1
Anne Oliver
Urlop na Bali
2
PROLOG
- Prezerwatywy?
Kate patrzyła na prezent od przyszłej panny młodej. Udawała, że nie
widzi porozumiewawczych uśmieszków koleżanek. Czuła, że oblewa się
rumieńcem, ale na szczęście miała woalkę.
- Ja...
- Dziewczyno, na co czekasz? - zawołała Sheri-Lee. - Żyje się tylko raz.
Sheri bez pytania wetknęła woreczek za pasek jej zwiewnej spódniczki.
- Poszalej.
Rozległy się chichoty, a Kate zrobiło się przykro.
- Pomyślę.
Zaśmiała się z przymusem i zerknęła w stronę drzwi. Miała ochotę uciec
do domu.
Sheri-Lee spojrzała na nią pytająco.
- Przepraszam - bąknęła Kate. - Zaraz wrócę.
Odetchnęła, gdy owiało ją chłodne powietrze. Tutaj przyćmione światło
stwarzało intymną atmosferę.
Przyjęcie odbywało się na przedmieściu Sydney, niedaleko biura
podróży, w którym pracowała.
Kate szła przez salę, sącząc wino. Nie patrzyła na fotografie, ponieważ
oczyma wyobraźni widziała swojego byłego narzeczonego. Panieńskie
wieczory zwykle wywoływały przykre wspomnienia.
Kate uważała, że już dawno powinna być mężatką. Młodsza siostra
niebawem ją wyprzedzi. A wszystko przez Nicka...
R S
3
Pokręciła głową. Nie będzie o nim myśleć. Nie warto wspominać
człowieka, któremu poświęciła trzy lata życia, a on ją zdradził. W ciągu tych
lat mogła urodzić dziecko. Cieszyła się, że przynajmniej Rosa znalazła
prawdziwą miłość.
Kate przekroczyła trzydziestkę i zdaniem ojca była skazana na
staropanieństwo.
Zaklęła pod nosem.
W powietrzu unosiły się apetyczne zapachy. Ale Kate nie była głodna.
Szukała pretekstu, żeby pojechać do domu.
Za tydzień odbędzie się ślub Sheri-Lee. Przyjaciółka postanowiła
zrezygnować z pracy. Kate jej współczuła i zastanawiała się, dlaczego
małżeństwo oznacza koniec niezależności.
Miłość zwykle wymaga poświęcenia ze strony kobiety, ale przyjaciółce
widocznie to nie przeszkadzało.
Przed czterema laty niewiele brakowało, aby Kate podobnie spędziła
życie. Była przekonana, że Nick ją kocha. Po pewnym czasie zorientowała się,
że jest inaczej.
Nigdy nie pociągały jej przygodne miłostki, ale tęskniła za prawdziwą
miłością.
Poczuła przebiegające po krzyżu dreszcze. Ktoś ją obserwował.
Zerknęła przez ramię i zrobiło się jej gorąco. Nieznajomy wyglądał jak
uosobienie marzeń. Wysoki, ciemnowłosy, z kilkudniowym zarostem. Ubrany
w czarną koszulę i wojskowe spodnie. Jego wzrok sprawił, że serce Kate biło
jak szalone.
Chętnie poddałaby się pieszczotom takiego kochanka. Powoli odwróciła
się i zza woalki przyjrzała mężczyźnie. Wyglądał jak bohater filmu akcji.
R S
4
Podniosła wzrok i zobaczyła, że nieznajomy wpatruje się w jej nagi
brzuch. Gdy zachwyconym spojrzeniem obrzucił spódniczkę i smukłe nogi,
krew zmieniła się w lawę.
Kate ogarnęło pożądanie. Pierwszy raz gwałtownie zareagowała na
spojrzenie obcego mężczyzny. Nieznajomy wyglądał niebezpiecznie i na
pewno był niebezpieczny.
Mężczyzna zrobił krok do przodu.
Kate wyprostowała się. Przypomniała sobie radę Sheri.
Zanim nieznajomy się zbliżył, zdołała jako tako uspokoić rozedrgane
nerwy. Panowała nad sobą do momentu, gdy stanął dwa kroki przed nią. Z tej
odległości wyraźnie widziała złote plamki w zielonych oczach.
- Mogę ci coś podać? - zapytał uwodzicielskim głosem.
Co konkretnie? Mógł dać i wziąć cokolwiek chciał.
Milczała, więc wskazał prawie pusty kieliszek.
- Miałem na myśli wino.
Kate się speszyła.
- Mam wszystko. Dziękuję.
Kątem oka dostrzegła dwie koleżanki.
- Wyglądasz, jakbyś przyleciał zza oceanu - powiedziała.
- Faktycznie, przyleciałem z Los Angeles.
- Pracowałeś tam, czy tylko przyjemnie spędzałeś czas?
- Jedno i drugie - przekrzywił głowę. - A ty przyjechałaś na bal
przebierańców?
- Na wieczór panieński.
- Wychodzisz za mąż?
- Nie.
- Bardzo mnie to cieszy.
R S
5
Schwycił jej dłoń z kieliszkiem, a Kate przeszył prąd od palców do
łokcia. Spojrzała na opaloną twarz, zatonęła w zielonej głębi oczu. Nieznajomy
podniósł kieliszek do ust i jego oddech owiał dłoń Kate.
Usłyszała zduszony śmiech. Czy koleżanki uważają, że jest komiczna?
Urażona błyskawicznie podjęła decyzję. To może być ostatnia szansa udowod-
nienia im oraz sobie, że potrafi zdobyć mężczyznę. Na jeden wieczór zapomni
o poważnej Kate Fielding. Przez jedną noc może być, kim zechce. I zaszaleć. Z
obcym mężczyzną.
Damon Gillespie był zadowolony, że przyleciał do Sydney wcześniej, niż
zamierzał. Przed przystąpieniem do interesów chciał spokojnie obejrzeć firmę,
którą otrzymał w spadku.
Lecz trafił na bal przebierańców. I zobaczył tę kobietę.
Była sama. Podobnie jak on. Być może dlatego wzbudziła w nim coś
więcej niż zwykłe pożądanie. Uczucie było niepokojące, ale dzięki niemu
zapomniał o zmęczeniu.
Interesy mogą poczekać.
Uważniej popatrzył na zakrytą twarz. Za gęstą woalką dostrzegł wydatne
kości policzkowe, ładnie wykrojone usta.
Nieznajoma była półnaga. Miała stanik obszyty koralikami i
dzwoneczkami oraz kusą spódniczkę z kolorowych szali, która więcej
odsłaniała, niż zakrywała. Z podziwem patrzył na wąską talię, płaski brzuch,
smukłe nogi. Najbardziej intrygował go rubin w pępku. Dlaczego nie wypada?
Czy trzymają go specjalnie wyćwiczone mięśnie?
Ogarnęło go szalone podniecenie, jak przed skokiem z wysokiej wieży.
Nie rozumiał, dlaczego akurat w Australii znalazł wcielenie swoich marzeń.
R S
6
Od kilku miesięcy prowadził niemal spartański żywot, całkowicie pochłaniały
go najnowsze projekty oraz sporty ekstremalne. Nie miał czasu na kobiety.
Należy naprawić błąd. Jeszcze dzisiaj.
Bacznie obserwował piękną nieznajomą. Miała duże, czarne oczy.
Pijąc wino, miał wrażenie, że czuje słodki smak ust. Niestety poczuł też
mniej przyjemny smak i skrzywił się niezadowolony.
- Szampan powinien być schłodzony - mruknął.
Przywołał kelnera z tacą, odstawił pusty kieliszek i wziął pełny.
- To dla ciebie.
Ich palce znowu się zetknęły.
- Dziękuję.
Damon wziął ją za rękę.
- Chodź, Egipcjanko. Poszukamy spokojniejszego miejsca.
Poprowadził ją w stronę donic z filodendronami, gdzie hałas był
mniejszy. Liczył, że aby wypić wino, „Egipcjanka" odsłoni twarz, a ona
wsunęła kieliszek pod welon i twarz nadal pozostała kuszącą tajemnicą.
- Jak masz na imię?
- Shakira.
Powiedziała to tonem podsycającym płomień, który już dawno trawił
Damona.
- Niech ci będzie.
Wsunął rękę pod woalkę i ujął Shakirę pod brodę.
- Nie! - syknęła.
Damon uśmiechnął się czarująco.
- Dobrze. Zabawimy się według twoich zasad. Byle do wiadomego końca
- dodał w duchu.
Pieszczotliwie powiódł placem po pełnych wargach.
R S
7
- Mam nadzieję, że nie oszukujesz swojego chłopaka.
Kate żachnęła się.
- Nikogo nie oszukuję.
- To dobrze.
Przesunęli się dalej, by liście zakryły ich przed niepowołanymi
spojrzeniami. Damon pochylił się i z przyjemnością wdychał egzotyczny
zapach perfum.
Pocałował ją w szyję i zachęcony reakcją, ugryzł w ucho. Usłyszał cichy
dźwięk dzwoneczków przy spódniczce, koraliki zdobiące stanik wbiły mu się
w pierś. Powiódł palcem tuż nad spódniczką, po twardym płaskim brzuchu.
Kate zadrżała, czarne oczy rozgorzały pożądaniem. Damon był bardzo
podniecony, chciał porwać Shakirę w ramionach, kochać się z nią teraz, zaraz.
Z trudem zapanował nad sobą i odsunął się. Sądząc po wyrazie oczu,
Shakira pragnęła tego samego, co on.
Chwycił ją za rękę.
- Wychodzimy.
Nie sprzeciwiła się, bo po prostu zabrakło jej sił. Pozwoliła wyprowadzić
się z sali. Weszli na piętro. Kate szumiało w uszach. Pierwszy raz pociągał ją
człowiek, którego dopiero co poznała.
Sheri ma rację. Żyje się tylko raz.
Damon otworzył drzwi i przepuścił Kate. Znaleźli się w
nieprzeniknionym mroku, ale oczy prędko przyzwyczaiły się do ciemności.
Damon zamknął drzwi i zapytał:
- W jakim punkcie jesteśmy?
- Mniej więcej w tym.
Kate oparła dłonie na potężnym torsie. Nie. Należy wprowadzić
poprawkę, bo to Shakira położyła ręce na piersi obcego mężczyzny. Kate nie
R S
8
zdobyłaby się na takie zuchwalstwo. Gładząc twarde jak skała mięśnie,
pomyślała, że dawno nie znajdowała się tak blisko męskiego ciała.
W pokoju panował półmrok, więc czuła się bezpieczna w swym
przebraniu. Nieznajomy odsunął welon.
- Zjawiskowa piękność - szepnął, przyciągając Kate do siebie. - Nawet w
ciemności jesteś cudną dziewczyną.
Kate całym ciałem pragnęła tego mężczyzny.
Damon objął ją i namiętnie pocałował. Rozchyliła wargi; pieszczoty
językiem obiecywały dalsze rozkosze.
Damon powoli przesuwał dłonie ku górze, a gdy natrafił na stanik,
niecierpliwie syknął.
Wiedziała, że już nic ich nie powstrzyma.
Damon podciągnął stanik i objął pierś. Uniosła głowę i nim ich usta się
złączyły, zdążyła dostrzec żar w zielonych oczach.
Pod lekkim naporem cofała się. Znalazła się między twardą ścianą i
męskim ciałem.
- Och!
Damon odrobinę się odsunął.
- Dobrze ci?
- Tak.
Podniósł ją bez wysiłku.
- Obejmij mnie nogami - szepnął, rozpinając spodnie. - Jesteś pewna?
Była uwięziona, a jednocześnie czuła się wolna jak nigdy, gotowa na
wszystko.
- Tak.
Damon wsunął rękę do kieszeni.
- Chwileczkę. Zabezpieczę się.
R S
9
Kate wyciągnęła zza paska nylonowy woreczek.
- Jesteś przewidująca.
Zastanawiała się, czy powiedzieć, że to przypadek. Nie, nie ma sensu
przyznawać się, bo światowa dziewczyna, czyli Shakira, powinna być
przewidująca. Nie musiała tłumaczyć się przed kochankiem na jedną noc.
Objęła go nogami, a gdy poczuła go w sobie, zrobiła się ślepa i głucha na
wszystko oprócz niego. Ciszę mąciły urywane oddechy, ekstaza dosięgła
szczytu.
Damon podtrzymywał Kate tak długo, aż się uspokoiła.
- Czy..?
Urwał, ponieważ zadzwonił jego telefon. Kate patrzyła na niego pytająco.
- Muszę odebrać.
Wyciągnął komórkę z kieszeni i przyłożył do ucha, pieszcząc pierś Kate.
- Słucham - zazgrzytał zębami. - Więc gdzie jest, do jasnej cholery?
Dobrze, skontaktuj się z Darkiem - przez chwilę uważnie słuchał. - Zostaw, ja
się tym zajmę.
Bez słowa ruszył w stronę łazienki.
Sytuacja zmieniła się w ułamku sekundy. Trzeba wrócić do
rzeczywistości.
Kate upięła welon. Chciała mieć zasłoniętą twarz, gdy kochanek wróci i
zapali światło. Potem powoli osunęła się na podłogę.
Co właściwie się stało?
Przeżyła przygodę z nieznanym mężczyzną. Trochę za późno myśleć o
tym, co zrobiła.
Nawet nie wiedziała, jak kochanek ma na imię.
R S
10
Widocznie straciła głowę i rozsądek. Lepiej o tym nie myśleć. Na
rozważania przyjdzie czas później. Teraz trzeba stąd wyjść i niepostrzeżenie
wymknąć się do domu.
Gdy wyszła na ulicę, wiatr nieco ochłodził rozgorączkowane ciało.
Posłała Sheri-Lee przeprosiny za to, że bez pożegnania opuściła przyjęcie.
Pierwszy raz w życiu postąpiła nieodpowiedzialnie. Poprzednio, nim
zdecydowała się iść z mężczyzną do łóżka, musiała trochę go poznać. Według
niej związek dwojga ludzi powinien być oparty na szacunku, przyjaźni i
szczerości.
A tymczasem wystarczyło jedno spojrzenie, aby zmieniła się nie do
poznania. Ogarnęło ją dziwnie niepokojące uczucie. Miała wrażenie, że oddała
temu człowiekowi nie tylko ciało, ale i duszę.
R S
11
ROZDZIAŁ DRUGI
Damon zaklął, gdy zobaczył pusty pokój.
Dlaczego uciekła najbardziej czarująca istota, jaką w życiu spotkał? Nie
zamierzał od razu uwieść Shakiry, nie lubił być kochankiem na jedną noc. Lecz
po pierwszym spojrzeniu na czarodziejkę stracił rozum i zapragnął ją zdobyć.
Przez moment zastanawiał się, czy warto jej szukać. Wątpił, by wróciła
na przyjęcie, a poza tym dla niego kobiety nigdy nie były ważniejsze od
interesów i nie będzie robił wyjątku. Tajemnicza kochanka widocznie tylko
tyle od niego oczekiwała, bo gdyby liczyła na więcej, zostałaby. Szkoda, że
odeszła, ale...
Wzruszył ramionami. Tak czy owak dłuższa znajomość nie wchodziła w
grę.
Zamyślony podszedł do okna. Przyjechał do Australii, aby zająć się
biurem podróży odziedziczonym po stryju. A zamiast tego tuż po przyjeździe
spojrzał w wielkie czarne oczy i porwał go wir namiętności.
Bonita... Była piękna jak marzenie. Urodę odziedziczyła po matce
Egipcjance, ale oczy po ojcu Hiszpanie. Czy to dziwne, że tego wieczoru uległ
czarowi kobiety podobnej do pierwszej miłości?
Bonita... Ukochana zmarła w wieku dwudziestu czterech lat. Damon
myślał o samobójstwie. Zamknął się w sobie, przestał spotykać się ze
znajomymi.
Wyrzucił puszkę i poszedł do łazienki, aby usunąć zmęczenie po podróży
oraz delikatny zapach, jaki pozostawiła piękna nieznajoma. Nie należy
wspominać przeszłości, żałować tego, co bezpowrotnie minęło. Przyjechał do
R S
12
Sydney, aby załatwić najpilniejsze sprawy związane ze spadkiem. Spełni swój
obowiązek i zaraz potem opuści Australię.
W niedzielę Kate dostała kataru i prawie cały dzień spędziła w łóżku. W
poniedziałek później niż zwykle wyjechała z domu i jak na złość utknęła w
korku.
Bratanek zmarłego szefa zapowiedział się na wtorek. Chciała
przygotować wszystko tak, aby nie miał zastrzeżeń, ale przeziębienie
pokrzyżowało plany. Straciła niedzielę, bo od rana do wieczora spała.
Wyłączyła telefony, lecz spać przeszkadzały myśli o niezwykłym kochanku.
Z piskiem hamulców stanęła na czerwonym świetle, które zauważyła w
ostatniej chwili. Mocniej chwyciła kierownicę. Przygodny kochanek chyba
zaszkodził zdrowiu, a myślenie o nim stanowiło zagrożenie dla życia. Nie
warto przejmować się tym, że dla niego jakiś telefon był ważniejszy od niej.
Dobrze, że nigdy więcej się nie spotkają.
Lecz dlaczego nie może przekonać o tym wciąż rozgorączkowanego
ciała?
Z trudem odsunęła podniecające obrazy. Czas skupić się na ważniejszych
problemach. Nazajutrz stanie twarzą w twarz z człowiekiem, którego nie znała
osobiście, ale o którym miała negatywną opinię. Nie da mu powodu do krytyki.
Bryce Gillespie, czterdziestotrzyletni właściciel Aussie Essential, zmarł
nagle i od miesiąca przyszłość jego firmy stała pod znakiem zapytania. Kate
przez siedem lat solidnej pracy marzyła o kierowniczym stanowisku. Teraz
będzie musiała przekonać o swych kwalifikacjach bratanka Bryce'a, który za-
pewne nie ma pojęcia o prowadzeniu biura podróży. A już na pewno nie wie
nic o firmie zmarłego stryja.
Spóźniła się dziesięć minut. Pierwszy raz od lat. Zdziwiła się, że przy
biurku siedzi tylko najmłodsza pracownica.
R S
13
- Dzień dobry. Gdzie się wszyscy podziali?
- Dzień dobry. Hm...
Deb zerknęła w stronę sali konferencyjnej.
- Tylko mi nie mów, że on już tu jest - rzekła Kate.
- Rzekomo próbował się z tobą skontaktować.
Kate jęknęła.
- Zawiadomił, że przyjedzie we wtorek.
- Wiem, ale... - Deb wzruszyła ramionami. - Nas uprzedził, że rano
będzie zebranie personelu. Wszyscy tam są.
Kate wytarła nos.
- Zebranie personelu? - powtórzyła zaskoczona. - On wydaje nam
polecenia?
Jej zdaniem bratanek nie był ulubieńcem Bryce'a. Bezduszny obieżyświat
nie pofatygował się na pogrzeb stryja.
- Sprawia wrażenie człowieka, który lubi rządzić.
Kate gniewnie sapnęła. Intruz nie miał żadnych praw. Zawsze podczas
nieobecności szefa ona zarządzała Aussie Essential Travel. Bruce obiecał jej,
że niebawem dostanie awans. Przez trzy tygodnie po jego śmierci doskonale
sobie radziła. A bratanek Bryce'a wcześniej nie interesował się firmą. Co taki
człowiek wie o prowadzeniu biura podróży?
- Źle się czujesz? - spytała Deb.
Kate pokręciła głową.
- No, muszę iść.
Starała się zachować spokój, aby ze spadkobiercą szefa rozmawiać
rzeczowo. Nowy właściciel Aussie Essential musi wiedzieć, że ma do
czynienia z kompetentną osobą. Była zdecydowana bronić swego stanowiska.
R S
14
Cicho uchyliła drzwi. Pracownicy słuchali mówiącego. Mężczyzna w
ciemnym garniturze miał miły, melodyjny, a jednocześnie władczy głos. Wi-
docznie coś usłyszał, bo przerwał i odwrócił głowę.
Kate nie wierzyła własnym oczom. Przygodny kochanek okazał się
bratankiem szefa! To niemożliwe.
Spadkobierca Bryce'a jedynie wygląda jak niedawny kochanek. Ogolony
elegant w drogim garniturze nie może być tym samym mężczyzną, z którym
się kochała...
Pracownicy odwrócili się zaintrygowani. Kate na uginających się nogach
podeszła do jedynego wolnego krzesła, które stało po prawej stronie mówcy.
Miała nadzieję, że kochanek jej nie pozna.
- Przepraszam za spóźnienie - szepnęła.
- Witam panią.
Dobrnęła do krzesła. Nerwowo splotła palce i zdecydowała się spojrzeć
w zielone oczy.
- Nazywam się Kate Fielding - oznajmiła chłodno.
Damon patrzył na nią przez parę sekund.
- Jestem Damon Gillespie. Wczoraj usiłowałem się z panią skontaktować,
ale bez skutku. Udała się sobota?
Zapytał takim tonem, jakby wiedział, co robiła w sobotę wieczorem. Na
szczęście nie czekał na odpowiedź, spojrzał na zebranych i oznajmił, że w
ciągu najbliższych dni porozmawia z każdym z nich.
Kate spuściła zaciśnięte pięści na kolana.
Damon położył dłonie na stole. Kate nie mogła oderwać wzroku od
palców, które niedawno ją pieściły.
Ogarnęło ją silne podniecenie. Dlaczego gwałtownie reaguje na
mężczyznę, którego postępowanie po śmierci stryja uznała za oburzające?
R S
15
Na dźwięk swego imienia drgnęła i niechcący strąciła pióro na podłogę.
- Niestety nie słyszałam pytania.
Damon doskonale o tym wiedział. Ironia losu! Czy mógł przypuścić, że
kochanka zjawi się na służbowym zebraniu? Zauważył, że zdenerwowała się,
gdy go zobaczyła.
Była oschła. Diametralnie inna niż podczas pierwszego spotkania. Chyba
łudziła się, że jej nie poznał. Widocznie zapomniała, że ma znamię pod lewym
okiem.
Schylił się, aby podnieść pióro i, korzystając z okazji, zerknął na nogi w
półbutach.
- Pytałem, komu mam szczególnie podziękować za zajęcie się
pogrzebem. Jestem jedynym krewnym mego stryja.
- Wiem. W domu mam wszystkie rachunki - rzekła chłodno. - I listę osób,
które przybyły na pogrzeb.
Mocno podkreśliła ostatnie słowa, jakby oskarżała Damona, że tylko jego
zabrakło. Mógłby powiedzieć, że wiadomość o śmierci stryja otrzymał dopiero
przed kilkoma dniami, ale nie lubił się usprawiedliwiać.
- Dziękuję.
Uśmiechnął się do pozostałych pracowników.
- Tyle na dzisiaj. Proszę się nie martwić. Razem jakoś przetrwamy
kryzys.
Gdy wszyscy wstali, chwycił Kate za rękę.
- Proszę zostać.
W milczeniu czekali, aż zostaną sami. Kate patrzyła przed siebie pustym
wzrokiem, a dwa dni wcześniej Damon widział w jej oczach pożądanie. Ta
służbistka w granatowym kostiumie i z gładko zaczesanymi włosami nie była
egzotyczną kusicielką.
R S
16
W sobotę podała jedno imię, teraz drugie.
Czy miała podwójną osobowość i prowadziła podwójne życie?
- Podobno przyjaźniłaś się z Bryce'em. Czy to prawda?
Kate spojrzała na niego lodowato.
- Tak. Był dobrym przełożonym, ale przede wszystkim prawdziwym
dżentelmenem.
Damonowi przemknęła myśl, że on w sobotę wcale nie był
dżentelmenem, lecz ta kobieta była nim zachwycona. Mimo woli drgnęły mu
kąciki ust.
- Nietrudno zgadnąć, co cię bawi - wycedziła Kate przez zaciśnięte zęby.
W gniewie była wspaniała, ale niepotrzebnie się złościła. Nie
potrzebował firmy po stryju.
- Bryce zmarł zaledwie przed miesiącem - dodała Kate oskarżycielskim
tonem. - Nie masz dla niego krzty szacunku.
Damon zaklął w duchu. Po swojemu opłakał śmierć Bryce'a, ale nie
musiał się tłumaczyć.
- To nie kwestia szacunku. Wszyscy jesteśmy śmiertelni.
- Widocznie stryj niewiele cię obchodził.
- Traktowałem go jak starszego brata.
- Dawno i nieprawda.
- Utrzymywaliśmy dość ścisłe kontakty.
Zwykle, gdy Bryce potrzebował pieniędzy - dodał w duchu.
Uważniej przyjrzał się Kate. Źle wyglądała.
- Jesteś chora. Jedź do domu - zaproponował. - Skontaktujemy się
później.
Kate popatrzyła na niego wzrokiem bazyliszka.
R S
17
- Od trzech lat nie brałam wolnego. Mam poważne stanowisko, w każdej
chwili mogę być potrzebna.
- Jak sobie życzysz. Ale jeśli zmienisz zdanie, nikt nie będzie miał do
ciebie pretensji.
Kate wstała.
- Ja miałabym pretensje do siebie.
- Lepiej miej litość dla siebie. Jeśli będę potrzebny, dzwoń.
Wziął jej notatnik i zapisał numer telefonu.
- Nie będę cię potrzebować - rzuciła Kate wyniośle. - Poradzę sobie w
każdej sytuacji.
- Wierzę.
Wzrokiem odprowadził ją do drzwi, odebrał telefon i poszedł na parking.
Przez kilka minut siedział w samochodzie, niewidzącym wzrokiem patrząc
przed siebie.
- W co ty mnie znowu wpakowałeś? - mruknął, podnosząc oczy ku niebu.
Przed dwoma laty przelał na konto Bryce'a setki tysięcy dolarów. W
ramach pożyczki. Gdzie podziały się te pieniądze?
Niedzielę spędził w biurze, przeglądając dokumentację. Bardzo żałował,
że to zrobił. Zlikwidowanie Aussie Essential oznaczałoby wyrzucenie sześciu
osób na bruk, a takiej ostateczności wolał uniknąć. Słynął z tego, że potrafił
ratować upadające firmy.
Obecnie najważniejsze było pytanie, czy ma ochotę marnować czas i
energię, nie mówiąc o pieniądzach.
Przez pewien czas mieszkał w Sydney. Gdy miał pięć lat usłyszał, że
niepotrzebnie się urodził i później często mu to powtarzano. Wreszcie jego
babka straciła cierpliwość, oświadczyła, że dziecko musi rozwijać się w
stabilnym otoczeniu i zabrała wnuka do siebie. Jego rodzice nadal prowadzili
R S
18
koczowniczy tryb życia, odwiedzali syna coraz rzadziej, aż w ogóle przestali
przyjeżdżać. Ostatni raz widział ich przed dziesięciu laty, na pogrzebie babki.
Nie miał pojęcia, gdzie mieszkają i wcale go to nie interesowało.
- Bryce, gdybym wiedział, prędzej bym przyjechał - szepnął.
Lecz nie utrzymywali bliskich kontaktów. Każdy miał inny styl życia,
pracę oraz zainteresowania. Damon lubił sporty ekstremalne.
Odziedziczył upadającą firmę i czuł się zobowiązany ją ratować. Do tego
doszła niepotrzebna fascynacja tą kobietą. Po krótkim szaleństwie miał wy-
raźną ochotę na powtórkę. Czy obraziła się, że odebrał telefon, zamiast czule z
nią rozmawiać?
Nie. Jej wrogie nastawienie miało inne źródło. Chodziło o Aussie
Essential i o to, że uzurpował sobie jej prawa.
Piastowała najwyższe stanowisko, więc będzie potrzebował jej wsparcia,
jeżeli zachce utrzymać firmę. Jak udobruchać obrażoną kobietę?
Najlepiej spotkać się poza pracą.
Kate odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że Damon wychodzi. Już nic
gorszego nie może się zdarzyć.
Może bratanek zmarłego szefa niebawem zostanie jej nowym
przełożonym. A to człowiek, którym od dawna gardziła. I słusznie. Ten egoista
sprzątnie jej sprzed nosa kierownicze stanowisko.
Dlaczego więc na jego widok mięknie jak wosk? Człowiek, który pod jej
nieobecność zarządził zebranie, nie był mężczyzną, z którym przeżyła chwile
rozkoszy. Trzeba oddzielić życie zawodowe od prywatnego.
Ciekawe, kiedy Damon Gillespie zorientuje się, kim ona jest.
R S
19
ROZDZIAŁ TRZECI
Kate chciała odgrzać rosół, ale nie zdążyła, bo zadzwonił telefon.
- Kate?
- Tak.
Z wrażenia nie mogła powiedzieć nic więcej. Zdawało się jej, że Damon
stoi obok, szepcze prosto do ucha. Czego on chce?
- Jak katar? - zapytał.
- Chyba mija - spojrzała na zegar i z wyrzutem dodała: - Jest dawno po
godzinach pracy.
- Wiem. Powinienem zadzwonić wcześniej. Mam nadzieję, że chętnie coś
zjesz.
Zaburczało jej w żołądku. Czy otrzyma zaproszenie na kolację?
- Nie jestem głodna. Pewnie dzwonisz, żeby mi przypomnieć o spisie
osób obecnych na pogrzebie. Przyniosę jutro.
- Jadłaś lunch?
- Nie - usłyszała pukanie do drzwi i ucieszyła się, że ma pretekst do
zakończenia rozmowy. - Przepraszam, muszę otworzyć. Zadzwonię później.
Wątpiła, czy się odezwie, ale przynajmniej będzie mogła powiedzieć, że
zjadła kolację.
Odłożyła słuchawkę i poszła otworzyć.
- Och!
Na progu stał Damon. W jednej ręce trzymał telefon, a w drugiej pudełko
z pizzą i papierową torebkę.
- Dobry wieczór.
Wymownie spojrzał na nagie piersi widoczne pod przeźroczystą bluzką.
R S
20
- Nie spodziewałam się wizyty - mruknęła.
Damon puścił oczko.
- Przed chwilą było ci pilno otworzyć drzwi.
- Myślałam, że to moja siostra.
Nie miała ochoty jeść pizzy w towarzystwie nieproszonego gościa.
Damon cierpliwie czekał.
- Wejdź, ale uprzedzam, że nic nie tknę.
- Założę się, że nie próbowałaś pizzy, którą poleca Dominic Amigo.
- A ty kiedy próbowałeś? Rzekomo dopiero co przyjechałeś do Sydney.
- Sandy mi poleciła. Po południu zadzwoniłem do biura, żeby
skontaktować się z tobą, ale u ciebie akurat był klient. Więc pogadaliśmy o
lokalach.
- Zapamiętam sobie - mruknęła Kate pod nosem.
Postawiła talerze na stole. Starała się zapomnieć o pizzy, ale zapach był
tak kuszący, że żołądek głośno upomniał się o swoje prawa.
- Nie jesteś głodna, hę?
Damon postawił pizzę na stoliku i uśmiechnął się. Tak samo jak w
sobotę. Pod wpływem uwodzicielskiego uśmiechu Kate traciła głowę.
Spojrzała na papierową torebkę.
- Co w niej jest?
- Świeży korzeń imbiru i olejki. Tymi specyfikami moja babcia leczyła
przeziębienie. Dołączyłem instrukcję.
Obcy człowiek pomyślał o tym, aby przynieść rodzinne specyfiki na
katar! Czy zbyt pochopnie go krytykowała? Ogarnęło ją cieplejsze uczucie.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Wyjęła odręczną notatkę.
R S
21
- Nadal leczysz tym katar?
- Nigdy nie bywam przeziębiony. Jestem nieprzyzwoicie zdrowy.
- Aha.
Kate odwróciła wzrok od podniecającego okazu zdrowia i otworzyła
lodówkę.
- Widzę dwa talerze. Czy to znaczy, że pani domu jednak coś zje?
- Jeśli są oliwki, może dam się skusić.
- Jest ser mozzarella, pieczony kurczak, pieprz, grzyby, cebula, świeża
kolendra, sos satay. Niestety brak oliwek.
- Pierwszy raz słyszę o pizzy z pieczonym kurczakiem i sosem satay.
- Będzie ci smakować.
- Pogadamy przy jedzeniu.
Miała nadzieję, że prędko pozbędzie się gościa.
- Porozmawiamy, ale nie o interesach - Damon pociągnął nosem. - Co za
aromat! Nie będziemy psuć sobie apetytu - nałożył porcję pizzy. - Proszę.
- Dziękuję. Śmierć Bryce'a to był grom z jasnego nieba, prawda?
W zielonych oczach mignął ból.
- Strata jedynego krewnego jest bardzo przykra.
Kate nie wyobrażała sobie, że mogłaby pozostać bez najbliższych.
Rodzina była dla niej najważniejsza.
- A twoi rodzice?
Damon zmienił się na twarzy.
- Od wielu lat ich nie widziałem. Babcia wychowywała mnie razem z
Bryce'em. Mój ojciec nie wie, że jego brat umarł, ponieważ ja nie wiem, gdzie
go szukać. Nawet gdybym chciał go znaleźć...
R S
22
Kate była zaskoczona, ponieważ usłyszała w jego głosie gorycz. Czy
uprzedziła się do Damona i niesprawiedliwie go ocenia? Miała pretensję o to,
że przejmie Aussie Essential, że przyjechał wcześniej, niż zapowiedział.
- Bardzo mi przy...
- Nie - przerwał ostro.
Był zły, ponieważ chciał uchodzić za człowieka, którego nic nie wzrusza.
Zazdrośnie strzegł swej prywatności, starannie ukrywał bolesną przeszłość.
Przed laty udało mu się poradzić sobie z bezsilnością wobec śmierci. Od
tamtego czasu zagłuszał rozpacz ciężką pracą i niebezpiecznymi rozrywkami.
Z przyjemnością zjadł kawałek pizzy.
- Niezła, prawda? - spytał.
Kate patrzyła na niego zaskoczona. Czy to możliwe, aby człowiek tak
prędko zapomniał o cierpieniu?
- Zrób mi przyjemność i zjedz jeszcze trochę - poprosił Damon.
Próbował odwrócić jej uwagę od siebie. Kate wzięła kęs do ust,
posmakowała i oblizała wargi.
- Faktycznie smakowita - pochwaliła.
Damon patrzył na nią rozpalonym wzrokiem. To trzecie spotkanie i za
każdym razem Kate wygląda inaczej. Teraz była bardziej przystępna niż
służbistka w granatowym kostiumie. A jednak w tamtej pedantce było coś, co
go niezwykle podnieciło.
Najpierw wystąpiła jako Shakira. Ukryła twarz za woalką, ale otwarcie
uwodziła prawie nagim ciałem z rubinem w pępku. Warto byłoby sprawdzić,
czy rubin nadal się tam znajduje.
Teraz Kate była ubrana byle jak i miała rozpuszczone włosy. Pragnął
wsunąć w nie palce. Już widział siebie i Kate w łóżku...
Opamiętał się.
R S
23
- Czy to twoje motto? - zapytał.
- Słucham?
Damon wpatrywał się w napis na bluzce, a raczej w nagie piersi
widoczne pod cienkim materiałem.
- Diamenty są najlepszym przyjacielem dziewczyny - przeczytał. - Czy
dla ciebie pieniądze są ważniejsze od mężczyzn?
Kate wyzywająco spojrzała Damonowi w oczy.
- Powiem ci, gdy spotkam takiego, który jest dużo wart. Oj, nie powiem,
bo przecież niedługo stąd wyjedziesz. Mówiłeś, gdzie mieszkasz, ale zapom-
niałam.
- Mieszkam tam, gdzie akurat pracuję.
- Na czym polega twoja praca?
- Robię różne rzeczy.
Nigdzie nie zagrzewał miejsca, ale wolał o tym nie mówić.
Jego maksyma życiowa brzmiała: dąż do sukcesu, baw się dobrze i
poznawaj świat. Nie przywiązuj się ani do ludzi, ani do miejsc.
- Teraz chcesz przejąć nasze biuro podróży - mruknęła Kate.
Gniewnie zacisnęła usta.
Damon pamiętał smak tych ust, chciał znowu je całować. Wiedział, że
ona też jest podniecona. A jednak w czarnych oczach widział niechęć. Nie
rozumiał, dlaczego.
Sprawiała wrażenie osoby poważnej, odpowiedzialnej, która żyje
wyłącznie pracą, bo zależy jej na karierze. Może pozwalała sobie jedynie na
przelotne miłostki. Dowodem na to byłby fakt, że miała przy sobie
prezerwatywy.
Aby stopić lody, zapytał:
- Lubisz gotować?
R S
24
- Lubię od czasu do czasu wypróbować nowy przepis, ale nie znoszę
codziennego gotowania.
- Czy zapraszałaś Bryce'a do domu i gotowałaś dla niego? On wcale nie
zwracał uwagi na to, co jadł. Mógł codziennie jeść tę samą potrawę.
- Wiem.
Kate uśmiechnęła się i odsunęła talerz. Damon też się uśmiechnął.
- Często podróżujesz służbowo?
- Ostatnio raz w roku jeździłam na wycieczkę rozpoznawczą. Niedawno
Bryce obiecał mi coś ciekawszego.
- Pieszą wędrówkę po Nepalu?
- A skąd! Nic w tym stylu - Kate wybuchnęła śmiechem. - Ja uznaję
wakacje w pięciogwiazdkowych hotelach.
- Często bywasz w nocnych klubach?
- Nie.
- Nigdy nie pozwalasz sobie na odrobinę szaleństwa?
W czarnych oczach mignął strach, a w głosie zabrzmiała ostra nuta.
- Wszyscy czasem sobie pozwalamy. No, kolacja skończona. Zaczynamy
sprawdzanie listy?
Damon nie odpowiedział, bo pomyślał o czymś przyjemniejszym.
Wolałby sprawdzić, czy rubin znajduje się na miejscu.
- Tu jest lista osób, które przyjechały na pogrzeb. Chcesz komuś
podziękować?
Zamiast odpowiedzieć, Damon zapytał o najbardziej interesującą go
kwestię.
- Mówiłaś, że byłaś zaprzyjaźniona z Bryce'em. Co to znaczy?
- Co piątek mieliśmy „randkę" i w milszym niż biuro otoczeniu
omawialiśmy sprawy związane z pracą. Nasze stosunki były czysto służbowe.
R S
25
Damon odetchnął z ulgą.
- Zawsze spotykaliście się w tym samym miejscu, prawda?
- Tak.
- Cały Bryce.
Drgnęły jej kąciki ust.
- Znaliśmy się bardzo długo.
Przeglądanie listy zajęło godzinę. Przez cały czas Kate czuła na sobie
płonący wzrok Damona. Była ciekawa, czy poznał w niej sobotnią kochankę.
- Jedno załatwione.
- Dziękuję.
Damon pochylił się i nakrył jej dłoń swoją.
- To chyba pomoże - powiedziała Kate. - Mam na myśli informacje.
- Wiem, o co ci chodzi.
Patrzył na nią uśmiechnięty, ale Kate nie zdobyła się na uśmiech.
Podniecona pomyślała, że zwykły gest może być cudowną pieszczotą. Patrzyli
sobie w oczy i przez moment bała się, że została rozpoznana.
Lecz Damon odsunął się i wstał.
- Czas na mnie. Nie zapomnij o olejkach.
- Będę pamiętać.
- Jutro nie przyjadę do biura, bo umówiłem się z adwokatem. Musimy
uporządkować sprawy Bryce'a.
- Poradzimy sobie bez ciebie - oschle rzuciła Kate.
Damon przewrotnie się uśmiechnął.
- Jestem tego pewien. Wykonałaś dobrą robotę. Dziękuję.
- Bryce obiecał mi awans.
Musiała to powiedzieć.
- Chciał wyjechać?
R S
26
- Nie wiem, co planował. Powiedział mi tylko, że bierze dłuższy urlop.
Damon zmarszczył brwi.
- Trzeba podjąć jakąś decyzję. Twoje doświadczenie będzie mi
potrzebne.
Kate skinęła głową.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Słyszała oddalające się kroki, trzaśnięcie drzwi samochodu, szum silnika.
Dopiero gdy wszystko ucichło, zaczęła normalnie oddychać.
Podczas wizyty Damon był bardzo miły; to nie ów zarozumiały osobnik,
który rano szarogęsił się w biurze. Przywiózł leki na przeziębienie. Jaki
mężczyzna przywozi obcej kobiecie takie rzeczy? Czy to na pewno on uwodził
nieznaną dziewczynę?
Mężczyźni potrafią oddzielać seks od innych dziedzin życia. Za przykład
może służyć były narzeczony. Kate przysięgła sobie, że nigdy więcej nie zaufa
żadnemu mężczyźnie. Jeden błąd wystarczy.
Mimo wszystko było jej trochę przykro, że Damon nie ma krewnych. Nie
wyobrażała sobie, jak można żyć bez kogoś bliskiego, kto wesprze w trudnych
chwilach. Pomyślała o swym apodyktycznym ojcu. Traktował ją, jakby miała
trzynaście lat, ale wybaczała mu, bo gotów był wszystko dla niej zrobić.
Damon musi być bardzo samotny. Lecz zamiast mu współczuć, należy
pamiętać, że na razie będzie szefem. Całe szczęście, że jej nie poznał. Powinna
być zadowolona, a czuła się zawiedziona.
Rano Damon zabrał się do robienia porządku w mieszkaniu Bryce'a.
Usiłował posegregować kartony wypełnione papierami. Wyciągnął rachunek
za prąd, przeczytał, cisnął na biurko.
- Niech to!
R S
27
Pomasował zesztywniały kark, zamknął piekące oczy. Spędził bezsenną
noc z winy kobiety, która stale zaprzątała mu myśli. Wieczorem z trudem po-
wstrzymał się, by jej nie pocałować.
Była najbardziej czarującą kobietą, jaką w życiu spotkał. I najbardziej
namiętną kochanką, jaką miał. Uwiodła go tajemniczością, ekstatyczną reakcją
na pieszczoty.
Stanowiła zagadkę. Shakira to wytwór fantazji, alter ego Kate Fielding.
Fascynujące wcielenie. Kto by pomyślał, że opanowana służbistka z biura po-
dróży tak bardzo lubi seks?
Interesowało go pytanie, czy przestrzega tych samych reguł, co on.
R S
28
ROZDZIAŁ CZWARTY
We wtorek przyjechała do pracy bardzo wcześnie, na wypadek gdyby
Damon zmienił zdanie i jednak się pojawił.
Wieczorem długo leżała w gorącej wodzie z olejkami. Po aromatycznej
kąpieli poczuła się nie tylko odświeżona, ale i ożywiona. Czy tak podziałały
olejki? A może raczej wyobrażanie sobie, że kąpie się z Damonem?
Wieczorem o nim marzyła, ale rano wróciły dawne pretensje.
Z zadumy wyrwał ją głos Sandy.
- Jaka jest twoja opinia?
- Na jaki temat?
- Co sądzisz o nowym szefie?
Sandy tęsknie westchnęła, co rozdrażniło Kate.
- Jeszcze nie jest naszym szefem - odwróciła się, ponieważ oblała ją fala
gorąca. - Może myśli o sprzedaniu firmy.
- To po co wprowadzałby zmiany?
- Jakie zmiany?
- No, ten nowiuteńki automat z kawą.
Jaki automat?
- Nie miałam czasu na picie kawy. Muszę wreszcie załatwić tę grupową
rezerwację, bo dzwonili z lotniska. Nowe urządzenie jest niepotrzebne.
Sandy przyjrzała się jej zaintrygowana.
- Co cię ugryzło? Masz coś przeciwko temu supermanowi?
- Nie - burknęła Kate. Coś sobie przypomniała i groźnie spojrzała na
Sandy. - Dlaczego nie powiedziałaś, że do mnie dzwonił?
- Zapomniałam. Przepraszam.
R S
29
- Twierdziłaś, że rozmawiam z klientem, chociaż nie miałam interesanta.
Pracowałam na zapleczu, żeby was nie zarazić.
Sandy wzruszyła ramionami.
- Pomyliłam się. Jeszcze raz przepraszam - zerwała się z krzesła. - Zaraz
cię udobrucham. Przyniosę ci pyszną kawę. Może być cappuccino?
- Nie. Dziękuję - starała się mówić spokojnie, ale ostatnio spokój ją
opuścił. - Niedługo zrobię przerwę i sama się obsłużę.
No, proszę! „Superman" zjawił się poprzedniego dnia i już stał się
przyczyną konfliktu.
Nowy automat! Nie ulegało wątpliwości, że Damon stara się przeciągnąć
ludzi na swoją stronę. Cały personel go polubi, zechce, aby został.
Jaką następną innowację wprowadzi? Pewnie wymyśli inną nazwę.
Sprawiał wrażenie człowieka, który musi wycisnąć swe piętno na firmie.
Stali klienci mieli zaufanie do Aussie Essential. Dlaczego zmieniać coś,
co dobrze funkcjonuje?
Zdążyła załatwić rezerwację, gdy zadzwonił telefon.
- Dzień dobry. Kate Fielding z Aussie Essential Travel.
- Dzień dobry. Cieszę się, że katar minął.
Damon.
Chciała być chłodna, opanowana, ale czuła, że serce od razu mocniej bije.
- Co mogę dla ciebie zrobić? - zapytała.
Przez chwilę milczał, jakby wybierał jedną z wielu możliwości.
- Chciałbym po południu skorzystać z twojej pomocy. Będziesz wolna o
trzeciej?
- Czy to ma związek z pracą?
- Oczywiście.
R S
30
Kate westchnęła. Już raz się kochali... Szkoda, że dalszego ciągu nie
będzie, ale jako podwładna jest nieosiągalna.
- Jeśli się uwinę, będę wolna.
- Przyjadę po ciebie.
- Kto jeszcze jest potrzebny?
- Wystarczysz ty. Masz zastrzeżenia?
- Nie.
- Godziny pracy są od wpół do dziewiątej do wpół do szóstej. Cokolwiek
poza tym...
Dlaczego nie dokończył zdania? Co to znaczy?
Serce gwałtownie zatrzepotało, ciało pragnęło tego „cokolwiek".
- Rozumiem - wykrztusiła.
- Do zobaczenia.
Czuła się wyczerpana jak po maratonie. Miała nadzieję, że do piątej
zrobią to, o co Damonowi chodzi i rozstaną się. Czas po godzinach pracy był
niebezpieczny.
Gdy Damon przyjechał, natychmiast wzięła torebkę i wstała. Wolała
przywitać się bez świadków.
Damon obrzucił taksującym spojrzeniem jej czarne spodnie i białą
bluzkę. Sam był ubrany podobnie; w białą koszulę, czarną skórzaną marynarkę
i popielate spodnie.
Poczekał, aż Kate wsiądzie i zamknął drzwi. Gdy przechodził przed
maską, Kate pomyślała, że wyglądają, jakby wcześniej uzgodnili, w co się
ubiorą.
Damon usiadł za kierownicą.
- Dokąd jedziemy? - zapytała Kate.
R S
31
- Niedaleko. Jeśli pogoda dopisze, trochę się przejdziemy. Masz wygodne
buty?
- Dlaczego pytasz? Wynająłeś to luksusowe auto na czas pobytu?
- Tak. Przyda się samochód, bo trochę tutaj pobędę. Muszę zrobić coś z
mieszkaniem Bryce'a i z firmą.
Kate posmutniała na myśl, że jej przyszłość zależy od Damona. Awans,
na który tyle lat czekała, stawał się nieosiągalny.
- Jesteś dziwnie milcząca. Co cię gnębi? - zapytał biorąc ją za rękę.
Ciepły dotyk wywołał rozkoszny dreszcz.
- To miało być spotkanie służbowe - mruknęła.
Kątem oka dostrzegła, że Damon pokręcił głową.
Na pewno po tym spotkaniu uzna ją za zimną dziewicę bez poczucia
humoru. Patrzyła przed siebie i starała się nie wdychać zapachu skórzanej
marynarki.
Rozpadało się.
Damon zaparkował przy placu zabaw niedaleko Aussie Essential i podał
Kate notatnik.
- Zaczniemy tutaj. Zanotujesz ofertę konkurencji, ceny. Aby utrzymać się
na rynku, trzeba znać taktykę rywali.
- Wystarczyłoby przejrzeć ich strony internetowe.
- Lepiej poznaje się czyjąś linię postępowania, gdy człowiek osobiście
przyjrzy się wszystkiemu.
- Do tego nie jestem ci potrzebna. Sam mógłbyś to zrobić.
- Ale byłoby mniej przyjemnie.
Kate odwróciła się, aby nie widzieć roziskrzonych oczu i nie zdradzić się
z tym, jak ciało reaguje na bliskość Damona. Wyjrzała przez okno.
- Grozi nam areszt za kręcenie się tutaj bez powodu.
R S
32
Dobrze, jeśli zostaną zatrzymani jedynie za to. Coraz trudniej było
panować nad sobą. Miała ochotę przysunąć się do Damona, sprawdzić, jaka w
dotyku jest marynarka, ciało...
- O czym myślisz? - zapytał Damon.
- Nie widzę nawet szyldu.
- Proszę - podał lornetkę. - Sprawdź teraz.
- Chcesz być zatrzymany za podglądanie? - była wściekła, że dała się
nabrać. - Cholera! O co ci właściwie chodzi?
Damon spoważniał.
- Przyznaję, że chciałem porozmawiać z tobą w cztery oczy.
- Ściągnąłeś mnie tu pod fałszywym pretekstem - wycedziła zimno. -
Wcale nie chodzi o poznanie taktyki rywali. Chcesz...
Odwróciła się, aby nie dostrzegł tego, co ma wypisane na twarzy.
- Chcę poznać twoją opinię o sytuacji Aussie Essential. Lepiej, żeby
reszta personelu nie słyszała naszej rozmowy.
Aha. Czyli nie zamierza jej uwieść. Chodzi mu tylko o pracę.
- Według mnie wszystko jest w porządku - zaczęła z namysłem. - Oprócz
księgowości, którą Bryce osobiście się zajmował.
Damon przejrzał dane z ostatniego miesiąca, sprawdził tyle kwitów, ile
udało mu się znaleźć. Niestety nic nie zgadzało się z wydrukami bankowymi.
- Będę z tobą szczery - spojrzał Kate prosto w oczy. - Będzie piekielnie
dużo roboty.
- Sprawdziłeś finanse?
- Czy to cię dziwi?
- Szczerze mówiąc, bardzo.
- Masz o mnie kiepską opinię.
Kate zarumieniła się.
R S
33
- Za mało o tobie wiem, żeby mieć jakąś opinię.
Damon ujął ją pod brodę i zmusił, aby na niego spojrzała. Chciał widzieć
subtelne zmiany w czarnych jak noc oczach.
- Co nieco już wiesz.
- Powiedziałeś, że nigdzie nie zagrzewasz miejsca. Podejrzewam, że przy
niczym nie trwasz do końca.
- Mów dalej.
- Nie rezygnujesz z żadnej przyjemności.
- Masz na myśli kobiety, prawda? A rzekomo chciałaś skupić się na
sprawach służbowych.
Kate wzruszyła ramionami.
- Interesuje mnie wszystko, co może wpłynąć na losy firmy. Gdy
znudzisz się, rzucasz wszystko i ruszasz dalej. Mam rację?
- Niektórzy tak sądzą.
- Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
- Zostałem właścicielem i... przeszkadzam ci, prawda?
Milczenie stanowiło odpowiedź. Nie podobał się Kate, a mimo to byli
idealnymi kochankami.
Kate nie wiedziała, że on o tym wie.
Rozmowa zaszła za daleko. Miał wrażenie, że się udusi, więc prędko
otworzył drzwi.
- Chodźmy pospacerować.
- Przecież leje.
- Kropi, a poza tym nie jesteśmy z cukru.
Na liściach skrzyły się krople wody. Plac zabaw był pusty. Damon ręką
przetarł huśtawkę, usiadł i zaczął się bujać.
R S
34
Kate miała żakiet zapięty na wszystkie guziki, starannie uczesane włosy,
stała sztywno wyprostowana i patrzyła na Damona z dezaprobatą. Wyglądała
tak nie na miejscu, że uśmiechnął się.
- Pani Fielding, zapraszam na drugą huśtawkę.
- Niepotrzebnie tracimy czas.
- Czy człowiek traci czas, gdy robi coś przyjemnego?
- Może ciebie bawi dziecinne zachowanie. Mnie nie. Zresztą huśtawka
jest mokra.
- Na to jest rada.
Położył swoją marynarkę na sąsiedniej huśtawce, ale Kate ani drgnęła.
- Bądź dziecinna choć przez chwilę - pociągnął ją za rękę. - Przecież
masz ochotę się pobujać.
Pozwoliła zaprowadzić się do huśtawki. Drgnęły jej kąciki ust,
rozświetliły się oczy.
- Dawno się nie huśtałam.
- Pamiętasz, ile wtedy miałaś lat?
- Dwanaście.
Myślami wrócili do dzieciństwa i przez parę minut huśtali się zatopieni
we wspomnieniach.
- Niepotrzebnie martwisz się o pracę - odezwał się Damon.
- Łatwo ci mówić. Jeśli będą duże kłopoty... Nie chodzi mi tylko o mnie...
Sześć osób jest zagrożonych.
Damon postanowił nikogo nie zwalniać, ale nie chciał, żeby ktokolwiek
wiedział, ile pieniędzy musi przeznaczyć na ratowanie Aussie Essential.
- Zrobię, co w mojej mocy, żeby nikt nie stracił pracy.
- Ładnie z twojej strony - Kate spojrzała na zegarek. - Czas wracać, bo
jeszcze mam sporo roboty.
R S
35
Posmutniała, a Damon stracił humor.
- Szef nie będzie się pieklił, jeśli zostawisz na jutro - rzekł cicho.
Kate zeskoczyła z huśtawki.
- Nie jesteś moim przełożonym i raczej nie będziesz. Z twoich słów
wynika, że trochę nam pomożesz i znikniesz z horyzontu.
- Według ciebie tak postąpię?
- Nie wiem, nie znam cię.
- Masz okazję mnie poznać.
Lecz Kate ruszyła w stronę samochodu. Wobec tego wziął marynarkę i
też poszedł.
W drodze powrotnej bez uprzedzenia skręcił w stronę Diamond Bay.
- Źle jedziemy! - zawołała Kate.
- Chcę coś ci pokazać.
Zaparkował na szczycie urwistej skały, skąd rozciągał się widok na
majestatycznie piękny ocean. Wysiadł i z przyjemnością oddychał słonym
powietrzem.
- Kiedyś bardzo lubiłem to miejsce - powiedział, gdy Kate stanęła obok.
- Mieszkałeś gdzieś w pobliżu?
- Nie. Mieszkaliśmy koło kolei. Gdy pędziły pociągi, w oknach dzwoniły
szyby, podłoga drżała. Dzień i noc prawie bez przerwy. Uciekaliśmy od hałasu
i tutaj rozkoszowaliśmy się ciszą.
- Ty i Bryce?
- Nie - odparł niechętnie. - Chodziliśmy na długie spacery i czasem
wysuwaliśmy się za barierę, żeby sprawdzić, kto podejdzie bliżej skraju
urwiska.
- Ile wtedy miałeś lat?
- Dwanaście.
R S
36
- Ja w tym wieku się huśtałam, a ty igrałeś ze śmiercią.
Ostatni raz był tutaj już bez Bonity. Patrząc na horyzont, zastanawiał się,
czy gdzieś tam daleko jest jego ukochana. Strome skały kusiły i przez moment
myślał o samobójstwie.
Tamtego dnia przysiągł sobie, że będzie żył bez oglądania się wstecz.
- Niebezpiecznie tu - szepnęła Kate.
Damon skrzyżował ręce na piersi. Popełnił błąd, odwiedzając ulubione
miejsce swoje i Bonity. Jeszcze większym błędem było zabranie tu Kate. A
mimo to czuł ukojenie. Czy Kate wie, co znaczy stracić kogoś bliskiego?
Wolał nie pytać.
Znowu zaczęło padać. Kate miała mokre oczy. Od deszczu czy od łez?
Czy wspominała kogoś, kogo straciła?
Bał się głębiej zajrzeć w czarne oczy, aby nie zobaczyć tam siebie.
Odsunął się. Kilka razy w roku narażał się, igrał ze śmiercią. Uwielbiał ryzyko,
ale takie, które nie wymagało angażowania serca.
R S
37
ROZDZIAŁ PIĄTY
Damon zadzwonił do biura, aby uprzedzić, że nie wrócą, po czym
oznajmił:
- Zapraszam cię na kolację.
Kate drgnęła zaskoczona. Czy w tej propozycji jest erotyczny podtekst?
Po namyśle uznała, że nie chodzi o seks.
- We wtorki odwiedzam rodziców - rzekła cicho.
- W każdy wtorek? - przelotnie zerknął na nią i wzruszył ramionami. -
Rodzina ma pierwszeństwo. Rozumiem.
Kate usłyszała w jego głosie rozczarowanie i zrozumiała, że gdy stali na
urwistej skale, zaszła w nich zmiana. Stało się coś istotnego, co nie ma
związku z seksem. Pomyślała, że powinna uciekać, ale powiedziała:
- Zadzwonię do domu i przełożę spotkanie.
- Nie musisz.
Kate wyjęła telefon.
- Dzień dobry, mamusiu. Przepraszam, ale dziś nie przyjadę. Jestem z
bratankiem Bryce'a, mamy robotę, którą trzeba skończyć. Jeszcze raz przepra-
szam. Zadzwonię później.
Uzmysłowiła sobie, że nie podała imienia Damona.
Czy to znaczy, że podświadomie odcina się od niego? Wolałaby, aby
rodzice nie pytali o nowego szefa, bo nie mogłaby opowiadać o nim bez
rumieńców. Damona też się wstydziła, ponieważ słyszał jej kłamstwo.
Zapewne uważał, że musi okłamywać rodziców, którzy nie pozwalają jej żyć
własnym życiem.
- Niedaleko jest lokal... - zaczęła.
R S
38
- Ja coś przygotuję.
Kate ani przez moment nie przypuszczała, że to będzie kolacja we dwoje.
Udawała spokój, chociaż serce zaczęło mocno bić.
- Umiesz gotować?
- Tak. Jestem ciekaw, jak ocenisz moje umiejętności.
- Uprzedzam, że mam pustą lodówkę, bo nie zrobiłam zakupów.
- Ale ja zrobiłem. Zjemy kolację w mieszkaniu Bryce'a. Odpowiada ci?
- Tak.
Damon był mile zaskoczony. Nastawił się na to, że będzie musiał długo
ją namawiać, a tymczasem od razu się zgodziła.
Miał ochotę objąć ją, ale bał się, że znowu się odsunie. Gdzie podziała się
zalotna dziewczyna, która uwiodła go w sobotę?
Nie wspomniał o pierwszym spotkaniu, chociaż milczenie działało na
jego niekorzyść. Wolałby otwarcie porozmawiać o tym, co przeżyli. To był
fantastyczny seks. Pragnął zrobić następny krok, a nie zaczynać od początku.
Chciał podziwiać całą Shakirę bez tiuli... i bez zahamowań.
Powinien od razu powiedzieć Kate, że już się znają. Patrząc na nią
podczas zebrania zrozumiał, że jedna noc nie wystarczy. Jak postępować?
Uwodzić bez wspominania o tamtym spotkaniu czy otwarcie postawić sprawę?
Wybrał drugi wariant. Zastosuje go jeszcze tego dnia.
Na myśl o tym ogarnęło go pożądanie. Nie będą mieli tajemnic, nie
będzie żadnych barier. Chodzi tylko o przyznanie, że przeżyli coś
fantastycznego i znowu mogą to przeżyć.
Podniecony cieszył się, że następnym razem nie będzie przeszkadzać im
ubranie. Lecz tego wieczoru bardziej zależało mu na towarzystwie i
instynktownie czuł, że Kate pragnie tego samego.
Pół godziny później zajął się przygotowaniem kolacji.
R S
39
- Mam nadzieję, że lubisz ryby - powiedział, wyjmując z lodówki łososia.
- Bardzo.
Zadzwonił telefon. Kate wyciągnęła komórkę z torebki.
- Cześć - unikając wzroku Damona, wyszła na patio. - To kiepska
propozycja, bo przecież właściwie go nie znam.
Mówiła przyciszonym głosem, ale Damon słyszał ją przez otwarte okno.
- Niemożliwe. To nie mężczyzna, którego zaprasza się do domu i
przedstawia rodzicom. Nawet gdy jest w garniturze. Pod warstewką ogłady... -
wybuchnęła zduszonym śmiechem.
Damon był pewien, co wywołało śmiech. Prawdopodobnie rozmowa
zeszła na seks i Kate pomyślała o sobotniej nocy.
- Tak czy owak odpada - ciągnęła Kate. - Przyjechał do Sydney tylko po
to, żeby załatwić sprawy spadkowe i jechać dalej. Kto wie, czy za miesiąc będę
miała pracę. Przepraszam, muszę kończyć. Ciao.
Wróciła do kuchni. Damon nakrył do stołu.
- Ktoś cię kontroluje?
- Dzwoniła moja siostra. Jeśli nie zjawię się o ustalonej porze, zaraz musi
wiedzieć, dlaczego.
Nagle znowu zadzwonił telefon Kate. Odebrała i przygryzła wargę.
- Tak, tatusiu, oczywiście, upewnię się. Nie, ja...
Damon nie rozróżniał słów, ale słyszał władczy ton pana Fieldinga.
- A ja myślałam... - urwała speszona. - Przeproś mamę w moim imieniu.
Tak. Do usłyszenia.
- Jakieś niesnaski?
- Nie, skądże - Kate spojrzała na talerze. - Łosoś bardzo apetycznie
wygląda.
R S
40
Usiedli przy małym stole. Przez otwarte okno dochodził szum
samochodów.
- Mówiłaś, że masz dużą rodzinę.
- Mama jest Włoszką, więc to nic dziwnego.
- A ojciec?
- Dziadkowie pochodzą z Włoch. Tatuś urodził się w Australii, ale ma
serce Włocha - zapatrzyła się w dal. - Moi rodzice są konserwatywni i mam
tłum konserwatywnych krewnych.
- Czy twoja siostra mieszka z rodzicami?
- Tak. Za kilka tygodni wychodzi za mąż. Podczas wakacji w Europie
poznała Francuza. Leon rzucił pracę i przyjechał do Australii, żeby być z Rosą.
Romantyczna miłość.
- Raczej wakacyjny romans trwający najdalej pół roku.
- Nie znasz ich, a kraczesz, że się rozwiodą. Jesteś cynikiem. Żal mi
twojej żony.
- Nie żałuj, bo takiej nie ma i nie będzie. Odpowiada mi obecny tryb
życia. Mogę nalać ci wina?
Nie czekając na odpowiedź, napełnił kieliszki. Rozmowa o małżeństwie
zawsze psuła mu humor.
- Jakie jest to twoje życie?
- Nieskomplikowane, bez obciążeń.
Kate popatrzyła na niego krytycznie.
- I bez odpowiedzialności - mruknęła.
Damon pomyślał, że tacy byli jego rodzice. Czy odziedziczył ich wady?
Uwielbiał ryzyko, ale czy to oznacza nieodpowiedzialność? Nie, ponieważ nie
miał żony i dzieci, narażał tylko siebie.
R S
41
W interesach był bardzo poważny, odpowiedzialny, ale Kate nie musi
wiedzieć o jego firmach w Azji i Ameryce.
Dopisywało mu niebywałe szczęście w interesach, lecz nie interesowało
go bogactwo jako takie. Zaczął bardzo skromnie. Zainwestował wszystko, co
posiadał w upadającą firmę, którą po pewnym czasie sprzedał z dużym
zyskiem. Od śmierci Bonity pasjonowały go sporty ekstremalne, pamiętał, że
życie może nagle się skończyć.
Z zamyślenia wyrwał go głos Kate.
- Bryce chciał, żebyś został jego partnerem, ale odmówiłeś.
- Wytłumaczyłem mu, dlaczego.
Pięć lat temu walczył z demonami i zainwestował wszystkie pieniądze w
nową firmę.
- Dam głowę, że ty jesteś bardzo odpowiedzialna. Robisz to, czego inni
od ciebie oczekują.
Kate gwałtownie odstawiła kieliszek. Trafił w czuły punkt.
- A ty? - zapytała ostro. - Gonisz za mrzonkami niezależnie od
konsekwencji? Nieważne, czy ktoś przez ciebie cierpi?
Nieprawda. On jedynie uciekał przed koszmarami.
- Coś w tym guście - pochylił się ku niej. - A ty czego chcesz?
- Być najlepszą w swoim zawodzie.
- Chyba powtarzasz słowa ojca. Czego sama chcesz? Tak naprawdę, w
głębi duszy?
Kate zamglonym wzrokiem popatrzyła w dal.
- Czasami chcę zrzucić skorupę, być kimś innym.
- Warto spróbować.
Bez pytania rozpuścił jej włosy. Kate patrzyła na niego wielkimi oczami,
przez jej ciało przebiegło drżenie.
R S
42
- W pracy nie noszę rozpuszczonych włosów - szepnęła. - Nie wypada.
- Teraz jesteś poza biurem.
Bez pośpiechu wyjął złote kolczyki, delikatnie pomasował płatki uszu.
Wymownie spojrzał na pięknie wykrojone usta. Ulegając pokusie, powiódł
kciukiem po czerwonych wargach. Podobnie zaczęło się pierwsze spotkanie.
Kate wpatrywała się w niego bez słowa. Nie miała siły go odepchnąć...
Nie chciała.
- Nie lubisz siebie, prawda? - nieoczekiwanie zapytał Damon.
Pomyślała, że gdy on tak na nią patrzy, jest z siebie zadowolona. Gdy ją
obejmował, miała upajające złudzenie, że jest centrum wszechświata. Damon
był czułym, delikatnym, a jednocześnie namiętnym kochankiem. Wiedziała,
jak uwodzi, pieści, kocha.
- Lubię, ale czasami...
Czy jest w transie i dlatego pragnie kochać się tutaj i teraz? To nic, że już
zna Damona i wie, że jest żądnym przygód obieżyświatem. I jej szefem.
Znała też siebie. Była skromna, spokojna.
Wolała o tym nie myśleć. Na kilka sekund ogarnęło ją pragnienie, by
spłonąć w ogniu, który rozgorzał w zielonych oczach.
- Każdy czasem chce być kimś innym - szepnął Damon.
- Ale ja...
Urwała, ponieważ od żaru pożądania zmąciły się jej myśli.
- Czy wtedy, gdy do głosu dochodzi Shakira?
- Nie!
Damon mówił tak, jakby uważał, że Shakira pojawia się regularnie. Czy
posądzał ją, że stale uwodzi nieznanych mężczyzn? Całkiem możliwe. A
przecież tylko jeden raz odważyła się na ryzykowną grę, której zasad nie znała.
R S
43
Wolałaby nie patrzeć w zielone oczy. Czy Damon uważa ją za łatwą
kobietę? Chyba nie. Raczej za nowicjuszkę, która weszła na dotychczas
omijaną ścieżkę.
Trudno powiedzieć, co jest gorsze. Damon nie znał jej, więc nie wiedział,
że nawet we własnym mieszkaniu czuje się skrępowana. Nadal postępowała
według oczekiwań rodziców.
Gniew dodaje energii, jest wskazany, lepszy od obezwładniającego
wstydu.
Kate odsunęła się.
- Wiedziałeś! - krzyknęła. - Od samego początku, prawda?
- Chyba nie sądziłaś, że o tym zapomnę?
Delikatnie musnął znamię pod okiem.
Kate zrobiło się gorąco, poczerwieniała.
- Oszukałeś mnie.
Słowa z trudem przeszły przez ściśnięte gardło, ale duma kazała Kate
patrzeć Damonowi w oczy. Na pewno kpił z niej za plecami, obśmiewał nudną
służbistkę z biura podróży...
- Ty wiedziałaś, kim ja jestem - mrugnął porozumiewawczo. - Oboje
zawiniliśmy.
- Nie muszę się spowiadać, ale powiem ci, że przed sobotą Shakira nie
istniała.
Była wściekła na siebie za głupi pomysł i na Damona za to, że właśnie on
się nawinął. Idiotyczny zbieg okoliczności! Bezmyślnie postanowiła zagrać
rolę, której nie znała.
Zerwała się z miejsca, lecz Damon ją przytrzymał.
- Wiem o tym.
- Ale...
R S
44
Nie dokończyła, ponieważ zamknął jej usta gwałtownym pocałunkiem.
Dotychczas nikt jej tak nie całował. W zachłannym pocałunku było szalone po-
żądanie, ale i coś więcej. Coś głębszego. Pocałunek palił usta, rozpalał ciało.
Damon mocno ją przyciągnął, więc czuła jego erekcję. Starała się ukryć
podniecenie, ponieważ nie powinien wiedzieć, że doprowadza ją do wrzenia.
Za wcześnie. Najpierw muszą porozmawiać.
Szarpnęła się mocniej, spróbowała wyrwać.
Damon uniósł głowę i opuścił ręce.
- Pomyśl o tym - szepnął.
- Muszę iść. Zostaw mnie.
- Odwiozę cię.
- Pojadę taksówką.
Gdy otworzyła drzwi, owionął ją zimny wiatr. Pomachała ręką, a gdy
auto podjechało, odwróciła się do Damona.
- Dziękuję za kolację.
- Liczę na kolejne spotkanie.
Co to znaczy? Dlaczego mówi o spotkaniu? Chodzi mu o łatwy seks?
- Jutro rano się spotkamy - powiedziała chłodno.
- Ale poza godzinami pracy też.
- Do widzenia.
W taksówce powoli się uspokoiła. Ostatni pocałunek był wart
zastanowienia. Jeśli zechce, będzie więcej takich pocałunków, ale najpierw
muszą się rozmówić.
Niestety możliwy będzie tylko krótki romans. Już raz została zraniona.
Wtedy za późno zrozumiała, że to nie była miłość, lecz żądza.
Z Damonem taka pomyłka jest niedopuszczalna.
R S
45
Zaczęła zastanawiać się, czy warto ryzykować. Czy warto decydować się
na romans, gdy wiadomo, że Damon niebawem opuści Australię i wyruszy na
poszukiwanie nowych przygód?
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Damon przetarł oczy i spojrzał na ścienny zegar; dochodziła szósta, za
dwie i pół godziny zjawią się pracownicy. Zostało jeszcze dużo do zrobienia,
nie starczy czasu, by jechać do domu i się przebrać. Każda chwila była na
wagę złota. Wyglądało na to, że Aussie Essential może iść na dno prędzej niż
przypuszczał.
Długo nie mógł usnąć. Z powodu Kate. Po kilku godzinach przewracania
się z boku na bok zrezygnował ze snu, przyjechał do biura i zaczął dokładnie
przeglądać księgi. To, co wykrył w dokumentach, świadczyło, że Bryce
jedynie udawał księgowego!
Kolejny raz przejrzał księgi rachunkowe, wzruszył ramionami i
psychicznie nastawił się na dokonanie przelewu ze swego konta w Stanach na
konto w Australii. Uratowanie Aussie Essential będzie dużym wyzwaniem, ale
on wprost uwielbiał ratować upadające firmy. Bardziej podniecały go jedynie
skoki z niebotycznych wysokości oraz piękne kobiety.
Na przykład Kate.
Poprzedniego dnia niewiele brakowało, by ją zdobył. Nie pamiętał, czy
kiedykolwiek bardziej pożądał kobiety. Zapach Kate zdawał się stale drażnić
nozdrza i wciąż czuł smak jej ust.
Była w jego rękach jak wosk... do momentu, gdy wspomniał Shakirę. W
ułamku sekundy zmieniła się z miękkiego wosku w zimny kamień.
R S
46
Nie zniechęcił się. Będzie próbował aż do upragnionego końca.
Wypił resztę zimnej kawy, otworzył nowy plik i zabrał się do pracy.
Przed opuszczeniem Australii umocni pozycję firmy Bryce'a.
A Kate znajdzie się w jego łóżku.
Kate źle spała z powodu snów o Damonie, więc rano obudziła się
zmęczona i poirytowana. Według niej tylko tchórz pozostawia nierozwiązaną
kwestię, a poprzedniego dnia postąpiła, jakby była tchórzem. Damon oszukał
ją, przemilczając, że poznał w niej Shakirę, lecz prawdę powiedziawszy,
oszukali się nawzajem.
Pomyślała o rodzicach; dostaliby zawału, gdyby dowiedzieli się o
postępku starszej, dotychczas rozsądnej córki. Beztroska Rosa zawsze robiła
to, co chciała, a obowiązkowa Katerina starała się spełniać oczekiwania
rodziców. I która lepiej na tym wyszła? Ta pierwsza.
Kate nerwowo chodziła po kuchni. Nie czuła się winna, że Nick ją
zdradził, chociaż matka inaczej na to patrzyła. Pani Fielding uważała, że jako
kobieta powinna wyjść za mąż, zrezygnować z pracy, zająć się domem i rodzić
„molti bambini Italiani".
Kate miała dwadzieścia sześć lat, a to najwyższa pora, by założyć rodzinę
i uszczęśliwić matkę wnukami.
Nie udało się i młodszej siostrze przypadnie zaszczyt urodzenia
pierwszego wnuka.
Kate miała inne plany. Przede wszystkim marzyła o karierze. Damon
prawie zgodził się zrobić to, co obiecywał Bryce. Trzeba pilnować, żeby nie
zapomniał.
R S
47
I wyjaśnić okoliczności związane z szaloną nocą. Musi przekonać
Damona, że to była wyjątkowa przygoda. Przedtem nikogo nie uwodziła i
nikomu nie dała się uwieść.
Niepewnie pokręciła głową. Czy warto wyjaśniać? Czy ważne, jakie
Damon ma o niej zdanie? Poprzedniego dnia doszła do wniosku, że łączy ich
coś więcej niż seks. Czy słusznie? A może to tylko jej romantyczna wizja,
pobożne życzenie zdesperowanej trzydziestolatki? Dawniej była przekonana,
że może mieć wszystko, czyli partnera i pracę. Niestety, nie udało się.
Czy uczucia Damona są takie, jak wyczytała w jego oczach? Może
widziała to, co chciała? Damon nie ukrywał, czego od niej oczekuje.
Wmawiała sobie, że tylko tyle powinno jej wystarczyć. Nie będzie angażować
się uczuciowo. Zadowoli się seksem bez zobowiązań oraz awansem przed
ewentualną sprzedażą Aussie Essential.
Przyjechała do pracy dziesięć po ósmej. Wiedziała, że Damon jest w
biurze, ponieważ jego samochód stał na parkingu. Była podniecona, a
jednocześnie miała pretensję, że zjawił się wcześniej niż ona. Wprawdzie
napomknął, że chce popracować na miejscu, lecz nie uprzedził, że przyjedzie
skoro świt.
Sandy na widok Kate poderwała się i tajemniczo uśmiechnęła.
- Dzień dobry.
- Cześć.
Sandy była dziwnie podekscytowana. Kate domyśliła się, co, a raczej kto,
jest tego przyczyną. Patrzyła na rozpromienioną koleżankę z uczuciem
przyprawiającym o mdłości.
Sandy podeszła bliżej.
- No, no.
- O co chodzi?
R S
48
- Zanosi się na biurowy romans.
- Kogo?
Kate z obojętną miną poprawiła żakiet, ale serce biło niespokojnie.
- Ty z Damonem. A myślałam, że go nie cierpisz - puściła oko. -
Opowiedz mi wszystko z detalami.
Kate wytarła wilgotne dłonie o żakiet i wolno podeszła do biurka.
- Pojechaliśmy zorientować się, jak funkcjonują niektóre firmy w
sąsiedztwie - na wypadek, gdyby Damon się wygadał, dodała: - Potem co nieco
przekąsiliśmy.
- Hm... A może to było kąsanie?
Sandy podejrzanie się uśmiechnęła, więc Kate wystraszyła się, że ma na
szyi ślady pocałunków.
- Nie.
- Jesteś pewna, że nie zapomniałaś o jakimś drobnym szczególe?
- Jestem - oświadczyła Kate stanowczo. - Nawet gdyby to, co
podejrzewasz, było prawdą - a nie jest - nie byłoby biurowego romansu, bo
Damon tu nie pracuje.
W tym momencie zauważyła na biurku arkusz firmowego papieru, na
którym było wydrukowane polecenie, aby o ósmej trzydzieści stawiła się na
ogólnym zebraniu. Podpisał Damon Gillespie.
U góry kartki przykleił jej kolczyki i napisał:
Wczoraj zapomniałaś zabrać.
Kate szarpnęła kolczyki i zgniotła kartkę.
- Wcale nie było tak, jak myślisz - burknęła zaczerwieniona. - Co on
sobie wyobraża? Kim jest, żeby znowu zwoływać zebranie? Nie należy do na-
szego zespołu, a poza tym będzie tu krótko - zwoływanie zebrań leżało w jej
R S
49
gestii i już zaplanowała kolejne. - Gdzie jest Bill? Maureen przychodzi do
pracy po dziesiątej...
- Dzień dobry, Kate.
Podskoczyła nerwowo, jakby została przyłapana na gorącym uczynku.
- Wszystkich zawiadomiłem - powiedział Damon.
Aby opanować się, Kate zamknęła oczy, ale zaraz je otworzyła, bo
poczuła silne ręce na ramionach.
- Spokojnie, pani Fielding. Wszystko jest pod kontrolą.
Pod JEGO kontrolą. Kate miała ogromną ochotę odepchnąć Damona,
lecz tym samym dostarczyłaby
Sandy więcej materiału do plotek. Podsycała w sobie złość, że on
zaczyna rządzić.
Bill i Maureen weszli jednocześnie i zgodnym chórem pozdrowili
nowego szefa.
- Witam. Napijcie się kawy i zaczynamy.
Zarozumialec! Kate wewnątrz gotowała się, ale rozciągnęła usta w
wymuszonym uśmiechu. Dwie osoby wstąpiły do kuchni po kawę, a reszta od
razu poszła do sali konferencyjnej.
Unikając wzroku Damona, Kate wzięła notatnik i pióro. Starała się
opanować wściekłość. Nadal była oburzona, lecz niemądre serce podskoczyło,
gdy Damon ją wyminął. Mimo woli spojrzała na szerokie barki opięte czarnym
dżersejem i dosłownie osłupiała.
Damon włożył to samo, co miał na sobie w sobotę! Ubrał się niedbale na
zebranie z podwładnymi! Dlaczego nie włożył garnituru, w którym był w
poniedziałek? Widocznie nie miał pojęcia o tym, co kiedy wypada nosić. A
może było mu obojętne?
R S
50
Gniewnie zacisnęła usta. Chętnie odciągnęłaby Damona na bok i
powiedziała mu parę słów prawdy. Przede wszystkim to, że brak mu
kwalifikacji, by prowadzić zebranie. Że w pracy nie wypada nosić obcisłych
spodni, chociaż idealnie je wypełnia... Zadrżała podniecona, gdy przypomniała
sobie, kiedy czuła szorstki materiał tych spodni na udach...
Kobieto, opanuj się - zawołała w duchu. Pamiętaj o kolczykach, które
Damon położył na biurku, żeby wszyscy widzieli. I o dołączonej notatce. Czy
on choć przez moment zastanowił się, jakie będą komentarze? Wszyscy zaczną
o niej plotkować... jeśli już nie plotkują.
Poirytowana sapała i zgrzytała zębami. Na razie musiała milczeć,
ponieważ nie byli sami.
Damon stanął u szczytu stołu, położył przed sobą plik papierów.
Kate niechętnie spojrzała na niego, a wtedy wskazał jej miejsce po swojej
prawicy. Zielone oczy rozżarzyły się, ale przymknął powieki, aby pozostali nic
nie zauważyli.
- Może będę potrzebował pomocy - rzekł oficjalnym tonem.
Kate zauważyła, że jest nieogolony i wygląda jak pirat.
- Chętnie ci pomogę - powiedziała głośno, a w duchu dodała, że raczej
podstawiłaby mu nogę.
Damon wskazał dwa kubki.
- Jedna kawa dla ciebie. Dobrze ci zrobi.
- Dziękuję, ale rano wolę herbatę.
Damon nieznacznie uniósł brew i oczy mu pociemniały, jakby mówił, że
kiedyś razem wypiją poranną herbatę. Zdradzieckie pożądanie rozpaliło ciało
Kate.
- Postaram się pamiętać - rzekł ciszej i uśmiechnął się.
R S
51
Kate nie odwzajemniła uśmiechu, tylko usiadła na wskazanym miejscu.
Byłaby życzliwiej usposobiona, gdyby Damon poprosił ją o wsparcie tak, jak
zapowiedział wieczorem. Niepotrzebnie udawał ważnego szefa.
Mogliby wspólnie nakreślić plan wyjścia z krytycznej sytuacji, a
tymczasem pracował sam. Widocznie napomknął o pomocy, aby rozładować
niechęć, której nie zdołała ukryć.
Damon usiadł, oparł ręce na stole.
- Jeszcze raz serdecznie witam. Dziękuję, że stawiliście się, chociaż
późno was zawiadomiłem - popatrzył kolejno na obecnych. - Przede wszystkim
chciałbym wyrazić wdzięczność za wydajną pracę po śmierci Bryce'a.
Doceniam wasz wysiłek.
Urwał, ale nikt się nie odezwał.
- Jak już wiecie, otrzymałem Aussie Essential Travel w spadku. Na razie
nie zamierzam sprzedać firmy.
Kate skrzywiła się niezadowolona; będzie musiała jakoś pogodzić się z
faktem, że odtąd ma nowego przełożonego.
- Sytuacja jest niewesoła - mówił Damon - ale mam nadzieję, że razem
pokonamy trudności.
- Świetnie, że będziesz szefem - zawołała Sandy.
Kate zacisnęła wargi, aby nie wykrzyczeć pytań cisnących się na usta.
Jakie uzurpator ma pojęcie o przemyśle turystycznym? Czy kiedykolwiek pro-
wadził biuro podróży?
Damon widocznie potrafił czytać w myślach, bo spojrzał na nią i
oznajmił:
- Ukończyłem studia w Australii. Mam doświadczenie w prowadzeniu
różnych firm i jestem udziałowcem w kilku spółkach w kraju i za granicą.
Zauważył minę Kate i w jego oczach mignęły wesołe iskierki.
R S
52
Kate zacisnęła pięści. Chyba celowo ją irytował.
- Co wiesz o przemyśle turystycznym? - odezwała się chłodno.
- Mam podstawową wiedzę, a ty mogłabyś mi pomóc w uzupełnieniu
ewentualnych braków.
- Planowałeś krótki pobyt w Australii.
- Wyjadę, gdy będę miał pewność, że firma utrzyma się na rynku.
Przedtem wyznaczę kierownika.
Kate zazgrzytała zębami. Wspomniała mu o obietnicy Bryce'a, lecz nie
powiedział, czy rozpatrzy jej kandydaturę.
Damon rozdał wydruki i zaczął mówić o niedostatecznych obrotach,
kurczącej się liczbie klientów i o wizji firmy na najbliższe pół roku.
Kate złośliwie pomyślała, że to nie jest wizja firmy, lecz jego
nieprzemyślany pomysł. Rysowała na kartce esy floresy i jednym uchem
słuchała o skuteczniejszej reklamie i specjalnych ofertach.
Nadstawiła uszu, gdy Damon powiedział:
- Zmienimy nazwę i wizerunek. Od dzisiaj jesteśmy Ultimate Journey
Travel Agency. Będziemy oferować nie tylko konkretne miejsce, ale związane
z nim własne doświadczenie - pokazał slajd ze sloganem: „Zawsze sami
próbujemy to, co oferujemy klientom". - Innymi słowy, do oferty będziemy
dodawać nasze osobiste doświadczenie z wakacji. W tym celu każdy z was
niedługo wybierze się w drogę. Chcę, żebyście zwiedzili nieznane strony,
zaznali czegoś zupełnie nowego.
- Ja mam małe dzieci - odezwała się Maureen. - Nie mogę daleko i na
długo wyjeżdżać.
- Dla ciebie znajdziemy coś w pobliżu. Chciałabyś skoczyć ze
spadochronem?
Maureen zwiesiła głowę.
R S
53
- Nie.
- Ja od dawna mam na to ochotę - odezwał się uśmiechnięty Bill.
- Brawo. O to mi chodzi. O entuzjazm, o chęć poszerzania horyzontów -
Damon postukał piórem w blat stołu. - Kate, co ty proponujesz?
Spojrzała na niego zaskoczona. Wprawdzie marzyła się jej jakaś
egzotyczna wyprawa, ale nie myślała o niczym niebezpiecznym. Najwyżej
białe szaleństwo w Dubai albo podróż statkiem na Alaskę.
Milczała, więc Damon dodał:
- Bryce wybierał się na Bali.
- Nie wiedziałam.
- Masz ważny paszport?
- Tak.
Odetchnęła z ulgą. Bali jest bezpieczne. Są tam luksusowe hotele i piękne
plaże.
- A zatem Bali od wtorku.
- Tak prędko?
- Hotel już dawno zarezerwowany. Szkoda odwoływać.
Kate skinęła głową. Dobrze, że wyjedzie, im prędzej, tym lepiej. Damon
źle wpływał na zdrowie, uniemożliwiał normalną pracę. Przez moment
żałowała, że przed dwoma miesiącami odrzuciła ciekawą ofertę. Miała okazję
przenieść się do innej dzielnicy. Tam byłoby przyjemnie, bezpiecznie, bez
Damona. Lecz dotychczas była zadowolona z pracy w Aussie Essential.
- To wszystko. Prawie dziewiąta, czas otwierać podwoje. Jeśli będziecie
mieli pytania, jestem do dyspozycji. Kate, mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj
omówisz ze mną szczegóły twojej wyprawy - zakończył Damon.
Przez następne trzy godziny solidnie pracował, chociaż trudno było
zapomnieć, że Kate znajduje się w sąsiednim pokoju. Była zajęta klientami,
R S
54
lecz nie to go powstrzymywało. Zauważył, jak zdenerwowała się, gdy
usłyszała, że on teraz jest jej pracodawcą i na razie nie wyjedzie. Liczył, że
przez dwie godziny ona ochłonie, a on zdąży dokonać niezbędnej rezerwacji.
Stuknął piórem w biurko i zapatrzył się w okno. Oszalał na punkcie
Kate... i w tym cały kłopot. Bardzo różniła się od kobiet, które dotychczas za-
praszał na randki; jeśli słowo randka jest odpowiednie.
Zwykle umawiał się z jedną kobietą przez dwa, trzy tygodnie. Tamtym
partnerkom chodziło o to samo, co jemu. Chciały przyjemnie spędzać z nim
dni i noce, a potem rozstać się bez żalu. Żadnej stronie nie zależało na
głębszym zaangażowaniu. Życie oferuje mnóstwo atrakcji, nie warto wiązać
się z jedną osobą, nie warto kochać kogoś, kto może nagle odejść.
Wszystko może nagle się skończyć.
Kate była inna, potrzebowała rodziny, znanego otoczenia, stałej pracy.
Poprzedniego dnia zorientował się, że nie jest w jego typie. Wprawdzie miała
marzenia, ale bała się je realizować. Prawdopodobnie tylko raz, jako Shakira,
próbowała zaszaleć. Szkoda. Być może nigdy już nie zdobędzie się na odwagę,
by spróbować.
Spojrzał na zegarek i stwierdził, że zmarnował dwadzieścia minut.
Niecierpliwie potarł zarośnięty policzek. Spał dwie godziny, a w biurze spędził
dziesięć godzin. Był zmęczony. Trzeba pobiegać, aby rozruszać mięśnie i
odetchnąć świeżym powietrzem.
Kate zamknęła komputer i wyciągnęła rękę po torebkę. Akurat w tym
momencie wszedł Damon. Był taki zmęczony, że wzbudzał współczucie, a nie
warto mu współczuć. To, czego dowiedziała się o nim, świadczyło, że jest
człowiekiem, który z nikim się nie liczy. Jeśli przyjdzie mu fantazja szerzyć
spustoszenie, zrobi to bez zastanowienia. Doświadczyła tego na sobie.
R S
55
Damon stanął przy jej biurku.
- Wychodzisz? - zagadnął.
- Jest pora lunchu. Przynieść ci coś?
- Pójdę z tobą. Będzie okazja do rozmowy.
Kate pomyślała o wścibskiej Sandy i natychmiast się wycofała.
- Chciałam zjeść tutaj.
- Nie. Pracujemy od rana, więc zasługujemy na przerwę - lekko ją objął i
odwrócił się do Sandy. - Wrócimy za pół godziny.
Kate wyszła bez słowa.
- O co ci chodzi? - spytał Damon, gdy znaleźli się za drzwiami. - Jeśli
będziesz unikać mnie jak zarazy, ludzie pomyślą, że brzydko pachnę - podniósł
rękę i pociągnął nosem. - Siedzę tu od drugiej w nocy. Może trochę mnie czuć,
ale jesteś uprzejma i mi nie powiesz.
- Od drugiej? - zawołała zdumiona. - Dlaczego?
- A jak myślisz?
Oczy zapłonęły mu na wspomnienie poprzedniego wieczoru; rozogniła je
myśl o pieszczotach.
Kate odwróciła głowę. Kupili kanapki oraz kawę i usiedli przy stoliku.
- Zostawiłeś moje kolczyki na widoku - rzekła Kate z pretensją.
- Ja nie widzę w tym problemu.
- I nie zastanowiłeś się nad tym, co piszesz. „Wczoraj zapomniałaś
zabrać". Sandy uwielbia plotkować... - nerwowo zamieszała kawę. - Nie uznaję
romansów biurowych.
Damonowi rozświetliły się oczy.
- A zanosi się?
- Na co?
- Na romans.
R S
56
Dlaczego pytał, skoro nie bawił się w zaloty, ale od razu przystępował do
rzeczy. Już dowiódł swego mistrzostwa...
Na policzki Kate wypełzły rumieńce. Z trudem przywołała się do
porządku. I zasępiła się na myśl, że teraz kochanek jest przełożonym.
- Jeśli wolisz nazwać to romansem - szepnął Damon.
- Nie wiem, jak nazywam - mruknęła poirytowana. - Wiem tylko, że nie
mogę wybić sobie ciebie z głowy.
Damon pochylił się, zamknął jej dłoń w swojej.
- Wyjęłaś mi to z ust. Muszę zobaczyć, do czego to doprowadzi i dlatego
wybieram się na Bali.
R S
57
ROZDZIAŁ SIÓDMY
- Ty też tam jedziesz? - wykrztusiła Kate.
- Tak.
Przypomniała sobie wcześniejsze dwuznaczne uwagi i zrozumiała, że
zanosi się na bardziej intymne kontakty.
- To... marny... pomysł.
- Dlaczego?
- Bo... ty i ja... mamy diametralnie różne pojęcie o wakacjach.
- Moja droga, to nie wakacje, ale pobyt dokształcający.
- Teraz jesteś moim szefem. Jak inni ocenią fakt, że wyjeżdżamy razem?
- Jedziemy wyłącznie dla dobra firmy. A co będziemy robić po
godzinach, nie powinno nikogo interesować - ujął jej dłoń w swoje, oczy mu
pociemniały, uśmiech zniknął. - Mówiłem, że chcę się z tobą spotykać. Bardzo
mnie pociągasz, od pierwszej chwili.
- Spodobała ci się półnaga tancerka. Tajemnica, której poznaniu warto
poświęcić trochę czasu.
- A Shakirę pociągał Indiana Jones. Poważna panna Fielding nie
zadawałaby się z nieznajomym, prawda? Ona nie uznaje seksu z byle kim.
Kate spąsowiała.
- Nie twoja sprawa - syknęła.
Chciała wyrwać rękę, lecz Damon mocno ją trzymał.
- Coś ci poradzę. Jeśli znowu zechcesz być uwodzicielką, wybierz się do
innej dzielnicy. Nie udawaj Shakiry wśród ludzi, których znasz, z którymi
pracujesz, bo prędzej czy później wszystko się wyda.
R S
58
Kate szarpnęła rękę i tym razem wyrwała. Czuła się upokorzona, jakby
Damon rozebrał ją do naga.
- Dziękuję za wątpliwą mądrość. Przepraszam, ale biedna, spragniona
seksu Kate ma pilną robotę.
Zerwała się z krzesła, lecz Damon ją przytrzymał.
- Uspokój się i siadaj. Nie masz pojęcia, jak podniecające było
przypuszczenie, że robisz dla mnie wyjątek, że normalnie nie uwodzisz obcych
facetów.
- Przestań stale łapać mnie i trzymać wbrew mojej woli.
- Wcale nie wbrew twojej woli - sprostował Damon, ale ją puścił.
- Skąd wiedziałeś, że ja nigdy... z obcym...? - popatrzyła na niego
wyzywająco. - Mogę naprawić błąd następnym razem... gdy ktoś mi się spo-
doba.
Damon zmrużył oczy.
- Wobec tego nic ci nie powiem. Ale siadaj.
Wykonała polecenie, bo ugięły się pod nią nogi.
- Dlaczego mnie pragniesz, skoro pociąga cię inny typ kobiety?
Damon wymownie spojrzał na piersi ukryte pod żakietem.
- Warto sprawdzić, czy tak faktycznie jest - rzekł cicho.
Perspektywa „sprawdzania" wywołała podniecające obrazy.
- Będziemy mieli okazję lepiej się poznać - dodał Damon. - I być razem
tak długo, jak to możliwe.
- Mówisz, jakbyś już przewidywał, kiedy nastąpi koniec - rzuciła Kate
gniewnie.
- Nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. To mogą być niezapomniane
wakacje.
R S
59
- Przed chwilą twierdziłeś, że nie jedziemy na wakacje - przypomniała. -
Cokolwiek to będzie, nie zamierzam spać pod gołym niebem, ani skakać ze
spadochronem. Wszelkie ryzyko odpada.
Już sam wyjazd z Damonem był ryzykowny.
- Gdzie podziało się zamiłowanie do przygód?
- Wyparowało.
- Obiecuję, że nie będzie spania pod gołym niebem, ani podniebnych
skoków.
Uśmiechnął się przewrotnie, co mocno podnieciło Kate. Miała ogromną
ochotę pocałować roześmiane usta.
- A inne odstraszające aspekty wyjazdu? - zapytała.
Damonowi roziskrzyły się oczy.
- Nie ma żadnych. Podróżujemy pierwszą klasą, hotel jest nowy,
pięciogwiazdkowy. Proponuję taką umowę: ja zaplanuję zajęcia dzienne, a ty
nocne.
Ona ma decydować o nocach! O tym, czy będą się kochać czy nie.
Wolałaby, aby było na odwrót.
Podczas pierwszego spotkania od razu wiedzieli, jak chcą spędzić noc.
Ale robić to w ciągu dnia?
- Co masz na myśli?
- Czy latałaś z lotnią?
Wyobraziła sobie, że jest zawieszona między niebem a ziemią i niestety
ujrzała to, o czym od lat usiłowała zapomnieć. Serce przeszył dotkliwy ból,
lecz nie pokazała po sobie, że cierpi.
- Nie próbowałam i nie spróbuję.
- Lubisz jeździć motorem?
Zastanowiła się. Damon, ona i wielka maszyna... Może da się skusić.
R S
60
- Jestem gotów iść z tobą na występ ludowego zespołu, jeśli takie rzeczy
cię interesują. Zgódź się.
- Na co mam wyrazić zgodę? Na to, że będziesz mi towarzyszył, czy na tę
tak zwaną umowę?
- Jedziemy razem, to postanowione. Umowa jest propozycją.
Kate pomyślała, że „propozycja" brzmi bardzo prowokacyjnie. A na
prowokację nie mogła się zgodzić. Czy rzeczywiście?
Damon bacznie ją obserwował. Uważał się za nieustraszonego, ale gdy
Kate zagroziła, że odejdzie, zwyczajnie się wystraszył.
Nie należało kpić z Kate z powodu Shakiry. Ucieszył się, gdy
powiedziała, że nie śpi z byle kim, że tylko dla niego zrobiła wyjątek.
- Luksusy i przygody - szepnęła Kate.
- Wyłącznie.
Nie miała ryzykanckiej żyłki, a on chciał, aby wykazała więcej odwagi.
Dobrze, zrobi to, aby mieć lepszą opinię o sobie, mocniejsze poczucie własnej
wartości. Wolałaby się wycofać, ale na to nie pozwalała ambicja.
Przez kilka dni mało się widywali. W pracy Kate wyraźnie dawała do
zrozumienia, że nie chce być podejrzewana o zażyłość z szefem. Damonowi
było to na rękę, ponieważ musiał uporać się z bałaganem zostawionym przez
Bryce'a.
W piątek pracę skończył późno, do domu wrócił po północy, więc nie
wypadało dzwonić. Przez całą sobotę i niedzielę pracował od rana do wieczora
i odezwał się do Kate dopiero w niedzielę.
- Cześć. Spakowałaś się?
- O, to ty, Damonie.
Podobało mu się, jak Kate wymawia jego imię.
R S
61
- Spakowałam tylko część rzeczy. Resztę zostawiłam na jutro, bo
pozwoliłeś mi wziąć wolne, żeby dobrze się przygotować.
- Tak mówi dziewczyna, która nigdy nie bierze wolnego? - spytał
żartobliwie.
W ciszy, która zapadła, usłyszał przyśpieszony oddech.
- Przy tobie postępuję jak szalona.
Liczył na jej szaleństwo, miał dużo pomysłów na najbliższy tydzień.
- Człowiek potrzebuje trochę czasu, żeby przygotować się do męczącej
podróży.
- Byle nie za bardzo męczącej. O ile dobrze pamiętam, obiecałeś luksusy.
Damon uśmiechnął się na myśl o relaksujących kąpielach. Przydadzą się
Kate po niektórych „zajęciach" w sypialni i poza nią.
- Co robisz? - zapytał.
- Leżę w łóżku i oglądam Bali.
Czy celowo wspomniała o łóżku?
- Znalazłaś coś ciekawego?
- Tak. Na niektórych plażach jest biały piasek, a na innych czarny.
- Niedługo sprawdzimy, jak tam jest.
Przez chwilę rozmawiali o zleceniach na czas ich nieobecności.
- Spotkamy się we wtorek o dziesiątej rano - powiedział Damon na
zakończenie. - Pamiętaj o kostiumie kąpielowym. Dobranoc.
Rozłączył się i zamknął oczy. Dawno nie miał kochanki, a teraz spędzi
ponad tydzień z czarującą uwodzicielką.
W poniedziałek wieczorem Kate zadzwoniła do domu. Miała nadzieję, że
telefon odbierze siostra, lecz odezwał się ojciec.
- Dlaczego nie przedstawiłaś nam swego szefa?
R S
62
- Tato, przecież nie wypada od razu zapraszać przełożonych do domu.
- Ja lepiej wiem, co wypada. Pojechałaś do niego na podwieczorek...
- Przepraszam, że w ostatniej chwili odwołałam wizytę. Damon prosił,
żebym została i nie mogłam odmówić. Mieliśmy jeszcze sporo pracy - dodała
niezgodnie z prawdą.
- Katerino, mam nadzieję, że nie robisz potulnie wszystkiego, co on ci
każe poza godzinami. Musisz mieć swoje zdanie.
Postanowiła zaraz skorzystać z ojcowskiej rady.
- Powiedzmy, że chciałam zostać. Robota sama się nie zrobi.
- Zamiast jechać do niego, należało zaprosić go do domu i nam
przedstawić - upierał się pan Fielding. - A teraz wybierasz się z nim na
wakacje. Wiesz, jaka jest mama.
- To nie wakacje, lecz podróż służbowa. Cały czas będziemy pracować -
kłamała jak najęta. - Poza tym, jestem dorosła, wiem, co robię.
- Jako żona Nicka miałabyś zapewniony byt, bez służbowych wyjazdów.
Znowu to samo. Milcząca pretensja, że jeszcze nie urodziła dziecka.
- Tato, zapominasz, że Nick mnie rzucił.
Ponieważ chciała pracować zawodowo, a rywalka była gotowa
zrezygnować z pracy i rodzić dzieci.
- Nie starałaś się go zatrzymać.
- Zadzwonię z Bali. Do usłyszenia.
Musiała codziennie dzwonić do rodziców, co bywało bardzo irytujące. Z
ulgą pomyślała, że nazajutrz o tej porze będzie daleko.
Damon skrzywił się na widok Kate w kostiumie, z gładko upiętymi
włosami. Jedynym plusem była jej wąska i krótka spódniczka.
- Kobieto, umęczysz się w biurowym stroju - zawołał.
- Zawsze podróżuję tak ubrana.
R S
63
- Nie tym razem. Jest jeszcze sporo czasu, zdążysz się przebrać. Wyrzuć
z walizki podobne uniformy.
- Nie.
- W tym będzie ci niewygodnie.
- Wprawdzie jesteś moim przełożonym, ale nie będziesz mi dyktował, co
mam nosić poza biurem. To ty powinieneś się przebrać. Czy wiesz, co twój
niedbały ubiór mówi o tobie i o firmie, którą reprezentujesz?
Damon był niemile zaskoczony, ale uznał, że bunt Kate jest lepszy niż
potulne słuchanie. Był świadkiem, jak rozmawiała z ojcem.
- A jeśli powiem, że mi się nie podobasz?
- Mów, co chcesz.
Patrzyli na siebie rozpalonym wzrokiem. W powietrzu latały iskry.
- Przynajmniej rozpuść włosy.
Nie czekając, wyjął szylkretowy grzebyk i włosy opadły na ramiona.
- Będę robić, co mi się żywnie podoba - oświadczyła Kate.
Jej usta były kusząco blisko.
- Ja też.
Objął ją i pocałował.
W pocałunku Kate nie było ani krzty uległości. Damon głębiej wsunął
język, po chwili wyprostował się i spojrzał w czarne oczy. Pomyślał, że pobyt
na Bali będzie dokształcający, ale nie tak, jak mówił podczas zebrania.
Chciał dowiedzieć się o Kate wszystkiego.
Wylądowali późnym wieczorem. Tropikalne powietrze było tak ciężkie i
wilgotne, że Kate robiło się niedobrze.
Gdy wsiedli do klimatyzowanej limuzyny, głęboko odetchnęła. Damon
popatrzył na nią z niepokojem.
- Dobrze się czujesz?
R S
64
- Jestem trochę zmęczona, bo dochodzi północ naszego czasu. O tej porze
zwykle już jestem w łóżku.
Na początku podróży była podniecona, a teraz myślała tylko o tym, aby
się położyć. Od dwóch godzin bolał ją żołądek.
Zajechali przed hotel i na moment zapomniała o niedyspozycji. Z
podziwem patrzyła na białe kolumny oraz palmy w olbrzymich donicach.
Wokół basenu rosły bugenwille, w wodzie odbijało się purpurowe niebo i
perłowy księżyc.
Ledwo wysiadła, chwycił ją skurcz. W ciężkim powietrzu unosił się
zapach przyprawiający o mdłości. Pierwszy raz tak reagowała na tropikalną
duchotę.
Damon nic nie zauważył, ponieważ rozmawiał z piękną kobietą o
egzotycznej urodzie.
Kate podeszła do nich.
- Selamat datang, panie Gillespie. Witam, pani Gillespie - recepcjonistka
uśmiechnęła się czarująco. - Apartament czeka. Życzę państwu udanego
pobytu.
Kate zakręciło się w głowie.
- Zaszła pomyłka - powiedział lekko speszony Damon. - Nie zamawiałem
apartamentu.
- Pan Gillespie, ya?
- Ya.
Mari sprawdziła rezerwację.
- Jest prośba o apartament. Państwo nie są małżeństwem?
- Nie.
Damon podał ich nazwiska. Kate coraz głośniej szumiało w uszach.
- Ja...
R S
65
Zaczęła osuwać się, lecz Damon zdążył ją podtrzymać. Była biała jak
płótno.
- Pani nie jest przyzwyczajona do takiej temperatury - zmartwiła się Mari.
- Widocznie - Damon wziął Kate na ręce. - Mniejsza o pomyłkę. Proszę
zaprowadzić mnie do apartamentu.
Mari poprowadziła ich długim korytarzem i otworzyła drzwi. Damon
wniósł Kate do sypialni, położył na olbrzymim łożu. Nie zauważył eleganckich
mebli, kwiatów, owoców, butelki szampana w wiaderku.
- Wezwę lekarza - zaproponowała Mari.
- Może później. Zadzwonię, jeśli będę potrzebował pomocy.
Mari włączyła wentylator i wyszła.
- Kate?
Nie odpowiedziała.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę.
Balijczyk w liberii wstawił walizki, zerknął na łóżko i wyszedł.
Kate wreszcie otworzyła oczy i usiadła.
- Muszę... - zakryła usta. - Zaraz...
Damon zaniósł ją do łazienki.
- Idź stąd.
Wypchnęła go i zamknęła drzwi. Przez jakiś czas nerwowo chodził po
pokoju, potem wziął telefon i zadzwonił do recepcji.
- Prosiłem o dwa sąsiednie pokoje - powiedział półgłosem.
W odpowiedzi usłyszał, że już dawno zarezerwowano apartament i w tej
chwili nie ma wolnych pokoi, ale nazajutrz problem zostanie rozwiązany. Jeśli
sobie życzy, pokojówka przygotuje spanie na kanapie.
- Nie trzeba.
R S
66
Wiedział, że i tak nie zmruży oka, jeśli Kate będzie chora. Podszedł do
drzwi łazienki. Zastanawiał się, czy zapukać, ale usłyszał przekleństwo, o jakie
nie podejrzewał Kate. To znaczyło, że jest przytomna.
Zdjął buty, poszedł na plażę i długo stał zapatrzony w wodę. Jednego był
pewien: Kate będzie zła. Rezerwacji dokonał Bryce i dlatego nazwisko się
zgadzało. Bryce miał szeroki gest, ale mizerne dochody. Dlaczego tutaj się
wybierał? I z kim?
Czy Kate uwierzy, że zaszło nieporozumienie? Jak to wpłynie na ich
relacje?
Niebawem się okaże.
R S
67
ROZDZIAŁ ÓSMY
Kwadrans później wrócił ze spaceru. Kate już spała.
Damon delikatnie nią potrząsnął.
- Śpisz?
Usłyszał coś, co zabrzmiało jak „zostaw mnie".
Po krótkim wahaniu zaczął rozpinać bluzkę. Im więcej ukazywało się
ciała, tym mocniej drżały mu palce. Nie mogąc się powstrzymać, zerknął na
pępek; klejnotu nie było. Ogarnęło go pożądanie.
Opanował się i wrócił do przerwanego zajęcia. Nie chcąc budzić Kate,
jedynie rozchylił bluzkę. Z trudem oderwał wzrok od nagiej skóry i koron-
kowego stanika. Ostrożnie ściągnął spódnicę przez kształtne nogi i przykrył
Kate prześcieradłem.
Nagle ciszę przerwał dźwięk telefonu. Damon podskoczył jak oparzony.
Zorientował się, czyja komórka dzwoni, zajrzał do torebki Kate i wyjął telefon.
- Słucham?
- Kto mówi? - rozległ się gniewny głos.
- Damon Gillespie.
- Co pan robi w pokoju mojej córki? Która u was godzina?
- Północ, proszę pana. Trzecia rano w Sydney.
Damon poniewczasie żałował, że odebrał telefon.
- Przylecieliśmy z opóźnieniem - skłamał. - Kate zostawiła komórkę w
recepcji, ja ją zabrałem, ale zapomniałem oddać.
- Katerina obiecała, że zaraz po przyjeździe zadzwoni, ale nie odezwała
się.
R S
68
- Jesteśmy na miejscu i wszystko w porządku. Kate na pewno już
smacznie śpi. Wolałbym jej nie budzić - zerknął na śpiącą. - Powiem, że pan
dzwonił... gdy rano się spotkamy. Dobranoc.
- Katerina.
Przypadkowo dowiedział się o niej czegoś więcej. Uświadomił sobie, że
w ogóle mało wie o ludziach, z którymi się styka. Poza kilkoma wspólnikami
właściwie nie miał znajomych. Rzadko przebywał w jednym miejscu na tyle
długo, aby nawiązać bliższą znajomość.
A Kate? Siła wzajemnego przyciągania była niezwykła, ale czy można
nazwać ich kontakty przyjaznymi? Przyjaźń wymaga zaufania, otwartości,
szczerości, a żadne z nich nie chciało otworzyć się przed drugim. Przyjaźń
potrzebuje czasu, musi mieć przyszłość.
Na samą myśl o tym Damon zacisnął zęby i zamknął serce, które
zaczynało się otwierać. Nie zamierzał ponownie wkraczać na drogę wiodącą
ku rozpaczy.
Zeskoczył z łóżka, rozebrał się, wyjął z torby przybory toaletowe i
poszedł do łazienki.
Kate powoli wracała do rzeczywistości. Przed oczyma przewijały się
obrazy przypominające o tym, co zaszło wieczorem. Zasłabła przy obcych
ludziach, wymiotowała w łazience...
- Straszne - szepnęła zawstydzona.
Wtuliła twarz w poduszkę. Była zadowolona, że czuje się względnie
dobrze i jedyną pozostałością niedyspozycji jest ssanie w pustym żołądku.
Straciła dobry nastrój, gdy przypomniała sobie, co usłyszała, zanim
zemdlała.
Pani Gillespie!
R S
69
Przewróciła się na plecy, otworzyła oczy i rozejrzała się. Była sama w
pokoju zalanym słońcem. Czy Damon planował, że będą spać razem? Chyba
nie, gdyż w recepcji miał nietęgą minę. A może po prostu był zły?
Jeśli Damon nie planował spania w jednym łóżku, dlaczego nie
zarezerwował oddzielnych pokoi? Niewątpliwie spędził noc tutaj; widziała
ślady jego obecności, czuła jego zapach. Na nocnym stoliku leżał jego zegarek.
Przeszył ją dreszcz. Pożądanie zawsze rozpalało ją, gdy myślała o Damonie i
spaniu z nim...
Usiadła i zobaczyła, że jest bez spódniczki, w rozpiętej bluzce...
Zaczęła dygotać. Damon rozebrał ją; dotykał piersi, bioder. Myśl, że
widział ją śpiącą i rozebraną, wytrąciła ją z równowagi.
Dlaczego zniknął?
Czy postąpił podobnie jak Nick? Gdy spała, narzeczony wymykał się do
hotelowej sąsiadki. To było główną przyczyną zerwania, z tego powodu odtąd
spała sama. Przysięgła sobie, że nigdy więcej nie będzie tak blisko drugiego
człowieka. Od kilku lat spędzała samotne noce, których wolała nie liczyć.
Wmawiała sobie, że nie chce zakładać rodziny, nie chce z nikim wiązać się na
stałe, bo przestała wierzyć w miłość.
Nie rozumiała, dlaczego na myśl o tym, co traci, zawsze boli ją serce.
Wstała. Musi ładnie wyglądać, gdy spotka się z Damonem.
Wieczorem nie miała siły podziwiać luksusowego apartamentu, a teraz
była zażenowana i też na nic nie zwróciła uwagi. Wzięła prysznic i dyskretnie
się pomalowała. Włożyła zieloną sukienkę w kwiatki. Gdy wychodziła z
apartamentu, zobaczyła rzeczy Damona koło kanapy. Widocznie tutaj spędził
przynajmniej część nocy. Czy faktycznie nie zaplanował wspólnego pokoju? A
może spał osobno, ponieważ była do niczego? Co by było, gdyby się nie roz-
chorowała?
R S
70
Zbędne pytanie. Doskonale wiedziała, jaka byłaby pierwsza noc na Bali.
Poszukiwania zaczęła od basenu. Damona nie było wśród pływających. Z
restauracji dolatywały przyjemne zapachy. Kate była głodna, lecz nie wstąpiła
na śniadanie.
Zajrzała przez okno do sali gimnastycznej. Jest! Damon jechał rowerem
donikąd. Był półnagi, miał na sobie tylko czarno-czerwone szorty. Na twarzy i
nagim torsie lśniły krople potu. Zafascynowana Kate obserwowała grę mięśni
ud i ramion.
Niebawem zwolnił, zsiadł z roweru i podszedł do ławki.
Kate spojrzała na szorty, a raczej na to, co skrywały. Zrobiło się jej
gorąco na wspomnienie rozkoszy w tę pamiętną sobotę. Oparła się o ścianę, bo
ugięły się pod nią nogi.
Damon wytarł twarz i ręce, włożył koszulę i uśmiechnął się do kogoś w
głębi sali. Kate drgnęła. Damon uśmiechał się do wysokiej, atrakcyjnej blon-
dynki. Podszedł do niej, zaczęli rozmawiać. Już flirtował z nieznaną kobietą!
Jak Nick.
Czuła się upokorzona, a jednocześnie wściekła. Przed wyjazdem
przysięgła sobie, że będzie panować nad emocjami. Co ją obchodzi, że Damon
flirtuje? Już dawno powinna przyzwyczaić się do tego, że jest gorsza. Poza
tym, należy pamiętać, że są tutaj służbowo.
Odeszła ciężkim krokiem. W kawiarni usiadła przy wolnym stoliku,
otworzyła laptop i zabrała się do pracy.
Nie zauważyła Damona, gdy pół godziny później zajrzał do kawiarni. Był
spocony, w rozpiętej koszuli.
- Dzień dobry. Jak spałaś?
Przelotnie spojrzała na niego, coś mruknęła i dalej uderzała w klawiaturę,
chociaż nie wiedziała, co pisze.
R S
71
- Czujesz się lepiej?
- Tak, dziękuję.
Damon chwycił ją za rękę.
- Co robisz?
- Pracuję. Ty też powinieneś - spojrzała na swój zegarek, po czym
wymownie na ślad po zegarku na jego przegubie. - Już jedenasta.
Damon zmarszczył brwi.
- Miejże litość. Wczoraj o mało nie wylądowałaś w szpitalu. Zresztą, to
nasz pierwszy ranek.
Nasz pierwszy ranek! Zabrzmiało to, jakby mówił o podróży poślubnej.
- Mógłbyś wypytać recepcjonistkę o różne rzeczy. Albo złożyć zażalenie
w sprawie złej rezerwacji.
- Skąd wiesz, że tego nie zrobiłem?
- Bo byłeś w sali gimnastycznej.
- Wczoraj wieczorem rozmawiałem z dyrektorem. Dziś nieporozumienie
zostanie wyjaśnione i błąd naprawiony.
Kate ogarnęło rozczarowanie. Dlaczego? Niemądra reakcja. Zapewne
skutek męczącej podróży i głodu. Nie chciała spędzić z Damonem dziewięciu
nocy w jednym pokoju. Naprawdę nie chciała.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Damon.
- Tak.
- Doskonale - Damon wstał. - Zaraz przyniosę śniadanie.
- Nie jestem głodna.
- Wybiorę coś dietetycznego.
Wrócił z dużą tacą. Dla Kate przyniósł zieloną herbatę, bułkę i jabłko, a
dla siebie aromatyczną kawę, owoce i ciastka.
R S
72
Pamiętał o herbacie! Nie wiadomo dlaczego, to jeszcze bardziej
zirytowało Kate, więc jak szalona stukała w klawiaturę.
- W takim tempie nie można napisać nic mądrego - odezwał się Damon. -
Na pewno jesteś zła z powodu apartamentu.
Kate ostentacyjnie powoli zamknęła komputer.
- Twierdzisz, że błąd zostanie naprawiony. To dobrze, wspaniale.
Wypiła dwa łyki, rozkoszując się aromatem herbaty.
- Czyli nie chodzi o pokój - Damon przysunął się tak blisko, że widziała
drgający mięsień koło ust. - Postawmy sprawę jasno. Nie uśmiecha mi się
perspektywa spędzenia tygodnia z ponurą, nieustępliwą osobą.
- Ja nieustępliwa? - warknęła Kate. - Czy wszyscy muszą padać przed
tobą na kolana i zachwycać się twoimi pomysłami? Przyjechałam tutaj, bo
wymyśliłeś, że mamy zachwalać klientom różne atrakcje na podstawie
własnego doświadczenia - odstawiła filiżankę i wstała. - Jeśli zależy ci na
otwartych i szczerych kontaktach, zacznij od siebie.
Damon odruchowo chciał ją złapać, ale opamiętał się, zacisnął pięść,
położył rękę na stole. Nigdy nie uganiał się za kobietami. Patrzył na Kate,
która szła sztywno, z wysoko uniesioną głową. Potrafiła otwarcie dać wyraz
niezadowoleniu.
Dlaczego zachował się jak półgłówek?
Ponieważ pierwszy raz spotkał taką kobietę. Miała na niego przedziwny
wpływ. Nie wiedział dokładnie, na czym on polega, bo doświadczenie było
nowe. Pragnął nie tylko ciała Kate. Ta czarująca kobieta była bardziej
interesująca i skomplikowana niż dotychczasowe znajome.
Szczerze ją polubił. Podobał mu się jej charakter, życzliwość, troska o
bliskich. Była odpowiedzialna i godna zaufania. Postanowił dać jej trochę
R S
73
czasu, aby się pozłościła, a potem odnaleźć ją i porozmawiać. Spokojnie, bez
nerwów.
Dziesięć minut później przystanął niezdecydowany przed drzwiami. Nie
wiedział, czy wejść od razu, więc na wszelki wypadek zapukał.
Kate stała na balkonie. Wiatr rozwiewał czarne włosy, a Damon nawet z
daleka czuł ich świeży cytrynowy zapach. W plażowej sukience wyglądała jak
bezbronna dziewczynka. Dopadły go wyrzuty sumienia.
- Kate?
Nie widział wyrazu jej twarzy, nie wiedział, w jakim jest nastroju, lecz
miała mniej sztywną postawę.
Podszedł bliżej i poprosił:
- Spójrz na mnie.
Kate zacisnęła pięści, ale odwróciła się. Zdradziły ją podejrzanie
błyszczące oczy. Co w nich jest? Gniew? Ból? Duma i chęć postawienia na
swoim?
Damon rzucił okiem na jej piersi, talię, nogi i pomimo chłodnego
powiewu zagotowała się w nim krew.
Zmusił się, by spojrzeć Kate prosto w oczy.
- Bardzo cię pragnę - wyznał.
Kate nerwowym gestem otarła łzy. Była zła, gdy ktoś niepowołany
widział jej wzruszenie. Damon podbiegł, porwał ją w ramiona, przytulił.
Westchnął zachwycony, bo poczuł piersi Kate na nagiej skórze.
- Nie. Najpierw musimy wyjaśnić nieporozumienie - szepnęła.
Damon kciukiem otarł wiszące na rzęsach łzy i zajrzał w czarne jak noc
oczy.
- Będzie dobrze. Postaram się. Tylko powiedz mi, o co masz pretensję.
R S
74
Wsunął palce w jedwabiste włosy i pocałował Kate. Łudził się, że ona też
pragnie tego samego, co on. Miała oczy rozpalone pożądaniem, ale zamiast
oddać pocałunek, odsunęła się.
- Nie pragniesz mnie naprawdę... Chodzi ci tylko o seks - wykrztusiła.
- Mieliśmy mówić otwarcie i szczerze. Według mnie oboje pragniemy
tego samego - spokojnie rzekł Damon.
- Faceci twojego pokroju myślą, że seks wszystko rozwiąże.
Damon lekko się uśmiechnął. Był pewien, że jej gniew wyparował.
- Mądra maksyma powiada, że lepiej kochać się, niż walczyć. Ja
zdecydowanie wolę to pierwsze - zmarszczył brwi. - Ale co znaczy: faceci
mojego pokroju?
Kate spochmurniała.
- Mężczyźni, którzy... Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- Niestety nie.
Kate nadal patrzyła wilkiem, lecz Damon zaryzykował i pogładził ją po
policzku.
- Bardzo się mylisz, jeśli sądzisz, że chodzi mi wyłącznie o seks.
Kate rzuciła niedwuznaczne spojrzenie na czarno-czerwone szorty, a
Damon pożałował, że się nie przebrał.
- Posłuchaj. Oczywiście, zależy mi na seksie, ale powiedziałem, że chcę
od ciebie nie tylko tego - zastanawiał się, czy na jego korzyść przemawia fakt,
że Kate widzi, jaki jest podniecony. - Nawet tego dowiodę.
- Jak?
- Obejdę się bez seksu.
Kate osłupiała. Zmarszczyła brwi, w jej oczach mignęło rozczarowanie.
- Ja... ty... - wyjąkała.
- Nie można mieć wszystkiego.
R S
75
Kate otworzyła usta, jakby chciała dokończyć zdanie, ale nic nie
powiedziała. Skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się w stronę morza.
Nie tylko ona była rozczarowana. Ciało Damona buntowało się przeciw
pochopnej obietnicy. Lecz stało się. Uważał, że podjął słuszną decyzję. Czyny
zawsze mówią więcej niż słowa.
- Wezmę prysznic - rzekł głucho. - Potem porozmawiamy i jeśli masz
siły, zabierzemy się do pracy. Albo poleniuchujemy, popływamy w basenie.
Co wolisz?
- To ma być zajęcie zaplanowane na dzisiaj?
- Zaakceptuję, cokolwiek wybierzesz.
- Przedtem mówiłeś o ryzyku i przygodach.
- Wczoraj się pochorowałaś, więc dziś nie będę zmuszał cię do wysiłku.
Pływanie w basenie można zaliczyć do sportów wodnych. À propos, w sali
gimnastycznej pytano mnie o ciebie - ruszył w stronę łazienki. - Lekarka z
Perth widziała twoje omdlenie. Miałem ci powiedzieć, że jeśli nie ufasz
tutejszym doktorom, udzieli ci porady. Mieszka pod numerem trzydzieści trzy.
Kate milczała. Zapatrzona w dal słyszała oddalające się kroki, otwieranie
i zamykanie drzwi. Czyli blondynka jest lekarką. Zrobiło się jej wstyd, że źle
oceniła Damona.
Damon był inny niż Nick. Lecz nie chciała, aby wytykał jej wady, a za
moment całował do nieprzytomności.
Usiłowała nie myśleć o tym, co traci. Gdyby weszła do łazienki... Czy
zmieniłby zdanie? Przygryzła wargę.
Jeżeli wejdzie do łazienki, relacje między nimi diametralnie się zmienią.
Na lepsze - podpowiedział wewnętrzny głos.
Kate wyjęła z torebki prezerwatywy.
Na Bali nie obowiązują sztywne godziny pracy.
R S
76
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Kate zapukała i lekko uchyliła drzwi. Poczuła kwiatowy zapach, a szum
wody przywiódł na myśl tropikalną ulewę. Zajrzała do łazienki.
- Damonie!
Stał w kabinie za mokrą szybą. Atletycznie zbudowany ideał. Szeroką
klatkę piersiową porastała gęstwina włosów, która zwężała się na brzuchu i do-
chodziła do...
Kate z trudem przełknęła ślinę. Powinna uciekać, lecz nogi wrosły w
podłogę.
- Co ja tu robię? - szepnęła.
Doskonale wiedziała, co robi. Była wolna, daleko od rodziny i
współpracowników. Podjęła decyzję, konsekwencje przestały się liczyć.
Zdawała sobie sprawę z tego, w co się wplątuje.
Czy aby na pewno?
Damon pokręcił głową, aby strząsnąć wodę, i spojrzał w stronę drzwi.
Nie okazał zdziwienia; widocznie był przyzwyczajony do tego, że kobiety
kąpią się razem z nim.
Kate obrzuciła go spojrzeniem od stóp do głów. Ugięły się pod nią nogi,
więc czym prędzej usiadła.
- Mam pytanie.
- Akurat teraz? - zdziwił się Damon. - Nie możesz poczekać, aż skończę?
- Nie - odważyła się spojrzeć mu w oczy. - Powiedziałeś, że... seks nie
wchodzi w grę... Co to znaczy? Tylko dzisiaj czy w ogóle?
Damon wziął butelkę, wycisnął trochę emulsji i rozsmarował.
R S
77
- Chodziło mi o teraz - drgnął mu muskuł na twarzy, zielone oczy
pociemniały, ale opanowanym głosem dodał: - Radzę ci wyjść, póki masz
szansę.
- Hm... pomyślałam... moglibyśmy zastosować w praktyce... maksymę o
wojnie i miłości. Warto sprawdzić, czy odnosi się też do nas.
- Uważaj, co mówisz, bo nie żartuję.
- Ja też nie - pokazała prezerwatywę. - Widzisz, co mam? - rozpięła
zamek, zsunęła ramiączka i suknia opadła na podłogę. - Mówiłeś coś o
sportach wodnych.
Damon omiótł spojrzeniem jej półnagie ciało. Powoli tracił głowę. Kate
też mąciły się myśli, ale o jednym wciąż pamiętała.
- Powiedziałeś, że zgadzasz się na wszystko, cokolwiek zaproponuję -
zdjęła stanik i figi. - Czy zawsze dotrzymujesz słowa?
Damon zaklął pod nosem.
Kate zachichotała nerwowo. Pomyślała, że lepiej będzie, jeśli potraktują
seks jako zabawę. Rozsunęła szklane drzwi, weszła do kabiny i zaskoczona
cofnęła się, upuszczając prezerwatywę.
- Lodowata woda! - pisnęła.
Chciała wyjść, lecz Damon błyskawicznie wciągnął ją do środka.
- Przez ciebie biorę zimny prysznic - jego oddech owiał jej szyję tuż pod
uchem. - Za późno na wycofanie się. Twój los jest przypieczętowany.
Aby to podkreślić, delikatnie ugryzł ją w szyję. Pieszczota była wilgotna,
gorąca, erotyczna. Całując i lekko gryząc szyję, zmienił temperaturę wody na
wyższą.
Przysunął się tak blisko, że ich nagie ciała pierwszy raz się zetknęły. Kate
z podziwu zabrakło tchu.
R S
78
Wodny masaż stanowił dodatkowe źródło podniecenia. Fantastyczne
doznania. Egzotyczny zapach, gorące męskie ciało, zimne marmurowe płytki
pod stopami. Kate zadrżała, gdy Damon pieszczotliwie przesunął dłonie po jej
plecach. Powoli, jakby liczył żebra, doszedł do pośladków, podniósł ją i znowu
pocałował w szyję.
- Och!
Z piersi Damona wydobył się głuchy jęk, który echem odbił się w ciele
Kate. Myśli, słowa, dźwięki zlały się, utworzyły wir pożądania.
Damon odwrócił Kate, więc plecami oparła się o chłodne płytki. Poniósł
ją, jakby nic nie ważyła, objął w talii, posadził na swym udzie. Język Damona
szukał wejścia, wciskał się między wargi i zęby.
Kate doznała przygnębiającego uczucia, że Damon jest za wspaniały dla
niej, nie pasują do siebie. Podobne wrażenie odniosła pierwszego wieczora.
Tamten szał trwał krótko, kochali się kilka metrów od tłumu ludzi. Wtedy nie
rozebrali się, a teraz byli nadzy. Inna sytuacja, pod wieloma względami. Przede
wszystkim trochę lepiej się znali. Lecz pewne rzeczy nie uległy zmianie. Jej
skóra tak samo reagowała na dotyk gorących dłoni. Pieszczoty rozbudziły
pożądanie, zapach Damona wzniecał żądzę.
Kate wygięła się zapraszająco, chciała zarzucić Damonowi ręce na szyję,
lecz palce ześliznęły się po mokrej skórze.
Damon podtrzymywał ją tylko nogą wsuniętą między jej uda, bo ręce
oparł na ścianie i patrzył rozpalonym wzrokiem. Pomyślała, że żar w jego
oczach zamieni wodę w parę.
Nieoczekiwanie cofnął się, a ona zsunęła się, aż stanęła na chłodnym
marmurze.
- Obiecałem, że dzisiaj cię nie przemęczę - rzekł Damon chrapliwie.
- Czuję się coraz lepiej.
R S
79
- Musisz się położyć.
- Och... tak... może...
- Na pewno.
Podniósł z podłogi prezerwatywę, otulił Kate ręcznikiem, wziął na ręce i
zaniósł do sypialni. Położył ją na łóżku i przyklęknął, obejmując jej uda ko-
lanami.
- Leż spokojnie, odpręż się - szepnął. - To trochę potrwa.
Zdejmował ręcznik powoli, jakby odwijał cenny dar, a każdy centymetr
odkrywanej skóry drżał z podniecenia. Damon patrzył tak intensywnie, że Kate
zdawało się, że czuje dotyk oczu upajających się pięknem jej ciała.
- Twoje ciało jest cudem natury.
Kate spodziewała się innych słów, bo w pociemniałych oczach mignęło
coś głębszego. Niestety nie usłyszała tego, o czym marzyła. Była
rozczarowana, ale na szczęście przypomniała sobie, że przecież nie chodzi o
miłość. To tylko żądza, wyłącznie gra zmysłów.
Uśmiechnęła się i obrzuciła Damona wymownym spojrzeniem.
- To samo można powiedzieć o twoim.
Nie mogła oderwać od niego oczu. Na opalonej skórze lśniły kropelki
potu. Miała ochotę pocałować żyłę na szyi, lecz nie ruszyła się, leżała w
rozkosznym letargu. Zdobyła się jedynie na ciche westchnie.
Wkrótce pieszczoty wzrokiem przestały jej wystarczać.
- Proszę cię...
- Cierpliwości - Damon pochyli się nad nią. - Prosiłem, żebyś się
odprężyła.
Leciutko ugryzł brodawkę, głaskał ręce Kate od ramion po koniuszki
palców. Potem nakrył jej piersi dłońmi i delikatnie pieścił.
R S
80
Relaks był niemożliwy, serce biło jak oszalałe, ciało domagało się
wszystkiego. Lecz Damon zignorował cichy protest. Zresztą to bardziej było
kwilenie niż protest. Usta i palce Damona zaczęły pieścić brzuch. Kate poczuła
język Damona w pępku, potem coraz niżej i niżej.
- Ja...
- Co takiego?
- Ja... nikt mnie... - jąkała się.
- Nikt? - spytał Damon z niedowierzaniem.
- Tak.
Nawet mężczyzna, którego zamierzała poślubić. Nick był dobrym
kochankiem, ale nie zawsze dbał o całkowite zaspokojenie partnerki. A
przynajmniej, gdy chodziło o nią. Tymczasem Damon...
- Więc jestem pierwszy.
Oczy mu rozgorzały, gdy rozsuwał jej nogi. Po pierwszej pieszczocie
językiem zobaczyła białe, pulsujące gwiazdy, po następnej całe wygwieżdżone
niebo. Objęła Damona nogami i razem ulecieli w przestworza. Nastąpił
wybuch...
Upłynęło kilka sekund, zanim wróciła z wysokości, na jaką poszybowała
dzięki Damonowi. Powróciła do sypialni owiewanej podmuchami z wentyla-
tora.
- Wygrałam los na loterii - szepnęła.
Damon uśmiechnął się zadowolony.
- Może dwa losy...
- Pierwszy raz - dodała Kate.
Nie rozumiała, dlaczego uważa, że on zasługuje na takie wyznanie.
Damon położył się na boku i zaczął rysować kółka na jej brzuchu.
- Zdumiewasz mnie, Katerino.
R S
81
Drgnęła zaskoczona. Gdy ojciec tak się do niej zwracał, imię brzmiało
chłodno, a Damon wymówił je takim tonem, że zabrzmiało ciepło,
wzruszająco.
- Znasz moje pełne imię... Z tego wnioskuję, że wczoraj dzwonił ojciec.
- Tak - Damon krzywo się uśmiechnął. - Był ciekaw, co robię w pokoju
jego córki.
- Chyba nie zdradziłeś prawdziwej przyczyny.
- Powiedziałem, że zostawiłaś telefon w recepcji, ja zabrałem i jeszcze
nie oddałem. Zapewniłem, że zadzwonisz, ale widzę, że tego nie zrobiłaś.
- Jeszcze nie.
Akurat teraz nie miała ochoty na rozmowę z ojcem. Zrobiło się jej
przykro, ponieważ wdarły się emocje przyćmiewające blask rozkoszy. Przede
wszystkim pojawiło się poczucie winy, że nie zadzwoniła do domu. Po drugie,
irytacja, bo na kilka dni wolałaby zapomnieć o rodzinie. Czas uciekał,
niebawem wrócą do Sydney, do codzienności. Chciała cieszyć się każdą cenną,
a ulotną minutą.
- Ojciec niepokoił się o ciebie - rzekł Damon cicho. - Tak powinien
reagować każdy rodzic.
Kate wyłowiła w jego głosie nutę smutku. Pamiętała, że jego rodzice nie
przejawiali żadnego zainteresowania jedynakiem.
- Wiem - nieznacznie wzruszyła ramionami. - Ale mam już trzydzieści
lat.
- Kochający rodzice zawsze się niepokoją, nawet gdy ich dzieci są
dorosłe. Zostaw ojcu przywilej troszczenia się o ciebie. Nie dawaj mu powodu
do zmartwień.
Kate powiodła palcem po szerokiej piersi, wokół pępka, musnęła włosy
poniżej pępka i spojrzała na Damona z niewinną miną.
R S
82
- Trochę za późno, prawda? Czy sądzisz, że ojciec cieszyłby się, gdyby
wiedział, co robimy?
Damon uśmiechnął się półgębkiem.
- Ja tylko radzę, żebyś zadzwoniła do domu.
- Oczywiście, zadzwonię, ale najpierw coś zjemy. Wrócił mi apetyt,
jestem głodna jak wilk.
Pół godziny później postawili olbrzymią tacę na środku łóżka i zabrali się
do jedzenia.
- Same rarytasy - Kate oblizała palce. - Byłeś tu już kiedyś?
- Spędziłem sporo czasu w tej części świata.
- Dlaczego wyjechałeś z Australii?
Damon przestał jeść, sposępniał, wyprostował się i odparł bezbarwnym
tonem.
- Nic mnie tam nie trzymało.
Kate domyślała się, że ma przykre wspomnienia, o których woli nie
mówić.
- Nie chodzi o twoją babcię i Bryce'a, prawda?
- Z Bryce'em już mieliśmy niewiele wspólnego, a babcia... - pustym
wzrokiem zapatrzył się w dal. - Zrobiła to, co uważała za swój obowiązek...
Jestem jej dozgonnie wdzięczny. Był czas usamodzielnić się. Znasz Azję?
Wiedział, że jego odpowiedź nic nie wyjaśniła, ale nie chciał ponownie
przeżywać bólu sprzed lat. Dawno pogodził się z faktem, że babcia go nie
kochała. Bonita była jedyną osobą, którą kochał z wzajemnością.
- Trochę znam. Ciekawa jestem...
Zamierzała dalej pytać. Jej oczy przypomniały mu o innych oczach,
innych czasach...
Zacisnął zęby. Nie wróci do tamtych czasów. Za żadne skarby.
R S
83
Kate chciała wziąć go za rękę, lecz się odsunął. Wolał nie ryzykować nic,
co wiązałoby się z uczuciami. Musi uważać, aby się nie zakochać.
- Przed powrotem do pracy musimy wyjaśnić niektóre kwestie -
powiedziała Kate. - Przede wszystkim nasz romans.
- Mamy dziesięć dni. Nie, już tylko dziewięć... Co zrobiłabyś, gdybyś
miała tylko dziesięć dni życia?
- Skąd ten pesymizm?
- Proszę cię, odpowiedz.
- Spędziłabym je z rodziną.
- A gdybyśmy byli tutaj we dwoje?
Kate zastanowiła się.
- Czy dajesz mi do zrozumienia, że to, co nas łączy, jest tylko na
dziewięć dni?
- Nie wybiegaj myślami poza następny tydzień.
- Jednak powinniśmy coś wyjaśnić. Ciebie interesuje seks bez
zobowiązań, zwierzeń, uczuciowego zaangażowania, prawda? Tylko
przyjemne spędzanie czasu. Czy prawidłowo rozumuję?
- Będziemy świetnie się bawić.
- Ale nie będzie spania razem do rana.
- Czy to znaczy, że będziesz mnie wyrzucać?
- Tak.
- Jak to ma wyglądać? Co noc kochanek wymyka się do sąsiedniego
pokoju?
Kate zmieniła się na twarzy, jakby przypomniała sobie coś bardzo
przykrego. Opanowała się jednak i zdobyła na nikły uśmiech.
- W nocy zamieniam się w ropuchę.
R S
84
Spędzanie z Damonem dwudziestu czterech godzin na dobę przez cały
tydzień to zbyt wiele. Lecz chodziło też o coś innego.
- Co on ci zrobił?
- Kto?
- To ja ciebie pytam.
Kate umknęła wzrokiem.
- Nick uważał mnie za idiotkę. Ale uzgodniliśmy, że nie będzie
zwierzeń...
- On był idiotą, nie ty - warknął Damon.
- Może... Teraz jestem mądrzejsza. Mnie też nie interesuje długi związek.
Czy twój dzienny, a mój nocny harmonogram nadal obowiązuje?
- Tak. Już zaplanowałem, co jutro robimy.
- Naprawdę? - Kate uśmiechnęła się uwodzicielsko i go pocałowała. - Ja
zaplanowałam noc.
Nazajutrz speszyła się, gdy zobaczyła motocykl wypożyczony na
popołudnie. Damon z uznaniem popatrzył na jej białe rybaczki, szafirową
bluzkę, włosy splecione w warkocz. Cieszył się, że przez całą drogę będą
przytuleni.
Podał skórzaną kurtkę oraz kask.
- Proszę.
Kate włożyła zbyt dużą kurtkę.
- Chyba komicznie wyglądam.
Damon powoli zapiął błyskawiczny zamek. Czuła jego palce na brzuchu,
na piersiach, na szyi.
- Wyglądasz tak, że mam ochotę zanieść cię do sypialni.
- Nie żartuj. Dokąd jedziemy?
- Do ciekawego miejsca.
R S
85
- A konkretnie?
- Teraz ci nie zdradzę, ale na pewno będziesz zadowolona.
- Oby.
Gdy wsiedli, Damon na plecach poczuł piersi Kate, na biodrach jej uda.
Zdawało mu się, że są jedynymi ludźmi na ziemi. Dawno nie miał tak
upajającego uczucia. Początkowo jechał dość wolno, aby Kate oswoiła się i
mogła podziwiać krajobraz. Po pewnym czasie skręcił z utartego turystycznego
szlaku i wreszcie zatrzymał się, wyłączył silnik, zdjął kask.
- Popatrz tam.
Za rzadko rosnącymi palmami widniał lazurowy ocean i czarny piasek.
- Baśniowy widok - szepnęła Kate. - Zaczarowana plaża.
- Z bliska jeszcze piękniejsza.
Trzymając się za ręce, pobiegli między palmami.
Kate nie widziała żywej duszy. Pomyślała, że plaża, woda, wszystko
należy do nich.
Zdjęli kurtki i buty. Damon zdjął koszulę, rozpiął spodnie i przewrotnie
uśmiechnięty spojrzał na Kate. Podejrzewał, że będzie miała opory przed
rozebraniem się.
- Czarne plaże są niepopularne - rzekł. - Tę mamy dla siebie.
Kate rozpięła bluzkę, lecz nie zdobyła się, by ją zdjąć.
- Dlaczego się wahasz?
- Bo mam więcej do ukrycia niż ty.
- Naprawdę?
Błyskawicznie rozebrał się do naga. Kate zaczęła rozpinać spodnie, ale
nadal była skrępowana.
- Czy to ma być dzisiejsza przygoda?
- Za mało ryzykowna?
R S
86
- Dziękuję, wystarczy.
Zdjęła spodnie i bluzkę. Co ona tu robi? Była w samej bieliźnie i patrzyła
na ciało nagiego mężczyzny. Ten fantastycznie zbudowany mężczyzna
wiedział, jak ją zadowolić...
- No i? - odezwał się Damon.
Kate lubiła pływać nago, ale bała się rozebrać. Wolałaby wiedzieć, jaki
los czeka turystów aresztowanych w tym kraju za obrazę moralności. Drżący-
mi palcami zdjęła stanik i figi.
Damon pobiegł do wody i zanurkował.
- Chodź - zawołał. - Powiem ci coś ciekawego.
R S
87
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
W ciągu następnych dni zapoznawali się z miejscową kulturą, zwiedzali
świątynie, chodzili do nocnych klubów i na występy balijskich artystów, oglą-
dali bazary. I jeszcze znajdowali czas, by korzystać z masażu relaksującego,
basenu oraz luksusowego łóżka.
Teraz Kate leżała sama i zastanawiała się, dlaczego co noc wyprasza
Damona z sypialni. Przecież znajdowała się daleko od rodziny i mogłaby
pozwolić mu zostać. Przed godziną jeszcze byli razem.
Zgodnie ustalili, że przygoda zaczęła się i skończy na Bali. Nie będzie
żadnej randki z szefem. Za parę miesięcy Damon opuści Australię, a zanim to
nastąpi, Kate zamierzała udowodnić, że potrafi samodzielnie prowadzić biuro
podróży.
Damon zaplanował różne niebezpieczne przygody, ale jego zamiar spalił
na panewce, przepadł na rzecz poznawania siebie nawzajem. Pierwsze wraże-
nie bywa mylne i Damon okazał się inny. Może jedynie udawał, że interesuje
go beztroskie życie, brawurowe skoki grożące śmiercią.
Miał jakieś pilnie strzeżone tajemnice. Często powtarzał, że woli
nieskomplikowane życie bez obciążeń. Prawdopodobnie mówił tak, aby
sprawić wrażenie, że jest wolny jak ptak, lecz Kate nie dała się zwieść.
Po pierwsze, niewątpliwie zaangażował się uczuciowo. Twierdził, że nie
chodzi mu wyłącznie o seks i starał się tego dowieść. Po drugie, kochał
Bryce'a. Bardzo się różnili, ale łącząca ich więź była silna. Dlatego Damon
zajął się ratowaniem upadającej firmy Bryce'a, chociaż wolałby robić coś
innego.
Kate tylko się tego domyślała, ponieważ nie chciał o tym mówić.
R S
88
Zrobiło się jej przykro, że fizycznie są sobie tak bliscy, jak to tylko
możliwe, ale emocjonalnie dalecy. Damonowi teraz zależało na niej, a mimo
to, gdy nadejdzie pora odjazdu, rozstanie się bez żalu. Jego uczucia wobec niej
były płytkie, natomiast jej wobec niego głębokie, co skrzętnie ukrywała.
Udawała, że ma ochotę na przelotny romans... i ku swemu zaskoczeniu robiła
to nieźle... lecz coraz bardziej bała się, że utonie na głębinie.
Jeszcze tylko jeden dzień na Bali. Przez tydzień żyła jak w bajce, ale
trzeba wrócić do codzienności.
Przypomniała sobie, jak Damon wyglądał we śnie, zanim go obudziła i
kazała przenieść się do sąsiedniego pokoju. Gdyby przyzwyczaiła się do spania
z nim, przy rozstaniu pękłoby jej serce. Już teraz mocno bolało.
Czyżby jednak zakochała się? Czy pokochała człowieka, który niedługo
ją porzuci? Nie! Więcej razy nie da się zranić.
Ostatniego dnia Damon chciał pokazać miejsce, o którym mówił z
tajemniczą miną. Jechali już dość długo, gdy Kate zobaczyła lotnie wysoko na
niebie. Ogarnął ją strach, więc czym prędzej spojrzała na świątynię, obok
której przejeżdżali.
Niebawem droga skręciła pod górę i gdy Damon zatrzymał się, Kate
zrozumiała, co ją czeka. Zrobiło się jej słabo, oczyma wyobraźni ujrzała
przerażającą scenę. Zbierało się jej na wymioty, wystraszona mocno zacisnęła
pięści.
- Nie polecę - szepnęła. - Nie mogę.
- Odwagi! Głowa do góry.
Damon otworzył drzwi, a Kate siedziała jak przygwożdżona. Na samą
myśl o tym, co ją czeka, zaczęła trząść się jak galareta.
- Obiecałeś, że nie będzie nic niebezpiecznego - rzekła z wyrzutem.
- I dotrzymuję słowa - uśmiechnął się szeroko.
R S
89
- Ja latałem sto razy sam, a ty polecisz razem ze mną.
Kate zauważyła nadchodzącego blondyna.
- Znasz tego człowieka?
- Tak. Poznaliśmy się kilka lat temu. Jest Australijczykiem, ale ożenił się
z Balijką i tu mieszka. Cześć, Seb - wysiadł i przez chwilę rozmawiał ze
znajomym, po czym przedstawił go Kate. - Biedaczka jest podenerwowana.
Spróbuj ją uspokoić, a ja pójdę po sprzęt.
Seb wsiadł do samochodu.
- Będziesz bezpieczna. Damon jest doświadczonym pilotem.
- Zwabił mnie podstępem, ale nie zaryzykuję skręcenia karku.
- Co taka wrażliwa dziewczyna robi w towarzystwie ryzykanta? Nie
sądzę, żeby Damon chciał się ustatkować.
- Może nigdy się nie ustatkuje. Razem pracujemy i tyle. Był tu
wcześniej?
- Przyjeżdża parę razy w roku.
- Jak żona zapatruje się na twoje ryzykanctwo? Jest ci obojętne, że
możesz ją unieszczęśliwić?
- Ona też latałaby, gdyby nie dziecko...
- Masz dziecko i mimo to igrasz ze śmiercią?
Seb wiercił się, co rusz wyglądał przez okno.
- Ryzyko jest małe.
- Czy mówiłbyś to samo, gdyby twoja żona zginęła? Gdyby zostawiła cię
z dzieckiem?
- O, idzie Damon.
Seb wyskoczył z samochodu jak z procy. Damon niósł sprzęt, który
według Kate nie gwarantował, że udźwignie jedną osobę, a co dopiero dwie.
Po wysłuchaniu Seba Damon spojrzał w stronę Kate.
R S
90
Widziała, że jest niezadowolony. Trudno. Na pewno obaj uważają ją za
tchórza. Mężczyźni nic nie rozumieją. Dopiero gdy jest za późno...
Wyjęła kluczyki ze stacyjki i wysiadła. Na jej widok Seb szybko
pożegnał się i odszedł.
Damon rzucił wszystko na ziemię, uśmiechnął się, mocno objął Kate.
- Będzie dobrze, zobaczysz.
Twarde jak skała męskie ciało jest najlepszą podporą dla drżącego
kobiecego ciała. Łatwo byłoby dać się namówić na zmianę decyzji...
Nie. Kate odepchnęła Damona i spojrzała w zielone oczy, które przez łzy
ledwo widziała.
- Nie zagwarantujesz mi bezpieczeństwa - rzuciła gniewnie. - Sam
ryzykuj. Ja wracam do hotelu.
Damon spoważniał, włożył kask i ciemne okulary.
- Przesadzasz.
- Tak sądzisz? - Kate potrząsnęła kluczykami. - Mój brat szalał na
punkcie lotni i... tragicznie zginął. Nie będę patrzeć, jak drugi śmiałek,
którego... - ugryzła się w język. - Nie chcę być świadkiem, jak ginie człowiek,
który uważa się za niezniszczalnego.
Zapadło grobowe milczenie.
- Baw się dobrze - mruknęła Kate.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę samochodu. Damon dogonił ją
i przemocą zatrzymał.
- Zaczekaj!
Nie mogła nic wyczytać z jego twarzy.
- Zejdź mi z oczu - syknęła.
- Nie.
R S
91
Damon rzucił okulary i kask na ziemię. Poczuł coś w rodzaju wyrzutów
sumienia. Schwycił Kate za rękę, objął drżące ciało, wtulił twarz w pachnące
włosy. Pierwszy raz w życiu był zupełnie bezradny.
Nieprawda. Podobnie czuł się, gdy patrzył na umierającą Bonitę.
Zaczynał rozumieć niepokój Kate oraz to, jak różnie zareagowali na utratę
bliskiej osoby. Ona bała się wszelkiego ryzyka, a on ryzykiem starał się
zagłuszyć ból.
Kojącym gestem pogładził Kate po plecach.
- Czy słowo „śmierć" coś ci mówi? - szepnęła.
- Ona sprawia, że wyraźniej zdajemy sobie sprawę z własnej kruchości.
Ona każe nam żyć chwilą, bo każdy dzień może być ostatni. Nie chciałabyś
cieszyć się pełnią życia?
- Chciałabym...
- Carpe diem. Używaj życia - poczuł, że zadrżała, więc mocniej ją objął. -
Zrób to dla siebie, nie dla mnie.
Spod przymkniętych powiek spłynęły dwie wielkie łzy, które delikatnie
wytarł.
- Jeśli przezwyciężysz strach, poczujesz się naprawdę wolna.
Kate długo toczyła wewnętrzną walkę, potem wyprostowała się i
otworzyła oczy. Rozświetlał je blask, którego przedtem nie było.
Dla dodania jej odwagi, Damon powiedział:
- Warto uwierzyć w siebie.
- Będziesz musiał spłacić wielki dług - szepnęła Kate.
Mówiła takim tonem, że Damon poczuł się, jakby stracił równowagę nad
urwiskiem.
R S
92
Czy Kate wie, że ma nad nim władzę? Okręciła go wokół palca, może
zrobić z nim, co zechce. Jeśli będzie despotycznie sprawować władzę, marny
jego los.
Kate włożyła kask, ale miała blade, zaciśnięte usta. Damon powiódł
palcem po zbielałych wargach.
- To przypomina seks, przekonasz się. Wzlecimy pod niebiosa, do gwiazd
i...
- Będę przeraźliwie krzyczeć - wycedziła Kate przez zaciśnięte zęby. - I
chyba zemdleję. Jesteś na to przygotowany?
- Na wszystko. Zawsze jestem gotów i chętny - uśmiechnął się
uwodzicielsko. - To naprawdę przypomina seks. Fantastyczny, wart krzyku.
- W łóżku nie krzyczę.
Damonowi drgnęły kąciki ust.
- Szkoda.
- Krytykujesz mnie?
- Warto byłoby zapomnieć się, a tego nie robisz. Hm, może ja źle się
spisuję.
Kate rozgorzały oczy, ale głos miała opanowany.
- Nie dopraszaj się komplementów.
Damon ponownie przejrzał sprzęt.
- W porządku. Masz coś w kieszeniach?
- Nie.
- Włóż okulary.
Podając okulary, musnął piersi Kate i zmąciły mu się myśli.
- Wcale nie zdecydowałam się, bo mnie namówiłeś. Robię to dla siebie.
Chcę przepędzić duchy, używać życia i tak dalej - potarła policzki. - Musisz o
tym wiedzieć.
R S
93
- Potem mi podziękujesz.
- To ty będziesz dziękował.
Damon wyobraził sobie, jakie to będzie podziękowanie. Siestę zawsze
spędzali w łóżku...
- Chętnie wyrażę moją wdzięczność.
W drodze powrotnej do hotelu powiedział:
- Jednak nie zemdlałaś.
- Byłam odwrócona do ciebie tyłem. Nie wiesz, czy straciłam
przytomność.
Siedzieli blisko siebie, więc po zwiotczeniu mięśni wyczułby, że
zemdlała. A podczas całego lotu siedziała sztywno wyprostowana.
- Wiedziałbym.
- Ja nie wiem, czy byłam przytomna, a ty masz pewność.
- Grunt, że zdobyłaś się na odwagę.
- Tak.
Damon zamyślił się. Kate dopiero tego dnia wspomniała o bracie, a
informacja o wypadku dużo wyjaśniła. Teraz lepiej rozumiał nadopiekuńczego
ojca. Pan Fielding kochał jedynaka i nie przebolał straty. Ojciec Kate był
zupełnym przeciwieństwem jego rodziców. Damon próbował wyobrazić sobie,
jakby to było, gdyby ktoś szczerze go kochał, troszczył się i martwił o niego.
Przypomniało mu się, co Kate powiedziała przed godziną. Że każdy człowiek
ma obowiązek pilnować tego, kogo... Czy usłyszał początek wiele mówiącego
słowa? Poczuł skurcz żołądka, jak w momencie skoku z wysokiej wieży.
Ustalili, że nie będą się angażować, lecz wolał, aby niezwykły romans
trwał trochę dłużej. Nie chciał być traktowany jako szef, w dodatku
tymczasowy. Chciałby...
R S
94
Zrobiło mu się duszno, więc otworzył okno. Z wilgotnym powietrzem
napłynęły charakterystyczne zapachy: woń butwiejących śmieci, tropikalnych
owoców, pikantnego curry.
O co właściwie chodzi? Nie, to niemożliwe! A jednak z każdym dniem
bardziej pragnął kobiety, która rozpalała go, jak żadna inna. Nawet gdy była w
nietwarzowym kostiumie, w znoszonych domowych rzeczach albo bez
niczego. Szczególnie, gdy nic na sobie nie miała.
Romansuje z poważną dziewczyną, mającą poważne poglądy na życie.
Niestety na dłuższą metę nic z tego nie będzie. Nie byliby udanym
małżeństwem. Nawet gdyby myślał o ożenku, ale to przecież nie wchodzi w
grę. Za bardzo się różnią. W chwilach wolnych od pracy szukał
niebezpieczeństw mrożących krew w żyłach, a Kate wolała bezpieczeństwo.
Mimo to tego dnia zaryzykowała, chociaż była przerażona. Wyjątkowa
kobieta, jedna na milion.
Wrócili do hotelu późnym popołudniem. Damon spuścił żaluzje i
sypialnia zatonęła w półmroku. Gdy odwrócił się od okna, zobaczył, że Kate
rozplata włosy.
Przebiegł go dreszcz podniecenia. Wystarczało jedno spojrzenie czarnych
oczu. Zrobił krok, lecz Kate podniosła rękę.
- Jutro rano będziemy w Sydney, z powrotem na służbowej stopie.
Zapadło przykre milczenie. Damon wsłuchał się w przyśpieszone
oddechy na tle szumu morza. Serce wybijało rytm upływającego czasu.
Ostatnie popołudnie.
- Żadne prawo nie zakazuje zmiany ustanowionych reguł. Nie musimy
być jedynie współpracownikami.
R S
95
- Ale jesteśmy - Kate westchnęła. - Koniec wakacyjnego romansu. Nie
tylko dlatego, że jesteś moim przełożonym, a ja nie umawiam się na randki z
szefem, ale dlatego, że chodzi nam o różne rzeczy.
Damon zastanawiał się, czy zapytać ją, czego naprawdę chce. Twierdziła,
że najważniejsza jest praca zawodowa i awans, ale czasem jej oczy mówiły coś
zupełnie innego. Na pewno tak jak inne kobiety marzyła o domu, mężu,
rodzinie.
On nie wiedział, co znaczy rodzina i dom. Jak mógłby zapewnić jej coś,
czego nie znał? Miała rację. Lepiej wrócić do tego, co było przed pobytem na
Bali. Lecz czy zdoła widywać się z nią obojętnie?
Kate wyprostowała się. Spojrzenie czarnych oczu ześliznęło się z piersi
Damona na brzuch i niżej, coraz niżej.
- Wydaje mi się, że oboje pragniemy tego samego - rzekł Damon
przytłumionym głosem. - Już się rozbieram...
Kate zsunęła buty i podbiegła do niego.
- Nie. Ty dotychczas rządziłeś w pracy i w łóżku - zakreśliła kółko na
jego piersi. - Czas oddać dług - musnęła ustami miejsce, na którym przed
chwilą zakreśliła kółko. - Ja też mam marzenia i zachcianki.
Damon opuścił ręce.
- Dobrze. Nikt nie powie, że Damon Gillespie nie przyznaje swojej
kobiecie prawa do...
Natychmiast pożałował, że wymknęło mu się nieopatrzne słowo.
- Swojej kobiecie? - powtórzyła Kate tonem jak świst bicza. - Człowieku,
w jakiej epoce ty żyjesz?
Oczy jej rozbłysły, wbiła zęby w koszulę na piersi, boleśnie ugryzła
Damona.
R S
96
- Wolałabyś określenie „kochanica"? - drgnął i szpetnie zaklął, ponieważ
ostre zęby wbiły się głębiej. - Dobrze, dobrze. Jesteśmy partnerami.
- A więc... partnerze, będę używać życia.
Przestała go gryźć i przytuliła się. Pachnące włosy łaskotały mu skórę.
Chciał ją objąć, lecz odsunęła się i lekko go uderzyła.
- Dzisiaj będziesz robił, co ja każę. Trzymaj ręce przy sobie.
Czy tą rozkazującą kobietą jest filigranowa Kate Fielding? Miewał
kochanki, które lubiły przejmować inicjatywę i sprawiały mu dużą
przyjemność. Lecz obecna przewyższała wszystkie inne. W tym nie całkiem
niewinnym uwodzeniu była uroczo świeża naiwność.
Kate wsunęła dłonie pod koszulę, pieszczotliwe palce rozsyłały fale
żądzy po całym ciele. Damon chciał, aby gorące usta szły śladem rąk.
Jakby spełniając jego nieme życzenie, Kate powiodła językiem po
brzuchu, wsunęła język w pępek. Damon wstrzymał oddech i zacisnął pięści,
po czym jęknął i położył rękę na zamku spodni. Nie zastanawiał się, czy robi
to, aby zmniejszyć napięcie czy podpowiedzieć Kate, żeby rozpięła zamek.
- Ja... - zaczął.
Kate odsunęła się i koszula opadła na brzuch.
- Sam ją zdejmij - rozkazała.
Damon posłusznie zdjął koszulę i rzucił na podłogę, Kate rozpięła mu
spodnie, wsunęła dłonie pod slipy i zaczęła go pieścić.
- Ostrożnie - wykrztusił.
- Zawsze jestem ostrożna. Niektórzy twierdzą, że za bardzo - powoli
zsunęła jego spodnie i slipy niżej, ale zatrzymała się przy kolanach. - Buty
przeszkadzają.
R S
97
Damon zaklął. Bał się, że straci równowagę, ale udało mu się dość
sprawnie rozwiązać buty. Energicznym ruchem zdjął wszystko razem,
wyprostował się i spojrzał na Kate.
Przez moment patrzyli sobie w oczy, po czym Kate obrzuciła go takim
spojrzeniem, że ciało Damona pokryło się kroplami potu.
On był nagi, gotowy, a ona nadal ubrana.
- Połóż się - poczekała, aż spełnił polecenie. - Jesteś cierpliwy?
- Akurat teraz nie.
W czarnych oczach mignęły wesołe iskierki. Damon poczuł się dziwnie
bezbronny. Od lat zwalczał każdą słabość, a Kate udało się zburzyć jego
przekonanie, że odniósł zwycięstwo nad sobą. Zacisnął zęby. Nie chciał
myśleć o porażce, nie chciał się poddać.
- Chodź do mnie - rzucił władczo.
Zamiast wejść do łóżka, Kate podeszła do drzwi.
- Nie ruszaj się. Zaraz wrócę.
Kate zniknęła za drzwiami. Spojrzał na siebie; był chętny i w pełni
gotowy.
Sytuacja odwróciła się. Czy Kate miała właśnie to na myśli, gdy
wspomniała o spłacie długu? Czy zaplanowała, że zakpi z niego, zostawi go
rozpalonego pożądaniem?
R S
98
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Wsłuchany w dochodzące z zewnątrz dźwięki, starał się nie myśleć o
swym dziwacznym położeniu. Próbował spokojnie zastanowić się nad sytuacją,
w jakiej się znalazł.
Tego dnia Kate pokazała inne oblicze. Wreszcie wydało się, dlaczego nie
lubi ryzykantów i ryzyka. Damon chciałby dowiedzieć się więcej o jej bracie i
rodzicach, zapytać, jaką krzywdę wyrządził narzeczony.
Lecz jaki jest sens takich pytań? Przelotny związek nie skłania do
zwierzeń, mówienia o nadziejach, marzeniach, obawach. Lepiej i bezpieczniej
trzymać się tego, co mają. A co właściwie mają? Nie potrafił odpowiedzieć.
Było oczywiste, że Kate z niego zakpiła. Na chwilę zamknął oczy i...
niechcący usnął. Przez sen usłyszał jakby dźwięk dzwoneczków. Otworzył
oczy i osłupiał.
- Skąd to wzięłaś? - wykrztusił.
Oboje byli bardzo zaskoczeni. Kate nie sądziła, że zastanie Damona w
pozycji, w jakiej go pozostawiła. Zresztą liczyła, że prędzej się przebierze.
- Tutaj można dostać wszystko, czego dusza zapragnie - odparła. - Nawet
takie stroje – poruszyła ramionami i maleńkie miedziane krążki na staniku
znowu zadzwoniły. - Chcesz przebrać się za pirata? - obrzuciła go taksującym
spojrzeniem. - A może wolisz być Tarzanem?
- Będę widzem.
- Jak wolisz.
Popłynęła muzyka. Kate wciągnęła brzuch i, uwodzicielsko patrząc na
Damona, zaczęła kołysać biodrami. Najpierw wolno, potem coraz szybciej.
R S
99
Zielone oczy wpatrywały się w nią z zachwytem. Kate przyznała
Damonowi rację, bo pokonała strach i teraz w jej żyłach śpiewała wolność.
Osiągnęła coś bardzo ważnego, a nie sądziła, że kiedykolwiek zdobędzie się na
podobny wyczyn. Może odważy się podjąć kolejne ryzyko w życiu? Czy to
życie i ryzyko obejmuje Damona?
- Dosyć tańca. Chodź do mnie - odezwał się Damon.
- Dopiero zaczynam cię uwodzić.
- Tyle wystarczy. Więcej nie zniosę. Chodź.
Kate pokręciła głową.
- Dobrze. Ale nadal obowiązują moje warunki.
Jeszcze nie skończyła zaplanowanego programu.
Obmyśliła szczegóły podczas drogi powrotnej i chociaż raz chciała
dyktować warunki. Dotychczas zawsze starała się wszystkim dogodzić, a teraz
miała okazję robić to, na co ma ochotę.
Wchodząc do łóżka, rozsunęła spódniczkę, aby pokazać, że nie ma nic
pod spodem. Gdy usiadła na udzie Damona, poczuła między nogami drżenie
twardych mięśni. Powoli zdjęła stanik.
Damon jedynie wzrokiem pieścił jej piersi, bo tylko na tyle pozwoliła.
- Trzymaj ręce przy sobie - przypomniała uwodzicielka.
- Prezerwatywa...
- Dzisiaj bez. Chcę mieć ciebie... tylko ciebie. Nie martw się.
- Ale...
- Nie bój się, jestem zabezpieczona.
Damon skinął głową i czekał, co będzie dalej. Kate pochyliła się tak, że
piersiami dotknęła jego brzucha. Kołysała się w górę i w dół, w prawo i w
lewo, aż podniecenie dosięgnie zenitu. Przygryzła wargę, aby z ust nie wyrwał
się dźwięk oznaczający kapitulację.
R S
100
Oparła dłonie na rozłożonych rękach Damona i zaczęła pieścić go ustami,
językiem. Gdy całowała pierś, pod wargami czuła szalejące serce.
- Litości - odezwał się Damon. - Zamordujesz mnie.
Kate uniosła głowę i spojrzała na niego. Zatonęła w zielonych oczach i
raptem coś się zmieniło. Przestało jej zależeć na rządzeniu, już nie chodziło o
to, aby Damon poddawał się jej woli.
- Za chwilę oszaleję - szepnął.
- Jako Shakira tak na ciebie działam?
- Jako Shakira też, ale bardziej jako Kate.
- Nie wierzę.
- Ale to prawda. Piękna kusicielko, dość igraszek - wyciągnął ręce, aby
rozpiąć spódniczkę. - Jak to się zdejmuje? - znalazł zapięcie, odrzucił zwiewną
szatkę. - Kate jest kobietą, z którą chcę się kochać. Chcę wreszcie ją pieścić...
całą...
- Może jeszcze nie jestem gotowa?
- Przecież jesteś.
Nie było sensu zaprzeczać. Oboje drżeli z pożądania. Kate powoli
osunęła się i pierwszy raz brała go w siebie nagiego. Czuła, jak wsuwa się w
nią coraz dalej. To było prawdziwe połączenie. Przyjmowała go do ciała i do
serca.
Całkowita jedność trwała kilka sekund, była upajająca, ale niebezpieczna,
bo Damon nie pragnął serca. Nie chciał nic więcej ponad to, co teraz przeży-
wali. Uniosła się i znowu wsunęła na Damona, jeszcze raz i jeszcze...
Fale wzburzyły się, wciągnął ich wir, szaleństwo zmysłów rzuciło na
niezbadane wody. Kate poddała się unoszącemu ją prądowi. Miała absolutną
pewność, że teraz Damon naprawdę jest razem z nią. Może wbrew woli, ale
jest.
R S
101
W piątek rano zobaczyła Sydney z lotu ptaka.
Kończył się tydzień pracy. Kate pomyślała, że w poniedziałek znajdzie
się wśród tłumu ludzi śpieszących do swoich obowiązków. Skupi się wyłącznie
na pracy, będzie obsługiwała klientów, siedząc kilka metrów od mężczyzny,
który przez ponad tydzień był jej kochankiem. Gdy będzie przechodził,
poczuje zapach jego ubrania, skóry. Będzie słyszała jego głos dobiegający z
sąsiedniego pokoju. Damon czasem przystanie, aby pogawędzić i wzrokiem
zada pytanie, na które nie otrzyma odpowiedzi.
Gdy samolot zszedł do lądowania, wsunęła buty i sięgnęła po żakiet.
Kostium zewnętrznie pomagał wrócić do roli kobiety pracującej.
Miała nowe czarne buty, które pewnego dnia zobaczyła na wystawie i nie
oparła się pokusie. Pierwszy raz w życiu miała pantofelki na wysokich
obcasach i czuła się bardzo kobieca, godna pożądania.
Była uszczęśliwiona, gdy zobaczyła reakcję Damona. Patrzył na nią z
zachwytem, lecz niestety zepsuł efekt, mówiąc:
- Ładne, ale niepraktyczne. O co zakład, że będę musiał nieść cię na
rękach?
- Choćby dlatego warto zaryzykować.
- Może masz rację.
Okazało się, że istotnie popełniła błąd. A większym był drugi, jeszcze
bardziej bezmyślny postępek, czyli wyrzucenie wygodnych butów.
Od lat cierpiała na bóle biodra i głównie dlatego zapisała się na kurs
tańca brzucha. Regularne ćwiczenia poprawiały stan mięśni i kości.
Uśmiechnęła się na wspomnienie pierwszego dnia na Bali, lecz nie wolno
myśleć o tym, jak Damon na nią patrzył. To było, minęło...
Z zadumy wyrwało ją pytanie:
- Wstąpisz do mnie na śniadanie?
R S
102
Zapytał takim tonem, jakby uważał, że zmieniła zdanie na temat romansu
i nadal będą kochankami.
Spojrzała w bok, bo unikała patrzenia na Damona. Codziennie rano,
punktualnie o siódmej, przychodził do jej sypialni.
- I tak nic nie przełknę - odparła. W duchu dodała, że przeszkadzają
wspomnienia o śniadaniach w łóżku. - Trzeba rozpakować się, włączyć pralkę.
- I nadrobić rodzinne zaległości.
- Jutro rano lecę do Coffs Harbour - rzekła chłodno. - Jest wielka
uroczystość z okazji złotych godów wujostwa. Ja też muszę jechać.
Nieprawda. Nie musiała, ponieważ rodzice sądzili, że nadal jest na Bali.
Lecz dzięki kłamstwu będzie miała czas spokojnie przemyśleć zaistniałą
sytuację. To najlepsza pora, aby odsunąć się od Damona.
- Znowu będziesz grać rolę posłusznego dziecka - skomentował Damon z
ironią.
- A ty myślisz tylko o sobie - natychmiast zawstydziła się. - Wybacz. Nie
mam prawa tego mówić.
Jak mogła coś takiego powiedzieć? Przecież wiedziała, że rodzice
wyparli się go i on nie ma nikogo bliskiego.
Damon zacisnął usta, zmarszczył brwi, a jego oczy...
Kate czym prędzej odwróciła wzrok.
- Nie widzę w tym nic złego - syknął.
Wysiadł z samolotu jako pierwszy, zabrali walizki i poszli w stronę
ruchomych schodów. Kate stanęła za Damonem; zmieściłaby się obok niego,
lecz wolała zostać z tyłu.
Nagle odwrócił się, przechylił głowę, zajrzał Kate w oczy.
- Skoro tak bardzo chcesz być sama, weźmiemy osobne taksówki.
R S
103
A więc stało się! Jedna zgryźliwa uwaga zniszczyła zakończenie
pięknych wakacji. Kate zrobiło się za ciasno pośród tłumu, w płucach zabrakło
powietrza.
- Rozsądniej jechać razem, bo przecież mijasz mój dom w drodze do
Bryce'a.
- Nie wracam do jego mieszkania. Jadę gdzie indziej.
Kate dostrzegła w jego wzroku coś, czego nigdy przedtem nie zauważyła.
Widocznie śpieszył się na spotkanie z kobietą. Była zła, że schody jadą zbyt
wolno.
Potem wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Cieniutki obcas utkwił w
szparze, stopę przeszył ostry ból, Kate zachwiała się i upadła.
W szpitalu powiedziano Damonowi, że Kate zwichnęła kostkę i doznała
lekkiego wstrząsu.
W tej chwili spała.
Damon nie znał takiego przerażenia, jakie ogarnęło go, gdy ujrzał
zemdloną Kate na ruchomych schodach. Straszny widok. Lepiej nie myśleć o
tym, jak upadek mógł się skończyć. Kate musi żyć, musi być zdrowa.
Już wcześniej wiedział, co to znaczy bardzo kogoś kochać, ale teraz było
inaczej. Bonita nie sprawiała, że krew w żyłach wrzała.
Szczerze kochał Bonitę, ale nie oczekiwał od niej tego, czego oczekiwał
od Kate. Wspólne dorastanie nieuchronnie prowadziło do przyjaźni i miłości.
A jak nazwać obecne uczucie? Czy to miłość?
Myśl poraziła go. Nie pragnął miłości, bo nie wiedział, co z tym
uczuciem zrobić.
Zaczął nerwowo chodzić. Buty robiły za dużo hałasu, serce biło zbyt
głośno. Damon ze złości zgrzytał zębami. Nie był mężczyzną odpowiednim dla
Kate. Ostatniego dnia na Bali powiedziała, że mają diametralnie różne cele.
R S
104
Trzeba uporządkować sprawy spadkowe i wyjechać. Im prędzej, tym
lepiej.
Stanął przy oknie i patrzył na zatokę. Przebiegł go zimny dreszcz.
Potrzebował czegoś, co skieruje myśli na inne tory. Najlepszy byłby szaleńczy
skok.
Odwrócił się i zobaczył, że Kate na niego patrzy.
Podszedł do łóżka, nieśmiało ujął drobną dłoń.
- Jak się czujesz?
- Jakby mnie przejechał samochód.
- Nic dziwnego.
- Moje buty...
- Dziewczyno, masz wstrząs mózgu i zwichniętą kostkę, a martwisz się o
buty?
- Pierwszy raz w życiu takie miałam.
- Niestety są do wyrzucenia - uśmiechnął się. - Kupimy nowe.
Kate ze smutkiem pokręciła głową.
- Która godzina?
Chciała usiąść, ale skrzywiła się z bólu.
- Leż spokojnie. Minęła trzecia.
Kate przyjrzała mu się. Był nieogolony, w podróżnym ubraniu. Nie
opuścił jej.
- Jesteś tu od rana?
- A gdzie miałbym być? - zdziwił się.
Puścił jej rękę, jakby wstydził się czułego gestu.
Kate zmarszczyła brwi.
- Mówiłeś, że musisz gdzieś jechać.
R S
105
- Nieważne. Zadzwonić do twoich rodziców i uprzedzić, że nie
przyjedziesz?
Lekko się zarumieniła.
- Wiesz, skłamałam o moim wyjeździe do Coffs Harbour - spuściła
wzrok. - Przepraszam za to, co stało się na lotnisku.
Damon długo wpatrywał się w nią bez słowa. Dlaczego skłamała?
Naprawdę nie chciała być z nim czy po prostu się boi?
- Zapomnijmy o tym - rzekł wreszcie.
Weszła młoda, atrakcyjna lekarka. Pod rozpiętym fartuchem miała bluzkę
z dużym dekoltem i krótką spódniczkę.
- Dzień dobry. Jestem Rosemary Andrews.
Damon przedstawił się. Lekarka przez sekundę patrzyła na niego, po
czym zajęła się pacjentką.
- Jak się pani czuje?
- Noga boli mnie przy najlżejszym ruchu.
- A guz?
- Trochę przeszkadza.
- Czy gorzej pani widzi? Boli głowa? Są nudności?
- Nie.
- Mogę panią wypisać, jeśli będzie pani miała w domu opiekę.
- Mieszkam sama.
Lekarka przelotnie zerknęła na Damona.
- Wobec tego zostanie pani...
- Ja się nią zaopiekuję - odezwał się Damon.
Nie patrzył na Kate, ponieważ obawiał się, że się sprzeciwi.
- Trzeba obserwować pacjentkę przez dwie doby.
- Dobrze.
R S
106
- Wobec tego przygotuję wypis.
- Dziękuję.
Kate poczekała, aż zostaną sami.
- Ja wca...
Damon przerwał jej w pół słowa.
- Potrzebny ci odpoczynek. Spokojny, bez zakłóceń.
- Bez zakłóceń... - powtórzyła.
- Cicho - położył jej palec na ustach. - Chcesz, żeby pani doktor
usłyszała? Nie sprzeciwiaj się. Obiecuję, że nie zakłócę ci spokoju.
Taksówką pojechali pod dom Bryce'a i przesiedli się do auta Damona.
Kate mimo woli zdrzemnęła się, a gdy otworzyła oczy, byli za miastem.
- Gdzie jesteśmy?
- Godzinę drogi od Sydney.
Kate rozglądała się ciekawie. Na stromym zboczu wśród drzew stał dom.
Damon minął wąski podjazd i zatrzymał się.
- Co to za dom?
- Azyl na kilka dni. Jak się czujesz?
- Całkiem dobrze.
Gdyby nie ból kostki i głowy.
- Nie wierzę.
Damon wysiadł, przeszedł przed maską i otworzył drugie drzwi. Kate
poczuła zapach buszu oraz palącego się drewna.
Damon wziął ją na ręce i bez pukania wszedł do domu.
W przedpokoju stała niska, siwowłosa kobieta, a za nią wysoki, lekko
przygarbiony mężczyzna.
- Dzień dobry, Jenny - powiedział Damon.
- Dzień dobry, Leight.
R S
107
- Witajcie - starsza pani ciepło się uśmiechnęła.
- To pani Kate, prawda?
- Tak. Leigh i Jenny Charlesworth są moimi dobrymi znajomymi - rzekł
Damon.
Kate była zła, że trzyma ją na rękach i traktuje jak inwalidkę.
- Bardzo mi miło - powiedziała z bladym uśmiechem. - Nie chciałam się
narzucać, ale...
- Narzucać się? - zdziwiła się starsza pani.
Chciała coś dodać, lecz zauważyła wymowne spojrzenie Damona, więc
się powstrzymała.
Kate była coraz bardziej speszona. Chciałaby zapytać, dlaczego tu
przyjechali, dlaczego sprawiają kłopot jego znajomym. Lecz nie miała okazji.
Damon zatrzymał się przy drzwiach, które pani Charlesworth otworzyła.
Widocznie dzwonił wcześniej, bo w pokoju okna były zasłonięte, nocna
lampka zapalona, łóżko przygotowane.
Ostrożnie posadził Kate na łóżku.
- Zaraz przyniosę twój bagaż. Pomóc ci się rozebrać?
- Zwariowałeś?
- Chodzi mi tylko...
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - przerwała mu. - Nie znam tych ludzi.
- Ale ja znam - pomógł jej się położyć i przykrył kołdrą. - Później
porozmawiamy, a teraz odpocznij. W nocy będę cię obserwował.
- Ale...
Położył palec na jej ustach.
- Później.
Nie chciał wdawać się w wyjaśnienia. Zgasił światło, pocałował Kate w
czoło i wyszedł.
R S
108
W kuchni pachniało świeżo upieczonym chlebem. Pani Charlesworth
zamknęła piekarnik i serdecznie uściskała Damona.
- Bardzo się cieszę, że przyjechałeś. Położyła się?
- Tak. Mam ją obserwować.
Starsza pani przyjrzała mu się.
- Coś mi się zdaje, że wpadła ci w oko.
- Źle widzisz. Nie chcę, żeby pracownice podawały mnie do sądu.
Mrugnął i chciał ułamać gorącą skórkę, ale gospodyni uderzyła go w
rękę.
- Zaczekaj na kolację. Gdy byłeś tu przed dwoma tygodniami, ani
słowem nie wspomniałeś o nowej dziewczynie. Po podwieczorku wszystko mi
powiesz.
- Synu, radzę ci być posłusznym - odezwał się jej mąż.
- Mam brać przykład z ciebie?
Pani Charlesworth rzuciła mężowi groźne spojrzenie, ale Damon
dostrzegł w jej oczach czułość. Od dawna zastanawiał się, co tych dwoje łączy
przez ponad dwadzieścia lat. Stanowili przeciwieństwo pod każdym względem.
Zawsze tacy byli. Mieszkali obok jego babki. Byli bezdzietni i chyba dlatego
pani Charlesworth interesowała się dziećmi z sąsiedztwa. Szczególnie
Damonem.
Była nadzwyczaj spostrzegawcza, więc bał się, że dostrzeże to, co on
dopiero odkrywa. Coś, nad czym wolał się nie zastanawiać.
R S
109
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Kate drzemała. Dawno nie było jej tak dobrze. Przesunęła się w stronę
źródła ciepła, ale natrafiła na twardą przeszkodę, więc otworzyła oczy. Obok
spał Damon.
Kate przebiegł dreszcz. Wbrew ustalonym zasadom spędził noc razem z
nią, a nie czuła zagrożenia, którego tak się bała. Wręcz przeciwne, miała
wrażenie, że jest bezpieczna. Rozwiały się obawy, które dręczyły ją na myśl o
takiej intymności. Damon spał obok niej i nic się nie stało.
Dziwiło ją, że zakochała się tak mocno i szybko. Niestety pokochała
nieodpowiedniego mężczyznę. Damon był niespokojnym duchem, stale
przenosił się z miejsca na miejsce, a ona prowadziła osiadły tryb życia. Lecz
podobało się jej, że Damon kocha życie, robi to, co lubi. Dzięki niemu inaczej
spojrzała na siebie, zrozumiała, że w życiu liczy się nie tylko praca.
Mogłoby być dobrze, a zanosiło się na kłopoty.
Damon otworzył oczy i Kate poczuła, że tonie w wielkich źrenicach.
- Dzień dobry.
Z trudem przełknęła tkwiącą w gardle grudę. Bała się, że Damon czyta w
jej myślach. Podniecona zapomniała, że zapowiedziała koniec romansu.
Damon zmarszczył brwi i delikatnie otarł kropelki potu z twarzy Kate.
- Gorzej się czujesz? Coś cię boli?
Zdobyła się na uśmiech i lekki ton.
- Nic mnie nie boli, ale czułabym się lepiej, gdybyś się rozebrał i położył
pod kołdrą.
- Przecież mówiłaś...
- Pamiętam, co mówiłam. Mimo to zapraszam do mnie.
R S
110
- Jestem na twoje rozkazy - powiedział przytłumionym głosem i
czarująco się uśmiechnął.
Kate położyła dłoń na szerokiej piersi i pieszczotliwie pogładziła gorącą
skórę. Damon był w slipach...
Niepotrzebnie są rozdzieleni. Chciała położyć się bliżej, ale zabolała ją
noga.
- Och!
Damon zrzucił koc na podłogę, zdjął slipy, odsunął kołdrę.
Kate była w koszuli. Damon powoli podnosił ją coraz wyżej, nieogoloną
brodą drapiąc uda, brzuch, piersi.
Kate momentalnie ogarnęło pożądanie.
Damon wsunął się w nią jak gorący nóż w masło. Znajdował się tam,
gdzie jego miejsce.
- Mogłabym tak leżeć cały dzień - szepnęła Kate, gdy się uspokoili.
Damon pogłaskał ją po policzku.
- Ty możesz leżeć, jak długo zechcesz, ale ja jadę do pracy.
- Przecież jest sobota.
- Długo nas nie było, więc wypada sprawdzić, jak wygląda sytuacja...
Rozległy się kroki za drzwiami i Kate przypomniała sobie, że nie są sami.
- Powiedz wreszcie, kim ci ludzie są dla ciebie i dlaczego tutaj jesteśmy.
- Byli sąsiadami babci. A jesteśmy tutaj, bo wolę, żebyś dzisiaj nie była
sama. No, idę się umyć.
Z drzemki wyrwało Kate lekkie ukłucie w szyję. Damon pachniał kawą.
- Spotkamy się przy kolacji.
- Już wychodzisz? - usiadła. - Nie mogę leżeć w łóżku w cudzym domu.
Ja też wstaję.
R S
111
- Proszę bardzo - otulił ją płaszczem kąpielowym. - Obok kuchni jest
pokój, w którym można wygodnie posiedzieć. Tam będziesz miała czym się
zająć do mojego powrotu - wziął ją na ręce, chociaż się sprzeciwiała. - Nie
marudź. Musisz oszczędzać nogę.
Kate ciekawie się rozglądała. Drzwi do salonu były otwarte, więc
zobaczyła ścianę ze szkła, a za nią drzewa i góry.
Pani Charlesworth przerwała smarowanie grzanki.
- O, witam. Napije się pani kawy?
- Z przyjemnością.
Damon pocałował ją w policzek.
- Do widzenia.
Miała ochotę zarzucić mu ręce na szyję i przytulić się, ale na pewno
byłby niezadowolony. Sama zresztą też nie chciała zdradzać uczuć. Posłała mu
całusa.
- Do zobaczenia.
Po jego wyjściu przepraszająco spojrzała na gospodynię.
- Proszę się mną nie przejmować. I tak nadużywam pani gościnności.
- Zaraz podam śniadanie. Proszę.
Kate niepewnie popatrzyła na olbrzymią porcję bekonu i jajek. Zwykle
jadła skromne śniadanie.
- Nie wiem, czy dam radę tyle zjeść.
Rozejrzała się. Jedną ścianę kuchni tworzyły rozsuwane szklane drzwi, za
którymi znajdował się basen. Przerzucony nad wodą drewniany mostek łączył
kuchnię z dużym słonecznym pokojem.
- Mają państwo piękny dom.
- Dom należy do Damona.
Kate z wrażenia upuściła widelec.
R S
112
- Nie powiedział pani?
- Ani słowa.
- Damon kupił ten dom osiem lat temu. Rzekomo jako inwestycję
kapitałową. Mój mąż stracił pracę i groziła nam eksmisja. Damon
zaproponował, żebyśmy wprowadzili się tutaj. Nie bierze od nas za
mieszkanie, bo twierdzi, że najważniejsze, że dom jest pod opieką ludzi,
którym ufa.
- Rozumiem.
- Proszę się nie martwić. Nie będziemy przeszkadzać. Mieszkamy na
parterze. Raz w tygodniu odkurzam pokoje na piętrze.
- Wcale nie zamierzam tu zostać - oświadczyła Kate. - Mam mieszkanie
w Sydney.
Była zaskoczona, że Damon ma dom w Australii.
Nic nie wiedziała, ponieważ ustalili, że liczy się wyłącznie teraźniejszość
i nie będą rozmawiali o przeszłości.
- Kiedy ostatnio tu mieszkał?
- Trzy lata temu - starsza pani westchnęła. - Czas najwyższy, żeby
przestał tułać się po świecie. Powinien wreszcie zapuścić korzenie.
Kate o nic więcej nie pytała. Zjadła część bekonu i jajek i pomogła
sprzątnąć ze stołu.
- Pokażę pani dom - zaproponowała gospodyni. - Damon wydał fortunę
na urządzenie wnętrz, najął różnych fachowców, a nie siedzi tu, żeby cieszyć
się rezultatem ich pracy.
W pokojach nie było żadnych fotografii ani pamiątek z podróży. Piękny
dom ział pustką.
R S
113
- Tutaj wstawiono stare meble po pani Gillespie oraz kartony, których
Damon jeszcze nie zdążył otworzyć - powiedziała pani Charlesworth na zakoń-
czenie.
Kate umyła się, ubrała i poszła do salonu. Nie znalazła żadnych płyt, a
wśród książek były wyłącznie kryminały i powieści przygodowe.
Gospodyni obiecała przygotować lunch, ale posiłek będzie dopiero za
trzy godziny. Nie chcąc przeszkadzać, Kate pokuśtykała na piętro. Zatrzymała
się koło sypialni Damona. Zajrzała przez uchylone drzwi i zobaczyła łóżko z
granatową narzutą oraz komodę i parę drobiazgów.
Weszła, aby z bliska obejrzeć zdjęcia. Na jednym był Damon i Bryce,
jako dzieci. Na drugim Damon, wysoki i chudy, oraz ciemnowłosa dziewczyna
o dużych czarnych oczach.
- To Bonita.
Kate nerwowo drgnęła, odwróciła się i zobaczyła gospodynię z plikiem
kopert.
- Przyłapała mnie pani - powiedziała speszona.
- Nie szpieguję, tylko chciałam zapytać, jak pani się czuje. Obiecałam
Damonowi...
- Dziękuję, dobrze - wskazała zdjęcie. - Kim jest ta dziewczyna?
- Koleżanka. Chyba więcej niż zwykła koleżanka. Zmarła na białaczkę.
Po jej śmierci bardzo się zmienił.
- Udaje beztroskiego ryzykanta, ale chyba taki nie jest. Trudno go
zrozumieć.
- Chodźmy. Pokażę coś pani. Zeszły na parter.
- Damon zawsze przysyła życzenia świąteczne i krótko pisze o tym, co
robi. Na tym zdjęciu jest nędzna buda. Damon kupił ją za pieniądze odzie-
dziczone po babce. Teraz tamta rudera wygląda tak.
R S
114
- Znam ten lokal... Jeden z najpopularniejszych klubów w dzielnicy. To
dzieło Damona?
- Tak. Po śmierci Bonity sprzedał klub z zyskiem i wyjechał za ocean -
gospodyni pokazała kolejne zdjęcia. - Wszystkie interesy upadały, a Damon
poprawiał ich kondycję i sprzedawał.
Kate pomyślała, że to samo zrobi z Aussie Essential.
- Nic o tym nie wspomniał.
- Posiada firmę internetową w Stanach.
- Dlaczego w Stanach, a nie w Australii?
- Bo jest niespokojnym duchem, miota się. Może pani mu pomoże.
- Dlaczego ja? Czy coś pani mówił?
- Nie. Ważniejsze to, czego nie mówi.
Kate pokręciła głową. Mieli krótki romans i to wszystko.
- Ja go nie uratuję.
- Ale chciałaby pani go zrozumieć, prawda?
- Tak.
- Ja wam pomogę - szepnęła pani Charlesworth.
Damon wrócił o zmierzchu. Na widok świateł w oknach ogarnęło go
wzruszenie.
Czy Kate myśli o spotkaniu z równą niecierpliwością jak on? Starał się
opanować rosnące pożądanie. Nie mógł doczekać się, kiedy będą się kochać.
Poprzedniego dnia przesadnie zareagował, gdyż przypomniała mu się
przeszłość. A tamto nie może się powtórzyć. Zrobi wszystko, aby przekonać
Kate, że warto trochę dłużej romansować.
Otworzył drzwi salonu i z lubością wciągnął zapach wanilii oraz palącego
się drewna eukaliptusowego. Lampy były zgaszone, w kominku trzaskał ogień,
na stolikach paliły się świeczki.
R S
115
Kate siedziała przed kominkiem. Miała włosy pozłocone blaskiem z
kominka oraz białą szatę z dużym dekoltem. Czy to koszula nocna?
- Witaj - Kate wskazała miejsce koło siebie. - Mamy piknik.
- Piknik?
- Tak. Tylko my dwoje.
- Bardzo się cieszę, ale pierwszy raz widzę taki piknik.
- A na ilu byłeś?
- Nie pamiętam - wziął od niej kieliszek. - Wypijmy za powrót do domu.
Wypili po pół kieliszka. Damon powoli zlizał resztki wina z ust Kate.
Miał ochotę porwać ją w ramiona i kochać się, lecz wypadało poczekać, bo
włożyła trochę wysiłku w przygotowanie wieczoru.
- Co dobrego jest w koszyku?
- Krakersy, pasztet, ser, pieczone skrzydełka, chleb. Na deser budyń
malinowy z tartą czekoladą. Zaczniemy od krakersów - posmarowała jeden
pasztetem. - Dlaczego nie powiedziałeś mi o swoich zamorskich interesach?
- Bo uzgodniliśmy, że nie wracamy do przeszłości.
- Interesy nie są przeszłością, lecz teraźniejszością.
- Zaopatruję klientów na całym świecie w sprzęt do sportów
ekstremalnych.
- Spadochrony, lotnie?
- Tak. Internet ma ten plus, że mogę pracować wszędzie.
- Czyli nie musisz... - urwała, ponieważ zadzwonił jej telefon. -
Przepraszam, muszę odebrać. Dobry wieczór, tatusiu - przez chwilę słuchała. -
Akurat jemy kolację. Tak, jestem z nim. Jak udało się przyjęcie? - pokręciła
głową. - No, dobrze, zapytam - zasłoniła telefon. - Rodzice zapraszają cię na
kolację. W czwartek.
- Podziękuj i powiedz, że przyjmuję zaproszenie.
R S
116
- Nie musisz.
- O co chodzi? Wstydzisz się mnie?
- Nie - odwróciła się, aby nie widział, jaką ma minę. - Damon dziękuje za
zaproszenie. Czy mogłabym zamienić kilka słów z mamą?
Damon zastanawiał się, w co się wplątuje. Pozna rodziców Kate.
Sytuacja będzie jak w filmie, którego wolałby nie oglądać. Poprzednie
kochanki nie zapraszały go do rodzinnego domu. Był im wdzięczny, bo nie
musiał szukać pretekstów, aby odmówić.
Rozmyślał o tym później, gdy trzymał w ramionach śpiącą Kate. Piknik
się udał. Zwierzali się i rozmawiali o pracy zawodowej. Kate od lat pracowała
w tej samej firmie w Sydney, a Damon prowadził interesy w różnych częściach
świata. Wspominali też dzieciństwo, ale starannie unikali mówienia o
poprzednich związkach.
Damon pomyślał o czwartkowej kolacji. Dlaczego go zaproszono?
Prawdopodobnie pan Fielding chce ocenić, czy nowy szef ukochanej córki
nadaje się na zięcia. Będzie rozczarowany. A gdyby wiedział, jak szef
potraktował Kate, nie wpuściłby go do domu.
Damon był pewien, że też by tak postąpił, gdyby miał córkę podobną do
Kateriny. Gdyby miał córkę...
Oczyma wyobraźni ujrzał Kate z dzieckiem na ręku.
Wpatrzony w sufit zastanawiał się, dlaczego traktuje Kate inaczej niż
poprzednie kochanki. Czy chciał poznać jej rodziców, ponieważ łudził się, że
pomogą ją zrozumieć? Zapewni ich, że ma jak najlepsze intencje. I uspokoi się,
gdy nabierze pewności, że po jego wyjeździe będzie otoczona miłością.
Jakie zwyczaje obowiązują podczas pierwszej wizyty? Spotkanie jest
wyznaczone na siódmą. Czy o ósmej zacznie się awantura?
R S
117
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
W sobotę rano wybrali się na wycieczkę, a popołudnie przespali. Damon
uparł się, że Kate musi spędzić poniedziałek w domu i dopiero wieczorem
odwiózł ją do jej mieszkania. Miał ochotę prosić, aby została u niego dłużej,
lecz wiedział, że to bezcelowe. Wspólne przyjazdy do pracy nie wchodziły w
grę.
Noc po wypadku, którą spędził obok Kate, zaowocowała kolejną zmianą.
Milcząco pogodzili się z tym, że łączy ich coś więcej, niż pierwotnie zakładali.
Kate przestała mówić o dwuznacznej sytuacji w pracy, a Damon zaczął
zastanawiać się, jak i kiedy nastąpi koniec romansu.
Nie miał ochoty zrywać, lecz wiedział, że prędzej czy później wróci do
Stanów. Czyli będzie zmuszony sprzedać biuro podróży albo awansować Kate.
Mógłby też zatrzymać Ultimate Journey i przenieść się do Australii, bo
wszędzie można prowadzić firmę internetową. Pierwszy raz brał pod uwagę
powrót do kraju.
Przez trzy noce spał bardzo źle, ponieważ tęsknił za Kate. W pracy mało
rozmawiali, ale wymieniali wymowne spojrzenia. Raz i drugi zjedli razem
lunch.
Nadszedł czwartek.
Wiedząc, że nie zdąży wrócić do domu, Damon zabrał do pracy czystą
koszulę i przed wyjazdem przebrał się. Dla pani domu kupił bukiet róż, a dla
pana domu butelkę wina. Powtarzał sobie, że spotkanie z rodzicami Kate to nic
takiego, ale gdy zajechał pod jej dom, rozbolał go żołądek. Dotychczas żadna
kochanka nie przedstawiła go rodzicom, gdyż oznaczałoby to trwalszy
związek. Czy postępuje uczciwie wobec Kate?
R S
118
Wysiadł z samochodu i powoli wszedł po schodach. Mniej nerwów
kosztował go skok z Idaho Perrine Bridge!
Jego skrępowanie nasiliło się, gdy ujrzał Kate w dżinsach i koszulowej
bluzce.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się czarująco. - Wyglądasz bosko.
- Czemu jesteś tak ubrana? Nigdy nie nosisz dżinsów.
- Nasza znajomość jest za krótka, żebyś wiedział, co często noszę. No,
ruszamy.
Szedł za nią jak na ścięcie. Za późno na wycofanie się.
Kate dyskretnie go obserwowała.
- Jesteś zdenerwowany? - spytała.
- Dlaczego miałbym się denerwować?
- Bo to dla ciebie nowe doświadczenie.
- Jestem spokojny.
Kłamał.
Zajechali przed skromny, ale dobrze utrzymany dom. Ledwo Damon
wyłączył silnik, Kate pocałowała go w usta.
- Przez cały dzień o tym marzyłam.
- Musiałaś wybrać akurat ten moment? Boisz się, że to jedyna okazja?
- Myślę, że będzie następna - szepnęła, patrząc na niego obiecująco.
Damon wziął róże oraz wino i zamknął samochód. Państwo Fieldingowie
wyszli na werandę. Kate uściskała ich, odwróciła się i poczerwieniała.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że mamusia jest uczulona na róże, a tatuś
nie pije alkoholu.
Elegancka starsza pani groźnie popatrzyła na córkę.
R S
119
- Nie zawstydzaj biedaka. Tak ładnie wygląda. Bardzo lubię mężczyzn w
garniturze - uśmiechnęła się serdecznie. - Dziękuję. Róże są piękne. Przykro
mi, że nie mogę ich wąchać.
- Zapamiętam - położył kwiaty i wino na stoliku. - Wobec tego róże będą
dla Kate.
- Dziękuję.
Zapadło kłopotliwe milczenie.
Damon i Kate odezwali się jednocześnie.
- Jestem Damon Gillespie...
- Pozwólcie, że przedstawię...
- Zapraszamy do jadalni. Kolacja prawie gotowa. Rosa przyjedzie
później.
Panie poszły do kuchni, a panowie usiedli na sofie w pokoju.
- Katerina mówiła, że wyjazd się udał - odezwał się pan domu.
- Tak. Wróciliśmy zadowoleni. Był pan na Bali?
- Nie. Dalekie loty kosztują mnie dużo zdrowia.
- Bywają męczące - przyznał Damon. - Państwo byli teraz w Coffs
Harbour, prawda?
- Tak. Szkoda, że Katerina nie przyjechała. Rodzina jest bardzo ważna.
- Oczywiście.
Damon wiedział, że ojciec Kate go bada.
- Czy pan ma dużą rodzinę? - zapytał pan Fielding.
- Bryce był mi najbliższy.
- Wiem od córki o jego nagłej śmierci. Proszę przyjąć wyrazy
współczucia. Gdzie pan mieszka?
- W Stanach.
R S
120
- Bardzo daleko - niebieskie oczy przeszyły Damona na wylot. - Nie
chcę, żeby Katerina cierpiała.
- Ja nie zamierzam sprawić jej żadnej przykrości.
- To dobrze, bo miałby pan do czynienia ze mną.
Starszy pan był surowy, ale niewątpliwie kochał córkę i chciał ją chronić.
- Rozumiem, ale Kate jest dorosła i musi żyć na swój rachunek.
Starszy pan głośno sapnął.
- Jest bardzo delikatna.
- W pracy nie daje sobie w kaszę dmuchać.
- Słusznie. Chcę dla niej jak najlepiej. Rosa wychodzi za Francuza, kto
wie, czy nie przeniosą się do Francji... Zostanie nam tylko Katerina.
- Ona zawsze tu będzie. Dla niej rodzina jest najważniejsza.
Pan Fielding przez chwilę badawczo patrzył na Damona, po czym
włączył telewizor.
- Jakiej drużynie pan kibicuje? Co pan sądzi o Aussie Rules?
- Staram się oglądać mecze wszystkich naszych drużyn, ale w Stanach
trudno trafić na Aussie Rules.
Przez parę minut oglądali mecz. Damon doszedł do wniosku, że pan
Fielding ma twardą skorupę, ale w środku jest miękki jak jego córka.
Naprawdę nie chciał sprawić Kate przykrości, a zrani ją, gdy nadejdzie
pora wyjazdu do Stanów. Jej ojciec słusznie jest podejrzliwy.
Pożegnali się o dziesiątej. W samochodzie Kate odetchnęła z ulgą.
Damon od razu spodobał się matce, a ojciec szanował go jako jej
przełożonego. Lecz gdyby wiedział, że są kochankami...
Damon nagle zahamował z piskiem opon. Oczy miał dzikie, rozognione.
Objął ją i pocałował. W pocałunku była desperacja, która zaskoczyła ją i zanie-
pokoiła.
R S
121
- Przez cały dzień o tym marzyłem.
Chrapliwie powtórzył jej słowa, wsunął palce pod stanik.
- Chcę cię pieścić przez całą noc. Pozwól mi zostać u ciebie.
Ciało natychmiast odpowiedziało na zew krwi, a mimo to Kate milczała.
Damon namiętnie ją całował, ale jego zarost nie drażnił skóry, jak to bywało
rano.
- Ogoliłeś się przed wizytą?
- Oczywiście. Choćby dlatego zasługuję na zaproszenie.
- Mam wąskie łóżko.
- Poradzimy sobie. Powiedz, że się zgadzasz.
Czy warto? Przecież romans niebawem się skończy. Lecz przez kilka
godzin Damon starał się być mężczyzną, jakiego jej rodzice się spodziewali.
Dlaczego? Czy zależy mu na ich opinii?
- Dobrze - szepnęła.
Gdy weszli do sypialni, Damon zdjął krawat i pocałował Kate w szyję.
- Zapal światło, chcę cię widzieć.
Kilka chwil później byli nadzy.
- Och, jak za tobą tęskniłem.
- Ja za tobą też.
Jego język domagał się wejścia, więc Kate rozchyliła wargi. Teraz
Damon należy do niej i łatwo zapomnieć, że nie zawsze będą razem.
Dzięki niemu znalazła się w siódmym niebie, zdawało się jej, że czuje
muśnięcia skrzydeł aniołów.
Przed powrotem na ziemię Kate zrozumiała, że pokochała Damona nad
życie.
Damon zsunął się z niej i zamknął oczy.
R S
122
To wszystko? Nie będzie miłosnych szeptów? Kate była rozczarowana.
Przez kilka dni nie mogli czule rozmawiać, a mimo to milczą. Czy Damon
zaczyna się wycofywać? Dlaczego błagał, żeby zaprosiła go do siebie? Prawdę
powiedziawszy, wcale nie musiał błagać... Co go zraziło? Czy uznał, że nie
warto wiązać się z kobietą mającą konserwatywnych rodziców?
Chwile rozkoszy były jak czarowny sen, ale teraz wypada trzeźwo ocenić
sytuację. Kochała Damona, lecz miłość nic nie zmieniła i romans skończy się
prędzej czy później.
Damon udawał, że śpi, a miał gonitwę myśli. Pragnął mocniej objąć Kate,
jak robił to co rano. Czy tak było zaledwie przed tygodniem? Zdawało mu się,
że minęły lata. Pragnął czuć pod palcami bicie serca Kate, chciał wtulić twarz
w jej włosy.
Chciał zapomnieć o przeszłości i kochać całym sercem. Lecz czy warto
ryzykować, skoro prowadzi taki styl życia? Wiedział, co znaczy blask w
roziskrzonych czarnych oczach. Lecz nie mógł spełnić marzeń Kate. I jeśli
zapomni o ostrożności, oboje będą cierpieć.
Musi rozważnie postępować, odejść stopniowo, niepostrzeżenie.
Przeszłość wyznaczyła mu przyszłość, miał jedynie teraźniejszość. Nadszedł
odpowiedni moment, by uzgodnić kolejny skok w stolicy Malezji.
Kate poszybowała wysoko pod chmury, po czym zaczęła opadać. Była
coraz bliżej stromych skał. Krzyknęła, lecz wiatr zagłuszył jej krzyk.
Obudziła się spocona z palcami kurczowo wczepionymi w prześcieradło.
Dawno nie miała tego snu. Gdy nieco ochłonęła, usłyszała kojący szum wody.
Z łazienki wyszedł Damon.
- Dzień dobry.
- Dlaczego tak wcześnie wstałeś?
R S
123
Przeciągnęła się zalotnie. Miała nadzieję, że Damon przyjdzie do niej, ale
nie.
- Muszę być wcześnie w biurze. Jutro wyjeżdżam.
- Nic nie mówiłeś.
Zrobiło się jej przykro, bo Damon ani słowem nie wspomniał o
wyjeździe. Lecz zaraz pomyślała, że nie musi się opowiadać.
- Nie było o czym mówić, bo dopiero dziś rano sprawa się
wykrystalizowała.
- O tej porze uzgodniłeś wyjazd?
- Szósta godzina jest dobra jak każda inna.
Miał taką minę jak tuż przed jej upadkiem. Pod koniec podróży
zachowywała się chłodno, a Damon odpłacił pięknym za nadobne.
Widocznie zrozumiał jej milczenie jako krytykę, bo dodał:
- Nie bój się, nie biorę wolnego. W poniedziałek rano stawię się do pracy.
- Dokąd jedziesz?
- Do Kuala Lumpur.
- Jakie licho cię tam niesie?
- Umówiłem się z Sebem - niedbale wiązał krawat. - Akurat teraz
możemy wykonać skok, który nam się marzy. Za dobra okazja, żeby zrezyg-
nować.
Kate ogarnęły złe przeczucia.
- Mógłbyś skakać w Sydney - rzekła sucho.
- Tam mamy lepsze warunki.
- „Lepsze" warunki czy większe niebezpieczeństwo? - wykrztusiła.
- To pierwsze.
Wiedziała, że śmiałkowie wybierają najwyższe budynki, mosty, skały i
skaczą z jednym jedynym spadochronem. Wbiła w Damona świdrujący wzrok.
R S
124
- Jednak słusznie uważałam cię za nieodpowiedzialnego wariata.
- Nic mi nie będzie. Nie martw się.
Odwróciła się i zacisnęła wargi. Damon położył jej rękę na ramieniu.
- Zobaczymy się w biurze w poniedziałek rano. Będę cały i zdrowy.
Strąciła jego rękę. Miała ściśnięte gardło i oczy pełne łez, ale spojrzała na
Damona.
- Czy zmieniłbyś plany, gdybym powiedziała, że cię kocham i poprosiła,
żebyś nie jechał?
Damon zbladł.
- Przecież...
Zapadła grobowa cisza. Kate bała się, że serce jej pęknie.
- Wiesz, jaki jestem - rzekł Damon głucho. - Na pewno nie chcesz kochać
szaleńca.
- Faktycznie nie chcę, ale kocham. Nie zawsze dostajemy to, czego
chcemy.
Ponuro wpatrywała się w poszarzałą twarz. Dopiero teraz dostrzegła, co
kryje się pod zarozumiałą, arogancką maską.
Damon walczył ze sobą.
- Jestem nieodpowiedni dla ciebie - oświadczył, chociaż wyraz oczu
zadawał kłam słowom. - Tobie potrzebny mężczyzna, który da ci to, na co
zasługujesz. Dom, rodzinę...
- Najbardziej zależy mi na pracy - musiała w to wierzyć. - Pomyśl
uczciwie o tym, czego naprawdę się boisz. Według mnie jest tylko jedno,
czego się boisz. Najważniejsze w życiu.
R S
125
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Wyszedł bez pożegnania. Kate zadzwoniła do biura, aby uprzedzić
Sandy, że zostaje w domu. Nareszcie zrozumiała, że są rzeczy ważniejsze od
pracy. Uświadomiła to sobie późno i na dodatek dzięki Damonowi. Co za
ironia losu!
Czym się zająć? Ogarnęło ją poczucie pustki; miała dużo czasu, a nic
pilnego do zrobienia. Może jednak należało jechać do biura? Nie! Widok
Damona byłby zbyt bolesny.
Zajęła się porządkami. Wieczorem była wyczerpana, ale nie mogła usnąć.
Przez cały dzień łudziła się, że Damon zadzwoni. Nie zadzwonił, więc w so-
botę wyłączyła telefony.
Około południa zjawiła się Rosa.
- Hej. Miałyśmy zrobić zakupy - bacznie przyjrzała się siostrze. - Coś się
stało?
Kate wybuchnęła płaczem.
- Zrobiłam straszliwe głupstwo.
- Jakie?
- Zakochałam się.
- W Damonie?
- Tak - wzięła suchą chusteczkę. - Zakazana miłość do szefa! Gdzie moje
zasady dotyczące romansów w pracy? Po tym, co zrobił Nick...
- Nick był, jest i będzie łajdakiem, ale nie wszyscy mężczyźni są tacy.
- Myślałam, że jedna nauczka wystarczy.
Rosa patrzyła na nią ze współczuciem.
- Damon mówił coś o miłości?
R S
126
Kate raz i drugi słyszała w jego głosie szczególną nutę, widziała w
oczach szczególny blask. A gdy się kochali...
- Nie mówi, bo sam nie wie, co czuje. Poza tym nie pasujemy do siebie.
- Opowiedz mi o nim.
- A masz wolne trzy godziny?
- Mam cały dzień.
Grupa śmiałków wjechała na szczyt KL Tower. Damon i Seb przypięli
spadochrony i wyszli na platformę. Betonowy występ, z którego skakano,
znajdował się kilka kroków od nich.
Damon przeciągnął dłonią po twarzy, jakby chciał odpędzić dręczące
myśli. Seb spojrzał na niego pytająco.
- Co ci jest? Oblatuje cię strach?
Damon zacisnął pięści, pokręcił głową.
- Ja i strach?
- Spotkamy się na dole.
Seb skoczył.
- Za blisko - mruknął Damon.
Obserwując lecących ku ziemi, czuł, jak po plecach spływa strużka potu.
Pięć sekund, sześć... Ulżyło mu, gdy zobaczył otwierające się spadochrony.
Najgorsze były sekundy oczekiwania. Zaczynał rozumieć Kate.
Co kilka sekund ktoś skakał, a on wciąż stał i zajmował miejsce innym.
Przypomniał mu się upadek Kate. Wtedy ogarnęło go przerażenie i
całkowita bezradność, nie mógł sobie darować, że w porę nie podtrzymał
upadającej.
Wyprostował się i popatrzył na stolicę Malezji. Usłyszał wewnętrzny
głos, który nakazywał: skacz, nim będzie za późno. Carpe diem.
R S
127
Nie rozumiał, dlaczego się waha. Od lat ryzyko było sensem życia.
Jest ryzyko, którego bardzo się boisz. Najważniejsze ryzyko w życiu.
Mądrość Kate. Jej ból. Jej miłość.
Prawda poraziła go swą siłą. Powoli wycofał się, odpiął spadochron i
poszedł do windy.
Ujrzał przed sobą przyszłość. Miał po co żyć.
Damon przebrał się i pojechał prosto do biura, sądząc, że Kate już
pracuje.
Miał wielkie plany na wieczór. Po kolacji w restauracji powie Kate to, co
należało powiedzieć w piątek. Lecz wtedy bał się przyznać nawet przed sobą,
że jest zakochany, a co dopiero głośno wyznać miłość.
Teraz czuł się, jakby był innym człowiekiem.
Poprawił krawat i wszedł do biura. Krzesło Kate było puste!
- Witam! - zawołała Sandy.
- Dzień dobry. Dlaczego nie ma Kate?
- Minęliście się.
- Jak to?
- Wpadła na chwilę, zabrała rzeczy i pożegnała się.
- Powiedziała, dokąd idzie i kiedy wróci?
Sandy lekko wzruszyła ramionami.
- Zostawiła coś na twoim biurku.
- Aha, dziękuję.
- Dałeś jej wymówienie?
Damon wlepił oczy w Sandy.
- Dlaczego pytasz?
- Bo zabrała z sobą Smileya.
R S
128
- Co to takiego?
- Różowa maskotka, którą zawsze trzymała na biurku.
Damonowi ścisnęło się gardło.
- Nie dałem wymówienia.
Na jego biurku leżało zdjęcie zrobione w nocnym klubie na Bali.
Popatrzył na fotografię i zadrżały mu ręce. Wtedy nic nie zauważył, a teraz
widział świetlisty blask w oczach Kate. Lecz bardziej zdumiewające było to, że
i on miał blask w oczach.
Pieszczotliwie pogładził zdjęcie.
- Dotychczas byłem ślepcem - mruknął. - Ale jeszcze mam szansę.
Odłożył fotografię, wyciągnął kluczyki, chciał natychmiast jechać do
Kate.
- Przepraszam, czy pan Gillespie?
W drzwiach stała czarnowłosa kobieta, która groźnie na niego patrzyła.
- Tak.
Nieznajoma zamknęła drzwi.
- Jestem Rosa Fielding. Za skrzywdzenie mojej siostry czeka pana
przeprawa ze mną.
- Czy cała rodzina mnie zaatakuje?
- Po to jesteśmy. Zawsze wspieramy tych, których kochamy. Może
potraktuję złoczyńcę ulgowo, bo Kate trochę mi o panu opowiedziała. Moim
zdaniem nie widzi pan miłości, nawet gdy ma ją przed nosem. I nie rozumie
pan, jak czuje się...
- Proszę usiąść.
- Wolę stać.
Damon nie miał ochoty stać, a raczej nie miał siły. Przysiadł na biurku.
R S
129
- Kate przez wiele lat była lojalną pracownicą - zaczęła Rosa. - Pański
stryj obiecał jej, że w tym miesiącu otrzyma awans. A ona rzuca pracę.
- Co?
- Przenosi się do innej firmy.
Słowa Rosy uderzyły Damona jak cios obuchem. Kate była potrzebna w
Ultimate Journey, jemu była potrzebna jeszcze bardziej.
A mimo to powiedział:
- Z takimi kwalifikacjami i doświadczeniem znajdzie dobrą posadę.
- Panu obojętne, czy ona odejdzie? - zawołała Rosa.
- Nie. Ale jeśli tego pragnie... Chcę, żeby była szczęśliwa.
- Zmiana pracy jej nie uszczęśliwi - Rosa obejrzała zdjęcie leżące na
biurku. - Tutaj jest szczęśliwa. Pan też. Radzę działać, nim będzie za późno.
Przed blokiem nie było auta Kate. Damon przejechał koło domu państwa
Fieldingów, ale nie zauważył poszukiwanego samochodu. Co robić? Czy
usiąść przed blokiem i cierpliwie czekać na Kate?
Wstąpił do Ultimate Journey, lecz Kate nie wróciła, więc pojechał w
stronę placu zabaw. Pod drzewem stało auto podobne do samochodu Kate, a na
huśtawce siedziała czarnowłosa kobieta...
Serce Kate podskoczyło, gdy zobaczyła, kto idzie.
Damon! Cały i zdrowy!
- Pracownicy mają obowiązek złożyć wymówienie z dwutygodniowym
wyprzedzeniem - rzekł groźnie. - Wiesz o tym, prawda?
Kate nie patrzyła na niego, bo do szczęścia wystarczyło jej, że są razem.
Niestety nie mogła spędzić życia z takim człowiekiem.
- Świadomie zignorowałam przepisy. Podaj mnie do sądu.
Zaczęła się huśtać.
R S
130
- Nie skoczyłem.
Kate chciała krzyczeć z radości, ale udawała obojętność.
- Nieustraszonego skoczka zawiodły nerwy?
- Nie.
Oczywiście. On miał nerwy jak postronki.
- Co się stało?
- Pomyślałem o tobie.
Kate przestała się huśtać, a serce zaczęło walić jak młot.
- Twoje słowa nie dawały mi spokoju.
Z wrażenia zakręciło się jej w głowie.
- Mam nadzieję, że nie wycofałeś się z mojego powodu, bo to nic nie
zmieni. Zrezygnujesz z marzeń, z oczekiwań, a potem będziesz miał do mnie
pretensje.
- Ty nie jesteś za nic odpowiedzialna. Przy podejmowaniu decyzji zawsze
biorę pod uwagę to, co dla mnie najlepsze. Możesz nazwać mnie egoistycznym
łajdakiem... Dotychczas byłem samolubem, bo nie musiałem z nikim się liczyć.
Teraz jest inaczej.
Kate znowu zaczęła się huśtać. Nie wiedziała, jak poradzić sobie z
ogromem uczuć. Damon zatrzymał huśtawkę i zmusił Kate, by spojrzała mu w
oczy.
- Zrozum mnie dobrze. Zmieniłem decyzję ze względu na ciebie. Gdy
stałem kilometr nad ziemią, wreszcie to do mnie dotarło.
- Co?
- To, co powiedziałaś przed rozstaniem. Widocznie jestem tępy i dlatego
tak późno zrozumiałem, że miłość jest największym ryzykiem - przykucnął
przed Kate. - Ty jesteś wszystkim, czego pragnę. Prawie zapomniałem, że w
R S
131
życiu liczą się nie tylko niebezpieczne skoki. Nie chcę już w ten sposób
ryzykować.
Pieszczotliwie musnął jej policzki, ale Kate pozostała niewzruszona.
- Cieszę się, że trochę ci pomogłam.
- Trochę? - ujął jej dłonie w swoje. - Nie umniejszaj swoich zasług.
Zapraszam cię na kolację, a potem...
- Dzisiaj nie mogę.
- Oczywiście, możesz.
- Idę z kuzynem do opery.
- Odwołaj.
- Sean już kupił bilety.
- Przecież wiedziałaś, kiedy wrócę.
Kate popatrzyła na niego takim wzrokiem, że mróz przebiegł mu po
krzyżu.
- Nie zawiodę Seana. Prosiłam cię, żebyś nie jechał do Kuala Lumpur, ale
zrobiłeś swoje - spojrzała na zegarek. - Muszę iść. Za godzinę mam spotkanie.
- Chyba nie w sprawie nowej pracy?
Kate długo na niego patrzyła.
- Co za różnica? Damon Gillespie nikogo nie potrzebuje.
- Udowodnię ci, jak bardzo się mylisz. Jutro wieczorem.
- We wtorki...
Przerwał jej bezceremonialnie.
- Nie obchodzą mnie rodzinne kolacje. Musisz mieć czas dla mnie.
- Dobrze. Odpowiada ci godzina dziewiąta?
- Ósma.
- Wpół do dziewiątej.
- Przyjadę o ósmej i poczekam.
R S
132
- Jak chcesz. Do widzenia.
Zeskoczyła z huśtawki i zrobiła dwa kroki.
- Rozumiem, że jutro nie przyjdziesz do pracy.
Kate nie odpowiedziała.
- Bardzo dobrze. Przyda ci się odpoczynek.
Jak trudno odejść bez oglądania się. Damon ją kocha! Naprawdę się
zakochał. Widziała miłość w jego oczach. Lecz jeśli mają razem iść przez
życie, on musi się zmienić.
Po masażu przebrała się i pojechała do opery. Przystojny kuzyn jak
zwykle był przemiły. I odwiózł ją do domu.
- Dziękuję za piękny wieczór.
- Ja też dziękuję - Sean dostrzegł ciemną sylwetkę przy schodach. -
Spodziewasz się gościa?
- Nie - Kate zobaczyła Damona siedzącego na schodach. - Och!
- Chcesz, żebym mu przyłożył?
- Nie. Jeszcze raz dziękuję. Do zobaczenia.
Ciekawe, jak długo Damon czeka.
- Umówiliśmy się na wtorek - powiedziała spokojnie, chociaż serce biło
jak szalone.
- Nie jestem cierpliwy. Wpuścisz mnie?
- Muszę.
W kuchni Damon zapalił dużą świecę i zgasił światło.
- Czas na rozmowę. Nie mieliśmy wspominać przeszłości, ale jednak
trzeba.
- Kim była Bonita? - spytała Kate. - O niej myślałeś, gdy staliśmy nad
oceanem, prawda?
R S
133
- Tak. Była dla mnie wszystkim. Przyjaźniliśmy się i kochaliśmy. Jej
śmierć była dla mnie końcem świata. Uświadomiłem sobie, że w każdej chwili
można umrzeć.
- Nikt nie wie, kiedy to nastąpi. Ważne jest to, co robimy, póki jesteśmy
tutaj.
- A najważniejsza miłość. Bez niej nie warto żyć. Zrozumiałem to dzięki
tobie. Powiedz coś więcej o Nicku.
- Pracowaliśmy razem w Aussie Essential. Był przystojny, atrakcyjny.
Dziwiło mnie, że zakochał się we mnie, ale wierzyłam mu... Wyjechaliśmy
służbowo. Nie wiedziałam, że koleżanka, która nam towarzyszy, jest jego
kochanką.
- Och.
- Wiedzieli wszyscy oprócz mnie. Wydało się, gdy ona zaszła w ciążę.
- Teraz rozumiem, dlatego nie uznajesz biurowych romansów.
- Gdyby nie to, wyszłabym za Nicka, rzuciła pracę, rodziłabym dzieci.
- Podły typ, ale wasze rozstanie otworzyło drogę dla mnie. Nigdy bym cię
nie spotkał, żyłbym jak dotąd, aż któryś skok okazałby się ostatnim.
- Chciałam mieć rodzinę i pracować. Nadal tego pragnę.
- Możesz mieć wszystko. Ultimate Journey potrzebuje kierowniczki, a ja
potrzebuję ciebie - zamknął jej dłonie w swoich. - Chcę być z tobą, mieć
dzieci. Pobierzmy się.
- Ja pracuję tutaj, a ty za oceanem.
- Mam firmę internetową, więc mogę mieszkać gdziekolwiek. Potrzebny
mi tylko komputer. I ty. Czy zaryzykujesz życie ze mną?
- Ja...
R S
134
Damon nie spodziewał się wahania. Gdy na czymś bardzo mu zależało,
nie zatrzymał się, aż osiągnął cel. A teraz? Trzeba postępować ostrożnie, bo to
jest najważniejsza sprawa w życiu.
Wyjął coś z papierowej torby.
- Proszę. Niech to będzie dowodem, że mówię poważnie.
- Cebula?
- Cebulka żonkila. Chcę przy tobie zapuścić korzenie. Gdy żonkil
zakwitnie, weźmiemy ślub. Za pół roku.
Kate spojrzała na niego rozpromieniona.
- Nie potrzebuję pół roku.
Pocałowała go. W słodkim pocałunku była obietnica dozgonnego
szczęścia.
Kate odsunęła się i figlarnie uśmiechnęła.
- Jednak przyda się kilka miesięcy, żeby zaplanować huczne wesele.
- Cokolwiek chcesz, Katerino - przesadnie westchnął. - Wiem, co mnie
teraz czeka. Poważna rozmowa z twoim ojcem.
- Mama i Rosa będą zachwycone.
- Twoja siostra złożyła mi wizytę.
- Zabroniłam jej, ale mnie nie słucha.
- W razie kłótni wolałbym mieć ją po mojej stronie.
- Jedźmy do nich.
- Teraz?
- Podobno żyjesz w teraźniejszości.
- Już nie. Musimy zaplanować przyszłość - obsypał ją pocałunkami. - Ale
najpierw zaplanujmy najbliższą godzinę.
Kate uśmiechnęła się uwodzicielsko.
R S
135
- Albo dwie godziny. Jutro wsadzę cebulkę do doniczki. Jeśli żonkil
zakwitnie, pójdę z nim do ołtarza.
Damon wziął ją na ręce.
- A teraz idziemy do sypialni.
R S