Jak bzyknąć żonę w trakcie PMS i nie zrobić sobie krzywdy...
Val wstał z zamkniętymi oczyma ( efekt bójki z Kyrianem) i po omacku założył kapcie.
Podrapał się po klejnotach rodzinnych i przeciągnął lenia…
- Kużwa i znowu trzeba wstać...
Patrzy na budzik z niedowierzaniem.
-Kto kurwa nastawił budzik na 6 rano?
Udał się do łazienki za potrzebą, bo poranny wzwód nie dawał mu spokoju i napierał na
luźne spodnie piżamy.
Wchodząc do łazienki najpierw rypnął głową w szafkę; już nie tylko lewe oko ale i prawe
nadaję się do rekonstrukcji. Ale pech go nie opuszczał, tak jak przez całe życie. Poślizgnął się
na mokrej plamie, uderzając z całym impetem, małym palcem lewej stopy w stojący
nieopodal kosz z kości osła...
Oczywiście narobił takiego rabanu, że obudził Tab, a obudzona kobieta to zła kobieta.
Wredna kobieta, a dodatkowo chodzący armagedon z powodu PMS.
- Może się w końcu podniesiesz kretynie i ulżysz sobie w potrzebie? –wymamrotał pod
nosem.
Podniósł się z podłogi i znacząco spojrzał na swoją erekcje gwiżdżąc motyw przewodni z
mission impossibile.. Skacząc na jednej nodze wpadł do wanny. Stwierdził jednak, że każde
miejsce jest dobre na zabawę ptaszkiem. Zaczął przesuwać do góry i w dół.... rytmicznie
pracując rączką.. Na to wpada Tabb wkurzona z kapciem w dłoni i krzyczy.
- Kończ waść wstydu oszczędź i kawę mi zrób. – uśmiechnęła się anielsko.
Niezgrabnie gramoli się z wanny. W końcu po kilku nie udanych próbach udaję mu się wyjść
- jak się okazuję- z piekielnej pułapki.
Tabb rzuca mu wściekłe spojrzenie.
- Rany boskie po pięciu latach małżeństwa z dnia na dzień co raz bardziej przypomina
olimpijską rudą krowę. I ja dla niej dałem się zabić temu greckiemu idiocie? – wyszeptał. Na
jego szczęście Tabb nie dosłyszała ostatnich słów.
Nie zawracając sobie głowy ubraniem zbiega po schodach kierując się do kuchni.
Oczywiście Pan Marla wypił resztę kawy, więc znowu w nocy nie pobrykam. Nie przejmując
się pełnym wzwodem biegnie do sklepu. Nie zwraca uwagi na zdziwione spojrzenia i krzyki
oburzenia mijanych kobiet.
Wychodzi zadowolony ze sklepu z kawą w ręku a tu na niego czeka radiowóz.
Ktoś zgłosił ze zboczeniec z wielka strojąca fujara biega po ulicy w samej piżamie.
- Kurwa mać Tab mnie zamorduje! - krzyczy spanikowany.
Więc ulega nagłemu impulsowi i bierze nogi za pas, biegnie ile sił w łydkach. Ale radiowóz
nie odpuszcza... jedzie za nim z włączoną syreną.
Tabb w tym czasie podchodzi do okna słysząc hałas.
-Co się tam do jasne cholery dzieje?
Patrzy przez okno jak wysoki, przystojny brunet biegnie, jego ciemne włosy wściekle tańczą
wokół jego przystojnej twarzy.
- O matko jak brzydka piżama, - pomyślała Tabb.
Po chwili zorientowała się, że to jej mąż biegnie uciekając od radiowozu trzymając kurczowo
opakowanie kawy przy sercu.
-Skąd on do cholery wytrzasnął tą piżamę? - pomyślała.
Ale znowu, jaki on jest przystojny, kiedy umyka strużą prawa.. gdyby nie to piekielne PMS...
dopadłabym go nawet pod naszymi drzwiami wejściowymi, na schodach.... albo nawet na
ulicy.
Val dobiega zziajany do drzwi i wbiega do mieszkania krzycząc.
- Kochanie kawa za trzy minuty.
Tabb stoi w drzwiach sypialni i tupiąc nerwowo nogą i przygryzają wargi... przygląda się
jak jej mężczyzna siłuje się z paczką kawy. Postanawia się z nim zabawić. Zawraca do
sypialni i znajduje jedną z sexi koszulek. Zdejmuje swoja flanelowa piżamę i wciąga szybko
koronkowe cudo kupione na wyprzedaży. Podchodzi do niego od tyłu i przytulając się do jego
pleców całym ciałem, wsuwa mu ręce za gumkę spodni od piżamy. Gdy już zaczyna się robić
dobrze i ręce Vala trzęsą się ja w delirce... Val z wrażenia rozrywa paczkę kawy na pół i
wszystko rozsypuje się po podłodze.
A w tym samym czasie policja łomocze do drzwi. Wkurzona na maska Tab... postanawia
spławić gliniarzy... otwiera drzwi i widzi jak szczeki policjantów opadają z hukiem. Stojąc w
frywolnej bieliźnie, ociera się jak kotka w rui o framugę i pyta słodko.
- Co jest panowie? Jakiś problem?
Policjanci przełykają głośno ślinę i czerwienieją. Mówią pospiesznie że nic i że to
pomyłka. Uciekają…
Tab odwraca się do męża by dokończyć zabawę, nie kłopocząc się zamknięciem drzwi.... a
on niczym wariat próbuje uratować choć odrobinę kawy z obawy przed wściekłością Tabb,
jednocześnie ratując swoją piżamę ze swoich soków, ponieważ widok żony ocierającej się o
framugę podziałał na niego destrukcyjnie.
Ale cóż to, jego czerwonogłowy wojownik nadal jest chętny na mały pojedynek. Pręży się
dumnie, wyłaniając swoją wilgotną główkę zza góry spodni. Czyżby robił rozeznanie?
Oceniał siły wroga?
- Kochanie coś mokro? Może wytrę?
Val zadowolony przytakną skinieniem głowy a na jego twarzy rozciągnął się leniwy
uśmiech.
Już ruszał w kierunku żony, gdy przez otwarte drzwi wszedł Kyrian, drąc się na cale gardło.
- Rzymianinie jesteś w domu?
Val warcząc odpowiada
-Nie kurwa Greku nie ma mnie, więc spadaj.
Kyrina nie przejmując się wlazł do kuchni i zobaczył zwisającego między jego nogami wał...
–Może skoczę do apteki, po niebieskie pigułki...-zapytał z kpina w głosie
–Nie trzeba palancie, jak wyjdziesz to wszystko będzie jak trzeba. To ty tak na mnie
"działasz" palancie.
–Rany Kyrian nie wiedziałem że tak działaś na Vala – gdzieś za pleców Vala dobiegł głos
Zareka.
Val spanikowany zakrywa się rozdartym opakowaniem po kawie.
-Zmieniliście orientacje? Wiecie od nienawiści do miłości cienka linia.- dodaję z głębokim
smutkiem Zarek.
Nagle słychać wkurwiony głos Tabby.
- Wypierdlac mi stad, bo wam zaraz jaja ogolę.Kyrian, Val potem do ciebie oddzwoni, Z
zamknij się.
–Ale Tab moja jaja są takie gładkie
–Zaraz ich w ogóle nie będziesz miał.. -warknęła Tab
–Nie martw się, odrosną... Zawsze odrastają. – odwarkuję z uniesionymi brawami olimpijski
szajbus.
Val i Kyrian wymienili zdziwione spojrzenia.
Tab rzuciła tokującym spojrzeniem na przerodzenie Zareka a ten widząc jak sięga po tasak
skonfundowany bluzga i spanikowanym głosem wyszeptuje.
- To ja może poczekam w samochodzie...
Kyrian widząc, że Tab nadal trzyma w ręku ostre narzędzie także zaczyna się wycofywać
Val wzdycha z ulgi...ale po chwili mina mu rzednie, bo Tab nadal z tasakiem w ręku zaczyna
do niego podchodzić...
Przełykając ślinę i obficie pocąc się pyta.
– Kochanie co zamierzasz
- Sprawdzić czy tobie też odrastają jak Zarekowi.
Val z przerażeniem w oczach zaczyna się rozglądać za drogą ucieczki.
Rzuca się pędem przez okno i pada na twarz w krzaki róż . Gdy się wyczołgiwał tyłkiem zarył
w psie odchody.
Tab w koszulce i z tasakiem w dłoni wybiega za nim.
–Kochanie nic ci nie jest ? - pyta zmartwiona a delikatny materiał powiewa na wietrze. Val
zaczyna jęczeć i obficie ślinić się.
–Nie, jeśli nie liczyć tego, że czuję się jak kaktus
Tabb spogląda na jego krocze.
– I nim jesteś. Chodź do domu, musimy coś z tym zrobić.
Val podąża za jej wzrokiem krzyczy przeraźliwie gdy zobaczył swojego penisa całego w
kolcach.
-W życiu czegoś takiego nie widziałem…
Tab zabiera obolałego męża do domu, wyciąga kolce, leje spirytus salicylowy litrami..
uważnie opatruje rany, po chwili po kolcach nie ma już śladu a mały znowu jest ekstremalnie
duży.
Tab uśmiecha się lubieżnie i rozchyla poły koszulki mówiąc.
–Nasycony testosteron wygra nawet z PMS. Bierz teraz bo jutro oferta będzie po terminie.
Drodzy Czytelnicy
Jest to wspólny - oczywiście całkiem absurdalny projekt Axse, Shonali no i mój...
nie będę Wam pisała jak on powstawał... no dobra mała wskazówka: pożną nocą i po
kilku procentach Smile Stanowczo polecam dla niegrzecznych dziewczynek Smile
Dzisiaj czas na Vala, ale obiecujemy - będą też inni Łowcy Smile
Pozdrawiamy Axse, Shonali i Sas Very Happy Very Happy
Wasze Nocne, Paranormalne, Amoralne, Alkoholowe Trio
Autorki absurdu : Axse, Shonali i Sas.