17 Ostatni dobry spośród szlachetnych MK2 STT

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

ROZDZIAŁ XVII

Ostatni dobry spośród szlachetnych

Jakkolwiek mogłoby się zdawać, na myśl mi przychodzi

Że jedyne, co przystoi, to bycie pełnym dobroci

Uprzejme serca czymś więcej niż korony

A prosta wiara jest większa niż Normańska krew.

- ALFRED TENNYSON, LADY CLARA VERE DE VERE

Ciemnowłosa Charlotte była pochylona nad listem, gdy Gabriel wszedł do pokoju

gościnnego. Było w nim chłodno. Ogień w palenisku już dawno wygasł. Gabriel
zastanawiał się, dlaczego Sophie go nie podtrzymała – za dużo czasu spędzała na
treningu. Jego ojciec nie miałby do tego cierpliwości. Lubił służących, którzy potrafili
walczyć, ale wolał, żeby nabyli tę wiedzę przed rozpoczęciem pracy dla niego.

Charlotte podniosła wzrok.

- Gabriel – odezwała się.

- Chciałaś mnie widzieć? – Starał się mówić pewnie. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że

ciemne oczy Charlotte mogą przejrzeć go na wylot, jakby był ze szkła. Zerknął na kartkę
leżącą na biurku.

- Co to?

Zawahała się.

- List od konsula. – Jej usta zacisnęły się w cienką, nieszczęśliwie wyglądającą linię.

Zerknęła w dół i westchnęła. – Wszystko, czego pragnęłam, to prowadzenie tego
Instytutu tak jak mój ojciec. Nigdy nie przyszło mi na myśl, że to może być aż tak trudne.
Powinnam znów do niego napisać, ale… - przerwała z fałszywym, pełnym napięcia
uśmiechem. - …ale nie wzywałam cię tutaj po to, żeby mówić o sobie – powiedziała. –
Gabrielu, przez ostatnich kilka dni wyglądałeś na zmęczonego i spiętego. Wiem, że
wszyscy jesteśmy strapieni i obawiam się, że w tym całym zamieszaniu twoja… Sytuacja
może popaść w zapomnienie.

- Moja sytuacja?

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- Twój ojciec – uściśliła, wstając z krzesła i podchodząc do niego. – Zapewne go

opłakujesz.

- A co z Gideonem? – zapytał. – To także jego ojciec.

- Gideon zrzucił żałobę po ojcu już jakiś czas temu – oznajmiła. Ku jego zdziwieniu

stała tuż przy jego łokciu. – Dla ciebie to musi być nowe i bolesne. Nie chcę, byś
pomyślał, że o tym zapomniałam.

- Po wszystkim, co się stało… - zaczął, a jego gardło zaczęło zaciskać się z

oszołomienia i jeszcze czegoś, czego nie chciał za dobrze rozpoznać. – Po Jemie, Willu,
Jessamine i Tessie, po tym, jak twoja rodzina prawie została podzielona na pół, nie
chcesz, żebym myślał, że zapomniałaś o mnie?

Charlotte położyła rękę na jego ramieniu.

- Te straty nie sprawiają, że twoja jest mniej ważna.

- Tak nie może być – powiedział. – Nie możesz chcieć, żebym poczuł się lepiej.

Kazałaś mi zastanowić się, czy nadal jestem lojalny mojemu ojcu czy Instytutowi…

- Gabrielu, nie. Nic podobnego.

- Nie mogę dać ci odpowiedzi, której chcesz – rzekł. – Nie mogę zapomnieć o tym, że

został ze mną. Moja matka zmarła, Gabriel odszedł, a Tatiana jest bezużyteczną idiotką.
Nigdy nie było nikogo innego, kto miałby mnie wychować. Nie miałem nic oprócz
mojego ojca, byliśmy tylko we dwóch, a teraz ty, ty i Gideon, spodziewacie się, że nim
wzgardzę, ale nie potrafię. Był moim ojcem i… - Jego głos się załamał.

- Kochałeś go – powiedziała łagodnie. – Wiesz, pamiętam cię, kiedy byłeś małym

chłopcem, a także twoją matkę. Pamiętam również twojego brata, który zawsze był przy
tobie. Dłoń ojca na twoim ramieniu. Jeśli to ma jakiekolwiek znaczenie, wierzę też, że
naprawdę cię kochał.

- To bez znaczenia. Bo zabiłem swojego ojca – odparł Gabriel trzęsącym się głosem. –

Wbiłem mu w oko strzałę. Przelałem jego krew. Ojcobójstwo…

- To nie było ojcobójstwo. Już nie był twoim ojcem.

- Jeśli to nie był mój ojciec, jeśli nie zakończyłem życia mojego ojca, to gdzie on jest? -

Gabriel wyszeptał. - Gdzie jest mój ojciec? - I poczuł Charlotte odwracającą go, aby objąć
go tak, jak zrobiłaby to matka, trzymać go, kiedy sucho szlochał na jej ramieniu, czując w
gardle smak łez, których nie był w stanie przelać. - Gdzie jest mój ojciec? – spytał
ponownie, a kiedy mocniej go objęła, czuł jej żelazny uścisk, siłę, z jaką go trzymała i
zastanawiał się, jak kiedykolwiek mógł pomyśleć, że ta mała kobietka jest słaba.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

~

Do: Charlotte Branwell

Od: Konsul Josiah Wayland

Droga Pani Branwell,

Informator, którego imienia nie może pani obecnie wyjawić? Mogę zaryzykować

stwierdzenie, że nie ma żadnego informatora i to wszystko jest Pani własną inwencją,
taktyką, aby mnie przekonać o Pani racji.

Niech Pani przestanie sprawiać wrażenie papugi nierozważnie powtarzającej

„Natychmiast marsz na Cadair Idris” przez całą dobę i zamiast tego pokaże mi, jak
wypełnia swoje obowiązki jako przewodnicząca londyńskiego Instytutu. Obawiam się, że w
innym przypadku będę musiał uznać, że nie nadaje się Pani do ich wykonywania i zwolnić
Panią natychmiastowo.

Na dowód swojej zgody musi Pani całkowicie zaprzestać mówienia o tej sprawie i

błagania członków Enklawy o wzięcie udziału w bezowocnych poszukiwaniach. Jeśli
dowiem się, że przedłożyła Pani tę sprawę przed jakiegokolwiek innego Nefilim, będę
zmuszony rozpatrywać to jako największe nieposłuszeństwo i podjąć odpowiednie kroki.

Josiah Wayland,

Konsul Clave

~

Sophie przyniosła Charlotte list, kiedy ta jadła śniadanie. Otworzyła go za pomocą

noża do masła, przełamując pieczęć Waylanda (podkowa z C symbolizującym Konsula

pod spodem) i właściwie rozerwała kopertę przez zapał do przeczytania go.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

Reszta ją obserwowała. Henry z troską na jego jasnej, otwartej twarzy, kiedy dwie

czerwone plamy powoli wykwitały na policzkach Charlotte, gdy jej oczy przebiegały po
kolejnych wersach listu. Pozostali siedzieli spokojnie, zajęci własnymi posiłkami. Cecily
nie mogła powstrzymać myśli, jak dziwny jest widok grupy mężczyzn czekających na
reakcję kobiety.

Chociaż była to mniejsza grupa mężczyzn niż powinna. Nieobecność Willa i Jema była

jak świeża rana, czyste, białe przecięcie, które jeszcze nie zdążyło wypełnić się krwią,
szok jeszcze zbyt mocny, aby można było poczuć ból.

- Co to? – zapytał z niepokojem Henry. – Charlotte, moja droga…

Kobieta czytała słowa wiadomości pozbawionym emocji głosem podobnym do

dźwięku metronomu. Kiedy skończyła, odepchnęła od siebie list, nadal mu się
przypatrując.

- Ja po prostu nie mogę… - zaczęła. – Nie rozumiem.

Henry zaczerwienił się pod swoimi piegami.

- Jak śmie pisać do ciebie w ten sposób – powiedział z niespodziewaną srogością –

Jak śmie zwracać się do ciebie w ten sposób, odrzucać twoje obawy…

- Może ma rację. Być może jest szalony, możliwe, że wszyscy jesteśmy – rzekła

Charlotte.

- Nie jesteśmy! – zawołała Cecily i zauważyła Gabriela zerkającego na nią ukradkiem.

Jego wyraz twarzy był trudny do rozszyfrowania. Był blady, odkąd przyszedł do jadalni,
niewiele mówił i jadł, zamiast tego wpatrując się w obrus, jakby ten skrywał w sobie
odpowiedzi na wszystkie pytania we wszechświecie. – Mistrz jest na Cadair Idris.
Jestem tego pewna.

Gideon marszczył brwi.

- Wierzę ci – powiedział. – Wszyscy wierzymy, ale bez pozwolenia Konsula nic nie

może być przedstawione Radzie, a bez Rady nie dostaniemy żadnej asysty.

- Portal jest prawie gotowy do użycia – wyznał Henry. – Kiedy będzie działał,

powinniśmy być w stanie przetransportować do Cadair Idris tak wielu Nocnych
Łowców, ilu będzie potrzebnych w danym momencie.

- Ale nie ma żadnych Nocnych Łowców, których moglibyśmy tam wysłać –

odpowiedziała Charlotte. – Zobacz, tutaj. Konsul zabrania mi mówić Enklawe o tej
sprawie. Jego autorytet jest ponad moim. Gdybyśmy tak zlekceważyli jego rozkaz,
moglibyśmy stracić Instytut.

- I? – Cecily gorąco zażądała odpowiedzi. – Bardziej troszczysz się o swoją pozycję,

czy o Willa i Tessę?

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- Panno Herondale… – zaczął Henry, ale Charlotte uciszyła go gestem. Wyglądała na

bardzo zmęczoną.

- Nie, Cecily, to nie tak, ale Instytut zapewnia nam ochronę. Bez niego możliwość

pomocy Willowi i Tessie jest poważnie zagrożona. Jako głowa Instytutu, mogę zapewnić
im wsparcie, jakiego samotny Nocny Łowca nie może…

- Nie – zaprzeczył Gabriel. Odepchnął swój talerz, a jego szczupłe palce były pełne

napięcia i jasne, gdy gestykulował. – Nie możesz.

- Gabrielu? – zapytał Gideon.

- Nie będę cicho – rzekł Gabriel i wstał, jakby miał zamiar wygłosić mowę albo uciec

od stołu. Cecily nie była pewna. Przeniósł spojrzenie swoich zielonych, nawiedzonych
oczu na Charlotte. – Tego dnia, gdy Konsul tu przybył, kiedy przyprowadził mnie i
mojego brata na przesłuchanie, groził nam tak długo, aż obiecaliśmy, że będziemy cię
szpiegować.

Charlotte pobladła. Henry zaczął się podnosić. Gideon błagalnie wyciągnął rękę.

- Charlotte – zaczął. – Nigdy tego nie zrobiliśmy. Nigdy nie przekazaliśmy mu ani

słowa. Tak, czy inaczej, nic z tego nie było prawdą. – Zmienił zdanie, rozglądając się,
podczas gdy reszta obecnych w pokoju wpatrywała się w niego. – Trochę kłamstw.
Odwrócenie uwagi. Przestał pytać po dwóch listach. Wiedział, że to mu się nie przyda.

- To prawda, proszę pani. – Z rogu pokoju dobiegł cichy głosik. Sophie. Cecily prawie

nie zauważyła, że ona tam jest, blada, w białym czepku.

- Sophie! - Henry brzmiał, jakby był kompletnie zszokowany. – Wiedziałaś o tym?

- Tak, ale… - Jej głos zadrżał. – On okropnie groził Gideonowi i Gabrielowi, panie

Branwell. Powiedział, że wykluczy Lightwoodów z listy Nocnych Łowców, że Tatiana
wyląduje na ulicy. A oni nadal niczego mu nie powiedzieli. Kiedy przestał pytać,
pomyślałam, że stwierdził, iż niczego się nie dowie i się poddał. Przepraszam. Ja tylko…

- Nie chciała cię zranić – powiedział desperacko Gideon. – Proszę, pani Branwell,

niech pani nie wini za to Sophie.

- Nie winię – odparła Charlotte. Jej ciemne oczy przeskakiwały z Gabriela na Gideona,

to znów na Sophie. – Ale wydaje mi się, że to nie cała historia, prawda?

- To już naprawdę wszystko… - zaczął Gideon.

- Nie – zaprzeczył Gabriel. – To nie wszystko. Gedeonie, kiedy przyszedłem do ciebie

i powiedziałem, że Konsul nie chce, żebyśmy raportowali mu o Charlotte, nie mówiłem
prawdy.

- Co? – Gideon wyglądał na przerażonego.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- W dniu ataku na Instytut wziął mnie na stronę – wyznał Gabriel. – Powiedział mu,

że jeśli pomógłbym mu odkryć nieprawidłowości w pracy Charlotte, oddałby nam
posiadłość Lightwoodów, przywróciłby naszemu nazwisku honor, zatuszowałby to, co
zrobił nasz ojciec… - Wziął głęboki wdech. – I powiedziałem mu, że to uczynię.

- Gabrielu… - jęknął Gideon i ukrył twarz w dłoniach.

Gabriel wyglądał, jakby miał się rozchorować, chwiejąc się na swoich stopach. Cecily

była rozdarta pomiędzy żalem i przerażeniem, wspominając noc w sali treningowej,
kiedy powiedziała mu, że wierzy w to, iż podejmie on dobre decyzje.

- To dlatego wcześniej byłeś tak przerażony, kiedy wezwałam cię na rozmowę –

domyśliła się Charlotte ze wzrokiem utkwionym w Gabrielu. – Myślałeś, że się
dowiedziałam.

Henry zaczął się podnosić. Jego sympatyczna, otwarta twarz pociemniała ze

wściekłości, której Cecily nigdy wcześniej na niej nie widziała.

- Gabrielu Lightwoodzie – rzekł. – Moja żona nie okazała ci niczego poza

uprzejmością, a ty tak się odpłacasz?

Charlotte położyła dłoń na ramieniu swojego męża, chcąc go powstrzymać.

- Henry, zaczekaj – odezwała się. – Gabrielu, co zrobiłeś?

- Podsłuchałem twoją rozmowę z Aloysiusem Starkweatherem – odpowiedział

pustym głosem. – Później napisałem list do Konsula mówiący, że opierałaś swoje
żądania na tym, że udał się do Walii, podążając za słowami wariata, że byłaś zbyt
łatwowierna, uparta…

Oczy Charlotte wydawały się wbijać w Gabriela niczym paznokcie. Cecily pomyślała,

że nigdy nie chciałaby poczuć takiego wzroku na sobie, nigdy w życiu.

- Napisałeś go – rzekła. – Ale czy go wysłałeś?

Gabriel powoli nabrał powietrza.

- Nie – oznajmił i sięgnął do swojego rękawa.

Wyciągnął złożony arkusz papieru i rzucił go na stół. Cecily wpatrywała się w niego.

Był poznaczony odciskami palców i miękki na brzegach, jakby był rozkładany i składany
ponownie wiele razy.

- Nie byłem w stanie tego zrobić. Niczego mu nie przekazałem.

Cecily wypuściła powietrze. Nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymywała oddech.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

Sophie wydała delikatny dźwięk. Ruszyła w kierunku Gideona, który wyglądał, jakby

otrząsał się po ciosie w brzuch. Charlotte pozostała tak spokojna jak do tej pory.
Podeszła do stołu, wzięła list, spojrzała na niego i odłożyła na miejsce.

- Dlaczego go nie wysłałeś? – zapytała.

Spojrzał na nią. Wymienili ze sobą dziwne spojrzenia. Potem powiedział:

- Miałem wiele powodów, aby rozpatrzyć to na nowo.

- Dlaczego do mnie nie przyszedłeś? – spytał Gideon. – Gabrielu, jesteś moim

bratem…

- Nie możesz podejmować za mnie wszystkich decyzji, Gideonie. Czasami sam muszę

dokonywać wyborów. Jako Nocni Łowcy musimy być bezinteresowni. Ginąć za
Przyziemnych, za Anioła i przede wszystkim za samych siebie. To nasze zasady.
Charlotte żyje zgodnie z nimi, nasz ojciec nigdy tego nie robił. Wcześniej popełniłem
błąd, będąc lojalnym wobec krewnych zamiast zasad, zamiast wszystkiego. I zdałem
sobie sprawę, że Konsul mylił się co do Charlotte. – Gabriel nagle przerwał, a jego usta
zacisnęły się w wąską, białą linię. – Nie miał racji. –Zwrócił się do Charlotte: – Nie mogę
zmienić tego, co zrobiłem dawniej albo tego, czego zrobienie rozważałem. Nie znam
żadnego sposobu na wynagrodzenie ci mojej wątpliwości w twój autorytet albo mojej
niewdzięczności. Wszystko, co mogę uczynić, to powiedzieć ci, co wiem: nie możesz
czekać na pozwolenie Konsula Waylanda, które nigdy nie nadejdzie. Nigdy nie wejdzie
na Cadair Idris dla ciebie, Charlotte. Nie chce się zgodzić na żaden plan, który ma twoją
pieczęć autoryzacji. Chce, żebyś zniknęła z Instytutu.

- Ale to on mnie tu umieścił – zaoponowała Charlotte. – Wspierał mnie.

- Bo myślał, że będziesz słaba – odparł Gabriel. – Bo wierzy, że kobiety są słabe i

łatwo nimi manipulować. Ty udowodniłaś, że tak nie jest, czym zmarnowałaś cały jego
plan. On nie tylko pragnie twojej dyskredytacji, on jej potrzebuje. Mówił mi jasno, czego
chce, nawet kiedy nie mogłem odkryć żadnego powiązania z prawdziwie złymi
działaniami, przyznałby mi prawo do wymyślenia kłamstwa, które by cię obciążało.
Przynajmniej dopóki brzmiało przekonująco.

Charlotte zacisnęła usta.

- Zatem nigdy we mnie nie wierzył – wyszeptała. – Nigdy.

Henry zacisnął chwyt na jej ramieniu.

- Ale powinien – powiedział. – Lekceważył cię, ale to nie jest tragedią. To, że

udowodniłaś, że jesteś lepsza, mądrzejsza i silniejsza niż ktokolwiek się spodziewał,
Charlotte, to triumf.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

Charlotte przełknęła ślinę, a Cecily zastanawiała się przez moment, jakby było mieć

kogoś, kto patrzyłby na nią tak, jak Henry patrzył na Charlotte – jakby była cudem.

- Co mam zrobić?

- Co będzie według ciebie najlepsze, kochanie – podparł Henry.

- Jesteś przewodniczącym Enklawy i Instytutu – rzekł Gabriel. – Wierzymy w ciebie,

nawet jeśli Konsul w ciebie nie wierzy. – Pochylił głowę. – Od tego dnia jestem ci lojalny.
We wszystkim, co jest dla ciebie ważne.

- To jest warte wielkiej umowy – odrzekła Charlotte, a w jej głosie było coś, cichy

autorytet, który sprawił, że Cecily też chciała wstać i zadeklarować swoją lojalność, po
prostu po to, żeby wygrać balsam docenienia przez Charlotte. Uświadomiła sobie także,
że nie może sobie wyobrazić takich odczuć w stosunku do Konsula. I to dlatego Konsul jej
nienawidzi,
pomyślała. Ponieważ jest kobietą i już zdążył się przekonać, że ona może
zaskarbić sobie lojalność w taki sposób, w jaki on nigdy nie mógł.
- Będziemy postępować
tak, jakby Konsul nie istniał – Charlotte kontynuowała. – Jeśli jest naprawdę
zdeterminowany, żeby mnie stąd usunąć, to nic mnie nie ochroni. Teraz znaczenie ma
tylko to, co musimy zrobić, zanim będzie miał szansę, aby nas zatrzymać. Henry, kiedy
będzie gotowy twój wynalazek?

- Jutro – odparł natychmiast. – Mogę pracować w nocy...

- Zostanie użyty po raz pierwszy – odezwał się Gideon. – Nie wydaje się wam to

trochę ryzykowne?

- Nie mamy innego sposobu, żeby dostać się do Walii na czas – odpowiedziała

Charlotte. – Po tym, jak wyślę wiadomość, będziemy mieli bardzo mało czasu, zanim
Konsul przyjdzie, żeby usunąć mnie z mojej posady.

- Jaką wiadomość? - zapytała oszołomiona Cecily.

- Mam zamiar wysłać ją do wszystkich członków Clave – odpowiedziała. – Na raz. Nie

do Enklawy. Do Clave.

- Ale tylko Konsul ma prawo… - zaczął Henry, ale później zamknął swoje usta jak

pudełko. – Ach.

- Napiszę im, jak wygląda sytuacja i poproszę o pomoc – rzekła Charlotte. – Nie

jestem pewna, na jaką odpowiedź możemy liczyć, ale na pewno kilku stanie po naszej
stronie.

- Ja będę z tobą. – powiedziała Cecily.

- I oczywiście ja – dodał Gabriel. Jego twarz wyrażała rezygnację, nerwowość,

rozważanie i determinację. Cecily nigdy nie lubiła go bardziej.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- I ja – rzekł Gideon. – Ale… - Jego wzrok, którym patrzył na brata, był zmartwiony –

Jest nas jedynie sześcioro, jedno ledwo wytrenowane, kontra każda moc, jaką Mistrz
zgromadził… - Cecily była gdzieś pomiędzy przyjemnością płynącą z tego, że policzył ją
jako jedną z nich, a poirytowaniem faktem, że określił ją jako słabo wytrenowaną. – To
może być samobójcza misja.

Sophie znów przemówiła miękkim głosem:

- Możecie mieć tylko sześciu Nocnych Łowców po waszej stronie, ale macie także co

najmniej dziewięciu wojowników. Ja też przeszłam trening i chciałabym walczyć razem z
wami, tak samo jak Bridget i Cyryl.

Charlotte wyglądała na w połowie zadowoloną i w połowie zaskoczoną.

- Ale Sophie, ty dopiero zaczęłaś trening…

- Trenowałam dłużej niż panienka Herondale – odpowiedziała Sophie.

- Cecily jest Nocnym Łowcą.

- Panna Collins ma naturalny talent – rzekł Gideon. Mówił powoli, zmieszanie

malowało się na jego twarzy. Nie chciał Sophie w bitwie, w niebezpieczeństwie, ale nie
był w stanie kłamać na temat jej umiejętności. – Powinna być dopuszczona do
Dostąpienia i zostać Nocnym Łowcą.

- Gideonie… - zaczęła zaskoczona Sophie, ale Charlotte już na nią patrzyła chętnym,

ciemnym wzrokiem.

- Czy tego chcesz, Sophie, kochana? Dostąpić?

Sophie zająknęła się.

- To… Tego zawsze chciałam, pani Branwell, ale nie jeśli miałoby to oznaczać

opuszczenie służby u pani. Była dla mnie pani taka uprzejma, nie chciałabym
odwdzięczać się opuszczaniem pani.

- Nonsens – rzekła Charlotte. – Mogę znaleźć inną pokojówkę. Nie mogę znaleźć innej

Sophie. Jeśli bycie Nocnym Łowcą jest tym, czego chcesz, dziewczyno, chciałabym, żebyś
wyznała mi to wcześniej. Mogłabym pójść do Konsula, zanim popadłam z nim w konflikt.
Nadal, gdy wrócimy…

Przerwała, a Cecily usłyszała niewypowiedziane słowa. Jeśli wrócimy.

- Kiedy wrócimy, poprowadzę cię do Dostąpienia – dokończyła Charlotte.

- Też wspomnę o jej sprawie – dodał Gideon. – Jakby nie było, miejsce w Radzie po

ojcu należy do mnie. Jego przyjaciele mnie posłuchają. Nadal są lojalni naszej rodzinie. I
poza tym, jak inaczej moglibyśmy wziąć ślub?

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- Co? – odezwał się Gabriel, wykonując rękoma gwałtowny gest, przez który zrzucił

najbliższy talerz na podłogę, gdzie się rozbił.

- Wziąć ślub? – spytał Henry – Żenisz się z przyjaciółką twojego ojca z Rady? Którą?

Gideon odrobinę zzieleniał. Oczywistym było, że nie chciał tego powiedzieć i nie

wiedział, co teraz zrobić. Z przerażeniem wpatrywał się w Sophie, ale nie wyglądało na
to, żeby miała mu pomóc. Wyglądała na zszokowaną jak ryba nagle wyrzucona na brzeg.

Cecily wstała i upuściła serwetkę na talerz.

- W porządku – rzekła, próbując użyć tonu jak najbardziej zbliżonego do tego,

którego używała jej matka, kiedy kazała zrobić coś w domu. – Wszyscy niech stąd
wyjdą.

Charlotte, Henry i Gideon podnieśli się. Cecily wyrzuciła ręce w górę.

- Nie ty, Gideonie Lightwoodzie – powiedziała. – Szczerze! Ale ty – wskazała na

Gabriela – przestań się gapić. I rusz się. – Łapiąc go za tył marynarki, prawie wyciągnęła
go z pokoju. Henry i Charlotte mocno się zapierali.

W momencie, kiedy opuścili pomieszczenie, Charlotte z Henry’m u jej boku ruszyła w

kierunku pokoju gościnnego w celu napisania zapowiedzianej wiadomości do Clave.
(Zatrzymała się na chwilę na zakręcie korytarza, aby zerknąć na Gabriela z dziwacznie
rozbawionym wyrazem twarzy, ale Cecily podejrzewała, że on tego nie zauważył).
Pozbyła się tej myśli ze swojej głowy szybko, niedbale. Była zbyt zajęta przyciskaniem
ucha do drzwi jadalni, starając się usłyszeć, co się dzieje w środku.

Gabriel po krótkiej przerwie oparł się o ścianę obok drzwi. Był zarówno blady, jak i

zaczerwieniony. Jego źrenice rozszerzyły się w szoku.

- Nie powinnaś tego robić – powiedział w końcu. – Podsłuchiwanie jest w

najwyższym stopniu niestosowne, panno Herondale.

- To twój brat – wyszeptała Cecily z uchem przy drewnie. Mogła usłyszeć

mamrotanie, ale nic konkretnego. – Powinieneś chcieć wiedzieć.

Przeciągnął po włosach obiema rękoma i odetchnął jak ktoś, kto przebiegł długi

dystans. Później odwrócił się do niej i wyjął z kieszeni kamizelki swoją stelę. Szybko
narysował na nadgarstku runę, potem położył płasko dłoń na drzwiach.

- Tym razem chcę.

Wzrok Cecily wędrował z jego ręki na zamyśloną twarz.

- Słyszysz ich? – zapytała. – Och, to nie w porządku!

- To wszystko bardzo romantyczne – rzekł Gabriel, a później zmarszczył czoło. – Albo

byłoby, gdyby mój brat byłby w stanie wydobyć z siebie słowo bez brzmienia jak

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

dusząca się żaba. Obawiam się, że nie zapisze się w historii jako jeden z najlepszych
zalotników.

Cecily skrzyżowała ramiona zirytowana.

- Nie wiem, czemu to dla ciebie takie trudne – powiedziała. – Czy może martwi cię

fakt, że twój brat chce poślubić służącą?

Kiedy Cecily zobaczyła surowy wyraz twarzy Gabriela, pożałowała, że była dla niego

uszczypliwa zaraz po tym wszystkim, co przeszedł.

- Nic, co może zrobić, nie może być gorsze od tego, co uczynił mój ojciec.

Przynajmniej gustuje w ludzkich kobietach.

Póki co, trudno było mu nie dokuczać. Był taki denerwujący.

- Ciężko to uznać za wielkie poparcie dla kobiety tak dobrej, jak Sophie.

Gabriel spojrzał na nią tak, jakby miał ostro się odciąć, ale potem lepiej to przemyślał.

- Nie to miałem na myśli. Jest świetną dziewczyną i będzie dobrym Nocnym Łowcą,

kiedy Dostąpi. Przyniesie dumę naszej rodzinie i Anioł wie, że jej potrzebujemy.

- Wierzę, że ty także przyniesiesz rodzinie dumę – powiedziała cicho Cecily. – To, co

właśnie zrobiłeś, co wyznałeś Charlotte, wymagało odwagi.

Gabriel nie ruszał się przez chwilę. Później wyciągnął do niej rękę.

- Weź mnie za rękę – rzekł. – Będziesz mogła przeze mnie słyszeć, co się dzieje w

jadalni, jeśli chcesz.

Po chwili wahania Cecily złapała rękę Gabriela. Była ciepła i szorstka. Mogła poczuć

tętnienie krwi pod jego skórą, dziwnie kojące – i w rzeczy samej, jeśli miała ucho
przyciśnięte do drzwi, mogła słyszeć przez niego cichy pomruk wypowiadanych słów:
miękki, niezdecydowany głos Gideona i ten delikatny należący do Sophie. Zamknęła oczy
i słuchała.

~

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- Och – westchnęła Sophie anemicznie i usiadła na jednym z krzeseł – Och, mój…

Nie była w stanie zrobić niczego innego. Jej nogi były chwiejne i niepewne. W tym

czasie Gideon stał przy kredensie, wyglądając na spanikowanego. Jego brązowo-blond
włosy były dziko zmierzwione, ponieważ cały czas przeczesywał je dłońmi.

- Moja droga panno Collins… - zaczął.

- To… - Sophie zaczęła i zatrzymała się. – Ja nie… To trochę niespodziewane.

- Czyżby? – Gideon odszedł od kredensu i pochylił się nad stołem. Rękawy jego

koszuli były lekko podwinięte. Sophie przyłapała siebie na przyglądaniu się jego
nadgarstkom, porośniętym lekkimi blond włoskami i poznaczonymi białymi
wspomnieniami po Znakach. – Z pewnością byłaś w stanie zauważyć cały respekt i
szacunek, jaki do ciebie miałem. Podziw.

- Cóż – odezwała się Sophie. – Podziw. – Udało jej się wymówić to słowo tak, że w

rzeczy samej zabrzmiało bardzo blado.

Gideon zarumienił się.

- Moja droga panno Collins – zaczął od nowa. – Prawdą jest, że moje uczucia do ciebie

wykraczają daleko poza podziw. Opisałbym je jako najbardziej żarliwe uczucie. Twoja
uprzejmość, piękno, wielkie serce… One mnie onieśmielają, co jest jedynym powodem
mojego zachowania dzisiejszego ranka. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, że
postanowiłem powiedzieć na głos najdroższe życzenia mojego serca. Proszę, nie czuj się
zobowiązana do przyjmowania moich oświadczyn, tylko dlatego, że były publiczne.
Wszelki wstyd z tym związany powinien i będzie mój.

Sophie spojrzała na niego. Kolor na jego policzkach pojawiał się i znikał, sprawiając,

że jego zmieszanie było oczywiste.

- Ale nie oświadczyłeś się.

Gideon spojrzał zaskoczony.

- Ja… Co?

- Nie oświadczyłeś się – powiedziała Sophie ze spokojem. – Ogłosiłeś wszystkim przy

śniadaniu, że masz zamiar mnie poślubić, ale to nie oświadczyny. To tylko deklaracja.
Oświadczyny będą wtedy, kiedy mnie o to zapytasz.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

~

- Właśnie to powstrzymuje mojego brata – rzekł Gabriel, wyglądając na uradowanego

w sposób, jaki zazwyczaj wygląda młodsze rodzeństwo, kiedy ich bracia bądź siostry
zostali usadzeni.

- Och, cicho! – szepnęła Cecily, mocno ściskając jego rękę .– Chcę usłyszeć, co mówi

pan Lightwood!

- Dobrze więc – powiedział Gideon w zdecydowany (jeszcze lekko przerażony)

sposób, tak jak święty Grzegorz, wyruszając na walkę ze smokiem. – Zatem będą
oświadczyny.

~

Oczy Sophie śledziły go, gdy szedł do niej przez pokój i uklęknął u jej stóp. Życie było

niepewne, ale było kilka chwil, które chciało się zapamiętać, odcisnąć w umyśle, żeby
wspomnienie mogło później zostać przywołane, jak kwiat zasuszony pomiędzy kartkami
książki – podziwiany i wspominany na nowo.

Wiedziała, że nie będzie chciała zapomnieć sposobu, w jaki Gideon sięgnął po jej dłoń

własną drżącą ręką, albo tego, w jaki sposób przygryzał wargę, zanim zaczął mówić.

- Moja droga panno Collins – odezwał się. – Proszę, wybacz mi ten niestosowny

wybuch. To proste, że mam tak… tak wielki szacunek… Nie, nie szacunek, uwielbienie do
ciebie, że czuję, jak ono toruje mi drogę każdego dnia. Od kiedy przyszedłem do tego
domu, coraz mocniej uderzało mnie twoje piękno, odwaga i szlachetność. To zaszczyt, na
który nigdy nie zasłużę, ale jak najbardziej gorliwie dążę do tego, żebyś mogła być tylko
moja… To znaczy, jeśli zgodziłabyś się zostać moją żoną.

- Miłościwy – rzekła pełna zaskoczenia Sophie. – Ćwiczyłeś to?

Gideon mrugnął.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- Zapewniam, że to była całkowita improwizacja.

- Cóż, to było urocze. – Sophie uścisnęła jego dłonie. – I tak. Tak, kocham cię, i tak,

wyjdę za ciebie, Gideonie.

Piękny uśmiech pojawił się na jego twarzy. On zaskoczył ich oboje, sięgając do niej i

całując ją mocno w usta. Trzymała jego twarz w swoich dłoniach, kiedy się całowali.
Smakował delikatnie liśćmi herbacianymi. Jego usta były miękkie, a pocałunek
całkowicie słodki. Sophie tonęła w nim, w pryzmacie chwili, czując, że nic na całym
świecie jej nie zagraża,

Dopóki głos Bridget, ponuro dochodzący z kuchni, nie przerwał jej szczęścia.

W czwartek byli poślubieni
A w piątek zostali straceni.
I pogrzebali ich na cmentarzu obok siebie,
Och, ma miłości,
I pogrzebali ich na cmentarzu obok siebie.

Odrywając się od Gideona z pewną niechęcią, Sophie wstała i wygładziła suknię.

- Proszę mi wybaczyć, panie Lightwood… To znaczy Gedeonie… Ale muszę

zamordować kucharkę. Zaraz wracam.

~

- Och – westchnęła Cecily. – To było takie romantyczne!

Gabriel zdjął rękę z drzwi i uśmiechnął się do niej. Jego twarz zmieniała się, kiedy się

uśmiechał. Wszystkie ostre rysy ulegały wygładzeniu, a jego oczy z koloru lodu
zmieniały barwę na zieleń wiosennych liści w blasku słońca.

- Płaczesz, panno Herondale?

Zamrugała wilgotnymi rzęsami, nagle zdając sobie sprawę, że on nadal trzymał jej

dłoń. Cały czas mogła poczuć delikatny puls w jego nadgarstku. Pochylił się ku niej, a ona
wyłapała jego wczesnoporanny zapach – mieszankę herbaty i mydła do golenia.

Prędko się odsunęła, uwalniając swoją rękę.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

- Dziękuję za umożliwienie mi posłuchania – rzekła. – Muszę… Iść do biblioteki. Jest

coś, co muszę zrobić przed jutrem.

Jego twarz zmarszczyła się w zmieszaniu.

- Cecily…

~

Do: Edmund i Linette Herondale

Ravenscar Manor

West Riding, Yorkshire

Kochana Mamo, kochany Tato,

Zaczynałam ten list tak wiele razy i nigdy go nie wysłałam. Za pierwszym razem przez

poczucie winy. Wiedziałam, że byłam przekorna i nieposłuszna, kiedy Was opuściłam i nie
byłam w stanie zmierzyć się z dowodami mojego złego postępowania czarno na białym.

Później tęskniłam za domem. Tak bardzo mi was brakowało. Tęskniłam za zielonymi

wzgórzami wyrastającymi za dworem, fioletowym wrzosem kwitnącym latem i mamą
śpiewającą w ogrodzie. Tu było zimno, wszystko było czarne, brązowe i szare, występowały
gęste mgły i duszące powietrze. Myślałam, że umrę z samotności, ale jak mogłam Wam to
powiedzieć? W końcu to był mój wybór.

Następny pojawił się smutek. Planowałam, że tu przyjadę i zabiorę ze sobą Willa, aby

mu pokazać, gdzie są jego obowiązki i zabiorę go do domu. Ale Will miał własne idee co do
obowiązków, honoru i złożonych obietnic. Zobaczyłam, że nie mogę sprowadzić do domu
kogoś, kto już tam jest. Nie wiedziałam, jak Wam to powiedzieć.

Kolejne było szczęście. To może wydawać wam się dziwne, tak jak i mi na początku, że

nie byłam w stanie wrócić do domu, bo znalazłam coś, co mnie zadowalało. Kiedy
trenowałam, aby zostać Nocnym Łowcą, czułam w mojej krwi emocje, te same, o których
mówiła mama za każdym razem, kiedy przechodziliśmy z Welshpool do widoku Dyfi Valley.
Z serafickim nożem w ręku jestem kimś więcej niż tylko Cecily Herondale, najmłodszą z
trójki rodzeństwa, córką dobrych rodziców, która kiedyś miała zostać korzystnie wydana

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

za mąż i wydać na świat potomstwo. Jestem Cecily Herondale, Nocnym Łowcą, a moja
pozycja jest wysoka i chwalebna.

Chwała. Cóż za dziwne słowo, coś, czego kobiety nie powinny chcieć, ale czy nasza

królowa nie jest triumfatorką? Czy królowa Bess nie była nazywana Gloriana?

Ale jak mogłabym wam powiedzieć, że wybrałam chwałę zamiast pokoju? Ciężko

wypracowanego pokoju, po tym jak opuściliście Clave, aby zapewnić go mi? Jak mogłabym
powiedzieć, że byłam szczęśliwa jako Nocny Łowca bez wspominania waszego
największego nieszczęścia? To życie, od którego się odwróciliście, życie, w którym
szukaliście niebezpieczeństw, aby chronić mnie, Willa i Ellę. Co miałabym powiedzieć, aby
nie złamać Waszych serc?

Teraz… Teraz to zrozumiałe. Zdałam sobie sprawę, jak wiele oznacza kochanie kogoś

bardziej niż samego siebie. Teraz już wiem, że nie chcieliście, żebym była taka jak wy, tylko
żebym była szczęśliwa. I daliście mi – daliście nam – wybór. Widzę tych, którzy dorastali w
Clave i którzy nigdy nie mieli wyboru, kim chcą zostać i jestem wdzięczna za to, co
zrobiliście. Wybór życiowej drogi to coś całkiem innego niż rodzenie się do konkretniej.
Nauczyło mnie tego życie Jessamine Lovelace.

A co do Willa i sprowadzania go do domu: Wiem, Mamo, bałaś się tego, że Nocni Łowcy

zabiorą Twojemu delikatnemu chłopcu całą miłość. Ale jest kochany i kocha. Nie zmienił
się. I kocha Was, tak samo jak ja. Pamiętajcie o mnie, ja będę zawsze pamiętała o Was.

Wasza kochająca córka,

Cecily

~

Do: Członkowie Clave Nefilim

Od: Charlotte Branwell

Moi drodzy Bracia i Siostry w broni,

Moim smutnym obowiązkiem jest zrelacjonowanie Wam tego, że pomimo przestawienia

Konsulowi Waylandowi niepodważalnego dowodu potwierdzonego przez jednego z moich
Nocnych Łowców, że Mistrz, jeden ze śmiertelnych wrogów Nefilim, pojawił się w naszych

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Shadys

Korekta:

Gladys

czasach, jest rezydentem Cadair Idris w Walii – nasz szanowny Konsul w tajemniczy sposób
zignorował tę informację. Ja traktuję wiedzę o lokalizacji naszego wroga i możliwość
zniszczenia jego planów unicestwienia nas jako sprawę najwyższej wagi.

Dzięki środkom przewidzianym przeze mnie i mojego męża, słynnego wynalazcę

Henry’ego Branwell, Nocni Łowcy do mojej dyspozycji w londyńskim Instytucie będą
pracować z największym wysiłkiem, aby przybyć do Cadair Idris i tam poświęcić nasze
życia, by powstrzymać Mistrza. Najbardziej smuci mnie fakt opuszczania Instytutu bez
ochrony, ale jeśli Konsul Wayland może być skłoniony do jakichkolwiek działań, będziemy
wdzięczni za wysłanie strażników do ochrony opuszczonego budynku. Jest nas
dziewięcioro, troje nie jest nawet Nocnymi Łowcami, ale dzielnymi Przyziemnymi
trenowanymi przez nas w Instytucie, którzy zgłosili się na ochotników do walki. Nie mogę
powiedzieć, że mamy duże nadzieje, ale wierzę, że musimy spróbować.

Oczywiście, nie mogę nikogo z Was zmusić. Jak przypomniał mi Konsul Wayland, nie

jestem na wystarczająco wysokiej pozycji, aby dowodzić siłami Nocnych Łowców, ale będę
czuła się zobowiązana, jeśli ktoś z Was zgodzi się ze mną, że Mistrz musi zostać pokonany i
to teraz oraz przybędzie jutro do Instytutu w Londynie i udzieli nam wsparcia.

Z poważaniem,

Charlotte Branwell,

Przewodnicząca Instytutu w Londynie


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
10 Jak wodę na piasku MK2 STT
Sprawdzian kl 6 OSTATNIE LATA RZECZPOSPOLITEJ SZLACHECKIEJ
15 Gwiazdy skryjcie światło mk2 STT
OSTATNIE LATA RZECZPOSPOLITEJ SZLACHECKIEJ
16 Mechaniczna Księżniczka MK2 STT
14 Parabatai MK2 STT
20 Diabelskie Maszyny MK2 STT
19 Leżeć i Płonąć MK2 STT
18 Za to jedynie mk2 STT
21 Płonące złoto MK2 STT
wszystkie Imiona męskie, T, Tadeusz - Człowiek dobry, szlachetny, inteligenty i kulturalny
wszystkie Imiona męskie, T, Tadeusz - Człowiek dobry, szlachetny, inteligenty i kulturalny
17 Wybrane aspekty metabolizmu ostatnie osiągnięcia naukiid 17370 ppt
Prz. 17 w.17 DOBRY PRZYJACIEL, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
Ściągi, Historia 1, Polska 39 1 IX najazd Niemiec na Polskę 17 IX napaść sowiecka na Polskę 2-5 X os

więcej podobnych podstron