Brown Courtney Kosmiczna podróż Ludzkość u progu z kontaktu z pozaziemską inteligencją

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Powrót do spisu KIPPIN

PRZEDRUK

COURTNEY BROWN

KOSMICZNA PODRÓŻ

(Cosmic Voyage / wyd. orygin. 1996)

"Chocia

ż nie zawsze zdawaliśmy sobie sprawę z ich obecności,

to istoty pozaziemskie niejednokrotnie w historii pomaga

ły nam.

Prawdziwym testem naszej dojrza

łości będzie to,

czy potrafimy spojrze

ć poza siebie i okazać współczucie

innym istotom potrzebuj

ącym pomocy.

Czy jeste

śmy w stanie wziąć udział w wielkim spotkaniu

mi

ędzygwiezdnym, które zdarza się raz na tysiąclecia,

w tym wielkim akcie pomocy innym gatunkom

zmagaj

ącym się z ewolucyjnymi trudnościami?"

C.Brown

– zdjęcie z internetu

SPIS TREŚCI:

O autorze
Podzi

ękowania

Prolog

Cz

ęść I: SPRAWY WSTĘPNE

Rozdzia

ł 1: Krótka historia programu militarnego Stanów Zjednoczonych, dotyczącego wojny

psychologicznej
Rozdzia

ł 2: Teleobserwacja

Rozdzia

ł 3: Podróż przez Akaszę

Cz

ęść II: TAM, GDZIE LUDZKI UMYSŁ JESZCZE NIE DOTARŁ

Rozdzia

ł 4: Moja pierwsza wizyta na Marsie

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-ind.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:48:23]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Rozdzia

ł 5: Teleobserwacja porwań przez UFO

Rozdzia

ł 6: Ocaleni Marsjanie

Rozdzia

ł 7: Szczyt cywilizacji Marsjan

Rozdzia

ł 8: Pomocnicy z subprzestrzeni

Rozdzia

ł 9: Strzał z nieba

Rozdzia

ł 10: Federacja Galaktyczna

Rozdzia

ł 11: Umysłowość Szarych

Rozdzia

ł 12: Przechowalnia ludzi

Rozdzia

ł 13: Sprawdzian wiarygodności #1

Rozdzia

ł 14: Przełom dyplomatyczny

Rozdzia

ł 15: Jezus

Rozdzia

ł 16: Przyczyna upadku wczesnej cywilizacji Szarych

Rozdzia

ł 17: Star Trek a transformacja ludzkiej kultury

Rozdzia

ł 18: Powrót do Jezusa

Rozdzia

ł 19: Nie wszyscy Szarzy są równi

Rozdzia

ł 20: Adam i Ewa

Rozdzia

ł 21: Guru Dev

Rozdzia

ł 22: Bóg

Rozdzia

ł 23: Kapłaństwo Marsjan

Rozdzia

ł 24: Incydent w Roswell

Rozdzia

ł 25: Przyszłe środowisko na Ziemi

Rozdzia

ł 26: Organizacja Szarych w ramach Federacji

Rozdzia

ł 27: Budda

Rozdzia

ł 28: Kultura Marsjan na Ziemi

Rozdzia

ł 29: Sprawdzian wiarygodności #2

Rozdzia

ł 30: Santa Fe Baldy

Rozdzia

ł 31: Oficjalne spotkanie z Marsjanami

Rozdzia

ł 32: Niższe formy życia na Ziemi

Rozdzia

ł 33: Wydarzenie, które zniszczyło Marsa

Rozdzia

ł 34: Przyszła kultura na Ziemi

Cz

ęść III: UCZESTNICTWO LUDZI W POLITYCE GALAKTYCZNEJ

Rozdzia

ł 35: Szkolenie dyplomatów

Rozdzia

ł 36: Zaangażowanie ludzkiego rządu

S

łowniczek niektórych wyrażeń

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-ind.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:48:23]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Spis tre

ści / Dalej

O AUTORZE

Wykorzystuj

ąc “naukową teleobserwację" (SRV),

stanowi

ącą współczesną wersję techniki

opracowanej przez armi

ę amerykańską do

odbierania oddalonych w czasie i przestrzeni danych,
Courtney Brown znalaz

ł dowody istnienia

inteligentnego

życia pozaziemskiego.

Ta rewolucyjna ksi

ążka odpowiada na zasadnicze pytania dotyczące ET i zjawiska “porwań".

Dowiadujemy si

ę na przykład, że starożytną cywilizację na Marsie zniszczyła katastrofa planetarna.

Wysoko rozwini

ęte istoty zwane “Szarymi" (często wzmiankowane w literaturze na temat porwań)

uratowa

ły Marsjan i przesiedliły ich na dzisiejszą Ziemię. Wspólnym wysiłkiem, marsjańscy

uchod

źcy i Szarzy pomogą nam przygotować się do pozytywnej współpracy z innymi sąsiadami

galaktycznymi

– będzie to ogromny krok w naszej ewolucji.

Teleobserwacja dostarcza równie

ż wstrząsającego wglądu w ludzką egzystencję. SRV działa na

zasadzie bezpo

średniej, kontrolowanej łączności z najgłębszą częścią umysłu. To ogniwo z

“niefizyczną" jaźnią stanowi pierwszy, dający się uchwycić dowód istnienia ludzkiej duszy.
Poszerzaj

ąca horyzonty i inspirująca w swoim przesłaniu Kosmiczna podróż stanowi doskonałą

lektur

ę dla wszystkich zainteresowanych literaturą UFO i New Agę'u. Jednocześnie szeroki

wachlarz poruszonych w niej zagadnie

ń sprawia, że książka ta wykracza poza ramy obydwu

gatunków.

Czytelnicy mog

ą skontaktować się z autorem wysyłając listy pod podanym niżej adresem. Jeżeli

kto

ś pragnie dowiedzieć się czegoś więcej na temat profesjonalnego szkolenia w zakresie SRV,

powinien zwróci

ć się bezpośrednio do Instytutu Telepatii, który mieści się pod tym samym adresem.

COURTNEY BROWN

The Farsight Institute

P.O. Box 49243

Atlanta, GA 30359

PODZIĘKOWANIA

Ksi

ążka taka jak ta nie mogłaby powstać bez pomocy wielu ludzi. Bez wsparcia i porady moich

nauczycieli, którzy poprowadzili mnie po zupe

łnie nie znanych mi ścieżkach świadomości, w ogóle

nie zacz

ąłbym swoich badań. Pokierowali oni moim rozwojem, ukazując wiele ważnych aspektów

istnienia, na które przedtem pozostawa

łem całkiem ślepy. Moja świadomość, kim jestem i kim

wszyscy jeste

śmy, bardzo dojrzała od tamtego okresu kompletnej niewiedzy.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:48:31]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Specjalne podzi

ękowania należą się mojej agentce i przyjaciółce, Sandrze Martin. Zaofiarowała się

wylansowa

ć moją książkę, kiedy ta pozostawała jeszcze w sferze zamysłów, i wspierała moje

wysi

łki w niepewnym, trudnym okresie przed jej ukończeniem. Wierzyła we mnie, a jej wiara

dodawa

ła mi odwagi, by skończyć przedsięwzięcie, które, jak mogłem się spodziewać, wywoła

lawin

ę krytyki ze strony mych akademickich kolegów.

Jestem wdzi

ęczny mojemu wydawcy z Penguin USA, Edwardowi Stacklerowi za to, że zaryzykował

publikacj

ę książki, kiedy inni wydawcy nie chcieli o niej słyszeć. Doceniam też jego cenne

wskazówki, by porzuci

ć akademicki styl na rzecz prostoty i jasności. Robert Durant, Jo Lenore

Jordan i Dale Stevens równie

ż udzielili mi wielu cennych rad.

Moja

żona i syn pomogli mi na swój własny sposób. Od kiedy zaczęło się to wszystko, prowadzenie

prostego,

“normalnego" życia okazało się niemożliwe. Mimo to moja żona wspierała mnie dzielnie

przez ca

ły ten czas. Co do syna, to pomógł mi dostrzec prawdziwy sens życiowych wysiłków, co

pozwoli

ło mi osadzić moje badania w szerszym kontekście. Podziękowanie jestem winien również

istotom pozaziemskim. Co do tego nie ma

żadnych wątpliwości. Nie zebrałbym danych ani nie

napisa

ł książki, gdyby ET nie współpracowali ze mną i na swój sposób nie popierali moich wysiłków

badawczych. W

łaściwie, książka ta jest w równym stopniu ich dziełem, co moim. Przynajmniej w

tym sensie,

że opowiada ich prawdziwą historię.

Na koniec pragn

ę z góry podziękować wszystkim Czytelnikom, którzy zrozumieją i docenią to, co

zrobi

łem. Zawsze będą osoby gotowe do krytyki nowatorskich badań – postaram się jakoś znieść

ich krytyk

ę. Jest dla mnie wielką niewiadomą, jak wielu ludzi przyjmie tę książkę ciepło i uzna ją za

u

żyteczną. Możecie być jednak pewni, że bez względu na to, ilu Was będzie, pozostanę Warn

g

łęboko wdzięczny. Jeżeli Wasze życie w jakikolwiek sposób wzbogaci się dzięki temu, co tu

napisa

łem, mój wysiłek warty był zachodu.

PROLOG

Kosmiczna podró

ż to książka opisująca dwa społeczeństwa znanego inteligentnego życia

pozaziemskiego. Praca ta jest wynikiem ca

łych lat obserwacji obcych kultur, które w wyraźny

sposób zaznaczy

ły na Ziemi swoją działalność. Przedstawia historię dwóch innych światów, które

prze

żyły katastrofę i zdołały ocalić swą cywilizację po przybyciu na Ziemię. Pozostali przy życiu

maj

ą ogromne potrzeby i wymagają pomocy. Ale okazuje się, że wymagamy jej również my –

ludzie, a nasze trzy rasy dziel

ą wspólne przeznaczenie. Łączy nas wspólnota doświadczeń –

podobnie jak istoty pozaziemskie, my równie

ż doznamy wkrótce ekologicznej katastrofy na skalę

planetarn

ą. To od ET nauczymy się, jak przetrwać na zniszczonej planecie kurzu.

Badania przedstawione w tej ksi

ążce prowadzone były przy użyciu rygorystycznych, precyzyjnych

protoko

łów teleobserwacji, opracowanych dla celów wywiadu armii Stanów Zjednoczonych. Dane

uzyskane t

ą metodą dokładnie odzwierciedlają rzeczywistość, a nie, jak niektórzy mogą sądzić,

wyobra

żenia czy obrazy alegoryczne. Obrane przeze mnie metody są nowymi, ale wyjątkowo

wiarygodnymi narz

ędziami badawczymi, niezależnie od tego, czy inni naukowcy uznają je czy nie.

W niniejszej pracy opisuj

ę to, czego dowiedziałem się o istotach pozaziemskich w trakcie mojego

szkolenia i w miesi

ącach, które nastąpiły potem. W części I książki przedstawiam zagadnienie i

histori

ę teleobserwacji. Opisuję również własne przeżycia, związane z rozległym programem

szkoleniowym w zakresie teleobserwacji i innych zaawansowanych technik poszerzania

świadomości. Sedno książki zawarte jest w części II, gdzie podaję szczegóły wszystkich zebranych
przez siebie danych i analiz dotycz

ących istot pozaziemskich. Postanowiłem ująć materiał

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:48:31]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

chronologicznie,

żeby Czytelnik mógł przynajmniej częściowo dzielić ze mną dreszczyk emocji

zwi

ązany z odkrywaniem nowych rzeczy. W części III książki dokonuję analizy sytuacji rodzaju

ludzkiego na tle szerszej spo

łeczności galaktycznej. Przedstawiam pewne propozycje odnośnie

naszego uczestnictwa w mi

ędzygatunkowej dyplomacji, w tym kurs dla dyplomatów, którzy będą

reprezentowa

ć ludzi w Federacji – kolektywnej organizacji galaktycznej. Życie pozaziemskie

istnieje, i to w du

żej różnorodności. Książka ta udostępnia szerokim kręgom naszą obecną wiedzę

na temat dwóch cywilizacji pozaziemskich, które odwiedzaj

ą Ziemię. Nie są to spekulacje, lecz jak

najbardziej miarodajne fakty. Przedstawiam tu wyniki bada

ń w tej dziedzinie, opatrzone moją

interpretacj

ą.

Jest rzecz

ą naturalną, że nowatorskie badania nie trafiają do przekonania skostniałych umysłów.

Szerokie uznanie przychodzi z czasem; co do tego nie mam w

ątpliwości. Wkrótce wyrośnie nowe

pokolenie uczonych, którzy b

ędą w stanie świeżym spojrzeniem ogarnąć poruszane tu zagadnienia.

W tak zwanym mi

ędzyczasie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stosować nowo odkryte metody, o

ile tylko korzysta si

ę z nich zgodnie z rygorami naukowych norm.

Metody u

żywane do zbierania danych w tej książce były kontrolowane tak samo rygorystycznie, jak

w przypadku ka

żdego innego badania naukowego. Nie chcę przez to powiedzieć, że ściśle

przestrzegano tych samych zasad naukowych w procedurach zbierania danych. Jak pó

źniej

wyja

śnię, odnosi się to zwłaszcza do zasady odtwarzalności wyników.

Ludzie odznaczaj

ą się zadziwiającą zdolnością odrzucania informacji, które nie pasują do ich

wcze

śniej wyrobionych pojęć na temat rzeczywistości. Ponieważ naukowcy są ludźmi, cierpią z

powodu tej samej sztywno

ści umysłu, co każdy inny. W niektórych kręgach owe z góry powzięte

pogl

ądy na temat świata znane są jako obowiązujące paradygmaty. Są to wzorce informacyjne, coś

w rodzaju szablonów, wed

ług których ocenia się wszelkie informacje z zewnątrz. Informacje te

mog

ą pochodzić z gazety, od przyjaciela, wykładowcy na uniwersytecie, z książki, czy z jakiegoś

innego

źródła. Jeśli nie pasują one do przyjętego wzorca informacyjnego, ludzie po prostu nie dają

im wiary. Mo

żna nawet odnieść wrażenie, że dobra jest każda wymówka, o ile tylko spełnia swój

cel: utrzymanie w mocy raz przyj

ętego paradygmatu.

Z powodu tego zjawiska w spo

łeczeństwie ludzkim mnożą się sprzeczności. Znajdziecie na

przyk

ład bardzo wielu fizyków, twierdzących, że nie ma żadnych dowodów na poparcie tezy, iż

telepatia jest mo

żliwa. Z drugiej strony, równie łatwo ustalić, że ci sami fizycy regularnie,

przynajmniej raz na tydzie

ń, uczęszczają ze swoimi rodzinami do miejsc kultu, właśnie po to, by

nawi

ązać telepatyczną łączność z istotami niefizycznymi. W rzeczywistości, a stanie się to dla Was

jasne po przeczytaniu tej ksi

ążki, ogromna większość naukowców, którzy nie uznają takich zjawisk

jak telepatia czy teleobserwacja za realne, w najlepszym wypadku jest po prostu

źle

poinformowana lub, co bardziej prawdopodobne, zbyt uprzedzona,

żeby spojrzeć na zagadnienie w

sposób obiektywny.

Ale

żeby nie było żadnych nieporozumień w tym względzie: przedstawiciele konserwatywnej

spo

łeczności naukowej są w pełni świadomi istnienia przynajmniej niektórych zjawisk

telepatycznych. Mo

żna podać wiele przykładów ich naukowej weryfikacji. W 1994 roku, w

styczniowym wydaniu Biuletynu Psychologicznego ukaza

ł się szczególnie godny uwagi raport

dwóch psychologów, Daryla J. Berna i Charlesa Honortona, na temat komunikacji telepatycznej,
jak

ą zaobserwowano między ludźmi w serii ściśle kontrolowanych eksperymentów. Oczywiście

wielu naukowców pozostaje sceptycznych. Jednak nie ma w

ątpliwości co do ostatecznego wyniku

debaty. Wraz z up

ływem czasu coraz więcej uczonych zacznie “odkrywać" szeroki zakres zjawisk

telepatycznych.

Wielki fizyk, Max Pianek zauwa

żył kiedyś, że największy postęp w nauce ma miejsce nie dlatego,

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:48:31]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

że ktoś dokonuje ważnego odkrycia, a wszyscy pozostali ochoczo przyjmują nowe koncepcje. To
raczej zmiana w my

śleniu całego pokolenia przyczynia się do postępu nauki.

Starsi naukowcy na ogó

ł trzymają się intelektualnych paradygmatów, które obowiązywały w czasie,

gdy oni sami prowadzili badania i robili kariery. Spo

łeczeństwo czeka więc, aż tych starych

uczonych zast

ąpi nowa generacja badaczy, którym przełamanie schematów myślowych przyjdzie

znacznie

łatwiej, bowiem od początku swojej naukowej drogi są zaznajomieni z pewnymi nowymi

koncepcjami.

W ci

ągu ostatnich piętnastu lat, naukowe rozumienie teleobserwacji – zdolności dokładnego

odbioru informacji z du

żych odległości, zarówno w przestrzeni, jak i w czasie – zrobiło ogromny

post

ęp, chociaż szerokie rzesze naukowców nie wyraziły jeszcze swojej pozytywnej oceny. W

historii ludzko

ści raz po raz zdarzały się jednostki obdarzone specyficznym darem widzenia na

odleg

łość. Osoba taka potrafiła na przykład “oczami umysłu" zobaczyć dom znajdujący się po

drugiej stronie globu. Zjawiska tego typu kwestionowane s

ą tylko dlatego, że nauka nie potrafi

wyja

śnić, dlaczego przytrafiają się jedynie niektórym “utalentowanym" osobom. Obecnie jednak

wszystko uleg

ło zmianie. Okazało się, że nie musimy już polegać na uzdolnionych jednostkach.

Najbardziej znacz

ącym odkryciem ostatnich piętnastu lat jest to, że telepatii można się nauczyć, a

nast

ępnie z powodzeniem zastosować ją w różnych badaniach, uzyskując określone wyniki. Co

wi

ęcej, wiarygodność wyszkolonych osób jest na ogół dużo większa niż wiarygodność najlepszego

telepaty naturalnego. Kompetentnie przeprowadzone badania mog

ą dać odtwarzalne wyniki,

gwarantuj

ące niemal stuprocentową dokładność.

Tej formy teleobserwacji nauczyli si

ę oficerowie wywiadu i członkowie prestiżowej jednostki do

zada

ń specjalnych w armii amerykańskiej. Pierwotnym celem szkolenia tych “telepatycznych

wojowników" by

ło szpiegowanie domniemanych wrogów Stanów Zjednoczonych. Jednakże po

zako

ńczeniu szkolenia, teleobserwatorzy zaczęli badać cele, które na ogół były bardziej

interesuj

ące niż, powiedzmy, silosy z pociskami czy spotkania w murach Kremla. Członkowie grupy

poddawali teleobserwacji niezidentyfikowane obiekty lataj

ące, próbując rozwiązać zagadkę istot

pozaziemskich.

Moja wspó

łpraca z nimi zaczęła się, kiedy już odeszli z wojska, w nadziei szerszego wykorzystania

nowo nabytych umiej

ętności badawczych. W trakcie ich badań nad UFO uderzyło mnie, jak bardzo

koncentrowali si

ę oni na istotach pilotujących statki. Moim zdaniem powinni byli raczej skierować

wysi

łki na zrozumienie społeczeństw, które te statki wysyłały. Zaoferowałem im swoje usługi jako

socjolog, w nadziei,

że będę w stanie przyczynić się do uzyskania odpowiedzi na szerszy zestaw

pyta

ń związanych ze strukturą życia w naszej galaktyce. Taka była geneza tej książki.

A

ż do teraz, niewielu ludzi znało historię tego, co na temat zjawiska UFO odkryto dzięki

teleobserwacji. Ksi

ążka ta stanowi próbę złożenia układanki na podstawie dostępnej obecnie

wiedzy. Nie jest to ksi

ążka tylko i wyłącznie o UFO czy istotach pozaziemskich (ET). Jest to raczej

próba podj

ęcia badań przy użyciu nowego zestawu narzędzi do zbierania danych. Można się

spodziewa

ć, że inni badacze, wykorzystujący te same narzędzia, dokonają dalszych odkryć, oraz

że nasze rozumienie życia ET będzie coraz lepsze i pełniejsze.
Wybór gatunków
Ksi

ążka ta bada społeczeństwa i światy dwóch cywilizacji pozaziemskich. Jedna z nich – starożytna

cywilizacja, która kwit

ła na Marsie w czasie, gdy po Ziemi chodziły dinozaury, obecnie jest

populacj

ą mocno zdziesiątkowaną; druga to grupa istot nazywanych Szarymi. Ich wybór do

prezentacji w niniejszej ksi

ążce nie został podyktowany tym, że teleobserwatorzy nie znaleźli

żadnych innych form życia. Owszem, znaleźliśmy. Skupiam się na tych dwóch cywilizacjach

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:48:31]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

dlatego, bo odgrywaj

ą one szczególnie doniosłą rolę w ewolucji naszego gatunku na Ziemi.

Równie

ż pewne kwestie praktyczne przemawiają za tym, że Marsjanie oraz cywilizacja Szarych

stanowi

ą obecnie odpowiednie cele do badania. Mars fizycznie znajduje się niedaleko nas i ludzie

w naturalny sposób interesuj

ą się historią tej planety. W najbliższej przyszłości będziemy mogli

odwiedzi

ć Marsa. Pozwoli nam to dokładnie zbadać archeologiczne ruiny tej cywilizacji, co

dostarczy fizycznych dowodów potwierdzaj

ących przedstawione tu dane z teleobserwacji. Jeśli

chodzi o Szarych, to od d

łuższego czasu są oni ściśle związani zarówno z Marsjanami, jak i z

lud

źmi.

Ta ksi

ążka oparta jest na faktach, nie na fikcji. Wielokrotnie sprawdzałem dokładność swoich

obserwacji w ró

żnorodnych warunkach zbierania danych, a w połowie 1995 roku inni wyszkoleni

teleobserwatorzy niezale

żnie potwierdzili wiele, być może nawet większość moich podstawowych

odkry

ć. Tak więc, odtwarzalność stanowi ważny element poczynionych przeze mnie twierdzeń.

Nadal pracuj

ę z teleobserwatorami, żeby uzyskać dalsze potwierdzenie danych.

Ka

żda zdrowa na umyśle osoba może obecnie odbyć szkolenie, konieczne do niezależnego

odtworzenia moich wyników (szczegó

łowo opisuję ten program szkoleniowy w Rozdziale 35).

Odtwarzalno

ść stanowi podstawowe kryterium wszelkiej nauki. Naukowiec dokonujący odkrycia

musi jasno wyt

łumaczyć procedury, jakich użył podczas badania, po czym inni badacze powinni

dok

ładnie powtórzyć te procedury w celu zweryfikowania osiągniętych rezultatów. Żadna krytyka

uzyskanych wyników nie ma racji bytu, o ile nie zosta

ła podjęta próba powielenia pierwotnych

do

świadczeń. Odnosi się to do moich badań w równym stopniu, co do badań fizyka, który twierdzi,

że odkrył nową subatomową cząstkę przy użyciu akceleratora cząstek.
To, co odkry

łem w trakcie sesji teleobserwacji, okazało się bardziej niezwykłe niż fabuła

jakiejkolwiek powie

ści science fiction. Nigdy nie wymyśliłbym równie niesamowitej historii, jak to, co

dane mi by

ło zobaczyć. Ta nowa wiedza postawiła pod znakiem zapytania wszystkie moje

wcze

śniejsze zapatrywania. Musiałem zmienić wiele swoich poglądów na temat tego, co mnie

otacza, a proces ten wcale nie by

ł łatwy.

Publikuj

ąc te materiały nie jestem naiwny. Doskonale zdaję sobie sprawę z ostrzału krytyki, jaki z

pewno

ścią dosięgnie mnie po opublikowaniu tych odkryć. Co więcej, moja pozycja na uniwersytecie

mo

że zostać przez to mocno nadszarpnięta. Cieszę się godną pozazdroszczenia, zasłużoną

reputacj

ą z racji twórczych badań, w których stosuję skomplikowane nielinearne matematyczne

modele zjawisk spo

łecznych. Bynajmniej nie chcę stracić tej reputacji, ale osoba prawdziwie

oddana nauce musi przyj

ąć odpowiedzialność, która się z nią wiąże. Praca badacza nie polega na

g

łoszeniu tego, co popularne czy, jak to teraz modnie ujmują, “politycznie poprawne". Naukowiec

musi zdawa

ć relację z prawdy, jakakolwiek by ona nie była, a potencjalna reakcja innych na tę

prawd

ę nie powinna wpływać na jego decyzję o opublikowaniu bądź nie opublikowaniu w pełni

weryfikowalnych wyników kompetentnie przeprowadzonych bada

ń.

Gatunek ludzki znajduje si

ę na rozdrożu swej historii. Niedługo mamy wejść do sfery życia

galaktycznego jako pe

łnoprawni członkowie społeczności światów. Wobec tak wielkiej sprawy,

osobista kariera jakiegokolwiek naukowca nie ma wi

ększego znaczenia.

Wierz

ę, że badania będą trwać nadal. Inni uczeni dorzucą swoje cegiełki do moich odkryć i

poprawi

ą popełnione przeze mnie błędy. Jestem jednak pewien, że zasadnicze aspekty mojej

analizy zostan

ą podtrzymane, a ci, co ośmielą się posłać swe umysły tam gdzie ja, odnajdą

prawd

ę, która broni się sama.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-00.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:48:31]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 1: KRÓTKA HISTORIA PROGRAMU MILITARNEGO STANÓW

ZJEDNOCZONYCH,

DOTYCZĄCEGO WOJNY PSYCHOLOGICZNEJ

Ksi

ążka ta opowiada o dwóch cywilizacjach pozaziemskich, które wkrótce wywrą ogromny wpływ

na

życie ludzi na Ziemi. Nie jest to praca na temat naukowej teleobserwacji, ale ponieważ

przedstawione tu dane uzyskano w

łaśnie tą metodą, wydaje mi się właściwym, aby pokrótce

naszkicowa

ć historię zagadnienia. W ten sposób Czytelnicy będą mogli lepiej zrozumieć techniki

zastosowane w tych badaniach (Pe

łniejszy opis wydarzeń zarysowanych w tym rozdziale można

znale

źć w książce Jima Marrsa pod tytułem 'Tajemne akta: prawdziwa historia amerykańskiego

programu psychicznych dzia

łań wojennych' Harmony 1995).

Zainteresowanie rz

ądu Stanów Zjednoczonych parapsychologią wynikło z potrzeby zbierania

informacji na temat wrogów pa

ństwa. Pierwotne zainteresowanie tematem zrodziło się w CIA w

latach siedemdziesi

ątych ale ogromną część badań przeprowadzał wywiad armii amerykańskiej,

poczynaj

ąc od ściśle tajnego projektu, którego celem było wyszkolenie najlepszych oficerów.

Powa

żny problem, wynikający ze zbierania danych przez wywiad wojskowy stanowiło ryzyko, jakie

ponosili jego agenci w zwi

ązku z trudnościami przekazywania informacji do kwatery głównej.

Urz

ądzenia techniczne, nawet najlepszej jakości, mogły być w każdej chwili odkryte, a życie agenta

jak i sama informacja nara

żone na niebezpieczeństwo. Potrzebny był nowy sposób komunikacji z

Waszyngtonem

– funkcjonujący bez pomocy urządzeń fizycznych.

Zrodzi

ł się zatem pomysł opracowania jakiegoś telepatycznego nadajnika, który mógłby

przekazywa

ć informacje do Pentagonu z dużej odległości, powiedzmy z Moskwy. Agentowi

powierzano by zadanie zdobycia podstawowej informacji, któr

ą można by wyrazić odpowiedzią tak

lub nie. Za

łóżmy, że wojsko amerykańskie chce wiedzieć, czy Sowieci mają nowy typ broni. Szpieg

dysponuj

ący takim telepatycznym nadajnikiem ma wszelkie szansę, by doskonale wywiązać się z

zadania, gdy

ż nawet w przypadku śledzenia go przez KGB trudno zdobyć dowód, że przekazuje on

informacje.

Kolejnym bod

źcem do badań w tym kierunku była obawa wojska amerykańskiego, że Sowieci

dysponuj

ą już psychiczną bronią militarną. Amerykanie nie chcieli pozostawać w tyle i w ten sposób

narodzi

ła się zimna wojna psychologiczna.

Ciekawe jest to,

że Rosjanie faktycznie dysponowali już programem psychicznych działań

wojennych. Obrali jednak inn

ą metodę działania – zrezygnowali z tworzenia odpowiedniego

programu szkoleniowego w tym wzgl

ędzie, a zaczęli testować ludność w celu wyłowienia jednostek

o najwi

ększym potencjale zdolności telepatycznych. Kiedy jednak udało im się zebrać odpowiednią

dru

żynę, natrafili na te same problemy, które trapiły armię amerykańską – mianowicie na opór

najwy

ższych rangą urzędników. Po obydwu stronach starano się nie dopuścić do badania pewnych

szczególnych celów, takich jak UFO. Z drugiej strony problem mia

ł również szerszy charakter –

sprzeciwiano si

ę samej metodzie zbierania danych.

Wielu dowódców, tak po stronie ameryka

ńskiej jak i rosyjskiej, reprezentuje konserwatywny system

warto

ści, często natury religijnej. Nawet niereligijne sprzeciwy nie pozostawiały wątpliwości, że

wielu ludzi uznaje wykorzystanie takich mo

żliwości technicznych za niedopuszczalne. Opór wyszedł

poza dziedzin

ę wojskowości i objął szerokie kręgi. Sam słyszałem o pewnym wysoko postawionym

polityku cywilnym, podlegaj

ącym bezpośrednio ministerstwu obrony, który zawzięcie protestował

podczas poufnej odprawy na temat UFO, gdzie podnoszono kwestie techniki pozaziemskiej i

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-01.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:48:34]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

informacji uzyskiwanych na drodze telepatii. Urz

ędnik ten twierdził, iż wiedzę taką posiądziemy po

śmierci w chwili dostania się do nieba, a do tego czasu nie należy zgłębiać tego typu zagadnień.
Najwyra

źniej u Rosjan sytuacja wyglądała podobnie. Urzędnicy bali się tematu niczym zjawy i

projekt nie zyska

ł odpowiedniego poparcia.

Pocz

ątkowe zaangażowanie CIA w sprawy przekazu na drodze telepatycznej zaczęło się od pracy

z naturalnymi telepatami. Z chwil

ą, gdy tajne zaminowanie portów nikaraguańskich przez CIA

zwróci

ło uwagę amerykańskiego Kongresu, agencja dokonała czystki we wszystkich jednostkach i

projektach, mog

ących prowadzić do dalszych skandali politycznych. Na tym skończyło się

zainteresowanie CIA wojn

ą psychologiczną.

Chocia

ż program opracowania telepatycznego nadajnika nigdy się nie powiódł, wysiłki do niego

zmierzaj

ące zaowocowały badaniem zastosowań technik parapsychologicznych w pracy wywiadu.

Szczególnie godne uwagi s

ą tutaj dwa przedsięwzięcia. Pierwsze z nich to praca profesora Roberta

Jahna z laboratorium Uniwersytetu w Princeton (PEAR), która, cho

ć nie dotowana przez wojsko czy

wywiad, wzbudzi

ła spore zainteresowanie w kręgach tego ostatniego. Jednakże największą uwagę

armii zwróci

ły badania w Laboratorium Teleobserwacji w Międzynarodowym Instytucie Badawczym

Stanforda pod kierownictwem dr

ą Harolda Puthoffa.

Armii ameryka

ńskiej nie nękały takie troski jak CIA. Dla wojska liczy się jedynie wykonanie zadania.

Podczas gdy CIA uwik

łała się w problemy parapsychologiczne, wojsko zaczęło tworzyć ukryte, czyli

“czarne" jednostki, które miały pomóc w rozwiązaniu niektórych trudnych problemów
wywiadowczych.

Jedna z tych jednostek specjalnych nosi

ła kryptonim Oddział G (od nazwy “Płomień Grilla") i nie

figurowa

ła na żadnym schemacie organizacyjnym wojska. Pierwotnym zadaniem Oddziału G było

badanie zastosowa

ń technik telepatycznych w celu penetracji najbardziej tajnych planów wrogów

Stanów Zjednoczonych.

Ze wzgl

ędu na niezwykły charakter owej jednostki, zebrane przez nią informacje docierały jedynie

do najwy

ższych rangą oficerów i polityków. Wkrótce stało się jasne, że przedsięwzięcie dostarcza

potrzebnych informacji.

Żeby dojrzeć, projekt musiałby jednak wyjść poza ustalone granice.

Problem z rozszerzeniem projektu polega

ł na tym, że zjawisko teleobserwacji nie zostało uznane

przez nauk

ę. Wojsko musiało znaleźć jakiś sposób nadania mu większej wiarygodności naukowej,

dzi

ęki której wzrosłyby fundusze na ten cel. Zaczęto więc sponsorować doświadczenia naukowe,

zmierzaj

ące do uwiarygodnienia zjawiska.

Owe wczesne badania naukowe nie obejmowa

ły teleobserwacji w jej dzisiejszej postaci. Polegały

one zwykle na tym,

że telepata leżał na łóżku z przyłożonymi do głowy i stóp elektrodami. Używano

sprz

ętu elektronicznego w celu wykazania, że biegunowość napięcia ciała badanego przesunęła się

o 180 stopni, co zwykle wskazywa

ło na osiągnięcie przezeń odmiennego stanu świadomości. Inna

osoba w pokoju, zwana

“monitorem", miała za zadanie nakierować telepatę na cel i notować jego

spostrze

żenia.

Jakkolwiek eksperymenty te dostarcza

ły cennych informacji, dane zbierane w ten sposób nie

zawsze pokrywa

ły się z innymi sesjami czy informacjami dostarczanymi przez innych badaczy.

Żeby nabrać przekonania do wartości materiałów, wojsko potrzebowało większego stopnia
wiarygodno

ści.

W 1982 roku naturalny telepata Ingo Swann dokona

ł wielkiego przełomu w teleobserwacji poprzez

opracowanie protoko

łów potwierdzających zbieranie wiarygodnego wywiadu. Swann dokonywał

swoich odkry

ć przez wiele lat, kiedy uczestniczył w szerokich eksperymentach przeprowadzanych

w ró

żnych instytutach naukowych, w tym w Badawczym Instytucie Stanforda (Swann 1991, str. 92-

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-01.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:48:34]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

94). Opracowa

ł on formę tele-obserwacji, opartą na zastosowaniu współrzędnych geograficznych.

Forma ta znana jest pod nazw

ą “teleobserwacji współrzędnej"(Innym naturalnym telepatą, który

pracowa

ł z SRI Intemational jest Joseph McMoneagle. Pan McMoneagle opublikował ostatnio

bardzo poczytn

ą książkę na temat teleobserwacji. Praca ta, pt. 'Wędrujący umysł' zawiera rozdział

opisuj

ący jego własne obserwacje przeszłe) cywilizacji na Marsie. Moje własne badania

prowadzone w kontrolowanych warunkach potwierdzaj

ą wiele spostrzeżeń McMoneagle'a

dotycz

ących starożytnej cywilizacji marsjańskiej).

Potem Swann dosta

ł kontrakt na przeszkolenie w tych technikach ponad tuzina ludzi – niektórzy z

nich byli wojskowymi, inni

– cywilami. Pierwotne szkolenie trwało rok. Aby wprowadzić kursantów w

temat zmienionej

świadomości, wysyłano ich do Instytutu Monroe'a w Wirginii, gdzie szkolili się w

osi

ąganiu stanów wychodzenia z ciała.

Waszyngton nie by

łby Waszyngtonem, gdyby raz na jakiś czas nie wybuchł w nim skandal

przyci

ągający uwagę prawników i prasy. Za każdym razem po większym skandalu czynniki

decyzyjne podejmuj

ą działania by uniknąć takich incydentów w przyszłości. W czasie fiaska

operacji Iran-Nikaragua-Oliver North, minister obrony wszcz

ął wśród podległych sobie wojsk

poszukiwania wtyczki lub organizacji, które ze wzgl

ędu na brak właściwej kontroli mogłyby okazać

si

ę politycznie kompromitujące dla prezydenta. Znalazł oddział teleobserwacji i nakazał

inspektorowi generalnemu przeprowadzi

ć śledztwo. Ponieważ zespół teleobserwacyjny miał być

jednostk

ą badawczą, cywilni inspektorzy uznali jego działalność za “normalną".

Od tego momentu sprawy operacyjne przybiera

ły coraz gorszy obrót dla najlepiej wyszkolonych

teleobserwatorów. Ich wp

ływy w Waszyngtonie, które nigdy nie były zbyt silne, malały coraz

bardziej.

Jednak wszyscy cz

łonkowie zespołu wiedzieli już wtedy, że są obdarzeni niezwykłym darem –

darem widzenia, który poci

ągał za sobą odpowiedzialność wykraczającą poza kwestie narodowe.

Świadomość tego faktu i potrzeba służenia większej sprawie sprawiły, iż ludzie ci zwrócili swe
wewn

ętrzne wejrzenie ku górze, w kierunku gwiazd. Kiedy cała ta historia zaczęła się w latach

osiemdziesi

ątych, nikt z nich nie przypuszczał, że jest to droga do misji, która może zmienić

ewolucyjny bieg samej ludzko

ści.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-01.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:48:34]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 2: TELEOBSERWACJA

HISTORIA
Najlepszym

źródłem informacji na temat historycznych początków teleobserwacji (tzn. samych

protoko

łów, a nie wojskowego programu ich użycia) wydaje się być książka napisana przez Ingo

Swanna, cz

łowieka, który opracował pierwszą wersję aktualnych protokołów teleobserwacji,

u

żywanych przez armię amerykańską. W książce tej, pt. Ponad umysł i zmysły, Swann opisuje

teoretyczne podstawy dzia

łania teleobserwacji. Należy zaznaczyć, że poglądy Swanna to jedynie

hipoteza czy te

ż teoria teleobserwacji. Swann jest artystą (malarzem) i niezwykle utalentowanym

naturalnym telepat

ą, ale nie jest naukowcem. Nie umniejsza to jednak wartości jego poglądów,

stanowi

ących zbiór intuicyjnie zebranych pomysłów w tej materii.

Czytelnicy powinni zrozumie

ć na wstępie, że teleobserwacja (w takim znaczeniu, w jakim używa się

jej tutaj) nie przypomina w niczym komercyjnych pokazów medialnych. Jest to wymagaj

ąca

dyscyplina, która obejmuje

ściśle określony zbiór protokołów; wykorzystywać ją do celów zbierania

danych mo

że jedynie osoba przeszkolona przez kompetentnego nauczyciela. Czytelnikom radzę

by, przynajmniej chwilowo, powstrzymali si

ę od opinii (za lub przeciw), opartych na swojej

wcze

śniejszej wiedzy czy doświadczeniach z naturalnymi telepatami. Książka niniejsza, zarówno

pod wzgl

ędem metodologii jak i treści, zawiera informacje, które dla przytłaczającej większości

Czytelników, stanowi

ć będą całkowitą nowość.

NAUKOWA TELEOBSERWACJA
W wyniku post

ępu i udoskonaleń teleobserwacja ewoluowała od sztuki do nauki; i na odwrót –

rozwój teleobserwacji przyczyni

ł się do usprawnień w technice i do wyjaśnienia pewnych zjawisk. W

latach osiemdziesi

ątych do procedur teleobserwacyjnych wprowadzono innowację, która polegała

na wyeliminowaniu potrzeby u

życia współrzędnych geograficznych. Stosując nowoczesną

wojskow

ą wersję teleobserwacji, można zebrać więcej danych, które jakościowo przewyższają

dane zbierane metod

ą wyznaczania współrzędnych.

Interesuj

ące jest to, że prywatne firmy stosują procedury opracowane w wojsku. Co więcej,

procedury te s

ą różnie nazywane, w zależności od tego, kto je wykorzystuje. Nawet mój nauczyciel

zmieni

ł nazwę. Jednak z tego co wiem, owe różnie nazywane procedury są identyczne bądź prawie

identyczne z tymi, które zosta

ły opracowane i do dziś pozostają w użyciu armii amerykańskiej.

Form

ę teleobserwacji, jaką wykorzystałem do przeprowadzenia badań dla celów tej książki,

nazwa

łem “naukową teleobserwacja". Naukowa teleobserwacja (SRV) to również technika

wywodz

ąca się z procedur opracowanych w wojsku. Różnią się one jednak sposobem i celem, do

jakiego s

ą używane. SRV pokrywa się z nowoczesnymi technikami wojskowymi pod względem

struktury, jednak

że sięga znacznie dalej, umożliwiając dwustronną komunikację pomiędzy

teleobserwatorem a istotami zdolnymi do odbioru telepatycznego. Wojskowa wersja teleobserwacji
polega

ła zawsze na technice biernego pozyskiwania danych – nigdy nie wykorzystano jej do

porozumiewania si

ę. Tym niemniej, w poniższym omówieniu będę opisywał strukturę

teleobserwacji, nie za

ś jej użycie. Tak więc, odwołując się do struktur SRV, będę zarazem robił

bardziej ogólne odniesienia do nowoczesnych technik, opracowanych w wojsku.

SRV stanowi zbiór protoko

łów czy też procedur pozwalających “nieświadomemu umysłowi", jak go

si

ę często określa, na komunikację z umysłem świadomym, dzięki czemu następuje przekaz

cennych informacji z jednego poziomu

świadomości do drugiego. Informacje pochodzące z umysłu

nie

świadomego uważa się na ogół za intuicję, czyli odczucie w stosunku do spraw na których temat

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (1 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

nie mamy

żadnej określonej wiedzy. Typowy przykład stanowi matka, która po prostu wie, że jej

dzieci znajduj

ą się w poważnych kłopotach. Czuje to niejako w kościach, nawet jeżeli nie ma

żadnych konkretnych podstaw, żeby tak sądzić. Intuicja działa w czasie i przestrzeni bez pomocy
jakiegokolwiek fizycznego

środka przekazu informacji. SRV systematyzuje odczytywanie intuicji i

pozwala na jej dok

ładne przełożenie na papier, w celu późniejszej analizy.

SRV pozwala na rejestracj

ę informacji pochodzących z nieświadomości, zanim zostaną one

zak

łócone przez normalne procesy intelektualne stanu czuwania, takie jak racjonalizacja czy

wyobra

źnia. Niektóre z tych protokołów przypominają obrazy odległych przedmiotów, opisanych w

ocala

łych źródłach historycznych (zobacz Swann, str. 73-114). Istotnie, obrazy rysunkowe stanowią

podstawowy komponent pierwszej i trzeciej fazy SRV, a teleobserwatorzy szkoleni s

ą w kierunku

ich odszyfrowywania, co pozwala na zdobycie podstawowych informacji na dany temat (tzn. na
temat obiektu poddanego teleobserwacji).

Zasadniczo informacje na temat obiektu nap

ływają do wyszkolonych jednostek poprzez ich

nie

świadome umysły. W trakcie sesji teleobserwatorzy szybko je zapisują, trzymając się cały czas

ścisłej procedury protokołów. Zasady SRV umożliwiają teleobserwatorowi oderwanie się od
intelektualnych procesów

świadomego umysłu do czasu zakończenia sesji. Nawet nieznaczne

odst

ępstwo od protokołów może spowodować ingerencję świadomego umysłu. Postępowanie takie

mog

łoby okazać się fatalne w skutkach, jako że świadomy umysł próbowałby od razu interpretować

dane, pobudzaj

ąc w ten sposób wyobraźnię umysłu. Z doświadczeń wynika, iż tego rodzaju

praktyki maj

ą duży wpływ na dokładność danych – to właśnie dlatego niewyszkoleni telepaci na

ogó

ł nie są wiarygodni jako jasnowidze.

Naczelna zasada SRV to nieanalizowanie danych przed ich zebraniem. W przypadku jej
nieprzestrzegania teleobserwacja niewiele ró

żni się od fantazji na jawie (Dodatkowe informacje na

temat roli nie

świadomości w przekazie informacji Czytelnicy znajdą w pracy Targa i Puthoffa z 1977

roku, Wilbcra z 1977 i Mavromatisa z 1987 roku).

Kolejny punkt, który chc

ę poruszyć, jest bardzo ważny. Nie proszę nikogo, aby wierzył w to, co

opisuj

ę w niniejszej książce, tak jak wierzy się w zbiór prawd religijnych. Książka ta stanowi relację

z moich bada

ń. Jak każde inne badanie naukowe, moje również podlega odtworzeniu i

sprawdzeniu przez ka

żdego, kto przeszedł przeszkolenie w zakresie protokołów SRV. Zatem inni

naukowcy mog

ą potwierdzić wszystko, co zostało tu napisane. Poza tym, zadałem sobie dużo trudu

zbieraj

ąc i potwierdzając wszystkie przytoczone tu informacje. Sposób, w jaki to robiłem,

przedstawi

ę w dalszej części rozdziału, natomiast w tym miejscu pragnę mocno podkreślić, że w

badaniu naukowym nie ma miejsca dla wiary. Jedyne, co si

ę tutaj liczy, to dane oraz ich

inteligentna interpretacja. W swej ksi

ążce przedstawiam i interpretuję duży zasób danych, które z

łatwością mogą potwierdzić inni naukowcy, o ile tylko znane im są protokoły SRV.
WSPÓŁRZĘDNE CELU
Naukowa teleobserwacja zawsze obiera sobie jaki

ś cel. Cel ten stanowić może jakakolwiek rzecz

b

ądź osoba, o której chcemy się czegoś dowiedzieć. Na ogół są to miejsca, wydarzenia i ludzie, ale

mo

żna się również pokusić o trudniejsze cele, takie jak ludzkie sny czy nawet Bóg. Nieświadomość

dostarcza potrzebnych informacji w taki sposób, aby zrozumia

ł je umysł świadomy.

Sesja SRV zaczyna si

ę od przeprowadzenia kilku procedur przy użyciu współrzędnych celu. Na

ogó

ł są to dwie wybrane na chybił trafił czterocyfrowe liczby przydzielone celowi, przy czym

teleobserwator nie musi wiedzie

ć jaki cel one reprezentują. Do współrzędnych wygodnie jest

u

żywać liczb, ale mogą być również litery. Oczywiście współrzędne te nie wskazują geograficznego

po

łożenia celu. Same liczby nie mają żadnego znaczenia dla świadomego umysłu teleobserwatora.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (2 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

U

życie liczb zamiast nazwy celu pomaga świadomemu umysłowi i wyobraźni oderwać się od

procesu zbierania danych, dzi

ęki czemu utrudnione jest zgadywanie, czy inne formy zaśmiecania

danych. Co wi

ęcej, jak się okazało, nieświadomy umysł natychmiast rozpoznaje cel, nawet gdy zna

tylko jego liczby wspó

łrzędne. Niepotrzebne są żadne dodatkowe informacje. Na podstawie tych

danych teleobserwator stosuje nast

ępnie protokoły SRV w celu uzyskania informacji na temat celu,

przy czym to

żsamość tego ostatniego pozostaje dla niego nie znana aż do czasu zakończenia sesji.

Stosuj

ąc współrzędne celu, teleobserwator przez cały czas trwania sesji przestrzega protokołów

SRV. Umys

łowa łączność z celem tworzy coś w rodzaju sygnału. Teleobserwator informacje

pochodz

ące od celu jest w stanie odróżnić od szumów (takich jak wyobraźnia) na zasadzie

rozpoznania mentalnego

“tonu" informacji.

Pod koniec ka

żdej sesji przedstawia się teleobserwatorowi faktyczny opis obserwowanego obiektu

w celu porównania go z danymi uzyskanymi na drodze teleobserwacji. W ten sposób kontroluje si

ę

proces zbierania danych.

PROTOKOŁY SRV
Protoko

ły SRV mają siedem charakterystycznych etapów. W każdym stadium uzyskuje się różne

rodzaje informacji na temat celu. Poszczególne fazy wprowadzane s

ą do sesji SRV w kolejności od

1 do 7, aczkolwiek cz

ęsto sesja kończy się na wcześniejszym etapie, o ile tylko zostały zebrane

potrzebne informacje.

Siedem faz protoko

łów SRV przedstawia się następująco:

• Faza 1: Fazy 1 i 2 noszą nazwę “wstępnych", a celem ich jest ustanowienie
wst

ępnego kontaktu z miejscem. Dane o celu uzyskane w Fazie 1 – na przykład czy

z miejscem celu wi

ąże się jakaś struktura ludzka – są niekompletne.

• Faza 2: Faza ta zwiększa kontakt z miejscem. Informacje z tej fazy obejmują kolory,
faktur

ę powierzchni, temperaturę, smaki, zapachy i dźwięki związane z celem.

• Faza 3: Faza ta dostarcza wstępnego szkicu celu.
• Faza 4: Na tym etapie kontakt z celem jest całkiem bliski. W Fazie 4
nie

świadomość cieszy się pełną władzą w “rozwiązywaniu problemu". Pozwala się jej

kierowa

ć przepływem informacji do świadomego umysłu.

• Faza 5: Tutaj uzyskuje się szczegóły dotyczące poszczególnych struktur, takie jak
na przyk

ład meble w pokoju. Fazę tę zwykle pomija się w sesjach SRV, chyba że

potrzebne s

ą szczegółowe informacje na temat celu.

• Faza 6: Na tym etapie teleobserwator może dokonywać kontrolowanego badania
miejsca. Mo

że on sobie pozwolić na pewną, ograniczoną aktywność intelektualną w

celu pokierowania nie

świadomością w wypełnianiu określonych zadań. To tutaj

dokonuje si

ę analizy wykresu czasu i położenia geograficznego. W fazie tej

rysowane s

ą również zaawansowane szkice.

• Faza 7: Ten etap dostarcza informacji słuchowych związanych z miejscem, takich
jak np. jego nazwa.

Kategorie danych teleobserwacji
Nie wszystkie dane z teleobserwacji s

ą tego samego rodzaju. Faktycznie istnieją różne typy

danych, uzyskiwanych w bardzo ró

żnych warunkach. Teleobserwacja w żadnych warunkach nie

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (3 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

jest

łatwym zadaniem. Nie polega ona na tym, że zamyka się oczy i nagle “widzi się" cel. Sesja trwa

oko

ło godziny, a żeby dobrze określić obiekty, istoty, poglądy i inne dane dotyczące celu, trzeba na

ogó

ł przeprowadzić wiele sesji.

Wyst

ępuje sześć różnych typów danych teleobserwacyjnych. Cechą wyróżniającą różne typy jest

ilo

ść informacji, jaką teleobserwator ma na temat celu przed rozpoczęciem sesji. Inną podstawową

cech

ę charakterystyczną stanowi to, czy teleobserwator pracuje z osobą zwaną monitorem, co za

chwil

ę bliżej wyjaśnię.

W zale

żności od celu sesji, może być, powiedzmy, sześćset rzeczy do zrobienia – jedna po drugiej

– obejmujących do siedmiu faz protokołów. Podstawowym założeniem, kryjącym się za tymi
wszystkimi zadaniami jest mo

żliwie jak najszybsze zarejestrowanie (na papierze) informacji o celu,

zanim analityczna cz

ęść umysłu zdąży je zniekształcić, zinterpretować czy w inny sposób

zanieczy

ścić. Pod koniec sesji teleobserwator ma około dwudziestu kartek papieru z różnymi

formami danych, które nast

ępnie są odszyfrowywane, interpretowane i streszczane. Kontakt z

celem podczas SRV ma czasami charakter intymny. Cz

ęsto zdarza się, że mniej więcej w połowie

sesji teleobserwator zaczyna do

świadczać bilokacji, tzn. czuje, że znajduje się w dwóch miejscach

na raz. W tym punkcie dane otrzymywane na drodze sygna

łu telepatycznego napływają bardzo

szybko i teleobserwator musi zanotowa

ć możliwie jak najwięcej w stosunkowo krótkim przedziale

czasu.

Dane Typu 1
Kiedy teleobserwator sam przeprowadza sesj

ę, warunki zbierania danych określa się mianem 50/0.

Natomiast dane otrzymane podczas sesji solo, w której teleobserwator wybiera cel (dysponuj

ąc w

ten sposób wcze

śniejszą wiedzą) nazywane są danymi Typu 1.

Posiadanie uprzedniej wiedzy na temat celu okre

śla się mianem wstępnego naładowania. Wstępne

wprowadzanie danych jest cz

ęsto konieczne; niekiedy teleobserwator po prostu musi wiedzieć coś

na temat celu. Problem zwi

ązany z tego typu sesją (dotykający głównie nowicjuszy) polega na tym,

że wyobraźnia teleobserwatora może łatwo zniekształcić dane o celu, na którego temat ma on już
by

ć może z góry wyrobiony pogląd. Dlatego niezwykle ważne jest dokładne przestrzeganie

procedury protoko

łów teleobserwacji, co pozwala na ograniczenie tego typu zniekształceń. Ryzyko

zanieczyszczenia danych zmniejsza si

ę znacznie w miarę nabywania doświadczenia i ścisłego

trzymania si

ę protokołów.

Dane Typu 2
W przypadku pocz

ątkującego teleobserwatora, ryzyko zniekształceń ogranicza Drugi Typ danych.

Na sesji tego typu teleobserwator pracuje solo, ale nie wybiera konkretnego celu. Cel wybierany
jest przez komputer na chybi

ł trafił z wcześniej ustalonej listy celów; komputer podaje

teleobserwatorowi same wspó

łrzędne. Teleobserwator może być zaznajomiony z listą celów (a

nawet uczestniczy

ć w ich wyborze), ale tylko komputer wie, jakie współrzędne ma dany cel.

Poniewa

ż świadomy umysł teleobserwatora nie posiada tej wiedzy, w celu zdobycia wszelkich

informacji o badanym obiekcie musi on wykorzystywa

ć swą nieświadomość. Mówi się wtedy, że

teleobserwator przeprowadza sesj

ę w ciemno, co oznacza, iż nie ma on żadnej wiedzy na temat

celu.

Dane Typu 3
W przypadku danych Typu 3 mamy do czynienia z jeszcze innym rodzajem solowej sesji w ciemno.
Tutaj nie

teleobserwator okre

śla cel, lecz ktoś z zewnątrz. Na przykład agencja teleobserwacyjna może ze

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (4 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

swej kwatery g

łównej rozesłać wiadomość dotyczącą współrzędnych celu do grupy wyszkolonych

teleobserwatorów, mieszkaj

ących w różnych częściach Stanów Zjednoczonych. Kierownictwo zna

cel, ale poszczególni teleobserwatorzy nie maj

ą o nim pojęcia. Nie utrzymują oni ze sobą żadnego

kontaktu. Mog

ą otrzymać tylko pewne skąpe informacje na temat celu – na przykład czy jest to

miejsce, czy wydarzenie. Teleobserwatorzy ci przeprowadzaj

ą sesje wykorzystując jedynie

wspó

łrzędne, a wyniki przesyłają następnie faksem do kwatery głównej. Doświadczenie uczy, że

informacje potwierdzone przez wielu teleobserwatorów wykazuj

ą zwykle sto procent dokładności.

Co wi

ęcej, ponieważ teleobserwatorzy mogą “wpadać na cel" w różnych punktach czasu czy

przestrzeni, ró

żne sesje mogą odsłonić komplementarne aspekty celu, co pozwala na uzyskanie

poszerzonego obrazu.

Jednak przeprowadzanie sesji solo ma swoje wady. Kiedy teleobserwatorzy sami przeprowadzaj

ą

sesje, protoko

ły uniemożliwiają im pełne wykorzystanie analitycznej części umysłu. W ten sposób

mog

ą oni widzieć cel i nie wiedzieć, co robić dalej. Sesje solo dostarczają cennych informacji na

temat celu, lecz informacje bardziej szczegó

łowe i dogłębne można uzyskać, kiedy ktoś inny

prowadzi nawigacj

ę. Drugą osobę nazywa się wtedy pomocnikiem czyli monitorem, zaś sesja

monitorowana mo

że stanowić niezwykle interesujące wydarzenie.

Dane Typu 4
Istniej

ą trzy typy monitorowanych sesji SRV. Kiedy monitor zna cel, ale teleobserwatorowi podaje

jedynie jego wspó

łrzędne, mamy do czynienia z danymi Typu 4. Sesje tego typu są

wykorzystywane w du

żym stopniu podczas szkolenia. Dane Typu 4 mogą być bardzo pomocne z

perspektywy bada

ń, jako że monitor posiada maksymalną ilość informacji, za pomocą których

kieruje teleobserwatorem. Na sesjach tych monitor mówi teleobserwatorowi, co ma robi

ć, gdzie

patrze

ć, dokąd iść, a nawet o co pytać, w przypadku nawiązania kontaktu z istotą posługującą się

telepati

ą. Pozwala to teleobserwatorowi na prawie całkowite nieangażowanie zdolności

umys

łowych, podczas gdy monitor przeprowadza całą analizę.

Monitor i teleobserwator nie musz

ą znajdować się w tym samym pokoju podczas sesji. W celu

umo

żliwienia komunikacji słownej często używa się słuchawek. Dzięki temu monitorowana sesja

mo

że się odbyć nawet wtedy, gdy monitor i teleobserwator znajdują się w całkiem różnych

miejscach, oddalonych od siebie o tysi

ące mil. Niekiedy podczas takich sesji można

teleobserwatorowi przes

łać faksem dane diagramowe w celu zapewnienia kontroli nad przepływem

informacji. Sytuacje takie okre

śla się mianem sesji monitorowanych na odległość. Wiele

zamieszczonych w tej ksi

ążce informacji pochodzi z takiego właśnie źródła.

Dane Typu 5
W sytuacjach szczególnie krytycznych badacze mog

ą życzyć sobie danych zebranych bez pomocy

monitora.

W przypadkach tych zarówno teleobserwator jak i monitor dzia

łają po omacku, a współrzędne celu

s

ą im dane z zewnątrz przez agencję bądź wybiera je program komputerowy z listy celów (Nie ma

znaczenia czy monitor i teleobserwator znaj

ą zawartość listy, o ile jest ona długa. Doświadczenie

uczy,

że jeżeli lista jest odpowiednio długa, świadomy umysł porzuca wszelkie próby zgadywania

to

żsamości celu). Dane zebrane w ten sposób określa się mianem danych Typu 5. Sesje

przeprowadzane w tych warunkach cechuje wysoki stopie

ń wiarygodności. Natomiast ich wada

polega na tym,

że pochłaniają więcej czasu niż inne typy teleobserwacji i nie pozwalają monitorowi

na wybranie najbardziej u

żytecznych informacji podczas sesji. To tak jakby prosić nawigatora lotu o

rozpocz

ęcie pracy po wystartowaniu samolotu. Lot będzie prawdopodobnie przebiegał mniej

burzliwie, je

żeli jego ogólny plan ustali się przed startem. Tym niemniej, dane Typu 5 są niezwykle

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (5 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

u

żyteczne w niektórych sytuacjach i mogą przydać wiarygodności ogólnym wynikom.

Dane Typu 6
Ostatni rodzaj danych

– dane Typu 6 pochodzą z sesji, na których zarówno monitor jak i

teleobserwator s

ą wstępnie “naładowani informacjami" na temat celu. Ten typ sesji przeprowadza

si

ę jeśli teleobserwator musi zebrać więcej informacji na temat konkretnego celu, ale nie

odpowiadaj

ą mu sesje solo. W takim przypadku monitor przejmuje kontrolę nawigacyjną, jednak

wcze

śniej porozumiewa się z teleobserwatorem co do celów sesji.

STRESZCZENIE TYPÓW DANYCH
W skrócie kategorie teleobserwacji przedstawiaj

ą się następująco:

• Typ 1: Solo, wstępne podanie danych, cel wybierany przez teleobserwatora.
• Typ 2: Solo, w ciemno, cel wybierany przez komputer na chybił trafił z listy celów
ustalonej z góry.

• Typ 3: Solo, w ciemno, cel określany przez kogoś z zewnątrz.
• Typ 4: Sesja monitorowana, teleobserwator nie zna danych, monitor ma podane
dane wst

ępne.

• Typ 5: Sesja monitorowana, ani teleobserwator, ani monitor nie znają danych, cel
wybierany przez komputer na chybi

ł trafił z listy celów ustalonej z góry.

• Typ 6: Sesja monitorowana, zarówno monitor jak i teleobserwator mają wstępnie
podane dane.

Żaden typ danych nie jest lepszy od innych, a każdy z nich ma swoje zalety i wady.
LISTA CELÓW
Ogromna wi

ększość sesji SRV, które dostarczyły danych do tej książki, została przeprowadzona w

warunkach Typu 4. Oznacza to,

że ja – teleobserwator, działałem w ciemno, podczas gdy mój

monitor zna

ł cel. Większość celów została wybrana na chybił trafił z listy czterdziestu pozycji, które

opracowali

śmy wspólnie z monitorem. W trakcie badań poprosiłem monitora o dodanie piętnastu

innych pozycji i nieinformowanie mnie na ich temat. Monitor mój nie udzieli

ł mi żadnej wskazówki co

do tego, czy cel, z jakim mia

łem nawiązać łączność telepatyczną pochodził z listy pierwotnej, czy tej

uzupe

łnionej o nowe, nie znane mi pozycje.

Po rozpocz

ęciu sesji, celowo nie chciałem zaglądać na listę czterdziestu celów; pragnąłem uniknąć

śledzenia listy. A zatem zbieranie danych w ciemno nie oznacza, że nigdy nie widziałem listy celów.
Oznacza jedynie,

że nie miałem pojęcia, z jakim celem będę miał do czynienia w trakcie danej sesji.

Z punktu widzenia protoko

łów SRV chodzi o to, by z góry przekonać świadomy umysł, że próby

odgadywania informacji na temat celu s

ą pozbawione sensu. W ten sposób zmusza się go do tego,

by ca

łkowicie polegał na danych dostarczanych przez umysł nieświadomy. Kroki te nie są

konieczne w przypadku do

świadczonych teleobserwatorów, biegłych w przekazywaniu tylko tych

informacji, których dostarcza nie

świadomość, niezależnie od typu danych. Zważywszy jednak na

kontrowersyjn

ą naturę przedmiotu tej książki, w celu uzyskania jak największej wiarygodności,

postanowi

łem we wstępnym etapie badań w miarę możliwości oprzeć się na danych Typu 4.

KRYTYCYZM ZRODZONY Z NIEWIEDZY

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (6 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Krytycy teleobserwacji skupiaj

ą się zwykle na monitorowanych danych, twierdząc, że dane takie

(typy od 4 do 6) mog

ą być zniekształcane przez uprzedzenia i interpretacje samego monitora. W

szczególno

ści wysuwają oni zastrzeżenia co do sytuacji, w której monitor prowadzi teleobserwatora

w sposób bardzo zbli

żony do tego, w jaki ruchy ręki terapeuty, celowo bądź bezwiednie, prowadzą

do porozumienia dzieci autystycznych. Krytyka tego rodzaju s

łuży najczęściej do całkowitego

zdyskredytowania danych zbieranych na drodze SRV. Oskar

żenia te są jednak bardzo płytkie.

Nale

ży pamiętać, że większość danych SRV, wykorzystujących cele ziemskie, może zostać

potwierdzona w sposób niezale

żny, co zresztą miało miejsce na szeroką skalę w trakcie

opracowywania protoko

łów. Tak więc nie mamy tutaj do czynienia z kwestiami wiary bądź niewiary.

Dane po prostu s

ą dokładne albo niedokładne. Jeżeli informacji na temat celu nie sposób sprawdzić

środkami fizycznymi, zawsze można poprosić kilku innych teleobserwatorów o przeprowadzenie
niezale

żnych sesji solo i w ciemno (dane Typu 3), które potwierdzą lub nie prawdziwość zebranych

danych. Prawdopodobie

ństwo uzyskania przez wielu teleobserwatorów tych samych informacji w

warunkach danych Typu 3 jest niesko

ńczenie małe i znacznie przewyższa statystyczne

wymagania, przyjmowane zwyczajowo w naukowych badaniach empirycznych.

ż, krytycyzm zawsze towarzyszy odkrywcom nowych zjawisk. Weźmy na przykład Jamesa

Bruce'a -jednego z pierwszych europejskich badaczy, którzy wkroczyli na teren Afryki znany
obecnie jako Etiopia. Jego odkrycia mia

ły miejsce w drugiej połowie osiemnastego wieku i

obejmowa

ły doświadczenia, w które współcześni mu Brytyjczycy po prostu nie mogli uwierzyć.

Ludzie

nazywali go k

łamcą twierdząc, że to niemożliwe, by istniało tak dziwne miejsce. Nie zmieniło to

faktu,

że Etiopia była Etiopią, a późniejsi badacze natrafili dokładnie na to samo, na co natknął się

James Bruce (patrz Hibbert 1982, str. 21-52). Chocia

ż było to pozbawione sensu, ludzie jednak

nadal nazywali Bruce'a k

łamcą, nie mając żadnych ku temu podstaw prócz własnego

prze

świadczenia, nie opartego na żadnym doświadczeniu. Jedynym sensownym krokiem w tej

sytuacji by

łoby sprawdzenie tego, co mówił Bruce.

Niewiara tych, którzy nigdy nie uczestniczyli w bezpo

średnim badaniu jest powszechnym

zjawiskiem, które towarzyszy nam od zawsze. Spieranie si

ę, czy coś jest możliwe czy nie,

argumentacja w obronie jakiego

ś doświadczenia, co do którego są wątpliwości, nie ma większego

sensu. Najlepsze, co mo

żna uczynić w takiej sytuacji to poddać owo doświadczenie sprawdzeniu.

OGRANICZENIA SRV
Naukowa teleobserwacja ma swoje ograniczenia. Niektóre z nich zdaj

ą się wynikać z natury

samego celu. Na przyk

ład, wyszkolony teleobserwator może oczami umysłu zobaczyć książkę i

mie

ć pewne pojęcie na temat jej treści, ale czytanie jej może okazać się niemożliwe. Ja osobiście

widzia

łem insygnia na mundurze ET. Udało mi się stwierdzić, że mundur jest biały, ale żeby

zobaczy

ć dokładny zarys symbolu na emblemacie, musiałem poświęcić sporo czasu. Podobnie

trudno jest odczyta

ć znaki drogowe i nazwy ulic, chociaż teleobserwator o wysokim stopniu

wyszkolenia jest w stanie tego dokona

ć.

Kolejne ograniczenie teleobserwacji wi

ąże się z określeniem miejsca w stosunku do jakiegoś

znanego punktu, Na przyk

ład łatwo jest namierzyć drogę do ojczyzny cywilizacji istot

pozaziemskich, ale trudno j

ą określić w stosunku do naszego systemu słonecznego.

Teleobserwator mo

że śledzić statek ET z Ziemi do ojczyzny ET, nie znając dokładnej drogi, jaką

ten si

ę posuwa. Ograniczenia tego typu można pokonać, ale “cena" informacji (w kategoriach

czasu, wysi

łku i nakładów) jest ogromna. Podam jeszcze inny przykład. W trakcie naszych badań

ustalili

śmy, że jedna grupa ET ma podziemną bazę na Ziemi, usytuowaną pod okrągłą górą. Dzięki

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (7 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

wspólnemu wysi

łkowi wielu teleobserwatorów, w końcu ustaliliśmy prawdopodobne miejsce bazy,

ale by

ło to zadanie niełatwe.

Przy odpowiedniej ilo

ści czasu, wysiłku i nakładów, można przezwyciężyć większość ograniczeń

SRV. Ale do niedawna musieli

śmy znosić ograniczenia całkiem odmiennej natury. Czasami

teleobserwatorowi zabraniano z zewn

ątrz nawiązywania łączności telepatycznej z jakimś celem. Na

przyk

ład w literaturze na temat UFO niektóre istoty pozaziemskie określane są mianem “Szarych".

Istoty te s

ą niskie, szczupłe, mają poszarzałą cerę i według doniesień często przeprowadzają

badania medyczne i dokonuj

ą operacji ginekologicznych na istotach ludzkich, zabieranych na

pok

ład statku kosmicznego. U wyszkolonych teleobserwatorów, którzy próbowali przeniknąć do

statków Szarych, nast

ępowała “blokada" widzenia, a dokładniej, podsuwana im była wizja

zast

ępcza.

Zwykle

łatwo jest wykryć oszukańczy sygnał. Na przykład, kiedy Szarzy wytwarzają zastępczą

wizj

ę, wielu teleobserwatorów otrzyma, o ile w ogóle się to stanie, bardzo niewielkie potwierdzenie

danych; nic nie b

ędzie się pokrywać. (Ostatnio, co wyjaśnię w rozdziale 14, cofnięty został nawet

zakaz telepatycznego wywiadu na temat porwa

ń przez UFO).

Ostatnie ograniczenie, o którym warto wspomnie

ć to problem rozumienia. Teleobserwatorzy

przychodz

ą na sesję “tak jak są". Przypomina to bardzo sytuację kogoś, kto mając zawiązane oczy

trafia do zupe

łnie obcego miasta. Ściąga opaskę i rozgląda się dokoła. Nie ma pojęcia, gdzie jest,

ale zauwa

ża budynki, ludzi, słyszy obce języki i doznaje wielu odczuć fizycznych. Może wszystko

postrzega

ć, ale niczego nie rozumieć.

Żeby było jasne, wszystkie dane uzyskane na podstawie teleobserwacji muszą się mieścić w
zasi

ęgu intelektualnego doświadczenia teleobserwatora. Podczas gdy nieświadomy umysł próbuje

uczyni

ć informację zrozumiałą dla umysłu świadomego, praca przebiega łatwiej, jeśli świadomy

umys

ł rozumie już podstawowe pojęcia związane z tymi danymi. Na przykład, ja nie przydałbym się

na wiele, próbuj

ąc dotrzeć do szczegółów nowoczesnej techniki pozaziemskiej. Po prostu nie

wiedzia

łbym na co patrzę. Przy największych wysiłkach, mój nieświadomy umysł prawdopodobnie

nie by

łby w stanie przekazać memu umysłowi świadomemu nic więcej ponad podstawowe

informacje na temat techniki. Natomiast wyszkolony in

żynier mógłby objąć myślą wszelkie ważne

informacje, w

łącznie ze szczegółami technicznymi. Techniczne wykształcenie inżyniera pomogłoby

mu w zrozumieniu postrzeganej rzeczywisto

ści. Z drugiej strony, ponieważ jestem socjologiem,

mog

ę być bardzo pomocny w badaniu pozaziemskich społeczeństw. Łatwiej będzie mi zrozumieć,

w jaki sposób organizuj

ą się i sprawują rządy. To znaczy, mój świadomy umysł bez trudu zrozumie

to, co uka

że mu umysł nieświadomy, a ja będę w stanie wytłumaczyć to innym. Podsumowując,

nie

świadomy umysł może postrzegać dosłownie wszystko, ale żeby zrozumieć to, co się postrzega,

trzeba oprze

ć się na umyśle świadomym.

Ogó

łem biorąc, ograniczeń teleobserwacji jest stosunkowo niewiele, a ponieważ są one

konsekwencj

ą naszych umiejętności i wyszkolenia, prawdopodobnie nie będą stanowić problemu

dla przysz

łych pokoleń lepiej wyszkolonych teleobserwatorów. Jeśli chodzi o ograniczenia

narzucane nam przez istoty pozaziemskie, nale

ży stwierdzić, że występują one sporadycznie, a ich

celem wydaje si

ę być niedopuszczenie do ingerencji w ich życie, a także ochrona nas – Ziemian

przed czym

ś, na co nie jesteśmy w pełni przygotowani. Myślę, że nawet te ograniczenia zostaną

pokonane, gdy

ż rodzaj ludzki powoli dojrzewa do tego, by stanąć w obliczu czegoś, co według

naszej dzisiejszej wiedzy stanowi do

ść silną społeczność galaktyczną.

UPRZEDZENIA WYSTĘPUJĄCE W OBSZERNEJ LITERATURZE NA TEMAT UFO
W porównaniu z obecnym stanem naszej wiedzy o dzia

łalności istot pozaziemskich na Ziemi bądź

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (8 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

w jej pobli

żu, rozległa literatura na temat UFO zawiera liczne nie poparte naukowo uprzedzenia.

Wiele fa

łszywych wniosków, jakie można znaleźć w owej literaturze, nie wynika bynajmniej z

niekompetencji. W trakcie prowadzenia bada

ń przedstawionych w niniejszej pracy, czytałem książki

i rozmawia

łem z piszącymi je inteligentnymi ludźmi, którzy naprawdę próbują rozwiązać niezwykle

zawik

łany problem. Zagadkę UFO trudno zrozumieć, nawet jeżeli dysponuje się danymi zebranymi

na drodze SRV. Natomiast bez tych danych w ogóle nie sposób jej zg

łębić. Jedyne dostępne

publicznie

źródła informacji opierają się na naocznych relacjach obserwacji UFO, raportach z

porwa

ń – uzyskiwanych zazwyczaj od osób zahipnotyzowanych – bądź na informacjach

pochodz

ących z channelingu, w którym przyjaźni kosmici rozmawiają z popierającymi ich istotami

ludzkimi, przy czym te ostatnie znajduj

ą się w stanie podobnym do transu.

Je

żeli chodzi o naoczne zeznania z obserwacji UFO, raporty te po prostu nie zawierają

odpowiedniej liczby informacji,

żeby mogły być użyteczne z naukowego punktu widzenia. Co można

bowiem powiedzie

ć o takim zeznaniu prócz tego, że zauważono niezwykły latający obiekt? Nadal

nie mamy

żadnych informacji na temat użytkowników statku; nie wiemy też nic o społeczeństwach,

z których oni pochodz

ą.

Problemy zwi

ązane z relacjami porwań są znacznie bardziej skomplikowane i wymagają szerszego

omówienia. Nie ma w

ątpliwości, że ludziom, którzy twierdzą, iż zostali porwani przez UFO i zabrani

na pok

ład ich statku, przydarzyło się to naprawdę. Obecnie dysponujemy danymi SRV,

potwierdzaj

ącymi wiele relacjonowanych wydarzeń.

G

łównym wątkiem przewijającym się w tych relacjach jest to, iż ludzie są porywani i wbrew swojej

woli wykorzystywani jako inkubatory w czasie trzech pierwszych miesi

ęcy ciąży genetycznie

spreparowanego potomstwa, które w cz

ęści jest ludzkie, w części zaś kosmiczne. Literatura

sugeruje jakoby Szarzy, niezadowoleni ze swej obecnej postaci, poszukiwali dla siebie nowych cia

ł.

W ogromnej wi

ększości przypadków porwań u porwanego występuje pewien stopień amnezji, którą

dobry terapeuta mo

że pokonać na drodze hipnozy. Usystematyzowane raporty na temat tego

zjawiska mo

żna znaleźć w pracach dwóch naukowców: w Porwaniu napisanym przez

harwardzkiego profesora Johna E. Macka (1994) oraz w pracy profesora z Tempie University

Davida Jacobsa pod tytu

łem Sekretne życie: udokumentowane relacje z pierwszej ręki na temat

porwa

ń przez UFO (1992).

Dr Mack, profesor psychiatrii na Harwardzkiej Akademii Medycznej, zasugerowa

ł – opierając się na

spisach ludno

ści – że ponad milion Amerykanów mogło być porwanych co najmniej raz w życiu

(Jacobs 1992, str. 9), a do

świadczenia takie nie ograniczają się do mieszkańców Stanów

Zjednoczonych. Niektóre osoby, usi

łują poradzić sobie z emocjonalnym szokiem, szukając pomocy

– zwykle w formie poradnictwa psychologicznego. Liczba tych ludzi jest stosunkowo niewielka, ale
powiedziano mi,

że według nieformalnych szacunków niektórych terapeutów sięga ona około

czterdziestu pi

ęciu tysięcy w samych Stanach Zjednoczonych. Nie wiem, na ile liczby te są

dok

ładne.

Wydaje si

ę całkiem możliwe, a nawet prawdopodobne, że ludzie szukający porady to przede

wszystkim ci, którzy w szczególny sposób zostali poruszeni spotkaniem z istotami pozaziemskim

5

(Kwestia ta zosta

ła podniesiona również przez Whitleya Striebera (1995) w książce zatytułowanej

Prze

łom: następny krok). Mogło się tak zdarzyć, gdyż niektóre ze spotkań istot ludzkich z

pozaziemskimi z niewiadomych przyczyn nie przebiegaj

ą gładko, choć zdecydowana ich większość

nie ma charakteru traumatycznego. Je

żeli tak jest, literatura na temat porwań nie może być

nastawiona

życzliwie do mieszkańców kosmosu. To pierwsze z pięciu głównych uprzedzeń, jakie

znajduj

ę w opracowaniach na temat UFO. Literatura ta, wykorzystując niereprezentatywne

przypadki porwa

ń, nagina wyniki badań w kierunku interpretacji pełnych strachu urazów. Jak można

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (9 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

przewidzie

ć, lwią część takich dzieł (wyłączając pracę Macka) wypełniają ostrzeżenia przed złymi

kosmitami, którzy porywaj

ą dorosłych i, niczym naziści, wyrywają płody w celu przeprowadzania

genetycznych eksperymentów. Nie chodzi o to, czy tak jest czy nie, ale o to,

że nie da się określić

prawdziwego charakteru istot pozaziemskich, opieraj

ąc się jedynie na relacjach tendencyjnie

wybranych jednostek, które dozna

ły szoku. Bardziej wyważony wybór przypadków obejmowałby te

z nich, w których wzajemne relacje mi

ędzy ludźmi a przybyszami przebiegały gładko. Jednakże

podobne przypadki nie s

ą znane terapeutom, gdyż osoby takie nie szukają porad specjalisty.

Kolejne uprzedzenia w literaturze dotycz

ącej porwań nagromadziły się wokół kwestii

wykorzystywania hipnozy. Nie mam w

ątpliwości, że hipnoza jest bardzo pomocna porwanym w

o

żywianiu wspomnień. Jeżeli jednak Szarzy posiadają zdolność wywierania tak głębokiego wpływu

na wywo

ływanie wspomnień, co sugeruje się w tego typu literaturze, istnieje duże

prawdopodobie

ństwo, iż owe wspomnienia również są niereprezentatywne. Co więcej, na wierzch

wyp

ływają najprawdopodobniej wspomnienia, które zawierały największy ładunek emocjonalny,

czyli te zwi

ązane z momentem szoku.

Tak wi

ęc mamy sytuację, w której niereprezentatywną próbkę wspomnień ożywia się w umysłach

niereprezentatywnej grupy porwanych. Na podstawie takich danych, nawet je

żeli są one dokładne,

nie sposób wyci

ągnąć ogólnych wniosków w stosunku do intencji istot pozaziemskich. To tak jakby

przybysze z kosmosu próbowali dowiedzie

ć się czegoś na temat ludzi jedynie na podstawie

wywiadów z ofiarami wypadków samochodowych. Wyniki takiego badania wskazywa

łyby, że ludzie

to istoty nieuwa

żne, często pijane, sadystyczne, zły gatunek, któremu sprawia radość

przysparzanie sobie cierpie

ń. Sytuacje takie mogą się zdarzyć, jednak uznanie cierpienia jako

reprezentatywnego dla ca

łej kultury ludzkiej byłoby w najwyższym stopniu mylące.

Trzecie uprzedzenie w literaturze na temat porwa

ń ma związek z punktem widzenia samych

naukowców.

Łatwo jest sympatyzować z osobami, które uważają się za ofiary porwania i

nadu

życia. Jesteśmy gatunkiem wysoce uczuciowym, który identyfikuje się z ofiarami

traumatycznych wydarze

ń. Nienawidzimy łajdaków i szukamy zemsty. Badacze, kiedy prowadzą

sesj

ę hipnozy i przywołują ukryte wspomnienia, znajdują się jak gdyby w emocjonalnej zupie wraz z

ofiarami, a niewielu z nich ma odpowiednie przygotowanie (wy

łączywszy oczywiście Macka), by

utrzyma

ć uczuciowy dystans w stosunku do relacji swoich pacjentów. Jedynie dobrze wyszkoleni

fachowcy w dziedzinie poradnictwa psychologicznego potrafi

ą w sposób kompetentny pracować z

tego typu st

łumionymi wspomnieniami, zachowując przy tym postawę obiektywną. Emocje są

prawdziwe i nale

ży się z nimi obchodzić w sposób jak najbardziej kontrolowany i profesjonalny. Jest

to wskazane nie tylko ze wzgl

ędu na zdrowie pacjentów, ale i z punktu widzenia interpretacji ich

prze

żyć. Wyciąganie wniosków na podstawie danych zebranych przez osoby nie posiadające

odpowiednich kwalifikacji terapeutycznych stanowi jedynie zaproszenie dla licznych nieporozumie

ń.

Kolejne uprzedzenie ma zwi

ązek z klimatem kulturowym w którym rodzą się wzmiankowane

relacje. Jeste

śmy społeczeństwem uwielbiającym przemoc. Widać to wyraźnie w naszych

codziennych programach informacyjnych. Rzadko mo

żna tam usłyszeć o spokojnych, emocjonalnie

zdrowych wydarzeniach. W wiadomo

ściach dominują doniesienia o gwałtach, morderstwach i

wszelkiego rodzaju zbrodniach. Ofiary przedstawiane s

ą zwykle w sposób patetyczny, natomiast

prawie nigdy nie wzmiankuje si

ę o okolicznościach usprawiedliwiających sprawcę przestępstwa. Na

przyk

ład o tym, że dana osoba stała się psychicznie niestabilna po przeżytym w dzieciństwie

wykorzystaniu seksualnym, czy te

ż po tym, jak została ofiarą zbiorowego gwałtu, dokonanego

przez gang po

śród slumsów. Rzadko pytamy dlaczego wydarzyła się zbrodnia. Zadajemy raczej

pytanie, jak kara

ć tych, którzy ją popełnili, w niedojrzały sposób odmawiając sobie wyrobienia

bardziej wywa

żonego punktu widzenia na temat zawiłych ścieżek życia.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (10 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

W dodatku, kultura nasza znajduje przyjemno

ść w rozwodzeniu się nad szczegółami zbrodni,

zarówno prawdziwej jak i wyimaginowanej. Przemoc to jeden z najbardziej kasowych produktów
przemys

łu filmowego w Hollywood. Przenika do ogromnej ilości ekranowych hitów. Jeżeli

kiedykolwiek dojrzejemy jako spo

łeczeństwo, umiłowanie przemocy będzie jedną z pierwszych

rzeczy, jakim b

ędziemy musieli stawić czoło. Nie chcę przez to powiedzieć, że porwani nie

do

świadczyli tego, co postrzegają jako nadużycie dokonane na swej osobie. Być może jednak

istnieje druga strona tej historii, któr

ą przeoczyliśmy, skupiając się tylko na relacjach o nadużyciu i

rozdmuchuj

ąc je do najwyższych granic, podczas gdy nigdy nie zadajemy pytania, czy może istniał

jaki

ś powód dla którego stało się tak a nie inaczej. Pozwolę sobie użyć porównania. Podobnie jak

dzieci nieuchronnie czuj

ą, te naruszona została ich nietykalność osobista, kiedy są zabierane do

lekarza na szczepienia, tak my

– istoty ludzkie możemy się czuć wykorzystani przez istoty

pozaziemskie, je

żeli nie rozumiemy szerszego tła na jakim dokonują się pewne czynności.

Powtórz

ę raz jeszcze – nie jest moim zamiarem pomniejszanie doświadczeń porwanych osób.

Nawo

łuję jedynie do przerwania nawałnicy strachu i nienawiści w celu wypracowania bardziej

wywa

żonego poglądu, który uchroni nas od wyciągania pochopnych wniosków co do rzekomych

ataków kosmitów.

Ostatnie uprzedzenie, o jakim chc

ę wspomnieć jest prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjne i

wielu ludzi mo

że emocjonalnie zareagować na moje poglądy. Uprzedzenie to dotyczy stereotypów

rasowych. Chcia

łbym być dobrze zrozumiany. Nie twierdzę, że porwane osoby są rasistami.

Problem stanowi to, jak spo

łeczeństwo widzi istoty, które są inne od nas samych.

Wed

ług pokaźnej części literatury na temat porwań, istoty pozaziemskie zamieszane w tę

dzia

łalność są dosłownie całkiem szare. Są małe, chude, mają duże zaokrąglone oczy, skórę

tward

ą jak podeszwa i na dodatek brakuje im uczuciowej głębi. Nie są wysokimi blondynami o

niebieskich oczach. Moim zdaniem, te zauwa

żalne różnice wyzwoliły w naszych umysłach

automatyczny proces stereotypizacji w stosunku do istot pozaziemskich. Nie podnosi

łbym tej

kwestii, gdyby nasze spo

łeczeństwo było wyzbyte rasizmu. Jeżeli jednak mamy być uczciwi w

stosunku do samych siebie, musimy przyzna

ć, że ludzkie społeczeństwo dręczy nieustanny

problem niesprawiedliwych zasad traktowania, opartych na rasizmie. Je

żeli prawdą jest, że

traktujemy

źle innych przedstawicieli naszego gatunku, jakiej reakcji możemy spodziewać się w

stosunku do istot nie b

ędących ludźmi?

Porwane osoby przynale

żą do naszej kultury, która zwykle nie postrzega innych istot w

pozytywnym

świetle. Trudno się więc dziwić, że istoty te przedstawiane są jako uosobienie zła. Z tej

perspektywy istnieje du

że prawdopodobieństwo, że my, ludzie, zabarwiamy otrzymywane dane

swoimi kulturowymi uprzedzeniami. Je

żeli mamy odgrywać poważną rolę w społeczeństwie

galaktycznym, b

ędziemy prawdopodobnie musieli uczciwie rozprawić się z własnymi problemami

psychologicznymi oraz nauczy

ć się patrzeć na inne kultury przez pryzmat większego obiektywizmu.

Pozwólcie,

że podam typowy przykład rodzajów stereotypizacji, jakie nieustannie pojawiają się w

literaturze, a które

świadczą o tym, że rasizm stanowi poważny problem w naszym postrzeganiu

wszech

świata. Przykładem tym nie chcę wyróżniać negatywnie jednego konkretnego pisarza. Nie

stanowi on wyj

ątku, a jego nazwisko przytaczam jedynie w celu nakreślenia bardziej ogólnego

problemu. Przyk

ład pochodzi z niedawno opublikowanej książki C. Andrewsa. Autor przedstawia

relacj

ę porwanego pisząc, że inni porwani potwierdzają wiele jego spostrzeżeń. Twierdzi on, że

Szarzy kontaktowali si

ę z Hitlerem, że produkują pożywienie z wydzielin gruczołów okaleczonych

zwierz

ąt, pracowali z CIA i nazistami w celu wyodrębnienia wirusa HIV i robili wiele innych złych

rzeczy. Natomiast ich wrogowie (to jest dobrzy przedstawiciele istot pozaziemskich) maj

ą szwedzką

urod

ę “wysokich blondynów". Istoty te są na ogół piękne i przystojne, niczym bohaterowie

westernów. Blondyni denerwuj

ą się na ludzi, ponieważ nasze rządy współpracują z Szarymi, ich

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (11 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

z

łymi, śmiertelnymi wrogami (Andrews, 1993, str. 41-64).

Tego typu uprzedzenia rasowe i stereotypowe uogólnienia s

ą szczególnie nieprzydatne, jeżeli

chcemy dobrze zrozumie

ć zjawisko istot pozaziemskich. Jeszcze raz powtórzę: jedyne co się liczy

to uzyskanie dok

ładnych danych i ich inteligentne odczytanie. Do tej pory otrzymywaliśmy na ogół

dane pe

łne uprzedzeń, których interpretacja została poważnie zniekształcona przez praktyki

badawcze i nasze w

łasne problemy kulturowe. Żeby rozwiązać zagadkę istot pozaziemskich,

musimy porzuci

ć uprzedzenia i wypracować bardziej kompletny obraz zjawiska.

Ostatni

ą metodą zbierania danych, o której wspomniałem, jest channeling, przez niektórych

uznawany za alternatyw

ę w stosunku do teleobserwacji. Postaram się wytłumaczyć, dlaczego tak

nie jest. Channeling ma miejsce wtedy, gdy osoba popada w stan podobny do transu, w czasie
którego porozumiewa si

ę telepatycznie z obcą istotą. Czasami twierdzi się, że aby osiągnąć

porozumienie, istota ta chwilowo

“przejmuje kontrolę" nad ciałem i umysłem osoby w transie.

Poza paroma wyj

ątkami, nie stwierdziłem aby channeling dorównywał dokładnością danym

uzyskanym na drodze SRV. Na ogó

ł, telepaci channelingowi przedstawiają ludzi ich pozaziemskim

siostrom i braciom, którzy mieni

ąc się dobrymi, ostrzegają przed złymi przedstawicielami swego

gatunku. Istoty z którymi nawi

ązano łączność, udzielają następnie różnorodnych informacji

dotycz

ących przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, opatrzonych ostrzeżeniami i napomnieniami.

Jednak

że materiał taki na ogół nie zgadza się ani z informacjami uzyskanymi przez innych

telepatów channelingowych, ani z wynikami otrzymanymi przez teleobser-watorów. Za pomoc

ą

teleobserwacji, badacze mog

ą kontrolować zarówno obiekt obserwacji jak i wyszkolenie

obserwatora oraz warunki, w jakich uzyskuje si

ę dane. Za pomocą precyzyjnego ekranowania i

procedur sprawdzaj

ących można wyizolować i odrzucić niedokładne dane. Channeling nie pozwala

na

żadną z tych rzeczy. Po prostu wierzy się telepacie lub nie, a wierzenia nie są zadowalającym

substytutem obiektywnej obserwacji, która podlega niezale

żnej weryfikacji.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-02.htm (12 z 12) [2008-10-29 23:48:47]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 3: PODRÓŻ PRZEZ AKASZĘ

Moja praca w zakresie teleobserwacji istot pozaziemskich w

łaściwie zaczęła się w styczniu 1992

roku, aczkolwiek wtedy nie zdawa

łem sobie z tego sprawy. Od tamtego czasu doświadczyłem wielu

spotka

ń z całym szeregiem istot pozaziemskich. Na ogół nawiązywałem kontakt na drodze

teleobserwacji. Nie s

ądzę jednak, bym zbliżył się do istot pozaziemskich w sposób niezależny, bez

ich wiedzy. Tak naprawd

ę żywię silne podejrzenie (chociaż nie mam na to dowodu), że pewne

sugestie zosta

ły mi podsunięte, a ja początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że moje

zainteresowanie sprawami

świadomości ostatecznie doprowadzi mnie do ET. Nie jestem pewien,

kto móg

ł to zrobić, ale intuicja wyraźnie podpowiada mi (a przemawia za tym sporo dowodów

po

średnich), że byłem kierowany czy też popychany w tym kierunku.

Moje badanie ludzkiej

świadomości obejmowało trzy fazy szkolenia. Zacząłem od nauczenia się

zaawansowanej wersji Medytacji Transcendentalnej zwanej Sidhis. Drugi etap szkolenia stanowi

ł

tygodniowy kurs w Instytucie Monroe'a w Faber, w Wirginii. Kolejnym krokiem by

ło szkolenie w

zakresie teleobserwacji. Ka

żdy etap miał bezpośredni związek z moimi badaniami dotyczącymi istot

pozaziemskich, co wyja

śniam poniżej.

SIDHIS
W 1991 roku zacz

ąłem szkolenie w Programie Medytacji Transcendentalnej (MT) Sidhis. Podobnie

jak Medytacji Transcendentalnej, Sidhis nauczaj

ą nauczyciele wyszkoleni przez Maharashiego

Mahesh Yogi. Omawiam tu swoje do

świadczenia medytacyjne z dwóch powodów. Po pierwsze, w

trakcie badania istot pozaziemskich, natkn

ąłem się na grupy kosmitów, które najwyraźniej

praktykuj

ą coś w rodzaju medytacji Sidhis. Po drugie, w trakcie sesji teleobserwacji raz po raz

do

świadczałem świadomości pewnej grupy istot pozaziemskich, która posiada zbiorową

umys

łowość. Owa grupowa świadomość kosmitów – można by ją nazwać “zbiorowym umysłem" –

prze

żywa subiektywne doświadczenie zbliżone do tego, jakiego ludzie doznają w czasie ćwiczeń

Programu Medytacji Transcendentalnej Sidhis.

Moje pocz

ątkowe zainteresowanie tym programem korespondowało z publikacją niezwykłego

raportu w presti

żowym czasopiśmie naukowym. W 1988 roku, w grudniowym numerze Dziennika

Rozwi

ązywania Konfliktów ukazał się artykuł, w którym twierdzono, że grupy praktykujące

Medytacj

ę Transcendentalną, a zwłaszcza program Sidhis, mogą mieć wpływ na poziom konfliktów

w otaczaj

ącym ich terenie (Orme-Johnson i inni, 1988). Zjawisko to nazwano “efektem

Maharashiego" na cze

ść Maharashiego Mahesha. W chwili jego opublikowania, artykuł uważano za

kontrowersyjny. Z reakcji ludzi wynika,

że nadal wzbudza on dużo emocji.

Po ukazaniu si

ę artykułu na temat Efektu Maharashiego, z całą otwartością swego umysłu

zdecydowa

łem się zbadać, czy medytacja rzeczywiście może przyczynić się do zmniejszenia

konfliktów w

świecie. W tym celu zwróciłem się do Uniwersytetu Emory o dotację na badania.

Poprzez nauczenie si

ę programu Sidhis chciałem zbadać efekt Maharashiego. Przyznano mi

dotacj

ę i wkrótce potem zostałem Sidhą (zaawansowanym medytującym).

Na samym pocz

ątku pragnę wyraźnie podkreślić, że z ruchem Medytacji Transcendentalnej nie

łączy mnie żadna formalna więź. W żaden sposób go nie reprezentuję. Nigdy nie otrzymałem od
ruchu

żadnych pieniędzy czy innych dóbr materialnych. W niniejszej książce prezentuję wyniki jako

niezale

żny socjolog, prowadzący badania na własną rękę. Wszystkie moje komentarze odnośnie

medytacji stanowi

ą odzwierciedlenie moich własnych myśli i doświadczeń, jako że dotyczą one

moich bada

ń nad cywilizacjami pozaziemskimi. Żeby zrozumieć, o co tutaj chodzi, opierałem się

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (1 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

jedynie na w

łasnych umiejętnościach naukowca i wyszkolonego obserwatora.

SUBIEKTYWNE DOŚWIADCZENIA Z PROGRAMEM MT-SIDHIS
W normalnej

świadomości czuwania, umysł zalewany jest przez dane wejściowe pochodzące z

pi

ęciu zmysłów fizycznych: wzroku, słuchu, zapachu, smaku i dotyku. Nasza aktywność umysłowa

w wi

ększości wykorzystuje informacje z tych zmysłów. Surowe dane wejściowe uzyskiwane przez

zmys

ły, karmią aktywność intelektualną podobnie jak logika czy wyobraźnia. Jednak w trakcie

medytacji, nat

ężenie owych doznań zmysłowych stopniowo zmniejsza się w umyśle, aż do

ca

łkowitego ich wyciszenia. W tym punkcie ustają również logika i wyobraźnia. To co zostaje, nie

jest pustym umys

łem. Naprawdę jest to połączenie umysłu z czymś, co medytujący nazywają

“polem świadomości", które może pulsować aktywnością. Z subiektywnego punktu widzenia wydaje
si

ę, że pole to zarówno zawiera jak i odzwierciedla wewnętrzną świadomość wszystkich ludzi. W

stanie g

łębokiej medytacji ludzie w sposób bezpośredni doświadczają tego pola. Empiryczny

kontakt z nim przes

łaniają zwykle sygnały pochodzące zarówno z pięciu fizycznych zmysłów, jak i z

my

śli, wspomnień i emocji. Trzeba więc “przekroczyć" świadome przetwarzanie wrażeń

zmys

łowych przez odwrócenie uwagi świadomości od zmysłów i skierowanie jej w stronę tego, co

nie-fizyczne. To, co niefizyczne jest oczywi

ście z definicji pozbawione cech fizycznych, tym

niemniej posiada pewn

ą obiektywną rzeczywistość, którą można dokładnie zobaczyć, o ile tylko ma

si

ę odpowiednio wrażliwy system nerwowy. Spostrzeżenia takie nie są wytworem wyobraźni osoby

uprawiaj

ącej medytację.

Ostatecznym celem medytacji jest

ćwiczenie umiejętności odczuwania pola świadomości, aż do

osi

ągnięcia zwiększonej percepcji tego, co niefizyczne. Po ukończeniu tego procesu, nie ma

potrzeby dalszej medytacji. Osoba taka ma wysoce rozwini

ętą świadomość i doznała

samorealizacji. Oznacza to, i

ż nie prowadzi ona już podwójnego życia, w którym normalna

świadomość ograniczona jest do postrzegania zewnętrznych zmysłów fizycznych, a nie sięga jaźni
wewn

ętrznej. Człowiek, który osiągnął samorealizację ma tylko jedną połączoną (to jest wzajemnie

po

łączoną) świadomość. Ponieważ pole świadomości łączy wszystkie aspekty życia, postrzeganie

pi

ęciu fizycznych zmysłów jest zabarwione tym, co człowiek widzi z szerszego poziomu. Bez tego

rozumienie wszelkiego

życia jest upośledzone. Medytacja wtapia poczucie wewnętrznego istnienia

w codzienn

ą, normalną świadomość. W trakcie swoich badań odkryłem ważną rzecz, mianowicie,

że podstawową cechą, która odróżnia typowe istoty ludzkie od wysoko rozwiniętych istot
pozaziemskich jest to, i

ż kosmici w większej swej części osiągnęli samorealizację, podczas gdy u

ludzi zdarza si

ę to nader rzadko.

W pe

łni zrealizowana osoba szybko uświadamia sobie różnorodność współistniejącego z naszym

życia niefizycznego. Wszelkie życie, zarówno fizyczne jak i niefizyczne, zamieszkuje pewną
przestrze

ń. Niestety, angielskie określenie “space" – przestrzeń (tak jak “outer space" – w

przestrzeni zewn

ętrznej) ogranicza się do tego, co fizyczne. Szerszy termin definiujący przestrzeń,

obejmuj

ący swym znaczeniem tak życie fizyczne jak i niefizyczne, znajdujemy w sanskrycie – to

s

łowo skoszą. Wszyscy istniejemy w akasha i wszystkie nasze podróże zawierają się w akasha,

niezale

żnie od tego czy podróżujemy statkiem kosmicznym czy przy pomocy wyszkolonej

świadomości. Tak naprawdę, starożytni jasnowidze byli pierwszymi wielkimi astronautami,
poniewa

ż przy pomocy swoich umysłów nieomal dosłownie wędrowali po niebiosach. Na ogół

osoby zaawansowane w medytacji, podobnie jak istoty pozaziemskie, patrz

ą na naszą egzystencję

z szerszej perspektywy

życia w akaszy.

Moje pierwsze do

świadczenia z Programem MT-Sidhis w dużej grupie nastąpiły podczas medytacji

na Mi

ędzynarodowym Uniwersytecie Maharashiego w pierwszym tygodniu 1992 roku. Zebrało się

tam wtedy ponad dwa tysi

ące medytujących osób. Wszyscy ćwiczyliśmy program MT-Sidhis.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (2 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Obecny program MT-Sidhis jest do

ść zagmatwany i nie ma potrzeby, żeby w tym miejscu wdawać

si

ę w dokładny opis poszczególnych jego procedur. Powszechnie wiadomo, że część programu

obejmuje tak zwane

“latanie jogina". Odbyło się wiele publicznych pokazów tego zjawiska, a

niektóre z nich by

ły nawet transmitowane w telewizji. Na poziomie powierzchniowym, latający jogini

wygl

ądają jak gdyby podskakiwali po całym pokoju w pozycji kwiatu lotosu, niejako przypominając

żabę. Jednak nie chodzi tutaj o uprawianie gimnastyki, a o to, by uprawiając specjalny typ
aktywno

ści pozostawać w stanie medytacji ściśle związanym z polem świadomości.

W trakcie

“nielatających" części tych medytacyjnych eksperymentów doznawałem szczególnych

odczu

ć, takich jak uspokojenie, zatapianie się, przemieszczanie świadomości. Moja własna

świadomość zdawała się gdzieś wędrować, bez jakiegokolwiek wysiłku z mej strony. Rzeczywiście,
jednym z najwa

żniejszych aspektów właściwej medytacji jest to, że nie może się ona odbywać w

atmosferze wysi

łku. Wysiłek bowiem uaktywnia związane ze stanem czuwania czynności

przetwarzania informacji, które z kolei przyt

łumiają postrzeganie jakiegokolwiek sygnału z pola

świadomości. Po osiągnięciu tego nowego stanu, następowało charakterystyczne postrzeganie

żnicy między stanem świadomości medytacyjnej a normalnym stanem czuwania świadomości.

Opisywanie wszystkich aspektów tej ró

żnicy wykraczałoby poza potrzeby niniejszej pracy, ale kilka

uwag na pewno si

ę przyda.

W stanie

świadomości medytacyjnej miałem wyraźne poczucie mojej własnej jaźni, która była

czym

ś różnym od moich myśli. Pojawiały się w tym stanie myśli, ale było ich niewiele. Co więcej,

my

śli jawiły się jako coś obcego mojej zasadniczej jaźni. W rzeczywistości, dominującym aspektem

percepcji by

ło poczucie rozszerzonej świadomości. Z perspektywy osoby trzeciej, moja

świadomość nie tyle myślała myślami, ile po prostu była świadoma siebie.
Jednak

że ten stan poszerzonej świadomości nie pozostawał bezczynny. Wyraźnie doświadczałem

jakiego

ś miejsca, a moja własna świadomość nie była jedyną, która dzieliła owo doznanie.

Do

świadczenie to nie było też chwilowe. W rzeczywistości, trwało dobrych parę minut zanim

program przeszed

ł do następnego punktu, to jest do “latania jogina".

Panuje opinia,

że z punktu widzenia stanu normalnego czuwania świadomości, stan świadomości,

którego do

świadcza się w trakcie medytacji, jest bardzo subtelny. Moje osobiste doświadczenia

wydaj

ą się to potwierdzać. Jednak z perspektywy stanu poszerzonej świadomości czynności w polu

świadomości nie zawsze są subtelne. Właśnie podczas “latania" pierwszy raz dostrzegłem coś, co
mo

żna by nazwać “falą świadomości" i muszę przyznać, że uderzyło mnie to niczym tona cegieł.

Fala

świadomości powstaje, kiedy osoby medytujące w jednym miejscu manipulują polem

świadomości w taki sposób, że wszyscy medytujący postrzegają falę wpływu w tym samym czasie.
Do

świadczenie to trudno ująć w słowa. Mogę jedynie stwierdzić, że przypomina ono wielki przypływ

energii.

Oczywi

ście nie wyszkolony uczestnik eksperymentu może odrzucić takie subiektywne obserwacje.

Ja jednak jestem wykszta

łcony w zakresie obserwacji ludzkich zachowań i pozostaję w wysokim

stopniu uwra

żliwiony na potrzebę odróżniania rzeczy zmyślonych od rzeczywistych. Jestem

g

łęboko przekonany, że w budynkach Uniwersytetu Maharashiego działo się coś obiektywnego. Nie

b

ędę utrzymywał, że rozumiem fizykę owego eksperymentu, ale był on dla mnie tak realny, jak

gdybym dosta

ł pięścią w twarz (przy czym oczywiście, o wiele przyjemniejszy).

Dok

ładnie pamiętam swą początkową reakcję po pierwszym doświadczeniu medytacji w dużej

grupie.

Żałowałem, że w budynkach tych nie byli obecni naukowcy z całego świata wraz z całym

mo

żliwym zestawem narzędzi laboratoryjnych. Uważałem, że nauka powinna zainteresować się

zjawiskiem, które mnie tak poruszy

ło. Nie było ono fizyczne, ale jak najbardziej prawdziwe i miało

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (3 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

wp

ływ na obiekty fizyczne (na przykład na mnie). Wówczas byłem przekonany, że coś tak silnego

nie mo

że umknąć naukowemu badaniu. Jednak nie potrafiłem znaleźć żadnej odpowiedzi na

pytanie: co si

ę właściwie stało? Mój umysł zdawał się przemieszczać na subtelny poziom

świadomości, z którego czułem wielką aktywność i potężne fale energii.
INSTYTUT MONROE'A
W dwadzie

ścia jeden miesięcy po tym, jak ukończyłem kurs programu MT-Sidhis, tuż przed

rozpocz

ęciem szkolenia w zakresie SRV, uczęszczałem na tygodniowy kurs programu “Wędrówki

przez Bram

ę" w Instytucie Monroe'a w Faber, w Wirginii. Program ten uczy osiągania odmiennych

stanów

świadomości poprzez technikę ładowania fal mózgowych. Zanim zapisałem się na ten kurs,

spotka

łem osobę, która miała uczyć mnie teleobserwacji i zostać moim monitorem w trakcie

relacjonowanych tu bada

ń. Otóż osoba ta powiedziała mi, że kurs w Instytucie Monroe'a stanowi

warunek wst

ępny szkolenia w teleobserwacji dla celów wojskowych. Chcąc powielić znaną drogę

wojskowego programu szkoleniowego, zapisa

łem się też na kurs programu “Wędrówki przez

Bram

ę". Przedstawię ten kurs pokrótce. Ludzie w Instytucie Monroe'a wynaleźli nieinwazyjny

sposób wytwarzania fizycznych zmian w mózgowych sygna

łach elektrochemicznych. Ich technika

oparta jest na wykorzystaniu d

źwięków w celu spowodowania różnych częstotliwości rezonansu

mi

ędzy prawą a lewą półkulą mózgową. Robert Monroe nazwał swą opatentowaną technikę “Hemi-

Sync". Polega ona na tym,

że umieszcza się jeden ton w jednym uchu (na przykład ton 100-

hercowy) i drugi ton o cz

ęstotliwości tylko nieznacznie różnej od tonu pierwszego w drugim uchu

(powiedzmy, ton 104

– -hercowy). W wyniku tego powstaje wibracja o bardzo niskiej częstotliwości,

któr

ą nazywa się częstotliwością uderzenia (w tym przypadku 4 herce). Częstotliwości uderzeń

w

łaściwie nie słyszy się w uszach, ale umysł może je rozpoznać. Sam mózg tworzy je na drodze

mieszania osobnych cz

ęstotliwości audio. W ten sposób używa się dźwięku do wywołania

elektrochemicznych zmian w mózgu, który rezonuje przy cz

ęstotliwości nie-wykrywalnej dla

ludzkiego ucha (z racji swej niskiej cz

ęstotliwości).

Naukowcy z Instytutu Monroe'a opracowali szereg wymy

ślnych mieszanek dźwięków Hemi-Sync,

które s

ą niezwykle użyteczne w osiąganiu odmiennych stanów świadomości przez słuchające ich

osoby. Sporz

ądzili oni “mapy" elektrochemicznej aktywności fal mózgowych wielu osób, zdolnych

do osi

ągania odmiennych stanów świadomości. Dopasowując mapy do zmian, jakie zachodzą w

technice Hemi-Sync, mog

ą oni, dosłownie za pomocą naciśnięcia guzika, spowodować taki

mechaniczny rezonans umys

łu, jaki występuje u wielkiego jasnowidza czy mistyka, który badaniu

granic

świadomości

po

święcił całe swoje życie. Najbardziej interesujące osiągnięcie Instytutu Monroe'a stanowi

odkrycie zestawu cz

ęstotliwości, pozwalającego postrzegać pełną bujnego życia sferę egzystencji

niefizycznej.

U

żywam słowa, które być może słyszeliście w telewizyjnym serialu Star Trek oraz w innych filmach

opisuj

ących to miejsce: “subprzestrzeń". Jakaś część każdego z nas, podobnie jak w przypadku

innych istot, istnieje w subprzestrzeni. Ludzie, którzy nie zamieszkuj

ą już naszej przestrzeni

fizycznej

“żyją" w subprzestrzeni. Określanie więc zmarłych mianem “martwych" czy “nieżyjących"

jest z gruntu niew

łaściwe.

Na kursie

“Bramy" w Instytucie Monroe'a podstawowy stan świadomości, pozwalający na wejście

do subprzestrzeni, nazywany jest stanem skupienia Focus 21. W tym stanie

świadomości można

g

łęboko wniknąć w subprzestrzeń i porozumieć się z przebywającymi tam istotami. W trakcie

mojego drugiego do

świadczenia ze stanem skupienia Focus 21, wydarzyła się niezwykła rzecz,

która zmieni

ła moje poglądy na temat istot pozaziemskich.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (4 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Le

żałem na plecach w małym pokoju z łóżkiem i niezbędnym sprzętem elektronicznym, słuchając

przez s

łuchawki dźwięków Focus 21. Doznałem subiektywnego doświadczenia umysłowego

przeniesienia w jakie

ś miejsce. Wykorzystywana technika nie wymaga ze strony słuchacza

żadnego wysiłku wyobraźni. Umysł automatycznie dostraja się do częstotliwości generowanej przez
tony i przenosi si

ę “tam". Po kilku minutach wydawało mi się, że przybyłem w jakieś miejsce, które

mia

ło wejście, coś w rodzaju drzwi. Rozkład obrazów nie był doskonały, ale mogłem odczuć, co się

dzia

ło. Znajdowałem się u jakichś bram.

Przeszed

łem przez wejście i znalazłem się w pokoju, który sprawiał wrażenie, jakby brakowało w

nim jednej

ściany. Wszędzie było światło, jasne światło. Rozejrzałem się dookoła i po swojej lewej

stronie zobaczy

łem jakąś istotę. Jej ciało sprawiało wrażenie fluoryzującego i lekko

przezroczystego. Wydawa

ło się, że osobnik ten mnie obserwuje, tak jakby nadzorował moją wizytę.

Wszed

łem do pokoju i, ku swojemu niezmiernemu zdziwieniu, spotkałem trzech innych znanych mi

ludzi. Byli tam mój dziadek, babcia i babcia stryjeczna (siostra babci).

Na poziomie emocjonalnym, nie posiada

łem się z radości. Wszyscy okazywali zadowolenie, że

mnie widz

ą. Mojego szczęścia nie da się wyrazić słowami. Miałem niejasne poczucie, iż z mojego

cia

ła fizycznego wydobywają się łzy, ale świadomość pozostawała z krewnymi. Niedawno zmarła

moja inna ciotka (druga siostra babci), wi

ęc rozejrzałem się wokół siebie, pytając gdzie jest.

Dok

ładnie pamiętam swoje pełne troski pytanie: “Ale gdzie jest Elsie?"

W tym momencie poczu

łem, jak jakaś inna – najwidoczniej potężna – subprzestrzeń pokrywa mnie

ciemn

ą osłoną. Następnie zostałem podniesiony i przeniesiony w inne miejsce. W trakcie tej

wycieczki zapyta

łem, dlaczego nie mogę zobaczyć tego, co jest na zewnątrz. (Zadałem to pytanie

po prostu przez pomy

ślenie). W momencie w którym je zadałem, podniósł się róg osłony i ujrzałem

najja

śniejsze światło, jakie kiedykolwiek dane mi było widzieć. To przypominało patrzenie prosto w

s

łońce. Co więcej, czułem przemożne pragnienie rozpłynięcia się w tym świetle. Wtedy ponownie

opad

ła zasłona i zrozumiałem. Chroniono mnie przed światłem. Odniosłem wrażenie, że

wystawienie na bezpo

średnie działanie światła mogłoby być dla mnie szkodliwe, ponieważ nadal

prowadzi

łem życie fizyczne.

Wkrótce potem, podró

ż w subprzestrzeni skończyła się i zasłona została podniesiona. Moim oczom

ukaza

ło się coś, co przypominało setki tysięcy Szarych. Były to istoty pozaziemskie, a żyły w

subprzestrzeni tak jak ludzie. Przybli

żyłem się i wyciągnąłem rękę w ich kierunku. (W jakiś sposób

wydawa

ło mi się, że jest to właściwe w tym momencie). To, czego doznałem, przyprawiło mnie o

zawrót g

łowy. Odczułem intensywny ból, psychiczny i uczuciowy – nie fizyczny. Cofnąłem się

szybko z powrotem do na wpó

ł otwartej zasłony. Jednak nie chciałem przepuścić takiej okazji, więc

spróbowa

łem ponownie. Tym razem, zamiast odbierać nowe wrażenia swymi ludzkimi zmysłami

zrobi

łem wysiłek, żeby odczuć świadomość Szarych, tak jak odczuwali ją oni. Ku mojej uldze,

doznanie by

ło teraz inne.

Poczu

łem spokój, bezruch, milczenie. Czułem też, że moją świadomość w tym momencie można

by przyrówna

ć jedynie do umysłowości drą Spocka ze Star Trek. To było tak, jakby nie istniały

żadne powierzchowne emocje, a tylko sama głębia. Wtedy zdałem sobie sprawę, że moje pierwsze
wra

żenie bólu ukazywało, jak czułby się mój umysł, gdyby był zmuszony żyć w świadomości

Szarych. Proces przej

ściowy był zbyt ostry. Nadal czułem głęboki ból, ale jeszcze nie wiedziałem,

czy pochodzi

ł on od Szarych, czy ode mnie samego. Odnosiłem niejasne wrażenie, że zarówno od

jednego jak i od drugiego, ale wtedy nie by

łem w stanie tego określić.

Wówczas us

łyszałem głos i już wiedziałem, kto przyprowadził mnie do Szarych. Głos powiedział:

“Tam są stworzenia, którym chcesz pomóc". Był to głos cioci Elsie.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (5 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Jeden z Szarych zbli

żył się do mnie i zapytał, czy przyszedłem, aby im pomóc. Nie wiedziałem co

powiedzie

ć. Czułem, że mają problemy, ale początkowo odnosiłem wrażenie, iż problemy te leżą

daleko poza granicami moich mo

żliwości pomocy.

Odpowiedzia

łem, że nie wiem. Zacząłem coś mamrotać. Wspomniałem, że może spróbuję. Może

b

ędę mógł wrócić. Nie wiedziałem jakie zadanie mam do wykonania. Cokolwiek jednak to było,

czu

łem się przytłoczony. Kurczyłem się i odczuwałem smutek, głęboki smutek. Ale czułem też, że

nie jest to czas na niesienie pomocy i

że muszę opuścić Szarych.

Znowu okry

ła mnie zasłona i zostałem odstawiony do drzwi wejściowych, gdzie czekali na mnie

krewni. W

łaściwie w ogóle nie zobaczyłem ciotki, ale już tego nie potrzebowałem. Pożegnałem się i

uda

łem do wejścia, gdzie nadal stała samotna istota subprzestrzenna, którą widziałem na samym

pocz

ątku. Potem, ku swojemu zdziwieniu, ujrzałem około dwudziestu ludzi trzymających się za

r

ęce; ludzie ci minęli mnie i weszli przez drzwi do czegoś na kształt tunelu prowadzącego w dół.

Uzna

łem to za dziwne, ale nie rozmyślałem wtedy na ten temat.

W moim umy

śle zaczęły się zmieniać sygnały dźwiękowe. Opuszczałem Focus 21. Po powrocie,

którego nie zak

łóciły już żadne wypadki, usłyszałem przyjemny głos z budki kontrolnej.

“Witamy z powrotem! Jesteś teraz całkowicie rozbudzony i czujny. Prosimy, dołącz do nas w sali
odpraw".

Wkrótce potem grupa bior

ąca udział w kursie “Bramy" spotkała się w dużej sali instytutu, w celu

omówienia swych do

świadczeń. Pierwszą rzeczą, która pojawiła się w dyskusji było to, że wielu

uczestników zdecydowa

ło się przejść przez doświadczenie jako grupa, niejako trzymając się za

r

ęce. Opowiadali o swych podróżach i powrocie przez bramę i już wiedziałem, kogo ujrzałem przy

wej

ściu do tunelu.

Je

śli chodzi o mnie, byłem zbyt odrętwiały żeby cokolwiek mówić. Po prostu słuchałem,

zastanawiaj

ąc się, co się jeszcze wydarzy.

MOJE SZKOLENIE W ZAKRESIE TELEOBSERWACJI
Z racji kontrowersyjnego charakteru moich bada

ń i natury szczegółów dotyczących wojskowych

operacji teleobserwacyjnych, zdecydowa

łem się utrzymać w sekrecie tożsamość mojego

nauczyciela. By

ć może w pewnym momencie człowiek ten sam zechce ogłosić, że był moim

nauczycielem i monitorem w trakcie tych bada

ń, ale będzie to jego decyzja. Póki co, będę nazywał

go

“moim nauczycielem" lub “monitorem". W przypadkach, gdy formy językowe zmuszą mnie do

u

życia zaimka osobowego, będę używał określenia “jego" czy “jemu" jedynie dla wygody, nie

nale

ży więc wyciągać z tego żadnych wniosków co do płci mego nauczyciela.

Cz

łowieka, który miał zostać moim nauczycielem teleobserwacji (były członek wojskowej jednostki

teleobserwacyjnej) spotka

łem po raz pierwszy na konferencji. Długo z nim rozmawiałem, dałem mu

sw

ą wizytówkę i błagałem, aby wziął mnie na przeszkolenie w teleobserwacji. Powiedział mi, że w

obecnej chwili jest to niemo

żliwe. Nie miał też większej nadziei na rozpoczęcie nowego programu

szkolenia. Szkolenie organizowano nadal wed

ług początkowych wzorów, opracowanych przez Ingo

Swanna dla kursantów wojskowych. Mówi

ąc krótko, kosztowało to za dużo pieniędzy, czasu i

potencja

łu ludzkiego. Brakowało nauczycieli.

Mimo wszystko zachowa

łem numer telefonu tego człowieka, chociaż wiedziałem, że wkrótce się

zmieni ze wzgl

ędu na jego przeprowadzkę. Ale powiedział mi dokąd zamierza się przenieść. Nie

licz

ąc literatury, jaką przysłał mi parę tygodni po konferencji, nie miałem od niego wiadomości przez

ponad rok.

Uczestniczy

łem w tamtej konferencji tylko przez jeden pełny dzień, aż do lunchu dnia następnego.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (6 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Moja

żona była w tym czasie w ciąży i żeby jej nie niepokoić, zdecydowałem się nie mówić, że idę

na spotkanie fachowców zainteresowanych istotami pozaziemskimi i UFO. Nie pami

ętam

dok

ładnie, co jej w końcu powiedziałem, ale było to coś o konferencji związanej z moimi badaniami.

Kiedy po konferencyjnym lunchu wróci

łem do domu, zastałem swoją żonę bardzo czymś

poruszon

ą. Chciała koniecznie wiedzieć, co robiłem. Powiedziała mi, że podczas mojej

nieobecno

ści miała gościa. Intuicyjnie czuła, że jego wizyta związana była z moją działalnością,

cokolwiek by to by

ło. Opowiedziała mi jak siedziała sobie na ławce na dworze, gdy nagle poczuła

za swoimi plecami czyj

ąś obecność. Moja żona jest Sidhą i nauczycielką Medytacji

Transcendentalnej, wi

ęc wiedziałem, że posiada wysoce rozwinięte zdolności dokładnego

postrzegania. Sta

łem zatem spokojnie i słuchałem jej relacji.

Powiedzia

ła mi następnie, że istota ta próbowała ją uśpić, żeby móc na nią popatrzeć. Czuła, że to

zainteresowanie wzbudzi

ła jej ciąża, co jej się bardzo nie spodobało. Oparła się przemożnej chęci

spania i zamiast tego zacz

ęła obracać się w kierunku owej istoty. W tym momencie istota ta

pojawi

ła się przed moją żoną, tak że zdążyła ją zobaczyć. Po chwili pomknęła szybko za pobliskie

drzewo i najwyra

źniej zniknęła. Opis istoty, jaki podała moja żona, pasował do obrazu typowego

Szarego. Nale

ży zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie rozmawiałem z nią na te tematy.

Pierwsz

ą myślą jaka przyszła mi do głowy było, że niektóre istoty pozaziemskie są w stanie

kontrolowa

ć rozmowy między ludźmi. Mogłem się jedynie domyślać, że ktoś słuchał mojej rozmowy

na konferencji, w której wspomina

łem, że chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o istotach

pozaziemskich, a dok

ładniej, pragnę napisać książkę o nich i ich cywilizacji. Podsłuchawszy

rozmow

ę, istota pozaziemska przyszła dowiedzieć się czegoś więcej na mój temat. Powiedziałem

żonie wszystko o spotkaniach, na które chodziłem.
W jakie

ś piętnaście miesięcy po konferencji, medytowałem w swoim nowym mieszkaniu w Ann

Arbor, w Michigan. Zazwyczaj ka

żdego lata jeżdżę na Uniwersytet w Michigan, żeby prowadzić kurs

matematyki nie-linearnej dla socjologów, którzy przyje

żdżają tam z różnych krajów. W trakcie

mojego porannego programu medytacyjnego mia

łem wyraźne odczucie, jakby ktoś kazał mi

pos

łuchać jednej z taśm Instytutu Monroe'a zaraz po zakończeniu medytacji. Miałem wrażenie, że

powinna to by

ć taśmy wykorzystująca stan skupienia Focus 12. Uznawałem ją za szczególnie

u

żyteczną w ułatwianiu łączności telepatycznej, bowiem pozwalała ona na jednoczesne utrzymanie

ścisłego kontaktu z rzeczywistością, w przeciwieństwie do Focus 21, gdzie świadomość nieomal
ca

łkowicie przemieszcza się do sfery niefizycznej. Zaraz po skończeniu medytacji, poszedłem do

sypialni i cicho (

żeby nie przeszkadzać śpiącej żonie) wyjąłem taśmę i wróciłem do pokoju

go

ścinnego. Nastawiłem taśmę w przenośnym magnetofonie, założyłem słuchawki, nacisnąłem

guzik i opar

łem się, żeby posłuchać i wypocząć.

Zaraz po tym, jak sko

ńczył się wstęp, zacząłem dostrzegać mentalny obraz świetlanej istoty. Był to

osobnik p

łci męskiej, ubrany w białą szatę. Miał dla mnie wiadomość. Powiedział mi, że teraz

nadszed

ł odpowiedni czas na skontaktowanie się z moim znajomym teleobserwatorem wojskowym

i na odbycie przeszkolenia w zakresie SRV. Podkre

ślił, że powinienem zrobić to teraz. Taśma się

sko

ńczyła, a ja zastanawiałem się, co począć.

Po zaj

ęciach porannych, poszedłem do swego biura, żeby skontaktować się z teleobserwatorem,

którego tak dawno nie widzia

łem. Poprzednio, ile razy dzwoniłem, nigdy nie udawało mi się z nim

porozmawia

ć, gdyż zawsze natrafiałem na automatyczną sekretarkę. Zresztą nic dziwnego –

uprzedzi

ł mnie, że często nie ma go w biurze. Nie miałem jego nowego adresu w mieście, pod który

mia

ł się przeprowadzić i nawet nie wiedziałem, czy faktycznie się tam przeniósł. Nie mając innego

wyboru, zdecydowa

łem się zadzwonić do informacji telefonicznej. Ku mojemu zdumieniu, mieli na

li

ście jego numer. Zadzwoniłem więc, usłyszałem jego glos na sekretarce, zostawiłem swój numer i

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (7 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

zacz

ąłem przygotowywać wykład na następne zajęcia.

Wkrótce zadzwoni

ł. Powiedziałem mu, jak bardzo jestem szczęśliwy, że mogę z nim rozmawiać i

spyta

łem, czy jest jakaś szansa, żeby teraz uczył mnie teleobserwacji. Wspomniałem o swym

pragnieniu napisania ksi

ążki na temat zjawiska istot pozaziemskich oraz o tym, że potrzebuję

teleobserwacji jako narz

ędzia zbierania danych. Ku mojemu niezmiernemu zdziwieniu oznajmił, że

w

łaśnie skończył aktualizować program szkolenia w teleobserwacji, dzięki czemu będzie mógł

nauczy

ć mnie podstaw w trakcie siedmiodniowego intensywnego kursu, po sześć godzin dziennie.

Mog

łem być drugim uczniem na jego nowym kursie, który miał się zacząć za około siedem tygodni.

Poda

ł cenę i oznajmił, że będzie mnie uczył. Fakt, że to on będzie moim nauczycielem, miał dla

mnie du

że znaczenie, bo w jego towarzystwie dobrze się czułem. Powiedziałem, żeby mnie zapisał

i ustali

ł kwestie finansowe. Po odwieszeniu słuchawki pomyślałem o świetlistej istocie, która

telepatycznie zbli

żyła się do mnie podczas mej porannej sesji z taśmą Monroe'a. Odnosiłem

wra

żenie, że to jeszcze nie koniec niespodzianek i powiedziałem sobie, że lepiej się do tego

przyzwyczai

ć.

Czas na szkolenie w teleobserwacji by

ł doskonały. W czasie tygodni przed szkoleniem mogłem

ucz

ęszczać na jednotygodniowy intensywny program “Wędrówki przez Bramę" w Instytucie

Monroe'a. Tamtego lata uda

ło mi się również zrobić oferowany przez instytut domowy kurs o

nazwie

“Doznanie Otwarcia Wrót". Jest to kurs wykorzystujący niektóre z taśm używanych w trakcie

tygodniowego kursu stacjonarnego. Tamtego lata sp

ędziłem więc dużo czasu słuchając taśm Focus

12. Domowy kurs bardzo wzbogaci

ł moje doznania w okresie jednotygodniowego programu

stacjonarnego. Ca

łe doświadczenie jakie zdobyłem w Instytucie Monroe'a pomogło mi przygotować

si

ę na to, co miałem zobaczyć podczas kursu teleobserwacji.

Moje szkolenie odbywa

ło się w skromnym otoczeniu. Pokój szkoleniowy byt zasadniczo szary,

podobnie jak budynek, w którym si

ę mieścił. W zasięgu wzroku kursanta nie było żadnych jasnych

kolorów. Nauczyciel nosi

ł ubrania w naturalnych, stonowanych barwach, żeby uniknąć pobudzania

wyobra

źni wizualnej swego ucznia, co prowadziłoby do zniekształcania danych.

Ode mnie wymagano, abym w trakcie szkolenia by

ł wypoczęty i nie głodny. Jest to bardzo ważne,

poniewa

ż teleobserwacja wykorzystuje niektóre aspekty autonomicznego systemu nerwowego.

Wszystko, co wp

ływa negatywnie na ten system (na przykład głód) może pogorszyć ogólną jakość

danych.

Mój nauczyciel by

ł niezwykle cierpliwą osobą. Ważne jest, aby budować u ucznia pewność siebie,

pozwalaj

ącą mu nabrać na tyle zaufania do zbieranych danych, aby przed przeniesieniem ich na

papier nie uleg

ły zmianie bądź nie zostały odrzucone przez jego wątpiący, świadomy umysł. Byłem

wi

ęc szczególnie wdzięczny za troskę, z jaką instruktor mój prowadził szkolenie podczas tych

pierwszych trudnych dni.

Stwierdzi

łem, że to, co dzieje się w trakcie teleobserwacji jest ściśle związane z doznaniami w

trakcie Medytacji Transcendentalnej, a nawet z wra

żeniami uzyskiwanymi pod wpływem procesów

d

źwiękowych Hemi-Sync w Instytucie Monroe'a. W świadomości umysłowej przebija się i uzyskuje

przewag

ę ta część umysłu, która podczas normalnego stanu czuwania nie jest wykorzystywana. W

rzeczywisto

ści, dla medytującego Sidhy SRV to tylko sposób dokładnego zapisu informacji –

protokó

ł zapisu.

ORGANIZACJA CZĘŚCI DRUGIEJ
W tym miejscu nale

ży skreślić parę stów na temat sposobu, jaki wybrałem, aby przedstawić

materia

ł w niniejszej książce. W drugiej części relacjonuję wyniki wielu sesji SRV

przeprowadzonych w okresie dwóch lat. Aby u

łatwić prezentację materiału, wyniki te przedstawione

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (8 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

s

ą w formie przypominającej zapisy. Nie zamieszczam opisów licznych procedur (stosowanych

zarówno przy pomocy umys

łu jak i pióra i papieru), które wykonywałem w czasie sesji zgodnie z

protoko

łami SRV. Procedury te byłyby niejasne dla niewyszkolonych osób, a omawianie ich w tym

miejscu utrudnia

łoby zrozumienie sesji.

Poniewa

ż niewyszkolone osoby mogą nie rozumieć, w jaki sposób jakieś procedury miałyby

wp

ływać na dostęp do informacji, niektóre z nich być może uznają je za czysty wymysł i same

zechc

ą sprawdzić dokładność moich relacji. Proszę zrozumcie, że jedynym powodem dla którego

inni ludzie nie mog

ą ujrzeć tych rzeczy jest fakt, iż nie przeszli odpowiedniego przeszkolenia.

Nale

ży pamiętać, że szkolenie SRV, chociaż publicznie dostępne, nie jest ani łatwe ani tanie. Ja

zainwestowa

łem sporo czasu, wysiłku i pieniędzy, żeby nauczyć się jak dokonywać tego, co tu

prezentuj

ę. Nikt nie powinien oczekiwać, że moje doświadczenia staną się jego udziałem, o ile nie

osi

ągnął podobnego do mojego stopnia wyszkolenia.

Druga cz

ęść tej książki przedstawia ogrom danych i zaproponowanych przeze mnie ich

interpretacji. Mia

łem do wyboru, ułożyć książkę tematycznie według kategorii istot pozaziemskich,

albo w sposób chronologiczny, uwzgl

ędniający mój proces odkrywania. Wybrałem podejście

chronologiczne, jako

że daje ono Czytelnikowi pewną namiastkę dreszczyku emocji, jaki sam

odczuwa

łem.

Kosztem tego podej

ścia rozdziały są cokolwiek chaotyczne z tematycznego punktu widzenia. Z

perspektywy czasu jednak wydaje mi si

ę to łatwe do zaakceptowania; może denerwować jedynie

tych, którzy posiedli ju

ż dokładną wiedzę w kwestii istot pozaziemskich i ich związku z naszą

planet

ą. Tematyczna organizacja książki tego typu będzie miała sens dopiero za kilka lat, kiedy

ludzie zrozumiej

ą podstawowe dane.

Zanim Czytelnik przyst

ąpi do dalszego czytania, proponuję by przejrzał krótką listę terminów SRV i

innych s

łów, pomieszczonych w słowniczku na końcu książki. Terminy te pojawiają się w opisach i

analizach sesji SRV przedstawionych w drugiej cz

ęści mojej pracy.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-03.htm (9 z 9) [2008-10-29 23:48:57]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 4: MOJA PIERWSZA WIZYTA NA MARSIE

Znajduj

ę się w biurze, które mój nauczyciel wykorzystuje do szkolenia w teleobserwacji. Jest tu

bardzo niewiele rzeczy, które mog

łyby odciągnąć moją uwagę. Dominującym kolorem jest szary.

Na stoliku przede mn

ą leży tylko pióro i ryza papieru. Pogoda jest wyśmienita. Kurs przebiega

dobrze. Mój ostatni cel stanowi

ł most nad rzeką w Wietnamie podczas wojny. Wybór celów jest

urozmaicany po to, by mój umys

ł uniknął zgadywania. Za każdym razem aż do zakończenia sesji

nie wiem co i gdzie b

ędę obserwował.

Mój nauczyciel rozpoczyna dzisiejsz

ą sesję, podobnie jak inne. Siedzi naprzeciwko mnie przy

stoliku szkoleniowym. Pyta mnie czy jest mi wygodnie i czeka na moment, kiedy trzymane przeze
mnie pióro znajdzie si

ę na kartce papieru. Mówię mu, że jestem gotowy, a on podaje mi

wspó

łrzędne celu.

Data: 29 wrze

śnia 1993

Miejsce: Sala szkoleniowa

Dane: Typ 4

Wspó

łrzędne celu: 5987/9221

Zapisuj

ę współrzędne na papierze, po czym przesuwam pióro na prawo od numerów. W tym

punkcie, mój autonomiczny system nerwowy zaczyna porusza

ć moją ręką i natychmiast zaczynam

szkicowa

ć rysunek. Rysunek ten jest następnie analizowany. Wszystko to wchodzi w skład

Pierwszej Fazy protoko

łów SRV.

Przechodz

ąc do Fazy Drugiej protokołów, zaczynam zbierać informacje dotyczące kolorów, faktury

powierzchni, d

źwięków, temperatury, smaków i zapachów związanych z celem. Procedury

Pierwszej i Drugiej Fazy pomagaj

ą mi ustalić umysłowy “klucz" do sygnału celu. Na razie jestem

nowicjuszem, wi

ęc wydzielenie sygnału pochłania mi trochę czasu. W końcu, po jedenastu stronach

danych wst

ępnych zaczynam doznawać bilokacji.

COURTNEY BROWN: “Wydaje się, że jest tu coś w rodzaju góry. Otaczający ląd stanowi płaski,
piaszczysty obszar. W miejscu tym wyczuwa si

ę pewne poczucie wielkości. W tej chwili nie widzę

żadnych ludzi. Wygląda na to, że na płaskim obszarze znajduje się budowla wzniesiona przez
cz

łowieka".

MONITOR: “W porządku. Zrób szkic Trzeciej Fazy. Zapisz to wszystko i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem w matrycy... Wszystko tu jest brązowe i piaszczyste. Widzę dom. Co tu
robi piramida? Pozwól,

że wpiszę piramidę do kolumny AOL. To na pewno moja wyobraźnia".

MONITOR: “Niczego nie oceniaj. Po prostu zapisz AOL".
C.B.: “Dom jest długi i wąski. Chyba jest zrobiony z drewna. Przykro mi, ale znowu widzę tę
piramid

ę. Jest naprawdę ogromna".

MONITOR: “Notuj dalej dane. Zapisz to wszystko w wyraźnych kolumnach. Co jeszcze widzisz?
Nadal trzymaj si

ę matrycy".

C.B.: “Oho, teraz są ludzie. Mnóstwo ludzi. I zwierząt. Ludzie i zwierzęta... zapisuję wszystko na
matrycy. Ta piramida zwi

ązana jest z jakimś rodzajem kultu. To chyba nieuchwytne, co?"

MONITOR: “Tak. Kontynuuj".
C.B.: “Piramida jest wysoka, kamienna, twarda. Wokoło jest piasek i wieje wiatr. Piramida sprawia

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-04.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:48:59]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

wra

żenie solidnej, ale jest spróchniała. O rany, ależ ona jest wysoka".

MONITOR: “OK. Wykonamy operację przeniesienia. Przygotuj pióro. W środku piramidy powinno
co

ś być".

C.B.: “Widzę odcienie brązu. Powierzchnie są nierówne, piaszczyste, kamienne. Jest chłodno, ale
nie zimno. Znajduj

ę się w środku pokoju. Co my tu mamy? Podłoga, kamienne ściany. Jakiś stolik,

a na nim szklany kszta

łt".

MONITOR: “Zapisz to wszystko we właściwych kolumnach".
C.B.: “Cel tego miejsca ma jakiś ponury charakter. Daje się odczuć determinację, wynikłą z
konieczno

ści. Hmm. Widzę tunele. Przede mną znajduje się tunel".

MONITOR: “Idź wzdłuż tunelu".
C.B.: “Wszędzie na podłodze jest brud. Tunel jest ciemny. Prowadzi na zewnątrz. Jestem teraz na
zewn

ątrz, na powierzchni budowli. Widzę drogę otoczoną piaskiem. Znowu odnoszę wrażenie, że

cel tej konstrukcji jest jaki

ś mroczny".

“Widzę teraz dużo ludzi. Wyraźnie czuję, że budowla ta albo coś w jej pobliżu miało związek z
wielkim budowlanym przedsi

ęwzięciem, wymagającym pomocy i wielu nakładów. W trakcie budowy

musia

ło zginąć wielu ludzi."

“W pobliżu jest miasto. O Boże. Widzę też górę, z której wylewa się lawa. Co się tam dzieje? Nic mi
nie wiadomo o wulkanach w pobli

żu piramidy. Wygląda to jak Pompeje, ale koło Pompei nie ma

przecie

ż piramid."

MONITOR: “Nie analizuj. Po prostu notuj, co widzisz. Idź dalej".
C.B.: “Dużo ludzi umarło i nadal umiera. Panuje zamieszanie. Ludzie biegają chaotycznie w

żnych kierunkach. Dominuje poczucie beznadziejności. To jest okropne!"

Zaczynam rysowa

ć szkic sceny. Wulkan znajduje się chyba na wschód od miasta, a większość

ludzi biegnie na pó

łnoc.

“Przemieściłem się trochę w czasie. Ci, którzy przeżyli budują w pobliżu miasteczko. Nie otrzymali
znik

ąd pomocy. Panuje przeraźliwa nędza. Są tu chaty i namioty. To naprawdę okropne."

“Hmm. Teraz widzę jakichś nowych ludzi odbudowujących miasto. Nie wyglądają na tubylców.
Chyba odbudowuj

ą miasto dla nowej grupy ludzi. Nadchodzą inni. Ci nowi ludzie przybyli z bardzo

daleka i sprawiaj

ą wrażenie, jakby za wszelką cenę chcieli pomóc poprzednim mieszkańcom

miasta. Z punktu widzenia tubylców ta akcja przybyszy przypomina kandydowanie na pos

ła w

nieznanym okr

ęgu wyborczym."

MONITOR: “W porządku. Na razie wystarczy. Zapisz godzinę i zakończymy sesję".
C.B.: “Gdzie to mogło być?" Mój nauczyciel podsuwa mi folder. Otwieram go i wyciągam zrobione
przez satelit

ę zdjęcie Cydonii na Marsie. Jak na dłoni, widnieje tam piramida. Na prawo (wschód)

od piramidy widoczne s

ą oznaki aktywności wulkanicznej. “Chyba żartujesz. Wysłałeś mnie poza

Ziemi

ę? Na Marsa?"

MONITOR: “Czemu by nie? Lubię tam wysyłać uczniów. To utrzymuje ich w czujności".

Komentarz

Wtedy po raz pierwszy dopu

ściłem myśl, że Mars rzeczywiście mógł kiedyś być zamieszkany.

Przedtem by

ł to temat, który zaliczałem do science fiction. Przez resztę dnia i cały wieczór

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-04.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:48:59]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

próbowa

łem przyzwyczaić się do tego, że byłem świadkiem prawdziwego fragmentu historii

Marsjan.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-04.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:48:59]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 5: TELEOBSERWACJA PORWAŃ PRZEZ UFO

.Nauczyciel mój wspomina

ł przy wielu okazjach, że teleobserwatorom na ogół nie udawało się

zobaczy

ć przypadków porwań ludzi przez UFO. Z nielicznymi wyjątkami, za każdym razem, kiedy

tego próbowali, zamiast danych o porwaniu otrzymywali sygna

ły zastępcze. Często dane te można

by

ło odczytać jedynie w sposób symboliczny. Teleobserwator widział coś, ale nie był to cel.

Na dobr

ą sprawę zebrane informacje mogły w ogóle nie przypominać celu. Gdy inni

teleobserwatorzy próbowali zobaczy

ć ten sam cel, w wynikach występowały rażące rozbieżności.

W paru przypadkach nie uzyskano

żadnych danych.

Rozdzia

ł ten przedstawia relację z sesji, w której obiektem teleobserwacji było porwanie ludzi przez

istoty pozaziemskie. Incydent stanowi

ący cel zaczerpnięty został z książki Jacobsa pod tytułem

Tajemne

życie.

Chocia

ż mój nauczyciel nigdy nie dawał teleobserwatorom takiego celu, był przekonany, że zamiast

porwania zostan

ę uraczony fałszywym sygnałem. Tymczasem otrzymałem sygnał, dający

symbolicznie do zrozumienia,

że istoty pozaziemskie pragną, abym je zrozumiał. Być może

my

ślały, że samo porwanie zostałoby źle odebrane, przekazały więc symbole wskazujące na cel i

znaczenie kryj

ące się za porwaniem.

Oczywi

ście nie zostałem poinformowany co do charakteru faktycznego celu aż do czasu

zako

ńczenia sesji.

Data: 30 wrze

śnia 1993

Miejsce: Sala szkole

ń

Dane: Typ 4

Wspó

łrzędne celu: 2864/0576

Dane wst

ępne wskazywały, że cel znajduje się na suchym lądzie.

C.B.: “Występują tutaj kolory ziemskie. Brązy, biele, kolor dębu. Jest ciepło. Jak na pustyni".
MONITOR: “Przejdź do szkicu w Fazie 3".
C.B.: “Widzę budynek, płot i coś w rodzaju linii kolejowej".
Zrobi

łem rysunek. Mój nauczyciel kazał mi następnie wykonać trzy operacje przemieszczenia,

żebym zobaczył miejsce z różnych perspektyw.
“To sprawia wrażenie obiektu, w którym się coś przechowuje. Jest tu płot". Narysowałem nieco
zakrzywiony plot.

MONITOR: “W porządku. Przejdź do matrycy w punkcie 4".
C.B.: “Tak, z całą pewnością jest tutaj płot. To płaski, brudny obszar. Jakieś miejsce pracy. Za
ogrodzeniem znajduj

ą się zwierzęta i kilkoro ludzi. To biali ludzie. Sprawiają wrażenie zajętych

robot

ą. Jeśli chodzi o zwierzęta, to widzę konie".

“To na pewno jest środowisko pracy, a ci ludzie wykonują powierzone im zadania. Są przekonani,

że muszą wykonać tę pracę. Daje się odczuć silną determinację. Przychodzi mi na myśl walka
byków."

MONITOR: “Zapisz to jako AOL linii sygnału: 'jak walka byków'. Nie interpretuj. Po prostu zapisz
dane".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-05.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:01]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Na zagrodzonym terenie są też ludzie. Odnoszę wrażenie, jakby popełniono jakieś
nadu

życie. Ale są tu również rzędy ławek i widzowie. Ludzie patrzą na okrągły plac otoczony

p

łotem. Bardzo mi się to nie podoba".

MONITOR: “OK, Courtney. Zrób sobie przerwę".
Po przerwie.

C.B.: “W porządku. Jestem z powrotem w tym miejscu. Słychać wrzaski, krzyki, ale też śmiechy.
Ludzie na widowni to nowocze

śni, zwykli ludzie. Otacza ich aura rozrywki. Dla nich to jakby

rozgrywki sportowe w sobotni wieczór".

Nauczyciel ka

że mi wykonać operację przemieszczenia na wysokości pięciu tysięcy stóp nad tym

miejscem.

“Nie do wiary, tutaj jest inaczej. Srebrne i metalowe przedmioty. Szybki ruch. Odbieram silne AOL
statków kosmicznych ET. Co mam robi

ć dalej? Zdaje się, że tam są pojazdy."

Mój nauczyciel poleca mi wykona

ć technikę siedzenia miejsca. Wykorzystując ją, mogę podążyć za

pojazdami a

ż do punktu, z którego wyruszyły.

“Statki przypominają samoloty, błyszczące, metalowe samoloty. Wygląda na to, że ich załoga ma
jak

ąś misję do spełnienia. W porządku, namierzyłem dwóch ludzi na pokładzie. Sprawiają wrażenie

nieprzyst

ępnych. Punktem startowym jest miasto."

“W mieście jest dużo ludzi. Najwyraźniej ludzie z samolotu w jakiś sposób krzywdzą ludzi z miasta.
Tubylcy stanowi

ą cel i wcale im się to nie podoba. Jest tu również dużo budynków. Mokro i chłodno.

Widz

ę lotnisko, z którego startują samoloty."

“Wróciłem do pierwszego miejsca. Zwierzęta wyraźnie czują się zagrożone. Wygląda na to, że
ludzie bawi

ą się zwierzętami, które sprawiają wrażenie spanikowanych. Teraz czuję wyraźnie, że

ludzie za ogrodzeniem nie chc

ą skrzywdzić zwierząt. Są one dla nich źródłem pewnego rodzaju

rozrywki."

MONITOR: “Skup się na celu, jaki przyświeca tym ludziom".
C.B.: “Oni próbują sprawować nad zwierzętami kontrolę, tak jakby je wypasali. To obóz
szkoleniowy. Trenuj

ą zwierzęta do jakichś celów".

MONITOR: “Przenieś się trochę w czasie".
C.B.: “Zwierzęta już nie panikują. Trenerzy je karmią i kochają".
MONITOR: “OK. Zakończmy sesję. Oto twój cel".

Komentarz

Najlepsze, co mog

ę uczynić, to przedstawić moją własną interpretację tej sesji SRV. Być może

Czytelnicy zechc

ą inaczej odczytać moje doświadczenie. Tego typu sesja odbyła się tylko w dwóch

znanych mi sytuacjach. Pierwsza dotyczy

ła porwań przez UFO. Druga miała miejsce wtedy, gdy

teleobserwatorzy wojskowi usi

łowali zaobserwować urządzenie z niebezpieczną energią. W

obydwu przypadkach kto

ś podstawił fałszywy sygnał, najwidoczniej nie chcąc, by ludzie uzyskali

dost

ęp do pewnych informacji.

Wydaje si

ę, że w tej sesji zwierzęta symbolizowały ludzi. Osoby za ogrodzeniem to istoty

pozaziemskie, które pracuj

ą z ludźmi, żeby przeszkolić ich do jakiegoś celu. Natomiast ludzie w

ławkach na widowni to być może widzowie z galaktyki. Samoloty przedstawiają statki kosmitów,

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-05.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:01]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

które prawdopodobnie maj

ą związek z działalnością trenerów za ogrodzeniem. Możliwe, że załoga

statków wspiera tych, którzy dzia

łają na lądzie.

Jest to jedyny cel tego typu, jaki przedstawiam w niniejszej ksi

ążce. Wszystkie inne cele stanowią

faktyczne obserwacje, które mo

żna poddać bezpośredniej analizie, bez uciekania się do symboli.

Wiem teraz,

że niektóre istoty pozaziemskie mogą tworzyć sygnał zastępczy, dostosowując go do

umys

łu danego teleobserwatora w taki sposób, że przekaz staje się dlań bardziej zrozumiały.

Jednak przypadki takie s

ą bardzo rzadkie.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-05.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:01]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 6: OCALENI MARSJANIE

\V dalszym ci

ągu przechodzę szkolenie. Siadam na krześle. Mój nauczyciel trzyma zamknięty plik,

zawieraj

ący nowy cel. Nadal kusi mnie, żeby zgadywać co stanowi cel, ale powstrzymuję się.

Nauczyciel wyja

śnia, że wkrótce, w miarę jak mój umysł przyzwyczai się do tego, że otrzymuje

bezpo

średnie informacje, moja chęć zgadywania zaniknie w sposób naturalny. Przypuszczam, że

cierpliwo

ść to cnota wyuczona. Wczoraj rano kazał mi obserwować dziwaczną wystawę w muzeum,

gdzie ze

ściany wystawał widelec. Żartuję sobie, zastanawiając się czy zamierza mnie wysłać do

oczyszczalni

ścieków w Fort Meade, w Maryland, o której niekiedy wspomina. Siada po przeciwnej

strome stolika i pyta mnie, czy jestem gotowy.

“Jestem gotowy. Mów."

Data: 1 pa

ździernika 1993

Miejsce: Sala szkole

ń

Dane: Typ 4

Wspó

łrzędne celu: 5664/1821

Dane wst

ępne wskazywały, że cel związany jest z górą.

C.B.: “Widzę brązy i zielenie. Wieje wiatr i jest zimno. Słyszę jakieś świsty i furczenie. Czuję
zapach drzew. Hmm. Co

ś się tam dzieje".

MONITOR: “W porządku, Courtney, przejdź do szkicu Fazy 3".
Na czystej kartce papieru rysuj

ę okrągłą górę. Wierzchołek góry jest łysy, ale trochę niżej widać

drzewa. Szczyt góry smaga wiatr. Przechodz

ę do Fazy 4.

C.B.: “Idę teraz według matrycy. Hmm. Są tu ludzie. Biali ludzie. Mam jakieś przeczucie. Widzę
ubrania tych ludzi. Znowu ta góra, i wiatr. O rany! Wyczuwam silny strach, podniecenie i ulg

ę.

Wygl

ąda na to, że kłębią się tu różne emocje, różni ludzie doznają różnych uczuć. Dostrzegam coś

w rodzaju pojazdów przewiezionych drog

ą lotniczą. Jakąś szaleńczą działalność".

MONITOR: “Wykonasz teraz operację przemieszczenia. Przygotuj się. Z wysokości tysiąca stóp
nad gór

ą powinno być coś widać".

Wykonuj

ę polecenie.

C.B.: “Odbywa się tu jakaś działalność, bardzo aktywna działalność. Trudno wyczuć, o co chodzi".
MONITOR: “W porządku. Wracaj do ludzi. Co widzisz?"
C.B.: “Znowu jakieś zamieszanie, ale tym razem to ludzie się ruszają. Są bardzo podnieceni.
Hmm. Zaanga

żowani są w jakąś działalność, możliwe, że nie oni ją zaplanowali. Znowu widzę górę.

Ci ludzie naprawd

ę realizują jakiś plan, chociaż nadal nie wiem czy plan ten jest ich własnym

wymys

łem. Są tam pojazdy. Widzę około dziesięciu ludzi".

MONITOR: “Przemieść się jeszcze raz". Instruuje mnie, jak dostać się na szczyt góry.
C.B.: “Dostrzegam ruch pętlowy, bardzo szybki. Schodzi na szczyt góry. To rodzaj ruchu
spiralnego. Przypomina li

ść opadający na wietrze albo ptaki krążące w porywistym wietrze w trakcie

obni

żania lotu. O rany! Lepiej zapiszę to jako AOL. Natrafiłem na statek kosmitów. Metalowy,

b

łyszczący i ciepły".

MONITOR: “Zapisz to i przejdź do szkicu w Fazie 6".
C.B.: “Widzę teraz dużo gór. Wiele z nich jest okrągłych. Otaczają szczyt, na którym się teraz

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:04]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

znajduj

ę. Po jednej stronie widać płaski obszar, dolinę oddzielającą mój szczyt od innych gór. Na

wschód rozci

ągają się płaskowyże, a wokół mnie, zwłaszcza na północ i południe, wszędzie widzę

góry".

MONITOR: “Kolejna operacja przemieszczenia. Wewnątrz obiektu powinieneś coś zobaczyć".
C.B.: “W porządku. To przypomina lustro. Jest błyszczące i wypolerowane. Jest tu dużo świateł.
Ciep

ło. Czuję jakiś słodki, mdły zapach. Znowu pojawia się dźwięk furczenia. No nie, to się rusza!"

MONITOR: “Szkic Fazy 6".
C.B.: “To coś idzie wprost na górę! Przelatuje na wylot! Co to jest?!"
MONITOR: “Trzymaj się procedury. Po prostu notuj dane. Zapisz wszystko. Przejdź do matrycy
Fazy 6".

C.B.: “W porządku. Widzę istoty na statku. Nie wszystkie są tego samego rodzaju. Są tu ściany.
Urz

ądzenia. Odbieram coś z umysłów tych stworzeń. To wyprawa po zapasy. Nic wielkiego.

Wykonuj

ą rutynową misję. Istoty te przypominają laborantów. Wygląda na to, że każda z nich nosi

uniform".

“Jestem teraz w środku jakiejś jaskini czy dziury wewnątrz góry. Statek wylądował na środku. To
chyba hangar lub co

ś w tym rodzaju. Nie wiedzą, że tu jestem. Zdaje się, że niosą jakiś cenny płyn.

Wygl

ąda obrzydliwie, jak szlam. Ten płyn ma jakieś znaczenie biologiczne. Jest dla nich bardzo

wa

żny. Konsystencją przypomina olej silnikowy."

“Rozglądam się dokoła. Pracuje tu dużo istot. Czuję, że mężczyźni wykonują ważną pracę, która
ma zwi

ązek z przeprowadzaniem tych operacji. Istoty płci żeńskiej nie wykonują prac technicznych.

Spe

łniają chyba jakąś inną, mniej ważną funkcję. Są otoczone opieką przez istoty męskie."

“Nadal się przemieszczam. Widzę dzieci. Są chore, bardzo chore. Kobiety panikują. Siedzą cicho,
ale s

ą strasznie zdenerwowane. Bardzo przestraszone. Znowu widzę mężczyzn. Wiesz, to chyba

jaka

ś kultura naznaczona seksizmem."

MONITOR: “Zróbmy sobie przerwę, Courtney. Zapisz godzinę".
Dalszy ci

ąg sesji po lunchu.

C.B.: “Wróciłem do kobiet w żłobku. Dzieci nic nie mówią. Są przygnębione, senne albo
nieszcz

ęśliwe. Coś tu nie gra. Widzę grupę młodych chłopców i dziewcząt. Wydaje się, że z

m

łodzieżą wszystko jest w porządku. Ale nie jest jej dużo. O wiele więcej jest dzieci, chorych dzieci.

M

łodzi ludzie są nieświadomi problemu. Ale matki chyba wiedzą, co się dzieje".

“Istoty te sprawiają wrażenie, jakby musiały uciekać od swojej kultury czy więzi społecznych; jakby
zosta

ły zamknięte w więzieniu. Sytuacja wymaga jakiegoś nowego elementu czy składnika.

Odnosz

ę wrażenie, że pomóc mógłby tu czynnik ludzki."

Nauczyciel mój koncentruje si

ę następnie na rozwiązywaniu problemu.

“To problem genetyczny. Zdaje się, że nadal dokonywane są zmiany genetyczne w ich ciałach.
Wydaje mi si

ę, że istoty te to Marsjanie – ci, którzy przeżyli. Nie mogą ustalić swojego

genetycznego wzorca. To stanowi ich wielki problem. Panuje ogólna desperacja."

“Ich zasoby i sprzęt nie są wystarczająco nowoczesne, żeby rozwiązać ten problem bez pomocy z
zewn

ątrz. Jeżeli chodzi o kobiety, to wydaje się, że utraciły już nadzieję. Po prostu siedzą czekając,

a

ż rozwiązanie znajdą mężczyźni. Mężczyźni natomiast ograniczają się do swych prac. Są

rozz

łoszczeni i zawzięci. Chodzi o przetrwanie. Boże, te istoty są zrozpaczone!"

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:04]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

MONITOR: “Courtney, dowiedz się czegoś więcej na temat płynu".
C.B.: “Płyn pochodzi z Marsa. Może powinienem to zapisać jako AOL. Nie wiadomo, kim ci ludzie
naprawd

ę są. Po prostu kojarzę ich z Marsem".

MONITOR: “Trzymaj się procedury. Po prostu zapisz. Nie analizuj".
C.B.: “Płyn jest brzydki. Brzydko pachnie i jest tłusty. Ale dla tych ludzi ma taką wartość jak dla nas
nasza krew. P

łyn znajduje się w dużych cysternach. Pilnują go specjalne oddziały".

MONITOR: “Zobacz gdzie produkują ten płyn".
C.B.: “O rany! Gdzie ja jestem? Katapultowałem się dokądś. To było jak trzaśniecie z bicza, jak
gdyby kto

ś wystrzelił mnie niczym pocisk".

“To miejsce jest czerwone, piaszczyste. Znajduje się tu jakaś budowla. Chyba widzę
zaplombowane drzwi. Czy mam wej

ść do środka?"

MONITOR: “Najpierw powiedz mi coś więcej o otoczeniu budynku".
C.B.: “To pustynia. Nic tu nie rośnie. Goło i zimno. Budynek sprawia wrażenie domu z cegły. W

środku znajdują się metalowe i plastikowe powierzchnie. Wszystko się błyszczy. To zakład
produkcyjny".

MONITOR: “Teraz się przemieścisz". Pauza. “Pięć kilometrów na wschód od budynku
produkcyjnego powinno by

ć coś widać."

C.B.: “Hej, znowu jeden z tych statków. Przy obniżaniu lotu wykonuje jakieś szalone ruchy –
spirale i p

ętle. Wylądował dokładnie na szczycie budynku. Przeleciał przez dach!"

MONITOR: “Wróć do budynku i śledź pojazd. Dokąd on zmierza?"
C.B.: “Jestem już w budynku. Hmm. Statek wylądował. Pod budynkiem jest dużo podziemnych
pomieszcze

ń. Istoty na statku nie lubią wychodzić na zewnątrz budowli. Tam na pewno jest dużo

czerwieni i br

ązu. Nadal mam wrażenie, że to Mars".

MONITOR: “Wejdź do podziemnych pomieszczeń".
C.B.: “Miejsce jest nowoczesne, ale nie supernowoczesne. Widzę mężczyzn, jednak żadnych
kobiet. To pracownicy. Nie panuj

ą tu najlepsze warunki pracy. Ludzie ci są tutaj po godzinach.

Schodz

ę jeszcze niżej".

“Oni tu mieszkają. To jakby miasto. Widać dużo jaskiń i tuneli. Tutaj jest wygodniej niż w jaskiniach
pracy powy

żej. Można tu żyć w spokoju. Wyczuwam jednak strach związany z opuszczeniem tego

miejsca."

MONITOR: “Dokąd oni wyjeżdżają?"
C.B.: “Nie ma tu dla nich przyszłości. To miejsce jest wymarłe".
MONITOR: “Opisz jak wyglądają ludzie".
C.B.: “Widzę teraz mężczyzn. Mają twarze podobne do ludzkich, ale są pozbawieni włosów. Nie
wygl

ądają jak zwykli ludzie. Sprawiają wrażenie innej rasy. Wydaje mi się też, że posiadają coś w

rodzaju urz

ądzeń, które w jakiś sposób są podłączone do ich świadomości. Nad tymi urządzeniami

sprawuj

ą kontrolę za pomocą swoich umysłów. Same istoty mają jasną skórę; w porównaniu z

lud

źmi wydają się dość kruche".

MONITOR: “OK. Kończymy sesję. Na razie wystarczy".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:04]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Ph! Długo to trwało. Dobra, powiedz mi teraz gdzie byłem?"
MONITOR: “W oczyszczalni ścieków w Fort Meade, w Maryland".
C.B.: “Co?"
MONITOR: “Żartowałem. Oto teczka. Rzuć okiem". Otwieram teczkę i wyciągam kartkę papieru z
takimi s

łowami: ..Ocaleni Marsjanie" Następuje długa pauza.

MONITOR: “Dobrze się czujesz?"

Komentarz

Troch

ę później tego samego dnia omawialiśmy szczegółowo kwestię Marsjan. Mój nauczyciel

wyjawi

ł mi, że ma pewną koncepcję co do położenia góry, opartą na opisach jakich dostarczyłem

mu ja i inni teleobserwatorzy. Zasugerowa

ł, żebym przyjrzał się zdjęciom pewnych gór niedaleko

Santa Fe, w Nowym Meksyku. Kiedy to uczyni

łem, doznałem wewnętrznego olśnienia. Kolejne

sesje SRV, przeprowadzone przez innych teleobserwatorów zdawa

ły się potwierdzać to

przypuszczenie. Materia

ły SRV wskazują mianowicie, że góra, o którą chodzi, to Santa Fe Baldy,

po

łożona wewnątrz parku narodowego, niedaleko Santa Fe w Nowym Meksyku.

Marsjanie s

ą na Ziemi, ale zanim naciśniemy guzik alarmowy, należy pomyśleć o implikacjach

takiego czynu. Marsjanie ci s

ą zrozpaczeni. Najwidoczniej na Marsie panują bardzo surowe warunki

życia. Nie mogą żyć na powierzchni. Ich dzieci nie mają żadnej przyszłości na Czerwonej Planecie.
Ich dom jest zrujnowany; to planeta kurzu. W ostatnim rozdziale tej ksi

ążki przedstawiam swoje

pogl

ądy na temat pomocy, jakiej my -ludzie moglibyśmy udzielić Marsjanom w momencie, kiedy jej

tak potrzebuj

ą.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-06.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:05]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 7: SZCZYT CYWILIZACJI MARSJAN

Szkolenie przebiega

ło znakomicie. Wczorajszego popołudnia mój nauczyciel kazał mi obserwować

Zatok

ę Monterey w Kalifornii, co zakończyło się podglądaniem żaglówki. Jednak tego ranka sesja

ma inny charakter. Mamy przeprowadzi

ć sesję w warunkach Typu 6, w której zarówno monitor jak i

teleobserwator dysponuj

ą pewnymi wstępnymi informacjami na temat celu.

Poniewa

ż miałem znać cel z góry, wybrałem czas i miejsce, które pragnąłem zobaczyć: cywilizację

Marsjan u szczytu jej rozkwitu. Chcia

łem się dowiedzieć, jakiego rodzaju było to społeczeństwo,

zanim si

ę rozpadło. (W jednym z kolejnych rozdziałów opisuję katastrofę, która spowodowała ten

upadek.)

To, co nast

ąpiło w trakcie sesji, przeszło moje wszelkie oczekiwania. Jedną z wielu nauk, jaką

mia

łem wynieść z owej sesji było to, jak ważną osobą jest doświadczony monitor, kiedy przytrafiają

si

ę takie niespodzianki!

Data: 2 wrze

śnia 1993

Miejsce: Sala szkoleniowa

Dane: Typ 6

Wspó

łrzędne celu: 8567/7258

Dane wst

ępne wskazywały, że cel związany jest z suchym lądem i sztucznymi budowlami.

C.B.: “Widzę brązy i czerwienie. Jest tu piasek i wieje wiatr. Występują wahania temperatury: od
ciep

ła do chłodu. Słyszę głosy, muzykę, rozmowy. Słychać też gwar i jakieś bębnienie. Atmosferą

miejsce to przypomina nieco Stare Miasto Mombassy, staro

żytne miasto portowe Swahili na

wschodnim wybrze

żu Kenii".

MONITOR: “Przejdź do szkicu Fazy 3".
C.B.: “Mamy tu drogę, z budynkami po jednej stronie. Jakaś osoba stoi koło okrągłej budowli, która
sprawia wra

żenie małego amfiteatru".

MONITOR: “W porządku. Zapisz to na razie jako AOL: 'jak amfiteatr'. Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Natrafiłem teraz na ludzi, sporą grupę ludzi. Na razie widzę samych mężczyzn. Skupiam się
na ich twarzach. Nie maj

ą włosów, a ich oczy są większe od naszych. Ich skóra jest jasna.

Dostrzegam domy. Wydaj

ą się być zrobione z gliny lub wypalonej cegły. Ludzie ci są biedni według

naszych ziemskich norm, ale sprawiaj

ą wrażenie szczęśliwych. Ogólnie, jest to chyba ciężkie

miejsce do

życia".

“Wszędzie tu pełno wody. Ci ludzie chyba lubią wodę. Dysponują podstawowymi narzędziami. Ich
sposób porozumiewania si

ę wydaje się być dosyć prosty. Przypomina mi to Afrykę".

MONITOR: “Zapisz w kolumnie AOL: 'jak Afryka'".
C.B.: “Skupiam się teraz na ich umysłach. Ci ludzie mają pewne zdolności telepatyczne.
Zlokalizowa

łem kobiety i dzieci. Większość kobiet przebywa w domach. Nie wychodzą zbyt często z

dzie

ćmi".

MONITOR: “Możesz powiedzieć coś na temat ich kultury?"
C.B.: “Chyba organizują jakieś spotkania, coś w rodzaju wiejskich zebrań. Przyjrzę się jeszcze
m

ężczyznom".

MONITOR: “Zróbmy przerwę". Dalszy ciąg sesji pól godziny później.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-07.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:07]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Widzę teraz domy. Wchodzę do jednego z nich. Są tu trzy pokoje. Toaleta. Tutejsi ludzie
uwa

żają to za wygodne życie. Widać naczynia, filiżanki. Mieszka tu rodzina. W porządku, mam

czworo ludzi, m

ężczyzn i kobiety. Odnoszę wrażenie, że panuje tu poligamia".

MONITOR: “Sprawdź, czy nie ma jakichś symboli".
C.B.: “Co się stało? Przeniosłem się w czasie. Zostałem przerzucony do innego okresu. To było jak
trza

śniecie z bicza. Co się dzieje?"

MONITOR: “Nie analizuj. Zapisuj dane. Co widzisz?"
C.B.: “Patrzę na insygnia. Wokoło są błyszczące białe powierzchnie, metal, oraz w powietrzu
czarny i szary dym. W porównaniu z miejscem, w którym by

łem wcześniej, nastąpił tu niezwykle

szybki post

ęp techniczny".

“Teraz widzę inne istoty. Są mniejsze, niższe. Sprawiają wrażenie pracowników wypełniających
jak

ąś misję. O rany, ależ oni mają motywację. Z jakiegoś powodu odczuwają przemożną potrzebę

szybkiego dzia

łania."

“Te inne istoty dysponują statkami, statkami kosmicznymi. Noszą mundury z insygniami. Niektóre z
nich s

ą pilotami. Nie widzę teraz żadnych Marsjan."

MONITOR: “Spróbuj się dowiedzieć, gdzie są Marsjanie".
C.B.: “Otóż to. Marsjanie zniknęli. Ich domy opustoszały. Nadal jestem na Marsie, ale nie licząc
tych niskich, rozwini

ętych istot, to wymarłe miasto".

“Niskie istoty zbudowały swoje domy. Są nowoczesne, przypominają pudełka. W ich wnętrzach
znajduj

ą się jakieś urządzenia techniczne. Widzę pokoje, też nowoczesne."

MONITOR: “Skup się na celu jaki przyświeca niskim istotom".
C.B.: “Ich pobyt tutaj związany jest z pierwszą fazą większego przedsięwzięcia".
MONITOR: “W porządku. Przejdźmy do wykresu czasu w Fazie 6. Zaznacz na linii szczyt ery".
Pauza.

“Teraz zaznacz punkt przybycia innych."

Okres szczytowy umieszczam po lewej stronie linii, a czas przybycia innych w po

łowie strony na

prawo. Na polecenie mojego nauczyciela sp

ędzam sporo czasu na rysowaniu insygniów

widniej

ących na mundurach niskich istot. Mają one kształt serca walentynkowego ze zwiniętym w

środku wężem. Obramowanie serca jest złote, wewnętrzne tło – białe, a głowa węża – czerwona.
MONITOR: “Dobrze. Teraz przejdź do matrycy Fazy 6".
C.B.: “Wyczuwam dwa różne typy istot. Sami Marsjanie uważali tych ludzi za inne marsjańskie
plemi

ę, a nie przybyszów z kosmosu".

“Kiedy przybyły małe istoty, zapanowała panika i rozpacz. Marsjanie postrzegali je jako bogów.
Widz

ę czerwony płyn. Małe istoty wykorzystują go w jakiś sposób. Tak czy inaczej Marsjanie pakują

si

ę, przygotowując na jakąś zmianę. To dziwne. Wygląda na to, że małe istoty planują dokonać

jakich

ś fizycznych zmian w ciałach Marsjan i w tym celu na pewien czas umieszczają ich w zimnej

przechowalni."

“Te małe, niskie istoty wyglądają jak Szarzy."
MONITOR: “W porządku, Courtney. Kończymy sesję. Zapisz czas zakończenia".

Komentarz

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-07.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:07]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wskazówka, jakiej udzieli

ł mi mój nauczyciel, abym poszukał symbolu, zaprowadziła mnie –

poprzez czas

– w zupełnie niespodziewanym kierunku, do insygniów na mundurach Szarych. Od

tamtej pory mia

łem wiele takich doznań. Uczucie to przypomina gwałtowny ruch fizyczny, ale w

istocie jest to ca

łkiem co innego. Czuje się nagłe przyspieszenie, po którym następuje spokój i

chwilowe poczucie dezorientacji.

U szczytu swego rozwoju spo

łeczeństwo Marsjan dorównywało pod względem technicznym

staro

żytnemu Egiptowi. Byli to ludzie, którzy egzystowali w ciężkich warunkach. Ale potrafili

wy

żywić swoje rodziny, żyli w miastach, tworzyli społeczności. Kobiety i mężczyźni pełnili odmienne

funkcje w spo

łeczeństwie. Nie było ono egalitarne. Kobiety na ogół pozostawały w domach z

dzie

ćmi. Co ciekawe, wydaje się, że ten aspekt ich kultury pozostał nie zmieniony do dnia

dzisiejszego.

Spo

łeczeństwo Marsjan doświadczyło jakiejś wielkiej katastrofy. Wielu Marsjan umarło, a niektórych

uratowano, chocia

ż nie jestem pewny, czy warunki owego ocalenia przypadły im do gustu.

Wybawcami by

ły istoty, które znamy jako Szarych. Przybyli oni w ostatnich chwilach upadku

cywilizacji Marsjan. W jaki

ś sposób udało im się zachować genetyczną strukturę ginącego gatunku.

Wszystko to wydarzy

ło się miliony lat temu. Po tej sesji, zastanawialiśmy się z moim nauczycielem,

w jaki sposób Marsjanie przybyli na Ziemi

ę. Bowiem wszystkie dane z teleobserwacji wskazują, że

Marsjan poddano genetycznej

“przebudowie" właśnie w celu umożliwienia im życia w cięższej

grawitacji i innych warunkach na naszej planecie.

Rozwa

żaliśmy też postęp techniczny Marsjan. Dzisiejsi Marsjanie dysponują nowoczesną techniką,

ale nie dorównuje ona technice Szarych. Obecnie wiemy,

że Szarzy posiadają technikę,

umo

żliwiającą ich statkom przekraczanie czasu i ogromnych odległości, to znaczy, odległości na

skal

ę galaktyczną. Marsjanie nie mają takich statków – gdyby tak było, wróciliby na swoją planetę,

cofaj

ąc się do czasu przed katastrofą. Ich statki wykorzystują nowoczesną technikę napędową,

która umo

żliwia im przenikanie przez materię stałą.

Z tamtej sesji wyci

ągnęliśmy parę wstępnych wniosków:

(1) Marsjanie zostali uratowani przed ca

łkowitym wyginięciem przez Szarych.

(2) Marsjanie zostali odtransportowani do czasów wspó

łczesnych po dokonaniu w ich organizmach

zmian genetycznych, okaza

ły się one jednak niedoskonałe, powodując śmierć wielu ich dzieci.

(3) Marsjanie zostali wyposa

żeni w technikę, która wyprzedza naszą o jakieś 150 lat.

(4) Obecnie, Marsjanie poza Ziemi

ą nie mają innego miejsca schronienia.

W tym punkcie moich bada

ń zacząłem się zastanawiać, czy istnieje powód, dla którego Marsjanie

maj

ą nad nami pewną przewagę techniczną. Można odnieść wrażenie, że ktoś celowo tak

zaaran

żował sytuację, aby pomiędzy ludźmi a Marsjanami nastąpiła współpraca. Bowiem

wzajemnie siebie potrzebujemy.

Przypomnijmy,

że Szarzy przyszli Marsjanom na ratunek dopiero w ostatniej chwili. Jeżeli

mieliby

śmy przepowiadać przyszłość, opierając się na danych z przeszłości, można by przewidzieć

katastroficzny kryzys na Ziemi. Kryzys taki zmusi

łby ludzi do wyciągnięcia ręki po pomoc,

sk

ądkolwiek by miała nadejść. W takiej sytuacji technika Marsjan mogłaby stać się naszym

ratunkiem.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-07.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:08]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 8: POMOCNICY Z SUBPRZESTRZENI

Tego samego dnia, 1.30 po po

łudniu. Właśnie wróciliśmy z moim nauczycielem z lunchu.

Odwiedzili

śmy wyśmienitą, niedrogą restaurację chińską ze zdrowym jedzeniem wegetariańskim.

By

ł to dobry sposób na oderwanie myśli od intensywnej sesji z Marsjanami, jaką odbyliśmy rano.

Zacz

ąłem sobie zdawać sprawę, że sytuacja istot pozaziemskich była dużo bardziej skomplikowana

ni

ż początkowo sądziłem. Nie była to już tylko kwestia kosmitów, krążących wokół Ziemi.

Wiedzia

łem, że przynajmniej niektórzy Marsjanie doświadczali niemałych trudności.

Zastanawiali

śmy się jak im pomóc. Przez długi czas mieszkali pod ziemią, uciekając od ciężkich

warunków swojego nowego naturalnego

środowiska i ludzkiej wrogości. Marsjanie nie mieli

środków na poprawę swojej sytuacji, ale żaden z nas nie potrafił określić, czego dokładnie
potrzebowali

– wiedzieliśmy tylko, że potrzebowali szybkiej pomocy.

Ten rozdzia

ł przedstawia sesję SRV, w której mój nauczyciel wybierał cel, a ja działałem na ślepo.

Data: 2 wrze

śnia 1993

Miejsce: Sala szkoleniowa

Dane: Typ 4

Wspó

łrzędne celu: 8976 / 6643

Dane wst

ępne wskazywały, że cel związany jest ze złożonymi budowlami, wzniesionymi przez

cz

łowieka.

C.B.: “W porządku. Widzę dużo kolorów. Niebieski, czerwony; podstawowe kolory, przeważnie
odcienie czarnego i zielonego. Powierzchnie faktur

ą przypominają farbę. Są gładkie,

wypolerowane, b

łyszczące. Słyszę przemieszczające się powietrze. Jest tu ciepło, wygodnie. Hmm.

To miejsce sprawia wra

żenie cywilizowanego. Jest dla mnie całkiem nowe i czuję się trochę

niezr

ęcznie, tak jakbym tu miał i zarazem nie miał być".

MONITOR: “Przejdź do szkicu Fazy 3".
C.B.: “W porządku. Rozejrzyjmy się. Widzę coś czarnego i prostokątnego. Ruch na górze. Dużo
prostok

ątnych przedmiotów. Kurczę, tu jest jak w mieście".

MONITOR: “Zapisz to w kolumnie AOL 'jak miasto'. Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Widzę rozliczne budowle. Wszędzie są budynki. Dominuje tu jakby poczucie celu.
Wyczuwam te

ż podniecenie pochodzące od czegoś lub od kogoś. I... to jest dziwne".

MONITOR: “Nie analizuj, tylko wypełnij matrycę. Zapisz swoje dane".
C.B.: “Ale właśnie odbieram sygnały, że cel ma dla mnie jakieś szczególne znaczenie. Nigdy
przedtem tego nie by

ło. Wyczuwam czyjąś obecność, jakiejś istoty bezcielesnej".

MONITOR: “OK, zróbmy teraz krótką przerwę. Zapisz godzinę".
Po pi

ęciu minutach.

C.B.: “Jestem znowu w pobliżu budynków. Są tu inne istoty. Wyczuwam u nich determinację w
d

ążeniu do jakiegoś celu".

MONITOR: “Jak sądzisz, gdzie powinieneś być?"
C.B.: “Czuję, że najpierw powinienem skierować się w stronę budynków".
MONITOR: “W porządku. Zacznij od budynków. Trzymaj się matrycy".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:12]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Jestem przy budynkach. Czuję, że miejsce to ma coś wspólnego z ratowaniem. To jakby
stacja ratownicza. Chyba powinienem wej

ść do środka".

MONITOR: “W takim razie wejdź do środka. Nadal trzymaj się matrycy. Wszystko zapisuj".
C.B.: “No nie! Tu naprawdę są jakieś istoty. To nie są istoty ludzkie. Można widzieć przez nie na
wylot. Co to za miejsce?"

MONITOR: “Zostań w matrycy. Nie analizuj. Szybko przeleć wzrokiem kolumny danych. Idź dalej".
C.B.: “No cóż, jestem w pokoju. Są tu ściany, a przez ściany przedostaje się światło. Białe światło.
Teraz wydaje mi si

ę, że już tu byłem, ale nie wiem kiedy".

“Oho. Robią mi powitanie. Te istoty wiedzą, że tu jestem. Patrzą prosto na mnie. Bardzo się tym
denerwuj

ę."

MONITOR: “Zostań w strukturze. Trzymaj się matrycy".
C.B.: “Widzę drzwi. Oni tu mieszkają. Pracują. W pokoju znajduje się stół".
MONITOR: “A co jest na zewnątrz budynku? Co widzisz?"
C.B.: “Miasto. Są tu ulice, dużo ulic. Na zewnątrz jest głośno".
MONITOR: “Wróć do pokoju. Czym zajmują się te istoty?"
C.B.: “Promieniuje od nich jakieś podniecenie, być może z powodu mojego przybycia. Tak, jakby
spodziewali si

ę, że przyjdę. Jeden z nich ma wielką ochotę odpowiedzieć na moje pytanie. Wydaje

si

ę, że pracują z ludźmi. Ojej! Mówią mi, że pracują z duszami. To istoty o wysokim stopniu

rozwoju. Daje si

ę odczuć duże podniecenie. Spotkanie z takimi istotami to chyba nie lada gratka dla

teleobserwatora".

MONITOR: “Trzymaj się struktury. Co to za praca?"
C.B.: Pełno tu światła. Oni nie używają narzędzi fizycznych. Mówią mi, że ich celem jest iść
naprzód, rozwija

ć się w sensie ewolucyjnym".

MONITOR: “W porządku. Zróbmy na chwilę przerwę. Wstań i rozprostuj kości. Możemy wyjść na
powietrze".

Po dwudziestu minutach.

MONITOR: “Dowiedz się czegoś więcej na temat ich przedsięwzięć".
C.B.: “Wygląda na to, że w przeszłości nazywano ich aniołami, ale to nie są anioły. Jestem
kierowany do korytarza i innych pomieszcze

ń. Znajdują się tu inne istoty. Ale są też ludzkie ciała

eteryczne czy te

ż ciała subprzestrzenne".

MONITOR: “Dowiedz się, co zamierzają robić w przyszłości?"
C.B.: “Wygląda na to, że są tutaj nie z własnej woli. Hmm. Mówią mi, że nadchodzą złe czasy,
okres wielkiej walki. W tym czasie technika b

ędzie się rozwijać powoli. Ludzie wrócą do rzeczy

podstawowych, ale nie prymitywnych".

MONITOR: “Zapytaj o Marsjan".
C.B.: “Mówią mi, że ludzie spotkają się z Marsjanami niedaleko siedziby tych ostatnich – w pobliżu
jaski

ń Nowego Meksyku. Marsjanie odczuwają wielki strach. My, ludzie, musimy pomóc im wyjść z

jaski

ń".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:12]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

“Istoty te mówią mi, że uwalniając Marsjan musimy być asertywni, a jednocześnie bierni. Należy
post

ępować bardzo ostrożnie. To trudne zadanie. Marsjanie nie chcą wyjść. Obawiają się agresji.

Najwyra

źniej z ich punktu widzenia nie jesteśmy całkiem cywilizowani. Jednak musimy z nimi

rozmawia

ć, negocjować."

“W porządku, rozmawiają ze mną bardzo bezpośrednio. Konieczne będą oficjalne rozmowy z
Marsjanami."

MONITOR: “Gdzie odbędą się te rozmowy?"
C.B.: “W domu, w domu należącym do ludzi. Ludzie wejdą do jaskiń dopiero wtedy, kiedy
Marsjanie b

ędą gotowi do wyjścia, nie wcześniej. Mówią mi, że sami musimy tworzyć asertywne

kontakty. Musimy próbowa

ć je zbudować. Nie wolno nam ustawać w wysiłkach. Jednak należy

porusza

ć się małymi krokami. Wyraźnie dają mi do zrozumienia, że Marsjanie w żaden sposób nam

nie zagra

żają. To my mamy do nich przyjść, a nie oczekiwać, że oni przyjdą do nas".

MONITOR: “Jak mamy postępować?"
C.B.: “Mamy zacząć od szkolenia większej liczby ludzi. Wygląda na to, że szkolenie jest bardzo
wa

żne. Teleobserwacja stanowi jego część, ale to nie wszystko".

MONITOR: “Na razie wystarczy. Podziękuj im. Zakończmy tę sesję. Możesz teraz popatrzeć na
cel". Przysuwa mi kopert

ę. Otwieram ją i wyciągam kartkę papieru. “Midwayerowie" – czytam ze

zdumieniem.

C.B.: “Kim u diabła są 'Midwayerowie'?"
MONITOR: “To długa historia. Może zaczniemy od początku?

Komentarz

Przy obiedzie mój nauczyciel powiedzia

ł mi o początkach swoich kontaktów z Midwayerami. W

pierwszych latach wojskowych bada

ń nad teleobserwacją, niektórzy członkowie grupy

teleobserwacyjnej chcieli zbada

ć pewne niefizyczne cele, z których jeden pochodził z Księgi Urantii,

ksi

ążki na temat odkryć w dziedzinie duchowości. Grupa ta obrała sobie za cel istoty z

subprzestrzeni, zwane

“Midwayerami". Chociaż według Księgi Urantii gęstość tych istot zbliżona

jest do g

ęstości ludzi, nigdy nie przybierają one formy fizycznej, a ich ciała znajdują się poza

zasi

ęgiem naszego postrzegania. Owi “Midwayerowie" przypisani są Ziemi, żeby towarzyszyć

ludziom w sprawach dotycz

ących ludzkiej ewolucji duchowej.

Odkrycie,

że Midwayerowie istnieją naprawdę stanowiło szok, który odbijał się na świadomości

wojskowej grupy SRV przez kilka lat. Z jednej strony, informacje na temat ich istnienia by

ły

niewiarygodnie wa

żkie. Z drugiej jednak strony, nie było wiadomo, jak wytłumaczyć to wszystko

genera

łom, których bardziej obchodziło obliczanie ostrych naboi w silosach pociskowych.

Samych Midwayerów nie mo

żna zaliczyć do istot pozaziemskich, jako że ich stałą siedzibę stanowi

Ziemia. Ale nie s

ą też ludźmi, ani nie przyjmują ludzkiej postaci w sensie fizycznym. Są to istoty

subprzestrzenne, które

żyją i pracują w ludzkim środowisku.

Midwayerowie pracuj

ą na Ziemi, ale ich dowództwo nie pochodzi z tej planety. Jak się wydaje,

stanowi

ą oni jedną z wielu grup subprzestrzennych, które mają wiele zadań do wypełnienia.

Midwayerowie pracuj

ą razem jako jednostka na wzór drużyny wojskowej. Nie są jednak

militarystami. Wspó

łpracują z subprzestrzennymi postaciami ludzi, żeby pobudzać ich potencjalny

rozwój ewolucyjny. W bardzo realnym sensie wydaj

ą się spełniać “dobre uczynki", a ja w żadnej

mierze nie mog

ę pojąć, jaką mają motywację, aby nam pomagać. Wygląda na to, że pracują dla

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:12]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

wspólnego celu, wa

żnego tak dla nich samych jak i dla innych, włącznie z ludźmi.

Up

łynęło trochę czasu, zanim udało nam się wymyśleć, w jaki sposób moglibyśmy pomóc

Marsjanom wyj

ść z jaskiń. Skłonienie ich do oficjalnych rozmów z ludźmi wydaje się wielką sztuką.

Midwayerowie wyra

źnie dali do zrozumienia, że w sprawie Marsjan powinniśmy działać w sposób

asertywny, a zarazem im nie zagra

żający, co zakrawa na sprzeczność samą w sobie. Po kilku

tygodniach mojego szkolenia w SRV, przysz

ło mi na myśl, że jednym ze sposobów zdopingowania

Marsjan do bezpo

średniej współpracy z ludźmi byłoby rozpowszechnienie wiedzy na temat ich

dzia

łalności, m.in. ujawnienie geograficznego położenia ich domów w jaskiniach, w których chowają

si

ę przed ludźmi. Rozumowałem następująco: jeżeli ludzie mieliby dowiedzieć się czegokolwiek na

temat Marsjan i gdyby za ka

żdym razem mogli ich zlokalizować oraz śledzić ich ruchy, Marsjanie

nie mieliby ju

ż powodu dłużej się ukrywać. Rzeczywiście, w takich okolicznościach jedynym

rozs

ądnym wyborem działania byłoby rozpoczęcie negocjacji z ludźmi.

Jedn

ą rzeczą jest jednak nakłonić Marsjan do rozmów z ludźmi, a całkiem inną namówić ludzi do

tego, by wspó

łpracowali z Marsjanami. Obydwaj z moim nauczycielem obawialiśmy się, że ten

ostatni problem b

ędzie o wiele trudniejszy. Czuliśmy, że potrzebujemy pomocy w rozwiązywaniu

“ludzkiej strony" tego równania. Ale głęboko na poziomie intuicyjnym byliśmy spokojni i przekonani,

że wyjście się znajdzie. W jakiś sposób odnosiliśmy wrażenie, że istnieje ktoś, kto obserwuje nasze
poczynania i kiedy nadejdzie w

łaściwy czas, udostępni nam odpowiednie środki. Na razie,

mogli

śmy jedynie posuwać się naprzód, a posuwanie się do przodu oznaczało wówczas zbieranie

danych i uk

ładanie planu książki na ten temat.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-08.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:12]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 9: STRZAŁ Z NIEBA

21 sierpnia 1993 roku wystrzelona przez NASA sonda kosmiczna zbli

żała się do Marsa, gdy nagle

mi

ędzy nią a kontrolą naziemną zanikł kontakt (New York Times, 24 sierpnia 1993). Sonda o

nazwie Obserwator Marsa przeznaczona by

ła do robienia szczegółowych zdjęć dużej, niemal całej

powierzchni Marsa, w tym równie

ż obszarów, gdzie poprzednie zdjęcia satelitarne ukazywały twory

na powierzchni, w których mo

żna się było dopatrzeć budowli w kształcie piramid i geologicznych

rze

źb, przypominających twarze. Naukowcy i inżynierowie z NASA nie potrafili wytłumaczyć

niespodziewanego zerwania

łączności z satelitą, który do tej pory funkcjonował bez zarzutu.

Par

ę dni po tym wydarzeniu, New York Times donosił, że niektórzy ludzie z NASA zastanawiali się

wr

ęcz, dlaczego Mars przynosi pecha. Pośród innych tajemniczych wypadków dotyczących Marsa,

mo

żna by wspomnieć radzieckiego satelitę, który zamilkł w podobnych okolicznościach, w czasie

zbli

żania się do jednego z księżyców planety. Niektórzy ludzie w agencji snuli podejrzenia – i nie był

to do ko

ńca żart – że za serią niezwykłych awarii technicznych w związku z Marsem kryją się istoty

pozaziemskie. Po miesi

ącach badań agencja ogłosiła, że sonda prawdopodobnie eksplodowała na

skutek jakiej

ś awarii w związku z paliwem. Badacze jednak nie byli pewni swej diagnozy i nie mieli

żadnych danych na poparcie postawionej tezy. Sprawa pozostała w sferze domysłów, ale w tamtym
czasie nie mo

żna było zrobić nic więcej.

Niniejszy rozdzia

ł wyjaśnia, co naprawdę stało się z Obserwatorem Marsa. Pragnę przypomnieć

Czytelnikom,

że nie otrzymałem z góry żadnej informacji na temat natury celu, ani przed sesją ani w

jej trakcie. Co wi

ęcej, dane zostały zebrane podczas sesji monitorowanej na odległość. Znaczy to,

że sesja była monitorowana przez mojego nauczyciela, który przebywał u siebie w domu, podczas
gdy ja siedzia

łem w swoim biurze na Uniwersytecie Emory w Atlancie, w Georgii. Monitorowanie

takie wi

ąże się zarówno ze słowem, jak i z obrazem. Po obydwu stronach używa się słuchawek,

żeby utrzymać stały kontakt między monitorem a teleobserwatorem. Ponadto, w trakcie sesji
przesy

ła się faksem wyniki pośrednie (włącznie ze szkicami i surowymi danymi), natomiast po jej

zako

ńczeniu wyniki końcowe. Tak jak w przypadku wszystkich danych Typu 4, informacje na temat

celu zostaj

ą udostępnione teleobserwatorowi dopiero po skończonej sesji.

Data: 7 lutego 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 6421/9054

Moje dane z Fazy 1 wskazywa

ły na zbudowaną przez człowieka konstrukcję, z którą wiązał się

jaki

ś ruch.

C.B.: “Panuje tutaj duży ruch. Coś pędzi z ogromną prędkością. Hmm. Chyba widzę dwa obiekty
naraz. Jeden jest ma

ły, twardy, solidny. Porusza się bardzo szybko. Drugi to duży, bardziej złożony

obiekt o nieregularnym kszta

łcie".

“To dziwne. Zdaje się, że pod żadnym z nich nie ma ziemi. Nie wiem dlaczego nie widać ziemi."
MONITOR: “Przejdź do matrycy Fazy 6 i zrób szkic. Zaznacz położenie obiektów za pomocą X.
Prze

śledź ruchy obiektów".

C.B.: “Mały obiekt wyłonił się z boku. Podążam teraz za nim do punktu wyjścia".
MONITOR: “Co masz? Trzymaj się struktury. Wejdź do matrycy".
C.B.: “To statek. Mały obiekt pochodzi ze statku pozaziemskiego. Najwyraźniej został wystrzelony

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:15]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

ze statku jak pocisk i uderzy

ł w inny, większy cel, ten o nieregularnym kształcie. Po co oni mieliby to

robi

ć?"

MONITOR: “Nie analizuj, tylko zbieraj dane. Co widzisz?"
C.B.: “Wchodzę teraz do środka statku. Hmm. Widzę jakieś istoty. Są łyse, chyba wszystkie są

łyse. Mają oczy. Szkicuję teraz ich twarze".
“Cały statek wygląda jak wielka metalowa budowla. Znajduję się w pokoju. Są tu jakieś przedmioty,
du

żo przedmiotów, to akcesoria techniczne. Oprócz tego krzesła, stoły, terminale komputerowe, i

kilka istot."

MONITOR: “W porządku. Teraz zrobimy przerwę. Zapisz godzinę, prześlij mi faksem
dotychczasowe wyniki i zadzwo

ń do mnie. Na razie".

C.B.: “Dobra. Daj mi kilka minut". Po przerwie.
MONITOR: “Courtney, wróć do swojego szkicu w Fazie 6. Chcę, żebyś prześledził ruch statku z
powrotem do jego punktu wyj

ścia".

C.B.: “OK. Mam punkt wyjścia. To dziura w ziemi, jaskinia. W jaskini znajduje się metalowy pojazd.
Te istoty wsiadaj

ą i wysiadają z pojazdu".

MONITOR: “Wyjdź na powierzchnię. Co widzisz?"
C.B.: “Wychodzę. Są tu czerwone piaszczyste powierzchnie, nierówny teren. Wygląda, że to Mars".
MONITOR: “Zapisz to jako AOL. Przejdź przez matrycę. Notuj same dane. Wróć do jaskini".
C.B.: “W tej jaskini są istoty, dużo istot. Wyglądają na Szarych. Pracują".
MONITOR: “Courtney, chcę, żebyś wybrał którąś z tych istot i wniknął do jej umysłu. Masz coś?"
C.B.: “W porządku. Mam jednego z nich. O rany!"
MONITOR: “Zapisz to jako wrażenie estetyczne – AI. Kontynuuj. Dowiedz się czegoś na ich
temat. Dowiedz si

ę, czy oni śpią".

C.B.: “A niech to. Teraz widzę wyraźnie. Szary wie, że tutaj jestem. Chyba nie ma nic przeciwko
temu. Mo

żliwe, że nie śpi w taki sposób jak my. Dzieje się coś innego. Można by to porównać do

bardzo g

łębokiego cofania się świadomości. Nie jestem pewien, co to oznacza. Czy mam śledzić

jego

świadomość?"

MONITOR: “Tak. Trzymaj się matrycy".
C.B.: “Uuuu. To bardzo, bardzo daleko. To próżnia – pustka, przestrzeń. Nie jest źle, ale nie wiem
co tu robi

ć. Co mi radzisz?"

MONITOR: “Cofaj się w czasie razem z nim aż do punktu narodzin. Skąd on pochodzi?"
C.B.: “Teraz go mam. W pojemniku przypominającym kanister leży niemowlę. Znajduję się teraz w
nowym miejscu. Nie wiem gdzie to jest, ale wygl

ąda jak laboratorium".

MONITOR: “Wyjdź na zewnątrz. Co widzisz?"
C.B.

“To świat bez atmosfery. Widzę gwiazdy, kratery, skały. Lepiej zapiszę to jako AOL – to

wygl

ąda jak Księżyc. Światło jest nieprawdopodobnie jaskrawe. Dużo gwiazd – bardzo jasnych!

Wszystko jest tu niesamowicie wyra

źne. Rozglądam się. Na niebie jest jakaś planeta. Wygląda, że

to Ziemia. Widz

ę nawet chmury i wodę. Planeta jest niebieska. Dobra, zapiszę w kolumnie AOL 'jak

Ziemia'".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:15]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

MONITOR: “Wróć do niemowlęcia w pojemniku. Co dokładnie znajduje się w pojemniku?"
C.B.: “Po prostu niemowlę, wyglądające na duży płód i gęsty płyn. Płyn jest zielony".
MONITOR: “Spróbuj tego płynu. Jak on smakuje?"
C.B.: “Fuj. Okropny, jak ropa".
MONITOR: “W porządku. Wróć z powrotem do istoty w jaskini, tam gdzie był statek. Dowiedz się
czego

ś więcej na temat pracy i osobowości tej istoty".

C.B.: “Ten Szary – będę go nazywał Szarym, bo na takiego wygląda – według naszych norm nie
jest szcz

ęśliwy. Pracuje".

“Wnikam teraz do jego umysłu. Wydaje się beznamiętny. Odnoszę wrażenie, jakby ktoś skrzywdził
go psychicznie."

“Nie mam dobrego odczucia w stosunku do tej istoty. Coś tu nie gra."
MONITOR: “Naszkicuj go".
C.B.: “OK. Skórę ma białą i twardą. Pomimo chudości, wydaje się całkiem silny. Odczuwam dla
niego dziwne wspó

łczucie. Znalazł się w przykrej sytuacji. Czuję to".

MONITOR: “W porządku. Musimy teraz zakończyć sesję. Zaczynasz wczuwać się w tę istotę, a to
mo

że zniekształcić nam dane. Ale do tej pory było bardzo dobrze. Zapisz godzinę zakończenia".

C.B.: “No cóż, ta sesja jest dla mnie prawdziwą zagadką. Nie mam pojęcia, jaki mógł być cel".
MONITOR: “To był Obserwator Marsa, zaginiony w 1993 roku".
C.B.: “Żartujesz?"
MONITOR: “Nie. To był Obserwator".
C.B.: “A więc to był ten obiekt o nieregularnym kształcie. Został trafiony przez pocisk. Ale po co, u
diab

ła, mieliby to robić?"

MONITOR: “Dobre pytanie. Najwyraźniej nie chcieli, żeby satelita krążył i robił zdjęcia. Nie wiem
czego. U

życie urządzenia podobnego do armaty może wydawać się dziwne w dobie laserów itd...

Ale nie zapominaj,

że radziecka sonda również zamilkła w tajemniczych okolicznościach, a ostatni

telemetryczn

ą informacją przesłaną przez nią był obraz zbliżającego się obiektu, czy też źródła

energii. Wydaje mi si

ę, że istoty pozaziemskie nie chciały dopuścić do przecieku danych, więc

fizycznie usun

ęły intruza. Zrobiono to tak, by ludzie mogli podejrzewać uderzenie meteoru".

C.B.: “Wciąż jestem trochę odrętwiały. Trudno w to uwierzyć, ale wszystko pasuje".
MONITOR: “Dobra sesja".
C.B.: “Tak. Pozwól, że teraz chwilę odpocznę. Pogadamy później. Po prostu wciąż nie mogę
przej

ść nad tym do porządku dziennego".

MONITOR: “OK. Czekam na twój faks. Do usłyszenia wieczorem. Trzymaj się".

Komentarz

Ta sesja przynios

ła mnóstwo informacji. Obserwator Marsa został zniszczony przez pocisk

wystrzelony z urz

ądzenia znajdującego się w pobliżu statku ET. Statek powrócił do podziemnego

hangaru, najprawdopodobniej na Marsie. W hangarze by

ły jakieś istoty, zajmowały się czymś

aktywnie. Niektóre z nich (cho

ć nie wszystkie) przypominały typ małych Szarych. “Śledziłem"

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:15]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

jednego z nich do czasu jego narodzin i przekona

łem się, że “urodził się" w laboratorium. Być może

stworzono go po to, by pracowa

ł. Trudno powiedzieć, czy on sam czuje się wykorzystywany i

zniewolony. Podczas okresów pozornego snu (w takim znaczeniu, jak rozumiej

ą to Szarzy) ich

świadomość przebywa w jakimś pustym miejscu, próżni przypominającej kosmos. Wydaje się, że
istota, któr

ą obserwowałem, nie doznawała żadnych marzeń sennych. Laboratorium, gdzie się

urodzi

ła, znajduje się chyba na naszym Księżycu w podziemnej budowli stanowiącej bazę.

Przypominaj

ące płód niemowlę jest odżywiane składnikami zanurzonymi w zielonej cieczy o

konsystencji oleju.

Ta sesja postawi

ła tyle samo pytań, co dała odpowiedzi. Wiemy już, co stało się z sondą, którą

NASA wys

łała na Marsa. Wciąż jednak nie wiemy, dlaczego ET nie chcieli, żeby satelita coś odkrył

czy sfotografowa

ł. Nie jest jasne, czy Szarzy z bazy na Marsie współpracowali w innym miejscu z

innymi Szarymi. Z obserwacji zdawa

ło się wynikać, że Szarzy są pracownikami, a inne

humanoidalne istoty sprawuj

ą nad nimi kontrolę. Niestety, nie udało mi się stwierdzić, co to za

stworzenia.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-09.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:15]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 10: FEDERACJA GALAKTYCZNA

Rozleg

ła literatura na temat UFO, oparta na relacjach porwań, nawiązuje często do pozaziemskiej

organizacji, nazywanej

“Federacją Galaktyczną". Uważa się, że jest to organizacja przypominająca

ONZ, tyle

że swym zasięgiem obejmuje całą galaktykę. Ta sesja teleobserwacji miała nam

dostarczy

ć więcej danych na ten temat. Jej wyniki były dla nas takim zaskoczeniem, że

przedstawiam je tutaj bez wst

ępnych komentarzy. Sesja opierała się o dane Typu 4, co oznacza, że

a

ż do jej zakończenia nie wiedziałem, że badam Federację.

Dane: 9 lutego 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 3114/0029

Dane wst

ępne sugerowały, że cel związany jest ze sztuczną konstrukcją, ruchem i dużym

nat

ężeniem energii.

C.B.: “Wyczuwam tu dużo energii. Sygnał ten wydaje się szczególnie silny. Widać bardzo dużo
jasnych

świateł – żółtych, białych, niebieskich. Miejsce robi wrażenie gładkiego, a nawet

puszystego. Panuj

ą zarówno wysokie jak i niskie temperatury; daje się odczuć ekspansywną,

promieniuj

ącą energię".

MONITOR: “W porządku. Przejdź do szkicu Fazy 3".
C.B.: “Rysuję coś twardego i okrągłego w środku, otoczonego przez jasne światło – żółte,
niebieskie i bia

łe. Wokół światła unosi się coś puszystego, jakby chmury. Ta rzecz w środku jest

metalowa albo ma w sobie, b

ądź na sobie, coś metalowego. Cały ten obiekt przywodzi mi na myśl

tornado, bo wokó

ł twardego jądra wyczuwam jakieś zawirowania. To chyba wir energetyczny.

Niesamowita energia".

MONITOR: “W porządku. Zapisz 'tornado' w kolumnie AOL i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Znowu widzę dużo światła. Coś okrągłego. Odbieram też świadomość. Jakąś istność
duchow

ą".

MONITOR: “Zapisz to wszystko w matrycy, a potem zrobimy przerwę. Prześlij mi faksem
dotychczasowe dane i zadzwo

ń".

C.B.: “W porządku. Pogadamy za kilka minut".
Po przerwie.

MONITOR: “Courtney, przenieś się na powierzchnię twardego obiektu, a potem kontynuuj
matryc

ę Fazy 4".

C.B.: Wykonuję... O rany! Muszę zapisać to wszystko na AOL. Bardzo silna energia".
MONITOR: “Dobrze. Poczekaj aż minie to wrażenie i kontynuuj".
C.B.: “Znowu widzę ulotne światło, niebieskie i białe. Znowu dużo energii. Znajduję się teraz na
powierzchni. W jakim

ś miejscu. Być może tamten okrągły obiekt był planetą. Wszystko spowija

mg

ła. Światło znajduje się powyżej. Na powierzchni panuje chłód. Wyczuwam w powietrzu gorzki

smak amoniaku".

“Widzę rzeczy, które unoszą się do góry. Niech no przyjrzę się bliżej... Jestem teraz koło czegoś, co

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:19]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

jest twarde i metalowe. To budynek albo jaka

ś inna konstrukcja. Spełnia szczególny cel. Widzę

wej

ście, może to drzwi. Czy mam tam wejść?"

MONITOR: “Zanim to zrobisz, cofnij się trochę żebyś mógł ogarnąć wzrokiem całą konstrukcję".
C.B.: “Już to robię... Ta budowla naprawdę jest bardzo duża, powiedziałbym niebotyczna.
Wykonano j

ą chyba z metalu. Nie widzę w pobliżu innych budynków".

MONITOR: “W porządku. Teraz wejdź do budowli".
C.B.: “Jestem z powrotem przy wejściu. Wchodzę do środka... OK, są tu jakieś istoty, dużo istot.
To dziwne miejsce. Oni wszyscy s

ą łysi".

MONITOR: “Trzymaj się struktury. Uważaj z AOL. Wypełnij matrycę".
C.B.: “Wszystkie te istoty noszą białe szaty przypominające szlafroki. Mają bardzo gładką skórę, a
cer

ę białą lub kremową. Mam wrażenie, że to ważne miejsce"

MONITOR: “Naszkicuj twarz jednego z nich".
C.B.: “Dobra... Te istoty są podobne do ludzi, a miejsce przypomina mi klasztor Zeń".
MONITOR: “Zapisz to w odpowiedniej rubryce: 'jak klasztor Zeń'. Idź dalej".
C.B.: “Oni porozumiewają się telepatycznie i słownie. Czuję wyraźnie, że to jakiś rodzaj rady, która
ma scentralizowan

ą strukturę. Wydają się nie wiedzieć, że ich obserwuję. Są chyba zaprzątnięci

sprawami pa

ństwa czy rządu".

“Skupiam się teraz bardziej na członkach rady. Ci ludzie dobrowolnie wykonują swoją pracę. To
bardzo presti

żowa praca, którą niełatwo otrzymać."

“Teraz odkryłem, że jest tu przewodniczący, który kieruje całą radą. Inni go popierają. Można by go
nazwa

ć prezydentem, przewodniczącym lub premierem".

MONITOR: “Co się dzieje?"
C.B.: “Wygląda na to, że myliłem się, sądząc, że oni nie zdają sobie sprawy z mojej obecności.
Witaj

ą mnie. Cieszą się, że przybyliśmy. Mówią mi, że od tej chwili stajemy się pełnoprawnymi

cz

łonkami rady".

“Prowadzą mnie do przewodniczącego. Patrzy mi prosto w twarz. Siedzi na krześle i ma na sobie
bia

ły czy może niebieskawo-biały szlafrok. Sprawia wrażenie trochę ociężałego."

MONITOR: “Jesteś teraz sam, Courtney. Po prostu trzymaj się struktury. Notuj wszystko".
C.B.: “Ten gość jest poważny, ale gdzieś w środku wyczuwam u niego poczucie humoru. Nie
zagra

ża mi w najmniejszym stopniu. Wiesz, to tak jakbyś miał spotkanie z mistrzem duchowym,

takim jak Budda".

MONITOR: “Zapisz to w kolumnie AOL. Słuchaj jego wskazówek".
C.B.: “On mnie wita w swoim umyśle. Chce, żebym wniknął do jego umysłu, ponieważ jest to
naj

łatwiejszy sposób porozumiewania się. Co mam robić?"

MONITOR: “Wejdź do jego umysłu. Skup się na pojęciu 'przewodnictwa' i zobacz, co on zrobi".
C.B.: “Jak tylko wniknąłem do jego umysłu, ponownie znalazłem się w przestrzeni. Znajduję się
poza Mleczn

ą Drogą i spoglądam na nią z zewnątrz. Nad obrazem narysowane są kropkowane

linie, które dziel

ą galaktykę."

“Dowiaduję się, że potrzebują pomocy. Potrzebują nas. Odnoszę wrażenie, że potrzebują nas w

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:19]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

jakim

ś galaktycznym sensie, ale chyba to do mnie nie trafia. Oni są o wiele potężniejsi od ludzi; nie

mam poj

ęcia, dlaczego mieliby nas potrzebować."

“Przywódca wyczuwa mój opór i kieruje mnie z powrotem na Ziemię. Mówi mi, że w przyszłości
ludzie opuszcz

ą swoją planetę. Teraz tłumaczę gestalty na słowa. Wynika z nich jasno, że ludzie na

Ziemi s

ą obecnie zbyt niepohamowani i przykrzy. Wymagają 'obróbki'. Nie ulega wątpliwości, że

zanim opu

ścimy Ziemię musimy się zmienić."

MONITOR: “Zapytaj, czy mają jakieś praktyczne sugestie co do tego, jak możemy im pomóc".
C.B.: “Mówią mi, że mam bezwzględnie ukończyć książkę. Inni zrobią resztę. Zaangażowanych w
ten plan jest wielu ludzi. Wiele gatunków, przedstawicieli, grup".

MONITOR: “Zapytaj, z kim jeszcze powinniśmy się spotkać przy pomocy teleobserwacji lub innej
techniki?"

C.B.: “Tylko z Marsjanami. Mówią mi, że nasz kontakt z istotami pozaziemskimi ograniczy się na
razie tylko do Marsjan, przynajmniej w najbli

ższej przyszłości".

MONITOR: “Zapytaj, czy są jakieś nowe informacje, coś, o czym powinniśmy wiedzieć, a czego
jeszcze nie wiemy?"

C.B.: “Ten gość jest bardzo cierpliwy. Wie, że to dla mnie trudne. Mówi, iż czeka nas wiele
problemów. Z ca

łą pewnością wydarzy się katastrofa planetarna, a może powinienem powiedzieć

katastrofy. Nast

ąpi chaos, niepokoje, koniec obecnego porządku politycznego. Będąc takimi, jakimi

jeste

śmy obecnie, nie poradzimy sobie z tą nową rzeczywistością. Mówi wręcz, że jeżeli chcemy

posun

ąć się naprzód, w centrum naszego zainteresowania winna znaleźć się świadomość".

“On teraz podsłuchuje twoje (mojego monitora) myśli. To tak jakby cię namierzał, czy coś w tym
rodzaju. Twierdzi,

że ty spełniasz w tym wszystkim bardzo ważną rolę. Musimy tu wrócić – do ich

świata – w późniejszym terminie. Będziemy przedstawicielami ludzi, wybranymi z racji naszej

świadomości. To świadomość zdecydowała o naszym przybyciu do nich w tym punkcie. I jeszcze
co

ś. Nie jesteśmy zbawcami, a tylko wstępnymi reprezentantami. Chce, żeby co do tego nie było

w

ątpliwości."

“Zależy mu na tym, abyśmy zrozumieli, że ponosimy odpowiedzialność za godne reprezentowanie
naszego gatunku. Nie nale

ży zwlekać. To nasze zadanie na teraz. Każdy z nas ma jakąś rolę do

spe

łnienia. Do mnie na przykład należy zapisywanie wszystkiego, co tu doświadczam."

“Podoba mu się twoje poczucie humoru. Mówi, że w przyszłości będzie okazja do podobnych
spotka

ń. Na razie jednak musimy skupić się na książce. Książka jest ważna, bo oni ją

wykorzystaj

ą."

MONITOR: “Podziękuj mu. Musimy teraz kończyć".
C.B.: “Podziękowałem. On już zresztą wiedział, że czas na mnie".
MONITOR: “Zapisz godzinę zakończenia, Courtney".
D

ługa pauza.

C.B.: “Mógłbyś mi już powiedzieć jaki był cel".
MONITOR: Śmieje się nerwowo. “Federacja".
C.B.: “Rozumiem".

Komentarz

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:19]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Implikacje tej sesji si

ęgają sfery praktycznej, lecz także wzniosie filozoficznej. Czytelnicy sami

zdecyduj

ą, jak ocenić moją interpretację.

Istnieje galaktyczna organizacja rz

ądowa. Nie wiem, jak zhierarchizowana czy scentralizowana jest

jej w

ładza, ani ile gatunków czy kultur planetarnych ją reprezentuje. Nie wiem też, czy jakieś grupy

lub kultury zdecydowa

ły się nie wstąpić do organizacji ani czy komuś odmówiono członkostwa.

Czuj

ę jednak wyraźnie, że ludzie z Ziemi przygotowywani są do dołączenia do niej. Wygląda na to,

że moje pierwsze wystąpienie w radzie zostało odczytane jako pozytywne. Być może jedną z dróg
prowadz

ących do członkostwa jest świadome poszukiwanie tej organizacji przy pomocy

odpowiednich

środków. Rzeczywiście, na podstawie tego, co powiedziałem, ludzie mogą już w

jakim

ś sensie uważać się za przedstawicieli Federacji, chociaż wątpię, żebyśmy – mój monitor czy

ja

– czuli się szczególnie dobrze, reprezentując kogoś więcej niż samych siebie.

Cz

łonkowie Federacji odznaczają się bardzo wysokim poziomem świadomości. Znaczy to, że

ca

łkowicie rozumieją świadomość – zarówno w jej aspekcie fizycznym jak i subprzestrzennym.

Uwa

żają oni, iż ogólne podniesienie ludzkiego rozumienia świadomości jest niezbędnym

warunkiem naszego uczestnictwa w

życiu galaktyki. Jeszcze raz pragnę podkreślić, jak ważne było

w czasie obecnej sesji poczucie rozwini

ętego rozumienia świadomości. Niewykluczone, że to

w

łaśnie mój wzrost świadomości pozwolił mi dotrzeć do rady, ale nie dysponuję żadnym

obiektywnym miernikiem, aby oceni

ć, na ile jest to prawdą. Nie ulega jednak wątpliwości, że według

cz

łonków Federacji, rozwój świadomości stanowi cel, do którego wszyscy powinniśmy dążyć. To

najpilniejsza

potrzeba i wymóg, jakiemu musimy sprosta

ć. Co więcej, wygląda na to, że ludzie powinni zacząć

bada

ć świadomość z bardziej praktycznej i naukowej perspektywy, a nie patrzeć na nią przez

zniekszta

łcające dwuogniskowe soczewki intelektu, które oddzielają nasze rozumienie

rzeczywisto

ści fizycznej od niefizycznej. Moim zdaniem, dopóki nie wyrośniemy z

krótkowzroczno

ści w tej kwestii, pozostaniemy najprawdopodobniej dość prymitywnym

spo

łeczeństwem, a z punktu widzenia planetarno-kulturalnego – “galaktycznym wstecznikiem".

Literatura dotycz

ąca porwań przez UFO pełna jest relacji spotkań ET i ludzi, w których przedmiot

rozmowy stanowi

ą przyszłe katastrofy planetarne na Ziemi. Przyczyny katastrof są zwykle natury

ekologicznej lub nuklearnej, a cz

ęstotliwość, z jaką te ostrzeżenia się pojawiają, budzi wątpliwości.

Ta sesja dostarczy

ła mi z bezpośredniego źródła wskazówki, że takie problemy istotnie mogą

wyst

ąpić. Jednak w tym punkcie moich badań nie byłem w stanie określić, w jaki sposób łączyły się

one z ewentualnym opuszczeniem Ziemi przez ludzi.

Pod koniec sesji, pierwsz

ą rzeczą, co do której zgodziliśmy się z moim monitorem było to, że aby

zrozumie

ć tę coraz bardziej komplikującą się sytuację, potrzebujemy więcej danych. Dziwiliśmy się,

jak mogli

śmy być tak naiwni, gdy zaczynaliśmy nasze badania. Pomysł zidentyfikowania latających

w spodkach ET wydawa

ł się teraz bardzo płytki.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-10.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:19]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 11: UMYSŁOWOŚĆ SZARYCH

Żeby poznać sposób myślenia Szarych, zdecydowaliśmy się dokonać teleobserwacji ich

świadomości, co wymagało z mojej strony wniknięcia do umysłu przynajmniej jednego z nich.
Przygotowuj

ąc się do monitorowanej sesji (Typ 4), postanowiłem najpierw sam zbadać pojęcie

zbiorowej

świadomości Szarych. Proszę pamiętać, że przy danych Typu 4, monitor nie informuje

teleobserwatora na temat celu a

ż do czasu zakończenia sesji. Może to być cel wybrany na chybił

trafi

ł z opracowanej wcześniej listy, bądź całkiem inny, wybrany przez monitora cel, o którym

teleobserwator nie ma najmniejszego poj

ęcia.

Jednak przy danych Typu 1, pracuj

ę sam i z góry wiem, jaki jest cel. W czasie takiej sesji solo,

kiedy podane s

ą wstępne warunki związane z Typem 1, bardzo ważne jest, aby ściśle trzymać się

procedury protoko

łów SRV. Narzuca to pewne ograniczenia na to, co mogę robić po zlokalizowaniu

celu.

W tym rozdziale przytaczam wyniki dwóch sesji

– w trakcie jednej z nich sam obserwowałem cel –

“zbiorowy umysł Szarych", druga sesja była monitorowana, a cel niemal identyczny. Materiał z sesji
solo przedstawiam w formie dialogu wewn

ętrznego.

Data: 27 listopada 1993

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 1

Wspó

łrzędne celu: 7119/5108

Pi

ętnaście minut danych wstępnych wskazywało na duży ruch i energię.

Dostrzegam kolory szary i bia

ły. Powierzchnie są błyszczące, przypominają stal. Odczuwa się tutaj

intensywne ciep

ło. Słyszę dziwny ćwierkający dźwięk.

Co do wymiarów, wyczuwam co

ś bardzo szerokiego i/lub otwartego. Wydaje się to nieskończone,

czy mo

że ekspansywne, uniwersalne albo po prostu ogromne. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to

co

ś, cokolwiek to jest, trwa i trwa. To coś nieskończonego, nieograniczonego.

Dostrzegam ruch. Wygl

ąda to tak, jakby przedmioty i/lub energia wchodziła i wychodziła z

centralnego miejsca.

Teraz odbieram co

ś, co trudno przełożyć na słowa. Można by użyć określeń miłość i troska, ale

poj

ęcia te, tak jak je na ogół rozumiemy, w żaden sposób nie oddają tego szczególnego,

niepomiernie bardziej wszechogarniaj

ącego doznania. Wyczuwa się obecność opiekuna, matki lub

w

łaściciela czegoś cennego. Jest to swego rodzaju dom, dom przekraczający wymiary, w którym

panuje poczucie niesko

ńczonej wolności.

Posuwaj

ąc się dalej, odkrywam również troskę o bezpieczeństwo. Coś jest nie w porządku. Panuje

tu strach, i to dosy

ć silny. Coś się dusi. Dostrzegam ruch statków, bardzo nowoczesnych statków. I

znowu czuj

ę strach i troskę o bezpieczeństwo innych.

Odnosz

ę wrażenie, że Szarzy ugrzęźli. Przypomina to narodziny, podczas których dziecko utknęło

w kanale rodnym. Strach zwi

ązany jest z tym stanem uwięzienia. Poczucie strachu otacza jednak

p

łaszcz spokoju.

Komentarz

Zbiorowa

świadomość Szarych ochrania ich i odżywia. Jednocześnie, od wewnątrz paraliżuje ich

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:49:24]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

g

łęboki strach, który wiąże się z poczuciem uwięzienia. To tak jakby Szarzy bezskutecznie usiłowali

wy

łonić się z jakiegoś stanu. Cisza otaczająca strach w jakiś sposób stabilizuje zbiorowy intelekt

(umo

żliwiając przetrwanie fizyczne) i pozwala na mniej straszną codzienną egzystencję. Poczucie

mi

łości i ochrony dobywające się z ich umysłu jest nieomal przytłaczające z ludzkiego punktu

widzenia. Ja osobi

ście zareagowałem na nie smutkiem i chyba współczuciem.

W dwa i pó

ł miesiąca po tej sesji mój monitor postanowił, że będę pracował nad celem w ciemno.

Jak Czytelnicy b

ędą mieli okazję zaobserwować, pod koniec tej sesji zmienił on pewien szczegół

dotycz

ący celu, zachęcając mnie w ten sposób do nieco innego podejścia do sprawy. Po

pod

łączeniu się do słuchawek, gawędziliśmy sobie jak zwykle (to znaczy gadaliśmy o wszystkim,

poczynaj

ąc od nowego kawału, który usłyszał mój monitor, do perspektyw znalezienia wydawcy dla

mojej ksi

ążki), a potem zaczęliśmy sesję.

Data: 11 lutego 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4 sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 4384/8296

Dane wst

ępne wskazywały na poczucie płynności i ruch.

C.B.: “OK. Widzę kolory w rodzaju turkusu i niebieskiego. Dużo płynu. Powierzchnie skaliste i
g

ładkie. Odczuwam zarówno ciepło, jak i chłód. Czuję smak czegoś słonego i jakby zapach ryb.

Cokolwiek to jest, robi wra

żenie szerokiego i ogromnego, bardzo głębokiego. Wyczuwam też

energi

ę".

MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “Robię rysunek... Naszkicowałem linię poziomą w poprzek kartki. W rubryce AOL zapisuję
'ryba i ocean".

MONITOR: “W porządku. Zapisz AOL. Faza Czwarta".
C.B.: “Widzę płyn. Dużo płynu. Ten płyn to żywe środowisko. Odnoszę wrażenie, że jest to miejsce
narodzin. Tutaj jest

życie. Organizmy. To miejsce podlega ochronie".

“Poniżej płynu widzę jakiś pokój. To chyba laboratorium. Zapiszę to jako AOL."
“W porządku. W pokoju jest Szary. Wpatruje się we mnie. Szkicuję teraz jego twarz. Wygląda na
osobnika m

ęskiego. Czuję, że powinienem wejść do jego umysłu. Co mam robić?"

MONITOR: “Pozwól, żeby ten problem rozwiązała twoja nieświadomość".
C.B.: “W porządku. Wchodzę... O rany!"
MONITOR: “Trzymaj się struktury. Zostań w matrycy. Co widzisz? Zapisz to".
C.B.: “Panuje tutaj pustka. Głęboka pustka. Ale jednocześnie umysł przepełnia wielka

świadomość, powiedziałbym nawet uczucie totalnej świadomości, czymkolwiek ona jest. Ten gość
ma do wykonania zadanie. Jest poch

łonięty pracą. Nie odczuwam tu obecności żadnych

powierzchownych uczu

ć charakterystycznych dla ludzi. Kiedy myślę o jakimś porównaniu,

przychodzi mi na my

śl Stan Skupienia Focus 15 w Instytucie Monroe'a".

MONITOR: “Czy wyczuwasz jakąś wyższą istotę?"
C.B.: “Sam umysł jest zwierzchnikiem. To zbiorowa umysłowość. Zbiorowa umysłowość pełni
funkcj

ę kontrolującą. Żaden umysł nie jest ważniejszy od innych. Wszyscy Szarzy mają ten sam

umys

ł. Są jednym i wszystkim".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:49:24]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

MONITOR: “Czy mają jakiś cel?"
C.B.: “Podstawowy cel to przetrwanie i ewolucja. To jeden zbiorowy organizm, więc przetrwanie
stanowi dla niego warto

ść nadrzędną, tak jak w przypadku każdego organizmu. Nie istnieją żadne

żnice między poszczególnymi osobnikami".

MONITOR: “Przejdź do Fazy 6. Zrób wykres. .Zaznacz linię czasu w miejscu, w którym teraz
jeste

ś z tą istotą. Potem zaznacz punkt rozpoczęcia tej sesji. Umieść na linii czasu ważne punkty, a

nast

ępnie przejdź do matrycy Fazy 6".

C.B.: “W porządku..." Pauza. “Jestem teraz w matrycy. Odnoszę wrażenie, że znajduje się tu
zbiorowo

ść wielu Szarych. Teraz czuję bardzo silne oddziaływanie. Tak jakby chcieli uwolnić się od

swoich fizycznych dal. To desperackie d

ążenie które oznacza dla nich życie lub śmierć. Sprawa

absolutnie najwy

ższej wagi dla przetrwania ich umysłu ...organizmu. Umysł jest teraz zamknięty.

Bezwzgl

ędnie musi uciekać. Gdzieś bardzo głęboko zbiorowość ta odczuwa panikę, ale nie jest to

panika w naszym rozumieniu tego s

łowa".

“Szarzy pracują z ludźmi i innymi na rzecz ucieczki. To przypomina wydostawanie się z tonącego
statku. Z ca

łą pewnością towarzyszy temu panika."

MONITOR: “Jakie środowisko spełniałoby ich potrzeby?"
C.B.: “Będą mieć swoją planetę. Nie Ziemię. Oni mają zdolność tworzenia planet i podróżowania w
ka

żde miejsce. Nie wyrzucą ludzi z Ziemi. Wszechświat jest na to za duży".

MONITOR: “A co z ich współpracą z Federacją?"
C.B.: “Szarzy są cieszącymi się dużym poważaniem członkami Federacji. Uczestniczą w wielu
przedsi

ęwzięciach. Na swój sposób są dumni ze swej umiejętności współpracy z wieloma

gatunkami Federacji".

MONITOR: “Czy ludzie mogą pomóc w ewolucji Szarych?"
C.B.: “Nie technicznie. Konieczna pomoc leży w zakresie genetyki. Widzę również, że istnieją inne
sposoby pomocy, ale Szarzy nie s

ą ich świadomi".

MONITOR: “Czy Szarzy znają pojęcie wolnego czasu?"
C.B.: “Nie rozumieją oni pojęcia wolnego czasu tak jak my. Dla Szarych czas stanowi kontinuum.
Czas wolny nawi

ązuje do potrzeby odpoczynku. W tym względzie dysponują oni czymś innym".

MONITOR: “Jaka jest długość ich życia według naszych norm?"
C.B.: “Szarzy mają pełną świadomość tego, że nie umierają. Ich ciała fizyczne są przez nich
postrzegane jak ubranie albo skorupa.

Śmierć nie jest dla nich tak znaczącym pojęciem, jak dla

nas".

MONITOR: “Jak długo żyje zatem ciało typowego Szarego?"
C.B.: “To zależy. Za. średnią można jednak uznać dwieście lat życia na Ziemi".
MONITOR: “Skup się raz jeszcze na idealnym środowisku dla Szarych".
C.B.: “Cóż, nie jest to fizyczna planeta – taką mogliby mieć w każdej chwili. Idealne środowisko to
ewolucyjnie nowy zestaw indywidualnych cia

ł. Szarzy przechodzą proces powtórnych narodzin.

Przygotowuj

ą się do wyjścia ze zbiorowej tożsamości, którą zastąpią połączone ze sobą, lecz

indywidualne istoty".

“Wchodzę teraz głębiej... To interesujące. Oni odczuwają strach i zdziwienie w związku z tym, że

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:49:24]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

ludzie istniej

ą i prosperują jako indywidualne jednostki. Wiedzą coś na ten temat i potrzebują tego,

ale jednocze

śnie są przerażeni."

MONITOR: “Spróbuj się dowiedzieć czegoś na temat fizycznych spotkań Szarych z ludźmi".
C.B.: “Odbywa się obecnie wiele takich spotkań, ale na ogół ludzie nie uczestniczą w nich

świadomie".
MONITOR: “Jakie są warunki takiego spotkania, dotyczące miejsca i wymagań?"
C.B.: “Nawet Szarzy nie mają jasności w tej sprawie. Wiedzą, że spotkanie jest konieczne, ale nie
wiedz

ą, co zrobić, żeby do niego doszło. Na swój sposób obawiają się obcowania z ludźmi-

barbarzy

ńcami. Nie cha zrezygnować z poczucia kontroli czy też władzy. Zdają sobie jednak

spraw

ę, że potrzebują pomocy, bo utknęli w martwym punkcie".

“Właśnie mnie zapytali, czy nie wiem, jak taka pomoc powinna wyglądać. Co im odpowiedzieć?"
MONITOR: “Powiedz, że nad tym popracujemy".
C.B.: “W porządku. Powiedziałem. Na swój sposób to doceniają".
MONITOR: “Zapytaj, czy w tę pomoc powinni też zaangażować się Marsjanie?"
C.B.: “Z ich strony nie może nadejść żadna pomoc, gdyż Marsjanie muszą uporać się z własnymi
problemami. S

ą chorzy i mają za mało czasu i środków, aby pomóc w tak skomplikowanym

przedsi

ęwzięciu".

“Właśnie zaproponowałem Szarym spotkanie na neutralnym gruncie, ale moja propozycja została
odrzucona".

MONITOR: “Zapytaj, czy wobec tego nie zechcieliby spotkać się z nami na warunkach, które sami
by okre

ślili".

C.B.: “Przystali na ten pomysł. Z entuzjazmem. Powiedzieli, że od razu zabiorą się za
opracowywanie planu".

MONITOR: “Dobra, Courtney. Czas uciekać. Zapisz końcowy czas".
C.B.: “Fiu! To było coś. Będę potrzebował chwili wytchnienia po tej sesji. Dobra, możesz mi teraz
powiedzie

ć, jaki był cel?"

MONITOR: “Świadomość Szarych".
C.B.: “Nie jestem zaskoczony".
MONITOR: “Tak. Musimy to przemyśleć".
C.B.: “Pozwól, że zrobię sobie przerwę i zadzwonię później. Zaraz prześlę ci dane faksem.
Wkrótce pogadamy".

Komentarz

Chocia

ż nie rozumiem dlaczego, wydaje się, że planeta, na której wylądowałem na początku sesji,

ma du

że znaczenie dla Szarych. Faktycznie, pod wieloma względami przypomina ona świat

Szarych, zw

łaszcza jeśli chodzi o oceny. Nie wiem jednak, czy to naprawdę to samo miejsce.

Odnosz

ę również wrażenie, że planeta ta jest w jakiś sposób połączona ze świadomością tych

istot, ale nie wiem na jakiej zasadzie.

W oparciu o w

łasne badania teleobserwacyjne, jak również na podstawie licznych relacji porwań

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:49:24]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

przez UFO twierdz

ę, że Szarzy porozumiewają się telepatycznie. Z grupami Szarych często

uto

żsamia się poczucie zbiorowego umysłu czy zbiorowej świadomości. O ile kiedykolwiek mamy

wspó

łpracować z Szarymi, musimy postarać się zrozumieć ich mentalność. Jeżeli Szarzy naprawdę

s

ą zaangażowani w program inżynierii genetycznej, obejmujący zarówno ludzi jak i inne gatunki,

by

ć może potrzebują ludzkiej pomocy podczas tego szczególnie trudnego okresu swej ewolucji.

Dlatego musimy mie

ć otwarte umysły i pozbyć się w tym względzie wszelkich uprzedzeń.

Tak jak z ca

łą pewnością twierdzę, że świadomość Szarych ma charakter mentalności zbiorowej,

widz

ę też wyraźnie, że muszą oni ewoluować i przejść do nowego etapu. Zbiorowy intelekt Szarych

ma wiele aspektów pozytywnych. Najwyra

źniej poszczególni członkowie ich społeczności nie

rywalizuj

ą ze sobą w ewolucyjnej, darwinowskiej batalii o przewagę. Po prostu toną albo płyną

razem. Ludzie mogliby si

ę tego od nich nauczyć.

Bior

ąc pod uwagę sposób, w jaki literatura (patrz Jacobs 1992 i Mack 1994) opisuje spotkania ludzi

z Szarymi, trudno si

ę dziwić, że działalność tych ostatnich z punktu widzenia Ziemian może być

odbierana jako wroga. Równie dobrze mo

że się jednak okazać, że Szarzy bardziej przypominają

uciekaj

ącą kawalerię niż nacierającą armię. Być może robią rzeczy, których nie rozumiemy bądź

nam si

ę nie podobają, ale nie są źli – tego jestem pewien. Po prostu, jak na razie nie rozumiemy

tego gatunku.

Moje do

świadczenia w zakresie teleobserwacji w żaden sposób nie wskazują na to, jakoby Szarzy

byli do nas wrogo usposobieni. By

ć może obawiają się ludzi i tego co reprezentujemy, ale tak samo

nas potrzebuj

ą, zarówno w sensie duchowym, jak i fizycznym. Jeśli nie osądzimy ich zbyt

pochopnie, by

ć może pomogą nam w naszym ewolucyjnym przetrwaniu.

Krótko mówi

ąc, musimy dowiedzieć się znacznie więcej o nich, o sobie i o roli, jaką mamy do

odegrania w tym interesuj

ącym dramacie. Myślę, że postąpimy mądrze nie osądzając innych ras

przynajmniej do czasu, gdy zapoznamy si

ę z całą galaktyczną społecznością istot rozumnych.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-11.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:49:24]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 12: PRZECHOWALNIA LUDZI

Zarówno ja, jak i mój monitor s

łyszeliśmy wiele relacji porwanych osób, które utrzymywały, że

przynajmniej cz

ęść istot pozaziemskich pochodzi z gwiazdozbioru Plejad. Nie wiedzieliśmy, skąd

wzi

ęła się ta informacja, o ile w ogóle była to informacja, nie zaś nie poparta niczym pogłoska. W

ramach testu, zdecydowali

śmy się więc dokonać teleobserwacji gwiazdozbioru Plejad w

poszukiwaniu zdolnego do odczuwania

życia. Jak się okazało, był to wysiłek warty zachodu.

Data: 10 marca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 2805/2070

Dane wst

ępne wskazywały na silną energię i solidne, sztuczne konstrukcje.

C.B.: “Widzę bardzo jasne światło. Ostrą biel i żółć. Panują wysokie temperatury. Czuję smak
spalenizny i zapach dymu. S

łyszę też jakiś płacz. Gdziekolwiek jestem, miejsce to wydaje się

olbrzymie, przestronne, obdarzone du

żą energią, promienne i okrągłe. W jakiś sposób jest ważne

i... dziwne".

MONITOR: “Faza 3"
C.B.: “Szkicuję horyzont; coś pali się na ziemi, a niebo jaśnieje dziwnym blaskiem".
MONITOR: “Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem w matrycy. Nadal odbieram światło, spaleniznę i wysokie temperatury.
To co

ś na niebie jest okrągłe i ogniste. Jestem teraz na ziemi. Wypatrzyłem dwa typy istot. Jeden

typ znajduje si

ę na ziemi, a drugi w powietrzu, prawdopodobnie w jakimś pojeździe".

“Teraz odbywa się tu jakaś intensywna praca. Istoty w powietrzu, blisko światła, są bardziej
rozwini

ęte niż te na ziemi. Ależ to światło jest jasne! Nie mogę wykoncypować, co oni tam robią.

By

ć może są w jakimś pojeździe, ale za każdym razem gdy spoglądam w górę, poraża mnie

światło."
“Skupiam się teraz na ziemi; jest tu kurz, trawa i ludzie noszący zwykłe amerykańskie ubrania.
Pozwól,

że to sprawdzę. Tak. Spodnie, skarpety, buty... Ludzie są dość wzburzeni. Wyczuwa się

strach i s

łychać plącz. Ludzie sprawiają wrażenie oślepionych i przerażonych świecącym na niebie

obiektem."

“Nadal jestem z ludźmi na ziemi. Wygląda na to, że tworzą rodzinę – kobieta, mężczyzna i dziecko.
Dziecko p

łacze."

“Patrzę teraz w górę i śledzę inne istoty... Znajdują się w obiekcie, nie w tym świecącym czymś.
Wchodz

ę teraz do środka. Obiekt ma okrągłe wnętrze. Widzę istoty i przybliżam się, żeby im się

przyjrze

ć. Przypominają Szarych."

MONITOR: “Courtney, przejdź do Fazy 6. Zrób wykres czasu. Zaznacz czas celu na linii, a potem
nanie

ś czas bieżący". Pauza. “Teraz zaznacz rok 2000." Zaznaczam rok 2000 nieco później niż

czas celu.

“Wejdź do matrycy. Teraz skoncentruj się na jakichś ważnych wydarzeniach dotyczących

ludzi."

C.B.: “Wygląda na to, że ludzie tu wyemigrowali".
MONITOR: “A co z tym płaczem?"

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:49:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Płacz mogło wywołać pojawienie się obiektu świetlnego. W każdym razie, kiedy ludzie
patrz

ą w górę, są zdenerwowani. Chociaż niewykluczone, że denerwuje ich pojazd Szarych.

Cokolwiek by to nie by

ło, jest związane z czymś na niebie".

MONITOR: “Opisz ludzi".
C.B.: “Mają białą skórę. Wyglądają na farmerów, ale nie są prymitywni. Jest im wygodnie, być
mo

że mieszkają tu lub odwiedzają pobliskie miasto czy wioskę. Naprawdę przypominają

przeci

ętnych Amerykanów".

MONITOR: “Wróć do tego, co jest na niebie".
C.B.: “Jest to albo jeden bardzo jasny pojazd, chociaż to mało prawdopodobne, albo dwa
oddzielne obiekty, z których jeden jest pojazdem, a drugi czym

ś bardzo jasnym. Trudno stwierdzić,

poniewa

ż to coś góruje nad wszystkim. Cokolwiek to jest, pojazd jest zawieszony ponad ludźmi na

l

ądzie, a istoty nim kierujące nie zamierzają nikogo krzywdzić".

MONITOR: “Spróbuj poznać zamiary istot w pojeździe".
C.B.: “One spełniają tu jakąś misję. To dla nich rutynowa praca. Czy mam wrócić do wnętrza
pojazdu?"

MONITOR: “Zamiast tego skup się na zadaniu 'odwiedzanie innych miejsc i czasów'".
C.B.: “W porządku... O rany! Odrzuciło mnie na dużą odległość. Tak jakby ktoś pociągnął mnie za
sznurek. Jestem teraz tysi

ące mil od powierzchni planety typu Ziemia. Są tu chmury, woda, oceany

i l

ąd. Nie do wiary! Pierwszy i drugi cel wydają sią być oddzielone od siebie czasem, przestrzenią,

wszystkim".

MONITOR: “Na diagramie Fazy 6 za pomocą małego kółka zaznacz położenie tej planety. Potem
postaw kó

łko na papierze w miejscu, gdzie, jak ci się wydaje, znajduje się cel pierwotny". Przerywa,

podczas gdy ja rysuj

ę. “Teraz zbadaj piórem, w którym miejscu na kole znajduje się nowa planeta i

powiedz mi, ile ma s

łońc."

C.B.: “Tylko jedno".
MONITOR: “W porządku. Teraz zbadaj, gdzie znajduje się pierwotny cel i powiedz, ile on ma
s

łońc".

C.B.: “Do licha. Ma dwa słońca, jedno duże, żółte, i mniejsze, białe, karłowate. Jak to możliwe?"
MONITOR: “Nie analizuj. Trzymaj się struktury. Courtney, wróć do swojego diagramu z Fazy 3, na
którym mia

łeś jasny obiekt na niebie. Zbadaj ten obiekt i wrzuć dane do matrycy Fazy 6".

C.B.: “Poczekaj... Kiedy spoglądam w górę, wygląda to jak meteor. Emituje dużo energii. To jest
jasne, ja

śniejsze od naszego słońca".

MONITOR: “Zróbmy sobie przerwę. Prześlij mi faksem dotychczasowe dane, a potem zadzwoń".
C.B.: “W porządku. Zadzwonię za parę minut".
Po przerwie.

MONITOR: “Courtney, chcę żebyś zdobył więcej informacji na temat ludzi na lądzie".
C.B.: “W porządku... Znów jestem z ludźmi. Oni nie dostrzegają mojej obecności. To rodzina:
m

ężczyzna, kobieta i dziecko. Dziecko znowu płacze. Wyglądają i odczuwają tak samo jak ludzie, a

nawet Amerykanie. M

ężczyzna ma brodę, długą, kędzierzawą brodę. Kobieta ma blond włosy.

Nosz

ą kolorowe ubrania. Panuje tu przyjemna temperatura, jest ciepło. Mężczyzna jest teraz

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:49:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

zdezorientowany. Naprawd

ę nie rozumie, co się dzieje".

MONITOR: “Dobrze. Teraz skup się na istotach w obiekcie".
C.B.: “To są Szarzy. Oczywiście wiedzą o ludziach. Hmmm. To dziwne. Szarzy wiedzą, że tutaj
jestem. W

łaśnie zwrócili na mnie uwagę. Próbują przekazać mi jakieś informacje. Jak dla mnie,

troch

ę za szybko".

“Szarzy są odrobinę zdezorientowani. Tak jakby coś innego zajęło ich uwagę. Wygląda na to, że się
w czym

ś nie zgadzają. Być może usiłują wymyśleć jakiś sposób przekazania mi informacji."

“Wszystko się wyjaśniło. Ci ludzie pochodzą z Ziemi. Przesiedlili ich tutaj Szarzy. Ludzie nie wiedzą
wszystkiego. Nie wiedz

ą nawet, gdzie się znajdują."

MONITOR: “Jaki jest powód przesiedlenia?"
C.B.: “Stawką jest przetrwanie gatunku. Po katastrofach klimatycznych potrzebne będzie nowe
miejsce do

życia".

MONITOR: “Badaj dalej. Dowiedz się czegoś więcej".
C.B.: “W punkcie czasowym celu nadal odbywa się przesiedlanie, ale w naszym czasie bieżącym
jeszcze do niego nie dosz

ło. Obecnie trwają tylko przygotowania. Czekając, aż ludzie sami się

zniszcz

ą. Szarzy przygotowują planetę klasy M".

MONITOR: “Co jeszcze jest przesiedlane?"
C.B.: “Dominuje materiał genetyczny. Potrzebują zróżnicowanego materiału genetycznego, żeby
zapewni

ć przetrwanie bardziej rozwiniętego banku genów".

MONITOR: “Idź za wskazówką 'konieczne zmiany genetyczne'".
C.B.: “Musi nastąpić silniejsza łączność pomiędzy duchem a ciałem. Obecnie istniejące geny
pomniejszaj

ą tę więź. Taka struktura genów była konieczna do przetrwania w przeszłości, ale na

obecnym etapie wzrostu i przetrwania potrzebne b

ędą nowe lub zmodyfikowane geny".

MONITOR: “W porządku, Courtney, zakończymy w tym miejscu. Zapisz czas zakończenia".
C.B.: “Zrobione. No dobra, co to było?"
MONITOR: “To był gwiazdozbiór i kultury Plejad".
Tu nast

ąpiła długa przerwa w naszej rozmowie.

C.B.: “Nie żartujesz?"
MONITOR: “Słowo. To były Plejady".
C.B.: “Czy zdajesz sobie sprawę, co to oznacza?"
MONITOR: “Courtney, jestem w tym biznesie na tyle długo, że nic mnie już nie dziwi. Ale to jest
naprawd

ę coś".

Komentarz

Cel tej sesji doprowadzi

ł nas do planety klasy M, okrążającej podwójne słońce około roku 2000.

Przed t

ą sesją miałem wątpliwości, czy w zasięgu podwójnej gwiazdy może istnieć życie.

Niewykluczone,

że Szarzy umieścili jakiś rodzaj ochrony środowiskowej na planecie lub w jej

pobli

żu, tak aby można ją było zamieszkiwać.

W bliskiej przysz

łości na planecie tej znajdą się ludzie, przesiedleni tam z Ziemi przez Szarych. Nie

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:49:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

wiem, czy inni mieszka

ńcy Ziemi będą tego świadomi w trakcie lub po tym wydarzeniu. Może się to

odby

ć po cichu, a wtedy jedynym źródłem informacji na temat tego nowego świata może okazać się

teleobserwacja. W badanym przez nas punkcie czasowym ludzie byli przestraszeni,
zdezonentowani i nie wiedzieli gdzie si

ę znajdują.

Celem przesiedlenia jest zachowanie banku genów ludzi, to znaczy utrzymanie mo

żliwie

najwi

ększego zasobu genetycznego. W późniejszym okresie konieczna będzie pewna manipulacja

genetyczna, by u przysz

łej rasy ludzkiej nastąpiło wzmocnienie łączności pomiędzy ciałem a

umys

łem. Ten brak łączności jest prawdopodobnie skutkiem naszych obecnych tendencji

destrukcyjnych, tendencji które prowadz

ą całą ludzkość do ekologicznych i klimatycznych katastrof

na skal

ę całej planety. Wygląda więc na to, że niektórzy wybrani znajdą bezpieczne schronienie w

kosmosie, podczas gdy reszta ludzko

ści dopełni żywota w bratobójczych walkach na Ziemi.

To by

ł pierwszy raz, gdy od jednego z Szarych otrzymałem informacje na temat naszych przyszłych

problemów, niestety nadal nie znam dat zagra

żających ludzkości katastrof. Mój monitor zapoznał

mnie z innymi danymi teleobserwacyjnymi, potwierdzaj

ącymi, że Szarzy zaopatrują się także w

próbki ziemskich ro

ślin i zwierząt. Jeżeli to prawda, należy sądzić, iż dokonują biologicznej

adaptacji planety w systemie Plejad.

Zachodz

ę w głowę, ile gatunków w naszej galaktyce skorzysta z takich międzygwiezdnych

akuszerek jak Szarzy. I co stanie si

ę z ludźmi, którzy pozostaną na Ziemi? Czy zginą, czy będą

ewoluowa

ć w inny sposób niż przesiedleni na Plejady ich bracia i siostry?

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-12.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:49:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 13: SPRAWDZIAN WIARYGODNOŚCI #1

Dotychczas opisa

łem wyniki dziesięciu sesji SRV. (Dwie sesje zostały zaprezentowane w rozdziale

na temat umys

łowości Szarych). Przedstawiłem tak wiele nowych koncepcji i odkryć, że Czytelnicy

zapewne zastanawiaj

ą się, czy to wszystko nie jest przypadkiem wytworem mojej fantazji. Również

teleobserwatorzy s

ą zaskoczeni. W odpowiedzi na ewentualne zarzuty tego typu obraliśmy cel,

który nazywamy

“skalowaniem celu". To coś, co można z łatwością sprawdzić i służy przede

wszystkim jako miernik wiarygodno

ści protokołów SRV.

Postanowili

śmy z moim monitorem poddać analizie kilka celów skalujących. Obecna sesja zawiera

dane Typu 4, co oznacza,

że nie miałem żadnej informacji na temat celu, ani przed, ani w trakcie

sesji. Sesja by

ła monitorowania na odległość, a trwała około dwudziestu pięciu minut.

Data: 1 maja 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 4933/4876

Dane wst

ępne wskazywały na złożoną budowlę, wzniesioną przez człowieka.

C.B.: “Widzę odcienie brązu. Powierzchnie są nierówne, jak cement. Jest ciepło. Dostrzegam coś
masywnego, ci

ężkiego, nawet ogromnego. Domyślam się, że to miasto, więc pozwól, że zapiszę to

jako AOL".

MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “W porządku. Mam diagram, który wygląda jak plan miasta. W środku znajduje się główna
budowla, a dwie inne po bokach".

MONITOR: “Dobra. Znajdź budowlę celu i wykonaj operację przemieszczenia".
D

ługa pauza.

C.B.: “Dostrzegam teraz kolory – szary i biały. Powierzchnie są gładkie i błyszczące. Panuje
przyjemne ciep

ło. Słyszę jakieś dźwięki – furkotania albo bzyczenia. Figury są różne: niskie,

szerokie, w

ąskie, a nawet pękate".

MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “Właśnie zrobiłem szkic kwadratu. To może być wszystko, poczynając od pokoju, na pudełku
ko

ńcząc".

MONITOR: “Faza 4".
C.B.: “Wypełniam teraz matrycę. Widzę rzeczy przypominające papier. Jest tu coś płaskiego i
poziomego. Wygl

ąda na biuro".

MONITOR: “Idź za wskazówką 'działalność'".
C.B.: “W porządku. W pobliżu chodzą ludzie. Mają na sobie ubrania biznesmenów. Tak mężczyźni
jak i kobiety nosz

ą marynarki i spodnie. W pokoju znajduje się biuro. Zdaje się, że na nim leży jakaś

ksi

ęga".

“Przy biurku siedzi mężczyzna. O rany! To ważny gość".
MONITOR: “Wpisz to 'o rany' do kolumny AOL i idź dalej".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-13.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:49:29]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Tak, lepiej zapiszę to jako AOL. Gapię się na prezydenta Clintona. Patrzę mu prosto w
twarz, kiedy tak siedzi przy swoim biurku".

MONITOR: “Przerywamy sesję. Celem był 'Gabinet Owalny / Biały Dom, Waszyngton'".
Chichot po obu stronach s

łuchawki.

C.B.: “To by było na tyle, jeśli chodzi o utrzymanie tajemnic państwowych".
MONITOR: “Mogłem kazać ci wniknąć do umysłu prezydenta, ale byłoby to naruszenie
prywatno

ści. Poza tym, wypełniliśmy właściwy cel tej sesji".

C.B.: “Materiał zaraz prześlę ci faksem".
MONITOR: “Świetnie. Doskonała sesja, Courtney. Trzymaj się".

Komentarz

Implikacje tej sesji w sprawach dotycz

ących utrzymania tajemnic państwowych są oczywiste. Ale

jest i inna kwestia. Teraz powinno by

ć jasne, skąd ET wiedzą o nas tak dużo, a my na ich temat tak

niewiele.

Trudno o co

ś bardziej zakłócającego spokój agencji rządowych niż fakt, że cały nasz obecny tajny

aparat jest przestarza

ły. Podejrzewam, że istoty pozaziemskie chcą, byśmy doznali niepokoju w

tym wzgl

ędzie. Niepokojąc nas, zwracają naszą uwagę na coś, co jest bardzo ważne dla naszego

rozwoju. Je

żeli rzeczywiście mają taki plan, mogę tylko stwierdzić, że wydaje się on w najwyższym

stopniu sprytny w swoim zamy

śle. Zastanawiam się, nie bez nadziei, jakie są szansę jego

powodzenia.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-13.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:49:29]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 14: PRZEŁOM DYPLOMATYCZNY

Pewnego dnia mój monitor doniós

ł mi, że w trakcie sesji SRV pewnej kobiecie udało się dotrzeć do

w

łasnego porwania. (Najwidoczniej została porwana przez UFO, wiele lat wcześniej, w klasyczny

sposób. Sesja, do której nawi

ązywał mój monitor, została przeprowadzona w ściśle kontrolowanych

warunkach danych Typu 4 (teleobserwator nic nie wie, monitor zna wst

ępne dane). Niezwykłe w tej

sesji by

ło to, że w ogóle udało się zaobserwować porwanie przez UFO. (Poprzednio nie było to

mo

żliwe, gdyż za każdym razem otrzymywano fałszywy sygnał.) Wówczas nie wyciągaliśmy

jeszcze

żadnych wniosków z tego wydarzenia. Kilka dni po naszej rozmowie, dowiedzieliśmy się,

dlaczego sta

ło się to możliwe.

Data: 31 maja 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 3701/5475

Dane wst

ępne wskazywały na cel związany z suchym lodem i budowlą wzniesioną przez człowieka.

C.B.: “Widzę odcienie brązu, nierówne, drewniane powierzchnie. Przyjemnie ciepło. Czuję zapach
jakby terpentyny, dochodz

ący z zewnątrz, od strony lasu. Zapiszę to na AOL jako 'las'".

MONITOR: “Przejdź do Fazy 3, a potem do Czwartej".
C.B.: “Widzę drewnianą budowlę, coś jakby dom. Wchodzę do środka. Jest tu drewniany stół, nie
pierwszej m

łodości. Wewnątrz miejsce to przypomina kwadrat, no, może prostokąt. To bardzo

proste mieszkanie".

MONITOR: “Przejdź do Fazy 6. Wykonaj operację przemieszczenia". Przenoszę się na wysokość
500 metrów nad budynkiem.

C.B.: “Niedaleko budowli znajduje się góra i droga. W pobliżu jest również rzeka i wodospad.
Chcesz,

żebym to zbadał?" Monitor nakazuje mi wykonać różne procedury, mające na celu

okre

ślenie położenia budowli względem pobliskich punktów orientacyjnych.

MONITOR: “Courtney, wróć do Fazy 4 i wejdź do budowli. Pozwól rozwiązać ten problem
nie

świadomości".

C.B.: “Daj mi sekundę. Dobra, wewnątrz domu czuję silny strach. Jest noc; doznałem małego
przemieszczenia w czasie. Wyczuwam dzia

łalność ET – chodzi o porwanie. Zapisuję to jako AOL,

ale z linii sygna

łu".

MONITOR: “Trzymaj się struktury. Kontynuuj".
C.B.: “Nadal widzę stół i drewnianą podłogę. Ale teraz pełno tu Szarych. Niektórzy z nich wydają
si

ę unosić w powietrzu. Noszą uniformy i przemieszczają się szybko, tak jakby mieli do wykonania

jaki

ś plan, który wypełniają w wielkim pośpiechu".

“Dostrzegłem teraz kobietę. Wygląda na to, że znajduje się w centrum ich zainteresowania.
Lewituj

ą ją przez okno. Nie wydaje mi się żeby okno było otwarte. Ona przez nie przeniknęła!

Wychodz

ę na zewnątrz za nią i za Szarymi."

“Świeci tu bardzo jasne światło. Rozglądam się. Szarzy zabierają kobietę na duży statek ET.
Szkicuj

ę teraz statek. Rysuję też scenę jaka rozegrała się wewnątrz domu."

MONITOR: “Przeniknij do umysłu jednego z Szarych. Dowiedz się, co zamierzają".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-14.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:32]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Poczekaj. To projekt przetrwania, to ich praca. Oni z tego żyją".
MONITOR: “Teraz wejdź do umysłu kobiety. Zostań w matrycy Fazy 4".
C.B.: “Ona przeżywa tę sytuację na kilku poziomach. Na zewnątrz wydaje się spokojna. W głębi
jest przera

żona. Dalej w głąb, na poziomie podświadomości, jest szczęśliwa, można nawet

powiedzie

ć, że nie posiada się z radości".

MONITOR: “Jakie są kryteria selekcji?"
C.B.: “Ona sama siebie wybrała. Zgłosiła się na ochotnika".
MONITOR: “Wejdź na pokład statku. Zostań w Fazie 4".
C.B.: “Wchodzę. O rany!"
MONITOR: “Wrzuć wrażenia estetyczne do matrycy i idź dalej".
C.B.: “Pełno tu Szarych. Widzę dużo stołów operacyjnych. To rozległe miejsce, o dużej
aktywno

ści. Wszyscy Szarzy są bardzo zajęci. Na pokładzie znajdują się inni ludzie, najwyraźniej

wszyscy zostali przywiezieni przez Szarych".

MONITOR: “Czy na pokładzie są jakieś inne rodzaje istot pozaziemskich?"
C.B.: “Na tym statku są tylko ludzie i Szarzy. Kobieta z drewnianego domu leży teraz na stole.
Krzyczy. Wysoki Szary zagl

ąda jej między nogi. Badają ją i coś robią".

“Wygląda na to, że zostałem zauważony. Ktoś chce żebym zobaczył pewne rzeczy. Czuję się tak,
jakby mnie przepychano przez przej

ście lub przez drzwi. Mam wrażenie, że ktoś usilnie chce,

żebym coś zobaczył."
“Znajduję się teraz w macicy kobiety. Jest tu płód. Wyczuwam światło, być może sztuczne, które
o

świetla to miejsce. Płód znajduje się u wylotu. Przyglądam się usuwaniu płodu. Płód jest już poza

cia

łem kobiety. Ona jest bardzo spokojna, wyczerpana, być może bezradna. Możliwe, że zemdlała.

P

łód zostaje szybko umieszczony w czystym zbiorniku z płynem".

MONITOR: “Jak długo płód przebywa w zbiorniku?"
C.B.: “W tym konkretnym przypadku krótko. Informuje mnie o tym Szary, który wciąż stoi obok
mnie. Spe

łnia chyba funkcję pielęgniarki albo akuszerki – swego rodzaju stróża. Szary mówi mi, że

dzieci s

ą wyciągane, kiedy dojrzeją. Potem idą do wielkiego zbiornika i pozostają tam aż do chwili,

gdy s

ą całkowicie gotowe. Ostatecznie, wyjęcie przypomina normalny poród".

MONITOR: “Od jak dawna to trwa?"
C.B.: “Dowiaduję się, że ostatnio nastąpił wielki przełom w stosunkach z ludźmi. Podjęto decyzję,

żeby wyjaśnić ludziom (to znaczy nam) całe przedsięwzięcie. Szarzy nie będą już przeszkadzać w
naszych próbach teleobserwacji. Mo

żemy teraz do woli oglądać tak zwane porwania. Oni mają

nadziej

ę na zmianę stosunków między ludźmi a Szarymi i ze swojej strony robią to wielkie

ust

ępstwo (chociaż może nie jest to najlepsze słowo). Chcą współpracować z Ziemianami".

“Ich obecna wzmożona działalność wiąże się z nową operacją. Przedsięwzięcie przyjęło nowy
kierunek, który pozwoli Szarym i ludziom na samostanowienie."

“Najwidoczniej zmiana ta została podyktowana nowymi decyzjami Federacji. Od Szarych wymaga
si

ę niesienia pomocy ludziom. Panuje absolutne poczucie wdzięczności za to, co ludzie –

dobrowolnie

– zrobili dla Szarych."

MONITOR: “W porządku, na razie wystarczy. Kończ sesję".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-14.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:32]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Trochę to trwało. Jestem wyczerpany. Dobra, powiedz mi, jaki był cel".
MONITOR: “Federacja / obecnie operacja na Ziemi".
C.B.: “Hmm. Zdaje się, że wszystko od tej pory będzie wyglądało inaczej".

Komentarz

Nale

ży zauważyć, że sesja ta odbyła się zaledwie w parę tygodni po wypuszczeniu na rynek książki

Johna Macka na temat zjawiska porwa

ń przez ET. W obszernej literaturze tego typu podejście

Macka wyró

żnia się przychylnym nastawieniem do Szarych. Być może Szarzy zdecydowali się na

zmian

ę taktyki w stosunku do teleobserwacji, ponieważ doszli do wniosku, że jesteśmy już w stanie

zrozumie

ć zjawisko porwań bez strachu, tak typowego dla naszych poprzednich reakcji na ich

dzia

łalność. Może też stwierdzili, że nie da się ukryć ich działalności przed teleobserwatorami

wzi

ąwszy pod uwagę fakt, że tak dużo informacji zostało już odkrytych przy pomocy podstawowego

narz

ędzia badawczego, jakim jest hipnoza. Pozostaje jednak możliwość, że Szarzy pozwolą nam

śledzić swoje poczynania dzięki pozytywnemu wydźwiękowi książki Macka, w przekonaniu, że
mog

ą teraz liczyć na uczciwą ocenę swoich działań.

Po tej sesji mój monitor wspó

łpracował z wieloma teleobserwatorami, którzy badali porwania przez

ET w

ściśle kontrolowanych warunkach Typu 4. Wynika z nich, że w maju 1994 roku Szarzy

zmienili swoje podej

ście do współpracy z ludźmi, co stanowi bardzo ważny akt, świadczący o

ewolucyjnej zmianie w ich sposobie my

ślenia o ludziach. Teraz w większym stopniu uważają nas za

równych sobie, przynajmniej w tym sensie,

że możemy dowolnie obserwować ich działalność.

Podejrzewam,

że jest to zwiastun dużo bardziej rozbudowanej współpracy w przyszłości.

By

ć może najważniejsze w tej całej sesji było to, że przynajmniej jedna porwana osoba poddała się

porwaniu dobrowolnie. W skomplikowanej strukturze

świadomości tej kobiety można było wyróżnić

kilka warstw. Na g

łębokim poziomie zdawała sobie sprawę z porwania i chciała w nim uczestniczyć.

Jednak jej

świadomy umysł nie pamiętał żadnej uprzedniej zgody na takie uczestnictwo, ani nie

chcia

ł brać udziału w dalszym ciągu tego, co wydawało się jej okropne.

Bior

ąc pod uwagę wielowarstwową strukturę ludzkiej świadomości, jestem w stanie zrozumieć

pewn

ą dezorientację Szarych i to, że ich sposób dokonywania porwań może nam się wydawać

bezduszny. Mo

żliwe, że Szarzy nie przejmują się ludzką paniką, ponieważ pozostają świadomi

pierwotnej zgody danej osoby na uczestnictwo (która mog

ła mieć miejsce jeszcze przed

narodzinami fizycznymi). Prawdopodobnie zak

ładają, że zostanie im to wybaczone, jak tylko umrze

fizyczne cia

ło porwanego, a jego osobowość uwolni się od poplątanego wpływu świadomości

fizycznej.

Wygl

ąda na to, że ostatnie działania ludzi zachęciły Szarych do zmiany w zachowaniu. Jeżeli

Szarzy naprawd

ę starają się pomóc ludziom tak samo jak sobie, mogą dużo zyskać, traktując nas

jak aktywnych partnerów w swoim przedsi

ęwzięciu.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-14.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:32]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 15: JEZUS

W miar

ę jak nasze badania posuwały się naprzód, coraz bardziej stawało się dla mnie jasne, że ich

implikacje b

ędą fundamentalne dosłownie dla całej ludzkości. Postanowiłem więc dodać do naszej

listy par

ę nowych celów. Cele te stanowiły osoby, które prowadziły ludzkość w krytycznych

momentach naszej historii

– nauczyciele, do których wielu zwracało się o radę. Jedną z takich osób

by

ł bez wątpienia Jezus.

Na pocz

ątku mój monitor wahał się, czy należy to uczynić. Myślę, że miał ku temu kilka powodów.

Podchodzi

łbym do celu w ciemno, w tym sensie, że znałbym jedynie numery współrzędne sesji,

mog

łoby się więc wydawać, że nie jest to najwłaściwszy sposób zwracania się do Jezusa.

Najbardziej jednak obawiali

śmy się tego, że Jezus mógłby nie zechcieć wziąć udziału w naszych

badaniach i

że zignorowałby naszą prośbę o rozmowę. Szczerze mówiąc, nie wiedzieliśmy co

mo

że się wydarzyć.

Problem jeszcze bardziej komplikowa

ł fakt, że rozszerzyliśmy cel SRV w stosunku do jego

pierwotnej struktury. Pierwotnym celem SRV by

ło uzyskanie opisowej informacji na temat miejsca

fizycznego poprzez bierny akt obserwacji. Z chwil

ą, gdy zaczęliśmy poddawać teleobserwacji istoty

my

ślące, świadomie staraliśmy się z nimi porozumieć. Nie było powodu, żeby przypuszczać, że nie

da si

ę tego dokonać, ponieważ byliśmy w stanie nawiązać kontakt z istotami niefizycznymi, na które

przypadkowo natkn

ęliśmy się podczas teleobserwacji. Jednak nigdy przedtem dialog nie stanowił

celu sesji. Zatem sesja ta pomog

ła dokonać znaczącego postępu w rozwoju SRV. Obecnie wiemy z

ca

łą pewnością, że naukowej teleobserwacji można z powodzeniem użyć jako wiarygodnego

środka komunikacji.
Rozdzia

ł ten obejmuje dane z dwóch sesji, w których naszym celem był Jezus. Prawdę mówiąc,

druga sesja okaza

ła się konieczna, ponieważ mój monitor pod koniec sesji stracił głowę. Zanim

zd

ążyłem zadać Jezusowi choćby jedno pytanie – przerwaliśmy doświadczenie. Gdy potem podał

mi identyfikacj

ę celu, ja również byłem zaskoczony. Nie mogliśmy się nadziwić, że Jezus nie ma nic

przeciwko temu,

że zwracamy się do niego o radę w ściśle kontrolowanych warunkach Typu 4.

Zainteresowa

ło nas również to, że chętnie przystał na rolę nauczyciela w ramach protokołów SRV,

w tym sensie,

że zanim spotkaliśmy się z nim twarzą w twarz, urządził dla nas swego rodzaju pokaz.

Data: 2 czerwca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 8863/8473

Dane wst

ępne początkowo wskazywały, że cel związany jest z mocną budowlą, wzniesioną przez

cz

łowieka.

C.B.: “Słyszę jakąś maszynerię. Jest ciepło, czuć gorzki smak i zapach dymu. Wyczuwam tutaj
du

żo energii i aktywności, skupionych w jednym miejscu. Zapisuję to na AOL jako 'miejsce

budowy'".

Przechodz

ę do szkicu Fazy 3. Rysuję scenerię z budowlami. dymem, pojazdami i czymś w rodzaju

szybu".

MONITOR: “Zapisz to jako własne wnioski i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Czuję dym, spaleniznę, smród. Miejsce wydaje się zatłoczone. Odbywa się tu
jaka

ś działalność. Jeśli chodzi o atmosferę emocjonalną, odczuwam gorączkowy niepokój".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:49:37]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

“Widzę teraz co najmniej jeden pojazd. W środku są jakieś istoty. Noszą ubrania – robocze rzeczy,
d

żinsy. Na głowach mają kapelusze. Co do emocji, to znowu odbieram panikę związaną z tym

miejscem. Nadal wydaje mi si

ę, że jest to miejsce budowy. Zapiszę to jako AOL linii sygnału."

MONITOR: “Skup się na budowli".
C.B.: “Poczekaj... Ci ludzie coś robią. Budowlani się spieszą. Przenoszę się teraz w czasie do
przodu... Widz

ę duży, błyszczący budynek. Odbieram silne AOL linii sygnału. To wygląda jak ta

nowa przychodnia, któr

ą budują tutaj w Uniwersytecie Emory".

MONITOR: “Wejdź do budynku i przeniknij do umysłów ludzi, których tam spotkasz".
C.B.: “Mają tu ważki problem zdrowotny, zmartwienie na skalę planety. Wydaje się, że istnieje
jakie

ś połączenie między umysłami tych ludzi a Centrum Kontroli Chorób. Doznaję bardzo silnego

AOL. Znam ten budynek. To nowy szpital, który jest w budowie w Emory, zaraz obok CDC".

MONITOR: “Możesz to zapisać jako AOL. Potem zajmij się problemem zdrowia".
C.B.: “Jest wiele problemów w wielu miejscach świata. To połączenie głodu z chorobą. Rozwinęły
si

ę nowe choroby, nowe formy bakterii, nowe wirusy, nawet mutacje popromienne. Ludzie w

szpitalu usi

łują wymyśleć jakieś sposoby opanowania sytuacji, która wymyka im się spod kontroli".

MONITOR: “Skup się na motywie przewodnictwa / pomocy".
C.B.: “OK. Poczekaj. Ludzie muszą wrócić do podstaw życia. Wychodzi na to, że doraźna pomoc
techniczna na nic si

ę nie przyda".

“Poczekaj, coś się dzieje. Teraz widzę, że informacje z całej sesji pochodzą od jakiejś istoty.
Podchodz

ę do niej. Hmm. Jest półprzeźroczysta. Ma na sobie szatę, a jej włosy sprawiają wrażenie

utkanych ze

światła. Czuję potężną obecność duchową. Ten człowiek to chyba Jezus. Zapiszę to

jako AOL linii sygna

łu. Odczuwam teraz wielką miłość, promieniującą od tej postaci."

“Mówi mi, że sytuacja została tak zaaranżowana, by nie istniało żadne rozwiązanie problemu.
Chodzi o to,

żeby wyrwać ludzi z ich fizycznej matni i w ten sposób ocalić rasę."

Komentarz

W tym punkcie sesji da

ło się zauważyć zmianę w głosie mojego monitora. Wydawał się

zdenerwowany i szybko zdecydowa

ł o zakończeniu sesji. Zapytałem go, jaki był cel, a on po chwili

odpowiedzia

ł: “Jezus".

Wci

ąż jeszcze będąc w stanie bilokacji, odparłem:

“Jezus? Nie żartujesz? Tym celem naprawdę był Jezus? Co on tam robił?"
Mój monitor powiedzia

ł mi tylko, że to wielka chwila w jego życiu i w rozwoju teleobserwacji, oraz że

musi przerwa

ć rozmowę telefoniczną i przemyśleć następstwa tego wydarzenia.

Zanim od

łożył słuchawkę, wypaliłem: “Ale ten człowiek wydawał się raczej przyjazny i wyczułem u

niego poczucie humoru. Mia

łem też wrażenie, że chciałby się ze mną spotkać ponownie. Przecież

nie zd

ążyłem Go zapytać ani o Marsjan, ani o Szarych!"

Mój monitor chcia

ł się wyłączyć i przemyśleć to wszystko, więc się wycofałem. Kiedy powróciłem ze

stanu bilokacji, zacz

ąłem sobie zdawać sprawę z doniosłości tej sesji. Po pierwsze pokazała, że

mo

żna z powodzeniem obrać za cel osobę, która kiedyś istniała fizycznie i umarła. Po drugie

okaza

ło się, że SRV to świetny sposób porozumiewania się między dwoma istotami (to znaczy

mi

ędzy teleobserwatorami i kimś innym). Po trzecie stało się oczywiste, że obierana za ceł osoba

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:49:37]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

mo

że czasami kontrolować przepływ informacji jakie docierają do teleobserwatora. W tym

konkretnym przypadku, Jezus, zanim si

ę ujawnił, zabrał mnie w podróż ukazującą zdrowotne

problemy planety. Chcia

ł nauczyć nas czegoś przy pomocy doświadczenia, a nie wykładu,

zaaran

żował więc pouczającą sytuację. Zdawałem sobie sprawę, że również inne osobistości, które

dodali

śmy do listy mogą zdecydować się na zastosowanie podobnych technik porozumiewania się.

Nie mia

łem pojęcia, kiedy mój monitor zaskoczy mnie nowymi celami, ale byłem pewny, że mogę

oczekiwa

ć kolejnej niespodzianki.

Zaprezentowana nam lekcja sama w sobie ma ogromne znaczenie. Najwyra

źniej istnieje jakiś

zwi

ązek pomiędzy problemami zdrowotnymi, jakim ludziom przyjdzie stawić czoło, a działalnością

na Ziemi ET. Wydawa

ło się, że ktoś rozpisał już role w tym skomplikowanym przedstawieniu

obejmuj

ącym wiele postaci i grup. A chodzi o to, by zmusić ludzi do zmiany zachowania i podejścia

do pewnych spraw, aby potem wprowadzi

ć ich do szerszej społeczności galaktycznej i wdrożyć do

obowi

ązków obywateli galaktyki. Ale wówczas były to jedynie spekulacje. Żeby wyciągnąć

ostateczne wnioski, musia

łem dowiedzieć się czegoś więcej.

W oko

ło dwa tygodnie po pierwszej, monitorowanej sesji, której celem był Jezus, zdecydowałem

siej

ą powtórzyć, tym razem w warunkach danych Typu 1 (solo i w oparciu o dane wstępne). W tym

czasie ju

ż dość biegle posługiwałem się protokołami SRV, a moje umiejętności uzyskania

dok

ładnych danych Typu 1 nie pozostawiały wątpliwości. Tak jak podczas innych sesji

wykorzystuj

ących dane Typu 1, przedstawiam informacje w formie narracji.

Data: 14 czerwca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 1

Moje pocz

ątkowe wrażenia wiązały się z kolorami: niebieskim, białym i żółtym. Miejsce było

przestronne. Wyczu

łem coś rozległego i łukowatego. W późniejszych etapach sesji odbierałem

ogromn

ą energię, której towarzyszyło niezwykłe poczucie spokoju. Początkowy obraz stanowiło

du

że okrągłe ciało, tworzące świetlną i promieniującą energią poświatę. Podążyłem za sygnałem do

światła.
Nied

ługo potem, zacząłem dostrzegać istoty i wyraźnie zrozumiałem, że na mnie czekają. Znowu

ow

ładnęło mną panujące wokół poczucie spokoju. Czułem się, jakbym przebywał w jakiejś strefie

chronionej, miejscu zdrowienia (z czego, nie wiem).

Id

ąc dalej za sygnałem, zbliżyłem się do twarzy przypominającej ludzką. Było tam pięć innych istot.

Wszystkie nosi

ły białe, prześwitujące szaty, przez które wszystko można było zobaczyć.

Namierzy

łem centralną postać i zadałem pytanie, czego ode mnie chcą. Dali mi do zrozumienia, że

chc

ą mnie gdzieś zabrać i żebym poszedł za nimi.

Udali

śmy się do dużego pomieszczenia o półprzeźroczystych ścianach. Było tam wiele innych istot.

W tym momencie dozna

łem silnego AOL, że była to kwatera główna Federacji, którą odwiedziłem

wcze

śniej. Zdałem sobie sprawę, że obraz, jaki pojawił się na początku sesji w formie dużego,

okr

ągłego, promieniującego energią ciała przypominał ciało, które dostrzegłem, zbliżając się do

kwatery g

łównej w poprzedniej sesji. Wszyscy w pokoju nosili takie same półprzeźroczyste szaty

jak owe pi

ęć istot, które spotkałem wcześniej.

W tym momencie dozna

łem dwóch silnych impulsów typu AOL. Po pierwsze, wydawało mi się, że

by

ła to jakaś główna sala dowodzenia. Po drugie, odniosłem nieodparte wrażenie, że była to

kwatera g

łówna typu wojskowego, w której wydawano rozkazy i sprawowano kontrolę nad różnymi

dzia

łaniami. W sali były też stoły i krzesła.

Stan

ąłem twarzą w twarz z tym samym ociężałym człowiekiem, przypominającym Buddę, z którym

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:49:37]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

mia

łem do czynienia w czasie mojej poprzedniej wizyty w kwaterze głównej Federacji. Odniosłem

wra

żenie, że w jakiś sposób zarządzał tym miejscem. Kazał mi przeniknąć do swego umysłu, co

zaraz uczyni

łem.

Po wej

ściu do jego umysłu, znalazłem się jednocześnie w innym wymiarze czy innej sferze. To było

tak, jakby jeden wymiar znajdowa

ł się za drugim. W tym innym miejscu skupiłem się na pojęciu

przewodnictwa, gdy

ż to właśnie ono doprowadziło moją nieświadomość do Jezusa w trakcie

poprzedniej sesji. Wtedy ujrza

łem jego twarz. Czułem wyraźnie, że był zadowolony, iż sam

wróci

łem, żeby się z nim spotkać (to znaczy w sesji solo).

Żeby uzyskać informacje od Jezusa w ramach struktury protokołów SRV, skupiłem się na
stosunkach ludzi z Szarymi. Odpowied

ź, jaką otrzymałem, była bardzo wyraźna, a nawet

autorytatywna. Powiedzia

ł, że wszelkie spotkania ludzi z innymi istotami leżą w jego planie.

Nast

ępnie stwierdził, że mamy pomóc jego dzieciom, kiedy do nas przyjdą.

Nie rozumia

łem, co Jezus miał na myśli, mówiąc o “swoim planie" czy “swoich dzieciach". Być

mo

że użył słów zrozumiałych dla szerszego grona, z którego część uważa go za postać religijną.

Podejrzewam,

że znaczenie jego słów nie było takie proste czy dosłowne. Czytelnicy mogą je

żnie interpretować.

Jezus powiedzia

ł następnie, że my – ludzie jesteśmy obdarzeni wolną wolą i umiejętnością wyboru,

która sprawi,

że będziemy wiedzieć, jak postąpić z Szarymi. Odniosłem jednak wyraźne wrażenie,

że wybory, jakich dokonamy, w dużym stopniu określą naszą przyszłość. Skoncentrowałem się
nast

ępnie na naszych relacjach z Marsjanami i uzyskałem podobną odpowiedź, jak w przypadku

Szarych.

Potem skupi

łem uwagę na pojęciu umysł i Sidhis. Jezus dał na to bardzo jasną odpowiedź.

Powiedzia

ł, że istnieją niezliczone sposoby doprowadzania ducha do źródła. Przypomina to rzekę i

jej dop

ływy. Nie ma jednej drogi, a praktykowanie Sidhis nie stanowi jedynego sposobu duchowej

ewolucji cz

łowieka. Dodał jednak, że medytacja jest korzystna dla ludzkiego umysłu, aczkolwiek

niektóre jego typy widz

ą niefizyczną rzeczywistość bez uciekania się do ćwiczeń typu Sidhis.

Metoda Sidhis jest zdecydowanie po

żyteczna dla ludzi, natomiast nie dowiedziałem się, czy ma ona

zastosowanie w uk

ładach pozaludzkich.

Skierowa

łem teraz nieświadomość na niebezpieczeństwa i otrzymałem odpowiedź, że chciwość

jest

śmiercią dla człowieka. Nie idzie w parze z pozostałymi sferami życia. Miłość i chciwość są jak

olej i woda

– nigdy się ze sobą nie zmieszają. Nie odniosłem wrażenia, jakoby Jezus moralizował.

To by

ło zwykłe stwierdzenie życiowej prawdy.

Je

żeli chodzi o ekologię, Jezus powiedział, że Bóg może tworzyć i odtwarzać życie. Celem życia

jest ewolucja. Pod

ążając tym tropem, zapytałem o Federację Galaktyczną. Jezus odrzekł, że istoty

zaanga

żowane w Federację stoją na wyższym poziomie ewolucyjnym niż ludzie. Pracują one nad

podniesieniem w

łasnej ewolucji, a działalność ich jest tak samo ważna jak nasza. Co więcej,

podkre

ślił, że nie pracują one specjalnie dla niego. Pracują dla siebie, dla swojego wzrostu. Jednak

w wi

ększym stopniu niż ludzie postrzegają swój postęp jako drogę prowadzącą do przeznaczenia

boskiego.

Zapyta

łem następnie Jezusa, dlaczego znalazłem do niego drogę poprzez istoty z Federacji.

Odpar

ł, że stało się tak z powodu książki, którą piszę. Chciał mi w tym pomóc, ponieważ stanowi

ona mój wk

ład w ewolucję. Poczułem, że jest to maty czyn, który może pomóc wielu innym. Nikt nie

mo

że posunąć się do przodu, o ile nie pomoże innym, którzy chwilowo pozostają w tyle. To prawo

ewolucji; egoizm i chciwo

ść są jego przeciwieństwem.

Zapyta

łem następnie, czy ludzie powinni współczuć Szarym i Marsjanom. Odpowiedź brzmiała: tak.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:49:37]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

To idea pomocy innym. Ch

ęć niesienia pomocy nie powinna znać żadnych granic. To jedno z

najbardziej podstawowych przykaza

ń. Uprzedzenia – rasowe, gatunkowe czy jakiekolwiek inne –

po prostu nie maj

ą prawa bytu u bardziej rozwiniętych form. Oto wyzwanie dla ludzi:

wyrosn

ąć ponad własne intelektualne ograniczenia i nawyki przeszłości, które w ostatecznym

rozrachunku okaleczaj

ą naszą wolność.

W tym momencie podzi

ękowałem Jezusowi i zakończyłem sesję. W moich notatkach z sesji

podkre

śliłem, że ogólny jej wydźwięk miał przełożenie praktyczne.

Komentarz

Jezus jest mocno zatroskany ewolucyjnym wzrostem ludzi. Co wi

ęcej, gotów jest bezpośrednio

uczestniczy

ć przynajmniej w niektórych ludzkich przedsięwzięciach, mających na celu ustanowienie

kontaktu.

Z racji tego,

że jest on ważną postacią historyczną, posługując się SRV, zasięgnąłem jego opinii co

do donios

łych wydarzeń naszych czasów. Z odpowiedzi, jakiej mi udzielił, wynikało, że nic wielkiego

si

ę nie dokonało, a wyniki, które uzyskałem, w żaden sposób nie stanowią wyzwania dla

istniej

ących koncepcji religijnych. Na przykład, nie trzeba koniecznie wierzyć, że Jezus stanowi

chrze

ścijańską koncepcję Boga, żeby uznać jego poglądy za interesujące. Wiara taka niczego tu

nie zmienia. Jezus istnia

ł kiedyś na Ziemi jako istota fizyczna, a jego postać subprzestrzenna nadal

żyje i ma się dobrze. Zjawisko to dotyczy zresztą każdego z nas – nasze subprzestrzenne postacie
prze

żyją swoje fizyczne ciała.

Nast

ępne rozdziały przedstawiają dane dotyczące spotkań z takimi postaciami, jak Budda i Guru

Dev. Mój stosunek do nich wynika cz

ęściowo z szacunku dla roli, jaką odegrali w rozwoju ludzkiej

kultury na przestrzeni wieków. Przede wszystkim jednak uwa

żam, że mądrze jest pytać o radę

światłych ludzi.
W dalszych rozdzia

łach kontynuuję wątek rad, jakich udzielił nam Jezus odnośnie ET i sposobu, w

jaki mo

żemy wpływać na własną ewolucję. Na razie niech wystarczy, jeśli powiem, że nie milczy w

tej sprawie. Pragnie, aby

śmy współpracowali z Szarymi i Marsjanami, przy czym nie powiedział mi,

że to jest po prostu dobry pomysł. Otrzymałem bardzo wyraźne przesłanie, którego nie sposób
porówna

ć do żadnych przekazów, jakie do tej pory udało mi się uzyskać w trakcie teleobserwacji.

Rzecz nie w tym,

że powinniśmy współpracować z ET. My musimy to robić.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-15.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:49:37]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 16: PRZYCZYNA UPADKU WCZESNEJ CYWILIZACJI SZARYCH

Jednym z podstawowych celów moich bada

ń jest zrozumienie wczesnej cywilizacji Szarych.

Chcia

łem dowiedzieć się czegoś o ich świecie, najważniejszych wydarzeniach w ich historii i

najwi

ększych wyzwaniach, jakie stanęły przed nimi jako kulturą.

Rozdzia

ł ten prezentuje dane z trzech oddzielnych sesji. Pierwsza z nich była monitorowaną sesją

w ciemno (dane Typu 4), w której has

ło brzmiało “Szarzy / wczesna cywilizacja". Dwie pozostałe

sesje zosta

ły przeprowadzone solo w ramach danych Typu 1. Druga sesja, którą relacjonuję, była w

zasadzie pierwsza w kolejno

ści – miała miejsce około sześć miesięcy przed sesją w ciemno, którą

odby

łem z monitorem.

Data: 16 czerwca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 4923/8216

Dane wst

ępne wskazywały na złożony cel, na który składał się suchy ląd, ciało płynne i sztuczne

budowle.

C.B.: “Widzę kolory niebieski i czarny. Powierzchnie są mokre i błotniste. Chłodno. Czuję smak
soli. Unosi si

ę zapach ryb i słychać odgłosy rozbryzgującej się wody".

“Na płaskiej powierzchni znajduje się jakaś budowla. Rysuję ją w szkicu Fazy 3. Powierzchnia
wydaje si

ę mokra; to chyba zbiornik wody. Budowla jest mocna."

Monitor ka

że mi się przemieścić na szczyt budowli.

“Pod budowlą wyczuwam silną spiralną energię. Jakby przewód wentylacyjny."
Rysuj

ę kolejny szkic Fazy 3, przedstawiający konstrukcję na powierzchni wody. Pod konstrukcją

wida

ć duży wir spiralnej wody, przypominający wir wodny. Woda wokół konstrukcji (na zewnątrz

wiru) jest bardzo wzburzona.

MONITOR: “Courtney, przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem teraz w matrycy. Nie ma wątpliwości. To jest wir. Pełno tu wody i dużo
mocy. S

ą tu również jakieś istoty. Odnoszę wrażenie, że wykonują określoną robotę związaną z

przystosowaniem

środowiska".

“Posuwam się w kierunku wiru. Uwalnia się tu ogromna energia spowodowana olbrzymią objętością
wody. Wir zasysa w dó

ł."

“Te istoty przypominają ludzi. Wchodzę teraz na konstrukcję. To jakiś obiekt ET, może statek, ale
niekoniecznie kosmiczny. Wracam do istot. Ich praca zwi

ązana jest z oceanami. Dotyczy

zró

żnicowania ryb w zależności od środowiska oceanicznego. Chodzi o uratowanie lub

przechowanie czego

ś, albo przygotowanie się do jakiejś zmiany. Wyczuwam pewien niepokój

zwi

ązany z niszczeniem środowiska biologicznego."

“Jestem teraz w budowli, przyglądam się jej od wewnątrz. Znajduje się tu komputer czy tablice
kontrolne, ale nie tak skomplikowane jak na innych statkach ET. Wygl

ąda na to, że wnętrze statku

jest go

ścinne i sterylne. Pachnie czystością."

“Przyglądam się teraz istotom. To z całą pewnością humanoidzi. Przybliżam się. Przypominają
Szarych, chocia

ż w ich wyglądzie jest jakaś różnica. Nie mają takich dużych oczu, ale to na pewno

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (1 z 6) [2008-10-29 23:49:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Szarzy. Ich oczy s

ą zapadnięte."

“Chyba mnie zauważyli. Wydają się zaskoczeni moją obecnością. To niezwykle. Nigdy przedtem
nie dziwi

łem żadnego Szarego."

“Mam wrażenie, że odnoszą się do mojej wizyty z szacunkiem i że zostali pouczeni przez
zwierzchników,

żeby ze mną współpracować."

MONITOR: “Co możesz powiedzieć na temat ich ubrania? Co oni noszą?"
C.B.: “Mają na sobie uniformy, a nawet insygnia. Szkicuję je teraz. Hmm. Takie same insygnia
widzia

łem na mundurach Szarych, którzy uratowali Marsjan na Marsie. Coś o kształcie serca z

w

ężem w środku. Insygnia te są symbolem ich jednostki albo korpusu".

“Wnikam teraz do ich umysłów. Czuję jakąś pustkę, tak jakby moje rozumienie nie pasowało do ich
mentalno

ści. Ale to poczucie pustki nie jest tak silne jak w przypadku Szarych, z którymi miałem do

czynienia wcze

śniej."

MONITOR: “Spróbuj wydobyć od nich informację, gdzie przebywają".
C.B.: “W porządku... Są trochę zaniepokojeni. Obawiają się, że taka informacja mogłaby
spowodowa

ć jakieś zamieszanie i być może przysporzyłaby im kłopotów. Nie naciskam, ale czuję,

że mógłbym to zrobić. W każdym razie nie jest to Ziemia".
Monitor ka

że mi się przemieścić do macierzystego portu statku.

“Mam coś na kształt miasta, o dużych przestrzeniach, które widać z mojej obecnej perspektywy. Są
tu budynki, g

ładkie i błyszczące. Wiele budynków kończy się szpicem, jak wieże. Unosi się cierpki

zapach sadzy. Odbieram silne AOL,

że to jest dom Szarych."

MONITOR: “Courtney, zbadaj znaczenie insygniów na mundurach".
C.B.: “Insygnia stanowią symbol korpusu ratowniczego. Wydarzyła się jakaś katastrofa/klęska i ta
jednostka próbuje co

ś uratować. Wyczuwam wyraźnie, że ta konkretna jednostka lub korpus ma

swoje pocz

ątki w okresie upadku wczesnej cywilizacji Szarych".

MONITOR: “Zbadaj ten upadek".
C.B.: “Poczekaj. Czuję zapach spalenizny, ostry i śmierdzący. Tu następuje jakieś ogromne
zanieczyszczenie

środowiska".

MONITOR: “A co z ich przewodnictwem?"
C.B.: “To społeczeństwo Szarych ma orientację bardzo egoistyczną. Zinstytucjonalizowało pogoń
za zyskiem. Panuje przekonanie,

że to normalne brać, czego się pragnie, nie zważając w ogóle na

dobro ogó

łu. Odbieram dziwne AOL. Wydaje mi się, że w subprzestrzeni nastąpił jakiś bunt.

Zapisz

ę to jako AOL linii sygnału, 'coś podobnego do Buntu Lucyfera'"(Niektórzy teleobserwatorzy

uzyskali dane, z których wynika,

że Lucyfer i Szatan są (a może byli) dwiema prawdziwymi,

oddzielnymi istotami zamieszanymi w wojn

ę w subprzestrzeni, co nie wyszło im na dobre. Wcześni

mistycy najwyra

źniej widzieli niektóre z tych wydarzeń i odnotowali je w swoich pismach. Później

w

łączono je do wierzeń religijnych).

MONITOR: “Po prostu to zapisz. Nie próbuj niczego interpretować. Idź dalej. Zbadaj pojęcie
kl

ęski / ratunku / wyzdrowienia".

C.B.: “Społeczeństwo same zmobilizowało korpus ratowniczy. To ci, którzy nosili insygnia.
Poczekaj, co

ś się zmienia... Złapałem teraz bezpośredni kontakt z Szarym, który ma za zadanie

pomóc mi zrozumie

ć, co się dzieje. Spostrzegł, że jestem trochę zdezorientowany w tej sesji i

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (2 z 6) [2008-10-29 23:49:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

uwa

ża, że Szarzy powinni wyjaśnić mi najważniejsze sprawy. Znowu widzę budynki. Robię teraz

lepszy szkic tego miejsca".

“Podążając za sygnałem, skupiam się na upadku środowiska. Ma tu miejsce totalne
zanieczyszczenie. Te istoty dos

łownie pływają w swoich odchodach. Cała ich świadomość

skierowana jest na samozadowolenie."

“Badam teraz kwestię seksu. Wygląda na to, że ma on dla nich znaczenie podstawowe."
“Teraz jedzenie. Jedzenie produkuje się masowo. Dużo istot trzeba wyżywić, dosłownie biliony. Z
czasem jedzenie na skutek stosowania nowoczesnych technologii zacz

ęło odbiegać od pożywienia

naturalnego. Pierwotnie

źródłem pożywienia były oceany. Wydaje mi się, że oni jedzą ryby."

“Znowu podążam za sygnałem. Czuję, że te istoty uległy demoralizacji z powodu jakiejś
subprzestrzennej wojny. Tak jakby uwiód

ł je jakiś arogancki, buntowniczy i bardzo potężny

przywódca. Potem poczuli si

ę zdradzeni, ale zniszczenie posunęło się już za daleko. Sami musieli

leczy

ć się z ran."

MONITOR: “W porządku, Courtney. Zakończmy sesję".
C.B.: “A celem było...?"
MONITOR: “Szarzy / wczesna cywilizacja".
Przedstawione powy

żej dane zostały potwierdzone w sesji solo (dane Typu 1), którą

przeprowadzi

łem, nagrałem sześć miesięcy później, 3 grudnia 1993 roku. Podczas poprzedniej

sesji widzia

łem bardzo przeludnione i zanieczyszczone miasto. Panująca w świecie Szarych

atmosfera wydawa

ła się przykra, według norm ziemskich nawet zgryźliwa i to było nienaturalne.

Je

śli chodzi o samych Szarych, to w ich wczesnym społeczeństwie odnotowałem pewne wyrażenia

d

źwiękowe. Z ich ust wydobywały się ciekawe, szczebiocące dźwięki. Odniosłem też wrażenie, że

psychika Szarych tamtej ery by

ła bardziej zbliżona do psychiki ludzkiej.

Wcze

śniejsi Szarzy mieli oczy mniejsze niż Szarzy działający obecnie na Ziemi. Ich skóra była

jasna i g

ładka, i marszczyła się pod wpływem dotyku. Nie zauważyłem u nich żadnych włosów. Co

do seksualno

ści, wcześni Szarzy odznaczali się bardzo silnym temperamentem, co zawężało ich

wra

żliwość na inne sfery życia.

W trakcie poprzedniej sesji zobaczy

łem też, że dzieci Szarych mają kłopoty zdrowotne w wyniku

zanieczyszcze

ń środowiska. Szarzy zaczęli odczuwać problemy związane z prokreacją. Rodzili,

lecz z wielk

ą trudnością. Poza tym, nie zdawali sobie dokładnie sprawy z sytuacji, w jakiej się

znale

źli, ponieważ stanowili społeczeństwo dość naiwne, jeśli idzie o świadomość własnych

problemów (podobnie jak ludzie dzisiaj).

Po monitorowanej sesji, zdecydowa

łem się już po raz trzeci obrać ten sam cel, aby uzupełnić parę

istotnych szczegó

łów, które umknęły mi wcześniej. Tak więc, w warunkach Typu 1, 20 czerwca

1994 roku ponownie namierzy

łem cel “Szarzy / wczesna cywilizacja".

Na pocz

ątku sesji ponownie zlokalizowałem wir w oceanie, który widziałem w czasie sesji

monitorowanej. Bardziej szczegó

łowe badanie ujawniło, że było to urządzenie do produkcji

po

żywienia. Skupiając się na Szarych w budowli, stwierdziłem, że według ziemskich norm, mają

do

ść małe genitalia. Zarówno mężczyźni jak i kobiety pracowali razem, na, jak się wydawało,

partnerskich uk

ładach. Prowadzili co najmniej ożywione życie seksualne. Rzeczywiście, aktywność

seksualna ludzi zdecydowanie blednie wobec seksu Szarych, tak pod wzgl

ędem częstotliwości

wspó

łżycia, jak i ilości partnerów. Szarzy mieli znakomicie rozwiniętą telepatię, co znacznie

wzbogaca

ło akt seksualny.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (3 z 6) [2008-10-29 23:49:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Co do samego

świata, w którym żyli, zauważyłem, że została skażona atmosfera. Zdrowie Szarych

by

ło wystawione na duże niebezpieczeństwo, nie tylko z powodu zanieczyszczenia, lecz również

wskutek promieniowania.

W tym punkcie sesji solo, zacz

ąłem badać przyczynę problemów Szarych ze środowiskiem. Było

jasne,

że zaszła jakaś pomyłka ewolucyjna. Skupienie się na jaźni w celu osiągnięcia

samozadowolenia doprowadzi

ło do dysfunkcji w zachowaniu ogromnej większości Szarych. Wydaje

si

ę, że nie istniało nic, co mogłoby zrównoważyć pęd w kierunku fizycznej przyjemności, jaki

dominowa

ł w ich psychice.

Pod

ążając dalej za sygnałem, skupiłem się na duchowości. W tym momencie sesja uległa zmianie.

Zacz

ąłem dostrzegać świetlaną istotę z subprzestrzeni. Czułem, że ta bezpostaciowa istota była

bardzo pot

ężna w jakiś nie znany mi sposób. Początkowo dostrzegałem w niej zarówno ciemne jak

i jasne miejsca, przy czym sama istota nie wydawa

ła się życzliwa.

Nast

ępnie skoncentrowałem się na czynnikach zewnętrznych, odpowiedzialnych za problemy

Szarych i dozna

łem przemieszczenia. Znalazłem się w miejscu, które potrafię opisać jedynie jako

warstw

ę życia subprzestrzeni, w którym przebywały tłumy istot niefizycznych. W tej warstwie życia

panowa

ł ogromny ruch, przypominający scenę z Grand Central Station na Manhattanie w godzinie

szczytu. Ogrom tej aktywno

ści i chaos, jaki panował w tej warstwie życia, był przytłaczający.

Badaj

ąc związek między tymi subprzestrzennymi istotami a Szarymi, doszedłem do wniosku, że

istoty owe by

ły Szarymi przed ich narodzinami w ciałach fizycznych.

Odkry

łem strukturę organizacyjną wśród istot zamieszkujących subprzestrzeń i podążając w tym

kierunku, odkry

łem, że panuje u nich sztywny i hierarchiczny porządek społeczny. Kontrola ich

życia w ramach tej hierarchii miała nieomal charakter wojskowy. Otrzymywali rozkazy i wypełniali
je. Co dziwne, nakazywano im pob

łażanie samym sobie i unicestwienie (zarówno w subprzestrzeni

jak i po narodzinach fizycznych).

Id

ąc dalej za sygnałem, natrafiłem na przywództwo organizacji. Znalazłem się w centrum,

dowodzenia i kontroli subprzestrzeni. W tym czasie by

ło tam około dziesięciu istot. Wydawało się,

że cztery lub pięć z nich sprawuje większą władzę niż pozostałe. Wewnętrzny układ budynku
zorganizowany by

ł na podobieństwo biura i stało się jeszcze bardziej oczywiste, że dominuje tu

sztywny wojskowy dryg. Pod

ążałem dalej za sygnałem, aż dotarłem do przywódcy organizacji. Była

to ta sama bezpostaciowa istota o jasnych i ciemnych cechach, któr

ą widziałem wcześniej.

Wnikn

ąłem do jej umysłu i stwierdziłem, że jest on niewiarygodnie mroczny. Coś tu nie grało. Tak

jakby istota ta by

ła psychicznie chora.

Zaczn

ę od tego, że patologicznie bała się śmierci. W swoim sposobie myślenia uważała, że walka

militarna i podbój s

ą koniecznymi elementami przetrwania. Wiedziała, że zostały popełnione błędy i

ba

ła się kary. Przywódca ten zdawał się być niezdolny do obmyślenia planu pojednania, bowiem na

przeszkodzie sta

ł jego strach. Potem stało się dla mnie jasne, że był on terrorystą.

Badaj

ąc dalej umysł subprzestrzennego terrorysty dowiedziałem się, że miał zamiar zniszczyć świat

Szarych. Jego celem by

ło zaszczepienie strachu w innych częściach królestwa, co osłabiłoby siły

opozycji. Strach by

ł jego kluczową bronią. Intencje przywódcy można by wyrazić, porównując dusze

Szarych do zak

ładników, przetrzymywanych w czasie kryzysu. Ów ciemny umysł chciał

wynegocjowa

ć układ, dający mu prawo do zachowania osobowości, a jednocześnie dokonywania w

niej dowolnych zmian. Sprawowa

łby kontrolę nad swą własną dominacją. Chciał uczynić się władcą

– absolutnym dyktatorem.
Naprawd

ę przywódca pragnął uwielbienia swojej osoby. Potrzeba ta wiązała się ze słabością w

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (4 z 6) [2008-10-29 23:49:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

strukturze jego osobowo

ści. Potrzebował uwielbienia, żeby dopomóc swej rozdartej osobowości.

Mia

ł problemy z niską samooceną.

Gdy dokonywa

łem obserwacji, poczułem, jak istota ta zwraca na mnie swą uwagę. Żeby mnie

odnale

źć, musiała przenieść się w czasie i przestrzeni. Potem poczułem jak “zstępuje" do mojego

biura, niczym ciemna plama i otacza mnie siedz

ącego przy biurku.

Ku swojemu zaskoczeniu, nie czu

łem żadnego strachu. Po prostu ją badałem, a ona badała mnie.

Po paru sekundach obserwacji (mo

że po trzydziestu) odeszła. Byłem dla niej byle kim, istotką bez

znaczenia, która nie zagra

ża jej działalności czy rządom. Krótko mówiąc byłem dla niej chwastem.

Komentarz

Upadek cywilizacji Szarych ma najwyra

źniej związek z subprzestrzenią. Chociaż nie rozumiem

wszystkich wydarze

ń, które doprowadziły do upadku, nie mam wątpliwości, że to Szarzy “zabili"

swoj

ą planetę. Potem musieli obmyśleć strategię przetrwania. Ponieważ ich obecny wygląd

fizyczny ró

żni się od tego we wcześniejszym okresie, należy przypuszczać, że za tę metamorfozę

s

ą odpowiedzialne późniejsze doświadczenia. Wzrost wielkości ich oczu sugeruje, że zaczęli żyć w

ciemniejszym

środowisku, np. pod ziemią, co wydaje się logiczne, zważywszy, że środowisko na

powierzchni ich

świata znajdowało się w stanie rozkładu.

Obecny brak aktywno

ści seksualnej Szarych sugeruje, iż pozbyli się oni tego fizjologicznego

procesu. Rzeczywi

ście, sprawiają wrażenie genetycznie wykastrowanych. Być może powodem

tego by

ła konieczność kontrolowania populacji. Jednakże oznacza to również, że rozwinęli inne

sposoby prokreacji, wykorzystuj

ąc najróżniejsze środki podtrzymywania płodu. Koncepcja ta

koresponduje z relacjami o dzieciach z probówek i p

łodach w inkubatorach, które pojawiają się

ci

ągle w literaturze na temat porwań przez UFO (patrz Mack 1993 i Jacobs 1992).

By

ć może jednak skreślili oni seksualność z innego powodu. Bo nie tylko przestali rozmnażać się

seksualnie, ale tak

że wykorzenili psychiczny popęd, który kazałby im angażować się w działalność

seksualn

ą. Według mnie, doświadczenia Szarych w czasie upadku ich wczesnej cywilizacji zmusiły

ich do przemy

ślenia, co kryło się za tą dysfunkcyjnością. Prawdopodobnie uznali, że był to

nadmierny pop

ęd seksualny, że to on doprowadził do tych kłopotów. Projekt manipulacji genami –

pocz

ątkowo mający na celu szybką adaptację do nowego, trudniejszego środowiska – mógł zostać

rozszerzony na seksualne funkcjonowanie ich umys

łów.

Na koniec pragn

ę zauważyć, że niektóre z moich obserwacji i analiz korespondują z koncepcjami

Royala i Priesta (1992), którzy oparli swe badania na danych z channelingu.

Pozostaje wiele pyta

ń związanych z upadkiem wczesnej cywilizacji Szarych. Mało wiemy na temat

przywódcy buntu, który, jak si

ę wydaje, układał scenariusz upadku. Wygląda na to, że sam upadek

by

ł aktem terroru. Ale przeciwko komu walczył przywódca buntu? Jakie popełniono błędy, że szukał

on sposobu przetrwania w

łaśnie w buncie? Pozostaje również niejasne, w jaki sposób aktywność

subprzestrzeni uleg

ła przełożeniu na świat fizyczny. Możliwe, że fizjologia wczesnych Szarych

pozwala

ła na bardziej swobodne przenikanie z jednego wymiaru do drugiego.

Trudno równie

ż stwierdzić, kim były istoty, które wykonywały rozkazy terrorysty? Formą

przypomina

ły nieco ludzi, ale nie da się tego powiedzieć o samym przywódcy buntu. Czy

bezpostaciowa forma w wi

ększym stopniu umożliwiała przywódcy szerzenie terroru?

Po prostu nie znam odpowiedzi na te pytania. Ale jedna rzecz jest pewna. Upadek wczesnej
cywilizacji Szarych nie by

ł procesem prostym. Złożyły się nań zarówno aspekty fizyczne jak i

subprzestrzenne. A my post

ąpilibyśmy mądrze, gdybyśmy przez wzgląd na własne przetrwanie,

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (5 z 6) [2008-10-29 23:49:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

wyci

ągnęli lekcje z wszystkich ich błędów. W obydwu wymiarach.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-16.htm (6 z 6) [2008-10-29 23:49:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 17: STAR TREK A TRANSFORMACJA LUDZKIEJ KULTURY

Podczas ostatnich dwóch lat, w czasie których prowadzi

łem badania do tej książki, często uderzały

mnie podobie

ństwa między wieloma koncepcjami, prezentowanymi w telewizyjnym serialu Star

Trek: nast

ępne pokolenie a danymi o działalności prawdziwych ET, uzyskanymi na drodze

teleobserwacji. Po telewizyjnej transmisji ostatniego odcinka wiosn

ą 1994 roku, poprosiłem mojego

monitora o wpisanie na nasz

ą listę nowego celu, który pomógłby rozwiązać kwestię wpływu ET na

serial Star Trek.

Moim pierwotnym zamiarem by

ło dowiedzieć się, czy ET w jakiś sposób manipulują umysłami

pisarzy, podsuwaj

ąc im pomysły. Przypuszczałem, że istoty pozaziemskie pragną, by ludzka kultura

sta

ła się bardziej otwarta na zawiłości życia galaktyki, a popularny telewizyjny hit był jednym ze

sposobów, w jaki mog

ły one pośrednio kształtować zbiorową mentalność szerszej publiczności w

tym wzgl

ędzie. Oglądany przez tak wielu młodych ludzi Star Trek był filmem, który świetnie się do

tego nadawa

ł. Pojawiające się w nim koncepcje trafiały do przekonania i w jakiś sposób

kszta

łtowały świadomość ludzi. Jak się okazało, mój monitor podejrzewał tego typu manipulację ET

na hollywoodzkich produkcjach ju

ż od dłuższego czasu, a niektórzy członkowie wojskowej grupy

teleobserwatorów podzielali jego zdanie.

Rozdzia

ł niniejszy przedstawia wyniki dwóch sesji teleobserwacji. Pierwsza z nich to monitorowana

sesja w ciemno, w której w warunkach Typu 4 wyznaczono mi cel zwi

ązany ze Star Trek. Druga to

sesja solo, przeprowadzona w uk

ładzie Typu 1. Przeprowadziłem ją, żeby uzyskać odpowiedzi na

par

ę ważnych pytań, które wynikły podczas pierwszej sesji.

Data: 1 lipca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 8074/7435

Dane wst

ępne (tym razem aż do początku Fazy 4) wskazywały, że są dwa miejsca bezpośrednio

zwi

ązane z celem. Jednym z nich był świat Szarych. Monitor polecił mi najpierw skierować uwagę

na drugie miejsce.

C.B.: “Widzę kolory: czarny, szary i brązowy. Powierzchnie są nierówne i gładkie, niektóre płaskie,
inne o bogatym ulistnieniu. Jest ciep

ło, a w niektórych miejscach chłodno. Czuję lekki smak soli i

zapach kurzu".

Szkicuj

ę scenę z konstrukcją przypominającą budynek oraz jakieś ulistnienie, a następnie

przechodz

ę do Fazy 4, żeby uzyskać bardziej szczegółowe dane.

“W porządku. Mamy tu drzewa. Jakiś lasek, nieduży. Jest tu również woda, przypominająca rzekę
lub strumie

ń. Nurt jest dość silny."

“Widzę też jakąś budowlę. Wchodzę do niej. Widzę jakieś istoty. Dużo istot. To ludzie. Wszyscy
nosz

ą modne garnitury biznesmenów. Hmm. Rozszerzam teraz świadomość, gdyż zauważyłem, że

w pokoju znajduje si

ę też wiele istot niefizycznych. O rany, ile tu aktywności subprzestrzennej.

Czuj

ę, że niefizyczne istoty wiedzą, że się tu znajduję, ale nie jestem w centrum ich

zainteresowania. S

ą zajęte pracą z ludźmi."

“Wygląda na to, że istoty subprzestrzenne interesują się nie tyle znajdującymi się w budowli ludźmi,
co czynno

ściami, które oni wykonują. W jakiś sposób działalność ta wiąże się ze zmianami na

Ziemi, zarówno na lepsze jak i na gorsze."

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:49:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

MONITOR: “Ile jest istot subprzestrzennych?"
C.B.: “Dużo. Może dziesięć lub więcej. Wyglądem przypominają ludzi. Noszą białe, świecące
szaty".

Monitor nakazuje mi przenie

ść się do drugiego miejsca, wskazanego we wstępnych procedurach

sesji. To miejsce równie

ż znajduje się w świecie Szarych. Docierając tam, doznaję przemieszczenia

w czasie. Czytelnikom pragn

ę przypomnieć, że w subprzestrzeni czas jest symultaniczny i

wydarzenia z przesz

łości lub przyszłości w jednym miejscu mogą bez trudu oddziaływać na

tera

źniejszość w miejscu zupełnie innym.

W Fazie 6, zaczynam bada

ć, co łączyło świat Szarych z istotami niefizycznymi i ludźmi w budowli

na Ziemi.

“Istoty niefizyczne znajdujące się w budowli były kiedyś ludźmi. Widzę, że ściśle współpracują z
Szarymi w przedsi

ęwzięciu dotyczącym fizycznych ludzi na Ziemi."

“Ze świata Szarych widzę ogromną ilość subprzestrzennej energii, jaką wyzwala się w celu
wsparcia przedsi

ęwzięcia. Wiąże się z tym dużo białego światła. Nie mam pojęcia, co to wszystko

znaczy."

“Poczekaj, te subprzestrzenne istoty w pomieszczeniu zwróciły teraz uwagę na mnie. Wszystko się
zmienia. Kto

ś kazał im poinformować mnie, co się tutaj dzieje. Są naprawdę zajęci i odnoszę

wra

żenie, że zmagają się z trudnym zadaniem. Nie mają ochoty porzucić tego co robią, ale

przekazano im,

że najpierw muszą mnie oświecić. Reszta może poczekać."

“Dobra, wiem już co się dzieje. Mówią mi, że w najbliższej przyszłości Ziemia nie będzie dobrym
miejscem do ewolucji, je

żeli nie zostanie naprawione środowisko biologiczne – w szerokim

znaczeniu tego s

łowa. Musimy pilnie współpracować z Szarymi, aby skierować ludzką świadomość

na stoj

ące przed nami problemy planety i naszego społeczeństwa."

MONITOR: “Skup się na sprawie ludzkiej świadomości".
C.B.: “Najważniejszym elementem w tej przyspieszonej transformacji ludzkiej kultury jest
rozbudzenie

świadomości życia niefizycznego. Właśnie się dowiedziałem, że strona fizyczna

istnieje po to, by pomóc w ewolucji subprzestrzeni, a nie na odwrót".

“Teraz zajmę się kwestią energii w świecie Szarych. Wydaje się, że maszyneria potrzebna do
obs

ługi takiej ilości energii dostępna jest jedynie w świecie Szarych. Statki ET nie są

wykorzystywane do generowania energii o takiej mocy."

“Do przenoszenia energii ze świata Szarych na Ziemię wykorzystuje się skomplikowaną technikę;
po to, by mogli jej u

żyć ludzie niefizyczni. Energia przekazywana jest swego rodzaju rurociągiem

czy kana

łem do sfery subprzestrzeni ludzi. Między dwoma grupami zachodzi aktywna współpraca.

Szarzy w krótkim czasie potrafi

ą wyprodukować energię potrzebną do transformacji całej planety."

“Energia wykorzystywana jest dosłownie do kąpania całej Ziemi w subprzestrzennej poświacie.
Mo

żna powiedzieć, że nasza planeta jest napromieniowywana energią subprzestrzenną, co ma na

celu zwi

ększenie intuicji u ludzi fizycznych, aby mogli odbierać więcej informacji ze swych

niefizycznych ja

źni."

“Chodzi o to, że ludzie fizyczni nie są w stanie rozpoznawać własnych subprzestrzennych jaźni, a
udzielana im energia wzmacnia ich bardzo s

łabą łączność pomiędzy ciałem a umysłem."

“Poczekaj, właśnie dostałem dziwną informację. Wygląda na to, że ludzie w jakiś sposób zostali
zdeprawowani przez t

ę słabość. To brzmi dziwnie, ale czuję, że w subprzestrzeni były jakieś

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:49:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

zak

łócenia i ludzie zeszli ze swojej ścieżki ewolucji. Odbieram coś w rodzaju buntu albo Incydentu z

Lucyferem jako AOL linii sygna

łu."

MONITOR: “Wróć do ludzi w budowli".
C.B.: “Ci ludzie to prawdziwe szychy. Są do szpiku zepsuci. Żyją w fałszywym świecie
samozadowolenia. Wygl

ąda na to, że przysparzają innym sporo problemów. Istoty w subprzestrzeni

niepokoj

ą się ich przyszłością, ale nie ma to teraz pierwszoplanowego znaczenia. Oni (fizyczni

ludzie w budowli) mog

ą się zabić, jeśli chcą, ale nie wolno im niszczyć innych".

“To wszystko jest konsekwencją czegoś, co można by określić Buntem Lucyfera. Nie proś mnie o
wyja

śnienie; po prostu to czuję. Ci ludzie są bardzo podobni do Szarych sprzed upadku ich

wczesnej cywilizacji, kiedy na skutek chaosu w subprzestrzeni ich

świat się zawalił."

MONITOR: “Courtney, skup się na wpływie, jaki istoty z subprzestrzeni wywierają na fizycznych
ludzi przebywaj

ących w budowli".

C.B.: “Chodzi o to, by uzyskać zmianę paru ich decyzji. Istoty z subprzestrzeni wprowadzają
pewne my

śli w podstępne, chytre i złe umysły ludzi fizycznych".

“Zaszczepione idee będą żyły bardzo krótko, tylko w czasie tego spotkania. Wkrótce znów
zatriumfuje egoizm, ale przynajmniej ludzie podejm

ą kilka ważnych i słusznych decyzji, nie wiedząc

nawet, czemu tak zrobili."

“Istoty z subprzestrzeni wykonują wiele różnych zadań. Nasycenie planety subprzestrzennym

światłem to również ich działalność. Całe przedsięwzięcie polega na tym, by poprzez zwiększanie

środowiska subprzestrzeni oddziaływać pozytywnie na jak największą liczbę ludzi, a jednocześnie
uniemo

żliwiać złym jednostkom podejmowanie decyzji, które mogłyby zniewalać i niszczyć innych."

MONITOR: “Dobra, Courtney. Zakończmy sesję. Oto twój cel 'Star Trek /geneza pomysłu'".

Komentarz

Zaraz po sesji zrobi

łem streszczenie z interpretacji otrzymanych danych. Zrobiłem to od razu, kiedy

sesj

ę miałem jeszcze świeżo w pamięci. W streszczeniu tym i komentarzach interpretacyjnych

zanotowa

łem, że nasycanie Ziemi pochodzącym ze świata Szarych światłem subprzestrzennym

zmierza do tego, by ludno

ść (a zatem i widownia) w większym stopniu umiała odbierać idee Star

Treku i im podobne. O tym, jaki zafundowa

ć show, decydują grube ryby. Mój monitor zauważył po

sesji,

że ludzie mający głos w branży rozrywkowej często spotykają się na osobności i w

miejscowo

ściach turystycznych, gdzie podejmują decyzje. Bez widoków na zysk, żaden show nie

dostanie funduszy na produkcj

ę. Decydenci nie mają żadnego powodu, by wspierać programy takie

jak Star Trek, je

żeli nie wyjdą na tym dobrze i nie nabiją kasy.

Opisan

ą wyżej sesję należy interpretować ściśle w kategoriach konkretnego celu. Chodzi tu raczej

o oddzia

ływanie całego serialu, a nie pojedynczych jego odcinków. Wydaje mi się, że istoty

pozaziemskie wymy

śliły serial Star Trek po to, by w jakiś sposób wpłynąć na zmianę mentalności

rodzaju ludzkiego. Jednocze

śnie zadbały o to, by swoim pomysłom nadać ciekawą, trafiającą do

przekonania form

ę, która zapewniłaby pozytywny oddźwięk u szerokiej widowni.

By

ć może niektórzy Czytelnicy sprzeciwią się mojej analizie, twierdząc, że serial Star Trek nie był

ogl

ądany przez cala planetę, a więc nie mógł mieć znaczącego wpływu na transformację i rozwój

kultury ludzkiej. Moim zdaniem, za

łożenie, że Star Trek stanowi jedyny przejaw wpływu ET, czy

innych istot subprzestrzeni, jest b

łędne. Wyniki tej sesji należy potraktować jako analizę zaledwie

jednego z prawdopodobnie wielu sposobów manipulowania nasz

ą kulturą.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:49:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Moja sesja nie wyja

śniła, czy i jak istoty pozaziemskie bezpośrednio wpływają na konkretne treści

programów telewizyjnych takich jak Star Trek, które ukazuj

ą się regularnie w formie odcinków.

Postanowi

łem uzyskać dokładniejsze dane i przeprowadziłem dodatkową sesję solo. Tak więc

obrany przeze mnie cel brzmia

ł “Star Trek: następne pokolenie/ geneza pomysłu".

Data: 11 wrze

śnia 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 1

Wspó

łrzędne celu: 3850/3054

Kieruj

ąc się danymi wstępnymi SRV, zacząłem dostrzegać odcienie brązu. Powierzchnie byty z

drewna i z cementu. By

ło ciepło i unosił się jakiś cierpki zapach. Odniosłem wrażenie, że znalazłem

si

ę w płaskim i rozległym miejscu. Mój szkic z Fazy 3 przypominał rozbudowane miasto.

W Fazie 4 ujrza

łem przeludnione miasto i doznałem silnego AOL, że to Los Angeles, a konkretnie

Hollywood. Wykona

łem operację przemieszczenia do miejsca znajdującego się trzy stopy za celem

i znalaz

łem się w sypialni obok śpiącego białego mężczyzny. Wykonałem jego szkic.

Kiedy wnikn

ąłem do umysłu tego człowieka, przekonałem się, że śni. W jego mózgu odkryłem

wszczepiony obiekt i zacz

ąłem go badać uważniej. Próbowałem określić, w jaki sposób obiekt ten

znalaz

ł się w mózgu mężczyzny. Kiedy cofnąłem się w czasie udało mi się stwierdzić, że został on

tam umieszczony przez Szarego, przy u

życiu długiej igły chirurgicznej w trakcie porwania przez

UFO.

Powróciwszy do

śpiącego mężczyzny, ponownie wniknąłem do jego umysłu i obserwowałem stan

jego snu. By

ł kontrolowany, w tym sensie, że dominowały w nim informacje pochodzące od

wszczepionego obiektu. Urz

ądzenie to regularnie emitowało różne myśli, przy czym większa część

jego aktywno

ści przypadała na czas snu. Człowiek ów nie wiedział, skąd bierze się u niego

natchnienie, nie mia

ł też najmniejszego pojęcia o urządzeniu w swoim mózgu.

Po przebudzeniu m

ężczyzna ten czuł zawsze ożywienie w związku z nowymi pomysłami. Zasługi

przypisywa

ł oczywiście własnym zdolnościom twórczym.

Przemie

ściłem się następnie do miejsca, które znajdowało się tysiąc stóp od punktu wyjścia

transmisji, przekazywanych do umys

łu człowieka. Znalazłem się blisko jakiegoś jasnego, okrągłego

światła. Na początku myślałem, że jest to światło na statku ET, jako że miało wyraźną linię
sygnaln

ą nowoczesnego urządzenia pozaziemskiego. Jednak po dokładniejszym zbadaniu

zobaczy

łem, że jest to raczej małe (jak na statek ET) urządzenie mechaniczne, nie do zobaczenia

w normalnym sensie fizycznym. Urz

ądzenie było zbudowane z materii o gęstości niezauważalnej

dla ludzkiego oka. Odznacza

ło się zdolnością szybkiego poruszania i miało dostęp do imponującej

ilo

ści energii.

Kiedy wnikn

ąłem w nie swoim umysłem, wyczułem wyraźnie obecną tam świadomość. W

urz

ądzeniu nie było żadnych istot, ale ono samo działało na zasadzie korytarza transmitującego

świadomość (czy też może myśli). Był to swego rodzaju aparat przekaźnikowy.
Przechodz

ąc do Fazy 6, śledziłem transmisje nadawane z okrągłego, świecącego jasno urządzenia

do

śniącego umysłu śpiącego mężczyzny. Prześledziłem drogę powrotną do urządzenia, a

nast

ępnie podążyłem za przepływem transmisji do punktu wyjścia.

Na tym etapie znalaz

łem się w budowli na jakiejś planecie. Były tam istoty, zarówno Szarzy jak i

inni humanoidzi, przy czym niektórzy z nich ca

łkiem przypominali ludzi z Ziemi. Podczas gdy

Szarzy wygl

ądali na zbudowanych z materii, większość tych innych stanowiły różne świetlne istoty,

co oznacza

ło, iż generalnie pochodziły one z subprzestrzeni. Nie będący Szarymi humanoidzi mieli

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:49:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

na sobie bia

łe szaty. Odniosłem wrażenie, że odbywa się tu jakaś operacja Federacji. Udało mi się

ustali

ć, że operacja ta była wspólnym przedsięwzięciem wielu gatunków.

Badaj

ąc dalej, ustaliłem, że samo miejsce było formalnie związane z władzami Federacji.

Rzeczywi

ście, istoty zaangażowane w przedsięwzięcie zdawały relację bezpośrednio do kwatery

g

łównej Federacji. Czułem wyraźnie, że faktycznie znajduję się w kwaterze głównej, tyle że w

innym pokoju, ni

ż kiedyś w przeszłości.

Skierowa

łem uwagę na treść samej transmisji i ustaliłem, że przekaz zawiera ogromną liczbę

szczegó

łów. Transmisja obejmowała pomysły na fabułę, postaci, konkretne sceny, wyobrażenia

planet, statków i istot. Zawarto

ść stanowiły dane, które później trafiały do pisanego przez ludzi

scenariusza konkretnego odcinka Star Trek: nast

ępne pokolenie. Nie chodziło o to, by ukazać ET w

postaci, w której faktycznie wyst

ępują, ale by po prostu przyzwyczaić ludzi do różnorodności

kosmicznych form i kultur.

Komentarz

Pragn

ę wyraźnie podkreślić, że nie mam pojęcia, kim była obserwowana przeze mnie osoba z

implantem w mózgu. Nie wiem, czy cz

łowiek ten jest scenarzystą czy kimś innym, związanym z

procesem produkcyjnym serialu Star Trek: nast

ępne pokolenie. Mógł on być nawet przyjacielem lub

ma

łżonkiem kogoś związanego z tworzeniem fabuły. To też pozwalałoby sugerować fabułę i inne

pomys

ły ludziom bezpośrednio tworzącym serial. Nie wiem, do którego odcinka odnosiła się ta

sesja SRV. Mog

ła dotyczyć jednego lub wielu odcinków. Nie badałem dokładniej tej kwestii.

ET z ca

łą pewnością są zaangażowani w kształtowanie opinii publicznej na Ziemi w taki sposób,

który u

łatwi uznanie przez nas życia pozaziemskiego i skłoni do współpracy. Żywię silne

przekonanie,

że serial Star Trek to jeden z wielu przekazów, zaaranżowanych przez ET. Pragną oni

pomóc ludziom przyzwyczai

ć się do myśli, iż nie jesteśmy sami we wszechświecie i zrozumieć, że

wraz z innymi tworzymy wielkie spo

łeczeństwo galaktyczne.

Czytelnicy powinni wiedzie

ć, że w związku z tym przedsięwzięciem nie zauważyłem żadnych

drastycznych prób kontroli umys

łu. ET wsłuchiwali się raczej w koncepcje rodzące się w umyśle

pisarza i podczas snu niejako karmili go nowymi pomys

łami. Autor nie był w żaden sposób

zmuszany do akceptowania owych pomys

łów. Mając wolną wolę, mógł je przyjąć bądź odrzucić, ale

dobrowolnie decydowa

ł się je wykorzystać ze względu na zainteresowanie widowni. W

rzeczywisto

ści nie posiadał się z radości, gdy po przebudzeniu miał gotową koncepcję scenariusza.

Nie podejrzewa

ł nawet, że pomysły zostały mu podsunięte.

Trudno mi okre

ślić, w jakim stopniu ET ingerują w ludzką kulturę. Na podstawie własnych

obserwacji mog

ę stwierdzić, że prawdopodobnie istnieje znacznie więcej przypadków angażowania

si

ę istot pozaziemskich w sprawy telewizji czy produkcji filmów science fiction. Zbadanie tej kwestii

mog

łoby stanowić wyzwanie dla następnego pokolenia uczonych – teleobserwatorów.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-17.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:49:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 18: POWRÓT DO JEZUSA

Na tym etapie moich bada

ń, Szarzy wprowadzili mnie w dezorientację. Mogłem zrozumieć, że ich

program genetyczny s

łuży różnorodnym ważnym celom. Ale wszystkie moje wysiłki zbadania

sprawy na drodze teleobserwacji wskazywa

ły, że uzyskanie różnych elektrycznych / chemicznych /

mechanicznych form zwi

ązane było z czymś więcej niż tylko z dobrą zabawą. Tak naprawdę, kiedy

obserwowa

łem umysłowość Szarych, przekonałem się że jest dotknięta paniką. Jakby chodziło o

spraw

ę życia lub śmierci.

Pragn

ąłem teraz bezpośredniej rozmowy na temat tego, co przygotowywali Szarzy. Potrzebowałem

pomocy w interpretacji niektórych danych z moich poprzednich sesji. Chcia

łem otrzymać jakąś

m

ądrą radę. Dowiedzieć się, na czym tak naprawdę zależy Szarym? Przygotowując się do tej sesji,

opracowa

łem listę pytań, które pomogłyby mi zrozumieć sens rozwijania partnerskich układów

pomi

ędzy ludźmi a Szarymi. Zasadniczo chciałem wiedzieć, czy ludzie powinni pomagać Szarym.

Mówi

ąc bez ogródek, jaki ludzkość ma w tym interes?

Żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania, postanowiłem raz jeszcze zwrócić się do Jezusa.
Poniewa

ż już wcześniej miałem kontakt z celem, zdecydowałem, że będzie to sesja solo, w

warunkach Typu 1. Kiedy ostatnio rozmawia

łem z Jezusem, nie zadałem pytań, na które teraz

potrzebowa

łem odpowiedzi. Czułem, że jest to istotny moment w moich badaniach. Potrzebowałem

porady, która z ostatnio uzyskanych informacji na temat Szarych, pomog

łaby mi złożyć jakąś całość.

Czytelnicy powinni wiedzie

ć, że musiałem sformułować pytania przed sesją, ponieważ w trakcie

sesji SRV nie mo

żna angażować świadomego umysłu w takim stopniu, jaki byłby wymagany do

natychmiastowego u

łożenia pytań, bez narażania jakości danych. Tak więc rozpocząłem sesję

poszukuj

ąc odpowiedzi na pytania z listy. Nie miałem żadnych oczekiwań co do wyniku sesji. Jak

przysta

ło na prawdziwą sesję SRV, byłem gotowy przyjąć dane każdego rodzaju, analizę

odk

ładając na potem.

Data: 11 lipca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 1

Wspó

łrzędne celu: 8863/8473

Tym razem dane wst

ępne wskazywały, że spotkam Jezusa w odległej przeszłości. W Fazie 4

zobaczy

łem go jako świetlaną istotę, ale wydawał się być otoczony ludźmi fizycznymi. Jak się

okaza

ło, prowadził czy też obserwował w tym czasie jakieś spotkanie. Wyszedł ze spotkania i

spojrza

ł prosto w moją subprzestrzenną twarz. Czułem wyraźnie, że wiedział o moich pytaniach i

gotów by

ł na nie odpowiedzieć.

Zacz

ąłem od pytania, czy Jezus chce, abyśmy [my – ludzie] brali udział w genetycznym

przedsi

ęwzięciu Szarych. Jego odpowiedź zabrzmiała jak rozkaz. Kategorycznie stwierdził, że

musimy z nimi wspó

łpracować. Oni są dziećmi Boga tak samo jak my, ludzie.

Zapyta

łem go, czy przedsięwzięcie Szarych ma coś wspólnego z większym celem ewolucyjnym, jak

po

łączenie się z Bogiem. Odpowiedział twierdząco. Program ma umożliwić im odzyskanie fizyczno-

umys

łowej równowagi, niezbędnej do indywidualnego rozwoju osobowości. Rozwój taki jest

konieczny, by osi

ągnąć świadomość Boga, aczkolwiek, na swój sposób. Szarzy są już blisko

Jezusa i Boga.

Czuj

ąc, że za tą odpowiedzią coś się kryje, zapytałem, czy osiągnięcie pełni indywidualnego

rozwoju osobowo

ści jest warunkiem ewolucji Szarych w kierunku Boga. Odpowiedź na to brzmiała:

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-18.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:49:51]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

tak i nie. Bóg ich kocha i b

ędzie się o nich troszczył. Dokonali wyboru ewolucji, żeby być blisko

Niego. Bóg nie pozwoli im zgin

ąć. Ale wybrali drogę indywidualizacji osobowości. Zaimponowało im

życie indywidualności, z którymi mieli do czynienia i dla siebie pragną takiej samej drogi spełnienia.
Koniecznie chcia

łem zrozumieć, co dokładnie oznacza “połączenie się z Bogiem". Zadałem

Jezusowi pytanie, jak to jest po

łączyć się z Bogiem. Odparł mi, że nie wiąże się to z żadną

natychmiastow

ą zmianą osobowości. Podstawowa różnica tkwi w stopniu rozszerzenia percepcji

cz

łowieka.

Zapyta

łem, czy stopienie się z Bogiem to to samo, co osiągnięcie boskiej świadomości czy też

świadomości Boga jako siły odczuwającej życie we wszystkich jego przejawach. Jezus powiedział
na to,

że świadomość Boga jest jedna, nieważne w jaki sposób osiągnięta. Albo się Boga

postrzega, albo nie. Nie mo

żna postrzegać Boga, nie będąc połączonym z Bogiem.

Zapyta

łem, czy medytacja może prowadzić do stopienia się z Bogiem. Odparł, że medytacja

prowadzi do celu, ale nie stanowi jedynego, a nawet pierwszego sposobu, w jaki go mo

żna

osi

ągnąć. Normalna droga obejmuje wiele doświadczeń życiowych i wymaga długiego czasu.

Medytacja jest warto

ściowa tylko w tym sensie, że skraca ów proces. Dotyczy to zarówno ludzi, jak

i innych istot.

Powracaj

ąc do tematu Szarych, zapytałem, czy oni w pełni połączyli się z Bogiem. Jezus odparł, że

jeszcze nie. Nie osi

ągnęli odpowiedniego stopnia rozwoju osobowości, by w pełni dzielić

do

świadczenie Boga. Muszą odmienić swoją sytuację, żeby w pełni złączyć się z Bogiem.

Powiedzia

łem następnie Jezusowi, że tak do końca nie rozumiem czym jest chrześcijaństwo. Czy

nie-chrze

ścijanie muszą wierzyć w Jezusa, aby w pełni się rozwinąć? Jego odpowiedź wskazywała

na rozdra

żnienie, a był to jedyny raz, gdy widziałem go tak zdenerwowanego. Dość gwałtownie

stwierdzi

ł, że nazwa nic nie znaczy. Wszystko zależy od rozwoju osobowości, na który składa się

zdolno

ść głębokiego postrzegania i miłości. Pod tym względem Sidhis są wartościowi, a przecież

nie maj

ą nic wspólnego z chrześcijaństwem. Liczy się rozumienie i miłość Boga. To one są

motorem ewolucji.

W tym momencie czuj

ę, że powinienem dodać, iż Jezus nie powiedział mi dokładnie, jak dochodzi

si

ę do miłości Boga, ani nawet kim lub czym Bóg jest. Czułem jednak wyraźny przekaz od Niego,

że twierdzenie, iż jest On cudowny, nie ma nic wspólnego z tym, o czym Jezus mówi. Niestety,
przed rozpocz

ęciem sesji nie przyszło mi do głowy zapytać o te rzeczy, w związku z czym nie

by

łem w stanie wymyśleć ich na poczekaniu, w trakcie sesji (z powodu strukturalnych ograniczeń

SRV).

Zapyta

łem potem, czy Bóg chce połączenia z Szarymi, a Jezus stwierdził, że to Szarzy go pragną.

Jest to najwi

ększy akt ich wolnej woli. Bóg oferuje możliwość pojednania, ale Szarzy dobrowolnie

dokonali takiego wyboru. Nast

ępnie Jezus stwierdził z naciskiem, że przeznaczenie Szarych jest

jasne: oni po

łączą się z Bogiem (Używane przeze mnie określenia, takie jak “połączenie" czy

“stopienie się" (z Bogiem) nie są ścisłe i wynikają przede wszystkim z ograniczeń językowych. Gdy
robi

ę takie odniesienia, mam na myśli zdolność postrzegania i produktywnego obcowania z

wszystkimi poziomami

życia, nawet z tymi, które nie mieszczą się w sferze istnienia fizycznego i

subprzestrzennego).

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-18.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:49:51]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 19: NIE WSZYSCY SZARZY SĄ RÓWNI

Kolejna sesja by

ła nie planowana, w tym sensie, że cel nie znajdował się na liście celów. Mój

monitor postanowi

ł, że będzie to sesja w ciemno, monitorowana, przeprowadzana w warunkach

Typu 4, gdy

ż intuicja podpowiadała mu, że powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej na temat

porwa

ń. Ciekawa rzecz, kiedy stało się jasne, że możemy już bez przeszkód przeprowadzać

teleobserwacj

ę porwań przez UFO, zainteresowanie tego typu celem znacznie spadło tak u niego,

jak i u mnie. By

ć może działo się tak dlatego, że mój monitor pragnął zrozumieć głębsze pobudki

kryj

ące się za porwaniami. Moja własna nieświadomość podeszła do celu w sposób, który odsłonił

nam nowy, nieznany wcze

śniej aspekt społeczności Szarych. Sesja ta dała coś więcej niż tylko

zrozumienie zjawiska porwa

ń. Pomogła pełniej zrozumieć niektóre zawiłości społeczeństwa

Szarych i odkry

ć, dlaczego istnieje tak szerokie spektrum doświadczeń związanych z porwaniami.

Data: 13 lipca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 7646/1231

Dane wst

ępne wskazywały wyraźnie, że znajduję się na planecie z dużym oceanem słonej wody.

Moim pocz

ątkowym miejscem była powierzchnia wody. W zasięgu wzroku nie było żadnego lądu.

Post

ępując zgodnie ze wstępnymi procedurami sesji, odkryłem istoty pracujące pod powierzchnią

wody. Potem natkn

ąłem się na podwodną budowlę.

C.B.: “To jakaś budowla. Jest metalowa i wygląda jak komora. Wewnątrz są rury i podłoga. Na
widok tego miejsca przechodz

ą mnie ciarki. Jest naprawdę dziwne. Lepiej zapiszę to jako wrażenie

estetyczne (A i L). Ca

ła konstrukcja przypomina łódź podwodną. Właściwie jest to całkiem silne

AOL linii sygna

łu".

“Mam teraz więcej szczegółów... Powierzchnie w środku są głównie metalowe, ale występuje też
jaki

ś materiał skórzany."

“Wewnątrz budowli przebywają cztery istoty. To chyba ludzie. Badam teraz ich ubrania. Mają
ubrania robocze; podkoszulki bez r

ękawów, zwykłe spodnie itp.... Z całą pewnością wykonują jakąś

ci

ężką pracę; pocą się."

MONITOR: “Skup się na ich działalności. Na czym polega ich zajęcie?"
C.B.: “Poczekaj... Ryby. To ma coś wspólnego z rybami. Wszyscy pracownicy są mężczyznami.
W

łaściwie tak naprawdę nie rozumieją nic z tego, co robią, czy w co są zaangażowani. To bardzo

skomplikowane. Oni pracuj

ą jak roboty. Nie są nawet świadomi swego otoczenia".

Monitor nakazuje mi przej

ść do Fazy 6, gdzie badam czas, w którym się to dzieje. Wcześniej na linii

czasu napotykam na jednostki o normalnym stanie umys

łu. Potem cofam się w czasie i namierzam

je przed narodzinami w cia

łach fizycznych. Następnie wnikam do umysłów ludzi w budowli, żeby

uzyska

ć bardziej wyraźny obraz ich stanu umysłowego.

“Ryby znajdują się na zewnątrz budowli, a ludzie się nimi zajmują. Ale wyczuwa się w tym jakiś
fa

łsz. Oni myślą, że opiekują się rybami, lecz prawdziwy cel ich działalności jest inny. Nie ma

bezpo

średniego związku pomiędzy rybami a ludźmi."

“Ludzie ci mogą być jeńcami. Ich własne umysły nie kontrolują ciał. Nie sprawują kontroli ani nad
sob

ą, ani nad swym otoczeniem."

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-19.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:49:54]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

“Ich umysły sprawiają wrażenie pogrążonych w transie. Pracują gorączkowo, ale ich świadomość o
tym nie wie. S

ą wykorzystywani. Przypominają niewolników, chociaż może lepszym określeniem

by

łyby świnki morskie."

“W porządku, poszerzam teraz widzenie. Wyczuwam obecność istot pozaziemskich. Jest tu bardzo
du

ży statek ET, mający związek z tymi ludźmi. Istoty pozaziemskie to Szarzy. Statek jest bardzo

nowoczesny i ma wiele technicznych gad

żetów. Właściwie technika jest nieco dziwna, w tym

sensie,

że nie jest aż tak nowoczesna, by ludzie mieli problemy ze zrozumieniem oprzyrządowania.

Nie zawsze odnosi

łem takie wrażenie w przypadku statków Szarych. Tak czy owak, kontrola

znajduje si

ę na statku."

MONITOR: “Courtney, skup się na pierwszych kontaktach między Szarymi a ludźmi".
C.B.: “Było to porwanie, przynajmniej w przypadku jednego z tych ludzi. Był on wtedy bardzo
m

łody. Tak samo mogło to wyglądać w przypadku innych, ale teraz skupiam uwagę na tym jednym".

“Wygląda na to, że Szarzy mieli do czynienia z tym człowiekiem, kiedy był on jeszcze w fazie
prenatalnej. Id

ąc za sygnałem, znalazłem jego matkę. Jestem teraz w miejscu, które

prawdopodobnie znajduje si

ę na Ziemi, niedaleko wybrzeża. Szarzy umieszczają płód w łonie.

Hmm. To stosunkowo prymitywni Szarzy. Fizycznie w

łożyli płód do łona. Do jego wszczepienia nie

u

żyli żadnych skomplikowanych narzędzi. Była to raczej prymitywna operacja ginekologiczna, jaką

ludzie mogli przeprowadza

ć w odległej przeszłości."

“Ci Szarzy wydają się stać na niższym szczeblu ewolucji. Mają tendencję do popełniania błędów w
stosunkach z lud

źmi, bezwiednie ich raniąc. Oni po prostu nie rozumieją. W jakiś sposób są

pozbawieni ludzkiego wspó

łczucia."

MONITOR: “Skieruj nieświadomość na koncepcję DNA".
C.B.: “Hmm. Wygląda na to, że eksperymentują z ludzkim genotypem. Ich DNA jest prawie w stu
procentach pochodzenia ludzkiego, ale cz

ęść jest inna, prawdopodobnie pochodzi od Szarych".

“Poczekaj. Szarzy uświadomili sobie teraz moją obecność. Dziwne, jak długo to trwało."
“Badam dalej Szarych... Pracują nad niewielkimi zmianami w strukturze genetycznej ludzi. Nowe
geny niekoniecznie pochodz

ą od Szarych. Równie dobrze mogą być skądkolwiek. Ale zmiany są

naprawd

ę małe i wybiórcze. To ten sam program genetyczny, który widzieliśmy już wcześniej, ale

przeprowadzany na bardziej prymitywnym poziomie. By

ć może są to ich próby wstępne."

MONITOR: “Chcesz powiedzieć, że są różne grupy Szarych?"
C.B.: “Nie do końca chodzi o frakcje, ale są różni. Ta grupa jest najbardziej prymitywna spośród
wszystkich grup pracuj

ących z ludźmi. Wykorzystują ludzi jak świnki morskie, żeby obserwować, jak

przebiegaj

ą owe małe zmiany genetyczne. Te zmiany są bezpośrednio zorientowane na kontrolę

umys

łu i/lub porozumiewanie telepatyczne".

MONITOR: “Po co oni to robią?"
C.B.: “Żeby zmodyfikować ludzki genotyp tak, by na dłuższą metę pomógł im wyprodukować nowy
no

śnik Szarych. Właściwie, słowo nośnik ma większy sens niż słowo ciało. Wygląda na to, że

Szarych przede wszystkim interesuje rozwijanie

świadomości grupowej w ludzkich genach, tak

jakby zak

ładali olbrzymi ludzki telefon towarzyski. To wydaje się stanowić bezwzględny priorytet".

MONITOR: “W porządku, zakończmy sesję. Cel brzmi 'natalna / prenatalna łączność między
lud

źmi a Szarymi'".

C.B.: “Huh. Skąd się wziął taki cel?"

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-19.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:49:54]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

MONITOR: “To była jedna z moich niespodzianek, żebyś pozostawał czujny".

Komentarz

Dane z tej sesji wskaza

ły na dwa fascynujące elementy w zjawisku porwań. Po pierwsze, niektóre

porwania nie s

ą tak łagodne jak inne. Nie mam żadnych danych dowodzących złośliwości ze strony

Szarych.

Łatwo pomylić niekompetencję ze złośliwością; osoby porwane mogą czuć, że ich

spotkanie z Szarymi jest po prostu z

łe, dla tych ostatnich zaś może to być bez znaczenia. Wydaje

si

ę, że niekompetencja niektórych Szarych stanowi powód nie najlepszych stosunków, jakie mają

oni z lud

źmi. Oni nie robią krzywdy świadomie; rzecz w tym, że przynajmniej niektórzy Szarzy nie

umiej

ą obcować z emocjonalnie złożonymi istotami, jakimi są ludzie. Prawdopodobnie nie widzą

niczego z

łego w swoich działaniach, które nam kojarzą się z łapaniem do niewoli i

eksperymentowaniem na

świnkach morskich. Biorąc pod uwagę, że Szarzy, jakich obserwowałem,

odznaczaj

ą się pewnym brakiem emocjonalnej elastyczności, należy przyjąć, iż traktują oni ludzi

mniej wi

ęcej tak samo jak traktują samych siebie. Czytelnicy zechcą sobie przypomnieć, że pojęcie

jednostkowego samookre

ślenia jest im zupełnie obce.

Drugi fascynuj

ący element, jaki wyłonił się z tej sesji to fakt, że najwidoczniej istnieją różne

kategorie Szarych obcuj

ących z ludźmi. Moglibyśmy wymienić kategorię (1) prymitywną, (2)

rozwini

ętą i (3) superrozwiniętą. (Do czasu tej sesji nie zaobserwowałem jeszcze żadnych

superrozwini

ętych Szarych, ale natknąłem się na nich w sesji późniejszej). Szarzy w tej sesji

sprawiali wra

żenie prymitywnych, ale nie należy ich mylić z bardzo wczesną odmianą Szarych,

którzy

żyli we własnym, pierwotnym świecie przed upadkiem swej cywilizacji. Z tego, co wiem, ci

bardzo wcze

śni Szarzy w ogóle nie mieli do czynienia z ludźmi.

Czy wszystkie trzy podstawowe typy Szarych obcuj

ą ze sobą? Jak się organizują? Kiedy się ma do

czynienia z istotami, które bez najmniejszych trudno

ści technicznych podróżują w czasie, aż korci,

aby wyobrazi

ć sobie ich wszystkich w jednym miejscu. Mogę tylko zgadywać. że ET, którzy

osi

ągnęli wysoki poziom techniczny, są przyzwyczajeni do takich sytuacji i w końcu ustalą robocze

protoko

ły wzajemnego porozumienia.

Zako

ńczyłem tę sesję w głębokim przekonaniu, jak wiele, my – ludzie, musimy się jeszcze

dowiedzie

ć na temat złożoności życia galaktycznego. Nie chodzi tylko o to, by poznać inne

spo

łeczeństwa, rozsiane po całej galaktyce. Musimy również zrozumieć, w jaki sposób różne

gatunki i kultury oddzia

ływują na siebie na przestrzeni czasu.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-19.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:49:54]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 20: ADAM I EWA

We wcze

śniejszym rozdziale relacjonowałem monitorowaną sesję, w której celem byli

Midwayerowie. W czasach wojskowej teleobserwacji, pomys

ł namierzenia Midwayerów brzmiał jak

dobry

żart. Ktoś przeczytał Księgę Urantii, zapis domniemanych rewelacji na temat organizacji

życia w subprzestrzeni, i postanowił przeprowadzić test. W Księdze Urantii Midwayerowie stanowią
grup

ę istot subprzestrzennych, które żyją i pracują na Ziemi. Nikt w wojsku nie wiedział, czy pomysł

ten traktowa

ć poważnie. Ale ku zaskoczeniu wszystkich, wielokrotne próby przeprowadzone w

warunkach danych Typu 4 potwierdzi

ły te informacje. Okazało się, że subprzestrzenne istoty

naprawd

ę istnieją. Odkrycie tych stworzeń wśród wyższego rangą personelu wojskowego

doprowadzi

ło do szeregu problemów związanych z wiarygodnością. Ludziom pokroju generałów i

admira

łów było już wystarczająco ciężko wytłumaczyć, że wyszkoleni w SRV telepaci potrafią

policzy

ć pociski w silosie. Ale przekonać ich, że istnieje grupa niewidzialnych, acz przyjacielskich

ludzików, które chc

ą pomagać ludziom w ich ewolucji – to przekraczało możliwości perswazyjne

teleobserwatorów.

Pragn

ę wyraźnie zaznaczyć, że w żaden sposób nie podpisuję się pod Księgą Urantii. Nie wiem, na

ile jest ona prawdziwa. Moje w

łasne badania w tej kwestii wskazują, że duża część zawartych w

niej informacji si

ę potwierdza, choć nie wszystkie. Książka wydaje się zawierać informacje fałszywe

poprzetykane prawdziwymi, a jedne od drugich trudno oddzieli

ć bez rozległych badań

teleobserwacyjnych. Przyk

ładowo, autor rozpisuje się, zaprzeczając możliwości przeszłego życia,

co wed

ług danych SRV (nie zamieszczonych tutaj) absolutnie nie jest prawdą.

Tym niemniej, poniewa

ż dyskusja nad Adamem i Ewą w Księdze Urantii wyraźnie wskazuje na

dzia

łalność ET, postanowiliśmy z moim monitorem wciągnąć tę słynną parę na naszą listę celów.

Je

żeli książka nie myliła się w swoich sądach na temat Adama i Ewy, wyjaśniłoby to długofalową

interwencj

ę ET w sprawy ewolucji na Ziemi, a namierzenie takiego celu okazałoby się co najmniej

warte zachodu. By

ł to ryzykowny strzał w ciemno, w tym sensie, że dysponowaliśmy ograniczonym

czasem i zmarnowanie sesji na jak

ąś oszukańczą historię byłoby nieodżałowane. Jak się jednak

okaza

ło, historia Adama i Ewy w Księdze Urantii ukazana jest zgodnie z prawdą. Przytaczam tutaj

dwie sesje, w których cel stanowili Adam i Ewa. Jedna z nich zosta

ła przeprowadzona w warunkach

danych Typu 4, a druga w warunkach Typu 1. Drug

ą sesję przeprowadziliśmy po to, by znaleźć

odpowiedzi na kilka pyta

ń, jakie nasunęły wcześniejsze dane.

Niektórzy Czytelnicy mog

ą się zastanawiać, czemuż to religijne postaci Adama i Ewy stanowią

przedmiot bada

ń w książce na temat cywilizacji pozaziemskich. Główny powód mojego

zainteresowania tym tematem zasadza si

ę na hipotezie, że wiele ludzkich mitów może mieć

podstawy w historii. Nie chodzi o to,

że mity ściśle odpowiadają faktycznemu biegowi wydarzeń, ale

że zawierają pewne dane na temat ludzi i wydarzeń, o których wczesne cywilizacje miały nikłe
poj

ęcie. Badanie mitów przy użyciu teleobserwacji może czasami wyjaśnić subtelne zależności

pomi

ędzy faktyczną przeszłością a historiami na jej temat, które przekazywano na przestrzeni

wieków. Ksi

ęga Urantii potwierdza to na przykładzie Adama i Ewy. Było moim pragnieniem znaleźć

tak

ą analogię pomiędzy mitem a rzeczywistością, która mogłaby pomóc wyjaśnić niektóre kwestie

podniesione w literaturze naukowej na temat nag

łych zmian w ewolucyjnej ścieżce ludzkości.

Nie zak

ładam, że Czytelnikom znana jest historia Adama i Ewy z Księgi Urantii. Nie uważam też,

aby by

ło to konieczne. Wspominam o książce tylko w celu określenia źródła mojego pierwotnego

pytania.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:50:00]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Data: 14 lipca 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 5328/6080

Dane wst

ępne aż do szkicu w Fazie 3 wskazywały, że początkowo cel wiązał się z zalesionym

obszarem w pobli

żu góry. Nad górą znajdowała się szybko poruszająca się konstrukcja.

C.B.: “Dostrzegam jakiś obiekt, który ma związek z energią. Jest szybki i okrągły. Porusza się po
zakrzywionym torze z góry na dó

ł, zmierzając do czegoś, co wygląda jak częściowo zalesiona góra.

Widz

ę jodłę. Odbieram AOL linii sygnału, że może to być miejsce koło Santa Fe Baldy w Nowym

Meksyku".

“Sam obiekt jest sztuczną konstrukcją. Mocną i estetyczną. Są tu okna i tarasy widokowe. Widzę
teraz pilotów w

środku."

“To nie są Szarzy. Poczekaj. Nie są to również Marsjanie. Przypominają ludzi, ale nie
wspó

łczesnych."

MONITOR: “Skup się na płci".
C.B.: “To są zarówno kobiety jak i mężczyźni. Mają na sobie mundury. Zapiszę 'rozwinięte istoty
ludzkie' jako AOL linii sygna

łu. To chyba ludzie z przyszłości".

MONITOR: “Skoncentruj się na celu".
C.B.: “Ci ludzie są tu dla celów obserwacyjnych. W żaden sposób nie interweniują ani nie
kontaktuj

ą się z ludźmi. Zdają raporty bezpośrednio przed Federacją. Nie są też świadomi tego, że

ich obserwuj

ę".

MONITOR: “Co jeszcze widzisz w związku ze statkiem?"
C.B.: “Statek wypełnia głównie aparatura umożliwiająca lot. Jedyny sprzęt medyczny, jaki się tu
znajduje trzymaj

ą na wypadek, gdyby coś się stało".

MONITOR: “Wróć do ludzi. Dowiedz się, dlaczego tam są i jak żyją".
C.B.: “Ci ludzie znajdują się na wysokim stopniu rozwoju, ale nie różnią się aż tak bardzo od nas.
Najwyra

źniej są wegetarianami. Zaopatrzyli statek w jedzenie w swojej bazie. Żywność pochodzi z

organicznych

źródeł wegetatywnych, z ogrodów w przestrzeni kosmicznej i na planetach oraz ze

znajduj

ących się tam magazynów. Zdobycie jedzenia na Ziemi przedstawia dużo problemów.

K

łopoty wynikają z chorób".

Monitor ka

że mi przejść do Fazy 6, gdzie na linii czasu umieszczam punkt czasowy celu. Obecny

czas sesji jest bardzo bliski czasowi celu. Zaczynam bada

ć pojęcie czasu w odniesieniu do tych

istot.

“Oni nie dysponują możliwością podróżowania w czasie. Nie są tacy jak Szarzy. Odbywają
regularne wizyty obserwacyjne na Ziemi, jednak w porównaniu z Szarymi, nie zajmuj

ą się tym

regularnie."

MONITOR: “Zaznacz na linii czasu ich pierwszą wizytę".
C.B.: “Poczekaj. O rany! To dopiero AI! Dostaję mocne AOL linii sygnału Adama i Ewy. Te istoty
bywaj

ą na Ziemi i obserwują nas od dłuższego czasu".

MONITOR: “Skup się na ich pierwotnym kontakcie z Ziemią".
C.B.: “Początkowo ludzie ci byli bardzo naiwni, nie-wyszkoleni. Mieli niewielkie doświadczenie.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:50:00]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

W

łaściwie, ich poprzednie ludzkie ciała nie różnią się wiele od tych które mają obecnie. Wydaje się,

że nastąpiły nieznaczne zmiany ewolucyjne. Naprawdę czuję, że to naukowi menadżerowie albo
jacy

ś inżynierowie".

“Mój umysł wędruje teraz w stronę konkretnej pary. Doznaję bardzo silnego AOL linii sygnalnej
Adama i Ewy. Nie wiem, czy mog

ę kontynuować sesję przy tak silnym AOL."

MONITOR: “W porządku. Możemy zakończyć sesję. Oto cel: 'Adam i Ewa'".
Par

ę minut później wciąż czułem, że potrzebuję więcej informacji na temat Adama i Ewy. Chciałem

wiedzie

ć, kim byli i co robili? Przeprowadziłem więc sesję solo w warunkach danych Typu 1, której

celem by

ł “Adam i Ewa / pierwotna działalność na Ziemi".

Data: 16 wrze

śnia 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 1

Wspó

łrzędne celu: 6957/4096

Dane wst

ępne wskazywały, że z celem związane jest znaczne przemieszczenie w czasie, stały ląd i

par

ę budowli, wzniesionych przez człowieka. Temperatury dość wysokie. Towarzyszył mi zapach

ludzi. S

łyszałem dźwięk głosów,

Pod

ążając za danymi wstępnymi, zauważyłem, że klimat był przyjemny i zasadniczo suchy. Miejsce

przypomina

ło Bliski Wschód, basen śródziemnomorski. Zauważyłem dwa typy ludzi, o jasnej i

ciemnej skórze.

Nied

ługo potem poczułem, że w pobliżu miejsca celu znajduje się potężne źródło ogromnej energii.

AOL linii sygna

łu wskazywało na reaktor nuklearny.

Wraz z my

ślą o skoncentrowanej energii, pojawiło się poczucie, że niektóre z istot koło tego

miejsca by

ć może nie są szczęśliwe. Otrzymałem AOL linii sygnału o obozie niewolników i

represjach. Nie pod

ążyłem za tą myślą, a AOL nie wróciło już do końca sesji.

Wokó

ł miejsca znajdowały się jakieś niewielkie maszyny, kamienie i budynki. Większość

mieszka

ńców wydawała się wieść spokojne życie. Nie odczuwało się żadnego kryzysu. Wszystko

toczy

ło się spokojnie, ale w powietrzu wisiało jakieś napięcie.

Skupi

łem się na tym napięciu i zlokalizowałem świetlaną istotę związaną z tym miejscem. Ten ktoś

wygl

ądał na przywódcę wojskowego. W pobliżu były też inne istoty subprzestrzenne.

Z przywódc

ą wiązała się myśl, że ostatnio nastąpił rozłam. Z linii sygnału odebrałem AOL wojny.

Wybuch

ł jakiś gorący spór i wielu ludzi opowiedziało się po jednej ze stron.

Planeta znajdowa

ła się bardzo daleko od cywilizacji, jaką znały owe istoty. Jedna strona uważała,

że sami powinni o sobie stanowić, lekceważąc odległą władzę. Utworzyły się dwa obozy. Obóz
mniejszo

ściowy pozostawał lojalny w stosunku do dalekich władz i wykazał się znaczną dzielnością

w stosunkach z drug

ą stroną konfliktu. Nastąpił długi okres rezerwy, jako że obie strony zerwały ze

sob

ą kontakty.

Wykona

łem następnie operację przemieszczenia, która umieściła mnie trzy stopy od konkretnego

celu. Znalaz

łem się na czymś, co przypominało plażę nad morzem. Byli tam kobieta i mężczyzna.

Troch

ę dalej ujrzałem cały szereg innych rozwiniętych i, jak się wydawało, miłych istot.

Skierowa

łem myśli na umysł mężczyzny. W jakiś sposób czuł się odizolowany. Był samotny,

zakochany, ale nie na sposób szczeni

ęcy. Cechowała go dojrzałość. Gdy skupiłem się na umyśle

kobiety, dowiedzia

łem się, że spełniała funkcję jakby menedżera. Była bardzo dobrym

pracownikiem, a zarazem oddan

ą żoną. Z drugiej jednak strony, odczuwała silną potrzebę

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:50:00]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

popychania m

ęża do robienia większej kariery; uważała, że nie posuwa się naprzód wystarczająco

szybko.

Nast

ępnie skupiłem się na sytuacyjnym problemie w tym miejscu. Nastąpiło jakieś zakłócenie

subprzestrzeni. Znajdowali si

ę tam desperaci, którzy czuli potrzebę przerwania sprawnego

przebiegu operacji. Kiedy zbada

łem pojęcie przywództwa, wyczułem strukturę militarną, a AOL linii

sygna

łu wskazywało na Bunt Lucyfera. Nie poszedłem za tą myślą, ale miałem wyraźne poczucie,

i

ż miejsce to jest odległe od centrum władz, a bunt ma przede wszystkim charakter oportunistyczny.

Kieruj

ąc uwagę z powrotem na kobietę i mężczyznę na plaży, dostrzegłem, że obydwoje byli

wyszkoleni i zorganizowani. Id

ąc za tym sygnałem, odkryłem, że pracują z miejscowymi

humanoidami. Uczyli przedmiotów zwi

ązanych z zachowaniem prokreacyjnym i dobieraniem się w

pary. Nauczali te

ż praktycznych umiejętności, głównie po to, by wzbudzić zainteresowanie lekcjami

na temat prokreacji. Mieli dobre intencje jako nauczyciele, w tym sensie,

że nie przejawiali żadnej

z

łośliwości, ale ich celem było wychowywanie w innym porządku niż naturalny.

Skoncentrowa

łem się na celu ich działalności i odkryłem, że chcieli wykreować nową, unikalną

ras

ę. Nie mogli po prostu złożyć w banku swoich własnych genów. Planowali raczej przyspieszenie

procesów naturalnych bez wymuszania nadmiernej kontroli nad ewolucj

ą; jednym pociągnięciem

chcieli uzyska

ć wynik wielu naturalnych mutacji i selekcji.

Problem polega

ł na tym, że program wymknął się spod kontroli. Przedsięwzięcie od początku

zosta

ło źle zaplanowane. Był to wysiłek o niewielkim nakładzie i bardzo małym lub żadnym

nadzorze. Pok

ładano zbyt dużo zaufania w jednostkowej lojalności i zdrowym rozsądku. Ludzie

zostali ulokowani na prowincji i stracili intelektualn

ą orientację.

Kiedy skupi

łem się na celu programu, odniosłem wyraźne wrażenie, że istoty te bawiły się w Boga.

Chcia

ły w pośpiechu zmienić rzeczy według własnych upodobań. Ale głęboko w ich umysłach czaił

si

ę również strach.

Ba

ły się, że Bóg, pozostawiony sam sobie, może stworzyć istoty od nich większe. W projekcie ich

przedsi

ęwzięcia tkwiła pewna pompatyczność. Napięcie, które potem eksplodowało miało swoją

przyczyn

ę w rysie na pierwotnym planie. Motywacja, leżąca u podstaw przyspieszenia ewolucji była

b

łędna. Spowodowało to kryzys w zbiorowej świadomości owych istot, tak że pewna ich część

wpad

ła w prawdziwy nałóg produkowania rozwiniętych istot czujących. Istoty te uległy chorobie i

zepsuciu, mijaj

ąc się z pierwotnym celem ewolucji. W jakimś sensie chore jednostki chciały

przekona

ć tak siebie, jak i innych o swojej wartości przez forsowanie ewolucji innych ras w

podobnym kierunku. Uwa

żały siebie za końcowy produkt ewolucji.

Adam i Ewa byli po stronie mniejszo

ści, która pozostała lojalna wobec odległej władzy. Bunt był

krótkotrwa

ły.

Komentarz

Adam i Ewa byli menad

żerami przedsięwzięcia w programie genetycznej korekty ludzi na Ziemi.

Nie byli nagimi, biegaj

ącymi po lesie prostaczkami. Mity, które ich otaczają zrodziły się z przeczuć

jasnowidzów, którzy posiadali naturalne zdolno

ści widzenia na odległość, lecz nie potrafili

zrozumie

ć “działalności pierwszej pary". Świat poznał ich jako założycieli ludzkiej rasy. Myślę, że w

pewnym sensie odpowiada to prawdzie, bowiem ostatecznie byli oni zaanga

żowani w

przedsi

ęwzięcie przebudowy ludzkiego zasobu genetycznego.

Adam i Ewa nadal

żyją, zarówno w subprzestrzeni jak i fizycznie. Prawdopodobnie nie ingerują w

dzia

łalność Szarych z powodu zasad Federacji. Przejawiają jednak głębokie zainteresowanie

wynikiem naszej obecnej drogi genetycznej. Oczywi

ście ich ciała nie wyglądają tak samo jak

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:50:00]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

kiedy

ś. Ciekawe jednak, że nie odnotowałem znaczącego postępu ewolucyjnego ich fizycznych

form.

Wyra

źnie czułem, że coś z nimi jest nie tak, chociaż nie jestem pewien, czy by się ze mną zgodzili.

W ka

żdym razie jedno jest pewne. Genetyczna manipulacja gatunkiem ludzkim nie stanowi novum.

Trwa od bardzo dawna. Co wi

ęcej, być może jest jednym z najważniejszych powodów zjawiska,

okre

ślanego przez biologów mianem ewolucji przerywanej, w której tor ewolucji dość

niespodziewanie obiera nowy kierunek. Nale

ży przeprowadzić znacznie więcej badań

(wykorzystuj

ąc zarówno teleobserwację, jak i tradycyjne metody naukowe) w celu potwierdzenia tej

wst

ępnej hipotezy.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-20.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:50:00]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 21: GURU DEV

W trakcie naszych bada

ń, obydwaj z moim monitorem zaczynaliśmy nabierać przekonania, że w

przedsi

ęwzięciu tym chodziło o coś więcej niż tylko o dochodzenie, kto lata w spodkach. Do lata

1994 roku otrzymali

śmy metodą SRV potwierdzenie zjawiska porwań, i już dość dobrze poznaliśmy

zasadnicze za

łożenia programu genetycznego Szarych oraz problemy, wobec których stanęli

Marsjanie. Po d

ługich dyskusjach zgodziliśmy się dołączyć kolejne cele. Na naszej liście obok

Jezusa znalaz

ły się inne mądre osoby, mogące dopomóc nam w interpretacji danych. Rozdział ten

jest wynikiem spotkania z jedn

ą z takich postaci, w trakcie przeprowadzonej przeze mnie sesji solo

w uk

ładzie Typu 1.

Guru Dev by

ł nauczycielem medytacji Maharashiego Mahesh Yogi. Podczas wielu miesięcy moich

bada

ń w zakresie SRV czułem wyraźnie, że muszę zadać Guru Devowi parę pytań. Inni

teleobserwatorzy namierzyli grup

ę Marsjan, którą nazwali “duchowieństwem". Wydawało się, że

Marsjanie ci praktykowali podró

że poza ciało i posiadali zdolności telepatycznego porozumiewania

si

ę, a mój monitor uważał, że być może uprawiają oni Sidhis. Marsjańskie kapłaństwo znajdowało

si

ę na naszej długiej liście celów i wiedziałem, że wcześniej czy później dostanę ten cel do

zbadania. Zanim to jednak nast

ąpi, chciałem zdobyć trochę informacji na ich temat. Jeżeli uprawiali

Sidhis, musia

łem o tym wiedzieć, i to szybko. Tak więc, pewnego ranka latem 1994 roku w Ann

Arbor, w stanie Michigan, obra

łem za cel Guru Deva. Jako że była to sesja solo, relacjonuję ją w

formie narracji, omijaj

ąc w ten sposób niemal cały żargon protokołów SRV.

Data: 24 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 1

Wspó

łrzędne celu: 3745/4021

Dane wst

ępne wskazywały na energię, ląd i coś, co zostało wykonane przez człowieka.

Najpierw zarejestrowa

łem kolory: niebieski, biały i brązowy. Powierzchnie były przestronne. I

znowu, podobnie jak we wszystkich rodzajach sesji, niezale

żnie od typu danych, nie miałem

poj

ęcia, jak dotrę do Guru Deva czy w jakim znajdę go otoczeniu. Protokoły SRV ustanowiono po

to, by zmusi

ć do podejmowania decyzji nieświadomość. Można powiedzieć, że mój świadomy

umys

ł, biernie uczestniczył w tej przejażdżce.

Panowa

ła przyjemna temperatura. Zacząłem odczuwać słodki smak i słyszeć dźwięki muzyki

hinduskiej, zwanej Gandarv

ą. W “powietrzu" subprzestrzeni unosił się delikatny zapach kadzidła.

Zacz

ąłem chichotać pod nosem: wyglądało na to, że Guru Dev przygotowuje scenę.

W miar

ę jak posuwałem się z protokołami, znalazłem się w miejscu, które przypominało bardziej

subprzestrze

ń niż wymiar fizyczny. Topografia sprawiała wrażenie regularnie ukształtowanej, z

pochyleniami i dziurami, niczym baseny odp

ływowe wzdłuż plaż Afryki Wschodniej. Ale nie było

wody. Nad g

łową ujrzałem niebo.

Nieco z boku mojego pola widzenia, patrzy

ła na mnie świetlana istota. Zobaczyłem, że jest to mój

cel i przybli

żyłem się. Czułem, że to naprawdę jest Guru Dev. Czekał na mnie.

Zanim wda

łem się z nim w rozmowę, rozejrzałem się dookoła. Uważnie obserwowałem otaczające

mnie

środowisko. Było dosyć kolorowe i złapałem się na tym, że to miejsce wydaje mi się dziwne.

Ogólna atmosfera by

ła bardzo przyjemna, ale nigdy przedtem nie wyobrażałem sobie miejsca,

które by

łoby tak fizyczne i subprzestrzenne zarazem. Z całą pewnością było to miejsce o

specjalnym znaczeniu, chocia

ż do dzisiaj nie wiem, gdzie się znajdowało.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-21.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:50:03]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Kiedy ponownie skierowa

łem swoją uwagę na Guru Deva, zauważyłem, że owinięty jest białym

materia

łem. Właściwie nie był to idealnie biały kolor. W rzeczywistości, szata mieniła się wieloma

odcieniami

świetlnych barw. Telepatycznie przekazałem mu, że mam parę pytań. Wydawał się o

tym wiedzie

ć i dał mi do zrozumienia, że mogę zaczynać.

Pozostaj

ąc w granicach protokołów SRV, zapytałem Guru Deva, czy istnieje kapłaństwo Marsjan.

Odpowied

ź była jasna: tak, istnieje. Zapytałem następnie, czy ich kapłani uprawiają Sidhis.

Najwyra

źniej nie. Natychmiast zadałem pytanie, jaki kult uprawiają. Interesująca rzecz. Guru Dev

zasugerowa

ł, że powinienem dowiedzieć się tego od nich samych. Uważał, że powinienem

do

świadczyć tego bezpośrednio.

Zapyta

łem potem Guru Deva, czy członkowie rady Federacji uprawiają Sidhis. Wyczułem, że w tym

momencie spowa

żniał i poinformował mnie, że robią coś podobnego, ale niezupełnie jest to Sidhis.

Praktykuj

ą coś, co odpowiada ich poziomowi i doświadczeniu.

Kontynuuj

ąc, zapytałem Guru Deva, czy medytacja Sidhis przydałaby się w kursie dyplomacji dla

ludzkich przedstawicieli rady Federacji. Na to pytanie otrzyma

łem jednoznaczną odpowiedź. Guru

Dev z naciskiem odpar

ł:

tak. Rzeczywi

ście, ćwiczenie Sidhis bardzo pomoże ludziom w ich kontaktach z członkami rady

Federacji. Otrzyma

łem coś w rodzaju ostrzeżenia, że nie powinniśmy zawracać głowy Federacji,

przysy

łając do kwatery głównej byle kogo. To tak jakby Stany Zjednoczone wysłały niewyszkoloną

osob

ę, aby została ambasadorem w Moskwie. Nikt nie brałby takiego człowieka serio, a Rosjanie

zacz

ęliby się w końcu zastanawiać, czy Amerykanie są poważnym narodem. Do izb Federacji

ludzie musz

ą wysłać reprezentantów, aktywnie zaangażowanych w swój własny przyspieszony

rozwój

świadomości. Dojrzali i szybko ewoluujący przedstawiciele ludzkości będą w stanie godnie

przemówi

ć w imieniu obywateli Ziemi.

Zapyta

łem następnie Guru Deva, czy widzi on jakieś problemy związane z wykorzystywaniem SRV

jako sposobu porozumiewania mi

ędzy reprezentantami a radą Federacji. Odparł, że ta metoda

komunikacji nie jest optymalna i zmieni si

ę, w miarę dojrzewania ludzkiego społeczeństwa. Na razie

jednak to jedyny mo

żliwy sposób.

W tym momencie zabrak

ło mi pytań. Po prostu spojrzałem na niego i zapytałem, czy ma dalsze

uwagi. On równie

ż spojrzał na mnie, a właściwie we mnie. Był spokojny, bardzo, bardzo spokojny.

Podzi

ękowałem mu i zakończyłem sesję.

Komentarz

Po tej sesji nabra

łem pewności, że jestem w stanie opracować ogólny kurs dla dyplomatów, którzy

b

ędą reprezentować w Federacji ludzkie interesy. Ludzie nie są jeszcze pełnymi członkami

Federacji, ale maj

ąc dobrze wyszkolonych dyplomatów moglibyśmy pokusić się wkrótce o

utworzeniu oficjalnego przedstawicielstwa. Opracowany przez siebie kurs dyplomacji galaktycznej
nakre

śliłem w ogólnych zarysach w jednym z kolejnych rozdziałów.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-21.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:50:03]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 22: BÓG

Musz

ę coś wyznać moim Czytelnikom: ani ja, ani mój monitor nie potrafiliśmy ominąć tego tematu.

Przez d

ługi czas staraliśmy się trzymać z dala od zagadnień religijnych. Ale gdzie byśmy nie

spojrzeli, pojawia

ła się idea ewolucji w kierunku pewnego centralnego punktu. Co więcej, motywy

religijne nak

ładały się na to co, jak myśleliśmy, stanowiło tylko zagadnienie ET.

Wcze

śniej, monitor mój nie miał odwagi, by za cel sesji SRV obrać Boga. W końcu jednak nabrał

śmiałości i w ciemno dał mi zestaw liczb współrzędnych i monitorował sesję, której cel stanowił Bóg.
Okaza

ło się jednak, że pojęcie Boga jest tak złożone i szerokie, że bezpośrednie informacje na

Jego temat nie

świadomość może przekazać naszemu świadomemu rozumieniu jedynie za pomocą

metafor i przyk

ładów. Najwyraźniej Bóg nie jest starcem z długą białą brodą siedzącym na tronie w

pa

łacu. Zachęcam Czytelników, aby wykazali cierpliwość zapoznając się z wynikami jakie

otrzymali

śmy. Inni teleobserwatorzy będą pracować nad tym celem w niedalekiej przyszłości i

nasza wiedza o Nim zapewne wzro

śnie. Na razie jednak wszystko co mamy to sesja, którą

prezentuj

ę poniżej.

Data: 27 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 3590/6110

Dane wst

ępne wskazywały, że początkowo cel związany był ze sztucznymi konstrukcjami i płynem.

C.B.: “Widzę kolory: brązowy, niebieski i biały. Jest błotniste, brudno i miękko. Ciepło. Czuję smak
soli. Unosi si

ę zapach spalenizny, gryzący, podobny do dymu. Słyszę jakąś maszynerię".

Naszkicowa

łem konstrukcję koło zbiornika wody.

MONITOR: “Przejdź do Fazy 4". (Przez pozostałą część sesji mówił bardzo niewiele.)
C.B.: “W porządku. Dostrzegam Szarego – a właściwie wielu Szarych. Tutaj dzieje się coś
niezwyk

łego. Ci Szarzy to chyba wcześni Szarzy. Ich oczy są nieco mniejsze, a skóra na twarzy

troch

ę dziobowata. Mają genitalia. Pracują".

“O rany. Właśnie uchwyciłem wrażenie emocjonalne. Oni są w rozpaczy. Panuje ogromny strach i
poczucie desperacji. Odbieram od nich mieszanin

ę emocji. Są przekonani, że “świat się wali".

Czuj

ę wyraźnie, że ten moment swej historii uważają za koniec swojego świata. Nie ma

w

ątpliwości, że nastąpiła tu katastrofa."

“O Boże, żal mi tych istot. Zapisuję to jako własne wrażenie estetyczne i idę dalej."
“O rany, tutaj panuje prawdziwe piekło. Następuje gwałtowny rozpad ekosystemu ich planety, a oni
nie potrafi

ą sobie z tym poradzić. Toczy się powszechna walka. Tak, toczą się jakieś wojny. Nie

takie jak u ludzi, ale jednak wojny."

“Trwa wojna biologiczna. Odbieram poczucie pustki."
“Właśnie doznałem nagiego przemieszczenia w czasie. Do przodu. Nie wiem dlaczego.
Kontynuuj

ę."

“Jestem teraz w opuszczonym świecie. Wydaje się, że w pobliżu było trochę wody, ale wyschła.
Znajduj

ę się na lądzie. Szarzy odeszli z powierzchni planety. Są tu podziemne mieszkania. Szarzy

przenie

śli się do podziemi. Walki ustały, a wojujące strony ogłosiły rozejm. Teraz w gorączkowym

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:09]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

tempie chc

ą ulepszyć technikę. Ostatecznie pragną przenieść całą planetę."

“O rany. Na swoim poziomie cywilizacyjnym oni są pozbawieni możliwości rozwoju. Badają swą
zasadnicz

ą naturę. To właśnie wtedy zaczęli modyfikować strukturę swoich genów."

“Poznali nowe sposoby generowania energii, zarówno fizycznej jak i subprzestrzennej. Są również
bliscy wynalezienia subprzestrzennego transportu. Szukaj

ą jakiejś ucieczki z tej sytuacji i świata, w

jakim si

ę znajdują."

“Szarzy żyją teraz pod ziemią i odczuwają ogromną chęć ujrzenia światła. Tu na dole nie ma

żadnego naturalnego źródła światła, więc naukowcy badają 'światło wewnętrzne'. Odkrywają nowy
wszech

świat w subprzestrzeni, czysty i pierwotny, gdzie, jak się wydaje, cywilizacje są lepsze i

bardziej zrównowa

żone niż ich własna. Są przekonani, że poprzez ucieczkę do tego innego

wymiaru, uda im si

ę pozbyć swych fizycznych bolączek. Że nie dotkną ich wcześniejsze kłopoty.

Pope

łnili błąd, sądząc iż ich podstawowy problem leży w ich fizycznym istnieniu i inne wymiary

uwolni

ą ich od wszelkich trosk. Odnoszę wrażenie, że oni chcą uciec do subprzestrzennego nieba."

“W porządku. Coś nowego. Obserwuje mnie teraz ten sam stary, mądry Szary, który pojawiał się w
wielu moich sesjach. Ale nie uczestniczy czynnie w sesji. Po prostu patrzy."

“Skupiani się teraz na planie ucieczki. OK. Początkowo panuje euforia. Widać tu wielki postęp
duchowy. Ale oni zabrn

ęli w ślepą uliczkę. Przypominają kulturystę, który ćwiczy mięśnie tylko

jednej nogi czy r

ęki, podczas gdy druga jest w atrofii."

“Istoty te są teraz nieszczęśliwe. Widzą u innych rozwiniętych istot szczęście i spełnienie, którego
im brakuje. Uwa

żają, że nie ma dla nich innego wyboru jak ruszyć w długą i niebezpieczną (z ich

punktu widzenia) podró

ż do własnej przeszłości. Ale zobowiązują się nie wracać do swego

poprzedniego stanu. Boj

ą się przeszłości . Nie dadzą się już złapać w ewolucyjną pułapkę."

“Mam wrażenie, że genetyczne przedsięwzięcie tych istot stanowi nowy rodzaj bardzo długiego
exodusu. Przypominaj

ą mi się Izraelici na pustyni podczas długoletniej ucieczki z Egiptu."

“Skupiam się teraz na pojęciu rasy / przeznaczenia." Jednosekundowa przerwa. “Właśnie
przenios

łem się w czasie do przodu. O rany! Co to jest?"

“Poczekaj. Jakie piękne istoty! Nie do wiary! Całe to miejsce przepełnia mnie mnóstwem wrażeń
estetycznych. To niesamowite! Ci Szarzy z przysz

łości wyglądają prawie tak jak ludzie, a

jednocze

śnie są inni od wszystkich ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem."

“Oni mają zdolności telepatyczne. Ale to nie wszystko. Nauczyli się kochać. To podstawowe
uczucie na jakie k

ładli nacisk w swoim genetycznym przedsięwzięciu. Istoty te wypełnia

przyt

łaczająca miłość. Tę ich potrzebę spełnia teraz elektrochemiczna maszyneria."

“Odbieram AOL Jezusa. Nie w takim sensie, że Jezus jest tu obecny, ale tak jakby cała planeta
by

ła pełna Jezusów. Główna różnica polega na tym, że kiedy dokonywałem teleobserwacji Jezusa,

mia

ł on poczucie panowania czy władzy, podczas gdy ci Szarzy po prostu emanują miłością, bez

tego dodatkowego elementu."

“Widzę tu mężczyzn i kobiety. Nie są pozbawieni płciowości. Są bardzo zdrowi, a kobiety rodzą
same (to znaczy nie ma narodzin w zbiornikach). Ludzie ci stoj

ą na wysokim szczeblu rozwoju

ewolucyjnego i s

ą duchowo zjednoczeni."

MONITOR: “W porządku, Courtney, możesz teraz zakończyć sesję. Tak na marginesie, to jedna z
najpi

ękniejszych sesji, jakie słyszałem w twoim wydaniu. Przeprowadzona z niesamowitą werwą.

Co o tym my

ślisz?"

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:09]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Prawdę mówiąc było bardzo ciekawie. Ale nie mam pojęcia, co mogło być celem. Nie
wygl

ądało to na żaden cel z naszej pierwotnej listy. Co to było?"

MONITOR: “Oczyszczalnia ścieków w Fort Meade, w Maryland".
C.B.: “Dobra, dobra. Co to było?"
MONITOR: “Bóg".
C.B.: “Co?"
MONITOR: “Bóg. Taki był cel".

Komentarz

Moim zdaniem, Bóg mo

że mieć wiele postaci, które, na swój sposób, możemy tylko częściowo

pozna

ć w danym czasie. Nasza zdolność rozumienia każdej postaci Boga zależy od poziomu

ewolucji w kierunku tego, co niektórzy nazywaj

ą “świadomością Boga".

Wydaje si

ę, że Bóg jest istotą czującą i że dosłownie istnieje w każdej formie ewoluującego życia i

w ka

żdym innym miejscu. Tak jakby czerpał On radość z tworzenia materii i życia z własnej

substancji, a potem prze

żywania tego życia poprzez doświadczenia różnych gatunków. Sesja ta

pozostawia otwart

ą kwestię, w jaki sposób Bóg stworzył sam siebie w pierwszej chwili kreacji.

Jedn

ą z charakterystycznych cech Boga wydaje się być objawiająca się na różne sposoby

inteligencja. Inteligencja mo

że być świadoma, w sensie myślenia, ale też, z naszego punktu

widzenia jako obserwatorów, automatyczna, co przejawia si

ę w automatycznej naturze naszego

systemu odporno

ściowego czy w kosmicznym tańcu gwiazd.

Inteligencja ta wy

łania się w formie fragmentarycznej w postaci żywych i myślących istot. Kiedy już

si

ę to stanie, żywe stworzenia, po osiągnięciu pewnego progu samoświadomości, zaczynają

odczuwa

ć pragnienie połączenia się ze swoim źródłem. Dziwną rzeczą jest to, że owe żywe istoty

pocz

ątkowo wydają się być zupełnie nieświadome, że dosłownie powstały z substancji źródła. Tak

wi

ęc mniej rozwinięte stworzenia wydają się nie rozumieć, że bać się Boga znaczy tyle samo, co

ba

ć się samego siebie. Jednak ewolucję istot czujących ostatecznie określa się w kategoriach ich

zdolno

ści do odkrywania związku między pierwotnym źródłem Boga a własną jaźnią. Kiedy to

nast

ępuje, motywem przewodnim staje się miłość. Można kochać samego siebie i wszystkich

pozosta

łych, ponieważ wszystko inne utkane jest z tego samego materiału. W jakiś sposób, miłość

jest motywem Boga, klejem, który spaja wszech

świat. Ale tylko wysoko rozwinięte istoty zdają sobie

spraw

ę z pełnego zasięgu rzeczywistości.

Nie twierdz

ę, że wiem, dlaczego miłość jest spoiwem wszechświata. O miłości jesteśmy skłonni

my

śleć jak o uczuciu bzdurnym. Z moich sesji SRV, dotyczących wysoko rozwiniętych istot, wynika,

że ludzkie pojęcie miłości jest bardzo prymitywne, ale naprawdę nie znam żadnego innego słowa,
które mog

łoby oddać to, co odczuwam. Cokolwiek oznacza miłość dla tych rozwiniętych istot, nie

jest ona bzdurna. Idzie w parze z jasnym my

śleniem i efektywnymi czynami. Można im tylko

pozazdro

ścić wspaniałego życia.

Poniewa

ż miłość jest przyjemna, uważam, że mamy dużo szczęścia. Z moim ograniczonym

rozumieniem egzystencji, nie widz

ę żadnego logicznego powodu, dla którego Bóg nie miałby

odczuwa

ć innych emocji – nawet nienawiści – jako uniwersalnej stałej, poza tym, że mogłoby się to

sko

ńczyć samozagładą istnienia. Jestem pewien, że istnieje ważny powód dominacji miłości. Po

prostu go nie znam. Ale mam pewn

ą wskazówkę.

Wydaje si

ę, że Bóg doświadcza istnienia poprzez swoją kreację. Ponieważ wszystko powstaje z

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:09]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

substancji Boga, nasze uczucia i do

świadczenia są jego udziałem. W jakimś prymitywnym sensie,

jeste

śmy niczym komórki w nieskończenie wielkim ciele, a owo nieskończenie wielkie ciało

do

świadcza wszystkich aspektów istnienia każdej komórki. Miłość jest przewodnim motywem

wszech

świata, ponieważ dla Boga jest naturalną rzeczą kochać samego siebie (cokolwiek to

znaczy), nie na z

ły, lecz zdrowy, konstruktywny i ekspansywny sposób.

Prosz

ę zauważyć, że w trakcie mojej sesji Szarzy okazali się wysoko rozwiniętymi istotami,

przepe

łnionymi uczuciem miłości, co było dla mnie nieco przytłaczające. Ale zwróćcie, proszę,

uwag

ę, że Szarzy nie rozpłynęli się na powrót w swoim źródle ani nie przestali istnieć, kiedy zdali

sobie spraw

ę, iż stanowią część większej istoty. Stali się raczej podobni Bogu w jego najskrytszej

natu-rae i nadal przejawiali si

ę we wszechświecie jako oddzielne jego fragmenty.

Wnioskuj

ę z tego, że Bóg nie nosi się z zamiarem zniszczenia różnorodności, naturalnej przy jego

rozleg

łej jaźni. Wydaje się raczej, że plan Boga zakłada dalszą ekspansję wszechświata, pełnego

ma

łych oczyszczonych cząstek Boga.

Co wi

ęcej, proces ewolucyjny może nie mieć końca. Dlaczego miałby się skończyć? Jeżeli

wszystko stanowi cz

ąstkową manifestację Boga, czemu Bóg miałby chcieć przerwać ekspansję

w

łasnego istnienia? Czyż nie ma większego sensu stwierdzenie, że będzie On chciał wzrastać w

swej ró

żnorodności przez cala wieczność?

S

ą to jedynie spekulacje. Ale opierając się na wszystkich swoich obserwacjach SRV, nie

dostrzegam we wszech

świecie niczego, co miałoby wskazywać, iż Bóg planuje zakończyć swą

dzia

łalność. Ostatecznie najbardziej rozwinięte istoty wiedziałyby coś na ten temat. Doprowadziłoby

to do ogólnej frustracji i prób przeciwstawienia si

ę planowi Boga. Byłoby to jak rak, prowadzący do

ogólnych tendencji samobójczych.

Nigdzie jednak nie widz

ę oznak takiego zjawiska. Gdziekolwiek nie spojrzę, widzę istoty usiłujące

si

ę doskonalić, znaleźć znaczenie istnienia. I zawsze napotykam rozwinięte istoty, których życie

opromienia intuicyjne poczucie mi

łości, a nie panika, będąca nieuniknioną konsekwencją strachu

przed

śmiercią.

My

ślę, że Bóg ma zamiar zatrzymać nas na zawsze. Wniosek ten opieram na swych obserwacjach.

Dostrzegam,

że my sami stanowimy przejaw Boga w bardzo realnym sensie. Być może obecnie

jeste

śmy prymitywni w porównaniu z niektórymi bardziej rozwiniętymi istotami we wszechświecie,

ale znajdujemy si

ę na ścieżce prowadzącej w górę, a nasza walka na śmierć i życie w fizycznej

egzystencji wytwarza w nas silne pragnienie zrozumienia istoty swej natury, kieruj

ąc tym samym

nasz

ą uwagę w kierunku źródła, a ostatecznie w kierunku naszych jaźni w kosmicznym lustrze.

Szczerze mówi

ąc, nie dowiedziałem się dużo więcej na temat Boga. Podejrzewam, że z radością

b

ędę podejmował próby zgłębienia tego problemu w najbliższej przyszłości. Żywię szczerą

nadziej

ę, że tajemnice Boga są nieskończone, bo gdybym czuł, że wiem wszystko o Bogu, a zatem

i o sobie, jaki sens mia

łoby dalsze życie? Teraz jednak przypominam sobie, że naprawdę nie mam

poj

ęcia, jakie niespodzianki przyniesie dzień jutrzejszy.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-22.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:09]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 23: KAPŁAŃSTWO MARSJAN

Dawno temu, kiedy wojskowi teleobserwatorzy zacz

ęli śledzić tor statków marsjańskich

przylatuj

ących z Czerwonej Planety na Ziemię, zauważyli grupę Marsjan, która odgrywała

wyj

ątkową rolę w marsjańskim społeczeństwie. Wyglądali na lekarzy albo szamanów. Cieszyli się

ogromnym szacunkiem i, co mog

ło wydać się dość złowrogie, zdawali się posiadać zdolność

odrywania swej subprzestrzennej postaci od cia

ła fizycznego, pozwalającą im uczestniczyć w

zebraniach podobnych im istot. Prawd

ę mówiąc, wystraszyło to armię amerykańską.

W ko

ńcu zbadałem te tajemnicze istoty, które w kręgach teleobserwatorów uzyskały przydomek

marsja

ńskich kapłanów. (Guru Dev powiedział mi, że nie uprawiają oni Sidhis, ale poza tym nie

wiedzia

łem nic na ich temat.) Sesja ta była monitorowana w normalnych warunkach Typu 4.

Data: 27 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 8711/3454

Dane wst

ępne sugerowały, że cel znajduje się na suchym lądzie i w sztucznych budowlach.

C.B.: “Widzę czerwienie i brązy. Teren wydaje się piaszczysty i kamienisty. Jest zimno, zimno,
zimno. Wygl

ąda to na Marsa. Pozwól, że zapiszę to jako AOL".

“Jestem w szkicu Fazy 3. Widzę jakieś niskie pagórki, niewielkie obniżenie terenu z przodu i z mojej
prawej strony oraz jaki

ś kanał przebiegający ukośnie przez środek. Może koryto rzeki lub coś w tym

stylu. Czy mam sprawdzi

ć wodę?"

MONITOR: “Po prostu przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Jestem teraz w matrycy. Widzę dużo skał, czerwonych skał. To zasadniczo
p

łaski obszar, to znaczy nie ma stromych gór. Nie ma tu powietrza. Na ogołoconej powierzchni brak

oznak jakiegokolwiek

życia. To bardzo surowe środowisko. Właściwie czuję teraz trochę powietrza.

Jest bardzo rzadkie i suche".

“Muszę dodać, że miejsce to jest surowe i bardzo piękne, ale raczej dla wycieczkowicza."
“Dostrzegam teraz jakieś istoty. To nie są Szarzy. Prędzej Marsjanie. Zapisuję to jako AOL linii
sygna

łu. Widzę kobiety i mężczyzn. Są bardzo chudzi, drobni i mają trochę wiotkich włosów.

Spróbuj

ę teraz ustalić ich miejsce. Poczekaj."

“Są w pomieszczeniach. Znajduję się teraz w jednym z nich. Miejsce to nie jest zbyt nowoczesne.
Wida

ć tu rzeczy niezbędne do przetrwania. Te mieszkania znajdują się pod ziania. Co mam robić?"

MONITOR: “Skup się na władzy".
C.B.: “W porządku. Te istoty mają prymitywną strukturę organizacyjną. Nie uczestniczą na szeroką
skal

ę w polityce. Panuje tu chyba hierarchia klanowa. Starsi cieszą się szacunkiem i sprawują

w

ładzę. Warunki przetrwania nie pozwalają na tworzenie mechanizmów demokracji. To

hierarchiczna, apodyktyczna struktura. Szczebel sprawowanej w

ładzy uzależniony jest od

zdobytego do

świadczenia oraz głosowania wśród starszej elity".

MONITOR: “Spróbuj dowiedzieć się czegoś na temat ich religii".
C.B.: “Odbywają się tu praktyki religijne. Cementują one społeczeństwo, zważywszy na trudne
warunki fizycznej egzystencji. Dzieci potrzebuj

ą religii, podobnie matki. Jednak starszyzna nie jest

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-23.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:12]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

do niej przekonana. Ale wypowiadaj

ą frazesy, żeby wspierać innych, a także w nadziej, że pomoże

to podtrzyma

ć tradycje. Tak więc religia w jakimś stopniu pomaga każdemu, tyle że na różnym

poziomie".

“Skupiam się teraz na kwestii przywództwa religijnego, gdyż czuję sygnał z tego kierunku. Oni
przypominaj

ą księży lub zakonników. Stoją na szczycie społecznego słupa totemicznego. Czuję, że

u

żywają symboli i magii. Mają prymitywne, lecz prawdziwe rozumienie, że istnieje coś więcej niż

sfera fizyczna. Odnosz

ę wrażenie, że pod pewnymi względami przypominają irańskich mułłów,

zw

łaszcza jeżeli chodzi o organizację wewnętrzną. Mają wpływ zarówno na rząd, jak i na

spo

łeczeństwo.

Ale wydaj

ą się być bardziej szamanami aniżeli rozwiniętymi duchowo istotami."

“Podążam za kwestią ich magii. Poczekaj. Są tu przedmioty, jak totemy czy fetysze. Tak, wyglądają
jak totemy z Afryki Zachodniej. Praktykuj

ą również wychodzenie z ciała, co wydaje się wzmacniać

ich wierzenia religijne. Wygl

ąda na to, że jeden z takich księży właśnie zorientował się, że go

obserwuj

ę."

MONITOR: “Zlokalizuj przywództwo religijne".
C.B.: “Oni są wszędzie, lecz pozostają w ukryciu. Spełniają również rolę aparatu bezpieczeństwa.
Przy u

życiu własnego wywiadu szpiegują innych, by utrzymać kontrolę nad masami".

“To ciekawe. Pozwól, że sprawdzę granice kontroli tego przywództwa. Czekaj... Istnieją dwie
warstwy spo

łeczne. Przywódcy religijni sprawują kontrolę nad niższą z nich. Biurokratyczno-

techniczna hierarchia toleruje ich, gdy

ż nie ma obecnie żadnej innej zastępczej struktury wiary dla

mas."

“Jeżeli chodzi o ich miejsce pobytu, są również na Ziemi. Poczekaj... to interesujące. W czasie
przeprowadzki z Marsa na Ziemi

ę wywiązuje się walka. Na Ziemi Marsjanie mogą całkowicie

opu

ścić swoich przywódców religijnych."

“To autentyczna walka o utrzymanie marsjańskich tradycji. Oni obawiają się zniszczenia tradycji,
która powoduje,

że są tym kim są, to znaczy Marsjanami."

MONITOR: “Dowiedz się, co dla przeciętnego kapłana oznacza wyjście poza ciało".
C.B.: “Dobra, daj mi chwilę... Podobnie jak ludzie, mają trudności z działaniem między dwoma
poziomami, fizycznym i subprzestrzennym. Subprzestrze

ń używana jest do porozumiewania się,

chocia

ż kapłani porozumiewają się też fizycznie. Stan wyjścia poza ciało służy wzmacnianiu

jedno

ści stanu kapłańskiego oraz utrzymywaniu pospólstwa w bojaźni. Pomaga również wzmocnić

poczucie odr

ębności w odniesieniu do tradycji ludzkich. Zdaje się nauczają, że stan ten jest

specyficzn

ą zdolnością ich gatunku. Wiedzą, że to nieprawda, ale pozwala im to kontrolować masy".

MONITOR: “A co z symbolami przywództwa?"
C.B.: “Widzę je teraz. Zrobię rysunek... Zabawne, to chyba ten sam symbol, co na mundurach
Szarych, którzy dawno temu przyszli na ratunek Marsjanom. Ciekawe, sk

ąd to mają?"

MONITOR: “Skup się na spotkaniach ludzi i Marsjan".
C.B.: “Kapłaństwo Marsjan jest raczej prymitywne. Chyba nie lubią nas – ludzi. Chcą odizolować
swoj

ą ludność na Ziemi. Hmm. Wygląda na to, że są zdenerwowani przebiegiem wydarzeń, nad

którymi trac

ą kontrolę".

“W porządku, mam coś. Spotkanie nastąpi wkrótce. Będzie to spotkanie z biurokratyczno-
techniczn

ą hierarchią, a nie z duchowieństwem. Odnoszę wyraźne wrażenie, że ta hierarchia nie

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-23.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:12]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

chce, aby

śmy mieli do czynienia z kapłanami, gdyż nie sprzyjałoby to dobrym stosunkom między

lud

źmi a Marsjanami. Dla luda kontakt z duchowieństwem marsjańskim oznaczałby tyle, co

spotkanie Marsjan z papie

żem, zamiast z ONZ."

MONITOR: “W porządku, Courtney, dobra robota. Zakończ sesję".
C.B.: “A celem było...?"
MONITOR: “Marsjańskie duchowieństwo".

Komentarz

Sesja ta dostarczy

ła odpowiedzi na szereg pytań, które od jakiegoś czasu nurtowały

teleobserwatorów. Po pierwsze, duchowie

ństwo nie stanowi oficjalnego aparatu władzy w

spo

łeczeństwie Marsjan. Nie wiem, w jakim stopniu konkurencyjne w stosunku do siebie

duchowie

ństwo i świecka biurokracja podzieliły społeczeństwo. Intuicyjnie czuję, że wpływy wśród

mas przechylaj

ą się bardziej w kierunku przywódców świeckich, ale ci ostatni nadal nie mogą

ignorowa

ć duchowieństwa.

W tym punkcie moich bada

ń, dysponuję jedynie tym szkicem podwójnej władzy w społeczeństwie

Marsjan. Jednak wydaje si

ę oczywiste, że istnieją dwa odrębne poziomy mas oraz że dominująca

strefa wp

ływów duchowieństwa sięga warstwy niższej. Pozostaje dla mnie niejasne, co określa

obydwie warstwy. Nie wygl

ąda na to, by kryterium stanowiło bogactwo. Jest to jakiś inny czynnik.

Móg

łbym w tym miejscu spekulować, że o przynależności do danej warstwy decyduje

wykszta

łcenie, ale mogę się mylić, jako że nie ma powodu, by Marsjanie odmawiali równego prawa

do wykszta

łcenia wszystkim członkom swojego społeczeństwa, zważywszy na konieczność

przygotowania wszystkich do ostatecznej (przynajmniej teoretycznie) migracji na Ziemi

ę.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-23.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:12]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 24: INCYDENT W ROSWELL

Doniesienia w

środkach masowego przekazu sugerowały, jakoby w okolicach Roswell, w Nowym

Meksyku, dosz

ło w 1947 roku do katastrofy latającego spodka, którego pasażerowie – kosmici

zostali wzi

ęci do niewoli przez armię amerykańską. Niektórzy twierdzili, że co najmniej jeden

przybysz, zanim zmar

ł z niewyjaśnionych przyczyn, przez długi czas przetrzymywany był jako

wi

ęzień w bazie wojskowej, oraz że przynajmniej jeden statek przewieziono do laboratoriów

wojskowych w celu dokonania jego bada

ń.

B

ędąc w wojsku, mój monitor próbował kiedyś dowiedzieć się z wojskowych źródeł, czy Incydent w

Roswell rzeczywi

ście miał miejsce. Największy problem polegał na tym, że nie można było znaleźć

cia

ł kosmitów ani ich statku. Jednak bardzo wielu ludzi na terenie Nowego Meksyku, a także

niektórzy wojskowi wydawali si

ę całkiem szczerzy, przywołując na pamięć ów incydent. To go

zaintrygowa

ło.

W ko

ńcu, wojskowym teleobserwatorom przydzielono zadanie zbadania Incydentu w Roswell.

Pocz

ątkowo nie wszystko szło dobrze. Kiedy teleobserwatorzy badali wydarzenie, zobaczyli nie

statki, lecz

świetlne kule, krążące nisko po niebie. Dało się jednak odczuć obecność istot

pozaziemskich, co sugerowa

ło, że w jakiś sposób były one w incydent zamieszane.

Po prze

łomie, jaki nastąpił w przypadku porwań, postanowiliśmy z moim monitorem dodać do

naszej d

ługiej listy celów Incydent w Roswell. Logika podpowiadała, że skoro istoty pozaziemskie

zmieni

ły zdanie, pozwalając nam zobaczyć, co działo się podczas porwań, zapewne zmieniły też

zdanie co do innych rzeczy.

Data: 28 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 7633/4128

Dane wst

ępne wskazywały, że cel związany jest z płaskim, suchym lądem i sztucznymi budowlami.

C.B.: “Widzę głównie odcienie brązu. Powierzchnie są piaszczyste, zalesione. Wieje wiatr. Ciepło.
Gdziekolwiek si

ę znajduję, to miejsce jest piękne. Naszkicuję je teraz w Fazie 3". Mój monitor każe

mi si

ę przemieścić na pozycję pięciuset stóp nad celem.

“W porządku, to miejsce jest piaszczyste i skaliste, całkiem suche, ciepłe i gorące. Narysuję jeszcze
jeden rysunek w Fazie 3."

Szkicuj

ę rysunek konstrukcji w powietrzu oraz innej konstrukcji na ziemi. Szkicuję też niektóre

wa

żniejsze cechy topograficzne. Monitor każe mi wykonać operację przemieszczenia, przenoszącą

mnie do konstrukcji, która znajduje si

ę w powietrzu.

“Dominują kolory czarny i zielony oraz lśniące i czyste, wypolerowane, gładkie powierzchnie. Słyszę
glosy. Toczy si

ę rozmowa, ale nie wiem o czym. Miejsce wydaje się bardzo ruchliwe. Bardzo gęsto

zorganizowane na ma

łej powierzchni, ciasno upakowane."

Rysuj

ę kolejny szkic wnętrza konstrukcji, potem monitor sugeruje, żebym przeszedł do Fazy 4

protoko

łów SRV. “Hmm. Są tu jakieś pokoje. Z całą pewnością zamieszkują je istoty. Pracują i to

gor

ączkowo, nie panikują, ale są tego bliscy. Odbieram silne AOL, że to Incydent w Roswell."

MONITOR: “Trzymaj się struktury. Daj to na matrycę jako AOL i idź dalej".
C.B.: “Widzę tu cztery istoty. Są naprawdę przerażone. Coś się stało. Zepsuły się maszyny. To

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:18]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Szarzy i mam nieodparte wra

żenie, że chodzi o Incydent w Roswell".

W tym momencie wydaje si

ę, że moja nieświadomość nie pozwoli na dalszy przebieg sesji, o ile nie

dostanie potwierdzenia,

że celem jest rzeczywiście Incydent w Roswell. Ponieważ doświadczam już

bilokacji, nie ma

żadnej innej możliwości, jak potwierdzić rzecz oczywistą.

MONITOR: “Tak, to Incydent w Roswell. Trzymaj się struktury. Przejdź szybko przez Fazę 4.
Wrzu

ć szkic do matrycy wnętrza statku".

C.B.: “W porządku". W słuchawkach na chwilę zalega cisza, podczas gdy ja szkicuję tak szybko,
jak tylko potrafi

ę.

“Spodek zachowuje się nieprawidłowo. Tracą kontrolę. Odczuwają strach. Wiedzą, że nie można
ich uratowa

ć."

MONITOR: “Wrzuć to do matrycy i przejdź do Fazy 6. W swoich notatkach z Fazy 6 narysuj na

środku strony małe kółko o średnicy jednego cala. Zaznacz je jako punkt wyjścia misji. Następnie
narysuj strza

łkę w kierunku punktu przeznaczenia. Zbadaj to, a potem wrzuć to co masz do

matrycy".

C.B.: “W porządku. Badam punkt wyjścia. To skaliste miejsce, kratery. Znowu mam silny sygnał
potwierdzaj

ący AOL. To jest Księżyc. Jestem tam teraz i spoglądam w górę. Ziemia znajduje się na

niebie. W porz

ądku. Podążam teraz torem do punktu przeznaczenia. Wiem tylko, że była to misja

na Ziemi".

MONITOR: “Skup się na celu misji".
C.B.: “Poczekaj. To dziwne. Wydaje się, jakby misją miała być katastrofa. Przeznaczeniem była
Ziemia, a cel stanowi

ło rozbicie się statku i skłonienie ludzi do podjęcia badań nad istotami

pozaziemskimi. Nie mog

ę wprost w to uwierzyć".

MONITOR: “Nie analizuj. Wrzuć to do kolumny wrażeń estetycznych: 'Wprost trudno uwierzyć.'
Id

ź dalej".

C.B.: “Ideą misji było pokazać, że ET są po pierwsze: istotami fizycznymi, po drugie: podatne na
zranienie, po trzecie: naprawd

ę nie różnią się od ludzi i po czwarte: mogą popchnąć błędy. Znali

przysz

łość, a więc wiedzieli, że się rozbiją. Ale wiedza na temat przyszłości niekoniecznie zmienia

bieg niepomy

ślnych wydarzeń. Maszyna zepsuła się naprawdę, a ET naprawdę panikowali, rozbili

si

ę i fizycznie umarli".

MONITOR: “Przenieś się w czasie do przodu i zapisz, co widzisz".
C.B.: “Teraz mam ludzi na ziemi. To wojskowi. Sprawiają wrażenie bliskich paniki. Jeden z nich
dos

łownie biega dookoła i zbiera każdy kawałek rozbitego statku. Wkładają te rzeczy do pudeł i

toreb".

“Panuje przekonanie, że jest to sprawa najwyższej wagi. Ludzie na stanowiskach robią wszystko,

żeby utrzymać wydarzenie w sekrecie. Mam wrażenie, że opracowują plany zatuszowania całej
sprawy. Si

ęga to najwyższych kręgów wojskowych. Wydaje mi się, że ustnie poinformowano też

prezydenta."

MONITOR: “W notatkach z Fazy 6 narysuj linię czasu z trzema punktami: A, B i C. Punkt A
zaznacz tam, gdzie ET panikowali, punkt B to moment katastrofy, a punkt C nanie

ś w miejscu,

kiedy na ziemi nie by

ło już żadnych szczątków. Potem wykonasz operację przemieszczenia".

Przenosz

ę się do punktu C na wykresie czasu, tysiąc stóp nad celem.

C.B.: “Czuję palące się ciało. Słyszę silniki. Nad ziemią' błądzą pojazdy. Wojskowe pojazdy.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:18]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Odkry

łem również w powietrzu pojedynczy statek ET. Zapisuję to na szkicu Fazy 3".

“Przenoszę się do statku. Wydaje się, że jego załoga nie potrafi bądź nie chce interweniować.
Statek porusza si

ę bez zakłóceń. Jego pasażerowie wpadli w panikę z powodu tego, co dzieje się

na dole. Odnosz

ę wrażenie, że obserwują jak 'barbarzyńcy' zabierają ich kolegów."

Komentarz

Przez pozosta

łą część sesji monitor kazał mi badać koncepcję zakładającą, że ET być może

manipulowali czasem wydarzenia. Po sesji wyja

śnił mi, że wojskowi nie mieli żadnych fizycznych

dowodów katastrofy. Zasugerowa

ł jakoby ET znając przyszłość pozwolili, by wypadek obył się bez

interwencji. Ale potem, kiedy to si

ę stało, wrócili w czasie, by zapobiec katastrofie i wyeliminować

wydarzenie.

Ostro protestowa

łem przeciwko tej hipotezie, gdyż przeprowadziłem teleobserwację wydarzenia i

widzia

łem to, co widziałem. Jednak nauczyciel mój nadal twierdził, że mogły istnieć dwa wymiary

czasu, jeden, w którym wydarzenie mia

ło miejsce i dzięki temu mogłem je zobaczyć, oraz drugi, w

którym wydarzenie nie nast

ąpiło i w związku z tym nie było żadnych dowodów rzeczowych.

Znowu zaprotestowa

łem, że nie mogło tak być, bo przecież ludzie wciąż żywo pamiętają incydent,

tak jakby wydarzy

ł się w ich własnym życiu. Na to mój monitor odparł, iż niefizyczne postaci tych

ludzi mog

ły doświadczyć obydwu wymiarów czasowych, jeden po drugim, i w ten sposób

zapami

ętać wydarzenie. Byłoby to raczej zjawisko deja vu niż wyraźne wspomnienie.

Nadal nie zgadza

łem się z tą hipotezą, ale musiałem przyznać, że istoty pozaziemskie, ze swoją

znajomo

ścią podróży w czasie, były w stanie tego dokonać. Pomyślałem, że jest bardziej

prawdopodobne, i

ż ET potajemnie odzyskali później resztki pozostałe po katastrofie, wraz z ciałami

poleg

łych kolegów. Jeżeli mogli potajemnie porywać ludzi w środku nocy, z całą pewnością mogli

te

ż odzyskać rozbity statek, gdziekolwiek nie byłby on przechowywany.

Pozosta

ło wiele pytań, ale ani ja, ani mój monitor nie planowaliśmy pracować nad tym problemem

w celu w

łączenia go do książki. Chcieliśmy po prostu sprawdzić czy wydarzenie w ogóle miało

miejsce. Mia

ło. ET mogą popełniać błędy i się rozbić, a Incydent w Roswell był prawdziwy.

Mój monitor poinformowa

ł mnie również, że ostatnio dwaj inni teleobserwatorzy dokładnie

namierzyli Incydent w Roswell, potwierdzaj

ąc uzyskany przeze mnie materiał. W jaki sposób

“wymazano" wydarzenie i dlaczego nie ma po nim żadnego fizycznego śladu, pozostaje dla nas
zagadk

ą. Moglibyśmy iść tropem wydarzenia, ale szczerze mówiąc, wydaje się ono raczej mało

istotne w porównaniu z innymi kwestiami, które próbujemy zbada

ć. Jestem pewien, że pewnego

dnia historycy teleobserwacji odnotuj

ą wszystkie szczegóły wypadku w Roswell. Z biegiem czasu i

wysi

łku, teleobserwatorzy znajdą też odpowiedź na pytanie, czy ET manipulowali czasem w celu

“zlikwidowania" wydarzenia, czy ukryli dowody katastrofy w jakiś mniej drastyczny sposób.
Postscriptum do Incydentu w Roswell
Na pierwszej stronie krajowego wydania New York 77-mesa z 18 wrze

śnia 1994 roku został

opisany Incydent w Roswell. W artykule przytacza si

ę źródła rządowe, które twierdzą, że teraz

mog

ą ujawnić prawdę na temat tego tajemniczego wydarzenia. Utrzymują, iż pierwotna, oficjalna

wersja wydarzenia, jakoby by

ła to katastrofa balonu była oszustwem, ale prawdą jest, że kraksę

spowodowa

ł inny rodzaj balonu, który wykorzystywano w tajnym planie obrony o nazwie Mogul.

Dalej artyku

ł opisuje, jak to naukowcy zaangażowani w projekt, przez całe lata musieli milczeć na

temat swej dzia

łalności, co spowodowało, iż zaczęły mnożyć się i rozkwitać historie o rzekomym

lataj

ącym spodku. W końcu jednak nie można było dłużej ukrywać prawdy.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:18]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Nie twierdz

ę, że projekt obrony Mogul nigdy nie istniał. Nie twierdzę też, że balon rządowy się nie

rozbi

ł. Istnieje jednak duża różnica pomiędzy nie wiem jak skomplikowanym balonem a obcym

statkiem kosmicznym z

żywymi czy martwymi istotami pozaziemskimi. Nie jest możliwe aby ktoś

pomyli

ł przypominającego człowieka ET z fragmentem balonu.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-24.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:18]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 25: PRZYSZŁE ŚRODOWISKO NA ZIEMI

Niemal w ka

żdej poważnej dyskusji na temat istot pozaziemskich, pojawia się temat zniszczenia

środowiska ziemskiego przez ludzi. Jest to główna cecha pochodzących od ET informacji w
Porwaniu Johna Macka (1994). Jest to równie

ż jeden z powodów, dla których zdecydowałem się

dokona

ć teleobserwacji.

Kilka lat wstecz paru teleobserwatorów wzi

ęło udział w prywatnie sponsorowanym przedsięwzięciu,

które bada

ło długofalowy wpływ na nasze życie powiększającej się dziury ozonowej. W trakcie

przedsi

ęwzięcia, teleobserwatorzy byli świadkami radykalnej przemiany życia na planecie oraz

wydatnego zmniejszenia populacji ludzkiej. Donosili równie

ż o dużych kopułach, ulokowanych w

środowiskach pustynnych, które chroniły pozostałych przy życiu przedstawicieli Homo sapiens.
Szczegó

ły projektu nadal są utajnione, a jego fundatorzy nie udostępnili ich opinii publicznej.

Wzmiankuj

ę o tym, by Czytelnicy zrozumieli pobudki, jakie popychały nas do badania długofalowej

przysz

łości naszego środowiska;

Jak zwykle w przypadku danych Typu 4, nie otrzyma

łem z góry żadnej wskazówki. Nie wiedziałem,

że celem sesji jest przyszły ekosystem naszej planety.

Data: 28 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 6121/6026

Dane wst

ępne wskazywały, że cel związany jest z ruchem i sztucznymi budowlami.

C.B.: “Widzę kolory czarny i biały. Powierzchnia przypomina chodnik. Wahania temperatur: od
ch

łodu do mrozu. Czuję jakby smak smoły i zapach spalenizny. Słyszę też odgłosy ognia. Moje

wst

ępne odczucia krążą wokół energii i szybkiego ruchu. Muszę to zapisać jako wrażenie

estetyczne: nie podoba mi si

ę atmosfera tego miejsca. Na AOL zapisuję 'atmosfera śmierci'".

MONITOR: “Faza 3".
C.B.: “Robię rysunek. Mam dwie ukośne strzałki biegnące ostro w dół do czegoś okrągłego lub w
kszta

łcie elipsy. Na AOL odbieram 'koniec Ziemi'".

MONITOR: “Zapisz to jako AOL i przejdź do Fazy 4".
C.B.: “W porządku. Na początek, badam strzałki z Fazy 3. Mam coś w matrycy Fazy 4. To coś jest
szybkie, b

łyszczące, szare, jakby ze stal»?^W konstrukcji znajdują się jakieś istoty, pomieszczenia.

Wygl

ąda to na zbiornik. Gwałtownie uderza w powierzchnię. Zaraz po zderzeniu następuje pożar.

Istoty prze

żyły, ale cierpią".

MONITOR: “Przejdź do Fazy 6 i zbuduj wykres czasu. Nanieś na nim bieżący czas, a potem
zaznacz wydarzenie, które widzisz. Przy u

życiu metody przyrostu oszacuj różnicę czasu".

D

ługa przerwa.

C.B.: “Wydarzenie nastąpi za około 290 lat od chwili obecnej".
Monitor ka

że mi się przenieść do okresu, który stanowi jedną czwartą drogi między teraźniejszością

a czasem wydarzenia. Zaznaczamy to jako punkt A na linii czasu. Potem daje mi kolejne polecenie
przemieszczenia; tym razem do czasu wydarzenia, w miejsce znajduj

ące się nad celem, co pozwoli

mi opisa

ć wrażenia zmysłowe.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

“To miejsce śmierdzi. Teraz jest inaczej. Naprawdę odbieram silny sygnał AOL, że to Los Angeles.
Jest bardzo zanieczyszczone, czu

ć smak spalenizny, słychać dźwięki silników, klaksonów, hałas

miejski. To

środowisko miejskie, które niczym pajęczyna cały czas się rozrasta. Mam odczucie

wielkiego marnotrawstwa."

MONITOR: “Przesuń się dalej na linii czasu, do połowy drogi między czasem tej sesji a czasem
kryzysu. Zaznacz to jako punkt B. Wra

żenia zmysłowe z tego punktu wrzuć do matrycy".

C.B.: “Powierzchnia przypomina błoto, jest czarna. Temperatury dość wysokie: od ciepła do
gor

ąca. Czuję smak spalenizny i amoniaku. Śmierdzi tu jak w piekle. Nie widzę oznak życia. To

opuszczone, wymar

łe miejsce".

MONITOR: “Wróć do punktu A na linii czasu i skup się na pięciu głównych przyczynach zmiany,
która nast

ąpi od czasu obecnego do punktu A. Wykonaj to tak szybko, jak tylko potrafisz. Utrzymaj

tempo".

C.B.: “W porządku. Skupiam się na pierwszej przyczynie. Wnioskuję, że to Los Angeles; w każdym
razie jest to na pewno miejsce na Ziemi. Widz

ę dużo ludzi, ruch. To bardzo ruchliwe miasto. Teraz

przyczyna numer dwa. Jest za du

żo ludzi – system nie może temu podołać. Występują problemy

zdrowotne, wysoki poziom zachorowa

ń; choroby rozwinęły się wskutek zanieczyszczeń, ludzie

cierpi

ą na całkiem nowe schorzenia. Przyczyna numer trzy: problem z żywnością. Wygląda na to,

że nie ma wystarczająco dużo surowców, żeby wyżywić ludzi i zapewnić im mieszkania. Przyczyna
numer cztery: problem promieniowania. Ro

śliny i zwierzęta nie rozwijają się prawidłowo. Wiele

miejsc zamienia si

ę w pustynie. Szerzy się niszczenie drzew, glonów, planktonu, ryb, całego

łańcucha pokarmowego. Przyczyna numer pięć: problemy z energią. Stwarza to sytuację
przypominaj

ącą 'paragraf 22'. Im gorsze są inne problemy, tym więcej potrzeba energii do ich

rozwi

ązania, co z kolei stwarza dalsze problemy. Największy problem stanowi ludzka pogarda dla

ka

żdej innej formy życia, innej niż własna. Wszędzie załamuje się ekosystem, a ludzie nadal

próbuj

ą podtrzymać wadliwy układ".

MONITOR: “Spróbuj zlokalizować jakieś sanktuarium, które może istnieć w punkcie A na linii
czasu".

Od razu czuj

ę silny zryw w kierunku nowego sygnału.

C.B.: “Widzę kolor beżowy, cementową powierzchnię. Temperatury są zróżnicowane: od chłodu do
ciep

ła, słyszę odgłos furkotania. Co do wymiarów, to występują kształty kwadratowe, kanciaste i

bardzo du

że".

Nast

ępnie monitor poleca mi przenieść się do miejsca położonego tysiąc stóp nad sanktuarium. Z

tej perspektywy robi

ę szkic jakiejś ogrodzonej murem budowli czy kompleksu. Wydaje się on

rozci

ągać głęboko pod ziemią i łączyć z licznymi tunelami. Konstrukcja ta ma jakby pokrywę.

Przechodz

ę następnie do wyszczególniającej fazy SRV i zaczynam wrzucać dane szczegółowe.

“To bardzo złożona konstrukcja. Sprawia wrażenie świeżo zbudowanego podziemnego miasta. Jest
otoczona murem. Mur s

łuży do ochrony mieszkańców przed najeźdźcami. Na linii sygnału AOL

mam scenariusz Szalonego Maksa. Zapisuj

ę to. Miejsce to wybudowano w celu ochrony

mieszka

ńców przed włóczącymi się gangami."

“Zauważam u siebie dziwną reakcję. Czuję, że w jakiś sposób nie podoba mi się ten plan. Zapiszę
to jako wra

żenie estetyczne. Idę dalej... O tym, kto zamieszkał w budowli, zdecydowała elita.

Wygl

ąda na to, że Szarzy mieli swój udział w planie budowli i / lub wyborze mieszkańców.

Rozwa

żali kwestię z genetycznego punktu widzenia. Z kolei ludzie decydowali, kto ma żyć w

sanktuarium. Inni, na zewn

ątrz, zdani na samych siebie musieli sobie jakoś radzić."

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

W tym momencie mój monitor musia

ł zakończyć sesję, gdyż wzywały go jego własne sprawy.

Powiedzia

ł mi, że celem był “Ekosystem Ziemi w bliskiej przyszłości". Ponieważ jednak osiągnąłem

ju

ż stan bilokacji, postanowiłem kontynuować sesję solo. Pozostałe dane dotyczące celu zostały

zebrane w warunkach sesji solo.

Powróci

łem do kompleksu, który znalazłem w punkcie A na linii czasu. Stwierdziłem, że

wybudowano go niedawno. Zosta

ł wzniesiony, by umożliwić długofalowe przetrwanie wybranej

grupie ludzi. W zwi

ązku z tym ogarnęło mnie przykre uczucie kontroli sprawowanej przez elitę. To,

że jednych wybrano, a drugich nie, prawdopodobnie było związane z zamożnością i wpływami tych
pierwszych.

Wróci

łem do swego początkowego szkicu strzałek i do elipsy, wskazującej na jakąś katastrofę.

Musia

łem się dowiedzieć, co działo się w tym punkcie czasu – sam fakt, że odkryła go moja

nie

świadomość, świadczył o tym, że był on ważny.

Badaj

ąc kształt elipsy, który pojawił się w szkicu Fazy 3, odkryłem pomieszczenia i salę

dowodzenia. Niektórzy mieszka

ńcy nosili mundury, była tam też broń i jakieś bunkry.

Badaj

ąc dwie ukośne strzałki skierowane na elipsę, natknąłem się na pojazd, właściwie statek

kosmiczny, znajduj

ący się na torze kolizyjnym z salą dowodzenia. Wewnątrz pojazdu panowała

atmosfera desperacji.

Przemieszczaj

ąc się z powrotem do kompleksu w punkcie kryzysu, stwierdziłem, że urządzenie

by

ło stare, a ludność rozważała wyjście na powierzchnię planety. Strzałki w kierunku elipsy nie

oznacza

ły ataku, lecz nieudaną próbę lądowania. Nie było żadnego poczucia wrogości. Katastrofa

mia

ła miejsce na górze lub w pobliżu kompleksu. Załoga statku pochodziła z grupy w kompleksie.

Punkt katastrofy na wykresie czasu (za 290 lat od teraz, czyli 1994 roku) to moment wyj

ścia

mieszka

ńców sanktuarium na powierzchnię planety. Skupiłem się na misji statku przed próbą

l

ądowania i stwierdziłem, że członkowie załogi zajmowali się obserwacją stanu biosfery planety. Z

orbitalnego statku dokonywali pomiarów warunków powierzchniowych, odczytów atmosferycznych,
poziomu napromieniowania i czysto

ści wód. Najwyraźniej kraksa nie zniszczyła kompleksu w

powa

żnym stopniu. Przemieszczając się nieco w czasie do przodu, zauważyłem, że kompleks

zosta

ł nie zmieniony, a mieszkańcy zajęci byli zwykłymi, codziennymi sprawami.

Komentarz

Sesja ta mia

ła dla mnie ogromne znaczenie. Pół godziny później odpoczywałem na łóżku, będąc

jeszcze w stanie lekkiej bilokacji. Mia

łem wrażenie, że Marsjanie i Szarzy nauczą nas jak przetrwać

pod ziemi

ą. Ale faktycznie żyć pod ziemią będziemy z Marsjanami.

Implikacje tej sesji, je

śli chodzi o mój pogląd na ewolucję ludzkości, były ogromne. Wydaje się, że

naprawd

ę zmierzamy ku ciężkim czasom. Wykorzystując metodę przyrostu w SRV, mogę

oszacowa

ć, że punkt A na linii czasu nastąpi za około siedemdziesiąt dwa lata. Oznaczałoby to, że

oko

ło roku 2065 sytuacja pogorszy się do tego stopnia, że konieczne okaże się zbudowanie

sanktuarium. W kolejnym stuleciu nast

ąpi seria katastrof, jedna po drugiej. Do 2150 roku zapanuje

chaos. Nie wiem, co ostatecznie zmniejszy liczb

ę ludności; najpewniej wojna, choroby i głód. Ale

wydaje si

ę jasne, że populacja ludzka nie utrzyma się na swoim obecnym wysokim poziomie. Za

trzysta lat ludzie ponownie pojawi

ą się na powierzchni Ziemi, żeby rozpocząć odbudowę biosfery.

Niektórzy teleobserwatorzy widzieli Szarych, jak zbierali du

żą i być może kompletną kolekcję

próbek biologicznych z ca

łej planety. Mogę się jedynie domyślać i mieć nadzieję, że materiał ten

zostanie wykorzystany do wskrzeszenia

życia na całym globie.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Ciekawe czy d

ługi okres życia pod ziemią przyzwyczai ludzi do tego typu środowiska mieszkalnego.

Robert Monroe donosi,

że podczas jednej ze swoich wędrówek poza ciało widział ludzi (a dotyczy

to okresu za tysi

ąc lat) nie mieszkających na powierzchni Ziemi (Monroe 1994 i 1985). Według

relacji Monroe'a, mieszkali oni w podziemiu, odwiedzaj

ąc regularnie powierzchnię, gdzie istniało

pierwotne, naturalne

środowisko życia. W tej chwili nie wiem, na ile okaże się to prawdą. Nie

przeprowadza

łem jeszcze teleobserwacji w tak odległym czasie.

To smutne,

że ludzie będą musieli zapłacić taką cenę, zanim nauczą się cenić inne formy życia. Nie

zrozumcie mnie

źle. Jestem w pełni świadomy faktu, że ludzie są mocno zaniepokojeni sposobem

traktowania

środowiska. Niektórzy próbują aktywnie wpływać na bieg naszych spraw, żeby uniknąć

przysz

łości, która, jak intuicyjnie czują, nieuchronnie się zbliża. Ale takich wrażliwych ludzi jest

niewielu, a ich wysi

łki nie są wystarczające, zważywszy na zasięg zjawiska. Naprawdę, nie widzę

nic, co mog

łoby zmienić nieszczęsną wizję naszej bliskiej przyszłości. Wydaje się, że ciężkie

do

świadczenia są przeznaczeniem naszej rasy, że jest ona skazana na zniszczenie swego świata

po to, by zrozumie

ć jego wartość.

Cudownie b

ędzie doczekać dnia, kiedy ludzie zapomną o chciwości i walkach w imię egoizmu, a

zaczn

ą poszukiwać innego sensu życia, który połączy nas z resztą stworzenia. Moment ten

zwiastowa

ć będzie jaśniejszą przyszłość naszego gatunku. Z pewnością nie ominie nas cierpienie,

ale zmiana zbiorowej

świadomości, jaka się dzięki temu dokona, doprowadzi nas do lepszej

egzystencji, wype

łnionej sensem istnienia wszelkiego życia. Przynajmniej taką mam nadzieję.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-25.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:27]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 26: ORGANIZACJA SZARYCH W RAMACH FEDERACJI

Jak uka

że to niniejszy rozdział, Szarzy mają złożoną strukturę organizacyjną. Jestem socjologiem i

analiza jakiejkolwiek grupy jednostek z punktu widzenia ich zbiorowych dzia

łań nie jest mi obca. Typowe

problemy socjologiczne dotycz

ą istot, które porozumiewają się za pomocą telefonu, gazet, telewizji i

radia. Rz

ądzenie w takich okolicznościach jest stosunkowo proste. Społeczeństwo tworzy pewną

instytucj

ę, taką jak parlament, która uznaje się za ciało rządzące, a socjolog pragnący badać takie

spo

łeczeństwo rozpoczyna swe zadanie od obserwacji rządu. Zbiera dane przez normalne kanały

komunikacyjne, takie jak publikacje i wywiady z przywódcami rz

ądu, a potem bada też analizy

g

łosowania ludności.

W przypadku Szarych sytuacja nie jest jednak tak prosta. Poniewa

ż nie wiedziałem za bardzo, od czego

zacz

ąć, postanowiłem dodać do naszej listy ogólny cel, mający pomóc w rozpoznaniu podstawowych

aspektów organizacji spo

łeczeństwa Szarych. Cel ten brzmiał “Szarzy / obecna organizacja rządów". Nie

mia

łem żadnych oczekiwań i nie wiedziałem, jak zacząć analizę otrzymanych danych. Na szczęście, a

jest to charakterystyczna cecha teleobserwacji, moja nie

świadomość ułożyła materiał w taki sposób, że

ostatecznie nabra

ł on sensu również w moim świadomym umyśle.

Sesja ta by

ła monitorowana i jak zwykle w tego typu przypadkach nie otrzymałem żadnych wstępnych

informacji na temat celu. Przedstawione tu dane s

ą na tyle złożone, że Czytelnicy z łatwością

zrozumiej

ą, jak użyteczne jest monitorowanie w przypadku takich ogólnych celów. Podczas sesji

nie

świadomość przeniosła mnie do właściwego miejsca, ale do zebrania wszystkich potrzebnych

szczegó

łów, potrzebna okazała się pomoc monitora, który w prowadzenie mnie włożył sporo wysiłku.

Data: 30 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 1443/7114

Dane wst

ępne od razu wskazywały, że cel znajduje się w innym czasie lub wymiarze. Z celem związane

by

ło niebieskie i białe światło, a także pojęcie ekspansywności i nieskończoności.

W szkicu Fazy 3 rysuj

ę światło. Wydaje mi się, że jestem w pobliżu kwatery głównej Federacji. Dostaję

polecenie wykonania operacji przemieszczenia, która przenosi mnie do

środka celu. Przechodzę do

Fazy 4.

C.B.: “Jestem w dużej budowli i wszystko wydaje się znajome. Odbieram silne AOL linii sygnału, że to
kwatera g

łówna Federacji. Jestem teraz wewnątrz budynku".

“Stoję przed wyglądającym na Buddę Szarym, z którym miałem wcześniej do czynienia. On z cala
pewno

ścią wie, że tutaj jestem."

MONITOR: “Skup się na związku między Federacją a Szarymi".
C.B.: “Mówi mi, że nie powinienem tak bardzo wątpić w to, co mówią Szarzy. Wydaje się być
szcz

ęśliwy, ale również nieco rozdrażniony naszym powolnym postępem". W tym momencie wyrażam

swoj

ą irytację. Uważam, że posuwam się całkiem szybko, zważywszy na moje inne obowiązki. Wygląda

na to,

że ..Budda" nie zwraca uwagi na mój wybuch.

MONITOR: “Skup się na formacji władzy".
C.B.: “W porządku. Szarzy są członkami Federacji. Faktycznie cieszą się dużym respektem. Cała
Federacja zaanga

żowana jest obecnie w akcję pomocy Szarym. Z nawiązką spłacili swoje długi.

Zas

ługują na szansę. Ogromnie pomogli ludziom, zarówno teraz, w niezmiernie ważnej kwestii ewolucji

duchowej, jak i w przesz

łości. To bardzo dobrze zachowujący się gatunek, który ewoluuje na pięknych i

jeszcze bardziej warto

ściowych członków i przywódców Federacji".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:32]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Przechodz

ę do Fazy 6 SRV.

“Ten stary mądry Szary, z który pracowałem wcześniej, właśnie włączył się do rozmowy."
Stosuj

ę zaawansowaną technikę SRV, w której badam strukturę organizacji Szarych względem

Federacji (zobacz rysunek 1.). Na szkicu przedstawiam struktur

ę rządów trzech oddzielnych grup

Szarych, wszystkie w relacji do Federacji. Górne szczeble owych trzech grup Szarych to w

ładze,

odpowiednio reprezentuj

ące swoje populacje. Ogólnie, Szarych, którzy obecnie mają do czynienia z

lud

źmi, można sklasyfikować jako prymitywnych, nowoczesnych i rozwiniętych. Każda grupa

wspó

łpracuje z Federacją niezależnie od dwóch pozostałych.

Rysunek 1 Struktura organizacji Szarych, w ramach Federacji

“Odnoszę wrażenie, że jest jeszcze parę mniejszych grup renegatów, które w przeciwieństwie do trzech
du

żych grup Szarych, nie pracują z Federacją."

“Wydaje mi się również, że te trzy podstawowe grupy Szarych oddzielają poziomy ewolucyjne. To
znaczy s

ą to ci sami Szarzy, ale pochodzą z różnych punktów w czasie. Jednak wszystkie trzy populacje

dzia

łają symultanicznie tutaj, na Ziemi."

MONITOR: “Courtney, zbadaj populację Szarych oznaczoną numerem jeden".
C.B.: “O rany! To na pewno jest AI (wrażenie estetyczne)! Pozwól, że zapiszę to w matrycy. W tej
kategorii mie

ści się największa liczba Szarych. Są stosunkowo prymitywni. Mają duże oczy i odczuwają

bardzo powierzchowne emocje. Odznaczaj

ą się mentalnością mrówek. Obsługują bardzo duże statki i

bardzo niewielu z nich pozostaje we w

łasnym świecie".

MONITOR: “Zbadaj rządy w tej populacji".
C.B.: “Właściwie mają rządy hierarchiczne. Postrzegam tu wyższych i niższych rangą".
MONITOR: “Zbadaj populację numer dwa".
C.B.: “Tych też jest bardzo dużo. Różnią się fizycznie od pierwszej grupy. Ci Szarzy czasami pracują z
lud

źmi i innymi stworzeniami, czego nie można powiedzieć o grupie pierwszej".

MONITOR: “Zbadaj ich sposób rządzenia".
C.B.: “Rządy są 'pełniejsze' niż w przypadku pierwszej grupy. We wszystkich sprawach istnieje
porozumienie telepatyczne. Osi

ąga się consensus. Nadal nie ma pojęcia indywidualnych opinii,

wymagaj

ących głosowania. Jednak i tu występuje hierarchia, tak jak w grupie numer jeden".

MONITOR: “Zbadaj populację Szarych numer trzy".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:32]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Jest ich wielu, ale nie tak dużo jak w pierwszej czy drugiej grupie. Od innych grup różnią się
tak

że pod względem charakteru. Zdobyli bądź odzyskali pewną elastyczność emocjonalną. Nie są tacy

jak ludzie, ale bardzo im bliscy".

MONITOR: “Zbadaj rządy tej populacji".
C.B.: “Ich indywidualność jest na tyle rozwinięta, iż mają zróżnicowane opinie i ciekawe osobowości.
G

łosują w pewien telepatyczny sposób, ale ogólne tendencje zmierzają do consensusu".

MONITOR: “Zbadaj obowiązki i wymogi członkostwa Federacji w przypadku pierwszej populacji
Szarych".

C.B.: “Postarali się o członkostwo. Najpierw nadano im status tymczasowy. Pracowali przez bardzo
d

ługi czas, pomagając w wielu akcjach. Zwrócili się o pomoc w swoim własnym przedsięwzięciu. Zaczęli

od obserwacji innych, bardziej rozwini

ętych gatunków Federacji. Zobaczyli możliwość uzyskania

zdolno

ści, umiejętności i potencjalnego rozwoju, jakimi cieszą się inne istoty. Ale pragnęli czegoś

wyj

ątkowego. Cenią się i czują, że pewna korekta genów pomoże im stworzyć biologiczną maszynę,

która oka

że się przydatna tak dla nich samych, jak i dla innych. Federacja zgodziła się na ich plan. Na

g

łówny bank genów wybrano Ziemię".

W tym momencie mój monitor musia

ł zakończyć sesję i zająć się innymi sprawami. Ponieważ

znajdowa

łem się już w stanie bilokacji, postanowiłem kontynuować sesję solo.

Wróci

łem przed oblicze gościa z Federacji, który przypominał Buddę i próbowałem uzyskać informacje

dotycz

ące struktury rządów Federacji. Powiedział mi, że to skomplikowana organizacja. Odbywają się

realne fizyczne spotkania. Nie takie jak w przypadku Narodów Zjednoczonych na Ziemi. Nie jest to silna
w

ładza centralna, lecz zorganizowana współpraca gatunków, światów, grup itd... Wpływy Federacji nie

si

ęgają całej galaktyki. Istnieją inne organizacje galaktyczne, ale kontakt z nimi jest ograniczony.

Sytuacja przypomina t

ę znaną ze Star Trek: następne pokolenie.

Federacja powoli si

ę rozwija. Członkowie Federacji pragną, by w jej szeregach znaleźli się Ziemianie.

Taki jest cel.

Żeby tak się jednak stało. Ziemia musi mieć światowy rząd. Jest to najważniejsze kryterium

cz

łonkostwa w Federacji. Federacja nie chce mieć do czynienia z planetarnymi odłamami. Jest to wbrew

zasadom Federacji, chyba

że owe odłamy – tak jak u Szarych – istnieją w różnym czasie.

Chcia

łem teraz dowiedzieć się czegoś na temat przywództwa. Szary o wyglądzie Buddy powiedział mi,

że sytuacja jest nagląca. Wykształceni ludzie muszą nauczać na temat Federacji. Już niedługo
wydarzenia na Ziemi potocz

ą się w szybkim tempie. Podstawowe więzi z Federacją należy zadzierzgnąć

teraz, tak by mo

żna było utrzymać kontakt w latach walki, śmierci i chaosu. Zostałem z naciskiem

poinformowany,

że Federacja nie rozwiąże naszych problemów, ale udzieli nam rady, jeśli o nią

poprosimy.

Id

ąc dalej za sygnałem zrozumiałem wyraźnie, że musimy wkrótce ubiegać się o członkostwo w

Federacji. Starania mo

żna zacząć na wiele sposobów. Światowy rząd musi po prostu podjąć w myśli

decyzj

ę, że chce członkostwa w Federacji, a Federacja zajmie się całą resztą. Federacja zacznie wtedy

dzia

łać otwarcie.

Podzi

ękowałem podobnemu do Buddy Szaremu i zakończyłem sesję.

źniej tego dnia zadzwoniłem do mojego monitora i dowiedziałem się, że celem byli “Szarzy / obecna

organizacja rz

ądowa".

Komentarz

Kluczem do zrozumienia spo

łecznej struktury Szarych jest uznanie faktu, że w subprzestrzeni nie ma

czasu linearnego. Czas linearny stanowi jedn

ą z wielu postaci naszej egzystencji we wszechświecie

fizycznym. Ale ma on sens tylko w obr

ębie struktury fizycznej. Rozległa teleobserwacja, praktykowana

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:32]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

na przestrzeni lat przez wielu teleobserwatorów pokaza

ła, że czas linearny nie istnieje poza światem

fizycznym. Wszystkie wydarzenia tocz

ą się jednocześnie. Koncepcja taka jest dla większości z nas

trudna do przyj

ęcia, bowiem na Ziemi czas ma charakter ciągły.

Teleobserwatorzy mog

ą przenikać czas równie łatwo jak przestrzeń, a obserwowanie wydarzeń w

żnych punktach czasowych daje odczucie faktycznego bycia w danym miejscu i w danym czasie. W

rzeczywisto

ści teleobserwator może się stać częścią wydarzenia, zaś inny teleobserwator oglądający to

samo wydarzenie, mo

że dostrzegać subprzestrzenną postać pierwszego teleobserwatora, bowiem on

równie

ż ogląda to wydarzenie.

Wiemy teraz,

że Szarzy od dawna dysponują technicznymi możliwościami przemieszczania w czasie

swych statków oraz cia

ł. Nie rozumiem jak się to odbywa, ale możliwe, że chodzi o tymczasowe

przesuni

ęcie obecności z przestrzeni fizycznej do subprzestrzeni, wykonanie ruchu zarówno w czasie

jak i w przestrzeni, i ostateczne pojawienie si

ę w nowym czasie i miejscu fizycznego wszechświata.

Teleobserwatorzy nie dysponuj

ą żadnymi danymi, które sugerowałyby, że ET mają zdolności

pokonywania ogranicze

ń prędkością światła w fizycznym wszechświecie bez uprzedniego opuszczenia

tego ostatniego. Zatem, z czysto fizycznej perspektywy, napotykaj

ą na te same relatywistyczne prawa

co my.

Poniewa

ż społeczeństwo Szarych, rozumiane w sposób linearny, ma techniczne możliwości poruszania

si

ę w czasie, nie jest pozbawiona sensu teoria, iż odwiedzają nas grupy Szarych z różnych przedziałów

czasowych. Co jest jednak najbardziej interesuj

ące to to, że ewolucja czy oddzielenie w czasie wydaje

si

ę działać na istoty fizyczne podobnie jak oddzielenie geograficzne. Wygląda na to, że stosunkowo

prymitywni Szarzy nie s

ą zachwyceni współpracą z Szarymi nowoczesnymi, a żadna z dwu

wcze

śniejszych grup Szarych nie współpracuje z grupą rozwiniętą. Generalnie, trzy poziomy Szarych

przypominaj

ą do złudzenia różne narodowości pośród ludzi. Często stwierdzamy, że nasze wspólne

do

świadczenia narodowe pozostają niezrozumiałe dla innych nacji. Występują różnice językowe i

zwyczajowe, a czasami po prostu inaczej patrzymy na

świat niż bliźni po drugiej stronie granicy.

Podobnie Szarzy z jednego czasu nie rozumiej

ą w pełni Szarych z innego okresu, a kiedy spotykają się

w tym samym punkcie czasowym, tak jak obecnie na Ziemi, zachowuj

ą między sobą dystans.

Spróbuj

ę osadzić to zjawisko w szerszej perspektywie, która przyda naszej dyskusji nieco jasności.

Teleobserwatorzy wiedz

ą obecnie, że Ziemię odwiedzają też inni goście. Są to prawdopodobnie ludzie z

przysz

łości, którzy również posiedli techniczne możliwości podróżowania w czasie. Zatem jest całkiem

mo

żliwe, że żyjący teraz ludzie mogą być świadkami lotu statku, pilotowanego przez późniejszą wersję

samych siebie. Gdyby taki statek mia

ł wylądować na moim podwórku, a z jego luku miałaby się wyłonić

moja przysz

ła jaźń, nie jestem pewien, czy wiedziałbym, co robić. W zależności od tego, z jak dalekiej

przysz

łości pochodziłaby moja przyszła jaźń, nie wiem, na ile dobrze bym się czuł, obcując z nim lub nią.

Nie ulega w

ątpliwości, że należy przeprowadzić więcej badań na tym polu. Powoli zaczynamy sobie

u

świadamiać, jak złożone są nasze kontakty z Szarymi i z Federacją. Musimy teraz poszerzyć swą

wiedz

ę na temat kultur oddzielonych od nas nie tylko przestrzenią, ale i czasem. Zrozumienie czasowej

symultaniczno

ści kontaktów galaktycznych może okazać się naszym największym wyzwaniem

intelektualnym.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-26.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:32]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 27: BUDDA

We wczesnym okresie naszych bada

ń nad zagadką ET, w tym samym czasie, kiedy

zaproponowa

łem mojemu monitorowi przeprowadzenie przy pomocy SRV wywiadu z Jezusem,

postanowili

śmy dołączyć do listy celów Guru Deva i Buddę. Sam Budda był mi nie znany. Prawdę

mówi

ąc, chciałem go wpisać na listę, ponieważ interesowały mnie rozmowy z największymi

przywódcami duchowymi. Nie znaczy to jednak,

że cokolwiek o nim wiedziałem. Chociaż

przeczyta

łem kilka książek na temat Buddy i buddyzmu, nie oświeciły mnie one w kwestii roli, jaką

odegra

ł on na Ziemi. Mówiąc krótko, był mi nie znany i chciałem mieć go na liście celów jedynie z

uwagi na Jego reputacj

ę wybitnego przywódcy duchowego. (Czuję się nieco zażenowany tym, że

moje pierwotne pobudki by

ły tak płytkie.)

Budda nie wydawa

ł się jednak urażony moim brakiem wiedzy co do jego osoby. Co więcej, z tego

co wiem, wielu buddystów mo

że uznać, iż mój kontakt z nim nie był przypadkowy. W moim

rozumieniu zawsze stanowi

ł on jakąś tajemniczą osobę. W trakcie sesji, którą przedstawiam w

niniejszym rozdziale, pozostaje tak

ą osobą, lecz jednocześnie uczy o znaczeniu istnienia więcej,

ni

ż mógłbym nauczyć się sam w ciągu całego swego życia. Słowem sesja SRV, na której oparty

jest ten rozdzia

ł, była najpiękniejszym doświadczeniem, jakiego doznałem w czasie teleobserwacji.

By

ła to sesja w ciemno. Jak Czytelnicy zauważą, mój monitor był na początku nieco zaskoczony.

Budda to prawdziwy mistrz. Byli

śmy kompletnie nie przygotowani na to, co wydarzyło się pewnej

letniej nocy w Michigan.

Data: 30 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 1842/3355

Dane wst

ępne wskazywały, że cel znajduje się w miejscu bardzo gorącym.

C.B.: “Widzę kolory: czarny, biały i beżowy. Cokolwiek to jest, wydaje się płaskie, szerokie, okrągłe
i bardzo rozleg

łe". Rysuję prosty szkic w Fazie 3, na który składa się duży owal. “Przechodzę do

Fazy Czwartej. Mam czer

ń i biel, gorąco i zimno, dużo kontrastu w świetle i temperaturze. To jest

okr

ągłe, szybkie, energiczne, a teraz dostrzegam, że wiruje. Czuję jakąś spaleniznę, jakby dym. Ale

ten dym jest w wirze. To mo

że być coś innego niż dym, ale to jest w wirze. Przynajmniej tak to

odbieram."

MONITOR: “Skup się na wirze i na tym, co jest w środku".
C.B.: “W porządku. O RANY! Jakie wrażenie estetyczne! Odbieram coś, o czym słyszałem dawno
temu

– rozszerzanie się świadomości Buddy do wielkich rozmiarów, a potem gwałtowne jej

kurczenie si

ę do rozmiarów molekuł. Czuję, że moja świadomość naprawdę się rozszerza., to

znaczy jest rozci

ągnięta tak, jak świadomość Buddy. Odbieram też bardzo silną energię".

“Mam wrażenie, że znajduję się na bardzo dużym obszarze, prawie tak dużym jak galaktyka, a
dooko

ła wirują jakieś małe cząstki. Czuję się jakbym był rozciągnięty, ale nie jest to niewygodne.

Odnosz

ę wrażenie, że ten obraz dany mi jest po to, żebym coś zrozumiał. Doznaję również czegoś

na kszta

łt alegorycznego AOL. Mam wstępny obraz Szarego z kwatery głównej Federacji, który

przypomina

ł Buddę. Obecna sytuacja przypomina mi, jak wniknąłem w jego umysł, a on pokazał mi

obraz galaktyki."

“Ale to obecne odczucie nie dotyczy galaktyki. To bardzo dziwne. Wiąże się raczej ze stwarzaniem.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:35]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Nie ma jeszcze

życia. Obecna jest istota życia, ale samo życie jeszcze się nie pojawiło. Nastąpi to

wkrótce."

“Co mam teraz robić?"

MONITOR: “Sam nie wiem. Masz jakiś pomysł"
C.B.: “Zapytam mojej nieświadomości. Skupię się na pojęciu sugestii w matrycy".
MONITOR: “Idź za głosem intuicji. Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy".
C.B.: “Chyba należałoby skupić się na Boga. Tak zrobię. Poczekaj... Odnoszę teraz wrażenie, że
id

ę do osobistości, którą znam, do Jezusa. Kieruję nieświadomość na Jezusa. W porządku. Mam

Jezusa. Skupiam si

ę na tym, gdzie się obecnie znajduje".

“Sygnał jest wyraźny. Jestem w punkcie, w którym zaczęło się życie. Spróbuję się dowiedzieć,
dlaczego tu jestem."

“Poinformowano mnie, że muszę poznać pierwotną przyczynę życia. To bardzo silny sygnał.
Skupiam si

ę teraz na pytaniu, co powinienem robić."

“Jezus mówi mi, że powinienem się wyzwolić. Powinienem wejść w wir. Dobrze, że cię poznałem,
bracie. Wchodz

ę do środka."

“O Boże. Co za wrażenie estetyczne! Jestem teraz w środku. Bóg spędził całą wieczność w
samotno

ści. Jego ewolucja sięgnęła takiego pułapu, w którym nie mógł już znieść odosobnienia.

Ostatni

ą deską ratunku było stworzyć siebie na nowo, zapoczątkowując tym samym tworzenie

nowych bogów, nowych w

łasnych jaźni, istot, które by o Niego dbały i o które On by się troszczył.

Kocha nas, poniewa

ż przerwaliśmy jego samotność, której wprost nie sposób opisać słowami."

“Temu, co stworzył nigdy nie pozwoli zginąć, gdyż wróciłby tym samym do swojej przeszłości, a to
oznacza wi

ęzienie. Przyszłość jest skazana na wieczną ekspansję."

“O rany. To zwala z nóg! Właśnie doświadczyłem gwałtownego przemieszczenia. Są tu galaktyki,
niesko

ńczona różnorodność, wszystko się rozszerza. Panuje ogromna radość, radość w nowym

istnieniu Boga. Wielka rado

ść!"

“Pytam teraz, czy jeszcze coś powinienem wiedzieć. Jestem wstrząśnięty. Nie wiem, czy
powinienem kontynuowa

ć."

“Jezus mówi mi, że to koniec. Mogę teraz odpocząć. Żegna się. Dokąd mnie posłałeś tym razem?"
MONITOR: ,“Courtney, to nie ja cię posłałem. Celem był Budda".
C.B.: “Budda?!"
Zaraz po zako

ńczeniu monitorowanej sesji, kontynuowałem krótką sesję solo. Skupiłem się na

facecie z Federacji, który przypomina

ł Buddę. Odczuwałem bijące od niego ciepło.

Trzymaj

ąc się protokołów SRV, zapytałem go czy jest Buddą. Pozostawił to bez odpowiedzi.

Powiedzia

ł mi, że nie ma sensu udzielenie konkretnej odpowiedzi, bo każdy powinien odnaleźć go

sam na swój w

łasny sposób. Lecz mój świadomy umysł miał w tym względzie jasność. To był

Budda, a ja obcowa

łem z nim od dawna, zupełnie o tym nie wiedząc.

“Spytałem go, czy powinienem zamieścić o nim informację w swojej książce. Odparł, że sam
powinienem zdecydowa

ć. Włączyłem więc ten wątek, chociaż nigdy nie będę w stanie oddać

s

łowami błogości, jakiej doznałem w trakcie tamtej pamiętnej sesji.

Komentarz

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:35]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Budda nie chcia

ł powiedzieć mi wprost, kim Jest; chciał, bym doświadczył odpowiedzi na swoje

pytanie. Chocia

ż może się to wydać nieprawdopodobne, Budda zasiada w radzie Federacji, która

pomaga kontrolowa

ć sprawy ludzi na Ziemi. Do dnia dzisiejszego sprawuje nad nami pieczę.

Budda chcia

ł, żebym się sam wyzwolił, tak bym mógł się rozwijać i doświadczać esencji Boga, jaką

jest tworzenie i moment tworzenia. To ta intymna wiedza oparta na do

świadczeniu przekonała

mnie,

że Budda i mój nauczyciel / przyjaciel z Federacji to jedna i ta sama osoba. Dzięki niemu

u

świadomiłem sobie pewną ogólną zasadę: Objawienie się to infantylna droga do wiedzy. Drogą

dojrza

łą jest doświadczenie.

Najwyra

źniej Budda czuł, że muszę znać przyczynę samego życia. Przesłanie zawarte w tym

rozdziale stanowi odpowiednik przes

łania z rozdziału na temat Boga. Dowiedziałem się, że życie

istnieje, poniewa

ż Bóg pragnął je stworzyć, by w ten sposób zakończyć swą samotność. Poczucie

samotno

ści, jakiego doświadczyłem w trakcie tej sesji, było niewypowiedzianie głębokie i

przejmuj

ące; było to doznanie, którego nigdy wcześniej nie potrafiłbym sobie wyobrazić. Natomiast

rado

ść, jaką odczuwał Bóg, gdy stwarzał czas, materię fizyczną i nas przypominała najczystszą,

najbardziej cudown

ą radość, jaka może istnieć.

Teraz rozumiem, co znacz

ą słowa, że jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga. Nie oznacza to,

że Bóg ma ręce i stopy. Znaczy to, że odczuwa tak jak my odczuwamy, albo raczej my odczuwamy
tak jak On. Uczucie, bogata krew do

świadczenia, pochodzi od Boga. Teraz można zrozumieć,

dlaczego Szarzy tak bardzo chc

ą ewoluować, jeśli idzie o ich ciała fizyczne i mózgi – pragną

do

świadczać emocji, zwłaszcza miłości. Chcą posunąć się w kierunku swego ostatecznego

przeznaczenia

– zjednoczenia z Bogiem.

Na podstawie wszystkich moich do

świadczeń w teleobserwacji, mogę z całym przekonaniem

stwierdzi

ć, że Szarzy wiedzą dużo na temat faktycznej, “naukowej" struktury Boga. Ale wiedza to

nie wszystko. Ci sami Szarzy pragn

ą i potrzebują doświadczać Boga, a tego nie udało im się

jeszcze dokona

ć.

Jak

że inaczej patrzę teraz na ewolucyjne wysiłki Szarych, zmierzające do rozwoju. Mają technikę,

która jest cudem galaktyki, a jednak ich nie zadowala. Posiedli zdolno

ść przemieszczania się w

czasie i przestrzeni, ale podró

że te ich nie cieszą. Potrafią doskonale porozumiewać się za pomocą

telepatii, lecz od swoich umys

łów oczekują czegoś więcej. Mają wszystko, co wprawia nas w pełne

obawy zdumienie, a poruszyliby niebo i ziemi

ę, aby posiąść pewną naszą cząstkę. Oni znowu

pragn

ą czuć. A Bóg znowu pragnie czuć poprzez nich.

Teraz jest to dla mnie bardziej zrozumia

łe niż kiedykolwiek przedtem. My i wszelkie życie

zostali

śmy stworzeni jakby z ciała Boga. Ponieważ jesteśmy cząstkami Boga, doświadcza On życia

poprzez nas, a my do

świadczamy życia, bo taka jest natura Boga. Kiedyś bałem się, że pewnego

dnia Bóg zechce cofn

ąć się do swego pierwotnego stanu i że wtedy moja egzystencja

subprzestrzenna na zawsze si

ę skończy. Mój strach oparty był na przekonaniu, że nieskończoność

to wystarczaj

ąco długi czas, by mogło się wydarzyć dosłownie wszystko.

Teraz ju

ż się tego nie boję. Bóg nie cofnie się do punktu wyjścia, ponieważ wróciłby wtedy do swej

samotno

ści, którą cierpiał całą wieczność. Ponieważ ja nie chciałem tracić swego istnienia. Bóg

równie

ż tego nie chciał. Bóg nie wróciłby dobrowolnie do własnego piekła.

Przysz

łością Boga jest raczej wieczna ekspansja, ciągłe przejawianie swej złożoności poprzez

niesko

ńczoność. Bóg będzie rozwijał się w miarę jak my się rozwijamy i być może to stanowi

odpowied

ź na pytanie, dlaczego nas – ludzi pociąga bardziej rozwój niż stagnacja. Naturą Boga jest

rosn

ąć i rozszerzać się w swej ewolucji. Ponieważ jesteśmy stworzeni z Jego ciała, jest to również

udzia

łem naszej natury. Głęboko w naszej świadomości tkwi ten sam strach przed izolacją i

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:35]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

samotno

ścią, która jest przeciwieństwem wzrostu, kreacji i ekspansji. Jesteśmy, całkiem dosłownie,

wykapanymi dzie

ćmi Boga. Jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Postępujemy tak jak

On post

ępuje. Poszukujemy jeszcze nie znanych możliwości istnienia. W rzeczywistości, nasza

walka o przetrwanie jest walk

ą Boga o to, by być.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-27.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:35]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 28: KULTURA MARSJAN NA ZIEMI

Jako socjolog interesuj

ę się kulturą. Jedną z pierwszych rzeczy, o jakich wspomniałem mojemu

monitorowi, kiedy si

ę z nim poznałem, było to, że w moim przekonaniu teleobserwację mogliby

wykorzysta

ć socjolodzy do badania innych kultur. Odnosiłem wówczas wrażenie, że militarna

orientacja mojego nauczyciela zaw

ęziła nieco jego horyzonty. Wojskowi teleobserwatorzy wydawali

si

ę bardziej zainteresowani logistyką operacji ET – kto co pilotował, gdzie i jak – niż

spo

łeczeństwami, które te operacje przeprowadzały.

Kieruj

ąc się swymi naturalnymi zainteresowaniami socjologicznymi, jako jeden z pierwszych celów

na naszej li

ście umieściłem współczesną kulturę Marsjan. Chciałem się dowiedzieć, jak obecnie

wygl

ąda społeczeństwo Marsjan. Wiedzieliśmy, że Marsjanie pilotują statki kosmiczne, czyli

osi

ągnęli wysoki poziom rozwoju technicznego. Ale np. Stany Zjednoczone również dysponują

rozwini

ętą techniką, co jednak komuś z zewnątrz niewiele mówi na temat życia ludzi w miastach

Ameryki. Tak wi

ęc potrzebowałem więcej informacji. Pragnąłem też dowiedzieć się czegoś więcej

na temat zwyk

łych ludzi – kim są, gdzie mieszkają, co robią?

Pod koniec lipca 1994 roku, mój monitor wyznaczy

ł mi kulturę Marsjan jako cel. Oczywiście była to

sesja w ciemno. Chodzi

ło o to abym rozpoczął sesję bez przewodnika, nieświadomy tego, że cel

mia

ł cokolwiek wspólnego z kulturą Marsjan.

Po zako

ńczeniu tej sesji monitor powiedział mi, że inni pracujący z nim teleobserwatorzy

potwierdzili uzyskane przeze mnie dane. Nast

ępnie podał mi wiele szczegółów dotyczących

sposobu wspierania obserwowanych przeze mnie Marsjan i zako

ńczyliśmy sesję miłym

stwierdzeniem jak to dobrze wspó

łpracuje się ekspertowi logistyki z socjologiem.

Data: 31 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 4731/8279

Dane wst

ępne wskazywały, że z celem związany jest ruch i solidna sztuczna budowla.

C.B.: “Kolory szary i stalowy. Błyszczące powierzchnie. Panuje bardzo wysoka temperatura. Widzę
co

ś, co się szybko porusza; odbieram też pojęcie linearności – być może ruch – i silną energię".

W szkicu Fazy 3 rysuj

ę coś, co wygląda na szybko poruszający się statek ET. Przechodzę do Fazy

4, gdzie zbieram niewielk

ą, lecz wystarczającą liczbę danych potwierdzających, iż konstrukcja

znajduje si

ę na statku ET.

Wykonuj

ę operację przemieszczenia, w wyniku której trafiam pięćdziesiąt stóp powyżej punktu

docelowego statku.

“Pod sobą mam jakąś złożoną konstrukcję. Przeważają brązy i odcienie czerwiem. Powierzchnie są
zarówno g

ładkie, jak i chropowate. Ciepło. Czuję, że coś się pali; dym. Panuje tu dość duży hałas.

Je

śli chodzi o ogólne odczucia, to jest tu szeroko i płasko. Pode mną widać dużo krzywych linii."

Robi

ę nowy szkic Fazy 3. Wygląda to na kompleks jednopiętrowych domków, ulokowanych w

s

ąsiedztwie pustego obszaru.

“Przechodzę znowu do Fazy 4. Odnoszę wrażenie, że miejsce to jest jakieś surowe, a nawet
prymitywne. Jest tu du

żo istot, a z linii sygnału odbieram AOL wskazujące na starą wioskę z

dawnych czasów. Nie twierdz

ę jednak, że dzieje się to w przeszłości. Po prostu takie sprawia

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:50:40]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

wra

żenie. Budowle to domy mieszkalne o drewnopodobnej fakturze. Przybliżam się. Tak, to

stosunkowo prymitywne domy mieszkalne."

“Z samymi istotami wszystko wydaje się w porządku, to znaczy są spokojne. Życie toczy się tu
wolno i bez zak

łóceń – nie ma żadnego bezpośredniego zagrożenia."

“Z perspektywy, miejsce to wygląda na umiarkowanie duże miasto, zamieszkane przez
przypominaj

ące ludzi istoty. Jednak gdy przyjrzeć im się uważniej, widać, że nie są to zwykli ludzie.

Jest co

ś dziwnego – poczekaj... Oni są jakby niżsi, ale to nie wszystko."

Wykonuj

ę kolejną operację przemieszczenia, dzięki której jestem teraz na wysokości dwustu stóp

nad tym, co okazuje si

ę być miastem. Znowu wracam do Fazy 4, gdzie wchodzę do środka jednej z

budowli. Pozwalam, by nie

świadomość sama zadecydowała, do którego budynku mam wejść.

“Jestem teraz w dużym pokoju. Być może jest to budynek o jednym dużym pomieszczeniu.
Przynajmniej ten pokój dominuje nad ca

łą resztą. To jakiś magazyn. Przechowuje się tu drewniane

pud

ła. Pudła mają skoble. Badam jedno z nich. Czy mam zajrzeć do środka?"

MONITOR: “Spróbuj".
C.B.: “Są tu lekarstwa, przybory medyczne, tego typu rzeczy. Ktoś je tu przywiózł w ramach akcji
pomocy. Jest to co

ś w rodzaju amerykańskiego wsparcia dla Somalii". Monitor każe mi wrócić do

szkicu Fazy 3 i zbada

ć, co znajduje się we wnętrzach kilku innych jednostek mieszkalnych.

“W budynkach tych mieszkają ludzie, którzy wiodą bardzo proste życie. Mają rodziny, dzieci.
Gotuj

ą. Środki medyczne w pierwszej budowli pochodzą prawdopodobnie od bardziej rozwiniętej

kultury."

Przechodz

ę do Fazy 6, gdzie rysuję schematyczne wyobrażenie lotu pierwotnego statku ET od jego

startu do punktu przeznaczenia. Nast

ępnie podążam za statkiem z powrotem do punktu wyjścia.

“To bardzo nowoczesne urządzenie. Są tu jakieś istoty, które noszą mundury. Urządzenia
przypominaj

ą te, których używali ocaleni Marsjanie w jaskiniach Nowego Meksyku."

Wracam do punktu docelowego statku, lokuj

ąc się tysiąc stóp ponad obserwowanym terenem.

“Jest tu dużo roślinności, prawie jak w dżungli. W pobliżu widać góry, być może stary wulkan. Jest
te

ż dużo polanek. Wygląda to na obszar w pobliżu lasu tropikalnego."

“Domy mieszkalne są niskie i proste. Położone są w zalesionym, odizolowanym od ludzi

środowisku. Odbieram silne AOL linii sygnału, że jest to obóz marsjańskich uchodźców. Położony
jest chyba gdzie

ś na południu, może w Ameryce Łacińskiej."

MONITOR: “Umieść to wszystko w odpowiednim miejscu w matrycy i kontynuuj. Pamiętaj, że
jeste

ś w Fazie 4. Niech twoja nieświadomość rozwiąże ten problem".

C.B.: “Badam koncepcję obozu / wioski. Tak, to uchodźcy. Są trochę zaniepokojeni, ale wiedzą, że
wszystko idzie jak najlepiej, przynajmniej na razie. Wiedz

ą kim są, ale chyba nie wiedzą

wszystkiego. Mo

żliwe, że celowo wymazano im część pamięci, aby mogli lepiej przystosować się

do otoczenia".

“Z rysów twarzy przypominają Indian południowoamerykańskich. Domy mieszkalne wzniesiono po
to, by zamaskowa

ć przedsięwzięcie. W pewnym momencie w ich umysłach coś się wyzwoli i ich

wspomnienia wróc

ą z całą siłą. To naprawdę fascynujące: noszą swą kulturę ukrytą głęboko w

umys

łach i nie znają jej."

W tym punkcie, mój monitor by

ł prawie gotów zakończyć sesję. Kazał mi przejść do notatek Fazy 6,

gdzie narysowa

łem flagę kraju, w którym znajduje się wioska. Potem zakończył sesję i powiedział

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:50:40]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

mi,

że celem byli “Marsjanie / obecna kultura".

Komentarz

Monitor powiedzia

ł mi, że sesje SRV przeprowadzone przez innych teleobserwatorów, zarówno

monitorowane jak i solo, dostarczy

ły takich samych danych. Właściwie moja sesja potwierdziła to,

co ju

ż wiedzieliśmy: jakie jest ogólne położenie wioski.

Oczywi

ście nie chcę powiedzieć, że cała rasa ludzi zamieszkująca Amerykę Łacińską to Marsjanie.

Jest to raczej ma

ła grupka (może paręset istot) pozostająca w sprytnie przygotowanym ukryciu i

zintegrowana z wi

ększą populacją ludzi.

Moj

ą pierwszą reakcją po sesji było iść do biura podróży, zakupić bilet i od razu tam lecieć. Ale

przypomniano mi w czas,

że trwały tam akurat polityczne zamieszki. Zagrożenie stanowili też

dobrze zorganizowani i uzbrojeni handlarze narkotyków, którym trudno by

łoby wytłumaczyć, że

podró

żujemy po ich terytorium w poszukiwaniu Marsjan. Przypomniałem sobie, że mam rodzinę i

postanowili

śmy poczekać na inną okazję, kiedy będziemy mogli odwiedzić społeczność Marsjan

bez nara

żania życia. Jedno było pewne. Marsjanie wybrali doskonałe miejsce. Nie zagrażali im

tury

ści, nawet ci, którzy wiedzieli kim są i gdzie przebywają. Nie mogliśmy do nich dotrzeć, chociaż

żyli na naszej planecie.
Marsjanie, których obserwowa

łem w południowo-amerykańskiej wiosce nie są jedynymi żyjącymi

przedstawicielami swej rasy. Wygl

ąda na to, że są oni wspierani przez innych, bardziej technicznie

zorientowanych rodaków. Moja w

łasna analiza wskazuje, że Marsjanie z wioski są ochotnikami w

akcji podj

ętej w celu ocalenia pierwotnej marsjańskiej kultury. Początki tej kultury prawdopodobnie

si

ęgają zniszczenia ekosystemu Marsa i ratunku udzielonego im przez Szarych. Ich pełne

dziedzictwo kulturowe zachowane jest w umys

łach, a oni sami czekają na sygnał, który uwolni te

wspomnienia.

Plan jest zadziwiaj

ąco dobrze skonstruowany. Marsjanie muszą przetrwać. Ale co dokładnie

wymaga ocalenia? Wydaje si

ę, że nie ma powodu, dla którego subprzestrzenne postaci Marsjan

nie mog

łyby się ponownie narodzić jako ludzie. Ale wtedy byliby ludźmi, a wszystko, co pierwotnie

marsja

ńskie, by przepadło. To, co wymaga ocalenia to wspomnienia Marsjan. Musi zostać

zachowana pierwotna kultura Marsjan oraz niektóre aspekty ich genetyki. Niestety, ich cia

ła na

Ziemi zaadaptowa

ły się już do nowych warunków. Spowodowała to panująca tu większa grawitacja.

Co do kultury, ta mia

ła szansę przetrwać w mniej więcej nienaruszonym stanie w ukrytych

wspomnieniach, do których nie mia

łoby dostępu silne środowisko ludzkie.

Ulokowanie tych Marsjan, powiedzmy, w

środku Nowego Jorku spowodowałoby prawdopodobnie

tak

ą lawinę nowych bodźców psychologicznych, że wszelki plan wskrzeszenia ich marsjańskiej

to

żsamości spaliłby z pewnością na panewce. Natomiast wioska rolnicza, w której kontakty z ludźmi

s

ą w naturalny sposób ograniczone, stanowiła świetne miejsce dla uchodźców. Osobiście uważam

t

ę wioskę za skansen kultury Marsjan.

Wygl

ąda więc na to, że marsjański plan emigracji na Ziemię jest dość złożony. Z jednej strony,

zainstalowano tu bank kultury, historii i to

żsamości, mający służyć zachowaniu wiedzy o tym, kim

byli Marsjanie i sk

ąd się wywodzili. Z drugiej strony wiemy, że są inni Marsjanie, zaangażowani w

inne rodzaje migracji. To ci, którzy lataj

ą supernowoczesnymi statkami i zajmują się

rozwi

ązywaniem problemów genetycznych.

Nale

ży przypomnieć, że według danych z innej sesji SRV, pewnego dnia duża flotylla statków

marsja

ńskich wyląduje z uchodźcami z Marsa na Ziemi. Wielu z tych Marsjan przebywa obecnie w

podziemnych schronach na Marsie i ochoczo wyczekuje sygna

łu podróży. Wielu z nich nie

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:50:40]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

osi

ągnęło wysokiego poziomu technicznego. Ich ulubiony styl życia (włączając upragniony klimat)

przypomina do z

łudzenia życie w wiosce marsjańskiej na Ziemi, które obserwowałem w trakcie tej

sesji.

Tak wi

ęc można chyba założyć, że przebudzenie kulturowe Marsjan z wioski nastąpi tuż przed

przybyciem ich rodaków z Marsa. Osiadli na Ziemi Marsjanie b

ędą świetnymi nauczycielami dla

nowo przyby

łych ziomków. Będą w stanie przekazać im, jak przetrwać na tej planecie. Będą

stanowi

ć kulturową oazę w obcym świecie.

Postanowi

łem nie podawać do publicznej wiadomości, gdzie znajduje się owa wioska. Sytuacja

bowiem jest tam ca

łkiem różna od sytuacji Marsjan, mających bazę w Nowym Meksyku, w

podziemiach góry Santa Fe Baldy. W przypadku bazy,

żywię nadzieję, że ujawnienie jej położenia

zach

ęci Marsjan do poszukiwania otwartego dialogu z rządowymi przywódcami. Inaczej rzecz się

ma w przypadku Marsjan z wioski. Nie chcia

łbym narażać aa szwank ich działalności. Publiczne

ujawnienie

po

łożenia wioski mogłoby poważnie zagrozić bezpieczeństwu jej mieszkańców. Poza tym,

podstawow

ą racją jej istnienia jest zachowanie kultury marsjańskiej. Gromada ludzi wkraczających

w t

ę misternie przygotowaną przystań jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebują. Sytuacja taka mogłaby

uniemo

żliwić technicznie wyszkolonym Marsjanom udzielenie wiosce koniecznej pomocy.

Żywię nadzieję, iż pewnego dnia będę w stanie wyperswadować ważnym politykom ze Stanów
Zjednoczonych lub z innych krajów,

że dyskretna wizyta w marsjańskiej wiosce może okazać się

pomocna w nawi

ązaniu dyplomatycznych kontaktów pomiędzy ludźmi a Marsjanami. Uzyskanie

zgody na tak

ą wizytę od technicznie rozwiniętych Marsjan z Santa Fe nie powinno przedstawiać

wi

ększego problemu.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-28.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:50:40]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 29: SPRAWDZIAN WIARYGODNOŚCI #2

Rozdzia

ł ten opisuje drugą z dwu sesji SRV, w której wykorzystałem cel skalowania. Celem

pierwszej takiej sesji by

ł Gabinet Owalny w Białym Domu. Przypominam, że celów skalowania

u

żywa się po to, by sprawdzić dokładność protokołów SRV. Cele takie podlegają łatwej weryfikacji,

a sesje SRV w tych warunkach spe

łniają funkcję dostrajania teleobserwacji.

By

ł to jeden z ostatnich celów, nad którymi pracowałem w trakcie pobytu w Ann Arbor, w Michigan

podczas lata 1994. W czasie dwóch tygodni poprzedzaj

ących tę sesję przeprowadziłem dużo sesji

teleobserwacji, do

świadczając wszystkiego – od radości ostatecznego przybycia Marsjan, gdy ich

flotylla kierowa

ła się ku Ziemi, do intensywnej miłości Boga, kiedy stwarzał wszechświat. Mój

system nerwowy wch

łonął ogromną ilość danych z nieświadomości. Teraz nadszedł czas

odpoczynku.

Mój monitor powiedzia

ł, że ma prosty cel. Jedyną informacją, jakiej mi udzielił było to, że rzecz

dotyczy przesz

łości. Nie powiedział mi, czy jest to miejsce, wydarzenie, osoba czy coś innego.

Czeka

ła mnie niespodzianka, a sama sesja powiedziała nam wiele na temat współpracy pomiędzy

stanem czuwania

świadomości a umysłem nieświadomym.

Data: 31 lipca 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 3102/2137

Dane wst

ępne wskazywały, że cel znajduje się na suchym lądzie. Na lądzie były sztuczne obiekty,

ale nie wygl

ądały na budynki.

C.B.: “Widzę kolory beżowy i brązowy. Powierzchnie są brudne, suche, ale jest też coś mokrego.
Ciep

ło".

W Fazie 3 rysuje szkic du

żej, otwartej przestrzeni z przecinającym ją ruchem. Wykonuję operację

przemieszczenia,

żeby dostać się do środka miejsca celu.

“Widzę te same kolory i powierzchnie, co przedtem, ale teraz słyszę też głosy."
Na wysoko

ści tysiąca stóp nad celem, robię podobny do poprzedniego szkic Fazy 3 i przechodzę

do Fazy 4.

“Dostrzegam ludzi. Odbieram jakieś AOL linii sygnału, ale nie może się przebić. Przypomina mi się
gra w pi

łkę nożną, ale wiem, że nie o to chodzi, więc po prostu zapiszę to jako AOL. Jest tu coś

dziwnego."

“Schodzę na powierzchnię tego miejsca. Są tu ludzie. Noszą jakieś mundury. Widzę dużo kolorów.
Uprawia si

ę tu również jakąś działalność. Nie wyczuwam u tych luda żadnych emocji. Kompletna

pustka. Tak jakby byli kompletnie wyprani z uczu

ć. Biegają w kółko, próbując zaradzić jakimś

k

łopotom."

“Czuję teraz, że coś się pali. Czuję też smak potu i słyszę krzyki. Tu na dole panuje ogromne
zamieszanie i dezorientacja. Nie ma jednego spójnego sygna

łu. Wielu ludzi wykonuje jakieś dziwne

rzeczy, ale nie dzieje si

ę nic konstruktywnego. Odbieram teraz silne AOL linii sygnału, że to jakaś

bitwa."

W tym punkcie mój monitor sugeruje,

żebym zbadał cos innego.

“No cóż, nadal widzę ludzi w jakichś kostiumach. Są tu wszystkie kolory. Nadal panuje ogólna

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-29.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:50:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

dezorientacja i napi

ęcie. Kłopot w tym, że ci ludzie nie wiedzą, co tu właściwie robią. Następuje

jaki

ś konflikt i walka. Wszystko jest pomieszane. Trwa ogólny chaos."

“Zbadam teraz cel tej aktywności. Odnoszę wrażenie, że nastąpił jakiś wybuch. Pomimo trudności
ludzie usi

łują coś zmienić. Czuję, że wielu z nich poniesie klęskę. Ale oni tego nie widzą.

Przypomina mi to sytuacj

ę, kiedy oszukiwane jednostki wierzą, iż wydarzy się jakiś cud. Ale cud nie

nast

ępuje."

“Mój umysł opiera się, odmawia przyjęcia tych danych. Cokolwiek to jest, nie chce tego oglądać.
Przesuwam si

ę nieco do przodu w czasie, żeby wyrwać się z tego zamieszania. Poczekaj... To była

bitwa. Ilu martwych! S

ą wszędzie. Ciała na polu, broń, mundury."

“Odbieram silne AOL linii sygnału, że jest to związane z Konfederacją. To była najważniejsza–
bitwa wojny. Znam t

ę scenę. To największa bitwa Wojny Domowej, w której zginęło więcej ludzi niż

w jakiejkolwiek innej bitwie. To Getysburg!"

MONITOR: “W porządku, Courtney. Zakończ sesję. Cel brzmiał 'Bitwa pod Getysburgiem'".

Komentarz

Poza tym,

że z powodzeniem zidentyfikowałem cel skalowania, w sesji tej mój nieświadomy umysł

wspó

łpracował z umysłem świadomym, by ochronić mnie przed bezpośrednimi doznaniami z pola

bitwy. Ciekawe,

że nie potrafiłem dokładnie zidentyfikować sceny aż do czasu, gdy bitwa się

zako

ńczyła, a emocje opadły. Dopiero wtedy mój nieświadomy i świadomy umysł na tyle otwarły się

na dialog,

że mogłem zobaczyć i odczuć wszystko, co działo się na miejscu. Mówiąc krótko, nie

by

łem przygotowany na to, co zaistniało na początku sesji i musiałem poczekać, aż mój umysł

znajdzie takie po

łożenie w czasie i przestrzeni, które pozwoli przekazać potrzebne informacje, a

jednocze

śnie nie przeciąży mojego systemu nerwowego. Należy podkreślić, że wszystko to działo

si

ę automatycznie, bez podejmowania jakichkolwiek świadomych decyzji z mojej strony.

Ostatnia rzecz dla historyków. Rzeczywista bitwa pod Getysburgiem by

ła dużo gorsza od

wyobra

żenia o niej. Była to naprawdę straszna rzeź, którą trudno wyrazić słowami. Szczerze

mówi

ąc, żeby ją zrozumieć, należałoby tam być. Osobiście uważam, że historycy mogliby pokusić

si

ę o ponowne zbadanie tego strasznego wydarzenia przy pomocy SRV.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-29.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:50:43]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 30: SANTA F E BALDY

Pod Santa Fe Baldy, gór

ą w Nowym Meksyku, niedaleko Santa Fe znajduje się baza Marsjan, która

s

łuży za centrum ich operacji planetarnych. W poprzednich rozdziałach przedstawiłem dużo danych

na poparcie tej tezy.

Żeby to jednak udowodnić, postanowiłem zrobić coś specjalnego. Dodałem

mianowicie do listy cel, który identyfikowa

ł samą górę, a nie tylko Marsjan. Miało to wyeliminować

mo

żliwość, że ja i inni patrzymy na coś, co wygląda bardzo podobnie, ale w rzeczywistości nie jest

gór

ą Santa Fe Baldy.

Przeprowadzili

śmy sesję w ciemno, w warunkach Typu 4. Oceniając te dane, należy pamiętać, że

nie

świadomość jest bardzo inteligentna. Nie wykonuje tylko poleceń dotyczących danych; wie

dobrze, czego potrzebuje teleobserwator. Zawsze nakieruje go na w

łaściwą odpowiedź, nawet

je

żeli świadomy umysł nie uważa jej za prawidłową. W tym konkretnym przypadku, chciałem

wiedzie

ć, czy Santa Fe Baldy faktycznie jest górą, pod którą znajduje się baza. Tymczasem

nie

świadomość doprowadziła mnie do tej informacji na drodze fascynującego strumienia danych,

który wyszed

ł poza wąskie ramy geograficznej precyzji i niespodziewanie odsłonił przed nami

zwi

ązaną z bazą, szeroko pojętą działalność ludzi i Marsjan.

Data: 2 sierpnia 1994

Miejsce: Ann Arbor, Michigan

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 4471/3621

Dane wst

ępne wskazywały, że cel związany jest z suchym lądem i sztucznymi budowlami.

C.B.: “Dostrzegam kolory: czerwony, brązowy i beżowy. Powierzchnie są chropowate, a niektóre
g

ładkie. Jest chłodno. Nie czuję na razie żadnego zapachu".

Mój szkic z Fazy 3 przedstawia obszar, który wydaje si

ę być pokryty szeregiem budowli.

Przemieszczam si

ę następnie na wysokość stu stóp nad cel.

“Znajduję się nad budynkiem o okrągłym kształcie."
W kolejnym szkicu Fazy 3 rysuj

ę zarys budynku, który wielu teleobserwatorów łączyło z

Marsjanami. (Inne, nie przytaczane tu sesje, wskazywa

ły, iż w budynku tym odbędą się rozmowy

na wysokim szczeblu pomi

ędzy ludźmi a Marsjanami.)

Monitor ka

że mi następnie przejść bezpośrednio do Fazy 6, gdzie rysuję małą podobiznę budynku

na

środku kartki papieru. Następnie badam miejsce wokół budynku, żeby zorientować się w

otaczaj

ącym środowisku. W pobliżu okrągłej budowli znajdują się inne, mniejsze budynki. Kilka mil

na wschód od grupy budynków natrafiam na las i gór

ę. Centrum mieszkalne leży na zachód. Góra

wydaje si

ę być ściśle związana z okrągłą budowlą.

“Wchodzę teraz do dużego okrągłego budynku. Wewnątrz znajduję urządzone na wzór biura
przestronne pomieszczenie.

Ściany biura, tak jak cały budynek, są zakrzywione. W pokoju są drzwi,

które prowadz

ą do korytarza, mieszczącego dużo małych biur. Po powrocie do dużej sali,

zauwa

żam, że znajduje się tu miejsce na prezentacje, tak jakby przód audytorium. Są też rzędy

pochy

łych krzeseł."

“Skupiam teraz uwagę na ludziach w pokoju. Noszą zwykłe garnitury biznesmenów. Sam budynek
wydaje si

ę być związany z jakąś produkcją. Odnoszę wrażenie, że przynajmniej część prowadzonej

tu dzia

łalności związana jest z oprogramowaniem komputerowym."

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-30.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Na linii czasu zaznaczam dzie

ń dzisiejszy i cztery ważne punkty w przyszłości. Badając oddzielne

punkty czasu, w drugim punkcie (oko

ło dwa lata od chwili obecnej) pod konstrukcją w pobliżu

okr

ągłego budynku znajduję dużą, nowoczesną prostokątną budowlę. Niektóre mniejsze budynki

zosta

ły rozebrane, żeby zrobić miejsce dla tej nowej większej budowli. We wszystkich dalszych

punktach na linii czasu, prostok

ątna budowla wyraźnie dominuje nad otoczeniem.

Wracaj

ąc do teraźniejszości, zauważam plan konstrukcji większego budynku.

MONITOR: “Courtney, wróć jeszcze raz do dużej budowli w przyszłości i dowiedz się, co robią w
niej ludzie".

C.B.: “Dobra. Poczekaj... Jestem teraz w dużym prostokątnym budynku. W środku znajdują się
terminale komputerowe, sto

ły laboratoryjne, przewody i sprzęt laboratoryjny. To laboratorium

naukowe. Mam wra

żenie, że przedmiot badań obejmuje genetykę i biotechnologię".

Monitor ka

że mi śledzić jednego z pracowników, gdy ten wychodzi z budynku pod koniec dniówki.

Musi przej

ść przez frontową bramę dużego kompleksu, przy której stoi strażnik. Podążam za

pracownikiem, kiedy jedzie do domu, po

łożonego na zachodzie, w dużym centrum mieszkalnym.

Krajobraz wzd

łuż drogi daje mi silne AOL linii sygnału, że miejsce to znajduje się niedaleko Santa

Fe.

MONITOR: “Wróć jeszcze raz do dużej budowli i dowiedz się, co znajduje się na każdym z pięter".
C.B.: “Moja nieświadomość ciągnie mnie do podziemia".
MONITOR: “OK".
C.B.: “O rany. Dużo tu martwych ciał, skąpo odzianych w kolorowe ubrania. To nie jest dobre
miejsce.

Śmierć tych ludzi ma pozostać w sekrecie. Zginęli, wypełniając swoje obowiązki. Inni

musieli sk

ładować ciała, żeby szybko usunąć je z drogi. To oni ostatecznie zdecydują, co zrobić z

cia

łami. Problem stanowi tutaj kwestia bezpieczeństwa".

MONITOR: “Co masz na myśli mówiąc 'zginęli wypełniając obowiązki'?"
C.B.: “To byli naukowcy. Zabiła ich praca".
MONITOR: “Co robili?"
C.B.: “Zajmowali się jakimiś niebezpiecznymi eksperymentami naukowymi. Znali ryzyko, ale to ich
nie powstrzyma

ło. Nie byli nadzorowani przez nikogo z zewnątrz. Tę działalność prowadzono w

zaciszu, nawet w sekrecie".

MONITOR: “Co to była za działalność?"
C.B.: “Badania obejmowały promieniowanie i genetyczne mutacje organizmów. Tych ludzi zabiły
produkty lub produkty uboczne z ich w

łasnych laboratoriów. Wygląda na to, że brakowało im

w

łaściwego BHP". “Mój umysł ciągnie mnie teraz na wschód, do góry."

MONITOR: “A więc idź tam".
C.B.: “Jestem teraz w górze. Są tu jaskinie, a w jaskiniach jakieś istoty. To baza Marsjan, ale widzę
zmiany. Teraz w jaskiniach znajduj

ą się pojazdy na kołach. Miejsce jest nowoczesne, ale nie

supernowoczesne. W tej chwili nie ma tu statków ET. Widz

ę tunel. Prowadzi na zachód i łączy się z

powierzchni

ą, a na zewnątrz jest zamaskowany. Na razie tunel wykorzystywany jest jako otwór

odpowietrzaj

ący, ale jest bardzo duży. Bez problemu przejechałyby przez niego pojazdy".

“Jest tu dużo pracowników. Wyglądają prawie tak jak ludzie. Właściwie oni są ludźmi! Mają na
sobie jednocz

ęściowe białe uniformy."

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-30.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

“O rany, to ciekawe. Zapiszę to jako AI. Wydaje się, że suterena ze zmarłymi połączona jest z
pomieszczeniami na górze."

“To miejsce jest bardziej aktywne, niż kiedykolwiek przedtem. Jest tu dużo budowli. Wygląda na to,

że pracownicy je rozbudowują."
“Przemieszczam się teraz w czasie do przodu. W bliskiej przyszłości budowa zostaje zakończona,
lecz nikt tam nie mieszka, je

śli nie liczyć nadzorujących. Jeszcze dalej w przyszłość jest pełna

Marsjan

– uchodźców. Niektórzy z nich są brudni. Słychać dużo głosów, prawdziwa paplanina,

tumult, co

ś się dzieje. Marsjanie zapełniają pomieszczenie dziećmi i dorosłymi, którymi targają silne

emocje

– strach, podniecenie, ale i nadzieja."

“Marsjanie chcą wydostać się na powierzchnię. Są naprawdę szczęśliwi i podekscytowani!"
MONITOR: “Courtney, wróć do obecnego czasu i zobacz, czy ludzie w okrągłej budowli wiedzą
co

ś na temat tego, co ma się wydarzyć. Potem przenieś się do przyszłości i zbadaj, kiedy nastąpi

świadomość zmiany".
C.B.: “Obecnie ludzie w okrągłej budowli nie wiedzą nic. W drugim punkcie na linii czasu, rząd
podj

ął decyzję umieszczenia osiedla niedaleko Santa Fe. W tym czasie napływają spore ilości

pieni

ędzy. Rodzi się pomysł, by wykorzystać rozbudowaną podziemną bazę Marsjan jako ośrodek

przyjmowania nowych Marsjan".

MONITOR: “W porządku, Courtney. Wystarczy. Zakończmy sesję. Celem był ostatni wieczór
kawalerski Hugh Hefhera..."

C.B.: “Daj spokój..."
MONITOR: “Cel brzmiał 'Santa Fe Baldy (Ocaleni Marsjanie / jaskinie w Nowym Meksyku'".

Komentarz

Wtedy pierwszy raz zobaczy

łem, gdzie przybędą uchodźcy marsjańscy i jak baza Marsjan pod

Santa Fe Baldy zostanie przekszta

łcona w imigracyjny ośrodek przyjęć. Wielu z tych Marsjan

wygl

ądało na całkiem zwyczajnych. Ogólnie, nie były to typy stojące na wysokim szczeblu rozwoju

technicznego

– matki, dzieci, przeciętni dorośli Marsjanie i tak dalej. Właściwie odniosłem wrażenie,

że ich imigracja do Stanów Zjednoczonych pod wieloma względami nie różni się wiele od imigracji
innych grup etnicznych. Jestem pewien,

że kiedy ludzie przywykną do sytuacji i przestanie być ona

nowo

ścią, Marsjanie mają wszelkie szansę, by traktowano ich jak przyjaznych sąsiadów.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-30.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:48]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 31: OFICJALNE SPOTKANIE Z MARSJANAMI

W umy

śle Czytelnika rodzi się zapewne pytanie, w jaki sposób zaczniemy porozumiewać się z

Marsjanami. Jak ju

ż wspominałem, ludzie nawiążą oficjalne kontakty z Marsjanami wcześniej niż z

Szarymi, chocia

ż nie jestem w stanie określić, ile czasu upłynie między jednym a drugim

wydarzeniem. Otwarta propozycja Narodów Zjednoczonych, by spotka

ć się z Szarymi, mogłaby

wszystko przyspieszy

ć. Jednak spotkanie z Marsjanami nastąpi jako pierwsze, a to znacznie

przyczyni si

ę do zwrócenia ludzkiej świadomości w kierunku gwiazd.

Pierwotnym zamierzeniem sesji, na której opiera si

ę niniejszy rozdział było dowiedzieć się, w jakim

stopniu Marsjanom uda

ło się zintegrować z kulturą ludzką. Nie tylko dostarcza ona odpowiedzi na

to pytanie, ale, jak w przypadku wielu do

świadczeń teleobserwacyjnych, odsłania całe bogactwo

innych wa

żnych informacji. Te dodatkowe dane zawierają wskazówki, jak powinny (lub będą)

wygl

ądać pierwsze kroki w oficjalnym spotkaniu Marsjan z ludźmi.

Sesja prowadzona by

ła w ciemno, w warunkach Typu 4, a miała miejsce po dłuższej przerwie w

monitorowanej obserwacji, która by

ła mi potrzebna, by odpocząć. Teraz, wracając do

teleobserwacji, czu

łem się naładowany nową energią i byłem ciekaw, co też niezwykłego tym

razem wyci

ągnie na światło dzienne moja nieświadomość.

Data: 26 wrze

śnia 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 6068/0004

Dane wst

ępne wskazywały, że z celem związana jest wzniesiona przez człowieka budowla na

suchym l

ądzie.

C.B.: “Widzę odcienie brązu. Powierzchnie są z drewna i cementu. Ciepło, naprawdę bardzo
ciep

ło. Czuję smak potu i słyszę ludzkie głosy. W miejscu celu dostrzegam coś okrągłego i

p

łaskiego".

Przechodz

ę do Fazy 3, żeby zrobić szybki szkic czegoś, co wygląda na okrągłą budowlę z płaskim

dachem.

MONITOR: “Przejdź do Fazy 4".
C.B.: “Jestem teraz w matrycy. Dokładnie widzę budynek. Słyszę głosy w budynku, więc wchodzę.
Toczy si

ę tu rozmowa. Rozmawiają ludzie. Budynek jest okrągły i mam wrażenie, że już go kiedyś

widzia

łem. Na chwilę przenoszę się na zewnątrz. Wokół budynku rosną drzewa. Już jestem z

powrotem".

“O rany! Jakie wrażenie estetyczne! Właśnie skupiłem uwagę na ludziach rozmawiających w
budynku

– to bardzo wpływowa grupa. Odbywa się tu spotkanie na najwyższym szczeblu. Pozwól,

że przeniknę do ich umysłów. Poczekaj... Oni mówią o istotach pozaziemskich."
“Ci ludzie mają na sobie mundury wojskowe. Są to generałowie, admirałowie, elita wojskowa; jest
równie

ż cywil. Wygląda jak prezydent Stanów Zjednoczonych. Pozwól, że znowu napiszę 'O

RANY!' w kolumnie AL"

MONITOR: “Dobra. Wrzuć to do kolumny AI i kontynuuj. Utrzymaj szybkie tempo. Dobrze ci idzie".
Monitor ka

że mi przejść od razu do Fazy 6. Wydaje mi polecenie zastosowania techniki SRV, która

oddziela pierwotne elementy tematu od obserwowanej rozmowy.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-31.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:53]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Dyskusja toczy się na bardzo praktycznym poziomie. W centrum uwagi znajduje się kwestia,
jak nawi

ązać kontakt z ET. Ludzie wiedzą, że można tego dokonać za pomocą świadomości, ale

chc

ą czegoś bardziej fizycznego. Cała zabawa zaczęła się od kontaktu świadomości, ale teraz

potrzebuj

ą czegoś innego. Pada między innymi propozycja użycia radia. Próbują wymyśleć, jak to

zrobi

ć".

“Przedmiotem rozmowy nie są Szarzy. Ci ludzie mówią o Marsjanach. To prawdziwy problem
komunikacji mi

ędzyplanetarnej. Teraz skupiają się na radiu."

Konstruuj

ę linię czasu Fazy 6, za pomocą której mogę zbadać naukowe punkty w przyszłości.

“W porządku, znalazłem punkt, w którym ludzie zaczęli rozmawiać z Marsjanami. Nazwę go
punktem komunikacji. Wydaje si

ę, że używają radioteleskopów – nie jednego, lecz wielu. Są one na

ca

łym świecie."

“Ludzie zaczynają od nastawienia radioteleskopów na Marsa i nasłuchiwania. Wygląda na to, że
us

łyszeli niewiele. Potem zmieniają taktykę i zaczynają nadawać. Istnieje wiele kwestii, które

wymagaj

ą rozwiązania. Podstawowa kwestia to w jakim języku się porozumiewać. Potem trzeba

opracowa

ć protokoły komunikacji."

“Szarzy obserwują to wszystko, ale nie uczestniczą aktywnie. Sprawiają wrażenie
zainteresowanych, ale w sposób bierny."

“Ludzie próbują również nadawać do baz ET na Księżycu. Jednak większość wysiłków kierują na
Marsa. ET na Ksi

ężycu milczą."

“Początkowo Marsjanie na Marsie też milczą. Czują, że zostali odkryci i zastanawiają się, co robić i
jaka b

ędzie reakcja ludzi. Zawsze wiedzieli, że w końcu nastąpi taki dzień. Czują się nieco

zagubieni."

“Przesuwając się w czasie do przodu, widzę, że Marsjanie postanawiają podjąć dialog. Przesyłają
sygna

ł, głośny i wyraźny. Wykorzystują chyba te same protokoły radiowe, które zapoczątkowali

ludzie."

“Jestem trochę wstrząśnięty wyglądem tych Marsjan. Podążyłem za sygnałem radiowym na Marsa i
teraz jestem tutaj. Marsjanie s

ą humanoidami i w tej chwili bardzo przypominają ludzi. Mają nawet

w

łosy. Ci konkretni Marsjanie to w przeważającej części osobnicy płci męskiej. Noszą jakieś

mundury, ale nie stanowi

ą żadnej walczącej grupy militarnej. Agresja nie leży w ich naturze. Cała

ich obrona wydaje si

ę być zbudowana wokół ukrywania się, a nie walki. Ich skóra jest jasna."

“W sensie subprzestrzennym Marsjanie ci nie różnią się chyba od swoich przodków, ale mają ciała
porównywalne z cia

łami ludzi na Ziemi."

MONITOR: “Przesuń się w czasie do przodu. Gdzie są Marsjanie?"
C.B.: “Poczekaj... Są na Ziemi. Pracują ze swoimi tubylczymi grupami, tymi, które migrowały
wcze

śniej. Dostają wsparcie od rządu ludzi, po to by mogli kontynuować swą pracę. Pracują teraz

na zewn

ątrz, na otwartym powietrzu. A niech to! Oni naprawdę wyglądają jak ludzie".

MONITOR: “Gdzie są Szarzy?"
C.B.: “Szarzy zajmują się własnymi sprawami. W tym punkcie czasu w przyszłości ich
przedsi

ęwzięcie genetyczne jest już wykonane lub bliskie końca. Zostały tylko drobne poprawki.

Jeszcze nie komunikuj

ą się z ludźmi bezpośrednio".

MONITOR: “OK, Courtney. Mamy to, czego potrzebowaliśmy. Celem byli 'Marsjanie / przyszła
kultura'".

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-31.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:53]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Komentarz

Marsjanie, z którymi przyjdzie nam obcowa

ć w przyszłości będą do nas bardzo podobni, być może

nawet nie do odró

żnienia. Prawdziwe różnice w porównaniu z ludźmi mieszkającymi na Ziemi

ujawni

ą się w technice i kulturze. Jeżeli zależy nam na udanych kontaktach •z Marsjanami,

b

ędziemy musieli zrozumieć ich potrzeby. Ale oni nie przyjdą do nas jako “małe zielone ludziki". Nie

musimy obawia

ć się pierwszego spotkania z kulturą pozaziemską, przynajmniej pod tym jednym

fizycznym k

ątem. Istoty pozaziemskie będą wyglądać tak jak my.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-31.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:53]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 32: NIŻSZE FORMY ŻYCIA NA ZIEMI

Poni

ższą sesję przeprowadziłem bez żadnej wcześniejszej wiedzy na temat celu, który tym razem

stanowimy

“Formy elementarne". Był to jeden z kompletnie nie znanych mi celów spoza listy, które

mój monitor wyznacza

ł mi dosyć często. Nigdy nawet nie omawiał ze mną ogólnego tematu.

Powodem, dla którego tak robi

ł było dodatkowe zabezpieczenie danych przez powstrzymywanie

mnie od prób zgadywania cech celu, co mog

łoby prowadzić do mylnego AOL. W praktyce jednak

mój w

łasny poziom dyscypliny umysłowej w trakcie teleobserwacji jest już na tyle wysoki, że mój

monitor rzadko martwi si

ę o jakość zdobytych przeze mnie danych. Tym niemniej woli się

zabezpieczy

ć, a jego praktyka podrzucania mi niespodziewanych celów faktycznie utrzymuje mnie

w stanie czujno

ści podczas sesji.

Monitor obra

ł dla mnie taki cel, ponieważ od dawna frapowało go, co dzieje się z pozostałą częścią

życia subprzestrzennego, w czasie gdy ludzie tak bardzo niszczą środowisko fizyczne. Wszystkie
nasze wysi

łki w SRV skierowane były na istoty przypominające człowieka. Ale mojego monitora

obchodzi

ł też los wielu innych, niehumanoidalnych subprzestrzennych stworzeń, które osobiście

widzia

ł podczas własnych sesji teleobserwacji. Jemu jawiły się one jako “Formy elementarne". To

okre

ślenie, jakiego używa w odniesieniu do większości stworzeń niehumanoidalnych. Większość

tych istot jest mniejsza od ludzi, a ich zachowanie cz

ęsto odznacza się nieprzewidywalnością. Nie

wiedzia

ł, czy stworzenia te mają odpowiedniki fizyczne ani czy same występowały kiedyś w postaci

fizycznej (co mo

że oznaczać jedno i to samo). Wiedział tylko, że żyją wokół nas i zastanawiał się,

czy ludzka dzia

łalność w jakikolwiek sposób im szkodzi. Krótko mówiąc, czy ludzka destruktywność

w stosunku do

środowiska fizycznego wpływa negatywnie na większą społeczność życia w

subprzestrzeni? Mój monitor martwi

ł się, że jeżeli okazałoby się to prawdą, mógłby to być zaledwie

czubek góry lodowej, kryj

ącej ogrom zniszczenia planety, dokonującego się tak obecnie, jak i w

przysz

łości.

Oczywi

ście, sesja ta została przeprowadzona w warunkach Typu 4. Zaraz po danych wstępnych,

zda

łem sobie sprawę, że jest to cel całkowicie niespodziewany. Nie wiedziałem, że nie figuruje na

li

ście celów. Po prostu zauważyłem, że nie miałem żadnych wcześniejszych oczekiwań co do tego,

gdzie kieruje mnie nie

świadomość. Cokolwiek to było, poczułem od razu, że zobaczę coś, czego

nigdy wcze

śniej nie widziałem.

Data: 28 wrze

śnia 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 3660/1161

Dane wst

ępne wskazywały, że cel obejmuje powierzchnię pomiędzy suchym lądem a cieczą.

C.B.: “Widzę kolory niebieski i biały. Powierzchnie są błotniste i mokre. Dość zimno. Czuję jakby
smak ryby i zapach wody morskiej. Gdziekolwiek jestem, to miejsce jest szerokie, rozleg

łe, płaskie i

bardzo g

łębokie".

Rysuj

ę następnie szkic Fazy 3, który wydaje się przedstawiać suchy kawałek lądu obok dużego

zbiornika p

łynu. Zaczynam też dostrzegać i rysować coś. co wygląda na rodzaj sztucznej,

podwodnej budowli.

“Przechodzę do Fazy 4 i wciąż widzę dużo cieczy. To wygląda jak wielki ocean. No cóż, mogę
przynajmniej powiedzie

ć, że znajduję się na jakiejś planecie. Ta planeta wydaje mi się znajoma, ale

nie odwiedza

łem jej wcześniej w tym punkcie czasowym. Ten płyn to chyba woda, bardzo głęboka."

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-32.htm (1 z 3) [2008-10-29 23:50:59]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

“W pobliżu znajduje się suchy kawałek lądu. Udaję się tam. Badam ...Ziemia jest jałowa. Nic na niej
nie ro

śnie. Jest naturalna, ale odnosi się wrażenie, że znajduje się pod silnym wpływem jakiejś

cywilizacji. Miejsce jest ja

łowe niczym Mars, ale to nie Mars. Występują inne kolory i jest atmosfera."

“Wracam teraz do wody. W wodzie znajduje się chyba jakaś konstrukcja. Jest naprawdę wielka.
Wchodz

ę do wody, żeby ją zbadać. Poczekaj..."

“Konstrukcja jest dość nowoczesna, ale nie według norm ET. Zbudowana jest przede wszystkim z
metalu i chyba ze stali nierdzewnej. Wida

ć nowoczesną technikę, bardziej zaawansowaną niż

obecnie na Ziemi, ale nie jest to poziom najwy

ższy."

“W budowli znajdują się istoty. Wchodzę do środka, żeby im się lepiej przyjrzeć. Hmm. Oni mają na
sobie zwyk

łe ludzkie ubrania. Skupiam teraz uwagę na samych istotach. Mają ludzkie twarze,

zarówno m

ężczyźni jak i kobiety. Oczy są małe, jak u ludzi. Wygląda na to, że to są ludzie, ale nie

rozumiem scenerii. Nie znam miejsca tego typu, w którym przebywaliby ludzie."

“W budowli jest wiele pięter. Znajdują się tu podobne do wind kanały, do pionowego ruchu w
budowli. S

ą też duże otwory, prowadzące na zewnątrz do wody."

MONITOR: “Powstrzymaj się od analizy. Po prostu umieść dane w matrycy i idź dalej".
C.B.: “Ludzie się martwią, odczuwają strach. Ta budowla przypomina wielką łódź podwodną o

śmiesznym kształcie. Skupiam się teraz na czynnościach ludzi. Wydaje się, że nie są szczęśliwi,
robi

ąc to, co robią. To harówka, związana ze zdobywaniem i przetwarzaniem jedzenia, żeby

przetrwa

ć. Pracują, bo nie mają wyboru, a jeśli już, to jest on ograniczony. Ich praca z całą

pewno

ścią związana jest z przetrwaniem".

“Wydaje się, że istnieje wyższy cel ich działalności. Kłopot polega na tym, że ludzie ci mogą nie
do

żyć czasów, gdy zostanie on osiągnięty. Ich sytuacja jest raczej beznadziejna. Pracują dla

nast

ępnej generacji, swoich dzieci i dzieci ich dzieci."

MONITOR: “Wróć na ląd. Co widzisz?"
C.B.: “W porządku. Ziemia nie może podtrzymać życia. Jest to wynikiem zagłady. Jest jałowa, po
prostu sam kurz i kamienie. Powierzchnia jest naturalna, ale nosi znamiona sztucznej ingerencji.
Moja nie

świadomość popycha mnie z powrotem ku budowli w wodzie".

MONITOR: “Więc idź tam".
C.B.: “Na zewnątrz konstrukcji nie widzę żadnego życia. Woda jest tak jałowa jak ląd. Nie ma tu
nic, zupe

łnie nic. Czuję, że powinienem przenieść się w czasie do przodu".

“Hmm. Teraz to miejsce roi się od życia, przynajmniej w wodzie. To ciekawe. Występuje tu zarówno
subprzestrze

ń, jak i życie fizyczne. Sprawdzam jeszcze raz w pierwotnym czasie. Nie było ani

subprzestrzeni, ani

życia fizycznego. Dziwne. Tam gdzie nie ma życia fizycznego, nie ma też

subprzestrzeni. Tak jakby te dwa

światy istniały równolegle, współpracowały ze sobą. Jeden nie

istnieje bez drugiego, albo przynajmniej

życie subprzestrzenne nie pojawia się, jeśli nie ma życia

fizycznego."

MONITOR: “Co masz na myśli mówiąc 'życie w subprzestrzeni'? Jakiego rodzaju życie?"
C.B.: “Wszędzie są małe zwierzęta subprzestrzenne. Wyglądają jak duchy ryb. To duchy ryb czy
te

ż ich subprzestrzennych postaci. Między zwierzętami fizycznymi a ich subprzestrzennymi

postaciami istnieje silny zwi

ązek. To tak jakby należały do jednego stada albo trzody, w zależności

od zwierz

ęcia. Kiedy zostało zniszczone środowisko fizyczne, ucierpiało zarówno życie fizyczne jak

i subprzestrzenne. Gdy

środowisko doszło do siebie, obydwa światy znów mają się dobrze. Wydaje

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-32.htm (2 z 3) [2008-10-29 23:50:59]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

si

ę również, że działalność ludzi w budowli miała coś wspólnego z uzdrawianiem środowiska. Nie

zdo

łali zrobić wszystkiego, ale mieli swój udział w szczęśliwym zakończeniu".

MONITOR: “W porządku. Courtney, celem były 'Formy elementarne'".
C.B.: “Co? Przecież tego nie ma na liście! Co to są formy elementarne? Wiesz, że nie mam już
czasu na takie ciekawostki. Ksi

ążka musi być wkrótce złożona u wydawcy i... Co to są formy

elementarne?"

MONITOR: “Wytłumaczą ci, Courtney. To bardzo ważne, byśmy rozumieli formy elementarne. Ja
widz

ę je od lat. One występują wszędzie i nie można ich ignorować tylko dlatego, że nie są

humanoidami". Mój monitor przechodzi do wyja

śnienia, czym są formy elementarne i dlaczego się

nimi interesuje. Poch

łania mi to pozostałą część dnia, ale w końcu uświadamiam sobie, że jego

troska jest uzasadniona, oraz

że muszę wspomnieć o tych formach życia w mojej książce.

Uzyska

łem również dane SRV, które sugerują, że wiele istot pozaziemskich w równym stopniu

troszczy si

ę o te inne formy życia, co o nas.

Komentarz

Literatura na temat porwa

ń przez UFO ciągle donosi, jakoby Szarzy mówili ludziom, że nie mogą

bezczynnie przygl

ądać się, jak niszczymy życie fizyczne i toczące

si

ę obok, związane z nim życie “w innym wymiarze". Szczerze mówiąc, dotychczas nie rozumiałem,

co to oznacza. Wydaje si

ę, że ludzie są ogólnie nieświadomi tego szerokiego spektrum niższego

poziomu

życia nie-fizycznego i pozostają całkiem ślepi na subtelną więź, jaka istnieje między

fizycznymi i niefizycznymi postaciami tego

życia.

Po cz

ęści, ludzka niewiedza wynika z problemów, jakie sprawia nam postrzeganie

subprzestrzennego (lub niefizycznego)

życia w ogóle. W wielu kręgach kwestia, czy ludzie mają

dusze czy nie, pozostaje kontrowersyjna. Wi

ększość ludzi, gdy ich o to zapytać, odpowiada, że

dusza istnieje, ale naukowcy rzadko próbowali j

ą zbadać. Przy takim wysokim stopniu dezorientacji,

jaki panuje w

śród elity naukowej w kwestii naszych ludzkich postaci subprzestrzennych, nie należy

si

ę dziwić, że nawet nie zaczęliśmy zadawać pytania, czy inne formy życia mają niefizyczne

odpowiedniki.

Ludzie ogólnie nie postrzegaj

ą samych siebie jako strażników życia na tej planecie; skłonni są

raczej uwa

żać się za właścicieli ogrodu, który mają do dyspozycji. Nic dziwnego, że przy takich

pogl

ądach na inne życie, kwestia istnienia subprzestrzeni całego życia, tak ludzkiego jak i

nieludzkiego, jest rzadko podnoszona. Ale teraz wiem,

że pytanie to jest na tyle ważne, by je

zadawa

ć. Poznałem też na nie odpowiedź.

Ca

łe życie subprzestrzenne zależy od życia fizycznego. Nie znam wszystkich aspektów tej

zale

żności, ale wiem, że ona istnieje. Gdy niszczymy nasze środowisko fizyczne, gdy niszczymy

gatunki, utrudniamy

życie lub zadajemy ból innym niż ludzka formom istnienia, hamujemy zdolność

subprzestrzennego

życia do ewoluowania. Życie fizyczne i niefizyczne przebiegają równolegle;

jedno nie toczy si

ę bez drugiego. Jeżeli my – ludzie mamy stać się prawdziwymi obywatelami

galaktyki, b

ędziemy musieli zmienić swoje poglądy na inne życie, na całe życie. A może się to

okaza

ć trudniejsze do zaakceptowania niż fakt, że istnieją istoty pozaziemskie.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-32.htm (3 z 3) [2008-10-29 23:50:59]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 33: WYDARZENIE, KTÓRE ZNISZCZYŁO MARSA

Je

żeli na Marsie istniał kiedyś ekosystem, to co go zniszczyło? Dane SRV z okresu

poprzedzaj

ącego jego zagładę nie wskazują na to, że Marsjanie posiadali technikę zdolną

zniszczy

ć całe swoje środowisko, nie mówiąc już o atmosferze planety. Opierając się na danych

przedstawionych w poprzednich rozdzia

łach, wiemy już, że Szarzy zniszczyli swój świat przez

nierozwa

żne działania, oraz że ludzie najwyraźniej idą podobną drogą. Ale Mars to co innego. Jak

wydaje si

ę od samego początku naszych badań, upadek środowiska tej planety związany jest z

jak

ąś katastrofą naturalną. Wielu różnych teleobserwatorów doszło do wniosku, że katastrofa

nast

ąpiła po jakimś astronomicznym wydarzeniu, związanym być może z kometą lub asteroidem.

Obrali

śmy zatem cel, który miał zidentyfikować przyczynę upadku cywilizacji Marsjan. Jak się

okaza

ło, ta sesja SRV była jedną z dwu ostatnich, które przewidzieliśmy dla celów tej książki.

Przypomn

ę Czytelnikom, że po opracowaniu wstępnej listy celów wiele miesięcy wcześniej,

skrupulatnie unika

łem zaglądania na listę, żeby nie pobudzać swego świadomego umysłu do

formu

łowania opinii przed faktycznymi sesjami. Nasza skłonność do ciągłego powiększania listy

przez dodawanie celów ad hoc by

ła jednak na tyle silna, że nigdy nie kusiło mnie, by myśleć o

celach, które nie zosta

ły mi jeszcze przydzielone. Ale kiedy nadszedł czas przedostatniej sesji,

pami

ętałem, że jeszcze nie korzystałem z celu identyfikującego upadek cywilizacji Marsjan

(sytuacja, która nie zdarzy

ła mi się przy żadnym innym celu). Kiedy sesja się zaczęła, wstępny

sygna

ł od celu wskazywał, że celem sesji faktycznie byli Marsjanie. Tak więc, sesja ta, która

zacz

ęła się w warunkach Typu 4, faktycznie przeprowadzona została w warunkach mieszanych

Typu 4 i Typu 6.

Data: 29 wrze

śnia 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 5966/2695

Dane wst

ępne wskazywały, że cel związany jest z ruchem i twardym, naturalnym lądem.

C.B.: “Dostrzegam kolory brązowy i beżowy. Powierzchnie są kamieniste, a temperatura bardzo
niska. S

łyszę niesamowite odgłosy wiatru, jakby huraganu. Dostrzegam też coś okrągłego i na AOL

odbieram katastrof

ę na Marsie".

MONITOR: “Po prostu trzymaj się struktury i przejdź do Fazy 3".
Mój szkic Fazy 3 jest prostym wyobra

żeniem dwu okrągłych obiektów.

C.B.: “Przechodzę do Fazy 4. Wydaje się, że przynajmniej jeden z okrągłych obiektów jest planetą.
Nadal widz

ę brązy, kamieniste powierzchnie i wyczuwam coś zimnego. Odczuwam też silne

zaburzenia atmosferyczne, zw

łaszcza ruch wirowy. Z planetą tą związani są ludzie, którzy obecnie

znajduj

ą się w stanie panicznego przerażenia. Tu na dole panuje niesamowite poruszenie.

Odbieram na AOL dwie rzeczy, obydwie z linii sygna

łu. Jedna z nich przypomina księżyc lub

asteroid, a druga to Mars".

MONITOR: “Courtney, przejdź od razu do Fazy 6. Masz właściwy cel. To katastrofa na Marsie. Po
prostu zosta

ń w strukturze i kontynuuj".

Monitor ka

że mi naszkicować planetę i mniejszy z obiektów. Zaznaczam Ziemię w stosunku do tych

dwóch obiektów i wykorzystuj

ę technikę SRV, która pozwala mi zidentyfikować kierunek ruchu

mniejszego obiektu wzgl

ędem Marsa. Rysuję również linię czasu tego wydarzenia.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-33.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:51:01]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

C.B.: “Mniejszy obiekt ma nieregularny kształt, jest przechylony. Ma niezmiernie rzadką
atmosfer

ę," mierzalną jedynie na poziomie molekularnym. Obiekt ten przeszedł przez krawędź

atmosfery wi

ększego obiektu. Atmosfera planety była stosunkowo gęsta i obiekt przebił się dalej

przez stratosfer

ę. Obszar, gdzie obiekt przebił atmosferę będę nazywał obszarem przecięcia".

“Badam teraz planetę. Początkowo nie było wielkiego zniszczenia atmosfery. Duże zaburzenia
wyst

ępowały w pobliżu obszaru przecięcia. Gdzie indziej prawie nic się nie działo, występowało

jedynie dr

żenie atmosfery całej planety. W miarę zbliżania się do obszaru przecięcia, nasila się

poziom zaburze

ń."

“Po początkowej turbulencji, obiekt spowodował falowanie atmosfery, podobnie jak wrzucony do
wody kamie

ń tworzy na niej rozbiegające się kręgi. Ta fala rozrosła się do atmosferycznej fali

p

ływowej."

“Zaburzenia atmosferyczne początkowo nie miały większego wpływu na zjawiska powierzchniowe.
Nie przypomina

ło to trzęsienia ziemi, w którym wszystko ulega zniszczeniu od razu."

“Fala przeszła przez atmosferę i spotkała się z drugim swoim końcem. Odbiła się lub przeszła przez
sam

ą siebie, a następnie wróciła do obszaru przecięcia i powtórzyła zjawisko odbicia czy przejścia,

wytwarzaj

ąc wibrujące drganie. Wywołało to rezonans. Rezonans stał się podstawowym motorem

zmiany warunków atmosferycznych. Zag

łuszył wszystkie inne źródła wpływu, takie jak np. ciepło

s

łoneczne. Najwyraźniej, grawitacja nie była na tyle silna, by szybko wytłumić drgania. Tak więc

trwa

ły one przez długi czas."

“Istoty na planecie były atakowane stopniowo. Zmieniły się wszystkie wzorce pogodowe. Warunki
na planecie zacz

ęły się powoli pogarszać. Wyżywienie stało się problemem, ponieważ nie rosły

żadne zboża. Problem przedstawiał też deszcz. Początkowo były zarówno powodzie jak i susze."
“Atmosfera przez długi czas była na tyle gęsta, że pozwalała na oddychanie, ale ciągłe falowanie
stopniowo rozrzedza

ło atmosferę. Siła przyciągania planety nie była w stanie przeciwdziałać

kinetycznej energii falowania."

MONITOR: “W porządku, Courtney. Wystarczy. Cel brzmiał 'Marsjanie / upadek cywilizacji
(wydarzenie)'. To fascynuj

ące. Będzie to całkiem nowy obszar poszukiwań dla naukowców,

badaj

ących turbulencję i dynamikę cieczy w atmosferach planet".

Komentarz

Proces, którego by

łem świadkiem, był absolutnie fascynujący. To coś po prostu nie mogłoby

wydarzy

ć się na Ziemi, ze względu na większą grawitację, jaka tutaj panuje. Grawitacja szybko

wyt

łumiłaby fale atmosferyczne, powstałe w wyniku przejścia asteroidu czy komety. Na Marsie

jednak, du

że fale powstawały przez dłuższy czas, być może cale lata. Wystarczyło więc czasu, aby

Marsjanie zdali sobie spraw

ę, że z ich planetą dzieje się coś poważnego, a Federacja wysłała

z

łożoną z Szarych brygadę ratunkową.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-33.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:51:01]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 34: PRZYSZŁA KULTURA NA ZIEMI

.Poni

ższy rozdział prezentuje dane z ostatniej sesji, którą wykorzystaliśmy do naszych badań.

Chocia

ż cel znajdował się na pierwotnej liście celów, opracowanej przeze mnie i mojego monitora

w trakcie tej sesji, w przeciwie

ństwie do poprzedniej, dotyczącej Marsa, zupełnie o nim

zapomnia

łem. Wyniki sesji zaskoczyły mnie, jak się okazało, przyjemnie. Muszę przyznać, że do

czasu jej zako

ńczenia miałem dość pesymistyczną wizję przyszłości ludzi na Ziemi. Zastanawiałem

si

ę nawet, dlaczego istoty pozaziemskie wkładają tyle Wysiłku w pomaganie nam, skoro jesteśmy

gatunkiem zmierzaj

ącym do samobójstwa. Na szczęście, wiem teraz, że istnieje powód ich

wysi

łków.

Data: 30 wrze

śnia 1994

Miejsce: Atlanta, Georgia

Dane: Typ 4, sesja monitorowana na odleg

łość

Wspó

łrzędne celu: 4395/0241

Dane wst

ępne do Fazy 2 wskazywały, że cel związany jest z suchym lądem, płynem i sztucznymi

konstrukcjami. Od razu mia

łem też wrażenie przemieszczenia w czasie.

Mój szkic w Fazie 3 przypomina wiruj

ącą kulę. Wykonuję operację przemieszczenia SRV, która

przenosi mnie bezpo

średnio na miejsce celu. Znajduję się w gęstym i skomplikowanym środowisku.

C.B.: “Mam poczucie złożonego ekosystemu. Są tu istoty, jacyś humanoidzi. To miejsce
przypomina d

żunglę z obfitą roślinnością. Wszystko jest powiązane czy uzależnione od reszty, jak

w naczyniach po

łączonych lub w środowisku biologicznym dżungli. Odbieram AOL Ogrodu w

Edenie, ale nie jest to Ogród w Edenie. Po prostu sprawia takie wra

żenie. Miejsce jest zadbane".

Przechodz

ę do Fazy 6, gdzie konstruuję i badam linię czasu. Zaznaczam czas celu i trzy inne

wa

żne punkty pomiędzy czasem celu a dniem sesji.

“Wydaje się, jakby między chwilą obecną a czasem celu była różnica trzystu lat. W punkcie
czasowym celu widz

ę, że humanoidzi to z całą pewnością ludzie. Noszą zwykłe ubrania i zdaje się,

wykonuj

ą pracę związaną ze środowiskiem."

“Pierwszy pośredni punkt w czasie wskazuje na poważną degenerację środowiska na szeroką
skal

ę. W punkcie trzecim następuje początek regeneracji środowiska. Poczekaj chwilę, sprawdzę

inne punkty..."

“W punkcie czasowym celu ekosystem zaczyna się umacniać, w tym sensie, że staje się
samowystarczalny. Wra

żenie złożoności, jakie odniosłem na początku sesji związane było z

dos

łowną złożonością roślinności w ekosystemie."

“Nadal jestem w punkcie czasowym celu; nie wygląda na to, żeby ludzie mieli jakieś schrony na
powierzchni.

Poruszaj

ą się bez pomocy pojazdów o napędzie benzynowym. Już nie dewastują środowiska.

Dogl

ądają go. Ich mentalność zorientowana jest na przetrwanie, a nie eksploatację. Mają głębokie

poczucie,

że przeszli przez najgorszy okres, a teraz mogą odbudować planetę. Wcześniej zawsze

istnia

ły jakieś wątpliwości."

MONITOR: “Skup się na różnorodności biologicznej".
C.B.: “Nie ma tyle gatunków, co obecnie, ale powiedzmy, tyle, ile było sto lat przed punktem
czasowym celu. Ludzie kieruj

ą swoje wysiłki głównie na stworzenie złożonego, interaktywnego

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (1 z 4) [2008-10-29 23:51:05]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

systemu planetarnego".

MONITOR: “Skup się na kwestii Federacji / wzajemnego oddziaływania".
C.B.: “Współdziałanie między tymi ludźmi a Federacją trwa przez cały okres od chwili obecnej do
punktu czasowego celu. Wygl

ąda na to, że Federacja obserwuje i ofiarowuje swe przewodnictwo,

ale jeszcze nie pomaga ludziom wyj

ść z kłopotów. Ludzie muszą zrobić to sami".

MONITOR: “Skup się na kwestii przedstawicielstwa".
C.B.: “W punkcie czasowym celu, jak również wcześniej, istnieje subprzestrzenna reprezentacja
ludzi. Ale wkrótce po naszej obecnej sesji, nast

ąpi dialog pomiędzy fizycznymi ludźmi a Federacją.

W miar

ę upływu czasu, fizyczni ludzie staną się działaczami, przedstawicielami, czy może ścisłymi

wspó

łpracownikami Federacji. Mam wrażenie, że ludzie upodabniają się do pierwotnego Adama i

Ewy, mened

żerów gatunków we wczesnym projekcie genetycznej ewolucji na Ziemi. Tym razem

jednak owi mened

żerowie będą wywodzić się z naszej planety".

“W punkcie czasowym celu, ludzie przestają być właścicielami Ziemi, a stają się jej strażnikami.
Jeszcze nie nast

ąpiła całkowita regeneracja planety, ale widać już ogrody, połacie kwitnącego

życia, które będą coraz większe."
“Ekosystemy są na ogół otwarte, ale tworzy się też enklawy dla jeszcze nie wprowadzonych
gatunków."

MONITOR: “Skup się na środowiskach ludzkich".
C.B.: “Poczekaj... W czasie obecnej sesji nie ma żadnych szczególnych środowisk. W pierwszym
punkcie po

średnim na linii czasu następują kłopoty, ale ludzie dopiero zaczynają myśleć o

stworzeniu specjalnych sanktuariów. W punkcie nast

ępnym zaczyna się scenariusz Szalonego

Maksa. Nast

ępuje krańcowe spustoszenie terenu. Nadal występuje życie, ale na ogół pustynne lub

w najlepszym wypadku w

środowisku zbliżonym do sawanny. W punkcie trzecim pełną parą

dzia

łają specjalne ludzkie środowiska typu sanktuarium".

MONITOR: “Skup się na ludzkich protokołach do dialogu z Federacją".
C.B.: “W porządku. Kieruję nieświadomość na protokoły... Nic specjalnego. Federacja zna
angielski, podobnie jak inne j

ęzyki. Nie oczekują niczego nadzwyczajnego. Federacja przygotuje

wszystkie ogniwa potrzebne do porozumienia. Ludzie musz

ą tylko zasygnalizować, że są gotowi".

MONITOR: “Zbadaj bezpośrednio koncepcję pomocy ze strony Federacji".
C.B.: “Oni udzielają jedynie nieformalnej pomocy. Ludzie sami muszą znaleźć wyjście z zaistniałej
sytuacji. Wk

ład Federacji jest bierny, w tym sensie, że ona jedynie obserwuje; ale i czynny, bo

jednocze

śnie ukazuje ludziom cel, do którego powinni dążyć. Nie uwolnią nas od problemów

wp

łacając kaucję. Musimy być gatunkiem dojrzałym i pomocnym, a nie zależnym od innych,

dojrza

łość zaś przychodzi wraz z doświadczeniem".

MONITOR: “W porządku. Jeśli zechcemy poznać przeznaczenie będziemy chyba musieli
poczeka

ć do następnego projektu. Zakończmy sesję. Courtney, znowu jest nadzieja. Celem była

'Ziemia / przysz

ła kultura'".

C.B.: “Naprawdę? Całkiem o tym zapomniałem; upłynęło sporo czasu, od opracowywania listy
'Ziemia / przysz

ła kultura'... Wygląda na to, że moja nieświadomość wiedziała, co jeszcze będzie mi

potrzebne do ksi

ążki. Ludzkość otrzyma drugą szansę. Dobra nasza!"

Komentarz

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (2 z 4) [2008-10-29 23:51:05]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Ludzie si

ę zmienią. Będziemy świadkami zniszczenia naszej własnej planety – naszego domu. Dla

ludzko

ści nastąpi długi okres ciężkich doświadczeń. Jednak strata ta nie pójdzie na marne.

Wspólnie nauczymy si

ę czegoś Niektórzy Czytelnicy mogą nie przyjmować do wiadomości, że

Ziemia stanie si

ę planetą kurzu, po czym, pod rządami ludzi mądrzejszych, odrodzi się niczym

Feniks z popio

łów. Nie zmienia to jednak faktu, że dane SRV wyraźnie wskazują, iż taka faza

nast

ąpi, a gdyby rozpatrzeć sprawę z punktu widzenia logiki i wiedzy na temat ludzkiego umysłu,

wniosek musia

łby być taki sam. Problem nie polega na tym, że na Ziemi żyje za dużo ludzi w

stosunku do jej ograniczonej powierzchni. Planeta mog

łaby utrzymać o wiele większą populację niż

obecnie. K

łopot w tym, że z natury swej ludzie pragną życia co najmniej tak dobrego, jakim cieszą

si

ę zamożne elity. Będziemy bez opamiętania eksploatować surowce naturalne, żeby zaspokoić

wyszukane pragnienia. Nik

ła łączność pomiędzy naszym umysłem świadomym a jego

subprzestrzenn

ą postacią nie pozostawia nam innego wyboru, jak gonić za szczęściem na drodze

fizycznych zmys

łów. Większa część ludzkości będzie nadal walczyć, by w nieskończoność

polepsza

ć swój fizyczny dobrobyt, aż w końcu nasza planeta odmówi nam posłuszeństwa, niszcząc

du

żą część ludzkości. Na szczęście nie całą. To w tym momencie zacznie się tak zwany scenariusz

Szalonego Maksa, a ludzie zaczn

ą rozważać swoje życie w kategoriach przetrwania.

Federacja nas nie uratuje. Je

żeli nie powstrzymała Szarych od autodestrukcji, dlaczego miałaby

robi

ć to w przypadku ludzi? Ale spójrzmy na sprawę z innego punktu widzenia. Ile dobrego wynikło

z obecnego kierunku ewolucji Szarych, dzi

ęki ich przeszłym doświadczeniom? Z takich trudów rodzi

si

ę wielkość, która z całą pewnością jest też przeznaczeniem naszego gatunku.

Zdaj

ę sobie sprawę, że większość Czytelników widzi czarno ten scenariusz najbliższej przyszłości.

Ale prawda jest taka,

że nasza przyszłość, jako gatunku, jest świetlana. Ciężar nadchodzących

wyzwa

ń nie powinien przesłonić wizji czekającej nas potem chwały. Niemal we wszystkich sesjach

SRV, jakie przedstawi

łem w niniejszej książce, skupiałem uwagę na problemach ściśle związanych

z nasz

ą obecną sytuacją. Problemy te obejmują kłopoty ze środowiskiem, słabość więzi pomiędzy

umys

łem a ciałem u naszego gatunku oraz wzajemne relacje między ludźmi. Federacją, Szarymi a

Marsjanami. Rzeczywi

ście, wszystko, czego byłem świadkiem podczas sesji SRV, wiąże się z

ogóln

ą ideą wielu gatunków, próbujących rozwiązać wspólne problemy. Było to konieczne, acz

chyba zrozumia

łe, ograniczenie moich badań.

Jednak

że obecna sesja każe nam spojrzeć dalej w przyszłość. Gdzieś około roku 2000 my – ludzie

w znacznym stopniu otrz

ąśniemy się z problemów, jakie sobie sami stworzyliśmy. Jako grupa lepiej

sobie z nimi poradzimy;

staniemy si

ę dojrzalszym gatunkiem. Skierujemy uwagę na otaczający nas wszechświat, i tak jak

kiedy

ś, będziemy pomagać walczącemu życiu. Nauczymy się też kochać w szerzej pojętym sensie

tego s

łowa.

Poniewa

ż nie posłałem swego umysłu dalej niż trzysta lat od chwili obecnej, mogę tylko

przypuszcza

ć, że taki nowy i mądrzejszy gatunek ludzki nie będzie siedział z założonymi rękami.

We wcze

śniejszych sesjach członkowie Federacji dali mi do zrozumienia, że pragną, by ludzie

do

łączyli do szeregów organizacji jako jej pełnoprawni członkowie i pomagali Federacji w

zasiedlaniu galaktyki. U istot, które obserwowa

łem podczas ostatniej sesji, wyczułem świadomość,

która nie pasowa

ła do wojowniczego typu badaczy galaktyki. Byli to raczej “czciciele" życia. Kiedy

przyszli ludzie stan

ą się łagodnymi, ale nie biernymi istotami, a destruktywność nie będzie już ich

wiod

ącą cechą, nasza dobrowolna więź z Federacją stanie się pełnowartościowa.

Podejrzewam,

że ludzie roku 2000 stanowią prototyp jeszcze bardziej rozwiniętych istot, które, jak

ufam, do 3000 roku osi

ągną szczyty rozwoju. Trudno wyobrazić sobie rolę, jaką przyjdzie nam

odgrywa

ć w dramatach galaktycznych, które odsłonią się przed nami w miarę obcowania z innymi

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (3 z 4) [2008-10-29 23:51:05]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

gatunkami. Czuj

ę się mały, kiedy pomyślę, w jak niewielu miejscach i czasach był mój umysł. Nie

mam poj

ęcia, w co my, ludzie, zaangażujemy się za dwa tysiące lat albo w jeszcze odleglejszej

przysz

łości. Czy zostaniemy w końcu przywódcami Federacji? Czy pomożemy Federacji w

zasiedleniu pozosta

łej części Mlecznej Drogi? Czy ostatecznie sięgniemy po inne sfery naszego

wszech

świata, które leżą w odległych i obcych galaktykach?

Wszystkie moje wysi

łki w teleobserwacji przekonały mnie, nie pozostawiając co do tego cienia

w

ątpliwości, że naprawdę jesteśmy czymś więcej niż tylko ciałami fizycznymi. Nasze połączone

osobowo

ści, fizyczna i subprzestrzenna, nigdy nie zakończą swego ewolucyjnego marszu.

Odczuwam czyst

ą radość, gdy pomyślę o całym szeregu nieznanych jeszcze możliwości istnienia.

Gdy poradzimy sobie z wyzwaniami i trudami, czeka nas pe

łna cudów, bezkresna przyszłość.

Doprawdy, Bóg by

ł hojny, dając ludziom w podarunku życie.

Za kilka lat nauczymy si

ę żyć z Marsjanami. Potem zaczniemy otwarcie nawiązywać kontakty z

innymi gatunkami, nie wy

łączając Szarych. W końcu, przy pomocy własnych statków odważymy się

opu

ścić Ziemię, przywróciwszy ją wcześniej do stanu kwitnącego zdrowia i pełni życia. Nie wiem,

co jeszcze b

ędziemy robić. Ale będę tam, podobnie jak każdy z was, a pewnego dnia wszyscy

razem odkryjemy dalsz

ą przyszłość. Na razie nadszedł czas, by uwolnić się od strachu i niechęci i

spojrze

ć w kierunku Marsa. To następny krok w ewolucji naszego gatunku (Być może dane z

teleobserwacji mog

łyby pomóc w określeniu natury przyszłych wydarzeń. Wówczas wystarczyłoby

zmieni

ć swoje zachowanie tak, by stworzyć nowy wymiar czasu, w którym wydarzenia te nie

dosz

łyby do skutku. Biorąc jednak pod uwagę obecną genetyczną dysfunkcjonalność ludzi –

zw

łaszcza naszą słabą łączność pomiędzy ciałem a umysłem – wątpię, abyśmy byli w stanie

odsun

ąć ponure widmo katastrofy ekologicznej). W ten sposób zbliżymy się do wielkiej galaktycznej

rodziny... Jak najszybciej podj

ąć dialog z Marsjanami – to nasze najbliższe zadanie.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-34.htm (4 z 4) [2008-10-29 23:51:05]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 35: SZKOLENIE DYPLOMATÓW

Je

żeli ludzie kiedykolwiek mają wejść do sfery galaktycznej, kwestią o podstawowym znaczeniu jest

uznanie,

że istnieją (co najmniej) dwie formy życia – fizyczna i subprzestrzenna. Jesteśmy istotami

mieszanymi. Nasze formy fizyczne zamieszkuj

ą formy życia subprzestrzeni. Fizyczne formy życia

to tymczasowe stworzenia, w tym sensie,

że ostatecznie umierają. Subprzestrzenne postaci tych

form nie umieraj

ą nigdy. Nasze ludzkie “dusze" to po prostu subprzestrzenne jaźnie, które żyją

nadal, kiedy nasze fizyczne cia

ło ulegnie rozkładowi.

Zdolne do odczuwania, rozwini

ęte rasy rozumieją to wszystko i aktywnie porozumiewają się tak w

sferze fizycznej, jak i niefizycznej. Mog

ą one postrzegać obydwa światy równocześnie,

wykorzystuj

ąc swe fizyczne i subprzestrzenne systemy nerwowe. Ludzie, być może na skutek

unikalnej struktury genetycznej, normalnie nie dysponuj

ą takimi zdolnościami, ale mogą wyrobić je

w sobie na drodze treningu. Kompetentne i profesjonalne szkolenie nie jest tanie, dlatego radz

ę

podejmowa

ć je tylko tym, którym przyda się ono do komunikacji i zbierania danych. Dyplomaci

galaktyczni s

ą idealnymi kandydatami do takiego szkolenia. Naukowcy i historycy to kolejne grupy,

które mog

łyby z niego skorzystać.

W rozdziale niniejszym przedstawiam zarys kursu wzajemnej komunikacji fizyczno-
subprzestrzennej. Kurs sk

łada się z trzech oddzielnych części. Pierwsza z nich obejmuje naukę

specyficznej techniki medytacji i polecam j

ą jako wstępny, minimalny poziom szkolenia dla

ka

żdego, kto pragnie sięgać dalej, poza zmysły fizyczne. W tym wstępnym szkoleniu nie są

potrzebne

żadne środki ostrożności. Wydaje mi się nawet, że na tym etapie byłoby dobrze zacząć

szkoli

ć dzieci. Być może do-szłyby do wniosku, że jest to bardziej “klawe" niż pojedynkowanie się

za pomoc

ą “laserowych strzelawek".

Drugi poziom nauki polega na wprowadzaniu uczniów w odmienne stany

świadomości. Armia

ameryka

ńska uważała to za warunek wstępny szkolenia w teleobserwacji. W zakres tego drugiego

etapu kursu wchodzi praca z opracowan

ą przez Instytut Monroe'a techniką Hemi-Sync.

Trzeci poziom szkolenia to formalny instrukta

ż w SRV.

Pragn

ę zwrócić uwagę Czytelników, że żadna z instytucji czy grup, które formalnie bądź

nieformalnie tutaj wymieniam, nie podpisuje si

ę pod proponowanym przeze mnie programem. Nie

jest to równie

ż reklama ich produktów jako pomocnych w badaniu UFO i ET. Niniejszy program

szkoleniowy zrodzi

ł się w wyniku moich własnych badań. Żadna z firm czy grup nie szkoli ludzi na

galaktycznych dyplomatów. Mimo to do

świadczenie wskazuje, że umiejętności, których uczą,

mo

żna połączyć, osiągając dobry efekt końcowy. Podkreślam jednak, że to moje opinie w tej

kwestii, a nie grup faktycznie prowadz

ących szkolenia.

Poszczególne cz

ęści kursu, które przedstawiam poniżej, świetnie się uzupełniają, ale należy

praktykowa

ć je oddzielnie. Muszę też ostrzec Czytelników, że kompletny kurs może zawierać

pewne ryzyko. W przypadku niektórych jednostek zachodzi bowiem mo

żliwość niedobrego wpływu

szkolenia, a nie wiem, na ile zjawisko to jest cz

ęste. Tak więc pełnemu kursowi powinny poddawać

si

ę tylko osoby, mające wsparcie instytucji, które dają właściwy wgląd psychologiczny we wszystkie

sprawy zwi

ązane z rozwojem ucznia. Szkolenie otwiera człowieka na takie rodzaje doznań, które

ca

łkowicie odbiegają od standardowych doświadczeń w naszym życiu. Na przykład, niektórzy

studenci mog

ą przeżyć szok, gdy doświadczą telepatycznego odbioru myśli. Bez właściwego

przewodnictwa, ucze

ń może popaść w paranoję, podejrzewając, że wszystkie jego myśli w

rzeczywisto

ści są manipulowane przez niewidzialne istoty. Ludzie muszą być na to przygotowani, a

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (1 z 6) [2008-10-29 23:51:10]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

po zako

ńczeniu szkolenia, pozostawać pod uważną obserwacją, aby w szczególnie trudnych

chwilach mogli uzyska

ć właściwą poradę doświadczonych nauczycieli.

Poni

ższy opis programu proszę potraktować jak wzór na przyrządzenie prochu strzelniczego. Wzór

ten jest dost

ępny dla każdego, a wobec braku nadzoru, zawsze może trafić w ręce ludzi, którzy

b

ędą go mieszać we własnej piwnicy i niechcący wysadzą się w powietrze. Encyklopedia, w której

wzór zosta

ł podany, nie ponosi winy za ich nieszczęście, ponieważ w wolnym społeczeństwie

samej wiedzy nie mo

żna i nie należy ukrywać przed opinią publiczną. Podobnie, każdy, kto odbywa

przedstawiany tu przeze mnie kurs, powinien mie

ć zapewniony odpowiedzialny nadzór. Każda

grupa, firma czy instytucja zach

ęcająca do tego kursu lub stawiająca go jako warunek zatrudnienia

musi po prostu wliczy

ć koszt nadzoru w ogólne koszty całego programu. Grupy, które faktycznie

przeprowadzaj

ą szkolenie, na ogół nie zapewniają nadzoru. Trenujący i pracodawcy muszą tego

dopilnowa

ć.

Wszystkie osoby podejmuj

ące kurs, robią to na własne ryzyko. Nie jestem wyszkolonym psychiatrą

ani nie mam

żadnego formalnego przeszkolenia w sprawach, które pozwoliłyby mi dostrzec u kogoś

cechy wskazuj

ące, że kurs stanowi zagrożenie dla jego lub jej stanu umysłowego. Tym niemniej,

zaprojektowa

łem kurs w taki sposób, by był on jak najbardziej bezpieczny, a w obecnej chwili nie

znam nikogo na Ziemi, kto zbada

ł te kwestie bardziej dogłębnie niż ja.

Opracowa

łem ten kurs na własne ryzyko. Nie miałem żadnego psychiatry, który obserwowałby

moje post

ępy. Z drugiej jednak strony, byłem bardzo ostrożny, mając na uwadze własną

świadomość. Najpierw nauczyłem się Medytacji Transcendentalnej, która dała mi wgląd we własną
z

łożoność subprzestrzenną. Następnie przeszedłem przeszkolenie w programie MT-Sidhis, a

dopiero potem si

ęgnąłem po możliwości, jakie oferował Instytut Monroe'a. Na końcu opanowałem

SRV. Jednak pomimo tego stopniowania do

świadczenia te wstrząsnęły mną do szpiku kości. W

przeci

ągu zaledwie dwóch lat, runęła cała fasada moich wyobrażeń na temat świata. Dotarło do

mnie,

że nie jesteśmy sami we wszechświecie i że tę wymiarową rzeczywistość dzielą ze mną

niefizyczne istoty. Dowiedzia

łem się, że w niedalekim sąsiedztwie powstawały i upadały cywilizacje

istot pozaziemskich, a niektóre z nich podró

żują w czasie z taką łatwością, jak ja przechodzę przez

ulic

ę. Musiałem na nowo zdefiniować swoje rozumienie Boga i całej religii. Nie sposób

zrelacjonowa

ć, jak bardzo musiałem się przystosować i rozwinąć, żeby stawić czoło otwierającej się

przede mn

ą rzeczywistości.

Tak wi

ęc, mam konserwatywne podejście do rozwoju, a program pomyślany jest w taki sposób, by

pozwoli

ć na stopniowe doświadczanie osobistego wzrostu. Ta bezpieczna droga jest również drogą

najbardziej efektywn

ą. Kurs zaczyna się od bezpiecznego i bezpośredniego doświadczenia własnej

egzystencji niefizycznej, dalej rozwija

świadomość w kierunku telepatii i wychodzenia z ciała, a

ko

ńczy się profesjonalnym programem SRV. Jeszcze ostatnia uwaga. Zaprojektowałem kurs w

sposób ci

ągły, gdzie po każdej części następuje kolejna, ale nie wiem, czy jest to absolutnie

konieczne. Jak s

ądzę, ważne jest, by studenci ukończyli wszystkie trzy części w rozsądnym okresie

czasu, nawet gdyby szkolenie w SRV wypad

ło jako pierwsze.

KURS NA GALAKTYCZNYCH DYPLOMATÓW
Część I

Zach

ęcam studentów, by nauczyli się Medytacji Transcendentalnej i programu MT-Sidhis. Istnieje

wiele form medytacji, ale tylko niektóre z nich faktycznie prowadz

ą do bezpośredniego doznania

w

łasnej niefizycznej jaźni. Pewne czynności, określane mianem medytacji to po prostu wyobrażenia

mentalne lub, co gorsza, wywo

łujące stres praktyki, które mogą doprowadzić do nieszczęścia. MT i

jego zaawansowana wersja w postaci programu MT-Sidhis s

łużą do wprowadzania człowieka w

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (2 z 6) [2008-10-29 23:51:10]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

stan bezpo

średniej świadomości swojej własnej jaźni. Praktykowanie tej medytacji jest naprawdę

pozbawione stresu i daje szereg naukowo udokumentowanych pozytywnych skutków ubocznych,
takich jak poprawa równowagi umys

łowej, większe zadowolenie z życia, poprawa fizjologii i lepsza

intuicja.

Nauczyciele MT s

ą świetnie wyszkoleni, a kurs przebiega identycznie, bez względu na to, kto jest

nauczycielem, czy gdzie odbywa si

ę nauka. Standaryzacja instruktażu i dostępność kursu to

elementy o podstawowym znaczeniu w ka

żdym większym programie, w którym konsekwencja

stanowi podstawowy czynnik.

Organizacja MT mo

że się nie podpisać pod moją propozycją wykorzystania MT do pomocy osobom

w ich stawaniu si

ę obywatelami galaktyki. To raczej moje osobiste obserwacje wskazują, że ludzie

praktykuj

ący MT osiągają świadomość bardzo zbliżoną do świadomości rozwiniętych istot

pozaziemskich i ludzi przysz

łości. Na wykładach publicznych, wielu nauczycieli MT tradycyjnie

skupia uwag

ę na fizjologicznych korzyściach, płynących z uprawiania Medytacji Transcendentalnej.

Wynika to prawdopodobnie z ich do

świadczeń, w których natrafiają na opór w stosunku do

niefizycznych aspektów oddzia

ływania medytacji. W naszym społeczeństwie łatwiej jest powiedzieć

ludziom,

że uprawianie MT poprawi ich ciśnienie krwi niż oznajmić im, że wkrótce staną się

świadomi własnych dusz.
Tym niemniej, prace Maharashiego Mahesh Yogi nie pozostawiaj

ą wątpliwości w tym względzie.

Wed

ług Maharashiego, wszystkie istoty, fizyczne i niefizyczne, zamieszkują sferę życia zwaną

relatywn

ą. W sferze tej istnieją różne poziomy. Przy takim założeniu, zarówno poziom fizyczny, jak i

subprzestrzenny, mieszcz

ą się w obrębie sfery względnej. Maharashi wyróżnia również pole,

nazywane absolutem, z którego bior

ą początek wszystkie rzeczy na poziomach względnych. Co

wi

ęcej, konsekwentnie nawiązuje on do potrzeby połączenia dwóch oddzielnych postaci (postaci

wzgl

ędnej i absolutu) istnienia każdego człowieka. Jeżeli nauczyciele MT nie kładą na to nacisku

podczas instrukta

żu, nie jest to ich winą ani próbą ukrycia czegokolwiek. Każdy musi poznać swą

ca

łkowitą jaźń przez bezpośrednie doświadczenie. MT to praktyka empiryczna. Ponieważ zwykła

percepcja wi

ększości z nas ogranicza się do fizycznych zmysłów, mówienie o własnej

subprzestrzeni i postaciach absolutu jest dla wi

ększości ludzi nie znających doświadczenia

medytacyjnego pozbawione sensu.

W MT ka

żdy dzień zaczyna się i kończy dwudziesto-minutową medytacją. Chociaż medytacja nie

przedstawia wi

ększych trudności, bardzo ważne jest, aby nauczyć się jej od kompetentnego i

wykwalifikowanego nauczyciela. Poza tym, kurs MT obejmuje sesje powtórkowe, które gwarantuj

ą,

że wszystka odbywa się właściwie.
Przydarzy

ło mi się kiedyś, że jakaś kobieta zapytała mnie, dlaczego ma płacić za kurs medytacji,

skoro mo

że to robić sama we własnym domu za darmo. Najpierw jej nie zrozumiałem. Myślałem, że

pyta mnie, dlaczego w ogóle nale

ży płacić za instruktaż. Powiedziałem jej, że nauczyciele MT

zarabiaj

ą w ten sposób na życie i muszą się utrzymać, jak każdy inny. Ale potem zdałem sobie

spraw

ę, że pytanie miało na celu zupełnie coś innego. Kobieta ta zakładała, że medytacja to coś,

co mo

żna samemu wymyśleć przy pomocy swojej jaźni lub wyczytać w książce. Tak więc

odpowiedzia

łem jej nieprawidłowo.

Czytelnicy tej ksi

ążki muszą zrozumieć, że właściwe uprawianie medytacji nie jest czymś, co

mo

żna samemu wykoncypować, ani czymś, czego można nauczyć się z książki. Kurs MT wyłonił

si

ę z prób i błędów na przestrzeni całych stuleci. MT to prosta, lecz zarazem wysoce wyrafinowana

i subtelna praktyka. Ci, którzy usi

łują opracować swoją własną procedurę, próbują na nowo

wymy

śleć koło, kiedy dokoła jeżdżą sportowe samochody.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (3 z 6) [2008-10-29 23:51:10]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Czytelnicy musz

ą zrozumieć, że uprawianie MT i programu MT-Sidhis bardzo różni się od

teleobserwacji. W teleobserwacji uzyskuje si

ę bezpośrednią wiedzę z innego miejsca i / lub czasu

przez wykorzystanie po

łączenia mentalnego między subprzestrzenią a danym miejscem. Można

tego dokona

ć jedynie dlatego, że jesteśmy również istotami niefizycznymi. Jednakże w MT i

programie MT-Sidhis nie wykorzystuje si

ę tego połączenia. W trakcie medytacji, człowiek na bazie

w

łasnego doświadczenia uczy się być świadomym swej całej jaźni, zarówno fizycznej jak i

subprzestrzennej. Zatem regularna medytacja prowadzi do rozwoju osobowo

ści kompletnej, w tym

sensie,

że staje się ona świadoma całego swojego zakresu. Ta empiryczna wiedza może

dostarczy

ć w życiu dużo osobistego zadowolenia, ponieważ nie trzeba już gonić za fizycznymi

przyjemno

ściami poprzez zmysł dotyku, wzroku, powonienia, słuchu czy smaku, by doświadczyć

wewn

ętrznego poczucia szczęścia, spełnienia i satysfakcji. Do sfery subprzestrzennej nie można

dotrze

ć bezpośrednio przez zmysły, tak więc fizyczna pogoń ostatecznie ponosi klęskę.

Bezpo

średnie doświadczanie własnej drugiej połowy dwa razy na dzień jest niezwykle

odpr

ężającym uczuciem i może przyczynić się do tego, że następne doświadczenia fizyczne

przynios

ą więcej zadowolenia, ponieważ nie będą już podszyte ukrytym pragnieniem kontaktu z

subprzestrzeni

ą.

Dla celów kursu dyplomacji galaktycznej, uczniowie powinni przeszkoli

ć się zarówno w MT, jak i w

programie MT-Sidhis. Kursy odbywaj

ą się w centrach MT (które ostatnio zostały rozszerzone i

przyj

ęły nazwę Wedyjskich Uniwersytetów Maharashiego) w większości dużych miast w wielu

stanach w ca

łym kraju. Nauka odbywa się wieczorami lub w weekendy. Cały kurs trwa około

tygodnia, natomiast program MT-Sidhis zajmuje troch

ę więcej czasu.

Po nauce MT (nie trzeba czeka

ć na ukończenie Sidhis) należy przeczytać dwie książki

Maharishiego. Pierwsza z nich to Nauka bycia i sztuka

życia, dostępna we wszystkich ośrodkach

MT i w wi

ększości księgarń. Radzę czytać ją powoli, nie więcej niż dwadzieścia stron na dzień.

Wa

żne punkty w tej książce na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie nieistotnych, a szybkie

czytanie mo

że przynieść tylko frustrację. Druga książka to tłumaczenie i komentarz Maharashiego

do pierwszych sze

ściu rozdziałów Bhagawad-Gity. Obydwie pozycje zawierają dużo informacji na

temat z

łożonej natury ludzkiej egzystencji.

Część II
Ta cz

ęść składa się z dwóch etapów. Pierwszy to wysłuchanie w domu trzydziestu sześciu taśm

oferowanych przez Instytut Monroe'a, znajduj

ący się w Faber, w Wirginii. Taśmy noszą wspólną

nazw

ę “Otwieranie Bram", a z mojego doświadczenia wynika, że stopniowo prowadzą one ucznia

poprzez wst

ępne doświadczenia telepatii do technik komunikacji subprzestrzennej i manipulowania

energi

ą. Zalecam słuchanie każdej z taśm dwukrotnie, jeden raz rano, a drugi wieczorem. Pierwszą

nasz

ą czynnością po przebudzeniu powinna być medytacja, ale słuchanie taśm w dogodnym czasie

po medytacji to dobry pomys

ł.

Przy za

łożeniu, że przestrzegamy zasady codziennego słuchania dwa razy tej samej taśmy i mamy

czas na odpoczynek i nieprzewidziane okoliczno

ści, kurs domowy winien zamknąć się w okresie

dwóch, trzech miesi

ęcy. Potem proponuję wysłuchanie dwóch szczególnych taśm, każdą jeden raz

w ci

ągu dnia przez kolejne trzy do czterech tygodni. Między słuchaniem jednej i drugiej taśmy

powinna by

ć przerwa kilku godzin, żeby umysł zdążył oczyścić się z jednego doświadczenia, zanim

wejdzie w nast

ępne. Zatem idealny rozkład zakłada słuchanie jednej taśmy rano, a drugiej po

po

łudniu (bądź wieczorem). Taśmy oznakowane są jako “Misja 12" i “Dalecy Wędrowcy", i obydwie

znajduj

ą się w zbiorze trzydziestu sześciu taśm domowego kursu “Otwierania Bram". Opierając się

na w

łasnym doświadczeniu mogę powiedzieć, że wielokrotne wysłuchanie taśmy “Misja 12"

pomaga rozwin

ąć zdolności telepatycznego porozumiewania się, a regularne słuchanie “Dalekich

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (4 z 6) [2008-10-29 23:51:10]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

W

ędrowców" pomaga intuicyjnie zaznajomić się ze zmianą biegunowości, tak częstą w odmiennych

stanach

świadomości.

Po miesi

ącu intensywnego poddawania się działaniu tych dwu taśm, radzę na stałe zaniechać ich

u

żywania, żeby uniknąć wytworzenia się uzależnienia od nich. Również w przypadku pojawienia się

psychicznego stresu w trakcie ci

ągłego korzystania z taśm, należy natychmiast przerwać ich

s

łuchanie i zasięgnąć porady przed powzięciem decyzji, czy kontynuować pozostałą część kursu.

Druga faza szkolenia obejmuje faktyczne odwiedziny w Instytucie Monroe'a i odbycie kursu

“Wędrówka przez Bramę". Wyższych poziomów świadomości, jakich naucza się na tym kursie, nie
mo

żna osiągnąć przy pomocy taśm kursu domowego. Doświadczanie tych stanów wymaga

nadzoru wyszkolonego personelu w instytucie. Ca

łkowicie popieram tutaj zakaz sprzedaży tych

ta

śm szerokim kręgom. Wyższe poziomy świadomości zamieszkuje cały szereg istot niefizycznych.

Nie chodzi o to,

że istoty te są niebezpieczne, ale że spotkanie z nimi może być dla niektórych

prawdziwym szokiem. Ogólnie rzecz bior

ąc, wyższe poziomy świadomości obejmują stany, których

normalnie doznaje si

ę po śmierci fizycznej. Stacjonarny kurs w instytucie w bezpieczny sposób

uczy, jak do

świadczać tych stanów na długo przed ostateczną podróżą w zaświaty.

Je

żeli chodzi o lekturę dodatkową, polecam trzy książki Roberta Monroe'a. Są to Podróże poza

cia

łem. Dalekie podróże i Najdalsza podróż (wydane również w Polsce). Wszystkie trzy książki

mo

żna dostać w księgarniach lub zamówić w Instytucie Monroe'a.

Część III
Trzecia cz

ęść tego kursu składa się z dwóch etapów. Pierwszy etap obejmuje tygodniowy

intensywny kurs SRV, prowadzony przez wykwalifikowanego nauczyciela. Wielu teleobserwatorów
zatrudnionych wcze

śniej w wojsku, obecnie indywidualnie naucza wojskowej wersji teleobserwacji.

Równie

ż Instytut Telepatii, szkoła SRV w Atlancie, może z dobrym skutkiem kształcić studentów.

Instytut ten oferuje programy monitorowania i szkolenia nauczycieli.

Nast

ępnie, wykwalifikowany monitor pracuje z uczniem nad przeprowadzeniem własnego projektu.

Monitor pomaga uczniowi przej

ść przez co najmniej dziesięć do piętnastu monitorowanych sesji.

Nie ma znaczenia, czy sesja jest monitorowana na miejscu czy na odleg

łość. Doświadczenie pracy

z monitorem przez wi

ększą liczbę sesji SRV pomaga osiągnąć poziom profesjonalizmu, potrzebny

w przysz

łej naukowej i dyplomatycznej pracy.

Ostatni powód użycia całego programu
Przy namierzaniu

łatwo rozpoznawalnych celów fizycznych (takich jak Gabinet Owalny w Białym

Domu), teleobserwacja dostarcza strumienia danych z rzeczywisto

ści. Zbieranie informacji o takich

celach jest na ogó

ł prostą sprawą. Nieświadomy umysł dociera na miejsce i widzi się, to, co się

widzi.

Jednak cele ET nie zawsze s

ą równie łatwe. Dane SRV są prawdziwe, ale zdarza się, że cel

przedstawia g

łębsze pojęcie, które tylko nieświadomość potrafi zrozumieć. W takich przypadkach

nie

świadomość często dostarcza danych, które stanowią odpowiedź na ukryty program, kryjący się

za okre

ślonym celem. Teleobserwator musi umieć spojrzeć na dane z większej perspektywy.

Poniewa

ż nieświadomość ma dostęp do wszystkich informacji, zarówno w świecie fizycznym jak i

nie-fizycznym, uzyskane przez ni

ą dane mogą wydać się tajemnicze, o ile teleobserwator nie

osi

ągnął poszerzonej świadomości. Owa poszerzona świadomość stanowi strukturę, do której

trafiaj

ą wszelkie informacje zdobyte na drodze teleobserwacji. Naiwnemu teleobserwatorowi dane

takie mog

łyby się jawić jako symboliczne czy alegoryczne, podczas gdy w rzeczywistości

nie

świadomość jest jak najbardziej dosłowna. Zatem żeby zrozumieć dane, trzeba odznaczać się

rozwini

ętą świadomością, i od tego wymogu naprawdę nie ma odwołania.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (5 z 6) [2008-10-29 23:51:10]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-35.htm (6 z 6) [2008-10-29 23:51:10]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści / Dalej

ROZDZIAŁ 36: ZAANGAŻOWANIE LUDZKIEGO RZĄDU

Jedn

ą z najczęstszych skarg, jakie padają z ust ludzi zainteresowanych UFO jest milczenie rządu w

tej sprawie. Jedyn

ą rzeczą, która wprawia ich w jeszcze większą wściekłość są próby rządu,

zmierzaj

ące do ośmieszenia, stłumienia bądź odrzucenia relacji o UFO. Ja też przeszedłem przez

etap, w którym uwa

żałem, że rząd nie czyni swojej powinności, utrzymując informacje na ten temat

w tajemnicy przed lud

źmi, którzy, bądź co bądź, przyczynili się do jego wyboru. Zmieniłem jednak

zdanie i mo

że dobrze będzie, jeśli przedstawię swój punkt widzenia w tej materii.

Na pocz

ątku pragnę przypomnieć Czytelnikom, że jestem profesorem nauk społecznych. Jedną z

moich specjalno

ści w ramach tej dyscypliny stanowi opinia publiczna i zachowania mas, co

bezpo

średnio wiąże się z niepokojem rządu w kwestii ET i UFO. Rząd z całą pewnością jest

świadomy działalności ET na Ziemi i w jej pobliżu. Zostało opublikowanych kilka książek, które
podaj

ą informacje odtajnione przez rząd amerykański na mocy Aktu Wolności Informacji (patrz np.

Good 1987). Ale nie trzeba daleko si

ęgać, by uzyskać potwierdzenie, że władze zdają sobie sprawę

z faktu,

że ET działają na naszej planecie.

Osobi

ście rozmawiałem z emerytowanymi wojskowymi, którzy bez ogródek twierdzili, że sami byli

zamieszani w prowadzon

ą na wysokim szczeblu tajną działalność zbierania danych na temat UFO,

oraz

że rząd starał się jak mógł opanować cały ten bałagan – niestety bez powodzenia.

Rozmawia

łem ponadto z członkami personelu lotniczego, którzy opowiedzieli mi, jak to za

odrzutowcami wielokrotnie pojawia

ło się UFO. W niektórych przypadkach, po wylądowaniu, pilotów

nachodzili wysoko postawieni agenci s

łużb bezpieczeństwa. Wówczas na odprawach piloci

otrzymywali

ścisłe wytyczne, by o tych sprawach z nikim nie rozmawiać. Niektórzy piloci nie

zastosowali si

ę do takich rozkazów, ale inni to robili.

Rz

ąd wie o istotach pozaziemskich, ale nie mówi o tym swoim obywatelom. Dlaczego miałby to

robi

ć? Weźmy na przykład rząd w moim kraju. Uważnie rozważcie sytuację, w jakiej znaleźlibyście

si

ę na miejscu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jesteście świadomi, że istoty pozaziemskie, nie

prosz

ąc o pozwolenie, dowolnie najeżdżają wasze terytorium. Co więcej, przynajmniej niektóre z

nich robi

ą waszym obywatelom coś, co nie bardzo im się podoba, a rząd – z całym swoim wojskiem

i aparatem bezpiecze

ństwa – nie może na to nic poradzić. Absolutnie nic. Co byście zrobili? Czy

wyst

ąpilibyście w telewizji i ogłosili przybycie ET? Co jeszcze moglibyście dodać do stwierdzenia:

“Oni tutaj są, a wy możecie panikować według własnego uznania?"
Mogliby

ście ewentualnie ujawnić, jacy goście przybyli i powiedzieć, że rząd stara się nawiązać z

nimi otwarte stosunki dyplomatyczne. Ale jak d

ługo można by się tym wykręcać, gdyby istoty

pozaziemskie nie podejmowa

ły rozmów?

By

ć może nie była to właściwa strategia, ale pozwalała uniknąć rozdmuchania problemu do czasu,

gdy rz

ąd będzie miał okazję uporać się z tą kwestią z większym powodzeniem. Żaden przywódca

pa

ństwowy nie chce ogłaszać klęski, o ile nie ma najmniejszej nadziei na sukces.

Nie wiem dok

ładnie, jak dużo wiedział rząd przez całe lata. Ale wiem, że przywódcy narodu nie

posiadaj

ą pełnych informacji, które udało nam się zebrać na drodze teleobserwacji. Zatem

informacje zawarte w tej ksi

ążce mogą okazać się pomocne w ustanowieniu nowej fazy stosunków

mi

ędzy ludźmi a istotami pozaziemskimi. Nie widzę jednak żadnej korzyści w atakowaniu obecnych

i poprzednich urz

ędników państwowych z racji niegdysiejszej polityki w sprawie zjawiska ET.

Mo

żliwe, że popełniano błędy, ale biorąc pod uwagę okoliczności, trudno doszukać się tu jakiegoś

idealnego wyj

ścia.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (1 z 5) [2008-10-29 23:51:17]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Z drugiej strony, mocno wierz

ę, że nadszedł czas, by poważnie rozważyć zmianę poprzedniej

polityki zaprzeczania. Historycznie rzecz bior

ąc, ludzie zawsze byli bierni w kontaktach z ET.

Obserwowali

śmy, jak przelatują ich statki, a niektórzy z nas zostali nawet porwani. Ale to ET

zawsze do nas przychodzili, a my tylko patrzyli

śmy, co się dzieje. Teraz mamy możliwość przejść

do etapu dzia

łania w badaniu życia międzygwiezdnego. Wraz z tą nową możliwością musi przyjść

nowe pojmowanie naszej potrzeby odpowiedzialnego uczestnictwa w ramach wi

ększego

spo

łeczeństwa. Tak jak istoty pozaziemskie badały nasze społeczeństwo, teraz my możemy zacząć

bada

ć ich. Informowanie szerokich kręgów na temat ET stanowi pierwszy krok w kierunku

ustanowienia wzajemnych stosunków dyplomatycznych.

Marsjanie
Kolejny krok w kierunku aktywnego uczestnictwa ludzi w kontaktach z istotami pozaziemskimi
nale

żeć musi do naszych przywódców rządowych. Wspomniałem już, że będzie to fizyczny kontakt

z ocalonymi Marsjanami, a nie z Szarymi. Kiedy

ś w przyszłości przyjdzie nam bezpośrednio

wspó

łpracować z Szarymi, na odpowiadających nam warunkach, ale dzień ten jeszcze nie nastał.

Obecnie natomiast nic nie stoi na przeszkodzie,

żeby nawiązać porozumienie z Marsjanami.

Po pierwsze nale

ży zrozumieć, że jakikolwiek kontakt z Marsjanami musi być, przynajmniej

cz

ęściowo, usankcjonowany przez przywódców naszego planetarnego rządu, jak słaby by on w

danej chwili nie by

ł. W sprawie tych kontaktów należy skonsultować się przynajmniej z ONZ. Co

wi

ęcej, żadna próba spotkania z Marsjanami się nie uda, o ile naród czy organizacja w nie

zaanga

żowana, nie będzie przekazywała relacji z porozumienia bezpośrednio do Rady

Bezpiecze

ństwa Narodów Zjednoczonych. Skoro tylko spotkanie takie zostanie przedsięwzięte,

musz

ą być poinformowane o tym wszystkie państwa członkowskie.

Nie jest to moje widzimisi

ę, lecz podstawowy warunek sukcesu. Marsjanie chcą przybyć na Ziemię,

ale nie przyznaj

ą się do swego istnienia, dopóki nie uzyskają pewności, że pracują z

przedstawicielami ca

łej planety. Ich najlepszą obroną przed zmiennym i często gwałtownym

gatunkiem, do którego nale

ży człowiek, zawsze było milczenie i tajność. Utrzymają tę linię obrony,

je

żeli nie będą widzieli szansy osiągnięcia swych celów poprzez akceptację większej części

ludzko

ści. Nie zechcą narażać swego przyszłego bytu na Ziemi przez sprawianie wrażenia, że

paktuj

ą tylko z jednym narodem lub z jedną frakcją.

Jednak przy wszystkim, co tu powiedzieli

śmy, jest tylko jeden naród na Ziemi, mający

wystarczaj

ącą bazę polityczną i możliwości techniczne, aby nakłonić Marsjan do wyjścia z ukrycia.

Moim zdaniem narodem tym s

ą Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Dane z teleobserwacji

sugeruj

ą, że wstępny oficjalny kontakt z Marsjanami odbędzie się za pośrednictwem radia. Stany

Zjednoczone posiadaj

ą już potrzebny do takiego przedsięwzięcia sprzęt, a w razie potrzeby mogą

uzyska

ć pomoc innych narodów. Próbując nawiązać otwarty dialog z Marsjanami, można skierować

radioteleskopy zarówno na Marsa, jak i na Ksi

ężyc. Z moich danych wynika, że jeśli na Księżycu

maj

ą bazę jakieś istoty pozaziemskie, to będą one milczeć; mimo to należy włączyć je do obwodu

transmisji, poniewa

ż Marsjanie na Marsie prawdopodobnie zechcą skontaktować się z nimi w

sprawie jakiejkolwiek transmisji z Ziemi.

Proponuj

ę, by prezydent Stanów Zjednoczonych przygotował (przy aprobacie ONZ) apel do

Marsjan uwzgl

ędniający zaproszenie ich do bezpośrednich rozmów z ludźmi na Ziemi. W apelu

takim nale

ży dać do zrozumienia, że ludzie ciepło przyjmą pomysł współdziałania z Marsjanami w

sprawach interesuj

ących obie strony. Przesłanie winno też sugerować, że szybka odpowiedź

Marsjan potraktowana zostanie jako wyraz ich ch

ęci podjęcia sąsiedzkiej współpracy z ludźmi, oraz

że byłoby to bardzo pomocne w przyszłych stosunkach pomiędzy dwiema planetarnymi kulturami.
Podej

ście takie można uznać za uprzejmy, dyplomatyczny sposób wykręcenia im rąk, ale nie mamy

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (2 z 5) [2008-10-29 23:51:17]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

du

żego wyboru. W naturze Marsjan leży postawa tajności i trzeba ich przekonać, by się przełamali i

zacz

ęli współpracować z nami otwarcie.

Pozostaje kwestia, który prezydent ma przygotowa

ć apel. Czuję wyraźnie, że powinno to się odbyć

jak najpr

ędzej, tak więc byłoby stosowne, by uczynił to aktualny prezydent Stanów Zjednoczonych.

Jednak niezale

żnie od tego, kto będzie urzędował w Białym Domu w czasie transmisji apelu, jedno

jest pewne. Przywódca, który zainicjuje udane porozumienie pomi

ędzy ludźmi a Marsjanami

wywrze wielki wp

ływ na rozwój ludzkiej kultury, a wpływ ten będzie trwać przez tysiąclecia.

Nie ma wydarzenia, które bardziej wp

łynęłoby na przyszłość ewolucji ludzi niż kontakt z cywilizacją

pozaziemsk

ą. Kto okaże się na tyle odważny, by zaryzykować tak niezwykłą rzecz jak nadawanie

na Marsa pro

śby o rozpoczęcie planetarnego dialogu, będzie długo pamiętany zarówno na Ziemi,

jak i w ca

łej galaktyce. Akt ten ostatecznie da sygnał wyczekującej społeczności galaktyki, że ludzie

s

ą już wystarczająco dojrzali, by stać się pełnoprawnymi członkami galaktycznej społeczności.

Cz

łonkostwa tego nie dostaje się w podarunku – trzeba na nie zapracować, to znaczy wykazać

zbiorow

ą dojrzałość i przyjąć do wiadomości fakt, kim jesteśmy: bardzo złożonymi istotami we

wszech

świecie wypełnionym życiem.

Po transmisji i ewentualnej odpowiedzi Marsjan, trzeba b

ędzie pomyśleć o przyjęciu Marsjan,

których jeszcze na Ziemi nie ma. Proponuj

ę, by zaoferować przekształcenie obecnej podziemnej

bazy Marsjan w Nowym Meksyku na o

środek przyjęć. Jestem pewien, że marsjańska technika

medyczna stoi na wystarczaj

ąco wysokim poziomie, by zagwarantować, że w wyniku przyjazdu

Marsjan na Ziemi

ę nie rozniosą się nowe choroby. Gdyby faktycznie miały wystąpić jakiekolwiek

problemy zdrowotne, ju

ż by to nastąpiło, jako że wielu Marsjan od dawna u nas mieszka. Nie

oznacza to jednak,

że mamy pozostawać bierni. Nasi lekarze powinni być w pełni świadomi

zawi

łości fizjologii i psychiki Marsjan. Zatem będziemy musieli przyjąć uchodźców marsjańskich tak

samo, jak przyjmujemy uchod

źców z innych kultur na Ziemi.

Wyst

ąpi kwestia obywatelstwa. Najpierw należy uznać, że wszystkie marsjańskie dzieci urodzone

na Ziemi powinny automatycznie uzyska

ć obywatelstwo kraju, w którym się urodziły. Na przykład

Marsjanie urodzeni w jaskiniach pod Santa Fe Baldy w Nowym Meksyku automatycznie staliby si

ę

obywatelami Stanów Zjednoczonych. Ponadto, ich bezpo

średni krewni (tacy jak np. rodzice) mają

prawo do przyspieszonego sta

łego zamieszkania w Stanach Zjednoczonych. Podobnie Narody

Zjednoczone musz

ą wywierać nacisk na inne rządy, by przyznawały obywatelstwo Marsjanom

urodzonym na ich terytorium i rozszerza

ły prawo stałego pobytu na członków rodzin tychże

Marsjan. ONZ stanie wobec kwestii wielu Marsjan

– imigrantów, którzy nie mają dzieci urodzonych

na Ziemi, a nasze

światowe rządy będą musiały wspólnie opracować plan stałego lokowania i

przyjmowania tych podró

żników, ożywionych nadzieją znalezienia nowego domu.

Nale

ży z całą mocą podkreślić, że zachowanie ludzi na tym nowym etapie naszego życia na Ziemi

jest bardzo wa

żne. Dosłownie cała galaktyka będzie obserwować, jak my – ludzie zachowamy się

w stosunku do naszych planetarnych s

ąsiadów będących w potrzebie. Chociaż nie zawsze

zdawali

śmy sobie z tego sprawę, istoty pozaziemskie niejednokrotnie pomagały nam w naszej

historii. Prawdziwym testem naszej dojrza

łości będzie to, czy potrafimy spojrzeć poza siebie i

okaza

ć współczucie innym istotom potrzebującym pomocy. Czy jesteśmy w stanie wziąć udział w

wielkim spotkaniu mi

ędzygwiezdnym, które zdarza się raz na tysiąclecia, w tym wielkim akcie

pomocy innym gatunkom zmagaj

ącym się z ewolucyjnymi trudnościami?

Z przeprowadzonej przeze mnie teleobserwacji wynika,

że obecnie jesteśmy w stanie osiągnąć ten

poziom altruistycznego zachowania. Z ca

łego serca żywię nadzieję, że nie pomyliłem się w tej

delikatnej kwestii.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (3 z 5) [2008-10-29 23:51:17]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Szarzy
Moim zdaniem Szarzy nie s

ą jeszcze gotowi, by fizycznie pracować z większą liczbą ludzi. Mają

niezwykle rozwini

ęte zdolności telepatyczne i trudno byłoby im przywyknąć do intensywności

naszych emocji. Poza tym, kiedy znajdujemy si

ę w pobliżu Szarych, od razu jesteśmy skłonni

reagowa

ć niepohamowaną paniką, trudno się więc dziwić, że telepatycznie wrażliwe istoty, jakimi

s

ą Szarzy, nie znajdują przyjemności w przebywaniu w naszym bliskim sąsiedztwie w nie

kontrolowanym

środowisku.

Nie oznacza to jednak,

że nie powinniśmy podejmować innych prób nawiązania kontaktu z

Szarymi. W rzeczywisto

ści jak najszybszy kontakt wyjdzie na korzyść tak nam samym, jak i

Szarym. Jako sposób komunikacji z Szarymi polecam dyplomatom naukow

ą teleobserwację.

Uwa

żam, że ludzie powinni nawiązać kontakt zarówno z subprzestrzennymi, jak i fizycznymi

Szarymi spo

śród wszystkich ewolucyjnych typów, jakie działają dzisiaj w pobliżu Ziemi.

Z prowadzonych do

świadczeń wynika, że Szarzy całkiem dobrze znoszą również kontakt z

subprzestrzennymi lud

źmi. Oznacza to, że ludzie są w stanie “dogadać się" z Szarymi

bezpo

średnio na drodze tego niefizycznego kontaktu. Byłoby to szczególnie użyteczne, bo jeżeli

Szarzy maj

ą przerwać swój dawny zwyczaj potajemnej pracy z ludźmi, muszą się przekonać, że

maj

ą do czynienia z istotami w pełni świadomymi. Szarzy potrzebują naszej pomocy tak samo, jak

my ich, przy czym oni w przesz

łości wykazali już dobrą wolę i włożyli sporo wysiłku, by ulżyć

naszym k

łopotom. Na wypadek gdybyśmy nie pamiętali ich zasług, pozwolę sobie przypomnieć, że

dysponujemy materia

łami, zebranymi przez różnych teleobserwatorów, które świadczą o tym, iż

Szarzy dbaj

ą o utrzymanie tak skutecznie niszczonego przez nas środowiska, skrzętnie

przechowuj

ąc próbki naszych roślin i zwierząt. W przyszłości, kiedy zaczniemy odbudowywać

nasz

ą planetę, będziemy im bardzo wdzięczni za te depozyty. Związek pomiędzy ludźmi a Szarymi

jest bardzo z

łożony i wymaga dużo cierpliwości i wytrwałości z naszej strony, żeby doprowadzić do

otwartego porozumienia.

By

ć może najlepszym sposobem przyspieszenia komunikacji pomiędzy ludźmi a Szarymi jest

u

życie naukowej teleobserwacji i zapytanie Szarych wprost, jak moglibyśmy im pomóc w

genetycznym przedsi

ęwzięciu, związanym z ewolucją ich własnego gatunku. W przeszłości nie było

mowy o

świadomej i dobrowolnej pomocy ze strony ludzi. Szarzy musieli pracować z ludźmi, którzy

w ogóle lub tylko w niewielkim stopniu rozumieli z

łożoność życia subprzestrzennego.

Podejrzewam,

że takie próby porozumienia nie zaowocują natychmiastową odpowiedzią Szarych –

ich statki nie wyl

ądują koło budynku ONZ w momencie, gdy usłyszą pytanie dyplomaty, czy

mo

żemy im jakoś pomóc. Jednak wielokrotne próby mogą przynieść dobre efekty. W końcu Szarzy

ju

ż od długiego czasu czekają byśmy dojrzeli na tyle, aby spokojnie się z nimi porozumieć.

Federacja Galaktyczna
Tak jak w przypadku Szarych, b

ędziemy musieli wykorzystać SRV do ustanowienia stałej ludzkiej

reprezentacji w Federacji Galaktyki. Istniej

ą fizyczne sposoby, za pomocą których ludzie mogliby

skontaktowa

ć się z władzami Federacji i jestem pewien, że środki te zostaną niedługo użyte.

Jednak

że SRV jest niezbędne w tej chwili z jednego ważnego powodu: Federacja Galaktyczna to

przede wszystkim organizacja subprzestrzenna.

Jest wprost niemo

żliwe, by galaktyką rządziły istoty fizyczne, ponieważ są one jedynie

efemerycznymi stworzeniami, które uczestnicz

ą w życiu fizycznego świata przez bardzo krótki

okres. Ponadto, du

żą część życia tych fizycznych istot pochłania dzieciństwo i starość, i na dobrą

spraw

ę zaledwie parę lat dorosłości można uznać za naprawdę produktywne, nawet w przypadku

ludzi d

ługowiecznych. Z drugiej strony, galaktyka ewoluuje w obrębie czasu, którego nie sposób

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (4 z 5) [2008-10-29 23:51:17]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

ogarn

ąć z perspektywy pojedynczego ludzkiego życia. Żeby kontrolować i pomagać w ewolucji

życia galaktyki, trzeba mieć aktywną pamięć, która obejmuje znacznie więcej niż, powiedzmy,
siedemdziesi

ąt lat. Dramaty ewolucji jednego tylko gatunku trwają na przestrzeni tysiącleci i jeżeli

Federacja anga

żuje się w pomoc gatunkom, to istoty biorące udział w tym przedsięwzięciu muszą

by

ć aktywne przez bardzo długi czas. Leży to poza zasięgiem możliwości istot fizycznych.

Życie fizyczne to coś, w czym wszyscy bierzemy udział. Czasami nazywa się je szkołą, w której
istoty niefizyczne ucz

ą się, jak stać się lepszymi pod jakimś względem. W rzeczywistości jednak

życie fizyczne to dużo więcej niż szkoła dla subprzestrzennych stworzeń. To bardzo realny wymiar
istnienia. Podstawowa ró

żnica między egzystencją fizyczną a niefizyczną polega po prostu na tym,

że ta pierwsza jest jedynie chwilowa i każdy przeżywa ją w pośpiechu, by potem odejść z tego

świata. Tym niemniej jest to autentyczny sposób życia, niezależnie od tego, jak tymczasowy jest w
nim nasz udzia

ł.

Umieszczenie Federacji Galaktycznej w ramach fizycznego wszech

świata byłoby samobójstwem

tak dla organizacji, jak i dla wielu gatunków. Zwa

żywszy na kaprysy fizycznej ewolucji społecznej,

kto mo

że przewidzieć jak zmienią się fizyczne społeczeństwa? Istoty fizyczne mogą szybko zmienić

zdanie, je

żeli, powiedzmy, któregoś roku ich gospodarka przestanie prawidłowo funkcjonować.

Galaktyk

ą nie mogą rządzić tak niestałe osobowości. Rządzenie galaktyką wymaga dłuższej

perspektywy, a jedynymi istotami, które mog

ą to zapewnić dzięki swej długowieczności są formy

niefizyczne. Zatem nie jest przypadkiem,

że Federacja Galaktyczna to organizacja

subprzestrzenna. Nie mog

ło być inaczej.

Nadejdzie czas, kiedy ludzie osi

ągną technikę, która przerzuci most między sferą fizyczną a

niefizyczn

ą. Ale dopóki to nie nastąpi, do nawiązania kontaktu z władzami Federacji musi nam

wystarczy

ć nasz własny system nerwowy, przeszkolony w postrzeganiu sfery nie-fizycznej.

W

łaściwie można uznać, że nasza obecność w Federacji zaczęła się z chwilą, gdy do komunikacji z

ni

ą zaczęliśmy wykorzystywać naszą ludzką świadomość. Obydwaj z moim monitorem byliśmy

jednymi z pierwszych uczestników w tym procesie. Teraz nadszed

ł czas, by fizyczne władze

formalnie autoryzowa

ły takie przedstawicielstwo. Nastała chwila, by kosmiczni wędrowcy i badacze,

tacy jak ja i moi koledzy przeprowadzaj

ący teleobserwację, ustąpili miejsca wyszkolonym

przedstawicielom ludzkiego rz

ądu planetarnego. Nadszedł czas, by Narody Zjednoczone formalnie

usankcjonowa

ły oficjalne rozmowy pomiędzy ludźmi a Federacją.

Żeby nie było tu żadnej niejasności. Marsjanie, Szarzy ani władze Federacji nie zrobią nic, żeby
zmusi

ć nas do dialogu. Czekają, aż wykonamy pierwszy krok. Nasza zdolność do uznania, kim

jeste

śmy i wśród kogo żyjemy będzie sygnałem dla całej galaktyki, że jesteśmy gatunkiem

wystarczaj

ąco dojrzałym, by zasłużyć na formalny głos w społeczności światów. Nie jesteśmy już

dzie

ćmi. Jesteśmy gatunkiem, który ma przeznaczenie. Przekroczmy dumnie tę nową granicę

naszego przeznaczenia. Porzu

ćmy cynizm i strach. Przemówmy w końcu do tych, którzy tak długo i

cierpliwie na nas czekaj

ą.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-36.htm (5 z 5) [2008-10-29 23:51:17]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Wstecz / Spis tre

ści

SŁOWNICZEK NIEKTÓRYCH WYRAŻEŃ

AOL linii sygnału (AOL/S) – AOL, które obserwator postrzega jako pochodzące bezpośrednio
ze strumienia danych, nap

ływających w trakcie sesji teleobserwacji. Zwykle AOL tego typu niesie

ze sob

ą znaczenie w szczególny sposób powiązane z interpretacją celu. Bardzo często wskazuje

ono na cel w

łaściwy.

Atmosfera emocjonalna (El) – termin ten odnosi się do emocji związanych z miejscem, które
mog

ą pochodzić od przebywających w nim istot. Zdarza się jednak, że atmosfera emocjonalna

wi

ąże się z przeszłym wydarzeniem, bądź z wydarzeniami, które dopiero nastąpią. El zwykle nie

odnosi si

ę do emocji doświadczanych przez teleobserwatora. Te ostatnie określane są mianem

wra

żeń estetycznych (AI).

Bilokacja – stan, osiągany w trakcie sesji SRV, w którym uwaga teleobserwatora jest tak mocno
skupiona na celu,

że jego świadomość doznaje rozdwojenia i przebywa w dwóch miejscach

jednocze

śnie – w jego / jej miejscu fizycznym, oraz w miejscu celu.

Cel – obiekt, na którego temat chcemy uzyskać informacje przy pomocy SRV. Typowe cele sesji
SRV stanowi

ą miejsca, wydarzenia i ludzie. Trudniejsze cele mogą obejmować fantazje jakiejś

osoby, przyczyn

ę wydarzenia czy nawet Boga.

Energetyka – odczucie, że w miejscu celu wydzielana jest duża ilość energii. Może to być
energia ka

żdego typu, na przykład kinetyczna (tak jak w przypadku szybko poruszającego się

statku kosmicznego), czy

świetlna (pochodząca z jakiegoś źródła energii, na przykład słońca).

Fazy 1 do 7 – oddzielne fazy protokołów SRV. Konkretne fazy przedstawiają się następująco:

• Faza 1: Fazy 1 i 2 określane są w tej książce mianem “wstępnych", a ich zadaniem
jest ustali

ć wstępny kontakt z celem. Dane uzyskane w Fazie 1 mają charakter

ogólny: mówi

ą na przykład, czy z celem związana jest budowla wzniesiona przez

cz

łowieka.

• Faza 2: Ta faza zwiększa kontakt z celem. Informacje uzyskane w Fazie 2
obejmuj

ą kolory, fakturę powierzchni, temperaturę, smaki, zapachy i dźwięki.

• Faza 3: W zakres tej fazy wchodzi rysowanie wstępnego szkicu celu.
• Faza 4: W tej fazie kontakt z celem jest już dość bliski. Pełną władzą w

“rozwiązywaniu problemu" cieszy się nieświadomość. Pozwala się jej kierować
przep

ływem informacji do świadomego umysłu.

• Faza 5: Faza ta dostarcza szczegółów dotyczących poszczególnych struktur, np.
mebli w pokoju.

• Faza 6: W tej fazie teleobserwator może dokonywać kontrolowanego badania celu.
Mo

że on pozwolić sobie na pewną ograniczoną aktywność intelektualną, kierując

nie

świadomością w celu wypełnienia pewnych określonych zadań. To tutaj dokonuje

si

ę analizy wykresów czasu oraz położenia geograficznego. W fazie tej rysowane są

równie

ż bardziej złożone szkice.

• Faza 7: W fazie tej uzyskuje się informacje słuchowe związane z miejscem celu,
takie jak na przyk

ład nazwa celu.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-37.htm (1 z 2) [2008-10-29 23:51:21]

background image

B/107: C.Brown - Kosmiczna Podróż

Matryca – zbiór oznakowanych rubryk na kartce papieru. W trakcie sesji wprowadza się dane do
odpowiednich kolumn.

Operacja przemieszczenia – procedura SRV przenosząca teleobserwatora do nowego
po

łożenia względem współrzędnych celu.

Potwierdzenie AOL – silne AOL, wskazujące, że dokonano właściwego rozpoznania obrazu
mentalnego. Zdarza si

ę to dosyć rzadko.

SRV – naukowa teleobserwacja.
Struktura – formalne procedury SRV. “Pozostawanie w strukturze" oznacza, że teleobserwator

ściśle trzyma się tych procedur w trakcie sesji SRV.
Sygnał / linia sygnału – strumień danych pochodzących z nieświadomego umysłu podczas
sesji SRV.

Warstwa analityczna (AOL) – wniosek, jaki nasuwa się w trakcie sesji SRV. Zazwyczaj
wynika on z

“logicznej" analizy, która niekoniecznie musi być poprawna. Protokoły SRV wymagają,

żeby teleobserwator informował o wszystkich swoich wartwach analitycznych, co pozwala na
oczyszczenie z nich umys

łu.

Wskazówka – jedno lub więcej słów używanych w różnych fazach sesji SRV w celu takiego
pokierowania nie

świadomością, by uzyskała ona informacje dotyczące celu lub jakiegoś

konkretnego jego aspektu. Pocz

ątkowo wskazówki wiążą się z numerami współrzędnymi, których

u

żywa się w Fazie 1 protokołów SRV. Kolejne wskazówki wprowadza się do matrycy SRV w celu

udoskonalenia strumienia danych. Stosuje si

ę je dopiero po osiągnięciu przez teleobserwatora

stanu bilokacji w miejscu celu. W niniejszym t

łumaczeniu termin “iść za wskazówką" stosowany jest

zamiennie ze s

łowem “skupiać się".

Wydarzenie – wskazówka używana do kierowania nieświadomości na miejsce celu podczas
zachodzenia jakiej

ś ważnej aktywności.

file:///F|/Nowy%20folder%20(3)/Courtney%20Brown/107-37.htm (2 z 2) [2008-10-29 23:51:21]


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sensacja! Ludzkość nawiązała kontakt z pozaziemską cywilizacją Świat wkrótce ujrzy dowody
Courtney Brown Kosmiczna podróż
Kosmiczna Podróż Courtney Brown
Courtney Brown Kosmiczna podróż compressed
scen. Kosmiczne podróże, DLA DZIECI, Klasa 2, klasa II(1)
Kosmiczna podróż dinozaura, dla dzieci, Do czytania
Fiebag Johannes Inni Spotkania z pozaziemską inteligencją
Fiebag Johannes Inni Spotkania z pozaziemską inteligencją
Podróże kosmiczne według Lema
Spotkanie z życiem pozaziemskim ulepszy ludzkość, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Starozytni Kosmici s05e04 Cel Podróży Orion
w 3 monitorowanie podróży
Wyzwania psychiatrii u progu XXI wieku
Delegacje podróże krajowe i zagraniczne
Aromaterapia Brown
Podroze do wnetrza siebie

więcej podobnych podstron