Dostaliśmy te kwity od gen. Kołosowskiego
Nasz Dziennik, 2011-03-11
Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety
Wyborczej", współautor tekstu "Wszystkie naciski
przed Tbilisi" (3 marca br.)
Dzień dobry, Krzysztof Nowina Konopka,
Telewizja Trwam: Znana jest Panu data
widniejąca na dokumencie, który Państwo opisali?
Data powstania dokumentu.
- Myśmy ten dokument dostali bez daty z
komentarzem, że powstał na podstawie meldunku, który złożył kpt. Pietruczuk zaraz po tym
zdarzeniu. Dostaliśmy go bez daty w tej formie, w jakiej został opublikowany. Natomiast jest
on tożsamy z jego zeznaniami, które ja widziałem w prokuraturze prowadzącej śledztwo w tej
sprawie.
Ale Pan użył zwrotu, że dokument powstał tuż po incydencie gruzińskim. Czy ten zwrot
jest - Pańskim zdaniem - uzasadniony? Bo sugeruje, że to powstało bezpośrednio po
incydencie.
- Tak, bo byłem o tym przekonany. Ponieważ dostaliśmy to bez daty i ponieważ ja wcześniej
czytałem jego meldunek i te zeznania w prokuraturze, i byłem przekonany, że to również
powstało tuż po.
Czyli osobiście Pan tego dokumentu nie widział, tylko jego skrót?
- Nie, to nie jest skrót. On był pozbawiony pieczątki na górze i podpisu na dole, bo w takiej
formie nam to dano, prawdopodobnie ze względu na ochronę danych osobowych. Ale
opublikowaliśmy całość w internecie, bo przecież to nie jest tak, że zamieściliśmy tylko jakieś
omówienie, ale całość w internecie.
No właśnie, ale nie ma dat. A przecież wiadomo, że każdy dokument urzędowy musi być
opatrzony datą. Nie zastanowiło to Pana?
- Szczerze mówiąc, nie pomyślałem o tym, ponieważ czytałem już wcześniej jego zeznania w
prokuraturze i czytałem meldunek, który złożył bezpośrednio po. Było więc dla mnie
oczywiste, że ten dokument powinien być datowany podobnie.
Nasuwa się pytanie, czy przywołanie tej sprawy dwa lata po niej nie jest jakąś formą
nacisku na pilotów? Jak Pan myśli?
- W jakim sensie?
Zlecenia przez szefa departamentu kadr opracowania takiej notatki dwa lata po
wydarzeniu.
- Wydaje mi się to z jednej strony dziwne, z drugiej - słyszałem tłumaczenia, że były o to
pytania mediów. Te akta w prokuraturze są jawne, ale być może dziennikarze nie mieli do
nich dostępu. I z tego, co pamiętam, gdybym porównał ten meldunek, który złożył kpt.
Pietruczuk w 2008 r., z tą notatką, to wygląda to tak, jakby on wręcz przekleił ten meldunek
do tej notatki. Natomiast ma pan rację, że może się to wydawać dziwne, dlatego że uważam,
iż jeśli chodzi o pilotów, to wracanie do tego typu spraw na pewno ich niepotrzebnie stresuje.
Uważam, że wystarczyło, żeby MON oparło się na tych dokumentach, które już miało, a jest
ich bardzo dużo.
Na ile wiarygodna jest taka relacja po dwóch latach? Bo teraz będziemy się opierać na
tym, co jest ostatnim dokumentem? Pańskim zdaniem, na ile jest to wiarygodne?
- Jest na tyle wiarygodna... Należałoby porównać ją z tym meldunkiem, który jest w aktach.
Moim zdaniem, jest wręcz tożsama z tym meldunkiem.
Czy Pan ten meldunek czytał osobiście?
- Tak. Myśmy pisali niedługo po katastrofie taki tekst na podstawie akt, które udostępniła
nam prokuratura wojskowa.
A jak Państwo dotarli do tej notatki?
- To wynika z kontekstu, tam jest nazwisko generała, który zajmował się tą sprawą, teraz nie
pamiętam tego nazwiska, pokazał nam te materiały i udostępnił tę notatkę. To nie jest żadna
tajemnica.