Po prostu
Īyłem
Przedmowa w formie wywiadu, którego autor, w
drodze wyj
ątku,
udzielił łaskawie redaktorowi niniejszego wydania,
Salezemu Eckermannowi, nie chc
ąc nawet słyszeü,
i
Ī sam miałby je opatrzyü jakimkolwiek wstĊpem
Salezy Eckermann [SE]
Drogi Mistrzu! Oto przed nami paĔskie Opera omnia.
Pieczołowicie przez nas pozbierane, skrupulatnie podane
do druku i, co najwaĪniejsze, opatrzone paĔskim nihil
obstat. Chwila to dla nas i dla wielu paĔskich wielbicieli
niewątpliwie radosna i podniosła zarazem. A przy tym
skłaniająca do podsumowania, do uĞwiadomienia sobie,
czym w najgłĊbszej istocie jest to całe paĔskie dzieło, a i
pan — kim właĞciwie jest. Przez wiele lat był pan stale
wĞród nas obecny — słowem i ciałem: słuchaliĞmy
paĔskich strof i samiĞmy je wielokrotnie recytowali,
uczestniczyliĞmy w wydawanych przez pana biesiadach i
ucztach i samiĞmy je na pana czeĞü urządzali, piliĞmy
chciwie z krynicy paĔskiej mowy i wałkowaliĞmy miĊdzy
sobą setki paĔskich opowieĞci, teorii i powiedzeĔ, a
jednoczeĞnie z rzadka tylko albo zgoła nigdy nie
zastanawialiĞmy siĊ powaĪniej nad istotą paĔskiego losu i
dzieła. Teraz, jak siĊ wydaje, przyszła na to stosowana
pora. A zatem pozwoli pan, Īe zwrócĊ siĊ do pana z
kilkoma zasadniczymi kwestiami, których wyjaĞnienie
odkryje moĪe przed nami ów nie dostrzegany dotychczas
obraz.
Janusz Szpota
Ĕski [JS]
Page 1 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
PozwolĊ, jeĞli nie bĊdą zbyt natrĊtne.
SE
MoĪe pan byü zupełnie spokojny. A teraz — do rzeczy.
Gdy napisał pan OperĊ, miał pan 35 lat, był pan zupełnie
dojrzałym człowiekiem. Co pana skłoniło do napisania
tego utworu?
JS
OperĊ napisałem przez przypadek. Jak mówiłem o tym
szerzej w „Pulsie” wiosną 1987 r., Ĩródłem inspiracji były
dla mnie przygotowania Czerwonego do obchodów
dwudziestej rocznicy Polski Ludowej (lipiec 1964).
Przygotowania te były tak intensywne i groteskowe w
swych pomysłach, Īe pobudziły mnie do swoistego
włączenia siĊ w te uroczystoĞci, a mianowicie do
urządzenia akademii „ku czci” dla grona moich przyjaciół
i znajomych, akademii, która — z jednej strony — byłaby
parodią samych obchodów, z drugiej — karykaturą
Czerwonego. No i w tym celu napisałem kilka utworów,
które zyskawszy niespodzianie aplauz publicznoĞci,
popchnĊły mnie do napisania nastĊpnych. No wiĊc Opera
powstała w taki właĞnie sposób. Napisałem ją dla zabawy
— ku uciesze własnej i grona znajomych.
SE
A czy wczeĞniej juĪ pan coĞ pisał? Cokolwiek,
niekoniecznie wiersze satyryczne? Krótko, czy miał pan
juĪ jakieĞ doĞwiadczenia z pisaniem?
Page 2 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
JS
Owszem, ale wszystko to teĪ miało charakter zabawowy.
Moje doĞwiadczenia pisarskie zaczĊły siĊ, moĪna
powiedzieü, gdy byłem jeszcze zupełnym młokosem, a
mianowicie, gdy na jakimĞ koleĪeĔskim spotkaniu
(mogłem mieü wówczas jakieĞ 15 – 16 lat) załoĪyłem siĊ,
Īe w ciągu iluĞ tam minut napiszĊ wiersz na dowolny
temat. PoniewaĪ ci moi koleĪkowie nie poddali mi
Īadnego tematu, ja zaĞ byłem akurat po lekturze wierszy i
przekładów Tuwima, a spoĞród nich szczególnie
spodobało mi siĊ tłumaczenie wiersza Briusowa
Hunnowie, wypichciłem od rĊki jakieĞ tam wierszydło w
tym stylu. Zupełnie nie pamiĊtam, o czym ono traktowało,
z całą pewnoĞcią było kompletnym idiotyzmem, jednakĪe
pod wzglĊdem formalnym spełniało wszelkie wymogi i
rygory, powiedziałbym nawet, Īe było pod tym wzglĊdem
nad wyraz poprawne (stroficzny czterowersowy
trzynastozgłoskowiec o regularnych rymach), toteĪ zakład
wygrałem. Nie to jednak było w tym najwaĪniejsze.
NajwaĪniejsze było to, Īe dziĊki temu zakładowi
odkryłem w sobie pewną łatwoĞü w tzw. wiązaniu mowy.
Co z kolei nie znaczy, bym zaraz zrobił z tego uĪytek.
JeĞli robiłem, to znów — wyłącznie ludyczny, Īe tak
powiem. A wiĊc wykorzystywałem tĊ swoją zdolnoĞü
klecenia wierszy do róĪnego rodzaju zabaw i Īartów.
Bawiło mnie, na przykład, układanie jakichĞ wymyĞlnych
sonetów, dobieranie wyjątkowo rzadkich rymów (jedno z
moich osiągniĊü w tym zakresie to: katarakt —
szmaragd, człon pierwszy to katarakta w dopełniaczu
liczby mnogiej) itp. Słowem, mimo odkrycia w sobie tzw.
talentu poetyckiego, nie przywiązywałem do tego
specjalnej wagi, traktując go wyłącznie jako jeszcze jeden
dar natury urozmaicający mi Īycie.
SE
Page 3 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby pana
zainteresowania ogniskowały siĊ wokół…
przyrodoznawstwa czy nauk Ğcisłych, ale pan przecieĪ, o
ile mi wiadomo, zawsze miał zainteresowania
humanistyczne. Zawsze mnóstwo pan czytał, studiował
pan na wydziale humanistycznym… Jak to wszystko
pogodziü z tym, Īe gdy odkrywa pan w sobie zdolnoĞci
poetyckie, nie idzie pan, niejako instynktownie, w stronĊ
literatury, tzn. nie decyduje siĊ pan sam jej uprawiaü, lecz
podchodzi pan do swego odkrycia z nonszalancką
beztroską, nie wyciągając z niego Īadnych wniosków?
JS
To nie jest Ğcisłe, co pan mówi. Moje zainteresowania —
pierwotnie — wcale nie były humanistyczne, lecz
wyraĨnie matematyczne. Objawiły siĊ one u mnie doĞü
wczeĞnie, a skrystalizowały, gdy miałem bodajĪe 12 lat —
po otrzymaniu, zdaje siĊ, na imieniny — ksiąĪki pt. Od
tabliczki do róĪniczki (wybór takiego właĞnie
imieninowego prezentu teĪ juĪ o czymĞ Ğwiadczy).
KsiąĪeczka ta była bardzo zabawna i nieĨle zredagowana i
pod jej wpływem nie tylko zacząłem pogłĊbiaü i rozwijaü
moją wiedzĊ matematyczną, lecz wrĊcz powziąłem myĞl,
by zostaü w przyszłoĞci matematykiem. Niebagatelną rolĊ
w tym postanowieniu odegrała wyczytana tam historyjka
na temat powstania i nieudowodnienia wielkiego
twierdzenia Pierre'a Fermata. OtóĪ Fermat sformułował
ponoü to swoje słynne twierdzenie podczas lektury jakiejĞ
ksiąĪki i zapisał je na marginesie stronicy, opatrując
dopiskiem, iĪ nie przeprowadza dowodu wyłącznie ze
wzglĊdu na szczupłoĞü miejsca, którym dysponuje.
PóĨniej jednak z właĞciwą sobie beztroską nigdy do tego
nie powrócił i zabrał cały sekret ze sobą do grobu.
Tymczasem nikt po nim nie potrafił ani dojĞü, w jaki
sposób chciał był on to twierdzenie udowadniaü, ani teĪ
Page 4 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
przeprowadziü jakiegoĞ innego, własnego dowodu. I tak
owo słynne twierdzenie pozostało aĪ po dziĞ dzieĔ nie
udowodnione. Historyjka ta działała na mnie niezwykle
podniecająco. WyobraĪałem sobie, Īe od odkrycia
tajemniczego dowodu musi dzieliü krok, skoro Fermatowi
wydawał siĊ on na tyle prosty, iĪ nie pokwapił siĊ nawet,
aby go zapisaü. Gdyby zaĞ udało mi siĊ jego rozumowanie
odtworzyü, zrobiłbym olĞniewającą karierĊ i przeszedł do
historii matematyki jako „odkrywca wielkiego twierdzenia
Fermata”. To tyle, jeĞli chodzi o matematykĊ. Ale poza
nią interesowałem siĊ głównie chemią, a wiĊc znowu
nauką Ğcisłą. MyĞlałem, Īeby zostaü chemikiem, gdyby
nie poszczĊĞciło mi siĊ z dowodem twierdzenia Fermata.
No wiĊc sam pan widzi, jaki to ze mnie był humanista…
SE
Niemniej kierunek studiów, jaki pan w koĔcu obrał,
trudno uznaü za prowadzący ku naukom Ğcisłym…
JS
Formalnie rzecz biorąc — tak, ale faktycznie w dalszym
ciągu byłem daleki od humanistyki. Na socjologiĊ, na
którą mnie nie przyjĊli z powodu burĪuazyjnego
pochodzenia, zdawałem zafrapowany teoriami
Durkheima, które z tradycyjną humanistyką niewiele mają
wspólnego. Na polonistykĊ zaĞ szedłem zafascynowany
neopozytywizmem, a wiĊc znowu typem filozofii raczej
Ğcisłej, formalnej niĪ humanistycznej. JeĞli snułem wokół
swej przyszłoĞci jakieĞ marzenia czy plany, to widziałem
siebie jako kogoĞ takiego, kto na terenie tradycyjnie
opanowanym przez dyscypliny humanistyczne robi coĞ w
sposób właĞciwy naukom Ğcisłym. A wiĊc Īe zostajĊ, na
przykład, teoretykiem literatury i jako teoretyk tworzĊ
Page 5 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
jakiĞ system, szalenie Ğcisły, spójny i sformalizowany,
który stawia pod znakiem zapytania stosowane dotychczas
metody humanistyczne. Albo Īe poprzez teoriĊ literatury
dochodzĊ do ogólnej teorii jĊzyka, komunikacji i znaku i
w tym zakresie dokonujĊ jakiejĞ gigantycznej syntezy.
Słowem, zawsze miałem skłonnoĞü do ĞcisłoĞci,
abstrakcji, aksjomatyzowania i syntetyzowania, a nie do
tej całej duchowej niewymiernoĞci i nieokreĞlonoĞci, tego
humanistycznego rozmamłania i wodolejstwa.
Interesowały mnie idee, konstrukcje intelektualne,
systemy, a nie naturalizm, psychologia, Ğwiat zmysłów i
rzeczy. Byłem po prostu po stronie „szkiełka”, a nie
„czucia”.
SE
Dlaczego wiĊc w takim razie nie poszedł pan ostatecznie
taką drogą? Dlaczego nie zaczął pan robiü kariery
naukowo-uniwersyteckiej?
JS
Z moim temperamentem? Jak pan to sobie wyobraĪa?
Zwłaszcza w tamtych czasach! Niech pan nie zapomina,
Īe był to sam Ğrodek stalinizmu i tytanami nauki byli
uczeni radzieccy w rodzaju Łysenki, Olgi LepieszyĔskiej i
tym podobnych, a w dziedzinie filozofii niepodzielnie
panowali Marks, Engels, Lenin i Soso. Ale nawet i w
innej sytuacji z całą pewnoĞcią nie poszedłbym drogą
kariery akademickiej. Wie pan, ja byłem kompletnie
zanarchizowany, nie byłbym w stanie poddaü siĊ
jakimkolwiek rygorom dyscypliny pracy, a zwłaszcza
współĪycia z ludĨmi nauki. Mnie by to natychmiast
Page 6 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
zapyziło i wskutek tego całkowicie wyjałowiło. Ja byłem,
Īe tak powiem, twórczy tylko w pojedynkĊ i nie
wprzĊgniĊty w Īaden kierat. Dlatego tak bardzo podobał
mi siĊ ten Fermat, bo on, chociaĪ niewątpliwy geniusz
matematyczny, uprawiał tĊ swoją dyscyplinĊ niejako na
marginesie innych zajĊü; to było dla niego hobby,
intelektualna rozrywka czy coĞ w tym rodzaju. Co prawda,
był on człowiekiem niezwykle zamoĪnym, wiĊc mógł
sobie na to pozwoliü, ja zaĞ — delikatnie mówiąc —
ubogim (mimo burĪuazyjnego pochodzenia), niemniej nie
przeszkadzało mi to mieü takie wielkopaĔskie fanaberie,
by myĞleü o sobie jako o wybitnie uzdolnionym
dyletancie, który jest w stanie siĊ przebiü bez Īmudnego
pokonywania tych wszystkich kolejnych stopni kariery, a
nawet bez formalnego wykształcenia w danym zakresie.
SE
Z tego, co pan dotychczas o sobie powiedział,
wynikałoby, iĪ jest pan — a w kaĪdym razie był pan w
młodoĞci — człowiekiem o umyĞle wybitnie Ğcisłym. Jaki
wobec tego był pana stosunek do sztuki, a zwłaszcza do
literatury? CzyĪby równie ironiczny i kpiarski jak do
tradycyjnych dyscyplin humanistycznych?
JS
ĝcisłoĞü umysłu wcale nie kłóci siĊ z wraĪliwoĞcią na
sztukĊ i z zamiłowaniem do literatury. Pytanie tylko, co to
jest za sztuka, jaka literatura. Ironiczny czy kpiarski, jak
pan powiada, miałem stosunek do literatury złej,
jakiekolwiek były przyczyny tej słaboĞci. Natomiast do
literatury wybitnej odnosiłem siĊ z szacunkiem, a nawet
miałem dla niej podziw.
Page 7 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
SE
Mógłby pan powiedzieü, jakie dzieła uwaĪał pan za
wybitne i jakich pisarzy pan podziwiał?
JS
Gust miałem w gruncie rzeczy banalny. Szalenie
imponował mi, na przykład, Goethe, głównie Faustem
jako takim niesłychanie Ğmiałym i kolosalnym
zamierzeniem intelektualnym. Czytałem go w oryginale,
toteĪ miałem przy okazji sposobnoĞü stwierdziü, iĪ polski
czytelnik nie zna w istocie tego dzieła, bo polskie
przekłady są zupełnie idiotyczne, w najmniejszej mierze
nie oddają bogactwa i głĊbi tego utworu. Co dalej? No,
oczywiĞcie, Szekspir, którego notabene równieĪ
podczytywałem w doskonałych przekładach Schlegla, a z
bliĪszych naszym czasom autorów rozczytywałem siĊ w
Mannie; wielkie wraĪenie wywarł na mnie Kafka,
zachwycał mnie takĪe Canetti i Musil.
SE
Wymienia pan właĞciwie samych pisarzy
niemieckojĊzycznych, w dodatku raczej epików niĪ
liryków. A co z pisarzami innych nacji i poetami?
JS
JeĞli chodzi o poetów, to w dalszym ciągu bĊdą to głównie
autorzy niemieckojĊzyczni: Heine, Rilke, Trakl, Benn,
Heym. O moich upodobaniach w tym zakresie najlepiej
Page 8 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
Ğwiadczą moje przekłady. Poza tym, nie tajĊ, lubiłem
niektóre wiersze Rimbauda, Baudelaire'a i Apollinaire'a.
Krąg literatury francuskiej był zresztą chyba drugim po
literaturze niemieckiej, który mnie najbardziej pociągał.
MoĪe siĊ to panu wyda dziwne, ale zaczytywałem siĊ w
Balzacu i Zoli, pisarzach w koĔcu bardzo róĪnych od
wymienionych przeze mnie Niemców i Austriaków. Ale
oni, jak siĊ w to wmyĞleü, teĪ spełniali pewien zasadniczy
warunek, jaki stawiałem literaturze czy zresztą wszelkiej
dziedzinie intelektualnej: dawali mianowicie pewną
syntezĊ, tworzyli zamkniĊtą całoĞü, słowem, przyĞwiecał
im pewien globalizm. No i wreszcie z literatury
angielskiej bardzo lubiłem całą jej tradycjĊ powieĞciową,
a wiĊc tych wszystkich Defoe'ów, Fieldingów, Smolletów,
Sternów — aĪ po starego Dickensa. Pochłaniałem te
powieĞci jednym tchem i mogĊ powiedzieü, Īe wiele im
zawdziĊczam; tradycja osiemnastowiecznej prozy
angielskiej jest mi szczególnie bliska.
SE
No a jak siĊ układają pana stosunki z literaturą polską?
Wspomniał pan, Īe dosyü wczeĞnie przeczytał pan
Tuwima, a nawet to i owo podobało siĊ w nim panu.
Istotnie był on dla pana jakimĞ wzorem czy przynajmniej
punktem odniesienia?
JS
Tuwim? Ten wierszokleta? CoĞ pan! To znaczy, owszem,
ta Tuwimowska kataryna niewątpliwie jakoĞ tam na mnie
działała, ostatecznie piórem to on władał i klecił te
wierszydła całkiem zrĊcznie, ale przecieĪ pod tą
brawurową nawet niekiedy powłoką nic siĊ nie kryło! O,
ja tego gagatka od razu przejrzałem! Natychmiast
Page 9 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
dostrzegłem, Īe pod tą górą piany misternie powiązanych
słów nie kryje siĊ absolutnie nic. UwaĪa pan, Īe on miał
coĞ ciekawego do powiedzenia? A jeĞli chodzi o
wyraĪanie nastrojów, to teĪ nie był w tym najmocniejszy.
W kaĪdym razie mnie ta jego nastrojowoĞü zupełnie nie
brała. Pod tym wzglĊdem to brał mnie juĪ, przynajmniej
niekiedy, GałczyĔski. Ten ma na swym koncie kilka
całkiem sugestywnych wierszy, choü treĞciowo teĪ
niespecjalnie głĊbokich, wrĊcz miałkich. No, ale to siĊ juĪ
wtedy nie liczy. Natomiast polski poeta, który
rzeczywiĞcie na mnie działał, a nawet wiĊcej, który mnie
fascynował, to był LeĞmian. O, to jest pisarz wielkiego
formatu! Ale niech pan zwróci uwagĊ, w Polsce nie
traktuje siĊ go jako gwiazdy pierwszej wielkoĞci, za
tytanów uwaĪa siĊ zupełnie innych autorów.
SE
Chodzi panu o wieszczy Wielkiej Emigracji?
JS
To teĪ, choü nie ich miałem tu akurat na myĞli. Tamci byli
przynajmniej na jakimĞ poziomie, zwłaszcza Mickiewicz,
który — choü daleko mu było do Goethego — miał jednak
olbrzymi talent i nie lada kindersztubĊ. Chodziło mi raczej
o poetów póĨniejszych, XX-wiecznych, którzy pod
wzglĊdem rozgłosu i okazywanej im czci przewyĪszali
biednego LeĞmiana o kilkanaĞcie szczebli, a pod
wzglĊdem wartoĞci nie siĊgali mu nawet do piĊt.
SE
Page 10 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
A zatem Mickiewicz i LeĞmian… Czy to wszystkie
nazwiska literatury polskiej, do których odnosi siĊ pan z
jakim takim respektem?
JS
ProszĊ pana, to zaleĪy od tego, czy mam ferowaü swoje
wyroki w skali bezwzglĊdnej, czy ograniczonej tylko do
rodzimego podwórka. JeĞli w skali bezwzglĊdnej, to —
mówiĊ panu szczerze — literatura polska poza dosłownie
paroma wyjątkami nigdy mnie specjalnie nie frapowała
ani nie rozbudzała intelektualnie. Podobnie jak
Gombrowicz, uwaĪałem ją i nadal uwaĪam — globalnie
rzecz biorąc — za nieautentyczną, kabotyĔską, a w
najlepszym razie nieciekawą, płytką. Natomiast jeĞli
miałbym ją jakoĞ wewnĊtrznie zhierarchizowaü, czyli
powiedzieü, co z całego jej skarbca wzbudzało we mnie
jakieĞ zainteresowanie, czy nawet uznanie, to poza
wspomnianymi juĪ Mickiewiczem i LeĞmianem
wymieniłbym jeszcze Witkacego — i przede wszystkim
właĞnie Gombrowicza. Ten, rzeczywiĞcie, zawsze mi siĊ
podobał, a nawet, moĪna powiedzieü, wywarł na mnie
pewien wpływ. Jako umysł ceniłem teĪ Irzykowskiego.
SE
No, a z autorów Īyjących czy przynajmniej
współczesnych?
JS
CeniĊ i lubiĊ bardzo Tyrmanda. Jest Īywy, inteligentny, a
poza tym, choü nie za to siĊ go przecieĪ wyróĪnia, jest to
wspaniały realista. Zobaczy pan, Īe po latach na
Page 11 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
podstawie jego ksiąĪek bĊdzie siĊ odtwarzało obraz
codziennego Īycia lat piĊüdziesiątych. CeniĊ równieĪ
Kisiela — powieĞciopisarza, choü bywa czasem
nadmiernie rozwlekły. Kto jeszcze? MroĪek, Herbert, z
młodszych — BaraĔczak … to wszystko niewątpliwie są
pióra, ale — nie ukrywam — w dalszym ciągu nie jest to
jeszcze ten format literatury, który by mnie olĞniewał czy
rzucał na kolana. Doceniam tam warsztat, podoba mi siĊ
ten czy inny drobiazg, ale jako całoĞü … nie, nie, to
jeszcze nie to.
Aha, gdy wystawiam tak te cenzurki, to chciałbym tu
jeszcze wymieniü jednego pisarza kompletnie
zapoznanego, a bardzo ciekawego, mianowicie Bernarda
Sztajnerta z Łodzi. Te jego KsiĊgi, zwłaszcza KsiĊga ojca,
oraz kilka opowiadaĔ, szczególnie Obwód północny — to
są majstersztyki. To mi siĊ rzeczywiĞcie podobało.
SE
A co z Miłoszem?
JS
Koniecznie pan chce, Īeby mnie utopili w łyĪce wody?!
JuĪ dosyü siĊ w Īyciu ponaraĪałem. No dobrze, ale
odpowiem panu. Miłosz jest niewątpliwie pisarzem
powaĪnym: utalentowany, wykształcony, pracowity,
wszystko, co pan chce. Tylko Īe to, co ma mi on do
powiedzenia, jest mi gruntownie obce. Ja siĊ z tym
zasadniczo nie zgadzam. Mało, ja z tym walczĊ! ProszĊ
pana, ja przeczytałem, i to dosyü dokładnie, jego eseistykĊ
z tą wynoszoną pod niebiosa Ziemią Ulro na czele, która
uchodzi za coĞ w rodzaju jego filozoficznego credo. I
muszĊ panu powiedzieü, Īe szalenie mnie to wszystko
Page 12 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
irytowało. Ten zasadniczy pomysł, Īe ludzkoĞü zboczyła
w swym rozwoju wskutek ubóstwienia Rozumu gdzieĞ
tam w XVIII wieku, Īe jej regres i upadek są funkcją
zeĞwiecczenia kultury, Īe czekająca nas katastrofa bĊdzie
zemstą niebios za zdradĊ WyobraĨni jako głównego Ĩródła
sacrum — to wszystko jest, według mnie, kompletnie
mylna interpretacja Historii czy przynajmniej dziejów
ludzkiej myĞli. Jak juĪ wspomniałem, jestem po stronie „
szkiełka ” i „oka” , a nie „wiary” i „czucia” — i
racjonalizmu bĊdĊ bronił do upadłego. Z racjonalizmu
jeszcze nigdy nic złego nie wynikło, a z irracjonalizmu —
i owszem. OczywiĞcie, ja wiem, skąd siĊ bierze teraz ten
gwałtowny odwrót od wszystkiego, co rozumowe,
scjentystyczne itp., na rzecz irracjonalnego,
niewymiernego, tajemniczego. Bierze siĊ to stąd, Īe
ubzdurano sobie, iĪ właĞnie z racjonalizmu — z postawy
racjonalistycznej — wyrosły dwudziestowieczne
totalizmy. A wiĊc, Īe za całą tĊ cywilizacyjną katastrofĊ
ponosi odpowiedzialnoĞü Rozum, czy ĞciĞlej: nadmierne
zaufanie Rozumowi. No, proszĊ pana, to jest jakaĞ
piramidalna bzdura, która wynikła z nieodpowiedzialnej
oceny idei i zjawisk. Jak moĪna uwaĪaü marksizm za
doktrynĊ racjonalistyczną? Albo teoryjki profesora
Rosenberga?! PrzecieĪ to jest właĞnie czystej wody
irracjonalizm, czy jeszcze lepiej — pseudoracjonalizm,
czyli taki irracjonalizm, który udaje, Īe jest
racjonalizmem. Nie, nie, proszĊ pana, Rozum, prawdziwy
Rozum, Rozum kartezjaĔski nigdy nie prowadził i nie
doprowadzi do tego rodzaju absurdów. ToteĪ obraĪanie
siĊ na niego i stawianie go do kąta za rzekome winy jest i
niesprawiedliwe, i niemądre. Niech pan zwróci uwagĊ, Īe
prądy racjonalistyczne powstały i rozwijały siĊ głównie
we Francji, Anglii i Holandii. Czy tam doszło do jakiejĞ
katastrofy na tym tle? Do katastrofy doszło u podatnych
na szaleĔstwo Kacapów (którzy zresztą zawsze znajdowali
siĊ w stanie katastrofalnym) oraz u przerafinowanych
Page 13 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
Niemców, u których z kolei pomieszanie zmysłów trwało
stosunkowo krótko (12 lat). Tak wiĊc, podsumowując,
Miłoszowa „krytyka Rozumu” nie tylko mnie nie
przekonuje — uwaĪam ją za niebezpieczną. Bliskie mi jest
natomiast podejĞcie profesora Leszka Kołakowskiego. O,
to jest dla mnie jasny umysł!
SE
Wróümy do pana. A zatem jest pan Ğwiadom swoich
uzdolnieĔ literackich, studiuje pan mimo wszystko —
jakkolwiek by na to patrzeü — dyscyplinĊ humanistyczną
i w dalszym ciągu ani myĞli pan o pisaniu?…
JS
Nie, no to — to juĪ moĪe przesada. Nie wykluczałem, Īe
bĊdĊ uprawiał krytykĊ literacką czy jakiĞ rodzaj eseistyki.
Nie myĞlałem tylko nigdy o sobie jako o poecie czy nawet
literacie. Z moimi upodobaniami literackimi, które panu
przedstawiłem, miałem wobec siebie olbrzymi krytycyzm.
Wielbiąc Goethego, Manna, KafkĊ, nie mogłem myĞleü o
sobie powaĪnie jako o potencjalnym pisarzu.
SE
Jest pisarstwo — i pisarstwo. Nie trzeba zaraz byü
Goethem, Īeby byü pisarzem.
JS
Ale wtedy lepiej w ogóle nie byü. Ja mam do tego
maksymalistyczne podejĞcie. Albo jest siĊ tytanem czy
Page 14 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
przynajmniej kimĞ bardzo wybitnym i wtedy siĊ jest tym
artystą, i to w sposób zupełnie naturalny, albo siĊ tytanem
czy kimĞ dostatecznie wybitnym nie jest, a wtedy, Īeby w
ogóle daü siĊ zauwaĪyü, zaistnieü, trzeba siĊ juĪ nadymaü,
trzeba siĊ sadziü, a to na ogół bywa Īałosne i Ğmieszne. W
kaĪdym razie ja na coĞ takiego nie mógłbym sobie
pozwoliü. Dlatego właĞnie nigdy za człowieka pióra siĊ
nie uwaĪałem, a całą tĊ swoją pisaninĊ traktowałem
wyłącznie jako zabawĊ lub — w najlepszym razie — jako
wyraz swojej postawy wobec otaczającej rzeczywistoĞci i
w ogóle wobec Īycia. I dlatego teĪ nigdy nie dotykały
mnie ani nie irytowały róĪne negatywne opinie na temat
tych moich wierszydeł (Īe to niby grafomania, a nie
„prawdziwa literatura”), poniewaĪ sam nie odnosiłem siĊ
do tego w kategoriach „literackich”. MoĪe ubodłoby mnie,
gdyby mi ktoĞ powiedział, a raczej wykazał, Īe to
nietrafne i nieĞmieszne; nie mógł jednak spowodowaü
tego argument, iĪ nie jest to „literatura” . Nawiasem
mówiąc, ci, którzy mnie w ten sposób deprecjonowali,
traktowali samych siebie, jako ludzi pióra, ze Ğmiertelną
powagą.
SE
Powiada pan, Īe nie uwaĪał siĊ pan za człowieka pióra.
JednoczeĞnie matematykiem, logikiem ani teoretykiem
literatury w koĔcu pan nie został. Kim pan był w takim
razie? Czy teĪ — jak pan sam siebie widział? Jako kogo?
JS
Nie myĞlałem o sobie w kategoriach zawodowych. W
ogóle takie myĞlenie, Īeby siebie czy kogokolwiek
okreĞlaü, szeregowaü, klasyfikowaü według jego profesji,
wykształcenia czy stanowiska, jest mi obce. JeĞli
Page 15 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
mówiłem panu, Īe miałem kiedyĞ zamiar zostaü
matematykiem czy teĪ wyobraĪałem sobie siebie jako
przyszłego teoretyka literatury, to — po pierwsze —
odnosiło siĊ to do mojej wczesnej młodoĞci, a w kaĪdym
razie do okresu, kiedy siĊ dopiero stawałem, a jeszcze
nikim okreĞlonym nie byłem, a po drugie, to nawet
wówczas nie traktowałem owych planów zbyt
rygorystycznie, a zwłaszcza nominalistycznie, Īe oto chcĊ
byü właĞnie, dajmy na to, logikiem i nikim innym, to
znaczy — spełniaü jakąĞ idealnie pojĊtą rolĊ logika.
Zawsze byłem w stosunku do siebie na duĪym luzie, mało
mnie obchodziło, kim — w sensie profesjonalnym czy
tzw. pozycji społecznej — jestem lub bĊdĊ, a juĪ zupełnie
mnie nie interesowało, co na ten temat sądzą inni. Ja po
prostu Īyłem. Dawałem unosiü siĊ fali Īycia. A róĪne
zajĊcia, jak gra w szachy, czytanie ksiąĪek, słuchanie
muzyki, pisanie recenzji, tłumaczenie czy wreszcie to
klecenie wierszydeł i ich wykonywanie — to były róĪne
formy spĊdzania czasu. Odpowiadał mi ideał człowieka
renesansowego, a nie tego mutanta stworzonego w XX
wieku, a doprowadzonego do skrajnej, zwyrodniałej
postaci właĞnie w socu, czyli typa, który po prostu jest
chory, dopóki nie zostanie społecznie zaszufladkowany,
który wrĊcz nie wie, kim jest, dopóki mu o tym nie
powiedzą, tj. nie dadzą takiej czy innej legitymacji albo
papierka, słowem, dopóki nie zostanie odpowiednio
ostemplowany. Powiadam panu: nie dbałem o to i nie
zastanawiałem siĊ nad tym. Przez wiĊkszą czĊĞü Īycia,
poza dowodem osobistym, do którego soc zmusza,
miałem tylko jeden identyfikujący mnie papierek —
legitymacjĊ szachisty, niewaĪną zresztą przez gros tego
czasu wskutek niepłacenia składek, niemniej, o dziwo,
ratującą mnie wielokrotnie w starciach z milami i
potyczkach z urzĊdami. No, wiĊc jeĞli juĪ tak bardzo panu
zaleĪy, Īeby mnie jakoĞ zaszeregowaü, to — na podstawie
posiadania przeze mnie tej właĞnie legitymacji —
Page 16 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
mógłbym powiedzieü, iĪ — formalnie rzecz biorąc —
przez wiĊkszą czĊĞü Īycia byłem szachistą.
SE
JednakĪe zdaje pan sobie sprawĊ, Īe w tzw. odczuciu
społecznym, juĪ nawet nie mówiĊ: Ğrodowiskowym,
identyfikowany jest pan zupełnie inaczej. WłaĞnie jako
Ğmiały i jedyny w swoim rodzaju autor utworów
satyrycznych, który — znów bodaj jako jedyny w historii
PRL — zapłacił za ich napisanie i recytowanie trzema
latami wiĊzienia.
JS
Pytał mnie pan, jak sam siebie widziałem, a nie jak byłem
odbierany przez innych.
SE
Zawsze jest siĊ jakąĞ wypadkową tego, za kogo sami siĊ
bierzemy, i tego, za kogo nas biorą. Jako miłoĞnik
Gombrowicza powinien pan coĞ o tym wiedzieü.
JS
ProszĊ pana, powiadam panu jeszcze raz: nie zamierzałem
byü pisarzem, nigdy Ğwiadomie nie kształtowałem swego
losu w tym kierunku, a gdy juĪ chwytałem za pióro i
układałem te swoje opusy, to nie myĞlałem nigdy o
skutkach, by tak rzec, zawodowych (tzn. Īe tworząc je,
stajĊ siĊ „piszącym”), lecz jedynie o skutkach Īyciowych,
a wiĊc, z jednej strony, ludycznych (rozbawianie innych i
Page 17 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
moja własna zabawa); a z drugiej… no, niech panu bĊdzie
— społecznych (granie na nosie władzy, szydzenie i kpina
z tego i owego). No i, nie ukrywam, emocjonowało mnie
w tym równieĪ to, co nazwałbym wyzywaniem losu,
igraniem z ogniem, prowokowaniem rzeczywistoĞci. Te
dreszczyki przyszły jednak dopiero z czasem. Bo gdy
zaczynałem, to nawet przez myĞl mi nie przechodziło, do
czego moĪe to doprowadziü.
SE
A zatem był pan skandalizującym hedonistą lub teĪ
hedonistycznym skandalistą… Epikurejczykiem, który do
pełni szczĊĞcia potrzebował nieustannie ryzyka, dreszczu
niebezpieczeĔstwa…
JS
Moją „kondycjĊ twórczą” idealnie oddaje historia mego,
nazwijmy to, debiutu. Chodzi mi o ten wierszyk
poĞwiĊcony Widerszpili. No wiĊc jeĞli tak bardzo panu
zaleĪy, aby mnie jakoĞ zdefiniowaü, niech pan posłucha
tej oto historii:
Jest rok 1951. Od roku studiujĊ rusycystykĊ. Nie
chciałem, oczywiĞcie, studiowaü tego przedmiotu, ale nie
miałem innego wyjĞcia. Ani na socjologiĊ, ani na
polonistykĊ nie chcieli mnie przyjąü z powodu mego złego
pochodzenia społecznego. Gdybym zaĞ nie skorzystał z
ich łaskawej oferty, niechybnie trafiłbym do woja. A
zatem siedzĊ na tej rusycystyce niejako przymusowo,
zdając sobie sprawĊ, Īe jeĞli w jakiĞ sposób podpadnĊ, to
wylatujĊ — i to nie tyle na bruk, co do koszar.
Studiowanie w tamtym czasie czegokolwiek, a juĪ
Page 18 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
rusycystyki w szczególnoĞci, było piekłem. Absurd,
mĊczarnia, nuda. ToteĪ, z moim temperamentem,
zaczynam wchodziü w róĪne konflikty z otaczającą
rzeczywistoĞcią. SpóĨnienia, niewłaĞciwe odpowiedzi,
nieudzielanie siĊ polityczne itp. Na moim koncie
gromadzą siĊ punkty karne. Wiele punktów karnych.
Wreszcie stawiają mi jakieĞ ultimatum: jeszcze jedno
potkniĊcie, jeszcze jeden minus — i koniec. OczywiĞcie,
długo nie muszą na to czekaü. Byłem poniekąd specjalistą
od stawiania fałszywych kroków. A zatem — wylatujĊ,
klamka zapadła… Nie! Jeszcze nie! Jeszcze moĪe mnie
coĞ uratowaü. Osobista rozmowa z nadzorczynią grupy,
postrachem całego wydziału, towarzyszką Nowak. IdĊ na
tĊ rozmowĊ, która jest i potworna, i groteskowa zarazem. I
uzyskujĊ obietnicĊ, Īe jeĞli kolektyw nie wypowie siĊ na
mój temat zdecydowanie negatywnie, to moĪe… moĪe siĊ
jeszcze utrzymam. W szampaĔskim nastroju wracam na
wydział, gdzie zderzam siĊ z główną moją
przeĞladowczynią, koleĪanką Widerszpil, upiorną
stalinówą depczącą mi po piĊtach i zatruwającą wszystkim
Īycie. Widerszpila, wiedząc zapewne o moich zabiegach,
przeszywa mnie straszliwym, bazyliszkowym wzrokiem.
Pod wpływem napiĊcia zaczyna mnie to wszystko nagle
strasznie Ğmieszyü. ToteĪ po zajĊciach czym prĊdzej mknĊ
do kawiarni „Mazowia”, gdzie przesiadują moi znajomi.
CzujĊ, Īe muszĊ odreagowaü cały ten absurdalny stress. I
kiedy tylko poĞród nich zasiadam, ogarnia mnie wspaniała
wena. Unoszą mnie skrzydła. Z niebywałą wprost swadą
opowiadam o tych wszystkich potworach, co mnie drĊczą
i usiłują ukatrupiü, a wreszcie — niejako w natchnieniu —
improwizujĊ te strofy o Widerszpili. Wszyscy pokładają
siĊ ze Ğmiechu, ja teĪ rechoczĊ i niczym w dionizyjskim
upojeniu wznoszĊ siĊ coraz wyĪej i wyĪej, aĪ nagle czujĊ
na sobie czyjeĞ mordercze spojrzenie. NaleĪy ono do
najbliĪszej przyjaciółki Widerszpili, studiującej wraz z
nami Rosjanki, którą z całą pewnoĞcią jakiĞ ruski czort
Page 19 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
przywiódł akurat wtedy do tej kawiarni i usadził przy
sąsiednim stoliku.
Co było dalej, nie muszĊ chyba mówiü. WspomnĊ tylko,
Īe nawet nie doszło do sądu nade mną. Wylany zostałem
natychmiast.
SE
Chce pan powiedzieü, iĪ historia ta jest niejako prawzorem
wszystkich pana póĨniejszych dokonaĔ poetyckich?
JS
Jak najbardziej. Wszystko, co póĨniej napisałem, a
przynajmniej zasadnicza wiĊkszoĞü moich opusów
powstawała w taki mniej wiĊcej sposób, z analogicznych
pobudek i w podobnej atmosferze. Czyli jako reakcja na
coĞ, a zarazem swoiste wyzwanie losu.
Opera, Caryca, Szmaciak … to wszystko były takie moje
gry z rzeczywistoĞcią. Układałem te rzeczy niezwykle
szybko. CarycĊ chyba w dwa dni, Szmaciaka — w dwa
tygodnie. Układałem, potem przez jakiĞ czas recytowałem
z pamiĊci na róĪnych towarzyskich spĊdach, wreszcie
gdzieĞ to nagrywano, przepisywano i publikowano, po
czym wynikały wiadome konsekwencje. Nawiasem
mówiąc, publikacje niewiele mnie juĪ obchodziły; dlatego
teĪ zawsze w potwornie zniekształconej postaci siĊ to
wszystko ukazywało …
SE
WłaĞnie! Skoro juĪ o tym mowa: czy moĪe pan w tym
miejscu poĞwiadczyü, Īe niniejsze wydanie wolne jest
Page 20 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
nareszcie od błĊdów?
JS
To siĊ dopiero okaĪe po wydrukowaniu.
SE
OczywiĞcie, ale chodzi mi o to, Īe tym razem nie tylko
brał pan czynny udział w redagowaniu całego tomu:
miĊdzy innymi dostarczył pan zupełnie nieznane dotąd
teksty, czĊsto w szkicowej, fragmentarycznej postaci
(notabene rudymentarny charakter owych utworów
zaznaczany jest w ksiąĪce znakiem „[…]”, lecz wrĊcz
osobiĞcie nadzorował pan sam proces składania. Zdaje pan
sobie sprawĊ, Īe okolicznoĞü ta, zwłaszcza potwierdzona
przez pana na piĞmie, ma dla paĔskich czytelników, a
szczególnie badaczy paĔskiej twórczoĞci i przyszłych
historyków literatury, znaczenie iĞcie fundamentalne…
JS
Przede wszystkim, jak zwykle pan przesadza, a przy
okazji chce pan przerzuciü na mnie odpowiedzialnoĞü. Nie
uda siĊ to panu tak łatwo. Czy wydanie wolne jest od
błĊdów, powiadam, oceniĊ dopiero po ukazaniu siĊ
ksiąĪki. Na razie zaĞ mogĊ stwierdziü jedynie, co
nastĊpuje: zamĊczany bezlitoĞnie przez pana, uległem
presji i dałem siĊ wciągnąü w tĊ ogłupiającą mordĊgĊ, jaką
jest redakcja i korekta własnych tekstów, przez co
sprzeniewierzyłem siĊ poniekąd swoim zasadom, jako Īe
— podkreĞlam to raz jeszcze — zawsze robiłem tylko to,
co sprawiało mi frajdĊ, a tĊ, w zakresie „działalnoĞci
artystycznej”, sprawiało mi wyłącznie samo tworzenie i
Page 21 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
pierwsze publiczne prezentacje, nic poza tym. Powiadam:
nic poza tym!
SE
Przedstawia pan swój dorobek z dozą lekcewaĪenia. ĩe to
niby nic nadzwyczajnego, ot, takie sobie Īarciki, ulotne
owoce doraĨnych pana kaprysów i fanaberii. Tymczasem,
jak przyjrzeü siĊ temu wszystkiemu uwaĪniej, dostrzega
siĊ w tym wyraĨną konsekwencjĊ, a nawet — metodĊ.
Opera, Caryca, Szmaciak, Bania … — musi pan chyba
przyznaü, Īe kaĪdy z tych utworów to swoisty krok dalej,
jakby wyĪsze piĊtro, i to zarówno pod wzglĊdem treĞci,
jak i formy.
JS
DlaczegóĪ by w zabawie nie miały obowiązywaü reguły?
Dlaczego nie miałby siĊ dokonywaü postĊp? Zupełna
dowolnoĞü i przypadkowoĞü połączona ze staniem w
miejscu — to nie mogłoby byü zabawne, ziałoby nudą. No
wiĊc oczywiĞcie, Īe w tym, co napisałem, jest pewne
narastanie, wznoszenie siĊ, czy jak pan tam chce. Jest
mianowicie posuwanie siĊ od skali mikro do skali makro.
Zacząłem od opisu czegoĞ właĞciwie bardzo małego,
pewnego miniukładu: rewizjonistyczna warszawska
inteligencja contra organa Ğledzenia i Ğcigania. PóĨniej
zrobiłem portret Rosji, niby tylko sowieckiej, i to
wyłącznie breĪniewowskiej, w gruncie rzeczy jednak
widzianej o wiele szerzej, rzekłbym, ponadczasowo,
mianowicie jako pewnej spotworniałej cywilizacji
zagraĪającej Ğwiatu. NastĊpnie, w obu Szmaciakach —
przez pryzmat epoki gierkowskiej i stanu wojennego —
dokonałem czegoĞ w rodzaju syntetycznego ujĊcia historii
PRL-u i socu jako systemu. Wreszcie w Bani chciałem
Page 22 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm
ogarnąü cały Ğwiat — tzn. Ğwiat współczesny w Ğwietle
kursujących idei, ruchów społecznych i hochpolityki —
no, ale tego, jak pan wie, nie udało mi siĊ doprowadziü do
koĔca. Popadłem w nie koĔczące siĊ dygresje, materiał
rozrastał mi siĊ pod rĊką, nie dałem rady …
Kto wie, moĪe dlatego, Īe tym utworem właĞciwie nikogo
bezpoĞrednio nie prowokowałem, w tym jednym wypadku
nie przeĪyłem dreszczyka emocji, co z tego dla mnie —
jako autora — wyniknie. JeĞli przypuszczenie to byłoby
słuszne, oznaczałoby to, Īe najmocniejszą sprĊĪyną mojej
weny nie są ani moje zdolnoĞci do klecenia wierszy, ani
moje złoĞliwe widzenie rzeczywistoĞci, ani nawet moje
skłonnoĞci do błazenady, lecz potrzeba prowokowania,
narkotyczne dąĪenie do tego, co nazwałem „wyzywaniem
losu”. A wiĊc rodzaj autodestrukcji.
Janusz SZPOTA
ēSKI
Page 23 of 23
Janusz SzpotaĔski: Po prostu Īyłem
2012-03-20
http://literat.ug.edu.pl/szpot/wywiad.htm