Scenariusze końca świata
9 gru, 10:26Alok Jha
/
The Guardian
fot. Shutterstock
Czy apokaliptyczne wizje końca świata powinny nas martwić, zwłaszcza w czasach poważnego kryzysu?
Sądząc po kasowych sukcesach filmów katastroficznych w ostatnich latach, jesteśmy szczerze zafascynowani
ideą końca świata. W obrazie "28 dni później" Danny Boyle’a wirus pustoszy Wielką Brytanię i inne kraje. W "Dniu
zagłady" i "Armageddonie" Ziemi zagraża asteroida. Z kolei w filmie "Pojutrze" główną rolę grają zmiany
klimatyczne.
W rzeczywistości jednak nie wiemy, jak będzie wyglądać koniec świata (bądź ludzkości), ani kiedy może nastąpić.
Rozpatrywanie i przewidywanie tego zdarzenia było zazwyczaj domeną wielkich religii: każda z nich głosi
jakąś
wizję
spotkania ludzi ze stwórcą. "Koniec" (lub sąd ostateczny) jest zazwyczaj decyzją bóstwa, które
pragnie oczyścić naszą planetę i umożliwić nowej rasie moralnie czystszych ludzi zasiedlenie jej na nowo.
Kataklizm jest z reguły karą za nadmierną rozpustę oraz grzechy, a zarazem zwiastuje nowy początek.
Opowieści o ogniu, siarce i bogach są bardzo pouczające i skutecznie napawają wiernych lękiem oraz poczuciem
zagrożenia. Zmyślone historie zagłady bledną jednak w porównaniu z realistycznymi scenariuszami. Jeżeli
spojrzymy na sprawę z perspektywy nauki, "koniec" stanie się dużo bardziej frapujący.
Kruchej ziemskiej egzystencji, która rozpoczęła się około 3,5 miliarda lat temu, zawsze groziło unicestwienie.
Wymieranie to norma na naszej planecie – spośród około 4 miliardów gatunków, które wyewoluowały, wyginęło
99 procent. Na przestrzeni ostatnich 500 milionów lat tempo wymierania było relatywnie stałe, ale pięciokrotnie
wzrosło na pewien krótki okres. Ziemia zamieniała się wówczas – z niewyjaśnionych do końca przyczyn – w
niekorzystne dla życia środowisko. W owych momentach, z geologicznego punktu widzenia będących mgnieniem
oka, wymierało ponad 75 procent żyjących gatunków.
Co najmniej jedna z tych masowych zagład nastąpiła na skutek zdarzenia, które moglibyśmy nazwać wielkim
scenariuszem końca świata w hollywoodzkim stylu. Gdyby odpowiednio duża asteroida uderzyła w Ziemię,
efektem byłyby potężne trzęsienia ziemi i tsunami na całej kuli ziemskiej. W powietrzu uniosłoby się dość pyłu, by
na kilka lat całkowicie zasłonić słońce. Zniknęłyby globalne zapasy żywności, co doprowadziłoby do klęski głodu.
Podobnie bywało już wcześniej: dinozaury (wraz z około połową innych ziemskich gatunków) zostały
unicestwione 65 milionów lat temu przez asteroidę o średnicy 10 kilometrów, która uderzyła w tereny obecnego
Meksyku.
Monica Grady, specjalistka od meteorytów z Open University, podkreśla, że pytanie nie powinno brzmieć czy, ale
kiedy tak zwany obiekt bliski Ziemi (NEO) zderzy się z naszą planetą. „Wiele mniejszych obiektów rozpada się,
kiedy wchodzi w atmosferę ziemską, więc siła ich uderzenia jest znikoma. NEO o średnicy większej niż kilometr
uderza w Ziemię średnio raz na kilkaset tysięcy lat, a obiekt o wielkości ponad 6 kilometrów, który jest w stanie
spowodować masową zagładę, co kilkaset milionów lat. Wielki meteoryt może więc pojawić się w każdej chwili.
Do kataklizmów naturalnych zaliczają się także nagłe zmiany
klimatu
oraz potężne erupcje wulkanów. Mogą one
spowodować globalną katastrofę i zniszczyć znaczną część życia na planecie, ale zważywszy, że zagrożenie to
jest nam znane już od kilkuset tysięcy lat, zagłada spowodowana tego typu naturalnym kataklizmem wydaje się
mało prawdopodobna w perspektywie kilku najbliższych stuleci.
Naszej egzystencji zawsze zagrażały także katastrofy kosmiczne, mimo że upłynęło trochę czasu, zanim to
dostrzegliśmy. Przykładem może być hipotetyczne zderzenie naszej galaktyki, Drogi Mlecznej, z najbliższym
sąsiadem, Andromedą, bądź pojawienie się czarnej dziury. Powyższe scenariusze mają wspólną cechę: mimo
świadomości niebezpieczeństwa nie możemy wiele na nie poradzić, poza próbami przewidywania, jak przeżyć
następstwa takiego wydarzenia.
W rzeczywistości jednak najgroźniejsze dla ludzi są skutki ich własnej działalności. Nasz gatunek jest jedynym w
historii życia na Ziemi, który nauczył się przekształcać swój świat – a zarazem potrafi go zniszczyć.
"Ryzyko zagłady cywilizacji to stosunkowo nowe zjawisko", pisze Nick Bostrom, filozof i dyrektor Future Humanity
Institute na Oxford University, w dorocznej publikacji Światowego Forum Ekonomicznego Global Agenda.
"Pomijając komety i uderzenie asteroidy (co zdarza się niezwykle rzadko), do połowy XX wieku historia ludzkości
nie znała poważnych niebezpieczeństw tego rodzaju, a już na pewno nie takich, które zależałyby od naszej
działalności".
Wywołane przez ludzi zagrożenia – zmiany klimatu, zanieczyszczenie środowiska, kurczenie się zasobów
naturalnych i koszmar broni jądrowej – stały się aż nazbyt realne. Na własne ryzyko manipulujemy genami i
atomami. Nanotechnologia, biologia syntetyczna i modyfikacje genetyczne mają spory potencjał, zapewniają nam
bowiem lepszą żywność, bezpieczniejsze leki i czystsze otoczenie, ale mogą także doprowadzić do tragedii, jeżeli
wykorzystamy je niewłaściwie lub nieostrożnie.
Martin Rees, brytyjski astronom i były prezydent Royal Society, wieszczy w swej książce "Our Final Century?" z
2003 roku, że szanse ludzkiej cywilizacji na przetrwanie do 2100 roku wynoszą nie więcej niż 50 procent. Naszą
zgubą ma być łatwy dostęp do technologii o globalnym rażeniu, w rodzaju broni biologicznej, a także potencjalne
niepożądane efekty molekularnej nanotechnologii.
Jak wskazuje Bostrom, pierwszą wywołaną przez człowieka sytuacją zagrożenia ziemskiej egzystencji była
prawdopodobnie detonacja pierwszej bomby jądrowej. – Obawiano się wówczas, że wybuch może doprowadzić
do reakcji łańcuchowej, "podpalając" atmosferę. Choć dziś wiemy, że byłoby to fizycznie niemożliwe, wtedy
liczono się z realnym ryzykiem zagłady.
Kolejne potencjalne niebezpieczeństwa są skutkiem ubocznym naszych największych sukcesów ostatnich lat.
Globalne społeczeństwo jest skomputeryzowane i zespolone ze sobą jak nigdy wcześniej, co przynosi nam duże
korzyści w dziedzinie handlu, dostępu do wiedzy, edukacji i
komunikacji
. Jednak za sprawą tych samych
współzależności szybciej niż kiedykolwiek rozprzestrzeniają się wirusy (komputerowe i tradycyjne). Zdolni
terroryści (lub inteligentne maszyny) mogą zaatakować kluczowe systemy dowodzenia, przejąć lub usunąć dane
finansowe i udaremnić transakcje handlowe, niszcząc podstawy funkcjonowania współczesnego świata. Awaria
cyfrowego systemu w USA może przenieść się do Chin lub Australii w kilka sekund.
Na ironię losu zakrawa, że im lepiej poznajemy nasz wszechświat, tym większe wydają się potencjalne
zagrożenia.
Wyobraźmy sobie, że pytamy najwybitniejszych uczonych okresu Oświecenia w zachodniej Europie – na przykład
Isaaca Newtona, Francisa Bacona lub George’a Berkeleya – o to, jak ich zdaniem wyglądać będzie koniec
świata. Mogliby oni roztoczyć wizje boskiej interwencji (Newton wierzył, że dzień apokalipsy nadejdzie w XXI
wieku, co wyliczył na podstawie wskazówek w Biblii), albo spekulować, że krwawa wojna przyniesie mnóstwo
ofiar, a narody upadną i wyginą. Niewykluczone, że uczeni ci przedstawiliby inne fantastyczne teorie, ale żaden z
nich na pewno nie wspomniałby o potencjalnym zagrożeniu ze strony bomb jądrowych, czarnych dziur, czy też
podnoszącego się w następstwie zmian
klimatycznych
poziomu oceanów.
Nie wpadlibyśmy na to, że świat może przestać istnieć w ułamku sekundy na skutek rozpadu próżni, gdybyśmy
nie wiedzieli nic o cząsteczkach kwantowych i ewolucji kosmosu od momentu Wielkiego Wybuchu. Zaczynamy
też wysuwać hipotezy, że "czas" w obecnym rozumieniu może kiedyś zniknąć z naszego wszechświata,
pozbawiając nas poczucia ruchu i kierunku.
Miejmy nadzieję, że nigdy nie natkniemy się w kosmosie na zabójcze "dziwadełko". Substancja ta teoretycznie
zbudowana jest z tej samej materii, co wszystko wokół nas, a mimo to bezwzględnie niszczy znane nam formy
życia.
Jason Matheny, koordynator
programu
amerykańskiej rządowej agencji Intelligence Advanced Research Projects
Activity, stale rozważa potencjalne scenariusze zagłady ludzkości. W artykule dla magazynu "Risk Analysis" z
2007 roku opisał nieuchronny proces gaśnięcia Słońca. – Gdy za miliard lat Słońce wejdzie w fazę czerwonego
olbrzyma, temperatura na Ziemi wzrośnie powyżej 1000 stopni, a atmosfera zagotuje się. Utworzy się mgławica
planetarna, a Ziemia przestanie nadawać się do zamieszkania – podkreśla. – Jeżeli skolonizujemy inne układy
słoneczne, przeżyjemy dłużej niż nasze Słońce, być może kolejne 100 bilionów lat, dopóki wszystkie gwiazdy nie
zaczną się wypalać. Moglibyśmy przetrwać jeszcze dłużej, gdybyśmy nauczyli się wykorzystywać inne niż
gwiezdne źródła
energii
.
To wszystko brzmi bardzo optymistycznie, ale wszechświat może sprawić nam jeszcze niejedną niespodziankę.
Według Matheny’ego ludzkość nie ma szans na przeżycie rozpadu materii jądrowej, spodziewanego w okresie od
10
32
do 10
41
lat. – Fizyka zdaje się potwierdzać spostrzeżenie Kafki, że nadzieja jest nieskończona, ale nie dla nas.
Choć ludzie lub ich potomkowie hipotetycznie mogliby przeżyć jeszcze 10
41
lat, wydaje się mało prawdopodobne,
by ludzkość przetrwała tak długo. Homo sapiens żyją już 200 tysięcy lat. Nasz najbliższy krewny, Homo erectus,
wymarł po około 1,8 miliona lat. Średnia długość trwania gatunków ssaków wynosi około 2,2 miliona lat.
Czy owe apokaliptyczne wizje powinny nas martwić, zwłaszcza w czasach poważnego kryzysu? Owszem,
odpowiada Bostrom. "Próby oceny ryzyka zagłady zawsze wiążą się z dużą dozą subiektywnego osądu. Mamy
do czynienia z pewną stronniczością, bowiem ci, którzy oceniają zagrożenia jako poważniejsze, mają większe
szanse na publikację swych książek" – pisze Bostrom w Global Agenda. "Mimo to każdy, kto dogłębnie poznał
ten temat, zgodzi się, że ryzyko jest znaczące. Nawet gdyby prawdopodobieństwo wymarcia ludzkości wynosiło
tylko 5 procent lub 1 procent, i tak należałoby je potraktować poważnie, zważywszy, jak wielka jest stawka".
To smutne, konstatuje Bostrom, że niezbyt często zastanawiamy się, jak zwiększyć nasze szanse przeżycia w
starciu z zagrożeniami, którym jesteśmy w stanie częściowo zapobiec (nie licząc rozpadu próżni i gaśnięcia
słońca). Przemawiając podczas panelu Światowego Forum Ekonomicznego w 2006 roku, wygłosił on następującą
radę: "Dobry przywódca przyjmuje w swych działaniach szerszą perspektywę i bierze odpowiedzialność za
długofalowe konsekwencje swojej polityki. Jeżeli chodzi o zagrożenia dla egzystencji ludzkości, wyzwanie polega
na tym, by nie ignorować ich ani nie pogrążać się w apatii i depresji, ale postarać się zrozumieć problem i podjąć
najbardziej opłacalne kroki, służące zwiększeniu bezpieczeństwa naszego świata". Krótko mówiąc, lepiej
dmuchać na zimne.
Najdziwniejsze scenariusze
Śmiertelna euforia
Wielu z nas przyjmuje codziennie substancje takie jak kofeina czy nikotyna. Dzięki badaniom z dziedziny fizjologii
opracowujemy nowe specyfiki, które potrafią poprawić nastrój i koncentrację lub pozwalają funkcjonować przez
kilka dni bez snu. Ile czasu minie, zanim będziemy używać tylu "dopalaczy", że stracimy kontrolę nad sobą? Być
może cywilizacja nie skończy się z hukiem, ale rozpłynie się w mgiełce otumanienia.
Znak ostrzegawczy: Specyfiki stają się zbyt tanie, ale my jesteśmy zbyt naszprycowani, by to zauważyć.
Rozpad próżni
Jeżeli Ziemia faktycznie znajduje się w regionie wszechświata zwanym fałszywą próżnią, to w każdym momencie
może nastąpić degradacja do poziomu jeszcze niższej
energii
. Spadek ten dokonałby się z prędkością światła, a
atomy nie przetrwałyby uwolnionej fali silnej energii – wszystko zostałoby rozerwane na strzępy.
Znak ostrzegawczy: Nie będzie żadnych znaków. Może się to zdarzyć choćby za chwilę.
Dziwadełka
Mechanika kwantowa roztacza przed nami mnóstwo przerażających wizji. Jedna z nich dotyczy cząsteczki
zwanej dziwadełkiem, która potrafi zamienić każdą inną molekułę w kopię samej siebie. Niewielka ich liczba w
zaledwie kilka godzin byłaby w stanie przeobrazić planetę w bezładną masę dziwadełek. Ziemia w znanej nam
postaci przestałaby istnieć.
Znak ostrzegawczy: Wszystko wokół nas zaczyna gotować się i parować.
Koniec czasu
Co by się stało, gdyby czas, zgodnie z prawami fizyki, jakimś cudem dobiegł końca? Hiszpańscy naukowcy
zaproponowali w 2007 roku alternatywne wyjaśnienie genezy tajemniczej, ciemnej energii, która stanowi 75
procent masy wszechświata i działa jako swoista antygrawitacja, odpychając od siebie galaktyki. Zasugerowali
oni, że obserwowane przez nas zjawiska są rezultatem spowolnienia czasu, odpływającego z naszego
wszechświata.
Znak ostrzegawczy: Być może dzieje się to właśnie teraz. I tak się nie dowiemy.
Wielkie tsunami
Geologowie alarmują, że hipotetyczna erupcja wulkanu w La Palma na Wyspach Kanaryjskich może
spowodować wyrzucenie do Atlantyku fragmentu skały dwukrotnie większego od wyspy Man. Powstałe wówczas
fale byłyby wysokie na kilometr, przemieszczałyby się z szybkością odrzutowca i uderzyły z ogromną siłą w
wybrzeża USA, Europy, Ameryki Południowej i Afryki.
Znak ostrzegawczy: Połowa dużych miast na świecie znajdzie się pod wodą. Nagle, wszystkie naraz.
Przebiegunowanie Ziemi
Pole magnetyczne naszej planety tworzy tarczę przeciw szkodliwemu promieniowaniu słonecznemu, które
mogłoby naruszyć DNA i spowodować awarię systemów elektronicznych. Północny i południowy biegun Ziemi co
jakiś czas zamieniają się miejscami, a w trakcie tego procesu pole magnetyczne słabnie lub zanika na wiele lat.
Ostatnie przebiegunowanie, o którym wiadomo, nastąpiło prawie 780 tysięcy lat temu, a następne może być
bardzo bliskie.
Znak ostrzegawczy: Sprzęt elektroniczny przestaje działać.
Promienie gamma z kosmosu
Kiedy supermasywna gwiazda dokonuje żywota, wystrzeliwuje w kosmos dwie wiązki promieni gamma o wysokiej
energii. Gdyby trafiły one w Ziemię, potężna siła rozdarłaby cząsteczki powietrza w atmosferze i rozkruszyła
ochronną warstwę ozonową.
Znak ostrzegawczy: Niebo przybiera brązową barwę, a wszelkie życie na powierzchni Ziemi powoli wymiera.
Uciekająca czarna dziura
Czarne dziury to obiekty o najsilniejszym we wszechświecie oddziaływaniu grawitacyjnym, zdolnym rozbić Ziemię
na pojedyncze atomy. Nawet oddalona o miliardy kilometrów czarna dziura byłaby w stanie wypchnąć naszą
planetę z Układu Słonecznego, skazując ją na wędrówkę po czeluściach kosmosu bez źródła energii.
Znak ostrzegawczy: Nasilona aktywność asteroid; skrajne zjawiska pogodowe.
Gatunki inwazyjne
Gatunki inwazyjne to rośliny, zwierzęta lub bakterie, które pojawiają się w niezabezpieczonym przed nimi
ekosystemie. Populacja intruzów rośnie, a ekosystem szybko destabilizuje się i upada. Gatunki inwazyjne to
poważny globalny problem, pochłaniający duże środki finansowe: niszczą lokalne ekosystemy, przenoszą wirusy,
zatruwają glebę i zagrażają rolnictwu.
Znak ostrzegawczy: Lokalne gatunki zaczynają znikać.
Transhumanizm
Co się stanie, jeżeli biologiczno-technologiczne ulepszenia osiągną poziom radykalnie przewyższający wszystko,
co widzieliśmy do tej pory? "Postludzie" mogliby wykorzystywać sztuczną inteligencję bazującą na myślach i
wspomnieniach przodków, którzy "zapisali" się w
komputerze
i istnieją jedynie w formie cyfrowych danych w
superszybkich sieciach. Osoby, które fizycznie już dawno zmarły, miałyby dostęp do niezliczonej ilości informacji,
błyskawicznie i bez problemu dzieląc się swymi myślami oraz uczuciami z innymi cyfrowymi ludźmi.
Znak ostrzegawczy: Cyborgi zaczynają nad nami górować, zarówno fizycznie, jak i mentalnie.