B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
COURTNEY BROWN
KOSMICZNA PODRÓŻ
(Cosmic Voyage / wyd. orygin. 1996)
"Chocia
ż nie zawsze zdawaliśmy sobie sprawę z ich obecności,
to istoty pozaziemskie niejednokrotnie w historii pomaga
ły nam.
Prawdziwym testem naszej dojrza
łości będzie to,
czy potrafimy spojrze
ć poza siebie i okazać współczucie
innym istotom potrzebuj
ącym pomocy.
Czy jeste
śmy w stanie wziąć udział w wielkim spotkaniu
mi
ędzygwiezdnym, które zdarza się raz na tysiąclecia,
w tym wielkim akcie pomocy innym gatunkom
zmagaj
ącym się z ewolucyjnymi trudnościami?"
C.Brown
– zdjęcie z internetu
SPIS TREŚCI:
Cz
ęść I: SPRAWY WSTĘPNE
ł 1: Krótka historia programu militarnego Stanów Zjednoczonych, dotyczącego wojny
Cz
ęść II: TAM, GDZIE LUDZKI UMYSŁ JESZCZE NIE DOTARŁ
ł 4: Moja pierwsza wizyta na Marsie
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-ind.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:48:23]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ł 5: Teleobserwacja porwań przez UFO
ł 7: Szczyt cywilizacji Marsjan
ł 8: Pomocnicy z subprzestrzeni
ł 13: Sprawdzian wiarygodności #1
ł 16: Przyczyna upadku wczesnej cywilizacji Szarych
ł 17: Star Trek a transformacja ludzkiej kultury
ł 19: Nie wszyscy Szarzy są równi
ł 25: Przyszłe środowisko na Ziemi
ł 26: Organizacja Szarych w ramach Federacji
ł 28: Kultura Marsjan na Ziemi
ł 29: Sprawdzian wiarygodności #2
ł 31: Oficjalne spotkanie z Marsjanami
ł 32: Niższe formy życia na Ziemi
ł 33: Wydarzenie, które zniszczyło Marsa
ł 34: Przyszła kultura na Ziemi
Cz
ęść III: UCZESTNICTWO LUDZI W POLITYCE GALAKTYCZNEJ
ł 36: Zaangażowanie ludzkiego rządu
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-ind.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:48:23]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
O AUTORZE
Wykorzystuj
ąc “naukową teleobserwację" (SRV),
stanowi
ącą współczesną wersję techniki
opracowanej przez armi
ę amerykańską do
odbierania oddalonych w czasie i przestrzeni danych,
Courtney Brown znalaz
ł dowody istnienia
inteligentnego
życia pozaziemskiego.
Ta rewolucyjna ksi
ążka odpowiada na zasadnicze pytania dotyczące ET i zjawiska “porwań".
Dowiadujemy si
ę na przykład, że starożytną cywilizację na Marsie zniszczyła katastrofa planetarna.
Wysoko rozwini
ęte istoty zwane “Szarymi" (często wzmiankowane w literaturze na temat porwań)
uratowa
ły Marsjan i przesiedliły ich na dzisiejszą Ziemię. Wspólnym wysiłkiem, marsjańscy
uchod
źcy i Szarzy pomogą nam przygotować się do pozytywnej współpracy z innymi sąsiadami
galaktycznymi
– będzie to ogromny krok w naszej ewolucji.
Teleobserwacja dostarcza równie
ż wstrząsającego wglądu w ludzką egzystencję. SRV działa na
zasadzie bezpo
średniej, kontrolowanej łączności z najgłębszą częścią umysłu. To ogniwo z
“niefizyczną" jaźnią stanowi pierwszy, dający się uchwycić dowód istnienia ludzkiej duszy.
Poszerzaj
ąca horyzonty i inspirująca w swoim przesłaniu Kosmiczna podróż stanowi doskonałą
lektur
ę dla wszystkich zainteresowanych literaturą UFO i New Agę'u. Jednocześnie szeroki
wachlarz poruszonych w niej zagadnie
ń sprawia, że książka ta wykracza poza ramy obydwu
gatunków.
Czytelnicy mog
ą skontaktować się z autorem wysyłając listy pod podanym niżej adresem. Jeżeli
kto
ś pragnie dowiedzieć się czegoś więcej na temat profesjonalnego szkolenia w zakresie SRV,
powinien zwróci
ć się bezpośrednio do Instytutu Telepatii, który mieści się pod tym samym adresem.
COURTNEY BROWN
The Farsight Institute
P.O. Box 49243
Atlanta, GA 30359
PODZIĘKOWANIA
Ksi
ążka taka jak ta nie mogłaby powstać bez pomocy wielu ludzi. Bez wsparcia i porady moich
nauczycieli, którzy poprowadzili mnie po zupe
łnie nie znanych mi ścieżkach świadomości, w ogóle
nie zacz
ąłbym swoich badań. Pokierowali oni moim rozwojem, ukazując wiele ważnych aspektów
istnienia, na które przedtem pozostawa
łem całkiem ślepy. Moja świadomość, kim jestem i kim
wszyscy jeste
śmy, bardzo dojrzała od tamtego okresu kompletnej niewiedzy.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:48:31]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Specjalne podzi
ękowania należą się mojej agentce i przyjaciółce, Sandrze Martin. Zaofiarowała się
wylansowa
ć moją książkę, kiedy ta pozostawała jeszcze w sferze zamysłów, i wspierała moje
wysi
łki w niepewnym, trudnym okresie przed jej ukończeniem. Wierzyła we mnie, a jej wiara
dodawa
ła mi odwagi, by skończyć przedsięwzięcie, które, jak mogłem się spodziewać, wywoła
lawin
ę krytyki ze strony mych akademickich kolegów.
Jestem wdzi
ęczny mojemu wydawcy z Penguin USA, Edwardowi Stacklerowi za to, że zaryzykował
publikacj
ę książki, kiedy inni wydawcy nie chcieli o niej słyszeć. Doceniam też jego cenne
wskazówki, by porzuci
ć akademicki styl na rzecz prostoty i jasności. Robert Durant, Jo Lenore
Jordan i Dale Stevens równie
ż udzielili mi wielu cennych rad.
Moja
żona i syn pomogli mi na swój własny sposób. Od kiedy zaczęło się to wszystko, prowadzenie
prostego,
“normalnego" życia okazało się niemożliwe. Mimo to moja żona wspierała mnie dzielnie
przez ca
ły ten czas. Co do syna, to pomógł mi dostrzec prawdziwy sens życiowych wysiłków, co
pozwoli
ło mi osadzić moje badania w szerszym kontekście. Podziękowanie jestem winien również
istotom pozaziemskim. Co do tego nie ma
żadnych wątpliwości. Nie zebrałbym danych ani nie
napisa
ł książki, gdyby ET nie współpracowali ze mną i na swój sposób nie popierali moich wysiłków
badawczych. W
łaściwie, książka ta jest w równym stopniu ich dziełem, co moim. Przynajmniej w
tym sensie,
że opowiada ich prawdziwą historię.
Na koniec pragn
ę z góry podziękować wszystkim Czytelnikom, którzy zrozumieją i docenią to, co
zrobi
łem. Zawsze będą osoby gotowe do krytyki nowatorskich badań – postaram się jakoś znieść
ich krytyk
ę. Jest dla mnie wielką niewiadomą, jak wielu ludzi przyjmie tę książkę ciepło i uzna ją za
u
żyteczną. Możecie być jednak pewni, że bez względu na to, ilu Was będzie, pozostanę Warn
g
łęboko wdzięczny. Jeżeli Wasze życie w jakikolwiek sposób wzbogaci się dzięki temu, co tu
napisa
łem, mój wysiłek warty był zachodu.
PROLOG
Kosmiczna podró
ż to książka opisująca dwa społeczeństwa znanego inteligentnego życia
pozaziemskiego. Praca ta jest wynikiem ca
łych lat obserwacji obcych kultur, które w wyraźny
sposób zaznaczy
ły na Ziemi swoją działalność. Przedstawia historię dwóch innych światów, które
prze
żyły katastrofę i zdołały ocalić swą cywilizację po przybyciu na Ziemię. Pozostali przy życiu
maj
ą ogromne potrzeby i wymagają pomocy. Ale okazuje się, że wymagamy jej również my –
ludzie, a nasze trzy rasy dziel
ą wspólne przeznaczenie. Łączy nas wspólnota doświadczeń –
podobnie jak istoty pozaziemskie, my równie
ż doznamy wkrótce ekologicznej katastrofy na skalę
planetarn
ą. To od ET nauczymy się, jak przetrwać na zniszczonej planecie kurzu.
Badania przedstawione w tej ksi
ążce prowadzone były przy użyciu rygorystycznych, precyzyjnych
protoko
łów teleobserwacji, opracowanych dla celów wywiadu armii Stanów Zjednoczonych. Dane
uzyskane t
ą metodą dokładnie odzwierciedlają rzeczywistość, a nie, jak niektórzy mogą sądzić,
wyobra
żenia czy obrazy alegoryczne. Obrane przeze mnie metody są nowymi, ale wyjątkowo
wiarygodnymi narz
ędziami badawczymi, niezależnie od tego, czy inni naukowcy uznają je czy nie.
W niniejszej pracy opisuj
ę to, czego dowiedziałem się o istotach pozaziemskich w trakcie mojego
szkolenia i w miesi
ącach, które nastąpiły potem. W części I książki przedstawiam zagadnienie i
histori
ę teleobserwacji. Opisuję również własne przeżycia, związane z rozległym programem
szkoleniowym w zakresie teleobserwacji i innych zaawansowanych technik poszerzania
świadomości. Sedno książki zawarte jest w części II, gdzie podaję szczegóły wszystkich zebranych
przez siebie danych i analiz dotycz
ących istot pozaziemskich. Postanowiłem ująć materiał
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:48:31]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
chronologicznie,
żeby Czytelnik mógł przynajmniej częściowo dzielić ze mną dreszczyk emocji
zwi
ązany z odkrywaniem nowych rzeczy. W części III książki dokonuję analizy sytuacji rodzaju
ludzkiego na tle szerszej spo
łeczności galaktycznej. Przedstawiam pewne propozycje odnośnie
naszego uczestnictwa w mi
ędzygatunkowej dyplomacji, w tym kurs dla dyplomatów, którzy będą
reprezentowa
ć ludzi w Federacji – kolektywnej organizacji galaktycznej. Życie pozaziemskie
istnieje, i to w du
żej różnorodności. Książka ta udostępnia szerokim kręgom naszą obecną wiedzę
na temat dwóch cywilizacji pozaziemskich, które odwiedzaj
ą Ziemię. Nie są to spekulacje, lecz jak
najbardziej miarodajne fakty. Przedstawiam tu wyniki bada
ń w tej dziedzinie, opatrzone moją
interpretacj
ą.
Jest rzecz
ą naturalną, że nowatorskie badania nie trafiają do przekonania skostniałych umysłów.
Szerokie uznanie przychodzi z czasem; co do tego nie mam w
ątpliwości. Wkrótce wyrośnie nowe
pokolenie uczonych, którzy b
ędą w stanie świeżym spojrzeniem ogarnąć poruszane tu zagadnienia.
W tak zwanym mi
ędzyczasie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stosować nowo odkryte metody, o
ile tylko korzysta si
ę z nich zgodnie z rygorami naukowych norm.
Metody u
żywane do zbierania danych w tej książce były kontrolowane tak samo rygorystycznie, jak
w przypadku ka
żdego innego badania naukowego. Nie chcę przez to powiedzieć, że ściśle
przestrzegano tych samych zasad naukowych w procedurach zbierania danych. Jak pó
źniej
wyja
śnię, odnosi się to zwłaszcza do zasady odtwarzalności wyników.
Ludzie odznaczaj
ą się zadziwiającą zdolnością odrzucania informacji, które nie pasują do ich
wcze
śniej wyrobionych pojęć na temat rzeczywistości. Ponieważ naukowcy są ludźmi, cierpią z
powodu tej samej sztywno
ści umysłu, co każdy inny. W niektórych kręgach owe z góry powzięte
pogl
ądy na temat świata znane są jako obowiązujące paradygmaty. Są to wzorce informacyjne, coś
w rodzaju szablonów, wed
ług których ocenia się wszelkie informacje z zewnątrz. Informacje te
mog
ą pochodzić z gazety, od przyjaciela, wykładowcy na uniwersytecie, z książki, czy z jakiegoś
innego
źródła. Jeśli nie pasują one do przyjętego wzorca informacyjnego, ludzie po prostu nie dają
im wiary. Mo
żna nawet odnieść wrażenie, że dobra jest każda wymówka, o ile tylko spełnia swój
cel: utrzymanie w mocy raz przyj
ętego paradygmatu.
Z powodu tego zjawiska w spo
łeczeństwie ludzkim mnożą się sprzeczności. Znajdziecie na
przyk
ład bardzo wielu fizyków, twierdzących, że nie ma żadnych dowodów na poparcie tezy, iż
telepatia jest mo
żliwa. Z drugiej strony, równie łatwo ustalić, że ci sami fizycy regularnie,
przynajmniej raz na tydzie
ń, uczęszczają ze swoimi rodzinami do miejsc kultu, właśnie po to, by
nawi
ązać telepatyczną łączność z istotami niefizycznymi. W rzeczywistości, a stanie się to dla Was
jasne po przeczytaniu tej ksi
ążki, ogromna większość naukowców, którzy nie uznają takich zjawisk
jak telepatia czy teleobserwacja za realne, w najlepszym wypadku jest po prostu
źle
poinformowana lub, co bardziej prawdopodobne, zbyt uprzedzona,
żeby spojrzeć na zagadnienie w
sposób obiektywny.
Ale
żeby nie było żadnych nieporozumień w tym względzie: przedstawiciele konserwatywnej
spo
łeczności naukowej są w pełni świadomi istnienia przynajmniej niektórych zjawisk
telepatycznych. Mo
żna podać wiele przykładów ich naukowej weryfikacji. W 1994 roku, w
styczniowym wydaniu Biuletynu Psychologicznego ukaza
ł się szczególnie godny uwagi raport
dwóch psychologów, Daryla J. Berna i Charlesa Honortona, na temat komunikacji telepatycznej,
jak
ą zaobserwowano między ludźmi w serii ściśle kontrolowanych eksperymentów. Oczywiście
wielu naukowców pozostaje sceptycznych. Jednak nie ma w
ątpliwości co do ostatecznego wyniku
debaty. Wraz z up
ływem czasu coraz więcej uczonych zacznie “odkrywać" szeroki zakres zjawisk
telepatycznych.
Wielki fizyk, Max Pianek zauwa
żył kiedyś, że największy postęp w nauce ma miejsce nie dlatego,
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:48:31]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
że ktoś dokonuje ważnego odkrycia, a wszyscy pozostali ochoczo przyjmują nowe koncepcje. To
raczej zmiana w my
śleniu całego pokolenia przyczynia się do postępu nauki.
Starsi naukowcy na ogó
ł trzymają się intelektualnych paradygmatów, które obowiązywały w czasie,
gdy oni sami prowadzili badania i robili kariery. Spo
łeczeństwo czeka więc, aż tych starych
uczonych zast
ąpi nowa generacja badaczy, którym przełamanie schematów myślowych przyjdzie
znacznie
łatwiej, bowiem od początku swojej naukowej drogi są zaznajomieni z pewnymi nowymi
koncepcjami.
W ci
ągu ostatnich piętnastu lat, naukowe rozumienie teleobserwacji – zdolności dokładnego
odbioru informacji z du
żych odległości, zarówno w przestrzeni, jak i w czasie – zrobiło ogromny
post
ęp, chociaż szerokie rzesze naukowców nie wyraziły jeszcze swojej pozytywnej oceny. W
historii ludzko
ści raz po raz zdarzały się jednostki obdarzone specyficznym darem widzenia na
odleg
łość. Osoba taka potrafiła na przykład “oczami umysłu" zobaczyć dom znajdujący się po
drugiej stronie globu. Zjawiska tego typu kwestionowane s
ą tylko dlatego, że nauka nie potrafi
wyja
śnić, dlaczego przytrafiają się jedynie niektórym “utalentowanym" osobom. Obecnie jednak
wszystko uleg
ło zmianie. Okazało się, że nie musimy już polegać na uzdolnionych jednostkach.
Najbardziej znacz
ącym odkryciem ostatnich piętnastu lat jest to, że telepatii można się nauczyć, a
nast
ępnie z powodzeniem zastosować ją w różnych badaniach, uzyskując określone wyniki. Co
wi
ęcej, wiarygodność wyszkolonych osób jest na ogół dużo większa niż wiarygodność najlepszego
telepaty naturalnego. Kompetentnie przeprowadzone badania mog
ą dać odtwarzalne wyniki,
gwarantuj
ące niemal stuprocentową dokładność.
Tej formy teleobserwacji nauczyli si
ę oficerowie wywiadu i członkowie prestiżowej jednostki do
zada
ń specjalnych w armii amerykańskiej. Pierwotnym celem szkolenia tych “telepatycznych
wojowników" by
ło szpiegowanie domniemanych wrogów Stanów Zjednoczonych. Jednakże po
zako
ńczeniu szkolenia, teleobserwatorzy zaczęli badać cele, które na ogół były bardziej
interesuj
ące niż, powiedzmy, silosy z pociskami czy spotkania w murach Kremla. Członkowie grupy
poddawali teleobserwacji niezidentyfikowane obiekty lataj
ące, próbując rozwiązać zagadkę istot
pozaziemskich.
Moja wspó
łpraca z nimi zaczęła się, kiedy już odeszli z wojska, w nadziei szerszego wykorzystania
nowo nabytych umiej
ętności badawczych. W trakcie ich badań nad UFO uderzyło mnie, jak bardzo
koncentrowali si
ę oni na istotach pilotujących statki. Moim zdaniem powinni byli raczej skierować
wysi
łki na zrozumienie społeczeństw, które te statki wysyłały. Zaoferowałem im swoje usługi jako
socjolog, w nadziei,
że będę w stanie przyczynić się do uzyskania odpowiedzi na szerszy zestaw
pyta
ń związanych ze strukturą życia w naszej galaktyce. Taka była geneza tej książki.
A
ż do teraz, niewielu ludzi znało historię tego, co na temat zjawiska UFO odkryto dzięki
teleobserwacji. Ksi
ążka ta stanowi próbę złożenia układanki na podstawie dostępnej obecnie
wiedzy. Nie jest to ksi
ążka tylko i wyłącznie o UFO czy istotach pozaziemskich (ET). Jest to raczej
próba podj
ęcia badań przy użyciu nowego zestawu narzędzi do zbierania danych. Można się
spodziewa
ć, że inni badacze, wykorzystujący te same narzędzia, dokonają dalszych odkryć, oraz
że nasze rozumienie życia ET będzie coraz lepsze i pełniejsze.
Wybór gatunków
Ksi
ążka ta bada społeczeństwa i światy dwóch cywilizacji pozaziemskich. Jedna z nich – starożytna
cywilizacja, która kwit
ła na Marsie w czasie, gdy po Ziemi chodziły dinozaury, obecnie jest
populacj
ą mocno zdziesiątkowaną; druga to grupa istot nazywanych Szarymi. Ich wybór do
prezentacji w niniejszej ksi
ążce nie został podyktowany tym, że teleobserwatorzy nie znaleźli
żadnych innych form życia. Owszem, znaleźliśmy. Skupiam się na tych dwóch cywilizacjach
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:48:31]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
dlatego, bo odgrywaj
ą one szczególnie doniosłą rolę w ewolucji naszego gatunku na Ziemi.
Równie
ż pewne kwestie praktyczne przemawiają za tym, że Marsjanie oraz cywilizacja Szarych
stanowi
ą obecnie odpowiednie cele do badania. Mars fizycznie znajduje się niedaleko nas i ludzie
w naturalny sposób interesuj
ą się historią tej planety. W najbliższej przyszłości będziemy mogli
odwiedzi
ć Marsa. Pozwoli nam to dokładnie zbadać archeologiczne ruiny tej cywilizacji, co
dostarczy fizycznych dowodów potwierdzaj
ących przedstawione tu dane z teleobserwacji. Jeśli
chodzi o Szarych, to od d
łuższego czasu są oni ściśle związani zarówno z Marsjanami, jak i z
lud
źmi.
Ta ksi
ążka oparta jest na faktach, nie na fikcji. Wielokrotnie sprawdzałem dokładność swoich
obserwacji w ró
żnorodnych warunkach zbierania danych, a w połowie 1995 roku inni wyszkoleni
teleobserwatorzy niezale
żnie potwierdzili wiele, być może nawet większość moich podstawowych
odkry
ć. Tak więc, odtwarzalność stanowi ważny element poczynionych przeze mnie twierdzeń.
Nadal pracuj
ę z teleobserwatorami, żeby uzyskać dalsze potwierdzenie danych.
Ka
żda zdrowa na umyśle osoba może obecnie odbyć szkolenie, konieczne do niezależnego
odtworzenia moich wyników (szczegó
łowo opisuję ten program szkoleniowy w Rozdziale 35).
Odtwarzalno
ść stanowi podstawowe kryterium wszelkiej nauki. Naukowiec dokonujący odkrycia
musi jasno wyt
łumaczyć procedury, jakich użył podczas badania, po czym inni badacze powinni
dok
ładnie powtórzyć te procedury w celu zweryfikowania osiągniętych rezultatów. Żadna krytyka
uzyskanych wyników nie ma racji bytu, o ile nie zosta
ła podjęta próba powielenia pierwotnych
do
świadczeń. Odnosi się to do moich badań w równym stopniu, co do badań fizyka, który twierdzi,
że odkrył nową subatomową cząstkę przy użyciu akceleratora cząstek.
To, co odkry
łem w trakcie sesji teleobserwacji, okazało się bardziej niezwykłe niż fabuła
jakiejkolwiek powie
ści science fiction. Nigdy nie wymyśliłbym równie niesamowitej historii, jak to, co
dane mi by
ło zobaczyć. Ta nowa wiedza postawiła pod znakiem zapytania wszystkie moje
wcze
śniejsze zapatrywania. Musiałem zmienić wiele swoich poglądów na temat tego, co mnie
otacza, a proces ten wcale nie by
ł łatwy.
Publikuj
ąc te materiały nie jestem naiwny. Doskonale zdaję sobie sprawę z ostrzału krytyki, jaki z
pewno
ścią dosięgnie mnie po opublikowaniu tych odkryć. Co więcej, moja pozycja na uniwersytecie
mo
że zostać przez to mocno nadszarpnięta. Cieszę się godną pozazdroszczenia, zasłużoną
reputacj
ą z racji twórczych badań, w których stosuję skomplikowane nielinearne matematyczne
modele zjawisk spo
łecznych. Bynajmniej nie chcę stracić tej reputacji, ale osoba prawdziwie
oddana nauce musi przyj
ąć odpowiedzialność, która się z nią wiąże. Praca badacza nie polega na
g
łoszeniu tego, co popularne czy, jak to teraz modnie ujmują, “politycznie poprawne". Naukowiec
musi zdawa
ć relację z prawdy, jakakolwiek by ona nie była, a potencjalna reakcja innych na tę
prawd
ę nie powinna wpływać na jego decyzję o opublikowaniu bądź nie opublikowaniu w pełni
weryfikowalnych wyników kompetentnie przeprowadzonych bada
ń.
Gatunek ludzki znajduje si
ę na rozdrożu swej historii. Niedługo mamy wejść do sfery życia
galaktycznego jako pe
łnoprawni członkowie społeczności światów. Wobec tak wielkiej sprawy,
osobista kariera jakiegokolwiek naukowca nie ma wi
ększego znaczenia.
Wierz
ę, że badania będą trwać nadal. Inni uczeni dorzucą swoje cegiełki do moich odkryć i
poprawi
ą popełnione przeze mnie błędy. Jestem jednak pewien, że zasadnicze aspekty mojej
analizy zostan
ą podtrzymane, a ci, co ośmielą się posłać swe umysły tam gdzie ja, odnajdą
prawd
ę, która broni się sama.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:48:31]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 1: KRÓTKA HISTORIA PROGRAMU MILITARNEGO STANÓW
ZJEDNOCZONYCH,
DOTYCZĄCEGO WOJNY PSYCHOLOGICZNEJ
Ksi
ążka ta opowiada o dwóch cywilizacjach pozaziemskich, które wkrótce wywrą ogromny wpływ
na
życie ludzi na Ziemi. Nie jest to praca na temat naukowej teleobserwacji, ale ponieważ
przedstawione tu dane uzyskano w
łaśnie tą metodą, wydaje mi się właściwym, aby pokrótce
naszkicowa
ć historię zagadnienia. W ten sposób Czytelnicy będą mogli lepiej zrozumieć techniki
zastosowane w tych badaniach (Pe
łniejszy opis wydarzeń zarysowanych w tym rozdziale można
znale
źć w książce Jima Marrsa pod tytułem 'Tajemne akta: prawdziwa historia amerykańskiego
programu psychicznych dzia
łań wojennych' Harmony 1995).
Zainteresowanie rz
ądu Stanów Zjednoczonych parapsychologią wynikło z potrzeby zbierania
informacji na temat wrogów pa
ństwa. Pierwotne zainteresowanie tematem zrodziło się w CIA w
latach siedemdziesi
ątych ale ogromną część badań przeprowadzał wywiad armii amerykańskiej,
poczynaj
ąc od ściśle tajnego projektu, którego celem było wyszkolenie najlepszych oficerów.
Powa
żny problem, wynikający ze zbierania danych przez wywiad wojskowy stanowiło ryzyko, jakie
ponosili jego agenci w zwi
ązku z trudnościami przekazywania informacji do kwatery głównej.
Urz
ądzenia techniczne, nawet najlepszej jakości, mogły być w każdej chwili odkryte, a życie agenta
jak i sama informacja nara
żone na niebezpieczeństwo. Potrzebny był nowy sposób komunikacji z
Waszyngtonem
– funkcjonujący bez pomocy urządzeń fizycznych.
Zrodzi
ł się zatem pomysł opracowania jakiegoś telepatycznego nadajnika, który mógłby
przekazywa
ć informacje do Pentagonu z dużej odległości, powiedzmy z Moskwy. Agentowi
powierzano by zadanie zdobycia podstawowej informacji, któr
ą można by wyrazić odpowiedzią tak
lub nie. Za
łóżmy, że wojsko amerykańskie chce wiedzieć, czy Sowieci mają nowy typ broni. Szpieg
dysponuj
ący takim telepatycznym nadajnikiem ma wszelkie szansę, by doskonale wywiązać się z
zadania, gdy
ż nawet w przypadku śledzenia go przez KGB trudno zdobyć dowód, że przekazuje on
informacje.
Kolejnym bod
źcem do badań w tym kierunku była obawa wojska amerykańskiego, że Sowieci
dysponuj
ą już psychiczną bronią militarną. Amerykanie nie chcieli pozostawać w tyle i w ten sposób
narodzi
ła się zimna wojna psychologiczna.
Ciekawe jest to,
że Rosjanie faktycznie dysponowali już programem psychicznych działań
wojennych. Obrali jednak inn
ą metodę działania – zrezygnowali z tworzenia odpowiedniego
programu szkoleniowego w tym wzgl
ędzie, a zaczęli testować ludność w celu wyłowienia jednostek
o najwi
ększym potencjale zdolności telepatycznych. Kiedy jednak udało im się zebrać odpowiednią
dru
żynę, natrafili na te same problemy, które trapiły armię amerykańską – mianowicie na opór
najwy
ższych rangą urzędników. Po obydwu stronach starano się nie dopuścić do badania pewnych
szczególnych celów, takich jak UFO. Z drugiej strony problem mia
ł również szerszy charakter –
sprzeciwiano si
ę samej metodzie zbierania danych.
Wielu dowódców, tak po stronie ameryka
ńskiej jak i rosyjskiej, reprezentuje konserwatywny system
warto
ści, często natury religijnej. Nawet niereligijne sprzeciwy nie pozostawiały wątpliwości, że
wielu ludzi uznaje wykorzystanie takich mo
żliwości technicznych za niedopuszczalne. Opór wyszedł
poza dziedzin
ę wojskowości i objął szerokie kręgi. Sam słyszałem o pewnym wysoko postawionym
polityku cywilnym, podlegaj
ącym bezpośrednio ministerstwu obrony, który zawzięcie protestował
podczas poufnej odprawy na temat UFO, gdzie podnoszono kwestie techniki pozaziemskiej i
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-01.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:48:34]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
informacji uzyskiwanych na drodze telepatii. Urz
ędnik ten twierdził, iż wiedzę taką posiądziemy po
śmierci w chwili dostania się do nieba, a do tego czasu nie należy zgłębiać tego typu zagadnień.
Najwyra
źniej u Rosjan sytuacja wyglądała podobnie. Urzędnicy bali się tematu niczym zjawy i
projekt nie zyska
ł odpowiedniego poparcia.
Pocz
ątkowe zaangażowanie CIA w sprawy przekazu na drodze telepatycznej zaczęło się od pracy
z naturalnymi telepatami. Z chwil
ą, gdy tajne zaminowanie portów nikaraguańskich przez CIA
zwróci
ło uwagę amerykańskiego Kongresu, agencja dokonała czystki we wszystkich jednostkach i
projektach, mog
ących prowadzić do dalszych skandali politycznych. Na tym skończyło się
zainteresowanie CIA wojn
ą psychologiczną.
Chocia
ż program opracowania telepatycznego nadajnika nigdy się nie powiódł, wysiłki do niego
zmierzaj
ące zaowocowały badaniem zastosowań technik parapsychologicznych w pracy wywiadu.
Szczególnie godne uwagi s
ą tutaj dwa przedsięwzięcia. Pierwsze z nich to praca profesora Roberta
Jahna z laboratorium Uniwersytetu w Princeton (PEAR), która, cho
ć nie dotowana przez wojsko czy
wywiad, wzbudzi
ła spore zainteresowanie w kręgach tego ostatniego. Jednakże największą uwagę
armii zwróci
ły badania w Laboratorium Teleobserwacji w Międzynarodowym Instytucie Badawczym
Stanforda pod kierownictwem dr
ą Harolda Puthoffa.
Armii ameryka
ńskiej nie nękały takie troski jak CIA. Dla wojska liczy się jedynie wykonanie zadania.
Podczas gdy CIA uwik
łała się w problemy parapsychologiczne, wojsko zaczęło tworzyć ukryte, czyli
“czarne" jednostki, które miały pomóc w rozwiązaniu niektórych trudnych problemów
wywiadowczych.
Jedna z tych jednostek specjalnych nosi
ła kryptonim Oddział G (od nazwy “Płomień Grilla") i nie
figurowa
ła na żadnym schemacie organizacyjnym wojska. Pierwotnym zadaniem Oddziału G było
badanie zastosowa
ń technik telepatycznych w celu penetracji najbardziej tajnych planów wrogów
Stanów Zjednoczonych.
Ze wzgl
ędu na niezwykły charakter owej jednostki, zebrane przez nią informacje docierały jedynie
do najwy
ższych rangą oficerów i polityków. Wkrótce stało się jasne, że przedsięwzięcie dostarcza
potrzebnych informacji.
Żeby dojrzeć, projekt musiałby jednak wyjść poza ustalone granice.
Problem z rozszerzeniem projektu polega
ł na tym, że zjawisko teleobserwacji nie zostało uznane
przez nauk
ę. Wojsko musiało znaleźć jakiś sposób nadania mu większej wiarygodności naukowej,
dzi
ęki której wzrosłyby fundusze na ten cel. Zaczęto więc sponsorować doświadczenia naukowe,
zmierzaj
ące do uwiarygodnienia zjawiska.
Owe wczesne badania naukowe nie obejmowa
ły teleobserwacji w jej dzisiejszej postaci. Polegały
one zwykle na tym,
że telepata leżał na łóżku z przyłożonymi do głowy i stóp elektrodami. Używano
sprz
ętu elektronicznego w celu wykazania, że biegunowość napięcia ciała badanego przesunęła się
o 180 stopni, co zwykle wskazywa
ło na osiągnięcie przezeń odmiennego stanu świadomości. Inna
osoba w pokoju, zwana
“monitorem", miała za zadanie nakierować telepatę na cel i notować jego
spostrze
żenia.
Jakkolwiek eksperymenty te dostarcza
ły cennych informacji, dane zbierane w ten sposób nie
zawsze pokrywa
ły się z innymi sesjami czy informacjami dostarczanymi przez innych badaczy.
Żeby nabrać przekonania do wartości materiałów, wojsko potrzebowało większego stopnia
wiarygodno
ści.
W 1982 roku naturalny telepata Ingo Swann dokona
ł wielkiego przełomu w teleobserwacji poprzez
opracowanie protoko
łów potwierdzających zbieranie wiarygodnego wywiadu. Swann dokonywał
swoich odkry
ć przez wiele lat, kiedy uczestniczył w szerokich eksperymentach przeprowadzanych
w ró
żnych instytutach naukowych, w tym w Badawczym Instytucie Stanforda (Swann 1991, str. 92-
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-01.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:48:34]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
94). Opracowa
ł on formę tele-obserwacji, opartą na zastosowaniu współrzędnych geograficznych.
Forma ta znana jest pod nazw
ą “teleobserwacji współrzędnej"(Innym naturalnym telepatą, który
pracowa
ł z SRI Intemational jest Joseph McMoneagle. Pan McMoneagle opublikował ostatnio
bardzo poczytn
ą książkę na temat teleobserwacji. Praca ta, pt. 'Wędrujący umysł' zawiera rozdział
opisuj
ący jego własne obserwacje przeszłe) cywilizacji na Marsie. Moje własne badania
prowadzone w kontrolowanych warunkach potwierdzaj
ą wiele spostrzeżeń McMoneagle'a
dotycz
ących starożytnej cywilizacji marsjańskiej).
Potem Swann dosta
ł kontrakt na przeszkolenie w tych technikach ponad tuzina ludzi – niektórzy z
nich byli wojskowymi, inni
– cywilami. Pierwotne szkolenie trwało rok. Aby wprowadzić kursantów w
temat zmienionej
świadomości, wysyłano ich do Instytutu Monroe'a w Wirginii, gdzie szkolili się w
osi
ąganiu stanów wychodzenia z ciała.
Waszyngton nie by
łby Waszyngtonem, gdyby raz na jakiś czas nie wybuchł w nim skandal
przyci
ągający uwagę prawników i prasy. Za każdym razem po większym skandalu czynniki
decyzyjne podejmuj
ą działania by uniknąć takich incydentów w przyszłości. W czasie fiaska
operacji Iran-Nikaragua-Oliver North, minister obrony wszcz
ął wśród podległych sobie wojsk
poszukiwania wtyczki lub organizacji, które ze wzgl
ędu na brak właściwej kontroli mogłyby okazać
si
ę politycznie kompromitujące dla prezydenta. Znalazł oddział teleobserwacji i nakazał
inspektorowi generalnemu przeprowadzi
ć śledztwo. Ponieważ zespół teleobserwacyjny miał być
jednostk
ą badawczą, cywilni inspektorzy uznali jego działalność za “normalną".
Od tego momentu sprawy operacyjne przybiera
ły coraz gorszy obrót dla najlepiej wyszkolonych
teleobserwatorów. Ich wp
ływy w Waszyngtonie, które nigdy nie były zbyt silne, malały coraz
bardziej.
Jednak wszyscy cz
łonkowie zespołu wiedzieli już wtedy, że są obdarzeni niezwykłym darem –
darem widzenia, który poci
ągał za sobą odpowiedzialność wykraczającą poza kwestie narodowe.
Świadomość tego faktu i potrzeba służenia większej sprawie sprawiły, iż ludzie ci zwrócili swe
wewn
ętrzne wejrzenie ku górze, w kierunku gwiazd. Kiedy cała ta historia zaczęła się w latach
osiemdziesi
ątych, nikt z nich nie przypuszczał, że jest to droga do misji, która może zmienić
ewolucyjny bieg samej ludzko
ści.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-01.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:48:34]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 2: TELEOBSERWACJA
HISTORIA
Najlepszym
źródłem informacji na temat historycznych początków teleobserwacji (tzn. samych
protoko
łów, a nie wojskowego programu ich użycia) wydaje się być książka napisana przez Ingo
Swanna, cz
łowieka, który opracował pierwszą wersję aktualnych protokołów teleobserwacji,
u
żywanych przez armię amerykańską. W książce tej, pt. Ponad umysł i zmysły, Swann opisuje
teoretyczne podstawy dzia
łania teleobserwacji. Należy zaznaczyć, że poglądy Swanna to jedynie
hipoteza czy te
ż teoria teleobserwacji. Swann jest artystą (malarzem) i niezwykle utalentowanym
naturalnym telepat
ą, ale nie jest naukowcem. Nie umniejsza to jednak wartości jego poglądów,
stanowi
ących zbiór intuicyjnie zebranych pomysłów w tej materii.
Czytelnicy powinni zrozumie
ć na wstępie, że teleobserwacja (w takim znaczeniu, w jakim używa się
jej tutaj) nie przypomina w niczym komercyjnych pokazów medialnych. Jest to wymagaj
ąca
dyscyplina, która obejmuje
ściśle określony zbiór protokołów; wykorzystywać ją do celów zbierania
danych mo
że jedynie osoba przeszkolona przez kompetentnego nauczyciela. Czytelnikom radzę
by, przynajmniej chwilowo, powstrzymali si
ę od opinii (za lub przeciw), opartych na swojej
wcze
śniejszej wiedzy czy doświadczeniach z naturalnymi telepatami. Książka niniejsza, zarówno
pod wzgl
ędem metodologii jak i treści, zawiera informacje, które dla przytłaczającej większości
Czytelników, stanowi
ć będą całkowitą nowość.
NAUKOWA TELEOBSERWACJA
W wyniku post
ępu i udoskonaleń teleobserwacja ewoluowała od sztuki do nauki; i na odwrót –
rozwój teleobserwacji przyczyni
ł się do usprawnień w technice i do wyjaśnienia pewnych zjawisk. W
latach osiemdziesi
ątych do procedur teleobserwacyjnych wprowadzono innowację, która polegała
na wyeliminowaniu potrzeby u
życia współrzędnych geograficznych. Stosując nowoczesną
wojskow
ą wersję teleobserwacji, można zebrać więcej danych, które jakościowo przewyższają
dane zbierane metod
ą wyznaczania współrzędnych.
Interesuj
ące jest to, że prywatne firmy stosują procedury opracowane w wojsku. Co więcej,
procedury te s
ą różnie nazywane, w zależności od tego, kto je wykorzystuje. Nawet mój nauczyciel
zmieni
ł nazwę. Jednak z tego co wiem, owe różnie nazywane procedury są identyczne bądź prawie
identyczne z tymi, które zosta
ły opracowane i do dziś pozostają w użyciu armii amerykańskiej.
Form
ę teleobserwacji, jaką wykorzystałem do przeprowadzenia badań dla celów tej książki,
nazwa
łem “naukową teleobserwacja". Naukowa teleobserwacja (SRV) to również technika
wywodz
ąca się z procedur opracowanych w wojsku. Różnią się one jednak sposobem i celem, do
jakiego s
ą używane. SRV pokrywa się z nowoczesnymi technikami wojskowymi pod względem
struktury, jednak
że sięga znacznie dalej, umożliwiając dwustronną komunikację pomiędzy
teleobserwatorem a istotami zdolnymi do odbioru telepatycznego. Wojskowa wersja teleobserwacji
polega
ła zawsze na technice biernego pozyskiwania danych – nigdy nie wykorzystano jej do
porozumiewania si
ę. Tym niemniej, w poniższym omówieniu będę opisywał strukturę
teleobserwacji, nie za
ś jej użycie. Tak więc, odwołując się do struktur SRV, będę zarazem robił
bardziej ogólne odniesienia do nowoczesnych technik, opracowanych w wojsku.
SRV stanowi zbiór protoko
łów czy też procedur pozwalających “nieświadomemu umysłowi", jak go
si
ę często określa, na komunikację z umysłem świadomym, dzięki czemu następuje przekaz
cennych informacji z jednego poziomu
świadomości do drugiego. Informacje pochodzące z umysłu
nie
świadomego uważa się na ogół za intuicję, czyli odczucie w stosunku do spraw na których temat
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (1 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
nie mamy
żadnej określonej wiedzy. Typowy przykład stanowi matka, która po prostu wie, że jej
dzieci znajduj
ą się w poważnych kłopotach. Czuje to niejako w kościach, nawet jeżeli nie ma
żadnych konkretnych podstaw, żeby tak sądzić. Intuicja działa w czasie i przestrzeni bez pomocy
jakiegokolwiek fizycznego
środka przekazu informacji. SRV systematyzuje odczytywanie intuicji i
pozwala na jej dok
ładne przełożenie na papier, w celu późniejszej analizy.
SRV pozwala na rejestracj
ę informacji pochodzących z nieświadomości, zanim zostaną one
zak
łócone przez normalne procesy intelektualne stanu czuwania, takie jak racjonalizacja czy
wyobra
źnia. Niektóre z tych protokołów przypominają obrazy odległych przedmiotów, opisanych w
ocala
łych źródłach historycznych (zobacz Swann, str. 73-114). Istotnie, obrazy rysunkowe stanowią
podstawowy komponent pierwszej i trzeciej fazy SRV, a teleobserwatorzy szkoleni s
ą w kierunku
ich odszyfrowywania, co pozwala na zdobycie podstawowych informacji na dany temat (tzn. na
temat obiektu poddanego teleobserwacji).
Zasadniczo informacje na temat obiektu nap
ływają do wyszkolonych jednostek poprzez ich
nie
świadome umysły. W trakcie sesji teleobserwatorzy szybko je zapisują, trzymając się cały czas
ścisłej procedury protokołów. Zasady SRV umożliwiają teleobserwatorowi oderwanie się od
intelektualnych procesów
świadomego umysłu do czasu zakończenia sesji. Nawet nieznaczne
odst
ępstwo od protokołów może spowodować ingerencję świadomego umysłu. Postępowanie takie
mog
łoby okazać się fatalne w skutkach, jako że świadomy umysł próbowałby od razu interpretować
dane, pobudzaj
ąc w ten sposób wyobraźnię umysłu. Z doświadczeń wynika, iż tego rodzaju
praktyki maj
ą duży wpływ na dokładność danych – to właśnie dlatego niewyszkoleni telepaci na
ogó
ł nie są wiarygodni jako jasnowidze.
Naczelna zasada SRV to nieanalizowanie danych przed ich zebraniem. W przypadku jej
nieprzestrzegania teleobserwacja niewiele ró
żni się od fantazji na jawie (Dodatkowe informacje na
temat roli nie
świadomości w przekazie informacji Czytelnicy znajdą w pracy Targa i Puthoffa z 1977
roku, Wilbcra z 1977 i Mavromatisa z 1987 roku).
Kolejny punkt, który chc
ę poruszyć, jest bardzo ważny. Nie proszę nikogo, aby wierzył w to, co
opisuj
ę w niniejszej książce, tak jak wierzy się w zbiór prawd religijnych. Książka ta stanowi relację
z moich bada
ń. Jak każde inne badanie naukowe, moje również podlega odtworzeniu i
sprawdzeniu przez ka
żdego, kto przeszedł przeszkolenie w zakresie protokołów SRV. Zatem inni
naukowcy mog
ą potwierdzić wszystko, co zostało tu napisane. Poza tym, zadałem sobie dużo trudu
zbieraj
ąc i potwierdzając wszystkie przytoczone tu informacje. Sposób, w jaki to robiłem,
przedstawi
ę w dalszej części rozdziału, natomiast w tym miejscu pragnę mocno podkreślić, że w
badaniu naukowym nie ma miejsca dla wiary. Jedyne, co si
ę tutaj liczy, to dane oraz ich
inteligentna interpretacja. W swej ksi
ążce przedstawiam i interpretuję duży zasób danych, które z
łatwością mogą potwierdzić inni naukowcy, o ile tylko znane im są protokoły SRV.
WSPÓŁRZĘDNE CELU
Naukowa teleobserwacja zawsze obiera sobie jaki
ś cel. Cel ten stanowić może jakakolwiek rzecz
b
ądź osoba, o której chcemy się czegoś dowiedzieć. Na ogół są to miejsca, wydarzenia i ludzie, ale
mo
żna się również pokusić o trudniejsze cele, takie jak ludzkie sny czy nawet Bóg. Nieświadomość
dostarcza potrzebnych informacji w taki sposób, aby zrozumia
ł je umysł świadomy.
Sesja SRV zaczyna si
ę od przeprowadzenia kilku procedur przy użyciu współrzędnych celu. Na
ogó
ł są to dwie wybrane na chybił trafił czterocyfrowe liczby przydzielone celowi, przy czym
teleobserwator nie musi wiedzie
ć jaki cel one reprezentują. Do współrzędnych wygodnie jest
u
żywać liczb, ale mogą być również litery. Oczywiście współrzędne te nie wskazują geograficznego
po
łożenia celu. Same liczby nie mają żadnego znaczenia dla świadomego umysłu teleobserwatora.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (2 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
U
życie liczb zamiast nazwy celu pomaga świadomemu umysłowi i wyobraźni oderwać się od
procesu zbierania danych, dzi
ęki czemu utrudnione jest zgadywanie, czy inne formy zaśmiecania
danych. Co wi
ęcej, jak się okazało, nieświadomy umysł natychmiast rozpoznaje cel, nawet gdy zna
tylko jego liczby wspó
łrzędne. Niepotrzebne są żadne dodatkowe informacje. Na podstawie tych
danych teleobserwator stosuje nast
ępnie protokoły SRV w celu uzyskania informacji na temat celu,
przy czym to
żsamość tego ostatniego pozostaje dla niego nie znana aż do czasu zakończenia sesji.
Stosuj
ąc współrzędne celu, teleobserwator przez cały czas trwania sesji przestrzega protokołów
SRV. Umys
łowa łączność z celem tworzy coś w rodzaju sygnału. Teleobserwator informacje
pochodz
ące od celu jest w stanie odróżnić od szumów (takich jak wyobraźnia) na zasadzie
rozpoznania mentalnego
“tonu" informacji.
Pod koniec ka
żdej sesji przedstawia się teleobserwatorowi faktyczny opis obserwowanego obiektu
w celu porównania go z danymi uzyskanymi na drodze teleobserwacji. W ten sposób kontroluje si
ę
proces zbierania danych.
PROTOKOŁY SRV
Protoko
ły SRV mają siedem charakterystycznych etapów. W każdym stadium uzyskuje się różne
rodzaje informacji na temat celu. Poszczególne fazy wprowadzane s
ą do sesji SRV w kolejności od
1 do 7, aczkolwiek cz
ęsto sesja kończy się na wcześniejszym etapie, o ile tylko zostały zebrane
potrzebne informacje.
Siedem faz protoko
łów SRV przedstawia się następująco:
• Faza 1: Fazy 1 i 2 noszą nazwę “wstępnych", a celem ich jest ustanowienie
wst
ępnego kontaktu z miejscem. Dane o celu uzyskane w Fazie 1 – na przykład czy
z miejscem celu wi
ąże się jakaś struktura ludzka – są niekompletne.
• Faza 2: Faza ta zwiększa kontakt z miejscem. Informacje z tej fazy obejmują kolory,
faktur
ę powierzchni, temperaturę, smaki, zapachy i dźwięki związane z celem.
• Faza 3: Faza ta dostarcza wstępnego szkicu celu.
• Faza 4: Na tym etapie kontakt z celem jest całkiem bliski. W Fazie 4
nie
świadomość cieszy się pełną władzą w “rozwiązywaniu problemu". Pozwala się jej
kierowa
ć przepływem informacji do świadomego umysłu.
• Faza 5: Tutaj uzyskuje się szczegóły dotyczące poszczególnych struktur, takie jak
na przyk
ład meble w pokoju. Fazę tę zwykle pomija się w sesjach SRV, chyba że
potrzebne s
ą szczegółowe informacje na temat celu.
• Faza 6: Na tym etapie teleobserwator może dokonywać kontrolowanego badania
miejsca. Mo
że on sobie pozwolić na pewną, ograniczoną aktywność intelektualną w
celu pokierowania nie
świadomością w wypełnianiu określonych zadań. To tutaj
dokonuje si
ę analizy wykresu czasu i położenia geograficznego. W fazie tej
rysowane s
ą również zaawansowane szkice.
• Faza 7: Ten etap dostarcza informacji słuchowych związanych z miejscem, takich
jak np. jego nazwa.
Kategorie danych teleobserwacji
Nie wszystkie dane z teleobserwacji s
ą tego samego rodzaju. Faktycznie istnieją różne typy
danych, uzyskiwanych w bardzo ró
żnych warunkach. Teleobserwacja w żadnych warunkach nie
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (3 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
jest
łatwym zadaniem. Nie polega ona na tym, że zamyka się oczy i nagle “widzi się" cel. Sesja trwa
oko
ło godziny, a żeby dobrze określić obiekty, istoty, poglądy i inne dane dotyczące celu, trzeba na
ogó
ł przeprowadzić wiele sesji.
Wyst
ępuje sześć różnych typów danych teleobserwacyjnych. Cechą wyróżniającą różne typy jest
ilo
ść informacji, jaką teleobserwator ma na temat celu przed rozpoczęciem sesji. Inną podstawową
cech
ę charakterystyczną stanowi to, czy teleobserwator pracuje z osobą zwaną monitorem, co za
chwil
ę bliżej wyjaśnię.
W zale
żności od celu sesji, może być, powiedzmy, sześćset rzeczy do zrobienia – jedna po drugiej
– obejmujących do siedmiu faz protokołów. Podstawowym założeniem, kryjącym się za tymi
wszystkimi zadaniami jest mo
żliwie jak najszybsze zarejestrowanie (na papierze) informacji o celu,
zanim analityczna cz
ęść umysłu zdąży je zniekształcić, zinterpretować czy w inny sposób
zanieczy
ścić. Pod koniec sesji teleobserwator ma około dwudziestu kartek papieru z różnymi
formami danych, które nast
ępnie są odszyfrowywane, interpretowane i streszczane. Kontakt z
celem podczas SRV ma czasami charakter intymny. Cz
ęsto zdarza się, że mniej więcej w połowie
sesji teleobserwator zaczyna do
świadczać bilokacji, tzn. czuje, że znajduje się w dwóch miejscach
na raz. W tym punkcie dane otrzymywane na drodze sygna
łu telepatycznego napływają bardzo
szybko i teleobserwator musi zanotowa
ć możliwie jak najwięcej w stosunkowo krótkim przedziale
czasu.
Dane Typu 1
Kiedy teleobserwator sam przeprowadza sesj
ę, warunki zbierania danych określa się mianem 50/0.
Natomiast dane otrzymane podczas sesji solo, w której teleobserwator wybiera cel (dysponuj
ąc w
ten sposób wcze
śniejszą wiedzą) nazywane są danymi Typu 1.
Posiadanie uprzedniej wiedzy na temat celu okre
śla się mianem wstępnego naładowania. Wstępne
wprowadzanie danych jest cz
ęsto konieczne; niekiedy teleobserwator po prostu musi wiedzieć coś
na temat celu. Problem zwi
ązany z tego typu sesją (dotykający głównie nowicjuszy) polega na tym,
że wyobraźnia teleobserwatora może łatwo zniekształcić dane o celu, na którego temat ma on już
by
ć może z góry wyrobiony pogląd. Dlatego niezwykle ważne jest dokładne przestrzeganie
procedury protoko
łów teleobserwacji, co pozwala na ograniczenie tego typu zniekształceń. Ryzyko
zanieczyszczenia danych zmniejsza si
ę znacznie w miarę nabywania doświadczenia i ścisłego
trzymania si
ę protokołów.
Dane Typu 2
W przypadku pocz
ątkującego teleobserwatora, ryzyko zniekształceń ogranicza Drugi Typ danych.
Na sesji tego typu teleobserwator pracuje solo, ale nie wybiera konkretnego celu. Cel wybierany
jest przez komputer na chybi
ł trafił z wcześniej ustalonej listy celów; komputer podaje
teleobserwatorowi same wspó
łrzędne. Teleobserwator może być zaznajomiony z listą celów (a
nawet uczestniczy
ć w ich wyborze), ale tylko komputer wie, jakie współrzędne ma dany cel.
Poniewa
ż świadomy umysł teleobserwatora nie posiada tej wiedzy, w celu zdobycia wszelkich
informacji o badanym obiekcie musi on wykorzystywa
ć swą nieświadomość. Mówi się wtedy, że
teleobserwator przeprowadza sesj
ę w ciemno, co oznacza, iż nie ma on żadnej wiedzy na temat
celu.
Dane Typu 3
W przypadku danych Typu 3 mamy do czynienia z jeszcze innym rodzajem solowej sesji w ciemno.
Tutaj nie
teleobserwator okre
śla cel, lecz ktoś z zewnątrz. Na przykład agencja teleobserwacyjna może ze
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (4 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
swej kwatery g
łównej rozesłać wiadomość dotyczącą współrzędnych celu do grupy wyszkolonych
teleobserwatorów, mieszkaj
ących w różnych częściach Stanów Zjednoczonych. Kierownictwo zna
cel, ale poszczególni teleobserwatorzy nie maj
ą o nim pojęcia. Nie utrzymują oni ze sobą żadnego
kontaktu. Mog
ą otrzymać tylko pewne skąpe informacje na temat celu – na przykład czy jest to
miejsce, czy wydarzenie. Teleobserwatorzy ci przeprowadzaj
ą sesje wykorzystując jedynie
wspó
łrzędne, a wyniki przesyłają następnie faksem do kwatery głównej. Doświadczenie uczy, że
informacje potwierdzone przez wielu teleobserwatorów wykazuj
ą zwykle sto procent dokładności.
Co wi
ęcej, ponieważ teleobserwatorzy mogą “wpadać na cel" w różnych punktach czasu czy
przestrzeni, ró
żne sesje mogą odsłonić komplementarne aspekty celu, co pozwala na uzyskanie
poszerzonego obrazu.
Jednak przeprowadzanie sesji solo ma swoje wady. Kiedy teleobserwatorzy sami przeprowadzaj
ą
sesje, protoko
ły uniemożliwiają im pełne wykorzystanie analitycznej części umysłu. W ten sposób
mog
ą oni widzieć cel i nie wiedzieć, co robić dalej. Sesje solo dostarczają cennych informacji na
temat celu, lecz informacje bardziej szczegó
łowe i dogłębne można uzyskać, kiedy ktoś inny
prowadzi nawigacj
ę. Drugą osobę nazywa się wtedy pomocnikiem czyli monitorem, zaś sesja
monitorowana mo
że stanowić niezwykle interesujące wydarzenie.
Dane Typu 4
Istniej
ą trzy typy monitorowanych sesji SRV. Kiedy monitor zna cel, ale teleobserwatorowi podaje
jedynie jego wspó
łrzędne, mamy do czynienia z danymi Typu 4. Sesje tego typu są
wykorzystywane w du
żym stopniu podczas szkolenia. Dane Typu 4 mogą być bardzo pomocne z
perspektywy bada
ń, jako że monitor posiada maksymalną ilość informacji, za pomocą których
kieruje teleobserwatorem. Na sesjach tych monitor mówi teleobserwatorowi, co ma robi
ć, gdzie
patrze
ć, dokąd iść, a nawet o co pytać, w przypadku nawiązania kontaktu z istotą posługującą się
telepati
ą. Pozwala to teleobserwatorowi na prawie całkowite nieangażowanie zdolności
umys
łowych, podczas gdy monitor przeprowadza całą analizę.
Monitor i teleobserwator nie musz
ą znajdować się w tym samym pokoju podczas sesji. W celu
umo
żliwienia komunikacji słownej często używa się słuchawek. Dzięki temu monitorowana sesja
mo
że się odbyć nawet wtedy, gdy monitor i teleobserwator znajdują się w całkiem różnych
miejscach, oddalonych od siebie o tysi
ące mil. Niekiedy podczas takich sesji można
teleobserwatorowi przes
łać faksem dane diagramowe w celu zapewnienia kontroli nad przepływem
informacji. Sytuacje takie okre
śla się mianem sesji monitorowanych na odległość. Wiele
zamieszczonych w tej ksi
ążce informacji pochodzi z takiego właśnie źródła.
Dane Typu 5
W sytuacjach szczególnie krytycznych badacze mog
ą życzyć sobie danych zebranych bez pomocy
monitora.
W przypadkach tych zarówno teleobserwator jak i monitor dzia
łają po omacku, a współrzędne celu
s
ą im dane z zewnątrz przez agencję bądź wybiera je program komputerowy z listy celów (Nie ma
znaczenia czy monitor i teleobserwator znaj
ą zawartość listy, o ile jest ona długa. Doświadczenie
uczy,
że jeżeli lista jest odpowiednio długa, świadomy umysł porzuca wszelkie próby zgadywania
to
żsamości celu). Dane zebrane w ten sposób określa się mianem danych Typu 5. Sesje
przeprowadzane w tych warunkach cechuje wysoki stopie
ń wiarygodności. Natomiast ich wada
polega na tym,
że pochłaniają więcej czasu niż inne typy teleobserwacji i nie pozwalają monitorowi
na wybranie najbardziej u
żytecznych informacji podczas sesji. To tak jakby prosić nawigatora lotu o
rozpocz
ęcie pracy po wystartowaniu samolotu. Lot będzie prawdopodobnie przebiegał mniej
burzliwie, je
żeli jego ogólny plan ustali się przed startem. Tym niemniej, dane Typu 5 są niezwykle
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (5 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
u
żyteczne w niektórych sytuacjach i mogą przydać wiarygodności ogólnym wynikom.
Dane Typu 6
Ostatni rodzaj danych
– dane Typu 6 pochodzą z sesji, na których zarówno monitor jak i
teleobserwator s
ą wstępnie “naładowani informacjami" na temat celu. Ten typ sesji przeprowadza
si
ę jeśli teleobserwator musi zebrać więcej informacji na temat konkretnego celu, ale nie
odpowiadaj
ą mu sesje solo. W takim przypadku monitor przejmuje kontrolę nawigacyjną, jednak
wcze
śniej porozumiewa się z teleobserwatorem co do celów sesji.
STRESZCZENIE TYPÓW DANYCH
W skrócie kategorie teleobserwacji przedstawiaj
ą się następująco:
• Typ 1: Solo, wstępne podanie danych, cel wybierany przez teleobserwatora.
• Typ 2: Solo, w ciemno, cel wybierany przez komputer na chybił trafił z listy celów
ustalonej z góry.
• Typ 3: Solo, w ciemno, cel określany przez kogoś z zewnątrz.
• Typ 4: Sesja monitorowana, teleobserwator nie zna danych, monitor ma podane
dane wst
ępne.
• Typ 5: Sesja monitorowana, ani teleobserwator, ani monitor nie znają danych, cel
wybierany przez komputer na chybi
ł trafił z listy celów ustalonej z góry.
• Typ 6: Sesja monitorowana, zarówno monitor jak i teleobserwator mają wstępnie
podane dane.
Żaden typ danych nie jest lepszy od innych, a każdy z nich ma swoje zalety i wady.
LISTA CELÓW
Ogromna wi
ększość sesji SRV, które dostarczyły danych do tej książki, została przeprowadzona w
warunkach Typu 4. Oznacza to,
że ja – teleobserwator, działałem w ciemno, podczas gdy mój
monitor zna
ł cel. Większość celów została wybrana na chybił trafił z listy czterdziestu pozycji, które
opracowali
śmy wspólnie z monitorem. W trakcie badań poprosiłem monitora o dodanie piętnastu
innych pozycji i nieinformowanie mnie na ich temat. Monitor mój nie udzieli
ł mi żadnej wskazówki co
do tego, czy cel, z jakim mia
łem nawiązać łączność telepatyczną pochodził z listy pierwotnej, czy tej
uzupe
łnionej o nowe, nie znane mi pozycje.
Po rozpocz
ęciu sesji, celowo nie chciałem zaglądać na listę czterdziestu celów; pragnąłem uniknąć
śledzenia listy. A zatem zbieranie danych w ciemno nie oznacza, że nigdy nie widziałem listy celów.
Oznacza jedynie,
że nie miałem pojęcia, z jakim celem będę miał do czynienia w trakcie danej sesji.
Z punktu widzenia protoko
łów SRV chodzi o to, by z góry przekonać świadomy umysł, że próby
odgadywania informacji na temat celu s
ą pozbawione sensu. W ten sposób zmusza się go do tego,
by ca
łkowicie polegał na danych dostarczanych przez umysł nieświadomy. Kroki te nie są
konieczne w przypadku do
świadczonych teleobserwatorów, biegłych w przekazywaniu tylko tych
informacji, których dostarcza nie
świadomość, niezależnie od typu danych. Zważywszy jednak na
kontrowersyjn
ą naturę przedmiotu tej książki, w celu uzyskania jak największej wiarygodności,
postanowi
łem we wstępnym etapie badań w miarę możliwości oprzeć się na danych Typu 4.
KRYTYCYZM ZRODZONY Z NIEWIEDZY
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (6 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Krytycy teleobserwacji skupiaj
ą się zwykle na monitorowanych danych, twierdząc, że dane takie
(typy od 4 do 6) mog
ą być zniekształcane przez uprzedzenia i interpretacje samego monitora. W
szczególno
ści wysuwają oni zastrzeżenia co do sytuacji, w której monitor prowadzi teleobserwatora
w sposób bardzo zbli
żony do tego, w jaki ruchy ręki terapeuty, celowo bądź bezwiednie, prowadzą
do porozumienia dzieci autystycznych. Krytyka tego rodzaju s
łuży najczęściej do całkowitego
zdyskredytowania danych zbieranych na drodze SRV. Oskar
żenia te są jednak bardzo płytkie.
Nale
ży pamiętać, że większość danych SRV, wykorzystujących cele ziemskie, może zostać
potwierdzona w sposób niezale
żny, co zresztą miało miejsce na szeroką skalę w trakcie
opracowywania protoko
łów. Tak więc nie mamy tutaj do czynienia z kwestiami wiary bądź niewiary.
Dane po prostu s
ą dokładne albo niedokładne. Jeżeli informacji na temat celu nie sposób sprawdzić
środkami fizycznymi, zawsze można poprosić kilku innych teleobserwatorów o przeprowadzenie
niezale
żnych sesji solo i w ciemno (dane Typu 3), które potwierdzą lub nie prawdziwość zebranych
danych. Prawdopodobie
ństwo uzyskania przez wielu teleobserwatorów tych samych informacji w
warunkach danych Typu 3 jest niesko
ńczenie małe i znacznie przewyższa statystyczne
wymagania, przyjmowane zwyczajowo w naukowych badaniach empirycznych.
Có
ż, krytycyzm zawsze towarzyszy odkrywcom nowych zjawisk. Weźmy na przykład Jamesa
Bruce'a -jednego z pierwszych europejskich badaczy, którzy wkroczyli na teren Afryki znany
obecnie jako Etiopia. Jego odkrycia mia
ły miejsce w drugiej połowie osiemnastego wieku i
obejmowa
ły doświadczenia, w które współcześni mu Brytyjczycy po prostu nie mogli uwierzyć.
Ludzie
nazywali go k
łamcą twierdząc, że to niemożliwe, by istniało tak dziwne miejsce. Nie zmieniło to
faktu,
że Etiopia była Etiopią, a późniejsi badacze natrafili dokładnie na to samo, na co natknął się
James Bruce (patrz Hibbert 1982, str. 21-52). Chocia
ż było to pozbawione sensu, ludzie jednak
nadal nazywali Bruce'a k
łamcą, nie mając żadnych ku temu podstaw prócz własnego
prze
świadczenia, nie opartego na żadnym doświadczeniu. Jedynym sensownym krokiem w tej
sytuacji by
łoby sprawdzenie tego, co mówił Bruce.
Niewiara tych, którzy nigdy nie uczestniczyli w bezpo
średnim badaniu jest powszechnym
zjawiskiem, które towarzyszy nam od zawsze. Spieranie si
ę, czy coś jest możliwe czy nie,
argumentacja w obronie jakiego
ś doświadczenia, co do którego są wątpliwości, nie ma większego
sensu. Najlepsze, co mo
żna uczynić w takiej sytuacji to poddać owo doświadczenie sprawdzeniu.
OGRANICZENIA SRV
Naukowa teleobserwacja ma swoje ograniczenia. Niektóre z nich zdaj
ą się wynikać z natury
samego celu. Na przyk
ład, wyszkolony teleobserwator może oczami umysłu zobaczyć książkę i
mie
ć pewne pojęcie na temat jej treści, ale czytanie jej może okazać się niemożliwe. Ja osobiście
widzia
łem insygnia na mundurze ET. Udało mi się stwierdzić, że mundur jest biały, ale żeby
zobaczy
ć dokładny zarys symbolu na emblemacie, musiałem poświęcić sporo czasu. Podobnie
trudno jest odczyta
ć znaki drogowe i nazwy ulic, chociaż teleobserwator o wysokim stopniu
wyszkolenia jest w stanie tego dokona
ć.
Kolejne ograniczenie teleobserwacji wi
ąże się z określeniem miejsca w stosunku do jakiegoś
znanego punktu, Na przyk
ład łatwo jest namierzyć drogę do ojczyzny cywilizacji istot
pozaziemskich, ale trudno j
ą określić w stosunku do naszego systemu słonecznego.
Teleobserwator mo
że śledzić statek ET z Ziemi do ojczyzny ET, nie znając dokładnej drogi, jaką
ten si
ę posuwa. Ograniczenia tego typu można pokonać, ale “cena" informacji (w kategoriach
czasu, wysi
łku i nakładów) jest ogromna. Podam jeszcze inny przykład. W trakcie naszych badań
ustalili
śmy, że jedna grupa ET ma podziemną bazę na Ziemi, usytuowaną pod okrągłą górą. Dzięki
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (7 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
wspólnemu wysi
łkowi wielu teleobserwatorów, w końcu ustaliliśmy prawdopodobne miejsce bazy,
ale by
ło to zadanie niełatwe.
Przy odpowiedniej ilo
ści czasu, wysiłku i nakładów, można przezwyciężyć większość ograniczeń
SRV. Ale do niedawna musieli
śmy znosić ograniczenia całkiem odmiennej natury. Czasami
teleobserwatorowi zabraniano z zewn
ątrz nawiązywania łączności telepatycznej z jakimś celem. Na
przyk
ład w literaturze na temat UFO niektóre istoty pozaziemskie określane są mianem “Szarych".
Istoty te s
ą niskie, szczupłe, mają poszarzałą cerę i według doniesień często przeprowadzają
badania medyczne i dokonuj
ą operacji ginekologicznych na istotach ludzkich, zabieranych na
pok
ład statku kosmicznego. U wyszkolonych teleobserwatorów, którzy próbowali przeniknąć do
statków Szarych, nast
ępowała “blokada" widzenia, a dokładniej, podsuwana im była wizja
zast
ępcza.
Zwykle
łatwo jest wykryć oszukańczy sygnał. Na przykład, kiedy Szarzy wytwarzają zastępczą
wizj
ę, wielu teleobserwatorów otrzyma, o ile w ogóle się to stanie, bardzo niewielkie potwierdzenie
danych; nic nie b
ędzie się pokrywać. (Ostatnio, co wyjaśnię w rozdziale 14, cofnięty został nawet
zakaz telepatycznego wywiadu na temat porwa
ń przez UFO).
Ostatnie ograniczenie, o którym warto wspomnie
ć to problem rozumienia. Teleobserwatorzy
przychodz
ą na sesję “tak jak są". Przypomina to bardzo sytuację kogoś, kto mając zawiązane oczy
trafia do zupe
łnie obcego miasta. Ściąga opaskę i rozgląda się dokoła. Nie ma pojęcia, gdzie jest,
ale zauwa
ża budynki, ludzi, słyszy obce języki i doznaje wielu odczuć fizycznych. Może wszystko
postrzega
ć, ale niczego nie rozumieć.
Żeby było jasne, wszystkie dane uzyskane na podstawie teleobserwacji muszą się mieścić w
zasi
ęgu intelektualnego doświadczenia teleobserwatora. Podczas gdy nieświadomy umysł próbuje
uczyni
ć informację zrozumiałą dla umysłu świadomego, praca przebiega łatwiej, jeśli świadomy
umys
ł rozumie już podstawowe pojęcia związane z tymi danymi. Na przykład, ja nie przydałbym się
na wiele, próbuj
ąc dotrzeć do szczegółów nowoczesnej techniki pozaziemskiej. Po prostu nie
wiedzia
łbym na co patrzę. Przy największych wysiłkach, mój nieświadomy umysł prawdopodobnie
nie by
łby w stanie przekazać memu umysłowi świadomemu nic więcej ponad podstawowe
informacje na temat techniki. Natomiast wyszkolony in
żynier mógłby objąć myślą wszelkie ważne
informacje, w
łącznie ze szczegółami technicznymi. Techniczne wykształcenie inżyniera pomogłoby
mu w zrozumieniu postrzeganej rzeczywisto
ści. Z drugiej strony, ponieważ jestem socjologiem,
mog
ę być bardzo pomocny w badaniu pozaziemskich społeczeństw. Łatwiej będzie mi zrozumieć,
w jaki sposób organizuj
ą się i sprawują rządy. To znaczy, mój świadomy umysł bez trudu zrozumie
to, co uka
że mu umysł nieświadomy, a ja będę w stanie wytłumaczyć to innym. Podsumowując,
nie
świadomy umysł może postrzegać dosłownie wszystko, ale żeby zrozumieć to, co się postrzega,
trzeba oprze
ć się na umyśle świadomym.
Ogó
łem biorąc, ograniczeń teleobserwacji jest stosunkowo niewiele, a ponieważ są one
konsekwencj
ą naszych umiejętności i wyszkolenia, prawdopodobnie nie będą stanowić problemu
dla przysz
łych pokoleń lepiej wyszkolonych teleobserwatorów. Jeśli chodzi o ograniczenia
narzucane nam przez istoty pozaziemskie, nale
ży stwierdzić, że występują one sporadycznie, a ich
celem wydaje si
ę być niedopuszczenie do ingerencji w ich życie, a także ochrona nas – Ziemian
przed czym
ś, na co nie jesteśmy w pełni przygotowani. Myślę, że nawet te ograniczenia zostaną
pokonane, gdy
ż rodzaj ludzki powoli dojrzewa do tego, by stanąć w obliczu czegoś, co według
naszej dzisiejszej wiedzy stanowi do
ść silną społeczność galaktyczną.
UPRZEDZENIA WYSTĘPUJĄCE W OBSZERNEJ LITERATURZE NA TEMAT UFO
W porównaniu z obecnym stanem naszej wiedzy o dzia
łalności istot pozaziemskich na Ziemi bądź
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (8 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
w jej pobli
żu, rozległa literatura na temat UFO zawiera liczne nie poparte naukowo uprzedzenia.
Wiele fa
łszywych wniosków, jakie można znaleźć w owej literaturze, nie wynika bynajmniej z
niekompetencji. W trakcie prowadzenia bada
ń przedstawionych w niniejszej pracy, czytałem książki
i rozmawia
łem z piszącymi je inteligentnymi ludźmi, którzy naprawdę próbują rozwiązać niezwykle
zawik
łany problem. Zagadkę UFO trudno zrozumieć, nawet jeżeli dysponuje się danymi zebranymi
na drodze SRV. Natomiast bez tych danych w ogóle nie sposób jej zg
łębić. Jedyne dostępne
publicznie
źródła informacji opierają się na naocznych relacjach obserwacji UFO, raportach z
porwa
ń – uzyskiwanych zazwyczaj od osób zahipnotyzowanych – bądź na informacjach
pochodz
ących z channelingu, w którym przyjaźni kosmici rozmawiają z popierającymi ich istotami
ludzkimi, przy czym te ostatnie znajduj
ą się w stanie podobnym do transu.
Je
żeli chodzi o naoczne zeznania z obserwacji UFO, raporty te po prostu nie zawierają
odpowiedniej liczby informacji,
żeby mogły być użyteczne z naukowego punktu widzenia. Co można
bowiem powiedzie
ć o takim zeznaniu prócz tego, że zauważono niezwykły latający obiekt? Nadal
nie mamy
żadnych informacji na temat użytkowników statku; nie wiemy też nic o społeczeństwach,
z których oni pochodz
ą.
Problemy zwi
ązane z relacjami porwań są znacznie bardziej skomplikowane i wymagają szerszego
omówienia. Nie ma w
ątpliwości, że ludziom, którzy twierdzą, iż zostali porwani przez UFO i zabrani
na pok
ład ich statku, przydarzyło się to naprawdę. Obecnie dysponujemy danymi SRV,
potwierdzaj
ącymi wiele relacjonowanych wydarzeń.
G
łównym wątkiem przewijającym się w tych relacjach jest to, iż ludzie są porywani i wbrew swojej
woli wykorzystywani jako inkubatory w czasie trzech pierwszych miesi
ęcy ciąży genetycznie
spreparowanego potomstwa, które w cz
ęści jest ludzkie, w części zaś kosmiczne. Literatura
sugeruje jakoby Szarzy, niezadowoleni ze swej obecnej postaci, poszukiwali dla siebie nowych cia
ł.
W ogromnej wi
ększości przypadków porwań u porwanego występuje pewien stopień amnezji, którą
dobry terapeuta mo
że pokonać na drodze hipnozy. Usystematyzowane raporty na temat tego
zjawiska mo
żna znaleźć w pracach dwóch naukowców: w Porwaniu napisanym przez
harwardzkiego profesora Johna E. Macka (1994) oraz w pracy profesora z Tempie University
–
Davida Jacobsa pod tytu
łem Sekretne życie: udokumentowane relacje z pierwszej ręki na temat
porwa
ń przez UFO (1992).
Dr Mack, profesor psychiatrii na Harwardzkiej Akademii Medycznej, zasugerowa
ł – opierając się na
spisach ludno
ści – że ponad milion Amerykanów mogło być porwanych co najmniej raz w życiu
(Jacobs 1992, str. 9), a do
świadczenia takie nie ograniczają się do mieszkańców Stanów
Zjednoczonych. Niektóre osoby, usi
łują poradzić sobie z emocjonalnym szokiem, szukając pomocy
– zwykle w formie poradnictwa psychologicznego. Liczba tych ludzi jest stosunkowo niewielka, ale
powiedziano mi,
że według nieformalnych szacunków niektórych terapeutów sięga ona około
czterdziestu pi
ęciu tysięcy w samych Stanach Zjednoczonych. Nie wiem, na ile liczby te są
dok
ładne.
Wydaje si
ę całkiem możliwe, a nawet prawdopodobne, że ludzie szukający porady to przede
wszystkim ci, którzy w szczególny sposób zostali poruszeni spotkaniem z istotami pozaziemskim
5
(Kwestia ta zosta
ła podniesiona również przez Whitleya Striebera (1995) w książce zatytułowanej
Prze
łom: następny krok). Mogło się tak zdarzyć, gdyż niektóre ze spotkań istot ludzkich z
pozaziemskimi z niewiadomych przyczyn nie przebiegaj
ą gładko, choć zdecydowana ich większość
nie ma charakteru traumatycznego. Je
żeli tak jest, literatura na temat porwań nie może być
nastawiona
życzliwie do mieszkańców kosmosu. To pierwsze z pięciu głównych uprzedzeń, jakie
znajduj
ę w opracowaniach na temat UFO. Literatura ta, wykorzystując niereprezentatywne
przypadki porwa
ń, nagina wyniki badań w kierunku interpretacji pełnych strachu urazów. Jak można
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (9 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
przewidzie
ć, lwią część takich dzieł (wyłączając pracę Macka) wypełniają ostrzeżenia przed złymi
kosmitami, którzy porywaj
ą dorosłych i, niczym naziści, wyrywają płody w celu przeprowadzania
genetycznych eksperymentów. Nie chodzi o to, czy tak jest czy nie, ale o to,
że nie da się określić
prawdziwego charakteru istot pozaziemskich, opieraj
ąc się jedynie na relacjach tendencyjnie
wybranych jednostek, które dozna
ły szoku. Bardziej wyważony wybór przypadków obejmowałby te
z nich, w których wzajemne relacje mi
ędzy ludźmi a przybyszami przebiegały gładko. Jednakże
podobne przypadki nie s
ą znane terapeutom, gdyż osoby takie nie szukają porad specjalisty.
Kolejne uprzedzenia w literaturze dotycz
ącej porwań nagromadziły się wokół kwestii
wykorzystywania hipnozy. Nie mam w
ątpliwości, że hipnoza jest bardzo pomocna porwanym w
o
żywianiu wspomnień. Jeżeli jednak Szarzy posiadają zdolność wywierania tak głębokiego wpływu
na wywo
ływanie wspomnień, co sugeruje się w tego typu literaturze, istnieje duże
prawdopodobie
ństwo, iż owe wspomnienia również są niereprezentatywne. Co więcej, na wierzch
wyp
ływają najprawdopodobniej wspomnienia, które zawierały największy ładunek emocjonalny,
czyli te zwi
ązane z momentem szoku.
Tak wi
ęc mamy sytuację, w której niereprezentatywną próbkę wspomnień ożywia się w umysłach
niereprezentatywnej grupy porwanych. Na podstawie takich danych, nawet je
żeli są one dokładne,
nie sposób wyci
ągnąć ogólnych wniosków w stosunku do intencji istot pozaziemskich. To tak jakby
przybysze z kosmosu próbowali dowiedzie
ć się czegoś na temat ludzi jedynie na podstawie
wywiadów z ofiarami wypadków samochodowych. Wyniki takiego badania wskazywa
łyby, że ludzie
to istoty nieuwa
żne, często pijane, sadystyczne, zły gatunek, któremu sprawia radość
przysparzanie sobie cierpie
ń. Sytuacje takie mogą się zdarzyć, jednak uznanie cierpienia jako
reprezentatywnego dla ca
łej kultury ludzkiej byłoby w najwyższym stopniu mylące.
Trzecie uprzedzenie w literaturze na temat porwa
ń ma związek z punktem widzenia samych
naukowców.
Łatwo jest sympatyzować z osobami, które uważają się za ofiary porwania i
nadu
życia. Jesteśmy gatunkiem wysoce uczuciowym, który identyfikuje się z ofiarami
traumatycznych wydarze
ń. Nienawidzimy łajdaków i szukamy zemsty. Badacze, kiedy prowadzą
sesj
ę hipnozy i przywołują ukryte wspomnienia, znajdują się jak gdyby w emocjonalnej zupie wraz z
ofiarami, a niewielu z nich ma odpowiednie przygotowanie (wy
łączywszy oczywiście Macka), by
utrzyma
ć uczuciowy dystans w stosunku do relacji swoich pacjentów. Jedynie dobrze wyszkoleni
fachowcy w dziedzinie poradnictwa psychologicznego potrafi
ą w sposób kompetentny pracować z
tego typu st
łumionymi wspomnieniami, zachowując przy tym postawę obiektywną. Emocje są
prawdziwe i nale
ży się z nimi obchodzić w sposób jak najbardziej kontrolowany i profesjonalny. Jest
to wskazane nie tylko ze wzgl
ędu na zdrowie pacjentów, ale i z punktu widzenia interpretacji ich
prze
żyć. Wyciąganie wniosków na podstawie danych zebranych przez osoby nie posiadające
odpowiednich kwalifikacji terapeutycznych stanowi jedynie zaproszenie dla licznych nieporozumie
ń.
Kolejne uprzedzenie ma zwi
ązek z klimatem kulturowym w którym rodzą się wzmiankowane
relacje. Jeste
śmy społeczeństwem uwielbiającym przemoc. Widać to wyraźnie w naszych
codziennych programach informacyjnych. Rzadko mo
żna tam usłyszeć o spokojnych, emocjonalnie
zdrowych wydarzeniach. W wiadomo
ściach dominują doniesienia o gwałtach, morderstwach i
wszelkiego rodzaju zbrodniach. Ofiary przedstawiane s
ą zwykle w sposób patetyczny, natomiast
prawie nigdy nie wzmiankuje si
ę o okolicznościach usprawiedliwiających sprawcę przestępstwa. Na
przyk
ład o tym, że dana osoba stała się psychicznie niestabilna po przeżytym w dzieciństwie
wykorzystaniu seksualnym, czy te
ż po tym, jak została ofiarą zbiorowego gwałtu, dokonanego
przez gang po
śród slumsów. Rzadko pytamy dlaczego wydarzyła się zbrodnia. Zadajemy raczej
pytanie, jak kara
ć tych, którzy ją popełnili, w niedojrzały sposób odmawiając sobie wyrobienia
bardziej wywa
żonego punktu widzenia na temat zawiłych ścieżek życia.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (10 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
W dodatku, kultura nasza znajduje przyjemno
ść w rozwodzeniu się nad szczegółami zbrodni,
zarówno prawdziwej jak i wyimaginowanej. Przemoc to jeden z najbardziej kasowych produktów
przemys
łu filmowego w Hollywood. Przenika do ogromnej ilości ekranowych hitów. Jeżeli
kiedykolwiek dojrzejemy jako spo
łeczeństwo, umiłowanie przemocy będzie jedną z pierwszych
rzeczy, jakim b
ędziemy musieli stawić czoło. Nie chcę przez to powiedzieć, że porwani nie
do
świadczyli tego, co postrzegają jako nadużycie dokonane na swej osobie. Być może jednak
istnieje druga strona tej historii, któr
ą przeoczyliśmy, skupiając się tylko na relacjach o nadużyciu i
rozdmuchuj
ąc je do najwyższych granic, podczas gdy nigdy nie zadajemy pytania, czy może istniał
jaki
ś powód dla którego stało się tak a nie inaczej. Pozwolę sobie użyć porównania. Podobnie jak
dzieci nieuchronnie czuj
ą, te naruszona została ich nietykalność osobista, kiedy są zabierane do
lekarza na szczepienia, tak my
– istoty ludzkie możemy się czuć wykorzystani przez istoty
pozaziemskie, je
żeli nie rozumiemy szerszego tła na jakim dokonują się pewne czynności.
Powtórz
ę raz jeszcze – nie jest moim zamiarem pomniejszanie doświadczeń porwanych osób.
Nawo
łuję jedynie do przerwania nawałnicy strachu i nienawiści w celu wypracowania bardziej
wywa
żonego poglądu, który uchroni nas od wyciągania pochopnych wniosków co do rzekomych
ataków kosmitów.
Ostatnie uprzedzenie, o jakim chc
ę wspomnieć jest prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjne i
wielu ludzi mo
że emocjonalnie zareagować na moje poglądy. Uprzedzenie to dotyczy stereotypów
rasowych. Chcia
łbym być dobrze zrozumiany. Nie twierdzę, że porwane osoby są rasistami.
Problem stanowi to, jak spo
łeczeństwo widzi istoty, które są inne od nas samych.
Wed
ług pokaźnej części literatury na temat porwań, istoty pozaziemskie zamieszane w tę
dzia
łalność są dosłownie całkiem szare. Są małe, chude, mają duże zaokrąglone oczy, skórę
tward
ą jak podeszwa i na dodatek brakuje im uczuciowej głębi. Nie są wysokimi blondynami o
niebieskich oczach. Moim zdaniem, te zauwa
żalne różnice wyzwoliły w naszych umysłach
automatyczny proces stereotypizacji w stosunku do istot pozaziemskich. Nie podnosi
łbym tej
kwestii, gdyby nasze spo
łeczeństwo było wyzbyte rasizmu. Jeżeli jednak mamy być uczciwi w
stosunku do samych siebie, musimy przyzna
ć, że ludzkie społeczeństwo dręczy nieustanny
problem niesprawiedliwych zasad traktowania, opartych na rasizmie. Je
żeli prawdą jest, że
traktujemy
źle innych przedstawicieli naszego gatunku, jakiej reakcji możemy spodziewać się w
stosunku do istot nie b
ędących ludźmi?
Porwane osoby przynale
żą do naszej kultury, która zwykle nie postrzega innych istot w
pozytywnym
świetle. Trudno się więc dziwić, że istoty te przedstawiane są jako uosobienie zła. Z tej
perspektywy istnieje du
że prawdopodobieństwo, że my, ludzie, zabarwiamy otrzymywane dane
swoimi kulturowymi uprzedzeniami. Je
żeli mamy odgrywać poważną rolę w społeczeństwie
galaktycznym, b
ędziemy prawdopodobnie musieli uczciwie rozprawić się z własnymi problemami
psychologicznymi oraz nauczy
ć się patrzeć na inne kultury przez pryzmat większego obiektywizmu.
Pozwólcie,
że podam typowy przykład rodzajów stereotypizacji, jakie nieustannie pojawiają się w
literaturze, a które
świadczą o tym, że rasizm stanowi poważny problem w naszym postrzeganiu
wszech
świata. Przykładem tym nie chcę wyróżniać negatywnie jednego konkretnego pisarza. Nie
stanowi on wyj
ątku, a jego nazwisko przytaczam jedynie w celu nakreślenia bardziej ogólnego
problemu. Przyk
ład pochodzi z niedawno opublikowanej książki C. Andrewsa. Autor przedstawia
relacj
ę porwanego pisząc, że inni porwani potwierdzają wiele jego spostrzeżeń. Twierdzi on, że
Szarzy kontaktowali si
ę z Hitlerem, że produkują pożywienie z wydzielin gruczołów okaleczonych
zwierz
ąt, pracowali z CIA i nazistami w celu wyodrębnienia wirusa HIV i robili wiele innych złych
rzeczy. Natomiast ich wrogowie (to jest dobrzy przedstawiciele istot pozaziemskich) maj
ą szwedzką
urod
ę “wysokich blondynów". Istoty te są na ogół piękne i przystojne, niczym bohaterowie
westernów. Blondyni denerwuj
ą się na ludzi, ponieważ nasze rządy współpracują z Szarymi, ich
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (11 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
z
łymi, śmiertelnymi wrogami (Andrews, 1993, str. 41-64).
Tego typu uprzedzenia rasowe i stereotypowe uogólnienia s
ą szczególnie nieprzydatne, jeżeli
chcemy dobrze zrozumie
ć zjawisko istot pozaziemskich. Jeszcze raz powtórzę: jedyne co się liczy
to uzyskanie dok
ładnych danych i ich inteligentne odczytanie. Do tej pory otrzymywaliśmy na ogół
dane pe
łne uprzedzeń, których interpretacja została poważnie zniekształcona przez praktyki
badawcze i nasze w
łasne problemy kulturowe. Żeby rozwiązać zagadkę istot pozaziemskich,
musimy porzuci
ć uprzedzenia i wypracować bardziej kompletny obraz zjawiska.
Ostatni
ą metodą zbierania danych, o której wspomniałem, jest channeling, przez niektórych
uznawany za alternatyw
ę w stosunku do teleobserwacji. Postaram się wytłumaczyć, dlaczego tak
nie jest. Channeling ma miejsce wtedy, gdy osoba popada w stan podobny do transu, w czasie
którego porozumiewa si
ę telepatycznie z obcą istotą. Czasami twierdzi się, że aby osiągnąć
porozumienie, istota ta chwilowo
“przejmuje kontrolę" nad ciałem i umysłem osoby w transie.
Poza paroma wyj
ątkami, nie stwierdziłem aby channeling dorównywał dokładnością danym
uzyskanym na drodze SRV. Na ogó
ł, telepaci channelingowi przedstawiają ludzi ich pozaziemskim
siostrom i braciom, którzy mieni
ąc się dobrymi, ostrzegają przed złymi przedstawicielami swego
gatunku. Istoty z którymi nawi
ązano łączność, udzielają następnie różnorodnych informacji
dotycz
ących przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, opatrzonych ostrzeżeniami i napomnieniami.
Jednak
że materiał taki na ogół nie zgadza się ani z informacjami uzyskanymi przez innych
telepatów channelingowych, ani z wynikami otrzymanymi przez teleobser-watorów. Za pomoc
ą
teleobserwacji, badacze mog
ą kontrolować zarówno obiekt obserwacji jak i wyszkolenie
obserwatora oraz warunki, w jakich uzyskuje si
ę dane. Za pomocą precyzyjnego ekranowania i
procedur sprawdzaj
ących można wyizolować i odrzucić niedokładne dane. Channeling nie pozwala
na
żadną z tych rzeczy. Po prostu wierzy się telepacie lub nie, a wierzenia nie są zadowalającym
substytutem obiektywnej obserwacji, która podlega niezale
żnej weryfikacji.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (12 z 12) [2008-10-29 23:48:47]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 3: PODRÓŻ PRZEZ AKASZĘ
Moja praca w zakresie teleobserwacji istot pozaziemskich w
łaściwie zaczęła się w styczniu 1992
roku, aczkolwiek wtedy nie zdawa
łem sobie z tego sprawy. Od tamtego czasu doświadczyłem wielu
spotka
ń z całym szeregiem istot pozaziemskich. Na ogół nawiązywałem kontakt na drodze
teleobserwacji. Nie s
ądzę jednak, bym zbliżył się do istot pozaziemskich w sposób niezależny, bez
ich wiedzy. Tak naprawd
ę żywię silne podejrzenie (chociaż nie mam na to dowodu), że pewne
sugestie zosta
ły mi podsunięte, a ja początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że moje
zainteresowanie sprawami
świadomości ostatecznie doprowadzi mnie do ET. Nie jestem pewien,
kto móg
ł to zrobić, ale intuicja wyraźnie podpowiada mi (a przemawia za tym sporo dowodów
po
średnich), że byłem kierowany czy też popychany w tym kierunku.
Moje badanie ludzkiej
świadomości obejmowało trzy fazy szkolenia. Zacząłem od nauczenia się
zaawansowanej wersji Medytacji Transcendentalnej zwanej Sidhis. Drugi etap szkolenia stanowi
ł
tygodniowy kurs w Instytucie Monroe'a w Faber, w Wirginii. Kolejnym krokiem by
ło szkolenie w
zakresie teleobserwacji. Ka
żdy etap miał bezpośredni związek z moimi badaniami dotyczącymi istot
pozaziemskich, co wyja
śniam poniżej.
SIDHIS
W 1991 roku zacz
ąłem szkolenie w Programie Medytacji Transcendentalnej (MT) Sidhis. Podobnie
jak Medytacji Transcendentalnej, Sidhis nauczaj
ą nauczyciele wyszkoleni przez Maharashiego
Mahesh Yogi. Omawiam tu swoje do
świadczenia medytacyjne z dwóch powodów. Po pierwsze, w
trakcie badania istot pozaziemskich, natkn
ąłem się na grupy kosmitów, które najwyraźniej
praktykuj
ą coś w rodzaju medytacji Sidhis. Po drugie, w trakcie sesji teleobserwacji raz po raz
do
świadczałem świadomości pewnej grupy istot pozaziemskich, która posiada zbiorową
umys
łowość. Owa grupowa świadomość kosmitów – można by ją nazwać “zbiorowym umysłem" –
prze
żywa subiektywne doświadczenie zbliżone do tego, jakiego ludzie doznają w czasie ćwiczeń
Programu Medytacji Transcendentalnej Sidhis.
Moje pocz
ątkowe zainteresowanie tym programem korespondowało z publikacją niezwykłego
raportu w presti
żowym czasopiśmie naukowym. W 1988 roku, w grudniowym numerze Dziennika
Rozwi
ązywania Konfliktów ukazał się artykuł, w którym twierdzono, że grupy praktykujące
Medytacj
ę Transcendentalną, a zwłaszcza program Sidhis, mogą mieć wpływ na poziom konfliktów
w otaczaj
ącym ich terenie (Orme-Johnson i inni, 1988). Zjawisko to nazwano “efektem
Maharashiego" na cze
ść Maharashiego Mahesha. W chwili jego opublikowania, artykuł uważano za
kontrowersyjny. Z reakcji ludzi wynika,
że nadal wzbudza on dużo emocji.
Po ukazaniu si
ę artykułu na temat Efektu Maharashiego, z całą otwartością swego umysłu
zdecydowa
łem się zbadać, czy medytacja rzeczywiście może przyczynić się do zmniejszenia
konfliktów w
świecie. W tym celu zwróciłem się do Uniwersytetu Emory o dotację na badania.
Poprzez nauczenie si
ę programu Sidhis chciałem zbadać efekt Maharashiego. Przyznano mi
dotacj
ę i wkrótce potem zostałem Sidhą (zaawansowanym medytującym).
Na samym pocz
ątku pragnę wyraźnie podkreślić, że z ruchem Medytacji Transcendentalnej nie
łączy mnie żadna formalna więź. W żaden sposób go nie reprezentuję. Nigdy nie otrzymałem od
ruchu
żadnych pieniędzy czy innych dóbr materialnych. W niniejszej książce prezentuję wyniki jako
niezale
żny socjolog, prowadzący badania na własną rękę. Wszystkie moje komentarze odnośnie
medytacji stanowi
ą odzwierciedlenie moich własnych myśli i doświadczeń, jako że dotyczą one
moich bada
ń nad cywilizacjami pozaziemskimi. Żeby zrozumieć, o co tutaj chodzi, opierałem się
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (1 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
jedynie na w
łasnych umiejętnościach naukowca i wyszkolonego obserwatora.
SUBIEKTYWNE DOŚWIADCZENIA Z PROGRAMEM MT-SIDHIS
W normalnej
świadomości czuwania, umysł zalewany jest przez dane wejściowe pochodzące z
pi
ęciu zmysłów fizycznych: wzroku, słuchu, zapachu, smaku i dotyku. Nasza aktywność umysłowa
w wi
ększości wykorzystuje informacje z tych zmysłów. Surowe dane wejściowe uzyskiwane przez
zmys
ły, karmią aktywność intelektualną podobnie jak logika czy wyobraźnia. Jednak w trakcie
medytacji, nat
ężenie owych doznań zmysłowych stopniowo zmniejsza się w umyśle, aż do
ca
łkowitego ich wyciszenia. W tym punkcie ustają również logika i wyobraźnia. To co zostaje, nie
jest pustym umys
łem. Naprawdę jest to połączenie umysłu z czymś, co medytujący nazywają
“polem świadomości", które może pulsować aktywnością. Z subiektywnego punktu widzenia wydaje
si
ę, że pole to zarówno zawiera jak i odzwierciedla wewnętrzną świadomość wszystkich ludzi. W
stanie g
łębokiej medytacji ludzie w sposób bezpośredni doświadczają tego pola. Empiryczny
kontakt z nim przes
łaniają zwykle sygnały pochodzące zarówno z pięciu fizycznych zmysłów, jak i z
my
śli, wspomnień i emocji. Trzeba więc “przekroczyć" świadome przetwarzanie wrażeń
zmys
łowych przez odwrócenie uwagi świadomości od zmysłów i skierowanie jej w stronę tego, co
nie-fizyczne. To, co niefizyczne jest oczywi
ście z definicji pozbawione cech fizycznych, tym
niemniej posiada pewn
ą obiektywną rzeczywistość, którą można dokładnie zobaczyć, o ile tylko ma
si
ę odpowiednio wrażliwy system nerwowy. Spostrzeżenia takie nie są wytworem wyobraźni osoby
uprawiaj
ącej medytację.
Ostatecznym celem medytacji jest
ćwiczenie umiejętności odczuwania pola świadomości, aż do
osi
ągnięcia zwiększonej percepcji tego, co niefizyczne. Po ukończeniu tego procesu, nie ma
potrzeby dalszej medytacji. Osoba taka ma wysoce rozwini
ętą świadomość i doznała
samorealizacji. Oznacza to, i
ż nie prowadzi ona już podwójnego życia, w którym normalna
świadomość ograniczona jest do postrzegania zewnętrznych zmysłów fizycznych, a nie sięga jaźni
wewn
ętrznej. Człowiek, który osiągnął samorealizację ma tylko jedną połączoną (to jest wzajemnie
po
łączoną) świadomość. Ponieważ pole świadomości łączy wszystkie aspekty życia, postrzeganie
pi
ęciu fizycznych zmysłów jest zabarwione tym, co człowiek widzi z szerszego poziomu. Bez tego
rozumienie wszelkiego
życia jest upośledzone. Medytacja wtapia poczucie wewnętrznego istnienia
w codzienn
ą, normalną świadomość. W trakcie swoich badań odkryłem ważną rzecz, mianowicie,
że podstawową cechą, która odróżnia typowe istoty ludzkie od wysoko rozwiniętych istot
pozaziemskich jest to, i
ż kosmici w większej swej części osiągnęli samorealizację, podczas gdy u
ludzi zdarza si
ę to nader rzadko.
W pe
łni zrealizowana osoba szybko uświadamia sobie różnorodność współistniejącego z naszym
życia niefizycznego. Wszelkie życie, zarówno fizyczne jak i niefizyczne, zamieszkuje pewną
przestrze
ń. Niestety, angielskie określenie “space" – przestrzeń (tak jak “outer space" – w
przestrzeni zewn
ętrznej) ogranicza się do tego, co fizyczne. Szerszy termin definiujący przestrzeń,
obejmuj
ący swym znaczeniem tak życie fizyczne jak i niefizyczne, znajdujemy w sanskrycie – to
s
łowo skoszą. Wszyscy istniejemy w akasha i wszystkie nasze podróże zawierają się w akasha,
niezale
żnie od tego czy podróżujemy statkiem kosmicznym czy przy pomocy wyszkolonej
świadomości. Tak naprawdę, starożytni jasnowidze byli pierwszymi wielkimi astronautami,
poniewa
ż przy pomocy swoich umysłów nieomal dosłownie wędrowali po niebiosach. Na ogół
osoby zaawansowane w medytacji, podobnie jak istoty pozaziemskie, patrz
ą na naszą egzystencję
z szerszej perspektywy
życia w akaszy.
Moje pierwsze do
świadczenia z Programem MT-Sidhis w dużej grupie nastąpiły podczas medytacji
na Mi
ędzynarodowym Uniwersytecie Maharashiego w pierwszym tygodniu 1992 roku. Zebrało się
tam wtedy ponad dwa tysi
ące medytujących osób. Wszyscy ćwiczyliśmy program MT-Sidhis.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (2 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Obecny program MT-Sidhis jest do
ść zagmatwany i nie ma potrzeby, żeby w tym miejscu wdawać
si
ę w dokładny opis poszczególnych jego procedur. Powszechnie wiadomo, że część programu
obejmuje tak zwane
“latanie jogina". Odbyło się wiele publicznych pokazów tego zjawiska, a
niektóre z nich by
ły nawet transmitowane w telewizji. Na poziomie powierzchniowym, latający jogini
wygl
ądają jak gdyby podskakiwali po całym pokoju w pozycji kwiatu lotosu, niejako przypominając
żabę. Jednak nie chodzi tutaj o uprawianie gimnastyki, a o to, by uprawiając specjalny typ
aktywno
ści pozostawać w stanie medytacji ściśle związanym z polem świadomości.
W trakcie
“nielatających" części tych medytacyjnych eksperymentów doznawałem szczególnych
odczu
ć, takich jak uspokojenie, zatapianie się, przemieszczanie świadomości. Moja własna
świadomość zdawała się gdzieś wędrować, bez jakiegokolwiek wysiłku z mej strony. Rzeczywiście,
jednym z najwa
żniejszych aspektów właściwej medytacji jest to, że nie może się ona odbywać w
atmosferze wysi
łku. Wysiłek bowiem uaktywnia związane ze stanem czuwania czynności
przetwarzania informacji, które z kolei przyt
łumiają postrzeganie jakiegokolwiek sygnału z pola
świadomości. Po osiągnięciu tego nowego stanu, następowało charakterystyczne postrzeganie
ró
żnicy między stanem świadomości medytacyjnej a normalnym stanem czuwania świadomości.
Opisywanie wszystkich aspektów tej ró
żnicy wykraczałoby poza potrzeby niniejszej pracy, ale kilka
uwag na pewno si
ę przyda.
W stanie
świadomości medytacyjnej miałem wyraźne poczucie mojej własnej jaźni, która była
czym
ś różnym od moich myśli. Pojawiały się w tym stanie myśli, ale było ich niewiele. Co więcej,
my
śli jawiły się jako coś obcego mojej zasadniczej jaźni. W rzeczywistości, dominującym aspektem
percepcji by
ło poczucie rozszerzonej świadomości. Z perspektywy osoby trzeciej, moja
świadomość nie tyle myślała myślami, ile po prostu była świadoma siebie.
Jednak
że ten stan poszerzonej świadomości nie pozostawał bezczynny. Wyraźnie doświadczałem
jakiego
ś miejsca, a moja własna świadomość nie była jedyną, która dzieliła owo doznanie.
Do
świadczenie to nie było też chwilowe. W rzeczywistości, trwało dobrych parę minut zanim
program przeszed
ł do następnego punktu, to jest do “latania jogina".
Panuje opinia,
że z punktu widzenia stanu normalnego czuwania świadomości, stan świadomości,
którego do
świadcza się w trakcie medytacji, jest bardzo subtelny. Moje osobiste doświadczenia
wydaj
ą się to potwierdzać. Jednak z perspektywy stanu poszerzonej świadomości czynności w polu
świadomości nie zawsze są subtelne. Właśnie podczas “latania" pierwszy raz dostrzegłem coś, co
mo
żna by nazwać “falą świadomości" i muszę przyznać, że uderzyło mnie to niczym tona cegieł.
Fala
świadomości powstaje, kiedy osoby medytujące w jednym miejscu manipulują polem
świadomości w taki sposób, że wszyscy medytujący postrzegają falę wpływu w tym samym czasie.
Do
świadczenie to trudno ująć w słowa. Mogę jedynie stwierdzić, że przypomina ono wielki przypływ
energii.
Oczywi
ście nie wyszkolony uczestnik eksperymentu może odrzucić takie subiektywne obserwacje.
Ja jednak jestem wykszta
łcony w zakresie obserwacji ludzkich zachowań i pozostaję w wysokim
stopniu uwra
żliwiony na potrzebę odróżniania rzeczy zmyślonych od rzeczywistych. Jestem
g
łęboko przekonany, że w budynkach Uniwersytetu Maharashiego działo się coś obiektywnego. Nie
b
ędę utrzymywał, że rozumiem fizykę owego eksperymentu, ale był on dla mnie tak realny, jak
gdybym dosta
ł pięścią w twarz (przy czym oczywiście, o wiele przyjemniejszy).
Dok
ładnie pamiętam swą początkową reakcję po pierwszym doświadczeniu medytacji w dużej
grupie.
Żałowałem, że w budynkach tych nie byli obecni naukowcy z całego świata wraz z całym
mo
żliwym zestawem narzędzi laboratoryjnych. Uważałem, że nauka powinna zainteresować się
zjawiskiem, które mnie tak poruszy
ło. Nie było ono fizyczne, ale jak najbardziej prawdziwe i miało
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (3 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
wp
ływ na obiekty fizyczne (na przykład na mnie). Wówczas byłem przekonany, że coś tak silnego
nie mo
że umknąć naukowemu badaniu. Jednak nie potrafiłem znaleźć żadnej odpowiedzi na
pytanie: co si
ę właściwie stało? Mój umysł zdawał się przemieszczać na subtelny poziom
świadomości, z którego czułem wielką aktywność i potężne fale energii.
INSTYTUT MONROE'A
W dwadzie
ścia jeden miesięcy po tym, jak ukończyłem kurs programu MT-Sidhis, tuż przed
rozpocz
ęciem szkolenia w zakresie SRV, uczęszczałem na tygodniowy kurs programu “Wędrówki
przez Bram
ę" w Instytucie Monroe'a w Faber, w Wirginii. Program ten uczy osiągania odmiennych
stanów
świadomości poprzez technikę ładowania fal mózgowych. Zanim zapisałem się na ten kurs,
spotka
łem osobę, która miała uczyć mnie teleobserwacji i zostać moim monitorem w trakcie
relacjonowanych tu bada
ń. Otóż osoba ta powiedziała mi, że kurs w Instytucie Monroe'a stanowi
warunek wst
ępny szkolenia w teleobserwacji dla celów wojskowych. Chcąc powielić znaną drogę
wojskowego programu szkoleniowego, zapisa
łem się też na kurs programu “Wędrówki przez
Bram
ę". Przedstawię ten kurs pokrótce. Ludzie w Instytucie Monroe'a wynaleźli nieinwazyjny
sposób wytwarzania fizycznych zmian w mózgowych sygna
łach elektrochemicznych. Ich technika
oparta jest na wykorzystaniu d
źwięków w celu spowodowania różnych częstotliwości rezonansu
mi
ędzy prawą a lewą półkulą mózgową. Robert Monroe nazwał swą opatentowaną technikę “Hemi-
Sync". Polega ona na tym,
że umieszcza się jeden ton w jednym uchu (na przykład ton 100-
hercowy) i drugi ton o cz
ęstotliwości tylko nieznacznie różnej od tonu pierwszego w drugim uchu
(powiedzmy, ton 104
– -hercowy). W wyniku tego powstaje wibracja o bardzo niskiej częstotliwości,
któr
ą nazywa się częstotliwością uderzenia (w tym przypadku 4 herce). Częstotliwości uderzeń
w
łaściwie nie słyszy się w uszach, ale umysł może je rozpoznać. Sam mózg tworzy je na drodze
mieszania osobnych cz
ęstotliwości audio. W ten sposób używa się dźwięku do wywołania
elektrochemicznych zmian w mózgu, który rezonuje przy cz
ęstotliwości nie-wykrywalnej dla
ludzkiego ucha (z racji swej niskiej cz
ęstotliwości).
Naukowcy z Instytutu Monroe'a opracowali szereg wymy
ślnych mieszanek dźwięków Hemi-Sync,
które s
ą niezwykle użyteczne w osiąganiu odmiennych stanów świadomości przez słuchające ich
osoby. Sporz
ądzili oni “mapy" elektrochemicznej aktywności fal mózgowych wielu osób, zdolnych
do osi
ągania odmiennych stanów świadomości. Dopasowując mapy do zmian, jakie zachodzą w
technice Hemi-Sync, mog
ą oni, dosłownie za pomocą naciśnięcia guzika, spowodować taki
mechaniczny rezonans umys
łu, jaki występuje u wielkiego jasnowidza czy mistyka, który badaniu
granic
świadomości
po
święcił całe swoje życie. Najbardziej interesujące osiągnięcie Instytutu Monroe'a stanowi
odkrycie zestawu cz
ęstotliwości, pozwalającego postrzegać pełną bujnego życia sferę egzystencji
niefizycznej.
U
żywam słowa, które być może słyszeliście w telewizyjnym serialu Star Trek oraz w innych filmach
opisuj
ących to miejsce: “subprzestrzeń". Jakaś część każdego z nas, podobnie jak w przypadku
innych istot, istnieje w subprzestrzeni. Ludzie, którzy nie zamieszkuj
ą już naszej przestrzeni
fizycznej
“żyją" w subprzestrzeni. Określanie więc zmarłych mianem “martwych" czy “nieżyjących"
jest z gruntu niew
łaściwe.
Na kursie
“Bramy" w Instytucie Monroe'a podstawowy stan świadomości, pozwalający na wejście
do subprzestrzeni, nazywany jest stanem skupienia Focus 21. W tym stanie
świadomości można
g
łęboko wniknąć w subprzestrzeń i porozumieć się z przebywającymi tam istotami. W trakcie
mojego drugiego do
świadczenia ze stanem skupienia Focus 21, wydarzyła się niezwykła rzecz,
która zmieni
ła moje poglądy na temat istot pozaziemskich.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (4 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Le
żałem na plecach w małym pokoju z łóżkiem i niezbędnym sprzętem elektronicznym, słuchając
przez s
łuchawki dźwięków Focus 21. Doznałem subiektywnego doświadczenia umysłowego
przeniesienia w jakie
ś miejsce. Wykorzystywana technika nie wymaga ze strony słuchacza
żadnego wysiłku wyobraźni. Umysł automatycznie dostraja się do częstotliwości generowanej przez
tony i przenosi si
ę “tam". Po kilku minutach wydawało mi się, że przybyłem w jakieś miejsce, które
mia
ło wejście, coś w rodzaju drzwi. Rozkład obrazów nie był doskonały, ale mogłem odczuć, co się
dzia
ło. Znajdowałem się u jakichś bram.
Przeszed
łem przez wejście i znalazłem się w pokoju, który sprawiał wrażenie, jakby brakowało w
nim jednej
ściany. Wszędzie było światło, jasne światło. Rozejrzałem się dookoła i po swojej lewej
stronie zobaczy
łem jakąś istotę. Jej ciało sprawiało wrażenie fluoryzującego i lekko
przezroczystego. Wydawa
ło się, że osobnik ten mnie obserwuje, tak jakby nadzorował moją wizytę.
Wszed
łem do pokoju i, ku swojemu niezmiernemu zdziwieniu, spotkałem trzech innych znanych mi
ludzi. Byli tam mój dziadek, babcia i babcia stryjeczna (siostra babci).
Na poziomie emocjonalnym, nie posiada
łem się z radości. Wszyscy okazywali zadowolenie, że
mnie widz
ą. Mojego szczęścia nie da się wyrazić słowami. Miałem niejasne poczucie, iż z mojego
cia
ła fizycznego wydobywają się łzy, ale świadomość pozostawała z krewnymi. Niedawno zmarła
moja inna ciotka (druga siostra babci), wi
ęc rozejrzałem się wokół siebie, pytając gdzie jest.
Dok
ładnie pamiętam swoje pełne troski pytanie: “Ale gdzie jest Elsie?"
W tym momencie poczu
łem, jak jakaś inna – najwidoczniej potężna – subprzestrzeń pokrywa mnie
ciemn
ą osłoną. Następnie zostałem podniesiony i przeniesiony w inne miejsce. W trakcie tej
wycieczki zapyta
łem, dlaczego nie mogę zobaczyć tego, co jest na zewnątrz. (Zadałem to pytanie
po prostu przez pomy
ślenie). W momencie w którym je zadałem, podniósł się róg osłony i ujrzałem
najja
śniejsze światło, jakie kiedykolwiek dane mi było widzieć. To przypominało patrzenie prosto w
s
łońce. Co więcej, czułem przemożne pragnienie rozpłynięcia się w tym świetle. Wtedy ponownie
opad
ła zasłona i zrozumiałem. Chroniono mnie przed światłem. Odniosłem wrażenie, że
wystawienie na bezpo
średnie działanie światła mogłoby być dla mnie szkodliwe, ponieważ nadal
prowadzi
łem życie fizyczne.
Wkrótce potem, podró
ż w subprzestrzeni skończyła się i zasłona została podniesiona. Moim oczom
ukaza
ło się coś, co przypominało setki tysięcy Szarych. Były to istoty pozaziemskie, a żyły w
subprzestrzeni tak jak ludzie. Przybli
żyłem się i wyciągnąłem rękę w ich kierunku. (W jakiś sposób
wydawa
ło mi się, że jest to właściwe w tym momencie). To, czego doznałem, przyprawiło mnie o
zawrót g
łowy. Odczułem intensywny ból, psychiczny i uczuciowy – nie fizyczny. Cofnąłem się
szybko z powrotem do na wpó
ł otwartej zasłony. Jednak nie chciałem przepuścić takiej okazji, więc
spróbowa
łem ponownie. Tym razem, zamiast odbierać nowe wrażenia swymi ludzkimi zmysłami
zrobi
łem wysiłek, żeby odczuć świadomość Szarych, tak jak odczuwali ją oni. Ku mojej uldze,
doznanie by
ło teraz inne.
Poczu
łem spokój, bezruch, milczenie. Czułem też, że moją świadomość w tym momencie można
by przyrówna
ć jedynie do umysłowości drą Spocka ze Star Trek. To było tak, jakby nie istniały
żadne powierzchowne emocje, a tylko sama głębia. Wtedy zdałem sobie sprawę, że moje pierwsze
wra
żenie bólu ukazywało, jak czułby się mój umysł, gdyby był zmuszony żyć w świadomości
Szarych. Proces przej
ściowy był zbyt ostry. Nadal czułem głęboki ból, ale jeszcze nie wiedziałem,
czy pochodzi
ł on od Szarych, czy ode mnie samego. Odnosiłem niejasne wrażenie, że zarówno od
jednego jak i od drugiego, ale wtedy nie by
łem w stanie tego określić.
Wówczas us
łyszałem głos i już wiedziałem, kto przyprowadził mnie do Szarych. Głos powiedział:
“Tam są stworzenia, którym chcesz pomóc". Był to głos cioci Elsie.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (5 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Jeden z Szarych zbli
żył się do mnie i zapytał, czy przyszedłem, aby im pomóc. Nie wiedziałem co
powiedzie
ć. Czułem, że mają problemy, ale początkowo odnosiłem wrażenie, iż problemy te leżą
daleko poza granicami moich mo
żliwości pomocy.
Odpowiedzia
łem, że nie wiem. Zacząłem coś mamrotać. Wspomniałem, że może spróbuję. Może
b
ędę mógł wrócić. Nie wiedziałem jakie zadanie mam do wykonania. Cokolwiek jednak to było,
czu
łem się przytłoczony. Kurczyłem się i odczuwałem smutek, głęboki smutek. Ale czułem też, że
nie jest to czas na niesienie pomocy i
że muszę opuścić Szarych.
Znowu okry
ła mnie zasłona i zostałem odstawiony do drzwi wejściowych, gdzie czekali na mnie
krewni. W
łaściwie w ogóle nie zobaczyłem ciotki, ale już tego nie potrzebowałem. Pożegnałem się i
uda
łem do wejścia, gdzie nadal stała samotna istota subprzestrzenna, którą widziałem na samym
pocz
ątku. Potem, ku swojemu zdziwieniu, ujrzałem około dwudziestu ludzi trzymających się za
r
ęce; ludzie ci minęli mnie i weszli przez drzwi do czegoś na kształt tunelu prowadzącego w dół.
Uzna
łem to za dziwne, ale nie rozmyślałem wtedy na ten temat.
W moim umy
śle zaczęły się zmieniać sygnały dźwiękowe. Opuszczałem Focus 21. Po powrocie,
którego nie zak
łóciły już żadne wypadki, usłyszałem przyjemny głos z budki kontrolnej.
“Witamy z powrotem! Jesteś teraz całkowicie rozbudzony i czujny. Prosimy, dołącz do nas w sali
odpraw".
Wkrótce potem grupa bior
ąca udział w kursie “Bramy" spotkała się w dużej sali instytutu, w celu
omówienia swych do
świadczeń. Pierwszą rzeczą, która pojawiła się w dyskusji było to, że wielu
uczestników zdecydowa
ło się przejść przez doświadczenie jako grupa, niejako trzymając się za
r
ęce. Opowiadali o swych podróżach i powrocie przez bramę i już wiedziałem, kogo ujrzałem przy
wej
ściu do tunelu.
Je
śli chodzi o mnie, byłem zbyt odrętwiały żeby cokolwiek mówić. Po prostu słuchałem,
zastanawiaj
ąc się, co się jeszcze wydarzy.
MOJE SZKOLENIE W ZAKRESIE TELEOBSERWACJI
Z racji kontrowersyjnego charakteru moich bada
ń i natury szczegółów dotyczących wojskowych
operacji teleobserwacyjnych, zdecydowa
łem się utrzymać w sekrecie tożsamość mojego
nauczyciela. By
ć może w pewnym momencie człowiek ten sam zechce ogłosić, że był moim
nauczycielem i monitorem w trakcie tych bada
ń, ale będzie to jego decyzja. Póki co, będę nazywał
go
“moim nauczycielem" lub “monitorem". W przypadkach, gdy formy językowe zmuszą mnie do
u
życia zaimka osobowego, będę używał określenia “jego" czy “jemu" jedynie dla wygody, nie
nale
ży więc wyciągać z tego żadnych wniosków co do płci mego nauczyciela.
Cz
łowieka, który miał zostać moim nauczycielem teleobserwacji (były członek wojskowej jednostki
teleobserwacyjnej) spotka
łem po raz pierwszy na konferencji. Długo z nim rozmawiałem, dałem mu
sw
ą wizytówkę i błagałem, aby wziął mnie na przeszkolenie w teleobserwacji. Powiedział mi, że w
obecnej chwili jest to niemo
żliwe. Nie miał też większej nadziei na rozpoczęcie nowego programu
szkolenia. Szkolenie organizowano nadal wed
ług początkowych wzorów, opracowanych przez Ingo
Swanna dla kursantów wojskowych. Mówi
ąc krótko, kosztowało to za dużo pieniędzy, czasu i
potencja
łu ludzkiego. Brakowało nauczycieli.
Mimo wszystko zachowa
łem numer telefonu tego człowieka, chociaż wiedziałem, że wkrótce się
zmieni ze wzgl
ędu na jego przeprowadzkę. Ale powiedział mi dokąd zamierza się przenieść. Nie
licz
ąc literatury, jaką przysłał mi parę tygodni po konferencji, nie miałem od niego wiadomości przez
ponad rok.
Uczestniczy
łem w tamtej konferencji tylko przez jeden pełny dzień, aż do lunchu dnia następnego.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (6 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Moja
żona była w tym czasie w ciąży i żeby jej nie niepokoić, zdecydowałem się nie mówić, że idę
na spotkanie fachowców zainteresowanych istotami pozaziemskimi i UFO. Nie pami
ętam
dok
ładnie, co jej w końcu powiedziałem, ale było to coś o konferencji związanej z moimi badaniami.
Kiedy po konferencyjnym lunchu wróci
łem do domu, zastałem swoją żonę bardzo czymś
poruszon
ą. Chciała koniecznie wiedzieć, co robiłem. Powiedziała mi, że podczas mojej
nieobecno
ści miała gościa. Intuicyjnie czuła, że jego wizyta związana była z moją działalnością,
cokolwiek by to by
ło. Opowiedziała mi jak siedziała sobie na ławce na dworze, gdy nagle poczuła
za swoimi plecami czyj
ąś obecność. Moja żona jest Sidhą i nauczycielką Medytacji
Transcendentalnej, wi
ęc wiedziałem, że posiada wysoce rozwinięte zdolności dokładnego
postrzegania. Sta
łem zatem spokojnie i słuchałem jej relacji.
Powiedzia
ła mi następnie, że istota ta próbowała ją uśpić, żeby móc na nią popatrzeć. Czuła, że to
zainteresowanie wzbudzi
ła jej ciąża, co jej się bardzo nie spodobało. Oparła się przemożnej chęci
spania i zamiast tego zacz
ęła obracać się w kierunku owej istoty. W tym momencie istota ta
pojawi
ła się przed moją żoną, tak że zdążyła ją zobaczyć. Po chwili pomknęła szybko za pobliskie
drzewo i najwyra
źniej zniknęła. Opis istoty, jaki podała moja żona, pasował do obrazu typowego
Szarego. Nale
ży zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie rozmawiałem z nią na te tematy.
Pierwsz
ą myślą jaka przyszła mi do głowy było, że niektóre istoty pozaziemskie są w stanie
kontrolowa
ć rozmowy między ludźmi. Mogłem się jedynie domyślać, że ktoś słuchał mojej rozmowy
na konferencji, w której wspomina
łem, że chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o istotach
pozaziemskich, a dok
ładniej, pragnę napisać książkę o nich i ich cywilizacji. Podsłuchawszy
rozmow
ę, istota pozaziemska przyszła dowiedzieć się czegoś więcej na mój temat. Powiedziałem
żonie wszystko o spotkaniach, na które chodziłem.
W jakie
ś piętnaście miesięcy po konferencji, medytowałem w swoim nowym mieszkaniu w Ann
Arbor, w Michigan. Zazwyczaj ka
żdego lata jeżdżę na Uniwersytet w Michigan, żeby prowadzić kurs
matematyki nie-linearnej dla socjologów, którzy przyje
żdżają tam z różnych krajów. W trakcie
mojego porannego programu medytacyjnego mia
łem wyraźne odczucie, jakby ktoś kazał mi
pos
łuchać jednej z taśm Instytutu Monroe'a zaraz po zakończeniu medytacji. Miałem wrażenie, że
powinna to by
ć taśmy wykorzystująca stan skupienia Focus 12. Uznawałem ją za szczególnie
u
żyteczną w ułatwianiu łączności telepatycznej, bowiem pozwalała ona na jednoczesne utrzymanie
ścisłego kontaktu z rzeczywistością, w przeciwieństwie do Focus 21, gdzie świadomość nieomal
ca
łkowicie przemieszcza się do sfery niefizycznej. Zaraz po skończeniu medytacji, poszedłem do
sypialni i cicho (
żeby nie przeszkadzać śpiącej żonie) wyjąłem taśmę i wróciłem do pokoju
go
ścinnego. Nastawiłem taśmę w przenośnym magnetofonie, założyłem słuchawki, nacisnąłem
guzik i opar
łem się, żeby posłuchać i wypocząć.
Zaraz po tym, jak sko
ńczył się wstęp, zacząłem dostrzegać mentalny obraz świetlanej istoty. Był to
osobnik p
łci męskiej, ubrany w białą szatę. Miał dla mnie wiadomość. Powiedział mi, że teraz
nadszed
ł odpowiedni czas na skontaktowanie się z moim znajomym teleobserwatorem wojskowym
i na odbycie przeszkolenia w zakresie SRV. Podkre
ślił, że powinienem zrobić to teraz. Taśma się
sko
ńczyła, a ja zastanawiałem się, co począć.
Po zaj
ęciach porannych, poszedłem do swego biura, żeby skontaktować się z teleobserwatorem,
którego tak dawno nie widzia
łem. Poprzednio, ile razy dzwoniłem, nigdy nie udawało mi się z nim
porozmawia
ć, gdyż zawsze natrafiałem na automatyczną sekretarkę. Zresztą nic dziwnego –
uprzedzi
ł mnie, że często nie ma go w biurze. Nie miałem jego nowego adresu w mieście, pod który
mia
ł się przeprowadzić i nawet nie wiedziałem, czy faktycznie się tam przeniósł. Nie mając innego
wyboru, zdecydowa
łem się zadzwonić do informacji telefonicznej. Ku mojemu zdumieniu, mieli na
li
ście jego numer. Zadzwoniłem więc, usłyszałem jego glos na sekretarce, zostawiłem swój numer i
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (7 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
zacz
ąłem przygotowywać wykład na następne zajęcia.
Wkrótce zadzwoni
ł. Powiedziałem mu, jak bardzo jestem szczęśliwy, że mogę z nim rozmawiać i
spyta
łem, czy jest jakaś szansa, żeby teraz uczył mnie teleobserwacji. Wspomniałem o swym
pragnieniu napisania ksi
ążki na temat zjawiska istot pozaziemskich oraz o tym, że potrzebuję
teleobserwacji jako narz
ędzia zbierania danych. Ku mojemu niezmiernemu zdziwieniu oznajmił, że
w
łaśnie skończył aktualizować program szkolenia w teleobserwacji, dzięki czemu będzie mógł
nauczy
ć mnie podstaw w trakcie siedmiodniowego intensywnego kursu, po sześć godzin dziennie.
Mog
łem być drugim uczniem na jego nowym kursie, który miał się zacząć za około siedem tygodni.
Poda
ł cenę i oznajmił, że będzie mnie uczył. Fakt, że to on będzie moim nauczycielem, miał dla
mnie du
że znaczenie, bo w jego towarzystwie dobrze się czułem. Powiedziałem, żeby mnie zapisał
i ustali
ł kwestie finansowe. Po odwieszeniu słuchawki pomyślałem o świetlistej istocie, która
telepatycznie zbli
żyła się do mnie podczas mej porannej sesji z taśmą Monroe'a. Odnosiłem
wra
żenie, że to jeszcze nie koniec niespodzianek i powiedziałem sobie, że lepiej się do tego
przyzwyczai
ć.
Czas na szkolenie w teleobserwacji by
ł doskonały. W czasie tygodni przed szkoleniem mogłem
ucz
ęszczać na jednotygodniowy intensywny program “Wędrówki przez Bramę" w Instytucie
Monroe'a. Tamtego lata uda
ło mi się również zrobić oferowany przez instytut domowy kurs o
nazwie
“Doznanie Otwarcia Wrót". Jest to kurs wykorzystujący niektóre z taśm używanych w trakcie
tygodniowego kursu stacjonarnego. Tamtego lata sp
ędziłem więc dużo czasu słuchając taśm Focus
12. Domowy kurs bardzo wzbogaci
ł moje doznania w okresie jednotygodniowego programu
stacjonarnego. Ca
łe doświadczenie jakie zdobyłem w Instytucie Monroe'a pomogło mi przygotować
si
ę na to, co miałem zobaczyć podczas kursu teleobserwacji.
Moje szkolenie odbywa
ło się w skromnym otoczeniu. Pokój szkoleniowy byt zasadniczo szary,
podobnie jak budynek, w którym si
ę mieścił. W zasięgu wzroku kursanta nie było żadnych jasnych
kolorów. Nauczyciel nosi
ł ubrania w naturalnych, stonowanych barwach, żeby uniknąć pobudzania
wyobra
źni wizualnej swego ucznia, co prowadziłoby do zniekształcania danych.
Ode mnie wymagano, abym w trakcie szkolenia by
ł wypoczęty i nie głodny. Jest to bardzo ważne,
poniewa
ż teleobserwacja wykorzystuje niektóre aspekty autonomicznego systemu nerwowego.
Wszystko, co wp
ływa negatywnie na ten system (na przykład głód) może pogorszyć ogólną jakość
danych.
Mój nauczyciel by
ł niezwykle cierpliwą osobą. Ważne jest, aby budować u ucznia pewność siebie,
pozwalaj
ącą mu nabrać na tyle zaufania do zbieranych danych, aby przed przeniesieniem ich na
papier nie uleg
ły zmianie bądź nie zostały odrzucone przez jego wątpiący, świadomy umysł. Byłem
wi
ęc szczególnie wdzięczny za troskę, z jaką instruktor mój prowadził szkolenie podczas tych
pierwszych trudnych dni.
Stwierdzi
łem, że to, co dzieje się w trakcie teleobserwacji jest ściśle związane z doznaniami w
trakcie Medytacji Transcendentalnej, a nawet z wra
żeniami uzyskiwanymi pod wpływem procesów
d
źwiękowych Hemi-Sync w Instytucie Monroe'a. W świadomości umysłowej przebija się i uzyskuje
przewag
ę ta część umysłu, która podczas normalnego stanu czuwania nie jest wykorzystywana. W
rzeczywisto
ści, dla medytującego Sidhy SRV to tylko sposób dokładnego zapisu informacji –
protokó
ł zapisu.
ORGANIZACJA CZĘŚCI DRUGIEJ
W tym miejscu nale
ży skreślić parę stów na temat sposobu, jaki wybrałem, aby przedstawić
materia
ł w niniejszej książce. W drugiej części relacjonuję wyniki wielu sesji SRV
przeprowadzonych w okresie dwóch lat. Aby u
łatwić prezentację materiału, wyniki te przedstawione
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (8 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
s
ą w formie przypominającej zapisy. Nie zamieszczam opisów licznych procedur (stosowanych
zarówno przy pomocy umys
łu jak i pióra i papieru), które wykonywałem w czasie sesji zgodnie z
protoko
łami SRV. Procedury te byłyby niejasne dla niewyszkolonych osób, a omawianie ich w tym
miejscu utrudnia
łoby zrozumienie sesji.
Poniewa
ż niewyszkolone osoby mogą nie rozumieć, w jaki sposób jakieś procedury miałyby
wp
ływać na dostęp do informacji, niektóre z nich być może uznają je za czysty wymysł i same
zechc
ą sprawdzić dokładność moich relacji. Proszę zrozumcie, że jedynym powodem dla którego
inni ludzie nie mog
ą ujrzeć tych rzeczy jest fakt, iż nie przeszli odpowiedniego przeszkolenia.
Nale
ży pamiętać, że szkolenie SRV, chociaż publicznie dostępne, nie jest ani łatwe ani tanie. Ja
zainwestowa
łem sporo czasu, wysiłku i pieniędzy, żeby nauczyć się jak dokonywać tego, co tu
prezentuj
ę. Nikt nie powinien oczekiwać, że moje doświadczenia staną się jego udziałem, o ile nie
osi
ągnął podobnego do mojego stopnia wyszkolenia.
Druga cz
ęść tej książki przedstawia ogrom danych i zaproponowanych przeze mnie ich
interpretacji. Mia
łem do wyboru, ułożyć książkę tematycznie według kategorii istot pozaziemskich,
albo w sposób chronologiczny, uwzgl
ędniający mój proces odkrywania. Wybrałem podejście
chronologiczne, jako
że daje ono Czytelnikowi pewną namiastkę dreszczyku emocji, jaki sam
odczuwa
łem.
Kosztem tego podej
ścia rozdziały są cokolwiek chaotyczne z tematycznego punktu widzenia. Z
perspektywy czasu jednak wydaje mi si
ę to łatwe do zaakceptowania; może denerwować jedynie
tych, którzy posiedli ju
ż dokładną wiedzę w kwestii istot pozaziemskich i ich związku z naszą
planet
ą. Tematyczna organizacja książki tego typu będzie miała sens dopiero za kilka lat, kiedy
ludzie zrozumiej
ą podstawowe dane.
Zanim Czytelnik przyst
ąpi do dalszego czytania, proponuję by przejrzał krótką listę terminów SRV i
innych s
łów, pomieszczonych w słowniczku na końcu książki. Terminy te pojawiają się w opisach i
analizach sesji SRV przedstawionych w drugiej cz
ęści mojej pracy.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (9 z 9) [2008-10-29 23:48:57]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 4: MOJA PIERWSZA WIZYTA NA MARSIE
Znajduj
ę się w biurze, które mój nauczyciel wykorzystuje do szkolenia w teleobserwacji. Jest tu
bardzo niewiele rzeczy, które mog
łyby odciągnąć moją uwagę. Dominującym kolorem jest szary.
Na stoliku przede mn
ą leży tylko pióro i ryza papieru. Pogoda jest wyśmienita. Kurs przebiega
dobrze. Mój ostatni cel stanowi
ł most nad rzeką w Wietnamie podczas wojny. Wybór celów jest
urozmaicany po to, by mój umys
ł uniknął zgadywania. Za każdym razem aż do zakończenia sesji
nie wiem co i gdzie b
ędę obserwował.
Mój nauczyciel rozpoczyna dzisiejsz
ą sesję, podobnie jak inne. Siedzi naprzeciwko mnie przy
stoliku szkoleniowym. Pyta mnie czy jest mi wygodnie i czeka na moment, kiedy trzymane przeze
mnie pióro znajdzie si
ę na kartce papieru. Mówię mu, że jestem gotowy, a on podaje mi
wspó
łrzędne celu.
Data: 29 wrze
śnia 1993
Miejsce: Sala szkoleniowa
Dane: Typ 4
Wspó
łrzędne celu: 5987/9221
Zapisuj
ę współrzędne na papierze, po czym przesuwam pióro na prawo od numerów. W tym
punkcie, mój autonomiczny system nerwowy zaczyna porusza
ć moją ręką i natychmiast zaczynam
szkicowa
ć rysunek. Rysunek ten jest następnie analizowany. Wszystko to wchodzi w skład
Pierwszej Fazy protoko
łów SRV.
Przechodz
ąc do Fazy Drugiej protokołów, zaczynam zbierać informacje dotyczące kolorów, faktury
powierzchni, d
źwięków, temperatury, smaków i zapachów związanych z celem. Procedury
Pierwszej i Drugiej Fazy pomagaj
ą mi ustalić umysłowy “klucz" do sygnału celu. Na razie jestem
nowicjuszem, wi
ęc wydzielenie sygnału pochłania mi trochę czasu. W końcu, po jedenastu stronach
danych wst
ępnych zaczynam doznawać bilokacji.
COURTNEY BROWN: “Wydaje się, że jest tu coś w rodzaju góry. Otaczający ląd stanowi płaski,
piaszczysty obszar. W miejscu tym wyczuwa si
ę pewne poczucie wielkości. W tej chwili nie widzę
żadnych ludzi. Wygląda na to, że na płaskim obszarze znajduje się budowla wzniesiona przez
cz
łowieka".
MONITOR: “W porządku. Zrób szkic Trzeciej Fazy. Zapisz to wszystko i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem w matrycy... Wszystko tu jest brązowe i piaszczyste. Widzę dom. Co tu
robi piramida? Pozwól,
że wpiszę piramidę do kolumny AOL. To na pewno moja wyobraźnia".
MONITOR: “Niczego nie oceniaj. Po prostu zapisz AOL".
C.B.: “Dom jest długi i wąski. Chyba jest zrobiony z drewna. Przykro mi, ale znowu widzę tę
piramid
ę. Jest naprawdę ogromna".
MONITOR: “Notuj dalej dane. Zapisz to wszystko w wyraźnych kolumnach. Co jeszcze widzisz?
Nadal trzymaj si
ę matrycy".
C.B.: “Oho, teraz są ludzie. Mnóstwo ludzi. I zwierząt. Ludzie i zwierzęta... zapisuję wszystko na
matrycy. Ta piramida zwi
ązana jest z jakimś rodzajem kultu. To chyba nieuchwytne, co?"
MONITOR: “Tak. Kontynuuj".
C.B.: “Piramida jest wysoka, kamienna, twarda. Wokoło jest piasek i wieje wiatr. Piramida sprawia
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-04.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:48:59]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
wra
żenie solidnej, ale jest spróchniała. O rany, ależ ona jest wysoka".
MONITOR: “OK. Wykonamy operację przeniesienia. Przygotuj pióro. W środku piramidy powinno
co
ś być".
C.B.: “Widzę odcienie brązu. Powierzchnie są nierówne, piaszczyste, kamienne. Jest chłodno, ale
nie zimno. Znajduj
ę się w środku pokoju. Co my tu mamy? Podłoga, kamienne ściany. Jakiś stolik,
a na nim szklany kszta
łt".
MONITOR: “Zapisz to wszystko we właściwych kolumnach".
C.B.: “Cel tego miejsca ma jakiś ponury charakter. Daje się odczuć determinację, wynikłą z
konieczno
ści. Hmm. Widzę tunele. Przede mną znajduje się tunel".
MONITOR: “Idź wzdłuż tunelu".
C.B.: “Wszędzie na podłodze jest brud. Tunel jest ciemny. Prowadzi na zewnątrz. Jestem teraz na
zewn
ątrz, na powierzchni budowli. Widzę drogę otoczoną piaskiem. Znowu odnoszę wrażenie, że
cel tej konstrukcji jest jaki
ś mroczny".
“Widzę teraz dużo ludzi. Wyraźnie czuję, że budowla ta albo coś w jej pobliżu miało związek z
wielkim budowlanym przedsi
ęwzięciem, wymagającym pomocy i wielu nakładów. W trakcie budowy
musia
ło zginąć wielu ludzi."
“W pobliżu jest miasto. O Boże. Widzę też górę, z której wylewa się lawa. Co się tam dzieje? Nic mi
nie wiadomo o wulkanach w pobli
żu piramidy. Wygląda to jak Pompeje, ale koło Pompei nie ma
przecie
ż piramid."
MONITOR: “Nie analizuj. Po prostu notuj, co widzisz. Idź dalej".
C.B.: “Dużo ludzi umarło i nadal umiera. Panuje zamieszanie. Ludzie biegają chaotycznie w
ró
żnych kierunkach. Dominuje poczucie beznadziejności. To jest okropne!"
Zaczynam rysowa
ć szkic sceny. Wulkan znajduje się chyba na wschód od miasta, a większość
ludzi biegnie na pó
łnoc.
“Przemieściłem się trochę w czasie. Ci, którzy przeżyli budują w pobliżu miasteczko. Nie otrzymali
znik
ąd pomocy. Panuje przeraźliwa nędza. Są tu chaty i namioty. To naprawdę okropne."
“Hmm. Teraz widzę jakichś nowych ludzi odbudowujących miasto. Nie wyglądają na tubylców.
Chyba odbudowuj
ą miasto dla nowej grupy ludzi. Nadchodzą inni. Ci nowi ludzie przybyli z bardzo
daleka i sprawiaj
ą wrażenie, jakby za wszelką cenę chcieli pomóc poprzednim mieszkańcom
miasta. Z punktu widzenia tubylców ta akcja przybyszy przypomina kandydowanie na pos
ła w
nieznanym okr
ęgu wyborczym."
MONITOR: “W porządku. Na razie wystarczy. Zapisz godzinę i zakończymy sesję".
C.B.: “Gdzie to mogło być?" Mój nauczyciel podsuwa mi folder. Otwieram go i wyciągam zrobione
przez satelit
ę zdjęcie Cydonii na Marsie. Jak na dłoni, widnieje tam piramida. Na prawo (wschód)
od piramidy widoczne s
ą oznaki aktywności wulkanicznej. “Chyba żartujesz. Wysłałeś mnie poza
Ziemi
ę? Na Marsa?"
MONITOR: “Czemu by nie? Lubię tam wysyłać uczniów. To utrzymuje ich w czujności".
Komentarz
Wtedy po raz pierwszy dopu
ściłem myśl, że Mars rzeczywiście mógł kiedyś być zamieszkany.
Przedtem by
ł to temat, który zaliczałem do science fiction. Przez resztę dnia i cały wieczór
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-04.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:48:59]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
próbowa
łem przyzwyczaić się do tego, że byłem świadkiem prawdziwego fragmentu historii
Marsjan.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-04.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:48:59]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 5: TELEOBSERWACJA PORWAŃ PRZEZ UFO
.Nauczyciel mój wspomina
ł przy wielu okazjach, że teleobserwatorom na ogół nie udawało się
zobaczy
ć przypadków porwań ludzi przez UFO. Z nielicznymi wyjątkami, za każdym razem, kiedy
tego próbowali, zamiast danych o porwaniu otrzymywali sygna
ły zastępcze. Często dane te można
by
ło odczytać jedynie w sposób symboliczny. Teleobserwator widział coś, ale nie był to cel.
Na dobr
ą sprawę zebrane informacje mogły w ogóle nie przypominać celu. Gdy inni
teleobserwatorzy próbowali zobaczy
ć ten sam cel, w wynikach występowały rażące rozbieżności.
W paru przypadkach nie uzyskano
żadnych danych.
Rozdzia
ł ten przedstawia relację z sesji, w której obiektem teleobserwacji było porwanie ludzi przez
istoty pozaziemskie. Incydent stanowi
ący cel zaczerpnięty został z książki Jacobsa pod tytułem
Tajemne
życie.
Chocia
ż mój nauczyciel nigdy nie dawał teleobserwatorom takiego celu, był przekonany, że zamiast
porwania zostan
ę uraczony fałszywym sygnałem. Tymczasem otrzymałem sygnał, dający
symbolicznie do zrozumienia,
że istoty pozaziemskie pragną, abym je zrozumiał. Być może
my
ślały, że samo porwanie zostałoby źle odebrane, przekazały więc symbole wskazujące na cel i
znaczenie kryj
ące się za porwaniem.
Oczywi
ście nie zostałem poinformowany co do charakteru faktycznego celu aż do czasu
zako
ńczenia sesji.
Data: 30 wrze
śnia 1993
Miejsce: Sala szkole
ń
Dane: Typ 4
Wspó
łrzędne celu: 2864/0576
Dane wst
ępne wskazywały, że cel znajduje się na suchym lądzie.
C.B.: “Występują tutaj kolory ziemskie. Brązy, biele, kolor dębu. Jest ciepło. Jak na pustyni".
MONITOR: “Przejdź do szkicu w Fazie 3".
C.B.: “Widzę budynek, płot i coś w rodzaju linii kolejowej".
Zrobi
łem rysunek. Mój nauczyciel kazał mi następnie wykonać trzy operacje przemieszczenia,
żebym zobaczył miejsce z różnych perspektyw.
“To sprawia wrażenie obiektu, w którym się coś przechowuje. Jest tu płot". Narysowałem nieco
zakrzywiony plot.
MONITOR: “W porządku. Przejdź do matrycy w punkcie 4".
C.B.: “Tak, z całą pewnością jest tutaj płot. To płaski, brudny obszar. Jakieś miejsce pracy. Za
ogrodzeniem znajduj
ą się zwierzęta i kilkoro ludzi. To biali ludzie. Sprawiają wrażenie zajętych
robot
ą. Jeśli chodzi o zwierzęta, to widzę konie".
“To na pewno jest środowisko pracy, a ci ludzie wykonują powierzone im zadania. Są przekonani,
że muszą wykonać tę pracę. Daje się odczuć silną determinację. Przychodzi mi na myśl walka
byków."
MONITOR: “Zapisz to jako AOL linii sygnału: 'jak walka byków'. Nie interpretuj. Po prostu zapisz
dane".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-05.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:01]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Na zagrodzonym terenie są też ludzie. Odnoszę wrażenie, jakby popełniono jakieś
nadu
życie. Ale są tu również rzędy ławek i widzowie. Ludzie patrzą na okrągły plac otoczony
p
łotem. Bardzo mi się to nie podoba".
MONITOR: “OK, Courtney. Zrób sobie przerwę".
Po przerwie.
C.B.: “W porządku. Jestem z powrotem w tym miejscu. Słychać wrzaski, krzyki, ale też śmiechy.
Ludzie na widowni to nowocze
śni, zwykli ludzie. Otacza ich aura rozrywki. Dla nich to jakby
rozgrywki sportowe w sobotni wieczór".
Nauczyciel ka
że mi wykonać operację przemieszczenia na wysokości pięciu tysięcy stóp nad tym
miejscem.
“Nie do wiary, tutaj jest inaczej. Srebrne i metalowe przedmioty. Szybki ruch. Odbieram silne AOL
statków kosmicznych ET. Co mam robi
ć dalej? Zdaje się, że tam są pojazdy."
Mój nauczyciel poleca mi wykona
ć technikę siedzenia miejsca. Wykorzystując ją, mogę podążyć za
pojazdami a
ż do punktu, z którego wyruszyły.
“Statki przypominają samoloty, błyszczące, metalowe samoloty. Wygląda na to, że ich załoga ma
jak
ąś misję do spełnienia. W porządku, namierzyłem dwóch ludzi na pokładzie. Sprawiają wrażenie
nieprzyst
ępnych. Punktem startowym jest miasto."
“W mieście jest dużo ludzi. Najwyraźniej ludzie z samolotu w jakiś sposób krzywdzą ludzi z miasta.
Tubylcy stanowi
ą cel i wcale im się to nie podoba. Jest tu również dużo budynków. Mokro i chłodno.
Widz
ę lotnisko, z którego startują samoloty."
“Wróciłem do pierwszego miejsca. Zwierzęta wyraźnie czują się zagrożone. Wygląda na to, że
ludzie bawi
ą się zwierzętami, które sprawiają wrażenie spanikowanych. Teraz czuję wyraźnie, że
ludzie za ogrodzeniem nie chc
ą skrzywdzić zwierząt. Są one dla nich źródłem pewnego rodzaju
rozrywki."
MONITOR: “Skup się na celu, jaki przyświeca tym ludziom".
C.B.: “Oni próbują sprawować nad zwierzętami kontrolę, tak jakby je wypasali. To obóz
szkoleniowy. Trenuj
ą zwierzęta do jakichś celów".
MONITOR: “Przenieś się trochę w czasie".
C.B.: “Zwierzęta już nie panikują. Trenerzy je karmią i kochają".
MONITOR: “OK. Zakończmy sesję. Oto twój cel".
Komentarz
Najlepsze, co mog
ę uczynić, to przedstawić moją własną interpretację tej sesji SRV. Być może
Czytelnicy zechc
ą inaczej odczytać moje doświadczenie. Tego typu sesja odbyła się tylko w dwóch
znanych mi sytuacjach. Pierwsza dotyczy
ła porwań przez UFO. Druga miała miejsce wtedy, gdy
teleobserwatorzy wojskowi usi
łowali zaobserwować urządzenie z niebezpieczną energią. W
obydwu przypadkach kto
ś podstawił fałszywy sygnał, najwidoczniej nie chcąc, by ludzie uzyskali
dost
ęp do pewnych informacji.
Wydaje si
ę, że w tej sesji zwierzęta symbolizowały ludzi. Osoby za ogrodzeniem to istoty
pozaziemskie, które pracuj
ą z ludźmi, żeby przeszkolić ich do jakiegoś celu. Natomiast ludzie w
ławkach na widowni to być może widzowie z galaktyki. Samoloty przedstawiają statki kosmitów,
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-05.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:01]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
które prawdopodobnie maj
ą związek z działalnością trenerów za ogrodzeniem. Możliwe, że załoga
statków wspiera tych, którzy dzia
łają na lądzie.
Jest to jedyny cel tego typu, jaki przedstawiam w niniejszej ksi
ążce. Wszystkie inne cele stanowią
faktyczne obserwacje, które mo
żna poddać bezpośredniej analizie, bez uciekania się do symboli.
Wiem teraz,
że niektóre istoty pozaziemskie mogą tworzyć sygnał zastępczy, dostosowując go do
umys
łu danego teleobserwatora w taki sposób, że przekaz staje się dlań bardziej zrozumiały.
Jednak przypadki takie s
ą bardzo rzadkie.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-05.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:01]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 6: OCALENI MARSJANIE
\V dalszym ci
ągu przechodzę szkolenie. Siadam na krześle. Mój nauczyciel trzyma zamknięty plik,
zawieraj
ący nowy cel. Nadal kusi mnie, żeby zgadywać co stanowi cel, ale powstrzymuję się.
Nauczyciel wyja
śnia, że wkrótce, w miarę jak mój umysł przyzwyczai się do tego, że otrzymuje
bezpo
średnie informacje, moja chęć zgadywania zaniknie w sposób naturalny. Przypuszczam, że
cierpliwo
ść to cnota wyuczona. Wczoraj rano kazał mi obserwować dziwaczną wystawę w muzeum,
gdzie ze
ściany wystawał widelec. Żartuję sobie, zastanawiając się czy zamierza mnie wysłać do
oczyszczalni
ścieków w Fort Meade, w Maryland, o której niekiedy wspomina. Siada po przeciwnej
strome stolika i pyta mnie, czy jestem gotowy.
“Jestem gotowy. Mów."
Data: 1 pa
ździernika 1993
Miejsce: Sala szkole
ń
Dane: Typ 4
Wspó
łrzędne celu: 5664/1821
Dane wst
ępne wskazywały, że cel związany jest z górą.
C.B.: “Widzę brązy i zielenie. Wieje wiatr i jest zimno. Słyszę jakieś świsty i furczenie. Czuję
zapach drzew. Hmm. Co
ś się tam dzieje".
MONITOR: “W porządku, Courtney, przejdź do szkicu Fazy 3".
Na czystej kartce papieru rysuj
ę okrągłą górę. Wierzchołek góry jest łysy, ale trochę niżej widać
drzewa. Szczyt góry smaga wiatr. Przechodz
ę do Fazy 4.
C.B.: “Idę teraz według matrycy. Hmm. Są tu ludzie. Biali ludzie. Mam jakieś przeczucie. Widzę
ubrania tych ludzi. Znowu ta góra, i wiatr. O rany! Wyczuwam silny strach, podniecenie i ulg
ę.
Wygl
ąda na to, że kłębią się tu różne emocje, różni ludzie doznają różnych uczuć. Dostrzegam coś
w rodzaju pojazdów przewiezionych drog
ą lotniczą. Jakąś szaleńczą działalność".
MONITOR: “Wykonasz teraz operację przemieszczenia. Przygotuj się. Z wysokości tysiąca stóp
nad gór
ą powinno być coś widać".
Wykonuj
ę polecenie.
C.B.: “Odbywa się tu jakaś działalność, bardzo aktywna działalność. Trudno wyczuć, o co chodzi".
MONITOR: “W porządku. Wracaj do ludzi. Co widzisz?"
C.B.: “Znowu jakieś zamieszanie, ale tym razem to ludzie się ruszają. Są bardzo podnieceni.
Hmm. Zaanga
żowani są w jakąś działalność, możliwe, że nie oni ją zaplanowali. Znowu widzę górę.
Ci ludzie naprawd
ę realizują jakiś plan, chociaż nadal nie wiem czy plan ten jest ich własnym
wymys
łem. Są tam pojazdy. Widzę około dziesięciu ludzi".
MONITOR: “Przemieść się jeszcze raz". Instruuje mnie, jak dostać się na szczyt góry.
C.B.: “Dostrzegam ruch pętlowy, bardzo szybki. Schodzi na szczyt góry. To rodzaj ruchu
spiralnego. Przypomina li
ść opadający na wietrze albo ptaki krążące w porywistym wietrze w trakcie
obni
żania lotu. O rany! Lepiej zapiszę to jako AOL. Natrafiłem na statek kosmitów. Metalowy,
b
łyszczący i ciepły".
MONITOR: “Zapisz to i przejdź do szkicu w Fazie 6".
C.B.: “Widzę teraz dużo gór. Wiele z nich jest okrągłych. Otaczają szczyt, na którym się teraz
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:04]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
znajduj
ę. Po jednej stronie widać płaski obszar, dolinę oddzielającą mój szczyt od innych gór. Na
wschód rozci
ągają się płaskowyże, a wokół mnie, zwłaszcza na północ i południe, wszędzie widzę
góry".
MONITOR: “Kolejna operacja przemieszczenia. Wewnątrz obiektu powinieneś coś zobaczyć".
C.B.: “W porządku. To przypomina lustro. Jest błyszczące i wypolerowane. Jest tu dużo świateł.
Ciep
ło. Czuję jakiś słodki, mdły zapach. Znowu pojawia się dźwięk furczenia. No nie, to się rusza!"
MONITOR: “Szkic Fazy 6".
C.B.: “To coś idzie wprost na górę! Przelatuje na wylot! Co to jest?!"
MONITOR: “Trzymaj się procedury. Po prostu notuj dane. Zapisz wszystko. Przejdź do matrycy
Fazy 6".
C.B.: “W porządku. Widzę istoty na statku. Nie wszystkie są tego samego rodzaju. Są tu ściany.
Urz
ądzenia. Odbieram coś z umysłów tych stworzeń. To wyprawa po zapasy. Nic wielkiego.
Wykonuj
ą rutynową misję. Istoty te przypominają laborantów. Wygląda na to, że każda z nich nosi
uniform".
“Jestem teraz w środku jakiejś jaskini czy dziury wewnątrz góry. Statek wylądował na środku. To
chyba hangar lub co
ś w tym rodzaju. Nie wiedzą, że tu jestem. Zdaje się, że niosą jakiś cenny płyn.
Wygl
ąda obrzydliwie, jak szlam. Ten płyn ma jakieś znaczenie biologiczne. Jest dla nich bardzo
wa
żny. Konsystencją przypomina olej silnikowy."
“Rozglądam się dokoła. Pracuje tu dużo istot. Czuję, że mężczyźni wykonują ważną pracę, która
ma zwi
ązek z przeprowadzaniem tych operacji. Istoty płci żeńskiej nie wykonują prac technicznych.
Spe
łniają chyba jakąś inną, mniej ważną funkcję. Są otoczone opieką przez istoty męskie."
“Nadal się przemieszczam. Widzę dzieci. Są chore, bardzo chore. Kobiety panikują. Siedzą cicho,
ale s
ą strasznie zdenerwowane. Bardzo przestraszone. Znowu widzę mężczyzn. Wiesz, to chyba
jaka
ś kultura naznaczona seksizmem."
MONITOR: “Zróbmy sobie przerwę, Courtney. Zapisz godzinę".
Dalszy ci
ąg sesji po lunchu.
C.B.: “Wróciłem do kobiet w żłobku. Dzieci nic nie mówią. Są przygnębione, senne albo
nieszcz
ęśliwe. Coś tu nie gra. Widzę grupę młodych chłopców i dziewcząt. Wydaje się, że z
m
łodzieżą wszystko jest w porządku. Ale nie jest jej dużo. O wiele więcej jest dzieci, chorych dzieci.
M
łodzi ludzie są nieświadomi problemu. Ale matki chyba wiedzą, co się dzieje".
“Istoty te sprawiają wrażenie, jakby musiały uciekać od swojej kultury czy więzi społecznych; jakby
zosta
ły zamknięte w więzieniu. Sytuacja wymaga jakiegoś nowego elementu czy składnika.
Odnosz
ę wrażenie, że pomóc mógłby tu czynnik ludzki."
Nauczyciel mój koncentruje si
ę następnie na rozwiązywaniu problemu.
“To problem genetyczny. Zdaje się, że nadal dokonywane są zmiany genetyczne w ich ciałach.
Wydaje mi si
ę, że istoty te to Marsjanie – ci, którzy przeżyli. Nie mogą ustalić swojego
genetycznego wzorca. To stanowi ich wielki problem. Panuje ogólna desperacja."
“Ich zasoby i sprzęt nie są wystarczająco nowoczesne, żeby rozwiązać ten problem bez pomocy z
zewn
ątrz. Jeżeli chodzi o kobiety, to wydaje się, że utraciły już nadzieję. Po prostu siedzą czekając,
a
ż rozwiązanie znajdą mężczyźni. Mężczyźni natomiast ograniczają się do swych prac. Są
rozz
łoszczeni i zawzięci. Chodzi o przetrwanie. Boże, te istoty są zrozpaczone!"
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:04]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
MONITOR: “Courtney, dowiedz się czegoś więcej na temat płynu".
C.B.: “Płyn pochodzi z Marsa. Może powinienem to zapisać jako AOL. Nie wiadomo, kim ci ludzie
naprawd
ę są. Po prostu kojarzę ich z Marsem".
MONITOR: “Trzymaj się procedury. Po prostu zapisz. Nie analizuj".
C.B.: “Płyn jest brzydki. Brzydko pachnie i jest tłusty. Ale dla tych ludzi ma taką wartość jak dla nas
nasza krew. P
łyn znajduje się w dużych cysternach. Pilnują go specjalne oddziały".
MONITOR: “Zobacz gdzie produkują ten płyn".
C.B.: “O rany! Gdzie ja jestem? Katapultowałem się dokądś. To było jak trzaśniecie z bicza, jak
gdyby kto
ś wystrzelił mnie niczym pocisk".
“To miejsce jest czerwone, piaszczyste. Znajduje się tu jakaś budowla. Chyba widzę
zaplombowane drzwi. Czy mam wej
ść do środka?"
MONITOR: “Najpierw powiedz mi coś więcej o otoczeniu budynku".
C.B.: “To pustynia. Nic tu nie rośnie. Goło i zimno. Budynek sprawia wrażenie domu z cegły. W
środku znajdują się metalowe i plastikowe powierzchnie. Wszystko się błyszczy. To zakład
produkcyjny".
MONITOR: “Teraz się przemieścisz". Pauza. “Pięć kilometrów na wschód od budynku
produkcyjnego powinno by
ć coś widać."
C.B.: “Hej, znowu jeden z tych statków. Przy obniżaniu lotu wykonuje jakieś szalone ruchy –
spirale i p
ętle. Wylądował dokładnie na szczycie budynku. Przeleciał przez dach!"
MONITOR: “Wróć do budynku i śledź pojazd. Dokąd on zmierza?"
C.B.: “Jestem już w budynku. Hmm. Statek wylądował. Pod budynkiem jest dużo podziemnych
pomieszcze
ń. Istoty na statku nie lubią wychodzić na zewnątrz budowli. Tam na pewno jest dużo
czerwieni i br
ązu. Nadal mam wrażenie, że to Mars".
MONITOR: “Wejdź do podziemnych pomieszczeń".
C.B.: “Miejsce jest nowoczesne, ale nie supernowoczesne. Widzę mężczyzn, jednak żadnych
kobiet. To pracownicy. Nie panuj
ą tu najlepsze warunki pracy. Ludzie ci są tutaj po godzinach.
Schodz
ę jeszcze niżej".
“Oni tu mieszkają. To jakby miasto. Widać dużo jaskiń i tuneli. Tutaj jest wygodniej niż w jaskiniach
pracy powy
żej. Można tu żyć w spokoju. Wyczuwam jednak strach związany z opuszczeniem tego
miejsca."
MONITOR: “Dokąd oni wyjeżdżają?"
C.B.: “Nie ma tu dla nich przyszłości. To miejsce jest wymarłe".
MONITOR: “Opisz jak wyglądają ludzie".
C.B.: “Widzę teraz mężczyzn. Mają twarze podobne do ludzkich, ale są pozbawieni włosów. Nie
wygl
ądają jak zwykli ludzie. Sprawiają wrażenie innej rasy. Wydaje mi się też, że posiadają coś w
rodzaju urz
ądzeń, które w jakiś sposób są podłączone do ich świadomości. Nad tymi urządzeniami
sprawuj
ą kontrolę za pomocą swoich umysłów. Same istoty mają jasną skórę; w porównaniu z
lud
źmi wydają się dość kruche".
MONITOR: “OK. Kończymy sesję. Na razie wystarczy".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:04]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Ph! Długo to trwało. Dobra, powiedz mi teraz gdzie byłem?"
MONITOR: “W oczyszczalni ścieków w Fort Meade, w Maryland".
C.B.: “Co?"
MONITOR: “Żartowałem. Oto teczka. Rzuć okiem". Otwieram teczkę i wyciągam kartkę papieru z
takimi s
łowami: ..Ocaleni Marsjanie" Następuje długa pauza.
MONITOR: “Dobrze się czujesz?"
Komentarz
Troch
ę później tego samego dnia omawialiśmy szczegółowo kwestię Marsjan. Mój nauczyciel
wyjawi
ł mi, że ma pewną koncepcję co do położenia góry, opartą na opisach jakich dostarczyłem
mu ja i inni teleobserwatorzy. Zasugerowa
ł, żebym przyjrzał się zdjęciom pewnych gór niedaleko
Santa Fe, w Nowym Meksyku. Kiedy to uczyni
łem, doznałem wewnętrznego olśnienia. Kolejne
sesje SRV, przeprowadzone przez innych teleobserwatorów zdawa
ły się potwierdzać to
przypuszczenie. Materia
ły SRV wskazują mianowicie, że góra, o którą chodzi, to Santa Fe Baldy,
po
łożona wewnątrz parku narodowego, niedaleko Santa Fe w Nowym Meksyku.
Marsjanie s
ą na Ziemi, ale zanim naciśniemy guzik alarmowy, należy pomyśleć o implikacjach
takiego czynu. Marsjanie ci s
ą zrozpaczeni. Najwidoczniej na Marsie panują bardzo surowe warunki
życia. Nie mogą żyć na powierzchni. Ich dzieci nie mają żadnej przyszłości na Czerwonej Planecie.
Ich dom jest zrujnowany; to planeta kurzu. W ostatnim rozdziale tej ksi
ążki przedstawiam swoje
pogl
ądy na temat pomocy, jakiej my -ludzie moglibyśmy udzielić Marsjanom w momencie, kiedy jej
tak potrzebuj
ą.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:05]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 7: SZCZYT CYWILIZACJI MARSJAN
Szkolenie przebiega
ło znakomicie. Wczorajszego popołudnia mój nauczyciel kazał mi obserwować
Zatok
ę Monterey w Kalifornii, co zakończyło się podglądaniem żaglówki. Jednak tego ranka sesja
ma inny charakter. Mamy przeprowadzi
ć sesję w warunkach Typu 6, w której zarówno monitor jak i
teleobserwator dysponuj
ą pewnymi wstępnymi informacjami na temat celu.
Poniewa
ż miałem znać cel z góry, wybrałem czas i miejsce, które pragnąłem zobaczyć: cywilizację
Marsjan u szczytu jej rozkwitu. Chcia
łem się dowiedzieć, jakiego rodzaju było to społeczeństwo,
zanim si
ę rozpadło. (W jednym z kolejnych rozdziałów opisuję katastrofę, która spowodowała ten
upadek.)
To, co nast
ąpiło w trakcie sesji, przeszło moje wszelkie oczekiwania. Jedną z wielu nauk, jaką
mia
łem wynieść z owej sesji było to, jak ważną osobą jest doświadczony monitor, kiedy przytrafiają
si
ę takie niespodzianki!
Data: 2 wrze
śnia 1993
Miejsce: Sala szkoleniowa
Dane: Typ 6
Wspó
łrzędne celu: 8567/7258
Dane wst
ępne wskazywały, że cel związany jest z suchym lądem i sztucznymi budowlami.
C.B.: “Widzę brązy i czerwienie. Jest tu piasek i wieje wiatr. Występują wahania temperatury: od
ciep
ła do chłodu. Słyszę głosy, muzykę, rozmowy. Słychać też gwar i jakieś bębnienie. Atmosferą
miejsce to przypomina nieco Stare Miasto Mombassy, staro
żytne miasto portowe Swahili na
wschodnim wybrze
żu Kenii".
MONITOR: “Przejdź do szkicu Fazy 3".
C.B.: “Mamy tu drogę, z budynkami po jednej stronie. Jakaś osoba stoi koło okrągłej budowli, która
sprawia wra
żenie małego amfiteatru".
MONITOR: “W porządku. Zapisz to na razie jako AOL: 'jak amfiteatr'. Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Natrafiłem teraz na ludzi, sporą grupę ludzi. Na razie widzę samych mężczyzn. Skupiam się
na ich twarzach. Nie maj
ą włosów, a ich oczy są większe od naszych. Ich skóra jest jasna.
Dostrzegam domy. Wydaj
ą się być zrobione z gliny lub wypalonej cegły. Ludzie ci są biedni według
naszych ziemskich norm, ale sprawiaj
ą wrażenie szczęśliwych. Ogólnie, jest to chyba ciężkie
miejsce do
życia".
“Wszędzie tu pełno wody. Ci ludzie chyba lubią wodę. Dysponują podstawowymi narzędziami. Ich
sposób porozumiewania si
ę wydaje się być dosyć prosty. Przypomina mi to Afrykę".
MONITOR: “Zapisz w kolumnie AOL: 'jak Afryka'".
C.B.: “Skupiam się teraz na ich umysłach. Ci ludzie mają pewne zdolności telepatyczne.
Zlokalizowa
łem kobiety i dzieci. Większość kobiet przebywa w domach. Nie wychodzą zbyt często z
dzie
ćmi".
MONITOR: “Możesz powiedzieć coś na temat ich kultury?"
C.B.: “Chyba organizują jakieś spotkania, coś w rodzaju wiejskich zebrań. Przyjrzę się jeszcze
m
ężczyznom".
MONITOR: “Zróbmy przerwę". Dalszy ciąg sesji pól godziny później.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-07.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:07]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Widzę teraz domy. Wchodzę do jednego z nich. Są tu trzy pokoje. Toaleta. Tutejsi ludzie
uwa
żają to za wygodne życie. Widać naczynia, filiżanki. Mieszka tu rodzina. W porządku, mam
czworo ludzi, m
ężczyzn i kobiety. Odnoszę wrażenie, że panuje tu poligamia".
MONITOR: “Sprawdź, czy nie ma jakichś symboli".
C.B.: “Co się stało? Przeniosłem się w czasie. Zostałem przerzucony do innego okresu. To było jak
trza
śniecie z bicza. Co się dzieje?"
MONITOR: “Nie analizuj. Zapisuj dane. Co widzisz?"
C.B.: “Patrzę na insygnia. Wokoło są błyszczące białe powierzchnie, metal, oraz w powietrzu
czarny i szary dym. W porównaniu z miejscem, w którym by
łem wcześniej, nastąpił tu niezwykle
szybki post
ęp techniczny".
“Teraz widzę inne istoty. Są mniejsze, niższe. Sprawiają wrażenie pracowników wypełniających
jak
ąś misję. O rany, ależ oni mają motywację. Z jakiegoś powodu odczuwają przemożną potrzebę
szybkiego dzia
łania."
“Te inne istoty dysponują statkami, statkami kosmicznymi. Noszą mundury z insygniami. Niektóre z
nich s
ą pilotami. Nie widzę teraz żadnych Marsjan."
MONITOR: “Spróbuj się dowiedzieć, gdzie są Marsjanie".
C.B.: “Otóż to. Marsjanie zniknęli. Ich domy opustoszały. Nadal jestem na Marsie, ale nie licząc
tych niskich, rozwini
ętych istot, to wymarłe miasto".
“Niskie istoty zbudowały swoje domy. Są nowoczesne, przypominają pudełka. W ich wnętrzach
znajduj
ą się jakieś urządzenia techniczne. Widzę pokoje, też nowoczesne."
MONITOR: “Skup się na celu jaki przyświeca niskim istotom".
C.B.: “Ich pobyt tutaj związany jest z pierwszą fazą większego przedsięwzięcia".
MONITOR: “W porządku. Przejdźmy do wykresu czasu w Fazie 6. Zaznacz na linii szczyt ery".
Pauza.
“Teraz zaznacz punkt przybycia innych."
Okres szczytowy umieszczam po lewej stronie linii, a czas przybycia innych w po
łowie strony na
prawo. Na polecenie mojego nauczyciela sp
ędzam sporo czasu na rysowaniu insygniów
widniej
ących na mundurach niskich istot. Mają one kształt serca walentynkowego ze zwiniętym w
środku wężem. Obramowanie serca jest złote, wewnętrzne tło – białe, a głowa węża – czerwona.
MONITOR: “Dobrze. Teraz przejdź do matrycy Fazy 6".
C.B.: “Wyczuwam dwa różne typy istot. Sami Marsjanie uważali tych ludzi za inne marsjańskie
plemi
ę, a nie przybyszów z kosmosu".
“Kiedy przybyły małe istoty, zapanowała panika i rozpacz. Marsjanie postrzegali je jako bogów.
Widz
ę czerwony płyn. Małe istoty wykorzystują go w jakiś sposób. Tak czy inaczej Marsjanie pakują
si
ę, przygotowując na jakąś zmianę. To dziwne. Wygląda na to, że małe istoty planują dokonać
jakich
ś fizycznych zmian w ciałach Marsjan i w tym celu na pewien czas umieszczają ich w zimnej
przechowalni."
“Te małe, niskie istoty wyglądają jak Szarzy."
MONITOR: “W porządku, Courtney. Kończymy sesję. Zapisz czas zakończenia".
Komentarz
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-07.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:07]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Wskazówka, jakiej udzieli
ł mi mój nauczyciel, abym poszukał symbolu, zaprowadziła mnie –
poprzez czas
– w zupełnie niespodziewanym kierunku, do insygniów na mundurach Szarych. Od
tamtej pory mia
łem wiele takich doznań. Uczucie to przypomina gwałtowny ruch fizyczny, ale w
istocie jest to ca
łkiem co innego. Czuje się nagłe przyspieszenie, po którym następuje spokój i
chwilowe poczucie dezorientacji.
U szczytu swego rozwoju spo
łeczeństwo Marsjan dorównywało pod względem technicznym
staro
żytnemu Egiptowi. Byli to ludzie, którzy egzystowali w ciężkich warunkach. Ale potrafili
wy
żywić swoje rodziny, żyli w miastach, tworzyli społeczności. Kobiety i mężczyźni pełnili odmienne
funkcje w spo
łeczeństwie. Nie było ono egalitarne. Kobiety na ogół pozostawały w domach z
dzie
ćmi. Co ciekawe, wydaje się, że ten aspekt ich kultury pozostał nie zmieniony do dnia
dzisiejszego.
Spo
łeczeństwo Marsjan doświadczyło jakiejś wielkiej katastrofy. Wielu Marsjan umarło, a niektórych
uratowano, chocia
ż nie jestem pewny, czy warunki owego ocalenia przypadły im do gustu.
Wybawcami by
ły istoty, które znamy jako Szarych. Przybyli oni w ostatnich chwilach upadku
cywilizacji Marsjan. W jaki
ś sposób udało im się zachować genetyczną strukturę ginącego gatunku.
Wszystko to wydarzy
ło się miliony lat temu. Po tej sesji, zastanawialiśmy się z moim nauczycielem,
w jaki sposób Marsjanie przybyli na Ziemi
ę. Bowiem wszystkie dane z teleobserwacji wskazują, że
Marsjan poddano genetycznej
“przebudowie" właśnie w celu umożliwienia im życia w cięższej
grawitacji i innych warunkach na naszej planecie.
Rozwa
żaliśmy też postęp techniczny Marsjan. Dzisiejsi Marsjanie dysponują nowoczesną techniką,
ale nie dorównuje ona technice Szarych. Obecnie wiemy,
że Szarzy posiadają technikę,
umo
żliwiającą ich statkom przekraczanie czasu i ogromnych odległości, to znaczy, odległości na
skal
ę galaktyczną. Marsjanie nie mają takich statków – gdyby tak było, wróciliby na swoją planetę,
cofaj
ąc się do czasu przed katastrofą. Ich statki wykorzystują nowoczesną technikę napędową,
która umo
żliwia im przenikanie przez materię stałą.
Z tamtej sesji wyci
ągnęliśmy parę wstępnych wniosków:
(1) Marsjanie zostali uratowani przed ca
łkowitym wyginięciem przez Szarych.
(2) Marsjanie zostali odtransportowani do czasów wspó
łczesnych po dokonaniu w ich organizmach
zmian genetycznych, okaza
ły się one jednak niedoskonałe, powodując śmierć wielu ich dzieci.
(3) Marsjanie zostali wyposa
żeni w technikę, która wyprzedza naszą o jakieś 150 lat.
(4) Obecnie, Marsjanie poza Ziemi
ą nie mają innego miejsca schronienia.
W tym punkcie moich bada
ń zacząłem się zastanawiać, czy istnieje powód, dla którego Marsjanie
maj
ą nad nami pewną przewagę techniczną. Można odnieść wrażenie, że ktoś celowo tak
zaaran
żował sytuację, aby pomiędzy ludźmi a Marsjanami nastąpiła współpraca. Bowiem
wzajemnie siebie potrzebujemy.
Przypomnijmy,
że Szarzy przyszli Marsjanom na ratunek dopiero w ostatniej chwili. Jeżeli
mieliby
śmy przepowiadać przyszłość, opierając się na danych z przeszłości, można by przewidzieć
katastroficzny kryzys na Ziemi. Kryzys taki zmusi
łby ludzi do wyciągnięcia ręki po pomoc,
sk
ądkolwiek by miała nadejść. W takiej sytuacji technika Marsjan mogłaby stać się naszym
ratunkiem.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-07.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:08]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 8: POMOCNICY Z SUBPRZESTRZENI
Tego samego dnia, 1.30 po po
łudniu. Właśnie wróciliśmy z moim nauczycielem z lunchu.
Odwiedzili
śmy wyśmienitą, niedrogą restaurację chińską ze zdrowym jedzeniem wegetariańskim.
By
ł to dobry sposób na oderwanie myśli od intensywnej sesji z Marsjanami, jaką odbyliśmy rano.
Zacz
ąłem sobie zdawać sprawę, że sytuacja istot pozaziemskich była dużo bardziej skomplikowana
ni
ż początkowo sądziłem. Nie była to już tylko kwestia kosmitów, krążących wokół Ziemi.
Wiedzia
łem, że przynajmniej niektórzy Marsjanie doświadczali niemałych trudności.
Zastanawiali
śmy się jak im pomóc. Przez długi czas mieszkali pod ziemią, uciekając od ciężkich
warunków swojego nowego naturalnego
środowiska i ludzkiej wrogości. Marsjanie nie mieli
środków na poprawę swojej sytuacji, ale żaden z nas nie potrafił określić, czego dokładnie
potrzebowali
– wiedzieliśmy tylko, że potrzebowali szybkiej pomocy.
Ten rozdzia
ł przedstawia sesję SRV, w której mój nauczyciel wybierał cel, a ja działałem na ślepo.
Data: 2 wrze
śnia 1993
Miejsce: Sala szkoleniowa
Dane: Typ 4
Wspó
łrzędne celu: 8976 / 6643
Dane wst
ępne wskazywały, że cel związany jest ze złożonymi budowlami, wzniesionymi przez
cz
łowieka.
C.B.: “W porządku. Widzę dużo kolorów. Niebieski, czerwony; podstawowe kolory, przeważnie
odcienie czarnego i zielonego. Powierzchnie faktur
ą przypominają farbę. Są gładkie,
wypolerowane, b
łyszczące. Słyszę przemieszczające się powietrze. Jest tu ciepło, wygodnie. Hmm.
To miejsce sprawia wra
żenie cywilizowanego. Jest dla mnie całkiem nowe i czuję się trochę
niezr
ęcznie, tak jakbym tu miał i zarazem nie miał być".
MONITOR: “Przejdź do szkicu Fazy 3".
C.B.: “W porządku. Rozejrzyjmy się. Widzę coś czarnego i prostokątnego. Ruch na górze. Dużo
prostok
ątnych przedmiotów. Kurczę, tu jest jak w mieście".
MONITOR: “Zapisz to w kolumnie AOL 'jak miasto'. Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Widzę rozliczne budowle. Wszędzie są budynki. Dominuje tu jakby poczucie celu.
Wyczuwam te
ż podniecenie pochodzące od czegoś lub od kogoś. I... to jest dziwne".
MONITOR: “Nie analizuj, tylko wypełnij matrycę. Zapisz swoje dane".
C.B.: “Ale właśnie odbieram sygnały, że cel ma dla mnie jakieś szczególne znaczenie. Nigdy
przedtem tego nie by
ło. Wyczuwam czyjąś obecność, jakiejś istoty bezcielesnej".
MONITOR: “OK, zróbmy teraz krótką przerwę. Zapisz godzinę".
Po pi
ęciu minutach.
C.B.: “Jestem znowu w pobliżu budynków. Są tu inne istoty. Wyczuwam u nich determinację w
d
ążeniu do jakiegoś celu".
MONITOR: “Jak sądzisz, gdzie powinieneś być?"
C.B.: “Czuję, że najpierw powinienem skierować się w stronę budynków".
MONITOR: “W porządku. Zacznij od budynków. Trzymaj się matrycy".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:12]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Jestem przy budynkach. Czuję, że miejsce to ma coś wspólnego z ratowaniem. To jakby
stacja ratownicza. Chyba powinienem wej
ść do środka".
MONITOR: “W takim razie wejdź do środka. Nadal trzymaj się matrycy. Wszystko zapisuj".
C.B.: “No nie! Tu naprawdę są jakieś istoty. To nie są istoty ludzkie. Można widzieć przez nie na
wylot. Co to za miejsce?"
MONITOR: “Zostań w matrycy. Nie analizuj. Szybko przeleć wzrokiem kolumny danych. Idź dalej".
C.B.: “No cóż, jestem w pokoju. Są tu ściany, a przez ściany przedostaje się światło. Białe światło.
Teraz wydaje mi si
ę, że już tu byłem, ale nie wiem kiedy".
“Oho. Robią mi powitanie. Te istoty wiedzą, że tu jestem. Patrzą prosto na mnie. Bardzo się tym
denerwuj
ę."
MONITOR: “Zostań w strukturze. Trzymaj się matrycy".
C.B.: “Widzę drzwi. Oni tu mieszkają. Pracują. W pokoju znajduje się stół".
MONITOR: “A co jest na zewnątrz budynku? Co widzisz?"
C.B.: “Miasto. Są tu ulice, dużo ulic. Na zewnątrz jest głośno".
MONITOR: “Wróć do pokoju. Czym zajmują się te istoty?"
C.B.: “Promieniuje od nich jakieś podniecenie, być może z powodu mojego przybycia. Tak, jakby
spodziewali si
ę, że przyjdę. Jeden z nich ma wielką ochotę odpowiedzieć na moje pytanie. Wydaje
si
ę, że pracują z ludźmi. Ojej! Mówią mi, że pracują z duszami. To istoty o wysokim stopniu
rozwoju. Daje si
ę odczuć duże podniecenie. Spotkanie z takimi istotami to chyba nie lada gratka dla
teleobserwatora".
MONITOR: “Trzymaj się struktury. Co to za praca?"
C.B.: Pełno tu światła. Oni nie używają narzędzi fizycznych. Mówią mi, że ich celem jest iść
naprzód, rozwija
ć się w sensie ewolucyjnym".
MONITOR: “W porządku. Zróbmy na chwilę przerwę. Wstań i rozprostuj kości. Możemy wyjść na
powietrze".
Po dwudziestu minutach.
MONITOR: “Dowiedz się czegoś więcej na temat ich przedsięwzięć".
C.B.: “Wygląda na to, że w przeszłości nazywano ich aniołami, ale to nie są anioły. Jestem
kierowany do korytarza i innych pomieszcze
ń. Znajdują się tu inne istoty. Ale są też ludzkie ciała
eteryczne czy te
ż ciała subprzestrzenne".
MONITOR: “Dowiedz się, co zamierzają robić w przyszłości?"
C.B.: “Wygląda na to, że są tutaj nie z własnej woli. Hmm. Mówią mi, że nadchodzą złe czasy,
okres wielkiej walki. W tym czasie technika b
ędzie się rozwijać powoli. Ludzie wrócą do rzeczy
podstawowych, ale nie prymitywnych".
MONITOR: “Zapytaj o Marsjan".
C.B.: “Mówią mi, że ludzie spotkają się z Marsjanami niedaleko siedziby tych ostatnich – w pobliżu
jaski
ń Nowego Meksyku. Marsjanie odczuwają wielki strach. My, ludzie, musimy pomóc im wyjść z
jaski
ń".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:12]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
“Istoty te mówią mi, że uwalniając Marsjan musimy być asertywni, a jednocześnie bierni. Należy
post
ępować bardzo ostrożnie. To trudne zadanie. Marsjanie nie chcą wyjść. Obawiają się agresji.
Najwyra
źniej z ich punktu widzenia nie jesteśmy całkiem cywilizowani. Jednak musimy z nimi
rozmawia
ć, negocjować."
“W porządku, rozmawiają ze mną bardzo bezpośrednio. Konieczne będą oficjalne rozmowy z
Marsjanami."
MONITOR: “Gdzie odbędą się te rozmowy?"
C.B.: “W domu, w domu należącym do ludzi. Ludzie wejdą do jaskiń dopiero wtedy, kiedy
Marsjanie b
ędą gotowi do wyjścia, nie wcześniej. Mówią mi, że sami musimy tworzyć asertywne
kontakty. Musimy próbowa
ć je zbudować. Nie wolno nam ustawać w wysiłkach. Jednak należy
porusza
ć się małymi krokami. Wyraźnie dają mi do zrozumienia, że Marsjanie w żaden sposób nam
nie zagra
żają. To my mamy do nich przyjść, a nie oczekiwać, że oni przyjdą do nas".
MONITOR: “Jak mamy postępować?"
C.B.: “Mamy zacząć od szkolenia większej liczby ludzi. Wygląda na to, że szkolenie jest bardzo
wa
żne. Teleobserwacja stanowi jego część, ale to nie wszystko".
MONITOR: “Na razie wystarczy. Podziękuj im. Zakończmy tę sesję. Możesz teraz popatrzeć na
cel". Przysuwa mi kopert
ę. Otwieram ją i wyciągam kartkę papieru. “Midwayerowie" – czytam ze
zdumieniem.
C.B.: “Kim u diabła są 'Midwayerowie'?"
MONITOR: “To długa historia. Może zaczniemy od początku?
Komentarz
Przy obiedzie mój nauczyciel powiedzia
ł mi o początkach swoich kontaktów z Midwayerami. W
pierwszych latach wojskowych bada
ń nad teleobserwacją, niektórzy członkowie grupy
teleobserwacyjnej chcieli zbada
ć pewne niefizyczne cele, z których jeden pochodził z Księgi Urantii,
ksi
ążki na temat odkryć w dziedzinie duchowości. Grupa ta obrała sobie za cel istoty z
subprzestrzeni, zwane
“Midwayerami". Chociaż według Księgi Urantii gęstość tych istot zbliżona
jest do g
ęstości ludzi, nigdy nie przybierają one formy fizycznej, a ich ciała znajdują się poza
zasi
ęgiem naszego postrzegania. Owi “Midwayerowie" przypisani są Ziemi, żeby towarzyszyć
ludziom w sprawach dotycz
ących ludzkiej ewolucji duchowej.
Odkrycie,
że Midwayerowie istnieją naprawdę stanowiło szok, który odbijał się na świadomości
wojskowej grupy SRV przez kilka lat. Z jednej strony, informacje na temat ich istnienia by
ły
niewiarygodnie wa
żkie. Z drugiej jednak strony, nie było wiadomo, jak wytłumaczyć to wszystko
genera
łom, których bardziej obchodziło obliczanie ostrych naboi w silosach pociskowych.
Samych Midwayerów nie mo
żna zaliczyć do istot pozaziemskich, jako że ich stałą siedzibę stanowi
Ziemia. Ale nie s
ą też ludźmi, ani nie przyjmują ludzkiej postaci w sensie fizycznym. Są to istoty
subprzestrzenne, które
żyją i pracują w ludzkim środowisku.
Midwayerowie pracuj
ą na Ziemi, ale ich dowództwo nie pochodzi z tej planety. Jak się wydaje,
stanowi
ą oni jedną z wielu grup subprzestrzennych, które mają wiele zadań do wypełnienia.
Midwayerowie pracuj
ą razem jako jednostka na wzór drużyny wojskowej. Nie są jednak
militarystami. Wspó
łpracują z subprzestrzennymi postaciami ludzi, żeby pobudzać ich potencjalny
rozwój ewolucyjny. W bardzo realnym sensie wydaj
ą się spełniać “dobre uczynki", a ja w żadnej
mierze nie mog
ę pojąć, jaką mają motywację, aby nam pomagać. Wygląda na to, że pracują dla
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:12]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
wspólnego celu, wa
żnego tak dla nich samych jak i dla innych, włącznie z ludźmi.
Up
łynęło trochę czasu, zanim udało nam się wymyśleć, w jaki sposób moglibyśmy pomóc
Marsjanom wyj
ść z jaskiń. Skłonienie ich do oficjalnych rozmów z ludźmi wydaje się wielką sztuką.
Midwayerowie wyra
źnie dali do zrozumienia, że w sprawie Marsjan powinniśmy działać w sposób
asertywny, a zarazem im nie zagra
żający, co zakrawa na sprzeczność samą w sobie. Po kilku
tygodniach mojego szkolenia w SRV, przysz
ło mi na myśl, że jednym ze sposobów zdopingowania
Marsjan do bezpo
średniej współpracy z ludźmi byłoby rozpowszechnienie wiedzy na temat ich
dzia
łalności, m.in. ujawnienie geograficznego położenia ich domów w jaskiniach, w których chowają
si
ę przed ludźmi. Rozumowałem następująco: jeżeli ludzie mieliby dowiedzieć się czegokolwiek na
temat Marsjan i gdyby za ka
żdym razem mogli ich zlokalizować oraz śledzić ich ruchy, Marsjanie
nie mieliby ju
ż powodu dłużej się ukrywać. Rzeczywiście, w takich okolicznościach jedynym
rozs
ądnym wyborem działania byłoby rozpoczęcie negocjacji z ludźmi.
Jedn
ą rzeczą jest jednak nakłonić Marsjan do rozmów z ludźmi, a całkiem inną namówić ludzi do
tego, by wspó
łpracowali z Marsjanami. Obydwaj z moim nauczycielem obawialiśmy się, że ten
ostatni problem b
ędzie o wiele trudniejszy. Czuliśmy, że potrzebujemy pomocy w rozwiązywaniu
“ludzkiej strony" tego równania. Ale głęboko na poziomie intuicyjnym byliśmy spokojni i przekonani,
że wyjście się znajdzie. W jakiś sposób odnosiliśmy wrażenie, że istnieje ktoś, kto obserwuje nasze
poczynania i kiedy nadejdzie w
łaściwy czas, udostępni nam odpowiednie środki. Na razie,
mogli
śmy jedynie posuwać się naprzód, a posuwanie się do przodu oznaczało wówczas zbieranie
danych i uk
ładanie planu książki na ten temat.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:12]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 9: STRZAŁ Z NIEBA
21 sierpnia 1993 roku wystrzelona przez NASA sonda kosmiczna zbli
żała się do Marsa, gdy nagle
mi
ędzy nią a kontrolą naziemną zanikł kontakt (New York Times, 24 sierpnia 1993). Sonda o
nazwie Obserwator Marsa przeznaczona by
ła do robienia szczegółowych zdjęć dużej, niemal całej
powierzchni Marsa, w tym równie
ż obszarów, gdzie poprzednie zdjęcia satelitarne ukazywały twory
na powierzchni, w których mo
żna się było dopatrzeć budowli w kształcie piramid i geologicznych
rze
źb, przypominających twarze. Naukowcy i inżynierowie z NASA nie potrafili wytłumaczyć
niespodziewanego zerwania
łączności z satelitą, który do tej pory funkcjonował bez zarzutu.
Par
ę dni po tym wydarzeniu, New York Times donosił, że niektórzy ludzie z NASA zastanawiali się
wr
ęcz, dlaczego Mars przynosi pecha. Pośród innych tajemniczych wypadków dotyczących Marsa,
mo
żna by wspomnieć radzieckiego satelitę, który zamilkł w podobnych okolicznościach, w czasie
zbli
żania się do jednego z księżyców planety. Niektórzy ludzie w agencji snuli podejrzenia – i nie był
to do ko
ńca żart – że za serią niezwykłych awarii technicznych w związku z Marsem kryją się istoty
pozaziemskie. Po miesi
ącach badań agencja ogłosiła, że sonda prawdopodobnie eksplodowała na
skutek jakiej
ś awarii w związku z paliwem. Badacze jednak nie byli pewni swej diagnozy i nie mieli
żadnych danych na poparcie postawionej tezy. Sprawa pozostała w sferze domysłów, ale w tamtym
czasie nie mo
żna było zrobić nic więcej.
Niniejszy rozdzia
ł wyjaśnia, co naprawdę stało się z Obserwatorem Marsa. Pragnę przypomnieć
Czytelnikom,
że nie otrzymałem z góry żadnej informacji na temat natury celu, ani przed sesją ani w
jej trakcie. Co wi
ęcej, dane zostały zebrane podczas sesji monitorowanej na odległość. Znaczy to,
że sesja była monitorowana przez mojego nauczyciela, który przebywał u siebie w domu, podczas
gdy ja siedzia
łem w swoim biurze na Uniwersytecie Emory w Atlancie, w Georgii. Monitorowanie
takie wi
ąże się zarówno ze słowem, jak i z obrazem. Po obydwu stronach używa się słuchawek,
żeby utrzymać stały kontakt między monitorem a teleobserwatorem. Ponadto, w trakcie sesji
przesy
ła się faksem wyniki pośrednie (włącznie ze szkicami i surowymi danymi), natomiast po jej
zako
ńczeniu wyniki końcowe. Tak jak w przypadku wszystkich danych Typu 4, informacje na temat
celu zostaj
ą udostępnione teleobserwatorowi dopiero po skończonej sesji.
Data: 7 lutego 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 6421/9054
Moje dane z Fazy 1 wskazywa
ły na zbudowaną przez człowieka konstrukcję, z którą wiązał się
jaki
ś ruch.
C.B.: “Panuje tutaj duży ruch. Coś pędzi z ogromną prędkością. Hmm. Chyba widzę dwa obiekty
naraz. Jeden jest ma
ły, twardy, solidny. Porusza się bardzo szybko. Drugi to duży, bardziej złożony
obiekt o nieregularnym kszta
łcie".
“To dziwne. Zdaje się, że pod żadnym z nich nie ma ziemi. Nie wiem dlaczego nie widać ziemi."
MONITOR: “Przejdź do matrycy Fazy 6 i zrób szkic. Zaznacz położenie obiektów za pomocą X.
Prze
śledź ruchy obiektów".
C.B.: “Mały obiekt wyłonił się z boku. Podążam teraz za nim do punktu wyjścia".
MONITOR: “Co masz? Trzymaj się struktury. Wejdź do matrycy".
C.B.: “To statek. Mały obiekt pochodzi ze statku pozaziemskiego. Najwyraźniej został wystrzelony
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:15]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ze statku jak pocisk i uderzy
ł w inny, większy cel, ten o nieregularnym kształcie. Po co oni mieliby to
robi
ć?"
MONITOR: “Nie analizuj, tylko zbieraj dane. Co widzisz?"
C.B.: “Wchodzę teraz do środka statku. Hmm. Widzę jakieś istoty. Są łyse, chyba wszystkie są
łyse. Mają oczy. Szkicuję teraz ich twarze".
“Cały statek wygląda jak wielka metalowa budowla. Znajduję się w pokoju. Są tu jakieś przedmioty,
du
żo przedmiotów, to akcesoria techniczne. Oprócz tego krzesła, stoły, terminale komputerowe, i
kilka istot."
MONITOR: “W porządku. Teraz zrobimy przerwę. Zapisz godzinę, prześlij mi faksem
dotychczasowe wyniki i zadzwo
ń do mnie. Na razie".
C.B.: “Dobra. Daj mi kilka minut". Po przerwie.
MONITOR: “Courtney, wróć do swojego szkicu w Fazie 6. Chcę, żebyś prześledził ruch statku z
powrotem do jego punktu wyj
ścia".
C.B.: “OK. Mam punkt wyjścia. To dziura w ziemi, jaskinia. W jaskini znajduje się metalowy pojazd.
Te istoty wsiadaj
ą i wysiadają z pojazdu".
MONITOR: “Wyjdź na powierzchnię. Co widzisz?"
C.B.: “Wychodzę. Są tu czerwone piaszczyste powierzchnie, nierówny teren. Wygląda, że to Mars".
MONITOR: “Zapisz to jako AOL. Przejdź przez matrycę. Notuj same dane. Wróć do jaskini".
C.B.: “W tej jaskini są istoty, dużo istot. Wyglądają na Szarych. Pracują".
MONITOR: “Courtney, chcę, żebyś wybrał którąś z tych istot i wniknął do jej umysłu. Masz coś?"
C.B.: “W porządku. Mam jednego z nich. O rany!"
MONITOR: “Zapisz to jako wrażenie estetyczne – AI. Kontynuuj. Dowiedz się czegoś na ich
temat. Dowiedz si
ę, czy oni śpią".
C.B.: “A niech to. Teraz widzę wyraźnie. Szary wie, że tutaj jestem. Chyba nie ma nic przeciwko
temu. Mo
żliwe, że nie śpi w taki sposób jak my. Dzieje się coś innego. Można by to porównać do
bardzo g
łębokiego cofania się świadomości. Nie jestem pewien, co to oznacza. Czy mam śledzić
jego
świadomość?"
MONITOR: “Tak. Trzymaj się matrycy".
C.B.: “Uuuu. To bardzo, bardzo daleko. To próżnia – pustka, przestrzeń. Nie jest źle, ale nie wiem
co tu robi
ć. Co mi radzisz?"
MONITOR: “Cofaj się w czasie razem z nim aż do punktu narodzin. Skąd on pochodzi?"
C.B.: “Teraz go mam. W pojemniku przypominającym kanister leży niemowlę. Znajduję się teraz w
nowym miejscu. Nie wiem gdzie to jest, ale wygl
ąda jak laboratorium".
MONITOR: “Wyjdź na zewnątrz. Co widzisz?"
C.B.
“To świat bez atmosfery. Widzę gwiazdy, kratery, skały. Lepiej zapiszę to jako AOL – to
wygl
ąda jak Księżyc. Światło jest nieprawdopodobnie jaskrawe. Dużo gwiazd – bardzo jasnych!
Wszystko jest tu niesamowicie wyra
źne. Rozglądam się. Na niebie jest jakaś planeta. Wygląda, że
to Ziemia. Widz
ę nawet chmury i wodę. Planeta jest niebieska. Dobra, zapiszę w kolumnie AOL 'jak
Ziemia'".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:15]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
MONITOR: “Wróć do niemowlęcia w pojemniku. Co dokładnie znajduje się w pojemniku?"
C.B.: “Po prostu niemowlę, wyglądające na duży płód i gęsty płyn. Płyn jest zielony".
MONITOR: “Spróbuj tego płynu. Jak on smakuje?"
C.B.: “Fuj. Okropny, jak ropa".
MONITOR: “W porządku. Wróć z powrotem do istoty w jaskini, tam gdzie był statek. Dowiedz się
czego
ś więcej na temat pracy i osobowości tej istoty".
C.B.: “Ten Szary – będę go nazywał Szarym, bo na takiego wygląda – według naszych norm nie
jest szcz
ęśliwy. Pracuje".
“Wnikam teraz do jego umysłu. Wydaje się beznamiętny. Odnoszę wrażenie, jakby ktoś skrzywdził
go psychicznie."
“Nie mam dobrego odczucia w stosunku do tej istoty. Coś tu nie gra."
MONITOR: “Naszkicuj go".
C.B.: “OK. Skórę ma białą i twardą. Pomimo chudości, wydaje się całkiem silny. Odczuwam dla
niego dziwne wspó
łczucie. Znalazł się w przykrej sytuacji. Czuję to".
MONITOR: “W porządku. Musimy teraz zakończyć sesję. Zaczynasz wczuwać się w tę istotę, a to
mo
że zniekształcić nam dane. Ale do tej pory było bardzo dobrze. Zapisz godzinę zakończenia".
C.B.: “No cóż, ta sesja jest dla mnie prawdziwą zagadką. Nie mam pojęcia, jaki mógł być cel".
MONITOR: “To był Obserwator Marsa, zaginiony w 1993 roku".
C.B.: “Żartujesz?"
MONITOR: “Nie. To był Obserwator".
C.B.: “A więc to był ten obiekt o nieregularnym kształcie. Został trafiony przez pocisk. Ale po co, u
diab
ła, mieliby to robić?"
MONITOR: “Dobre pytanie. Najwyraźniej nie chcieli, żeby satelita krążył i robił zdjęcia. Nie wiem
czego. U
życie urządzenia podobnego do armaty może wydawać się dziwne w dobie laserów itd...
Ale nie zapominaj,
że radziecka sonda również zamilkła w tajemniczych okolicznościach, a ostatni
telemetryczn
ą informacją przesłaną przez nią był obraz zbliżającego się obiektu, czy też źródła
energii. Wydaje mi si
ę, że istoty pozaziemskie nie chciały dopuścić do przecieku danych, więc
fizycznie usun
ęły intruza. Zrobiono to tak, by ludzie mogli podejrzewać uderzenie meteoru".
C.B.: “Wciąż jestem trochę odrętwiały. Trudno w to uwierzyć, ale wszystko pasuje".
MONITOR: “Dobra sesja".
C.B.: “Tak. Pozwól, że teraz chwilę odpocznę. Pogadamy później. Po prostu wciąż nie mogę
przej
ść nad tym do porządku dziennego".
MONITOR: “OK. Czekam na twój faks. Do usłyszenia wieczorem. Trzymaj się".
Komentarz
Ta sesja przynios
ła mnóstwo informacji. Obserwator Marsa został zniszczony przez pocisk
wystrzelony z urz
ądzenia znajdującego się w pobliżu statku ET. Statek powrócił do podziemnego
hangaru, najprawdopodobniej na Marsie. W hangarze by
ły jakieś istoty, zajmowały się czymś
aktywnie. Niektóre z nich (cho
ć nie wszystkie) przypominały typ małych Szarych. “Śledziłem"
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:15]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
jednego z nich do czasu jego narodzin i przekona
łem się, że “urodził się" w laboratorium. Być może
stworzono go po to, by pracowa
ł. Trudno powiedzieć, czy on sam czuje się wykorzystywany i
zniewolony. Podczas okresów pozornego snu (w takim znaczeniu, jak rozumiej
ą to Szarzy) ich
świadomość przebywa w jakimś pustym miejscu, próżni przypominającej kosmos. Wydaje się, że
istota, któr
ą obserwowałem, nie doznawała żadnych marzeń sennych. Laboratorium, gdzie się
urodzi
ła, znajduje się chyba na naszym Księżycu w podziemnej budowli stanowiącej bazę.
Przypominaj
ące płód niemowlę jest odżywiane składnikami zanurzonymi w zielonej cieczy o
konsystencji oleju.
Ta sesja postawi
ła tyle samo pytań, co dała odpowiedzi. Wiemy już, co stało się z sondą, którą
NASA wys
łała na Marsa. Wciąż jednak nie wiemy, dlaczego ET nie chcieli, żeby satelita coś odkrył
czy sfotografowa
ł. Nie jest jasne, czy Szarzy z bazy na Marsie współpracowali w innym miejscu z
innymi Szarymi. Z obserwacji zdawa
ło się wynikać, że Szarzy są pracownikami, a inne
humanoidalne istoty sprawuj
ą nad nimi kontrolę. Niestety, nie udało mi się stwierdzić, co to za
stworzenia.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:15]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 10: FEDERACJA GALAKTYCZNA
Rozleg
ła literatura na temat UFO, oparta na relacjach porwań, nawiązuje często do pozaziemskiej
organizacji, nazywanej
“Federacją Galaktyczną". Uważa się, że jest to organizacja przypominająca
ONZ, tyle
że swym zasięgiem obejmuje całą galaktykę. Ta sesja teleobserwacji miała nam
dostarczy
ć więcej danych na ten temat. Jej wyniki były dla nas takim zaskoczeniem, że
przedstawiam je tutaj bez wst
ępnych komentarzy. Sesja opierała się o dane Typu 4, co oznacza, że
a
ż do jej zakończenia nie wiedziałem, że badam Federację.
Dane: 9 lutego 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 3114/0029
Dane wst
ępne sugerowały, że cel związany jest ze sztuczną konstrukcją, ruchem i dużym
nat
ężeniem energii.
C.B.: “Wyczuwam tu dużo energii. Sygnał ten wydaje się szczególnie silny. Widać bardzo dużo
jasnych
świateł – żółtych, białych, niebieskich. Miejsce robi wrażenie gładkiego, a nawet
puszystego. Panuj
ą zarówno wysokie jak i niskie temperatury; daje się odczuć ekspansywną,
promieniuj
ącą energię".
MONITOR: “W porządku. Przejdź do szkicu Fazy 3".
C.B.: “Rysuję coś twardego i okrągłego w środku, otoczonego przez jasne światło – żółte,
niebieskie i bia
łe. Wokół światła unosi się coś puszystego, jakby chmury. Ta rzecz w środku jest
metalowa albo ma w sobie, b
ądź na sobie, coś metalowego. Cały ten obiekt przywodzi mi na myśl
tornado, bo wokó
ł twardego jądra wyczuwam jakieś zawirowania. To chyba wir energetyczny.
Niesamowita energia".
MONITOR: “W porządku. Zapisz 'tornado' w kolumnie AOL i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Znowu widzę dużo światła. Coś okrągłego. Odbieram też świadomość. Jakąś istność
duchow
ą".
MONITOR: “Zapisz to wszystko w matrycy, a potem zrobimy przerwę. Prześlij mi faksem
dotychczasowe dane i zadzwo
ń".
C.B.: “W porządku. Pogadamy za kilka minut".
Po przerwie.
MONITOR: “Courtney, przenieś się na powierzchnię twardego obiektu, a potem kontynuuj
matryc
ę Fazy 4".
C.B.: Wykonuję... O rany! Muszę zapisać to wszystko na AOL. Bardzo silna energia".
MONITOR: “Dobrze. Poczekaj aż minie to wrażenie i kontynuuj".
C.B.: “Znowu widzę ulotne światło, niebieskie i białe. Znowu dużo energii. Znajduję się teraz na
powierzchni. W jakim
ś miejscu. Być może tamten okrągły obiekt był planetą. Wszystko spowija
mg
ła. Światło znajduje się powyżej. Na powierzchni panuje chłód. Wyczuwam w powietrzu gorzki
smak amoniaku".
“Widzę rzeczy, które unoszą się do góry. Niech no przyjrzę się bliżej... Jestem teraz koło czegoś, co
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:19]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
jest twarde i metalowe. To budynek albo jaka
ś inna konstrukcja. Spełnia szczególny cel. Widzę
wej
ście, może to drzwi. Czy mam tam wejść?"
MONITOR: “Zanim to zrobisz, cofnij się trochę żebyś mógł ogarnąć wzrokiem całą konstrukcję".
C.B.: “Już to robię... Ta budowla naprawdę jest bardzo duża, powiedziałbym niebotyczna.
Wykonano j
ą chyba z metalu. Nie widzę w pobliżu innych budynków".
MONITOR: “W porządku. Teraz wejdź do budowli".
C.B.: “Jestem z powrotem przy wejściu. Wchodzę do środka... OK, są tu jakieś istoty, dużo istot.
To dziwne miejsce. Oni wszyscy s
ą łysi".
MONITOR: “Trzymaj się struktury. Uważaj z AOL. Wypełnij matrycę".
C.B.: “Wszystkie te istoty noszą białe szaty przypominające szlafroki. Mają bardzo gładką skórę, a
cer
ę białą lub kremową. Mam wrażenie, że to ważne miejsce"
MONITOR: “Naszkicuj twarz jednego z nich".
C.B.: “Dobra... Te istoty są podobne do ludzi, a miejsce przypomina mi klasztor Zeń".
MONITOR: “Zapisz to w odpowiedniej rubryce: 'jak klasztor Zeń'. Idź dalej".
C.B.: “Oni porozumiewają się telepatycznie i słownie. Czuję wyraźnie, że to jakiś rodzaj rady, która
ma scentralizowan
ą strukturę. Wydają się nie wiedzieć, że ich obserwuję. Są chyba zaprzątnięci
sprawami pa
ństwa czy rządu".
“Skupiam się teraz bardziej na członkach rady. Ci ludzie dobrowolnie wykonują swoją pracę. To
bardzo presti
żowa praca, którą niełatwo otrzymać."
“Teraz odkryłem, że jest tu przewodniczący, który kieruje całą radą. Inni go popierają. Można by go
nazwa
ć prezydentem, przewodniczącym lub premierem".
MONITOR: “Co się dzieje?"
C.B.: “Wygląda na to, że myliłem się, sądząc, że oni nie zdają sobie sprawy z mojej obecności.
Witaj
ą mnie. Cieszą się, że przybyliśmy. Mówią mi, że od tej chwili stajemy się pełnoprawnymi
cz
łonkami rady".
“Prowadzą mnie do przewodniczącego. Patrzy mi prosto w twarz. Siedzi na krześle i ma na sobie
bia
ły czy może niebieskawo-biały szlafrok. Sprawia wrażenie trochę ociężałego."
MONITOR: “Jesteś teraz sam, Courtney. Po prostu trzymaj się struktury. Notuj wszystko".
C.B.: “Ten gość jest poważny, ale gdzieś w środku wyczuwam u niego poczucie humoru. Nie
zagra
ża mi w najmniejszym stopniu. Wiesz, to tak jakbyś miał spotkanie z mistrzem duchowym,
takim jak Budda".
MONITOR: “Zapisz to w kolumnie AOL. Słuchaj jego wskazówek".
C.B.: “On mnie wita w swoim umyśle. Chce, żebym wniknął do jego umysłu, ponieważ jest to
naj
łatwiejszy sposób porozumiewania się. Co mam robić?"
MONITOR: “Wejdź do jego umysłu. Skup się na pojęciu 'przewodnictwa' i zobacz, co on zrobi".
C.B.: “Jak tylko wniknąłem do jego umysłu, ponownie znalazłem się w przestrzeni. Znajduję się
poza Mleczn
ą Drogą i spoglądam na nią z zewnątrz. Nad obrazem narysowane są kropkowane
linie, które dziel
ą galaktykę."
“Dowiaduję się, że potrzebują pomocy. Potrzebują nas. Odnoszę wrażenie, że potrzebują nas w
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:19]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
jakim
ś galaktycznym sensie, ale chyba to do mnie nie trafia. Oni są o wiele potężniejsi od ludzi; nie
mam poj
ęcia, dlaczego mieliby nas potrzebować."
“Przywódca wyczuwa mój opór i kieruje mnie z powrotem na Ziemię. Mówi mi, że w przyszłości
ludzie opuszcz
ą swoją planetę. Teraz tłumaczę gestalty na słowa. Wynika z nich jasno, że ludzie na
Ziemi s
ą obecnie zbyt niepohamowani i przykrzy. Wymagają 'obróbki'. Nie ulega wątpliwości, że
zanim opu
ścimy Ziemię musimy się zmienić."
MONITOR: “Zapytaj, czy mają jakieś praktyczne sugestie co do tego, jak możemy im pomóc".
C.B.: “Mówią mi, że mam bezwzględnie ukończyć książkę. Inni zrobią resztę. Zaangażowanych w
ten plan jest wielu ludzi. Wiele gatunków, przedstawicieli, grup".
MONITOR: “Zapytaj, z kim jeszcze powinniśmy się spotkać przy pomocy teleobserwacji lub innej
techniki?"
C.B.: “Tylko z Marsjanami. Mówią mi, że nasz kontakt z istotami pozaziemskimi ograniczy się na
razie tylko do Marsjan, przynajmniej w najbli
ższej przyszłości".
MONITOR: “Zapytaj, czy są jakieś nowe informacje, coś, o czym powinniśmy wiedzieć, a czego
jeszcze nie wiemy?"
C.B.: “Ten gość jest bardzo cierpliwy. Wie, że to dla mnie trudne. Mówi, iż czeka nas wiele
problemów. Z ca
łą pewnością wydarzy się katastrofa planetarna, a może powinienem powiedzieć
katastrofy. Nast
ąpi chaos, niepokoje, koniec obecnego porządku politycznego. Będąc takimi, jakimi
jeste
śmy obecnie, nie poradzimy sobie z tą nową rzeczywistością. Mówi wręcz, że jeżeli chcemy
posun
ąć się naprzód, w centrum naszego zainteresowania winna znaleźć się świadomość".
“On teraz podsłuchuje twoje (mojego monitora) myśli. To tak jakby cię namierzał, czy coś w tym
rodzaju. Twierdzi,
że ty spełniasz w tym wszystkim bardzo ważną rolę. Musimy tu wrócić – do ich
świata – w późniejszym terminie. Będziemy przedstawicielami ludzi, wybranymi z racji naszej
świadomości. To świadomość zdecydowała o naszym przybyciu do nich w tym punkcie. I jeszcze
co
ś. Nie jesteśmy zbawcami, a tylko wstępnymi reprezentantami. Chce, żeby co do tego nie było
w
ątpliwości."
“Zależy mu na tym, abyśmy zrozumieli, że ponosimy odpowiedzialność za godne reprezentowanie
naszego gatunku. Nie nale
ży zwlekać. To nasze zadanie na teraz. Każdy z nas ma jakąś rolę do
spe
łnienia. Do mnie na przykład należy zapisywanie wszystkiego, co tu doświadczam."
“Podoba mu się twoje poczucie humoru. Mówi, że w przyszłości będzie okazja do podobnych
spotka
ń. Na razie jednak musimy skupić się na książce. Książka jest ważna, bo oni ją
wykorzystaj
ą."
MONITOR: “Podziękuj mu. Musimy teraz kończyć".
C.B.: “Podziękowałem. On już zresztą wiedział, że czas na mnie".
MONITOR: “Zapisz godzinę zakończenia, Courtney".
D
ługa pauza.
C.B.: “Mógłbyś mi już powiedzieć jaki był cel".
MONITOR: Śmieje się nerwowo. “Federacja".
C.B.: “Rozumiem".
Komentarz
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:19]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Implikacje tej sesji si
ęgają sfery praktycznej, lecz także wzniosie filozoficznej. Czytelnicy sami
zdecyduj
ą, jak ocenić moją interpretację.
Istnieje galaktyczna organizacja rz
ądowa. Nie wiem, jak zhierarchizowana czy scentralizowana jest
jej w
ładza, ani ile gatunków czy kultur planetarnych ją reprezentuje. Nie wiem też, czy jakieś grupy
lub kultury zdecydowa
ły się nie wstąpić do organizacji ani czy komuś odmówiono członkostwa.
Czuj
ę jednak wyraźnie, że ludzie z Ziemi przygotowywani są do dołączenia do niej. Wygląda na to,
że moje pierwsze wystąpienie w radzie zostało odczytane jako pozytywne. Być może jedną z dróg
prowadz
ących do członkostwa jest świadome poszukiwanie tej organizacji przy pomocy
odpowiednich
środków. Rzeczywiście, na podstawie tego, co powiedziałem, ludzie mogą już w
jakim
ś sensie uważać się za przedstawicieli Federacji, chociaż wątpię, żebyśmy – mój monitor czy
ja
– czuli się szczególnie dobrze, reprezentując kogoś więcej niż samych siebie.
Cz
łonkowie Federacji odznaczają się bardzo wysokim poziomem świadomości. Znaczy to, że
ca
łkowicie rozumieją świadomość – zarówno w jej aspekcie fizycznym jak i subprzestrzennym.
Uwa
żają oni, iż ogólne podniesienie ludzkiego rozumienia świadomości jest niezbędnym
warunkiem naszego uczestnictwa w
życiu galaktyki. Jeszcze raz pragnę podkreślić, jak ważne było
w czasie obecnej sesji poczucie rozwini
ętego rozumienia świadomości. Niewykluczone, że to
w
łaśnie mój wzrost świadomości pozwolił mi dotrzeć do rady, ale nie dysponuję żadnym
obiektywnym miernikiem, aby oceni
ć, na ile jest to prawdą. Nie ulega jednak wątpliwości, że według
cz
łonków Federacji, rozwój świadomości stanowi cel, do którego wszyscy powinniśmy dążyć. To
najpilniejsza
potrzeba i wymóg, jakiemu musimy sprosta
ć. Co więcej, wygląda na to, że ludzie powinni zacząć
bada
ć świadomość z bardziej praktycznej i naukowej perspektywy, a nie patrzeć na nią przez
zniekszta
łcające dwuogniskowe soczewki intelektu, które oddzielają nasze rozumienie
rzeczywisto
ści fizycznej od niefizycznej. Moim zdaniem, dopóki nie wyrośniemy z
krótkowzroczno
ści w tej kwestii, pozostaniemy najprawdopodobniej dość prymitywnym
spo
łeczeństwem, a z punktu widzenia planetarno-kulturalnego – “galaktycznym wstecznikiem".
Literatura dotycz
ąca porwań przez UFO pełna jest relacji spotkań ET i ludzi, w których przedmiot
rozmowy stanowi
ą przyszłe katastrofy planetarne na Ziemi. Przyczyny katastrof są zwykle natury
ekologicznej lub nuklearnej, a cz
ęstotliwość, z jaką te ostrzeżenia się pojawiają, budzi wątpliwości.
Ta sesja dostarczy
ła mi z bezpośredniego źródła wskazówki, że takie problemy istotnie mogą
wyst
ąpić. Jednak w tym punkcie moich badań nie byłem w stanie określić, w jaki sposób łączyły się
one z ewentualnym opuszczeniem Ziemi przez ludzi.
Pod koniec sesji, pierwsz
ą rzeczą, co do której zgodziliśmy się z moim monitorem było to, że aby
zrozumie
ć tę coraz bardziej komplikującą się sytuację, potrzebujemy więcej danych. Dziwiliśmy się,
jak mogli
śmy być tak naiwni, gdy zaczynaliśmy nasze badania. Pomysł zidentyfikowania latających
w spodkach ET wydawa
ł się teraz bardzo płytki.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:19]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 11: UMYSŁOWOŚĆ SZARYCH
Żeby poznać sposób myślenia Szarych, zdecydowaliśmy się dokonać teleobserwacji ich
świadomości, co wymagało z mojej strony wniknięcia do umysłu przynajmniej jednego z nich.
Przygotowuj
ąc się do monitorowanej sesji (Typ 4), postanowiłem najpierw sam zbadać pojęcie
zbiorowej
świadomości Szarych. Proszę pamiętać, że przy danych Typu 4, monitor nie informuje
teleobserwatora na temat celu a
ż do czasu zakończenia sesji. Może to być cel wybrany na chybił
trafi
ł z opracowanej wcześniej listy, bądź całkiem inny, wybrany przez monitora cel, o którym
teleobserwator nie ma najmniejszego poj
ęcia.
Jednak przy danych Typu 1, pracuj
ę sam i z góry wiem, jaki jest cel. W czasie takiej sesji solo,
kiedy podane s
ą wstępne warunki związane z Typem 1, bardzo ważne jest, aby ściśle trzymać się
procedury protoko
łów SRV. Narzuca to pewne ograniczenia na to, co mogę robić po zlokalizowaniu
celu.
W tym rozdziale przytaczam wyniki dwóch sesji
– w trakcie jednej z nich sam obserwowałem cel –
“zbiorowy umysł Szarych", druga sesja była monitorowana, a cel niemal identyczny. Materiał z sesji
solo przedstawiam w formie dialogu wewn
ętrznego.
Data: 27 listopada 1993
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 1
Wspó
łrzędne celu: 7119/5108
Pi
ętnaście minut danych wstępnych wskazywało na duży ruch i energię.
Dostrzegam kolory szary i bia
ły. Powierzchnie są błyszczące, przypominają stal. Odczuwa się tutaj
intensywne ciep
ło. Słyszę dziwny ćwierkający dźwięk.
Co do wymiarów, wyczuwam co
ś bardzo szerokiego i/lub otwartego. Wydaje się to nieskończone,
czy mo
że ekspansywne, uniwersalne albo po prostu ogromne. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to
co
ś, cokolwiek to jest, trwa i trwa. To coś nieskończonego, nieograniczonego.
Dostrzegam ruch. Wygl
ąda to tak, jakby przedmioty i/lub energia wchodziła i wychodziła z
centralnego miejsca.
Teraz odbieram co
ś, co trudno przełożyć na słowa. Można by użyć określeń miłość i troska, ale
poj
ęcia te, tak jak je na ogół rozumiemy, w żaden sposób nie oddają tego szczególnego,
niepomiernie bardziej wszechogarniaj
ącego doznania. Wyczuwa się obecność opiekuna, matki lub
w
łaściciela czegoś cennego. Jest to swego rodzaju dom, dom przekraczający wymiary, w którym
panuje poczucie niesko
ńczonej wolności.
Posuwaj
ąc się dalej, odkrywam również troskę o bezpieczeństwo. Coś jest nie w porządku. Panuje
tu strach, i to dosy
ć silny. Coś się dusi. Dostrzegam ruch statków, bardzo nowoczesnych statków. I
znowu czuj
ę strach i troskę o bezpieczeństwo innych.
Odnosz
ę wrażenie, że Szarzy ugrzęźli. Przypomina to narodziny, podczas których dziecko utknęło
w kanale rodnym. Strach zwi
ązany jest z tym stanem uwięzienia. Poczucie strachu otacza jednak
p
łaszcz spokoju.
Komentarz
Zbiorowa
świadomość Szarych ochrania ich i odżywia. Jednocześnie, od wewnątrz paraliżuje ich
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:49:24]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
g
łęboki strach, który wiąże się z poczuciem uwięzienia. To tak jakby Szarzy bezskutecznie usiłowali
wy
łonić się z jakiegoś stanu. Cisza otaczająca strach w jakiś sposób stabilizuje zbiorowy intelekt
(umo
żliwiając przetrwanie fizyczne) i pozwala na mniej straszną codzienną egzystencję. Poczucie
mi
łości i ochrony dobywające się z ich umysłu jest nieomal przytłaczające z ludzkiego punktu
widzenia. Ja osobi
ście zareagowałem na nie smutkiem i chyba współczuciem.
W dwa i pó
ł miesiąca po tej sesji mój monitor postanowił, że będę pracował nad celem w ciemno.
Jak Czytelnicy b
ędą mieli okazję zaobserwować, pod koniec tej sesji zmienił on pewien szczegół
dotycz
ący celu, zachęcając mnie w ten sposób do nieco innego podejścia do sprawy. Po
pod
łączeniu się do słuchawek, gawędziliśmy sobie jak zwykle (to znaczy gadaliśmy o wszystkim,
poczynaj
ąc od nowego kawału, który usłyszał mój monitor, do perspektyw znalezienia wydawcy dla
mojej ksi
ążki), a potem zaczęliśmy sesję.
Data: 11 lutego 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4 sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 4384/8296
Dane wst
ępne wskazywały na poczucie płynności i ruch.
C.B.: “OK. Widzę kolory w rodzaju turkusu i niebieskiego. Dużo płynu. Powierzchnie skaliste i
g
ładkie. Odczuwam zarówno ciepło, jak i chłód. Czuję smak czegoś słonego i jakby zapach ryb.
Cokolwiek to jest, robi wra
żenie szerokiego i ogromnego, bardzo głębokiego. Wyczuwam też
energi
ę".
MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “Robię rysunek... Naszkicowałem linię poziomą w poprzek kartki. W rubryce AOL zapisuję
'ryba i ocean".
MONITOR: “W porządku. Zapisz AOL. Faza Czwarta".
C.B.: “Widzę płyn. Dużo płynu. Ten płyn to żywe środowisko. Odnoszę wrażenie, że jest to miejsce
narodzin. Tutaj jest
życie. Organizmy. To miejsce podlega ochronie".
“Poniżej płynu widzę jakiś pokój. To chyba laboratorium. Zapiszę to jako AOL."
“W porządku. W pokoju jest Szary. Wpatruje się we mnie. Szkicuję teraz jego twarz. Wygląda na
osobnika m
ęskiego. Czuję, że powinienem wejść do jego umysłu. Co mam robić?"
MONITOR: “Pozwól, żeby ten problem rozwiązała twoja nieświadomość".
C.B.: “W porządku. Wchodzę... O rany!"
MONITOR: “Trzymaj się struktury. Zostań w matrycy. Co widzisz? Zapisz to".
C.B.: “Panuje tutaj pustka. Głęboka pustka. Ale jednocześnie umysł przepełnia wielka
świadomość, powiedziałbym nawet uczucie totalnej świadomości, czymkolwiek ona jest. Ten gość
ma do wykonania zadanie. Jest poch
łonięty pracą. Nie odczuwam tu obecności żadnych
powierzchownych uczu
ć charakterystycznych dla ludzi. Kiedy myślę o jakimś porównaniu,
przychodzi mi na my
śl Stan Skupienia Focus 15 w Instytucie Monroe'a".
MONITOR: “Czy wyczuwasz jakąś wyższą istotę?"
C.B.: “Sam umysł jest zwierzchnikiem. To zbiorowa umysłowość. Zbiorowa umysłowość pełni
funkcj
ę kontrolującą. Żaden umysł nie jest ważniejszy od innych. Wszyscy Szarzy mają ten sam
umys
ł. Są jednym i wszystkim".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:49:24]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
MONITOR: “Czy mają jakiś cel?"
C.B.: “Podstawowy cel to przetrwanie i ewolucja. To jeden zbiorowy organizm, więc przetrwanie
stanowi dla niego warto
ść nadrzędną, tak jak w przypadku każdego organizmu. Nie istnieją żadne
ró
żnice między poszczególnymi osobnikami".
MONITOR: “Przejdź do Fazy 6. Zrób wykres. .Zaznacz linię czasu w miejscu, w którym teraz
jeste
ś z tą istotą. Potem zaznacz punkt rozpoczęcia tej sesji. Umieść na linii czasu ważne punkty, a
nast
ępnie przejdź do matrycy Fazy 6".
C.B.: “W porządku..." Pauza. “Jestem teraz w matrycy. Odnoszę wrażenie, że znajduje się tu
zbiorowo
ść wielu Szarych. Teraz czuję bardzo silne oddziaływanie. Tak jakby chcieli uwolnić się od
swoich fizycznych dal. To desperackie d
ążenie które oznacza dla nich życie lub śmierć. Sprawa
absolutnie najwy
ższej wagi dla przetrwania ich umysłu ...organizmu. Umysł jest teraz zamknięty.
Bezwzgl
ędnie musi uciekać. Gdzieś bardzo głęboko zbiorowość ta odczuwa panikę, ale nie jest to
panika w naszym rozumieniu tego s
łowa".
“Szarzy pracują z ludźmi i innymi na rzecz ucieczki. To przypomina wydostawanie się z tonącego
statku. Z ca
łą pewnością towarzyszy temu panika."
MONITOR: “Jakie środowisko spełniałoby ich potrzeby?"
C.B.: “Będą mieć swoją planetę. Nie Ziemię. Oni mają zdolność tworzenia planet i podróżowania w
ka
żde miejsce. Nie wyrzucą ludzi z Ziemi. Wszechświat jest na to za duży".
MONITOR: “A co z ich współpracą z Federacją?"
C.B.: “Szarzy są cieszącymi się dużym poważaniem członkami Federacji. Uczestniczą w wielu
przedsi
ęwzięciach. Na swój sposób są dumni ze swej umiejętności współpracy z wieloma
gatunkami Federacji".
MONITOR: “Czy ludzie mogą pomóc w ewolucji Szarych?"
C.B.: “Nie technicznie. Konieczna pomoc leży w zakresie genetyki. Widzę również, że istnieją inne
sposoby pomocy, ale Szarzy nie s
ą ich świadomi".
MONITOR: “Czy Szarzy znają pojęcie wolnego czasu?"
C.B.: “Nie rozumieją oni pojęcia wolnego czasu tak jak my. Dla Szarych czas stanowi kontinuum.
Czas wolny nawi
ązuje do potrzeby odpoczynku. W tym względzie dysponują oni czymś innym".
MONITOR: “Jaka jest długość ich życia według naszych norm?"
C.B.: “Szarzy mają pełną świadomość tego, że nie umierają. Ich ciała fizyczne są przez nich
postrzegane jak ubranie albo skorupa.
Śmierć nie jest dla nich tak znaczącym pojęciem, jak dla
nas".
MONITOR: “Jak długo żyje zatem ciało typowego Szarego?"
C.B.: “To zależy. Za. średnią można jednak uznać dwieście lat życia na Ziemi".
MONITOR: “Skup się raz jeszcze na idealnym środowisku dla Szarych".
C.B.: “Cóż, nie jest to fizyczna planeta – taką mogliby mieć w każdej chwili. Idealne środowisko to
ewolucyjnie nowy zestaw indywidualnych cia
ł. Szarzy przechodzą proces powtórnych narodzin.
Przygotowuj
ą się do wyjścia ze zbiorowej tożsamości, którą zastąpią połączone ze sobą, lecz
indywidualne istoty".
“Wchodzę teraz głębiej... To interesujące. Oni odczuwają strach i zdziwienie w związku z tym, że
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:49:24]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ludzie istniej
ą i prosperują jako indywidualne jednostki. Wiedzą coś na ten temat i potrzebują tego,
ale jednocze
śnie są przerażeni."
MONITOR: “Spróbuj się dowiedzieć czegoś na temat fizycznych spotkań Szarych z ludźmi".
C.B.: “Odbywa się obecnie wiele takich spotkań, ale na ogół ludzie nie uczestniczą w nich
świadomie".
MONITOR: “Jakie są warunki takiego spotkania, dotyczące miejsca i wymagań?"
C.B.: “Nawet Szarzy nie mają jasności w tej sprawie. Wiedzą, że spotkanie jest konieczne, ale nie
wiedz
ą, co zrobić, żeby do niego doszło. Na swój sposób obawiają się obcowania z ludźmi-
barbarzy
ńcami. Nie cha zrezygnować z poczucia kontroli czy też władzy. Zdają sobie jednak
spraw
ę, że potrzebują pomocy, bo utknęli w martwym punkcie".
“Właśnie mnie zapytali, czy nie wiem, jak taka pomoc powinna wyglądać. Co im odpowiedzieć?"
MONITOR: “Powiedz, że nad tym popracujemy".
C.B.: “W porządku. Powiedziałem. Na swój sposób to doceniają".
MONITOR: “Zapytaj, czy w tę pomoc powinni też zaangażować się Marsjanie?"
C.B.: “Z ich strony nie może nadejść żadna pomoc, gdyż Marsjanie muszą uporać się z własnymi
problemami. S
ą chorzy i mają za mało czasu i środków, aby pomóc w tak skomplikowanym
przedsi
ęwzięciu".
“Właśnie zaproponowałem Szarym spotkanie na neutralnym gruncie, ale moja propozycja została
odrzucona".
MONITOR: “Zapytaj, czy wobec tego nie zechcieliby spotkać się z nami na warunkach, które sami
by okre
ślili".
C.B.: “Przystali na ten pomysł. Z entuzjazmem. Powiedzieli, że od razu zabiorą się za
opracowywanie planu".
MONITOR: “Dobra, Courtney. Czas uciekać. Zapisz końcowy czas".
C.B.: “Fiu! To było coś. Będę potrzebował chwili wytchnienia po tej sesji. Dobra, możesz mi teraz
powiedzie
ć, jaki był cel?"
MONITOR: “Świadomość Szarych".
C.B.: “Nie jestem zaskoczony".
MONITOR: “Tak. Musimy to przemyśleć".
C.B.: “Pozwól, że zrobię sobie przerwę i zadzwonię później. Zaraz prześlę ci dane faksem.
Wkrótce pogadamy".
Komentarz
Chocia
ż nie rozumiem dlaczego, wydaje się, że planeta, na której wylądowałem na początku sesji,
ma du
że znaczenie dla Szarych. Faktycznie, pod wieloma względami przypomina ona świat
Szarych, zw
łaszcza jeśli chodzi o oceny. Nie wiem jednak, czy to naprawdę to samo miejsce.
Odnosz
ę również wrażenie, że planeta ta jest w jakiś sposób połączona ze świadomością tych
istot, ale nie wiem na jakiej zasadzie.
W oparciu o w
łasne badania teleobserwacyjne, jak również na podstawie licznych relacji porwań
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:49:24]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
przez UFO twierdz
ę, że Szarzy porozumiewają się telepatycznie. Z grupami Szarych często
uto
żsamia się poczucie zbiorowego umysłu czy zbiorowej świadomości. O ile kiedykolwiek mamy
wspó
łpracować z Szarymi, musimy postarać się zrozumieć ich mentalność. Jeżeli Szarzy naprawdę
s
ą zaangażowani w program inżynierii genetycznej, obejmujący zarówno ludzi jak i inne gatunki,
by
ć może potrzebują ludzkiej pomocy podczas tego szczególnie trudnego okresu swej ewolucji.
Dlatego musimy mie
ć otwarte umysły i pozbyć się w tym względzie wszelkich uprzedzeń.
Tak jak z ca
łą pewnością twierdzę, że świadomość Szarych ma charakter mentalności zbiorowej,
widz
ę też wyraźnie, że muszą oni ewoluować i przejść do nowego etapu. Zbiorowy intelekt Szarych
ma wiele aspektów pozytywnych. Najwyra
źniej poszczególni członkowie ich społeczności nie
rywalizuj
ą ze sobą w ewolucyjnej, darwinowskiej batalii o przewagę. Po prostu toną albo płyną
razem. Ludzie mogliby si
ę tego od nich nauczyć.
Bior
ąc pod uwagę sposób, w jaki literatura (patrz Jacobs 1992 i Mack 1994) opisuje spotkania ludzi
z Szarymi, trudno si
ę dziwić, że działalność tych ostatnich z punktu widzenia Ziemian może być
odbierana jako wroga. Równie dobrze mo
że się jednak okazać, że Szarzy bardziej przypominają
uciekaj
ącą kawalerię niż nacierającą armię. Być może robią rzeczy, których nie rozumiemy bądź
nam si
ę nie podobają, ale nie są źli – tego jestem pewien. Po prostu, jak na razie nie rozumiemy
tego gatunku.
Moje do
świadczenia w zakresie teleobserwacji w żaden sposób nie wskazują na to, jakoby Szarzy
byli do nas wrogo usposobieni. By
ć może obawiają się ludzi i tego co reprezentujemy, ale tak samo
nas potrzebuj
ą, zarówno w sensie duchowym, jak i fizycznym. Jeśli nie osądzimy ich zbyt
pochopnie, by
ć może pomogą nam w naszym ewolucyjnym przetrwaniu.
Krótko mówi
ąc, musimy dowiedzieć się znacznie więcej o nich, o sobie i o roli, jaką mamy do
odegrania w tym interesuj
ącym dramacie. Myślę, że postąpimy mądrze nie osądzając innych ras
przynajmniej do czasu, gdy zapoznamy si
ę z całą galaktyczną społecznością istot rozumnych.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:49:24]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 12: PRZECHOWALNIA LUDZI
Zarówno ja, jak i mój monitor s
łyszeliśmy wiele relacji porwanych osób, które utrzymywały, że
przynajmniej cz
ęść istot pozaziemskich pochodzi z gwiazdozbioru Plejad. Nie wiedzieliśmy, skąd
wzi
ęła się ta informacja, o ile w ogóle była to informacja, nie zaś nie poparta niczym pogłoska. W
ramach testu, zdecydowali
śmy się więc dokonać teleobserwacji gwiazdozbioru Plejad w
poszukiwaniu zdolnego do odczuwania
życia. Jak się okazało, był to wysiłek warty zachodu.
Data: 10 marca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 2805/2070
Dane wst
ępne wskazywały na silną energię i solidne, sztuczne konstrukcje.
C.B.: “Widzę bardzo jasne światło. Ostrą biel i żółć. Panują wysokie temperatury. Czuję smak
spalenizny i zapach dymu. S
łyszę też jakiś płacz. Gdziekolwiek jestem, miejsce to wydaje się
olbrzymie, przestronne, obdarzone du
żą energią, promienne i okrągłe. W jakiś sposób jest ważne
i... dziwne".
MONITOR: “Faza 3"
C.B.: “Szkicuję horyzont; coś pali się na ziemi, a niebo jaśnieje dziwnym blaskiem".
MONITOR: “Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem w matrycy. Nadal odbieram światło, spaleniznę i wysokie temperatury.
To co
ś na niebie jest okrągłe i ogniste. Jestem teraz na ziemi. Wypatrzyłem dwa typy istot. Jeden
typ znajduje si
ę na ziemi, a drugi w powietrzu, prawdopodobnie w jakimś pojeździe".
“Teraz odbywa się tu jakaś intensywna praca. Istoty w powietrzu, blisko światła, są bardziej
rozwini
ęte niż te na ziemi. Ależ to światło jest jasne! Nie mogę wykoncypować, co oni tam robią.
By
ć może są w jakimś pojeździe, ale za każdym razem gdy spoglądam w górę, poraża mnie
światło."
“Skupiam się teraz na ziemi; jest tu kurz, trawa i ludzie noszący zwykłe amerykańskie ubrania.
Pozwól,
że to sprawdzę. Tak. Spodnie, skarpety, buty... Ludzie są dość wzburzeni. Wyczuwa się
strach i s
łychać plącz. Ludzie sprawiają wrażenie oślepionych i przerażonych świecącym na niebie
obiektem."
“Nadal jestem z ludźmi na ziemi. Wygląda na to, że tworzą rodzinę – kobieta, mężczyzna i dziecko.
Dziecko p
łacze."
“Patrzę teraz w górę i śledzę inne istoty... Znajdują się w obiekcie, nie w tym świecącym czymś.
Wchodz
ę teraz do środka. Obiekt ma okrągłe wnętrze. Widzę istoty i przybliżam się, żeby im się
przyjrze
ć. Przypominają Szarych."
MONITOR: “Courtney, przejdź do Fazy 6. Zrób wykres czasu. Zaznacz czas celu na linii, a potem
nanie
ś czas bieżący". Pauza. “Teraz zaznacz rok 2000." Zaznaczam rok 2000 nieco później niż
czas celu.
“Wejdź do matrycy. Teraz skoncentruj się na jakichś ważnych wydarzeniach dotyczących
ludzi."
C.B.: “Wygląda na to, że ludzie tu wyemigrowali".
MONITOR: “A co z tym płaczem?"
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Płacz mogło wywołać pojawienie się obiektu świetlnego. W każdym razie, kiedy ludzie
patrz
ą w górę, są zdenerwowani. Chociaż niewykluczone, że denerwuje ich pojazd Szarych.
Cokolwiek by to nie by
ło, jest związane z czymś na niebie".
MONITOR: “Opisz ludzi".
C.B.: “Mają białą skórę. Wyglądają na farmerów, ale nie są prymitywni. Jest im wygodnie, być
mo
że mieszkają tu lub odwiedzają pobliskie miasto czy wioskę. Naprawdę przypominają
przeci
ętnych Amerykanów".
MONITOR: “Wróć do tego, co jest na niebie".
C.B.: “Jest to albo jeden bardzo jasny pojazd, chociaż to mało prawdopodobne, albo dwa
oddzielne obiekty, z których jeden jest pojazdem, a drugi czym
ś bardzo jasnym. Trudno stwierdzić,
poniewa
ż to coś góruje nad wszystkim. Cokolwiek to jest, pojazd jest zawieszony ponad ludźmi na
l
ądzie, a istoty nim kierujące nie zamierzają nikogo krzywdzić".
MONITOR: “Spróbuj poznać zamiary istot w pojeździe".
C.B.: “One spełniają tu jakąś misję. To dla nich rutynowa praca. Czy mam wrócić do wnętrza
pojazdu?"
MONITOR: “Zamiast tego skup się na zadaniu 'odwiedzanie innych miejsc i czasów'".
C.B.: “W porządku... O rany! Odrzuciło mnie na dużą odległość. Tak jakby ktoś pociągnął mnie za
sznurek. Jestem teraz tysi
ące mil od powierzchni planety typu Ziemia. Są tu chmury, woda, oceany
i l
ąd. Nie do wiary! Pierwszy i drugi cel wydają sią być oddzielone od siebie czasem, przestrzenią,
wszystkim".
MONITOR: “Na diagramie Fazy 6 za pomocą małego kółka zaznacz położenie tej planety. Potem
postaw kó
łko na papierze w miejscu, gdzie, jak ci się wydaje, znajduje się cel pierwotny". Przerywa,
podczas gdy ja rysuj
ę. “Teraz zbadaj piórem, w którym miejscu na kole znajduje się nowa planeta i
powiedz mi, ile ma s
łońc."
C.B.: “Tylko jedno".
MONITOR: “W porządku. Teraz zbadaj, gdzie znajduje się pierwotny cel i powiedz, ile on ma
s
łońc".
C.B.: “Do licha. Ma dwa słońca, jedno duże, żółte, i mniejsze, białe, karłowate. Jak to możliwe?"
MONITOR: “Nie analizuj. Trzymaj się struktury. Courtney, wróć do swojego diagramu z Fazy 3, na
którym mia
łeś jasny obiekt na niebie. Zbadaj ten obiekt i wrzuć dane do matrycy Fazy 6".
C.B.: “Poczekaj... Kiedy spoglądam w górę, wygląda to jak meteor. Emituje dużo energii. To jest
jasne, ja
śniejsze od naszego słońca".
MONITOR: “Zróbmy sobie przerwę. Prześlij mi faksem dotychczasowe dane, a potem zadzwoń".
C.B.: “W porządku. Zadzwonię za parę minut".
Po przerwie.
MONITOR: “Courtney, chcę żebyś zdobył więcej informacji na temat ludzi na lądzie".
C.B.: “W porządku... Znów jestem z ludźmi. Oni nie dostrzegają mojej obecności. To rodzina:
m
ężczyzna, kobieta i dziecko. Dziecko znowu płacze. Wyglądają i odczuwają tak samo jak ludzie, a
nawet Amerykanie. M
ężczyzna ma brodę, długą, kędzierzawą brodę. Kobieta ma blond włosy.
Nosz
ą kolorowe ubrania. Panuje tu przyjemna temperatura, jest ciepło. Mężczyzna jest teraz
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
zdezorientowany. Naprawd
ę nie rozumie, co się dzieje".
MONITOR: “Dobrze. Teraz skup się na istotach w obiekcie".
C.B.: “To są Szarzy. Oczywiście wiedzą o ludziach. Hmmm. To dziwne. Szarzy wiedzą, że tutaj
jestem. W
łaśnie zwrócili na mnie uwagę. Próbują przekazać mi jakieś informacje. Jak dla mnie,
troch
ę za szybko".
“Szarzy są odrobinę zdezorientowani. Tak jakby coś innego zajęło ich uwagę. Wygląda na to, że się
w czym
ś nie zgadzają. Być może usiłują wymyśleć jakiś sposób przekazania mi informacji."
“Wszystko się wyjaśniło. Ci ludzie pochodzą z Ziemi. Przesiedlili ich tutaj Szarzy. Ludzie nie wiedzą
wszystkiego. Nie wiedz
ą nawet, gdzie się znajdują."
MONITOR: “Jaki jest powód przesiedlenia?"
C.B.: “Stawką jest przetrwanie gatunku. Po katastrofach klimatycznych potrzebne będzie nowe
miejsce do
życia".
MONITOR: “Badaj dalej. Dowiedz się czegoś więcej".
C.B.: “W punkcie czasowym celu nadal odbywa się przesiedlanie, ale w naszym czasie bieżącym
jeszcze do niego nie dosz
ło. Obecnie trwają tylko przygotowania. Czekając, aż ludzie sami się
zniszcz
ą. Szarzy przygotowują planetę klasy M".
MONITOR: “Co jeszcze jest przesiedlane?"
C.B.: “Dominuje materiał genetyczny. Potrzebują zróżnicowanego materiału genetycznego, żeby
zapewni
ć przetrwanie bardziej rozwiniętego banku genów".
MONITOR: “Idź za wskazówką 'konieczne zmiany genetyczne'".
C.B.: “Musi nastąpić silniejsza łączność pomiędzy duchem a ciałem. Obecnie istniejące geny
pomniejszaj
ą tę więź. Taka struktura genów była konieczna do przetrwania w przeszłości, ale na
obecnym etapie wzrostu i przetrwania potrzebne b
ędą nowe lub zmodyfikowane geny".
MONITOR: “W porządku, Courtney, zakończymy w tym miejscu. Zapisz czas zakończenia".
C.B.: “Zrobione. No dobra, co to było?"
MONITOR: “To był gwiazdozbiór i kultury Plejad".
Tu nast
ąpiła długa przerwa w naszej rozmowie.
C.B.: “Nie żartujesz?"
MONITOR: “Słowo. To były Plejady".
C.B.: “Czy zdajesz sobie sprawę, co to oznacza?"
MONITOR: “Courtney, jestem w tym biznesie na tyle długo, że nic mnie już nie dziwi. Ale to jest
naprawd
ę coś".
Komentarz
Cel tej sesji doprowadzi
ł nas do planety klasy M, okrążającej podwójne słońce około roku 2000.
Przed t
ą sesją miałem wątpliwości, czy w zasięgu podwójnej gwiazdy może istnieć życie.
Niewykluczone,
że Szarzy umieścili jakiś rodzaj ochrony środowiskowej na planecie lub w jej
pobli
żu, tak aby można ją było zamieszkiwać.
W bliskiej przysz
łości na planecie tej znajdą się ludzie, przesiedleni tam z Ziemi przez Szarych. Nie
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
wiem, czy inni mieszka
ńcy Ziemi będą tego świadomi w trakcie lub po tym wydarzeniu. Może się to
odby
ć po cichu, a wtedy jedynym źródłem informacji na temat tego nowego świata może okazać się
teleobserwacja. W badanym przez nas punkcie czasowym ludzie byli przestraszeni,
zdezonentowani i nie wiedzieli gdzie si
ę znajdują.
Celem przesiedlenia jest zachowanie banku genów ludzi, to znaczy utrzymanie mo
żliwie
najwi
ększego zasobu genetycznego. W późniejszym okresie konieczna będzie pewna manipulacja
genetyczna, by u przysz
łej rasy ludzkiej nastąpiło wzmocnienie łączności pomiędzy ciałem a
umys
łem. Ten brak łączności jest prawdopodobnie skutkiem naszych obecnych tendencji
destrukcyjnych, tendencji które prowadz
ą całą ludzkość do ekologicznych i klimatycznych katastrof
na skal
ę całej planety. Wygląda więc na to, że niektórzy wybrani znajdą bezpieczne schronienie w
kosmosie, podczas gdy reszta ludzko
ści dopełni żywota w bratobójczych walkach na Ziemi.
To by
ł pierwszy raz, gdy od jednego z Szarych otrzymałem informacje na temat naszych przyszłych
problemów, niestety nadal nie znam dat zagra
żających ludzkości katastrof. Mój monitor zapoznał
mnie z innymi danymi teleobserwacyjnymi, potwierdzaj
ącymi, że Szarzy zaopatrują się także w
próbki ziemskich ro
ślin i zwierząt. Jeżeli to prawda, należy sądzić, iż dokonują biologicznej
adaptacji planety w systemie Plejad.
Zachodz
ę w głowę, ile gatunków w naszej galaktyce skorzysta z takich międzygwiezdnych
akuszerek jak Szarzy. I co stanie si
ę z ludźmi, którzy pozostaną na Ziemi? Czy zginą, czy będą
ewoluowa
ć w inny sposób niż przesiedleni na Plejady ich bracia i siostry?
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 13: SPRAWDZIAN WIARYGODNOŚCI #1
Dotychczas opisa
łem wyniki dziesięciu sesji SRV. (Dwie sesje zostały zaprezentowane w rozdziale
na temat umys
łowości Szarych). Przedstawiłem tak wiele nowych koncepcji i odkryć, że Czytelnicy
zapewne zastanawiaj
ą się, czy to wszystko nie jest przypadkiem wytworem mojej fantazji. Również
teleobserwatorzy s
ą zaskoczeni. W odpowiedzi na ewentualne zarzuty tego typu obraliśmy cel,
który nazywamy
“skalowaniem celu". To coś, co można z łatwością sprawdzić i służy przede
wszystkim jako miernik wiarygodno
ści protokołów SRV.
Postanowili
śmy z moim monitorem poddać analizie kilka celów skalujących. Obecna sesja zawiera
dane Typu 4, co oznacza,
że nie miałem żadnej informacji na temat celu, ani przed, ani w trakcie
sesji. Sesja by
ła monitorowania na odległość, a trwała około dwudziestu pięciu minut.
Data: 1 maja 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 4933/4876
Dane wst
ępne wskazywały na złożoną budowlę, wzniesioną przez człowieka.
C.B.: “Widzę odcienie brązu. Powierzchnie są nierówne, jak cement. Jest ciepło. Dostrzegam coś
masywnego, ci
ężkiego, nawet ogromnego. Domyślam się, że to miasto, więc pozwól, że zapiszę to
jako AOL".
MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “W porządku. Mam diagram, który wygląda jak plan miasta. W środku znajduje się główna
budowla, a dwie inne po bokach".
MONITOR: “Dobra. Znajdź budowlę celu i wykonaj operację przemieszczenia".
D
ługa pauza.
C.B.: “Dostrzegam teraz kolory – szary i biały. Powierzchnie są gładkie i błyszczące. Panuje
przyjemne ciep
ło. Słyszę jakieś dźwięki – furkotania albo bzyczenia. Figury są różne: niskie,
szerokie, w
ąskie, a nawet pękate".
MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “Właśnie zrobiłem szkic kwadratu. To może być wszystko, poczynając od pokoju, na pudełku
ko
ńcząc".
MONITOR: “Faza 4".
C.B.: “Wypełniam teraz matrycę. Widzę rzeczy przypominające papier. Jest tu coś płaskiego i
poziomego. Wygl
ąda na biuro".
MONITOR: “Idź za wskazówką 'działalność'".
C.B.: “W porządku. W pobliżu chodzą ludzie. Mają na sobie ubrania biznesmenów. Tak mężczyźni
jak i kobiety nosz
ą marynarki i spodnie. W pokoju znajduje się biuro. Zdaje się, że na nim leży jakaś
ksi
ęga".
“Przy biurku siedzi mężczyzna. O rany! To ważny gość".
MONITOR: “Wpisz to 'o rany' do kolumny AOL i idź dalej".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-13.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:49:29]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Tak, lepiej zapiszę to jako AOL. Gapię się na prezydenta Clintona. Patrzę mu prosto w
twarz, kiedy tak siedzi przy swoim biurku".
MONITOR: “Przerywamy sesję. Celem był 'Gabinet Owalny / Biały Dom, Waszyngton'".
Chichot po obu stronach s
łuchawki.
C.B.: “To by było na tyle, jeśli chodzi o utrzymanie tajemnic państwowych".
MONITOR: “Mogłem kazać ci wniknąć do umysłu prezydenta, ale byłoby to naruszenie
prywatno
ści. Poza tym, wypełniliśmy właściwy cel tej sesji".
C.B.: “Materiał zaraz prześlę ci faksem".
MONITOR: “Świetnie. Doskonała sesja, Courtney. Trzymaj się".
Komentarz
Implikacje tej sesji w sprawach dotycz
ących utrzymania tajemnic państwowych są oczywiste. Ale
jest i inna kwestia. Teraz powinno by
ć jasne, skąd ET wiedzą o nas tak dużo, a my na ich temat tak
niewiele.
Trudno o co
ś bardziej zakłócającego spokój agencji rządowych niż fakt, że cały nasz obecny tajny
aparat jest przestarza
ły. Podejrzewam, że istoty pozaziemskie chcą, byśmy doznali niepokoju w
tym wzgl
ędzie. Niepokojąc nas, zwracają naszą uwagę na coś, co jest bardzo ważne dla naszego
rozwoju. Je
żeli rzeczywiście mają taki plan, mogę tylko stwierdzić, że wydaje się on w najwyższym
stopniu sprytny w swoim zamy
śle. Zastanawiam się, nie bez nadziei, jakie są szansę jego
powodzenia.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-13.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:49:29]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 14: PRZEŁOM DYPLOMATYCZNY
Pewnego dnia mój monitor doniós
ł mi, że w trakcie sesji SRV pewnej kobiecie udało się dotrzeć do
w
łasnego porwania. (Najwidoczniej została porwana przez UFO, wiele lat wcześniej, w klasyczny
sposób. Sesja, do której nawi
ązywał mój monitor, została przeprowadzona w ściśle kontrolowanych
warunkach danych Typu 4 (teleobserwator nic nie wie, monitor zna wst
ępne dane). Niezwykłe w tej
sesji by
ło to, że w ogóle udało się zaobserwować porwanie przez UFO. (Poprzednio nie było to
mo
żliwe, gdyż za każdym razem otrzymywano fałszywy sygnał.) Wówczas nie wyciągaliśmy
jeszcze
żadnych wniosków z tego wydarzenia. Kilka dni po naszej rozmowie, dowiedzieliśmy się,
dlaczego sta
ło się to możliwe.
Data: 31 maja 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 3701/5475
Dane wst
ępne wskazywały na cel związany z suchym lodem i budowlą wzniesioną przez człowieka.
C.B.: “Widzę odcienie brązu, nierówne, drewniane powierzchnie. Przyjemnie ciepło. Czuję zapach
jakby terpentyny, dochodz
ący z zewnątrz, od strony lasu. Zapiszę to na AOL jako 'las'".
MONITOR: “Przejdź do Fazy 3, a potem do Czwartej".
C.B.: “Widzę drewnianą budowlę, coś jakby dom. Wchodzę do środka. Jest tu drewniany stół, nie
pierwszej m
łodości. Wewnątrz miejsce to przypomina kwadrat, no, może prostokąt. To bardzo
proste mieszkanie".
MONITOR: “Przejdź do Fazy 6. Wykonaj operację przemieszczenia". Przenoszę się na wysokość
500 metrów nad budynkiem.
C.B.: “Niedaleko budowli znajduje się góra i droga. W pobliżu jest również rzeka i wodospad.
Chcesz,
żebym to zbadał?" Monitor nakazuje mi wykonać różne procedury, mające na celu
okre
ślenie położenia budowli względem pobliskich punktów orientacyjnych.
MONITOR: “Courtney, wróć do Fazy 4 i wejdź do budowli. Pozwól rozwiązać ten problem
nie
świadomości".
C.B.: “Daj mi sekundę. Dobra, wewnątrz domu czuję silny strach. Jest noc; doznałem małego
przemieszczenia w czasie. Wyczuwam dzia
łalność ET – chodzi o porwanie. Zapisuję to jako AOL,
ale z linii sygna
łu".
MONITOR: “Trzymaj się struktury. Kontynuuj".
C.B.: “Nadal widzę stół i drewnianą podłogę. Ale teraz pełno tu Szarych. Niektórzy z nich wydają
si
ę unosić w powietrzu. Noszą uniformy i przemieszczają się szybko, tak jakby mieli do wykonania
jaki
ś plan, który wypełniają w wielkim pośpiechu".
“Dostrzegłem teraz kobietę. Wygląda na to, że znajduje się w centrum ich zainteresowania.
Lewituj
ą ją przez okno. Nie wydaje mi się żeby okno było otwarte. Ona przez nie przeniknęła!
Wychodz
ę na zewnątrz za nią i za Szarymi."
“Świeci tu bardzo jasne światło. Rozglądam się. Szarzy zabierają kobietę na duży statek ET.
Szkicuj
ę teraz statek. Rysuję też scenę jaka rozegrała się wewnątrz domu."
MONITOR: “Przeniknij do umysłu jednego z Szarych. Dowiedz się, co zamierzają".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-14.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:32]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Poczekaj. To projekt przetrwania, to ich praca. Oni z tego żyją".
MONITOR: “Teraz wejdź do umysłu kobiety. Zostań w matrycy Fazy 4".
C.B.: “Ona przeżywa tę sytuację na kilku poziomach. Na zewnątrz wydaje się spokojna. W głębi
jest przera
żona. Dalej w głąb, na poziomie podświadomości, jest szczęśliwa, można nawet
powiedzie
ć, że nie posiada się z radości".
MONITOR: “Jakie są kryteria selekcji?"
C.B.: “Ona sama siebie wybrała. Zgłosiła się na ochotnika".
MONITOR: “Wejdź na pokład statku. Zostań w Fazie 4".
C.B.: “Wchodzę. O rany!"
MONITOR: “Wrzuć wrażenia estetyczne do matrycy i idź dalej".
C.B.: “Pełno tu Szarych. Widzę dużo stołów operacyjnych. To rozległe miejsce, o dużej
aktywno
ści. Wszyscy Szarzy są bardzo zajęci. Na pokładzie znajdują się inni ludzie, najwyraźniej
wszyscy zostali przywiezieni przez Szarych".
MONITOR: “Czy na pokładzie są jakieś inne rodzaje istot pozaziemskich?"
C.B.: “Na tym statku są tylko ludzie i Szarzy. Kobieta z drewnianego domu leży teraz na stole.
Krzyczy. Wysoki Szary zagl
ąda jej między nogi. Badają ją i coś robią".
“Wygląda na to, że zostałem zauważony. Ktoś chce żebym zobaczył pewne rzeczy. Czuję się tak,
jakby mnie przepychano przez przej
ście lub przez drzwi. Mam wrażenie, że ktoś usilnie chce,
żebym coś zobaczył."
“Znajduję się teraz w macicy kobiety. Jest tu płód. Wyczuwam światło, być może sztuczne, które
o
świetla to miejsce. Płód znajduje się u wylotu. Przyglądam się usuwaniu płodu. Płód jest już poza
cia
łem kobiety. Ona jest bardzo spokojna, wyczerpana, być może bezradna. Możliwe, że zemdlała.
P
łód zostaje szybko umieszczony w czystym zbiorniku z płynem".
MONITOR: “Jak długo płód przebywa w zbiorniku?"
C.B.: “W tym konkretnym przypadku krótko. Informuje mnie o tym Szary, który wciąż stoi obok
mnie. Spe
łnia chyba funkcję pielęgniarki albo akuszerki – swego rodzaju stróża. Szary mówi mi, że
dzieci s
ą wyciągane, kiedy dojrzeją. Potem idą do wielkiego zbiornika i pozostają tam aż do chwili,
gdy s
ą całkowicie gotowe. Ostatecznie, wyjęcie przypomina normalny poród".
MONITOR: “Od jak dawna to trwa?"
C.B.: “Dowiaduję się, że ostatnio nastąpił wielki przełom w stosunkach z ludźmi. Podjęto decyzję,
żeby wyjaśnić ludziom (to znaczy nam) całe przedsięwzięcie. Szarzy nie będą już przeszkadzać w
naszych próbach teleobserwacji. Mo
żemy teraz do woli oglądać tak zwane porwania. Oni mają
nadziej
ę na zmianę stosunków między ludźmi a Szarymi i ze swojej strony robią to wielkie
ust
ępstwo (chociaż może nie jest to najlepsze słowo). Chcą współpracować z Ziemianami".
“Ich obecna wzmożona działalność wiąże się z nową operacją. Przedsięwzięcie przyjęło nowy
kierunek, który pozwoli Szarym i ludziom na samostanowienie."
“Najwidoczniej zmiana ta została podyktowana nowymi decyzjami Federacji. Od Szarych wymaga
si
ę niesienia pomocy ludziom. Panuje absolutne poczucie wdzięczności za to, co ludzie –
dobrowolnie
– zrobili dla Szarych."
MONITOR: “W porządku, na razie wystarczy. Kończ sesję".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-14.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:32]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Trochę to trwało. Jestem wyczerpany. Dobra, powiedz mi, jaki był cel".
MONITOR: “Federacja / obecnie operacja na Ziemi".
C.B.: “Hmm. Zdaje się, że wszystko od tej pory będzie wyglądało inaczej".
Komentarz
Nale
ży zauważyć, że sesja ta odbyła się zaledwie w parę tygodni po wypuszczeniu na rynek książki
Johna Macka na temat zjawiska porwa
ń przez ET. W obszernej literaturze tego typu podejście
Macka wyró
żnia się przychylnym nastawieniem do Szarych. Być może Szarzy zdecydowali się na
zmian
ę taktyki w stosunku do teleobserwacji, ponieważ doszli do wniosku, że jesteśmy już w stanie
zrozumie
ć zjawisko porwań bez strachu, tak typowego dla naszych poprzednich reakcji na ich
dzia
łalność. Może też stwierdzili, że nie da się ukryć ich działalności przed teleobserwatorami
wzi
ąwszy pod uwagę fakt, że tak dużo informacji zostało już odkrytych przy pomocy podstawowego
narz
ędzia badawczego, jakim jest hipnoza. Pozostaje jednak możliwość, że Szarzy pozwolą nam
śledzić swoje poczynania dzięki pozytywnemu wydźwiękowi książki Macka, w przekonaniu, że
mog
ą teraz liczyć na uczciwą ocenę swoich działań.
Po tej sesji mój monitor wspó
łpracował z wieloma teleobserwatorami, którzy badali porwania przez
ET w
ściśle kontrolowanych warunkach Typu 4. Wynika z nich, że w maju 1994 roku Szarzy
zmienili swoje podej
ście do współpracy z ludźmi, co stanowi bardzo ważny akt, świadczący o
ewolucyjnej zmianie w ich sposobie my
ślenia o ludziach. Teraz w większym stopniu uważają nas za
równych sobie, przynajmniej w tym sensie,
że możemy dowolnie obserwować ich działalność.
Podejrzewam,
że jest to zwiastun dużo bardziej rozbudowanej współpracy w przyszłości.
By
ć może najważniejsze w tej całej sesji było to, że przynajmniej jedna porwana osoba poddała się
porwaniu dobrowolnie. W skomplikowanej strukturze
świadomości tej kobiety można było wyróżnić
kilka warstw. Na g
łębokim poziomie zdawała sobie sprawę z porwania i chciała w nim uczestniczyć.
Jednak jej
świadomy umysł nie pamiętał żadnej uprzedniej zgody na takie uczestnictwo, ani nie
chcia
ł brać udziału w dalszym ciągu tego, co wydawało się jej okropne.
Bior
ąc pod uwagę wielowarstwową strukturę ludzkiej świadomości, jestem w stanie zrozumieć
pewn
ą dezorientację Szarych i to, że ich sposób dokonywania porwań może nam się wydawać
bezduszny. Mo
żliwe, że Szarzy nie przejmują się ludzką paniką, ponieważ pozostają świadomi
pierwotnej zgody danej osoby na uczestnictwo (która mog
ła mieć miejsce jeszcze przed
narodzinami fizycznymi). Prawdopodobnie zak
ładają, że zostanie im to wybaczone, jak tylko umrze
fizyczne cia
ło porwanego, a jego osobowość uwolni się od poplątanego wpływu świadomości
fizycznej.
Wygl
ąda na to, że ostatnie działania ludzi zachęciły Szarych do zmiany w zachowaniu. Jeżeli
Szarzy naprawd
ę starają się pomóc ludziom tak samo jak sobie, mogą dużo zyskać, traktując nas
jak aktywnych partnerów w swoim przedsi
ęwzięciu.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-14.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:32]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 15: JEZUS
W miar
ę jak nasze badania posuwały się naprzód, coraz bardziej stawało się dla mnie jasne, że ich
implikacje b
ędą fundamentalne dosłownie dla całej ludzkości. Postanowiłem więc dodać do naszej
listy par
ę nowych celów. Cele te stanowiły osoby, które prowadziły ludzkość w krytycznych
momentach naszej historii
– nauczyciele, do których wielu zwracało się o radę. Jedną z takich osób
by
ł bez wątpienia Jezus.
Na pocz
ątku mój monitor wahał się, czy należy to uczynić. Myślę, że miał ku temu kilka powodów.
Podchodzi
łbym do celu w ciemno, w tym sensie, że znałbym jedynie numery współrzędne sesji,
mog
łoby się więc wydawać, że nie jest to najwłaściwszy sposób zwracania się do Jezusa.
Najbardziej jednak obawiali
śmy się tego, że Jezus mógłby nie zechcieć wziąć udziału w naszych
badaniach i
że zignorowałby naszą prośbę o rozmowę. Szczerze mówiąc, nie wiedzieliśmy co
mo
że się wydarzyć.
Problem jeszcze bardziej komplikowa
ł fakt, że rozszerzyliśmy cel SRV w stosunku do jego
pierwotnej struktury. Pierwotnym celem SRV by
ło uzyskanie opisowej informacji na temat miejsca
fizycznego poprzez bierny akt obserwacji. Z chwil
ą, gdy zaczęliśmy poddawać teleobserwacji istoty
my
ślące, świadomie staraliśmy się z nimi porozumieć. Nie było powodu, żeby przypuszczać, że nie
da si
ę tego dokonać, ponieważ byliśmy w stanie nawiązać kontakt z istotami niefizycznymi, na które
przypadkowo natkn
ęliśmy się podczas teleobserwacji. Jednak nigdy przedtem dialog nie stanowił
celu sesji. Zatem sesja ta pomog
ła dokonać znaczącego postępu w rozwoju SRV. Obecnie wiemy z
ca
łą pewnością, że naukowej teleobserwacji można z powodzeniem użyć jako wiarygodnego
środka komunikacji.
Rozdzia
ł ten obejmuje dane z dwóch sesji, w których naszym celem był Jezus. Prawdę mówiąc,
druga sesja okaza
ła się konieczna, ponieważ mój monitor pod koniec sesji stracił głowę. Zanim
zd
ążyłem zadać Jezusowi choćby jedno pytanie – przerwaliśmy doświadczenie. Gdy potem podał
mi identyfikacj
ę celu, ja również byłem zaskoczony. Nie mogliśmy się nadziwić, że Jezus nie ma nic
przeciwko temu,
że zwracamy się do niego o radę w ściśle kontrolowanych warunkach Typu 4.
Zainteresowa
ło nas również to, że chętnie przystał na rolę nauczyciela w ramach protokołów SRV,
w tym sensie,
że zanim spotkaliśmy się z nim twarzą w twarz, urządził dla nas swego rodzaju pokaz.
Data: 2 czerwca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 8863/8473
Dane wst
ępne początkowo wskazywały, że cel związany jest z mocną budowlą, wzniesioną przez
cz
łowieka.
C.B.: “Słyszę jakąś maszynerię. Jest ciepło, czuć gorzki smak i zapach dymu. Wyczuwam tutaj
du
żo energii i aktywności, skupionych w jednym miejscu. Zapisuję to na AOL jako 'miejsce
budowy'".
Przechodz
ę do szkicu Fazy 3. Rysuję scenerię z budowlami. dymem, pojazdami i czymś w rodzaju
szybu".
MONITOR: “Zapisz to jako własne wnioski i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Czuję dym, spaleniznę, smród. Miejsce wydaje się zatłoczone. Odbywa się tu
jaka
ś działalność. Jeśli chodzi o atmosferę emocjonalną, odczuwam gorączkowy niepokój".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:49:37]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
“Widzę teraz co najmniej jeden pojazd. W środku są jakieś istoty. Noszą ubrania – robocze rzeczy,
d
żinsy. Na głowach mają kapelusze. Co do emocji, to znowu odbieram panikę związaną z tym
miejscem. Nadal wydaje mi si
ę, że jest to miejsce budowy. Zapiszę to jako AOL linii sygnału."
MONITOR: “Skup się na budowli".
C.B.: “Poczekaj... Ci ludzie coś robią. Budowlani się spieszą. Przenoszę się teraz w czasie do
przodu... Widz
ę duży, błyszczący budynek. Odbieram silne AOL linii sygnału. To wygląda jak ta
nowa przychodnia, któr
ą budują tutaj w Uniwersytecie Emory".
MONITOR: “Wejdź do budynku i przeniknij do umysłów ludzi, których tam spotkasz".
C.B.: “Mają tu ważki problem zdrowotny, zmartwienie na skalę planety. Wydaje się, że istnieje
jakie
ś połączenie między umysłami tych ludzi a Centrum Kontroli Chorób. Doznaję bardzo silnego
AOL. Znam ten budynek. To nowy szpital, który jest w budowie w Emory, zaraz obok CDC".
MONITOR: “Możesz to zapisać jako AOL. Potem zajmij się problemem zdrowia".
C.B.: “Jest wiele problemów w wielu miejscach świata. To połączenie głodu z chorobą. Rozwinęły
si
ę nowe choroby, nowe formy bakterii, nowe wirusy, nawet mutacje popromienne. Ludzie w
szpitalu usi
łują wymyśleć jakieś sposoby opanowania sytuacji, która wymyka im się spod kontroli".
MONITOR: “Skup się na motywie przewodnictwa / pomocy".
C.B.: “OK. Poczekaj. Ludzie muszą wrócić do podstaw życia. Wychodzi na to, że doraźna pomoc
techniczna na nic si
ę nie przyda".
“Poczekaj, coś się dzieje. Teraz widzę, że informacje z całej sesji pochodzą od jakiejś istoty.
Podchodz
ę do niej. Hmm. Jest półprzeźroczysta. Ma na sobie szatę, a jej włosy sprawiają wrażenie
utkanych ze
światła. Czuję potężną obecność duchową. Ten człowiek to chyba Jezus. Zapiszę to
jako AOL linii sygna
łu. Odczuwam teraz wielką miłość, promieniującą od tej postaci."
“Mówi mi, że sytuacja została tak zaaranżowana, by nie istniało żadne rozwiązanie problemu.
Chodzi o to,
żeby wyrwać ludzi z ich fizycznej matni i w ten sposób ocalić rasę."
Komentarz
W tym punkcie sesji da
ło się zauważyć zmianę w głosie mojego monitora. Wydawał się
zdenerwowany i szybko zdecydowa
ł o zakończeniu sesji. Zapytałem go, jaki był cel, a on po chwili
odpowiedzia
ł: “Jezus".
Wci
ąż jeszcze będąc w stanie bilokacji, odparłem:
“Jezus? Nie żartujesz? Tym celem naprawdę był Jezus? Co on tam robił?"
Mój monitor powiedzia
ł mi tylko, że to wielka chwila w jego życiu i w rozwoju teleobserwacji, oraz że
musi przerwa
ć rozmowę telefoniczną i przemyśleć następstwa tego wydarzenia.
Zanim od
łożył słuchawkę, wypaliłem: “Ale ten człowiek wydawał się raczej przyjazny i wyczułem u
niego poczucie humoru. Mia
łem też wrażenie, że chciałby się ze mną spotkać ponownie. Przecież
nie zd
ążyłem Go zapytać ani o Marsjan, ani o Szarych!"
Mój monitor chcia
ł się wyłączyć i przemyśleć to wszystko, więc się wycofałem. Kiedy powróciłem ze
stanu bilokacji, zacz
ąłem sobie zdawać sprawę z doniosłości tej sesji. Po pierwsze pokazała, że
mo
żna z powodzeniem obrać za cel osobę, która kiedyś istniała fizycznie i umarła. Po drugie
okaza
ło się, że SRV to świetny sposób porozumiewania się między dwoma istotami (to znaczy
mi
ędzy teleobserwatorami i kimś innym). Po trzecie stało się oczywiste, że obierana za ceł osoba
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:49:37]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
mo
że czasami kontrolować przepływ informacji jakie docierają do teleobserwatora. W tym
konkretnym przypadku, Jezus, zanim si
ę ujawnił, zabrał mnie w podróż ukazującą zdrowotne
problemy planety. Chcia
ł nauczyć nas czegoś przy pomocy doświadczenia, a nie wykładu,
zaaran
żował więc pouczającą sytuację. Zdawałem sobie sprawę, że również inne osobistości, które
dodali
śmy do listy mogą zdecydować się na zastosowanie podobnych technik porozumiewania się.
Nie mia
łem pojęcia, kiedy mój monitor zaskoczy mnie nowymi celami, ale byłem pewny, że mogę
oczekiwa
ć kolejnej niespodzianki.
Zaprezentowana nam lekcja sama w sobie ma ogromne znaczenie. Najwyra
źniej istnieje jakiś
zwi
ązek pomiędzy problemami zdrowotnymi, jakim ludziom przyjdzie stawić czoło, a działalnością
na Ziemi ET. Wydawa
ło się, że ktoś rozpisał już role w tym skomplikowanym przedstawieniu
obejmuj
ącym wiele postaci i grup. A chodzi o to, by zmusić ludzi do zmiany zachowania i podejścia
do pewnych spraw, aby potem wprowadzi
ć ich do szerszej społeczności galaktycznej i wdrożyć do
obowi
ązków obywateli galaktyki. Ale wówczas były to jedynie spekulacje. Żeby wyciągnąć
ostateczne wnioski, musia
łem dowiedzieć się czegoś więcej.
W oko
ło dwa tygodnie po pierwszej, monitorowanej sesji, której celem był Jezus, zdecydowałem
siej
ą powtórzyć, tym razem w warunkach danych Typu 1 (solo i w oparciu o dane wstępne). W tym
czasie ju
ż dość biegle posługiwałem się protokołami SRV, a moje umiejętności uzyskania
dok
ładnych danych Typu 1 nie pozostawiały wątpliwości. Tak jak podczas innych sesji
wykorzystuj
ących dane Typu 1, przedstawiam informacje w formie narracji.
Data: 14 czerwca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 1
Moje pocz
ątkowe wrażenia wiązały się z kolorami: niebieskim, białym i żółtym. Miejsce było
przestronne. Wyczu
łem coś rozległego i łukowatego. W późniejszych etapach sesji odbierałem
ogromn
ą energię, której towarzyszyło niezwykłe poczucie spokoju. Początkowy obraz stanowiło
du
że okrągłe ciało, tworzące świetlną i promieniującą energią poświatę. Podążyłem za sygnałem do
światła.
Nied
ługo potem, zacząłem dostrzegać istoty i wyraźnie zrozumiałem, że na mnie czekają. Znowu
ow
ładnęło mną panujące wokół poczucie spokoju. Czułem się, jakbym przebywał w jakiejś strefie
chronionej, miejscu zdrowienia (z czego, nie wiem).
Id
ąc dalej za sygnałem, zbliżyłem się do twarzy przypominającej ludzką. Było tam pięć innych istot.
Wszystkie nosi
ły białe, prześwitujące szaty, przez które wszystko można było zobaczyć.
Namierzy
łem centralną postać i zadałem pytanie, czego ode mnie chcą. Dali mi do zrozumienia, że
chc
ą mnie gdzieś zabrać i żebym poszedł za nimi.
Udali
śmy się do dużego pomieszczenia o półprzeźroczystych ścianach. Było tam wiele innych istot.
W tym momencie dozna
łem silnego AOL, że była to kwatera główna Federacji, którą odwiedziłem
wcze
śniej. Zdałem sobie sprawę, że obraz, jaki pojawił się na początku sesji w formie dużego,
okr
ągłego, promieniującego energią ciała przypominał ciało, które dostrzegłem, zbliżając się do
kwatery g
łównej w poprzedniej sesji. Wszyscy w pokoju nosili takie same półprzeźroczyste szaty
jak owe pi
ęć istot, które spotkałem wcześniej.
W tym momencie dozna
łem dwóch silnych impulsów typu AOL. Po pierwsze, wydawało mi się, że
by
ła to jakaś główna sala dowodzenia. Po drugie, odniosłem nieodparte wrażenie, że była to
kwatera g
łówna typu wojskowego, w której wydawano rozkazy i sprawowano kontrolę nad różnymi
dzia
łaniami. W sali były też stoły i krzesła.
Stan
ąłem twarzą w twarz z tym samym ociężałym człowiekiem, przypominającym Buddę, z którym
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:49:37]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
mia
łem do czynienia w czasie mojej poprzedniej wizyty w kwaterze głównej Federacji. Odniosłem
wra
żenie, że w jakiś sposób zarządzał tym miejscem. Kazał mi przeniknąć do swego umysłu, co
zaraz uczyni
łem.
Po wej
ściu do jego umysłu, znalazłem się jednocześnie w innym wymiarze czy innej sferze. To było
tak, jakby jeden wymiar znajdowa
ł się za drugim. W tym innym miejscu skupiłem się na pojęciu
przewodnictwa, gdy
ż to właśnie ono doprowadziło moją nieświadomość do Jezusa w trakcie
poprzedniej sesji. Wtedy ujrza
łem jego twarz. Czułem wyraźnie, że był zadowolony, iż sam
wróci
łem, żeby się z nim spotkać (to znaczy w sesji solo).
Żeby uzyskać informacje od Jezusa w ramach struktury protokołów SRV, skupiłem się na
stosunkach ludzi z Szarymi. Odpowied
ź, jaką otrzymałem, była bardzo wyraźna, a nawet
autorytatywna. Powiedzia
ł, że wszelkie spotkania ludzi z innymi istotami leżą w jego planie.
Nast
ępnie stwierdził, że mamy pomóc jego dzieciom, kiedy do nas przyjdą.
Nie rozumia
łem, co Jezus miał na myśli, mówiąc o “swoim planie" czy “swoich dzieciach". Być
mo
że użył słów zrozumiałych dla szerszego grona, z którego część uważa go za postać religijną.
Podejrzewam,
że znaczenie jego słów nie było takie proste czy dosłowne. Czytelnicy mogą je
ró
żnie interpretować.
Jezus powiedzia
ł następnie, że my – ludzie jesteśmy obdarzeni wolną wolą i umiejętnością wyboru,
która sprawi,
że będziemy wiedzieć, jak postąpić z Szarymi. Odniosłem jednak wyraźne wrażenie,
że wybory, jakich dokonamy, w dużym stopniu określą naszą przyszłość. Skoncentrowałem się
nast
ępnie na naszych relacjach z Marsjanami i uzyskałem podobną odpowiedź, jak w przypadku
Szarych.
Potem skupi
łem uwagę na pojęciu umysł i Sidhis. Jezus dał na to bardzo jasną odpowiedź.
Powiedzia
ł, że istnieją niezliczone sposoby doprowadzania ducha do źródła. Przypomina to rzekę i
jej dop
ływy. Nie ma jednej drogi, a praktykowanie Sidhis nie stanowi jedynego sposobu duchowej
ewolucji cz
łowieka. Dodał jednak, że medytacja jest korzystna dla ludzkiego umysłu, aczkolwiek
niektóre jego typy widz
ą niefizyczną rzeczywistość bez uciekania się do ćwiczeń typu Sidhis.
Metoda Sidhis jest zdecydowanie po
żyteczna dla ludzi, natomiast nie dowiedziałem się, czy ma ona
zastosowanie w uk
ładach pozaludzkich.
Skierowa
łem teraz nieświadomość na niebezpieczeństwa i otrzymałem odpowiedź, że chciwość
jest
śmiercią dla człowieka. Nie idzie w parze z pozostałymi sferami życia. Miłość i chciwość są jak
olej i woda
– nigdy się ze sobą nie zmieszają. Nie odniosłem wrażenia, jakoby Jezus moralizował.
To by
ło zwykłe stwierdzenie życiowej prawdy.
Je
żeli chodzi o ekologię, Jezus powiedział, że Bóg może tworzyć i odtwarzać życie. Celem życia
jest ewolucja. Pod
ążając tym tropem, zapytałem o Federację Galaktyczną. Jezus odrzekł, że istoty
zaanga
żowane w Federację stoją na wyższym poziomie ewolucyjnym niż ludzie. Pracują one nad
podniesieniem w
łasnej ewolucji, a działalność ich jest tak samo ważna jak nasza. Co więcej,
podkre
ślił, że nie pracują one specjalnie dla niego. Pracują dla siebie, dla swojego wzrostu. Jednak
w wi
ększym stopniu niż ludzie postrzegają swój postęp jako drogę prowadzącą do przeznaczenia
boskiego.
Zapyta
łem następnie Jezusa, dlaczego znalazłem do niego drogę poprzez istoty z Federacji.
Odpar
ł, że stało się tak z powodu książki, którą piszę. Chciał mi w tym pomóc, ponieważ stanowi
ona mój wk
ład w ewolucję. Poczułem, że jest to maty czyn, który może pomóc wielu innym. Nikt nie
mo
że posunąć się do przodu, o ile nie pomoże innym, którzy chwilowo pozostają w tyle. To prawo
ewolucji; egoizm i chciwo
ść są jego przeciwieństwem.
Zapyta
łem następnie, czy ludzie powinni współczuć Szarym i Marsjanom. Odpowiedź brzmiała: tak.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:49:37]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
To idea pomocy innym. Ch
ęć niesienia pomocy nie powinna znać żadnych granic. To jedno z
najbardziej podstawowych przykaza
ń. Uprzedzenia – rasowe, gatunkowe czy jakiekolwiek inne –
po prostu nie maj
ą prawa bytu u bardziej rozwiniętych form. Oto wyzwanie dla ludzi:
wyrosn
ąć ponad własne intelektualne ograniczenia i nawyki przeszłości, które w ostatecznym
rozrachunku okaleczaj
ą naszą wolność.
W tym momencie podzi
ękowałem Jezusowi i zakończyłem sesję. W moich notatkach z sesji
podkre
śliłem, że ogólny jej wydźwięk miał przełożenie praktyczne.
Komentarz
Jezus jest mocno zatroskany ewolucyjnym wzrostem ludzi. Co wi
ęcej, gotów jest bezpośrednio
uczestniczy
ć przynajmniej w niektórych ludzkich przedsięwzięciach, mających na celu ustanowienie
kontaktu.
Z racji tego,
że jest on ważną postacią historyczną, posługując się SRV, zasięgnąłem jego opinii co
do donios
łych wydarzeń naszych czasów. Z odpowiedzi, jakiej mi udzielił, wynikało, że nic wielkiego
si
ę nie dokonało, a wyniki, które uzyskałem, w żaden sposób nie stanowią wyzwania dla
istniej
ących koncepcji religijnych. Na przykład, nie trzeba koniecznie wierzyć, że Jezus stanowi
chrze
ścijańską koncepcję Boga, żeby uznać jego poglądy za interesujące. Wiara taka niczego tu
nie zmienia. Jezus istnia
ł kiedyś na Ziemi jako istota fizyczna, a jego postać subprzestrzenna nadal
żyje i ma się dobrze. Zjawisko to dotyczy zresztą każdego z nas – nasze subprzestrzenne postacie
prze
żyją swoje fizyczne ciała.
Nast
ępne rozdziały przedstawiają dane dotyczące spotkań z takimi postaciami, jak Budda i Guru
Dev. Mój stosunek do nich wynika cz
ęściowo z szacunku dla roli, jaką odegrali w rozwoju ludzkiej
kultury na przestrzeni wieków. Przede wszystkim jednak uwa
żam, że mądrze jest pytać o radę
światłych ludzi.
W dalszych rozdzia
łach kontynuuję wątek rad, jakich udzielił nam Jezus odnośnie ET i sposobu, w
jaki mo
żemy wpływać na własną ewolucję. Na razie niech wystarczy, jeśli powiem, że nie milczy w
tej sprawie. Pragnie, aby
śmy współpracowali z Szarymi i Marsjanami, przy czym nie powiedział mi,
że to jest po prostu dobry pomysł. Otrzymałem bardzo wyraźne przesłanie, którego nie sposób
porówna
ć do żadnych przekazów, jakie do tej pory udało mi się uzyskać w trakcie teleobserwacji.
Rzecz nie w tym,
że powinniśmy współpracować z ET. My musimy to robić.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:49:37]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 16: PRZYCZYNA UPADKU WCZESNEJ CYWILIZACJI SZARYCH
Jednym z podstawowych celów moich bada
ń jest zrozumienie wczesnej cywilizacji Szarych.
Chcia
łem dowiedzieć się czegoś o ich świecie, najważniejszych wydarzeniach w ich historii i
najwi
ększych wyzwaniach, jakie stanęły przed nimi jako kulturą.
Rozdzia
ł ten prezentuje dane z trzech oddzielnych sesji. Pierwsza z nich była monitorowaną sesją
w ciemno (dane Typu 4), w której has
ło brzmiało “Szarzy / wczesna cywilizacja". Dwie pozostałe
sesje zosta
ły przeprowadzone solo w ramach danych Typu 1. Druga sesja, którą relacjonuję, była w
zasadzie pierwsza w kolejno
ści – miała miejsce około sześć miesięcy przed sesją w ciemno, którą
odby
łem z monitorem.
Data: 16 czerwca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 4923/8216
Dane wst
ępne wskazywały na złożony cel, na który składał się suchy ląd, ciało płynne i sztuczne
budowle.
C.B.: “Widzę kolory niebieski i czarny. Powierzchnie są mokre i błotniste. Chłodno. Czuję smak
soli. Unosi si
ę zapach ryb i słychać odgłosy rozbryzgującej się wody".
“Na płaskiej powierzchni znajduje się jakaś budowla. Rysuję ją w szkicu Fazy 3. Powierzchnia
wydaje si
ę mokra; to chyba zbiornik wody. Budowla jest mocna."
Monitor ka
że mi się przemieścić na szczyt budowli.
“Pod budowlą wyczuwam silną spiralną energię. Jakby przewód wentylacyjny."
Rysuj
ę kolejny szkic Fazy 3, przedstawiający konstrukcję na powierzchni wody. Pod konstrukcją
wida
ć duży wir spiralnej wody, przypominający wir wodny. Woda wokół konstrukcji (na zewnątrz
wiru) jest bardzo wzburzona.
MONITOR: “Courtney, przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem teraz w matrycy. Nie ma wątpliwości. To jest wir. Pełno tu wody i dużo
mocy. S
ą tu również jakieś istoty. Odnoszę wrażenie, że wykonują określoną robotę związaną z
przystosowaniem
środowiska".
“Posuwam się w kierunku wiru. Uwalnia się tu ogromna energia spowodowana olbrzymią objętością
wody. Wir zasysa w dó
ł."
“Te istoty przypominają ludzi. Wchodzę teraz na konstrukcję. To jakiś obiekt ET, może statek, ale
niekoniecznie kosmiczny. Wracam do istot. Ich praca zwi
ązana jest z oceanami. Dotyczy
zró
żnicowania ryb w zależności od środowiska oceanicznego. Chodzi o uratowanie lub
przechowanie czego
ś, albo przygotowanie się do jakiejś zmiany. Wyczuwam pewien niepokój
zwi
ązany z niszczeniem środowiska biologicznego."
“Jestem teraz w budowli, przyglądam się jej od wewnątrz. Znajduje się tu komputer czy tablice
kontrolne, ale nie tak skomplikowane jak na innych statkach ET. Wygl
ąda na to, że wnętrze statku
jest go
ścinne i sterylne. Pachnie czystością."
“Przyglądam się teraz istotom. To z całą pewnością humanoidzi. Przybliżam się. Przypominają
Szarych, chocia
ż w ich wyglądzie jest jakaś różnica. Nie mają takich dużych oczu, ale to na pewno
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (1 z 6) [2008-10-29 23:49:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Szarzy. Ich oczy s
ą zapadnięte."
“Chyba mnie zauważyli. Wydają się zaskoczeni moją obecnością. To niezwykle. Nigdy przedtem
nie dziwi
łem żadnego Szarego."
“Mam wrażenie, że odnoszą się do mojej wizyty z szacunkiem i że zostali pouczeni przez
zwierzchników,
żeby ze mną współpracować."
MONITOR: “Co możesz powiedzieć na temat ich ubrania? Co oni noszą?"
C.B.: “Mają na sobie uniformy, a nawet insygnia. Szkicuję je teraz. Hmm. Takie same insygnia
widzia
łem na mundurach Szarych, którzy uratowali Marsjan na Marsie. Coś o kształcie serca z
w
ężem w środku. Insygnia te są symbolem ich jednostki albo korpusu".
“Wnikam teraz do ich umysłów. Czuję jakąś pustkę, tak jakby moje rozumienie nie pasowało do ich
mentalno
ści. Ale to poczucie pustki nie jest tak silne jak w przypadku Szarych, z którymi miałem do
czynienia wcze
śniej."
MONITOR: “Spróbuj wydobyć od nich informację, gdzie przebywają".
C.B.: “W porządku... Są trochę zaniepokojeni. Obawiają się, że taka informacja mogłaby
spowodowa
ć jakieś zamieszanie i być może przysporzyłaby im kłopotów. Nie naciskam, ale czuję,
że mógłbym to zrobić. W każdym razie nie jest to Ziemia".
Monitor ka
że mi się przemieścić do macierzystego portu statku.
“Mam coś na kształt miasta, o dużych przestrzeniach, które widać z mojej obecnej perspektywy. Są
tu budynki, g
ładkie i błyszczące. Wiele budynków kończy się szpicem, jak wieże. Unosi się cierpki
zapach sadzy. Odbieram silne AOL,
że to jest dom Szarych."
MONITOR: “Courtney, zbadaj znaczenie insygniów na mundurach".
C.B.: “Insygnia stanowią symbol korpusu ratowniczego. Wydarzyła się jakaś katastrofa/klęska i ta
jednostka próbuje co
ś uratować. Wyczuwam wyraźnie, że ta konkretna jednostka lub korpus ma
swoje pocz
ątki w okresie upadku wczesnej cywilizacji Szarych".
MONITOR: “Zbadaj ten upadek".
C.B.: “Poczekaj. Czuję zapach spalenizny, ostry i śmierdzący. Tu następuje jakieś ogromne
zanieczyszczenie
środowiska".
MONITOR: “A co z ich przewodnictwem?"
C.B.: “To społeczeństwo Szarych ma orientację bardzo egoistyczną. Zinstytucjonalizowało pogoń
za zyskiem. Panuje przekonanie,
że to normalne brać, czego się pragnie, nie zważając w ogóle na
dobro ogó
łu. Odbieram dziwne AOL. Wydaje mi się, że w subprzestrzeni nastąpił jakiś bunt.
Zapisz
ę to jako AOL linii sygnału, 'coś podobnego do Buntu Lucyfera'"(Niektórzy teleobserwatorzy
uzyskali dane, z których wynika,
że Lucyfer i Szatan są (a może byli) dwiema prawdziwymi,
oddzielnymi istotami zamieszanymi w wojn
ę w subprzestrzeni, co nie wyszło im na dobre. Wcześni
mistycy najwyra
źniej widzieli niektóre z tych wydarzeń i odnotowali je w swoich pismach. Później
w
łączono je do wierzeń religijnych).
MONITOR: “Po prostu to zapisz. Nie próbuj niczego interpretować. Idź dalej. Zbadaj pojęcie
kl
ęski / ratunku / wyzdrowienia".
C.B.: “Społeczeństwo same zmobilizowało korpus ratowniczy. To ci, którzy nosili insygnia.
Poczekaj, co
ś się zmienia... Złapałem teraz bezpośredni kontakt z Szarym, który ma za zadanie
pomóc mi zrozumie
ć, co się dzieje. Spostrzegł, że jestem trochę zdezorientowany w tej sesji i
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (2 z 6) [2008-10-29 23:49:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
uwa
ża, że Szarzy powinni wyjaśnić mi najważniejsze sprawy. Znowu widzę budynki. Robię teraz
lepszy szkic tego miejsca".
“Podążając za sygnałem, skupiam się na upadku środowiska. Ma tu miejsce totalne
zanieczyszczenie. Te istoty dos
łownie pływają w swoich odchodach. Cała ich świadomość
skierowana jest na samozadowolenie."
“Badam teraz kwestię seksu. Wygląda na to, że ma on dla nich znaczenie podstawowe."
“Teraz jedzenie. Jedzenie produkuje się masowo. Dużo istot trzeba wyżywić, dosłownie biliony. Z
czasem jedzenie na skutek stosowania nowoczesnych technologii zacz
ęło odbiegać od pożywienia
naturalnego. Pierwotnie
źródłem pożywienia były oceany. Wydaje mi się, że oni jedzą ryby."
“Znowu podążam za sygnałem. Czuję, że te istoty uległy demoralizacji z powodu jakiejś
subprzestrzennej wojny. Tak jakby uwiód
ł je jakiś arogancki, buntowniczy i bardzo potężny
przywódca. Potem poczuli si
ę zdradzeni, ale zniszczenie posunęło się już za daleko. Sami musieli
leczy
ć się z ran."
MONITOR: “W porządku, Courtney. Zakończmy sesję".
C.B.: “A celem było...?"
MONITOR: “Szarzy / wczesna cywilizacja".
Przedstawione powy
żej dane zostały potwierdzone w sesji solo (dane Typu 1), którą
przeprowadzi
łem, nagrałem sześć miesięcy później, 3 grudnia 1993 roku. Podczas poprzedniej
sesji widzia
łem bardzo przeludnione i zanieczyszczone miasto. Panująca w świecie Szarych
atmosfera wydawa
ła się przykra, według norm ziemskich nawet zgryźliwa i to było nienaturalne.
Je
śli chodzi o samych Szarych, to w ich wczesnym społeczeństwie odnotowałem pewne wyrażenia
d
źwiękowe. Z ich ust wydobywały się ciekawe, szczebiocące dźwięki. Odniosłem też wrażenie, że
psychika Szarych tamtej ery by
ła bardziej zbliżona do psychiki ludzkiej.
Wcze
śniejsi Szarzy mieli oczy mniejsze niż Szarzy działający obecnie na Ziemi. Ich skóra była
jasna i g
ładka, i marszczyła się pod wpływem dotyku. Nie zauważyłem u nich żadnych włosów. Co
do seksualno
ści, wcześni Szarzy odznaczali się bardzo silnym temperamentem, co zawężało ich
wra
żliwość na inne sfery życia.
W trakcie poprzedniej sesji zobaczy
łem też, że dzieci Szarych mają kłopoty zdrowotne w wyniku
zanieczyszcze
ń środowiska. Szarzy zaczęli odczuwać problemy związane z prokreacją. Rodzili,
lecz z wielk
ą trudnością. Poza tym, nie zdawali sobie dokładnie sprawy z sytuacji, w jakiej się
znale
źli, ponieważ stanowili społeczeństwo dość naiwne, jeśli idzie o świadomość własnych
problemów (podobnie jak ludzie dzisiaj).
Po monitorowanej sesji, zdecydowa
łem się już po raz trzeci obrać ten sam cel, aby uzupełnić parę
istotnych szczegó
łów, które umknęły mi wcześniej. Tak więc, w warunkach Typu 1, 20 czerwca
1994 roku ponownie namierzy
łem cel “Szarzy / wczesna cywilizacja".
Na pocz
ątku sesji ponownie zlokalizowałem wir w oceanie, który widziałem w czasie sesji
monitorowanej. Bardziej szczegó
łowe badanie ujawniło, że było to urządzenie do produkcji
po
żywienia. Skupiając się na Szarych w budowli, stwierdziłem, że według ziemskich norm, mają
do
ść małe genitalia. Zarówno mężczyźni jak i kobiety pracowali razem, na, jak się wydawało,
partnerskich uk
ładach. Prowadzili co najmniej ożywione życie seksualne. Rzeczywiście, aktywność
seksualna ludzi zdecydowanie blednie wobec seksu Szarych, tak pod wzgl
ędem częstotliwości
wspó
łżycia, jak i ilości partnerów. Szarzy mieli znakomicie rozwiniętą telepatię, co znacznie
wzbogaca
ło akt seksualny.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (3 z 6) [2008-10-29 23:49:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Co do samego
świata, w którym żyli, zauważyłem, że została skażona atmosfera. Zdrowie Szarych
by
ło wystawione na duże niebezpieczeństwo, nie tylko z powodu zanieczyszczenia, lecz również
wskutek promieniowania.
W tym punkcie sesji solo, zacz
ąłem badać przyczynę problemów Szarych ze środowiskiem. Było
jasne,
że zaszła jakaś pomyłka ewolucyjna. Skupienie się na jaźni w celu osiągnięcia
samozadowolenia doprowadzi
ło do dysfunkcji w zachowaniu ogromnej większości Szarych. Wydaje
si
ę, że nie istniało nic, co mogłoby zrównoważyć pęd w kierunku fizycznej przyjemności, jaki
dominowa
ł w ich psychice.
Pod
ążając dalej za sygnałem, skupiłem się na duchowości. W tym momencie sesja uległa zmianie.
Zacz
ąłem dostrzegać świetlaną istotę z subprzestrzeni. Czułem, że ta bezpostaciowa istota była
bardzo pot
ężna w jakiś nie znany mi sposób. Początkowo dostrzegałem w niej zarówno ciemne jak
i jasne miejsca, przy czym sama istota nie wydawa
ła się życzliwa.
Nast
ępnie skoncentrowałem się na czynnikach zewnętrznych, odpowiedzialnych za problemy
Szarych i dozna
łem przemieszczenia. Znalazłem się w miejscu, które potrafię opisać jedynie jako
warstw
ę życia subprzestrzeni, w którym przebywały tłumy istot niefizycznych. W tej warstwie życia
panowa
ł ogromny ruch, przypominający scenę z Grand Central Station na Manhattanie w godzinie
szczytu. Ogrom tej aktywno
ści i chaos, jaki panował w tej warstwie życia, był przytłaczający.
Badaj
ąc związek między tymi subprzestrzennymi istotami a Szarymi, doszedłem do wniosku, że
istoty owe by
ły Szarymi przed ich narodzinami w ciałach fizycznych.
Odkry
łem strukturę organizacyjną wśród istot zamieszkujących subprzestrzeń i podążając w tym
kierunku, odkry
łem, że panuje u nich sztywny i hierarchiczny porządek społeczny. Kontrola ich
życia w ramach tej hierarchii miała nieomal charakter wojskowy. Otrzymywali rozkazy i wypełniali
je. Co dziwne, nakazywano im pob
łażanie samym sobie i unicestwienie (zarówno w subprzestrzeni
jak i po narodzinach fizycznych).
Id
ąc dalej za sygnałem, natrafiłem na przywództwo organizacji. Znalazłem się w centrum,
dowodzenia i kontroli subprzestrzeni. W tym czasie by
ło tam około dziesięciu istot. Wydawało się,
że cztery lub pięć z nich sprawuje większą władzę niż pozostałe. Wewnętrzny układ budynku
zorganizowany by
ł na podobieństwo biura i stało się jeszcze bardziej oczywiste, że dominuje tu
sztywny wojskowy dryg. Pod
ążałem dalej za sygnałem, aż dotarłem do przywódcy organizacji. Była
to ta sama bezpostaciowa istota o jasnych i ciemnych cechach, któr
ą widziałem wcześniej.
Wnikn
ąłem do jej umysłu i stwierdziłem, że jest on niewiarygodnie mroczny. Coś tu nie grało. Tak
jakby istota ta by
ła psychicznie chora.
Zaczn
ę od tego, że patologicznie bała się śmierci. W swoim sposobie myślenia uważała, że walka
militarna i podbój s
ą koniecznymi elementami przetrwania. Wiedziała, że zostały popełnione błędy i
ba
ła się kary. Przywódca ten zdawał się być niezdolny do obmyślenia planu pojednania, bowiem na
przeszkodzie sta
ł jego strach. Potem stało się dla mnie jasne, że był on terrorystą.
Badaj
ąc dalej umysł subprzestrzennego terrorysty dowiedziałem się, że miał zamiar zniszczyć świat
Szarych. Jego celem by
ło zaszczepienie strachu w innych częściach królestwa, co osłabiłoby siły
opozycji. Strach by
ł jego kluczową bronią. Intencje przywódcy można by wyrazić, porównując dusze
Szarych do zak
ładników, przetrzymywanych w czasie kryzysu. Ów ciemny umysł chciał
wynegocjowa
ć układ, dający mu prawo do zachowania osobowości, a jednocześnie dokonywania w
niej dowolnych zmian. Sprawowa
łby kontrolę nad swą własną dominacją. Chciał uczynić się władcą
– absolutnym dyktatorem.
Naprawd
ę przywódca pragnął uwielbienia swojej osoby. Potrzeba ta wiązała się ze słabością w
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (4 z 6) [2008-10-29 23:49:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
strukturze jego osobowo
ści. Potrzebował uwielbienia, żeby dopomóc swej rozdartej osobowości.
Mia
ł problemy z niską samooceną.
Gdy dokonywa
łem obserwacji, poczułem, jak istota ta zwraca na mnie swą uwagę. Żeby mnie
odnale
źć, musiała przenieść się w czasie i przestrzeni. Potem poczułem jak “zstępuje" do mojego
biura, niczym ciemna plama i otacza mnie siedz
ącego przy biurku.
Ku swojemu zaskoczeniu, nie czu
łem żadnego strachu. Po prostu ją badałem, a ona badała mnie.
Po paru sekundach obserwacji (mo
że po trzydziestu) odeszła. Byłem dla niej byle kim, istotką bez
znaczenia, która nie zagra
ża jej działalności czy rządom. Krótko mówiąc byłem dla niej chwastem.
Komentarz
Upadek cywilizacji Szarych ma najwyra
źniej związek z subprzestrzenią. Chociaż nie rozumiem
wszystkich wydarze
ń, które doprowadziły do upadku, nie mam wątpliwości, że to Szarzy “zabili"
swoj
ą planetę. Potem musieli obmyśleć strategię przetrwania. Ponieważ ich obecny wygląd
fizyczny ró
żni się od tego we wcześniejszym okresie, należy przypuszczać, że za tę metamorfozę
s
ą odpowiedzialne późniejsze doświadczenia. Wzrost wielkości ich oczu sugeruje, że zaczęli żyć w
ciemniejszym
środowisku, np. pod ziemią, co wydaje się logiczne, zważywszy, że środowisko na
powierzchni ich
świata znajdowało się w stanie rozkładu.
Obecny brak aktywno
ści seksualnej Szarych sugeruje, iż pozbyli się oni tego fizjologicznego
procesu. Rzeczywi
ście, sprawiają wrażenie genetycznie wykastrowanych. Być może powodem
tego by
ła konieczność kontrolowania populacji. Jednakże oznacza to również, że rozwinęli inne
sposoby prokreacji, wykorzystuj
ąc najróżniejsze środki podtrzymywania płodu. Koncepcja ta
koresponduje z relacjami o dzieciach z probówek i p
łodach w inkubatorach, które pojawiają się
ci
ągle w literaturze na temat porwań przez UFO (patrz Mack 1993 i Jacobs 1992).
By
ć może jednak skreślili oni seksualność z innego powodu. Bo nie tylko przestali rozmnażać się
seksualnie, ale tak
że wykorzenili psychiczny popęd, który kazałby im angażować się w działalność
seksualn
ą. Według mnie, doświadczenia Szarych w czasie upadku ich wczesnej cywilizacji zmusiły
ich do przemy
ślenia, co kryło się za tą dysfunkcyjnością. Prawdopodobnie uznali, że był to
nadmierny pop
ęd seksualny, że to on doprowadził do tych kłopotów. Projekt manipulacji genami –
pocz
ątkowo mający na celu szybką adaptację do nowego, trudniejszego środowiska – mógł zostać
rozszerzony na seksualne funkcjonowanie ich umys
łów.
Na koniec pragn
ę zauważyć, że niektóre z moich obserwacji i analiz korespondują z koncepcjami
Royala i Priesta (1992), którzy oparli swe badania na danych z channelingu.
Pozostaje wiele pyta
ń związanych z upadkiem wczesnej cywilizacji Szarych. Mało wiemy na temat
przywódcy buntu, który, jak si
ę wydaje, układał scenariusz upadku. Wygląda na to, że sam upadek
by
ł aktem terroru. Ale przeciwko komu walczył przywódca buntu? Jakie popełniono błędy, że szukał
on sposobu przetrwania w
łaśnie w buncie? Pozostaje również niejasne, w jaki sposób aktywność
subprzestrzeni uleg
ła przełożeniu na świat fizyczny. Możliwe, że fizjologia wczesnych Szarych
pozwala
ła na bardziej swobodne przenikanie z jednego wymiaru do drugiego.
Trudno równie
ż stwierdzić, kim były istoty, które wykonywały rozkazy terrorysty? Formą
przypomina
ły nieco ludzi, ale nie da się tego powiedzieć o samym przywódcy buntu. Czy
bezpostaciowa forma w wi
ększym stopniu umożliwiała przywódcy szerzenie terroru?
Po prostu nie znam odpowiedzi na te pytania. Ale jedna rzecz jest pewna. Upadek wczesnej
cywilizacji Szarych nie by
ł procesem prostym. Złożyły się nań zarówno aspekty fizyczne jak i
subprzestrzenne. A my post
ąpilibyśmy mądrze, gdybyśmy przez wzgląd na własne przetrwanie,
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (5 z 6) [2008-10-29 23:49:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
wyci
ągnęli lekcje z wszystkich ich błędów. W obydwu wymiarach.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (6 z 6) [2008-10-29 23:49:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 17: STAR TREK A TRANSFORMACJA LUDZKIEJ KULTURY
Podczas ostatnich dwóch lat, w czasie których prowadzi
łem badania do tej książki, często uderzały
mnie podobie
ństwa między wieloma koncepcjami, prezentowanymi w telewizyjnym serialu Star
Trek: nast
ępne pokolenie a danymi o działalności prawdziwych ET, uzyskanymi na drodze
teleobserwacji. Po telewizyjnej transmisji ostatniego odcinka wiosn
ą 1994 roku, poprosiłem mojego
monitora o wpisanie na nasz
ą listę nowego celu, który pomógłby rozwiązać kwestię wpływu ET na
serial Star Trek.
Moim pierwotnym zamiarem by
ło dowiedzieć się, czy ET w jakiś sposób manipulują umysłami
pisarzy, podsuwaj
ąc im pomysły. Przypuszczałem, że istoty pozaziemskie pragną, by ludzka kultura
sta
ła się bardziej otwarta na zawiłości życia galaktyki, a popularny telewizyjny hit był jednym ze
sposobów, w jaki mog
ły one pośrednio kształtować zbiorową mentalność szerszej publiczności w
tym wzgl
ędzie. Oglądany przez tak wielu młodych ludzi Star Trek był filmem, który świetnie się do
tego nadawa
ł. Pojawiające się w nim koncepcje trafiały do przekonania i w jakiś sposób
kszta
łtowały świadomość ludzi. Jak się okazało, mój monitor podejrzewał tego typu manipulację ET
na hollywoodzkich produkcjach ju
ż od dłuższego czasu, a niektórzy członkowie wojskowej grupy
teleobserwatorów podzielali jego zdanie.
Rozdzia
ł niniejszy przedstawia wyniki dwóch sesji teleobserwacji. Pierwsza z nich to monitorowana
sesja w ciemno, w której w warunkach Typu 4 wyznaczono mi cel zwi
ązany ze Star Trek. Druga to
sesja solo, przeprowadzona w uk
ładzie Typu 1. Przeprowadziłem ją, żeby uzyskać odpowiedzi na
par
ę ważnych pytań, które wynikły podczas pierwszej sesji.
Data: 1 lipca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 8074/7435
Dane wst
ępne (tym razem aż do początku Fazy 4) wskazywały, że są dwa miejsca bezpośrednio
zwi
ązane z celem. Jednym z nich był świat Szarych. Monitor polecił mi najpierw skierować uwagę
na drugie miejsce.
C.B.: “Widzę kolory: czarny, szary i brązowy. Powierzchnie są nierówne i gładkie, niektóre płaskie,
inne o bogatym ulistnieniu. Jest ciep
ło, a w niektórych miejscach chłodno. Czuję lekki smak soli i
zapach kurzu".
Szkicuj
ę scenę z konstrukcją przypominającą budynek oraz jakieś ulistnienie, a następnie
przechodz
ę do Fazy 4, żeby uzyskać bardziej szczegółowe dane.
“W porządku. Mamy tu drzewa. Jakiś lasek, nieduży. Jest tu również woda, przypominająca rzekę
lub strumie
ń. Nurt jest dość silny."
“Widzę też jakąś budowlę. Wchodzę do niej. Widzę jakieś istoty. Dużo istot. To ludzie. Wszyscy
nosz
ą modne garnitury biznesmenów. Hmm. Rozszerzam teraz świadomość, gdyż zauważyłem, że
w pokoju znajduje si
ę też wiele istot niefizycznych. O rany, ile tu aktywności subprzestrzennej.
Czuj
ę, że niefizyczne istoty wiedzą, że się tu znajduję, ale nie jestem w centrum ich
zainteresowania. S
ą zajęte pracą z ludźmi."
“Wygląda na to, że istoty subprzestrzenne interesują się nie tyle znajdującymi się w budowli ludźmi,
co czynno
ściami, które oni wykonują. W jakiś sposób działalność ta wiąże się ze zmianami na
Ziemi, zarówno na lepsze jak i na gorsze."
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:49:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
MONITOR: “Ile jest istot subprzestrzennych?"
C.B.: “Dużo. Może dziesięć lub więcej. Wyglądem przypominają ludzi. Noszą białe, świecące
szaty".
Monitor nakazuje mi przenie
ść się do drugiego miejsca, wskazanego we wstępnych procedurach
sesji. To miejsce równie
ż znajduje się w świecie Szarych. Docierając tam, doznaję przemieszczenia
w czasie. Czytelnikom pragn
ę przypomnieć, że w subprzestrzeni czas jest symultaniczny i
wydarzenia z przesz
łości lub przyszłości w jednym miejscu mogą bez trudu oddziaływać na
tera
źniejszość w miejscu zupełnie innym.
W Fazie 6, zaczynam bada
ć, co łączyło świat Szarych z istotami niefizycznymi i ludźmi w budowli
na Ziemi.
“Istoty niefizyczne znajdujące się w budowli były kiedyś ludźmi. Widzę, że ściśle współpracują z
Szarymi w przedsi
ęwzięciu dotyczącym fizycznych ludzi na Ziemi."
“Ze świata Szarych widzę ogromną ilość subprzestrzennej energii, jaką wyzwala się w celu
wsparcia przedsi
ęwzięcia. Wiąże się z tym dużo białego światła. Nie mam pojęcia, co to wszystko
znaczy."
“Poczekaj, te subprzestrzenne istoty w pomieszczeniu zwróciły teraz uwagę na mnie. Wszystko się
zmienia. Kto
ś kazał im poinformować mnie, co się tutaj dzieje. Są naprawdę zajęci i odnoszę
wra
żenie, że zmagają się z trudnym zadaniem. Nie mają ochoty porzucić tego co robią, ale
przekazano im,
że najpierw muszą mnie oświecić. Reszta może poczekać."
“Dobra, wiem już co się dzieje. Mówią mi, że w najbliższej przyszłości Ziemia nie będzie dobrym
miejscem do ewolucji, je
żeli nie zostanie naprawione środowisko biologiczne – w szerokim
znaczeniu tego s
łowa. Musimy pilnie współpracować z Szarymi, aby skierować ludzką świadomość
na stoj
ące przed nami problemy planety i naszego społeczeństwa."
MONITOR: “Skup się na sprawie ludzkiej świadomości".
C.B.: “Najważniejszym elementem w tej przyspieszonej transformacji ludzkiej kultury jest
rozbudzenie
świadomości życia niefizycznego. Właśnie się dowiedziałem, że strona fizyczna
istnieje po to, by pomóc w ewolucji subprzestrzeni, a nie na odwrót".
“Teraz zajmę się kwestią energii w świecie Szarych. Wydaje się, że maszyneria potrzebna do
obs
ługi takiej ilości energii dostępna jest jedynie w świecie Szarych. Statki ET nie są
wykorzystywane do generowania energii o takiej mocy."
“Do przenoszenia energii ze świata Szarych na Ziemię wykorzystuje się skomplikowaną technikę;
po to, by mogli jej u
żyć ludzie niefizyczni. Energia przekazywana jest swego rodzaju rurociągiem
czy kana
łem do sfery subprzestrzeni ludzi. Między dwoma grupami zachodzi aktywna współpraca.
Szarzy w krótkim czasie potrafi
ą wyprodukować energię potrzebną do transformacji całej planety."
“Energia wykorzystywana jest dosłownie do kąpania całej Ziemi w subprzestrzennej poświacie.
Mo
żna powiedzieć, że nasza planeta jest napromieniowywana energią subprzestrzenną, co ma na
celu zwi
ększenie intuicji u ludzi fizycznych, aby mogli odbierać więcej informacji ze swych
niefizycznych ja
źni."
“Chodzi o to, że ludzie fizyczni nie są w stanie rozpoznawać własnych subprzestrzennych jaźni, a
udzielana im energia wzmacnia ich bardzo s
łabą łączność pomiędzy ciałem a umysłem."
“Poczekaj, właśnie dostałem dziwną informację. Wygląda na to, że ludzie w jakiś sposób zostali
zdeprawowani przez t
ę słabość. To brzmi dziwnie, ale czuję, że w subprzestrzeni były jakieś
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:49:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
zak
łócenia i ludzie zeszli ze swojej ścieżki ewolucji. Odbieram coś w rodzaju buntu albo Incydentu z
Lucyferem jako AOL linii sygna
łu."
MONITOR: “Wróć do ludzi w budowli".
C.B.: “Ci ludzie to prawdziwe szychy. Są do szpiku zepsuci. Żyją w fałszywym świecie
samozadowolenia. Wygl
ąda na to, że przysparzają innym sporo problemów. Istoty w subprzestrzeni
niepokoj
ą się ich przyszłością, ale nie ma to teraz pierwszoplanowego znaczenia. Oni (fizyczni
ludzie w budowli) mog
ą się zabić, jeśli chcą, ale nie wolno im niszczyć innych".
“To wszystko jest konsekwencją czegoś, co można by określić Buntem Lucyfera. Nie proś mnie o
wyja
śnienie; po prostu to czuję. Ci ludzie są bardzo podobni do Szarych sprzed upadku ich
wczesnej cywilizacji, kiedy na skutek chaosu w subprzestrzeni ich
świat się zawalił."
MONITOR: “Courtney, skup się na wpływie, jaki istoty z subprzestrzeni wywierają na fizycznych
ludzi przebywaj
ących w budowli".
C.B.: “Chodzi o to, by uzyskać zmianę paru ich decyzji. Istoty z subprzestrzeni wprowadzają
pewne my
śli w podstępne, chytre i złe umysły ludzi fizycznych".
“Zaszczepione idee będą żyły bardzo krótko, tylko w czasie tego spotkania. Wkrótce znów
zatriumfuje egoizm, ale przynajmniej ludzie podejm
ą kilka ważnych i słusznych decyzji, nie wiedząc
nawet, czemu tak zrobili."
“Istoty z subprzestrzeni wykonują wiele różnych zadań. Nasycenie planety subprzestrzennym
światłem to również ich działalność. Całe przedsięwzięcie polega na tym, by poprzez zwiększanie
środowiska subprzestrzeni oddziaływać pozytywnie na jak największą liczbę ludzi, a jednocześnie
uniemo
żliwiać złym jednostkom podejmowanie decyzji, które mogłyby zniewalać i niszczyć innych."
MONITOR: “Dobra, Courtney. Zakończmy sesję. Oto twój cel 'Star Trek /geneza pomysłu'".
Komentarz
Zaraz po sesji zrobi
łem streszczenie z interpretacji otrzymanych danych. Zrobiłem to od razu, kiedy
sesj
ę miałem jeszcze świeżo w pamięci. W streszczeniu tym i komentarzach interpretacyjnych
zanotowa
łem, że nasycanie Ziemi pochodzącym ze świata Szarych światłem subprzestrzennym
zmierza do tego, by ludno
ść (a zatem i widownia) w większym stopniu umiała odbierać idee Star
Treku i im podobne. O tym, jaki zafundowa
ć show, decydują grube ryby. Mój monitor zauważył po
sesji,
że ludzie mający głos w branży rozrywkowej często spotykają się na osobności i w
miejscowo
ściach turystycznych, gdzie podejmują decyzje. Bez widoków na zysk, żaden show nie
dostanie funduszy na produkcj
ę. Decydenci nie mają żadnego powodu, by wspierać programy takie
jak Star Trek, je
żeli nie wyjdą na tym dobrze i nie nabiją kasy.
Opisan
ą wyżej sesję należy interpretować ściśle w kategoriach konkretnego celu. Chodzi tu raczej
o oddzia
ływanie całego serialu, a nie pojedynczych jego odcinków. Wydaje mi się, że istoty
pozaziemskie wymy
śliły serial Star Trek po to, by w jakiś sposób wpłynąć na zmianę mentalności
rodzaju ludzkiego. Jednocze
śnie zadbały o to, by swoim pomysłom nadać ciekawą, trafiającą do
przekonania form
ę, która zapewniłaby pozytywny oddźwięk u szerokiej widowni.
By
ć może niektórzy Czytelnicy sprzeciwią się mojej analizie, twierdząc, że serial Star Trek nie był
ogl
ądany przez cala planetę, a więc nie mógł mieć znaczącego wpływu na transformację i rozwój
kultury ludzkiej. Moim zdaniem, za
łożenie, że Star Trek stanowi jedyny przejaw wpływu ET, czy
innych istot subprzestrzeni, jest b
łędne. Wyniki tej sesji należy potraktować jako analizę zaledwie
jednego z prawdopodobnie wielu sposobów manipulowania nasz
ą kulturą.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:49:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Moja sesja nie wyja
śniła, czy i jak istoty pozaziemskie bezpośrednio wpływają na konkretne treści
programów telewizyjnych takich jak Star Trek, które ukazuj
ą się regularnie w formie odcinków.
Postanowi
łem uzyskać dokładniejsze dane i przeprowadziłem dodatkową sesję solo. Tak więc
obrany przeze mnie cel brzmia
ł “Star Trek: następne pokolenie/ geneza pomysłu".
Data: 11 wrze
śnia 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 1
Wspó
łrzędne celu: 3850/3054
Kieruj
ąc się danymi wstępnymi SRV, zacząłem dostrzegać odcienie brązu. Powierzchnie byty z
drewna i z cementu. By
ło ciepło i unosił się jakiś cierpki zapach. Odniosłem wrażenie, że znalazłem
si
ę w płaskim i rozległym miejscu. Mój szkic z Fazy 3 przypominał rozbudowane miasto.
W Fazie 4 ujrza
łem przeludnione miasto i doznałem silnego AOL, że to Los Angeles, a konkretnie
Hollywood. Wykona
łem operację przemieszczenia do miejsca znajdującego się trzy stopy za celem
i znalaz
łem się w sypialni obok śpiącego białego mężczyzny. Wykonałem jego szkic.
Kiedy wnikn
ąłem do umysłu tego człowieka, przekonałem się, że śni. W jego mózgu odkryłem
wszczepiony obiekt i zacz
ąłem go badać uważniej. Próbowałem określić, w jaki sposób obiekt ten
znalaz
ł się w mózgu mężczyzny. Kiedy cofnąłem się w czasie udało mi się stwierdzić, że został on
tam umieszczony przez Szarego, przy u
życiu długiej igły chirurgicznej w trakcie porwania przez
UFO.
Powróciwszy do
śpiącego mężczyzny, ponownie wniknąłem do jego umysłu i obserwowałem stan
jego snu. By
ł kontrolowany, w tym sensie, że dominowały w nim informacje pochodzące od
wszczepionego obiektu. Urz
ądzenie to regularnie emitowało różne myśli, przy czym większa część
jego aktywno
ści przypadała na czas snu. Człowiek ów nie wiedział, skąd bierze się u niego
natchnienie, nie mia
ł też najmniejszego pojęcia o urządzeniu w swoim mózgu.
Po przebudzeniu m
ężczyzna ten czuł zawsze ożywienie w związku z nowymi pomysłami. Zasługi
przypisywa
ł oczywiście własnym zdolnościom twórczym.
Przemie
ściłem się następnie do miejsca, które znajdowało się tysiąc stóp od punktu wyjścia
transmisji, przekazywanych do umys
łu człowieka. Znalazłem się blisko jakiegoś jasnego, okrągłego
światła. Na początku myślałem, że jest to światło na statku ET, jako że miało wyraźną linię
sygnaln
ą nowoczesnego urządzenia pozaziemskiego. Jednak po dokładniejszym zbadaniu
zobaczy
łem, że jest to raczej małe (jak na statek ET) urządzenie mechaniczne, nie do zobaczenia
w normalnym sensie fizycznym. Urz
ądzenie było zbudowane z materii o gęstości niezauważalnej
dla ludzkiego oka. Odznacza
ło się zdolnością szybkiego poruszania i miało dostęp do imponującej
ilo
ści energii.
Kiedy wnikn
ąłem w nie swoim umysłem, wyczułem wyraźnie obecną tam świadomość. W
urz
ądzeniu nie było żadnych istot, ale ono samo działało na zasadzie korytarza transmitującego
świadomość (czy też może myśli). Był to swego rodzaju aparat przekaźnikowy.
Przechodz
ąc do Fazy 6, śledziłem transmisje nadawane z okrągłego, świecącego jasno urządzenia
do
śniącego umysłu śpiącego mężczyzny. Prześledziłem drogę powrotną do urządzenia, a
nast
ępnie podążyłem za przepływem transmisji do punktu wyjścia.
Na tym etapie znalaz
łem się w budowli na jakiejś planecie. Były tam istoty, zarówno Szarzy jak i
inni humanoidzi, przy czym niektórzy z nich ca
łkiem przypominali ludzi z Ziemi. Podczas gdy
Szarzy wygl
ądali na zbudowanych z materii, większość tych innych stanowiły różne świetlne istoty,
co oznacza
ło, iż generalnie pochodziły one z subprzestrzeni. Nie będący Szarymi humanoidzi mieli
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:49:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
na sobie bia
łe szaty. Odniosłem wrażenie, że odbywa się tu jakaś operacja Federacji. Udało mi się
ustali
ć, że operacja ta była wspólnym przedsięwzięciem wielu gatunków.
Badaj
ąc dalej, ustaliłem, że samo miejsce było formalnie związane z władzami Federacji.
Rzeczywi
ście, istoty zaangażowane w przedsięwzięcie zdawały relację bezpośrednio do kwatery
g
łównej Federacji. Czułem wyraźnie, że faktycznie znajduję się w kwaterze głównej, tyle że w
innym pokoju, ni
ż kiedyś w przeszłości.
Skierowa
łem uwagę na treść samej transmisji i ustaliłem, że przekaz zawiera ogromną liczbę
szczegó
łów. Transmisja obejmowała pomysły na fabułę, postaci, konkretne sceny, wyobrażenia
planet, statków i istot. Zawarto
ść stanowiły dane, które później trafiały do pisanego przez ludzi
scenariusza konkretnego odcinka Star Trek: nast
ępne pokolenie. Nie chodziło o to, by ukazać ET w
postaci, w której faktycznie wyst
ępują, ale by po prostu przyzwyczaić ludzi do różnorodności
kosmicznych form i kultur.
Komentarz
Pragn
ę wyraźnie podkreślić, że nie mam pojęcia, kim była obserwowana przeze mnie osoba z
implantem w mózgu. Nie wiem, czy cz
łowiek ten jest scenarzystą czy kimś innym, związanym z
procesem produkcyjnym serialu Star Trek: nast
ępne pokolenie. Mógł on być nawet przyjacielem lub
ma
łżonkiem kogoś związanego z tworzeniem fabuły. To też pozwalałoby sugerować fabułę i inne
pomys
ły ludziom bezpośrednio tworzącym serial. Nie wiem, do którego odcinka odnosiła się ta
sesja SRV. Mog
ła dotyczyć jednego lub wielu odcinków. Nie badałem dokładniej tej kwestii.
ET z ca
łą pewnością są zaangażowani w kształtowanie opinii publicznej na Ziemi w taki sposób,
który u
łatwi uznanie przez nas życia pozaziemskiego i skłoni do współpracy. Żywię silne
przekonanie,
że serial Star Trek to jeden z wielu przekazów, zaaranżowanych przez ET. Pragną oni
pomóc ludziom przyzwyczai
ć się do myśli, iż nie jesteśmy sami we wszechświecie i zrozumieć, że
wraz z innymi tworzymy wielkie spo
łeczeństwo galaktyczne.
Czytelnicy powinni wiedzie
ć, że w związku z tym przedsięwzięciem nie zauważyłem żadnych
drastycznych prób kontroli umys
łu. ET wsłuchiwali się raczej w koncepcje rodzące się w umyśle
pisarza i podczas snu niejako karmili go nowymi pomys
łami. Autor nie był w żaden sposób
zmuszany do akceptowania owych pomys
łów. Mając wolną wolę, mógł je przyjąć bądź odrzucić, ale
dobrowolnie decydowa
ł się je wykorzystać ze względu na zainteresowanie widowni. W
rzeczywisto
ści nie posiadał się z radości, gdy po przebudzeniu miał gotową koncepcję scenariusza.
Nie podejrzewa
ł nawet, że pomysły zostały mu podsunięte.
Trudno mi okre
ślić, w jakim stopniu ET ingerują w ludzką kulturę. Na podstawie własnych
obserwacji mog
ę stwierdzić, że prawdopodobnie istnieje znacznie więcej przypadków angażowania
si
ę istot pozaziemskich w sprawy telewizji czy produkcji filmów science fiction. Zbadanie tej kwestii
mog
łoby stanowić wyzwanie dla następnego pokolenia uczonych – teleobserwatorów.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:49:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 18: POWRÓT DO JEZUSA
Na tym etapie moich bada
ń, Szarzy wprowadzili mnie w dezorientację. Mogłem zrozumieć, że ich
program genetyczny s
łuży różnorodnym ważnym celom. Ale wszystkie moje wysiłki zbadania
sprawy na drodze teleobserwacji wskazywa
ły, że uzyskanie różnych elektrycznych / chemicznych /
mechanicznych form zwi
ązane było z czymś więcej niż tylko z dobrą zabawą. Tak naprawdę, kiedy
obserwowa
łem umysłowość Szarych, przekonałem się że jest dotknięta paniką. Jakby chodziło o
spraw
ę życia lub śmierci.
Pragn
ąłem teraz bezpośredniej rozmowy na temat tego, co przygotowywali Szarzy. Potrzebowałem
pomocy w interpretacji niektórych danych z moich poprzednich sesji. Chcia
łem otrzymać jakąś
m
ądrą radę. Dowiedzieć się, na czym tak naprawdę zależy Szarym? Przygotowując się do tej sesji,
opracowa
łem listę pytań, które pomogłyby mi zrozumieć sens rozwijania partnerskich układów
pomi
ędzy ludźmi a Szarymi. Zasadniczo chciałem wiedzieć, czy ludzie powinni pomagać Szarym.
Mówi
ąc bez ogródek, jaki ludzkość ma w tym interes?
Żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania, postanowiłem raz jeszcze zwrócić się do Jezusa.
Poniewa
ż już wcześniej miałem kontakt z celem, zdecydowałem, że będzie to sesja solo, w
warunkach Typu 1. Kiedy ostatnio rozmawia
łem z Jezusem, nie zadałem pytań, na które teraz
potrzebowa
łem odpowiedzi. Czułem, że jest to istotny moment w moich badaniach. Potrzebowałem
porady, która z ostatnio uzyskanych informacji na temat Szarych, pomog
łaby mi złożyć jakąś całość.
Czytelnicy powinni wiedzie
ć, że musiałem sformułować pytania przed sesją, ponieważ w trakcie
sesji SRV nie mo
żna angażować świadomego umysłu w takim stopniu, jaki byłby wymagany do
natychmiastowego u
łożenia pytań, bez narażania jakości danych. Tak więc rozpocząłem sesję
poszukuj
ąc odpowiedzi na pytania z listy. Nie miałem żadnych oczekiwań co do wyniku sesji. Jak
przysta
ło na prawdziwą sesję SRV, byłem gotowy przyjąć dane każdego rodzaju, analizę
odk
ładając na potem.
Data: 11 lipca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 1
Wspó
łrzędne celu: 8863/8473
Tym razem dane wst
ępne wskazywały, że spotkam Jezusa w odległej przeszłości. W Fazie 4
zobaczy
łem go jako świetlaną istotę, ale wydawał się być otoczony ludźmi fizycznymi. Jak się
okaza
ło, prowadził czy też obserwował w tym czasie jakieś spotkanie. Wyszedł ze spotkania i
spojrza
ł prosto w moją subprzestrzenną twarz. Czułem wyraźnie, że wiedział o moich pytaniach i
gotów by
ł na nie odpowiedzieć.
Zacz
ąłem od pytania, czy Jezus chce, abyśmy [my – ludzie] brali udział w genetycznym
przedsi
ęwzięciu Szarych. Jego odpowiedź zabrzmiała jak rozkaz. Kategorycznie stwierdził, że
musimy z nimi wspó
łpracować. Oni są dziećmi Boga tak samo jak my, ludzie.
Zapyta
łem go, czy przedsięwzięcie Szarych ma coś wspólnego z większym celem ewolucyjnym, jak
po
łączenie się z Bogiem. Odpowiedział twierdząco. Program ma umożliwić im odzyskanie fizyczno-
umys
łowej równowagi, niezbędnej do indywidualnego rozwoju osobowości. Rozwój taki jest
konieczny, by osi
ągnąć świadomość Boga, aczkolwiek, na swój sposób. Szarzy są już blisko
Jezusa i Boga.
Czuj
ąc, że za tą odpowiedzią coś się kryje, zapytałem, czy osiągnięcie pełni indywidualnego
rozwoju osobowo
ści jest warunkiem ewolucji Szarych w kierunku Boga. Odpowiedź na to brzmiała:
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-18.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:49:51]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
tak i nie. Bóg ich kocha i b
ędzie się o nich troszczył. Dokonali wyboru ewolucji, żeby być blisko
Niego. Bóg nie pozwoli im zgin
ąć. Ale wybrali drogę indywidualizacji osobowości. Zaimponowało im
życie indywidualności, z którymi mieli do czynienia i dla siebie pragną takiej samej drogi spełnienia.
Koniecznie chcia
łem zrozumieć, co dokładnie oznacza “połączenie się z Bogiem". Zadałem
Jezusowi pytanie, jak to jest po
łączyć się z Bogiem. Odparł mi, że nie wiąże się to z żadną
natychmiastow
ą zmianą osobowości. Podstawowa różnica tkwi w stopniu rozszerzenia percepcji
cz
łowieka.
Zapyta
łem, czy stopienie się z Bogiem to to samo, co osiągnięcie boskiej świadomości czy też
świadomości Boga jako siły odczuwającej życie we wszystkich jego przejawach. Jezus powiedział
na to,
że świadomość Boga jest jedna, nieważne w jaki sposób osiągnięta. Albo się Boga
postrzega, albo nie. Nie mo
żna postrzegać Boga, nie będąc połączonym z Bogiem.
Zapyta
łem, czy medytacja może prowadzić do stopienia się z Bogiem. Odparł, że medytacja
prowadzi do celu, ale nie stanowi jedynego, a nawet pierwszego sposobu, w jaki go mo
żna
osi
ągnąć. Normalna droga obejmuje wiele doświadczeń życiowych i wymaga długiego czasu.
Medytacja jest warto
ściowa tylko w tym sensie, że skraca ów proces. Dotyczy to zarówno ludzi, jak
i innych istot.
Powracaj
ąc do tematu Szarych, zapytałem, czy oni w pełni połączyli się z Bogiem. Jezus odparł, że
jeszcze nie. Nie osi
ągnęli odpowiedniego stopnia rozwoju osobowości, by w pełni dzielić
do
świadczenie Boga. Muszą odmienić swoją sytuację, żeby w pełni złączyć się z Bogiem.
Powiedzia
łem następnie Jezusowi, że tak do końca nie rozumiem czym jest chrześcijaństwo. Czy
nie-chrze
ścijanie muszą wierzyć w Jezusa, aby w pełni się rozwinąć? Jego odpowiedź wskazywała
na rozdra
żnienie, a był to jedyny raz, gdy widziałem go tak zdenerwowanego. Dość gwałtownie
stwierdzi
ł, że nazwa nic nie znaczy. Wszystko zależy od rozwoju osobowości, na który składa się
zdolno
ść głębokiego postrzegania i miłości. Pod tym względem Sidhis są wartościowi, a przecież
nie maj
ą nic wspólnego z chrześcijaństwem. Liczy się rozumienie i miłość Boga. To one są
motorem ewolucji.
W tym momencie czuj
ę, że powinienem dodać, iż Jezus nie powiedział mi dokładnie, jak dochodzi
si
ę do miłości Boga, ani nawet kim lub czym Bóg jest. Czułem jednak wyraźny przekaz od Niego,
że twierdzenie, iż jest On cudowny, nie ma nic wspólnego z tym, o czym Jezus mówi. Niestety,
przed rozpocz
ęciem sesji nie przyszło mi do głowy zapytać o te rzeczy, w związku z czym nie
by
łem w stanie wymyśleć ich na poczekaniu, w trakcie sesji (z powodu strukturalnych ograniczeń
SRV).
Zapyta
łem potem, czy Bóg chce połączenia z Szarymi, a Jezus stwierdził, że to Szarzy go pragną.
Jest to najwi
ększy akt ich wolnej woli. Bóg oferuje możliwość pojednania, ale Szarzy dobrowolnie
dokonali takiego wyboru. Nast
ępnie Jezus stwierdził z naciskiem, że przeznaczenie Szarych jest
jasne: oni po
łączą się z Bogiem (Używane przeze mnie określenia, takie jak “połączenie" czy
“stopienie się" (z Bogiem) nie są ścisłe i wynikają przede wszystkim z ograniczeń językowych. Gdy
robi
ę takie odniesienia, mam na myśli zdolność postrzegania i produktywnego obcowania z
wszystkimi poziomami
życia, nawet z tymi, które nie mieszczą się w sferze istnienia fizycznego i
subprzestrzennego).
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-18.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:49:51]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 19: NIE WSZYSCY SZARZY SĄ RÓWNI
Kolejna sesja by
ła nie planowana, w tym sensie, że cel nie znajdował się na liście celów. Mój
monitor postanowi
ł, że będzie to sesja w ciemno, monitorowana, przeprowadzana w warunkach
Typu 4, gdy
ż intuicja podpowiadała mu, że powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej na temat
porwa
ń. Ciekawa rzecz, kiedy stało się jasne, że możemy już bez przeszkód przeprowadzać
teleobserwacj
ę porwań przez UFO, zainteresowanie tego typu celem znacznie spadło tak u niego,
jak i u mnie. By
ć może działo się tak dlatego, że mój monitor pragnął zrozumieć głębsze pobudki
kryj
ące się za porwaniami. Moja własna nieświadomość podeszła do celu w sposób, który odsłonił
nam nowy, nieznany wcze
śniej aspekt społeczności Szarych. Sesja ta dała coś więcej niż tylko
zrozumienie zjawiska porwa
ń. Pomogła pełniej zrozumieć niektóre zawiłości społeczeństwa
Szarych i odkry
ć, dlaczego istnieje tak szerokie spektrum doświadczeń związanych z porwaniami.
Data: 13 lipca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 7646/1231
Dane wst
ępne wskazywały wyraźnie, że znajduję się na planecie z dużym oceanem słonej wody.
Moim pocz
ątkowym miejscem była powierzchnia wody. W zasięgu wzroku nie było żadnego lądu.
Post
ępując zgodnie ze wstępnymi procedurami sesji, odkryłem istoty pracujące pod powierzchnią
wody. Potem natkn
ąłem się na podwodną budowlę.
C.B.: “To jakaś budowla. Jest metalowa i wygląda jak komora. Wewnątrz są rury i podłoga. Na
widok tego miejsca przechodz
ą mnie ciarki. Jest naprawdę dziwne. Lepiej zapiszę to jako wrażenie
estetyczne (A i L). Ca
ła konstrukcja przypomina łódź podwodną. Właściwie jest to całkiem silne
AOL linii sygna
łu".
“Mam teraz więcej szczegółów... Powierzchnie w środku są głównie metalowe, ale występuje też
jaki
ś materiał skórzany."
“Wewnątrz budowli przebywają cztery istoty. To chyba ludzie. Badam teraz ich ubrania. Mają
ubrania robocze; podkoszulki bez r
ękawów, zwykłe spodnie itp.... Z całą pewnością wykonują jakąś
ci
ężką pracę; pocą się."
MONITOR: “Skup się na ich działalności. Na czym polega ich zajęcie?"
C.B.: “Poczekaj... Ryby. To ma coś wspólnego z rybami. Wszyscy pracownicy są mężczyznami.
W
łaściwie tak naprawdę nie rozumieją nic z tego, co robią, czy w co są zaangażowani. To bardzo
skomplikowane. Oni pracuj
ą jak roboty. Nie są nawet świadomi swego otoczenia".
Monitor nakazuje mi przej
ść do Fazy 6, gdzie badam czas, w którym się to dzieje. Wcześniej na linii
czasu napotykam na jednostki o normalnym stanie umys
łu. Potem cofam się w czasie i namierzam
je przed narodzinami w cia
łach fizycznych. Następnie wnikam do umysłów ludzi w budowli, żeby
uzyska
ć bardziej wyraźny obraz ich stanu umysłowego.
“Ryby znajdują się na zewnątrz budowli, a ludzie się nimi zajmują. Ale wyczuwa się w tym jakiś
fa
łsz. Oni myślą, że opiekują się rybami, lecz prawdziwy cel ich działalności jest inny. Nie ma
bezpo
średniego związku pomiędzy rybami a ludźmi."
“Ludzie ci mogą być jeńcami. Ich własne umysły nie kontrolują ciał. Nie sprawują kontroli ani nad
sob
ą, ani nad swym otoczeniem."
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-19.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:54]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
“Ich umysły sprawiają wrażenie pogrążonych w transie. Pracują gorączkowo, ale ich świadomość o
tym nie wie. S
ą wykorzystywani. Przypominają niewolników, chociaż może lepszym określeniem
by
łyby świnki morskie."
“W porządku, poszerzam teraz widzenie. Wyczuwam obecność istot pozaziemskich. Jest tu bardzo
du
ży statek ET, mający związek z tymi ludźmi. Istoty pozaziemskie to Szarzy. Statek jest bardzo
nowoczesny i ma wiele technicznych gad
żetów. Właściwie technika jest nieco dziwna, w tym
sensie,
że nie jest aż tak nowoczesna, by ludzie mieli problemy ze zrozumieniem oprzyrządowania.
Nie zawsze odnosi
łem takie wrażenie w przypadku statków Szarych. Tak czy owak, kontrola
znajduje si
ę na statku."
MONITOR: “Courtney, skup się na pierwszych kontaktach między Szarymi a ludźmi".
C.B.: “Było to porwanie, przynajmniej w przypadku jednego z tych ludzi. Był on wtedy bardzo
m
łody. Tak samo mogło to wyglądać w przypadku innych, ale teraz skupiam uwagę na tym jednym".
“Wygląda na to, że Szarzy mieli do czynienia z tym człowiekiem, kiedy był on jeszcze w fazie
prenatalnej. Id
ąc za sygnałem, znalazłem jego matkę. Jestem teraz w miejscu, które
prawdopodobnie znajduje si
ę na Ziemi, niedaleko wybrzeża. Szarzy umieszczają płód w łonie.
Hmm. To stosunkowo prymitywni Szarzy. Fizycznie w
łożyli płód do łona. Do jego wszczepienia nie
u
żyli żadnych skomplikowanych narzędzi. Była to raczej prymitywna operacja ginekologiczna, jaką
ludzie mogli przeprowadza
ć w odległej przeszłości."
“Ci Szarzy wydają się stać na niższym szczeblu ewolucji. Mają tendencję do popełniania błędów w
stosunkach z lud
źmi, bezwiednie ich raniąc. Oni po prostu nie rozumieją. W jakiś sposób są
pozbawieni ludzkiego wspó
łczucia."
MONITOR: “Skieruj nieświadomość na koncepcję DNA".
C.B.: “Hmm. Wygląda na to, że eksperymentują z ludzkim genotypem. Ich DNA jest prawie w stu
procentach pochodzenia ludzkiego, ale cz
ęść jest inna, prawdopodobnie pochodzi od Szarych".
“Poczekaj. Szarzy uświadomili sobie teraz moją obecność. Dziwne, jak długo to trwało."
“Badam dalej Szarych... Pracują nad niewielkimi zmianami w strukturze genetycznej ludzi. Nowe
geny niekoniecznie pochodz
ą od Szarych. Równie dobrze mogą być skądkolwiek. Ale zmiany są
naprawd
ę małe i wybiórcze. To ten sam program genetyczny, który widzieliśmy już wcześniej, ale
przeprowadzany na bardziej prymitywnym poziomie. By
ć może są to ich próby wstępne."
MONITOR: “Chcesz powiedzieć, że są różne grupy Szarych?"
C.B.: “Nie do końca chodzi o frakcje, ale są różni. Ta grupa jest najbardziej prymitywna spośród
wszystkich grup pracuj
ących z ludźmi. Wykorzystują ludzi jak świnki morskie, żeby obserwować, jak
przebiegaj
ą owe małe zmiany genetyczne. Te zmiany są bezpośrednio zorientowane na kontrolę
umys
łu i/lub porozumiewanie telepatyczne".
MONITOR: “Po co oni to robią?"
C.B.: “Żeby zmodyfikować ludzki genotyp tak, by na dłuższą metę pomógł im wyprodukować nowy
no
śnik Szarych. Właściwie, słowo nośnik ma większy sens niż słowo ciało. Wygląda na to, że
Szarych przede wszystkim interesuje rozwijanie
świadomości grupowej w ludzkich genach, tak
jakby zak
ładali olbrzymi ludzki telefon towarzyski. To wydaje się stanowić bezwzględny priorytet".
MONITOR: “W porządku, zakończmy sesję. Cel brzmi 'natalna / prenatalna łączność między
lud
źmi a Szarymi'".
C.B.: “Huh. Skąd się wziął taki cel?"
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-19.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:54]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
MONITOR: “To była jedna z moich niespodzianek, żebyś pozostawał czujny".
Komentarz
Dane z tej sesji wskaza
ły na dwa fascynujące elementy w zjawisku porwań. Po pierwsze, niektóre
porwania nie s
ą tak łagodne jak inne. Nie mam żadnych danych dowodzących złośliwości ze strony
Szarych.
Łatwo pomylić niekompetencję ze złośliwością; osoby porwane mogą czuć, że ich
spotkanie z Szarymi jest po prostu z
łe, dla tych ostatnich zaś może to być bez znaczenia. Wydaje
si
ę, że niekompetencja niektórych Szarych stanowi powód nie najlepszych stosunków, jakie mają
oni z lud
źmi. Oni nie robią krzywdy świadomie; rzecz w tym, że przynajmniej niektórzy Szarzy nie
umiej
ą obcować z emocjonalnie złożonymi istotami, jakimi są ludzie. Prawdopodobnie nie widzą
niczego z
łego w swoich działaniach, które nam kojarzą się z łapaniem do niewoli i
eksperymentowaniem na
świnkach morskich. Biorąc pod uwagę, że Szarzy, jakich obserwowałem,
odznaczaj
ą się pewnym brakiem emocjonalnej elastyczności, należy przyjąć, iż traktują oni ludzi
mniej wi
ęcej tak samo jak traktują samych siebie. Czytelnicy zechcą sobie przypomnieć, że pojęcie
jednostkowego samookre
ślenia jest im zupełnie obce.
Drugi fascynuj
ący element, jaki wyłonił się z tej sesji to fakt, że najwidoczniej istnieją różne
kategorie Szarych obcuj
ących z ludźmi. Moglibyśmy wymienić kategorię (1) prymitywną, (2)
rozwini
ętą i (3) superrozwiniętą. (Do czasu tej sesji nie zaobserwowałem jeszcze żadnych
superrozwini
ętych Szarych, ale natknąłem się na nich w sesji późniejszej). Szarzy w tej sesji
sprawiali wra
żenie prymitywnych, ale nie należy ich mylić z bardzo wczesną odmianą Szarych,
którzy
żyli we własnym, pierwotnym świecie przed upadkiem swej cywilizacji. Z tego, co wiem, ci
bardzo wcze
śni Szarzy w ogóle nie mieli do czynienia z ludźmi.
Czy wszystkie trzy podstawowe typy Szarych obcuj
ą ze sobą? Jak się organizują? Kiedy się ma do
czynienia z istotami, które bez najmniejszych trudno
ści technicznych podróżują w czasie, aż korci,
aby wyobrazi
ć sobie ich wszystkich w jednym miejscu. Mogę tylko zgadywać. że ET, którzy
osi
ągnęli wysoki poziom techniczny, są przyzwyczajeni do takich sytuacji i w końcu ustalą robocze
protoko
ły wzajemnego porozumienia.
Zako
ńczyłem tę sesję w głębokim przekonaniu, jak wiele, my – ludzie, musimy się jeszcze
dowiedzie
ć na temat złożoności życia galaktycznego. Nie chodzi tylko o to, by poznać inne
spo
łeczeństwa, rozsiane po całej galaktyce. Musimy również zrozumieć, w jaki sposób różne
gatunki i kultury oddzia
ływują na siebie na przestrzeni czasu.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-19.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:54]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 20: ADAM I EWA
We wcze
śniejszym rozdziale relacjonowałem monitorowaną sesję, w której celem byli
Midwayerowie. W czasach wojskowej teleobserwacji, pomys
ł namierzenia Midwayerów brzmiał jak
dobry
żart. Ktoś przeczytał Księgę Urantii, zapis domniemanych rewelacji na temat organizacji
życia w subprzestrzeni, i postanowił przeprowadzić test. W Księdze Urantii Midwayerowie stanowią
grup
ę istot subprzestrzennych, które żyją i pracują na Ziemi. Nikt w wojsku nie wiedział, czy pomysł
ten traktowa
ć poważnie. Ale ku zaskoczeniu wszystkich, wielokrotne próby przeprowadzone w
warunkach danych Typu 4 potwierdzi
ły te informacje. Okazało się, że subprzestrzenne istoty
naprawd
ę istnieją. Odkrycie tych stworzeń wśród wyższego rangą personelu wojskowego
doprowadzi
ło do szeregu problemów związanych z wiarygodnością. Ludziom pokroju generałów i
admira
łów było już wystarczająco ciężko wytłumaczyć, że wyszkoleni w SRV telepaci potrafią
policzy
ć pociski w silosie. Ale przekonać ich, że istnieje grupa niewidzialnych, acz przyjacielskich
ludzików, które chc
ą pomagać ludziom w ich ewolucji – to przekraczało możliwości perswazyjne
teleobserwatorów.
Pragn
ę wyraźnie zaznaczyć, że w żaden sposób nie podpisuję się pod Księgą Urantii. Nie wiem, na
ile jest ona prawdziwa. Moje w
łasne badania w tej kwestii wskazują, że duża część zawartych w
niej informacji si
ę potwierdza, choć nie wszystkie. Książka wydaje się zawierać informacje fałszywe
poprzetykane prawdziwymi, a jedne od drugich trudno oddzieli
ć bez rozległych badań
teleobserwacyjnych. Przyk
ładowo, autor rozpisuje się, zaprzeczając możliwości przeszłego życia,
co wed
ług danych SRV (nie zamieszczonych tutaj) absolutnie nie jest prawdą.
Tym niemniej, poniewa
ż dyskusja nad Adamem i Ewą w Księdze Urantii wyraźnie wskazuje na
dzia
łalność ET, postanowiliśmy z moim monitorem wciągnąć tę słynną parę na naszą listę celów.
Je
żeli książka nie myliła się w swoich sądach na temat Adama i Ewy, wyjaśniłoby to długofalową
interwencj
ę ET w sprawy ewolucji na Ziemi, a namierzenie takiego celu okazałoby się co najmniej
warte zachodu. By
ł to ryzykowny strzał w ciemno, w tym sensie, że dysponowaliśmy ograniczonym
czasem i zmarnowanie sesji na jak
ąś oszukańczą historię byłoby nieodżałowane. Jak się jednak
okaza
ło, historia Adama i Ewy w Księdze Urantii ukazana jest zgodnie z prawdą. Przytaczam tutaj
dwie sesje, w których cel stanowili Adam i Ewa. Jedna z nich zosta
ła przeprowadzona w warunkach
danych Typu 4, a druga w warunkach Typu 1. Drug
ą sesję przeprowadziliśmy po to, by znaleźć
odpowiedzi na kilka pyta
ń, jakie nasunęły wcześniejsze dane.
Niektórzy Czytelnicy mog
ą się zastanawiać, czemuż to religijne postaci Adama i Ewy stanowią
przedmiot bada
ń w książce na temat cywilizacji pozaziemskich. Główny powód mojego
zainteresowania tym tematem zasadza si
ę na hipotezie, że wiele ludzkich mitów może mieć
podstawy w historii. Nie chodzi o to,
że mity ściśle odpowiadają faktycznemu biegowi wydarzeń, ale
że zawierają pewne dane na temat ludzi i wydarzeń, o których wczesne cywilizacje miały nikłe
poj
ęcie. Badanie mitów przy użyciu teleobserwacji może czasami wyjaśnić subtelne zależności
pomi
ędzy faktyczną przeszłością a historiami na jej temat, które przekazywano na przestrzeni
wieków. Ksi
ęga Urantii potwierdza to na przykładzie Adama i Ewy. Było moim pragnieniem znaleźć
tak
ą analogię pomiędzy mitem a rzeczywistością, która mogłaby pomóc wyjaśnić niektóre kwestie
podniesione w literaturze naukowej na temat nag
łych zmian w ewolucyjnej ścieżce ludzkości.
Nie zak
ładam, że Czytelnikom znana jest historia Adama i Ewy z Księgi Urantii. Nie uważam też,
aby by
ło to konieczne. Wspominam o książce tylko w celu określenia źródła mojego pierwotnego
pytania.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:50:00]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Data: 14 lipca 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 5328/6080
Dane wst
ępne aż do szkicu w Fazie 3 wskazywały, że początkowo cel wiązał się z zalesionym
obszarem w pobli
żu góry. Nad górą znajdowała się szybko poruszająca się konstrukcja.
C.B.: “Dostrzegam jakiś obiekt, który ma związek z energią. Jest szybki i okrągły. Porusza się po
zakrzywionym torze z góry na dó
ł, zmierzając do czegoś, co wygląda jak częściowo zalesiona góra.
Widz
ę jodłę. Odbieram AOL linii sygnału, że może to być miejsce koło Santa Fe Baldy w Nowym
Meksyku".
“Sam obiekt jest sztuczną konstrukcją. Mocną i estetyczną. Są tu okna i tarasy widokowe. Widzę
teraz pilotów w
środku."
“To nie są Szarzy. Poczekaj. Nie są to również Marsjanie. Przypominają ludzi, ale nie
wspó
łczesnych."
MONITOR: “Skup się na płci".
C.B.: “To są zarówno kobiety jak i mężczyźni. Mają na sobie mundury. Zapiszę 'rozwinięte istoty
ludzkie' jako AOL linii sygna
łu. To chyba ludzie z przyszłości".
MONITOR: “Skoncentruj się na celu".
C.B.: “Ci ludzie są tu dla celów obserwacyjnych. W żaden sposób nie interweniują ani nie
kontaktuj
ą się z ludźmi. Zdają raporty bezpośrednio przed Federacją. Nie są też świadomi tego, że
ich obserwuj
ę".
MONITOR: “Co jeszcze widzisz w związku ze statkiem?"
C.B.: “Statek wypełnia głównie aparatura umożliwiająca lot. Jedyny sprzęt medyczny, jaki się tu
znajduje trzymaj
ą na wypadek, gdyby coś się stało".
MONITOR: “Wróć do ludzi. Dowiedz się, dlaczego tam są i jak żyją".
C.B.: “Ci ludzie znajdują się na wysokim stopniu rozwoju, ale nie różnią się aż tak bardzo od nas.
Najwyra
źniej są wegetarianami. Zaopatrzyli statek w jedzenie w swojej bazie. Żywność pochodzi z
organicznych
źródeł wegetatywnych, z ogrodów w przestrzeni kosmicznej i na planetach oraz ze
znajduj
ących się tam magazynów. Zdobycie jedzenia na Ziemi przedstawia dużo problemów.
K
łopoty wynikają z chorób".
Monitor ka
że mi przejść do Fazy 6, gdzie na linii czasu umieszczam punkt czasowy celu. Obecny
czas sesji jest bardzo bliski czasowi celu. Zaczynam bada
ć pojęcie czasu w odniesieniu do tych
istot.
“Oni nie dysponują możliwością podróżowania w czasie. Nie są tacy jak Szarzy. Odbywają
regularne wizyty obserwacyjne na Ziemi, jednak w porównaniu z Szarymi, nie zajmuj
ą się tym
regularnie."
MONITOR: “Zaznacz na linii czasu ich pierwszą wizytę".
C.B.: “Poczekaj. O rany! To dopiero AI! Dostaję mocne AOL linii sygnału Adama i Ewy. Te istoty
bywaj
ą na Ziemi i obserwują nas od dłuższego czasu".
MONITOR: “Skup się na ich pierwotnym kontakcie z Ziemią".
C.B.: “Początkowo ludzie ci byli bardzo naiwni, nie-wyszkoleni. Mieli niewielkie doświadczenie.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:50:00]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
W
łaściwie, ich poprzednie ludzkie ciała nie różnią się wiele od tych które mają obecnie. Wydaje się,
że nastąpiły nieznaczne zmiany ewolucyjne. Naprawdę czuję, że to naukowi menadżerowie albo
jacy
ś inżynierowie".
“Mój umysł wędruje teraz w stronę konkretnej pary. Doznaję bardzo silnego AOL linii sygnalnej
Adama i Ewy. Nie wiem, czy mog
ę kontynuować sesję przy tak silnym AOL."
MONITOR: “W porządku. Możemy zakończyć sesję. Oto cel: 'Adam i Ewa'".
Par
ę minut później wciąż czułem, że potrzebuję więcej informacji na temat Adama i Ewy. Chciałem
wiedzie
ć, kim byli i co robili? Przeprowadziłem więc sesję solo w warunkach danych Typu 1, której
celem by
ł “Adam i Ewa / pierwotna działalność na Ziemi".
Data: 16 wrze
śnia 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 1
Wspó
łrzędne celu: 6957/4096
Dane wst
ępne wskazywały, że z celem związane jest znaczne przemieszczenie w czasie, stały ląd i
par
ę budowli, wzniesionych przez człowieka. Temperatury dość wysokie. Towarzyszył mi zapach
ludzi. S
łyszałem dźwięk głosów,
Pod
ążając za danymi wstępnymi, zauważyłem, że klimat był przyjemny i zasadniczo suchy. Miejsce
przypomina
ło Bliski Wschód, basen śródziemnomorski. Zauważyłem dwa typy ludzi, o jasnej i
ciemnej skórze.
Nied
ługo potem poczułem, że w pobliżu miejsca celu znajduje się potężne źródło ogromnej energii.
AOL linii sygna
łu wskazywało na reaktor nuklearny.
Wraz z my
ślą o skoncentrowanej energii, pojawiło się poczucie, że niektóre z istot koło tego
miejsca by
ć może nie są szczęśliwe. Otrzymałem AOL linii sygnału o obozie niewolników i
represjach. Nie pod
ążyłem za tą myślą, a AOL nie wróciło już do końca sesji.
Wokó
ł miejsca znajdowały się jakieś niewielkie maszyny, kamienie i budynki. Większość
mieszka
ńców wydawała się wieść spokojne życie. Nie odczuwało się żadnego kryzysu. Wszystko
toczy
ło się spokojnie, ale w powietrzu wisiało jakieś napięcie.
Skupi
łem się na tym napięciu i zlokalizowałem świetlaną istotę związaną z tym miejscem. Ten ktoś
wygl
ądał na przywódcę wojskowego. W pobliżu były też inne istoty subprzestrzenne.
Z przywódc
ą wiązała się myśl, że ostatnio nastąpił rozłam. Z linii sygnału odebrałem AOL wojny.
Wybuch
ł jakiś gorący spór i wielu ludzi opowiedziało się po jednej ze stron.
Planeta znajdowa
ła się bardzo daleko od cywilizacji, jaką znały owe istoty. Jedna strona uważała,
że sami powinni o sobie stanowić, lekceważąc odległą władzę. Utworzyły się dwa obozy. Obóz
mniejszo
ściowy pozostawał lojalny w stosunku do dalekich władz i wykazał się znaczną dzielnością
w stosunkach z drug
ą stroną konfliktu. Nastąpił długi okres rezerwy, jako że obie strony zerwały ze
sob
ą kontakty.
Wykona
łem następnie operację przemieszczenia, która umieściła mnie trzy stopy od konkretnego
celu. Znalaz
łem się na czymś, co przypominało plażę nad morzem. Byli tam kobieta i mężczyzna.
Troch
ę dalej ujrzałem cały szereg innych rozwiniętych i, jak się wydawało, miłych istot.
Skierowa
łem myśli na umysł mężczyzny. W jakiś sposób czuł się odizolowany. Był samotny,
zakochany, ale nie na sposób szczeni
ęcy. Cechowała go dojrzałość. Gdy skupiłem się na umyśle
kobiety, dowiedzia
łem się, że spełniała funkcję jakby menedżera. Była bardzo dobrym
pracownikiem, a zarazem oddan
ą żoną. Z drugiej jednak strony, odczuwała silną potrzebę
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:50:00]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
popychania m
ęża do robienia większej kariery; uważała, że nie posuwa się naprzód wystarczająco
szybko.
Nast
ępnie skupiłem się na sytuacyjnym problemie w tym miejscu. Nastąpiło jakieś zakłócenie
subprzestrzeni. Znajdowali si
ę tam desperaci, którzy czuli potrzebę przerwania sprawnego
przebiegu operacji. Kiedy zbada
łem pojęcie przywództwa, wyczułem strukturę militarną, a AOL linii
sygna
łu wskazywało na Bunt Lucyfera. Nie poszedłem za tą myślą, ale miałem wyraźne poczucie,
i
ż miejsce to jest odległe od centrum władz, a bunt ma przede wszystkim charakter oportunistyczny.
Kieruj
ąc uwagę z powrotem na kobietę i mężczyznę na plaży, dostrzegłem, że obydwoje byli
wyszkoleni i zorganizowani. Id
ąc za tym sygnałem, odkryłem, że pracują z miejscowymi
humanoidami. Uczyli przedmiotów zwi
ązanych z zachowaniem prokreacyjnym i dobieraniem się w
pary. Nauczali te
ż praktycznych umiejętności, głównie po to, by wzbudzić zainteresowanie lekcjami
na temat prokreacji. Mieli dobre intencje jako nauczyciele, w tym sensie,
że nie przejawiali żadnej
z
łośliwości, ale ich celem było wychowywanie w innym porządku niż naturalny.
Skoncentrowa
łem się na celu ich działalności i odkryłem, że chcieli wykreować nową, unikalną
ras
ę. Nie mogli po prostu złożyć w banku swoich własnych genów. Planowali raczej przyspieszenie
procesów naturalnych bez wymuszania nadmiernej kontroli nad ewolucj
ą; jednym pociągnięciem
chcieli uzyska
ć wynik wielu naturalnych mutacji i selekcji.
Problem polega
ł na tym, że program wymknął się spod kontroli. Przedsięwzięcie od początku
zosta
ło źle zaplanowane. Był to wysiłek o niewielkim nakładzie i bardzo małym lub żadnym
nadzorze. Pok
ładano zbyt dużo zaufania w jednostkowej lojalności i zdrowym rozsądku. Ludzie
zostali ulokowani na prowincji i stracili intelektualn
ą orientację.
Kiedy skupi
łem się na celu programu, odniosłem wyraźne wrażenie, że istoty te bawiły się w Boga.
Chcia
ły w pośpiechu zmienić rzeczy według własnych upodobań. Ale głęboko w ich umysłach czaił
si
ę również strach.
Ba
ły się, że Bóg, pozostawiony sam sobie, może stworzyć istoty od nich większe. W projekcie ich
przedsi
ęwzięcia tkwiła pewna pompatyczność. Napięcie, które potem eksplodowało miało swoją
przyczyn
ę w rysie na pierwotnym planie. Motywacja, leżąca u podstaw przyspieszenia ewolucji była
b
łędna. Spowodowało to kryzys w zbiorowej świadomości owych istot, tak że pewna ich część
wpad
ła w prawdziwy nałóg produkowania rozwiniętych istot czujących. Istoty te uległy chorobie i
zepsuciu, mijaj
ąc się z pierwotnym celem ewolucji. W jakimś sensie chore jednostki chciały
przekona
ć tak siebie, jak i innych o swojej wartości przez forsowanie ewolucji innych ras w
podobnym kierunku. Uwa
żały siebie za końcowy produkt ewolucji.
Adam i Ewa byli po stronie mniejszo
ści, która pozostała lojalna wobec odległej władzy. Bunt był
krótkotrwa
ły.
Komentarz
Adam i Ewa byli menad
żerami przedsięwzięcia w programie genetycznej korekty ludzi na Ziemi.
Nie byli nagimi, biegaj
ącymi po lesie prostaczkami. Mity, które ich otaczają zrodziły się z przeczuć
jasnowidzów, którzy posiadali naturalne zdolno
ści widzenia na odległość, lecz nie potrafili
zrozumie
ć “działalności pierwszej pary". Świat poznał ich jako założycieli ludzkiej rasy. Myślę, że w
pewnym sensie odpowiada to prawdzie, bowiem ostatecznie byli oni zaanga
żowani w
przedsi
ęwzięcie przebudowy ludzkiego zasobu genetycznego.
Adam i Ewa nadal
żyją, zarówno w subprzestrzeni jak i fizycznie. Prawdopodobnie nie ingerują w
dzia
łalność Szarych z powodu zasad Federacji. Przejawiają jednak głębokie zainteresowanie
wynikiem naszej obecnej drogi genetycznej. Oczywi
ście ich ciała nie wyglądają tak samo jak
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:50:00]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
kiedy
ś. Ciekawe jednak, że nie odnotowałem znaczącego postępu ewolucyjnego ich fizycznych
form.
Wyra
źnie czułem, że coś z nimi jest nie tak, chociaż nie jestem pewien, czy by się ze mną zgodzili.
W ka
żdym razie jedno jest pewne. Genetyczna manipulacja gatunkiem ludzkim nie stanowi novum.
Trwa od bardzo dawna. Co wi
ęcej, być może jest jednym z najważniejszych powodów zjawiska,
okre
ślanego przez biologów mianem ewolucji przerywanej, w której tor ewolucji dość
niespodziewanie obiera nowy kierunek. Nale
ży przeprowadzić znacznie więcej badań
(wykorzystuj
ąc zarówno teleobserwację, jak i tradycyjne metody naukowe) w celu potwierdzenia tej
wst
ępnej hipotezy.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:50:00]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 21: GURU DEV
W trakcie naszych bada
ń, obydwaj z moim monitorem zaczynaliśmy nabierać przekonania, że w
przedsi
ęwzięciu tym chodziło o coś więcej niż tylko o dochodzenie, kto lata w spodkach. Do lata
1994 roku otrzymali
śmy metodą SRV potwierdzenie zjawiska porwań, i już dość dobrze poznaliśmy
zasadnicze za
łożenia programu genetycznego Szarych oraz problemy, wobec których stanęli
Marsjanie. Po d
ługich dyskusjach zgodziliśmy się dołączyć kolejne cele. Na naszej liście obok
Jezusa znalaz
ły się inne mądre osoby, mogące dopomóc nam w interpretacji danych. Rozdział ten
jest wynikiem spotkania z jedn
ą z takich postaci, w trakcie przeprowadzonej przeze mnie sesji solo
w uk
ładzie Typu 1.
Guru Dev by
ł nauczycielem medytacji Maharashiego Mahesh Yogi. Podczas wielu miesięcy moich
bada
ń w zakresie SRV czułem wyraźnie, że muszę zadać Guru Devowi parę pytań. Inni
teleobserwatorzy namierzyli grup
ę Marsjan, którą nazwali “duchowieństwem". Wydawało się, że
Marsjanie ci praktykowali podró
że poza ciało i posiadali zdolności telepatycznego porozumiewania
si
ę, a mój monitor uważał, że być może uprawiają oni Sidhis. Marsjańskie kapłaństwo znajdowało
si
ę na naszej długiej liście celów i wiedziałem, że wcześniej czy później dostanę ten cel do
zbadania. Zanim to jednak nast
ąpi, chciałem zdobyć trochę informacji na ich temat. Jeżeli uprawiali
Sidhis, musia
łem o tym wiedzieć, i to szybko. Tak więc, pewnego ranka latem 1994 roku w Ann
Arbor, w stanie Michigan, obra
łem za cel Guru Deva. Jako że była to sesja solo, relacjonuję ją w
formie narracji, omijaj
ąc w ten sposób niemal cały żargon protokołów SRV.
Data: 24 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 1
Wspó
łrzędne celu: 3745/4021
Dane wst
ępne wskazywały na energię, ląd i coś, co zostało wykonane przez człowieka.
Najpierw zarejestrowa
łem kolory: niebieski, biały i brązowy. Powierzchnie były przestronne. I
znowu, podobnie jak we wszystkich rodzajach sesji, niezale
żnie od typu danych, nie miałem
poj
ęcia, jak dotrę do Guru Deva czy w jakim znajdę go otoczeniu. Protokoły SRV ustanowiono po
to, by zmusi
ć do podejmowania decyzji nieświadomość. Można powiedzieć, że mój świadomy
umys
ł, biernie uczestniczył w tej przejażdżce.
Panowa
ła przyjemna temperatura. Zacząłem odczuwać słodki smak i słyszeć dźwięki muzyki
hinduskiej, zwanej Gandarv
ą. W “powietrzu" subprzestrzeni unosił się delikatny zapach kadzidła.
Zacz
ąłem chichotać pod nosem: wyglądało na to, że Guru Dev przygotowuje scenę.
W miar
ę jak posuwałem się z protokołami, znalazłem się w miejscu, które przypominało bardziej
subprzestrze
ń niż wymiar fizyczny. Topografia sprawiała wrażenie regularnie ukształtowanej, z
pochyleniami i dziurami, niczym baseny odp
ływowe wzdłuż plaż Afryki Wschodniej. Ale nie było
wody. Nad g
łową ujrzałem niebo.
Nieco z boku mojego pola widzenia, patrzy
ła na mnie świetlana istota. Zobaczyłem, że jest to mój
cel i przybli
żyłem się. Czułem, że to naprawdę jest Guru Dev. Czekał na mnie.
Zanim wda
łem się z nim w rozmowę, rozejrzałem się dookoła. Uważnie obserwowałem otaczające
mnie
środowisko. Było dosyć kolorowe i złapałem się na tym, że to miejsce wydaje mi się dziwne.
Ogólna atmosfera by
ła bardzo przyjemna, ale nigdy przedtem nie wyobrażałem sobie miejsca,
które by
łoby tak fizyczne i subprzestrzenne zarazem. Z całą pewnością było to miejsce o
specjalnym znaczeniu, chocia
ż do dzisiaj nie wiem, gdzie się znajdowało.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-21.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:50:03]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Kiedy ponownie skierowa
łem swoją uwagę na Guru Deva, zauważyłem, że owinięty jest białym
materia
łem. Właściwie nie był to idealnie biały kolor. W rzeczywistości, szata mieniła się wieloma
odcieniami
świetlnych barw. Telepatycznie przekazałem mu, że mam parę pytań. Wydawał się o
tym wiedzie
ć i dał mi do zrozumienia, że mogę zaczynać.
Pozostaj
ąc w granicach protokołów SRV, zapytałem Guru Deva, czy istnieje kapłaństwo Marsjan.
Odpowied
ź była jasna: tak, istnieje. Zapytałem następnie, czy ich kapłani uprawiają Sidhis.
Najwyra
źniej nie. Natychmiast zadałem pytanie, jaki kult uprawiają. Interesująca rzecz. Guru Dev
zasugerowa
ł, że powinienem dowiedzieć się tego od nich samych. Uważał, że powinienem
do
świadczyć tego bezpośrednio.
Zapyta
łem potem Guru Deva, czy członkowie rady Federacji uprawiają Sidhis. Wyczułem, że w tym
momencie spowa
żniał i poinformował mnie, że robią coś podobnego, ale niezupełnie jest to Sidhis.
Praktykuj
ą coś, co odpowiada ich poziomowi i doświadczeniu.
Kontynuuj
ąc, zapytałem Guru Deva, czy medytacja Sidhis przydałaby się w kursie dyplomacji dla
ludzkich przedstawicieli rady Federacji. Na to pytanie otrzyma
łem jednoznaczną odpowiedź. Guru
Dev z naciskiem odpar
ł:
tak. Rzeczywi
ście, ćwiczenie Sidhis bardzo pomoże ludziom w ich kontaktach z członkami rady
Federacji. Otrzyma
łem coś w rodzaju ostrzeżenia, że nie powinniśmy zawracać głowy Federacji,
przysy
łając do kwatery głównej byle kogo. To tak jakby Stany Zjednoczone wysłały niewyszkoloną
osob
ę, aby została ambasadorem w Moskwie. Nikt nie brałby takiego człowieka serio, a Rosjanie
zacz
ęliby się w końcu zastanawiać, czy Amerykanie są poważnym narodem. Do izb Federacji
ludzie musz
ą wysłać reprezentantów, aktywnie zaangażowanych w swój własny przyspieszony
rozwój
świadomości. Dojrzali i szybko ewoluujący przedstawiciele ludzkości będą w stanie godnie
przemówi
ć w imieniu obywateli Ziemi.
Zapyta
łem następnie Guru Deva, czy widzi on jakieś problemy związane z wykorzystywaniem SRV
jako sposobu porozumiewania mi
ędzy reprezentantami a radą Federacji. Odparł, że ta metoda
komunikacji nie jest optymalna i zmieni si
ę, w miarę dojrzewania ludzkiego społeczeństwa. Na razie
jednak to jedyny mo
żliwy sposób.
W tym momencie zabrak
ło mi pytań. Po prostu spojrzałem na niego i zapytałem, czy ma dalsze
uwagi. On równie
ż spojrzał na mnie, a właściwie we mnie. Był spokojny, bardzo, bardzo spokojny.
Podzi
ękowałem mu i zakończyłem sesję.
Komentarz
Po tej sesji nabra
łem pewności, że jestem w stanie opracować ogólny kurs dla dyplomatów, którzy
b
ędą reprezentować w Federacji ludzkie interesy. Ludzie nie są jeszcze pełnymi członkami
Federacji, ale maj
ąc dobrze wyszkolonych dyplomatów moglibyśmy pokusić się wkrótce o
utworzeniu oficjalnego przedstawicielstwa. Opracowany przez siebie kurs dyplomacji galaktycznej
nakre
śliłem w ogólnych zarysach w jednym z kolejnych rozdziałów.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-21.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:50:03]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 22: BÓG
Musz
ę coś wyznać moim Czytelnikom: ani ja, ani mój monitor nie potrafiliśmy ominąć tego tematu.
Przez d
ługi czas staraliśmy się trzymać z dala od zagadnień religijnych. Ale gdzie byśmy nie
spojrzeli, pojawia
ła się idea ewolucji w kierunku pewnego centralnego punktu. Co więcej, motywy
religijne nak
ładały się na to co, jak myśleliśmy, stanowiło tylko zagadnienie ET.
Wcze
śniej, monitor mój nie miał odwagi, by za cel sesji SRV obrać Boga. W końcu jednak nabrał
śmiałości i w ciemno dał mi zestaw liczb współrzędnych i monitorował sesję, której cel stanowił Bóg.
Okaza
ło się jednak, że pojęcie Boga jest tak złożone i szerokie, że bezpośrednie informacje na
Jego temat nie
świadomość może przekazać naszemu świadomemu rozumieniu jedynie za pomocą
metafor i przyk
ładów. Najwyraźniej Bóg nie jest starcem z długą białą brodą siedzącym na tronie w
pa
łacu. Zachęcam Czytelników, aby wykazali cierpliwość zapoznając się z wynikami jakie
otrzymali
śmy. Inni teleobserwatorzy będą pracować nad tym celem w niedalekiej przyszłości i
nasza wiedza o Nim zapewne wzro
śnie. Na razie jednak wszystko co mamy to sesja, którą
prezentuj
ę poniżej.
Data: 27 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 3590/6110
Dane wst
ępne wskazywały, że początkowo cel związany był ze sztucznymi konstrukcjami i płynem.
C.B.: “Widzę kolory: brązowy, niebieski i biały. Jest błotniste, brudno i miękko. Ciepło. Czuję smak
soli. Unosi si
ę zapach spalenizny, gryzący, podobny do dymu. Słyszę jakąś maszynerię".
Naszkicowa
łem konstrukcję koło zbiornika wody.
MONITOR: “Przejdź do Fazy 4". (Przez pozostałą część sesji mówił bardzo niewiele.)
C.B.: “W porządku. Dostrzegam Szarego – a właściwie wielu Szarych. Tutaj dzieje się coś
niezwyk
łego. Ci Szarzy to chyba wcześni Szarzy. Ich oczy są nieco mniejsze, a skóra na twarzy
troch
ę dziobowata. Mają genitalia. Pracują".
“O rany. Właśnie uchwyciłem wrażenie emocjonalne. Oni są w rozpaczy. Panuje ogromny strach i
poczucie desperacji. Odbieram od nich mieszanin
ę emocji. Są przekonani, że “świat się wali".
Czuj
ę wyraźnie, że ten moment swej historii uważają za koniec swojego świata. Nie ma
w
ątpliwości, że nastąpiła tu katastrofa."
“O Boże, żal mi tych istot. Zapisuję to jako własne wrażenie estetyczne i idę dalej."
“O rany, tutaj panuje prawdziwe piekło. Następuje gwałtowny rozpad ekosystemu ich planety, a oni
nie potrafi
ą sobie z tym poradzić. Toczy się powszechna walka. Tak, toczą się jakieś wojny. Nie
takie jak u ludzi, ale jednak wojny."
“Trwa wojna biologiczna. Odbieram poczucie pustki."
“Właśnie doznałem nagiego przemieszczenia w czasie. Do przodu. Nie wiem dlaczego.
Kontynuuj
ę."
“Jestem teraz w opuszczonym świecie. Wydaje się, że w pobliżu było trochę wody, ale wyschła.
Znajduj
ę się na lądzie. Szarzy odeszli z powierzchni planety. Są tu podziemne mieszkania. Szarzy
przenie
śli się do podziemi. Walki ustały, a wojujące strony ogłosiły rozejm. Teraz w gorączkowym
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:09]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
tempie chc
ą ulepszyć technikę. Ostatecznie pragną przenieść całą planetę."
“O rany. Na swoim poziomie cywilizacyjnym oni są pozbawieni możliwości rozwoju. Badają swą
zasadnicz
ą naturę. To właśnie wtedy zaczęli modyfikować strukturę swoich genów."
“Poznali nowe sposoby generowania energii, zarówno fizycznej jak i subprzestrzennej. Są również
bliscy wynalezienia subprzestrzennego transportu. Szukaj
ą jakiejś ucieczki z tej sytuacji i świata, w
jakim si
ę znajdują."
“Szarzy żyją teraz pod ziemią i odczuwają ogromną chęć ujrzenia światła. Tu na dole nie ma
żadnego naturalnego źródła światła, więc naukowcy badają 'światło wewnętrzne'. Odkrywają nowy
wszech
świat w subprzestrzeni, czysty i pierwotny, gdzie, jak się wydaje, cywilizacje są lepsze i
bardziej zrównowa
żone niż ich własna. Są przekonani, że poprzez ucieczkę do tego innego
wymiaru, uda im si
ę pozbyć swych fizycznych bolączek. Że nie dotkną ich wcześniejsze kłopoty.
Pope
łnili błąd, sądząc iż ich podstawowy problem leży w ich fizycznym istnieniu i inne wymiary
uwolni
ą ich od wszelkich trosk. Odnoszę wrażenie, że oni chcą uciec do subprzestrzennego nieba."
“W porządku. Coś nowego. Obserwuje mnie teraz ten sam stary, mądry Szary, który pojawiał się w
wielu moich sesjach. Ale nie uczestniczy czynnie w sesji. Po prostu patrzy."
“Skupiani się teraz na planie ucieczki. OK. Początkowo panuje euforia. Widać tu wielki postęp
duchowy. Ale oni zabrn
ęli w ślepą uliczkę. Przypominają kulturystę, który ćwiczy mięśnie tylko
jednej nogi czy r
ęki, podczas gdy druga jest w atrofii."
“Istoty te są teraz nieszczęśliwe. Widzą u innych rozwiniętych istot szczęście i spełnienie, którego
im brakuje. Uwa
żają, że nie ma dla nich innego wyboru jak ruszyć w długą i niebezpieczną (z ich
punktu widzenia) podró
ż do własnej przeszłości. Ale zobowiązują się nie wracać do swego
poprzedniego stanu. Boj
ą się przeszłości . Nie dadzą się już złapać w ewolucyjną pułapkę."
“Mam wrażenie, że genetyczne przedsięwzięcie tych istot stanowi nowy rodzaj bardzo długiego
exodusu. Przypominaj
ą mi się Izraelici na pustyni podczas długoletniej ucieczki z Egiptu."
“Skupiam się teraz na pojęciu rasy / przeznaczenia." Jednosekundowa przerwa. “Właśnie
przenios
łem się w czasie do przodu. O rany! Co to jest?"
“Poczekaj. Jakie piękne istoty! Nie do wiary! Całe to miejsce przepełnia mnie mnóstwem wrażeń
estetycznych. To niesamowite! Ci Szarzy z przysz
łości wyglądają prawie tak jak ludzie, a
jednocze
śnie są inni od wszystkich ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem."
“Oni mają zdolności telepatyczne. Ale to nie wszystko. Nauczyli się kochać. To podstawowe
uczucie na jakie k
ładli nacisk w swoim genetycznym przedsięwzięciu. Istoty te wypełnia
przyt
łaczająca miłość. Tę ich potrzebę spełnia teraz elektrochemiczna maszyneria."
“Odbieram AOL Jezusa. Nie w takim sensie, że Jezus jest tu obecny, ale tak jakby cała planeta
by
ła pełna Jezusów. Główna różnica polega na tym, że kiedy dokonywałem teleobserwacji Jezusa,
mia
ł on poczucie panowania czy władzy, podczas gdy ci Szarzy po prostu emanują miłością, bez
tego dodatkowego elementu."
“Widzę tu mężczyzn i kobiety. Nie są pozbawieni płciowości. Są bardzo zdrowi, a kobiety rodzą
same (to znaczy nie ma narodzin w zbiornikach). Ludzie ci stoj
ą na wysokim szczeblu rozwoju
ewolucyjnego i s
ą duchowo zjednoczeni."
MONITOR: “W porządku, Courtney, możesz teraz zakończyć sesję. Tak na marginesie, to jedna z
najpi
ękniejszych sesji, jakie słyszałem w twoim wydaniu. Przeprowadzona z niesamowitą werwą.
Co o tym my
ślisz?"
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:09]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Prawdę mówiąc było bardzo ciekawie. Ale nie mam pojęcia, co mogło być celem. Nie
wygl
ądało to na żaden cel z naszej pierwotnej listy. Co to było?"
MONITOR: “Oczyszczalnia ścieków w Fort Meade, w Maryland".
C.B.: “Dobra, dobra. Co to było?"
MONITOR: “Bóg".
C.B.: “Co?"
MONITOR: “Bóg. Taki był cel".
Komentarz
Moim zdaniem, Bóg mo
że mieć wiele postaci, które, na swój sposób, możemy tylko częściowo
pozna
ć w danym czasie. Nasza zdolność rozumienia każdej postaci Boga zależy od poziomu
ewolucji w kierunku tego, co niektórzy nazywaj
ą “świadomością Boga".
Wydaje si
ę, że Bóg jest istotą czującą i że dosłownie istnieje w każdej formie ewoluującego życia i
w ka
żdym innym miejscu. Tak jakby czerpał On radość z tworzenia materii i życia z własnej
substancji, a potem prze
żywania tego życia poprzez doświadczenia różnych gatunków. Sesja ta
pozostawia otwart
ą kwestię, w jaki sposób Bóg stworzył sam siebie w pierwszej chwili kreacji.
Jedn
ą z charakterystycznych cech Boga wydaje się być objawiająca się na różne sposoby
inteligencja. Inteligencja mo
że być świadoma, w sensie myślenia, ale też, z naszego punktu
widzenia jako obserwatorów, automatyczna, co przejawia si
ę w automatycznej naturze naszego
systemu odporno
ściowego czy w kosmicznym tańcu gwiazd.
Inteligencja ta wy
łania się w formie fragmentarycznej w postaci żywych i myślących istot. Kiedy już
si
ę to stanie, żywe stworzenia, po osiągnięciu pewnego progu samoświadomości, zaczynają
odczuwa
ć pragnienie połączenia się ze swoim źródłem. Dziwną rzeczą jest to, że owe żywe istoty
pocz
ątkowo wydają się być zupełnie nieświadome, że dosłownie powstały z substancji źródła. Tak
wi
ęc mniej rozwinięte stworzenia wydają się nie rozumieć, że bać się Boga znaczy tyle samo, co
ba
ć się samego siebie. Jednak ewolucję istot czujących ostatecznie określa się w kategoriach ich
zdolno
ści do odkrywania związku między pierwotnym źródłem Boga a własną jaźnią. Kiedy to
nast
ępuje, motywem przewodnim staje się miłość. Można kochać samego siebie i wszystkich
pozosta
łych, ponieważ wszystko inne utkane jest z tego samego materiału. W jakiś sposób, miłość
jest motywem Boga, klejem, który spaja wszech
świat. Ale tylko wysoko rozwinięte istoty zdają sobie
spraw
ę z pełnego zasięgu rzeczywistości.
Nie twierdz
ę, że wiem, dlaczego miłość jest spoiwem wszechświata. O miłości jesteśmy skłonni
my
śleć jak o uczuciu bzdurnym. Z moich sesji SRV, dotyczących wysoko rozwiniętych istot, wynika,
że ludzkie pojęcie miłości jest bardzo prymitywne, ale naprawdę nie znam żadnego innego słowa,
które mog
łoby oddać to, co odczuwam. Cokolwiek oznacza miłość dla tych rozwiniętych istot, nie
jest ona bzdurna. Idzie w parze z jasnym my
śleniem i efektywnymi czynami. Można im tylko
pozazdro
ścić wspaniałego życia.
Poniewa
ż miłość jest przyjemna, uważam, że mamy dużo szczęścia. Z moim ograniczonym
rozumieniem egzystencji, nie widz
ę żadnego logicznego powodu, dla którego Bóg nie miałby
odczuwa
ć innych emocji – nawet nienawiści – jako uniwersalnej stałej, poza tym, że mogłoby się to
sko
ńczyć samozagładą istnienia. Jestem pewien, że istnieje ważny powód dominacji miłości. Po
prostu go nie znam. Ale mam pewn
ą wskazówkę.
Wydaje si
ę, że Bóg doświadcza istnienia poprzez swoją kreację. Ponieważ wszystko powstaje z
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:09]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
substancji Boga, nasze uczucia i do
świadczenia są jego udziałem. W jakimś prymitywnym sensie,
jeste
śmy niczym komórki w nieskończenie wielkim ciele, a owo nieskończenie wielkie ciało
do
świadcza wszystkich aspektów istnienia każdej komórki. Miłość jest przewodnim motywem
wszech
świata, ponieważ dla Boga jest naturalną rzeczą kochać samego siebie (cokolwiek to
znaczy), nie na z
ły, lecz zdrowy, konstruktywny i ekspansywny sposób.
Prosz
ę zauważyć, że w trakcie mojej sesji Szarzy okazali się wysoko rozwiniętymi istotami,
przepe
łnionymi uczuciem miłości, co było dla mnie nieco przytłaczające. Ale zwróćcie, proszę,
uwag
ę, że Szarzy nie rozpłynęli się na powrót w swoim źródle ani nie przestali istnieć, kiedy zdali
sobie spraw
ę, iż stanowią część większej istoty. Stali się raczej podobni Bogu w jego najskrytszej
natu-rae i nadal przejawiali si
ę we wszechświecie jako oddzielne jego fragmenty.
Wnioskuj
ę z tego, że Bóg nie nosi się z zamiarem zniszczenia różnorodności, naturalnej przy jego
rozleg
łej jaźni. Wydaje się raczej, że plan Boga zakłada dalszą ekspansję wszechświata, pełnego
ma
łych oczyszczonych cząstek Boga.
Co wi
ęcej, proces ewolucyjny może nie mieć końca. Dlaczego miałby się skończyć? Jeżeli
wszystko stanowi cz
ąstkową manifestację Boga, czemu Bóg miałby chcieć przerwać ekspansję
w
łasnego istnienia? Czyż nie ma większego sensu stwierdzenie, że będzie On chciał wzrastać w
swej ró
żnorodności przez cala wieczność?
S
ą to jedynie spekulacje. Ale opierając się na wszystkich swoich obserwacjach SRV, nie
dostrzegam we wszech
świecie niczego, co miałoby wskazywać, iż Bóg planuje zakończyć swą
dzia
łalność. Ostatecznie najbardziej rozwinięte istoty wiedziałyby coś na ten temat. Doprowadziłoby
to do ogólnej frustracji i prób przeciwstawienia si
ę planowi Boga. Byłoby to jak rak, prowadzący do
ogólnych tendencji samobójczych.
Nigdzie jednak nie widz
ę oznak takiego zjawiska. Gdziekolwiek nie spojrzę, widzę istoty usiłujące
si
ę doskonalić, znaleźć znaczenie istnienia. I zawsze napotykam rozwinięte istoty, których życie
opromienia intuicyjne poczucie mi
łości, a nie panika, będąca nieuniknioną konsekwencją strachu
przed
śmiercią.
My
ślę, że Bóg ma zamiar zatrzymać nas na zawsze. Wniosek ten opieram na swych obserwacjach.
Dostrzegam,
że my sami stanowimy przejaw Boga w bardzo realnym sensie. Być może obecnie
jeste
śmy prymitywni w porównaniu z niektórymi bardziej rozwiniętymi istotami we wszechświecie,
ale znajdujemy si
ę na ścieżce prowadzącej w górę, a nasza walka na śmierć i życie w fizycznej
egzystencji wytwarza w nas silne pragnienie zrozumienia istoty swej natury, kieruj
ąc tym samym
nasz
ą uwagę w kierunku źródła, a ostatecznie w kierunku naszych jaźni w kosmicznym lustrze.
Szczerze mówi
ąc, nie dowiedziałem się dużo więcej na temat Boga. Podejrzewam, że z radością
b
ędę podejmował próby zgłębienia tego problemu w najbliższej przyszłości. Żywię szczerą
nadziej
ę, że tajemnice Boga są nieskończone, bo gdybym czuł, że wiem wszystko o Bogu, a zatem
i o sobie, jaki sens mia
łoby dalsze życie? Teraz jednak przypominam sobie, że naprawdę nie mam
poj
ęcia, jakie niespodzianki przyniesie dzień jutrzejszy.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:09]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 23: KAPŁAŃSTWO MARSJAN
Dawno temu, kiedy wojskowi teleobserwatorzy zacz
ęli śledzić tor statków marsjańskich
przylatuj
ących z Czerwonej Planety na Ziemię, zauważyli grupę Marsjan, która odgrywała
wyj
ątkową rolę w marsjańskim społeczeństwie. Wyglądali na lekarzy albo szamanów. Cieszyli się
ogromnym szacunkiem i, co mog
ło wydać się dość złowrogie, zdawali się posiadać zdolność
odrywania swej subprzestrzennej postaci od cia
ła fizycznego, pozwalającą im uczestniczyć w
zebraniach podobnych im istot. Prawd
ę mówiąc, wystraszyło to armię amerykańską.
W ko
ńcu zbadałem te tajemnicze istoty, które w kręgach teleobserwatorów uzyskały przydomek
marsja
ńskich kapłanów. (Guru Dev powiedział mi, że nie uprawiają oni Sidhis, ale poza tym nie
wiedzia
łem nic na ich temat.) Sesja ta była monitorowana w normalnych warunkach Typu 4.
Data: 27 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 8711/3454
Dane wst
ępne sugerowały, że cel znajduje się na suchym lądzie i w sztucznych budowlach.
C.B.: “Widzę czerwienie i brązy. Teren wydaje się piaszczysty i kamienisty. Jest zimno, zimno,
zimno. Wygl
ąda to na Marsa. Pozwól, że zapiszę to jako AOL".
“Jestem w szkicu Fazy 3. Widzę jakieś niskie pagórki, niewielkie obniżenie terenu z przodu i z mojej
prawej strony oraz jaki
ś kanał przebiegający ukośnie przez środek. Może koryto rzeki lub coś w tym
stylu. Czy mam sprawdzi
ć wodę?"
MONITOR: “Po prostu przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem teraz w matrycy. Widzę dużo skał, czerwonych skał. To zasadniczo
p
łaski obszar, to znaczy nie ma stromych gór. Nie ma tu powietrza. Na ogołoconej powierzchni brak
oznak jakiegokolwiek
życia. To bardzo surowe środowisko. Właściwie czuję teraz trochę powietrza.
Jest bardzo rzadkie i suche".
“Muszę dodać, że miejsce to jest surowe i bardzo piękne, ale raczej dla wycieczkowicza."
“Dostrzegam teraz jakieś istoty. To nie są Szarzy. Prędzej Marsjanie. Zapisuję to jako AOL linii
sygna
łu. Widzę kobiety i mężczyzn. Są bardzo chudzi, drobni i mają trochę wiotkich włosów.
Spróbuj
ę teraz ustalić ich miejsce. Poczekaj."
“Są w pomieszczeniach. Znajduję się teraz w jednym z nich. Miejsce to nie jest zbyt nowoczesne.
Wida
ć tu rzeczy niezbędne do przetrwania. Te mieszkania znajdują się pod ziania. Co mam robić?"
MONITOR: “Skup się na władzy".
C.B.: “W porządku. Te istoty mają prymitywną strukturę organizacyjną. Nie uczestniczą na szeroką
skal
ę w polityce. Panuje tu chyba hierarchia klanowa. Starsi cieszą się szacunkiem i sprawują
w
ładzę. Warunki przetrwania nie pozwalają na tworzenie mechanizmów demokracji. To
hierarchiczna, apodyktyczna struktura. Szczebel sprawowanej w
ładzy uzależniony jest od
zdobytego do
świadczenia oraz głosowania wśród starszej elity".
MONITOR: “Spróbuj dowiedzieć się czegoś na temat ich religii".
C.B.: “Odbywają się tu praktyki religijne. Cementują one społeczeństwo, zważywszy na trudne
warunki fizycznej egzystencji. Dzieci potrzebuj
ą religii, podobnie matki. Jednak starszyzna nie jest
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-23.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:12]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
do niej przekonana. Ale wypowiadaj
ą frazesy, żeby wspierać innych, a także w nadziej, że pomoże
to podtrzyma
ć tradycje. Tak więc religia w jakimś stopniu pomaga każdemu, tyle że na różnym
poziomie".
“Skupiam się teraz na kwestii przywództwa religijnego, gdyż czuję sygnał z tego kierunku. Oni
przypominaj
ą księży lub zakonników. Stoją na szczycie społecznego słupa totemicznego. Czuję, że
u
żywają symboli i magii. Mają prymitywne, lecz prawdziwe rozumienie, że istnieje coś więcej niż
sfera fizyczna. Odnosz
ę wrażenie, że pod pewnymi względami przypominają irańskich mułłów,
zw
łaszcza jeżeli chodzi o organizację wewnętrzną. Mają wpływ zarówno na rząd, jak i na
spo
łeczeństwo.
Ale wydaj
ą się być bardziej szamanami aniżeli rozwiniętymi duchowo istotami."
“Podążam za kwestią ich magii. Poczekaj. Są tu przedmioty, jak totemy czy fetysze. Tak, wyglądają
jak totemy z Afryki Zachodniej. Praktykuj
ą również wychodzenie z ciała, co wydaje się wzmacniać
ich wierzenia religijne. Wygl
ąda na to, że jeden z takich księży właśnie zorientował się, że go
obserwuj
ę."
MONITOR: “Zlokalizuj przywództwo religijne".
C.B.: “Oni są wszędzie, lecz pozostają w ukryciu. Spełniają również rolę aparatu bezpieczeństwa.
Przy u
życiu własnego wywiadu szpiegują innych, by utrzymać kontrolę nad masami".
“To ciekawe. Pozwól, że sprawdzę granice kontroli tego przywództwa. Czekaj... Istnieją dwie
warstwy spo
łeczne. Przywódcy religijni sprawują kontrolę nad niższą z nich. Biurokratyczno-
techniczna hierarchia toleruje ich, gdy
ż nie ma obecnie żadnej innej zastępczej struktury wiary dla
mas."
“Jeżeli chodzi o ich miejsce pobytu, są również na Ziemi. Poczekaj... to interesujące. W czasie
przeprowadzki z Marsa na Ziemi
ę wywiązuje się walka. Na Ziemi Marsjanie mogą całkowicie
opu
ścić swoich przywódców religijnych."
“To autentyczna walka o utrzymanie marsjańskich tradycji. Oni obawiają się zniszczenia tradycji,
która powoduje,
że są tym kim są, to znaczy Marsjanami."
MONITOR: “Dowiedz się, co dla przeciętnego kapłana oznacza wyjście poza ciało".
C.B.: “Dobra, daj mi chwilę... Podobnie jak ludzie, mają trudności z działaniem między dwoma
poziomami, fizycznym i subprzestrzennym. Subprzestrze
ń używana jest do porozumiewania się,
chocia
ż kapłani porozumiewają się też fizycznie. Stan wyjścia poza ciało służy wzmacnianiu
jedno
ści stanu kapłańskiego oraz utrzymywaniu pospólstwa w bojaźni. Pomaga również wzmocnić
poczucie odr
ębności w odniesieniu do tradycji ludzkich. Zdaje się nauczają, że stan ten jest
specyficzn
ą zdolnością ich gatunku. Wiedzą, że to nieprawda, ale pozwala im to kontrolować masy".
MONITOR: “A co z symbolami przywództwa?"
C.B.: “Widzę je teraz. Zrobię rysunek... Zabawne, to chyba ten sam symbol, co na mundurach
Szarych, którzy dawno temu przyszli na ratunek Marsjanom. Ciekawe, sk
ąd to mają?"
MONITOR: “Skup się na spotkaniach ludzi i Marsjan".
C.B.: “Kapłaństwo Marsjan jest raczej prymitywne. Chyba nie lubią nas – ludzi. Chcą odizolować
swoj
ą ludność na Ziemi. Hmm. Wygląda na to, że są zdenerwowani przebiegiem wydarzeń, nad
którymi trac
ą kontrolę".
“W porządku, mam coś. Spotkanie nastąpi wkrótce. Będzie to spotkanie z biurokratyczno-
techniczn
ą hierarchią, a nie z duchowieństwem. Odnoszę wyraźne wrażenie, że ta hierarchia nie
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-23.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:12]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
chce, aby
śmy mieli do czynienia z kapłanami, gdyż nie sprzyjałoby to dobrym stosunkom między
lud
źmi a Marsjanami. Dla luda kontakt z duchowieństwem marsjańskim oznaczałby tyle, co
spotkanie Marsjan z papie
żem, zamiast z ONZ."
MONITOR: “W porządku, Courtney, dobra robota. Zakończ sesję".
C.B.: “A celem było...?"
MONITOR: “Marsjańskie duchowieństwo".
Komentarz
Sesja ta dostarczy
ła odpowiedzi na szereg pytań, które od jakiegoś czasu nurtowały
teleobserwatorów. Po pierwsze, duchowie
ństwo nie stanowi oficjalnego aparatu władzy w
spo
łeczeństwie Marsjan. Nie wiem, w jakim stopniu konkurencyjne w stosunku do siebie
duchowie
ństwo i świecka biurokracja podzieliły społeczeństwo. Intuicyjnie czuję, że wpływy wśród
mas przechylaj
ą się bardziej w kierunku przywódców świeckich, ale ci ostatni nadal nie mogą
ignorowa
ć duchowieństwa.
W tym punkcie moich bada
ń, dysponuję jedynie tym szkicem podwójnej władzy w społeczeństwie
Marsjan. Jednak wydaje si
ę oczywiste, że istnieją dwa odrębne poziomy mas oraz że dominująca
strefa wp
ływów duchowieństwa sięga warstwy niższej. Pozostaje dla mnie niejasne, co określa
obydwie warstwy. Nie wygl
ąda na to, by kryterium stanowiło bogactwo. Jest to jakiś inny czynnik.
Móg
łbym w tym miejscu spekulować, że o przynależności do danej warstwy decyduje
wykszta
łcenie, ale mogę się mylić, jako że nie ma powodu, by Marsjanie odmawiali równego prawa
do wykszta
łcenia wszystkim członkom swojego społeczeństwa, zważywszy na konieczność
przygotowania wszystkich do ostatecznej (przynajmniej teoretycznie) migracji na Ziemi
ę.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-23.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:12]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 24: INCYDENT W ROSWELL
Doniesienia w
środkach masowego przekazu sugerowały, jakoby w okolicach Roswell, w Nowym
Meksyku, dosz
ło w 1947 roku do katastrofy latającego spodka, którego pasażerowie – kosmici
zostali wzi
ęci do niewoli przez armię amerykańską. Niektórzy twierdzili, że co najmniej jeden
przybysz, zanim zmar
ł z niewyjaśnionych przyczyn, przez długi czas przetrzymywany był jako
wi
ęzień w bazie wojskowej, oraz że przynajmniej jeden statek przewieziono do laboratoriów
wojskowych w celu dokonania jego bada
ń.
B
ędąc w wojsku, mój monitor próbował kiedyś dowiedzieć się z wojskowych źródeł, czy Incydent w
Roswell rzeczywi
ście miał miejsce. Największy problem polegał na tym, że nie można było znaleźć
cia
ł kosmitów ani ich statku. Jednak bardzo wielu ludzi na terenie Nowego Meksyku, a także
niektórzy wojskowi wydawali si
ę całkiem szczerzy, przywołując na pamięć ów incydent. To go
zaintrygowa
ło.
W ko
ńcu, wojskowym teleobserwatorom przydzielono zadanie zbadania Incydentu w Roswell.
Pocz
ątkowo nie wszystko szło dobrze. Kiedy teleobserwatorzy badali wydarzenie, zobaczyli nie
statki, lecz
świetlne kule, krążące nisko po niebie. Dało się jednak odczuć obecność istot
pozaziemskich, co sugerowa
ło, że w jakiś sposób były one w incydent zamieszane.
Po prze
łomie, jaki nastąpił w przypadku porwań, postanowiliśmy z moim monitorem dodać do
naszej d
ługiej listy celów Incydent w Roswell. Logika podpowiadała, że skoro istoty pozaziemskie
zmieni
ły zdanie, pozwalając nam zobaczyć, co działo się podczas porwań, zapewne zmieniły też
zdanie co do innych rzeczy.
Data: 28 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 7633/4128
Dane wst
ępne wskazywały, że cel związany jest z płaskim, suchym lądem i sztucznymi budowlami.
C.B.: “Widzę głównie odcienie brązu. Powierzchnie są piaszczyste, zalesione. Wieje wiatr. Ciepło.
Gdziekolwiek si
ę znajduję, to miejsce jest piękne. Naszkicuję je teraz w Fazie 3". Mój monitor każe
mi si
ę przemieścić na pozycję pięciuset stóp nad celem.
“W porządku, to miejsce jest piaszczyste i skaliste, całkiem suche, ciepłe i gorące. Narysuję jeszcze
jeden rysunek w Fazie 3."
Szkicuj
ę rysunek konstrukcji w powietrzu oraz innej konstrukcji na ziemi. Szkicuję też niektóre
wa
żniejsze cechy topograficzne. Monitor każe mi wykonać operację przemieszczenia, przenoszącą
mnie do konstrukcji, która znajduje si
ę w powietrzu.
“Dominują kolory czarny i zielony oraz lśniące i czyste, wypolerowane, gładkie powierzchnie. Słyszę
glosy. Toczy si
ę rozmowa, ale nie wiem o czym. Miejsce wydaje się bardzo ruchliwe. Bardzo gęsto
zorganizowane na ma
łej powierzchni, ciasno upakowane."
Rysuj
ę kolejny szkic wnętrza konstrukcji, potem monitor sugeruje, żebym przeszedł do Fazy 4
protoko
łów SRV. “Hmm. Są tu jakieś pokoje. Z całą pewnością zamieszkują je istoty. Pracują i to
gor
ączkowo, nie panikują, ale są tego bliscy. Odbieram silne AOL, że to Incydent w Roswell."
MONITOR: “Trzymaj się struktury. Daj to na matrycę jako AOL i idź dalej".
C.B.: “Widzę tu cztery istoty. Są naprawdę przerażone. Coś się stało. Zepsuły się maszyny. To
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:18]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Szarzy i mam nieodparte wra
żenie, że chodzi o Incydent w Roswell".
W tym momencie wydaje si
ę, że moja nieświadomość nie pozwoli na dalszy przebieg sesji, o ile nie
dostanie potwierdzenia,
że celem jest rzeczywiście Incydent w Roswell. Ponieważ doświadczam już
bilokacji, nie ma
żadnej innej możliwości, jak potwierdzić rzecz oczywistą.
MONITOR: “Tak, to Incydent w Roswell. Trzymaj się struktury. Przejdź szybko przez Fazę 4.
Wrzu
ć szkic do matrycy wnętrza statku".
C.B.: “W porządku". W słuchawkach na chwilę zalega cisza, podczas gdy ja szkicuję tak szybko,
jak tylko potrafi
ę.
“Spodek zachowuje się nieprawidłowo. Tracą kontrolę. Odczuwają strach. Wiedzą, że nie można
ich uratowa
ć."
MONITOR: “Wrzuć to do matrycy i przejdź do Fazy 6. W swoich notatkach z Fazy 6 narysuj na
środku strony małe kółko o średnicy jednego cala. Zaznacz je jako punkt wyjścia misji. Następnie
narysuj strza
łkę w kierunku punktu przeznaczenia. Zbadaj to, a potem wrzuć to co masz do
matrycy".
C.B.: “W porządku. Badam punkt wyjścia. To skaliste miejsce, kratery. Znowu mam silny sygnał
potwierdzaj
ący AOL. To jest Księżyc. Jestem tam teraz i spoglądam w górę. Ziemia znajduje się na
niebie. W porz
ądku. Podążam teraz torem do punktu przeznaczenia. Wiem tylko, że była to misja
na Ziemi".
MONITOR: “Skup się na celu misji".
C.B.: “Poczekaj. To dziwne. Wydaje się, jakby misją miała być katastrofa. Przeznaczeniem była
Ziemia, a cel stanowi
ło rozbicie się statku i skłonienie ludzi do podjęcia badań nad istotami
pozaziemskimi. Nie mog
ę wprost w to uwierzyć".
MONITOR: “Nie analizuj. Wrzuć to do kolumny wrażeń estetycznych: 'Wprost trudno uwierzyć.'
Id
ź dalej".
C.B.: “Ideą misji było pokazać, że ET są po pierwsze: istotami fizycznymi, po drugie: podatne na
zranienie, po trzecie: naprawd
ę nie różnią się od ludzi i po czwarte: mogą popchnąć błędy. Znali
przysz
łość, a więc wiedzieli, że się rozbiją. Ale wiedza na temat przyszłości niekoniecznie zmienia
bieg niepomy
ślnych wydarzeń. Maszyna zepsuła się naprawdę, a ET naprawdę panikowali, rozbili
si
ę i fizycznie umarli".
MONITOR: “Przenieś się w czasie do przodu i zapisz, co widzisz".
C.B.: “Teraz mam ludzi na ziemi. To wojskowi. Sprawiają wrażenie bliskich paniki. Jeden z nich
dos
łownie biega dookoła i zbiera każdy kawałek rozbitego statku. Wkładają te rzeczy do pudeł i
toreb".
“Panuje przekonanie, że jest to sprawa najwyższej wagi. Ludzie na stanowiskach robią wszystko,
żeby utrzymać wydarzenie w sekrecie. Mam wrażenie, że opracowują plany zatuszowania całej
sprawy. Si
ęga to najwyższych kręgów wojskowych. Wydaje mi się, że ustnie poinformowano też
prezydenta."
MONITOR: “W notatkach z Fazy 6 narysuj linię czasu z trzema punktami: A, B i C. Punkt A
zaznacz tam, gdzie ET panikowali, punkt B to moment katastrofy, a punkt C nanie
ś w miejscu,
kiedy na ziemi nie by
ło już żadnych szczątków. Potem wykonasz operację przemieszczenia".
Przenosz
ę się do punktu C na wykresie czasu, tysiąc stóp nad celem.
C.B.: “Czuję palące się ciało. Słyszę silniki. Nad ziemią' błądzą pojazdy. Wojskowe pojazdy.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:18]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Odkry
łem również w powietrzu pojedynczy statek ET. Zapisuję to na szkicu Fazy 3".
“Przenoszę się do statku. Wydaje się, że jego załoga nie potrafi bądź nie chce interweniować.
Statek porusza si
ę bez zakłóceń. Jego pasażerowie wpadli w panikę z powodu tego, co dzieje się
na dole. Odnosz
ę wrażenie, że obserwują jak 'barbarzyńcy' zabierają ich kolegów."
Komentarz
Przez pozosta
łą część sesji monitor kazał mi badać koncepcję zakładającą, że ET być może
manipulowali czasem wydarzenia. Po sesji wyja
śnił mi, że wojskowi nie mieli żadnych fizycznych
dowodów katastrofy. Zasugerowa
ł jakoby ET znając przyszłość pozwolili, by wypadek obył się bez
interwencji. Ale potem, kiedy to si
ę stało, wrócili w czasie, by zapobiec katastrofie i wyeliminować
wydarzenie.
Ostro protestowa
łem przeciwko tej hipotezie, gdyż przeprowadziłem teleobserwację wydarzenia i
widzia
łem to, co widziałem. Jednak nauczyciel mój nadal twierdził, że mogły istnieć dwa wymiary
czasu, jeden, w którym wydarzenie mia
ło miejsce i dzięki temu mogłem je zobaczyć, oraz drugi, w
którym wydarzenie nie nast
ąpiło i w związku z tym nie było żadnych dowodów rzeczowych.
Znowu zaprotestowa
łem, że nie mogło tak być, bo przecież ludzie wciąż żywo pamiętają incydent,
tak jakby wydarzy
ł się w ich własnym życiu. Na to mój monitor odparł, iż niefizyczne postaci tych
ludzi mog
ły doświadczyć obydwu wymiarów czasowych, jeden po drugim, i w ten sposób
zapami
ętać wydarzenie. Byłoby to raczej zjawisko deja vu niż wyraźne wspomnienie.
Nadal nie zgadza
łem się z tą hipotezą, ale musiałem przyznać, że istoty pozaziemskie, ze swoją
znajomo
ścią podróży w czasie, były w stanie tego dokonać. Pomyślałem, że jest bardziej
prawdopodobne, i
ż ET potajemnie odzyskali później resztki pozostałe po katastrofie, wraz z ciałami
poleg
łych kolegów. Jeżeli mogli potajemnie porywać ludzi w środku nocy, z całą pewnością mogli
te
ż odzyskać rozbity statek, gdziekolwiek nie byłby on przechowywany.
Pozosta
ło wiele pytań, ale ani ja, ani mój monitor nie planowaliśmy pracować nad tym problemem
w celu w
łączenia go do książki. Chcieliśmy po prostu sprawdzić czy wydarzenie w ogóle miało
miejsce. Mia
ło. ET mogą popełniać błędy i się rozbić, a Incydent w Roswell był prawdziwy.
Mój monitor poinformowa
ł mnie również, że ostatnio dwaj inni teleobserwatorzy dokładnie
namierzyli Incydent w Roswell, potwierdzaj
ąc uzyskany przeze mnie materiał. W jaki sposób
“wymazano" wydarzenie i dlaczego nie ma po nim żadnego fizycznego śladu, pozostaje dla nas
zagadk
ą. Moglibyśmy iść tropem wydarzenia, ale szczerze mówiąc, wydaje się ono raczej mało
istotne w porównaniu z innymi kwestiami, które próbujemy zbada
ć. Jestem pewien, że pewnego
dnia historycy teleobserwacji odnotuj
ą wszystkie szczegóły wypadku w Roswell. Z biegiem czasu i
wysi
łku, teleobserwatorzy znajdą też odpowiedź na pytanie, czy ET manipulowali czasem w celu
“zlikwidowania" wydarzenia, czy ukryli dowody katastrofy w jakiś mniej drastyczny sposób.
Postscriptum do Incydentu w Roswell
Na pierwszej stronie krajowego wydania New York 77-mesa z 18 wrze
śnia 1994 roku został
opisany Incydent w Roswell. W artykule przytacza si
ę źródła rządowe, które twierdzą, że teraz
mog
ą ujawnić prawdę na temat tego tajemniczego wydarzenia. Utrzymują, iż pierwotna, oficjalna
wersja wydarzenia, jakoby by
ła to katastrofa balonu była oszustwem, ale prawdą jest, że kraksę
spowodowa
ł inny rodzaj balonu, który wykorzystywano w tajnym planie obrony o nazwie Mogul.
Dalej artyku
ł opisuje, jak to naukowcy zaangażowani w projekt, przez całe lata musieli milczeć na
temat swej dzia
łalności, co spowodowało, iż zaczęły mnożyć się i rozkwitać historie o rzekomym
lataj
ącym spodku. W końcu jednak nie można było dłużej ukrywać prawdy.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:18]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Nie twierdz
ę, że projekt obrony Mogul nigdy nie istniał. Nie twierdzę też, że balon rządowy się nie
rozbi
ł. Istnieje jednak duża różnica pomiędzy nie wiem jak skomplikowanym balonem a obcym
statkiem kosmicznym z
żywymi czy martwymi istotami pozaziemskimi. Nie jest możliwe aby ktoś
pomyli
ł przypominającego człowieka ET z fragmentem balonu.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:18]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 25: PRZYSZŁE ŚRODOWISKO NA ZIEMI
Niemal w ka
żdej poważnej dyskusji na temat istot pozaziemskich, pojawia się temat zniszczenia
środowiska ziemskiego przez ludzi. Jest to główna cecha pochodzących od ET informacji w
Porwaniu Johna Macka (1994). Jest to równie
ż jeden z powodów, dla których zdecydowałem się
dokona
ć teleobserwacji.
Kilka lat wstecz paru teleobserwatorów wzi
ęło udział w prywatnie sponsorowanym przedsięwzięciu,
które bada
ło długofalowy wpływ na nasze życie powiększającej się dziury ozonowej. W trakcie
przedsi
ęwzięcia, teleobserwatorzy byli świadkami radykalnej przemiany życia na planecie oraz
wydatnego zmniejszenia populacji ludzkiej. Donosili równie
ż o dużych kopułach, ulokowanych w
środowiskach pustynnych, które chroniły pozostałych przy życiu przedstawicieli Homo sapiens.
Szczegó
ły projektu nadal są utajnione, a jego fundatorzy nie udostępnili ich opinii publicznej.
Wzmiankuj
ę o tym, by Czytelnicy zrozumieli pobudki, jakie popychały nas do badania długofalowej
przysz
łości naszego środowiska;
Jak zwykle w przypadku danych Typu 4, nie otrzyma
łem z góry żadnej wskazówki. Nie wiedziałem,
że celem sesji jest przyszły ekosystem naszej planety.
Data: 28 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 6121/6026
Dane wst
ępne wskazywały, że cel związany jest z ruchem i sztucznymi budowlami.
C.B.: “Widzę kolory czarny i biały. Powierzchnia przypomina chodnik. Wahania temperatur: od
ch
łodu do mrozu. Czuję jakby smak smoły i zapach spalenizny. Słyszę też odgłosy ognia. Moje
wst
ępne odczucia krążą wokół energii i szybkiego ruchu. Muszę to zapisać jako wrażenie
estetyczne: nie podoba mi si
ę atmosfera tego miejsca. Na AOL zapisuję 'atmosfera śmierci'".
MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “Robię rysunek. Mam dwie ukośne strzałki biegnące ostro w dół do czegoś okrągłego lub w
kszta
łcie elipsy. Na AOL odbieram 'koniec Ziemi'".
MONITOR: “Zapisz to jako AOL i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Na początek, badam strzałki z Fazy 3. Mam coś w matrycy Fazy 4. To coś jest
szybkie, b
łyszczące, szare, jakby ze stal»?^W konstrukcji znajdują się jakieś istoty, pomieszczenia.
Wygl
ąda to na zbiornik. Gwałtownie uderza w powierzchnię. Zaraz po zderzeniu następuje pożar.
Istoty prze
żyły, ale cierpią".
MONITOR: “Przejdź do Fazy 6 i zbuduj wykres czasu. Nanieś na nim bieżący czas, a potem
zaznacz wydarzenie, które widzisz. Przy u
życiu metody przyrostu oszacuj różnicę czasu".
D
ługa przerwa.
C.B.: “Wydarzenie nastąpi za około 290 lat od chwili obecnej".
Monitor ka
że mi się przenieść do okresu, który stanowi jedną czwartą drogi między teraźniejszością
a czasem wydarzenia. Zaznaczamy to jako punkt A na linii czasu. Potem daje mi kolejne polecenie
przemieszczenia; tym razem do czasu wydarzenia, w miejsce znajduj
ące się nad celem, co pozwoli
mi opisa
ć wrażenia zmysłowe.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
“To miejsce śmierdzi. Teraz jest inaczej. Naprawdę odbieram silny sygnał AOL, że to Los Angeles.
Jest bardzo zanieczyszczone, czu
ć smak spalenizny, słychać dźwięki silników, klaksonów, hałas
miejski. To
środowisko miejskie, które niczym pajęczyna cały czas się rozrasta. Mam odczucie
wielkiego marnotrawstwa."
MONITOR: “Przesuń się dalej na linii czasu, do połowy drogi między czasem tej sesji a czasem
kryzysu. Zaznacz to jako punkt B. Wra
żenia zmysłowe z tego punktu wrzuć do matrycy".
C.B.: “Powierzchnia przypomina błoto, jest czarna. Temperatury dość wysokie: od ciepła do
gor
ąca. Czuję smak spalenizny i amoniaku. Śmierdzi tu jak w piekle. Nie widzę oznak życia. To
opuszczone, wymar
łe miejsce".
MONITOR: “Wróć do punktu A na linii czasu i skup się na pięciu głównych przyczynach zmiany,
która nast
ąpi od czasu obecnego do punktu A. Wykonaj to tak szybko, jak tylko potrafisz. Utrzymaj
tempo".
C.B.: “W porządku. Skupiam się na pierwszej przyczynie. Wnioskuję, że to Los Angeles; w każdym
razie jest to na pewno miejsce na Ziemi. Widz
ę dużo ludzi, ruch. To bardzo ruchliwe miasto. Teraz
przyczyna numer dwa. Jest za du
żo ludzi – system nie może temu podołać. Występują problemy
zdrowotne, wysoki poziom zachorowa
ń; choroby rozwinęły się wskutek zanieczyszczeń, ludzie
cierpi
ą na całkiem nowe schorzenia. Przyczyna numer trzy: problem z żywnością. Wygląda na to,
że nie ma wystarczająco dużo surowców, żeby wyżywić ludzi i zapewnić im mieszkania. Przyczyna
numer cztery: problem promieniowania. Ro
śliny i zwierzęta nie rozwijają się prawidłowo. Wiele
miejsc zamienia si
ę w pustynie. Szerzy się niszczenie drzew, glonów, planktonu, ryb, całego
łańcucha pokarmowego. Przyczyna numer pięć: problemy z energią. Stwarza to sytuację
przypominaj
ącą 'paragraf 22'. Im gorsze są inne problemy, tym więcej potrzeba energii do ich
rozwi
ązania, co z kolei stwarza dalsze problemy. Największy problem stanowi ludzka pogarda dla
ka
żdej innej formy życia, innej niż własna. Wszędzie załamuje się ekosystem, a ludzie nadal
próbuj
ą podtrzymać wadliwy układ".
MONITOR: “Spróbuj zlokalizować jakieś sanktuarium, które może istnieć w punkcie A na linii
czasu".
Od razu czuj
ę silny zryw w kierunku nowego sygnału.
C.B.: “Widzę kolor beżowy, cementową powierzchnię. Temperatury są zróżnicowane: od chłodu do
ciep
ła, słyszę odgłos furkotania. Co do wymiarów, to występują kształty kwadratowe, kanciaste i
bardzo du
że".
Nast
ępnie monitor poleca mi przenieść się do miejsca położonego tysiąc stóp nad sanktuarium. Z
tej perspektywy robi
ę szkic jakiejś ogrodzonej murem budowli czy kompleksu. Wydaje się on
rozci
ągać głęboko pod ziemią i łączyć z licznymi tunelami. Konstrukcja ta ma jakby pokrywę.
Przechodz
ę następnie do wyszczególniającej fazy SRV i zaczynam wrzucać dane szczegółowe.
“To bardzo złożona konstrukcja. Sprawia wrażenie świeżo zbudowanego podziemnego miasta. Jest
otoczona murem. Mur s
łuży do ochrony mieszkańców przed najeźdźcami. Na linii sygnału AOL
mam scenariusz Szalonego Maksa. Zapisuj
ę to. Miejsce to wybudowano w celu ochrony
mieszka
ńców przed włóczącymi się gangami."
“Zauważam u siebie dziwną reakcję. Czuję, że w jakiś sposób nie podoba mi się ten plan. Zapiszę
to jako wra
żenie estetyczne. Idę dalej... O tym, kto zamieszkał w budowli, zdecydowała elita.
Wygl
ąda na to, że Szarzy mieli swój udział w planie budowli i / lub wyborze mieszkańców.
Rozwa
żali kwestię z genetycznego punktu widzenia. Z kolei ludzie decydowali, kto ma żyć w
sanktuarium. Inni, na zewn
ątrz, zdani na samych siebie musieli sobie jakoś radzić."
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
W tym momencie mój monitor musia
ł zakończyć sesję, gdyż wzywały go jego własne sprawy.
Powiedzia
ł mi, że celem był “Ekosystem Ziemi w bliskiej przyszłości". Ponieważ jednak osiągnąłem
ju
ż stan bilokacji, postanowiłem kontynuować sesję solo. Pozostałe dane dotyczące celu zostały
zebrane w warunkach sesji solo.
Powróci
łem do kompleksu, który znalazłem w punkcie A na linii czasu. Stwierdziłem, że
wybudowano go niedawno. Zosta
ł wzniesiony, by umożliwić długofalowe przetrwanie wybranej
grupie ludzi. W zwi
ązku z tym ogarnęło mnie przykre uczucie kontroli sprawowanej przez elitę. To,
że jednych wybrano, a drugich nie, prawdopodobnie było związane z zamożnością i wpływami tych
pierwszych.
Wróci
łem do swego początkowego szkicu strzałek i do elipsy, wskazującej na jakąś katastrofę.
Musia
łem się dowiedzieć, co działo się w tym punkcie czasu – sam fakt, że odkryła go moja
nie
świadomość, świadczył o tym, że był on ważny.
Badaj
ąc kształt elipsy, który pojawił się w szkicu Fazy 3, odkryłem pomieszczenia i salę
dowodzenia. Niektórzy mieszka
ńcy nosili mundury, była tam też broń i jakieś bunkry.
Badaj
ąc dwie ukośne strzałki skierowane na elipsę, natknąłem się na pojazd, właściwie statek
kosmiczny, znajduj
ący się na torze kolizyjnym z salą dowodzenia. Wewnątrz pojazdu panowała
atmosfera desperacji.
Przemieszczaj
ąc się z powrotem do kompleksu w punkcie kryzysu, stwierdziłem, że urządzenie
by
ło stare, a ludność rozważała wyjście na powierzchnię planety. Strzałki w kierunku elipsy nie
oznacza
ły ataku, lecz nieudaną próbę lądowania. Nie było żadnego poczucia wrogości. Katastrofa
mia
ła miejsce na górze lub w pobliżu kompleksu. Załoga statku pochodziła z grupy w kompleksie.
Punkt katastrofy na wykresie czasu (za 290 lat od teraz, czyli 1994 roku) to moment wyj
ścia
mieszka
ńców sanktuarium na powierzchnię planety. Skupiłem się na misji statku przed próbą
l
ądowania i stwierdziłem, że członkowie załogi zajmowali się obserwacją stanu biosfery planety. Z
orbitalnego statku dokonywali pomiarów warunków powierzchniowych, odczytów atmosferycznych,
poziomu napromieniowania i czysto
ści wód. Najwyraźniej kraksa nie zniszczyła kompleksu w
powa
żnym stopniu. Przemieszczając się nieco w czasie do przodu, zauważyłem, że kompleks
zosta
ł nie zmieniony, a mieszkańcy zajęci byli zwykłymi, codziennymi sprawami.
Komentarz
Sesja ta mia
ła dla mnie ogromne znaczenie. Pół godziny później odpoczywałem na łóżku, będąc
jeszcze w stanie lekkiej bilokacji. Mia
łem wrażenie, że Marsjanie i Szarzy nauczą nas jak przetrwać
pod ziemi
ą. Ale faktycznie żyć pod ziemią będziemy z Marsjanami.
Implikacje tej sesji, je
śli chodzi o mój pogląd na ewolucję ludzkości, były ogromne. Wydaje się, że
naprawd
ę zmierzamy ku ciężkim czasom. Wykorzystując metodę przyrostu w SRV, mogę
oszacowa
ć, że punkt A na linii czasu nastąpi za około siedemdziesiąt dwa lata. Oznaczałoby to, że
oko
ło roku 2065 sytuacja pogorszy się do tego stopnia, że konieczne okaże się zbudowanie
sanktuarium. W kolejnym stuleciu nast
ąpi seria katastrof, jedna po drugiej. Do 2150 roku zapanuje
chaos. Nie wiem, co ostatecznie zmniejszy liczb
ę ludności; najpewniej wojna, choroby i głód. Ale
wydaje si
ę jasne, że populacja ludzka nie utrzyma się na swoim obecnym wysokim poziomie. Za
trzysta lat ludzie ponownie pojawi
ą się na powierzchni Ziemi, żeby rozpocząć odbudowę biosfery.
Niektórzy teleobserwatorzy widzieli Szarych, jak zbierali du
żą i być może kompletną kolekcję
próbek biologicznych z ca
łej planety. Mogę się jedynie domyślać i mieć nadzieję, że materiał ten
zostanie wykorzystany do wskrzeszenia
życia na całym globie.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Ciekawe czy d
ługi okres życia pod ziemią przyzwyczai ludzi do tego typu środowiska mieszkalnego.
Robert Monroe donosi,
że podczas jednej ze swoich wędrówek poza ciało widział ludzi (a dotyczy
to okresu za tysi
ąc lat) nie mieszkających na powierzchni Ziemi (Monroe 1994 i 1985). Według
relacji Monroe'a, mieszkali oni w podziemiu, odwiedzaj
ąc regularnie powierzchnię, gdzie istniało
pierwotne, naturalne
środowisko życia. W tej chwili nie wiem, na ile okaże się to prawdą. Nie
przeprowadza
łem jeszcze teleobserwacji w tak odległym czasie.
To smutne,
że ludzie będą musieli zapłacić taką cenę, zanim nauczą się cenić inne formy życia. Nie
zrozumcie mnie
źle. Jestem w pełni świadomy faktu, że ludzie są mocno zaniepokojeni sposobem
traktowania
środowiska. Niektórzy próbują aktywnie wpływać na bieg naszych spraw, żeby uniknąć
przysz
łości, która, jak intuicyjnie czują, nieuchronnie się zbliża. Ale takich wrażliwych ludzi jest
niewielu, a ich wysi
łki nie są wystarczające, zważywszy na zasięg zjawiska. Naprawdę, nie widzę
nic, co mog
łoby zmienić nieszczęsną wizję naszej bliskiej przyszłości. Wydaje się, że ciężkie
do
świadczenia są przeznaczeniem naszej rasy, że jest ona skazana na zniszczenie swego świata
po to, by zrozumie
ć jego wartość.
Cudownie b
ędzie doczekać dnia, kiedy ludzie zapomną o chciwości i walkach w imię egoizmu, a
zaczn
ą poszukiwać innego sensu życia, który połączy nas z resztą stworzenia. Moment ten
zwiastowa
ć będzie jaśniejszą przyszłość naszego gatunku. Z pewnością nie ominie nas cierpienie,
ale zmiana zbiorowej
świadomości, jaka się dzięki temu dokona, doprowadzi nas do lepszej
egzystencji, wype
łnionej sensem istnienia wszelkiego życia. Przynajmniej taką mam nadzieję.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:27]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 26: ORGANIZACJA SZARYCH W RAMACH FEDERACJI
Jak uka
że to niniejszy rozdział, Szarzy mają złożoną strukturę organizacyjną. Jestem socjologiem i
analiza jakiejkolwiek grupy jednostek z punktu widzenia ich zbiorowych dzia
łań nie jest mi obca. Typowe
problemy socjologiczne dotycz
ą istot, które porozumiewają się za pomocą telefonu, gazet, telewizji i
radia. Rz
ądzenie w takich okolicznościach jest stosunkowo proste. Społeczeństwo tworzy pewną
instytucj
ę, taką jak parlament, która uznaje się za ciało rządzące, a socjolog pragnący badać takie
spo
łeczeństwo rozpoczyna swe zadanie od obserwacji rządu. Zbiera dane przez normalne kanały
komunikacyjne, takie jak publikacje i wywiady z przywódcami rz
ądu, a potem bada też analizy
g
łosowania ludności.
W przypadku Szarych sytuacja nie jest jednak tak prosta. Poniewa
ż nie wiedziałem za bardzo, od czego
zacz
ąć, postanowiłem dodać do naszej listy ogólny cel, mający pomóc w rozpoznaniu podstawowych
aspektów organizacji spo
łeczeństwa Szarych. Cel ten brzmiał “Szarzy / obecna organizacja rządów". Nie
mia
łem żadnych oczekiwań i nie wiedziałem, jak zacząć analizę otrzymanych danych. Na szczęście, a
jest to charakterystyczna cecha teleobserwacji, moja nie
świadomość ułożyła materiał w taki sposób, że
ostatecznie nabra
ł on sensu również w moim świadomym umyśle.
Sesja ta by
ła monitorowana i jak zwykle w tego typu przypadkach nie otrzymałem żadnych wstępnych
informacji na temat celu. Przedstawione tu dane s
ą na tyle złożone, że Czytelnicy z łatwością
zrozumiej
ą, jak użyteczne jest monitorowanie w przypadku takich ogólnych celów. Podczas sesji
nie
świadomość przeniosła mnie do właściwego miejsca, ale do zebrania wszystkich potrzebnych
szczegó
łów, potrzebna okazała się pomoc monitora, który w prowadzenie mnie włożył sporo wysiłku.
Data: 30 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 1443/7114
Dane wst
ępne od razu wskazywały, że cel znajduje się w innym czasie lub wymiarze. Z celem związane
by
ło niebieskie i białe światło, a także pojęcie ekspansywności i nieskończoności.
W szkicu Fazy 3 rysuj
ę światło. Wydaje mi się, że jestem w pobliżu kwatery głównej Federacji. Dostaję
polecenie wykonania operacji przemieszczenia, która przenosi mnie do
środka celu. Przechodzę do
Fazy 4.
C.B.: “Jestem w dużej budowli i wszystko wydaje się znajome. Odbieram silne AOL linii sygnału, że to
kwatera g
łówna Federacji. Jestem teraz wewnątrz budynku".
“Stoję przed wyglądającym na Buddę Szarym, z którym miałem wcześniej do czynienia. On z cala
pewno
ścią wie, że tutaj jestem."
MONITOR: “Skup się na związku między Federacją a Szarymi".
C.B.: “Mówi mi, że nie powinienem tak bardzo wątpić w to, co mówią Szarzy. Wydaje się być
szcz
ęśliwy, ale również nieco rozdrażniony naszym powolnym postępem". W tym momencie wyrażam
swoj
ą irytację. Uważam, że posuwam się całkiem szybko, zważywszy na moje inne obowiązki. Wygląda
na to,
że ..Budda" nie zwraca uwagi na mój wybuch.
MONITOR: “Skup się na formacji władzy".
C.B.: “W porządku. Szarzy są członkami Federacji. Faktycznie cieszą się dużym respektem. Cała
Federacja zaanga
żowana jest obecnie w akcję pomocy Szarym. Z nawiązką spłacili swoje długi.
Zas
ługują na szansę. Ogromnie pomogli ludziom, zarówno teraz, w niezmiernie ważnej kwestii ewolucji
duchowej, jak i w przesz
łości. To bardzo dobrze zachowujący się gatunek, który ewoluuje na pięknych i
jeszcze bardziej warto
ściowych członków i przywódców Federacji".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:32]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Przechodz
ę do Fazy 6 SRV.
“Ten stary mądry Szary, z który pracowałem wcześniej, właśnie włączył się do rozmowy."
Stosuj
ę zaawansowaną technikę SRV, w której badam strukturę organizacji Szarych względem
Federacji (zobacz rysunek 1.). Na szkicu przedstawiam struktur
ę rządów trzech oddzielnych grup
Szarych, wszystkie w relacji do Federacji. Górne szczeble owych trzech grup Szarych to w
ładze,
odpowiednio reprezentuj
ące swoje populacje. Ogólnie, Szarych, którzy obecnie mają do czynienia z
lud
źmi, można sklasyfikować jako prymitywnych, nowoczesnych i rozwiniętych. Każda grupa
wspó
łpracuje z Federacją niezależnie od dwóch pozostałych.
Rysunek 1 Struktura organizacji Szarych, w ramach Federacji
“Odnoszę wrażenie, że jest jeszcze parę mniejszych grup renegatów, które w przeciwieństwie do trzech
du
żych grup Szarych, nie pracują z Federacją."
“Wydaje mi się również, że te trzy podstawowe grupy Szarych oddzielają poziomy ewolucyjne. To
znaczy s
ą to ci sami Szarzy, ale pochodzą z różnych punktów w czasie. Jednak wszystkie trzy populacje
dzia
łają symultanicznie tutaj, na Ziemi."
MONITOR: “Courtney, zbadaj populację Szarych oznaczoną numerem jeden".
C.B.: “O rany! To na pewno jest AI (wrażenie estetyczne)! Pozwól, że zapiszę to w matrycy. W tej
kategorii mie
ści się największa liczba Szarych. Są stosunkowo prymitywni. Mają duże oczy i odczuwają
bardzo powierzchowne emocje. Odznaczaj
ą się mentalnością mrówek. Obsługują bardzo duże statki i
bardzo niewielu z nich pozostaje we w
łasnym świecie".
MONITOR: “Zbadaj rządy w tej populacji".
C.B.: “Właściwie mają rządy hierarchiczne. Postrzegam tu wyższych i niższych rangą".
MONITOR: “Zbadaj populację numer dwa".
C.B.: “Tych też jest bardzo dużo. Różnią się fizycznie od pierwszej grupy. Ci Szarzy czasami pracują z
lud
źmi i innymi stworzeniami, czego nie można powiedzieć o grupie pierwszej".
MONITOR: “Zbadaj ich sposób rządzenia".
C.B.: “Rządy są 'pełniejsze' niż w przypadku pierwszej grupy. We wszystkich sprawach istnieje
porozumienie telepatyczne. Osi
ąga się consensus. Nadal nie ma pojęcia indywidualnych opinii,
wymagaj
ących głosowania. Jednak i tu występuje hierarchia, tak jak w grupie numer jeden".
MONITOR: “Zbadaj populację Szarych numer trzy".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:32]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Jest ich wielu, ale nie tak dużo jak w pierwszej czy drugiej grupie. Od innych grup różnią się
tak
że pod względem charakteru. Zdobyli bądź odzyskali pewną elastyczność emocjonalną. Nie są tacy
jak ludzie, ale bardzo im bliscy".
MONITOR: “Zbadaj rządy tej populacji".
C.B.: “Ich indywidualność jest na tyle rozwinięta, iż mają zróżnicowane opinie i ciekawe osobowości.
G
łosują w pewien telepatyczny sposób, ale ogólne tendencje zmierzają do consensusu".
MONITOR: “Zbadaj obowiązki i wymogi członkostwa Federacji w przypadku pierwszej populacji
Szarych".
C.B.: “Postarali się o członkostwo. Najpierw nadano im status tymczasowy. Pracowali przez bardzo
d
ługi czas, pomagając w wielu akcjach. Zwrócili się o pomoc w swoim własnym przedsięwzięciu. Zaczęli
od obserwacji innych, bardziej rozwini
ętych gatunków Federacji. Zobaczyli możliwość uzyskania
zdolno
ści, umiejętności i potencjalnego rozwoju, jakimi cieszą się inne istoty. Ale pragnęli czegoś
wyj
ątkowego. Cenią się i czują, że pewna korekta genów pomoże im stworzyć biologiczną maszynę,
która oka
że się przydatna tak dla nich samych, jak i dla innych. Federacja zgodziła się na ich plan. Na
g
łówny bank genów wybrano Ziemię".
W tym momencie mój monitor musia
ł zakończyć sesję i zająć się innymi sprawami. Ponieważ
znajdowa
łem się już w stanie bilokacji, postanowiłem kontynuować sesję solo.
Wróci
łem przed oblicze gościa z Federacji, który przypominał Buddę i próbowałem uzyskać informacje
dotycz
ące struktury rządów Federacji. Powiedział mi, że to skomplikowana organizacja. Odbywają się
realne fizyczne spotkania. Nie takie jak w przypadku Narodów Zjednoczonych na Ziemi. Nie jest to silna
w
ładza centralna, lecz zorganizowana współpraca gatunków, światów, grup itd... Wpływy Federacji nie
si
ęgają całej galaktyki. Istnieją inne organizacje galaktyczne, ale kontakt z nimi jest ograniczony.
Sytuacja przypomina t
ę znaną ze Star Trek: następne pokolenie.
Federacja powoli si
ę rozwija. Członkowie Federacji pragną, by w jej szeregach znaleźli się Ziemianie.
Taki jest cel.
Żeby tak się jednak stało. Ziemia musi mieć światowy rząd. Jest to najważniejsze kryterium
cz
łonkostwa w Federacji. Federacja nie chce mieć do czynienia z planetarnymi odłamami. Jest to wbrew
zasadom Federacji, chyba
że owe odłamy – tak jak u Szarych – istnieją w różnym czasie.
Chcia
łem teraz dowiedzieć się czegoś na temat przywództwa. Szary o wyglądzie Buddy powiedział mi,
że sytuacja jest nagląca. Wykształceni ludzie muszą nauczać na temat Federacji. Już niedługo
wydarzenia na Ziemi potocz
ą się w szybkim tempie. Podstawowe więzi z Federacją należy zadzierzgnąć
teraz, tak by mo
żna było utrzymać kontakt w latach walki, śmierci i chaosu. Zostałem z naciskiem
poinformowany,
że Federacja nie rozwiąże naszych problemów, ale udzieli nam rady, jeśli o nią
poprosimy.
Id
ąc dalej za sygnałem zrozumiałem wyraźnie, że musimy wkrótce ubiegać się o członkostwo w
Federacji. Starania mo
żna zacząć na wiele sposobów. Światowy rząd musi po prostu podjąć w myśli
decyzj
ę, że chce członkostwa w Federacji, a Federacja zajmie się całą resztą. Federacja zacznie wtedy
dzia
łać otwarcie.
Podzi
ękowałem podobnemu do Buddy Szaremu i zakończyłem sesję.
Pó
źniej tego dnia zadzwoniłem do mojego monitora i dowiedziałem się, że celem byli “Szarzy / obecna
organizacja rz
ądowa".
Komentarz
Kluczem do zrozumienia spo
łecznej struktury Szarych jest uznanie faktu, że w subprzestrzeni nie ma
czasu linearnego. Czas linearny stanowi jedn
ą z wielu postaci naszej egzystencji we wszechświecie
fizycznym. Ale ma on sens tylko w obr
ębie struktury fizycznej. Rozległa teleobserwacja, praktykowana
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:32]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
na przestrzeni lat przez wielu teleobserwatorów pokaza
ła, że czas linearny nie istnieje poza światem
fizycznym. Wszystkie wydarzenia tocz
ą się jednocześnie. Koncepcja taka jest dla większości z nas
trudna do przyj
ęcia, bowiem na Ziemi czas ma charakter ciągły.
Teleobserwatorzy mog
ą przenikać czas równie łatwo jak przestrzeń, a obserwowanie wydarzeń w
ró
żnych punktach czasowych daje odczucie faktycznego bycia w danym miejscu i w danym czasie. W
rzeczywisto
ści teleobserwator może się stać częścią wydarzenia, zaś inny teleobserwator oglądający to
samo wydarzenie, mo
że dostrzegać subprzestrzenną postać pierwszego teleobserwatora, bowiem on
równie
ż ogląda to wydarzenie.
Wiemy teraz,
że Szarzy od dawna dysponują technicznymi możliwościami przemieszczania w czasie
swych statków oraz cia
ł. Nie rozumiem jak się to odbywa, ale możliwe, że chodzi o tymczasowe
przesuni
ęcie obecności z przestrzeni fizycznej do subprzestrzeni, wykonanie ruchu zarówno w czasie
jak i w przestrzeni, i ostateczne pojawienie si
ę w nowym czasie i miejscu fizycznego wszechświata.
Teleobserwatorzy nie dysponuj
ą żadnymi danymi, które sugerowałyby, że ET mają zdolności
pokonywania ogranicze
ń prędkością światła w fizycznym wszechświecie bez uprzedniego opuszczenia
tego ostatniego. Zatem, z czysto fizycznej perspektywy, napotykaj
ą na te same relatywistyczne prawa
co my.
Poniewa
ż społeczeństwo Szarych, rozumiane w sposób linearny, ma techniczne możliwości poruszania
si
ę w czasie, nie jest pozbawiona sensu teoria, iż odwiedzają nas grupy Szarych z różnych przedziałów
czasowych. Co jest jednak najbardziej interesuj
ące to to, że ewolucja czy oddzielenie w czasie wydaje
si
ę działać na istoty fizyczne podobnie jak oddzielenie geograficzne. Wygląda na to, że stosunkowo
prymitywni Szarzy nie s
ą zachwyceni współpracą z Szarymi nowoczesnymi, a żadna z dwu
wcze
śniejszych grup Szarych nie współpracuje z grupą rozwiniętą. Generalnie, trzy poziomy Szarych
przypominaj
ą do złudzenia różne narodowości pośród ludzi. Często stwierdzamy, że nasze wspólne
do
świadczenia narodowe pozostają niezrozumiałe dla innych nacji. Występują różnice językowe i
zwyczajowe, a czasami po prostu inaczej patrzymy na
świat niż bliźni po drugiej stronie granicy.
Podobnie Szarzy z jednego czasu nie rozumiej
ą w pełni Szarych z innego okresu, a kiedy spotykają się
w tym samym punkcie czasowym, tak jak obecnie na Ziemi, zachowuj
ą między sobą dystans.
Spróbuj
ę osadzić to zjawisko w szerszej perspektywie, która przyda naszej dyskusji nieco jasności.
Teleobserwatorzy wiedz
ą obecnie, że Ziemię odwiedzają też inni goście. Są to prawdopodobnie ludzie z
przysz
łości, którzy również posiedli techniczne możliwości podróżowania w czasie. Zatem jest całkiem
mo
żliwe, że żyjący teraz ludzie mogą być świadkami lotu statku, pilotowanego przez późniejszą wersję
samych siebie. Gdyby taki statek mia
ł wylądować na moim podwórku, a z jego luku miałaby się wyłonić
moja przysz
ła jaźń, nie jestem pewien, czy wiedziałbym, co robić. W zależności od tego, z jak dalekiej
przysz
łości pochodziłaby moja przyszła jaźń, nie wiem, na ile dobrze bym się czuł, obcując z nim lub nią.
Nie ulega w
ątpliwości, że należy przeprowadzić więcej badań na tym polu. Powoli zaczynamy sobie
u
świadamiać, jak złożone są nasze kontakty z Szarymi i z Federacją. Musimy teraz poszerzyć swą
wiedz
ę na temat kultur oddzielonych od nas nie tylko przestrzenią, ale i czasem. Zrozumienie czasowej
symultaniczno
ści kontaktów galaktycznych może okazać się naszym największym wyzwaniem
intelektualnym.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:32]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 27: BUDDA
We wczesnym okresie naszych bada
ń nad zagadką ET, w tym samym czasie, kiedy
zaproponowa
łem mojemu monitorowi przeprowadzenie przy pomocy SRV wywiadu z Jezusem,
postanowili
śmy dołączyć do listy celów Guru Deva i Buddę. Sam Budda był mi nie znany. Prawdę
mówi
ąc, chciałem go wpisać na listę, ponieważ interesowały mnie rozmowy z największymi
przywódcami duchowymi. Nie znaczy to jednak,
że cokolwiek o nim wiedziałem. Chociaż
przeczyta
łem kilka książek na temat Buddy i buddyzmu, nie oświeciły mnie one w kwestii roli, jaką
odegra
ł on na Ziemi. Mówiąc krótko, był mi nie znany i chciałem mieć go na liście celów jedynie z
uwagi na Jego reputacj
ę wybitnego przywódcy duchowego. (Czuję się nieco zażenowany tym, że
moje pierwotne pobudki by
ły tak płytkie.)
Budda nie wydawa
ł się jednak urażony moim brakiem wiedzy co do jego osoby. Co więcej, z tego
co wiem, wielu buddystów mo
że uznać, iż mój kontakt z nim nie był przypadkowy. W moim
rozumieniu zawsze stanowi
ł on jakąś tajemniczą osobę. W trakcie sesji, którą przedstawiam w
niniejszym rozdziale, pozostaje tak
ą osobą, lecz jednocześnie uczy o znaczeniu istnienia więcej,
ni
ż mógłbym nauczyć się sam w ciągu całego swego życia. Słowem sesja SRV, na której oparty
jest ten rozdzia
ł, była najpiękniejszym doświadczeniem, jakiego doznałem w czasie teleobserwacji.
By
ła to sesja w ciemno. Jak Czytelnicy zauważą, mój monitor był na początku nieco zaskoczony.
Budda to prawdziwy mistrz. Byli
śmy kompletnie nie przygotowani na to, co wydarzyło się pewnej
letniej nocy w Michigan.
Data: 30 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 1842/3355
Dane wst
ępne wskazywały, że cel znajduje się w miejscu bardzo gorącym.
C.B.: “Widzę kolory: czarny, biały i beżowy. Cokolwiek to jest, wydaje się płaskie, szerokie, okrągłe
i bardzo rozleg
łe". Rysuję prosty szkic w Fazie 3, na który składa się duży owal. “Przechodzę do
Fazy Czwartej. Mam czer
ń i biel, gorąco i zimno, dużo kontrastu w świetle i temperaturze. To jest
okr
ągłe, szybkie, energiczne, a teraz dostrzegam, że wiruje. Czuję jakąś spaleniznę, jakby dym. Ale
ten dym jest w wirze. To mo
że być coś innego niż dym, ale to jest w wirze. Przynajmniej tak to
odbieram."
MONITOR: “Skup się na wirze i na tym, co jest w środku".
C.B.: “W porządku. O RANY! Jakie wrażenie estetyczne! Odbieram coś, o czym słyszałem dawno
temu
– rozszerzanie się świadomości Buddy do wielkich rozmiarów, a potem gwałtowne jej
kurczenie si
ę do rozmiarów molekuł. Czuję, że moja świadomość naprawdę się rozszerza., to
znaczy jest rozci
ągnięta tak, jak świadomość Buddy. Odbieram też bardzo silną energię".
“Mam wrażenie, że znajduję się na bardzo dużym obszarze, prawie tak dużym jak galaktyka, a
dooko
ła wirują jakieś małe cząstki. Czuję się jakbym był rozciągnięty, ale nie jest to niewygodne.
Odnosz
ę wrażenie, że ten obraz dany mi jest po to, żebym coś zrozumiał. Doznaję również czegoś
na kszta
łt alegorycznego AOL. Mam wstępny obraz Szarego z kwatery głównej Federacji, który
przypomina
ł Buddę. Obecna sytuacja przypomina mi, jak wniknąłem w jego umysł, a on pokazał mi
obraz galaktyki."
“Ale to obecne odczucie nie dotyczy galaktyki. To bardzo dziwne. Wiąże się raczej ze stwarzaniem.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:35]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Nie ma jeszcze
życia. Obecna jest istota życia, ale samo życie jeszcze się nie pojawiło. Nastąpi to
wkrótce."
“Co mam teraz robić?"
MONITOR: “Sam nie wiem. Masz jakiś pomysł"
C.B.: “Zapytam mojej nieświadomości. Skupię się na pojęciu sugestii w matrycy".
MONITOR: “Idź za głosem intuicji. Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy".
C.B.: “Chyba należałoby skupić się na Boga. Tak zrobię. Poczekaj... Odnoszę teraz wrażenie, że
id
ę do osobistości, którą znam, do Jezusa. Kieruję nieświadomość na Jezusa. W porządku. Mam
Jezusa. Skupiam si
ę na tym, gdzie się obecnie znajduje".
“Sygnał jest wyraźny. Jestem w punkcie, w którym zaczęło się życie. Spróbuję się dowiedzieć,
dlaczego tu jestem."
“Poinformowano mnie, że muszę poznać pierwotną przyczynę życia. To bardzo silny sygnał.
Skupiam si
ę teraz na pytaniu, co powinienem robić."
“Jezus mówi mi, że powinienem się wyzwolić. Powinienem wejść w wir. Dobrze, że cię poznałem,
bracie. Wchodz
ę do środka."
“O Boże. Co za wrażenie estetyczne! Jestem teraz w środku. Bóg spędził całą wieczność w
samotno
ści. Jego ewolucja sięgnęła takiego pułapu, w którym nie mógł już znieść odosobnienia.
Ostatni
ą deską ratunku było stworzyć siebie na nowo, zapoczątkowując tym samym tworzenie
nowych bogów, nowych w
łasnych jaźni, istot, które by o Niego dbały i o które On by się troszczył.
Kocha nas, poniewa
ż przerwaliśmy jego samotność, której wprost nie sposób opisać słowami."
“Temu, co stworzył nigdy nie pozwoli zginąć, gdyż wróciłby tym samym do swojej przeszłości, a to
oznacza wi
ęzienie. Przyszłość jest skazana na wieczną ekspansję."
“O rany. To zwala z nóg! Właśnie doświadczyłem gwałtownego przemieszczenia. Są tu galaktyki,
niesko
ńczona różnorodność, wszystko się rozszerza. Panuje ogromna radość, radość w nowym
istnieniu Boga. Wielka rado
ść!"
“Pytam teraz, czy jeszcze coś powinienem wiedzieć. Jestem wstrząśnięty. Nie wiem, czy
powinienem kontynuowa
ć."
“Jezus mówi mi, że to koniec. Mogę teraz odpocząć. Żegna się. Dokąd mnie posłałeś tym razem?"
MONITOR: ,“Courtney, to nie ja cię posłałem. Celem był Budda".
C.B.: “Budda?!"
Zaraz po zako
ńczeniu monitorowanej sesji, kontynuowałem krótką sesję solo. Skupiłem się na
facecie z Federacji, który przypomina
ł Buddę. Odczuwałem bijące od niego ciepło.
Trzymaj
ąc się protokołów SRV, zapytałem go czy jest Buddą. Pozostawił to bez odpowiedzi.
Powiedzia
ł mi, że nie ma sensu udzielenie konkretnej odpowiedzi, bo każdy powinien odnaleźć go
sam na swój w
łasny sposób. Lecz mój świadomy umysł miał w tym względzie jasność. To był
Budda, a ja obcowa
łem z nim od dawna, zupełnie o tym nie wiedząc.
“Spytałem go, czy powinienem zamieścić o nim informację w swojej książce. Odparł, że sam
powinienem zdecydowa
ć. Włączyłem więc ten wątek, chociaż nigdy nie będę w stanie oddać
s
łowami błogości, jakiej doznałem w trakcie tamtej pamiętnej sesji.
Komentarz
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:35]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Budda nie chcia
ł powiedzieć mi wprost, kim Jest; chciał, bym doświadczył odpowiedzi na swoje
pytanie. Chocia
ż może się to wydać nieprawdopodobne, Budda zasiada w radzie Federacji, która
pomaga kontrolowa
ć sprawy ludzi na Ziemi. Do dnia dzisiejszego sprawuje nad nami pieczę.
Budda chcia
ł, żebym się sam wyzwolił, tak bym mógł się rozwijać i doświadczać esencji Boga, jaką
jest tworzenie i moment tworzenia. To ta intymna wiedza oparta na do
świadczeniu przekonała
mnie,
że Budda i mój nauczyciel / przyjaciel z Federacji to jedna i ta sama osoba. Dzięki niemu
u
świadomiłem sobie pewną ogólną zasadę: Objawienie się to infantylna droga do wiedzy. Drogą
dojrza
łą jest doświadczenie.
Najwyra
źniej Budda czuł, że muszę znać przyczynę samego życia. Przesłanie zawarte w tym
rozdziale stanowi odpowiednik przes
łania z rozdziału na temat Boga. Dowiedziałem się, że życie
istnieje, poniewa
ż Bóg pragnął je stworzyć, by w ten sposób zakończyć swą samotność. Poczucie
samotno
ści, jakiego doświadczyłem w trakcie tej sesji, było niewypowiedzianie głębokie i
przejmuj
ące; było to doznanie, którego nigdy wcześniej nie potrafiłbym sobie wyobrazić. Natomiast
rado
ść, jaką odczuwał Bóg, gdy stwarzał czas, materię fizyczną i nas przypominała najczystszą,
najbardziej cudown
ą radość, jaka może istnieć.
Teraz rozumiem, co znacz
ą słowa, że jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga. Nie oznacza to,
że Bóg ma ręce i stopy. Znaczy to, że odczuwa tak jak my odczuwamy, albo raczej my odczuwamy
tak jak On. Uczucie, bogata krew do
świadczenia, pochodzi od Boga. Teraz można zrozumieć,
dlaczego Szarzy tak bardzo chc
ą ewoluować, jeśli idzie o ich ciała fizyczne i mózgi – pragną
do
świadczać emocji, zwłaszcza miłości. Chcą posunąć się w kierunku swego ostatecznego
przeznaczenia
– zjednoczenia z Bogiem.
Na podstawie wszystkich moich do
świadczeń w teleobserwacji, mogę z całym przekonaniem
stwierdzi
ć, że Szarzy wiedzą dużo na temat faktycznej, “naukowej" struktury Boga. Ale wiedza to
nie wszystko. Ci sami Szarzy pragn
ą i potrzebują doświadczać Boga, a tego nie udało im się
jeszcze dokona
ć.
Jak
że inaczej patrzę teraz na ewolucyjne wysiłki Szarych, zmierzające do rozwoju. Mają technikę,
która jest cudem galaktyki, a jednak ich nie zadowala. Posiedli zdolno
ść przemieszczania się w
czasie i przestrzeni, ale podró
że te ich nie cieszą. Potrafią doskonale porozumiewać się za pomocą
telepatii, lecz od swoich umys
łów oczekują czegoś więcej. Mają wszystko, co wprawia nas w pełne
obawy zdumienie, a poruszyliby niebo i ziemi
ę, aby posiąść pewną naszą cząstkę. Oni znowu
pragn
ą czuć. A Bóg znowu pragnie czuć poprzez nich.
Teraz jest to dla mnie bardziej zrozumia
łe niż kiedykolwiek przedtem. My i wszelkie życie
zostali
śmy stworzeni jakby z ciała Boga. Ponieważ jesteśmy cząstkami Boga, doświadcza On życia
poprzez nas, a my do
świadczamy życia, bo taka jest natura Boga. Kiedyś bałem się, że pewnego
dnia Bóg zechce cofn
ąć się do swego pierwotnego stanu i że wtedy moja egzystencja
subprzestrzenna na zawsze si
ę skończy. Mój strach oparty był na przekonaniu, że nieskończoność
to wystarczaj
ąco długi czas, by mogło się wydarzyć dosłownie wszystko.
Teraz ju
ż się tego nie boję. Bóg nie cofnie się do punktu wyjścia, ponieważ wróciłby wtedy do swej
samotno
ści, którą cierpiał całą wieczność. Ponieważ ja nie chciałem tracić swego istnienia. Bóg
równie
ż tego nie chciał. Bóg nie wróciłby dobrowolnie do własnego piekła.
Przysz
łością Boga jest raczej wieczna ekspansja, ciągłe przejawianie swej złożoności poprzez
niesko
ńczoność. Bóg będzie rozwijał się w miarę jak my się rozwijamy i być może to stanowi
odpowied
ź na pytanie, dlaczego nas – ludzi pociąga bardziej rozwój niż stagnacja. Naturą Boga jest
rosn
ąć i rozszerzać się w swej ewolucji. Ponieważ jesteśmy stworzeni z Jego ciała, jest to również
udzia
łem naszej natury. Głęboko w naszej świadomości tkwi ten sam strach przed izolacją i
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:35]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
samotno
ścią, która jest przeciwieństwem wzrostu, kreacji i ekspansji. Jesteśmy, całkiem dosłownie,
wykapanymi dzie
ćmi Boga. Jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Postępujemy tak jak
On post
ępuje. Poszukujemy jeszcze nie znanych możliwości istnienia. W rzeczywistości, nasza
walka o przetrwanie jest walk
ą Boga o to, by być.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:35]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 28: KULTURA MARSJAN NA ZIEMI
Jako socjolog interesuj
ę się kulturą. Jedną z pierwszych rzeczy, o jakich wspomniałem mojemu
monitorowi, kiedy si
ę z nim poznałem, było to, że w moim przekonaniu teleobserwację mogliby
wykorzysta
ć socjolodzy do badania innych kultur. Odnosiłem wówczas wrażenie, że militarna
orientacja mojego nauczyciela zaw
ęziła nieco jego horyzonty. Wojskowi teleobserwatorzy wydawali
si
ę bardziej zainteresowani logistyką operacji ET – kto co pilotował, gdzie i jak – niż
spo
łeczeństwami, które te operacje przeprowadzały.
Kieruj
ąc się swymi naturalnymi zainteresowaniami socjologicznymi, jako jeden z pierwszych celów
na naszej li
ście umieściłem współczesną kulturę Marsjan. Chciałem się dowiedzieć, jak obecnie
wygl
ąda społeczeństwo Marsjan. Wiedzieliśmy, że Marsjanie pilotują statki kosmiczne, czyli
osi
ągnęli wysoki poziom rozwoju technicznego. Ale np. Stany Zjednoczone również dysponują
rozwini
ętą techniką, co jednak komuś z zewnątrz niewiele mówi na temat życia ludzi w miastach
Ameryki. Tak wi
ęc potrzebowałem więcej informacji. Pragnąłem też dowiedzieć się czegoś więcej
na temat zwyk
łych ludzi – kim są, gdzie mieszkają, co robią?
Pod koniec lipca 1994 roku, mój monitor wyznaczy
ł mi kulturę Marsjan jako cel. Oczywiście była to
sesja w ciemno. Chodzi
ło o to abym rozpoczął sesję bez przewodnika, nieświadomy tego, że cel
mia
ł cokolwiek wspólnego z kulturą Marsjan.
Po zako
ńczeniu tej sesji monitor powiedział mi, że inni pracujący z nim teleobserwatorzy
potwierdzili uzyskane przeze mnie dane. Nast
ępnie podał mi wiele szczegółów dotyczących
sposobu wspierania obserwowanych przeze mnie Marsjan i zako
ńczyliśmy sesję miłym
stwierdzeniem jak to dobrze wspó
łpracuje się ekspertowi logistyki z socjologiem.
Data: 31 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 4731/8279
Dane wst
ępne wskazywały, że z celem związany jest ruch i solidna sztuczna budowla.
C.B.: “Kolory szary i stalowy. Błyszczące powierzchnie. Panuje bardzo wysoka temperatura. Widzę
co
ś, co się szybko porusza; odbieram też pojęcie linearności – być może ruch – i silną energię".
W szkicu Fazy 3 rysuj
ę coś, co wygląda na szybko poruszający się statek ET. Przechodzę do Fazy
4, gdzie zbieram niewielk
ą, lecz wystarczającą liczbę danych potwierdzających, iż konstrukcja
znajduje si
ę na statku ET.
Wykonuj
ę operację przemieszczenia, w wyniku której trafiam pięćdziesiąt stóp powyżej punktu
docelowego statku.
“Pod sobą mam jakąś złożoną konstrukcję. Przeważają brązy i odcienie czerwiem. Powierzchnie są
zarówno g
ładkie, jak i chropowate. Ciepło. Czuję, że coś się pali; dym. Panuje tu dość duży hałas.
Je
śli chodzi o ogólne odczucia, to jest tu szeroko i płasko. Pode mną widać dużo krzywych linii."
Robi
ę nowy szkic Fazy 3. Wygląda to na kompleks jednopiętrowych domków, ulokowanych w
s
ąsiedztwie pustego obszaru.
“Przechodzę znowu do Fazy 4. Odnoszę wrażenie, że miejsce to jest jakieś surowe, a nawet
prymitywne. Jest tu du
żo istot, a z linii sygnału odbieram AOL wskazujące na starą wioskę z
dawnych czasów. Nie twierdz
ę jednak, że dzieje się to w przeszłości. Po prostu takie sprawia
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:40]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
wra
żenie. Budowle to domy mieszkalne o drewnopodobnej fakturze. Przybliżam się. Tak, to
stosunkowo prymitywne domy mieszkalne."
“Z samymi istotami wszystko wydaje się w porządku, to znaczy są spokojne. Życie toczy się tu
wolno i bez zak
łóceń – nie ma żadnego bezpośredniego zagrożenia."
“Z perspektywy, miejsce to wygląda na umiarkowanie duże miasto, zamieszkane przez
przypominaj
ące ludzi istoty. Jednak gdy przyjrzeć im się uważniej, widać, że nie są to zwykli ludzie.
Jest co
ś dziwnego – poczekaj... Oni są jakby niżsi, ale to nie wszystko."
Wykonuj
ę kolejną operację przemieszczenia, dzięki której jestem teraz na wysokości dwustu stóp
nad tym, co okazuje si
ę być miastem. Znowu wracam do Fazy 4, gdzie wchodzę do środka jednej z
budowli. Pozwalam, by nie
świadomość sama zadecydowała, do którego budynku mam wejść.
“Jestem teraz w dużym pokoju. Być może jest to budynek o jednym dużym pomieszczeniu.
Przynajmniej ten pokój dominuje nad ca
łą resztą. To jakiś magazyn. Przechowuje się tu drewniane
pud
ła. Pudła mają skoble. Badam jedno z nich. Czy mam zajrzeć do środka?"
MONITOR: “Spróbuj".
C.B.: “Są tu lekarstwa, przybory medyczne, tego typu rzeczy. Ktoś je tu przywiózł w ramach akcji
pomocy. Jest to co
ś w rodzaju amerykańskiego wsparcia dla Somalii". Monitor każe mi wrócić do
szkicu Fazy 3 i zbada
ć, co znajduje się we wnętrzach kilku innych jednostek mieszkalnych.
“W budynkach tych mieszkają ludzie, którzy wiodą bardzo proste życie. Mają rodziny, dzieci.
Gotuj
ą. Środki medyczne w pierwszej budowli pochodzą prawdopodobnie od bardziej rozwiniętej
kultury."
Przechodz
ę do Fazy 6, gdzie rysuję schematyczne wyobrażenie lotu pierwotnego statku ET od jego
startu do punktu przeznaczenia. Nast
ępnie podążam za statkiem z powrotem do punktu wyjścia.
“To bardzo nowoczesne urządzenie. Są tu jakieś istoty, które noszą mundury. Urządzenia
przypominaj
ą te, których używali ocaleni Marsjanie w jaskiniach Nowego Meksyku."
Wracam do punktu docelowego statku, lokuj
ąc się tysiąc stóp ponad obserwowanym terenem.
“Jest tu dużo roślinności, prawie jak w dżungli. W pobliżu widać góry, być może stary wulkan. Jest
te
ż dużo polanek. Wygląda to na obszar w pobliżu lasu tropikalnego."
“Domy mieszkalne są niskie i proste. Położone są w zalesionym, odizolowanym od ludzi
środowisku. Odbieram silne AOL linii sygnału, że jest to obóz marsjańskich uchodźców. Położony
jest chyba gdzie
ś na południu, może w Ameryce Łacińskiej."
MONITOR: “Umieść to wszystko w odpowiednim miejscu w matrycy i kontynuuj. Pamiętaj, że
jeste
ś w Fazie 4. Niech twoja nieświadomość rozwiąże ten problem".
C.B.: “Badam koncepcję obozu / wioski. Tak, to uchodźcy. Są trochę zaniepokojeni, ale wiedzą, że
wszystko idzie jak najlepiej, przynajmniej na razie. Wiedz
ą kim są, ale chyba nie wiedzą
wszystkiego. Mo
żliwe, że celowo wymazano im część pamięci, aby mogli lepiej przystosować się
do otoczenia".
“Z rysów twarzy przypominają Indian południowoamerykańskich. Domy mieszkalne wzniesiono po
to, by zamaskowa
ć przedsięwzięcie. W pewnym momencie w ich umysłach coś się wyzwoli i ich
wspomnienia wróc
ą z całą siłą. To naprawdę fascynujące: noszą swą kulturę ukrytą głęboko w
umys
łach i nie znają jej."
W tym punkcie, mój monitor by
ł prawie gotów zakończyć sesję. Kazał mi przejść do notatek Fazy 6,
gdzie narysowa
łem flagę kraju, w którym znajduje się wioska. Potem zakończył sesję i powiedział
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:40]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
mi,
że celem byli “Marsjanie / obecna kultura".
Komentarz
Monitor powiedzia
ł mi, że sesje SRV przeprowadzone przez innych teleobserwatorów, zarówno
monitorowane jak i solo, dostarczy
ły takich samych danych. Właściwie moja sesja potwierdziła to,
co ju
ż wiedzieliśmy: jakie jest ogólne położenie wioski.
Oczywi
ście nie chcę powiedzieć, że cała rasa ludzi zamieszkująca Amerykę Łacińską to Marsjanie.
Jest to raczej ma
ła grupka (może paręset istot) pozostająca w sprytnie przygotowanym ukryciu i
zintegrowana z wi
ększą populacją ludzi.
Moj
ą pierwszą reakcją po sesji było iść do biura podróży, zakupić bilet i od razu tam lecieć. Ale
przypomniano mi w czas,
że trwały tam akurat polityczne zamieszki. Zagrożenie stanowili też
dobrze zorganizowani i uzbrojeni handlarze narkotyków, którym trudno by
łoby wytłumaczyć, że
podró
żujemy po ich terytorium w poszukiwaniu Marsjan. Przypomniałem sobie, że mam rodzinę i
postanowili
śmy poczekać na inną okazję, kiedy będziemy mogli odwiedzić społeczność Marsjan
bez nara
żania życia. Jedno było pewne. Marsjanie wybrali doskonałe miejsce. Nie zagrażali im
tury
ści, nawet ci, którzy wiedzieli kim są i gdzie przebywają. Nie mogliśmy do nich dotrzeć, chociaż
żyli na naszej planecie.
Marsjanie, których obserwowa
łem w południowo-amerykańskiej wiosce nie są jedynymi żyjącymi
przedstawicielami swej rasy. Wygl
ąda na to, że są oni wspierani przez innych, bardziej technicznie
zorientowanych rodaków. Moja w
łasna analiza wskazuje, że Marsjanie z wioski są ochotnikami w
akcji podj
ętej w celu ocalenia pierwotnej marsjańskiej kultury. Początki tej kultury prawdopodobnie
si
ęgają zniszczenia ekosystemu Marsa i ratunku udzielonego im przez Szarych. Ich pełne
dziedzictwo kulturowe zachowane jest w umys
łach, a oni sami czekają na sygnał, który uwolni te
wspomnienia.
Plan jest zadziwiaj
ąco dobrze skonstruowany. Marsjanie muszą przetrwać. Ale co dokładnie
wymaga ocalenia? Wydaje si
ę, że nie ma powodu, dla którego subprzestrzenne postaci Marsjan
nie mog
łyby się ponownie narodzić jako ludzie. Ale wtedy byliby ludźmi, a wszystko, co pierwotnie
marsja
ńskie, by przepadło. To, co wymaga ocalenia to wspomnienia Marsjan. Musi zostać
zachowana pierwotna kultura Marsjan oraz niektóre aspekty ich genetyki. Niestety, ich cia
ła na
Ziemi zaadaptowa
ły się już do nowych warunków. Spowodowała to panująca tu większa grawitacja.
Co do kultury, ta mia
ła szansę przetrwać w mniej więcej nienaruszonym stanie w ukrytych
wspomnieniach, do których nie mia
łoby dostępu silne środowisko ludzkie.
Ulokowanie tych Marsjan, powiedzmy, w
środku Nowego Jorku spowodowałoby prawdopodobnie
tak
ą lawinę nowych bodźców psychologicznych, że wszelki plan wskrzeszenia ich marsjańskiej
to
żsamości spaliłby z pewnością na panewce. Natomiast wioska rolnicza, w której kontakty z ludźmi
s
ą w naturalny sposób ograniczone, stanowiła świetne miejsce dla uchodźców. Osobiście uważam
t
ę wioskę za skansen kultury Marsjan.
Wygl
ąda więc na to, że marsjański plan emigracji na Ziemię jest dość złożony. Z jednej strony,
zainstalowano tu bank kultury, historii i to
żsamości, mający służyć zachowaniu wiedzy o tym, kim
byli Marsjanie i sk
ąd się wywodzili. Z drugiej strony wiemy, że są inni Marsjanie, zaangażowani w
inne rodzaje migracji. To ci, którzy lataj
ą supernowoczesnymi statkami i zajmują się
rozwi
ązywaniem problemów genetycznych.
Nale
ży przypomnieć, że według danych z innej sesji SRV, pewnego dnia duża flotylla statków
marsja
ńskich wyląduje z uchodźcami z Marsa na Ziemi. Wielu z tych Marsjan przebywa obecnie w
podziemnych schronach na Marsie i ochoczo wyczekuje sygna
łu podróży. Wielu z nich nie
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:40]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
osi
ągnęło wysokiego poziomu technicznego. Ich ulubiony styl życia (włączając upragniony klimat)
przypomina do z
łudzenia życie w wiosce marsjańskiej na Ziemi, które obserwowałem w trakcie tej
sesji.
Tak wi
ęc można chyba założyć, że przebudzenie kulturowe Marsjan z wioski nastąpi tuż przed
przybyciem ich rodaków z Marsa. Osiadli na Ziemi Marsjanie b
ędą świetnymi nauczycielami dla
nowo przyby
łych ziomków. Będą w stanie przekazać im, jak przetrwać na tej planecie. Będą
stanowi
ć kulturową oazę w obcym świecie.
Postanowi
łem nie podawać do publicznej wiadomości, gdzie znajduje się owa wioska. Sytuacja
bowiem jest tam ca
łkiem różna od sytuacji Marsjan, mających bazę w Nowym Meksyku, w
podziemiach góry Santa Fe Baldy. W przypadku bazy,
żywię nadzieję, że ujawnienie jej położenia
zach
ęci Marsjan do poszukiwania otwartego dialogu z rządowymi przywódcami. Inaczej rzecz się
ma w przypadku Marsjan z wioski. Nie chcia
łbym narażać aa szwank ich działalności. Publiczne
ujawnienie
po
łożenia wioski mogłoby poważnie zagrozić bezpieczeństwu jej mieszkańców. Poza tym,
podstawow
ą racją jej istnienia jest zachowanie kultury marsjańskiej. Gromada ludzi wkraczających
w t
ę misternie przygotowaną przystań jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebują. Sytuacja taka mogłaby
uniemo
żliwić technicznie wyszkolonym Marsjanom udzielenie wiosce koniecznej pomocy.
Żywię nadzieję, iż pewnego dnia będę w stanie wyperswadować ważnym politykom ze Stanów
Zjednoczonych lub z innych krajów,
że dyskretna wizyta w marsjańskiej wiosce może okazać się
pomocna w nawi
ązaniu dyplomatycznych kontaktów pomiędzy ludźmi a Marsjanami. Uzyskanie
zgody na tak
ą wizytę od technicznie rozwiniętych Marsjan z Santa Fe nie powinno przedstawiać
wi
ększego problemu.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:40]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 29: SPRAWDZIAN WIARYGODNOŚCI #2
Rozdzia
ł ten opisuje drugą z dwu sesji SRV, w której wykorzystałem cel skalowania. Celem
pierwszej takiej sesji by
ł Gabinet Owalny w Białym Domu. Przypominam, że celów skalowania
u
żywa się po to, by sprawdzić dokładność protokołów SRV. Cele takie podlegają łatwej weryfikacji,
a sesje SRV w tych warunkach spe
łniają funkcję dostrajania teleobserwacji.
By
ł to jeden z ostatnich celów, nad którymi pracowałem w trakcie pobytu w Ann Arbor, w Michigan
podczas lata 1994. W czasie dwóch tygodni poprzedzaj
ących tę sesję przeprowadziłem dużo sesji
teleobserwacji, do
świadczając wszystkiego – od radości ostatecznego przybycia Marsjan, gdy ich
flotylla kierowa
ła się ku Ziemi, do intensywnej miłości Boga, kiedy stwarzał wszechświat. Mój
system nerwowy wch
łonął ogromną ilość danych z nieświadomości. Teraz nadszedł czas
odpoczynku.
Mój monitor powiedzia
ł, że ma prosty cel. Jedyną informacją, jakiej mi udzielił było to, że rzecz
dotyczy przesz
łości. Nie powiedział mi, czy jest to miejsce, wydarzenie, osoba czy coś innego.
Czeka
ła mnie niespodzianka, a sama sesja powiedziała nam wiele na temat współpracy pomiędzy
stanem czuwania
świadomości a umysłem nieświadomym.
Data: 31 lipca 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 3102/2137
Dane wst
ępne wskazywały, że cel znajduje się na suchym lądzie. Na lądzie były sztuczne obiekty,
ale nie wygl
ądały na budynki.
C.B.: “Widzę kolory beżowy i brązowy. Powierzchnie są brudne, suche, ale jest też coś mokrego.
Ciep
ło".
W Fazie 3 rysuje szkic du
żej, otwartej przestrzeni z przecinającym ją ruchem. Wykonuję operację
przemieszczenia,
żeby dostać się do środka miejsca celu.
“Widzę te same kolory i powierzchnie, co przedtem, ale teraz słyszę też głosy."
Na wysoko
ści tysiąca stóp nad celem, robię podobny do poprzedniego szkic Fazy 3 i przechodzę
do Fazy 4.
“Dostrzegam ludzi. Odbieram jakieś AOL linii sygnału, ale nie może się przebić. Przypomina mi się
gra w pi
łkę nożną, ale wiem, że nie o to chodzi, więc po prostu zapiszę to jako AOL. Jest tu coś
dziwnego."
“Schodzę na powierzchnię tego miejsca. Są tu ludzie. Noszą jakieś mundury. Widzę dużo kolorów.
Uprawia si
ę tu również jakąś działalność. Nie wyczuwam u tych luda żadnych emocji. Kompletna
pustka. Tak jakby byli kompletnie wyprani z uczu
ć. Biegają w kółko, próbując zaradzić jakimś
k
łopotom."
“Czuję teraz, że coś się pali. Czuję też smak potu i słyszę krzyki. Tu na dole panuje ogromne
zamieszanie i dezorientacja. Nie ma jednego spójnego sygna
łu. Wielu ludzi wykonuje jakieś dziwne
rzeczy, ale nie dzieje si
ę nic konstruktywnego. Odbieram teraz silne AOL linii sygnału, że to jakaś
bitwa."
W tym punkcie mój monitor sugeruje,
żebym zbadał cos innego.
“No cóż, nadal widzę ludzi w jakichś kostiumach. Są tu wszystkie kolory. Nadal panuje ogólna
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-29.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:50:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
dezorientacja i napi
ęcie. Kłopot w tym, że ci ludzie nie wiedzą, co tu właściwie robią. Następuje
jaki
ś konflikt i walka. Wszystko jest pomieszane. Trwa ogólny chaos."
“Zbadam teraz cel tej aktywności. Odnoszę wrażenie, że nastąpił jakiś wybuch. Pomimo trudności
ludzie usi
łują coś zmienić. Czuję, że wielu z nich poniesie klęskę. Ale oni tego nie widzą.
Przypomina mi to sytuacj
ę, kiedy oszukiwane jednostki wierzą, iż wydarzy się jakiś cud. Ale cud nie
nast
ępuje."
“Mój umysł opiera się, odmawia przyjęcia tych danych. Cokolwiek to jest, nie chce tego oglądać.
Przesuwam si
ę nieco do przodu w czasie, żeby wyrwać się z tego zamieszania. Poczekaj... To była
bitwa. Ilu martwych! S
ą wszędzie. Ciała na polu, broń, mundury."
“Odbieram silne AOL linii sygnału, że jest to związane z Konfederacją. To była najważniejsza–
bitwa wojny. Znam t
ę scenę. To największa bitwa Wojny Domowej, w której zginęło więcej ludzi niż
w jakiejkolwiek innej bitwie. To Getysburg!"
MONITOR: “W porządku, Courtney. Zakończ sesję. Cel brzmiał 'Bitwa pod Getysburgiem'".
Komentarz
Poza tym,
że z powodzeniem zidentyfikowałem cel skalowania, w sesji tej mój nieświadomy umysł
wspó
łpracował z umysłem świadomym, by ochronić mnie przed bezpośrednimi doznaniami z pola
bitwy. Ciekawe,
że nie potrafiłem dokładnie zidentyfikować sceny aż do czasu, gdy bitwa się
zako
ńczyła, a emocje opadły. Dopiero wtedy mój nieświadomy i świadomy umysł na tyle otwarły się
na dialog,
że mogłem zobaczyć i odczuć wszystko, co działo się na miejscu. Mówiąc krótko, nie
by
łem przygotowany na to, co zaistniało na początku sesji i musiałem poczekać, aż mój umysł
znajdzie takie po
łożenie w czasie i przestrzeni, które pozwoli przekazać potrzebne informacje, a
jednocze
śnie nie przeciąży mojego systemu nerwowego. Należy podkreślić, że wszystko to działo
si
ę automatycznie, bez podejmowania jakichkolwiek świadomych decyzji z mojej strony.
Ostatnia rzecz dla historyków. Rzeczywista bitwa pod Getysburgiem by
ła dużo gorsza od
wyobra
żenia o niej. Była to naprawdę straszna rzeź, którą trudno wyrazić słowami. Szczerze
mówi
ąc, żeby ją zrozumieć, należałoby tam być. Osobiście uważam, że historycy mogliby pokusić
si
ę o ponowne zbadanie tego strasznego wydarzenia przy pomocy SRV.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-29.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:50:43]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 30: SANTA F E BALDY
Pod Santa Fe Baldy, gór
ą w Nowym Meksyku, niedaleko Santa Fe znajduje się baza Marsjan, która
s
łuży za centrum ich operacji planetarnych. W poprzednich rozdziałach przedstawiłem dużo danych
na poparcie tej tezy.
Żeby to jednak udowodnić, postanowiłem zrobić coś specjalnego. Dodałem
mianowicie do listy cel, który identyfikowa
ł samą górę, a nie tylko Marsjan. Miało to wyeliminować
mo
żliwość, że ja i inni patrzymy na coś, co wygląda bardzo podobnie, ale w rzeczywistości nie jest
gór
ą Santa Fe Baldy.
Przeprowadzili
śmy sesję w ciemno, w warunkach Typu 4. Oceniając te dane, należy pamiętać, że
nie
świadomość jest bardzo inteligentna. Nie wykonuje tylko poleceń dotyczących danych; wie
dobrze, czego potrzebuje teleobserwator. Zawsze nakieruje go na w
łaściwą odpowiedź, nawet
je
żeli świadomy umysł nie uważa jej za prawidłową. W tym konkretnym przypadku, chciałem
wiedzie
ć, czy Santa Fe Baldy faktycznie jest górą, pod którą znajduje się baza. Tymczasem
nie
świadomość doprowadziła mnie do tej informacji na drodze fascynującego strumienia danych,
który wyszed
ł poza wąskie ramy geograficznej precyzji i niespodziewanie odsłonił przed nami
zwi
ązaną z bazą, szeroko pojętą działalność ludzi i Marsjan.
Data: 2 sierpnia 1994
Miejsce: Ann Arbor, Michigan
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 4471/3621
Dane wst
ępne wskazywały, że cel związany jest z suchym lądem i sztucznymi budowlami.
C.B.: “Dostrzegam kolory: czerwony, brązowy i beżowy. Powierzchnie są chropowate, a niektóre
g
ładkie. Jest chłodno. Nie czuję na razie żadnego zapachu".
Mój szkic z Fazy 3 przedstawia obszar, który wydaje si
ę być pokryty szeregiem budowli.
Przemieszczam si
ę następnie na wysokość stu stóp nad cel.
“Znajduję się nad budynkiem o okrągłym kształcie."
W kolejnym szkicu Fazy 3 rysuj
ę zarys budynku, który wielu teleobserwatorów łączyło z
Marsjanami. (Inne, nie przytaczane tu sesje, wskazywa
ły, iż w budynku tym odbędą się rozmowy
na wysokim szczeblu pomi
ędzy ludźmi a Marsjanami.)
Monitor ka
że mi następnie przejść bezpośrednio do Fazy 6, gdzie rysuję małą podobiznę budynku
na
środku kartki papieru. Następnie badam miejsce wokół budynku, żeby zorientować się w
otaczaj
ącym środowisku. W pobliżu okrągłej budowli znajdują się inne, mniejsze budynki. Kilka mil
na wschód od grupy budynków natrafiam na las i gór
ę. Centrum mieszkalne leży na zachód. Góra
wydaje si
ę być ściśle związana z okrągłą budowlą.
“Wchodzę teraz do dużego okrągłego budynku. Wewnątrz znajduję urządzone na wzór biura
przestronne pomieszczenie.
Ściany biura, tak jak cały budynek, są zakrzywione. W pokoju są drzwi,
które prowadz
ą do korytarza, mieszczącego dużo małych biur. Po powrocie do dużej sali,
zauwa
żam, że znajduje się tu miejsce na prezentacje, tak jakby przód audytorium. Są też rzędy
pochy
łych krzeseł."
“Skupiam teraz uwagę na ludziach w pokoju. Noszą zwykłe garnitury biznesmenów. Sam budynek
wydaje si
ę być związany z jakąś produkcją. Odnoszę wrażenie, że przynajmniej część prowadzonej
tu dzia
łalności związana jest z oprogramowaniem komputerowym."
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-30.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Na linii czasu zaznaczam dzie
ń dzisiejszy i cztery ważne punkty w przyszłości. Badając oddzielne
punkty czasu, w drugim punkcie (oko
ło dwa lata od chwili obecnej) pod konstrukcją w pobliżu
okr
ągłego budynku znajduję dużą, nowoczesną prostokątną budowlę. Niektóre mniejsze budynki
zosta
ły rozebrane, żeby zrobić miejsce dla tej nowej większej budowli. We wszystkich dalszych
punktach na linii czasu, prostok
ątna budowla wyraźnie dominuje nad otoczeniem.
Wracaj
ąc do teraźniejszości, zauważam plan konstrukcji większego budynku.
MONITOR: “Courtney, wróć jeszcze raz do dużej budowli w przyszłości i dowiedz się, co robią w
niej ludzie".
C.B.: “Dobra. Poczekaj... Jestem teraz w dużym prostokątnym budynku. W środku znajdują się
terminale komputerowe, sto
ły laboratoryjne, przewody i sprzęt laboratoryjny. To laboratorium
naukowe. Mam wra
żenie, że przedmiot badań obejmuje genetykę i biotechnologię".
Monitor ka
że mi śledzić jednego z pracowników, gdy ten wychodzi z budynku pod koniec dniówki.
Musi przej
ść przez frontową bramę dużego kompleksu, przy której stoi strażnik. Podążam za
pracownikiem, kiedy jedzie do domu, po
łożonego na zachodzie, w dużym centrum mieszkalnym.
Krajobraz wzd
łuż drogi daje mi silne AOL linii sygnału, że miejsce to znajduje się niedaleko Santa
Fe.
MONITOR: “Wróć jeszcze raz do dużej budowli i dowiedz się, co znajduje się na każdym z pięter".
C.B.: “Moja nieświadomość ciągnie mnie do podziemia".
MONITOR: “OK".
C.B.: “O rany. Dużo tu martwych ciał, skąpo odzianych w kolorowe ubrania. To nie jest dobre
miejsce.
Śmierć tych ludzi ma pozostać w sekrecie. Zginęli, wypełniając swoje obowiązki. Inni
musieli sk
ładować ciała, żeby szybko usunąć je z drogi. To oni ostatecznie zdecydują, co zrobić z
cia
łami. Problem stanowi tutaj kwestia bezpieczeństwa".
MONITOR: “Co masz na myśli mówiąc 'zginęli wypełniając obowiązki'?"
C.B.: “To byli naukowcy. Zabiła ich praca".
MONITOR: “Co robili?"
C.B.: “Zajmowali się jakimiś niebezpiecznymi eksperymentami naukowymi. Znali ryzyko, ale to ich
nie powstrzyma
ło. Nie byli nadzorowani przez nikogo z zewnątrz. Tę działalność prowadzono w
zaciszu, nawet w sekrecie".
MONITOR: “Co to była za działalność?"
C.B.: “Badania obejmowały promieniowanie i genetyczne mutacje organizmów. Tych ludzi zabiły
produkty lub produkty uboczne z ich w
łasnych laboratoriów. Wygląda na to, że brakowało im
w
łaściwego BHP". “Mój umysł ciągnie mnie teraz na wschód, do góry."
MONITOR: “A więc idź tam".
C.B.: “Jestem teraz w górze. Są tu jaskinie, a w jaskiniach jakieś istoty. To baza Marsjan, ale widzę
zmiany. Teraz w jaskiniach znajduj
ą się pojazdy na kołach. Miejsce jest nowoczesne, ale nie
supernowoczesne. W tej chwili nie ma tu statków ET. Widz
ę tunel. Prowadzi na zachód i łączy się z
powierzchni
ą, a na zewnątrz jest zamaskowany. Na razie tunel wykorzystywany jest jako otwór
odpowietrzaj
ący, ale jest bardzo duży. Bez problemu przejechałyby przez niego pojazdy".
“Jest tu dużo pracowników. Wyglądają prawie tak jak ludzie. Właściwie oni są ludźmi! Mają na
sobie jednocz
ęściowe białe uniformy."
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-30.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
“O rany, to ciekawe. Zapiszę to jako AI. Wydaje się, że suterena ze zmarłymi połączona jest z
pomieszczeniami na górze."
“To miejsce jest bardziej aktywne, niż kiedykolwiek przedtem. Jest tu dużo budowli. Wygląda na to,
że pracownicy je rozbudowują."
“Przemieszczam się teraz w czasie do przodu. W bliskiej przyszłości budowa zostaje zakończona,
lecz nikt tam nie mieszka, je
śli nie liczyć nadzorujących. Jeszcze dalej w przyszłość jest pełna
Marsjan
– uchodźców. Niektórzy z nich są brudni. Słychać dużo głosów, prawdziwa paplanina,
tumult, co
ś się dzieje. Marsjanie zapełniają pomieszczenie dziećmi i dorosłymi, którymi targają silne
emocje
– strach, podniecenie, ale i nadzieja."
“Marsjanie chcą wydostać się na powierzchnię. Są naprawdę szczęśliwi i podekscytowani!"
MONITOR: “Courtney, wróć do obecnego czasu i zobacz, czy ludzie w okrągłej budowli wiedzą
co
ś na temat tego, co ma się wydarzyć. Potem przenieś się do przyszłości i zbadaj, kiedy nastąpi
świadomość zmiany".
C.B.: “Obecnie ludzie w okrągłej budowli nie wiedzą nic. W drugim punkcie na linii czasu, rząd
podj
ął decyzję umieszczenia osiedla niedaleko Santa Fe. W tym czasie napływają spore ilości
pieni
ędzy. Rodzi się pomysł, by wykorzystać rozbudowaną podziemną bazę Marsjan jako ośrodek
przyjmowania nowych Marsjan".
MONITOR: “W porządku, Courtney. Wystarczy. Zakończmy sesję. Celem był ostatni wieczór
kawalerski Hugh Hefhera..."
C.B.: “Daj spokój..."
MONITOR: “Cel brzmiał 'Santa Fe Baldy (Ocaleni Marsjanie / jaskinie w Nowym Meksyku'".
Komentarz
Wtedy pierwszy raz zobaczy
łem, gdzie przybędą uchodźcy marsjańscy i jak baza Marsjan pod
Santa Fe Baldy zostanie przekszta
łcona w imigracyjny ośrodek przyjęć. Wielu z tych Marsjan
wygl
ądało na całkiem zwyczajnych. Ogólnie, nie były to typy stojące na wysokim szczeblu rozwoju
technicznego
– matki, dzieci, przeciętni dorośli Marsjanie i tak dalej. Właściwie odniosłem wrażenie,
że ich imigracja do Stanów Zjednoczonych pod wieloma względami nie różni się wiele od imigracji
innych grup etnicznych. Jestem pewien,
że kiedy ludzie przywykną do sytuacji i przestanie być ona
nowo
ścią, Marsjanie mają wszelkie szansę, by traktowano ich jak przyjaznych sąsiadów.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-30.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:48]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 31: OFICJALNE SPOTKANIE Z MARSJANAMI
W umy
śle Czytelnika rodzi się zapewne pytanie, w jaki sposób zaczniemy porozumiewać się z
Marsjanami. Jak ju
ż wspominałem, ludzie nawiążą oficjalne kontakty z Marsjanami wcześniej niż z
Szarymi, chocia
ż nie jestem w stanie określić, ile czasu upłynie między jednym a drugim
wydarzeniem. Otwarta propozycja Narodów Zjednoczonych, by spotka
ć się z Szarymi, mogłaby
wszystko przyspieszy
ć. Jednak spotkanie z Marsjanami nastąpi jako pierwsze, a to znacznie
przyczyni si
ę do zwrócenia ludzkiej świadomości w kierunku gwiazd.
Pierwotnym zamierzeniem sesji, na której opiera si
ę niniejszy rozdział było dowiedzieć się, w jakim
stopniu Marsjanom uda
ło się zintegrować z kulturą ludzką. Nie tylko dostarcza ona odpowiedzi na
to pytanie, ale, jak w przypadku wielu do
świadczeń teleobserwacyjnych, odsłania całe bogactwo
innych wa
żnych informacji. Te dodatkowe dane zawierają wskazówki, jak powinny (lub będą)
wygl
ądać pierwsze kroki w oficjalnym spotkaniu Marsjan z ludźmi.
Sesja prowadzona by
ła w ciemno, w warunkach Typu 4, a miała miejsce po dłuższej przerwie w
monitorowanej obserwacji, która by
ła mi potrzebna, by odpocząć. Teraz, wracając do
teleobserwacji, czu
łem się naładowany nową energią i byłem ciekaw, co też niezwykłego tym
razem wyci
ągnie na światło dzienne moja nieświadomość.
Data: 26 wrze
śnia 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 6068/0004
Dane wst
ępne wskazywały, że z celem związana jest wzniesiona przez człowieka budowla na
suchym l
ądzie.
C.B.: “Widzę odcienie brązu. Powierzchnie są z drewna i cementu. Ciepło, naprawdę bardzo
ciep
ło. Czuję smak potu i słyszę ludzkie głosy. W miejscu celu dostrzegam coś okrągłego i
p
łaskiego".
Przechodz
ę do Fazy 3, żeby zrobić szybki szkic czegoś, co wygląda na okrągłą budowlę z płaskim
dachem.
MONITOR: “Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Jestem teraz w matrycy. Dokładnie widzę budynek. Słyszę głosy w budynku, więc wchodzę.
Toczy si
ę tu rozmowa. Rozmawiają ludzie. Budynek jest okrągły i mam wrażenie, że już go kiedyś
widzia
łem. Na chwilę przenoszę się na zewnątrz. Wokół budynku rosną drzewa. Już jestem z
powrotem".
“O rany! Jakie wrażenie estetyczne! Właśnie skupiłem uwagę na ludziach rozmawiających w
budynku
– to bardzo wpływowa grupa. Odbywa się tu spotkanie na najwyższym szczeblu. Pozwól,
że przeniknę do ich umysłów. Poczekaj... Oni mówią o istotach pozaziemskich."
“Ci ludzie mają na sobie mundury wojskowe. Są to generałowie, admirałowie, elita wojskowa; jest
równie
ż cywil. Wygląda jak prezydent Stanów Zjednoczonych. Pozwól, że znowu napiszę 'O
RANY!' w kolumnie AL"
MONITOR: “Dobra. Wrzuć to do kolumny AI i kontynuuj. Utrzymaj szybkie tempo. Dobrze ci idzie".
Monitor ka
że mi przejść od razu do Fazy 6. Wydaje mi polecenie zastosowania techniki SRV, która
oddziela pierwotne elementy tematu od obserwowanej rozmowy.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-31.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:53]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Dyskusja toczy się na bardzo praktycznym poziomie. W centrum uwagi znajduje się kwestia,
jak nawi
ązać kontakt z ET. Ludzie wiedzą, że można tego dokonać za pomocą świadomości, ale
chc
ą czegoś bardziej fizycznego. Cała zabawa zaczęła się od kontaktu świadomości, ale teraz
potrzebuj
ą czegoś innego. Pada między innymi propozycja użycia radia. Próbują wymyśleć, jak to
zrobi
ć".
“Przedmiotem rozmowy nie są Szarzy. Ci ludzie mówią o Marsjanach. To prawdziwy problem
komunikacji mi
ędzyplanetarnej. Teraz skupiają się na radiu."
Konstruuj
ę linię czasu Fazy 6, za pomocą której mogę zbadać naukowe punkty w przyszłości.
“W porządku, znalazłem punkt, w którym ludzie zaczęli rozmawiać z Marsjanami. Nazwę go
punktem komunikacji. Wydaje si
ę, że używają radioteleskopów – nie jednego, lecz wielu. Są one na
ca
łym świecie."
“Ludzie zaczynają od nastawienia radioteleskopów na Marsa i nasłuchiwania. Wygląda na to, że
us
łyszeli niewiele. Potem zmieniają taktykę i zaczynają nadawać. Istnieje wiele kwestii, które
wymagaj
ą rozwiązania. Podstawowa kwestia to w jakim języku się porozumiewać. Potem trzeba
opracowa
ć protokoły komunikacji."
“Szarzy obserwują to wszystko, ale nie uczestniczą aktywnie. Sprawiają wrażenie
zainteresowanych, ale w sposób bierny."
“Ludzie próbują również nadawać do baz ET na Księżycu. Jednak większość wysiłków kierują na
Marsa. ET na Ksi
ężycu milczą."
“Początkowo Marsjanie na Marsie też milczą. Czują, że zostali odkryci i zastanawiają się, co robić i
jaka b
ędzie reakcja ludzi. Zawsze wiedzieli, że w końcu nastąpi taki dzień. Czują się nieco
zagubieni."
“Przesuwając się w czasie do przodu, widzę, że Marsjanie postanawiają podjąć dialog. Przesyłają
sygna
ł, głośny i wyraźny. Wykorzystują chyba te same protokoły radiowe, które zapoczątkowali
ludzie."
“Jestem trochę wstrząśnięty wyglądem tych Marsjan. Podążyłem za sygnałem radiowym na Marsa i
teraz jestem tutaj. Marsjanie s
ą humanoidami i w tej chwili bardzo przypominają ludzi. Mają nawet
w
łosy. Ci konkretni Marsjanie to w przeważającej części osobnicy płci męskiej. Noszą jakieś
mundury, ale nie stanowi
ą żadnej walczącej grupy militarnej. Agresja nie leży w ich naturze. Cała
ich obrona wydaje si
ę być zbudowana wokół ukrywania się, a nie walki. Ich skóra jest jasna."
“W sensie subprzestrzennym Marsjanie ci nie różnią się chyba od swoich przodków, ale mają ciała
porównywalne z cia
łami ludzi na Ziemi."
MONITOR: “Przesuń się w czasie do przodu. Gdzie są Marsjanie?"
C.B.: “Poczekaj... Są na Ziemi. Pracują ze swoimi tubylczymi grupami, tymi, które migrowały
wcze
śniej. Dostają wsparcie od rządu ludzi, po to by mogli kontynuować swą pracę. Pracują teraz
na zewn
ątrz, na otwartym powietrzu. A niech to! Oni naprawdę wyglądają jak ludzie".
MONITOR: “Gdzie są Szarzy?"
C.B.: “Szarzy zajmują się własnymi sprawami. W tym punkcie czasu w przyszłości ich
przedsi
ęwzięcie genetyczne jest już wykonane lub bliskie końca. Zostały tylko drobne poprawki.
Jeszcze nie komunikuj
ą się z ludźmi bezpośrednio".
MONITOR: “OK, Courtney. Mamy to, czego potrzebowaliśmy. Celem byli 'Marsjanie / przyszła
kultura'".
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-31.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:53]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Komentarz
Marsjanie, z którymi przyjdzie nam obcowa
ć w przyszłości będą do nas bardzo podobni, być może
nawet nie do odró
żnienia. Prawdziwe różnice w porównaniu z ludźmi mieszkającymi na Ziemi
ujawni
ą się w technice i kulturze. Jeżeli zależy nam na udanych kontaktach •z Marsjanami,
b
ędziemy musieli zrozumieć ich potrzeby. Ale oni nie przyjdą do nas jako “małe zielone ludziki". Nie
musimy obawia
ć się pierwszego spotkania z kulturą pozaziemską, przynajmniej pod tym jednym
fizycznym k
ątem. Istoty pozaziemskie będą wyglądać tak jak my.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-31.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:53]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 32: NIŻSZE FORMY ŻYCIA NA ZIEMI
Poni
ższą sesję przeprowadziłem bez żadnej wcześniejszej wiedzy na temat celu, który tym razem
stanowimy
“Formy elementarne". Był to jeden z kompletnie nie znanych mi celów spoza listy, które
mój monitor wyznacza
ł mi dosyć często. Nigdy nawet nie omawiał ze mną ogólnego tematu.
Powodem, dla którego tak robi
ł było dodatkowe zabezpieczenie danych przez powstrzymywanie
mnie od prób zgadywania cech celu, co mog
łoby prowadzić do mylnego AOL. W praktyce jednak
mój w
łasny poziom dyscypliny umysłowej w trakcie teleobserwacji jest już na tyle wysoki, że mój
monitor rzadko martwi si
ę o jakość zdobytych przeze mnie danych. Tym niemniej woli się
zabezpieczy
ć, a jego praktyka podrzucania mi niespodziewanych celów faktycznie utrzymuje mnie
w stanie czujno
ści podczas sesji.
Monitor obra
ł dla mnie taki cel, ponieważ od dawna frapowało go, co dzieje się z pozostałą częścią
życia subprzestrzennego, w czasie gdy ludzie tak bardzo niszczą środowisko fizyczne. Wszystkie
nasze wysi
łki w SRV skierowane były na istoty przypominające człowieka. Ale mojego monitora
obchodzi
ł też los wielu innych, niehumanoidalnych subprzestrzennych stworzeń, które osobiście
widzia
ł podczas własnych sesji teleobserwacji. Jemu jawiły się one jako “Formy elementarne". To
okre
ślenie, jakiego używa w odniesieniu do większości stworzeń niehumanoidalnych. Większość
tych istot jest mniejsza od ludzi, a ich zachowanie cz
ęsto odznacza się nieprzewidywalnością. Nie
wiedzia
ł, czy stworzenia te mają odpowiedniki fizyczne ani czy same występowały kiedyś w postaci
fizycznej (co mo
że oznaczać jedno i to samo). Wiedział tylko, że żyją wokół nas i zastanawiał się,
czy ludzka dzia
łalność w jakikolwiek sposób im szkodzi. Krótko mówiąc, czy ludzka destruktywność
w stosunku do
środowiska fizycznego wpływa negatywnie na większą społeczność życia w
subprzestrzeni? Mój monitor martwi
ł się, że jeżeli okazałoby się to prawdą, mógłby to być zaledwie
czubek góry lodowej, kryj
ącej ogrom zniszczenia planety, dokonującego się tak obecnie, jak i w
przysz
łości.
Oczywi
ście, sesja ta została przeprowadzona w warunkach Typu 4. Zaraz po danych wstępnych,
zda
łem sobie sprawę, że jest to cel całkowicie niespodziewany. Nie wiedziałem, że nie figuruje na
li
ście celów. Po prostu zauważyłem, że nie miałem żadnych wcześniejszych oczekiwań co do tego,
gdzie kieruje mnie nie
świadomość. Cokolwiek to było, poczułem od razu, że zobaczę coś, czego
nigdy wcze
śniej nie widziałem.
Data: 28 wrze
śnia 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 3660/1161
Dane wst
ępne wskazywały, że cel obejmuje powierzchnię pomiędzy suchym lądem a cieczą.
C.B.: “Widzę kolory niebieski i biały. Powierzchnie są błotniste i mokre. Dość zimno. Czuję jakby
smak ryby i zapach wody morskiej. Gdziekolwiek jestem, to miejsce jest szerokie, rozleg
łe, płaskie i
bardzo g
łębokie".
Rysuj
ę następnie szkic Fazy 3, który wydaje się przedstawiać suchy kawałek lądu obok dużego
zbiornika p
łynu. Zaczynam też dostrzegać i rysować coś. co wygląda na rodzaj sztucznej,
podwodnej budowli.
“Przechodzę do Fazy 4 i wciąż widzę dużo cieczy. To wygląda jak wielki ocean. No cóż, mogę
przynajmniej powiedzie
ć, że znajduję się na jakiejś planecie. Ta planeta wydaje mi się znajoma, ale
nie odwiedza
łem jej wcześniej w tym punkcie czasowym. Ten płyn to chyba woda, bardzo głęboka."
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-32.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:59]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
“W pobliżu znajduje się suchy kawałek lądu. Udaję się tam. Badam ...Ziemia jest jałowa. Nic na niej
nie ro
śnie. Jest naturalna, ale odnosi się wrażenie, że znajduje się pod silnym wpływem jakiejś
cywilizacji. Miejsce jest ja
łowe niczym Mars, ale to nie Mars. Występują inne kolory i jest atmosfera."
“Wracam teraz do wody. W wodzie znajduje się chyba jakaś konstrukcja. Jest naprawdę wielka.
Wchodz
ę do wody, żeby ją zbadać. Poczekaj..."
“Konstrukcja jest dość nowoczesna, ale nie według norm ET. Zbudowana jest przede wszystkim z
metalu i chyba ze stali nierdzewnej. Wida
ć nowoczesną technikę, bardziej zaawansowaną niż
obecnie na Ziemi, ale nie jest to poziom najwy
ższy."
“W budowli znajdują się istoty. Wchodzę do środka, żeby im się lepiej przyjrzeć. Hmm. Oni mają na
sobie zwyk
łe ludzkie ubrania. Skupiam teraz uwagę na samych istotach. Mają ludzkie twarze,
zarówno m
ężczyźni jak i kobiety. Oczy są małe, jak u ludzi. Wygląda na to, że to są ludzie, ale nie
rozumiem scenerii. Nie znam miejsca tego typu, w którym przebywaliby ludzie."
“W budowli jest wiele pięter. Znajdują się tu podobne do wind kanały, do pionowego ruchu w
budowli. S
ą też duże otwory, prowadzące na zewnątrz do wody."
MONITOR: “Powstrzymaj się od analizy. Po prostu umieść dane w matrycy i idź dalej".
C.B.: “Ludzie się martwią, odczuwają strach. Ta budowla przypomina wielką łódź podwodną o
śmiesznym kształcie. Skupiam się teraz na czynnościach ludzi. Wydaje się, że nie są szczęśliwi,
robi
ąc to, co robią. To harówka, związana ze zdobywaniem i przetwarzaniem jedzenia, żeby
przetrwa
ć. Pracują, bo nie mają wyboru, a jeśli już, to jest on ograniczony. Ich praca z całą
pewno
ścią związana jest z przetrwaniem".
“Wydaje się, że istnieje wyższy cel ich działalności. Kłopot polega na tym, że ludzie ci mogą nie
do
żyć czasów, gdy zostanie on osiągnięty. Ich sytuacja jest raczej beznadziejna. Pracują dla
nast
ępnej generacji, swoich dzieci i dzieci ich dzieci."
MONITOR: “Wróć na ląd. Co widzisz?"
C.B.: “W porządku. Ziemia nie może podtrzymać życia. Jest to wynikiem zagłady. Jest jałowa, po
prostu sam kurz i kamienie. Powierzchnia jest naturalna, ale nosi znamiona sztucznej ingerencji.
Moja nie
świadomość popycha mnie z powrotem ku budowli w wodzie".
MONITOR: “Więc idź tam".
C.B.: “Na zewnątrz konstrukcji nie widzę żadnego życia. Woda jest tak jałowa jak ląd. Nie ma tu
nic, zupe
łnie nic. Czuję, że powinienem przenieść się w czasie do przodu".
“Hmm. Teraz to miejsce roi się od życia, przynajmniej w wodzie. To ciekawe. Występuje tu zarówno
subprzestrze
ń, jak i życie fizyczne. Sprawdzam jeszcze raz w pierwotnym czasie. Nie było ani
subprzestrzeni, ani
życia fizycznego. Dziwne. Tam gdzie nie ma życia fizycznego, nie ma też
subprzestrzeni. Tak jakby te dwa
światy istniały równolegle, współpracowały ze sobą. Jeden nie
istnieje bez drugiego, albo przynajmniej
życie subprzestrzenne nie pojawia się, jeśli nie ma życia
fizycznego."
MONITOR: “Co masz na myśli mówiąc 'życie w subprzestrzeni'? Jakiego rodzaju życie?"
C.B.: “Wszędzie są małe zwierzęta subprzestrzenne. Wyglądają jak duchy ryb. To duchy ryb czy
te
ż ich subprzestrzennych postaci. Między zwierzętami fizycznymi a ich subprzestrzennymi
postaciami istnieje silny zwi
ązek. To tak jakby należały do jednego stada albo trzody, w zależności
od zwierz
ęcia. Kiedy zostało zniszczone środowisko fizyczne, ucierpiało zarówno życie fizyczne jak
i subprzestrzenne. Gdy
środowisko doszło do siebie, obydwa światy znów mają się dobrze. Wydaje
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-32.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:59]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
si
ę również, że działalność ludzi w budowli miała coś wspólnego z uzdrawianiem środowiska. Nie
zdo
łali zrobić wszystkiego, ale mieli swój udział w szczęśliwym zakończeniu".
MONITOR: “W porządku. Courtney, celem były 'Formy elementarne'".
C.B.: “Co? Przecież tego nie ma na liście! Co to są formy elementarne? Wiesz, że nie mam już
czasu na takie ciekawostki. Ksi
ążka musi być wkrótce złożona u wydawcy i... Co to są formy
elementarne?"
MONITOR: “Wytłumaczą ci, Courtney. To bardzo ważne, byśmy rozumieli formy elementarne. Ja
widz
ę je od lat. One występują wszędzie i nie można ich ignorować tylko dlatego, że nie są
humanoidami". Mój monitor przechodzi do wyja
śnienia, czym są formy elementarne i dlaczego się
nimi interesuje. Poch
łania mi to pozostałą część dnia, ale w końcu uświadamiam sobie, że jego
troska jest uzasadniona, oraz
że muszę wspomnieć o tych formach życia w mojej książce.
Uzyska
łem również dane SRV, które sugerują, że wiele istot pozaziemskich w równym stopniu
troszczy si
ę o te inne formy życia, co o nas.
Komentarz
Literatura na temat porwa
ń przez UFO ciągle donosi, jakoby Szarzy mówili ludziom, że nie mogą
bezczynnie przygl
ądać się, jak niszczymy życie fizyczne i toczące
si
ę obok, związane z nim życie “w innym wymiarze". Szczerze mówiąc, dotychczas nie rozumiałem,
co to oznacza. Wydaje si
ę, że ludzie są ogólnie nieświadomi tego szerokiego spektrum niższego
poziomu
życia nie-fizycznego i pozostają całkiem ślepi na subtelną więź, jaka istnieje między
fizycznymi i niefizycznymi postaciami tego
życia.
Po cz
ęści, ludzka niewiedza wynika z problemów, jakie sprawia nam postrzeganie
subprzestrzennego (lub niefizycznego)
życia w ogóle. W wielu kręgach kwestia, czy ludzie mają
dusze czy nie, pozostaje kontrowersyjna. Wi
ększość ludzi, gdy ich o to zapytać, odpowiada, że
dusza istnieje, ale naukowcy rzadko próbowali j
ą zbadać. Przy takim wysokim stopniu dezorientacji,
jaki panuje w
śród elity naukowej w kwestii naszych ludzkich postaci subprzestrzennych, nie należy
si
ę dziwić, że nawet nie zaczęliśmy zadawać pytania, czy inne formy życia mają niefizyczne
odpowiedniki.
Ludzie ogólnie nie postrzegaj
ą samych siebie jako strażników życia na tej planecie; skłonni są
raczej uwa
żać się za właścicieli ogrodu, który mają do dyspozycji. Nic dziwnego, że przy takich
pogl
ądach na inne życie, kwestia istnienia subprzestrzeni całego życia, tak ludzkiego jak i
nieludzkiego, jest rzadko podnoszona. Ale teraz wiem,
że pytanie to jest na tyle ważne, by je
zadawa
ć. Poznałem też na nie odpowiedź.
Ca
łe życie subprzestrzenne zależy od życia fizycznego. Nie znam wszystkich aspektów tej
zale
żności, ale wiem, że ona istnieje. Gdy niszczymy nasze środowisko fizyczne, gdy niszczymy
gatunki, utrudniamy
życie lub zadajemy ból innym niż ludzka formom istnienia, hamujemy zdolność
subprzestrzennego
życia do ewoluowania. Życie fizyczne i niefizyczne przebiegają równolegle;
jedno nie toczy si
ę bez drugiego. Jeżeli my – ludzie mamy stać się prawdziwymi obywatelami
galaktyki, b
ędziemy musieli zmienić swoje poglądy na inne życie, na całe życie. A może się to
okaza
ć trudniejsze do zaakceptowania niż fakt, że istnieją istoty pozaziemskie.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-32.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:59]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 33: WYDARZENIE, KTÓRE ZNISZCZYŁO MARSA
Je
żeli na Marsie istniał kiedyś ekosystem, to co go zniszczyło? Dane SRV z okresu
poprzedzaj
ącego jego zagładę nie wskazują na to, że Marsjanie posiadali technikę zdolną
zniszczy
ć całe swoje środowisko, nie mówiąc już o atmosferze planety. Opierając się na danych
przedstawionych w poprzednich rozdzia
łach, wiemy już, że Szarzy zniszczyli swój świat przez
nierozwa
żne działania, oraz że ludzie najwyraźniej idą podobną drogą. Ale Mars to co innego. Jak
wydaje si
ę od samego początku naszych badań, upadek środowiska tej planety związany jest z
jak
ąś katastrofą naturalną. Wielu różnych teleobserwatorów doszło do wniosku, że katastrofa
nast
ąpiła po jakimś astronomicznym wydarzeniu, związanym być może z kometą lub asteroidem.
Obrali
śmy zatem cel, który miał zidentyfikować przyczynę upadku cywilizacji Marsjan. Jak się
okaza
ło, ta sesja SRV była jedną z dwu ostatnich, które przewidzieliśmy dla celów tej książki.
Przypomn
ę Czytelnikom, że po opracowaniu wstępnej listy celów wiele miesięcy wcześniej,
skrupulatnie unika
łem zaglądania na listę, żeby nie pobudzać swego świadomego umysłu do
formu
łowania opinii przed faktycznymi sesjami. Nasza skłonność do ciągłego powiększania listy
przez dodawanie celów ad hoc by
ła jednak na tyle silna, że nigdy nie kusiło mnie, by myśleć o
celach, które nie zosta
ły mi jeszcze przydzielone. Ale kiedy nadszedł czas przedostatniej sesji,
pami
ętałem, że jeszcze nie korzystałem z celu identyfikującego upadek cywilizacji Marsjan
(sytuacja, która nie zdarzy
ła mi się przy żadnym innym celu). Kiedy sesja się zaczęła, wstępny
sygna
ł od celu wskazywał, że celem sesji faktycznie byli Marsjanie. Tak więc, sesja ta, która
zacz
ęła się w warunkach Typu 4, faktycznie przeprowadzona została w warunkach mieszanych
Typu 4 i Typu 6.
Data: 29 wrze
śnia 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 5966/2695
Dane wst
ępne wskazywały, że cel związany jest z ruchem i twardym, naturalnym lądem.
C.B.: “Dostrzegam kolory brązowy i beżowy. Powierzchnie są kamieniste, a temperatura bardzo
niska. S
łyszę niesamowite odgłosy wiatru, jakby huraganu. Dostrzegam też coś okrągłego i na AOL
odbieram katastrof
ę na Marsie".
MONITOR: “Po prostu trzymaj się struktury i przejdź do Fazy 3".
Mój szkic Fazy 3 jest prostym wyobra
żeniem dwu okrągłych obiektów.
C.B.: “Przechodzę do Fazy 4. Wydaje się, że przynajmniej jeden z okrągłych obiektów jest planetą.
Nadal widz
ę brązy, kamieniste powierzchnie i wyczuwam coś zimnego. Odczuwam też silne
zaburzenia atmosferyczne, zw
łaszcza ruch wirowy. Z planetą tą związani są ludzie, którzy obecnie
znajduj
ą się w stanie panicznego przerażenia. Tu na dole panuje niesamowite poruszenie.
Odbieram na AOL dwie rzeczy, obydwie z linii sygna
łu. Jedna z nich przypomina księżyc lub
asteroid, a druga to Mars".
MONITOR: “Courtney, przejdź od razu do Fazy 6. Masz właściwy cel. To katastrofa na Marsie. Po
prostu zosta
ń w strukturze i kontynuuj".
Monitor ka
że mi naszkicować planetę i mniejszy z obiektów. Zaznaczam Ziemię w stosunku do tych
dwóch obiektów i wykorzystuj
ę technikę SRV, która pozwala mi zidentyfikować kierunek ruchu
mniejszego obiektu wzgl
ędem Marsa. Rysuję również linię czasu tego wydarzenia.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-33.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:51:01]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
C.B.: “Mniejszy obiekt ma nieregularny kształt, jest przechylony. Ma niezmiernie rzadką
atmosfer
ę," mierzalną jedynie na poziomie molekularnym. Obiekt ten przeszedł przez krawędź
atmosfery wi
ększego obiektu. Atmosfera planety była stosunkowo gęsta i obiekt przebił się dalej
przez stratosfer
ę. Obszar, gdzie obiekt przebił atmosferę będę nazywał obszarem przecięcia".
“Badam teraz planetę. Początkowo nie było wielkiego zniszczenia atmosfery. Duże zaburzenia
wyst
ępowały w pobliżu obszaru przecięcia. Gdzie indziej prawie nic się nie działo, występowało
jedynie dr
żenie atmosfery całej planety. W miarę zbliżania się do obszaru przecięcia, nasila się
poziom zaburze
ń."
“Po początkowej turbulencji, obiekt spowodował falowanie atmosfery, podobnie jak wrzucony do
wody kamie
ń tworzy na niej rozbiegające się kręgi. Ta fala rozrosła się do atmosferycznej fali
p
ływowej."
“Zaburzenia atmosferyczne początkowo nie miały większego wpływu na zjawiska powierzchniowe.
Nie przypomina
ło to trzęsienia ziemi, w którym wszystko ulega zniszczeniu od razu."
“Fala przeszła przez atmosferę i spotkała się z drugim swoim końcem. Odbiła się lub przeszła przez
sam
ą siebie, a następnie wróciła do obszaru przecięcia i powtórzyła zjawisko odbicia czy przejścia,
wytwarzaj
ąc wibrujące drganie. Wywołało to rezonans. Rezonans stał się podstawowym motorem
zmiany warunków atmosferycznych. Zag
łuszył wszystkie inne źródła wpływu, takie jak np. ciepło
s
łoneczne. Najwyraźniej, grawitacja nie była na tyle silna, by szybko wytłumić drgania. Tak więc
trwa
ły one przez długi czas."
“Istoty na planecie były atakowane stopniowo. Zmieniły się wszystkie wzorce pogodowe. Warunki
na planecie zacz
ęły się powoli pogarszać. Wyżywienie stało się problemem, ponieważ nie rosły
żadne zboża. Problem przedstawiał też deszcz. Początkowo były zarówno powodzie jak i susze."
“Atmosfera przez długi czas była na tyle gęsta, że pozwalała na oddychanie, ale ciągłe falowanie
stopniowo rozrzedza
ło atmosferę. Siła przyciągania planety nie była w stanie przeciwdziałać
kinetycznej energii falowania."
MONITOR: “W porządku, Courtney. Wystarczy. Cel brzmiał 'Marsjanie / upadek cywilizacji
(wydarzenie)'. To fascynuj
ące. Będzie to całkiem nowy obszar poszukiwań dla naukowców,
badaj
ących turbulencję i dynamikę cieczy w atmosferach planet".
Komentarz
Proces, którego by
łem świadkiem, był absolutnie fascynujący. To coś po prostu nie mogłoby
wydarzy
ć się na Ziemi, ze względu na większą grawitację, jaka tutaj panuje. Grawitacja szybko
wyt
łumiłaby fale atmosferyczne, powstałe w wyniku przejścia asteroidu czy komety. Na Marsie
jednak, du
że fale powstawały przez dłuższy czas, być może cale lata. Wystarczyło więc czasu, aby
Marsjanie zdali sobie spraw
ę, że z ich planetą dzieje się coś poważnego, a Federacja wysłała
z
łożoną z Szarych brygadę ratunkową.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-33.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:51:01]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 34: PRZYSZŁA KULTURA NA ZIEMI
.Poni
ższy rozdział prezentuje dane z ostatniej sesji, którą wykorzystaliśmy do naszych badań.
Chocia
ż cel znajdował się na pierwotnej liście celów, opracowanej przeze mnie i mojego monitora
w trakcie tej sesji, w przeciwie
ństwie do poprzedniej, dotyczącej Marsa, zupełnie o nim
zapomnia
łem. Wyniki sesji zaskoczyły mnie, jak się okazało, przyjemnie. Muszę przyznać, że do
czasu jej zako
ńczenia miałem dość pesymistyczną wizję przyszłości ludzi na Ziemi. Zastanawiałem
si
ę nawet, dlaczego istoty pozaziemskie wkładają tyle Wysiłku w pomaganie nam, skoro jesteśmy
gatunkiem zmierzaj
ącym do samobójstwa. Na szczęście, wiem teraz, że istnieje powód ich
wysi
łków.
Data: 30 wrze
śnia 1994
Miejsce: Atlanta, Georgia
Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg
łość
Wspó
łrzędne celu: 4395/0241
Dane wst
ępne do Fazy 2 wskazywały, że cel związany jest z suchym lądem, płynem i sztucznymi
konstrukcjami. Od razu mia
łem też wrażenie przemieszczenia w czasie.
Mój szkic w Fazie 3 przypomina wiruj
ącą kulę. Wykonuję operację przemieszczenia SRV, która
przenosi mnie bezpo
średnio na miejsce celu. Znajduję się w gęstym i skomplikowanym środowisku.
C.B.: “Mam poczucie złożonego ekosystemu. Są tu istoty, jacyś humanoidzi. To miejsce
przypomina d
żunglę z obfitą roślinnością. Wszystko jest powiązane czy uzależnione od reszty, jak
w naczyniach po
łączonych lub w środowisku biologicznym dżungli. Odbieram AOL Ogrodu w
Edenie, ale nie jest to Ogród w Edenie. Po prostu sprawia takie wra
żenie. Miejsce jest zadbane".
Przechodz
ę do Fazy 6, gdzie konstruuję i badam linię czasu. Zaznaczam czas celu i trzy inne
wa
żne punkty pomiędzy czasem celu a dniem sesji.
“Wydaje się, jakby między chwilą obecną a czasem celu była różnica trzystu lat. W punkcie
czasowym celu widz
ę, że humanoidzi to z całą pewnością ludzie. Noszą zwykłe ubrania i zdaje się,
wykonuj
ą pracę związaną ze środowiskiem."
“Pierwszy pośredni punkt w czasie wskazuje na poważną degenerację środowiska na szeroką
skal
ę. W punkcie trzecim następuje początek regeneracji środowiska. Poczekaj chwilę, sprawdzę
inne punkty..."
“W punkcie czasowym celu ekosystem zaczyna się umacniać, w tym sensie, że staje się
samowystarczalny. Wra
żenie złożoności, jakie odniosłem na początku sesji związane było z
dos
łowną złożonością roślinności w ekosystemie."
“Nadal jestem w punkcie czasowym celu; nie wygląda na to, żeby ludzie mieli jakieś schrony na
powierzchni.
Poruszaj
ą się bez pomocy pojazdów o napędzie benzynowym. Już nie dewastują środowiska.
Dogl
ądają go. Ich mentalność zorientowana jest na przetrwanie, a nie eksploatację. Mają głębokie
poczucie,
że przeszli przez najgorszy okres, a teraz mogą odbudować planetę. Wcześniej zawsze
istnia
ły jakieś wątpliwości."
MONITOR: “Skup się na różnorodności biologicznej".
C.B.: “Nie ma tyle gatunków, co obecnie, ale powiedzmy, tyle, ile było sto lat przed punktem
czasowym celu. Ludzie kieruj
ą swoje wysiłki głównie na stworzenie złożonego, interaktywnego
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:51:05]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
systemu planetarnego".
MONITOR: “Skup się na kwestii Federacji / wzajemnego oddziaływania".
C.B.: “Współdziałanie między tymi ludźmi a Federacją trwa przez cały okres od chwili obecnej do
punktu czasowego celu. Wygl
ąda na to, że Federacja obserwuje i ofiarowuje swe przewodnictwo,
ale jeszcze nie pomaga ludziom wyj
ść z kłopotów. Ludzie muszą zrobić to sami".
MONITOR: “Skup się na kwestii przedstawicielstwa".
C.B.: “W punkcie czasowym celu, jak również wcześniej, istnieje subprzestrzenna reprezentacja
ludzi. Ale wkrótce po naszej obecnej sesji, nast
ąpi dialog pomiędzy fizycznymi ludźmi a Federacją.
W miar
ę upływu czasu, fizyczni ludzie staną się działaczami, przedstawicielami, czy może ścisłymi
wspó
łpracownikami Federacji. Mam wrażenie, że ludzie upodabniają się do pierwotnego Adama i
Ewy, mened
żerów gatunków we wczesnym projekcie genetycznej ewolucji na Ziemi. Tym razem
jednak owi mened
żerowie będą wywodzić się z naszej planety".
“W punkcie czasowym celu, ludzie przestają być właścicielami Ziemi, a stają się jej strażnikami.
Jeszcze nie nast
ąpiła całkowita regeneracja planety, ale widać już ogrody, połacie kwitnącego
życia, które będą coraz większe."
“Ekosystemy są na ogół otwarte, ale tworzy się też enklawy dla jeszcze nie wprowadzonych
gatunków."
MONITOR: “Skup się na środowiskach ludzkich".
C.B.: “Poczekaj... W czasie obecnej sesji nie ma żadnych szczególnych środowisk. W pierwszym
punkcie po
średnim na linii czasu następują kłopoty, ale ludzie dopiero zaczynają myśleć o
stworzeniu specjalnych sanktuariów. W punkcie nast
ępnym zaczyna się scenariusz Szalonego
Maksa. Nast
ępuje krańcowe spustoszenie terenu. Nadal występuje życie, ale na ogół pustynne lub
w najlepszym wypadku w
środowisku zbliżonym do sawanny. W punkcie trzecim pełną parą
dzia
łają specjalne ludzkie środowiska typu sanktuarium".
MONITOR: “Skup się na ludzkich protokołach do dialogu z Federacją".
C.B.: “W porządku. Kieruję nieświadomość na protokoły... Nic specjalnego. Federacja zna
angielski, podobnie jak inne j
ęzyki. Nie oczekują niczego nadzwyczajnego. Federacja przygotuje
wszystkie ogniwa potrzebne do porozumienia. Ludzie musz
ą tylko zasygnalizować, że są gotowi".
MONITOR: “Zbadaj bezpośrednio koncepcję pomocy ze strony Federacji".
C.B.: “Oni udzielają jedynie nieformalnej pomocy. Ludzie sami muszą znaleźć wyjście z zaistniałej
sytuacji. Wk
ład Federacji jest bierny, w tym sensie, że ona jedynie obserwuje; ale i czynny, bo
jednocze
śnie ukazuje ludziom cel, do którego powinni dążyć. Nie uwolnią nas od problemów
wp
łacając kaucję. Musimy być gatunkiem dojrzałym i pomocnym, a nie zależnym od innych,
dojrza
łość zaś przychodzi wraz z doświadczeniem".
MONITOR: “W porządku. Jeśli zechcemy poznać przeznaczenie będziemy chyba musieli
poczeka
ć do następnego projektu. Zakończmy sesję. Courtney, znowu jest nadzieja. Celem była
'Ziemia / przysz
ła kultura'".
C.B.: “Naprawdę? Całkiem o tym zapomniałem; upłynęło sporo czasu, od opracowywania listy
'Ziemia / przysz
ła kultura'... Wygląda na to, że moja nieświadomość wiedziała, co jeszcze będzie mi
potrzebne do ksi
ążki. Ludzkość otrzyma drugą szansę. Dobra nasza!"
Komentarz
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:51:05]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Ludzie si
ę zmienią. Będziemy świadkami zniszczenia naszej własnej planety – naszego domu. Dla
ludzko
ści nastąpi długi okres ciężkich doświadczeń. Jednak strata ta nie pójdzie na marne.
Wspólnie nauczymy si
ę czegoś Niektórzy Czytelnicy mogą nie przyjmować do wiadomości, że
Ziemia stanie si
ę planetą kurzu, po czym, pod rządami ludzi mądrzejszych, odrodzi się niczym
Feniks z popio
łów. Nie zmienia to jednak faktu, że dane SRV wyraźnie wskazują, iż taka faza
nast
ąpi, a gdyby rozpatrzeć sprawę z punktu widzenia logiki i wiedzy na temat ludzkiego umysłu,
wniosek musia
łby być taki sam. Problem nie polega na tym, że na Ziemi żyje za dużo ludzi w
stosunku do jej ograniczonej powierzchni. Planeta mog
łaby utrzymać o wiele większą populację niż
obecnie. K
łopot w tym, że z natury swej ludzie pragną życia co najmniej tak dobrego, jakim cieszą
si
ę zamożne elity. Będziemy bez opamiętania eksploatować surowce naturalne, żeby zaspokoić
wyszukane pragnienia. Nik
ła łączność pomiędzy naszym umysłem świadomym a jego
subprzestrzenn
ą postacią nie pozostawia nam innego wyboru, jak gonić za szczęściem na drodze
fizycznych zmys
łów. Większa część ludzkości będzie nadal walczyć, by w nieskończoność
polepsza
ć swój fizyczny dobrobyt, aż w końcu nasza planeta odmówi nam posłuszeństwa, niszcząc
du
żą część ludzkości. Na szczęście nie całą. To w tym momencie zacznie się tak zwany scenariusz
Szalonego Maksa, a ludzie zaczn
ą rozważać swoje życie w kategoriach przetrwania.
Federacja nas nie uratuje. Je
żeli nie powstrzymała Szarych od autodestrukcji, dlaczego miałaby
robi
ć to w przypadku ludzi? Ale spójrzmy na sprawę z innego punktu widzenia. Ile dobrego wynikło
z obecnego kierunku ewolucji Szarych, dzi
ęki ich przeszłym doświadczeniom? Z takich trudów rodzi
si
ę wielkość, która z całą pewnością jest też przeznaczeniem naszego gatunku.
Zdaj
ę sobie sprawę, że większość Czytelników widzi czarno ten scenariusz najbliższej przyszłości.
Ale prawda jest taka,
że nasza przyszłość, jako gatunku, jest świetlana. Ciężar nadchodzących
wyzwa
ń nie powinien przesłonić wizji czekającej nas potem chwały. Niemal we wszystkich sesjach
SRV, jakie przedstawi
łem w niniejszej książce, skupiałem uwagę na problemach ściśle związanych
z nasz
ą obecną sytuacją. Problemy te obejmują kłopoty ze środowiskiem, słabość więzi pomiędzy
umys
łem a ciałem u naszego gatunku oraz wzajemne relacje między ludźmi. Federacją, Szarymi a
Marsjanami. Rzeczywi
ście, wszystko, czego byłem świadkiem podczas sesji SRV, wiąże się z
ogóln
ą ideą wielu gatunków, próbujących rozwiązać wspólne problemy. Było to konieczne, acz
chyba zrozumia
łe, ograniczenie moich badań.
Jednak
że obecna sesja każe nam spojrzeć dalej w przyszłość. Gdzieś około roku 2000 my – ludzie
w znacznym stopniu otrz
ąśniemy się z problemów, jakie sobie sami stworzyliśmy. Jako grupa lepiej
sobie z nimi poradzimy;
staniemy si
ę dojrzalszym gatunkiem. Skierujemy uwagę na otaczający nas wszechświat, i tak jak
kiedy
ś, będziemy pomagać walczącemu życiu. Nauczymy się też kochać w szerzej pojętym sensie
tego s
łowa.
Poniewa
ż nie posłałem swego umysłu dalej niż trzysta lat od chwili obecnej, mogę tylko
przypuszcza
ć, że taki nowy i mądrzejszy gatunek ludzki nie będzie siedział z założonymi rękami.
We wcze
śniejszych sesjach członkowie Federacji dali mi do zrozumienia, że pragną, by ludzie
do
łączyli do szeregów organizacji jako jej pełnoprawni członkowie i pomagali Federacji w
zasiedlaniu galaktyki. U istot, które obserwowa
łem podczas ostatniej sesji, wyczułem świadomość,
która nie pasowa
ła do wojowniczego typu badaczy galaktyki. Byli to raczej “czciciele" życia. Kiedy
przyszli ludzie stan
ą się łagodnymi, ale nie biernymi istotami, a destruktywność nie będzie już ich
wiod
ącą cechą, nasza dobrowolna więź z Federacją stanie się pełnowartościowa.
Podejrzewam,
że ludzie roku 2000 stanowią prototyp jeszcze bardziej rozwiniętych istot, które, jak
ufam, do 3000 roku osi
ągną szczyty rozwoju. Trudno wyobrazić sobie rolę, jaką przyjdzie nam
odgrywa
ć w dramatach galaktycznych, które odsłonią się przed nami w miarę obcowania z innymi
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:51:05]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
gatunkami. Czuj
ę się mały, kiedy pomyślę, w jak niewielu miejscach i czasach był mój umysł. Nie
mam poj
ęcia, w co my, ludzie, zaangażujemy się za dwa tysiące lat albo w jeszcze odleglejszej
przysz
łości. Czy zostaniemy w końcu przywódcami Federacji? Czy pomożemy Federacji w
zasiedleniu pozosta
łej części Mlecznej Drogi? Czy ostatecznie sięgniemy po inne sfery naszego
wszech
świata, które leżą w odległych i obcych galaktykach?
Wszystkie moje wysi
łki w teleobserwacji przekonały mnie, nie pozostawiając co do tego cienia
w
ątpliwości, że naprawdę jesteśmy czymś więcej niż tylko ciałami fizycznymi. Nasze połączone
osobowo
ści, fizyczna i subprzestrzenna, nigdy nie zakończą swego ewolucyjnego marszu.
Odczuwam czyst
ą radość, gdy pomyślę o całym szeregu nieznanych jeszcze możliwości istnienia.
Gdy poradzimy sobie z wyzwaniami i trudami, czeka nas pe
łna cudów, bezkresna przyszłość.
Doprawdy, Bóg by
ł hojny, dając ludziom w podarunku życie.
Za kilka lat nauczymy si
ę żyć z Marsjanami. Potem zaczniemy otwarcie nawiązywać kontakty z
innymi gatunkami, nie wy
łączając Szarych. W końcu, przy pomocy własnych statków odważymy się
opu
ścić Ziemię, przywróciwszy ją wcześniej do stanu kwitnącego zdrowia i pełni życia. Nie wiem,
co jeszcze b
ędziemy robić. Ale będę tam, podobnie jak każdy z was, a pewnego dnia wszyscy
razem odkryjemy dalsz
ą przyszłość. Na razie nadszedł czas, by uwolnić się od strachu i niechęci i
spojrze
ć w kierunku Marsa. To następny krok w ewolucji naszego gatunku (Być może dane z
teleobserwacji mog
łyby pomóc w określeniu natury przyszłych wydarzeń. Wówczas wystarczyłoby
zmieni
ć swoje zachowanie tak, by stworzyć nowy wymiar czasu, w którym wydarzenia te nie
dosz
łyby do skutku. Biorąc jednak pod uwagę obecną genetyczną dysfunkcjonalność ludzi –
zw
łaszcza naszą słabą łączność pomiędzy ciałem a umysłem – wątpię, abyśmy byli w stanie
odsun
ąć ponure widmo katastrofy ekologicznej). W ten sposób zbliżymy się do wielkiej galaktycznej
rodziny... Jak najszybciej podj
ąć dialog z Marsjanami – to nasze najbliższe zadanie.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:51:05]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 35: SZKOLENIE DYPLOMATÓW
Je
żeli ludzie kiedykolwiek mają wejść do sfery galaktycznej, kwestią o podstawowym znaczeniu jest
uznanie,
że istnieją (co najmniej) dwie formy życia – fizyczna i subprzestrzenna. Jesteśmy istotami
mieszanymi. Nasze formy fizyczne zamieszkuj
ą formy życia subprzestrzeni. Fizyczne formy życia
to tymczasowe stworzenia, w tym sensie,
że ostatecznie umierają. Subprzestrzenne postaci tych
form nie umieraj
ą nigdy. Nasze ludzkie “dusze" to po prostu subprzestrzenne jaźnie, które żyją
nadal, kiedy nasze fizyczne cia
ło ulegnie rozkładowi.
Zdolne do odczuwania, rozwini
ęte rasy rozumieją to wszystko i aktywnie porozumiewają się tak w
sferze fizycznej, jak i niefizycznej. Mog
ą one postrzegać obydwa światy równocześnie,
wykorzystuj
ąc swe fizyczne i subprzestrzenne systemy nerwowe. Ludzie, być może na skutek
unikalnej struktury genetycznej, normalnie nie dysponuj
ą takimi zdolnościami, ale mogą wyrobić je
w sobie na drodze treningu. Kompetentne i profesjonalne szkolenie nie jest tanie, dlatego radz
ę
podejmowa
ć je tylko tym, którym przyda się ono do komunikacji i zbierania danych. Dyplomaci
galaktyczni s
ą idealnymi kandydatami do takiego szkolenia. Naukowcy i historycy to kolejne grupy,
które mog
łyby z niego skorzystać.
W rozdziale niniejszym przedstawiam zarys kursu wzajemnej komunikacji fizyczno-
subprzestrzennej. Kurs sk
łada się z trzech oddzielnych części. Pierwsza z nich obejmuje naukę
specyficznej techniki medytacji i polecam j
ą jako wstępny, minimalny poziom szkolenia dla
ka
żdego, kto pragnie sięgać dalej, poza zmysły fizyczne. W tym wstępnym szkoleniu nie są
potrzebne
żadne środki ostrożności. Wydaje mi się nawet, że na tym etapie byłoby dobrze zacząć
szkoli
ć dzieci. Być może do-szłyby do wniosku, że jest to bardziej “klawe" niż pojedynkowanie się
za pomoc
ą “laserowych strzelawek".
Drugi poziom nauki polega na wprowadzaniu uczniów w odmienne stany
świadomości. Armia
ameryka
ńska uważała to za warunek wstępny szkolenia w teleobserwacji. W zakres tego drugiego
etapu kursu wchodzi praca z opracowan
ą przez Instytut Monroe'a techniką Hemi-Sync.
Trzeci poziom szkolenia to formalny instrukta
ż w SRV.
Pragn
ę zwrócić uwagę Czytelników, że żadna z instytucji czy grup, które formalnie bądź
nieformalnie tutaj wymieniam, nie podpisuje si
ę pod proponowanym przeze mnie programem. Nie
jest to równie
ż reklama ich produktów jako pomocnych w badaniu UFO i ET. Niniejszy program
szkoleniowy zrodzi
ł się w wyniku moich własnych badań. Żadna z firm czy grup nie szkoli ludzi na
galaktycznych dyplomatów. Mimo to do
świadczenie wskazuje, że umiejętności, których uczą,
mo
żna połączyć, osiągając dobry efekt końcowy. Podkreślam jednak, że to moje opinie w tej
kwestii, a nie grup faktycznie prowadz
ących szkolenia.
Poszczególne cz
ęści kursu, które przedstawiam poniżej, świetnie się uzupełniają, ale należy
praktykowa
ć je oddzielnie. Muszę też ostrzec Czytelników, że kompletny kurs może zawierać
pewne ryzyko. W przypadku niektórych jednostek zachodzi bowiem mo
żliwość niedobrego wpływu
szkolenia, a nie wiem, na ile zjawisko to jest cz
ęste. Tak więc pełnemu kursowi powinny poddawać
si
ę tylko osoby, mające wsparcie instytucji, które dają właściwy wgląd psychologiczny we wszystkie
sprawy zwi
ązane z rozwojem ucznia. Szkolenie otwiera człowieka na takie rodzaje doznań, które
ca
łkowicie odbiegają od standardowych doświadczeń w naszym życiu. Na przykład, niektórzy
studenci mog
ą przeżyć szok, gdy doświadczą telepatycznego odbioru myśli. Bez właściwego
przewodnictwa, ucze
ń może popaść w paranoję, podejrzewając, że wszystkie jego myśli w
rzeczywisto
ści są manipulowane przez niewidzialne istoty. Ludzie muszą być na to przygotowani, a
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (1 z 6) [2008-10-29 23:51:10]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
po zako
ńczeniu szkolenia, pozostawać pod uważną obserwacją, aby w szczególnie trudnych
chwilach mogli uzyska
ć właściwą poradę doświadczonych nauczycieli.
Poni
ższy opis programu proszę potraktować jak wzór na przyrządzenie prochu strzelniczego. Wzór
ten jest dost
ępny dla każdego, a wobec braku nadzoru, zawsze może trafić w ręce ludzi, którzy
b
ędą go mieszać we własnej piwnicy i niechcący wysadzą się w powietrze. Encyklopedia, w której
wzór zosta
ł podany, nie ponosi winy za ich nieszczęście, ponieważ w wolnym społeczeństwie
samej wiedzy nie mo
żna i nie należy ukrywać przed opinią publiczną. Podobnie, każdy, kto odbywa
przedstawiany tu przeze mnie kurs, powinien mie
ć zapewniony odpowiedzialny nadzór. Każda
grupa, firma czy instytucja zach
ęcająca do tego kursu lub stawiająca go jako warunek zatrudnienia
musi po prostu wliczy
ć koszt nadzoru w ogólne koszty całego programu. Grupy, które faktycznie
przeprowadzaj
ą szkolenie, na ogół nie zapewniają nadzoru. Trenujący i pracodawcy muszą tego
dopilnowa
ć.
Wszystkie osoby podejmuj
ące kurs, robią to na własne ryzyko. Nie jestem wyszkolonym psychiatrą
ani nie mam
żadnego formalnego przeszkolenia w sprawach, które pozwoliłyby mi dostrzec u kogoś
cechy wskazuj
ące, że kurs stanowi zagrożenie dla jego lub jej stanu umysłowego. Tym niemniej,
zaprojektowa
łem kurs w taki sposób, by był on jak najbardziej bezpieczny, a w obecnej chwili nie
znam nikogo na Ziemi, kto zbada
ł te kwestie bardziej dogłębnie niż ja.
Opracowa
łem ten kurs na własne ryzyko. Nie miałem żadnego psychiatry, który obserwowałby
moje post
ępy. Z drugiej jednak strony, byłem bardzo ostrożny, mając na uwadze własną
świadomość. Najpierw nauczyłem się Medytacji Transcendentalnej, która dała mi wgląd we własną
z
łożoność subprzestrzenną. Następnie przeszedłem przeszkolenie w programie MT-Sidhis, a
dopiero potem si
ęgnąłem po możliwości, jakie oferował Instytut Monroe'a. Na końcu opanowałem
SRV. Jednak pomimo tego stopniowania do
świadczenia te wstrząsnęły mną do szpiku kości. W
przeci
ągu zaledwie dwóch lat, runęła cała fasada moich wyobrażeń na temat świata. Dotarło do
mnie,
że nie jesteśmy sami we wszechświecie i że tę wymiarową rzeczywistość dzielą ze mną
niefizyczne istoty. Dowiedzia
łem się, że w niedalekim sąsiedztwie powstawały i upadały cywilizacje
istot pozaziemskich, a niektóre z nich podró
żują w czasie z taką łatwością, jak ja przechodzę przez
ulic
ę. Musiałem na nowo zdefiniować swoje rozumienie Boga i całej religii. Nie sposób
zrelacjonowa
ć, jak bardzo musiałem się przystosować i rozwinąć, żeby stawić czoło otwierającej się
przede mn
ą rzeczywistości.
Tak wi
ęc, mam konserwatywne podejście do rozwoju, a program pomyślany jest w taki sposób, by
pozwoli
ć na stopniowe doświadczanie osobistego wzrostu. Ta bezpieczna droga jest również drogą
najbardziej efektywn
ą. Kurs zaczyna się od bezpiecznego i bezpośredniego doświadczenia własnej
egzystencji niefizycznej, dalej rozwija
świadomość w kierunku telepatii i wychodzenia z ciała, a
ko
ńczy się profesjonalnym programem SRV. Jeszcze ostatnia uwaga. Zaprojektowałem kurs w
sposób ci
ągły, gdzie po każdej części następuje kolejna, ale nie wiem, czy jest to absolutnie
konieczne. Jak s
ądzę, ważne jest, by studenci ukończyli wszystkie trzy części w rozsądnym okresie
czasu, nawet gdyby szkolenie w SRV wypad
ło jako pierwsze.
KURS NA GALAKTYCZNYCH DYPLOMATÓW
Część I
Zach
ęcam studentów, by nauczyli się Medytacji Transcendentalnej i programu MT-Sidhis. Istnieje
wiele form medytacji, ale tylko niektóre z nich faktycznie prowadz
ą do bezpośredniego doznania
w
łasnej niefizycznej jaźni. Pewne czynności, określane mianem medytacji to po prostu wyobrażenia
mentalne lub, co gorsza, wywo
łujące stres praktyki, które mogą doprowadzić do nieszczęścia. MT i
jego zaawansowana wersja w postaci programu MT-Sidhis s
łużą do wprowadzania człowieka w
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (2 z 6) [2008-10-29 23:51:10]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
stan bezpo
średniej świadomości swojej własnej jaźni. Praktykowanie tej medytacji jest naprawdę
pozbawione stresu i daje szereg naukowo udokumentowanych pozytywnych skutków ubocznych,
takich jak poprawa równowagi umys
łowej, większe zadowolenie z życia, poprawa fizjologii i lepsza
intuicja.
Nauczyciele MT s
ą świetnie wyszkoleni, a kurs przebiega identycznie, bez względu na to, kto jest
nauczycielem, czy gdzie odbywa si
ę nauka. Standaryzacja instruktażu i dostępność kursu to
elementy o podstawowym znaczeniu w ka
żdym większym programie, w którym konsekwencja
stanowi podstawowy czynnik.
Organizacja MT mo
że się nie podpisać pod moją propozycją wykorzystania MT do pomocy osobom
w ich stawaniu si
ę obywatelami galaktyki. To raczej moje osobiste obserwacje wskazują, że ludzie
praktykuj
ący MT osiągają świadomość bardzo zbliżoną do świadomości rozwiniętych istot
pozaziemskich i ludzi przysz
łości. Na wykładach publicznych, wielu nauczycieli MT tradycyjnie
skupia uwag
ę na fizjologicznych korzyściach, płynących z uprawiania Medytacji Transcendentalnej.
Wynika to prawdopodobnie z ich do
świadczeń, w których natrafiają na opór w stosunku do
niefizycznych aspektów oddzia
ływania medytacji. W naszym społeczeństwie łatwiej jest powiedzieć
ludziom,
że uprawianie MT poprawi ich ciśnienie krwi niż oznajmić im, że wkrótce staną się
świadomi własnych dusz.
Tym niemniej, prace Maharashiego Mahesh Yogi nie pozostawiaj
ą wątpliwości w tym względzie.
Wed
ług Maharashiego, wszystkie istoty, fizyczne i niefizyczne, zamieszkują sferę życia zwaną
relatywn
ą. W sferze tej istnieją różne poziomy. Przy takim założeniu, zarówno poziom fizyczny, jak i
subprzestrzenny, mieszcz
ą się w obrębie sfery względnej. Maharashi wyróżnia również pole,
nazywane absolutem, z którego bior
ą początek wszystkie rzeczy na poziomach względnych. Co
wi
ęcej, konsekwentnie nawiązuje on do potrzeby połączenia dwóch oddzielnych postaci (postaci
wzgl
ędnej i absolutu) istnienia każdego człowieka. Jeżeli nauczyciele MT nie kładą na to nacisku
podczas instrukta
żu, nie jest to ich winą ani próbą ukrycia czegokolwiek. Każdy musi poznać swą
ca
łkowitą jaźń przez bezpośrednie doświadczenie. MT to praktyka empiryczna. Ponieważ zwykła
percepcja wi
ększości z nas ogranicza się do fizycznych zmysłów, mówienie o własnej
subprzestrzeni i postaciach absolutu jest dla wi
ększości ludzi nie znających doświadczenia
medytacyjnego pozbawione sensu.
W MT ka
żdy dzień zaczyna się i kończy dwudziesto-minutową medytacją. Chociaż medytacja nie
przedstawia wi
ększych trudności, bardzo ważne jest, aby nauczyć się jej od kompetentnego i
wykwalifikowanego nauczyciela. Poza tym, kurs MT obejmuje sesje powtórkowe, które gwarantuj
ą,
że wszystka odbywa się właściwie.
Przydarzy
ło mi się kiedyś, że jakaś kobieta zapytała mnie, dlaczego ma płacić za kurs medytacji,
skoro mo
że to robić sama we własnym domu za darmo. Najpierw jej nie zrozumiałem. Myślałem, że
pyta mnie, dlaczego w ogóle nale
ży płacić za instruktaż. Powiedziałem jej, że nauczyciele MT
zarabiaj
ą w ten sposób na życie i muszą się utrzymać, jak każdy inny. Ale potem zdałem sobie
spraw
ę, że pytanie miało na celu zupełnie coś innego. Kobieta ta zakładała, że medytacja to coś,
co mo
żna samemu wymyśleć przy pomocy swojej jaźni lub wyczytać w książce. Tak więc
odpowiedzia
łem jej nieprawidłowo.
Czytelnicy tej ksi
ążki muszą zrozumieć, że właściwe uprawianie medytacji nie jest czymś, co
mo
żna samemu wykoncypować, ani czymś, czego można nauczyć się z książki. Kurs MT wyłonił
si
ę z prób i błędów na przestrzeni całych stuleci. MT to prosta, lecz zarazem wysoce wyrafinowana
i subtelna praktyka. Ci, którzy usi
łują opracować swoją własną procedurę, próbują na nowo
wymy
śleć koło, kiedy dokoła jeżdżą sportowe samochody.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (3 z 6) [2008-10-29 23:51:10]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Czytelnicy musz
ą zrozumieć, że uprawianie MT i programu MT-Sidhis bardzo różni się od
teleobserwacji. W teleobserwacji uzyskuje si
ę bezpośrednią wiedzę z innego miejsca i / lub czasu
przez wykorzystanie po
łączenia mentalnego między subprzestrzenią a danym miejscem. Można
tego dokona
ć jedynie dlatego, że jesteśmy również istotami niefizycznymi. Jednakże w MT i
programie MT-Sidhis nie wykorzystuje si
ę tego połączenia. W trakcie medytacji, człowiek na bazie
w
łasnego doświadczenia uczy się być świadomym swej całej jaźni, zarówno fizycznej jak i
subprzestrzennej. Zatem regularna medytacja prowadzi do rozwoju osobowo
ści kompletnej, w tym
sensie,
że staje się ona świadoma całego swojego zakresu. Ta empiryczna wiedza może
dostarczy
ć w życiu dużo osobistego zadowolenia, ponieważ nie trzeba już gonić za fizycznymi
przyjemno
ściami poprzez zmysł dotyku, wzroku, powonienia, słuchu czy smaku, by doświadczyć
wewn
ętrznego poczucia szczęścia, spełnienia i satysfakcji. Do sfery subprzestrzennej nie można
dotrze
ć bezpośrednio przez zmysły, tak więc fizyczna pogoń ostatecznie ponosi klęskę.
Bezpo
średnie doświadczanie własnej drugiej połowy dwa razy na dzień jest niezwykle
odpr
ężającym uczuciem i może przyczynić się do tego, że następne doświadczenia fizyczne
przynios
ą więcej zadowolenia, ponieważ nie będą już podszyte ukrytym pragnieniem kontaktu z
subprzestrzeni
ą.
Dla celów kursu dyplomacji galaktycznej, uczniowie powinni przeszkoli
ć się zarówno w MT, jak i w
programie MT-Sidhis. Kursy odbywaj
ą się w centrach MT (które ostatnio zostały rozszerzone i
przyj
ęły nazwę Wedyjskich Uniwersytetów Maharashiego) w większości dużych miast w wielu
stanach w ca
łym kraju. Nauka odbywa się wieczorami lub w weekendy. Cały kurs trwa około
tygodnia, natomiast program MT-Sidhis zajmuje troch
ę więcej czasu.
Po nauce MT (nie trzeba czeka
ć na ukończenie Sidhis) należy przeczytać dwie książki
Maharishiego. Pierwsza z nich to Nauka bycia i sztuka
życia, dostępna we wszystkich ośrodkach
MT i w wi
ększości księgarń. Radzę czytać ją powoli, nie więcej niż dwadzieścia stron na dzień.
Wa
żne punkty w tej książce na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie nieistotnych, a szybkie
czytanie mo
że przynieść tylko frustrację. Druga książka to tłumaczenie i komentarz Maharashiego
do pierwszych sze
ściu rozdziałów Bhagawad-Gity. Obydwie pozycje zawierają dużo informacji na
temat z
łożonej natury ludzkiej egzystencji.
Część II
Ta cz
ęść składa się z dwóch etapów. Pierwszy to wysłuchanie w domu trzydziestu sześciu taśm
oferowanych przez Instytut Monroe'a, znajduj
ący się w Faber, w Wirginii. Taśmy noszą wspólną
nazw
ę “Otwieranie Bram", a z mojego doświadczenia wynika, że stopniowo prowadzą one ucznia
poprzez wst
ępne doświadczenia telepatii do technik komunikacji subprzestrzennej i manipulowania
energi
ą. Zalecam słuchanie każdej z taśm dwukrotnie, jeden raz rano, a drugi wieczorem. Pierwszą
nasz
ą czynnością po przebudzeniu powinna być medytacja, ale słuchanie taśm w dogodnym czasie
po medytacji to dobry pomys
ł.
Przy za
łożeniu, że przestrzegamy zasady codziennego słuchania dwa razy tej samej taśmy i mamy
czas na odpoczynek i nieprzewidziane okoliczno
ści, kurs domowy winien zamknąć się w okresie
dwóch, trzech miesi
ęcy. Potem proponuję wysłuchanie dwóch szczególnych taśm, każdą jeden raz
w ci
ągu dnia przez kolejne trzy do czterech tygodni. Między słuchaniem jednej i drugiej taśmy
powinna by
ć przerwa kilku godzin, żeby umysł zdążył oczyścić się z jednego doświadczenia, zanim
wejdzie w nast
ępne. Zatem idealny rozkład zakłada słuchanie jednej taśmy rano, a drugiej po
po
łudniu (bądź wieczorem). Taśmy oznakowane są jako “Misja 12" i “Dalecy Wędrowcy", i obydwie
znajduj
ą się w zbiorze trzydziestu sześciu taśm domowego kursu “Otwierania Bram". Opierając się
na w
łasnym doświadczeniu mogę powiedzieć, że wielokrotne wysłuchanie taśmy “Misja 12"
pomaga rozwin
ąć zdolności telepatycznego porozumiewania się, a regularne słuchanie “Dalekich
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (4 z 6) [2008-10-29 23:51:10]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
W
ędrowców" pomaga intuicyjnie zaznajomić się ze zmianą biegunowości, tak częstą w odmiennych
stanach
świadomości.
Po miesi
ącu intensywnego poddawania się działaniu tych dwu taśm, radzę na stałe zaniechać ich
u
żywania, żeby uniknąć wytworzenia się uzależnienia od nich. Również w przypadku pojawienia się
psychicznego stresu w trakcie ci
ągłego korzystania z taśm, należy natychmiast przerwać ich
s
łuchanie i zasięgnąć porady przed powzięciem decyzji, czy kontynuować pozostałą część kursu.
Druga faza szkolenia obejmuje faktyczne odwiedziny w Instytucie Monroe'a i odbycie kursu
“Wędrówka przez Bramę". Wyższych poziomów świadomości, jakich naucza się na tym kursie, nie
mo
żna osiągnąć przy pomocy taśm kursu domowego. Doświadczanie tych stanów wymaga
nadzoru wyszkolonego personelu w instytucie. Ca
łkowicie popieram tutaj zakaz sprzedaży tych
ta
śm szerokim kręgom. Wyższe poziomy świadomości zamieszkuje cały szereg istot niefizycznych.
Nie chodzi o to,
że istoty te są niebezpieczne, ale że spotkanie z nimi może być dla niektórych
prawdziwym szokiem. Ogólnie rzecz bior
ąc, wyższe poziomy świadomości obejmują stany, których
normalnie doznaje si
ę po śmierci fizycznej. Stacjonarny kurs w instytucie w bezpieczny sposób
uczy, jak do
świadczać tych stanów na długo przed ostateczną podróżą w zaświaty.
Je
żeli chodzi o lekturę dodatkową, polecam trzy książki Roberta Monroe'a. Są to Podróże poza
cia
łem. Dalekie podróże i Najdalsza podróż (wydane również w Polsce). Wszystkie trzy książki
mo
żna dostać w księgarniach lub zamówić w Instytucie Monroe'a.
Część III
Trzecia cz
ęść tego kursu składa się z dwóch etapów. Pierwszy etap obejmuje tygodniowy
intensywny kurs SRV, prowadzony przez wykwalifikowanego nauczyciela. Wielu teleobserwatorów
zatrudnionych wcze
śniej w wojsku, obecnie indywidualnie naucza wojskowej wersji teleobserwacji.
Równie
ż Instytut Telepatii, szkoła SRV w Atlancie, może z dobrym skutkiem kształcić studentów.
Instytut ten oferuje programy monitorowania i szkolenia nauczycieli.
Nast
ępnie, wykwalifikowany monitor pracuje z uczniem nad przeprowadzeniem własnego projektu.
Monitor pomaga uczniowi przej
ść przez co najmniej dziesięć do piętnastu monitorowanych sesji.
Nie ma znaczenia, czy sesja jest monitorowana na miejscu czy na odleg
łość. Doświadczenie pracy
z monitorem przez wi
ększą liczbę sesji SRV pomaga osiągnąć poziom profesjonalizmu, potrzebny
w przysz
łej naukowej i dyplomatycznej pracy.
Ostatni powód użycia całego programu
Przy namierzaniu
łatwo rozpoznawalnych celów fizycznych (takich jak Gabinet Owalny w Białym
Domu), teleobserwacja dostarcza strumienia danych z rzeczywisto
ści. Zbieranie informacji o takich
celach jest na ogó
ł prostą sprawą. Nieświadomy umysł dociera na miejsce i widzi się, to, co się
widzi.
Jednak cele ET nie zawsze s
ą równie łatwe. Dane SRV są prawdziwe, ale zdarza się, że cel
przedstawia g
łębsze pojęcie, które tylko nieświadomość potrafi zrozumieć. W takich przypadkach
nie
świadomość często dostarcza danych, które stanowią odpowiedź na ukryty program, kryjący się
za okre
ślonym celem. Teleobserwator musi umieć spojrzeć na dane z większej perspektywy.
Poniewa
ż nieświadomość ma dostęp do wszystkich informacji, zarówno w świecie fizycznym jak i
nie-fizycznym, uzyskane przez ni
ą dane mogą wydać się tajemnicze, o ile teleobserwator nie
osi
ągnął poszerzonej świadomości. Owa poszerzona świadomość stanowi strukturę, do której
trafiaj
ą wszelkie informacje zdobyte na drodze teleobserwacji. Naiwnemu teleobserwatorowi dane
takie mog
łyby się jawić jako symboliczne czy alegoryczne, podczas gdy w rzeczywistości
nie
świadomość jest jak najbardziej dosłowna. Zatem żeby zrozumieć dane, trzeba odznaczać się
rozwini
ętą świadomością, i od tego wymogu naprawdę nie ma odwołania.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (5 z 6) [2008-10-29 23:51:10]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (6 z 6) [2008-10-29 23:51:10]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ROZDZIAŁ 36: ZAANGAŻOWANIE LUDZKIEGO RZĄDU
Jedn
ą z najczęstszych skarg, jakie padają z ust ludzi zainteresowanych UFO jest milczenie rządu w
tej sprawie. Jedyn
ą rzeczą, która wprawia ich w jeszcze większą wściekłość są próby rządu,
zmierzaj
ące do ośmieszenia, stłumienia bądź odrzucenia relacji o UFO. Ja też przeszedłem przez
etap, w którym uwa
żałem, że rząd nie czyni swojej powinności, utrzymując informacje na ten temat
w tajemnicy przed lud
źmi, którzy, bądź co bądź, przyczynili się do jego wyboru. Zmieniłem jednak
zdanie i mo
że dobrze będzie, jeśli przedstawię swój punkt widzenia w tej materii.
Na pocz
ątku pragnę przypomnieć Czytelnikom, że jestem profesorem nauk społecznych. Jedną z
moich specjalno
ści w ramach tej dyscypliny stanowi opinia publiczna i zachowania mas, co
bezpo
średnio wiąże się z niepokojem rządu w kwestii ET i UFO. Rząd z całą pewnością jest
świadomy działalności ET na Ziemi i w jej pobliżu. Zostało opublikowanych kilka książek, które
podaj
ą informacje odtajnione przez rząd amerykański na mocy Aktu Wolności Informacji (patrz np.
Good 1987). Ale nie trzeba daleko si
ęgać, by uzyskać potwierdzenie, że władze zdają sobie sprawę
z faktu,
że ET działają na naszej planecie.
Osobi
ście rozmawiałem z emerytowanymi wojskowymi, którzy bez ogródek twierdzili, że sami byli
zamieszani w prowadzon
ą na wysokim szczeblu tajną działalność zbierania danych na temat UFO,
oraz
że rząd starał się jak mógł opanować cały ten bałagan – niestety bez powodzenia.
Rozmawia
łem ponadto z członkami personelu lotniczego, którzy opowiedzieli mi, jak to za
odrzutowcami wielokrotnie pojawia
ło się UFO. W niektórych przypadkach, po wylądowaniu, pilotów
nachodzili wysoko postawieni agenci s
łużb bezpieczeństwa. Wówczas na odprawach piloci
otrzymywali
ścisłe wytyczne, by o tych sprawach z nikim nie rozmawiać. Niektórzy piloci nie
zastosowali si
ę do takich rozkazów, ale inni to robili.
Rz
ąd wie o istotach pozaziemskich, ale nie mówi o tym swoim obywatelom. Dlaczego miałby to
robi
ć? Weźmy na przykład rząd w moim kraju. Uważnie rozważcie sytuację, w jakiej znaleźlibyście
si
ę na miejscu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jesteście świadomi, że istoty pozaziemskie, nie
prosz
ąc o pozwolenie, dowolnie najeżdżają wasze terytorium. Co więcej, przynajmniej niektóre z
nich robi
ą waszym obywatelom coś, co nie bardzo im się podoba, a rząd – z całym swoim wojskiem
i aparatem bezpiecze
ństwa – nie może na to nic poradzić. Absolutnie nic. Co byście zrobili? Czy
wyst
ąpilibyście w telewizji i ogłosili przybycie ET? Co jeszcze moglibyście dodać do stwierdzenia:
“Oni tutaj są, a wy możecie panikować według własnego uznania?"
Mogliby
ście ewentualnie ujawnić, jacy goście przybyli i powiedzieć, że rząd stara się nawiązać z
nimi otwarte stosunki dyplomatyczne. Ale jak d
ługo można by się tym wykręcać, gdyby istoty
pozaziemskie nie podejmowa
ły rozmów?
By
ć może nie była to właściwa strategia, ale pozwalała uniknąć rozdmuchania problemu do czasu,
gdy rz
ąd będzie miał okazję uporać się z tą kwestią z większym powodzeniem. Żaden przywódca
pa
ństwowy nie chce ogłaszać klęski, o ile nie ma najmniejszej nadziei na sukces.
Nie wiem dok
ładnie, jak dużo wiedział rząd przez całe lata. Ale wiem, że przywódcy narodu nie
posiadaj
ą pełnych informacji, które udało nam się zebrać na drodze teleobserwacji. Zatem
informacje zawarte w tej ksi
ążce mogą okazać się pomocne w ustanowieniu nowej fazy stosunków
mi
ędzy ludźmi a istotami pozaziemskimi. Nie widzę jednak żadnej korzyści w atakowaniu obecnych
i poprzednich urz
ędników państwowych z racji niegdysiejszej polityki w sprawie zjawiska ET.
Mo
żliwe, że popełniano błędy, ale biorąc pod uwagę okoliczności, trudno doszukać się tu jakiegoś
idealnego wyj
ścia.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:51:17]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Z drugiej strony, mocno wierz
ę, że nadszedł czas, by poważnie rozważyć zmianę poprzedniej
polityki zaprzeczania. Historycznie rzecz bior
ąc, ludzie zawsze byli bierni w kontaktach z ET.
Obserwowali
śmy, jak przelatują ich statki, a niektórzy z nas zostali nawet porwani. Ale to ET
zawsze do nas przychodzili, a my tylko patrzyli
śmy, co się dzieje. Teraz mamy możliwość przejść
do etapu dzia
łania w badaniu życia międzygwiezdnego. Wraz z tą nową możliwością musi przyjść
nowe pojmowanie naszej potrzeby odpowiedzialnego uczestnictwa w ramach wi
ększego
spo
łeczeństwa. Tak jak istoty pozaziemskie badały nasze społeczeństwo, teraz my możemy zacząć
bada
ć ich. Informowanie szerokich kręgów na temat ET stanowi pierwszy krok w kierunku
ustanowienia wzajemnych stosunków dyplomatycznych.
Marsjanie
Kolejny krok w kierunku aktywnego uczestnictwa ludzi w kontaktach z istotami pozaziemskimi
nale
żeć musi do naszych przywódców rządowych. Wspomniałem już, że będzie to fizyczny kontakt
z ocalonymi Marsjanami, a nie z Szarymi. Kiedy
ś w przyszłości przyjdzie nam bezpośrednio
wspó
łpracować z Szarymi, na odpowiadających nam warunkach, ale dzień ten jeszcze nie nastał.
Obecnie natomiast nic nie stoi na przeszkodzie,
żeby nawiązać porozumienie z Marsjanami.
Po pierwsze nale
ży zrozumieć, że jakikolwiek kontakt z Marsjanami musi być, przynajmniej
cz
ęściowo, usankcjonowany przez przywódców naszego planetarnego rządu, jak słaby by on w
danej chwili nie by
ł. W sprawie tych kontaktów należy skonsultować się przynajmniej z ONZ. Co
wi
ęcej, żadna próba spotkania z Marsjanami się nie uda, o ile naród czy organizacja w nie
zaanga
żowana, nie będzie przekazywała relacji z porozumienia bezpośrednio do Rady
Bezpiecze
ństwa Narodów Zjednoczonych. Skoro tylko spotkanie takie zostanie przedsięwzięte,
musz
ą być poinformowane o tym wszystkie państwa członkowskie.
Nie jest to moje widzimisi
ę, lecz podstawowy warunek sukcesu. Marsjanie chcą przybyć na Ziemię,
ale nie przyznaj
ą się do swego istnienia, dopóki nie uzyskają pewności, że pracują z
przedstawicielami ca
łej planety. Ich najlepszą obroną przed zmiennym i często gwałtownym
gatunkiem, do którego nale
ży człowiek, zawsze było milczenie i tajność. Utrzymają tę linię obrony,
je
żeli nie będą widzieli szansy osiągnięcia swych celów poprzez akceptację większej części
ludzko
ści. Nie zechcą narażać swego przyszłego bytu na Ziemi przez sprawianie wrażenia, że
paktuj
ą tylko z jednym narodem lub z jedną frakcją.
Jednak przy wszystkim, co tu powiedzieli
śmy, jest tylko jeden naród na Ziemi, mający
wystarczaj
ącą bazę polityczną i możliwości techniczne, aby nakłonić Marsjan do wyjścia z ukrycia.
Moim zdaniem narodem tym s
ą Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Dane z teleobserwacji
sugeruj
ą, że wstępny oficjalny kontakt z Marsjanami odbędzie się za pośrednictwem radia. Stany
Zjednoczone posiadaj
ą już potrzebny do takiego przedsięwzięcia sprzęt, a w razie potrzeby mogą
uzyska
ć pomoc innych narodów. Próbując nawiązać otwarty dialog z Marsjanami, można skierować
radioteleskopy zarówno na Marsa, jak i na Ksi
ężyc. Z moich danych wynika, że jeśli na Księżycu
maj
ą bazę jakieś istoty pozaziemskie, to będą one milczeć; mimo to należy włączyć je do obwodu
transmisji, poniewa
ż Marsjanie na Marsie prawdopodobnie zechcą skontaktować się z nimi w
sprawie jakiejkolwiek transmisji z Ziemi.
Proponuj
ę, by prezydent Stanów Zjednoczonych przygotował (przy aprobacie ONZ) apel do
Marsjan uwzgl
ędniający zaproszenie ich do bezpośrednich rozmów z ludźmi na Ziemi. W apelu
takim nale
ży dać do zrozumienia, że ludzie ciepło przyjmą pomysł współdziałania z Marsjanami w
sprawach interesuj
ących obie strony. Przesłanie winno też sugerować, że szybka odpowiedź
Marsjan potraktowana zostanie jako wyraz ich ch
ęci podjęcia sąsiedzkiej współpracy z ludźmi, oraz
że byłoby to bardzo pomocne w przyszłych stosunkach pomiędzy dwiema planetarnymi kulturami.
Podej
ście takie można uznać za uprzejmy, dyplomatyczny sposób wykręcenia im rąk, ale nie mamy
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:51:17]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
du
żego wyboru. W naturze Marsjan leży postawa tajności i trzeba ich przekonać, by się przełamali i
zacz
ęli współpracować z nami otwarcie.
Pozostaje kwestia, który prezydent ma przygotowa
ć apel. Czuję wyraźnie, że powinno to się odbyć
jak najpr
ędzej, tak więc byłoby stosowne, by uczynił to aktualny prezydent Stanów Zjednoczonych.
Jednak niezale
żnie od tego, kto będzie urzędował w Białym Domu w czasie transmisji apelu, jedno
jest pewne. Przywódca, który zainicjuje udane porozumienie pomi
ędzy ludźmi a Marsjanami
wywrze wielki wp
ływ na rozwój ludzkiej kultury, a wpływ ten będzie trwać przez tysiąclecia.
Nie ma wydarzenia, które bardziej wp
łynęłoby na przyszłość ewolucji ludzi niż kontakt z cywilizacją
pozaziemsk
ą. Kto okaże się na tyle odważny, by zaryzykować tak niezwykłą rzecz jak nadawanie
na Marsa pro
śby o rozpoczęcie planetarnego dialogu, będzie długo pamiętany zarówno na Ziemi,
jak i w ca
łej galaktyce. Akt ten ostatecznie da sygnał wyczekującej społeczności galaktyki, że ludzie
s
ą już wystarczająco dojrzali, by stać się pełnoprawnymi członkami galaktycznej społeczności.
Cz
łonkostwa tego nie dostaje się w podarunku – trzeba na nie zapracować, to znaczy wykazać
zbiorow
ą dojrzałość i przyjąć do wiadomości fakt, kim jesteśmy: bardzo złożonymi istotami we
wszech
świecie wypełnionym życiem.
Po transmisji i ewentualnej odpowiedzi Marsjan, trzeba b
ędzie pomyśleć o przyjęciu Marsjan,
których jeszcze na Ziemi nie ma. Proponuj
ę, by zaoferować przekształcenie obecnej podziemnej
bazy Marsjan w Nowym Meksyku na o
środek przyjęć. Jestem pewien, że marsjańska technika
medyczna stoi na wystarczaj
ąco wysokim poziomie, by zagwarantować, że w wyniku przyjazdu
Marsjan na Ziemi
ę nie rozniosą się nowe choroby. Gdyby faktycznie miały wystąpić jakiekolwiek
problemy zdrowotne, ju
ż by to nastąpiło, jako że wielu Marsjan od dawna u nas mieszka. Nie
oznacza to jednak,
że mamy pozostawać bierni. Nasi lekarze powinni być w pełni świadomi
zawi
łości fizjologii i psychiki Marsjan. Zatem będziemy musieli przyjąć uchodźców marsjańskich tak
samo, jak przyjmujemy uchod
źców z innych kultur na Ziemi.
Wyst
ąpi kwestia obywatelstwa. Najpierw należy uznać, że wszystkie marsjańskie dzieci urodzone
na Ziemi powinny automatycznie uzyska
ć obywatelstwo kraju, w którym się urodziły. Na przykład
Marsjanie urodzeni w jaskiniach pod Santa Fe Baldy w Nowym Meksyku automatycznie staliby si
ę
obywatelami Stanów Zjednoczonych. Ponadto, ich bezpo
średni krewni (tacy jak np. rodzice) mają
prawo do przyspieszonego sta
łego zamieszkania w Stanach Zjednoczonych. Podobnie Narody
Zjednoczone musz
ą wywierać nacisk na inne rządy, by przyznawały obywatelstwo Marsjanom
urodzonym na ich terytorium i rozszerza
ły prawo stałego pobytu na członków rodzin tychże
Marsjan. ONZ stanie wobec kwestii wielu Marsjan
– imigrantów, którzy nie mają dzieci urodzonych
na Ziemi, a nasze
światowe rządy będą musiały wspólnie opracować plan stałego lokowania i
przyjmowania tych podró
żników, ożywionych nadzieją znalezienia nowego domu.
Nale
ży z całą mocą podkreślić, że zachowanie ludzi na tym nowym etapie naszego życia na Ziemi
jest bardzo wa
żne. Dosłownie cała galaktyka będzie obserwować, jak my – ludzie zachowamy się
w stosunku do naszych planetarnych s
ąsiadów będących w potrzebie. Chociaż nie zawsze
zdawali
śmy sobie z tego sprawę, istoty pozaziemskie niejednokrotnie pomagały nam w naszej
historii. Prawdziwym testem naszej dojrza
łości będzie to, czy potrafimy spojrzeć poza siebie i
okaza
ć współczucie innym istotom potrzebującym pomocy. Czy jesteśmy w stanie wziąć udział w
wielkim spotkaniu mi
ędzygwiezdnym, które zdarza się raz na tysiąclecia, w tym wielkim akcie
pomocy innym gatunkom zmagaj
ącym się z ewolucyjnymi trudnościami?
Z przeprowadzonej przeze mnie teleobserwacji wynika,
że obecnie jesteśmy w stanie osiągnąć ten
poziom altruistycznego zachowania. Z ca
łego serca żywię nadzieję, że nie pomyliłem się w tej
delikatnej kwestii.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:51:17]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Szarzy
Moim zdaniem Szarzy nie s
ą jeszcze gotowi, by fizycznie pracować z większą liczbą ludzi. Mają
niezwykle rozwini
ęte zdolności telepatyczne i trudno byłoby im przywyknąć do intensywności
naszych emocji. Poza tym, kiedy znajdujemy si
ę w pobliżu Szarych, od razu jesteśmy skłonni
reagowa
ć niepohamowaną paniką, trudno się więc dziwić, że telepatycznie wrażliwe istoty, jakimi
s
ą Szarzy, nie znajdują przyjemności w przebywaniu w naszym bliskim sąsiedztwie w nie
kontrolowanym
środowisku.
Nie oznacza to jednak,
że nie powinniśmy podejmować innych prób nawiązania kontaktu z
Szarymi. W rzeczywisto
ści jak najszybszy kontakt wyjdzie na korzyść tak nam samym, jak i
Szarym. Jako sposób komunikacji z Szarymi polecam dyplomatom naukow
ą teleobserwację.
Uwa
żam, że ludzie powinni nawiązać kontakt zarówno z subprzestrzennymi, jak i fizycznymi
Szarymi spo
śród wszystkich ewolucyjnych typów, jakie działają dzisiaj w pobliżu Ziemi.
Z prowadzonych do
świadczeń wynika, że Szarzy całkiem dobrze znoszą również kontakt z
subprzestrzennymi lud
źmi. Oznacza to, że ludzie są w stanie “dogadać się" z Szarymi
bezpo
średnio na drodze tego niefizycznego kontaktu. Byłoby to szczególnie użyteczne, bo jeżeli
Szarzy maj
ą przerwać swój dawny zwyczaj potajemnej pracy z ludźmi, muszą się przekonać, że
maj
ą do czynienia z istotami w pełni świadomymi. Szarzy potrzebują naszej pomocy tak samo, jak
my ich, przy czym oni w przesz
łości wykazali już dobrą wolę i włożyli sporo wysiłku, by ulżyć
naszym k
łopotom. Na wypadek gdybyśmy nie pamiętali ich zasług, pozwolę sobie przypomnieć, że
dysponujemy materia
łami, zebranymi przez różnych teleobserwatorów, które świadczą o tym, iż
Szarzy dbaj
ą o utrzymanie tak skutecznie niszczonego przez nas środowiska, skrzętnie
przechowuj
ąc próbki naszych roślin i zwierząt. W przyszłości, kiedy zaczniemy odbudowywać
nasz
ą planetę, będziemy im bardzo wdzięczni za te depozyty. Związek pomiędzy ludźmi a Szarymi
jest bardzo z
łożony i wymaga dużo cierpliwości i wytrwałości z naszej strony, żeby doprowadzić do
otwartego porozumienia.
By
ć może najlepszym sposobem przyspieszenia komunikacji pomiędzy ludźmi a Szarymi jest
u
życie naukowej teleobserwacji i zapytanie Szarych wprost, jak moglibyśmy im pomóc w
genetycznym przedsi
ęwzięciu, związanym z ewolucją ich własnego gatunku. W przeszłości nie było
mowy o
świadomej i dobrowolnej pomocy ze strony ludzi. Szarzy musieli pracować z ludźmi, którzy
w ogóle lub tylko w niewielkim stopniu rozumieli z
łożoność życia subprzestrzennego.
Podejrzewam,
że takie próby porozumienia nie zaowocują natychmiastową odpowiedzią Szarych –
ich statki nie wyl
ądują koło budynku ONZ w momencie, gdy usłyszą pytanie dyplomaty, czy
mo
żemy im jakoś pomóc. Jednak wielokrotne próby mogą przynieść dobre efekty. W końcu Szarzy
ju
ż od długiego czasu czekają byśmy dojrzeli na tyle, aby spokojnie się z nimi porozumieć.
Federacja Galaktyczna
Tak jak w przypadku Szarych, b
ędziemy musieli wykorzystać SRV do ustanowienia stałej ludzkiej
reprezentacji w Federacji Galaktyki. Istniej
ą fizyczne sposoby, za pomocą których ludzie mogliby
skontaktowa
ć się z władzami Federacji i jestem pewien, że środki te zostaną niedługo użyte.
Jednak
że SRV jest niezbędne w tej chwili z jednego ważnego powodu: Federacja Galaktyczna to
przede wszystkim organizacja subprzestrzenna.
Jest wprost niemo
żliwe, by galaktyką rządziły istoty fizyczne, ponieważ są one jedynie
efemerycznymi stworzeniami, które uczestnicz
ą w życiu fizycznego świata przez bardzo krótki
okres. Ponadto, du
żą część życia tych fizycznych istot pochłania dzieciństwo i starość, i na dobrą
spraw
ę zaledwie parę lat dorosłości można uznać za naprawdę produktywne, nawet w przypadku
ludzi d
ługowiecznych. Z drugiej strony, galaktyka ewoluuje w obrębie czasu, którego nie sposób
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:51:17]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
ogarn
ąć z perspektywy pojedynczego ludzkiego życia. Żeby kontrolować i pomagać w ewolucji
życia galaktyki, trzeba mieć aktywną pamięć, która obejmuje znacznie więcej niż, powiedzmy,
siedemdziesi
ąt lat. Dramaty ewolucji jednego tylko gatunku trwają na przestrzeni tysiącleci i jeżeli
Federacja anga
żuje się w pomoc gatunkom, to istoty biorące udział w tym przedsięwzięciu muszą
by
ć aktywne przez bardzo długi czas. Leży to poza zasięgiem możliwości istot fizycznych.
Życie fizyczne to coś, w czym wszyscy bierzemy udział. Czasami nazywa się je szkołą, w której
istoty niefizyczne ucz
ą się, jak stać się lepszymi pod jakimś względem. W rzeczywistości jednak
życie fizyczne to dużo więcej niż szkoła dla subprzestrzennych stworzeń. To bardzo realny wymiar
istnienia. Podstawowa ró
żnica między egzystencją fizyczną a niefizyczną polega po prostu na tym,
że ta pierwsza jest jedynie chwilowa i każdy przeżywa ją w pośpiechu, by potem odejść z tego
świata. Tym niemniej jest to autentyczny sposób życia, niezależnie od tego, jak tymczasowy jest w
nim nasz udzia
ł.
Umieszczenie Federacji Galaktycznej w ramach fizycznego wszech
świata byłoby samobójstwem
tak dla organizacji, jak i dla wielu gatunków. Zwa
żywszy na kaprysy fizycznej ewolucji społecznej,
kto mo
że przewidzieć jak zmienią się fizyczne społeczeństwa? Istoty fizyczne mogą szybko zmienić
zdanie, je
żeli, powiedzmy, któregoś roku ich gospodarka przestanie prawidłowo funkcjonować.
Galaktyk
ą nie mogą rządzić tak niestałe osobowości. Rządzenie galaktyką wymaga dłuższej
perspektywy, a jedynymi istotami, które mog
ą to zapewnić dzięki swej długowieczności są formy
niefizyczne. Zatem nie jest przypadkiem,
że Federacja Galaktyczna to organizacja
subprzestrzenna. Nie mog
ło być inaczej.
Nadejdzie czas, kiedy ludzie osi
ągną technikę, która przerzuci most między sferą fizyczną a
niefizyczn
ą. Ale dopóki to nie nastąpi, do nawiązania kontaktu z władzami Federacji musi nam
wystarczy
ć nasz własny system nerwowy, przeszkolony w postrzeganiu sfery nie-fizycznej.
W
łaściwie można uznać, że nasza obecność w Federacji zaczęła się z chwilą, gdy do komunikacji z
ni
ą zaczęliśmy wykorzystywać naszą ludzką świadomość. Obydwaj z moim monitorem byliśmy
jednymi z pierwszych uczestników w tym procesie. Teraz nadszed
ł czas, by fizyczne władze
formalnie autoryzowa
ły takie przedstawicielstwo. Nastała chwila, by kosmiczni wędrowcy i badacze,
tacy jak ja i moi koledzy przeprowadzaj
ący teleobserwację, ustąpili miejsca wyszkolonym
przedstawicielom ludzkiego rz
ądu planetarnego. Nadszedł czas, by Narody Zjednoczone formalnie
usankcjonowa
ły oficjalne rozmowy pomiędzy ludźmi a Federacją.
Żeby nie było tu żadnej niejasności. Marsjanie, Szarzy ani władze Federacji nie zrobią nic, żeby
zmusi
ć nas do dialogu. Czekają, aż wykonamy pierwszy krok. Nasza zdolność do uznania, kim
jeste
śmy i wśród kogo żyjemy będzie sygnałem dla całej galaktyki, że jesteśmy gatunkiem
wystarczaj
ąco dojrzałym, by zasłużyć na formalny głos w społeczności światów. Nie jesteśmy już
dzie
ćmi. Jesteśmy gatunkiem, który ma przeznaczenie. Przekroczmy dumnie tę nową granicę
naszego przeznaczenia. Porzu
ćmy cynizm i strach. Przemówmy w końcu do tych, którzy tak długo i
cierpliwie na nas czekaj
ą.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:51:17]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
SŁOWNICZEK NIEKTÓRYCH WYRAŻEŃ
AOL linii sygnału (AOL/S) – AOL, które obserwator postrzega jako pochodzące bezpośrednio
ze strumienia danych, nap
ływających w trakcie sesji teleobserwacji. Zwykle AOL tego typu niesie
ze sob
ą znaczenie w szczególny sposób powiązane z interpretacją celu. Bardzo często wskazuje
ono na cel w
łaściwy.
Atmosfera emocjonalna (El) – termin ten odnosi się do emocji związanych z miejscem, które
mog
ą pochodzić od przebywających w nim istot. Zdarza się jednak, że atmosfera emocjonalna
wi
ąże się z przeszłym wydarzeniem, bądź z wydarzeniami, które dopiero nastąpią. El zwykle nie
odnosi si
ę do emocji doświadczanych przez teleobserwatora. Te ostatnie określane są mianem
wra
żeń estetycznych (AI).
Bilokacja – stan, osiągany w trakcie sesji SRV, w którym uwaga teleobserwatora jest tak mocno
skupiona na celu,
że jego świadomość doznaje rozdwojenia i przebywa w dwóch miejscach
jednocze
śnie – w jego / jej miejscu fizycznym, oraz w miejscu celu.
Cel – obiekt, na którego temat chcemy uzyskać informacje przy pomocy SRV. Typowe cele sesji
SRV stanowi
ą miejsca, wydarzenia i ludzie. Trudniejsze cele mogą obejmować fantazje jakiejś
osoby, przyczyn
ę wydarzenia czy nawet Boga.
Energetyka – odczucie, że w miejscu celu wydzielana jest duża ilość energii. Może to być
energia ka
żdego typu, na przykład kinetyczna (tak jak w przypadku szybko poruszającego się
statku kosmicznego), czy
świetlna (pochodząca z jakiegoś źródła energii, na przykład słońca).
Fazy 1 do 7 – oddzielne fazy protokołów SRV. Konkretne fazy przedstawiają się następująco:
• Faza 1: Fazy 1 i 2 określane są w tej książce mianem “wstępnych", a ich zadaniem
jest ustali
ć wstępny kontakt z celem. Dane uzyskane w Fazie 1 mają charakter
ogólny: mówi
ą na przykład, czy z celem związana jest budowla wzniesiona przez
cz
łowieka.
• Faza 2: Ta faza zwiększa kontakt z celem. Informacje uzyskane w Fazie 2
obejmuj
ą kolory, fakturę powierzchni, temperaturę, smaki, zapachy i dźwięki.
• Faza 3: W zakres tej fazy wchodzi rysowanie wstępnego szkicu celu.
• Faza 4: W tej fazie kontakt z celem jest już dość bliski. Pełną władzą w
“rozwiązywaniu problemu" cieszy się nieświadomość. Pozwala się jej kierować
przep
ływem informacji do świadomego umysłu.
• Faza 5: Faza ta dostarcza szczegółów dotyczących poszczególnych struktur, np.
mebli w pokoju.
• Faza 6: W tej fazie teleobserwator może dokonywać kontrolowanego badania celu.
Mo
że on pozwolić sobie na pewną ograniczoną aktywność intelektualną, kierując
nie
świadomością w celu wypełnienia pewnych określonych zadań. To tutaj dokonuje
si
ę analizy wykresów czasu oraz położenia geograficznego. W fazie tej rysowane są
równie
ż bardziej złożone szkice.
• Faza 7: W fazie tej uzyskuje się informacje słuchowe związane z miejscem celu,
takie jak na przyk
ład nazwa celu.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-37.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:51:21]
B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż
Matryca – zbiór oznakowanych rubryk na kartce papieru. W trakcie sesji wprowadza się dane do
odpowiednich kolumn.
Operacja przemieszczenia – procedura SRV przenosząca teleobserwatora do nowego
po
łożenia względem współrzędnych celu.
Potwierdzenie AOL – silne AOL, wskazujące, że dokonano właściwego rozpoznania obrazu
mentalnego. Zdarza si
ę to dosyć rzadko.
SRV – naukowa teleobserwacja.
Struktura – formalne procedury SRV. “Pozostawanie w strukturze" oznacza, że teleobserwator
ściśle trzyma się tych procedur w trakcie sesji SRV.
Sygnał / linia sygnału – strumień danych pochodzących z nieświadomego umysłu podczas
sesji SRV.
Warstwa analityczna (AOL) – wniosek, jaki nasuwa się w trakcie sesji SRV. Zazwyczaj
wynika on z
“logicznej" analizy, która niekoniecznie musi być poprawna. Protokoły SRV wymagają,
żeby teleobserwator informował o wszystkich swoich wartwach analitycznych, co pozwala na
oczyszczenie z nich umys
łu.
Wskazówka – jedno lub więcej słów używanych w różnych fazach sesji SRV w celu takiego
pokierowania nie
świadomością, by uzyskała ona informacje dotyczące celu lub jakiegoś
konkretnego jego aspektu. Pocz
ątkowo wskazówki wiążą się z numerami współrzędnymi, których
u
żywa się w Fazie 1 protokołów SRV. Kolejne wskazówki wprowadza się do matrycy SRV w celu
udoskonalenia strumienia danych. Stosuje si
ę je dopiero po osiągnięciu przez teleobserwatora
stanu bilokacji w miejscu celu. W niniejszym t
łumaczeniu termin “iść za wskazówką" stosowany jest
zamiennie ze s
łowem “skupiać się".
Wydarzenie – wskazówka używana do kierowania nieświadomości na miejsce celu podczas
zachodzenia jakiej
ś ważnej aktywności.
file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-37.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:51:21]