art6





Czas Tajemnic











Tajemnica pustyni Gobi


Czy na niegoscinnych pustkowiach Gobi moze ukrywac sie nieznane nauce zwierze, które w mgnieniu oka potrafi zabic czlowieka pradem ? ,,Mongolski robak smierci"
bo tak go powszechnie nazywaja
staje sie przedmiotem wyprawy wybitnego znawcy kryptozoologii, Adama Davisa. Ustalone fakty wrecz kluja w oczy.
 


Poczatek czerwca 2003r. Swiat obiegaja dramatyczne wiesci o postepujacej w Azji smiertelnej epidemii wirusa SARS, gdy trójka smialków pod przewodnictwem Adama Davisa
znanego organizatora licznych wypraw kryptozoologicznych do odleglych i niedostepnych ludziom zakatków swiata, takich jak Sumatra i Kongo - nie zwazajac na wypluwane raz po raz przez dzienniki zlowieszcze depesze, decyduje sie na wyprawe w nieznane rejony pustyni Gobi.
Cel podrózy ? Zebrac wszelkie mozliwe dowody na istnienie nieznanego nauce stworzenia zamieszkujacego rzekomo te niegoscinne rejony pustynne w postaci relacji naocznych swiadków i wszelkich innych swiadectw jego obecnosci w zlokalizowanym domniemanym miejscu jego wystepowania.
Allghoi khorkhoi i Indiana Jones
Allghoi khorkhoi, allerghoi horhai i olgoj chorchoj, to tylko niektóre z powszechnie funkcjonujacych w mongolskich kregach koczowniczych okreslen na tajemniczego potwora, skrywajacego swoje oblicze pod piaskami tamtejszych niegoscinnych terenów pustynnych. Jednak nazwa ,,mongolski robak smierci" chyba na trwale zapisala sie w dotychczasowo sporzadzonych pracach na temat tego nieznanego zwierzecia i byla juz praktycznie rzecz ujmujac dobrze znana w pierwszej polowie XX w.
Generalizujac, mozna powiedziec, ze pierwszy wiarygodny material faktologiczny o domniemanym dzdzownico
podobnym stworzeniu, zyjacym gdzies na odludnych pustkowiach Gobi, ujrzal po raz pierwszy swe swiatlo dzienne w ksiazce z 1924r (,,Na szlaku starodawnych kultur"), pióra prominentnego amerykanskiego paleontologa, prof. Roya Chapman Andrewsa
czlowieka legendy, który notabene byl inspiracja do kultowego filmu Indiana Jones. Prof. Andrews, pragnac przemierzyc nieznane i niebezpieczne dotychczasowo nauce rejony pustyni Gobi, incydentalnie dowiedzial o istnieniu legendarnego stwora przypominajacego wygladem robaka badz weza, zdolnego zabic czlowieka w ulamku sekundy smiercionosnym strzalem ladunku elektrycznego od samego ówczesnego premiera Mongolii, gdy odwiedzil tamtejsza placówke rzadowa w celu uzyskania zgody na badania paleontologiczne w tych regionach swiata.
Zdziwienie premiera na wiesc o checi wkroczenia nie stroniacego od przygód smialego naukowca w niebezpieczne zakatki tej pustyni, gdzie na kazdym kroku moze czaic sie smiercionosny olbrzymi ,,mongolska robak", bylo nie male. Pragnac jednak utwierdzic kierujacego sie programowym sceptycyzmem wybitnego prof. Andrewsa w przekonaniu, ze smiercionosny potwór naprawde istnieje, zezwolil na ekspedycje w te zakatki. I rzeczywiscie profesor
w obliczu licznych wiarygodnych relacji od tamtejszych tubylców
uznal istnienie mongolskiej legendy za wielce prawdopodobna mimo, ze jego próby dotarcia do fizycznych dowodów istnienia smiercionosnego potwora pieczetowala porazka.
,,Dla Mongolczyków robak smierci jest tym, czym dla wielu Chinczyków legendarny smok.
konstatuje wyniki poszukiwan prof. Andrews w swojej ksiazce. Z relacji wynika, ze te stworzenie zamieszkuje najbardziej wyludnione i piaszczyste zachodnie regiony Gobi. Jakie jednak zwierze kryje sie za tymi opisami pozostaje tajemnica".
Tajemnicy ciag dalszy
I tak oto tajemnica utkwila w martwym punkcie. Jednak do czasu, albowiem po latach powraca ze zwielokrotnionym echem i powiewa z jeszcze wieksza tajemniczoscia w kazdym najmniejszym swym calu.

Ekipa badawcza
Oto bowiem po przeszlo 80
latach ekspedycja mlodych smialków zadnych przygody wyrusza w nieznane, aby odnalezc choc cien dowodu na istnienia jawiacego sie nauce co najmniej intrygujaco stworzenia ze wzgledu na szereg fenomenalnych i - jak na ewolucje przystalo
nad wyraz bogato wyksztalconych cech przystosowawczych do zycia.
Dotychczasowy gros relacji naocznych swiadków, uzyskany dzieki prof. Andrewsowi i czeskiemu badaczowi Jaroslawowi Marsowi (ten ostatni dwukrotnie zorganizowal wyprawy na pustynie Gobi m.in. w poszukiwaniu ,,robaka smierci" na pocz. lat 90
tych) sprowadza sie w przewazajacej mierze do nastepujacego opisu tajemniczego stworzenia:
,,Od 1,5
2 metrów dlugosci, grubosc ciala porównywalna z gruboscia meskiego ramienia, brak oczu w czesci glowowej, silne, masywne cialo z licznymi pregami koloru czerwonego, zdolnosc do strzelania na odleglosc ladunkami elektrycznymi oraz wydzielanie zracej i wyjatkowo niebezpiecznej trucizny, której dzialanie jest tozsame z dzialaniem kwasu".
Na szlakach pustyni nowych faktów nie brak
Wiele dni spedzonych na uciazliwych poszukiwaniach i zbieraniu nowych, cennych informacji o allghoi khorkhoi w odcietych od cywilizacji szlakach pustyni, w temperaturach rzedu 50 C , umozliwilo uzupelnienie powyzszej lakonicznej charakterystyki o kolejne znamienne opisy. I w ten oto sposób niezmordowana ekipa badawcza Davisa dotarla do wielu swiadków, którzy zgodnie relacjonowali, ze to tajemnicze zwierze wiekszosc czasu spedza w wydrazonych przez siebie gleboko pod ziemia jamach, w miejscach najbardziej odizolowanych piaszczystych wydm i ciagnacych sie kilometrami dolin, gdzie w godzinach szczytu jajka mozna smazyc wprost na otwartym sloncu. Co ciekawe jednak, relacje wielu tubylców wzmiankuja niejednokrotnie jeszcze na interesujaca paralele, której bez watpienia nie nalezy z góry klasc na karb zwyklego przypadku. Otóz zdaje sie istniec ewidentny zwiazek miedzy miejscem wystepowania smiertelnego robaka a rosnaca tylko w niektórych miejscach pustynna roslina gaya. Korzenie tej rosliny maja podobno sluzyc zwierzeciu w produkowaniu wspomnianej smiercionosnej trucizny. Ile jednak w tym jest prawdy, nie wiadomo.
Ten szczegól niewatpliwie zaciesnil obszar poszukiwan. Mimo tak wielu uporczywych przeszkód, entuzjazm w mlodych badaczach nie wygasl. Pragnienie odnalezienia nie opisanego w ksiazkach stworzenia, które zgodnie z powszechnie uznana wiedza nie powinno tu w ogóle egzystowac, jako ze zwierzeta z tej gromady zamieszkuja wilgotne ekwiwalenty srodowiska, roslo z kazdym kolejnym dniem i kolejna fascynujaca relacja tamtejszych mieszkanców.
,,Krok po kroku
zdawaloby sie
ze zblizalismy sie do zlokalizowania ostatecznego miejsca wystepowania allghoi khorkhoi
pisze w swoim sprawozdaniu z ekspedycji Adam Davis. - Brakowalo nam tylko odrobine szczescia, aby nieuchwytny drapieznik mógl znalezc sie w zasiegu reki.".
Szokujaca relacja
Szczescie jednak w koncu usmiechnelo sie do Dawisa i jego towarzyszy, albowiem po dotarciu do Narodowego Parku Gobi i uzyskaniu namiarów na pewnego swiadka, który po swoim bliskim spotkaniu z ,,smiercionosnym robakiem" interesowal sie przez wiele lat tym stworzeniem zbierajac wszelkie mozliwe informacje na ten temat, ani chwili dluzej nie zwlekajac, natychmiast udala sie we wskazane miejsce.
Swiadek okazal sie byc poczciwym starcem, który wiedzial bardzo wiele na temat owianej tajemnica legendy pustyni Gobi. Zdal w szczegól jedna z bodaj najbardziej szokujacych relacji, której byl bezposrednim uczestnikiem. Otóz podrózujac konno razem ze swoim przyjacielem przez pustynie, przezyl spotkanie z mongolskim robakiem smierci, które chyba na zawsze pozostanie w jego pamieci.
,,Bylo to w poludnie. Nieznosne slonce bylo w samym zenicie. Upal byl nie do wytrzymania. Poruszalismy sie dosc ociezale; nasze konie byly bardzo przemeczone podróza. Ja jechalem z tylu. Naraz uslyszalem straszliwy krzyk i jasny blysk swiatla. Kon wraz z moim przyjacielem niespodziewanie przewrócil sie. Gdy ujrzalem olbrzymiego, grubego robaka, chowajacego sie szybko w piasek, uswiadomilem sobie, ze to byl allerghoi horhai. Mialem tylko nadzieje, ze mojemu przyjacielowi nic sie nie stalo. Zeskoczylem z konia i w panice podbieglem do niego. Niestety juz nie zyl, podobnie jak jego kon. W jeszcze wiekszej panice pognalem ile sil stamtad. Od tamtej pory ani razu nie postawilem stopy w tamtym miejscu."
To byl pierwszy wiarygodny przypadek smiertelny po spotkaniu z mongolskim robakiem. Co ciekawe jednak, ekipa Davida ustalila jeszcze wiele innych istotnych rzeczy. Po pierwsze, niemalze pewnikiem bylo, ze ,,mongolskiego robaka smierci" mozna spotkac najczesciej na przelomie czerwca
lipca. Szczególnie lipiec jest najdogodniejszym miesiacem, jako ze wystepujace w tym okresie intensywne opady deszczu sprawiaja, ze zwierze to opuszcza swoje podziemne kryjówki i wydostaje sie na powierzchnie w poszukiwaniu pokarmu. Po wtóre, to równiez okres kwitnienia nadmienionej wczesniej rosliny goya, która zdaje sie miec faktycznie wiele wspólnego z mongolskim robakiem. Co wiecej, miejsce zdarzenia bylo wedlug starca zlokalizowane w samy sercu kolonii allerghoi horhai.
Ostatni raz w glab pustyni
Ekipie nie pozostawalo nic innego, jak zawierzyc starcowi i ostatni raz zaglebic sie w bezkresnych pustkowiach Gobi. Poniewczasie okazalo sie, ze konkluzja o domniemanej kolonii okazala sie wielce prawdopodobna. Tutaj wrecz az roilo sie od relacji bliskich spotkan z nieznanym stworem. Wsród niechetnie opowiadanych historii przez tamtejszych koczowników (same slowo ,,mongolski robak smierc" wywoluje wsród mieszkanców pustyni Gobi nie dajacy sie opisac strach i przerazenie) nie brakowalo równiez i smiertelnych przypadków. Niestety ostatnie dni intensywnych poszukiwan zakonczyly sie fiaskiem. Davis wraz z kolegami zdecydowal sie ostatecznie opuscic niegoscinne zakatki Gobi. Pobyt i tak znacznie sie przedluzyl, zas szerzaca sie wkolo epidemia SARS stwarzala zbyt duze zagrozenie.
Mimo brak odnalezienia naukowych dowodów na istnienie legendarnego mongolskiego stwora, z cala pewnoscia wyprawy tej nie mozna uznac za nieudana. Cala masa relacji naocznych swiadków nie pozostawia cienia watpliwosci, ze ewidentnie mamy tutaj do czynienia z nieznanym nauce stworzeniem i tylko kwestia czasu pozostaje kiedy uda sie je odnalezc. Niewatpliwa przeszkoda jest jednak ukryty tryb zycia zwierzecia. Jednakze wedlug Davisa wyposazona w profesjonalny sprzet badawczy ekipa ma duze szanse osiagnac swój cel wyprawy.
Z cala ostroscia pojawia sie jednak pytanie czym w istocie jest osobliwy stwór mongolski. Wezem, jaszczurka czy moze olbrzymia pierscienica ? I wreszcie jaki mechanizm rzadzi prawami generowania smiertelnych ladunków elektrycznych, którymi, zgodnie z relacjami swiadków, zwierze potrafi strzelac na odleglosc ? Jedyne znane biologii stworzenia, które ewolucyjnie posiadly zdolnosc poslugiwania sie pradem to ryby, jak chociazby powszechnie znany wegorz elektryczny. Co najmniej problematyczna kwestia pozostaje fakt poslugiwania sie przez mongolskiego robaka owa bronia na ladzie. Wszak powietrze i piasek nie sa tak dobrymi konduktorami do przewodzenia pradu jak woda. Nie wykluczone jednak, ze przy duzym nawilgoceniu powietrza zdolnosc takowa zwierze to moglo posiasc, co byloby ze wszech miar fenomenalnym wynalazkiem ewolucji.
Wybitny znawca kryptozoologii, dr. Karl Shuker, powiada: ,,Najwieksze pustynie swiata i najwieksze glebie oceanów to miejsca, w których wciaz jeszcze ukrywac sie moga nieznane nam gatunki zwierzat".
Pustynia Gobi
jeden z najmniej zbadanych i niegoscinnych zakatków swiata
niewatpliwie do takich miejsc sie zalicza. Nieznany i wciaz nieuchwytny ,,mongolski robak smierc" jest jedna z wielu tajemnic tej pustyni, która najblizsze lata powinny ostatecznie rozwiazac.
 
Opracowal
S.L  
Powrót


 






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ART6 (7)
art6
ART6 (13)
art6
art6
ART6 (14)
art6
art6
ART6 (11)
art6

więcej podobnych podstron