran z

informacją, że przybyli garncarze, którzy chcą zaprezentować swoje wyroby.

Zahir powstrzymał się od westchnienia i wyprowadził całe towarzystwo wprost

na palące słońce.

Przyjęcie ciągnęło się przez całe popołudnie, i książę był w złym humo-

rze, gdy wracali do pałacu. Erin szła powoli, blada i apatyczna. Jej przygarbio-

na nagle sylwetka tylko pogorszyła nastrój Zahira.

- Wiem, że podziwianie tradycyjnych zwyczajów i sztuki ludowej nie jest

najbardziej ekscytującym sposobem spędzania czasu, ale mogłabyś okazać tro-

chę entuzjazmu, a wyglądasz, jakbyś połknęła truciznę.

- Jestem zmęczona.

- Bardzo ci współczuję, kalila. - W jego tonie wyczuła sarkazm. - Jako

żona księcia musisz brać udział w takich wydarzeniach.

R S

background image

- Nie uchylam się od wypełniania obowiązków, nawet wtedy, gdy wra-

casz do łóżka o drugiej nad ranem - warknęła i zaczerwieniła się, widząc jego

drwiący uśmiech.

- Rzeczywiście, zawsze kładziesz się na plecach i myślisz... Nie wiem

dokładnie, o czym, ale ostatnio mam wrażenie, że kocham się z manekinem.

- Może gdybyś potrafił wcześniej oderwać się od swojej pięknej dorad-

czyni, miałabym więcej zapału.

Zahir wzruszył ramionami.

- Ostatnio ciągle jesteś znużona.

- Przykro mi, że moje wyczyny w łóżku pozostawiają wiele do życzenia.

Zahir spojrzał w jej wilgotne oczy i zrobiło mu się głupio. Nie kpiła z

niego, naprawdę wyglądała mizernie. Pod oczami miała cienie, a włosy i skóra

nie błyszczały tak jak zwykle. Straciła też na wadze, a dopasowany zielony ża-

kiecik tylko podkreślał nową, szczuplejszą sylwetkę.

- Erin... - Podszedł do niej zatroskany, ale się odsunęła.

- Posiedzę trochę przy fontannach, tam jest o wiele chłodniej.

- Nie chcesz wykąpać Kazima?

Potrząsnęła głową, a Zahir wyczuł, że coś jest nie tak.

- Nie dzisiaj. Ostatnio i tak woli ciebie.

- To normalne u chłopców. Kiedy byłem w jego wieku, też uwielbiałem

mego ojca.

Przytaknęła i oddaliła się powoli w stronę ozdobnych sadzawek. Zahir

zawołał za nią jeszcze.

- Dziś wieczorem będziemy świętować powrót ojca do zdrowia, ale obie-

cuję, że bankiet nie będzie długi. Jeśli nadal będziesz zmęczona, może wieczo-

rem obejrzymy jakiś film i odpoczniemy - powiedział z wahaniem i dodał ci-

szej: - Ostatnie tygodnie były dla nas obojga bardzo ciężkie.

R S

background image

Chwiejnym krokiem przeszła ścieżką w ustronne miejsce ogrodu, gdzie

dźwięk rozbryzgującej się wody ukoił nieco jej nerwy. Nieoczekiwana łagod-

ność w głosie męża sprawiła, że rozszlochała się na dobre. Kochała go bez

wzajemności, płakała więc, rozmyślając o swojej sytuacji.

Głowa pękała jej z bólu, pomyślała jednak, że sama jest sobie winna. Od

dzieciństwa wiedziała, że łzy niczego nie załatwią. Dlaczego więc ostatnio tak

często się wzruszała? Wczoraj płakała, kiedy Kazim powiedział, że ją kocha,

dziś płakała, bo Zahir jej tego nie powiedział i nigdy nie powie. Przecież wie-

działa, w co się pakuje, wychodząc za niego.

Nagle na ścieżce pojawiła się Dżamela. Piękna doradczyni księcia była

ostatnią osobą, którą Erin miała ochotę oglądać.

- Co tutaj robisz? Myślałam, że będziesz towarzyszyć Zahirowi w ogro-

dzie. - Dżamela zauważyła ślady łez na twarzy dziewczyny. - Czyżby sprzecz-

ka zakochanych?

- Oczywiście, że nie. Przyjęcie się skończyło, a mój mąż jest z Kazimem.

- Wyglądasz na zmęczoną. Nic dziwnego, dopóki jeszcze Zahir się tobą

interesuje.

- Jeszcze? - Erin próbowała nie stracić panowania nad sobą.

Dżamela korzystała z każdej okazji, aby dokuczyć Erin. Jednak złośliwe

przytyki ubierała w piękne słówka, a wrogość starannie kryła. Teraz wreszcie

postanowiła grać w otwarte karty, więc Erin przygotowała się do bitwy.

- Jestem żoną Zahira, więc nasz związek jest trwały.

Piękna Arabka uśmiechnęła się wyniośle.

- Niezupełnie. Zahir poślubił cię ze względu na Kazima, a w świetle na-

szego prawa koniec małżeństwa oznacza, że prawo do opieki przechodzi na

mężczyznę. Król zapewnił mego ojca, że Zahir wkrótce się z tobą rozwiedzie,

R S

background image

co zresztą było zaplanowane od początku. Potem ożeni się ze mną, dotrzymu-

jąc tym samym umowy między naszymi rodzinami.

Mimo że słońce paliło, Erin drżała.

- Bzdury - odpowiedziała pewnie, choć wcale tak nie czuła. - Powiedział

mi, że nie byliście zaręczeni.

- Istotnie. Ja byłam zaręczona z Faisalem, a on z Maryam.

Erin zakręciło się w głowie, oparła się o mur. Zahir i Maryam! To nie

mogła być prawda!

- Bisma mówiła, że kochał swoją narzeczoną, ale nie wie, dlaczego się

nie pobrali.

Dżamela wzruszyła ramionami.

- Oczywiście, że wie, tak jak wszyscy w pałacu. Zahir kochał Maryam,

ale dzień przed ślubem uciekła z Faisalem. My mieliśmy się pobrać tydzień

później. Zostawili list, że łączy ich miłości, i wyjechali za granicę. Upokorzyli

mnie i całą moją rodzinę. Dlatego król obiecał, że Zahir ożeni się ze mną, kie-

dy wreszcie pogodzi się ze zdradą ukochanej i brata. Ja w międzyczasie skoń-

czyłam studia, teraz czas więc na ślub i dotrzymanie obietnicy.

- Gdyby Zahir tego chciał, zrobiłby to w ciągu ostatnich sześciu lat.

- Taki miał zamiar. - Twarz Dżameli wykrzywił grymas pogardy. - Do-

wiedział się jednak o śmierci Faisala, Maryam i o bratanku. Postanowił go za

wszelką cenę odzyskać, ponieważ chłopiec jest jedynym ogniwem łączącym go

z ukochaną. Za każdym razem, kiedy na niego patrzy, widzi ją. Żeby go tu

sprowadzić, nie cofnął się nawet przed poślubieniem takiego zera jak ty.

Dżamela zaśmiała się nieprzyjemnie, patrząc lodowato na oniemiałą Erin.

- Zakochałaś się w nim, prawda? Prawie mi cię żal. Wiedz jednak, że na-

wet gdyby nie był zakochany w duchu, nie mógłby kochać ciebie. Jest księ-

ciem, a ty... - Uśmiechnęła się okrutnie. - Przeprowadziłam małe śledztwo i

R S

background image

dowiedziałam się o tobie co nieco. Gdyby król wiedział, z jakiej rodziny po-

chodzisz, nie zgodziłby się na wasze małżeństwo.

Erin przycisnęła drżące dłonie do brzucha, miała wrażenie, że zemdleje.

Jednak resztki dumy kazały jej unieść głowę i zapytać:

- Nawet jeśli to wszystko prawda, dlaczego chcesz za niego wyjść, wie-

dząc, że nadal kocha Maryam?

- Nie obchodzi mnie, czy Zahir kogoś kocha, czy nie - powiedziała zim-

no. - Sześć lat temu prawie zostałam członkiem rodziny królewskiej. Nie za-

wracam sobie głowy głupimi mrzonkami o miłości. Chcę mieć pozycję na

dworze i wszystkie zaszczyty, które się z tym wiążą. Już jestem najbardziej za-

ufanym doradcą Zahira, a wkrótce zostanę jego żoną.

Niczym niezachwiana pewność siebie w głosie Dżameli przeważyła sza-

lę. Erin ledwo wstała i rozejrzała się dookoła. Czuła, że za chwilę zwymiotuje i

nie potrafiła tego powstrzymać. Podbiegła do najbliższego krzaka i stało się.

Po chwili jej przeszło, ale miała wrażenie, że ktoś rozpruł jej żołądek.

Miała dreszcze, a czoło pokryły kropelki potu.

Dżamela zmarszczyła brwi z odrazą.

- Jesteś chora?

Erin zaprzeczyła. Nie miała zamiaru pokazać, jak bardzo wstrząsnęły nią

wynurzenia Arabki.

- Nic mi nie jest. Mam tylko mdłości od kilku dni.

- Naprawdę? - Dżamela przyjrzała się jej bacznie. - Ostatnio masz też

wstręt do kawy. Wczoraj zrobiłaś się dosłownie zielona na jej widok. Chyba

nie jesteś w ciąży? To skomplikowałoby sytuację.

- Nie jestem w ciąży - zaprzeczyła Erin natychmiast, po czym szybko

przeliczyła coś w głowie i zamarła. - Wiem jednak, dlaczego ty nie chciałabyś

tego. Zahir nie rozwiódłby się ze mną, wiedząc, że noszę jego dziecko.

R S

background image

- To prawda. - Zawahała się, zanim zadała ostateczny cios. - Najpierw

zaczekałby, aż urodzisz. A po rozwodzie dziecko i tak byłoby jego.

Do rozpoczęcia bankietu została godzina. Będę musiała udawać, że nic

się nie stało, pomyślała Erin, spoglądając w lustro na bladą twarz i zaczerwie-

nione oczy.

Kiedy wróciła do pałacu, zdruzgotana, zamknęła się w buduarze. Czy to

może być prawda? Czy Zahir od początku zaplanował ich ślub, przejęcie opie-

ki nad Kazimem, potem rozwód i drugi ślub?

Erin straciła poczucie czasu, w końcu pokojówka zapukała i przypomnia-

ła o przyjęciu. Mogłaby się wymówić chorobą, ale była zbyt dumna i postano-

wiła nie dać Dżameli satysfakcji. W wojowniczym nastroju wybrała czarną ak-

samitną suknię, która opinała ciało jak druga skóra, i rozpuściła swoje piękne

włosy. Trzeba jedynie potrudzić się z makijażem, aby ukryć spustoszenia, któ-

re niedawne przeżycia pozostawiły na jej twarzy.

Zapyta dziś Zahira wprost, czy rzeczywiście zamierza wymienić ją na

bardziej światową żonę. Bała się nawet pomyśleć, co będzie, jeśli to prawda.

Nałożyła cień taupe na powieki i sporo różu, by ukryć bladość, ale okrutne

słowa Dżameli cały czas rozbrzmiewały w jej biednej głowie.

Rzeczywiście wyglądała inaczej i czuła się inaczej, nie mówiąc już o cią-

głych mdłościach. Okres spóźniał jej się kilka dni, ale dopiero sugestia Arabki

uświadomiła jej, że ani ona, ani Zahir nie zaprzątali sobie głowy an-

tykoncepcją. .

Myśl, że może nosić dziecko Zahira, napełniła ją szczęściem i strachem

jednocześnie. Bardzo chciałaby je mieć, siostrzyczkę lub braciszka dla Kazima,

jednak te cudowne marzenia trwały tylko chwilę.

R S

background image

W czasie miesiąca miodowego odkryła łagodniejszą stronę męża, ale od

tygodni rzadko miała okazję ją znowu oglądać. Pamiętała bezwzględność, z

jaką wmanewrował ją w przywiezienie Kazima do Qubbah, i była pewna, że

jeśli się rozwiodą, nie pozwoli jej zatrzymać dziecka, które mogłaby mu uro-

dzić.

Nie zdążyła porozmawiać z nim przed przyjęciem. Spóźnił się wraz z

Dżamelą, oboje pogrążeni w rozmowie czekali, aż służba usadzi ich na prze-

znaczonych dla nich miejscach.

Ku niezadowoleniu Erin, Zahir siedział między ojcem i Dżamelą. Z sza-

cunku do króla dziewczyna uśmiechała się i próbowała włączyć do rozmowy,

lecz mówiono głównie o polityce, na której się nie znała, zamilkła więc. Dża-

mela natomiast żywo dyskutowała z pozostałymi, i oczywistym było, że wzbu-

dza szacunek Zahira. Erin z każdą chwilą utwierdzała się w przekonaniu, że ich

małżeństwo było błędem. Ledwo skubała jedzenie, nieświadoma zatroskanych

spojrzeń, którymi obrzucał ją mąż.

Pod koniec posiłku rozmowa zeszła na ulubiony temat starego szejka,

czyli wnuka.

- Wasza Wysokość musi być bardzo szczęśliwy, że Kazim zamieszkał w

pałacu. Życie tutaj nie przypomina tego w Anglii - powiedziała Dżamela i po-

patrzyła triumfalnie na Erin. - Dla ciebie też wszystko się odmieniło.

Coś w jej głosie przykuło uwagę obecnych, i Erin zrozumiała, że Dżame-

lę przeraziła jej prawdopodobna ciąża. Zahir nie rozwiedzie się, a przynajmniej

odłoży decyzję do narodzin dziecka. Arabka nie ukrywała, że zrobi wszystko,

by nie czekać tak długo.

- Królewski pałac na pewno w niczym nie przypomina nędznego bloku,

w którym się wychowałaś. Poza tym, skoro wżeniłaś się w tak bogatą rodzinę,

nie musisz już kraść - ani iść w ślady matki. - Dżamela spojrzała Zahirowi pro-

R S

background image

sto w oczy, niespeszona groźnym wyrazem jego twarzy. - Kto by pomyślał, że

członek rodziny królewskiej Qubbah poślubi pospolitą złodziejkę i córkę pro-

stytutki?

Król i szejk Fahad wymienili kilka ostrych zdań po arabsku, ale Erin nie

słyszała już ani ich, ani szeptów gości, którzy byli świadkami podłego ataku.

Widziała tylko twarz męża, na której malował się cały wachlarz uczuć, od

zdziwienia, przez zakłopotanie i szok, aż do wściekłości.

Odgłosy sali zaczęły powoli do niej docierać, odsunęła krzesło i wstała.

Ponad morzem zaintrygowanych twarzy odszukała wzrokiem drzwi i już miała

uciec, kiedy głos szejka zatrzymał ją na miejscu.

- Czy to prawda, Zahirze?

Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwała się Erin.

- Obawiam się, że tak. Nie jestem osobą, którą Wasza Wysokość chciałby

mieć za synową.

Jak mogła myśleć, że ze swoim pochodzeniem i brakiem przyzwoitego

wykształcenia będzie dobrą matką dla przyszłego króla? Dżamela ma rację.

- Wasza Wysokość wie przecież, że Zahir ożenił się ze mną, żeby adop-

tować dziecko kobiety, którą kiedyś kochał. Teraz, kiedy jego pozycja jako

opiekuna Kazima nie jest zagrożona, może poślubić Dżamelę, tak jak to wcze-

śniej zaplanowaliście.

Król chciał coś powiedzieć, jednak zignorowała go. Patrzyła już tylko na

Zahira.

- Nie będę robić problemów przy rozwodzie ani... - mówiła łamiącym się

głosem - walczyć o prawo do opieki. Miałeś rację, Kazimowi lepiej będzie z

rodziną niż z kimś takim jak ja, dziewczyną z rynsztoka.

R S

background image

Przez błękitne wiosenne niebo płynęły białe obłoczki, a ciepły wiatr

przyniósł zapach lawendy i róż. Nie było na świecie piękniejszego miejsca niż

Ingledean w taki dzień, dumała Erin - oprócz oazy na pustyni, gdzie palmy

osłaniają przed palącym słońcem, a woda w sadzawce błyszczy pod bezchmur-

nym niebem.

Minął już miesiąc, od kiedy wróciła do domu, który jednak nie był taki

sam bez Kazima. Wspomnienie jego wielkich brązowych oczu i psotnego

uśmiechu przyprawiało ją o potworny ból w sercu. Łzy same płynęły po po-

liczkach. Kiedyś musi przestać płakać i znaleźć siłę, żeby poukładać sobie ży-

cie, może nawet zacząć wszystko od nowa. Jednak od czasu wyjazdu z Qubbah

nie miała ochoty niczego planować, gdy ukochane osoby zostały daleko, na

drugim końcu świata.

Czy Kazim o mnie pamięta? - zastanawiała się, ocierając łzy.

Popatrzyła na strumyk szemrzący w ogrodzie. Nie mogła znieść myśli, że

chłopiec tęskni za nią i płacze. Na szczęście jest jeszcze mały, a otoczony ko-

chającymi go ludźmi wkrótce o mnie zapomni, pocieszała się.

Zostawiła go, czując jednocześnie, jakby ktoś wyrwał jej serce. Chciała

dla niego jak najlepiej, a on należał do tamtego miejsca, w przeciwieństwie do

niej.

Kiedy wybiegła z sali bankietowej, słyszała, że Zahir za nią woła, ale je-

go gniewny głos przekonał ją, że małżeństwo jest skończone, nie odwróciła się

więc. Po wystąpieniu Dżameli musiał się czuć upokorzony, dowiadując się

prawdy o swej żonie w obecności całego dworu.

Czuwający przy drzwiach Omran nie ukrywał radości, kiedy mu powie-

działa, że natychmiast wyjeżdża.

R S

background image

- Polecisz helikopterem na lotnisko, zarezerwowałem ci bilet do Anglii -

powiedział, kiedy wybiegła zapłakana z pokoju Kazima. Przez chwilę wpatry-

wała się w śpiącego chłopca i szeptała, że zawsze będzie go kochać.

- Jak to? Wiedziałeś, co planuje Dżamela?

- Jest moją kuzynką. Synowie króla upokorzyli ją już dwukrotnie, i książę

musi jej to wynagrodzić.

Może już wszczął postępowanie rozwodowe, rozmyślała teraz żałośnie.

Dwa tygodnie temu przysłał jej list. Kiedy zobaczyła jego pismo na ko-

percie, łudziła się, że prosi, by wróciła. Jednak w środku znalazła tylko czek z

tą samą kwotą, którą już raz oferował. W szale porwała papier na strzępy, wło-

żyła z powrotem do koperty i odesłała z notką, że zostawiła Kazima, wierząc,

że robi to dla jego dobra. Napisała też, że nienawidzi Zahira i nie chce go wię-

cej widzieć. Przepłakała całą noc.

To nieprawda, myślała z rozpaczą, patrząc na motyla, który nadleciał i

usiadł się na krzaku obok. Kazim na pewno chciałby go zobaczyć. Już miała go

zawołać, gdy uświadomiła sobie, że chłopca nie ma. Zahira zresztą też. Usiadła

na ogrodowej ławce, schowała twarz w dłoniach i się rozpłakała.

- Chyba nie jest tu aż tak źle. Wrzosy wyglądają bardzo pięknie. Jeśli

jednak mamy mieszkać w Ingledean, musimy zainstalować ogrzewanie przed

zimą.

Powoli Erin podniosła głowę i odgarnęła loki z twarzy. Jakby nieszczęść

było za mało, zaczyna tracić rozum. To nie może być głos Zahira, a on sam nie

stoi obok jabłoni, w dżinsach i jasnej koszuli, ze skórzaną kurtką przewieszoną

przez ramię. Popatrzyła raz jeszcze, zamrugała, ale on nadal tam stał, uśmie-

chając się lekko. W jego oczach jednak widać było ślady udręki, a w kącikach

ust pojawiły się dwie bruzdy.

- Co tutaj robisz?... - wyszeptała.

R S

background image

Podszedł do ławki i usiadł obok Erin. Tak bardzo za nim tęskniła! Kiedy

odważyła się spojrzeć mu w oczy, zobaczyła w nich znajomą namiętność.

- Jeśli przywiozłeś kolejny czek, potraktuję cię tym - powiedziała, wska-

zując łopatę opartą o ławkę.

- Nie, kalila. Jestem tutaj, bo ty jesteś tutaj - przerwał, szukając odpo-

wiednich słów. Był spięty i, co do niego niepodobne, niepewny siebie. - Jesteś

moją żoną, więc moje miejsce jest przy tobie.

Ciszę, która zapadła po tych słowach, przerwał dopiero śpiew kosa.

- Nie rozumiem.

- To proste - rzekł, a na jego policzkach pojawił się rumieniec. Odwrócił

wzrok, jakby bał się na nią patrzeć. - Kocham cię.

- Nieprawda - zaprzeczyła.

- Powinienem był przewidzieć, że będziesz się sprzeczać. - Rozluźnił się

nieco i uśmiechnął ciepło.

- Nie kochasz mnie - powtórzyła, sądząc, że to kolejna okrutna gra, i po-

stanowiła nie dać się zwieść. - Ożeniłeś się ze mną dla Kazima, a kochasz Ma-

ryam. Wiem to od Dżameli.

- Ona mówiła dużo różnych rzeczy, większość z nich to kłamstwa.

- Ale o mnie powiedziała prawdę. Moja matka była prostytutką, a ojciec

jej klientem. Prawdopodobnie poczęli mnie w jakiejś ciemnej ulicy. Matka

sprzedawała swoje ciało, żeby zarobić na narkotyki. - Erin patrzyła na własne

dłonie, bojąc się jego wzroku. - Pochodzimy z dwóch światów, Zahirze. Kiedy

miałam czternaście lat, dołączyłam do gangu. Skazano mnie za kradzieże skle-

powe, a do poprawczaka nie trafiłam tylko dlatego, że było to moje pierwsze

wykroczenie.

On jednak zareagował zupełnie inaczej, niż się spodziewała.

R S

background image

- Wiem o tym. - W jego oczach zobaczyła współczucie. - Zostałabyś

uniewinniona, gdybyś wyjawiła, że robiłaś to dla dobra młodszej dziewczynki,

której zagrażał gang.

- Skąd o tym wiesz? - spytała zdumiona.

- Kazałem cię sprawdzić, kiedy wylecieliśmy do Qubbah. Wiedziałem o

wszystkim, więc przedstawienie Dżameli nie odniosło takiego skutku, na jaki

liczyła. Ojciec wygnał ją z pałacu. Niestety to wydarzenie zaszkodziło jego

zdrowiu, miał znowu problemy z sercem. Zanim wydobrzał, Omran zadbał, by

ciebie już nie było.

- On słusznie sądzi, że powinieneś poślubić Dżamelę. Jest piękna, wy-

kształcona i ma wszystkie cechy, które powinna posiadać żona przyszłego

władcy.

- Takie jak współczucie i bezinteresowność? - zapytał miękko. - Jest ich

pozbawiona, podczas gdy ty, wychowana w biedzie i bez miłości, masz ich pod

dostatkiem.

- Ale oskarżyłeś mnie, że wyszłam za Faisala dla pieniędzy - wyszeptała.

- Nie wierzyłem, że naprawdę kochasz Kazima, gdyż moja matka porzu-

ciła mnie jeszcze w dzieciństwie. Z czasem przekonałem się, że nie jesteś łow-

czynią posagów. Zresztą wiedziałem to już przed naszym ślubem. Byłaś za-

dziorna, wybuchowa i cały czas walczyłaś ze mną, ale robiłaś to wszystko dla

Kazima. Wyszłaś za mego brata, wiedząc, że za kilka miesięcy będziesz jedyną

bliską chłopcu osobą. Dobrowolnie poświęciłaś swoją młodość i wolność, aby

zapewnić mu miłość i opiekę, których sama nigdy nie zaznałaś.

Po krótkiej przerwie Zahir mówił dalej, nie patrząc jej w oczy.

- A potem ja zmusiłem cię do ślubu. Po godzinach spędzonych na wy-

obrażaniu sobie ciebie z Faisalem, zżerany przez zazdrość, zbyt późno odkry-

łem, że byłaś dziewicą. Wszystko, co o tobie wcześniej myślałem, okazało się

R S

background image

nieprawdą, i musiałem przyjąć to do wiadomości. Zabrałem ci niewinność, ka-

lila, i byłem wściekły na siebie za swoją brutalność. Zepsułem moment, który

powinien być dla ciebie wyjątkowy. Nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję -

wyznał. - Nie dziwię się, że mnie nienawidzisz, w pełni sobie na to zasłużyłem,

zwłaszcza po wysłaniu ostatniego czeku. To był kolejny test. Rozpaczliwie

próbowałem udowodnić, że nie jesteś warta mojej miłości.

Nie mógł dłużej się powstrzymać, wyciągnął dłoń i pogładził jej włosy,

owijając jedwabiste pukle wokół palców.

- Nie chciałem cię kochać, walczyłem z tym uczuciem. Maryam była mi

bardzo droga, to prawda. Jako dobra i łagodna kobieta byłaby wspaniałą żoną.

Kiedy uciekła z Faisalem, wpadłem w furię, ale nie z powodu złamanego serca,

lecz zranionej dumy. Przez tę samą chorobliwą dumę nie pojednałem się z bra-

tem, a teraz jest już za późno. Nie popełnię więcej tego błędu.

Gwałtownie się odwrócił, położył dłonie na jej ramionach i z desperacją

przyciągnął do piersi.

- Zrobię wszystko, żeby cię odzyskać. Jesteś moją żoną, miłością mego

życia, i nie pozwolę ci odejść. - Przycisnął usta do jej skroni, a ciepły oddech

poruszył lokami dziewczyny. Jego oblicze było pełne bólu. - Poprosiłem ojca,

żeby mianował swego brata Sulima na tymczasowego władcę Qubbah, gdyby

sam nie mógł już rządzić.

Erin patrzyła na niego oniemiała.

- Ale dlaczego? - wyjąkała wreszcie. - Myślałam, że to twój obowiązek.

Zahir potrząsnął głową.

- Mam obowiązki przede wszystkim wobec mojej żony, i ojciec przyznał

mi rację. Zresztą, nawet gdyby się nie zgodził, i tak przyjechałbym do ciebie.

Naprawdę nie rozumiesz? Jesteś dla mnie ważniejsza niż Qubbah, mój ojciec,

niż wszystko. Ty, ja i Kazim jesteśmy rodziną, i jedyne czego pragnę, to żeby-

R S

background image

śmy byli razem. Kochasz Ingledean, więc tutaj zamieszkamy i będziemy wy-

chowywać nasze dzieci. - Przerwał, widząc gwałtowny rumieniec wypływający

na jej policzki.

Erin niespodziewanie odwróciła wzrok.

- Kazim... - wyszeptała. - Nie powinieneś był zostawiać go samego, bę-

dzie rozpaczał, nie mając nas przy sobie.

- Nie zostawiłem go - odrzekł cicho. - Jest tutaj, bawi się w sadzie z Ali-

ce.

- Naprawdę go przywiozłeś? - krzyknęła i wyrwała się z objęć Zahira, po

czym pobiegła przez ogród do swego synka.

Przy bramie jednak zatrzymała się, gdyż dopiero wtedy jego słowa

wreszcie do niej dotarły. Zawróciła i serce ścisnęło się jej na widok męża. Sie-

dział na ławce ze spuszczoną głową.

- Kochasz mnie? - zapytała z niedowierzaniem. - Naprawdę zrezygno-

wałbyś dla mnie ze wszystkiego?

- Ty jesteś wszystkim, bez ciebie nie mam nic.

Opuścił głowę jeszcze niżej, podeszła więc i przyklękła, chcąc zajrzeć mu

w oczy. Ku jej ogromnemu wzruszeniu, błyszczały w nich łzy. Opuszkami pal-

ców delikatnie musnęła jego rzęsy.

- Naprawdę mnie kochasz - wyszeptała po chwili zachwycona.

- Bardziej niż życie - wyznał. - Uwielbiam cię za twoje oddanie Kazimo-

wi. Ze wstydem przyznaję, że czasami jestem o niego zazdrosny. Czy to nie

żałosne, rywalizować z trzylatkiem?

Erin gładziła jego twarz, policzki, usta.

- Nie musisz być zazdrosny - powiedziała łagodnie. - Moje serce jest wy-

starczająco duże dla was obu. Ale to ty jesteś miłością mojego życia, moją

R S

background image

drugą połową. Kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy, wiedziałam, że na ciebie

czekałam całe życie i że tylko ciebie będę kochać.

Przez kilka sekund patrzył na nią. Potem, z jękiem, który zdawał się wy-

dobywać z głębi jego duszy, posadził ją sobie na kolanach, wplótł dłonie w jej

włosy i wycisnął na ustach pocałunek, który był bardziej przekonujący niż

słowa.

- Tak bardzo za tobą tęskniłem, że aż bolało! - wyjęczał, kiedy w końcu

oderwał się od jej warg. Powędrował ustami wzdłuż jej szyi, szybko rozpiął

bluzkę i całował niecierpliwie piersi.

Nagle oboje leżeli na trawie, a on całował ją łapczywie, jednocześnie

podciągając jej spódnicę.

- Być może nasze pierwsze dziecko będzie poczęte w Ingledean - powie-

dział gardłowo.

- On lub ona urodzi się w naszym domu w Qubbah - powiedziała, a jej

uśmiech rozczulił go. - Tutaj będziemy przyjeżdżać z dziećmi na wakacje. Jeśli

zaś chodzi o poczęcie... - przerwała, kiedy wszedł w nią, powodując nagły

przypływ rozkoszy. - Myślę, że na to za późno. Noszę już twoje dziecko,

prawdziwe dziecko pustyni.

- Ukochana... - Jego głos przepełniały emocje.

Pocałował ją raz jeszcze żarliwie i czule, a potem przysiągł kochać do

końca życia ją, Kazima i wszystkie dzieci, które kiedykolwiek będą mieli.

R S


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
26 Romans z Szejkiem Shaw Chantelle Pałac wśród wydm 5
Shaw Chantelle Grecki kochanek
Shaw Chantelle Szafirowy naszyjnik
191 Shaw Chantelle Książę z Madrytu
Shaw Chantelle Światowe Życie 94 W zamku nad Loarą
118 Shaw Chantelle Rejs marzeń
235 Shaw Chantelle Modelka w Grecji
Shaw Chantelle Asystentka doskonala
Shaw Chantelle Książę z Madrytu
Robert Louis Stevenson Pawilon wśród wydm
Stevenson Robert Louis Pawilon wśród wydm
326DUO Shaw Chantelle Światowe Życie Argentyński kochanek
0608 DUO Shaw Chantelle Słońce Sycylii
212 Shaw Chantelle Romans w Monako
578 Shaw Chantelle Weneckie poranki
Chantelle Shaw Tajemnicza narzeczona
Chantelle Shaw The Saunderson Legacy 02 Pod alpejskim niebem
Chantelle Shaw Jedna noc w Londynie
Chantelle Shaw Miłość na Capri

więcej podobnych podstron