background image

ALCHEMIA TWOICH MARZEŃ 

  

Andrzej Brodziak 

 

 

Spis treści 

* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISANO TĘ KSIĄŻKĘ 

I. CZŁOWIEK, KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ... 

... pierwsza pomoc psychologiczna 

... przeczytaj na "wszelki wypadek"  

a.  Próba zdefiniowania fenomenu miłości  
b.  Zastrzeżenia do definicji.  
c.  A teraz ! Czy Twój były partner wykazywał cechy wyliczone w opisie fenomenu.  
d.  Niekompletne formy miłości  
e.  Mieszanina miłości i nienawiści  
f.  Formy miłości wg Stenberga  
g.  Rozwój femomenu  
h.  Czy jest szansa na odzyskanie partnera?  
i.  Demontaż głodu  
j.  Szczerość rozmów  

(1) Opowiadanie: "O liściu" 

k.  Nowa znajomość  

II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO  

DLA SIEBIE PARTNERA CZYTAJ TEN SAM TEKST 

... wyjaśnienia jak czytać tekst "na wspak". 

III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI  

... teoria wydarta z brzucha historii po to aby umożliwić odgadnięcie kto 
jest kim
 

IV. W CO GRAJĄ LUDZIE  

... czyli o tym co robią ludzie, jeśli niezdolni są do przeżywania intymności 
i seksu
 

background image

... lub o tym jak Eric Berne zdołał uzupełnić Zygmunta Freud'a w 
wyja
śnianiu przyczyn "upodobania do nieszczęścia" 

a.  Przykład gry życiowej: "ALKOHOLIK"  
b.  Przykład gry małżeńskiej: "OZIĘBŁA KOBIETA"  
c.  Przykład gry seksualnej: "GWAŁT"  
d.  A więc jakie są Twoje ulubione gry ?  

V. PIĘĆ KRĘGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW DAMSKO-MĘSKICH  

... czyli przewodnik do 15-tu najważniejszych powieści, które mogą 
zast
ąpić Ci czytanie nudnych wywodów zawartych w rozdziale I-IV. 

** PEŁNA LISTA WSPOMNIANYCH W TEKŚCIE POZYCJI 
LITERATUROWYCH, WG KOLEJNO
ŚCI ICH WYMIENIANIA 

                                                     

 

  

  

* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISNO TĘ KSIĄŻKĘ 

Książka ta nie jest powieścią. Jest to narzędzie, którym możesz się posłużyć w kilku 
okoliczno
ściach, kiedy czujesz, że "coś jest nie tak". Nie jest to poradnik napisany przez 
psychologa. Chc
ę przekazać Ci tutaj wiedzę nabytą przez ludzi stosunkowo niedawno, 
wiedz
ę pochodzącą raczej z literatury pięknej, prac z zakresu neurofizjologii oraz 

background image

rozmów z moimi pacjentami, dotyczących fenomenów miłości, nienawiści, celu ludzkiej 
egzystencji, mo
żności osiągania szczęścia i upodobania do nieszczęścia (* 1- 84). 

Jeśli tekst ten "dodaje sił", to nie przez podawanie gotowych recept, ale przez próbę 
uchwycenia istoty takiego s t a n u d u c h a, kiedy to ludzie czuj
ą się s z c z ę ś l i w i i 
odwrotnie takiego stanu ducha, kiedy wpadaj
ą w r o z p a c z. Pisząc ten tekst nie 
miałem 
żadnych intencji, nie jestem psychologiem, nie jestem filozofem, nie jest 
moralist
ą, jestem tylko lekarzem, więc mogę być neutralny wobec uznanych, 
obowi
ązujących lub modnych szkół i kierunków tych dziedzin.  

Jak Państwo wiecie lekarz wysłuchując pacjenta powinien wstrzymać się od ocen 
moralnych tego co pacjent zrobił, tego jak si
ę zachowywał, a nawet jeśli robił rzeczy 
fatalne powinien on stan
ąć po jego stronie, w opozycji wobec moralizatorów, rozmaitych 
systemów karania i powinien broni
ć jego racji prawnych. 

Tekst ten będzie więc s z o k o w a ł wielu czytelników. Proszę zwrócić jednak uwagęż
poszczególne rozdziały s
ą kierowane do ludzi, którzy znaleźli się w dramatycznych 
okoliczno
ściach. Rozdział I, wypowiedziany ustami dwudziesto-kilkuletniej dziewczyny 
kierujemy do osób, które przez zawód miłosny s
ą doprowadzone do takiej rozpaczy, ż
s
ą o krok od targnięcia się na swoje życie.  

Rozdział II proponuje, aby treść poprzedniego rozdziału "przeczytać na wszelki 
wypadek", "na zapas" i co wa
żniejsze, nawet w warunkach "spokoju", posłużyć się jego 
przesłaniem jako teori
ą, która może ułatwić rozpoznanie: "mężczyzny, który jest dla 
Ciebie" lub "kobiety, któr
ą szukałeś całe życie". 

Gdzieś indziej twierdzęże nie sposób jest czuć się dobrze jeśli jest się głęboko 
przekonanym, 
że "ludzka egzystencja jest bez sensu". Mimo, iż mało kto o tym mówi i 
mało kto formułuje to pytanie na głos, lub "otwartym tekstem", lecz wiem, 
że wielu 
ludzi bezustannie pyta samego siebie lub próbuje znale
źć gdzieś odpowiedź na pytanie: 
"jaka jest moja funkcja ?" lub innymi słowy "po co ja 
żyję na tym świecie?". Próbę 
sformułowania odpowiedzi stanowi moja poprzednia publikacja pt. "Funkcja Ewy" 
(*1), która odwołuje si
ę często do jeszcze wcześniejszej książki pt. "Jesteś nieśmiertelny 
... (* 17).
 

Powody odbierania przez wiele miesięcy, przez całe lata lub nawet przez większość życia 
wra
żenia, że "coś jest nie tak!" do niedawna nie mogło być prosto i jasno wytłumaczone 
osobom w sta- nie frustracji, długotrwałej "handry", a nawet przewlekłej depresji. Sam 
czułem si
ę przez lata bezradny w próbach zrozumienia tego co się wokół mnie dzieje. Nic 
dziwnego. Nasza cywilizacja, nasza kultura poj
ęła to stosunkowo niedawno. Przez 
ostatnie 
ćwierć wieku napisano na ten temat już wiele. Postanowiłem wytłumaczyć to 
Pa
ństwu przez odwołanie się do dwóch książek fachowych: [ "W co grają ludzie" (* 4) - 
Rozdział IV, "Enneagram" (* 37) - Rozdział III ] oraz polecenie 15-tu specjalnie 
dobranych powie
ści. 

Wielu czytelników zadaje sobie zapewne w tej chwili pytanie: Ale jaka to "wiedza 
zdobyta przez ludzi stosunkowo niedawno" le
ży u podstaw tej książki ? 

background image

Odpowiedzią jest oczywiście całość tego tekstu. Ale, jeśli na wstępie miałbym powiedzieć 
to bardzo krótko, przy pomocy kilku haseł, to spróbowałbym wypowiedzie
ć to w sposób 
nast
ępujący : 

[ Ludzie dopiero niedawno odkryli, że obowiązkowe smutne wypełnianie obowiązków, 
ci
ężka, mozolna praca, życie według planu wytyczonego i sięgającego niejako "do końca 
życia" jest p o s t a w ą niekorzystną. Praca może być  

fascynująca, a świat może być postrzegany jako wspaniały. Wielu ludzi 
poj
ęło jużże każdy z nas jest potrzebny, że każdy z nas ma jakąś funkcję
która jest wa
żna, że człowiek "składa się głównie z m a r z e ń", ż
marzenia to nie program ideologiczny i mo
żna je w ciągu następnej nocy 
zmodyfikowa
ćże snucie planów, marzeń, ciekawość świata i jutra 
dost
ępna jest tylko dla osób, które potrafią kochaćże jest j u ż z r o z u m 
i a ł e c o t o z n a c z y k o c h a 
ć i b y ć k o c h a n y m, że zamiast mówić 
samemu, ciekawiej jest po
święcić większość czasu na słuchanie innych i 
zadawanie im pyta
ń, dociekanie "co w nich siedzi", że z pogodą ducha, 
spokojem nale
ży patrzeć na "nagłe zmiany", "katastrofy", "pojawiające 
si
ę nagle nowe idee", że co najwyżej pomoże to w m y ś l e n i u w ł a s n y 
m, modyfikacji planów lub w sformułowaniu nowych m a r z e 
ńże ważne 
jest, aby przyj
ąć do wiadomości, że każdy ma swoją słabość i nie ma ludzi 
idealnych, a nawet, 
że niedobrze gdyby tacy byli, gdyż chcieliby wtedy 
odebra
ć nam prawo do naszych własnych zapatrywańże pomocne jest 
u
świadomienie sobie swoich inklinacji (czyli tak jak to wcześniej 
ujmowano swoich wad) po to, aby "nie przesadza
ć", że niezmiernie ważne 
jest, aby n i e m y 
ś l e ć o s o b i e ź l e, odwrotnie, że niezmiernie ważne 
jest, aby u
świadomić sobie, że niektóre z swoich własnych cech są 
szczególne, oryginalne, niepowtarzalne i warto
ściowe dla innych. 

Najważniejszą jednak sprawą, która zaczyna świtać w umysłach ludzi 
teraz, czyli pod koniec XX-wieku i która zapewne stanie si
ę banałem w 
połowie XXI wieku jest nagłe odkrycie, 
że "k i e r u j e n a m i p r z y s z ł 
ś ć". Zdanie to, iż kieruje nami rodzaj opaczności, która nie jest 
wszechmog
ąca, lecz jest jedynie łańcuchem coraz to bardziej rozwiniętych 
cywilizacji (inteligentnych kultur) le
żących w odległej p r z y s z ł o ś c i 
jest, jak s
ądzę tak kontrowersyjne, że nie jestem w stanie uzasadnić je 
sam. Postanowiłem wi
ęc podbudować tę tezę przez przytoczenie krótkich 
cytatów zaczerpni
ętych z kilku książek. Proszę czytaj je uważnie i proszę 
nie obra
żaj się wyłącznie na mnie, ale i także na autorów powieści i 
rozpraw cytowanych w tek
ście tej książki ! ] 

No więc zacznijmy studiowanie pierwszej partii cytatów, które umieściłem na wstępie. 
W nast
ępnych rozdziałach jest ich także wiele. Jeśli coś wyda Ci się niejasne sięgnij do 
tekstów 
źródłowych. Nawiasem mówiąc, zwiedzanie pustawych zazwyczaj czytelni, 
bibliotek uniwersyteckich, dost
ępnych przecież dla wszystkich jest wspaniałym 
zaj
ęciem. Poznasz tam wiele ciekawych osób. Ale do rzeczy, przeczytaj i pomyśl ! 

"Tajemnica jest kurtyną zasłaniającą przed nami przyszłość. Tajemnica towarzyszy 
wszelkiej refleksji nad sensem 
życia i nad sensem istnienia w ogóle". 

background image

Grzegorz Białkowski(* 53) 

"Sobota chyliła się ku wieczorowi, przechadzał się sam po Zurychu i wdychał zapach 
wolno
ści. Za rogiem każdej ulicy kryła się przygoda. Przyszłość znów stała się tajemnicą 
.... odczuwał słodk
ą lekkość istnienia, które zbliżało się do niego z głębi przyszłości..." 

Milian Kundera (* 71) 

"Nie konieczność, ale przypadek ma w sobie czar. Jeśli miłość ma być miłością 
niezapomnian
ą, od pierwszej chwili muszą się ku niej zlatywać przypadki jak ptaki na 
ramiona 
św. Franciszka z Asyżu." 

Milian Kundera (* 71) 

"Ludzie najczęściej uciekają przed swymi zmartwieniami w przyszłość. Wyobrażają 
sobie na drodze czasu lini
ę, poza którą ich dzisiejsze zmartwienie przestaje istnieć." 

Milian Kundera (* 71) 

".... układy biologiczne w jakiś sposób są zdolne wykorzystywać odwrotny kierunek 
biegu czasu tak, i
ż przyszłość oddziałuje (promieniuje) na ich przeszłość ..." 

Fred Hoyle (* 52) 

"W skali kosmicznej, efekt wtłaczania informacji z przyszłości (w przeszłość) ma takż
daleko id
ące konsekwencje (filozoficzne)..."  

Fred Hoyle (* 52) 

"... P i e r w o t n a p r z y c z y n a to nie coś co istniało wcześniej i z czego powstajemy, 
lecz co
ś co jest źródłem informacji, rodzajem 'wyższej inteligencji' - jeśli wolicie, która 
jest umiejscowiona w odległej przyszło
ści." 

Fred Hoyle (* 52) 

"... Biorąc to pod uwagę można przesłania religijne odczytać w ten sposób : 'Pochodzisz 
z czego
ś co tkwi gdzieś tam w przestrzeni. Szukaj tego a znajdziesz znacznie więcej niż 
si
ę spodziewasz'". 

Fred Hoyle (* 52) 

"Wpływanie na przeszłość jest czymś zasadniczym dla Tworu tkwiącego w przyszłości, 
gdy
ż uzasadnia to i umożliwia wręcz jego istnienie". 

Fred Hoyle (* 52) 

Ostatnie, ważne zdanie Fred Hoyle uzasadnia jednym krótkim, uderzającym zdaniem : 

"Wszystko co istnieje, istnieje dzięki uprzejmości wszystkiego innego (Everything exists 
at the courtesy of everything elese)" (* 52).
 

background image

Najbardziej szokujące jest jednak przekonanie astrofizyka (który uzasadnia je szeroko 
w podrozdziale swojej ksi
ążki zatytułowanej: "The self-contained cosmos"), ż
"przeszło
ść dokonuje interwencji w przyszłość głównie przez subtelne, jednostkowe 
("kwantowe") wpływy na jednostki tzn. poszczególne osoby. Interwencje te zachodz
ą 
głównie przez tworzenie pewnej pary partnerskiej. ("... although the future can interfere 
with the past through the subtle effects on individual quantum events. ... future 
intervene that two people form a couple..."), (* 52).
 

"... cras amet qui numquam amavit quique amavit cras amet..." 

"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy, ten kto kochał, jutro pokocha." 

John Fowles (* 67) 

"Silny egazm chroni przed chorobą, ale w końcu człowiek musi zacząć kochać, by nie 
zachorowa
ć i musi zachorować, jeśli na skutek swej postawy negacji nie potrafi kochać." 

Zygmund Freud 

Większo?ć cytatów dotyczyło wpływu p r z y s z ł o ? c i na nasze życie, które toczy się t e 
r a z. Dwa przedostatnie cytaty przechodz
ą niejako do szczegółów. Wynika z nich, ż
"CO?", co tkwi w przyszło?ci dokonuje interwencji w nasz
ą tera?niejszo?ć, głównie 
poprzez: (ujmuj
ąc to banalnymi słowy) "inicjowanie znajomo?ci" lub bardziej dosadnie 
"kojarzenie par". Dlaczego to takie wa
żne ! Otóż, dlatego że dopiero "kontakt fizyczny" 
i "fenomen miło?ci" tworzy warunki do przekazania innej osobie swojego pogl
ądu, lub 
wi
ęcej, przekonania go. Nie wierzysz, to wypróbuj sposób znany ludziom z rejonu 
Pacyfiku. Polega on na tym, 
że w trakcie rozmowy dotykasz "niby przypadkowo" Twoją 
r
ęką, Twoim palcem "ciała" rozmówcy. Jak kto? powiedział, rozmówca "natychmiast 
łagodnieje". Co wi
ęcej, zaczyna "słuchać co do niego się mówi", a nawet jest skłonny 
"da
ć się przekonać". W innych warunkach argumenty docierają wolno lub wcale. Tak, 
ale to "CO?", co tkwi w przyszło?ci nie jest wszechmog
ące. Połowa spraw zależy od 
Ciebie. Je?li si
ę z a m k n i e s z i przyjmiesz ową p o s t a w ę n e g a c j i, o której mówi 
Z.Freud (ostatni cytat), to nie poznasz nikogo ciekawego, nikogo kto "pasuje do Ciebie". 
Rezultat b
ędzie zerowy. Gorzej Z.Freud twierdzi, że grozić Ci będzie wtedy choroba. W 
niedawnej rozmowie, jak
ą prowadziłem ze swoim kolegą, lekarzem wiede<167>skim, 
usłyszałem równie bezkompromisowe sformułowania. Prof. G.Langer, psychiatra, który 
mo
że pod?wiadomie czerpie wiele fluidów od Z.Freud'a, który praktykował w tym 
samym mie?cie przed 80 laty, powiedział mi: "Słuchaj, je?li do Twojego gabinetu 
wchodzi chory, który nie złamał nogi w niezawinionym przez siebie wypadku, lecz 
zgłasza objawy jakiej? cz
ęstej choroby internistycznej lub psychicznej to można 
powiedzie
ć z góry, jeszcze przed zbieraniem wywiadu, że z p a r t n e r e m układało mu 
si
ę ?le, i odwrotnie, je?li wiadomo, że pewna osoba k o c h a k o g o ? i jest k o c h a n a 
to na nic powa
żnego zachorować nie może.". Własne obserwacje lekarskie doprowadziły 
mnie do tego samego wniosku ju
ż dawno (* 1, 11-16, 40). Je?li więc jest tak, to u c z u c i 
e j e s t l e k a r s t w e m ! ! Zadaniem lekarskim jest wi
ęc również umieć komu? 
powiedzie
ć na czym ono polega, a nawet, być może więcej, umieć poradzić "co zrobić
aby si
ę zakochać", no i niestety także dalej co zrobić je?li "kto? kogo? kochał i został 
przez t
ę osobę porzucony". Każdy oddział internistyczny przyjmuje przecież 
miesi
ęcznie, ?rednio, kilka osób, które dokonały prób samobójczych, osób 
prze
żywających zawód miłosny, bąd? odczuwających potrzebę demonstracji wobec 

background image

partnera swojego NIE !!! No tak, ale p o c o c z e k a ć n a n i e s z c z ę ? c i e, przecież 
teori
ę, o której mówimy można by poznać zawczasu. Znajomo?ć teorii nie gwarantuje 
dobrych rezultatów w praktyce, ale znajomo?
ć teorii, jak mi się wydaje, nie powinna 
przeszkadza
ć. Formułuję to ostrożnie, gdyż wiem, że wiele osób nie lubi rozważań 
teoretycznych, chce 
żyć, być szczę?liwa i wiedziećże postępuje słusznie. No wła?nie, 
chce jednak tak
że widzieć sens w tym co robi. Proponuję więc tutaj metodę przewrotną
Nie lubisz teorii to czytaj j
ą na wspak. Sądzisz, że nie masz problemów uczuciowych, 
lecz czujesz si
ę niezbyt zdrowa lub nie w pełni szczę?liwa to przeczytaj argumentacje 
studentki Pa
ństwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, o tym czym jest miło?ć
To, 
że mówi ona do osób w szczególnej sytuacji, gdyż do takich, które kochały, lecz 
zostały nagle porzucone, nie jest takie wa
żne. A raczej jest ważne tylko przez to, ż
ekstremalne sytuacje sprzyjaj
ą dosadnym, celnym okre?leniom sytuacji, do której 
prowadził długotrwały proces. Skoro si
ę ?le czujesz to jest problematyczne, czy aby nie 
znajdujesz si
ę w którym? punkcie opisanego tam procesu. Je?li nie czujesz się czytelniku 
w pełni szcz
ę?liwy, to nawet je?li nie chodzi o jako?ć Twojego uczucia, to na pewno 
chodzi o jako?
ć Twojego s t a n u d u c h a. Od stanu ducha w dużej mierze zależ
wła?nie zdrowie. O zwi
ązkach stanu ducha, ilo?ci odczuwanego stresu piszę szerzej w 
innej mojej publikacji (* 54). W niniejszej ksi
ążce koncentruję się natomiast na próbie 
przedstawienia trudnych teorii, które dotycz
ą fenomenu miło?ci, wygasania uczucia i 
sposobów na 
życie, jakie są dyktowane przez pod?wiadome inklinacje, sposobów, które 
s
ą coraz bardziej sztuczne i dokuczliwe, gdy zanika zdolno?ć do intymno?ci. Książka 
jest wi
ęc próbą udzielenia pomocy w trzecim etapie procesu uodpornienia się na lęki, 
stres, niepokoje egzystencjalne, zło?
ć, urazę i przygnębienie. Podwaliny (I) miał 
stworzy
ć popularny wykład optymistycznej teorii filozoficznej, przedstawiony w książce 
"Jeste? nie?miertelny - je?li nie wierzysz, posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i 
lekarzy o wnioskach płyn
ących z Zasady Antropicznej". Próbę przeniesienia 
wspomnianej teorii na poziom pojedynczej, konkretnej osoby (II), a wi
ęc niejako pomoc 
w ustaleniu sensu i celu własnego 
życia, ma stanowić druga moja publikacja pt. 
"FUNKCJA EWY" (* 1). Ksi
ążka niniejsza (III) jest natomiast nie tylko próbą 
uodpornienia Ci
ę na frustracje wynikające z konfliktów z partnerem, ale i również 
prób
ą przedstawienia teorii o związkach fenomenu miło?ci z energią psychiczną i 
energi
ą życiową i teoriami o możno?ci kształtowania i wykorzystywania uczuć. Krótko o 
FENOMENIE MIŁO?CI JAKO LEKARSTWIE. Cykl jest kontynuowany (IV) w mojej 
nast
ępnej książce pt. "STAN DUCHA A ZDROWIE - czyli o stresie inaczej", która 
podaje wiele rad bardzo praktycznych (* 54).
  

background image

I. CZŁOWIEK KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ... 

* PIERWSZA POMOC PSYCHOLOGICZNA * 

Pierwotną wersję scenariusza kasety audio opracował, na podstawie podanej niżej 
literatury prof. dr hab. med. Andrzej Brodziak, kierownik V Katedry i Kliniki Chorób 
Wewn
ętrznych Śląskiej Akademii Medycznej. Ostateczna forma tekstu powstała przez 
dyskusje w kole naukowym Kliniki.
 

* * * 

Uwaga !! Istnieje odpowiednik tekstu nagrany na taśmie magnetofonowej przez 
studentk
ę Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. 

* 

Skoro włączyłeś tę taśmę to zapewne problem Cię dotyczy. Albo rzeczywiście ktoś, kogo 
kochasz powiedział Ci NIE, nie b
ędę się z Tobą więcej spotykał, znajomość nasza jest 
sko
ńczona albo sytuacja taka interesuje Cię, fascynuje Cię lub jest dla Ciebie 
zagadnieniem profesjonalnym.
 

Przesłania tego słuchają więc różne osoby. Wszystkim im powinnam wyjaśnić wpierw 
dokładnie jaki jest cel tego przekazu i jakie s
ą moje zastrzeżenia. To co tu będę mówić 
mo
że się wydawać czasami cyniczne; tak cyniczne ! Uwaga więc ! Taśma nie jest 
przeznaczona dla osób, którym nic nie grozi. Jest to przesłanie dla osób w rozpaczy, dla 
osób bliskich popełnienia nierozwa
żnych kroków. Ma to być próba ratunku, próba 
zmniejszenia emocjonalnego bólu, który odczuwasz.
 

Ponieważ zamierzam mówić tu rzeczy poruszające, które będą budzić niejednokrotnie 
protest, chc
ę podkreślićże jakkolwiek sama mam niewiele lat, treść skonsultowałam ze 
specjalistami, to znaczy z lekarzami i psychologami, którzy rozmawiali z dziesi
ątkami 
osób, które zgłaszały si
ę do nich, bądź zostały przywiezione do szpitala na skutek tzw. 
próby samobójczej. Przesłanie firmuje wi
ęc swoim autorytetem pracownia medycyny 
psychosomatycznej V Katedry i Kliniki Chorób Wewn
ętrznych Akademii Medycznej. 
Tre
ść sformułowały więc osoby starsze o wieloletnim doświadczeniu. Aby przesłanie 
było wiarygodne, form
ę ostateczną przesłaniu nadałam ja, dwudziestokilkuletnia 
kobieta. Dlaczego ? Po prostu ! Problem dotyczy najcz
ęściej młodych kobiet ! (Uwaga ! 
Tekst ten dotyczy jednak tak
że mężczyzn !) 

Skoro cierpisz, gdyż nadal kochasz kogoś, który okazał się nie godny Ciebie to muszę Ci 
z a b r a 
ć to uczucie! Nie wiem, czy mi się to uda ! Będę podkopywała Twoje uczucie, ale 
zapewne uda mi si
ę zmniejszyć je tylko o kilka procent, bądź ukierunkować je nieco 
inaczej. Na razie to wystarczy !
 

Chcę Cię także przekonaćże osoba, która Cię porzuciła może do Ciebie jeszcze wrócić
Nie wiem jednak, czy Ty b
ędziesz wtedy jeszcze tego chciała ! 

background image

Oczywiście możesz zakochać się jeszcze raz, w kimś innym. Sądzęże skoro już raz 
zakochała
ś się, to może Ci przytrafić się to ponownie. Widaćże potrafisz kochać ! 
Dobrze to o Tobie 
świadczy. Aby mogło się to powtórzyć musisz zmniejszyć jednak głód 
do osoby, któr
ą kochasz teraz. Nie jest to cyniczne. Zakładam bowiem, że cierpisz tak iż 
potrzebujesz ulgi, pomocy ! Musz
ę Cię więc ratować. 

Proponuje więc wpierw abyśmy zastanowili się wspólnie nad tym, czy Twoje uczucie to 
rzeczywi
ście m i ł o ś ć ?Powiesz, że przecież nikt na świecie nie wie dokładnie co to jest 
miło
ść, najwyżej wie się tylko tyle, że się kogoś kocha. Sądzęże rzeczywiście sprawy do 
ko
ńca nie wyjaśniono. Spośród setek powieści, poematów, rozpraw naukowych i 
rozpraw filozoficznych mo
żna wybrać jednak te, które mówią najcelniej o tym, czym 
jest miło
ść. Powtórzę więc tu prostymi słowami najtrafniejsze spostrzeżenia. Pamiętaj 
jednak ! 
że mówię tu o tym, tylko po to, aby Twoje uczucie u n i c e s t w i ć . 

Aby zniszczyć coś abstrakcyjnego, czego nie widać, trzeba wpierw uświadomić sobie, co 
chcemy zaatakowa
ć. 

Skoro Twoje sprawy potoczyły się tak źle, może to co czujesz, wcale nie jest miłością
Musimy zastanowi
ć się wspólnie, jeśli bowiem to co czujesz nie jest prawdziwym 
uczuciem, to co jest łatwo b
ędzie podważyć. A o to mi chodzi ! Chcę zredukować Twoje 
emocje, aby Ci ul
żyć, abyś przestała odczuwać gniotący ból w okolicy serca. Powiem 
wi
ęc wprost. Miłość w czystej postaci, tak jak złoto wysokiej próby, zdarza się 
niezmiernie rzadko. Znacznie rzadziej ni
ż ludzie sądzą. Wynika to między innymi stąd, 
i
ż fenomen miłości wymaga pielęgnacji i toczyć się może tylko wtedy, jeśli będzie 
przyzwolenie, tzn. wewn
ętrzna zgoda dwojga osób. Znacznie częściej przeżywamy 
złudzenie, 
że kogoś kochamy. Mylimy miłość z przywiązaniem, a więc rodzajem 
przyzwyczajenia podobnego do nałogu. Owszem odczuwamy głód osoby, która znikła i 
głód ten jest nieprzyjemny, zapewne tak samo nieprzyjemny jak głód narkomana. Czy 
jest to miło
ść? Możesz orzec to tylko wtedy jeśli zastanowisz się, co się działo jeśli 
kochana przez Ciebie osoba była obecna i czy zachodziły wtedy wydarzenia i zjawiska, 
które s
ą charakterystyczne dla miłości "wysokiej próby". 

Możesz powiedzieć mi teraz ponownie : "Przecież nikt nie wie co to jest miłość" ! Sądzę
że to nieprawda. Wiadomo już co to jest miłość. Napisano na ten temat setki książek. 
Mo
żna sięgnąć po najlepsze, przeczytać i porównać z tym co sama o tym fenomenie 
wiesz. Pod koniec ta
śmy podaję źródła literaturowe, na których oparłam moje 
przesłanie. Nie wa
żne jest jednak, w tej chwili, czy nazwiska pisarzy, filozofów, bądź też 
lekarzy zaimponuj
ą Ci. Sędzią wiarygodności, tego co mówię, możesz być tylko Ty sama. 
Sama si
ę przekonasz, czy mój opis m i ł o ś c i k o m p l e t n e j jest prawdziwy. Przecież 
akurat jeste
ś zakochana, należysz więc do nielicznych, w Twojej okolicy, ekspertów w 
tej dziedzinie. Nawet miło
ść bez wzajemności zdarza się przecież rzadko. Wiele osób 
przez całe 
życie nikogo nie kochało. 

  

?. PRÓBA ZDEFINIOWANIA FENOMENU MIŁOŚCI 

No więc zaczynamy ! Kiedy się to ludziom przydarza ? Otóż tylko wtedy, jeśli poznają
now
ą osobę dostrzeżesz, początkowo niewyraźnie, jak przez mgłę, pewien BLASK, blask 
stanowi
ący pewną WARTOŚĆ, wartość, która jest Ci bardzo potrzebna, gdyż wysyca 

background image

pewną skłonność, która jest istotną cechą Twojej natury, cechą, która jest nawet pewną 
rys
ą (RYSA), pewną Twoją ułomnością. Ów początkowo, intuicyjnie wyczuwany blask i 
rysa Twojej psychiki to jak klucz, KLUCZ pasuj
ący do pewnego zamka. Sądzi się, iż 
owa rysa to by
ć może pewna skłonność, umiejętność rozpoznania pewnej wartości, 
zaszyta w obwodach neuronalnych Twojego mózgu, która czeka tam ju
ż od chwili 
Twojego pocz
ęcia lub od wczesnego dzieciństwa. Powiem później, gdzie wyczytałam, iż 
owa rysa mo
że być związana z pewnym wydarzeniem, przeżytym w dzieciństwie i 
schowanym gł
ęboko w świadomości. Osoba do której nagle pałamy uczuciem, być moż
powtórzyła to wydarzenie, które kiedy
ś w dzieciństwie sprawiło nam przyjemność
Wzbudzenie, a wi
ęc wywołanie z pamięci przez osobę kochaną dawno przeżytego 
wydarzenia to jednak tylko teoria. Nie jest tu wa
żne czy teoria ta jest prawdziwa. O tym 
samym mo
żna powiedzieć bardziej literacko. Milian Kundera (* 71) pisze w swojej 
powie
ści, że "miłość zaczyna się w chwili, kiedy kobieta wpisze się swym pierwszym 
słowem do naszej, poetyckiej pami
ęci". 

Aby dowiedzieć się dokładnie co rozumie on przez ów "poetycki obszar pamięci" trzeba 
przeczyta
ć całą jego powieść. Ale tak w skrócie: to taki obszar, "który rejestruje to, co 
nas urzekło, wzruszyło, co dało pi
ękno naszemu życiu". 

Osobiście wierzę w to, co powiedziałam wcześniej, a mianowicie iż m o j a r y s a , moja 
zdolno
ść rozpoznawania osoby właściwej tkwi we mnie od urodzenia, a ściślej od chwili 
pocz
ęcia. Podoba mi się poza tym zdanie, które niedawno wyczytałam w artykule pt.: 
"Co czuj
ę kiedy czujęże kocham", które stwierdza, że: "Miara człowieka potrzebna, 
aby nam si
ę podobał, jest dość dokładnym miernikiem nas samych". Napisała to 
kobieta, napisała je w wielonakładowym miesi
ęczniku popularno-naukowym. Łatwo 
znajdziesz ten artykuł.
 

No tak, ale to iż ktoś dostrzegł w kimś coś, co mu się spodobało, co mu bardzo 
odpowiada nie oznacza jeszcze, i
ż go pokochał. Miłość zaczyna się dopiero wtedy, gdy 
ten kto
ś postanawia p r z y j r z e ć s i ę po b ł y s k u j ą c e j w a r t o ś c i . Kiedy 
postanawia m i e 
ć j e j w i ę c e j , co sprowadza się do tego, że zdecydowanie postanawia 
"i
ść ku niej", po to aby ją "lepiej widzieć"! Osoba taka musi więc zacząć dokonywać 
takiego ruchu ku owemu rozbłyskuj
ącemu ognikowi, aby go odnaleźć we mgle, aby być 
tak "blisko ognia" by w ko
ńcu widzieć iskry, dym, płomienie, całe ognisko ! 

W trakcie owego ruchu ku osobie, która jest nosicielem cechy, która nam zaimponowała 
dzieje si
ę wiele przedziwnych rzeczy. One właśnie stanowią f e n o m e n m i ł o ś c i . 

Jeśli chcesz jednak zastanowić się nad tym, czy to co czujesz do osoby, która Cię 
porzuciła jest prawdziw
ą miłością, to musisz słuchać mnie dalej. Musimy bowiem 
zastanowi
ć się, czy jak mówi Max Scheler, w swoim fundamentalnym dziele na temat 
"istoty miło
ści i nienawiści", dokonywałaś TY i czy dokonywał ON takiego ruchu, który 
cytuj
ę : "na podłożu pewnej dostrzeżonej początkowo wartości powodował realizację 
wy
ższej wartości". 

Pozwól, że przytoczę tu dość trudną definicję miłości Maxa Schelera. Otóż sądzi on, że :  

"Miłość jest jednoczesnym, zachodzącym z naprzeciwka ruchem 
powoduj
ącym, że osoby noszące pewne wartości zaczynają je sobie lepiej 
u
świadamiać, dostrzegać, cenić, tak iż powoduje to p r z y r o s t t y c h w 

background image

a r t o ś c i , przy czym owe nasilenie tych walorów jest zgodne z ich 
idealnym, naturalnym przeznaczeniem, swoistym dla natury osób, które 
maj
ą szczęście podlegać fenomenowi miłości". 

W tym trudnym zdaniu chodzi o prostą rzecz ! Prawdziwa miłość to nie poszukiwanie 
takich przymiotów, w kochanej osobie, na których nam zale
ży. To po prostu zachwyt 
nad tymi cechami, które stanowi
ą charakterystyczne cechy jej ciała, jej psychiki, jej 
ducha.
 

  

???ZASTRZEŻENIA DO DEFINICJI 

Wiesz, ja jestem osobą leniwą ! Jak coś już zrozumiem to nie chce mi się dalej tego 
rozwa
żać, drobiazgowo i intensywnie nad tym pracować. Toteż nie będę się męczyć tutaj 
zanadto, aby to co musz
ę jeszcze Ci powiedzieć o istocie miłości ujmować moimi 
własnymi słowami, Po co? Przecie
ż Max Scheler powiedział to najlepiej z wszystkich. 

Przytoczę więc kilka jego zastrzeżeń, dotyczących owego ruchu ku wartości kochanej 
osoby, który czyni, i
ż wartość ta staje się "w y ż s z a". 

Jeśli zastrzeżenia te dotyczą Ciebie, tego co przeżyłaś, to zastanów się, c z y b y ł a t o r z 
e c z y w i 
ś c i e m i ł o ś ć ? 

Odpocznij więc, posłuchaj może muzyki, rozluźnij mięśnie, wypij drinka. To co będę 
mówi
ć nie będzie bowiem przyjemne. Przepraszam Cię równieżże moje zastrzeżenia do 
Twojego uczucia b
ędę numerować, ale jest to zwyczaj wielu filozofów. Popatrz na 
oryginały dzieł Spinozy lub Wittgensteina. Zastrze
żenie pierwsze. Cytat M.Schelera:  

Z-1 : "Miłość nie jest gapieniem się na wartość, która staje przed nami i 
jest nam dana. Nie kieruje si
ę ona także na te wartości osoby tylko 
wył
ącznie przez to, że jest ona posiadaczem wartości, która nam 
odpowiada. Mo
żemy przecież widzieć piękno, wdzięk i dobroć jakiejś 
osoby nie czuj
ąc do niej żadnej miłości. M i ł o ś ć j e s t o b e c n a d o p i e 
r o t a m , g d z i e d o p o c z 
ą t k o w e j s ł a b o , w r ę c z u ś w i a d a m 
i a n e j w a r t o 
ś c i p e w n e j o s o b y d o ł ą c z y ł s i ę r u c h 
odkrywania, ruch powoduj
ący, iż wartość, która początkowo tylko 
rozbłyskiwała dzi
ęki Twojej własnej aktywności, stała się bardziej 
widoczna."
 

Z-2 : Drugie zastrzeżenie Schelera polega na tym, że nie możesz chcieć
aby kochana przez Ciebie osoba była nosicielem takich cech, które s
ą 
Twoje. Ona mo
że być tylko sobą. M i ł o ś ć n i e p o l e g a w i ę c n a w y s 
z u k i w a n i u w p a r t n e r z e t a k i c h c e c h , k t ó r e T y, w e d ł u g 
T w o i c h p r z e k o n a 
ń u w a ż a s z z a w ł a ś c i w e . Byłoby to 
kierowanie zainteresowania na "dobre strony partnera" i osłabienie 
zainteresowania "brakami" osoby. Miło
ść objawia się właśnie tym, ż
dostrzegamy wprawdzie braki danej osoby, lecz k o c h a m y j 
ą w r a z z t 
ym i b r a k a m i . Miło
ść nie gaśnie dlatego, że nie natrafiłaś na pożądane 
cechy partnera. 
 

background image

Przecież porzucił Cię, a jednak go jeszcze kochasz ! Max Scheler mówi że, cytuję :  

"wolno wprawdzie powiedziećże autentyczna miłość, otwiera oczy duszy 
na coraz to wy
ższe wartości kochanej osoby i powoduje, że one widzą, lecz 
nie o
ślepia jak głosi bardzo niedorzeczne przysłowie, które zwraca uwagę 
oczywi
ście tylko na zmysłowy aspekt fenomenu". 

Inny filozof Jaspers mówi na ten temat, moim zdaniem trafnie : "To nie wartości 
odkrywane s
ą w miłości, lecz wszystko staje się w niej wartościowsze.". 

Nie jest to sprzeczne z tym, co powiedziałam poprzednio. Zapłonem miłości musiała być 
jaka
ś cecha kochanej osoby, ale to w końcu nie przez tę cechę nadal kochamy. To sama 
miło
ść jest tym, co w sposób ciągły doprowadza do wyłaniania się coraz to nowych, 
wy
ższych wartości, jak gdyby one same "wytryskiwały" z ukochanej osoby. Owe wyższe 
warto
ści n i e s ą w p e ł n i d a n e na początku procesu. Ujawniają się one niejako 
dopiero w trakcie owego ruchu, poniek
ąd na jego końcu. 

Nie jest również sprzeczne, z tym co powiedziałam wcześniej, dalsze uściślenie istoty 
fenomenu miło
ści, podane przez Maxa Schelera, który pisze, że miłość wcale nie tworzy 
w ukochanej osobie nowych wy
ższych wartości :  

"Mogłoby to bowiem oznaczać tylko to, że kochający przenosi wartości z 
siebie w co
ś kochanego, tzn. wyposaża owo coś w bardziej lub mniej 
zewn
ętrzne wartości, których ono faktycznie, wcale nie posiada. Wkłada 
swoje własne warto
ści w inną osobę. To byłaby iluzja. Naturalnie, istnieją 
takie iluzje, ale na pewno nie s
ą one uwarunkowane miłością do osoby. Są 
one wywołane wła
śnie jej przeciwieństwem, niemożnością uwolnienia się 
od upodobania we własnych my
ślach, uczuciach, zainteresowaniach. 
Cz
ęsto przytaczana skłonność kochającego do "przeceniania", 
"podnoszenia", "idealizowania", itd. przedmiotu miło
ści bynajmniej nie 
charakteryzuje istoty fenomenu miło
ści. Często dochodzą do tego 
mniemania tylko - "ludzie zimni", poniewa
ż nie widzą oni szczególnych 
warto
ści indywidualnych, które istnieją w innych osobach, na które 
wyostrza spojrzenie jedynie miło
śćŚlepota leży zatem po stronie 
"zimnego człowieka".
 

Jednak rzeczywiście, w wielu przypadkach, faktycznie istnieje skłonność 
do "idealizowania". Ale skoro ona istnieje, to nale
ży ją zapisać nie na 
rachunek miło
ści do drugiego, lecz na rachunek zahamowania, które 
miło
ść znajduje w skrępowaniu własnymi skłonnościami, 
zainteresowaniami, ideami, ocenami. Jest to wła
śnie następstwo częściowo 
"egoizmu", nie wychodzenia z siebie samego oraz swoich procesów 
psychicznych."
 

Z-3 : Trzecie zastrzeżenie Maxa Schellera polega na tym, że kochając nie 
tylko nie poszukujesz w partnerze swoich własnych warto
ści, lecz co 
wi
ęcej n i e m o ż e s z c h c i e ć p o p r a w i ć b ą d ż u l e p s z y ć T w o j 
e g o p a r t n e r a . Pragnienie uczynienia partnera lepszym zakłada n a s 
t a w i e n i e p e d a g o g i c z e , k t ó r e n a t y c h m i a s t p o w o d u j e 

background image

z n i k n i ę c i e u c z u c i a . Mówi się często przecieżże "kochamy ludzi 
takimi jakimi oni s
ą". 

Każde "powinieneś być taki a taki" wzięte poniekąd jako warunek miłości niszczy od 
podstaw jej istot
ę. Toteż jeśli oczekuje się miłości, a znajduje wychowawczy gest, jakieś 
"powiniene
ś" następstwem tego będzie u p ó r i "u r a ż o n a d u m a". Mówiąc krótko, 
istota postawy sprzyjaj
ąca trwaniu fenomenu miłości polega na tym, że zamiast mówić p 
o w i n i e n e 
ś b y ć t a k i a t a k i mówimy niejako "s t a w a j s i ę t y m k i m j e s t e ś 
? "
 

Zaproponowałam Ci więc definicję, lub lepiej opis fenomenu miłości i t r z y uściślające 
zastrze
żenia. Jeśli mam Ci pomóc to muszę poprosić Cię teraz o dokonanie dużego 
wysiłku umysłowego.
 

Skoro jednak kogoś kochasz, to znaczy jesteś inteligentna. Podobno, umiejętność 
kochania idzie w parze z inteligencj
ą, a sam fenomen ma tą samą strukturę co 
inteligencja. B
ędę o tym mówić później. Jestem więc pewna, że zdołasz wykonać moje 
zadanie. Na czym polega trudno
ść. O trudności tej pisze również Krystyna Lubelska we 
wspomnianym artykule pt.: "Co czuj
ę kiedy czujęże kocham" (* 3), pisze, że cytuję :  

"dla zakochanego ważne jest w istocie to co sam czuje i co myśli o swojej 
miło
ści. S t o s u n e k p a r t n e r a d o n i e g o , a także je- go opinia mają 
znaczenie drugorz
ędne." 

  

?. A TERAZ ! CZY TWÓJ BYŁY PARTNER WYKAZYWAŁ CECHY 
WYLICZONE W OPISIE FENOMENU
 

Otóż musisz zrobić teraz coś odwrotnego. Musisz wyobrazić sobie to co Twój były 
partner czuł do Ciebie. Musisz ustali
ć według Twojej chłodnej (postaraj się chłodnej !) 
oceny c z y o n C i 
ę k o c h a ł , s k o r o j u ż w i e s z , c o to z n a c z y k o c h a ć . Ustal 
(1) co było dla niego owym pierwotnym "blaskiem we mgle" lub pierwszym "wpisem do 
poetyckiego obszaru pami
ęci, (2) czy dokonywał on potem wysiłku, aby poznać Cię 
lepiej oraz (3) czy chciał widzie
ć w Tobie swoje własne wartości lub Twoje wartości i czy 
(4) próbował Ci
ę "p r z e r o b i ć n a l e p s z e g o c z ł o w i e k a ", według swoich 
wyobra
żeń. Jeśli już odpowiesz na te pytania, to będziesz wiedziała, czy Twój były 
partner kochał Ci
ę czy nie. Wynik rozmyślań zapisz w formie tabelki, która ma wiele 
kolumn i dwa wiersze. Pierwszy wiersz to Ty, drugi wiersz to Twój partner. Pierwsza 
kolumna to sprawa Twojej rysy i pierwotnego blasku, trzy nast
ępne to trzy zastrzeżenia 
do definicji wg Maxa Schelera.
 

* * * 

Jak zakończysz pracę to odpocznij, posłuchaj muzyki. Dopiero jak się odprężysz 
b
ędziemy mogli przystąpić do następnego etapu rozważań. Najlepiej jak rozważania 
nasze b
ędziesz kontynuowała dopiero n a s t ę p n e g o d n i a . Muszę poza tym szczerze 
Ci
ę ostrzec, że nie wiadomo do jakich konkluzji rozważania te doprowadzą Cię ! O s t r 
z e g a m , 
że dokonuję na Tobie m a n i p u l a c j i ! Jeśli moja metoda nie odpowiada Ci 
to przesta
ń słuchać tej taśmy. Wyrzuć ją przez okno. Zupełnie bez żartów, p o d k r e ś l 

background image

a m z c a ł ą p o w a g ą , że nie ponoszę odpowiedzialności za następstwa słuchania tej 
ta
śmy ! Nie będziesz mogła mnie oskarżyć, gdyż ja w istocie cytuję tylko uznane 
autorytety, opinie filozofów, psychologów i lekarzy, którzy to samo co mówi
ę 
opublikowali w swoich ogólnodost
ępnych pracach.  

Jeśli masz zamiar słuchać mnie dalej to powiem Ci z góry, jaki mam plan na następne 
pół godziny. Otó
ż chcę omówić z Tobą niekompletne formy miłości, a potem zmusić Cię 
do tego, aby
ś zastanowiła się jaką formę miało uczucie Twojego byłego partnera i jaką 
form
ę ma Twoje uczucie. 

  

?. NIEKOMPLETNE FORMY MIŁOŚCI 

Posłuchaj więc. Każda osoba składa się z : (1) ciała , (2) psychiki, czyli szczególnych cech 
swojej osobowo
ści, swoich podstawowych wierzeń, przekonań, sposobów i umiejętności 
reagowania oraz z (3) jej ducha.
 

Pod koniec XX-go wieku nie trzeba już tłumaczyćże prócz ciała człowiek ma jeszcze 
niematerialn
ą psychikę, którą można by porównać do oprogramowania komputera 
powiedzmy XY. Czym jest jednak d u c h człowieka ? Nie mog
ę się tu zbytnio rozwlekać 
na ten temat. To temat na osobne sympozjum. Po
święciliśmy temu zagadnieniu zresztą 
inn
ą broszurkę pt. : "Jesteś nieśmiertelny - jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji 
fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płyn
ących z zasady antropicznej" (* 17). 

Musisz tutaj jednak mnie zrozumieć, przynajmniej intuicyjnie! Otóż przypomnij sobie 
definicj
ę trójkąta. Ponoć jest to "figura geometryczna, złożona z trzech punktów A,B,C 
płaszczyzny, nie le
żących na jednej prostej, wyznaczających tak zwane wierzchołki 
trójk
ąta oraz trzy odcinki łączące te punkty, zwane bokami trójkąta". 

Otóż ciało i psychika żyjącej na przestrzeni wielu lat osoby wyznacza wiele "punktów", 
które formuj
ą w czasoprzestrzeni skomplikowaną figurę. Utworzona w ten sposób, 
przez dan
ą osobę, figura to d u c h tej osoby. Zostaje ona we wnętrzu kuli 
czasoprzestrzeni na zawsze, a raczej na czas istnienia naszego Wszech
świata (* 17). 

Max Scheler rozróżnia trzy składowe, tzw. f o r m y, fenomenu miłości. Otóż Twoja 
miło
ść może być ukierunkowana mniej lub bardziej na c i a ł o, na p s y c h i k ę bądź na 
d u c h a Twojego partnera. I przeciwstawnie Twój partner mógł 
żywić do Ciebie 
głównie miło
ść zmysłową, bądź głównie miłość psychiczną, bądź miłość do Twojego 
ducha.
 

Otóż jest w tym coś niezwykłego ! Podobno m i ł o ś ć k o m p l e t n a , to znaczy taka 
miło
ść, aby ów "blask" i wywołany przez niego "ruch" był ukierunkowany na wszystkie 
trzy składowe osoby jest n i e z w y k ł 
ą r z a d k o ś c i ą 

Większość z nas na ogół sądzi, że nasza miłość, jako że jest "przemożna", więc jest 
zupełna i kompletna. A to wła
śnie nie jest prawdą !!! 

O dziwo! po dziewięćdziesięciu latach od czasu spisania dzieła filozofa, fenomenologa 
Maxa Schelera, pt.: "Istota i formy sympatii", do tych samych wniosków doszli 

background image

współcześni psychologowie. świadczy o tym artykuł pt.: "Jak mierzyć miłość", 
opublikowany w kwartalniku Polskiego Towarzystwa Psychologicznego pt.: "Przegl
ą
Psychologiczny" (* 2). Otó
ż autor tego artykułu nie zna dzieła Schelera, gdyż go nie 
cytuje. Cytuje on natomiast najnowsze koncepcje dwóch ameryka
ńskich psychologów, a 
mianowicie Roberta Stenberga i Susan Grajek. Przyjmuj
ą oni założenie, że m i ł o ś ć j e 
s t p o k r e w n 
ą i n t e l i g e n c j i i w związku z tym stosują podobną metodologię 
bada
ń. Swoją metodologię wywodzą z odkrycia iż u podstaw inteligencji leży niewiele, j 
e d e n ! b
ądź najwyżej dwa ! lub trzy czynniki. Główny z nich, nazwany w roku 1927 
przez Charles'a Spearmana czynnikiem G, był pó
źniej nazywany "e n e r g i ą u m y s ł o 
ą", po angielsku "mental energy". Z prac Spearmana wynikały zresztą późniejsze, 
lapidarne uj
ęcia, iż " ś w i a d e c t w e m z d r o w i a p s y c h i c z n e g o j e s t z d o l n 
ś ć d o p r a c y i m i ł o ś c i " !!! 

Wracając jednak do pracy Roberta i Susan, otóż twierdzą oni, że miłość składa się z 
trzech składowych, a mianowicie z: (a) nami
ętności, (b) z możności kontaktu 
psychicznego, przejawiaj
ącego się s z c z e r o ś c i ą r o z m ó w lub inaczej mówiąc d u ż 
y m s t o p n i e m i n t y m n o 
ś c i oraz z (c) w e w n ę t r z n e j d e c y z j i czyli p r z y z 
w o l e n i a , 
ż e b ę d ę k o c h a ł , to znaczy angażował się w miłość do danej osoby. 

Autor artykułu pt.: "Jak mierzyć miłość", oraz para Robert i Susan czują się bezradni 
w próbach zdefiniowania fenomenu miło
ści, mimo iż sto lat temu prześcignął już ich 
Max Scheler. Doszli oni jednak do tych samych wniosków co on. Wyró
żnili te same 
składowe miło
ści ! Widać więc c o ś w t y m j e s t . Widaćże odkryto t ę s a m ą " n a t u 
ę r z e c z y ". 

To utwierdza mnie w tym, aby zadać Ci teraz dwa jasne pytania : (1) Czy prócz tego, ż
nami
ętnie kochałaś się z Twoim partnerem, (2) byłaś skłonna p o w i e r z y ć m u s w o j 
e n a j w i 
ę k s z e t a j e m n i c e ? 

Stop ! Przesadziłam ! Nie jest to możliwe, ani nie jest to pożądane, ani nie jest to 
potrzebne. Trzeba wr
ęcz umieć zachować pewną dozę swojego życia sekretnego. To z 
kolei powiedział inny psycholog i to jest inne zagadnienie !
 

Dla Ciebie, tutaj ważne jest jednak, że jakkolwiek nie możesz lub nie chcesz zwierzać się 
z kilku Twoich zasadniczych cech, b
ądź przebytych wydarzeń lub działań, których za 
żadne skarby nie chcesz ujawnić (i dobrze), to jednak z resztą spraw powinnaś być 
otwarta dla osoby, któr
ą kochasz. Rozmowa z nią powinna być szczera, bez ograniczeń
pami
ętaj "bez ograniczeń". Tylko wtedy w rozpoczętej już tabeli, w kolumnie nr 6 w 
wierszu nr 1 (który Ciebie dotyczy) b
ędziesz mogła postawić "+" lub "1". 

Dobra. W wierszu nr 2 dotyczącym Twojego byłego partnera postaw "1" lub "0". 

Teraz możemy zająć się kolumną nr 7 czyli kolumną tabeli, która określa, czy Ty 
chciała
ś go kochać i to czy on chciał Ciebie kochać. 

Muszę powiedzieć Ci teraz brutalnie ! Wielu ludzi, nie czując nic do pewnej osoby na 
poziomie psychicznym, nie decyduje si
ę wewnętrznie na kochanie jej, czyli na 
zakochanie si
ę w niej. Jeśli nie podobała mu się Twoja psychika, Twoje "ja", to na 
pewno nie mógł pokocha
ć Twojego ducha. No, ale jeśli nie kochał Twojego "ja", ani 
Twojego ducha, to co według pary Roberta i Susan zostało ? Popatrz do Twojej tabeli, 

background image

została tylko miłość zmysłowa. Przepraszam, że wrócę do zamierzchłych, surowych XIX-
wiecznych czasów Maxa Schelera. Ale wypowiedział si
ę on dosadnie na temat takiej 
sytuacji, kiedy to Twój partner w kolumnie 6 i 7 miał dwa "zera". Cytuj
ę :  

"Często zmysłowe zachowanie się, np. wobec jakiegoś człowieka, jest 
zarazem zachowaniem absolutnie wyzutym z miło
ści i zimnym. Bierze ono 
drugiego człowieka z konieczno
ści w zwykłą służbę własnego doznania 
zmysłowego, u
życia i co najwyżej - rozkoszy. Takie zachowanie zupełnie 
nie da si
ę jednak pogodzić z żadnym rodzajem intencji miłości, 
skierowanej na drugiego jako drugiego. Pod wzgl
ędem etycznym 
zachowanie takie jest w pełni uprawnione wobec przedmiotów, które nie 
nosz
ą żadnych innych wartości jak wartości tego, co przyjemne tzn. 
zawsze w stosunku do rzeczy martwych i danych jako "martwe". Je
śli 
natomiast zachodzi ono w stosunku do przedmiotu, który w ogóle 
fenomentalnie nosi jeszcze inne warto
ści, mianowicie "wyższe" od "tego 
co zmysłowo przyjemne" (cho
ćby to była tylko najskromniejsza i 
najmniej znacz
ąca wartość witalna), np. w stosunku do jakiejś rośliny czy 
zwierz
ęcia, a poza tym zachodzi tylko ono, nie będąc jedynie zjawiskiem 
towarzysz
ącym innym intencjom uczuciowym, to zachowanie takie jest 
"niegodziwe" lub "złe" (złe w najwy
ższym stopniu, gdy chodzi o jakąś 
osob
ę)." 

Niestety nie jest to koniec ponurych spraw ! Wierz mi, że później będę się starała mówić 
tak
że na temat " co r o b i ć d a l e j " i będę mówiła już tylko o przyjemnych rzeczach. 

  

?. MIESZANINA MIŁOŚCI I NIENAWIŚCI ?? 

Teraz muszę Cię jednak jeszcze "dosmucić". Otóż niekompletna, niezupełna miłość to 
nic w porównaniu z tym co mo
że się wydarzyć : 

Otóż m i ł o ś ć j e s t b l i s k a n i e n a w i ś c i . To ten sam fenomen. Cytowany tutaj 
cz
ęsto przeze mnie rozdział książki Maxa Schelera ma tytuł :"O miłości i nienawiści". 

Jest tylko m a ł a r ó ż n i c a między miłością a nienawiścią. Max Scheler pisze, cytuję :  

"Podczas, gdy miłość jest ruchem zmierzającym od wartości niższej do 
wy
ższej, w którym wyższa wartość jakiegoś przedmiotu lub osoby dopiero 
rozbłyskuje, nienawi
ść jest ruchem przeciwstawnym. Należy przez to 
rozumie
ćże nienawiść kieruje się na możliwe istnienie niższej wartości, 
na wykluczenie, nawet mo
żliwego istnienia wartości wyższej". 

To jest niepokojące, przyznasz ! Zwłaszcza, że ten starzec napisał jeszcze, że cytuję :  

"Ta sama osoba, na wspomnianych trzech stopniach swej egzystencji i 
swej warto
ści (ciało, psychika, duch), może być jednocześnie przedmiotem 
nienawi
ści i miłości (a "zmysłowa skłonność" może poza tym przybrać 
jeszcze jaki
ś szczególny kierunek). Możemy np. głęboko kochać kogoś kto 
nie wzbudza w nas "nami
ętnej skłonności", a cała jego strona witalna 

background image

może nas wręcz odpychać. Zdarza się także, że ktoś bardzo namiętnie 
kocha (a nie tylko 
żywi "zmysłową skłonność"), przy czym jego 
psychiczna egzystencja, sposób odczuwania, duchowe zainteresowania, 
rodzaj jego duchowej formy, postaci i wykształcenia nie budz
ą miłości. 
Poeci cz
ęsto opisują typ człowieka, który namiętnie kocha i zarazem 
nienawidzi psychiczn
ą istotę drugiej osoby". 

"Z drugiej strony, nawet w najgłębszej, wszystkie stopnie poza samą 
osob
ą - obejmującej nienawiści może zachować się pragnienie "zbawienia 
drugiego człowieka". Nienawi
ść obejmująca ten najwyższy stopień 
egzystencji jest "diabelska", nienawi
ści, która dotyczy egzystencji duszy 
"zła", nienawi
ść witalna - tylko "niegodziwa"." 

Mimo, że Max Scheler był filozofem, a nie lekarzem, jego rozważania prowadzą do 
wniosków niezwykle wa
żnych dla psychologii klinicznej, to znaczy dla rozumienia istoty 
tanów nerwicowych wielu ludzi. Praktyczne konkluzje, wa
żne dla tego problemu, 
wynikaj
ą z następującego stwierdzenia: 

"Ludzi, u ktorych występuje taki stan rozdarcia i taki "konflikt" między ich nienawiścią 
a miło
ścią, nazywamy zazwyczaj "naturami dysharmonijnymi". Już sam fakt, że mogą 
istnie
ć wszystkie te rodzaje "dysharmonii" przemawia za możliwością rozdzielenia 
owych funkcji miło
ści. "Natura harmonijna" jest raczej tylko s z c z e g ó l n y m, s z c z 
ę ś l i w y m p r z y p a d k i e m ."  

Przyznasz, że jest to straszne ! Zmusza mnie to, aby doradzić Tobie, aby w kolumnach 
5,6,7 u dołu skorygowa
ć wszystkie znaki o wartości "zero (0)" i wpisać ewentualnie znak 
"-1" je
śli ustalisz, że Twój partner, w danym zakresie, w istocie nienawidził Cię. Tak 
teraz masz ju
ż rozeznanie Twojej sytuacji. 

* * * 

Znowu proponuję odpoczynek. Pomyśl ! Wróć do mojej taśmy jutro. 

Na razie za dużo tego ! Może mnie już nigdy nie włączysz ? Szkoda ! Przyzwyczaiłam się 
do Ciebie ! Powiem Ci jednak jeszcze co b
ędę mówiła, jeśli włączysz mnie jeszcze kiedyś. 

Otóż jeśli masz nietypową, niekompletną konstelację plusów, zer i minusów to musimy 
zastanowi
ć się wręcz, czy nie podlegałaś prostemu złudzeniu, czy nie myliłaś miłości z 
sympati
ą, przyjaźnią, koleżeństwem, przywiązaniem, ucieczką przed samym sobą
wspólnot
ą zainteresowań, szacunkiem, patologicznym zniewoleniem przez rys osoby 
kochanej wcze
śniej, czy nie myliłaś miłości do partnera płci przeciwnej z miłością 
macierzy
ńską, ojcowską, z miłością kazirodczą, z miłością homoseksualną. 

źniej musimy zastanowić się co robić dalej. Jeśli nadal będziesz obstawała przy tym, 
że kochasz osobę, która Cię porzuciła, to proponuję zastanowić się nad tym, czy ów 
pocz
ątkowy blask jeszcze trwa. No i dalej, czy decydujesz się na jedną z czterech 
mo
żliwych ścieżek postępowania :  

1.  Próba odzyskania partnera,  
2.  Modyfikacja i szybko jeszcze raz to samo względem kogoś innego,  

background image

3.  Zmniejszyć głód utraconej osoby i czekać, czyli liczyć na wtargnięcie l e o p a r d 

a do Twojego pokoju,  

4.  Sposób "aktywny" - patrz ostatni podrozdział.  

  

  

?. FORMY MIŁOŚCI WEDŁUG STENBERGA. 

Myślęże co robić dalej w Twojej sytuacji, powinno zależeć od rozeznania i l e j e s t w a 
r t e uczucie Twojego partnera do Ciebie i ile jest warte Twoje uczucie do niego. Jeszcze 
raz ! Według Stenberga, nami
ętność czyli intymne kontakty seksualne są podstawą 
miło
ści, ale jeśli jest tylko tyle (jedynka w rubryce namiętności i dwa zera w kolumnach 
nr 6 i 7), to było to tylko z a 
ś l e p i e n i e nazywane też często, w pierwszej fazie tzw. m i 
ł o 
ś c i ą o d p i e r w s z e g o w e j r z e n i a . Jeśli nie dołączyła się ze strony obojga z 
Was intymno
ść czyli poczucie bliskości, doświadczanie ciepła uczuciowego, przywiązanie 
i p r z e d e w s z y s t k i m s z c z e r o 
ś ć r o z m ó w , to związek nie miał wielkich szans 
na przetrwanie, z góry był skazany na niepowodzenie. Nawet jednak dwie jedynki za 
nami
ętność i za intymność, czyli szczerość, nie czynią uczucia k o m p l e t n y m . Takie 
dwie jedynki według Stenberga to tzw. m i ł o 
ś ć r o m a n t y c z n a , taka młodzieżowa 
odmiana miło
ści. Jak wiadomo starsi ludzie wiedząże romantyczne uczucie trwa 
niezbyt długo. Gwoli 
ścisłości, zwracam uwagęże jeśli ze strony jednego z Was była 
tylko intymno
ść, bez namiętności, to w ogóle to nie była miłość tylko sympatia, czyli 
przyja
źń. Tak twierdzi Stenberg ! 

No dobrze, przejdźmy do innej niekompletnej formy uczucia. Była namiętność, szczere, 
ciepłe uczuciowo rozmowy, ale nie było wewn
ętrznej decyzji, przyzwolenia jednego z 
Was i oczywi
ście nie było specjalnego zaangażowania się w podtrzymywanie uczucia. 
Tak, jest to mo
żliwe ! Można z kimś się spotykać na "rozbierane randki" i prowadzić w 
ich trakcie szczere rozmowy, b
ędąc jednocześnie przekonanym : "ona nie jest dla mnie", 
gdy
ż np. "ona jest całkiem inna niż ja", "ona nie jest w stanie mnie zrozumieć", tak 
naprawd
ę to "ona jest głupia i egoistyczna". Jak widzisz, większość takich możliwych 
zastrze
żeń, w świetle teorii Maxa Schelera, wynika bądź z braku pierwotnej inicjacji 
przez "blask", braku ch
ęci poznania istotnych cech osobistych partnera, bądź przyjęcia 
postawy wy
ższości typu : "ja wiem najlepiej jaka ty powinnaś być" (postawa rodzica, 
postawa pedagoga).
 

Przedziwne jest to, że według Stenberga, prócz niekompletności mogą być jeszcze 
sytuacje paradoksalne. Otó
ż możliwa jest chęć kochania, a przynajmniej chęć dalszego 
kochania, mimo braku nami
ętności i intymności. Zdarza się to często w starszych 
parach mał
żeńskich. Nie chcą już ze sobą sypiać, gdyż nie sprawia im to żadnej 
przyjemno
ści, a raczej odwrotnie zwiastuje zażenowanie lub awanturę. Nie mają sobie 
ju
ż nic więcej do powiedzenia, gdyż wszystko już nawzajem od siebie usłyszeli (tak 
przynajmniej s
ądzą), nie chcą się jednak rozstać. Są skłonni obustronnie podtrzymywać 
swój zwi
ązek. Stenberg mówi, że jest to tzw. m i ł o ś ć p u s t a. Pamiętając terminologię 
Maxa Schellera mo
żna by powiedziećże jest to miłość już j e d y n i e d o d u c h a danej 
osoby, no bo ju
ż nie do jego ciała, ani do jego psychiki. Etap ten osiągany jest często 
poprzez stadium po
średnie. "Jeszcze ze sobą sypiają, ale nie mówią już do siebie 
szczerze". Tak
ą formę Stenberg nazywa m i ł o ś c i ą f a t a l n ą . Według niego forma 

background image

taka może istnieć od początku. Sama nie wiem dlaczego jest to miłość fatalna. Może Ty 
łatwiej wpadniesz na trop wyja
śnienia, dlaczego Stenberg nazywał to miłością fatalną. 

Niekompletne formy miłości są najczęstsze. Mówi o nich także Max Scheler tyle, ż
innymi słowy. Zacytuj
ę go tutaj ponownie:  

"Istnieje także rzekoma miłość, która jest tylko oddaniem, ponieważ dla 
kogo
ś "tak wiele uczyniliśmy", tyle "energii i troski włożyliśmy w niego" - 
zgodnie z warto
ściowaniem podyktowanym przez przekonanie :"Dobre 
jest to, co wiele kosztuje". Albo np. rzekoma miło
ść z przyzwyczajenia, 
tzw. "przywi
ązanie". Albo rzekoma miłość wywodząca się z "ucieczki 
przed sob
ą"(niemożność bycia samemu), bądź ze "wspólnoty 
zainteresowa
ń", albo patologiczne zniewolenie przez jakiś rys kochanego 
przedmiotu, podobny do rysu osoby kochanej wcze
śniej, albo "wspólnota 
przekona
ń", która niekoniecznie obejmuje miłość, lecz polega tylko na 
"szacunku". Albo wspólnota losu, jak np. "kole
żeństwo", które bardzo 
żni się od przyjaźni, wspierającej się na miłości". 

Skoro jest tak źle, że nadal słuchasz mojej taśmy, więc na pewno, przynajmniej w 
ostatniej fazie Waszej znajomo
ści Twój partner żywił do Ciebie tylko którąś z 
niekompletnych form miło
ści. Może tak było od początku. Może było tak również z 
Twojej strony. 
 

A wiesz !! niezależnie od tych uczonych wywodów, które przytaczam tu, według tego co 
słyszałam w trakcie dyskusji na posiedzeniu koła naukowego w Klinice, znam inn
ą
pro
ściutką definicję miłości i swój własny, prosty test na to, czy ktoś jest jeszcze 
zakochany czy nie.
 

Tę prościutką definicję zaczerpnęłam z motta, od jakiego Francoise Sagan rozpoczyna 
swoj
ą powieść "Pewien uśmiech" (* 61). Motto to jest fragmentem tekstu Rogere 
Taillard'a, które stwierdza, 
że:  

"Miłość to, to co dzieje się pomiędzy ludźmi, którzy się kochają." 

Pozornie to nic nie tłumaczy, czyli definicja "idem per idem", ale zastanów się ! c z y s i 
ę p o m i ę d z y w a m i c o ś d z i e j e i CO SIĘ DZIEJE ?? Ja w każdym razie 
wypisałam to zdanie na wewn
ętrznej stronie zamknięcia mojej torby na ramię, którą 
nosz
ę, gdy wybieram się na zajęcia na uczelnię. 

Powieść "Pewien uśmiech" kończy się w momencie, kiedy dziewczynie o imieniu 
Dominika miło
ść do mężczyzny o imieniu <149>ukasz mija. Stwierdza ona wtedy, że "i 
znów jestem sama". Dominika oczywi
ście chce powiedzieć przez to : znów moje myśli są 
swobodne, nie b
ędą krążyć stale wokół Łukasza. Wynika z tego, że być zakochanym 
znaczy by
ć myślami z kimś. No i oczywiście odwrotnie, przestać kogoś kochać oznacza 
przesta
ć być myślami z nim. Myślęże w każdej chwili, szybko można zastanowić się i 
ustali
ć: "czy jestem jeszcze często myślami z nim ?". Czyli każdy może w ciągu 2-5 
minut ustali
ć "czy jeszcze kogoś kocha". 

background image

Gdy powiedziałam o tym moim teście w Klinice, ktoś ze starszych lekarzy skomentował 
to. Powiedział, tak to si
ę zdarza, o tym pisał nawet pewien filozof ks. prof. dr hab. Józef 
Tischner (* 51). Cytat z jego tekstu brzmi nast
ępująco:  

"Człowiek nie myśli w samotności, lecz myśli z kimś - z innym 
człowiekiem. Kim jest ten inny ? Mo
że to być przyjaciel, może wróg, a 
mo
że ktoś obojętny. To z kim myślimy wpływa decydująco na to, o czym 
my
ślimy i na to jak myślimy ..." 

Wrócę jednak do głównego nurtu naszych rozważań. Otóż właśnie wiadomo już 
powszechnie, 
że fenomen miłości nie jest czymś statycznym. 

  

  

?. ROZWÓJ FENOMENU. 

Po fazie "marsjanina", czyli poznawania obcego jeszcze człowieka, jak gdyby przybysza 
z innej planety, kiedy wydaje si
ę on często niezwykle atrakcyjny, następuje faza B, kiedy 
to ustalane s
ą proste parametry zjawiska, dotyczące poziomu szczerości, jakości seksu i 
tego, czy lubisz ducha partnera. Je
śli fenomen nie załamał się w fazie B, to najczęściej 
ulega degeneracji w fazie C, to znaczy wtedy, kiedy to okazuje si
ęże wykryte cechy 
partnera nie stanowi
ą dla Ciebie wartości i nic nie chcesz z tych cegiełek budować
Nast
ępuje wtedy demontaż znajomości, czyli nieprzyjemna faza D. Partnerzy 
"przymykaj
ą przysłony", zaczynają "ślepnąć", już nie chcą widzieć znaczenia nawet 
pozytywnych wydarze
ń. 

Mówiłam właśnie, że słuchając tej taśmy, będziesz musiała dokonać nie raz dużego 
wysiłku umysłowego. Wiem, 
że nie masz głowy do tego teraz. Ale z drugiej strony Twoje 
my
śli krążą przecież stale, jedynie wokół tej sprawy. Staram się więc tylko wzbogacić 
Twoje rozwa
żania. Przejdziemy zresztą wkrótce do działań konkretnych, bo tak jak 
zapowiedziałam, b
ędziesz musiała wybrać jedną z czterech możliwych strategii 
post
ępowania : (1) odzyskać partnera, (2) jak najszybciej zapomnieć o nim i szybko 
zaanga
żować się w nowy związek, (3) spokojnie czekać, (4) aktywnie szukać osoby dla 
Ciebie wła
ściwej. 

  

  

J . CZY JEST SZANSA NA ODZYSKANIE PARTNERA ?  

Po tym długim wstępie Ty sama możesz odpowiedzieć sobie b e z b ł ę d n i e na to 
pytanie. Popatrz do Twojej tabeli i przeanalizuj fazy rozwojowe fenomenu miło
ści A = B 
= C = D . Otó
ż jeśli Twoje uczucie i uczucie Twojego partnera do Ciebie miało charakter 
kompletny, a rozwój fenomenu "zaci
ął się" w fazie C, to jest pewna szansa. Trzeba by 
przebudowa
ć procesy, zjawiska istotne dla fazy C. Zapewne Twój partner nie wie co to 
jest faza C. Nie wytłumaczysz mu tego w skrócie. By
ć może szansa leży w tym, aby 
dokładnie zrozumiał, dlaczego nie powiodło si
ę Wam. 

background image

Możesz p o ż y c z y ć więc mu ten tekst (kasetę). 

Nie dawaj mu jednak jej na w ł a s n o ś ć , gdyż muszę szczerze Ci powiedziećże szansa 
by zmienił On zdanie jest mała. Dlaczego ? Otó
ż fenomen miłości nie jest czymś 
nieruchomym, czym
ś statycznym, wbrew temu co sądzi wielu ludzi, zwłaszcza tych, 
którzy s
ą zakochani. Oni właśnie zakładają na ogół, że ich miłość będzie t r w a ł a w i e 
c z n i e . Odwrotnie, fenomen miło
ści zawsze zachowuje się jak "kamień stoczony ze 
szczytu". Kamie
ń ten spocznie w jednej z kilku niżej położonych dolin. Na początku nie 
wiadomo w której. Na ogół brak jest sił, aby przenosi
ć go do innej doliny, a tym bardziej 
wywindowa
ć go z powrotem na szczyt. Fenomen miłości ma więc na ogół charakter 
procesu nieodwracalnego !
 

Nie oznacza to jednak, że nie można stoczyć ze szczytu innego kamienia ! 

Wiem. Nie masz na to teraz najmniejszej ochoty, odczuwasz głód osoby, którą kochasz i 
która Ci
ę opuściła. Nie chcesz nikogo innego. No dobrze, ale jeśli wynik Twoich 
przemy
śleń wskazuje na to, że doszło w umyśle Twojego partnera do nieodwracalnej 
degeneracji, niekompletnej od zarania formy miło
ści to co Ci pozostaje? Pozostaje tylko 
praktyczny problem, jak zlikwidowa
ć narkotyczny, chorobliwy głód tej osoby. 

  

  

?. DEMONTAŻ GŁODU 

Zakładam więc, od tej chwili, że taka jest właśnie sytuacja i przystępuję do n i s z c z e n 
i a t e g o g ł o d u . Zastanów si
ę. Jeśli tego nie chcesz, nie słuchaj dalej tej taśmy, bo 
mo
żesz mieć do siebie i do mnie pretensje. Jeśli nie chodzi jedynie o resztkowy 
patologiczny głód, to dalszy ci
ąg mojego przesłania brzmiałby cynicznie ! Podkreślam, 
dalsze moje rady nie dotycz
ą wszystkich ludzi porzuconych przez kochaną osobę
dotycz
ą one tylko tych osób, które miałyby cierpieć tygodniami bez żadnego 
uzasadnienia, gdy
ż bez żadnej nadziei. 

Walka z narkotycznym głodem będzie tym skuteczniejsza im lepiej sobie przypomnisz, 
co było owym pierwotnym bod
źcem inicjującym Twoje uczucie, co było tym blaskiem, tą 
warto
ścią oraz to co działo się dalej. 

Wiesz ! wyczytałam w książce, opublikowanej w Stanach Zjednoczonych przez Mc 
Graw-Hill Company, przez psychologa doktora Halperna, 
że dobrym, praktycznym 
sposobem jest sporz
ądzanie na piśmie pamiętnika, a raczej zapisu rozpadu znajomości. 
Jest rzecz
ą ważną by był prowadzony codziennie, co drugi dzień lub po każdym 
spotkaniu. Nagrywaj wspomnienia na ta
śmę, zapisuj. Do tekstu pisanego łatwiej zajrzeć 
i przypomnie
ć sobie. Jeśli łatwiej wyrażać Ci swe przeżycia w mowie, notatnik 
nagrywaj. Wa
żne, aby zapis był autentyczny, bez zahamowań, upiększeń, niedomówień
itp. Gdy spełni swoj
ą rolę możesz go zniszczyć. Twój pamiętnik ma specjalne 
przeznaczenie. Powinien on przypomina
ć nie tylko wydarzenia, ale także możliwie wiele 
prze
żytych emocji. Właśnie będzie to rodzaj dobrej powieści, jeśli tylko będziesz pisała 
j
ą szczerze. Dr Halpern ilustruje zalecany przez niego sposób prowadzenia takiego 
notatnika, przykładem autentycznego pono
ć wpisu, dokonanego przez chłopaka o 

background image

imieniu Jason, o swojej dziewczynie imieniem Dee. Dee często lekceważyła Jasona, 
u
żywając go na ogół w charakterze "koła ratunkowego", Jason do swojego notatnika 
wpisał nast
ępujące teksty :  

"Ale dziwka. Praktycznie nigdy nie choruję, ale dzisiaj wirus mnie trafił, 
mam gor
ączkę i dreszcze. Rozmawiałem rano z Dee. Powiedziała, że nie 
ma czasu, by do mnie wpa
ść. Idzie na lunch ze znajomą i na zakupy. 
Nawet do mnie wieczorem nie zadzwoniła. Przysłała mi za to kwiaty. W 
d... mam kwiatki !"
 

"Wieczór u Kena. Dee flirtowała z każdym. Widziałem jak jednemu 
wsun
ęła ukradkiem w dłoń kawałek papieru. Numer jej telefonu ? 
Pokłócili
śmy się później. Zaprzeczyła. Oskarżyła mnie, że owładnęła mną 
paranoja i 
że chcę ją trzymać w klatce. Ale wiem co widziałem. Nie 
mogłem spa
ć." 

Dr Halpern zaleca pisać taki pamiętnik już w momencie pierwszych oznak kryzysu. W 
okresach dłu
ższej nieobecności partnera można do niego zajrzeć. Zmniejsza on wtedy 
nasilenie głodu.
 

Jeśli doszło do całkowitego zerwania znajomości, to można spisać pamiętne sceny i 
rodzaj bilansu znajomo
ści (rodzaj powieści typu : pamiętnik ! wspomnienia !) . Taki 
bilans, prócz charakterystyki znajomo
ści, podobnej do tej o jakiej mówiłam już 
wcze
śniej, na podstawie dzieł Schelera i Stenberga, powinien zdaniem doktora Halperna 
uprzytamnia
ć także jaki przeciętny nastrój towarzyszył Waszym spotkaniom. Jak czułaś 
si
ę na ogół przed spotkaniem ? Czy w trakcie spotkania przeżywałaś często nudę
przygn
ębienie, zazdrość, rozdrażnienie bądź poczucie zagrożenia ? Czy znajomość 
dawała Ci odczucie spełniania si
ę Twoich pragnień, potrzeb uczuciowych, psychicznych 
i seksualnych?
 

Dr Halpern radzi także, aby spisać listę adorowanych przez Ciebie osób, które znałaś 
uprzednio. Przydatne jest, aby ka
żdą znaną Ci uprzednio osobę scharakteryzować 
według jej cech fizycznych (wzrost, budowa, kolor włosów, kolor oczu) oraz cech 
psychicznych, takich jak : optymizm - pesymizm, aktywno
ść - pasywność itp.. Możesz 
rozszerzy
ć tabelę, którą za moją sugestią, być może, sporządziłaś poprzednio. Owe 
zestawienie uprzednich, wa
żnych dla Ciebie cech powinno umożliwiać Ci poszukiwanie 
Twojego "schematu wszelkich Twoich znajomo
ści". Dr Halpern twierdzi, że wielu z nas 
ma pewne preferencje fizyczne i psychiczne i do
ść często się nimi kieruje. Jeśli jednak 
niekorzystny przebieg znajomo
ści powtarza się, to może Twój schemat, Twoje wstępne 
preferencje nie s
ą dobre. Być może każdy Twój kolejny romans, w zestawieniu z Twoją 
konstrukcj
ą psychiczną jest próbą osiągnięcia rzeczy niemożliwej ? 

Możliwe są jeszcze inne pomocnicze zapisy pisemne lub magnetofonowe. Otóż to, że ktoś 
Ci
ę porzucił musiało bardzo podważyć Twój autoportret, Twoje mniemanie o sobie. 
Trzeba z tym walczy
ć, gdyż od Twojej pozytywnej samooceny zależeć będzie możność 
szybkiej eliminacji stanu apatii, parali
żującego Ciebie przygnębienia i włączenia się 
ponownie w nurt 
życia. Dr Halpern radzi więc, aby w osobnym miejscu notesu spisać s 
w o j e w ł a s n e p o z y t y w n e u w a g i o s o b i e . Spisywa
ć je można w o k r e s a c h 
n i e c o l e p s z e g o s a m o p o c z u c i a , a zagl
ądać do nich w momentach nasilenia 
przygn
ębienia. Okresy lepszego samopoczucia mogą pojawiać się rano, po dobrze 

background image

przespanej nocy, po wizycie u przyjaciół, czasem po pewnej dozie alkoholu. Przykładami 
takich stwierdze
ń mogą być : "Wcale nie jestem brzydka, przecież podobam się wielu 
m
ężczyznom", "Wiele razy, ktoś chciał nawiązać ze mną znajomość, tyle tylko, ż
mówiłam wtedy nie", "Moj
ą mocną cechą jest inteligencja i poczucie humoru", "Mam 
ładne nogi" itp. 
 

Innym nieco, bardziej złożonym sposobem na wydobycie przekonywujących, 
pozytywnych s
ądów o samym sobie, jest tzw. metoda zdań niedokończonych. Jeśli chcesz 
z niej skorzysta
ć to najpierw spisz początkowe, niedokończone fragmenty zdań takich 
jak :
 

1. Zawsze chciałam ..... 

2. Sądzęże prawdziwy przyjaciel .... 

3. Ideałem mężczyzny jest dla mnie .... 

4. Gdy widzę kobietę z mężczyzną .... 

5. Najlepiej pracuje mi się z .... 

6. Sądzęże jestem wystarczająco zdolna, aby .... 

7. Jeśli ktoś pracuje pod moim kierunkiem to .... 

8. Czekam na .... 

9. W szkole moi nauczyciele .... 

10. Nie lubię ludzi, którzy .... 

Zdań takich może być wiele, listę można wydłużać dowolnie. Później szybko, odruchowo 
doko
ńcz niedokończone formy. Dowiesz się o sobie dużo. Wybierz z tak uzyskanego 
zbioru zdania pozytywne i dopisz je w Twoim notesie do wcze
śniej ustalonych, 
pozytywnych s
ądów o sobie. Negatywne sądy zachowaj, ale nie analizuj ich teraz. 
Przyjdzie na to czas, kiedy b
ędziesz poszukiwała już nowej znajomości. Być może uznasz 
wtedy za korzystne, aby niektóre Twoje cechy, wzorce zachowa
ń, przyzwyczajenia 
skorygowa
ć. 

Prócz wyliczonych r o d z a j ó w p o m o c y p i s e m n y c h dr Halpern radzi, aby w 
Twojej sytuacji koniecznie z w r ó c i 
ć s i ę d o p r z y j a c i ó ł . Po pierwsze trzeba 
zmusi
ć się, aby z a d b a ć o s w ó j w y g l ą d z e w n ę t r z n y : fryzurę, makijaż i 
ubiór, i zmusi
ć się, aby wyjść z domu, do kogokolwiek i rozmawiać o czymkolwiek. 
Pami
ętaj !Najlepszy doraźny sposób na przygnębienie polega na tym, aby w miejsce 
nawracaj
ących, "chodzących w kółko" medytacji, posłuchać radia, potem ubrać się 
elegancko i wyj
ść z domu. Później należy ustalić kto z Twoich znajomych jest osobą 
wła
ściwą, aby omówić treść tego co zapisałaś w swoim notatniku. Dyskusja z Twoim 
przyjacielem powinna pomóc podj
ąć Ci ostateczną decyzję o zerwaniu, jeśli Wasza 
"kryzysowa" znajomo
ść utrzymuje się jeszcze. Przyjaciel, analizując z Tobą treść 
Twoich ustale
ń o Waszej znajomości być może pomoże Ci przezwyciężać "głód 

background image

utraconej osoby". Dr Halpern sądzi, że można uwzględnić osobowość grona znajomych i 
przeznaczy
ć im odpowiednie role. Niektóre osoby są bardziej skłonne słuchać wynurzeń
inne s
ą skore tłumaczyć i wyjaśniać. Najbliżsi powinni pilnować, aby w chwilach 
załamania nie dokonywa
ć żałosnych, bezsensownych prób odzyskania układu, który 
według drobiazgowej analizy skazany jest na niepowodzenie.
 

Kontakt z przyjaciółmi ułatwia kontakt z ludźmi nowopoznanymi. Zdaniem dr 
Halperna rozmowy ze znajomymi powinny w nast
ępnej fazie służyć coraz bardziej 
ustaleniu "czego si
ę w istocie od życia oczekuje", "czego się od życia chce" oraz usta- 
lenia k o n k r e t n e g o p l a n u d z i a ł a 
ń n a p r z y s z ł o ś ć. Posiadanie j a s n o s p 
r e c y z o w a n e g o c e l u jest podobno jednym z czynników najbardziej 
stabilizuj
ących psychikę (* 1). 

Plan działania natomiast, skoro jesteś prawdziwą kobietą powinien dotyczyć 
uruchomienia na nowo fenomenu miło
ści. "Posiadanie" właściwego dla siebie 
m
ężczyzny jest bowiem celem każdej kobiety. Po tak długim wykładzie wiesz już teraz 
na kogo zwróci
ć uwagę i co robić później. Na postawione wcześniej pytanie moja 
odpowied
ź brzmi, ani sposób "szybko z byle kim", ani sposób "bierne czekanie", lecz 
sposób czwarty "aktywny" przez uwa
żne obserwowanie poznawanych mężczyzn, 
odsłoni
ęcie się i propozycje, aby oni także mówili o sobie. 

* * * 

Uwaga ! Proponuję znowu zrobić 1-2 dniową przerwę, mój tekst jest bowiem ciężko 
strawny. W mi
ędzy czasie przeczytaj jakieś opowiadanie science-fiction ! Dlaczego s-f 
Wiem co robi
ę ! Na pewno nie czytasz s-f . Polecam Ci następujące łatwo dostępne teksty 
 

1. James Tiptree jr : "Houston, Houston", FANTASTYKA, 1983, nr 3. 

2. Colin Kapp : "Formy chaosu", FANTASTYKA, 1984, nr 1-2. 

3. Jonathan Carroll : "Kraina Chichów", FANTASTYKA, 1987, nr 7-10. 

4. Kim Stanley Robinson : "ślepy geometra", FANTASTYKA,1989,nr 10.  

5. George R.R.Martin : "<204>eglarze nocy", FANTASTYKA, 1989, nr 
11-12.
 

Pismo "Fantastyka" jest przechowywane w każdej większej bibliotece . Każdy z tych 
tekstów ma charakter erotyczny, jednocze
śnie "budujący nastrój". To co Ci zalecam nie 
jest przypadkowe, wiem co robi
ę !! Są to bezczelne teksty erotyczne, które należą jednak 
do takiego rzadkiego gatunku, który ekscytuj
ąc nie wywołuje później odczucia smutku 
lub niesmaku, lecz odwrotnie stymuluje budowanie marze
ń, planów; ogólniej, zwiększa 
ow
ą "energię umysłową", co niżej Ortega y Gasset nazywa "wysokim stopniem 
żywotności". 

Nawiasem mówiąc, jest to temat kluczowy. Carl Gustaw Jung, jak wiadomo, pokłócił się 
z Freudem i jego termin l i b i d o zdefiniował inaczej. Cytuj
ąc za Jerzym Prokopiukiem 
(* 50), który wydawał w j
ęzyku polskim jego dzieła: " Jung osłabił nacisk jaki Freud 

background image

kładł na znaczenie kompleksu Edypa, tłumienie instynktów i tabu kazirodztwa, 
krytykował wył
ączne doszukiwanie się genezy nerwic w dzieciństwie, podkreślając wagę 
sytuacji aktualnej i potrzeb
ę znalezienia drogi rozwoju w przyszłości, sformułował myś
o regulacyjnym i u k i e r u n k o w a n y m n a p r z y s z ł o 
ś ć - charakter n i e ś w i a d 
o m o 
ś c i, a nawet wyraził przekonanie o wrodzonym charakterze narodowych i s p o ł 
e c z n y c h impulsów człowieka ...r o z s z e r z y ł zakres poj
ęcia l i b i d o , które odtą
miało oznacza
ć ogólną energię psychiczną ..." 

Da nas, rozważających teorię Twoich związków z partnerem i rysującą się w związku z 
tym przyszło
ść, istotne jest spostrzeżenie, że ważna jest: "zdolność do intymności i seksu 
oraz umiej
ętność w y d o b y w a n i a s t ą d ogólnej energii życiowej, która właśnie 
wyznacza i tworzy przyszło
ść". 

  

  

?. SZCZEROŚĆ ROZMÓW. 

Zaproponowana wyżej strategia "aktywnego poszukiwania właściwego partnera" 
wymaga umiej
ętności szczerych rozmów. A o to nie jest tak łatwo. Właśnie już na okazję 
poznania innej osoby przyda Ci si
ę więc bardzo taka umiejętność. Być może posiadasz 
j
ą, nie wiem ? Na wszelki wypadek podaję jednak tu kilka praktycznych rad. Pamiętaj, 
szczero
ść w dużej mierze określa intymność, a ona jest jedną z kluczowych składowych 
fenomenu miło
ści. R.Stenberg i S.Grajek uzasadniają to tym, iż bez szczerości rozmów 
nie s
ą możliwe "szczegółowe składowe" INTYMNOŚCI I PRZYZWOLENIA, jakimi są 
:
 

1. głębokie wzajemne zrozumienie, 

2. wzajemna wymiana informacji i myśli, 

3. dzielenie się intymnymi uczuciami i myślami, 

4. udzielanie sobie wzajemnej pomocy w pracy nad rozwojem własnym, 

5. dawanie i przyjmowanie emocjonalnego oparcia i wzajemnej pomocy, 

6. wyrażanie i odbieranie uczuć w trakcie wzajemnych kontaktów, 

7. stawanie się potrzebnym drugiej osobie i potrzebowanie jej. 

Nagłe zwiększenie szczerości wobec rozmówcy jest trudnym zadaniem . Nie dziw się wię
przeto, i
ż zamierzam Ci to ułatwić przez zalecenia działań sugerowanych przez autorów 
znanych ksi
ążek. 

Jeanne Segal (Ph.D.) autorka książki "Feeling Great" (* 9), iż krokiem wstępnym 
powinno by
ć zwiększenie stopnia szczerości wobec najbliższego przyjaciela. Z 
przyjacielem bowiem omawia si
ę często chwilowe zatargi z partnerem. Stopień 

background image

szczerości z przyjacielem, wbrew pozorom bywa jednak także niezbyt duży. Jeanne 
Segal radzi wi
ęc, aby zdobyć taką umiejętność przez ćwiczenia : 

  

------------------------------------------------------------------------------------ 

ĆWICZENIE - 1  

1.  Zapewnij sobie ok. 30 minut wolnego czasu, weź ulubiony, dobrze piszący 

długopis lub ołówek i papier i usiądź gdzieś na osobności. Najlepszą porą dnia 
jest czas tu
ż przed pójściem spać lub po obudzeniu się.  

2.  Wyobraź sobie, że mówisz (tyle iż robisz z Twojej wypowiedzi krótki pisemny 

zapis, chociażby w punktach>) do NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA, do 
którego od razu poczułe
ś pełne zaufanie bez żadnych zastrzeżeń. Powinieneś 
wyobrazi
ć sobie dokładne cechy tej osoby na przykład takie iż jest to takż
kobieta, w Twoim wieku, szczupła, wysoka blondynka, która uko
ńczyła np. 
studia z anglistyki i du
żo podróżowała.  

3.  Pierwsza część dialogu z Twoim NOWO-POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO 

KTÓREGO MASZ PEŁNE ZAUFANIE powinna polegać na tym, iż 
przedstawiasz si
ę i mówisz mu rzeczy pozytywne o sobie.  

4.  N-P-PRZYJACIEL zapytuje Cię jednak : No dobra! Ale czy opuściłeś coś w 

opowieści o sobie? Powiedz mi coś co jest ważne, ale o czym trudno jest Ci mówić.  

5.  Możesz więc teraz wypowiedzieć się na jeden z tematów, który uważasz za 

sekretny, z którym się z nikim nie dzielisz. No bo przecież mówisz z NOWO-
POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO-KTÓREGO MASZ PEŁNE ZAUFANIE. 
Ćwiczenie polega na w tym, że wypowiadając się na piśmie możesz wyobrazić 
sobie reakcje Twojego N-P-PRZYJACIELA. Na pewno usłyszysz co osoba ta Ci 
powie (odbywa si
ę po prostu dialog wewnętrzny z podjednostkami Twojej 
osobowo
ści, którymi są m o d e l e w y o b r a ż a n y c h o s ó b).  

6.  Wysłuchując odpowiedzi NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA możesz 

odnotować reakcje Twojego ciała w momencie, gdy słuchasz odpowiedzi. Możesz 
wtedy odczuwa
ć lęk, poczucie winy, wstyd, zdenerwowanie. Może się zdarzyć 
nawet, 
że Twoje serce będzie biło szybko, że się spocisz lub odwrotnie, że jego 
wypowied
ź bardzo Cię uspokoi.  

7.  Nie jest potrzebne, aby coś dalej zrobić w tej chwili z Twoimi wypowiedziami i 

odpowiedziami Twojego N-P-PRZYJACIELA . Notatki w punktach możesz 
chwilowo zachowa
ćĆwiczenie na tym się kończy.  

8.  Ćwiczenie należy powtarzać wielokrotnie.  

--------------------------------------------------------------------------------------------- 

Pamiętając treść Twoich wewnętrznych dialogów z N-P-PRZYJACIELEM możesz teraz 
spróbowa
ć dokonać następnego kroku : Możesz zainicjować rozmowę na te same tematy 
z Twoim prawdziwym, realnym przyjacielem lub przyjaciółk
ą. Będzie to ĆWICZENIE-
2. Mo
że być tak, że nie znasz nikogo takiego z kim można by prowadzić takie dialogi. 
Pozostaje wtedy mo
żliwość poszukiwania rzeczywiście n o w y c h p r z y j a c i ó ł . 

Jeśli przeprowadziłaś już takie odważne rozmowy z przyjacielem, jesteś teraz 
przygotowana na stosowanie szerokiego SEKTORA SZCZERO
ŚCI z osobą, która 

background image

mogłaby być potencjalnie biorąc, Twoim partnerem. Jesteś również przygotowana na 
ewentualne szczere rozmowy z Twoim byłym partnerem, je
śli próbujesz go jednak 
odzyska
ć. Możesz po prostu część problemów poruszyć w rozmowie wspólnej z okazji 
nast
ępnego przypadkowego (lub zaaranżowanego spotkania) między Tobą, Twoim 
przyjacielem i Twoim byłym partnerem. Obecno
ść przyjaznego świadka, tłumiącego na 
ogół emocje i mo
żliwe zacietrzewienie w trakcie dysputy, a także jego wypowiedzi 
negocjuj
ące znacznie ułatwią poruszenie tematów drażliwych. Twoja odwaga, aby o 
problemach tych wspomnie
ć na pewno będzie większa. Sesje takie należałoby 
powtarza
ć. Po takim przygotowaniu możesz spróbować dokonać czwartego kroku. 
Mianowicie ju
ż bez obecności przyjaciela-negocjatora, możesz teraz przystąpić do 
szczerych rozmów z Twoim byłym partnerem lub inn
ą osobą z najbliższego otoczenia na 
której Ci zale
ży, a wobec której miałeś znaczne trudności ze szczerym wypowiadaniem 
si
ę 

Zapytasz może znowu po co tyle mówię o szczerości rozmów ? 

Otóż nie chodzi tylko o to, że jest to istotny element uczucia. Chodzi również o to, aby on 
równie
ż respektował Twoją ODMIENNOŚĆ i PRAWO DO ROZWOJU. Tylko to moż
odblokowa
ć impas. Może Ci chodzić również o to aby Cię bardziej kochał, ale to od 
słownej argumentacji niewiele zale
ży. Chodzi więc o DEMOKRACJĘ W TWOIM 
UKŁADZIE tzn. aby szanowano Twoj
ą godność, tolerowano Twoje istotne potrzeby 
psychiczne, aby nie wywierano znacznej presji psychicznej zwłaszcza z pozycji 
"psychologicznego Rodzica" mimo, 
że jesteś dorosły. 

Drugi, zbliżony praktyczny cel takich rozmów z osobą, o którą jeszcze walczysz, to 
redukcja stanu napi
ęcia, owej ciężkiej atmosfery, która wytwarza się zawsze wtedy jeśli 
domownicy nie mog
ą się swobodnie wypowiadać, kiedy nie mogą robić tego co chcą
kiedy czuj
ąże nie zachowują się na tyle swobodnie, aby móc powiedziećże są s o bą. 

Jeśli rozejrzysz się wokół, to szybko spostrzeżesz sięże ilość par, która jest wobec siebie 
bardzo szczera i umie ze sob
ą rozmawiać, tak aby rozwiązywać narastające konflikty 
jest niewielka.
 

Otwarte, nie zakamuflowane wypowiedzi, o tym co się myśli w gronie szerszym niż 2-3 
osoby s
ą jeszcze większą rzadkością. Stąd nuda wiejąca w trakcie wielu spotkań 
rodzinnych i towarzyskich.
 

* * * 

A wiesz, tak w ogóle, to poradzę Ci coś jeszcze !! Zrób ĆWICZENIE-3 . Nie jest to 
ćwiczenie określone przez J. Segel, lecz przeze mnie. Tak więc napisz po prostu, tak jak 
ja ! to co wiesz najwa
żniejszego o sobie ! To co wypływa z głębokich pokładów Twojej 
psychiki.
 

Nie wiem, czy będziesz w stanie ? Posłuchaj więc, jako przykładu fragmentów mojej 
powie
ści "O Liściu":  

Rozdział I. 

background image

Było chłodne, jesienne popołudnie. W ten właśnie dzień, z drzewa bliżej nieokreślonego 
spadł Li
ść. Liść ten nudził się przez całe życie. Dlatego też, czasem wolał wmieszać się w 
wir 
życia, które uważał za g ł u p i e . Oczywiście robił to tylko dlatego by nudzić się 
troch
ę mniej. Trochę mniej, bo nudził się zawsze ! Nawet wtedy gdy świadomie wpychał 
si
ę w sprawy innych, które powinny być również jego !!, ale nigdy nie wiedział dlaczego 
nale
żą do niego. 

Czyżby samemu istnieniu już coś się należało ? Tak naprawdę lubił tę nudę, lubił życie ! 
zwolnione, narkotyczne; 
życie, które w zależności od oszołomienia było wyostrzonym 
szczegółem lub zamglon
ą całością. Jedno i drugie zresztą przyjemne. Poza tym l u b i ł l 
u d z i . Dziwne to stworzenia ! Li
ść sobie rósł, miał swoje problemy, a oni ? Oni 
pojawiali si
ę wiosną i spadali jesienią. Tak, ludzie są rozrzewniający. Trwają tak krótko, 
a zim
ą nikt o nich nie pamięta. Ludzie są periodyczni. 

Tak więc, liście nie są ludźmi, ale Liść jest człowiekiem. Uwielbiał absurdy, sztukę i 
jesie
ń. Absurdy, podobnie jak chwilami życie i ludzie bawiły go. Sztukę cenił; uważał ją 
za bóstwo, z którym jest na Ty. Był głównie odbiorc
ą, ale nie tylko i to nie koniecznie 
tylko z tego powodu, 
żżycie to teatr.  

Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla testowania, igrał dla wygody, a mącił z 
powodów paru i z nudów. 
 

Razu pewnego nawet się wystraszył, bo zauważył. że nie potrafi już t a k k ł a m a ć , b y 
m u w i e r z o n o . Zastanawiał si
ę nawet nad powodami. Doszedł do wniosku, że albo 
igrał za du
żo, albo sytuacje go zaskakują (ale tę możliwość szybko wykluczył, bo lubił 
niespodzianki i wychodził z nich dobrze), albo zauwa
żył, że wraz ze zwiększającą się 
liczb
ą wyżów intelektualnych nadchodzą i niże. To był teatr i nie-teatr ; niech na razie 
b
ędzie to milczeniem. 

Za wyjątkiem tego, że swego czasu Liść zauważył, że wszystko jest dziełem sztuki, 
źniej owo wszystko podzielił na: 1) dzieła sztuki, 2) dzieła techniki i 3) dzieła chały i 
s
ądzęże podział ten będzie trwał dopóki, dopóty nowy nie przyjdzie mu do głowy !  

Uwielbienie jesieni wynikało z faktu, że jesień to refleksje. Refleksje są boskie i o tym 
Li
ść wiedział, uważając wiosnę za banalną, lato za nudne, o zimie mówił, że jest pusta, 
mo
że dlatego, że wtedy nie istniał, a może z innych powodów, co zresztą można Liściowi 
wybaczy
ć. 

Liść wiedział wiele, ale tak naprawdę nic ! Potrafił działać n a ś r e d n i c h d y s t a n s a 
c h . Wła
śnie na ś r e d n i c h , nie na krótkich, bo na tych ostatecznie potrzebna jest i n t 
e l i g e n c j a , nie na długich, bo do tego potrzebne jest m y 
ś l e n i e . Natomiast 
średnie dystanse , wymagają tylko k i l k u p r z y p a d k o w y c h r u c h ó w , dlatego 
trwaj
ą dłużej niż dystanse krótkie, choć nie z tak błyskotliwym przebiegiem, a krócej niż 
dystanse długie, bo ostatecznie jak długo przypadki mog
ą być pomyślne.  

A swoją drogą Liść uważał, że sprawa przypadków jest dziwna. Liść bardzo szybko 
zauwa
żył i wiedział, ale mimo to nie działał. Dlaczego ? Może lenistwo, może właśnie 
tylko ta mo
żliwość postrzegania już bez możliwości działania. Kichać ! Liść zapewne 
kiedy
ś do tego dojdzie !! Sprawa przypadków dość długo fascynowała Liścia. Swego 
czasu przypuszczał nawet, 
że może nimi s t e r o w a ć . Nazwał je wtedy p r z y p a d k a 

background image

m i, k t ó r e s i ę s p r a w d z a j ą . Zapytany o dokładniejsze wyjaśnienie Liść odmówił 
odpowiedzi, albowiem było mu to wybitnie nie na r
ękę ...  

Są dni, w których wszystko jest nie ważne. Liść o tym wiedział i przeżywał te chwile tak 
jak dzisiaj ... 
 

A był to dzień wyostrzonych szczegółów i barw bardzo intensywnych, bo aż mokrych. 
Li
ść chciał wtedy albo u m r z e ć , albo maleć i wiedział, że gdyby wtedy nadeszła śmierć 
nie bałby si
ę. Tylko czekał. A na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie jest to oczekiwanie 
nudne lub pełne niepokoju. Jest to raczej poł
ączenie akceptacji z ciekawością i 
bierno
ścią, no i trochę zachwyt. Z tym, że sprawa c i e k a w o ś c i nie jest tak mocna jak 
samo to s ł o w o . To raczej kaprys - jakby pozwolenie na to co ma si
ę stać. Faktem 
pozostaje to, 
że Liść lubił owe stany, które jak wszystko zresztą mijają. A jaki jest sens 
zastanawia
ć się nad tym co mija - tego Liść jeszcze nie wiedział, a co grosza dziś na 
pewno nie wymy
śli, bo skoro przyjmowanie faktów jest obecnie dla Liścia nieosiągalne, 
to co dopiero sensowne rozmy
ślania. 

Rozdział II - "Zmęczenie" 

A więc kolejną fascynacją Liścia, z której zdał sobie sprawę niedawno to stany, których 
pierwsz
ą literą jest Z, a więc Zmęczenie ... 

Liść bardzo długo zastanawiał się co najpierw jest poddawane zmęczeniu : części ciała 
nad, czy pod oczyma. Zostawiaj
ąc w spokoju sens powyższego podziału, Liść korzystają
z nieograniczonej swej wiedzy empirycznej stwierdził, 
że szybciej budzi się i męczy część 
nad oczyma, a to co jest pod nimi, budzi si
ę bardzo wolno, długo jest śpiące i Liściowi 
przypomina łagodny mikroklimat. Cz
ęść górna ma ogromne amplitudy, dopiero gdy jest 
bardzo zm
ęczona, staje się łagodna. A czy Liść jest łagodny, czy nie do końca będzie to 
dla niego zagadk
ą 

Z n u ż e n i e Liść uważał za przyjemne, ale pod warunkiem, że istnieją perspektywy w 
y p o c z y n k u , tak wi
ęc bywały czasy, gdy po prostu musiał na coś machnąć ręką i co 
trzeba mu przyzna
ć robił nieźle. W całym tym problemie istniała rzecz, z której Liść był 
przera
źliwie d u m n y .Mianowicie : od samej myśli by machnąć łapą, aż do wszystkich 
skutków machni
ęcia, ze stoickim spokojem i z ogromnymi możliwościami 
przewidywania przyjmował on wszelkie obrzydliwe tego konsekwencje. 
 

Odkrycie możliwości spokoju i możliwości przewidywania było dla Liścia zaskoczeniem, 
lecz bardziej zaskakuj
ący był ów spokój, zresztą diabli wiedzą czy nie wynikał on z l e n 
i s t w a , nad czym to jednak Li
ść wolał się głębiej nie zastanawiać, albowiem obawiał 
si
ę niezdrowych dla siebie wniosków. A o tym, jak bardzo on dbał o swoje zdrowie 
psychiczne wie naprawd
ę mało istnień, mimo że komfort psychiczny był rzeczą, do 
której Li
ść dążył z n i e s a m o w i t ą p a s j ą i była to jedyna dziedzina, w której l e n i 
s t w o było bez 
żadnego trudu, prawie samoistnie s p y c h a n e n a b o k . To było jak 
atak histerii , gdzie nic si
ę nie liczy , tylko jedna droga, bo wtedy innych nie ma.  

Dziś Liść widział na ulicy samochód wiozący jesienne liście. Na początku nie wiedział co 
tam jedzie, dopiero gdy jeden z nich spadł z wozu na ulic
ę wtedy dopiero Liść zrozumiał 
co było w wozie. I jeszcze raz Li
ść upewnił sięże d o p i e r o j e d n o s t k i są n a p r a 

background image

w d ę z a u w a ż a n e , dopiero wtedy, gdy są same ! widać w pełni indywidualność i 
osobowo
ść 

Tak, to dotyczy również obrazów. Istnieje jednak bardzo silna osobowość, która jest 
mo
żliwa do zauważenia w masie, nie przeczę - ale to już pół-bóg. 

Rozdział III - "Rozmyślania" 

Rozmyślania Liścia służyły dwom, a właściwie trzem celom. Pierwszy to rozmyślania w 
celu w y b r n i 
ę c i a z s y t u a c j i , były bardzo gorączkowe i na ogół kończyły się 
pozytywnym wnioskiem. Li
ść wkładał w nie c a ł ą s w ą i n- t e l i g e n c j ę . Gdy 
wiedział. 
że rozwiązanie nie będzie dla niego korzystne wtedy p ł a k a ł . A był to płacz 
pełen 
żalu i jeszcze większej złości. Złości na wszystko, łącznie z sobą za zapaprane 
sprawy i na zbyt mał
ą zdolność kojarzenia. Przypominało to Liściowi bezsilność. Bo to 
była bezsilno
ść, a tego bardzo nie lubił; uważał to za upokarzający u p a d e k .  

Sprawa u p o k o r z e n i a była dla Liścia sprawą ciekawą, albowiem Liść zastanawiał 
si
ę co jest upokorzeniem, a co nim nie jest. Stwierdzenie, że upokorzenie jest wtedy gdy 
Li
ść czuł się upokorzonym, wydawało się mało precyzyjne, choć sugerowało duż
przywi
ązanie i wiarę w subiektywizm. Skoro Liść już w miarę uporał się nad i s t o t ą 
upokorzenia, zacz
ął się zastanawiać nad s k u t k i e m upokorzenia. Otóż skutki są 
dwojakie, upokorzeniem mo
żna się p r z e j ą ć bądź też nań się wypiąć ! Ale wówczas 
zgodnie z d e f i n i c j 
ą reakcja druga nie mogła być wywołana upokorzeniem, 
albowiem gdy jest si
ę upokorzonym nie można się na to wypiąć, chyba, że p o p e w n y 
m c z a s i e . A wypi
ęcia mogą być dwojakiego rodzaju : p i e r w s z e , to tzw. w pełni p 
u s z c z a n i e m i m o u s z u , a drugie to r a c j o n a l n e w y t ł u m a c z e n i e p r o c 
e s u i stwierdzenie, 
że ma się to g d z i e ś. Uważał, że bardziej godną formą jest sposób 
drugi, albowiem oprócz tego, 
że rozwija inteligencję, u c z y f a ł s z u , ale o tym w 
nast
ępnym rozdziale.  

Rozdział IV - miał być o fałszu i prawdopodobnie, by nie zawieść fałszywych i  

fałszem się parających czytelników będzie ! 

Otóż w tej sprawie Liść czuł się pewnie, a to z tej racji, że czasami, jak na Liścia 
przystało, bywał zielony, a ów kolor co niektórzy ł
ączą z fałszem, posądzając go o tę 
brzydk
ą cechę. Po kilku takich oskarżeniach Liść postanowił zastanowić się c z y w i s t o 
c i e b y w a f a ł s z y w y c z y t e 
ż n i e . Postanowił problem rozpatrzyć biorąc pod 
uwag
ę całe swe życie, a nie tylko te momenty, w których bywał zielony, co zresztą było 
troch
ę sprzeczne z uwielbieniem, które Liść posiadał dla eklektyzmu, bo jakiż on 
wygodny !!!
 

Tak więc ogólnie Liść stwierdził : "Diabli wiedzą, czy jestem fałszywy czy nie .". Po 
wypowiedzeniu tego wniosku Li
ść zauważył n o w y t r o p . Właśnie ! diabli niech to 
wezm
ą ! Lecz po tym olśnieniu, nastąpiło przygaszenie, albowiem z olśnieniem jest za 
du
żo roboty, efekty niepewne. Tak więc problem ten pozostał otwarty, zresztą może i 
dobrze ! Co znaczy by
ć fałszywym , co znaczy doznać olśnienia ? 

Cel drugi rozmyślań - to sprowadzanie na s w o j e t o r y m y ś l o w e i n n y c h. 
Oczywi
ście uwidaczniało się to w rozmowie. Liść rozmawiając słuchał pilnie, czasem 

background image

zadawał krótkie pytania, czasem przeczył i znowu c h o l e r n i e p i l n i e słuchał. Rzecz 
jasna po to wszystko, by znale
źć odpowiedzi na pytania, które go dręczyły, a których to 
odpowiedzi nie umiał sobie dostarczy
ć. Liczył na to, że ktoś mówiąc o czymś-tam, powie 
jakie
ś słowo, zdanie, które będzie Liściowi pasowało i które przez to nawet Liścia 
oszołomi. Wówczas wsadzał owo rozwi
ązanie do jakiejś szufladki i zapamiętywał je na 
zawsze ...
 

W przypadku, gdy rozmówca nie dokonał takiego odkrycia Liść czuł się rozczarowany i 
stawał si
ę nihilistą. 

Trzeci przypadek rozmyślań to rozmyślania z n u d ó w i właściwie nie ma co tego więcej 
rozwija
ć, bo na ogół są to brednie. F i k c j a by uciec od rzeczywistości. 

Rozdział V - "Tchórzostwo" 

Doprowadzało Liścia do szewskiej pasji, niezależnie od tego czy własne czy innych. 
Uwa
żał je za najbardziej parszywą cechę jaką można posiadać. 

Swego czasu mawiał, że "tchórzostwo rodzi heroizm". Ale to chyba dotyczyło tylko 
przypadków gdy ze strachu dokonuje si
ę rzeczy, których n o r m a l n i e by się nie 
zrobiło. 
 

Liść pogardzał tchórzami. Gdy widział sytuację, a w niej tchórza starał się zachowywać 
tak by doda
ć mu siły by wreszcie, do cholery ! nie był tchórzem. Liść zauważył, ż
rzadko to si
ę udaje i opłaca. T c h ó r z pozostanie tchórzem. Niestety ! I nie pomoż
wytłumaczenie ! Od pewnego czasu ma si
ę to po prostu we krwi. Tchórz przez swoje 
tchórzostwo si
ę poniża. Jest to szczególnie przykre dla otoczenia. Gdy w tym otoczeniu 
znalazł si
ę Liść, jeśli mógł, starał się to zamaskować, a gdy nie mógł robiło mu się słabo. 

Przykre jest również to, że wśród otoczenia Liścia za dużo jest tchórzy. Przyszło mu do 
głowy, 
że to jego wina, będzie musiał nad tym pomyśleć. A czy Liść był tchórzem ?! Na 
to pytanie Li
ść nie mógł lub wolał nie odpowiadać 

Rozdział VI - "O zabijaniu" 

Zabijać nie należy - wiadomo ! Liść jednak zabijał. Dlatego wiedział, że można zabijać 
szybko i powoli, we 
śnie i na jawie, siebie i innych. Liść zabijał w obronie własnej, a z 
innego powodu tylko we 
śnie, bo wtedy "musiał" i to jest prawo snu. Liść we śnie bywał 
okrutny, zreszt
ą w rzeczywistości też. Liść zabija ze spokojem (bo inaczej nie ma sensu). 
Spokój ten jest wynikiem przekonania, 
że robi słusznie. Ale dlaczego zabijał siebie ? Bo 
łatwiej jest zabi
ć siebie niż przekonywać otoczenie o błędnym postępowaniu otoczenia. 
Przy zabijaniu siebie jest mniej wrzasku !
 

* * * 

Przytoczone wyżej opowiadanie (esej ?),ani nie napisałam ja, aktorka Wyższej Szkoły 
Teatralnej, ani firmuj
ący całość tekstu, wymieniony z nazwiska lekarz. Napisała je 
kobieta, która czytała pierwotn
ą wersję tekstu. Tekst swój udostępniła, zrzekając się 
praw autorskich. Dlaczego tak post
ąpiła ? O co jej chodziło ?  

background image

Sądzęże chodziło jej o pokazanie do jakiego stopnia ludzie są inni niż teoretyczne 
ksi
ążkowe założenia, zwłaszcza założenia psychologów. Zapytaj siebie ! Lubisz autorkę 
cytowanego tekstu ? Zauwa
ż, zrobiła ona Ci pewna przysługę ! Powiedziała naprawę to 
co o sobie my
śli !!! 

Dlatego przytoczyliśmy ten tekst. Jest on autentyczny! Napisała go dziewczyna, która 
ma 20 lat. Ile Ty masz lat ? Mo
że coraz trudniej powiedzieć Ci coś szczerze o sobie !!! 

To prawda, na ogół szczerość wypowiedzi niknie w miarę upływu lat. Dlaczego, to już 
inna sprawa.
 

Trudności w prowadzeniu szczerej rozmowy wynikają często również z założenia, ż
psychika kobiety jest taka sama jak m
ężczyzn ( o absurdalności założenia, że ludzie 
powinni by
ć podobni do siebie i to podobieństwo wymuszać - już wspominałam). 
Dopiero od dwóch lat pisze si
ę naukowe rozprawy o zasadniczych różnicach w 
funkcjonowaniu psychiki kobiet i m
ężczyzn. Jedną z takich publikacji jest książka Anne 
Moir i Davida Jessel'a pt.: "Brainsex", wydana niedawno w Anglii. Autorzy 
przypominaj
ą fakty znane neurologom od lat. Wylew krwi do lewej półkuli mózgu u 
kobiet nie wywołuje na ogół tak gł
ębokiej afazji motorycznej jak u mężczyzn. Wynika to 
st
ąd, iż pole mowy u kobiet nie jest tak ściśle zlokalizowane w lewej półkuli jak u 
m
ężczyzn. Kobieta częściej posługuje się całościową, intuicyjną percepcją realizowaną 
przez praw
ą półkulę mózgu, a strumień informacji (ilość połączeń) pomiędzy prawą a 
lew
ą półkulą mózgu jest większy. Stąd kobieta podobno "barwi" znacznie silniej 
wszystkie swoje spostrze
żenia emocjami. Kobietom łatwiej jest również wyrazić uczucia 
w słowach. Ju
ż od dzieciństwa kobiety są głębiej zainteresowane innymi ludźmi i ich 
sprawami, s
ą odważniejsze w kontaktach międzyludzkich, bardziej rozmowne, znacznie 
l e p i e j i s z y b c i e j poznaj
ą się na ludziach. 

Natomiast kobietom często nie zależy na osiągnięciu tzw. sukcesu, w męskim rozumieniu 
znaczenia tego słowa. Anne Moir i Davida Jessel na pytanie "Co sprawia Ci 
satysfakcj
ę?" od mężczyzn uzyskiwali z reguły odpowiedź : "sukces", a od kobiet 
najcz
ęściej "robienie czegoś co przynosi satysfakcję innym". 

Kobieta może nie chcieć! nie potrzebować ! wyjawiać swych teoretycznych ustaleń o 
świecie. W miejsce publikowania książek, teorii, rozpraw, artykułów kobieta może, 
ewentualnie swe ustalenia przekaza
ć tylko jednej osobie, w ustnych rozmowach i to ją 
satysfakcjonuje równie jak m
ężczyznę, który stał się sławny dzięki swym publikacjom. 
Mo
że to być nawet przyczyną współczesnej słabej znajomości n a t u r y k o b i e t y . 
Kobiety w sensie teoretycznym (teorii o sobie),po prostu "milcz
ą", na modłę jakiejś 
hipotetycznej cywilizacji poza ziemskiej, która nie miałaby ochoty podzieli
ć się swą 
wiedz
ą z nami Ziemianinami (czytaj Ziemianinami - mężczyznami). Problem leż
bowiem w tym, 
że jeśli kobieta jest bardzo aktywna jako teoretyk to w sensie swojego 
"brainsex" - tak jak to rozumie A.Moir i D.Jessel - "jest m
ężczyzną". 

To, że problem istnieje potwierdzają wypowiedzi Z. Freuda. Pod koniec swego życia, po 
napisaniu kilkunastu ksi
ążek z zakresu psychologii kobiet zwierzył się on swej 
przyjaciółce, i
ż on w zasadzie nie wie "czego kobieta pragnie ? (Was will das Weib ?) " 
(wg * 10).
 

background image

W tym kontekście nie dziwi więc, że dla anonimowej autorki opowiadania wartością 
mo
że być lub jest absurd. Autorka napisała przecież : "Liść miał parę upodobań
uwielbiał absurdy, sztuk
ę, jesień .... absurdy, podobnie jak chwilami życie i ludzie 
bawiły go.".
 

Proszę zestawić mentalność pracowitych mężczyzny z strategią życiową, wyrażoną 
zdaniem : "Li
ść .... był głównie o d b i o r c ą, ale nie tylko i to nie koniecznie tylko z tego 
powodu, 
żżycie to teatr. Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla t e s t o w a n i a , 
łgał dla w y g o d y , a m
ącił z powodów paru i z n u d ó w ." 

Proszę zwrócić uwagę na rozróżnienie dystansów krótkich, średnich i długich, 
spostrze
żenie, iż kobieta stawia na działania na d y s t a n s a c h ś r e d n i c h . Autorka 
tłumaczy dlaczego ! Krótkie wymagaj
ą inteligencji !, długie myślenia !! Mówi także, ż
"Li
ść ... nie działał. Dlaczego ? Może lenistwo, może właśnie tylko ta m o ż l i w o ś ć p o 
s t r z e g a n i a j u 
ż b e z m o ż l i w o ś c i d z i a ł a n i a . Kichać ! " Autorka mówi 
tak
że, że "komfort psychiczny był rzeczą, do której dążył z niesamowitą pasją i była to 
jedyna chyba dziedzina, w której lenistwo było bez 
żadnego trudu, prawie samoistnie 
spychane na bok."
 

Tu uwaga ! Coś dla młodej kobiety może wymagać wysiłku, lecz będzie on chętnie 
podj
ęty, jeśli wysiłek ten zwiększy komfort psychiczny. No tak, ale zostało powiedziane 
te
ż wiele na temat owego komfortu psychicznego. Jest podany sposób na "olewanie" 
spraw, które przeszkadzaj
ą : " ... wypięcia mogą być dwojakiego rodzaju. Pierwsze, to 
tzw. w pełni puszczanie mimo uszu, a drugie to racjonalne wytłumaczenie procesu i 
stwierdzenie, 
że ma się to gdzieś ... bardziej godną formą jest sposób drugi, albowiem 
oprócz tego, 
że rozwija inteligencję, uczy fałszu ". 

Jak na mężczyzn !, zwłaszcza z rodzaju kujonów, prymusów i innych odmian ludzi 
sukcesu, szokuj
ącą jest także chyba strategia zdobywania istotnych informacji. Autorka 
opowiadania pisze przecie
żże "cel drugi .... to sprowadzanie na swoje tory myślowe 
innych ! "
 

A propos ! Jedna z moich znajomych , która przeczytała wyznanie Zygmunta Freuda, iż 
nawet pod koniec swego 
życia nie wiedział on "czego pragnie kobieta ? - przytoczone 
przez Kazimierza Pospiszyla w jego niedawnym artykule (* 10) - powiedziała :"Jak to! 
przecie
ż to jest jasne czego chce każda kobieta. Ona po pros- tu: - c h c e r z u c i ć m ę ż 
c z y z n 
ę n a k o l a n a -." 

Mocno powiedziane ! ale trzeba to przypomnieć humanistycznie ukierunkowanym 
czytelnikom, 
że "działanie układów samosterownych" najprościej określić przez 
okre
ślenie celi ekstremalnych, a rezultaty wynikną z d y n a m i k i p r o c e s u . Celem 
m
ężczyzn nie jest bowiem "pozostawać na klęczkach". Jak potwiedza to Anne Maoir i 
Dawid Jessel, oni po prostu my
ślą raczej o tym " a b y z o s t a ć k i m ś ". Z 
naprzeciwka zarysowane s
ą więc d w a p r z e c i w s t a w n e c e l e , a dynamika 
ka
żdego poszczególnego "procesu" wykaże "co się stanie". Ważne jest jednak, aby 
zbytnio si
ę nie zapędzać i zbytnio się nie przejmować. Ważne jest, aby wiedzieć jak 
trzeba było "zorganizowa
ć" naszą ludzką populację, aby po prostu działała (* 1,17,52). 

Dobrym modelem psychiki ludzkiej jest bowiem fizyczny model "czarnej dziury" i 
otaczaj
ącej ją przestrzeni, czyli współczesny model kosmologiczny "Wszechświata". 

background image

Kula czasoprzestrzeni w obszarach o d l e g ł y c h od jej centrum lub inaczej od jej 
pocz
ątku jest płaska, wyrównana, bezpieczna. Na obwodzie jest w miarę spokojnie ! W 
miar
ę zrozumiale ! Dość racjonalne ! Obowiązują bez specjalnych "przerw" pewne 
prawa fizyczne, a wi
ęc również psychologiczne. 

Jeśli zbliżać się jednak zbytnio do j ą d r a l u b d o p o c z ą t k u to logika przestaje 
działa
ć, j e s t , a l e n i e t ł u m a c z y n i c z e g o , jest coraz d z i w n i e j , zaczyna się 
spiralny, ostro zaciskaj
ący się w i r m a t e r i i l u b s p r a w. Na "mapie duszy 
ludzkiej" wida
ć, iż zbliżamy się do obszarów s e k s u , z a z d r o ś c i , o k r u c i ń s t w 
a i 
ś m i e r c i . 

Będąc daleko jeszcze od jądra, pisząc jedynie o dniach, które są nie ważne, autorka 
stwierdza : ".... był to dzie
ń wyostrzonych szczegółów i barw bardzo intensywnych, bo 
a
ż mokrych. Liść chciał wtedy albo umrzeć, albo oszaleć i wiedział, że gdyby wtedy 
nadeszła 
śmierć nie broniłby się. Tylko czekał. A na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie 
jest to oczekiwanie nudne lub pełne niepokoju. Jest to poł
ączenie akceptacji z 
ciekawo
ścią i biernością no i trochę zachwytu.". 

* * * 

Zapytasz może jeszcze raz po co w takim razie cytujemy opowiadanie "O Liściu" ? 
Prosta sprawa ! Je
śli Twoja opowieść będzie równie szczera, to zawarte w niej będą 
Twoje n a j b a r d z i e j c h a r a k t e r y s t y c z n e c e c h y . Daj j
ą przeczytać nowo 
poznanemu m
ężczyźnie. S z y b c i e j dowie się, jaka jesteś. Albo od razu powie Ci : N I 
E c h 
ę C i ę z n a ć , albo dostrzeże Coś co mu bardzo odpowiada. 

Widzisz lepszą drogę ? Może lepiej "wstawić mu" jakiś "pozytywny obrazek" ? Albo się 
spostrze
że, albo nie ! To prawda ! To będzie zależało od jego analitycznej inteligencji ! 

Pisanie tekstów, takich jak "Opowiadanie o liściu" jest poza tym jednym z możliwych 
sposób pokonywania przykrego fenomenu dotycz
ącego życia każdego z nas, a 
polegaj
ącego na tym, iż na ogół reagujemy na zapotrzebowania (bodźce) innych, 
żyjących blisko nas ludzi i w odpowiedzi wytwarzamy ... zbyt wzniosłe, ... zbyt piękne, 
zbyt okr
ągłe i kompletne, pozornie tylko prawdziwe, zdania, które później nas 
przytłaczaj
ą. 

Fenomen opisał jasno Witold Gombrowicz i nazwał go bezustannym wytwarzaniem tzw. 
FORMY (* 55).
 

Jest to sprawa tak ważna, iż przytoczę tu kilka jego najcelniejszych zdań (* 55). Pisze on 
mianowicie, 
że:  

"... Nie przeczęże istnieje zależność jednostki od środowiska - ale dla 
mnie o wiele wa
żniejsze, artystycznie bardziej twórcze, psychologicznie 
bardziej niepokoj
ące jest to, że c z ł o w i e k j e s t s t w o r z o n y t a k ź e 
p r z e z p o j e d y n c z e g o c z ł o w i e k a, przez inn
ą osobę. W 
przypadkowym zetkni
ęciu. W każdej chwili. Mocą tego, że ja jestem 
zawsze "dla innego", obliczony na cudze widzenie, mog
ący istnieć w 
sposób okre
ślony tylko dla kogoś i przez kogoś, egzystujący - jako forma - 
poprzez innego ..."
 

background image

"... ja sam dla siebie nie potrzebuję formy, ona mi jest potrzeba po to, aby 
ten drugi mógł mnie zobaczy
ć, odczuć, doznać ..." 

"... mój człowiek jest stworzony od zewnątrz, czyli z istoty swojej 
nieautentyczny - b
ędący zawsze nie sobą, gdyż określa go forma, która 
rodzi si
ę między ludźmi ..." 

"... wieczysty aktor, ale aktor naturalny, ponieważ sztuczność jest mu 
wrodzona, ona stanowi cech
ę jego człowieczeństwa - być człowiekiem to 
znaczy udawa
ć człowieka - być człowiekiem to "zachowywać się jak 
człowiek" - nie b
ędąc nim w samej głębi ..." 

"... przecież nie jest tak, że człowiek ma się pozbyć swojej maski: - gdy 
poza ni
ą nie ma żadnej twarzy - tu tylko można żądać, aby uprzytomnił 
sobie swoj
ą sztuczność i ją wyznał. Jeśli skazany jest na fałsz, jedyna 
szczero
ść mu dostępna polega na wyznaniu, że s z c z e r o ś ć j e s t m u n i 
e d o s t 
ę p n a ..." 

" człowiek nie może wyrazić siebie na zewnątrz nie tylko dlatego, że inni 
go spatrzaj
ą - nie może wyrazić siebie przede wszystkim dlatego, że tylko 
to, co w nas jest ju
ż uładzone, dojrzałe nadaje się do wypowiedzi, a cała 
reszta, czyli wła
śnie n i e d o j r z a ł o ś ć n a s z a, jest milczeniem. Wobec 
czego forma b
ędzie zawsze czymś dla nas kompromitującym - jesteśmy 
poni
żeni formą. I nie trudno dostrzec ... cały nasz dorobek kulturalny, 
powstały dzi
ęki temu skrywaniu niedojrzałości, będący dziełem ludzi 
podci
ągających się do poziomu, którzy są tylko na z e w n ą t r z swoją 
m
ądrością, powagą, głębią, odpowiedzialnością - jak te wszystkie nasze 
sztuki, filozofie, moralno
ści k o m p r o m i t u j ą nas, albowiem nas p r z e 
r a s t a j 
ą i dojrzalsze od nas, wtrącają nas w jakieś wtórne 
zdziecinnienie. M y k u l t u r z e n a s z e j n i e m o 
ź e m y s p r o s t a ć 
..."
 

"... w głębi jesteśmy wieczystymi chłystkami..."  

"Jeśli forma moja urabia się z innymi, to mogą to być ludzie wyżsi ode 
mnie, lub ni
żsi ..." 

"... Niższy. Młodszy stwarza na swój sposób wyższego, ponieważ tam ..."  

" ale nie zapominajmy także, że człowiek nie lubi dojrzałości - ponieważ 
woli młodo
ść swoją ..." 

"I na koniec, czyż człowiek, będący zawsze poniżej wartości, zawsze 
skompromitowany ... nie poszuka wyładowania swojego 
życia 
psychicznego w sferze jemu wła
ściwej, to jest w sferze tandety? Dojrzał to 
Bruno Schulz w swoim studium o Ferdydurke ... nazywa to 'sfer
ą treści 
podkulturalnych', nie dokształconych ... gdzie wy
żywa się niedojrzałość 
ludzka ... nasza nie dojrzało
ść ... a może w gruncie rzeczy nasza żywotność 
... zwi
ązana jest tysięcznymi węzłami, spleciona tysięcznymi atawizmami z 
tym drugorz
ędnym garniturem form, z tą kulturą drugiej klasy. Podczas 

background image

gdy pod powłoką oficjalnych form oddajemy cześć wyższym, 
wysublimowanym warto
ściom, nasze istotne życie odbywa się pokątnie i 
bez wy
ższych sankcji w tej brudnej sferze, a ulokowane w niej e n e r g i e 
e m o c j o n a l n e s
ą stokroć potężniejsze niż te, którymi rozporządza - 
chuda warstewka oficjalno
ści ..." 

"... ujmują mnie na ogół jako jedną więcej walkę ze społeczeństwem, 
krytyk
ę społeczeństwa. Zobaczmy, czy mój człowiek nie rozsadzi tego 
uj
ęcia: 

1.  Człowiek stworzony przez formę ...  
2.  Człowiek jako wytwórca formy, jej niezmordowany producent  
3.  Człowiek zdegradowany formą, będący zawsze "niedo" – niedokształcony, 

niedojrzały  

4.  Człowiek zakochany w niedojrzałości  
5.  Człowiek stworzony przez Niższość i Młodość  
6.  Człowiek poddany "międzyludzkiemu" jako sile nadrzędnej, twórczej, j e d y n e 

j (vide zapatrywania filozoficzne Gombrowicza) d s t ę p n e j nam boskości  

7.  vide W. Gombrowicz  
8.  Człowiek dynamizowany ludźmi, nimi wywyższony, spotęgowany."  

Wytwarzanie FORMY prowadzi więc powoli do fenomenu stopniowego, powolnego 
blokowania psychiki i działa
ń człowieka. 

Każdy z nas wypowiada i zapamiętuje tyle pięknych opinii i zobowiązujących zdańż
jest w ko
ńcu zniewolony. Poza tym widzi świat przez pryzmat zbudowanej przez siebie i 
zapami
ętanej w swoim umyśle FORMY lub jak nazywa to George Kelly przez pryzmat 
"własnego konstruktu osobistego".
 

Są więc dwa rodzaje wypowiedzi lub tekstów. Takie, które są tworzone na użytek 
publiczny, i takie, które s
ą tworzone na użytek własny. 

A u t e n t y c z n y k o n t a k t , I N T Y M N O Ś Ć polega na wymianie treści 
tkwi
ących w Twoim mózgu, nie stanowiących formę, oddających Ciebie w sposób 
mo
żliwie prosty, naturalny, prawdziwy. Gdy rozumiesz już różnicę pomiędzy "czymś 
własnym, prawdziwym", a czym
ś wyśrubowanym, sformułowanym dla innych, to 
mo
żesz już spróbować napisać swoje opowiadanie "O Liściu", tak jak zrobiła to autorka 
tego eseju.
 

?. NOWA ZNAJOMOŚĆ ? 

Wykorzystaj c a ł o ś ć w i e d z y, którą Ci przekazałam w próbie zawarcia nowej 
znajomo
ści. Zapytasz po co ? Dlaczego koniecznie mam kogoś kochać ? Moja 
odpowied
ź: "bo miłość jest twórcza, sprzyja powstawaniu nowych wartości, nowych 
obiektów, tworzy okienko ł
ączności z kimś innym, takie że "wszystko jest 
warto
ściowsze", wiele się dzieje, wiele powstaje, gdyż jak powiedział Platon "miłość jest 
ruchem od niebytu do bytu".
 

* * * 

background image

Zapewne jesteś znudzona już teoretycznymi rozważaniami toteż ponownie odłóż 
czytanie tekstu ! Wypij drinka, bo chc
ę cytować filozofa ! Przytoczę mianowicie 
fragmenty Jose' Ortegi y Gasseta, 
że "warto kogoś kochać" (8). Ale możesz zrobić 
inaczej !! 
 

Możesz zacząć czytać, którąś z powieści "o miłości", którą wymieniamy w rozdziale V, a 
do tego miejsca wróci
ć później. Nie zapomnij jednak wrócić w to miejsce !! 

Cytaty filozofa przydadzą Ci się może w dyskusji z nowo poznanym mężczyzną. Ortega 
y Gasset kierował Katedr
ą Metafizyki na Uniwersytecie Madryckim w latach 1910-1936. 
Pami
ętaj ! Wielu mężczyzn lubi rozważania teoretyczne. Wielu lubi filozofię. Pamiętaj 
!Najwa
żniejsze rozróżnienie ludzi: to na tych co lubią mówić tylko o rzeczach 
"widzialnych" i na tych, którzy lubi
ą mówić głównie o sprawach, których na pozór nie 
wida
ć. W każdym razie to jest pierwsze ustalenie jakie powinnaś zrobić poznają
nowego m
ężczyznę. Może się mylę ? Ortega y Gasset powiedział jednak : 

"Abstrahując tymczasem od związków miłości z s i ł a m i k o s m i c z n y m i ukrytymi 
w naszej naturze, uznaj
ę miłość za całkowite przeciwieństwo siły żywiołowej. 
Powiedziałbym - cho
ć zdaję sobie sprawęże stoję na krawędzi błędu - że miłość 
przypomina r o d z a j l i t e r a c k i . Okre
ślenie to ... zirytuje niejednego czytelnika, 
zanim zechce on rzecz cał
ą poważnie rozpatrzyć. Oczywiście, gdyby pretendowało ono 
do miana ostatniego słowa, byłoby przesadne i nie do przyj
ęcia, ale ja chcę nim 
zasugerowa
ć tylko, że m i ł o ś ć n i e j e s t i n s t y n k t e m , l e c z r a c z e j t w o r z e n 
i e m,i t o t w o r z e n i e m n i e b y l e j a k i m . Nie wiedzieli o tym dzicy, nie wiedzieli 
Chi
ńczycy i Hindusi, Grecy zaś z czasów Peryklesa ledwie się czegoś domyślali. Czy obie 
wymienione cechy - tworzenie duchowe i pojawienie si
ę fenomenu miłości tylko na 
okre
ślonych szczeblach rozwoju i w określonych formach ludzkiej kultury - nie mogłoby 
doskonale posłu
żyć do definicji rodzaju literackiego ? " 

"... ponieważ miłość jest najdelikatniejszą i najbardziej absolutną czynnością duszy, 
b
ędzie ona odzwierciedlać jej stan i naturę. Miłości samej w sobie nie powinno się zatem 
przypisywa
ć cech osoby kochającej. J e ś l i c z ł o w i e k n i e j e s t w r a ż l i w y , t o c z 
y m o 
ż e b y ć c z u ł a j e g o m i ł o ś ć ? Jeśli nie jest głęboki, to czyż miłość jego moż
by
ć głęboka ? Jaki człowiek, taka będzie jego miłość. Tym samym odnajdujemy w 
miło
ści najbardziej przekonywujący objaw prawdziwej natury człowieka. Wszystkie 
pozostałe czyny i gesty mog
ą wprowadzić nas w błąd co do autentycznej natury 
człowieka, ale miło
ść odsłoni pieczołowicie ukrywaną tajemnicę jego jestestwa. Jest to 
szczególnie prawdziwe w odniesieniu do wyboru ukochanego. W 
żadnym innym 
działaniu nie odkrywamy nasze- go najgł
ębszego charakteru tak, jak to czynimy poprzez 
wybór erotyczny."
 

“.... Wszystko, co zostało tu powiedziane, daje racje bytu - niczego więcej nie pragnę - 
nast
ępującemu twierdzeniu : jeżeli chce się bliżej przyjrzeć zjawisku miłości, to trzeba 
przede wszystkim zerwa
ć z wyświechtanym poglądem, który ujmuje miłość jako uczucie 
powszechne, dost
ępne niemal każdemu, bez względu na rasę, narodowość, status 
społeczny i czas, w jakim 
żyje. Cechy, wyszczególnione na poprzednich stronach, 
znacznie ograniczaj
ą możliwość występowania miłości, usuwając z jej kręgu wiele rzeczy 
ędnie tutaj pomieszczonych. Uczyńmy jeszcze jeden krok i powiedzmy bez zbytniej 
przesady, 
że miłość jest wydarzeniem rzadkim, uczuciem, którego mogą się spodziewać 
tylko nieliczne istoty ; w rzeczywisto
ści zaś to swoisty talent, jaki posiada niewielu, 

background image

przyznany im zazwyczaj w połączeniu z innymi talentami, lecz mogący również 
wyst
ępować oddzielnie." 

" ... Tak, kochanie jest cudownym darem, który otrzymały nieliczne stworzenia ; jak 
zdolno
ść układania poematów, zdolność do poświęceń, jak melodyczne natchnienie, 
osobista odwaga, jak umiej
ętność rządzenia. Nie każdy potrafi kochać, a nawet nieraz 
ludzie zdolni do tego nikogo nie obdarzaj
ą uczuciem. Ten boski przypadek zachodzi 
tylko wówczas, gdy zarówno podmiot, jak i przedmiot spełniaj
ą pewne rygorystyczne 
warunki. Bardzo niewielu mo
że kochać i bardzo niewielu być kochanymi. Miłość ma 
swoj
ą r a t i o , swoje prawo, jedyną i tożsamą istotę, która nie wyklucza jednak ze 
swego kr
ęgu nieprzebranych ilości kazuistycznych odmian oraz twórczej zmienności." 

".... Aby sąd o rzadkim występowaniu miłości uczynić przekonywującym, trzeba jedynie 
wyliczy
ć kilka warunków i założeń koniecznych do zakochania. Nie roszcząc sobie 
prawa do roztrzygni
ęć końcowych, możemy stwierdzićże te warunki są trojakiego 
rodzaju. Albowiem trzy s
ą zasadnicze składniki miłości : p o s t r z e g a n i e , konieczne 
do zobaczenia osoby, któr
ą się pokocha ; e m o c j a , którą odpowiadamy na widok 
ukochanego, oraz w e w n 
ę t r z n a g o t o w o ś ć n a s z e j i s t o t y czy t e ż d u s z y . 
Cho
ć postrzeganie i emocja mogą działać bez zarzutu, miłość nie poruszy, nie wzburzy, 
nie porwie nas, gdy dusza pozbawiona jest g ł 
ę b i, elastyczności, zborności lub ż y c i o 
d a j n y c h s i ł.
 

Zajmijmy się krótko każdym z tych warunków. Aby ulec urokowi drugiej osoby, 
musimy przede wszystkim by
ć z d o l n i d o j e j z o b a c z e n i a , a do tego nie 
wystarcz
ą otwarte oczy. Potrzeba s z c z e g ó l n e g o r o d z a j u u p r z e d n i e j c i e k 
a w o 
ś c i , która jest daleko głębsza i rozleglejsza niż codzienne zainteresowanie 
żnymi rzeczami (nauka, technika, turystyka lub też podróżami) czy nawet 
poszczególnymi działaniami ludzi (np. plotkarstwo). Potrzeba 
żywego zainteresowania 
człowieczymi sprawami, a konkretnie, jednostk
ą jako samoistną całością, przejawem 
indywidualnego istnienia. Bez tego zainteresowania najznakomitsi ludzie mog
ą 
przemaszerowa
ć przed nami i nie wywrzeć na nas żadnego wrażenia." 

"...Należy jednak zauważyćże ciekawość tego typu zakłada spełnienie wielu innych 
warunków. Jest to 
życiowy luksus dostępny t y l k o o r g a n i z m o m o w y s o k i m s t 
o p n i u 
ż y w o t n o ś c i . Jednostki słabej nie stać na bezinteresowność, na poświęcenie 
uwagi temu, co dzieje si
ę poza nią samą. Obawia się ona rzeczy nieoczekiwanych, które 
kry
ć się mogą w zakamarkach życia, i dlatego szczelnie zamyka się dla spraw 
bezpo
średnio z nią nie związanych. Owo paradoksalne "b e z i n t e r e s o w n e " z a i n 
t e r e s o w a n i e znaczy miłosnym pi
ętnem, we wszystkich jego przejawach i formach, 
jak czerwony stempel depesze Brytyjskiej Marynarki Królewskiej."
 

".... Wszystkie niemal kobiety i mężczyźni żyją pogrążeni w sferze własnych 
zainteresowa
ń (niewątpliwie, wiele z nich jest pięknych i chwalebnych) i nie czują 
potrzeby wyj
ścia poza swój krąg. Traktowani dobrze czy też źle przez własne otoczenie 
zadowalaj
ą się w końcu ciasną linią swego horyzontu i nie dokuczają im własne 
ograniczone mo
żliwości. Tego stanu rzeczy nie sposób pogodzić z ciekawością głębszą
która jest w ko
ńcu niewyczerpanym instynktem wędrowania, nieokiełznanym popędem 
do odchodzenia od siebie ku drugiemu. Dobrze jest niekiedy przyjrze
ć się naszym 
ludziom z "towarzystwa" :brak o
żywienia w dialogu i w gestach szybko odsłania, ż
znale
źliśmy się wśród postaci drzemiących (zimowy sen niektórych gatunków biolodzy 

background image

nazywają vita minima). Niczego nie wymaga się od mijającej chwili, niczego nie 
oczekuje si
ę po następnej, ani - w ogóle - od życia. Z mego punktu widzenia, jest rzeczą 
niemoraln
ą nie dokładać starań, aby jak najbardziej ożywić każdą chwilę swego 
istnienia."
 

".... Oto przyczyna, dla której drobnomieszczanom obojga płci tak ciężko przychodzi 
zakocha
ć się w autentyczny sposób. Obstają przy znanym i powszednim, czują pełnię 
zadowolenia z codziennej monotonii zaj
ęć i na tym polega dla nich życie". 

"....Tę ciekawość, będącą jednocześnie szalonym pragnieniem życia, można znaleźć 
jedynie w duszach otwartych, gdzie swobodne powietrze - kosmiczne powietrze pełne 
gwiezdnego pyłu - kr
ąży bez ograniczeń. A l e s a m a t y l k o c i e k a w o ś ć n i e w y s t 
a r c z y do "zobaczenia" delikatnej, zło
żonej struktury człowieka. Ciekawość 
przysposabia oko, to jednak tak
że musi być czujne. I ta właśnie z d o l n o ś ć r o z p o z 
n a w a n i a okazuje si
ę w istocie talentem pierwszorzędnej wagi i nadzwyczajną wprost 
umiej
ętnością, która działa jako składnik w miłości. Pozwala nam natychmiast, 
intuicyjnie, poznawa
ć innych ludzi, łączyć naturę ich wnętrza z treścią wyrażoną przez 
ciało. Dzi
ęki temu potrafimy "odróżnić" ludzi, szacować ich wartość, ich płyt- kość lub 
ębię ; jednym słowem, stopień ich życiowej doskonałości. Proszę nie rozumieć przez to, 
że próbuję tutaj intelektualizować uczucie miłości. Zdolność postrzegania niewiele ma 
wspólnego z intelektem i cho
ć jest bardziej prawdopodobna u osób z głową otwartą
niemniej mo
że istnieć samodzielnie, niczym talent poetycki, który niejednokrotnie 
pojawia si
ę u ludzi bezdennie głupich. Większy lub mniejszy stopień zdolności 
rozeznawania nie zale
ży w istocie od poziomu inteligencji. I tak właśnie się składa, że o 
w a i n t u i c j a stosunkowo r z a d z i e j c e c h u j e m 
ę ż c z y z n n i ż k o b i e t y , gdy 
tymczasem zdolno
ści intelektualnie znacznie częściej można odkryć u mężczyzn." 

Jeżeli zapytasz teraz, no dobrze ! ale ta moja wiedza jest bezużyteczna, bo wielu 
m
ężczyzn nie czytało Platona, Maxa Schelera czy Ortegi y Gasseta i nie zrozumieją o co 
mi chodzi. Moja odpowied
ź: Nie krępuj się, p o ż y c z m u t e n z e s z y t , jeśli nie 
zrozumie, machnij r
ęką. 

  

II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO DLA 

SIEBIE PARTNERA, CZYTAJ TEN SAM TEKST! 

Rozdział I dotyczył sytuacji, która pozornie biorąc była nieszczęściem. Chcę Ci właśnie 
wytłumaczy
ćże było to tylko nieszczęście pozorne. Skoro ktoś przestał kochać to widać 
tak miało by
ć. Zgodnie z przytoczonym na wstępie "zaklęciem":  

"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy, 

ten kto kochał, jutro pokocha." 

Innymi słowy ! sterująca nami p r z y s z ł o ś ć sprawiła, że ktoś przestał kochać, po to z 
a p e w n e , aby stworzy
ć warunki by pokochać kogoś innego, lub jak kto woli pójść do 
klasztoru lub odda
ć się fizyce teoretycznej, programowaniu komputerów, lub pisaniu 
wierszy.
 

background image

Twoja przyszłość tylko po części zależy jednak od nadrzędnej inteligencji, tkwiącej w 
przyszło
ści. Zgodnie z tym, co pisałem na wstępie, Twój los może być wspomagany przez 
NI
Ą, zapewne tylko przez dostępne dla NIEJ efekty "kwantowe", które w tym wypadku 
mog
ą polegać tylko na tym, że dwoje ludzi przypatrzy się sobie, spodoba się sobie i 
zacznie co
ś robić albo wspólnie, albo bardziej intensywnie. 

PRZYSZŁOŚĆ pomaga takim działaniom, gdyż niezbędnie ich potrzebuje. Potrzebuje 
ich dlatego, gdy
ż od takich "nowych znajomości" i nowych działań zależy jej istnienie 
(vide: poj
ęcie pętli czasowej (*52)).  

PRZYSZŁOŚĆ pomoże Ci więc jeśli Ty jej pomożesz. Ale na czym ma polegać Twoje 
działanie ? Otó
ż, paradoksalnie, PRZYSZŁOŚCI nie jest potrzebny wielki trud, mozół 
lub nieszcz
ęścia, ona chce tylko tego, abyś był/była szczęśliwa, gdyż tylko wtedy 
zdziałasz co
ś co może być jej przydatne.  

Receptę na pomyślność Twojego losu [i losu "lokalnej" PRZYSZŁOŚCI, która 
nawiasem mówi
ąc zrobi wszystko co w jej mocy, aby uzasadnić jej "lokalne" istnienie (* 
1,17,52)] mogłoby by
ć więc następujące zdanie:  

# Odnaleźć i ujawnij swoją odmienność i uczyń z niej wartości; poszukuj i 
u
świadamiaj sobie wartości osób, którym się przypatrujesz, które Ci się 
spodobały, i próbuj wykorzysta
ć to, bądź składać z nich większe całości, 
które b
ędą pomocne duchom przyszłości # ("duchy przyszłości" - vide: 
*17,52). 
 

  

Łatwo powiedzieć, trudniej przeprowadzić to w praktyce. Otóż ludzie są różni i nie 
ka
żdy pasuje do każdego. Być może najlepiej zostawić wybór partnera nie 
u
świadamianym działaniom ("siłom naturalnym"). Działania takie, jak pisze o tym Carl 
Gustav Jung - to "operation of uncontrollable natural forces", czyli działanie nie 
daj
ących się opanować sił natury, lub, co według jego określenia - na jedno wychodzi, 
"woli Boga" (* 50).
 

No tak, ale tekst niniejszy jest próbą zapisu teorii, teorii która ma pomóc działaniom 
owych "sił naturalnych". Nie twierdz
ęże teorie te są skuteczne, twierdzę jedynie, ż
teorie na ten temat istniej
ą. Chodzi mi przy tym tutaj o profesjonalne, "trwałe", tzn. 
znane na 
świecie, cytowane teorie oparte o osiągnięcia neurofizjologii, nauki o 
mechanizmach poznawczych i psychologii.
 

Nie zajmujemy się więc tutaj gołosłownym dawaniem rad, lecz prezentujemy dość 
trudne teorie, które mo
żna wykorzystać jako narzędzia w rozwiązywaniu własnych 
problemów.
 

Otóż wychodząc choćby właśnie z zapatrywań C.G.Junga, każdy człowiek, prócz 
u
świadamianych cech swojego charakteru, ma zbiór cech, tzn. upodobań, pragnień
inklinacji, pod
świadomych taktyk i nieświadomych celów, które można nazwać jego C I 
E N I E M. Ów CIE
Ń nie jest uświadamiany. Otoczenie, rodzina, znajomi widzą go 
natomiast do
ść dobrze. Jung pisze nawet, że "każdy zrozumie łatwo i szybko. Co mamy 
na my
śli mówiąc o 'cieniu', 'niższej osobowości', a gdyby zaś tego już nie wiedział, to 

background image

niedzielne kazanie, własna żona lub urząd podatkowy, mógłby z łatwością odświeżyć 
jego pami
ęć". 

Jeśli mamy mówić więc o teoriach, które mogą Ci pomóc w dostrzeżeniu właściwego dla 
Ciebie partnera to musimy wspomnie
ć właśnie o teoriach dotyczących owego "Cienia". 
Jung powiedział na temat tej cz
ęści natury ludzkiej, która jest nazywana "CIENIEM" 
wiele interesuj
ących rzeczy. 

W największym skrócie, elementy teorii Junga ważne dla problemu "jak rozpoznać 
wła
ściwego dla siebie partnera" są następujące. 

Otóż, młody człowiek w pierwszej połowie życia wchłania dane o świecie zewnętrznym, 
dane te porz
ądkuje, myśli o nich, innymi słowy "poszerza wtedy p o l e ś w i a d o m o ś c 
i" (patrz I na rys. 1) dotycz
ące "tego co na zewnątrz". Zadaniem tego okresu życia jest 
równie
ż ukształtowanie tzw. giętkiej "p e r s o n y". Przez personę rozumie Jung tę część 
EGO, która "ł
ączy człowieka ze światem zewnętrznym, chroniąc go przed nim i zarazem 
z nim wi
ążąc". 

Pamięć człowieka to jednak również rozległe obszary, do których świadomy dostęp jest 
tylko po
średni, wyrywkowy, niepełny. Jest to tzw. podświadomość lub "nieświadomość". 
Wiedza zawarta w tych obszarach pami
ęci bądź została przekazana poprzez zapis 
genetyczny, b
ądź przez podświadome percepcje i spostrzeżenia zachodzące w 
dzieci
ństwie, bądź wiedza, która pochodząc z opowieści rodziców, przedszkolanek, 
ksi
ęży, nauczycieli oraz powieści i filmów i została skonsolidowana w sposób 
pod
świadomy i tworzy w mózgu struktury reprezentujące wyobrażenia matki, kobiety, 
ojca, m
ędrca, bóstwa itp. Jung nazywa te struktury a r c h e t y p a m i i twierdzi, ż
wyobra
żenia te ujawniają się w postaci s y m b o l i c z n e j wtedy, gdy człowiek śni, 
czasami w trakcie zasypiania pod postaci
ą marzeń dziennych, no i przede wszystkim w 
postaci "wtargni
ęć z obszaru nieświadomości", powodujących podejmowanie 
najwa
żniejszych decyzji życiowych (owe działanie niekontrolowanych sił natury). 

W młodości człowiek nie interesuje się nieświadomymi pokładami psychiki. Jest skłonny 
to uczyni
ć s a m o i s t n i e poprzez rozmyślania częste w d r u g i ej p o ł o w i e ż y c i a 
(patrz II na rys. 1).
 

Inteligentny, młody człowiek może jednak rozpatrzyć to, co tkwi w cieniu świadomego 
Ego, niejako "wcze
śniej", dla "wzbogacenia się" lub rozwoju. 

Otóż teoretycznie biorąc, od chęci rozpatrzenia (dyskutowania) swoich nieświadomych 
inklinacji zale
ży zdolność do możliwie bezkonfliktowego, giętkiego, pogodnego 
współ
życia. 

Uświadomienie sobie swoich podświadomych inklinacji, pewnego wygięcia charakteru, 
nasilonej nami
ętności, umożliwia bowiem przyjęcie do wiadomości i przekonanie się do 
prostej prawdy, 
że przyczynę większości napięć psychicznych we współżyciu z 
partnerem nale
ży przypisywać sobie. 

Zgodnie z przedstawionym poniżej, w rozdziale III modelem osobowości nie ma osób 
"bez skazy". Odwrotnie ka
żdy z nas ma pewną, nasiloną skłonność do jednej z 
nast
ępujących inklinacji i namiętności: 

background image

1. urazy i gniew - PERFEKCJONISTA 

2. schlebiania i pychy - DAJĄCY 

3. próżności i oszukiwania - CZŁOWIEK CZYNU 

4. melancholii i zazdrości - TYP TRAGICZNO-ROMANTYCZNY 

5. złośliwości i skąpstwa - OBSERWATOR 

6. tchórzostwa i lęku - PRZERAŻONY 

7. zachłanności - EPIKUREJCZYK 

8. żądzy i zemsty - WŁADCA 

9. lenistwa - MEDIATOR 

Są osoby, które mimo argumentów nigdy nie uznają, iż rzeczywiście kieruje nami któraś 
z powy
ższych namiętności.  

Osoby takie przypisują na ogół swoje pragnienia, inklinacje, sposób widzenia świata 
innym. W j
ęzyku fachowym psychologii zakładanie, że inni mają takie same pragnienia, 
zamiary itp. jak my sami. Jest zwane rzutowaniem projekcji na innych.
 

Są więc osoby skłonne "rozpatrzyć swój cień" i "zdjąć projekcje" z innych i takie, które 
nigdy tego nie zrobi
ą, gdyż nie lubią tzw. "grzebania się w swoim wnętrzu". 

Mimo iż mówiliśmy to już wyżej, przy okazji rozpatrywania definicji fenomenu miłości, 
musimy teraz powtórzy
ć, z okazji streszczania teorii Junga dotyczącej rozwoju psychiki, 
tzn. tzw. procesu indywiduacji, jaki jest drugi warunek bezkonfliktowego współ
życia. 

Otóż według C.G.Junga, po uświadomieniu sobie natury swojego cienia, kolejnym 
etapem rozwoju jest u
świadomienie sobie skrytego, drugiego obrazu swojej duszy. Jest 
nim kobieca strona psychiki m
ężczyzny, tzw. anima, ukształtowana głównie na 
podstawie spostrze
żeń dotyczących matki oraz męska strona psychiki kobiety, tzw. 
animus, który to obraz ukształtowany jest na "wzór ojca".
 

Dlaczego jest to tu istotne. Otóż często niekończące się, niekonstruktywne niesnaski, 
awantury, b
ądź spory z partnerem polegają na: "rozmowie kobiecej strony duszy 
m
ężczyzny z męską stroną duszy kobiety". 

Uwzględnienie tych nieświadomych elementów naszej psychiki prowadzi do przyjęcia 
wobec partnera postawy przyjaznego, pogodnego obserwatora, a nawet wielbiciela w 
miejsce prób "przerobienie go na innego" w cudzysłowie "lepszego" człowieka, na swoj
ą 
modł
ę. 

Wynikają stąd pierwsze wskazówki teoretyczne dotyczące wyboru Twojego 
ewentualnego, przeszłego partnera. Otó
ż, jeśli ma istnieć między Tobą a Nim jako tako 
gi
ętki kontakt, to teoretycznie biorąc (podkreślam - teoretycznie biorąc), Ty powinnaś 

background image

uświadomić sobie, jaki jest Twój CIEŃ, a partner powinien wiedzieć, jaki jest jego 
CIE
Ń. 

Więcej, Ty powinnaś uświadomić sobie, jaki jest OBRAZ TWOJEJ DUSZY, czyli Twój 
ANIMUS i on powinien u
świadomić sobie, czym jest jego ANIMA. 

Zdaję sobie sprawęże postulaty Junga są bardzo teoretyczne i bardzo wymagające. Na 
szcz
ęście 60-siąt lat później problem podjęto ponownie. G.J.Gurdżijew, C.Navajo i 
H.Palmer sformułowali teori
ę, która rozróżnia dziewięć zasadniczych odmian CIENIA - 
ANIMY - ANIMUSA. Krótkie omówienie tej teorii podaj
ę w rozdziale III-cim. Jest 
dost
ępna również książka Helen Palmer, omawiająca na czterystu stronach dziewięć 
typowych "usposobie
ń ludzkich".  

Ułatwiliśmy więc Ci zadanie. Jeśli chcesz teoretyzować w życiu, jeśli chcesz mieć aparat 
poj
ęciowy zdatny do opisu tego, czego podświadomie chce poznany przez Ciebie 
m
ężczyzna, oraz czego podświadomie oczekujesz Ty sama, to wiesz już, gdzie o tym 
spisano jakie
ś - w miarę rozsądne myśli. 

Z teorii Enneagramu wynikają podobno nawet wskazówki, jakie "typy charakterów" 
mog
ą "miękko" współżyć z osobami o naturze odmiennej. 

Studiując uznane, ważne, wnoszące teorie, dotyczące natury człowiek, często tutaj 
cytowane (* 2-4, 6-8, 37, 73), zauwa
żyłem jednak ogólną ich ułomność 

Otóż, wszystkie teorie opisują : (1) bądź pozytywne relacje między ludźmi lub sposoby 
poprawienia ich spraw - je
śli podtrzymują oni intymności i uprawiają jeszcze seks, (2) 
b
ądź złe, zawistne, rozliczeniowe wydarzenia zachodzące między ludźmi, u których 
intymno
ść i seks zanikły już. 

Potrzebna byłaby więc "dobra", "efektywna" teoria, która wyjaśniałaby, dlaczego 
fenomen miło
ści najczęściej przeradza się w "mieszaninę miłości i nienawiści", bądź 
czyst
ą, prostą nienawiść. 

Nie jest mi znana również teoria, która tłumaczyłaby jak wzbudzić w sobie możność do 
prze
żywania intymności i chęć bogatych kontaktów fizycznych pomiędzy osobami, u 
których nie nast
ąpiło to na wskutek, tak jak ujmuje C.G.Jung: "of operation of 
uncontrollable natural forces". Poszukiwanie takiej teorii mo
żna jednak uznać za dobrą 
zabaw
ę, bądź pasjonujące zadanie stawiane czytelnikowi. 

Dla ułatwienia poszukiwań dobrej teorii na temat "dlaczego zdolność do kontaktów 
fizycznych, intymno
ści, seksu u niektórych osób jest słaba, bądź zanika" wyliczymy 
tutaj jedynie znalezione przez nas do tej pory poszlaki, które mog
ą być pomocne w 
budowaniu takiej teorii.
 

I. Jeśli przyjrzeć się lokalnemu "systemowi tabu" lub czasami opacznie rozumianemu 
systemowi kulturowemu i obyczajowemu, to mo
żna spostrzec, że we wczesnym 
dzieci
ństwie często wdrażane są przekonania, że: 

(a) doznawanie przyjemności jest czymś grzesznym, czymś wsydliwym, czymś godnym 
pot
ępienia (w odróżnieniu od doznawania cierpienia), 

background image

(b) seks w większości sytuacji i form jest czymś grzesznym, czymś co jest pochodne 
grzesznej natury człowieka, wynikaj
ącej z popełnienia grzechu pierworodnego, 

(c) miłość jest czymś niebezpiecznym ,gdyż niejako niespodziewanie może "napaść na 
człowieka" i pó
źniej go zranić, na ogół na wskutek zmiany podstawy partnera, z czego 
wynika opaczny wniosek, 
że przed uczuciami należy się bronić 

(d) świat jest rodzajem "klatki doświadczalnej", w której stworzona dusza podlega 
testowaniu głównie odno
śnie inklinacji do niepotrzebnej przyjemności, seksu, 
niepotrzebnych romansów, a takie złe uczynki b
ędą ukarane przez wiekuiste potępienie. 

Uznanie tych przekonań za prawdziwe, po własnych "negatywnych" doświadczeniach 
życiowych prowadzi często do wniosku, że "jestem zły, gorszy i czeka mnie potępienie".  

II. Zgodnie z cytowanymi wyżej spostrzeżeniami Maxa Schelera. Po latach znajomości, 
w miejsce miło
ści partnerzy żywią względem siebie "mieszaninę miłości i nienawiści", 
b
ądź ewidentną, czystą niechęć. Aleksander Lowen zauważa przy tym, że: n i e n a w i ś 
ć m o ż n a o k r e ś l i ć j a k o o s t y g ł ą m i ł o ś ć, a proces powstawania nienawiści nie 
jest gwałtowny" (* 57). Pisze on dalej, 
że aby miłość ostygła trzeba wielu rozczarowań. 

Jest to ważne stwierdzenie, gdyż ze zdania wynika pewna wskazówka jak zrozumieć 
mechanizm powstawania "noszonej w sercu urazy", b
ądź również owe "mieszaniny 
miło
ści i nienawiści".  

Ze zdania tego wynika również wskazówka, jak "zdemontować" nienawiść. Otóż wydaje 
si
ę logiczne, że aby u n i c e s t w i ć n i e n a w i ś ć czyli noszoną w sercu urazę, chęć 
rewan
żu, zemsty trzeba się "dobrać" do p r z e s z ł e j m i ł o ś c i, trzeba się zastanowić 
"czy to rzeczywi
ście była miłość"?. Pisaliśmy o tym w rozdziale I. Dlaczego to ma 
zwi
ązek z omawianą tu zdolność do intymności. Otóż wydaje sięże trudno być 
otwartym, skłonnym do bliskich kontaktów "maj
ąc serce pełne urazy". 

III. Warto uświadomić sobie, znane z doświadczeń własnych, obserwacji innych oraz 
lektury konstatacje, 
że "miłość jest uczuciem, które niejako samoistnie wyczerpuje się" i 
zmienia znak. W poprzedniej publikacji (* 1) zwracałem uwag
ęże fenomen miłości, 
zapewne podobnie jak inne wa
żne fenomeny, takie jak wyobrażenia, świadomość jest 
zapewne procesem i t e r a c y j n y m . Mo
żna się doszukać kolejnych iteracji w życiu 
pewnej pary partnerskiej, rozpatruj
ąc to co się "dzieje między nimi każdego kolejnego 
dnia w ich 
życiu". Otóż spostrzegane przez nich wartości mogą być wykorzystywane, 
mog
ą posłużyć do tworzenia i budowy. Pętla iteracyjna ma jednak to do siebie, że ma 
ona okre
ślone okoliczności przerwania akcji. Fenomen miłości, jeśli jest procesem wię
iteracyjnym, to z góry skazany jest na wyga
śnięcie lub przynajmniej na pewną 
przemian
ę. 

Co więcej, jeśli snuć rozważania w stylu matematyczno-inżynieryjnym to natychmiast 
przychodzi ma my
śl prosta zasada metodologiczna: znając definicję fenomenu można się 
zastanawia
ć nad okolicznościami "u n i c e s t w i e n i a z j a w i s k a" zaprzeczają
warunkom wymienionym w definicji.
 

background image

Jeśli więc zgodnie z cytowaną wyżej definicją Maxa Schelera "miłość jest jednocześnie 
zachodz
ącym z naprzeciwka ruchem", w takim razie miłość z a m i e r a jeśli nie ma 
warunków do: 
 

a) przyglądnięcia się, przypatrzenia się wartościom pewnej osoby gdyż: (1) ukrywa je, 
jest nieszczera, nie chce rozmawia
ć, unika tematów rozmów zainicjowanych wcześniej, 
jest niezmiernie wstydliwa, (2) nie posiada 
żadnych wartościowych cech (uwaga!!, mało 
prawdopodobne !!! to chyba brak Twojej spostrzegawczo
ści), 

b) osoba ta (partner) nie ceni Twoich wartości, uporczywie chce od lat "przerobić Cię
na swoj
ą modłę, 

c) realnie, istniejące, już odkryte Twoje i Jego "wartości" są permanentnie negatywne, 
nie mo
żna ich "zużyć", "wykorzystać", gdyż Twój partner odmawia jakiejkolwiek 
formy pracy wspólnej (współpracy), b
ądź nawet paraliżuje działania wszczynane 
niejako "w pojedynk
ę", 

d) pierwotny błysk, dostrzeżona wartość "wpisana do poetyckiego obszaru pamięci" 
okazuje si
ę wartością z a p o ż y c z o n ą, pokazaną według intuicyjnego "wyczucia 
przydatno
ści", jako "p r z y n ę t a" ["przynęty" działającej specjalnie na mężczyznę to 
upodobanie do seksu, upodobanie do tworzenia, upodobanie do tematów 
abstrakcyjnych) a działaj
ące specyficznie na kobiety to zapowiedź budowania, 
domostwa, zapowied
ź tworzenia bezpiecznej fortecy - zabezpieczającej wzorowe 
wychowanie dzieci, zapowied
ź zapewnienia statusu ]. 

IV. Zachodzi możliwośćże zdolność do kontaktów fizycznych, przyzwolenia na 
intymno
ść, seks uwarunkowana jest zapamiętanym obrazem własnego ciała (* 43). 
Czytelników zainteresowanych t
ą możliwością odsyłamy jednak do literatury 
specjalistycznej.
 

V. Zgodnie z przytoczonymi cytatami z rozpraw Ortegi y Gaseta, zdolność do 
prze
żywania miłości warunkowana jest poziomem "energii życiowej" lub inaczej 
"energii psychicznej". 
 

Innym przejawem energii psychicznej jest snucie marzeń, planów, wyznaczanie celi, 
posiadanie wizji przyszło
ści. Ktoś kto jest skoncentrowany na pozytywnym obrazie 
przyszło
ści, zazwyczaj obdarzony jest wysokim poziomem energii psychicznej.  

Jest to jedynie spostrzeżenie istniejącej zależności.  

Nie wiadomo bowiem, czy przemiana polegająca na roztoczeniu pozytywnej wizji 
przyszło
ści pociągnęłaby za sobą podwyższenie libido. 

Jeśli żyjesz z osobą, która unika prostej, otwartej postawy, unika intymności to dla 
zapełnienia przestrzeni mi
ędzy wami, dla zapełnienia czasu muszą być wprowadzone 
zachowania sztuczne. Aby ułatwi
ć Ci orientację w takiej sytuacji zamieszczamy szerokie 
omówienie teorii Erica Berne, któr
ą opublikował on w swojej książce pt.: "W co grają 
ludzie?" (* 4).
 

Podsumowując - radzimy - jeśli przypatrzysz się nowo już poznanemu człowiekowi aby :  

background image

a.  zastanowić się, jakie są jego podświadome inklinacje, jego podświadoma 

"namiętność",  

b.  zastanowić się, czy to co potencjalny partner wpisał do Twojego "poetyckiego 

obszaru pamięci", a więc to co zapoczątkowało uczucie jest rzeczywiście "jego 
warto
ścią", czy też tylko wartością zapożyczoną, użytą jako "przynęta",  

c.  spróbować ocenić na ile człowiek, któremu się przypatrujesz, myśli o sobie źle, 

gdyż przesadnie przejął się wszystkim tym, co mówiono mu o jego grzesznej 
naturze, na ile jest zdolny do otwarcia, szczero
ści, intymności.  

Większość osób balansuje bowiem pomiędzy dwoma postawami.  

Wiele osób zdaje sobie sprawęże jeśli nie reprezentuje sobą pewnego, nie do końca 
odkrytego planu, tajemnicy b
ądź sekretu to będzie się wydawać osobą nieciekawą
Mo
żliwa jest tu jednak przesada, gdyż prawdziwe jest również zdanie, że utrzymanie w 
tajemnicy wi
ększości swoich myśli, przekonań, dążeń tworzy osobę nieszczerą, niezdolną 
do takiej otwartej rozmowy, która nie jest gr
ą 

Może być to uciążliwe, gdyż zazwyczaj ludzie przestrzegają również zasady "szczerość 
za szczero
ść",  

d.  oceń, czy możliwe, celowe i opłacalne jest uświadomienie mu istoty Twojego 

Cienia, jego Cienia i jakiejkolwiek próby wykazania " w co on (lub ona) gra".  

Praktycznie sprowadza się to do tego, czy Twój potencjalny partner czyta, ogląda filmy i 
słucha ludzi z wyt
ężoną uwagą próbując stale odbierane przesłania brać do siebie po to, 
aby uodporni
ć lub rozbudować swoją konstrukcję psychiczną. Należy bowiem 
zauwa
żyćże wielu ludzi nie traktuje takich przesłań na serio wychodząc z 
prze
świadczenia, że akurat oni to są już "kompletnie i właściwie uformowani 
psychologicznie", lub 
że "filozofowanie" to tylko taka zabawa, nie mająca związku z 
tzw. "prawdziwym 
życiem", a nawet jeśli coś w tym jest to dotyczy to ewentualnie 
innych, 
 

e.  spróbuj ocenić, jaka jest inklinacja osoby, której się przypatrujesz do 

optymizmu, do wiary w przyszłość, do snucia marzeń, planów i ustanawiania celi, 
mówi
ąc krótko jaki jest jej poziom energii życiowej. W poprzedniej publikacji (* 
1) sugerowałem bowiem, 
że część osób ma tzw. "upodobanie do nieszczęścia", 
tzn. czerpie satysfakcj
ę z "upodobania i wydostawania się z sytuacji 
nieszcz
ęśliwych" (upadek i satysfakcja z wydźwignięcia się),  

f.  jeśli ocenisz, że Twoja wiedza o jego nieświadomości powinna pozostać sekretem 

to spróbuj ocenić, czy to co będzie się działo w tych warunkach, w przyszłości, 
zadowoli "duchy przyszło
ści",  

g.  jeśli ustalisz, że przyszłe wydarzenia nie będą zadawalały "i n t e r e s ó w" 

duchów przyszłości, to oceń, czy masz ochotę i dość sił, aby odgrywać rolę 
niszcz
ącą, destrukcyjną; - to też jest potrzebne - jakkolwiek jest to rola 
niewdzi
ęczna.  

Dużo tej teorii, ale brakuje jeszcze jednego elementu. Powiedzmy, że poznałaś już kogoś
który Ci si
ę spodobał, a znajomość nie tylko została zawiązana, ale jest już w toku i 
wa
żne dla Ciebie jest teraz co zrobić, aby ta osoba z a k o c h a ł a s i ę w t o b i e i aby u 
c z u c i e t o b y ł o m o 
ż l i w i e t r w a ł e. Czy da się powiedzieć na ten temat coś 

background image

istotnego od strony teoretycznej? Myślęże można sformułować "teoretyczną" receptę
w wielkim skrócie jest ona nast
ępująca:  

Rp.:  

I. 

Zrelizuj to co było już powiedziane wyżej, tzn.  

a.  poznaj samego siebie i spraw, aby myśleć o sobie dobrze, aby polubić, a 

nawet pokochać samego siebie, wtedy będziesz mogła dawać coś z siebie, 
co
ś użyczać,  

b.  naucz się patrzeć na świat i ludzi obiektywnie, nie tak jak wynika to z 

Twoich pragnień, lecz tak aby widzieć, jakim on rzeczywiście jest (krótko: 
zdejmij projekcje, szczegóły podano wy
żej, a rozwinięto je w innej mojej 
publikacji pt. "STAN DUCHA a STAN ZDROWIA).
  

I. 

Zapewne na wskutek punktów I(a) i I(b) poznałaś człowieka, którego już 
polubiła
ś. Zgodnie z podaną wcześniej teorią jest on zapewne w pewnym sensie, 
w istotnych rysach podobny do Ciebie, a wiele innych cech ma intryguj
ących, 
budz
ących ciekawość. Zapewne jednak widzisz w nim jakieś swoje przemienione 
odbicie i w pewnym sensie to odbicie wła
śnie Cię pociąga.  

II. 

Przyglądając się tej osobie uważnie nie tylko ją podziwiaj, ale staraj się p r z e n i 
k n 
ą ć j e g o m a r z e n i a, j e g o p l a n ż y c i o w y, jego filozofię życiową, ustal 
jego ulubione po
żądane sytuacje, w których lubi on pozostawać (Szerzej o 
regułach rozwa
żania planu życiowego pisałem w innej mojej publikacji pt.: 
FUNKCJA EWY).
  

I T E R A Z N A J W A Ż N I E J S Z E S K Ł A D N I K I R E C E P T Y  

III. 

Dokonaj stałego wysiłku umysłowego, aby nigdy nie być dla Twojego partnera 
nudny.
  

IV. 

Znając jego marzenia, plan życiowy i sytuacje pożądane, staraj się sprawić abyś 
stał si
ę dla Twojego partnera n i e z b ę d n y. Nie może to być jednak 
"niezb
ędność wymuszona", powinna być to wartość, walor. Czyni się to w taki 
sposób, jak próbowali
śmy to przedstawić wyżej.  

Nie podejmuj jeszcze decyzji. Czytaj tekst do końca. Przeczytaj zalecane przez nas 
powie
ści. 

Sądzimy, że wtedy wiele nieświadomych do tej pory inklinacji potrzeb, taktyk stanie się 
dla ciebie zrozumiałych. B
ędziesz zdolna/y wtedy dyskutować o tym, co tutaj rozważamy 
w rozmowach z Twoim partnerem lub przynajmniej milcz
ąc obserwować i 
interpretowa
ć jego reakcje. 

Nawet jeśli nie pomoże Ci to w doraźnym sterowaniu bieżącą sprawą, to sądzimy, ż
nabierzesz umiej
ętności szybkiego rozpoznawania "jaka sztuka jest akurat grana", jak i 
w podejmowaniu decyzji, czy si
ę do niej włączyć. 

III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI 

background image

Wydaje sięże nowe koncepty z zakresu psychologii docierają do naszego kraju i 
przenikaj
ą do świadomości pacjentów i lekarzy znacznie wolniej niż osiągnięcia 
technologiczne w postaci leków czy urz
ądzeń diagnostycznych. 

Sądzę że znajomość nowych teorii psychologicznych jest istotna nie tylko dla 
psychiatrów, neurologów oraz wszystkich tych lekarzy, którzy rozpoznaj
ą i próbują 
leczy
ć zespoły nerwicowe i psychosomatyczne, ale także dla ich pacjentów, jeśli 
próbowa
ć przedstawić je w sposób możliwie przystępny. 

Nawet niektóre starsze teorie, które były wręcz "kamieniami milowymi" rozwoju 
psychologii nie wywarły do tej pory wi
ększego wpływu na teorię i praktykę lekarzy u 
nas w kraju. Dla przykładu, słabo znany jest u nas, sformułowany w 1955 r., koncept 
tzw. "konstruktu osobistego" (ang. Personal Construct) George'a Kelly'ie-go (* 27, 28, 
31, 33-36). Jest to ze szkod
ą nie tylko dla medycyny, ale i również dla wielu nauk 
humanistycznych, a nawet literatury. George Kelly jako jedyny chyba dot
ąd zawodowy 
psycholog potraktował wszystkich nas, niejako na równi i stwierdził, 
że "każdy jest 
naukowcem". Ka
żdy od urodzenia doznaje odmiennych wrażeń i obserwująświat 
tworzy na jego temat swoj
ą własną teorię, ów "konstrukt osobisty". Ta osobista teoria o 
świecie umożliwia danej osobie ocenę innych, następnych doświadczeń, wyznacza reguły 
podejmowania decyzji, umo
żliwia przewidywanie przyszłości i wyznaczenie osobistej 
strategii, która z grubsza bior
ąc zawsze polega ponoć na próbie podjęcia takich działań
które według "własnego rozeznania 
świata" umożliwią, po zaistnieniu skutków 
podj
ętych działań, lepsze perspektywy na przyszłość (większą umiejętność 
przewidywania przyszło
ści) i rozbudowę swojego własnego konstruktu osobistego. 

Wydana nieco później, gdyż w roku 1964, książka Erica Berne pt.: "Games people play" 
została wydana w j
ęzyku polskim dopiero w roku 1987 (* 4). 

Jak wiadomo dzieło E.Berne "W co grają ludzie" było światowym bestsellerem. Jego 
teza, 
że ludzie podświadomie, najczęściej po to aby uniknąć intymności prowadzą swoje 
specyficzne gry, aby otrzyma
ć "wypłatę w walucie, która im najbardziej odpowiada" 
bulwersuje do tej pory.
 

Bardziej znana jest być może u nas w kraju teoria Alberta Ellisa, który jako jeden z 
pierwszych zwrócił uwag
ę na fakt, że niektóre z naszych poglądów, naszych wierzeń są 
wa
żniejsze, bardziej podstawowe (* 30). One wyznaczają przyswajanie następnych 
przekona
ń i podejmowanie decyzji. Zdaniem A.Ellisa przyjęte czasami poglądy są na 
tyle przesadne, 
że muszą wręcz podtrzymywać pewną strategię działania, pewien 
wzorzec zachowania, który jest chorobotwórczy (np. nikotynizm, alkoholizm, szeroko 
poj
ęta narkomania, przekarmianie, wzór zachowania "A", sprzyjający rozwojowi 
choroby wie
ńcowej). 

W tym miejscu warto uwypuklićże opublikowana w 1949 roku praca Hebba, która 
była prac
ą z zakresu teorii behawioralnych stała się jedną z prac czytanych najczęściej 
przez neurofizjologów i robotyków (* 32).
 

Prawo Hebba, sformułowane w wersji zaadaptowanej do terminologii tzw. psychologii 
poznawczej jest tak
że bardzo przydatne. Stwierdza ono, "że pewne wierzenie 
(przekonanie) jest schematem poznawczym, który sprawia, 
że widzimy świat 

background image

(dostrajamy percepcje) w taki sposób, że to co spostrzegamy wzmacnia (konsoliduje) ów 
schemat poznawczy".
 

Wspomniane tu koncepcje behawioralne i poznawcze, a zwłaszcza pojęcie "poglądów 
(wierze
ń) podstawowych" wywarły znaczny wpływ na rozwój wielu technik 
terapeutycznych. Dla przykładu mo
żna tu wymienić tzw. "Rational-Emotive Therapy 
(RET)" lub "Cogniti-ve Restructuring" (* 8,9).
 

Wydaje nam sięże właśnie na tle wymienionych tu teorii możliwe było sformułowanie 
niedawno nowej, ciekawej, u
żytecznej praktycznie teorii osobowości i wynikającej z niej 
typologii ludzi (* 37-39).
 

Czytelnicy mogą się żachnąć tutaj, stwierdzając, że typologie ludzi nie mają specjalnego 
sensu, bo tylko niepotrzebnie "szufladkuj
ą" ludzi, co nie przynosi nikomu pożytku. 

Wydaje sięże tym razem sformułowano jednak nie tyle sposób "na typowanie" ile 
sposób umiejscowienia siebie na mapie podstawowych postaw, tylko po to, aby 
zauwa
żyć, "jakie inne możliwe postawy rozważana osoba przejdzie w warunkach 
działania (stresu) i w okresach spokojnych, bezpiecznych jak i tak
że po to, aby zobaczyć 
jakie postawy s
ą na tyle bliskie własnemu "typowi", że zabarwiają mniej lub bardziej 
własn
ą charakterystykę. Celem typologii nie jest tu "zaszufladkowanie", lecz wskazanie 
głównych nabytych "słabo
ści", "skrzywień" czy też "neurotycznych namiętności" po to 
aby umie
ć się od nich, przynajmniej czasowo uwolnić. Zdaniem autorów teorii nabycie 
umiej
ętności uświadomienia sobie własnej inklinacji w odbieraniu (spostrzeganiu 
świata) i wynikającej z niej, stale powtarzanej strategii działania jest cenne z kilku 
powodów.
 

Po pierwsze umożliwia, przynajmniej czasowe, przynoszące ulgę przejście od owej 
doskwieraj
ącej, głównej "słabości charakteru" w kierunku "postawy (predyspozycji 
rozwojowej)", któr
ą poszukujemy, za którą gonimy niejako od urodzenia. Udana próba 
takiej przemiany powinna przynie
ść wręcz ustąpienia stanu napięcia i dyskomfortu 
psychicznego.
 

Po drugie znając typ partnera i innych najbliższych osób możemy próbować 
przynajmniej czasowo "wcieli
ć się w nich", tak, aby patrzeć na świat jak rozważane 
osoby po to, aby lepiej rozumie
ć motywy ich działań, często niezrozumiałe, denerwujące 
reakcje, powody niemo
żności nawiązania  

z nimi kontaktu. 

Mapa, stanowiąca specjalny sposób prezentacji teorii, ułatwia nawet zorientowanie się
które z mo
żliwych, wobec cech szczególnych rozważanej pary, z m i a n y u s t o s u n k o 
w a n i a si
ę (zmiany postawy) rokują większe nadzieje na osiągnięcie korzystnej 
przemiany sytuacji w parze partnerskiej.
 

Teoria umożliwia nawet próby rozwijania w sobie obcych nam (naszemu typowi), ale 
skutecznych sposobów i n t u i c y j n e g o spostrzegania i reagowania.
 

background image

Wydaje mi się więc, że warto zapoznać lekarzy w naszym kraju z tą nową koncepcją
zwłaszcza 
że wręcz "prosi się ona" o próby empirycznej, obiektywnej weryfikacji. 
Zało
żenia teoretyczne teorii osobowości G.J.Gurdżijewa - C.Narajo - H.Palmer . 

Teoria zakłada, że każdy człowiek rodzi się z pewnymi dość ogólnymi, ale naturalnymi 
predyspozycjami: umysłu, "serca" i ciała. We wczesnym dzieci
ństwie reagujemy 
zgodnie z ow
ą, d a n ą n a m n a t u r ą. Reakcje dziecka są spontaniczne, działania nie 
wymagaj
ą przemyśleń aby zostały podjęte. 

Otoczenie, rodzina wywiera zazwyczaj silną presję na dziecko. Zdaniem autorów teorii, 
niemal ka
żda osoba w dzieciństwie zaczyna odczuwać presję i zagrożenie dla swojej 
prawdziwej, gł
ębokiej natury. Reakcją jest wytworzenie sposobów na obronę swojej 
prawdziwej natury przed naciskiem otaczaj
ącego świata. Tworzący się system obronny 
prowadzi do uformowania tzw. osobowo
ści, a więc głównie n a b y t e j o s o b o w o ś c i. 

Nabyta osobowość sprawia, że jesteśmy wyczuleni, zwracamy uwagę na wybrane tylko 
aspekty 
świata i reagujemy stale według pewnej, dość sztywnej strategii. To właśnie 
sprawia, 
że jeśli dwojga ludzi pójdzie na spotkanie towarzyskie to ich obserwacje 
uczestnikach, sympatie, sposoby prowadzenia rozmowy b
ędą różne, najczęściej bardzo 
ukierunkowane.
 

W obrębie owego "schematu patrzenia i reagowania" na świat daje się wyosobnić 
pewn
ą: (a.) g ł ó w n ą s ł a b o ś ć , s k r z y w i e n i e c h a r a k t e r u. Można nawet 
powiedzie
ćże jest to w ł a ś c i w e n a m skrzywienie, inklinacja neurotyczna. 

Ponieważ predyspozycje, możliwe reakcje, mają charakter bądź bardziej mentalny 
(przymioty umysłu), b
ądź bardziej emocjonalny (przymioty "serca"), więc prócz 
wspomnianej, głównej słabo
ści autorzy teorii zwracają także baczną uwagę na (c.) 
główn
ą neurotyczną p a s j ę , n a m i ę t n o ś ć. 

Teoria zakłada, że jest dziewięć głównych, dających się rozróżnić typów osobowości, 
które najłatwiej i najszybciej jest scharakteryzowa
ć wymieniając główną słabość (a.) i 
nami
ętność (c.); np. dla typu "pierwszego": a. uraza, c. gniew, dla typu "drugiego": a. 
schlebianie, c.duma. Cecha c., czyli owa neurotyczna nami
ętność została nazwana przez 
autorów teorii słowami okre
ślającymi siedem chrześcijańskich grzechów głównych; plus 
dwa okre
ślenia dodatkowe: deceit (kłamliwość) i fear (strach). 

Początkowo, dziewięć rozróżnianych typów charakteryzowano właśnie tymi 
okre
śleniami negatywnymi.  

Helen Palmer zaproponowała jednak, aby nadać im bardziej neutralne nazwy. Tak wię
proponuje si
ę rozróżniać następujące typy osobowości: 

1.PERFEKCJONISTA (THE PERFECTIONIST), 2.DAJĄCY (THE GIVER), 3. 
CZŁOWIEK CZYNU (THE PERFORMER), 4. TYP TRAGICZNO-ROMANTYCZNY 
(THE TRAGIC-ROMANTIC), 5. OBSERWATOR (THE OBSERVER), 6. 
PRZERA
ŻONY (THE DEVIL'S ADVOCATE), 7. EPIKUREJCZYK (THE EPICURE), 
8. WŁADCA (THE BOSS), 9. MEDIATOR (THE MEDIATOR).
 

background image

Zgodnie z podstawowym założeniem teorii, że każdy z nas ma odczucie: że kiedyś w 
dzieci
ństwie był inny, że utracił pewną wartościową cechęże pragnąłby "odnaleźć się", 
b
ądź "odkryć, odnaleźć swoje rzeczywiste ja", ; Helen Palmer zaproponowała, aby 
charakteryzowa
ć każdy typ osobowości także dwoma innymi krótkimi hasłami. 
Proponuje ona, aby podawa
ć, prócz nazwy, słowo określające ową (b.) g ł ó w n ą p r e d 
y s p o z y c j 
ę r o z w o j o w ą (higher mind),która jest w stanie przezwyciężyć ową 
słabo
ść (skrzywienie neurotyczne) i (d.)słowo określające potencjalną zaletę (virtue), 
która je
śli rozwijana, może przezwyciężać neurotyczna namiętność. Określenie słowem 
(b.) wyznacza w istocie cech
ę przeciwstawną do (a.) głównej słabości, a określenie 
słowem (d.) wymienia pasj
ę przeciwstawną dla (c.) tzn. głównej neurotycznej 
nami
ętności. Zdaniem autorów cechy b (higher mind) id (virtue) są właśnie owymi 
utraconymi w dzieci
ństwie przymiotami właściwej, danej nam natury. 

Każdy typ osobowości określony jest dobrze jeszcze przez t r z y n a j b a r d z i e j p o d 
s t a w o w e t r o s k i , które dotycz
ą (e.) relacji seksualnych, (f.) relacji towarzystkich, 
(g.) problemów 
życia codziennego [problemów przeżycia]. Każda osoba w danym 
okresie 
życia martwi się bardziej i rozwiązuje na swój sposób jedną z podstawowych 
trosk typu e,f,g.
 

W ostatnich latach współtwórcy przedstawionego tu modelu osobowości, a mianowicie 
Charles T.Tart i Helen Palmer (12, 14) rozwin
ęli teorię, gromadząc konkretne dane 
empiryczne o specyficznych dla ka
żdego z dziewięciu rozróżnianych typów: (h.) 
tematach zainteresowa
ń , (i.) głównych  

mechanizmach obronnych i (j.) stylach, strategiach intuicyjnych. 

ENNEAGRAM, czyli mapa usytuowania typów osobowości 

Przedstawiony model, jak już wspomniano na wstępie, ma tę przewagę nad 
wcze
śniejszymi teoriami osobowości, że w istocie nie klasyfikuje on sztywno ludzi, lecz 
raczej umiejscawia ich na mapie naturalnych dla nich przemian i kolorytów 
nadawanych przez s
ąsiedztwo. 

Ową mapę tworzy 9-cio ramienna gwiazda, zwana z greckiego : ennea - dziewięć
grammos - punkty. Map
ę ilustruje rys. 2 i 3. Symbol graficzny autorzy teorii przyjęli od 
anonimowych Kabalistów (hebr. Kabbala), którzy rozwa
żali tzw. "drzewo życia"; 
źniejszych mistyków islamskich Sufi (mistyczny kierunek Islamu, zapoczątkowany w 
VII wieku, wywodz
ący się z tradycji indyjskich i perskich, opozycyjny wobec 
ortodoksyjnego islamu, rozwijany dzi
ęki autorytetowi al-Ghazalego - filozofa 
arabskiego, 1059- 1111). Helen Palmer, by
ć może tylko po to aby skompletować dla 
ulubionego przez ni
ą "Enneagramu", źródła inspiracji pochodzące z trzech głównych 
koncepcji teologicznych przytacza tak
że katolickie reminiscencje, wyrażone przez 
Jezutit
ę B.Ochs'a (* 37).  

Gwiazdę Enneagramu tworzy główny wewnętrzny trójkąt, reprezentujący trzy 
najbardziej wyraziste typy osobowo
ści. 

Zanim symbol Enneagramu zastosowano dla prezentacji usytuowania dziewięciu 
żnych typów osobowości stosowano go dla zobrazowania trzech składowych 

background image

wszelkiego działania, którymi są: 3. akcja, 6. destrukcja, 9. zachowanie (zabezpieczenie). 
Innymi słowy jest to: 3. aktywno
ść, 6.odbiór, 9. pojednanie. 

Środkowy trójkąt gwiazdy sugeruje, że istnieją t r z y g ł ó w n e t r o s k i u m y s ł u : 3. 
wywieranie wra
żenia na innych (próby rozsiewania uroku), 6. strach, 9. 
bezinteresowno
ść. 

W dziewięcio-ramiennej gwieździe wyróżnia się jeszcze: prawe i lewe sk r z y d ł o oraz p 
r z e j 
ś c i a z p r a w e j s t r o n y n a l e w ą i o d w r o t n i e .  

Owe dodatkowe zarysy gwiazdy wyznaczają obok każdego z trzech głównych typów: 
3,6,9 punkty "dla osobowo
ści" nieco podobnych. Każdy z głównych punktów sąsiaduje 
wi
ęc z dwoma pobocznymi. 

Trzy główne punkty i jego pobocza wyznaczają tzw. s k r z y d ł a , które na rys.1. 
zaznaczono lini
ą przerywaną. 

Każde ze skrzydeł grupuje trzy dość podobne typy osobowości. Te trzy trójki 
charakteryzuj
ą trzy główne t r o s k i u m y s ł u i trzy główne p a s j e . Są nimi 
3.wywieranie wra
żenia (troska "co ja właściwie odczuwam"), 6. paranoja (strach), 
9.bez- interesowno
ść, zapominanie o własnych interesach i gniew. 

Osoba o pewnym typie osobowości może być nieco podobna do położonego wzdłuż 
okr
ęgu typu sąsiedniego z jednej lub drugiej strony, nawet jeśli rozważamy typ leżący 
na granicy skrzydeł. "S
ąsiad" może nadawać koloryt rozważanemu typowi charakteru. 

Co więcej, zaznaczone na rys. 2 i 3. strzałki określają przejścia (przemiany, zmiany 
postaw), jakie s
ą naturalne dla danego typu osobowości w warunkach działania (stresu) 
[----] i w warunkach okresu zacisza, spokoju, relaksu [--<->].
 

Ze schematu wynika więc, że trzy główne typy osobowości przemieniają się wzajemnie 
(co podobno symbolizuje wynik dzielenia 1:3 = 0.3333...).
 

Na prawym skrzydle zachodzą przejścia 1-4-2, a na lewym przejścia 8-5-7. Podobno 
symbolizuje to wynik dzielenia 1:7 = 0.142857142857...
 

W warunkach stresu lub spokoju możemy się upodobnić więc do typu osobowości, który 
nie jest bliski naszemu (nie s
ąsiaduje z naszym typem), ale który stanowi naszą 
naturaln
ą predylekcję. 

Autorka najnowszej wersji teorii Enneagramu (* 37) twierdzi, że osoby żyjące ze sobą 
(partnerzy): o ile s
ą (zgodnie z ich naturą) tacy sami (tego samego typu) to co najwyżej 
wzmacniaj
ą właściwy im sposób widzenia świata. Jeśli są to natomiast partnerzy ze 
skrzydeł 1-4-2 lub 8-5-7 to b
ądź spotykają się w punktach sąsiadujących, bądź w 
punktach s
ąsiadujących po jednym "dalekim przejściu". Tak dla przykładu partnerzy o 
osobowo
ści 6 i 8 mogą zmodyfikować swoje postawy i współdziałać ("spotkać się") bądź 
to w s
ąsiadujących punktach 7, lub po jednym dalekim przejściu w punktach 5 i 9. Dwa 
dalekie przej
ścia (np. "szóstego" do "3" a "ósme- go do "2") nie powodują przemian 
optymalnych dla współdziałania.
 

background image

Ostatni zapis teorii dokonany przez Helen Palmer liczy ok. 400 stron. Rozdział niniejszy 
mo
że być jednak pomocny dla wstępnego rozeznania w podświadomych inklinacjach. 

Wiele nie spisanych tu właściwości modelu można wydedukować z rys.3, który ilustruje 
dodatkowo odmienno
ści charakterów według cech a,c,e,f,g. Poniżej zamieszczam krótką
opisow
ą charakterystykę typów 1-9, którą dla wygody odtworzono na rys. 2. Rysunek 
ten mo
że posłużyć czytelnikowi do szybkiego odnalezienia się na mapie Enneagramu. 
W
ątpliwości natomiast lepiej jest rozstrzygać przy pomocy rys. 3. 

OPISOWA CHARAKTERYSTYKA DZIEWIĘCIU TYPÓW OSOBOWOŚCI 

1. P e r f e k c j o n i s t a  

Krytyczny wobec siebie i innych. Przekonany, że istnieje tylko jedne właściwe 
rozwi
ązanie. Ma poczucie wyższości etycznej. Odkładający podejmowanie decyzji ze 
wzgl
ędu na lęk przed popełnieniem pomyłki. Często używa słów: powinieneś, musisz. 

Rozwinięty "typ pierwszy" może być człowiekiem bystrym i przenikliwym. Może być 
moralnym wzorcem (bohaterem).
 

a. uraza, b. doskonałość, c. gniew, d. pogoda ducha, e. zazdrość, f. trudności adaptacji, g. 
zal
ęknienie, h. ocenianie co jest właściwe, a co nie w każdej napotkanej sytuacji, i. 
obmy
śliwanie właściwej reakcji, j. ocenianie porównawcze według strategii "jak 
doskonałe mogło to by by
ć". 

2. D a j ą c y  

Wymaga uczucia i akceptacji. Stara się aby być kochanym i docenianym w ten sposób, 
że stara się być niezbędnym dla innych ludzi. Poświęca się, aby spełnić oczekiwania 
innych. Ma inklinacj
ę do manipulacji. Ma kilka wersji swojej osobowości ("twarzy") i 
pokazuje ró
żne z nich względem każdego znaczącego przyjaciela. Agresywnie uwodzący. 

Rozwinięty "typ drugi" może być autentycznie opiekuńczy i pomagający. 

a. schlebianie, b. pycha, c. wolność, d. pokora, e. agresywnie uwodzący, f. ambicja, g. 
szukanie przywilejów, h. po
żąda uwagi ze strony innych, i. auto-represja, j. przemienia 
si
ę aby spełnić oczekiwania innych. 

3. C z ł o w i e k c z y n u 

Stara się aby być kochany za jego działalność i osiągnięcia. Wchodzi łatwo w 
rywalizacj
ę. Ma obsesję na punkcie wrażenia (obrazu) jakie wywiera na innych i 
swojego statusu, który porównuje z innymi. Jest mistrzowski w roztaczaniu pozorów. 
Osobowo
ść typu "A". Myli, słabo odróżnia swoje ego (swoją tożsamość) z rolą jaką 
odgrywa w pracy. Umie stwarza
ć pozory, że jest znacznie bardziej produktywny niż jest 
nim w rzeczywisto
ści. 

a. próżność, b. nadzieja, c. oszukiwanie, d. prawość, e. prezentowanie wrażenia 
doskonałej m
ęskości lub kobiecości, f. demonstrowanie prestiżu, g. troska o 
bezpiecze
ństwo, h. oczekuje skon- centrowania uwagi innych na własnych dokonaniach i 

background image

osiągnięciach, i. identyfikacja, j. szybkie przemiany wizerunku po to aby spraw-nie dać 
sobie rad
ę z wykonywaniem zadania. 

4. T y p T r a g i c z o - R o m a n t y c z n y 

Pociąga go nieosiągalne. Ideał nigdy nie jest ani tu ani teraz. Odczucie tragizmu, 
smutku, wra
żliwy, zainteresowany sztuką. Rozmyślający o nieobecnym kochanku lub 
utraconym przyjacielu.
 

Rozwinięty "typ czwarty" może być twórczy i zdolny do pomocy innym przez swoje 
bolesne odczuwanie. Przyci
ąga go piękno i wydarzenia znaczące emocjonalnie, takie jak: 
narodziny, 
śmierć, seks, porzucenie, kataklizmy. 

a. melancholia, b. zazdrość, c. oryginalne źródło miłości (inspiracji), d. opanowanie, e. 
rywalizacja, nienawi
ść, f. odczucie wstydu, g. wytrwałość (nieustraszoność), niezważanie 
na nast
ępstwa, h. uwaga, zainteresowanie, zmienia się w zależności (odwrotnej) od 
dost
ępności do ludzi i przedmiotów; uwaga wybiórczo koncentruje się na najlepszych 
stronach tego co nieobecne i najgorszych stronach tego co obecne. 
 

i. autoagresja (introjekcja), j. dopasowanie się do nastroju drugiej osoby. 

5. O b s e r w a t o r 

Utrzymuje dystans emocjonalny względem innych. Chroni swojej prywatności, nie 
przyzwala na zaanga
żowanie się. Działanie w pojedynkę jest obroną przed 
zaanga
żowaniem się. Przystąpienie do współdziałania wywołuje odczucie 
wykorzystywania, "drenowania" przez potrzeby innych.
 

Stara się minimalizować zobowiązania, stara się odgradzać się od ludzi, emocji, a nawet 
rzeczy.
 

Rozwinięty "typ piąty" może być wprawny w podejmowaniu "decyzji", może być 
wspaniałym my
ślicielem typu "intelektualista z wieży z kości słoniowej", może być 
skromnym zakonnikiem.
 

a. uszczypliwy, zjadliwy, b. wszechwiedzący, c. skąpy, d. niezaangażowanie, e. dzielenie 
si
ę zaufaniem, dotrzymywanie tajemnic, f. poszukiwanie totemów (dowodów i symboli 
przynale
żności do pewnej wybranej grupy), g. poszukiwanie twierdzy, tworzenie domu, 
h. stara si
ę zachować "prywatność", jest wrażliwy na oczekiwania innych, i. izolowanie 
si
ę, j. oddziela się od emocji aby obserwować. 

6. P r z e r a ż o n y 

Wylękniony, uważający, stale dotknięty zwątpieniem. Odkłada nawykowo działanie "na 
nast
ępny dzień" lub "na inną okazję" - myślenie zastępuje działaniem - obawa przed 
podj
ęciem działania, ponieważ prowadzi to do odsłonięcia się i narażenia na atak. 
Identyfikuje si
ę z góry z "przegranymi w konflikcie", sprzeciwia się autorytetom, pełen 
po
święcenia, lojalny. 

background image

"Typ szósty" w stadium "fobii" waha się, czuje się prześladowany, "zapada się", 
"poddaje si
ę" (ulega naciskowi) jeśli jest "otoczony". 

"Typ szósty" w stadium odwrotnym niż fobia (przeciwstawnym do fobii) czuje się stale 
osaczony i postanawia przej
ść do konfrontacji z terrorem w agresywny sposób. 

Rozwinięty "typ szósty" może dobrze zawiadywać zespołem, może być lojalnym 
żołnierzem, dobrym przyjacielem. Może działać na rzecz pewnej sprawy (wspólnej 
sprawy) w taki sposób jak inni potrafi
ą działać wyłącznie w imię osobistych korzyści. 

a. tchórzostwo, b. wiara, c. strach i zwątpienie, d. odwaga, e. siła (moc) i piękno, f. 
zw
ątpienie, g. ciepło, czułość i przy- wiązanie, h. "przeszukuje" otoczenie, aby spostrzec 
oznaki ukrytych intencji innych osób, i. wyobra
żanie sobie możliwych, 
prawdopodobnych sytuacji, nast
ępstw (projekcja), j. wykorzystywanie wyobrażeń jako 
narz
ędzia umożliwiającego widzenie tego co jest ukryte. 

7. E p i k u r e j c z y k 

Wieczny młodzieniec, Piotruś-Pan, dyletancki, powierzchowny, awanturniczy, 
dancingowy kochanek. Postawa łakomczucha wobec 
życia. Trudno mu zaangażować się
chce utrzyma
ć wszystkie opcje otwarte, chce być stale w dobrym nastroju. Ogólnie 
bior
ąc szczęśliwy, stymulujący innych "aby byli na bieżąco", ma zwyczaj podejmowania 
wielu aktywno
ści i nie kończenia ich.  

Rozwinięty "typ siódmy" może być dobrym teoretykiem, syntetyzującym sprawy, typem 
"renesansowym".
 

a. planowanie, b. praca, c. zachłanność, d. wstrzemięźliwość, e. sugestywny, 
podsuwaj
ący myśli, f. poświęcający się, g. ochraniający rodzinę, h. koncentruje się na 
przyjemnych skojarzeniach i wyobra
żeniach oraz optymistycznych planach co do 
przyszło
ści, i. racjonalizacja (uzasadnianie), j. umie wykorzystywać skojarzenia. 

8. W ł a d c a 

Ekstremalnie zapobiegliwy (zabezpieczający). Podnosi wyzwania wobec siebie i 
przyjaciół, wojowniczy, podejmuje odpowiedzialno
ść, miłość i walkę. Chce kontrolować 
bieg wydarze
ń. Otwarcie przejawia gniew i siłę. Respektuje oponentów, którzy 
podejmuj
ą walkę i opierają mu się. Realizuje kontakt z innymi przez seks i konfrontację 
typu "z
ąb za ząb". Nieumiarkowany styl życia: "za dużo", "do późna w nocy", "za 
gło
śno". 

Rozwinięty "typ ósmy" może być wspaniałym przywódcą, zwłaszcza w roli adwersarza. 
Mo
że być potężnym pomocnikiem dla innych, zwłaszcza gdy chce sprawić, aby jego 
przyjaciele mieli woln
ą, bezpieczną drogę. 

a. zemsta, b. prawda, c. pożądanie (żądza, lubieżność), d. niewinność, e. posiadanie, 
podporz
ądkowanie, f. poszukiwanie przyjaźni, g. przeżycie satysfakcjonujące, h. 
koncentruje si
ę na możliwych przejawach utraty kontroli, i. wypieranie (zaprzeczanie), 
j. wyczulenie na stopie
ń posiadania władzy (mocy). 

background image

9. M e d i a t o r 

Obsesyjnie ambiwalentny (natrętnie niepewny, wahający się, nie potrafiący dokonać 
wyboru). Uznaje wszystkie punkty widzenia. Łatwo zast
ępuje swoje życzenia 
pragnieniami innych jak i realne własne interesy (cele) niezbyt istotnymi aktywno
ściami. 
Tendencja do narkotyzowania si
ę przy pomocy pożywienia, telewizji, alkoholu. Zna 
potrzeby innych lepiej ni
ż własne, tendencja aby być "w oddaleniu", niepewny czy 
"chce tu by
ć czy nie", czy chce być w zespole (grupie, układzie) czy nie. Sympatyczny, 
miły. Gniew przejawia po
średnio.  

Rozwinięty "typ dziewiąty" może być wspaniałym "stymulatorem", doradcą
negocjatorem, mo
że osiągnąć dużo jeśli jest "na właściwym tropie". 

a. lenistwo (opieszałość, ospałość), b. miłość, c. lenistwo, d. działanie, e. poszukiwanie 
poł
ączenia (łączności, związku), f. uczestnictwo, g. apetyt, h. ustalanie jakie są plany 
działania (lista piorytetów) i punkt widzenia innych osób, i. narkotyzowanie si
ę, j. ma 
umiej
ętność "pomieszania się", utraty swojej tożsamości przez "zintegrowanie się
(poł
ączenie harmonijne, wygładzone, spokojne). 

  

IV. W CO GRAJĄ LUDZIE 

• 

CZYLI O TYM CO ROBIĄ LUDZIE, JEŚLI NIEZDOLNI SĄ  

• 

DO PRZEŻYWANIA INTYMNOŚCI I SEKSU.  

W 1964 roku ukazała się w Stanach Zjednoczonych książka pt.: "Games Poeple Play", 
napisana przez Eric`a Berne, która szybko stała si
ę bestsellerem, uczyniła z autora 
milionera, lecz co wa
żniejsze okazała się kamieniem milowym w rozwoju psychologii i 
medycyny behawioralnej oraz istotnym przyczynkiem do rozumienia zachowa
ń ludzi. W 
roku 1986 została ona wydana w j
ęzyku polskim. 

Sadzęże powinieneś poznać podstawowe myśli Erica Berne. Nie tylko, że lepiej 
zrozumiesz, co si
ę wokół Ciebie dzieje i będzie to miało korzystny wpływ na Twoje 
zdrowie, ale równie
ż staniesz się posiadaczem "niebezpiecznego" narzędzia, które 
oczywi
ście lepiej nie wykorzystywać wobec osób nie wtajemniczonych, gdyż byłoby to 
wobec nich "nie fair". Wielu psychologów s
ądzi, iż znajomość "analizy transakcyjnej" 
oddaje do r
ęki adeptom tej wiedzy niebezpieczną broń. Muszę również ostrzec Cię przed 
innym niebezpiecze
ństwem, jakie jest związane z zapoznawaniem się z tymi konceptami. 
Otó
ż Eric Berne jest niesłychanie bezczelny. Swoją książkę napisał tak, iż wielokrotnie 
dotyka ona (obna
ża ona) czytającego tak znacznie, iż jest on gotowy "cisnąć ją w kąt". 
Jest ona po prostu niesłychanie s z c z e r a. Aby wi
ęc gromy czytelnika niniejszego 
tekstu nie poleciały na mnie osobi
ście, często będę więc po prostu cytował oryginalne 
fragmenty ksi
ążki Erica Berne. 

Fragment spisu treści książki jest następujący : 

Rozdział 6 : GRY ŻYCIOWE  

background image

1.Alkoholik 2. Dłużnik 3. Kopnij mnie4. Teraz Cię mam ty 
sukinsynu 5. Patrz, co przez Ciebie zrobiłem 
 

Rozdział 7 : GRY MAŁŻEŃSKIE  

1. Kozi róg2. Sąd3. Oziębła kobieta4 Udręczona5. Gdyby nie 
Ty
 

6. Patrz, jak się starałem 

7.Kochanie 

Rozdział 8 : GRY NA PRZYJĘCIACH  

1. Ależ to okropne 

2. Wada  

3. Spryt (Schlemiel) 

4. Dlaczego Ty nie tak ale 

Rozdział 9 : GRY SEKSUALNE  

1. Walczcie ze sobą 

2. Perwersje 

3. Gwałt 

4. Gra w pończoszkę 

5. Awantura 

Rozdział 10 : GRY ŚWIATA PODZIEMNEGO  

1. Policjanci i złodzieje 

2. Jak się stąd wydostać 

3. Wytnij numer Józkowi 

Rozdział 11 : GRY TERAPEUTYCZNE  

2. Ja tylko próbuję Ci pomóc 

3. Ubóstwo 

5. Psychiatra 

background image

Rozdział 12 : GRY KONSTRUKTYWNE  

1. Pracowite wakacje 

2. Szarmancki 

3. Filantrop 

4. Lokalny mędrzec 

5. Będziecie jeszcze dumni, że mnie znacie 

Wyjściowe, podstawowe założenia Erica Berne są następujące : 

"... niemowlęta pozbawione przez dłuższy czas opieki są skłonne stopniowo popadać w n 
i e o d w r a c a l n e o t 
ę p i e n i e, w końcu mogą ulec powikłaniom chorobowym. 

...na bazie tych obserwacji powstało pojęcie g ł o d u b o d ź c ó w. Okazuje sięż
najkorzystniejsze s
ą bodźce, których dostarcza b l i s k o ś ć f i z y c z n a. 

... podobne zjawisko obserwuje się u osób dorosłych poddanych deprywacji sensorycznej 
... deprywacja taka mo
że wywołać krótko trwałą psychozę ... podobne skutki deprywacji 
społecznej i sen sorycznej dostrze
żono już dawniej u osób skazanych na długotrwałe 
przebywanie w 1-osobowej celi ... długotrwałe odosobnienie stanowi rzeczywi
ście jedną z 
najstraszniejszych kar, nawet dla wi
ęźniów odpornych na fizyczną brutalność ..." 

"... głód bodźców może mieć taki sam związek z szansą przetrwania ludzkiego 
organizmu, jak głód po
żywienia." 

"dotychczasowy stan badań można podsumować następującym zdaniem : Jeżeli nie 
jeste
ś "głaskany", twój rdzeń kręgowy usycha. Stąd po z a k o ń c z e n i u o k r e s u b l i 
s k i e j i n t y m n o 
ś c i z m a t k ą j e d n o s t k a s t o i p r z e d t r u d n y m w y b o r e 
m o d k t ó r e g o z a l e 
ż y j e j l o s i p r z e t r w a n i e ... z jednej strony rozmaite siły 
społeczne systemy tabu przypisek), psychologiczne przekaz kulturowy rodziców 
(przypisek) i biologiczny (np. starzenie si
ę przypisek) przeszkadzają w utrzymaniu f i z y 
c z n e j b l i s k o 
ś c i typu niemowlęcego, z drugiej człowiek nieustannie do niej dąży. 
W rezultacie z a z w y c z a j g o d z i s i 
ę n a k o m p r o m i s . Uczy się zadawalać 
bardziej subtelnymi, n a w e t s y m b o l i c z n y m i formami dotyku, a
ż w końcu w y s t 
a r c z a mu tylko powitalne kiwni
ęcie głową, chociaż jego pierwotne dążenie do f i z y c z 
n e g o k o n t a k t u w c a l e n i e m u s i s ł a b n 
ą ć . Dochodzenie do kompromisu 
mo
żna określić różnymi terminami, np. jako sublimacje, ale niezależnie od nazwy jego 
rezultatem jest cz
ęściowe prze kształcenie niemowlęcego głodu bodźców w coś, co można 
by nazywa
ć "potrzebą główną" (*). W miarę jak złożoność kompromisu wzrasta, ludzie 
coraz bardziej ró
żnicują się w dążeniach i te właśnie różnice wprowadzają urozmaicenie 
w stosunkach społecznych i decyduj
ą o losie człowieka. Aktor filmowy moż
potrzebowa
ć s e t e k "g ł a s k ó w" na tydzień od anonimowej masy wielbicieli, by 
uchroni
ć swój "rdzeń kręgowy przed uschnięciem", natomiast naukowiec może być 
fizycznie i psychicznie zdrowy otrzymuj
ąc jeden "głask" rocznie od poważnego mistrza 
a ..."
 

background image

A więc "głask" będzie dla nas podstawową jednostką funkcjonowania społecznego. 
Wymiana "głasków" tworzy transakcj
ę, która jest jednostką stosunków społecznych. 

"... każdy stosunek społeczny, bez względu na swój charakter, ma biologiczną przewagę 
nad brakiem stosunku w ogóle. Wykazał to eksperymentalnie S.Levine w swych 
znakomitych do
świadczeniach ... 

Znamienną cechą tych eksperymentów było odkrycie, że delikatny dotyk i bolesne 
wstrz
ąsy elektryczne były jednakowo skuteczne dla zachowania zdrowia zwierząt." 

Dalej Eric Berne, w następnym rozdziale pt.: Strukturalizowanie czasu", pisze : 

"Przyjmujemy, że dotykanie niemowląt i jego symboliczny równoważnik u osób 
dorosłych potrzeba główna , jest niezb
ędne dla przetrwania. Powstaje pytanie "Co dalej 
?".
 

Dla dojrzewającej młodzieży nieustannym problemem jest "Co mam mu (jej) 
powiedzie
ć ? Zresztą nie tylko młodzież bardzo nieprzyjemnie odczuwa społeczną lukę
okres milczenia, nieustrukturalizowany czas, kiedy nikt z obecnych nie potrafi 
powiedzie
ć niczego ciekawszego niż: "nie uważasz, żściany są dziś pionowe". Człowiek 
ma wieczny problem z ustrukturalizowaniem ka
żdej godziny swojego czuwania. W 
sensie egzystencjalnym, funkcja wszystkich istot społecznych polega na wzajemnym 
u
życzaniu sobie wsparcia w drodze do tego celu." 

"... Najbardziej powszechna, wygodna i użyteczna metoda strukturalizowania czasu 
polega na stworzeniu p l a n u d z i a ł a n i a w materii 
świata zewnętrznego, co w języku 
codziennym nazywa si
ę p r a c ą." 

Interesuje nas ona tutaj w tej mierze w jakiej aktywność ta stwarza formę dla tzw. (a) r 
y t u a ł ó w, (b) r o z r y w e k i (c) p r o w a d z o n y c h g i e r.
 

P r a c a i związane z nią tradycyjne wymiary r y t u a l n e daje w efekcie układność
potocznie zwan
ą "dobrymi manierami". Rodzice we wszystkich częściach świata uczą 
swoje dzieci manier, przez co poznaj
ą one właściwe sposoby pozdrawiania się, jedzenia, 
wydalania, rytuały zalotów i 
żałoby. Uczą się też, co wolno, a czego nie wolno poruszać w 
rozmowie, taktu i dyplomacji. Cz
ęść tych nauk jest uniwersalna, część zaś ma zasię
lokalny. Czkanie przy posiłkach albo pytanie o zdrowie mał
żonki może być dobrze 
widziane lub te
ż zabronione przez lokalną, odziedziczoną po przodkach tradycję. 

Eric Berne twierdzi, na następnych stronach swej książki, że człowiek moż
strukturalizowa
ć swój czas jedynie poprzez p r a c ę, r y t u a ł y, podobne do nich r o z r 
y w k i oraz pochodz
ącą od czasów niemowlęctwa i n t y m n o ś ć lub tzw. g r y , które są 
prowadzone po to, aby zast
ąpić intymność i otrzymać nagrodę (wypłatę) w zakresie z a s 
ę p c z e j p o t r z e b y g ł ó w n e j. 

Eric Berne pisze dalej, że r y t u a ł y, r o z r y w k i i g r y są substytutami prawdziwego 
życia, które cechuje się tym, iż jest w dużej mierze wypełnione "i n t y m n o ś c i ą". I n t 
y m n o 
ś ć jest możliwa tylko wtedy, gdy człowiek jest sobą. Prototypem intymności jest 
a k t m i ł o s n y. Nie jest to jednak jedyna forma intymno
ści. Każdy okres czasu 
sp
ędzony z partnerem bez skrępowania, w taki sposób iż jest on zgodny z własnymi 

background image

predyspozycjami i oczekiwaniami (kiedy jest się sobą) jest intymnością. Według E.Berne 
długotrwała intymno
ść zdarza się jednak rzadko. W jej miejsce znacznie częściej ludzie 
wprowadzaj
ą jakąś potrzebę zastępczą i zaczynają stosować gry, mające na celu 
zaspokojenie owej potrzeby zast
ępczej. 

Przyczyny zamiany "potrzeby intymności" na "pewną zastępczą potrzebę główną" lub 
kilka powi
ązanych ze sobą "potrzeb zastępczych" n i e s ą j e s z c z e p r z e z n a u k ę 
(psychologów) dobrze poznane.
 

Może być wręcz p a s j o n u j ą c y m z a d a n i e m intelektualnym, poszukiwanie 
odpowiedzi na to pytanie w dost
ępnej literaturze bądź przez rozważania własne lub 
rozmowy z przyjaciółmi. Faktem niezbitym pozostaje jednak to , i
ż ludzie przez 
wi
ększość swojego czasu prowadzą owe gry Eric'a Berne'go. 

G R A jak pisze E.Berne to: okresowy, często powtarzający się zestaw transakcji, 
pozornie bez zarzutu, o utajonej motywacji, czy te
ż bardziej potocznie, seria posunięć z 
pułapk
ą albo "sztuczką". Gry wyraźnie różnią się od rytuałów i rozrywek dzięki dwom 
podstawowym wła
ściwościom :  

3.  swojemu ukrytemu celowi związanemu z "potrzebą główną",  
4.  wypłacie dokonywanej w "walucie głównej potrzeby zastępczej".  

P r a c a i r y t u a ł y mogą być skuteczne, a r o z r y w k i korzystne, lecz wszystkie one 
s
ą z definicji szczere, mogą pociągać za sobą rywalizację, ale nie konflikt, a ich 
zako
ńczenie może być sensacyjne, lecz nie dramatyczne.  

Każda g r a jest natomiast w swoim założeniu n i e u c z c i w a, a wynik ma wydźwięk d 
r a m a t y c z n y, a nie jedynie ekscytuj
ący, którego dotychczas nie omówiliśmy. 

O p e r a c j a jest transakcją prostą albo zestawem transakcji podejmowanych w 
wyra
źnym, ściśle określonym celu. Jeżeli ktoś szczerze prosi o zaufanie i otrzymuje je, to 
jest to operacja. A je
żeli ktoś prosi o zaufanie i następnie nadużywa go d z i a ł a j ą c n a 
n i e k o r 
 

z y ś ć p a r t n e r a, to j e s t t o g r a . Zewnętrznie gra wygląda więc jak zestaw 
operacji, lecz po wypłacie okazuje si
ęże "operacje" te były w rzeczywistości 
manewrami nie uczciwymi pro
śbami, lecz posunięciami w grze. 

"... Nas jednak interesują w tej pracy n i e ś w i a d o m e gry zwykłych ludzi, 
zaanga
żowanych w podwójne transakcje, z których istnienia nie w pełni zdają sobie 
spraw
ę, a które są najważniejszym przejawem życia na całym świecie". 

"Użycie słowa "gra" nie powinno nas wprowadzać w błąd. Jak wyjaśniano już we 
wst
ępie, gra nie musi wiązać się z uciechą, czy choćby przyjemnością. Wielu 
sprzedawców, agentów ubezpieczeniowych, maklerów giełdowych wcale nie uwa
ża swej 
pracy za zabaw
ę, co jasno pokazał Artur Miller w swej sztuce "<181>mierć 
komiwoja
żera". Mecze piłki nożnej traktuje się dziś bardzo serio, lecz nie bardziej niż 
takie gry transakcyjne jak : "Alkoholik" czy te
ż "Gwałt trzeciego stopnia". "To samo 
odnosi si
ę do słowa "grać", co przyzna każdy, kto "grał" ostro w pokera, czy też 
"grywał" na giełdzie przez dłu
ższy czas. Fakt, że gry i zabawy bywają poważne i mogą 

background image

mieć poważne skutki, jest dobrze znany antropologom. Najbardziej złożona gra, jaka 
kiedykolwiek istniała "Dworzanin", opisany tak 
świetnie przez Stendhala w "Pustelni 
Parmenskiej", jest 
śmiertelnie poważna. Najbardziej bezlitosna ze wszystkich jest 
oczywi
ście 'woj na'." 

Następny rozdział książki to PRZYKŁAD GRY "Najpospolitsza gra małżeńska zwana 
jest potocznie : "Gdyby nie ty". U
żywamy jej tu dla przedstawienia ogólnej 
charakterystyki gier.
 

"Pani White skarży się , że mąż ograniczył jej kontakty społeczne, tak że nigdy nie 
nauczyła si
ę tańczyć. Dzięki zmianom jej postawy, wywołanym leczeniem, mąż stał się 
mniej pewny siebie i bardziej pobła
żliwy. Zapisała się na lekcje tańca i wtedy ku swej 
rozpaczy odkryła, 
że ma chorobliwy lęk przed parkietem, po czym zrezygnowała z tych 
lekcji.
 

To niefortunne i inne podobne przedsięwzięcia odsłoniły ważne aspekty struktury jej 
mał
żeństwa. Spośród wielu konkurentów wybrała n a m ę ż a c z ł o w i e k a d o m i n u 
ą c e g o. Pozwoliło jej to potem skarżyć sięże mogłaby robić wiele rozmaitych rzeczy 
g d y b y n i e o n . Wiele jej kole
żanek również miało dominujących mężów i gdy 
spotykały si
ę na porannej kawie, spędzały sporo czasu g r a j ą c w "g d y b y n i e o n". 

Jednakże, jak okazało się, na przekór jej skargom, mąż oddawał jej prawdziwą 
przysług
ę, powstrzymując ją od przedsięwzięć, których się bała i chroniąc wręcz przed 
u
świadomieniem sobie własnych lęków. Właśnie dlatego jej "D z i e c k o", przenikliwie 
wybrało takiego m
ęża. ("Dziecko" tutaj to pojęcie oznaczające "część osobowości"). 

Lecz to nie wszystko. Jego z a k a z y i jej s k a r g i często doprowadzały do kłótni, tak 
że ich p o ż y c i e s e k s u a l n e było poważnie zakłócone. Mąż czuł się winny i z tego 
powodu sprawiał jej kosztowne prezenty. Zapewne, gdy obdarzył j
ą większą swobodą
jego prezenty stały si
ę mniej kosztowne i rzadsze. Ponieważ poza sprawami domowymi i 
dzie
ćmi niewiele mieli ze sobą wspólnego, kłótnie wyróżniały się jako ważne wydarzenia 
i głównie przy tych okazjach prowadzili ze sob
ą autentycz ne rozmowy. T a k c z y o w a 
ż y c i e m a ł ż e ń s k i e n a u c z y ł o j ą j e d n e g o : że w s z y s c y m ę ż c z y ż n i s 
ą p o d l i i d e s p o t y c z n i. Jak się potem okazało, postawa ta była związana z j e j d a 
w n i e j s z y m i f a n t a z j a m i w k t ó r y c h w i d z i a ł a s i e b i e j a k o o f i a r 
ę s 
e k s u a l n e j a g r e s j i m 
ę ż c z y z n y." 

Eric Berne wprowadza w swojej książce kilka terminów fachowych, służących do 
charakterystyki ka
żdej opisywanej w książce poznanej już gry ludzi. Warto poznać te 
terminy, gdy
ż będziesz mógł posłużyć się nimi dla charakterystyki nowej, obserwowanej 
przez Ciebie gry, prowadzonej niekoniecznie przez współmał
żonka, partnera czy 
Twojego przyjaciela. Gry prowadz
ą także często rządy totalitarne względem swych 
obywateli, partie polityczne wzgl
ędem swych członków, liderzy grup wobec swych 
współwyznawców.
 

Proszę więc, poświęć jeszcze trochę uwagi, aby zrozumieć podstawowe tezy Erica Berne 
: Otó
ż sądzi on, iż każda gra charakteryzuje się tym, iż można w niej wyróżnić : 

background image

1/ T E Z Ę . Jest to hasłowe ujęcie istoty gry, analogiczne do takich określeń gier 
planszowych jak "Samotnik", "Kółko i krzy
żyk". Przykłady wyliczyliśmy, cytując spis 
tre
ści książki E. Berne. 

2/ A N T Y T E Z Ę . Jest to także hasłowe ujęcie sytuacji, kiedy to uczestnicy gry 
chwilowo odmawiaj
ą uczestnictwa w niej. Grozi to jednak "obcięciem" wypłat 
(nagrody), przewidzianej w grze. Eric Berne pisze, 
że : 

"Wobec bardzo stanowczej odmowy gracza, czy też skutecznego obcięcia wypłaty, 
wpada on w stan nazwany "rozpacz
ą", pod pewnymi względami podobny do depresji, 
lecz ró
żniący się od niej pod istotnymi względami. Jest on ostrzejszy i zawiera elementy 
frustracji i oszołomienia. Mo
że się na przykład objawić wybuchem wprawiającego w 
zakłopotanie płaczu. W uwie
ńczonej powodzeniem sytuacji terapeutycznej, płacz ten 
przechodzi nieraz szybko w pogodny 
śmiech oznaczający konstatację "Dorosłego" : 
"znowu zaczynam".
 

Gra może toczyć się tak długo, jak długo np. mąż zabrania. Jeśli zamiast "Nie waż się
mówi on "Dalej 
śmiało", leżące u podstaw fobie zostają zdemaskowane i żona nie moż
ju
ż dłużej "zwalać" na niego, co pokazuje przypadek pani White. 

Dla jasnego zrozumienia gry antyteza powinna być znana, a jej skuteczność 
zademonstrowana na praktycznym przykładzie.
 

3/ C E L . "Określa po prostu ogólny cel gry. Czasami istnieją cele alternatywne. Cel gry 
GBYBY NIE TY (GNT) mo
żna określić jako u s p o k o j e n i e s i ę : ("Nie chodzi o to, 
że się boję, tylko że on mi nie pozwala") lub usprawiedliwienie "Nie chodzi oto, że nie 
próbuj
ę, tylko że on mnie powstrzymuje"). Uspokojenie jest łatwiejsze do wyjaśnienia i 
bardziej zgodne z potrzeb
ą bezpieczeństwa żony, dlatego przyjmuje sięże celem GNT 
jest po prostu uspokojenie.
 

4/ R O L E . "Gry można opisać jako: dwustronne, trójstronne, wielostronne, itd., 
zgodnie z liczb
ą oferowanych ról. 

GNT jest dwustronną grą i wymaga "skrępowanej żony" i "dominującego męża". Żona 
mo
że grać rolę, albo jako ostrożny: "Do rosły" ("Najlepiej, żebym robiła tak, jak on mi 
radzi"), albo jako rozdra
żnione "Dziecko". Dominujący mąż może trwać w "stanie ego 
Dorosłego" ("Najlepiej rób tak, jak ci radz
ę") albo przejść w "stan ego Rodzica" 
("lepiej rób, co ci ka
żę"). 

5/ P O S U N I Ę C I A . Posunięcia w grze z grubsza odpowiadają "głaskom" w rytuale. 
W ka
żdej grze, zdobywając praktykę gracze stają się coraz bieglejsi. Jałowe posunięcia 
s
ą eliminowane, a pozostałe lepiej służą celowi. Wieczyste przyjaźnie polegają często na 
tym, 
że gracze uzupełniają się wzajemnie w sposób niezwykle ekonomiczny i dający 
zadowolenie, tak 
że ze swych gier odnoszą maksymalną korzyść przy minimum wysiłku. 

6/ K O R Z Y Ś C I . E.Berne pojęcie to ujmuje następująco: 

"Jak już mówiliśmy, głaskanie może przybierać różne formy, tak że biologiczną korzyść 
z gry da si
ę określić w kategoriach dotykowych. Rola męża w GNT nasuwa na myś
klaps (całkiem ró
żny od policzka stanowiącego bezpośrednie upokorzenie drugiej 

background image

osoby), zaś odpowiedź żony jest czymś w rodzaju złośliwe go kopniaka w goleń. Zatem 
biologiczny zysk GNT bierze si
ę z wzajemnego zaczepiania i drażnienia: przykry to, ale 
jak wida
ć skuteczny sposób na zachowanie zdrowia tkanek nerwowych". 

Berne odróżnia tzw. (a) "korzyść egzystencjalna" (życiową) od (b) korzyści 
psychologicznej wewn
ętrznej, którą można opisać następującym cytatem: "W GNT 
społecznie akceptowane uleganie władzy m
ęża chroni kobietę przed przeżywaniem 
l
ęków neurotycznych, zaspokajając zarazem potrzeby masochistyczne, jeśli takie 
istniej
ą 

Terminu masochizm używamy tu w jego klasycznym sensie podniecenia seksualnego w 
sytuacjach deprywacji, upokorzenia lub bólu."
 

oraz (g) <zewnętrznej korzyści psychologicznej, polegającej na tym, że dzięki grze unika 
si
ę sytuacji lękowych. Jest to szczególnie widoczne w GNT, gdzie stanowi najważniejszą 
motywacj
ę. Stosując się do krytycznych uwag męża, żona unika sytuacji społecznych, 
których si
ę obawia. 

S p o ł e c z n a k o r z y ś ć w e w n ę t r z n a wyraża się także w nazwie gry (patrz teza 
gry). Dzi
ęki swej uległości żona zdobywa przywilej oświadczenia "GDYBY NIE TY". 
Pomaga to jej ustrukturalizowa
ć czas, który musi spędzić z mężem. W przypadku pani 
White potrzeba ustrukturalizowania była szczególnie silna z braku innych wspólnych 
zainteresowa
ń, szczególnie przed przyjściem na świat potomstwa i potem, gdy dzieci 
dorosły. W tym czasie mał
żonkowie grywali mniej intensywnie i nie tak często, gdyż 
dzieci spełniały sw
ą zwykłą funkcję strukturalizowania czasu rodziców i stwarzały 
okazj
ę do uprawiania GNT w szerszej, nawet akceptowanej, wersji stale zajętej pani 
domu.
 

S p o ł e c z n a k o r z y ś ć z e w n ę t r z n a jest wyznaczona przez to jaki użytek robi 
si
ę z gry w szerszych kontaktach społecznych. 

"W przypadku "GDYBY NIE TY" (są to słowa adresowane przez żonę do męża) 
zachodzi przekształcenie gry w rozrywk
ę "GDYBY NIE ON", umilającą spotkanie z 
kole
żankami przy kawie. Tu znów widać wpływ gier na selekcję znajomych i przyjaciół. 
Nowa zaproszona na kaw
ę sąsiadka jest jednocześnie zaproszona do udziału w 
"GDYBY NIE ON". Je
śli przyjmuje propozycję i dobrze się spisuje szybko stanie się 
serdeczn
ą przyjaciółką starego grona. Jeśli odmówi przedstawiając korzystny wizerunek 
swego m
ęża, nie zagrzeje długo miejsca w tym towarzystwie. To tak jakby 
konsekwentnie odmawiała "picia na przyj
ęciach" w wielu środowiskach skazałaby się 
tym samym na wykre
ślenie z listy gości. W ten sposób analiza formalna cech GNT 
dobiega ko
ńca. Procedurę tą rozjaśnia jeszcze analiza: "Dlaczego ty nie tak ale" 
najpospolitszej gry na spotkaniach towarzyskich, na zebraniach i w grupach 
psychoterapeutycznych na całym 
świecie. 

Następne podrozdziały książki E.Berne zatytułowane są FUNKCJA GIER. Wybrałem z 
nich dwa nast
ępujące cytaty: 

"Z przyjętego punktu widzenia wychowanie można uznać za proces edukacyjny, w 
którym uczy si
ę dziecko, w jakie gry grać i jak w nie grać. Uczy się je także procedur, 
rytuałów i rozrywek, stosownych dla jego pozycji, w lokalnej sytuacji społecznej, lecz s
ą 

background image

one mniej istotne. Od jego wiedzy i biegłości w procedurach, rytuałach i rozrywkach 
zale
żeć będzie, jakie otworzą się przed nim szanse, lecz stosowane przez niego gry 
determinuj
ą wykorzystanie tych szans. Będąc elementem scenariusza, czy też 
nie
świadomego planu życiowego, ulubione gry decydują też o jego losie: powodzeniu w 
mał
żeństwie, karierze i o k o l i c z n o ś c i a c h ś m i e r c i". 

"Ponieważ tak mało jest okazji do intymności w codziennym życiu, a niektóre jej formy 
(zwłaszcza te intensywne) s 
ą d l a w i ę k s z o ś c i l u d z i p s y c h o l o g i c z n i e n i e 
m o 
ż l i w e, nasze życie społeczne w p r z e w a ż a j ą c e j c z ę ś c i u p ł y w a n a g r a 
c h. A zatem gry s
ą zarówno konieczne jak i pożądane, a cały problem sprowadza się do 
tego, czy gry uprawiane przez dan
ą osobę są dla niej najbardziej korzystne. W tym 
miejscu warto przypomnie
ćże istotną cechą gry jest jej kulminacja albo w y p ł a t a. 
Zasadnicz
ą funkcją wstępnych posunięć jest stworzenie sytuacji dla tej wypłaty." 

Tak więc w grze "S p r y t" (robienie bałaganu i następnie przepraszanie) wypłatą i 
celem gry jest uzyskanie wybaczenia, wymuszonego usprawiedliwieniem si
ę, ... robienie 
plam i wypalanie dziur papierosami to jedynie kroki na drodze do ko
ńcowej wypłaty, 
ale ka
żdy z tych kroków daje w rezultacie osobną przyjemność. Przeprosiny są 
krytycznym bod
źcem prowadzącym do rozwiązania sytuacji. 

Oprócz funkcji społecznej, polegającej na strukturalizowaniu czasu, pewne gry pełnią 
rol
ę niezbędnego czynnika zdrowia dla niektórych ludzi. Ich równowaga psychiczna jest 
tak chwiejna, a pozycja utrzymywana z takim trudem, 
że pozbawienie gier moż
pogr
ążyć ich w trwałej rozpaczy a nawet psychozie. Ludzie tacy będą mocno oponować 
przeciwko wszystkim posuni
ęciom  

wywodzącym się z a n t y t e z y. Często można zaobserwować to zjawisko w sytuacjach 
mał
żeńskich, kiedy poprawa na skutek terapii psychiatrycznej jednego z małżonków 
tzn. porzucenie gier destrukcyjnych) prowadzi do nagłego pogorszenia u partnera, dla 
którego gra była n i e z m i e r n i e w a 
ż n a w utrzymaniu równowagi. Dlatego też w 
analizie gier trzeba zachowywa
ć ostrożność. 

N a s z c z ę ś c i e k o r z y ś c i z w o l n e j o d g r y i n t y m n o ś c i , która jest czy też 
powinna by
ć n a j d o s k o n a l s z ą f o r m ą ż y c i a c z ł o w i e k a są tak duże, ż
nawet osobowo
ści o chwiejnej równowadze mogą bezpiecznie i z radością poniechać 
swoich gier, je
żeli znajdą odpowiedniego partnera dla lepszego związku. 

Na większą skalę gry są integralnymi i dynamicznymi składnikami nieświadomego p l a 
n u 
ż y c i o w e g o , czy też scenariusza każdej jednostki, wypełniają one czas aż do 
śmierci, a przy tym p o s u w a j ą a k c j ę n a p r z ó d . Ponieważ ostatni akt 
scenariusza domaga si
ę na ogół "cudu" lub "katastrofy", odpowiadające mu gry są 
równie
ż k o n s t r u k t y w n e lub d e s t r u k t y w n e. I tak mówiąc potocznie, osoba 
której scenariusz jest zorientowany na "czekanie na gwiazdk
ę z nie ba" będzie pewnie 
ch
ętnie grała w "Ach jaki pan jest wspaniały", zaś właścicielowi t r a g i c z n e g o s c e 
n a r i u s z a k o 
ń c z ą c e g o s i ę o c z e k i w a n i e m "r i g o r i s m o r t i s" łatwiej 
wybra
ć : "Teraz cię mam, ty sukinsynu". 

"Warto zaznaczyćże wyrażenia potoczne, podobne do użytych w poprzednim zdaniu, 
stanowi
ą integralną część analizy gier i, że uczestnicy seminariów i grupowej 
psychoterapii posługuj
ą się ni mi zupełnie swobodnie. Wyrażenie "oczekiwanie rigoris 

background image

mortis" pochodzi ze snu pacjentki, w którym zdecydowała się zakończyć swoje sprawy 
przed nadej
ściem śmierci. Inny pacjent uczestniczący w seansie tej grupy wskazał na 
fakt, pomini
ęty przez terapeutę: w p r a k t y c e o c z e k i w a n i e n a g w i a z d k ę z n 
i e b a i n a 
ś m i e r ć s ą s y n o n i m i c z n e. Ponieważ wyrażenia potoczne są tak 
wa
żne w analizie gier, poświęcimy im później więcej miejsca". 

Eric Berne, we wstępnych rozdziałach swojej książki, proponuje także różne sposoby 
klasyfikacji rozmaitych gier, prowadzonych przez ludzi. Klasyfikuje on te gry według: 
liczby graczy, u
żywanej "waluty" oraz "intensywności". Dla zachęty przeczytania tej 
ksi
ążki w całości przytoczę klasyfikację gier, prowadzonych przez ludzi, według ich 
cechy, któr
ą można by nazwać i n t e n s y w n o ś c i ą. Otóż autor pisze, że : 

"Wymienione trzy zmienne w sumie sprawiająże gry można uznać za delikatne bądź 
gwałtowne. U ludzi zaburzonych psychicznie mo
żna często zauważyć progresję pod tym 
wzgl
ędem, co pozwala mówić o gradacji. Schizofrenik paranoidalny może zacząć od 
elastycznej, swobodnej i łagodnej gry pierwszego stopnia : "Ale
ż to okropne" i przejść 
a
ż do sztywnej, nieustępliwej i ostrej gry trzeciego stopnia. Rozróżniamy następujące 
stopnie :
 

a/ Gra pierwszego stopnia to taka, która jest społecznie akceptowana. 

b/ Gra drugiego stopnia to taka, która nie powoduje żadnych trwałych nie dających się 
naprawi
ć szkód, lecz jej uczestnicy wolą ją ukrywać przed innymi ludźmi. 

c/ Gra trzeciego stopnia to taka, która kończy się dopiero na s a l i o p e r a c y j n e j , w 
ą d z i e l u b k o s t n i c y . 

a. PRZYKŁAD "GRY ŻYCIOWEJ" ALKOHOLIK 

Nie mam zamiaru przepisywać tu książki E.Berne, chcę tylko zachęcić do jej 
przeczytania. Tote
ż następne cytaty jej wybranych fragmentów mogą być niejasne. Nie 
pozostaje nic innego jak tylko si
ęgnąć do oryginału (dostępnego zapewne w większych 
bibliotekach).
 

Wydaje się jednak ważne, aby przytoczyć przynajmniej końcowy fragment długiego, 
wielostronicowego, popularnego, zrozumiałego opisu gry pt.: "Alkoholik". Analityczny 
krótki opis tej gry według przytoczonej wy
żej terminologii E.Berne jest następujący : 

ALKOHOLIK  

1. TEZA : "tyle złego już zrobiłem , spróbuj mnie powstrzymać." 

2. ... 

3. CEL : samooskarżanie się 

4. ROLE : Alkoholik, Oskarżyciiel, Wybawca, Kozioł Ofiarny, Pośrednik 

W najpełniejszym kształcie jest to gra pięciostronna, chociaż role mogą być zagęszczone 
do tego stopnia, 
że na po początku i na końcu staje się ona dwustronna. Główną rolą 

background image

wspomagającą jest rola O s k a r ż y c i e l a, którą najczęściej gra osoba odmiennej płci, 
zazwyczaj partner w mał
żeństwie. Trzecią rolę gra W y b a w c a, przeważnie tej samej 
płci, na przykład dobry lekarz domowy, interesuj
ący się pacjentem i jego nadmiernym 
piciem. W klasycznym wydaniu lekarzowi udaje si
ę wybawić alkoholika od jego nałogu. 
Po sze
ściomiesięcznej abstynencji White'a ci dwaj gratulują sobie nawzajem. 
Nast
ępnego dnia White leży pijany w rynsztoku. 

Czwartą rolą jest K o z i o ł O f i a r n y lub Figurant. W powieściach odgrywa ją 
barman, który dobrodusznie rozszerza kredyt White'owi, daje mu kanapk
ę i filiżankę 
kawy, nie próbuj
ąc ani go oskarżać, ani ratować. W normalnym życiu zwykle rolę tę 
spełnia m a t k a pijaka, która daje mu pieni
ądze i współczuje z powodu 
niewyrozumiałej 
żony. Ten fragment gry wymaga od White'a usprawiedliwienia swych 
p o t r z e b f i n a n s o w y c h jakim
ś g o d z i w y m c e l e m, który oboje przyjmują 
pozornie za d o b r 
ą m o n e t ę. Choć naprawdę d o s k o n a l e wiedzą, na co te 
pieni
ądze będą przeznaczone. Pomocniczym fachowcem we wszystkich grach, 
zwi
ązanych z piciem jest barman albo sprzedawca w sklepie monopolowym. W grze 
"Alkoholik" pi
ątą rolę odtwarza P o ś r e d n i k, bez pośredni dostawca, który takż
rozumie gadanie alkoholika i w pewien sposób jest najzacniejsz
ą osobą w życiu każdego 
uzale
żnionego. Różnica pomiędzy Pośrednikiem a innymi osobami polega na różnicy 
mi
ędzy profesjonalistami a amatorami i odnosi się do każdej gry : "zawodowiec wie 
kiedy przesta
ć". W pewnym momencie dobry barman odmawia obsługiwania 
"Alkoholika", który zostaje pozbawiony wtedy swych dawek, a
ż do chwili, gdy nie 
znajdzie bardziej pobła
żliwego Pośrednika. We wczesnych stadiach "Alkoholika" ż o n 
a mo
że grać w s z y s t k i e t r z y r o l e wspomagające: o północy jest K o z ł e m O f i a 
r n y m rozbieraj
ącym go, podającym kawę i podtrzymującym na duchu ; rano jest O s 
k a r 
ż y c i e l e m robiącym wyrzuty z powodu niewłaściwego postępowania, wieczorem 
przemienia si
ę w W y b a w c ę błagającego o zmianę postępowania. 

5. POSUNIĘCIA : Trudno precyzyjnie prześledzić formowanie się tej gry z powodu jej z 
ł o 
ż o n o ś c i. Jednakże d z i e c i, szczególnie d z i e c i a l k o h o l i k ó w przejmują 
wiele manewrów charakterystycznych dla Alkoholika: "Spróbuj mnie powstrzyma
ć", w 
co wchodzi kłamstwo, chowanie rzeczy, poszukiwanie uwag krytycznych i ludzi, którzy 
mog
ą pomóc, znajdowanie życzliwego sąsiada, który wspomoże w potrzebie itp. 
Samooskar
żanie często odkłada się na lata późniejsze. 

6. KORZYŚCI :  

1.  Wewnętrzna psychologiczna (a) Picie jako bunt, podniesienie na duchu i 

pośrednie zaspokojenie chęci intymności ; (b) samooskarżanie 
(prawdopodobnie, przypisek: jako odmiana "potrzeb 
masochistycznych"), 
 

2.  Zewnętrzna psychologiczna unikanie intymności seksualnej i innych jej 

form ,  

3.  Wewnętrzna społeczna "Spróbuj mnie powstrzymać” ,  
4.  Zewnętrzna społeczna "Kociokwik", "Martini" i inne rozrywki,  
5.  Biologiczna oscylacja między miłością a nienawiścią,  
6.  Egzystencjalna "Każdy chce mnie skrzywdzić".  

  

background image

b. PRZYKŁAD GRY MAŁŻEŃSKIEJ : OZIĘBŁA KOBIETA 

Wracając do podstawowej tezy twórcy "Analizy Transakcyjnej" iż gry służą do tego, 
aby unika
ć intymności, przytoczę tutaj jeszcze fragment opisu gry pt.: "OZIĘBŁA 
KOBIETA".
 

1. TEZA :skrótowo "jest to zawsze gra małżeńska, gdyż trudno przypuścić by związek 
nieformalny dostatecznie długi stwarzał niezb
ędne warunki i przywileje. Związek taki 
nie mógłby zreszt
ą przetrwać wobec zaistnienia tej gry. Mąż zaleca się do swej żony i 
zostaje odtr
ącony. Po kolejnej próbie żona mówi mu, że wszyscy mężczyźni to zwierzęta, 
że on jej na prawdę nie kocha, czy też nie kocha jej dla niej samej, a chodzi mu 
wył
ącznie o seks." 

"Przez jakiś czas mąż daje spokój, potem próbuje znów z tym samym skutkiem. 
Ostatecznie poddaje si
ę i nie ponawia już zalotów. W miarę upływu czasu, żona 
zachowuje si
ę coraz bardziej swobodnie, a czasem jest jakby roztargniona. Spaceruje po 
sypialni na wpół rozebrana, albo zapomina czystego r
ęcznika, kiedy się kąpie i prosi 
m
ęża, żeby go przyniósł. Jeżeli uprawia grę w ostrej formie lub sporo pije, może zacząć 
flirtowa
ć w towarzystwie. Wreszcie małżonek reaguje na te prowokacje i znowu próbuje 
doprowadzi
ć do zbliżenia. I tym razem zostaje odepchnięty, co wywołuje grę 
"AWANTURA", w której strony wzajemnie wypominaj
ą sobie swoje niedawne 
zachowanie, powołuj
ą się na inne pary, kłócą się o teściów i szwagrów, pieniądze i 
niepowodzenia, a wszystko to ko
ńczy się 'trzaśnięciem drzwiami'." 

"Tym razem mąż stwierdza, że ma już dosyć i że znajdą "modus vivendi bez seksu". 
Mijaj
ą miesiące. On ignoruje paradowanie w negliżu i manewr z ręcznikiem. Żona staje 
si
ę coraz bardziej prowokująco swobodna i roztargniona, ale on wciąż się opiera. Aż 
którego
ś wieczoru sama podchodzi do niego i całuje go. On z początku nie reaguje, 
pami
ętając o swoim postanowieniu, lecz wkrótce natura bierze górę, po długim poście i 
teraz jest ju
ż pewien, że to zrobi. Jego pierwsze nieśmiałe gesty nie są odrzucane. Staje 
si
ę więc coraz bardziej zmysłowy. W krytycznym momencie żona cofa się i krzyczy : 
"Przecie
ż ci mówiłam ! Wszyscy mężczyźni to zwierzęta. Ja chciałam tylko uczucia, ale 
tobie chodzi tylko o seks ! Nast
ępuje gra "AWANTURA", często z pominięciem faz 
wst
ępnych, a więc zamiast zaczynać od niedawnego zachowania, teściów, itp., 
przechodzi si
ę od razu do pieniędzy." 

"Należy zaznaczyćże najczęściej, mimo protestów, mąż obawia się zazwyczaj zbliżenia 
nie mniej od swojej 
żony, gdyż często bywa tak, iż starannie wybrał on w przeszłości 
partnerk
ę, tak by zminimalizować niebezpieczeństwo nadmiernego eksploatowania swej 
zaburzonej potencji, za któr
ą może winić ją." 

"Grę tę w jej powszechnej formie uprawiają często niezamężne kobiety w różnym 
wieku. W takich wypadkach gra cz
ęsto zlewa się z innymi grami, takimi jak 
"OBURZENIE" lub "GWAŁT".
 

2. ANTYTEZA :"Gra ta jest niebezpieczna, a ewentualne antytezy są równie 
niebezpieczne. Wzi
ęcie kochanki jest ryzykowne. Nie wykluczone, że wobec takiej 
stymuluj
ącej konkurencji, żona zaprzestanie gry próbując zainicjować normalne 
po
życie małżeńskie, ale może być już za późno. Z drugiej strony, może ten fakt 
wykorzysta
ć (często z pomocą prawnika), jako broń przeciw mężowi w grze "Teraz cię 

background image

mam, ty sukinsynu". Trudno też przewidzieć, co się stanie jeżeli mąż zasięgnie rad i 
zrozumie istot
ę swojej sytuacji, a jego żona tego nie zrobi. Jej gra może się załamać z 
chwil
ą, gdy mąż nabierze sił i spróbuje zdrowszych sposobów przystosowania się. J e ż e 
l i 
żona gra o s t r o, poprawa jego stanu może doprowadzić do r o z w o d u. Najlepiej 
byłoby gdyby obaj udali si
ę po poradę taką, aby obnażone zostały ukryte korzyści gry i 
le
żąca u jej podstaw p a t o l o g i a s e k s u a l n a. Potem małżonkowie mogliby 
próbowa
ć intensywnej psychoterapii indywidualnej. Może to zaowocować powtórnym 
mał
żeństwem typu "psychologicznego". Jeżeli się to nie uda, każda ze stron będzie 
przynajmniej w stanie lepiej dostosowa
ć się do istniejącej sytuacji. 

Sensowną antytezę dla powszechnej formy gry stanowi również znalezienie innej 
towarzyszki 
życia. Niektóre dotkliwsze, czy też brutalniejsze antytezy są niemoralne lub 
wr
ęcz kryminalne." 

3. CEL : "... Krytyczny moment "OZIĘBŁEJ KOBIETY" stanowi końcowa faza w 
postaci AWANTURA". Je
żeli już do niej dojdzie, intymność seksualna nie wchodzi w 
rachub
ę, gdyż obie strony czerpią teraz perwersyjną satysfakcję z "AWANTURY" i nie 
odczuwaj
ą potrzeby dalszych wzajemnych podniet seksualnych. A więc istota "ANTY 
OZI
ĘBŁEJ KOBIETY" polega na tym by nie dać się wciągnąć w “AWANTURĘ". 
Pozostawia to 
żonę w stanie seksualnego niezaspokojenia, które może być tak ostre, ż
zrobi si
ę ona bardziej uległa." 

4. KORZYSCI :  

1. Psychologiczna wewnętrzna : a) podtrzymanie istotnego przekonania  

"Jestem czysta" ; b) uwolnienie się od poczucia winy za fantazje sadystyczne (Uwaga! 
Jest to jedynie hipoteza Erica Berne oparta na teorii Z.Freuda. Tym nie mniej! 
Czytelniku! wymy
śl lepsze hipotezy niż te, które sformułował Z.Freud. przypisek) 

2. Psychologiczna zewnętrzna: uniknięcie budzącej lęk nagości męża i stosunku 
seksualnego.
 

g. PRZYKŁAD GRY SEKSUALNE "GWAŁT"  

1. T E Z A : Jest to gra tocząca się pomiędzy kobietą i mężczyzną, której łagodniejszą 
form
ę można by grzeczniej nazwę "ODCZEP SIĘ" albo "OBURZENIE ". Jej 
intensywno
ść bywa rozmaita. (1) "GWAŁT PIERWSZEGO STOPNIA ", czy też 
"ODCZEP SI
Ę" często odbywa się na spotkaniach towarzyskich i polega w zasadzie na 
łagodnym flircie. Pani Withe sygnalizuje , 
że jest do zdobycia i czerpie przyjemność ze 
stara
ń określonego mężczyzny. Z chwilą gdy ten się zaangażuje, gra się kończy.  

Jeżeli jest uprzejma, może całkiem szczerze powiedzieć 

"Doceniam twoje komplementy i dziękuję ci za nie" i przejść do dalszych podbojów. 
Je
żeli jest mniej wspaniałomyślna, może po prostu zostawić mężczyznę samego. Osoba 
graj
ąca z talentem, na dużych przyjęciach może bardzo przedłużać grę, chodząc z 
miejsca na miejsce, co zmusza m
ężczyznę do wykonywania skomplikowanych 
manewrów, by by
ć przy niej, a jednocześnie nie zwracać na siebie uwagi obecnych. (2) 
W " GWAŁCIE DRUGIEGO STOPNIA ", czy te
ż "OBURZENIU" zaloty Blacka 

background image

sprawiają Pani White jedynie uboczną satysfakcję, główną przyjemność czerpie ona 
natomiast z o d t r 
ą c a n i a go. Dlatego gra ta znana jest też pod potoczną nazwą 
"SPŁYWAJ FRAJE RZE ".Pani White doprowadza Blacka do znacznie silniejszego 
zaanga
żowania niż łagodny flirt przy "GWAŁCIE I-go stopnia" i cieszy się widokiem 
jego pora
żki. Black, rzecz jasna nie jest, aż taki bezradny na jakiego wygląda, i w 
rzeczywisto
ści mógł sobie zadać sporo trudu by się zaangażować. Zazwyczaj Black gra w 
jak
ąś odmianę "KOPNIJ MNIE ".  

(3) "GWAŁT TRZECIEGO STOPNIA " j e s t z ł ą i o k r u t n ą grą, która kończy się 
morderstwem, samobójstwem albo rozpraw
ą sądową. Tutaj pani White prowokuje 
Blacka do kompromituj
ącego go kontaktu fizycznego, a następnie twierdzi, że dokonał 
na ni
ą kryminalnego napadu, czy też wyrządził jej nieodwracalną szkodę. W 
najbardziej cynicznej formie pani White mo
że faktycznie zezwolić na pełen akt 
seksualny, z którego sama czerpie przyjemno
ść, zanim jeszcze zaatakuje mężczyznę
Atak mo
że nastąpić natychmiast, np. w formie krzyku "gwałconej" kobiety, lub po 
dłu
ższym czasie pod postacią samobójstwa, czy zabójstwa, po rozciągniętym w czasie 
romansie. Je
śli pani White decyduje się odegrać przestępczy napad, bez trudu znajduje 
zwykle płatnych lub chorobliwie w
ścibskich sprzymierzeńców, takich jak prasa, policja, 
adwokaci i krewni. Czasami jednak te osoby postronne w cyniczny sposób tak ni
ą 
pokieruj
ąże traci inicjatywę i staje się n a r z ę d z i e m i c h g i e r. 

W niektórych przypadkach osoby postronne spełniają inną funkcję. Zmuszają one siłą 
pani
ą White do podjęcia gry, ponieważ same chcą grać w "WALCZCIE ZE SOBĄ". 
Stawiaj
ą ją w takiej sytuacji, że aby zachować twarz i ocalić swoją reputację musi 
krzycze
ć: GWAŁT !!. Zdarza się tak zwłaszcza, gdy dziewczyna jest niepełnoletnia, a jej 
zwi
ązek z mężczyzną zostanie wykryty, czy wyjdzie na jaw. Może się ona wtedy czuć 
zmuszona do przekształcenia romansu w "GWA<149>T TRZECIEGO STOPNIA" , 
mimo 
że ma nań nadal ochotę. 

2. A N T Y T E Z A : Mężczyzna nie daje się wciągnąć w grę, czerpie dużo przyjemności 
z łagodnych flirtów w ramach "ODCZEP SI
Ę". 

O D M I A N Y: Męskie wersje "GWA<149>TU" spotyka się nagminnie w transakcjach 
business-u i handlu. Inne wersje m
ęskie to gra "WYRZUCENIE Z ŁÓŻKA"(a potem 
ona dostaje fig
ę) i "PRZYTUL SIĘ"(a potem wylewa się ją z pracy). 

3. C E L : Celem gry jest zemsta za d o m n i e m a n e, d o z n a n e k r z y w d y.  

4.  K O R Z Y Ś C I :  

1.  Psychologiczna wewnętrzna : wyrażenie nienawiści i projekcja poczucia winy, 

podtrzymanie przeświadczenia "jestem bez skazy".  

2.  Psychologiczna zewnętrzna : uniknięcie emocjonalnej intymności seksualnej.  
3.  Społeczna wewnętrzna : w postaci wypłat "Teraz cię mam ty sukinsynu".  
4.  Społeczna zewnętrzna : w postaci wywypłat gier towarzyszących:"Ależ to 

okropne", "Sąd", "Walczcie ze sobą".  

  

d. W CO GRAJĄ LUDZIE PODSUMOWANIE 

background image

Po dokładnym opisaniu wielu gier (patrz fragment spisu treści książki) jej autor w 
ko
ńcowych rozdziałach wyciąga następujące konkluzje: (UWAGA! podaję jedynie 
fragmentaryczne cytaty):
 

W ROZDZIALE 13 pt. ZNACZENIE GIER, Eric Berne pisze: 

"1. Gry są przekazywane z pokolenia, na pokolenie. Ulubioną grę danej osoby można 
prze
śledzić wstecz do jej r o d z i c ó w i d z i a d k ó w , wprzód zaś do d z i e c i, które 
je
śli nie nastąpi skuteczna interwencja, nauczą jej z kolei swoje dzieci ... wstecz można 
si
ę przy tym cofnąć z pewnością aż do stu lat, a w przód rzutować na lat co najmniej 
pi
ęćdziesiąt. Przerwanie tego łańcucha, w którym uczestniczy pięć albo więcej pokoleń
mo
że mieć g e o m e t r y c z n i e p o s t ę p u j ą c e skutki. Na świecie żyje wielu l u d z i, 
którzy maj
ą przeszło dwustu potomków (przypisek: Ewa urodziła człowieka 200 000 lat 
temu [* 45-47]). Gry mog
ą z pokolenia na pokolenie słabnąć lub się zmieniać, chociaż 
wydaje si
ęże istnieje silna tendencja do kojarzenia się osób, które g r a j ą w podobne, 
je
żeli nie te same gry. Jest to tzw. h i s t o r y c z n e znaczenie gier." 

"2. W y c h o w a n i e polega głównie na nauczeniu dzieci w jakie gry mają grać. Różne 
kultury i klasy społeczne preferuj
ą różne typy gier, a rozmaite plemiona i rodziny 
wybieraj
ą rozmaite ich odmiany. Jest to tzw. k u l t u r o w e znaczenie gier". 

"3. Gry są jak gdyby wciśnięte między rozrywki i intymność. Rozrywki stają się nudne 
przy powtarzaniu tak jak i sprzyjaj
ące im spotkania towarzyskie. I n t y m n o ś ć 
wymaga du
żej ostrożności, zagraża jej : "RODZIC", "DOROSŁY" (Sic) i 
"DZIECKO". Społecze
ństwo k r z y w i s i ę n a s z c z e r o ś ć poza zaciszem domowym, 
rozs
ądek podpowiada, że może być ona n a d u ż y t a, a DZIECKO lęka się jej ponieważ 
wi
ąże się ze z d e m a s k o w a n i e m. Zatem żeby uciec od nudy rozrywek, nie 
nara
żając się przy tym na n i e b e z p i e c z e n s t w a i n t y m n o ś c i, większość ludzi 
idzie na kompromis g i e r tam gdzie to mo
żliwe, i one głównie wypełniają im 
najciekawsze ze wspólnie sp
ędzanych godzin. Jest to tzw. s p o ł e c z n e znaczenie gier." 

"4. Ludzie wybierają na przyjaciół kolegów i najbliższe osoby, które grają w te same 
gry. Dlatego "ka
żdy kto jest kimś" w danym kręgu społecznym (arystokracji, paczce 
młodzie
żowej, klubie, miasteczku studenckim itp.) zachowuje się w sposób, który moż
wydawa
ć się całkiem obcy członkom innego  

kręgu społecznego. I odwrotnie, lecz będzie serdecznie przyjęty w innym kręgu 
społecznym. Jest to tzw. o s o b i s t e znaczenie gier."
 

W jednym z następnych rozdziałów, kończących dzieło pt.Ł "GRACZE" autor pisze, ż
" Na codzie
ń najbardziej zapalonymi graczami są dwie kategorie osób: PONURACY I 
SKWERZY (Skwerod square, który w slangu ameryka
ńskim oznacza człowieka 
sztywnego, konwencjonalnego, kogo
ś kto jest " jak należy "-przypisek tłumacza książki 
E.Berne na j. polski). PONURAK to człowiek, który jest "zły na swoj
ą matkę" (lub ojca 
przypisek). W badaniu wychodzi na jaw, 
że złość ta trwa od wczesnego dzieciństwa. 
Cz
ęsto ma po temu istotne "Dziecięce" po wody: matka mogła go zostawić w 
krytycznym okresie jego dzieci
ństwa, bo zachorowała i poszła do szpitala, czy też mogła 
urodzi
ć zbyt wiele rodzeństwa. Czasem porzucenie to jest bardziej dobro wolne mogła 
go odda
ć komuś na wychowanie, aby ponownie wyjść za mąż. W każdym razie od tego 
czasu stał si
ę ponury i nadąsany. Nie lubi kobiet choć bywa Don Juanem. "Ponieważ 

background image

dąsanie się jest umyślne, mężczyzna PONURAK możświadomie z niego zrezygnować
w dowolnym momencie 
życia, tak jak robił to w dzieciństwie, gdy nadchodził czas 
kolacji. Warunki niezb
ędne do takiej rezygnacji są takie same w przypadku dorosłego 
co i małego PONURAKA . Chodzi o to by, mógł on zachowa
ć twarz i by otrzymał jakąś 
atrakcyjn
ą ofertę w zamian za przywilej dąsania się. (...)." "Z żeńskimi PONURAKAMI 
sytuacja jest taka sama, "mutatis mutandis", g d y m a j 
ą z ł o ś ć d o o j c a. Terapeuta-
m
ężczyzna musi potraktować ich "DREWNIANĄ NOGĄ" (-"CZEGO SPODZIEWAĆ 
SI
Ę PO KOBIECIE, KTÓRA MIAŁA TAKIEGO OJCA" z jeszcze większą 
dyplomacj
ą). Inaczej ryzykuje, że zostanie skreślony jako "M ę ż c z y z n a p o d o b n y 
d o o j c a". "Ka
żdy z nas ma także w sobie troszeczkę SKWERA, a celem analizy gier 
jest zredukowanie tej cz
ąstki do minimum. SKWER to ktoś, kto jest n a d m i e r n i e w 
r a 
ż l i w y na wpływy RODZICIELSKIE. Stąd w momentach ważnych, krytycznych, 
wtedy, kiedy oceniaj
ą go inni, wpływy te zakłócają jego dorosłe przetwarzanie danych i 
jego DZIECI, spontaniczno
ść, co daje w rezultacie niestosowne, niezręczne, czasami 
śmieszne, mało imponujące ZACHOWANIE. W ekstremalnych przypadkach SKWER 
bywa Lizusem, Pozerem i Natr
ętem. (...) "PIŁA" jest jeszcze bardziej nienaganna od 
"SKWERA". Okre
ślenie to jest zarezerwowane dla kobiet, chociaż czasem mówi się tak 
o m
ężczyznach mających nieco kobiece skłonności." W jednym z ostatnich rozdziałów 
swojej ksi
ążki pt.: "AUTONOMIA" autor pisze, że: "Odzyskanie a u t o n o m i i ujawni 
si
ę poprzez wyzwolenie, czy też odzyskanie trzech zdolności: a. WRAŻLIWOŚCI, b. 
SPONTANICZNO
ŚCI oraz c. INTYMNOŚCI", "WRAŻLIWOŚĆ”: oznacza zdolność 
widzenia ekspresu do kawy i słyszenia 
śpiewu ptaków na własny sposób, nie tak jak nas 
nauczono. Mo
żna zasadnie przyjąćże niemowlęta słyszą i widzą.""Wtedy pojawia się " 
dobry ojciec ", który uwa
ża, że powinien "uczestniczyć" w doświadczeniach dziecka i 
pomóc mu rozwija
ć się 

Mówi: "to jest sójka, a to jest wróbel". Z chwilą gdy chłopiec zacznie się skupiać nad 
tym, który ptak jest sójk
ą, a który wróblem, nie potrafi już widzieć ptaków, ani słyszeć
jak 
śpiewają. Musi je widzieć i słyszeć tak, jak życzy sobie ojciec. Ojciec ma ze swojej 
strony słuszno
ść, ponieważ niewielu ludzi może pozwolić sobie na przejście przez życie 
zachwycaj
ąc się śpiewem ptaków, i im szybciej chłopiec rozpoczyna swą "edukację" tym 
lepiej." "Niektórzy jednak potrafi
ą patrzeć i słuchać w dawny sposób. Ale większość 
przedstawicieli gatunku ludzkiego utraciła wra
żliwość m a l a r z a , p o e t y czy też m u 
z y k a i nie pozostawiono im mo
żliwości widzenia i słyszenia wprost, nawet jeżeli mogą 
sobie na to pozwoli
ć. Muszą do tego dojść wtórnie. Odzyskanie tej zdolności będziemy 
nazywa
ć odzyskaniem "WRAŻLIWOŚCI", lub odzyskaniem możności osobistego 
obserwowania 
świata. Takie wrażliwe odbieranie świata wymaga przede wszystkim aby 
jak najcz
ęściej żyć "tu i teraz", a nie gdzieś indziej, w przyszłości albo w przeszłości. 
Daleko duchem jest kto
ś, np., który spieszy się, dla którego najważniejsza jest 
punktualno
ść. Człowiek wrażliwy jest żywy, ponieważ wie jak czuje, wie gdzie jest i co 
dzieje si
ę w danej chwili." "SPONTANICZNOŚĆ oznacza z kolei wolność wyboru i 
wyra
żania własnych uczuć z dostępnego ich asortymentu. Oznacza wyzwolenie od 
przymusu grania i odczuwania tylko tego, czego człowieka odczuwa
ć nauczono." 
"INTYMNO
ŚĆ to spontaniczna, wolna od gier otwartość osoby świadomej, osiągnięcie 
stanu podobnego do osobowo
ści nieskażonego dziecka, w całej jego naiwności żyjącego 
tu i teraz. ...." "Poniewa
ż intymność jest w istocie funkcją naturalnego "DZIECKA", 
zazwyczaj zostaje spełniona, je
śli nie zakłócą jej gry. Tym, co ją niszczy, jest na ogół 
przystosowanie si
ę do wpływów "RODZICA". Niestety, jest to zjawisko prawie 
powszechne. Lecz zanim tak si
ę stanie, większość dzieci okazuje miłość, która jest 
sednem intymno
ści." "Świadomie, bądź nieświadomie, rodzice od urodzenia uczą swe 

background image

dzieci, jak się zachowywać, myśleć, czuć i spostrzegać. Uwolnienie się od tych wpływów 
nie jest spraw
ą łatwą, ponieważ są one głęboko zakorzenione i podczas pierwszych 
dwudziestu czy trzydziestu lat 
życia niezbędne dla biologicznego i społecznego prze 
trwania. W gruncie rzeczy wyzwolenie to jest w ogóle mo
żliwe tylko wówczas, gdy 
jednostka staje si
ę a u t o n o m i c z n a, to znaczy zdolna do wrażliwego spostrzegania, 
spontaniczno
ści i intymności, i ma własny sąd o tym, co zaakceptować z rodzicielskich 
nauk. (... ) Wtedy jest przygotowana do kontaktów wolnych od gry. " Od czasu wydania 
ksi
ążki E.Berne w roku 1964 i uzyskania przez jego teorię rozgłosu napisano wiele 
rozpraw naukowych, ksi
ążek popularyzujących, jak i literackich felietonów 
odwołuj
ących się do jego konceptów (* 42,44,75,77,78,80). Czytając te teksty odnosi się 
jednak wra
żenie, że najcelniej, dosadnie i efektywnie ujmował to jednak pierwowzór. 
Dzieło "W co graj
ą ludzie?" jest systematyczne, uporządkowane, przekazuje konkretną 
wiedz
ę. Co proponuję więc. ZASTANÓW SIĘ, JAKIE GRY prowadzisz Ty sam. Być 
mo
że nie posługujesz się manipulacyjnymi rozgrywkami zbyt często lub przynajmniej 
jaka
ś złożona gra nie jest Twoją jedyną pasją życiową. Jest jednak mało 
prawdopodobne, aby
ś gier nie prowadził w ogóle. Jeśli ustalisz już celne nazwy na 
prowadzone przez Ciebie gry, to spróbuj u
świadomić sobie także, jakie są ich CELE, 
ANTYTEZY, ROLE przypisane innym (komu?) i KORZY
ŚCI. Jak już będziesz miał 
tak
ą świadomość to możesz o swoich grach porozmawiać z kimś bliskim. No, ale z kim. 
Czy aby nie z partnerem ?-----------------------------(*) Przypisek: Dla ułatwienia 
prezentacji teorii E.Berne wprowadzam tu poj
ęcie "potrzeby głównej" po to, aby 
nazywa
ć krótko i jednolicie "coś" co E.Berne rozumie jako głód czegoś innego, czyli 
pewn
ą wtórną potrzebę psychiczną; czasami jest to głód po znania, głód sławy; czasami 
potrzeba umartwiania si
ę (lekko nasilony masochizm) lub upokarzania innych (lekko 
nasilony sadyzm).
 

  

V. PIĘĆ KREGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW DAMSKO-MĘSKICH 

Celowo nie podaję tu omówień wybranych powieści. W miejsce krytyk literackich 
proponuj
ę zabawę i zagadki. Poniżej podaję dane bibliograficzne 15 powieści, 
wybranych w j
ęzyku polskim, często wznawianych, łatwo dostępnych w bibliotekach. 
Cz
ęść z nich zapewne już czytałeś 

Bez trudu spostrzeżesz się więc o jakie kręgi wtajemniczenia tu chodzi.  

Jeśli nie masz jasności na czym polega proponowana tu gradacja no to cóż, będziesz 
musiał przeczyta
ć więcej tych dzieł. żadna z wyliczonych powieści nie jest nudna. 
Skomplikowanie spraw narasta równie
ż w obrębie każdego "kręgu". Każdą z powieści 
mo
żesz traktować nie tylko jako rozrywkę, lecz również jako wyzwanie intelektualne. 
Spróbuj ustali
ć, jakie fragmenty cytowanych teorii psychologicznych są "ilustrowane" 
przez kolejn
ą czytaną przez Ciebie powieśćżyczymy Ci dobrej kondycji psychicznej, 
gdy si
ęgniesz po powieści wyliczone w grupie piątej. 

I. 1. Irwin Show : POGODA DLA BOGACZY, PIW, Warszawa, 1980 

2. John Braine : JEDYNA I OSTATNIA MIŁOŚĆ, PIW, Warszawa, 1987, 

3. John Steinbeck : NA WSCHÓD OD EDENU, PIW, Warszawa, 1982, 

background image

II. 1. Francoise Sagan : PEWIEN UŚMIECH, KAW, Warszawa, 1974, 

2. Christine Arnothy : KAżDEMU JEGO RAJ, KAW, Katowice, 1989, 

3. Francoise Sagan : WITAJ SMUTKU, PIW, Warszawa, wznowienie w 1989, 

III. 1. John Updike : WYJDŹ ZA MNIE, PIW, Warszawa, 1982, 

2. John Fowles : KOCHANICA FRANCUZA, PIW, Warszawa, 1973, 

3. Henry Mulish : DWIE KOBIETY, PIW, Warszawa, 1989, 

IV. 1. John Fowles : MAG (tom I i II), PIW, Warszawa, 1982, 

2. Jonathan Corrol : KRAINA CHICHÓW, Warszawa, 1990, 

3. Michał Bułhakow : MISTRZ I MAŁGORZATA, Zakład Narodowy im.  

Ossolińskich, Wrocław, 1990, 

V. 1. Margarit Durras : KOCHANEK, PIW, Warszawa, 1984, 

2. Milan Kundera : NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU, Wydawnictwo Alfa,  

Warszawa, 1991, 3. Jerzy Nikodem Kosiński : KROKI, PIW, Warszawa, 
1989.
 

LITERATURA 

1.  Brodziak A.: Funkcja Ewy. Wydawca: Zakład Poligraficzny. Bytom, ul. 

Wolności 37, 1991.  

2.  Waldemar Kozłowski : Jak mierzyć miło\2sc\1 ? Przegląd Psychologiczny, 1988, 

nr 2 , s.527-541.  

3.  Krystyna Lubelska : Co czuję kiedy czujęże kocham. Wiedza i Życie, 1989, nr 7-

8, s.34-36.  

4.  Eric Berne : W co grają ludzie ?, PWN, Warszawa 1987.  
5.  John Bancroft : Le desir sexuel. La Recherche, 1989, nr 213, s.1060.  
6.  Rober Crooks, Karla Baur : Our Sexuality, The Benjamin - Cummings 

Publishing Company. Inc. Menlo Park 1983.  

7.  Erich Fromm : O sztuce miłości. PWN, Warszawa 1971.  
8.  Jose Ortega y Gasset : Szkice o miłości. Czytelnik, Warszawa, 1989.  
9.  Jeanne Segal : Feeling Great. Oreda Unity Press, Santa Cruz (California, USA), 

1983.  

10. Kazimierz Pospiszyl : W mrokach podświadomości - trzeci odkrywca. Wiedza i 

Życie, 1989, nr 9.  

11. Brodziak A. : Współudział czynników psychologicznych w rozwoju chorób 

organicznych narządów wewnętrznych. Polskie Archiwum Medycyny 
Wewn
ętrznej, 1978, 6, 653-658.  

12. Brodziak A. : Pojęcia łączące naurofizjologię i psychologię lekarską. Przeglą

Lekarski, 1987, nr 9, 655-665.  

background image

13. Brodziak A. : Psychomatyka. Skrypt śląskiej Akademii Medycznej, Katowice, 

1983.  

14. Brodziak A. : Ewolucyjny model pojęcia choroby ze szczególnym 

uwzględnieniem zaburzeń psychosomatycznych. Polski Tygodnik Lekarski, 1985, 
39, 801-805.
  

15. Brodziak A. : Próba oszacowania przekonań podstawowych osób chorujących na 

niektóre schorzenia narządów wewnętrznych. Polski Tygodnik Lekarski, 1986, 
41, 1040-1044.
  

16. Brodziak A.: Niektóre elementy wzoru zachowania osób otyłych. 

Pol.Arch.Med.Wewn. 1987, 73, 121-129.  

17. Brodziak A.: Jesteś nieśmiertelny - jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji 

fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej. 
Wydawca: Zakład Poligraficzny, Bytom (ul. Wolno
ści 37), 1990.  

18. Brodziak A.: Zastosowanie elementów teorii mnogości do rozpoznawania 

żnicowego. Polski Tygodnik Lekarski, 1967, 22, 121.  

19. Brodziak A.: Algorithmization of natural medical diagnostic. An approach to the 

electronic system, indicating correct diagnostic procedure. 
Ann.Med.Sec.Pol.Acad.Sci. 1970, 15, 5-36.
  

20. Brodziak A.: Psychonika - Teoria struktur i procesów informacyjnych 

centralnego układu nerwowego człowieka. Wydawnictwo PAN, Katowice, 1974.  

21. Brodziak A.: Czym jest ból i przyjemność. Problemy, 1988, nr 3.  
22. Brodziak A.: Podstawowe mechanizmy regulacji fizjologicznych. Rozdział 

wstępny do podręcznika pt. "Fizjologia człowieka z elementami fizjologii 
klinicznej", PZWL, Warszawa, 1989.
  

23. Brodziak A.: Engram pamięciowy i istota wyobrażeń. Problemy, 1989, nr 6.  
24. Brodziak A.: Jak mózg człowieka "ładuje" do pamięci życiorys - czyli o utracie 

orientacji w czasie i przestrzeni. Młody Technik, 1989, nr 2.  

25. Brodziak A.: życie sztuczne. Problemy, 1990, nr 1-3.  
26. Brodziak A.: Dalekosiężny nasłuch. Problemy, 1978, nr 4.  
27. Bannister D. Issues and approaches in personal construct theory. Academic 

Press. Orlando-San Diego-London, 1985.  

28. Beail N.: Repertory grid technique and personal constructs. Application in 

clinical and educational settings. Croom Helm Pub.Inc. London-Sydney, 1985.  

29. Eliot R.S.: Stress and the heart. Mechanisms-Measurements-Management. 

Futura Publishing Co. Inc. Mount Kisco-New York, 1988.  

30. Ellis A.: The essence of rationale psychotherapy: A comprehensive approach to 

treatment. Institute for Advanced Study in Rational Psychotherapy, New York, 
1970.
  

31. Fransella F. Thomas L.: Experimenting with personal construct psychology. 

Routledge and Kegan Paul, London-New York, 1988.  

32. Hebb D.O. The organization of behavior. J.Wiley and Sons, New York, 1949.  
33. Kelly G.A.: The psychology of personal constructs. Norton Co. New York, 1955.  
34. Kelly G.A.: Man's construction of his alternatives. W podręczniku G.Lindzey 

(Ed.) Assessment of human motives. Rinehart and Co. New York, 1958.  

35. Kelly G.A.: A theory of personality. The psychology of personal constructs. 

Norton Co. New York, 1963.  

36. Neimeyer R.A. Neimeyer G.J.: Personal construct therapy case-book. Springer 

Publ.Co. New York, 1987.  

background image

37. Palmer H.: The Enneagram. The definitive guide to the ancient system for 

understanding yourself and the others in your life. Harper and Row Publishers, 
San Francisco-New York, 1988.
  

38. Tart C.: Transpersonal Psychologies. Harper and Row Publishers, San 

Francisco-New York, 1975.  

39. Wagner J.P. Walter R.E.: Reliability and validity study of a Sufi personality 

typology: The Enneagram. Journal of Clinical Psychology, 1983, 39(5), 161-168.  

40. Baranowski M. Jonderko K. Brodziak A.: Niektóre elementy wzoru zachowania 

pacjentów z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego i chorobą wrzodową 
dwunastnicy. Przegl
ąd Lekarski, 1990, 7, 521.  

41. Mankiewicz M.: Tylko dla mężatek. P.A. Interpress (Seria czasopisma Uroda), 

Warszawa, 1988.  

42. Osiecka A.: Zabawy poufne. KAW, Katowice, 1990.  
43. Wołak K.: Problematyka badań nad tożsamością własnej cielesności. Przeglą

Psychologiczny, 1989, nr 4.  

44. Osiecka A.: Czarna wiewiórka. Czytelnik, Warszawa, 1989.  
45. Poulton J.: Wszystko o Ewie. New Scientist, 1987, nr 5, przedruk tłumaczenia 

artykułu na j.polski w "Problemach", 1987, nr 12.  

46. Lestienne C.: Odnaleziono Ewę. Sciences et Avenir 1988, nr 494, przedruk w 

"Problemach", 1988, nr 11.  

47. Iłowiecki M.: Ewa - nasza czarna pramatka. Fantastyka, 1988, nr 11.  
48. Scheler M.: Wessen und Formen der Sympathie. [1922], (wydanie drugie, 

poprawione, tekstu zatytułowanego: Zur Phönomenologie und Theorie der 
Sympathiegefühle und von Liebe und Hass. 1913) - tłumaczenie polskie wydane w 
roku 1980 przez PWN pt. "Istota i formy sympatii".
  

49. Weber R.: Dialogues with Scientists and Sages: The Search for Unity. Penguin 

Books Ltd. Harmondsworth, Middlesex, England 1986 - tłumaczenie polskie 
wydane pt. "Poszukiwanie jedno
ści - Nauka i mistyka", Wydawnictwo "Pusty 
Obłok", Warszawa, 1990.
  

50. Jung C.G.: Archetypy i symbole. Wydawnictwo "Czytelnik", Warszawa, 1981.  
51. Tischner J.: Kryzys jako kryzys myślenia. Tygodnik Powszechny, 1985, nr 46 

(17.IX.1985).  

52. Hoyle F.: The Intelligent Univers. A new view on creation and evolution. Michael 

Joseph Ltd. London, 1985.  

53. Białkowski G.: Wyobrażenia i emocje w nauce i sztuce, Wiedza i Życie, 1989, nr 

10.  

54. Brodziak A.: Stan ducha a zdrowie - czyli o stresie inaczej. Wydawnictwo BT, 

Katowice, 1991.  

55. Gombrowicz W.: Dziennik 1957-1961. Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1988.  
56. Swanbrow D.: Paradoks szcz\2es\1cia. przedruk z Psychology Today w Wiedza i 

Życie, 1990, nr 6.  

57. Lowen A.: Miłość, seks i serce. Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa, 1990.  
58. Irwin Show : POGODA DLA BOGACZY. PIW, Warszawa, 1980.  
59. John Braine : JEDYNA I OSTATNIA MIłOŚĆ. PIW, Warszawa, 1987.  
60. John Steinbeck : NA WSCHÓD OD EDENU. PIW, Warszawa, 1982.  
61. Francoise Sagan : PEWIEN UŚMIECH. KAW, Warszawa, 1974.  
62. Christine Arnothy : KAŻDEMU JEGO RAJ. KAW, Katowice, 1989.  
63. Francoise Sagan : WITAJ SMUTKU. PIW, Warszawa, wznowienie w 1989.  
64. John Updike : WYJDŹ ZA MNIE. PIW, Warszawa, 1982.  
65. John Fowles : KOCHANICA FRANCUZA. PIW, Warszawa, 1973.  

background image

66. Henry Mulish : DWIE KOBIETY. PIW, Warszawa, 1989.  
67. John Fowles : MAG (tom I i II). PIW, Warszawa, 1982.  
68. Jonathan Carroll : KRAINA CHICHÓW. Warszawa, 1990.  
69. Michał Bułhakow : MISTRZ I MAŁGORZATA. Zakład Narodowy im. 

Ossolińskich, Wrocław, 1990.  

70. Margarit Durras : KOCHANEK. PIW, Warszawa, 1984.  
71. Milan Kundera : NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU. Wydawnictwo Alfa, 

Warszawa, 1991.  

72. Jerzy Nikodem Kosiński : KROKI. PIW, Warszawa, 1989.  
73. Szafraniec L.: Takie dni jakie noce. Twój Styl, 1990, nr 5.  
74. Wojdyłło E.: Lubię lubić. Twój Styl, 1990, nr 5.  
75. Rödiger Rogoll : Aby być sobą. PWN, Seria Logos, Warszawa, 1989.  
76. Gray M.: Siły życia. PWN, Seria Logos, Warszawa, 1990.  
77. Christenson L. Christenson N.: Przyjaźń, miłość, małżeństwo. Instytut 

Wydawniczy PAX, Warszawa, 1990.  

78. Fischaleck Fritz : Uczciwa kłótnia małżeńska. Instytut Wydawniczy PAX. 

Warszawa.  

79. Dąbrowski K.: W poszukiwaniu zdrowia psychicznego. PWN, Seria Logos, 

Warszawa, 1989.  

80. M.S.: Zostawcie facetów w spokoju: Kobieta i Mężczyzna, 1991, nr 6.  
81. James Tiptree jr : "Houston, Houston". FANTASTYKA, 1983, nr 3.  
82. Colin Kapp : "Formy chaosu". FANTASTYKA, 1984, nr 1-2.  
83. Kim Stanley Robinson : "ślepy geometra". FANTASTYKA, 1989, nr 10.  
84. George R.R.Martin : "Żeglarze nocy". FANTASTYKA, 1989, nr 11-12.