JanePorter
Ślubmusisięodbyć
Tłumaczenie:
Monika
Łesyszak
PROLOG
Panna
młoda zniknęła, porwana z kaplicy niczym branka
przezzwycięskiegowojownika.
Poppy
zerknęła z przerażeniem na Randalla Granta
inatychmiastodwróciławzrok.Caładrżałaodchwili,gdydrzwi
się otworzyły i w łukowatym portalu stanął Sycylijczyk niczym
anioł zemsty. Mimo ulgi, jaką odczuła, ścisnęła mocniej bukiet
druhny.
Zrobiłato!UratowałaSophie.
Pomogła
nie
tylkojej,aleiRandallowi,choćpodejrzewała,że
szósty hrabia Langston, niedoszły pan młody, pewnie w tym
momencieniebyłbyjejwdzięczny.Niktnielubibyćpublicznie
upokarzany,
zwłaszcza
na
oczach
dwustu
najbardziej
prominentnychosobistościAngliiiEuropy.
Niektórzy goście
przybyli
do Winchesteru z daleka na
ceremonię, określaną przez prasę mianem ślubu roku. Pewnie
sami tak by ją ocenili, gdyby panna młoda nie została
uprowadzona sprzed ołtarza przez byłego sycylijskiego
kierowcęwyścigowego.
Na
szczęście hrabia Langston nie był uczuciowy. Poppy
dałabygłowę,żejakzwyklezachowakamiennątwarz.Znałago
lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedziała też, że nie jest tak
nieczuły,zajakiegopowszechnieuchodzi.
Jeszcze
raz zerknęła ukradkiem na Randalla. Wyglądał
oszałamiająco
w
smokingu.
Dopasowany
kołnierzyk
kontrastował z mocną opaloną szyją i podkreślał pięknie
rzeźbione rysy. W tej chwili przypominał kamienny posąg,
twardy,nieporuszonyiobojętny.
Poppy
przemocą stłumiła wyrzuty sumienia. Pewnego dnia
Sophie jej podziękuje. Randall pewnie też, chociaż nigdy nie
wyjawimuswegoudziałuwdzisiejszychwydarzeniach.
Pracowała
dla
niego przez cztery lata i skrycie się w nim
podkochiwała.Mimożebyłdobrymszefemizawszeoniądbał,
gdyby poznał prawdę, zwolniłby ją bez wahania, łamiąc serce.
AlejakmogłaniezawiadomićRenza?Jakmogłamuniewysłać
anonsuzgazety?
Sophie
niekochałaRandalla.Przyjęłaoświadczynypodpresją
rodziców, którzy uznali go za świetną partię, jeszcze zanim
dorosła. Zawarli bezduszny kontrakt handlowy, a Sophie
zasługiwałanawięcej.
Mimo
poczucia winy Poppy podziwiała brawurę Renza.
Wprawdzie straszliwie upokorzył Randalla, ale Sophie zyskała
szansęnamiłość.
ROZDZIAŁPIERWSZY
Poppy
musiałacoświedzieć.DalGrantwyczytałtozjejoczu.
Pracowała dla niego zbyt długo, by nie zauważył, że przybrała
takąminęjakwtedy,gdyzrobiłacośokropnego.
Dawno
powinien ją zastąpić kimś innym. Nie była wybitną
sekretarką, zaledwie dobrą i raczej przyzwoitą. Poza tym
potrafiła go uspokoić, kiedy miał ochotę kogoś unicestwić, tak
jak teraz. A co najważniejsze, ufał jej, najprawdopodobniej na
wyrost.
Nie
mógł jednak wycisnąć z niej żadnej informacji przy
dwustu osobach, wciąż siedzących w ławkach i szepczących
między sobą, zwłaszcza że ojciec Sophie robił wrażenie
zdruzgotanego,aladyCarmichael-Jonespobladłajakściana.
Dzięki
Bogu
nikt z bliskiej rodziny nie widział jego klęski.
Matkaosierociłagowdzieciństwie,aojcieczmarłprzedpięciu
latytużprzedjegotrzydziestymiurodzinami.
Wziąłpowolny,głęboki
oddech
dla uspokojenia wzburzonych
nerwów. Uznał, że najwyższa pora wyprosić gości, łącznie
z załamaną rodziną Sophie. Potem poważnie porozmawia
zPoppy.
– Coś ty zrobiła? – zapytał, kiedy odciął jej drogę ucieczki
wmaleńkim
pomieszczeniu
zaołtarzem.
Poppy
nerwowo
splotła
palce.
Pytanie
Randalla
rozbrzmiewało w jej uszach niczym echo gromu. Nie zapytał,
czy coś wie. Dobór słów świadczył o niezachwianym
przekonaniuojejwinie.
Umknęła
wzrokiem
w bok, żeby sprawdzić, czy ktoś nie
przybędzie na ratunek, ale kaplica opustoszała w zaskakująco
szybkim tempie, pewnie dlatego, że Randall głośno obwieścił
lodowatymtonem:
–Przepraszam
państwazazmarnowanyczas,alewyglądana
to,żeślubsięnieodbędzie.
Kiedy
pożegnał obecnych równie zimnym uśmiechem,
wszyscy wyszli w pośpiechu. Odprawił wszystkich oprócz niej.
Nakazałgestem,żebyzostała.Zamieniłparęniezręcznychzdań
z krewnymi i z niedoszłymi teściami i uścisnął ręce drużbów.
Poppyspróbowałaumknąćniepostrzeżenie,aledopadłją,kiedy
zmierzała do bocznego wyjścia. Zmusił ją do pozostania
w zakrystii, zwykle zarezerwowanej na wyłączny użytek
duchownych.
– Coś ty zrobiła, Poppy? – powtórzył już znacznie spokojniej,
obserwującjejtwarzzwężonymiwszparki
oczami.
Serce
Poppy przyspieszyło do galopu. Przerażało ją jego
badawcze spojrzenie i zaciśnięte zęby. Randall znacznie
przewyższał ją wzrostem. Bezwiednie odstąpiła do tyłu, ale
tylko o krok, bo zaraz uderzyła ramionami o twardą, ceglaną
ścianę.
–Nic–wyszeptała,wpełniświadoma,że
bezczelnie
kłamie.
Sophie
zawsze twierdziła, że ceni ją za szczerość. Właśnie
dlatego Randall Grant, hrabia Langston, zatrudnił ją przed
czterema laty, kiedy potrzebowała pracy. Szukał wiarygodnej
osoby. Zapewniła go wtedy, że może jej zaufać. A teraz go
zawiodła.
–Niewierzę–odpowiedział.–Gdziemojanarzeczona?Cotu
się,dodiabła,stałoidlaczego
?
Poppy
zrobiła wielkie oczy. Randall Grant nigdy nie klął.
W żadnych okolicznościach. Stanowił wzorzec opanowania,
wewnętrznej dyscypliny i dobrych manier, przynajmniej do tej
pory.
–
Nie
wiem,
gdzie
jest
Sophie.
Naprawdę.
Nie
przypuszczałam,żeRenzowtargnienaceremonię.
Randall
uniósł brwi. Popatrzył na nią jak na trzygłowego
smoka.
–Renzo?–powtórzyłpowoli,zrozmysłem.
Poppy
oblała fala gorąca, a potem zimny pot. Pojęła, że
popełniłabłąd,wymieniającimięporywacza.Przygryzławargę,
żeby
w
popłochu
nie
zdradzić
przyjaciółki
kolejnym
nieopatrznym
słowem.
Czuła
się
jak
w
pułapce.
W podbramkowych sytuacjach traciła zdolność logicznego
myślenia.Potrafiłatylkopłakać.
Wielokrotnie
przeżywała takie kryzysy w szkole i na
koszmarnych letnich obozach, póki Sophie nie przybyła na
ratunek. Zaprosiła ją do siebie na wakacje. Od tamtej pory
spędzałakażdelatouniejwdomu.
Poppy
myślała, że wyrosła już z ataków paniki, ale nagle
poczułataksilnyuciskwklatcepiersiowejiwgardle,żeledwie
łapała oddech. Zbyt ściśle dopasowana kreacja druhny
w chłodnym odcieniu różu doskonale pasowałaby do smukłej
sylwetki Sophie i jej wytwornych koleżanek, ale fatalnie
wyglądała na niskiej, krągłej sekretarce. Znacznie lepiej
wyglądałaby w luźniejszym fasonie i intensywniejszych
kolorach,któreożywiłybyziemistącerę.
– Chyba zemdleję – wyszeptała, półprzytomna raczej ze
strachuniżzosłabienia.
Potrzebowała świeżego
powietrza, otwartej
przestrzeni,
aprzedewszystkimdystansuodrozgniewanegopracodawcy.
– Nieprawda. Szukasz
tylko wymówki, żeby uniknąć
odpowiedzi.
–Brakuje
mipowietrza…
– To przestań paplać i zacznij oddychać. Przez nos i usta.
Otak.Jeszcze
raz.Wdech.Wydech.
Nie
mógł być na nią zły, skoro próbował ją uspokoić. Nie
chciała go rozgniewać. Usiłowała tylko pomóc. Uważała, że
dobrzy ludzie zasługują na szczęście, a Sophie i Randall byli
dobrzy,tyleżenajwyraźniejniedlasiebie.
Nie
wysłałaby listu z zawiadomieniem o ślubie do Renza,
gdybywidziała,żeSophiejestszczęśliwa.Łzynapłynęłyjejdo
oczu, gdy przeniosła wzrok na zaciśnięte usta Randalla.
Usiłowała kontrolować oddech, ale nie przychodziło to łatwo,
kiedy stał tak blisko. Wysoki, wysportowany i doskonale
zbudowany, emanował energią, która pozbawiała ją zdolności
logicznegomyślenia.
Pomyślała,żejeżeli
nie
zaczniemyślećoczymśinnym,znowu
wpadnie w popłoch. Zamknęła więc oczy i spróbowała sobie
wyobrazić, że siedzi w wygodnym fotelu w swoim małym,
skromnym mieszkanku w czymś wygodnym, na przykład
w piżamie, popija mocną gorącą herbatę z dużą ilością mleka
icukruizagryzaherbatnikiem.
–Lepiej?
–zapytałpominucie.
Poppy
otworzyła
oczy
i
napotkała
spojrzenie
złocistobrązowychoczuRandalla.Uważała,żenadająmunieco
egzotyczny i niezwykle władczy wygląd. Teraz jednak z bliska
przypominałyjejoczylwa,wdodatkurozzłoszczonego.Ledwie
opanowaładrżenie.
–Czy
moglibyśmywyjśćnazewnątrz?–poprosiłauprzejmie.
–Oczekuję
szczerej
odpowiedzi.
–Już
ci
mówiłam…
–JesteśzCrisantim
poimieniu.Jakdobrzegoznasz,Poppy?–
dopytywałsurowymtonem.
Nie
wykonał żadnego ruchu, nie poruszył nawet palcem, ale
odnosiławrażenie,żerośnieipotężniejezkażdąchwilą.Biłod
niegożar,jakbystaławpalącymsłońcu.Wzięłagłębokioddech
i wciągnęła w nozdrza świeży, męski zapach, który działał na
niąjaknarkotyk.
–Nie
znamgo–odparła.
–ASophie
?
Poppy
splotła dłonie tak mocno, że wbiła w nie paznokcie.
Musiała uważać, żeby nie powiedzieć czegoś niewłaściwego.
Nie zwykła plotkować i nie chciała, żeby zmanipulował ją do
wydania cudzych sekretów. Prawdę mówiąc, nie wiedziała
nawet, co właściwie zaszło tamtej nocy w Monte Carlo przed
pięciomatygodniami.Niewątpiła,żecośszczególnego.
Sophie
niewróciłananocwostatnimdniupodróży.Opuściła
Monaco zupełnie odmieniona. Pewnie większość ludzi nie
zauważyłaby tej przemiany, ale Poppy widziała więcej niż inni.
Traktowała ją nie tylko jak przyjaciółkę, ale wręcz jak siostrę,
którejnigdyniemiała.Sophiedałajejoparcie,któregobiedna
dziewczyna,
korzystająca
z
dobroczynnego
stypendium
wszkoleHaskell’sbardzopotrzebowała.Otoczyłająopiekąod
samego początku. W końcu po latach Poppy znalazła
sposobność, żeby się jej odwdzięczyć. Nie wysłała listu do
Renza Crisantiego żeby storpedować ich matrymonialne plany,
tylkożebydaćSophieszansęnaprawdziweszczęście.
Dal
usiłował opanować wzburzone nerwy. Poppy Marr
zachowywała się wyjątkowo krnąbrnie, jak nigdy. Potrafiła
napisać dziewięćdziesiąt słów na minutę, znaleźć każdą rzecz,
najgłębiejzakopanąwstospapierówalbozaginioną.Nigdyteż
niekłamałaaninieprzemilczałaniczego.
To,że
teraz
trzymałacośprzednimwtajemnicy,powiedziało
mu wszystko. Współuczestniczyła w dzisiejszej katastrofie.
Oczywiście nie podejrzewał, żeby ją wyreżyserowała. Nie
posądzałjejotakwielkispryt,aleniewątpliwieznałaszczegóły,
którechciałimusiałpoznać.
– Idź spakować
swoje
rzeczy – zarządził. – Wyjeżdżamy
natychmiast.
–Dokąd?–spytaładrżącymgłosem.
–Czy
toważne?
– Owszem. Zaplanowałam
sobie
wakacje. Dałeś mi przyszły
tydzieńwolny.
– Kiedy planowałem własną podróż poślubną. Skoro nie
polecę,tyteżzostanieszwpracy.
–Toniewporządku–wykrztusiła,
kiedy
zdołaławydobyćgłos
ześciśniętegogardła.
Randall
popatrzył z góry w rozszerzone z przerażenia oczy
Poppy.
– Z twojej strony też, że zataiłaś przede mną informację
o Sophie i Crisantim. Zabierz
swój bagaż. Spotkamy się na
dworzeprzeddomem–rozkazał,niebacząc,żewygląda,jakby
naprawdę miała zemdleć. Nie żałował jej, bo zrujnowała jego
szansęzabezpieczenianaprzyszłość.
Poppy
zulgąwypadłazzakrystii.Praktyczniewybiegłaprzed
Langston House, byle jak najdalej od Randalla. Popędziła
kręconą klatką schodową na drugie piętro do apartamentu,
zktóregopannamłodaijejtowarzyszkiskorzystałyrano,żeby
przygotowaćsiędoślubu.
Inne
druhny już zabrały swoje rzeczy. Została tylko skromna
torba podróżna Poppy oraz torebka i dwie eleganckie walizki
Sophie. Wcześniej widziała ich zawartość: kostiumy bikini,
sukienki,
spódniczki,
tuniki
i
kaftany
od
najlepszych
projektantów, kupione specjalnie na dziesięciodniową podróż
poślubnąnaKaraiby,wktórąnigdyniepojedzie.
Nogi
odmówiły jej posłuszeństwa. Opadła na najbliższe
krzesłoizakryłatwarzrękami.
Liczyła
na
to, że pewnego dnia Randall jej podziękuje, ale
pewnienieprędko.Naraziebędziemusiałamupomócdojśćdo
siebie.
Chętnie i efektywnie porządkowała zarówno papiery, jak
i
życie
biurowe.
Doskonale
układała
harmonogramy,
przygotowywała
i
wypełniała
dokumenty,
organizowała
i odwoływała służbowe podróże. Codziennie spędzała wiele
godzin na ustalaniu terminów konferencji, spotkań, posiłków
i wyjazdów. Nigdy nie narzekała. Randall nadał jej życiu sens,
wyznaczył cel. Wprawdzie przez cały czas był zaręczony
z Sophie, ale to dla niego wstawała co rano z uśmiechem,
gotowa do pracy. Kochała ją. I szefa. Nie, może to za mocne
słowo. Raczej podziwiała jego nieprawdopodobną inteligencję,
ciekawąosobowość,sukcesyzawodoweistoickispokój,niemal
graniczący z nieczułością. To on ją uspokajał w sytuacjach
kryzysowych.
Dręczyło ją
poczucie
winy, że go upokorzyła i zraniła, ale
Sophie go nie kochała. Wychodziła za niego tylko dlatego, że
rodzice uznali go za doskonałą partię, zanim jeszcze osiągnęła
pełnoletniość.Zasługiwałanacoświęcej.Randallteż.
– Przyszedłem sprawdzić,
co
zajmuje ci tak wiele czasu –
oznajmiłodprogulodowatymtonem.
Poppy
wyprostowałasię,siłąpowstrzymującłzy.
–Potrzebowałam
chwili
naochłonięcie.
–Miałaścałepięćminut.Niezamierzamtudłużejtkwić.Cała
moja załoga na dole usiłuje rozstrzygnąć, co zrobić z setkami
prezentów
i
kompozycji
kwiatowych,
nie
wspominając
o gigantycznym torcie weselnym, przygotowanym na przyjęcie
wnamiocie.
– Rozumiem. – Poppy wstała i ruszyła w kierunku
walizek
Sophie.–Pozwólmijezanieśćnadół.
–Niech
Sophiesamasobiezałatwitransport.
–To
mojanajlepszaprzyjaciółka…
–Niepracujeszdlaniej,tylkodlamnie–wpadłjejwsłowo.–
Jeżeli zależy ci na zachowaniu posady, weźmiesz swoje rzeczy
ipójdzieszzemną.Wprzeciwnym
razie…
–Nie
musiszmigrozić.Próbowałamtylkopomóc.
– Pani Holmes zarządza domem, a ty organizujesz życie
biurowe. – Przemierzył pokój i wskazał na małą zniszczoną
torbę podróżną. – Czy to twoja? – zapytał. Gdy skinęła głową,
podniósłjązpodłogi.–Więcchodźmy.Samochódczeka.
Poppy
zmarszczyła brwi. Nie pozostało jej nic innego jak
podążyć za Randallem na dół po kręconych schodach. Na
dworzeczekałananichgospodyni.
– Proszę się o nic
nie martwić – zapewniła pracodawcę, ale
zaraz potem szepnęła Poppy do ucha: – Biedactwo! Jest
zdruzgotany.
Poppy
nie podzielała jej opinii. Jej zdaniem Randall nie
wyglądał na załamanego, ale pani Holmes znała go z innej
strony.
– Dojdzie do siebie – odrzekła bez wahania. – Dzisiejsze
wydarzenianiecozbiłygoztropu,ale
szybkoochłonie.
Czarny
austin healery z dwoma siedzeniami i podnoszonym
dachem czekał u podnóża schodów na olbrzymim, owalnym
podjeździe. Randall umieścił bagaż Poppy w bagażniku, po
czymotworzyłdlaniejdrzwi.
Mimo
niskiego wzrostu Poppy dosłownie opadła na nisko
umieszczone siedzenia dla pasażera. Musiała zgarnąć liczne
tiulowefalbany,przypominającespódniczkibaletnic,żebymógł
zamknąćdrzwi.
–Dziwny
strójnapodróż–mruknęłapodnosem.
–Przebierzeszsięwsamolocie.
–Wjakim
samolocie?
–Wmoim.
– Przecież kazałeś
go
przygotować na podróż poślubną –
zaprotestowała.
–Nieszkodzi.Równiedobrzemożepoleciećgdzieindziejniż
na Karaiby – zauważył z przekąsem, zajmując
miejsce
za
kierownicą.
–Czy
powinnamzacząćodwoływaćrezerwacje?
–Nie.Zważywszy,że
sam
ichdokonałem,najlepiej,jaksamje
odwołam.Straciłemwprawdzienarzeczoną,aleniegłowę.
–Chciałam
tylko
byćpomocna.
– Jak zwykle. Jako wyjątkowo oddana sekretarka, zawsze
działałaśwmoim
interesie.
Poppy
zaparło dech, gdy wychwyciła gorzką ironię w jego
głosie.
–Toprawda.Zawszerobiłam,cowmojej
mocy–potwierdziła
takspokojnie,jakpotrafiła.
–Dzisiaj
też?
–Co
masznamyśli?
– A jak
sądzisz? Nie udawaj, że nie rozumiesz prostego
pytania.
Dal
najchętniej mocno potrząsnąłby Poppy. Wiedziała
znacznie więcej niż wyjawiła. Konsekwentnie ukrywała
szczegóły spisku, który niewątpliwie zawiązała z jego byłą
narzeczoną. Rozsadzała go złość nie tylko na obydwie
przyjaciółki, ale przede wszystkim na siebie. Zawsze sądził, że
znasięnaludziach,tymczasemzłatwościąwystrychnęłygona
dudka,aonnatopozwolił.Wykazałżenującąnaiwność!
Ojciec
zawsze ostrzegał go przed kobietami. Dal ukradkiem
przewracał
oczami,
świadomy
jego
braku
równowagi
psychicznej,alewtymprzypadkuprzyznałmurację.
Zacisnąłdłonie
na
kierownicy,pokonującnieznacznydystans
od Langston House do prywatnego lotniska za Winchesterem.
Na ulicach nie panował zbyt ożywiony ruch. Niebo było
błękitne, powietrze ciepłe, ale nie upalne. Idealny czerwcowy
dzieńnawesele.Tegorankawszystkowydawałosiędoskonałe
ażdonadejściakatastrofy.
Już
sobie
wyobrażał zjadliwe nagłówki w gazetach. Media
uwielbiają sensacje, a on w przeciwieństwie do Sophie nie
znosił
rozgłosu.
Drażniła
go
fascynacja
angielskiego
społeczeństwaarystokracją,życiemwyższychklasspołecznych
inowobogackich.
Spędził
ostatnie
dziesięć lat na unikaniu skandali. Wrzał
gniewem na myśl, że znalazł się nagle w świetle reflektorów.
Gdy wyobraził sobie skierowane na siebie aparaty lub
mikrofony, najchętniej stłukłby natrętnych dziennikarzy, choć
odlatnieodczuwałwoliwalki.
W okresie dorastania walczył tak często, że omal nie stracił
miejsca w Cambridge po wyjątkowo zawziętej bójce. Nie on ją
zaczął, ale on skończył. Nie miało żadnego znaczenia dla
dziekana ani dla ojca, że bronił dobrego imienia matki.
Stosowanieprzemocyfizycznejuznanozaprostactwo,niegodne
dżentelmena. Po przyszłym hrabim Langston oczekiwano, że
przejmie dziedzictwo i rozsławi, a nie
skompromituje rodowe
nazwisko.
Dyrekcja
szkoły przyjęła jego przeprosiny, ale ojca nie
ułagodził. Chodził jak struty przez całe tygodnie. Później, jak
zwyklewpadłwfurię,zakończonąatakiemdepresji.
Jako
chłopca Dala przerażały wahania jego nastrojów. Jako
młodzieniec ciężko je znosił, ale nie mógł go opuścić. Hrabia
nie miał nikogo innego, kto mógłby sobie poradzić zarówno
z nim, jak i z majątkiem i sprawami finansowymi. Dal nie
widział innego wyjścia, jak zostać przykładnym synem.
Poświęcił własne pragnienia na rzecz psychicznej stabilności
ojca do tego stopnia, że wyraził zgodę na małżeństwo
z kandydatką, którą ojciec wybrał dla niego przed piętnastu
laty.
Dzięki
Bogu
staryhrabianiedożyłdzisiejszegoponiżenia.Nie
wiadomo, jak by je zniósł. Na szczęście go nie zobaczył. Dal
musiał sobie sam poradzić w sytuacji bez wyjścia. Nie wątpił,
żetegodokona.Wymyśliłjużnawetsposóbwyjściazimpasu.
Zerknął
ukradkiem
na Poppy. Dobra, posłuszna i ugodowa,
stanowiła idealne rozwiązanie. Wiedział też, że nie jest jej
obojętny,coułatwiałozadanie.
Rozluźniłkrawat,planującwmyślachdalszepoczynania.
Musiał ją zabrać gdzieś,
gdzie
nikt ich nie wypatrzy.
Zarezerwował miejsce na takiej właśnie odludnej wyspie na
Karaibach,aleterazniepoleciałbytamzażadneskarby.Nadal
jednak potrzebował miejsca, gdzie nikt im nie przeszkodzi,
gdzie będzie mógł bez przeszkód uwieść Poppy. Przewidywał,
żewystarczykilkadni,żebyuległa.
Nagle
zobaczyłoczamiwyobraźniróżowąpowierzchnięścian
letniego pałacu w Mehkarze na tle czerwonych wierzchołków
górAtlas…–KasbahJolie.
Choć
nie
wspomniałletniejrezydencjimatkiodlat,teraznie
przychodziło mu do głowy nic innego, jak obszerna, otoczona
różami willa w wielkiej posiadłości z lazurowymi basenami
iogrodami,pachnącymiróżami,lawendą,miętąitymiankiem.
Imponującymajątekdzieliło
dwie
godzinyjazdysamochodem
od najbliższego lotniska i cztery od stolicy kraju, Gili.
Rezydencję wybudowano na jednym ze zboczy, ukrytym
pomiędzy stromymi szczytami z fantastycznym widokiem na
płynącąprzezżyznedolinyrzekę.
Nie
byłtamodjedenastegorokużycia.Przypuszczał,żenigdy
nie zechce wrócić do miejsca, pełnego bolesnych wspomnień.
Teraz jednak kusiło go, żeby wyruszyć na wschód, do
rodzinnego kraju i posiadłości. Nie wyobrażał sobie lepszego
miejscanauwiedzenieipoślubienieswojejsekretarki.
Odrzutowiec
nabrał paliwa i czekał na niego na prywatnym
pasiestartowymzzałogąwpełnejgotowościizaakceptowanym
planem lotu. Gdyby zdecydował wyruszyć do Mehkaru,
musieliby wypełnić nowy, ale przyszłoby to bez większego
trudu.
Niegdyśtraktował
Mehkar
jakojczyznę,taksamojakAnglię.
Wolałwtedytamprzebywaćniżwjakimkolwiekinnymmiejscu
naziemi.
Nie
chciałtylkobudzićwdziadkufałszywychnadziei.Czekał
cierpliwie na jego powrót przez te wszystkie lata. Dala
martwiło, że go rozczaruje. Nie zamierzał bowiem zostać na
stałe.Powiniengouprzedzić,żebygoniezaskoczyć.Leciałtam
tylkopoto,byzyskaćnaczasieizdobyćnowąnarzeczoną.
ROZDZIAŁDRUGI
Poppy przygryzła wargę, gdy sportowy samochód dotarł na
lotnisko w pobliżu Winchesteru. Zobaczyła smukły biały
odrzutowiecnagranatowo-bordowympasiestartowym.Czekał,
żeby zabrać państwa młodych w długą podróż poślubną na
Karaiby.
Dopiero dwa tygodnie temu dowiedziała się, że Randall
posiada własny odrzutowiec. Trzymał go w prywatnym
hangarze na wydzielonym terminalu w Londynie. Zaszokowało
jątoodkrycie.Dziwne,żenicniewiedziałaaniosamolocie,ani
ooddanejmuzałodze,mimożeodlatorganizowałamupodróże
służbowe.
– Wracamy więc do Londynu? – zapytała, gdy otwarto
elektronicznebramy,umożliwiającimwjazd.
–Czybędątamdziennikarze?–zapytałzponurąminą.
–Tak–potwierdziłasłabymgłosem.
–Więcpodżadnympozoremtamniepolecimy.
Poppy zadrżała, usłyszawszy odrazę w jego głosie. Nie znała
szefa od tej strony. Zawsze uważała go za wzór opanowania.
Rzadkookazywałemocje,ajużabsolutnienigdynieponosiłygo
nerwy. Usprawiedliwiła go jednak w przypływie szczerej
lojalności.Wpełninaniązasłużył,ategodniaprzeszedłprzez
piekło.
Nie znała przyzwoitszego mężczyzny, choć, prawdę mówiąc,
nie poznała ich wielu. Podziwiała jego inteligencję, poczucie
honoruiabsolutnąuczciwość.Prawdęmówiąc,umieściłagona
piedestalejużprzedlaty,alezapracowałsobienapodziw.To,że
dzisiajstraciłpanowanienadsobą,nieoznaczało,żezamierzała
gozniegostrącić.
– Chyba wszędzie będą na nas czatować – zauważyła
nieśmiało.
–Niewszędzie–uciąłkrótko.
–Stądwniosek,żejużwybrałeścelpodróży?
Popatrzyłnaniąbadawczo,jakbyzaglądałwgłąbjejduszy.
–Tak–potwierdziłkrótko.
Poppyrozmasowałaramiona,żebywygładzićgęsiąskórkę.
–Czytodaleko?
–Niezbytblisko.
– Nie wzięłam laptopa – przypomniała pospiesznie, żeby
ukryć swą niepewność. – Może byśmy jednak wpadli najpierw
doLondynu?
–Nie.
Poppyzmarszczyłabrwi.Nieulegałowątpliwości,żeodczytał
jej obawy. Zacisnął zęby, a w oczach zamigotały groźne błyski.
Odnosiła wrażenie, że w jakiś sposób dowiedział się, jaką rolę
odegrała w dzisiejszej katastrofie. Tłumaczyła sobie, że to
niemożliwe.Nawetuprowadzonanarzeczonaniewiedziała,kto
doprowadziłdoporwania.
Randallzahamowałprzyodrzutowcuiwyłączyłsilnik.
–Możeszpłakać,ilechcesz.Wcalemicięnieżal.
–Przecieżniepłaczę.
– Dam głowę, że łzy zaraz popłyną. Masz oczy w wyjątkowo
mokrymmiejscu,Poppy.
Poppyodwróciłagłowę,usilnieignorujączniewagi.Niewiniła
Randalla za złośliwość. Podczas gdy ona osiągnęła to, co
zaplanowała, on wiele stracił. Niełatwo przeżyć tak straszliwe
poniżenienaoczachsetekludzi.
– Zawiodłaś moje zaufanie – wyrzucił z siebie niskim,
schrypniętymgłosem.
Poppyznówspojrzaławbłyszczącegniewemoczy.Zaschłojej
wustach,aserceprzyspieszyłodogalopu.
–Bardzomiprzykro.
–Więcwyznajmicałąprawdę.
–RenzozabrałSophie.
–Tyletoijawiem.Samwidziałem.Interesujemnie,dlaczego
tozrobiłidlaczegoznimposzła.Czemujestterazznim,anie
zemną?
Poppy otworzyła usta, ale nie zdołała wypowiedzieć ani
słowa.
– Doceniam twoją lojalność. Cenię szczerą przyjaźń i troskę
obliskieosoby,aletymrazemstanęłaśponiewłaściwejstronie.
Sophie obiecała za mnie wyjść. Jeżeli wiedziałaś o jej związku
zinnym,powinnaśdomnieprzyjść,zamiastwystawiaćmniena
pośmiewisko tłumu. – Po tych słowach otworzył drzwi, wysiadł
i odszedł długimi, szybkimi krokami, jakby nie mógł dłużej
znieśćjejobecności.
Poppy wzięła głęboki oddech dla uspokojenia. Widziała, że
cierpi.Niezamierzałagozranić.Jemuteżżyczyłajaknajlepiej.
Nieinterweniowałaby,gdybypięknaSophiegokochała,alenie
łączyło ich nic prócz umowy między rodzicami, interesów
dwóchrodówipieniędzy.
Roztrzęsiona, otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Musiała
znaleźć jakieś rozwiązanie, ale jakie? Co mogła zrobić, by
naprawić szkodę? Z pewnością nie podejmie dyskusji. Pozwoli
Randallowi wyrzucić z siebie całą złość, bo ma do niej prawo.
Będzie jeszcze bardziej uległa i posłuszna niż zwykle, żeby
odczułjejskruchęiżyczliwość.
Obeszła auto, żeby wyjąć torbę z bagażnika, ale młody
człowiek w mundurze powiedział, że odniesie jej bagaż
ipoprosił,żebywsiadładosamolotu,gdziestewardessawskaże
jejmiejsce.
Efektywność załogi bynajmniej nie zaskoczyła Poppy.
HelikopterRandallateżzawszeczekałwgotowościzdoskonale
wyszkolonym personelem. Dziwiło ją tylko, że korzysta aż
z dwóch własnych środków transportu lotniczego. Ich
utrzymanie musiało równie drogo kosztować jak cała kolekcja
aut. Randall uwielbiał samochody, zwłaszcza zabytkowe.
Kolekcjonowałjetakjakinnimagnesynalodówkę.
Poppyczułasięprzesadniewystrojonawsukience,którazbyt
wiele odsłaniała. Najchętniej zakryłaby szalem nagie ramiona
i zamieniła eleganckie pantofle na wygodne tenisówki. Na
szczęście nie tylko ona była nieodpowiednio ubrana. Randall
nadal miał na sobie smoking. Rozpiął tylko górny guzik białej
wykrochmalonejkoszuli.
Stewardessa powitała Poppy uprzejmie. Podprowadziła ją do
wygodnych, obitych skórą foteli przy małym konferencyjnym
stolikuizaproponowałaszampana.
– Nie, dziękuję. Nie jestem panną młodą – zaprotestowała. –
NiechciałabymsprawićprzykrościRandalowi.
–Samzasugerował,żebypaniąpoczęstować.
–Wtakimraziechętnieskorzystam.Drżęjakliść.
– Nic dziwnego po tak burzliwym dniu. Odrobina alkoholu
pomożesiępaniodprężyć.
Gdy dziewczyna wróciła na zaplecze, Randall i piloci wsiedli
do samolotu. Trzej mężczyźni stanęli w kokpicie, pogrążeni
w dyskusji. Poppy nie dostrzegła na żadnej z twarzy nawet
cieniauśmiechu.
Prawdę mówiąc, Randall rzadko się uśmiechał. Nie
określiłaby
go
mianem
ponuraka,
raczej
spokojnego
introwertyka. Tym niemniej, gdy przemówił, wszyscy skupiali
nanimuwagę.Niestetyniemówiłzbytwiele.Wolałstaćzboku,
obserwować i słuchać. Sophie uważała go za nudziarza, ale
wiele kobiet intrygowała jego rezerwa. Nadawała mu aurę
tajemniczości.
Często
dopytywały
Poppy
szeptem,
jaki
naprawdęjesthrabiaLangston.
–Fascynujący–odpowiadałazgodniezeswoimiprawdziwymi
odczuciami.
Dzięki bystremu umysłowi rozwinął odziedziczone po ojcu
inwestycje, ale nie ograniczał się tylko do robienia pieniędzy.
Zasiadał w tuzinie różnych zarządów i działał w sześciu
organizacjach dobroczynnych, łącznie z kilkoma na Bliskim
Wschodzie.Stanowiłdlanichwyjątkowocennynabytek,jakoże
władał biegle wieloma językami, w tym egipskim, arabskim
igreckim.Naprawdęciężkopracował.
Sophieuważała,żezbytwieleenergiipoświęcapracy.Poppy
usiłowała ją zaznajomić z jego działalnością, żeby go lepiej
zrozumiała, ale Sophie nie wykazała zainteresowania jego
rozlicznymi inwestycjami. Nastawiła tylko uszu przy wzmiance
o działalności charytatywnej, ponieważ sama pracowała
społecznie. Szybko jednak straciła zainteresowanie, głównie
dlatego, że Randall go nie odwzajemniał. Nie próbował jej
oczarować. Traktował ją jak oczywistość, jakby od dawna
należała do niego. Nie wyjeżdżał z nią na weekendy, nie
zapraszał na romantyczne kolacje. Według oceny Poppy już
przed ślubem przypominali raczej stare, znudzone sobą
małżeństwo niż parę narzeczonych. Sophie zasługiwała na coś
lepszego. Poppy miała nadzieję, że Renzo da jej to, czego
potrzebuje.Tymniemniejwywołałokropnyskandal,wkraczając
dokaplicywLangston.
Zamknęła oczy, usiłując sobie wyobrazić, co czeka jej
najbliższą przyjaciółkę. Dokąd Renzo ją zabrał? Jak teraz
wyglądajejświat?
–Wyrzutysumienia,Poppy?–wyrwałjązzadumyschrypnięty
głosRandalla.
Poppy natychmiast otworzyła oczy i wyprostowała się. Stał
nadnią,wysoki,postawny,eleganckiigroźny.Zawszeuważała
go za najprzyzwoitszego, najbardziej godnego zaufania
człowieka,jakiegopoznała.Terazniebyłategotakapewna.Nie
podejrzewała wprawdzie, że mógłby ją skrzywdzić, ale nie
potrafiła
przewidzieć
jego
następnego
kroku
i
ta
nieprzewidywalnośćmocnojąniepokoiła.
Gdystewardessaprzyniosłatrunek,odebrałodniejkieliszek
iwręczyłPoppy.
–Świętujemy?–zakpiłwżyweoczy.
Gdy przelotnie dotknął jej palców, serce Poppy przyspieszyło
rytm. Pospiesznie spuściła wzrok. Ledwie wydobyła głos ze
ściśniętegogardła.
–Stewardessatwierdziła,żesamzaproponowałeśszampana.
–Byłemciekawy,cozrobisz.
–Więcgozabierz.Niemamnaniegonajmniejszejochoty.
– Szkoda, że nie potrafię ci uwierzyć – stwierdził szorstkim
tonem.
Poppy zwątpiła, czy słusznie postąpiła, pisząc do Renza.
Czyżby
fałszywie
oceniła
wzajemne
relacje
między
narzeczonymi? Może Randall jednak kochał Sophie? Czy
złamałamuserce?
Bliskość Randalla nie pomagała jej skupić myśli. Doszła do
wniosku, że słabo go zna. W niczym nie przypominał
spokojnego, rozważnego szefa, który zawsze umiał z nią
postępować.
– Zatrzymaj go – zaproponował. – Ja też zaraz dostanę coś
mocniejszego.Potrzebujemyodrobinyalkoholudlauspokojenia
nerwów.
– Nigdy nie piliśmy sam na sam. Jeżeli otwieraliśmy butelkę
wina,totylkonażyczenieSophie,żebyniepiłasama.
–Racja.Obydwojeoniądbaliśmy,nieprawdaż?
–Proszę,nieznienawidźjej.
–Trudnojąterazlubić.
–Więclepiejoniejnierozmawiajmy.
– Cztery godziny temu miała zostać moją żoną. Myślisz, że
łatwooniejzapomnieć?
Poppy bezskutecznie szukała słów pocieszenia. Ponieważ nic
sensownego nie przyszło jej do głowy, posłała mu tylko
współczującespojrzenie.
– Jestem zaszokowany i wściekły, ale nie załamany –
oświadczył Randall. – Zachowaj współczucie dla kogoś, kto go
naprawdępotrzebuje.
–Czychcesz,żebywróciła?
–Nie.
–Takmyślałam.
–Dlaczego?
– Bo nawet gdyby stwierdziła, że popełniła błąd, nie sądzę,
żebyś potrafił jej wybaczyć ani zapomnieć, przynajmniej na
razie.
– Nie lubię, jak ktoś robi ze mnie durnia – dodał, patrząc na
niąznacząco,jakbyjąteżoskarżał.
Poppypomyślała,żetydzieńwspólnejpracynieprzyniesieim
nicdobrego.
Nadeszła stewardessa z kryształową karafką. Nalała
Randallowi kieliszek whisky i poinformowała, że centrala
zaakceptowała nowy plan lotu i odlecą za kilka minut.
Podziękował jej z ciepłym uśmiechem, jakim zwykle obdarzał
Poppy.Właśnienimpodbiłjejserce.
Niespodziewaniełzynapłynęłyjejdooczu.Odwróciłagłowę,
żeby nie wyczytał z jej twarzy więcej, niż by chciała. Uważnie
obserwowałludziizauważałwięcejniżinni.
– Wiedziałem, że lada chwila się rozpłaczesz – stwierdził,
wyciągającprzedsiebiedługienogi.–Dodzisiajuważałemcię
zaprzewidywalnąosobę,aleranomniezaskoczyłaś.Ledwiecię
poznaję.CzywiedziałaśoCrisantim?
Poppy milczała. Każde słowo mogło ją zdradzić. Uznała, że
lepiejnieryzykowaćwpadki.
–Poppy!
Stewardessa zamknęła drzwi kabiny. Poppy najchętniej
skoczyłaby na równe nogi i pobiegła za nią, korzystając
zostatniejszansyucieczki.
– Moją narzeczoną porwano z kościoła, a ona nawet nie
krzyknęła. Ty też nie. Nie wyglądałaś na zaskoczoną
wtargnięciemCrisantiego.Niepróbujmnieokłamywać.Nicnie
zyskasz. Za dobrze cię znam. Wyczytałem z twoich oczu
poczuciewiny,pomieszanezradością.
Poppyodstawiłakieliszeknastolik.
– Chciałabym wziąć obiecany urlop. Moim zdaniem to
niewskazane, żebyśmy w tym tygodniu razem pracowali.
Obydwojepotrzebujemywytchnieniaodsiebie.
–Nie.
–MogłabymwrócićpociągiemdoLondynu.
– Nie interesują mnie twoje życzenia. Żądam wyjaśnienia
dzisiejszychwydarzeń.Zewszystkimiszczegółami.
Głęboki, szorstki głos Randalla drażnił jej zmysły. Skupiła
uwagę na jego twarzy. Znała każdą najdrobniejszą zmarszczkę
w kącikach oczu, każdą minę. Zirytowany, zaciskał szczęki.
Kiedyrozsadzałagozłość,rysymutężały.Zrelaksowany,unosił
lekko do góry kąciki pięknych ust… Nie! Nie pięknych! Nie
powinnatakonimmyśleć.
Nawet jeśli Sophie zniknęła, nadal do niej należał. Została
jego narzeczoną w wieku osiemnastu lat, ale zostali sobie
przeznaczenijużwdzieciństwie.Ichrodzinyzawarłyukładdla
wzajemnych korzyści. Sophie twierdziła, że jej on bardzo
odpowiada.KiedyśwyznałaPoppy,żenieliczyłanamałżeństwo
zmiłości.Twierdziła,żenieprzeszkadzajejbrakromantyzmu,
bolubiąsięzDalemipasujądosiebie.
Poppy zaschło w gardle. Czuła do niego znacznie więcej niż
zwykłąsympatię,takwiele,żenasamąmyślonimwzruszenie
ściskałojejserce.
–Toniemojemiejsce–wyrzuciłazsiebie.–Niejamiałamza
ciebiewyjść!
–Aleodegrałaśznaczącąrolęwdzisiejszymprzedstawieniu.
–Toniebyłoprzedstawienie!
–WięcgdziejestSophie?
Pytanie zawisło w powietrzu, ciężkie i przytłaczające. Dal
widział,żePoppycierpi.Niemaljejwspółczuł.Zwyklepocieszał
jąwtrudnychchwilach,aledzisiajzasłużyłanakarę.
Ufał jej bardziej niż Sophie, z którą planował spędzić resztę
życia. Nadal nic nie rozumiał. Skoro Sophie nie była z nim
szczęśliwa,todlaczegowcześniejniezerwałazaręczyn?
Nie brakowało mu innych możliwości. Kobiety wypatrywały
za nim oczy. Nie kryły, że je pociąga. Wykształcone, światowe
piękności
bez
ogródek
dawały
do
zrozumienia,
że
satysfakcjonowałaby je pozycja hrabiny albo przynajmniej
kochankihrabiego,jeżelimałżeństwoniewchodziłobywgrę.
Dal pozostał jednak wierny Sophie od chwili publicznego
ogłoszenia zaręczyn pięć i pół roku temu. Znacznie wcześniej
ich ojcowie, hrabia Langston i sir Carmichael-Jones, zawarli
prywatne porozumienie w spawie małżeństwa swoich dzieci.
Przez pięć i pół roku Dal odmawiał sobie zmysłowych
przyjemności, ponieważ piękna Sophie Carmichael-Jones
zadeklarowała,żezachowadziewictwodoślubu.
Obecnie Dal szczerze wątpił, czy szła do ołtarza jako
dziewica.
Zaklął pod nosem, niecierpliwie odliczając minuty od startu,
żeby móc wreszcie umknąć do małej kabiny z tyłu, służącej za
biuro i sypialnię. Wyposażono ją w biurko, obrotowy fotel
iłóżko,chowanewścianie.Nigdyjednakzniegoniekorzystał.
Wolał pracować niż spać w czasie lotu. Gdy samolot nabrał
wysokości, przeszedł tam, zamknął za sobą drzwi i zmienił
smoking na spodnie i lekką lnianą koszulę, odpowiednią na
upaływgórachAtlas.
Dawno nie odwiedził ojczyzny matki. Nikt nie będzie go tam
szukać, zwłaszcza rodzina ojca, który spowodował schizmę. Po
wypadku,wktórymjegożonazginęłaprzeddwudziestutrzema
laty,zerwałwszelkiekontaktyzjejbliskimi.
Przeszłość nieoczekiwanie dała o sobie znać w dwudzieste
pierwsze urodziny Dala. Świętował w mieście z kolegami.
Wrócił do swojego mieszkania w Cambridge w fatalnej
kondycji. Na progu zastał brodacza w tradycyjnej, białej
arabskiej szacie. Nie widział ojca matki od dziesięciu lat, ale
zamiast go powitać, odstąpił do tyłu, świadomy, że śmierdzi
alkoholemipapierosami.Wyraźniewidziałdezaprobatęwjego
oczach.Zawstydzony,ukłoniłsięsztywnoiniezręcznie.
–Witam,szejkuMehkaru–wykrztusił.
– As-Salam-u-Alaikum. Pokój z tobą – odpowiedział dziadek,
wyciągając dłoń. – Nie podasz mi ręki? Nie uściśniesz na
powitanie?–upomniałgołagodnie.
Randall zesztywniał i umknął wzrokiem w bok, zażenowany
i zagniewany. Gdzie był przez minione dziesięć lat? Gdzie
zniknęła babcia, ciocie, wujkowie i kuzyni, którzy towarzyszyli
mu w dzieciństwie? Potrzebował ich po stracie ukochanej
mamy,żebyprzypominalimu,żewogóleistniała.Pojejśmierci
jego ojciec zdążył do świąt Bożego Narodzenia usunąć
wszystkie jej zdjęcia i pamiątki. Zniknął gdzieś nawet wielki
olejny portret małżonków z synami ze szczęśliwych czasów,
który
rok
wcześniej
zawiesił
nad
szesnastowiecznym
holenderskim
kredensem
w
reprezentacyjnej
jadalni
wLangstonHouse.
Gdyby Dal nie pił przez całą noc, a poprzedniego dnia nie
wysłuchał przez telefon przykrych pouczeń ojca, inaczej by
zareagował. Pewnie przypomniałby sobie, jak bardzo mama
kochała rodziców, zwłaszcza ojca, który pozwolił jej wyjść za
przystojnego,utytułowanego,leczzubożałegoAnglika.
Tymczasem zamiast okazać radość z pojawienia się dawno
niewidzianego dziadka, w dość szorstki sposób zaprosił go do
środka:
–Jeżelimaszochotęnaherbatę,nastawięczajnik.
–Dobrze,oilenajpierwweźmieszprysznic.
Randall Grant, drugi syn, który nie powinien dziedziczyć
majątku ani tytułu, na czym mu zresztą wcale nie zależało,
prychnąłwodpowiedzi:
– Wejdź, proszę, jeśli chcesz, ale nie życzę sobie, żeby
ktokolwiekmirozkazywał,zwłaszczaty,zwłaszczadzisiaj.
Szejk Mansur bin Mehkar z nieprzeniknionym wyrazem
twarzyzmierzyłwzrokiemswegonajstarszegownuka,Randalla
MichaelaTalala,poczymodwróciłsięnapięcieiwyszedł.
Randall został przy drzwiach z kluczem w ręku i tylko
odprowadziłgowzrokiem.
Powinien za nim pobiec, przeprosić, zapytać, gdzie się
zatrzymał,zaproponowaćwspólnąkolację,aletegoniezrobił.
Dopiero następnego ranka dostrzegł kopertę wystającą do
połowy spod wycieraczki. Znalazł w niej życzenia urodzinowe
i plik dokumentów. Dostał na dwudzieste pierwsze urodziny
Kasbah Jolie, ulubioną posiadłość mamy, służącą królewskiej
rodzinie z Mehkaru jako letnia rezydencja od trzystu
pięćdziesięciulat.
Przez następnych dziesięć lat nie wiedział, że został również
wyznaczonynanastępcętronuwMehkarze.
Obydwaodkryciautwierdziłygowpostanowieniuutrzymania
dystansu wobec rodziny matki. Nie chciał rządzić krajem ani
objąć w posiadanie pałacu, który boleśnie przypominał mu
o przedwczesnej stracie ukochanej osoby. Wystarczyło, że
wwiekujedenastulatzostałspadkobiercąLangstonpośmierci
starszego
brata.
Nie
potrzebował
dodatkowej
odpowiedzialności.
Poppy obserwowała, jak Dal nadchodzi. Zmienił ubranie na
ciemne spodnie i lekką brązową koszulę. Jak zwykle wyglądał
fantastycznie, tyle że nigdy do tej pory nie pozwalała sobie na
podziwianiejegoaparycji.Uważałaswojąfascynacjęjegoosobą
za nieprofesjonalną i szkodliwą. Przystojni, bogaci mężczyźni
nie wybierali pospolitych sekretarek, mając do wyboru
światowepięknościwrodzajuSophieCarmichael-Jones.
–Teraztwojakolej–zagadnął.–Jaksięprzebierzesz,wyrzuć,
proszętęprzeklętąsukienkę.Niechcęjejwięcejwidzieć.
–Gdziemojatorba?
–Wszafiewtylnejkabinie.
Zlokalizowała ją bez trudu. W środku znalazła jednak tylko
nocną koszulę, przybory toaletowe, dżinsy i tenisówki, ale
żadnej bluzki. Westchnęła ciężko i wróciła do głównej kabiny.
Stewardessawłaśnienakrywałastółnalunchbiałymobrusem,
porcelanowymi
talerzami
z
grubym,
złotym
paskiem,
kryształamiiplaterowanymisztućcami.
–Nieprzebrałaśsię!–zauważyłRandall.
– Nie spakowałam żadnej bluzki, podkoszulki… czy choćby
biustonosza.
–Damcijednązmoichkoszul.Stanikciniepotrzebny.Niema
tu nikogo prócz mnie. Obiecuję, że nie będę zaglądał ci
wdekolt.
Mimo że nie powiedział nic prowokującego, Poppy
poczerwieniała.
–Dziękuję.Jateżniecierpiętejsukienki–wyznałaszczerze,
podążając za nim z powrotem na tył samolotu. Wybrał dla niej
białąkoszulęzniebieskimispinkami.
–Tadobrzecięzakryje–orzekł.
–Dziękuję.
Randall skinął głową i ruszył ku wyjściu. Poppy chciała
ustąpić mu z drogi, ale źle obrała kierunek i wpadła na niego.
W mgnieniu oka pochwycił ją w talii, żeby ją podtrzymać.
Gorąca dłoń niemal parzyła jej skórę przez cienki materiał
sukienki. W ciasnym pomieszczeniu wyraźnie czuła korzenny
zapach jego wody kolońskiej. Najchętniej złożyłaby głowę na
jego piersi i wciągnęła go głębiej w nozdrza. Przeraziły ją
własne pragnienia. Niewiele brakowało, żeby przekroczyła
dozwolonegranicezawodowychrelacji.
– Wygląda na to, że na siebie lecimy – zażartował niskim,
zmysłowymgłosem.
–Przepraszam–wymamrotała,aleniespróbowałazwiększyć
dystansu.
Randall przez chwilę przytrzymał ją za ramiona, po czym
opuścił
kabinę,
nie
zaszczyciwszy
jej
nawet
jednym
spojrzeniem.
ZażenowanaPoppyzamknęłazasobądrzwi.Niemogłasobie
darować, że zatęskniła za dotykiem szefa. Jak to o niej
świadczyło? Mimo sekretnego zainteresowania Randallem
zawsze była dumna ze swojej powściągliwości. Dlaczego nagle
zlekceważyłazasady?
ROZDZIAŁTRZECI
Poppy z ulgą rozpięła obcisły gorset i zamieniła niewygodną
kreację na koszulę Randalla. Lekko nakrochmalony materiał
drażnił jej sutki. Miała nadzieję, że Randall nie zauważy ich
napięcia.
Do tej pory łączyły ich serdeczne, zawodowe i koleżeńskie
stosunki,aledzisiejszydzieńwszystkozmienił.Martwiłoją,że
zapragnęła, żeby jej dotknął. Musiała jak najszybciej stłumić
niestosowne tęsknoty. Rozpuściła włosy, włożyła wygodne
tenisówki
i
wyblakłe
dżinsy,
po
czterech
miesiącach
restrykcyjnejdietyluźnozwisającezbioder.
Podczas
jej
nieobecności
stewardessa
ozdobiła
stół
kompozycją z różowych i czerwonych różyczek w kolorze
bukietu panny młodej. Ich widok na nowo obudził w Poppy
wyrzutysumienia.
–Chybaterazciwygodniej–stwierdziłRandall.
–Otak.
–Podajmiswojerozmiary,tozamówięciparępodstawowych
rzeczy,żebyczekałynaciebie,jakwylądujemy.
–Dziękuję.Samazrobięzakupy.
–Tam,dokądlecimy,niemasklepów.
–Adokądlecimy?
–DoJolie.
–Czytojakaśletniawilla?–spytała.
W tym momencie stewardessa przyniosła sałatki. Poppy
odczekała, aż Randall weźmie widelec, ale tego nie zrobił ani
teżnieodpowiedział.Umknąłwzrokiemwbokispuściłoczy.
– Coś w tym rodzaju – odrzekł w końcu enigmatycznie,
zwracajączpowrotemnaniąwzrok.
Gdynapotkałaspojrzeniezłocistobrązowychoczu,jakzwykle
zaparło jej dech. Zawsze skrycie podziwiała pięknie rzeźbione
wysokie kości policzkowe, mocną szczękę i długi nos, zdaniem
Sophie zbyt duży. Poppy uważała jednak, że nadaje mu
szlachetnywyglądRzymianinalubGreka.Odczterechlatmiała
doniegosłabość.Dotejporytrzymałaswojeuczucianawodzy.
Niemogłasobiepozwolićnanierealnerojeniatylkodlatego,że
nagle został sam. Desperacko walczyła ze sobą o zachowanie
spokoju.
– Nie za wiele mi wyjaśniłeś – zauważyła z uprzejmym,
profesjonalnymuśmiechem.–Gdzietojest?
–Zagranicą.
–Jaksięnazywanajbliższelotnisko?
–Gila.
–Niesłyszałamotakimmieście.
–TostolicaMehkaru,krajusąsiadującegozMarokiem.
– Nie możemy polecieć tak daleko! Nie mam paszportu ani
żadnych potrzebnych rzeczy prócz prawie pustej torby
podróżnej!
Randallbeztroskowzruszyłramionami.
– Sophie też nic nie wzięła, kiedy opuściła kościół –
przypomniał, mierząc ją groźnym spojrzeniem. – Nie martwisz
sięonią,prawda?
Poppy zadrżała. Ledwie go poznawała. Spokojny, opanowany
RandallGrantwrzałgniewem.
–Odpowiedz!–ponaglił.
– Nie godzę się na wyjazd za granicę. Czeka mnie mnóstwo
pracy.
–Równiedobrzemożeszjąwykonywaćnaodległość.
–Wykluczone.CaładokumentacjazostaławLondynie.Poproś
kapitana, żeby zawiózł mnie z powrotem do Londynu albo do
Winchesteru,żebymmogładoponiedziałkuwykonaćwszystkie
zadania,jakimimnieobarczyłeś.
–Czyżbyśsugerowała,żeprzeciążamcięrobotą?
– Nie, ale poważnie traktuję swoje obowiązki i nie chcę cię
zawieść.
–Niewierzę.
Najwyraźniej zamierzał jeszcze coś dodać, ale w tym
momencie nadeszła stewardessa. Sprzątnęła nietknięte sałatki
i postawiła przed Poppy risotto z owocami morza. Poppy
popatrzyła z odrazą na ulubione danie Sophie. Sama go nie
znosiła. Sam zapach przyprawiał ją o mdłości. Odsunęła więc
ostrożnie swoją miseczkę. Na domiar złego spostrzegła, że
Randallbaczniejąobserwuje.
– Gdybyś rzeczywiście ceniła swoją posadę, byłabyś wobec
mnie lojalna – stwierdził, gdy zostali sami. – Najwyższy czas,
żebyśwyjawiła,cowieszoSophieitymCrisantim.
Poppywduchuprzyznała,żezasłużyłanareprymendę.Przez
cały czas trzymała stronę najbliższej przyjaciółki, a właściwie
jedynej.Traktowałająjakbożyszcze.
–OdjakdawnaSophiegozna?Gdziegopoznała?–dociekał
niezmordowanieRandall.
– Nie powinieneś o to pytać, wiedząc, że Sophie jako jedyna
omniedbała…
–Twierdzisz,żejanie?
PytaniezabrzmiałowuszachPoppyzwielokrotnionymechem.
W popłochu ścisnęła brzeg stołu. Od samego początku skrycie
podziwiała swego przystojnego, inteligentnego, odnoszącego
sukcesy szefa. Zważał na jej uczucia i wspierał ją w trudnych
chwilach.
Kiedyśzawierzyłamuswojąobawę,żezawszezostaniesama,
bo mężczyźni wolą silne i pewne siebie kobiety takie jak
Sophie, przy których czują się naprawdę męscy. Roześmiał się
wodpowiedziipokręciłgłową.
– Nie porównuj się z nią, bo w ten sposób tylko krzywdzisz
siebie. Istnieje tylko jedna Sophie Carmichael-Jones, ale też
tylkojednaPoppyMarr.Najważniejsze,żebyśbyłasobą.
–Niesądzę,żebytowystarczyło–odrzekłanieśmiało.
–Ażnadto,uwierzmi!
Gdyskierowałnaniąciepłe,roześmianespojrzenie,zaskarbił
sobiejejbezgranicznąwdzięczność.WyobraziłasobieRandalla
Granta u swojego boku jako swoją ostoję, swojego partnera.
NigdywżyciubardziejniezazdrościłaSophie.
Terazwzięłagłębokioddechizapewniła:
– Zawsze byłeś dla mnie bardzo dobry. Prawdopodobnie
lepszy,niżnatozasłużyłam.
–WięcdlaczegochronisztylkoSophie,amnienie?
– Przecież usiłowałam pomóc wam obojgu! – wypaliła bez
zastanowienia.
– W jaki sposób? – spytał podejrzanie łagodnym tonem. – Co
zrobiłaś?
Przerażona Poppy spróbowała wstać, ale złapał ją za
nadgarstek,udaremniającpróbęucieczki.Mocnozacisnąłpalce
wokół drobnych kości i przyciągnął ją bliżej do siebie.
Spróbowałaoswobodzićrękę,alebyłodniejsilniejszy.Akiedy
zaczął okrążać opuszką kciuka wnętrze nadgarstka, delikatna
pieszczota przyspieszyła jej puls. Straciła nie tylko wolę walki,
aleizdolnośćlogicznegomyślenia.
–Powiedzmicałąprawdę–rozkazał,przyciągającjąjeszcze
bliżej,ażdooparciaswojegofotela.
Poppy popatrzyła mu w oczy. Nieoczekiwanie napotkała ich
gorące spojrzenie. Z wrażenia zaparło jej dech. Jego obecne
zachowanie nie pasowało do eleganckiego, powściągliwego
Randalla Granta, który nigdy nie okazał jej cienia osobistego
zainteresowania.
– Nie potrafię myśleć, kiedy robisz takie rzeczy – wydyszała
prawiebeztchu.–Twójdotykwprawiamniewzakłopotanie.
– Za późno na skrupuły, Poppy. Powiedz, co zrobiłaś. Nie
musiszmówić,dlaczego.Obydwojetowiemy.
Poppyzamarłazezgrozy.Czyżbysugerował…?
W tym momencie samolot wpadł w turbulencję. Randall
w mgnieniu oka przytrzymał ją za uda. Natychmiast rozpalił
wniejpożądanie.
Dotykałjejjużwcześniej.Czasamipodtrzymywałjązałokieć,
kiedy szli żwirowaną ścieżką przez park albo wprowadzał do
zatłoczonejwindy.Nigdyjednakniedotknąłjejnogi.
Przecież wielokrotnie to sobie wyobrażałam – przypomniała
sama sobie. Spróbowała go uciszyć. Nie powinna nic czuć do
pracodawcy i narzeczonego najbliższej przyjaciółki. Dałaby
sobierękęuciąć,bylebyniewprawićwzakłopotanieSophielub
Randalla. Robiła, co mogła, żeby stłumić niestosowne uczucie,
ale nie zdołała go do końca zdławić. Trzymała je na wodzy,
zachowującodpowiednidystans.
Nigdy nie podeszła za blisko, nie pochyliła się za nisko, nie
patrzyła mu w oczy częściej niż to konieczne. Ubierała się
konwencjonalnie, wręcz przesadnie skromnie, żeby nikt nie
mógł jej zarzucić, że eksponuje swoje atuty. Swoją drogą, nie
posiadała zbyt wielu. Nazywała go Randallem, nie Dalem jak
przyjaciele.Nienależaładoichgrona.Niemogłaryzykować,że
podprofesjonalnymwizerunkiemdostrzeżeprawdziwąkobietę,
niepragnącą niczego innego jak tylko jego szczęścia. Był
bowiembystry,bogaty,efektywny,alenieszczęśliwy.Wyglądało
na to, że nie pozwala sobie na przeżywanie emocji, co ją
martwiło. Oddałby potrzebującemu własną koszulę, ale nie
oczekiwałniczegowzamian.Nigdyniczegoodnikogoniewziął
ani nie żądał. Żył we własnej przestrzeni, przystojny,
inteligentny,aleniesamowiciesamotny.
Sophie najwyraźniej tego nie zauważała. Uważała go za
introwertyka, samotnika z wyboru. Poppy nie podzielała jej
opinii. Intuicja podpowiadała jej, że wewnętrzna izolacja
Randalla
jest
rezultatem
wychowania
przez
niezrównoważonego ojca. Oczywiście zachowywała swoje
przemyśleniadlasiebie.
–Puśćmnie,Randall–poprosiła.
– Dlaczego? Czy nie tego zawsze chciałaś? Czy nie
wyobrażałaśsobiesiebienamiejscuSophie?
Poppy zamarła ze zgrozy. Czyżby ją przejrzał? Przez tyle lat
myślała, że doskonale ukrywa swoje uczucia. Najwyraźniej go
nie zwiodła. Nie miała jednak zamiaru potwierdzać jego
podejrzeń.
– Ile whisky wypiłeś? – spytała, modląc się, żeby nie
wychwyciłdrżeniajejgłosu.
– Tylko jeden kieliszek. Nie jestem pijany. Możesz udawać
obojętność,aleobojeznamyprawdę.
–Nicdociebienieczuję!Tęsknięzadawnym,miłym,dobrze
wychowanym Randallem Grantem – westchnęła, odwracając
wzrok.
– Taki człowiek nigdy nie istniał. Sama stworzyłaś sobie
idealny,dalekiodrzeczywistościobrazdobrego,wyrozumiałego
szefa.
– No dobrze. Zrozumiałam. A teraz pozwól mi wrócić na
swojemiejsce.
–Nie.Najpierwmusimyustalićparęrzeczy.
–Wielejużustaliliśmy.Uważasz,żecięzdradziłam…
–Jestemtegopewien.
–Aterazżądasz,żebymzdradziłaSophie.
–Atyniechcesztegozrobić.Widziszwniejideał,dlategoże
stanęła w twojej obronie, kiedy korzystałaś z dobroczynnego
stypendiumwlatachszkolnych.
–Przestań,proszę.
– Rozumiem więcej, niż myślisz. Wiem, że dorastałaś
w biedzie i niepewności. Wierzyłaś, że musisz być doskonała
lub przynajmniej bliska doskonałości, żeby nie stracić tego, co
otrzymałaś od losu: stypendium w Haskell’s, przyjaźni Sophie,
apóźniejposadyumnie.Sophietwierdziła,żemożnanatobie
polegać, bo twoja ugodowość wynika z niepewności jutra.
Powiedziałaś jej kiedyś, że użyteczność dla innych to jedyny
sposóbnaprzetrwanie.Zostałaświęcjejopoką,apotemmoją.
AleterazSophieodeszła.Zostałonastylkodwoje.
Poppypoczerwieniała.
– Mówisz tak, jakby łączyło nas coś więcej niż stosunki
służbowe. To nieprzyzwoita sugestia… i nieprofesjonalne
zachowanie–dodała,wskazującjegorękęnaswoimudzie.
–CzyzaprosiłaśRenzanamójślub?
Poppy serce podeszło do gardła. Czyżby nawiązał z nim
kontakt? Nie, niemożliwe. Z pewnością tylko zgadywał.
Zastawiał na nią pułapkę. Pod żadnym pozorem nie mogła
wyjawić żadnych szczegółów. Niech myśli, co chce, ale
potwierdzeniejejroliwdzisiejszychwydarzeniachoznaczałoby
katastrofę.
Nakazała sobie spokój za wszelką cenę, mimo że dłoń
Randallananodzeniemalparzyłajejskórę.
– Mógłbym bez trudu wyciągnąć z ciebie całą prawdę.
Wystarczyłbyjedenpocałunek.
– Przestań, na Boga! – wykrzyknęła ze łzami w oczach. –
Zdaję sobie sprawę, że przeżyłeś jeden z najgorszych dni
wżyciu,aledlaczegomniedręczysz?KochamzarównoSophie,
jakiciebie…–Przerwała,przerażonawłasnąszczerością.
Zamknęła oczy i przygryzła wargi, żeby powstrzymać ich
drżenie, ale łzy nadal płynęły. Nie próbowała ich nawet
wycierać.Niemiałyjużżadnegoznaczenia.
–Przegrałam–wyszeptała.–Rezygnujęzpracy.Potraktujtę
deklarację jako oficjalne wymówienie. Już dla ciebie nie
pracuję.Jaktylkowylądujemy,odejdę.
ROZDZIAŁCZWARTY
Dal w końcu ją puścił. Wróciła na swój fotel, ale nadal
dręczyłogo,żenicniezjadła.Patrzyłatylkoprzezoknoniczym
uciśniona
niewinność,
choć
dałby
głowę,
że
ponosi
odpowiedzialnośćzadzisiejszewydarzenia.Toprzezniąwsiadł
do samolotu jako kawaler. Postanowił, że Poppy poniesie
konsekwencje swego postępowania i uratuje go przed
złamaniemdanegoojcusłowa.
Mimo że nigdy nie łączyła go z ojcem bliska więź, Dal złożył
mu przysięgę, kiedy leżał na łożu śmierci. Zamierzał jej
dotrzymać, co oznaczało, że potrzebował narzeczonej. Jak
najszybciej. Na szczęście Poppy była dostępna. Wprawdzie nie
takiej małżonki ojciec dla niego chciał, ale doskonale zastąpi
wybranąprzezniegokandydatkę.
W tym momencie stewardessa imieniem Sadie zajrzała do
nich. Kiedy spostrzegła, że nie tknęli jedzenia, spytała, czy
przynieśćimcośinnego.
– Poprosimy o talerze serów i koniecznie czekoladki –
odpowiedziałDal.
Poppy wymamrotała coś niepochlebnego pod nosem. Dal
popatrzyłnaniąspoduniesionychbrwi.
–Kiedyzjeszcośkonkretnego,apotemcośsłodkiego,inaczej
spojrzysz na sprawę i dojdziesz do wniosku, że nie chcesz ode
mnieodejśćnalotniskuwGili.
–Czemunie?Podobnotopięknykraj.
– Bez paszportu, pieniędzy ani nawet biustonosza daleko nie
zajdziesz. Mehkar nie jest tak konserwatywny jak sąsiednie
państwa,aletojednakkrajarabskiztradycyjnąmentalnością.
– W takim razie zaraz po wylądowaniu odeślij mnie
z powrotem do Anglii swoim samolotem, żeby uniknąć
skandalu.
–AcozrobiszpopowrociedoLondynu?
– Pojadę na wakacje, odeśpię zaległości i skorzystam
zwolności,jakądajestatusosobybezrobotnej.
–Apotemposzukasznowejposady.
–Tak.
–Czyniebędzieciciężkojąznaleźćbezreferencji?Sądzę,że
będziesz potrzebowała mojej pozytywnej opinii. W końcu
przepracowałaśdlamnieparęlat.
–Toniefair!
–To,cosiędziśwydarzyłowkaplicy,teżniebyłofair.
ZbolałaminaPoppyniemalobudziławnimwspółczucie.
– Jutro będzie lepiej – spróbował ją pocieszyć. – Jak
odpoczniesz i ochłoniesz, dojdziesz do wniosku, że przeżyłaś
tylko chwilowy kryzys i przejdziesz nad nim do porządku
dziennego.
Poppypopatrzyłananiegospodełba.
–Dziękujęzapouczającywykładzpsychologii–warknęła.
Chwilę później Sadie wróciła z dwoma talerzami pełnymi
rozmaitych serów, krakersów i owoców oraz miseczką
czekoladek.Postawiławszystkonastolikuiwyszła.
Dal obserwował, jak Poppy usilnie ignoruje przyniesione
pyszności, za którymi przepadała. Spróbował zachęcić ją do
jedzenia, ale nawet na niego nie spojrzała. Siedziała
w milczeniu z chmurną miną. Nigdy wcześniej nie widział tej
strony jej osobowości. Ucieszyło go odkrycie, że jednak ma
temperament. Wcześniej uważał ją za osobę bez charakteru.
Obawiałsię,żeSophiewykorzystywałajejwielkoduszność.
–Niemasensuutrzymywaćgłodowejdiety,skoroślubzostał
odwołany. Nikt nie będzie cię porównywał do tyczkowatych
koleżanekSophie.
–Musządbaćofigurę–zaprotestowała.–Sąmodelkami.
–Denerwująmnie.
–Dlaczego?
– Nie zauważyłaś, że żyją z telefonem w ręku? Przedkładają
mediaspołecznościowenadprawdziwerelacjemiędzyludzkie.
– Praca modelki w dzisiejszych czasach polega głównie na
pozowaniu do zdjęć publikowanych w internecie. Ich dochody
zależą od ilości pozytywnych opinii na Instagramie. Im więcej
ichzbiorą,tymwiększąprowizjędostają.Zresztąniewszystkie
pracują.Niektóreuwielbiająkonieimeczepolo.
–Alboraczejbogatychgraczy.
–Zdecydowaniezaniminieprzepadasz.
–PlanowałempoślubićSophie,aniejejtowarzystwo.
Poppy przez chwilę patrzyła na niego spod zmarszczonych
brwi. Dal pomyślał, że to dobrze, że nie przypomina
pozostałych przyjaciółek Sophie. Podobała mu się zarówno jej
krągła, kobieca figura, niski wzrost, jak i jej naturalność. Poza
tymtylkoonajednapotrafiłagorozbawić.
– Być może na tym właśnie polegał wasz problem, że nie
akceptowałeś jej świata – stwierdziła po chwili namysłu. –
Sophie lubi przebywać wśród ludzi. Prowadzi aktywny tryb
życia. Nie byłaby zadowolona, gdyby musiała spędzać z tobą
każdyweekendwLangstonHouse.Cobytamrobiłapocałych
dniach?Czykiedykolwiekprzyjrzałeśjejsięuważnie?Tojedna
znajbardziejszykownychpięknościwcałejAnglii.Światmody
ją uwielbia, a ty widziałeś w niej tylko przyszłą producentkę
swoichspadkobierców.
Kiedy ironiczny uśmiech zgasł na ustach Randalla, Poppy
poczuła przypływ satysfakcji, że zmusiła go do zastanowienia.
Zaraz jednak posmutniała, kiedy wstał i wyszedł do kabiny na
tyłach.Odprowadziłagowzrokiem,akiedybezgłośniezamknął
za sobą drzwi, opadła z powrotem na swoje siedzenie, tak
wyczerpana,jakbyuszłazniejcałaenergia.
Z ciężkim westchnieniem potarła obolałe skronie. Ledwie
nadążała za burzliwymi wydarzeniami tego dnia. Przede
wszystkim musiała rozstrzygnąć, czy słusznie postąpiła,
składając wymówienie. Odkrył wprawdzie jej platoniczną
fascynację, co by wskazywało, że Sophie prawdopodobnie też,
aleczytowstyd?
Nadwrażliwość od dziecka przysparzała jej kłopotów.
Uczyniła z niej cel drwin w szkole Haskell’s. Dziewczynki
wyśmiewały jej ubóstwo, brak koordynacji ruchowej i słabą
kondycjęfizyczną.Śmieszyłojejejzażenowanie,kiedymusiała
zostawać w szkole na wakacje, bo rodzice nie mogli sobie
pozwolić na zabranie jej do domu. A potem nagle wspaniała,
odważnaSophiestanęławjejobronie.Wmgnieniuokapołożyła
kres prześladowaniom. Diametralnie odmieniła jej życie
wyznaniem, że szanuje Poppy za uprzejmość i dobre serce.
Nagle ktoś ją podziwiał, zamiast nią gardzić. Została
przyjaciółkąsamejSophieCarmichael-Jones!
Oczywiście nigdy nie ujawniła, co czuje do Randalla. Nie
pozwoliłabysobienatakąnielojalnośćwobecjegonarzeczonej.
Jej oddanie nikomu nie szkodziło. Wręcz przeciwnie, czyniło
zniejlepsząasystentkę.Doskonalerozumiałajegopotrzeby.
Tylko czy mogła przy nim zostać, kiedy jej tajemnica wyszła
na jaw? Doszła do wniosku, że obydwoje czuliby się
niezręcznie. Lepiej pożegnać go z godnością, póki mu dobrze
życzy.Niestetyświadomość,żewięcejgoniezobaczyłamałajej
serce.
Kiedy odrzutowiec zaczął zniżać lot przed wylądowaniem
w Gili, Dal wyłączył komputer, wstał i schował go do teczki.
Zdążył nie tylko odwołać rezerwacje zaplanowanej podróży
poślubnej, ale sporządził też listę kandydatek do tytułu
przyszłejhrabiny.
Zrobił ją wyłącznie na pokaz. Na serio rozważał tylko jedną
kandydaturę,alegdybypoinformowałPoppy,żejąjedynąwidzi
w roli żony, wpadłaby w popłoch. Uznał, że lepiej łagodnie
wprowadzić ją w swoje plany. Musiał się ożenić przed swymi
trzydziestymi piątymi urodzinami, które przypadały za
szesnaście dni. Gdyby zawiódł ojca, straciłby prawo do
LangstonHouse,tytułuipozostałychposiadłości.Wtensposób
pozwoliłbymuodnieśćostatniezwycięstwojużzzagrobu.
W okresie dorastania ojciec fatalnie go traktował. Nie mógł
darować Dalowi, że to on przeżył, a nie jego starszy brat,
Andrew.Uważałgozaniegodnegorodowegodziedzictwa.
Kiedy poślubi Poppy, wygra ostatnią batalię i zrzuci z siebie
ciężar, który przygniatał go przez lata. Trzeba ją tylko
przekonać,żebędziewspaniałąhrabiną.
Opuścił biuro na tyłach i wrócił do Poppy. Kiedy usiadł, na
chwilęotworzyłaoczy,alezarazznowujezamknęła.Wyglądała
prześlicznie z zaróżowionymi policzkami i zmierzwionymi
włosami.
Po raz pierwszy zobaczył ją w innym w świetle, już nie jako
sekretarkę, lecz jako przyszłą żonę. Do jej obowiązków
należałoby nie tylko doglądanie gospodarstwa i wykonywanie
niezliczonych domowych zadań, ale też urodzenie mu
niezbędnychspadkobierców.
Przewidywał, że zaciągnięcie jej do łóżka przyjdzie mu bez
większegotrudu.
Wcześniej widywał ją wyłącznie w konserwatywnych
granatowych lub brązowych spódnicach z równie nudnymi
kardiganami. Latem zamieniała sweterki na białe bluzki
z owalnymi kołnierzykami i rękawami do łokci. Nosiła niezbyt
wyszukaną garderobę. Koszula, którą jej pożyczył, znacznie
lepiej uwydatniała ponętne kształty. Miała apetyczną figurę
klepsydry z wydatnym biustem, wąską talią i zaokrąglonymi
biodrami. Nagle pożałował, że założyła dżinsy. Chętnie
obejrzałbyjąbeznich,ajeszczechętniejbezniczego.
–Czegoznowuchcesz?–mruknęła,tłumiącziewnięcie.
–Zachwilęlądujemy.
–Świetnie.
Dal dopiero teraz spostrzegł zdecydowaną linię podbródka,
świadczącą
o
silnym
charakterze.
Ucieszyło
go
to
spostrzeżenie.Potrzebowałsilnejmałżonki.
–NieodeślęcięzpowrotemdoAnglii–rzuciłlekkimtonem.–
Zgodniezumowąopracęobowiązujeciędwutygodniowyokres
wypowiedzenia. Nie wolno ci odejść z dnia na dzień. Nadal
jesteśmipotrzebna.
–Doczego?
– Nie sposób równocześnie poszukiwać nowej sekretarki
inarzeczonej.
–JuższukasznastępczynidlaSophie?
– Czemu nie? Przecież mnie porzuciła. Myślałaś, że będę
rozpaczał?
– To… dosyć bezduszne podejście. W końcu dochowała ci
wiernościprzezpięćipółroku.
– I uciekła w ostatnim momencie, a ja muszę się szybko
ożenić.
– Nigdy nikogo nie potrzebowałeś, a teraz nagle nie możesz
żyćbezżony?
–Todośćzawiłahistoria.Pozwól,żeprzedstawięciskróconą
wersję. Jeżeli nie zmienię stanu cywilnego przed ukończeniem
trzydziestego piątego roku życia, stracę tytuł hrabiowski, dom
icałymajątek.Mójojciecpostawiłtakiwarunekwtestamencie.
Po jego śmierci, tuż po moich trzydziestych urodzinach,
odziedziczyłemtytuł,alezkonkretnymizastrzeżeniami.Myślał,
że zapędził mnie w kozi róg. Usiłował mną rządzić nawet zza
grobu.
– Kiedy się o tym dowiedziałeś? W chwili odczytania
testamentu?
–Nie,chociażwtedydopieroprzeżyłbymszok.Dziwne,żenie
pomyślał, żeby mi jeszcze mocniej przyłożyć. Poznałem jego
plany po dwudziestym roku życia, ale aż do trzydziestki
starałemsięonichniemyśleć.
–CzySophieonichwiedziała?
–Tak.Osobiściejądlamniewybrał.Nicciniemówiła?
–NaBoga,nie!Pewniedoszładowniosku,żeniezaaprobuję
takiegoukładu.Nicdziwnego,żeuciekławostatniejsekundzie.
Najejmiejscupostąpiłabymtaksamo.BiednaSophie!
– Uważała ten układ za korzystny… do pewnego momentu.
A teraz czas nagli. Do urodzin zostało mi szesnaście dni.
Niełatwozawrzećkorzystnąumowęwtakkrótkimczasie,aco
dopieroznaleźćżonę.
–Niemainnegowyjścia?
– Nie. Uwierz mi, że próbowałem. Wydałem fortunę na
prawników. W końcu przyjąłem do wiadomości, że nie istnieje
innerozwiązanie.
Poppy przygryzła wargę i odwróciła wzrok. W jej oczach
rozbłysły łzy. Siedząc w fotelu z rozczochranymi włosami
i podwiniętymi nogami, wyglądała jak uosobienie zmysłowej
niewinności. Dal z wysiłkiem przeniósł wzrok z kuszących
usteczeknajasnyowaltwarzywoprawieciemnychwłosów.
–Bardzomiprzykro–westchnęławkońcu.–Wprawdzienie
wypada źle mówić o zmarłych, ale im więcej dowiaduję się
o twoim ojcu, tym bardziej go nie lubię. Wygląda na to, że
rozmyślnieciędręczył.
Dalniezamierzałdłużejciągnąćbolesnegodlaniegotematu.
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz dyskutował z kimkolwiek
oswoimojcu.
– Sam też cierpiał. Chciałbym wierzyć, że nie robił tego
zpremedytacją,że…nieodpowiadałzasiebie.
Poppywzięłagłębokioddechizwróciłananiegowzrok.
–Awięckonieczniepotrzebujesznarzeczonej–podsumowała.
–Czymyślałeśjużokimśkonkretnym?
–Tak.Sporządziłemnawetkrótkąlistę.–Sięgnąłdokieszeni
poczymwręczyłjejkartkęznazwiskami.
Poppy przestudiowała ją uważnie. Przez chwilę jej twarz nie
wyrażałażadnychuczuć.Późniejzrobiławielkieoczyiszczęka
jejopadła.
–Niebawimnietwójżart–mruknęła,składająckartkęnapół
irzucającwniego.
– Nigdy nie byłem bardziej poważny. Nie uważasz żadnej
znichzaodpowiednią?
– Może pierwsze dwie, ale nie trzecią. Nie ma majątku ani
arystokratycznegorodowodu.
Dalrozłożyłpapieripoparzyłnatrzynazwiska:
SeraphinaWoolton
FlorrieGoodwin
PoppyMarr
– Ale jest inteligentna, wielkoduszna i sympatyczna –
zaprotestował.
– Może byłaby dobra dla pastora albo nauczyciela
zpodstawówki,aleniedlaczłonkajednegoznajznakomitszych
angielskich
rodów.
Potrzebujesz
godnej
małżonki,
wyrafinowanej, światowej i z właściwymi koneksjami. Tak
zadecydował twój ojciec, co wyjaśnia, dlaczego zawarłeś
umowęzSophie.
– Te wymagania dotyczyły tylko i wyłącznie jej, a nie jej
następczyni. Rozważyłem bardzo starannie wszystkie trzy
kandydatury.
– Nie używaj tego określenia. Brzmi, jakbyś poszukiwał
pracownicy.
–BopozycjahrabinytoLangstontorodzajposady.
– Więc mnie wykreśl. Nie posiadam ani doświadczenia, ani
kwalifikacjinatostanowiskoiniezamierzamichzdobywać.
GdyDalwyobraziłsobie,jakwypełniaobowiązkimałżeńskie,
oblałagofalagorąca.
–Wszystkiegocięnauczę–obiecał.–Będęcierpliwy.
– Nie przeskoczę z twojego biura do sypialni. Najlepiej lubię
kontaktyztobąwmiejscupracy.
–ToznaczyzRandallem–prychnąłzpogardą.
– Tak. Z uprzejmym, opanowanym, dobrze wychowanym
Randallem.Dalowinieufam.
–Isłusznie.
–Ledwieciępoznaję.
–Podejrzewam,żenigdymniedobrzenieznałaś.
–Aczyktokolwiekcięzna?
–Prawdopodobnienie.
Znów zapadła cisza. W końcu Poppy przerwała ją ciężkim
westchnieniem.
–Niezdajeszsobiesprawy,jakbardzomniezasmucasz.
– Nie dramatyzuj, droga Poppy. Nadwrażliwość tylko
komplikujeżycie.
– Uczuciowość to nie wada. Prawdopodobnie myślisz w ten
sposób,botegocięnauczono.
– Nikt o tym ze mną nie rozmawiał. Moje poglądy wynikają
z własnego doświadczenia. Zbyt intensywne przeżywanie
emocjirujnujepsychikęczłowieka.
– A co z pozytywnymi uczuciami takimi jak miłość, radość
czy…
–Zobacz!WoddaliwidaćGilę–wpadłjejłagodniewsłowo.–
Jakuważniepopatrzysz,dostrzeżeszkonturynahoryzoncie.
Poppy popatrzyła na niego z dezaprobatą, po czym zwróciła
głowękuoknu.
Dal wytężył wzrok, ciekawy, ile rozpozna po latach. Słyszał,
że elegancka, zabytkowa stolica Mehkaru zmieniła się
w nowoczesną metropolię. Zarejestrował tę zmianę dopiero,
kiedydostrzegłnatleniebadziesiątkinowychdrapaczychmur.
W drodze do lotniska przelecieli nad jeziorami, lśniącymi
basenami i oazami zieleni wśród szkła i marmurów. Kapitan
skręcił tuż przed historyczną dzielnicą z pałacem królewskim,
wktórymdorastałajegomatka.
Uwielbiała pokazywać im swoje rodzinne miasto podczas
corocznych wizyt. Przed wyjazdem do Kasbah Jolie zawsze
odwiedzali dziadka i rodzinę w Gili. Jeden z jego kierowców
zabierałichjednymzklasycznychsamochodów,zaktórymiDal
przepadał. Przejeżdżali szerokimi, nieskazitelnymi bulwarami,
obsadzonymiszeregamipalmwkierunkumuzeów,pałacówijej
ulubionychdzielnichandlowych.
Jako chłopiec postrzegał Gilę w kontekście historycznym
i kulturowym. Nie miał pojęcia, że turyści szukają tu również
rozrywek.DopierowCambridgeusłyszałodkolegów,żejeżdżą
tam latem, żeby ich zakosztować. Dziwiło ich, że nie spędza
wakacji w tym egzotycznym, pustynnym kraju, słynącym
znowoczesnychhoteli,restauracji,sklepówinocnegożycia.
– Nie miałam pojęcia, że Gila jest taka duża – zauważyła
Poppypochwili.
– W ciągu ostatnich lat poczyniono wiele nowych inwestycji.
LudnośćMehkaruuwielbiasportiswojezabawki.
–KoleżankiSophieprzyjeżdżałytunaturniejepolo.
–ASophienie?
– Nie, ale zawsze twierdziła, że chce odwiedzić Mehkar.
Powinieneś
o
tym
wiedzieć.
Byliście
zaręczeni
od
niepamiętnychczasów–dodałaznieskrywanądezaprobatą.
–Zaledwieodpięciuipółroku.
– To długi okres dla dwudziestosześciolatki. Jeżeli nie
dyskutowaliścieopodróżachczyzainteresowaniach,tooczym?
– Niewiele rozmawialiśmy, ale pewnie o tym wiesz – odrzekł
podłuższejchwili.
– Nie możesz jej o to winić. Szukała bliższego kontaktu, ale
niedopuściłeśjejdosiebie.
Dal przyznał jej w duchu rację, ale nie zamierzał dłużej
analizować
swego
narzeczeństwa
z
Sophie.
Odeszła
w przeszłość, wybrała inną drogę, więc i on powinien zacząć
planowaćswąprzyszłość.
Samolot wylądował i coraz wolniej zmierzał po lądowisku
wstronęniewielkiego,eleganckiegoterminalazeszkłaistali.
– Kobiety potrzebują słownej komunikacji. W ten sposób
nawiązujemywięzi…
–Nieinteresujemniekolejnywykładzpsychologii–przerwał
władczym tonem, jak zawsze, kiedy próbował skierować myśli
Poppy na inne tory. – Nie jestem w nastroju do słuchania
omoichwadachiporażkach.
– Nie zamierzam ci ich wytykać. Nie uważam cię za
nieudacznika, ale mógłbyś trochę popracować nad swoją
inteligencjąemocjonalną.
Dal nie poznawał Poppy. Ku jego zaskoczeniu wykazywała
ostatnio żelazny upór. Niestety wybrała nieodpowiednią porę.
Niezdawałasobiesprawy,jakniepewniesięczuł,wracającdo
Mehkaru. Przerażała go już sama perspektywa przesiadki do
śmigłowca. Mehkar przypominał mu beztroskie wakacje
zmatkąibratemwJolie.Nigdyniepogodziłsięzichśmiercią.
Zepchnął tylko wspomnienia do podświadomości. Teraz
powróciły.
Jak mógł uznać wizytę w Kasbah Jolie za dobry pomysł?
Powinien zostać w Langston House, odczekać, aż szum
wmediachucichnieitamuwodzićPoppy.
Ujrzał przed sobą czarny królewski helikopter z eleganckim
złotym herbem. Na jego widok ból ścisnął mu serce. Pamiętał
go równie dobrze jak twarz matki. Być może pewnego dnia
będzie potrafił wspominać ją bez żalu. Może po tygodniu
pobytu w Jolie odzyska spokój. Jako nastolatek śnił o letnim
pałacu i jego ogrodach. Budził się obolały, z rzęsami mokrymi
odłez.
Po dwudziestym roku życia nadal mu jej straszliwie
brakowało. Brata też, ale z mamą łączyła go bliższa więź.
Stanowiła dla niego oparcie podczas ataków choroby ojca.
Andrew jakoś potrafił go uspokoić. Dal, młodszy syn, znacznie
ciężejprzeżywałjegoniestabilność,ciągłedramatyichaos.
Nie był z siebie dumny. Nikt nie akceptował nadwrażliwego
chłopca. Ojciec przez dziesięć lat wybijał mu z głowy tę
wrażliwość. Jakoś to przetrwał. Wyrósł na silnego, stabilnego
człowiekasukcesu.
Samolotsięzatrzymał.Sadiewstałazmiejsca,żebyotworzyć
drzwi,leczDalnieposzedłwjejślady.ZwróciłsiędoPoppy:
– A więc umowa stoi – zagadnął. – Dasz mi wymagane dwa
tygodnie. Jeśli później zechcesz odejść, osobiście odwiozę cię
do kraju moim samolotem. Na razie pozostaniesz do mojej
dyspozycjiprzezcałądobę,jeślibędzietrzeba.
Poppywytrzymałajegospojrzenie.Jejwłasnejasnowyrażało
dezaprobatę.
– Za dużo wymagasz. Nie jestem twoją pielęgniarką, tylko
sekretarką.Pookresiewypowiedzeniazcałąpewnościąodejdę,
więcszukajnietylkonowejżony,aleteżmojejnastępczyni.
– Liczę na to, że ty mi ją znajdziesz. Wiesz, co lubię i czego
potrzebuję.Zresztąlubiszbyćpotrzebna–dodałznieznacznym
uśmieszkiem.
Poppypoczerwieniała.
– Nigdy ci niczego nie odmówiłam, ale niczego więcej ode
mnie nie uzyskasz. Nie próbuj mną manipulować. Odpracuję
swojedwatygodnieinatymkoniec.
StawienieoporuRandallowiwymagałoodPoppyodwagiisiły
woli, ale gdyby dobitnie nie określiła swojego stanowiska,
trudnobyłobymusięoprzeć.Kiedyoznajmił,żejejpotrzebuje,
już zmiękło jej serce. Swojego czasu zrobiłaby wszystko, żeby
usłyszećodniegotakiesłowa,alenieteraz,gdywykrył,codo
niegoczuje.Wykorzystałbytęwiedzędlawłasnejkorzyści.Zbyt
łatwobymubyłoniąmanipulować.
Przystojny, dobrze wychowany i bardzo utalentowany,
nieodparcie ją fascynował. Za każdym razem, gdy przekroczył
próg,odnosiławrażenie,żerozświetliłpomieszczeniesamąswą
obecnością. Uwielbiała jego sposób poruszania, marszczenia
brwi, wyraz skupienia przy czytaniu, sposób, w jaki trzymał
filiżankę…Jednymsłowemgokochała.Bezgranicznie.
Trzymanie uczuć na wodzy drogo ją kosztowało w okresie
jegonarzeczeństwazSophie.Jakzdołałabyopanowaćzazdrość,
gdyby znalazł sobie nową wybrankę? Bez wątpienia by ją
znienawidziła.Niktnieczułbysiękomfortowowtakiejsytuacji.
Wstała z fotela, wygładziła koszulę i założyła za uszy
niesforne,gęstewłosy.
Dal opuszczał odrzutowiec. Odprowadziła go wzrokiem, gdy
schodził po pięciu schodkach na szeroki karmazynowy dywan
ze złotą lamówką. Zaszokował ją jego wytworny wygląd,
ajeszczebardziejszpalermężczyznwdługichszatach,szeregi
zbrojnychikilkoromuzykówzinstrumentami.
Dalnierobiłwrażeniazachwyconego.Sztywnowyprostowane
plecy świadczyły o ogromnym napięciu. Ku jej zaskoczeniu nie
podążyłwprostwstronęhelikoptera,leczzaczekałiwyciągnął
rękę,żebypomócjejzejść.
Z zażenowaniem przyjęła jego pomoc. Nie potrzebowała jej,
żeby bezpiecznie zejść ze schodów w dżinsach i tenisówkach,
aniewbutachnawysokichobcasach,wjakichzwyklechodziła
Sophie. Mimo to ujął jej dłoń i lekko uścisnął dla dodania
otuchy.
Potem ją puścił i ruszył w stronę helikoptera ze złotym
godłem na drzwiach. Takim samym ozdobiono środek
czerwonego dywanu, po którym kroczył pośrodku podwójnego
szpalerumężczyznwbiałychszatachizawojachnagłowach.
Poppynerwowozerkałanażołnierzywhełmach,kamizelkach
izkarabinami.
–Cotozaludzie?–spytałaszeptem.
–Komitetpowitalny.
Wszyscy obecni skłaniali przed nim głowy. Poppy nigdy nie
widziaładziwniejszegopowitania.Przypominałojejceremoniał,
zarezerwowany dla angielskiej rodziny królewskiej. Nie
wiedziała, czym zaskarbił sobie tak wielki szacunek ani co
oznacza emblemat z mieczem, jagnięciem i koroną, ale nie
wątpiła, że rząd Mehkaru oczekiwał jego przybycia i zrobił
wszystko,żebyokazaćmurespekt.
Randall przystanął przy śmigłowcu, żeby powitać mężczyznę
wyglądającego na jego rówieśnika. Wymienili parę zdań po
angielsku, podali sobie ręce, a potem padli sobie w objęcia
iuścisnęlisięserdecznie.
Kiedy Randall odstąpił od niego, Poppy po raz pierwszy
zobaczyła błysk wzruszenia w jego oczach, ale tylko przez
krótką
chwilę.
Zaraz
znów
przybrał
obojętną
minę.
Odprowadził ją do śmigłowca. Dopiero gdy zerknęła do tyłu,
spostrzegłarzędylimuzynzprzyciemnionymiszybami.
– To było imponujące – wyszeptała, oszołomiona. – Kogo
znasz,żewitającięztakąpompą?
–Króla.Toojciecmojejmamy.
Poppyzrobiławielkieoczy.
–Czylitwójdziadek–wykrztusiłaztrudem.
– Tak. Tu, w Mehkarze nikt nie nazwie mnie Randallem
Grantem czy szóstym hrabią Langston tylko szejkiem Talalem
binMehkarem.
– Jesteś… szejkiem? – wykrztusiła Poppy z bezgranicznym
zdumieniem.
ROZDZIAŁPIĄTY
Poppy dostała zawrotów głowy. Zaszokowała ją już
informacja, że Dal posiada prywatny odrzutowiec, ale wieść
ojegopochodzeniuzpanującejwMehkarzedynastiiwywołała
jeszczewiększywstrząs.
Kiedyniecoochłonęła,uświadomiłasobie,żegazetyniewiele
pisały o jego matce, a śledziła pilnie każdą wzmiankę o Dalu.
Sporo czytała o jego ojcu, rodzinie z jego strony i o samym
Langston
House,
ale
tylko
w
nielicznych
artykułach
wspomniano o tragicznym wypadku, w którym zginęła jego
matka i brat. Ciekawiło ją, czy piąty hrabia Langston, czy też
królewska rodzina z Mehkaru zabraniała prasie publikacji
informacjinajejtemat.
ZerknęłanaDala.Jegotwarzprzypominałakamiennąmaskę,
obojętną, nieporuszoną, taką samą jak wcześniej w kaplicy.
Zmartwiłjątenwidok.
–Czydobrzesięczujesz?–spytała.
– Doskonale. Lepiej niż kiedykolwiek – rzucił drwiącym
tonem.
Poppy westchnęła i zwróciła wzrok ku oknu. Dziesiątki razy
towarzyszyła
Randallowi w podróżach służbowych. Latała jego znacznie
mniejszym helikopterem, ale nigdy tak nisko nad stromymi
górami,
poprzecinanymi
wąskimi
głębokimi
wąwozami.
Usiłowała nie patrzeć w dół, żeby nie widzieć, jak blisko
szczytówprzelatująijakbardzooddalająsięodcywilizacji.
Nie dostrzegła w dole nic prócz ciernistych krzewów i od
czasu do czasu stadek owiec i bacówek, skleconych z gliny
ispiętrzonychkamieni.
Zacisnęłapalceioddychałagłębokodlauspokojenianerwów.
Ale jak mogła uzyskać spokój? Randall Grant, jakiego znała,
przestałistnieć,atennowystanowiłdlaniejzagadkę.
– Pamiętam, że nie chciałeś rozmawiać o Sophie… –
zagadnęła ostrożnie – ale skoro uważasz, że obydwie cię
zdradziłyśmy,chciałabymciwyjaśnić…
–Tojużbezznaczenia.Wyjaśnienieniczegoniezmieni.
– Ale czy te pytania, które zadałeś, nie będą cię nadal
nurtować? Lepiej, żebyś poznał prawdę. Poznała go w Monaco
podczas swojego wieczoru panieńskiego. Nie wiem dokładnie,
cosięwydarzyło,aletambył,apotemzniknął.
–Poszłaznim?
Poppynieśmiałamuspojrzećwoczy.
– Wtedy myślałam, że wyszła na świeże powietrze albo do
pokoju poprawić makijaż. Czekaliśmy na nią w kasynie.
Popijaliśmy szampana, graliśmy w ruletkę i wyglądaliśmy jej
przezcałyczas.Zajęłamjejmiejsceoboksiebie.
–Aleniewróciła.
–Następnegorankapoprzebudzeniuzobaczyłamjąwłóżku.
–Alekiedyszłaśspać,jeszczejejniebyło.
Poppywzięłagłębokioddech.
–Nie.
–Doktórejczekałaś?
Poppy nie potrafiła rozstrzygnąć, czy lepiej przemilczeć
szczegóły, czy wyjawić je teraz, kiedy nie miały już żadnego
znaczeniapojejodejściu.
–Dopóźna–przyznaławkońcu.
–Doktórej?Dopółnocy?Dopierwszej?Dodrugiej?
Jeszczedłużej–odpowiedziałajedyniewmyślach.Pamiętała,
jak czuwała w fotelu przy drzwiach z telefonem w ręku.
Pozostałe dziewczęta dawno już spały. Poppy nie potrafiła
zasnąć. Wyobrażała sobie najgorsze. Zamierzała właśnie zejść
do recepcji i poprosić o wezwanie policji, kiedy otrzymała
wiadomość:
„Wszystkowporządku.Nieczekajnamnie.JestemzRenzem.
Idźspać”.
Poppyprzycisnęłaaparatdoczoła.Zamknęłaoczy.Nieczuła
ulgi,tylkoból.Niepocieszyłojej,żeSophiepomyślałaotym,że
sięoniąmartwi.
Czuwała do wpół do piątej. Potem zmorzył ją sen. Kiedy
obudziłasięgodzinępóźniej,zastałaświatławygaszone.Sophie
leżaławswoimłóżku,udając,żeśpi.
Kiedy pakowały się przed powrotem do Londynu, Sophie
zachowywałasiętak,jakbynicszczególnegosięniewydarzyło.
Imożetakbypozostałodotejpory.MożewyszłabyzaRandalla
Granta,gdybyPoppyniewysłałaRenzowiCrisantiemu,byłemu
kierowcy wyścigowemu, wycinków z gazety, informując go, że
przedpięciomatygodniamiwziąłdołóżkanarzeczonąhrabiego
Langston.
Zrobiła okropną rzecz, ale nic by z tego nie wynikło, gdyby
nie wtargnął do kościoła i nie porwał Sophie. Coś musiała dla
niego znaczyć. On dla niej też, skoro nie zaprotestowała.
Wywołała skandal, ale przebieg wydarzeń upewnił ją, że
postąpiławłaściwie.DałaSophieszansęnietylkonamiłość,ale
inanamiętność.
– Nigdy nie wróciłyśmy do wydarzeń tamtej nocy – wyznała
zgodniezprawdą.
– Bardzo wygodne – skomentował Dal z przekąsem. –
Cokolwiekzrobicie,niedyskutujecieotym,conajważniejsze.
Helikopter zniżył lot. Poppy pochwyciła paski uprzęży
przymocowane do pasa bezpieczeństwa i zacisnęła na nich
palce. Na szczęście nic jej nie groziło, chociaż odnosiła
wrażenie,żejejświatzostałprzewróconydogórynogami.
Dal napotkał jej spojrzenie, ale nie wypowiedział ani słowa.
Nie musiał. Wyczuwała jego gniew. Umknęła wzrokiem ku
oknu, usiłując opanować nadmiar emocji. Przemknęło jej
bowiem przez głowę, że jej list do Renza nie tylko udaremnił
matrymonialneplanyDalaiSophie,aleteżzrujnowałjejwłasne
życie.
Dal zacisnął dłonie w pięści. Wrzał gniewem. Najchętniej
stłukłby Renza Crisantiego na kwaśne jabłko. Nie miał prawa
zabrać mu narzeczonej, ale Sophie też nie miała prawa z nim
iść. Z wysiłkiem odwrócił wzrok od stromego czerwonego
szczytu,żebypopatrzećnapobladłątwarzPoppy.Postanowiłją
poślubić. Jeszcze o tym nie wiedziała, ale nie będzie miała
wyboru.
Pozostałączęśćdrogiodbyliwnapiętymmilczeniu.Wkońcu
wylądowali przed obszerną, różową willą. Posiadłość otaczały
wysokiemuryzróżowegokamienia.Wyglądałajakminiaturowe
królestwo ze stajniami, stodołą, sadami, ogrodami i trzema
różnymibasenami.
Podczas gdy w Gili zorganizowano oficjalne, starannie
wyreżyserowanepowitanie,tuludziewitaliichspontanicznymi
okrzykami aplauzu, śmiechem i śpiewem. Dal nie spodziewał
się takiego wybuchu entuzjazmu. Poppy najwyraźniej też nie,
sądzącpojejminie.
Poppyzprzyklejonymuśmiechemprzyjmowałaukłonyjednej
kobiety
po
drugiej.
Wszystkie
nosiły
długie
szaty
w intensywnych kolorach. Najpierw każda z nich pokłoniła się
Randallowi. Cała służba wyglądała na zachwyconą jego
przybyciem. Kilkoro staruszków obojga płci ze łzami w oczach
ściskało mu ręce. Jedna drobna, przygarbiona starsza pani
kilkakrotnie
ucałowała
jego
dłoń.
Łzy
spływały
po
pomarszczonychpoliczkach.
Randall, wyraźnie wzruszony, serdecznie ją ucałował
i wyszeptał jej coś do ucha. Ten widok mocno poruszył Poppy.
W Anglii nie okazywał nikomu z pracowników serdeczności.
Jego nietypowe zachowanie zaciekawiło Poppy, ale zanim
zdążyła o cokolwiek zapytać, w drodze do willi sam pospieszył
zwyjaśnieniem:
– Izba była piastunką mojej mamy. Opiekowała się mną
podczaswizytwJolie.Niesądziłem,żejeszczeżyje.
–Robiławrażeniebardzowzruszonej.
– Wychowała moją mamę od kołyski. Łączyła ją z nią
silniejsza więź niż z własną matką. Przyjechałaby z nią do
Anglii,gdybymójojciecpozwolił.
–Dlaczegozabroniłjązabrać?
Randalposłałjejdrwiącespojrzenie.
– Interesowało go tylko bogactwo żony, nie jej kultura czy
rodzina.
– Wprawdzie nie wypada źle mówić o zmarłych, ale… –
Przerwała,przemilczającpozostałączęśćzdania.
–Trudnogobyłokochać–dokończyłzaniąDal.–Aczkolwiek
nie miałem z nim zbyt dobrych relacji, kochał mojego brata.
Andrew był jego radością i dumą. Po jego śmierci nigdy nie
doszedłdosiebie.
Poppywiedziała,żemiałbrata,aleprzezczterylatawspólnej
pracy ani razu o nim nie wspomniał. Zanim zdążyła zadać
następne pytanie, wkroczyli na szerokie schody. Następnie
przeszli pod elegancką, różową arkadą na dziedziniec
z olbrzymią, błękitną fontanną. Jego mury porastały białe
i purpurowe bugenwille. W rogach ustawiono donice
zcytrynowymiipomarańczowymidrzewkami.Randallotworzył
jednezdwojgaciemnych,drewnianychdrzwiwdługiejścianie.
–Ototwójapartament–oznajmił.
Wprowadził ją do salonu z rzeźbionym stropem z ciemnego
drewna. Jedną ścianę zajmowały okna. Pozostałe pomalowano
na ciepły odcień khaki, zharmonizowany ze złocistozielonymi
kotarami. Sofę pokryto turkusowym aksamitem, a ustawione
obok niej fotele srebrnym jedwabiem. Lampy też zaopatrzono
w srebrzyste abażury tej samej barwy co gigantyczne
przesuwane drzwi. Randall otworzył je, żeby pokazać jej
sypialnię.
Tam też jedną ścianę zajmowały okna od podłogi do sufitu
zwidokiemnagóryidolinęponiżej.Naśrodkustałoolbrzymie
niskie łoże z nieskazitelnie białą narzutą i miękkimi, białymi
poduszkami. Obok ustawiono długą skórzaną otomanę, a przy
głowach łóżka dwie srebrzyste nocne szafki. Sufit wykonano
z rzeźbionego drewna tak jak w salonie. Na środku zwisał
srebrzyście
połyskujący
zabytkowy
żyrandol
ogromnych
rozmiarów.
Mimo prostoty umeblowania wnętrze robiło wrażenie
luksusowego. Poppy spała już w pięknych pokojach, ale nigdy
w tak wytwornym, pełnym aksamitów, jedwabi oraz mebli ze
złotymiisrebrnymiinkrustacjami.
– Jesteś pewien, że dobrze wybrałeś? – spytała. – Ten pokój
wyglądanazarezerwowanywyłącznienaużytekrodziny.
– Wszystkie sypialnie w Kasbah zostały zaprojektowane dla
członkówrodzinyihonorowychgości.
JakaśnutawtoniejegogłosuprzyspieszyłaPoppypuls.
–Odkiedytozostałamtwoimhonorowymgościem?
–Odmomentu,wktórympowierzyłemcispecjalnąmisję.
–Polegającąnaznalezieniunowejsekretarki?
– Tak. Jestem bardzo zapracowanym człowiekiem o wysokiej
pozycji społecznej. Chyba zdążyłaś to zauważyć? – dodał
zszelmowskimuśmieszkiem,odktóregomiękłojejserce.
Działałnaniątaksilnieodpierwszegodniapracy.Liczyłana
to,żewkońcuzwalczymłodzieńczezauroczenie,alezczasem
zamiast
zobojętnieć
czuła
do
niego
coraz
silniejsze
przywiązanie.
–Czymogłabymzacząćposzukiwaniaodjutra?–poprosiła.–
Jestemkompletniewyczerpana.
–Czytoznaczy,żenieznajdzieszsiły,żebyuczestniczyćdziś
w wielkim bankiecie z mnóstwem atrakcji i udziałem
dygnitarzy?
Poppy nie wyobrażała sobie gorszego zakończenia trudnego
dnia.
– Jeżeli to możliwe, zwolnij mnie, proszę, z obowiązku
uczestniczenia w na pewno wspaniałej, ale bez wątpienia
długiejceremonii.
–Dobrze.Idźspaćzarazpokolacji.Jutroczekanaspracowity
dzień. Ponieważ zostaniesz tu tylko dwa tygodnie, nie warto
tracićczasu.
Ostatnie zdanie zasmuciło Poppy. Przypomniało o rychłym
rozstaniu.Niewyobrażałasobieżyciabezniego.Przewidywała,
żeciężkojejbędzieznaleźćranomotywacjędowstaniazłóżka,
wiedząc,żegoniezobaczy.
–Wstanęwcześnie–obiecała.
– Poleciłem przysłać ci posiłek na tacy – poinformował. –
Znajdziesztuwszystko,copotrzebnenaokrespobytu–dodał,
otwierając drzwi olbrzymiej garderoby. – Któraś sukienka na
pewno będzie pasowała. Jutro jedna z pokojówek dopasuje ci
inne, a jeśli zajdzie potrzeba, sprowadzę krawcową, żeby
przygotowałaciinnestroje.
–Niepotrzebujęsłużby.Przywykłamradzićsobiesama.
–Obraziłabyśje,gdybyśodrzuciłaichpomoc.SzkoliłajeIzba,
którabardzopragniecięzadowolić.
Poppyzwestchnieniempotarłaczoło.
– Dobrze, ale nie ściągaj krawcowej. Zostanę tu krótko, a te
tunikipasująnakażdąsylwetkę.
–Brzmirozsądnie.Śpijdobrze.Dozobaczeniarano.
Gdyzostałasama,Poppyotworzyłagarderobę,żebyposzukać
koszulinocnej.Wtymmomenciektośleciutkozapukałdodrzwi
apartamentu. Chwilę później w progu stanęła młoda
dziewczyna imieniem Imma. Powitała ją uprzejmie łamaną
angielszczyznąizaproponowała,żeprzygotujejejkąpiel.Poppy
napróżnousiłowałajejwytłumaczyć,żepotrafitozrobićsama.
W końcu przypomniała sobie napomnienia Dala i wyraziła
zgodę.
Dal spał dłużej niż zwykle. Ciężkie, ciemne zasłony nie
wpuszczały światła do sypialni. Po przebudzeniu był nieco
zdezorientowany. Dopiero po chwili odtworzył w pamięci
przebieg wydarzeń minionego dnia: przerwany ślub, lot do
MehkaruipodróżśmigłowcemdoKasbahu.
Wstał i rozsunął kotary. Jaskrawe słońce natychmiast
oświetliło pokój jasnym blaskiem. Na szczęście potrójne szyby
i grube, pokryte stiukami ściany zapobiegały szybkiemu
przegrzaniu. Nawet w czasie morderczych upałów w Kasbahu
zawszepanowałorzeźwiającychłód.
Obszedł i obejrzał dokładnie pokój. Jako chłopiec mieszkał
w innym. Ten zajmował dziadek. Przeznaczono go dla głowy
rodziny. Najwyraźniej w Jolie tak go traktowano, co wprawiało
gowzakłopotanie.
Powinienzadzwonićdodziadka,żebyosobiściezapowiedzieć
swójpowrót,odwiedzićpałacwGiliiwypićznimherbatęalbo
kawę.Alboteżzaprosićgotutaj.
Otworzył drzwi i wyszedł na jeden z tarasów. Ciekawiło go,
czy rozpozna zapachy z dawnych lat. Mimo gorąca powietrze
pachniało świeżo i słodko, jeszcze ładniej, niż zapamiętał:
tymiankiem,jaśminemikwiatamipomarańczy.Zerknąłnapatio
daleko w dole, a potem na wieżę po prawej stronie. Za nią
dostrzegł, zewnętrzny mur z takiego samego kamienia jak
główna rezydencja, wysoki na pięć metrów. Od wewnętrznej
strony porastała go winorośl oraz szkarłatne, różowe i białe
bugenwille.
Kasbahnależałdojegoroduodseteklat.Zbudowanogojako
fortecę z grubymi murami obronnymi i basztami z rozległym
widokiem, żeby nikt nie podszedł do zamku niezauważony.
Wyposażonogowewszystko,cokoniecznedoprzeżyciawrazie
oblężenia. Jednak na małym Dalu największe wrażenie robiły
niewaloryobronnezamku,leczjegotajemniczyurok.Uwielbiał
wieże, sekretne komnaty, chłodne piwnice i słoneczne tarasy
z niskimi sofami, pokrytymi jedwabnymi poduszkami. Lubił
gliniane garnki, używane do przygotowania jego ulubionych
potraw z kurczaka i jagnięciny, przyprawionych aromatycznym
szafranem,owocamiiinnymiprzyprawami.
Traktował miłą, serdeczną służbę jak członków rodziny.
Zawszewitaligociepłymuśmiechem.
Już we wczesnym dzieciństwie zauważył różnicę pomiędzy
KasbahemaLangstonHouse.Tamniktsięnieuśmiechał.Jego
ojciec nie pozwalał służbie na żadne poufałości. Uznawał
podział społeczeństwa na klasy i utrzymywał dystans od niżej
postawionych w hierarchii społecznej. Jako piąty hrabia
Langstonzostałwychowanywpoczuciuwyższości,wynikającej
zarystokratycznegorodowodu.
Dal poczuł ucisk w sercu. Marzył o ucieczce od przeszłości,
alewtedyzawiódłbyjegonadzieje.Ojciecnieplanował,żeDal
cokolwiek odziedziczy, dlatego musiał dotrzymać obietnicy
założenia rodziny przed ukończeniem trzydziestego piątego
roku życia. Nigdy więcej nie złożył mu żadnej innej. Jeżeli
dotrzymatejjedynej,uwolnisięodbalastuprzeszłości.Jakoże
nie pozostało mu zbyt wiele czasu, zamówił kawę i zadzwonił
poPoppy.
Poppy zachwycił jej apartament, ale nie wytrzymywał
porównania z komnatami Dala. Zajmowały całe drugie piętro
willi. Otaczały je z obu stron rozświetlone tarasy i patia
zpachnącymi,wewnętrznymiogrodami.Próczsalonuisypialni
Dal dysponował też jadalnią i biurem. Wszystkie cztery
pomieszczeniarozświetlałyoknaodpodłogidosufituioszklone
drzwi.
W cieniu eleganckiej pergoli, porośniętej kwitnącym
jaśminem stał stół do pracy wyposażony w komputer, papiery,
notatnikipióro.
–Niebędziecituzagorąco?–zapytał,wskazującjejkrzesło
oboklaptopa.
– O tej porze jeszcze nie, ale później na pewno –
odpowiedziała.
–
Obiecuję,
że
przejdziemy
do
klimatyzowanego
pomieszczenia,zanimsięrozpuścisz.
Poppy zajęła miejsce na niskim, drewnianym krześle
wysłanympoduszkami.
–Jakciętupowinnamnazywać?–spytała.–Dalem?Księciem
Talalem? Izba nazywała cię szejkiem Talalem lub Jego
Wysokością.Maszmnóstwoimion.
– Nie tak znowu wiele. Moi pracownicy w Kasbahu tytułują
mnieksięciemlubszejkiemTalalem.RodzinazMehkarumówi
na mnie Tal, chociaż na lotnisku w Gili mój kuzyn używał
oficjalnego tytułu Jego Wysokości zgodnie z obowiązującym
protokołem.
–Któryto?
– Ostatni w kolejce, ten, którego uścisnąłem. Kiedy go
ostatniowidziałem,miałsześćlat.
–Aty?
–Dziesięć.
–Odtegoczasuzdążyliściedorosnąć.
–Tak–przyznałbezcieniaradości,raczejzesmutkiem.Zaraz
potem jednak wyprostował się i uniósł głowę. – Wracając do
twojegopytania,nazywajmnie,jakchcesz,bylenieRandallem.
Próczciebieużywałtegoimieniatylkomójojciec,zktórymnie
łączyłymniezbytserdecznestosunki.
Poppyposmutniała.
–Szkoda,żemitegowcześniejniepowiedziałeś.
– Próbowałem, ale stwierdziłaś, że Dal brzmiałoby zbyt
poufale.
–Przepraszam.Całykłopotwtym,żenieinformujeszinnych
o tym, co czujesz. Gdybym wiedziała, że imię Randall budzi
wtobiebolesneskojarzenia…
–Nieszkodzi.Jakośprzeżyłem.
Poppy odczuła ulgę na widok nieznacznego uśmieszku Dala.
Zwykle skrywał za nim ból, pragnienia i inne emocje, które
uważał za objaw słabości. Mimo wszystko nie potrafiła
zapomnieć straszliwych historii o piątym hrabim Langston. Od
dawna podejrzewała, że wewnętrzna izolacja Dala wynika
zniestabilnościemocjonalnejjegoojca.
–Aczyzmamąłączyłaciębliskawięź?–spytała.
–Tak.
–Jakcięnazywała?
–Talem.
–Kimwięcjesteś?
–Dobrepytanie,pannoMarr.Wkrótcedoniegowrócimy,ale
na razie pora wziąć się do pracy. Ponieważ śledziłaś losy
koleżanek Sophie, proponuję zacząć od otwarcia strony
Seraphinynainstagramie.
–Nie.
–Dlaczego?
–Boobiecałamznaleźćcinowąsekretarkę,anienarzeczoną.
Stawiaszmniewniezręcznejsytuacji.
– I dobrze. Gdybyś wczoraj nie interweniowała, dziś byłbym
żonaty.
–Totylkopodejrzenia.Niemaszżadnychdowodów.
– W jaki sposób mógłbym je uzyskać? I jak naprawisz
wyrządzoną szkodę? Złożyłem ojcu obietnicę i nie zamierzam
jejzłamać.
–Wtakimraziepotrzebujeszlepszejlisty.
ZarównoSeraphina,jakiFlorrieprzybyłypoprzedniegodnia
na ślub. Florrie chwilowo była wolna, pomiędzy kolejnymi
zawodnikami polo. Seraphina chodziła z kimś wprawdzie
dopiero
od
niedawna,
ale
rozpowiadała
naokoło,
że
najprawdopodobniejtowreszcietenjedyny.Prawdęmówiąc,to
samomówiławcześniejniejednokrotnie.
– Tylko Florrie nikogo nie ma. Seraphina przyprowadziła
wczorajswojegonowegoukochanegonaślub.
–Niezauważyłem.
– Nic dziwnego w takim zamęcie. – Poppy badawczo
popatrzyła na Dala. W białej koszuli, starannie uczesany,
wyglądałświeżoiniezwykleatrakcyjnie.–Odczegozamierzasz
zacząćuwodzenie?
–Zadzwonię,wyjaśnię,żepilnieszukamżony,izapytam,czy
interesowałabyjąpozycjahrabiny.
–Itowszystko?
– Mam jej dać formularz do wypełnienia i poprosić
oreferencje?
–Dal,nietędydrogadoszczęśliwegozwiązku.
–Odkiedytozostałaśekspertemmatrymonialnym?
Poppyzignorowaładrwinę.
– Nie spieszno mi za mąż. Zdaję sobie sprawę, że przeżyłeś
parętrudnychdni,alepococimaterialistka,któralecitylkona
tytułimajątek?
–Tylkotyleoferuję.
– Nieprawda. Jeszcze siebie. Jesteś wprawdzie upartym,
ekscentrycznym dziwakiem, ale to nie powód, żeby oddawać
wolnośćkomuś,ktocięniecenijakoczłowieka.
– Moja przyszła małżonka będzie szczęśliwsza z moimi
posiadłościami, kontem w banku i tytułem niż ze mną. Jeżeli
tylkourodzimispadkobierców,niechrobi,cochce.
–Niemamochotywysłuchiwaćtakichokropnychrzeczy.
– Zasłużyłaś sobie na to, skreślając własne nazwisko z listy
kandydatek.Niepowinnocięobchodzić,kogopoślubię.
–Zależyminatwoimszczęściu.Martwimnie,żeodcinaszsię
od świata. Żyjesz tylko pracą. Szkoda mi też, że straciłeś
Sophie.Zdrugiejstronyuważam,żeobydwojezasługujeciena
coś lepszego niż zimne, aranżowane małżeństwo. Dziwi mnie,
że nie zabiegasz o więcej. – Po tych słowach wzięła laptop,
wstałaiwyszła.
Dal obserwował, jak Poppy maszeruje z laptopem w ręku,
jakby ją zranił. Nie próbował jej zatrzymać. Nie zamierzał
zrobićjejkrzywdy.Wręczprzeciwnie.Wkrótcedajejwszystko,
o czym marzy, i jeszcze więcej: męża, rodzinę, stabilizację
finansową, szacunek i prestiż. Kiedy za niego wyjdzie, ludzie
będązabiegaćojejwzględy.Zatoonnieprędkozaznaspokoju.
Zwykle bez trudu wyłączał emocje i tłumił gniew, ale teraz
ledwie panował nad sobą. Przeszedł ciężką próbę. Przeszłość
i
teraźniejszość
kolidowały
ze
sobą,
budząc
bolesne
wspomnienia.
Poprzedniego dnia wyobrażał sobie Kasbah Jolie jako oazę
spokoju.NieprzewidziałpowitalnychfanfarwGili,czerwonego
dywanu,szeregudygnitarzyiwojskaaniwreszciekrólewskiego
helikoptera. Nie potrzebował uroczystej oprawy. Jego personel
załatwił śmigłowiec dla hrabiego Langston. Ani razu nie
wymienili jego tytułu z Mehkaru, bo im go nie wyjawił.
PrzypuszczalniektośzlotniskawGilipoinformowałpałacikról
zorganizowałpowitanie.
Żal ścisnął mu serce. Dziadek wiedział, że przybył do kraju,
a on znów wykluczył go ze swojego życia, wybierając górską
rezydencjęzamiastnawiązaćznimkontakt.
Czemu traktował go równie podle jak ojciec? Czyżby
odziedziczyłponimwady?Czemuniepotrafiłodpłacićdobrocią
jedynemuczłowiekowi,któryokazałmuserce?Przysiągłsobie,
żeprzedopuszczeniemMehkaruzałatwidwiesprawy:ożenisię
ipojednazdziadkiem.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Poppy zasiadła do pracy przy biurku w bibliotece
z belkowanym sufitem, łukowatymi oknami i wiśniowymi
ścianami. Belki sufitu ozdobiono złotymi ornamentami
i przybito do stropu dużymi złotymi ćwiekami. Całe ściany
zajmowały półki z oprawionymi w skórę książkami. Wyglądały
nakilkusetletnie.
Poppy odkryła ten pokój wcześniej tego ranka. Niecierpliwie
wyczekiwała
możliwości
powrotu.
Włączyła
laptop
i z zadowoleniem stwierdziła, że działa równie dobrze jak
w kraju. Szybko uzyskała dostęp do swoich plików w systemie
informatycznym. Wszystkie spółki Dala funkcjonowały w tej
samej chmurze, co ułatwiało korzystanie z komputera
wdowolnymmiejscu.
Sprawdziła pocztę i wiadomości BBC. Następnie poprosiła
kilka agencji pośrednictwa pracy o znalezienie sekretarki
oodpowiednichkwalifikacjach.
Dwie odpowiedziały natychmiast. Jedna przesłała jej
kwestionariusz do wypełnienia, a druga obiecała po południu
dostarczyć dane kandydatek. Ponieważ na razie nie pozostało
jejnicwięcejdozrobienia,zbrakuzajęciapomyślałaoSophie.
Wysłałajejkrótkąwiadomość:
„Wyjechałam z Dalem do Mehkaru. Gdzie jesteś? Jak się
miewasz?Dajznakżycia,proszę”.
W końcu z ciekawości zaczęła studiować profile Florrie
iSeraphinywmediachspołecznościowych.
Florrie zamieściła zdjęcie zrobione przed Langston House
w oczekiwaniu na ślub. Przedstawiało kilka dziewcząt,
uśmiechających się do obiektywu. Seraphina była śliczną
brunetką, a Florrie równie atrakcyjną i szykowną blondynką.
WedługocenyPoppyaniuroda,anielegancjanieczyniłyznich
odpowiednichpartnerekdlaDala.
Oglądanie zdjęć tak ją pochłonęło, że nie spostrzegła, kiedy
wszedł.
– Usiłujesz rozstrzygnąć, która będzie dla mnie lepsza? –
zagadnąłznienacka.
Poppypospieszniewyłączyłakomputer.
–Coturobisz?
–Sprawdzam,jakciidzie.Znalazłaśnastępczyniędlasiebie?
– Czekam na życiorysy z jednej z agencji. Druga poprosiła
mnieowypełnieniekwestionariusza.
–Skomplikowanego?
– Nie – przyznała uczciwie, zawstydzona, że o nim
zapomniała.
–Czytoznaczy,żegowypełniłaś?
– Nie. Prawdę mówiąc, utknęłam w martwym punkcie, jeżeli
otopytasz.
– Rozumiem. Potrzebuję twojej pomocy przy szukaniu żony.
Wiem,żeniechcesztegorobićzlojalnościwobecprzyjaciółki,
aleSophiejużniewchodziwgrę,ajapotrzebujęnarzeczonej.
–Jakmogęcipomóc,jeżelisamsobieniepomożesz?
–Comasznamyśli?
– Nie możesz traktować kolejnej dziewczyny równie chłodno
jakSophie.Proszę,nieprośżadnejorękę,dopókiniebędziesz
gotówzaoferowaćjejwięcej.
Dal nie wierzył własnym uszom. Poppy znów stawiała mu
jakieśbliżejnieokreślonewymagania.Irytowałagokonieczność
prowadzenia tej nieszczerej gry. W ogóle nie rozważał żadnej
innej kandydatury prócz Poppy, ale gdyby poinformowały ją
oswoichplanach,przeżyłabyzałamanienerwowe.Potrzebował
godnejzaufaniaosoby,ananiejmógłpolegać.ByćmożeSophie
wyświadczyłamuwielkąprzysługę.
– Nie bardzo sobie wyobrażam, jak sprostać większym
wymaganiom.Przedewszystkimniewiem,cojeszczemógłbym
zsiebiedać.
–Towarzystwo,rozmowę,śmiech,byćmożełzy…
–Tylkonieto!
Poppy westchnęła, ale kontynuowała wyliczanie, patrząc mu
prostowoczy.
–Przyjaźń,wsparcie,zachętę,szczęście.Towszystkowymaga
wysiłkuiczasu,alesprzyjawzajemnemupoznaniuibudowaniu
związków. Nie wystarczy sypnąć pieniędzmi. Prawdę mówiąc,
zwyklepogarszająwzajemnerelacje.
–Jakto?
– Pieniądze dają władzę, a zatem i nierówność. Prawdziwa
przyjaźń, tak jak i miłość, nie dba o pozycję czy prestiż, tylko
odobrodrugiegoczłowieka.
Dal nie rozumiał, dlaczego wypowiedź Poppy tak bardzo go
zirytowała. Musiał zmobilizować całą siłę woli, żeby jej nie
ofuknąć.Nieznosiłuczuciowychludzi.Poppystanowiłajedyny
wyjątek,pewniedlatego,żewpracyzawszemógłskierowaćjej
myśli na bardziej konkretne tory. Zwykle go słuchała, ale nie
teraz.
– Przestań, proszę, zanim stracę do ciebie szacunek. Ludzie
zwykleprzeceniająrolęuczuć–dodałzironicznym,niewesołym
uśmieszkiem.
– Nawet nie użyłam tego słowa! Bardzo uważałam, żeby go
niewypowiedzieć.Niewiem,jaktomożliwe,żejeusłyszałeś.
–Prawdopodobnieprzestałemsłuchać,kiedystwierdziłaś,że
pieniądzenierozwiążąproblemu.
–Kpij,ilechcesz,aledrwinyniczegoniezmienią.Musiszsię
otworzyć na drugiego człowieka i naprawdę zaistnieć w życiu
tych,którzyciękochają.
–Wyglądanato,żeuważaszmniezazimnegodrania.
–Nocóż,czasamitrudnoztobąwytrzymać.
–Amimotowalczysz,żebymnieuratować.
–Tylkoprzezdwatygodnie.
– Bardzo szlachetnie z twojej strony, że usiłujesz mnie
wychowaćdlakolejnejsekretarki.
–Bardziejdlaprzyszłejżony.Sekretarkaniebędzieoczekiwać
kontaktupsychicznego.
–Zawszebyłaśtakapraktyczna?
–Biedakówniestaćnanoszenieróżowychokularów.
AjednakPoppyjenosiła.Dalnieznałwiększejidealistki.Żyła
w zupełnie innym świecie niż on, mimo że przeżyła bardzo
ciężkie chwile. Jej mama umarła na raka. Później, przed
dziesięciu laty straciła ojca. Zostałaby na świecie zupełnie
sama,gdybySophieniewzięłajejpodswojeskrzydła.
–Chybamnieniezrozumiałaś–zaprotestowałtakdelikatnie,
jakpotrafił.–Zmoichobserwacjiwynika,żeuwielbiaszbaśnie
itęczę.
–Zapomniałeśofajerwerkach.Teżzanimiprzepadam.Wiem,
żetrudnocitoprzyjąćdowiadomości,alemoirodzicepoznali
sięipokochaliwszkole.Pozostalisobiewiernidokońcażycia.
Byli sobie w pełni oddani i szczęśliwi mimo choroby mamy
i wierzycieli nieustannie pukających do drzwi. A kiedy oboje
odeszli, Sophie dała mi drugi dom. Otoczyła mnie opieką
i okazała prawdziwą przyjaźń. Pojęłam, że miłość to nie tylko
romantyzm.Todobroćitroskaodrugąosobę.Właśnietakiejci
życzę. Chcę, żebyś znalazł dobrą osobę, która o ciebie zadba,
atywzamianbędzieszwobecniejlojalnyibędzieszstawiałjej
potrzebynapierwszymmiejscu.
– Jeżeli tak bardzo zależy ci na moim szczęściu, to dlaczego
zamnieniewyjdziesz?Przecieżtonajprostszerozwiązanie.
Poppy przez chwilę milczała, jakby odebrało jej mowę.
Wkońcuprzemówiłazmienionym,schrypniętymgłosem:
– Nigdy nie zaznałam dostatku, ale rodzice bardzo mnie
kochali. Jeżeli kiedykolwiek wyjdę za mąż, to tylko z miłości.
Bezniejkażdemałżeństwojestskazanenaporażkę.
Poppy wróciła do swych komnat kompletnie wyczerpana
iniemalzniechęcona.Chwilamikusiłoją,żebydaćzawygraną,
aleniezniosłabyrozstania,gdybyniezostawiłaDalawlepszej
sytuacjiniżobecnie.
Nie brakowało mu pieniędzy ani pochlebców. Potrzebował
tylko szczerości i bliskiej osoby, której zależałoby na nim na
tyle, żeby powiedzieć mu prawdę. Musiała go nakłonić, żeby
dawałzsiebiewięcej.Przezczterylatawspólnejpracywidziała
jego dobroć, uprzejmość, cierpliwość i serdeczność. Wiedziała
jednak, że sam powinien dokonać wyboru. Inaczej odepchnie
wszystkich i pozostanie zamkniętym w sobie, nieczułym
samotnikiem,zajakiegoSophiebałasięwyjść.
Wzięła prysznic, narzuciła szlafrok i przeszła do garderoby,
żebyposzukaćjakiegośubranianakolację
Rano zobaczyła tam mnóstwo długich tunik we wszystkich
kolorachtęczy.Gładziłabarwnetkaniny,ażjejuwagęprzykuła
szata z zielonej gazy obszytej złotą taśmą, a potem druga
w kolorze kości słoniowej z różowymi falbanami przy dekolcie
i na brzegu długiej, wąskiej spódnicy. Wyglądały jak dzieła
sztuki,stylowoiniezwyklepięknie.Niepotrafiłazadecydować,
którąwybrać.Obejrzałajewięcjeszczeraz.
Tym razem zatrzymała wzrok na złocistej sukni z rękawami
trzy czwarte z biało-czarnym graficznym wzorem i takim
samym wykończeniem z przodu i na dole. Najbardziej
zachwyciły ją dwa zabawne pomponiki przy dekolcie
wkształcieliteryV.
–Tabędzienapanipięknieleżała–doradziłłagodnygłosod
progustarannąłamanąangielszczyzną.
PoppyodwróciłagłowęiuśmiechnęłasięnawidokIzby.
–Wszystkiesąprześliczne–odrzekła.
Izbawkroczyładośrodka,zamknęłazasobądrzwi,podeszła
do szafy i wyciągnęła kaftan z białej koronki z koralowym
haftem na ramionach i lamówkami przy rękawach i brzegach
wtakimsamymodcieniu.
– Zaprojektowała je matka Jego Wysokości, szejka Talala.
Uważała,żepięknystrójuszczęśliwiakobietę.
– Miała wielki talent – skomentowała Poppy ze szczerym
zachwytem.
Oczystarejpiastunkirozbłysły.
–ByłanajpiękniejsząkobietąwMehkarze,onajlepszymsercu
naświecie.Którąpanidziśzałoży?
–Niewiem,którąwybrać.Proszęmidoradzić.
Izbapopatrzyłananiąuważnie,poczymprzeniosławzrokna
wieszaki.Podługimnamyślewyciągnęładługąwiśniowąsuknię
z wyszywanymi kwiatami, spływającymi od dekoltu w dół
ihaftowanymimankietami.
–Tomaki.Takjakpaniimię,prawda?
Poppy nie rozumiała, dlaczego łzy napłynęły jej do oczu.
Skinęłagłowąiuśmiechnęłasiędostaruszki.
–Będziedoskonała–zapewniła.
–Jakjąpaniwłoży,uczeszępanią.
–Dziękuję,niepotrzebujęobsługi.Samasobieradzę.
–JegoWysokośćprosił,żebyśmypanipomagali.Kiedypaniza
niegowyjdzie…
– O nie! To jakaś pomyłka. Jestem tylko jego sekretarką.
Obiecałammupomócwznalezieniużony,aletoniebędęja.
Przed przyjazdem do Jolie Dal opisałby Poppy jako świeżą,
naturalną i ładną dziewczynę. Teraz wyglądała prześlicznie
zrozpuszczonymiwłosamiidługimi,połyskującymikolczykami
w uszach. Prosty kaftan podkreślał obfity jędrny biust
i apetyczną krągłość bioder. Dopiero kiedy usiadła, zauważył,
żepodkreśliłaoczyipomalowałausta.
–Nałożyłaśmakijaż!–stwierdziłzezdziwieniem.
–Moimzdaniemzbytmocny,aleIzbauważa,żejedzącztobą
kolację,powinnamwyglądaćjaklalka.
–Bardzoponętna–zapewniłzgodniezeswoimiprawdziwymi
odczuciami.–Alejeżeliźlesięznimczujesz,chętniezaczekam,
ażgozmyjesz.
Poppypoczuła,żepłonąjejpoliczki.
– Miło się ładnie wystroić, ale… wygląda na to, że Izba za
dużosobiewyobraża.
–Cotakiego?
–
Że…
zamierzasz
mnie
poślubić
–
wykrztusiła
z zażenowaniem. – Nie podejrzewam, że jej coś takiego
sugerowałeś,ale…trudnomijąprzekonać,żetonieprawda.
– Dobrze. Porozmawiam z nią – odrzekł. Nie dodał tylko, że
nienatentemat.
Nadal planował zostać mężem Poppy. Znał nawet sposób
nakłonienia jej do przyjęcia oświadczyn. Kobiety uważają, że
potrzebują słów, lecz jeszcze bardziej pragną dotyku. Na razie
zrezygnował z uwodzenia, żeby nie używać jej ciała przeciwko
niej. Nie wątpił jednak, że skapituluje. Już należała do niego
bez jednego dotknięcia. Uznał jednak, że będzie szczęśliwsza,
jeżeliuwierzy,żetoonawpadłanapomysłzostaniajegożoną.
– Dziękuję – westchnęła z ulgą, gładząc haft na ramieniu. –
Czy
wiesz,
że
wszystkie
stroje
w
mojej
garderobie
zaprojektowałatwojamama?
–Naprawdę?
– Izba twierdzi, że była początkującą projektantką mody,
kiedywyszłazatwojegoojca.
– Nie miałem pojęcia – odpowiedział po dłuższej chwili,
zdziwiony,żetakdrobnyszczegółtakmocnogoporuszył.Wiele
mówił o marzeniach zmarłej księżniczki. – Miała świetny styl.
Zawszewidziałemróżnicępomiędzyniąainnymimatkami,ale
zbytpóźnojądoceniłem.
–Szkoda,żejejniepoznałam.Musiałabyćwspaniałąosobą.
– Rzeczywiście była. Zacznijmy jeść – zaproponował
pospiesznie, żeby odpędzić tak bolesne, że aż trudne do
zniesieniawspomnienia.
Przygotowano im prawdziwą ucztę z mnóstwem sałatek,
pilawem i smażonym łososiem. Jeden z lokai kusił też Poppy
opisem ciasta z syropem miodowo-miętowym i lodami
waniliowymi. Po obfitym posiłku zamierzała zrezygnować
z deseru, ale Dal namówił ją, żeby spróbowała ciasta, bez
lodów. Dodał, że to jego ulubiony przysmak z grubą warstwą
prażonych w miodzie migdałów na wierzchu i że wcześniej
wąchałjewpiecu.
W rezultacie Poppy nie odparła pokusy. Smakowało jeszcze
lepiej niż w opisie Dala. Kiedy wsunęła ostatni kawałeczek do
ust, Dal usiadł wygodnie i oznajmił, że po południu zadzwonił
doSeraphiny.
– Zaskoczyłem ją, ale też ucieszyłem – dodał na koniec,
uważnie obserwując twarz Poppy spod spuszczonych rzęs. –
Wyznała mi, że wracając ze ślubu, pokłóciła się ze swoim
najnowszymchłopakiem.Wątpi,czyznimzostanie.
Poppy
posmutniała,
sama
nie
rozumiała
dlaczego.
Potrzebował żony i to jak najszybciej. Jeżeli smukła wysoka
Seraphina spełniała jego wymagania, dlaczego miałby jej nie
poślubić? Wiele osób uważałoby ją za doskonałą następczynię
Sophie.Pochodziłazeznaczniebogatszejrodziny.Prasaczęsto
zamieszczała jej zdjęcia z prestiżowych imprez, wielkich
przyjęć i pokazów mody. Powierzchowność jej zainteresowań
mogłaby stanowić problem tylko dla kogoś szukającego
duchowejwięzi.
–Todobrze–wykrztusiłazsiebiezwymuszonymuśmiechem.
– Twoja pochwała nie zabrzmiała zbyt przekonująco –
zauważył Dal. – Powinnaś być zadowolona. Wolałbym skupić
uwagęnajednejzkandydatekniżzwodzićdwie.
–NiedaszFlorrieszansy?
– Sugerowałaś, że kocha konie i grę w polo. Nie byłaby ze
mną szczęśliwa. Umiem wprawdzie jeździć konno, ale nie jest
tomojąpasją.
–ZatoSeraphinajeździzjednegopokazumodynadrugi.
– Nikt nie będzie oczekiwał, że będę jej towarzyszył do
MediolanuczyNowegoJorku.
–Niechceszprzebywaćstalezżoną?
– Niespecjalnie. Wystarcza mi własne towarzystwo. Zresztą
jeśli nowy chłopak ją rozczarował, bez trudu nakłonię ją do
małżeństwa.
– Nigdy nie słyszałam gorszej propozycji matrymonialnej!
Kobiety to nie towar do kupienia. Potrzebują uwagi i troski.
O uczuciu nawet nie wspominam. Nie dałeś Sophie żadnego.
Nicdziwnego,żecięporzuciła.
Dalposłałjejkarcącespojrzenie.Najwyraźniejdrażniłagojej
szczerość,alejejpotrzebował.
–Nieznosiłamojegodotyku.
–Sophiezabiegałaouwagę!
– W każdym razie nie o moją. Ilekroć jej dotknąłem, zawsze
sięwzdrygała.
– A czy wcześniej próbowałeś z nią porozmawiać? Czy
zapraszałeśjąnakolacje,przesyłałeśkwiaty,planowałeśjakieś
rozrywki?Nie.Zawarłeśzimny,bezdusznykontrakt.
–Takmyślałaśprzeztewszystkielata?
–Tak.
–Więcdlaczegonicniemówiłaś?
– Bo to nie była moja sprawa. Zresztą Sophie nie narzekała.
Raczej… panikowała. Myślałam, że przeraża ją rozmach
planowanej ceremonii, ale czas pokazał, że obawiała się
związkuztobą.
– Zależało mi na Sophie i to bardzo, ale widocznie nie
potrafiłem jej uszczęśliwić. Nie chciała za mnie wyjść, ale nie
mogłasięsprzeciwićrodzicom.
–Kiedysobietouświadomiłeś?Pięćipółrokutemu?
–Nie.Dopierowzeszłymroku.Zapraszałemjąkilkarazydo
teatru, na zakupy, na kolacje. Przychodziła pięknie ubrana,
ale…zimnajaklód.Nawetjejuśmiechwyglądałnawymuszony,
jakbyledwietolerowałamojetowarzystwo.
Poppyrozsadzałazłość.Stwierdziła,żepieniądzewydobywają
zludzinajgorszecechy.
– Wasi ojcowie nie powinni was zmuszać do małżeństwa
wbrewwoli.
– Szczerze mówiąc, nie protestowałem. Wystarczyło mi, że
zadowoliłem ojca. W przeciwieństwie do ciebie nie szukam
miłości.
– Za to Sophie o niej marzyła. Próbowała o nią walczyć.
Kiedyś słyszałam ich kłótnię. Nagadali jej strasznych rzeczy.
Dosłownie wgnietli ją w ziemię. Przypuszczam, że dlatego
przylgnęładomnie.Wcześniejniemiałanikogo,ktotrzymałby
jejstronę.
Właśnie dlatego Poppy wysłała wycinki z gazet Renzowi
Crisantiemu, żeby dać Sophie szansę na szczęśliwy związek.
ŻyczyłagorównieżDalowi.
– W świetle twojej wypowiedzi wychodzę na potwora –
skomentowałDalzesmutkiem.
–Niechciałamcięzranić.
– Nie miałem pojęcia, że została zmuszona do przyjęcia
oświadczyn. To straszne. Nic dziwnego, że robiłaś wrażenie
zadowolonej,żeuniknęłamałżeństwazemną.
– To prawda – przyznała uczciwie. – Nikt nie powinien brać
ślubupodpresją,nawetztobą.
–Dziękuję.
– Myślę, że zdajesz sobie sprawę, że mówię to wszystko
w najlepszych intencjach, bo widzę w tobie zalety, których
Sophieniedostrzegała.
–Jakie?Napewnonietytułimajątek.
–Dajeszzsiebiewieleinnym,nieustannieihojnie.Wspierasz
rozwijającesiękraje,początkująceprzedsiębiorstwa,zwłaszcza
prowadzoneprzezkobiety.Oferujesznietylkopieniądze,aleteż
własnyczasiwiedzę.Słuchasztychludziinaprawdęsięonich
troszczysz.
– Dlaczego w takim razie skreśliłaś swoje nazwisko z mojej
listy?
–Bokochaszwszystkichpróczsiebie.Nawetsiebienielubisz.
Niepotrafiłabymzostaćtwojążoną,wiedząc,żenigdymnienie
pokochasz.
– Ale bym cię pragnął. Fizyczne zaspokojenie daje wiele
satysfakcji.
– To nie to samo. Wolę zaczekać na kogoś, kto poruszy dla
mniegwiazdyiksiężyc.
–Zdajęsobiesprawę,żezbytmałooczekujępomałżeństwie,
alezkoleity,drogaPoppy,oczekujeszzawiele.
–Wolęnadmiernyromantyzmodtwojegochłodnegocynizmu.
–To,żeniewierzęwromantycznąmiłość,nieznaczy,żenie
krwawię,jeślizostanęzraniony.
– Trudno uwierzyć. Nigdy nie widziałam cię zrozpaczonego
czyzałamanego.Nawetkiedystraciłeśnarzeczoną,nieuroniłeś
anijednejłzy.
– Pewnie dlatego, że odczułem ulgę, że zyskałem
niespodziewaną
okazję
do
znalezienia
kogoś
bardziej
odpowiedniego.Myślę,żechciałabyśbyćtąosobą,aleniemasz
odwagiwalczyćoto,czegopragniesz.
–Niemarzęoprzyszłościztobą!–zaprotestowałażarliwie.
–Niewierzę.–Zanimzdążyłazareagować,przemierzyłpokój,
porwał ją w objęcia, przyciągnął do siebie i objął jej usta
gorącym,zachłannympocałunkiem.
Rzeczywiście od lat wyobrażała sobie tę scenę. Chodziła
wprawdzie do tej pory z kilkoma chłopakami, ale w wieku
dwudziestu sześciu lat nadal pozostała nietknięta. Zachowanie
dziewictwa przyszło jej bez trudu. Nikt nie wytrzymywał
porównania z Dalem. Nikt nie dorównywał mu aparycją,
inteligencją ani siłą. Całą sobą chłonęła słodycz pocałunku,
zapach Dala, twardość muskularnego torsu. W końcu odchylił
głowęizajrzałjejgłębokowoczy.
–Niewmówiszmi,żetegoniechciałaś–powiedział.
–Czysprawiaciprzyjemnośćupokarzaniekobiet?
– Nie próbowałem cię poniżyć. Przez wiele lat dokładałem
wszelkich starań, żeby nie wyobrażać sobie tego pocałunku –
odpowiedział.
Dal nie kłamał. Nie pocałowałby jej, gdyby nie był wolny,
a Poppy dostępna. Patrzyła na niego z bezgranicznym
oddaniem, niczym dziewica oddana w ofierze… Poraziła go ta
myśl.
–Czyjesteśdziewicą?–spytał.
–Nietwojasprawa–odburknęłazrumieńcemnapoliczkach
igniewnymbłyskiemwoku.
–Toznaczy,żetak.
–Przestańmidokuczać!–zaprotestowałaprawiebeztchu.
Najwyraźniejwalczyłazesobą,zacojeszczebardziejjącenił.
– Nie dokuczam ci, tylko próbuję zrozumieć, dlaczego nadal
walczyszzpożądaniem.Niemaszjużżadnegopowodu.Sophie
odeszła.Obydwojejesteśmywolni.
–To,żeminatobiezależy,nieznaczy,żeciępożądam.
–Zaraztosprawdzimy.
Poppy wbiła w niego spojrzenie pociemniałych oczu. Widział
w nich tęsknotę za bliskością, zaciekawienie i onieśmielenie.
Trzymając ją w objęciach, wyczuwał w niej napięcie i mocny,
przyspieszony rytm serca. Doszedł do wniosku, że Sophie
naprawdęwyświadczyłamuprzysługę.Doskonalepotrafiłsobie
wyobrazić Poppy w roli słodkiej, oddanej żony i ciepłej,
kochającejmatki.
Przytulił ją jeszcze mocniej i wsunął język w gorące, słodkie
usteczka.Objąłdłoniąjędrnypośladekiprzycisnąłjejbiodrado
swoich, żeby poczuła, jak bardzo jej pragnie. Czuł na piersi
twardość napiętych sutków, a pod palcami apetyczne, jędrne
krągłości. Przylgnęła do niego, cała drżąca, jakby rozpalił
w niej ogień. Jej ciche nieartykułowane westchnienia
rozgrzewały mu krew w żyłach. Najchętniej ściągnąłby z niej
sukienkęiposiadłjąnatychmiast.
Odmawiał sobie erotycznych przyjemności przez tak długi
czas, że niemal zapomniał, co to żądza. Nie pragnął
kogokolwiek, lecz właśnie jej, namiętnej, oddanej Poppy Marr.
Imwięcejdawała,tymwięcejchciał.Dziwiłogo,żetakzręcznie
ukrywała swoją zmysłowość pod brzydkimi, biurowymi
ubioramiinieśmiałym,urzędowymuśmiechem.Teraz,kiedyjej
zasmakował,niemógłsiędoczekać,kiedyzabierzejądołóżka.
Właśnietakiejpartnerkipotrzebował.Nieulegałowątpliwości,
żejązdobędzie.Pozostałotylkozdecydować,kiedytozrobi.
Z ociąganiem odchylił głowę i popatrzył w pociemniałe,
zamglone namiętnością oczy. Gdyby jej nie trzymał, pewnie by
upadła. Musiał zmobilizować całą siłę woli, żeby odzyskać
zdolnośćlogicznegomyślenia.
– Weźmiemy ślub pod koniec tego tygodnia – oznajmił. – Nie
wiem, czy zechcesz spędzić miesiąc miodowy tutaj, czy gdzieś
wyjechać.
–Cotakiego?
– Planuję skromną cywilną ceremonię. Po dopełnieniu
formalności możemy zrobić, co zechcemy: zostać tutaj albo
zwiedzićjakiśzakątekświata,wktórymnigdyniebyłaś.
–Niewyjdęzaciebie!
– Przestań walczyć z tym, co nieuniknione. Przecież tego
chcesz.
– Na jakim ty świecie żyjesz? To, że oddałam pocałunek, nie
znaczy,żeautomatyczniezostaliśmyparą.
–Alewkrótceniąbędziemy.
–Niekoniecznie.
–Całowałamztuzinchłopaków,azażadnegoniewyszłam.
– Nawet gdybyś całowała trzystu, pozostałaś dziewicą.
Pragnieszmnieinależyszdomnie.
–Nie!Niezapominaj,żezłożyłamwymówienie.Lepiejznajdź
osobę,którązdążyszoczarowaćipoślubić,zanimstraciszswój
cennytytułhrabiowskiizabytkowyLangstonHouse.
Poppy praktycznie uciekła do swojego pokoju. Otworzyła
drzwi z takim impetem, że omal nie wpadła na Immę.
Przeprosiła,życzyłapokojówcedobrejnocy,agdyzostałasama,
długo i niespokojnie przemierzała komnatę. W końcu padła na
łoże, odtwarzając w pamięci aroganckie słowa Dala, a potem
pocałunek…Och,jakżesłodki…
Nie, nie powinna go wspominać. Za bardzo przypominał
baśnie,któreuwielbiałajakodziecko.
Ścisłyrozdziałmiędzydobremazłem,światłemaciemnością,
pomagałjejzrozumiećświat,wktórymżyła:nieustannekłopoty
finansoweidługąwalkęmatkizrakiem.Dwukrotniemyślały,że
wygrała, ale potem choroba znów zaatakowała. W rezultacie
zmarła,gdyPoppymiałatrzynaścielat.
Potem przyszły jeszcze gorsze czasy. Ojciec nie dawał rady
godzić obowiązków zawodowych z rodzicielskimi. Za radą
przyjaciół znalazł szkołę z internatem, która oferowała
stypendiadlaobiecującychdziewczątzubogichrodzin.
Ubóstwo
stanowiło
najmniejszy
z
problemów
Poppy.
Brakowałojejnajbliższych.Kiedymyślała,żewięcejniezniesie,
kochana,silnaSophiewzięłająpodswojeskrzydła.Przywróciła
jej nadzieję, która pozwoliła jej optymistycznie spojrzeć
w przyszłość i wielokrotnie wydźwignęła ją z dna rozpaczy.
Dzięki niej uwierzyła w możliwość szczęśliwego zakończenia,
jeśli nie własnej historii, to przynajmniej Sophie. Dlatego
napisała do Renza, żeby uratować ją od konieczności zawarcia
bezdusznego
małżeństwa
bez
miłości.
Zdaniem
Poppy
zasługiwałanaszczęście,naprawdziwą,dozgonnąmiłość.
Jejrodzicetakąprzeżyli.Ojcieckochałmatkęcałymsercem.
Jeździł z nią na wszystkie chemio- i radioterapie i pozostawał
przy niej po zabiegach. Okazywał jej czułość i troskę aż do
samego gorzkiego końca. Kiedy zabrano ją do hospicjum,
powiedziała, że spotkała swojego księcia i żyła z nim
szczęśliwie. Ich związek nie był oparty na żądzy, lecz na
solidnymfundamenciewzajemnegozaufaniaiszacunku.Poppy
marzyła o takim bajkowym małżeństwie. Pomysł Dala na
szukanieżonywedługlistykandydateknapawałjątakąodrazą,
że za nic w świecie by za niego nie wyszła. A jednak jego
pocałunekzrobiłnaniejpiorunującewrażenie…
Zabroniła sobie go wspominać. Wyskoczyła z łóżka, nie
wiedząc, co ze sobą zrobić. Chwilę później spostrzegła przez
oknodługioświetlonybasen.
Przejrzała
garderobę
w
poszukiwaniu
kostiumów
kąpielowych. W końcu wyciągnęła czarne bikini ze złotymi
koralikami na ramiączkach i biodrach. Narzuciła nań leciutką
zielonątunikęzgazyiruszyławdółposchodach.
Na szczęście nie zastała nikogo w ogrodzie. Ściągnęła
skórzane sandały, położyła tunikę na jednym z wielu leżaków,
poczymzanurkowaławbasenie.
Płynęłapodwodą,pókiniezabrakłojejpowietrza.Odwróciła
sięnaplecyiodpoczęła,ażnapięciezaczęłopowoliopadać.
Nagle spostrzegła na tarasie ciemny kontur barczystej
postaci.Natychmiastjąrozpoznała.
Znów zanurkowała, jakby mogła się przed nim ukryć. Miała
nadzieję, że jej nie dostrzeże albo zignoruje. Prawdę mówiąc,
mocno w to wątpiła. Zbyt wiele zostało między nimi
niedopowiedzianego. Zawsze pragnęła, żeby Dal ją pocałował,
ale ten pocałunek przeszedł jej najśmielsze wyobrażenia.
Smakował jak grzeszna pokusa. Gdyby nie umknęła, oddałaby
mucałąsiebie.
Dal obserwował, jak Poppy pływa. Wyglądała prześlicznie
wskąpymkostiumiekąpielowym,dojrzale,kobiecoiniewinnie.
Ciemne włosy lśniły w świetle lamp. Najchętniej natychmiast
dołączyłby do niej, przyciągnął ją do siebie i dokończył to, co
zaczęli. Wcześniejszy pocałunek omal nie doprowadził go do
szaleństwa. Pamiętał, z jaką pasją go oddawała. Pół godziny
późniejnadalcałypłonął.
Z trudem odparł pokusę wskoczenia do wody i porwania jej
w objęcia. Przysiągł sobie, że nie dotknie jej przed ślubem.
Później będzie ją obsypywał pięknymi podarunkami. Zapewni
jej bezpieczeństwo i stabilizację i da mnóstwo rozkoszy. Ale
najpierwwezmąślub.
ROZDZIAŁSIÓDMY
Poppyspędziłanastępnyraneknaczytaniuniezliczonejilości
podań i referencji. Przeprowadziła selekcję kandydatek.
Odrzuciła te o miernych kwalifikacjach i wytypowała dwie
najlepsze.
Potem
przejrzała
pocztę
internetową.
Dostała
kilka
wiadomości od zatroskanych współpracowników i bardzo
śmiałą propozycję od amerykańskiej dziennikarki. Prosiła
o krótką rozmowę telefoniczną lub wiadomość tekstową.
Zapewniła, że redakcja dobrze jej zapłaci, zamieści informacje
od niej jako pochodzące z anonimowego źródła i zapewni
absolutną dyskrecję, żeby nie wprawiać w zakłopotanie pana
hrabiego. Poppy natychmiast skasowała listy. Zamierzała
właśniewyłączyćlaptop,kiedynadszedłmejlodFlorrie:
„Dziś Rano Dal napisał, że załatwił dwa miejsca w loży
królewskiej na turniej Gila Open w Mehkarze. To fantastyczna
propozycja, ale teraz nie odbiera telefonów. Bądź tak miła
ipodajmiszczegóły.Jaksięczujenaszpięknyhrabia?Kochane
biedactwo!”
Poppy nie wierzyła własnym oczom. Przeczytała tekst dwa
razy.
Dal nawiązał kontakt również z Florrie! Mało tego! Kusił
pasjonatkę polo biletami na prestiżową imprezę. Sprytne
zagranie, ale jakże irytujące! Przecież poprzedniego wieczora
tojąuwodził!
Wstała i wmaszerowała na piętro z laptopem pod pachą.
Zapukała i wkroczyła do jego pokoju, nie czekając na
zaproszenie.
– Mam nadzieję, że jesteś ubrany, bo czeka nas mnóstwo
pracy–zaanonsowałaodprogu.
Dalleżałwyciągniętynakozetcewsaloniezksiążkąwręku.
NawidokPoppyodłożyłksiążkęiusiadł.
–Jakiej?–zapytałleniwie.
– Ciągle dostaję mejle, dotyczące twoich interesów. Ludzie
wciążtraktująmniejaktwojąsekretarkę.
– Bo nadal nią jesteś. Jakaż to pilna sprawa cię sprowadza?
Wyglądasznabardzospiętą.
Poppy zdecydowała nie ujawniać treści wiadomości od
Florrie. Uznała, że lepiej, jeżeli sam poinformuje ją
o zaproszeniu na zawody. Przygryzła wargę, żeby nie
powiedzieć czegoś, czego mogłaby pożałować. Odczekała
chwilę, aż jej serce zwolni rytm. W końcu, kiedy mogła zaufać
sobie, że nie zacznie krzyczeć, poinformowała tak spokojnie,
jakpotrafiła:
– Tylko dlatego, że pracowałam dla ciebie przez cały ranek.
Zrobiłam znaczące postępy w szukaniu mojej następczyni.
AtobiejakidąposzukiwaniazastępstwadlaSophie?
–Lepiej,niżprzypuszczałem.
–Naprawdę?–rzuciłalekkimtonem.
–Jasne.Przecieżciępocałowałem.
–Nieotopytałam.Jakciposzłozpozostałymikandydatkami?
–Ichniecałowałem,główniezpowoduodległości.
–Acałowałbyśwszystkietrzy,gdybyśmógł?
–Oczywiście.
Poppyzacisnęłaręcewpięści.Rozgniewałją.
–Dlaczego?
– Ponieważ wzajemny pociąg to podstawa dobrego związku,
a po naszej dyskusji doszedłem do wniosku, że rzeczywiście
zasługujęnatotwojenieuchwytne„więcej”.
– Dlaczego nieuchwytne? Człowiek na ogół wie, czego
pragnie.
–Aletrudnotoująćwoferciematrymonialnej.
–Przestań!Denerwujeszmnie.
–Samamniezachęcałaśdowiększejotwartości.
–Odnoszęwrażenie,żespecjalniesięzemnądroczysz.
– Dlaczego miałbym to robić, zwłaszcza teraz, gdy zostało
namzaledwietrzynaściewspólnychdni?
Poppy posmutniała na myśl o rychłym rozstaniu. Zacisnęła
zęby,żebyniejęknąćzżalu.
– Będzie mi ciebie brakowało – dodał łagodnym tonem. –
Bardziej,niżprzypuszczasz.
Poppyuśmiechnęłasię,żebyukryć,jakcierpi.
– Więc mnie dzisiaj nie potrzebujesz? Nie wyznaczysz mi
żadnegozadania?
– Weź sobie wolne po południu. Odpoczynek dobrze ci zrobi.
Poczytaj, popływaj albo zwiedź posiadłość – zasugerował
zciepłymuśmiechem,jakbydbałojejpotrzeby.
Poppydoszładowniosku,żetotylkopozory.Gdybynaprawdę
się o nią troszczył, nie rozpaliłby jej zmysłów namiętnym
pocałunkiem. Zawsze pragnęła jego bliskości, ale nie w sensie
fizycznym. Z mocno bijącym sercem ruszyła ku wyjściu. Przez
tewszystkielatausiłowałasobiewyobrazić,cobyczuła,gdyby
jąpocałował.Terazjużwiedziałainigdyniezapomni.
Przystanęłatużprzydrzwiachizwróciłananiegowzrok.
–Och!Byłabymzapomniała!Florriekazałacipodziękowaćza
bilety na mecz polo w Gili. Prosi o podanie szczegółów. – Po
tych
słowach
z
nieszczerym,
wściekłym
uśmiechem
wymaszerowałazpokoju.
DalsłuchałodgłosukrokówPoppynamarmurowejposadzce.
Jegoułożona,uczesanawścisłykoczekizapiętapodsamąszyję
sekretarka odeszła bezpowrotnie. Zastąpiła ją namiętna,
porywcza piękność, która bez wahania wyrażała swoje opinie.
Zawsze lubił z nią pracować, mimo chwilowych załamań
ikryzysówpsychicznych,wynikającychzbrakuwiarywsiebie.
Jego zdaniem należała do najlepszych osób, jakie znał. Od
początku ją szanował, ale teraz również patrzył na nią
zprawdziwąprzyjemnością.Chętnieteżsięzniądroczył,żeby
wprawić ją w zakłopotanie. A najbardziej cieszyło go, że drży
wjegoramionach.
Po wieczornym pocałunku nie spał prawie przez całą noc.
Pragnął jej do bólu. Właśnie dlatego tego ranka rozmyślnie
trzymałjąnadystans.Czekałagokolejnadługa,bezsennanoc.
Wolałunikaćdodatkowejpokusy.
Nie ulegało wątpliwości, że Poppy nie odpowiada jego
rezerwa. Niewątpliwie zdenerwowała ją też wiadomość od
Florrie.
Dal uśmiechnął się nieznacznie. Biedna Poppy! Celowo
poinformowałFlorrie,żePoppypomożejejzałatwićbilety,żeby
jąrozdrażnić.Niepostąpiłzbytszlachetnie,aleumiałzdobywać
to,naczymmuzależało.Achciałpięknej,odważnejizadziornej
Poppy, która bez wahania stawiała mu opór, szczerze z nim
rozmawiała i sprawiała, że czuł się jak mężczyzna, nie jak
maszyna.
Poppy wzięła kąpiel, cała w nerwach przed nadchodzącym
wieczorem. Kiedy indziej cieszyłaby ją perspektywa zjedzenia
kolacji sam na sam z Randallem Grantem, ale szejk Talal
w
najmniejszym
stopniu
nie
przypominał
angielskiego
dżentelmenazjejwyobrażeń.Robił,cochciał,całowałją,kiedy
przyszła mu ochota, i lekceważył wszelkie zasady dobrego
wychowania.
Po powrocie do sypialni przejrzała kaftany ułożone przez
Immęnałóżku.Odrzuciłazielonyigranatowy.Czarnyuznałaza
zbyt smutny mimo ozdoby z naszytych srebrnych i błękitnych
koralików. Wybrała śliwkową kreację z kremowymi i złotymi
akcentami.Spróbowałazwiązaćgęstewłosywkońskiogon,ale
wyglądały zbyt nonszalancko do wizytowej sukni. W końcu
rozczesałajeizpowrotemrozpuściła.
Imma przeprowadziła ją przez trzy kondygnacje chłodnej
wieży na oświetlony zachodzącym słońcem taras. Poppy nigdy
niewidziałaładniejszejaranżacji.Mimożedozmrokupozostała
jeszcze godzina, otoczone murem patio już oświetlały wysokie
świece.Nabocznychstolikachustawionosrebrnelatarnie.Przy
ścianachstalisłużącyztacami,pełnyminapojówiprzystawek.
Trzeci, niski mężczyzna trzymał w pogotowiu złożony szal na
wypadekchłodu.
Cała sceneria wyglądała nie tylko luksusowo, ale wręcz
romantycznie, choć Poppy nigdy nie przyznałaby tego przed
Dalem, żeby nie wbić go w jeszcze większą dumę i nie
utwierdzaćwjegokuriozalnychmatrymonialnychplanach.Nie
zamierzałazaniegowychodzić.
Dal wyszedł z sąsiedniej wieży mniej więcej minutę po niej.
Włożyłeleganckieciemnespodnieitakąsamąkoszulę,rozpiętą
pod szyją. Ciemny cień zarostu na twarzy i szelmowski błysk
wokunadawałymuzawadiackiwygląd.
Wziął z tacy dwa obsypane na brzegach cukrem kieliszki ze
schłodzonym, różowym koktajlem. Wyglądało na to, że tego
wieczorapostanowiłpokazaćswąnajbardziejczarującąstronę.
Podziękowała więc z uśmiechem i spróbowała lodowatego
napoju z dominującą nutą martini. Smakował bosko. Wyczuła
w nim sok z granatów, grejpfrutów, wódki i czegoś jeszcze.
Późniejująłjąpodłokiećiwprowadziłprzezolbrzymidachdo
odosobnionej alkowy, ocienionej żywopłotem z jaśminu
z widokiem na góry. Tam wyciągnął z kieszeni czarne,
aksamitne pudełeczko. Poppy wstrzymała oddech na jego
widok.Niewątpliwiepochodziłoodjubilera.
Czyżby…Nie,niemożliwe…–myślałagorączkowo.
– Jak dotąd nie obsypywałem cię podarunkami – zagadnął. –
Uznałem, że nadeszła odpowiednia pora. Mam nadzieję, że ci
sięspodobająizarazjezałożysz.
Skoroużyłliczbymnogiej,napewnoniekupiłjejpierścionka.
Nie wiadomo dlaczego, doznała rozczarowania. Przecież nie
oczekiwałaoświadczyn.Czemuwięczmartwiłoją,żeofiarował
jej jakąś inną biżuterię? Uchyliła wieczko, z trudem
powstrzymując napływające do oczu łzy. W środku znalazła
parę długich kolczyków, jakie nosiły tylko gwiazdy ekranu
i księżniczki. Bezwiednie naliczyła osiem dużych owalnych
brylantów pośrodku każdego i całe tuziny mniejszych w złotej
oprawie.
– Och, Dal! – westchnęła. – Modlę się, żeby nie były
prawdziwe.
Dalrobiłwrażeniezgorszonego.
– Przenigdy nie dałbym nikomu imitacji! – zaprotestował
gorąco.
–Wtakimraziemusiałykosztowaćfortunę.
– Zasługujesz na nią. Zresztą stać mnie na taki wydatek.
Pozwól, że zobaczę, jak wyglądają na tobie. Nie założyłaś dziś
żadnejbiżuterii.
– Te srebrne kolczyki, które Izba przygotowała dla mnie
wczoraj,niepasowałybydodzisiejszegostroju.
– Właśnie dlatego zadbałem o to, żeby dzisiaj ci ich nie
naszykowała.
Poppy powstrzymała błogie westchnienie, kiedy poczuła na
małżowinie ciepło jego palców. Gdy założył drugi, lekko
potrząsnęłagłową,żebyusłyszeć,jakcichutkodzwonią.
– Uważam, że to za drogi prezent. Założę je dzisiaj, ale nie
mogęichzatrzymać.
– Nie próbuj mi ich oddać. Zamierzałem sprawić ci
przyjemność,aniedawaćpowóddokłótni.
–ByćmożeFlorrieczySeraphinaszalałybyzradości…
–Bezwątpienianieodrzuciłybyprezentu.
–Jawolałabymprawdziwezainteresowanie.
– Okazałem ci je wczoraj. Zamiast się na mnie złościć,
obejrzyjzachódsłońca.Popatrztylko,jakipięknywieczór.
Poppy odwróciła się, żeby spojrzeć na dolinę. Zachodzące
słońcezabarwiłoczerwonegórynaróżowo,fioletowoizłoto.
–Rzeczywiścieprzecudny–przyznałapochwili.
–Tak.Żałuję,żetakdługozwlekałemzpowrotem.Dobrzetu
znowubyć.
Poppy ponownie zwróciła na niego wzrok. W eleganckiej
czarnejkoszulijegoskóraioczynabrałyjaśniejszegozłocistego
koloru.Dziwne,żezawszeuważałagozatypowegoAnglika.Tu,
w Mehkarze, emanował tajemniczością i gorącą, południową
zmysłowością.
–Niewiedziałem,jakzniosępobyttutajbezAndrewimamy–
wyznał po chwili milczenia. – Nigdy nie przyjechałem tu bez
nich,aletyułatwiłaśmipowrót.
–Czyzamierzaszodwiedzićdziadkawtrakciepobytu?
–Powinienem,alejeszczeniezaplanowałemwizyty.
–Dlaczego?
– To skomplikowana historia. Nie wiem nawet, od czego
zacząć.Niegdyśtraktowałemtomiejscejakdom.Nagleznikło
zmegożyciawrazzludźmi,którzymnieotaczali.Niedość,że
straciłem mamę i brata, to jeszcze także dziadków, kuzynów,
ciocieiwujków.Niepotrafięwyrazićswojegobólu.
–Ktocięodnichodciął?Ojciecczydziadek?
Dalodgarnąłwłosyzczoła.
–Czytomajakiekolwiekznaczenie?
– Może to szaleństwo, ale liczę na to, że jeśli poznam twoją
przeszłość,lepiejcięzrozumiem.
Dalposłałjejnieprzeniknionespojrzenie.
– Pogrzebałem wspomnienia na wiele lat. Nie wiem, czy
wartodonichwracać.
–Pogrzebanewspomnieniatopogrzebaneuczucia.Naprawdę
niechcesznicczuć?
–Nie,aletynajwyraźniejtak.Awięcposłuchaj:tamtegolata
jedenastego lipca zakończyliśmy rok szkolny i zaczęliśmy
wakacje. Mama jak zwykle przyjechała po nas. Jechaliśmy na
lotnisko, żeby tu przylecieć, kiedy ulegliśmy wypadkowi, który
zabrałmibrataimamę.
–PlanowaliściewakacjewJolie?
– Zawsze przylatywaliśmy tu w ostatnim dniu nauki. To była
nasza tradycja. Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy podróży,
przynajmniejja.Andrewwolałzostaćwdomuzojcemtegolata,
alemamanalegała,żebywyruszyłrazemznami.Dziadekchciał
zobaczyć
swojego
najstarszego
wnuka,
przyszłego
spadkobiercę. Ja byłem tylko drugim synem, zwyczajnym
chłopcem, swobodnym i raczej wrażliwym. Jego śmierć
wszystkozmieniła.
– Oczywiście – wtrąciła ze współczuciem. – Tak więc
zdecydowałeś,żetuniewrócisz?
– To ojciec zerwał kontakty z rodziną mamy. Po pogrzebie
przezdziesięćlatniewidziałemnikogozMehkaru.
–Dlaczego?
–Obwiniałjąowypadekirozszerzyłswojepretensjenacałą
rodzinę.
–Czytoonazawiniła?
– Nie. Kierowca drugiego samochodu nie uważał na drogę.
Podobno rozmawiał przez telefon. Przejechał skrzyżowanie na
czerwonym świetle i doprowadził do zderzenia czołowego
znaszymautem.Mamazmarłanamiejscu,Andrewwszpitalu.
Japrzeżyłemzkilkomaranamiisiniakami.
–Biednytwójdziadek!Straciłcórkęiwnukawłaśniewdniu,
w którym oczekiwał ich przybycia. Musiał ciężko przeżyć
stratę.
– Na pewno nie było mu łatwo. Moja babcia, jego żona,
zginęławwypadkukilkamiesięcyprzednaszym.Niecierpliwie
wyglądałnaszejwizyty.
– Nigdy nie szukał z tobą kontaktu od dnia pogrzebu? Skoro
miałeśwtedyjedenaścielat,odtegoczasuminęłydwadzieścia
dwalata.
–Przyjechałdomnie,alegobrutalnieodtrąciłem.Chociażto
ja zawiniłem, nie przeprosiłem go i nie wynagrodziłem
zniewagi.
–Dlaczego?
–Samniewiem.
– Nie wierzę. Musisz znać powód. Ja też chciałabym go
poznać.
–Żebyzyskaćdodatkowydowód,jakizemniezimny,nieczuły
drań?
Poppyposłałamukarcącespojrzenie.
–Nie.Ponieważodkryłamwtobiewrażliwość,tyleżegłęboko
ukrytą. Właśnie dlatego usiłuję zrozumieć, dlaczego tak dobry
człowiekodtrąciłkogoś,kogoniewątpliwiebardzokochał.
Dalniecierpliwiewzruszyłramionami.
–Właśniedlatego,żegokochałem,niepotrafiłemzrozumieć,
dlaczego zostawił mnie w Anglii. Nie znosiłem tego kraju.
Wstyd przyznać, ale nienawidziłem również własnego ojca
mimo świadomości jego problemów psychicznych. Nie potrafił
zapanowaćnadsobą.
–Aletypotrafisz.Wyciągnijrękędozgody.Odwiedździadka,
przeproś, wynagródź mu przykrości. Nie ulegaj fałszywej
dumie. Okaż skruchę, bo pewnego dnia on odejdzie i wtedy
będziejużzapóźno.
Dal długo milczał. Dopili swoje napoje i obserwowali grę
świateł i cieni na wierzchołkach, różowy i złoty blask,
stopniowo blaknący i zmieniający barwę nieba na lawendową
i szarą. Po długim milczeniu Dal popatrzył na nią
znieznacznymuśmieszkiem.
–Jesteśjedynąosobą,którausiłujemimówić,comamrobić.
– Możesz być naprawdę dobrym człowiekiem, jeżeli tylko
zechceszspróbować.
–Brzmiokropnienudno.
– Lubię nudnych mężczyzn. Szukam kogoś zupełnie
zwyczajnego, z kim mogłabym usiąść na sofie przed
telewizoremirazemoglądaćulubionyprogram.
–Szybkobycizbrzydło.
–Nie,jeżeliwybrałabymcościekawego.
– Przedstawiłaś oglądanie telewizji niemal jak fantastyczną
zabawę.
Poppy nigdy wcześniej nie słyszała od niego tego słowa.
Często mówił o obowiązkach, dyscyplinie, odpowiedzialności,
alenigdyanisłowemniewspomniałorozrywce.
–Jużsięzmieniłeś–zauważyła.–Wniczymnieprzypominasz
samegosiebiesprzedkilkudni.
– Wygląda na to, że musiałem. Randall Grant był zimnym
draniem.
–CzyDaljestlepszy?
–Wkażdymraziepróbuje.
Poppy zerknęła na niego spod rzęs. Zadrżała, gdy
odwzajemnił i wytrzymał jej spojrzenie. Nie odwrócił wzroku,
nawetkiedyjedenzestewardówzaprosiłichdostołu.
–Dlaczegowcześniejniespróbowałeś?Dlaczegoniepodjąłeś
wysiłkudlaSophie?
–
Trudno
powiedzieć.
Przypuszczalnie
dlatego,
że
w przeciwieństwie do ciebie nie wydobyła ze mnie lepszej
stronymojejnatury.
Słowa Dala mocno poruszyły Poppy. Zbyt mocno. Budził
wniejzbytsilneuczucia.Kiedytraciłczujnośćiotwierałprzed
niąduszę,czułaznimsilnąwięź.Zdecydowaniezamocną.Jak
mogłabyodejść,kiedystawałsięjejcorazbliższy?
Jeden ze stewardów podszedł do nich i wypowiedział cicho
parę zdań po arabsku do Dala. Dal odpowiedział, po czym
zwróciłsiędoPoppy:
– Muszę odebrać telefon. Nie potrwa to długo. Skrócę
rozmowędominimum.Weźsobie,proszę,jeszczecośdopicia.
Zachwilędociebiedołączę.
Tak jak obiecał, wrócił za mniej niż dziesięć minut. Poppy
czekała na niego przy pięknym stole z różowym obrusem
izapalonymibiałymiświecami.
–Czywszystkowporządku?–zagadnęła.
– Tak. Dzwoniła Florrie. Przylatuje do Gili na turniej polo.
Zadałamikilkapytańnatematimprezyistosownegostrojudo
królewskiejloży.
–
Nie
przypuszczałam,
że
zostaniesz
konsultantem
wsprawachmody!
Dalpochyliłsiękuniejzszelmowskimuśmieszkiem.
–Przemawiaprzezciebiezazdrość.
–Nie.
–Niepowinnaśbyćzazdrosna.Poprosiłemcięorękę.
– Nie. Zadecydowałeś, że weźmiemy ślub, a to zasadnicza
różnica.
–Czydlategoodrzuciłaśmojąpropozycję?Czegooczekujesz?
Romantyzmu?Kwiatów?Wieczorówprzyświecach?
W tym momencie Poppy przypomniała sobie, że już
zorganizował dla niej romantyczną kolację przy świecach
izbukietemróżnastole.
–Sporządziłeśbardzokrótkąlistę–odrzekła.–Radziłabymci
rozważyć więcej możliwości, również spoza kręgu koleżanek
Sophie.Weźpoduwagęosoby,którechciałybyzostaćwdomu,
jeśćztobąkolacjelubpoczytaćwieczoremksiążkęprzytobie.
–Niepotrzebujęniani,Poppy.
– Nie, tylko kobiety z biodrami i łonem. – Kiedy nie
zaprotestował, poniosły ją nerwy: – Nawet nie spróbowałeś
poszukać
odpowiedniej
życiowej
partnerki.
Wypisałeś
w pośpiechu wszystkie nazwiska, jakie na poczekaniu przyszły
cidogłowy.
– Twoje wpisałem dlatego, że pasujemy do siebie. Ledwie
toleruję większość ludzi, a twoje towarzystwo nie tylko
aprobowałem,aleilubiłemprzezminioneczterylata.
– I jeszcze się dziwisz, że nie przyjęłam oświadczyn! Lepiej
skupmy uwagę na pierwszych dwóch kandydatkach. Nie
możeszuwodzićrównocześnieFlorrieiSeraphiny,kiedyzostały
ci zaledwie dwa tygodnie. Skoro Florrie przyjeżdża do Gili,
spróbuj ją nakłonić do małżeństwa. Dam głowę, że kiedy
usłyszy, że jesteś nie tylko hrabią Langston, ale i księciem,
wyskoczyzeskóry,żebynatychmiastzłapaćcięnamęża.
–Nieprzypuszczałem,żezostanietwojąfaworytką.
– Wręcz przeciwnie. Uważam ją za najmniej odpowiednią
partnerkędlaciebie.
–Dlaczego?
– Bo… – Przerwała, niepewna, jak ująć w słowa, że nie zna
bardziej niestałej w uczuciach dziewczyny niż ona. – Nie robi
wrażenia osoby gotowej do założenia rodziny – dokończyła
ostrożnie.
–Możejeszczeniespotkaławłaściwegomężczyzny.
–Byćmoże–mruknęłaPoppybezprzekonania.
– Co jeszcze o nich wiesz? Która dałaby mi więcej
przyjemności? Nie. Przede wszystkim, która byłaby lepszą
matką?
–Żadna.Obydwiesązbytegocentryczne.
– To zabrzmiało dość zgryźliwie. Nie potrafisz powiedzieć
onichnicdobrego?
Poppyzacisnęłazębyiuniosłagłowę.
– Seraphina uwielbia modę. W każdym sezonie wydaje na
nowekreacjedwadzieściatysięcyalbojeszczewięcej.
–Prosiłemoprzedstawienieichpozytywnychstron.
– To nie wada. Zawsze prześlicznie wygląda. I bardzo dba
o
zachowanie
smukłej
sylwetki.
Nie
jada
słodyczy,
węglowodanów ani mięsa. Stosuje płynną dietę. Pije jakieś
zielonekoktajleipreparatyoczyszczające.
– Więc nie skosztuje razem ze mną steku czy pasztetu
znerek?
Poppy zmarszczyła brwi, usiłując sobie przypomnieć, czy
kiedykolwiek widziała Seraphinę jedzącą porządny posiłek.
Prawie zawsze miała w ręku butelkę albo saszetkę z jakimś
napojemozapachupietruszki,cytryny,ogórkaiimbiru.
–Onie!Zemdleje,ledwiepoczujeichzapach.
–AFlorrie?
–Prawdopodobniedałabysięskusić.
–Todobrawiadomość.
–Tak–mruknęłabezentuzjazmu.
Florrie nie byłaby dobrą ani wierną żoną. Zmieniała
kochanków jak rękawiczki. Przeskakiwała z łóżka jednego
zawodnikapolododrugiego.
DalnajwyraźniejwyczułniechęćPoppy.
– Wyjaśnij wreszcie, co masz przeciwko Florrie – zażądał. –
Gdybymnieznałcięlepiej,myślałbym,żejesteśzazdrosn,abo
totychciałabyśzostaćmojąhrabiną.
Oczywiście miał rację, ale Poppy za skarby świata nie
przyznałabysiędozazdrości.
–Naszczęściedobrzewiesz,żeniemamtakichambicji.
–Dlaczego?
– Bo irytuje mnie, że kusisz pieniędzmi i majątkiem, jakby
materialne wartości decydowały o jakości związku, a nie
uczucie,dobroćiszacunek.
– Czy gdybym nie był hrabią Langston, tylko pastorem
zparafiiwCotswolds,rozważyłabyśmojąpropozycję?
–Aczyjakoskromnyduchownybyśmniekochał?
–Niewiem,coodpowiedzieć.Niewierzęwmiłość.Toułuda
zmyślona w dwudziestym wieku przez reklamowych gigantów
dlanakręceniakoniunktury.
–Wierutnebzdury!
–Zatonamiętnośćjestzawszeautentyczna.
– Nie wyjdę za mąż tylko po to, żeby iść z kimś do łóżka.
Gdybym zechciała, mogłabym doznać fizycznej satysfakcji
choćbyzaraz.
–Zkim?
Poppyuniosłagłowęiodważniespojrzałamuwoczy.
–Ztobą–odparłabezwahania.
Dalowizaparłodech.Straciłzdolnośćracjonalnegomyślenia.
Widok zarysów ponętnego biustu Poppy nie sprzyjał jej
odzyskaniu. Oczy lśniły jak gwiazdy, policzki zabarwił lekki
rumieniec. Nie widział w niej śladu zażenowania. Ledwie ją
poznawał.Kiedystałasiętakpewnasiebieiprowokująca?
Odmawiał sobie zmysłowych przyjemności przez pięć i pół
roku, żeby być eleganckim, dobrze wychowanym człowiekiem,
jakiegoSophiepragnęła.
Ale Sophie odeszła, a Poppy budziła w nim pierwotne żądze,
dzikie i gwałtowne. Po latach dobrowolnej abstynencji, kiedy
nic nie czuł i nikogo nie pragnął, pożądał kogoś do bólu.
Cierpiał męki niezaspokojonej namiętności za dnia i nocą.
Wystarczyło, że zaobserwował, jak Poppy przygryza pełną
wargę, żeby zaczął sobie wyobrażać, jak wodzi po niej
koniuszkiemjęzyka,pókinieotworzyust.Całowałbyjąwusta,
piersi i jeszcze niżej, aż zaczęłaby błagać o więcej. Marzył
otym,żebynależaładoniego.
– Nie masz pojęcia, co chciałbym ci zrobić – wyszeptał
schrypniętymgłosem.
–Nicztego.Niejesteśwmoimtypie.
– Nie masz swojego typu, Poppy. Odkąd dla mnie pracujesz,
nawetznikimniechodziłaś.
– Nieprawda. Trzy lata temu miałam chłopaka. Całkiem
miłego…doczasu.
–Jakdługo?
–Niepamiętam.
–Stądwniosek,żeniedłużejniżtrzytygodnie.
– Nie. To znaczy tylko, że zostawiłam za sobą przeszłość
ipatrzęwprzyszłość.Inieoddamjejkomuś,ktowyznajeinne
wartościniżja.Takizwiązekbyłbyskazanynaporażkę.
–Mimożeobudziłemtwojezmysły?
Poppy spłonęła rumieńcem. W oczach zamigotały gniewne
błyski.
–Tobezznaczenia.Owszem,zależyminatobie,apocałunek
sprawił mi przyjemność, ale to jeszcze nie powód, by
rezygnowaćzwolnościimarzeń.
ROZDZIAŁÓSMY
Po powrocie do pokoju Poppy nie mogła zasnąć ze
zdenerwowania. Założyła więc kostium i poszła popływać.
Ciepławodaniecozłagodziłabólnapiętychmięśni.Przepłynęła
dwarazybasenpodwodą,apotemobróciłasięnaplecy.
Kiedy usłyszała skrzypienie, otworzyła oczy. Ujrzała Dala
siedzącegoustópjejleżakawtymsamymstroju,wktórymjadł
kolację, co oznaczało, że nie planuje pływania. Postanowiła
zignorować jego obecność w nadziei, że sobie pójdzie.
Odwróciła się z powrotem na brzuch, udając, że go nie
zauważyłaidopłynęładoprzeciwległegobrzegu.
Po nawrocie napotkała jego nieprzeniknione spojrzenie.
Wolałaby zobaczyć jeden z ironicznych uśmieszków. Nawet
szyderczy śmiech rozładowałby napiętą, trudną do zniesienia
atmosferę. Wsparła ramiona o wyłożony kafelkami brzeg
basenu,wyciągnęłanogiprzedsiebieizawołała:
–Czegochcesz?
–Ciebie.
–Alejacięniechcę.
–Kłamczucha!
Niski,schrypniętygłosDalasprawił,żezadrżała.Odruchowo
ścisnęłakolana.Niemogłasobiepozwolićnaprowokowaniego
otakpóźnejgodzinie.
Dokładała wszelkich starań, żeby się odprężyć. Zamknęła
oczy.Oddychałapowoliigłęboko,błagającgowmyślach,żeby
zostawiłjąsamą,leczgdyotworzyłaoczy,nadaltamsiedział.
– Mogę ci udowodnić kłamstwo – zagadnął. – Nie możesz
wiecznieuciekaćodprawdy.
Poppyposłałamulodowatespojrzenie,poczymzanurkowała.
Płynęła pod wodą, dokąd starczyło jej powietrza. Kiedy
zerknęła ukradkiem w stronę leżaka, już nie dostrzegła Dala.
Odczuła ulgę, ale bardzo krótką. Chwilę później zauważyła
bowiemstosjegoubrańobokswoich,azarazpotemDalatużza
sobą.
–Corobisz?–spytałaprawiebeztchu.
–Dołączyłemdociebie.
–Nago?
–Nie.Wspodenkach–odrzekł,przyciągającjądosiebietak
blisko,żedotknęłapiersiamiszerokiego,muskularnegotorsu.
Wstrzymałaoddech,kiedydużedłonieobjęłyjąwtalii.Kiedy
poczuła twardy dowód jego pożądania, otworzyła usta
igwałtowniezaczerpnęłapowietrza.BliskośćDalasprawiałajej
wielką przyjemność. Tym niemniej usilnie walczyła z pokusą.
Tłumaczyła sobie, że cukier też jest słodki, a mimo to szkodzi
zdrowiuifigurze.
–Przestań.Toniebezpiecznazabawa–ostrzegła.
– Przecież pragniesz ryzyka, ale takiego, które cię nie
zniszczy–wyszeptałjejdoucha,apotempocałowałwszyję.–
Wiesz przecież, że nie zrobię ci nic złego, tylko nauczę tego,
czegozawszechciałaśzasmakować.
–Naprzykładczego?
– Tego – odpowiedział, spuszczając głowę, żeby musnąć jej
usta lekkim, zapraszającym pocałunkiem, tak słodkim, że
poprosiłaowięcej.
Dalniepotrzebowałlepszejzachęty.Natychmiastobjąłdłonią
jejpierś,równocześniepogłębiającpocałunek.
–Czynadalutrzymujesz,żepożądanieniemaznaczenia?
–Ma,aletylkowmiłości–wydyszaławśródprzyspieszonych
oddechów.
–Możeszpożądaćkogoś,kogoniekochasz.
–Jabymniepotrafiła.
Dal spostrzegł, że oczy jej pociemniały. Spuścił więc głowę
jeszczeniżejiobjąłustamisutek.Poppyodruchowoprzylgnęła
do niego, żeby lepiej czuć szorstkość włosków na piersi. Dal
oplótłsobiejejnogiwokółbioderiwsunąłdłońmiędzyjejuda.
Rozpalił w niej taki ogień, że omal nie zaprotestowała, kiedy
cofnąłrękę.
–Kiedyposiądęcięwnocpoślubną,będzietrochębolało,ale
tylkozapierwszymrazem–ostrzegł.
– Nie wyjdę za ciebie. Nie kupisz mnie ani nie uwiedziesz –
wydyszała, równocześnie przyciskając biodra do jego bioder
wposzukiwaniujeszczebliższegofizycznegokontaktu.
–Możeiniekupię,alewłaśnieuwodzę–odparł,wznawiając
słodkie,intymnepieszczoty.
Kiedy znowu ją pocałował, żarliwie oddała pocałunek. Kilka
minutpóźniejjużkrzyczałazrozkoszy,porazpierwszywżyciu.
Wsparłapóźniejgłowęojegopierś,oszołomionaiwyczerpana.
Dal ułożył ją wygodnie, żeby odpoczęła. W końcu zebrała siły,
żeby
go
odepchnąć.
Zawstydzona
własną
słabością,
potrzebowaładystansu.
–Jakipierścionekbyśchciała?
Poppyzamrugałapowiekami.Jeszczedokońcanieochłonęła
ponieziemskichdoznaniach.
–Pierścionek?–powtórzyłapółprzytomnie.
– Jutro ci go dam, a w przyszłym tygodniu, tydzień przed
moimi urodzinami, weźmiemy ślub. Lepiej nie czekać do
ostatniejchwili.
– To najmniej romantyczne oświadczyny, jakie kiedykolwiek
słyszałam.
– Dałem ci romantyzm wczoraj przy kolacji. Przed chwilą
udowodniłem, że nieodparcie ciągnie nas do siebie. Wystarczy
zalegalizowaćzwiązek,żebydalejżyćnormalnie…
–Chybaoszalałeś!–wpadłamuwsłowo.
–Niewykluczone.Torodzinnaprzypadłość.
–Niemówtakichrzeczy.Towcaleniejestzabawne.
PoppyporazpierwszyusłyszałaochorobieojcaRandallaod
gospodyni w Langston House przed kilkoma laty. Pani Holmes
chciała, żeby Poppy zrozumiała, dlaczego szóstemu hrabiemu
Langston tak bardzo zależy na zachowaniu kontroli nad sobą.
Zjejwypowiedziwynikało,żepiątyniepotrafił.
–Mówięserio.Mójojciecbyłpsychiczniechory.
–Wiem.
–OdSophie?
–Nie.Przypuszczam,żeniemiałapojęciaojegochorobie.Od
pani Holmes. Dzień po pogrzebie twojego ojca kazałeś mi
wrócićdoLondynu.Wtedypoprosiła,żebymprzytobiezostała.
Uznała, że potrzebujesz bratniej duszy. Tylko ja wchodziłam
wgrę.Wszystkichinnychodstraszyłeśodsiebie.
– Znów wychodzę na potwora – westchnął ciężko. – Sophie
nazywałamnielodowatymmonstrum,atysięśmiałaś.
–Żebysięnierozpłakać–wyznała,spuszczającwzrok.–Ale
niejestemPięknąanityBestią.Niemogęcięuratować…
–Nieproszęcięoratunek,tylkoorękę.
– Na jedno wychodzi. Nie zależy ci ani na mnie, ani na
założeniu rodziny. Usiłujesz tylko ratować tytuł i majątek. Czy
naprawdętakciężkobyłobycijeutracić?
–Tak.
– Dlaczego? Nie potrzebujesz więcej pieniędzy. Wygląda na
to, że o zaszczyty też nie dbasz. Skoro tyle odziedziczyłeś
w Mehkarze, po co ci jeszcze Langston House? Większość
twoich inwestycji nie jest w żaden sposób powiązana
zposiadłością,atytułtotylkotytuł.
Dobrze,żeotozapytała.Dalbyłbyzdziwiony,gdybytegonie
zrobiła.Najejmiejscuteżpróbowałbyzaspokoićciekawość.
Majątek nie przynosił znaczących dochodów i faktycznie nie
zależało mu na tym, żeby tytułowano go hrabią, ale uważał
LangstonHousezaswójdom.Przedewszystkimkierowałonim
poczucie obowiązku. Wbijano mu je do głowy codziennie od
dnia pogrzebu matki i brata, Viscounta Andrew Ulricha
Mansura Granta, który powinien zostać szóstym hrabią
Langston.
Andrew nie traktował ciążącej na nim odpowiedzialności jak
balastu.Przyjąłdowiadomości,żepewnegodniapoślubikogoś
dla korzyści majątkowych, nie z miłości. Dal, wrażliwy
intelektualista, według ojca nie był jego godnym następcą.
Piąty hrabia Langston robił, co w jego mocy, żeby go zmienić,
nawetgdybymiałotozłamaćobydwu,coniemalnastąpiło.
– W wieku jedenastu lat zrozumiałem, że moja jedyna misja
polega na znalezieniu odpowiedniej żony i spłodzeniu
następców.Niejednego,lecznajlepiejkilkuzapasowych,gdyby
pierwszegospotkałocośzłego,bowypadkisięzdarzają.Matki
giną, starsi bracia umierają w szpitalach podczas operacji.
Dziecinietraktowanojakmałychistotekdokochania,leczjako
polisyubezpieczeniowe.Irytujące,alekonieczne.
Żony też. Wyznaczono im rolę klaczy zarodowych. Nie
musiały być piękne ani nawet miłe, tylko zdrowe i bogate.
Pokaźny posag stanowił ich najważniejszy atut. Grantowie od
stu
pięćdziesięciu
lat
napełniali
sakiewki,
żeniąc
się
z zagranicznymi księżniczkami: greckimi, amerykańskimi,
niemieckimi i wreszcie, w przypadku matki Randalla –
arabskimi.
Takie bezduszne podejście do rodziny w dzieciństwie
szokowało i oburzało Randalla. Po latach pouczeń i żelaznej
dyscyplinyzobojętniałnawszystkopróczobowiązku.Uwierzył,
że kiedy go wypełni, przestanie go prześladować świadomość,
żeniedorównujepierworodnemu.
–MojapozycjawMehkarzeniczegoniezmienia–dodał.–Od
dnia śmierci mamy i brata zdawałem sobie sprawę, że żyję
tylko po to, żeby przedłużyć ród Grantów. To moje jedyne
zadanienatymświecie.
–Tonajgorszewyznanie,jakieodciebiesłyszałam.
Dalwzruszyłramionami.
– Wypełnię daną ojcu obietnicę nie po to, żeby uratować
posiadłośćczyzyskaćspadek,leczpoto,byzrzucićtobrzemię
ze swoich barków. Nie pozwolę, żeby nadal mi ciążyło. Jestem
zupełnie innym człowiekiem niż mój ojciec. Nie wyobrażasz
sobie, jak bardzo pragnę lepszej przyszłości. Przy tobie ją
zyskam.
– Słyszę tylko o twoich pragnieniach, a co z moimi? Czy
wwaszymświeciekobietyznacząniewięcejniżprzedmioty?
– Oferuję ci stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, których
potrzebujesz.
–Nieprawda.Odbieraszmiwolnośćimożliwości.
–Zabioręcięwciekawemiejsca,pokażęświat.
– Nie interesuje mnie zwiedzanie. Chcę małego, wygodnego
domkuzogródkiem,żebymmogłasadzićkwiatki.
–Isiedziećnasofieprzedtelewizoremzmężem,którybędzie
ciętuliłicałował.
–Tak.
– Nie po to spędziłaś ze mną minione cztery lata, żeby
oglądaćmeczezjakimśtłustym,łysiejącymtypem.
– Nie wyjdę za łysego ani za grubasa, ani tym bardziej za
fanatykapiłkinożnej,tylkozakogoś,ktobędziezamnąszalał.
–Toniemożliwe.
–Dlaczego?
– Bo zostaniesz moją żoną. Zapewnię ci takie życie, o jakim
marzysz…ojakimobydwojemarzymyalbojeszczelepsze.
– Więcej stracę, niż zyskam. Nie zostanę twoją hrabiną ani
księżną. Owszem, mam do ciebie słabość, ale nigdy nie
zazdrościłamSophie.Nadalniechcęzająćjejmiejsca,bowiem,
że nigdy nie pokochasz nikogo prócz siebie. Po prostu nie
potrafisz.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Poppyoświcieusłyszaławarkotśmigłowca.Wstałaipodeszła
do okna akurat w odpowiednim momencie, żeby zobaczyć
wzlatujący w górę czarny helikopter ze złotymi emblematami.
Najpierwdostrzegłapilota,achwilępóźniejwypatrzyłaDalana
tylnym siedzeniu. Na ten widok rozbolało ją serce. Dokąd
leciał?Idlaczegozostawiałjątutaj?
Przeżyła okropną noc. Nie mogła zasnąć po okropnej walce
z Dalem w basenie. Nagadała mu przykrych rzeczy
i natychmiast tego pożałowała. Najchętniej poszłaby do niego
iprzeprosiła,aledumaiinstynktsamozachowawczyzatrzymały
ją w łóżku. Gdyby poszła przeprosić, prawdopodobnie później
by go pocałowała, a gdyby poczuła dotyk jego warg,
zapragnęłaby, żeby jej dotknął i przytulił. Wtedy byłaby
zgubiona. Nie, nie mogła pozwolić mu wygrać. Nie chodziło
o transakcję finansową, tylko o jej przyszłe życie, o wierność
wartościom, które wyznawała. Pragnęła nadziei, wiary, miłości
i rodziny. Dal dałby jej tylko potomstwo, nic więcej. Dlatego
została w swojej sypialni mimo świadomości, że go zraniła.
Zależało jej na nim i to bardzo, ale nie mogła pozwolić, by
zrujnowałjejżycie.
Aletenostatniwieczór…
Zgłębokimwestchnieniemwsparłagłowęoszybęizamknęła
oczy. O ile oświadczyny Dala brzmiały fatalnie, o tyle jej
odpowiedźjeszczegorzej.
Dokądterazpoleciał?Cosobiemyślał?Coplanował?
Ubrała się, przeszła do salonu swego apartamentu
i zadzwoniła po kawę. Tym razem w progu stanęła Izba, nie
ImmaczyHayek.
–DokądTalalwyruszył?–zapytała.
–DoGili.
–Najakdługo?
– Na trzy, może cztery dni na jakiś wielki turniej sportowy,
chybapolo.Nielubipanipolo,pannoPoppy?
Poppyledwiewydobyłagłosześciśniętegogardła:
– Niespecjalnie. W każdym razie nie tak bardzo jak niektóre
mojeznajome.
Pojęła, że poleciał do Gili na spotkanie z Florrie. Nagle
opadła z sił. Czuła się tak chora, że zrzuciła ubranie i wróciła
dołóżka.
WtrzecimdniupowyjeździeDalaokołopółnocyPoppyznów
usłyszaławarkothelikoptera.Odczułaulgę,azarazponiejból.
Niepożegnałsięznią,nieprzysłałwiadomości,choćobsesyjnie
sprawdzałaskrzynkępocztową.Aleterazwróciłdodomu.
Chwilę później uświadomiła sobie, że pomyślała o jego
rodzinnej rezydencji jako o domu. Podciągnęła koc do ramion,
alenadaldrżała,zarównozzimna,jakizestrachu.
Czy oświadczył się Florrie, a może, nie daj Boże, poślubił ją
podczaspobytuwGili?
Usiłowała z powrotem zasnąć, ale nie mogła. Minęło pół
godziny,potemdrugie.Wkońcukołopierwszejniewytrzymała.
Wstała, założyła jasnozielony szlafrok i poszła do komnat Dala
piętro wyżej. Zapukała do drzwi, ale nie odpowiedział.
Delikatnie nacisnęła więc klamkę i cicho przeszła przez salon
do sypialni. Zastała jej drzwi otwarte. Weszła do środka, ale
zobaczyła tylko puste pościelone łóżko i zapaloną nocną
lampkę. Chwilę później spostrzegła, że drzwi balkonowe są
otwarte.
–Dal?–szepnęła.
ChwilępóźniejDalstanąłwdrzwiach.
–Cosięstało?–zapytał.
–Niemogłamspać.Martwiłamsięociebie.
–Jakwidzisz,zemnąwszystkowporządku.
–JakbyłowGili?
–Dobrze.
–Cotamrobiłeś?
–Odwiedziłemrodzinę.Niemalzapomniałem,jakajestliczna.
–Czyzdołałeśspędzićtrochęczasuzdziadkiem?
–Tak.
–Czybyłeśnameczupolo?
–Wstąpiłemnachwilę.
Czemu nie obejrzał całego? Co w takim razie robił? Czy
spotkałsięzFlorrie?Czyzaprosiłjąnarandkę?Czypocałował?
Zabroniła sobie dalszych tego rodzaju rozważań. Gdyby
próbowała wyobrazić sobie przeróżne scenariusze, chyba by
oszalała.
–Wyjechałeśnatrzydni–wytknęłaoskarżycielskimtonem.
– Miałem różne sprawy do załatwienia – odparł, wzruszając
ramionami.
Poppy pomyślała, że związane ze ślubem, ale nie wyraziła
głośnoswychpodejrzeń.Zacisnęłaręcewpięścitakmocno,że
wbiłapaznokciewdłonie.Bólrozsadzałjejserce.
–Czymogęwczymśpomóc?
– Nie. Wykonałaś świetną robotę. Dostałem dane pięciu
kandydatek. Agencja pracy w Londynie zadzwoni do nich,
przeprowadzi
rozmowy
kwalifikacyjne
i
wytypuje
najodpowiedniejszą.
Gdy oczy Poppy przywykły do ciemności, dostrzegła, że Dal
stoi ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami, oparty
muskularnymramieniemoframugę.Włożyłtylkociemne,luźne
spodnie od piżamy. Lubiła nie tylko patrzeć na tę wspaniałą,
umięśnioną sylwetkę, ale też pracować z tak inteligentnym,
efektywnym, pomysłowym szefem. Chętnie się od niego uczyła
i słuchała jego koncepcji. Nowa sekretarka będzie miała
szczęście,
zyskując
tak
przyzwoitego,
dzielnego
iwyrozumiałegopracodawcę.
–Wyglądanato,żemojaroladobiegakońca–podsumowała.
– Tak. Prawdopodobnie już pod koniec tygodnia kogoś
zatrudnimy.Wszystkoidziepomojejmyśli.
–Czyposzukiwanieżonyrównież?
–Tak.
–Czyjużustaliłeśdatęślubu?
–Niechcęwszystkiegozostawiaćnaostatniąchwilę.
–Dotwoichurodzinpozostałodziewięćdni.
–Dlategoplanujęślubzatrzylubczterydni.
– Świetnie – zdołała wykrztusić, chociaż gorzko żałowała, że
doniegoprzyszła.
Wolałaby nie usłyszeć tej wiadomości. Łamała jej serce.
Lepiejbyzrobiła,gdybyzaczekaładorana.Łzynapłynęłyjejdo
oczu.
–Jakminęławizytaudziadka?
– Doskonale. Warto było tu przyjechać choćby tylko po to,
żebygozobaczyć.
–Czyzaznajomiłeśgozeswoimiplanamimatrymonialnymi?
–Tak.
–Coonnato?
– Powiedział, że szanuje mnie za spełnienie danej ojcu
obietnicy i ma nadzieję, że moja przyszła małżonka przyniesie
zaszczytrodzinieispołeczeństwuMehkaru.
–Przedstawiłeśmują?
–Jeszczenie.Poznająnaślubie.Tomójwybór.Niezabiegam
ojegoaprobatę.
Poppy zamilkła na chwilę. Spróbowała sobie wyobrazić Dala
zdziadkiem,władcąpaństwa.
–Jakijest?–dopytywaładalej.
–Potężny,spokojnyipełengodności.
–Łatwobyłoznimrozmawiać?
–Napoczątkunie,alezczasemprzełamaliśmylody.Postarzał
się. Ma zmartwienia, jak my wszyscy – dodał, wchodząc do
środka.
–Czegodotyczątwoje?
– Mam je już prawie za sobą. Zrobiłem, co należało. Szkoda
mi tylko, że niepotrzebnie straciłaś przeze mnie noc. Wreszcie
odzyskałemspokój.Mogęlżejoddychać.
Poppy ciekawiło, co go uspokoiło i czy dał już Florrie
pierścionek zaręczynowy, ale nie śmiała zapytać. Znalazła mu
nowąsekretarkę.Wkrótceprzestaniedlaniegopracować,aDal
zostaniemężemFlorrie.
– Było mi przykro, że opuściłeś mnie bez pożegnania i ani
razu nie przysłałeś wiadomości – wyszeptała. – Przypuszczam,
żepostanowiłeśmnieukarać.
– Skoro nie planujemy wspólnej przyszłości, uznałem, że
najwyższaporastworzyćdystans,coułatwirozstanie.
–Czydlategoosiągnąłeśspokójduszy?
– Nie. Dlatego, że uzyskałem odpowiedzi na nurtujące mnie
pytania. Wiele usłyszałem o ojcu. Dziadek niejednokrotnie
proponował mamie, że zabierze ją z powrotem do domu, żeby
wybawić ją z nieudanego związku. Zawsze odmawiała.
Uważała, że mąż jej potrzebuje i że skrzywdziłaby go,
zabierającmudzieci.Dlategozostała.
–Nieszczęsna!
–Teżtakmyślałem,aledziadekwyjaśnił,żegokochałaitylko
ona potrafiła sobie z nim radzić. Tak jak ty ze mną – dodał po
chwilizniewesołymuśmiechem.
–Niejesteśpotworem.
–Onteżniechciałbyć.
– Cierpiał na zaburzenia osobowości, które ciebie nie
dotknęły,nanapadydepresjiimanii.Nieodziedziczyłeśponim
choroby.
–Alemojedziecimogąjąodziedziczyć.
Poppynareszciezrozumiałajegomotywy.Nigdywcześniejnie
przyszło jej do głowy, że dręczy go tajona obawa o zdrowie
potomstwa.Zasmuciłojątoodkrycie.
–Albonie–spróbowałagopocieszyć.
– Od dwudziestego roku życia wypatrywałem symptomów:
wahań nastrojów, euforii, załamania, strachu i rozpaczy. Nic
takiego nie nastąpiło. Przez wszystkie te lata nie czułem
absolutnie nic, nawet na pogrzebie ojca. Myślałem, że to
dobrze.
–Czydlategowszystkichodtrącałeś?
– Nie widziałem innego sposobu na przetrwanie. Od
najmłodszychlatćwiczyłemumiejętnośćopanowywaniaemocji.
Nie znalazłem innego sposobu radzenia sobie z żałobą ani
zpresjąodpowiedzialnościniedoudźwignięcia.
– Na twoje barki rzeczywiście spadł wielki ciężar, ale nie
jesteśsam.Maszludzi,którymnatobiezależy.
Na długi czas zapadła ciężka, przytłaczająca cisza. Serce
Poppy waliło jak młotem, jakby przebiegła bardzo długi
dystans. W końcu podniósł na nią wzrok i zajrzał głęboko
woczy.
–Powiedz,dlaczegodomnieprzyszłaś?Żądamcałejprawdy,
bezżadnychwykrętów.
Poppyodwróciławzrok.Niepotrafiłamyślećoniczyminnym,
jaktylkoonim.Potrzebowałago.Iponadwszystkopragnęłago
wspierać.
–NieżeńsięzFlorrie–wyszeptaławkońcu.
Nadal nie odpowiadał, tylko patrzył na nią tak, jakby
przeglądałjąnawskroś.
–Wiem,żemożebyćjużzapóźno–dodałaniemalbeztchu–
ale chcę ci dać inną możliwość. Nie powinnam była skreślać
swojego nazwiska z twojej listy. Jeżeli ktokolwiek w ciebie
wierzy,towłaśnieja.
–Przecieżniechciałaśwyjśćzamążbezmiłości.
– I nie wyjdę. Obydwoje wiemy, że od dawna cię kocham –
wyznałazełzamiwoczach.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Poppy ubrała się przed godziną. Teraz czekała na przybycie
Dala.Nigdyniewidziałarówniepięknejkreacjijakdopasowana
nabiodrach,prostadługasukniazgrubymzłotymkołnierzem.
Wokół dekoltu, na gorsecie i długich, szerokich rękawach jak
od królewskiego płaszcza, naszyto złote gwiazdki. W podpięte
włosy wpleciono złote pasemka, a z uszu zwisały długie
kolczykizbrylantami.Ledwiepoznałasamąsiebiewlustrze.Po
razpierwszywżyciuwyglądałajakksiężniczka.
Jaktomożliwe?Jakdotegodoszło?
Gdyby tak bardzo nie kochała Dala, spakowałaby rzeczy
i umknęła, obojętnie dokąd. Przemierzała nerwowo prywatny
dziedziniec.Niepotrafiłausiedziećspokojnie,kiedydręczyłyją
mieszane uczucia: strach, radość i nadzieja. Kochała Dala,
a równocześnie obawiała się, że da z siebie wszystko… a co
dostanie w zamian? Czy kiedyś ją pokocha? Czy intymna więź
jejwystarczy?
Miała nadzieję, że fizyczna bliskość w pewnym stopniu
zastąpi jej kontakt psychiczny. Żałowała, że nie doszło do
zbliżeniaprzedślubem.Przynajmniejwiedziałaby,jakpanować
nadswymiuczuciami.
Prosta ceremonia ślubna polegała na złożeniu przysięgi
małżeńskiej i wymianie obrączek. Żadnej muzyki czy fanfar.
Podpisywaniedokumentówzajęłoznaczniewięcejczasu.
Poppy z trudem powstrzymywała łzy. Tłumaczyła sobie, że
niepotrzebnie spodziewała się czegoś więcej. Dal nigdy nie
zadeklarował, że mu na niej zależy. Poślubił ją z konieczności,
zbrakuczasunaposzukiwanieinnejwybranki,żebyzachować
tytułyiposiadłości.
A ona? Wyszła za niego, żeby go nie stracić, choć nigdy nie
zdobyłajegoserca.
–Masztakąminę,jakbyśmyuczestniczyliwpogrzebie,anie
wzaślubinach–zauważyłDal.
– Przepraszam. Postaram się przybrać godny wygląd, jak
tylko przebrniemy przez te papierzyska. Odnoszę wrażenie, że
jestichwyjątkowodużo.
–Zgodziłaśsięnatowpełniświadomie.
– Owszem, ale mogłam przyjść w dżinsach i podkoszulku.
Izba chciała, żebym wyglądała atrakcyjnie, ale przesadziła ze
strojem.
–Tojagowybrałem.Wtejsukniikolczykachbrałaślubmoja
mama.
Zawstydziłją.Oczyjąznowuzapiekły.
–Niemiałampojęcia–wyszeptała.
–Mojarodzinawolałaby,żebympoślubiłcięwGili,wpałacu
królewskim,zuroczystąoprawą,alechciałemspędzićtendzień
tylkoztobą.PotymcałymcyrkuwLangstonHouseuważałem,
żetodobrypomysł,aleterazwtowątpię.
–Poślubiłeśmnie,ponieważniemiałeśinnegowyboru.
–Nie.Dlatego,żeciebiewybrałemjakopierwszą.
–Niemusiszmniepocieszać.
– Mówię prawdę. Sama zachęcałaś mnie do otwartej
komunikacji. Czy w to uwierzysz, czy nie, zrobiłem to dla
ciebie.
Poppyprzygryzładolnąwargę,żebypowstrzymaćjejdrżenie.
Nie wierzyła, że Randall coś do niej czuje. Przez te wszystkie
lata pracowała u jego boku. Nigdy nie przekroczył granic
zawodowej uprzejmości. Nic nie wskazywało na osobiste
zainteresowanie. Mimo to został jej mężem. Podpisał
dokumenty i spełnił swój obowiązek na tydzień przed
terminem.
–Coteraz?–spytała.–Zagramywbilardczywping-ponga?
Amożewróciszdopracy?
Randallprzezchwilępopatrzyłnaniąuważnie.
–Naprawdęjesteśzasmucona.
–Tak.Możesztoobrócićwżart,ale…
Niezdołaładokończyć.Pochwyciłjąwramionaizamknąłjej
usta długim, zachłannym pocałunkiem. Rozbudził w niej tak
silną tęsknotę za bliskością, że rozbolało ją serce. Chciała go
zatrzymać przy sobie, jak również ochronić, a równocześnie
bała się, że rozczaruje go w noc poślubną. Dręczyła ją obawa,
żeszybkostracizainteresowanieipożałuje,żewziąłjązażonę.
Daluniósłgłowęipogładziłjąpomokrympoliczku.
–Skądtełzy,mojapłaczko?–zapytał.
– Przeżyłam dziś tyle emocji, że trudno mi nad nimi
zapanować–wyznała.–Dziwimnie,żetyjesteśtakspokojny.
–Mężczyźnienieprzystoipłakaćnawłasnymślubie.
Wreszcie zdołał ją nieco rozbawić. Uśmiechnęła się w końcu
przezłzy.
–No!Jużtrochęlepiej–orzekł.–Izbabynamniedarowała,
gdybyśmyzniszczylitwójmakijażprzedzaffą.
–Cototakiego?
– Weselny korowód – wyjaśnił, gdy dobiegło ich bębnienie,
apotemdźwiękikobzyirogów.–Mamnadzieję,żenieliczyłaś
na grę w ping-ponga, bo wesele wraz z bankietem potrwa do
późnawnocy.
Dal jakimś cudem zdołał bez wiedzy Poppy ściągnąć do
Kasbahupięćdziesięciukrewnych.
Dowiedziała się później, że zorganizował im lot do
pobliskiegomiastaitamzakwaterował.Ukryłtamteżorkiestrę,
tancerki brzucha i tancerzy o wyglądzie wojowników
z płonącymi mieczami. Podczas kiedy ubierano, czesano
i malowano pannę młodą, jego ludzie ustawili na obszernym
trawniku
wszystko,
co
potrzebne
do
zorganizowania
wystawnegoarabskiegowesela.
Zaffawyciągnęłaichzwilliiprzeprowadziłapozewnętrznych
schodach na tereny zielone. Po chaotycznym, hałaśliwym
i barwnym pochodzie nastąpiła kolejna ceremonia. Państwa
młodychwprowadzononaplatformę,zwanąkosha,iposadzono
napluszowych,dekorowanychkrzesłach.Potoaściewszystkim
gościompodanokielichyiwznieślitoastzaichzdrowie.
Następnie przemówił imam królewskiej rodziny. Pouczył ich,
żeby szanowali się nawzajem. Potem Poppy i Dal ściągnęli
obrączki z prawych dłoni i nałożyli je na serdeczne palce
lewych. Później wstali i zatańczyli pierwszy taniec. Kiedy
muzykanci zagrali drugą melodię, dołączyła do nich rodzina
Dala.
Poppyprzedstawionowieluosobom.Uścisnęłojąiucałowało
tylu ludzi, że nie zapamiętała nikogo prócz kuzyna, który
powitał ich na lotnisku w Gili i dziadka Dala – króla Mehkaru.
Złożyła mu głęboki ukłon. Nie znała protokołu, ale bardzo ją
wzruszyło, że władca zaszczycił ich swą obecnością. Dla
staruszka grubo po osiemdziesiątce podróż musiała być
okropniemęcząca.
Podniósł ją z klęczek i uniósł jej głowę, żeby ją dokładnie
obejrzeć. Choć spłonęła rumieńcem pod jego badawczym
spojrzeniem,
spostrzegła,
że
ma
równie
piękne,
złocistobrązoweoczyjakDal.Namyślotym,żeDalbędzietak
samo
wyglądał
w
podeszłym
wieku,
uśmiechnęła
się
bezwiednie. Surowe rysy starca natychmiast złagodniały. Nie
odwzajemnił uśmiechu, ale posłał jej ciepłe spojrzenie,
wypowiedział kilka zdań po arabsku i ucałował ją w oba
policzki.
– Dziadek wita cię w rodzinie – przetłumaczył Dal. – Wierzy,
żeprzyniesiesznambłogosławieństwoiwieleradości.
Późnymwieczoremuniósłjejdłońdoustiucałował.
– Nasza tradycja nakazuje, żeby państwo młodzi wyszli
pierwsi.Gościebędąkontynuowaćzabawę–poinformował.
Chwilę później ruszyli ku wyjściu przy akompaniamencie
bębnów,rogówiokrzykówaplauzuwszystkichzgromadzonych.
Głęboko poruszona Poppy zamrugała powiekami, żeby Dal nie
spostrzegł,żepłaczewdniuswojegowesela.
–Tobyłowspaniałe–wyszeptała.–Ceremoniaprzeszłamoje
najśmielszewyobrażenia.Dziękuję.
Dalmocniejuścisnąłjejdłoń.
– Chyba nie myślałaś, że zakończę ten dzień bez uroczystej
oprawy?
–Samaniewiem.Prawdopodobniejednaktak–wyznała.
Zatrzymał ją w cieniu na schodach, przytulił i czule
pocałował. Natychmiast zmiękła w jego objęciach. Gdy wsunął
językmiędzyjejwargi,rozchyliłajeizamknęłaoczy,bychłonąć
całąsobąwszelkiemożliwedoznaniawtęczarownąnoc.
Poniżej w ogrodzie hałas narastał. Nadal grała muzyka.
Rodzina Dala tańczyła i gawędziła w kolorowych namiotach.
Nagle coś zasyczało i huknęło nad ich głowami. Poppy
otworzyła oczy i ujrzała karmazynowe, złote, zielone i srebrne
błyskinatlegranatowegonieba.Natenwidokzaparłojejdech.
Tendzieńprzynosiłsameniespodzianki.
–Czytokolejnatradycjatwojejkultury?–spytała.
– Nie. Zorganizowałem ten pokaz specjalnie dla ciebie, żeby
sprawić ci przyjemność. Kiedyś wspomniałaś, że lubisz
fajerwerki.
Poppy odebrało mowę. Pomyślał o niej! Nawet jeżeli nie
wypowiedział słów, o których marzyła, zadbał o jej
samopoczucie.
– Dziękuję – wyszeptała, stając na palcach, żeby go
pocałować.
Po
zakończeniu
widowiska
wiwatowała
wraz
ze
zgromadzonyminatrawnikugośćmi.Dal,wyraźniezadowolony
ze swojego pomysłu, wyglądał niemal chłopięco z radosnym
uśmiechem.Poppypomyślała,żewpełnizasłużyłnaaplauz.
Weszła z nim na górę do jego pokoju, który odtąd mieli
dzielić. Zatrzymał ją na tarasie przed wysokimi, szklanymi
drzwiami, wziął na ręce i przeniósł przez próg do sypialni,
oświetlonejtuzinamimigoczącychświec.
Poppyzesztywniała,nerwowozerkającnałoże.Dalwyczułjej
mocny,przyspieszonyrytmserca.
– Nie bój się – próbował ją uspokoić gładząc po ciepłym,
zaczerwienionym policzku. – Nie czeka cię nic strasznego.
Zresztą nie od razu pójdziemy do łóżka. Najpierw zmienimy
ubrania, wypijemy szampana i zjemy coś słodkiego. Wyszliśmy
zprzyjęcia,zanimpodanodeser.
Poppy tylko nieznacznie skinęła głową. Dala nie dziwiło jej
oszołomienienieoczekiwanymprzebiegiemdnia.Żałował,żejej
nie uprzedził, co planuje. Chciał jej sprawić niespodziankę,
a tylko ją zasmucił, gdy myślała, że poprzestaną na formalnej,
cywilnej ceremonii. Zrozumiał, jak wiele potrzebuje w sferze
emocjonalnej,cogozmartwiło.Mógłjąobdarowywaćpięknymi
rzeczami, dać jej do ręki kartę kredytową bez limitu, ale nie
potrafił stworzyć uczuciowej więzi, jakiej potrzebowała.
Przysiągłsobiejednak,żebędziepróbowałzewszystkichsił.
– Otworzę szampana, a ty idź do sypialni. Izba pewnie już
czeka,żebypomóccisięprzebraćwwygodnyszlafrok.
Widok własnego odbicia w lustrze wprawił Poppy w spore
zakłopotanie. Zwiewny, prawie przejrzysty kaftan z bardzo
głębokim dekoltem, naszywany kręgami brylancików i złotych
koralików nie zakrywałby praktycznie niczego, gdyby nie
kunsztownedrapowanianaramionach.
–Izbo,niemogęiśćdoniegoprawienago!–zaprotestowała.
– Jak najbardziej. Jego Wysokość sam przywiózł ten strój
z Gili. Kazał go uszyć na zamówienie, specjalnie dla pani.
Bardzopaniąkocha.
– Nieprawda. Ożenił się ze mną wyłącznie z braku czasu na
szukanielepszejkandydatki.
– Niejedna chętnie by za niego wyszła, ale wybrał panią na
żonęimatkęswoichdzieci.
Właśnie. Przede wszystkim na matkę bezcennych następców
– pomyślała Poppy z ciężkim sercem. Posłała Izbie przelotny,
nerwowyuśmiechiwyszła,zanimdoresztystraciłaodwagę.
PodczasjejnieobecnościDalprzygasiłświatła.Czekałnanią
na
swoim
olbrzymim
tarasie.
Skinął,
żeby
podeszła.
Onieśmielonajegogorącymspojrzeniem,nieskończeniepowoli
ruszyławjegokierunku.
–Chybabędępotrzebowałategoszampana–wyznała.
Dal usiadł z kieliszkiem w ręku na niskiej otomanie. Drugi
postawił na stoliku obok, po czym poklepał poduszkę obok
siebie.
–Topodejdźisamasobieweź.
Kiedy w końcu zajęła miejsce obok niego, natychmiast upiła
dwadużełyki.
–Powoli,bocizaszkodzi.
–Mówiłeś,żebędziebolało.
–Taksłyszałem,alenigdynieposiadłemdziewicy.
–Podobnomężczyźnilubiąbyćpierwszymi.
–Chybabardzoniepewnisiebie.
–Niezmartwiłobycię,gdybymmiałakogośprzedtobą?
–Aczyciebiemartwi,żemiałeminne?
–Tak–przyznałauczciwie.
Dalowi oczy rozbłysły. Pochylił głowę i objął jej usta
powolnym, zmysłowym pocałunkiem. Poppy przylgnęła do
niego, spragniona bezpośredniej bliskości tak jak wcześniej
wbasenie.Kiedypoprosiła,żebyzdjąłkoszulę,odpowiedział:
–Samamijązdejmij.
Podczas gdy drżącymi rękami rozpinała guziki, posadził ją
sobienakolanach.Mimożeodlatodmawiałsobieerotycznych
przyjemności, nie przyspieszał rozwoju wypadków. Walcząc
z narastającą żądzą, długo całował ją, pieścił i uspokajał, by
rozproszyć jej obawy. Dopiero gdy jej oczy pociemniały,
a policzki zabarwił rumieniec, wziął ją na ręce i zaniósł do
łóżka,bytamkontynuowaćsłodkie,czułepieszczoty.Nigdynie
widziałpiękniejszejkobietyniżPoppy–jegożona,jegoradość.
Leżała później, wyczerpana i spełniona, jakby zabrał ją do
raju.
–Takbardzociękocham,żeażmnieserceboli–wyszeptała
zełzamiwoczach.
Kiedypopatrzyłnanią,wstrzymałaoddechwoczekiwaniuna
odpowiedź,alezjegoustniepadłysłowa,którychoczekiwała.
Daldługopatrzyłnaniąwmilczeniu.Następniepochyliłgłowę
iczulejąpocałował.
–Myślę,żetobyłwyjątkowywieczór–odpowiedział.
– O tak, magiczny – potwierdziła, starannie ukrywając
rozczarowanie.
Dalprzyciągnąłjądosiebieizarazzasnął.
Poppy mimo wyczerpania nie mogła spać. Ochroniła Dala,
oddałamucałąsiebie,aleprzewidywała,żeniebędziejejłatwo
żyćzczłowiekiem,nieumiejącymokazywaćuczuć.
Obudziły ją promienie słońca w szparze pomiędzy ciężkimi
zasłonami.
Poleżała
chwilę
na
plecach,
wspominając
nieziemskiedoznaniaminionejnocy.Pamiętaładokładniekażdy
gest, każde dotknięcie, pocałunek i w końcu gorący, twardy
ciężar ciała Dala. Wyciągnęła rękę, żeby sprawdzić, czy nadal
koło niej leży, ale wymacała tylko zimne prześcieradło, co
oznaczało,żemusiałjużdawnowstać.
Nigdy w życiu nie przeżyła nic równie pięknego. Ciągnęła
Daladosiebie,chwytałapełnymigarściami,wciążniesytajego
bliskości. Pragnęła wszystkiego: jego ciała, duszy i serca.
Dlatego wyznała mu miłość. Nie zyskała jednak poczucia
bezpieczeństwa. Prawdę mówiąc, po fizycznym połączeniu
czułasiębardziejsamotnaniżkiedykolwiekwcześniej.
Zobaczyła go dopiero późnym popołudniem. Znalazł ją pod
parasolem przy basenie, gdzie czytała książkę. Pocałował ją,
usiadłiprzeprosił,żezostawiłjąsamąnacałydzień.Najpierw
organizował rodzinie bezpieczny powrót do Gili, a potem
wynikły problemy w londyńskim biurze i musiał je zażegnać
przeztelefon.
Poppy dopiero w tym momencie zauważyła, że założył
tradycyjną, narodową białą szatę. Dostrzegła też inne zmiany.
Od
wylotu
z
Winchesteru
obserwowała
stopniową
transformację skrytego, uprzejmego Randalla w bardziej
otwartego, cieplejszego człowieka. Zaczął się uśmiechać,
żartowałiwreszciekochałsięznią.
–GdziedawnyRandallGrant?–zapytała.
–Tęskniszzanim?
–Niespecjalnie,aczkolwiekznacznielepiejgoznałam.
– To tylko jeden z moich wizerunków. Tu jestem bardziej
odprężony i znacznie szczęśliwszy. A ty? – zapytał, zanim
pocałowałjąwusta.
– To piękne miejsce, ale bardzo odludne. Dziś czułam się tu
bardzosamotna.
– Przepraszam. Myślałem, że skończę wcześniej. – Wycisnął
na jej ustach kolejny pocałunek, po czym wstał. – Idę się
wykąpać i przebrać. – Poprosiłem o przysłanie nam do pokoju
napojów i jakiejś lekkiej przekąski. Jeszcze nic dzisiaj nie
jadłem.
Poppyprzytrzymałagozarękę.
– Co się stało w biurze? Czy mogłabym w czymś pomóc? –
spytała.
Dallekkouścisnąłjejdłoń,alezarazpuścił.
– To nic poważnego. Jeden z urzędników wszystko załatwi,
awkrótcedostaniemykogoś,ktocięzastąpi.–Potychsłowach
odszedł, powiewając białymi szatami niczym pustynny
wojownik.
Poppypoczułasięjakznudzonakonkubina,niemającainnych
zadań, jak tylko czekać na swojego pana i władcę, żeby go
zadowolić. Nie odpowiadała jej taka rola. Pracowała z nim
wiele lat w zdrowym, partnerskim układzie. Na czym teraz
będąpolegaćjejobowiązki?
Wstała i poszła do swojego pokoju. Gdy wróciła, wykąpana
iprzebrana,Dalzapytał:
–Gdziezmieniłaśubranie?
–Usiebie.
–Jakomojażonapowinnaśspaćrazemzemną.Myślałem,że
każeszsłużbieprzenieśćdomnieswojerzeczy.
– Skąd mogłam wiedzieć, skoro mi nie powiedziałeś? Tu
wszystko jest dla mnie nowe. Musisz zadbać o lepszą
komunikację.
–Czyżbymcięrozczarował?
– Wyszedłeś przed moim przebudzeniem – wyjaśniła tak
spokojnie,jakpotrafiła,żebyniewszczynaćkonfliktuwdrugim
dniu
małżeństwa.
–
Nie
zostawiłeś
kartki
ani
nie
poinformowałeś,kiedywrócisz.
–Bosamniewiedziałem.
–WAngliikomunikowałeśsięzemnąznacznielepiej.Chyba
wolałambyćtwojąsekretarkąniżżoną.
–Naprawdę?
–Niechcę,żebyśwykluczyłmniezeswojegożycia.
– Nie grozi ci to. Zostałaś centrum mojego świata. – Na
potwierdzenie ostatniego zdania pochwycił ją w ramiona,
przewrócił na łóżko i obdarzył tak słodkimi, intymnymi
pocałunkami, że wbiła mu palce w ramiona i wykrzyczała
wekstaziejegoimię.
Później położył się obok niej, objął ją ramieniem i nakrył
dłoniąjejpierś.
–Bardzociępragnę,alezaczekamdojutra,żebyniesprawić
cibólu.
Poppy skinęła głową, zadowolona, że nie widzi jej łez. Nie
przypuszczała,żetaktrudnobędziekochaćczłowieka,którynie
odwzajemnia jej uczuć. Po dzikim wybuchu namiętności czuła
pustkę.
Dal obrócił ją na plecy, odgarnął kosmyk włosów z mokrego
policzkaizajrzałgłębokowoczy.
–Cociętrapi?–zapytał.
–Nic–skłamała.
–Niewierzę.Jakośdziwniezamilkłaś.
Poppy popatrzyła przez chwilę w milczeniu na pięknie
rzeźbionerysy.
–Czytakwyobrażałeśsobiemałżeństwo?–zapytała.
– Przeszło moje najśmielsze oczekiwania – zapewnił
z uśmiechem. – Jesteś nie tylko moją przyjaciółką, ale
ikochanką.
–Napewnonieżałujesz,żewziąłeśmniezażonę?
–Nie.Aty?
Poppynieodrazuodpowiedziała.
–Nie,aletrochętęsknięzakrajem.
–Zaczymnajbardziej?ZaWinchesteremczyzaLondynem?
–Zamoimmieszkaniem.
–Dlaczego?
–Bo…dobrzejeznałam.Czułamsiętambezpiecznie.
– Teraz tu jest twój dom. Obiecałem, że zadbam o ciebie.
Musiszwiedzieć,żejesteśprzymniebezpieczna.
Poppyzamknęłaoczyiskinęłagłową,żebyniewyczytałzjej
oczu,coczuje.Dawałjejwielerozkoszy,aletoniewystarczyło.
Brakowało jej tego, czego najbardziej potrzebowała – miłości
ipewności,żejestdlakogośwyjątkowainiezbędna.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Przez następny tydzień Dal całe dnie spędzał w biurze,
podczas gdy Poppy wędrowała po Kasbahu w poszukiwaniu
zajęcia. Poprosiła, żeby pozwolił jej ze sobą pracować jak
dawniej, ale odmówił, przypominając, że nie jest już jego
sekretarką,leczżoną.
Po tej rozmowie jeszcze bardziej zwiększył dystans. Dopiero
wieczorami wracał. Ciepły, serdeczny i spragniony, brał ją
w objęcia. Zawsze dbał o to, by doznała satysfakcji, ale nic
więcejniedawał.Długie,samotnedniłamałyjejserce.
– Niedługo wyjedziemy do Gili, poszukać domu – oznajmił
wdziewiątywieczórpoślubie.
–Zamierzasztamzamieszkać?–spytała,zaskoczona.
– Dobrze byłoby mieć dom w stolicy, nowoczesny albo
zabytkowy,jeżeliwoliszklasycznąarchitekturę.
–DlaczegoniewAnglii?
– Planuję dzielić czas pomiędzy dwa kraje, żeby moje dzieci
poznałyobiekultury.
–Będąteżmoimidziećmi–przypomniałacichutko.
–Ależoczywiście.Naszymi.
Poppyniemiałapewności,czynaprawdętakmyśli.
Nie spała tej nocy. Podjęła brutalną, ale niezbędną decyzję.
Dała
Dalowi
to,
czego
potrzebował.
Uratowała
jego
dziedzictwo.Teraznadeszłapora,żebychronićsiebie.Ranogo
opuści,aleniezpłaczem,tylkospokojnieigodnie.Tymrazem
niezadbaoniego,leczzabezpieczywłasnąprzyszłość.
Gdy wkroczyła do jego gabinetu, Dal nawet nie uniósł głowy
znad dokumentów. Patrzyła na niego ze smutkiem i miłością.
Rozpoznała
dawnego
Randalla
Granta,
całkowicie
pochłoniętegopracą.Uniosładogórytorebkęitorbępodróżną,
aleniewypowiedziałaanisłowa.Wkońcuzerknąłnaniąspod
zmarszczonychbrwi.
–
O
co
chodzi?
–
rzucił
krótko
z
nieskrywanym
zniecierpliwieniem,jakzwykle,gdyktośmuprzeszkadzał.
– Zamierzam wyjechać – oświadczyła. – Obiecałeś, że mnie
zwolnisz,jaktylkoznajdziesznowąsekretarkę.Jużodtygodnia
pracujedlaciebiewLondynie.
– Co ci przyszło do głowy, Poppy? Nie jesteś już moją
pracownicątylkożoną.
– Nie liczę na to, że mnie zrozumiesz, ale proszę, załatw mi
przelot do Gili. To małżeństwo służy tobie, ale mnie nie. Jeżeli
choć trochę obchodzi cię mój los, odeślij mnie z powrotem do
Anglii.
–Wykluczone.
–Więccinamnieniezależy.
–Zależyiwłaśniedlategocięniepuszczę.
– To znaczy, że mnie nie słuchasz. Nie żałuję, że za ciebie
wyszłam.Dziękitemuzachowałeśtytuł,posiadłośćiziemię,ale
janiejestemtuszczęśliwa.Terazproszęoto,czegopotrzebuję.
Zwróćmiwolność.
Dal zdołał zachować kontrolę nad sobą tylko dzięki
dwudziestu latom żelaznej dyscypliny. Podszedł do Poppy
zkamiennątwarzą.
– Zawsze cię słucham uważnie – zapewnił z całą mocą. –
Nawetwnocy,kiedymyślisz,żeśpię,słyszętwójoddech,twoje
szlochanie…
–Dlaczegowtakimrazieniepróbujeszmniespytaćopowód
płaczuczypocieszyć?
– Weszłaś w zupełnie nowe środowisko, w nieznany świat.
Sądziłem,żepotrzebujeszczasunadostosowanie.
– Nie! Mam go aż za dużo, ale nic więcej. To ciebie mi
brakuje. Ciebie! – powtórzyła z rozgoryczeniem, gdy podszedł
istanąłokrokodniej.
–Przecieżcodzienniezasypiamprzytobie.Tulęcięprzezcałe
noce. Rano nie odchodzę daleko. Ilekroć mnie potrzebujesz,
możeszmnieznaleźćwkażdejchwilitakjakdzisiaj.
–Tominiewystarczy.Przepraszam,jeżelicięuraziłam,aleto
prawda.
Dalnigdyniewidziałjejzagniewanej.Niewiedział,jaksobie
z nią poradzić. Jej pobladła twarz przypominała woskową
maskę.
– Ludzie czasami zawodzą. To nieuniknione. Wybacz, jeżeli
cięrozczarowałem.
–Potrafięznieśćdrobnerozczarowania.Nieszokująmnie,ale
życie w związku małżeńskim z człowiekiem, który mnie nie
kocha,toniemaltragedia.
– Nie rozumiem, dlaczego czujesz się przy mnie tak
niepewnie…–zacząłostrożnie.
– Z powodu twojego milczenia i obojętności. Nie widzisz dla
mniemiejscawswoimżyciupozałóżkiem.
–Niedramatyzuj.
– Oczywiście mnie wyśmiejesz, ale przynajmniej coś czuję
i stać mnie na to, żeby wyrazić swoje potrzeby. Potrzebuję
człowieka,którybymniekochał,dzieliłzemnąradościitroski
i potrafił coś dla mnie poświęcić. Tymczasem od początku
dbasztylkoowłasnepotrzeby.Popełniłambłąd,liczącnato,że
potrafię z tym żyć. Proszę, wypuść mnie, póki pozostało nam
jeszczetrochęgodności.
–Wolęstracićgodnośćniżciebie.
–Jużmniestraciłeś.
–Nie.Zraniłemcię,alewszystkomożnanaprawić.
–Nieciebie.
– Nie jestem maszyną. Nie wymagam naprawy – wpadł jej
w słowo, zgrzytając zębami. – Może cię zaszokuję, ale twoje
słowa bolą. Zniosę jednak każdy ból, jeżeli wzmocni nas do
walkiowspólnąprzyszłość.
Poppyodwróciłagłowęiwykrzywiłausta.
–Niechcęztobązostać.
–Niewierzę.Poczterechlatachznajomości…
–Dochodzędowniosku,żewcalecięnieznałam.
– Raczej siebie – skorygował z bólem serca. Do tej pory nie
dopuszczałdogłosusilnychuczućtakichjakgniew,smutekczy
rozpacz.Terazcierpiałmęki.
– Od początku znałam swoje potrzeby. Za każdym razem
odrzucałam twoje oświadczyny, bo wiedziałam, że nie dasz mi
miłości,októrejmarzę.
–Próbujęzewszystkichsił.
– To za mało. Zadzwoń po helikopter – poprosiła ze łzami
woczach.–Będęczekaławogrodzie.
Poppy wyszła do ogrodu z twarzą mokrą od łez. Nagadała
Dalowi okropnych rzeczy nie po to, żeby go zranić, tylko
dlatego, żeby zrozumiał, że złamał jej serce. Nie odgrywała
przedstawienia.Zamierzałaczekaćnaśmigłowiecchoćbykilka
dni, póki Dal nie pojmie, że na serio postanowiła go opuścić.
Usiadłanaławceipostawiłabagażnaziemi.
Pół godziny później Dal wyszedł z Kasbahu z wielką, czarną
walizką. Przemierzył trawnik i zajął miejsce obok niej. Nie
zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem. Dal jako pierwszy
przerwałmilczenie:
–Śmigłowiecprzylecizapięćminut–oznajmił.
–Świetnie.
–OdrzutowiecnabrałpaliwaiczekawGili.
–Dziękuję.
– Musiałem wypełnić plan lotu. Jako cel podróży podałem
Londyn.
–Doskonale.
–Dobrzewiedzieć,żecokolwiekzrobiłemtakjaknależało.
Poppyobrzuciłagowściekłymspojrzeniem.
– Wcale mi cię nie żal – warknęła. – Jesteś dorosły. Odnosisz
sukcesy zawodowe. Przywykłeś do wzlotów i upadków. Szybko
dojdzieszdosiebie.
– Z tobą nie zawarłem umowy, tylko związek małżeński.
Wybacz, jeżeli cię skrzywdziłem. Twoje szczęście znaczy dla
mniewszystko.
–Totylkosłowa.
– Czy nie ich właśnie najbardziej ci brakowało? Czułych
słówek,miłosnychzaklęć?
–Niepotrafiszichnawetwypowiedzieć!
– Kocham cię, Poppy. Nawet jeśli wyznanie miłości ciężko
przechodzi mi przez usta, to nie znaczy, że jej nie czuję.
Spędziłem większość życia, tłumiąc uczucia, żeby mną nie
rządziły,alenikogoniepragnąłemtakjakciebie.
–Wsypialni.
– Nie tylko. Chcę, żebyś była moją partnerką, przyjaciółką,
matkąmoichdzieci.
–Czyliniezbędnychspadkobierców.
– Nie. Upragnionych członków rodziny. Będziesz wspaniałą
matką, a ja zrobię wszystko, żeby być dobrym ojcem.
Zpoczątkuniebędziemiłatwo,alewszystkiegosięnauczę.
–Nigdywcześniejniewspominałeśorodzinie,nawetpodczas
narzeczeństwazSophie.
– Pewnie dlatego, że nie wyobrażałem sobie z nią życia. Ale
ztobąpotrafię.Tysprawiłaś,żezapragnąłemczegoświęcej.
WoczachPoppyrozbłysłyłzy.Odwróciławzrok.
–Zapóźno,Dal.Skrzywdziłeśmnie.
–Wiemibardzożałuję,aleniepowinnociętodziwić.Znałaś
mnieoddawna.
– Ale zbyt późno uświadomiłam sobie, że nigdy się nie
zmienisz,żezawszebędzieszpragnąłmniejniżja.
– Gdybym zadawalał się byle czym, wziąłbym sobie za żonę
jedną z tych głupiutkich panienek, którym wystarczy majątek
i pozycja. Nie wybrałbym wymagającej partnerki i nie
dokładałbymstarań,żebydorosnąćdojejwymagań.–Kiedynie
skomentowała jego wypowiedzi, dodał sfrustrowany: – Kimże
byłbymbezciebie,Poppy?
– Hrabią Langston i księciem Mehkaru – odpowiedziała po
długiejprzerwie.
– Już nie. Nie tylko ciebie stać na wielkie gesty.
Zrezygnowałem z hrabiowskiego tytułu i majątku. Kosztowało
to więcej zachodu, niż przewidywałem, ale już wszystko
pozałatwiałem.Właśnienadtympracowałemodnaszegoślubu.
– Wtedy, kiedy wspomniałeś o problemach w londyńskim
biurze?
–Tak.
–Aleprzecieżożeniłeśsię,żebyzabezpieczyć…
– Swoją przyszłość przy tobie. Nie wyobrażałem sobie życia
bez ciebie, moja słodka Poppy. Nie potrzebuję zaszczytów ani
posiadłości,tylkociebie.
–Więcpocobyłtenpośpiech?
–Żebydotrzymaćdanejojcuobietnicy.Idotrzymałem.Teraz
jestemwolny.
Poppyumknęławzrokiemwbok,niezdolnapowstrzymaćłez.
–Nieumiempiękniemówić,ukochana,alejesteśmojądrugą
połówką, moim sercem, duszą, rodziną i przyszłością. Nie
opuszczaj mnie, proszę, a jeśli postanowiłaś wyjechać, zabierz
mniezesobą.
– Nie polubiłbyś mojego ciasnego, zagraconego mieszkanka.
Ledwiestarczatammiejscadlamniejednej.
–Jeślibędzietrzeba,schudniemy.
Poppywreszciesięroześmiała.
– Sam nie wiesz, co mówisz. Przywykłeś do wielkich
rezydencji,służbyiwygód.
–Zrezygnowałemztegowszystkiego.
–AjakąpozycjęzajmujeszobecniewMehkarze?
– Nadal jestem księciem i następcą tronu. Pewnie
powinienem ci to powiedzieć wcześniej. Po śmierci dziadka
zostanękrólem.
– Och, Dal! Mam nadzieję, że długo pożyje? Na weselu
wyglądałzdrowo.
–Jaknaosiemdziesięcioczterolatka.
–Todobrze.
Dalprzezchwilępatrzyłnaniąbadawczo.
– Przyjęłaś tę wiadomość lepiej, niż przewidywałem – orzekł
wkońcu.
– Musisz wiedzieć, że nie bardzo chcę zostać królową.
WolałabymprzytulnydomekwCotswolds…
– Z kanapą i telewizorem. – Uśmiechnął się i pocałował ją. –
Obiecuję,żecigokupię.Telewizorteż.
–Kpiszsobiezemnie?
– Absolutnie nie. Usiłuję cię tylko przekonać, że cię słucham
ibiorępoduwagętwojepotrzeby.
Poppyprzewróciłaoczami.
–Jesteśniemożliwy.
– Wiem. Ale czy nie to właśnie ci się we mnie najbardziej
podoba?
EPILOG
Talal został koronowany w gorący lipcowy dzień niemal
dziesięćlatpoślubiezPoppy.
ChoćpałacwGiliposiadałklimatyzację,słabospełniałaswoje
zadanie przy tłumie gości wypełniającym salę bankietową.
Poppy oddychała z trudem. Nie przeszkadzała jej złota suknia,
uszyta z najlżejszego jedwabiu, tylko spuchnięte kostki
iogromnybrzuchwdziewiątymmiesiącuciąży.
Na szczęście wiedziała, czego się spodziewać. Oczekiwała
czwartego dziecka. Jak zwykle tuż przed porodem narastał
wniejlękprzedwszelkimimożliwymikomplikacjami,mimoże
urodziła już trzech zdrowych, grzecznych synków. Chłopcy
zrównąniecierpliwościąjakonawyczekiwaliprzyjścianaświat
jedynejsiostrzyczki.
Poppy usiłowała zachować godną postawę, gdy Dalowi
nakładano koronę, ale nie przychodziło jej to łatwo.
Przedwcześnie
poczuła
skurcze,
podobnie
jak
przed
poprzednimi porodami. Dlatego przypuszczała, że jeszcze nie
zacznierodzić.Zarazjednakodeszłyjejwodypłodowe.
Gwałtownie zwróciła głowę w stronę Dala. Nie pamiętała,
żeby jęknęła czy westchnęła. Mimo to doskoczył do niej
natychmiastiotoczyłjąramieniem.
–Cosięstało?–dopytywałzniepokojem.
– Odeszły mi wody – wyszeptała, świadoma, że obserwuje ją
ponaddwustuzgromadzonych.–Owielezawcześnie.Powinna
przyjśćnaświatdopierozadwatygodnie.
– Widocznie nikt jej nie uświadomił – zażartował z ciepłym
uśmiechem,odktóregozmiękłojejserce.
–Przykromi,żezaburzyłamceremonię.
–Amnienie.Niemogęsiędoczekaćjejnarodzin.Wiesz,jak
bardzochciałemmiećcóreczkę.
Poppy znowu dostała skurczów. Gwałtownie zaczerpnęła
powietrzaichwyciłaDalazaramię.
– Jej najwyraźniej też spieszno, żeby cię zobaczyć –
wydyszała.
Dalotoczyłjąramieniem,żebyjąpodtrzymać.
– Wcale mnie to nie dziwi. Jeśli odziedziczyła charakter po
mamie, to będzie zapalczywa, lojalna i bardzo kochająca.
Kochamcię,królowoPoppy,bezgranicznieiszaleńczo.
–Cosięstałozmoimstabilnym,przewidywalnymAnglikiem?
– Obawiam się, że odszedł. I my też już pójdziemy, bo nasza
małaksiężniczkagotowaladachwilaprzyjśćnaświat.
Tytułoryginału:KidnappedforHisRoyalDuty
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2018
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
©2018byJanePorter
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2020
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieła
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻycieEkstrasązastrzeżonymiznakaminależącymi
doHarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.Wszystkieprawa
zastrzeżone.
HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25
ISBN9788327647320