background image

Cathy Williams 

 

 

Zauroczeni sobą 

 
 

(A Powerful Attraction) 

background image

ROZDZIA

Ł PIERWSZY 

 
Wydostawszy  się nareszcie  z lotniska,  Gracie  z zaskoczeniem  stwierdziła,  że 

jest  cieplej,  niż  się  spodziewała.  Przed  wyjazdem  z  Anglii  przejrzała  wprawdzie 

gazetę, ale zaprzątało ją zbyt wiele spraw i nie zapamiętała prognozy pogody. 

Wylatując z Londynu w typowy angielski letni dzień, chłodny i dżdżysty, nie 

spodziewała się, że w Nowym Jorku czekają słońce i upał sięgający 30° C. 

Zdjęła  żakiet,  podwinęła  rękawy  bluzki  i  wskoczyła  do pierwszej z brzegu 

taksówki. Podała kierowcy adres hotelu i oparła się wygodnie o miękkie oparcie 

fotela.  Zamknęła  oczy.  Chciała  w  pełni  wykorzystać  ostatnie  zapewne  chwile 

spokoju i samotności. 

Przeczucie mówiło jej, że pożegnała się z wszelką nadzieją na spokój i ciszę w 

momencie, gdy cztery dni temu dostała list od Jenny. List niewiele się różnił od 

innych  listów  siostry.  Krótki,  chaotyczny,  sprawiał  wrażenie,  jakby  pisała  go  w 

pośpiechu, pod koniec męczącego, pełnego wrażeń dnia. 

Jenny miała kłopoty. Gracie czytała list pisany dziecinnym charakterem pisma i 

czuła,  że  ziemia  usuwa  się  jej  spod  nóg.  Zaledwie  siedem  miesięcy  w  Nowym 

Jorku, a Jenny już wpakowała się w tarapaty. 

Co więcej, oczekiwała, że Gracie wyda całe swoje oszczędności i przyleci na 

d

rugi koniec świata, żeby ją ratować. 

Zresztą  tak  było  zawsze.  Jenny  ładowała  się  w  tarapaty,  których  każdy 

rozsądny człowiek umiałby z łatwością uniknąć i oczekiwała, że kochająca siostra 

skwapliwie pośpieszy jej na ratunek. 

Gracie  obrzuciła  ponurym  wzrokiem  pięciopiętrowy  hotel,  przed  którym 

zatrzymała się taksówka. Zapłaciła kierowcy i weszła do holu. 

Podeszła do recepcji, gdzie krępy recepcjonista w średnim wieku dał jej klucz 

do  pokoju,  poinformował,  że  nie  ma  portiera  i  poradził,  żeby  nie  korzystać  z 
windy. 

Gracie nie spodziewała się luksusów. Ten hotel był jednym z najtańszych na 

Manhattanie. Pokój był nieduży, z przenośnym telewizorem, dwoma kiczowatymi 

obrazkami i szafą tak małą, że ledwie zmieściły się w niej ubrania, które ze sobą 

przywiozła. 

W pok

oju był telefon. Gracie postanowiła, że wykąpie się, zanim zadzwoni do 

siostry. Potrzebowała czasu, żeby pozbierać myśli. Takie jest życie, pomyślała z 

goryczą.  Kiedy  tylko  wydaje  ci  się,  że  pokonałaś  jedną  przeszkodę,  pojawia  się 

background image

dziesięć nowych. 

Siedem m

iesięcy temu z ulgą pożegnała Jenny na londyńskim lotnisku. Bardzo 

kochała  siostrę,  ale  życie  było  zdecydowanie  prostsze,  kiedy  nie  było  jej  w 

pobliżu. 

Jenny  znalazła  sobie  lukratywną  posadę  jako  jedna  z  czterech  osobistych 

sekretarek samego Morgana Drake'

a.  Gracie  pożegnała  zwariowaną  siostrę  z 

nadzieją, że pobyt za granicą pomoże jej trochę wydorośleć. 

– 

Koniec szaleństw – obiecała Jenny zachwycona, że tak się jej poszczęściło. – 

Będę  miała  poważne  obowiązki  i  zamierzam  być  grzeczna.  Następnym  razem, 
kied

y się spotkamy, w ogóle mnie nie poznasz! 

– 

Mam  nadzieję  –  odparła  szczerze  Gracie.  –  Przez  ciebie  przedwcześnie 

posiwiałam. 

Ich  rodzice  zginęli  w  wypadku  samochodowym.  Gracie  miała  wtedy 

osiemnaście lat, a Jenny była niesfornym, trzynastoletnim dzieciakiem. Z czasem 

Jenny  wyrosła  z  niezgrabnej,  chudej  nastolatki  na  piękną,  pełną  wdzięku 

blondynkę.  Gracie  natomiast  pożegnała  się  ze  swoją  młodością,  znalazła  pracę 

jako  sekretarka  jednego  z  miejscowych  prawników  i  zajęła  się  pilnowaniem 
niesfornej siostry. 

Dlaczego,  pomyślała  teraz  z  rozpaczą  i  rezygnacją,  dlaczego  Jenny  znów 

wszystko  musiała  zepsuć  i  władować  się  w  nowe  tarapaty?  Zdawałoby  się,  że 

praca  u  kogoś  takiego  jak  Morgan  Drakę  powinna  nauczyć  ją  trochę  rozsądku. 

Gracie nie znała Morgana, ale czytała gazety i znała świat biznesu na tyle dobrze, 

by zdawać sobie sprawę, że nie jest to ktoś, kogo można lekceważyć. Dlaczego ta 

jego  legendarna  bezwzględność  nie  wystarczyła,  by  nauczyć  siostrę  odrobiny 

trzeźwego myślenia? 

W brzuchu burczało jej z głodu, ale nie zwracała na to uwagi. Założyła jedyną 

letnią  sukienkę,  jaką  ze  sobą  przywiozła.  Nie  była  szczególnie  twarzowa,  ale 

Gracie była do niej bardzo przywiązana. 

Chciała zadzwonić do Jenny, ale zmieniła zdanie i postanowiła pójść prosto do 

szpitala.  Znała  dobrze  talent  aktorski  swojej  siostry  i  nie  miała  zamiaru  dać  jej 

czasu na przygotowanie wzbudzającego współczucie występu. 

Kiedy Gracie weszła do pokoju, Jenny leżała w łóżku z nogą obandażowaną i 

podwieszoną  na  wyciągu.  Jej  lewy  nadgarstek  był  owinięty  elastycznym 

bandażem,  opatrunki  było  też  widać  pod  różowym  materiałem  nocnej  koszuli. 

Jasne  włosy  rozsypały  się  wokół  jej  twarzy,  i  chociaż  wyglądała  mizernie,  z 

pewnością jednak nie cierpiała aż tak strasznie, jak to sugerował list. 

background image

Kiedy ujrzała Gracie, otwarła usta ze zdumienia. 
– Gracie! – 

wykrzyknęła radośnie. – Jesteś tu! 

Spodziewałam się ciebie dopiero wieczorem! Wyszłabym po ciebie na lotnisko, 

ale... – 

Pokazała na swoją nogę i uśmiechnęła się smutno. 

– 

Udało mi się dostać bilet na wcześniejszy samolot. 

– 

Gracie  podeszła  do  łóżka  i  pocałowała  siostrę  w  policzek.  –  Wyglądasz 

lepiej, niż się spodziewałam – dodała sucho. – Pisałaś, że jesteś cała połamana i że 

nie wiesz, czy uda ci się znów stanąć na nogi. Byłam o ciebie niespokojna! 

– 

Trzy połamane żebra, złamana noga i skręcony nadgarstek. – Jenny wyliczyła 

swe obrażenia z leciutkim tonem dumy w głosie. 

– 

Jak to się stało? 

– Wypadek samochodowy – 

odpowiedziała krótko. 

– 

To już wiem – odrzekła cierpliwie Gracie. – Ale twój list nie był, jak by to 

ująć,  bardzo  szczegółowy.  Napisałaś  tylko,  że  jesteś  w  szpitalu  i  że  mam  tu 

koniecznie przyjechać. – Westchnęła i spojrzała na zarumienioną twarz Jenny w 

aureoli  złotych  loków.  Jak  aniołek!  Szkoda,  że  tylko  wyglądem  jej  siostra 

przypominała anioła. Gracie czuła ulgę, że stan siostry nie jest bardzo ciężki, ale 

zaczynała sobie uświadamiać, że ściągnięto ją tu z Londynu całkiem niepotrzebnie. 

– 

Czy ktoś oprócz ciebie był poszkodowany? 

– Ach, nie. – 

Jenny uniosła smukłe ramiona i spuściła Wzrok. 

Gracie zaczęła się niecierpliwić. Jenny coś ukrywała. Zbyt dobrze znała siostrę, 

by nie poznać, że prawda została tu co najmniej zniekształcona. 

– 

Może powiesz mi coś więcej? – zażądała. 

– 

No więc tak... w samochodzie był jeszcze ktoś, ale wyszedł z tego z kilkoma 

siniakami. 

– 

Kto  to  był?  –  Gracie  przygotowała  się  na  najgorsze.  Jak  daleko  sięgała 

pamięcią, Jenny chodziła na randki z najbardziej nieodpowiednimi mężczyznami i 

zawsze, z beztroską nonszalancją, wyśmiewała się z obaw siostry. 

– Bratanek Morgana Drake'a. 
– Bratanek twojego szefa? 
– 

Czy musisz mówić takim tonem? – Jenny spojrzała na siostrę posępnie. 

Gracie  popatrzyła  na  jej  dziecięcą,  wygiętą  w  podkówkę  buzię  i  nagle 

uświadomiła sobie, o ile milej byłoby być teraz w Anglii, we własnym mieszkaniu, 

we  własnym  łóżku,  i  nie  musieć  więcej  męczyć  się  z  uciążliwą  siostrzyczką. 

Chociaż przez jakiś czas. 

– 

Co  robiłaś  z bratankiem  Morgana  Drake'a? – spytała.  – Mam  wrażenie,  że 

background image

moja  obecność  tutaj  w  jakiś  sposób  wiąże  się  z  jego  osobą.  Nigdy  o  nim  nie 

pisałaś. 

– 

Widujemy się od pewnego czasu. 

– 

Cieszę się, że nic mu się nie stało – powiedziała Gracie po chwili milczenia. 

– 

Zresztą  zwykle  tak  bywa.  Kierowca  wychodzi  z  wypadku  nietknięty,  za  to 

pasażer bierze na siebie całe uderzenie. Ale mogłaś mi to wszystko opisać w liście. 
Dlacze

go  uparłaś  się,  żebym  tu  przyjechała,  skoro  możesz  wyzdrowieć  bez 

niczyjej pomocy? Masz nawet oddzielny pokój. – 

Dopiero teraz Gracie rozejrzała 

się: telewizor, wideo, ładna i bardzo nieszpitalna pościel, elegancki stoliczek. 

– 

Rickie uparł się, żeby Morgan płacił za szpital. Inaczej musiałabym leżeć we 

wspólnej sali. 

I  znów  na  twarzy  Jenny  pojawił  się  niewyraźny,  tajemniczy  wyraz.  Gracie 

miała wrażenie, że to jeszcze nie koniec opowieści. 

–  Twój szef jest bardzo hojny – 

powiedziała, próbując dociec, o czym  myśli 

teraz siostra. Cokolwiek by to było, w końcu z pewnością wyjdzie na jaw. Jenny 

zawsze  opierała  się  wszelkim  naciskom.  Dużo  lepiej  było  poczekać,  aż  prawda 

sama wypłynie na wierzch. 

– 

Morgan  nie  jest  mną  szczególnie  zachwycony  –  powiedziała  w  końcu 

niechętnie Jenny, jak ktoś zmuszony do wyznania prawdy wbrew swojej woli. 

– 

Dlaczego? Przez pewien czas nie będziesz mogła pracować, ale to nie twoja 

wina. 

Jenny spuściła wzrok i nerwowo skubała przykrywający ją koc. 
– 

Na  miłość  boską,  Jenny, mów, o co chodzi –  powiedziała  niecierpliwie 

Gracie,  mając  już  dość  gry  w  kotka  i  myszkę.  –  Jestem  zmęczona  i  nie  mam 

nastroju, żeby siedzieć tu bez końca i bawić się z tobą w chowanego. 

– 

Gracie, mam kłopoty. 

O mój Boże, pomyślała Gracie, zapominając w jednej chwili o swoim gniewie. 

Wiedziała, że to musi być coś więcej niż tylko trzy połamane żebra, złamana noga 

i skręcony nadgarstek. Gdyby tak było, Jenny nie kazałaby jej lecieć do Nowego 

Jorku. Narzekałaby bez końca, skarżąc się w listach na straszne cierpienia, ale w 

końcu byłaby bardziej zadowolona z samotności, wolna od kazań starszej siostry. 

– 

Jakie kłopoty? – spytała ostrożnie. 

– 

Poważne. Morgan jest wściekły. Może mnie nawet pozwać do sądu. Gracie, 

to ja prowadziłam ten samochód, a ja nie mam prawa jazdy. 

– Rozumiem. 
Patrzyły na siebie przez chwilę. W oku Jenny pojawiła się duża łza i smutno 

background image

spłynęła po policzku. 

– 

Nie chcę wyjeżdżać z Nowego Jorku. On mnie może wyrzucić, pozwać do 

sądu,  uniemożliwić  mi  znalezienie  innej  pracy.  Nie  mogę  wyjechać,  Gracie! Po 

prostu nie mogę. Kocham Rickie'ego – w głosie Jenny brzmiała nuta desperacji. 

– 

Czy powiedział, że tak zrobi? – spytała po chwili Gracie. 

– 

Niezupełnie. 

– 

Cóż to ma znów oznaczać, Jenny? 

– 

Nie  powiedział,  że  pozwie  mnie  do  sądu,  ale  wiem,  że  to  zrobi! Nie lubi 

mnie. Nie podoba mu się, że widuję się z jego bratankiem. 

Gracie  miała  wrażenie,  jakby  wciągał  ją  wir.  Zmęczonym  gestem  przetarła 

oczy. Czuła się fizycznie i psychicznie wyczerpana, a płaczliwe zwierzenia Jenny 

tylko pogarszały sprawę. 

– Dlaczego? 
– 

Ma  staroświeckie  poglądy.  Uważa,  że  Rickie  powinien  przysiąść  fałdów  i 

najpierw nauczyć się prowadzić firmę. Sytuacja jest trochę niezręczna, bo Morgan 

ma w garści całe finanse. 

– 

Dziwię się, że nie zrezygnowałaś z tej zdobyczy i nie przeniosłaś się na inne 

łowiska  –  powiedziała  sarkastycznie  Gracie.  Nie  przypominała  sobie,  żeby  jej 

siostra  kiedykolwiek  uparcie  polowała  na  któregokolwiek  mężczyznę.  To  oni 

zawsze za nią biegali. W końcu to właśnie był największy problem. 

– 

Może Morgan ma trochę racji – zauważyła spokojnie. 

– 

Jesteś po jego stronie! 

– 

Nie jestem po niczyjej stronie. Nie bądź śmieszna. 

– 

Chodzi o to, że... zależy mi na Rickiem. – Jenny wpatrywała się w błękitną 

pościel, starając się uniknąć wzroku siostry. – Boję się, Gracie. Nie wiem, co ze 

mną będzie, jeśli Morgan zdecyduje się zażądać odszkodowania. Boję się stracić 
Rickie'ego. 

Gracie popatrzyła na siostrę w zadumie. Zdawała się być naprawdę bezbronna 

jak nigdy przedtem. 

– Jaka jest moja rola w tej sprawie? 
– 

Chcę,  żebyś  porozmawiała z Morganem. –  Nim  Gracie  zdążyła 

zaprotestować, Jenny dodała pośpieszni?: – Spróbuj to wszystko jakoś załatwić... – 

głos jej się załamał. 

– 

Nie  mogę  wtrącać  się  w  twoje  życie  osobiste.  Nie  mogę  uczynić  cudu  i 

sprawić, że Morgan Drakę nagle zmieni zdanie co do swojego bratanka i ciebie. To 

musicie załatwić między sobą. 

background image

– 

Wiem  o  tym.  Ale...  ale  mogłabyś  go  przekonać,  żeby  nie szedł do sądu  w 

sprawie tego wypadku. Ciebie może wysłucha. Sama wiesz, jak łatwo wpadam w 

panikę, a ty, no wiesz, jesteś taka spokojna i opanowana... 

Gracie  skrzywiła  się  lekko.  Zastanawiała  się,  czemu  o  tym,  co  powinno  być 

zaletą, Jenny mówi tak, jakby to była wada jej charakteru. Ale siostra miała rację. 

Gracie zawsze była spokojna i systematyczna, podczas gdy Jenny z reguły działała 

żywiołowo i spontanicznie. 

Oczywiście,  pójdzie  i  porozmawia  z  Morganem,  chociaż  bardzo  niechętnie. 

Cóż  innego  jej  pozostało?  Inaczej  za  dwa  lub  trzy  miesiące  Jenny  zjawi  się  w 

głębokiej depresji na progu jej domu. A to byłoby jeszcze gorsze. 

Posiedziała  jeszcze  chwilę,  słuchając  Jenny  i  zastanawiając  się,  co  mogłoby 

przekonać Morgana Drake'a, że całe to niefortunne wydarzenie należy złożyć na 

karb  zwykłych  szaleństw  młodości.  Jej  samej  byłoby  trudno  zgodzić  się  z  taką 

argumentacją i nie miała wątpliwości co do tego, że Morgan Drakę będzie jeszcze 
bardziej sceptyczny. 

Gdy przygnębiona wyszła ze szpitala, czuła się tak, jakby przybyło jej dziesięć 

lat. 

Żar wciąż lał się z nieba. Oślepiająco jasne słońce oświetlało olbrzymie, lśniące 

wieżowce.  Wszyscy  przechodnie  zdawali się  bardzo  śpieszyć,  a  ciągły  jęk  syren 

policyjnych  i  straży  pożarnej  sprawiał  wrażenie,  że  cała  ulica  była  fragmentem 
dekoracji do sensacyjnego filmu. 

W innej sytuacji byłoby przyjemnie po prostu pospacerować i wstąpić na kawę 

do jednego z set

ek  barów  mieszczących  się  wzdłuż  Broadwayu.  Gracie  była 

przedtem za granicą tylko dwa razy, nigdy w Ameryce. Początkowo miała zamiar 

zwiedzić  jak  najwięcej  ciekawych  miejsc  w  Nowym  Jorku,  ale  w  tej  chwili  nie 

mogła nawet o tym myśleć. 

Wyjęła z torebki adres biura Morgana Drake'a. 

Dość już tego. Z pewnością po raz ostatni wyciąga siostrę z kłopotów. Jenny 

zawsze była dużym dzieckiem, ale teraz już czas, by nareszcie dorosła. 

Spojrzała na stojący przed nią olbrzymi budynek ze szkła i stali, potem rzuciła 

okie

m na pośpiesznie zapisany na kartce adres Drakę Industries. 

Złoto-czarny  napis  nad  wejściem  głosił:  Drakę  Plaża.  Gracie  odetchnęła 

głęboko,  przyglądając  się  strumieniowi  ludzi  wchodzących  i  wychodzących  z 

budynku.  Wiedziała,  że  Morgan  Drakę  jest  bogaty.  Jenny  pisała  o  tym.  Ale  nie 

przypuszczała, że jest właścicielem całego olbrzymiego budynku. 

Zacisnęła zęby i zdecydowanym krokiem ruszyła ku wejściu. Skoro już tu jest, 

background image

głupio byłoby, wycofać się i wrócić potulnie do domu. 

Podeszła  do  recepcjonisty  i  zdecydowanym  głosem  oświadczyła,  że  chce 

widzieć się z panem Drake'em. 

– 

Z którym z panów Drakę, proszę pani? 

–  Z panem Morganem Drake'em. – 

Czy w jej głosie słychać zdenerwowanie? 

Miała nadzieję, że nie. Atak paniki zdecydowanie nie pomógłby jej w spełnieniu 
zadania. 

– Czy jest pani umówiona? 
– Niestety nie, ale... 
– 

Musi pani porozmawiać z jedną z sekretarek. Pan Drakę jest bardzo zajęty. 

Wszystkim zajmują się jego asystentki. 

– 

Na którym piętrze jest jego biuro? Pójdę i spróbuję się umówić. To bardzo 

ważna  sprawa  –  powiedziała  zdecydowanym  głosem,  a  widząc  wahanie 

recepcjonisty dodała: – i bardzo osobista. Mogłabym panu wszystko wyjaśnić, ale 

mógłby nas ktoś usłyszeć, a nie sądzę, by się to spodobało panu Drake'owi. 

Bardzo zadowolona z siebie, weszła do windy i czekała, aż drzwi otworzą się 

na najwyższym piętrze. 

Kto by pomyślał, że aż tak trudno jest dostać się do zwykłego biura? Czyżby 

myśleli,  że  pod  sukienką  ma  schowaną  bombę?  Uśmiechnęła  się  i  weszła  do 

przestronnego holu, w którym siedziały bardzo pewne siebie sekretarki. 

Ciemnowłosa kobieta  w  ciąży,  z  niechętnym  wyrazem  twarzy,  siedziała przy 

pierwszym z brzegu biurku. Przepisywała coś na maszynie, marszcząc w skupieniu 

brwi. Podniosła głowę, gdy Gracie weszła do biura. 

– 

Słucham? – spytała. 

– 

Przyszłam zobaczyć się z panem Drake'em. 

– 

Nie sądzę, by się kogoś spodziewał. Kim pani jest? Jak się pani tu dostała? 

Strażnicy nie powinni wpuszczać na to piętro nie upoważnionych osób. A teraz, 

bardzo proszę. – Podniosła się, by odprowadzić Gracie do drzwi. 

– 

Wydaje  mi  się,  że  nie  zrozumiała  pani,  co  powiedziałam  –  powiedziała 

chłodno Gracie, postanawiając nie cofnąć się ani o krok. – Przyszłam porozmawiać 

z panem Drake'em i nie zamierzam stąd wyjść, nim się z nim nie zobaczę. 

–  Nazwisko?  – 

rzuciła sekretarka po chwili wahania i połączyła się z biurem 

szefa. 

– 

Przyjmie panią – powiedziała z niechęcią, odłożywszy słuchawkę. – Ale ma 

pani tylko pięć minut. Jeśli rozmowa zabierze więcej czasu, musi pani umówić się 

na inny dzień. A pan Drakę – dodała z uśmieszkiem – będzie bardzo zajęty przez 

background image

następne trzy tygodnie. 

Gracie  wzruszyła  ramionami,  podeszła do  czarnych  drzwi pokoju  i  zapukała. 

Głos ze środka kazał jej wejść. 

Mężczyzna  za  biurkiem  czekał  na  nią.  Siedział  na  skórzanym  obrotowym 

fotelu, z rękoma założonymi za głową i z wyrazem chłodnej ciekawości na twarzy. 

Spodziewała  się  kogoś  całkiem  innego.  Czy  nie  powinien  być  starszy?  Jego 

wygląd i swobodna pewność siebie sprawiły, że krew napłynęła jej do policzków. 

Miał gęste, czarne włosy i jasnoszare oczy. Te właśnie szare oczy przyglądały 

się  jej  bystro,  gdy  Morgan  czekał,  aż  coś  powie.  Gracie  poczuła,  jak  ogarnia  ją 
panika. 

Weź  się  w  garść,  pomyślała,  kurcząc  się  na  myśl  o  tym,  jaki  obraz  sobą 

przedstawia: wytrzeszczone oczy, otwarte usta, czerwone policzki. To ca

łkiem nie 

w  jej  stylu.  W  kontaktach  z  mężczyznami  zawsze  była  opanowana  i  chłodna, 

raczej konkretna niż uwodzicielska. 

– 

Nazywam  się  Gracie  Tempie  –  powiedziała.  Natychmiast  zrozumiała,  że 

mówi rzeczy oczywiste. Przecież sekretarka podała jej nazwisko przez telefon. – 

Chciałabym z panem porozmawiać na temat mojej siostry, Jennifer Tempie. 

– 

Czy ma pani zwyczaj wdzierać się siłą do biur, gdy tylko ma pani komuś coś 

do powiedzenia? – 

spytał  rozbawionym,  leniwym  głosem,  ale  przyglądał  się  jej 

bardzo uważnie. 

G

racie nagle zdała sobie sprawę, że jej strój jest bardzo nie na miejscu w tym 

eleganckim otoczeniu. Nic dziwnego, że sekretarka patrzyła na nią z taką pogardą. 

Być  może  nie  był  to  najlepszy  pomysł,  żeby  przyjść  tu  od  razu.  Może  powinna 

była  –  się  przebrać.  Jak  może  liczyć  na  pozyskanie  sobie  czyjejkolwiek 

przychylności ubrana w bawełnianą sukienkę w kwiatki? 

Kiedy  wskazał  jej  fotel  po  drugiej  stronie  biurka,  usiadła  z  uczuciem  ulgi. 

Przynajmniej na fotelu nie czuła się jak mikrob pod bacznym okiem naukowca. W 

innych  warunkach  zapewne  spojrzałby  na  nią  przez  ułamek  sekundy,  a  potem 

natychmiast zapomniał o jej istnieniu. Poczuła przelotne uczucie żalu, które starała 

się pokryć chłodnym, uprzejmym wyrazem twarzy. 

– 

A  więc  jest  pani  siostrą  Jennifer  Tempie  –  powiedział  powoli  Morgan.  W 

jego głosie brzmiała nuta rozbawienia, co nie bardzo spodobało się Gracie. 

–  Tak jest – 

przyznała.  –  Właśnie  byłam  w  szpitalu.  Jenny  jest  bardzo 

niespokojna. Z powodu wypadku. 

– 

Powinna się niepokoić. Czy wprowadziła panią we wszystkie szczegóły? 

– 

Oczywiście! – odparła ostro Gracie zapominając, że powinna bardzo uważać 

background image

na  swoje  maniery,  skoro  przyszła  prosić  go  o  przysługę.  Morgan  ją  rozstrajał. 

Wszystko w nim sprawiało, że czuła się jak niezręczna nastolatka. 

– 

A więc wie pani, że nie miała prawa jazdy? – Spojrzał na nią uważnie, ale 

jego wyraz twarzy się nie zmienił. 

– Tak. 
– 

I że ferrari nadaje się tylko na złom? Ferrari? Jenny nie wspomniała o marce 

samochodu. 

–  Tak  – 

wymamrotała  Gracie  zastanawiając  się,  co  też  jeszcze  przemilczała 

siostra. 

– 

Kosztowna zabawa, nie sądzi pani? – zauważył, prawidłowo odczytując jej 

wyraz twarzy. 

–  Tak.  – 

Gracie  rzuciła  mu  twarde  spojrzenie.  Rozmowa  najwyraźniej  go 

bawiła. 

Czy tak wygląda typowy amerykański bogacz? Czy stają się oni w końcu tak 

sam

o  bezosobowi  jak  ich  miasta  szklanych  wież?  Jej  szef  w  Londynie  był  tego 

całkowitym przeciwieństwem – siwowłosy, uprzejmy starszy pan, żonaty, z trójką 
dzieci. 

Gracie  wiedziała,  że  tylko  chłodne  rozumowanie  daje  jakieś  szanse  w 

rozgrywce z Morganem Drake'e

m. Starała się myśleć logicznie, ale przeszkadzały 

jej w tym zmysły, zbyt mocno skoncentrowane na osobie Morgana. Był smukły, 

dobrze  zbudowany,  miał  zmysłową,  a  zarazem  inteligentną  twarz  o  twardych 
rysach. 

– A co powie pan o roli pana bratanka w tym wypadku? – 

spytała zgryźliwie, 

patrząc w okno za jego plecami. 

– 

Och,  proszę  mi  wierzyć,  dostał  stosowną  naganę.  Nie  wdawał  się  w 

szczegóły,  nie  było  to  zresztą potrzebne. Pierwsze  spojrzenie na  tę bezwzględną 

twarz  wystarczyło,  by  Gracie  zrozumiała,  że  Morgan  Drakę  nie  patrzy 
przychylnym okiem na nieodpowiedzialne zachowanie. 

– 

A  więc  siostra  sprowadziła  panią  z  Anglii,  żeby  walczyła  pani  tutaj  o  jej 

interesy? 

Opis  sytuacji  był  tak  trafny,  że  Gracie  na  chwilę  zaniemówiła.  Spojrzała  na 

Morgana. Jego oczy były twarde i zimne. Czuła, że może ją przejrzeć na wylot i że 
drwi sobie z jej zmieszania. 

Nagle przypomniała sobie, że rozmowa miała trwać tylko pięć minut. Morgan 

nawet  o  tym  nie  wspomniał,  ale  wiedziała,  że  musi  powiedzieć  to,  co  ma  do 
powiedzenia jak najszybciej. 

background image

– 

Nie  jestem  towarem,  panie  Drakę  –  poinformowała  go.  –  Jenny mnie nie 

sprowadziła.  Potrzebowała  mojej  pomocy,  więc  przyjechałam,  żeby  się  nią 

zaopiekować. Jestem przecież jej starszą siostrą. 

– Jest pani raczej murzynem do brudnej roboty. 
–  To w

strętne!  –  Gracie  zerwała  się  wściekła  z  fotela.  Jej  oczy  ciskały 

błyskawice. Co on sobie wyobraża?! 

– Aha! – 

wykrzyknął z satysfakcją. – Byłem pewien, że te angielskie maniery 

skrywają pani prawdziwy temperament. 

– Ty...! – 

wyjąkała Gracie. Jej twarz płonęła. 

– 

Ależ proszę usiąść – powiedział, patrząc na jej rozpaloną twarz. – Do niczego 

nie dojdziemy, jeśli nadal będzie pani histeryzować. 

Na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech, choć głos był całkiem poważny. 

Sam  jesteś  histerykiem!  –  chciała  zawołać  Gracie,  ale  posłusznie  usiadła  i 

starała się zapanować nad swoimi myślami. 

– 

Jenny myśli, że pozwie ją pan do sądu – powiedziała krótko. – Przyszłam tu, 

by prosić pana o ponowne przemyślenie tej sprawy. 

– 

A  więc  odzyskała  pani  owo  godne  podziwu,  brytyjskie  opanowanie... 

powinna  pani  być  prawnikiem.  Nie  dziwię  się,  że  siostra  sprowadziła  właśnie 

panią. Och, przepraszam, poprosiła, by pani tu przyjechała. Nie wyobrażam sobie, 

żeby Jennifer umiała bronić swoich interesów tak zajadle i tak umiejętnie. 

Czemu Jen

ny nie powiedziała dokładniej, z jakim typem człowieka przyjdzie 

mi  się  zmierzyć?  –  pomyślała  Gracie.  Listy  były  zawsze  ogólnikowe  i  nie 

wykraczały  poza  stwierdzenia  typu:  miły,  ale  nie  w  moim  typie.  Niewiele  to 

mówiło o mężczyźnie siedzącym teraz naprzeciwko niej. 

– 

Zmienia pan temat, panie Drakę – powiedziała surowo. 

– To prawda – 

przyznał. 

Podniósł się, podszedł do okna, spojrzał na ulicę w dole, a potem na Gracie. 

Zmieszała  się.  Zastanawiała  się,  czy  celowo  spojrzał  na  nią  z  góry,  żeby  ją 

speszyć. 

– Pra

wdę mówiąc, nigdy nie zamierzałem pozwać pani siostry do sądu. Kiedy 

odwiedziłem ją w szpitalu, powiedziałem tylko, że powinna być szczęśliwa, że nie 

zamierzam  prowadzić  tej  sprawy  aż  do  samego  końca.  Niemądra  dziewczyna, 

pewnie źle mnie zrozumiała. Zapewne poczucie winy sprawiło, że usłyszała to, co 

spodziewała  się  usłyszeć.  Ale  ja  tego  nie  powiedziałem.  Nawiasem  mówiąc, 

dobrze się stało, że wypadek zdarzył się na terenach mojej posiadłości. Gdyby nie 

to, nie wiadomo, jak postąpiliby nasi sumienni policjanci. 

background image

Zawiesił  głos,  dając  jej  czas  na  uświadomienie  sobie  ewentualnych 

konsekwencji. 

– 

Jestem panu bardzo wdzięczna – powiedziała bezbarwnym głosem. 

Jeśli pragnął wdzięczności, mogła spełnić jego życzenie i wyjść. Natychmiast. 

Jej  twarz  wciąż  płonęła,  a  serce  waliło  jak  młotem.  Była  zmieszana  również 

dlatego, że w obecności takiego mężczyzny jak ten zanadto zdawała sobie sprawę 
ze swych fizycznych niedostatków. 

– 

O tym właśnie chciałam z panem rozmawiać, a więc nie będę panu zabierać 

więcej... – Podniosła się z fotela. 

–  Nie tak szybko, panno Tempie – 

rzucił  ostro,  zwracając  się  w  jej  stronę. 

Oparł ręce o blat biurka i popatrzył na nią przenikliwym wzrokiem. 

Gracie  spoglądała  na  jego  mocno  zbudowane  ciało  z  pewnym  zmieszaniem. 

Podwinięte rękawy koszuli odsłaniały opalone, silne ramiona. Przyglądała się im 

zastanawiając się, całkiem bez sensu, gdzie się tak opalił. Może w Kalifornii? 

– 

Chcę z panią porozmawiać o pani siostrze i moim bratanku. Co Jenny o nim 

mówiła? 

–  Chyba bardzo go lubi – 

powiedziała  ostrożnie.  Splotła  szczupłe  palce  i 

zaczęła wpatrywać się w nie z namysłem. Nagle poczuła pragnienie, by wydostać 

się z tego biura, znaleźć się gdzieś daleko i nie doświadczać więcej niepokojącej 

obecności Morgana Drake'a. Przy nim czuła się jak niezręczna nastolatka, którą, na 

miły Bóg, od dawna już nie była! 

– 

Wy,  Anglicy,  jesteście  mistrzami  niedomówień.  To  bardzo  interesujące.  – 

Jego oczy spoczęły na Gracie o ułamek sekundy dłużej, niż było to konieczne. 

Nagle zrobiło jej się gorąco. – Richard uważa, że jest zakochany w Jennifer. To 

dla  mnie  bardzo  niewygodna  sytuacja.  Mogłaby  pani  mi  pomóc  wybić  im  to  z 

głowy. 

– Co? – 

Gracie aż podskoczyła. 

– 

Richard ma dwadzieścia dwa lata i jest dość inteligentny. Ale zanim będzie 

mógł pokierować firmą, potrzebuje lat intensywnej nauki. Ostatnią rzeczą, której 

mu  w  tej  chwili  potrzeba,  jest  zadurzyć  się  w  Angielce,  która  przyjechała  do 

Ameryki na roczny staż. A szczególnie w osobie tak niestałej, jak pani siostra. 

– 

A  jak,  pana  zdaniem,  mogłabym  w  tym  pomóc?  –  rzuciła  sarkastycznie 

Gracie.  – 

Czy  powinnam  codziennie trzymać  wartę  przy  drzwiach szpitala,  póki 

nie wrócę do Anglii? Nie wydaje mi się, bym miała jakikolwiek wpływ na życie 

osobiste  Jenny.  Jeśli  pan  jeszcze  tego  nie  zauważył,  proszę  mi  pozwolić 

powiedzieć, że Jenny jest nieco uparta. 

background image

To jest dopiero eufemizm, pomyślała. Jenny nigdy nie zwracała najmniejszej 

uwagi  na  jakiekolwiek  napomnienia  ze  strony  Gracie.  Przybiegała  do  siostry  po 

pomoc, gdy pojawiały się kłopoty, ale jeśli chodzi o mężczyzn, zawsze traktowała 

jej uwagi z pobłażliwym lekceważeniem. 

– 

Powinnaś używać życia, nim przecieknie ci przez palce! – powiedziała kiedyś 

i  Gracie  zrozumiała,  że  rzeczywiście  czas  pomyśleć  o  sobie,  o  własnych 

przyjemnościach, o mężczyznach. Później może być po prostu za późno. 

– 

Możemy się nad tym wspólnie zastanowić. 

– 

Zastanowić? – Gracie spojrzała na niego z zaskoczeniem. – Będę w Nowym 

Jorku tylko trzynaście dni. Nie sądzę, by to wystarczyło na zwiedzenie miasta, a 
tym bardziej na przekonanie mojej siostrz

yczki,  żeby  rzuciła  pana  bratanka.  To 

syzyfowa praca i może zająć całe życie. A nawet wtedy nie dałabym głowy, że się 
uda. – 

Wstała i sięgnęła po torebkę. Wciąż czuła na sobie jego wzrok. 

– 

Na oko nie jest pani ani trochę podobna do Jennifer, prawda? Nigdy bym nie 

zgadł, że jesteście siostrami. 

Gracie wyprostowała się i spojrzała mu w oczy. Czuła, jak krew napływa jej do 

policzków. Przechyliła głowę i przyjrzała mu się z niesmakiem. Nie musiała pytać, 

o co mu dokładnie chodzi. Wiedziała doskonale, do czego zmierza. Od wczesnego 

dzieciństwa  Jenny  zawsze  była  w  centrum  zainteresowania.  Śliczna  jasnowłosa 

dziewczynka z dużymi, błękitnymi oczami podobała się wszystkim bardziej niż jej 

starsza siostra. Z czasem jej nogi wydłużyły się i wyszczuplały, piersi zaokrągliły 

się, a sylwetka nabrała wdzięku. Gracie przywykła do życia w cieniu tej piękności. 

Rozumiała doskonale, co znaczy, że nie jest podobna do siostry. Zastanawiała się 

tylko, dlaczego Morgan Drakę tak późno o tym wspomniał. 

Stwierdzał tylko fakt, ale to zabolało. Zacisnęła usta. 
– 

Proszę nie robić takiej smutnej miny. – Na ustach Morgana błąkał się cień 

uśmiechu i Gracie poczuła się jeszcze bardziej wściekła i bezradna. 

– 

Czy taka bezpośredniość jest cechą każdego Amerykanina, czy też to pana 

sposób bycia? – 

spytała krótko. 

– 

I jedno, i drugie, jak sądzę. 

Wciąż  jeszcze  stała  i  czuła,  jak  jego  oczy  przesuwają  się  wzdłuż  jej  ciała, 

obejmując  szczupłą  sylwetkę,  małe,  wysoko  osadzone  piersi  i  kasztanowe, 

opadające  prosto  na  ramiona  włosy.  Gracie  miała  duże,  zielone oczy. To one 

właśnie  były  jej  najmocniejszym  punktem.  Tak  naprawdę  była  całkiem  ładna. 

Miała  jednak  nieszczęście  urodzić  się  siostrą  kobiety,  przy  której  większość 

piękności wypadała blado. 

background image

Odwróciła się i podeszła szybko do drzwi. Gdy naciskała klamkę, usłyszała za 

plecami głos Morgana. 

– To jeszcze nie wszystko. 
Obejrzała się. O co może mu chodzić? Czy nie omówili już wszystkiego? Nie 

zamierza przecież pozwać Jenny do sądu. Z jego słów wynikało, że będzie mogła 

pozostać  w  Nowym  Jorku,  nawet  jeśli  Morgan  nie  pochwala  jej  związku  z 
bratankiem. 

Gracie  była  głęboko  przekonana,  że  pomimo  całej  swojej  bezwzględności 

Morgan  gra  fair.  Będzie  zapewne  próbował  wyperswadować  Rickie'emu,  aby 

przestał widywać się z Jenny, ale na pewno nie posunie się dalej. 

A więc co jeszcze mógłby mieć do powiedzenia? 

Spojrzała na niego pytająco i czekała na wyjaśnienie. 
– 

Pozostaje jeszcze problem, kto zastąpi pani siostrę. 

Gracie spojrzała na niego zaskoczona. Co to mogło mieć z nią wspólnego? 
– 

Specjalnie  szukałem  sekretarki  z  Anglii.  Po  przeszkoleniu  mógłbym 

przenieść ją do jednego z oddziałów firmy w Europie, który otwieramy jesienią. 

– 

Jenny wyjdzie ze szpitala za jakieś sześć tygodni. 

– 

Ktoś musi ją zastąpić, a poza tym miałem zamiar powiększyć personel. Jedna 

z moich asyst

entek wkrótce odchodzi na urlop macierzyński. 

– 

Życzę  więc  panu  powodzenia  w  poszukiwaniach  –  powiedziała  Gracie, 

naciskając klamkę. 

Nim zdążyła otworzyć drzwi, Morgan złapał ją za nadgarstek. Spojrzała w jego 

szare oczy i nagle poczuła, że kręci jej się w głowie. Odsunęła się instynktownie, 

przytłoczona jego bliskością. 

Stał tak blisko, że czuła ciepło emanujące z jego muskularnego ciała. 
– 

Czy zechciałaby pani zająć miejsce Jenny? – spytał patrząc na nią szarymi 

oczami.  – 

Jest  pani  doświadczoną  sekretarką.  Wiem  to  od  Jennifer.  Nie  będzie 

żadnych  problemów  z  pozwoleniem  na  pracę.  No  i  będzie  pani  z  siostrą,  póki 

całkowicie nie wyzdrowieje. Ta propozycja tak zaskoczyła Gracie, że wpatrywała 

się w niego przez dłuższą chwilę, niezdolna wykrztusić ani słowa. 

– 

Mam pracę w Anglii, panie Drakę – powiedziała drżącym głosem. 

– 

Może ją pani rzucić. 

– 

Nie mogę tak po prostu zostawić pracy, domu i przyjaciół! 

– Dlaczego? 
– 

Dlatego, że... – próbowała znaleźć jakiś sensowny powód, ale bezskutecznie. 

– 

Bo nie mogę – dokończyła niezręcznie. 

background image

– 

Boi się pani? 

–  Nie!  – 

Spojrzała  na  niego  oburzona.  Była  zła,  że  przygląda  się  jej  z 

rozbawieniem.  Znów  miała  dziwne  uczucie,  że  Morgan  czyta  w  jej  myślach,  że 
wszystko o niej wie. 

– 

No, więc dlaczego? – spytał cicho. – To wielka szansa. Nie. ma pani rodziny 

w Anglii. To prawda, ma pani tam mieszkanie, ale dopilnuję, żeby podczas pani 

nieobecności  wynajął  je  ktoś odpowiedni.  A  jeśli  nie,  firma  pokryje  koszty  jego 

utrzymania. Jeśli chodzi o przyjaciół, pozna pani nowych ludzi tu, na miejscu. My, 

Amerykanie,  jesteśmy  naprawdę  bardzo  sympatyczni.  Trzeba  tylko  nam  na  to 

pozwolić. W czym więc problem? 

– 

Problem w tym, panie Drakę, że nie lubię, kiedy ktoś próbuje kierować moim 

życiem. 

– 

Pozwoliła  pani,  by  kierowała  nim  siostra.  Na  jej  wezwanie  zostawiła  pani 

wszystko i przeleciała przez Atlantyk, żeby pomóc jej wydostać się z tarapatów. 

– 

Jego  głos  był  rozbrajająco  łagodny,  ale  zarazem  pewny  i  zdecydowany.  – 

Proszę  się  nad  tym  zastanowić  –  powiedział  puszczając  jej  rękę  i  cofając  się  o 
krok. 

– 

Poza wszystkim, nie mam zamiaru ścigać pani siostry, ale pozostaje wciąż 

otwarta kwestia tego ferrari... 

– 

Mam nadzieję, że nie zamierza mnie pan szantażować?! 

– 

Ja? Oczywiście, że nie! Nazwałbym to raczej łagodną perswazją. 

– 

Dobrze, zastanowię się nad tym, panie Drakę. 

– 

Gracie uchyliła drzwi i była gotowa wyjść. 

– 

Dobrze. Spotkam się z panią jutro na lunchu. Wpół do pierwszej. Restauracja 

Zantini w Greenwich Village. Porozmawiamy o pani decyzji. – 

Uśmiechnął się. 

Gracie  przez  moment  poczuła  się  jak  ktoś  tonący  w  głębokiej  wodzie. 

Daremnie próbowała znaleźć oparcie w rozsądku, który po raz pierwszy w życiu 

zdawał się ją opuszczać. 

Przez  resztę  dnia  i  większość  nocy  starała  się  znaleźć  powody,  by  odrzucić 

ofertę  Morgana.  Zastanowił  ją  upór,  z  jakim  nastawał,  by  dla  niego  pracowała. 

Jedynym wytłumaczeniem było to, że wciąż liczył na pomoc w zerwaniu związku 

łączącego  Jenny  z  Rickiem.  Czy  to  rzeczywiście  miało  dla  niego  aż  takie 
znaczenie? 

Niezależnie jednak od jego motywacji, sama perspektywa była kusząca. Przez 

ostatnie szesnaście miesięcy życie Gracie było bardzo monotonne. W firmie, gdzie 

pracowała, doceniano jej talent, ale wiadomo było, że przez najbliższy rok nie ma 

background image

żadnych szans na awans. 

Zjadła wcześnie kolację i położyła się do łóżka. Próbowała czytać, ale szybko 

odłożyła  książkę.  W  głowie  kłębiły  jej  się  dziwne  myśli.  Nim  ogarnął  ją  sen, 

wiedziała już, jaka będzie jej decyzja. 

Gracie  podejrzewała,  że  siostra  nie  będzie  zachwycona  jej  decyzją  podjęcia 

pracy  dla  Morgana.  Zastanawiała  się  nad  tym,  starannie  wybierając  ubranie 

spośród nielicznych rzeczy, które ze sobą przywiozła. 

Postanowiła pójść do szpitala jeszcze przed spotkaniem z Morganem. Postara 

się być w umówionym miejscu punkt pierwsza. Zawsze była bardzo punktualna, a 
teraz tym bardziej nie mia

ła zamiaru się spóźnić. Szczególnie że jej strój, tak jak 

ostatnio,  pozostawiał  wiele  do  życzenia.  Nietrudno  przewidzieć,  jak  zareaguje 
Morgan na widok jej prostej spódniczki i skromnego kremowego sweterka. Na 
samą myśl o tym przechodziły ją ciarki. 

Jenny 

miała smutny, znudzony wyraz twarzy. Nigdy nie lubiła siedzieć przez 

dłuższy czas w jednym miejscu. Perspektywa dwóch miesięcy w szpitalu musi ją 

męczyć, pomyślała Gracie. 

Siostra  rozpogodziła  się  trochę,  gdy  Gracie  podała  jej  plik  kolorowych 

czasopism. Wt

edy zdecydowała się powiedzieć jej o propozycji Morgana. 

– 

Ponieważ przez jakiś czas nie będziesz jeszcze mogła wrócić do pracy, pan 

Drakę zaproponował mi posadę swojej asystentki. 

– Co? 
– 

Zaproponował mi pracę. 

– 

Masz zamiar się zgodzić? – Zgodnie z przewidywaniami, Jenny nie przyjęła 

tej wiadomości z entuzjazmem. 

– 

Chyba tak. Dzięki temu będę mogła tu zostać, póki nie wyzdrowiejesz, a poza 

tym, to może być całkiem interesujące. Praca u pana Collinsa zaczyna mnie nużyć. 

Potrzeba mi czegoś nowego. 

Przyglądała  się  siostrze  uważnie,  gdy  ta  zastanawiała  się,  jakie  mogą  być 

dalsze konsekwencje tego faktu. 

– 

Chciałam tylko, żebyś z nim pomówiła, poprosiła, żeby nie pozwał mnie do 

sądu i żeby pozwolił mi zostać w Nowym Jorku, a ty wygryzłaś mnie z pracy – 

wyjąkała Jenny. 

– 

Wcale  cię  nie  wygryzłam  –  powiedziała  wesoło  Gracie.  –  Twoje miejsce 

czeka na ciebie. A Morgan nie ma zamiaru pozwać cię do sądu. – Chociaż pewnie 

powinien, dokończyła w duchu. 

– 

To już coś. – Jenny przyglądała jej się podejrzliwie. 

background image

– 

Chodzi tylko o to, że tutaj nareszcie poczułam się wolna i samodzielna. Nie 

potrzebuję twoich codziennych kazań. 

– 

Myślę, że pobyt w szpitalu i tak skutecznie ogranicza ci możliwość robienia 

głupstw – zauważyła Gracie. 

Gdyby nie to, nigdy nie zgodziłaby się tu zostać! A tak będzie w pobliżu Jenny, 

na wypadek gdyby była jej potrzebna pomoc, ale nie będzie musiała bez przerwy 

zachodzić w głowę, co też znowu wyprawia jej siostrzyczka. 

– 

Czy Morgan mówił o Rickiem? 

– 

Poruszyliśmy również ten temat. 

– Pewni

e chce, żebyś mnie przekonała, żebym sobie z nim dała spokój. Chyba 

nie rozumie, że Rickie potrafi sam za siebie decydować. 

Gracie nie miała ochoty wdawać się w dyskusję z siostrą. Wiedziała aż nazbyt 

dobrze,  że  jeśli  zdradzi  swoją  dezaprobatę  dla  ich  związku,  Jenny  będzie 

próbowała ją przekonać, a to może trwać bez końca. 

– 

Jakim szefem jest pan Drakę? – spytała, żeby zmienić temat. 

– 

Pracowałam  pod  nadzorem  jego  sekretarki.  Ale  kiedy  się  spotykaliśmy, 

Morgan  zachowywał  się  bardzo  poprawnie.  Póki  nie  zaczęłam  widywać  się  z 
Rickie'em. 

– 

Jestem z nim umówiona o pierwszej, w restauracji Zantini. Mamy omówić 

warunki mojego kontraktu. 

– 

Zantini?  Musi  mu  naprawdę  na  tobie  zależeć!  –  Jenny  uśmiechnęła  się  i 

obrzuciła  siostrę  uważnym  spojrzeniem.  –  W gruncie rzeczy  to  miło,  że  tu 

zostaniesz. Będziesz mi przynosić czasopisma i czekoladki. 

Teraz,  gdy  zawiadomiła  już  o  wszystkim  siostrę,  Gracie  nie  mogła  myśleć  o 

niczym  innym,  jak  tylko  o  spotkaniu  z  Morganem.  Kiedy  pochyliła  się,  żeby 

pocałować siostrę na do widzenia, Jenny objęła ją mocno za szyję. 

– 

Gracie, tym razem to poważna sprawa – wyszeptała lekko drżącym głosem. – 

Musisz mi uwierzyć. 

Gracie  przytuliła  siostrę,  ale  nie  zapytała,  o  co  chodzi.  Dopiero  później,  po 

drodze do Greenwich Village, zastanawiała się nad jej słowami. 

W  głosie  Jenny  brzmiała  nuta  rozpaczy  i  błagania,  jakiej  Gracie  nigdy 

przedtem  nie  słyszała.  Do  tej  pory  Jenny  zawsze  w  pełni  panowała  nad  swoim 

życiem  uczuciowym.  Teraz  jednak  zdawało  się,  że  uczucie  przerosło  jej  siły  i 

Gracie  zastanawiała  się,  czy  nie  jest  to  jednak  coś  więcej  niż  tylko  przelotne 
zadurzenie. 

Dotarła do restauracji za kwadrans pierwsza. Morgan już na nią czekał, a kiedy 

background image

podeszła  do  stolika,  podniósł  się  i  wyciągnął  do  niej  rękę*.  Miał  silne  dłonie, 

pewne  i  męskie.  Był  ubrany  w  ciemnoszary  garnitur  i  wyglądał  niezwykle 
elegancko. 

Jeżeli Gracie miała nadzieję, że urok Morgana zniknie przez noc, teraz zdała 

sobie  sprawę,  jak  bardzo  się  myliła:  pan  Drakę  był  równie  pociągający  jak 

wczoraj.  Gdy  uścisnął  jej  dłoń,  poczuła  dreszcz  podniecenia.  Głupia  jesteś, 

powiedziała sama do siebie. Ten mężczyzna został stworzony, by podbijać serca 

pięknych kobiet, we wspaniałych sukniach i eleganckich fryzurach. 

Kącikiem oka zauważyła, że przy sąsiednim stoliku siedzą dwie takie właśnie 

kobiety i 

przyglądają się Morganowi z zaciekawieniem. 

Pomyślała,  że  równie  dobrze  może  rozkoszować  się  jego  towarzystwem, 

pozostając  nieczuła  na  jego  męski  urok.  Przecież  zawsze  w  stosunkach  z 

mężczyznami udawało się jej kierować rozsądkiem, a nie emocjami. 

– 

Czego się pani napije? – spytał, gdy kelner podał im kartę. 

– 

Poproszę o wodę mineralną. 

– 

Niepijąca? 

– 

Tylko  wtedy,  gdy  powinnam  zachować  przytomność  umysłu  –  odrzekła 

szczerze Gracie i pomyślała, że w towarzystwie tego mężczyzny to właśnie liczy 

się najbardziej. 

Roześmiał się, jak gdyby czytał w jej myślach, i zamówił dla siebie burbona. 

Gracie oczekiwała, że spyta od razu o jej decyzję, ale podczas posiłku Morgan 

wypytywał ją o życie w Anglii. Czy lubi swoją pracę? Londyn? Czy często chodzi 
do teatru? S

prawiał wrażenie, że odpowiedzi Gracie naprawdę go interesują. 

To pewnie tylko na pokaz, pomyślała ze smutkiem. Zresztą czy to ważne? Nie 

zależało jej szczególnie na tej posadzie. Jeżeli Morgan zmieni zdanie, nie będzie to 
wielka strata. 

Kiedy jedli wspani

ałe  przystawki,  skrycie  przyjrzała  się  ostrym  rysom  jego 

twarzy.  Łagodził  je  nieco  przyjazny  uśmiech,  ale  w  oczach  zawsze  czaiła  się 

czujność. Nic dziwnego, że z taką łatwością utorował sobie drogę na sam szczyt 

świata biznesu. 

– 

Czy podjęła pani decyzję w związku z moją propozycją? – spytał wreszcie, 

gdy pili kawę. 

Odchylił się do tyłu, założył ręce na piersiach i przyglądał jej się spod gęstych, 

czarnych rzęs. 

– 

Czy  mógłby  mi  pan  powiedzieć  coś  więcej  o  moich  ewentualnych 

obowiązkach? 

background image

Słuchała uważnie, gdy precyzyjnie odpowiadał na wszystkie jej pytania. Jego 

słowa  rozwiały  ostatnie  wątpliwości.  Praca  zapowiadała  się  fascynująco.  W  grę 

wchodziła  znacznie większa  odpowiedzialność, niż  sądziła i wyglądało na to,  że 

będzie  musiała  znacznie  poszerzyć  zakres  swojej wiedzy o funkcjonowaniu 

przedsiębiorstw. 

– 

Jestem  gotów  podwoić  pani  obecną  pensję  –  powiedział,  zaspokoiwszy  jej 

ciekawość. 

– Dlaczego? – 

Gracie spojrzała na niego z zaciekawieniem. 

– 

Dlatego, że chcę, żeby pani dla mnie pracowała ! jestem gotów za to zapłacić. 

A więc? Tak, czy nie? 

– 

Zgadzam się. 

Morgan  nie  wyglądał  na  zaskoczonego.  Być  może  przywykł  do  tego,  że 

wszystko układa się po jego myśli. 

– 

Ale  muszę  przedtem  pojechać  do  Londynu,  pozałatwiać  swoje  sprawy  i 

wynająć komuś mieszkanie. 

–  Wybieram 

się  do  Londynu  w  przyszłym  tygodniu.  Spotkamy  się  tam  i 

możemy razem wrócić. Po drodze zacznę panią wtajemniczać w szczegóły pracy. 

Gracie poczuła się niepewnie. Co innego pracować dla Morgana Drake'a, a co 

innego  znaleźć  się  w  jego  towarzystwie  poza  biurowym  otoczeniem!  Zresztą, 

pomyślała,  właściwie  to  żadna  różnica.  Jest  niesłychanie  atrakcyjny,  ale  z  całą 

pewnością  nie  jest  nią  zainteresowany.  Żeby  zwrócić  na  siebie  jego  uwagę, 

musiałaby być bardzo piękną kobietą. 

– 

Kiedy zamierza pani lecieć do Londynu? Zarezerwuję dla pani miejsce. 

– 

Mam już bilet powrotny. Może uda mi się zmienić rezerwację. Chociaż... – 

zmarszczyła brwi – to był tani czarterowy bilet. Może... 

– 

Proszę się o to nie martwić. Kupię pani nowy. 

– 

Przywołał kelnera. Gracie zrozumiała, że ten temat uważa za zamknięty. 

– Gdzie pani mieszka? – 

spytał, kładąc kartę kredytową na srebrnej tacce. 

– Dlaczego pan pyta? 
– 

Chcę wiedzieć, dokąd wysłać bilet. Czy zawsze zadaje pani tak wiele pytań? 

– 

To chyba nawyk po tylu latach pilnowania Jenny. Przyglądał się jej w dziwny 

sposób  i  znów  odniosła  wrażenie,  że  porównuje  ją  z  siostrą.  Poczuła,  że  się 

czerwieni. Po raz pierwszy w tym dniu patrzył na nią jak na kobietę, a nie jak na 
potencjalnego pracown

ika.  Uważnym  wzrokiem  mierzył  jej  szczupłe  ciało, 

delikatne rysy twarzy, proste, opadające na ramiona kasztanowe włosy. 

– Nie jest pani do twarzy w tym stroju – 

powiedział nagle. – Jest pani szczupła, 

background image

ale  nie  chuda.  Powinna  pani  unikać  bluzek  i  sukienek,  które  zasłaniają  pani 

kształty. 

Przyglądał się jej chłodno, stukając kartą kredytową o brzeg portfela. 

Gracie  chciała  mu  złośliwie  odpowiedzieć,  że  zapewne  zna  się  na  damskich 

fatałaszkach lepiej niż ona sama, ale ta osobista uwaga wytrąciła ją z równowagi i 

odebrała całą odwagę. 

–  Nie rozumiem, dlaczego pana obchodzi mój gust – 

powiedziała  w  końcu 

sarkastycznie, wyraźnie okazując, że nie podoba jej się ta uwaga. 

– 

Obchodzi  mnie,  i  to  bardzo,  skoro  ma  pani  dla  mnie  pracować.  Każdy 

najdrobniejszy nawet szczeg

ół  pani  wyglądu  będzie  od  tej  pory  również  moją 

sprawą. 

– 

Spojrzał na nią rozbawiony. – Będzie pani oglądana. 

Nie przypuszcza pani nawet, jak ważne staną się ubrania. Pójdziemy na zakupy 

w Londynie, przed powrotem do Nowego Jorku. 

– 

Nie, dziękuję – odpowiedziała uprzejmie. 

Być może Morgan dyktuje swoim sekretarkom, a pewnie i kochankom, w co 

mają  się  ubierać,  ale  ona  nie  zamierza  do  tego  dopuścić.  Poza  tym,  nie  będzie 

niepotrzebnie wydawać resztek swoich oszczędności na jakieś głupie sukienki. 

– Zobaczymy – 

odpowiedział z namysłem i Gracie odniosła nagle wrażenie, że 

jest  to  człowiek,  którego  wszystkie  życzenia  zawsze  się  spełniają.  Kiedy 

zaproponował, że odwiezie ją do domu wspaniałą limuzyną, która czekała na niego 

przed wejściem, odmówiła. Powiedziała, że woli się przejść. 

Odetchnęła z ulgą kiedy klimatyzowany samochód Morgana zniknął w potoku 

innych pojazdów. 

W  jego  obecności  nie  mogła  normalnie  myśleć.  Teraz  zastanawiała  się  nad 

zaletami  i  wadami  pracy  z  takim  człowiekiem.  Były  w  jego  zachowaniu  rzeczy, 

które się jej nie podobały. Był zbyt pewny siebie. Jego sposób myślenia ujawniał 

arogancję, nieznacznie tylko zamaskowaną urokiem osobistym. 

Nie podobały jej się również uwagi na temat jej wyglądu, choć przyznawała, że 

być  może  nie  są  całkiem  bezpodstawne.  Spojrzała  na  swoje  odbicie  w  szybie: 

nieduża, niezbyt zwracająca na siebie uwagę, ale w gruncie rzeczy miła osóbka. 

Do  wyjazdu  z  Nowego  Jorku  nie  widziała  się  już  więcej  z  Morganem. 

Następnego dnia rano dostała bilet pierwszej klasy do Londynu wraz z informacją, 

z  kim  w  firmie  powinna  się  spotkać,  żeby  podpisać  umowę  o  pracę.  Teraz 

wiedziała, że od tej chwili jej życie całkowicie się zmieniła. 

– 

Mam  nadzieję,  że  wiesz,  co  robisz  –  powiedziała  Jenny  w  przeddzień 

background image

wyjazdu siostry. Była w wyśmienitym humorze, bo właśnie odwiedził ją Rickie i 

przyniósł jej pęk polnych kwiatów. 

– 

Nie wybieram się na Księżyc – odpowiedziała Gracie. – Poza tym, nie mam 

nic do stracenia. Mam dwadzieścia pięć lat i zamierzam wyrwać się z rutyny, w 

której tkwię od kilku lat. 

–  Nie mam  nic przeciwko temu, o ile nie wrócisz do roli troskliwej starszej 

siostry po moim wyjściu ze szpitala. 

– 

Jestem twoją starszą siostrą, czy tego chcesz, czy nie. Nie dziw się, że się o 

ciebie  niepokoję.  Posłuchaj,  a  może  pochwalisz  mi  się  tą  swoją  najnowszą 

zdobyczą! – Wiedziała, że to odwróci uwagę Jenny. Rzeczywiście, przez następne 

pół godziny opowiadała jej o Rickiem. 

W Londynie wszystko poszło jak po maśle. Pan Collins zmartwił się, że Gracie 

od nich odchodzi, ale, biorąc pod uwagę szczególne warunki nowej pracy, nie robił 

jej żadnych trudności. 

W  sprawie  mieszkania  dała  ogłoszenie  do  gazety  i  już  następnego  dnia 

wynajęła je dwóm studentom ekonomii. 

Pod koniec pobytu w Londynie Gracie czuła narastające podniecenie. Była już 

spakowana  i  siedziała  właśnie  na  walizce  zastanawiając  się,  czy  już  wszystko 

pozałatwiała, kiedy zadzwonił dzwonek. 

Otworzyła  drzwi,  spodziewając  się  sąsiadki,  która  obiecała  wpaść  na 

pożegnalną  kawę.  Przed  nią  stał  Morgan.  Zaskoczona  Gracie  patrzyła  na 

muskularne ciało i rozbawione, szare oczy. 

– 

Dzień dobry – powiedziała, uświadamiając sobie, że jest ubrana w wytarte 

dżinsy i starą, bawełnianą koszulkę. – Co pan tu robi? 

– 

Czy  tak  wygląda  pani  entuzjastyczna  reakcja  na  widok  przyszłego  szefa? 

Mogę wejść? – Oparł się o framugę drzwi i przyglądał jej się z rozbawieniem. 

Gracie wpuściła go do środka. Morgan ze swoją potężną postacią wyglądał jak 

olbrzym w jej mieszkaniu. Teraz zdawało się jeszcze mniejsze niż zwykle. 

– Co pan tu robi? – 

spytała ponownie, zamykając drzwi i wchodząc za nim do 

pokoju. 

– 

Skoro  mamy  razem  pracować,  myślę,  że  byłoby  lepiej,  gdybyśmy  mówili 

sobie po imieniu, Gracie – 

zaproponował, ignorując jej pytanie. 

Gracie zarumieniła się, ale na znak zgody skinęła głową. 
– 

Może nie pamiętasz, ale byliśmy przecież umówieni – dodał z uśmiechem. 

Przyglądała mu się z zaskoczonym wyrazem twarzy. Nareszcie przypomniała 

sobie, że przecież mówił coś o wspólnych zakupach. 

background image

–  Przykro mi – 

powiedziała, chociaż naprawdę nie było jej wcale przykro.  – 

Całkiem o tym zapomniałam, a teraz jest już naprawdę za późno. Mam jeszcze do 

załatwienia kilka spraw, więc... 

Zrobiło jej się nieswojo. Morgan wciąż przyglądał się jej uważnie, a ona nie 

czuła się najlepiej w tym swobodnym, domowym stroju. Jeśli kiedyś wyrażał się 
sceptycznie o jej ub

raniu, to teraz musiał czuć po prostu niesmak. 

– Jakie to sprawy? – 

spytał, wciąż rozglądając się po pokoju. 

– 

Różne  –  odpowiedziała  zirytowana.  Muszę  tu  jeszcze  trochę  posprzątać, 

umyć lodówkę. Nie chcę, żeby mieszkanie wyglądało jak pobojowisko. 

– 

Będziesz miała na to dosyć czasu wieczorem. Teraz idziemy do Harrodsa. 

– 

Nie stać mnie, żeby kupić tam choćby chusteczkę do nosa! – wykrzyknęła 

oburzona Gracie. 

– 

Ja płacę. Traktuj to jako fundusz reprezentacyjny. 

– 

Nie  zamierzam  przyjmować  od  ciebie  pieniędzy  na ubrania! –  zawołała, 

odsuwając się o krok dalej. 

– 

Tracisz tylko czas, kłócąc się ze mną – powiedział leniwie. – A poza tym, 

skoro  dla  mnie  pracujesz,  byłoby  mi  miło,  gdybyś  była  uprzejma  pohamować 
nieco swój temperament. Czy wiesz, co powiedzieliby ludzie, gdyby nas teraz 
usłyszeli? 

– 

Pomyśleliby, że nie chcę, żebyś mi kupował ubrania! 

– 

Pomyśleliby, że jesteś moją kochanką. Sekretarki nigdy nie podnoszą głosu, 

kiedy rozmawiają ze swoim pracodawcą. 

Oczy Gracie zrobiły się okrągłe. Poczuła, że się czerwieni. Dopiero po chwili 

zrozumiała,  o  czym  mówi  Morgan.  Jak  wytłumaczyć  mu,  że  nigdy  nie  podnosi 

głosu, ale że w nim jest coś, co wyzwala w niej najgorsze reakcje? 

– 

Zobaczę, czy mam się w co przebrać – powiedziała ugodowym tonem. – Nie 

miałam  zamiaru  nigdzie  wychodzić  i,  oprócz  rzeczy  na  jutro,  wszystko  jest  już 
spakowane. 

– 

Nie musisz się przebierać. Wyglądasz... czarująco. Przyjrzał się jej od stóp do 

głów, szybko, ale ze znawstwem. Gracie miała ochotę go uderzyć. Zachowywał się 

protekcjonalnie. Opanowała się jednak i chwyciła leżącą na sofie torebkę. 

Sądziła, że pojadą metrem, ale przed domem czekała taksówka. Morgan musiał 

być przekonany, że zgodzi się pójść z nim na zakupy. 

– 

Powiedz mi coś więcej o sobie – poprosił, kiedy taksówka ruszyła. – Od jak 

dawna mieszkasz w Londynie? 

– 

Od śmierci moich rodziców – odpowiedziała Gracie. – Mój Boże, ależ tłumy! 

background image

To  pewnie  przez  tę  ładną  pogodę.  Londyn  zawsze  wydawał  mi  się  za  mały,  by 

pomieścić jednocześnie i swoich mieszkańców, i turystów. 

Wyglądała przez okno taksówki, ale cały czas czuła na sobie jego spojrzenie. Z 

pewnością  zauważył,  że  zmieniła  temat  rozmowy,  ale,  jak  gdyby  nigdy  nic, 

włączył się do swobodnej konwersacji na temat atrakcji turystycznych Londynu. 

Gracie przez cały czas czuła u swego boku jego silne ciało. Przeszkadzało jej to 

w zachowywaniu się swobodnie. Nigdy przedtem łatwo się nie zakochiwała, a już 

z  całą  pewnością  nigdy  dotąd  nie  reagowała  tak  intensywnie  na  obecność 

mężczyzny.  Czuła,  jak  na  jej  ciało  występuje  gęsia  skórka.  Kosztowało  ją  wiele 

wysiłku,  by  nie  przyglądać  się  bez  przerwy  silnemu,  ostremu  profilowi  jego 

twarzy.  Stracić  głowę  dla  przyszłego  szefa  było  ostania  rzeczą,  której  mogłaby 

sobie życzyć. Zwłaszcza że jego sex appeal był tak silny, że on sam z pewnością 

zdawał sobie świetnie sprawę, jakie wrażenie robi na kobietach. Było to widoczne 

jak  na  dłoni,  kiedy  weszli  do  sklepu.  Gracie  zauważyła,  jak  wszystkie  kobiety 

ukradkiem spoglądają w jego kierunku. Pewnie zastanawiały się, co też może robić 
w towarzystwie bardzo pospolitej dzi

ewczyny w trykotowej koszulce i dżinsach. 

Morgan spoglądał na wieszaki z ubraniami z pozoru nieuważnie. Widać było 

jednak, że wie, w czym będzie jej do twarzy. Wybierał kolory, na które nigdy nie 

zwróciłaby  uwagi,  ale  przymierzając  kolejne  sukienki  i  garsonki Gracie sama 

stwierdzała z zaskoczeniem, że bardzo ładnie w nich wygląda. 

– 

Niewątpliwie masz w tym doświadczenie – przyznała niechętnie. 

– 

Czy ma to być komplement ze strony mojej łagodnej sekretareczki? – spytał z 

żartobliwym niedowierzaniem. 

– 

Jeśli sobie tego życzysz, to bardzo proszę! – odcięła się Gracie. 

Morgan  poprosił  ekspedientkę,  aby  dopisała  do  rachunku  obcisłą sukienkę  w 

kolorze starego wina, którą Gracie właśnie miała na sobie. Ubrania, które dla niej 

wybrał,  piętrzyły  się  na  ladzie.  Miała  nadzieję,  że  ta  sukienka  będzie  ostatnim 

punktem  na  liście  zakupów.  Nie  chciała  nawet  myśleć,  ile  to  wszystko  będzie 

kosztować. 

– 

Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć – wyszeptał pochylając się ku niej – mam 

sporo doświadczenia w dziedzinie haute couture. To efekt wątpliwej przyjemności, 

jaką jest spędzanie czasu z bardzo szykownymi damami. 

– 

A  więc  –  Gracie  spojrzała  na  niego  spokojnie  –  to  musi  być  wielka 

przyjemność robić dla odmiany zakupy dla kobiety niezbyt szykownej. 

Natychmiast  pożałowała  swoich  słów.  Morgan  spojrzał  na  nią  z  ironicznym 

uśmieszkiem. Pozostawało tylko odwrócić twarz, żeby ukryć zmieszanie. 

background image

– 

A teraz powiedz mi, czy masz jakąś wieczorową sukienkę? 

– 

Nie potrzebuję takich ubrań. 

– 

Zadałem  ci  pytanie.  Masz  czy  nie  masz?  –  spojrzał  na  nią  z 

zainteresowaniem. Widać było, że nie da jej spokoju, póki nie dowie się tego, o co 
pyta. 

– Nie – 

odpowiedziała niechętnie. – Chyba nie. 

– 

Jej ubrania były zawsze funkcjonalne. Żadna z sukienek nie zasługiwała na 

miano wieczorowej. 

Nim  zdążyła  zaprotestować,  zaprowadził  ją  do  stojaka  z  sukniami  sławnych 

projektantów.  Wyciągnął  spośród  nich  ciemnoczerwoną  sukienkę,  która,  jak 

Gracie stwierdziła z przerażeniem, była tak mała, jakby kilka razy skurczyła się w 
praniu. 

– 

Nie założę tego – powiedziała z determinacją w głosie. 

– Przymierz. 
Rzuciła  mu  wściekłe  spojrzenie,  ale  już  podeszła  do  nich  ekspedientka. 

Robienie publicznych scen nie leżało w naturze Gracie. Zacisnęła zęby, weszła do 

przymierzalni, założyła sukienkę i spojrzała w lustro. 

Kreacja  wcale  nie  była  tak  okropna,  jak  się  tego  spodziewała.  Układała  się 

miękko,  podkreślając  kształty  jej  ciała  i  eksponując  krągłości,  których  istnienia 

sama nawet nie podejrzewała. 

Gracie oczekiwała, że na jej widok Morgan uśmiechnie się z satysfakcją, ale 

zamiast tego zr

obił tylko krok w tył, przyglądając jej się w kompletnym milczeniu. 

–  Dobrze  – 

powiedział  krótko.  –  Weźmiemy  jeszcze  to.  –  Odwrócił  się  i 

poszedł bez słowa w stronę kasy. 

Gracie złożyła tę zaskakującą reakcję na karb zmęczenia. Sama przecież była 

kompletni

e  wyczerpana.  Krążyli  po  sklepie  już  od  ponad  dwu  godzin.  Ramiona 

bolały ją od przymierzania nieskończonej ilości strojów. 

Przyglądała  się,  jak  Morgan  płaci  rachunek,  a  kiedy  wychodzili  ze  sklepu 

obładowani zakupami, nieśmiało poruszyła temat zwrotu pieniędzy. 

– 

Powiedziałem  ci  już  –  odpowiedział  krótko,  wsiadając  do  taksówki.  – 

Ubrania  kupiłem  na  koszt  firmy.  Jeśli  to  może  uspokoić  twoje  sumienie,  moja 

poprzednia sekretarka też miała specjalny dodatek na ubrania. I z całą pewnością 

nie chciała z niego zrezygnować. 

Gracie  wolała  nie  zastanawiać  się,  czy  to  prawda,  ale  te  słowa  uspokoiły  ją. 

Zamknęła oczy i oparła się wygodniej. Pomyślała, że będzie tęsknić za Londynem. 

To miasto miało swój urok. 

background image

Kiedy  taksówka  zatrzymała  się  przed  domem,  Gracie  otworzyła  oczy i 

wyprostowała się na siedzeniu. 

– 

Zaprosiłabym  cię  na  kawę  –  zaczęła  –  ale  resztki  kawy  podzieliły  los 

jedzenia. Są w śmietniku. 

– 

Nic nie szkodzi. I tak muszę już wracać. Zobaczymy się jutro na lotnisku. – 

Wyciągnął  rękę,  żeby  pomóc  jej  otworzyć  drzwi.  Przez krótki moment Gracie 

poczuła  dreszcz,  jakby  poraził  ją  prąd,  który  zdawał  się  emanować  z  jego  ciała. 

Zebrała swoje pakunki i pobiegła do domu co sił w nogach. 

Znalazłszy  się  nareszcie  w  pokoju,  rzuciła  sprawunki  na  podłogę  i  padła  na 

sofę.  Nie  rozumiała,  co  takiego  jest  w  tym  mężczyźnie.  Wiedziała  tylko,  że  nie 

podoba jej się wpływ, jaki wywiera na nią Morgan Drakę. 

Starała się wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało jej życie z dala od Londynu. 

Przytłaczała  ją  myśl,  że  jutrzejszy  ośmiogodzinny  lot  samolotem  zakończy  jej 

stare, a rozpocznie nowe życie. 

Poczuła,  że  zaraz  się  rozpłacze,  więc  szybko  zajęła  się  oglądaniem  nowych 

nabytków i upychaniem ich w jednej z i tak już bardzo wypakowanych walizek. 

Będzie  miała  czas  rozczulać  się  nad  sobą,  kiedy  już  znajdzie  się  po  drugiej 

stronie  oceanu.  Wiedziała,  że  w  Nowym  Jorku  będzie  mieszkać  w  tym  samym 

budynku,  co  Jenny.  Wprawdzie  siostra  wynajęła  swoje  mieszkanie  przyjaciółce, 

ponieważ,  jak  twierdziła,  i  tak  niemal  cały  czas  spędzała  z  Rickiem,  ale  zawsze 
mo

żna było liczyć na to, że będą się często widywać. 

Sprzątanie  rzeczywiście  zajęło  zaledwie  niecałą  godzinę.  Kiedy  skończyła, 

usiadła przy oknie. Czytała i od czasu do czasu wyglądała na ulicę, gdzie powoli 

robiło się coraz ciemniej. 

Czuła,  że  wszystko  wokół  niej  dzieje  się  szybko,  zbyt  szybko.  Jej  życie, 

dotychczas tak dokładnie uporządkowane, nagle zostało zburzone. A jej uczucia? 

Uczucia  też  zmieniały  się  zbyt  szybko.  Chociaż,  pomyślała  Gracie,  nie  aż  tak 

szybko, żebym nie mogła sobie z tym dać rady. 

background image

ROZDZIA

Ł TRZECI 

 
Jenny szybko wracała do zdrowia i Gracie od swego powrotu do Nowego Jorku 

z trudem radziła sobie z humorami siostry, coraz bardziej nieszczęśliwej, że musi 

leżeć w szpitalu w tak piękną, słoneczną, letnią pogodę. 

Ponury wyraz twarzy Jenny bar

dzo niepokoił Gracie. Znała dobrze siostrę: nie 

wróżył nic dobrego. 

– Tobie to dobrze – 

skarżyła się Jenny. – Możesz sobie siedzieć na słoneczku! 

A ja  muszę tu leżeć i  mogę to sobie co najwyżej  wyobrażać. Nie, żebyś dużo z 

tego słońca korzystała – dodała sarkastycznie. – Na miłość boską, Gracie, ty przez 

cały czas pracujesz! Nawet wtedy, kiedy nie musisz! 

Trudno było temu zaprzeczyć. Rzeczywiście, Gracie spędzała większość czasu 

w  biurze.  Cieszyła  się  każdą  chwilą  pracy,  która  wymagała  najwyższej  uwagi  i 
sk

upienia. Morgan dotrzymał słowa i w przeciągu kilku dni jej obowiązki szybko 

wzrosły, coraz mocniej wiążąc ją z firmą. 

W skrytości ducha zastanawiała się, czy przypadkiem jej zapał nie wiąże się z 

osobą  samego  Morgana,  ale  szybko  nauczyła  się  odpychać  od  siebie takie 

podejrzenia, nim jeszcze na dobre zagościły w jej myślach. Powtarzała sobie, że 

jego obecność dodaje jej sił, że promieniuje z niego energia, która daje motywację 

do pracy. I to nie tylko jej, ale wszystkim pracownikom Drakę Industries. 

Dni w b

iurze  niesłychanie  różniły  się  od  spokojnego  tempa  pracy  w  firmie 

Collins and Collins, gdzie wszystkie decyzje podejmowano po wielokrotnych 
dyskusjach Morgan, jak stwierdziła już pierwszego dnia w Nowym Jorku, żył w 

świecie bezlitosnej walki. Ciągła konkurencja między firmami na rynku dodawała 

mu  tylko  sił  i  werwy.  Miał  niezwykły  dar  podejmowania  szybkich,  trafnych 

decyzji i potrafił zawsze o krok wyprzedzać wydarzenia na giełdzie. 

Dynamiczna  osobowość  Morgana  przenikała  całą  firmę,  a  Gracie 

współpracowała z nim tak blisko, że jego entuzjazm nie mógł jej się nie udzielić. 

Tego  dnia  kończyła  właśnie  pracę,  przeglądając  ostatnie  sprawozdania  i 

szykując się na kolejną długą wizytę u Jenny, kiedy zadzwonił brzęczyk i strażnik 

z dołu powiedział: 

– 

Przyszła panna Jackson. Chce się widzieć z panem Drake'em. 

– Co to za panna Jackson? – 

spytała Gracie marszcząc brwi. Rzuciła okiem na 

listę  spotkań  szefa,  ale  zgodnie  z  przewidywaniami  nie  znalazła  tam  tego 
nazwiska. 

background image

– 

Jedna ze znajomych pana Drake'a. Właściwie czy to nie pora, żeby nareszcie 

pojawiła się na scenie jedna z jego wielbicielek? Gracie zdawała sobie sprawę, że 

Morgan  bawi  się  równie  intensywnie,  jak  pracuje,  ale  jak  do  tej  pory  nigdy  nie 

miała okazji poznać żadnej z jego kobiet. Biuro było dla niego miejscem świętym. 

Jak wielu mężczyzn, którzy zrobili błyskotliwe kariery, nie lubił mieszać pracy z 

życiem prywatnym i jak dotąd konsekwentnie utrzymywał ten podział. 

– 

Wpuść ją na górę, Harry – powiedziała Gracie, słysząc w tle kłótliwy głos 

kobiety. 

Zastanawiała się, czy wyjść, czy też zostać w biurze, kiedy drzwi otwarły się z 

trzaskiem i weszła kobieta jakby prosto z okładki Vogue’a. Była wysoka, szczupła 

i bardzo elegancko ubrana. Na jej widok Gracie poczuła się jak Kopciuszek. 

– 

Przyszłam  pomówić  z  pani  szefem  –  rzuciła  zdecydowanie  kobieta, 

obrzucając Gracie obojętnym spojrzeniem, które jasno wskazywało, że uważa ją za 

osobę zupełnie niegodną uwagi. 

– 

Jest  tu  panna  Jackson.  Chce  się  z  panem  widzieć  –  powiedziała  Gracie 

podniósłszy słuchawkę wewnętrznego telefonu. 

– 

Nie  możesz  się  jej  jakoś  pozbyć?  –  spytał  Morgan  cicho  przeklinając  pod 

nosem. – 

Jestem zajęty. 

– 

Czy mam ją wprowadzić? 

– 

Nie musisz być taka słodziutka – wymamrotał, najwyraźniej niezadowolony z 

jej rozbawienia. – 

Wprowadź ją, jeśli musisz. Ale nie wychodź. To będzie krótka 

wizyta, a potem chcę z tobą pomówić. 

Usłyszała, jak rzuca słuchawką i powiedziała najuprzejmiej jak mogła: 
– 

Proszę za mną. 

Mimo  upału  i  późnej  pory,  panna  Jackson  wyglądała  naprawdę  doskonale. 

Każde pasemko włosów leżało na swoim miejscu, makijaż był staranny, a szminka 

wciąż błyszcząca i świeża. 

Kiedy  Gracie  otworzyła  drzwi,  kobieta  przesunęła  się  obok  niej,  otoczona 

zapachem drogich perfum i zawołała: 

– 

Morgan, kochanie! Wiem, że nie lubisz, żeby przeszkadzać ci w pracy, ale po 

prostu musiałam się z tobą zobaczyć. – Z rozmachem zamknęła drzwi przed nosem 
Gracie. 

Nie potrzeba było wielkiej wyobraźni, by domyślić się, że ta wizyta jest tylko 

wstępem  do  miłosnej  gry.  Pocałunek,  wspólna  przejażdżka  windą,  a  potem,  kto 

wie?  Gracie  wyobraziła  sobie  tę  scenę  tak  wyraziście,  że  czym  prędzej  musiała 

zająć się swoją papierkową robotą. 

background image

Machinalnie  przeglądając  stare  sprawozdania  zastanawiała  się,  jak  długo 

będzie musiała czekać na Morgana. Czegóż też mógł od niej chcieć? Czy myśli, że 

w  razie  potrzeby  ocali  go  ze  szponów  panny  Jackson?  Ta  myśl  bardzo  ją 

rozbawiła. 

Nie  ulegało  wątpliwości,  że  panna  Jackson  potrafi  uparcie  obstawać  przy 

swoich  planach.  Gracie  zdążyła  jednak  zauważyć,  że  Morgan  w  osobistych 
kontaktach niezbyt wysoko ceni sobie kobiecy upór. 

Jenny opowiadała jej, że kobiety ciągną do Morgana jak ćmy do ognia, choć, w 

jej  mniemaniu,  nie  jest  szczególnie  interesującym  mężczyzną.  Gracie 

interpretowała to na swój sposób: prawdopodobnie Morgan nie jest wielbicielem 

dyskotek i nie przepada za flirtowaniem z młodymi dziewczętami. Nawet jeżeli są 

bardzo ładne. 

– 

Mniej  więcej  co  miesiąc  pojawia  się  w  towarzystwie  nowej  dziewczyny  – 

mówiła Jenny. – Piszą o tym wszystkie popołudniówki. 

Gracie popatrzyła w  stronę zamkniętych  drzwi. Ciekawe jak długo trwa jego 

związek z panną Jackson? Chyba dłużej, niż cztery tygodnie, skoro odważyła się 

wtargnąć do jego biura. 

Skończyła porządkowanie dokumentów i powiedziała sobie, że prywatne życie 

Morgana Drake'a wcale jej nie obchodzi. 

Po

czuła  jednak  nagły  skurcz  żołądka,  kiedy  wyłonił  się  z  gabinetu  z  panną 

Jackson uwieszoną u ramienia. 

– 

Czy mogę już iść, panie Drakę? – spytała patrząc wymownie na zegarek. 

– 

Powiedziałem przecież, że musimy porozmawiać o paru sprawach – spojrzał 

na uwies

zoną u jego ramienia piękność i powiedział cicho: – Mam jeszcze sporo 

pracy. Zadzwonię do ciebie. 

– 

Słowo? – spytała kokieteryjnie. – Jesteś pewien, że ta twoja sekretareczka na 

to  pozwoli?  Chyba  jest  trochę  zazdrosna.  –  Nim  zdążył  odpowiedzieć, 

przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała. 

No,  pięknie,  pomyślała  Gracie,  kurcząc  się  w  środku  na  myśl  o  tym,  że 

nazwano ją „jego sekretareczką". Ostro sobie z nim poczyna. 

Żeby nie patrzyć na stojącą przed nią parę, zajęła się układaniem długopisów 

na biurku

. Podniosła głowę dopiero usłyszawszy świergotliwe „pa, kochanie". 

Ledwie rudowłosa kobieta zniknęła za drzwiami, Morgan zwrócił się w stronę 

Gracie z gniewnym wyrazem twarzy. 

– 

Dlaczego  ją  tu  wpuściłaś?  –  spytał,  patrząc  na  nią  twardym,  zimnym 

wzrokiem. 

background image

– 

A  co  niby  miałam  zrobić?  –  zapytała  spokojnie.  –  Kazać  ją  wyrzucić  za 

drzwi? 

– 

Nie mam zamiaru słuchać tych uszczypliwych uwag – dodał cicho. – Mogłaś 

powiedzieć, że mnie nie ma. 

Gracie milczała. Morgan wziął do ręki pióro leżące na biurku i zaczął się nim 

bawić. Zapadła cisza. 

Nie chciała mieszać się w jego osobiste sprawy. Skoro zadaje się z kobietami, 

które żądają więcej, niż jest im gotów dać, jest to tylko i wyłącznie jego sprawa. 

Musi bronić się sam. 

– No i..? – 

spytał rzucając pióro i patrząc na nią uważnie. 

– Niby co? 
– 

Nie  udawaj,  że  nie  rozumiesz.  Nie  lubię,  kiedy  kobiety  przychodzą  w 

prywatnych  sprawach  do  mojego  biura.  Jeśli  Alex  znów  się  tu  pokaże,  bądź 

uprzejma jej to wytłumaczyć. 

– Alex? 
– Panna Jackson. 
Gracie skinęła głową. Czuła, jak gotuje się z wściekłości. 
– 

Pewnie uważasz, że nie powinienem tak postępować? 

– 

To nie ma nic do rzeczy. Nie interesuje mnie, co pan robi poza pracą, panie 

Drakę. I z kim. Chciałabym jednak, żeby jedno było jasne: nie uważam, by moim 

zadaniem  miało  być  przekazywanie tego typu informacji pana kolejnym 
„zdobyczom". 

Zaczerwienił się. Wiedziała, że jest wściekły, ale nic ją to nie obchodziło. Nie 

podobało jej się takie podejście do kobiet i nie zamierzała dać się wciągnąć w jego 

krętactwa. 

– 

Na miłość boską, nie warto się tym aż tak przejmować, moja sekretareczko – 

odparował ironicznie. 

Gracie zarumieniła się. 
– 

Pozwolę  sobie  być  odmiennego  zdania  –  odparła  chłodno.  –  Czy  to  już 

wszystko? Mogę iść? 

Może jestem przeczulona, pomyślała. A może po prostu nie lubię go oglądać w 

towarzystwie innych kobiet. A szczególnie takich, które uważają, że dobre maniery 

są  –  w  dzisiejszych  czasach  niepotrzebne.  A  może  przemawia  przeze  mnie  po 

prostu stara, dobrze znana zazdrość? Zazdrość o te piękne kobiety, które spotykają 
s

ię z Morganem i z nim sypiają. 

Na  tę  myśl  poczuła nieprzyjemne  mrowienie  w  plecach.  Szybko schyliła się, 

background image

żeby podnieść torebkę. 

– 

Odprowadzę cię – powiedział i ruszył za nią w stronę windy. Kiedy wziął ją 

pod ramię, poczuła, jak całe jej ciało sztywnieje. 

Wszystko  szło  świetnie,  dopóki  trzymał  się  od  niej  z  daleka,  ale  gdy  tylko 

trochę się zbliżył, serce zaczynało jej bić szybko i mocno, jak gdyby ciało wbrew 

rozsądkowi nie umiało oprzeć się jego męskości. 

Chciała już się pożegnać, kiedy Morgan zaproponował, żeby poszli razem na 

drinka.  Zdarzyło  się  to  po  raz  pierwszy,  odkąd  u  niego  pracowała.  Zazwyczaj 

kiedy wychodziła z biura, Morgan jeszcze zostawał. 

– 

Chciałbym pomówić o Rickiem i twojej siostrze – dodał widząc jej wahanie. 

– 

Nie rób takiej przerażonej miny, to nie jest nieprzyzwoita propozycja. Wcale nie 

mam zamiaru rzucać się na ciebie, a tym bardziej nie w zatłoczonym barze. 

Mówiąc to przyglądał się jej uważnie. Gracie poczuła, że znów się czerwieni. 

Te słowa wywołały w jej myślach bardzo wyrazisty obraz jej samej w objęciach 
Morgana. 

– Dobrze – 

powiedziała szybko. – Miałam zamiar pójść do szpitala, ale Jenny 

może poczekać do jutra. 

Na dworze powietrze było gorące i duszne. Poszli zatłoczoną ulicą do małego 

baru, odwiedzanego przez biznesmenów z okolicz

nych  biur.  Gracie  była  tu  już 

kilka  razy  z  koleżanką  z  pracy  i  bardzo  jej  się  ten  bar  podobał.  W  niczym  nie 

przypominał  angielskich  pubów.  Brakowało  mu  specyficznej  atmosfery  starych, 

tradycyjnych budynków. Był bardzo nowoczesny, dobrze pasował do otaczających 
go biurowców. 

Kiedy  usiedli  przy  jednym  z  okrągłych,  metalowych  stolików,  Morgan, 

wyraźnie odprężony, rozluźnił krawat. 

– 

Rozmawiałem z Rickiem o Jenny – powiedział podnosząc szklaneczkę do ust 

– 

ale on wcale mnie nie słucha. Jest młody, szalony, i nie chce nawet słyszeć o 

swoich obowiązkach wobec firmy. Chciałbym wiedzieć, jak siostra przedstawiła ci 

ich związek. 

– Czemu? 
– 

Nie pozbyłaś się jeszcze tego nawyku – powiedział sucho Morgan. – Ciągle 

odpowiadasz pytaniem na pytanie. Twoja ciekawość kiedyś cię zgubi. 

Rzucił  jej  ciepły,  czarujący  uśmiech  i  Gracie  niemal  zakrztusiła  się  winem. 

Cokolwiek się zdarzy, nie wolno jej zapomnieć, jakie kobiety go interesują. 

Wysokie,  szczupłe  i  bardzo  wyrafinowane,  jak  egzotyczne  koktajle  w 

smukłych szklankach. 

background image

–  Jen

ny  bardzo  zależy  na  Rickiem  –  odparła  szczerze.  –  Nie przypominam 

sobie,  żeby  kiedykolwiek  przedtem  była  tak  zakochana.  Nie  próbowałam  jej 

wyperswadować, żeby o nim zapomniała, ponieważ nie wierzę, żeby się to na coś 

zdało. Myślę, że ich sprawy należy pozostawić własnemu biegowi. 

– 

Nie,  jeżeli  oznacza  to  ruinę  Drakę  Industries!  Tym  mniej  więcej  groził  mi 

Rickie, gdybym nadal starał się stanąć na drodze do ich szczęścia. 

Jego  głos  brzmiał  twardo  i  surowo.  Upił  łyk  wina,  przyglądając  się  jej 

bezceremonialnie. 

– 

Co więc zamierzasz zrobić? 

– 

Pomyślałem, że wyślę go na trzymiesięczny kurs do Paryża. Wcześniej czy 

później  i  tak  będzie  musiał  prowadzić  nasze  biura  we  Francji,  więc  przyśpieszę 
tylko to, co i tak go czeka. 

Gracie przyglądała mu się osłupiała. Wiedziała, jak nieustępliwy potrafi być w 

sprawach firmy. Zawsze to podziwiała, ale teraz chodzi przecież o coś więcej niż 
tylko o biznes. 

– 

Sądzę,  że  to  wielki  błąd –  powiedziała  cicho.  Czekała  na  jego  reakcję,  ale 

Morgan  milczał.  –  To  może  mieć  całkiem  odwrotny  skutek.  Jeśli  oni  są 

rzeczywiście  zakochani,  niewiele  możemy  na  to  poradzić.  Co  więcej,  nie 

powinniśmy nawet próbować im przeszkadzać. 

– 

O  Boże!  –  powiedział  cynicznie  krzywiąc  twarz.  –  To brzmi jak cytat z 

jakiejś romantycznej powieści. 

Grac

ie o mało się nie roześmiała. Nigdy nie podejrzewałaby siebie o skłonności 

do sentymentalizmu. 

– 

Myślę,  że  mylisz  pojęcia.  Chodzi  po  prostu  o  przestrzeganie  kilku 

podstawowych zasad – 

odparła swobodnie. 

Szare oczy Morgana przesunęły się po jej twarzy i zatrzymały na ustach. 
– 

A ja wiem przecież doskonale, jak mocno trzymasz się swoich zasad. Dziś w 

biurze  nie  pozostawiłaś  co  do  tego  nawet  najmniejszych  wątpliwości.  Czy  ktoś 

powiedział ci już, że jesteś wyjątkowo szczera? 

–  Jestem taka tylko wtedy, kiedy jest to konieczne – 

odrzekła  niezręcznie, 

zastanawiając  się,  dlaczego  to  określenie  sprawiło  jej  taką  przykrość.  Z  żalem 

pomyślała,  że  mężczyznom  takim  jak  Morgan  Drakę  cechy  te  może  nawet 

imponują, ale z pewnością ich nie pociągają. 

Z tego, co widziała i o czym słyszała, wynikało przecież jasno, że Morgan woli 

kobiety  piękne,  niezbyt  bystre,  i  raczej  pozbawione  surowych  zasad  moralnych. 

Zapewne ma dosyć  pracy w biurze i nie potrzebuje dodatkowych komplikacji w 

background image

życiu prywatnym. 

–  Panno Tempie, ma pani bardzo b

ystry umysł – powiedział cicho. – Kiedyś 

wpakuje się pani przez to w tarapaty. 

Pochylił się ku niej, opierając łokcie na blacie stołu. Był tak blisko, że czuła 

zapach jego wody po goleniu. Patrzył na nią uważnie. Gracie spuściła wzrok. 

– 

Ale  tym  razem  posłucham  twojej  rady,  Gracie,  ponieważ  myślę,  że  masz 

rację.  Nadmierne  naciski  spowodują  tylko,  że  popędzą  co  sił  w  nogach  do 

najbliższego urzędu stanu cywilnego. To znaczy, jak tylko twoja siostra będzie w 

stanie biegać. 

Morgan  bardzo  rzadko  mówił  do  niej  po  imieniu  i  teraz  Gracie  poczuła  się 

nieswojo. Poprawiła się na krześle. Zaczęła tłumaczyć, że musi już iść. 

– 

Podwiozę cię do domu – powiedział. 

Samochód Morgana stał zaparkowany w podziemiach biurowca. Wracali więc 

w kierunku biura, rozmawiając o mało ważnych sprawach. 

Spojrzała na jego ostry, męski profil. Starała się nie myśleć o tym, że za chwilę 

znajdą się razem w jej mieszkaniu. Serce waliło jej jak młotem. Wciąż pamiętała 

odwiedziny Morgana w Londynie, a to było przecież wiele tygodni temu. Zanim 
jes

zcze na dobre odczuła jego pociągającą męskość. 

Budynek,  w  którym  mieszkała,  znajdował  się  w  eleganckiej  dzielnicy 

pomiędzy Central Parkiem a Broadwayem. 

– 

Mogę  wejść  na  chwilę?  Chętnie  napiłbym  się  kawy  –  powiedział  Morgan, 

zatrzymując samochód naprzeciw wejścia. – Poczekam, aż ruch się trochę uspokoi. 

Łatwiej będzie mi potem wrócić do domu. 

– 

Ależ oczywiście – wymamrotała, wiedząc, że i tak nie ma żadnego wyboru. 

Przecież  cały  budynek  był  jego  własnością.  Kiedy  szła  wyłożonym  dywanem 

korytarzem, czuła za plecami niepokojąco bliską obecność Morgana. 

Weszli do mieszkania. Słońce jasnym strumieniem wpadało przez duże okna. 

Nieduży, ale wygodny salon był utrzymany w przytłumionych odcieniach zieleni i 

różu, które nadawały mu wrażenie przestronności. 

Dwa szerok

ie stopnie prowadziły do kuchni, a po prawej stronie znajdowała się 

jadalnia  z  głęboką  wnęką,  w  którą  wbudowano  półki  na  płyty,  sprzęt  stereo, 

książki i telewizor. 

Gracie  poszła  do  kuchni  zaparzyć  kawę,  a  kiedy  wróciła,  Morgan  siedział 

wygodnie na sofie i 

patrzył  przed  siebie  zmęczonym  wzrokiem.  Wyciągnął 

wygodnie  długie  nogi  i  wyglądał  jak  drapieżnik,  który  wypoczywa  właśnie  po 

udanym  polowaniu.  No  tak,  pomyślała  Gracie,  świat  biznesu  to  swego  rodzaju 

background image

dżungla, a Morgan z całą pewnością potrafi radzić sobie w niej jak czujne zwierzę, 

które zna wszystkie zasadzki i podstępy. 

– 

Zapomniałem,  jakie  ładne  są  te  mieszkania  –  powiedział  spoglądając  na 

pokój.  –  Nie wiem dlaczego, ale to otoczenie do ciebie pasuje – 

ciągnął, 

przyglądając  jej  się  leniwym  wzrokiem.  –  Wyglądasz  niewiarygodnie  młodo. 

Młodziej niż Jenny. Jaka jest między wami różnica wieku? 

– 

Pięć lat. 

Gracie  spojrzała  na  Morgana  z  nadzieją,  że  skończył  już  kawę.  Nie  miała 

zamiaru  zaproponować  mu  drugiej  filiżanki.  Miał  szczególnie,  niepokojący  dar 

nagłego zmieniania tematu rozmowy z bardzo ogólnego i niezobowiązującego na 

osobisty.  Kiedy  byli  w  biurze,  łatwo  było  schować  się  za  sprawozdaniami  i 

zasłonić się pracą, ale tu, w domu, sprawy wyglądały inaczej. 

Znów  poczuła  nerwowy  skurcz  żołądka,  jak  zawsze,  kiedy  wiedziała,  że 

Morgan skupia na niej całą swoją uwagę. Ostrożnie odstawiła pustą filiżankę na 

szklany stoliczek i podwinęła pod siebie nogi. 

– Jak dawno umarli wasi rodzice? 
Gracie miała zamiar odpowiedzieć, że to nie jego sprawa, ale zreflektowała się, 

że to raczej nie jest zwykłe wścibstwo. Chyba naprawdę chce się czegoś więcej o 

niej dowiedzieć. 

–  Siedem lat temu – 

powiedziała  niepewnie.  –  W wypadku samochodowym. 

Wracali  do  domu  z  imienin  u  znajomych  i  zderzyli  się  czołowo  z  ciężarówką. 

Ironią  losu  jest  to,  że  rodzice  nigdy  nie  pili  alkoholu.  Kierowca  ciężarówki 

wyszedł z tego zaledwie z paroma siniakami. 

Od bardzo dawna nie rozmawiała z nikim o śmierci rodziców i teraz poczuła 

wyraźną ulgę, mogąc wyrzucić z siebie wszystkie smutne myśli. 

–  Byl

iśmy  sobie  bardzo  bliscy  –  powiedziała  jakby  głośno  myśląc.  –  W 

pewnym sensie dobrze się stało, że Jenny była wtedy taka mała. Nie pozwoliło mi 

to zanadto się nad sobą rozczulać. Musiałam odbudować nasze życie i sama radzić 

sobie ze wszystkim. Miałam zamiar studiować, ale to oczywiście nie wchodziło w 

grę.  Zamiast  tego  poszłam  na  przyśpieszony  kurs  dla  sekretarek  i  zaczęłam 

pracować. 

– 

Nie żałowałaś, że nie poszłaś na studia? 

– 

Tylko przez jakiś czas. Ale w końcu nie ma sensu pogrążać się we własnych 

żalach.  Wybrałam  jedyną  drogę,  jaka  była  wtedy  możliwa.  –  Podniosła  wyżej 

głowę, jak gdyby oczekując jego krytyki. Wiedziała jednak, że Morgan nie powie 

jej nic przykrego. Zrozumiała to w chwili ciszy, jaka między nimi zapadła. Mimo 

background image

wszystko nie przywykła obnażać przed kimkolwiek swojej duszy. Nie rozmawiała 

o tym nawet z siostrą. 

To prawda, nie żałuje, że nie poszła na studia. Jenny potrafiła być skaraniem 

boskim,  ale  Gracie  kochała  ją  całym  sercem.  Nie  umiałaby  poświęcić  jej 
wychowywania na rzecz dalszej nauki. 

– 

Jesteś bardzo dzielną dziewczyną – powiedział delikatnie Morgan. – Zresztą 

zawsze  tak  uważałem.  Dzielną  i  szczerą.  Tym  właśnie  różnisz  się  od  tutejszych 

dziewcząt.  Amerykanki  są  szczere...  ale  w  inny  sposób.  Mówią  otwarcie  o 

rzeczach, które ty najwyraźniej wolisz zachować dla siebie... 

Gracie oblizała usta. Czuła na plecach dreszcz. Zawsze tak reagowała na jego 

obecność. W pokoju zapadła całkowita cisza. 

–  To przez moje angielskie wychowanie – 

powiedziała, prostując podwinięte 

nogi. – Kamienna twarz i tym podobne zasady. 

– 

Ścierpły ci nogi? – spytał. 

Gracie  skinęła  twierdząco  głową,  próbując  pozbyć  się  nieprzyjemnego 

mrowienia w stopach. 

– Pozwól... 
Nim  zdążyła  zaprotestować,  uklęknął  przed  nią  i  zaczął  rozmasowywać  jej 

łydki długimi, pewnymi ruchami. 

–  Nie trzeba! – 

powiedziała zdesperowanym głosem. Miała wrażenie, że całe 

jej ciało budzi się nagle. Być może Morgan nie był świadomy swojego wpływu, 

nie zdawał sobie sprawy, jak silnie działa na jej zmysły, ale Gracie z pewnością 

doskonale o tym wiedziała. 

– Teraz lepiej? 
Skinęła głową. Zaschło jej w ustach i nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. 
– 

Odprowadź mnie do drzwi. To ci pomoże. Podniósł się i pomógł jej wstać. Z 

całego serca pragnęła zachowywać się jak opanowana, spokojna osoba. W końcu 

nie  stało  się  nic  wielkiego,  po  prostu  rozmasował  jej  nogi.  A  jednak  jej  zmysły 

były napięte. Drżała na całym ciele. 

Myślałby kto, że nigdy przedtem nie dotknęła jej męska ręka! Czemu jest tak 

podniecona? Czyż jego postępowanie nie było zupełnie niewinne? 

Odprowadziła  Morgana  do  drzwi  i  odsunęła  się  o  krok,  żeby  go  przepuścić. 

Gdy  otworzyła  usta,  by  się  z  nim  pożegnać,  nieoczekiwanie  pochylił  głowę  i 

Gracie  poczuła  na  twarzy  dotyk  jego  ust.  Jego  język  lekko  obwiódł  zarys  jej 

wpółrozchylonych ust, a potem Morgan szybko wyprostował się i wyszedł. 

Zamknęła  drzwi  i  ciężko  się  o  nie  oparła.  Kręciło  jej  się  w  głowie,  a  skóra 

background image

paliła w miejscach, gdzie jej dotykał. 

Oczywiście,  miała  już  przedtem  do  czynienia  z  mężczyznami.  Nie  jest 

niewinną szesnastolatką, której nikt nigdy jeszcze nie pocałował. Ale przeraziła ją 

własna reakcja na dotyk ust Morgana. Nigdy przedtem nie zaznała tego dziwnego, 

bolesnego pożądania. Kiedy ją pocałował, piersi stwardniały jej z podniecenia, a 

całe ciało zdawało się płonąć żywym ogniem. 

Zaniosła  filiżanki  do  kuchni,  umyła  je  i  podeszła  do  okna,  starając  się  jakoś 

pozbierać myśli. 

Powiedziała sobie, że ten pocałunek z pewnością nic dla niego nie znaczy, że 

był tylko wyrazem współczucia po tych bardzo osobistych zwierzeniach. 

Mimo  tego  długo  nie  mogła  zasnąć.  Przez  długie  godziny  rozmyślała  o 

Morganie Drake'u, czując się jak mała dziewczynka, która strasznie zadurzyła się 

w kimś bardzo nieodpowiednim, na przykład w swoim nauczycielu. 

Tyle  tylko, pomyślała,  że  lekcje, których  udziela Morgan kobietom,  niewiele 

mają wspólnego z wiedzą książkową. 

Ciekawe, co pomyślałby, gdyby wiedział, co do niego czuje. Oczywiście, nigdy 

się  o  tym  nie  dowie.  Takie  zwierzenia  oznaczałyby  koniec  pobytu  Gracie  w 

Nowym Jorku, a bardzo jej się tu podobało. Praca była daleko bardziej interesująca 

niż w Londynie i szkoda byłoby ją stracić. 

Sobotni poranek był pogodny i słoneczny. Gracie obudziła się bardzo wcześnie 

pełna energii. Pojechała do centrum i spędziła sporo czasu na zakupach. 

Kupiła  bawełniane  spodnie  w  wąskie,  błękitne  prążki,  koronkową  bluzkę  i 

szmaragdową  sukienkę,  której  kolor  sprawiał,  że  jej  oczy  wydawały  się  jeszcze 
bardziej zielone. 

Kiedy  wmaszerowała  ze  swoimi  zakupami  do  szpitalnego  pokoju,  Jenny 

otworzyła  szeroko  oczy  ze  zdumienia.  Obejrzały  razem  nowe  nabytki.  Jenny 

próbowała przekonać siostrę, żeby przymierzyła natychmiast nową sukienkę. 

– Nie ma mowy! – 

roześmiała się Gracie. 

– 

Może  to  i  lepiej.  Za  chwilę  ma  tu  być  Rickie,  a  nie  chciałabym,  żeby  dla 

odmiany zakochał się w tobie! 

– 

Ciągle strasznie zakochana? – spytała siostrę pakując swoje zakupy do toreb. 

– 

Jak  nigdy!  Mówię  ci,  Gracie,  on  jest  całkiem  wyjątkowy.  Jest  wspaniały. 

Sama zresztą zobaczysz. 

– 

Mam nadzieję – powiedziała Gracie poważnym głosem. Nie miała do tej pory 

okazji  poznać  Rickie'ego  i  była  ciekawa,  czy  jest  choć  trochę  podobny  do 
Morgana. 

background image

Kiedy  wszedł  do  pokoju,  spojrzała  na  niego  z  zaskoczeniem.  Wyglądał  jak 

całkowite  przeciwieństwo  Morgana:  krótkie,  jasne  włosy  i  chłopięca,  pogodna 

twarz. Mocno zarysowany, ostry profil wskazywał jednak, że pewnego dnia może 

zostać  twardym,  wyrachowanym  biznesmenem.  Nic  dziwnego,  że  Morgan  nie 

chce,  żeby  zaprzepaścił  swoją  karierę  poprzez  pośpieszne,  nieprzemyślane 

posunięcia. 

Po  krótkiej,  uprzejmej  rozmowie  na  temat  uroków  i  wad  życia  w  Nowym 

Jorku, Rickie skiero

wał  całą  swą  uwagę  na  Jenny.  Dotykali  się  i  pieścili  bez 

przerwy.  Gracie  obserwowała  ich,  starając  się  oszacować  siłę  ich  wzajemnych 

uczuć. Wiedziała, że Jenny szaleje za Rickiem i miała wrażenie, że to uczucie jest 

odwzajemnione.  Miała  taką  nadzieję,  bo  siostra  z  pewnością  nie  wyleczyłaby 

złamanego serca zbyt szybko. 

Schyliła się po torbę i miała już zamiar wychodzić, kiedy Rickie spytał nagle: 
– 

Wuj  wspominał,  że  wyśle  mnie  na  kurs  do  Paryża.  Czy  mówił  pani  coś  o 

tym? 

Oboje patrzyli na nią niespokojnie. 
– 

Czy nie chciałbyś zobaczyć Paryża? – spytała ostrożnie Gracie, starając się 

ukryć zakłopotany wyraz twarzy. Morgan najwidoczniej podjął decyzję niezgodną 

z jej radą. Instynkt mówił jej, że popełnił błąd. 

– 

Nie w tej sytuacji. Wuj po prostu chce mnie stąd usunąć, to wszystko. Mówi, 

że muszę najpierw dorosnąć. 

– 

Może ma trochę racji – powiedziała Gracie, patrząc na niego z namysłem. – 

Może odnosi się to do was obojga. 

– 

Gracie,  nie  jesteśmy  już  dziećmi.  Rickie  ma  dwadzieścia  dwa  lata,  a  ja 

dwadzieścia. Mama miała siedemnaście lat, kiedy wyszła za mąż, a osiemnaście, 

kiedy ty się urodziłaś! Miłość nie musi czekać, aż się całkiem zestarzejemy! 

Jenny patrzyła błagalnym wzrokiem. Tym razem Gracie nie mogła jej pomóc. 

Nie mogła jej nawet pocieszyć, powiedzieć, że wszystko się jakoś ułoży. Nie miała 

żadnego wpływu na decyzje Morgana. 

– 

Mój  wuj  poświęcił  całe  życie,  by  zbudować  swoje  imperium  –  powiedział 

gorzko Rickie. – 

Szanuję go za to i wiem, ile dla niego znaczy, żeby ktoś godnie 

przejął dzieło jego życia. Ale jeśli on osiągnął sukces kosztem życia osobistego, to 

nie sądzę, że i ja muszę postąpić dokładnie tak samo. 

– 

Obawiam  się,  że  sam  musisz  go  o  tym  przekonać  –  powiedziała  łagodnie 

Gracie. Przez krótką chwilę gotowa była bronić Morgana, chociaż Rickie też miał 
sporo racji. 

background image

Wychodząc ze szpitala pomyślała, że ten weekend okazał się trudniejszy, niż 

przypuszczała.  Jej  własne  uczucia  były  w  stanie  kompletnego  zamętu.  Do  tego 

doszły  zmartwienia  Jenny,  której  zdawało  się,  że  starsza  siostra  i  tym  razem 

rozwiąże jej problemy i pomoże w trudnej sytuacji. 

Ktoś  kiedyś  powiedział,  że  czas  rozwiązuje  wszystkie  kłopoty.  Jak  na  razie 

Gracie miała jednak niejasne przeczucie, że nie będzie to aż takie proste. 

background image

ROZDZIA

Ł CZWARTY 

 
Długie  upalne,  duszne  dni  ciągnęły  się  bez  końca.  Gracie  dużo  myślała  o 

siostrze i o Rickiem. Nie miała żadnych konkretnych powodów do niepokoju, ale 

ich  pogodne,  beztroskie  zachowanie  w  obliczu  rozstania  wydawało  jej  się 
podejrzane. 

Niepotrzebnie się martwię, pomyślała z wymuszonym optymizmem. W końcu 

nie  wiadomo  nawet,  czy  Morgan  rzeczywiście  spełni  swoje  pogróżki  i  wyśle 

Rickie'ego do Paryża. 

– 

Powiedziałem mu o wyjeździe tylko po to, żeby zobaczyć, jak na to zareaguje 

– 

wyjaśnił  jej  pewnego  dnia  w  biurze.  Gracie  nie  podjęła  tego  tematu.  Była 

zaskoczo

na, że Morgan tłumaczy się przed nią ze swojego postępowania. 

Ponieważ nie odpowiadała, dodał ze złością w głosie: 
– 

Rozumiem,  że  nie  zgadzasz  się,  że  trzeba  ukrócić  ten  związek.  Ja  jednak 

uważam, że tak będzie najlepiej. 

– Najlepiej dla kogo? – 

spytała Gracie. 

Nie  spodobała  mu  się  ta  uwaga.  Zamruczał  coś  pod  nosem,  odwrócił  się  na 

pięcie i wszedł do gabinetu, zatrzaskując za sobą drzwi. 

Od tej pory, a było to dwa tygodnie temu, nie rozmawiali więcej na ten temat. 

Gracie dotarła do biura o wpół do dziewiątej i z zaskoczeniem stwierdziła, że 

Morgana  nie  ma.  Tego  naprawdę  się  nie  spodziewała.  Mimo  ożywionego  życia 

towarzyskiego, Morgan był zawsze bardzo punktualny. 

Natarczywy  dzwonek  telefonu  nie  pozwolił  jej  zastanawiać  się  dłużej  nad 

przyczyną nieobecności szefa. Kiedy podniosła słuchawkę, usłyszała, ku swojemu 

zdziwieniu, głos Morgana Drake'a. 

– 

Gracie, zbieraj swoje rzeczy i przyjeżdżaj do mnie. Masz być za pół godziny. 

Weź taksówkę. 

– Ale... – 

Gracie była tak zaskoczona, że nie wiedziała, co powiedzieć. 

– 

Żadnych „ale"! Skręciłem nogę w kostce i dzisiaj nie mogę przyjść do biura. 

Musimy załatwić kilka pilnych spraw. Zrobimy to u mnie, jasne? 

– 

Ale mamy przecież dzisiaj kilka spotkań z naszymi klientami. Nie mogę tak 

po prostu wyjść. 

– 

Odwołaj  je  i  natychmiast  tu  przyjeżdżaj.  Te  kontrakty  dla  Grammela  są 

najważniejsze.  Muszą  znaleźć  się  w  Paryżu  przed  jutrzejszymi  rozmowami.  – 

Autorytatywny ton jego głosu nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do tego, że, 

background image

niezależnie od wszystkiego, nie zamierza wypuścić wodzy z ręki. 

– 

Powiedz mi, co mam zrobić, sama to pozałatwiam. 

– 

Nie  wygłupiaj  się,  tylko  przyjeżdżaj.  Mój  adres  jest  w  czarnym  notesie  na 

biurku. – 

Odłożył słuchawkę, a Gracie westchnęła głęboko. 

Słownictwo Morgana nie obejmuje niestety słów „proszę", „dziękuję", a jego 

maniery, pomyślała z żalem Gracie, pozostawiają sporo do życzenia. 

Nie musiała szukać adresu w notesie. Kiedyś powiedział jej, że mieszka przy 

jednej z ulic nie opodal Fifth Avenue, a oprócz tego ma też posiadłość na Long 
Island, gdzie sp

ędza czasami weekendy. 

Takie jest życie milionera, pomyślała, wyglądając przez okno taksówki. 

Dojechała  na  miejsce.  Weszła  do  budynku  i  nacisnęła  dzwonek.  Oparła  na 

ziemi dużą, czarną teczkę, w której przyniosła wszystkie dokumenty. Gdy drzwi 

się  otworzyły  i  schyliła  się,  by  ją  podnieść,  jej  wzrok  padł  na  stojące  przed  nią 

gołe, opalone nogi. Spojrzała w górę i z przerażeniem stwierdziła, że Morgan jest 

ubrany  tylko  w  szorty  i  zieloną koszulkę  z  krótkim  rękawem.  Lewa  kostka była 

leciutko napuchnięta. 

– Nareszcie! – 

powiedział gderliwym tonem, przepuszczając ją do środka. Był 

nieuczesany i wyglądał, jakby dopiero co wstał z łóżka. 

– 

Ulice były zatłoczone – wymamrotała i posłusznie poszła za nim do salonu. 

Postawiła teczkę na niskim stoliczku i odwróciła się w jego stronę. 

Każde ubranie, pomyślała,  byłoby  lepsze  niż  te cholerne  szorty!  Rozpraszały 

jej uwagę, odsłaniały długie, szczupłe nogi, które raz po raz przyciągały jej wzrok. 

– 

Napijesz się kawy? Gracie przytaknęła. 

– 

To  świetnie,  ja  też  się  chętnie  napiję. Kuchnia jest tam, po prawej. 

Zachowałbym się jak przystało na dżentelmena i zaparzył ją sam, ale, jak widzisz... 
– 

zawiesił znacząco głos i popatrzył na swoją nogę. 

– 

Jak to się stało? – spytała, patrząc mu prosto w oczy i starając się zignorować 

łomot swojego serca. 

– 

Grałem w tenisa – odparł krótko. Jego głos brzmiał nieco niepewnie i Gracie 

nie mogła powstrzymać uśmiechu. 

– 

Zderzyłeś się z piłeczką? 

–  Hm, hm – 

mruknął z przekąsem. – Nie wygląda groźnie, ale, wierz mi, jest 

bardzo bolesne. No i co, czy 

doczekamy  się dziś  tej  kawy?  –  spytał  wyciągając 

przed siebie długie nogi. 

– 

Już idę – Gracie wstała i znikając w drzwiach kuchni dodała z uśmiechem: – 

Nie możesz powiedzieć, że nie mam serca dla inwalidów. 

background image

Usłyszała gniewny pomruk i zamknęła za sobą kuchenne drzwi. Czysta, jasna 

kuchnia była pełna dziwnych urządzeń. Większość z nich wyglądała na nigdy nie 

używane. 

Kiedy wróciła do pokoju, Morgan wskazał jej fotel stojący obok sofy. 
– 

Nie  masz  pojęcia,  jak  mnie  ta  noga  boli  –  zajęczał.  Wyciągnął  rękę  i 

rozmasowywał  bolące  miejsce  długimi,  opalonymi  palcami.  Gracie  patrzyła  na 

niego jak zaczarowana. W końcu z trudem opanowała się i wyciągnęła dokumenty 
z teczki. 

Modliła  się  w  duchu,  żeby  nareszcie  zajęli  się  raportami  i  kontraktem.  Nie 

podobało  jej  się,  jak  jej  ciało  reaguje  na  obecność  Morgana  ani  jakie  obrazy 

podsuwa jej rozbudzona wyobraźnia. 

– 

Może  wzięlibyśmy  się  do  pracy?  –  powiedziała  stanowczo,  podając  mu 

papiery. 

– Dobrze – 

odpowiedział Morgan. Wziął od niej dokumenty i zaczął pobieżnie 

je przeg

lądać. – Nie chcę cię zatrzymywać dłużej, niż to konieczne. 

Gracie  spojrzała  na  niego  z  zaskoczeniem.  Słowa  zostały  wypowiedziane  na 

wpół żartobliwie, ale był w nich również cień rozdrażnienia. Właściwie po co ją tu 

wezwał? Ten kontrakt z całą pewnością mógł poczekać jeszcze jeden dzień. 

Nim  zdążyła  odwrócić  wzrok,  podniósł  głowę  i  przyjrzał  się  jej  uważnie. 

Zaczerwieniła  się  i  spojrzała  w  bok.  Czy  chodziło  naprawdę  o  pracę?  Nie,  nie 

powinna  była  tu  przychodzić.  To  zadanie  dla  Alex  Jackson  albo  którejś  innej 

spośród  jego  szykownych  kobiet.  Umiałyby  okazać  mu  współczucie  i  zrobiłyby 

wszystko, żeby poczuł się lepiej. 

Skończywszy przeglądanie dokumentów, Morgan znów przybrał cierpiętniczą 

pozę. 

– 

Odkąd sięgam pamięcią nie miałem ani jednego wolnego dnia – wymruczał, 

patrząc z niechęcią na spuchniętą kostkę. 

– 

To nie wygląda na coś poważnego. 

– 

Jeśli  wyraziłaś  już  całe  współczucie,  na  jakie  cię  stać,  to  wcale  nie 

zazdroszczę twojej siostrze. 

– 

Jutro pewnie będziesz już mógł normalnie chodzić – powiedziała, z trudem 

odrywając od niego wzrok. 

– 

Od razu czuję się lepiej – powiedział sarkastycznie. 

– 

Nie  wiedziałem,  że  studiowałaś  medycynę.  –  Gracie  uśmiechnęła  się,  a 

Morgan dodał niezadowolonym tonem: – Przestań się tak uśmiechać. Mam chyba 

prawo  oczekiwać  odrobiny  współczucia  ze  strony  mojej  sekretarki.  Jeśli  nie 

background image

wierzysz, że to poważna sprawa, proszę, dotknij. 

W jego głosie brzmiała lekka nuta wyzwania. 
– 

Nie,  wierzę  ci  nic  a  nic  –  wymamrotała  pośpiesznie  Gracie.  Poczuła,  że 

ogarniają panika. Złożyła papiery, spakowała je do teczki i właśnie podnosiła się z 

fotela, kiedy Morgan złapał ją za rękę. 

– 

Może wpadłabyś tu potem i coś mi ugotowała? 

– 

zaproponował proszącym tonem, lekko pocierając kciukiem jej nadgarstek. 

Gracie  cała  zesztywniała.  Sam  dotyk  jego  dłoni,  nawet  tak niewinny, 

wystarczył, by zniweczyć całe jej opanowanie. Marzyła tylko o tym, żeby wyrwać 

rękę z jego dłoni. Nie chciała jednak okazać, jakie na niej wywiera wrażenie. Stała 

więc bez ruchu, czując głuche uderzenia serca w piersi. 

– 

Czuję  się  bardzo  niepewnie w twojej kuchni –  powiedziała  śmiejąc  się  w 

wymuszony sposób. 

– 

Wszystkie te nowiusieńkie urządzenia, które wyglądają, jakby je dopiero co 

rozpakowano... 

– 

W  większości  przypadków  to  prawda –  odparł  Morgan puszczając  jej  rękę 

równie szybko, jak ją chwycił. – Te cholerne kobiety – wymamrotał pod nosem – 

myślą, że w ten sposób mogą kupić sobie miejsce w tym domu. 

Biedne  głuptasy,  pomyślała  Gracie.  Przecież  to  oczywiste,  że  Morgan  Drakę 

nie  pozwoli  żadnej  kobiecie zadomowić  się na stałe  w  swoim  mieszkaniu ani w 

swoim życiu. Woli przelotne związki. 

– 

Może zadzwoń do Alex? – zasugerowała. 

– Nie ma mowy! – 

zaprotestował gwałtownie. 

– 

A swoją drogą, co ty o niej sądzisz? 

– 

Nie zastanawiałam się nad tym – powiedziała Gracie. 

– 

Lubisz ją? 

– 

Czy to ważne? 

– 

Chciałem tylko usłyszeć twoją opinię – odparł Morgan. – Zawsze uważnie 

słucham, co masz do powiedzenia. Masz denerwujący zwyczaj mieć rację. Miałaś 

rację,  że  nie  ma  sensu  mówić  Rickie'emu  o  tym  kursie  w  Paryżu,  chociaż  i  tak 

postąpiłem wbrew twoim radom. 

Gracie  poczuła,  że  się  czerwieni.  Słowa  Morgana  sprawiły  jej  dziwną 

przyjemność. 

– 

Naprawdę muszę już iść – powiedziała spoglądając na zegarek. Nie chciała 

wdawać się w zbyt osobistą rozmowę, szczególnie tutaj, w jego mieszkaniu, i to 

kiedy Morgan był ubrany w tak prowokujący sposób. Podniosła się i wzięła do ręki 

background image

teczkę, świadoma każdego jego ruchu, kiedy odprowadzał ją do drzwi. 

Kontuzja  sprawiła,  że  wydawał  się  bezbronny  i  słaby,  co  jeszcze  bardziej 

podkreśliło jego męskość. 

– 

Nie musisz odprowadzać mnie do drzwi – dodała pośpiesznie. 

– 

Nie odpowiedziałaś jeszcze na moje pytanie. 

– 

Morgan całkowicie zignorował jej uwagę. 

Czuła na szyi jego ciepły oddech. Budził się w niej dziwny niepokój. 
– 

Widziałam ją tylko raz, i to bardzo krótko – powiedziała nie odwracając się. 

Nie  miało  sensu  wykręcać  się  od  odpowiedzi,  bo,  jak  już  zdążyła  stwierdzić, 

Morgan  był  bardzo  uparty.  –  Nie  sądzę,  żebym  mogła  cokolwiek  na  jej  temat 

powiedzieć. 

Może tylko tyle, że nie czuję do niej ani sympatii, ani antypatii. 
Dotarli nareszc

ie do drzwi i Morgan wyciągnął rękę, żeby je otworzyć. 

– 

To lubię – powiedział. – Otwarte podejście do ludzi. Będziecie miały okazję 

lepiej się poznać w sobotę, kiedy spotkacie się w moim domu na Long Island. 

– Cooo? – 

spytała Gracie odwracając się gwałtownie. 

– 

W ten weekend urządzam przyjęcie. Jesteś na nie zaproszona. 

– 

Nie mogę – powiedziała szybko. – Jenny wychodzi właśnie ze szpitala. 

– Kiedy? 
– 

W piątek. 

– 

Możesz więc przyjechać w sobotę rano. Spojrzała w jego stalowoszare oczy i 

pomyślała, że nie ma najmniejszych szans się od tego wymigać. 

– Nie mam samochodu. 
– 

Przestań szukać wymówek. Myślałby kto, że się mnie boisz. Możesz wziąć 

jeden  z  samochodów  firmy.  I  załóż  tę  czerwoną  sukienkę.  Będzie  tam  kilka 

ważnych  osób,  aktualnych  i  potencjalnych  klientów.  Chcę,  żebyś  zrobiła  dobre 

wrażenie. 

Uśmiechnął się i Gracie poczuła, że pułapka się zamyka. 
– 

Skoro  będzie  tam  Alex,  nie  muszę  chyba  robić  dobrego  wrażenia.  –  Była 

wściekła, że jej słowa brzmią tak dziecinnie i głupio, ale perspektywa weekendu w 
towarz

ystwie Morgana kompletnie ją przerażała. 

– 

Alex  będzie  tam  dla  ozdoby,  a  ty  jesteś  moją  sekretarką.  Chcę,  żebyś 

oczarowała ich swoim uśmiechem, ale też żebyś starała się zapamiętać wszystko, 

co może nam się w przyszłości przydać w pracy. 

– 

W porządku – zgodziła się Gracie, nie wiedząc, czy traktować te słowa jako 

komplement, czy przytyk. 

background image

– 

I  nie  .zapomnij  kostiumu  kąpielowego.  Mam  basen,  a  przy  tym  upale 

zapewne spędzisz większość czasu w wodzie. 

Wielce w to wątpię, pomyślała Gracie. Kiwnęła jednak potakująco głową. Była 

pewna, że jej obowiązki jako sekretarki nie obejmują życia osobistego i rozrywek, 

ale dyskusja na ten temat i tak nie miała sensu. 

Zresztą wszelkie protesty nie na wiele by się zdały. Morgan przez całe życie 

przywykł  do  tego,  że  wszystko  układa  się  po  jego  myśli  i  że  rządzi  innymi, 

używając perswazji albo przymusu. 

Z  każdym  dniem  Gracie  czuła  się  coraz  bardziej  podenerwowana.  W  piątek 

przyjechała  do  szpitala  zaraz  po  pracy.  Potem  miała  zostawić  Jenny  pod  opieką 

Rickie'ego. Zastanawiała się, jak też udało mu się wykręcić od udziału w przyjęciu 

u Morgana, ale wstydziła się o to pytać. 

Przez ostatnie kilka tygodni siostra stała się dziwnie  małomówna, co wydało 

się Gracie bardziej niepokojące, niż uprzednie ciągłe zwierzenia Jenny. 

Otrząsnęła się z nieprzyjemnych podejrzeń i szeroko uśmiechnęła się na widok 

siostry.  Przed  opuszczeniem  szpitala  Jenny  zamówiła  wizytę  swojej  fryzjerki. 

Wyglądała ślicznie, świeżo uczesana i umalowana. 

– 

Chyba po raz pierwszy w życiu wrócę do pracy z prawdziwą przyjemnością – 

powiedziała, kiedy wyszły z budynku. – Nigdy więcej nie chcę oglądać szpitala z 

bliska.  No  i  nie  zamierzam  siadać  za  kierownicą,  póki  nie  nauczę  się  dobrze 

jeździć. 

Lokatorki  mieszkania  Jenny  wyprowadziły  się  dwa  tygodnie  temu.  Gracie 

wysprzątała  wszystko  dokładnie,  choć  spodziewała  się,  że  już  jutro  zapanuje  tu 

typowy dla Jenny bałagan. 

Popatrzyła  na siostrę  z  czułością.  Wydawało się  to niewiarygodne,  ale Jenny 

chyba trochę wydoroślała. Rok temu narzekałaby bez przerwy na ciągłą obecność 
starsze

j siostry, na jej nadopiekuńczość i wścibstwo. Teraz nie usłyszała z jej ust 

ani słowa skargi. 

– 

Mogę cię zostawić samą na noc? – spytała Gracie przed wyjściem. 

– Pewnie – 

odpowiedziała Jenny z uśmiechem. 

– 

Nic  się  nie  martw,  wszystko  będzie  w  porządku.  Zresztą  zawsze  mogę  do 

ciebie zadzwonić, jeślibym czegoś potrzebowała. 

– 

A jutro będzie z tobą Rickie, prawda? – spytała Gracie. 

– Mhm – 

przytaknęła niepewnie Jenny patrząc w bok. 

Gracie  poczuła,  jak  na  myśl  o  czekającej  ją  podróży  do  Long  Island  i  o 

weekend

zie  w  posiadłości  Morgana  znów  ogarnia  ją  zdenerwowanie.  Była  tak 

background image

zaabsorbowana własnymi myślami, że nie zauważyła nic dziwnego w zachowaniu 
Jenny. 

– 

Zajmę  się  tobą,  jak  tylko  wrócę  –  powiedziała  i  pocałowała  siostrę  w 

policzek. 

Podróż do Long Island okazała się przyjemniejsza, niż przypuszczała. Łagodny 

powiew ciepłego wiatru koił jej skołatane nerwy i dodawał otuchy. 

Morgan  opisał  jej  dokładnie  drogę  i  nawet  narysował  jej  specjalny  plan,  ale 

Gracie i tak z wielkim trudem znalazła jego dom, doskonale ukryty za kutą bramą 

gęstymi krzewami. 

Od  bramy  do  domu  prowadziła  długa,  szeroka  aleja,  wysadzana  kwitnącymi 

rododendronami i azaliami. 

Przepych  ogrodu  sugerował,  że  sam  dom  też  będzie  wspaniały,  ale  to,  co 

ukazało się oczom Gracie, przekraczało jej najśmielsze oczekiwania. 

Dom był ogromny, z kolumnami po obu stronach – ujścia i wąskimi, wysokimi 

oknami.  Nad  dużymi  dębowymi  drzwiami  umieszczono  okrągły,  piękny  witraż. 

Najważniejsze  to  zachować  właściwy  styl,  pomyślała  cierpko,  podchodząc  do 

drzwi z torbą w ręku. 

Zastanawiała się właśnie, czy drzwi otworzy angielski lokaj, ale nim zdążyła 

nacisnąć dzwonek, stanął w nich Morgan, ubrany w brązowe, wygodne spodnie i 
czarno-

brązową koszulę w kratę. 

– 

Widziałem  nadjeżdżający  samochód  –  wyjaśnił  biorąc  jej  torbę  i 

prze

puszczając ją do środka. – Pomyślałem, że lepiej zejdę i zatrzymam cię, nim 

zmienisz  zdanie  i  uciekniesz.  Namówienie  cię  na  przyjazd  kosztowało  mnie 

niemało wysiłku. 

Gracie weszła i rozejrzała się dookoła. 
– 

Nie  przypuszczałam,  że  tak  właśnie  wyglądają  wiejskie  posiadłości  – 

powiedziała  przyglądając  się  marmurowym  schodom  i  wspaniałemu  wystrojowi 

wnętrza. – Gdzie reszta? 

– Reszta? 
– 

Powiedziałeś,  że  będziesz  miał  gości.  A  więc  zapewne  więcej  niż  jedną 

osobę. 

–  Osiem osób – 

powiedział  uśmiechnięty  Morgan.  Pochylił  się  nad  nią  i 

szepnął  jej  do  ucha:  –  Nie  masz  się  czego  obawiać.  Wszyscy  siedzą  w  basenie. 

Zaprowadzę cię najpierw do twojego pokoju, żebyś mogła przebrać się w kostium i 

do nas dołączyć. 

Otoczył  jej  talię  ramieniem  i  zaprowadził  na  górę.  Był  to  całkiem  niewinny 

background image

gest, ale Gracie wolałaby, żeby tego nie robił. Nagle poczuła pragnienie, by jego 

dłoń przesunęła się jeszcze odrobinę wyżej i objęła jej piersi. Poczuła, że sutki bolą 

ją z tęsknoty za jego pieszczotą. 

Zawsze tak się czuła, kiedy Morgan się do niej zbliżał. Była na siebie wściekła, 

że tak reaguje. Czy musi być tak strasznie głupia? Czy nie zdaje sobie sprawy, że 

związek z tym mężczyzną to kompletne szaleństwo? Szczególnie jeśli jego obecna 

kochanka opala się właśnie nad basenem? 

Kiedy otworzył przed nią drzwi do sypialni, odsunęła się i szybko podeszła do 

okna. Czekała, aż położy jej torbę na łóżku. 

– Gdzie jest basen? – 

spytała. 

– 

Z  tyłu  domu.  Zejdziesz  po  schodach,  a  potem  skręcisz  w  lewo.  Mam  na 

ciebie zaczekać? 

–  Nie  –  powiedz

iała  szybko.  –  Muszę  się  rozpakować,  zejdę  za  jakieś 

piętnaście  minut.  –  Spojrzała  na  Morgana,  który  stał  bez  ruchu,  z  rękoma  w 
kieszeniach. 

Kiedy  wreszcie  wyszedł,  zamknęła  drzwi  na  klucz  i  szybko  przebrała  się  w 

zielony  kostium  bikini,  który  nagle  wydał  jej  się  bardzo  skąpy.  Góra  kostiumu 

dokładnie  obejmowała  jej  małe,  wysokie  piersi,  a  dół  był  ledwie  paskiem 

materiału, który odsłaniał jej płaski brzuch i smukłe biodra znacznie bardziej, niż 

Gracie  mogłaby  sobie  tego  życzyć.  Zarzuciła  na  siebie  jasnozieloną,  szyfonową 

koszulę i wyruszyła na poszukiwanie basenu. 

Kiedy tam wreszcie dotarła, całe towarzystwo siedziało popijając drinki. 

Gracie znała dwóch spośród obecnych tu mężczyzn. Rozmawiała z nimi, kątem 

oka obserwując szczupłą, opaloną sylwetkę Alex, która właśnie zażywała kąpieli. 

Jej długie włosy wyglądały jak ognisty, rudy wachlarz wokół głowy. 

– 

Masz  zamiar  popływać? – spytał  Morgan.  Uśmiechał się  z  rozbawieniem  i 

Gracie pomyślała, że zauważył, jak przygląda się Alex. 

– 

Dopiero kiedy zrobi się za gorąco na opalanie. Usiadła na jednym z leżaków. 

– 

Jeśli chcesz się opalić, musisz zdjąć koszulę. – usłyszała za sobą jego głos. 

– Wiem! – 

odpowiedziała ostro, rozpinając guziki. 

Z całych sił pragnęła, żeby zostawił ją w spokoju, ale Morgan stał wciąż obok, 

pr

zyglądając się, jak zdejmuje koszulę i rzuca ją na ziemię. 

– 

Jesteś strasznie blada – powiedział pochyliwszy się, by dotknąć jej ramienia. 

– 

Wygląda na to, że przydałyby ci się wakacje w ciepłych krajach. 

Gdy  pogładził  delikatną  skórę  jej  ramienia,  Gracie  poczuła,  jak  jej  ciało 

przebiega  dreszcz.  Był  wciąż  schylony  i  ich  twarze  znalazły  się  nagle  na  tym 

background image

samym poziomie. Modliła się w duchu, żeby dalej patrzył jej w oczy, bo jej sutki 

stwardniały  z  podniecenia  i  było  je  wyraźnie  widać  pod  cienkim  materiałem 
kostiumu. 

– 

Dzięki za komplement – wymruczała, odwracając się na brzuch. 

Roześmiał się i wyprostował powoli. 
– 

Idę  założyć  kąpielówki.  Jeśli  nie  znajdę  cię  w  wodzie,  kiedy  wrócę,  sam 

wrzucę cię do basenu. 

Gracie zmrużyła oślepione słońcem oczy. Przez ułamek sekundy ich spojrzenia 

spotkały się i dziewczyna poczuła nagłą panikę. Morgan wcale się już nie śmiał. 

Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że poczuła skurcz w gardle. Potem odszedł 
powoli w kierunku domu. 

Mój Boże, pomyślała, to niezwykle atrakcyjny mężczyzna! Wprost emanuje z 

niego męskość. Ale przecież nie zrobię z siebie idiotki i się w nim nie zakocham! 

Wspomnienie wyrazu jego twarzy, gdy przed chwilą na nią patrzył, zatarło się 

powoli w jej pamięci. Leżała teraz wygodnie na plecach, rozkoszując się słońcem i 

była bliska zapadnięcia w spokojną drzemkę, kiedy usłyszała kobiecy głos. 

– 

Byłam zaskoczona, kiedy Morgan powiedział mi. że tu będziesz – ton głosu 

wskazywał wyraźnie, że dla jego właścicielki nie była to przyjemna niespodzianka. 

Gracie otworzyła oczy i zobaczyła Alex, która siedziała na sąsiednim leżaku, 

przeczesując włosy długimi, szczupłymi palcami i otrząsając je z wody. Patrzyła 

na nią zimno, choć jej usta wygięte były w uprzejmym uśmiechu. 

– Dlaczego? – 

spytała Gracie z trudem odwzajemniając uśmiech. 

– 

Nie  chciałabym  być  nieuprzejma,  ale  jesteś  w  końcu  tylko  sekretarką  i 

niezupełnie pasujesz do tego miejsca. 

– 

Przyjechałam tu jako sekretarka, ale, tak czy inaczej, dzięki za informację – 

odpowiedziała uprzejmie. 

Czuła, że wrze w niej wściekłość, ale nie zamierzała tego okazać. Oznaczałoby 

to zniżenie się do poziomu Alex. 

– 

Cieszę się, że mnie zrozumiałaś, kochanie – powiedziała Alex. – Nie ma to 

jak  szczerość,  nie  sądzisz?  Będę  więc  z  tobą  szczera  i  powiem  ci,  że  nie  byłam 

zaskoczona,  że  właśnie  ty  jesteś  nową  sekretarką  Morgana.  Zawsze  wybierał  do 

pracy dziewczęta raczej... Nie chcę być niemiła, ale to prawda... raczej pospolite. 

Oczywiście, nie zamierzam porównywać cię z poprzednią sekretarką, tą okropną 

kobietą, która odeszła urodzić swojego paskudnego dzieciaka. Broń Boże! Za tobą 

przynajmniej przemawia twój młody wiek... 

Gracie zagryzła wargi i policzyła do dziesięciu. 

background image

– 

Ale  ze  mnie  szczęściara  –  powiedziała  spokojnie.  Zauważyła,  że  Alex 

zaczyna  denerwować  brak  gwałtownej  reakcji  z  jej  strony.  Może  w  końcu 

zrezygnuje z jej towarzystwa i pójdzie się opalać gdzie indziej. 

–  Niewiele wiesz o Morganie, prawda? – 

spytała  Alex  z  fałszywym 

uśmieszkiem  i  zaczęła  smarować  się  olejkiem.  Była  już  tak  bardzo  opalona,  że 

wydawało się to  całkiem  zbędne.  Gracie  życzyła  jej  z  całego  serca,  żeby  słońce 

wysuszyło ją na wiór. 

– Nie, niewiele – 

przyznała spoglądając na zegarek. 

– 

Jesteśmy ze sobą bardzo blisko, chociaż znamy się od niedawna. 

Gracie  siadła  i  spojrzała  na  wodę  w  basenie.  Wyglądała  bardzo  kusząco. 

M

organ jak dotąd nie pojawił się na dworze, choć dobrze by było, żeby przyszedł i 

przerwał tę rozmowę. 

– 

Przepraszam, pójdę zobaczyć, jaka jest woda – powiedziała. 

– 

Pewnie nie mówił ci, dlaczego zawsze stara się zatrudniać bardzo pospolite 

dziewczęta? – Alex podniosła się również i odwróciła w stronę Gracie. 

Gracie spojrzała w jej zimne, niebieskie oczy. Przeraziła ją malująca się w nich 

niechęć. 

– Nie – 

odparła, licząc na to, że zamknie jej tym usta. 

– 

To dlatego, że miał kiedyś przykre przejścia z jedną z sekretarek. Sam mi o 

tym opowiadał. Zadurzyła się w nim jak głupia. I co ty na to? – Alex roześmiała 

się, ale jej oczy wciąż były zimne i nieprzyjazne. – Od tego czasu przyjął zasadę, 

że zatrudnia tylko starsze, najchętniej zamężne sekretarki. Albo bardzo brzydkie. 
Nie pochwala biurowych romansów. 

Alex opadła na leżak. Tym razem uśmiech tryumfu na jej twarzy był całkiem 

szczery. Gracie poczuła, że blednie. Podniosła się gwałtownie. Podeszła szybko do 

basenu i bez wahania wskoczyła do wody. Poczuła jej zimny, odświeżający dotyk 

na całym ciele. 

Cały  weekend  był  równie  słoneczny,  jak  pierwszy  dzień.  Gracie  pływała, 

opalała się i rozmawiała z gośćmi. Starannie jednak unikała Alex i Morgana. Nie 

mogła się doczekać powrotu do domu. W ciszy i spokoju będzie wreszcie mogła 

choć trochę uporządkować myśli. 

Gdy  tylko  przypominała  sobie  rozmowę  z  Alex  i  jej  zimny,  pogardliwy  ton, 

ogarniało ją tak silne uczucie wstydu, że pragnęła zapaść się pod ziemię. Jak mogła 

być tak głupia? Pozwoliła sobie zadurzyć się w Morganie i to uczucie musiało być 

widoczne  jak  na  dłoni,  skoro  Alex  uznała  za  stosowne  udzielić  jej  ostrzeżenia. 

Nawet jeśli wcale nie płynęło ono z dobrego serca. 

background image

Gracie  dawno  temu  stwierdziła,  że  nie  leży  w  jej  naturze  tracić  głowę  dla 

jakiegokolwiek  mężczyzny.  Była  na  to  zbyt  rozsądna  i  opanowana.  Zawsze 

uważała, że związek, w który mogłaby się zaangażować, musiałby być oparty na 

solidnych  podstawach,  solidniejszych  niż  te,  na  których  opierały  się  szalone 
romanse jej siostry. 

Była dumna, że zawsze potrafi zachować zimną krew i trzeźwe spojrzenie na 

rzeczywistość.  Gdzie  więc  podział  się  jej  rozsądek,  teraz,  gdy  go  najbardziej 
potrzebuje? 

Mimo  że  postanowiła  tłumić  w  sobie  wszelkie  uczucia,  nie  mogła  obojętnie 

patrzeć na Morgana, gdy pojawiał się nad basenem. Kiedy był blisko, czuła, jak 

nerwy odmawiają jej posłuszeństwa. A przecież zgadzała się z Alex co do jednego: 

Morgan  nigdy  nie  zainteresowałby  się  kimś  tak  mało  atrakcyjnym  jak  ona.  Był 

silnym, pociągającym mężczyzną. Mógł wybierać spośród tłumu zapatrzonych w 
niego kobiet. 

Gracie postanowiła wrócić do domu jak najszybciej. W niedzielę rano spakuje 

torbę  i  pożegna  się  ze  swoim  szefem.  Da  jej  to  cały  dzień  na  uspokojenie 

skołatanego serca. 

W  sobotni  wieczór  ubierała  się  powoli  i  starannie.  Oprócz  stałych  gości  na 

ko

lację  zaproszono  kilkoro  przyjaciół  Morgana.  Gracie  pomyślała,  że  przy 

odrobinie szczęścia powinno jej się udać ukryć w tłumie czterdziestu zaproszonych 

osób.  Mimo  kiepskiego  nastroju  postanowiła,  że  będzie  się  dobrze  bawić, 

oczywiście z dala od Morgana i Alex. 

Usiadła  przed  dużym,  owalnym  lustrem  w  swojej  sypialni,  zrobiła  staranny 

makijaż, nieco bardziej jaskrawy niż zwykle i wyszczotkowała dokładnie włosy. 

Przyjrzała  się  swojemu  odbiciu  w  lustrze.  Z  zadowoleniem  stwierdziła,  że 

ostateczny  efekt  jest  całkiem  niezły.  Włosy  są  błyszczące  i  puszyste,  a  skóra 

nabrała złocistego koloru. 

Uśmiechnęła się i wstała, by założyć czerwoną sukienkę, którą Morgan kupił 

dla  niej  w  Londynie  Sukienka  miękko  objęła  jej  biodra,  podkreślając  wcięcie  w 

talii  i  otulając  piersi.  Gracie  spojrzała  z  podziwem  na  swoje  odbicie  w  dużym 

lustrze. Była pod wrażeniem stroju, zupełnie jak wtedy, gdy  przymierzała go po 
raz pierwszy. 

Gdy zeszła na dół, do olbrzymiego salonu, z którego otwarte drzwi prowadziły 

do ogrodu, większość gości zdążyła już przybyć. 

Pośród  tłumu  obcych  twarzy  zauważyła  Morgana  który  odwrócony  do  niej 

tyłem  rozmawiał  z  Ale*  i  z  nie  znanym  jej  mężczyzną.  Ucieszyła  się  na  widok 

background image

błysku  zainteresowania,  który  pojawił  się  w  oczach  nieznajomego,  gdy  do  nich 

podeszła. 

Jutro powróci do szarej codzienności, ale przez krótką chwilę poczuła się jak 

gwiazda filmowa, jak Kopciuszek w balowej sukni. Tyle tylko, że Morgan nie jest 

Księciem. No i że ta bajka nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. 

Ciesz  się  chwilą,  pomyślała.  Gdy  Alex  odwróciła  się  w  jej  stronę,  Gracie 

poczuła wyraźną satysfakcję na widok jej zaciśniętych ust i wyrazu nieskrywanej, 

szczerej niechęci na jej twarzy. Uśmiechnęła się. 

– Dobry wieczór – 

powiedziała przyłączając się do nich. 

Morgan  właśnie  podnosił  szklankę  do  ust.  Opuścił  rękę  i  przyjrzał  się  jej 

uważnie.  Jego  szare  oczy  oceniły  smukłe  linie  jej  ciała  rysujące  się  śmiało  pod 

czerwoną sukienką. 

– 

Czego się napijesz, Gracie? 

Wypił  łyk  whisky,  ale  jego  oczy  wpatrywały  się  w  nią  tak  intensywnie,  że 

Grac

ie  poczuła,  jak  krew  napływa  jej  do  głowy.  Czym  prędzej  wytłumaczyła 

sobie, że z jego strony jest to tylko wyraz uprzejmego zainteresowania. Wszystko 

inne jest z pewnością dziełem jej nadmiernie wybujałej wyobraźni. 

– 

Białego  wina  –  powiedziała  z  uśmiechem.  –  My  się  chyba  nie  znamy  – 

odwróciła się i wyciągnęła rękę do młodego człowieka, który wpatrywał się w nią 
intensywnie. 

Nieznajomy  miał  przyjemny  wyraz  twarzy.  Jego  jasne  włosy  były  krótko 

obcięte,  a  w  orzechowych  oczach  czaił  się  uśmiech.  Gracie  polubiła go od 

pierwszego wejrzenia i odwzajemniła uśmiech. 

–  Przepraszam,  – 

Morgan  zmarszczył  brwi,  patrząc  to  na  nią,  to  na  niego.  – 

Gracie, to jest Anthony Palmer. Pracuje w firmie Amcan, w dziale handlowym. 
Tony, to Gracie Tempie, moja sekretarka. 

Gestem wezw

ał jednego z kelnerów i podał jej kieliszek wina. 

– 

Nie sądzę, żeby chciała pani zmienić firmę – zażartował Tony. – Myślę, że 

przy  pani  współpracy  wyniki  działalności  naszego  przedsiębiorstwa  znacznie  by 

się poprawiły. " 

– 

Nie,  Gracie  nie  chce  zmienić  pracy  –  powiedział  chłodno  Morgan  z 

chmurnym wyrazem twarzy. 

Gracie  spojrzała  na  niego  z  zaskoczeniem.  Przecież  Tony  tylko  sobie 

zażartował! 

–  Czy to nie zabawne – 

powiedziała  Alex  –  jak  strój  zmienia  kobietę? 

Kochanie, to naprawdę piękna sukienka. Bardzo śmiała. Nie spodziewałabym się 

background image

tego po tobie. – 

Zaciągnęła się głęboko papierosem, mrużąc uwodzicielsko oczy. 

– 

Śliczna,  prawda?  –  zgodziła  się  Gracie,  przyglądając  się  sukni,  w  którą 

ubrana  była  Alex.  Nie  zamierzała  odwzajemnić  komplementu.  Głęboko  wycięta 
su

kienka Alex była uszyta z czarnego jedwabiu, a pomiędzy piersiami spoczywał 

diamentowy  wisior.  Zapewne  jeden  z  podarunków  Morgana.  Być  może  Alex 

będzie go wciąż miała na szyi, kiedy będą się kochać dziś w nocy. Ta myśl była 

tak niesmaczna, że Gracie odwróciła się szybko w drugą stronę i skoncentrowała 

całą  swoją  uwagę  na  Tonym.  Zaczęła  zadawać  mnóstwo  pytań  na  temat  jego 
firmy. 

Była tak tym zaabsorbowana, że niemal nie zauważyła, kiedy Morgan i Alex 

opuścili  ich  towarzystwo.  Zresztą  wcale  nie  zamierzała  okazać,  że  zależy  jej  na 

obecności Morgana. 

Przez resztę wieczoru Tony kręcił się w pobliżu Gracie. A ona, jak przystało na 

dobrą sekretarkę, krążyła wśród gości. 

Kolacja była wyśmienita. Gracie zjadła tego wieczoru tyle, że straciła nadzieję, 

że kiedykolwiek znów zmieści się w swoją piękną sukienkę. Wypiła też dosyć, by 

stwierdzić,  że  jest  na  sporym  rauszu.  Prawdę  mówiąc,  zaczynało  jej  się  trochę 

kręcić w głowie. 

Odeszła  od  grupki  znajomych  i  wyszła  do  ogrodu.  Chłodne  nocne  powietrze 

działało kojąco jak zimny kompres na rozpaloną głowę. Oddychając głęboko, szła 

w  kierunku  basenu.  Jak  przyjemnie  byłoby  zrzucić  z  siebie  ubranie  i  wskoczyć 

teraz do wody, pomyślała. 

Na  widok  dwu  postaci  nad  brzegiem  basenu  stanęła  jak  wryta.  Rozpoznała 

natychmiast ich sylwetki: Mo

rgan i Alex. Widziała, że rozmawiają z ożywieniem. 

Być  może,  pomyślała  cierpko,  ustalają, w  której sypialni będą się  kochać,  kiedy 

goście nareszcie rozjadą się do domów. 

Właśnie  zamierzała  zawrócić,  kiedy  Alex  zarzuciła  Morganowi  ramiona  na 

szyję i pocałowała go namiętnie. Widok przytulonych do siebie ciał sprawił Gracie 

niemal  fizyczny  ból.  Zamknęła  mocno  oczy,  pragnąc  pozbyć  się  tego  obrazu, 

odwróciła się na pięcie i poszła szybko w stronę domu. 

Przed wejściem zwolniła kroku. Wiedziała, że jest bardzo blada. Lekki szum w 

głowie zmienił się w przenikliwy ból. W żołądku płonął żywy ogień. Zatrzymała 

się na chwilę, aby uspokoić oddech. 

A więc widziała, jak się całują. Chyba nie wyobrażała sobie, że spędzają wolny 

czas na grze w szachy i rozmowach o polityce? 

Czemu  więc  teraz  reaguje  tak 

gwałtownie? 

background image

Gdy wróciła do salonu, na twarzy Tony'ego malowała się troska. 
– 

Co się stało? – spytał z niepokojem. – Wyglądasz, jakbyś właśnie zobaczyła 

ducha. 

– 

Chyba  troszkę  za  dużo  wypiłam.  To  będzie  dla  mnie  dobra  nauczka  – 

powiedziała drżącym głosem Gracie. To, co zobaczyłam, było sto razy gorsze niż 

widok jakieś zjawy, dodała w duchu. 

Spojrzała w kierunku otwartych drzwi i ujrzała wchodzącego właśnie Morgana, 

za którego plecami przemknęła Alex. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale 

Gracie znała go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że nigdy nie wystawia swoich 

uczuć na widok publiczny. Nie okaże przecież w towarzystwie swojego pożądania 

dla Alex, jakkolwiek nie byłoby ono płomienne. 

Znów poczuła, że ogarnia ją rozpacz i szybko odwróciła się, by nikt nie zdążył 

zobaczyć jej wyrazu twarzy. 

Większość  gości  właśnie  opuszczała  przyjęcie  i  Morgan  żegnał  się  z  nimi, 

uśmiechnięty i uprzejmy, pomimo późnej pory. 

Gracie  zauważyła  nagłe  zniknięcie  Alex.  Zastanawiała  się,  czy  szykuje  się 

może teraz na kilka godzin rozkoszy. Dobre perfumy, starannie uczesane włosy, 

jedwabista skóra.  Gracie starała się odepchnąć od  siebie  te  myśli,  ale  powracały 

obsesyjnie, nie dając jej spokoju. 

– 

Wygląda na to, że przyjęcie się skończyło – powiedział smutno Tony. – Czy 

będę mógł cię jeszcze zobaczyć? 

– 

Oczywiście, czemu nie? 

Gracie  podała  mu  swój  numer  telefonu,  Tony  zapisał  go  w  notesie,  a  potem 

objął ją ramieniem. Oparła się o niego, szczęśliwa, że choć przez chwilę może nie 

patrzeć na Morgana. Czuła się bardzo zmęczona i słaba. Kiedy Tony pochylił się i 

pocałował  ją  w  usta,  odwzajemniła  pocałunek  z  zapałem,  który  zaskoczył  ich 
oboje. 

–  Och  – 

wyszeptał  odsuwając  się  od  niej  z  uśmiechem.  –  Kiedy tu 

przyszedłem, nie spodziewałem się fajerwerków. 

Uścisnął dłoń Morgana, ale wychodząc wciąż wpatrywał się w Gracie. 

Przestronny hol stał się nagle bardzo pusty i cichy. 

Morgan  oparł  się  o  zamknięte  drzwi  i  spoglądał  w  kierunku  Gracie.  W 

półmroku  jego  twarz  była  niemal  niewidoczna.  Dziewczyna  poczuła,  że  nagle 

trzeźwieje.  Poczuła  się  gwałtownie  rozbudzona  i  boleśnie  świadoma  jego 

męskości. 

Znów to samo, pomyślała i odwróciła się w kierunku schodów. Starała się, by 

background image

jej „dobranoc" zabrzmiało jak najweselej i jak najswobodniej. 

Gdy dłoń Morgana zacisnęła się na jej nadgarstku, niemal się przewróciła. 
– 

Co  to  wszystko  ma  oznaczać?  –  spytał  rozdrażnionym  głosem.  Światło 

padało teraz wprost na jego twarz i Gracie przeraził gniewny błysk, który ujrzała w 
szarych oczach. 

– Niby co? 
Przysunął się bliżej, a Gracie cofnęła się o krok. Nagle wy buchnęła nerwowym 

śmiechem. 

– 

Proszę – powiedział sarkastycznie – może ja też mógłbym się pośmiać z tego 

dowcipu.  Jest  już  co  prawda  późno,  ale  zawsze  jestem  gotów  wysłuchać  czegoś 

zabawnego. Tylko postaraj się, żeby było to naprawdę śmieszne, bo nie jestem w 
najlepszym nastroju. 

Nie  jesteś  w  nastroju?  A  ja,  jak  myślisz,  w  jakim  jestem  nastroju?  Gracie 

chciało się krzyczeć. Milczała jednak. Szarpnęła się, by wyrwać rękę, ale Morgan 

tylko zacisnął mocniej palce. 

Jedyne, czego w tej 

chwili pragnęła, to znaleźć się wreszcie w sypialni, zdjąć 

sukienkę,  paść  na  łóżko  i  spać  tak  długo,  aż  obudzi  się  wolna  od  głupiego 

zadurzenia się w Morganie Drake'u. 

– 

Świetne przyjęcie – powiedziała niepewnie, rezygnując z prób oswobodzenia. 

Starała się nie patrzeć w gniewne, stalowoszare oczy. – Wspaniałe jedzenie. Czy 

zawsze  wynajmujesz  kelnerów  i  kucharzy?  Nie  wyobrażam  sobie,  żebyś  sam 

pichcił  te  wszystkie  potrawy.  –  Roześmiała  się,  ale  śmiech  zabrzmiał  fałszywie. 

Czuła, jak kręci jej się w głowie. Uznała, że to efekt nadmiaru alkoholu. 

– 

Musiałaś popisywać się tą sukienką? – powiedział ostro Morgan. Jego głos 

brzmiał twardo, a każde słowo zdawało się odbijać echem w jej głowie. 

Skrzywiła się i uniosła dłoń do skroni. 
– 

Sam upierałeś się, żeby mi ją kupić – powiedziała słabym głosem. – I wcale 

się niczym nie popisywałam. 

– 

Jeśli chodzi o popisy, to może pomówimy o tobie i Alex, całujących się w 

ogrodzie, dodała w duchu. 

– 

Nie sądzę, żeby Tony zgodził się z tą opinią. Myślałem, że oczy wyskoczą 

mu z or

bit, kiedy cię zobaczył. 

– 

Tony jest bardzo miły. Lubię go. 

– 

To jeszcze nie powód, żeby mu się od razu uwieszać u szyi! 

Gracie  zaskoczył  gniew  w  jego  głosie.  Nie  zastanawiała  się  jednak  nad  tym. 

Nagle poczuła się bardzo słaba i zmęczona. 

background image

Nie  przywykła  do  alkoholu.  Owszem,  zdarzało  jej  się  wpaść  do  baru  na 

szklaneczkę wina, ale nigdy w życiu nie wypiła tak dużo jak dzisiaj. 

– 

Miałaś  tu  być  jako  moja  sekretarka  –  ciągnął  Morgan  –  ale jak tylko 

przedstawiłem ci Tony'ego, zaczęłaś go podrywać. Myślisz, że nie widziałem? 

– 

zacisnął mocniej palce na jej nadgarstku. 

– To boli! – 

powiedziała głośno. Morgan puścił jej ścierpniętą rękę. 

Znów odwróciła się ku schodom, ale Morgan zastąpił jej drogę. 
– 

Czy  zamierzasz  wreszcie  wytłumaczyć  mi  się  ze  swojego  zachowania?  – 

Szare  oczy  patrzyły  na  nią  surowo.  Był  bardzo  spięty.  Wyglądał  tak,  jakby  za 

chwilę miał stracić do reszty panowanie nad sobą. 

– 

Nie  muszę  ci  się  z  niczego  tłumaczyć  –  powiedziała  Gracie  starannie 

dobierając słowa. – Jeśli zechcę podrywać nawet tysiąc mężczyzn, to i tak to nie 

twoja sprawa. A zresztą z nikim nie flirtowałam. 

– 

Jest moją sprawą, co dzieje się w moim domu. 

– No i dobrze – 

powiedziała sztywno Gracie czując, jak twarz jej płonie. – A 

teraz, jeśli pozwolisz, chciałabym pójść spać. 

Morgan sm

utno  zmarszczył  brwi.  Odsunął  się  i  Gracie  zaczęła  wchodzić  po 

schodach.  Wydały  jej  się  nieskończenie  wysokie.  Nagle  poczuła  pragnienie;,  by 

usiąść i odpocząć. 

Czemu Morgan nie pójdzie wreszcie do Alex i nie zostawi jej samej? Gdyby 

była trzeźwa, mogłaby przynajmniej z godnością podnieść głowę do góry, ale teraz 

obawiała się, że jeden gwałtowniejszy ruch, a wyląduje na schodach. 

Spojrzała na niego kącikiem oka i nagle potknęła się o stopień. Z przerażeniem 

poczuła, że spada. Ramiona Morgana natychmiast ją schwyciły i podtrzymały. 

– 

Ile ty wypiłaś? – spytał wzdychając i wyciągnął rękę, by odgarnąć włosy z jej 

twarzy. 

Nie czekając na odpowiedź, wziął ją na ręce i zaczął nieść po schodach. 
– 

Sama dam sobie radę – zaprotestowała słabo Gracie, ale jej ciało rozluźniło 

się  w  jego  ramionach.  –  Potrafię  sama  znaleźć  swoje  łóżko.  –  Zamknęła  oczy  i 

oparła dłoń o pierś Morgana. 

Niósł ją, jakby nic nie ważyła. Gracie poczuła nagłe, dotkliwe pragnienie, by 

wsunąć dłoń pod jego koszulę i dotknąć jego szczupłego, twardego ciała. Zacisnęła 

mocno pięści, żeby odegnać pokusę. 

Kiedy dotarli do jej sypialni, Morgan postawił ją na ziemi i zapalił lampkę na 

nocnym stoliku. Pokój wypełnił się przytłumionym złocistym blaskiem. 

– 

Jutro rano poczujesz się lepiej – powiedział cicho. – Musisz się tylko dobrze 

background image

wyspać. 

– 

Boli mnie głowa – poskarżyła się Gracie. Znów westchnął głęboko, jakby nie 

wiedział, co odpowiedzieć. Gracie bezwładnie opadła na łóżko i zamknęła oczy. 

– 

Nie możesz spać w tej sukience – powiedział klękając obok niej. – Nie mam 

pojęcia, jak w ogóle możesz w niej oddychać. No, usiądź. 

Gracie otworzyła powoli oczy  i  popatrzyła na niego. Jej  wzrok  wędrował po 

twarzy  Morgana, twardych  rysach,  zmysłowych  ustach.  W  pokoju  nagle  zapadła 

całkowita cisza. 

– 

Przebiorę się, jak się trochę prześpię – powiedziała sennie. 

– 

Usiądź. – Morgan podniósł ją i jedną ręką zebrał jej włosy. – Nie dożyjesz do 

rana,  jeśli  tego  nie  zdejmiesz.  Nie  mam  pojęcia, po  co  w  ogóle kupowaliśmy  tę 

sukienkę. – Rozpiął suwak na jej plecach i puścił włosy. 

– Gdz

ie jest twoja piżama? – spytał, nie patrząc na nią. 

Gracie  wyciągnęła  niechętnie  rękę  w  kierunku  komódki.  Z  jednej  z  szuflad 

Morgan  wydobył  jej  koszulę  nocną,  długą,  praktyczną,  bawełnianą,  w 

biało-niebieskie paseczki. 

– To? – 

spytał podnosząc koszulkę do góry. 

– 

A co, nie podoba ci się? – spytała. 

– 

Czy nie takie dają w więzieniach? 

– Ale za to jest bardzo wygodna – 

upierała się Gracie. – O niebo wygodniejsza 

niż wszystkie te koronkowe fatałaszki, w które zazwyczaj stroją się kobiety, żeby 

mężczyznom  zdawało  się,  że  są  bardzo  pociągające.  –  Pomyślała,  że  Alex  ma 

zapewne całą walizę pełną koronkowej bielizny, całe szafy tych drobiazgów, które 

mężczyźni  tak  lubią  z  niej  zdejmować.  Jakiemu  mężczyźnie  sprawiłoby  rozkosz 

zdejmowanie  z  kobiety  biało-niebieskiej bawełnianej  koszuli?  Gracie  nagle 

pożałowała, że w ogóle podjęła ten temat. 

– 

Teraz już sobie poradzę – powiedziała. 

– 

Jesteś pewna? 

– 

Oczywiście! – Opadła znów na poduszki, by nabrać nieco sił, ale łóżko było 

tak wygodne, że zamknęła oczy i postanowiła poleżeć jeszcze chwileczkę. Dopóki 

Morgan  nie  wyjdzie  z  pokoju,  pomyślała.  Ale  nie  wyglądało  wcale  na  to,  że 

zamierza pójść. 

– 

Podnieś się – powiedział w końcu i pomógł jej wstać. 

Nim zdążyła zaprotestować, ściągnął z niej sukienkę. Jego oczy pociemniały z 

za

skoczenia, gdy zobaczył, że Gracie nie ma na sobie stanika. Oddychał szybko i 

głęboko. 

background image

–  Och, Gracie – 

wymruczał gardłowym głosem. Spojrzał na jej nagie piersi i 

spontanicznym,  niepohamowanym  ruchem  uniósł  ku  nim  swe  dłonie.  Palce 

delikatnie potarły jej sutki pobudzając je, aż stwardniały z podniecenia. 

Gracie  westchnęła  z  rozkoszy,  tak  pełnej  i  doskonałej,  że  cała  się  w  niej 

roztapiała.  Przysunęła  się  bliżej,  zsunęła  sukienkę,  która  opadła  na  podłogę  jak 

czerwona, zmięta szmatka. Teraz nareszcie umilkł ten uporczywy głos rozsądku, 

który nakazywał jej panować nad sobą. Uśpiły go niezliczone szklaneczki wina i 

brandy. Pod dotykiem dłoni Morgana jej ciało czuło się boleśnie żywe. 

Kiedy zwilżył językiem palce i znów dotknął jej sutków, zadrżała. Podniosła 

twarz 

ku górze. Poczuła na wargach dotyk jego ust. 

Rozchyliła wargi i poczuła, jak jego język zapamiętale je smakuje. Drżącymi 

palcami  rozpięła  mu  koszulę,  rozkoszując  się  dotykiem  jego  silnego,  męskiego 

ciała. 

Pragnęła  go  tak  bardzo,  że  jej  samej  zdawało  się  to  niewiarygodne.  Ciało 

Gracie wygięło się lekko. Jej napięte sutki ocierały się o włosy na jego piersi. 

Kiedy zaczęła rozpinać mu pasek, głośno westchnął. Chwycił ją za nadgarstki i 

lekko odsunął od siebie. 

– 

Co się stało? – spytała zaskoczona. 

–  Nie powin

niśmy  tego  robić.  To  właśnie  się  stało  –  wymamrotał  Morgan  z 

gwałtownym westchnieniem. 

– 

Jest wpół do czwartej nad ranem, ty za dużo wypiłaś, a ja zachowuję się jak 

dzieciak,  chłopaczek,  który  nigdy  w  życiu  nie  widział  nagiej  kobiety.  Gracie, 

proszę  cię,  załóż  koszulę  i  idź  spać.  Jak  się  obudzisz,  nie  będziesz  tego  pewnie 

nawet pamiętać. 

Te  słowa  podziałały  na  Gracie  jak  zimny  prysznic.  Odsunęła  się  i  szybko 

owinęła  koszulą.  Nigdy  w  życiu  nie  czuła  się  tak  zmieszana  i  zawstydzona. 

Wiedziała, że Morgan nie ma racji, że jutro będzie wszystko doskonale pamiętać. 

O, tak, nie zapomni żadnego z upokarzających szczegółów dzisiejszego wieczoru. 

– 

Myślę, że powinieneś już iść – wyszeptała. Morgan skinął głową i podszedł 

do  drzwi.  Gracie  odwróciła  się  na  bok  i  schowała  pod  kołdrą.  Nie  chciała  go 

więcej widzieć. Nie chciała nawet myśleć o tym, co zrobiła. 

Usłyszała  stuknięcie  zamykanych  drzwi  i  poczuła,  jak  jej  ciało  robi  się 

bezwładne, jak uchodzi z niego całe ogromne napięcie. 

Przez głowę przemykały jej tysiące myśli, a żadna z nich nie była pocieszająca. 

Gracie odwróciła się na wznak i leżała wpatrując się w sufit. 

Jak  mogła?  Czuła  gniew  na  myśl,  że  okazała  Morganowi,  jak  bardzo  ją 

background image

pociąga, że pozwoliła mu zrozumieć, co do niego czuje. 

Jeśli  to,  co  powiedziała  Alex,  było  prawdą,  jeśli  naprawdę  zwolnił  jedną  ze 

swoich sekretarek za to, że się w nim zakochała, to Bóg raczy wiedzieć, co ją teraz 

czeka. Natychmiastowy powrót do Anglii? Co gorsza, pomyślała gorzko, Morgan 

zapewne jest rozbawiony jej zachowaniem. A może tylko zaskoczony jej brakiem 
opanowania? 

Morgan  za  nic  nie  weźmie  winy  na  siebie,  zresztą  niby  dlaczego  miałby  to 

robić?  Sama  sprowokowała  jego  reakcję.  Tylko  dzięki  jego  opanowaniu  nie 

skończyli  tego  wieczoru  w  łóżku.  Co  się  stało,  już  się  nie  odstanie.  Trzeba 

odważnie stawić czoło rzeczywistości. Rano znów będzie spokojna i opanowana, a 

jeśli  Morgan  nawet  poruszy  ten  temat,  może  przecież  udawać,  że  niczego  nie 

pamięta. 

Zgasiła  lampkę  i  zamknęła  oczy,  starając  się  jakoś  opanować  wirujące  w  jej 

głowie myśli. 

Ki

edy znów je otworzyła, promienie słońca wpadały do pokoju. Spojrzała na 

zegarek i z zaskoczeniem stwierdziła, że jest już po dwunastej. Na szczęście czuła 

się wyspana i wypoczęta. Wczorajszy ból głowy minął jak ręką odjął. 

Usiadła  na  brzegu  łóżka  i  natychmiast  opadły  ją  przykre,  bezlitosne 

wspomnienia. Żeby je odegnać, zajęła się przygotowaniami do podróży powrotnej. 

Wykąpała  się,  spakowała  rzeczy  i  spojrzała  jeszcze  raz  na  swoje  odbicie  w 

lustrze.  Chciała  być  pewna,  że  jej  twarz  nie  zdradza  żadnych emocji. Wczoraj 

wieczorem uświadomiła sobie w pełni, jak intensywne są jej uczucia i jak bardzo 

pociąga ją Morgan. 

Jeszcze  nie  jest  za  późno,  by  zapanować  nad  sytuacją,  ale  wydarzenia 

wczorajszego wieczoru z pewnością nigdy więcej nie mogą się powtórzyć. 

background image

ROZDZIA

Ł SZÓSTY 

 
Wbrew  swoim  oczekiwaniom,  zszedłszy  na  dół  Gracie  nie  zastała  nikogo  z 

gości Morgana. W kuchni napiła się mleka, a potem wyszła do ogrodu. 

Była  gotowa  stawić  czoło  Morganowi.  Ubrała  się  dziś  w  prostą, 

niebieskozieloną  spódniczkę  i kremową,  zapiętą  pod szyję  bluzkę.  W  tym  stroju 

czuła  się  pewniej.  Ciasny  koczek  i  skromne  ubranie  z  pewnością  pomogą  jej 

zachować zimną krew, gdyby nagle wzięły górę nadmierne emocje. 

Mimo tych starannych przygotowań, na widok Morgana siedzącego na leżaku 

nad  basenem  serce  zabiło  jej  mocniej.  Przybrała  opanowany  wyraz  twarzy, 

uśmiechnęła się i podeszła do niego powoli. Usiadła na sąsiednim krześle, które 

stało  wystarczająco  daleko,  by  Morgan  nie  mógł  jej  dotknąć  nawet  przez 

przypadek.  Zresztą  teraz,  pomyślała,  na  pewno  uważa  swoje  wczorajsze 

zachowanie za całkiem niezrozumiałe, jeśli nie śmieszne. 

– 

Długo  spałaś  –  powiedział  patrząc  na  nią  spod  gęstych,  ciemnych  rzęs.  – 

Dobrze się czujesz? 

Gracie odwróciła wzrok w stronę błękitnej tafli wody. 
– 

Zeszłabym na dół wcześniej, ale brałam kąpiel. Nie sądziłam, że wszyscy już 

wyjechali. 

Czuła  na  sobie  jego  spojrzenie,  ale  nie  była  w  stanie  na  niego  popatrzeć. 

Obawiała  się,  że  znów  może  stracić  panowanie nad  sobą.  Przymknęła  powieki i 

wystawiła twarz ku słońcu. 

– 

Większość  z  nich  daleko  mieszka  –  powiedział  Morgan.  –  Sam  bym  już 

pojechał, ale chciałem cię najpierw zobaczyć. 

Gracie  ulec  miała  nadzieję,  że  Morgan  nie  zamierza  dyskutować  z  nią  o 

wydarzeniach poprzedniej nocy. A może chciał jej powiedzieć, że w związku z jej 

wczorajszym  zachowaniem  firma  zamierza  zrezygnować  z  jej  usług.  Z  trudem 

zmusiła się, by oddychać spokojnie i nie poddawać się panice. 

–  Przepraszam za wczorajsze zachowanie – 

powiedziała  sztywno.  –  Za  dużo 

wypiłam  i  zachowałam  się  okropnie.  Jeżeli  narobiłam  ci  wstydu  przy  gościach, 
bardzo mi przykro. 

Jak mogła być tak szalona? Dała się ponieść fali pożądania, całkowicie dla niej 

nowej  i  oszałamiającej,  ale  dla  Morgana  z  pewnością  żenująco  przykrej.  Co 
gorsza, jej wczorajsze zachowanie stanowczo nie lic

owało  z  zajmowanym 

stanowiskiem. Gracie modliła się, żeby Morgan tego właśnie nie powiedział. Bała 

background image

się usłyszeć to z jego ust. Chyba umarłaby ze wstydu. 

– 

Nie  chodziło  mi  o  twoje  zachowanie  na  przyjęciu  –  powiedział  Morgan 

beznamiętnym głosem. 

–  No, tak – 

przerwała  mu,  czując  nagły  skurcz  w  gardle.  –  Wszystkim nam 

chyba zdarza się robić rzeczy, których potem żałujemy. Szczególnie pod wpływem 
alkoholu.  – 

Roześmiała się. – Teraz mówię całkiem jak moja siostra! Naprawdę, 

nigdy  w  życiu  nie  zachowałam  się  w  tak  głupi  sposób.  Ale  to  się  już  nigdy  nie 
powtórzy. 

Jej  duma  walczyła  z  przemożną  chęcią,  by  rzucić  mu  się  w  ramiona.  Nie 

chciała  nawet  myśleć  o  tym,  ze  w  jej  uczuciach  do  Morgana  może  być  coś 

głębszego  niż  tylko  lekkie  zadurzenie  i  fizyczna  namiętność.  Miała  szczerą 

nadzieję, że głęboko zakorzenione poczucie godności pomoże jej wygrać tę walkę. 

– 

Jeśli chcesz, poproszę o zwolnienie z pracy – powiedziała twardym tonem. 

– 

Zwolnienie? Co ty, do cholery, wygadujesz? Chcesz się zwolnić? 

– 

Oczywiście, że nie – odparła sucho. 

– 

Nie chcę, żebyś odeszła. Jak sama powiedziałaś, wszystkim nam zdarza się 

zachować w pożałowania godny sposób. Ale następnym razem postaraj się trochę 

bardziej  uważać.  Możesz  się  znaleźć  w  sytuacji,  która  będzie  znacznie  bardziej 
nieprzyjemna. 

– 

Nie będzie następnego razu – odparła chłodno. 

– 

Jestem tego pewien. Nigdy więcej nie stracisz żelaznej samokontroli. 

To właśnie miała zamiar powiedzieć, ale w jego ustach zabrzmiało to dziwnie 

niemiło.  Ton  głosu  Morgana  był  zjadliwy  i  oskarżycielski,  jakby samokontrola 

była czymś niewłaściwym. 

– Jestem spakowana – 

powiedziała wpatrując się w swoje dłonie. – Lepiej już 

pojadę, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Chcę zobaczyć, czy Jenny dobrze się 
czuje. 

– 

Czemu miałaby się czuć źle? – spytał Morgan. – W końcu opiekuje się nią 

mój siostrzeniec. 

– 

Nie spodziewałam się, że o tym wiesz – wyjąkała Gracie. 

– 

Oczywiście, że wiem. Rickie powiedział mi, że nie może tu przyjechać, bo w 

sobotę  idzie  na  piwo  z  kolegą,  który  dziś  się  żeni.  Sądziłem,  że  zna  mnie 
wystarcz

ająco  dobrze,  żeby  wiedzieć,  że  nie  nabiorę  się  na  jego  kłamstwa. 

Przejrzałem  go  na  wylot,  a  dla  pewności  posłałem  jednego  z  moich  ludzi,  by 

sprawdził, gdzie się podziewa. 

– 

Nie masz prawa go szpiegować! – zawołała. 

background image

– 

No,  no,  uważaj,  twoja  chłodna  maska  pęka!  Widzę,  że  są  w  tobie  jednak 

jakieś ludzkie uczucia. Czy to dlatego, że chodzi o twoją siostrę, która jest jedyną 

osobą, na której ci zależy? 

– 

Nie! Ale nie masz prawa wtrącać się w życie innych ludzi! 

Myślała, że może uda jej się go przekonać, ale on założył tylko ręce za głowę i 

usiadł  wygodniej,  wyciągając  przed  siebie  długie  nogi.  Gracie  przesunęła 

wzrokiem  po  jego  ciele i nagle  opadły  ją  wspomnienia.  Przypomniała sobie,  jak 

próbowała rozpiąć mu pasek, jego nagie, gorące ciało tuż przy niej... 

– 

Możesz  powiedzieć  siostrze,  że  podjąłem  decyzję  –  powiedział  spokojnie 

Morgan. – 

Powtórz jej, że Rickie pojedzie do Paryża na kurs, który zaczyna się za 

dwa tygodnie. 

Gracie patrzyła na niego z niedowierzaniem. Nie wiedziała, co skłoniło go do 

tej decyzji, ale 

czuła,  że  nie  była  ona  do  końca  przemyślana.  Morgan  wstał  i 

odszedł. 

Drażniło ją brzęczenie ważek nad głową, ostre słońce, a najbardziej to, że tak 

bardzo  pociąga  ją  ten  mężczyzna.  Rozsądek  mówił  jej  przecież  wyraźnie,  że 

poddając  się  emocjom  robi  wielki  błąd.  Morgan  jest  w  końcu  jej  szefem,  a  w 

dodatku mężczyzną, którego interesują wyłącznie przelotne związki. 

Gracie wstała i zaczęła obmyślać trasę powrotu do domu. Starała się odpędzić 

myśl,  że  jej  uczucia  do  Morgana  nie  są  aż  tak  powierzchowne  i  błahe,  jak 

chciałaby je sobie przedstawić. 

Gdy dojechała do domu, było już późne popołudnie. Rozpakowała się i poszła 

zobaczyć się z siostrą. 

Jenny radośnie uśmiechnęła się na powitanie. 
– 

Rickie właśnie wyszedł – powiedziała bez żadnych wstępów. 

W mieszkaniu pano

wał  zaskakujący  porządek.  Gracie  rozglądała  się  z 

niedowierzaniem.  Nie  przypuszczała,  że  siostrze  uda  się  czymś  jeszcze  ją 

zaskoczyć, ale najwyraźniej bardzo się myliła. 

– 

Czy  to  mieszkanie  nie  powinno  przypadkiem  wyglądać  teraz  jak 

pobojowisko? – 

spytała. – Poduszki, gazety, jedzenie, wszystko na podłodze? 

– 

Rickie nie lubi bałaganu. 

A  więc  to  tak!  Jeśli  czynom  należy  wierzyć  bardziej  niż  słowom,  teraz  nie 

może  już  być  żadnych  wątpliwości,  że  Jenny  jest  ogromnie  zakochana.  Gracie 

uśmiechnęła się. 

– 

Ja też nie lubię bałaganu – powiedziała – ale nie przypominam sobie, żebyś 

się tym kiedykolwiek zanadto przejmowała. 

background image

– 

Ty jesteś tylko moją siostrą! 

Popatrzyły  na  siebie  i  wybuchnęły  śmiechem.  Gracie  opowiedziała  Jenny  o 

swoim  weekendzie  i  prawie  udało  jej  się  przekonać  samą  siebie,  że  te  dwa  dni 

upłynęły całkiem beztrosko i pogodnie. 

To  zabawne,  pomyślała  słuchając  własnych  słów,  gdyby  nie  kłębiące  się 

niejasne  uczucia,  mogłabym  niemal  uwierzyć,  że  wciąż  jestem  tą  chłodną, 

spokojną osobą, która zawsze panuje nad sytuacją. Odpowiedzialna, starsza siostra, 

która patrzy na wszystko trzeźwo i obiektywnie. 

– 

Morgan wiedział, że Rickie był z tobą – powiedziała w końcu. Po drodze do 

domu postanowiła powiadomić Jenny o decyzji Morgana. 

– 

Skąd wiedział? 

– 

Domyślił  się.  Morgan  Drakę  nie  bez  powodu  jest  szefem  olbrzymiej 

korporacji. Ma niezwykle przenikliwy umysł i niełatwo go oszukać. 

– 

I co powiedział? 

Gracie westchnęła i usiadła wygodniej w fotelu. 
– 

Wyśle  Rickie'ego  na  ten  kurs  –  oznajmiła  zmęczonym  głosem.  –  Za dwa 

tygodnie.  – 

Oczekiwała  wybuchu,  ale  informacja  została  przyjęta  w  całkowitym 

milczeniu. 

– 

Nie przejmuj się – powiedziała, choć siostra nie wyglądała na zbyt przejętą. – 

Krótkie  rozstanie  może  wam  dobrze  zrobić.  Jeżeli  związek  przetrwa  rozłąkę,  to 
d

obrze świadczy o jego sile. 

Uważnie przyglądała się siostrze, zastanawiając się, o czym też teraz myśli. 
– 

Może  masz  i  rację  –  odezwała się po  chwili Jenny.  Wzruszyła  ramionami, 

jakby usłyszana wiadomość nie miała dla niej znaczenia. 

– 

A więc – powiedziała z ulgą Gracie – nie martwisz się za bardzo. 

– 

Jestem pewna, że wszystko ułoży się jak najlepiej. Wróciwszy do swojego 

mieszkania Gracie próbowała znaleźć odpowiedź na pytanie, co właściwie tak ją 

zaniepokoiło w zachowaniu siostry. W gruncie rzeczy Jenny zareagowała bardzo 

rozsądnie i dorośle. Sama miała przecież zamiar przekonywać ją, że kilka miesięcy 

z dala od Rickie'ego to jeszcze nie katastrofa! Powinna więc cieszyć się, że cała ta 

sprawa została załatwiona tak prosto i bezboleśnie. 

Kiedy następnego dnia rano dotarła do biura, Morgan już tam był. Co prawda 

dzielące ich drzwi były zamknięte, ale Gracie słyszała, jak spaceruje po pokoju i 
dyktuje tekst listu do dyktafonu. 

Wpatrywała się właśnie bezmyślnie w stertę papierów piętrzącą się na biurku, 

kiedy d

rzwi otworzyły się gwałtownie. Odwróciła się niechętnie. Bolała ją głowa, 

background image

a doświadczenie mówiło jej, że Morgan jest znów w paskudnym humorze. 

– 

Gracie, proszę do mnie. Teraz. 

Tak  jest,  proszę  pana,  pomyślała  złośliwie,  chwytając  notes  i  ołówek.  Gdy 

weszła, Morgan patrzył przez okno. Nawet się nie odwrócił. 

–  Jestem gotowa – 

powiedziała,  patrząc  na  jego  szerokie  ramiona.  Znów 

ogarnęło ją dziwne podniecenie. 

– Gotowa do czego? – 

Odwrócił się i zlustrował ją wzrokiem. 

– Do notowania – 

odparła spokojnie Gracie, spuściwszy oczy. Był naprawdę w 

dziwnym nastroju i lepiej było mieć się na baczności. 

– 

Czy powiedziałem, że masz notować? 

– Nie – 

przyznała, a jej niepokój stał się jeszcze silniejszy. 

– 

Wezwałem  cię,  żeby  ci  powiedzieć,  że  dziś  wieczorem  zabieram  cię  na 

kolację. 

– Co? 
– 

Ogłuchłaś? Zabieram cię dziś na kolację. Gracie wpatrywała się w niego z 

zaskoczeniem.  Po  chwili  jej  mechanizm  samoobrony  zaczął  nareszcie  działać  i 

powiedziała cicho: 

– 

Nie mogę. Jestem umówiona. 

– 

Odwołaj to spotkanie. 

Jego wysoka sylw

etka górowała nad nią. Gracie poczuła, jak siła woli nagle ją 

opuszcza. Pomyślała, że w końcu nie po to przekonywała się przez ostatnie parę 

godzin,  że  jej  dalsze  spotkania  z  Morganem  nie  mają  sensu,  a  wręcz  są 

niebezpieczne, żeby teraz umawiać się z nim na kolację. 

– Dobrze – 

odpowiedziała jednak. 

Była teraz na siebie wściekła. Czemu zgodziła się na spotkanie poza biurem? 

Czy  doświadczenia  weekendu  niczego  jej  nie  nauczyły?  Czy  nie  rozumie,  że 

powinna trzymać się od niego z daleka? 

– 

Przyjadę  po  ciebie  o  wpół  do  ósmej.  A  teraz  możemy  zająć  się  pracą.  – 

Usiadł przy biurku z zadowoloną miną i zaczął jej dyktować tekst umowy. Gracie 

notowała machinalnie jego słowa, ale myślami była bardzo daleko. 

Jej  rozum  ostrzegał  ją  tyle  razy,  a  jednak  teraz  znów  zignorowała te 

ostrzeżenia. Dlaczego nie potrafi wziąć się w garść, dlaczego nie umie zapanować 

nad popędami własnego ciała? 

Bo jestem zupełnie szalona, pomyślała. To całkiem pewne. 

Kiedy wieczorem zadzwonił dzwonek, otworzyła drzwi opanowana i spokojna, 

gotowa staw

ić czoło wszelkim zasadzkom. 

background image

Morgan stał oparty o framugę. Przyjechał prosto z pracy. Po patrzył na nią z 

wyrazem  twarzy,  który  mówił  wyraźnie,  że  rozumie  doskonale,  jakie  wrażenie 

pragnęła na nim zrobić, zakładając skromną, granatową garsonkę i białe sandały na 

płaskim obcasie. 

– 

Ślicznie  wyglądasz  –  powiedział  z  uśmiechem.  –  Złotobrązowa,  z 

zaróżowionymi policzkami, jak mała dziewczynka. 

– 

Dziękuję – wymamrotała niepewnie i spytała, czy wstąpi na kawę. 

– 

Nie,  nie  teraz.  Zamówiłem  stolik  na  wpół  do  ósmej,  więc  lepiej  chodźmy. 

Możemy wypić drinka przed kolacją. 

Serce Gracie zabiło mocniej, gdy Morgan wziął ją pod ramię. Nie próbowała 

się nawet uwolnić. Za wszelką cenę chciała sprawić wrażenie, że w pełni panuje 

nad sytuacją. Może uda się jej samej w to uwierzyć? 

Morgan  wybrał  niewielką,  ale  bardzo  przytulną  i  elegancką  restauracyjkę. 

Zgięty  w  ukłonie  kelner  wskazał  im  stolik,  przyjął  zamówienie  na  drinki  i 

dyskretnie się oddalił. 

– 

To śliczne miejsce – powiedziała Gracie rozglądając się dokoła. – Często tu 

bywasz? 

–  Czasami  – 

popatrzył  na  nią,  a  w  jego  spojrzeniu  było  coś  żartobliwego,  a 

zarazem pieszczotliwego. Gracie poczuła, jak krew szumi jej w uszach. 

Morgan  zaczął  opowiadać  jej  o  sztuce  teatralnej,  której  premierę  niedawno 

widział.  Teraz,  gdy  rozmowa  zeszła  na  neutralne  tematy,  Gracie  nareszcie 

rozluźniła  się.  Delektowała  się  doskonałą  rybą  i  swobodnie  rozprawiała  o 
przewadze Broadwayu nad teatrami Londynu. 

– 

Tęsknisz za Anglią? – spytał, gdy kelner zebrał talerze. 

– Raczej nie – 

odparła po chwili namysłu. – Brak mi paru drobiazgów, ale tak 

naprawdę  nie  tęsknię  za  domem.  Być  może  dlatego,  że  Nowy  Jork  to  dla  mnie 

wciąż nowość i przygoda. 

– 

A co będzie, gdy przestanie być taki atrakcyjny? 

– 

Wtedy zapewne wrócę do Anglii. – Wolała na razie nie myśleć o tej chwili. 

Paraliżowała ją myśl. że kiedyś przyjdzie rozstać się z Morganem na zawsze. Ten 

moment nadejdzie wcześniej czy później, ale teraz nie czas jeszcze, by się nad tym 

zastanawiać. 

– 

Powiedziałam Jenny, że jednak postanowiłeś wysłać Rickie'ego do Paryża – 

powiedziała,  żeby  zmienić  temat  rozmowy.  –  Byłam  zaskoczona  jej  reakcją. 

Żadnych histerii, płaczu ani rozpaczania! 

– 

Rickie również przyjął to bez większych sprzeciwów. Czy  powinniśmy się 

background image

tym niepokoić? 

Popatrzył  na  nią  i  Gracie  poczuła,  jak  po  jej  ciele  rozchodzi  się  przyjemne 

ciepło. 

– 

Nawet  gdybyśmy  mieli  jakieś  podejrzenia,  i  tak  nic  nie  możemy  w  tej 

sprawie zrobić – odparła. – Nie możemy przecież zamknąć ich na klucz i czekać w 

nieskończoność, aż ich uczucia umrą śmiercią naturalną. 

–  Nie. To j

est  właśnie  najgorsze.  Uczucia  nie  odchodzą  ani  nie  rodzą  się  na 

zawołanie. – W delikatnym świetle świecy oczy Morgana były ciemne i uważne. – 

Ale to rozstanie da im okazję zastanowić się, czego naprawdę pragną. 

– 

To właśnie powiedziałam Jenny. Słuchała cierpliwie, ale nie sądzę, bym ją 

przekonała. 

– 

To brzmi zupełnie jak rozmowa rodziców, pełnych troski o przyszłość swoich 

dzieci – 

powiedział Morgan z lekkim rozbawieniem. Przez krótką chwilę ich ocz> 

się  spotkały,  ale  Gracie  odwróciła  wzrok,  machinalnie  obracając  kieliszek  w 

palcach. Musi teraz bardzo uważać. Znów żeglują po niebezpiecznych wodach. 

– 

Tyle tylko, że oni wcale nie są dziećmi – powiedziała. – Oboje są dorośli i 

potrafią sami zadbać o swoje sprawy, bez niczyjej pomocy. 

Podszedł do nich kelner z kartą deserów, ale zamówili tylko kawę. 
– 

Podejrzewam, że ta uwaga jest skierowana do mnie? 

– Nie tylko – 

odpowiedziała Gracie. – Chociaż jeśli już o tym mowa, nie sądzę, 

żeby rozdzielanie ich silą było dobrym pomysłem. 

– 

Teraz już jest za późno. 

– Dlaczego? 
– 

Już  powiedziałem,  że  Rickie  za  dwa  tygodnie  wyjeżdża  z  Nowego  Jorku. 

Nigdy nie wycofuję się ze swoich decyzji. 

– 

Jesteś zbyt dumny – rzuciła sucho. 

– 

Ty też – odparował błyskawicznie Morgan. Nie była przygotowana na taką 

odpowiedź i teraz patrzyła na niego osłupiała ze zdziwienia. 

– 

Dlatego  otaczasz  się  murem.  Dlaczego  jesteś  taka  nieprzystępna?  To  błąd. 

Czy  nie  zdajesz  sobie  sprawy,  że  takie  zachowanie  dla  każdego  mężczyzny  jest 
wyzwaniem? 

– 

Wcale  nie  otaczam  się  murem  –  wyjąkała  słabym  głosem.  –  W ogóle nie 

wiem, o co ci chodzi. – 

Nawet dla niej samej te słowa zabrzmiały fałszywie. 

Miała  nieprzyjemne  uczucie,  że  Morgan  przejrzał  ją  na  wylot.  Wiedziała,  że 

szare  oczy  wciąż  się  w  nią  wpatrują,  ale  bała  się  odwzajemnić  ich  spojrzenie. 

Czuła  niepokój  na  myśl,  że  Morgan  bez  trudu  odgaduje,  jedną  po  drugiej, 

background image

wszystkie  jej  najskrytsze  tajemnice.  Za  każdym  razem,  gdy  opuszczała  nieco 

tarczę, pozwalając sobie na chwilę słabości, Morgan zbliżał się o krok, a im bliżej 

pozwoli mu podejść, tym trudniej będzie jej się z nim rozstać. 

– 

Może jeszcze kawy? – spytał kelner. 

– 

Nie, dziękuję, proszę tylko o rachunek. – Na twarzy Morgana malowała się 

lekka irytacja, ale nachylając się ku Gracie powiedział z uśmiechem: 

– 

Możemy jeszcze wpaść na kawę do ciebie. Gracie w milczeniu patrzyła, jak 

Morgan  płaci  za  kolację.  Czuła,  że  jej  przerażenie  i  niepokój  biorą  górę  nad 
opanowaniem. 

Starała się wytłumaczyć sobie, że jej reakcje są mocno przesadzone. Przecież 

Morgan  nie  jest  nikim  groźnym.  Byli  razem  na  kolacji  i  rozmawiali  na  różne 

tematy, mniej i bardziej osobiste. To chyba całkiem naturalne zachowanie? 

No  więc  czemu  jest  teraz  tak  spięta?  Przecież  potrafi  sobie  radzić  w  każdej 

sytuacji. 

– 

Czy  zamierzasz  zaprosić  mnie  na  kawę?  –  spytał,  gdy  stanęli  przed  jej 

domem. 

– 

Jeśli  sobie  życzysz  –  siedziała  nieruchomo,  wpatrując  się  w  tłum  ludzi  na 

chodnikach. 

– 

Trudno  to  uznać  za  bardzo  serdeczne  zaproszenie  –  powiedział  Morgan 

rozbawionym  głosem.  –  Ale  chyba  je  przyjmę  –  dodał  i  otworzył  drzwi 
samochodu. 

– 

Co  też  powiedziałaby  na  to Alex? –  spytała  Gracie,  gdy  znaleźli  się  w 

windzie. 

– Niby na co? 
– 

Kolacja we dwoje z „twoją sekretareczką", potem kawa w jej mieszkaniu... – 

nagle zamilkła, zmieszana, że w ogóle poruszyła ten temat. Wbrew jej zamiarom 

wzmocnił tylko panujące pomiędzy nimi napięcie. 

– 

To przecież całkiem niewinna sytuacja, prawda? 

– 

powiedział uwodzicielskim głosem. – Poza tym rozstałem się już z Alex. 

Gracie zatrzymała się i popatrzyła na niego. Walczyli z nieposkromioną chęcią, 

by się głośno roześmiać. 

– Och – powie

działa tylko, otwierając drzwi. 

– Rozumiem. 
– 

Rozumiesz? Naprawdę? – Morgan ciężko opadł na sofę. – Rozstaliśmy się 

niezupełnie jak przyjaciele – powiedział bezbarwnym głosem. Gracie zaczęła się 

zastanawiać, co też zrobiła Alex, by go do siebie zrazić. 

background image

Wci

ąż  nad  tym  rozmyślała,  parząc  kawę  i  niosąc  ją  do  pokoju.  Była  tak 

pogrążona we własnych myślach, że nie zrozumiała gestu Morgana, gdy wskazał 

jej  miejsce  na  sofie  obok  siebie.  Zesztywniała  nagle  i  wszystkie  myśli  na  temat 

Alex uleciały jej z głowy, a oddech stał się szybki i niespokojny. 

Przysiadła  obok  niego  niezręcznie  i  wypiła  łyk  kawy.  Nie  czuła  nawet  jej 

smaku. 

– 

Dziękuję za kolację – powiedziała, gdy milczenie stało się nie do zniesienia. 

– 

Jedzenie było bardzo dobre. 

– A towarzystwo? 
– Ujdzie – 

wymamrotała i postawiła filiżankę na stoliczku. – Ciągle jednak nie 

rozumiem,  dlaczego  mnie  zaprosiłeś  –  powiedziała  bez  namysłu  i  szybko 

odwróciła głowę, by ukryć rosnące zdenerwowanie. 

– 

Potrzebowałem twojego towarzystwa. 

–  Mojego towarzystwa? –  powtórz

yła  z  niedowierzaniem.  –  Mogłeś  mieć  do 

towarzystwa każdą kobietę, jakiej byś tylko zapragnął. 

– 

Nie  chciałem  jakiejś  kobiety.  Potrzebowałem  jednej,  określonej  osoby. 

Ciebie. 

Jego słowa zawisły w powietrzu pomiędzy nimi. 

Gracie  wpatrywała  się  w  niego  bezradnie.  Jej  umysł  działał  bardzo  leniwie, 

zbyt  wolno,  by  podpowiedzieć  jej,  jak  obrócić  te  słowa  w  żart.  Poza  tym,  czy 

naprawdę  tego  chciała?  Czuła,  jak  jej  ciało  spontanicznie  reaguje  na  błysk  w 
oczach Morgana. 

– 

Czy przyszło ci może do głowy – spytała słabym głosem Gracie – że moje 

uczucia mogą się różnić od twoich? 

– Nie. 
Poczuła, że kręci jej się w głowie, jak gdyby stała nad krawędzią przepaści i nie 

mogła stamtąd odejść, wbrew temu, co nakazuje rozsądek. 

Przyciągnął ją bliżej siebie. Przebiegał ją rozkoszny dreszcz. 
– 

Nigdy dotąd nie wiązałem się z żadną z moich sekretarek – wymruczał do jej 

ucha,  przygryzając  je  delikatnie  zębami.  –  Zawsze  ściśle  przestrzegałem  zasady, 

żeby nie mieszać pracy z życiem osobistym. Ty jesteś wyjątkiem. 

– 

Alex mówiła mi o twoich... zasadach... 

– 

Naprawdę? – zapytał Morgan twardym głosem. — Ta kobieta stanowczo zbyt 

wiele mówi. 

Wziął jej twarz w dłonie i po chwili Gracie poczuła smak jego ust, gorących i 

uwodzicielskich.  Jego  język  wślizgnął  się  między  jej  wargi.  Rozluźniła  się  i 

background image

odwzajemniła  pocałunek,  rozkoszując  się  świadomością  jego  narastającego 

pożądania. 

Kiedy  jego  usta  powędrowały  wzdłuż  jej  szyi.  odchyliła  się  lekko,  wplatając 

palce w jego włosy. 

– 

To  nie  miejsce  na  miłość  –  powiedział  Morgan  gardłowym  głosem.  – 

Kochan

ie się na sofie jest dobre dla szesnastolatków. 

Uniósł ją na rękach, zaniósł do sypialni i delikatnie ułożył na łóżku. 
– 

Gracie, chcę być twoim mężczyzną – wymruczał. Jego długie palce powoli 

rozpięły jej bluzkę. Westchnął z rozkoszy, dotykając dłońmi nagich piersi. 

Te  słowa  odbiły  się  echem  w  rozpalonej  głowie  Gracie.  Czuła,  jak  rozsądek 

walczy w niej z pragnieniem, by ulec Morganowi. Wciąż na nowo zadawała sobie 

pytanie: czy zdajesz sobie sprawę z tego, co teraz robisz? 

Morgan delikatnie dotknął językiem jej piersi, wziął ją do ust i zaczął mocno, 

rytmicznie pieścić. Fale intensywnej rozkoszy rozchodziły się po całym jej ciele. 

Jego  silna,  męska  dłoń  wsunęła  się  pod  spódnicę  i  pieściła  jej  uda.  Podniósł 

głowę i spojrzał jej w oczy. 

– 

Czy chcesz, żebym został twoim kochankiem? – spytał pełnym namiętności 

głosem. 

Gracie  zamknęła  oczy.  Wiedziała  już,  jaka  będzie  jej  odpowiedź.  Nie  była 

przygotowana  na  romans  z  Morganem.  Nawet  jeśli  miałby  dostarczać  jej  takich 

rozkoszy,  jakie  teraz  odczuwała.  Całe  życie  stosowała  się  do  surowych  zasad 

moralnych. Nie może ich teraz nagle wykreślić z pamięci. 

Oddychała głęboko, świadoma, że Morgan wciąż czeka na jej odpowiedź. 
– 

Pragnę  ciebie  –  wyszeptała.  Pragnę  cię  rozpaczliwie,  dodała  w  duchu, 

bardziej niż kogokolwiek w moim życiu. 

– Ale? 
– 

Ale  nie  mogę  się  z  tobą  kochać.  –  Zielone  oczy  spojrzały  z  wyrazem 

milczącego błagania. 

– 

Nigdy nie byłaś w łóżku z mężczyzną, prawda? Gracie żałośnie potrząsnęła 

głową. 

Morgan westchnął i położył się na plecach, splatając dłonie za głową. 
– 

Wcale  tego  nie  chciałam,  nie  chciałam  cię  oszukać  –  powiedziała  z 

wahaniem. Poczuła ulgę, gdy Morgan skinął głową. Oczywiście, że ją rozumie. Jej 

zachowanie aż nazbyt zdradzało, jak bardzo ją podnieca, tak samo jak niezliczone 
rzesze kobiet przedtem. Jedy

ną różnicą było to, że Gracie nie w pełni poddała się 

swym uczuciom. 

background image

Ta  świadomość  była  jednak  słabą  pociechą.  Patrzyła  żałośnie,  jak  Morgan 

podnosi się z łóżka. Pochylił się nad nią i pocałował w czubek nosa. 

– 

Wierz mi, Gracie, naprawdę cię rozumiem. Wyszedł z sypialni, zamykając za 

sobą drzwi. 

Gracie wciąż leżała nieruchomo. Zastanawiała się, czemu działanie zgodnie ze 

swoimi zasadami jest takie trudne. I czemu tak często pozostawia żal i gorycz. 

Czuła  się  rozpaczliwie  bezradna.  A  może  jeszcze  raz  spróbować  stłumić 

uczucia, postarać się, żeby maska opanowania nigdy już więcej nie zsunęła się z jej 

twarzy? Ale czy wszystkie te wysiłki na coś się zdadzą? Czy wystarczą, by stłumić 

falę pożądania, które narastało, gdy tylko się do niej zbliżał? 

Kiedy jego ust

a dotykały jej warg i piersi, pragnęła oddać mu się cała. Żądza 

graniczyła  z  obsesyjnym  szaleństwem  i  Gracie  wiedziała,  że  żadne  chłodne 

rozumowanie  nie  będzie  w  stanie  zaprzeczyć  jej  istnieniu.  Westchnęła  cicho  i 

odwróciła się na bok. 

Jest jednak powód, d

la  którego  czuje  teraz  tę  nową,  nieznaną,  rozpaczliwą 

tęsknotę. 

– 

Przyznaj się – powiedziała Gracie głośno. – Przyznaj: kochasz go. 

Zastanawiała się, czemu, gdy spotkali się po raz pierwszy, nic nie ostrzegło jej 

przed  Morganem.  I  czemu  przez  tyle  czasu  żywiła  złudzenia,  że  wciąż  potraf: 

stawić czoło jego urokowi? 

Równie  dobrze  mogła  poddać  się  od  samego  początku.  Osaczył  ją  ze 

wszystkich stron. Jedno jego słowo czy spojrzenie były silniejsze niż cała chłodni 
argumentacja rozumu. 

No i co, pomyślała smutna i zła, co właściwie mam teraz zrobić? 

background image

ROZDZIA

Ł SIÓDMY 

 
Następnego  dnia  rano,  kiedy  Gracie  dotarła  do  pracy,  dowiedziała  się,  że 

Morgana  wezwano  na  pilne  spotkanie  do  Paryża.  Nie  była  pewna,  czy  ta 

nieoczekiwana nieobecność sprawiła jej ulgę, czy zawód. 

Ost

atnią noc spędziła przewracając się niespokojnie z boku na bok. Wszystkie 

próby zaśnięcia uniemożliwiał wypełniający jej myśli obraz Morgana. 

Udało  mu  się  przebić  przez  pancerz  chłodu  i  dotrzeć  do  jej  serca.  Musiała 

nareszcie przyznać, że jest w nim zakochana. Czuła się zupełnie bezradna. 

Wiedziała, że go pociąga, ale z rezygnacją myślała, że nie może liczyć na nic 

więcej z jego strony. Nie musiał mówić, że nie wierzy w miłość. Było to widoczne 

w  każdym  jego  słowie  i  geście,  w  krótkotrwałości  jego  miłosnych  związków,  w 

braku  zrozumienia  dla  Rickie'ego,  który  przedkładał  swoje  uczucia  dla  Jenny 

ponad zawodową karierę. 

Powiedział, że rozumie, czemu nie zgodziła się pójść z nim do łóżka. Gracie 

zastanawiała  się  jednak,  jak  długo  można  utrzymać  taką  sytuację,  skoro oboje 

wiedzą  doskonale,  że  każde  jego  dotknięcie  obraca  wniwecz  jej  silne 
postanowienia. 

Nim  nadeszła  pora  lunchu,  Gracie  potwornie  rozbolała  głowa.  Wzięła  dwie 

aspiryny  i  starała  zmusić  się  do  zjedzenia  kanapki,  gdy  nagle  zabrzmiał 
przenikliwy dzwonek telefonu. 

Dzwonił Tony. Zaprosił ją na kolację i Gracie zgodziła się bez namysłu. Nie 

miała zamiaru zostać jedną z kobiet, które przez całe życie śnią o księciu z bajki. 

Poszli do baru tuż przy Times Square. Tym razem Gracie bardzo uważała, by 

nie wypić za dużo. Alkohol przytłumił tylko trochę jej wcześniejsze rozterki, ale 

pod koniec wieczoru oboje śmiali się już do rozpuku. 

Tony  był  świetnym  towarzyszem.  Nie  krył,  że  ją  bardzo  lubi,  a  jego 

komplementy niezmiernie podniosły ją na duchu. 

Kiedy  żegnali  się  przed  jej  domem,  pocałowała  go  leciutko  w  usta.  Tony 

spojrzał na nią z kpiącym uśmiechem. 

– 

Myślami jesteś daleko stąd, z kim innym – powiedział z wyrzutem. – Albo to 

ja straciłem swój urok, który ułatwiał mi życie przez ostatnie dwadzieścia siedem 
lat. 

Spojrzała  na  jego  otwartą,  dobroduszną,  chłopięcą  twarz  i  nagle  zapragnęła 

usprawiedliwić swoje zachowanie. 

background image

– 

W tej chwili mam pewien kłopot – przyznała. 

– Znam go? 
– 

To naprawdę nieważne. To był bardzo przyjemny wieczór, a ty jesteś jednym 

z najmilszych c

hłopaków,  jakich  znam.  –  Gracie  potrząsnęła głową  i  roześmiała 

się. 

– 

Na  dźwięk  słowa  „miły"  dostaję  dreszczy.  Znów  się  roześmieli,  a  potem 

Tony spytał: 

– 

Czy mogę jeszcze do ciebie kiedyś zadzwonić?

 

Zostaniemy przyjaciółmi? 

– 

Oczywiście!  Tak  będzie  dla  nas  obojga  najlepiej  Kładąc  się  do  łóżka 

zastanawiała się,  czemu  właściwie nie  mogłaby  zakochać się w  Tonym.  Jest tak 

szczery, otwarty, tak swobodnie czuje się w jego towarzystwie. Niestety, serce nie 

sługa! 

Morgan zadzwonił do niej następnego dnia, gdy właśnie wychodziła z biura. 
– 

Czy zdarzyło się coś, o czym powinienem wiedzieć? 

– 

spytał. – To cholerne spotkanie potrwa dłużej, niż się spodziewałem. 

– 

Przyszły dziś rano te dokumenty, na które czekaliśmy.  Wysłałam kopie do 

Chicago. Poza tym nic szczególnie pilnego. 

Rozmawiali  przez  chwilę  o  pracy.  Gracie  notowała,  co  ma  załatwić  w  ciągu 

następnych dni. Nie opuszczał jej jednak niepokój. 

– 

Być  może  zostanę  tu  do  końca  tygodnia  –  powiedział  wreszcie  i  Gracie 

poczuła  się  nagle  zawiedziona  i  smutna.  Przemogła  się  jednak  i  powiedziała 
pogodnym tonem: 

– Dobrze. 
– 

Nie musisz aż tak cieszyć się z mojej nieobecności. 

– 

Świetnie sobie ze wszystkim radzę – powiedziała. Chyba nie oczekiwał, że 

zacznie nagle płakać z rozpaczy. – Jaka jest pogoda w Paryżu? 

– 

Ładna. 

–  To dob

rze.  Pozdrów  ode  mnie  wieżę  Eiffla.  Ciągły  wysiłek,  by  jej  głos 

brzmiał  mimo  wszystko  pogodnie  i  wesoło,  zaczynał  już  ją  męczyć.  Morgan 

zamilkł na chwilę, a potem powiedział oskarżycielskim tonem: 

– 

Dzwoniłem do ciebie wczoraj wieczorem, ale nie odbierałaś telefonu. 

– 

Nie było mnie w domu – odparła. 

– 

Domyśliłem się. – Głos Morgana był oschły. 

– 

Nie sądziłem, że celowo nie podnosisz słuchawki. Gdzie byłaś? U Jenny? 

– 

Byłam w barze przy Times Square – oznajmiła ostrożnie. – To miłe miejsce, 

połączone z galerią brązów. 

background image

– 

Dziękuję ci za wyczerpujące informacje. Z kim tam byłaś? Z siostrą? 

– Nie. 
Znów  zapadła  cisza,  w  trakcie  której,  jak  się  domyślała  Gracie,  Morgan 

intensywnie myślał, starając się rozwiązać zagadkę. 

– 

Więc  z  kim?  –  spytał  w  końcu.  Gracie  westchnęła.  Była  pewna,  że  będzie 

ciągnął ten temat, aż dowie się wszystkiego. Nie przywykł z niczego rezygnować. 

Pomyślała  nagle,  że  odnosi  się  to  również  do  jej  osoby.  Wycofał  się  nieco 

wtedy w jej mieszkaniu, zaskoczony jej odmową i brakiem doświadczenia. Ale jak 

długo zechce się trzymać od niej z daleka? Czy sam nie powiedział, że przeszkody 

to tylko większe wyzwanie? 

– 

Byłam z Tonym Palmererti – powiedziała zrezygnowana. – Poznałam go na 

przyjęciu, które wydałeś kilka... 

– 

Doskonale pamiętam, gdzie go poznałaś – przerwał jej lodowatym tonem. – 

Nie musisz mi przypominać. 

Gracie  poczuła  nagły  zachwyt  na  myśl,  że  Morgan  jest  o  nią  zazdrosny. 

Wiedziała wprawdzie, że to nie dlatego, że mu na niej zależy, ale dlatego, że jej 

pożąda. Mimo to czuła, że wszystko w niej śpiewa z radości. 

– 

Pamiętaj,  żebyś  zrobiła  wszystko,  co  ci  powiedziałem  –  jego  głos  brzmiał 

agresywnie i rozkazująco. – Nie chcę wrócić do nie pozałatwianych spraw. 

Gracie  chciała  zaprotestować.  To  nie  fair:  cz>  kiedykolwiek  zostawiła  pracę 

nie  dokończoną?  Zdawała  sobie  jednak  sprawę,  że  przy  jego  obecnym  nastroju 

jakikolwiek protest byłby tylko pretekstem do kolejnej ostrej utarczki. Powiedziała 

więc tylko: 

– 

Oczywiście. 

– Dobrze – 

rzucił krótko i przerwał połączenie. 

Skrzywiła się lekko i umieściła słuchawkę na widełkach. 

Doprawdy  czarujące.  Jak  mogłam  się  zakochać  w  takim  gburze?  Jakby  na 

świecie  nie  było  dobrze  wychowanych  mężczyzn,  którzy  potrafią  zakończyć 

rozmowę w bardziej elegancki sposób. 

Natura  wyposażyła  go  w  zbyt  wiele  wdzięku,  inteligencji,  miał  zbyt  wiele 

władzy  i  nadmiar  sex  appealu.  Dawało  mu  to  nonszalancką  pewność  siebie, 

przekonanie, że może wszystko osiągnąć. I rzeczywiście, zazwyczaj udawało mu 

się to bez najmniejszych trudności. 

Gracie  zastanawiała  się  nawet,  czy  Morgan  nie  zawdzięcza  części  uroku 

właśnie swej bezwzględnej naturze. 

Wieczorem poszła do Jenny. 

background image

– 

Myślę,  że  wkrótce  rozstaniesz się  z kulami?  –  Gracie  popatrzyła  ciepło  na 

siostrę.  Wydawało  się,  że  Jenny  niecierpliwie  czegoś  oczekuje,  ale  Gracie 

przypisała jej podekscytowanie radości z powrotu do normalnego życia. 

– 

Myślę, że zatrzymam je na pamiątkę. I będę na nie patrzeć za każdym razem, 

kiedy przyjdzie mi do głowy jakiś głupi pomysł. 

– 

Cieszysz się, że wracasz do pracy? – spytała Gracie idąc za siostrą do kuchni. 

Jenny  nastawiła  wodę  na  herbatę,  która  mimo  upałów  pozostała  ich  ulubionym 
napojem. 

– Mhm... Chcesz herbatnika? 
Gracie potrząsnęła przecząco głową i poszła do salonu. 
– 

Pewnie  już  zaczynasz  tęsknić  za  Rickiem,  chociaż  przyjeżdża  dopiero  za 

tydzień? 

– 

Nie  będziemy  rozdzieleni  –  powiedziała  rozmarzonym  głosem  Jenny.  – 

Kochamy się. Morgan nie może tego pojąć, bo sam nigdy nikogo nie kochał. 

Inaczej  byłby  w  stanie  zrozumieć,  że  to  znacznie  ważniejsze  niż  jakaś  tam 

głupia praca. 

– 

Wcale nie chodzi o jakąś tam głupią pracę – zaprotestowała Gracie, choć w 

duchu  przyznawała  siostrze  słuszność.  Poczuła  się  jednak  zobowiązana  bronić 
decyzji Morgana. – 

Rickie ma w przyszłości przejąć prowadzenie całej firmy. Ma 

pewne obowiązki. 

– 

Mówisz  całkiem  jak  jego  wujaszek  –  powiedziała  Jenny.  –  Można  by 

pomyśleć, że został nagle twoim idolem. W każdym razie nie ma o czym gadać: 

sprawy i tak potoczą się własnym biegiem i żadne dyskusje tego nie zmienią. 

Gracie  rzuciła  jej  podejrzliwe  spojrzenie.  Jenny  bardzo  wydoroślała,  to 

oczywiste. Ale są rzeczy, które się w człowieku nie zmieniają. Jenny zawsze była 

impulsywna  i  porywcza,  i  zawsze  taka  pozostanie.  Jej  spokój  był  więc  teraz  co 

najmniej zastanawiający. 

– 

Mówisz  dość  tajemniczo  –  powiedziała  Gracie,  starając  się  nie  okazać 

n

admiaru zainteresowania i nie spłoszyć Jenny. – Ale być może masz rację. Ciągłe 

wałkowanie tego tematu nic nie zmieni. Myślałam po prostu, że ulży ci, jeśli mi o 
tym opowiesz. 

– 

To miło z twojej strony, że tak o mnie dbasz – odpowiedziała wesoło Jenny. 

– T

yle czasu siedziałam w szpitalu, że w porównaniu z tobą jestem całkiem biała, 

prawda? 

Gracie zmarszczyła brwi, ale pozwoliła na zmianę tematu. Jeśli Jenny nie chce 

o tym rozmawiać, to nie ma sensu jej zmuszać. Zresztą kiedy się uprze, zawsze 

background image

potrafi postaw

ić na swoim. 

Wypiła  kawę,  opowiadając  o  randce  z  Tonym,  ale  kiedy  Jenny  zaczęła 

dopytywać się, czy to coś poważnego, roześmiała się tylko. 

Niepotrzebnie w ogóle o tym wspominała. Uświadomiło jej to tylko fakt, że w 

jej sercu nie ma miejsca dla nikogo więcej poza Morganem. 

Postanowiła  wracać  do  domu.  Gdy  była  już  przy  drzwiach,  Jenny  nagle 

zarzuciła jej ramiona na szyję. 

– 

Bardzo cię kocham, siostrzyczko – powiedziała. Oczy Jenny były suche, ale 

głos jej drżał. Gracie znów poczuła niejasny niepokój, który ostatnio towarzyszył 

jej spotkaniom z siostrą. 

–  O co chodzi? – 

zapytała  niecierpliwie.  Była  zbyt  zaprzątnięta  swoimi 

sprawami, żeby się domyślić, co dzieje się z Jenny. 

– O nic. 
– 

O nic? Słuchaj, nie jesteś przypadkiem w ciąży, co? 

– 

Nie wygłupiaj się! Może zdarza mi się robić głupstwa, ale nie należy do nich 

kochanie się z Rickiem na szpitalnym łóżku i z nogą w gipsie. Czy nie mogę cię 

czasami uściskać bez szczególnego powodu? 

Jenny uśmiechała się, ale w jej oczach pojawiła się jakaś determinacja, jakby 

c

hciała powiedzieć: „Nie nalegaj, i tak nic ci nie powiem". Nie po raz pierwszy 

Gracie  pomyślała,  jak  dobrze  byłoby,  gdyby  żyła  ich  matka.  Z  pewnością 

potrafiłaby  przejrzeć  na  wylot  zamiary  młodszej  córki.  Gracie  zaś  miała  tylko 

przeczucie,  że  szykuje  się  coś  nowego.  Sama  jednak  dobrze  wiedziała,  że 

przeczucia potrafią bardzo mylić. 

Następnego dnia skończyła się słoneczna pogoda. Deszcz lał jak z cebra, jakby 

starał  się  nadrobić  zaległości  z  ostatnich  tygodni.  Gracie,  nim  dotarła  do  biura, 

zdążyła już przemoknąć do suchej nitki. Starała się właśnie osuszyć trochę ubranie 

i włosy, kiedy usłyszała za plecami znajomy głos: 

– 

Radziłbym kupić parasol. 

Zerwała się jak oparzona. Morgan był ostatnią osobą, której się właśnie teraz 

spodziewała.  A  jednak  tu  był,  stał  w  drzwiach  biura  i  przyglądał  się  jej  bardzo 
rozbawiony jej zaskoczeniem. 

– 

Miałeś  być  w  Paryżu  –  powiedziała  oskarżycielskim  tonem.  Serce  biło  jej 

szybciej  i  czuła,  że  się  czerwieni  pod  wpływem  jego  spojrzenia.  Oczy  Morgana 

wędrowały wzdłuż jej ciała, oblepionego mokrą sukienką. 

– 

Zostawiłem  tam  Stewarta,  na  pewno  sobie  ze  wszystkim  poradzi.  Niech 

nabiera doświadczenia. 

background image

Podszedł bliżej i przysiadł niedbale na brzegu biurka. 
– 

Oto lista  osób,  które  do  ciebie  dzwoniły  –  powiedziała  wyciągając  notes z 

szuflady

.  Nie  miała  pojęcia,  jak  długo  Morgan  zamierza  tu  siedzieć,  ale  jego 

obecność  wyprowadzała  ją  z  równowagi.  Gdyby  chociaż  przestał  się  jej  tak 

przyglądać! 

– 

Dziękuję – odparł, przeglądając pobieżnie listę. Podniósł głowę i ich oczy się 

spotkały. – Mam kilka poprawek do umowy, o której mówiłem ci przez telefon. 

Sięgnął po plik dokumentów leżący na wierzchu biurka i stanął za jej plecami. 

Pochylił się nad nią i oparł ręce na biurku, po obu stronach jej ciała. Kiedy mówił, 

Gracie czuła na szyi jego ciepły oddech. Starała się trwać w absolutnym bezruchu. 

Bała się reakcji własnego ciała. 

Wiedziała,  że  Morgan  jest  w  pełni  świadom}  napięcia,  jakie  wytworzyło  się 

między nimi i że prawdopodobnie celowo tworzy taką atmosferę, stojąc odrobinę 

bliżej, niż jest to konieczne. Uświadomiła sobie, że prowadzi z nią grę, że otacza ją 

ze  wszystkich  stron  niczym  sieć  zastawiona  przez  cierpliwego  i  niespiesznego 
uwodziciela. 

–  Wszystko jasne? – 

spytał  skończywszy  wyjaśnienia.  Wyprostował  się  i 

Gracie czuła, jak jego szare ocz> przeszywają ją na wylot. 

– 

Myślę, że tak – powiedziała starając się opanować drżenie głosu. Włączyła 

komputer  i  zaczęła  pracę.  Po  chwili  Morgan  wyszedł  i  Gracie  nareszcie 

odetchnęła. 

Zastanawiała  się,  czy  będzie  w  stanie  znieść  tę  sytuację.  Kiedy  Morgan  był 

o

bok niej, zdawał się całym ciałem mówić, jak bardzo jej pragnie. Wabił ją, by się 

zbliżyła, choć nie powiedział na ten temat ani słowa. 

Reszta  dnia  upłynęła  w  nerwowym  oczekiwaniu.  Gracie  nie  mogła 

skoncentrować  się  na  pracy.  Przez  cały  czas  spoglądała  na  drzwi gabinetu 

Morgana, spięta i zdenerwowana. 

Nim  nadeszła  piąta,  Gracie  czuła,  że  jej  nerwy  są  napięte  jak  struna. 

Pośpiesznie uporządkowała dokumenty i prawie biegiem ruszyła w stronę windy. 

Nie  słyszała  za  sobą  kroków  Morgana,  stłumionych  przez  miękki  dywan. 

Zauważyła go dopiero, gdy się z nią zrównał i uśmiechnął się do niej szyderczo. 

– 

Bardzo się dziś śpieszysz, Gracie – powiedział opierając się o ścianę obok 

windy. 

Gracie spojrzała na niego i poczuła się jak zahipnotyzowana. Jego szare oczy 

zawsze p

otrafiły  obrócić  wniwecz  wszelkie  próby  oporu.  Z  trudem  odwróciła 

wzrok. 

background image

– 

Uciekłaś,  nim  zdążyłem  ci  powiedzieć  o  kilku  poprawkach,  które  muszą 

zostać zrobione jutro z samego rana. 

– 

Mogłeś  zostawić  mi  notatkę  na  biurku.  Winda  zatrzymała  się  i  drzwi  się 

otworzyły. 

–  Nie wsiadaj – 

powiedział  rozkazującym  tonem.  –  Chodźmy  do  sali 

konferencyjnej, omówimy te poprawki. 

– 

Czy to nie może poczekać do jutra? – spytała Gracie z desperacją w głosie. 

– 

Chcę, żebyś je wprowadziła z samego rana, a mnie nie będzie aż do obiadu. 

Jestem umówiony na śniadanie z ludźmi z Servane. 

Gracie westchnęła i popatrzyła, jak drzwi windy zamykają się przed jej nosem. 

Miała  uczucie,  jakby  właśnie  wypuściła  z  rąk  rzucone  ku  niej  koło  ratunkowe. 

Wiedziała  zresztą  doskonale,  że  próby  unikania  Morgana  nic  nie  dadzą.  Chciała 

jednak mieć choć trochę więcej czasu, żeby spróbować zwalczyć swoją słabość do 
niego. 

W  milczeniu  szła  do  sali  konferencyjnej.  Kiedy  Morgan  zamknął  za  nimi 

ciężkie, drewniane drzwi poczuła się niepewnie. 

Usiadł  na  brzegu  dużego,  owalnego  stołu  i  skinieniem  dłoni  nakazał  jej  się 

zbliżyć. Gracie stanęła obok. Miała przez chwilę szaloną ochotę wyciągnąć dłoń, 

by  go  dotknąć,  ale  zdecydowanym  ruchem  wcisnęła  ręce  do  kieszeni  sukienki. 

Słuchała, kiedy omawiał zmiany w tekście, kiwając głową i myśląc, że mógłby je 

równie dobrze napisać na marginesie dokumentu. 

– 

W  porządku  –  powiedziała,  kiedy  skończył.  –  Rozumiem, o co ci chodzi. 

Położysz te papiery na moim biurku, czy mam je tam sama zanieść? 

– 

Ja to zrobię – odparł Morgan chłodno. – Nie chcę cię zatrzymywać ani chwilę 

dłużej, niż jest to konieczne. 

– 

Czy  kiedykolwiek  narzekałam,  że  muszę  zostać  w  pracy  po  godzinach?  – 

spytała zniecierpliwiona. 

– 

Przedtem nie miałaś chłopaka – Morgan popatrzył na nią bez uśmiechu. W 

pokoju było bardzo cicho i Gracie czuła, jak cisza osacza ją, gęstnieje i zmusza do 

skupienia całej uwagi na wpatrującym się w jej oczy mężczyźnie. 

– O czym ty mówisz? – 

wyjąkała zmieszana. 

– 

Mam nadzieję, że nie starasz się sprawić, bym był zazdrosny – ciągnął sucho. 

– 

Nawet jeśli wczoraj spędziłem bezsenną noc, nigdy więcej się to nie powtórzy. 

Nie mam szacunku dla kobiet, które stosują taką taktykę. 

– Nie wiem, o czym mówisz – 

powtórzyła tępo Gracie. 

– 

Mówię o młodym Palmerze – powiedział Morgan, starannie akcentując każde 

background image

słowo. 

– O Tonym? – 

Gracie otworzyła szeroko oczy. 

– 

Oczywiście, że o nim. Nie znam żadnego innego młodego Palmera. Chodzi 

mi o chłopca, z którym miałaś przedwczoraj randkę. Postarałaś się, żeby mnie o 

tym poinformować, prawda? 

Patrzył ponurym i gniewnym wzrokiem. Chyba zdawał sobie sprawę, że takie 

postępowanie  nie  jest  w  jego  stylu.  Gracie  nagle  zachciało  się  śmiać.  Po  raz 

pierwszy  w  życiu  zobaczyła,  że  Morgan  czuje  się  niepewnie.  Był  zazdrosny! 

Wczoraj wyczuła to przez telefon, ale teraz było to zupełnie wyraźnie wypisane na 
jego twarzy. 

– 

Jeśli  chcesz  wiedzieć,  to  byliśmy  z  Tonym  na  przyjacielskiej  kolacji  – 

powiedziała spokojnie. 

– No i? 
– 

O  co  ci  właściwie  chodzi?  Nie  masz  prawa  wtykać  nosa  w  moje  życie 

osobiste. To moja sprawa, co robię w wolnym czasie. 

– 

Tony to bardzo porządny i przyzwoity młody człowiek – powiedział Morgan 

cichym  głosem.  –  Pewnie  ma  narzeczoną,  jakąś  młodą  damę  z  Dallas,  z 

nienaganną przeszłością i bogatą rodzinką. 

– To znaczy? 
– 

To znaczy, że nie powinnaś sobie robić co do niego złudzeń. 

– 

Dzięki za ostrzeżenie – odparła swobodnie Gracie, uśmiechając się w duchu 

na widok wyrazu wściekłości na jego twarzy. 

– 

Nie możesz nic do niego czuć – powiedział Morgan z narastającym gniewem 

w głosie. – Nie jest w twoim typie. Ciepłe kluchy, żadnej fantazji. 

– 

A może to mi się właśnie podoba? 

– 

Oczywiście, że nie! – W jego głosie brzmiała taka pewność siebie, że Gracie 

zapragnęła, by Tony naprawdę ją interesował. Choćby tylko po to, żeby ujrzeć, jak 

z twarzy Morgana znika nagle ten zarozumiały uśmieszek. W końcu ona spędziła 

przez niego więcej niż tylko jedną bezsenną noc. 

– Wcale nie znasz mojego gustu – 

odparła sztywno. Ta rozmowa coraz bardziej 

jej się podobała. – Tylko tak ci się wydaje. 

– T

akie zachowanie do ciebie nie pasuje, Gracie. Przestań się ze mną bawić i 

powiedz mi prawdę. 

– 

Właśnie ci ją powiedziałam! 

– 

Czyżby? – spytał ostro Morgan. 

No, dobrze, pomyślała, masz rację. Bawię się, i to w dodatku całkiem nieźle. 

background image

Pewnie po raz pierwszy 

w życiu kobieta nie rzuca ci się od razu w ramiona. 

– 

Tony jest miłym towarzyszem – powiedziała szczerze, nie odpowiadając na 

pytanie Morgana. –  Jest sympatyczny, pogodny i nie ma nadmiernie wysokiego 
mniemania o sobie. 

– Tony jest nudny jak flaki z olejem! 
– 

Nie wiedziałam, że masz dla niego tak mało sympatii – powiedziała Gracie, z 

trudem powstrzymując się od śmiechu. 

– 

Ja też dopiero teraz to zauważyłem. Zaskoczony własnymi słowami Morgan 

odwrócił głowę, by ukryć swoje zmieszanie. 

– 

Zanieś  te  papiery  do  biura  –  powiedział  nagle  –  i  nie  zapomnij  zamknąć 

drzwi na klucz przed wyjściem. Jadę do domu. Do zobaczenia jutro. 

Odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami. 

To  się  robi  zbyt  skomplikowane,  myślała  Gracie  po  drodze  do  domu. 

Oczywiście podstawowym błędem z jej strony było to, że pozwoliła rozwinąć się 

swoim  uczuciom  dla  Morgana.  Powinna  była  zdawać  sobie  sprawę,  że  tak 

atrakcyjny mężczyzna potrafi omotać każdą kobietę. 

Nie  chciała  przyznać,  że  Tony  nic  dla  niej  nie  znaczy,  bardziej  dla  obrony 

własnej  niż  po  to,  aby  wzbudzić  zazdrość  Morgana.  Tej  gry  nie  da  się  jednak 

ciągnąć  bez  końca.  Wcześniej  czy  później  Morgan  zrozumie,  że  żaden  inny 

mężczyzna  nie  potrafi  wzbudzić  w  niej  takich  emocji.  Że  tylko  w  jego 

towarzystwie  Gracie  czuje  się  słaba  i  jest  gotowa  poddać  się  w  pełni  jego  woli. 

Jednak  ta  świadomość  to  chyba  za  mało,  by  zmienić  jego  pożądanie  w  miłość? 

Gracie  od  początku  miała  wrażenie,  że  Morgan  jest  człowiekiem,  który  celowo 

broni się przed uczuciami. 

To prawda, Morgan zawsze przedkładał ponad wszystko interesy firmy, ale za 

jego cyniczną, bezwzględną postawą  w stosunku  do kobiet kryło  się  coś  więcej. 

Jenny wspominała, że ojciec Morgana miał przykre przejścia z jakąś kobietą, ale 

niewiele więcej mogła na ten temat powiedzieć. 

Wróciwszy do domu Gracie 

poszła  prosto  do  łazienki  i  przygotowała  sobie 

kąpiel. Wanna z gorącą wodą zawsze była jej ulubionym miejscem medytacji. 

Pomyślała,  że  może  powinna  po  prostu  wrócić  do  Londynu,  do  spokojnego 

życia,  i  spróbować  zapomnieć  o  istnieniu  Morgana  Drake'a.  W  końcu czas 

podobno wszystko leczy, nawet złamane serca. 

Zanurzyła się w ciepłej wodzie i usiłowała wyobrazić sobie życie po powrocie 

do  domu.  Od  przyjazdu  do  Nowego  Jorku  zaoszczędziła  sporą  sumkę.  Miała 

wysoką  pensję,  a  wydatki  minimalne.  Nie  będzie  więc  problemów finansowych. 

background image

Gracie  westchnęła.  Wiedziała  doskonale,  że  choćby  nie  wiem  jak  przekonująco 

przedstawiała sobie wszystko, co przemawia za wyjazdem z Nowego Jorku, i tak 

nie będzie w stanie podjąć ostatecznej decyzji. Przyjemnie było jednak łudzić się, 

że jeśli zechce, może w każdej chwili uciec od uczuć i od Morgana. 

Wyszła  z  wanny,  założyła  płaszcz  kąpielowy  i  zawinęła  mokre  włosy  w 

ręcznik. 

Nie  miała  żadnych  konkretnych  planów  na  ten  wieczór  i  bardzo  jej  to 

odpowiadało. Gracie zawsze lubiła spędzać czas wolny w samotności, robiąc to, na 

co akurat miała ochotę. Nauczyła się cenić chwile ciszy i spokoju od czasu, kiedy 

Jenny była mała i kiedy samotność zdawała się największym luksusem. 

Właśnie chciała włączyć telewizor, kiedy zauważyła białą kopertę na podłodze 

przy drzwiach. Podniosła ją i rozpoznała pismo Jenny. 

Rozerwała szybko kopertę i przeczytała krótki liścik. 

Właściwie powinna się była tego spodziewać. Od pewnego czasu niepokoiło ją 

zachowanie siostry i podejrzewała, że coś przed nią ukrywa. Teraz wszystko było 

jasne. Rickie i Jenny uciekli z Nowego Jorku, żeby się pobrać. 

Z  listu  wyraźnie  wynikało,  że  siostra  była  bardzo  podekscytowana  swym 

niezwykłym  i  szalenie  romantycznym  wyczynem.  Nie  napisała,  dokąd pojechali. 

List kończył się pośpiesznie nagryzmolonym u dołu kartki „przepraszam". 

Oczywiście  trzeba  było  o  tym  powiadomić  Morgana.  Jenny  zachowała  się 

nieco  pochopnie,  ale  był  to  już  fakt  dokonany.  Gracie  zastanawiała  się,  jak  też 

przyjmie  to  Morgan.  Na  pewno  będzie  wściekły.  Nie  wierzyła,  żeby  dał  się 

przekonać, że to jeszcze jedno szaleństwo, które trzeba złożyć na karb młodości. 

Podeszła  do  telefonu  i  niezdecydowanie  podniósł  słuchawkę.  Wykręciła 

najpierw numer biura, a kiedy ten nie odpowiadał, domowy numer Morgana. 

W jego głosie słychać było zaskoczenie, gdy wreszcie zrozumiał, kto do niego 

dzwoni. – – 

Co się stało? – spytał niespokojnie. 

– Jenny i Rickie uciekli – 

powiedziała bez żadnych wstępów. 

– 

Uciekli? Dokąd? 

– 

Nie  mam  pojęcia.  Wróciłam  do  domu  i  znalazłam  pod  drzwiami  list.  Ani 

słowa o tym, dokąd i na jak długo pojechali. Teraz nic już nie możemy poradzić, 

ale pomyślałam, że powinnam cię zawiadomić. 

– 

Nie  możemy  nic  na  to  poradzić?  Oczywiście,  że  możemy!  Chyba  wiem, 

dokąd  się  wybrali  i  Bóg  mi  świadkiem,  że  ich  znajdę  –  powiedział  po chwili 
milczenia. 

– 

Nie wygłupiaj się! – wykrzyknęła Gracie. – Zostaw ich w spokoju. Oni i tak 

background image

wrócą! Co ci przyjdzie ze ścigania ich?! 

– 

Obejdzie  się  bez  twoich  uwag!  –  odciął  się  Morgan  głosem  ostrym  jak 

brzytwa.  – 

Na pewno wybrali się do domu jego  matki, w Hudson River Valley. 

Byłem tam kilka razy, to doskonała kryjówka. Pewnie pojechali tam na kilka dni, i 

Bóg  raczy  wiedzieć,  co  zamierzają  zrobić  potem.  Do  diaska,  temu  chłopakowi 

należy się solidne lanie! 

– 

No i co zamierzasz potem z nimi zrobić? – spytała chłodno. – Przywieźć siłą 

do Nowego Jorku? 

– 

Są za młodzi, żeby myśleć o małżeństwie. Szczególnie teraz, kiedy waży się 

los kariery Rickie'ego! 

Gracie pożałowała, że zadzwoniła do Morgana. Wiedziała, że nie spodoba mu 

się  zachowanie  siostrzeńca,  sama  była  zdania,  że  Rickie  i  Jenny  powinni  byli 

porozmawiać z Morganem i spróbować wspólnie znaleźć jakieś inne wyjście, ale 

nie spodziewała się, że wpadnie w taką furię. Nie uszanowano jego rozkazów. To 

wystarczyło,  żeby  go  rozwścieczyć.  Wszelkie  dalsze  dyskusje  mogą  tylko 

pogorszyć sytuację, więc na wszelki wypadek Gracie powiedziała pojednawczo: 

– 

Jutro rano wszystko będzie wyglądało lepiej. Prześpij się z tą sprawą. 

–  Co za cholerny gówniarz! – 

ryknął Morgan. Gracie odsunęła słuchawkę od 

ucha.  –  Jutro rano 

nie  będzie  mnie  tutaj,  ciebie  zresztą  też!  Pojedziemy  tam  i 

uporządkujemy wszystkie sprawy. Porozmawiamy z nimi! Jeśli Rickie się ze mną 

nie zgadza, mógłby przynajmniej mieć odwagę i powiedzieć mi o tym otwarcie! – 

Rzucił słuchawkę na widełki. 

Jak zwykle, 

pomyślała,  szybko  przebierając  się  w  dżinsy  i  pasiastą  bluzę. 

Morgan  postanowił  działać  irracjonalnie,  a  ja  po  prostu  mam  mu  w  tym 

towarzyszyć. 

Kiedy  usłyszała  stukanie  do  drzwi,  była  gotowa.  Morgan  wyraźnie  był  zbyt 

wściekły, żeby pomyśleć o użyciu dzwonka. Wszedł do środka, lekko odpychając 

ją na bok. 

– Gotowa? – 

spytał ponurym głosem. 

– 

Spakowałam  parę  rzeczy  do  torby.  Nie  powiedziałeś,  na  jak  długo 

wyjeżdżamy, więc... 

– 

Dobrze.  Jest  już  prawie  wpół do siódmej.  Jak  dobrze pójdzie,  powinniśmy 

tam dojecha

ć  jeszcze  dziś  Odwrócił  się  i  wyszedł,  a  Gracie  nie  pozostało  nic 

innego,  jak  tylko  chwycić  torbę  i  pobiec  za  nim.  Rzadko  zdradzał  swoje 

prawdziwe uczucia, teraz nie czynił najmniejszego wysiłku, żeby ukryć wściekłość 

Zjechali  windą  w  milczeniu,  ale  gdy  tylko  znaleźć  się  w  klimatyzowanym, 

background image

chłodnym wnętrzu samochodu Morgan podjął swoją tyradę na temat zachowaniu 
Rickie'ego. 

– 

Ludzie  powinni  mieć  odwagę  otwarcie  stawu  czoło  temu,  co  uważają  za 

niesłuszne – powiedziała ostro. – Powinien był ze mną o tym podyskutować a nie 

wybierać od razu najłatwiejsze wyjście. 

– 

Zdawało mi się, że już o tym rozmawialiście – zauważyła łagodnie Gracie. 

– 

Nie zdawałem sobie sprawy, że tak bardzo zależy mu na Jenny. W końcu ten 

cholerny kurs miał trwać tylko trzy miesiące. Każdy rozsądny człowiek zgodziłby 

się poczekać. 

Samochód sunął powoli zatłoczonymi ulicami Morgan narzekał na kierowców, 

jak gdyby sądził, że celowo wstrzymują go w drodze do Rickie'ego i Jenn. 

Gracie  wyglądała  przez  okno,  zbyt  pogrążona  we  własnych  myślach,  by 

s

łuchać  narzekań  Morgana.  Nie  miała  pojęcia,  co  właściwie  może  zmienić 

rozmowa z Rickiem i Jenny. 

Było  już  prawie  wpół  do  ósmej,  kiedy  nareszcie  wydostali  się  na  autostradę 

biegnącą równolegle do rzeki Hudson. 

Morgan  trochę  się  uspokoił.  Żeby  odwrócić  jego  uwagę,  Gracie  zaczęła 

wypytywać  go  o  rzekę  i  mijane  okolice.  Oczywiście  spodziewała  się,  że  będzie 

dużo wiedział, w końcu mieszka w Nowym Jorku niemal od urodzenia, ale mimo 

wszystko zaskoczył ją znajomością miasta. 

Jechali szybko. Od czasu do czasu w odda

li widać było rzekę. Rozmawiali z 

ożywieniem, ale nawet gdy zapadało między nimi milczenie, było ono spokojne i 
przyjazne. 

Gracie  starała  się  nie  zapominać  o  celu  podróży.  Czuła  jednak  spokój  i 

zadowolenie. Nie wspominali nawet o Tonym, czy o ich niedawnym  rozstaniu w 
biurze i Gracie nie zamierzała wcale poruszać tego tematu. 

Pomyślała,  że  powinna  rozkoszować  się  tym  uczuciem  ulotnego  szczęścia 

teraz, póki jeszcze trwa, bo na pewno minie bardzo szybko, szybciej, niż się tego 
spodziewa. 

background image

ROZDZIA

Ł ÓSMY 

 
Gracie zdrzemnęła się. Kiedy otworzyła oczy. z, zaskoczeniem stwierdziła, że 

samochód stoi w gigantycznym, ciągnącym się aż po horyzont korku. 

– 

Obudziłaś się – powiedział wesoło Morgan. Jego szare oczy były teraz ciepłe 

i  łagodne.  –  Ale  równie  dobrze  możesz  dalej  spać.  Był  wypadek  i  Bóg  raczy 

wiedzieć, kiedy się stąd wreszcie wydostaniemy. 

– 

Wypadek? Skąd wiesz? 

– Mówili przez radio. 
– Przez radio? – 

Gracie nie spostrzegła nawet, że radio jest włączone! Spojrzała 

na  opalone,  silne  dłonie  Morgana,  oparte  lekko na kierownicy, na profil jego 

twarzy i poczuła, jak przeszywa ją znajomy dreszcz. 

– 

Nie  dojedziemy  dziś  na  miejsce  –  powiedział  patrząc  na  stojące  w  korku 

samochody.  – 

Musimy  gdzieś  przenocować.  Zatrzymamy  się  w  Poughkeepsie  i 

poszukamy jakiegoś hotelu. Jesteś głodna? – Morgan rzucił jej krótkie, rozbawione 
spojrzenie.  – 

Czy zawsze jesteś taka małomówna, kiedy się budzisz?  – spytał. a 

ponieważ nie odpowiadała, dodał: – Dobrze byłoby zawsze budzić się u twojego 

boku, żeby się choć trochę nacieszyć twoim milczeniem. 

Spojrzała  na  niego  ostro,  ale  Morgan  uśmiechał  się  i  patrzył  przed  siebie  z 

nieodgadnionym wyrazem twarzy. Do tej pory nie uświadamiała sobie, jak blisko 

siebie znajdują się ich ciała. Wypowiedziane z nonszalancją słowa w zasadniczy 
sposób zmie

niły  atmosferę  panującą  w  samochodzie.  Poczuła,  jak  jej  serce  bije 

coraz szybciej i znowu zdziwiła się, że Morgan ma na nią taki wpływ. 

– 

Gdyby  nie  twoje  głupie  pomysły,  wcale  byśmy  nie  musieli  tu  stać  – 

powiedziała z nieszczerą irytacją w głosie. Myślała, że uda jej się sprowokować 

sprzeczkę, ale Morgan tylko się roześmiał. 

– Ja wcale nie narzekam – 

zamruczał rzucając kolejne krótkie spojrzenie na jej 

zarumienioną  twarz.  –  Nieczęsto  zdarza  mi  się  przejażdżka  piękną  trasą,  w 

towarzystwie czarującej, młodej kobiety. 

Gracie szybko odwróciła głowę, żeby ukryć zmieszanie. Jeszcze przed chwilą 

czuła  się  tak  swobodnie,  a  teraz  kilka  rzuconych  przez  niego  słów  sprawiło,  że 

znów zaczęła tracić rozsądek. 

Morgan ponownie się roześmiał, ale samochody właśnie ruszyły, więc skupił 

całą  uwagę  na  prowadzeniu.  Minęli  w  końcu  przewróconą  na  bok  ciężarówkę, 

która spowodowała zator. 

background image

Słońce zachodziło i powoli zapadał zmierzch. Gracie otworzyła okno i starała 

się  skoncentrować  na  rzeczach  praktycznych:  co  będą  jeść  na  kolację,  co powie 

Jenny, kiedy ją zobaczy... Chciała myśleć o czymkolwiek, co tylko odwróciłoby jej 

uwagę od siedzącego obok Morgana. 

Nim  dojechali  do  Poughkeepsie,  było  już  ciemno.  Zatrzymali  się  na  chwilę 

przy barze, gdzie Morgan kupił hamburgery i coca-colę. Gracie jadła z apetytem. 

Dopiero teraz uświadomiła sobie, jaka była głodna. 

– 

Czy to nie przypomina ci dzieciństwa? – spytał Morgan. 

– 

W Londynie nie było takich barów – odparła oblizując palce. – Przynajmniej 

wtedy, kiedy byłam mała. 

– 

A więc straciłaś jedną z największych przyjemności w życiu – patrzył na nią 

uważnie. Zaniepokoił ją błysk jego szarych oczu. – Prawdę mówiąc sam zdążyłem 

już zapomnieć, jakie to miłe. 

– 

Nie mów, że nie jadłeś hamburgerów z żadną ze swoich kobiet – zażartowała 

Gracie.  Nie  podobał  jej  się  sposób,  w  jaki  jej  się  przyglądał,  jego  pewny  siebie 

uśmiech. 

– 

Kobiety,  z  którymi  zazwyczaj  spędzam  czas.  czułyby  się  głęboko 

zawiedzione, gdyby kiedykolwiek miały zjeść ze mną kolację w takim miejscu – 

powiedział  spokojnie.  –  Chodzą  tylko  do  eleganckich  restauracji,  gdzie  mogą 

pokazać swoje futra i być podziwiane. 

Gracie  wiedziała,  że  Morgan  mówi  prawdę,  ale  mimo  wszystko  te  słowa  ją 

zabolały,  uświadamiając,  jak  bardzo  różnią  się  ich  światy.  Luksusy  nie  są  jej 

potrzebne.  W  zupełności  wystarcza  jej spacer po lesie i hamburgery. Nie ma 

żadnego futra i w dodatku wcale o nim nie marzy. 

Samochód  zatrzymał  się  przed  małym,  jasno  oświetlonym  hotelem.  Morgan 

odwrócił się do niej i powiedział: 

– 

Pójdę zobaczyć, czy są wolne pokoje. 

Gracie zaczynała gubić się, zapominać, po co właściwie wybrali się w drogę i 

trudno było jej skupić się na myśli o czekającym ich niemiłym spotkaniu z Jenny i 
Rickiem. 

Patrzyła,  jak  Morgan  wychodzi  z  hotelu,  na  jego  sprężysty  krok  i 

proporcjonalnie  zbudowane  ciało  Siedziała  w  ciemnym  wnętrzu  samochodu  i 

miała  nadzieję,  że  nie  dostrzeże  w  jej  oczach  pożądania.  Wspaniale  było  móc 

nareszcie przyglądać mu się do woli. 

– 

Mamy szczęście, zostajemy! – powiedział schylając się do okna samochodu. 

– 

Miasteczko  jest  pełne  turystów,  którzy  ugrzęźli  w  tym  samym  korku.  Zabiera 

background image

torbę. 

– 

A ty? Nic ze sobą nie masz? 

__ 
– 

Nie  spodziewałem  się,  że  utkniemy  gdzieś  po  drodze.  Myślałem,  że  o  tej 

porze będziemy już na miejscu. 

Otworzył  drzwi  i  Gracie  wysiadła,  szczęśliwa,  że  może  rozprostować  nogi. 

Podała mu swoją torbę i poszli ku wejściu. 

– 

Drugie piętro – wyszeptał jej do ucha Morgan. 

– 

Możemy iść po schodach, twoja torba nie jest zbyt ciężka. 

Poprowadził  ją  w  stronę  schodów.  Gracie  zadrżała  czując  na  ramieniu  dotyk 

jego  chłodnych  palców.  Kiedy  otworzył  przed  nią  drzwi,  weszła  do  środka  i 

wyciągnęła rękę po torbę. Jednak Morgan wszedł za nią i zamknął za sobą drzwi. 

– 

Całkiem  niezły  –  powiedział,  rozglądając  się  po  pokoju.  –  Czysty i 

przestronny. – 

Powoli podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. – Widok też jest w 

porządku, o ile lubisz oglądać rozległe pola i wiejskie drogi. 

Gracie wciąż stała w  miejscu. Co robi Morgan w jej pokoju? I dlaczego stoi 

sobie przy oknie, jakby nie miał zamiaru wreszcie zostawić jej samej. 

–  W którym pokoju mieszkasz? – 

spytała nieco zirytowana. –  Chciałabym 

wziąć prysznic, więc... 

– 

zawiesiła  głos,  czekając,  że  Morgan  sam  zrozumie  sugestię  i  nareszcie 

wyjdzie, ale jej słowa nie odniosły żadnego rezultatu. Poczuła nagły gniew. Co ma 

mu powiedzieć, żeby wreszcie się wyniósł? 

– To jest mój pokój – 

powiedział spokojnie. 

– W takim razie gdzie jest mój? – 

spytała Gracie podejrzliwie. 

– Mieszkamy tu razem – 

oświadczył krótko Morgan. 

– 

A  zanim  wpadniesz  w  histerię,  chciałbym  cię  poinformować,  że  nie  ma 

innego  wyjścia.  Mogliśmy  albo  wziąć  ten  jedyny  pokój  na  spółkę,  albo  spędzić 

resztę  nocy  w  samochodzie.  Recepcjonistka  powiedziała  mi,  że  wszystkie 

okoliczne hotele pękają w szwach. 

Gracie  nie  była  w  stanie  wykrztusić  ani  słowa.  Nie  może  spędzić  nocy  we 

wspólnym pokoju z Morganem! Nie, to 

nie do pomyślenia! 

Wciąż na nią patrzył. Nagle poczuła się bardzo zmęczona. Usiadła ciężko na 

łóżku. 

– Nie ma nawet sofy – 

wymamrotała ponuro. 

– 

Ciekawe, które z nas by na niej spało? – zażartował. 

– To bardzo zabawne – 

odcięła się. – Ale nie dla mnie. Wszystko przez twoje 

background image

głupie pomysły. 

– 

Wiem, już mi mówiłaś. Ale jesteś tutaj i nic na to nie poradzimy. Wykąpiesz 

się pierwsza? 

Gracie bez słowa złapała torbę i poszła do łazienki. Z ulgą zamknęła drzwi na 

klucz.  Nie  pozwoli  mu  wykorzystać  sytuacji.  Zastanawiała  się,  co  zrobić,  jeśli 

spróbuje się do niej zbliżyć i nagle ze wstydem poczuła, że ciało jej płonie. Czemu 

wszystko sprzysięgło się przeciwko niej? 

Weszła  pod  prysznic.  Wcale  nie  spieszyło  jej  się  stąd  wychodzić.  Zakręciła 

wodę dopiero, kiedy Morgan zapukał do drzwi. 

– 

Czy jest nadzieja, że się znów tu pojawisz, czy się już zupełnie rozpuściłaś? – 

spytał rozbawionym tonem. 

Czy jest nadzieja, żebyś ty zniknął? – pomyślała kwaśno Gracie. Spojrzała na 

swoje odbicie w lustrze: bez makijażu wyglądała najwyżej na dziewiętnaście lat. 

Kiedy wreszcie wyszła z łazienki, zlustrował z uśmiechem jej szczupłe ciało, 

skromnie przysłonięte pasiastą, trykotową koszulką nocną. 

– 

Widzę, że jesteś wierna stylowi więziennemu – powiedział powoli, a Gracie 

zaczerwieniła się na wspomnienie dotyku jego dłoni na jej nagim ciele. Odwróciła 

głowę, jakby bała się, że jej oczy zdradzą wszystkie sekrety. 

Morgan  wszedł  do  łazienki,  a  Gracie  wskoczyła  do  łóżka.  Owinęła  się 

dokładnie  kołdrą.  Była  zbyt  spięta,  by  zasnąć.  Niecierpliwie  oczekiwała  jego 

powrotu  do  pokoju.  Morgan  śpiewał  pod  prysznicem  na  cały  głos,  okropnie 

fałszując. 

Ze  złością  pomyślała,  że  najwyraźniej  takie  nieprzewidziane  przeszkody  nie 

psują mu humoru. Kiedy usłyszała, że drzwi się otwierają, zamknęła oczy i starała 

się oddychać głęboko i rytmicznie. 

– 

Śpisz? – spytał bezceremonialnie. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem. Gracie 

zesztywniała i wstrzymała oddech. Wiedziała, że leży zwrócony do niej twarzą i 

leciutko się odsunęła. 

– 

Nie  masz  się  czego  obawiać  –  powiedział  zduszonym  głosem.  –  Może  nie 

jestem zbyt romantyczny, ale mam jednak kilka zasad. Jedną z nich jest: nigdy nie 

narzucać się kobiecie. Nie musisz się tak kulić. 

–  O której jutro ruszamy? – 

spytała  najspokojniej,  jak  umiała,  rezygnując  z 

ud

awania, że już śpi. 

– 

Nie ma pośpiechu, możemy się spokojnie wyspać. 

– 

Wątpię, czy uda mi się zasnąć w jednym łóżku z tobą – wymamrotała, wciąż 

odwrócona do niego plecami. Natychmiast pożałowała swoich słów. 

background image

– 

Wyobraź sobie, że jestem twoją siostrą. 

No pew

nie,  pomyślała  Gracie.  Łatwiej  byłoby  mi  uwierzyć,  że  jesteś  małym 

zielonym ludzikiem z Marsa. 

W  panującej  ciszy  usłyszała  spokojny,  rytmiczny  oddech  Morgana.  Zasnął? 

Tak szybko? Musi mieć bardzo spokojne sumienie. 

Leżała na boku, dopóki nie ścierpła jej ręka. Wtedy powolutku odwróciła się 

twarzą  do  Morgana.  Jej  oczy  przyzwyczaiły  się  już  do  ciemności  i  Gracie 

przyglądała  mu  się  ukradkiem,  delektując  się  widokiem  ostrych,  regularnych 

rysów  jego  twarzy.  Nawet  gdy  spał,  jego  usta  były  zaciśnięte  w  sposób 
wska

zujący, że jest człowiekiem bardzo zdecydowanym. 

Było  coś  wspaniałego  w  tym,  że  może  leżeć  z  nim  w  jednym  łóżku  i  czuć 

ciepło emanujące z jego ciała. 

Próbowała wyobrazić sobie, jak czuła się Alex, kiedy dowiedziała się, że ich 

związek jest skończony. Gracie wiedziała, że Alex była w stosunku do Morgana 

zbyt  zaborcza.  Może  wyobrażała  sobie,  że  dzięki  swe  urodzie  i  obyciu 

towarzyskiemu uda jej się schwytać go w pułapkę. 

Gracie  miała  przynajmniej  dość  rozsądku,  by  nie  robić  sobie  podobnych 

złudzeń. Być może dzięki temu, kiedy wyjedzie z Nowego Jorku, jej rozpacz nie 

będzie aż tak straszna. 

Myśl o tym, że mogłaby nigdy więcej go nie zobaczyć, była nie do zniesienia. 

Wystarczająco  trudno  było  wyjść  z  biura  w  piątek  i  mieć  przed  sobą  pusty 
weekend, bez Morgana. 

Wc

iąż na niego patrzyła. Nagle Morgan odetchnął głęboko i otworzył oczy. 

– 

Sądziłam, że śpisz – wyjąkała zmieszana. 

– 

Myślisz, że to dla mnie takie łatwe, położyć się i zasnąć, kiedy jesteś w tym 

samym łóżku? – Morgan oparł się na łokciu i popatrzył na nią. Kołdra zsunęła się z 

jego  ramion  i  Gracie  ujrzała,  że  jest  półnagi.  Widziała  wyraźnie  zarys  każdego 

mięśnia na jego ramieniu. Nawet teraz, gdy leżał, czuła siłę emanującą z jego ciała. 

Myśl, że Morgan wie, od jak dawna tak wpatruje się w niego, sprawiła, że krew 

uderzyła jej do głowy. 

– 

Nie masz na sobie piżamy – powiedziała całkiem niepotrzebnie. 

– 

Nie  zapominaj,  że  nie  byłem  przygotowany  na  nocleg  w  hotelu  –  Morgan 

roześmiał się cicho. 

Gracie  zaczęła  szybciej  oddychać.  Nie  dotykał  jej.  Nie  musiał,  bo  sama 

świadomość, że oto leży nago w tym samym łóżku co ona, wystarczyła, by serce 

zaczęło jej bić bardzo gwałtownie. 

background image

Wiedziała,  co  zrobi,  nim  jeszcze  podjęła  świadomą  decyzję.  Jaki  sens  miało 

dalsze zaprzeczanie uczuciom. 

pragnieniu, które ogarniało, ją za każdym razem, gdy na niego patrzyła? Kocha 

go i jeśli on nie jest w stanie odwzajemnić tej miłości, trzeba się z tym pogodzić. 

Jedyne, czego pragnęła, to poddać się. Poddać się – ile zbyt wielkiej, aby się jej 

dłużej opierać. 

Wyciągnęła rękę i musnęła jego policzek, czując, jak jego ciało zamiera pod 

dotykiem jej dłoni. 

– Gracie – 

zajęczał. – Czy ty wiesz, co robisz? Przesunęła dłonią wzdłuż jego 

ramienia, rozkoszując się nowym, oszałamiającym poczuciem władzy, kiedy jego 

ciało zadrżało. 

– 

Pragnę cię – powiedziała drżącym głosem. – Chcę się z tobą kochać. Dłużej 

nie mogę już z tym walczyć. 

Poczuła,  jak  jej  umysł  zasnuwa  się  leciutką  mgiełką,  kiedy  otoczył  ją 

ramieniem i pochylił nad nią głowę. 

Jego  usta  przywarły  do  jej  ust,  miażdżąc  je  w  namiętnym  pocałunku.  Potem 

przesunęły się po twarzy i szyi, a zęby leciutko przygryzły jej ucho. 

Zajęczała  cicho.  Koszula  nocna  stała  się  nagle  irytującą  barierą  między  ich 

ciałami.  Ściągnęła  ją  i  rzuciła  niecierpliwie  na  ziemię.  Przyciągnął  ją  mocno  do 
siebie. Jej pier

si oparły się o jego gorący tors. Z ustami na jej ustach wymruczał: 

– 

Gracie, żadnej kobiety nie pragnąłem tak bardzo, jak ciebie. 

–  Kochaj mnie – 

poprosiła  drżącym  głosem.  Pochylił  ciemną  głowę  nad  jej 

piersiami  i  zaczął  je  delikatnie  pieścić.  Całe  ciało  Gracie  przeszywały  igiełki 

intensywnej rozkoszy. Objęła dłońmi jego głowę i wygięła się w łuk. 

Czuła, że właśnie na tę chwilę czekała przez całe życie. Ironią losu było tylko 

to, że jedyny mężczyzna, który umiał tak gwałtownie rozbudzić jej zmysły, nigdy 
n

ie odwzajemni jej uczuć. 

Była to gorzka pigułka, ale Gracie wcale już to nie obchodziło. Jej ruchy stały 

się  bardziej  zdecydowane  i  gwałtowne.  Morgan  nadal  pieścił  dłońmi  jej  pierś:  i 

całował płaski brzuch. 

Po chwili ich ciała splotły się w zapamiętałym uścisku. Morgan mruczał jej do 

ucha krótkie, urywane słowa, których prawie nie słyszała. W głowie wszystko jej 

wirowało. 

– 

Będę  bardzo  delikatny  –  wyszeptał,  nim  wszedł  w  jej  ciało.  Zamarła  na 

krótką chwilę, ale zaraz zwyciężyło narastające podniecenie. Kiedy ich ruchy stały 

się silniejsze i bardziej rytmiczne, przeszłość i przyszłość przestały istnieć. 

background image

Z ust wyrwał jej się jęk rozkoszy, a ciało odpowiedziało Morganowi rytmem, 

którego istnienia nawet nie podejrzewała. Poruszali się gorączkowo, aż wreszcie 
uni

osły ich fale rozkosznego spełnienia. 

Poczuła,  jak  Morgan  rozluźnia  się,  jak  jego  oddech  staje  się  znów  wolny  i 

regularny,  choć  dłonie  nadal  ją  pieszczą,  a  wargi  leniwie  dotykają  jej 

półrozchylonych ust. Przez jej ciało przebiegały, głębokie echa rozkoszy. 

Gdy znów się poruszył, nagłym ruchem objęła nogami jego twarde biodra. Ich 

ciała ponownie były rozpalone pożądaniem. 

Gracie nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie przypuszczała, że może tak 

dać się ponieść zapamiętałej pasji, która teraz płonęła w niej jasnym płomieniem. 

Wobec tej siły czuła się całkowicie bezradna i poddawała jej się bez najmniejszego 
oporu. 

Opamiętała się dopiero później, kiedy leżeli obok siebie. Morgan oparł się na 

łokciu i patrzył z góry na jej twarz, odgarniając z niej pasemka włosów. 

– 

Czemu zmieniłaś zdanie i zgodziłaś się ze mną kochać? – spytał. 

Gracie bardzo chciała powiedzieć: kocham cię, więc jak mogłam nie chcieć? 

Ale zamiast tego uśmiechnęła się i wymamrotała: 

– 

Czemu nie? Ciągnęło nas do siebie, to chyba całkiem wystarczający powód. 

Morgan delikatnie ugryzł ją w koniuszek ucha, dłonią obejmując jej pierś. 

Poczuła, że jej ciało znów budzi się, odpowiadając na jego pieszczotę. Morgan 

też musiał to zauważyć, bo roześmiał się cicho i odwrócił ją twarzą do siebie. 

– 

Liczyłem na to, że się zdecydujesz – wymruczał. 

– 

Nie dotknąłbym cię, musiałaś sama do mnie przyjść, ale chyba bym oszalał, 

gdybyśmy dalej mieli razem pracować, a wiedziałbym, że nie jesteś moja. 

Własność. Czy tylko o to chodziło? Gracie ze zdziwieniem odkryła, że pragnie, 

by  Morgan  był  w  stosunku  do  niej  zaborczy.  Nawet  jeśli  jego  zaborczość  i 

poczucie własności miałyby nie wykraczać poza granice pożądania. 

– Nie jestem twoja – 

skłamała. – Ani trochę bardziej, niż ty jesteś mój. 

– To znaczy? – 

spytał Morgan. Delikatnie gładził jej biodro. Gracie opadła na 

łóżko, znów podniecona. 

– 

Umiesz  mnie  rozbawić  i  potrafisz  mnie  rozzłościć  –  ciągnął  tym  samym 

tonem – 

a czy to nie rodzaj władzy, którą masz nade mną? – Jego palce wędrowały 

po jej ciele, a każde dotknięcie przeszywało ją dreszczem pożądania. 

Chciała spytać, czy pod tym względem jest wyjątkiem, ale nie była pewna, czy 

chce usłyszeć odpowiedź. Na pewno inne kobiety też miały nad nim taką władzę. 

Morgan  nigdy  przecież  nie  mówił  o  miłości.  Wspólna  przyjemność,  tak, 

background image

oczywi

ście. Ale nie miłość, bolesne, wszechwładne uczucie, które teraz nią rządzi, 

i które budzi się, kiedy Morgan jest w pobliżu, a nawet wtedy, gdy tylko o nim 

myśli. Dlaczego nikt nie ostrzegł jej, że miłość niesie ból? 

Przesunęła  dłońmi  po  jego  ciele.  Wyczuwała  każdy  twardy  mięsień  rysujący 

się pod gładką skórą. Pod warstewką pożądania czaił się jednak smutek, jak gdyby 

już teraz przygotowywała się na spotkanie dnia, kiedy Morgan zniknie na zawsze z 

jej życia. 

– 

Gracie,  jesteś  mi  potrzebna,  potrzebuję  cię  teraz  –  wyszeptał,  ciężko 

oddychając. 

Ich  ciała  znów  się  złączyły,  ale  teraz  kochali  się  bardziej  delikatnie  i  czule. 

Morgan prowadził ją na szczyty rozkoszy. 

Kiedy wreszcie zasnęła, wciąż podświadomie czuła bliskość jego ciepłego ciała 

i ciężar ramienia, którym ją obejmował. 

Następnego dnia obudził ją odgłos prysznica. Morgan właśnie się kąpał. Drzwi 

do łazienki  były  otwarte.  Gracie  ostrożnie  wstała  z  łóżka  i  zamarła  w  bezruchu, 

gdy zauważyła jego nagie ciało za cienką zasłonką. Weszła do łazienki. 

– 

Chodź pod prysznic – zaprosił ją z uśmiechem. 

– 

Woda jest akurat, nie za ciepła, nie za zimna. Wiedziała, że to szaleństwo, ale 

nic  nie  mogła  na  to  poradzić.  Jej  ciało  zbuntowało  się  i  stanowczo  przestało 

słuchać rozumu. Weszła pod prysznic, odchyliła głowę do tyłu, a jej rozchylone 

wargi spotkały pełne oczekiwania usta Morgana. 

– 

Mój mały łobuzie – wyszeptał czule. Gracie poczuła, jak słabnie i roztapia się 

w ogniu pożądania. 

Niechętnie wychodziła z hotelu w oślepiające poranne słońce. Pośród czterech 

ścian łatwiej było zapomnieć o realnym świecie. 

– 

Jak długo będziemy jeszcze jechać? – spytała. 

– 

Zmieniłem zdanie – powiedział Morgan nie patrząc na nią. Otworzył drzwi 

samochodu i wrzucił jej torbę do środka. 

– 

Zmieniłeś zdanie? 

– 

Właśnie. 

Gr

acie zmarszczyła brwi. Morgan nie zwykł zmieniać raz podjętych decyzji, a 

już z całą pewnością nie było w jego stylu to, że się teraz zaczerwienił. 

– Dlaczego? 
Wsiadła  do  samochodu  i  popatrzyła  na  niego.  Położył  ramię  na  oparciu  jej 

fotela, pochylił się i pocałował ją długo i czule. 

– Dlatego – 

powiedział chrapliwym głosem – że miałaś całkowitą rację: oni nie 

background image

są już dziećmi i jeśli popełnią błąd, to będzie dla nich dobra nauczka. – Pocałował 

ją znowu, badając językiem słodką wilgoć jej ust. – Wracamy więc na Manhattan i 

spędzimy cały dzień w łóżku. 

– 

Co będziemy tam robić? – spytała niewinnie. 

– 

Nie  kuś  mnie,  bo  znajdę  najbliższy  zaciszny  parking  i  nie  czekając  na  nic 

będę się z tobą kochał na tylnym siedzeniu, jak za dawnych, szkolnych lat! 

Gracie  zamknęła  oczy  i  westchnęła  z  zadowoleniem.  Nie  chciała  myśleć  o 

konsekwencjach swojego postępowania. Czuła, że naraża się na olbrzymi ból, ale 

odsuwała tę myśl jak najdalej od siebie. 

Nim  dojechali  na  Manhattan,  było  już  prawie  południe.  Morgan  zatrzymał 

samochód p

rzed hotelem Hilton, imponującym budynkiem ze szkła i stali. 

– Dlaczego tutaj? – 

spytała Gracie. 

– 

Przecież mamy spędzić dzień w łóżku – odparł z uśmiechem. 

– 

Myślałam, że pojedziemy do mnie. 

– 

I  będziemy  musieli  wyjść,  jak  tylko  zgłodniejemy?  Nie,  chcę  spędzić  cały 

dzień leżąc po prostu obok ciebie. Kiedy zgłodniejemy, zamówimy coś do pokoju. 

Gracie nigdy przedtem nie była w takim hotelu. Rozejrzała się po obszernym, 

nowoczesnym  i  eleganckim  holu.  Nie próbowała nawet  ukryć,  jakie  robi na niej 

wrażenie.  To  właśnie  smak  życia  wyższych  sfer,  pomyślała,  podejrzewając 

jednocześnie, że te luksusy pewnie szybko by się jej przejadły. 

Kiedy znaleźli się w pokoju, Morgan podszedł do niej, otoczył ją ramionami i 

przytulił gorące wargi do jej szyi. 

– Nie pogratulujesz mi? – 

spytał. 

– Czego? 
– 

Że dojechałem tu, nie zatrzymując się po drodze, żeby się z tobą pokochać. 

W jego oczach pojawił się leniwy, zmysłowy błysk. Gracie uśmiechnęła się. Jej 

palce  splotły  się  z  jego  dłońmi,  a  potem  wspięła  się  i  pocałowała  go  w,  czubek 
nosa. 

Wiele dałaby, żeby  Morgan czuł do niej to, co ona czuje do niego. Niestety, 

chodziło mu po prostu o to, żeby pójść z nią do łóżka. W końcu może uda jej się z 

tym pogodzić. 

Pochylił  się  i  również  ją  pocałował,  leciutko  przesunął  ustami po jej twarzy, 

nosie i ustach. 

– 

Panno  Gracie  Tempie,  jesteś  naprawdę  niewiarygodna  –  powiedział 

podnosząc  ją  i  niosąc  w  stronę  łóżka.  –  Ci sztywni, flegmatyczni Anglicy nie 

wiedzą chyba, co tracą. Dziwię się, że nigdy dotąd nie miałaś kochanka. 

background image

–  Prz

ecież ty też nie wiedziałeś – powiedziała Gracie, czując, że każde słowo 

rani ją jak nóż. 

–  To prawda – 

przyznał  Morgan.  –  Chociaż  nigdy  w  ten  sposób  o  tym  nie 

myślałem. 

Powoli rozebrał ją i zażądał, żeby zrobiła to samo. Gracie też się nie śpieszyła. 

Podo

bało  jej  się  narastające  uczucie  podniecenia,  które  wyczuwała  w  nim,  gdy 

starannie rozpinała, jeden po drugim, guziki jego koszuli. 

– 

Jesteś naprawdę niebezpieczną kobietą – wymruczał i pociągnął ją na siebie, 

nim zdążyła spytać, co dokładnie ma na myśli. 

Schyliła głowę i pocałowała go, a jej włosy lśniącą kaskadą osłoniły ich twarze. 

On mnie bardzo zrani, pomyślała. Ale teraz nie czas o tym myśleć. 

background image

ROZDZIA

Ł DZIEWIĄTY 

 
Gracie  szykowała  się  do  wyjścia  do  pracy  w  poniedziałek  rano,  kiedy  nagle 

zadzwonił telefon. Popędziła go odebrać, przekonana, że dzwoni Morgan. 

Ostatni  weekend spędziła  jakby  w  innym  świecie,  w  świecie marzeń  i snów. 

Morgan  dotrzymał  słowa  i  zostali  przez  cały  piątek  w  hotelu.  Wyszli  dopiero 

wieczorem, żeby zjeść kolację. 

Gracie zarumie

niła się na myśl o tym, jak się kochali, z jakim zapamiętaniem 

mu  się  oddała.  Nigdy  wcześniej  nawet  nie  przeczuwała,  że  można  zaznać  takiej 

rozkoszy, jaką dał jej Morgan. 

Miłość  sprawiła,  że  Gracie  rozkwitała  pod  dotykiem  Morgana  jak  kwiat, 

otwierający  się  pod  promieniami  dobroczynnego  słońca.  Teraz  zastanawiała  się, 

czy  to  samo  działo  się  ze  wszystkimi  kobietami,  z  którymi  sypiał.  Została 

wprowadzona w arkana wyrafinowanej miłości przez eksperta, a eksperci przecież 

też muszą gdzieś pobierać nauki i zdobywać doświadczenie. 

W chwili miłosnego uniesienia wyszeptał, że żadna inna kobieta nie dała mu 

takiego zaspokojenia. Gracie rozpaczliwie pragnęła wyczytać z jego słów każdy, 

najmniejszy  nawet  cień  pochwały,  ale  z  drugiej  strony  nie  zamierzała  chować 

głowy w piasek i starać się widzieć tylko to, co pragnie zobaczyć. 

O, nie, nie jest naiwna i nie będzie sama siebie oszukiwać. Kocha Morgana, ale 

zdaje sobie sprawę, że dla niego ten związek jest tylko przelotną przygodą, która 

nieodwołalnie  kiedyś  się  znudzi.  Wtedy  porzuci  ją  równie  łatwo,  jak  przedtem 
Alex. 

Ich  postawy  życiowe  są  biegunowo  różne.  To,  co  ich  łączy,  to  wzajemna 

namiętność. Przez krótką chwilę przypomniała sobie cudowne, drżące podniecenie, 

które wypełniało ją, gdy dotykała twardego, męskiego ciała Morgana i widziała, 

jak jego szare oczy ciemnieją pożądaniem. 

Nie  czas  teraz  na  żale,  pomyślała.  Chociaż  życie  byłoby  znacznie  prostsze, 

gdyby była w stanie zachować do niego odpowiedni dystans. Tak, prostsze, ale czy 

nie o wiele bardziej puste? No cóż, żadne szczęście nie może trwać wiecznie. 

Z wahaniem podniosła słuchawkę. Głos Jenny brzmiał tak wyraźnie i czysto, że 

przez  chwilę  Gracie  pomyślała,  że  siostra  dzwoni  ze  swojego  mieszkania  dwa 

piętra wyżej. 

– 

Gdzie  ty  się  podziewasz?  –  spytała.  –  Dostałam  twój  list.  Czy  pomyślałaś 

choć przez chwilę, jak bardzo się o ciebie martwiłam? 

background image

– 

Jesteśmy  w  Londynie,  Gracie.  Wiesz,  Buckingham  Palące,  tradycyjna 

angielska herbata, no i pada bez przerwy! 

– W Londynie? – 

spytała Gracie z niedowierzaniem. 

– 

Nie  masz  się  czemu  dziwić!  Zapomniałaś,  że  Rickie  zaczyna  w  przyszłym 

tygodniu  kurs  w  Paryżu?  Postanowiliśmy  pojechać  do  Europy  trochę  wcześniej, 

żeby się tu pobrać. Mogliśmy to zrobić w Nowym Jorku, ale w Londynie jest w 

końcu mój dom. Szkoda, że ciebie nie było, Gracie. – W głosie siostry zabrzmiała 

nutka żalu. 

– Kiedy wracasz? 
– 

Jak tylko skończy się kurs Rickie'ego – odpowiedziała szybko Jenny. 

Gracie  wydało  się  nieprawdopodobne,  że  po  tylu  latach  prób  poskromienia 

siostry, starań, by jej życie ułożyło się w sensowny sposób, teraz nagle wszystkie 

problemy  same  się  rozwiązały.  I  to  w  rekordowo  krótkim  czasie.  Poczuła,  że 

ogarnia ją nostalgia. 

– 

Czy Morgan był bardzo zły? – spytała Jenny. – Oczywiście, Rickie będzie na 

tym kursie, to powinno go zadowolić. – Nie wydawało się, żeby zadowolenie czy 

gniew Morgana miały dla Jenny jakieś szczególne znaczenie. I tak zawsze robiła 

to, co sama uważała za słuszne, nie przejmując się zanadto cudzymi opiniami. 

– 

Był zły – odparła Gracie spokojnym tonem – ale teraz uważa, że to jest wasze 

życie i należy wam tylko życzyć powodzenia. 

– 

Co mu się stało? Skąd taka zmiana? – spytała zaintrygowana Jenny. – Rickie 

był  przekonany,  że  Morgan  będzie  wściekły.  Powiedział,  że  kiedy  wujek  coś 

postanowi, nic nie jest w stanie go przekonać. 

– 

Może  tym  razem  Rickie  nie  miał  racji.  Odłożyła  słuchawkę  i  po  kilku 

minutach była gotowa do wyjścia. 

To była ironia losu, że chaotyczne dotąd życie Jenny nagle zaczęło się gładko 

układać, podczas gdy jej, zawsze tak uporządkowane, nagle się poplątało. 

Dotarła do biura o dziewiątej. Ujrzawszy Morgana poczuła dziwne mrowienie 

w żołądku. Siedział przy jej biurku i przeglądał jakieś papiery. 

Miłość, pomyślała zrezygnowana, komu to potrzebne? Nim poznała Morgana, 

nigdy nie doświadczała tego nerwowego oczekiwania i niepewności. 

Szare  oczy  spojrzały  na  nią  pogodnie,  obejmując  zarumienioną  twarz  i 

przesuwając  się  lekko  po  całej  sylwetce.  Zastanawiała  się,  jak  też  będzie  ją 

traktował  teraz,  skoro  zostali  kochankami,  ale  mówił  tylko  o  pracy  i  Gracie 

zrozumiała, że ich bliskie stosunki nie będą miały żadnego wpływu na kontakty w 

biurze.  Morgan  jest  przecież  biznesmenem,  i  nie  da  się  rządzić  emocjom. 

background image

Odetchnęła z ulgą. 

Gracie  pogrążyła  się  w  pracy.  Zwykłe,  codzienne  obowiązki  daty  jej 

wytchnienie  i  oparcie.  Kiedy  tuż  przed  wyjściem  z  pracy  Morgan  spytał,  czy 

zobaczą się wieczorem, Gracie zgodziła się i serce zabiło jej szybciej. 

Z  upływem  czasu,  gdy  upalne,  długie  letnie  dni  zmieniły  się  w  złociste  dni 

jesieni, ich cowieczorne spotkania stały się zwyczajem. 

W biurze Morgan by

ł zawsze chłodnym i opanowanym biznesmenem, który z 

wrodzonym  talentem  pomnaża  majątek  firmy,  a  Gracie  jego  oddaną  sekretarką. 

Tylko kilka razy zdarzyło się jej zauważyć, że szare oczy patrzą na nią z wyrazem 
zainteresowania nie tylko czysto zawodowego. 

Po

za pracą spędzali większość czasu w łóżku. Wtedy stalowy, twardy błysk w 

jego oczach znikał i zastępował go płonący głód pożądania. 

Gracie  utwierdzała  się  w  przekonaniu,  że  ich  związek  zmierza  do 

nieuniknionego końca, ale zbyt była w nim zakochana, by odważyć się odejść. 

Byłoby  jej  może  łatwiej,  gdyby  mogła  porozmawiać  o  tym  z  Jenny,  ale  to 

niestety  nie  wchodziło  w  rachubę.  Siostra  nigdy  nie  grzeszyła  dyskrecją,  a  poza 

tym była teraz zbyt zaabsorbowana swoim własnym życiem. Wróciła do Nowego 

Jorku w ciąży, szczęśliwa i pełna zachwytu nad urokami życia małżeńskiego. 

– 

Nigdy nie przypuszczałam, że nadejdzie dzień, gdy zostaniesz zadowoloną z 

życia kurą domową – zażartowała Gracie, kiedy jadły razem lunch. 

– 

Bardzo cię przepraszam! Wcale się nie zmieniłam! 

– za

protestowała gwałtownie Jenny. 

To prawda, pomyślała Gracie, za to ja jestem całkiem inna. 

Pod koniec października, kiedy zima zaczęła wkradać się na Manhattan, Gracie 

postanowiła  wybrać  się  z  przyjaciółkami  z  biura  do  jednego  z  popularnych 
nocnych klubów. 

Morgan  był  zajęty,  a  o  spędzeniu  samotnego  wieczoru  nie 

chciała nawet myśleć. Samotność przestała ją pociągać. Zbyt często myślała wtedy 

o przyszłości. 

Zawsze  chciała  poznać  nocne  życie  Nowego  Jorku,  a  klub,  do  którego  się 

wybierały, był podobno naprawdę godny odwiedzenia. Słyszała, że nawet Morgan 

zabierał tam czasami zagranicznych klientów na drinka po kolacji, by, jak to ujął, 

dać gościom złudzenie, że widzieli drugie, ukryte oblicze Manhattanu. 

Przyjaciółki  Gracie  mieszkały  w  Greenwich  Village.  Miały  obie bardzo 

podobne  usposobienie,  diametralnie  różne  od  Gracie.  Zmieniały  chłopaków  jak 

rękawiczki,  ale  na  szczęście  zrezygnowały  już  ze  swatania  Gracie  z  całą  armią 
odrzuconych wielbicieli. 

background image

Gdy dotarły do klubu, było tam już tłoczno. Mimo przyćmionego oświetlenia 

widać było, że jest to ekskluzywne miejsce. 

Wzdłuż ścian znajdowały się bary, w których serwowano wyłącznie koktajle. 

Stoliki ustawiono w półkole wokół podium do tańca, a pomieszczenie ozdobiono 

mnóstwem doniczkowych roślin. 

Gracie  szybko  wypiła  dwa  koktajle  i  odprężyła  się.  Postanowiła,  że  tego 

wieczoru  będzie  się  dobrze  bawić.  Czuła,  że  sytuacja  staje  się  coraz  bardziej 

niebezpieczna.  Ostatnio  nic  jej  nie  cieszyło,  kiedy  nie  było  w  pobliżu  Morgana. 

Bez niego zawsze jej czegoś brakowało, coś psuło humor. 

Rozmawiała z ożywieniem ze swoimi przyjaciółkami, śmiała się z ich żartów. 

Postanowiła sobie udowodnić, że jej istnienie nie zależy od Morgana Drake'a i że 

potrafi świetnie dawać sobie radę bez niego. 

Niemal  w  to  uwierzyła.  Kiedy  jednak  w  łagodnym,  złocistym  świetle 

reflektorów  zauważyła,  pewną  tańczącą  w  pobliżu  parę,  poczuła,  że  sztywnieje. 

Wszystko nagle odpłynęło daleko. Muzyka, gwar tłocznej sali. 

głosy  przyjaciółek  docierały  do  niej  jak  przez  ścianę.  Wszystko  oddaliło  się, 

wszystko, prócz t

ańczącej pary. Morgana i Alex. 

Alex  była  ubrana  w  połyskliwą,  obcisłą  sukienkę,  która  miękko  opinała  jej 

ciało. Ramiona mocno splotła wokół szyi Morgana. 

Gracie  chciała  oderwać  oczy  od  ich  przytulonych  ciał,  ale  nie  mogła.  Z 

masochistycznym uporem wpatrywa

ła  się  w  nich  jak  zahipnotyzowana.  Poczuła, 

że serce jej zamiera, kiedy szare oczy Morgana spojrzały na nią z zaskoczeniem. 

Szybko odwróciła głowę. Drżącą dłonią postawiła szklankę na stole. W głowie 

rozbrzmiewała tylko jedna myśl: drań, podstępny, fałszywy drań! 

Nigdy  nie  przyrzekał  jej  wiecznej,  nieśmiertelnej  miłości,  ale  nie 

przypuszczała,  że  widuje  się  z  innymi  kobietami,  póki  trwa  ich  związek.  Nawet 

jeżeli traktował go bardzo lekko. Myśl, że Alex przez cały czas była obecna w tle, 

niemal ścięła ją z nóg. 

Zapragnęła  jak  najszybciej  wyjść.  Spojrzała  na  przyjaciółki,  szukając 

gorączkowo jakiejś wymówki, żeby pójść do domu. 

– 

Idę do toalety – powiedziała drżącym głosem. 

Bolesne  myśli  i  wspomnienia  przebiegały  jej  przez  głowę  z  szybkością 

błyskawicy, przerażająco intensywne i wyraziste. Poczuła ulgę, gdy znalazła się w 

pustej, cichej toalecie. Opadła ciężko na jedno z krzeseł i zamknęła oczy. 

Nadszedł  więc  nareszcie  moment,  kiedy  prawda  wychodzi  na  jaw,  prawda, 

którą wszelkimi siłami starała się od siebie odsunąć. Czyż nie wiedziała doskonale, 

background image

że ich związek oparty jest na bardzo kruchych podstawach i że prowadzi donikąd? 

No tak, pomyślała ponuro, właśnie dotarliśmy do końca. Poczuła, że zapada się w 

otchłań bez dna. 

Gdy otworzyła oczy, stała przed nią Alex. Je spojrzenie pełne było pogardy i 

niechęci. 

– 

Tak myślałam, że to ty – powiedziała Ale\ lodowatym tonem, z fałszywym 

uśmiechem  na  ustach  Gracie  wyprostowała  się  i  sięgnęła  po  torebkę  Wcale  nie 

miała ochoty na kolejną kłótnię, a złośliwy uśmieszek na twarzy Alex wskazywał, 

że do tego sie właśnie szykuje. 

– 

Chyba  nie  zamierzasz  uciekać  –  powiedziała  Alex.  siadając  na  sąsiednim 

fotelu i przypudrowując lekko nos. – Myślę, że powinnyśmy porozmawiać. Dawne 

się nie widziałyśmy, a są rzeczy, o których chciałam ci powiedzieć. 

– 

Naprawdę?  –  spytała  Gracie.  Alex  nic  się  nie  zmieniła.  Wyglądała  jeszcze 

lepiej,  niż  kiedy  się  ostatnio  widziały.  Gracie  poczuła  lekkie  ukłucie  zazdrości. 

Starając się zapanować nad głosem powiedziała: 

– 

Ostrzegałaś mnie już przed Morganem, mam nadzieję, że nie zamierzasz się 

powtarzać? 

– 

Mówi  się,  że  jest  coś  między  wami.  –  W  głosie  Alex  zabrzmiała  leciutka, 

pytająca  nutka.  Gracie  milczała.  Pragnęła  znaleźć  się  jak  najdalej  stąd.  Alex  na 

pewno widziała, jak wstaje od stolika i domyśla się, że specjalnie tu przyszła. Czy 

to Morgan sprawił, że Alex jest tak pełna goryczy i żalu? 

– 

Nie powinnaś słuchać plotek – odparła. 

– 

Być może nasz związek z Morganem już się skończył – mówiła dalej Alex, 

krzywiąc usta w cynicznym uśmiechu – ale to nie znaczy, że zajęłaś moje miejsce 

jako miłość jego życia. Morgan nie wie, co to miłość i nie chce jej poznać. O, tak, 

jest miły, czarujący,  wie, jak obchodzić się z kobietą, ale miłość nie wchodzi w 

grę.  Wierz  mi,  niczym  się  nie  różnisz  od  reszty.  Czy  naprawdę  wierzysz,  że 

będziesz w stanie go zatrzymać? 

Każde słowo przeszywało serce Gracie na wylot, ale starała się tego nie okazać. 

Spojrzała na Alex z politowaniem i poczuła lekką satysfakcję widząc jej gniew. 

– 

Czy kiedykolwiek powiedział ci, że cię kocha? – spytała Alex o ton głośniej. 

Roześmiała się. – Czy cokolwiek ci obiecał? Zastanów się nad tym. Nie jesteś dla 

niego równorzędnym partnerem. Będzie z tobą, póki będzie go to bawiło, a potem 

rzuci cię bez najmniejszych wyrzutów sumienia. – Wstała i wygładziła sukienkę. – 

Ale,  oczywiście,  jeśli  to  są  tylko  plotki,  nie  masz  się  czym  przejmować.  – 

Roześmiała się znowu i wyszła. Ten śmiech brzmiał w uszach Gracie jeszcze po 

background image

powrocie do stolika. Śmiech i słowa, wypowiedziane w gniewie, które zmusiły ją 

w końcu, by spojrzała prawdzie w oczy. 

Muszę wyjść, pomyślała, nie zniosę tego dłużej. Muzyka przestała właśnie grać 

i  Gracie  zamierzała  przeprosić  przyjaciółki  i  wyjść,  kiedy  poczuła  dotknięcie 

czyjejś dłoni na ramieniu. 

Odwróciła się i zobaczyła, że stoi przed nią Morgan. Z trudem powstrzymała 

przemożną  chęć,  by  chlusnąć  mu  w  twarz  resztką  wody  mineralnej  ze  szklanki. 

Zamiast tego uśmiechnęła się chłodno. Czuła, jak wzbiera w niej gniew zmieszany 

z uczuciem paniki. Zacisnęła mocno pięści. 

Przed oczami miała jeszcze obraz Alex i Morgana tańczących i przytulonych 

do siebie tak blisko, że nie przecisnąłby się między nimi nawet promień światła. W 

uszach dźwięczały jej pełne złości słowa Alex. 

Morgan  pochylił  się  ku  niej  i  uprzejmym,  pozbawionym  wyrazu  tonem 

poprosił ją do tańca. Gracie musiała mocno zacisnąć zęby, żeby nie odpowiedzieć 
niegrzecznie na jego zaproszenie. 

– 

Właściwie to już wychodzę – powiedziała sucho, rzucając porozumiewawcze 

spojrzenie swoim przyjaciółkom. 

– 

Najpierw zatańczymy – powiedział twardym głosem Morgan. 

– Czy to rozkaz? – 

spytała zimno, odwracając się ku niemu i starając się mówić 

jak najciszej. – 

Nie  wiem,  czy  zauważyłeś,  ale  nie  jesteśmy  teraz  w  biurze  – 

wysyczała  cicho.  Wstała  i  patrzyła  na  niego  z  jawną  niechęcią.  Niecierpliwym 
gestem odg

arnęła włosy z twarzy. 

Czuła,  że  jej  ciało  jest  zimne  jak  lód,  a  każdy  ruch  wymaga  niezmiernego 

wysiłku woli. Pragnęła wybuchnąć płaczem i uderzyć go, jak najmocniej! Bawił 

się  nią  jak  porcelanową  figurką,  a  teraz  czuła  się,  jakby  upuścił  ją  na  ziemię  i 
ro

zbił na miliony malutkich kawałeczków. 

– 

Nie jesteśmy w biurze – ciągnęła tym samym, lodowatym tonem – a co robię 

poza godzinami pracy to nie twoja sprawa. Nie chcę z tobą tańczyć, nie chcę z tobą 

rozmawiać i w ogóle nie chcę cię nawet widzieć. 

Kącikiem  oka  widziała,  że  przyjaciółki  rozmawiają  przyciszonym,  pełnym 

wahania głosem, rzucając jej od czasu do czasu pełne niepokoju spojrzenie. 

Morgan zmarszczył brwi i zacisnął mocno usta. 
– 

Skończyłaś? – spytał. Chwycił ją za nadgarstek i pociągnął za sobą w stronę 

parkietu. 

– 

Puść! – Gracie szarpnęła się, ale jego dłoń tylko zacisnęła się mocniej. – Nie 

mam  ci  już  nic  do  powiedzenia!  –  Nie  chciała  robić  sceny,  ale  czuła,  jak 

background image

wściekłość gotuje się w niej, gotowa wybuchnąć w każdej chwili. 

Morgan objął ją ramieniem, lecz Gracie wciąż stała sztywno. 
– 

Słuchaj, Gracie – warknął, pochylając się do jej ucha. – Jestem tu z klientami. 

Przypadkiem spotkałem Alex i zaciągnęła mnie na parkiet. Co, do diabła, miałem 

zrobić? 

– Nic mnie to nie obchodzi – 

wyszeptała Gracie. 

–  Ni

e  chcę  więcej  o  tym  słyszeć.  –  Starała  się  zapomnieć  o  ostrym, 

przeszywającym ją bólu, skoncentrować się na czymś, co uciszyłoby głuche bicie 

jej serca. Czuła się jak w koszmarnym śnie. 

– 

Zabieram cię stąd – powiedział krótko Morgan. 

– To nie jest miejsce 

na poważne rozmowy. 

– 

Tak, już wychodzę, ale nie z tobą. 

– Jeszcze zobaczymy. – 

Nie dając jej czasu na protest zaciągnął ją do dużego, 

okrągłego  stołu,  przy  którym  siedziało  czterech  mężczyzn,  w  tym  jeden  z 

dyrektorów Drakę Industries. 

Jak  przez  sen  słyszała,  jak  przedstawia  ją  jako  swoją  sekretarkę  i  mówi,  że 

nagle poczuła się źle i że czuje się w obowiązku odwieźć ją do domu. Wszyscy 

wymamrotali słowa współczucia. 

Co  do  jednego  niewątpliwie  miał  rację.  Z  pewnością  nie  czuła  się  dobrze. 

Kręciło  jej  się  w  głowie,  było  jej  duszno,  a  muzyka,  przedtem  łagodna  i  cicha, 

teraz huczała jej w głowie. 

–  A co z Alex? – 

powiedziała  sarkastycznie.  –  Czy  nie  będzie  trochę 

zawiedziona, że Tarzan nie zakończy wieczoru w jej łóżku? 

– 

Weź  torebkę  –  powiedział  Morgan  przez  zaciśnięte  zęby,  ignorując  jej 

uwagę. Jego palce wciąż wbijały się w jej ramię. – I nie zapomnij uśmiechnąć się, 

kiedy będziesz się żegnać z koleżankami. 

Gracie  stać  było  zaledwie  na  słaby  grymas,  a  zapytana,  co  się  stało, 

odpowiedziała niepewnym głosem, że boli ją głowa. 

Nie obchodziło ją, jakie podejrzenia wzbudzi jej zachowanie. Nie obchodziło 

jej, czy w poniedziałek całe biuro, a nawet całe miasto będzie huczeć od plotek na 

jej temat. Pragnęła tylko jednego: uciec stąd jak najszybciej. 

Na dworze powietrze 

było zimne. Chłodny wiatr łagodnie odgarniał włosy z jej 

czoła. 

–  Teraz  – 

powiedział  Morgan  z  przerażającym  spokojem  –  możemy 

porozmawiać.  Mój  samochód  jest  zaparkowany  po  drugiej  stronie  ulicy.  –  Jego 

dłoń nie rozluźniła uścisku aż do chwili, gdy wsadził ją do środka i zamknął drzwi. 

background image

– 

Dokąd  jedziemy?  –  spytała  bezmyślnie  Gracie  i  natychmiast  uświadomiła 

sobie, że przecież jadą w stronę jej domu. 

Morgan nie odpowiedział. Nie odezwał się ani słowem przez całą drogę. Kiedy 

samochód zatrzymał się przed domem, wyłączył silnik i odwrócił się w jej stronę. 

– 

No więc, widziałaś mnie z Alex – powiedział – i ze swoją niezwykłą logiką 

wyciągnęłaś z tego wnioski. 

– 

Nie o to chodzi. Wiem, że z nią skończyłeś. 

– 

Wiem to z pierwszej ręki, dokończyła gorzko w duchu. Najbardziej bolało ją 

to, że Alex potwierdziła wszystkie jej najczarniejsze przypuszczenia. 

– 

Więc o co chodzi? 

Patrzył na nią ze zdziwionym, niepewnym wyrazem twarzy. Najwyraźniej nie 

zauważył, że rozmawiała z Alex. Gracie nie zamierzała jednak oświecić go co do 

treści ich rozmowy. 

– 

Po prostu kiepsko się poczułam. Może wypiłam odrobinę za dużo. Chcę iść 

spać.  Sama.  Bez  twojego  towarzystwa.  –  Odwróciła  się  w  stronę  drzwi, 

przygotowując się, żeby odejść i nie okazać, co naprawdę czuje. 

– Nie tak szybko, Gracie. 
W jego głosie zabrzmiała groźba, ale Gracie wcale się tym nie przejęła. Zranił 

ją tak bardzo, że nic więcej ją nie obchodziło. Oczywiście, pomyślała z goryczą, 

czekałam i zwlekałam, aż los sam zrobił pierwszy krok. Nie mogę winić nikogo 

poza sobą. To jednak ani trochę nie złagodziło jej bólu. 

– 

Jeśli masz mi jeszcze coś do powiedzenia, lepiej się pośpiesz. Chciałabym już 

zostać sama – powiedziała ze zniecierpliwieniem. Wiedziała, że to nie spodoba się 

Morganowi. Zmrużył oczy i przez chwilę wydawało się, że zaraz ją udusi. 

– 

Co ty sobie wyobrażasz? – spytał ostro. – Czy myślisz, że skoro sypiasz ze 

mną, masz prawo zachowywać się jak zaborcza kochanka? 

– 

Nigdy tego nie robiłam! 

To oskarżenie zabolało najbardziej. Zawsze starała się pozostawiać mu pełną 

swobodę. Przyjęła jego warunki, ponieważ go kochała. 

On nigdy się z tobą nie zwiąże, wróciły echem słowa Alex. To prawda. Czyż 

sam właśnie tego nie powiedział? 

– A teraz? 
–  Dla ciebie nikt nic nie znaczy, prawda? – 

Gracie zaśmiała się z wysiłkiem. 

Chciała  raz  wreszcie  usłyszeć  to  z  jego  ust.  –  Zawsze  panujesz  nad  sytuacją, 

bierzesz to, co zechcesz, a reszta cię figę obchodzi! 

–  Co ty wygadujesz?! – 

Głos  Morgana  brzmiał  coraz  bardziej  gniewnie.  – 

background image

Zachowujesz  się,  jakbyś  była  moją  żoną!  Przykro  mi  cię  rozczarować,  ale  nie 

jesteś moją żoną i nie masz do mnie żadnych, absolutnie żadnych praw! 

– 

Zdaję  sobie  z  tego  sprawę  –  odcięła  się  Gracie.  Poniosły  ją  fale  bolesnej 

wściekłości i teraz pragnęła go zranić za wszelką cenę. – Czy ktokolwiek miał do 

ciebie jakieś prawa? I czy ktokolwiek będzie takie prawa miał? 

– Nie. 
Popatrzyli  na  siebie  w  półmroku  panującym  w  samochodzie.  Spojrzenie 

szarych oczu było ciężkie jak ołów. 

– 

Oddanie i poświęcenie nie należą do rzeczy, które mam do zaoferowania – 

powiedz

iał  szorstko.  –  Widziałem,  jak  miłość  zniszczyła  mojego  ojca.  O,  tak, 

przez pewien czas wszystko wyglądało wspaniale. Ale potem moja matka zaczęła 

się  nudzić.  Znudził  ją  ojciec  i  jego  praca.  Widziałem,  co  może  zrobić  z 

człowiekiem  miłość.  Kiedy  matka  go  opuściła,  był  wypalonym  strzępem 

człowieka.  To  była  dla  mnie  nauczka.  Więc  o  to  chodzi,  pomyślała  Gracie. 

Poczuła, jak wszystko w środku skręca jej się z rozpaczy i żalu. Wyraźnie określił 

swoje  stanowisko:  jest  dla  niego  niczym  więcej  jak  tylko  obiektem  fizycznej 
rozkoszy. 

–  Rozumiem  – 

wyszeptała.  Nie  miała  nic  więcej  do  powiedzenia.  Nie  było 

słów, którymi mogłaby wyrazić swe uczucia. A więc Alex miała rację. I nie tylko 

Alex.  Ona  sama  miała  rację,  od  samego  początku.  Żyła  złudzeniami,  mając 

bezsensowną nadzieję, że on ją kiedyś pokocha. Na szczęście nie jest jeszcze za 

późno, by się wycofać. 

– 

Przyjmowałaś mnie takim, jaki jestem – powiedział ponuro, zaciskając dłonie 

na kierownicy. – 

Nigdy nie obiecywałem czegoś, czego nie mogę spełnić. 

– Nie – 

odparła cicho Gracie, czując, że łzy cisną jej się do oczu. 

– 

Może myślałaś, że jesteś lepsza niż inne? No, powiedz! – Morgan rzucił jej 

dzikie spojrzenie. Czy naprawdę oczekiwał odpowiedzi na to pytanie? – Nigdy cię 

do niczego nie zmuszałem. Mogłaś wybrać i sama podjęłaś decyzję. 

– 

Teraz też mogę podjąć decyzję i wrócić do Londynu – powiedziała chłodno. 

– 

Od tej chwili rezygnuję z pracy. Poszukaj innej sekretarki i nowej towarzyszki 

do łóżka. 

Te słowa zostały wypowiedziane szybko i bez namysłu. Morgan przyjął je w 

milczeniu. 

– 

Jeśli  chcesz,  oczywiście,  możesz  się  zwolnić.  Ale  nigdzie  nie  znajdziesz 

lepszej pracy – 

powiedział. 

– 

Nie bądź tego taki pewny! – Nie przyznałaby tego głośno, ale wiedziała, że 

background image

Morgan ma rację. 

– 

To twoje gadanie o oddaniu i uczciwości – powiedział gardłowym głosem. – 

Wszystkie  kobiety  są  takie  same.  Byłem  głupcem,  myślałem,  że  jesteś  inna. 

Zdawało mi się, że umiemy się porozumieć. 

Przykro mi cię rozczarować, pomyślała zgryźliwie Gracie. 
– Do widzenia, Morganie – 

otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu, z trudem 

łapiąc oddech w zimnym powietrzu nocy. 

Zaczęła  iść  powoli  w  stronę  budynku.  Zaciskała  mocno  zęby,  żeby  się  nie 

rozpłakać. Usłyszała, że Morgan otwiera drzwi samochodu i przyśpieszyła kroku. 

– 

Mam cię gdzieś, Gracie! – zawołał. – Nic mnie to nie obchodzi, możesz sobie 

iść! Nie potrzebuję cię! 

Usłyszała trzaśniecie drzwiami, odgłos uruchamianego silnika i pisk opon na 

zakręcie. Samochód zniknął za rogiem. 

Weszła  do  mieszkania.  Czuła  w  sobie  zimną  pustkę.  Nie  zapalała  nawet 

światła.  Potykając  się  w  ciemnościach,  dotarła  do  sypialni,  usiadła  na  łóżku  i 

rozpłakała się. Płacz był luksusem, którego odmawiała sobie tak długo. Najpierw 

ciche łzy, potem głęboki, rozdzierający szloch. Poczuła się zmęczona i bezwładna. 

Przecież  wiedziałam,  że  tak  będzie,  pomyślała  żałośnie.  Od  początku 

wiedziałam, jakim człowiekiem jest Morgan. Doskonale wiedziałam, że bezsensem 

byłoby się w nim zakochać. A kiedy miałam jeszcze okazję uciec, postanowiłam 

zamiast  tego  zostać  jego  kochanką.  Sama  przyznaj,  pomyślała,  myjąc  zęby  i 

przyglądając  się  swoim  zapuchniętym  oczom  w  lustrze,  zachowałaś  się  jak 

niemądra nastolatka, która nie potrafi zapanować nad swoimi uczuciami. 

Wiedziała,  że  jedyne,  co  może  teraz  zrobić,  to  zrealizować  podjętą 

spontanicznie decyzję i wrócić do Londynu. W poniedziałek zadzwoni do biura i 

powie, że jest chora, a potem poleci najbliższym samolotem do Anglii. 

Myśl, że nigdy więcej nie zobaczy Morgana, nie ujrzy leniwego błysku, który 

pojawiał się w jego oczach, kiedy byli razem, nigdy nie usłyszy jego głębokiego 

głosu, była nie do zniesienia. 

Spała niespokojnie. Męczyły ją koszmary i kiedy wstała rano, czuła się, jakby 

wcale nie zmrużyła oka. 

Spakowała swoje rzeczy, wrzucając je na chybił trafił do walizek. Pakowanie 

nie  zajęło  jej  wiele  czasu.  Na  szczęście,  chociaż  kupiła  sporo  nowych  ubrań, 

wszystko jakoś się zmieściło. 

Z ciężkim sercem poinformowała o swoich planach Jenny. 
– 

Ale ty nie możesz teraz wyjechać, Gracie! – zajęczała przez telefon siostra. – 

background image

Chcę, żebyś tu była, kiedy urodzi się mała! 

Gracie  posmutniała.  Oczekiwała  na  to  wydarzenie  równie  niecierpliwie,  jak 

Jenny i przykro było jej, że nie będzie mogła dzielić z nią pierwszych chwil życia 
dziecka. 

– 

Przyjadę – powiedziała słabym głosem. – Londyn nie jest na końcu świata! 

Odkładając słuchawkę zrozumiała, że klamka zapadła. Teraz nie może już się 

wycofać. 

Żeby  oszczędzić  sobie  i  siostrze  dodatkowych  przykrości,  powiedziała  Jenny 

tylko  to,  co  zdawało  jej  się  niezbędne.  Zawsze  będzie  mogła  jej  wszystko 

wytłumaczyć, kiedy ból trochę osłabnie. 

Reszta  dnia  ciągnęła  się  nieznośnie.  Wszystko  zdawało  się  nierealne.  Gracie 

nic z tego nie rozumiała: pożegnała się przecież z jedynym mężczyzną, którego w 

życiu kochała, a nie czuła nic, prócz dziwnego odrętwienia. 

Następnego  dnia  rano  zadzwoniła  do  firmy.  Telefon  odebrała  sekretarka  i 

powiedziała, że Morgan jest na zebraniu. 

– 

Czy  mogłabyś  mu  przekazać,  że  dzisiaj  mnie  nie  będzie?  Mam  kłopoty  z 

żołądkiem. 

– Dobrze – 

usłyszała w odpowiedzi. – Powtórzę mu to. 

Pojechała na lotnisko taksówką. Udało jej się dostać na samolot wcześniejszy, 

niż się spodziewała. Najwyraźniej ktoś zrezygnował z podróży w ostatniej chwili. 

Gracie kupiła bilet, chociaż ta linia lotnicza nie należała do tanich. Wsiadając do 

samolotu  w  dwie  godziny  później  była  wciąż  spięta  i  czuła  się  jak  ścigany 
uciekinier. 

Całkiem  bezpodstawnie,  pomyślała.  Czy  może  spodziewa  się,  że  Morgan 

wpadnie teraz na lotnisko z bukietem kwiatów i przysięgnie jej wieczną miłość? 

To przecież bzdury z powieści dla nastolatek! 

Odprężyła się dopiero, kiedy samolot wystartował. Powiedziała sobie, że czas 

leczy wszystko. Smutek minie i pewnego dnia pobyt w Nowym Jorku będzie dla 

niej niczym więcej, jak tylko miłym wspomnieniem. Życie idzie naprzód, a ona nie 

jest pierwszą na świecie osobą ze złamanym sercem. Od tego się nie umiera. 

Nim  jeszcze  samolot  nabrał  wysokości,  Gracie  poczuła,  że  ogarnia  ją  sen. 

Obudził  ją  dopiero  głos  pilota,  który  informował,  że  właśnie  podchodzą  do 

lądowania na lotnisku Heathrow. 

background image

ROZDZIA

Ł DZIESIĄTY 

 
Londyn wcale się nie zmienił. Nawet niebo miało wciąż ten sam, ciemnoszary 

kolor, typowy dla angielskiej pogody. Gracie pożegnała to szare niebo wsiadając 

do samolotu do Nowego Jorku, a teraz znów do niego wróciła. Mogłaby prawie 

uwierzyć,  że  ostatnie  miesiące  były  tylko  snem,  gdyby  nie ostry ból w sercu, 

którego nie dało się zignorować. 

Londyn pozostał taki sam, ale Gracie czuła się o wiele lat starsza. Wyjechała 

stąd jako opanowana, nieco nawet chłodna młoda kobieta. Wszystko w jej życiu 

było  starannie  uporządkowane.  Teraz,  w  zamęcie  uczuć  i  myśli,  niczym  nie 

przypominała tamtej osoby. 

Na szczęście przed wyjazdem z Nowego Jorku zadzwoniła do agencji wynajmu 

mieszkań  i  poinformowała,  że  wraca  i  w  związku  z  tym  lokatorzy  muszą 

natychmiast opuścić mieszkanie. Nie zastała w domu żadnych obcych osób. 

Rzuciła walizki na podłogę i podeszła do okna, zastanawiając się, co ma teraz 

zrobić. 

Czuła  w  środku  ciężką,  martwą  pustkę.  Wiedziała,  że  powinna  zacząć 

planować swoją najbliższą przyszłość, a przede wszystkim pomyśleć o poszukaniu 
pracy, ale 

myśli uparcie uciekały od rozsądnych tematów. 

Dlaczego  rozsądek  zawodzi  mnie  właśnie  wtedy,  kiedy  najbardziej  go 

potrzebuję, pomyślała, opadając ciężko na sofę. 

Poddała  się  wspomnieniom.  Próbowała  sobie  wyobrazić,  jak  Morgan 

zareagował na jej wyjazd. Pewnie był nieco zaskoczony, ale być może poczuł też 

ulgę.  W  końcu  wyraźnie  dała  mu  do  zrozumienia,  że  oczekuje  z  jego  strony 

wzajemności i zaangażowania, a przecież właśnie tego zawsze starał się unikać. 

Wyjeżdżając oszczędziła im przynajmniej goryczy rozstania i nieprzyjemnych 

scen. 

Bezskutecznie  próbowała  walczyć  z  ogarniającą  ją  sennością,  świadoma,  że 

teraz  nie  ma  czasu  na  spanie,  skoro  trzeba  rozpakować  walizki  i  uporządkować 

mieszkanie. Nie tylko mieszkanie, całe życie! 

Następnego  dnia  rano  obudziła  się  w  łóżku.  Niejasno  pamiętała,  że  jakoś 

dotarła do sypialni i natychmiast usnęła. Nawet nie miała siły się rozebrać. 

Pamiętała  też  pomysł,  który  przyszedł  jej  do  głowy  tuż  przed  zaśnięciem. 

Sięgnęła  po  telefon  i  wykręciła  numer  firmy  Collins  and  Collins,  w  której 

przedtem pracowała. W końcu pan Collins powiedział jej przy rozstaniu, żeby się z 

background image

nim skontaktowała, jeśli będzie szukać pracy. Teraz nadszedł czas sprawdzić, czy 

mówił serio. 

Wszystko wraca do dawnego stanu, pomyślała, słysząc w słuchawce znajomy 

głos swojego byłego szefa. 

– 

Moja miła! – wykrzyknął, a Gracie zdziwiła się, że natychmiast rozpoznał jej 

głos. – Nie wiedziałem, że jesteś w Anglii! Przyjechałaś na wakacje? 

– Nie – 

odpowiedziała Gracie, mając nadzieję, że pan Collins sam się domyśli, 

czemu do niego dzwoni. 

– 

Wróciłam na stałe. 

– 

Zmęczona tempem życia w Nowym Jorku? 

– 

roześmiał się. 

– 

Coś  w  tym  rodzaju  –  powiedziała,  starając  się  nadać  głosowi  pogodne 

brzmienie.  Nagle  stanęła  jej  przed  oczami  ciemna,  przystojna  twarz  Morgana. 

Dodała  pośpiesznie:  –  Chciałam  zapytać,  czy  nie  potrzebuje  pan  sekretarki. 

Pomyślałam, że zadzwonię do pana, zanim zacznę szukać pracy przez agencje. 

– 

No, więc... 

– 

Jeśli nie, to nic nie szkodzi – dodała szybko. Nagle pożałowała, że w ogóle o 

to pytała. Może byłoby miło wrócić do dawnej pracy, do znajomych twarzy, ale 

chyba byłby to zbyt duży krok wstecz. Nie da się zawrócić biegu rzeki. 

– 

Myślę, że coś się dla ciebie znajdzie – powiedział z namysłem pan Collins. – 

Przyjęliśmy  dwóch  nowych  prawników  i  pracy  znacznie  przybyło.  Mojej 

sekretarce przyda się pomoc. 

– 

Jeśli jest pan pewien... – powiedziała Gracie. 

– 

Kiedy chcesz zacząć? 

– 

Może  dzisiaj?  –  zaproponowała,  rzucając  okiem  na  zegarek.  Było  dopiero 

piętnaście  po  dziewiątej.  Dobrze  zrobiłoby  jej  wyjście  z  domu.  Będzie  się 

przynajmniej miała czym zająć. 

– 

Nie jesteś zbyt zmęczona? – W głosie pana Collinsa zabrzmiało zdziwienie. 

– 

Nie,  wcale  nie.  Jeśli  to  możliwe,  wolałabym  zacząć  jak  najszybciej  – 

powiedziała.  –  Nie  mam  wiele  do  roboty  w  mieszkaniu,  a  wieczorem  zdążę  się 

rozpakować i zrobić zakupy – dodała po chwili, żeby zatuszować swój pośpiech. 

Tak  więc  rozwiązała  przynajmniej  jedną  sprawę.  Ma  coś  do  roboty.  Reszty 

dokona czas. 

W  firmie  niewiele  się  zmieniło.  Gracie  musiała  sobie  wciąż  na  nowo 

przypominać,  że  nie  było  jej  tu  przez  kilka  miesięcy.  Nawet  jeśli  ten  okres 

wydawał  jej  się  znacznie  dłuższy.  Powrót  do  znajomego  otoczenia  oderwał  ją 

background image

przynajmniej na chwilę od własnych zmartwień. 

Koledzy  wypytywali  ją  o  Nowy  Jork.  Gracie  odpowiadała  na  ich  pytania, 

starannie jedn

ak unikając osobistych szczegółów. Koło południa ich ciekawość się 

wyczerpała,  a  o  szóstej  wieczorem  Gracie  czuła  się,  jakby  nigdy  stąd  nie 

wyjeżdżała. 

Chociaż w firmie zatrudniono dodatkowo dwóch prawników, pracy wciąż było 

niewiele  i  przed  wyjściem  z  biura  Gracie  powiedziała  panu  Collinsowi,  że 

prawdopodobnie zostanie tu tylko jakiś czas. Pokiwał głową i śmiejąc się spytał, 

czy Nowy Jork rozpuścił ją, dając jej pracę na poziomie, z którym oni nie mają 

szans konkurować. 

– 

Coś  w  tym  rodzaju  –  powiedziała  Gracie  z  uśmiechem.  Pomyślała  o 

Morganie, który  przebiegał przez biuro,  rzucając pomysły  tak  szybko,  że  ledwie 

zdążała je spamiętać. Poczuła, że jej uśmiech słabnie. 

– 

To bardzo miło z pana strony, że mnie pan przyjął, chociaż nikogo pan nie 

potrzebuje – pow

iedziała. 

– 

Och, ktoś taki jak ty zawsze się tu przyda – odparł pan Collins. Zdjął okulary 

i zaczął metodycznie czyścić szkła. – Nie wiem, czemu wróciłaś tak szybko, ale z 

twojego głosu wyczytałem, że chcesz natychmiast zacząć pracę z innych przyczyn 

niż brak pieniędzy. Chętnie cię tu widzę i możesz zostać, dopóki nie poczujesz się 

na siłach, żeby odejść. Niezależnie czy potrwa to tydzień, miesiąc czy rok. 

Obrzucił  ją  dobrotliwym  spojrzeniem  i  Gracie  poczuła,  że  za  chwilę  się 

rozpłacze. Już po raz drugi tego dnia pan Collins ją zaskoczył. Zawsze go lubiła, 

ale nigdy nie rozmawiali o sprawach osobistych. Z całą pewnością nie wyobrażała 

sobie, że może okazać się tak delikatny i wyrozumiały. 

Czy  zawsze  popełniała  błąd  w  ocenie  ludzi?  Jedyną  osobą,  której  charakter 

umiała  bezbłędnie  ocenić,  była  ona  sama.  Od  samego  początku  przyznała,  że 

kocha Morgana, ale jedyne, co jej z tego przyszło, to wątpliwa satysfakcja, a potem 
same cierpienia. 

Nim wyszła z biura, było już ciemno. Z przyzwyczajenia zatrzymała taksówkę 

wygodnie wróciła do domu. Bez hojnego szefa, który płaciłby za takie wydatki, 

będzie musiała się tego szybko oduczyć. Ale dziś nie była w nastroju, żeby tłoczyć 

się  w  metrze.  Szanse  na  znalezienie  pracy,  w  której  płacono  by  jej  tyle,  co  w 

Nowym  Jorku,  były  jednak  prawie  żadne.  Będzie  musiała  znów  nauczyć  się 

zaciskać pasa, oszczędzać i unikać zbędnych wydatków. 

Nagle wyobraziła sobie wszystkie te samotne wieczory, które na nią czekają i 

które będą ciągnąć się w nieskończoność. 

background image

Skrzywiła  się  i  zamknęła  oczy.  Powiedziała  sobie,  że  w  życiu  wszystko  ma 

początek, środek i koniec. Ale dlaczego, pomyślała żałośnie, początek i środek jest 

taki krótki, a koniec taki strasznie długi? Całe życie? 

Kiedy  taksówka  zatrzymała  się  przed  jej  domem,  zapłaciła  taksówkarzowi  i 

weszła po schodach, szukając w torbie klucza. 

Nacisnęła  klamkę,  zanim  włożyła  klucz  do  zamka.  Drzwi  się  otworzyły. 

Znieruchomiała  z  przerażenia.  Była  pewna,  że  wychodząc  zamknęła  drzwi  na 
klucz. Na pewno. 

Włamywacze! Powinna natychmiast wezwać policję. Wyjrzała przez okno, ale 

taksówka już odjechała. Dłoń drżała jej, kiedy ostrożnie otwierała drzwi, gotowa w 

każdej chwili rzucić się do ucieczki. 

Weszła ostrożnie do środka, sięgnęła do kontaktu. Usłyszała szelest za plecami. 

Odwróciła  się  i  z  przerażeniem  zauważyła,  że  ktoś  siedzi  na  sofie.  Nacisnęła 

wyłącznik i osłupiała. 

Pełna  zaskoczenia  i  niedowierzania  wpatrywała  się  w  siedzącego  na  sofie 

Morgana.  Wciąż  ściskała  kurczowo  w  ręku  torebkę.  Zdawało  jej  się,  że serce  w 

niej zamarło. 

– 

Jesteś zaskoczona, że mnie tu widzisz? – spytał. 

Jego szare oczy wpatrywały się w nią z uwagą. Wyglądało na to, że całkowicie 

panuje nad sytuacją. 

Włamał się, nastraszył ją okropnie, a teraz siedzi sobie spokojnie, jak gdyby nic 

się nie stało. 

– 

Co ty tu robisz? I jak się tu dostałeś? 

–  Nie wszystko naraz – 

powiedział. – A na twoje pytania odpowiem dopiero, 

kiedy usiądziesz. Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. 

– 

A jak mam niby wyglądać? – Gracie podniosła głos. – Nie sądzisz chyba, że 

spodziewałam się ciebie tu zastać! 

Co gorsza, d

rżała z radości. Chciała nacieszyć oczy jego widokiem. Wiedziała 

przecież  dobrze,  że  nawet  jeśli  przyjechał  aż  do  Londynu,  żeby  ją  namówić  na 

kontynuację ich związku, nie pozostanie jej nic innego, jak tylko odmówić. 

– 

Dlaczego uciekłaś? – spytał ostro. 

– 

Jak na razie nie odpowiedziałeś na żadne z moich pytań – upierała się Gracie. 

Zdjęła  płaszcz  i  pomyślała,  że  to  idiotyczne  czuć  skrępowanie  pod  zachłannym 

spojrzeniem jego oczu. W końcu nieskończoną ilość razy leżeli razem nago, czule 
przytuleni. Mimo to 

odwróciła  wzrok  od  jego  twarzy  i  usiadła  na  fotelu, 

podwijając pod siebie nogi. 

background image

– 

Nie  mogę  odpowiedzieć  na  twoje  pytania,  kiedy  siedzisz  tak  daleko  ode 

mnie. Czuję się jak na przesłuchaniu. 

Gracie  doskonale  go  rozumiała.  Sama  czuła  się  dziwnie.  Czy  stanie  się  coś 

złego, jeśli usiądzie obok niego? Są dorośli i nie muszą zachowywać się jak dzieci. 

W końcu nie zamierza chyba jej zgwałcić! 

Niepewnie  podeszła  do  sofy,  a  jego  oczy  pociemniały.  Ogarnęła  ją  fala 

pragnienia, wypełniła wszystkie komórki jej ciała. 

Us

iadła  obok  niego  oczekując,  że  ją  obejmie.  Poczuła  się  odrobinę 

zawiedziona, kiedy nadal trzymał ręce założone na piersi. 

– Czy tak nie jest lepiej? – 

spytał cichym głosem. 

– 

Powiesz mi wreszcie, czemu tu przyjechałeś? 

– 

Gracie wpatrywała się w swoje smukłe palce. 

– 

Jesteś naprawdę upartym stworzeniem! Powinienem był to zrozumieć, gdy po 

raz pierwszy cię zobaczyłem. Może to by mnie ostrzegło. – Pochylił się, spojrzał 

jej w twarz i pogłaskał jej ramię. Gracie zadrżała. Był to całkiem niewinny gest, 
ale spraw

ił, że zaczęła oddychać szybciej. 

– 

Nie  chciałem  jechać  za  tobą  do  Anglii  –  powiedział  cicho,  jakby  sam  do 

siebie.  – 

Wiedziałem,  że  jeśli  to  zrobię,  będzie  to  przypieczętowaniem  faktu,  że 

moje solidne, kawalerskie życie właśnie się skończyło. 

Gracie poczuła, jak serce w niej podskakuje i z trudem powstrzymała się, by 

nie zarzucić mu rąk na szyję. W końcu to mogła być tylko część chytrego planu, 

może chciał w ten sposób przekonać ją, żeby pozostała jego kochanką. Wiedziała, 

że jeśli ustąpi choć na krok, znów znajdzie się w trudnej sytuacji. W końcu miała 

dosyć dowodów na to, co ten mężczyzna potrafi z nią zrobić. 

– 

Nie postawiłam ci ultimatum – powiedziała zgodnie z prawdą. 

– 

Wyjechałaś,  uciekłaś.  Nie  sądzisz,  że  to  znacznie  gorsze,  niż  jakiekolwiek 

ultimatum? 

– 

Nie chciałam stawiać cię w trudnej sytuacji. 

– 

Gracie  starannie  dobierała  słowa.  Spojrzała  na  niego  spod  gęstych  rzęs, 

starając się odczytać wyraz jego twarzy. – Sam mi powiedziałeś, że nie interesują 

cię związki oparte na czymś więcej, niż tylko na czystej przyjemności. Wiem, że to 

prawda. Znienawidziłabym siebie, gdybym spróbowała zmusić cię do wyrzeczenia 

się wolności. 

– Och, Gracie – 

westchnął Morgan, gdy ich oczy się spotkały. Potem opuścił 

głowę i jego usta dotknęły jej ust w gorączkowym pocałunku. 

Gracie  odwzajemniła  jego  pieszczotę.  Porzuciła  wszelkie  myśli  o  stawianiu 

background image

oporu. Jej ciało zrobiło się ciężkie i rozpalone pożądaniem. 

Wstał i podniósł ją, a ona oparła głowę na jego piersi. Nie protestowała, gdy 

zaniósł ją do sypialni i kopniakiem zamknął za sobą drzwi. 

Po chwili jej oczy przyzwyczaiły się do panującej tu ciemności. Morgan stał 

obok łóżka, powoli rozpinając koszulę. 

– 

Możesz  zdjąć  ze  mnie  resztę  –  wymruczał  wsuwając  się  pod  kołdrę. 

Uwielbiał, kiedy go rozbierała. Gracie kręciło się w głowie z rozkoszy. Wiedziała, 

że Morgan czuje to samo. Zdawało się, jakby od lat nie dotykała jego ciała! 

Rozpięła  mu  spodnie,  a  kiedy  jej  palce  wsunęły  się  pod  bieliznę,  Morgan 

zajęczał  ochryple.  Jego  ciało  drżało  pod  jej  pieszczotą.  Gwałtownymi  ruchami 
zdar

ł z niej ubranie i przyciągnął do siebie tak mocno, że miała wrażenie, że się z 

nim stapia. 

– 

Szalałem z rozpaczy – wyszeptał jej do ucha. 

– 

Kiedy zrozumiałem, że mnie rzuciłaś, czułem tysiąc różnych rzeczy: gniew, 

ból,  zaskoczenie,  upokorzenie.  Przekonałem  się,  jak  wielką  władzę  masz  nade 

mną.  Niczego  nie  pragnąłem  bardziej,  niż  odnaleźć  cię,  dotknąć,  znów  poczuć 

twoje piękne ciało obok siebie. 

Odgarnął  jej  ciemne  włosy  i  delikatnie  gryzł  koniuszek  ucha,  a  potem  jego 

gorące, pożądliwe usta powędrowały w dół, całując szyję. 

Gracie  wygięła  się.  Oddychała  szybko.  Jej  ciało  drżało  żądzą  spełnienia,  a 

jednocześnie  pragnęła  jak  najbardziej  przedłużyć  tę  wspaniałą  chwilę.  Silne, 

męskie dłonie objęły jej piersi i zaczęły je leciutko pieścić. 

– 

Gracie, najdroższa – wymruczał drżącym głosem. 

– 

Jesteś  jak  narkotyk.  Im  dłużej  jesteśmy  razem,  tym  bardziej  pragnę  z  tobą 

być,  a  im  częściej  się  z  tobą  kocham,  tym  bardziej  pragnę  to  robić.  Czy  to  ma 
jakikolwiek sens? 

Gracie powoli pokiwała głową. To brzmiało całkiem sensownie, sama właśnie 

tak o nim myślała. 

Rozsunął  dłonią  jej  uda.  Gracie  zamknęła  oczy.  Morgan  wszedł  w  jej  ciało 

rytmicznymi, pełnymi zapamiętania ruchami. Kochali się tak namiętnie, jak gdyby 

nie byli razem od lat, choć ich rozstanie trwało przecież ledwie kilka dni. 

–  Och, Gracie – 

wyjęczał  –  jak  mogłaś  mnie  opuścić?  Odsunął  się  na  bok  i 

gładził jej twarz delikatnie, ostrożnie, jakby była zrobiona z kruchej porcelany. 

– 

Czy to dlatego, że zobaczyłaś mnie wtedy z Alex? Przysięgam ci, że to był 

tylk

o  zbieg  okoliczności.  Rozstałem  się  z  nią  dawno  temu  i  nie  miałem 

najmniejszego zamiaru odświeżać tej znajomości. Musisz mi uwierzyć. 

background image

– 

To, że zobaczyłam cię z Alex, pomogło mi podjąć decyzję, która i tak była 

nieunikniona – 

powiedziała niezręcznie. Wierzyła w to, co powiedział jej Morgan. 

Nerwowo  dotknęła  palcem  jego  piersi,  a  Morgan  delikatnie  schwytał  jej  dłoń 

zębami. 

– To znaczy? 
Wpatrywał  się  w  nią  uporczywie.  Czyż  to  nie  jest  oczywiste?  Czuła,  że  jej 

myśli  są  dla niego  jak  otwarta książka,  w  której  może  czytać bez trudu.  Pewnie 

woli  jednak,  żeby  sama  mu  powiedziała,  o  co  jej  chodzi.  To  właśnie  jest  ten 

moment,  którego  nadejścia  tak  się  bała.  Ale  właściwie  czego  ma  się  obawiać? 

Kocha go. Czemu miałaby to ukrywać? 

–  To znaczy... – 

zaczęła niepewnie – wiem, jakiego związku pragniesz, ale ja 

chcę  czegoś  innego.  Zostałam  twoją  kochanką,  bo  tego  bardzo  chciałam. 

Myślałam,  że  mogę  cię  kochać,  niczego  w  zamian  nie  żądając,  ale  myliłam  się. 

Więc zachowałam się jak tchórz i uciekłam. 

Morgan wciągnął głęboko powietrze. 
– Kochasz mnie – 

powiedział. – Ty mnie kochasz. Gracie objęła go za szyję. 

– 

Czułem  twoją  miłość,  ale  nie  zdawałem  sobie  sprawy,  jak  bardzo  jej 

potrzebuję, aż do dnia, kiedy obudziłem się, a ciebie już nie było w moim życiu. 

Czy wiesz, że pragnąłem być z tobą od chwili, kiedy ujrzałem cię po raz pierwszy? 

Weszłaś  do  mojego  biura  z  tym  chłodnym  wyrazem  twarzy,  gotowa  walczyć  o 

siostrę, a mnie wystarczyło jedno spojrzenie i już musiałem walczyć z chęcią, by 

wziąć cię natychmiast w ramiona. 

Gracie uśmiechnęła się i przytuliła do niego. Chociaż nie padło ani jedno słowo 

dotyczące przyszłości, cieszyła się każdą chwilą, każdym ciepłym zwierzeniem. 

– 

Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? – spytała cicho, odwzajemniając 

jego delikatne pocałunki. 

– Bo... no, bo... sam nie wiem. 
Nagle  zaczerwienił  się.  Ten  silny,  potężny  mężczyzna  był  teraz  bezbronny  i 

bezradny,  jak  mały  chłopczyk.  Pomyślała,  że  gdyby  mógł  się  teraz  przejrzeć  w 

lustrze, zaczerwieniłby się jeszcze bardziej. 

– Nie wiesz? – 

spytała go z żartobliwym niedowierzaniem. – A ja myślałam, że 

ty wiesz wszystko. 

Morgan roześmiał się. 
– 

Zawsze wyciągałeś ze mnie wszystkie wyznania, ale tym razem chcę, żebyś 

powiedział mi, co ty to tym wszystkim sądzisz. 

– 

Myślę, że byłem głupcem. – Jego palce gładziły delikatnie jej krągłe piersi. – 

background image

Starałem się wmówić sobie, że to, co czuję, to tylko zauroczenie, zwykła sympatia. 

Wiesz,  potrafię  pokierować  związkiem  opartym  wyłącznie  na  seksie,  ale  jeśli 

chodzi o cokolwiek innego... brakuje mi doświadczenia. Więc kiedy się pojawiłaś i 

zaczęłaś  systematycznie  przewracać  mój  świat  do  góry  nogami,  poczułem  się 

niepewnie. Bardzo dawno powiedziałem sobie, że nigdy nie przytrafi mi się to, co 

zdarzyło się mojemu ojcu. 

Przypomniała sobie, co powiedział kiedyś o swoich rodzicach i dopiero teraz 

zrozumiała,  dlaczego  Morgan,  tak  samo  jak  i  ona  bał  się  angażować  w 

jakiekolwiek  związki,  i  tak  samo  jak  ona  przywdział  maskę  oziębłości  i 

wyrachowania.  Oboje  myśleli,  że  miłością  można  pokierować,  jak  karierą 

zawodową, jak hobby. I oboje bardzo się mylili. 

– 

Czy  myślisz,  że  mnie  było  łatwo  przyznać,  że  zakochałam  się  w  tobie  po 

uszy? – 

spytała. – Możesz mi wierzyć na słowo, że mój mały, bezpieczny światek 

rozpadł się przez ciebie z niewiarygodną szybkością. 

– 

Całe szczęście – zażartował Morgan. 

– 

Od  samego  początku  wiedziałam,  że  nie  można  się  po  tobie  spodziewać 

niczego  dobrego.  Alex  postarała  się  zresztą  udzielić  mi  ostrzeżenia,  kiedy 

spotkałyśmy się u ciebie na tym twoim przyjęciu. 

– 

To żmija! – Morgan popatrzył na Gracie ponuro. – Podejrzewałem ją o coś 

takiego.  Zaczęła  robić  na  twój  temat  uszczypliwe  uwagi  i  wtedy  się  wściekłem. 

Zaciągnąłem ją w spokojne miejsce, nad basen, i powiedziałem, co o tym sądzę. 

Gracie  przypomniała  sobie,  jak  ujrzała  ich  w  półmroku  panującym  nad 

basenem. 

– A jak

by tego było mało, kiedy wróciłem do domu, zobaczyłem, jak otwarcie 

flirtujesz z tym dzieciakiem. 

– Z jakim dzieciakiem? 
– 

Z Anthonym Palmerem. Nigdy przedtem nie miałem morderczych myśli, ale 

wtedy bez wahania wtrąciłbym go do lochu. 

Gracie  roześmiała  się  głośno  i  zaczęła  wyjaśniać  istotę  swoich  kontaktów  z 

Tonym,  ale  Morgan  zamknął  jej  usta  namiętnym  pocałunkiem.  Poczuła,  że 

wszystko  w  niej  się  rozpływa,  wplotła  palce  w  jego  ciemne  włosy,  a  on  schylił 

głowę i zaczął pieścić językiem jej twarde piersi. 

Po 

chwili podniósł głowę i popatrzył jej poważnie w oczy. 

– 

Przyjechałem, żeby cię ze sobą nabrać, Gracie – powiedział cicho. 

Gracie  westchnęła.  Mocno  zacisnęła  powieki.  Chciała  stłumić  w  sobie 

przemożne  pragnienie,  by  zgodzić  się,  zapomnieć  o  przyczynach,  dla których 

background image

opuściła Nowy Jork. Kocha go i rozpaczliwie go potrzebuje, ale musi pamiętać, że 

istnieje  jeszcze  coś  więcej:  przyszłość,  jej  własne  życie.  Jeśli  pewnego  dnia 

Morgan  się  nią  znudzi,  znów  powróci  ten  okrutny  ból,  który  czuje  nawet  teraz, 

leżąc w jego ramionach. 

– 

Kocham cię – zaczęła pełnym wahania głosem. 

– 

Ale nie chcesz być tylko moją kochanką – dokończył, uśmiechając się. – Czy 

prosiłem  cię,  żebyś  pozostała  moją  kochanką?  –  Uśmiech  zmienił  się  w  grymas 
smutku. – 

Wiem, że jeśli chodzi o kobiety, nie byłem przykładem stabilności, ale 

ty wszystko odmieniłaś. Nigdy przedtem nie byłem zakochany, ale teraz jestem i 

nie  mogę  sobie  wyobrazić  nic  piękniejszego  i  bardziej  godnego  pożądania,  jak 

spędzenie z tobą reszty życia. 

– 

Czy ty mi się oświadczasz? – spytała z niedowierzaniem. 

– 

Tylko pod warunkiem, że przyjmiesz moje oświadczyny. 

– 

Przyjmuję. 

– 

Nie trzeba cię długo przekonywać – zażartował. 

– 

Czy to znaczy, że będziesz zawsze posłuszną i oddaną żoną? 

– Po moim trupie! 
Spojrzeli na siebie i wy buchnęli śmiechem. Serce chyba zaraz pęknie mi ze 

szczęścia, pomyślała Gracie. 

Przed  oczyma  stanął  jej  korowód  wszystkich  tych  pięknych  kobiet,  które 

zapewne przewinęły się przez życie Morgana i powiedziała: 

– 

I jeszcze coś. Żadnych kobiet w stylu Alex, a jeśli zdarzy ci się przypadkiem 

ją spotkać, lepiej uciekaj co sił w nogach. 

– 

Dobrze. Myślę, że to wystarczający dowód, jak słabym i uległym mężczyzną 

stałem się przy tobie. Właściwie nawet sprawia mi przyjemność, że jesteś o mnie 
zazdrosna! 

Gracie  nie  odpowiadała.  Uśmiechnęła  się  i  przesunęła  dłonią  po  jego 

szczupłym ciele. 

– 

Jenny będzie zaskoczona! – powiedziała. 

– 

Nie sądzę. 

– Jak to? 
– 

Jak myślisz, kto dał mi klucze do twojego mieszkania? Powiedziałem jej, że 

następnym razem, gdy się spotkacie, będziesz moją żoną. 

– 

Byłeś  całkowicie  pewny  powodzenia  tej  misji,  prawda?  –  zażartowała, 

całując go. 

–  Tak.  – 

Palce  Morgana  wplotły  się  w  jej  włosy  i  przyciągnęły  ją  bliżej. 

background image

Delikatnie rozchyliła wargi w oczekiwaniu pocałunku. 

– 

Pomyśl tylko, kochanie, będziemy mogli kochać się o każdej porze, każdego 

dnia, do końca życia – powiedział Morgan, gdy oderwał się wreszcie od jej ust. 

Jego ciało drżało pożądaniem. Przysunęła się bliżej i mocno przytuliła do piersi 

jego ciemną głowę. 

– 

Nie mogę się tego doczekać – wymruczała. 


Document Outline