Wszelkie prawa Autora i Wydawcy zastrzeżone
1
Wojciech Korecki
BULTERIER
Wydanie przygotowane dla potrzeb gazety internetowej
„Nasze Psy”
Wszelkie prawa Autora i Wydawcy zastrzeżone
2
Wstęp
Bulteriery od co najmniej wieku fascynują właścicieli, hodowców i zwykłych
miłośników psów swą, widoczną gołym okiem, odmiennością. Są innej budowy,
innego wyglądu i innego charakteru niż większość znanych nam ras. Zwracają
uwagę i nie zostawiają nikogo obojętnym.
Nie znaczy to, że wszyscy są nimi zauroczeni. Dla wielu osób bulterier,
podobnie jak buldog czy z drugiej strony - chart, to karykatura psa. Właściciele,
zwłaszcza klasycznie białych bulterierów mogą powiedzieć, jak często ich psy
spotykają się z niewybrednymi epitetami, wśród których 'białe świnie' są jednymi z
łagodniejszych ... Czemu te miłe psy budzą tyle niezdrowej emocji?
Prawdopodobnie dzieje się tak z powodu plotek i opinii o niezwykłej
porywczości, zajadłości i morderczych instynktach bulterierów. Opinii, powiedzmy
to szczerze, niezbyt prawdziwej, ale powszechnej, a często podtrzymywanej przez
nieodpowiedzialnych właścicieli 'bulików'. Dziś palmę pierwszeństwa w niesławnej
konkurencji psów uchodzących za najagresywniejsze przejęły na szczęście American
Staffordshire Terriery, osławione amstaffy i ich bliżsi i dalsi krewniacy - pitbule,
'rednosy' czy pity. Bulterierom na razie darowano i oby tak było dalej!
To prawda, że nasz bohater powstał jako pies do walk, w którym ceniono
porywczość, zajadłość, twardość, nieustępliwość, szybkość, siłę szczęk - ale było to
prawie dwieście lat temu! Odkąd w całym cywilizowanym świecie wprowadzono
zakaz walk psów, bulterier musiał się znacząco ucywilizować i wyłagodzić swój
charakter. Nie znaczy to, by zapomniał po co ma zęby, ale nie jest już żywą maszyną
do zabijania psów.
Jeśli zdarza się, że bulterier pogryzie człowieka, to zawsze należy zakładać, że
wina leży po stronie człowieka. Jeśli nie tego, który wszedł w konflikt z psem, to
tego, który psa wychował i nauczył takich, a nie innych reakcji. Podkreślmy to
jeszcze raz - bulterier nigdy nie miał być psem agresywnym wobec człowieka. Nawet
i dwieście lat temu, gdy występował na arenach w walce ze swymi pobratymcami,
wobec człowieka, a zwłaszcza swego przewodnika i przyjaciela musiał być
bezwzględnie posłuszny i łagodny. Inaczej by go po prostu nie było.
Pamiętajmy o tym.
Historia powstania bulteriera
Wszelkie prawa Autora i Wydawcy zastrzeżone
3
Historia powstania bulteriera
Powstanie bulteriera było nieuchronne - świat przecież zawsze
potrzebował odrobiny sportowego piękna.
Eva Weatherill (Souperlative Kennel)
Od czasów prehistorycznych jedną z niewyszukanych rozrywek człowieka było
obserwowanie śmiertelnych walk zwierząt i ludzi. "Panem et circenses" - "Chleba i
igrzysk" domagał się lud rzymski od swych władców, przy czym igrzyska były
najczęściej prowokowaną walką zwierząt, a później zwierząt i ludzi, osławionych
gladiatorów. Minął Rzym, ale upodobanie do krwawych jatek na arenach pozostało
we wszystkich imperiach.
W Wielkiej Brytanii nie było inaczej. Co prawda zakazano tam juz w XI wieku
organizowania pokazowych walk ze skutkiem śmiertelnym dla ludzi (nie broniono
jednak turniejów rycerskich, gdzie trup słał się gęsto...), ale szczucie zwierząt
przeciwko sobie było bardzo popularne. Od XIV wieku w praktycznie każdym
hrabstwie istniało kilka specjalnych aren do walk zwierząt, a dosłownie mordercze
rywalizacje były nieodłączną atrakcją dorocznych jarmarków przy każdym
klasztorze. Zmuszano do walk byki, lwy, borsuki, tygrysy, psy a nawet małpy.
Sprowadzano specjalnie z kontynentu - także i z Rzeczypospolitej - niedźwiedzie, by
walczyły z psami na uciechę ludzi. Była to jednak imprezy dość drogie, na które
pozwolić sobie mogli tylko możnowładcy, a dla plebsu wystarczyć musiały tańsze
rozrywki: walki kogutów, pokazy tępienia szczurów na czas czy szczucie psów na
byki. To wtedy zrodziły się słynne "Bull Baitings", jedne z bardziej krwawych form
walk psów, jakie zna historia. Polegały one na pojedynku psa z bykiem - przy czym
drapieżnik miał się wgryźć w ciało byka i nie dać się mu strącić. Pokazy takie
zazwyczaj połączone były z zakładami, totalizatorem, dającym organizatorom
całkiem niemałe dochody. Nic dziwnego, że właściciele najbardziej skutecznych w
walkach na arenie psów zarabiali na swych zwierzętach spore kwoty i potrafili
utrzymywać z tego procederu, także często hodując psy specjalnie do walk.
W ten sposób mniej więcej w końcu XVIII powstał buldog, pies do walk z
bykami. Był dość podobny do dzisiejszych buldogów, choć znacznie od nich lżejszy,
nieco większy, bardziej zwinny i znacznie bardziej ruchliwy. Miał jednak w sobie
zaciętość, siłę i niewiarygodną odporność na ból - byk dochodzący do półtorej tony
wagi miotał przecież wgryzionym weń psem po całej arenie, a ten nie rozwierał
szczęk...
Gdy 9 września 1835 roku uchwałą parlamentu o humanitarnym traktowaniu
zwierząt zabroniono organizowania Bull Baitings dotychczasowi organizatorzy
krwawego totalizatora musieli znaleźć szybko inne źródło zakładów: walki psów z
bykami zastąpiono przez pokazy tępienia szczurów na czas (tu przynajmniej nikt nie
ujmował się za duszonymi gryzoniami...) czy walki psów między sobą. Do obu tych
rodzajów 'sportów' (naprawdę, tak je nazywano!) buldogi były mało przydatne:
szczur jest dużo od byka mniejszy i spora masa psa była mu raczej przeszkodą niż
zaletą, zaś w walkach psów? Tu nie było zgody - większość pitmenów (tak nazywano
hodowców i właścicieli-sekundantów psów bojowych) trwała w przekonaniu, że im
Historia powstania bulteriera
4
pies większy i silniejszy, tym bardziej odporny na ból, a przez to bardziej sprawdza
się w zapasach ze swymi pobratymcami. Niektórzy z nich jednak usiłowali nieco
zmienić pokrój, a przede wszystkim temperament swych psów. Buldog walczący z
bykiem był w zasadzie w takim pojedynku stroną pasywną - miał tylko za zadanie
wgryźć się w nozdrza przeżuwacza i nie dać się zrzucić, zaciskając stale chwyt
(dlatego nie przeszkadzał mu - wzorcowy - przodozgryz, nawet ułatwiał zadanie!).
Pies pasywny w walce z innym psem czy szczurem byłby bez szans - musiał być
aktywny, musiał atakować prawie bez przerwy! Buldog o dość wysokim progu
pobudzenia, przygotowany niczym zawodnik sumo do rozstrzygnięcia walki jednym
ciosem czy chwytem nie nadawał się do nowych zadań. Trzeba mu było dodać nieco
'ognia'.
W poszukiwaniu psów bardziej pobudliwych pitmeni sięgnęli przede wszystkim
po najżywsze ze znanych w ówczesnej Anglii psy myśliwskie - teriery. Te wyspiarskie
odpowiedniki jamnika miały wszystkie zalety, jakich oczekiwano. Przede wszystkim
każdy norujacy terier był zwinny i szybki, bo taki być musiał gdy przychodziło mu w
norze zmierzyć się z lisem czy borsukiem. Był niezmiernie samodzielny, bo w tych
samych warunkach musiał radzić sobie sam, nie czekając na polecenia właściciela.
Był zajadły i nieustępliwy, gdy przychodziło mu ścigać zwierzynę na ziemi i pod
ziemią. I co bodaj najważniejsze - był aktywny i zadziorny, przyzwyczajony do walki
z przeciwnikiem na śmierć i życie.
W bezpośrednich starciach z buldogami teriery jednak nie miały większych
szans - brakło im masy i były - prawdopodobnie - zbyt niskonożne, by móc zwinnie
skakać. Cóż było robić - postanowiono skrzyżować obie rasy, i tak powstały
pierwsze, bardzo jeszcze topornie ciosane, bulteriery.
Pierwsze próby połączeń buldogów i terierów były jeszcze starsze niż zakaz
walk z bykami. Miłośnicy psiej genealogii powołują się na świadectwa z początku
XIX wieku, a wśród nich na obraz autorstwa H. B. Chalona, niewątpliwie z pierwszej
połowy 1809 roku, zatytułowany 'Wasp, Child and Billy' (obraz ten jest szczególnie
ceniony przez miłośników American Staffordshire Terrierów, gdyż dwa z trzech
wyobrażonych na nim zwierząt jako żywo 'patrzą amstaffem'). Pokazane na nim psy
są niewątpliwie dowodem skrzyżowania buldogów z terierami, a nawet dokładniej - z
białym terierem angielskim.
Tu trzeba koniecznie wspomnieć o owej rasie, wymienianej we wszystkich
podręcznikach kynologii jako protoplaście większości terierów (a przynajmniej
terierów angielskich). English White Terrier znany był w Anglii od co najmniej XVII
wieku, i pełnił tam rolę wszechstronnego psa zagrodowego. Był na wpół stróżem, na
wpół myśliwym, a raczej kłusownikiem, który nie wiedział co to szlachetny sport
łowiecki, ale doskonale umiał pomóc swemu niezbyt posażnemu właścicielowi w
upolowaniu kawałka mięsa... Nie polował na lisy ani borsuki, więc nie musiał mieć
stosunkowo krótkich nóg, mieszkał w stajni lub oborze, więc nie potrzebny był mu
dłuższy włos, a jego biel też była dość umowna: dość często zdarzały się osobniki
mniej lub bardziej łaciate, ale zawsze z przewagą bieli. Był to pies o dość
kwadratowej sylwetce i wysokości około 36-45 centymetrów w kłębie, niezbyt
mocnej budowie, tradycyjnie przycinanych uszach i wspaniałym, żywym,
inteligentnym i pobudliwym charakterze. Rasa ta pod koniec XIX wieku wymarła, a
raczej rozpłynęła się w całej rzeszy nowych ras, węziej wyspecjalizowanych a przede
wszystkim efektowniejszych. Znany brytyjski kynolog, Tom Horner, twierdzi z
przekonaniem, że 'angielskiego białego teriera zabiły wystawy psów' i trudno się z
nim nie zgodzić. Zanim jednak to nastąpiło, w początkach XIX wieku na terenach
Anglii (bo w Walii, Szkocji i Irlandii były rodzime teriery) biały terier angielski był
Historia powstania bulteriera
5
najpopularniejszym, jeśli w ogóle nie jedynym terierem. Jeśli w dokumentach z tej
epoki mówi się o terierze, to właśnie o nim.
Tak więc pierwsze krzyżówki buldoga z białym terierem angielskim są starsze
niż zakaz Bull Baithing, skazujący na bezrobocie całą masę buldogów. Doktor
Dieter Fleig, nieżyjacy już wspaniały hodowca i znawca bulterierów, w swych
książkach - a zwłaszcza w 'Das Grosse Bull Terrier Buch' podaje szereg innych
świadectw: obraz Georgeya Townleya Stubbsa z 1812 roku, zatytułowany nawet
"Bull Terrier", cytaty z Waltera Scotta, uważającego mieszankę buldoga z terierem
za najmądrzejszego psa na świecie czy miedzioryt 'Low Life' Beckwitha, będący
odwzorowaniem obrazu Edwina Landseera pod tym samym tytułem (który niestety,
spłonął w 1859 roku). Miłośnicy literatury sięgają jeszcze do 'Oliviera Twista' Karola
Dickensa, gdzie jedna z postaci, Bill Sikes, jest właścicielem takiej właśnie
krzyżówki.
Większość owych psów określano jako Bull-and-Terrier, Bull-Terrier czy Half-
and-Half (pół na pół). Mieszanki takie były dość popularne, skoro występowały już
na pierwszych wystawach psów w połowie XIX wieku jako powszechnie znana rasa,
a w dokumentach finansowych pojawiały się sporo wcześniej. Szczególnie wiele prób
wyhodowania 'nowego' psa do walk podejmowano w szybko uprzemysławiających
się regionach środkowej i północnej Anglii. Tu właśnie, wraz ze zmianami
społecznymi pojawiły się zmiany mentalne - pies przestał mieć charakter ściśle
użytkowy, a zaczął być źródłem zarobku w zakładach i totalizatorze. Pierwsze walki
psów organizowane przez zawodowców pojawiły się nie później niż w 1808 roku, bo
wtedy już zarejestrowano 'organizowanie walk psów jako źródło opodatkowanego
dochodu'. Jeszcze dwa lata wcześniej Lord Camelford kupił krzyżówkę buldoga z
terierem, psa imieniem 'Trusty' za niewiarygodną kwotę 84 gwinei. Za te pieniądze
można było kupić całkiem ładny domek... W 1845 roku w znanej książce 'The Dog'
pan Youatt pisze już obszernie o bulterierze, podkreślając, że psy te, powstałe z
krzyżówki buldoga z terierem, maja znacznie mniejszy od buldoga przodozgryz,
który przez ponowne wlanie krwi teriera niknie zupełnie, zaś porywczość i
zawziętość obu ras jeszcze się wzmaga...
Cechy te były co najmniej pożądane - psy służyły do walk, a
najpopularniejszym ich rodzajem były właśnie walki psów między sobą. To wtedy
ustalono zasady 'sport fighting' albo 'pit game', jak nazywano tę perwersyjną
rozrywkę. Początkowo dozwalano, by walka kończyła się śmiercią jednego z psów,
wraz z upływem czasu wystarczała wyraźna przewaga... Większość pitmanów
uważała, że do walk a najsposobniejsze są psy o przewadze krwi i typu buldoga -
ciężkie, odporne na ból i silne, choć niezbyt zwinne. Wynikało to po części z
ówczesnego stylu walk psów - widowisko miało być długie. Jeśli szukać wtedy
początków bulteriera, to można określić, że były to bul-bul-teriery... Powstawały
równocześnie w wielu regionach, hodowane spontanicznie wśród niższych warstw
społecznych, przez kilkadziesiąt lat, poczynając gdzieś od końca XVIII stulecia, a z
grubsza ustalone około 1820 roku.
Czy znaczy to, że nie sposób określić, gdzie i kiedy powstał bulterier?
Nieprawda, datę tę można określić bardzo dokładnie, jeśli tylko zgodzimy się na
brytyjski system oznaczania historii kynologii za pomocą wybitnych psów. W 1862
roku niejaki James Hinks z Birmingham pokazał swą białą suczkę imieniem Puss,
własnej hodowli. Przyjął zakład o dwadzieścia funtów i skrzynkę szampana, że suka
ta pokona w otwartej walce każdego psa dawnego, buldożego typu. (Nie ma
pewności, co do sumy zakładu - niektóre źródła, powołując się na syna Jamesa
Hinksa, podają, że zakład opiewał na 5 funtów, co i tak byłoby kwotą zawrotną,
Historia powstania bulteriera
6
wystarczającą na zakup konia średniej klasy lub miesięczne utrzymanie niezbyt
licznej rodziny). Co prawda od ponad dwudziestu lat nie wolno było organizować na
Wyspach Brytyjskich legalnych walk psów, ale wciąż odbywały się walki w
podziemiu, a 'dżentelmeński zakład' był jak najbardziej legalny, a nawet został
opisany w prasie. Do rozstrzygnięcia zakładu doszło w tym samym roku w
Londynie - Puss pokazała swą klasę w niespełna dwa kwadranse, Hinks
zainkasował stawkę, otworzył szampana i w ten sposób przywitał powstanie nowej
rasy - bulteriera.
Puss była psem zupełnie odmiennym od tego, co dotychczas za bulteriera
uchodziło, i to pod każdym względem. Była lżejsza, bardziej wysokonożna niż psy
konkurentów - to raz. Była biała, całkiem biała - to dwa. Była porywcza,
nieustraszona i ostra, a - jeśli wierzyć synowi Jamesa Hinksa, Jamesowi Hinksowi
II - absolutnie łagodna wobec właściciela i dająca mu się powodować jednym
słowem. Jedno "Puść!" wystarczało, by porzuciła nawet pokonanego przeciwnika - to
trzy (w owych latach do niezbędnego wyposażenia pitmana należał 'steal stick',
stalowy pręt, służący do rozwarcia szczęk psa zaciśniętych na gardle przeciwnika
czy na nozdrzach byka. Osławiony szczękościsk - trismus - przypisywany buldogom
wywodzi się z buldożej pasji walki.)
Londyński zakład miał niewątpliwie wpływ na sukces Puss na wystawie psów,
odbytej następnego dnia, kiedy także biała suczka Hinksa zdyskwalifikowała rywali.
Związek między walką a wystawą był wówczas oczywisty, a na dodatek sędzia
oceniający Puss (niestety, nie zachowało się jego nazwisko) nie był w najmniejszym
stopniu w swych wyrokach ograniczony jakimkolwiek wzorcem rasy, bo go po
prostu nie było... Zwycięstwo i 'użytkowe', i wystawowe Hinksa sprawiło, że psy w
typie Puss zaczęły uchodzić za ideał bulteriera.
Hinks, utrzymujący się z hodowli psów, dochodził do swojego 'typu' przez wiele
lat. Pierwsze próby z 'half-and-half' podjął jeszcze w latach 40. XIX wieku, krzyżując
buldogi z angielskimi białymi terierami, a ich potomstwo z dalmatyńczykiem (albo
raczej 'psem tureckim', bardzo do dzisiejszych dalmatyńczyków podobnym ich
przodkiem). Potem znów biały angielski terier, znów buldog, i znów terier, i tak do
końca lat 50... Wróćmy jeszcze raz do świadectwa Jamesa Hinksa II: "Czysto białego
bulteriera jako rasę uzyskał mój ojciec w Birmingham. Przodkowie psów mego ojca
były psami o śmiesznym wyglądzie, o krótkich, szerokich głowach, tępo
zakończonym pysku, z charakterystyczną dla buldoga linia głowy, krzywymi
nogami, ciężkim korpusie i długich, obwisłych wargach. Co do maści - były czarne
podpalane, rude, płowe i jeszcze inne. Były to psy o najróżniejszym wyglądzie, nie
wyglądające ani na buldogi, ani na teriery. Jednak były to psy idealne do zadań, do
jakich je wyhodowano; do walk, do zwalczania szczurów, do wyciągania borsuka,
do walki z bykiem...
Krzyżówka była idealna, gdyż połączyła siłę buldogów z szybkością i
inteligencją terierów. Około końca lat 50. doszło do zasadniczej zmiany. Mój ojciec
użył najdzielniejszych psów z dawnej linii i zaczął z nimi eksperymenty hodowlane,
zwłaszcza z białym terierem angielskim i z dalmatyńczykiem. W ten sposób osiągnął
czysto białego psa, którego nazwał bulterierem. Psy te były znacznie poprawione w
wyglądzie, gdyż drogą hodowli wyeliminowano liczne cechy buldoga. Psy te miały
głowę dłuższą i bardziej wyciągniętą (węższą), o mocnej żuchwie, bez obwisłych fafli
i luźnej skóry na podgardlu, Szyja była dłuższa i wygięta, zaś także reakcje
zwierzęcia były szybsze i żywsze. W krótkim czasie stały się uosobieniem psów
bojowych, ale znacznie bardziej cywilizowanych, wygładzonych w swych
najostrzejszych rysach - a jednocześnie nie stały się przez to miększe ni
Historia powstania bulteriera
7
delikatniejsze. Szybkie, aktywne, śmiałe, dobrze umięśnione - a przy tym prawdziwi
gentlemani. Rzecz jasna, zmiana ta przysporzyła bulterierom wielu zwolenników, a
mlecznobiałe psy stały się bardzo poszukiwane".
Dr Dieter Fleig, autor wspaniałej monografii bulterierów (nie tylko
europejskich) podaje w jednej ze swych książek jeszcze jedno świadectwo - tym
razem wnuka Jamesa Hinksa: "Dziadek mój był właścicielem kilku wspaniałych
angielskich białych terierów, m.in. championów Morning Star, Eclipse i Fly. Wydaje
mi się, że kiedyś podczas kąpieli jednego z nich wpadł na pomysł by wyhodować z
nich i z psów starego typu zupełnie nowego, śnieżnobiałego psa." Tenże to wnuk
Hinksa twierdził, że zasadniczy wpływ na kształtowanie nowej rasy miał angielski
biały terier, zaś niewielka dolewka krwi dalmatyńczyka miała wnieść do nowej rasy
doskonały ruch, proporcjonalna budowę i wygiętą szyję. Zdaniem dr Fleiga (a także
wspomnianego juz Toma Hornera) kilka pokoleń hodowli wsobnej i zdecydowanej
eliminacji psów z wadami lub cechami niepożądanymi w teoretycznym modelu
Hinksa zwiększyło homogeniczność rasy i pozwoliło wyrównać typ 'mlecznobiałego
bulteriera Hinksa'. Pozostało tylko czekać na urodzenie się Puss.
Warto zwrócić uwagę na jedno - moim zdaniem, bardzo istotne - słowo w relacji
Jamesa Hinksa II. Przypomnijmy: "Mój ojciec użył najdzielniejszych psów z dawnej
linii i zaczął z nimi eksperymenty hodowlane, zwłaszcza z białym terierem
angielskim i z dalmatyńczykiem." Zwróćmy uwagę na słowo 'zwłaszcza', jakoś
pomijane w studiach nad pochodzeniem Puss. Dopuszcza ono użycie do powstania
nowej rasy także i innych psów, nie tylko osławionych buldogów, białego teriera i
dalmatyńczyka. Kto zatem przyczynił się jeszcze? Tego pewno nie dowiemy się
nigdy. Rozmaite źródła spekulują - a to pointer hiszpański, a to szkocki terier, a to
whippet (???)...
Hodowla Hinksa szybko zdobyła popularność, a on sam, zabezpieczony już
finansowo, mógł zaniechać hodowli psów do pokątnych walk (które - choć w
podziemiu, ale wciąż były organizowane) i skoncentrować się na hodowli psów
wystawowych. Jego 'znakiem firmowym' była mleczna, głęboka biel bulterierów,
odróżniająca je od poprzednich psów tej nazwy co najmniej w tym samym stopniu,
co proporcjonalna budowa i zwinne ruchy. Maść ta była jedną z przyczyn sukcesu
bulterierów na ringach wystawowych - tak umaszczone psy były bardzo eleganckie,
przynajmniej jak na standardy końca XIX wieku. Największym bodaj sukcesem
hodowlanym Hinksa był urodzony w 1864 roku pies imieniem Madman,
(prawdopodobnie syn Puss, ale nie ma tu pewności - Hinks miał kilka suk imieniem
Puss i kilka psów zwanych Madman) na podstawie którego w 1870 roku
opracowano pierwszy projekt wzorca rasy - a może raczej dokładny jej opis,
postulujący by najlepsze psy miały długą ale mocną głowę, zgryz kleszczowy (!),
małe ciemne oko, kopiowane ucho, duży i koniecznie czarny nos, długą szyję, proste
i dobrze kątowane kończyny. Ogon miał być dość długi, prosty, osadzony dość nisko
i noszony prawie poziomo. A przede wszystkim - pies miał być biały, psy innej maści
nie mogły liczyć na względy sędziego.
Zwróćmy uwagę, jak daleko bulterier odszedł od swego buldożego przodka:
została z niego w zasadzie tylko siła, bo i kształt głowy (podkreślony jeszcze
pożądanym zgryzem!), i proste kończyny, i prosty ogon pochodzą raczej od białego
teriera niż od buldoga. Jeśli mamy jakieś jeszcze wątpliwości, to proponuję mały
eksperyment: wyobraźmy sobie białego manchester teriera, któremu zafundowano
nieco anabolików i roczne ćwiczenia na siłowni, a uzyskamy psa bardzo podobnego
do XIX-wiecznego bulteriera lub... współczesnego american staffordshire teriera.
Historia powstania bulteriera
8
Jeśli dziś bulterier wygląda zupełnie inaczej, to efekt wieloletnich starań
hodowlanych, przede wszystkim Brytyjczyków.
Liczba bulterierów trzymanych w celach hodowlanych i wystawowych szybko
rosła, przy czym tradycyjnie zwyciężały białe psy Hinksa, zwane często także 'typem
z Birmingham'. Psy kolorowe, z mniejszymi czy większymi barwnymi łatami (lub
całe pręgowane czy jednokolorowe) uchodziły za 'prymitywniejszą' i generalnie
'mniej wartościową' odmianę, jako że zbyt były podobne do bulterierów starego
typu. W 1890 roku, kiedy na wystawach zwyciężał słynny Streatham MONARCH (co
ważne - pierwszy zwyciężający na ringach wystawowych pies o nie przycinanych, na
wpół stojących a la collie uszach) na wystawianych prawie 200 bulterierów tylko
pięć było maści innej niż biała, a wśród zwycięzców - żaden! Symptomatyczne jest,
że na artykuł w piśmie 'Country Life" z lutego 1898 roku, prezentujący wybitnego
białego psa z hodowli Woodcote odpowiedział właściciel ciemnobrązowego,
pręgowanego psa, pisząc, że co prawda jego pupil nie ma szans na wystawach przez
swój nieszczęsny kolor, ale wcale nie jest gorszym bulterierem, bo choć ma dopiero
3 i pół roku, to od dawna nie został pokonany w jakiejkolwiek walce...
Bulteriery w końcu XIX wieku rozjechały się także - wraz z brytyjskimi
urzędnikami i wojskowymi - do wszystkich angielskich kolonii, przyjmując się tam
wyjątkowo łatwo, dzięki swym cechom psychicznym i przede wszystkim fizycznym.
Biały pies w gorącym klimacie południowej Afryki czy Indii był w lepszej sytuacji niż
psy kolorowe - stąd może do dziś RPA jest prawdziwym rajem dla miłośników buli,
gdyż rodzi się tam ich więcej niż w całej Europie (przynajmniej tak było w początku
lat 90. ubiegłego wieku).
Wzorzec
Wszelkie prawa Autora i Wydawcy zastrzeżone
9
Wzorzec bulteriera napisano dla ludzi inteligentnych.
Dr Dieter Fleig
Wzorzec FCI Nr 11g
Kraj pochodzenia: Wielka Brytania
Data publikacji obowiązującego wzorca: 24.06.1987
Użytkowanie: terier.
Klasyfikacja FCI: grupa 3 - teriery, sekcja 2 - teriery typu "bull".
Próby pracy nie są wymagane.
WYGLĄD OGÓLNY:
Mocno zbudowany i umięśniony, proporcjonalny i ruchliwy. Sprawia
wrażenie żywotnego, rezolutnego i inteligentnego. Jego unikalną cechę stanowi
opadająca linia kufy (downface) i jajowaty kształt głowy. Niezależnie od wzrostu, psy
powinny mieć wygląd samczy, a suki suczy.
ZACHOWANIE/CHARAKTER:
Bulterier jest nazywany gladiatorem psiego rodu. Pełen ognia i odwagi.
Charakteryzuje się zrównoważonym usposobieniem i potrafi być zdyscyplinowany.
Choć jest psem upartym, ma wyjątkowo dobre nastawienie do ludzi.
GŁOWA:
Długa, mocna i masywna po koniuszek kufy, ale nie toporna. Oglądana z
przodu jest jajowata i doskonale wypełniona, bez wklęśnięć i załamań.
Profil łagodnie zagina się ku dołowi od szczytu czaszki po truflę nosową.
Mózgoczaszka między uszami jest prawie płaska.
Trzewioczaszka: Trufla nosowa czarna, jej koniuszek opada do dołu. Nozdrza
są dobrze rozwinięte.
Wargi o gładkich liniach, ściśle przylegające.
Uzębienie: żuchwa mocna i głęboka. Zęby są zdrowe, czyste, mocne, dobrej
wielkości, regularnie rozstawione. Regularny i kompletny zgryz nożycowy, to znaczy,
że siekacze szczęki przykrywają ściśle siekacze żuchwy i są ustawione pionowo.
Oczy wąskie, ustawione skośnie, trójkątne, głęboko osadzone w oczodołach,
czarne lub tak ciemnobrązowe, że wydają się prawie czarne, spojrzenie jest
przeszywające. Odległość od czubka trufli nosowej do oka powinna być wyraźnie
większa niż odległość od oka do guza potylicznego. Oczy niebieskie lub częściowo
niebieskie są niepożądane.
Uszy małe, cienkie i blisko siebie osadzone. Pies musi je umieć trzymać
pionowo uniesione.
SZYJA:
Mocno umięśniona, długa, oglądana z profilu łukowato wygięta, zwęża się od
łopatek ku głowie, nie może być luźnego podgardla.
Wzorzec
10
TUŁÓW:
Powinien być ładnie zaokrąglony z widocznym wysklepieniem żeber i znaczną
głębokością klatki piersiowej, mierzoną od kłębu do mostka. Mostek jest bliżej ziemi
niż brzuch. Grzbiet krótki i mocny. Linia grzbietu za kłębem jest prosta.
Lędźwie lekko uwypuklone. Szerokie i muskularne.
Klatka piersiowa widziana od przodu powinna być szeroka (szeroki front).
Linia dolna od mostka ku słabiznom jest zgrabnie wygięta ku górze.
OGON:
Krótki, nisko osadzony, noszony poziomo. Gruby u nasady, zwęża się
stopniowo ku koniuszkowi.
KOŃCZYNY:
Kończyny przednie o silnych, okrągłych (w przekroju poziomym) kościach,
dających psu mocne oparcie. Ustawione są całkowicie równoległe. U dorosłego psa
długość kończyn przednich od ziemi do łokcia, powinna być mniej więcej taka sama
jak głębokość klatki piersiowej.
Łopatki mocne i muskularne, ale nie przeładowane. Powinny być szerokie,
płaskie i dobrze przylegające do klatki piersiowej. Od dołu ku górze zgrabnie
pochylają się ku tyłowi i tworzą z ramieniem prawie prosty kąt.
Łokcie proste, mocno przylegające.
Śródręcza pionowo ustawione.
Kończyny tylne widziane od tyłu są równoległe.
Uda muskularne.
Stawy kolanowe dobrze kątowane.
Podudzia mocne.
Stawy skokowe dobrze kątowane.
Śródstopia krótkie, o mocnej kości aż po łapy.
Łapy zwarte, w obrysie okrągłe, o dobrze wysklepionych palcach.
RUCH:
Ma być widoczne, że pies jest dobrze związany, bowiem pokrywa teren
krokiem regularnym i swobodnym, charakterystyczny jest długi, dynamiczny
wykrok. W kłusie kończyny przednie i tylne pracują równolegle, gdy ruch jest
szybszy mogą zbliżać się do siebie. Kończyny przednie mają dobry wykrok, a tylne
przy regularnym ruchu bioder i sprężystości stawów kolanowych i skokowych dają
dobry napęd.
SKÓRA:
Ściśle przylega do ciała.
OKRYWA WŁOSOWA:
Włos krótki, przylegający, jednolitej struktury, lśniący, twardy w dotyku.
Zimą pies może mieć miękki podszerstek. Umaszczenie: u białych psów czysto białe.
Pigmentacja skóry i łaty na głowie nie stanowią wady. U psów kolorowych kolor
powinien dominować nad bielą. Przy psach równej klasy, psa pręgowanego powinno
oceniać się wyżej. Dopuszcza się pręgowanie czarne, płowe i rude, a także
trójkolorowość. Umaszczenie białe nakrapiane lub z przesianiem jest wadliwe.
Błękitne i czekoladowe jest wysoce niepożądane.
WZROST i WAGA:
Nie ma ograniczeń w tych punktach. Pies musi jednak sprawiać wrażenie, że
przy swoim wzroście ma maksymalną masę ciała, odpowiadającą typowi i płci.
Wzorzec
11
WADY: Wszelkie odstępstwa od powyższego wzorca powinny być traktowane
jako wady i oceniane w zależności od stopnia odstępstwa.
UWAGA: Samce muszą mieć dwa normalnie rozwinięte jądra umieszczone w
mosznie.
Uwagi do wzorca
12
Uwagi do wzorca
W bulterierze szczególnie zachwyca to, że każdy szczegół jego
budowy wynika z jego funkcji, a w jego wyglądzie niczego nie
zostawiono przypadkowi.
Ksiądz Francis J. Heaney, przewodniczący BTCA w latach 30. XX wieku
Bulterier jest psem, którego wygląd z upływem czasu zmienił się niewiele,
choć ogólny pokrój psa uległ zmianom - ale wszystko w granicach zakreślonych
pierwotnym brzmieniem wzorca (najwyraźniej widać to na przykładzie bulteriera
miniaturowego, który wpierw był mniejszą odmianą bulteriera, później tak
zminimalizowano go, że bez mała zanikł, odrodził się, gdy znów zwiększono
dopuszczalną wagę...).
Przyjrzyjmy się zatem kilku istotniejszym punktom wzorca:
Próby pracy nie są wymagane. Definicja ta w najmniejszym stopniu nie
ogranicza wykorzystywania bulteriera jako psa myśliwskiego. W wielu krajach -
także i w Polsce - bulteriery służą za pomocnika myśliwego, polując udanie jako
dzikarze. Rozmiary bulteriera nie pozwalają na wykorzystywanie go jako norowca
(choć robiono takie próby, całkiem udane), daje się także układać jako tropowiec.
Zapis o zwolnieniu rasy z prób pracy oznacza między innymi, że nawet
zaliczone próby myśliwskie nie upoważniają bulteriera do występowania na
wystawie w klasie użytkowej. W polskich realiach dość często zdarza się jednak, że
klasa ta jest organizowana, a startują w niej psy ze złożonym egzaminem z prób
myśliwskich lub ze zdanym egzaminem psa obrończego I stopnia.
WYGLĄD OGÓLNY:
Ogólny wygląd, często utożsamiany z pierwszym wrażeniem jest bodaj
najważniejszy przy ocenie bulteriera, gdyż wzorzec nie precyzuje ani wysokości, ani
ciężaru psa, ani nawet jego konkretnych proporcji, dając tylko ogólne wytyczne co
do jego wyglądu.
W ilustrowanym wzorcu AKC (który nie obowiązuje w Polsce, ale może być
interesującym spojrzeniem na rasę) napisano: "Bulterier powinien być psem
proporcjonalnym pod każdym względem, zwartym i zwięzłym ('gęstym'), ale zawsze
zwinnym i wyważonym. Powinien robić wrażenie psa silnego, szybkiego i bardzo
energicznego." Oznacza to, że bulterier nie może być w żadnym wypadku ospały,
flegmatyczny czy ociężały, nigdy nie powinien być tłusty, a ruchy - bardzo ważne! -
ma mieć sprężyste i zwinne. Warto zapamiętać - z innego fragmentu wzorca -
określenie: "Pies musi sprawiać wrażenie, że przy swoim wzroście ma maksymalną
masę ciała, odpowiadającą typowi i płci." Innymi słowy: pies ma być 'nabity' i
bardzo umięśniony, przy czym suka nie powinna wyglądać jak samiec, a pies w
żadnym wypadku nie powinien robić wrażenia suczego w wyrazie (szczególnie
istotny jest tu - jak zwykle w tej rasie - kształt głowy).
Uwagi do wzorca
13
Tu warto wspomnieć o czymś, co sędziowie bulterierów nazywają 'typem'.
Patrząc na ring bulterierów można stosunkowo łatwo odróżnić psy masywne,
ciężkie, często z lekko odstawionymi łokciami i zbieżną postawą kończyn i psy
znacznie lżejsze, wyższe, z dłuższą ale wyżej noszoną szyją, bardziej podkasane, z
reguły bardziej dynamiczne - ale zarazem o słabszej szczęce, lżejszej głowie, wyżej
osadzonym i noszonym ogonie. Te pierwsze nazywane są typem buldoga, te drugie -
typem teriera. Fachowcy dopatrywali sie jeszcze trzeciego typu - dalmatyńczyka
(zwanego także typem psa gończego), gdzie psy były wyraźnie wyższe, prawie
kwadratowe, na dłuższych nogach, z mocnym podkasaniem i stosunkowo wąskim,
ale prostym grzbiecie. Dziś ten trzeci typ prawie zaginął, a w każdym razie jest go
znacznie mniej niż przed ćwierć wiekiem, ale dwa pierwsze wciaż chodzą po
wystawach. Problemem jest to, że żaden z tych typów nie jest prawidłowy - idealny
bulterier musi być złożony z wszystkich trzech typów, bez widocznej przewagi
któregokolwiek z nich.
ZACHOWANIE/CHARAKTER:
Podkreślmy - bulterier ma być psem zdecydowanie zrównoważonym i nie
powinien w żadnym wypadku przejawiać nie sprowokowanej agresji, tak wobec
zwierząt, jak i - przede wszystkim - ludzi. Jego odwaga ma przejawiać się w
nieustępliwości wobec wszelkiego zagrożenia (przede wszystkim wobec psów, ale
także i ludzi), ale nie może być szukaniem zaczepki czy atakowaniem kogokolwiek.
Bulterier ma być do otoczenia nastawiony przyjaźnie i serdecznie, całą swą postawą
demonstrując zainteresowanie i zaciekawienie światem.
Z drugiej strony wszelkie przejawy nieśmiałości, wstydliwości czy
tchórzliwości wobec jakichkolwiek bodźców są u potomka psów bojowych dużą
wadą.
GŁOWA:
Głowa bulteriera to temat na obszerną opowieść. Szczególne znaczenie tej
części ciała podkreśla choćby wzorzec amerykański, punktowy, gdzie na ogólne 100
punktów, jakie można przyznać psu, aż 40 przypada na głowę! Kształt głowy
bulteriera jest tak niepodobny do innych głów terierów, nawet tych wywodzących się
także po części od buldoga, jak staffordshire bulterier czy amstaff, że nic dziwnego,
iż najbardziej zwraca uwagę przy oglądaniu psa - i jest tak od dawna.
Już w 1879 roku opisując bulteriera napisano: "Czoło powinno być płaskie i
powinno regularnie opadać od najszerszego miejsca, między uszami aż do czubka
nosa. Dzięki temu - aż do szczęk - tworzy się szczególny kształt głowy, który jest
charakterystyczny dla tej rasy. Nie powinno być nawet śladu łuków brwiowych,
żadnego przełomu między oczami a nosem z wyjątkiem ewentualnie minimalnego
załamania linii między oczami". A jednak współczesna, 'jajowata' głowa, pozbawiona
przełomu czołowo-nosowego, utrwaliła się w Wielkiej Brytanii dopiero w latach
dwudziestych XX wieku, a na kontynencie europejskim jeszcze z czterdzieści lat
później! Europejscy krytycy brytyjskiego typu bulteriera, szczególnie aktywni w
pierwszej połowie ubiegłego wieku, podejrzewali nawet Brytyjczyków o dodanie do
ulubionej rasy nieco owczarka szkockiego collie czy nawet charta rosyjskiego
borzoja, byle tylko uzyskać pożądaną wzorcem głowę. Sądzę, że są to złośliwe plotki,
bo trudno byłoby wziąć z owych ras, rzeczywiście bez stopu, jedynie tę cechę głowy,
nie biorąc jednocześnie jakichkolwiek innych cech budowy, takich choćby jak
długość kończyn....
Prawdopodobnie cecha ta zrodziła się u psów - może nawet u Hinksa -
samorzutnie jako część spadku po terierach. Teriery, zwłaszcza te, u których drogą
Uwagi do wzorca
14
hodowli dąży się do uzyskania jak najdłuższej głowy (szkot, lakeland, airedale)
miewają skłonność do tzw. baraniej głowy, kiedy przełom czołowo-nosowy jest
najwyższym punktem czaszki, oglądanej z profilu. Linia czoła zbiega w dół, ku
nosowi, by na wysokości oczu zacząć opadać jeszcze gwałtowniej. Od 'barana' do
'downface' już tylko jeden krok, i łatwo utrwalić tę cechę przez przemyślaną hodowlę
(podobnie jak trudno ją w innych rasach wyplenić...).
Skoro już padł ten termin - downface. Bardzo często używa się go wymiennie
z 'roman finish', co jest także związane z głową bulteriera, ale oznacza coś zupełnie
innego! Downface to długi, płynny, wysklepiony łuk czaszki, schodzący ku nosowi,
zaś 'roman finish' to lekkie załamanie tego łuku tuż przed truflą nosa i pochylenie
nosa ku dołowi. Downface to kształt głowy, roman finish to tego kształtu
zakończenie.
W kształcie głowy bulteriera niezmiernie istotne jest określenie 'łagodnie
zagięty', jakim opisano profil psa. Skłonność niektórych hodowców do przesady w
podkreślaniu cech charakterystycznych rasy sprawia, że zdarza się nawet dość
często oglądać psy, które wyraźne wysklepienie profilu uzyskują przez... skrócenie
czaszki! Nadmierne wysklepienie linii głowy jest wadą, określaną czasami jako
'papuzia głowa'. Nie zapominajmy, że bulterier ma mieć głowę proporcjonalną, ale
długą. Nie tylko jako spadek po długogłowych terierach, ale z czystej
funkcjonalności: siła szczęk jest proporcjonalna do ich długości. Jeśli chcemy, by
pies miał silny chwyt i dużą siłę dwuramiennej dźwigni szczęk, to ramiona tej
dźwigni muszą być jak najdłuższe! Warto także zwrócić uwagę na fragment wzorca,
mówiący o proporcjach głowy: długość od guza potylicznego do oka musi być
wyraźnie mniejsza od odległości od nosa do oka; co znów podkreśla, że szczęki
muszą być mocne i długie.
Głowa ma być pozbawiona 'rzeźbienia', wszelkich drobnych wklęśnięć czy
wypukłości, a w żadnym wypadku nie może być w najmniejszym stopniu
pomarszczona. Jednocześnie powinna być dokładnie wypełniona, nie może być
ciężka ani nieproporcjonalnie gruba czy wysoka. Przesadnie rozwinięte mięśnie
policzkowe sprawiają, że głowa staje się klinowata i ginie płynne przejście od czoła
do kufy. Idealny bulterier nie powinien mieć kufy - a raczej nie sposób powiedzieć,
gdzie w łuku profilu zaczyna się kufa. Wzorzec mówiący o 'jajowatej' głowie w
zasadzie wyczerpuje temat: jajko to jajko.
Wraz z ewolucją typu bulteriera zmieniało się także podejście do kwestii
prawie zasadniczej - zgryzu. Anglicy, zazwyczaj dość tolerancyjni w sprawie liczby
zębów i wzajemnego ich ustawienia, wobec bulteriera są bardziej rygorystyczni:
pies, będący potomkiem buldoga z klasycznym przodozgryzem, ma dziś mieć zgryz
nożycowy lub co najwyżej (USA i Kanada) cęgowy (kleszczowy). Mówiąc opisowo,
właściwe wzajemne ułożenie szczęk u bulteriera ma wynikać nie z 'cofnięcia'
żuchwy, ale z 'wyciągnięcia' górnej szczęki przed siekacze. Próby osiągnięcia zgryzu
nożycowego przez osłabienie żuchwy są absolutnie sprzeczne z wyglądem idealnego
bulteriera, który ma mieć dolną szczękę głęboką i silną. Niestety, dążenie do
idealnego profilu głowy sprzyja skłonności do przodozgryzu - i, szczerze mówiąc, ani
Anglicy, ani Amerykanie nie przejmują się tym zbytnio. Tom Horner w swej książce
o bulterierach ("All about the Bull Terrier") poświęcił specjalny rozdział szczękom,
sugerując, by nie trzymać się ściśle litery wzorca, a podchodzić do problemu na
zasadzie 'coś za coś'. Opisując - zasadniczy jego zdaniem - przełom w jakości
hodowli, a zwłaszcza kształtu głowy, jaki zaszedł w końcu lat siedemdziesiątych XX
wieku twierdzi, iż była to zasługa kilku wybitnych psów o zgryzach co najmniej
wątpliwych. Wielu hodowców i sędziów przymyka oko na zgryz kleszczowy czy nawet
Uwagi do wzorca
15
minimalny przodozgryz (nawet tzw. odwrócone nożyce, kiedy siekacze dolnej szczęki
przylegają ściśle tylną powierzchnią do przedniej powierzchni siekaczy szczęki
górnej), natomiast wszelkie podejrzenia o tyłozgryz są tępione bezwzględnie!
Omawiając kwestię przodozgryzu - zwłaszcza u dorosłych psów - trzeba
zwrócić uwagę jeszcze na jedną sprawę: wraz ze ścieraniem się koron siekaczy lub
ich nieznacznym nachyleniem ku przodowi zgryz niegdyś nożycowy może przemienić
się w kleszczowy lub lekki przodozgryz. Ważna jest także kwestia wielkości zębów:
jeśli dwa środkowe siekacze żuchwy będą (co się często zdarza) nieco mniejsze od
pozostałych, to wyraźnie wynikający z ustawienia szczęk zgryz nożycowy może dla
niewprawnego obserwatora robić wrażenie kleszczowego lub nawet przemiennego (tj.
takiego, w którym siekacze nie są ustawione w jednej linii i część z dotyka siekaczy
szczęki górnej pod innym kątem lub nawet z innej strony niż pozostałe. Zgryz
przemienny jest generalnie rzecz biorąc trudny do usunięcia z hodowli, gdyż
najczęściej jest efektem niepożądanego zwężenia żuchwy).
śuchwa bulteriera musi być silna, szeroka i głęboka, przy czym nie należy
dążyć do graniastości szczęk - siekacze, zarówno górne jak i dolne, maja być
ustawione nie w linii prostej, a w lekkim, leciutkim łuku.
Dążenie w hodowli do wydłużenia głowy zaowocowało także częstszym niż
dawniej pojawianiem się jeszcze jednego błędu - wąskim ustawieniem kłów żuchwy,
które przy zamkniętym pysku wbijają się w podniebienie szczęki. Wada ta jest
stosunkowo częsta i można jej zapobiec przez masowanie kłów w szczenięctwie.
OCZY:
Wzorzec mówi, że oko ma być wąskie, co w praktyce oznacza, że powieki
mają być długie i niezbyt rozwarte, o trójkątnym kształcie. Legenda głosi, że oko
takie, głęboko osadzone w oczodole, pożądane było u psów walczących, gdyż
trudniej było o jego skaleczenie. Problem w tym, że u psów rzeczywiście walczących
oko było jeszcze zupełnie inne, a trójkątne, wąskie szparki pojawiły się dopiero w
latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku i to u egzemplarzy czysto
wystawowych, nie walczących już w ogóle. Hodowcy ostatnich kilkunastu lat
narzekają, że przy ogólnym wyraźnym poprawieniu przeciętnego kształtu głowy,
kształt oka jakby zszedł na drugi plan i częściej niż dawniej pojawiają się psy o
nawet trójkątnych, ale dużych oczach.
Wzorzec wymaga, by oczy były bardzo ciemno brązowe lub nawet czarne, a
jasne oko jest wadą. Niepożądane są oczy choćby częściowo niebieskie czy żółte
('ptasie'), przy czym wzorzec amerykański podaje, że psy o niebieskim oku są
dyskwalifikowane. Amerykanie twierdzą, że psy o rozjaśnionym oku często miewają
także rozjaśniony nos i częściej niż innym zdarza się im wrodzona głuchota.
Przesadna nawet podejrzliwość wobec psów białych, którym często w przeszłości
zdarzały się przypadki albinizmu (i powiązanej z nim głuchoty) wydaje się całkiem
uzasadniona, zwłaszcza że 'niepełny' albinos może mieć czarny nos i błękitne oczy...
USZY:
Wzorzec każe, by ucho bulteriera było małe, praktyka natomiast, by było
stosunkowo wysoko i wąsko osadzone, o lekko rozbieżnych liniach wewnętrznych.
Wpisanie we wzorzec wymogu umiejętności pionowego trzymania ucha jest
usankcjonowaniem faktu, że wiele bulterierów na ringu lub w zabawie kuli uszy (a
raczej składa je nieco do tyłu). Oczywiście, najlepiej by pies nosił uszy
wyprostowane 'na baczność', ale wzorzec mówi tylko tyle, że musi umieć je trzymać
pionowo.
Uwagi do wzorca
16
Ucho bulteriera jest dość sztywne, jak na cienkość tworzącej je chrząstki.
Otrzymanie takiego ucha to sukces hodowli, bo jeszcze w początkach wieku
większość psów walczących miała uszy kopiowane (była to cecha wielu psów
bojowych), a przez to niewiele uwagi zwracano na naturalny kształt i ciężar ucha, a
nawet wprost przeciwnie - preferowano ucho szerokie i ciężkie, grube, bo takie uszy
łatwiej było kopiować i łatwiej stawały po cięciu. Wprowadzenie w 1895 roku zakazu
nagradzania na brytyjskich wystawach psów o uszach kopiowanych sprawiło, że z
dnia na dzień głowa bulteriera zmieniła swój charakterystyczny wyraz i trudno
powiedzieć, by była to zmiana na lepsze... Na szczęście hodowcy szybko postarali się
o wyhodowanie psów o naturalnie stojących uszach - i już w 1901 roku pojawiły się
takie zwierzęta, a od tej pory wiele wysiłku włożono w uzyskanie ucha niewielkiego i
eleganckiego, o cienkiej chrząstce. Psy o uszach niekopiowanych miały je z reguły -
w spadku po buldogu - mniej lub bardziej załamane, podobnie jak dzisiejsze
staffordshire teriery.
SZYJA:
Tu warto zwrócić uwagę na słowo 'długa'. Psy o krótkiej, 'byczej' szyi z reguły
niżej noszą głowę i sprawiają wrażenie zbyt przysadzistych. Szyja idealnie prosta
jest zawsze nieprawidłowa i zazwyczaj wiąże się ze złym kątowaniem łopatki.
Wzorzec wymaga od bulteriera idealnie napiętej skóry na szyi - bez podgardla, bez
jakichkolwiek zmarszczek. Oficjalnie twierdzi się, że jest to niezbędna cecha psów
bojowych, choć trudno w to uwierzyć, patrząc choćby na bojowego przecież shar-
peia, buldoga czy doga de Bordeaux. Szyja o czystej linii, z napiętą skórą, jest z
jednej strony znacznie bardziej elegancka, z drugiej - taką szyję miał przecież
English White Terrier i dalmatyńczyk.
TUŁÓW:
Klatka piersiowa ma być głęboka, o żebrach wyraźnie wysklepionych, i nie
musi być długa, a część zażebrowa (brzuch i słabizna) musi być bardzo krótka, z
lekkim wysklepieniem lędźwi. Opisywana często głębokość klatki piersiowej jako
'przynajmniej do łokcia' jest niebywale myląca, bo wystarczy, by pies był nieco
krótkonożny, a łokieć powędruje nieproporcjonalnie w górę psa... Brzuch musi być
podciągnięty, lecz bez przesadnego podkasania. Często widywane na wystawach psy
o miernie podciągniętej dolnej linii to efekt nie tyle złej budowy, co zbyt dobrego
odżywiania i zbyt małej ilości ruchu.
Bardzo ważna w ocenie bulteriera jest jego szerokość: bul ma być szeroki,
poczynając od frontu, poprzez klatkę piersiową, silne i muskularne lędźwie aż po
muskularne uda. Pamiętajmy tylko, że szerokość musi być uzyskana przez budowę
i mięśnie, a nie przez zatuczenie!
OGON:
Wedle twórców wzorca 'krótki' oznacza w tym wypadku 'sięgający co najwyżej
do stawu skokowego', zazwyczaj nawet znacznie krótszy, ale w żadnym wypadku nie
mogący robić wrażenia nienaturalnie skróconego. Wymóg nisko osadzonego ogona -
na przekór terierzej tradycji - sprawia, że psy mające ogon wysoko osadzony
zazwyczaj podejrzewane są o wadliwe ustawienie miednicy lub ( a raczej - i)
niewłaściwe ustawienie tylnych kończyn. 'Ogon noszony poziomo' - to określenie
spędzające sen z powiek wielu hodowcom. Zadowolony z siebie i świata bulterier
potrafi podnieść ogon - jak mówią Anglicy - 'na wpół do drugiej', czyli mniej więcej
pod kątem 45 stopni, i co z tym począć? Znany, znów amerykański, arbiter Robert
Cole radzi sędziom, by tego nie zauważali, jeśli tylko ogon nie jest stale noszony
zadarty, jeśli nie jest noszony pionowo do góry lub co gorsza zakręcony nad
Uwagi do wzorca
17
grzbietem. Łatwiej wybaczyć bulterierowi ogon noszony poniżej grzbietu, jeśli tylko
nie jest to oznaka słabości charakteru lub lękliwości, niż zadarty ku górze. Ogona
schowanego pod korpusem wybaczyć nie można nigdy, ale też trudno go zobaczyć
na ringu.
Jeszcze jedno - wzorzec nie mówi nic o tym, że ogon ma być prosty! Tradycją
jednak jest, że jakikolwiek inny kształt ogona traktowany jest jak błąd, co związane
jest z konsekwentnym od lat usuwaniem z wyglądu bulteriera śladów buldoga.
KOŃCZYNY:
Tu wzorzec jest tak precyzyjny i jednoznaczny, że właściwie nie pozwala na
jakiekolwiek wątpliwości i nie wymaga komentarzy. Warto zwrócić uwagę na kąt
'prawie' prosty między (nie przeładowaną!) łopatką a ramieniem - prawie, czyli nie
zupełnie! Przypomnijmy sobie fragment o tułowiu - bulterier nie powinien mieć
wąskiego frontu typowego dla wielu eleganckich wysokonożnych terierów.
Problemem dla rasy - mniejszym niż przed dziesięcioleciem, ale wciąż
widocznym - jest zauważalna tendencja do uzyskiwania szerokości psa przez...
obniżenie jego wysokości. Krótkonogi pies jest bardziej przysadzisty, a przez to
wygląda na szerszego. Wzorzec nakazuje, by kończyny przednie były od łokcia do
podłoża długie co najmniej na wysokość klatki piersiowej ( w swym znaczeniu jest to
coś zupełnie innego niż opisywana wyżej 'głębokość klatki piersiowej co najmniej do
łokcia', bo mierzy się inny odcinek kończyny!).
Choć wzorzec nic o tym nie mówi literalnie, to jednak z jego ducha wynika, iż
'dobrze kątowane' stawy kolanowe w praktyce są bardziej kątowane niż u innych
terierów. Częstym błędem, zwłaszcza ciężkich psów, jest nie równoległość kończyn
tylnych, zwłaszcza w ruchu i wykręcenie łap, zwłaszcza do środka. Dr Fleig uznaje
to nawet za cechę rasową bulterierów, i jako taką - niekaralną.
Andrzej Jendrasiak, sędzia i hodowca bulterierów (hod. Sirius) w swej
książce 'Psy bojowe' , zwraca uwagę na zdarzającą się wśród bulterierów wadę
tylnych kończyn, polegającą na luźnym związaniu stawu kolanowego, sięgające
nawet tzw. przeprostu, (czyli dopuszczeniu do wygięcia kolana w druga stronę,
kątu w stawie kolanowym przekraczającym 180 stopni). Skłonność ta najczęściej
spotykana jest u psów z płytkim kątowaniem kończyn tylnych.
ŁAPY:
Wzorzec wymaga zwartej (a w sumie niewielkiej) kociej łapy, nie widząc
żadnych różnic między łapami przednich a tylnych kończyn. W praktyce łapy tylne
są nieco większe, ale w żadnym wypadku nie powinny być podłużne. Wadą są także
płaskie łapy, o rozstawionych palcach, będące często nie cechą wrodzoną, a efektem
błędów w odchowaniu szczenięcia (śliskie podłoże!).
RUCH:
Tom Horner, na którego bonmoty niejednokrotnie powołują się całe
pokolenia hodowców bulterierów, napisał niegdyś: "Choćby bulterier miał nie wiem
jak śliczną głowę, to nie uchroni go ona od niskiej oceny, jeśli będzie źle zbudowany,
a przez to jego ruchy dalekie będą od doskonałości." Rzeczywiście, w złotym wieku
bulterierów, w latach 70 i 80 XX wieku większość hodowców na całym świecie
koncentrowała swe wysiłki na uzyskaniu wspaniałej, jajkowatej głowy, zaniedbując
nieco kwestię ruchu bula. I to w rasie, w której ruch jest tak ważny! Bulterier nie
został stworzony do wyciągania zwierzyny z nory, więc nie musi umieć wydajnie
kopać, nie musi dystyngowanie ruszać się niczym chart i nie ma być wytrwałym
Uwagi do wzorca
18
kłusakiem, czego sędziowie domagają się od owczarków niemieckich. Bulterier miał
walczyć z innymi psami - a zatem nie mógł być jedynie wyspecjalizowaną w jednej
czynności masą mięśni, ale przede wszystkim musiał być zwinny, sprawny i szybki
(przy czym wcale nie musi być szybkobiegaczem!).Oznacza to także, że musi mieć
szeroką, pojemną klatkę piersiową, dającą dość przestrzeni dla dużego serca i
sporych płuc, a kończyny musi mieć na tyle szeroko rozstawione, by nie było łatwo
zbić go z nóg. Te cechy bulteriera mają wpływ na jego ruch: i choć kłus nie jest
właściwym sposobem lokomocji bulteriera, to jednak na wystawie psy oceniane w
ruchu zazwyczaj prezentowane są w kłusie. Wynika to z opinii, iż prawidłowo
zbudowany pies nie powinien mieć najmniejszych kłopotów w szybkim kłusie, a
'rozchwiany' galop znacznie mniej mówi o budowie. Ruch psa wynika z jego budowy,
a tę sprawdza się w ruchu, koniec, kropka.
Sędzia obserwując na ringu bulteriera z reguły ogląda go w ruchu z trzech
stron - z przodu, z tyłu i z lewego boku (niektórzy sędziowie zadają sobie trud
obejrzenia psa z obu stron, ale to mniejszość). Obserwując psa z przodu sędzia
sprawdza, czy kończyny przednie poruszają się swobodnie i równolegle, czy
wyrzucane są daleko do przodu acz niezbyt wysoko nad ziemią, czy łapy i łokcie są
równie oddalone od siebie, czy łokcie cały czas przylegają do boków klatki
piersiowej, czy śródręcze jest w ruchu idealnie pionowe. Spoglądając od tyłu
sprawdza, czy pięty psa poruszają się w prostej i pionowej linii uda, czy pies nie
kołysze się w ruchu (nie 'zawija zadem') i czy ruchy są na tyle wydajne i zamaszyste,
że można zaobserwować poduszki palców. Dowolne rozkołysanie tułowia,
wykręcanie palców - czy to na zewnątrz, czy do środka, zbieżność stawów
skokowych (tzw. krowia postawa, w ruchu widoczna zawsze, w bezruchu - nie
zawsze) czy też zbytnie ich oddalenie (postawa beczkowata) świadczy o
niewłaściwym rozkładzie sił i marnowaniu przez psa części energii motorycznej, co
czyni krok mniej wydajnym i zazwyczaj świadczy o błędach budowy. Szczególnie
istotne są tu ruchy stawów skokowych, których wszelkie odchylenia od linii
kończyny zasadniczo osłabiają posuw psa (siłę, z jaką mięśnie uda przesuwają
korpus). Optymalna odległość stawów skokowych od siebie jest w przybliżeniu
równa odległości tych stawów od ziemi.
U psa w ruchu oglądanego z boku przednie kończyny powinny sięgać daleko
do przodu (głęboki wykrok), ale nie unosić się zbytnio w górę ani też przesuwać sie
tuż nad ziemią. Dużym błędem jest krok charakterystyczny dla koni-kłusaków,
kiedy to kończyna podnosi się wysoko w górę, ale zgięta i pies pozornie robiąc duże
kroki drobi bezmała w miejscu. Kończyna powinna być prawie cały czas
wyprostowana, a każde zawijanie łapą (hackney), z bok czy do tyłu jest dużym
błędem. Także i kończyny tylne powinny wykonywać stosunkowo długie kroki, ale
równej długości jak kończyny przednie: jakiekolwiek odmienności w długości
kroków muszą być przez psa rekompensowane czy to zgięciem grzbietu (pies
porusza się niczym dżdżownica, stale pracując grzbietem) czy skracaniem kroku w
ostatniej fazie, tuż przed postawieniem stopy na ziemi, przez obrót lub ugięcie
kończyny. Bulteriery często (zwłaszcza gwałtownie ruszając lub równie gwałtownie
zatrzymując się) robią wrażenie, jakby cały napęd w ruchu pochodził z pasa
barkowego i z przednich kończyn, co nie jest prawdą i wynika z - pozornie -
przesuniętego środka ciężkości psa ku przodowi.
Niezmiernie istotną sprawą dla oceny ruchu bulteriera jest kwestia
właściwego kątowania łopatki. Ta płaska kość powinna być nieco pochylona ku
tyłowi i lekko w głąb ciała, ku środkowej linii ciała psa. Dobrze kątowane łopatki są
znacznie efektywniejszym amortyzatorem ruchu niż łopatki strome i lepiej
podtrzymują tułów. Pamiętać trzeba, że nie są one bezpośrednio przymocowane do
Uwagi do wzorca
19
klatki piersiowej, a tylko połączone z nią grupą mięśni. Stroma łopatka ma
bezpośredni wpływ na sposób lokomocji psa, ograniczając wykrok przednich
kończyn, podobnie zresztą działa łopatka zbyt krótka, co na szczęście widać na
pierwszy rzut oka: pies traci harmonijność budowy.
Pamiętać także trzeba, że wzorzec opisuje ruch idealny, który nie jest
właściwy wszystkim psom. Szczególnie wiele kłopotu sprawia tu panująca tendencja
do uzyskania psów harmonijnych, ale możliwie ciężkich, które mają więcej kłopotu z
wydajnym i przede wszystkim bardzo dynamicznym ruchem.
SKÓRA:
Choć wzorzec mówi tylko, że ma być dobrze napięta, to warto także
wspomnieć, że skóra bulteriera jest dość gruba i odporna, a powinna także być
dobrze wypigmentowana (stąd ciemne plamy na słabo owłosionej skórze brzucha są
raczej zaletą niż wadą).
OKRYWA WŁOSOWA:
Wzorzec dopuszcza krótki podszerstek zimą, ale większość bulterierów przez
cały rok zadowala się wyłącznie włosem okrywowym. Niektórzy hodowcy twierdzą,
że podszerstek występuje częściej u psów kolorowych niż białych, ale nie ma na to
żadnego potwierdzenia statystycznego.
UMASZCZENIE:
Od czasów Hinksa szczególnie cenione były psy białe, a - jak już pisaliśmy -
kolorowe uważane były za 'gorsze', a nawet z końcem XIX wieku (pierwszy oficjalny
wzorzec opracowany przez Bull Terrier Club of England z 1887 roku) odmówiono im
w ogóle prawa do reprezentowania bulterierów. Zdaniem zrzeszonych w klubie
hodowców prawdziwy bulterier miał być biały i tylko biały. Tymczasem w spadku po
zakazanych walkach psów i po krzyżówkach psów Hinksa z 'innymi bulterierami'
biegało po Anglii wiele bulterierów kolorowych, a jeszcze więcej barwnych zwierząt
mieszkało poza Wyspami Brytyjskimi, choć na terenie Imperium - w Afryce, Indiach
czy Australii. Im bardziej spadało zainteresowanie rasą - choćby przez wspomniany
zakaz kopiowania uszu - tym bardziej zatwardziali rzecznicy białych psów nie
dopuszczali do hodowli innych maści. Tymczasem białe psy zaczęły wykazywać
cechy, które hodowcy rozpoznali (jak się później okazało - błędnie) jako objawy
degeneracji i efekty hodowli wsobnej: coraz więcej białych szczeniąt było od
urodzenia głuchych, doszło do tego, że co szóste szczenię było od urodzenia głuche
jak pień!
Sprawa była na tyle poważna, że odpowiedzialni hodowcy zaczęli dobrowolnie
podpisywać 'Uroczystą deklarację' ('Declaration of Honour'), iż nigdy nie sprzedadzą
głuchego szczenięcia - a problem wrodzonego upośledzenia słuchu w ogóle nie
dotyczył kolorowych bulterierów... Sprawa z dzisiejszego punktu wiedzy jest prosta -
w hodowli psów czysto białych stosunkowo łatwo było o przegapienie i dopuszczenie
do hodowli psów albinotycznych, gdzie wada ta często sprzężona jest nie tylko z
depigmentacją warg czy nosa, ale też i głuchotą... Wśród psów kolorowych albinos
nie miał szans. 'Uroczysta deklaracja' miała być próba zatamowania naporu
kolorowych bulterierów, które, choć oficjalnie nie uznawane, stawały się coraz
popularniejsze i były znacznie zdrowsze ...
Ponieważ po parze kolorowych bulterierów w niektórych przypadkach mogą
urodzić się także białe szczenięta, niektórzy hodowcy, oficjalnie hodujący jedynie
białe psy, pokątnie, tylnymi drzwiami dopuszczali do hodowli psy z częściowo
'kolorowym' rodowodem, zyskując wyraźną poprawę zdrowia swych psów. Proceder
Uwagi do wzorca
20
ten stał się na tyle nagminny, że w 1931 roku Kennel Club zgodził się na powstanie
'Białej Księgi', obejmującej psy, które od co najmniej czterech pokoleń miały
wyłącznie białych przodków. Jednocześnie dopuszczono do nagród na wystawach
psy kolorowe...
Uznanie różnobarwnych bulterierów sprawiło, że obrońcy czysto białej linii
stracili argumenty: próba lansowania białych psów jako elity nie powiodła się i
wkrótce "Białą Księgę" zamknięto. Rozpaczliwa próba obrony białej twierdzy, jaką
było przyjęcie w 1936 roku przez klub bulteriera uchwały, że Zwycięzcą Klubu nie
może zostać pies, który ma choćby jednego kolorowego przodka, nie na wiele się
zdała.
Czterdzieści lat nie uznawania maści prowadziło w początkowych latach do
gwałtownego 'rozjechania' się typów bulterierów białych i kolorowych - ale w miarę
zwierania szeregów przez hodowców białych psów paradoksalnie poziom się
wyrównał, i kolorowe psy szybko osiągnęły poziom urody psów białych. Stało się tak
dlatego, że (słabsze eksterierowo) psy kolorowe nie wpływały na poziom psów
białych, zaś te (lepsze eksterierowo, z downface i wyrównane w typie) jak
najbardziej wpływały na populację psów kolorowych...
Wahadło odchyliło się w drugą stronę - pod wpływem mody coraz bardziej
rósł udział kolorowych psów w całej rasie, także i w Wielkiej Brytanii (w USA nigdy
nie przejęto się 'Białą Księgą' i spokojnie mieszano barwy), a przede wszystkim w
Europie. W początku lat 70. ubiegłego wieku podniesiono nawet alarm, że grozi
wyginiecie białej odmiany bulteriera; psy te przytłoczone były psami innej maści, a
na jednego białego przypadało aż dziewięć kolorowych!
Na szczęście do tego nie doszło, i białe 'klasyczne' psy znów zaczęły zdobywać
popularność: w tej chwili udział białych w całej populacji sięga 50%, a krzyżówki
białych i kolorowych psów są normalnością.
A propos biały - w sensie genetycznym bulterier wcale nie jest biały! Jak
bardzo ładnie napisała p. Elżbieta Chwalibóg, sędzia i hodowca terierów w artykule
'Bulterier - do wyboru, do koloru...' zamieszczonym jednym z numerów zawieszonego
niestety kwartalnika ABS "Bulterier jest dżentelmenem w białym garniturze". Ta
poetycka przenośnia oznacza, że w sensie genetyki biały bulterier jest ... psem
kolorowym, tj. reprezentującym genetycznie 'skrajną łaciatość'. Większość białych
bulterierów skrywa gdzieniegdzie minimalne kępki kolorowych włosów (czasami
bywa to jedna plamka wielkości łebka zapałki). Przynajmniej w zasadniczej
większości wypadków, bo ściśle białych psów po latach mieszania typów prawie nie
ma.
Niewłaściwe wedle wzorca nakrapianie (ticking) jest w maści bulteriera
dalekim spadkiem po dalmatyńczyku. Wiele w jego wyeliminowaniu zależy od starań
hodowców, gdyż - podobnie jak u dalmatyńczyka - kropki są doskonale widoczne
bezpośrednio po urodzeniu psa, by w kilka godzin później zaniknąć na jakiś czas,
nawet do kilkunastu tygodni.
Jako ciekawostkę we wspomnianym już artykule p. Chwalibóg podaje
informację o amerykańskim hodowcy, nazwiskiem Ch. K. Basset, który prowadził w
latach 30. XX wieku hodowlę bulterierów zupełnie czarnych, o których dziś słuch
zaginął, i nie jest to maść dozwolona wzorcem.
Uwagi do wzorca
21
WZROST i WAGA:
Wzorzec nie precyzuje tu granic, podkreślając jedynie konieczność należytego
'wypełnienia' ciała, co oznacza, że na jednym ringu spotkać się mogą psy ważące 15
kg i zwierzęta dwa razy cięższe, a żaden z nich nie będzie preferowany ani karany za
swe rozmiary. To kolejna cecha specyficzna tej rasy. Przeciętny bulterier pies waży
w tej chwili około 22 kg, suki z reguły są nieco mniejsze (ale nie jest to reguła, jeśli
tylko nie zatraciły charakterystycznego wyrazu płci).
Właściciel idealny
22
Właściciel idealny
Bulterier nie jest w stanie pogodzić się z głupotą,
nawet u swego właściciela.
Dieter Fleig
Jeśli sięgnąłeś po tę książkę, to najwyraźniej serce bije ci mocniej na widok
wspaniałej sylwetki bulteriera i marzysz o przyjaźni z takim zwierzęciem, a być może
dostałeś się już we władanie jakiegoś bula. W tym rozdziale dowiesz się, czy w ogóle
możesz myśleć o bulterierze albo czy twemu psu jest z Tobą dobrze.
Bulterier stawia swemu właścicielowi wysokie wymagania. Biorąc życie
wesoło i odważnie, żąda by jego przewodnik był taki sam: z poczuciem humoru,
wysportowany, sprawny i by w żadnym wypadku nie był fajtłapą. Wszyscy
właściciele bulterierów powtarzają z satysfakcją, że psy te nie tolerują głupich
właścicieli.
I co gorsza - to prawda.
Jeszcze nie tak dawno uważano - przynajmniej w Polsce - że bulterier jest
psem tylko dla silnego mężczyzny. W potomku psów bojowych widziano głównie
krwiożerczą bestię, która tocząc przekrwionym okiem wokół wypatruje tylko kolejnej
ofiary Nie bez winy byli tu niektórzy z pierwszych hodowców bulterierów w naszym
kraju, epatujący otoczenie sprawnością bojowa własnych psów - pamiętam jak
jeden z nich w początku lat 80. z nieskrywaną dumą opisywał, iż jego bulterier
usiłował go gryźć nawet podczas krycia suki, a ślad po zębach pupila pokazywał
niczym jeden z wielu medali. Trudno było mu pojąć, że to, co uważał za zaletę swego
pupila było jego wadą, a agresja wobec właściciela jest cechą u bulterierów chorą i
spaczoną. Szczycił się tym, że nie umiał wychować swego psa, nie rozumiejąc, że
niewiele to mówi o psie, a sporo o nim...
Każdy pewny siebie człowiek poradzi sobie z bulterierem bez najmniejszego
kłopotu, jeśli tylko będzie konsekwentny, cierpliwy i przede wszystkim poświęci
swemu psu wiele czasu. Od najmniejszego szczeniaka trzeba - łagodnie, ale
stanowczo - położyć nacisk na bezwzględne wykonywanie poleceń i posłuszeństwo.
Szczeniak przychodzący do domu w wieku 8-10 tygodni zna najlepszą dotychczas
zabawę, w jaką godzinami bawił się z rodzeństwem: w pozorowaną walkę. Jeśli nie
wytłumaczymy mu, że nie należy zmuszać do takiej zabawy wszystkich
napotkanych psów, to pół sukcesu mamy już zapewnione. W kontaktach z innymi
psami, do których trzeba naszego pupila ze wszech miar zachęcać, trzeba znaleźć tę
cienką granicę, która odróżnia przepychanki i zabawę od poważnej walki. Dochodzi
do niej często, gdy dorosły pies potraktuje zabawowy atak bulteriera jak poważne
zagrożenie i podejmie próbę obrony. Dla bula opór partnera to doskonała podnieta,
stąd zamiast przerwać atak raczej go jeszcze pogłębi. W efekcie zaczepiony pies
przechodzi do poważnej obrony, używa zębów na serio - i bulterier robi tak samo,
tylko o ile inne psy walczą o życie czy prestiż, to bulterier po prostu się bawi. A że
zabawa ostra, to tylko weselej...
Właściciel idealny
23
Jeśli młody bulterier (nie myślę tu o szczenięciu 10-tygodniowym, ale o 6-8
miesięcznym podrostku) wda się w taką walkę i - najprawdopodobniej - wygra, to
nauczy się, że wiele konfliktów z psami można rozwiązać za pomocą zębów i pchany
przez właściwy tej rasie instynkt dominacji i odziedziczoną po przodkach łatwość i
umiejętność walki szybko zmieni się w bezwzględnego terminatora, kasującego
wszystkich, którzy ośmielą mu się przeciwstawić, a nigdy nie wiadomo, co bul uzna
za prowokację. Zwycięski bulterier jest tak szczęśliwy, że będzie się swym
zwycięstwem szczycił i nie pominie żadnej okazji, by znów spróbować swych sił. A
jeśli okazji nie będzie - to postara się ją sprowokować.
Najważniejszy zatem dla ukształtowania charakteru bulteriera jest okres
między trzecim a szóstym - siódmym miesiącem życia (szerzej o tym w dziale
"Wychowanie i szkolenie") i jest to okres, kiedy musimy poświęcić swojemu psu
wyjątkowo dużo czasu - kilka godzin dziennie. Idealny właściciel nie może odkładać
zabawy z młodym ( a później - i dorosłym) bulterierem na później, bo jest zmęczony.
Jeśli po powrocie z pracy marzysz tylko o tym, by położyć się na godzinkę - to w
żadnym wypadku nie kupuj sobie bulteriera, bo będziecie sobą nawzajem
niezmiernie rozczarowani!
Bulterier jest spadkobiercą buldoga, ale także teriera - a to oznacza, ze ma
właściwą tej grupie psów potrzebę działania, robienia czegoś. Nie jest, rzecz jasna
tak stale pobudzony jak krótkowłosy foksterier czy tak nieopanowany jak niemiecki
terier myśliwski, ale jego potrzeba aktywności jest i tak dla większości ludzi nie do
zniesienia. Jeśli nie lubisz długotrwałych zabaw z psem, jeśli po trzech czy czterech
rzutach piłeczki boli cię ramię - to nie kupuj w żadnym wypadku bulteriera.
Bulterier pozostawiony sam sobie, oddzielony od ludzi, dziwaczeje, zamyka
się w sobie, a w jego psychice zaczyna dominować nieufność, wobec całego świata, a
więc także i ludzi. Jeśli nie masz pewności, że twój pies nigdy nie będzie musiał
zostawać sam na długie godziny - to nie kupuj sobie bulteriera.
Wśród właścicieli buli równocześnie funkcjonują dwa poglądy - wedle
pierwszego z nich bulterier jest klasycznym 'psem jednego pana', zawierającym ze
swym właścicielem traktat o męskiej przyjaźni i poważającym tylko jego i nikogo
innego. Druga szkoła mówi, że wprost przeciwnie - bulterier jest wspaniałym psem
rodzinny, doskonałym opiekunem dzieci i serdecznym przyjacielem wszystkich
domowników, ich krewnych i znajomych. W rzeczywistości pewno oba poglądy są
słuszne: bulterier na tyle kocha swego pana, że z prawdziwą przyjemnością
zaakceptuje wszystkich jego bliskich, których obdarzy sympatią i opieką, choćby
tylko po to, by sprawić przyjemność swemu jednemu, jedynemu panu. Oznacza to,
ze jeśli jesteś samotnikiem i odludkiem, niezbyt lubiącym ludzi, to nie kupuj sobie
bulteriera, bo będzie jak ty zgorzkniały i niechętny światu. Psy tej rasy są generalnie
bardzo serdeczne wobec ludzi (jak większość potomków psów bojowych) i
wychowanie ich wbrew ich naturze jest prawdziwym nieszczęściem dla psa.
Miłośnik bulteriera często zafascynowany jest niezwykłą energią i mocą,
emanującą ze zwierzęcia. Bulterier ma opinię niezawodnego obrońcy, stąd -
paradoksalnie - często trafia do rąk ludzi, którzy w żadnym wypadku nie powinni
interesować się tą rasą. Renoma doskonałego psa obrończego, 'polisy
ubezpieczeniowej od napaści' sprawia, że o kupnie takiego psa myślą ludzie
tchórzliwi, słabi psychicznie, przestraszeni światem i innymi ludźmi. W takich
rękach bulterier najczęściej będzie musiał przejąć opiekę nad człowiekiem, co
oznacza przejęcie rządów w domu. Dorosłe psy, które szukają nowych domów, to z
reguły właśnie takie, głęboko nieszczęśliwe zwierzęta. O ile pies rozumie (choć
Właściciel idealny
24
niechętnie, jeśli nie jest zbytnio dominujący) sytuację, w której to on jest
przewodnikiem stada, o tyle zupełnie nie pojmuje, dlaczego podlegli mu członkowie
stada usiłują cokolwiek mu nakazywać lub wzbraniać. W trosce o swoją pozycję, o
swoją 'twarz' musi wymóc na człowieku posłuszeństwo i stąd zdarzają się opowieści
o bulach gryzących właścicieli.
Wielu właścicieli bulterierów nieświadomie rozszczuwa swe psy i rozwija w
nich agresywność - choćby przez to, że okazuje nerwowość lub tchórzliwość. Pies
zachowuje się agresywnie, gdy widzi, ze jego właściciel boi się innych psów. Czy
przypadkiem nie kupujesz bulteriera, by nigdy nie zagroził Ci jakiś obcy pies? Jeśli
tak, to możesz być pewny - twój bul zacznie od napadania na psy, a w końcu, czysto
wychowawczo, pogryzie i Ciebie. Jeśli nie jesteś pewny, że jesteś dość silny
psychicznie, by pokonać bulteriera siłą woli - to w żadnym wypadku nie kupuj sobie
psa tej rasy.
Wszystkie teriery mają opinię psów niezmiernie pamiętliwych - bulterier nie
jest tu wyjątkiem. Uczą się dość powoli, ale nie dlatego, by nie były pojętne, ale
dlatego, że są urodzonymi uparciuchami. Człowiek marzący o bulterierze musi być
pewny, że bierny opór bula nie wywoła w nim białej furii, bo jeśli w zdenerwowaniu
jeśli wejdziemy w otwarty konflikt z bulem, to w zasadzie możemy przestać marzyć o
zrobieniu zeń czworonogiego przyjaciela. W otwartej próbie sił możemy przegrać - i
wtedy pies przejmie rządy, albo wygrać, i jest duże prawdopodobieństwo, że pies
będzie chciał się na nas odegrać. Tom Horner, hodujący bulteriery przez prawie 40
lat, pisze wprost: "śycie z bulterierem to ciągła walka, którą powinniście wygrać, jeśli
chcecie przeżyć w miarę spokojnie czas, w którym będziecie mieli psa. Problem w
tym, że właściciel jako osobowość musi być silniejszy od psa. Wasza broń - to
opanowany, powściągliwy charakter i cierpliwość - jego: nieograniczony upór. Należy
dołożyć wszelkich sił, by go pokonać". Czy to znaczy, że nigdy nie można być
pewnym, kiedy bulterier odwróci się, by zaatakować właściciela? Nie, po stokroć nie!
Nieposłuszeństwo
większości
bulterierów
polega
na
mniej
lub
bardziej
demonstracyjnym lekceważeniu ludzkich poleceń. Zacytujmy jeszcze raz Hornera:
"Bulteriery są niezwykle uparte, co skłania je do sprzeciwiania się nadmiernej
dyscyplinie i podporządkowaniu się człowiekowi, zarówno w młodości jak i w ciągu
całego życia. Przywoływany bulterier, nawet jeśli zechce podejść do właściciela, to
najczęściej robi to dlatego, że tak chce on sam, a nie właściciel, co w najlepszym
wypadku może wywołać w człowieku wściekłość, a w najgorszym kosztować życie
psa (może wpaść pod samochód albo w inne tarapaty)." Czy jesteś przygotowany na
to, że przez kilkanaście lat będziesz musiał znosić delikatne, ale oczywiste i dla psa,
i dla Ciebie objawy lekceważenia? Jeśli nie, to nie kupuj bulteriera!
Czy lubisz szkolić psa i zależy Ci na tym, by Twój pupil chodził jak w
zegarku, czujny na każde skinienie i bezwzględnie wykonujący każde (nawet i
najgłupsze) polecenie tylko po to, by zdobyć punkt czy dwa więcej w mistrzostwach
wyszkolenia psów? Jeśli tak, to poszukaj rasy mniej inteligentnej i mniej
niezależnej. Bulterier nigdy nie będzie psem niewolniczo posłusznym, bo jest
osobowością, która wykonuje Twoje polecenia tylko dlatego, że chce je wykonać, dla
Ciebie. Jeśli go znudzisz albo wykażesz mu bezsens bezlitosnego piłowania 'siad-
waruj-zostań', to zapomnij o mistrzostwach. Jeśli chcesz być mistrzem Polski w
szkoleniu psów, to kup sobie jakiegoś owczarka...
Czy masz coś przeciwko temu, by pies wchodził do salonu, by wylegiwał się
na kanapach, by zostawiał wszędzie swoje krótkie, ale bardzo widoczne włosy? Jeśli
tak, to poszukaj sobie innej rasy. Bulterier musi żyć wespół z człowiekiem, a to
oznacza, że żaden kąt w mieszkaniu nie powinien być przed nim zamknięty
Właściciel idealny
25
nieodwołalnie. Bul chce być Twoim przyjacielem, a przyjaciele nie mają przed sobą
tajemnic, prawda?
Bulteriery, jako psy dość pobudliwe, mają silny instynkt rozrodczy, co
oznacza, że psy-samce dość chętnie wybierają się na samodzielne wycieczki,
zwabione wonią cieczki jakiejś suczki. Suki z kolei rzadko oddalają się od
właściciela, zazwyczaj są bardziej przywiązane do swojego człowieka, ale dwa razy w
roku mają cieczkę - a u bulterierów bywa ona wyrażona bardzo silnie, z dużym
obrzękiem, obfitym wypływem ze sromu i silną wonią, co sprawia, że dwa razy w
roku jesteśmy odprowadzani na każdym spacerze przez grupę zalotników, a na
smyczy prowadzimy niechętną im maszynę do walki lub - wprost przeciwnie -
bardzo chętną do bliskiego spotkania masę kilkudziesięciu kilogramów mięśni. I w
jednym, i w drugim przypadku trzeba mieć mocną smycz i stalową siłę w rękach.
Czy na pewno dasz sobie radę?
Czy jesteś opanowany i czy masz poczucie humoru? Co prawda na jego brak
nikt się jeszcze nigdy nie uskarżał, ale... Bulteriery uchodzą nie bez kozery za psich
clownów, uwielbiających żarty i dowcipy, zabawy i wesołe przepychanki. Bulterier,
jeśli nabroi, to spróbuje przede wszystkim obrócić całą aferę w żart. śadna chyba
rasa nie potrafi wyczyniać takich błazeństw jak bulterier, jeśli tylko będzie w
dobrym humorze, a bul jest w dobrym humorze prawie zawsze. Czy potrafisz się
śmiać, nie tylko z innych, ale i z siebie? Bulterier jest rubasznym kumplem Robin
Hooda, nieustraszonym w walce, ale lubiącym żarty i sportową rywalizację. Czy
potrafisz to znieść? Jeśli będziesz mieszkał z bulterierem, to z pewnością nie
będziesz się nudził; pies już o to zadba. A że czasami będzie starał się wyprowadzić
Cię z równowagi błazenadą czy oślim uporem? Nie daj się!
Bulterier ma wyjątkowo mocne zęby - kiedy zaczynają pojawiać się zęby stałe,
zazwyczaj w wieku do 6 miesięcy, szczeniak stale chce coś żuć albo gryźć. Czy
możesz tak zabezpieczyć dom, by nie stracić żadnej z cennych rzeczy, a zarazem nie
narazić psa na niebezpieczeństwo? Najpóźniej około roku psu przechodzi skłonność
do niszczenia otoczenia - ale czy potrafisz wytrwać ten rok w stoickim spokoju?
I jeszcze dwa, ostatnie już, pytania: czy lubisz głaskać i pieszczotliwie
poklepywać swego psa? Bulteriery są psami ogromnie łaknącymi czysto fizycznego
kontaktu z człowiekiem, potrafią godzinami dopraszać się drapania za uchem i
żartobliwego zaczepiania, poklepywania po bokach, z mocą, od której zachwiałby się
najpotężniejszy owczarek. Chorobliwie wprost łakną zwracania na nie uwagi i
miłych, ciepłych słów. Czy nie jesteś zbyt powściągliwy w okazywaniu uczuć?
Na koniec sprawa nieco wstydliwa, ale bardzo ważna: bulterier nie jest psem,
który spodoba się każdemu na pierwszy rzut oka. Jego uroda wymaga wprawnego
oka, i przyznajmy, że nie każdy da się przekonać do jego charakterystycznej
sylwetki czy głowy. Dla wielu osób bulterier jest po prostu brzydki, i nie wahają się
dawać temu wyraz w nie zawsze wybrednych komentarzach. Czy potrafisz się z tym
pogodzić?
Jeśli tak, to naprawdę możesz myśleć o sprawieniu sobie bula.
Kupujemy bulteriera
26
Kupujemy bulteriera
Jeśli marzysz o psie czekającym na każde skinienie, ślepo
oddanym niewolniku, to raczej nie wyciągaj rąk po bulteriera,
bo ci je odgryzie.
Tom Gannaway
Jeśli po przeczytaniu poprzedniego rozdziału nadal uważamy, że będziemy
idealnym właścicielem dla bulika, to mamy jeszcze kilka spraw do wyjaśnienia i
rzeczy do przygotowania.
Po pierwsze - musimy zdecydować, czy chcemy mieć psa 'tylko dla siebie', czy
też gotowiśmy spróbować szczęścia na wystawach, a później może i w hodowli psów.
Decyzja ta jest bardzo istotna, bo od niej zależy jakiego psa i gdzie będziemy szukać.
Pies rasowy
Zacznijmy najpierw od ustalenia, czym jest rasowy bulterier. W myśl
polskiego prawa rasowy pies to taki, który spełnia wymogi eksterieru danej rasy, ma
udokumentowane pochodzenie od rodziców tej samej rasy i jest w ręku właściciela
należącego do Związku Kynologicznego w Polsce. (Inne organizacje kynologiczne
działające w naszym kraju pomińmy ze względu na ich absolutną marginalność).
Każdy z tych elementów definicji jest ważny! To, że bulterier musi wyglądać jak
bulterier i zachowywać się jak bulterier, jest oczywiste. To, że musi pochodzić od
dwóch bulterierów jest równie jasne. Dlaczego jednak ma mieć rodowód, jeśli nie
zamierzamy uczestniczyć w wystawach?
Nie jest prawdą, że pies musi brać udział w wystawach, by być rasowy - ale
jeśli rodowodu nie ma, to ... zupełnie nie wiadomo, czy jest bulterierem, nawet jeśli
wygląda jak najbardziej rasowo. Rodowód jest dowodem, że pies pochodzi od obojga
zdrowych i rasowych rodziców, i to jest w nim najważniejsze.
By pies rasowy mógł być dopuszczony do hodowli musi przejść skrupulatne
badania na wystawach, w czasie których co najmniej trzech różnych sędziów
kynologicznych uzna, że może być dopuszczony do hodowli. Oznacza to, między
innymi, że trzy niezależne osoby każda z osobna uznały, że jest zdrów i nie ma
(prawdopodobnie...) wad genetycznych, mogących odbić się na zdrowiu, wyglądzie
czy psychice potomstwa. Pies z rodowodem to - minimalna, ale zawsze - gwarancja,
że nasze wymarzone szczenię jest zdrowe.
Kupno psa na rozmaitych giełdach czy wprost z samochodu przed wystawą
psów, bez jakichkolwiek papierów, to wielka niewiadoma, co z niego wyrośnie. Jeśli
kupujemy bulteriera, to tylko z papierami!
Oczywiście, nawet na giełdzie może się nam zdarzyć 'fuks na torze' - zdrowy i
udany pies, spełniający wszystkie wymogi rasy. Powiedzmy jednak szczerze - szansa
na to jest porównywalna z wygraną piątki w lotto. Deklaracje sprzedającego, że pies
jest 'rasowy, ale bez dokumentów' czy 'siódmy z miotu' są diabła warte: od wielu już
lat wszystkie szczenięta po rodowodowych rodzicach dopuszczonych do hodowli
otrzymują pełnowartościowe papiery. Sprzedawca usiłuje nas oszukać! Jedyna
Kupujemy bulteriera
27
możliwość takiej sytuacji jest wtedy, gdy właściciel suki nie otrzymał zgody związku
kynologicznego na rozmnożenie swej suki: albo przez jej stan zdrowia, albo przez to,
że jest to jej kolejny juz miot w ciągu roku. W obu wypadkach kondycja takich
szczeniąt musi być gorsza niż rodowodowych!
A zatem - bulteriera kupujemy tylko od hodowcy i tylko rodowodowego, z
kompletem dokumentów! Te dokumenty to: metryka szczenięcia i książeczka
zdrowia z wpisanymi do niej szczepieniami, jakie przeszedł już psiak.
Do kochania czy na wystawy i do hodowli? Pies czy suka?
Doświadczenie uczy, ze większość ludzi pragnie mieć psa tylko dla siebie i nie
dba specjalnie o wystawy czy pokazy psów. Na pięciu nabywców rodowodowych
szczeniąt, trzech nigdy nie pojawi się na jakiejkolwiek wystawie, czwarty być może
pójdzie na wystawę raz, ale ten piąty - ten piąty zarazi się bakcylem wystaw i będzie
na nie jeździł wytrwale, aż nie dokupi sobie (albo nie wyhoduje...) drugiego czy
trzeciego psa, z którymi też będzie jeździł na wystawy. Większość hodowców
potwierdzi, że najwytrwalej pokazują psy ci z nabywców, którzy początkowo w ogóle
nie myśleli nawet o wyrobieniu rodowodu...
Tak samo może być i z Tobą. Wystawy są bardzo zaraźliwe, światek
kynologiczny bardzo wciąga. Najpierw myślisz tylko o radości spacerów z bulikiem,
potem zachwycasz się jego przemyślnością i urodą, a potem pragniesz, by inni
podzielili Twój zachwyt i zapisujesz psa na wystawę - jedną, potem druga i trzecią. I
już przepadłeś z kretesem!
Zastanów się, czy z Tobą nie będzie tak samo. Sprawa jest ważna, bo od
odpowiedzi na to pytanie zależy w dużym stopniu to, jakiego psa będziesz szukał.
Jeśli jesteś pewny, ze chcesz mieć psa 'tylko do kochania', to nie ma
większego znaczenia, czy kupisz psa czy sukę. Jeśli jednak dopuszczasz, że może
trafisz na wystawy czy do elitarnego klubu hodowców bulterierów - to sprawa
wygląda inaczej. Zwierzę mające brylować na wystawach muszą być generalnie
większej urody niż psy mające być jedynie towarzyszami swych ludzi. Te
najpiękniejsze zwierzęta, jeśli tylko hodowca będzie umiał rozpoznać ich zalety już w
tak młodym wieku, będą prawdopodobnie droższe niż rodzeństwo z tego samego
miotu. Pamiętajmy także, że nie zawsze zwierzęta najpiękniejsze z urody są
najlepsze do hodowli. Jeśli jesteś przekonany, że nie będzie Ci zależało na laurach
wystawowych, to prawdopodobnie kupisz swego wymarzonego psa taniej, ale nie
miej do nikogo pretensji, jeśli zmienisz zdanie, a pies nie będzie Championem całego
świata i okolic... Gdy zechcesz zawalczyć na wystawach, powiedz o tym hodowcy.
Wystawy kosztują i - być może - hodowca Twego szczeniaka uwzględni to, i nieco
zejdzie z ceny. Znam hodowców, którzy tak robią, bo chcą, by ICH szczenięta
pokazywały się na ringach wystawowych i gotowi są na 'rabat wystawowy', tak więc
nie zawsze najlepsze szczenię musi być najdroższe.
Myślisz o wystawach lub o hodowli? W obu wypadkach powinieneś - moim
zdaniem - zdecydować się na sukę. Na wystawach konkurencja wśród psów-samców
jest z reguły generalnie nieco większa, a i wymogi hodowlane wyższe. Z suką łatwiej
Ci będzie na początku kariery wystawowej, a gdy okrzepniesz i nabierzesz ringowego
obycia, płeć psa nie będzie miała już takiego znaczenia.
Kupujemy bulteriera
28
Podobnie jest z hodowlą: hodowcą i w sensie prawnym, i rzeczywistym jest
zawsze właściciel suki, a nie psa. Jeśli chcesz mieć kiedyś własne szczenięta, to
musisz kupić sobie sukę. Początkujący lub dopiero przyszły hodowca kupujący psa-
samca naraża się na poważne dylematy, których może później nie móc rozwiązać.
Prawie na pewno będzie przeceniał zalety swego pupila i będzie starał się za wszelka
cenę uzyskać potomstwo po nim. Bulteriery są jednak rasą na tak wysokim, wprost
wyśrubowanym poziomie, że jedynie część potomstwa najwybitniejszych psów
posuwa do przodu hodowlę i stąd doprawdy nie warto używać w hodowli psów
innych niż wybitne. Po co mieć dyskomfort, że nikt - oprócz nas - nie pragnie mieć
szczeniąt po naszym 'wspaniałym' przyjacielu? Jeśli kupisz sukę, to możesz wybrać
dla niej jako partnera najwspanialszego psa na świecie, ale jeśli kupisz psa, to
będziesz skazany na takie suki, jakich właściciele zainteresują się Twoim psem i im
łagodniejsze warunki krycia zaproponujesz, tym gorszych suk się spodziewaj...
Przypomnij sobie to, co w poprzednim rozdziale pisaliśmy o różnicach w
charakterze i zachowaniu się między psem a suką, i zastanów się jeszcze raz: pies
czy suka?
Jeśli chcesz być hodowcą, to masz jeszcze jeden dylemat - szczenię czy pies
już podrośnięty? Hodowcy, chcący uchodzić za profesjonalnych, cokolwiek by to
miało znaczyć, często optują za kupnem zwierząt 8-10-miesięcznych, a może nawet
starszych. Tom Horner, na którego wiedzę i doświadczenie już często powoływałem
się i jeszcze nieraz będę się powoływał, w swym poradniku dla hodowców
bulterierów pisze wprost: "Dobra młoda suka nie będzie tania, ale jeśli zaczynać
hodowlę, to tylko poczynając od takiej suki. W tym wieku można już ocenić jej
jakość i typ budowy, i jeśli jest to zwierzę rokujące nadzieje, to warto nie skąpić na
nią pieniędzy."
Porady Hornera dotyczą jednak hodowli znacznie bardziej profesjonalnych niż
nasze, polskie. W naszych warunkach hodowla jest wciąż zazwyczaj - dzięki Bogu! -
amatorska, a ta kieruje się nieco innymi regułami. Moim zdaniem należy zawsze
kupować szczeniaka, zwłaszcza jeśli ma to być pierwszy bulterier w naszym domu.
Szczeniak wymaga wiele zachodu, ale przynosi także wiele radości. Największą
radość dać może nam świadomość, że wychowaliśmy we własnym domu psa, który
jest naszym wspaniałym przyjacielem, i który, miejmy nadzieję, z sukcesem może
występować na ringach wystawowych. Frajda z samodzielnego wychowania psa jest
olbrzymia, a na dodatek pracując z psem od wczesnej młodości mamy pewność, że
ukształtowaliśmy go wedle swoich marzeń i wymagań. Wynagrodzi nam to w
zupełności wszystkie starania i kłopoty wieku szczenięcego i młodzieńczego, a nawet
pozwoli z uśmiechem wspominać wszystkie szkody i straty, jaki przysporzył nam w
domu młody bulterier. Jeśli ma to być nasz pierwszy bulterier - to tylko szczeniak!
Koniecznie wspomnieć tu trzeba o 'psach z drugiej ręki' - dorosłych psach,
które z jakichkolwiek losowych powodów muszą zmienić dom w wieku dojrzałym.
Pomimo współczucia, jakie każdy normalny człowiek odczuwa stając w obliczu
takiej sytuacji, ze wszech miar przestrzegam przed kupowaniem czy przygarnianiem
takiego psa. Jest kilka możliwości, ale w zasadzie przyczyną rozstania się z
dotychczasowym domem leży albo po stronie człowieka albo psa. Jeśli zawinił
człowiek, to sprawa jest trudna. Bulterier jest psem na tyle wymagającym wobec
właściciela, że trudno go 'przestawić' w wieku dorosłym na inne wymagania i inny
reżim, zwłaszcza że nie są to psy o miękkiej i ustępliwej psychice, a raz już pokonały
człowieka... Na proces resocjalizacji dorosłego bulteriera odważyć się może jedynie
człowiek o dużym doświadczeniu w życiu z psami, najlepiej bojowymi. Biorąc
dorosłego psa bierzemy wraz z nim mnóstwo jego nawyków i wyrobionych reakcji - a
Kupujemy bulteriera
29
trudno nam będzie się do nich przystosować, zwłaszcza gdy większości z nich nie
będziemy znali. Szansa na to, że uda się nam nawiązać serdeczny i przyjacielski
kontakt z dorosłym bulterierem po przejściach jest o wiele mniejsza, niż z psem
młodym, którego będziemy sami kształtowali.
Jeśli wina za nieudane kontakty z poprzednim właścicielem leży po stronie
psa - agresywnego, zbytnio dominującego czy chorego psychicznie - to właściwie nie
mamy żadnych szans na dogadanie się z nim.
Skąd wziąć psa?
Najprostsza odpowiedź brzmi: od hodowcy. Ale jak go znaleźć? Metod jest
kilka. Najłatwiejsze jest skontaktowanie się z najbliższym oddziałem Związku
Kynologicznego w Polsce (jest ich w każdym prawie województwie po kilka) i
zasięgnięcie tam języka. Z reguły w jeden dzień w tygodniu ma tam dyżur
specjalista od interesującej grupy ras, trzeba dowiedzieć się kiedy i wpaść, by
porozmawiać z nim - powinien wiedzieć, kto w najbliższym czasie spodziewa się
szczeniąt.
Druga metoda jest jeszcze prostsza, choć bardziej długoterminowa: na terenie
naszego województwa z reguły 2 lub 3 razy w roku organizowana jest wystawa psów
(o jej terminie i miejscu dowiemy się telefonicznie także w oddziale ZkwP) Podczas
wystawy obejrzymy sobie ring bulterierów i spotkamy wystawców, a wśród nich z
pewnością także i hodowców.
Najszybsze jest - jak na XXI wiek przystało - szukanie hodowców via Internet.
Większość oddziałów ZKwP ma własne strony internetowe, a prawie na wszystkich z
nich są ogłoszenia o sprzedaży szczeniąt. Podobne ogłoszenia znaleźć można także
na innych stronach internetowych (osobiście polecam
www.naszepsy.pl
lub
www.dogomania.pl
) lub w wychodzących w naszym kraju miesięcznikach
kynologicznych - Mój Pies lub Przyjaciel Pies. Niestety, oficjalny organ ZKwP,
dwumiesięcznik "Pies" jest z trudnością dostępny poza oddziałami związku
kynologicznego i niewiele w nim ogłoszeń.
Tu trzeba niestety przestrzec przed bezwzględną wiarą we wszystko, co
napisano w Internecie. Oglądając strony KAśDEJ hodowli można dojść do wniosku,
że jest to najlepsza hodowla rasy na świecie, a przynajmniej w naszym kraju. Strony
hodowli rzadko są materiałem informacyjnym, zawsze natomiast są reklamą i trzeba
je tak właśnie traktować: jak reklamę. Pamiętajmy, że nikt w najmniejszym stopniu
nie odpowiada za to, co wypisuje o swych psach na swej stronie internetowej,
zdjęcia bywają już bardziej wiarygodne - choć też nie bez reszty.
Nawiążmy kontakt z kilkoma hodowcami, nawet takimi, którzy nie
spodziewają się szczeniąt w najbliższym czasie. Zapytajmy ich, jakiego psa by nam
polecali, z jakiej linii, psa czy sukę, pytajmy o wszystko, co tylko przyjdzie nam do
głowy. Hodowcy bulterierów to zazwyczaj fanatycy rasy, którzy z prawdziwą
przyjemnością podzielą się swą wiedzą i swoimi doświadczeniami, pokażą zdjęcia,
opowiedzą o wystawach. Dzięki nim będzie można dotrzeć do archiwalnych wydań
nieodżałowanego kwartalnika ABS (Amstaff, Bulterier, Stafford), w którym ukazało
się kilka bardzo ciekawych materiałów o bulach, do unikatowych, wydawanych na
całym świecie książek o bulterierach, do angielskich czy niemieckich pism
klubowych. Jeszcze nie mamy psa, ale juz możemy wiedzieć o bulterierach całkiem
dużo!
Kupujemy bulteriera
30
Możemy także sporo wiedzieć już o naszym - choćby jeszcze nie narodzonym -
szczenięciu. Wśród bulterierów nadal zdarzają się typy, o których pisaliśmy
poprzednio: buldoży, terierzy czy pośredni. Obejrzenie potencjalnych rodziców
naszego psa powie nam w przybliżeniu o tym, jak będzie wyglądał (staranne
obejrzenie matki jest zawsze możliwe i konieczne, z ojcem bywa gorzej, częściej
możemy go obejrzeć tylko na fotografii, ale może się nam poszczęści i spotkamy go
na wystawie? Hodowca wie, którym psem będzie krył swoją sukę zazwyczaj na kilka
miesięcy przed mariażem...). Jeszcze więcej obejrzenie suki i ewentualnie ojca powie
nam o psychice szczenięcia: cechy psychiczne (agresywność, podatność na
szkolenie, stosunek do świata) nie dość, że mocno się dziedziczy, to jeszcze wiele z
nich kształtuje się w pierwszym okresie życia szczenięcia, kiedy to zna tylko matkę i
ludzi-właścicieli. Szansa na to, ze nieufna matka wychowa nieufne szczenięta jest
całkiem spora.
Jeśli upatrzony przez nas hodowca nie chce - pod najróżniejszymi
pretekstami - pokazać nam matki szczeniąt, to czym prędzej róbmy w tył zwrot i
skreślmy taką hodowlę z naszej listy zainteresowań. Najwyraźniej ma coś do
ukrycia, a w hodowli psów jak w rzadko czym zaufanie do kontrahenta-hodowcy
jest sprawą pierwszoplanową. Szukajmy innej hodowli.
Nie spieszmy się z kupnem psa. Pamiętajmy, że nasz bulterier będzie dzielił z
nami dom przez kilkanaście lat, więc tydzień czy miesiąc dłużej oczekiwania nie ma
aż takiego znaczenia. Przygotujmy się na psa, i organizacyjnie, i psychicznie.
Rozważmy wszystkie za i przeciw, bo gdy pies przyjdzie do domu, to za późno będzie
ustalać, kto będzie wychodził ze szczeniakiem na ostatni, wieczorny spacer. Jeśli
mamy jakiekolwiek wątpliwości, jeśli nie wiemy jeszcze wszystkiego, to nie kupujmy
sobie bulteriera! Widać nie jesteśmy jeszcze na niego gotowi.
W najlepszych hodowlach najczęściej na psa trzeba czekać - odpowiedzialni
hodowcy (a tylko tacy interesują nas jako hodowcy NASZEGO psa!) mają mioty
tylko wtedy, gdy maja zamówienia na kilka szczeniąt lub gdy sami chcą sobie
zostawić psa z konkretnego skojarzenia. Musimy pogodzić się z tym, że chcąc kupić
psa z hodowli X będziemy musieli na szczenię poczekać, czasami nawet i kilka
miesięcy.
Nie zmarnujmy tego czasu. Zbierajmy literaturę i zbierajmy sprzęt, zbierajmy
urlop i... zbierajmy pieniądze.
Przygotowania
Najważniejsze jest przygotowanie się organizacyjne. Nowy domownik będzie
dość absorbujący i trzeba móc zapewnić sobie odpowiednio dużo czasu - zwłaszcza
w pierwszym miesiącu pobytu psa w domu. Należycie odchowany bulterier musi być
psem pewnym siebie, wesołym i ciekawym świata, a to oznacza, że jego hodowca i
jego właściciel poświęcali mu w szczenięctwie szczególnie dużo czasu. Z psem trzeba
się bawić, trzeba dużo chodzić na spacery (zwłaszcza w okresie uczenia czystości),
trzeba rozbudzać jego zainteresowanie światem bez rozwijania agresywności.
Mnóstwo z tym roboty!
Dawniej uważano, że najlepszym momentem do wzięcia psa jest wrzesień-
październik lub grudzień-styczeń. Daty te nie wynikają z niczego oprócz
przywiązania do tradycji podarunków świątecznych i wygodnictwa, związanego z
dziecięcymi wakacjami. "Kupimy psa po urlopie" - to częste słowa. Wprost
Kupujemy bulteriera
31
przeciwnie, kupmy psa przed urlopem, zabierzmy go ze sobą albo zostańmy w domu
i poświęćmy miesiąc na ułożenie sobie życia z prześmiesznym małym bulterierem.
Będzie to tak odmienne od tego, co robiliśmy dotychczas, że możemy być pewni
całkowitego oderwania się od dotychczasowego stylu życia. Nasz dzień będzie teraz
regulowany porami karmień i natychmiastowych spacerów po jedzeniu, nasz krąg
znajomych zmieni się, bo dojdą do niego właściciele innych psów spotykanych na
skwerku czy w parku, zamiast kina czy kawiarni czeka nas park czy podmiejski las,
a najciekawsze rozmowy będziemy prowadzili w pobliskim sklepie z artykułami dla
zwierząt... Naprawdę, bardzo ciekawy może być taki urlop, który zaprocentuje nam
przez wiele najbliższych lat.
Przed kupnem psa musimy jeszcze poczynić przygotowania domu. Choć
brytyjscy hodowcy twierdzą, że bulterier może czasowo mieszkać w kojcu, to w
naszym klimacie nie jest to wskazane, a w każdym klimacie czyni spustoszenia w
psychice bula. Bulterier ma mieszkać w domu, razem ze swym panem i panią, tak
więc trzeba przygotować mieszkanie na przyjście szczeniaka.
Po pierwsze - wszystkie kable elektryczne, leżące dotychczas spokojnie na
podłodze, muszą przejść w górę, daleko ponad zasięg zębów. To samo tyczy także
kabli od kolumn głośnikowych, telefonu czy anteny telewizyjnej. Wszystko, co
zostanie w zasięgu zębów zostanie pogryzione.
Po drugie - koniec z porzucaniem butów niefrasobliwie pod wieszakiem w
przedpokoju, z parasolem opieranym w kącie, z książkami stojącymi na półkach
poczynając od poziomu podłogi. Wszystko, co zostanie w zasięgu zębów, zostanie
pogryzione.
Po trzecie - koniec z rozrzucaniem przez dziecko zabawek gdzie popadnie, z
trzymaniem kwiatków w doniczkach na podłodze, z rodzinnym fikusem, z długim
obrusem zwisającym rogiem ze stołu. Wszystko, co zostanie etc...
Po czwarte - przynajmniej do czasu opanowania przez psa zasad
zachowywania czystości w mieszkaniu, trzeba zwinąć i schować na pawlaczu
dywan. Wszystko, co nie zostanie zalane, zostanie etc... (Uwaga - nie znaczy to
bynajmniej, że szczenię powinno być wychowywane na gładkich, lakierowanych
powierzchniach! Optymalna wydaje się tu bardzo sztuczna wykładzina dywanowa,
łatwa do utrzymania w czystości, ew. uprania i niezbyt droga.)
Same akcesoria potrzebne młodemu bulterierowi są wyjątkowo proste i łatwe
do kupienia. Miska - a nawet dwie miski, na wodę i na jedzenie - powinny być
stabilne i dość duże. Najlepsze zdają mi się tu metalowe miski z dolnym rantem
obitym gumą (by nie suwały się po podłodze). W misce musi zawsze być świeża
zimna woda!
Posłanie - i tak zostanie zdewastowane, nie ma co mieć złudzeń. Najlepiej w
tej funkcji sprawdzają się duże plastikowe posłania dla psów, wyłożone specjalnym
materacykiem (kupując posłanie trzeba pamiętać o rozmiarach dorosłego bulteriera,
stąd najlepszy jest rozmiar 80 lub nawet 90 cm szerokości podstawy.) Jest to
wydatek znaczący, ale mamy dużą szansę, że posłanie przetrwa okres młodocianej
dewastacji, przez jaki przechodzi każdy bul. Oczywiście, może być także posłanko z
gąbki obszytej płótnem, ale nie wytrwa ono długo... W żadnym wypadku nie może
być to najpiękniejszy nawet koszyk wiklinowy: prowokuje ono czworonoga do
gryzienia, a połknięty kawałek suchej wikliny może być śmiertelnie niebezpieczny
dla szczeniaka.
Kupujemy bulteriera
32
Obroża i smycz - pierwsze wyposażenie spacerowe bulteriera musi być dość
trwałe i jak najtańsze. Bardzo dobre są tu obroże i smycze z taśmy parcianej w
rozmaitych kolorach, przy czym polecam smycze 'tresurowe', tj. składane, z
karabińczykami po obu końcach, po rozłożeniu sięgające 2,5 metra długości.
Dobierając smycz starajmy się więcej uwagi poświęcić jakości karabińczyka niż
samej smyczy: mało prawdopodobne, by pies zerwał smycz, a rozgiąć karabińczyk
potrafi.
Zabawki - niezbędne! Najlepsze są piłki wykonane z kolorowego latexu
(muszą być na tyle duże, by pies nie mógł ich przypadkiem połknąć - optymalna
wielkość to rozmiar piłki tenisowej), piszczące gumowe zabawki (uwaga - po
rozpreparowaniu ich przez psa trzeba mu je natychmiast zabrać, by nie najadł się
kawałków gumy), specjalne bawełniane sznury, złożone z mnóstwa pojedynczych,
ciasno związanych kolorowych nitek do zabaw w podrzucanie i przeciąganie,
grubości co najmniej dwóch palców. Ciężka piłka 'lanka' z pełnej gumy może być dla
szczeniaka zbyt ciężka, ale kości z takiej gumy - proszę bardzo.
W niektórych sklepach można dostać tzw. piłki ramowe, będące połączonymi
kawałkami twardego, niełamliwego plastiku w kształt z grubsza przypominający
piłkę. Bardzo godne polecenia!
Klatka. Wiem, wiem, nie po to człowiek kupuje sobie psa, by go trzymać w
klatce, ale wbrew pozorom wcale nie jest to najgorsze wyjście. Duża, stojąca na
ziemi druciana klatka, wielkości umożliwiającej dorosłemu bulterierowi swobodne
obrócenie się, jest bardzo pomocnym środkiem wychowawczym i bywa antidotum
na niszczenie mieszkania. Psy szybko uczą się traktować klatkę jako 'swój domek
na drzewie', widząc w niej schronienie i azyl. W klatce wykładamy dno starym
czystym kocem lub fragmentem wykładziny dywanowej i używamy jej jako posłania
dla psa. Także w klatce karmimy psa (miska z wodą stoi na zewnątrz!), w klatce
dajemy mu do pogryzienia smakowitą kość cielęcą. Jednocześnie nigdy ale to nigdy
nie karcimy psa na posłaniu czy w klatce! W niej ma się czuć absolutnie bezpiecznie
i radośnie.
Jeśli musimy psa odesłać na miejsce, to dajemy mu coś, czym mógłby się
zająć (zabawka, kość, smakołyk) i... zamykamy go w klatce. Pozwalamy mu w niej w
zasadzie na wszystko, z wyjątkiem samodzielnego wyjścia. (oczywiście, pobyt psa w
klatce nie może trwać w nieskończoność - w ciągu dnia nie powinien przekraczać
kilkunastu minut, gdy jesteśmy w domu lub dokładnie tyle, ile nas w domu nie ma,
ani minuty dłużej). Używamy także klatki - zamykanej! - w momencie, gdy nasz
młody pies już umie zachować czystość w domu przez całą noc, ale 'zdarza mu się
zapomnieć od czasu do czasu'. Przez kilkanaście dni zamykamy go w klatce, gdy
idziemy spać i wypuszczamy z niej, gdy tylko będziemy gotowi do porannego
spaceru (to znaczy natychmiast po obudzeniu się...).
Użycie klatki nie ma na celu separowanie psa od człowieka, ale jest środkiem
wychowawczym, utrudniającym psu nabrudzenie w domu nocą (zwierzęta nie
zanieczyszczają swego gniazda) i uniemożliwiającym mu zdemolowanie całego domu
podczas naszej nieobecności. Jak pisałem w poprzednim rozdziale, bulterier nie jest
psem, mogącym wytrwać w samotności kilka godzin dziennie, stąd nie grozi mu
zamykanie go w klatce na 8-9 godzin pięć razy w tygodniu! Zamknięcie go w niej raz
na tydzień czy rzadziej na 2-3 godziny nie przyniesie uszczerbku jego psychice, a
ochroni wyposażenie naszego mieszkania.
Kupujemy bulteriera
33
Klatka jako dodatkowe zabezpieczenie sprzętów nie będzie potrzebna, gdy
bulterier zacznie się statkować, wchodząc w drugi rok życia - ale do tej pory zdąży ją
na tyle polubić, że szkoda mu ją będzie zabierać.
Nic więcej nie będzie młodemu bulterierowi potrzebne.
Wybór szczeniaka
Zakładam, że nawiązałeś kontakty z kilkoma hodowcami, wiesz już o
bulterierach na tyle dużo, że musisz mieć takiego psa i że jesteś w stanie zapewnić
mu należyte warunki. Sprawa jest zdecydowana, pozostaje tylko kwestia
techniczna.
Najlepszym momentem do odbioru psa od hodowcy jest chwila, w której pies
kończy 8 tygodni życia (niektórzy hodowcy sądzą, że równie dobry jest wiek 6
tygodni, inni znów - że dopiero około 12 tygodnia życia). Przepisy ZKwP nie
pozwalają na wydanie szczenięcia przed ukończeniem przezeń 8 tygodni.
Nie znaczy to wcale, że dopiero wtedy mamy zainteresować się szczenięciem i
zobaczyć go po raz pierwszy! Musimy to zrobić mniej więcej na miesiąc wcześniej,
kiedy małe bulteriery ukończą 4 tygodnie, będą już jak na swój wiek bardzo
sprawne i kiedy będzie można powiedzieć coś o ich charakterze. Szczenięta w wieku
około miesiąca są już definitywnie wykolorowane (zajdą jeszcze zmiany w ich maści,
ale niewielkie), można ocenić z grubsza ich budowę anatomiczną i przede wszystkim
charakter.
Pierwszy miesiąc w życiu psychicznym szczenięcia jest bardzo ważny.
Naukowcy wyróżniają w nim dwie, a może nawet trzy odmienne fazy rozwoju.
Pierwsza z nich to faza wegetatywna, przebiegającą mniej więcej do ukończenia 14
dni. Szczenię jest wtedy prawie obojętne na bodźce zewnętrzne, bo ma słabo albo w
ogóle nie rozwinięte zmysły (poza odczuciem ciepło-zimno). Dla hodowcy jest to faza
ogromnego napięcia, bo prawie wszystkie wady wrodzone, z jakimi maleńki psiak
przyszedł na świat, ujawniają się właśnie wtedy i ponad 80% śmierci szczeniąt
zdarza się właśnie w ciągu pierwszych 10 dni życia.
Trzeci tydzień życia szczeniąt nazywany jest fazą przejściową. Szczenię
przestaje działać jak asyndeton 'spać-jeść-siusiać-spać', uczynniają mu się zmysły:
po otwarciu się powiek zaczyna widzieć (początkowo niewprawnie, rozróżniając tylko
światło i ciemność, potem reagując jedynie na ruch przedmiotu czy rodzeństwa, aż
widzi całkiem nieźle), reaguje na bodźce dźwiękowe, bo zaczyna słyszeć, ma dobrze
rozwinięty węch (wcześniej niż wzrok czy słuch!), a jego ruchy stają się coraz
bardziej skoordynowane. W tym dopiero okresie psie dziecko zaczyna przyjmować
do świadomości istnienie człowieka, przy czym kierując się węchem doskonale
odróżnia właściciela, z którym ma codzienny kontakt, od innych ludzi. Faza
przejściowa trwa krótko - około tygodnia, przechodząc z jedną z najważniejszych faz
w rozwoju psychicznym szczenięcia: fazę wpajania skojarzeń (imprinting).
Ta zaczyna się około 4 tygodnia życia i trwa do ukończenia 7-8 tygodnia (u
bulterierów raczej dłużej niż u innych, zwłaszcza miniaturowych, ras). Pierwszą
oznaką zbliżania się tego najistotniejszego okresu jest samodzielne opuszczanie
przez szczenięta legowiska, przy czym lżejsze szczenięta stają na nogi, porzucając
właściwe sobie dotychczas pełzanie. W fazie tej szczenięta zaczynają świadomie
warczeć i szczekać (jeśli zdarzało się to wcześniej, to z reguły we śnie lub jako
Kupujemy bulteriera
34
reakcja na gwałtowną zmianę warunków, np. wzięcie na ręce). Zaczynają się
pierwsze zabawy szczeniąt, niezmiernie istotne dla późniejszego ułożenia sobie
stosunków z psami przez całe życie. Wielu hodowców twierdzi, że okres ten to
najprzyjemniejszy czas w całej hodowli, i każdy, komu zdarzyło się obserwować
zabawy 5-7 tygodniowych szczeniąt musi przyznać im rację. Okres ten to najlepszy
moment na pierwsze spotkanie ze swym wymarzonym szczeniakiem.
Poznając świat mały bulterier skazany jest na takie kontakty, jakie zapewni
mu hodowca: oprócz oczywistych kontaktów z matką i rodzeństwem niezmiernie
ważne są spotkania z ludźmi. Nie trzeba dodawać, że spotkania te muszą być
zawsze i bezwzględnie przyjemne dla szczeniaka, by od pierwszego dnia wyrabiać w
nim zaufanie do człowieka. Początkowo spotkania takie powinny trwać kilka minut,
a stroną aktywną w nich powinien być pies: to on powinien podejść do włożonej do
kojca ręki, on powinien spróbować zębami czy językiem palców człowieka, a dopiero
później można przejąć inicjatywę, wpierw głaszcząc czy delikatnie drapiąc skórę psa,
a potem przechodząc powoli do coraz ostrzejszych zabaw - w przepychanie,
potrącanie, uciekanie... Popatrzmy, jak bawią się młode bulteriery między sobą -
gdyby sądzić po charkotach, warczeniach i piskach to można by sądzić, że jedyne co
potrafią to zagryzanie się. Bez obaw - niczego złego sobie nie zrobią, ale hałas od
rana do wieczora zapewniony!
Każdy odpowiedzialny hodowca chętnie zaprosi do obejrzenia szczeniąt w tym
wieku, bo zależeć mu będzie na tym, by jego psy miały stosunkowo dużo
najróżniejszych - acz przyjemnych - bodźców. Wykorzystajmy tę wizytę do
obejrzenia, jak zachowują się poszczególne szczenięta (wielkim plusem kolorowych
bulterierów jest to, że łatwo odróżnić szczenięta między sobą - przy białych hodowcy
muszą znaczyć je w jakikolwiek zrozumiały dla siebie sposób). Po ukończeniu przez
szczenięta siedmiu tygodni życia i obejrzeniu ich przez eksperta ze Związku
Kynologicznego (tzw. przegląd miotu) szczenięta zostaną wytatuowane, w uchu lub
w pachwinie. Nadany psu numer tatuażu jest niepowtarzalny w danej rasie i
pozwala zawsze zidentyfikować zwierzę (jeśli tylko tatuaż jest widoczny, a różnie z
tym bywa).
W każdym miocie są zwierzęta o rozmaitym charakterze i wystarczy
poobserwować je przez kilkanaście minut, by bez wahania określić, które z nich jest
najbardziej stanowcze, najbardziej dominujące, a które najsłabsze psychicznie,
przegrywające w szczenięcych zapasach, o których wyniku bardziej rozstrzygają
predyspozycje psychiczne niż siła. Jeśli przy kilku kolejnych wizytach lub przy
dłuższej obserwacji wiesz już dokładnie, który z maluchów jest największym
rozbójnikiem, a który największą beksą, możesz zacząć wybierać psa dla siebie.
Najsilniejszy, najbardziej żywy szczeniak pewno będzie i taki jako dorosły
pies. Jeśli ma to być Twój pierwszy bulterier, to nie kupuj go, bo możesz sobie w
przyszłości z nim nie poradzić. Co prawda zwierzęta takie z reguły doskonale
prezentują się na ringu wystawowym (bo chcąc zaimponować konkurentom prężą
się i spinają, demonstrując wszystkie zalety bulteriera), ale trudno żyć pod jednym
dachem z psem, który za wszelka cenę chce rządzić: innymi psami (a więc będzie
prowokował bójki) i zazwyczaj także i człowiekiem.
Największa ciapa też nie jest dobrym wyborem - i trudno będzie go należycie
zaprezentować na ringu wystawowym, i miękki, ustępliwy charakter nie jest
najbardziej pożądaną cechą bulteriera... Na dodatek z takich psów najczęściej
wyrastają psy określane niemieckim słowem 'Angstbeisser', 'gryzący ze strachu' - a
to straszliwa mordęga w codziennych spacerach. Z drugiej strony najłagodniejszy w
Kupujemy bulteriera
35
miocie bulterierów może być i tak wiele twardszy niż przeciętny owczarek
niemiecki...
Wybierz raczej psa 'ze środka stawki' - jeśli będziesz miał możliwość wyboru.
Pomyśl sobie, które zwierzęta ewentualnie wchodzą w zakres Twoich zainteresowań,
i przejdź do oceny wyglądu. Na szczęście bulteriery nie mają długiego włosa i
związanego z nim szczenięcego puchu, który bardzo myli w ocenie szczenięcia.
U cztero- czy pięciotygodniowych bulterierów można już ocenić z grubsza
budowę. Najważniejsze proporcje psa mogą się oczywiście jeszcze zmienić, wskutek
warunków w jakich pies będzie dorastał i budował mięśnie, ale generalny zarys
pozostaje bez zmian. Na co patrzeć? Przede wszystkim na grubość kości (ma być jak
największa), długość i wysklepienie klatki piersiowej, długość szyi, katowanie
kończyn - zwłaszcza tylnych - to widać bez zarzutu. Ilość swobodnego ruchu i
sposób żywienia (a także odrobaczenie!) szczeniąt ma zasadniczy wpływ na budowę
mięśniową szczeniąt, ale i tu można coś wnioskować, choćby przez porównanie z
rodzeństwem. Postarajmy się nie mylić zaczątków mięśni z częstą ociężałością i
ogólnym przekarmieniem, wynikającymi ze złego żywienia: bulterier zawsze, a w tym
wieku tym bardziej ma mieć wcięcie w talii!
We wszystkich książkach o bulterierach są zgodni: najbardziej drażliwą
sprawą jest ocena zgryzu i głowy u kilkutygodniowych maluchów. Doktor Fleig,
którego autorytet jako hodowcy nie może być przez kogokolwiek podważony,
spróbował nawet opracować parę reguł, które brzmiały mniej więcej tak:
1) Bardzo typowa głowa, z downface i należycie wypełniona pod oczami
rzadko ulega pogorszeniu w miarę rozwoju szczeniaka. Problemem jest, że
szczeniaki o takich głowach miewają skłonność do przodozgryzu. Inne głowy także
mogą się, w miarę upływu czasu, wyraźnie poprawić, ale nie sposób dać tu
jakiejkolwiek gwarancji.
2) Zgryz u szczeniąt w tym wieku niewiele mówi o ostatecznym kształcie
szczęk. Lekki przodozgryz w 90% wypadków nie cofa się, a pogłębia, natomiast lekki
tyłozgryz z kolei w większości wypadków zmienia się w pożądany zgryz nożycowy.
śuchwa rośnie powoli, i nie zawsze w tym samym tempie co kości płaskie czaszki,
stąd w miarę rozwoju wzajemne ułożenie szczęk potrafi się zasadniczo zmieniać.
Najlepiej jest, rzecz jasna, gdy szczenię ma głęboki zgryz nożycowy (przypomnijmy -
tylna ścianka siekaczy szczęki górnej dotyka przedniej ścianki siekaczy żuchwy), ale
nawet takie ustawienie zębów mlecznych nie gwarantuje nam zgryzu nożycowego w
zębach stałych.
3) Bulteriery miewają czasami - przy normalnym ułożeniu szczęk - zbyt
wąsko rozstawione kły, czasami na tyle, że kły żuchwy wbijają się w podniebienie
górnej szczęki. Wada ta - jak twierdzą Fleig i Horner - pozostała bulterierom jako
spadek po wąskogłowych terierach, choć dziś sądzi się raczej, że związana jest nie
tyle z wąskością, co w długością czaszki. Tak wadliwe ustawienie kłów jest ponoć
dziedziczne (dr Fleig postulował nawet bezwzględne usuwanie z hodowli psów o
takiej pozycji kłów), ale z drugiej strony dość częste występowanie tego niedostatku
w populacji jamników nie potwierdza tej tezy. Niestety, złe ustawienie kłów
mlecznych z reguły przenosi się na zęby stałe, ale można przywrócić ich pożądaną
pozycję przez odpowiednie masowanie szczęki.
4) Ustawione w jednej linii, w zdecydowanie niewielkim, łagodnym łuku
siekacze związane z szeroką kufą są optymalne dla rozwoju psa. Wszelkie załamania
Kupujemy bulteriera
36
w tym względzie raczej nie rokują dobrze, gdyż nawet po wymianie zębów mlecznych
na stałe wzajemne ustawienie siekaczy raczej nie ulega zmianie. Również źle rokują
wszelkie braki zębowe w zębach mlecznych, bo choć wyrastają one z innych
zawiązków niż zęby stałe, to jednak wszelki brak daje podstawę do niepokoju.
Tyle o budowie - teraz sprawa bardzo ważna, acz nieco drażliwa: słuch.
Kupując białego bulteriera trzeba koniecznie sprawdzić, czy pies słyszy! Dawniej
głuchota białych bulterierów występowała u co dziesiątego psa, teraz jest jej
znacznie, znacznie mniej – ponoć około 1% - ale jest nadal! Ryzyko jest spore, bo w
Polsce w ubiegłym roku urodziły się w dwóch różnych hodowlach co najmniej dwa
białe głuche bule. Słuch psa trzeba koniecznie sprawdzić, sprawdzając czy pies
reaguje na bodźce dźwiękowe nie połączone z wzrokowymi. Przeprowadzając takie
próby trzeba bezwzględnie pamiętać o dwóch żelaznych zasadach: po pierwsze na
wszelkie badania musi zgodzić się hodowca, którego trzeba dokładnie
poinformować, co chcemy zrobić ze szczeniakiem, po drugie - wszelkie testy trzeba
przeprowadzać na pojedynczym psie, odizolowanym od rodzeństwa. Psy doskonale
obserwują się nawzajem i potrafią baczną obserwacją poczynań rodzeństwa
nadrobić nawet poważne niedostatki, choćby wady słuchu.(Propozycje testów
charakterologicznych i oceniających sprawność zmysłów, opracowanych przez
psychologów i fizjologów brytyjskich znaleźć można w internecie na stronie
www.naszepsy.pl/porady.asp
)
U ośmio-dziewięcio tygodniowych bulterierów (zwłaszcza białych) nie do
końca wypigmentowany na lakową czerń nos jest raczej regułą niż wyjątkiem - ale
jeśli kilka szczeniąt w miocie ma częściowo różowy lub rozjaśniony nos, to
obejrzyjmy jeszcze raz rodziców - czy na pewno nie maja kłopotów z pigmentacją?
Wszystkie psy, niezależnie od rasy, w bardzo młodym wieku mają niebieskie
oczy. Nie powinno nas to niepokoić, nawet jeśli pamiętamy, że w dorosłym wieku
jest to wada dyskwalifikująca. Około najpóźniej 6 tygodnia życia oczy zaczną
brązowieć, a może nawet od razu czernieć. Problem z jasnym okiem u bulteriera w
zasadzie został w hodowli rozwiązany ostatecznie.
Jeśli decydujemy się na psa-samca, to w wieku 8 tygodni powinien on mieć
już całkowicie wyczuwalne oba jądra, zazwyczaj spuszczone do maleńkiej moszny. U
niektórych psów nawet wyczuwalne oba jądra potrafią 'wędrować', chowając się w
podbrzuszu - jeśli tak zdarza się u psa, któregośmy sobie upatrzyli, to koniecznie
trzeba wzmiankę o tym wpisać do umowy zawieranej z hodowcą, i ustalić jaki jest
zakres jego odpowiedzialności, jeśli jądra nie zejdą definitywnie. W krajach, w
których obowiązuje wzorzec FCI (a więc i w Polsce) wnętry - psy z jednym lub
obydwoma jądrami nie spuszczonymi do moszny - są wykluczane z wystaw i
hodowli.
Dobór psa w zgodzie z wszystkimi opisanymi powyżej zasadami nie
gwarantuje nam wprawdzie przyszłego championa i reproduktora, ale daje większą
gwarancję kupienia zdrowego i sprawnego psa. Jeśli nie jesteśmy i nie chcemy być
maniakami wystaw psów, to rozkład maści na 'naszym' psie nie ma najmniejszego
znaczenia - jeśli jednak myślimy o karierze wystawowej czy hodowlanej dla naszego
pupila, to pamiętajmy, że wzorzec zakłada, że u psów o umaszczeniu kolorowym
przewaga bieli może być przyczyną dyskwalifikacji. Białe znaczenia u psów
kolorowych nie mają znaczenia, ale tylko wtedy, gdy pokrywają mniej niż połowę
ciała.
Kupujemy bulteriera
37
Pamiętajmy jednak, ze nie ma łaciatych bulterierów! Bywają psy z łatami (ale
tylko na głowie), które klasyfikowane są jako białe. Kolorowe łaty poza głową są
zabronione.
Zgodnie z tradycją z czasów jeszcze Hinksa przez wiele lat za bulteriera w
pełnym tego słowa znaczeniu uważano jedynie psy białe. Kłopoty z ich hodowlą i
dopuszczenie do rozmnażania i krzyżowania z białymi bulterierów kolorowych
sprawiły, że przez jakiś czas groziło nawet wymarcie linii białych! Na szczęście tak
się nie stało, i dziś na ringach widać mniej więcej tyle samo psów białych co
kolorowych.
Pamiętajmy, że bulteriery kolorowe, hodowane przez wiele lat poza kontrolą i
nadzorem organizacji kynologicznych, są (a przynajmniej były) mieszanką nieco
innych ras niż bule białe. Połączenie tych linii sprawiło, że bulteriery z wyłącznie
białych linii są równie rzadkie jak samorodki złota... Wzorzec nie popiera
bulterierów o umaszczeniu czekoladowym i niebieskim, i psy tak umaszczone - choć
mogą być wspaniałymi zwierzętami do towarzystwa - nie maja czego szukać na
ringach wystawowych. Nie oznacza to w najmniejszym stopniu, że są to psy w
jakimkolwiek sensie chore - po prostu nie powinny być używane w hodowli, gdyż
ryzyko wystąpienia wad dziedzicznych u ich potomstwa jest większe niż u innych
maści.
Od kilkunastu lat widać w hodowli nawrót mody na bulteriery w
umaszczeniu 'solid' (po polsku zwane najczęściej płaszczowym), kiedy to pies ma
większość ciała (czasami nawet całe ciało) w jednym gładkim kolorze, innym od
bieli. Szczególnie wysoko cenione jest tzw. irlandzkie znaczenie, kiedy to kolorowy
pies ma białą strzałkę na głowie, białe skarpetki na łapach, biały gors (czasami
przechodzący nawet w białą obrożę) i biały koniec ogona, przy czym istotne jest, by
znaczenia te były rozłożone możliwie symetrycznie. W Polsce w latach
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych szczególnie popularne było umaszczenie
pręgowane (brindle), co było w równym stopniu efektem mody w całej Europie, jak i
działalności hodowlanej pręgowanego psa, 'zupełnym przypadkiem' znajdującego się
w rękach ówczesnego przewodniczącego Zarządu Głównego ZKwP.
Popularność ekscentrycznej ale klasycznej maści białej została w naszym
kraju poparta międzynarodowymi sukcesami polskiej suki CAŁA BIAŁA Timar,
która sięgnęła nawet tytułu Zwycięzcy Świata. Psy tej maści są często faworyzowane
na ringach wystawowych.
Szczenięta w wieku 4-8 tygodni często mają jeszcze na białych partiach ciała
drobniutkie, ciemniejsze kropki. Piszę 'jeszcze', bo u większości z nich ta
pozostałość po krwi dalmatyńczyka znika przed ukończeniem 12 tygodnia życia
(jeśli tylko ciapek jest niewiele, nie więcej niż kilka na psie). Jeśli jest ich więcej,
kilkanaście lub nawet całe ciało jest nimi usiane (zwłaszcza na bokach i uszach), to
nie ma szans na to, by plamki zniknęły. Umaszczenie takie - zwane 'ticking' - jest w
rasie tej wadliwe i dyskwalifikujące wystawowo. Przy ocenie trzeba jednak zawsze
móc odróżnić barwne, ciemne ciapki na sierści od ciemnych, z reguły większych
przebarwień na skórze, które w najmniejszym stopniu nie są jakąkolwiek wadą, a
nawet - jako wskaźnik mocnej pigmentacji - są szczególnie cenione w hodowli.
Gdy już obejrzeliśmy wszystkie szczenięta w interesującym nas miocie, kiedy
w zasadzie zdecydowaliśmy się 'ten i żaden inny" powinniśmy jeszcze choćby
wstępnie ocenić jego stan zdrowia. O słuchu już pisałem, podobnie należałoby
sprawdzić wzrok psa (to proste na szczęście badanie) i bardzo starannie obejrzeć
Kupujemy bulteriera
38
jego skórę - czy nie ma na niej żadnych pryszczy, różowych czy żółtych przebarwień
(zwłaszcza na łapach i za uszami). Białe zwłaszcza psy uchodzą za bardziej podatne
na uczulenia, także pokarmowe, manifestujące się często przebarwieniami właśnie.
Popatrzmy, czy pies nie usiłuje drapać się po uszach i czy nie ma jakiegokolwiek
wypływu, ropnego lub surowiczego, z któregokolwiek oka (często jest to pierwszy
objaw stanu zapalnego w uchu). Równie podejrzany być może najmniejszy nawet
wypływ z nosa ('katar').
Skoro jesteśmy przy uszach - niewielkie ale cienkie ucho bulteriera często
staje z kłopotami i szczenięta z reguły mają ucho częściowo choćby oklapnięte. Nie
przejmujmy się tym bardzo, jeśli tylko ucho u podstawy swej jest dobrze osadzone i
usiłuje stawać. Większość bulterierów walczy ze stojącym uchem dość długo i nie
wszystkie w tej walce zwyciężają - choć umiejętnie pomagając młodemu psu można
postawić w zasadzie każde ucho. Właściciele bulików często kleją im uszy, tworząc
dość skomplikowaną konstrukcję z plastrów, zbierających uszy do siebie.
Utrzymywanie uszu we właściwej pozycji przez 2-3 tygodnie z reguły wystarcza, by
cienkie chrząstki przyjęły na stałe pozycję na baczność (zdarza się, że uszy klapią
ponownie w okresie zmiany zębów z mlecznych na stałe, między 3 a 5 miesiącem
życia i wtedy podklejanie ich jest konieczne).
U psów mieszkających w szczenięctwie w wysokim kojcu i często stających na
tylne nogi, by wyjrzeć na zewnątrz, zdarzają się przepukliny pępkowe (wedle
niektórych danych skłonność do nich jest uwarunkowana genetycznie, podobnie jak
do przepuklin pachwinowych). Jeśli są niewielkie, wielkości pestki śliwki, to można
je spokojnie pozostawić, jest duża szansa, że wraz z rozwojem psa powłoki brzuszne
zejdą się. Większe przepukliny można usunąć; lekarze weterynarii uważają, że
optymalnym okresem na taki dość prosty zabieg jest wiek około 9-10 miesięcy życia
psa, kiedy ryzyko związane z narkozą będzie mniejsze niż u młodszego psa. U suk,
które mają rodzić szczenięta, usunięcie przepukliny pępkowej jest szczególnie
wskazane ze względu na napięcia powłok brzusznych w czasie ciąży i porodu.
Występujące bardzo rzadko przepukliny pachwinowe muszą być bezwzględnie
operowane.
I na koniec o stanie zdrowia szczenięcia - duże, rozdęte brzuchy maleństw
rzadko są objawem przejadania się, częściej świadczą o zarobaczeniu szczeniąt.
Walka z pasożytami wewnętrznymi musi być prowadzona konsekwentnie od
ukończenia przez szczenięta trzeciego tygodnia życia (niektórzy lekarze sugerują
nieco późniejszy termin). Nie wierzmy w to, że szczenięta, które oglądamy nie miały
w ogóle glist - być może było ich tak niewiele, że hodowca po odrobaczeniu nie
zobaczył ich w odchodach zwierząt, ale były z pewnością.
Podczas kilkakrotnych wizyt w hodowli w okresie między czwartym
tygodniem a odbiorem szczenięcia (do których serdecznie namawiam) zawsze
obserwujmy stolec maluchów. Jednorazowe rozwolnienie nie daje podstaw do
niepokoju, gdyż może być wywołane właśnie przekarmieniem lub zmianą karmy, ale
jeśli powtarza się, a zwierzę oddaje kał jasnożółty lub czerwony, pienisty lub z dużą
ilością gazów, to jest to powód do zaniepokojenia.
Dokumenty
Jeśli wszystkie nasze kontrole nie dają nam powodów do niepokoju, a w
czasie częstych wizyt zdążyliśmy juz zaprzyjaźnić się i z hodowcą, i ze szczeniętami i
ich matką, to pora do sformalizowania kupna szczenięcia.
Kupujemy bulteriera
39
Wraz z psiakiem powinniśmy dostać książeczkę zdrowia psa, w której lekarz
wpisuje wszystkie szczepienia, jakie przeszedł nasz pies (najczęściej wklejając
nalepki z buteleczek ze szczepionką). Przed wyjściem z hodowli, a więc przed
ukończeniem 8 tygodnia życia szczeniak powinien być zaszczepiony przeciw kilku
chorobom. Szczepionki produkowane przez rozmaitych wytwórców (z reguły
importowane) mają różne zasady podawania (kalendarzyk szczepień), tak więc
trudno podać jakieś stałe terminy szczepień. Kompetentny będzie tu jedynie lekarz
weterynarii, ale rodzaj chorób, przeciwko którym trzeba przeprowadzić szczepienia
nie ulega zmianom, przynajmniej w Polsce.
Najpopularniejsze szczepionki wymierzone sa przeciw:
Zakaźnemu zapaleniu wątroby (hepatitis contagiosa canis - na dowodzie
szczepienia najczęściej oznaczana literą H)
Parwowirozie (parvovirosis canina - na dowodzie szczepienia najczęściej
oznaczanej symbolem P lub Pav)
Leptospirozie (zwanej także choroba Weila lub chorobą sztutgarcką - na
dowodzie szczepienia oznaczanej literą L)
Nosówce (na dowodzie szczepienia oznaczanej litera D lub DH)
Kaszlowi kennelowemu (parainfluenza canis - często szczepionka połączona
z szczepionką przeciwko bordetelli, także litera P)
Coronawirozie (na dowodzie oznaczona symbolem COR lub CV)
Szczepienia te nie są obowiązkowe (oprócz dość ogólnego zalecenia zawartego
w regulaminie hodowli ZKwP), co tym bardziej podkreśla konieczność kupowania
szczenięcia wyłącznie z hodowli prowadzonych zgodnie z przepisami Związku
Kynologicznego. Przed ukończeniem 8 tygodnia życia szczeniak zazwyczaj
zaszczepiony jest już dwukrotnie, co sprawia, że nie musi zachowywać kwarantanny
przed kontaktami z innymi psami (ale zawsze rozstrzyga tu zdanie weterynarza). W
niektórych krajach zwyczajowo pies szczepiony jest także przeciw innym chorobom,
ale ze względu na ich rzadkie występowanie w Polsce nie jest to tak ważne - choć
istotne przy sprowadzaniu psa z zagranicy.
Więcej o chorobach i zasadach szczepień psów przeczytać można w książce
pań Małgorzaty i Izabeli Szmurło "Mój zdrowy pies".
Jedyne obowiązkowe szczepienie psów w Polsce dotyczy wścieklizny, choroby
wśród psów coraz rzadszej. Pierwszy raz szczenię przeciwko niej powinno być
zaszczepione dopiero około 6 miesiąca życia, a niektórzy lekarze weterynarii
sugerują jeszcze późniejszy czas.
Hodowca wraz z psem i książeczką zdrowia psa powinien także przekazać
nabywcy metrykę zwierzęcia - urzędowy dokument wystawiony przez ZKwP,
potwierdzający,
że szczenię nasze
pochodzi
od
rodowodowych
rodziców
dopuszczonych przepisami Związku do hodowli. Metryka zawiera skrótowe dane
rodziców psa , imię, nazwisko i adres hodowcy, numer tatuażu psa, jego datę
urodzenia i opis maści. Do metryki musimy wpisać nazwisko i adres właściciela -
czyli nas! - i przekazać ją do oddziału Związku Kynologicznego w Polsce, by na jej
podstawie wyrobiono naszemu psu rodowód. Nie ma żadnych ograniczeń w czasie i
wystąpić o rodowód na podstawie metryki możemy w ciągu całego życia psa.
Hodowca naszego szczenięcia powinien także przedstawić nam 'Protokół
kontroli miotu', dokonanej przez eksperta ze Związku Kynologicznego. W
dokumencie takim opisane są szczenięta, a wszelkie uwagi dotyczące możliwych
wad szczeniąt (zgryzy!) powinny być dokładnie omówione. Niestety, w większości
Kupujemy bulteriera
40
wypadków protokół jest zdawkowy i schematyczny, naprawdę nie mówiący nic
pozytywnego o szczeniakach - ale zauważone u nich wady opisane będą z pewnością
(jeśli ekspert je zauważy. Wśród opisanych wyżej dwóch ubiegłorocznych
przypadków głuchych bulterierów jeden prześlizgnął się przez kontrolę miotu nie
zauważony).
I teraz najważniejsza sprawa: pisemna umowa kupna szczenięcia.
Renomowane hodowle stosują je już od dawna, inne, pomimo zaleceń ZKwP, często
rezygnują z nich. Źle! Pisemna umowa zawierana miedzy hodowcą a nabywcą
szczeniaka jest czymś na kształt obustronnej gwarancji. Zawsze mnie zadziwiało,
gdy ludzie zawierali pisemne umowy kupując pralkę czy nawet książkę (bo kwit
kasowy jest uproszczoną formą umowy), kupując najprostszy magnetofon starannie
zabiegają o gwarancję pisemną - a kupując wielekroć droższego szczeniaka,
mającego być stałym elementem naszego życia przez kilkanaście lat nawet nie myślą
o gwarancji...
Pisemna umowa jest niezbędna dla obu stron transakcji, ale o niebo
ważniejsza jest dla kupującego. Wydając na psa niemałą kwotę musimy mieć
pewność, że nie wciśnięto nam bubla, psa chorego lub niepełnowartościowego - a
przecież nie wszystko widać na pierwszy rzut oka. W umowie ujęte powinny być
możliwie wszystkie wypadki, jakich można się spodziewać i określona
odpowiedzialność obu stron za ewentualne nieprzyjemne zdarzenia. Przez kilka dni
po wyjściu z hodowli szczenię jest objęte rękojmią, że wychodziło z rodzinnego domu
w dobrym zdrowiu i musi to być zaznaczone w umowie. Umowa taka chroni także
nabywcę przed schorzeniami ukrytymi, które mogą wyjść w późniejszym okresie
życia psa. Z drugiej strony - dla hodowcy jest to zapewnienie, że oddał szczenię w
dobrym stanie...
W umowie musi być określona także wartość (cena) szczenięcia i sposób
zapłaty, jeśli obie strony umówią się na spłatę ratalną lub na inną metodę
rozliczenia. W przypadku rozliczania się jednorazowo i w gotówce w umowie musi
być punkt mówiący o przekazaniu należności (pokwitowanie). Dobrym obyczajem
umowy jest zawarcie w niej danych o lekarzu weterynarii, prowadzącym szczenię
podczas pobytu w hodowli i zgoda na obu stron na jego osobę wyrokująca o zdrowiu
szczenięcia w przypadku spraw spornych. Treść umowy kupna-sprzedaży
proponowanej przez Związek Kynologiczny w Polsce drukujemy na końcu tej
książki, ale nie jest to jedyna forma dopuszczona prawnie - inne wersje, często
pełniejsze, można znaleźć w internecie - choćby na
www.dogomania.pl
lub
www.naszepsy.pl
.
Przy omawianiu kwestii umowy kupna trzeba jeszcze wspomnieć o dwóch
innych aspektach tej transakcji. Stosunkowo często zdarza się propozycja kupienia
szczenięcia 'na warunkach hodowlanych', będących czymś w rodzaju leasingu psa.
Tak, tak, to żaden żart. Większość hodowli w naszym kraju ma status amatorski, co
oznacza, że hodowca często jest ograniczony możliwościami trzymania w domu tylu
psów, ilu by chciał. Zdarza się, że w swej polityce hodowlanej chciałby mieć szczenię
po suce, która urodziła się w jego domu - ale nie może jej zatrzymać, bo nie ma
miejsca... Warunki hodowlane oznaczają, że hodowca przekazuje szczenię panu X
(zwanemu dalej właścicielem), ale z formalnego punktu widzenia jest ono dalej jego
własnością: w dokumentach występuje jako właściciel hodowca (lub czasami -
hodowca i rzeczywisty właściciel psa), ewentualne szczenięta będą miały jego
przydomek. Zazwyczaj hodowca nie domaga się jakiejkolwiek zapłaty za szczenię
(lub kwoty stanowiącej tylko część wartości psa), ale ma prawo wymagać spełnienia
przez rzeczywistego właściciela wymogów hodowlanych dla psa (np. kilkakrotnego
Kupujemy bulteriera
41
wystawienia go), krycia suki wskazanym przez niego reproduktorem i po
szczęśliwym urodzeniu się szczeniąt odbiera jako zapłatę jedno lub więcej szczeniąt,
po czym następuje przekazanie własności psa rzeczywistemu właścicielowi. (Jak
widać dla hodowcy jest to po prostu hodowanie cudzymi rękami). Teoretycznie jest
to ugoda korzystna dla obu stron, ale z wszelkich sił przestrzegałbym przed takimi
umowami! Zwłaszcza wobec bulterierów, psów dość wymagających, sprawdza się
zasada, iż jeśli nie stać cię na kupno psa, to nie stać cię też na jego należyte
utrzymanie (a przecież wszystkie koszty - i wyżywienie, i opiekę medyczną, i nawet
koszt wystaw ponosisz Ty!) Na dodatek sytuacja, w której jesteśmy mocno
ograniczeni w swych prawach wobec własnego psa, rodzi mnóstwo konfliktów i
niejedna przyjaźń rozbiła się o warunki hodowlane...
Jeśli jednak rozpatrzywszy wszystkie za i przeciw zdecydujemy się na
warunki hodowlane, to umowa pisemna, ujmująca wszelkie aspekty takiej
współwłasności psa, jest po prostu niezbędna. Nie istnieją tu żadne prawa
zwyczajowe, do których można by się odwołać, stąd konieczne jest dokumentne
spisanie wszelkich wątpliwości (kto ponosi koszta wystaw, zarówno zgłoszenia jak i
dojazdu, kto wystawia psa, ile szczeniąt trzeba oddać i czy można zamiast tego
oddać pieniądze, co zrobić jeśli - z rozmaitych powodów - suka nie będzie miała
szczeniąt i w jakim nieprzekraczalnym terminie ma je mieć itd., itp.). Im dokładniej
spiszemy taką umowę, tym mniejsza szansa, że będziemy nią rozczarowani.
I druga rzecz - umowa w żadnym wypadku nie może być traktowana przez
hodowcę czy nabywcę jak dowód braku zaufania do drugiej strony. Pisemna umowa
jest korzystna dla obu stron i tak musi być traktowana. Jeśli hodowca (ale nabywca
też!) uchyla się od sporządzenia pisemnej umowy, tłumacząc to choćby względami
podatkowymi, to nie kupujmy odeń psa. Bojąc się umowy tak naprawdę boi się
odpowiedzialności za wyhodowane przez siebie zwierzę, a to nie wróży najlepiej.
Pojawienie się psa w domu, zwłaszcza jeśli jest to pierwszy w państwa życiu
pies, stawia dotychczasowy tryb życia na głowie. Stosunkowo łatwo wdrożyć się do
nowych obowiązków, związanych ze spacerami i zabawą, nieco trudniej z
podporządkowaniem rozkładu dnia do częstego wychodzenia 'na siusiu', najtrudniej
jednak poradzić sobie z porannym wstawaniem, niepokojem psa w nocy i jego
karmieniem.
Szczególnie istotne są tu pierwsze dni, a może nawet i pierwsze godziny.
Wszystko wydaje się nowe i pełne wątpliwości, choć tak naprawdę jest banalnie
proste.
Umawiając się na odbiór nowego domownika od hodowcy najlepiej wybrać na
to piątkowe popołudnie lub sobotni ranek. Termin taki gwarantuje nam, że przez co
najmniej dwa dni będziemy mogli cały czas poświecić szczeniakowi, co wyjdzie mu
tylko na dobre.
Odbierając szczenię poprośmy hodowcę nie tylko o jakąś zabawkę czy
szmatkę, przesiąkniętą zapachem gniazda (jej woń łatwiej pozwoli oswoić się
psiakowi z nowym miejscem), ale także o dokładną informację, czym nasz pies był
dotychczas karmiony. Jeśli jadł juz suchą karmę (a zazwyczaj już zna jej smak), to
koniecznie dowiedzieć się musimy, jaka to była karma (firma i rodzaj). Najlepiej
byłoby, gdyby hodowca dał nam porcję dla naszego pupila na dzień czy dwa, tak
Kupujemy bulteriera
42
byśmy mogli bez kłopotu kupić tę karmę, do której szczeniak był dotychczas
przyzwyczajony.
Najbardziej wzięci producenci karm (Masterfoods, Purina ProPlan, IAMS
Eukanuba) oferują hodowcom tak zwane Puppy Packs, będące odpowiednikiem
wyprawki dla szczenięcia wychodzącego z hodowli. W ich skład wchodzą
najróżniejsze drobiazgi, ale także z reguły porcja karmy właściwa dla wieku i wagi
szczenięcia, co zazwyczaj bardzo ułatwia bezproblemowe przejście na jadłospis
nowego domu. Otrzymanie takiego podarunku zazwyczaj związane jest z podaniem
producentowi danych osobowych nowo właściciela szczenięcia.
W nowym domu (przygotowanym już na przyjęcie czworonożnego domownika)
trzeba od razu dać psu jeść, gdyż zazwyczaj w dniu 'wyjścia z rodzinnego domu'
szczeniak nie jest karmiony (chodzi o to, by podenerwowany zmianą sytuacji nie
zwymiotował na kolana podczas podróży samochodem do nowego domu). Na
dodatek, zwłaszcza u bulterierów, często do serca młodego psa trafia się przez
żołądek, a napełniony brzuszek ułatwia oswojenie się z nowymi twarzami i nowym
miejsce.
Po przyjeździe do domu trzeba psu pokazać jego miejsce, kładąc tam
otrzymaną od hodowcy zabawkę czy szmatkę i - co najtrudniejsze! - przestać
zwracać uwagę na malucha. Niech pies samodzielnie zwiedzi nowe kąty. Można mu
w tym pomóc, przemawiając doń czule, ale nie należy nerwowo chwytać go na ręce
przy lada okazji, nie można zmuszać go do eksploracji nowego otoczenia. Nie należy
go także zabawiać i za wszelka cenę zwracać na siebie jego uwagę. Daję słowo, ze
pies doskonale wie, że państwo jesteście obok niego i - najprawdopodobniej - że
stanowicie jego nowe stado. Nie należy mu się narzucać ze swą obecnością, gdyż to
osobnik niższy w hierarchii szuka kontaktu - wsparcia - w starszych i silniejszych
członkach stada. Wcześniej czy później szczeniak zapragnie państwa towarzystwa i
sam go poszuka, a to szczególnie ważne. Niech ma poczucie, że (być może z braku
innego wyjścia!) sam wybrał sobie swego przewodnika - ta decyzja zaprocentuje w
przyszłości.
A propos przewodnik - pies sam sobie wybiera pana, przynajmniej w
większości wypadków. Można w ten czy inny sposób starać się sterować jego
wyborem, ale nigdy nie można być pewnym efektów swoich usiłowań. Choć byśmy
nie wiem jak starali się to psu zasugerować, ten nigdy nie wybierze na swego pana
dziecka ani pantoflarza... Pokutujące wśród amatorów przekonanie, że pies za
swego pana uzna tego, kto go karmi, jest równie powszechne co mylne.
Pies za swego pana uzna zawsze osobę mająca w domu najwięcej do
powiedzenia, najważniejszą czyli przewodnika stada. Na nic srogie miny pana domu,
jeśli łagodnieje pod jednym spojrzeniem żony: pies doskonale wie, kto naprawdę w
domu rządzi. Jeśli chcemy psa bardziej przekonać do siebie i bardziej związać go ze
sobą, to... poświęćmy mu więcej czasu niż inni domownicy. Bawmy się z nim,
zabierajmy go często, jak najczęściej na spacery i... nie pozwalajmy mu na zbyt
wiele. Człowiek, który niczego od psa nie wymaga i zezwala mu na wszystko, jest
przez psa odbierany nie jako ten 'dobry', tylko jako ten 'słaby', nie mający władzy,
skoro nie usiłuje jej sprawować.
Wychowanie i szkolenie bulteriera
43
Wychowanie i szkolenie bulteriera
Posłuszeństwo bulteriera osiąga się za pomocą uczucia,
cierpliwości i zdecydowania. Wszystkie te trzy składniki potrzebne są
w olbrzymiej ilości, ale najważniejszy z nich jest ten pierwszy.
Tom Horner
Samo wychowanie bulteriera - z niewielkimi wyjątkami, o których za chwilę -
nie odbiega od normalnego wychowania psa dowolnej innej rasy. Jeśli są tu
jakiekolwiek rozbieżności, to może tylko takie, że bulterier wymaga 'wszystkiego
więcej' - więcej cierpliwości, więcej konsekwencji i przede wszystkim więcej uczucia.
Samo posiadanie bulteriera wymaga pewnych poświęceń, stąd nie powinno nas to
dziwić.
W całym procesie wychowania bulteriera można odróżnić rozmaite fazy
psychicznego rozwoju psa - i warto je znać, by nie być zaskoczonym, kiedy pies w
ciągu kilku dni dość radykalnie zmieni się psychicznie.
Odbierając psa od hodowcy w wieku 8-9 tygodni trafiamy na sam początek
tzw. fazy socjalizacji, uchodzącej za bodaj najważniejszą dla całego dalszego rozwoju
psa. Przejęcie szczenięcia właśnie wtedy ma kilka pozytywnych stron i kilka
przyczyn. Faza socjalizacji jest momentem, w którym w stadzie wilków pies
przestaje być kompletnym szczenięciem, podlegającym wyłącznej i kompletnej
opiece suki, a przechodzi na dobre w łapy ojca, który zaczyna zajmować się jego
wychowaniem. U psów wygląda to podobnie, i właśnie wtedy - miedzy 6 a 22
tygodniem życia pies ma największą zdolność uczenia się i utrwalania reakcji, które
pozostaną zapisane na stałe w charakterze psa, aż do jego śmierci. Szczególnie
istotne są tu dwie sprawy: zachowanie się w kwestiach przywódczych i zachowania
stadne (komunikacja). Zacznijmy od tej drugiej - wedle badań prowadzonych przez
amerykańskich zoopsychologów psy odizolowane od grupy w tym właśnie wieku
nigdy już nie były w stanie nawiązać normalnych kontaktów z innymi psami.
Wygląda to tak, jakby w tym okresie pies uczył się języka swego gatunku, zaś w
wieku 22-25 tygodni tracił umiejętność uczenia się tego języka. Nie chodzi tu o
umiejętność demonstrowania swoich zachowań, ale o zdolność do odczytywania
zachowań innych psów. Przeżycie psa w grupie, podobnie jak wilka w stadzie, jest
zależne przede wszystkim od umiejętności zawierania kompromisów; pies nie
rozumiejący sygnałów wysyłanych przez inne psy będzie zawsze źródłem napięć i
stałych bójek, bo nie zrozumie, kiedy jego kompan będzie go zapraszał do zabawy, a
kiedy naprawdę chciał się gryźć... Jeśli zależy nam, by pies przede wszystkim
doskonale komunikował się z psami, to lepiej, by pozostał w gnieździe do 10-12
tygodnia (z rodzeństwem i dorosłymi psami). Nam chodzi jednak o to, by dogadywał
się z ludźmi i stąd musi wejść w nowe dla siebie, ludzkie środowisko.
Przejecie szczenięcia w tym wieku pozwala człowiekowi na 'oszukanie' psiej
natury. Szczenię porzuca gniazdo i wchodzi w swoje stado naturalnie przygotowane
do nauczenia się praw w nim obowiązujących - czyli w ludzkiej rodzinie. Na dodatek
człowiek-przewodnik przejmujący psa w tym okresie wchodzi naturalnie w rolę
jakby ojca, przewodnika szczenięcia w życiu. Przyjaźnie zawarte miedzy człowiekiem
a psem w fazie socjalizacji są niezmiernie trwałe! Szczególnie widać to właśnie u
bulterierów, które są psami bardzo pamiętliwymi... Dlatego też nie próbujmy nigdy
44
odkładać szkolenia czy wychowywania swego bula na później - nie ma 'później', to
co pies przyswoi i zaakceptuje w tym wieku będzie praktycznie nie do wymazania.
Szczególnie istotne jest w tym okresie nie popełnianie błędów, gdyż pies w wieku do
ukończenia mniej więcej czwartego miesiąca życia uczy się stale, niezależnie od
tego, czy człowiek go czegoś uczy, czy nie.
Jedną z rzeczy, które szczenię - czy to w domu, czy w stadzie - musi
opanować jak najszybciej jest zupełnie dotychczas dlań nieznane pojęcie hierarchii.
Szczenięta przy suce są mniej więcej równe, żadne z nich nie ma większych praw
niż brat czy siostra. Przechodząc w dorosły świat szybko pojmują, że prawa są na
świecie podzielone bardzo niesprawiedliwie i że osobnikowi stojącemu wyżej w
hierarchii stada (człowiekowi-przewodnikowi czy psu-przewodnikowi) wolno dużo,
dużo więcej niż szczenięciu, a na dodatek wszelkie próby zmiany tego stanu rzeczy
wiążą się z natychmiastową karą lub przynajmniej nieprzyjemnością...
Bulteriery są psami twardymi w wychowaniu, dość opornymi na bodźce
fizyczne i - zazwyczaj - dość dominujące. Charakter taki jest ukształtowany w rasie
od dawna i dla niej typowy. Chęć dominacji bulteriera wynika prawdopodobnie nie
tyle ze świadomości własnej siły, ale z pielęgnowania tej cechy w hodowli. Do walk
(a taki przecież jest rodowód bulteriera) niezbędna jest chęć dominacji właśnie,
pragnienie 'rządzenia' innymi psami, które nie mogą poddawać się woli innych. Do
walk nadają się tylko psy dominujące. Oznacza to, że w procesie nauczania trzeba
bardzo delikatnie stopniować bodźce negatywne (kary) - na tyle dotkliwie, by pies je
w ogóle poczuł, a na tyle delikatnie, by przemocą nie wywołać u bardzo młodego psa
nieufności czy lęku przed 'silnym a nieobliczalnym' przewodnikiem.
Znalezienie złotego środka może być tym trudniejsze, że odporne na ból
bulteriery nie pokazują jak dotkliwie odebrały karę, zwłaszcza fizyczną. Słynny
hodowca bulterierów, przywoływany juz w tej książce R. Oppenheimer twierdził, że o
ile w młodości niejednokrotnie musiał karcić swe bule, o tyle jako dorosłe psy
dawały się powodować jedynie wyrzutami i karami psychicznymi - niezadowolenie
właściciela było wystarczającą i ciężką karą... Wrócimy jeszcze do tego tematu a
chwilę, na razie dalej o fazie socjalizacji.
Podstawą długiego i radosnego życia z bulterierem jest konsekwentne
wychowanie od pierwszego dnia. To szczególnie ważne u bula, gdyż jest to pies o
silnym charakterze, który od pierwszej chwili usiłuje wychować swoich ludzi.
Traktuje ich początkowo tak jak rodzeństwo, przepychając się, usiłując podgryzać
ręce czy przedmioty. Nie szczędząc psu zabaw siłowych nie można jednocześnie
pozwolić, by pies gryzł boleśnie nasze ręce, tym bardziej że czyni to w pewien sposób
nieświadomie. Mały szczeniak nie zdaje sobie sprawy ani z sił swych szczęk, ani z
ostrości swych zębów, a tym bardziej z delikatności i wrażliwości ludzkiej skóry. Na
dodatek, w porównaniu z młodymi bulterierami, człowiek ma niższy próg bólu, stąd
nowy czworonogi domownik musi się nauczyć, że obowiązują nowe granice zabawy.
Oczywiście, nie można wyznaczać ich psu gwałtem, ta jedynie obroną, (nawet dość
ostrą, jak rodzeństwo i matka), szarpnięciem za skórę w połączeniu z niezbyt
głośnym okrzykiem bólu - uwaga, bądź delikatny! Bulterier, nawet jako szczeniak,
ma w sobie wiele zapału do walki, która jest jego ulubioną zabawą, i trzeba uważać
z jednej strony, by mu jej nie wzbraniać, a z drugiej - by nie próbować go
rozszczuwać ...
Psy bojowe, a bulterier z pewnością należy właśnie do tej grupy, są psami
szczególnie wyczulonymi na kwestie hierarchii w stadzie i poza nim. Oznacza to, że
większość zachowań ma znaczenie dla pozycji psa i człowieka w stadzie... Sięgając
45
po dalekie, ale bardzo praktyczne porównania, bulterier jest dość podobny do
średniowiecznego rycerza. Nie chodzi tu o stal zbroi i potrzebę posiadania giermka,
ale o szczególne przewrażliwienie na punkcie własnego honoru: bulterier musi się
prawie bez przerwy porównywać z innymi członkami stada (szeroko rozumianego) i
dążyć, do udowodnienia im swojej przewagi. Jak na królewskim dworze miejsce przy
stole bywało przyczyną niekończących się zaczepek i pojedynków, tak i dla
bulteriera każdy pies musi się albo poddać (uznać jego wyższość), albo natychmiast
stanąć do walki. W stosunku do człowieka bulterier także przypomina rycerza spod
Grunwaldu - jeśli zaufa mu i zostanie jego wolnym wasalem, to można być pewnym
jego wierności, ale jeśli nie zaufa, to w każdej chwili można spodziewać się
odwrócenia sojuszy i wyzwania na pojedynek. Pretekstem może być wszystko -
uchybienie honorowi (np. niezasłużona kara), pominięcie w prawach (np. przez
odmianę kolejności karmienia czy próba zgonienia psa z fotela, jaki uznał za swój)
czy otwarte złamanie warunków przyjaźni (choćby wzięcie innego psa na kolana). Na
dodatek bulterier bierze swego pana we władanie bezwzględnie i próby podzielenia
miłości z innym czworonogiem są w zasadzie skazane na porażkę. (Inna jest
oczywiście sytuacja, gdy w domu mieszka więcej niż jeden pies). Bulteriery są
zazdrosne!
Wracając jednak do zachowań dominacyjnych i submisyjnych - często
człowiek wysyła psu sygnały świadczące o hierarchii w stadzie zupełnie
nieświadomie, co może być przyczyną niemałych konfliktów. Drobiazg: wychodzenie
z domu. Dla psa osobnik wychodzący pierwszy jest przewodnikiem, osobnikiem
stojącym wyżej w hierarchii stada, gdy więc wypuszczamy psa przodem, by móc
zamknąć za nim drzwi, to mimowolnie sygnalizujemy psu, ze oto on jest ważniejszy.
Nie zdziwmy się zatem, gdy któregoś dnia pies przytrzyma zębami dziecko, chcące
wybiec na klatkę schodową przed nim...
Dla psa w zasadzie wszystko ma jakieś znaczenie. Jeśli nie nauczymy się
postrzegać świata trochę na sposób bulteriera (nieocenioną pomocą może tu być
książka p. Zofii Mrzewińskiej "Jak rozmawiać z psem?" wyd. Egros Warszawa
2002), to sami ściągniemy sobie na kark wiele niepotrzebnych kłopotów.
Oczywiście, nie należy z tym przesadzać i niczym John Fisher w swej książce
'Okiem psa’ widzieć wszystko przez pryzmat instynktu dominacji. Opisywany przez
jednego z polskich hodowców przykład, w myśl którego samo noszenie obroży jest
dla bulteriera zachowaniem dominacyjnym to gruba przesada, ale mniejsza, niż
wobec innych psów.
Oznacza to, miedzy innymi, że wszelkie wychowanie bulteriera musi być
rozpoczęte bardzo wcześnie, w wieku kilku tygodni, kiedy jeszcze pies ma naturalną
potrzebę podporządkowania się przewodnikowi, także ludzkiemu. Przejmując
kontrolę nad młodym bulem trzeba pamiętać, że to, czego nauczymy go w młodości
pozostanie mu do końca życia, stąd nie wolno rozwijać w nim agresji, nawet żartem,
zakładając, ze gdy dorośnie, to go takich zachowań oduczymy. Nie ma co się łudzić -
nie oduczymy. Rozczulający może być widok srożącego się małego pieska, ale jeśli
pozwolimy mu się złościć, to będzie się złościł także i wtedy, kiedy będzie ważył pod
30 kilogramów i będzie 'szybszy w zębach' od innych psów. Najważniejszą zasadą
jest reguła, w myśl której pies nigdy nie może odnieść korzyści z zachowania
agresywnego. Jeśli spróbuje siłą wymuszać swoje decyzje, to nie tylko musi zostać
skarcony, a jeszcze w żadnym wypadku nie może dostać tego, czego się domaga.
Skoro już przy tym jesteśmy: karcenie bulteriera wymaga wiele wyczucia.
Zbyt często karcony lub traktowany zbyt brutalnie szybko tępieje (a raczej -
uodparnia się na polecenia. I na kary także!). Nagrody natomiast należy oferować
46
szczodrze: zabawkę, zabawę z panem, smakołyk, pieszczotliwe poklepanie czy miłe
słowa. Szczególnie ważne jest to przy wprowadzaniu nowych wymogów, choćby przy
zakładaniu obroży. Pies musi skojarzyć, że obroża jest zapowiedzią czegoś miłego -
zabawy, spaceru lub choćby pochwały właściciela. Dopiero wtedy ją polubi.
A propos spaceru - młodego bulteriera należy wyprowadzać na spacery jak
najszybciej, gdy tylko minie okres zaordynowanej przez weterynarza kwarantanny.
Psy o czułym systemie nerwowym (a więc inteligentne, jak bulterier) wymagają
nieustannie nowych bodźców, i im szybciej się z nimi zapoznają, tym lepiej.
Opisywana przez niektórych właścicieli 'nadpobudliwość bulteriera na spacerze w
mieście' wynika z nieprzyzwyczajenia się psa do ruchu miejskiego, samochodów,
ludzi i psów. Im szybciej zaczniemy naszego pupila do nich przyzwyczajać, tym
szybciej mu to pójdzie i zostanie na dłużej. Na dodatek prowadząc psa w nowe dlań
otoczenie mimowolnie, ale bardzo skutecznie utrwalamy w nim więzy, łączące go z
przewodnikiem. 'Obydwaj' - pies i pan - stawiają czoła nowym warunkom. Im więcej
nowych sytuacji, nowych przygód przeżyją razem, tym ich więź będzie - z punktu
widzenia psa - ściślejsza i głębsza. Z punktu widzenia człowieka będzie tak samo,
ale nie o wychowaniu właściciela bulteriera tu piszemy...
Pierwsze spacery należy zatem rozpocząć natychmiast, gdy tylko będzie
można z psem wychodzić z domu. Zacznijmy od bardzo króciutkich spacerów, 15-20
minutowych, ale za to cztery-pięć razy dziennie. Każdy spacer powinien składać się
z elementów 'swobodnego ruchu' i ze spaceru na smyczy. Należy nauczyć psa
chodzenia na smyczy przy naszej lewej nodze, przy czym pies nie powinien ani
ciągnąć, ani zatrzymywać się przy każdej latarni. Pamiętajmy, że jeśli pies idzie na
smyczy, to nie po prostu idzie, tylko spełnia jakąś funkcję, wykonuje jakieś
polecenia (czy raczej oczekiwania) człowieka i powinien móc się skoncentrować tylko
na nich. Każdy spacer powinien zawierać także elementy swobodnego ruchu (bez
smyczy) i elementy wykonywania poleceń, początkowo najprostszych, takich jak
przywołanie do człowieka. I jedne, i drugie fragmenty spaceru dopuszczalne są
jedynie tylko w miejscach, w których psu nie może nic grozić, a wiec w żadnym
wypadku na ulicy! Na ulicy każdy pies, niezależnie od swego wieku i stopnia
wyszkolenia zawsze musi chodzić tylko na smyczy!
Podczas spacerów zawsze pojawia się problem - młody bulterier i inne psy.
Podstawową zasadą jest tu nie unikanie kontaktów z psami, a wprost przeciwnie -
prowadzenie młodego bulika do innych psów i zezwalanie mu na nieskrępowaną
zabawę. Nie ma obaw, że dorosły i duży pies poczuje się zagrożony atakiem dwu-
czy trzymiesięcznego szczeniaka, albo będzie się z nim bawił, albo go zlekceważy. I
jedno, i drugie jest dla psychiki młodego bula zbawienne: zabawa nauczy go reguł
postępowania z pobratymcami, które nie muszą sprowadzać się do rywalizacji i
walki, a lekceważenie pokaże, ze nie zawsze spór musi kończyć się walką.
Prowadźmy swego bulteriera do innych psów póki młody, a będziemy mieli większą
szansę, że będzie umiał zaprzyjaźnić się z innymi psami także jako dorosły! Jeśli
szczenię okazuje nieśmiałość wobec psów, samochodów czy ruchu ulicznego, to
oswajajmy go ze 'strachami' delikatnie i bez przymusu - bo ten nieuchronnie
prowadzi do pogłębienia oporu. Bulterier zmuszany do zachowań, których nie chce,
zamyka się w sobie i cała osoba demonstruje swój sprzeciw, a w sytuacjach
ekstremalnych może próbować użyć zębów, także i przeciwko przewodnikowi.
Jedynie łagodność i cierpliwość mogą pomóc młodemu psu przemóc strach,
obawy właściwe każdej istocie w okresie rozwoju i niezbędne dla zachowania
gatunku (u psów takim okresem lęków jest czas miedzy 12 a 15 tygodniem życia i
później, drugi raz, około 6-7 miesiąca. Każdy taki okres trwa kilka tygodni.)
47
Przymus, siła budzą opór i nie znoszą uczucia strachu, ale je pogłębiają.
Nieprzyjemne uczucia (strach) są pogłębiane przez inne nieprzyjemne uczucia
(przymus) i w efekcie uczucie dyskomfortu, związanego z nieprzyjemnym i
początkowo słabym bodźcem jest znacznie silniejsze. Jak w tej sytuacji pies ma
pokonać strach? I jeszcze jeden związany z tym problem: bulterier uczy się
reagować na strach (który przecież prawdopodobnie odczuwa i pokonuje) agresją.
Przymus jako środek pokonywania obaw rodzi agresję.
Najlepszą metodą, polecaną w takich wypadkach przez behawiorystów jest
ZIGNOROWANIE przyczyny lęku przez przewodnika, okazanie że dla niego źródło
lęku psa nie jest zagrożeniem, nie wywołuje obaw, a że to przewodnik odpowiada za
sforę, przeto nie ma przyczyn strachu dla całej sfory! Człowiek ma pokazać, że nie
zauważa nie tylko obaw psa, ale przede wszystkim tego, co je wywołuje. Nie
pocieszanie psa, nie chwalenie go ale zignorowanie (a przez to - zbagatelizowanie,
uczynienie mało ważnym) przyczyny jego obaw. Pocieszanie - jako bodziec
pozytywny - nie usuwa strachu, a wprost przeciwnie: utrwala fałszywy łuk
odruchowy 'obawa-pochwała' i uczy psa, że okazywanie strachu może
zaprocentować jakimś bodźcem pozytywnym. Dokładna odwrotność tego, czego
chcieliśmy!
Poświecenie stosunkowo dużo miejsca problemom przezwyciężania strachu
wynika nie tyle z lękliwości bulterierów (której nie ma!), ile z tego, że jeśli odczuwają
strach, to go nie okazują. Można je jednak, niestety, stosunkowo łatwo nauczyć
odczuwania lękliwości, i radzenia sobie z nią poprzez agresję. Większość psów
agresywnych jest w istocie swej tchórzliwe. Psy pewne siebie i silne psychicznie
raczej nie bywają agresywne.
Napisałem 'raczej', bo z bulterierami jest nie do końca tak. Jak pisał Horner,
jeśli bulterier wda się w bójkę i zwycięży w niej (a przez swe predyspozycje fizyczne
zazwyczaj zwycięża), to będzie szczycił się swym zwycięstwem i będzie szukał
możliwości, by je powtórzyć! Bywają bulteriery agresywne (choć hodowcy od lat
starają się wyplenić z nich te cechę) i dlatego tak ważne jest od pierwszych dni
zwalczanie w nich tej agresji, wykazywanie psu, że zachowań takich nie
akceptujemy i nie zamierzamy tolerować.
Przy pierwszych próbach zachowań dominacyjnych wobec innych psów -
stawanie bokiem, jeżenie się, 'obchodzenie przeciwnika na sztywnych łapach" -
staramy się ich nie zauważać, licząc na to, że potraktowany w ten sposób inny pies
sam zwróci małoletniemu bulterierowi uwagę na niestosowność takich zachowań.
Nie chodzi tu broń Boże o prowokowanie bójki, ale o wykazanie naszemu psu jak
wiele jest odcieni wzajemnych stosunków miedzy psami, daleko wykraczających
poza znane bulowi 'poddał się - nie poddał się'. Jeśli jednak zachowania drugiego
psa nie wpływają na zmianę postawy naszego bula, to musimy zareagować,
demonstrując psu, że zachowań agresywnych nie będziemy tolerować - dobrym
pomysłem jest zapięcie psa na smycz i demonstracyjne odejście z nim na parę
kroków po czym... ponowne spuszczenie psa ze smyczy (przypominam, można to
robić jedynie w terenie absolutnie bezpiecznym dla psa, a nigdy w pobliżu
jeżdżących samochodów czy pracujących maszyn!). Postępując wedle tej metody
tłumaczymy psu, ze kara (pozbawienie kontaktu z innym psem) związana jest
jedynie z niewłaściwym zachowaniem. Uważać jednak trzeba na newralgiczny
moment zapinania psa na smycz - większość psów w takiej sytuacji łatwiej decyduje
się na atak. Wobec psów już nieco ucywilizowanych (czyli choćby odróżniających
nas jako swoje stado od reszty świata) lepszą metoda jest odejście od psów z
równoczesnym odwołaniem swego pupila.
48
Wspomnieć tu trzeba o kilku zasadach sprawdzających się wobec wszystkich
psów, nie tylko bulterierów. Pies jest zwierzęciem stadnym, stąd podejście
właściciela wzmaga jego pewność siebie, zaś odejście - pewność tę zmniejsza. Jeśli
dwa psy badają nawzajem swą gotowość do walki, to podejście do nich właściciela
jednego z nich sprawia, ze jego pies łacniej zaatakuje! Stąd wniosek - jeśli do
awantury jeszcze nie doszło, to lepiej nie podchodzić do psów, a nawet wprost
przeciwnie: przywołując psy rozejść się w przeciwne strony. Szansa na to, że więzi ze
stadem będą silniejsze niż słabnąca potrzeba walki są duże.
Tu kolejna uwaga, podnoszona przez wszystkich prawie hodowców
bulterierów: są to psy o podwyższonym progu odczuwania bólu i jako pieszczotę
odbierają to, co dla innych psów będzie już karą. Praktycznym wnioskiem
wywodzonym z tego, jest twierdzenie, że wobec buli można - i nawet należy -
stosować kary fizyczne. Nie chodzi tu w żadnym wypadku o bicie psa! Ale dość silne
i gwałtowne uderzenie otwartą dłonią w psyk, kiedy młody psiak usiłuje próbować
siły swoich zębów na naszym rękawie jest bardzo skuteczne, a nie przynosi bulowi
żadnej krzywdy. Nie chodzi o to, by sprawić psu ból, ale by wyjaśnić mu, że
przekroczył
dopuszczalne granice.
Pamiętajmy,
że
w
przepychankach
z
rodzeństwem i wychowywany przez matkę młodociany bulik niejednokrotnie odniósł
razy fizyczne (bo innych inne psy zadać mu nie mogły...). Znana czeska hodowczyni
bulterierów, pani Alena Tvrzova (hodowla Alet), twierdziła kiedyś żartem, że młody
bul doskonale wszystko rozumie - pod warunkiem, że jest to powiedziane dobitnie i
wyraźnie, a człowiek jest stanowczy i szybki w rękach. Wedle niej dopiero około
półtora roku-dwóch lat życia szare komórki w mózgu bula łączą się trwale "i bul
staje się najczulszym i najmądrzejszym psem". Coś w tym jest - przez całą swą
młodość bulterier sprawdza, jak daleko może się posunąć w swych próbach
rządzenia człowiekiem - i dopiero dorósłszy i zaakceptowawszy intelektualną
wyższość człowieka okazuje całą swą inteligencję, której wcześniej wolał nie
demonstrować...
Naturalną cecha młodocianych zabaw bulterierów jest próba sił,
przepychanie się z człowiekiem i nie należy się tego wystrzegać. Pamiętać trzeba
jednak o kardynalnej zasadzie: zabawę może inicjować dowolna ze stron, człowiek
lub pies, ale jej reguły określa i przerywa ja tylko człowiek. Jeśli uznamy, że pies
rozochocił się zbytnio lub nadmiernie się zapala w pozorowanej bójce, musimy
natychmiast odesłać psa na jego miejsce. Z owych zabaw pies nie może
wywnioskować, że to on zwyciężył w tych rozrywkowych zapasach. Pies musi
pogodzić się z natychmiastowym oddaniem 'zdobyczy' - piłki, sznura do zabawy - na
pierwsze żądanie człowieka.
W procesie wychowanie młodego bulteriera - po zakończeniu fazy socjalizacji
- są jeszcze dwa okresy szczególne. Skoro - za Trumlerem - uznaliśmy, że w
pewnym sensie człowiek ma stanowić dla młodego psa substytut ojca, to nic
dziwnego, że dorastający pies buntuje się wobec człowieka jak nastolatek wobec
rodziców. Pierwszy z takich okresów zdarza się z reguły około 10 miesiąca życia psa,
kiedy to czworonóg po raz pierwszy zdobywa poczucie swej odrębności i
samodzielności (jest to zazwyczaj związane - lub tylko równoczesne - z osiągnięciem
dojrzałości płciowej). Drugi taki okres 'burzy i naporu' następuje zazwyczaj około
18-20 miesiąca życia (u suk występuje on rzadziej i z reguły nieco wcześniej), kiedy
to pies jest w zasadzie całkowicie ukształtowany psychicznie i prawie całkowicie
fizycznie. Każdy taki moment trwa z reguły trzy do czterech tygodni i zaczyna się
wypowiedzeniem przez psa dotychczas obowiązujących reguł posłuszeństwa. Pies
demonstruje albo bierny opór (głuchnie na polecenia, które dotychczas wykonywał
bez mrugnięcia okiem), albo nawet usiłuje wymusić posłuszeństwo na tych
49
członkach rodziny, których uważa za stojących w hierarchii stada tuż przed nim.
(rzadko zdarza się nieposłuszeństwo wobec wszystkich domowników albo tylko
wobec przywódcy stada. Jeśli tak by było - u psów bardzo dominujących - to
znaczyłoby to, że pies chce awansować z pozycji dwa na funkcję bezapelacyjnego
przywódcy stada (!) i że to ostatni moment, by móc ułożyć sobie z nim kontakty w
sposób akceptowany przez człowieka).
Takiego nieposłuszeństwa nie można w żadnym wypadku tolerować, gdyż
próby ich zbagatelizowania muszą nieuchronnie prowadzić tylko do narastania
problemu. W tej fazie stosunków pies-człowiek trzeba być szczególnie czułym na
wszelkie formy nieposłuszeństwa i stanowczo wymagać podporządkowania się psa
naszej woli. Nie ma co uciekać się do siły fizycznej, zwłaszcza, że w tym okresie pies
już zdecydował się na konfrontację, ale wykorzystując niejakie formy przymusu (np.
ćwiczenie posłuszeństwa rozumianego jako musztra) należy podporządkować sobie
psa. Tom Horner napisał nawet, że jest to jedyna sytuacja, w której dopuszcza
zastosowanie przemocy wobec psa - pod warunkiem, że jesteśmy absolutnie
przekonani, że pokonamy psa. Jeśli go nie złamiemy w tej konfrontacji, to on złamie
nas i wtedy, najprawdopodobniej, będziemy musieli się z nim rozstać.
Tom Horner, z którym nie jest łatwo w tym punkcie się zgodzić, ale którego
doświadczenia nie można bagatelizować pisze tak: "Użycie siły, by zmusić bulteriera
do podporządkowania się, to droga długa i okrężna, ale w pełni uzasadniona i
racjonalna, jeśli tylko spróbujecie państwo wpływać na bulteriera swoim umysłem,
(...) zanim uciekniecie się do pomocy kolczatki czy bicia. Bulteriery są na tyle uparte,
że im wprost podoba się użycie siły. Bulterier jako pieszczotę przyjmie kuksańca,
który psa rasy mniej odpornej wprawiłby w prawdziwe drżenie ze strachu. Jeśli
jednak wasz bulterier uparcie nie chce podporządkować się poleceniom i np.
lekceważy polecenie 'Waruj' choć dawniej słuchał się tej komendy, to być może trzeba
mu ją dość surowo przypomnieć. W istocie większości bulterierów, zwłaszcza
samcom, niezbędne jest jedno czy dwa przetrzepanie skóry w wieku pomiędzy
szóstym a osiemnastym miesiącem życia, by przypomnieć im, że to człowiek jest
przywódcą stada i że jest zdecydowany zachować tę funkcję. Jeśli lekcję te
przeprowadzić właściwie, to nie zaszkodzi ona psu, który przyjmie ją ze stoickim
spokojem. Jeśli pies lekceważy komendę 'Waruj' albo dopuszcza się innych
przewinień, o których doskonale wie, że są zabronione, należy ostro szarpnąwszy za
obrożę doprowadzić go na miejsce, z którego pies oddalił się, łamiąc wydane mu
polecenie i skórzaną smyczą, złożywszy ją w pół, tak by i rączkę i karabińczyk
trzymać w dłoni, zdecydowanie uderzyć psa kilka razy po żebrach czy zadzie (w
żadnym wypadku nie po głowie!) i zostawić psa na tym samym miejscu, tak by mógł
przemyśleć swe poczynania.
Za godzinę czy półtorej należy ponownie podprowadzić psa na długiej smyczy
w to samo miejsce i wydawać mu komendy "Waruj!" i "Stój" dopóki pies się nie
zmęczy i nie znudzi. Niewielkie są szanse na to, ze tak potraktowany pies ponownie
zechce się nam sprzeciwiać. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy uważają, że nie jest to
konieczne, że jest to zła rada, której nie wolno słuchać, jeśli pies ma normalny
temperament i dobre pochodzenie. Ja natomiast uważam, że należy szybko i
zdecydowanie odkryć przed psem wszystkie karty zamiast skazywać się na ciągłą
rywalizację i na ciągłe poprawki, udzielane psu czy to głosem, czy to za pomocą
kolczatki. Na dodatek odkryłem, że kara cielesna, za którą idzie wyegzekwowanie
posłuchu i powtórzenie ćwiczeń w pewnym odstępie czasu jest środkiem o wiele
skuteczniejszym i na dodatek zmniejszającym szansę na rozzłoszczenie psa niż
jakiekolwiek inne środki. Dla psów miększych, o słabszym charakterze często
wystarcza uderzenie raz czy drugi rzemieniem w podłogę, po to, by wykazać psu, że
50
człowiek traktuje sprawę poważnie. Niezależnie jednak od tego, jak postanowiliście
państwo karcić psa, nie zapomnijcie doprowadzić go na miejsce popełnienia
przestępstwa. Powtórzenie to klucz do posłuszeństwa, nie zaniedbujcie upartego
powtarzania lekcji posłuszeństwa, jednocześnie starając się nie znudzić swego psa;
a nigdy nie pozwólcie psu na ucieczkę, będącą wyrazem jawnego nieposłuszeństwa.
Złota zasada szkolenia (a wiec i wychowania) mówi: często ale niezbyt dużo."
Jeśli w tym okresie pies nie próbuje przeciwstawiać się wszystkim, a tylko
jednemu członkowi rodziny, to właśnie ten człowiek 'na celowniku' musi poskromić
psa (pod nadzorem przywódcy stada), wymagając od niego np. wykonywania
poleceń.
Poza tymi dwoma okresami bulterier wymaga tylko bardzo, bardzo dużo
czułości, Czy pamiętacie Państwo, co pisałem o bulterierzej potrzebie fizycznego
kontaktu z człowiekiem? To bardzo dobra podstawą do ułożenia sobie stosunków z
tym psem: bulterier CHCE być z człowiekiem, ale stawia mu wysokie wymagania.
Jednym z nich jest potrzeba stałego okazywania psu zainteresowania, przynajmniej
przez pierwsze 12-18 miesięcy życia. Potem pies, pewny uczucia właściciela, staje
się mniej zaborczy, choć nie można zapominać o codziennej porcji głasków i drapań.
Nie należy oddzielać psa od przewodnika! Bulterier powinien chodzić wszędzie tam,
gdzie chodzi człowiek - jeśli jednak chcemy lub musimy wydzielić strefy mieszkania
lub domu dlań niedostępne, to musi on o tym wiedzieć dość szybko (od 1 dnia!) i
zakaz musi być konsekwentnie przestrzegany. Oczywistym wyjątkiem są (oby jak
najrzadsze!) momenty choroby psa, a u suk - także i czas cieczki (choć nie jest to
niezbędne, i wynika raczej z ludzkiej chęci uchronienia części domu przed
zachlapaniem krwawymi śladami...)
Słynne jest wygodnictwo bulterierów, uwielbiających ciepłe koce, wygodne
fotele i łóżko pana czy pani. U młodego psa nie chodzi tu bynajmniej o wygodę, ale o
rozszerzenie zakresu swych praw (czyli zdobycie dla siebie jak najwięcej praw, także
i do przebywania na fotelu pana). Wszystkie psy lubią oglądać świat z góry, i jest to
jakaś pozostałość po życiu stadnym: wedle obserwacji watah wilczych, przewodnik
stada ma zazwyczaj legowisko wyżej niż inni członkowie stada. Wdrapanie się na
kanapę czy łóżko jest dowodem awansu społecznego i to jest - początkowo -
motorem takich zachowań bulteriera. Dopiero później, gdy zdobędzie prawa do
wyższej pozycji zacznie doceniać wygodę miękkiego fotela... Pakowanie się do
człowieczego łóżka także nie wynika z chęci schowania się pod kołdrę, ale z
przywarcia do człowieka - przewodnika. W stadzie im nocleg jest bliżej przewodnika,
tym wyższa pozycja zajmującego go.
Dobrym sposobem na rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony jest
wprowadzenie magicznego koca: położenie go na fotelu czy kanapie oznacza, że pies
może nań wejść. Nie ma koca - fotel jest absolutnym tabu. Takie, dość abstrakcyjne
z punktu widzenia człowieka, rozwiązanie jest bardzo szybko akceptowane przez psy
i przestrzegane z żelazną konsekwencją (co bywa bardzo przydatne w dorosłym
życiu, zwłaszcza u kapiących podczas cieczek suk).
Zabierajmy swego młodego psa ze sobą wszędzie, gdzie tylko wolno,
pokazujmy mu świat w całej jego złożoności, przyzwyczajajmy go do jego
różnorodności - ruch uliczny, autobus, samochód. Im szybciej pozna samochód jako
pasażer, tym większa szansa na uniknięcie choroby lokomocyjnej, mającej
generalnie podłoże psychiczne. Pies powinien jeździć tak, by zawsze móc odczuć
fizyczny kontakt z przewodnikiem, co w dużym stopniu niweluje strach przed jazdą.
Wożenie szczeniąt zawsze powinno być zakończone spacerem - jako finalną
51
nagrodą. Pies musi być pewny, że na końcu najdłuższej nawet podróży czeka go
przyjemność i zabawa.
Bulterier jest psem, który stosunkowo szybko rośnie, choć nieszybko dorasta
(wiele zależy tu też od typu, jaki reprezentuje - psy bardziej 'buldoże' fizycznie
dorastają znacznie później niż lżejsze psy w typie teriera). Ostateczny wzrost pies
osiąga około 7-8 miesiąca życia (suki z reguły w momencie pierwszej cieczki), ale
ostateczną masę - dopiero około 20 miesiąca życia! Ten zatem dość powolny rozwój
wymaga od człowieka szczególnej uwagi. Bulterier wymaga wiele ruchu, który
stymuluje rozwój tak ważnej dla niego masy mięśniowej. Wiele to nie znaczy bez
miary. Spacer czy zabawa na świeżym powietrzu muszą być także poddane pewnym
regułom, zwłaszcza w pierwszych miesiącach życia szczenięcia.
Nigdy nie forsować i nie przemęczać zwierzęcia - ma samo sobie stopniować i
dozować ruch. Ważne jest zwłaszcza nie przemęczanie psa psychicznie. Bulterier z
założenia nie pokazuje obcym swych uczuć (stąd mawia się o nim, że jest 'fałszywy'),
więc jeśli nie umiemy jeszcze patrzeć, to możemy go sforsować psychicznie. Na
nadmiar wrażeń reaguje zamknięciem się, a w sytuacjach krańcowych - nie
ukierunkowaną agresją. Jeśli trzeba, to dajmy mu chwilę wytchnienia przez
przerwanie zabaw i schowanie go na kilkanaście minut w samochodzie (początkowo
zawsze w naszym towarzystwie!). Jeśli nie mamy w pobliżu samochodu, to dobrym
pomysłem jest wzięcie szczenięcia na ręce i uspokajające głaskanie, przyspieszające
regenerację sił psychicznych.
Bul nie tylko nie okazuje zmęczenia, także fizycznego - on go prawdopodobnie
nawet nie odczuwa i jego stopień możemy ocenić tylko ex post, po długości czasu
przeznaczanego przez psa na regenerację sił (sen), po długości i głębokości snu.
Musimy być mądrzejsi od psiego organizmu i ordynować psu przerwy w wysiłku -
dla półrocznego psa 5 spacerów po pół godziny jest lepsze niż jeden spacer 3-
godzinny! Wymuszajmy przerwy w aktywności, umożliwiajmy psu spokojny, głęboki
sen choćby i 10 razy w ciągu dnia (młode psy). Stare angielskie przysłowie mówi że
pies rośnie przez sen. No właśnie!
Niezbędne są także przerwy w szaleńczej bieganinie z psami. Przy pierwszych
objawach spowolnienia gonitwy - na smycz i albo wolniutkim spacerkiem do domu
albo - jeśli to plac zabaw - psa do samochodu i spać!
Te same zasady obowiązują także podczas zabaw w domu, gdzie trudniej o
zmęczenie fizyczne, ale łatwo o przemęczenie psychiczne. Tu pojawia się kwestia
delikatna w naszym kraju, choć przyjęta na całym świecie - klatka.
Polacy trzymający psy w domu często mawiają "nie po to kupiłem sobie psa,
by trzymać go w klatce" i generalnie jest to prawda, ale nie do końca. Patrzymy na
klatkę przez pryzmat ogrodu zoologicznego, a to zupełnie nie tak! Większość psów
łaknie własnego kąta, bezwzględnego azylu, gdzie pies może zrelaksować się, pewny,
że nic mu nie zagrozi. Wynika to z psychicznej konstrukcji psowatych, które
podobnie jak ludzie żyją w ciągłych zmianach okresów silnej aktywności i
głębokiego ukojenia (snu). Jeśli pozbawimy go możliwości pełnego odpoczynku, to
szybko doprowadzimy do trwałych i nieodwracalnych zmian w psychice, a przez to i
w zachowaniu psa. Z badań Ericha Trumlera nad wilkami widać, że zwierzęta,
którym często przerywano sen były agresywniejsze i mniej pojętne niż osobniki,
które spały nawet i krócej, ale za to w warunkach pełnego komfortu psychicznego.
52
Absolutnym azylem dla psa powinno być jego miejsce, gdzie będzie czuł się
pewnie i bezpiecznie. Doskonałym pomysłem jest wykorzystanie jako posłania
klatki, którą nie tylko można zamknąć (co pomoże uchronić dom przed kompletną
dewastacją), ale w której pies może sam się schować. Spora klatka, umożliwiająca
psu swobodne odwrócenie się i przybranie dowolnej wygodnej pozycji, jest
doskonałym miejscem regeneracji sił.
Jeśli włożymy psu do niej kilka jego ulubionych zabawek, to pies będzie
chętnie sam szedł do swojej 'budki', by tam odpocząć, wyspać się czy po prostu
pocmoktać właśnie otrzymaną cielęcą kość... Stworzenie psu takiego azylu pozwala
nam nie tylko przetrwać te krótkie okresy, kiedy musimy zostawić psa samego, ale
jest także doskonałą pomocą w nauce czystości. Nauczenie psa doceniania zalet
klatki czy budki (choćby początkowo przez karmienie go w niej) sprawi, że będzie ja
traktował z radością jako miejsce bezpiecznego odpoczynku. Pamiętajmy jednak, że
zgodnie z cytatem z początku akapitu - klatka to nie miejsce do trzymania psów.
Dorosły pies ma się w niej SAM trzymać, tylko szczenię zamykamy, a po osiągnięciu
akceptacji klatki i przeminięciu zachowań destrukcyjnych możemy zapomnieć o
zamykaniu budki. (Uwaga - pies ma większe zapotrzebowanie na powietrze niż
człowiek, stąd klatka nie może być całkowicie zabudowana - musi mieć spore
otwory wentylacyjne - i nie może stać w miejscu narażonym na bezpośrednie
działanie promieni słonecznych).
Wspomnieć tu należy o jeszcze jednym wykorzystaniu klatki - znany mi
młody bulterier bywał nieznośny w swej hiperaktywności, przy czym im bardziej był
zmęczony, tym bardziej rozrabiał... Jedyna metoda okazało się zamknięcie go do
klatki i narzucenie na niej zasłaniającej światło tkaniny: po dwóch minutach
pobudzony przed chwilą do granic możliwości młody psiak spał głęboko jak dziecko.
Zabawy, jakie możemy zaproponować młodemu bulterierowi, są dość
różnorodne, ale najbardziej lubiane są te wszystkie, które pozwalają psu na wyżycie
się fizyczne. Doskonałym pomysłem jest tu piłka, wyścigi, elementy zabaw
węchowych (poszukiwanie zagubionych czy schowanych przedmiotów). Stanowczo
unikać trzeba zabaw w przeciąganie się, rywalizację o jakikolwiek przedmiot czy -
choćby czysto rozrywkowe - gryzienie. Te dwie ostatnie, choć lubiane przez
bulteriery, nie dają dobrego wyjścia, i muszą być zakończone zachowaniem
dominacyjnym właściciela nad psem (zabranie zabawki), co najczęściej wywołuje
opór psa i może przerodzić się w prawdziwą rywalizację, czego trzeba unikać.
Zabawy w przeciągnie szmaty czy nawet specjalnie w tym celu wymyślonych
zabawek są jeszcze dodatkowo niebezpieczne, gdyż łatwo prowadzić mogą do
zepsucia zgryzu młodego bulteriera.
Pierwszy rok powinien obfitować w częste i w miarę różnorodne kontakty z
ludźmi, innymi psami, innymi zwierzętami. Jeśli nawyknie do tego by traktować
przyjaźnie cały świat - Jeśli naprawdę będzie mu przyjazny (a większość buli jest z
urodzenia przyjaznych światu) to ta sympatia zostanie mu do końca życia. Ale
uwaga - złe doświadczenia też się utrwalają! O kontaktach, ich częstotliwości i
długości trwania decyduje jednak zawsze i tylko właściciel.
Wzorzec wymaga od bulteriera 'maksymalnej substancji przy danych
rozmiarach', co oznacza, że pies robi wrażenie zwinnego, ale ciężkiego - i w
rzeczywistości jest ciężki. Sporą masę mięśni dźwiga kościec, który w wieku 7 czy 8
53
miesięcy jest jeszcze daleko nie uformowany ostatecznie. Podobnie jak młode
boksery, bulteriery maja skłonność do przesadnego forsowania swego serca i
barbarzyńskiego obchodzenia się ze swymi stawami. W efekcie bulteriery są jedną z
najmniejszych rozmiarami ras trapionych chorobami stawów, wynikającymi nie tyle
z genetyki i dziedzicznych obciążeń, ale przede wszystkim z niewłaściwego, czasami
wręcz szkodliwego odchowania w młodości.
O zagrożeniach wynikających z nadmiernego ruchu juz pisaliśmy, warto
wspomnieć tylko o tym, że młode bulteriery nie mogą być zmuszane do
długotrwałego monotonnego ruchu (bieganie przy rowerze w młodości to zabójstwo
dla stawów!), nie mogą być trzymane na śliskim podłożu (stałe napięcie mięśni na
lakierowanej posadzce zbyt obciąża stawy, a na dodatek szukające oparcia palce
tracą pożądana wzorcem zwartość, a śródręcze zmienia kąt ustawienia do podłoża).
Właściciele bulterierów przestrzegają przed chodzeniem po schodach, które
ma jakoby szkodzić grzbietowi i stawom psów. Zagrożenie dla kręgosłupa u krótkich
psów przy chodzeniu po schodach nie jest większe niż przy chodzeniu po równym,
wiec tym możemy się nie przejmować, natomiast ze stawami sprawa jest juz gorsza.
Bulterier jest psem ciężkim i chodzenie (a zwłaszcza schodzenie!) po schodach
bardziej obciąża stawy, zwłaszcza łopatki i biodra. Nie należy przesadzać i jedno czy
dwa piętra dziennie jeszcze psu nie zaszkodzą, ale więcej może być niebezpieczne,
stąd jeśli mieszkamy w bloku, to przez pierwsze półtora roku pies ma wjeżdżać, a
zwłaszcza zjeżdżać na parter windą!
Doskonałym ćwiczeniem dla młodego nawet bulteriera jest pływanie, nieco
odbarczające mięśnie i wyrabiające niektóre ich partie, zwłaszcza w pasie barkowym
(kłąb!). Bulteriery chętnie i dobrze pływają, o ile zostaną tego nauczone w
szczenięctwie. Pies, który nie pozna wody w ciągu pierwszych 7-8 miesięcy życia
może nie nauczyć się pływania do końca życia, albo przynajmniej nie nauczy się
pływania wydajnego i efektywnego, a gros energii w wodzie będzie poświęcał na
nienaturalne utrzymanie głowy wysoko nad lustrem wody. Warto zapoznać młodego
psiaka z wodą, zachęcając go by wchodził do wody i - początkowo pod naszą
kontrolą - pływał. Większość bulterierów, pomimo ciężkiej budowy i przesadnie
rozbudowanej przedniej partii ciała, pływa wydajnie i chętnie.
Polecana przez wielu hodowców metoda treningu bulteriera polegająca na
biegu przy rowerze jest - w jakimś stopniu - dopuszczalna wobec psów dorosłych i w
pełni ukształtowanych, ale nawet wobec nich nie powinna być stosowana
przesadnie często. Bulterier nie jest kłusakiem, jest raczej psem nawykłym do
szybkich, zwinnych zwrotów, skoków i odskoków, a długi, jednostajny ruch jest dla
niego jedynie męczący, a nie dający wiele dla rozwoju fizycznego. Dobrym
rozwiązaniem jest natomiast wszelka aktywność zmienna, taka jak bieganie za piłką
(aportowanie), frisbee czy - czemu nie - agility. Wszelkie te sporty, zwłaszcza ten
ostatni, oprócz czysto fizycznego wyżycia się daje psu bardzo różnorodny ruch
(skok, bieg, zatrzymanie) i wiąże go z zabawą wespół z właścicielem. Pierwsze próby
można czynić już w wieku 6-7 miesięcy (z wyjątkiem skoków!), zaś na serio można
zająć się ta dyscypliną około 18 miesiąca życia psa. W ramach przygotowań trzeba
bezwzględnie rozwijać w psie ogólne posłuszeństwo - zatrzymywanie w marszu,
chodzenie przy nodze (na smyczy i bez), bieganie na komendę i - najważniejszą obok
aportowania - komendę 'waruj'. Opis jej nauki wyłożony jest we wszystkich
podręcznikach szkolenia psów (we wspomnianych już książkach p. Mrzewińskiej
także), tak wiec tu wystarczy opisać, dlaczego komenda ta jest tak ważna.
54
Przede wszystkim dlatego, że jest w pewnym sensie 'zupełna', to jest
wymagająca od psa pełnego podporządkowania się i porzucenia wszelkich działań.
Jest statyczna, więc stosunkowo łatwo wymagać jej wykonania i pozostania w
pożądanej pozycji przez dłuższy czas. (Wspomnieć tu trzeba, że komenda 'waruj'
oznacza w zasadzie jedynie, by pies natychmiast położył się - nie wymagając od
niego ani, jak w dawnych podręcznikach szkolenia psów myśliwskich, określonej
pozycji. Wymaganie od psa ułożenia pyska na ziemi, miedzy łapami, jest
niepotrzebne i do niczego nie służy.) Nieocenione zalety komendy 'waruj' poznamy
wkrótce, gdy okaże się, że za jej pomocą można wyhamować psa w biegu lepiej niż
komendą "stój", a i wytrwanie w pozycji 'waruj' jest dla psa łatwiejsze niż w siadzie
czy postawie... Na dodatek dla psów aktywnych komenda 'waruj' jest dość
deprymująca i - byle umiejętnie! - może być także stosowana jako doraźne
skarcenie.
Szczególnie godne polecenia są wszelkie zabawy angażujące całe ciało i cały
umysł bulteriera - ze szczególnym naciskiem na pracę węchową. Bulik jest udanym
psem myśliwskim, który w spadku po terierach odziedziczył wyśmienity nos,
pozwalający mu bezbłędnie identyfikować wonie, bodaj nawet lepiej niż powszechnie
użytkowanym na pokazach szkolenia owczarkom niemieckim. W Republice
Południowej Afryki bulteriery z powodzeniem uczestniczą w pracy celników (jeden z
psów tej rasy był także w swoim czasie zatrudniony jako pies wyszukujący
narkotyki na lotnisku w Pradze czeskiej). Wyszukiwanie ukrytego przedmiotu w
domu czy na spacerze, 'szukanie zguby', rozpoznawanie przedmiotu dotkniętego
przez właściciela pomiędzy bliźniaczych innych przedmiotów - wszystko to sprawia
bulterierowi mnóstwo radości, gdyż angażuje nie tylko jego mięśnie, ale i głowę, co
bulterier bardzo lubi. Pierwsze ćwiczenia węchowe rozpoczynać można już w wieku
4-5 miesięcy, i nie ma się co bać, iż w miarę dorastania pies zechce zapomnieć
zdobyte umiejętności.
Sprawność myśliwska bulterierów jest niezwykła, i jeśli psy te dotychczas nie
wyparły z serca łowczych innych terierów, to tylko dlatego, że bulterier, generalnie
nie mający podszerstka, jest przez naturę dość kiepsko przygotowany do pracy w
zimowym lesie. Gdyby psy tej rasy nie marzły tak w oczekiwaniu na zwierzynę, to na
polowaniu nie miałyby sobie równych. Wykazali to choćby myśliwi niemieccy i
czescy, którzy niejednokrotnie dopuszczali bulteriery do prób dzikarzy, gdzie bul
mógł wykazać się zarówno zwinnością, zadziornością jak i nieustępliwością i
męstwem. W 1998 i 1999 roku dwukrotnie laur dla zwycięzców prób dzikarzy na
Słowacji zdobywały bulteriery!
Zdrowie
55
śywienie i pielęgnacja
Pielęgnacja bulteriera polega na tym, by jak najdokładniej
usunąć wszelkie ślady pracochłonnej pielęgnacji.
David Harris
Generalnie istnieją dwie szkoły karmienia psów (w tym także i bulterierów) i
każda ma swoje zalety i każda ma swoje wady.
Pierwsza - zwana często tradycyjną lub naturalną - polega na samodzielnym
przygotowywaniu psu posiłków w oparciu o 'naturalne' produkty: mięso, warzywa,
makaron lub ryż. Jest to pracochłonne, ale przygotowywanie jedzenia dla swego
pupila może być prawdziwą przyjemnością. Jedyny problem w takim karmieniu
polega na konieczności starannego wyważenia ilości podawanych psu substancji
dodatkowych, bez których nie sposób wyobrazić sobie właściwego żywienia:
witamin, wapnia, mikroelementów itd, itp. Większość produktów 'naturalnych' jest
niejednorodna tak pod względem składu, jak i wartości odżywczych, stąd określenie
właściwej dawki dodatków bywa trudne.
Amerykańska National Research Council, zajmująca się m.in. badaniem
karmy dla psów, opracowała specjalną tabelę niezbędnych psu składników
mineralnych, wedle której na każdy kilogram masy ciała dorosły pies potrzebuje
dziennie około 242 miligramów wapnia, 198 miligramów fosforu, 132 miligramów
potasu, 242 miligramów chloru sodu, 8,8 miligrama magnezu, 1,32 miligrama
żelaza, 0,16 miligrama miedzi, 0,11 miligrama magnezu, 1,1 mg cynku, 0,034 mg
jodu i 2,42 g selenu. Większość tych składników zawarta jest w naturalnych
składnikach pokarmu, ale takie opracowanie jadłospisu, by codziennie zapewnić
psu odpowiednią ilość wszystkich tych elementów bywa trudne. Każdy dorosły pies
potrzebuje także - dla zwykłego utrzymania funkcji życiowych - codziennie około 5 g
strawionego białka i około 1,1 grama tłuszczu na kilogram masy ciała.
Bulteriery są psami dojrzewającymi powoli, ale rosnącymi szybko, stąd
oferowane im żywienie musi być wyjątkowo wysoko białkowe. Są także psami
bardzo aktywnymi, o szybkiej przemianie materii, toteż ich pokarm musi być także
wysoko
energetyczny.
Na
szczęście
daleko
odeszliśmy
od
poradników
kynologicznych z pierwszej połowy XX wieku, polecających dla buli dietę składającą
się w równych częściach z wysokiej jakości czerwonego mięsa, z pełnotłustego
twarogu lub mleka z dodatkiem masła lub słodkiej śmietany i z suchego razowego
chleba (swoją drogą dieta taka, o wątpliwej przyswajalności, jest jednak doskonale
zbilansowana pod względem zawartości białek, tłuszczy i wapnia. Może dlatego cale
pokolenia bulterierów wychowały się na niej.) Dzisiejsi dietetycy proponują także
podział psiej miski na trzy części, przy czym nadal jedna trzecia (lub minimalnie
więcej) to wysokiej jakości mięso, jedna trzecia to surowe warzywa i owoce, a jedna
trzecia objętości to gotowany makaron, gotowany ryż lub specjalne płatki dla psów.
Czy znaczy to, że z diety należy całkowicie wyrugować biały ser? Nie, ale powinien
on być używany jako zamiennik co najwyżej trzeciej części mięsa (w proporcji 13
dag sera zamiast 10 dag mięsa), i nie powinien być tłusty, ale jak najbardziej chudy.
Zdrowie
56
Psi organizm ma z niego pobrać białko i wapń, a nie wysilać się na pobieranie
tłuszczu, którego nie ma tam wiele, nawet w serze pełnotłustym.
Współczesna dietetyka nie patrzy przychylnym okiem na podawanie psu
mleka, uważając, że organizm dorosłego psa ma kłopoty z przyswajaniem cukru
mlekowego (laktozy), co bywa przyczyną ostrych biegunek. Szczenięta tolerują
laktozę dość dobrze.
Mięso w diecie psa może być od czasu do czasu, ale nie codziennie,
zastępowane rybami, (raczej morskimi, gdyż ryby słodkowodne miewają pasożyty,
mogące zagrozić także psu). Mięso ryb morskich ma jednak więcej tłuszczu, a mniej
białka niż mięso ssaków. Rodzaj mięsa podawanego psu jest w zasadzie dowolny, za
najlepsze uchodzi konina, potem wołowina, drób i dopiero na końcu na równi
wieprzowina i cielęcina (ta pierwsza jest zbyt tłusta, a ta druga - za delikatna i mało
treściwa). Mówiąc o mięsie mam na myśli przede wszystkim tkankę mięśniową, choć
niektóre podroby mają dużą wartość odżywczą (serca, wątroba). Podroby pośledniej
jakości (nerki, płuca, wymiona) jako mniej wartościowe powinny być podawane
niezbyt często, a i to w ilości znacznie większej niż pełnowartościowe mięso.
Generalnie najwłaściwszy rodzaj mięsa to mięśnie, tkanka łączna jest znacznie
mniej bogata w łatwo przyswajalne białko, a skóra czy powięzie maja go jeszcze
mniej. Mięso podawać trzeba raczej drobno pokrojone, przy czym lepiej strawialne i
bardziej wartościowe jest mięso surowe. Pogląd, jakoby karmienie psa surowym
mięsem miało wpływ na nieprzyjemny zapach z pyska, jest nieuzasadniony: przykra
woń wynika albo z odkładającego się kamienia nazębnego, albo z obecności w pysku
psa pierwotniaka, wymagającego wyleczenia.
Druga część posiłku to warzywa - w zasadzie dowolne, choć za najlepsze
uchodzi marchew i - lekko przeczyszczające - buraki. Należy unikać podawania psu
roślin strączkowych (groch, fasola), gdyż są trudno przyswajalne i przed włożeniem
ich do psiej miski należałoby je nie tylko dokładnie ugotować, ale i rozetrzeć na
puree. Niezbyt polecana jest cebula i podobny do niej w składzie por. Dobrym
dodatkiem do psiej karmy są także wszelkie prawie owoce (z wyjątkiem pestkowych)
- jabłka, gruszki, a nawet banany i awokado, jeśli mamy taki kaprys. Pamiętać
jednak należy, że pies trawi jedynie 60-75% białka, pochodzącego z warzyw.
Warzywa stanowią dla psa źródło węglowodanów (cukrów i skrobii), ale przede
wszystkim mają za zadanie dostarczenie psu witamin rozpuszczalnych w wodzie i
niektórych mikroelementów - dlatego też znacznie lepiej podawać je na surowo, by
nie zabić witamin przez gotowanie.
Wedle tego samego zestawienia NRC pies potrzebuje dziennie (także w
przeliczeniu na kilogram masy ciała) 110 jednostek witaminy A, 11 jednostek
witamin z grupy D, 1,11 jednostek witaminy E oraz sporych ilości innych witamin.
Trzecia i ostatnia część to wypełniacz weglowodanowy - ugotowany makaron,
ugotowany na sypko ryż lub specjalne, psie płatki. Tradycyjny system karmienia
psa gotowaną kaszą z mięsem jest o tyle nieprawidłowy, że psi żołądek nie jest w
stanie strawić ziaren kaszy, jeśli nie są one rozgotowane 'na klej'. Szczególnie mało
przydatne są to kasze grube, takie jak pęczak czy gryczana, najlepsze drobno
łamane, takie jak manna czy kukurydziana. Brytyjscy hodowcy polecają dla
młodych psów jako szczególnie wartościową tapiokę, ale na ile jest to kwestia jej
przyswajalności, a na ile angielskiej tradycji - nie sposób określić, zwłaszcza że
wedle najnowszych badań tapioka jest dość silnym alergenem...
Zdrowie
57
Problemem jest stosunek do ziemniaków jako wypełniacza - z jednej strony
dietetycy twierdzą, że pies nie jest w stanie strawić ziemniaków, z drugiej zaś
proponują mączkę ziemniaczaną jako nie uczulający ( i łatwostrawny!) dodatek do
suchych karm. W każdym wypadku ziemniaki podawane psu muszą być także
dokładnie utarte na puree.
Wspomnieć tu należy jeszcze o coraz popularniejszej diecie, zwanej BARF, co
jest skrótem od angielskiego określenia 'Bare and Raw Food'. Ten system żywienia
opiera się na podawaniu psu surowego mięsa wraz z kośćmi (zazwyczaj
samodzielnie mielonego), uzupełnionego o surowe warzywa. Szczegóły znaleźć
można na stronach internetowych, poświęconych tej diecie, która zdobywa
popularność na całym świecie z jednej strony przez swą 'naturalność', z drugiej -
przez uproszczenie do maksimum przygotowywania posiłków.
Przygotowując w domu jedzenie dla swego psa trzeba wystrzegać się kupna
gotowego mielonego mięsa, gdyż składa się ono z tłuszczu w stopniu znacznie
większym niż moglibyśmy podejrzewać. Warto także unikać kości traktowanych
jako składnik pożywienia - jako zabawka, ćwiczenie szczęk czy sposób rozrywki to
doskonały pomysł, przy okazji naturalny sposób czyszczenia zębów, ale jako
pokarm nie są dobre. Nadmiar niedokładnie pogryzionych i nie strawionych przez
soki żołądkowe kości może powodować zaparcia, a czasami nawet groźne dla
zdrowia zaczopowanie jelit. Stanowczo unikać trzeba długich, rurkowatych kości z
drobiu, królika czy jagnięcia - pod wpływem soków trawiennych psa łupią się one
na długie, ostre drzazgi, mogące przebić ścianki jelit. Zwolennicy BARF-u twierdzą,
że kości takie są niegroźne, jeśli tylko podawane są na surowo, ale nawet wśród
nich nie ma pełnej zgodności na ten temat.
Nigdy nie jest właściwe podawanie psu jako posiłku resztek ze stołu
ludzkiego - po pierwsze z reguły są one znacznie mniej wartościowe niż pełen
pokarmy (człowiek przecież wyjadł już to co najlepsze...), po drugie - stanowczo zbyt
wiele w nich przypraw, a przede wszystkim soli kuchennej i pieprzu, po trzecie - to
zupełnie inny rodzaj pożywienia. Człowiek jest zwierzęciem wszystkożernym (z
nadmiarem owoców), pies raczej mięsożernym. Jego szczęki są na tyle dostosowane
do diety mięsnej, że nasz pupil w zasadzie nie może żuć, bo nie ma stosownych do
tego zębów. Zapamiętajmy świętą zasadę - pies to nie śmietnik!
Młody bulterier powinien unikać przeładowywania żołądka, zwłaszcza że psy
tej rasy zazwyczaj mają całkiem niezły apetyt i jedzą 'do dna'. By nie rozepchnąć
psiego żołądka należy młodego psa karmić kilka razy w mniejszych porcjach; gdy
szczenię przychodzi do nowego domu, z reguły je cztery posiłki dziennie, po
ukończeniu 4 miesiąca życia przechodzi na 3 posiłki dziennie i tak funkcjonuje do 6
- 7 miesiąca, kiedy to liczba posiłków zostaje zmniejszona do dwóch: porannego i
wieczornego. W tym systemie pies powinien jadać co najmniej do ukończenia roku,
choć są hodowcy, którzy karmią swe psy dwa razy dziennie przez całe życie. Wynika
to z przeświadczenia, iż posiłek podzielony na dwie porcje jest lepiej trawiony, a
przez to lepiej wykorzystywany przez psi organizm. Ostatni posiłek powinien być
finalnym elementem dnia, i przypadać tuż przed snem, kiedy to pies będzie mógł w
spokoju wszystko strawić.
Dzienne zapotrzebowanie psa na karmę trudno dokładnie określić ze względu
na rozmaite typy konstytucji bulteriera i z powodu stosunkowo dużego
zróżnicowania wagi dorosłego psa (sięgające prawie 100 procent!). Jedynym
wskaźnikiem może tu być kondycja zwierzęcia - pies ma dostawać tyle jedzenia, by
nie tył, a zarazem by był dość ciężki. Zakłada się, że docelowo pies ważący około 30
Zdrowie
58
kg powinien zjadać dziennie około 400 gramów mięsa (co czyni prawie kilogram
wagi wszystkich części posiłku dziennie), ale pamiętać trzeba, że w okresie wzrostu
pies, choć mniejszy, je i powinien jeść więcej w przeliczeniu na kilogram wagi ciała.
Zapotrzebowanie rosnących szczeniąt na składniki budulcowe i energetyczne jest
dwukrotnie większe niż psów dorosłych (co sprawia, że młody i nieduży pies potrafi
zjeść więcej niż dorosły osobnik o zmniejszonej aktywności fizycznej).
Karmienie naturalne jest przyjemniejsze dla właściciela, który ma
świadomość 'robienia czegoś' dla swego pupila, ale powiązane jest z dodatkowymi
obowiązkami: psy muszą otrzymywać w karmie sporo witamin, pierwiastków
mineralnych (przede wszystkim wapnia i fosforu) i mikroelementów, których podaż
przy karmieniu naturalnym bywa niewystarczająca. Przy obliczaniu zawartości
wapnia w pokarmie pamiętać trzeba, że organizm psa przyswaja go jedynie w ścisłej
proporcji do przyswajanego fosforu, i podawanie nawet największych ilości wapnia
przy obcięciu porcji fosforu jest działaniem bezcelowym. Bulterier, choć ze względu
na swe rozmiary uznawany jest za psa średniej wielkości, w karmieniu w młodości
powinien być traktowany jak pies rasy dużej, co oznacza między innymi nieco niższe
ilości niezbędnego mu wapnia i fosforu i zmniejszenie dawki podawanej witaminy
D3, a zwiększenie ilości witaminy C. Zaniedbanie tych proporcji prowadzić może do
zaburzeń w rozwoju kośćca, a w krańcowych przypadkach nawet do rozwoju
krzywicy.
Drugim sposobem karmienia psów jest, coraz popularniejsze w naszym
kraju, stosowanie specjalnie przygotowanej przemysłowej karmy dla psów. Z
grubsza rzecz biorąc dzieli się ją na dwa rodzaje - karmę suchą i karmę wilgotna lub
"pół-suchą".
Sucha karma dostępna jest w zasadzie w każdym mieście, w którym jest
sklep zoologiczny, a jest już w każdym. Na rynku polskim dostępnych jest
kilkadziesiąt rozmaitych karm, w większości importowanych, o rozmaitej jakości i
składzie, a także o stosunkowo zróżnicowanej cenie. Jak się w tym połapać?
Przede wszystkim czytać broszury informujące o składzie karmy, a także
informacje o produkcie podane na każdym opakowaniu. Nie należy wierzyć ocenom
wypisywanym na workach z karmą, ale informacjom można, jeśli nauczymy się je
czytać. Każdy z producentów karm stara się określić swój produkt wobec innych
konkurencyjnych. Niewiele jest tu przyjętych na całym świecie stabilnych zasad,
choć przyjąć można, że karmy określane jako "Super Premium" będą
wyprodukowane z lepszych surowców niż karmy typu "Premium", a te z kolei będą
produkowane wedle ostrzejszych norm technologicznych niż karmy segmentu
"Medium" czy "Professional". Najsłabsze pod tym względem są karmy segmentu
określanego jako "Complet" lub "Balance". Różnica między nimi polega głównie na
pochodzeniu surowców czy półfabrykatów - i tak na przykład w karmach Super
Premium niezbędne jest użycie choćby w części surowego mięsa lub jednorodnych
mączek mięsnych, a w karmach Premium może być ono zastąpione mączkami
niejednorodnymi (mięso-kostnymi), zaś większość karm typu "Professional" nie zna
pojęcia czystego mięsa - suszonego czy surowego.
Na rynku są także karmy w postaci płatków, zwanych zazwyczaj "dinner",
(bardzo popularne np. na rynku francuskim) przeznaczone do zalewania wodą przed
podaniem psu, przez co tworzy się smakowita, dość jednorodna papka. Z reguły
jednak nie są to karmy najwyższej jakości, i należą raczej do segmentu "Medium",
choćby nie było to na opakowaniu napisane.
Zdrowie
59
Wedle norm wspomnianego już NRC sucha karma dla psów powinna
zawierać co najmniej 20% białka, nie więcej niż 20% tłuszczu i co najwyżej 65%
węglowodanów. Oczywiście, rozstrzygający jest tu nie tyle procent zawartego w
pokarmie białka, co jego strawność, bo nikt nie zaprzeczy, że zmielone wołowe
kopyta i rogi są białkiem zwierzęcym, ale jego przyswajalność to już zupełnie inna
sprawa. Niektóre określenia bywają bardzo zwodnicze w swej ogólności: hasło
'produkty roślinne' może oznaczać nie tylko mączkę kukurydzy, ale na przykład
ekstrudowaną soję - bardzo tanią, ale dość trudno przyswajalną przez system
trawienny drapieżnika, a na dodatek odpowiedzialną za większość alergii
pokarmowych. (W karmach typu "Super Premium" nie znajdziemy soi, w większości
karm określanych jako "Premium" - także nie).
Określenie "sucha karma" jest nieco mylące, gdyż ma ona (wedle danych
Centrum śywienia Zwierząt Domowych firmy Waltham, związanego z firmą
MasterFoods) do 12% wody, co jest rzeczywiście niewiele w porównaniu z karmą
pół-suchą (20-25%) czy karmami wilgotnymi, gdzie procent wody sięga do 85%
objętości, podczas gdy w świeżym mięsie nie przekracza on 75%. Oznacza to, że
żywiąc psa pokarmami o zawartości wody mniejszej niż 75% musimy mu zapewnić
stały i niczym nie ograniczony dostęp do świeżej wody, by mógł ugasić trawiące go
pragnienie (nie znaczy to, że pies pije więcej - ogólna ilość wody, przyjmowanej przez
organizm nie zmienia się).
Bulteriery doskonale znoszą suchą karmę i są w zasadzie mało wybredne,
stąd dość dobrze tolerują zmiany gotowych karm, podczas gdy inne psy bywają
chimeryczne i po przyzwyczajeniu się do produktów określonej marki niechętnie
chcą ją zmieniać. W okresie młodzieńczym należy karmić je karmami
przeznaczonymi dla młodych psów dużych ras, gdyż oprócz wynikającej ze specyfiki
długo dorastających ras odmiennej zawartości wapnia i fosforu, karmy te maja
zazwyczaj dodatek składników wspomagających rozwój stawów, tak ważnych u
psów ciężkich. Przy stosowaniu suchych karm zbędne jest zazwyczaj podawanie
jakiekolwiek dodatkowych preparatów witaminowych czy odżywek i można je
podawać jedynie na wyraźne zalecenie lekarza weterynarii.
Problemem przy karmieniu gotowymi preparatami jest odpowiednie
określenie ich ilości, gdyż kierowanie się wskazówkami podanymi przez producenta
bywa zawodne. Najlepszą metodą jest tu obserwowanie psa i sprawdzanie od czasu
do czasu, czy nie jest zbyt gruby. Przyłożywszy rękę płasko do klatki piersiowej psa i
przejechawszy po żebrach powinniśmy je delikatnie wyczuć pod ręką. Jeśli pies jest
za chudy, to poszczególne żebra będą nie tylko wyczuwalne, ale i widoczne, a u psa
zbyt grubego nie wyczujemy poszczególnych kości. Pamiętajmy tylko, że rosnący
pies ma bardzo szybką przemianę materii i stan jego powłoki tłuszczowej (a te
właśnie sprawdzamy kontrolując żebra) potrafi się zmienić w ciągu dnia czy dwóch!
Decyzja o wyborze suchej karmy z reguły podyktowana jest wygodą
człowieka, a w wielu krajach także konkurencyjnym kosztem tego typu żywienia. W
Polsce suche karmy są generalnie drogie, za drogie w stosunku do rzeczywistych
kosztów ich wytworzenia i do średnich zarobków w naszym kraju. Najlepszym
dowodem na to jest fakt, że za naszą zachodnią czy południową granica te same
karmy są z reguły tańsze o 20-40%. Porównanie cen jest o tyle łatwe, że większość
naszego rynku karm dla zwierząt domowych opanowały ponadnarodowe
megakoncerny, oferujące swe produkty pod tą samą nazwą i o tym samym składzie
prawie na całym świecie.
Zdrowie
60
Wybierając karmę dla swojego pupila musimy pogodzić się z tym, że to, co
dobre dla większości psów, dla bulteriera będzie zbyt skromne. Wiele psów
żywionych gotowymi karmami typu "Complet" funkcjonuje doskonale, ale karmiony
nimi bulterier nigdy nie uzyska ani właściwej masy, ani nie otrzyma niezbędnej mu
porcji energii, zapomnijmy więc o szeroko reklamowanych w telewizji karmach 'dla
wszystkich psów'. Nigdy też nie decydujmy się na karmienie naszego psa paszą
sprzedawaną w dużych workach w supermarketach - to nie ta jakość! Decydując się
na bulteriera, a zwłaszcza gdy chcemy z nim szukać z nim sukcesów na ringu
wystawowym, musimy korzystać z karm typu Premium lub Super Premium,
dostępnych praktycznie jedynie w sklepach zoologicznych. Na rynku jest
kilkanaście karm tego rodzaju, większości produkcji wyspecjalizowanych firm
europejskich lub amerykańskich - z moich doświadczeń wynika, że najlepiej
sprawdza się tu amerykańska karma Nutro, z europejskich zaś Purina Pro-Plan,
Eukanuba, Hill's i Royal Canin. Wszystkie te karmy są niestety dość drogie, co
sprawia że żywienie 'naturalne' w polskich warunkach bywa tańsze. Koszt
utrzymania naszego psa możemy nieco zmniejszyć, kupując karmę w dużych, 15-
czy 20-kilogramowych opakowaniach lub korzystając ze specjalnej oferty dla
hodowców (jeśli mamy sukę lub więcej niż jednego psa). Praktycznie każdy z
koncernów wytwarzających karmę dla psów powołał już w Polsce swój Klub
Hodowców, za pośrednictwem którego można zaopatrywać się w karmę po czasami
znacznie niższych cenach, w zamian za pewne ustępstwa wobec producenta (np.
przez udostępnienie mu adresów nabywców szczeniąt).
Dorosły bulterier także chętnie będzie jadał gotowe karmy, przy czym w
zależności od jego trybu życia powinna być to karma dla psów aktywnych lub dla
psów o normalnej aktywności. Jak już pisałem, gotowe karmy są kompletnie
zbilansowane, stąd nie wymagają juz jakichkolwiek dodatków, a podawanie ich
potrafi nawet zaszkodzić czworonogowi. Dotyczy to także 'wzbogacania' jadłospisu
opartego na suchej karmie dodatkowymi porcjami mięsa czy białego sera, które to
dodatki kompletnie burzą opracowane naukowo i optymalne proporcje białka,
wapnia, witamin i wszystkich innych składników.
Suchą karmę możemy podawać psy bezpośrednio nasypaną do miski lub
wstępnie namoczoną w ciepłej wodzie (uwaga - puchnie!). Podawanie karmy suchej
jest o tyle lepsze, że pies gryząc granulki pracuje szczękami i czyści sobie nieco zęby
(na tym polega owa osławiona formuła Dental Care, teoretycznie czyszcząca zęby) a
na dodatek proces trawienia karmy jest nieco dłuższy, a przez to staranniejszy,
karma jest nieco lepiej wykorzystywana. Są jednak psy, które wola karmę wstępnie
namoczoną, zwłaszcza psy starsze i bardzo młode.
Częstym problemem właścicieli jest wątpliwość, czy psu, jedzącemu przez
lata tę samą karmę, o stałym składzie i smaku, jadłospis taki się nie znudzi. Nie,
nie znudzi się - wynika to miedzy innymi z innych preferencji i przyzwyczajeń
pokarmowych drapieżników, które są znacznie mniej łase na różnorodność
pokarmów niż wszystkożercy. Odziedziczony po wilkach organizm psa jest
doskonale dostosowany do diety, która dla człowieka byłaby zabójcza przez swą
monotonię. Jeśli koniecznie chcemy uprzyjemnić psu życie (choć nie wiadomo, czy
jest to dla psa przyjemne) to możemy co jakiś czas zmienić rodzaj karmy, jaką go
karmimy. Wśród zróżnicowanych karm jest także wiele smaków i niektóre z nich
bardziej, a inne mniej odpowiadają osobniczym preferencjom naszego psa. Każda
zmiana karmy może zaowocować jedno- czy dwudniową głodówką, a nawet
zaburzeniami trawienia, i nie musi to świadczyć o jakichkolwiek zaburzeniach ani o
jakości karmy. śywienie psa przez dłuższy czas jednym rodzajem pokarmu sprawia,
Zdrowie
61
że jego układ pokarmowy nieco się 'rozleniwia', dopasowuje do doskonale znanego
pożywienia i wszelkie zmiany mogą na krótszą metę mieć skutki rewolucyjne.
Karmy pół-suche w Polsce w zasadzie nie występują, być może dlatego, że ze
względu na większą zawartość wody mają znacznie krótszy okres ważności, a nie
ma w naszym kraju wytwórcy pokarmów w tej postaci. Na dobrą sprawę jedyny
znany w Polsce produkt tego rodzaju to "Frolic", używany u nas raczej jako
smakołyk na nagrody dla psów.
Mamy natomiast wiele karm wilgotnych, powszechnie znanych jako puszki
lub kiełbasy dla psów. Jest to dość popularny rodzaj karm, o bardzo zróżnicowanej
jakości, polskich i importowanych. Ich wartość zależy nie tylko od użytych
surowców, ale przede wszystkim od sposobu ich konserwacji. Karmy mokre
zawierają znacznie więcej konserwantów niż karmy suche, a na dodatek nie mogą
być konserwowane inaczej niż sztucznymi przeciwutleniaczami (suche karmy typu
"Premium" konserwowane są zazwyczaj przeciwutleniaczami naturalnymi, głównie
witaminą E). Antyoksydanty chemiczne są podejrzewane o działanie rakotwórcze i z
tego powodu w wielu krajach zabronione jest ich stosowanie w żywności dla ludzi.
Ponieważ większość psich puszek zawiera ponad 60% wody, to karmienie nimi bywa
drogie (kilogramowa puszka odpowiada mniej niż 350 gramom suchej karmy). Jeśli
zdecydujemy się na karmienie psa karmami wilgotnymi, to wybierzmy raczej na
'kawałki w sosie' niż na 'pasztety', które są zwykłą mieszaniną mączek, tłuszczu i
wody.
I na koniec części o gotowych karmach - najgorszym z możliwych rozwiązań
jest karmienie psa równocześnie lub naprzemiennie karmami suchymi i 'naturalne'.
Zamiast połączyć wtedy zalety każdego z tych sposobów łączymy jedynie ich wady:
co prawda pies nie ma pełnego pokrycia zapotrzebowania na witaminy i
mikroelementy (bo ich bilans zakłada żywienie jedynie gotowymi karmami), ale za to
nie wiemy, ile ich trzeba mu dodać, stąd wyjątkowo łatwo o niedobór lub o
przedawkowanie.
Większość szczeniąt po przyjściu do nowego domu zmienia swe zachowania
pokarmowe - albo wprost rzuca się na jedzenie, kiedy dotychczas był raczej
niejadkiem, albo wprost przeciwnie, ogłasza nawet kilkudniowy strajk głodowy.
Można mu zapobiec przez skrupulatne przestrzeganie zasad karmienia, podanych
przez hodowcę. (Wraz ze szczeniakiem najpewniej otrzymali Państwo dotychczasowy
jadłospis waszego młodego bulteriera.) Najgorszym rozwiązaniem jest usiłowanie
złamania oporu młodego bula przez podsuwanie mu co najlepszych, stale innych
kąsków, gdyż uczymy go w ten sposób, iż opór się opłaca, co jest fatalne
wychowawczo. W jednej z polskich książek o psach bojowych napisano, iż wielu
fanów tej rasy stosuje w młodości psa,a często i później, karmienie zwierzęcia z ręki,
co ma mieć znaczenie dominacyjne (o problemach dominacji pisałem w poprzednim
rozdziale). Mam na ten temat dokładnie odwrotne zdanie - uważam, że karmienie
psa z ręki wzmacnia raczej pozycję psa (przez wymuszenie zainteresowania
przewodnika, i specjalne prawa w porównaniu z innymi członkami stada) i
początkowo prowadzi wprawdzie do nakarmienia psa, ale w konsekwencji działa nie
wychowawczo i raczej utrwala prymat zwierzęcia nad człowiekiem, czego należy
zawsze zdecydowanie unikać. Z prawdziwą przyjemnością odkryłem, że moją opinie
potwierdzają publikacje amerykańskie i angielskie o tej rasie.
Jeśli pies nie chce jeść proponowanego mu posiłku, to należy to
zbagatelizować (jeśli wykluczamy głodówkę z powodów zdrowotnych!), odczekawszy
kilkanaście minut usunąć miskę i dać dokładnie ten sam posiłek w porze
Zdrowie
62
następnego karmienia. Jeśli pies nadal nie wykazuje chęci jedzenia, zawartość
miski należy demonstracyjnie usunąć i... nie wydać posiłku psu w porze kolejnego
karmienia. Ominąwszy w ten sposób jeden posiłek (choć to już trzeci, którego pies
nie zjadł!) dopiero w porze następnego karmienia napełniamy mu miskę, koniecznie
tym samym daniem, którego pies poprzednio odmówił. Przez cały czas rzecz jasna
obowiązuje surowy zakaz karmienia psa miedzy posiłkami, także i podawania mu
drobnych przegryzek, nawet w nagrodę za dobrze wykonane polecenie. W końcu się
złamie i zje, a my odniesiemy kolejny sukces w sporze z bulterierem o to, kto tu w
zasadzie rządzi. Jeśli głodówka trwa dłużej niż trzy dni, to istnieje duża szansa na
to, że wywołana jest stanem chorobowym, którego nie umiemy zauważyć.
Koniecznie przestrzegać należy ustabilizowanych pór karmienia, gdyż pies -
podobnie jak człowiek - bardzo przyzwyczaja się do jedzenia o określonej porze lub
w konkretnej sytuacji (np. zawsze po wieczornym spacerze, choć może on zdarzyć
się i o 22 i o północy). Wraz ze zbliżającą się porą posiłku pies będzie bardziej
pobudzony i mniej lub bardziej natarczywie będzie domagał się swej miski.
Nie należy stale podkarmiać psa pomiędzy posiłkami - wszystkie smakołyki
powinny być ściśle związane z procesem uczenia i zawsze być prawdziwą nagroda za
coś, a nie wydawane wedle widzimisię właściciela. Nie wolno także karmić psa
podczas posiłków właściciela, a już najgorszym rozwiązaniem jest podkarmianie psa
przy stole. Radość z psiej przyjemności będzie mniejsza niż złość na psa, szybko
uczącego się żebraniny podczas śniadania czy kolacji (pomijając już znaczenie
dominacyjne takiego postępowania - to przewodnik stada określa czas i rodzaj
swego pożywienia!).
Bulterier, czy to jako szczenię, czy jako dorosły pies, nie wymaga specjalnej
pielęgnacji sierści. Regularne szczotkowanie, połączone z przetarciem całego ciała
suchym szorstkim ręcznikiem lub specjalną rękawicą frotte, powinno wystarczyć, by
utrzymać włos psa w czystości, nadać mu właściwy połysk i usunąć martwy,
matowy włos. Kąpiele - wbrew dawnym opiniom - są dość wskazane, zwłaszcza u
psów-samców, często odznaczających się silnym psim zapachem. Psy białe powinny
być kąpane nawet częściej niż kolorowe, ale nie dlatego, by się bardziej brudziły, ale
dlatego, że maja większą skłonność do alergii skórnych. Zanieczyszczenie
środowiska, w którym przyszło nam żyć, a zwłaszcza smog i spaliny samochodowe,
ma straszliwie rujnujący wpływ na skórę psów, szczególnie krótkowłosych, jak
bulterier i wyraźnie zwiększa częstotliwość występowania uczuleń skórnych.
Kąpiąc psa należy używać jedynie psich szamponów - człowiek ma zupełnie
inny odczyn skóry (owe osławione pH) i stałe używanie szamponów ludzkich może
prowadzić do zmian skórnych. Dla bulterierów odpowiednie będą albo szampony dla
psów białych lub nie koloryzujace dla psów kolorowych. Szamponów jest dziś wiele i
z dobraniem właściwego nie powinno być najmniejszych kłopotów, przy czym bardzo
dobre efekty daje stosowanie polskiego hipoalergicznego szamponu firmy dr Seidel,
który naprawdę nie uczula, a nadaje sierści połysk lepszy niż inne szampony
przeciw uczuleniowe.
Kąpiel psa jest czynnością dość prostą, jeśli tylko pamiętać będziemy o
konieczności starannego zatkania psu uszu tamponami z waty (nie ma co jej
Zdrowie
63
żałować), bardzo dokładnym spłukaniu psa ciepłą wodą i starannym osuszeniu psa.
Nie łudźmy się, że psy krótkowłose szybko wysychają; zwierzęta o dużej ilości
podszerstka potrafią schnąć samodzielnie nawet kilka godzin! Bulteriery, mające
podszerstek skąpy lub nawet nie mające go w ogóle, schną szybciej, ale też trwa to
dłużej niż parę minut... Wyjmując psa z wanny trzeba go starannie wytrzeć
ręcznikiem (lepiej jeszcze kilkoma ręcznikami), a i użycie suszarki do włosów nie
będzie przesadą.
Stosowanie rozmaitych odżywek czy nabłyszczaczy do sierści jest sprawą
osobistego wyboru właściciela - dobrze odżywiony, w dobrym zdrowiu i świeżo
wykąpany bulterier i tak będzie się błyszczał. Matowa sierść świadczy albo o
zaniedbaniu pielęgnacji, albo o jakiś zaburzeniach zdrowotnych (np. pasożytach
wewnętrznych), albo o... niedokładnym spłukaniu szamponu z psa.
Choć bulteriery maja zazwyczaj silne i zdrowe zęby, to jednak nie można
zlekceważyć ich stanu. Największym kłopotem buli bywa kamień nazębny,
odkładający się z czasem w postaci brzydkich, brudnożółtych aż do
ciemnobrązowych złogów. Przeciwdziałanie polega w tym wypadku an podawaniu
psu specjalnych skórzanych lub prawdziwych kości, które mechanicznie usuwają
odkładający się nalot. Dobrą metodą jest także czyszczenie psich zębów za pomocą
szczotki i specjalnej pasty do zębów dla psów, ale wdrożyć do tego trzeba psa jeszcze
w szczenięctwie, by później zechciał nam pozwalać na takie manipulacje.
Skutecznym rozwiązaniem jest także specjalny spray, którym spryskujemy psie
zęby, a który nieco rozpuszcza kamień, zaś jest na tyle niesmaczny, że pies usiłuje
zlizać go językiem z każdego zakamarka szczęki, mechanicznie zdejmując sobie
płytkę nazębną.
Do regularnych zabiegów pielęgnacyjnych należy także czyszczenie gruczołów
przyodbytowych, najlepiej w czasie kąpieli. Jeśli nigdy tego nie robiliśmy, to albo
skorzystajmy z porad, opisanych w książce p. Izabeli i Malgorzaty Szmurło "Mój
zdrowy pies" albo poprośmy o naukę lekarza weterynarii podczas rutynowych
szczepień.
Dawne poradniki dla hodowców bulterierów opisywały starannie rozmaite
magiczne sztuczki, mające poprawić wygląd czworonoga. Jeszcze w ostatnim
opracowanym przez autora wydaniu książki Toma Hornera pisał on o dodawaniu
odrobiny ultramaryny do wody, którą będziemy płukali po kąpieli białego bula 'by
poprawić, pogłębić i zintensyfikować biel szaty' i rozpisywał się obszernie o
sposobach kredowania białych bulterierów w tym samym celu. Postęp kosmetologii
kynologicznej w ostatnim ćwierćwieczu jest tak olbrzymi, że opisy czyta się jak bajki
o żelaznym wilku. Zamiast gaszącej poblask sierści kredy stosuje się dziś biały
puder w sprayu, a ultramarynę zastąpiły koloryzujące szampony... Kredowanie psa,
zwalczane od lat przez organizatorów wystaw, nigdy nie zostanie wytępione, bo
głęboka biel szaty przyciąga wzrok i czyni psa jeszcze efektowniejszym. Zwolennicy
tej metody podkreślają, że 'chalk work', jak nazywa się to w żargonie wystawców, nie
zmienia budowy psa i nie oszukuje sędziego. Patrząc na kolorowe psy, których biel
lśni czym po Vizirze, nie jestem o tym przekonany... Biały puder w sprayu jest także
przydatny, gdy chcemy ukryć żółte przebarwienia na skórze lub białych włosach,
związane często z nawykowym lizaniem łap lub egzemą międzypalcową.
Do codziennej pielęgnacji należy kontrola oczu i uszu - są to dość wrażliwe
elementy głowy. Otwarte ucho bulteriera wprawdzie łatwo się wentyluje (a przez to
jest mniej skłonne do zapaleń), ale brudzi się ogromnie, także i dlatego, że psy te
mają stosunkowo dużo mazi, tłustej wydzieliny wewnątrz ucha, która przykleja
Zdrowie
64
brud. Uszy bulteriera trzeba przecierać wacikiem co najmniej raz w tygodniu,
najlepiej używając do tego także specjalnych płynów do czyszczenia uszu
(rozpuszczających ową wydzielinę).
Oczy bulteriera, małe i skośne, rzadko miewają skłonność do łzawienia, ale
przy lekkim nawet przeziębieniu potrafią zachodzić łzami, co widać od razu na białej
kufie w postaci dwóch nieprzyjemnych śladów przyżółceń od wewnętrznego kącika
oka w dół.
Listę okresowych zabiegów kosmetycznych uzupełnić trzeba jeszcze o
przycinanie pazurów. Psy mieszkające w mieście i wiele chodzące po chodnikach
zazwyczaj same ścierają sobie pazury na odpowiednia długość, ale zwierzęta nie
chodzące po trotuarach wymagają przycinania pazurów. Czynimy to specjalnymi
cążkami, zawsze pod kątem prostym do powierzchni pazura, jednym zdecydowanym
ruchem. Ponieważ pazury psa maja w środku bardzo wrażliwy rdzeń, który miewa
różną długość, przeto zdarza się skaleczenie psa. Wygląda to okropnie, bo silnie
ukrwiony rdzeń broczy posoką, ale równie szybko krwawienie ustaje (pomocny
będzie tu okład z kostki lodu albo przysuszenie ranki gencjaną lub acudexem).
Przycinanie pazurów warto rozpocząć w szczenięctwie, tak by pies przywykł do tej
operacji i wdrożył się do niej bez protestu.
Większość bulterierów lubi szczotkowanie (nawet dość twardym zgrzebłem) i
traktuje je jak wyrafinowaną pieszczotę. Szczotkowanie psa pozwala nam usunąć z
sierści martwy włos okrywowy i ewentualnie podszerstek, a nikt kto bulteriera nie
miał nie uwierzy, jak bardzo psy te potrafią gubić włos. W niektórych sklepach
zoologicznych dostać można specjalne zgrzebła, zwane z niemiecka kartaczami lub
Bullybuerste, gdzie w płaskiej szczotce część włosia zastąpiona jest przez
sprężynujące miedziane druciki. Zgrzebło takie, nie sprawiając psu przykrości,
doskonale usuwa martwy włos.
Przygotowując psa do wystawy trzeba jeszcze poświęcić kilka chwili ogonowi
bula. Na ogonie (zwłaszcza na jego spodniej części) psy miewają często włos
wyraźnie dłuższy niż na reszcie ciała. Brytyjczycy zalecają golenie go, ale na
kontynencie wystarczy przycięcie. Włos trzeba przyciąć bardzo ostrymi nożyczkami
na długość około pół centymetra (najlepiej robić to w dwie osoby, z których jedna
tnie, a druga trzyma ogon!). Czubek ogona leciutko zaokrąglamy, ale lekko, nie
zmieniając naturalnego kształtu ogona - jeśli mamy wątpliwości, to lepiej za dużo
włosa zostawić niż za dużo przyciąć.
Jeśli jeszcze gdzieś na naszym pupilu zbiera się za dużo włosa (szczególnie
podejrzane są o to łokcie i przedni kraj uda, na których potrafią się aż robić
'wicherki' z dłuższego włosa) to albo przycinamy, albo strymowujemy ten włos.
Podobnie jak na ogonie, tak samo przycinamy włos na brzegach uszu, by nierówne
kępki włosa nie psuły prostej linii ucha. Niektórzy wystawcy potrafią także
delikatnie przetrymować cały gors psa, podgardle i przycinać włos na podogoniu, by
nadać sylwetce psa bardziej elegancki, krótszy charakter, i podstrzygają dłuższe
włosy na pysku, wyrównując je na pół centymetra od skóry (często traktują w ten
sam sposób także wibrysy, dłuższe i twardsze włosy czuciowe), podkreślając w ten
sposób elegancki i pozbawiony jakichkolwiek kantów kształt niezwykłej głowy
bulteriera.
Hodowcy starej daty uważają takie przygotowania za usiłowanie oszustwa,
podobnie jak farbowanie cielistych przebarwień na nosie czy ukrywanie pod pudrem
łatek zwanych 'ticking', a zarazem nie mają nic przeciwko podawaniu psom
Zdrowie
65
preparatów stymulujących wzrost mięśni, stosowanych przez kulturystów czy
podobnie działających odżywek takich jak HMB (sprzedawanych w Polsce specjalnie
dla psów pod nazwą DogVital).
Zdrowie
66
Zdrowie
Gdyby bulteriery miały być chorowite, to nikt nie bawiłby się w
ich hodowlę. Te psy miały walczyć i zwyciężać, a nie chorować.
Jack Mildenhall - 'Bully for me'
Bulteriery są psami od dziesiątków pokoleń hodowanymi pod kątem jak
największej sprawności fizycznej, zdrowia i dobrej kondycji - i takie w zasadzie są.
Najlepszym dowodem jest ich długowieczność. Z badań europejskich firm
ubezpieczeniowych wynika, że średnia wieku dla bulteriera wynosi 13,6 roku (przy
statystycznej 12 lat dla wszystkich psów rasowych), przy czym są osobniki
dożywające 17-18 lat, a w Republice Południowej Afryki zanotowano nawet psa,
który zginał (w wypadku samochodowym!) w kilka miesięcy po ukończeniu 21 lat!
Bulteriery, jak wszystkie psy, nie tylko rasowe, obarczone są licznymi
dziedzicznymi defektami i niedoskonałościami, takimi choćby jak błękitne oczy,
wysoko osadzony i noszony ogona, płaskie rozczapierzone palce czy szeroko
rozstawione i zaokrąglone na końcach 'uszy nietoperza' - a z każdą z tych wad
można żyć długo i szczęśliwie, bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu. Gorzej jest
juz z - równie dziedzicznymi - nawykowym zwichnięciem rzepek kolanowych,
zwichnięciem soczewki, głuchotą, problemami serca czy zaburzeniami skórnymi.
Hodowcy bulterierów od lat walczą z obciążeniami dziedzicznymi i to z co najwyżej
zmiennym szczęściem. Powołany w 1987 roku (ale aktywny dopiero od 1994 roku)
przez Bull Terrier Club of America tzw. Blue Ribbon Committee, zajmujących się
badaniem i wykluczaniem z hodowli wszelkich zwierząt niosących zagrożenie
genetyczne, przyznał, że dopiero w 2002 roku zauważono pierwsze efekty jego
działalności. Liczba zwierząt dotkniętych niedorozwojem rzepek kolanowych
zmniejszyła się o 46%. Po ośmiu latach pracy - czyli czterech pokoleniach - pracy!
Wszystko to nie oznacza bynajmniej, że bulteriery są rasą bardziej podatną
na choroby niż inne psy. Prawdopodobnie, jak twierdzi była przewodnicząca
amerykańskiego Klubu Bulteriera, rasa ta jest lepiej przebadana niż inne, i stąd
może powstawać wrażenie jakiejś jej przesadnej chorowitości, Tymczasem bulteriery
są rasą raczej ponadprzeciętną zdrową i przysparzają swym właścicielom znacznie
mniej kłopotów zdrowotnych niż choćby wszystkie psy długowłose. Alergie (częste
zwłaszcza u psów białych) są statystycznie rzecz biorąc dużo rzadsze u bulterierów
niż dobermanów czy bokserów (dane z USA), a choroby nerek znacznie bardziej
trapią nowofundlandy, boksery czy labradory. Bulteriery praktycznie nie wiedzą, co
to dysplazja stawów biodrowych, a choroby nowotworowe zdarzają się im wyjątkowo
rzadko, z reguły nie dotykają ich także choroby zębów i przyzębia.
Część problemów zdrowotnych zdarza się jednak wśród nich częściej niż w
innych rasach, lub przynajmniej potoczna opinia oskarża je o częstsze
występowanie wśród nich tych chorób.
Głuchota
W latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku w USA a w dziesięć lat
później w Europie, uznano, że problem wrodzonej głuchoty białych bulterierów
został opanowany, a może nawet zlikwidowany. Uznano, że choroba ta, będąca
Zdrowie
67
prawdopodobnie spuścizną dalmatyńczyka, dziedziczy się dość prosto, (choć wedle
Willisa odpowiedzialne za nią są dwa różne geny) i da się ją opanować przez
eliminację z hodowli zwierząt z określonych linii hodowlanych białych psów.
Tymczasem w 1992 roku okazało się dowodnie, że radość była przedwczesna - od
lat badano skrupulatnie psy białe, zaniedbując psy kolorowe, gdzie wrodzona
głuchota była całkowitą rzadkością. Gdy jednak skontrolowano także kolorowe psy
w wieku powyżej 4 lat, wynik był absolutnym zaskoczeniem - ponad jedna czwarta
badanych psów prawdopodobnie miała w mniejszym czy większym stopniu
upośledzony słuch! Chodziło tu o psy, które najczęściej słyszą tylko na jedno ucho,
a i to w nieznanym stopniu. Sprawa stała się głośna, gdy okazało się, że pomimo
wszelkich testów przeprowadzanych w szczenięctwie (sprawdzających czy pies
reaguje na dźwięki lub czy reaguje na imię), bezwzględnie eliminujących z hodowli
wszelkie psy podejrzane o głuchotę, jeden z wybitnych psów, prawie 3-letni
zwycięzca dorocznych wystaw specjalistycznych nie słyszy na jedno ucho, a na
drugie jest prawie głuchy...
Naukowcy z Veterinary School of Louisiana na zlecenie klubu przeprowadzili
szereg badań słuchu czołowych psów (tzw BAER - Brainstem Auditory Evoked
Response Test, przeprowadzany oddzielnie dla każdego ucha) i okazała się rzecz
niesłychana dotychczas - jedno- lub nawet obustronną głuchotą dotkniętych jest
równie dużo psów kolorowych co białych! Okazało się, że niektóre psy kolorowe
bywają dotknięte jednostronną głuchotą, nawet gdy oboje rodzice słyszeli bez
zarzutu. Drogą eliminacji i studiów nad rodowodami określono, że zdarzało się tak
przede wszystkim u szczeniąt po białych psach lub po kolorowych psach mających
białych ojców, tak wiec nie dość, że obciążenie to przenosiłoby się głównie przez
białe zwierzęta, to jeszcze w jakimś stopniu byłoby sprzężone z płcią! Nie znam
jeszcze ostatecznych wyników badań prowadzonych w USA na szeroką skalę w
ramach tzw programu Patsy Ann, ale wiadomo już, że użycie w hodowli psów
kolorowych po jednym z białych rodziców wiąże się z ryzykiem dużo większym niż
szacowano dotychczas.
Program analizy rodowodów i badań nazwano programem Patsy Ann od
imienia białej bulterierki, żyjącej w latach 1929 - 1942 w Juneau na Alasce. Ta
biała suka pozostawiona przez jakiegoś rybaka przez kilkanaście lat czekała w
porcie na powrót swego pana. Jej wierność i nieustanne poszukiwania, niechęć do
znalezienia nowego domu tym bardziej wzruszały rybaków z Juneau, że Patsy Ann
była głucha... Dziś brązowy pomnik wiernej Patsy Ann wita wszystkie statki i kutry
zawijające do tego alaskańskiego portu, ale jej imię zasłynęło bardziej dzięki
programowi badania słuchu u bulterierów.
Z dotychczasowych badań widać, że wedle wszelkich danych bulteriery mogą
cierpieć nie tylko na wrodzoną i obecną od urodzenia psa głuchotę białych psów,
zasadniczo opanowaną w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, ale i na objawiające się w
późniejszym wieku dziedziczne upośledzenie słuchu, narastające wraz z wiekiem lub
na kompletnym zaniku funkcji jednego ucha. Sposób dziedziczenia się tej
przypadłości nie jest jeszcze w pełni zbadany, ale to, że skłonność do niej jest
dziedziczna nie ulega dla autorów programu Patsy Ann najmniejszej wątpliwości.
Hot Spots
Wiele bulterierów, niezależnie od umaszczenia, wykazuje nadczulność na
ukąszenia pcheł. Jedna nawet pchła może być przyczyną licznych, czasem nawet
podchodzących ropą, krost i wybroczyn zwanych hot spots. Krosty te muszą być
bardzo bolesne lub przynajmniej swędzące, skoro pies potrafi rozdrapać je do
Zdrowie
68
głębokich, trudno gojących się ran, Pomaga tu nieco podawanie wapnia (podobnie
jak przy większości uczuleń), chłodzenie miejsc objętych zmianami skórnymi (zimne
kompresy) i maści przeciwzapalne (kortyzonowe). Nadczulność ta właściwa jest
praktycznie tylko bulterierom i uskarża się na nią prawie co dziesiąty pies tej rasy,
choć zdarza się pojedynczym egzemplarzom wszystkich ras krótkowłosych.
Problemy skórne częściej dotyczą bulterierów białych, podobnie jak zdarza
się to u ludzi o białej karnacji i rudych włosach. Psy te są także jedną z niewielu ras
psów, które potrafią mieć uczulenie na promienie słoneczne - na szczęście
przypadłość ta wyjątkowo rzadka, a ze względu na niewysoki poziom
nasłonecznienia w środkowej Europie raczej nie dosięgnie naszych psów, a
opisywana jest przede wszystkim u psów w południowych Stanach Zjednoczonych i
w Indiach.
Dość często natomiast u psów w naszych szerokościach geograficznych
pojawia się tzw. egzema międzypalcowa. Jednym z objawów jest natarczywe i
nieustanne wylizywanie łap przez psa, co prowadzi nie tylko do łatwiejszego
zakażenia dotkniętych chorobą miejsc, ale i prowadzi do charakterystycznych
przebarwień łap, tępionych bezlitośnie na europejskich wystawach psów, Choroba
ta, o nie do końca ustalonych przez weterynarię przyczynach i prawdopodobnie
wywoływana przez kilka równoległych czynników, jest dość trudna w leczeniu i
wedle niedawnych informacji niemieckiego Klubu Bulteriera najlepiej poddaje się
terapii homeopatycznej.
Zwichnięcie rzepek kolanowych (patella luxation)
Rzepka kolanowa to niewielka kostka, chroniąca przednią część stawu
kolanowego i poruszająca się w zagłębieniu kości udowej. Zwichniecie rzepki to -
najprościej rzecz ujmując - sytuacja, w której rzepka kolanowa jest niedorozwinięta,
zbyt mała lub nie wchodząca we właściwe miejsce i nie blokująca stawu
kolanowego. Przyczyną, oprócz wrodzonego niedorozwoju kości, słabych wiązadeł i
rozluźnienia ścięgien, może być także uraz mechaniczny, ale u psów zdarza się to
stosunkowo rzadko. Stopień schorzenia bywa zróżnicowany - do niewielkiego
niedorozwoju, być może nawet niedostrzegalnego dla obserwatora, po stan ciężki,
właściwie uniemożliwiający psu poruszanie się, gdyż przemieszczenie rzepki
utrudnia rozprostowanie kolana i wywołuje silny ból.
Badanie rentgenowskie po ukończeniu przez psa dwóch lat pozwala wykryć
najmniejsze ślady niedorozwoju rzepek i zagłębienia kości, w której rzepka się
porusza, nawet te niezauważalne przy badaniu paltacyjnym. W wielu krajach i w
licznych klubach istnieje obowiązek badania zwierząt hodowlanych pod katem
prawidłowego rozwoju rzepek kolanowych i zwierzęta budzące najmniejsze
wątpliwości są usuwane z hodowli (tak jest np. w USA, co w ciągu 8 zmniejszyło
liczbę zwierząt dotkniętych schorzeniami rzepek o prawie 50%) W Polsce nie ma
dotychczas obowiązku prześwietlania stawów kolanowych w kierunku zwichnięcia
rzepek.
Dysplazja stawów biodrowych
Dysplazja biodrowa - w zależności od źródeł - dotyczy od 9% do około 3%
całej populacji bulterierów, co jest dużo mniej niż średnia dla wszystkich ras (około
18 %), a u ras ciężkich bodaj najmniejsza w ogóle (wedle badań amerykańskich
przeprowadzonych w latach 1974 -1989 u niektórych ras procent zwierząt
Zdrowie
69
dysplastycznych wynosił: u bernardynów - 47,4 %, bulllmastiffów - 31,1 %,
berneńskich psów pasterskich - 28 %, staffordshire terierów - 31,5 %, rottweilera -
24 %, zaś u mastifa angielskiego - 22,6 %. W bulterierów wedle tych samych badań
- 6,3 %, a u bulterierów miniaturowych - poniżej 5 %!). Badania przeprowadzone w
Niemczech w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku przez tamtejszy klub
bulteriera (VDH/FCI) wykazały podobne dane - na prześwietlonych 748 bulterierów
zmiany dysplastyczne wykazały 23 bulteriery czyli około 3 % populacji. Przyjąć
zatem można, że schorzenie to u bulterierów bez mała nie występuje...
Choroby nerek
Niestety, bulteriery obciążone są genetyczna skłonnością do chorób nerek,
przy czym niektóre linie hodowlane są od lat doświadczane tragicznymi
schorzeniami, które potrafią nie przejawiać się u dwóch czy nawet trzech pokoleń,
by znów uderzyć z nowa siłą... Szczególnym problemem chorób układu moczowego
jest to, że nawet przez dłuższy czas rozwijający się stan zapalny nie objawia się
bólem (lub nie takim bólem, który manifestował będzie odporny bulterier), toteż
właściciel trafia ze swym pupilem do lekarza zazwyczaj dopiero wtedy, gdy na
wszelaką pomoc jest już za późno. Regularne kontrolowanie stanu nerek (np. przez
kierunkowe badanie moczu) pozwala zdiagnozować schorzenie wcześniej i
przedłużyć psu życie, skoro na całkowite wyleczenie nie ma nadziei...
Dotykające rasę schorzenia nerek to albo niedorozwój nerek (a właściwie
kłębuszków nerkowych), nie dość, że uwarunkowany genetycznie to jeszcze
manifestujący się w stosunkowo młodym wieku (3-7 tygodni!). Choroba ta jest
absolutnie nieuleczalna, lecz właściwa dieta i pielęgnacja może zapewnić psu kilka
lat mniej lub bardziej sprawnego życia.
Drugą, ponad wszelaką wątpliwość uwarunkowaną genetycznie chorobą
nerek, dotykającą bulteriery jest nefropatia rodzinna. Objawy jej występują
stosunkowo późno (od drugiego czy trzeciego roku życia po siódmy rok życia!), kiedy
psy już zdążyły wejść do hodowli i przekazać odpowiedzialne za schorzenie geny
swojemu potomstwu... Psy nią dotknięte powinny być zdecydowanie eliminowane z
hodowli, toteż nie należy czekać na wystąpienie pierwszych objawów choroby, a
badać psy przed dopuszczeniem ich do hodowli (badanie to w zasadzie jest
powszechnie dostępne od końca lat osiemdziesiątych). Nie znaczy to w żadnym
wypadku, ze nie należy badać psów, które z rozmaitych przyczyn nie będą używane
w hodowli - wprost przeciwnie, przy lada podejrzeniu o dysfunkcję nerek (pierwszym
objawem jest z reguły zwiększone pragnienie i zwiększone wydzielanie moczu)
należy czym prędzej udać się do weterynarza: wczesne wykrycie choroby może
znacząco przedłużyć życie naszemu psu.
Od kilku lat rozpoznawana jest także trzecia, uwarunkowana genetycznie,
choroba nerek bulterierów, zwana policystycznym niedorozwojem nerek, o tyle
trudna w diagnozowaniu, że nie objawiająca się zmianami w moczu jak nefropatia,
lecz
wymagająca
badania
ultrasonograficznego.
Ponieważ
choroba
ta
uwarunkowana jest jednym genem dominującym, przeto istnieje duża szansa na
usunięcie jej z populacji zwierząt rasowych w ciągu dość krótkiego czasu.
Chorób uwarunkowanych genetycznie występuje u bulterierów jeszcze wiele,
podobnie jak i u licznych innych ras psów. W rasie tej występuje choćby tragiczny
acrodermatitis, schorzenie polegające na zaburzeniach w przyswajaniu cynku,
prowadzące do śmierci szczeniąt w ciągu kilku dni po urodzeniu. Sztucznie można
przedłużyć ich życie, karmiąc je i pojąc, ale jest to działanie bezcelowe, gdyż
Zdrowie
70
zwierzęta te zazwyczaj pozbawione są chęci życia, nie rosną, mają nietypowe
umaszczenie i zazwyczaj nietypowy włos, a pozbawione ciągłej opieki człowieka
umierają w ciągu kilkudziesięciu godzin.
Wyliczenie całej kolekcji chorób uwarunkowanych genetycznie może robić
wrażenie, że bulteriery są prześladowane przez los i chorują na wszystkie
dolegliwości znane medycynie weterynaryjnej. Jest dokładnie odwrotnie - są to psy
bardzo zdrowe i odporne. Oczywiście, należy przestrzegać pewnych zasad
postępowania z psem i nie pozwalać bulterierowi na sypianie w zimnym przeciągu,
bo akceptując to niejako godzimy się na psie kłopoty najpierw z płucami, a potem z
nerkami - ale zasady te obowiązują w jednakim stopniu do wszystkich psów
krótkowłosych. Szukając porównań wśród psów o podobnej budowie, włosie lub
przeznaczeniu, znajdziemy że zasadnicza większość z nich jest znacznie bardziej
podatna na choroby znane bulterierom, a na dodatek każda z nich ma jeszcze kilka
'specjalności' chorobowych, bulterierom w ogóle nie znanym albo też występujących
u buli w znacznie mniejszym natężeniu niż u porównywalnych ras. Przypomnijmy
sobie - bulterier wedle Hinksa miał być psem silnym i odpornym, i jest właśnie taki.
Hodowla
71
Hodowla
Zamiast udzielać mądrych czy głupich rad hodowcom bulterierów, proponuję,
by zapoznali się oni z tekstem klasyka. Raymond H. Oppenheimer, brytyjski
hodowca (kennel Ormandy), który położył największe bodaj zasługi dla opracowania
i powszechnienia w świecie nowoczesnego typu bulteriera, opracował niegdyś swe
"Dwadzieścia rad dla hodowcy bulterierów". Choć ich autor już od kilku dobrych lat
nie żyje, to jednak jego porady i przykazania nie utraciły nic na znaczeniu.
Proponuję, by codziennie rano przeczytać sobie jeden z poniższych punktów i do
wieczora próbować go zrozumieć, obracając w głowie ze wszystkich stron. Z
pewnością dojdziecie do ich głębokiego sensu, którego często nie sposób dopatrzyć
się przy pierwszym czytaniu - w ten sposób po niecałych trzech tygodniach
będziecie w kwestiach hodowania bulterierów o wiele mądrzejsi.
Tekst ten ukazał się po polsku - w nieco innym, niestety nie podpisanym
tłumaczeniu - w 1998 roku w nieocenionym kwartalniku ABS.
Jest kilka zasad hodowli, zarówno tych złych jak i tych dobrych. Nigdy nie
odważam się narzucać właścicielom psów, jakie są jedyne słuszne metody hodowli,
bo takie po prostu nie istnieją. Można na dodatek osiągnąć olbrzymi sukces poprzez
połączenie różnych zasad, tak więc jedyne, co zamierzam, to przedstawić pewne
propozycje, które mogą być przydatne w hodowli, a zarazem ostrzec przed
niektórymi rozwiązaniami, które - moim zdaniem - są niewłaściwe:
1. Nie kojarz swojego pupila z psem z sąsiedztwa. Jedynie uzasadnione
hodowlanie skojarzenie daje szansę na sukces.
2. Nie łącz ze sobą psów z tego samego miotu, nawet jeśli uważasz, że było by
to idealne połączenie, aby utrzymać te czy inne cechy. Równie dobrze możesz
uzyskać sukces, jak i ponieść porażkę, z powodu tych samych genów.
3. Nie słuchaj rad ludzi, którzy nie mogą pochwalić się własnymi znaczącymi
osiągnięciami w hodowli - przecież gdyby ich opinie były cokolwiek warte, odnosili
by same sukcesy.
4. Nie wierz powszechnemu twierdzeniu, że brat czy siostra championa mają
w hodowli taką samą wartość jak on. Każdy pies jest indywidualnością.
5. Nie przypisuj swojemu pupilowi zalet, których nie ma. Okłamywanie
samego siebie to pierwszy krok ku porażce w hodowli.
6. Brak jakiejś wady nie oznacza jeszcze, że w tym miejscu na pewno jest
jakaś zaleta. Sylwetka psa może być wolna od błędów, lecz równocześnie może nie
mieć w sobie nic szczególnego i przez to być co najwyżej przeciętna.
7. Nie próbuj inbredować na dwie linie równocześnie, bo nie zinbredujesz na
żadną.
8. Nie oceniaj reproduktora tylko po jego potomstwie, popatrz na suki, z
jakimi był łączony. Szczeniaki po twojej suce mogą być zupełnie inne - bo ona jest
zupełnie inna.
Hodowla
72
9. Nie pozwól aby twoje osobiste, negatywne odczucia w stosunku do
właściciela reproduktora, z którym zamierzasz skojarzyć swoją sukę, wzięły górę.
Najważniejszy jest pies, a nie ważne jaki jest jego pan.
10. Pamiętaj, że gdy zachwycasz się zaletami potencjalnego partnera dla
twojej suki (partnerki dla twego reproduktora), to musisz także zauważyć jego wady.
11. Nie kojarz zwierząt, które mają te same błędy. A jeśli tak zrobisz, to nie
zdziw się problemami, jakich sobie narobisz..
12. Nie zapomnij, że pies ważny jest jako całość. Nie można koncentrować się
na jednej z zalet, zapominając o innych.
13. Nie szukaj idealnego psa do swojej suki. Coś takiego, jak idealny pies (lub
suka) nie istnieje, nie istniał i nigdy istnieć nie będzie.
14. Nie obawiaj się wyhodować psa, który ma wady, jeśli są one
zrównoważone zaletami. Pamiętaj, że dopiero całkowity brak zalet jest wadą.
15. Nie łącz psa i suki, jeśli ich wady i zalety wzajemnie nie uzupełniają się.
Umiejętność rozpoznania takiego przypadku jest niezwykłym darem; zapytaj zatem
doświadczonego hodowcy, bo nie ma lepszego sposobu na naukę. (Typy wzajemnie
nie uzupełniające się to, moim zdaniem, zwierzęta, które mają te same wady i nie
mają tych samych zalet).
16. Nie zapomnij o stałej konieczności poprawiania głowy. Gdy przypomnisz
sobie o tym, kiedy ta ważna cecha już Ci umknie, będzie już za późno.
17. Pamiętaj, że zwartość sylwetki i jej mocarność muszą iść w parze.
18. Pamiętaj, że kolejnym celem twoich dążeń jest zarówno doskonała głowa,
jak i właściwa budowa całego psa - wielu hodowcom udaje się osiągnąć i jedno, i
drugie.
19. Nigdy nie próbuj oczerniać bulteriera. Istota jego uroku nie jest dostępna
dla wszystkich, ale Twój pies powinien być źródłem szczytnej dumy dla ciebie i
przyjemności dla wszystkich miłośników rasy.
20. Niech Cię nie zadowala przeciętność, dąż tylko do doskonałości
Bulterier miniaturowy
73
Bulterier miniaturowy
Problemem hodowców miniaturowych bulterierów jest jak
zachować potęgę i moc, właściwe tej rasie w co najwyżej
kilkukilogramowym ciele. Niektórym się to udaje.
Elisabeth Wilborne
Bulterier miniaturowy powstał, podobnie jak jego większy brat, w XVIII czy
XIX-wiecznej Anglii, i przez wiele pokoleń był hodowany tak jak jego większa
odmiana, a raczej razem z nią: większe egzemplarze były 'bulterierami', mniejsze,
choć pochodzące często z tego samego miotu - 'bulterierami miniaturowymi'.
Jeszcze w początkach XX wieku w Wielkiej Brytanii bulteriery występowały
na wystawach w kilku klasach wagowych, a niejednokrotnie zdarzało się, że w
pokazie brało udział więcej psów mniejszych, miniaturowych, niż zwierząt
standardowej wielkości. W odróżnieniu od większych braci, początkowo
hodowanych dla walk z psami bulteriery miniaturowe miały inne zadania na arenie:
ich popisową konkurencją było pokazowe tępienie szczurów na czas! Monografie
rasy przywołują dokumenty z epoki, potwierdzające niezwykłe przewagi
miniaturowych bulterierów nad szczurami: miniaturowy bulterier Jacko, ważący
około 13 funtów, w dniu 1 maja 1892 roku w ciągu 5 minut 28 sekund zagryzł 100
szczurów, co oznacza że zlikwidowanie jednego szkodnika zajmowało mu średnio
niespełna 3,3 sekundy! Nic dziwnego, ze miniaturowe bulteriery słynęły ze
zwinności, skoczności, zajadłości i nieustraszoności - i cechy te zachowały do dziś.
W końcu XIX stulecia szczególną popularność zdobyły najmniejsze zwierzęta,
o wadze czasami poniżej 2 kg, czyli wielkości dzisiejszych najmniejszych yorkshire
terierów! Nazywano je wówczas Toy Bull Terrier. Pomimo swych niewielkich
rozmiarów psy te miały jednak charakter dużych bulterierów - fighterów. Brytyjski
Kennel Club na przełomie wieków uznał zarówno toy bulteriera, jak i bulteriera
miniaturowego, przy czym o ile ten drugi był rzeczywiście bulterierem, o tyle toy
przypominał raczej nieproporcjonalnego, skarłowaciałego buldożka francuskiego. W
1902 roku Kennel Club zmodyfikował wzorzec miniaturowego bulteriera, obniżając
jego dopuszczalną wagę z ustalonych w 1883 roku 11,3 kg na raptem 3,6 kilograma
(czyli mniej więcej tyle ile waży 7-8 tygodniowe szczenię 'normalnego' bulteriera!).
Zmiana ta przyczyniła się w zasadniczym stopniu do wymarcia linii rasowych
bulterierów miniaturowych, gdyż osobniki mieszczące się w dopuszczonych
wzorcem rozmiarach nie przypominały wyglądem, a przede wszystkim charakterem
bulteriera. Wraz z zakończeniem I wojny światowej, która przyniosła zasadniczy
regres w hodowli psów w Europie okazało się, że bulteriery miniaturowe -
przynajmniej w wersji uznanej przez Kennel Club - wyginęły...
Nie znaczy to jednak, ze wymarła cała rasa - psy o charakterystycznym
pokroju bulteriera i znacznie mniejszych od niego rozmiarach, ważące pomiędzy 6 a
9 kilogramów, funkcjonowały w najlepsze poza strukturami Kennel Clubu w 'Black
Country', wśród górników południowego Staffordshire i we wschodnich dzielnicach
Londynu, gdzie z zapałem tępiły szczury. W 1938 roku utworzono klub rasy, do
którego przyjęto psy wyklęte dotychczas za swe nie wzorcowe rozmiary przez Kennel
Club. Nikt nie miał wątpliwości, że i z pokroju, i z charakteru były to
najprawdziwsze bulteriery, choć wyglądem odstawały nieco od eleganckich
Hodowla
74
bulterierów 'standardowej' wielkości, nad których uszlachetnieniem pracowały
liczne pokolenia hodowców.
Chcąc usunąć te różnicę dopuszczono dwukrotnie - pierwszy raz w latach
1938-1948 i drugi raz od 1970 do 1988 roku - łączenia międzyrasowe, krzyżując
miniatury z bulterierami normalnej wielkości (w praktyce najczęściej, choć wbrew
zasadom hodowli, kryto miniaturowe suki wybitnymi psami większej odmiany, by
szczenięta móc rejestrować jako bulteriery miniaturowe). Wyrównało to szybko
poziom pogłowia, ale z drugiej strony sprawiło, że rodziło się sporo szczeniąt
przekraczających rozmiary miniatur (ich maksymalną wielkość w kłębie ustalono na
35,6 cm, nie precyzując wagi). Problem za dużych, przerastających dozwolone
wzorcem wymiary psów jest, niestety, wciąż zmorą hodowców rasy.
Warto tu zauważyć, że u wielu ras istnieje kilka odmian, różniących się
(teoretycznie) wyłącznie rozmiarami - sztandarowym przykładem są tu jamniki,
sznaucery i pudle. Dr Fleig w swych publikacjach sugerował, że zainteresowanie
'zmniejszonym wariantem' bulteriera wzięło się z zmniejszenia przestrzeni życiowej
człowieka ze współczesnych miastach - ale przyczyna leży chyba gdzie indziej. Po
pierwsze ukształtowanie się rasy na przełomie XIX i XX wieku nie daje podstaw do
takich sugestii, po drugie w wielu rasach poszczególne odmiany różniące się od
siebie rozmiarami doskonale funkcjonują równolegle, a miniaturyzacja jako
podnieta do wzrostu popularności odmiany istnieje tylko wtedy, gdy wraz z nią idzie
zmiana systemu pielęgnacji, zastosowania, charakteru albo potrzeb ruchowych
mniejszej odmiany. U bulteriera zmiany te są zbyt małe, by mogły stymulować
zwiększoną popularność, a w ostatnich 50 latach nigdzie bulteriery miniaturowe nie
osiągnęły rozmiarów zainteresowania bulterierami 'standardowej' wielkości.
Na popularność bulteriera miniaturowego zasadniczy wpływ miał spadek
zainteresowania w cywilizowanych krajach psami ras uznawanych za bojowe.
Bulterier miniaturowy ma wszystkie cechy psychiczne swego większego, bojowego,
krewniaka, a zarazem jest jeszcze przyjaźniejszy i serdeczniejszy wobec człowieka,
kocha kontakt z właścicielem (także fizyczny - lubi być głaskany, przytulany i
pieszczony), bardzo lubi dzieci, jest pełen temperamentu, wesoły, żywy i radosny.
Niestety, bywa także zbyt aktywny, zbyt żywiołowy i - w odróżnieniu od bulteriera -
lubi używać głosu, szczeka chętnie i długo. Pomimo swym niedużych w porównaniu
z większym bratem rozmiarów, bulterier miniaturowy daje się także szkolić w każdej
dziedzinie (także jako pies myśliwski - norowiec! - a także w kierunku obrończym,
co ma charakter wyłącznie zabawy, choć pies bierze ją dość poważnie...)
Hodowla bulterierów miniaturowych jest nieco trudniejsza od hodowli buli
standardowych - po pierwsze trudniej utrzymać pożądane rozmiary, po drugie
plenność miniatur jest mniejsza, i o ile przeciętna liczebność miotu bulterierów to 6-
7 psów, o tyle u miniatur miot 5 uchodzi za duży, a zazwyczaj rodzą się 3-4
szczeniaki, po trzecie - wersja miniaturowa trapiona jest wszystkimi dziedzicznymi
dolegliwościami 'dużych' bulterierów, ale wąska baza hodowlana sprawia, że
znacznie trudniej je wyeliminować z hodowli. Nie można powiedzieć, że bule
miniaturowe trapione są tymi samymi chorobami oczu, nerek czy skóry bardziej niż
ich duzi krewniacy, choć więcej o nich słychać. Największym problemem
dziedzicznym, specyficznym dla rasy, jest zwichnięcie soczewki (PPL). Schorzenie to,
zdałoby się łatwe do wykluczenia z hodowli, bo dziedziczące się dominacyjnie, wcale
nie jest łatwe do zlikwidowania, gdyż objawia się w wieku 3-7 lat, kiedy to dotknięty
nim pies z reguły zostawił już całkiem liczną grupkę potomstwa... Nie została
jeszcze opracowana metoda badania psów na okoliczność tej wady przed dojściem
do wieku hodowlanego. Pomimo tych trudności bulteriery miniaturowe są zazwyczaj
Hodowla
75
psami zdrowymi, odpornymi i nie sprawiającymi większych kłopotów zdrowotnych.
(szerzej na ten temat czytaj w rozdziale Zdrowie).
Dodatkowym kłopotem w hodowli bulterierów miniaturowych jest pewna
dychotomia, a nawet wewnętrzna sprzeczność założeń hodowli: miniaturyzacja
każdej rasy prowadzi do /proporcjonalnego/ zwiększenia rozmiaru oka i pewnego
zaokrąglenia głowy, a jeśli miniaturowy bulterier miał odpowiadać wzorcowi
dorosłego bula, w pomniejszeniu, to właśnie kształt głowy (w żadnym wypadku nie
okrągłej) i nieduży rozmiar skośnego oka są wartościami szczególnie cennymi.
Wszystko to sprawia, że wśród bulterierów miniaturowych wybitne egzemplarze
zdarzają się rzadziej niż w wielkości 'standardowej', choć w ostatnich dwudziestu
latach poziom razy podniósł się ogromnie, a kształt głowy nie odbiega już od
wspaniałego downface bulterierów tradycyjnej wielkości.
Dzięki swej samodzielności, uporowi i niezdyscyplinowaniu właściwym
wszystkim bulterierom psy odmiany miniaturowej wymagają wychowanie pełnego
uczucia, ale bardzo konsekwentnego. Niektórzy miłośnicy rasy twierdzą, że psy
miniaturowe mają we swych żyłach większy procent krwi teriera niż buldoga, a być
może wcale nie mają wśród swych przodków dalmatyńczyka (było to o tyle możliwe,
że do połowy lat 80 miniaturowe bulteriery nie wiedziały, co to ticking, a te
nieprawidłowe drobne cętki pojawiły się w liniach wywodzących się od związków
miniaturowych suk ze standardowymi psami). Odmienności te wpłynęły także, choć
w niewielkim stopniu, na charakter miniatur. Psy tych rozmiarów uchodzą za
łatwiejsze w wychowaniu i układaniu niż bulteriery standardowe, ale dzieje się tak
przede wszystkim ze względu na ich bardziej związany z człowiekiem charakter. Nie
znaczy to jednak, by miniatury zapomniały całkowicie o płynącej w ich żyłach krwi
psów walczących na arenach - zwłaszcza samce bywają dominujące, zarówno wobec
ludzi, jak i wobec innych psów. Jeśli ze względu na jego niewielkie rozmiary
zbagatelizujemy właściwą socjalizację miniaturowego bulteriera możemy być pewni,
że pies ten, nie zwracając uwagi na jakiejkolwiek dysproporcje siły i wagi będzie bez
wahania atakował inne psy (i dzięki swym predyspozycjom psychicznym - często
zwycięży w tych starciach). Dodatkowym problemem jest, ze nieco większa
pobudliwość odmiany miniaturowej sprawia, że miniatury raczej nie umieją
potraktować z wyniosłą wzgardą jakiegokolwiek innego czworonoga, co bulterierom
standardowym się na szczęście zdarza.
Bulteriery miniaturowe żyją dość długo, 11-12 lat, co jednak jest mniej niż
psy standardowe. Podkreślić trzeba, że nawet Brytyjczycy, generalnie dopuszczający
trzymanie bulterierów w kojcach, zgadzają się, że bulterier miniaturowy jest zbyt
związany emocjonalnie ze swą rodziną, by mógł pogodzić się z kojcem. Ze względu
na swą wesołość i radość życia, a zarazem silne związki z człowiekiem i absolutną
łagodność wobec ludzi, bulterier miniaturowy jest doskonałym partnerem dla
starszych dzieci, pod warunkiem, że te już potrafią opanować psa na spacerach.
Bibliografia
76
Bibliografia
1. Elżbieta Chwalibóg "Bulterier - do wyboru, do koloru", w kwartalniku ABS, Warszawa
1999
2. Elżbieta Chwalibóg "Głowa bulteriera", w dwumiesięczniku PIES, Warszawa 1994.
3. Robert Cole - "You be the Judge - Bull Terrier", strona internetowa BTCA, 2001
4. Betty Desmond "A New Owner's Guide to Bull Terriers", TFH New York 2002
5. Dieter Fleig "Bull Terrier", Wyd. Kynos Verlag, 1992, Mürlenbach, Niemcy
6. Dieter Fleig "Das Grosse Bull Terrier Buch", Wyd. Kynos Verlag, 1997, Mürlenbach,
Niemcy
7. David Harris "Bull Terriers Today" Ringpress Books, Lydney, UK, 1998,
8. Tom Horner "All about the Bull Terrier", TFH New York 1984
9. Tom Horner "Bull Terrier" Gammon Press, London, 1976
10. Adam Janowski "Mój pies championem", Wyd. Egros, Warszawa 2001
11. Adam Janowski "Tajemnice Wystaw Psów", Wyd. Multico Warszawa 2001
12. Andrzej Jendrasiak "Teriery typu bull", Wyd. MAKO Press, Warszawa 2002
13. Andrzej Jendrasiak "O bullterrierze nie tylko dla miłośników rasy",
www.dognet.com.pl/sirius
14. Jack Mildenhall – “Bully for me”, Kynos Verlag, 1996, Mürlenbach, Niemcy
15. Małgorzata i Izabela Szmurło "Mój zdrowy pies", wyd. Egros, Warszawa 2002
16. Malcolm B. Willis "Poradnik dla hodowców psów - Genetyka w praktyce", PWRiL
Warszawa, 1999
17. Bull Terrier Club of America - Pictured Standard of Bull Terrier, BTCA 1997