ALCHEMIA TWOICH MARZEŃ
Andrzej Brodziak
Spis treści
* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISANO TĘ KSIĄŻKĘ
I. CZŁOWIEK, KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ...
... pierwsza pomoc psychologiczna
... przeczytaj na "wszelki wypadek"
a. Próba zdefiniowania fenomenu miłości
b. Zastrzeżenia do definicji.
c. A teraz ! Czy Twój były partner wykazywał cechy wyliczone w opisie fenomenu.
d. Niekompletne formy miłości
e. Mieszanina miłości i nienawiści
f. Formy miłości wg Stenberga
g. Rozwój femomenu
h. Czy jest szansa na odzyskanie partnera?
i. Demontaż głodu
j. Szczerość rozmów
(1) Opowiadanie: "O liściu"
k. Nowa znajomość
II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO
DLA SIEBIE PARTNERA CZYTAJ TEN SAM TEKST
... wyjaśnienia jak czytać tekst "na wspak".
III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI
... teoria wydarta z brzucha historii po to aby umożliwić odgadnięcie kto
jest kim
IV. W CO GRAJĄ LUDZIE
... czyli o tym co robią ludzie, jeśli niezdolni są do przeżywania intymności
i seksu
... lub o tym jak Eric Berne zdołał uzupełnić Zygmunta Freud'a w
wyjaśnianiu przyczyn "upodobania do nieszczęścia"
a. Przykład gry życiowej: "ALKOHOLIK"
b. Przykład gry małżeńskiej: "OZIĘBŁA KOBIETA"
c. Przykład gry seksualnej: "GWAŁT"
d. A więc jakie są Twoje ulubione gry ?
V. PIĘĆ KRĘGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW DAMSKO-MĘSKICH
... czyli przewodnik do 15-tu najważniejszych powieści, które mogą
zastąpić Ci czytanie nudnych wywodów zawartych w rozdziale I-IV.
** PEŁNA LISTA WSPOMNIANYCH W TEKŚCIE POZYCJI
LITERATUROWYCH, WG KOLEJNOŚCI ICH WYMIENIANIA
* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISNO TĘ KSIĄŻKĘ
Książka ta nie jest powieścią. Jest to narzędzie, którym możesz się posłużyć w kilku
okolicznościach, kiedy czujesz, że "coś jest nie tak". Nie jest to poradnik napisany przez
psychologa. Chcę przekazać Ci tutaj wiedzę nabytą przez ludzi stosunkowo niedawno,
wiedzę pochodzącą raczej z literatury pięknej, prac z zakresu neurofizjologii oraz
rozmów z moimi pacjentami, dotyczących fenomenów miłości, nienawiści, celu ludzkiej
egzystencji, możności osiągania szczęścia i upodobania do nieszczęścia (* 1- 84).
Jeśli tekst ten "dodaje sił", to nie przez podawanie gotowych recept, ale przez próbę
uchwycenia istoty takiego s t a n u d u c h a, kiedy to ludzie czują się s z c z ę ś l i w i i
odwrotnie takiego stanu ducha, kiedy wpadają w r o z p a c z. Pisząc ten tekst nie
miałem żadnych intencji, nie jestem psychologiem, nie jestem filozofem, nie jest
moralistą, jestem tylko lekarzem, więc mogę być neutralny wobec uznanych,
obowiązujących lub modnych szkół i kierunków tych dziedzin.
Jak Państwo wiecie lekarz wysłuchując pacjenta powinien wstrzymać się od ocen
moralnych tego co pacjent zrobił, tego jak się zachowywał, a nawet jeśli robił rzeczy
fatalne powinien on stanąć po jego stronie, w opozycji wobec moralizatorów, rozmaitych
systemów karania i powinien bronić jego racji prawnych.
Tekst ten będzie więc s z o k o w a ł wielu czytelników. Proszę zwrócić jednak uwagę, że
poszczególne rozdziały są kierowane do ludzi, którzy znaleźli się w dramatycznych
okolicznościach. Rozdział I, wypowiedziany ustami dwudziesto-kilkuletniej dziewczyny
kierujemy do osób, które przez zawód miłosny są doprowadzone do takiej rozpaczy, że
są o krok od targnięcia się na swoje życie.
Rozdział II proponuje, aby treść poprzedniego rozdziału "przeczytać na wszelki
wypadek", "na zapas" i co ważniejsze, nawet w warunkach "spokoju", posłużyć się jego
przesłaniem jako teorią, która może ułatwić rozpoznanie: "mężczyzny, który jest dla
Ciebie" lub "kobiety, którą szukałeś całe życie".
Gdzieś indziej twierdzę, że nie sposób jest czuć się dobrze jeśli jest się głęboko
przekonanym, że "ludzka egzystencja jest bez sensu". Mimo, iż mało kto o tym mówi i
mało kto formułuje to pytanie na głos, lub "otwartym tekstem", lecz wiem, że wielu
ludzi bezustannie pyta samego siebie lub próbuje znaleźć gdzieś odpowiedź na pytanie:
"jaka jest moja funkcja ?" lub innymi słowy "po co ja żyję na tym świecie?". Próbę
sformułowania odpowiedzi stanowi moja poprzednia publikacja pt. "Funkcja Ewy"
(*1), która odwołuje się często do jeszcze wcześniejszej książki pt. "Jesteś nieśmiertelny
... (* 17).
Powody odbierania przez wiele miesięcy, przez całe lata lub nawet przez większość życia
wrażenia, że "coś jest nie tak!" do niedawna nie mogło być prosto i jasno wytłumaczone
osobom w sta- nie frustracji, długotrwałej "handry", a nawet przewlekłej depresji. Sam
czułem się przez lata bezradny w próbach zrozumienia tego co się wokół mnie dzieje. Nic
dziwnego. Nasza cywilizacja, nasza kultura pojęła to stosunkowo niedawno. Przez
ostatnie ćwierć wieku napisano na ten temat już wiele. Postanowiłem wytłumaczyć to
Państwu przez odwołanie się do dwóch książek fachowych: [ "W co grają ludzie" (* 4) -
Rozdział IV, "Enneagram" (* 37) - Rozdział III ] oraz polecenie 15-tu specjalnie
dobranych powieści.
Wielu czytelników zadaje sobie zapewne w tej chwili pytanie: Ale jaka to "wiedza
zdobyta przez ludzi stosunkowo niedawno" leży u podstaw tej książki ?
Odpowiedzią jest oczywiście całość tego tekstu. Ale, jeśli na wstępie miałbym powiedzieć
to bardzo krótko, przy pomocy kilku haseł, to spróbowałbym wypowiedzieć to w sposób
następujący :
[ Ludzie dopiero niedawno odkryli, że obowiązkowe smutne wypełnianie obowiązków,
ciężka, mozolna praca, życie według planu wytyczonego i sięgającego niejako "do końca
życia" jest p o s t a w ą niekorzystną. Praca może być
fascynująca, a świat może być postrzegany jako wspaniały. Wielu ludzi
pojęło już, że każdy z nas jest potrzebny, że każdy z nas ma jakąś funkcję,
która jest ważna, że człowiek "składa się głównie z m a r z e ń", że
marzenia to nie program ideologiczny i można je w ciągu następnej nocy
zmodyfikować, że snucie planów, marzeń, ciekawość świata i jutra
dostępna jest tylko dla osób, które potrafią kochać, że jest j u ż z r o z u m
i a ł e c o t o z n a c z y k o c h a ć i b y ć k o c h a n y m, że zamiast mówić
samemu, ciekawiej jest poświęcić większość czasu na słuchanie innych i
zadawanie im pytań, dociekanie "co w nich siedzi", że z pogodą ducha,
spokojem należy patrzeć na "nagłe zmiany", "katastrofy", "pojawiające
się nagle nowe idee", że co najwyżej pomoże to w m y ś l e n i u w ł a s n y
m, modyfikacji planów lub w sformułowaniu nowych m a r z e ń, że ważne
jest, aby przyjąć do wiadomości, że każdy ma swoją słabość i nie ma ludzi
idealnych, a nawet, że niedobrze gdyby tacy byli, gdyż chcieliby wtedy
odebrać nam prawo do naszych własnych zapatrywań, że pomocne jest
uświadomienie sobie swoich inklinacji (czyli tak jak to wcześniej
ujmowano swoich wad) po to, aby "nie przesadzać", że niezmiernie ważne
jest, aby n i e m y ś l e ć o s o b i e ź l e, odwrotnie, że niezmiernie ważne
jest, aby uświadomić sobie, że niektóre z swoich własnych cech są
szczególne, oryginalne, niepowtarzalne i wartościowe dla innych.
Najważniejszą jednak sprawą, która zaczyna świtać w umysłach ludzi
teraz, czyli pod koniec XX-wieku i która zapewne stanie się banałem w
połowie XXI wieku jest nagłe odkrycie, że "k i e r u j e n a m i p r z y s z ł
o ś ć". Zdanie to, iż kieruje nami rodzaj opaczności, która nie jest
wszechmogąca, lecz jest jedynie łańcuchem coraz to bardziej rozwiniętych
cywilizacji (inteligentnych kultur) leżących w odległej p r z y s z ł o ś c i
jest, jak sądzę tak kontrowersyjne, że nie jestem w stanie uzasadnić je
sam. Postanowiłem więc podbudować tę tezę przez przytoczenie krótkich
cytatów zaczerpniętych z kilku książek. Proszę czytaj je uważnie i proszę
nie obrażaj się wyłącznie na mnie, ale i także na autorów powieści i
rozpraw cytowanych w tekście tej książki ! ]
No więc zacznijmy studiowanie pierwszej partii cytatów, które umieściłem na wstępie.
W następnych rozdziałach jest ich także wiele. Jeśli coś wyda Ci się niejasne sięgnij do
tekstów źródłowych. Nawiasem mówiąc, zwiedzanie pustawych zazwyczaj czytelni,
bibliotek uniwersyteckich, dostępnych przecież dla wszystkich jest wspaniałym
zajęciem. Poznasz tam wiele ciekawych osób. Ale do rzeczy, przeczytaj i pomyśl !
"Tajemnica jest kurtyną zasłaniającą przed nami przyszłość. Tajemnica towarzyszy
wszelkiej refleksji nad sensem życia i nad sensem istnienia w ogóle".
Grzegorz Białkowski(* 53)
"Sobota chyliła się ku wieczorowi, przechadzał się sam po Zurychu i wdychał zapach
wolności. Za rogiem każdej ulicy kryła się przygoda. Przyszłość znów stała się tajemnicą
.... odczuwał słodką lekkość istnienia, które zbliżało się do niego z głębi przyszłości..."
Milian Kundera (* 71)
"Nie konieczność, ale przypadek ma w sobie czar. Jeśli miłość ma być miłością
niezapomnianą, od pierwszej chwili muszą się ku niej zlatywać przypadki jak ptaki na
ramiona św. Franciszka z Asyżu."
Milian Kundera (* 71)
"Ludzie najczęściej uciekają przed swymi zmartwieniami w przyszłość. Wyobrażają
sobie na drodze czasu linię, poza którą ich dzisiejsze zmartwienie przestaje istnieć."
Milian Kundera (* 71)
".... układy biologiczne w jakiś sposób są zdolne wykorzystywać odwrotny kierunek
biegu czasu tak, iż przyszłość oddziałuje (promieniuje) na ich przeszłość ..."
Fred Hoyle (* 52)
"W skali kosmicznej, efekt wtłaczania informacji z przyszłości (w przeszłość) ma także
daleko idące konsekwencje (filozoficzne)..."
Fred Hoyle (* 52)
"... P i e r w o t n a p r z y c z y n a to nie coś co istniało wcześniej i z czego powstajemy,
lecz coś co jest źródłem informacji, rodzajem 'wyższej inteligencji' - jeśli wolicie, która
jest umiejscowiona w odległej przyszłości."
Fred Hoyle (* 52)
"... Biorąc to pod uwagę można przesłania religijne odczytać w ten sposób : 'Pochodzisz
z czegoś co tkwi gdzieś tam w przestrzeni. Szukaj tego a znajdziesz znacznie więcej niż
się spodziewasz'".
Fred Hoyle (* 52)
"Wpływanie na przeszłość jest czymś zasadniczym dla Tworu tkwiącego w przyszłości,
gdyż uzasadnia to i umożliwia wręcz jego istnienie".
Fred Hoyle (* 52)
Ostatnie, ważne zdanie Fred Hoyle uzasadnia jednym krótkim, uderzającym zdaniem :
"Wszystko co istnieje, istnieje dzięki uprzejmości wszystkiego innego (Everything exists
at the courtesy of everything elese)" (* 52).
Najbardziej szokujące jest jednak przekonanie astrofizyka (który uzasadnia je szeroko
w podrozdziale swojej książki zatytułowanej: "The self-contained cosmos"), że
"przeszłość dokonuje interwencji w przyszłość głównie przez subtelne, jednostkowe
("kwantowe") wpływy na jednostki tzn. poszczególne osoby. Interwencje te zachodzą
głównie przez tworzenie pewnej pary partnerskiej. ("... although the future can interfere
with the past through the subtle effects on individual quantum events. ... future
intervene that two people form a couple..."), (* 52).
"... cras amet qui numquam amavit quique amavit cras amet..."
"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy, ten kto kochał, jutro pokocha."
John Fowles (* 67)
"Silny egazm chroni przed chorobą, ale w końcu człowiek musi zacząć kochać, by nie
zachorować i musi zachorować, jeśli na skutek swej postawy negacji nie potrafi kochać."
Zygmund Freud
Większo?ć cytatów dotyczyło wpływu p r z y s z ł o ? c i na nasze życie, które toczy się t e
r a z. Dwa przedostatnie cytaty przechodzą niejako do szczegółów. Wynika z nich, że
"CO?", co tkwi w przyszło?ci dokonuje interwencji w naszą tera?niejszo?ć, głównie
poprzez: (ujmując to banalnymi słowy) "inicjowanie znajomo?ci" lub bardziej dosadnie
"kojarzenie par". Dlaczego to takie ważne ! Otóż, dlatego że dopiero "kontakt fizyczny"
i "fenomen miło?ci" tworzy warunki do przekazania innej osobie swojego poglądu, lub
więcej, przekonania go. Nie wierzysz, to wypróbuj sposób znany ludziom z rejonu
Pacyfiku. Polega on na tym, że w trakcie rozmowy dotykasz "niby przypadkowo" Twoją
ręką, Twoim palcem "ciała" rozmówcy. Jak kto? powiedział, rozmówca "natychmiast
łagodnieje". Co więcej, zaczyna "słuchać co do niego się mówi", a nawet jest skłonny
"dać się przekonać". W innych warunkach argumenty docierają wolno lub wcale. Tak,
ale to "CO?", co tkwi w przyszło?ci nie jest wszechmogące. Połowa spraw zależy od
Ciebie. Je?li się z a m k n i e s z i przyjmiesz ową p o s t a w ę n e g a c j i, o której mówi
Z.Freud (ostatni cytat), to nie poznasz nikogo ciekawego, nikogo kto "pasuje do Ciebie".
Rezultat będzie zerowy. Gorzej Z.Freud twierdzi, że grozić Ci będzie wtedy choroba. W
niedawnej rozmowie, jaką prowadziłem ze swoim kolegą, lekarzem wiede<167>skim,
usłyszałem równie bezkompromisowe sformułowania. Prof. G.Langer, psychiatra, który
może pod?wiadomie czerpie wiele fluidów od Z.Freud'a, który praktykował w tym
samym mie?cie przed 80 laty, powiedział mi: "Słuchaj, je?li do Twojego gabinetu
wchodzi chory, który nie złamał nogi w niezawinionym przez siebie wypadku, lecz
zgłasza objawy jakiej? częstej choroby internistycznej lub psychicznej to można
powiedzieć z góry, jeszcze przed zbieraniem wywiadu, że z p a r t n e r e m układało mu
się ?le, i odwrotnie, je?li wiadomo, że pewna osoba k o c h a k o g o ? i jest k o c h a n a
to na nic poważnego zachorować nie może.". Własne obserwacje lekarskie doprowadziły
mnie do tego samego wniosku już dawno (* 1, 11-16, 40). Je?li więc jest tak, to u c z u c i
e j e s t l e k a r s t w e m ! ! Zadaniem lekarskim jest więc również umieć komu?
powiedzieć na czym ono polega, a nawet, być może więcej, umieć poradzić "co zrobić,
aby się zakochać", no i niestety także dalej co zrobić je?li "kto? kogo? kochał i został
przez tę osobę porzucony". Każdy oddział internistyczny przyjmuje przecież
miesięcznie, ?rednio, kilka osób, które dokonały prób samobójczych, osób
przeżywających zawód miłosny, bąd? odczuwających potrzebę demonstracji wobec
partnera swojego NIE !!! No tak, ale p o c o c z e k a ć n a n i e s z c z ę ? c i e, przecież
teorię, o której mówimy można by poznać zawczasu. Znajomo?ć teorii nie gwarantuje
dobrych rezultatów w praktyce, ale znajomo?ć teorii, jak mi się wydaje, nie powinna
przeszkadzać. Formułuję to ostrożnie, gdyż wiem, że wiele osób nie lubi rozważań
teoretycznych, chce żyć, być szczę?liwa i wiedzieć, że postępuje słusznie. No wła?nie,
chce jednak także widzieć sens w tym co robi. Proponuję więc tutaj metodę przewrotną.
Nie lubisz teorii to czytaj ją na wspak. Sądzisz, że nie masz problemów uczuciowych,
lecz czujesz się niezbyt zdrowa lub nie w pełni szczę?liwa to przeczytaj argumentacje
studentki Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, o tym czym jest miło?ć.
To, że mówi ona do osób w szczególnej sytuacji, gdyż do takich, które kochały, lecz
zostały nagle porzucone, nie jest takie ważne. A raczej jest ważne tylko przez to, że
ekstremalne sytuacje sprzyjają dosadnym, celnym okre?leniom sytuacji, do której
prowadził długotrwały proces. Skoro się ?le czujesz to jest problematyczne, czy aby nie
znajdujesz się w którym? punkcie opisanego tam procesu. Je?li nie czujesz się czytelniku
w pełni szczę?liwy, to nawet je?li nie chodzi o jako?ć Twojego uczucia, to na pewno
chodzi o jako?ć Twojego s t a n u d u c h a. Od stanu ducha w dużej mierze zależy
wła?nie zdrowie. O związkach stanu ducha, ilo?ci odczuwanego stresu piszę szerzej w
innej mojej publikacji (* 54). W niniejszej książce koncentruję się natomiast na próbie
przedstawienia trudnych teorii, które dotyczą fenomenu miło?ci, wygasania uczucia i
sposobów na życie, jakie są dyktowane przez pod?wiadome inklinacje, sposobów, które
są coraz bardziej sztuczne i dokuczliwe, gdy zanika zdolno?ć do intymno?ci. Książka
jest więc próbą udzielenia pomocy w trzecim etapie procesu uodpornienia się na lęki,
stres, niepokoje egzystencjalne, zło?ć, urazę i przygnębienie. Podwaliny (I) miał
stworzyć popularny wykład optymistycznej teorii filozoficznej, przedstawiony w książce
"Jeste? nie?miertelny - je?li nie wierzysz, posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i
lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej". Próbę przeniesienia
wspomnianej teorii na poziom pojedynczej, konkretnej osoby (II), a więc niejako pomoc
w ustaleniu sensu i celu własnego życia, ma stanowić druga moja publikacja pt.
"FUNKCJA EWY" (* 1). Książka niniejsza (III) jest natomiast nie tylko próbą
uodpornienia Cię na frustracje wynikające z konfliktów z partnerem, ale i również
próbą przedstawienia teorii o związkach fenomenu miło?ci z energią psychiczną i
energią życiową i teoriami o możno?ci kształtowania i wykorzystywania uczuć. Krótko o
FENOMENIE MIŁO?CI JAKO LEKARSTWIE. Cykl jest kontynuowany (IV) w mojej
następnej książce pt. "STAN DUCHA A ZDROWIE - czyli o stresie inaczej", która
podaje wiele rad bardzo praktycznych (* 54).
I. CZŁOWIEK KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ...
* PIERWSZA POMOC PSYCHOLOGICZNA *
Pierwotną wersję scenariusza kasety audio opracował, na podstawie podanej niżej
literatury prof. dr hab. med. Andrzej Brodziak, kierownik V Katedry i Kliniki Chorób
Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej. Ostateczna forma tekstu powstała przez
dyskusje w kole naukowym Kliniki.
* * *
Uwaga !! Istnieje odpowiednik tekstu nagrany na taśmie magnetofonowej przez
studentkę Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.
*
Skoro włączyłeś tę taśmę to zapewne problem Cię dotyczy. Albo rzeczywiście ktoś, kogo
kochasz powiedział Ci NIE, nie będę się z Tobą więcej spotykał, znajomość nasza jest
skończona albo sytuacja taka interesuje Cię, fascynuje Cię lub jest dla Ciebie
zagadnieniem profesjonalnym.
Przesłania tego słuchają więc różne osoby. Wszystkim im powinnam wyjaśnić wpierw
dokładnie jaki jest cel tego przekazu i jakie są moje zastrzeżenia. To co tu będę mówić
może się wydawać czasami cyniczne; tak cyniczne ! Uwaga więc ! Taśma nie jest
przeznaczona dla osób, którym nic nie grozi. Jest to przesłanie dla osób w rozpaczy, dla
osób bliskich popełnienia nierozważnych kroków. Ma to być próba ratunku, próba
zmniejszenia emocjonalnego bólu, który odczuwasz.
Ponieważ zamierzam mówić tu rzeczy poruszające, które będą budzić niejednokrotnie
protest, chcę podkreślić, że jakkolwiek sama mam niewiele lat, treść skonsultowałam ze
specjalistami, to znaczy z lekarzami i psychologami, którzy rozmawiali z dziesiątkami
osób, które zgłaszały się do nich, bądź zostały przywiezione do szpitala na skutek tzw.
próby samobójczej. Przesłanie firmuje więc swoim autorytetem pracownia medycyny
psychosomatycznej V Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Akademii Medycznej.
Treść sformułowały więc osoby starsze o wieloletnim doświadczeniu. Aby przesłanie
było wiarygodne, formę ostateczną przesłaniu nadałam ja, dwudziestokilkuletnia
kobieta. Dlaczego ? Po prostu ! Problem dotyczy najczęściej młodych kobiet ! (Uwaga !
Tekst ten dotyczy jednak także mężczyzn !)
Skoro cierpisz, gdyż nadal kochasz kogoś, który okazał się nie godny Ciebie to muszę Ci
z a b r a ć to uczucie! Nie wiem, czy mi się to uda ! Będę podkopywała Twoje uczucie, ale
zapewne uda mi się zmniejszyć je tylko o kilka procent, bądź ukierunkować je nieco
inaczej. Na razie to wystarczy !
Chcę Cię także przekonać, że osoba, która Cię porzuciła może do Ciebie jeszcze wrócić.
Nie wiem jednak, czy Ty będziesz wtedy jeszcze tego chciała !
Oczywiście możesz zakochać się jeszcze raz, w kimś innym. Sądzę, że skoro już raz
zakochałaś się, to może Ci przytrafić się to ponownie. Widać, że potrafisz kochać !
Dobrze to o Tobie świadczy. Aby mogło się to powtórzyć musisz zmniejszyć jednak głód
do osoby, którą kochasz teraz. Nie jest to cyniczne. Zakładam bowiem, że cierpisz tak iż
potrzebujesz ulgi, pomocy ! Muszę Cię więc ratować.
Proponuje więc wpierw abyśmy zastanowili się wspólnie nad tym, czy Twoje uczucie to
rzeczywiście m i ł o ś ć ?Powiesz, że przecież nikt na świecie nie wie dokładnie co to jest
miłość, najwyżej wie się tylko tyle, że się kogoś kocha. Sądzę, że rzeczywiście sprawy do
końca nie wyjaśniono. Spośród setek powieści, poematów, rozpraw naukowych i
rozpraw filozoficznych można wybrać jednak te, które mówią najcelniej o tym, czym
jest miłość. Powtórzę więc tu prostymi słowami najtrafniejsze spostrzeżenia. Pamiętaj
jednak ! że mówię tu o tym, tylko po to, aby Twoje uczucie u n i c e s t w i ć .
Aby zniszczyć coś abstrakcyjnego, czego nie widać, trzeba wpierw uświadomić sobie, co
chcemy zaatakować.
Skoro Twoje sprawy potoczyły się tak źle, może to co czujesz, wcale nie jest miłością?
Musimy zastanowić się wspólnie, jeśli bowiem to co czujesz nie jest prawdziwym
uczuciem, to co jest łatwo będzie podważyć. A o to mi chodzi ! Chcę zredukować Twoje
emocje, aby Ci ulżyć, abyś przestała odczuwać gniotący ból w okolicy serca. Powiem
więc wprost. Miłość w czystej postaci, tak jak złoto wysokiej próby, zdarza się
niezmiernie rzadko. Znacznie rzadziej niż ludzie sądzą. Wynika to między innymi stąd,
iż fenomen miłości wymaga pielęgnacji i toczyć się może tylko wtedy, jeśli będzie
przyzwolenie, tzn. wewnętrzna zgoda dwojga osób. Znacznie częściej przeżywamy
złudzenie, że kogoś kochamy. Mylimy miłość z przywiązaniem, a więc rodzajem
przyzwyczajenia podobnego do nałogu. Owszem odczuwamy głód osoby, która znikła i
głód ten jest nieprzyjemny, zapewne tak samo nieprzyjemny jak głód narkomana. Czy
jest to miłość? Możesz orzec to tylko wtedy jeśli zastanowisz się, co się działo jeśli
kochana przez Ciebie osoba była obecna i czy zachodziły wtedy wydarzenia i zjawiska,
które są charakterystyczne dla miłości "wysokiej próby".
Możesz powiedzieć mi teraz ponownie : "Przecież nikt nie wie co to jest miłość" ! Sądzę,
że to nieprawda. Wiadomo już co to jest miłość. Napisano na ten temat setki książek.
Można sięgnąć po najlepsze, przeczytać i porównać z tym co sama o tym fenomenie
wiesz. Pod koniec taśmy podaję źródła literaturowe, na których oparłam moje
przesłanie. Nie ważne jest jednak, w tej chwili, czy nazwiska pisarzy, filozofów, bądź też
lekarzy zaimponują Ci. Sędzią wiarygodności, tego co mówię, możesz być tylko Ty sama.
Sama się przekonasz, czy mój opis m i ł o ś c i k o m p l e t n e j jest prawdziwy. Przecież
akurat jesteś zakochana, należysz więc do nielicznych, w Twojej okolicy, ekspertów w
tej dziedzinie. Nawet miłość bez wzajemności zdarza się przecież rzadko. Wiele osób
przez całe życie nikogo nie kochało.
?. PRÓBA ZDEFINIOWANIA FENOMENU MIŁOŚCI
No więc zaczynamy ! Kiedy się to ludziom przydarza ? Otóż tylko wtedy, jeśli poznając
nową osobę dostrzeżesz, początkowo niewyraźnie, jak przez mgłę, pewien BLASK, blask
stanowiący pewną WARTOŚĆ, wartość, która jest Ci bardzo potrzebna, gdyż wysyca
pewną skłonność, która jest istotną cechą Twojej natury, cechą, która jest nawet pewną
rysą (RYSA), pewną Twoją ułomnością. Ów początkowo, intuicyjnie wyczuwany blask i
rysa Twojej psychiki to jak klucz, KLUCZ pasujący do pewnego zamka. Sądzi się, iż
owa rysa to być może pewna skłonność, umiejętność rozpoznania pewnej wartości,
zaszyta w obwodach neuronalnych Twojego mózgu, która czeka tam już od chwili
Twojego poczęcia lub od wczesnego dzieciństwa. Powiem później, gdzie wyczytałam, iż
owa rysa może być związana z pewnym wydarzeniem, przeżytym w dzieciństwie i
schowanym głęboko w świadomości. Osoba do której nagle pałamy uczuciem, być może
powtórzyła to wydarzenie, które kiedyś w dzieciństwie sprawiło nam przyjemność.
Wzbudzenie, a więc wywołanie z pamięci przez osobę kochaną dawno przeżytego
wydarzenia to jednak tylko teoria. Nie jest tu ważne czy teoria ta jest prawdziwa. O tym
samym można powiedzieć bardziej literacko. Milian Kundera (* 71) pisze w swojej
powieści, że "miłość zaczyna się w chwili, kiedy kobieta wpisze się swym pierwszym
słowem do naszej, poetyckiej pamięci".
Aby dowiedzieć się dokładnie co rozumie on przez ów "poetycki obszar pamięci" trzeba
przeczytać całą jego powieść. Ale tak w skrócie: to taki obszar, "który rejestruje to, co
nas urzekło, wzruszyło, co dało piękno naszemu życiu".
Osobiście wierzę w to, co powiedziałam wcześniej, a mianowicie iż m o j a r y s a , moja
zdolność rozpoznawania osoby właściwej tkwi we mnie od urodzenia, a ściślej od chwili
poczęcia. Podoba mi się poza tym zdanie, które niedawno wyczytałam w artykule pt.:
"Co czuję kiedy czuję, że kocham", które stwierdza, że: "Miara człowieka potrzebna,
aby nam się podobał, jest dość dokładnym miernikiem nas samych". Napisała to
kobieta, napisała je w wielonakładowym miesięczniku popularno-naukowym. Łatwo
znajdziesz ten artykuł.
No tak, ale to iż ktoś dostrzegł w kimś coś, co mu się spodobało, co mu bardzo
odpowiada nie oznacza jeszcze, iż go pokochał. Miłość zaczyna się dopiero wtedy, gdy
ten ktoś postanawia p r z y j r z e ć s i ę po b ł y s k u j ą c e j w a r t o ś c i . Kiedy
postanawia m i e ć j e j w i ę c e j , co sprowadza się do tego, że zdecydowanie postanawia
"iść ku niej", po to aby ją "lepiej widzieć"! Osoba taka musi więc zacząć dokonywać
takiego ruchu ku owemu rozbłyskującemu ognikowi, aby go odnaleźć we mgle, aby być
tak "blisko ognia" by w końcu widzieć iskry, dym, płomienie, całe ognisko !
W trakcie owego ruchu ku osobie, która jest nosicielem cechy, która nam zaimponowała
dzieje się wiele przedziwnych rzeczy. One właśnie stanowią f e n o m e n m i ł o ś c i .
Jeśli chcesz jednak zastanowić się nad tym, czy to co czujesz do osoby, która Cię
porzuciła jest prawdziwą miłością, to musisz słuchać mnie dalej. Musimy bowiem
zastanowić się, czy jak mówi Max Scheler, w swoim fundamentalnym dziele na temat
"istoty miłości i nienawiści", dokonywałaś TY i czy dokonywał ON takiego ruchu, który
cytuję : "na podłożu pewnej dostrzeżonej początkowo wartości powodował realizację
wyższej wartości".
Pozwól, że przytoczę tu dość trudną definicję miłości Maxa Schelera. Otóż sądzi on, że :
"Miłość jest jednoczesnym, zachodzącym z naprzeciwka ruchem
powodującym, że osoby noszące pewne wartości zaczynają je sobie lepiej
uświadamiać, dostrzegać, cenić, tak iż powoduje to p r z y r o s t t y c h w
a r t o ś c i , przy czym owe nasilenie tych walorów jest zgodne z ich
idealnym, naturalnym przeznaczeniem, swoistym dla natury osób, które
mają szczęście podlegać fenomenowi miłości".
W tym trudnym zdaniu chodzi o prostą rzecz ! Prawdziwa miłość to nie poszukiwanie
takich przymiotów, w kochanej osobie, na których nam zależy. To po prostu zachwyt
nad tymi cechami, które stanowią charakterystyczne cechy jej ciała, jej psychiki, jej
ducha.
???ZASTRZEŻENIA DO DEFINICJI
Wiesz, ja jestem osobą leniwą ! Jak coś już zrozumiem to nie chce mi się dalej tego
rozważać, drobiazgowo i intensywnie nad tym pracować. Toteż nie będę się męczyć tutaj
zanadto, aby to co muszę jeszcze Ci powiedzieć o istocie miłości ujmować moimi
własnymi słowami, Po co? Przecież Max Scheler powiedział to najlepiej z wszystkich.
Przytoczę więc kilka jego zastrzeżeń, dotyczących owego ruchu ku wartości kochanej
osoby, który czyni, iż wartość ta staje się "w y ż s z a".
Jeśli zastrzeżenia te dotyczą Ciebie, tego co przeżyłaś, to zastanów się, c z y b y ł a t o r z
e c z y w i ś c i e m i ł o ś ć ?
Odpocznij więc, posłuchaj może muzyki, rozluźnij mięśnie, wypij drinka. To co będę
mówić nie będzie bowiem przyjemne. Przepraszam Cię również, że moje zastrzeżenia do
Twojego uczucia będę numerować, ale jest to zwyczaj wielu filozofów. Popatrz na
oryginały dzieł Spinozy lub Wittgensteina. Zastrzeżenie pierwsze. Cytat M.Schelera:
Z-1 : "Miłość nie jest gapieniem się na wartość, która staje przed nami i
jest nam dana. Nie kieruje się ona także na te wartości osoby tylko
wyłącznie przez to, że jest ona posiadaczem wartości, która nam
odpowiada. Możemy przecież widzieć piękno, wdzięk i dobroć jakiejś
osoby nie czując do niej żadnej miłości. M i ł o ś ć j e s t o b e c n a d o p i e
r o t a m , g d z i e d o p o c z ą t k o w e j s ł a b o , w r ę c z u ś w i a d a m
i a n e j w a r t o ś c i p e w n e j o s o b y d o ł ą c z y ł s i ę r u c h
odkrywania, ruch powodujący, iż wartość, która początkowo tylko
rozbłyskiwała dzięki Twojej własnej aktywności, stała się bardziej
widoczna."
Z-2 : Drugie zastrzeżenie Schelera polega na tym, że nie możesz chcieć,
aby kochana przez Ciebie osoba była nosicielem takich cech, które są
Twoje. Ona może być tylko sobą. M i ł o ś ć n i e p o l e g a w i ę c n a w y s
z u k i w a n i u w p a r t n e r z e t a k i c h c e c h , k t ó r e T y, w e d ł u g
T w o i c h p r z e k o n a ń u w a ż a s z z a w ł a ś c i w e . Byłoby to
kierowanie zainteresowania na "dobre strony partnera" i osłabienie
zainteresowania "brakami" osoby. Miłość objawia się właśnie tym, że
dostrzegamy wprawdzie braki danej osoby, lecz k o c h a m y j ą w r a z z t
ym i b r a k a m i . Miłość nie gaśnie dlatego, że nie natrafiłaś na pożądane
cechy partnera.
Przecież porzucił Cię, a jednak go jeszcze kochasz ! Max Scheler mówi że, cytuję :
"wolno wprawdzie powiedzieć, że autentyczna miłość, otwiera oczy duszy
na coraz to wyższe wartości kochanej osoby i powoduje, że one widzą, lecz
nie oślepia jak głosi bardzo niedorzeczne przysłowie, które zwraca uwagę
oczywiście tylko na zmysłowy aspekt fenomenu".
Inny filozof Jaspers mówi na ten temat, moim zdaniem trafnie : "To nie wartości
odkrywane są w miłości, lecz wszystko staje się w niej wartościowsze.".
Nie jest to sprzeczne z tym, co powiedziałam poprzednio. Zapłonem miłości musiała być
jakaś cecha kochanej osoby, ale to w końcu nie przez tę cechę nadal kochamy. To sama
miłość jest tym, co w sposób ciągły doprowadza do wyłaniania się coraz to nowych,
wyższych wartości, jak gdyby one same "wytryskiwały" z ukochanej osoby. Owe wyższe
wartości n i e s ą w p e ł n i d a n e na początku procesu. Ujawniają się one niejako
dopiero w trakcie owego ruchu, poniekąd na jego końcu.
Nie jest również sprzeczne, z tym co powiedziałam wcześniej, dalsze uściślenie istoty
fenomenu miłości, podane przez Maxa Schelera, który pisze, że miłość wcale nie tworzy
w ukochanej osobie nowych wyższych wartości :
"Mogłoby to bowiem oznaczać tylko to, że kochający przenosi wartości z
siebie w coś kochanego, tzn. wyposaża owo coś w bardziej lub mniej
zewnętrzne wartości, których ono faktycznie, wcale nie posiada. Wkłada
swoje własne wartości w inną osobę. To byłaby iluzja. Naturalnie, istnieją
takie iluzje, ale na pewno nie są one uwarunkowane miłością do osoby. Są
one wywołane właśnie jej przeciwieństwem, niemożnością uwolnienia się
od upodobania we własnych myślach, uczuciach, zainteresowaniach.
Często przytaczana skłonność kochającego do "przeceniania",
"podnoszenia", "idealizowania", itd. przedmiotu miłości bynajmniej nie
charakteryzuje istoty fenomenu miłości. Często dochodzą do tego
mniemania tylko - "ludzie zimni", ponieważ nie widzą oni szczególnych
wartości indywidualnych, które istnieją w innych osobach, na które
wyostrza spojrzenie jedynie miłość. Ślepota leży zatem po stronie
"zimnego człowieka".
Jednak rzeczywiście, w wielu przypadkach, faktycznie istnieje skłonność
do "idealizowania". Ale skoro ona istnieje, to należy ją zapisać nie na
rachunek miłości do drugiego, lecz na rachunek zahamowania, które
miłość znajduje w skrępowaniu własnymi skłonnościami,
zainteresowaniami, ideami, ocenami. Jest to właśnie następstwo częściowo
"egoizmu", nie wychodzenia z siebie samego oraz swoich procesów
psychicznych."
Z-3 : Trzecie zastrzeżenie Maxa Schellera polega na tym, że kochając nie
tylko nie poszukujesz w partnerze swoich własnych wartości, lecz co
więcej n i e m o ż e s z c h c i e ć p o p r a w i ć b ą d ż u l e p s z y ć T w o j
e g o p a r t n e r a . Pragnienie uczynienia partnera lepszym zakłada n a s
t a w i e n i e p e d a g o g i c z e , k t ó r e n a t y c h m i a s t p o w o d u j e
z n i k n i ę c i e u c z u c i a . Mówi się często przecież, że "kochamy ludzi
takimi jakimi oni są".
Każde "powinieneś być taki a taki" wzięte poniekąd jako warunek miłości niszczy od
podstaw jej istotę. Toteż jeśli oczekuje się miłości, a znajduje wychowawczy gest, jakieś
"powinieneś" następstwem tego będzie u p ó r i "u r a ż o n a d u m a". Mówiąc krótko,
istota postawy sprzyjająca trwaniu fenomenu miłości polega na tym, że zamiast mówić p
o w i n i e n e ś b y ć t a k i a t a k i mówimy niejako "s t a w a j s i ę t y m k i m j e s t e ś
? "
Zaproponowałam Ci więc definicję, lub lepiej opis fenomenu miłości i t r z y uściślające
zastrzeżenia. Jeśli mam Ci pomóc to muszę poprosić Cię teraz o dokonanie dużego
wysiłku umysłowego.
Skoro jednak kogoś kochasz, to znaczy jesteś inteligentna. Podobno, umiejętność
kochania idzie w parze z inteligencją, a sam fenomen ma tą samą strukturę co
inteligencja. Będę o tym mówić później. Jestem więc pewna, że zdołasz wykonać moje
zadanie. Na czym polega trudność. O trudności tej pisze również Krystyna Lubelska we
wspomnianym artykule pt.: "Co czuję kiedy czuję, że kocham" (* 3), pisze, że cytuję :
"dla zakochanego ważne jest w istocie to co sam czuje i co myśli o swojej
miłości. S t o s u n e k p a r t n e r a d o n i e g o , a także je- go opinia mają
znaczenie drugorzędne."
?. A TERAZ ! CZY TWÓJ BYŁY PARTNER WYKAZYWAŁ CECHY
WYLICZONE W OPISIE FENOMENU
Otóż musisz zrobić teraz coś odwrotnego. Musisz wyobrazić sobie to co Twój były
partner czuł do Ciebie. Musisz ustalić według Twojej chłodnej (postaraj się chłodnej !)
oceny c z y o n C i ę k o c h a ł , s k o r o j u ż w i e s z , c o to z n a c z y k o c h a ć . Ustal
(1) co było dla niego owym pierwotnym "blaskiem we mgle" lub pierwszym "wpisem do
poetyckiego obszaru pamięci, (2) czy dokonywał on potem wysiłku, aby poznać Cię
lepiej oraz (3) czy chciał widzieć w Tobie swoje własne wartości lub Twoje wartości i czy
(4) próbował Cię "p r z e r o b i ć n a l e p s z e g o c z ł o w i e k a ", według swoich
wyobrażeń. Jeśli już odpowiesz na te pytania, to będziesz wiedziała, czy Twój były
partner kochał Cię czy nie. Wynik rozmyślań zapisz w formie tabelki, która ma wiele
kolumn i dwa wiersze. Pierwszy wiersz to Ty, drugi wiersz to Twój partner. Pierwsza
kolumna to sprawa Twojej rysy i pierwotnego blasku, trzy następne to trzy zastrzeżenia
do definicji wg Maxa Schelera.
* * *
Jak zakończysz pracę to odpocznij, posłuchaj muzyki. Dopiero jak się odprężysz
będziemy mogli przystąpić do następnego etapu rozważań. Najlepiej jak rozważania
nasze będziesz kontynuowała dopiero n a s t ę p n e g o d n i a . Muszę poza tym szczerze
Cię ostrzec, że nie wiadomo do jakich konkluzji rozważania te doprowadzą Cię ! O s t r
z e g a m , że dokonuję na Tobie m a n i p u l a c j i ! Jeśli moja metoda nie odpowiada Ci
to przestań słuchać tej taśmy. Wyrzuć ją przez okno. Zupełnie bez żartów, p o d k r e ś l
a m z c a ł ą p o w a g ą , że nie ponoszę odpowiedzialności za następstwa słuchania tej
taśmy ! Nie będziesz mogła mnie oskarżyć, gdyż ja w istocie cytuję tylko uznane
autorytety, opinie filozofów, psychologów i lekarzy, którzy to samo co mówię
opublikowali w swoich ogólnodostępnych pracach.
Jeśli masz zamiar słuchać mnie dalej to powiem Ci z góry, jaki mam plan na następne
pół godziny. Otóż chcę omówić z Tobą niekompletne formy miłości, a potem zmusić Cię
do tego, abyś zastanowiła się jaką formę miało uczucie Twojego byłego partnera i jaką
formę ma Twoje uczucie.
?. NIEKOMPLETNE FORMY MIŁOŚCI
Posłuchaj więc. Każda osoba składa się z : (1) ciała , (2) psychiki, czyli szczególnych cech
swojej osobowości, swoich podstawowych wierzeń, przekonań, sposobów i umiejętności
reagowania oraz z (3) jej ducha.
Pod koniec XX-go wieku nie trzeba już tłumaczyć, że prócz ciała człowiek ma jeszcze
niematerialną psychikę, którą można by porównać do oprogramowania komputera
powiedzmy XY. Czym jest jednak d u c h człowieka ? Nie mogę się tu zbytnio rozwlekać
na ten temat. To temat na osobne sympozjum. Poświęciliśmy temu zagadnieniu zresztą
inną broszurkę pt. : "Jesteś nieśmiertelny - jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji
fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z zasady antropicznej" (* 17).
Musisz tutaj jednak mnie zrozumieć, przynajmniej intuicyjnie! Otóż przypomnij sobie
definicję trójkąta. Ponoć jest to "figura geometryczna, złożona z trzech punktów A,B,C
płaszczyzny, nie leżących na jednej prostej, wyznaczających tak zwane wierzchołki
trójkąta oraz trzy odcinki łączące te punkty, zwane bokami trójkąta".
Otóż ciało i psychika żyjącej na przestrzeni wielu lat osoby wyznacza wiele "punktów",
które formują w czasoprzestrzeni skomplikowaną figurę. Utworzona w ten sposób,
przez daną osobę, figura to d u c h tej osoby. Zostaje ona we wnętrzu kuli
czasoprzestrzeni na zawsze, a raczej na czas istnienia naszego Wszechświata (* 17).
Max Scheler rozróżnia trzy składowe, tzw. f o r m y, fenomenu miłości. Otóż Twoja
miłość może być ukierunkowana mniej lub bardziej na c i a ł o, na p s y c h i k ę bądź na
d u c h a Twojego partnera. I przeciwstawnie Twój partner mógł żywić do Ciebie
głównie miłość zmysłową, bądź głównie miłość psychiczną, bądź miłość do Twojego
ducha.
Otóż jest w tym coś niezwykłego ! Podobno m i ł o ś ć k o m p l e t n a , to znaczy taka
miłość, aby ów "blask" i wywołany przez niego "ruch" był ukierunkowany na wszystkie
trzy składowe osoby jest n i e z w y k ł ą r z a d k o ś c i ą.
Większość z nas na ogół sądzi, że nasza miłość, jako że jest "przemożna", więc jest
zupełna i kompletna. A to właśnie nie jest prawdą !!!
O dziwo! po dziewięćdziesięciu latach od czasu spisania dzieła filozofa, fenomenologa
Maxa Schelera, pt.: "Istota i formy sympatii", do tych samych wniosków doszli
współcześni psychologowie. świadczy o tym artykuł pt.: "Jak mierzyć miłość",
opublikowany w kwartalniku Polskiego Towarzystwa Psychologicznego pt.: "Przegląd
Psychologiczny" (* 2). Otóż autor tego artykułu nie zna dzieła Schelera, gdyż go nie
cytuje. Cytuje on natomiast najnowsze koncepcje dwóch amerykańskich psychologów, a
mianowicie Roberta Stenberga i Susan Grajek. Przyjmują oni założenie, że m i ł o ś ć j e
s t p o k r e w n ą i n t e l i g e n c j i i w związku z tym stosują podobną metodologię
badań. Swoją metodologię wywodzą z odkrycia iż u podstaw inteligencji leży niewiele, j
e d e n ! bądź najwyżej dwa ! lub trzy czynniki. Główny z nich, nazwany w roku 1927
przez Charles'a Spearmana czynnikiem G, był później nazywany "e n e r g i ą u m y s ł o
w ą", po angielsku "mental energy". Z prac Spearmana wynikały zresztą późniejsze,
lapidarne ujęcia, iż " ś w i a d e c t w e m z d r o w i a p s y c h i c z n e g o j e s t z d o l n
o ś ć d o p r a c y i m i ł o ś c i " !!!
Wracając jednak do pracy Roberta i Susan, otóż twierdzą oni, że miłość składa się z
trzech składowych, a mianowicie z: (a) namiętności, (b) z możności kontaktu
psychicznego, przejawiającego się s z c z e r o ś c i ą r o z m ó w lub inaczej mówiąc d u ż
y m s t o p n i e m i n t y m n o ś c i oraz z (c) w e w n ę t r z n e j d e c y z j i czyli p r z y z
w o l e n i a , ż e b ę d ę k o c h a ł , to znaczy angażował się w miłość do danej osoby.
Autor artykułu pt.: "Jak mierzyć miłość", oraz para Robert i Susan czują się bezradni
w próbach zdefiniowania fenomenu miłości, mimo iż sto lat temu prześcignął już ich
Max Scheler. Doszli oni jednak do tych samych wniosków co on. Wyróżnili te same
składowe miłości ! Widać więc c o ś w t y m j e s t . Widać, że odkryto t ę s a m ą " n a t u
r ę r z e c z y ".
To utwierdza mnie w tym, aby zadać Ci teraz dwa jasne pytania : (1) Czy prócz tego, że
namiętnie kochałaś się z Twoim partnerem, (2) byłaś skłonna p o w i e r z y ć m u s w o j
e n a j w i ę k s z e t a j e m n i c e ?
Stop ! Przesadziłam ! Nie jest to możliwe, ani nie jest to pożądane, ani nie jest to
potrzebne. Trzeba wręcz umieć zachować pewną dozę swojego życia sekretnego. To z
kolei powiedział inny psycholog i to jest inne zagadnienie !
Dla Ciebie, tutaj ważne jest jednak, że jakkolwiek nie możesz lub nie chcesz zwierzać się
z kilku Twoich zasadniczych cech, bądź przebytych wydarzeń lub działań, których za
żadne skarby nie chcesz ujawnić (i dobrze), to jednak z resztą spraw powinnaś być
otwarta dla osoby, którą kochasz. Rozmowa z nią powinna być szczera, bez ograniczeń,
pamiętaj "bez ograniczeń". Tylko wtedy w rozpoczętej już tabeli, w kolumnie nr 6 w
wierszu nr 1 (który Ciebie dotyczy) będziesz mogła postawić "+" lub "1".
Dobra. W wierszu nr 2 dotyczącym Twojego byłego partnera postaw "1" lub "0".
Teraz możemy zająć się kolumną nr 7 czyli kolumną tabeli, która określa, czy Ty
chciałaś go kochać i to czy on chciał Ciebie kochać.
Muszę powiedzieć Ci teraz brutalnie ! Wielu ludzi, nie czując nic do pewnej osoby na
poziomie psychicznym, nie decyduje się wewnętrznie na kochanie jej, czyli na
zakochanie się w niej. Jeśli nie podobała mu się Twoja psychika, Twoje "ja", to na
pewno nie mógł pokochać Twojego ducha. No, ale jeśli nie kochał Twojego "ja", ani
Twojego ducha, to co według pary Roberta i Susan zostało ? Popatrz do Twojej tabeli,
została tylko miłość zmysłowa. Przepraszam, że wrócę do zamierzchłych, surowych XIX-
wiecznych czasów Maxa Schelera. Ale wypowiedział się on dosadnie na temat takiej
sytuacji, kiedy to Twój partner w kolumnie 6 i 7 miał dwa "zera". Cytuję :
"Często zmysłowe zachowanie się, np. wobec jakiegoś człowieka, jest
zarazem zachowaniem absolutnie wyzutym z miłości i zimnym. Bierze ono
drugiego człowieka z konieczności w zwykłą służbę własnego doznania
zmysłowego, użycia i co najwyżej - rozkoszy. Takie zachowanie zupełnie
nie da się jednak pogodzić z żadnym rodzajem intencji miłości,
skierowanej na drugiego jako drugiego. Pod względem etycznym
zachowanie takie jest w pełni uprawnione wobec przedmiotów, które nie
noszą żadnych innych wartości jak wartości tego, co przyjemne tzn.
zawsze w stosunku do rzeczy martwych i danych jako "martwe". Jeśli
natomiast zachodzi ono w stosunku do przedmiotu, który w ogóle
fenomentalnie nosi jeszcze inne wartości, mianowicie "wyższe" od "tego
co zmysłowo przyjemne" (choćby to była tylko najskromniejsza i
najmniej znacząca wartość witalna), np. w stosunku do jakiejś rośliny czy
zwierzęcia, a poza tym zachodzi tylko ono, nie będąc jedynie zjawiskiem
towarzyszącym innym intencjom uczuciowym, to zachowanie takie jest
"niegodziwe" lub "złe" (złe w najwyższym stopniu, gdy chodzi o jakąś
osobę)."
Niestety nie jest to koniec ponurych spraw ! Wierz mi, że później będę się starała mówić
także na temat " co r o b i ć d a l e j " i będę mówiła już tylko o przyjemnych rzeczach.
?. MIESZANINA MIŁOŚCI I NIENAWIŚCI ??
Teraz muszę Cię jednak jeszcze "dosmucić". Otóż niekompletna, niezupełna miłość to
nic w porównaniu z tym co może się wydarzyć :
Otóż m i ł o ś ć j e s t b l i s k a n i e n a w i ś c i . To ten sam fenomen. Cytowany tutaj
często przeze mnie rozdział książki Maxa Schelera ma tytuł :"O miłości i nienawiści".
Jest tylko m a ł a r ó ż n i c a między miłością a nienawiścią. Max Scheler pisze, cytuję :
"Podczas, gdy miłość jest ruchem zmierzającym od wartości niższej do
wyższej, w którym wyższa wartość jakiegoś przedmiotu lub osoby dopiero
rozbłyskuje, nienawiść jest ruchem przeciwstawnym. Należy przez to
rozumieć, że nienawiść kieruje się na możliwe istnienie niższej wartości,
na wykluczenie, nawet możliwego istnienia wartości wyższej".
To jest niepokojące, przyznasz ! Zwłaszcza, że ten starzec napisał jeszcze, że cytuję :
"Ta sama osoba, na wspomnianych trzech stopniach swej egzystencji i
swej wartości (ciało, psychika, duch), może być jednocześnie przedmiotem
nienawiści i miłości (a "zmysłowa skłonność" może poza tym przybrać
jeszcze jakiś szczególny kierunek). Możemy np. głęboko kochać kogoś kto
nie wzbudza w nas "namiętnej skłonności", a cała jego strona witalna
może nas wręcz odpychać. Zdarza się także, że ktoś bardzo namiętnie
kocha (a nie tylko żywi "zmysłową skłonność"), przy czym jego
psychiczna egzystencja, sposób odczuwania, duchowe zainteresowania,
rodzaj jego duchowej formy, postaci i wykształcenia nie budzą miłości.
Poeci często opisują typ człowieka, który namiętnie kocha i zarazem
nienawidzi psychiczną istotę drugiej osoby".
"Z drugiej strony, nawet w najgłębszej, wszystkie stopnie poza samą
osobą - obejmującej nienawiści może zachować się pragnienie "zbawienia
drugiego człowieka". Nienawiść obejmująca ten najwyższy stopień
egzystencji jest "diabelska", nienawiści, która dotyczy egzystencji duszy
"zła", nienawiść witalna - tylko "niegodziwa"."
Mimo, że Max Scheler był filozofem, a nie lekarzem, jego rozważania prowadzą do
wniosków niezwykle ważnych dla psychologii klinicznej, to znaczy dla rozumienia istoty
tanów nerwicowych wielu ludzi. Praktyczne konkluzje, ważne dla tego problemu,
wynikają z następującego stwierdzenia:
"Ludzi, u ktorych występuje taki stan rozdarcia i taki "konflikt" między ich nienawiścią
a miłością, nazywamy zazwyczaj "naturami dysharmonijnymi". Już sam fakt, że mogą
istnieć wszystkie te rodzaje "dysharmonii" przemawia za możliwością rozdzielenia
owych funkcji miłości. "Natura harmonijna" jest raczej tylko s z c z e g ó l n y m, s z c z
ę ś l i w y m p r z y p a d k i e m ."
Przyznasz, że jest to straszne ! Zmusza mnie to, aby doradzić Tobie, aby w kolumnach
5,6,7 u dołu skorygować wszystkie znaki o wartości "zero (0)" i wpisać ewentualnie znak
"-1" jeśli ustalisz, że Twój partner, w danym zakresie, w istocie nienawidził Cię. Tak
teraz masz już rozeznanie Twojej sytuacji.
* * *
Znowu proponuję odpoczynek. Pomyśl ! Wróć do mojej taśmy jutro.
Na razie za dużo tego ! Może mnie już nigdy nie włączysz ? Szkoda ! Przyzwyczaiłam się
do Ciebie ! Powiem Ci jednak jeszcze co będę mówiła, jeśli włączysz mnie jeszcze kiedyś.
Otóż jeśli masz nietypową, niekompletną konstelację plusów, zer i minusów to musimy
zastanowić się wręcz, czy nie podlegałaś prostemu złudzeniu, czy nie myliłaś miłości z
sympatią, przyjaźnią, koleżeństwem, przywiązaniem, ucieczką przed samym sobą,
wspólnotą zainteresowań, szacunkiem, patologicznym zniewoleniem przez rys osoby
kochanej wcześniej, czy nie myliłaś miłości do partnera płci przeciwnej z miłością
macierzyńską, ojcowską, z miłością kazirodczą, z miłością homoseksualną.
Później musimy zastanowić się co robić dalej. Jeśli nadal będziesz obstawała przy tym,
że kochasz osobę, która Cię porzuciła, to proponuję zastanowić się nad tym, czy ów
początkowy blask jeszcze trwa. No i dalej, czy decydujesz się na jedną z czterech
możliwych ścieżek postępowania :
1. Próba odzyskania partnera,
2. Modyfikacja i szybko jeszcze raz to samo względem kogoś innego,
3. Zmniejszyć głód utraconej osoby i czekać, czyli liczyć na wtargnięcie l e o p a r d
a do Twojego pokoju,
4. Sposób "aktywny" - patrz ostatni podrozdział.
?. FORMY MIŁOŚCI WEDŁUG STENBERGA.
Myślę, że co robić dalej w Twojej sytuacji, powinno zależeć od rozeznania i l e j e s t w a
r t e uczucie Twojego partnera do Ciebie i ile jest warte Twoje uczucie do niego. Jeszcze
raz ! Według Stenberga, namiętność czyli intymne kontakty seksualne są podstawą
miłości, ale jeśli jest tylko tyle (jedynka w rubryce namiętności i dwa zera w kolumnach
nr 6 i 7), to było to tylko z a ś l e p i e n i e nazywane też często, w pierwszej fazie tzw. m i
ł o ś c i ą o d p i e r w s z e g o w e j r z e n i a . Jeśli nie dołączyła się ze strony obojga z
Was intymność czyli poczucie bliskości, doświadczanie ciepła uczuciowego, przywiązanie
i p r z e d e w s z y s t k i m s z c z e r o ś ć r o z m ó w , to związek nie miał wielkich szans
na przetrwanie, z góry był skazany na niepowodzenie. Nawet jednak dwie jedynki za
namiętność i za intymność, czyli szczerość, nie czynią uczucia k o m p l e t n y m . Takie
dwie jedynki według Stenberga to tzw. m i ł o ś ć r o m a n t y c z n a , taka młodzieżowa
odmiana miłości. Jak wiadomo starsi ludzie wiedzą, że romantyczne uczucie trwa
niezbyt długo. Gwoli ścisłości, zwracam uwagę, że jeśli ze strony jednego z Was była
tylko intymność, bez namiętności, to w ogóle to nie była miłość tylko sympatia, czyli
przyjaźń. Tak twierdzi Stenberg !
No dobrze, przejdźmy do innej niekompletnej formy uczucia. Była namiętność, szczere,
ciepłe uczuciowo rozmowy, ale nie było wewnętrznej decyzji, przyzwolenia jednego z
Was i oczywiście nie było specjalnego zaangażowania się w podtrzymywanie uczucia.
Tak, jest to możliwe ! Można z kimś się spotykać na "rozbierane randki" i prowadzić w
ich trakcie szczere rozmowy, będąc jednocześnie przekonanym : "ona nie jest dla mnie",
gdyż np. "ona jest całkiem inna niż ja", "ona nie jest w stanie mnie zrozumieć", tak
naprawdę to "ona jest głupia i egoistyczna". Jak widzisz, większość takich możliwych
zastrzeżeń, w świetle teorii Maxa Schelera, wynika bądź z braku pierwotnej inicjacji
przez "blask", braku chęci poznania istotnych cech osobistych partnera, bądź przyjęcia
postawy wyższości typu : "ja wiem najlepiej jaka ty powinnaś być" (postawa rodzica,
postawa pedagoga).
Przedziwne jest to, że według Stenberga, prócz niekompletności mogą być jeszcze
sytuacje paradoksalne. Otóż możliwa jest chęć kochania, a przynajmniej chęć dalszego
kochania, mimo braku namiętności i intymności. Zdarza się to często w starszych
parach małżeńskich. Nie chcą już ze sobą sypiać, gdyż nie sprawia im to żadnej
przyjemności, a raczej odwrotnie zwiastuje zażenowanie lub awanturę. Nie mają sobie
już nic więcej do powiedzenia, gdyż wszystko już nawzajem od siebie usłyszeli (tak
przynajmniej sądzą), nie chcą się jednak rozstać. Są skłonni obustronnie podtrzymywać
swój związek. Stenberg mówi, że jest to tzw. m i ł o ś ć p u s t a. Pamiętając terminologię
Maxa Schellera można by powiedzieć, że jest to miłość już j e d y n i e d o d u c h a danej
osoby, no bo już nie do jego ciała, ani do jego psychiki. Etap ten osiągany jest często
poprzez stadium pośrednie. "Jeszcze ze sobą sypiają, ale nie mówią już do siebie
szczerze". Taką formę Stenberg nazywa m i ł o ś c i ą f a t a l n ą . Według niego forma
taka może istnieć od początku. Sama nie wiem dlaczego jest to miłość fatalna. Może Ty
łatwiej wpadniesz na trop wyjaśnienia, dlaczego Stenberg nazywał to miłością fatalną.
Niekompletne formy miłości są najczęstsze. Mówi o nich także Max Scheler tyle, że
innymi słowy. Zacytuję go tutaj ponownie:
"Istnieje także rzekoma miłość, która jest tylko oddaniem, ponieważ dla
kogoś "tak wiele uczyniliśmy", tyle "energii i troski włożyliśmy w niego" -
zgodnie z wartościowaniem podyktowanym przez przekonanie :"Dobre
jest to, co wiele kosztuje". Albo np. rzekoma miłość z przyzwyczajenia,
tzw. "przywiązanie". Albo rzekoma miłość wywodząca się z "ucieczki
przed sobą"(niemożność bycia samemu), bądź ze "wspólnoty
zainteresowań", albo patologiczne zniewolenie przez jakiś rys kochanego
przedmiotu, podobny do rysu osoby kochanej wcześniej, albo "wspólnota
przekonań", która niekoniecznie obejmuje miłość, lecz polega tylko na
"szacunku". Albo wspólnota losu, jak np. "koleżeństwo", które bardzo
różni się od przyjaźni, wspierającej się na miłości".
Skoro jest tak źle, że nadal słuchasz mojej taśmy, więc na pewno, przynajmniej w
ostatniej fazie Waszej znajomości Twój partner żywił do Ciebie tylko którąś z
niekompletnych form miłości. Może tak było od początku. Może było tak również z
Twojej strony.
A wiesz !! niezależnie od tych uczonych wywodów, które przytaczam tu, według tego co
słyszałam w trakcie dyskusji na posiedzeniu koła naukowego w Klinice, znam inną,
prościutką definicję miłości i swój własny, prosty test na to, czy ktoś jest jeszcze
zakochany czy nie.
Tę prościutką definicję zaczerpnęłam z motta, od jakiego Francoise Sagan rozpoczyna
swoją powieść "Pewien uśmiech" (* 61). Motto to jest fragmentem tekstu Rogere
Taillard'a, które stwierdza, że:
"Miłość to, to co dzieje się pomiędzy ludźmi, którzy się kochają."
Pozornie to nic nie tłumaczy, czyli definicja "idem per idem", ale zastanów się ! c z y s i
ę p o m i ę d z y w a m i c o ś d z i e j e i CO SIĘ DZIEJE ?? Ja w każdym razie
wypisałam to zdanie na wewnętrznej stronie zamknięcia mojej torby na ramię, którą
noszę, gdy wybieram się na zajęcia na uczelnię.
Powieść "Pewien uśmiech" kończy się w momencie, kiedy dziewczynie o imieniu
Dominika miłość do mężczyzny o imieniu <149>ukasz mija. Stwierdza ona wtedy, że "i
znów jestem sama". Dominika oczywiście chce powiedzieć przez to : znów moje myśli są
swobodne, nie będą krążyć stale wokół Łukasza. Wynika z tego, że być zakochanym
znaczy być myślami z kimś. No i oczywiście odwrotnie, przestać kogoś kochać oznacza
przestać być myślami z nim. Myślę, że w każdej chwili, szybko można zastanowić się i
ustalić: "czy jestem jeszcze często myślami z nim ?". Czyli każdy może w ciągu 2-5
minut ustalić "czy jeszcze kogoś kocha".
Gdy powiedziałam o tym moim teście w Klinice, ktoś ze starszych lekarzy skomentował
to. Powiedział, tak to się zdarza, o tym pisał nawet pewien filozof ks. prof. dr hab. Józef
Tischner (* 51). Cytat z jego tekstu brzmi następująco:
"Człowiek nie myśli w samotności, lecz myśli z kimś - z innym
człowiekiem. Kim jest ten inny ? Może to być przyjaciel, może wróg, a
może ktoś obojętny. To z kim myślimy wpływa decydująco na to, o czym
myślimy i na to jak myślimy ..."
Wrócę jednak do głównego nurtu naszych rozważań. Otóż właśnie wiadomo już
powszechnie, że fenomen miłości nie jest czymś statycznym.
?. ROZWÓJ FENOMENU.
Po fazie "marsjanina", czyli poznawania obcego jeszcze człowieka, jak gdyby przybysza
z innej planety, kiedy wydaje się on często niezwykle atrakcyjny, następuje faza B, kiedy
to ustalane są proste parametry zjawiska, dotyczące poziomu szczerości, jakości seksu i
tego, czy lubisz ducha partnera. Jeśli fenomen nie załamał się w fazie B, to najczęściej
ulega degeneracji w fazie C, to znaczy wtedy, kiedy to okazuje się. że wykryte cechy
partnera nie stanowią dla Ciebie wartości i nic nie chcesz z tych cegiełek budować.
Następuje wtedy demontaż znajomości, czyli nieprzyjemna faza D. Partnerzy
"przymykają przysłony", zaczynają "ślepnąć", już nie chcą widzieć znaczenia nawet
pozytywnych wydarzeń.
Mówiłam właśnie, że słuchając tej taśmy, będziesz musiała dokonać nie raz dużego
wysiłku umysłowego. Wiem, że nie masz głowy do tego teraz. Ale z drugiej strony Twoje
myśli krążą przecież stale, jedynie wokół tej sprawy. Staram się więc tylko wzbogacić
Twoje rozważania. Przejdziemy zresztą wkrótce do działań konkretnych, bo tak jak
zapowiedziałam, będziesz musiała wybrać jedną z czterech możliwych strategii
postępowania : (1) odzyskać partnera, (2) jak najszybciej zapomnieć o nim i szybko
zaangażować się w nowy związek, (3) spokojnie czekać, (4) aktywnie szukać osoby dla
Ciebie właściwej.
J . CZY JEST SZANSA NA ODZYSKANIE PARTNERA ?
Po tym długim wstępie Ty sama możesz odpowiedzieć sobie b e z b ł ę d n i e na to
pytanie. Popatrz do Twojej tabeli i przeanalizuj fazy rozwojowe fenomenu miłości A = B
= C = D . Otóż jeśli Twoje uczucie i uczucie Twojego partnera do Ciebie miało charakter
kompletny, a rozwój fenomenu "zaciął się" w fazie C, to jest pewna szansa. Trzeba by
przebudować procesy, zjawiska istotne dla fazy C. Zapewne Twój partner nie wie co to
jest faza C. Nie wytłumaczysz mu tego w skrócie. Być może szansa leży w tym, aby
dokładnie zrozumiał, dlaczego nie powiodło się Wam.
Możesz p o ż y c z y ć więc mu ten tekst (kasetę).
Nie dawaj mu jednak jej na w ł a s n o ś ć , gdyż muszę szczerze Ci powiedzieć, że szansa
by zmienił On zdanie jest mała. Dlaczego ? Otóż fenomen miłości nie jest czymś
nieruchomym, czymś statycznym, wbrew temu co sądzi wielu ludzi, zwłaszcza tych,
którzy są zakochani. Oni właśnie zakładają na ogół, że ich miłość będzie t r w a ł a w i e
c z n i e . Odwrotnie, fenomen miłości zawsze zachowuje się jak "kamień stoczony ze
szczytu". Kamień ten spocznie w jednej z kilku niżej położonych dolin. Na początku nie
wiadomo w której. Na ogół brak jest sił, aby przenosić go do innej doliny, a tym bardziej
wywindować go z powrotem na szczyt. Fenomen miłości ma więc na ogół charakter
procesu nieodwracalnego !
Nie oznacza to jednak, że nie można stoczyć ze szczytu innego kamienia !
Wiem. Nie masz na to teraz najmniejszej ochoty, odczuwasz głód osoby, którą kochasz i
która Cię opuściła. Nie chcesz nikogo innego. No dobrze, ale jeśli wynik Twoich
przemyśleń wskazuje na to, że doszło w umyśle Twojego partnera do nieodwracalnej
degeneracji, niekompletnej od zarania formy miłości to co Ci pozostaje? Pozostaje tylko
praktyczny problem, jak zlikwidować narkotyczny, chorobliwy głód tej osoby.
?. DEMONTAŻ GŁODU
Zakładam więc, od tej chwili, że taka jest właśnie sytuacja i przystępuję do n i s z c z e n
i a t e g o g ł o d u . Zastanów się. Jeśli tego nie chcesz, nie słuchaj dalej tej taśmy, bo
możesz mieć do siebie i do mnie pretensje. Jeśli nie chodzi jedynie o resztkowy
patologiczny głód, to dalszy ciąg mojego przesłania brzmiałby cynicznie ! Podkreślam,
dalsze moje rady nie dotyczą wszystkich ludzi porzuconych przez kochaną osobę,
dotyczą one tylko tych osób, które miałyby cierpieć tygodniami bez żadnego
uzasadnienia, gdyż bez żadnej nadziei.
Walka z narkotycznym głodem będzie tym skuteczniejsza im lepiej sobie przypomnisz,
co było owym pierwotnym bodźcem inicjującym Twoje uczucie, co było tym blaskiem, tą
wartością oraz to co działo się dalej.
Wiesz ! wyczytałam w książce, opublikowanej w Stanach Zjednoczonych przez Mc
Graw-Hill Company, przez psychologa doktora Halperna, że dobrym, praktycznym
sposobem jest sporządzanie na piśmie pamiętnika, a raczej zapisu rozpadu znajomości.
Jest rzeczą ważną by był prowadzony codziennie, co drugi dzień lub po każdym
spotkaniu. Nagrywaj wspomnienia na taśmę, zapisuj. Do tekstu pisanego łatwiej zajrzeć
i przypomnieć sobie. Jeśli łatwiej wyrażać Ci swe przeżycia w mowie, notatnik
nagrywaj. Ważne, aby zapis był autentyczny, bez zahamowań, upiększeń, niedomówień,
itp. Gdy spełni swoją rolę możesz go zniszczyć. Twój pamiętnik ma specjalne
przeznaczenie. Powinien on przypominać nie tylko wydarzenia, ale także możliwie wiele
przeżytych emocji. Właśnie będzie to rodzaj dobrej powieści, jeśli tylko będziesz pisała
ją szczerze. Dr Halpern ilustruje zalecany przez niego sposób prowadzenia takiego
notatnika, przykładem autentycznego ponoć wpisu, dokonanego przez chłopaka o
imieniu Jason, o swojej dziewczynie imieniem Dee. Dee często lekceważyła Jasona,
używając go na ogół w charakterze "koła ratunkowego", Jason do swojego notatnika
wpisał następujące teksty :
"Ale dziwka. Praktycznie nigdy nie choruję, ale dzisiaj wirus mnie trafił,
mam gorączkę i dreszcze. Rozmawiałem rano z Dee. Powiedziała, że nie
ma czasu, by do mnie wpaść. Idzie na lunch ze znajomą i na zakupy.
Nawet do mnie wieczorem nie zadzwoniła. Przysłała mi za to kwiaty. W
d... mam kwiatki !"
"Wieczór u Kena. Dee flirtowała z każdym. Widziałem jak jednemu
wsunęła ukradkiem w dłoń kawałek papieru. Numer jej telefonu ?
Pokłóciliśmy się później. Zaprzeczyła. Oskarżyła mnie, że owładnęła mną
paranoja i że chcę ją trzymać w klatce. Ale wiem co widziałem. Nie
mogłem spać."
Dr Halpern zaleca pisać taki pamiętnik już w momencie pierwszych oznak kryzysu. W
okresach dłuższej nieobecności partnera można do niego zajrzeć. Zmniejsza on wtedy
nasilenie głodu.
Jeśli doszło do całkowitego zerwania znajomości, to można spisać pamiętne sceny i
rodzaj bilansu znajomości (rodzaj powieści typu : pamiętnik ! wspomnienia !) . Taki
bilans, prócz charakterystyki znajomości, podobnej do tej o jakiej mówiłam już
wcześniej, na podstawie dzieł Schelera i Stenberga, powinien zdaniem doktora Halperna
uprzytamniać także jaki przeciętny nastrój towarzyszył Waszym spotkaniom. Jak czułaś
się na ogół przed spotkaniem ? Czy w trakcie spotkania przeżywałaś często nudę,
przygnębienie, zazdrość, rozdrażnienie bądź poczucie zagrożenia ? Czy znajomość
dawała Ci odczucie spełniania się Twoich pragnień, potrzeb uczuciowych, psychicznych
i seksualnych?
Dr Halpern radzi także, aby spisać listę adorowanych przez Ciebie osób, które znałaś
uprzednio. Przydatne jest, aby każdą znaną Ci uprzednio osobę scharakteryzować
według jej cech fizycznych (wzrost, budowa, kolor włosów, kolor oczu) oraz cech
psychicznych, takich jak : optymizm - pesymizm, aktywność - pasywność itp.. Możesz
rozszerzyć tabelę, którą za moją sugestią, być może, sporządziłaś poprzednio. Owe
zestawienie uprzednich, ważnych dla Ciebie cech powinno umożliwiać Ci poszukiwanie
Twojego "schematu wszelkich Twoich znajomości". Dr Halpern twierdzi, że wielu z nas
ma pewne preferencje fizyczne i psychiczne i dość często się nimi kieruje. Jeśli jednak
niekorzystny przebieg znajomości powtarza się, to może Twój schemat, Twoje wstępne
preferencje nie są dobre. Być może każdy Twój kolejny romans, w zestawieniu z Twoją
konstrukcją psychiczną jest próbą osiągnięcia rzeczy niemożliwej ?
Możliwe są jeszcze inne pomocnicze zapisy pisemne lub magnetofonowe. Otóż to, że ktoś
Cię porzucił musiało bardzo podważyć Twój autoportret, Twoje mniemanie o sobie.
Trzeba z tym walczyć, gdyż od Twojej pozytywnej samooceny zależeć będzie możność
szybkiej eliminacji stanu apatii, paraliżującego Ciebie przygnębienia i włączenia się
ponownie w nurt życia. Dr Halpern radzi więc, aby w osobnym miejscu notesu spisać s
w o j e w ł a s n e p o z y t y w n e u w a g i o s o b i e . Spisywać je można w o k r e s a c h
n i e c o l e p s z e g o s a m o p o c z u c i a , a zaglądać do nich w momentach nasilenia
przygnębienia. Okresy lepszego samopoczucia mogą pojawiać się rano, po dobrze
przespanej nocy, po wizycie u przyjaciół, czasem po pewnej dozie alkoholu. Przykładami
takich stwierdzeń mogą być : "Wcale nie jestem brzydka, przecież podobam się wielu
mężczyznom", "Wiele razy, ktoś chciał nawiązać ze mną znajomość, tyle tylko, że
mówiłam wtedy nie", "Moją mocną cechą jest inteligencja i poczucie humoru", "Mam
ładne nogi" itp.
Innym nieco, bardziej złożonym sposobem na wydobycie przekonywujących,
pozytywnych sądów o samym sobie, jest tzw. metoda zdań niedokończonych. Jeśli chcesz
z niej skorzystać to najpierw spisz początkowe, niedokończone fragmenty zdań takich
jak :
1. Zawsze chciałam .....
2. Sądzę, że prawdziwy przyjaciel ....
3. Ideałem mężczyzny jest dla mnie ....
4. Gdy widzę kobietę z mężczyzną ....
5. Najlepiej pracuje mi się z ....
6. Sądzę, że jestem wystarczająco zdolna, aby ....
7. Jeśli ktoś pracuje pod moim kierunkiem to ....
8. Czekam na ....
9. W szkole moi nauczyciele ....
10. Nie lubię ludzi, którzy ....
Zdań takich może być wiele, listę można wydłużać dowolnie. Później szybko, odruchowo
dokończ niedokończone formy. Dowiesz się o sobie dużo. Wybierz z tak uzyskanego
zbioru zdania pozytywne i dopisz je w Twoim notesie do wcześniej ustalonych,
pozytywnych sądów o sobie. Negatywne sądy zachowaj, ale nie analizuj ich teraz.
Przyjdzie na to czas, kiedy będziesz poszukiwała już nowej znajomości. Być może uznasz
wtedy za korzystne, aby niektóre Twoje cechy, wzorce zachowań, przyzwyczajenia
skorygować.
Prócz wyliczonych r o d z a j ó w p o m o c y p i s e m n y c h dr Halpern radzi, aby w
Twojej sytuacji koniecznie z w r ó c i ć s i ę d o p r z y j a c i ó ł . Po pierwsze trzeba
zmusić się, aby z a d b a ć o s w ó j w y g l ą d z e w n ę t r z n y : fryzurę, makijaż i
ubiór, i zmusić się, aby wyjść z domu, do kogokolwiek i rozmawiać o czymkolwiek.
Pamiętaj !Najlepszy doraźny sposób na przygnębienie polega na tym, aby w miejsce
nawracających, "chodzących w kółko" medytacji, posłuchać radia, potem ubrać się
elegancko i wyjść z domu. Później należy ustalić kto z Twoich znajomych jest osobą
właściwą, aby omówić treść tego co zapisałaś w swoim notatniku. Dyskusja z Twoim
przyjacielem powinna pomóc podjąć Ci ostateczną decyzję o zerwaniu, jeśli Wasza
"kryzysowa" znajomość utrzymuje się jeszcze. Przyjaciel, analizując z Tobą treść
Twoich ustaleń o Waszej znajomości być może pomoże Ci przezwyciężać "głód
utraconej osoby". Dr Halpern sądzi, że można uwzględnić osobowość grona znajomych i
przeznaczyć im odpowiednie role. Niektóre osoby są bardziej skłonne słuchać wynurzeń,
inne są skore tłumaczyć i wyjaśniać. Najbliżsi powinni pilnować, aby w chwilach
załamania nie dokonywać żałosnych, bezsensownych prób odzyskania układu, który
według drobiazgowej analizy skazany jest na niepowodzenie.
Kontakt z przyjaciółmi ułatwia kontakt z ludźmi nowopoznanymi. Zdaniem dr
Halperna rozmowy ze znajomymi powinny w następnej fazie służyć coraz bardziej
ustaleniu "czego się w istocie od życia oczekuje", "czego się od życia chce" oraz usta-
lenia k o n k r e t n e g o p l a n u d z i a ł a ń n a p r z y s z ł o ś ć. Posiadanie j a s n o s p
r e c y z o w a n e g o c e l u jest podobno jednym z czynników najbardziej
stabilizujących psychikę (* 1).
Plan działania natomiast, skoro jesteś prawdziwą kobietą powinien dotyczyć
uruchomienia na nowo fenomenu miłości. "Posiadanie" właściwego dla siebie
mężczyzny jest bowiem celem każdej kobiety. Po tak długim wykładzie wiesz już teraz
na kogo zwrócić uwagę i co robić później. Na postawione wcześniej pytanie moja
odpowiedź brzmi, ani sposób "szybko z byle kim", ani sposób "bierne czekanie", lecz
sposób czwarty "aktywny" przez uważne obserwowanie poznawanych mężczyzn,
odsłonięcie się i propozycje, aby oni także mówili o sobie.
* * *
Uwaga ! Proponuję znowu zrobić 1-2 dniową przerwę, mój tekst jest bowiem ciężko
strawny. W między czasie przeczytaj jakieś opowiadanie science-fiction ! Dlaczego s-f
Wiem co robię ! Na pewno nie czytasz s-f . Polecam Ci następujące łatwo dostępne teksty
:
1. James Tiptree jr : "Houston, Houston", FANTASTYKA, 1983, nr 3.
2. Colin Kapp : "Formy chaosu", FANTASTYKA, 1984, nr 1-2.
3. Jonathan Carroll : "Kraina Chichów", FANTASTYKA, 1987, nr 7-10.
4. Kim Stanley Robinson : "ślepy geometra", FANTASTYKA,1989,nr 10.
5. George R.R.Martin : "<204>eglarze nocy", FANTASTYKA, 1989, nr
11-12.
Pismo "Fantastyka" jest przechowywane w każdej większej bibliotece . Każdy z tych
tekstów ma charakter erotyczny, jednocześnie "budujący nastrój". To co Ci zalecam nie
jest przypadkowe, wiem co robię !! Są to bezczelne teksty erotyczne, które należą jednak
do takiego rzadkiego gatunku, który ekscytując nie wywołuje później odczucia smutku
lub niesmaku, lecz odwrotnie stymuluje budowanie marzeń, planów; ogólniej, zwiększa
ową "energię umysłową", co niżej Ortega y Gasset nazywa "wysokim stopniem
żywotności".
Nawiasem mówiąc, jest to temat kluczowy. Carl Gustaw Jung, jak wiadomo, pokłócił się
z Freudem i jego termin l i b i d o zdefiniował inaczej. Cytując za Jerzym Prokopiukiem
(* 50), który wydawał w języku polskim jego dzieła: " Jung osłabił nacisk jaki Freud
kładł na znaczenie kompleksu Edypa, tłumienie instynktów i tabu kazirodztwa,
krytykował wyłączne doszukiwanie się genezy nerwic w dzieciństwie, podkreślając wagę
sytuacji aktualnej i potrzebę znalezienia drogi rozwoju w przyszłości, sformułował myśl
o regulacyjnym i u k i e r u n k o w a n y m n a p r z y s z ł o ś ć - charakter n i e ś w i a d
o m o ś c i, a nawet wyraził przekonanie o wrodzonym charakterze narodowych i s p o ł
e c z n y c h impulsów człowieka ...r o z s z e r z y ł zakres pojęcia l i b i d o , które odtąd
miało oznaczać ogólną energię psychiczną ..."
Da nas, rozważających teorię Twoich związków z partnerem i rysującą się w związku z
tym przyszłość, istotne jest spostrzeżenie, że ważna jest: "zdolność do intymności i seksu
oraz umiejętność w y d o b y w a n i a s t ą d ogólnej energii życiowej, która właśnie
wyznacza i tworzy przyszłość".
?. SZCZEROŚĆ ROZMÓW.
Zaproponowana wyżej strategia "aktywnego poszukiwania właściwego partnera"
wymaga umiejętności szczerych rozmów. A o to nie jest tak łatwo. Właśnie już na okazję
poznania innej osoby przyda Ci się więc bardzo taka umiejętność. Być może posiadasz
ją, nie wiem ? Na wszelki wypadek podaję jednak tu kilka praktycznych rad. Pamiętaj,
szczerość w dużej mierze określa intymność, a ona jest jedną z kluczowych składowych
fenomenu miłości. R.Stenberg i S.Grajek uzasadniają to tym, iż bez szczerości rozmów
nie są możliwe "szczegółowe składowe" INTYMNOŚCI I PRZYZWOLENIA, jakimi są
:
1. głębokie wzajemne zrozumienie,
2. wzajemna wymiana informacji i myśli,
3. dzielenie się intymnymi uczuciami i myślami,
4. udzielanie sobie wzajemnej pomocy w pracy nad rozwojem własnym,
5. dawanie i przyjmowanie emocjonalnego oparcia i wzajemnej pomocy,
6. wyrażanie i odbieranie uczuć w trakcie wzajemnych kontaktów,
7. stawanie się potrzebnym drugiej osobie i potrzebowanie jej.
Nagłe zwiększenie szczerości wobec rozmówcy jest trudnym zadaniem . Nie dziw się więc
przeto, iż zamierzam Ci to ułatwić przez zalecenia działań sugerowanych przez autorów
znanych książek.
Jeanne Segal (Ph.D.) autorka książki "Feeling Great" (* 9), iż krokiem wstępnym
powinno być zwiększenie stopnia szczerości wobec najbliższego przyjaciela. Z
przyjacielem bowiem omawia się często chwilowe zatargi z partnerem. Stopień
szczerości z przyjacielem, wbrew pozorom bywa jednak także niezbyt duży. Jeanne
Segal radzi więc, aby zdobyć taką umiejętność przez ćwiczenia :
------------------------------------------------------------------------------------
ĆWICZENIE - 1
1. Zapewnij sobie ok. 30 minut wolnego czasu, weź ulubiony, dobrze piszący
długopis lub ołówek i papier i usiądź gdzieś na osobności. Najlepszą porą dnia
jest czas tuż przed pójściem spać lub po obudzeniu się.
2. Wyobraź sobie, że mówisz (tyle iż robisz z Twojej wypowiedzi krótki pisemny
zapis, chociażby w punktach>) do NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA, do
którego od razu poczułeś pełne zaufanie bez żadnych zastrzeżeń. Powinieneś
wyobrazić sobie dokładne cechy tej osoby na przykład takie iż jest to także
kobieta, w Twoim wieku, szczupła, wysoka blondynka, która ukończyła np.
studia z anglistyki i dużo podróżowała.
3. Pierwsza część dialogu z Twoim NOWO-POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO
KTÓREGO MASZ PEŁNE ZAUFANIE powinna polegać na tym, iż
przedstawiasz się i mówisz mu rzeczy pozytywne o sobie.
4. N-P-PRZYJACIEL zapytuje Cię jednak : No dobra! Ale czy opuściłeś coś w
opowieści o sobie? Powiedz mi coś co jest ważne, ale o czym trudno jest Ci mówić.
5. Możesz więc teraz wypowiedzieć się na jeden z tematów, który uważasz za
sekretny, z którym się z nikim nie dzielisz. No bo przecież mówisz z NOWO-
POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO-KTÓREGO MASZ PEŁNE ZAUFANIE.
Ćwiczenie polega na w tym, że wypowiadając się na piśmie możesz wyobrazić
sobie reakcje Twojego N-P-PRZYJACIELA. Na pewno usłyszysz co osoba ta Ci
powie (odbywa się po prostu dialog wewnętrzny z podjednostkami Twojej
osobowości, którymi są m o d e l e w y o b r a ż a n y c h o s ó b).
6. Wysłuchując odpowiedzi NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA możesz
odnotować reakcje Twojego ciała w momencie, gdy słuchasz odpowiedzi. Możesz
wtedy odczuwać lęk, poczucie winy, wstyd, zdenerwowanie. Może się zdarzyć
nawet, że Twoje serce będzie biło szybko, że się spocisz lub odwrotnie, że jego
wypowiedź bardzo Cię uspokoi.
7. Nie jest potrzebne, aby coś dalej zrobić w tej chwili z Twoimi wypowiedziami i
odpowiedziami Twojego N-P-PRZYJACIELA . Notatki w punktach możesz
chwilowo zachować. Ćwiczenie na tym się kończy.
8. Ćwiczenie należy powtarzać wielokrotnie.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Pamiętając treść Twoich wewnętrznych dialogów z N-P-PRZYJACIELEM możesz teraz
spróbować dokonać następnego kroku : Możesz zainicjować rozmowę na te same tematy
z Twoim prawdziwym, realnym przyjacielem lub przyjaciółką. Będzie to ĆWICZENIE-
2. Może być tak, że nie znasz nikogo takiego z kim można by prowadzić takie dialogi.
Pozostaje wtedy możliwość poszukiwania rzeczywiście n o w y c h p r z y j a c i ó ł .
Jeśli przeprowadziłaś już takie odważne rozmowy z przyjacielem, jesteś teraz
przygotowana na stosowanie szerokiego SEKTORA SZCZEROŚCI z osobą, która
mogłaby być potencjalnie biorąc, Twoim partnerem. Jesteś również przygotowana na
ewentualne szczere rozmowy z Twoim byłym partnerem, jeśli próbujesz go jednak
odzyskać. Możesz po prostu część problemów poruszyć w rozmowie wspólnej z okazji
następnego przypadkowego (lub zaaranżowanego spotkania) między Tobą, Twoim
przyjacielem i Twoim byłym partnerem. Obecność przyjaznego świadka, tłumiącego na
ogół emocje i możliwe zacietrzewienie w trakcie dysputy, a także jego wypowiedzi
negocjujące znacznie ułatwią poruszenie tematów drażliwych. Twoja odwaga, aby o
problemach tych wspomnieć na pewno będzie większa. Sesje takie należałoby
powtarzać. Po takim przygotowaniu możesz spróbować dokonać czwartego kroku.
Mianowicie już bez obecności przyjaciela-negocjatora, możesz teraz przystąpić do
szczerych rozmów z Twoim byłym partnerem lub inną osobą z najbliższego otoczenia na
której Ci zależy, a wobec której miałeś znaczne trudności ze szczerym wypowiadaniem
się.
Zapytasz może znowu po co tyle mówię o szczerości rozmów ?
Otóż nie chodzi tylko o to, że jest to istotny element uczucia. Chodzi również o to, aby on
również respektował Twoją ODMIENNOŚĆ i PRAWO DO ROZWOJU. Tylko to może
odblokować impas. Może Ci chodzić również o to aby Cię bardziej kochał, ale to od
słownej argumentacji niewiele zależy. Chodzi więc o DEMOKRACJĘ W TWOIM
UKŁADZIE tzn. aby szanowano Twoją godność, tolerowano Twoje istotne potrzeby
psychiczne, aby nie wywierano znacznej presji psychicznej zwłaszcza z pozycji
"psychologicznego Rodzica" mimo, że jesteś dorosły.
Drugi, zbliżony praktyczny cel takich rozmów z osobą, o którą jeszcze walczysz, to
redukcja stanu napięcia, owej ciężkiej atmosfery, która wytwarza się zawsze wtedy jeśli
domownicy nie mogą się swobodnie wypowiadać, kiedy nie mogą robić tego co chcą,
kiedy czują, że nie zachowują się na tyle swobodnie, aby móc powiedzieć, że są s o bą.
Jeśli rozejrzysz się wokół, to szybko spostrzeżesz się, że ilość par, która jest wobec siebie
bardzo szczera i umie ze sobą rozmawiać, tak aby rozwiązywać narastające konflikty
jest niewielka.
Otwarte, nie zakamuflowane wypowiedzi, o tym co się myśli w gronie szerszym niż 2-3
osoby są jeszcze większą rzadkością. Stąd nuda wiejąca w trakcie wielu spotkań
rodzinnych i towarzyskich.
* * *
A wiesz, tak w ogóle, to poradzę Ci coś jeszcze !! Zrób ĆWICZENIE-3 . Nie jest to
ćwiczenie określone przez J. Segel, lecz przeze mnie. Tak więc napisz po prostu, tak jak
ja ! to co wiesz najważniejszego o sobie ! To co wypływa z głębokich pokładów Twojej
psychiki.
Nie wiem, czy będziesz w stanie ? Posłuchaj więc, jako przykładu fragmentów mojej
powieści "O Liściu":
Rozdział I.
Było chłodne, jesienne popołudnie. W ten właśnie dzień, z drzewa bliżej nieokreślonego
spadł Liść. Liść ten nudził się przez całe życie. Dlatego też, czasem wolał wmieszać się w
wir życia, które uważał za g ł u p i e . Oczywiście robił to tylko dlatego by nudzić się
trochę mniej. Trochę mniej, bo nudził się zawsze ! Nawet wtedy gdy świadomie wpychał
się w sprawy innych, które powinny być również jego !!, ale nigdy nie wiedział dlaczego
należą do niego.
Czyżby samemu istnieniu już coś się należało ? Tak naprawdę lubił tę nudę, lubił życie !
zwolnione, narkotyczne; życie, które w zależności od oszołomienia było wyostrzonym
szczegółem lub zamgloną całością. Jedno i drugie zresztą przyjemne. Poza tym l u b i ł l
u d z i . Dziwne to stworzenia ! Liść sobie rósł, miał swoje problemy, a oni ? Oni
pojawiali się wiosną i spadali jesienią. Tak, ludzie są rozrzewniający. Trwają tak krótko,
a zimą nikt o nich nie pamięta. Ludzie są periodyczni.
Tak więc, liście nie są ludźmi, ale Liść jest człowiekiem. Uwielbiał absurdy, sztukę i
jesień. Absurdy, podobnie jak chwilami życie i ludzie bawiły go. Sztukę cenił; uważał ją
za bóstwo, z którym jest na Ty. Był głównie odbiorcą, ale nie tylko i to nie koniecznie
tylko z tego powodu, że życie to teatr.
Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla testowania, igrał dla wygody, a mącił z
powodów paru i z nudów.
Razu pewnego nawet się wystraszył, bo zauważył. że nie potrafi już t a k k ł a m a ć , b y
m u w i e r z o n o . Zastanawiał się nawet nad powodami. Doszedł do wniosku, że albo
igrał za dużo, albo sytuacje go zaskakują (ale tę możliwość szybko wykluczył, bo lubił
niespodzianki i wychodził z nich dobrze), albo zauważył, że wraz ze zwiększającą się
liczbą wyżów intelektualnych nadchodzą i niże. To był teatr i nie-teatr ; niech na razie
będzie to milczeniem.
Za wyjątkiem tego, że swego czasu Liść zauważył, że wszystko jest dziełem sztuki,
później owo wszystko podzielił na: 1) dzieła sztuki, 2) dzieła techniki i 3) dzieła chały i
sądzę, że podział ten będzie trwał dopóki, dopóty nowy nie przyjdzie mu do głowy !
Uwielbienie jesieni wynikało z faktu, że jesień to refleksje. Refleksje są boskie i o tym
Liść wiedział, uważając wiosnę za banalną, lato za nudne, o zimie mówił, że jest pusta,
może dlatego, że wtedy nie istniał, a może z innych powodów, co zresztą można Liściowi
wybaczyć.
Liść wiedział wiele, ale tak naprawdę nic ! Potrafił działać n a ś r e d n i c h d y s t a n s a
c h . Właśnie na ś r e d n i c h , nie na krótkich, bo na tych ostatecznie potrzebna jest i n t
e l i g e n c j a , nie na długich, bo do tego potrzebne jest m y ś l e n i e . Natomiast
średnie dystanse , wymagają tylko k i l k u p r z y p a d k o w y c h r u c h ó w , dlatego
trwają dłużej niż dystanse krótkie, choć nie z tak błyskotliwym przebiegiem, a krócej niż
dystanse długie, bo ostatecznie jak długo przypadki mogą być pomyślne.
A swoją drogą Liść uważał, że sprawa przypadków jest dziwna. Liść bardzo szybko
zauważył i wiedział, ale mimo to nie działał. Dlaczego ? Może lenistwo, może właśnie
tylko ta możliwość postrzegania już bez możliwości działania. Kichać ! Liść zapewne
kiedyś do tego dojdzie !! Sprawa przypadków dość długo fascynowała Liścia. Swego
czasu przypuszczał nawet, że może nimi s t e r o w a ć . Nazwał je wtedy p r z y p a d k a
m i, k t ó r e s i ę s p r a w d z a j ą . Zapytany o dokładniejsze wyjaśnienie Liść odmówił
odpowiedzi, albowiem było mu to wybitnie nie na rękę ...
Są dni, w których wszystko jest nie ważne. Liść o tym wiedział i przeżywał te chwile tak
jak dzisiaj ...
A był to dzień wyostrzonych szczegółów i barw bardzo intensywnych, bo aż mokrych.
Liść chciał wtedy albo u m r z e ć , albo maleć i wiedział, że gdyby wtedy nadeszła śmierć
nie bałby się. Tylko czekał. A na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie jest to oczekiwanie
nudne lub pełne niepokoju. Jest to raczej połączenie akceptacji z ciekawością i
biernością, no i trochę zachwyt. Z tym, że sprawa c i e k a w o ś c i nie jest tak mocna jak
samo to s ł o w o . To raczej kaprys - jakby pozwolenie na to co ma się stać. Faktem
pozostaje to, że Liść lubił owe stany, które jak wszystko zresztą mijają. A jaki jest sens
zastanawiać się nad tym co mija - tego Liść jeszcze nie wiedział, a co grosza dziś na
pewno nie wymyśli, bo skoro przyjmowanie faktów jest obecnie dla Liścia nieosiągalne,
to co dopiero sensowne rozmyślania.
Rozdział II - "Zmęczenie"
A więc kolejną fascynacją Liścia, z której zdał sobie sprawę niedawno to stany, których
pierwszą literą jest Z, a więc Zmęczenie ...
Liść bardzo długo zastanawiał się co najpierw jest poddawane zmęczeniu : części ciała
nad, czy pod oczyma. Zostawiając w spokoju sens powyższego podziału, Liść korzystając
z nieograniczonej swej wiedzy empirycznej stwierdził, że szybciej budzi się i męczy część
nad oczyma, a to co jest pod nimi, budzi się bardzo wolno, długo jest śpiące i Liściowi
przypomina łagodny mikroklimat. Część górna ma ogromne amplitudy, dopiero gdy jest
bardzo zmęczona, staje się łagodna. A czy Liść jest łagodny, czy nie do końca będzie to
dla niego zagadką.
Z n u ż e n i e Liść uważał za przyjemne, ale pod warunkiem, że istnieją perspektywy w
y p o c z y n k u , tak więc bywały czasy, gdy po prostu musiał na coś machnąć ręką i co
trzeba mu przyznać robił nieźle. W całym tym problemie istniała rzecz, z której Liść był
przeraźliwie d u m n y .Mianowicie : od samej myśli by machnąć łapą, aż do wszystkich
skutków machnięcia, ze stoickim spokojem i z ogromnymi możliwościami
przewidywania przyjmował on wszelkie obrzydliwe tego konsekwencje.
Odkrycie możliwości spokoju i możliwości przewidywania było dla Liścia zaskoczeniem,
lecz bardziej zaskakujący był ów spokój, zresztą diabli wiedzą czy nie wynikał on z l e n
i s t w a , nad czym to jednak Liść wolał się głębiej nie zastanawiać, albowiem obawiał
się niezdrowych dla siebie wniosków. A o tym, jak bardzo on dbał o swoje zdrowie
psychiczne wie naprawdę mało istnień, mimo że komfort psychiczny był rzeczą, do
której Liść dążył z n i e s a m o w i t ą p a s j ą i była to jedyna dziedzina, w której l e n i
s t w o było bez żadnego trudu, prawie samoistnie s p y c h a n e n a b o k . To było jak
atak histerii , gdzie nic się nie liczy , tylko jedna droga, bo wtedy innych nie ma.
Dziś Liść widział na ulicy samochód wiozący jesienne liście. Na początku nie wiedział co
tam jedzie, dopiero gdy jeden z nich spadł z wozu na ulicę wtedy dopiero Liść zrozumiał
co było w wozie. I jeszcze raz Liść upewnił się, że d o p i e r o j e d n o s t k i są n a p r a
w d ę z a u w a ż a n e , dopiero wtedy, gdy są same ! widać w pełni indywidualność i
osobowość.
Tak, to dotyczy również obrazów. Istnieje jednak bardzo silna osobowość, która jest
możliwa do zauważenia w masie, nie przeczę - ale to już pół-bóg.
Rozdział III - "Rozmyślania"
Rozmyślania Liścia służyły dwom, a właściwie trzem celom. Pierwszy to rozmyślania w
celu w y b r n i ę c i a z s y t u a c j i , były bardzo gorączkowe i na ogół kończyły się
pozytywnym wnioskiem. Liść wkładał w nie c a ł ą s w ą i n- t e l i g e n c j ę . Gdy
wiedział. że rozwiązanie nie będzie dla niego korzystne wtedy p ł a k a ł . A był to płacz
pełen żalu i jeszcze większej złości. Złości na wszystko, łącznie z sobą za zapaprane
sprawy i na zbyt małą zdolność kojarzenia. Przypominało to Liściowi bezsilność. Bo to
była bezsilność, a tego bardzo nie lubił; uważał to za upokarzający u p a d e k .
Sprawa u p o k o r z e n i a była dla Liścia sprawą ciekawą, albowiem Liść zastanawiał
się co jest upokorzeniem, a co nim nie jest. Stwierdzenie, że upokorzenie jest wtedy gdy
Liść czuł się upokorzonym, wydawało się mało precyzyjne, choć sugerowało duże
przywiązanie i wiarę w subiektywizm. Skoro Liść już w miarę uporał się nad i s t o t ą
upokorzenia, zaczął się zastanawiać nad s k u t k i e m upokorzenia. Otóż skutki są
dwojakie, upokorzeniem można się p r z e j ą ć bądź też nań się wypiąć ! Ale wówczas
zgodnie z d e f i n i c j ą reakcja druga nie mogła być wywołana upokorzeniem,
albowiem gdy jest się upokorzonym nie można się na to wypiąć, chyba, że p o p e w n y
m c z a s i e . A wypięcia mogą być dwojakiego rodzaju : p i e r w s z e , to tzw. w pełni p
u s z c z a n i e m i m o u s z u , a drugie to r a c j o n a l n e w y t ł u m a c z e n i e p r o c
e s u i stwierdzenie, że ma się to g d z i e ś. Uważał, że bardziej godną formą jest sposób
drugi, albowiem oprócz tego, że rozwija inteligencję, u c z y f a ł s z u , ale o tym w
następnym rozdziale.
Rozdział IV - miał być o fałszu i prawdopodobnie, by nie zawieść fałszywych i
fałszem się parających czytelników będzie !
Otóż w tej sprawie Liść czuł się pewnie, a to z tej racji, że czasami, jak na Liścia
przystało, bywał zielony, a ów kolor co niektórzy łączą z fałszem, posądzając go o tę
brzydką cechę. Po kilku takich oskarżeniach Liść postanowił zastanowić się c z y w i s t o
c i e b y w a f a ł s z y w y c z y t e ż n i e . Postanowił problem rozpatrzyć biorąc pod
uwagę całe swe życie, a nie tylko te momenty, w których bywał zielony, co zresztą było
trochę sprzeczne z uwielbieniem, które Liść posiadał dla eklektyzmu, bo jakiż on
wygodny !!!
Tak więc ogólnie Liść stwierdził : "Diabli wiedzą, czy jestem fałszywy czy nie .". Po
wypowiedzeniu tego wniosku Liść zauważył n o w y t r o p . Właśnie ! diabli niech to
wezmą ! Lecz po tym olśnieniu, nastąpiło przygaszenie, albowiem z olśnieniem jest za
dużo roboty, efekty niepewne. Tak więc problem ten pozostał otwarty, zresztą może i
dobrze ! Co znaczy być fałszywym , co znaczy doznać olśnienia ?
Cel drugi rozmyślań - to sprowadzanie na s w o j e t o r y m y ś l o w e i n n y c h.
Oczywiście uwidaczniało się to w rozmowie. Liść rozmawiając słuchał pilnie, czasem
zadawał krótkie pytania, czasem przeczył i znowu c h o l e r n i e p i l n i e słuchał. Rzecz
jasna po to wszystko, by znaleźć odpowiedzi na pytania, które go dręczyły, a których to
odpowiedzi nie umiał sobie dostarczyć. Liczył na to, że ktoś mówiąc o czymś-tam, powie
jakieś słowo, zdanie, które będzie Liściowi pasowało i które przez to nawet Liścia
oszołomi. Wówczas wsadzał owo rozwiązanie do jakiejś szufladki i zapamiętywał je na
zawsze ...
W przypadku, gdy rozmówca nie dokonał takiego odkrycia Liść czuł się rozczarowany i
stawał się nihilistą.
Trzeci przypadek rozmyślań to rozmyślania z n u d ó w i właściwie nie ma co tego więcej
rozwijać, bo na ogół są to brednie. F i k c j a by uciec od rzeczywistości.
Rozdział V - "Tchórzostwo"
Doprowadzało Liścia do szewskiej pasji, niezależnie od tego czy własne czy innych.
Uważał je za najbardziej parszywą cechę jaką można posiadać.
Swego czasu mawiał, że "tchórzostwo rodzi heroizm". Ale to chyba dotyczyło tylko
przypadków gdy ze strachu dokonuje się rzeczy, których n o r m a l n i e by się nie
zrobiło.
Liść pogardzał tchórzami. Gdy widział sytuację, a w niej tchórza starał się zachowywać
tak by dodać mu siły by wreszcie, do cholery ! nie był tchórzem. Liść zauważył, że
rzadko to się udaje i opłaca. T c h ó r z pozostanie tchórzem. Niestety ! I nie pomoże
wytłumaczenie ! Od pewnego czasu ma się to po prostu we krwi. Tchórz przez swoje
tchórzostwo się poniża. Jest to szczególnie przykre dla otoczenia. Gdy w tym otoczeniu
znalazł się Liść, jeśli mógł, starał się to zamaskować, a gdy nie mógł robiło mu się słabo.
Przykre jest również to, że wśród otoczenia Liścia za dużo jest tchórzy. Przyszło mu do
głowy, że to jego wina, będzie musiał nad tym pomyśleć. A czy Liść był tchórzem ?! Na
to pytanie Liść nie mógł lub wolał nie odpowiadać.
Rozdział VI - "O zabijaniu"
Zabijać nie należy - wiadomo ! Liść jednak zabijał. Dlatego wiedział, że można zabijać
szybko i powoli, we śnie i na jawie, siebie i innych. Liść zabijał w obronie własnej, a z
innego powodu tylko we śnie, bo wtedy "musiał" i to jest prawo snu. Liść we śnie bywał
okrutny, zresztą w rzeczywistości też. Liść zabija ze spokojem (bo inaczej nie ma sensu).
Spokój ten jest wynikiem przekonania, że robi słusznie. Ale dlaczego zabijał siebie ? Bo
łatwiej jest zabić siebie niż przekonywać otoczenie o błędnym postępowaniu otoczenia.
Przy zabijaniu siebie jest mniej wrzasku !
* * *
Przytoczone wyżej opowiadanie (esej ?),ani nie napisałam ja, aktorka Wyższej Szkoły
Teatralnej, ani firmujący całość tekstu, wymieniony z nazwiska lekarz. Napisała je
kobieta, która czytała pierwotną wersję tekstu. Tekst swój udostępniła, zrzekając się
praw autorskich. Dlaczego tak postąpiła ? O co jej chodziło ?
Sądzę. że chodziło jej o pokazanie do jakiego stopnia ludzie są inni niż teoretyczne
książkowe założenia, zwłaszcza założenia psychologów. Zapytaj siebie ! Lubisz autorkę
cytowanego tekstu ? Zauważ, zrobiła ona Ci pewna przysługę ! Powiedziała naprawę to
co o sobie myśli !!!
Dlatego przytoczyliśmy ten tekst. Jest on autentyczny! Napisała go dziewczyna, która
ma 20 lat. Ile Ty masz lat ? Może coraz trudniej powiedzieć Ci coś szczerze o sobie !!!
To prawda, na ogół szczerość wypowiedzi niknie w miarę upływu lat. Dlaczego, to już
inna sprawa.
Trudności w prowadzeniu szczerej rozmowy wynikają często również z założenia, że
psychika kobiety jest taka sama jak mężczyzn ( o absurdalności założenia, że ludzie
powinni być podobni do siebie i to podobieństwo wymuszać - już wspominałam).
Dopiero od dwóch lat pisze się naukowe rozprawy o zasadniczych różnicach w
funkcjonowaniu psychiki kobiet i mężczyzn. Jedną z takich publikacji jest książka Anne
Moir i Davida Jessel'a pt.: "Brainsex", wydana niedawno w Anglii. Autorzy
przypominają fakty znane neurologom od lat. Wylew krwi do lewej półkuli mózgu u
kobiet nie wywołuje na ogół tak głębokiej afazji motorycznej jak u mężczyzn. Wynika to
stąd, iż pole mowy u kobiet nie jest tak ściśle zlokalizowane w lewej półkuli jak u
mężczyzn. Kobieta częściej posługuje się całościową, intuicyjną percepcją realizowaną
przez prawą półkulę mózgu, a strumień informacji (ilość połączeń) pomiędzy prawą a
lewą półkulą mózgu jest większy. Stąd kobieta podobno "barwi" znacznie silniej
wszystkie swoje spostrzeżenia emocjami. Kobietom łatwiej jest również wyrazić uczucia
w słowach. Już od dzieciństwa kobiety są głębiej zainteresowane innymi ludźmi i ich
sprawami, są odważniejsze w kontaktach międzyludzkich, bardziej rozmowne, znacznie
l e p i e j i s z y b c i e j poznają się na ludziach.
Natomiast kobietom często nie zależy na osiągnięciu tzw. sukcesu, w męskim rozumieniu
znaczenia tego słowa. Anne Moir i Davida Jessel na pytanie "Co sprawia Ci
satysfakcję?" od mężczyzn uzyskiwali z reguły odpowiedź : "sukces", a od kobiet
najczęściej "robienie czegoś co przynosi satysfakcję innym".
Kobieta może nie chcieć! nie potrzebować ! wyjawiać swych teoretycznych ustaleń o
świecie. W miejsce publikowania książek, teorii, rozpraw, artykułów kobieta może,
ewentualnie swe ustalenia przekazać tylko jednej osobie, w ustnych rozmowach i to ją
satysfakcjonuje równie jak mężczyznę, który stał się sławny dzięki swym publikacjom.
Może to być nawet przyczyną współczesnej słabej znajomości n a t u r y k o b i e t y .
Kobiety w sensie teoretycznym (teorii o sobie),po prostu "milczą", na modłę jakiejś
hipotetycznej cywilizacji poza ziemskiej, która nie miałaby ochoty podzielić się swą
wiedzą z nami Ziemianinami (czytaj Ziemianinami - mężczyznami). Problem leży
bowiem w tym, że jeśli kobieta jest bardzo aktywna jako teoretyk to w sensie swojego
"brainsex" - tak jak to rozumie A.Moir i D.Jessel - "jest mężczyzną".
To, że problem istnieje potwierdzają wypowiedzi Z. Freuda. Pod koniec swego życia, po
napisaniu kilkunastu książek z zakresu psychologii kobiet zwierzył się on swej
przyjaciółce, iż on w zasadzie nie wie "czego kobieta pragnie ? (Was will das Weib ?) "
(wg * 10).
W tym kontekście nie dziwi więc, że dla anonimowej autorki opowiadania wartością
może być lub jest absurd. Autorka napisała przecież : "Liść miał parę upodobań,
uwielbiał absurdy, sztukę, jesień .... absurdy, podobnie jak chwilami życie i ludzie
bawiły go.".
Proszę zestawić mentalność pracowitych mężczyzny z strategią życiową, wyrażoną
zdaniem : "Liść .... był głównie o d b i o r c ą, ale nie tylko i to nie koniecznie tylko z tego
powodu, że życie to teatr. Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla t e s t o w a n i a ,
łgał dla w y g o d y , a mącił z powodów paru i z n u d ó w ."
Proszę zwrócić uwagę na rozróżnienie dystansów krótkich, średnich i długich,
spostrzeżenie, iż kobieta stawia na działania na d y s t a n s a c h ś r e d n i c h . Autorka
tłumaczy dlaczego ! Krótkie wymagają inteligencji !, długie myślenia !! Mówi także, że
"Liść ... nie działał. Dlaczego ? Może lenistwo, może właśnie tylko ta m o ż l i w o ś ć p o
s t r z e g a n i a j u ż b e z m o ż l i w o ś c i d z i a ł a n i a . Kichać ! " Autorka mówi
także, że "komfort psychiczny był rzeczą, do której dążył z niesamowitą pasją i była to
jedyna chyba dziedzina, w której lenistwo było bez żadnego trudu, prawie samoistnie
spychane na bok."
Tu uwaga ! Coś dla młodej kobiety może wymagać wysiłku, lecz będzie on chętnie
podjęty, jeśli wysiłek ten zwiększy komfort psychiczny. No tak, ale zostało powiedziane
też wiele na temat owego komfortu psychicznego. Jest podany sposób na "olewanie"
spraw, które przeszkadzają : " ... wypięcia mogą być dwojakiego rodzaju. Pierwsze, to
tzw. w pełni puszczanie mimo uszu, a drugie to racjonalne wytłumaczenie procesu i
stwierdzenie, że ma się to gdzieś ... bardziej godną formą jest sposób drugi, albowiem
oprócz tego, że rozwija inteligencję, uczy fałszu ".
Jak na mężczyzn !, zwłaszcza z rodzaju kujonów, prymusów i innych odmian ludzi
sukcesu, szokującą jest także chyba strategia zdobywania istotnych informacji. Autorka
opowiadania pisze przecież, że "cel drugi .... to sprowadzanie na swoje tory myślowe
innych ! "
A propos ! Jedna z moich znajomych , która przeczytała wyznanie Zygmunta Freuda, iż
nawet pod koniec swego życia nie wiedział on "czego pragnie kobieta ? - przytoczone
przez Kazimierza Pospiszyla w jego niedawnym artykule (* 10) - powiedziała :"Jak to!
przecież to jest jasne czego chce każda kobieta. Ona po pros- tu: - c h c e r z u c i ć m ę ż
c z y z n ę n a k o l a n a -."
Mocno powiedziane ! ale trzeba to przypomnieć humanistycznie ukierunkowanym
czytelnikom, że "działanie układów samosterownych" najprościej określić przez
określenie celi ekstremalnych, a rezultaty wynikną z d y n a m i k i p r o c e s u . Celem
mężczyzn nie jest bowiem "pozostawać na klęczkach". Jak potwiedza to Anne Maoir i
Dawid Jessel, oni po prostu myślą raczej o tym " a b y z o s t a ć k i m ś ". Z
naprzeciwka zarysowane są więc d w a p r z e c i w s t a w n e c e l e , a dynamika
każdego poszczególnego "procesu" wykaże "co się stanie". Ważne jest jednak, aby
zbytnio się nie zapędzać i zbytnio się nie przejmować. Ważne jest, aby wiedzieć jak
trzeba było "zorganizować" naszą ludzką populację, aby po prostu działała (* 1,17,52).
Dobrym modelem psychiki ludzkiej jest bowiem fizyczny model "czarnej dziury" i
otaczającej ją przestrzeni, czyli współczesny model kosmologiczny "Wszechświata".
Kula czasoprzestrzeni w obszarach o d l e g ł y c h od jej centrum lub inaczej od jej
początku jest płaska, wyrównana, bezpieczna. Na obwodzie jest w miarę spokojnie ! W
miarę zrozumiale ! Dość racjonalne ! Obowiązują bez specjalnych "przerw" pewne
prawa fizyczne, a więc również psychologiczne.
Jeśli zbliżać się jednak zbytnio do j ą d r a l u b d o p o c z ą t k u to logika przestaje
działać, j e s t , a l e n i e t ł u m a c z y n i c z e g o , jest coraz d z i w n i e j , zaczyna się
spiralny, ostro zaciskający się w i r m a t e r i i l u b s p r a w. Na "mapie duszy
ludzkiej" widać, iż zbliżamy się do obszarów s e k s u , z a z d r o ś c i , o k r u c i ń s t w
a i ś m i e r c i .
Będąc daleko jeszcze od jądra, pisząc jedynie o dniach, które są nie ważne, autorka
stwierdza : ".... był to dzień wyostrzonych szczegółów i barw bardzo intensywnych, bo
aż mokrych. Liść chciał wtedy albo umrzeć, albo oszaleć i wiedział, że gdyby wtedy
nadeszła śmierć nie broniłby się. Tylko czekał. A na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie
jest to oczekiwanie nudne lub pełne niepokoju. Jest to połączenie akceptacji z
ciekawością i biernością no i trochę zachwytu.".
* * *
Zapytasz może jeszcze raz po co w takim razie cytujemy opowiadanie "O Liściu" ?
Prosta sprawa ! Jeśli Twoja opowieść będzie równie szczera, to zawarte w niej będą
Twoje n a j b a r d z i e j c h a r a k t e r y s t y c z n e c e c h y . Daj ją przeczytać nowo
poznanemu mężczyźnie. S z y b c i e j dowie się, jaka jesteś. Albo od razu powie Ci : N I
E c h ę C i ę z n a ć , albo dostrzeże Coś co mu bardzo odpowiada.
Widzisz lepszą drogę ? Może lepiej "wstawić mu" jakiś "pozytywny obrazek" ? Albo się
spostrzeże, albo nie ! To prawda ! To będzie zależało od jego analitycznej inteligencji !
Pisanie tekstów, takich jak "Opowiadanie o liściu" jest poza tym jednym z możliwych
sposób pokonywania przykrego fenomenu dotyczącego życia każdego z nas, a
polegającego na tym, iż na ogół reagujemy na zapotrzebowania (bodźce) innych,
żyjących blisko nas ludzi i w odpowiedzi wytwarzamy ... zbyt wzniosłe, ... zbyt piękne,
zbyt okrągłe i kompletne, pozornie tylko prawdziwe, zdania, które później nas
przytłaczają.
Fenomen opisał jasno Witold Gombrowicz i nazwał go bezustannym wytwarzaniem tzw.
FORMY (* 55).
Jest to sprawa tak ważna, iż przytoczę tu kilka jego najcelniejszych zdań (* 55). Pisze on
mianowicie, że:
"... Nie przeczę, że istnieje zależność jednostki od środowiska - ale dla
mnie o wiele ważniejsze, artystycznie bardziej twórcze, psychologicznie
bardziej niepokojące jest to, że c z ł o w i e k j e s t s t w o r z o n y t a k ź e
p r z e z p o j e d y n c z e g o c z ł o w i e k a, przez inną osobę. W
przypadkowym zetknięciu. W każdej chwili. Mocą tego, że ja jestem
zawsze "dla innego", obliczony na cudze widzenie, mogący istnieć w
sposób określony tylko dla kogoś i przez kogoś, egzystujący - jako forma -
poprzez innego ..."
"... ja sam dla siebie nie potrzebuję formy, ona mi jest potrzeba po to, aby
ten drugi mógł mnie zobaczyć, odczuć, doznać ..."
"... mój człowiek jest stworzony od zewnątrz, czyli z istoty swojej
nieautentyczny - będący zawsze nie sobą, gdyż określa go forma, która
rodzi się między ludźmi ..."
"... wieczysty aktor, ale aktor naturalny, ponieważ sztuczność jest mu
wrodzona, ona stanowi cechę jego człowieczeństwa - być człowiekiem to
znaczy udawać człowieka - być człowiekiem to "zachowywać się jak
człowiek" - nie będąc nim w samej głębi ..."
"... przecież nie jest tak, że człowiek ma się pozbyć swojej maski: - gdy
poza nią nie ma żadnej twarzy - tu tylko można żądać, aby uprzytomnił
sobie swoją sztuczność i ją wyznał. Jeśli skazany jest na fałsz, jedyna
szczerość mu dostępna polega na wyznaniu, że s z c z e r o ś ć j e s t m u n i
e d o s t ę p n a ..."
" człowiek nie może wyrazić siebie na zewnątrz nie tylko dlatego, że inni
go spatrzają - nie może wyrazić siebie przede wszystkim dlatego, że tylko
to, co w nas jest już uładzone, dojrzałe nadaje się do wypowiedzi, a cała
reszta, czyli właśnie n i e d o j r z a ł o ś ć n a s z a, jest milczeniem. Wobec
czego forma będzie zawsze czymś dla nas kompromitującym - jesteśmy
poniżeni formą. I nie trudno dostrzec ... cały nasz dorobek kulturalny,
powstały dzięki temu skrywaniu niedojrzałości, będący dziełem ludzi
podciągających się do poziomu, którzy są tylko na z e w n ą t r z swoją
mądrością, powagą, głębią, odpowiedzialnością - jak te wszystkie nasze
sztuki, filozofie, moralności k o m p r o m i t u j ą nas, albowiem nas p r z e
r a s t a j ą i dojrzalsze od nas, wtrącają nas w jakieś wtórne
zdziecinnienie. M y k u l t u r z e n a s z e j n i e m o ź e m y s p r o s t a ć
..."
"... w głębi jesteśmy wieczystymi chłystkami..."
"Jeśli forma moja urabia się z innymi, to mogą to być ludzie wyżsi ode
mnie, lub niżsi ..."
"... Niższy. Młodszy stwarza na swój sposób wyższego, ponieważ tam ..."
" ale nie zapominajmy także, że człowiek nie lubi dojrzałości - ponieważ
woli młodość swoją ..."
"I na koniec, czyż człowiek, będący zawsze poniżej wartości, zawsze
skompromitowany ... nie poszuka wyładowania swojego życia
psychicznego w sferze jemu właściwej, to jest w sferze tandety? Dojrzał to
Bruno Schulz w swoim studium o Ferdydurke ... nazywa to 'sferą treści
podkulturalnych', nie dokształconych ... gdzie wyżywa się niedojrzałość
ludzka ... nasza nie dojrzałość ... a może w gruncie rzeczy nasza żywotność
... związana jest tysięcznymi węzłami, spleciona tysięcznymi atawizmami z
tym drugorzędnym garniturem form, z tą kulturą drugiej klasy. Podczas
gdy pod powłoką oficjalnych form oddajemy cześć wyższym,
wysublimowanym wartościom, nasze istotne życie odbywa się pokątnie i
bez wyższych sankcji w tej brudnej sferze, a ulokowane w niej e n e r g i e
e m o c j o n a l n e są stokroć potężniejsze niż te, którymi rozporządza -
chuda warstewka oficjalności ..."
"... ujmują mnie na ogół jako jedną więcej walkę ze społeczeństwem,
krytykę społeczeństwa. Zobaczmy, czy mój człowiek nie rozsadzi tego
ujęcia:
1. Człowiek stworzony przez formę ...
2. Człowiek jako wytwórca formy, jej niezmordowany producent
3. Człowiek zdegradowany formą, będący zawsze "niedo" – niedokształcony,
niedojrzały
4. Człowiek zakochany w niedojrzałości
5. Człowiek stworzony przez Niższość i Młodość
6. Człowiek poddany "międzyludzkiemu" jako sile nadrzędnej, twórczej, j e d y n e
j (vide zapatrywania filozoficzne Gombrowicza) d s t ę p n e j nam boskości
7. vide W. Gombrowicz
8. Człowiek dynamizowany ludźmi, nimi wywyższony, spotęgowany."
Wytwarzanie FORMY prowadzi więc powoli do fenomenu stopniowego, powolnego
blokowania psychiki i działań człowieka.
Każdy z nas wypowiada i zapamiętuje tyle pięknych opinii i zobowiązujących zdań, że
jest w końcu zniewolony. Poza tym widzi świat przez pryzmat zbudowanej przez siebie i
zapamiętanej w swoim umyśle FORMY lub jak nazywa to George Kelly przez pryzmat
"własnego konstruktu osobistego".
Są więc dwa rodzaje wypowiedzi lub tekstów. Takie, które są tworzone na użytek
publiczny, i takie, które są tworzone na użytek własny.
A u t e n t y c z n y k o n t a k t , I N T Y M N O Ś Ć polega na wymianie treści
tkwiących w Twoim mózgu, nie stanowiących formę, oddających Ciebie w sposób
możliwie prosty, naturalny, prawdziwy. Gdy rozumiesz już różnicę pomiędzy "czymś
własnym, prawdziwym", a czymś wyśrubowanym, sformułowanym dla innych, to
możesz już spróbować napisać swoje opowiadanie "O Liściu", tak jak zrobiła to autorka
tego eseju.
?. NOWA ZNAJOMOŚĆ ?
Wykorzystaj c a ł o ś ć w i e d z y, którą Ci przekazałam w próbie zawarcia nowej
znajomości. Zapytasz po co ? Dlaczego koniecznie mam kogoś kochać ? Moja
odpowiedź: "bo miłość jest twórcza, sprzyja powstawaniu nowych wartości, nowych
obiektów, tworzy okienko łączności z kimś innym, takie że "wszystko jest
wartościowsze", wiele się dzieje, wiele powstaje, gdyż jak powiedział Platon "miłość jest
ruchem od niebytu do bytu".
* * *
Zapewne jesteś znudzona już teoretycznymi rozważaniami toteż ponownie odłóż
czytanie tekstu ! Wypij drinka, bo chcę cytować filozofa ! Przytoczę mianowicie
fragmenty Jose' Ortegi y Gasseta, że "warto kogoś kochać" (8). Ale możesz zrobić
inaczej !!
Możesz zacząć czytać, którąś z powieści "o miłości", którą wymieniamy w rozdziale V, a
do tego miejsca wrócić później. Nie zapomnij jednak wrócić w to miejsce !!
Cytaty filozofa przydadzą Ci się może w dyskusji z nowo poznanym mężczyzną. Ortega
y Gasset kierował Katedrą Metafizyki na Uniwersytecie Madryckim w latach 1910-1936.
Pamiętaj ! Wielu mężczyzn lubi rozważania teoretyczne. Wielu lubi filozofię. Pamiętaj
!Najważniejsze rozróżnienie ludzi: to na tych co lubią mówić tylko o rzeczach
"widzialnych" i na tych, którzy lubią mówić głównie o sprawach, których na pozór nie
widać. W każdym razie to jest pierwsze ustalenie jakie powinnaś zrobić poznając
nowego mężczyznę. Może się mylę ? Ortega y Gasset powiedział jednak :
"Abstrahując tymczasem od związków miłości z s i ł a m i k o s m i c z n y m i ukrytymi
w naszej naturze, uznaję miłość za całkowite przeciwieństwo siły żywiołowej.
Powiedziałbym - choć zdaję sobie sprawę, że stoję na krawędzi błędu - że miłość
przypomina r o d z a j l i t e r a c k i . Określenie to ... zirytuje niejednego czytelnika,
zanim zechce on rzecz całą poważnie rozpatrzyć. Oczywiście, gdyby pretendowało ono
do miana ostatniego słowa, byłoby przesadne i nie do przyjęcia, ale ja chcę nim
zasugerować tylko, że m i ł o ś ć n i e j e s t i n s t y n k t e m , l e c z r a c z e j t w o r z e n
i e m,i t o t w o r z e n i e m n i e b y l e j a k i m . Nie wiedzieli o tym dzicy, nie wiedzieli
Chińczycy i Hindusi, Grecy zaś z czasów Peryklesa ledwie się czegoś domyślali. Czy obie
wymienione cechy - tworzenie duchowe i pojawienie się fenomenu miłości tylko na
określonych szczeblach rozwoju i w określonych formach ludzkiej kultury - nie mogłoby
doskonale posłużyć do definicji rodzaju literackiego ? "
"... ponieważ miłość jest najdelikatniejszą i najbardziej absolutną czynnością duszy,
będzie ona odzwierciedlać jej stan i naturę. Miłości samej w sobie nie powinno się zatem
przypisywać cech osoby kochającej. J e ś l i c z ł o w i e k n i e j e s t w r a ż l i w y , t o c z
y m o ż e b y ć c z u ł a j e g o m i ł o ś ć ? Jeśli nie jest głęboki, to czyż miłość jego może
być głęboka ? Jaki człowiek, taka będzie jego miłość. Tym samym odnajdujemy w
miłości najbardziej przekonywujący objaw prawdziwej natury człowieka. Wszystkie
pozostałe czyny i gesty mogą wprowadzić nas w błąd co do autentycznej natury
człowieka, ale miłość odsłoni pieczołowicie ukrywaną tajemnicę jego jestestwa. Jest to
szczególnie prawdziwe w odniesieniu do wyboru ukochanego. W żadnym innym
działaniu nie odkrywamy nasze- go najgłębszego charakteru tak, jak to czynimy poprzez
wybór erotyczny."
“.... Wszystko, co zostało tu powiedziane, daje racje bytu - niczego więcej nie pragnę -
następującemu twierdzeniu : jeżeli chce się bliżej przyjrzeć zjawisku miłości, to trzeba
przede wszystkim zerwać z wyświechtanym poglądem, który ujmuje miłość jako uczucie
powszechne, dostępne niemal każdemu, bez względu na rasę, narodowość, status
społeczny i czas, w jakim żyje. Cechy, wyszczególnione na poprzednich stronach,
znacznie ograniczają możliwość występowania miłości, usuwając z jej kręgu wiele rzeczy
błędnie tutaj pomieszczonych. Uczyńmy jeszcze jeden krok i powiedzmy bez zbytniej
przesady, że miłość jest wydarzeniem rzadkim, uczuciem, którego mogą się spodziewać
tylko nieliczne istoty ; w rzeczywistości zaś to swoisty talent, jaki posiada niewielu,
przyznany im zazwyczaj w połączeniu z innymi talentami, lecz mogący również
występować oddzielnie."
" ... Tak, kochanie jest cudownym darem, który otrzymały nieliczne stworzenia ; jak
zdolność układania poematów, zdolność do poświęceń, jak melodyczne natchnienie,
osobista odwaga, jak umiejętność rządzenia. Nie każdy potrafi kochać, a nawet nieraz
ludzie zdolni do tego nikogo nie obdarzają uczuciem. Ten boski przypadek zachodzi
tylko wówczas, gdy zarówno podmiot, jak i przedmiot spełniają pewne rygorystyczne
warunki. Bardzo niewielu może kochać i bardzo niewielu być kochanymi. Miłość ma
swoją r a t i o , swoje prawo, jedyną i tożsamą istotę, która nie wyklucza jednak ze
swego kręgu nieprzebranych ilości kazuistycznych odmian oraz twórczej zmienności."
".... Aby sąd o rzadkim występowaniu miłości uczynić przekonywującym, trzeba jedynie
wyliczyć kilka warunków i założeń koniecznych do zakochania. Nie roszcząc sobie
prawa do roztrzygnięć końcowych, możemy stwierdzić, że te warunki są trojakiego
rodzaju. Albowiem trzy są zasadnicze składniki miłości : p o s t r z e g a n i e , konieczne
do zobaczenia osoby, którą się pokocha ; e m o c j a , którą odpowiadamy na widok
ukochanego, oraz w e w n ę t r z n a g o t o w o ś ć n a s z e j i s t o t y czy t e ż d u s z y .
Choć postrzeganie i emocja mogą działać bez zarzutu, miłość nie poruszy, nie wzburzy,
nie porwie nas, gdy dusza pozbawiona jest g ł ę b i, elastyczności, zborności lub ż y c i o
d a j n y c h s i ł.
Zajmijmy się krótko każdym z tych warunków. Aby ulec urokowi drugiej osoby,
musimy przede wszystkim być z d o l n i d o j e j z o b a c z e n i a , a do tego nie
wystarczą otwarte oczy. Potrzeba s z c z e g ó l n e g o r o d z a j u u p r z e d n i e j c i e k
a w o ś c i , która jest daleko głębsza i rozleglejsza niż codzienne zainteresowanie
różnymi rzeczami (nauka, technika, turystyka lub też podróżami) czy nawet
poszczególnymi działaniami ludzi (np. plotkarstwo). Potrzeba żywego zainteresowania
człowieczymi sprawami, a konkretnie, jednostką jako samoistną całością, przejawem
indywidualnego istnienia. Bez tego zainteresowania najznakomitsi ludzie mogą
przemaszerować przed nami i nie wywrzeć na nas żadnego wrażenia."
"...Należy jednak zauważyć, że ciekawość tego typu zakłada spełnienie wielu innych
warunków. Jest to życiowy luksus dostępny t y l k o o r g a n i z m o m o w y s o k i m s t
o p n i u ż y w o t n o ś c i . Jednostki słabej nie stać na bezinteresowność, na poświęcenie
uwagi temu, co dzieje się poza nią samą. Obawia się ona rzeczy nieoczekiwanych, które
kryć się mogą w zakamarkach życia, i dlatego szczelnie zamyka się dla spraw
bezpośrednio z nią nie związanych. Owo paradoksalne "b e z i n t e r e s o w n e " z a i n
t e r e s o w a n i e znaczy miłosnym piętnem, we wszystkich jego przejawach i formach,
jak czerwony stempel depesze Brytyjskiej Marynarki Królewskiej."
".... Wszystkie niemal kobiety i mężczyźni żyją pogrążeni w sferze własnych
zainteresowań (niewątpliwie, wiele z nich jest pięknych i chwalebnych) i nie czują
potrzeby wyjścia poza swój krąg. Traktowani dobrze czy też źle przez własne otoczenie
zadowalają się w końcu ciasną linią swego horyzontu i nie dokuczają im własne
ograniczone możliwości. Tego stanu rzeczy nie sposób pogodzić z ciekawością głębszą,
która jest w końcu niewyczerpanym instynktem wędrowania, nieokiełznanym popędem
do odchodzenia od siebie ku drugiemu. Dobrze jest niekiedy przyjrzeć się naszym
ludziom z "towarzystwa" :brak ożywienia w dialogu i w gestach szybko odsłania, że
znaleźliśmy się wśród postaci drzemiących (zimowy sen niektórych gatunków biolodzy
nazywają vita minima). Niczego nie wymaga się od mijającej chwili, niczego nie
oczekuje się po następnej, ani - w ogóle - od życia. Z mego punktu widzenia, jest rzeczą
niemoralną nie dokładać starań, aby jak najbardziej ożywić każdą chwilę swego
istnienia."
".... Oto przyczyna, dla której drobnomieszczanom obojga płci tak ciężko przychodzi
zakochać się w autentyczny sposób. Obstają przy znanym i powszednim, czują pełnię
zadowolenia z codziennej monotonii zajęć i na tym polega dla nich życie".
"....Tę ciekawość, będącą jednocześnie szalonym pragnieniem życia, można znaleźć
jedynie w duszach otwartych, gdzie swobodne powietrze - kosmiczne powietrze pełne
gwiezdnego pyłu - krąży bez ograniczeń. A l e s a m a t y l k o c i e k a w o ś ć n i e w y s t
a r c z y do "zobaczenia" delikatnej, złożonej struktury człowieka. Ciekawość
przysposabia oko, to jednak także musi być czujne. I ta właśnie z d o l n o ś ć r o z p o z
n a w a n i a okazuje się w istocie talentem pierwszorzędnej wagi i nadzwyczajną wprost
umiejętnością, która działa jako składnik w miłości. Pozwala nam natychmiast,
intuicyjnie, poznawać innych ludzi, łączyć naturę ich wnętrza z treścią wyrażoną przez
ciało. Dzięki temu potrafimy "odróżnić" ludzi, szacować ich wartość, ich płyt- kość lub
głębię ; jednym słowem, stopień ich życiowej doskonałości. Proszę nie rozumieć przez to,
że próbuję tutaj intelektualizować uczucie miłości. Zdolność postrzegania niewiele ma
wspólnego z intelektem i choć jest bardziej prawdopodobna u osób z głową otwartą,
niemniej może istnieć samodzielnie, niczym talent poetycki, który niejednokrotnie
pojawia się u ludzi bezdennie głupich. Większy lub mniejszy stopień zdolności
rozeznawania nie zależy w istocie od poziomu inteligencji. I tak właśnie się składa, że o
w a i n t u i c j a stosunkowo r z a d z i e j c e c h u j e m ę ż c z y z n n i ż k o b i e t y , gdy
tymczasem zdolności intelektualnie znacznie częściej można odkryć u mężczyzn."
Jeżeli zapytasz teraz, no dobrze ! ale ta moja wiedza jest bezużyteczna, bo wielu
mężczyzn nie czytało Platona, Maxa Schelera czy Ortegi y Gasseta i nie zrozumieją o co
mi chodzi. Moja odpowiedź: Nie krępuj się, p o ż y c z m u t e n z e s z y t , jeśli nie
zrozumie, machnij ręką.
II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO DLA
SIEBIE PARTNERA, CZYTAJ TEN SAM TEKST!
Rozdział I dotyczył sytuacji, która pozornie biorąc była nieszczęściem. Chcę Ci właśnie
wytłumaczyć, że było to tylko nieszczęście pozorne. Skoro ktoś przestał kochać to widać
tak miało być. Zgodnie z przytoczonym na wstępie "zaklęciem":
"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy,
ten kto kochał, jutro pokocha."
Innymi słowy ! sterująca nami p r z y s z ł o ś ć sprawiła, że ktoś przestał kochać, po to z
a p e w n e , aby stworzyć warunki by pokochać kogoś innego, lub jak kto woli pójść do
klasztoru lub oddać się fizyce teoretycznej, programowaniu komputerów, lub pisaniu
wierszy.
Twoja przyszłość tylko po części zależy jednak od nadrzędnej inteligencji, tkwiącej w
przyszłości. Zgodnie z tym, co pisałem na wstępie, Twój los może być wspomagany przez
NIĄ, zapewne tylko przez dostępne dla NIEJ efekty "kwantowe", które w tym wypadku
mogą polegać tylko na tym, że dwoje ludzi przypatrzy się sobie, spodoba się sobie i
zacznie coś robić albo wspólnie, albo bardziej intensywnie.
PRZYSZŁOŚĆ pomaga takim działaniom, gdyż niezbędnie ich potrzebuje. Potrzebuje
ich dlatego, gdyż od takich "nowych znajomości" i nowych działań zależy jej istnienie
(vide: pojęcie pętli czasowej (*52)).
PRZYSZŁOŚĆ pomoże Ci więc jeśli Ty jej pomożesz. Ale na czym ma polegać Twoje
działanie ? Otóż, paradoksalnie, PRZYSZŁOŚCI nie jest potrzebny wielki trud, mozół
lub nieszczęścia, ona chce tylko tego, abyś był/była szczęśliwa, gdyż tylko wtedy
zdziałasz coś co może być jej przydatne.
Receptę na pomyślność Twojego losu [i losu "lokalnej" PRZYSZŁOŚCI, która
nawiasem mówiąc zrobi wszystko co w jej mocy, aby uzasadnić jej "lokalne" istnienie (*
1,17,52)] mogłoby być więc następujące zdanie:
# Odnaleźć i ujawnij swoją odmienność i uczyń z niej wartości; poszukuj i
uświadamiaj sobie wartości osób, którym się przypatrujesz, które Ci się
spodobały, i próbuj wykorzystać to, bądź składać z nich większe całości,
które będą pomocne duchom przyszłości # ("duchy przyszłości" - vide:
*17,52).
Łatwo powiedzieć, trudniej przeprowadzić to w praktyce. Otóż ludzie są różni i nie
każdy pasuje do każdego. Być może najlepiej zostawić wybór partnera nie
uświadamianym działaniom ("siłom naturalnym"). Działania takie, jak pisze o tym Carl
Gustav Jung - to "operation of uncontrollable natural forces", czyli działanie nie
dających się opanować sił natury, lub, co według jego określenia - na jedno wychodzi,
"woli Boga" (* 50).
No tak, ale tekst niniejszy jest próbą zapisu teorii, teorii która ma pomóc działaniom
owych "sił naturalnych". Nie twierdzę, że teorie te są skuteczne, twierdzę jedynie, że
teorie na ten temat istnieją. Chodzi mi przy tym tutaj o profesjonalne, "trwałe", tzn.
znane na świecie, cytowane teorie oparte o osiągnięcia neurofizjologii, nauki o
mechanizmach poznawczych i psychologii.
Nie zajmujemy się więc tutaj gołosłownym dawaniem rad, lecz prezentujemy dość
trudne teorie, które można wykorzystać jako narzędzia w rozwiązywaniu własnych
problemów.
Otóż wychodząc choćby właśnie z zapatrywań C.G.Junga, każdy człowiek, prócz
uświadamianych cech swojego charakteru, ma zbiór cech, tzn. upodobań, pragnień,
inklinacji, podświadomych taktyk i nieświadomych celów, które można nazwać jego C I
E N I E M. Ów CIEŃ nie jest uświadamiany. Otoczenie, rodzina, znajomi widzą go
natomiast dość dobrze. Jung pisze nawet, że "każdy zrozumie łatwo i szybko. Co mamy
na myśli mówiąc o 'cieniu', 'niższej osobowości', a gdyby zaś tego już nie wiedział, to
niedzielne kazanie, własna żona lub urząd podatkowy, mógłby z łatwością odświeżyć
jego pamięć".
Jeśli mamy mówić więc o teoriach, które mogą Ci pomóc w dostrzeżeniu właściwego dla
Ciebie partnera to musimy wspomnieć właśnie o teoriach dotyczących owego "Cienia".
Jung powiedział na temat tej części natury ludzkiej, która jest nazywana "CIENIEM"
wiele interesujących rzeczy.
W największym skrócie, elementy teorii Junga ważne dla problemu "jak rozpoznać
właściwego dla siebie partnera" są następujące.
Otóż, młody człowiek w pierwszej połowie życia wchłania dane o świecie zewnętrznym,
dane te porządkuje, myśli o nich, innymi słowy "poszerza wtedy p o l e ś w i a d o m o ś c
i" (patrz I na rys. 1) dotyczące "tego co na zewnątrz". Zadaniem tego okresu życia jest
również ukształtowanie tzw. giętkiej "p e r s o n y". Przez personę rozumie Jung tę część
EGO, która "łączy człowieka ze światem zewnętrznym, chroniąc go przed nim i zarazem
z nim wiążąc".
Pamięć człowieka to jednak również rozległe obszary, do których świadomy dostęp jest
tylko pośredni, wyrywkowy, niepełny. Jest to tzw. podświadomość lub "nieświadomość".
Wiedza zawarta w tych obszarach pamięci bądź została przekazana poprzez zapis
genetyczny, bądź przez podświadome percepcje i spostrzeżenia zachodzące w
dzieciństwie, bądź wiedza, która pochodząc z opowieści rodziców, przedszkolanek,
księży, nauczycieli oraz powieści i filmów i została skonsolidowana w sposób
podświadomy i tworzy w mózgu struktury reprezentujące wyobrażenia matki, kobiety,
ojca, mędrca, bóstwa itp. Jung nazywa te struktury a r c h e t y p a m i i twierdzi, że
wyobrażenia te ujawniają się w postaci s y m b o l i c z n e j wtedy, gdy człowiek śni,
czasami w trakcie zasypiania pod postacią marzeń dziennych, no i przede wszystkim w
postaci "wtargnięć z obszaru nieświadomości", powodujących podejmowanie
najważniejszych decyzji życiowych (owe działanie niekontrolowanych sił natury).
W młodości człowiek nie interesuje się nieświadomymi pokładami psychiki. Jest skłonny
to uczynić s a m o i s t n i e poprzez rozmyślania częste w d r u g i ej p o ł o w i e ż y c i a
(patrz II na rys. 1).
Inteligentny, młody człowiek może jednak rozpatrzyć to, co tkwi w cieniu świadomego
Ego, niejako "wcześniej", dla "wzbogacenia się" lub rozwoju.
Otóż teoretycznie biorąc, od chęci rozpatrzenia (dyskutowania) swoich nieświadomych
inklinacji zależy zdolność do możliwie bezkonfliktowego, giętkiego, pogodnego
współżycia.
Uświadomienie sobie swoich podświadomych inklinacji, pewnego wygięcia charakteru,
nasilonej namiętności, umożliwia bowiem przyjęcie do wiadomości i przekonanie się do
prostej prawdy, że przyczynę większości napięć psychicznych we współżyciu z
partnerem należy przypisywać sobie.
Zgodnie z przedstawionym poniżej, w rozdziale III modelem osobowości nie ma osób
"bez skazy". Odwrotnie każdy z nas ma pewną, nasiloną skłonność do jednej z
następujących inklinacji i namiętności:
1. urazy i gniew - PERFEKCJONISTA
2. schlebiania i pychy - DAJĄCY
3. próżności i oszukiwania - CZŁOWIEK CZYNU
4. melancholii i zazdrości - TYP TRAGICZNO-ROMANTYCZNY
5. złośliwości i skąpstwa - OBSERWATOR
6. tchórzostwa i lęku - PRZERAŻONY
7. zachłanności - EPIKUREJCZYK
8. żądzy i zemsty - WŁADCA
9. lenistwa - MEDIATOR
Są osoby, które mimo argumentów nigdy nie uznają, iż rzeczywiście kieruje nami któraś
z powyższych namiętności.
Osoby takie przypisują na ogół swoje pragnienia, inklinacje, sposób widzenia świata
innym. W języku fachowym psychologii zakładanie, że inni mają takie same pragnienia,
zamiary itp. jak my sami. Jest zwane rzutowaniem projekcji na innych.
Są więc osoby skłonne "rozpatrzyć swój cień" i "zdjąć projekcje" z innych i takie, które
nigdy tego nie zrobią, gdyż nie lubią tzw. "grzebania się w swoim wnętrzu".
Mimo iż mówiliśmy to już wyżej, przy okazji rozpatrywania definicji fenomenu miłości,
musimy teraz powtórzyć, z okazji streszczania teorii Junga dotyczącej rozwoju psychiki,
tzn. tzw. procesu indywiduacji, jaki jest drugi warunek bezkonfliktowego współżycia.
Otóż według C.G.Junga, po uświadomieniu sobie natury swojego cienia, kolejnym
etapem rozwoju jest uświadomienie sobie skrytego, drugiego obrazu swojej duszy. Jest
nim kobieca strona psychiki mężczyzny, tzw. anima, ukształtowana głównie na
podstawie spostrzeżeń dotyczących matki oraz męska strona psychiki kobiety, tzw.
animus, który to obraz ukształtowany jest na "wzór ojca".
Dlaczego jest to tu istotne. Otóż często niekończące się, niekonstruktywne niesnaski,
awantury, bądź spory z partnerem polegają na: "rozmowie kobiecej strony duszy
mężczyzny z męską stroną duszy kobiety".
Uwzględnienie tych nieświadomych elementów naszej psychiki prowadzi do przyjęcia
wobec partnera postawy przyjaznego, pogodnego obserwatora, a nawet wielbiciela w
miejsce prób "przerobienie go na innego" w cudzysłowie "lepszego" człowieka, na swoją
modłę.
Wynikają stąd pierwsze wskazówki teoretyczne dotyczące wyboru Twojego
ewentualnego, przeszłego partnera. Otóż, jeśli ma istnieć między Tobą a Nim jako tako
giętki kontakt, to teoretycznie biorąc (podkreślam - teoretycznie biorąc), Ty powinnaś
uświadomić sobie, jaki jest Twój CIEŃ, a partner powinien wiedzieć, jaki jest jego
CIEŃ.
Więcej, Ty powinnaś uświadomić sobie, jaki jest OBRAZ TWOJEJ DUSZY, czyli Twój
ANIMUS i on powinien uświadomić sobie, czym jest jego ANIMA.
Zdaję sobie sprawę, że postulaty Junga są bardzo teoretyczne i bardzo wymagające. Na
szczęście 60-siąt lat później problem podjęto ponownie. G.J.Gurdżijew, C.Navajo i
H.Palmer sformułowali teorię, która rozróżnia dziewięć zasadniczych odmian CIENIA -
ANIMY - ANIMUSA. Krótkie omówienie tej teorii podaję w rozdziale III-cim. Jest
dostępna również książka Helen Palmer, omawiająca na czterystu stronach dziewięć
typowych "usposobień ludzkich".
Ułatwiliśmy więc Ci zadanie. Jeśli chcesz teoretyzować w życiu, jeśli chcesz mieć aparat
pojęciowy zdatny do opisu tego, czego podświadomie chce poznany przez Ciebie
mężczyzna, oraz czego podświadomie oczekujesz Ty sama, to wiesz już, gdzie o tym
spisano jakieś - w miarę rozsądne myśli.
Z teorii Enneagramu wynikają podobno nawet wskazówki, jakie "typy charakterów"
mogą "miękko" współżyć z osobami o naturze odmiennej.
Studiując uznane, ważne, wnoszące teorie, dotyczące natury człowiek, często tutaj
cytowane (* 2-4, 6-8, 37, 73), zauważyłem jednak ogólną ich ułomność.
Otóż, wszystkie teorie opisują : (1) bądź pozytywne relacje między ludźmi lub sposoby
poprawienia ich spraw - jeśli podtrzymują oni intymności i uprawiają jeszcze seks, (2)
bądź złe, zawistne, rozliczeniowe wydarzenia zachodzące między ludźmi, u których
intymność i seks zanikły już.
Potrzebna byłaby więc "dobra", "efektywna" teoria, która wyjaśniałaby, dlaczego
fenomen miłości najczęściej przeradza się w "mieszaninę miłości i nienawiści", bądź
czystą, prostą nienawiść.
Nie jest mi znana również teoria, która tłumaczyłaby jak wzbudzić w sobie możność do
przeżywania intymności i chęć bogatych kontaktów fizycznych pomiędzy osobami, u
których nie nastąpiło to na wskutek, tak jak ujmuje C.G.Jung: "of operation of
uncontrollable natural forces". Poszukiwanie takiej teorii można jednak uznać za dobrą
zabawę, bądź pasjonujące zadanie stawiane czytelnikowi.
Dla ułatwienia poszukiwań dobrej teorii na temat "dlaczego zdolność do kontaktów
fizycznych, intymności, seksu u niektórych osób jest słaba, bądź zanika" wyliczymy
tutaj jedynie znalezione przez nas do tej pory poszlaki, które mogą być pomocne w
budowaniu takiej teorii.
I. Jeśli przyjrzeć się lokalnemu "systemowi tabu" lub czasami opacznie rozumianemu
systemowi kulturowemu i obyczajowemu, to można spostrzec, że we wczesnym
dzieciństwie często wdrażane są przekonania, że:
(a) doznawanie przyjemności jest czymś grzesznym, czymś wsydliwym, czymś godnym
potępienia (w odróżnieniu od doznawania cierpienia),
(b) seks w większości sytuacji i form jest czymś grzesznym, czymś co jest pochodne
grzesznej natury człowieka, wynikającej z popełnienia grzechu pierworodnego,
(c) miłość jest czymś niebezpiecznym ,gdyż niejako niespodziewanie może "napaść na
człowieka" i później go zranić, na ogół na wskutek zmiany podstawy partnera, z czego
wynika opaczny wniosek, że przed uczuciami należy się bronić,
(d) świat jest rodzajem "klatki doświadczalnej", w której stworzona dusza podlega
testowaniu głównie odnośnie inklinacji do niepotrzebnej przyjemności, seksu,
niepotrzebnych romansów, a takie złe uczynki będą ukarane przez wiekuiste potępienie.
Uznanie tych przekonań za prawdziwe, po własnych "negatywnych" doświadczeniach
życiowych prowadzi często do wniosku, że "jestem zły, gorszy i czeka mnie potępienie".
II. Zgodnie z cytowanymi wyżej spostrzeżeniami Maxa Schelera. Po latach znajomości,
w miejsce miłości partnerzy żywią względem siebie "mieszaninę miłości i nienawiści",
bądź ewidentną, czystą niechęć. Aleksander Lowen zauważa przy tym, że: n i e n a w i ś
ć m o ż n a o k r e ś l i ć j a k o o s t y g ł ą m i ł o ś ć, a proces powstawania nienawiści nie
jest gwałtowny" (* 57). Pisze on dalej, że aby miłość ostygła trzeba wielu rozczarowań.
Jest to ważne stwierdzenie, gdyż ze zdania wynika pewna wskazówka jak zrozumieć
mechanizm powstawania "noszonej w sercu urazy", bądź również owe "mieszaniny
miłości i nienawiści".
Ze zdania tego wynika również wskazówka, jak "zdemontować" nienawiść. Otóż wydaje
się logiczne, że aby u n i c e s t w i ć n i e n a w i ś ć czyli noszoną w sercu urazę, chęć
rewanżu, zemsty trzeba się "dobrać" do p r z e s z ł e j m i ł o ś c i, trzeba się zastanowić
"czy to rzeczywiście była miłość"?. Pisaliśmy o tym w rozdziale I. Dlaczego to ma
związek z omawianą tu zdolność do intymności. Otóż wydaje się, że trudno być
otwartym, skłonnym do bliskich kontaktów "mając serce pełne urazy".
III. Warto uświadomić sobie, znane z doświadczeń własnych, obserwacji innych oraz
lektury konstatacje, że "miłość jest uczuciem, które niejako samoistnie wyczerpuje się" i
zmienia znak. W poprzedniej publikacji (* 1) zwracałem uwagę, że fenomen miłości,
zapewne podobnie jak inne ważne fenomeny, takie jak wyobrażenia, świadomość jest
zapewne procesem i t e r a c y j n y m . Można się doszukać kolejnych iteracji w życiu
pewnej pary partnerskiej, rozpatrując to co się "dzieje między nimi każdego kolejnego
dnia w ich życiu". Otóż spostrzegane przez nich wartości mogą być wykorzystywane,
mogą posłużyć do tworzenia i budowy. Pętla iteracyjna ma jednak to do siebie, że ma
ona określone okoliczności przerwania akcji. Fenomen miłości, jeśli jest procesem więc
iteracyjnym, to z góry skazany jest na wygaśnięcie lub przynajmniej na pewną
przemianę.
Co więcej, jeśli snuć rozważania w stylu matematyczno-inżynieryjnym to natychmiast
przychodzi ma myśl prosta zasada metodologiczna: znając definicję fenomenu można się
zastanawiać nad okolicznościami "u n i c e s t w i e n i a z j a w i s k a" zaprzeczając
warunkom wymienionym w definicji.
Jeśli więc zgodnie z cytowaną wyżej definicją Maxa Schelera "miłość jest jednocześnie
zachodzącym z naprzeciwka ruchem", w takim razie miłość z a m i e r a jeśli nie ma
warunków do:
a) przyglądnięcia się, przypatrzenia się wartościom pewnej osoby gdyż: (1) ukrywa je,
jest nieszczera, nie chce rozmawiać, unika tematów rozmów zainicjowanych wcześniej,
jest niezmiernie wstydliwa, (2) nie posiada żadnych wartościowych cech (uwaga!!, mało
prawdopodobne !!! to chyba brak Twojej spostrzegawczości),
b) osoba ta (partner) nie ceni Twoich wartości, uporczywie chce od lat "przerobić Cię"
na swoją modłę,
c) realnie, istniejące, już odkryte Twoje i Jego "wartości" są permanentnie negatywne,
nie można ich "zużyć", "wykorzystać", gdyż Twój partner odmawia jakiejkolwiek
formy pracy wspólnej (współpracy), bądź nawet paraliżuje działania wszczynane
niejako "w pojedynkę",
d) pierwotny błysk, dostrzeżona wartość "wpisana do poetyckiego obszaru pamięci"
okazuje się wartością z a p o ż y c z o n ą, pokazaną według intuicyjnego "wyczucia
przydatności", jako "p r z y n ę t a" ["przynęty" działającej specjalnie na mężczyznę to
upodobanie do seksu, upodobanie do tworzenia, upodobanie do tematów
abstrakcyjnych) a działające specyficznie na kobiety to zapowiedź budowania,
domostwa, zapowiedź tworzenia bezpiecznej fortecy - zabezpieczającej wzorowe
wychowanie dzieci, zapowiedź zapewnienia statusu ].
IV. Zachodzi możliwość, że zdolność do kontaktów fizycznych, przyzwolenia na
intymność, seks uwarunkowana jest zapamiętanym obrazem własnego ciała (* 43).
Czytelników zainteresowanych tą możliwością odsyłamy jednak do literatury
specjalistycznej.
V. Zgodnie z przytoczonymi cytatami z rozpraw Ortegi y Gaseta, zdolność do
przeżywania miłości warunkowana jest poziomem "energii życiowej" lub inaczej
"energii psychicznej".
Innym przejawem energii psychicznej jest snucie marzeń, planów, wyznaczanie celi,
posiadanie wizji przyszłości. Ktoś kto jest skoncentrowany na pozytywnym obrazie
przyszłości, zazwyczaj obdarzony jest wysokim poziomem energii psychicznej.
Jest to jedynie spostrzeżenie istniejącej zależności.
Nie wiadomo bowiem, czy przemiana polegająca na roztoczeniu pozytywnej wizji
przyszłości pociągnęłaby za sobą podwyższenie libido.
Jeśli żyjesz z osobą, która unika prostej, otwartej postawy, unika intymności to dla
zapełnienia przestrzeni między wami, dla zapełnienia czasu muszą być wprowadzone
zachowania sztuczne. Aby ułatwić Ci orientację w takiej sytuacji zamieszczamy szerokie
omówienie teorii Erica Berne, którą opublikował on w swojej książce pt.: "W co grają
ludzie?" (* 4).
Podsumowując - radzimy - jeśli przypatrzysz się nowo już poznanemu człowiekowi aby :
a. zastanowić się, jakie są jego podświadome inklinacje, jego podświadoma
"namiętność",
b. zastanowić się, czy to co potencjalny partner wpisał do Twojego "poetyckiego
obszaru pamięci", a więc to co zapoczątkowało uczucie jest rzeczywiście "jego
wartością", czy też tylko wartością zapożyczoną, użytą jako "przynęta",
c. spróbować ocenić na ile człowiek, któremu się przypatrujesz, myśli o sobie źle,
gdyż przesadnie przejął się wszystkim tym, co mówiono mu o jego grzesznej
naturze, na ile jest zdolny do otwarcia, szczerości, intymności.
Większość osób balansuje bowiem pomiędzy dwoma postawami.
Wiele osób zdaje sobie sprawę, że jeśli nie reprezentuje sobą pewnego, nie do końca
odkrytego planu, tajemnicy bądź sekretu to będzie się wydawać osobą nieciekawą.
Możliwa jest tu jednak przesada, gdyż prawdziwe jest również zdanie, że utrzymanie w
tajemnicy większości swoich myśli, przekonań, dążeń tworzy osobę nieszczerą, niezdolną
do takiej otwartej rozmowy, która nie jest grą.
Może być to uciążliwe, gdyż zazwyczaj ludzie przestrzegają również zasady "szczerość
za szczerość",
d. oceń, czy możliwe, celowe i opłacalne jest uświadomienie mu istoty Twojego
Cienia, jego Cienia i jakiejkolwiek próby wykazania " w co on (lub ona) gra".
Praktycznie sprowadza się to do tego, czy Twój potencjalny partner czyta, ogląda filmy i
słucha ludzi z wytężoną uwagą próbując stale odbierane przesłania brać do siebie po to,
aby uodpornić lub rozbudować swoją konstrukcję psychiczną. Należy bowiem
zauważyć, że wielu ludzi nie traktuje takich przesłań na serio wychodząc z
przeświadczenia, że akurat oni to są już "kompletnie i właściwie uformowani
psychologicznie", lub że "filozofowanie" to tylko taka zabawa, nie mająca związku z
tzw. "prawdziwym życiem", a nawet jeśli coś w tym jest to dotyczy to ewentualnie
innych,
e. spróbuj ocenić, jaka jest inklinacja osoby, której się przypatrujesz do
optymizmu, do wiary w przyszłość, do snucia marzeń, planów i ustanawiania celi,
mówiąc krótko jaki jest jej poziom energii życiowej. W poprzedniej publikacji (*
1) sugerowałem bowiem, że część osób ma tzw. "upodobanie do nieszczęścia",
tzn. czerpie satysfakcję z "upodobania i wydostawania się z sytuacji
nieszczęśliwych" (upadek i satysfakcja z wydźwignięcia się),
f. jeśli ocenisz, że Twoja wiedza o jego nieświadomości powinna pozostać sekretem
to spróbuj ocenić, czy to co będzie się działo w tych warunkach, w przyszłości,
zadowoli "duchy przyszłości",
g. jeśli ustalisz, że przyszłe wydarzenia nie będą zadawalały "i n t e r e s ó w"
duchów przyszłości, to oceń, czy masz ochotę i dość sił, aby odgrywać rolę
niszczącą, destrukcyjną; - to też jest potrzebne - jakkolwiek jest to rola
niewdzięczna.
Dużo tej teorii, ale brakuje jeszcze jednego elementu. Powiedzmy, że poznałaś już kogoś,
który Ci się spodobał, a znajomość nie tylko została zawiązana, ale jest już w toku i
ważne dla Ciebie jest teraz co zrobić, aby ta osoba z a k o c h a ł a s i ę w t o b i e i aby u
c z u c i e t o b y ł o m o ż l i w i e t r w a ł e. Czy da się powiedzieć na ten temat coś
istotnego od strony teoretycznej? Myślę, że można sformułować "teoretyczną" receptę;
w wielkim skrócie jest ona następująca:
Rp.:
I.
Zrelizuj to co było już powiedziane wyżej, tzn.
a. poznaj samego siebie i spraw, aby myśleć o sobie dobrze, aby polubić, a
nawet pokochać samego siebie, wtedy będziesz mogła dawać coś z siebie,
coś użyczać,
b. naucz się patrzeć na świat i ludzi obiektywnie, nie tak jak wynika to z
Twoich pragnień, lecz tak aby widzieć, jakim on rzeczywiście jest (krótko:
zdejmij projekcje, szczegóły podano wyżej, a rozwinięto je w innej mojej
publikacji pt. "STAN DUCHA a STAN ZDROWIA).
I.
Zapewne na wskutek punktów I(a) i I(b) poznałaś człowieka, którego już
polubiłaś. Zgodnie z podaną wcześniej teorią jest on zapewne w pewnym sensie,
w istotnych rysach podobny do Ciebie, a wiele innych cech ma intrygujących,
budzących ciekawość. Zapewne jednak widzisz w nim jakieś swoje przemienione
odbicie i w pewnym sensie to odbicie właśnie Cię pociąga.
II.
Przyglądając się tej osobie uważnie nie tylko ją podziwiaj, ale staraj się p r z e n i
k n ą ć j e g o m a r z e n i a, j e g o p l a n ż y c i o w y, jego filozofię życiową, ustal
jego ulubione pożądane sytuacje, w których lubi on pozostawać (Szerzej o
regułach rozważania planu życiowego pisałem w innej mojej publikacji pt.:
FUNKCJA EWY).
I T E R A Z N A J W A Ż N I E J S Z E S K Ł A D N I K I R E C E P T Y
III.
Dokonaj stałego wysiłku umysłowego, aby nigdy nie być dla Twojego partnera
nudny.
IV.
Znając jego marzenia, plan życiowy i sytuacje pożądane, staraj się sprawić abyś
stał się dla Twojego partnera n i e z b ę d n y. Nie może to być jednak
"niezbędność wymuszona", powinna być to wartość, walor. Czyni się to w taki
sposób, jak próbowaliśmy to przedstawić wyżej.
Nie podejmuj jeszcze decyzji. Czytaj tekst do końca. Przeczytaj zalecane przez nas
powieści.
Sądzimy, że wtedy wiele nieświadomych do tej pory inklinacji potrzeb, taktyk stanie się
dla ciebie zrozumiałych. Będziesz zdolna/y wtedy dyskutować o tym, co tutaj rozważamy
w rozmowach z Twoim partnerem lub przynajmniej milcząc obserwować i
interpretować jego reakcje.
Nawet jeśli nie pomoże Ci to w doraźnym sterowaniu bieżącą sprawą, to sądzimy, że
nabierzesz umiejętności szybkiego rozpoznawania "jaka sztuka jest akurat grana", jak i
w podejmowaniu decyzji, czy się do niej włączyć.
III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI
Wydaje się, że nowe koncepty z zakresu psychologii docierają do naszego kraju i
przenikają do świadomości pacjentów i lekarzy znacznie wolniej niż osiągnięcia
technologiczne w postaci leków czy urządzeń diagnostycznych.
Sądzę że znajomość nowych teorii psychologicznych jest istotna nie tylko dla
psychiatrów, neurologów oraz wszystkich tych lekarzy, którzy rozpoznają i próbują
leczyć zespoły nerwicowe i psychosomatyczne, ale także dla ich pacjentów, jeśli
próbować przedstawić je w sposób możliwie przystępny.
Nawet niektóre starsze teorie, które były wręcz "kamieniami milowymi" rozwoju
psychologii nie wywarły do tej pory większego wpływu na teorię i praktykę lekarzy u
nas w kraju. Dla przykładu, słabo znany jest u nas, sformułowany w 1955 r., koncept
tzw. "konstruktu osobistego" (ang. Personal Construct) George'a Kelly'ie-go (* 27, 28,
31, 33-36). Jest to ze szkodą nie tylko dla medycyny, ale i również dla wielu nauk
humanistycznych, a nawet literatury. George Kelly jako jedyny chyba dotąd zawodowy
psycholog potraktował wszystkich nas, niejako na równi i stwierdził, że "każdy jest
naukowcem". Każdy od urodzenia doznaje odmiennych wrażeń i obserwując świat
tworzy na jego temat swoją własną teorię, ów "konstrukt osobisty". Ta osobista teoria o
świecie umożliwia danej osobie ocenę innych, następnych doświadczeń, wyznacza reguły
podejmowania decyzji, umożliwia przewidywanie przyszłości i wyznaczenie osobistej
strategii, która z grubsza biorąc zawsze polega ponoć na próbie podjęcia takich działań,
które według "własnego rozeznania świata" umożliwią, po zaistnieniu skutków
podjętych działań, lepsze perspektywy na przyszłość (większą umiejętność
przewidywania przyszłości) i rozbudowę swojego własnego konstruktu osobistego.
Wydana nieco później, gdyż w roku 1964, książka Erica Berne pt.: "Games people play"
została wydana w języku polskim dopiero w roku 1987 (* 4).
Jak wiadomo dzieło E.Berne "W co grają ludzie" było światowym bestsellerem. Jego
teza, że ludzie podświadomie, najczęściej po to aby uniknąć intymności prowadzą swoje
specyficzne gry, aby otrzymać "wypłatę w walucie, która im najbardziej odpowiada"
bulwersuje do tej pory.
Bardziej znana jest być może u nas w kraju teoria Alberta Ellisa, który jako jeden z
pierwszych zwrócił uwagę na fakt, że niektóre z naszych poglądów, naszych wierzeń są
ważniejsze, bardziej podstawowe (* 30). One wyznaczają przyswajanie następnych
przekonań i podejmowanie decyzji. Zdaniem A.Ellisa przyjęte czasami poglądy są na
tyle przesadne, że muszą wręcz podtrzymywać pewną strategię działania, pewien
wzorzec zachowania, który jest chorobotwórczy (np. nikotynizm, alkoholizm, szeroko
pojęta narkomania, przekarmianie, wzór zachowania "A", sprzyjający rozwojowi
choroby wieńcowej).
W tym miejscu warto uwypuklić, że opublikowana w 1949 roku praca Hebba, która
była pracą z zakresu teorii behawioralnych stała się jedną z prac czytanych najczęściej
przez neurofizjologów i robotyków (* 32).
Prawo Hebba, sformułowane w wersji zaadaptowanej do terminologii tzw. psychologii
poznawczej jest także bardzo przydatne. Stwierdza ono, "że pewne wierzenie
(przekonanie) jest schematem poznawczym, który sprawia, że widzimy świat
(dostrajamy percepcje) w taki sposób, że to co spostrzegamy wzmacnia (konsoliduje) ów
schemat poznawczy".
Wspomniane tu koncepcje behawioralne i poznawcze, a zwłaszcza pojęcie "poglądów
(wierzeń) podstawowych" wywarły znaczny wpływ na rozwój wielu technik
terapeutycznych. Dla przykładu można tu wymienić tzw. "Rational-Emotive Therapy
(RET)" lub "Cogniti-ve Restructuring" (* 8,9).
Wydaje nam się, że właśnie na tle wymienionych tu teorii możliwe było sformułowanie
niedawno nowej, ciekawej, użytecznej praktycznie teorii osobowości i wynikającej z niej
typologii ludzi (* 37-39).
Czytelnicy mogą się żachnąć tutaj, stwierdzając, że typologie ludzi nie mają specjalnego
sensu, bo tylko niepotrzebnie "szufladkują" ludzi, co nie przynosi nikomu pożytku.
Wydaje się, że tym razem sformułowano jednak nie tyle sposób "na typowanie" ile
sposób umiejscowienia siebie na mapie podstawowych postaw, tylko po to, aby
zauważyć, "jakie inne możliwe postawy rozważana osoba przejdzie w warunkach
działania (stresu) i w okresach spokojnych, bezpiecznych jak i także po to, aby zobaczyć
jakie postawy są na tyle bliskie własnemu "typowi", że zabarwiają mniej lub bardziej
własną charakterystykę. Celem typologii nie jest tu "zaszufladkowanie", lecz wskazanie
głównych nabytych "słabości", "skrzywień" czy też "neurotycznych namiętności" po to
aby umieć się od nich, przynajmniej czasowo uwolnić. Zdaniem autorów teorii nabycie
umiejętności uświadomienia sobie własnej inklinacji w odbieraniu (spostrzeganiu
świata) i wynikającej z niej, stale powtarzanej strategii działania jest cenne z kilku
powodów.
Po pierwsze umożliwia, przynajmniej czasowe, przynoszące ulgę przejście od owej
doskwierającej, głównej "słabości charakteru" w kierunku "postawy (predyspozycji
rozwojowej)", którą poszukujemy, za którą gonimy niejako od urodzenia. Udana próba
takiej przemiany powinna przynieść wręcz ustąpienia stanu napięcia i dyskomfortu
psychicznego.
Po drugie znając typ partnera i innych najbliższych osób możemy próbować
przynajmniej czasowo "wcielić się w nich", tak, aby patrzeć na świat jak rozważane
osoby po to, aby lepiej rozumieć motywy ich działań, często niezrozumiałe, denerwujące
reakcje, powody niemożności nawiązania
z nimi kontaktu.
Mapa, stanowiąca specjalny sposób prezentacji teorii, ułatwia nawet zorientowanie się,
które z możliwych, wobec cech szczególnych rozważanej pary, z m i a n y u s t o s u n k o
w a n i a się (zmiany postawy) rokują większe nadzieje na osiągnięcie korzystnej
przemiany sytuacji w parze partnerskiej.
Teoria umożliwia nawet próby rozwijania w sobie obcych nam (naszemu typowi), ale
skutecznych sposobów i n t u i c y j n e g o spostrzegania i reagowania.
Wydaje mi się więc, że warto zapoznać lekarzy w naszym kraju z tą nową koncepcją,
zwłaszcza że wręcz "prosi się ona" o próby empirycznej, obiektywnej weryfikacji.
Założenia teoretyczne teorii osobowości G.J.Gurdżijewa - C.Narajo - H.Palmer .
Teoria zakłada, że każdy człowiek rodzi się z pewnymi dość ogólnymi, ale naturalnymi
predyspozycjami: umysłu, "serca" i ciała. We wczesnym dzieciństwie reagujemy
zgodnie z ową, d a n ą n a m n a t u r ą. Reakcje dziecka są spontaniczne, działania nie
wymagają przemyśleń aby zostały podjęte.
Otoczenie, rodzina wywiera zazwyczaj silną presję na dziecko. Zdaniem autorów teorii,
niemal każda osoba w dzieciństwie zaczyna odczuwać presję i zagrożenie dla swojej
prawdziwej, głębokiej natury. Reakcją jest wytworzenie sposobów na obronę swojej
prawdziwej natury przed naciskiem otaczającego świata. Tworzący się system obronny
prowadzi do uformowania tzw. osobowości, a więc głównie n a b y t e j o s o b o w o ś c i.
Nabyta osobowość sprawia, że jesteśmy wyczuleni, zwracamy uwagę na wybrane tylko
aspekty świata i reagujemy stale według pewnej, dość sztywnej strategii. To właśnie
sprawia, że jeśli dwojga ludzi pójdzie na spotkanie towarzyskie to ich obserwacje
uczestnikach, sympatie, sposoby prowadzenia rozmowy będą różne, najczęściej bardzo
ukierunkowane.
W obrębie owego "schematu patrzenia i reagowania" na świat daje się wyosobnić
pewną: (a.) g ł ó w n ą s ł a b o ś ć , s k r z y w i e n i e c h a r a k t e r u. Można nawet
powiedzieć, że jest to w ł a ś c i w e n a m skrzywienie, inklinacja neurotyczna.
Ponieważ predyspozycje, możliwe reakcje, mają charakter bądź bardziej mentalny
(przymioty umysłu), bądź bardziej emocjonalny (przymioty "serca"), więc prócz
wspomnianej, głównej słabości autorzy teorii zwracają także baczną uwagę na (c.)
główną neurotyczną p a s j ę , n a m i ę t n o ś ć.
Teoria zakłada, że jest dziewięć głównych, dających się rozróżnić typów osobowości,
które najłatwiej i najszybciej jest scharakteryzować wymieniając główną słabość (a.) i
namiętność (c.); np. dla typu "pierwszego": a. uraza, c. gniew, dla typu "drugiego": a.
schlebianie, c.duma. Cecha c., czyli owa neurotyczna namiętność została nazwana przez
autorów teorii słowami określającymi siedem chrześcijańskich grzechów głównych; plus
dwa określenia dodatkowe: deceit (kłamliwość) i fear (strach).
Początkowo, dziewięć rozróżnianych typów charakteryzowano właśnie tymi
określeniami negatywnymi.
Helen Palmer zaproponowała jednak, aby nadać im bardziej neutralne nazwy. Tak więc
proponuje się rozróżniać następujące typy osobowości:
1.PERFEKCJONISTA (THE PERFECTIONIST), 2.DAJĄCY (THE GIVER), 3.
CZŁOWIEK CZYNU (THE PERFORMER), 4. TYP TRAGICZNO-ROMANTYCZNY
(THE TRAGIC-ROMANTIC), 5. OBSERWATOR (THE OBSERVER), 6.
PRZERAŻONY (THE DEVIL'S ADVOCATE), 7. EPIKUREJCZYK (THE EPICURE),
8. WŁADCA (THE BOSS), 9. MEDIATOR (THE MEDIATOR).
Zgodnie z podstawowym założeniem teorii, że każdy z nas ma odczucie: że kiedyś w
dzieciństwie był inny, że utracił pewną wartościową cechę, że pragnąłby "odnaleźć się",
bądź "odkryć, odnaleźć swoje rzeczywiste ja", ; Helen Palmer zaproponowała, aby
charakteryzować każdy typ osobowości także dwoma innymi krótkimi hasłami.
Proponuje ona, aby podawać, prócz nazwy, słowo określające ową (b.) g ł ó w n ą p r e d
y s p o z y c j ę r o z w o j o w ą (higher mind),która jest w stanie przezwyciężyć ową
słabość (skrzywienie neurotyczne) i (d.)słowo określające potencjalną zaletę (virtue),
która jeśli rozwijana, może przezwyciężać neurotyczna namiętność. Określenie słowem
(b.) wyznacza w istocie cechę przeciwstawną do (a.) głównej słabości, a określenie
słowem (d.) wymienia pasję przeciwstawną dla (c.) tzn. głównej neurotycznej
namiętności. Zdaniem autorów cechy b (higher mind) id (virtue) są właśnie owymi
utraconymi w dzieciństwie przymiotami właściwej, danej nam natury.
Każdy typ osobowości określony jest dobrze jeszcze przez t r z y n a j b a r d z i e j p o d
s t a w o w e t r o s k i , które dotyczą (e.) relacji seksualnych, (f.) relacji towarzystkich,
(g.) problemów życia codziennego [problemów przeżycia]. Każda osoba w danym
okresie życia martwi się bardziej i rozwiązuje na swój sposób jedną z podstawowych
trosk typu e,f,g.
W ostatnich latach współtwórcy przedstawionego tu modelu osobowości, a mianowicie
Charles T.Tart i Helen Palmer (12, 14) rozwinęli teorię, gromadząc konkretne dane
empiryczne o specyficznych dla każdego z dziewięciu rozróżnianych typów: (h.)
tematach zainteresowań , (i.) głównych
mechanizmach obronnych i (j.) stylach, strategiach intuicyjnych.
ENNEAGRAM, czyli mapa usytuowania typów osobowości
Przedstawiony model, jak już wspomniano na wstępie, ma tę przewagę nad
wcześniejszymi teoriami osobowości, że w istocie nie klasyfikuje on sztywno ludzi, lecz
raczej umiejscawia ich na mapie naturalnych dla nich przemian i kolorytów
nadawanych przez sąsiedztwo.
Ową mapę tworzy 9-cio ramienna gwiazda, zwana z greckiego : ennea - dziewięć,
grammos - punkty. Mapę ilustruje rys. 2 i 3. Symbol graficzny autorzy teorii przyjęli od
anonimowych Kabalistów (hebr. Kabbala), którzy rozważali tzw. "drzewo życia";
późniejszych mistyków islamskich Sufi (mistyczny kierunek Islamu, zapoczątkowany w
VII wieku, wywodzący się z tradycji indyjskich i perskich, opozycyjny wobec
ortodoksyjnego islamu, rozwijany dzięki autorytetowi al-Ghazalego - filozofa
arabskiego, 1059- 1111). Helen Palmer, być może tylko po to aby skompletować dla
ulubionego przez nią "Enneagramu", źródła inspiracji pochodzące z trzech głównych
koncepcji teologicznych przytacza także katolickie reminiscencje, wyrażone przez
Jezutitę B.Ochs'a (* 37).
Gwiazdę Enneagramu tworzy główny wewnętrzny trójkąt, reprezentujący trzy
najbardziej wyraziste typy osobowości.
Zanim symbol Enneagramu zastosowano dla prezentacji usytuowania dziewięciu
różnych typów osobowości stosowano go dla zobrazowania trzech składowych
wszelkiego działania, którymi są: 3. akcja, 6. destrukcja, 9. zachowanie (zabezpieczenie).
Innymi słowy jest to: 3. aktywność, 6.odbiór, 9. pojednanie.
Środkowy trójkąt gwiazdy sugeruje, że istnieją t r z y g ł ó w n e t r o s k i u m y s ł u : 3.
wywieranie wrażenia na innych (próby rozsiewania uroku), 6. strach, 9.
bezinteresowność.
W dziewięcio-ramiennej gwieździe wyróżnia się jeszcze: prawe i lewe sk r z y d ł o oraz p
r z e j ś c i a z p r a w e j s t r o n y n a l e w ą i o d w r o t n i e .
Owe dodatkowe zarysy gwiazdy wyznaczają obok każdego z trzech głównych typów:
3,6,9 punkty "dla osobowości" nieco podobnych. Każdy z głównych punktów sąsiaduje
więc z dwoma pobocznymi.
Trzy główne punkty i jego pobocza wyznaczają tzw. s k r z y d ł a , które na rys.1.
zaznaczono linią przerywaną.
Każde ze skrzydeł grupuje trzy dość podobne typy osobowości. Te trzy trójki
charakteryzują trzy główne t r o s k i u m y s ł u i trzy główne p a s j e . Są nimi
3.wywieranie wrażenia (troska "co ja właściwie odczuwam"), 6. paranoja (strach),
9.bez- interesowność, zapominanie o własnych interesach i gniew.
Osoba o pewnym typie osobowości może być nieco podobna do położonego wzdłuż
okręgu typu sąsiedniego z jednej lub drugiej strony, nawet jeśli rozważamy typ leżący
na granicy skrzydeł. "Sąsiad" może nadawać koloryt rozważanemu typowi charakteru.
Co więcej, zaznaczone na rys. 2 i 3. strzałki określają przejścia (przemiany, zmiany
postaw), jakie są naturalne dla danego typu osobowości w warunkach działania (stresu)
[----] i w warunkach okresu zacisza, spokoju, relaksu [--<->].
Ze schematu wynika więc, że trzy główne typy osobowości przemieniają się wzajemnie
(co podobno symbolizuje wynik dzielenia 1:3 = 0.3333...).
Na prawym skrzydle zachodzą przejścia 1-4-2, a na lewym przejścia 8-5-7. Podobno
symbolizuje to wynik dzielenia 1:7 = 0.142857142857...
W warunkach stresu lub spokoju możemy się upodobnić więc do typu osobowości, który
nie jest bliski naszemu (nie sąsiaduje z naszym typem), ale który stanowi naszą
naturalną predylekcję.
Autorka najnowszej wersji teorii Enneagramu (* 37) twierdzi, że osoby żyjące ze sobą
(partnerzy): o ile są (zgodnie z ich naturą) tacy sami (tego samego typu) to co najwyżej
wzmacniają właściwy im sposób widzenia świata. Jeśli są to natomiast partnerzy ze
skrzydeł 1-4-2 lub 8-5-7 to bądź spotykają się w punktach sąsiadujących, bądź w
punktach sąsiadujących po jednym "dalekim przejściu". Tak dla przykładu partnerzy o
osobowości 6 i 8 mogą zmodyfikować swoje postawy i współdziałać ("spotkać się") bądź
to w sąsiadujących punktach 7, lub po jednym dalekim przejściu w punktach 5 i 9. Dwa
dalekie przejścia (np. "szóstego" do "3" a "ósme- go do "2") nie powodują przemian
optymalnych dla współdziałania.
Ostatni zapis teorii dokonany przez Helen Palmer liczy ok. 400 stron. Rozdział niniejszy
może być jednak pomocny dla wstępnego rozeznania w podświadomych inklinacjach.
Wiele nie spisanych tu właściwości modelu można wydedukować z rys.3, który ilustruje
dodatkowo odmienności charakterów według cech a,c,e,f,g. Poniżej zamieszczam krótką,
opisową charakterystykę typów 1-9, którą dla wygody odtworzono na rys. 2. Rysunek
ten może posłużyć czytelnikowi do szybkiego odnalezienia się na mapie Enneagramu.
Wątpliwości natomiast lepiej jest rozstrzygać przy pomocy rys. 3.
OPISOWA CHARAKTERYSTYKA DZIEWIĘCIU TYPÓW OSOBOWOŚCI
1. P e r f e k c j o n i s t a
Krytyczny wobec siebie i innych. Przekonany, że istnieje tylko jedne właściwe
rozwiązanie. Ma poczucie wyższości etycznej. Odkładający podejmowanie decyzji ze
względu na lęk przed popełnieniem pomyłki. Często używa słów: powinieneś, musisz.
Rozwinięty "typ pierwszy" może być człowiekiem bystrym i przenikliwym. Może być
moralnym wzorcem (bohaterem).
a. uraza, b. doskonałość, c. gniew, d. pogoda ducha, e. zazdrość, f. trudności adaptacji, g.
zalęknienie, h. ocenianie co jest właściwe, a co nie w każdej napotkanej sytuacji, i.
obmyśliwanie właściwej reakcji, j. ocenianie porównawcze według strategii "jak
doskonałe mogło to by być".
2. D a j ą c y
Wymaga uczucia i akceptacji. Stara się aby być kochanym i docenianym w ten sposób,
że stara się być niezbędnym dla innych ludzi. Poświęca się, aby spełnić oczekiwania
innych. Ma inklinację do manipulacji. Ma kilka wersji swojej osobowości ("twarzy") i
pokazuje różne z nich względem każdego znaczącego przyjaciela. Agresywnie uwodzący.
Rozwinięty "typ drugi" może być autentycznie opiekuńczy i pomagający.
a. schlebianie, b. pycha, c. wolność, d. pokora, e. agresywnie uwodzący, f. ambicja, g.
szukanie przywilejów, h. pożąda uwagi ze strony innych, i. auto-represja, j. przemienia
się aby spełnić oczekiwania innych.
3. C z ł o w i e k c z y n u
Stara się aby być kochany za jego działalność i osiągnięcia. Wchodzi łatwo w
rywalizację. Ma obsesję na punkcie wrażenia (obrazu) jakie wywiera na innych i
swojego statusu, który porównuje z innymi. Jest mistrzowski w roztaczaniu pozorów.
Osobowość typu "A". Myli, słabo odróżnia swoje ego (swoją tożsamość) z rolą jaką
odgrywa w pracy. Umie stwarzać pozory, że jest znacznie bardziej produktywny niż jest
nim w rzeczywistości.
a. próżność, b. nadzieja, c. oszukiwanie, d. prawość, e. prezentowanie wrażenia
doskonałej męskości lub kobiecości, f. demonstrowanie prestiżu, g. troska o
bezpieczeństwo, h. oczekuje skon- centrowania uwagi innych na własnych dokonaniach i
osiągnięciach, i. identyfikacja, j. szybkie przemiany wizerunku po to aby spraw-nie dać
sobie radę z wykonywaniem zadania.
4. T y p T r a g i c z o - R o m a n t y c z n y
Pociąga go nieosiągalne. Ideał nigdy nie jest ani tu ani teraz. Odczucie tragizmu,
smutku, wrażliwy, zainteresowany sztuką. Rozmyślający o nieobecnym kochanku lub
utraconym przyjacielu.
Rozwinięty "typ czwarty" może być twórczy i zdolny do pomocy innym przez swoje
bolesne odczuwanie. Przyciąga go piękno i wydarzenia znaczące emocjonalnie, takie jak:
narodziny, śmierć, seks, porzucenie, kataklizmy.
a. melancholia, b. zazdrość, c. oryginalne źródło miłości (inspiracji), d. opanowanie, e.
rywalizacja, nienawiść, f. odczucie wstydu, g. wytrwałość (nieustraszoność), niezważanie
na następstwa, h. uwaga, zainteresowanie, zmienia się w zależności (odwrotnej) od
dostępności do ludzi i przedmiotów; uwaga wybiórczo koncentruje się na najlepszych
stronach tego co nieobecne i najgorszych stronach tego co obecne.
i. autoagresja (introjekcja), j. dopasowanie się do nastroju drugiej osoby.
5. O b s e r w a t o r
Utrzymuje dystans emocjonalny względem innych. Chroni swojej prywatności, nie
przyzwala na zaangażowanie się. Działanie w pojedynkę jest obroną przed
zaangażowaniem się. Przystąpienie do współdziałania wywołuje odczucie
wykorzystywania, "drenowania" przez potrzeby innych.
Stara się minimalizować zobowiązania, stara się odgradzać się od ludzi, emocji, a nawet
rzeczy.
Rozwinięty "typ piąty" może być wprawny w podejmowaniu "decyzji", może być
wspaniałym myślicielem typu "intelektualista z wieży z kości słoniowej", może być
skromnym zakonnikiem.
a. uszczypliwy, zjadliwy, b. wszechwiedzący, c. skąpy, d. niezaangażowanie, e. dzielenie
się zaufaniem, dotrzymywanie tajemnic, f. poszukiwanie totemów (dowodów i symboli
przynależności do pewnej wybranej grupy), g. poszukiwanie twierdzy, tworzenie domu,
h. stara się zachować "prywatność", jest wrażliwy na oczekiwania innych, i. izolowanie
się, j. oddziela się od emocji aby obserwować.
6. P r z e r a ż o n y
Wylękniony, uważający, stale dotknięty zwątpieniem. Odkłada nawykowo działanie "na
następny dzień" lub "na inną okazję" - myślenie zastępuje działaniem - obawa przed
podjęciem działania, ponieważ prowadzi to do odsłonięcia się i narażenia na atak.
Identyfikuje się z góry z "przegranymi w konflikcie", sprzeciwia się autorytetom, pełen
poświęcenia, lojalny.
"Typ szósty" w stadium "fobii" waha się, czuje się prześladowany, "zapada się",
"poddaje się" (ulega naciskowi) jeśli jest "otoczony".
"Typ szósty" w stadium odwrotnym niż fobia (przeciwstawnym do fobii) czuje się stale
osaczony i postanawia przejść do konfrontacji z terrorem w agresywny sposób.
Rozwinięty "typ szósty" może dobrze zawiadywać zespołem, może być lojalnym
żołnierzem, dobrym przyjacielem. Może działać na rzecz pewnej sprawy (wspólnej
sprawy) w taki sposób jak inni potrafią działać wyłącznie w imię osobistych korzyści.
a. tchórzostwo, b. wiara, c. strach i zwątpienie, d. odwaga, e. siła (moc) i piękno, f.
zwątpienie, g. ciepło, czułość i przy- wiązanie, h. "przeszukuje" otoczenie, aby spostrzec
oznaki ukrytych intencji innych osób, i. wyobrażanie sobie możliwych,
prawdopodobnych sytuacji, następstw (projekcja), j. wykorzystywanie wyobrażeń jako
narzędzia umożliwiającego widzenie tego co jest ukryte.
7. E p i k u r e j c z y k
Wieczny młodzieniec, Piotruś-Pan, dyletancki, powierzchowny, awanturniczy,
dancingowy kochanek. Postawa łakomczucha wobec życia. Trudno mu zaangażować się,
chce utrzymać wszystkie opcje otwarte, chce być stale w dobrym nastroju. Ogólnie
biorąc szczęśliwy, stymulujący innych "aby byli na bieżąco", ma zwyczaj podejmowania
wielu aktywności i nie kończenia ich.
Rozwinięty "typ siódmy" może być dobrym teoretykiem, syntetyzującym sprawy, typem
"renesansowym".
a. planowanie, b. praca, c. zachłanność, d. wstrzemięźliwość, e. sugestywny,
podsuwający myśli, f. poświęcający się, g. ochraniający rodzinę, h. koncentruje się na
przyjemnych skojarzeniach i wyobrażeniach oraz optymistycznych planach co do
przyszłości, i. racjonalizacja (uzasadnianie), j. umie wykorzystywać skojarzenia.
8. W ł a d c a
Ekstremalnie zapobiegliwy (zabezpieczający). Podnosi wyzwania wobec siebie i
przyjaciół, wojowniczy, podejmuje odpowiedzialność, miłość i walkę. Chce kontrolować
bieg wydarzeń. Otwarcie przejawia gniew i siłę. Respektuje oponentów, którzy
podejmują walkę i opierają mu się. Realizuje kontakt z innymi przez seks i konfrontację
typu "ząb za ząb". Nieumiarkowany styl życia: "za dużo", "do późna w nocy", "za
głośno".
Rozwinięty "typ ósmy" może być wspaniałym przywódcą, zwłaszcza w roli adwersarza.
Może być potężnym pomocnikiem dla innych, zwłaszcza gdy chce sprawić, aby jego
przyjaciele mieli wolną, bezpieczną drogę.
a. zemsta, b. prawda, c. pożądanie (żądza, lubieżność), d. niewinność, e. posiadanie,
podporządkowanie, f. poszukiwanie przyjaźni, g. przeżycie satysfakcjonujące, h.
koncentruje się na możliwych przejawach utraty kontroli, i. wypieranie (zaprzeczanie),
j. wyczulenie na stopień posiadania władzy (mocy).
9. M e d i a t o r
Obsesyjnie ambiwalentny (natrętnie niepewny, wahający się, nie potrafiący dokonać
wyboru). Uznaje wszystkie punkty widzenia. Łatwo zastępuje swoje życzenia
pragnieniami innych jak i realne własne interesy (cele) niezbyt istotnymi aktywnościami.
Tendencja do narkotyzowania się przy pomocy pożywienia, telewizji, alkoholu. Zna
potrzeby innych lepiej niż własne, tendencja aby być "w oddaleniu", niepewny czy
"chce tu być czy nie", czy chce być w zespole (grupie, układzie) czy nie. Sympatyczny,
miły. Gniew przejawia pośrednio.
Rozwinięty "typ dziewiąty" może być wspaniałym "stymulatorem", doradcą,
negocjatorem, może osiągnąć dużo jeśli jest "na właściwym tropie".
a. lenistwo (opieszałość, ospałość), b. miłość, c. lenistwo, d. działanie, e. poszukiwanie
połączenia (łączności, związku), f. uczestnictwo, g. apetyt, h. ustalanie jakie są plany
działania (lista piorytetów) i punkt widzenia innych osób, i. narkotyzowanie się, j. ma
umiejętność "pomieszania się", utraty swojej tożsamości przez "zintegrowanie się"
(połączenie harmonijne, wygładzone, spokojne).
IV. W CO GRAJĄ LUDZIE
•
CZYLI O TYM CO ROBIĄ LUDZIE, JEŚLI NIEZDOLNI SĄ
•
DO PRZEŻYWANIA INTYMNOŚCI I SEKSU.
W 1964 roku ukazała się w Stanach Zjednoczonych książka pt.: "Games Poeple Play",
napisana przez Eric`a Berne, która szybko stała się bestsellerem, uczyniła z autora
milionera, lecz co ważniejsze okazała się kamieniem milowym w rozwoju psychologii i
medycyny behawioralnej oraz istotnym przyczynkiem do rozumienia zachowań ludzi. W
roku 1986 została ona wydana w języku polskim.
Sadzę, że powinieneś poznać podstawowe myśli Erica Berne. Nie tylko, że lepiej
zrozumiesz, co się wokół Ciebie dzieje i będzie to miało korzystny wpływ na Twoje
zdrowie, ale również staniesz się posiadaczem "niebezpiecznego" narzędzia, które
oczywiście lepiej nie wykorzystywać wobec osób nie wtajemniczonych, gdyż byłoby to
wobec nich "nie fair". Wielu psychologów sądzi, iż znajomość "analizy transakcyjnej"
oddaje do ręki adeptom tej wiedzy niebezpieczną broń. Muszę również ostrzec Cię przed
innym niebezpieczeństwem, jakie jest związane z zapoznawaniem się z tymi konceptami.
Otóż Eric Berne jest niesłychanie bezczelny. Swoją książkę napisał tak, iż wielokrotnie
dotyka ona (obnaża ona) czytającego tak znacznie, iż jest on gotowy "cisnąć ją w kąt".
Jest ona po prostu niesłychanie s z c z e r a. Aby więc gromy czytelnika niniejszego
tekstu nie poleciały na mnie osobiście, często będę więc po prostu cytował oryginalne
fragmenty książki Erica Berne.
Fragment spisu treści książki jest następujący :
Rozdział 6 : GRY ŻYCIOWE
1.Alkoholik 2. Dłużnik 3. Kopnij mnie4. Teraz Cię mam ty
sukinsynu 5. Patrz, co przez Ciebie zrobiłem
Rozdział 7 : GRY MAŁŻEŃSKIE
1. Kozi róg2. Sąd3. Oziębła kobieta4 Udręczona5. Gdyby nie
Ty
6. Patrz, jak się starałem
7.Kochanie
Rozdział 8 : GRY NA PRZYJĘCIACH
1. Ależ to okropne
2. Wada
3. Spryt (Schlemiel)
4. Dlaczego Ty nie tak ale
Rozdział 9 : GRY SEKSUALNE
1. Walczcie ze sobą
2. Perwersje
3. Gwałt
4. Gra w pończoszkę
5. Awantura
Rozdział 10 : GRY ŚWIATA PODZIEMNEGO
1. Policjanci i złodzieje
2. Jak się stąd wydostać
3. Wytnij numer Józkowi
Rozdział 11 : GRY TERAPEUTYCZNE
2. Ja tylko próbuję Ci pomóc
3. Ubóstwo
5. Psychiatra
Rozdział 12 : GRY KONSTRUKTYWNE
1. Pracowite wakacje
2. Szarmancki
3. Filantrop
4. Lokalny mędrzec
5. Będziecie jeszcze dumni, że mnie znacie
Wyjściowe, podstawowe założenia Erica Berne są następujące :
"... niemowlęta pozbawione przez dłuższy czas opieki są skłonne stopniowo popadać w n
i e o d w r a c a l n e o t ę p i e n i e, w końcu mogą ulec powikłaniom chorobowym.
...na bazie tych obserwacji powstało pojęcie g ł o d u b o d ź c ó w. Okazuje się, że
najkorzystniejsze są bodźce, których dostarcza b l i s k o ś ć f i z y c z n a.
... podobne zjawisko obserwuje się u osób dorosłych poddanych deprywacji sensorycznej
... deprywacja taka może wywołać krótko trwałą psychozę ... podobne skutki deprywacji
społecznej i sen sorycznej dostrzeżono już dawniej u osób skazanych na długotrwałe
przebywanie w 1-osobowej celi ... długotrwałe odosobnienie stanowi rzeczywiście jedną z
najstraszniejszych kar, nawet dla więźniów odpornych na fizyczną brutalność ..."
"... głód bodźców może mieć taki sam związek z szansą przetrwania ludzkiego
organizmu, jak głód pożywienia."
"dotychczasowy stan badań można podsumować następującym zdaniem : Jeżeli nie
jesteś "głaskany", twój rdzeń kręgowy usycha. Stąd po z a k o ń c z e n i u o k r e s u b l i
s k i e j i n t y m n o ś c i z m a t k ą j e d n o s t k a s t o i p r z e d t r u d n y m w y b o r e
m o d k t ó r e g o z a l e ż y j e j l o s i p r z e t r w a n i e ... z jednej strony rozmaite siły
społeczne systemy tabu przypisek), psychologiczne przekaz kulturowy rodziców
(przypisek) i biologiczny (np. starzenie się przypisek) przeszkadzają w utrzymaniu f i z y
c z n e j b l i s k o ś c i typu niemowlęcego, z drugiej człowiek nieustannie do niej dąży.
W rezultacie z a z w y c z a j g o d z i s i ę n a k o m p r o m i s . Uczy się zadawalać
bardziej subtelnymi, n a w e t s y m b o l i c z n y m i formami dotyku, aż w końcu w y s t
a r c z a mu tylko powitalne kiwnięcie głową, chociaż jego pierwotne dążenie do f i z y c z
n e g o k o n t a k t u w c a l e n i e m u s i s ł a b n ą ć . Dochodzenie do kompromisu
można określić różnymi terminami, np. jako sublimacje, ale niezależnie od nazwy jego
rezultatem jest częściowe prze kształcenie niemowlęcego głodu bodźców w coś, co można
by nazywać "potrzebą główną" (*). W miarę jak złożoność kompromisu wzrasta, ludzie
coraz bardziej różnicują się w dążeniach i te właśnie różnice wprowadzają urozmaicenie
w stosunkach społecznych i decydują o losie człowieka. Aktor filmowy może
potrzebować s e t e k "g ł a s k ó w" na tydzień od anonimowej masy wielbicieli, by
uchronić swój "rdzeń kręgowy przed uschnięciem", natomiast naukowiec może być
fizycznie i psychicznie zdrowy otrzymując jeden "głask" rocznie od poważnego mistrza
a ..."
A więc "głask" będzie dla nas podstawową jednostką funkcjonowania społecznego.
Wymiana "głasków" tworzy transakcję, która jest jednostką stosunków społecznych.
"... każdy stosunek społeczny, bez względu na swój charakter, ma biologiczną przewagę
nad brakiem stosunku w ogóle. Wykazał to eksperymentalnie S.Levine w swych
znakomitych doświadczeniach ...
Znamienną cechą tych eksperymentów było odkrycie, że delikatny dotyk i bolesne
wstrząsy elektryczne były jednakowo skuteczne dla zachowania zdrowia zwierząt."
Dalej Eric Berne, w następnym rozdziale pt.: Strukturalizowanie czasu", pisze :
"Przyjmujemy, że dotykanie niemowląt i jego symboliczny równoważnik u osób
dorosłych potrzeba główna , jest niezbędne dla przetrwania. Powstaje pytanie "Co dalej
?".
Dla dojrzewającej młodzieży nieustannym problemem jest "Co mam mu (jej)
powiedzieć ? Zresztą nie tylko młodzież bardzo nieprzyjemnie odczuwa społeczną lukę,
okres milczenia, nieustrukturalizowany czas, kiedy nikt z obecnych nie potrafi
powiedzieć niczego ciekawszego niż: "nie uważasz, że ściany są dziś pionowe". Człowiek
ma wieczny problem z ustrukturalizowaniem każdej godziny swojego czuwania. W
sensie egzystencjalnym, funkcja wszystkich istot społecznych polega na wzajemnym
użyczaniu sobie wsparcia w drodze do tego celu."
"... Najbardziej powszechna, wygodna i użyteczna metoda strukturalizowania czasu
polega na stworzeniu p l a n u d z i a ł a n i a w materii świata zewnętrznego, co w języku
codziennym nazywa się p r a c ą."
Interesuje nas ona tutaj w tej mierze w jakiej aktywność ta stwarza formę dla tzw. (a) r
y t u a ł ó w, (b) r o z r y w e k i (c) p r o w a d z o n y c h g i e r.
P r a c a i związane z nią tradycyjne wymiary r y t u a l n e daje w efekcie układność,
potocznie zwaną "dobrymi manierami". Rodzice we wszystkich częściach świata uczą
swoje dzieci manier, przez co poznają one właściwe sposoby pozdrawiania się, jedzenia,
wydalania, rytuały zalotów i żałoby. Uczą się też, co wolno, a czego nie wolno poruszać w
rozmowie, taktu i dyplomacji. Część tych nauk jest uniwersalna, część zaś ma zasięg
lokalny. Czkanie przy posiłkach albo pytanie o zdrowie małżonki może być dobrze
widziane lub też zabronione przez lokalną, odziedziczoną po przodkach tradycję.
Eric Berne twierdzi, na następnych stronach swej książki, że człowiek może
strukturalizować swój czas jedynie poprzez p r a c ę, r y t u a ł y, podobne do nich r o z r
y w k i oraz pochodzącą od czasów niemowlęctwa i n t y m n o ś ć lub tzw. g r y , które są
prowadzone po to, aby zastąpić intymność i otrzymać nagrodę (wypłatę) w zakresie z a s
t ę p c z e j p o t r z e b y g ł ó w n e j.
Eric Berne pisze dalej, że r y t u a ł y, r o z r y w k i i g r y są substytutami prawdziwego
życia, które cechuje się tym, iż jest w dużej mierze wypełnione "i n t y m n o ś c i ą". I n t
y m n o ś ć jest możliwa tylko wtedy, gdy człowiek jest sobą. Prototypem intymności jest
a k t m i ł o s n y. Nie jest to jednak jedyna forma intymności. Każdy okres czasu
spędzony z partnerem bez skrępowania, w taki sposób iż jest on zgodny z własnymi
predyspozycjami i oczekiwaniami (kiedy jest się sobą) jest intymnością. Według E.Berne
długotrwała intymność zdarza się jednak rzadko. W jej miejsce znacznie częściej ludzie
wprowadzają jakąś potrzebę zastępczą i zaczynają stosować gry, mające na celu
zaspokojenie owej potrzeby zastępczej.
Przyczyny zamiany "potrzeby intymności" na "pewną zastępczą potrzebę główną" lub
kilka powiązanych ze sobą "potrzeb zastępczych" n i e s ą j e s z c z e p r z e z n a u k ę
(psychologów) dobrze poznane.
Może być wręcz p a s j o n u j ą c y m z a d a n i e m intelektualnym, poszukiwanie
odpowiedzi na to pytanie w dostępnej literaturze bądź przez rozważania własne lub
rozmowy z przyjaciółmi. Faktem niezbitym pozostaje jednak to , iż ludzie przez
większość swojego czasu prowadzą owe gry Eric'a Berne'go.
G R A jak pisze E.Berne to: okresowy, często powtarzający się zestaw transakcji,
pozornie bez zarzutu, o utajonej motywacji, czy też bardziej potocznie, seria posunięć z
pułapką albo "sztuczką". Gry wyraźnie różnią się od rytuałów i rozrywek dzięki dwom
podstawowym właściwościom :
3. swojemu ukrytemu celowi związanemu z "potrzebą główną",
4. wypłacie dokonywanej w "walucie głównej potrzeby zastępczej".
P r a c a i r y t u a ł y mogą być skuteczne, a r o z r y w k i korzystne, lecz wszystkie one
są z definicji szczere, mogą pociągać za sobą rywalizację, ale nie konflikt, a ich
zakończenie może być sensacyjne, lecz nie dramatyczne.
Każda g r a jest natomiast w swoim założeniu n i e u c z c i w a, a wynik ma wydźwięk d
r a m a t y c z n y, a nie jedynie ekscytujący, którego dotychczas nie omówiliśmy.
O p e r a c j a jest transakcją prostą albo zestawem transakcji podejmowanych w
wyraźnym, ściśle określonym celu. Jeżeli ktoś szczerze prosi o zaufanie i otrzymuje je, to
jest to operacja. A jeżeli ktoś prosi o zaufanie i następnie nadużywa go d z i a ł a j ą c n a
n i e k o r
z y ś ć p a r t n e r a, to j e s t t o g r a . Zewnętrznie gra wygląda więc jak zestaw
operacji, lecz po wypłacie okazuje się, że "operacje" te były w rzeczywistości
manewrami nie uczciwymi prośbami, lecz posunięciami w grze.
"... Nas jednak interesują w tej pracy n i e ś w i a d o m e gry zwykłych ludzi,
zaangażowanych w podwójne transakcje, z których istnienia nie w pełni zdają sobie
sprawę, a które są najważniejszym przejawem życia na całym świecie".
"Użycie słowa "gra" nie powinno nas wprowadzać w błąd. Jak wyjaśniano już we
wstępie, gra nie musi wiązać się z uciechą, czy choćby przyjemnością. Wielu
sprzedawców, agentów ubezpieczeniowych, maklerów giełdowych wcale nie uważa swej
pracy za zabawę, co jasno pokazał Artur Miller w swej sztuce "<181>mierć
komiwojażera". Mecze piłki nożnej traktuje się dziś bardzo serio, lecz nie bardziej niż
takie gry transakcyjne jak : "Alkoholik" czy też "Gwałt trzeciego stopnia". "To samo
odnosi się do słowa "grać", co przyzna każdy, kto "grał" ostro w pokera, czy też
"grywał" na giełdzie przez dłuższy czas. Fakt, że gry i zabawy bywają poważne i mogą
mieć poważne skutki, jest dobrze znany antropologom. Najbardziej złożona gra, jaka
kiedykolwiek istniała "Dworzanin", opisany tak świetnie przez Stendhala w "Pustelni
Parmenskiej", jest śmiertelnie poważna. Najbardziej bezlitosna ze wszystkich jest
oczywiście 'woj na'."
Następny rozdział książki to PRZYKŁAD GRY "Najpospolitsza gra małżeńska zwana
jest potocznie : "Gdyby nie ty". Używamy jej tu dla przedstawienia ogólnej
charakterystyki gier.
"Pani White skarży się , że mąż ograniczył jej kontakty społeczne, tak że nigdy nie
nauczyła się tańczyć. Dzięki zmianom jej postawy, wywołanym leczeniem, mąż stał się
mniej pewny siebie i bardziej pobłażliwy. Zapisała się na lekcje tańca i wtedy ku swej
rozpaczy odkryła, że ma chorobliwy lęk przed parkietem, po czym zrezygnowała z tych
lekcji.
To niefortunne i inne podobne przedsięwzięcia odsłoniły ważne aspekty struktury jej
małżeństwa. Spośród wielu konkurentów wybrała n a m ę ż a c z ł o w i e k a d o m i n u
j ą c e g o. Pozwoliło jej to potem skarżyć się, że mogłaby robić wiele rozmaitych rzeczy
g d y b y n i e o n . Wiele jej koleżanek również miało dominujących mężów i gdy
spotykały się na porannej kawie, spędzały sporo czasu g r a j ą c w "g d y b y n i e o n".
Jednakże, jak okazało się, na przekór jej skargom, mąż oddawał jej prawdziwą
przysługę, powstrzymując ją od przedsięwzięć, których się bała i chroniąc wręcz przed
uświadomieniem sobie własnych lęków. Właśnie dlatego jej "D z i e c k o", przenikliwie
wybrało takiego męża. ("Dziecko" tutaj to pojęcie oznaczające "część osobowości").
Lecz to nie wszystko. Jego z a k a z y i jej s k a r g i często doprowadzały do kłótni, tak
że ich p o ż y c i e s e k s u a l n e było poważnie zakłócone. Mąż czuł się winny i z tego
powodu sprawiał jej kosztowne prezenty. Zapewne, gdy obdarzył ją większą swobodą,
jego prezenty stały się mniej kosztowne i rzadsze. Ponieważ poza sprawami domowymi i
dziećmi niewiele mieli ze sobą wspólnego, kłótnie wyróżniały się jako ważne wydarzenia
i głównie przy tych okazjach prowadzili ze sobą autentycz ne rozmowy. T a k c z y o w a
k ż y c i e m a ł ż e ń s k i e n a u c z y ł o j ą j e d n e g o : że w s z y s c y m ę ż c z y ż n i s
ą p o d l i i d e s p o t y c z n i. Jak się potem okazało, postawa ta była związana z j e j d a
w n i e j s z y m i f a n t a z j a m i w k t ó r y c h w i d z i a ł a s i e b i e j a k o o f i a r ę s
e k s u a l n e j a g r e s j i m ę ż c z y z n y."
Eric Berne wprowadza w swojej książce kilka terminów fachowych, służących do
charakterystyki każdej opisywanej w książce poznanej już gry ludzi. Warto poznać te
terminy, gdyż będziesz mógł posłużyć się nimi dla charakterystyki nowej, obserwowanej
przez Ciebie gry, prowadzonej niekoniecznie przez współmałżonka, partnera czy
Twojego przyjaciela. Gry prowadzą także często rządy totalitarne względem swych
obywateli, partie polityczne względem swych członków, liderzy grup wobec swych
współwyznawców.
Proszę więc, poświęć jeszcze trochę uwagi, aby zrozumieć podstawowe tezy Erica Berne
: Otóż sądzi on, iż każda gra charakteryzuje się tym, iż można w niej wyróżnić :
1/ T E Z Ę . Jest to hasłowe ujęcie istoty gry, analogiczne do takich określeń gier
planszowych jak "Samotnik", "Kółko i krzyżyk". Przykłady wyliczyliśmy, cytując spis
treści książki E. Berne.
2/ A N T Y T E Z Ę . Jest to także hasłowe ujęcie sytuacji, kiedy to uczestnicy gry
chwilowo odmawiają uczestnictwa w niej. Grozi to jednak "obcięciem" wypłat
(nagrody), przewidzianej w grze. Eric Berne pisze, że :
"Wobec bardzo stanowczej odmowy gracza, czy też skutecznego obcięcia wypłaty,
wpada on w stan nazwany "rozpaczą", pod pewnymi względami podobny do depresji,
lecz różniący się od niej pod istotnymi względami. Jest on ostrzejszy i zawiera elementy
frustracji i oszołomienia. Może się na przykład objawić wybuchem wprawiającego w
zakłopotanie płaczu. W uwieńczonej powodzeniem sytuacji terapeutycznej, płacz ten
przechodzi nieraz szybko w pogodny śmiech oznaczający konstatację "Dorosłego" :
"znowu zaczynam".
Gra może toczyć się tak długo, jak długo np. mąż zabrania. Jeśli zamiast "Nie waż się"
mówi on "Dalej śmiało", leżące u podstaw fobie zostają zdemaskowane i żona nie może
już dłużej "zwalać" na niego, co pokazuje przypadek pani White.
Dla jasnego zrozumienia gry antyteza powinna być znana, a jej skuteczność
zademonstrowana na praktycznym przykładzie.
3/ C E L . "Określa po prostu ogólny cel gry. Czasami istnieją cele alternatywne. Cel gry
GBYBY NIE TY (GNT) można określić jako u s p o k o j e n i e s i ę : ("Nie chodzi o to,
że się boję, tylko że on mi nie pozwala") lub usprawiedliwienie "Nie chodzi oto, że nie
próbuję, tylko że on mnie powstrzymuje"). Uspokojenie jest łatwiejsze do wyjaśnienia i
bardziej zgodne z potrzebą bezpieczeństwa żony, dlatego przyjmuje się, że celem GNT
jest po prostu uspokojenie.
4/ R O L E . "Gry można opisać jako: dwustronne, trójstronne, wielostronne, itd.,
zgodnie z liczbą oferowanych ról.
GNT jest dwustronną grą i wymaga "skrępowanej żony" i "dominującego męża". Żona
może grać rolę, albo jako ostrożny: "Do rosły" ("Najlepiej, żebym robiła tak, jak on mi
radzi"), albo jako rozdrażnione "Dziecko". Dominujący mąż może trwać w "stanie ego
Dorosłego" ("Najlepiej rób tak, jak ci radzę") albo przejść w "stan ego Rodzica"
("lepiej rób, co ci każę").
5/ P O S U N I Ę C I A . Posunięcia w grze z grubsza odpowiadają "głaskom" w rytuale.
W każdej grze, zdobywając praktykę gracze stają się coraz bieglejsi. Jałowe posunięcia
są eliminowane, a pozostałe lepiej służą celowi. Wieczyste przyjaźnie polegają często na
tym, że gracze uzupełniają się wzajemnie w sposób niezwykle ekonomiczny i dający
zadowolenie, tak że ze swych gier odnoszą maksymalną korzyść przy minimum wysiłku.
6/ K O R Z Y Ś C I . E.Berne pojęcie to ujmuje następująco:
"Jak już mówiliśmy, głaskanie może przybierać różne formy, tak że biologiczną korzyść
z gry da się określić w kategoriach dotykowych. Rola męża w GNT nasuwa na myśl
klaps (całkiem różny od policzka stanowiącego bezpośrednie upokorzenie drugiej
osoby), zaś odpowiedź żony jest czymś w rodzaju złośliwe go kopniaka w goleń. Zatem
biologiczny zysk GNT bierze się z wzajemnego zaczepiania i drażnienia: przykry to, ale
jak widać skuteczny sposób na zachowanie zdrowia tkanek nerwowych".
Berne odróżnia tzw. (a) "korzyść egzystencjalna" (życiową) od (b) korzyści
psychologicznej wewnętrznej, którą można opisać następującym cytatem: "W GNT
społecznie akceptowane uleganie władzy męża chroni kobietę przed przeżywaniem
lęków neurotycznych, zaspokajając zarazem potrzeby masochistyczne, jeśli takie
istnieją.
Terminu masochizm używamy tu w jego klasycznym sensie podniecenia seksualnego w
sytuacjach deprywacji, upokorzenia lub bólu."
oraz (g) <zewnętrznej korzyści psychologicznej, polegającej na tym, że dzięki grze unika
się sytuacji lękowych. Jest to szczególnie widoczne w GNT, gdzie stanowi najważniejszą
motywację. Stosując się do krytycznych uwag męża, żona unika sytuacji społecznych,
których się obawia.
S p o ł e c z n a k o r z y ś ć w e w n ę t r z n a wyraża się także w nazwie gry (patrz teza
gry). Dzięki swej uległości żona zdobywa przywilej oświadczenia "GDYBY NIE TY".
Pomaga to jej ustrukturalizować czas, który musi spędzić z mężem. W przypadku pani
White potrzeba ustrukturalizowania była szczególnie silna z braku innych wspólnych
zainteresowań, szczególnie przed przyjściem na świat potomstwa i potem, gdy dzieci
dorosły. W tym czasie małżonkowie grywali mniej intensywnie i nie tak często, gdyż
dzieci spełniały swą zwykłą funkcję strukturalizowania czasu rodziców i stwarzały
okazję do uprawiania GNT w szerszej, nawet akceptowanej, wersji stale zajętej pani
domu.
S p o ł e c z n a k o r z y ś ć z e w n ę t r z n a jest wyznaczona przez to jaki użytek robi
się z gry w szerszych kontaktach społecznych.
"W przypadku "GDYBY NIE TY" (są to słowa adresowane przez żonę do męża)
zachodzi przekształcenie gry w rozrywkę "GDYBY NIE ON", umilającą spotkanie z
koleżankami przy kawie. Tu znów widać wpływ gier na selekcję znajomych i przyjaciół.
Nowa zaproszona na kawę sąsiadka jest jednocześnie zaproszona do udziału w
"GDYBY NIE ON". Jeśli przyjmuje propozycję i dobrze się spisuje szybko stanie się
serdeczną przyjaciółką starego grona. Jeśli odmówi przedstawiając korzystny wizerunek
swego męża, nie zagrzeje długo miejsca w tym towarzystwie. To tak jakby
konsekwentnie odmawiała "picia na przyjęciach" w wielu środowiskach skazałaby się
tym samym na wykreślenie z listy gości. W ten sposób analiza formalna cech GNT
dobiega końca. Procedurę tą rozjaśnia jeszcze analiza: "Dlaczego ty nie tak ale"
najpospolitszej gry na spotkaniach towarzyskich, na zebraniach i w grupach
psychoterapeutycznych na całym świecie.
Następne podrozdziały książki E.Berne zatytułowane są FUNKCJA GIER. Wybrałem z
nich dwa następujące cytaty:
"Z przyjętego punktu widzenia wychowanie można uznać za proces edukacyjny, w
którym uczy się dziecko, w jakie gry grać i jak w nie grać. Uczy się je także procedur,
rytuałów i rozrywek, stosownych dla jego pozycji, w lokalnej sytuacji społecznej, lecz są
one mniej istotne. Od jego wiedzy i biegłości w procedurach, rytuałach i rozrywkach
zależeć będzie, jakie otworzą się przed nim szanse, lecz stosowane przez niego gry
determinują wykorzystanie tych szans. Będąc elementem scenariusza, czy też
nieświadomego planu życiowego, ulubione gry decydują też o jego losie: powodzeniu w
małżeństwie, karierze i o k o l i c z n o ś c i a c h ś m i e r c i".
"Ponieważ tak mało jest okazji do intymności w codziennym życiu, a niektóre jej formy
(zwłaszcza te intensywne) s ą d l a w i ę k s z o ś c i l u d z i p s y c h o l o g i c z n i e n i e
m o ż l i w e, nasze życie społeczne w p r z e w a ż a j ą c e j c z ę ś c i u p ł y w a n a g r a
c h. A zatem gry są zarówno konieczne jak i pożądane, a cały problem sprowadza się do
tego, czy gry uprawiane przez daną osobę są dla niej najbardziej korzystne. W tym
miejscu warto przypomnieć, że istotną cechą gry jest jej kulminacja albo w y p ł a t a.
Zasadniczą funkcją wstępnych posunięć jest stworzenie sytuacji dla tej wypłaty."
Tak więc w grze "S p r y t" (robienie bałaganu i następnie przepraszanie) wypłatą i
celem gry jest uzyskanie wybaczenia, wymuszonego usprawiedliwieniem się, ... robienie
plam i wypalanie dziur papierosami to jedynie kroki na drodze do końcowej wypłaty,
ale każdy z tych kroków daje w rezultacie osobną przyjemność. Przeprosiny są
krytycznym bodźcem prowadzącym do rozwiązania sytuacji.
Oprócz funkcji społecznej, polegającej na strukturalizowaniu czasu, pewne gry pełnią
rolę niezbędnego czynnika zdrowia dla niektórych ludzi. Ich równowaga psychiczna jest
tak chwiejna, a pozycja utrzymywana z takim trudem, że pozbawienie gier może
pogrążyć ich w trwałej rozpaczy a nawet psychozie. Ludzie tacy będą mocno oponować
przeciwko wszystkim posunięciom
wywodzącym się z a n t y t e z y. Często można zaobserwować to zjawisko w sytuacjach
małżeńskich, kiedy poprawa na skutek terapii psychiatrycznej jednego z małżonków
tzn. porzucenie gier destrukcyjnych) prowadzi do nagłego pogorszenia u partnera, dla
którego gra była n i e z m i e r n i e w a ż n a w utrzymaniu równowagi. Dlatego też w
analizie gier trzeba zachowywać ostrożność.
N a s z c z ę ś c i e k o r z y ś c i z w o l n e j o d g r y i n t y m n o ś c i , która jest czy też
powinna być n a j d o s k o n a l s z ą f o r m ą ż y c i a c z ł o w i e k a są tak duże, że
nawet osobowości o chwiejnej równowadze mogą bezpiecznie i z radością poniechać
swoich gier, jeżeli znajdą odpowiedniego partnera dla lepszego związku.
Na większą skalę gry są integralnymi i dynamicznymi składnikami nieświadomego p l a
n u ż y c i o w e g o , czy też scenariusza każdej jednostki, wypełniają one czas aż do
śmierci, a przy tym p o s u w a j ą a k c j ę n a p r z ó d . Ponieważ ostatni akt
scenariusza domaga się na ogół "cudu" lub "katastrofy", odpowiadające mu gry są
również k o n s t r u k t y w n e lub d e s t r u k t y w n e. I tak mówiąc potocznie, osoba
której scenariusz jest zorientowany na "czekanie na gwiazdkę z nie ba" będzie pewnie
chętnie grała w "Ach jaki pan jest wspaniały", zaś właścicielowi t r a g i c z n e g o s c e
n a r i u s z a k o ń c z ą c e g o s i ę o c z e k i w a n i e m "r i g o r i s m o r t i s" łatwiej
wybrać : "Teraz cię mam, ty sukinsynu".
"Warto zaznaczyć, że wyrażenia potoczne, podobne do użytych w poprzednim zdaniu,
stanowią integralną część analizy gier i, że uczestnicy seminariów i grupowej
psychoterapii posługują się ni mi zupełnie swobodnie. Wyrażenie "oczekiwanie rigoris
mortis" pochodzi ze snu pacjentki, w którym zdecydowała się zakończyć swoje sprawy
przed nadejściem śmierci. Inny pacjent uczestniczący w seansie tej grupy wskazał na
fakt, pominięty przez terapeutę: w p r a k t y c e o c z e k i w a n i e n a g w i a z d k ę z n
i e b a i n a ś m i e r ć s ą s y n o n i m i c z n e. Ponieważ wyrażenia potoczne są tak
ważne w analizie gier, poświęcimy im później więcej miejsca".
Eric Berne, we wstępnych rozdziałach swojej książki, proponuje także różne sposoby
klasyfikacji rozmaitych gier, prowadzonych przez ludzi. Klasyfikuje on te gry według:
liczby graczy, używanej "waluty" oraz "intensywności". Dla zachęty przeczytania tej
książki w całości przytoczę klasyfikację gier, prowadzonych przez ludzi, według ich
cechy, którą można by nazwać i n t e n s y w n o ś c i ą. Otóż autor pisze, że :
"Wymienione trzy zmienne w sumie sprawiają, że gry można uznać za delikatne bądź
gwałtowne. U ludzi zaburzonych psychicznie można często zauważyć progresję pod tym
względem, co pozwala mówić o gradacji. Schizofrenik paranoidalny może zacząć od
elastycznej, swobodnej i łagodnej gry pierwszego stopnia : "Ależ to okropne" i przejść
aż do sztywnej, nieustępliwej i ostrej gry trzeciego stopnia. Rozróżniamy następujące
stopnie :
a/ Gra pierwszego stopnia to taka, która jest społecznie akceptowana.
b/ Gra drugiego stopnia to taka, która nie powoduje żadnych trwałych nie dających się
naprawić szkód, lecz jej uczestnicy wolą ją ukrywać przed innymi ludźmi.
c/ Gra trzeciego stopnia to taka, która kończy się dopiero na s a l i o p e r a c y j n e j , w
s ą d z i e l u b k o s t n i c y .
a. PRZYKŁAD "GRY ŻYCIOWEJ" ALKOHOLIK
Nie mam zamiaru przepisywać tu książki E.Berne, chcę tylko zachęcić do jej
przeczytania. Toteż następne cytaty jej wybranych fragmentów mogą być niejasne. Nie
pozostaje nic innego jak tylko sięgnąć do oryginału (dostępnego zapewne w większych
bibliotekach).
Wydaje się jednak ważne, aby przytoczyć przynajmniej końcowy fragment długiego,
wielostronicowego, popularnego, zrozumiałego opisu gry pt.: "Alkoholik". Analityczny
krótki opis tej gry według przytoczonej wyżej terminologii E.Berne jest następujący :
ALKOHOLIK
1. TEZA : "tyle złego już zrobiłem , spróbuj mnie powstrzymać."
2. ...
3. CEL : samooskarżanie się
4. ROLE : Alkoholik, Oskarżyciiel, Wybawca, Kozioł Ofiarny, Pośrednik
W najpełniejszym kształcie jest to gra pięciostronna, chociaż role mogą być zagęszczone
do tego stopnia, że na po początku i na końcu staje się ona dwustronna. Główną rolą
wspomagającą jest rola O s k a r ż y c i e l a, którą najczęściej gra osoba odmiennej płci,
zazwyczaj partner w małżeństwie. Trzecią rolę gra W y b a w c a, przeważnie tej samej
płci, na przykład dobry lekarz domowy, interesujący się pacjentem i jego nadmiernym
piciem. W klasycznym wydaniu lekarzowi udaje się wybawić alkoholika od jego nałogu.
Po sześciomiesięcznej abstynencji White'a ci dwaj gratulują sobie nawzajem.
Następnego dnia White leży pijany w rynsztoku.
Czwartą rolą jest K o z i o ł O f i a r n y lub Figurant. W powieściach odgrywa ją
barman, który dobrodusznie rozszerza kredyt White'owi, daje mu kanapkę i filiżankę
kawy, nie próbując ani go oskarżać, ani ratować. W normalnym życiu zwykle rolę tę
spełnia m a t k a pijaka, która daje mu pieniądze i współczuje z powodu
niewyrozumiałej żony. Ten fragment gry wymaga od White'a usprawiedliwienia swych
p o t r z e b f i n a n s o w y c h jakimś g o d z i w y m c e l e m, który oboje przyjmują
pozornie za d o b r ą m o n e t ę. Choć naprawdę d o s k o n a l e wiedzą, na co te
pieniądze będą przeznaczone. Pomocniczym fachowcem we wszystkich grach,
związanych z piciem jest barman albo sprzedawca w sklepie monopolowym. W grze
"Alkoholik" piątą rolę odtwarza P o ś r e d n i k, bez pośredni dostawca, który także
rozumie gadanie alkoholika i w pewien sposób jest najzacniejszą osobą w życiu każdego
uzależnionego. Różnica pomiędzy Pośrednikiem a innymi osobami polega na różnicy
między profesjonalistami a amatorami i odnosi się do każdej gry : "zawodowiec wie
kiedy przestać". W pewnym momencie dobry barman odmawia obsługiwania
"Alkoholika", który zostaje pozbawiony wtedy swych dawek, aż do chwili, gdy nie
znajdzie bardziej pobłażliwego Pośrednika. We wczesnych stadiach "Alkoholika" ż o n
a może grać w s z y s t k i e t r z y r o l e wspomagające: o północy jest K o z ł e m O f i a
r n y m rozbierającym go, podającym kawę i podtrzymującym na duchu ; rano jest O s
k a r ż y c i e l e m robiącym wyrzuty z powodu niewłaściwego postępowania, wieczorem
przemienia się w W y b a w c ę błagającego o zmianę postępowania.
5. POSUNIĘCIA : Trudno precyzyjnie prześledzić formowanie się tej gry z powodu jej z
ł o ż o n o ś c i. Jednakże d z i e c i, szczególnie d z i e c i a l k o h o l i k ó w przejmują
wiele manewrów charakterystycznych dla Alkoholika: "Spróbuj mnie powstrzymać", w
co wchodzi kłamstwo, chowanie rzeczy, poszukiwanie uwag krytycznych i ludzi, którzy
mogą pomóc, znajdowanie życzliwego sąsiada, który wspomoże w potrzebie itp.
Samooskarżanie często odkłada się na lata późniejsze.
6. KORZYŚCI :
1. Wewnętrzna psychologiczna (a) Picie jako bunt, podniesienie na duchu i
pośrednie zaspokojenie chęci intymności ; (b) samooskarżanie
(prawdopodobnie, przypisek: jako odmiana "potrzeb
masochistycznych"),
2. Zewnętrzna psychologiczna unikanie intymności seksualnej i innych jej
form ,
3. Wewnętrzna społeczna "Spróbuj mnie powstrzymać” ,
4. Zewnętrzna społeczna "Kociokwik", "Martini" i inne rozrywki,
5. Biologiczna oscylacja między miłością a nienawiścią,
6. Egzystencjalna "Każdy chce mnie skrzywdzić".
b. PRZYKŁAD GRY MAŁŻEŃSKIEJ : OZIĘBŁA KOBIETA
Wracając do podstawowej tezy twórcy "Analizy Transakcyjnej" iż gry służą do tego,
aby unikać intymności, przytoczę tutaj jeszcze fragment opisu gry pt.: "OZIĘBŁA
KOBIETA".
1. TEZA :skrótowo "jest to zawsze gra małżeńska, gdyż trudno przypuścić by związek
nieformalny dostatecznie długi stwarzał niezbędne warunki i przywileje. Związek taki
nie mógłby zresztą przetrwać wobec zaistnienia tej gry. Mąż zaleca się do swej żony i
zostaje odtrącony. Po kolejnej próbie żona mówi mu, że wszyscy mężczyźni to zwierzęta,
że on jej na prawdę nie kocha, czy też nie kocha jej dla niej samej, a chodzi mu
wyłącznie o seks."
"Przez jakiś czas mąż daje spokój, potem próbuje znów z tym samym skutkiem.
Ostatecznie poddaje się i nie ponawia już zalotów. W miarę upływu czasu, żona
zachowuje się coraz bardziej swobodnie, a czasem jest jakby roztargniona. Spaceruje po
sypialni na wpół rozebrana, albo zapomina czystego ręcznika, kiedy się kąpie i prosi
męża, żeby go przyniósł. Jeżeli uprawia grę w ostrej formie lub sporo pije, może zacząć
flirtować w towarzystwie. Wreszcie małżonek reaguje na te prowokacje i znowu próbuje
doprowadzić do zbliżenia. I tym razem zostaje odepchnięty, co wywołuje grę
"AWANTURA", w której strony wzajemnie wypominają sobie swoje niedawne
zachowanie, powołują się na inne pary, kłócą się o teściów i szwagrów, pieniądze i
niepowodzenia, a wszystko to kończy się 'trzaśnięciem drzwiami'."
"Tym razem mąż stwierdza, że ma już dosyć i że znajdą "modus vivendi bez seksu".
Mijają miesiące. On ignoruje paradowanie w negliżu i manewr z ręcznikiem. Żona staje
się coraz bardziej prowokująco swobodna i roztargniona, ale on wciąż się opiera. Aż
któregoś wieczoru sama podchodzi do niego i całuje go. On z początku nie reaguje,
pamiętając o swoim postanowieniu, lecz wkrótce natura bierze górę, po długim poście i
teraz jest już pewien, że to zrobi. Jego pierwsze nieśmiałe gesty nie są odrzucane. Staje
się więc coraz bardziej zmysłowy. W krytycznym momencie żona cofa się i krzyczy :
"Przecież ci mówiłam ! Wszyscy mężczyźni to zwierzęta. Ja chciałam tylko uczucia, ale
tobie chodzi tylko o seks ! Następuje gra "AWANTURA", często z pominięciem faz
wstępnych, a więc zamiast zaczynać od niedawnego zachowania, teściów, itp.,
przechodzi się od razu do pieniędzy."
"Należy zaznaczyć, że najczęściej, mimo protestów, mąż obawia się zazwyczaj zbliżenia
nie mniej od swojej żony, gdyż często bywa tak, iż starannie wybrał on w przeszłości
partnerkę, tak by zminimalizować niebezpieczeństwo nadmiernego eksploatowania swej
zaburzonej potencji, za którą może winić ją."
"Grę tę w jej powszechnej formie uprawiają często niezamężne kobiety w różnym
wieku. W takich wypadkach gra często zlewa się z innymi grami, takimi jak
"OBURZENIE" lub "GWAŁT".
2. ANTYTEZA :"Gra ta jest niebezpieczna, a ewentualne antytezy są równie
niebezpieczne. Wzięcie kochanki jest ryzykowne. Nie wykluczone, że wobec takiej
stymulującej konkurencji, żona zaprzestanie gry próbując zainicjować normalne
pożycie małżeńskie, ale może być już za późno. Z drugiej strony, może ten fakt
wykorzystać (często z pomocą prawnika), jako broń przeciw mężowi w grze "Teraz cię
mam, ty sukinsynu". Trudno też przewidzieć, co się stanie jeżeli mąż zasięgnie rad i
zrozumie istotę swojej sytuacji, a jego żona tego nie zrobi. Jej gra może się załamać z
chwilą, gdy mąż nabierze sił i spróbuje zdrowszych sposobów przystosowania się. J e ż e
l i żona gra o s t r o, poprawa jego stanu może doprowadzić do r o z w o d u. Najlepiej
byłoby gdyby obaj udali się po poradę taką, aby obnażone zostały ukryte korzyści gry i
leżąca u jej podstaw p a t o l o g i a s e k s u a l n a. Potem małżonkowie mogliby
próbować intensywnej psychoterapii indywidualnej. Może to zaowocować powtórnym
małżeństwem typu "psychologicznego". Jeżeli się to nie uda, każda ze stron będzie
przynajmniej w stanie lepiej dostosować się do istniejącej sytuacji.
Sensowną antytezę dla powszechnej formy gry stanowi również znalezienie innej
towarzyszki życia. Niektóre dotkliwsze, czy też brutalniejsze antytezy są niemoralne lub
wręcz kryminalne."
3. CEL : "... Krytyczny moment "OZIĘBŁEJ KOBIETY" stanowi końcowa faza w
postaci AWANTURA". Jeżeli już do niej dojdzie, intymność seksualna nie wchodzi w
rachubę, gdyż obie strony czerpią teraz perwersyjną satysfakcję z "AWANTURY" i nie
odczuwają potrzeby dalszych wzajemnych podniet seksualnych. A więc istota "ANTY
OZIĘBŁEJ KOBIETY" polega na tym by nie dać się wciągnąć w “AWANTURĘ".
Pozostawia to żonę w stanie seksualnego niezaspokojenia, które może być tak ostre, że
zrobi się ona bardziej uległa."
4. KORZYSCI :
1. Psychologiczna wewnętrzna : a) podtrzymanie istotnego przekonania
"Jestem czysta" ; b) uwolnienie się od poczucia winy za fantazje sadystyczne (Uwaga!
Jest to jedynie hipoteza Erica Berne oparta na teorii Z.Freuda. Tym nie mniej!
Czytelniku! wymyśl lepsze hipotezy niż te, które sformułował Z.Freud. przypisek)
2. Psychologiczna zewnętrzna: uniknięcie budzącej lęk nagości męża i stosunku
seksualnego.
g. PRZYKŁAD GRY SEKSUALNE "GWAŁT"
1. T E Z A : Jest to gra tocząca się pomiędzy kobietą i mężczyzną, której łagodniejszą
formę można by grzeczniej nazwę "ODCZEP SIĘ" albo "OBURZENIE ". Jej
intensywność bywa rozmaita. (1) "GWAŁT PIERWSZEGO STOPNIA ", czy też
"ODCZEP SIĘ" często odbywa się na spotkaniach towarzyskich i polega w zasadzie na
łagodnym flircie. Pani Withe sygnalizuje , że jest do zdobycia i czerpie przyjemność ze
starań określonego mężczyzny. Z chwilą gdy ten się zaangażuje, gra się kończy.
Jeżeli jest uprzejma, może całkiem szczerze powiedzieć:
"Doceniam twoje komplementy i dziękuję ci za nie" i przejść do dalszych podbojów.
Jeżeli jest mniej wspaniałomyślna, może po prostu zostawić mężczyznę samego. Osoba
grająca z talentem, na dużych przyjęciach może bardzo przedłużać grę, chodząc z
miejsca na miejsce, co zmusza mężczyznę do wykonywania skomplikowanych
manewrów, by być przy niej, a jednocześnie nie zwracać na siebie uwagi obecnych. (2)
W " GWAŁCIE DRUGIEGO STOPNIA ", czy też "OBURZENIU" zaloty Blacka
sprawiają Pani White jedynie uboczną satysfakcję, główną przyjemność czerpie ona
natomiast z o d t r ą c a n i a go. Dlatego gra ta znana jest też pod potoczną nazwą
"SPŁYWAJ FRAJE RZE ".Pani White doprowadza Blacka do znacznie silniejszego
zaangażowania niż łagodny flirt przy "GWAŁCIE I-go stopnia" i cieszy się widokiem
jego porażki. Black, rzecz jasna nie jest, aż taki bezradny na jakiego wygląda, i w
rzeczywistości mógł sobie zadać sporo trudu by się zaangażować. Zazwyczaj Black gra w
jakąś odmianę "KOPNIJ MNIE ".
(3) "GWAŁT TRZECIEGO STOPNIA " j e s t z ł ą i o k r u t n ą grą, która kończy się
morderstwem, samobójstwem albo rozprawą sądową. Tutaj pani White prowokuje
Blacka do kompromitującego go kontaktu fizycznego, a następnie twierdzi, że dokonał
na nią kryminalnego napadu, czy też wyrządził jej nieodwracalną szkodę. W
najbardziej cynicznej formie pani White może faktycznie zezwolić na pełen akt
seksualny, z którego sama czerpie przyjemność, zanim jeszcze zaatakuje mężczyznę.
Atak może nastąpić natychmiast, np. w formie krzyku "gwałconej" kobiety, lub po
dłuższym czasie pod postacią samobójstwa, czy zabójstwa, po rozciągniętym w czasie
romansie. Jeśli pani White decyduje się odegrać przestępczy napad, bez trudu znajduje
zwykle płatnych lub chorobliwie wścibskich sprzymierzeńców, takich jak prasa, policja,
adwokaci i krewni. Czasami jednak te osoby postronne w cyniczny sposób tak nią
pokierują, że traci inicjatywę i staje się n a r z ę d z i e m i c h g i e r.
W niektórych przypadkach osoby postronne spełniają inną funkcję. Zmuszają one siłą
panią White do podjęcia gry, ponieważ same chcą grać w "WALCZCIE ZE SOBĄ".
Stawiają ją w takiej sytuacji, że aby zachować twarz i ocalić swoją reputację musi
krzyczeć: GWAŁT !!. Zdarza się tak zwłaszcza, gdy dziewczyna jest niepełnoletnia, a jej
związek z mężczyzną zostanie wykryty, czy wyjdzie na jaw. Może się ona wtedy czuć
zmuszona do przekształcenia romansu w "GWA<149>T TRZECIEGO STOPNIA" ,
mimo że ma nań nadal ochotę.
2. A N T Y T E Z A : Mężczyzna nie daje się wciągnąć w grę, czerpie dużo przyjemności
z łagodnych flirtów w ramach "ODCZEP SIĘ".
O D M I A N Y: Męskie wersje "GWA<149>TU" spotyka się nagminnie w transakcjach
business-u i handlu. Inne wersje męskie to gra "WYRZUCENIE Z ŁÓŻKA"(a potem
ona dostaje figę) i "PRZYTUL SIĘ"(a potem wylewa się ją z pracy).
3. C E L : Celem gry jest zemsta za d o m n i e m a n e, d o z n a n e k r z y w d y.
4. K O R Z Y Ś C I :
1. Psychologiczna wewnętrzna : wyrażenie nienawiści i projekcja poczucia winy,
podtrzymanie przeświadczenia "jestem bez skazy".
2. Psychologiczna zewnętrzna : uniknięcie emocjonalnej intymności seksualnej.
3. Społeczna wewnętrzna : w postaci wypłat "Teraz cię mam ty sukinsynu".
4. Społeczna zewnętrzna : w postaci wywypłat gier towarzyszących:"Ależ to
okropne", "Sąd", "Walczcie ze sobą".
d. W CO GRAJĄ LUDZIE PODSUMOWANIE
Po dokładnym opisaniu wielu gier (patrz fragment spisu treści książki) jej autor w
końcowych rozdziałach wyciąga następujące konkluzje: (UWAGA! podaję jedynie
fragmentaryczne cytaty):
W ROZDZIALE 13 pt. ZNACZENIE GIER, Eric Berne pisze:
"1. Gry są przekazywane z pokolenia, na pokolenie. Ulubioną grę danej osoby można
prześledzić wstecz do jej r o d z i c ó w i d z i a d k ó w , wprzód zaś do d z i e c i, które
jeśli nie nastąpi skuteczna interwencja, nauczą jej z kolei swoje dzieci ... wstecz można
się przy tym cofnąć z pewnością aż do stu lat, a w przód rzutować na lat co najmniej
pięćdziesiąt. Przerwanie tego łańcucha, w którym uczestniczy pięć albo więcej pokoleń,
może mieć g e o m e t r y c z n i e p o s t ę p u j ą c e skutki. Na świecie żyje wielu l u d z i,
którzy mają przeszło dwustu potomków (przypisek: Ewa urodziła człowieka 200 000 lat
temu [* 45-47]). Gry mogą z pokolenia na pokolenie słabnąć lub się zmieniać, chociaż
wydaje się, że istnieje silna tendencja do kojarzenia się osób, które g r a j ą w podobne,
jeżeli nie te same gry. Jest to tzw. h i s t o r y c z n e znaczenie gier."
"2. W y c h o w a n i e polega głównie na nauczeniu dzieci w jakie gry mają grać. Różne
kultury i klasy społeczne preferują różne typy gier, a rozmaite plemiona i rodziny
wybierają rozmaite ich odmiany. Jest to tzw. k u l t u r o w e znaczenie gier".
"3. Gry są jak gdyby wciśnięte między rozrywki i intymność. Rozrywki stają się nudne
przy powtarzaniu tak jak i sprzyjające im spotkania towarzyskie. I n t y m n o ś ć
wymaga dużej ostrożności, zagraża jej : "RODZIC", "DOROSŁY" (Sic) i
"DZIECKO". Społeczeństwo k r z y w i s i ę n a s z c z e r o ś ć poza zaciszem domowym,
rozsądek podpowiada, że może być ona n a d u ż y t a, a DZIECKO lęka się jej ponieważ
wiąże się ze z d e m a s k o w a n i e m. Zatem żeby uciec od nudy rozrywek, nie
narażając się przy tym na n i e b e z p i e c z e n s t w a i n t y m n o ś c i, większość ludzi
idzie na kompromis g i e r tam gdzie to możliwe, i one głównie wypełniają im
najciekawsze ze wspólnie spędzanych godzin. Jest to tzw. s p o ł e c z n e znaczenie gier."
"4. Ludzie wybierają na przyjaciół kolegów i najbliższe osoby, które grają w te same
gry. Dlatego "każdy kto jest kimś" w danym kręgu społecznym (arystokracji, paczce
młodzieżowej, klubie, miasteczku studenckim itp.) zachowuje się w sposób, który może
wydawać się całkiem obcy członkom innego
kręgu społecznego. I odwrotnie, lecz będzie serdecznie przyjęty w innym kręgu
społecznym. Jest to tzw. o s o b i s t e znaczenie gier."
W jednym z następnych rozdziałów, kończących dzieło pt.Ł "GRACZE" autor pisze, że
" Na codzień najbardziej zapalonymi graczami są dwie kategorie osób: PONURACY I
SKWERZY (Skwerod square, który w slangu amerykańskim oznacza człowieka
sztywnego, konwencjonalnego, kogoś kto jest " jak należy "-przypisek tłumacza książki
E.Berne na j. polski). PONURAK to człowiek, który jest "zły na swoją matkę" (lub ojca
przypisek). W badaniu wychodzi na jaw, że złość ta trwa od wczesnego dzieciństwa.
Często ma po temu istotne "Dziecięce" po wody: matka mogła go zostawić w
krytycznym okresie jego dzieciństwa, bo zachorowała i poszła do szpitala, czy też mogła
urodzić zbyt wiele rodzeństwa. Czasem porzucenie to jest bardziej dobro wolne mogła
go oddać komuś na wychowanie, aby ponownie wyjść za mąż. W każdym razie od tego
czasu stał się ponury i nadąsany. Nie lubi kobiet choć bywa Don Juanem. "Ponieważ
dąsanie się jest umyślne, mężczyzna PONURAK może świadomie z niego zrezygnować,
w dowolnym momencie życia, tak jak robił to w dzieciństwie, gdy nadchodził czas
kolacji. Warunki niezbędne do takiej rezygnacji są takie same w przypadku dorosłego
co i małego PONURAKA . Chodzi o to by, mógł on zachować twarz i by otrzymał jakąś
atrakcyjną ofertę w zamian za przywilej dąsania się. (...)." "Z żeńskimi PONURAKAMI
sytuacja jest taka sama, "mutatis mutandis", g d y m a j ą z ł o ś ć d o o j c a. Terapeuta-
mężczyzna musi potraktować ich "DREWNIANĄ NOGĄ" (-"CZEGO SPODZIEWAĆ
SIĘ PO KOBIECIE, KTÓRA MIAŁA TAKIEGO OJCA" z jeszcze większą
dyplomacją). Inaczej ryzykuje, że zostanie skreślony jako "M ę ż c z y z n a p o d o b n y
d o o j c a". "Każdy z nas ma także w sobie troszeczkę SKWERA, a celem analizy gier
jest zredukowanie tej cząstki do minimum. SKWER to ktoś, kto jest n a d m i e r n i e w
r a ż l i w y na wpływy RODZICIELSKIE. Stąd w momentach ważnych, krytycznych,
wtedy, kiedy oceniają go inni, wpływy te zakłócają jego dorosłe przetwarzanie danych i
jego DZIECI, spontaniczność, co daje w rezultacie niestosowne, niezręczne, czasami
śmieszne, mało imponujące ZACHOWANIE. W ekstremalnych przypadkach SKWER
bywa Lizusem, Pozerem i Natrętem. (...) "PIŁA" jest jeszcze bardziej nienaganna od
"SKWERA". Określenie to jest zarezerwowane dla kobiet, chociaż czasem mówi się tak
o mężczyznach mających nieco kobiece skłonności." W jednym z ostatnich rozdziałów
swojej książki pt.: "AUTONOMIA" autor pisze, że: "Odzyskanie a u t o n o m i i ujawni
się poprzez wyzwolenie, czy też odzyskanie trzech zdolności: a. WRAŻLIWOŚCI, b.
SPONTANICZNOŚCI oraz c. INTYMNOŚCI", "WRAŻLIWOŚĆ”: oznacza zdolność
widzenia ekspresu do kawy i słyszenia śpiewu ptaków na własny sposób, nie tak jak nas
nauczono. Można zasadnie przyjąć, że niemowlęta słyszą i widzą.""Wtedy pojawia się "
dobry ojciec ", który uważa, że powinien "uczestniczyć" w doświadczeniach dziecka i
pomóc mu rozwijać się"
Mówi: "to jest sójka, a to jest wróbel". Z chwilą gdy chłopiec zacznie się skupiać nad
tym, który ptak jest sójką, a który wróblem, nie potrafi już widzieć ptaków, ani słyszeć,
jak śpiewają. Musi je widzieć i słyszeć tak, jak życzy sobie ojciec. Ojciec ma ze swojej
strony słuszność, ponieważ niewielu ludzi może pozwolić sobie na przejście przez życie
zachwycając się śpiewem ptaków, i im szybciej chłopiec rozpoczyna swą "edukację" tym
lepiej." "Niektórzy jednak potrafią patrzeć i słuchać w dawny sposób. Ale większość
przedstawicieli gatunku ludzkiego utraciła wrażliwość m a l a r z a , p o e t y czy też m u
z y k a i nie pozostawiono im możliwości widzenia i słyszenia wprost, nawet jeżeli mogą
sobie na to pozwolić. Muszą do tego dojść wtórnie. Odzyskanie tej zdolności będziemy
nazywać odzyskaniem "WRAŻLIWOŚCI", lub odzyskaniem możności osobistego
obserwowania świata. Takie wrażliwe odbieranie świata wymaga przede wszystkim aby
jak najczęściej żyć "tu i teraz", a nie gdzieś indziej, w przyszłości albo w przeszłości.
Daleko duchem jest ktoś, np., który spieszy się, dla którego najważniejsza jest
punktualność. Człowiek wrażliwy jest żywy, ponieważ wie jak czuje, wie gdzie jest i co
dzieje się w danej chwili." "SPONTANICZNOŚĆ oznacza z kolei wolność wyboru i
wyrażania własnych uczuć z dostępnego ich asortymentu. Oznacza wyzwolenie od
przymusu grania i odczuwania tylko tego, czego człowieka odczuwać nauczono."
"INTYMNOŚĆ to spontaniczna, wolna od gier otwartość osoby świadomej, osiągnięcie
stanu podobnego do osobowości nieskażonego dziecka, w całej jego naiwności żyjącego
tu i teraz. ...." "Ponieważ intymność jest w istocie funkcją naturalnego "DZIECKA",
zazwyczaj zostaje spełniona, jeśli nie zakłócą jej gry. Tym, co ją niszczy, jest na ogół
przystosowanie się do wpływów "RODZICA". Niestety, jest to zjawisko prawie
powszechne. Lecz zanim tak się stanie, większość dzieci okazuje miłość, która jest
sednem intymności." "Świadomie, bądź nieświadomie, rodzice od urodzenia uczą swe
dzieci, jak się zachowywać, myśleć, czuć i spostrzegać. Uwolnienie się od tych wpływów
nie jest sprawą łatwą, ponieważ są one głęboko zakorzenione i podczas pierwszych
dwudziestu czy trzydziestu lat życia niezbędne dla biologicznego i społecznego prze
trwania. W gruncie rzeczy wyzwolenie to jest w ogóle możliwe tylko wówczas, gdy
jednostka staje się a u t o n o m i c z n a, to znaczy zdolna do wrażliwego spostrzegania,
spontaniczności i intymności, i ma własny sąd o tym, co zaakceptować z rodzicielskich
nauk. (... ) Wtedy jest przygotowana do kontaktów wolnych od gry. " Od czasu wydania
książki E.Berne w roku 1964 i uzyskania przez jego teorię rozgłosu napisano wiele
rozpraw naukowych, książek popularyzujących, jak i literackich felietonów
odwołujących się do jego konceptów (* 42,44,75,77,78,80). Czytając te teksty odnosi się
jednak wrażenie, że najcelniej, dosadnie i efektywnie ujmował to jednak pierwowzór.
Dzieło "W co grają ludzie?" jest systematyczne, uporządkowane, przekazuje konkretną
wiedzę. Co proponuję więc. ZASTANÓW SIĘ, JAKIE GRY prowadzisz Ty sam. Być
może nie posługujesz się manipulacyjnymi rozgrywkami zbyt często lub przynajmniej
jakaś złożona gra nie jest Twoją jedyną pasją życiową. Jest jednak mało
prawdopodobne, abyś gier nie prowadził w ogóle. Jeśli ustalisz już celne nazwy na
prowadzone przez Ciebie gry, to spróbuj uświadomić sobie także, jakie są ich CELE,
ANTYTEZY, ROLE przypisane innym (komu?) i KORZYŚCI. Jak już będziesz miał
taką świadomość to możesz o swoich grach porozmawiać z kimś bliskim. No, ale z kim.
Czy aby nie z partnerem ?-----------------------------(*) Przypisek: Dla ułatwienia
prezentacji teorii E.Berne wprowadzam tu pojęcie "potrzeby głównej" po to, aby
nazywać krótko i jednolicie "coś" co E.Berne rozumie jako głód czegoś innego, czyli
pewną wtórną potrzebę psychiczną; czasami jest to głód po znania, głód sławy; czasami
potrzeba umartwiania się (lekko nasilony masochizm) lub upokarzania innych (lekko
nasilony sadyzm).
V. PIĘĆ KREGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW DAMSKO-MĘSKICH
Celowo nie podaję tu omówień wybranych powieści. W miejsce krytyk literackich
proponuję zabawę i zagadki. Poniżej podaję dane bibliograficzne 15 powieści,
wybranych w języku polskim, często wznawianych, łatwo dostępnych w bibliotekach.
Część z nich zapewne już czytałeś.
Bez trudu spostrzeżesz się więc o jakie kręgi wtajemniczenia tu chodzi.
Jeśli nie masz jasności na czym polega proponowana tu gradacja no to cóż, będziesz
musiał przeczytać więcej tych dzieł. żadna z wyliczonych powieści nie jest nudna.
Skomplikowanie spraw narasta również w obrębie każdego "kręgu". Każdą z powieści
możesz traktować nie tylko jako rozrywkę, lecz również jako wyzwanie intelektualne.
Spróbuj ustalić, jakie fragmenty cytowanych teorii psychologicznych są "ilustrowane"
przez kolejną czytaną przez Ciebie powieść, życzymy Ci dobrej kondycji psychicznej,
gdy sięgniesz po powieści wyliczone w grupie piątej.
I. 1. Irwin Show : POGODA DLA BOGACZY, PIW, Warszawa, 1980
2. John Braine : JEDYNA I OSTATNIA MIŁOŚĆ, PIW, Warszawa, 1987,
3. John Steinbeck : NA WSCHÓD OD EDENU, PIW, Warszawa, 1982,
II. 1. Francoise Sagan : PEWIEN UŚMIECH, KAW, Warszawa, 1974,
2. Christine Arnothy : KAżDEMU JEGO RAJ, KAW, Katowice, 1989,
3. Francoise Sagan : WITAJ SMUTKU, PIW, Warszawa, wznowienie w 1989,
III. 1. John Updike : WYJDŹ ZA MNIE, PIW, Warszawa, 1982,
2. John Fowles : KOCHANICA FRANCUZA, PIW, Warszawa, 1973,
3. Henry Mulish : DWIE KOBIETY, PIW, Warszawa, 1989,
IV. 1. John Fowles : MAG (tom I i II), PIW, Warszawa, 1982,
2. Jonathan Corrol : KRAINA CHICHÓW, Warszawa, 1990,
3. Michał Bułhakow : MISTRZ I MAŁGORZATA, Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, Wrocław, 1990,
V. 1. Margarit Durras : KOCHANEK, PIW, Warszawa, 1984,
2. Milan Kundera : NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU, Wydawnictwo Alfa,
Warszawa, 1991, 3. Jerzy Nikodem Kosiński : KROKI, PIW, Warszawa,
1989.
LITERATURA
1. Brodziak A.: Funkcja Ewy. Wydawca: Zakład Poligraficzny. Bytom, ul.
Wolności 37, 1991.
2. Waldemar Kozłowski : Jak mierzyć miło\2sc\1 ? Przegląd Psychologiczny, 1988,
nr 2 , s.527-541.
3. Krystyna Lubelska : Co czuję kiedy czuję, że kocham. Wiedza i Życie, 1989, nr 7-
8, s.34-36.
4. Eric Berne : W co grają ludzie ?, PWN, Warszawa 1987.
5. John Bancroft : Le desir sexuel. La Recherche, 1989, nr 213, s.1060.
6. Rober Crooks, Karla Baur : Our Sexuality, The Benjamin - Cummings
Publishing Company. Inc. Menlo Park 1983.
7. Erich Fromm : O sztuce miłości. PWN, Warszawa 1971.
8. Jose Ortega y Gasset : Szkice o miłości. Czytelnik, Warszawa, 1989.
9. Jeanne Segal : Feeling Great. Oreda Unity Press, Santa Cruz (California, USA),
1983.
10. Kazimierz Pospiszyl : W mrokach podświadomości - trzeci odkrywca. Wiedza i
Życie, 1989, nr 9.
11. Brodziak A. : Współudział czynników psychologicznych w rozwoju chorób
organicznych narządów wewnętrznych. Polskie Archiwum Medycyny
Wewnętrznej, 1978, 6, 653-658.
12. Brodziak A. : Pojęcia łączące naurofizjologię i psychologię lekarską. Przegląd
Lekarski, 1987, nr 9, 655-665.
13. Brodziak A. : Psychomatyka. Skrypt śląskiej Akademii Medycznej, Katowice,
1983.
14. Brodziak A. : Ewolucyjny model pojęcia choroby ze szczególnym
uwzględnieniem zaburzeń psychosomatycznych. Polski Tygodnik Lekarski, 1985,
39, 801-805.
15. Brodziak A. : Próba oszacowania przekonań podstawowych osób chorujących na
niektóre schorzenia narządów wewnętrznych. Polski Tygodnik Lekarski, 1986,
41, 1040-1044.
16. Brodziak A.: Niektóre elementy wzoru zachowania osób otyłych.
Pol.Arch.Med.Wewn. 1987, 73, 121-129.
17. Brodziak A.: Jesteś nieśmiertelny - jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji
fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej.
Wydawca: Zakład Poligraficzny, Bytom (ul. Wolności 37), 1990.
18. Brodziak A.: Zastosowanie elementów teorii mnogości do rozpoznawania
różnicowego. Polski Tygodnik Lekarski, 1967, 22, 121.
19. Brodziak A.: Algorithmization of natural medical diagnostic. An approach to the
electronic system, indicating correct diagnostic procedure.
Ann.Med.Sec.Pol.Acad.Sci. 1970, 15, 5-36.
20. Brodziak A.: Psychonika - Teoria struktur i procesów informacyjnych
centralnego układu nerwowego człowieka. Wydawnictwo PAN, Katowice, 1974.
21. Brodziak A.: Czym jest ból i przyjemność. Problemy, 1988, nr 3.
22. Brodziak A.: Podstawowe mechanizmy regulacji fizjologicznych. Rozdział
wstępny do podręcznika pt. "Fizjologia człowieka z elementami fizjologii
klinicznej", PZWL, Warszawa, 1989.
23. Brodziak A.: Engram pamięciowy i istota wyobrażeń. Problemy, 1989, nr 6.
24. Brodziak A.: Jak mózg człowieka "ładuje" do pamięci życiorys - czyli o utracie
orientacji w czasie i przestrzeni. Młody Technik, 1989, nr 2.
25. Brodziak A.: życie sztuczne. Problemy, 1990, nr 1-3.
26. Brodziak A.: Dalekosiężny nasłuch. Problemy, 1978, nr 4.
27. Bannister D. Issues and approaches in personal construct theory. Academic
Press. Orlando-San Diego-London, 1985.
28. Beail N.: Repertory grid technique and personal constructs. Application in
clinical and educational settings. Croom Helm Pub.Inc. London-Sydney, 1985.
29. Eliot R.S.: Stress and the heart. Mechanisms-Measurements-Management.
Futura Publishing Co. Inc. Mount Kisco-New York, 1988.
30. Ellis A.: The essence of rationale psychotherapy: A comprehensive approach to
treatment. Institute for Advanced Study in Rational Psychotherapy, New York,
1970.
31. Fransella F. Thomas L.: Experimenting with personal construct psychology.
Routledge and Kegan Paul, London-New York, 1988.
32. Hebb D.O. The organization of behavior. J.Wiley and Sons, New York, 1949.
33. Kelly G.A.: The psychology of personal constructs. Norton Co. New York, 1955.
34. Kelly G.A.: Man's construction of his alternatives. W podręczniku G.Lindzey
(Ed.) Assessment of human motives. Rinehart and Co. New York, 1958.
35. Kelly G.A.: A theory of personality. The psychology of personal constructs.
Norton Co. New York, 1963.
36. Neimeyer R.A. Neimeyer G.J.: Personal construct therapy case-book. Springer
Publ.Co. New York, 1987.
37. Palmer H.: The Enneagram. The definitive guide to the ancient system for
understanding yourself and the others in your life. Harper and Row Publishers,
San Francisco-New York, 1988.
38. Tart C.: Transpersonal Psychologies. Harper and Row Publishers, San
Francisco-New York, 1975.
39. Wagner J.P. Walter R.E.: Reliability and validity study of a Sufi personality
typology: The Enneagram. Journal of Clinical Psychology, 1983, 39(5), 161-168.
40. Baranowski M. Jonderko K. Brodziak A.: Niektóre elementy wzoru zachowania
pacjentów z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego i chorobą wrzodową
dwunastnicy. Przegląd Lekarski, 1990, 7, 521.
41. Mankiewicz M.: Tylko dla mężatek. P.A. Interpress (Seria czasopisma Uroda),
Warszawa, 1988.
42. Osiecka A.: Zabawy poufne. KAW, Katowice, 1990.
43. Wołak K.: Problematyka badań nad tożsamością własnej cielesności. Przegląd
Psychologiczny, 1989, nr 4.
44. Osiecka A.: Czarna wiewiórka. Czytelnik, Warszawa, 1989.
45. Poulton J.: Wszystko o Ewie. New Scientist, 1987, nr 5, przedruk tłumaczenia
artykułu na j.polski w "Problemach", 1987, nr 12.
46. Lestienne C.: Odnaleziono Ewę. Sciences et Avenir 1988, nr 494, przedruk w
"Problemach", 1988, nr 11.
47. Iłowiecki M.: Ewa - nasza czarna pramatka. Fantastyka, 1988, nr 11.
48. Scheler M.: Wessen und Formen der Sympathie. [1922], (wydanie drugie,
poprawione, tekstu zatytułowanego: Zur Phönomenologie und Theorie der
Sympathiegefühle und von Liebe und Hass. 1913) - tłumaczenie polskie wydane w
roku 1980 przez PWN pt. "Istota i formy sympatii".
49. Weber R.: Dialogues with Scientists and Sages: The Search for Unity. Penguin
Books Ltd. Harmondsworth, Middlesex, England 1986 - tłumaczenie polskie
wydane pt. "Poszukiwanie jedności - Nauka i mistyka", Wydawnictwo "Pusty
Obłok", Warszawa, 1990.
50. Jung C.G.: Archetypy i symbole. Wydawnictwo "Czytelnik", Warszawa, 1981.
51. Tischner J.: Kryzys jako kryzys myślenia. Tygodnik Powszechny, 1985, nr 46
(17.IX.1985).
52. Hoyle F.: The Intelligent Univers. A new view on creation and evolution. Michael
Joseph Ltd. London, 1985.
53. Białkowski G.: Wyobrażenia i emocje w nauce i sztuce, Wiedza i Życie, 1989, nr
10.
54. Brodziak A.: Stan ducha a zdrowie - czyli o stresie inaczej. Wydawnictwo BT,
Katowice, 1991.
55. Gombrowicz W.: Dziennik 1957-1961. Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1988.
56. Swanbrow D.: Paradoks szcz\2es\1cia. przedruk z Psychology Today w Wiedza i
Życie, 1990, nr 6.
57. Lowen A.: Miłość, seks i serce. Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa, 1990.
58. Irwin Show : POGODA DLA BOGACZY. PIW, Warszawa, 1980.
59. John Braine : JEDYNA I OSTATNIA MIłOŚĆ. PIW, Warszawa, 1987.
60. John Steinbeck : NA WSCHÓD OD EDENU. PIW, Warszawa, 1982.
61. Francoise Sagan : PEWIEN UŚMIECH. KAW, Warszawa, 1974.
62. Christine Arnothy : KAŻDEMU JEGO RAJ. KAW, Katowice, 1989.
63. Francoise Sagan : WITAJ SMUTKU. PIW, Warszawa, wznowienie w 1989.
64. John Updike : WYJDŹ ZA MNIE. PIW, Warszawa, 1982.
65. John Fowles : KOCHANICA FRANCUZA. PIW, Warszawa, 1973.
66. Henry Mulish : DWIE KOBIETY. PIW, Warszawa, 1989.
67. John Fowles : MAG (tom I i II). PIW, Warszawa, 1982.
68. Jonathan Carroll : KRAINA CHICHÓW. Warszawa, 1990.
69. Michał Bułhakow : MISTRZ I MAŁGORZATA. Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, Wrocław, 1990.
70. Margarit Durras : KOCHANEK. PIW, Warszawa, 1984.
71. Milan Kundera : NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU. Wydawnictwo Alfa,
Warszawa, 1991.
72. Jerzy Nikodem Kosiński : KROKI. PIW, Warszawa, 1989.
73. Szafraniec L.: Takie dni jakie noce. Twój Styl, 1990, nr 5.
74. Wojdyłło E.: Lubię lubić. Twój Styl, 1990, nr 5.
75. Rödiger Rogoll : Aby być sobą. PWN, Seria Logos, Warszawa, 1989.
76. Gray M.: Siły życia. PWN, Seria Logos, Warszawa, 1990.
77. Christenson L. Christenson N.: Przyjaźń, miłość, małżeństwo. Instytut
Wydawniczy PAX, Warszawa, 1990.
78. Fischaleck Fritz : Uczciwa kłótnia małżeńska. Instytut Wydawniczy PAX.
Warszawa.
79. Dąbrowski K.: W poszukiwaniu zdrowia psychicznego. PWN, Seria Logos,
Warszawa, 1989.
80. M.S.: Zostawcie facetów w spokoju: Kobieta i Mężczyzna, 1991, nr 6.
81. James Tiptree jr : "Houston, Houston". FANTASTYKA, 1983, nr 3.
82. Colin Kapp : "Formy chaosu". FANTASTYKA, 1984, nr 1-2.
83. Kim Stanley Robinson : "ślepy geometra". FANTASTYKA, 1989, nr 10.
84. George R.R.Martin : "Żeglarze nocy". FANTASTYKA, 1989, nr 11-12.