(Wiatr nadziei 16) Zakazane spotkania Frid Ingulstad

background image

FRID INGULSTAD

ZAKAZANE SPOTKANIA

Saga Wiatr Nadziei

część 16

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kristiania, lipiec 1907 roku

Musiało jej się śnić. Biały pokój, postać ubrana na biało. Głowa wydawała się

taka dziwna, a wszystko wokół pływało, kołysało się i falowało. W uszach jakby

szumiał wodospad, a całe ciało było bezwładne, jak gdyby pozbawione rąk i nóg.

Wtedy nagle poczuła chłodną dłoń na swoim czole.

- Odniosłam wrażenie, że przed chwilą się ocknęła, ale nie jestem pewna, czy

mnie zauważyła - usłyszała cichy kobiecy głos.

- Hm - burknął mężczyzna niezadowolony lub może zmartwiony. - Musi pani

spróbować ją ocucić, siostro. Niebezpiecznie długo jest nieprzytomna.

- Robię, co mogę, doktorze. - Głos brzmiał nadzwyczaj spokojnie i miło. - Był

tu jej mąż i wiele razy do niej mówił. Podobnie jej młodsi bracia. Wtedy wydawało

mi się, że nieznacznie się poruszyła i drgnęły jej powieki. Jestem pewna, że chciała

coś powiedzieć, lecz nie mogła.

Rozległo się ciężkie westchnienie.

background image

- Damy jej jeszcze jedną szansę, ale jeżeli nie dojdzie do siebie w ciągu kilku

dni, to myślę, że nie należy mieć złudzeń. Wtedy będziemy musieli ją stąd wywieźć.

Głosy i kroki oddaliły się.

Wypełnił ją strach. Chciała otworzyć oczy, lecz jej się nie udało. Chciała

poruszyć nogami, żeby im pokazać, że tli się w niej życie, ale nie była w stanie. W

głowie powoli się rozjaśniało, ale ciało nie podążyło za umysłem. Walczyła, by móc

poruszyć palcami, ale nie wiedziała, gdzie są. Przerażenie spotęgowało się. Żyła, ale

ludzie wokół niej myśleli, że umiera! Co robić, by zrozumieli, że to jeszcze nie

koniec?

Stopniowo zaczęły wyłaniać się obrazy. Słyszała krzyki, wrzaski i

przekleństwa, pamiętała masę chłopięcych ciał, które kłębiły się i przewracały jedne

przez drugie w plątaninie wymachujących ramion, wierzgających nóg i bijących

pięści. Obraz w głowie powodował ból, chciała go wymazać, nie mogła na niego

patrzeć, ale natrętnie wracał. Nagle zauważyła ciemnowłosego chłopca, który leżał na

samym spodzie, i innego, który z całej siły go kopał.

W tej samej chwili wszystko sobie przypomniała.

Dostrzegła wielki kij, który ze świstem przeciął powietrze, lecz zanim

zorientowała się, co się dzieje, poczuła, jak gdyby głowa jej eksplodowała. Potem

wszystko zrobiło się czarne.

Teraz powoli zaczynała się domyślać. Białe pomieszczenie jest salą szpitalną,

a biała postać pielęgniarką. Kij musiał trafić w głowę tak mocno, że coś w niej

uszkodził. Teraz przypomniała sobie również głos: „Jest pani w szpitalu, pani

Ringstad. Niestety, doznała pani poważnych obrażeń”.

„Poważnych obrażeń”... Jezu Chryste! Może już nigdy nie zdoła otworzyć

oczu, nigdy się nie poruszy. Nikt się nie zorientuje, że żyje! Może ją żywcem

pogrzebią, włożą do trumny i opuszczą głęboko w ziemię. Potem usłyszy, jak wolno

zasypują ją ziemią, a ona nie będzie mogła wytłumaczyć, że przecież nie umarła. Ta

myśl ją tak przeraziła, że bała się, że znowu straci świadomość. Myśli napierały coraz

szybciej - chciała krzyczeć, lecz nie zdołała poruszyć wargami.

Dobry Boże, pomóż mi!... Pomyślała o Annie, która przez wiele lat była

sparaliżowana. Czy teraz ona sama będzie musiała tak leżeć, całkowicie zależna od

innych? Starała się pomyśleć o palcach u stóp, zastanowiła się, gdzie są i jak to jest

nimi poruszać. Nagle zauważyła, że duży palec lewej nogi leciuchno drgnął. Poczuła

wielką ulgę. Nadal zaciekle walczyła, aż wreszcie udało jej się nieznacznie przesunąć

background image

stopę w bok. Oby zdołała wystawić palce choć trochę poza kołdrę, wtedy zobaczą, że

się rusza, i zorientują się, że żyje.

Zdawało się, że zmaga się całą wieczność. Każdy najdrobniejszy ruch był

morderczą pracą, postępowało to tak wolno, że już miała ochotę się poddać, jednak

myśl o pogrzebaniu za życia popychała ją do nadludzkiego wysiłku.

Nagle poczuła na stopie powiew chłodnego powietrza, a więc udało jej się

trochę wysunąć nogę. Kiedy wróci pielęgniarka, to zobaczy, że coś się zmieniło, i od

razu wszystkiego się domyśli.

Otworzyły się jakieś drzwi, ale gdzieś daleko. Znowu spróbowała otworzyć

oczy, ale jej się nie udało. Odnosiła wrażenie, jak gdyby każdy mięsień był martwy, że

tylko myśli żyją. Jednak udało jej się przesunąć stopę, więc chyba nie może być tak

ź

le. Niedługo jej ciało będzie funkcjonować jak kiedyś. Nie wolno jej tracić nadziei.

Leżała, przysłuchując się głosom, usiłowała wyłowić poszczególne słowa.

Przypuszczalnie w pomieszczeniu znajdowali się jeszcze inni pacjenci, słyszała, że w

takich salach mieści się kilka łóżek. Może pielęgniarka chodzi od jednego do

drugiego i w końcu przyjdzie i do niej. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i raczej

postarać się wysunąć stopę jeszcze dalej.

Głosy zbliżały się, nadzieja rosła. Zaraz pielęgniarka podejdzie bliżej, położy

chłodną dłoń na jej czole i zauważy palce wystające spod kołdry. Może krzyknie

zdumiona, zawoła doktora lub inną pielęgniarkę i pokaże im, co się stało. Uczepiła się

tej myśli.

Gdyby tylko jej się udało poruszyć ręką, podnieść ją i przywołać ich gestem.

Wtedy nie trwałoby to tak długo. Teraz musiała poczekać.

Zdawało się, że czas stanął. Głosy i kroki zbliżały się, lecz wszystko działo się

w tak przeraźliwie wolnym tempie. Czy przyjdą zaraz?

Głosy umilkły, zbliżał się tylko odgłos kroków. Chyba należały do jednej

osoby.

Wyglądało na to, że ów człowiek zatrzymał się, zrobiło się cicho. W następnej

sekundzie rozpoznała cichy, miły głos, zapewne jakieś słowa pociechy, być może

skierowane do pacjenta, który leżał w łóżku obok.

Zaraz przyjdzie jej kolej. Kiedy lekarz usłyszy, że poruszyła stopą sama, bez

niczyjej pomocy, zrozumie, że się pomylił i że jednak istnieje dla niej jakiś ratunek.

Wtedy na pewno dadzą jej lekarstwa i wkrótce wyzdrowieje.

Anna... Anna nauczyła się chodzić, mimo że przez wiele lat leżała

background image

sparaliżowana. Nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba tylko wystarczająco wytrwale

walczyć.

A jeśli lekarstwa okażą się za drogie? Jeśli lekarze nie będą w stanie jej

pomóc, ponieważ nie będzie jej stać, by za siebie zapłacić?

Wreszcie! Coś przemknęło obok łóżka. Potem poczuła czyjś palec na swojej

szyi, następnie ktoś uniósł jej rękę i badał puls przy nadgarstku. Jednak pielęgniarka

nic nie powiedziała, nawet nie położyła dłoni na jej czole. Czyżby jeszcze nie

zauważyła, że spod kołdry wystaje kawałek stopy?

Rozległo się ciężkie westchnienie.

Dlaczego pielęgniarka nic nie mówi? Dlaczego nie wymienia jej nazwiska i

nie oznajmia z radością, co się stało? Dobry Boże, spraw, by zauważyła moją stopę!

W następnym okamgnieniu poczuła, że jej stopę ktoś ostrożnie przesuwa na

miejsce i troskliwie okrywa kołdrą. Pielęgniarka nie zrozumiała! Zauważyła po

prostu, że stopa wystaje spod kołdry, więc przesunęła ją na miejsce i przykryła, żeby

nie zmarzła! Jezu, czy nie domyśliła się, że noga nie wysunęła się przypadkiem?

Poczuła, jak gdyby zapadała się w głęboką ciemność. Lekarz miał rację: nie

ma już dla niej nadziei, równie dobrze mogła się poddać.

Niedługo potem duch walki obudził się w niej znowu. Nie umarła! Wprost

przeciwnie, odzyskała niemal jasność myśli, mogła rozumować tak jak kiedyś,

pamiętała, co się stało, a teraz cały wieczór przed dniem świętego Jana stanął jej przed

oczami. Ujrzała Anne Sofie, jak posłusznie podreptała za dziadkami, przypomniała

sobie zarumienione policzki Jensine i jej oczy promieniejące radością, kiedy dostała

cztery ciasteczka, nigdy też nie zapomni zrozpaczonej twarzy panny Fryksten, gdy

wyznała, że wreszcie zrozumiała Elise i spojrzała na Ansgara innymi oczami.

Wszystko w jej głowie było na swoim miejscu: dom na Hammergaten, chrzciny,

pogrzeb w Kjelsas i dni w biurze majstra Paulsena. Jak mogli pomyśleć, że ulatuje z

niej życie?

Nastawiła uszu. Usłyszała dwa kobiece głosy, kobiety nie stały daleko, ale

mówiły cicho. Rozpoznała ów miły głos pielęgniarki, która wcześniej rozmawiała z

lekarzem.

- Tak, to smutne. Byłam pewna, że dziś rano odzyska przytomność, wydawało

mi się, że wyraźnie otworzyła oczy, ale widocznie się pomyliłam. Puls jest bardzo

słaby, to tylko kwestia godzin.

- Biedna rodzina. Zwróciłam uwagę na jej braci, kiedy tu byli, jednego z nich

background image

nie dało się w żaden sposób pocieszyć.

Głosy stawały się coraz wyraźniejsze, widocznie pielęgniarki zatrzymały się

przy jej łóżku.

- Słyszałam, że im matkowała, odkąd ich matka zapadła na suchoty. Jej mąż

pochodzi z dobrej rodziny, to przystojny i szykowny młody mężczyzna.

Jej powieki uniosły się odrobinę, utworzyły nie więcej niż wąską szczelinkę,

może niezauważalną dla innych, lecz wystarczającą, by dostrzegła, że zbliża się do

niej coś białego.

- A więc pewnie szybko się pocieszy. Gorzej będzie z dziećmi.

Kobieta ubrana na biało stanęła zupełnie blisko i zmierzyła jej puls.

- Czy ona przypadkiem nie zostawiła w domu maleńkiego niemowlęcia?

- Zajęła się nim na razie jej siostra.

- Słyszałam, że ktoś mówił, że ma jeszcze jedno, roczne.

- Tak to już jest w tych robotniczych' rodzinach, co rok rodzi się kolejne

dziecko.

- Wydawało mi się, że mówiłaś, że jej mąż pochodzi z dobrej rodziny.

- Ma duże gospodarstwo, ale pracuje jako kancelista i słabo zarabia. To dla

mnie zagadka, jak mogło mu przyjść do głowy, żeby ożenić się z biedną robotnicą.

Taki przystojniak jak on mógłby chyba mieć każdą.

- Ta dziewczyna nie wygląda raczej na piękność. Może skusiła go czymś

innym? - rozległ się stłumiony chichot.

- Fuj, ale masz brudne myśli. Nie, puls jest ledwie wyczuwalny. Zostawimy ją

tu do jutra. Może coś się zmieni w ciągu nocy. Wyobrażasz sobie, zostać tak pobitym

przez bandę chłopaków na Wzgórzu Świętego Jana!

- Jej brat brał udział w bójce, pewnie próbowała go ratować.

- Chyba straciła rozum! Powinna zdawać sobie sprawę, jak ryzykuje,

mieszając się do walki z chuliganami. Po łobuzach z tej okolicy nie można się

spodziewać niczego dobrego. A co z jej bratem?

- Wyszedł z tego z kilkoma otarciami i podbitym okiem, ale rozpacza z

powodu siostry.

- Nie wierzę. Ludzie stąd nie są tacy wrażliwi.

- Też tak sądziłam, ale gdybyś widziała tego młodszego, zmieniłabyś zdanie.

Stał w nogach jej łóżka i zanosił się od płaczu. Ten większy też miał łzy w oczach.

- Nic dziwnego, jeśli to ona ich utrzymuje. Nie do wiary, że znalazła niedawno

background image

posadę w kantorze! Mój brat mówił, że w tych czasach to niemal niemożliwe. Tam,

gdzie on pracuje, sto osób starało się o jedno wolne miejsce.

- Czy to nie ty mówiłaś, że pewnie zasłużyła się czymś innym?

Obie roześmiały się. Po chwili, sądząc po odgłosach kroków, oddaliły się od

jej łóżka.

Powinna się czuć urażona i zdenerwowana, ale jej myśli wypełniali tylko

Peder i Kristian. Peder ze swym głębokim oddaniem i łagodnym charakterem.

Kristian z dojrzałym poczuciem odpowiedzialności i bolesnymi wyrzutami sumienia.

I pomyśleć, że miał łzy w oczach! I Hugo... i maleńka Jensine... co się z nimi stanie,

jeśli ona... Urwała, nie była w stanie dokończyć myśli.

Na nowo ogarnęło ją zwątpienie. Jak pielęgniarki mogły od niej odejść, nie

zrobiwszy nic poza zbadaniem pulsu? Czy rzeczywiście uznały, że już jej nic nie

pomoże?

Myśli i wspomnienia napływały i znikały jedne po drugich. Usiłowała trzymać

się jednego wątku, ale rozwiewał się niemal tak samo szybko, jak się pojawił. W

jednej chwili spacerowała w górę Myrabkka ręka w rękę z Johanem, a w następnej

ledwie żywa wlokła się do domu po napadzie, obolała, zakrwawiona, z twarzą mokrą

od łez. Jasne obrazy mieszały się z najczarniejszymi, kontrasty równie ostre jak

różnica między dniem a nocą. Usiłowała odegnać mroczne obrazy i zatrzymać się

przy tych pogodnych, ale nie była panem własnych myśli, nie miała sił nimi kierować.

Zorientowała się, że pomału zapada zmrok. Chciała wytrwać, walczyć,

zachować świadomość, śmiertelnie przerażona, że obudzi się w całkiem innym

miejscu, ale nie zdołała.

Kiedy doszła do siebie, już jej nie oślepiały białe ściany. Panika ścisnęła ją za

gardło. Czy przenieśli ją do kaplicy? Zebrała wszystkie siły, żeby otworzyć oczy, ale

zdołała tylko nieznacznie rozchylić powieki. Jak ostatnio.

Usłyszała głosy, rozlegały się całkiem blisko i wydawały się znajome. Tak,

wyraźnie rozpoznała jeden z nich. To Emanuel. Wokół nie panowały całkowite

ciemności, a więc nie umieszczono jej w zimnym, zamkniętym pomieszczeniu. Teraz

mogła nawet rozróżnić brzeg białej kołdry. Zatem nadal leżała w szpitalnym łóżku,

nie przenieśli jej. Ogarnęło ją uczucie ulgi.

- Ale czy naprawdę nic nie możecie zrobić? - w głosie Emanuela brzmiało

zwątpienie.

- Przykro nam, panie Ringstad, uczyniliśmy wszystko, co w naszej mocy. - To

background image

lekarz, widocznie przyszedł, żeby oznajmić Emanuelowi ostateczną diagnozę.

Zrobiło się cicho. Może Emanuel płakał? Czy ktoś z nim przyszedł, czy był

sam? Starała się o tym przekonać, ale nie mogła szerzej otworzyć oczu.

Wtedy ponownie rozległ się głos Emanuela, zdławiony płaczem.

- Myśli pan, że w którymś z prywatnych szpitali mogliby coś poradzić?

- Wątpię w to, panie Ringstad. Kiedy mózg jest uszkodzony, lekarz niewiele

może pomóc. Aż do tej pory mieliśmy nikłą nadzieję, ale skoro pańska żona do tej

pory nie odzyskała przytomności, nie sądzę, by to się kiedykolwiek udało.

- Nie ocknęła się ani razu od chwili, kiedy to się stało?

- Niestety nie. Leży przez cały czas nieruchomo, nie otwiera oczu, nie

poruszyła nawet palcem.

- Czy nie można wezwać jakiegoś specjalisty? Oczywiście pokryję koszty.

- Przykro mi, panie Ringstad. Mamy tu w szpitalu dobrych specjalistów,

rozmawialiśmy z całym zespołem o przypadku pańskiej żony, nie możemy nic zrobić.

Obawiam się, że musi pan spojrzeć prawdzie w oczy. Prawdopodobnie jest to kwestia

jednego - dwóch dni, skoro ten stan trwa tak długo. Muszę już iść, ale wydałem

dyspozycje, by ustawiono przy łóżku parawan, żeby mógł pan przy żonie posiedzieć

bez skrępowania. Do widzenia.

Kroki oddaliły się. Zapadła cisza.

Wtedy zorientowała się, że ktoś usiadł na brzegu łóżka, czyjaś ciepła ręka

ujęła jej rękę. Nadal było cicho. Niedługo potem ponownie dobiegł ją odgłos kroków i

domyśliła się, że ktoś ustawił parawan. Słyszała, jak Emanuel podziękował, lecz to

wszystko, co zdołał wykrztusić. Dławił go płacz.

Nagle poczuła ciepły oddech tuż przy swoim policzku.

- Elise...

Rozpłakał się i przytulił twarz do jej szyi. Coś ciepłego pociekło po jej skórze.

Gdyby tak mogła mu pokazać, że nie jest umierająca, że myśli równie jasno jak przed

wypadkiem. Znowu spróbowała otworzyć oczy albo przesunąć rękę lub nogę, ale jej

wysiłki na nic się nie zdały, nie była w stanie się ruszyć.

- Kochana Elise... - Głos Emanuela był niemal nie do poznania. - Nie

opuszczaj mnie. Nie potrafię bez ciebie żyć, Elise. Jesteś najlepszym człowiekiem,

jakiego kiedykolwiek znałem. Byłem taki szczęśliwy, kiedy przeprowadziliśmy się na

Hammergaten i wszystko wskazywało na to, że będzie tak jak kiedyś. - Głos mu się

znowu załamał, jego ciało, wstrząsane płaczem, ciężko się na niej oparło. - Dlaczego

background image

to musiało się stać? Teraz, kiedy wreszcie zaczęło się nam układać. - Podniósł się i

wyprostował, dobrze było pozbyć się jego ciężaru. Usłyszała, że wytarł nos. - Ostatnio

było nam tak dobrze. - Jego głos nadal dławił płacz, aż żal było słuchać. - Modliłem

się i błagałem Boga o pomoc, ale nie wygląda na to, by mnie wysłuchał. Albo nie ma

Boga, albo postanowił ukarać mnie za grzechy. Nie mógłby mi wyznaczyć

okrutniejszej kary.

Wtedy nagle zauważyła, że drgnął jej mały palec. Wstrzymała oddech. Po

chwili jeszcze raz. Palec się poruszył! Dobry Boże, spraw, bym na powrót odzyskała

władzę w rękach i nogach! Proszę!

Głos Emanuela wydawał się jakby bardzo odległy. Nie była w stanie słuchać,

co mówi. Odnosiła wrażenie, jak gdyby całe jej ciało czekało w napięciu, aż mały

palec się przesunie, milimetr za milimetrem. Chciała skakać i krzyczeć w głos z

radości, ale nie mogła poruszyć wargami, nie mogła wydobyć ani jednego dźwięku.

Najpierw palce u nóg, a teraz mały palec. To nie mogło oznaczać niczego

innego, jak tylko to, że powoli odzyskuje władzę. Miała uczucie, jak gdyby była

uwięziona we własnym ciele i nie mogła się z niego wydostać.

Właśnie wtedy, kiedy zauważyła, że coś szarpnęło i drgnęło w małym palcu, i

nabrała pewności, że uda jej się go przesunąć jeszcze bardziej, poczuła, że ciepła dłoń

męża zamknęła się na jej dłoni i mocno zacisnęła. Emanuel nie zwrócił uwagi, że

odstęp między jej małym palcem a serdecznym odrobinę się zwiększył, tylko po

prostu wziął ją za rękę, szukając pociechy. To było dla niej jak cios. Jej serce płakało,

wszystko przepadło, a już miała nadzieję, że Emanuel coś zauważy.

- Nie mogę uwierzyć, że Kristian miał coś wspólnego z tą bandą. - W głosie

męża pojawiła się teraz złość. Czy Emanuel nie rozumiał, że bójkę wywołali koledzy

z klasy Kristiana, a on sam na pewno nie zamierzał brać w niej udziału, lecz został w

nią wciągnięty wbrew swej woli? - Odbyłem z nim poważną rozmowę. To wszystko

jego wina.

O nie, co za okrucieństwo! Obarczył winą Kristiana! Jak chłopak będzie mógł

ż

yć z tak obciążonym sumieniem, jeżeli ona nie przeżyje?

Znowu zrobiło się cicho. Emanuel gładził ją po ramieniu, to było przyjemne.

Po chwili puścił ją i wytarł nos, pewnie nadal płakał. Widziała fragment jego postaci

przez wąską szparkę między powiekami, skrawek jego ciemnej kurtki, od czasu do

czasu rękę. Teraz znowu się pochylił, położył się na niej całym ciężarem.

- Powiedz coś, Elise! Odezwij się do mnie, proszę.

background image

Jakże bardzo pragnęła mu wyznać, że słyszy każde jego słowo! Dać mu do

zrozumienia, że istnieje jeszcze nadzieja. Skoro mózg pracuje, reszta ciała pewnie

również stopniowo odzyska sprawność. Prędzej czy później.

- Gdybym tylko mógł na nowo przeżyć ostatnie dwa lata! - szlochał cicho

Emanuel na jej piersi. - Wtedy nigdy by się to nie stało. Byłbym ci wierny i nigdy nie

spojrzał w stronę innej kobiety. Odezwało się we mnie zwierzę, Elise. Prymitywny

pierwotny instynkt. Który działa, a nie myśli.

Pociągnął nosem, a potem leżał dłuższą chwilę, nic nie mówiąc. Nie

wiedziała, co było gorsze: słuchać go, jak mówi, i nie móc odpowiedzieć czy być

ś

wiadkiem jego niemego zwątpienia.

Rozległy się stłumione kroki. Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że w

pomieszczeniu jest dziwnie cicho. Czyżby jednak przenieśli ją do innego pokoju? A

może jest noc? Uświadomiła sobie, że dlatego wszystko nie wydawało jej się białe,

kiedy się ocknęła, ponieważ pewnie nie było już światła dziennego, lecz paliła się

lampa.

Usłyszała kobiecy szept.

- Może mogłabym panu w czymś pomóc, panie Ringstad? Emanuel podniósł

się; odczuła ulgę, łatwiej było teraz oddychać.

- Nie, dziękuję. Ponownie wydmuchał nos.

Sądząc po odgłosach, odgadła, że pielęgniarka weszła za parawan.

- Żadnej odmiany?

- Nie, leży jak martwa, ale słyszę słabe bicie serca.

- To tylko kwestia czasu. Przyszłam się dowiedzieć, czy chciałby pan

porozmawiać z pastorem?

- Dziękuję. Nie wiem. - Głos mu się załamał. Nie popędzała go.

- Życie potrafi być okrutne, ale nie wolno nam zapominać, że we wszystkim

jest jakiś sens. W Biblii napisano: „Nie człowiek wyznacza swą drogę i nie w jego

mocy leży kierować swoimi krokami, gdy idzie”. Słowa Boga pomagają nam

zrozumieć sens życia. Każdy z nas kiedyś umrze. Smutek dotyka nas wszystkich,

nikogo nie oszczędza. Pewien myśliciel napisał w zeszłym stuleciu: Smutek sprawia,

ż

e na powrót stajemy się dziećmi - usuwa wszelkie różnice między ludźmi wynikające

z wykształcenia. Najmądrzejszy nie wie nic.

Elise chciała zaprotestować. Pielęgniarka mówiła w takim tonie, jak gdyby ona

już umarła! Czy nie powinna raczej dodać Emanuelowi otuchy? Powinna raczej go

background image

poprosić, żeby nie spuszczał z oczu jej palców u rąk i nóg, by śledził, czy nie nastąpi

nagle jakaś drobna zmiana. Gdyby to zrobiła, Emanuel już by zauważył, że jej mały

palec się poruszył, i zrozumiał, że jeszcze nie przepadła cała nadzieja.

Emanuel milczał, prawdopodobnie uważnie słuchał słów pielęgniarki. Już nie

wierzył, że Elise przeżyje.

- W smutku jesteśmy wszyscy równi - mówiła dalej. - Bezradne niczym małe

dzieci, bez wpływu na cokolwiek. Ani bogactwo, ani władza nie wynagrodzą nam

straty. Mędrcy i intelektualiści nie znają odpowiedzi ani rozwiązania, płaczą i silni, i

słabi. Tylko Bóg może nam dać pociechę.

Wreszcie Emanuel odezwał się.

- Myślę, że porozmawiam z pastorem.

- Zajmę się tym, panie Ringstad. Wydawało się, że pielęgniarka znowu

zniknęła.

Elise zadrżała. Czy będzie musiała tu leżeć i wysłuchiwać mowy pogrzebowej

nad sobą?

Wtedy znowu poczuła szarpnięcie w małym palcu. Na myśl o tym, co się zaraz

stanie, postanowiła jeszcze trochę spróbować. Zauważyła, że mały palec

nieskończenie powoli przesuwał się w bok.

ROZDZIAŁ DRUGI

Pastor przyszedł szybciej, niż się spodziewała. Miała ogromną nadzieję, że

zanim się pojawi, uda się jej na tyle poruszyć palcami, żeby Emanuel to zauważył.

Poczuła, że Emanuel wstał z łóżka, i po chwili usłyszała, że przywitał się

uprzejmie z pastorem.

- Dziękuję, że zechciał pastor przyjść.

- Ten przypadek to nie jedyny powód, dla którego tu jestem. Usłyszała, że

pastor podszedł bliżej.

- Co za przykra historia. Mimo że od wielu lat pełnię posługę w szpitalu,

ś

mierć dziecka lub młodej matki zawsze robi na mnie równie silne wrażenie.

Słyszałem, że ma pan niemowlę?

- Tak, mała urodziła się w styczniu.

- I jeszcze roczne dziecko?

- Chłopczyk ma półtora roku. - Głos Emanuela brzmiał teraz spokojniej.

- Ufam, że znalazł pan dobrą opiekunkę, która się nimi zajmie?

background image

- Niestety nie stać nas na to, ale siostra żony zaopiekowała się na razie

młodszą córką. Syna zaprowadza do żłobka Armii Zbawienia życzliwa sąsiadka,

odbiera i zajmuje się nim aż do wieczora, mimo że sama ma kłopoty z chodzeniem.

- Tak. Zatem wygląda na to, że otrzymał pan niezbędną pomoc od strony

praktycznej. Słyszałem, że był pan oficerem Armii Zbawienia?

Elise ścisnęło w dołku. Pastorowi nie podobało się zapewne, że Emanuel

służył w Armii. I chociaż Kościół zaczął już bardziej tolerancyjnie traktować

działalność Armii Zbawienia, to duchowieństwo w Kristianii nadal było bardzo wrogo

nastawione wobec „heretyków”.

- Tak, przez kilka lat pracowałem w Armii, ale wycofałem się, kiedy się

ożeniłem. - Emanuel sprawiał wrażenie niezbyt pewnego siebie, jak gdyby starał się

usprawiedliwić.

W tej samej chwili Elise spostrzegła, że udało się jej poruszyć palcami, nie

tylko małym, ale wszystkimi palcami prawej ręki. Teraz Emanuel musi to zobaczyć!

- Czy pańska żona była wierząca? To znaczy czy chodziła do kościoła i

aktywnie brała udział w życiu parafii?

Elise poczuła, że serce jej szybciej zabiło. Pastor powiedział „była”, nie „jest”.

Już ją uznał za martwą!

- Wiem, że zachowała swą wiarę, pastorze, ale nie chodziła zbyt często do

kościoła. Nie dlatego, żeby nie chciała uczestniczyć we mszy, ale ponieważ nie miała

czasu.

- Wszyscy mają czas, jeżeli chcą. To zależy od tego, co się uzna za

najważniejsze.

- Jej matka zachorowała na suchoty i na moją żonę spadła odpowiedzialność

za całą rodzinę. Pracowała jako robotnica w fabryce po dwanaście godzin, a kiedy

zmęczona wracała wieczorami do domu, musiała gotować jedzenie i robić wszystko,

co niezbędne.

Elise wzruszyła mowa obronna Emanuela. Jednocześnie zwróciła uwagę, że

coraz łatwiej porusza palcami. Może to dlatego, że serce jej mocniej zabiło ze

zdenerwowania, pomyślała.

- Ale chyba nie chodziła do pracy w niedziele? - W głosie pastora brzmiała

lekko wyczuwalna wymówka.

- Nie, oczywiście, że nie. Zapadła cisza.

- Czy myślał pan o jakimś konkretnym psalmie, takim, który szczególnie

background image

lubiła?

Rozległ się szloch. Emanuel płakał.

- No, no, panie Ringstad. Rozumiem, że to trudne, ale musimy przez to

przejść. Bóg powiedział nam prawdę o śmierci, umarłych wskrzesi do życia

wiecznego. „Słowo Twe jest pochodnią nogom moim, a światłością ścieżce mojej”,

jak napisano w Psalmie sto dziewiętnastym, wierszu sto piątym.

Teraz palce poruszały się jakby same z siebie, zdołała również poruszyć

nadgarstkiem i odgiąć dłoń w prawo. Być może nie tak bardzo, by Emanuel i pastor to

zauważyli, ale dla niej to wielkie zwycięstwo.

- Podobnie jak pochodnia pomaga nam zobaczyć, którędy najlepiej pójść, tak

Biblia może nam pomóc zrozumieć, jak mądrze postępować. Niczym „światłość dla

ś

cieżki mojej” oświetla nam drogę, byśmy umieli przewidzieć, ku jakiej zmierzamy

przyszłości.

- Nie ma już dla mnie przyszłości. - Głos Emanuela zdradzał, że jest

kompletnie zdruzgotany. - Pomóż mi, pastorze, to dla mnie żadna pociecha, że Elise

czeka życie wieczne, dopóki nie mogę go dzielić razem z nią.

- Ale będzie pan, panie Ringstad. Gdy przyjdzie pana kolej. Tymczasem musi

pan być silny, przynajmniej ze względu na dzieci. Jestem pewien, że pańska żona

pragnęłaby, żeby znalazł pan w sobie dość siły i zajął się dziećmi, być może z czasem

postarał się dla nich o nową matkę. To się nazywa „dopóki śmierć was nie rozłączy”.

Emanuel znowu wytarł nos. Czy naprawdę nie zauważył, że jej palce zmieniły

miejsce? Ponowiła próbę i z wielkim wysiłkiem udało jej się jeszcze trochę przesunąć

dłoń.

- Ona nie umarła, pastorze! - Głos Emanuela zabrzmiał ostro. - Wolałbym,

ż

eby pan już poszedł. Nie przystoi, byśmy rozmawiali o niej jak o zmarłej, skoro jej

serce nadal bije.

- Drogi panie Ringstad. Doktor powiedział panu chyba prawdę? To tylko

kwestia godzin, może minut. Poza tym pańska żona nas nie słyszy. Jest nieprzytomna.

- Mimo to nie chcę o tym mówić. Jeszcze nie. Proszę. Myślę, że najlepiej

będzie, jeśli pan pójdzie.

Usłyszała oddalające się ciężkie kroki. Emanuel z pewnością obraził pastora,

ale to dobrze, że go odprawił. Jego gadanie było nie do zniesienia.

Dłuższą chwilę panowała zupełna cisza, Elise nie słyszała nawet oddechu

Emanuela, choć miała pewność, że mąż nadal tam jest.

background image

Wtedy rozległy się stłumione kroki, jak gdyby ktoś skradał się na palcach.

Rozległ się znowu ów miły głos pielęgniarki.

- Panie Ringstad? Jest tu pana ojciec. Przyjechał pociągiem dziś wieczorem i

pyta, czy może wejść i pożegnać się z synową.

- Proszę wskazać mu drogę.

- Nie ma pan nic przeciwko temu, żeby przyszedł?

- Oczywiście, że nie. Rozumiem, dlaczego przyjechał, darzy moją żonę

wielkim szacunkiem.

Niedługo potem Elise usłyszała głos pana Ringstada, który mówił cicho, tak

cicho, że musiała wytężać słuch, żeby go zrozumieć.

- Emanuelu, mój synu. Strasznie mi przykro. Początkowo nie mogłem

uwierzyć, że to prawda, kiedy dostaliśmy twój telegram. Jak z nią?

- Źle. - Głos Emanuela znowu się załamał; usłyszała, że płacze.

- Ani razu nie odzyskała świadomości?

- Nie, leży tak cały czas, a teraz puls jest tak słaby, że lekarze ledwie go

wyczuwają. Mówią, że to tylko kwestia kilku godzin, może nawet nie.

Rozległo się głębokie westchnienie.

- To niepojęte. Na chrzcinach była zdrowa i pełna energii, a teraz leży bez

ż

ycia.

- To przez tę przeklętą bandę. Gdybym dorwał tego, który to zrobił... -

wycedził Emanuel ze złością.

- I co by to pomogło? W ten sposób nie odzyskasz Elise. Możesz za to

dodatkowo uprzykrzyć życie Kristianowi.

- On też nie zasługuje na nic lepszego.

- O ile zrozumiałem, kiedy dzwoniłem do ciebie do kantoru, wszystko

wskazuje na to, że to chuligani wszczęli bójkę, a nie na odwrót.

- Coś musiało ich rozdrażnić. Musiał powiedzieć lub zrobić coś, co

doprowadziło ich do pasji.

- Pytałeś go?

- Tak, ale on twierdzi, że nie doszło do żadnej sprzeczki, po prostu nagle

poczuł, że go powalili. Jednemu z nich kiepsko idzie w szkole i ciągle Kristianowi

dokucza tylko dlatego, że jest jednym z najzdolniejszych w klasie.

- Więcej nie trzeba. To zazdrość.

Elise poczuła, jak duża, silna ręka gładzi ją po ramieniu.

background image

- Jest ciepła - rzekł pan Ringstad zdumiony.

- Serce jeszcze bije.

- Jednak niemożliwe, by puls był bardzo słaby, skoro ręka jest tak ciepła.

- Nie ma nadziei, ojcze. Wszyscy to mówią.

- Jakim sposobem uderzenie kijem mogło mieć tak poważne konsekwencje?

- Upadła na duży kamień.

Ojciec Emanuela stał, trzymając jej rękę. Nie mocno lub kurczowo, jak

Emanuel, lecz pozwolił, by jej dłoń luźno spoczywała w jego własnej.

Wtedy Elise poczuła, że serce jej szybciej zabiło. Czyżby przyglądał się jej

palcom? Czy zwrócił uwagę na ledwie wyczuwalne wibracje w małym palcu?

- Jak matka to przyjęła? - w głosie Emanuela kryło się napięcie, mimo całej

rezygnacji.

- Jest głęboko nieszczęśliwa. Wreszcie przyznała, że się pomyliła i że Elise

zasługuje na nasz szacunek. Traktuje ten wypadek jak ostrzeżenie pod jej adresem i

obawia się kary za swą nieczułość oraz za wszystko, co zrobiła lub powiedziała złego

o twej żonie.

Emanuel nie odzywał się.

- Musisz spróbować jej wybaczyć, Emanuelu. Matka nie chciała nikomu

wyrządzić krzywdy, tylko ma dość trudny charakter. Mówi, że czasami czuje, jakby

wypełniały ją jad i żółć.

Emanuel nadal milczał.

Wtedy Elise znowu to zauważyła: mały palec drgnął. Tym razem stało się to

bez jej udziału, ale kiedy trochę pomogła, udało się jej odrobinę go przesunąć.

- Porusza palcem. - Pan Ringstad powiedział to cicho i spokojnie, nawet nie

sprawiał wrażenia zdziwionego.

- Tylko ci się wydaje. Ona nie może się ruszać. Całe ciało ma sparaliżowane.

- Nie wiadomo, czy na zawsze. Znam pewnego mężczyznę, który kiedyś

cierpiał na niedowład. Nie mógł mówić ani się ruszać, a jednak wyzdrowiał.

Opowiadał, jak to było leżeć bez ruchu i słuchać, co mówili ludzie wkoło, kiedy nie

zdawali sobie sprawy, że wszystko słyszał i jasno myślał.

Rozległo się ciężkie westchnienie.

- Zawsze byłeś wielkim optymistą, ojcze.

- Ale popatrz sam, Emanuelu! Spójrz na jej palec!

Elise dostrzegła jakiś ruch i usłyszała kroki na podłodze. Prawdopodobnie

background image

zamienili się miejscami.

Jej ręka spoczęła teraz w szczupłej, delikatnej dłoni kancelisty, tak różnej od

dużej spracowanej dłoni jego ojca.

Emanuel z trudem oddychał.

- Porusza palcem.

- Właśnie o tym mówiłem. Jeśli ją sparaliżowało, to odzyskuje władzę w ciele.

A skoro tak, to wcale nie była całkiem nieprzytomna, jak twierdzisz.

- Musimy zawołać doktora!

- Jest już późno, pewnie dawno temu poszedł do domu.

- Ale musimy zawiadomić pielęgniarkę na dyżurze! Tego przedtem nie było,

ojcze, to musi oznaczać, że stan Elise się zmienia.

- Pójdę i ją przyprowadzę. Na chwilę zrobiło się cicho.

- Elise? - Głos Emanuela brzmiał błagalnie i przenikliwie. - Odezwij się do

mnie, Elise! Słyszysz mnie? Czy dociera do ciebie wszystko, o czym rozmawiamy,

ale nie jesteś w stanie odpowiedzieć?

Pochylił się nad nią znowu, pocałował w usta, czoło i oczy.

- Powiedz coś, Elise! - Ponownie wybuchnął płaczem. - Proszę cię! Walcz i

wróć do mnie, Elise! Wykorzystaj całą swoją wolę życia! Udało ci się ruszyć małym

palcem, więc na pewno zdołasz również otworzyć oczy i przemówić do mnie.

Płakał i zaklinał ją na przemian, zmęczyła się słuchaniem tego. Gdyby tylko

mogła poleżeć w spokoju! Skoro ma walczyć, musi mieć spokój. Musi się

skoncentrować, nie powinny jej przeszkadzać prośby i płacze.

Wreszcie wstał, usłyszał, że ktoś idzie.

Obcy kobiecy głos spytał cicho:

- Czy to prawda, panie Ringstad? Czy to prawda, że pańska żona dochodzi do

siebie?

- Nie wiem, siostro, ale mój ojciec i ja widzieliśmy, że poruszyła małym

palcem.

Pielęgniarka podniosła jej rękę, położyła zimny palec na nadgarstku.

- Ma szybszy puls - stwierdziła i uniosła powiekę Elise. - Lecz poza tym nie

widzę żadnej zmiany.

- Ale przecież nie mogłaby chyba poruszyć palcem, gdyby była całkiem

sparaliżowana? - Jego głos zdradzał, że Emanuel zaczynał mieć nadzieję.

- Właściwie nie wiem. Jest pan pewien, że wam się nie zdawało?

background image

Pielęgniarka z powrotem położyła rękę Elise na kołdrze. Elise poczuła

szarpanie i rwanie również w innych palcach i zauważyła, że nimi także może

poruszyć.

- Proszę spojrzeć! - zawołał Emanuel uszczęśliwiony. - Proszę zobaczyć, rusza

palcami!

W tej samej chwili Elise udało się otworzyć oczy. Ujrzała obok Emanuela

pielęgniarkę w dziwnym białym czepku na głowie, w niebieskiej bluzce i

kredowobiałym fartuchu, a nieco z tyłu - pana Ringstada. Pod sufitem paliła się lampa

elektryczna, a wszystko wokół było lśniąco białe.

Elise uśmiechnęła się blado i na powrót zamknęła oczy.

ROZDZIAŁ TRZECI

Elise zerknęła w stronę okna. Wpadało przez nie poranne słońce; na zewnątrz

promienie słoneczne połyskiwały na mokrych od deszczu liściach lipy. Elise

zatęskniła, by móc wyjść na dwór.

Minęły dwa tygodnie, odkąd zaczęła odzyskiwać czucie w palcach, ale do

powrotu do zdrowia było jeszcze daleko. Codziennie musiała ćwiczyć, by znów

mogła chodzić i samodzielnie wykonywać najprostsze czynności.

Na zewnątrz panowało lato, pora, której wypatrywali i dla której żyli przez

nieskończenie długie zimowe miesiące. Zbliżał się koniec lipca i wieczory stawały się

coraz krótsze. Wszystko, na co się tak cieszyła, przemijało za oknami, a ona nie mog-

ła w tym wziąć udziału. Powinna teraz siadywać razem z Emanuelem przy okrągłym

stoliku w ogrodzie za domem w ciepłe letnie wieczory, on by grał na gitarze, a ona

nuciła. Powinien kosić trawę, a ona pielić grządki, a w niedziele powinni chodzić z

wózkiem w górę Myralokkene i ucinać sobie pogawędki ze znajomymi. Powinna

witać Pedera i Everta wracających z gry w piłkę lub zabawy, zaczerwienionych na

policzkach od świeżego powietrza. Mimo że obaj również teraz, w wakacje, musieli

pracować, zostawało im jeszcze sporo czasu na zabawę i przyjemności.

Najgorsze jednak było to, że nie mogła widywać malutkiej Jen - sine i Hugo.

Jensine z pewnością już ją zapomniała, a Hugo pewnie myślał, że odeszła na zawsze.

Niejaką pociechą pozostawało to, że Hilda zajęła się córeczką, a pani Jonsen

zatroszczyła o Hugo, jednak Elise tak strasznie tęskniła, by móc znowu zobaczyć swe

dzieci.

Przesunęła wzrok do środka na dużą salę. Nie zamieniła wielu słów z innymi

background image

pacjentami. Między łóżkami stały parawany, a poza tym dzieliła je duża odległość.

Elise domyślała się jednak, że leżą tu zarówno młode, jak i starsze kobiety i że

większość z nich uległa wypadkowi. Pielęgniarka mówiła, że trzy z pacjentek są

robotnicami z fabryki, którym przydarzył się wypadek w pracy. Jednej z nich wkręciły

się włosy w maszynę i jest ranna w głowę, nie wiadomo, czy przeżyje.

Elise zastanowiła się, gdzie jest sala dla prostytutek, dla tych, których ciało jest

„pełne bólu”, jak nazwała ich chorobę Othilie. Słyszała, jak ktoś w szpitalu opowiadał

o kobiecie - aniele z Islandii, Olafii Johannsdottir, która wprowadziła się do

niewielkiego pokoju na Smalgangen w Vaterlandzie i dawała schronienie bezdomnym

kobietom, pozwalała nawet korzystać ze swego łóżka. Mówiono, że pojawiało się u

niej coraz więcej potrzebujących.

Rozmyślała o tym, jak Emanuel daje sobie radę. Kiedy próbowała go o to

pytać podczas odwiedzin, zbywał ją. Wiedziała, że zarabiał mniej niż ona w kantorze

majstra Paulsena, a za czynsz płacili teraz więcej niż przed przeprowadzką. Nie mieli

już dochodu z wynajmowania pokoi, a Emanuel nie przywykł do oglądania na

wszystkie strony każdego ore. Próbowała również pytać o to, czy Emanuel zapłacił

pani Jonsen za wszystko, co dla nich zrobiła, ale odpowiedział wymijająco.

Majster napisał do niej list, żeby się nie martwiła, posada w kantorze będzie na

nią czekać, aż Elise wyzdrowieje. To niepojęte, że jest tak miły. Nie zapomniała, o

czym rozmawiały pielęgniarki, kiedy sądziły, że ich nie słyszy: o jedno miejsce pracy

w kantorze ubiegało się ponad sto osób!

Zamknęła oczy i z powrotem opadła na poduszki. Gdyby tak móc wrócić do

domu!

Dzieciom nie wolno było przychodzić w odwiedziny. Tylko raz pozwolono

chłopcom wejść do szpitala, gdy lekarz uznał, że zbliża się jej koniec. Emanuel

natomiast wiernie przychodził co dnia i często przynosił od nich krótkie liściki. Elise

ś

miała się i płakała na przemian, kiedy je czytała. Zwłaszcza przy ostatnim:

Kohana Elise jak sie czujesz płakałem kiedy cię pobili teraz bende policjantem

i zakuje bandytuff kajdanki fczoraj pszeczytałem całom stronę s ksionszki bes

zaczymywania reidar pohfalił mnie i powiedział rze jestem wyjontkiem odreguły aleja

nierozu - miem co to znaczy pani jonsen zrobiła dlanas racuhy zapakowałem ci jeden

fpapier pozdrowienia tfuj drogi Peder

Elise zerknęła znad listu zaskoczona.

- Czy to prawda? Czy Reidar pochwalił Pedera za czytanie? Emanuel

background image

uśmiechnął się.

- Z tego, co mówiła Hilda, jest zdumiony postępami Pedera i powiedział, że

chłopak jest „wyjątkiem od reguły”. Tu jest racuch, który Peder dla ciebie zostawił -

dodał i podał jej pakunek owinięty pogniecionym, potłuszczonym i brudnym

papierem gazetowym. - Możesz udawać, że zjadłaś.

- Oczywiście, że zjem! To wzruszające. A Peder tak przecież lubi racuchy. -

Rozwinęła gazetę i wsunęła połowę racucha do ust. Po raz pierwszy, odkąd znalazła

się w szpitalu, jadła ze smakiem. - Co teraz zrobi Reidar, kiedy skończyło mu się

zastępstwo w szkole?

- Wspomina o studiach w Kopenhadze. Elise nagle spojrzała na Emanuela.

- W Kopenhadze? I zostawi Hildę samą z Isakiem? Emanuel wzruszył

ramionami.

- Obawiam się, że nie wszystko między tymi dwojgiem jest tak, jak powinno.

Elise również o tym myślała, lecz mimo to przeraziła się.

- Jakim cudem go na to stać?

- Jego ojciec jest skłonny zapłacić za studia.

- Ale Reidar musi chyba pomagać Hildzie finansowo?

- Niekoniecznie, przynajmniej dopóki nie mają razem dzieci.

- Są przecież małżeństwem!

- Nie wiem zbyt wiele, Elise, tylko się domyślam, że coś im się nie układa.

Może Isac jest temu winien. Przedtem Hilda poświęcała całą swą uwagę Reidarowi, a

teraz wszystko kręci się wokół chłopca.

- W takim razie Hilda nie może dalej mieszkać w domu majstra, utrzymując

się tylko z wynajmu Olafowi. A Peder, Evert i Kristian nie będą mogli przychodzić do

niej po lekcjach, żeby zjeść obiad, zanim pójdą do pracy.

Emanuel nic nie powiedział, lecz poznała po nim, że ten pomysł mu się nie

spodobał. Może Emanuel nie lubi dzieci? - pomyślała nagle. Stara się jakoś

dostosować ze względu na mnie, ale gdyby miał wybór, wolałby mieszkać bez dzieci,

w każdym razie bez tych, które nie są jego. Przykro było dojść do takiego wniosku.

- Czy lekarz nic nie wspominał, że niedługo będziesz mogła wrócić do domu?

- Nie chce mnie wypuścić, dopóki nie będę chodzić. Ćwiczę codziennie.

- Może ci tu dobrze? - spojrzał na nią dziwnie.

- Dobrze? Jak mogło ci to przyjść do głowy? Leżę tu i wyglądam przez okno i

potwornie tęsknię za latem. Myślę o małym ogródku na Hammergaten, zastanawiam

background image

się, jakie kwiaty teraz kwitną, marzę, żeby usiąść przy okrągłym stoliku w ogrodzie za

domem i napić się kawy, słuchając śpiewu ptaków. W domu majstra szum wodospadu

niemal całkiem zagłuszał ptasi świergot.

- A nie tęsknisz choć trochę za mną? - uśmiechnął się.

- Oczywiście, że tęsknię. Mieliśmy w ciepłe letnie wieczory siadywać sobie

we dwoje i miło spędzać czas w ogrodzie, ty miałeś grać na gitarze, a ja miałam

ś

piewać. Pamiętasz, jak o tym rozmawialiśmy?

- Czy to wszystko?

Domyśliła się, do czego zmierza, ale udała, że nie zrozumiała.

- Jak to?

- Czy nie tęsknisz za wieczorami spędzonymi w domu tylko we dwoje?

- Naturalnie, że tak.

Na chwilę zapadło milczenie.

- A co słychać w kantorze? Czy masz dużo pracy? - Elise pogładziła męża po

ręku.

- Strasznie narzekają. Mortensen jest wiecznie niezadowolony i skrzywiony,

zastanawiam się, jak długo jeszcze wytrzymam.

- Nie tak łatwo jest teraz znaleźć zatrudnienie w kantorze. Słyszałam, jak

rozmawiały o tym pielęgniarki. Brat jednej z nich opowiadał, że tam, gdzie pracuje,

jest ponad stu chętnych na jedno wolne miejsce.

- Ale ty dostałaś posadę u majstra Paulsena, więc pewnie nie było tak trudno.

- To dlatego, że majster nas zna. Myślę, że mnie zatrudnił ze względu na Hildę

i Isaca.

- W takim razie powinien raczej jej zaproponować to stanowisko.

- Majster wie, że Hilda nie nadaje się do pracy biurowej. Hilda nie była zbyt

zdolną uczennicą.

- Ale ty byłaś - uśmiechnął się zaczepnie.

- Myślę, że Paulsen zaproponował mi tę pracę, żeby nam było łatwiej. Wie, że

Hilda i ja czujemy się odpowiedzialne za chłopców.

- Hilda?

- Codziennie gotuje i daje im jeść, gdy wracają ze szkoły.

- A co to znaczy w porównaniu z ich utrzymaniem i zapewnieniem dachu nad

głową?

W milczeniu popatrzyła na Emanuela. Wzięła go za rękę.

background image

- Co ci jest, Emanuelu? Wydajesz się dziś jakiś bez humoru.

- Czuję się samotny. W domu jest tak pusto i smutno, kiedy cię nie ma.

- Ale nie minie wiele czasu, a znów będę z wami. Pochylił się i pocałował ją w

usta.

- Zrób, co w twojej mocy, Elise! Proszę! Pogładziła go po włosach.

- Postaram się, Emanuelu. Ja też tęsknię za domem. Nie wiadomo, czy od razu

będę mogła wrócić do pracy w kantorze, ale obiecuję, że będę jak najwięcej ćwiczyć,

ż

ebym już niedługo o własnych siłach mogła chodzić.

- Damy sobie jakoś radę, Elise. Nie wolno ci myśleć o pracy, zanim całkiem

nie wyzdrowiejesz.

- Ale przecież nie jest ci łatwo zadbać o wszystko z jednej pensji.

- Ojciec mi pomógł. Nie miał odwagi przyznać się do tego przed matką, ale

wierzy, że przyjdzie dzień, kiedy i ona inaczej spojrzy na nasze małżeństwo.

- Uważam, że bardzo się zmieniła.

- Tak, nie ma już nic przeciwko tobie i jest taka dumna z Jen - sine, jednak

należy do tych, którzy uważają, że dorosłe dzieci powinny sobie radzić same.

- Masz jakieś wieści od Signe i jej rodziców?

- Nic poza tym, że jej ojciec zadzwoni! do mnie któregoś dnia do kantoru i

zażądał, bym co miesiąc płacił na chłopca pewną kwotę.

Elise przeraziła się, lecz zdołała to ukryć. W jaki sposób, u licha, będzie ich na

to stać?

- Coraz częściej spotykam się z opinią, że ojciec powinien utrzymywać swoje

dzieci, nawet jeśli urodziły się poza małżeństwem.

Elise domyśliła się, że powiedział to, żeby się usprawiedliwić, ale mimo

wszystko zdenerwowała się. Rodzice Signe są dobrze sytuowani. Poza tym Signe nie

chciała mieć z Emanuelem nic wspólnego po tym, jak wrócił do Kristianii. Zresztą

miała przecież oczy, kiedy się z nim wiązała. Z tego, co mówił Emanuel, to ona

przejęła inicjatywę, chociaż wiedziała, że jest żonaty. Jak zatem może teraz żądać,

ż

eby płacił na dziecko?

- Jak sądzisz, czy Signe pozwoli czasem twoim rodzicom widywać wnuka?

- Nie, to nie do pomyślenia. Pamiętaj, że ojciec wyrzucił Signe za drzwi, kiedy

tak bezwstydnie zachowała się wobec mojej matki. Matka nigdy jej nie wybaczy tego,

co powiedziała.

- To dziwne, że Jensine ma przyrodniego braciszka, którego nigdy nie

background image

zobaczy.

Emanuel spojrzał na Elise zdumiony.

- Chyba jesteś zadowolona, że nie będziemy mieli z nimi nic wspólnego?

- Oczywiście, że tak, lecz mimo wszystko wydaje mi się to dziwne. Być może

Jensine spotka go kiedyś, gdy dorośnie, nie podejrzewając nawet, że to jej przyrodni

brat.

Emanuel roześmiał się.

- Nie znam nikogo, komu przychodziłyby do głowy równie nieprawdopodobne

myśli jak tobie. Miejmy nadzieję, że Jensine i syn Signe nigdy się nie spotkają.

Najgorsze byłoby to, gdyby się w sobie zakochali. Takie związki są przecież zakazane

prawem jako kazirodcze.

Elise zadrżała.

- Opowiedz lepiej, jak tam chłopcy. Korzystają pewnie z wakacji, mimo że

codziennie chodzą do pracy?

Uśmiechnął się.

- Każdego popołudnia kąpią się koło Stilla. Czasami wybierają się do Kjelsas

odwiedzić twoją matkę.

- Napisała do mnie list. Pisze, że przykro jej, że nie może mnie odwiedzić, ale

nie toleruje szpitalnego zapachu. Zwłaszcza nafty. Od pogrzebu gorzej się czuje,

lekarz nie rozumie dlaczego.

- Sądzę, że nietrudno się tego domyślić.

- Przypuszczasz, że to smutek? Ale pomyśl, przez co ona przeszła dużo

wcześniej, gdy jeszcze żył ojciec!

Emanuel nie odpowiedział. Po chwili wstał.

- Muszę już iść, chłopcy na mnie czekają. - Uśmiechnął się. - Powiedz

lekarzowi, że masz męża, który się tobą zajmie, to może wcześniej wypuści cię do

domu.

Odpowiedziała uśmiechem.

- Powiem.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Zbliżała się pora odwiedzin. Elise wyszczotkowała włosy i zebrała je w luźny

węzeł na karku, potarła policzki, by nabrały kolorów, i postanowiła, że będzie dla

Emanuela tak miła, jak tylko potrafi. Wiedziała, że nie jest mu łatwo samemu radzić

background image

sobie ze wszystkim.

Za drzwiami rozległy się głosy, lecz Elise nie mogła zobaczyć, kto to.

Zerknęła na zegar wiszący na ścianie i zobaczyła, że do odwiedzin zostało jeszcze

dziesięć minut. W szpitalu surowo przestrzegano dyscypliny, nikt nie mógł wejść

przed czasem.

Wzrokiem podążyła ku oknu, co zdarzało jej się bardzo często. Liście lipy

lekko kołysały się na letniej bryzie, a popołudniowe słońce zaglądało zza korony

drzewa do środka. Nadleciał kos i usiadł na jednej z gałęzi. Elise zapragnęła, by

mogła posłuchać, jak śpiewa.

Czas przed południem wykorzystała na pisanie listów do chłopców,

pochwaliła Pedera za postępy w czytaniu, podziękowała Kristianowi za pomoc w

domu w czasie jej nieobecności, a Evertowi złożyła wyrazy uznania za dobre stopnie.

Emanuel pokazał jej trzy dzienniczki z ocenami. Kristian i Evert otrzymali

bardzo dobre ze wszystkich przedmiotów, ale dzienniczek Pedera nie wyglądał tak

ładnie. Peder znowu dostał promocję tylko warunkowo, miał mierny z norweskiego

pisemnego i dopuszczający z ustnego, historii i religii. Jedyną pociechą był bardzo

dobry z dyscypliny i zachowania oraz z rysunków. Elise ogarnęły wyrzuty sumienia.

Wiedziała, że powinna częściej czytać Pederowi na głos, zwłaszcza lekcje zadane z

historii i religii. Skoro z trudem składał słowa i zdania, to jak się miał nauczyć dwóch

stron zadanego tematu? Nie był w stanie opanować wszystkiego.

Nagle aż podskoczyła na dźwięk czyjegoś głosu. Szybko odwróciła głowę.

Przy końcu parawanu stał Johan.

Czuła, jak gdyby serce najpierw ominęło kilka uderzeń, a potem oszalało.

Zrobiło się jej gorąco, policzki paliły jak ogień.

- Johan? Jak się dowiedziałeś...? Uśmiechnął się i podszedł bliżej.

- Myślisz, że możesz tak sobie leżeć tygodniami nieprzytomna, a ja się o

niczym nie dowiem? - Jego głos wydawał się wesoły, lecz oczy były poważne. -

Wystraszyłaś mnie, Elise. Nie mogłem niemal myśleć o niczym innym.

- Jeszcze się nie zaczęła pora odwiedzin. - Sama usłyszała, jak głupio to

zabrzmiało, ale nie wiedziała, co powiedzieć ani jak się zachować. Pojawienie się

Johana zbiło ją z tropu i całkiem zaskoczyło.

Roześmiał się cicho.

- Podałem bardzo poważny powód, żeby wejść przed czasem, i został

uwzględniony.

background image

Elise nie mogła się nie roześmiać.

- Chciałabym go poznać.

- Chciałabyś, ale nie poznasz.

Usiadł na brzegu łóżka i wziął ją za rękę.

- Powiedz, że wyzdrowiejesz, Elise! - rzekł błagalnie.

- Wyzdrowieję. Jestem już prawie w takiej formie jak kiedyś, muszę tylko

jeszcze poćwiczyć. Moje nogi nie zawsze chcą tego samego co ja. Nie rozumiem,

dlaczego do tej pory trzymają mnie w szpitalu, skoro jest tylu innych potrzebujących.

- A ja rozumiem. - Jego oczy znowu błysnęły wesoło.

Ależ on jest przystojny. Już prawie zapomniała, że jest tak dobrze zbudowany

i taki silny, barczysty, zdrowy i krzepki. Uśmiechnęła się zakłopotana, nie wiedziała,

jak przyjąć jego słowa. Nie miała prawa cieszyć się z tego, co powiedział. Miała

męża, a on żonę.

- Jak ci się żyje w Kopenhadze? - spytała.

- Na razie zakończyłem swą podróż. Wczoraj wróciłem do domu.

Spojrzała na niego, starała się jednak ukryć, jak wielką jej sprawił radość,

wiedziała, że nie wolno jej się zdradzić, że nadal go darzy uczuciem.

- Nie zamierzasz przedłużyć studiów w Kopenhadze? Pokręcił głową.

- Minął rok od mojego wyjazdu, jak wiesz. Profesor uważa, że powinienem się

starać o stypendium państwowe i pojechać do Paryża. Do tego czasu spróbuję znaleźć

pracę jako snycerz w jakimś warsztacie. Przywiozłem ze sobą trochę gliny i lepię

nieduże figury, za każdym razem jedną, a kiedy skończę, zgniatam ją z powrotem i

zaczynam od nowa. Poza tym profesor pożyczył mi niemieckie czasopismo o sztuce

„Die Kunst fur Alle” i kilka książek o pracach Thorvaldsena. Każdą wolną chwilę

poświęcam na rysowanie i czytanie.

Elise milczała. Skoro Johan wykorzystuje wielokrotnie ten sam kawałek gliny,

musi to oznaczać, że finansowo nie wiedzie mu się najlepiej.

- Wiem, o czym myślisz. Dopóki nie znajdę sobie pracy w warsztacie, nie

mam żadnych dochodów. To, co udało mi się odłożyć, zostawiłem Agnes. Potrzebuje

pieniędzy dla dziecka.

Spojrzała na niego pytająco.

- Czy Agnes nie przyjechała z tobą?

- Na razie została. Kilka tygodni temu znalazła pracę w sklepie odzieżowym

niedaleko domu. Lepiej tam zarabia niż tu, woli więc zostać za granicą. W dodatku

background image

udało jej się nająć dziewczynę, która zajmuje się Larsem, moim synem - dodał z

dumą. - Lars otrzymał imię po moim wujku, tym, którego kiedyś spotkałaś u nas w

Andersengarden.

Elise wyglądała widocznie na zdumioną, ponieważ wyjaśnił:

- Uważam, że ta chwilowa rozłąka to dobre rozwiązanie, dopóki nie wiem, czy

uda mi się dostać pracę, czy nie.

- Mówisz, że to Agnes chciała zostać?

- Tak. Dziwisz się, ale jej podoba się w Kopenhadze, poza tym nie pogodziła

się jeszcze ze swoimi rodzicami. Jeżeli znajdę dobrze płatne zajęcie, wtedy Agnes

mogłaby do mnie dojechać.

Elise nie miała ochoty więcej wypytywać, ale wydawało jej się dziwne, że

przyjaciółka wolała zostać, gdy Johan wrócił do domu.

Nagle otworzył swoją torbę - zniszczoną teczkę skórzaną, jaką noszą

nauczyciele - wyjął z niej pakunek owinięty szarym papierem. Elise domyśliła się, że

wewnątrz jest książka. Może Johan chce jej pokazać jeden z podręczników, które

dostał od profesora.

- Mam dla ciebie niespodziankę. Choć właściwie to żadna niespodzianka. -

Uśmiechnął się i podał jej paczkę. - Jeden z redaktorów przyjeżdża w sierpniu do

Kristianii, żeby wybrać jakieś norweskie książki do tłumaczenia na duński. Ma

nadzieję się z tobą spotkać.

- Ze mną? Po co? Johan roześmiał się.

- Jeszcze nie rozumiesz? Pośpiesz się więc i rozpakuj!

Elise rozerwała papier. W ręku trzymała książkę oprawioną w czerwony

jedwab, z brązowym skórzanym grzbietem, na którym widniał napis sporządzony

pozłacanymi literami: ELIAS AAS ZRANIONE SKRZYDŁO

Siedziała z otwartymi ustami, wpatrując się w książkę. Ostrożnie zaczęła

wertować kartki. Na pierwszej stronie widniał tytuł wydrukowany wielkimi

ozdobnymi literami, a pod nim dostrzegła swój pseudonim. Na samym dole strony

przeczytała: „Lehmann & Stage Kjobenhavn 1907”.

Kiedy odwróciła kartkę, ujrzała tytuł jednego ze swoich opowiadań: Bliźni.

Tytuł książki został zmieniony, ale ten zostawiono.

Spojrzała na Johana, musiała zamrugać, żeby powstrzymać łzy.

- To moja książka! Johan roześmiał się.

- Dopiero teraz się zorientowałaś?

background image

Pokręciła głową i starała się otrzeć łzy, jednak tego było dla niej za wiele. Nie

zdołała powstrzymać płaczu i bezradnie zakryła twarz rękami.

Johan pochylił się i objął ją.

- Elise, najdroższa, nie płacz. Jestem z ciebie taki dumny. Pokazałem książkę

Torkildowi i Annie i wywarła na nich naprawdę wielkie wrażenie. Gratuluję.

Wypuścił ją z objęć i cofnął się, jak gdyby bał się stać zbyt blisko.

- Nic dziwnego, że się wzruszyłaś, jesteś pierwszą robotnicą znad rzeki Aker,

której książkę przyjęto do druku. A kiedy opowiadania zdobędą popularność, nie

minie dużo czasu, a ukażą się również po norwesku.

Uśmiechnęła się do niego przez łzy, potem wytarła mokre policzki rękawem

koszuli nocnej i delikatnie odwróciła kolejne kartki. Następna historia również nosiła

nadany przez nią tytuł: Kiedy wróci mama?, natomiast opowiadanie o prostytutce

Othilie nazwano tak samo jak cały zbiór: Zranione skrzydło. Język nie różnił się

bardzo od norweskiego, Elise bez trudu rozumiała tekst. Wyglądało na to, że niewiele

w nim zmieniono czy wykreślono.

- Jakie to uczucie? - spytał Johan z radością w głosie.

- Oszałamiające. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie śnię. Nie mogę

uwierzyć, że to prawda. Że to ja napisałam.

Roześmiał się.

- Masz wszelkie powody do dumy. Teraz twoi napuszeni teściowie będą mieli

o czym rozmyślać.

Uśmiech na ustach Elise zgasł.

- Nie wolno ci o nich tak mówić. Matka Emanuela zmieniła się. Poważnie

zachorowała przed Bożym Narodzeniem i po chorobie stała się niemal innym

człowiekiem. A teść zawsze był dla mnie miły.

Johan nie odezwał się.

- Pokazywałeś książkę Agnes? Pokręcił głową.

- Nie, zrobię to później. Chciałem, żebyśmy ty i ja najpierw wspólnie obejrzeli

to cudo. Nie miałem nawet odwagi zajrzeć do środka, kiedy odebrałem ten

egzemplarz, taki byłem zdenerwowany.

Podała mu książkę.

- W takim razie musisz zajrzeć teraz. Zanim przyjdzie Emanuel.

Odwrócił głowę.

- Zawsze przychodzi punktualnie? Skinęła głową.

background image

- Nie spodoba mu się, że tu jestem. - Johan raczej stwierdził fakt, niż zapytał. -

Ale kiedy zobaczy, że dostałaś pierwszy egzemplarz swojej książki, chyba zrozumie,

dlaczego osobiście ci ją przyniosłem.

- Na pewno.

Szybko przejrzał książkę.

- Została bardzo ładnie wydana. Podoba mi się ten złocony wzór na grzbiecie z

różami i datą 1907 na samym dole.

Zgodziła się z Johanem. Leżąc, przyglądała mu się.

- Kiedy wyjeżdżasz do Paryża? Zerknął na nią zaskoczony.

- Nie wyjeżdżam do Paryża, zamierzam szukać pracy tutaj, w mieście.

- Ale mówiłeś przecież, że profesor radził ci postarać się o stypendium

państwowe, a na pewno je dostaniesz, jeżeli komisja zobaczy twoje prace.

Roześmiał się.

- Masz o mnie wysokie mniemanie. Na razie nie mogę zbyt wiele

zaprezentować: rysunki i kilka rzeźb w drewnie.

- Musisz przestać niszczyć figury, które lepisz z gliny. Kawałek gliny nie

kosztuje chyba dużo?

- Wystarczająco.

- Myślałam, że profesor dobrze o ciebie dbał, gdy mieszkałeś w Kopenhadze?

- To prawda, ale to kosztowne mieć wymagającą żonę. Elise poczuła, że

ogarnęła ją złość.

- Agnes powinna zrozumieć, że masz szansę, żeby do czegoś dojść. Nie

możesz jej rozpieszczać i pozwolić, by zaprzepaściła twoje możliwości.

- I ty to mówisz? Ty, która zlitowałaś się nad mężczyzną, który... - urwał

nagle. - Przepraszam, Elise. Już to sobie wyjaśniliśmy, prawda? - Wstał z łóżka. -

Najlepiej będzie, jeśli już pójdę. Nie chciałbym cię stawiać w kłopotliwej sytuacji.

- Ale nie zdążyłeś jeszcze opowiedzieć o swojej pracy.

. - Na pewno nadarzy się jeszcze okazja. Teraz zajmuję się studiowaniem prac

Gustava Vigelanda. Niedawno widziałem jego ostatnią gipsową rzeźbę

przedstawiającą Henrika Wergelanda. Vigeland bardzo wysoko ceni jego poezje.

Zamierza odlać posąg w brązie w przyszłym roku z okazji setnej rocznicy urodzin

Wergelanda, który stanie w Kristiansand.

- Spodziewałam się, że Gustav Vigeland stanie się twoim ideałem.

Johan spojrzał na nią zdumiony.

background image

- Widziałaś jakieś jego prace?

- Czytałam o nim i widziałam zdjęcia jego rzeźb w „Svaerta”. Wypowiedź

tego artysty zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale

powiedział coś w tym rodzaju, że nie pragnie idealizować człowieka, lecz przedstawia

go takim, jaki jest, a jednocześnie stara się wyrazić jego nastrój. Pomyślałam, że ty

dążysz dokładnie do tego samego.

Johan skinął głową.

- Udaje mu się sprawić, że wnętrze i zewnętrze w naturalny sposób stapiają się

w jedno. To prawdziwa sztuka.

- Jak udało mu się zajść tak wysoko? Ma bogatych rodziców?

Johan uśmiechnął się.

- Wręcz przeciwnie. Jego ojciec zmarł na suchoty, kiedy Gustav miał

siedemnaście lat, a matka z dziećmi musiała sama zajmować się gospodarstwem. Cały

swój wolny czas poświęcał na czytanie o sztuce, na rysowanie i rzeźbienie w drewnie.

Kiedy przyjechał do Kristianii, pracował w warsztacie od siódmej rano do siódmej

wieczorem za pięć koron tygodniowo. Po pewnym czasie, kiedy warsztat nie mógł

zapewnić wszystkim pracy, Vige - land został zwolniony. Czasami nocował w

zakładzie rymarskim, gdzie pracował jego kolega i gdzie zawsze stała jakaś sofa do

naprawy. Nie miał łatwego życia, ale się nie poddawał.

Nagle Elise zauważyła, że przy końcu parawanu stoi Emanuel. Przyglądał się

im w milczeniu, a ona, zasłuchana w opowieść Johana, zapomniała o upływie czasu.

Johan musiał coś po niej zauważyć, ponieważ gwałtownie się odwrócił. Elise

spostrzegła, że poczuł się nieswojo, jednak uśmiechnął się i podał Emanuelowi rękę.

- Dobry wieczór, Ringstad. Przywiozłem wam niespodziankę. Elise dostała

pierwszy egzemplarz swojej książki.

Elise pośpiesznie pokazała ją mężowi.

- Spójrz, Emanuelu! Czyż nie jest piękna?

Emanuel wziął książkę. Elise widziała, że stara się nie pokazać po sobie, co

czuje. Początkowo wydawało się, że brak mu słów, a po chwili bąknął:

- Podoba mi się ten czerwony jedwab w połączeniu z brązowym grzbietem ze

skóry.

Potem oddał egzemplarz Elise, nie zajrzawszy nawet do środka.

Johan wziął czapkę i zamierzał wyjść.

- Szybkiego powrotu do zdrowia, Elise. Uprzedzę cię o wizycie redaktora w

background image

Kristianii.

- Jeżeli do tego czasu nie wyjedziesz do Paryża - rzekła, starając się

rozładować atmosferę.

- Chyba nie będę miał tyle szczęścia. Ale kto wie? - dodał z uśmiechem i

wyszedł.

Emanuel zbliżył się do łóżka.

- Wiedziałaś, że jest w mieście? - spytał, starając się panować nad głosem.

- Nie, nie miałam pojęcia. Pojawił się tak nagle. Musisz obejrzeć tę książkę,

Emanuelu! Jestem taka dumna. Pomyśleć tylko, że to ja ją napisałam. To wprost

niewiarygodne.

- Tak, to niewiarygodne. - Zaczął wertować książkę, ale Elise zorientowała się,

ż

e trudno mu się skoncentrować. Wiedziała, że książka budzi w nim mieszane

uczucia: owszem, był dumny, lecz jednocześnie zazdrosny, ponieważ ów zbiór

opowiadań reprezentował coś, co łączyło Elise z Johanem. Poza tym z pewnością się

obawiał, że sprowadzi na niego wstyd, być może również ogarnął go niepokój, że

Elise się teraz od niego uniezależni.

- Mam nadzieję, że ją przeczytasz, kiedy będziesz miał czas. Wiele z tych

historii na pewno rozpoznasz.

W tej samej chwili przypomniała sobie, że ostatnie opowiadanie mówiło o

niezbyt udanym małżeństwie. Kończyło się tym, że kobieta po śmierci męża pytała

samą siebie, czy słusznie postąpiła, decydując się na trwanie w tym związku. Czy

Emanuel rozpozna siebie i domyśli się, że mowa tu o nim i Johanie? Zmieniła

ś

rodowisko i czas, wymyśliła postacie, które ich otaczały, również imiona i wiek

dzieci, lecz powód, dla którego oboje małżonkowie nie byli ze sobą szczęśliwi,

pozostał ten sam.

- Zobaczę. Na razie nie uda mi się znaleźć wolnej chwili. Zaraz jak przyjdę do

domu, czekają mnie dzieci, odrabianie lekcji i kolacja. Nie da się czegokolwiek

przeczytać w tym harmiderze. - Spróbował się roześmiać.

- Kto robi kolację?

- Kristian albo pani Jonsen. O co chodziło z tym Paryżem? Czy Johan znowu

wyjeżdża?

- Profesor poradził mu złożyć wniosek o stypendium państwowe.

- To dziwne, Johan nie jest chyba aż tak uzdolniony.

- Najwyraźniej profesor jednak tak myśli. - Czuła się urażona w imieniu

background image

Johana, ale nie mogła tego okazać.

- A co powiedziała Agnes na tak daleką podróż?

- Nie wiem, czy pojechałaby razem z nim. Została w Kopenhadze.

- Została w Kopenhadze? - spojrzał na Elise, nie rozumiejąc. - Nie chciał, by

wróciła z nim do domu?

- To ona zdecydowała się zostać. Dostała pracę w pobliskim sklepie, a poza

tym zarabia więcej niż tutaj. Znalazła dziewczynę, która zajęła się dzieckiem.

Emanuel pokręcił głową z niedowierzaniem.

- To najgorsza rzecz, jaką słyszałem! Musi istnieć jakaś inna przyczyna, żona i

matka nie wybiera życia w pojedynkę i samotnego wychowywania dziecka, skoro

może towarzyszyć mężowi.

Elise nie odpowiedziała, ją też dziwiła decyzja Agnes. Emanuel zmarszczył

czoło.

- Czy Johan nie wyjaśnił, dlaczego wolała zostać?

- Powiedział dokładnie to, co ci powtórzyłam. Johan teraz nie pracuje i nie ma

dochodów, ale kiedy znajdzie pracę, Agnes pewnie do niego przyjedzie.

- A więc nie udało mu się sprzedać żadnej ze swych prac.

- Na razie nie ma czego sprzedawać, musi najpierw znaleźć jakiś warsztat, w

którym mógłby tworzyć.

- Ale przecież musiał coś tworzyć, kiedy był w Kopenhadze? Myślę, Elise, że

Johan jest marzycielem. Wyobraża sobie, że posiada wielki talent i zostanie kimś tak

sławnym jak Brynjulf Bergslien, który wyrzeźbił pomnik jeźdźca przed Zamkiem

Królewskim na Carl Johan. Może nawet ma o sobie tak wysokie mniemanie i myśli,

ż

e zostanie norweskim Thorvaldsenem? - roześmiał się serdecznie.

Elise toczyła wewnętrzną walkę. Nie chciała się kłócić z Emanuelem. Nie o

Johana. I nie tu, w szpitalu. Jednocześnie czuła, jak serce jej bije z oburzenia.

Musi zapomnieć o Johanie, nie myśleć o jego przyszłości, o jego małżeństwie

lub o jego życiu. Teraz powinna się tylko cieszyć książką.

- Kiedy dostanę więcej egzemplarzy możemy dać jedną twojemu ojcu.

Emanuel ściągnął brwi.

- Nie jestem pewien, czy ojciec będzie chciał zaprzątać sobie głowę tymi

smutnymi historiami.

- Uważam, że się mylisz. Twój ojciec ma duże poczucie sprawiedliwości.

Zresztą to on podsunął mi pomysł, żebym zaczęła pisać. Gdyby nie on, być może

background image

nigdy bym nie zaczęła. Myślę, że będzie dumny razem ze mną i uzna, że on też ma w

tym swój udział.

- W takim razie damy mu jeden egzemplarz. - Uśmiechnął się i usiadł na

brzegu łóżka. - Jak się dziś czujesz? - spytał. Widocznie postanowił zapomnieć o

Johanie.

Dużo lepiej. Jestem pewna, że niedługo będzie mi wolno wrócić do domu.

Rozpromienił się.

- Bardzo się cieszę. Bez ciebie jest tak dziwnie pusto i smutno. Nigdy

przedtem nie zastanawiałem się nad tym, jak wiele dla domu znaczy kobieta. Zrywa

pierwsze wiosenne kwiaty i stawia je w kubeczku na stole, nuci w czasie pracy i

znajduje pociechę dla tych, których coś gnębi. To drobiazgi dnia codziennego mają

takie znaczenie, ale muszę przyznać, że nigdy wcześniej mi to nie przyszło do głowy.

Roześmiała się.

- Nie spodziewałam się, że to od ciebie usłyszę. Emanuel odpowiedział jej

ś

miechem.

- Ja też nie. Zmieniłaś mnie, Elise, sprawiłaś, że jestem kimś innym.

Pokręciła głową.

- To nieprawda. Byłeś taki, kiedy cię spotkałam. Nie zapomniałam twojego

oddania dla całej naszej rodziny. Postarałeś się w Armii o buty zimowe dla Hildy i

Pedera, poprosiłeś samarytankę, żeby opiekowała się mamą i pomagała mi, kiedy nie

mogłam chodzić po upadku. Myślę, że nie spotkałam nikogo równie miłego jak ty.

- Nie byłem taki miły dla wszystkich. Wydobyłaś ze mnie to, co najlepsze.

Spojrzała na niego w milczeniu. Istniało jeszcze wiele spraw, które trudno jej

było zrozumieć, ale uznała, że rozmawianie o tym nic nie da.

- Słyszałeś może, jak się wiedzie Jenny i Hjalmarowi? - spytała.

- Przeprowadzili się do państwa Tollefsen, dziadków Anne Sofie.

Elise poczuła, jak ogarnia ją radość.

- Udało się? Jak to dobrze. Ale co mówi Marta, starsza siostra?

- Dostała posadę pomocy domowej w Adamstuen i wymówiła mieszkanie.

Elise spojrzała na męża przerażona.

- Czy nie postąpiła zbyt lekkomyślnie, rezygnując tak szybko? A jeśli

dziadkowie Anne Sofie nie wytrzymają z Jenny i Hjalmarem, gdy przyjdzie co do

czego?

- Też się nad tym zastanawiałem. Jednak Marta przez dłuższy czas nie płaciła

background image

czynszu i pewnie i tak by ją wyrzucono. Jeśli się nie uda, będzie musiała znaleźć inną

pracę i inne mieszkanie dla swego rodzeństwa.

Elise zmarszczyła czoło w zamyśleniu.

- Jestem spokojna o Jenny, ale niepokoję się, jeśli chodzi o Hjalmara. Ten

człowiek ma coś w sobie, coś, co może go sprowadzić na złą drogę. Jeżeli tak się

stanie, to nie sądzę, żeby Tollefsenowie zdołali wyciągnąć go za uszy.

Tym razem Emanuel się wystraszył.

- Mam nadzieję, że im się jednak uda!

Rozległ się dzwonek, czas odwiedzin się skończył. Emanuel niechętnie wstał.

- Strasznie szybko skończyły się dziś odwiedziny.

- To prawda - przyznała Elise. Nie chciała mu przypominać, że część tego

czasu wykradł im Johan. - Pozdrów chłopców i powiedz im, że chętnie pokazałabym

im książkę, ale na razie nie jestem w stanie z nią się rozstać.

Uśmiechnął się zaczepnie.

- Zamierzasz ją pokazać młodym kandydatom na lekarzy? Roześmiała się.

- Może powinnam to zrobić?

ROZDZIAŁ PIĄTY

Cztery dni później przyszła Anna w odwiedziny.

Elise codziennie łudziła się nadzieją, że lekarz wyrazi zgodę, by opuściła

szpital i wróciła do domu, ale za każdym razem spotykało ją rozczarowanie. Na

widok Anny ucieszyła się i przeraziła jednocześnie, bo przecież to kawał drogi do

przejścia.

- Ależ Anno, nie powinnaś...

- Naturalnie, że powinnam. Gdybym przez kilka tygodni nie musiała zostać w

łóżku z powodu bólu pleców, już dawno bym do ciebie zajrzała. - Mówiła

stanowczym głosem, ale uśmiechnęła się serdecznie. - Jak mogłaś nas tak przerazić?

Elise odpowiedziała uśmiechem.

Anna odłożyła kulę i usiadła obok łóżka na wiedeńskim krześle.

- Nie musisz nic mówić, wiem dlaczego. Chciałaś, by Emanuel zrozumiał, ile

jesteś warta, poza tym chciałaś go zmusić, żeby zajął się domem.

Elise roześmiała się.

- Żeby gotował obiady i przebierał Hugo?

- Właśnie. Możesz się śmiać, ale powinnaś wiedzieć lepiej od innych, że w

background image

istocie są mężczyźni, którzy to potrafią. Czy nie mówi się, że potrzeba jest najlepszym

nauczycielem?

- Emanuel nie jest do niczego zmuszony. Ma do pomocy Hildę i panią Jonsen.

- I to jest błąd. Nie powinny być do tego stopnia usłużne.

- Wtedy Emanuel by nie wytrzymał.

- Co to znaczy? Że wyjechałby?

Elise zorientowała się nagle, że rozmowa zbacza w niewłaściwym kierunku, i

spoważniała.

- Emanuel jest dla mnie wyjątkowy, Anno. Od wypadku odwiedza mnie

codziennie.

Anna nie odpowiedziała.

Elise sięgnęła do szuflady stolika nocnego i wyjęła książkę.

- Widziałaś moją książkę?

- Myślisz, że Johan pokazałby ją komukolwiek przed tobą? - Wzięła

egzemplarz z namaszczeniem w każdym ruchu i zaczęła ostrożnie wertować kartki. -

Jestem pod ogromnym wrażeniem, Elise. Pomyśleć, że zostałaś pisarką, to wprost

niewiarygodne.

- Nie nazywaj mnie tak, to przesada. Napisałam tylko tę jedną i nie wiadomo,

czy będą następne. Jeżeli wydawnictwu nie uda się jej sprzedać, ponieważ

opowiadania są zbyt smutne, to nie ma znaczenia, czy napiszę ich więcej. A tylko

takie historie mnie interesują.

- Mam swoje zdanie na ten temat. W tym tygodniu czytałam czasopismo

„Husmoderen” wydawane przez Oscar Andersens Bogtrykkeri. Najciekawsze są

recenzje książek, a tym razem znalazłam jedną o Dziewczęciu ze Słonecznego

Wzgórza Bjornstjerne Bjarnsona, ponieważ właśnie minęło pięćdziesiąt lat od ukaza-

nia się książki. Przepisałam kilka wersów, żeby ci przeczytać. Nie chciałam brać ze

sobą czasopisma w obawie, że je zniszczę, bo nie jest moje. - Otworzyła torebkę i

wyjęła złożoną kartkę. - Chcesz posłuchać?

- Oczywiście.

- Stare mity mówią o młodym bohaterze, który uwalnia młodą kobietę

przykutą do skały. Natomiast w opowiadaniu Bjornsona to młoda kobieta uwalnia

młodego bohatera, który jest więźniem własnych namiętności. W dzisiejszej

twórczości psychologicznej namiętności to potężne moce, przypominające istne

giganty. Od Dziewczęcia ze Słonecznego Wzgórza po dramat Halte Hulda Bjornson

background image

przedstawia walkę z egoistycznymi namiętnościami - walkę, która często kończy się

tragicznie. Jak u żadnego innego twórcy kobiety w twórczości Bjornsona pomagają

zwalczać jedną z męskich namiętności, jaką jest dążenie do wojny.

Elise słuchała z coraz większym zdumieniem. Czytała w szkole Dziewczę ze

Słonecznego Wzgórza, lecz wtedy nie rozumiała przesłania autora. „Więzień

własnych namiętności”. Można by pomyśleć, że Bjornson napisał o Emanuelu.

- Czytaj dalej, proszę - rzekła zaciekawiona. Anna skinęła głową.

- Nie przepisałam wszystkiego, tylko te fragmenty, które mogłyby cię

zainteresować. Autor artykułu, Christian Collin, poświęca całą stronę rozważaniom

Bjornsona na temat tragizmu ludzkiego losu, zwłaszcza traktującym o ludziach

najbardziej „głodnych życia”, jak ich nazywa. - Znowu zaczęła czytać ze swej kartki: -

Owi ludzie mają w swej naturze zalążek tragizmu, są najbardziej narażeni, że spadną

na dno lub zderzą się z przeciwnościami: z żądaniami innych lub ograniczeniami

własnych sił.

Anna podniosła wzrok.

- Dasz radę słuchać dalej?

Elise skinęła głową. Dlaczego Anna wybrała właśnie te fragmenty?

- W Dziewczęciu ze Słonecznego Wzgórza Bjornson ukazuje, jak można

odwrócić tragiczny los, zwłaszcza dzięki kobiecej umiejętności łagodzenia i

poskramiania. Kobieta jawi mu się nagle w nowym świetle, jako nadzwyczaj istotny

czynnik historii narodów. Kobieta ma w sobie siłę ducha zdolną zbawić od samo-

zagłady, do której prowadzą namiętności.

Anna ponownie spojrzała znad kartki.

- Autor artykułu pisze, że Bjornson mu wyznał, że właściwie zamierzał

napisać tragiczne zakończenie, ale w trakcie pracy nad książką bohaterowie poszli

własnymi drogami i sami zdecydowali o innym rozwiązaniu, a Bjornson, autor, śledził

w napięciu ich losy. Ty też powinnaś tak zrobić, Elise! Nie ulegaj wpływom innych!

Nie układaj szczęśliwego zakończenia, jeżeli coś ci mówi, że w rzeczywistości

podobna historia nigdy by się nie zakończyła pomyślnie! Twoim zadaniem jest

opisywanie życia ludzi nad rzeką, a nie wymyślanie uroczych idylli, żeby zadowolić

mieszkańców po drugiej stronie.

Elise słuchała w skupieniu. Słowa Anny wywarły na niej wrażenie. Dokładnie

o tym samym myślała, lecz do tej pory nie znalazła wystarczającego poparcia. Tylko

Johan ją w tym utwierdzał. No i Hilda też.

background image

- Widzę, że zapisałaś coś jeszcze. Przeczytasz mi? Anna uśmiechnęła się.

- Czy życie nie jest dziwne? Dwa lata temu to ty mi czytałaś, kiedy leżałam

przykuta do łóżka. - Wygładziła kartkę i czytała dalej: - W tym niedużym i

bezpretensjonalnym opowiadaniu dostrzegamy wielki proces historyczny: w jaki

sposób chrześcijaństwo - w znaczeniu religii głoszącej pokój i przebaczenie -

pojawiło się na świecie. Bjornson ukazuje, że chrześcijaństwo trzeba wprowadzić dziś

w Norwegii na nowo w każdym pokoleniu. W ciągu tysięcy lat idea przebaczania

musiała walczyć w namiętnej duszy ludzkiej z potrzebą zemsty.

Anna skończyła i złożyła kartkę.

- Mogę pożyczyć twoje zapiski?

- Oczywiście. To dla ciebie to przepisałam.

Elise nie miała odwagi spytać, dlaczego Anna wybrała właśnie te fragmenty.

Czy Emanuel był więźniem swych namiętności? Czy to jej wybaczenie mogło go

wybawić od samozniszczenia i kto musi walczyć z potrzebą zemsty?

- Słyszałam, że Johan odwiedził cię kilka dni temu - zagadnęła Anna z pozoru

obojętnym tonem, lecz Elise odniosła wrażenie, że jest spięta.

- Tak, przyniósł mi książkę. - Elise nie chciała się zdradzić przed Anną, że ona

i Johan walczą z wzajemną miłością. Anna, sama tak pobożna i czysta, miała dziwny

pogląd na stosunki łączące Elise z Johanem i z Emanuelem. Prawdopodobnie wynika-

ło to z bezgranicznej miłości Anny do brata, lecz mimo wszystko Elise wydawało się

to dziwne. Anna była ostatnią osobą, która zachęcałaby do zdrady, i pierwszą, która

potępiała rozwody. Jakże zatem mogła ciągle sugerować, że Elise powinna zostawić

Emanuela i odnaleźć drogę do Johana?

Anna przyglądała się jej z żywym zainteresowaniem.

- Co powiedział? Jaki był?

- Co masz na myśli?

- Nie mówił, że Agnes została w Kopenhadze?

- Mówił. Na razie. Kiedy Johan znajdzie dobrze płatną pracę, Agnes ma do

niego dojechać.

- I uwierzyłaś w to? Elise zmarszczyła czoło.

- Nie rozumiem, do czego zmierzasz?

- Na pewno rozumiesz, tylko nie chcesz spojrzeć prawdzie w oczy. Czy nie

pojmujesz, że ich małżeństwo się rozpada? Johan nie kocha Agnes, ale jest z nią ze

względu na syna. Najgorsze jest to, że nie chce uwierzyć, że chłopak nie jest jego

background image

dzieckiem. Ja jednak jestem przekonana, że Agnes kłamie. Ostatnio spotkałam siostrę

Magnusa Hansena. Mówiła, że Magnus był niedawno w Kopenhadze. Zdziwiłam się i

spytałam, jak zdobył na to pieniądze, wtedy ona odpowiedziała, że wygrał wycieczkę.

Wydało mi się to podejrzane i zadzwoniłam do biura żeglugi, żeby się dowiedzieć,

czy to prawda. Nie słyszeli, by ktoś wygrał taki rejs. Nie w tym roku.

Elise wpatrywała się w Annę szeroko otwartymi oczami. Zrozumiała, do czego

Anna zmierza, lecz w głowie jej się nie mieściło, by to było możliwe. Agnes

przysięgła przecież, że dziecko jest Johana, i obiecała pokutę i poprawę. Zrobiła to tak

przekonująco, że Johan jej uwierzył, a nie należał do łatwowiernych i naiwnych, zbyt

dobrze znał życie. Gdyby Agnes naprawdę go oszukiwała, nie tylko przedtem, ale

również teraz, chybaby to zauważył.

- Widzę, że mi nie wierzysz - stwierdziła Anna smutno. - Agnes była twoją

najlepszą przyjaciółką, poza tym ty jesteś zupełnie inna i dlatego wydaje ci się to nie

do pomyślenia. Może zresztą nie powinnam ciebie do tego mieszać, ponieważ to

sprawa tylko między Johanem i Agnes, ale nie potrafię spokojnie się temu przyglądać.

Od dzieciństwa trzymaliście się z Johanem zawsze razem i nigdy nie zapomnę tego

dnia, kiedy zauważyłam, że między wami rodzi się coś więcej. Przyglądałam się wam,

widziałam, jak z każdym dniem wasza miłość rośnie, jak Johan promieniał

szczęściem. Nie zostawiłaś go, mimo że trafił do więzienia za współudział w

kradzieży. Gdyby Lort - Anders i inni wszystkiego między wami nie popsuli,

czekałabyś na niego, aż wyjdzie na wolność, na pewno. Johan także by cię nie opuścił

z tego powodu, że zostałaś zgwałcona, jestem o tym przekonana. Jesteś mu

przeznaczona, a on przeznaczony jest tobie, Elise. To, że każde z was poślubiło kogoś

innego, to tragedia.

Anna miała rację, ale wszystko w Elise się przeciw temu burzyło. Nie mogła o

tym Annie powiedzieć.

- Tego, co nazywasz tragedią, nie da się już zmienić, Anno. Nie masz dowodu,

ż

e syn Agnes nie jest dzieckiem Johana. Johan nie jest głupi. Gdyby podejrzewał

Agnes o kłamstwo, nie trwałby w tym związku. Jensine jest córką Emanuela, co

według ciebie mamy zrobić? Jesteś przeciwna rozwodom i uważasz, że co Bóg

złączył, człowiek nie powinien rozłączać. Co to pomoże, jeśli przyznam, że kocham

Johana i że to z nim najbardziej chciałabym żyć? Nie możemy odwrócić tego, co się

stało.

Anna ciężko westchnęła.

background image

- Nie potrafię patrzeć na to tak rozsądnie.

- Nie o rozsądek tu chodzi, lecz o moralność.

- Dlaczego miałabyś się przejmować moralnością, jeśli Emanuel nie

przestrzega żadnych zasad?

Elise uśmiechnęła się.

- Teraz powiedziałaś coś, o czym tak naprawdę nie jesteś przekonana. Jeżeli

inni robią coś złego, to nie znaczy, że nam wolno robić to samo. Dopiero co

przeczytałaś mi uwagi Bjornstjerne.

Bjornsona na temat namiętności. Czy nie było tam przypadkiem czegoś o tym,

ż

e kobiety posiadają niezwykłą wewnętrzną siłę?

- Która może uratować od samozagłady z powodu ulegania namiętnościom -

dokończyła Anna i uśmiechnęła się krzywo.

- Widzisz. Nie myślisz chyba poważnie o tym, że ja powinnam opuścić

Emanuela, a Agnes Johana, byśmy mogli przeżywać egoistyczną miłość?

- Dla mnie nie jest to egoistyczna miłość, lecz miłość, która została wam

przeznaczona.

- A co z dziećmi? Sądzisz, że powinny dorastać w rozbitych rodzinach? Żeby

wyśmiewano się z nich, ponieważ rodzice złamali nakazy Kościoła?

Anna znowu ciężko westchnęła.

- Wiem, że masz rację, Elise, ale po prostu to mnie oburza. Nie wątpię, że

zlitowałaś się nad Emanuelem i przyjęłaś go z powrotem wbrew swej woli, i że

wolałabyś nie mieć z nim więcej nic do czynienia. Uczyniłaś to z obowiązku i ze

względu na dzieci, tłumiąc własne potrzeby. Podejrzewam, że wiele innych kobiet

postąpiłoby tak samo, ale jest mi przykro, kiedy o tym słyszę lub jestem tego

ś

wiadkiem. Prawdziwa miłość jest darem od Boga. Nie mam na myśli zakochania i

namiętności, które wybuchają nagle jak ogień i gasną równie szybko, jak się pojawiły,

ale mówię o miłości głębokiej i trwałej, która się nie wypala bez względu na to, co się

zdarzy.

Elise skinęła głową.

- Ja też rozumiem, o co ci chodzi, ale nie widzę, bym miała jakiś wybór.

Opowiedz mi lepiej o innych recenzjach, które czytałaś w „Husmoderen”.

Anna uśmiechnęła się smutno.

- Czytałam na przykład o Psyche Helenę Dickmars. Książka mówi o tym

wszystkim, co sprawia, że miłość kobiety w trakcie trwania małżeństwa zmienia się w

background image

nieszczęśliwą miłość. Utwór napisała kobieta z myślą o zamożnych mieszkankach

miasta. Zresztą wszystkie omawiane książki zostały napisane przez kobiety.

- Tylko nie ma tam mojej.

- Nie, brakuje tylko twojej. Dlatego tak bardzo bym chciała, aby twój zbiór

opowiadań ukazał się w Norwegii. Czytałam niedawno nekrolog żony pewnego

pastora, która zmarła w lipcu zeszłego roku. Nie wiem, dlaczego nekrolog ukazał się

dopiero cały rok później. Jej mąż pracował w niewielkiej parafii w Vaterlandzie, w

„mrocznej” dzielnicy naszego miasta, jak napisano. Kobietę tak przygnębiała praca

wśród biedoty, że zachorowała. Marzyła tylko o tym, by odejść z tego świata,

przekonana, że życie z Chrystusem da jej więcej szczęścia. Uważam, że lepiej by

zrobiła, gdyby opowiedziała o ludziach, wśród których pracowała, to może ktoś

mógłby zaradzić ich biedzie. Ty możesz spróbować, Elise!

- Chętnie będę pisać dalej, lecz to nie będzie miało większego sensu, gdy nikt

nie zechce tego czytać.

- Może powinnaś raczej napisać coś dla dzieci? Selma Lagerlof wydała

właśnie książkę, którą zatytułowała Cudowna podróż Nielsa Holgersena. Uczy w niej

dzieci geografii Szwecji, opowiadając bajkę o małym chłopcu, który na grzbiecie

oswojonej białej gęsi lata nad miastami i wsiami, lasami, rzekami i jeziorami. Niels

rozumie mowę ptaków, słucha, jak ze sobą rozmawiają, i poznaje je w ten sposób.

- To książka w sam raz dla Kristiana.

- Też tak pomyślałam.

- Od kogo pożyczyłaś „Husmoderen”?

- Od żony nowego pastora w kościele w Sagene; powiedziała, że mogę

zatrzymać gazetę, jak długo będzie mi potrzebna, i zaproponowała kolejne numery.

- Chętnie też bym je przeczytała, gdy wrócę do domu. Myślisz, że mogłabym

je pożyczyć po tobie?

- Na pewno. Znajdziesz tam wiele ciekawego. Na przykład dyskusję o tym, jak

kobiety będą mogły korzystać z prawa do głosowania, kiedy je uzyskają. Poza tym

ukazał się obszerny artykuł o Gustavie Vigelandzie, który zamierzam pokazać

Johanowi. Jak chyba wiesz, Yigeland jest wielkim ideałem Johana.

- Tak, zresztą przyszło mi to do głowy, zanim jeszcze Johan mi o tym

powiedział. On także pragnie ukazywać życie takim, jakie jest, bez upiększeń, choć

nie tak wiernie jak na fotografii.

W tej samej chwili u stóp łóżka stanął Emanuel. Anna zamierzała wstać, ale ją

background image

powstrzymał.

- Siedź, Anno. Przeszłaś sama taki kawał drogi? Uśmiechnęła się i wskazała

na kulę.

- Nie bez pomocy.

Elise zastanowiła się, czy Emanuel słyszał, o czym rozmawiały. Może

zorientował się, że wspomniała o Johanie, musiał jednak zdawać sobie sprawę, że

Anna całkiem naturalnie zechce pomówić o bracie.

Ku zdumieniu Elise Emanuel sam o niego zagadnął.

- Co słychać u Johana? Dowiedziałem się, że zamierza się ubiegać o

stypendium państwowe, by móc wyjechać do Paryża i tam się dalej kształcić.

Anna skinęła głową.

- Wysłał podanie, ale upłynie trochę czasu, zanim otrzyma odpowiedź. Na

razie będzie pracował w warsztacie drzeworytni - czym w dole miasta. To nędznie

płatne zajęcie, nie mam pojęcia, jak z tego wyżyje, ale zaproponowałam, by

tymczasem zamieszkał z nami.

Elise zauważyła, że Emanuelowi to się nie spodobało, jednak Anna niczego się

nie domyśliła. Potrafił dobrze skrywać uczucia.

- To wspaniałomyślne z waszej strony - rzekł lekko.

- Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej, to przecież dom jego

dzieciństwa. Torkild i Johan doskonale się rozumieją, potrafią dyskutować do późna

w nocy, choć w gruncie rzeczy są zgodni co do większości spraw. - Roześmiała się. -

Właśnie opowiadałam Elise, że pożyczyłam czasopismo „Husmoderen” od żony

nowego pastora - mówiła dalej. - Myślę, że i ciebie zainteresowałyby niektóre

artykuły, na przykład ten o hrabim Lwie Tołstoju.

- Myślałem, że jest umierający.

- To prawda, ma już prawie osiemdziesiąt lat.

- Co o nim pisali?

- Jaki jest jako człowiek. O tym, że stracił matkę, gdy miał zaledwie półtora

roku, ale na zawsze pozostała w jego myślach. Zawsze wzywał jej pomocy, kiedy

stawał przed jakąś pokusą, a matka mu pomagała.

Elise spostrzegła, że Emanuel się zarumienił, przypuszczalnie poczuł się

nieswojo, myśląc, że Anna nawiązuje do jego zdrady. Anna widocznie musiała się

zorientować, ponieważ zaraz dodała:

- Tołstoj wiódł za młodu bardzo intensywne życie, oddawał się hazardowi,

background image

polował, grał na wyścigach konnych i miewał liczne romanse, należał przecież do

arystokracji. Lecz jednocześnie słuchał wewnętrznego głosu, „głosu skruchy”, jak go

nazywał. W późniejszych latach surowo potępił swe szalone młodzieńcze życie,

usprawiedliwiając je okolicznościami - twierdził, że od człowieka w jego wieku i jego

pochodzenia właśnie takiego stylu życia wymagało otoczenie.

Być może historia Tołstoja nieco podbudowała Emanuela, on przecież także

wychował się w bogatym domu.

- To dlatego wyrwał się z tego środowiska i poszedł własną drogą - wyjaśnił. -

Stał się wielkim pisarzem, ale w życiu prywatnym nie układało mu się. Czytałem, że

jest skłócony z żoną i rodziną. To o nim coś świadczy.

Anna wstała.

- Wpadnijcie do nas któregoś wieczoru, gdy Elise wyzdrowieje. Wtedy

podyskutujemy sobie o Tołstoju i innych pisarzach. Masz coś do czytania, Elise?

- Jedna z pacjentek pożyczyła mi książkę duńskiej pisarki Jenny Blicher -

Clausen. To powieść o miłości między matką i dzieckiem. Próbowałam też czytać

inne, ale wszystkie mówią o domach - arystokracji, a nie o robotnikach. W

opisywanych rodzinach jest opiekunka do dziecka i pomoc domowa, dzieci otrzymują

wykształcenie, a jeśli w czymś pomagają, to tylko ze względów wychowawczych, a

nie dlatego, że muszą. Trudno mi się utożsamiać z bohaterami, ich życie tak bardzo

różni się od naszego. Dziękuję, że przyszłaś, Anno, i dziękuję, że przepisałaś dla mnie

te fragmenty artykułu.

Gdy tylko Anna zniknęła za drzwiami, Emanuel przysiadł na brzegu łóżka.

- Co to za artykuł?

- O Dziewczęciu ze Słonecznego Wzgórza Bjornstjerne Bjornsona.

- Ach tak. Książka ukazała się już dawno temu, ale jest dobra. - W tej samej

chwili Emanuel zwrócił uwagę na kartkę, którą Elise odłożyła na nocny stolik. -

Dlaczego to dla ciebie przepisała?

- Anna tylko wypożyczyła czasopismo i nie chciała go brać ze sobą, żeby się

nie pogniotło ani nie zniszczyło. Pomyślała, że sprawi mi przyjemność, gdy mi

przeczyta tę recenzję.

Emanuel zerknął na zapiski.

- Podkreśliła niektóre zdania. Dla ciebie czy dla siebie?

- Nie wiem. A co takiego podkreśliła?

- „Młody bohater jest więźniem własnych namiętności”. - Emanuel podniósł

background image

wzrok. - O czym wy właściwie rozmawiacie? - Znowu spojrzał na kartkę. -

Podkreśliła jeszcze: „walka z egoistyczną namiętnością”. - Czytał w duchu dalej i po

chwili dodał: - Podkreśliła: „Owi ludzie mają w swej naturze zalążek tragizmu, są

najbardziej narażeni, że spadną na dno lub zderzą się z przeciwnościami”. - Popatrzył

na Elise. - Jaki, u licha, miała cel, przynosząc ci coś takiego?

Elise pokręciła głową.

- Nic poza tym, że chciała porozmawiać o książkach. Tym razem o

Dziewczęciu ze Słonecznego Wzgórza. Anna uważa pewnie, że powinnam wiedzieć

więcej o twórczości innych pisarzy, skoro chciałabym wydawać coś swojego.

Emanuel złożył kartkę i położył z powrotem na stoliku.

- Mam nadzieję, że tylko o to jej chodzi.

- Nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć. Popatrzył jej w oczy.

- Może Anna próbuje ci coś przekazać. Coś, czego nie ma odwagi nazwać

własnymi słowami.

Elise starała się wytrzymać jego spojrzenie.

- Na przykład co? Westchnął i spuścił wzrok.

- Wiesz, o czym myślę. Anna nie pogodziła się z tym, że Johan nie jest twoim

mężem. Szuka słabych punktów w naszym małżeństwie i nie rozumie, że mogłaś mi

wybaczyć niewierność. Uważam, że chodzi jej o moją namiętność do Signe, chce

zasugerować, że jestem jednym z tych, którzy „mają w swej naturze zalążek

tragizmu”.

- Nie obchodzi mnie, co Anna myśli. Jeżeli nawet masz rację, to kieruje się

tylko miłością do brata, niczym innym.

- To wystarczy. Zwłaszcza gdy zamierzasz utrzymywać z nią kontakty.

Stopniowo może zacząć na ciebie wywierać coraz większy wpływ.

Elise wzięła jego dłoń.

- Nie masz powodu się obawiać. Nie tak łatwo ulegam wpływom, wierz mi,

mam własne zdanie. Złożyłam w kościele przysięgę, że będę cię kochać i szanować,

dopóki śmierć nas nie rozłączy.

Uśmiechnął się do niej ciepło, pochylił się i pocałował ją.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Dwa dni później Elise miała opuścić szpital.

Przygotowana do wyjścia siedziała w holu szpitala i czekała na Emanuela,

background image

który miał przyjść i ją odebrać. Powiedział, że zamówi dorożkę Karlsena. Elise

protestowała, mówiąc, że może dojść do Hammergaten, dorożka zbyt drogo kosztuje,

ale nie chciał jej słuchać.

Obok na ławce siedziała młoda kobieta. Była ubrana jak robotnice w długą,

szarą spódnicę i szary szal, ale miała na sobie kubrak z niebielonego, żółtawego

lnianego płótna. Była ładna, lecz na jej twarzy malował się smutek.

- W której fabryce pracujesz?

Nieznajoma odwróciła się, sprawiała wrażenie zaskoczonej.

- Lilleborga. A ty?

- Pracowałam jako prządka w przędzalni Graaha, a potem wyszłam za mąż i

urodziłam dziecko. Później szyłam na zamówienie i stałam za ladą u wdowy Borresen

przy Telthusbakken.

Nie wiedząc czemu, nie wspomniała o posadzie w kantorze u majstra

Paulsena.

- Mieszkacie gdzieś w pobliżu? - spytała. Nie mówiła żargonem robotnic.

- Niedawno wynajęliśmy nieduży dom przy Hammergaten. A wy?

- Mieszkam w czynszówce Lilleborga na Sandakerveien. - Powiedziała „ja”, a

nie „my”.

- Długo leżałaś w szpitalu?

- Dwa tygodnie. - Nie wyjaśniła, co jej dolegało, a Elise nie odważyła się

zapytać. Kobieta również nie spytała o chorobę Elise.

- Lepiej by było, gdybym posłała po znachora, ale Paul Georg, mój

narzeczony, się nie zgodził.

- Kto to jest znachor?

Nieznajoma posłała jej zdumione spojrzenie.

- Nie wiesz? On potrafi zatrzymać krwotok. Leczy ludzi i zwierzęta. Niektórzy

mówią, że ma na rękach pył z purchawki, który przenika do ran i powstrzymuje

krwawienie. Kiedy kogoś boli kręgosłup, kupuje żywą kurę, zarzyna ją i trzyma nad

chorym, tak by ciepła krew ściekała na bolące plecy. Za pierwszym razem, kiedy u nas

był, mama cierpiała na reumatyzm - tasiemiec przedostał się do mięśni. Było ciemno,

paliła się tylko jedna lampa parafinowa, a on stał z drgającą jeszcze, martwą kurą w

rękach nad matką, która leżała na brzuchu na kuchennej lawie obłożonej starymi

gazetami. Jeszcze dziś czuję ów zapach ciepłej krwi. Myślałam, że zwymiotuję.

Elise słuchała zdumiona.

background image

- Potrafi też zwalczać pluskwy. Było ich u nas wszędzie pełno, ale kiedy

przyszedł znachor, zniknęły.

- Gdzie on mieszka? Jest drogi?

- Bierze zapłatę tylko od tych, których na to stać.

W tej samej chwili otworzyły się drzwi i do środka wszedł Emanuel. Elise

wstała.

- Muszę iść. Szybkiego powrotu do zdrowia - zwróciła się do nieznajomej.

- Dziękuję, wzajemnie - odparła, a zaraz potem spytała zaskoczona: - Czy to

nie Emanuel Ringstad?

Elise spojrzała na Emanuela, który właśnie je zauważył. Na widok

nieznajomej zawołał zdumiony:

- Ależ to Mimmi Tynaes! - Przyśpieszył kroku i przywitał się z nią. - Co

słychać? Czy pani też dziś wychodzi do domu?

Kobieta skinęła z uśmiechem.

- Tak, na szczęście. Paul Georg mnie odbierze, ale nie wiem, o której.

- W takim razie nie będziemy czekać, ale proszę go od nas pozdrowić i

przekazać, że zajrzę któregoś dnia.

- Koniecznie, panie Ringstad. Bardzo się ucieszy. Dopiero kiedy siedzieli w

dorożce, Elise spytała zdumiona:

- Wydaje mi się, że już gdzieś słyszałam jego imię, ale nie mogę sobie

przypomnieć gdzie.

Emanuel roześmiał się.

- Ależ Elise! To przecież Schwencke. Uśmiechnęła się zawstydzona.

- Oczywiście. Ale ze mnie gapa. - Popatrzyła na Emanuela zaskoczona. - Są

zaręczeni? Spotkałeś ją u niego w domu?

- Tyle pytań naraz. Tak, są zaręczeni, ale nie spotkałem jej u niego, tylko u niej

w domu. Ma ładne dwupokojowe mieszkanie na Sandakerveien.

- Dwupokojowe? I zajmuje je sama? Jakim cudem ją na to stać? Mówiła, że

pracuje w fabryce Lilleborga, i poznałam po jej ubraniu, że jest robotnicą.

Emanuel wzruszył ramionami.

- Może je odziedziczyła.

Więcej nie rozmawiali o narzeczonej Paula Georga. Elise rozkoszowała się

tym, że znowu jest poza murami szpitala, dobrze było zobaczyć wreszcie coś innego

poza długimi korytarzami i rzędami łóżek.

background image

Na dworze panowała potworna duchota i upał. Kiedy dotarli do niedużych

drewnianych zabudowań na Maridalsveien, wielu mieszkańców polewało chodniki

wodą z konewek. Domy leżały blisko ulicy, woda na chodnikach dawała nieco

ochłody. Wszystkie okna były otwarte, większość drzwi również.

Elise rozglądała się przez okno dorożki, jak gdyby nigdy przedtem nie

widziała tych ulic i domów. Poprosiła Karlsena, żeby opuścił dach powozu, ale tylko

pokręcił głową.

- Jeśli opuszczę, to możesz być pewna, że zaraz zacznie padać.

Elise westchnęła.

- Jakie to dziwne uczucie być tu znowu, mam wrażenie, jak gdybym wyjechała

na rok.

Emanuel uśmiechnął się.

- Mi też się wydaje, jak gdyby cię bardzo długo nie było. - Objął ją ramieniem.

- Dobrze będzie mieć cię znowu w domu, Elise. Chłopcy tak się cieszą, że nie mogą

usiedzieć na miejscu. Myślę, że szykują dla ciebie niespodziankę.

Roześmiała się.

- Wszyscy są w domu? Skinął głową.

- Hilda z Jensine też. Hilda cieszy się i martwi jednocześnie. Mówi, że z jednej

strony jej ulży, że pozbędzie się odpowiedzialności, a z drugiej boi się, że będzie jej

brakowało małej.

- Ale przecież teraz, kiedy nie ma Reidara, musi chyba pracować całymi

dniami u pani Borresen?

- Myślę, że majster Paulsen pomaga jej bardziej, niżby chciała. Elise nie

odpowiedziała. Życie jest dziwne. Hilda znowu przyjmuje pomoc od majstra. Nie tak

dawno temu nienawidziła i bała się go. A on zaskoczył ją i zadbał o to, by odzyskała

dziecko, które jej odebrał zaraz po urodzeniu.

- Pokazywałaś już komuś swoją książkę? - spytał Emanuel na pozór beztrosko,

ale Elise zauważyła, że był spięty. Czyżby obawiał się reakcji znajomych?

- Jednej z pielęgniarek. Siostrze Marii, tej łagodnej, trochę przy kości, z którą

najbardziej się zżyłam.

- Co powiedziała? Była zaskoczona?

- Zaimponowałam jej, zwłaszcza że wiedziała, że skończyłam tylko szkołę

powszechną i że nie mam rodziny, która by mi pomogła w wydaniu tego zbioru. - Gdy

tylko wypowiedziała te słowa, uzmysłowiła sobie, że mogła zostać źle zrozumiana. -

background image

Mam na myśli rodziców z pieniędzmi i wpływami - dodała szybko.

- Dałaś jej do przeczytania?

- Pożyczyła książkę na jeden dzień i przeczytała kilka historii. Między innymi

tę o Mathilde i drugą o Oline. Powiedziała, że to szkoda, że książka nie ukazała się w

Norwegii.

- Nie zamierzasz chyba dać tych utworów do przeczytania Paulsenowi?

Roześmiała się.

- Nie, nie mam odwagi. Pamiętasz, jak się wściekł, kiedy zobaczył

opowiadanie o Mathilde w „Verdens Gang”? Domyślił się, że jest tam mowa o jego

przędzalni.

- W takim razie nie pokażesz chyba książki nikomu w kantorze?

- Nie, zwłaszcza pannie Johannessen. I tak krytykuje mnie, za co się da.

Sigvartowi Samsonowi też nic nie powiem, jest jej najwierniejszym uczniem.

Zaczerpnęła głęboko powietrza.

- To niewiarygodnie cudowne znaleźć się znów poza szpitalem! Człowiek

czuje się tam jak w więzieniu, gdy tylko leży w łóżku i ogląda lato przez okno, nie

mogąc wyjść na dwór.

Emanuel uśmiechnął się i poklepał ją po policzku.

- Rozumiem to. Teraz postaramy się zapomnieć o wszystkim, co przykre, i

nadrobić to, co zaniedbaliśmy. Na szczęście nic nie wskazuje na to, by lato się

kończyło. Codziennie na wieży na Wzgórzu Świętego Jana powiewa tylko czarny

trójkąt. Właściwie nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem poniżej prostokąt na znak

niepewnej pogody.

- Widzę, że na ulicach jest sucho. W ogrodach także.

- Chłopcy codziennie podlewają nasze grządki.

- Jak to miło, że pomagają.

- Tego by jeszcze brakowało, żeby się wymigiwali od pracy. Zbliżamy się,

Elise. Gdy tylko skręcimy w Hammergaten, pewnie zobaczymy całą rodzinę

ustawioną przy bramie.

Elise roześmiała się.

- Komitet powitalny.

W tej samej chwili dorożka skręciła w lewo. W głębi niewielkiej bocznej

uliczki Elise ujrzała sporą grupę osób z maleńkimi norweskimi flagami w rękach.

Z wrażenia zaparło jej dech.

background image

- Skąd zdobyliście tyle chorągiewek? Emanuel roześmiał się.

- Pożyczyłem od szefa mojego kantoru. Zwykle dekoruje nimi bramę w

ogrodzie na święto Siedemnastego Maja. Kupił je dwa lata temu z okazji pierwszego

ś

więta narodowego z czystą norweską flagą.

Elise poczuła dławienie w gardle. Dławienie nasilało się, a kiedy pojazd się

zatrzymał i Karlsen pomógł jej wysiąść, miała wrażenie, że nie utrzyma się na nogach.

Pociekły jej łzy, jak przez mgłę widziała witających ją bliskich. Emanuel zorientował

się, co się z nią dzieje, chwycił ją pod ramię i podtrzymał. W tej samej chwili chłopcy,

którzy widocznie nie mogli dłużej czekać, rzucili się na Elise, że omal nie upadła.

Peder przywarł do siostry z całej siły, a Kristian, niczym dorosły, stał

spokojnie z promiennym wzrokiem i rzekł uroczyście:

- Witaj w domu.

Za nimi stała Hilda z Jensine na ręku, trzymając za rękę Isaca, pani Jonsen z

Hugo, a nieco dalej z tyłu Anna z ogromnym bukietem kwiatów. Obok niej Jenny i

Anne Sofie wymachiwały norweskimi flagami.

Wtedy Emanuel zaintonował wysokim głosem Sto lat i po chwili wszyscy mu

zawtórowali. Elise stała wzruszona, a łzy ciekły jej po policzkach. Nie starała się

nawet ich powstrzymać.

Kiedy skończyli śpiewać, roześmiała się.

- Przecież nie mam dziś urodzin! Oczy Pedera lśniły.

- Ale możemy udawać, że masz, rozumiesz. To dlatego, że tak bardzo się

cieszymy, a kiedy ktoś się cieszy, to ma prawo świętować. No nie, Evert?

Evert uroczyście skinął głową.

Elise podeszła do Hugo i wyciągnęła do niego ręce. Chłopczyk odwrócił od

niej twarz i ukrył ją na piersi pani Jonsen. Elise przeszyło bolesne ukłucie. Jednak po

chwili malec spojrzał na nią ponownie, uśmiechnął się ostrożnie i wyciągnął ku niej

rączki. W następnej sekundzie Elise poczuła ciepłe i miękkie ciało dziecka tuż przy

swoim. Hugo wtulił twarz w jej szyję i całym sobą okazał, jak bardzo się cieszy, że

znowu są razem.

- Nie zapomniał mnie! - Elise uśmiechnęła się do pani Jonsen przez łzy.

- Oczywiście, że nie zapomniał swej matki - stwierdziła pani Jonsen władczym

głosem. - Codziennie o tobie rozmawialiśmy, a kiedy układałam go do snu, brał twój

szal i przytulał się do niego.

Elise pocałowała Hugo w policzek.

background image

- Teraz mama będzie przy Hugo co noc.

Potem podeszła do Hildy. Jensine zmieniła się nie do poznania. Wkrótce

skończy siedem miesięcy. Dziewczynka siedziała na ramieniu Hildy i patrzyła na

Elise obcym wzrokiem. Włosy jej urosły i układały się w miękkie loki wokół twarzy,

oczy miała równie niebieskie jak Emanuel. Była ślicznym dzieckiem.

Elise znowu poczuła ucisk w gardle.

- Nie poznaje mnie.

- Tylko chwilowo - pocieszyła ją Hilda. - Gdy minie parę dni, wszystko będzie

jak kiedyś. Dobrze wyglądasz, Elise. Myślałam, że wrócisz do domu chuda jak

szkielet.

- Ja? Która całymi dniami wylegiwałam się i nudziłam? Witaj, Isac. Poznajesz

mnie?

Skinął głową, ale ukrył twarz w spódnicy Hildy.

- Jak cudownie jest was wszystkich znowu zobaczyć. - Elise otarła dłonią

oczy. - Dzień dobry, Anne Sofie. Cześć, Jenny. Teraz z przyjemnością posłucham, co

u was wszystkich słychać.

- Przygotowaliśmy przyjęcie w ogrodzie - oznajmił Peder zaczerwieniony na

twarzy z przejęcia. - Pani Jonsen usmażyła naleśniki, a Emanuel kupił drożdżówki po

siedem ore! Nie możesz zjeść całej, musimy je podzielić, ale i tak każdy dostanie po

pół!

Pani Jonsen wyniosła do ogrodu stół kuchenny, żeby dla wszystkich starczyło

miejsca. Nakryła go haftowanym obrusem, jednym z najładniejszych z tych, które

Emanuel przywiózł z rodzinnego domu, i postawiła porcelanowe filiżanki oraz wazon

z polnymi kwiatami. Wózek dziecięcy stanął obok, żeby Jensine mogła siedzieć z

dorosłymi. Hugo i Isac usiedli przy osobnym niskim stoliczku na krzesełkach Isacą.

Elise miała nadzieję, że mamie starczy sił, by odbyć podróż z Kjelsas, ale

skoro nie przyjechała, to widocznie nie czuła się najlepiej. Reidara również nie było,

mimo że miał długie wakacje, ale mąż Hildy nie lubił uroczystości rodzinnych. Elise

zerknęła na siostrę. Dostrzegła w jej twarzy cień smutku; widać Emanuel miał rację,

ż

e nie wszystko układa się w jej małżeństwie, jak powinno.

Jenny natomiast promieniała jak słońce. Przytyła, nabrała kolorów, jej ubranie

było schludne i czyste, a ręce już nie tak czerwone i popękane od ługu.

Elise uśmiechnęła się do niej.

- Widzę, że dobrze ci u Tollefsenów, Jenny. Dziewczyna skinęła głową, wolno

background image

przeżuwając połówkę drożdżówki.

- Gospodyni jest dla mnie prawie jak matka.

- A Hjalmar? Czy on też jest zadowolony? Jenny pokręciła głową.

- Hjalmar uciekł. Nie wiemy, gdzie jest. Elise zmarszczyła czoło.

- A Marta wie?

- Tak, ale ona mówi, że musi sobie radzić sam, skoro nie chce pomocy.

Musi sobie radzić sam, w jego wieku... Elise zwróciła się do Hildy.

- Emanuel wspomniał, że Reidar zamierza studiować medycynę w

Kopenhadze?

Hilda przytaknęła, ale nie zdołała spojrzeć siostrze w oczy.

- Kiedy wyjedzie, ojciec będzie mu pomagał.

Nie powiedziała nic więcej, a Elise nie chciała pytać. Nie teraz przy

wszystkich.

- Elise? - odezwał się Peder z ożywieniem. - Powiedziałem Pingelenowi, że

napisałaś książkę!

Zaraz jednak zasłonił dłonią usta przerażony; widocznie zapomniał, że nikomu

miał o tym nie mówić.

- Nic nie szkodzi, Pederze. Na szczęście Pingelen nie wie, pod jakim

nazwiskiem ją wydałam. Poza tym pomyślał pewnie, że znowu sobie coś wydumałeś.

Wyglądało na to, że Pederowi ulżyło, ale Emanuel pokręcił głową

zrezygnowany.

- Od tej pory nie wolno ci nikomu o tym pisnąć słowem, rozumiesz?

Peder kiwnął głową zawstydzony. Hilda zdziwiła się.

- Dlaczego mamy to trzymać w tajemnicy? Przecież jesteśmy dumni z Elise.

Emanuel przybrał dziwny wyraz twarzy.

- Oczywiście, że jesteśmy dumni, ale zdajemy sobie również sprawę, że

książka może wywołać oburzenie. To może odbić się na nas wszystkich.

Peder wpatrywał się w Emanuela z ustami pełnymi jedzenia.

- Myślałem, że opowiada o Oline i jej siostrze?

- To prawda, Pederze - odparła spokojnie Elise. - Ale nie wszyscy lubią czytać

takie smutne historie, rozumiesz. Poza tym nie chcemy, żeby ktoś się zorientował, że

napisałam właśnie o nich.

- Ja najbardziej lubię słuchać o Orlim Oku i Indianach. Oni wieszają na

drzewach głowy Amerykanów.

background image

- Albo o „Zabójcy”, który strzela do ludzi - dodał Evert, wzdrygając się.

- Fuj, o czym wy mówicie! Opowiedzcie mi lepiej, co robiliście tego lata,

kiedy mnie nie było.

- Evert się prawie utopił. Chodziliśmy po balach koło Stilla i Evert spadł.

Kiedy wyjrzał z wody, widział tylko te bale w górze i nie wiedział, jak wyjść. Kristian

go uratował.

Elise z przerażeniem patrzyła to na jednego, to na drugiego z chłopców.

- Tyle razy wam mówiłam, że nie wolno wam chodzić po tych balach. Można

łatwo stracić równowagę i spaść.

- Ale Evert się nie utopił - uśmiechnął się Peder pojednawczo. - Nie utopił się

nawet, kiedy raz skoczył z mostu.

Kristian czym prędzej wtrącił się do rozmowy.

- Chodziliśmy do mamy i Asbjorna i zabieraliśmy co drugi dzień Anne Sofie.

Mama powiedziała, że odwiedzi nas któregoś dnia.

- To miło. Czy lepiej się czuje? Peder skinął głową.

- Zrobiła nam kogel - mogel. Kura Myszy zniosła jajka. Elise popatrzyła na

niego zdziwiona.

Peder roześmiał się.

- Nie rozumiesz? Mysz to pani Muus. Tak ją tylko nazywamy.

- Tylko uważajcie, żeby was nie usłyszała, bo może się obrazić.

Emanuel wstał.

- Muszę niestety już iść. Dostałem kilka godzin wolnego, żeby cię odebrać ze

szpitala, ale w biurze czekają na mnie.

. Elise uśmiechnęła się do niego.

- Dziękuję, Emanuelu. Muszę przyznać, że to był dobry pomysł, żeby pojechać

dorożką. Czuję, jakbym miała w nogach galaretę.

Odpowiedział uśmiechem.

- Codziennie wieczorem będziemy chodzić na krótki spacer, na pewno taki

trening pomoże ci odzyskać sprawność.

Pani Jonsen wyszła zaraz po nim, usprawiedliwiając się, że zostawiła pranie

do rozwieszenia. Chłopcy skończyli jeść i nie mogli dłużej usiedzieć na miejscu, a

Anna musiała wrócić do domu, żeby zrobić Torkildowi coś do jedzenia. Hilda i Elise

zostały same z najmłodszymi dziećmi.

Hilda spojrzała na siostrę z ukosa.

background image

- Czy Emanuel nie cieszy się, że wydano twoją książkę?

- Naturalnie, że się cieszy, tylko się obawia, że spotka mnie tyle krytyki, że

będę miała dość i się poddam. Na szczęście nie kupujemy duńskich gazet i nie będę

musiała czytać recenzji - dodała i roześmiała się.

- Mam nadzieję, że dasz mi przeczytać swoje dzieło?

- Możesz od razu je pożyczyć. Tego by tylko brakowało, żebym ci broniła. W

dużym stopniu to dzięki tobie i Reidarowi znalazłam czas, żeby pisać. Poza tym nie

opowiedziałam ci jeszcze wszystkich historii z tego zbioru.

Znowu pomyślała o ostatnim z opowiadań. Zastanowiła się, co czuł Johan,

kiedy je czytał. To on zaproponował, by napisała o dwojgu zakochanych, którzy

poświęcili wielką miłość dla dobra swoich dzieci. Pamiętała jeszcze, co wtedy

powiedział: „Spróbuj sobie wyobrazić ich dalsze życie. Czy żałują? Czy może do-

chodzą do wniosku, że to była jedyna słuszna decyzja?”

Ani słowem nie wspomniał o tym opowiadaniu, kiedy odwiedził ją w szpitalu,

ale miała pewność, że zrobiło na nim wrażenie. Przypuszczalnie go zasmuciło,

podobnie jak ją samą. Ukazała smutny dom, który dzieci opuszczają najszybciej, jak

to możliwe. I chociaż historia kończy się pytaniem, to jednak Elise między wierszami

dała do zrozumienia, że ofiara jej bohaterów była pewnie zbyt wielka. Nie wiadomo,

czy dzieci były szczęśliwe, wychowując się w domu pozbawionym miłości.

Jak u Johana wyglądałaby ta historia, gdyby od niego zależał rozwój

wypadków? Kobiety różnią się od mężczyzn, matka czuje większą odpowiedzialność

za dzieci niż ojciec. Tego Elise była pewna.

Hilda spojrzała na nią.

- Jesteś zadowolona z książki?

- I tak, i nie. Niektóre opowiadania napisałabym chyba inaczej.

- Które?

- Ostatnie, mówiące o pewnej zamężnej kobiecie, która kocha innego. Moje

pytanie brzmiało: czy opuściłaby męża dla swej wielkiej miłości i pozwoliła, by jej

dzieci zostały napiętnowane jako dzieci z rozbitej rodziny? Nie miałam pewności, co

powinna zrobić, i kazałam jej utrzymać małżeństwo. Jednak w podeszłym wieku

kobieta sama zadaje sobie pytanie, czy słusznie postąpiła. Jej mąż wtedy już nie żył,

dwoje z dzieci wyemigrowało do Ameryki, pozostałe rzadko ją odwiedzały. Ich dom

nie był szczęśliwym domem. To odcisnęło na nich trwały ślad.

Elise była pewna, że siostra ją przejrzy na wskroś. Jednak Hilda nie uczyniła

background image

ż

adnej aluzji.

- Podjęłaś bardzo interesujący temat. Wiele kobiet na pewno rozpozna tu

siebie.

- A co ty byś zrobiła?

- Ja nie jestem tak obowiązkowa jak ty, Elise, ale my, kobiety znad rzeki,

rzadko mamy jakikolwiek wybór. Rozwody dotyczą tylko bogatych.

- Ale gdybyś należała do tych zamożnych?

- Wtedy rzuciłabym się w ramiona ukochanego i korzystała z życia, dopóki się

da. Nauczyłabym dzieci nie przejmować się ludzkim gadaniem, nosić wysoko głowę i

mówić: „Czy nie jestem szczęśliwy? Mam ojca i tatę!”

Roześmiały się.

- Jakie jeszcze historie napisałabyś inaczej?

- Właściwie tylko tę jedną. Hilda uśmiechnęła się.

- Z pewnością dużo trudniej jest pisać o sobie niż o innych. Elise poczuła, że

się czerwieni, ale zdawała sobie sprawę, że sama zaczęła ten temat.

- A co u ciebie, Hildo? - odważyła się wreszcie zapytać.

- Reidar nie ma tylu rozterek co główna bohaterka twojej historii, ale, jak

wiesz, on nie ma dzieci.

- Myślałam, że traktował Isaca jak syna.

- Mówił, że może by tak się stało, gdyby prawdziwy ojciec nie mieszkał tak

blisko.

- Ale Paulsen nigdy nie chciał oficjalnie się przyznać do ojcostwa.

- Jednak Reidar twierdzi, że dopóki Paulsen jest skłonny utrzymywać swego

syna, dopóty Isac nie potrzebuje innego ojca.

Elise była wstrząśnięta.

- Przecież tu nie chodzi tylko o pieniądze! Hilda popatrzyła jej w oczy.

- Nie, tu nie chodzi tylko o pieniądze.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Elise niepokoiła się, jak Jensine zareaguje, gdy Hilda i Isac znikną, ale

zachowanie małej przeszło wszelkie oczekiwania. Dziewczynka była pogodna i

spokojna, dobrze jadła i zasnęła natychmiast, gdy znalazła się w łóżku. Hugo

natomiast wyraźnie się bał, że Elise znowu go zostawi, i nie chciał iść spać. Wzięła go

na kolana i siedziała z nim tak długo, aż oczy same zaczęły mu się zamykać ze

background image

zmęczenia. Jednak gdy tylko próbowała przenieść go do łóżka, natychmiast na powrót

stawał się czujny.

Emanuel już dawno wrócił z pracy i niecierpliwił się.

- Nie możesz go tak rozpieszczać. Kiedy byłaś w szpitalu, bez trudu zasypiał.

- Hugo nie czuje się bezpiecznie, boi się, że znowu mnie straci. Kiedy

zrozumie, że nie ma powodu się bać, przejdzie mu.

Emanuel nic nie powiedział, ale Elise domyślała się, dlaczego się tak

niecierpliwił. Chciał z nią zostać sam. W łóżku. Przez wiele tygodni musiał sobie

radzić bez niej. Miała okazję gorzko się przekonać, że wstrzemięźliwość mu nie

służy, w każdym razie nie po tym, jak zakosztował czegoś przeciwnego. Teraz został

wystawiony na ciężką próbę i Elise nie miała wątpliwości, że sprostał wyzwaniu.

Chłopcy nadal przebywali na polanie niedaleko Myren i bawili się. Powinni

już iść spać, ponieważ jutro muszą wstać wcześnie rano do pracy, ale wieczór był

ciepły, a w ich niedużych, niskich sypialniach na poddaszu panowało gorąco nie do

wytrzymania. I tak by nie zasnęli.

Wreszcie Elise usłyszała tupot nóg i ożywione głosy braci i Everta, zaraz

potem wszyscy trzej wpadli do kuchni jak burza.

- Elise? - Głos Pederá brzmiał radośnie, ale wyczuwało się w nim odrobinę

strachu, jak gdyby chłopak również się bał, że Elise znowu zniknie.

- Siedzimy tu w salonie. Hugo zasypia na moich kolanach. Peder uchylił

drzwi.

- Córka siostry Oline była na polanie. Udawała, że mnie nie poznaje, ale

zauważyłem, że się na mnie gapi.

Elise uśmiechnęła się.

- Wyglądała na zadowoloną? Peder skinął głową.

- Ją też uratowałaś. Czy napisałaś o niej w swojej książce?

- Właściwie o niej i jej siostrze nie tak wiele, raczej o Mathilde. Opowiadanie

nazywało się Kiedy wróci mama?; to pytanie zadała wprawdzie jedna z córek, alé

historia opowiada przede wszystkim o młodej, zrozpaczonej matce.

Emanuel dał jej znak, żeby nic nie mówiła, i kiedy chłopcy rzucili się w

kuchni na kolację, rzekł cicho:

- Nie powinnaś mu tłumaczyć, o kim jest ta książka. Wiesz przecież, że Peder

już się raz zapomniał i wygadał wszystko Pingelenowi.

Elise skinęła głową.

background image

- Dobrze, nic im nie powiem.

Wiedziała, że Emanuel ma rację. Poza tym książka opowiadała o prywatnym

ż

yciu ludzi, których znali.

Wreszcie w domu zapadła cisza. Elise wzięła na ręce śpiącego Hugo, wniosła

go po schodach na górę i położyła w łóżeczku, które Emanuel dostał od Carlsenów,

kiedy była w szpitalu. Chłopcy spali.

Emanuel wśliznął się za nią do sypialni. Chciałaby w równym stopniu jak on

czuć pożądanie, ale prawda była taka, że najchętniej położyłaby się i od razu zasnęła.

Tak chyba jest z większością mężatek, pomyślała. Przypomniała sobie, co

kiedyś opowiadała Jenny: młode matki wolą, by mężczyzna był niewierny, bo na jakiś

czas mają spokój i być może nie urodzą za rok następnego dziecka.

Nie odzywali się do siebie, kiedy się rozbierali. Emanuel się pośpieszył i

pierwszy wskoczył do łóżka. Położył się z rękami pod głową i śledził każdy ruch

Elise. Czuła się zakłopotana. Nie było jeszcze całkiem ciemno, mimo że zaczął się już

sierpień. Zdała sobie sprawę, że porusza się niezdarnie, mocowała się z wiązaniami

bielizny, jeden guzik bluzki utknął w dziurce. Może Emanuel pomyślał, że celowo

zwleka, być może to go podniecało i stawał się bardziej niecierpliwy. Próbowała się

pośpieszyć, ale jej się nie udało. Po wypadku robiła wszystko wolniej, jak gdyby ręce

i nogi nie reagowały tak szybko jak przedtem i nie poruszały się tak, jak powinny, w

każdym razie nie w tym tempie, do którego przywykła.

Wreszcie skończyła i wśliznęła się do łóżka.

- Nareszcie! - westchnął Emanuel, objął Elise i przytulił. - Tak bardzo

tęskniłem, że myślałem, że oszaleję. Masz ochotę... ?

Skinęła głową. Starała się odprężyć i uczestniczyć w tym, co robił.

Zachowywał się ostrożniej i wyglądało na to, że pragnął, by przeżyła to razem z nim.

Minęło dużo czasu i znalazła dla Emanuela więcej czułości.

Ale kiedy wreszcie było po wszystkim, jej myśli pomknęły ku Johanowi.

Zapragnęła ułożyć inne zakończenie ostatniego opowiadania. Mogłaby napisać, że

mężczyzna i kobieta przez jakiś czas wytrzymali w osobnych związkach, ale w końcu

odnaleźli drogę ku sobie i spędzili razem kilka szczęśliwych lat.

Emanuel dotrzymał słowa i codziennie wieczorem zabierał Elise na krótki

spacer, żeby mogła ćwiczyć chodzenie. W tym czasie najmłodszymi dziećmi

zajmowała się pani Jonsen albo chłopcy.

Któregoś wieczoru, kiedy przechadzali się obok zakładów Myren, natknęli się

background image

na Paula Georga Schwencke i jego narzeczoną. Schwencke był zaskoczony, nie

wiedział, że Elise wróciła do domu. Elise wydało się dziwne, że jego narzeczona nie

wspomniała mu, że spotkały się w szpitalu w Ulleval.

- Ciągle przytrafia się wam coś strasznego - rzekł z uśmiechem. - Najpierw

Ringstad zniknął, a teraz pani trafiła do szpitala. - Potem zwrócił się do Emanuela. -

Dziękuję za ostatnie spotkanie, Ringstad. Myślałem o tym, żeby zajrzeć któregoś dnia,

ale miałem potwornie dużo pracy.

- U mnie to samo - odparł Emanuel życzliwie, najwyraźniej polubił nowego

kolegę. - Ciągle tylko siedziałem sam w domu pełnym dzieciaków.

Elise pomyślała w duchu, że aż tak często nie zostawał sam z dziećmi, skoro

miał dwie osoby do pomocy przy Jensine i Hugo, ale nie odezwała się. Emanuel był

dumny z tego, że tak dobrze ze wszystkim sobie radził, więc nie chciała go pozbawiać

tej radości.

- Wracacie do domu czy się gdzieś wybieracie? Emanuel pokręcił głową.

- Ani jedno, ani drugie. Wyszliśmy na spacer, żeby Elise poćwiczyła

chodzenie. Jeszcze niezupełnie wróciła do zdrowia.

- A więc możecie przejść się z nami do Mimmi i wypić filiżankę kawy. To

niedaleko stąd.

Elise chciała zaprotestować. Kristian pilnował Hugo i Jensine i spodziewał się,

ż

e niedługo wrócą, poza tym zaczęło się robić późno. Otworzyła usta, żeby coś

powiedzieć, ale Emanuel ją uprzedził.

- Tak, bardzo chętnie. Napiłbym się mocnej kawy, bo kawa Elise była jakaś

cienka. - Uścisnął jej dłoń na znak, że żartuje.

- Lecz nie możemy zostać zbyt długo - zastrzegła się szybko Elise. - Muszę

położyć chłopców spać.

Schwencke spojrzał na nią zdziwiony.

- Czy nie są już wystarczająco duzi, by sami sobie poradzili?

- Pewnie tak, ale dwoje młodszych to prawdziwe rozrabiaki i potrafią się

rozbrykać.

Elise widziała czynszówki, które dla swoich robotników wybudowali

właściciele fabryk Lilleborga, ale myślała, że są tam tylko kawalerki. Teraz weszli do

dużego dwupokojowego mieszkania, z dość sporą kuchnią, sypialnią i przytulnym

salonem, w którym wisiały piękne koronkowe firanki, stały pokryte pluszem sofa i

fotele. Czarna serwantka przypominała tę, którą przywiózł z domu Emanuel. Był

background image

nawet kominek, na którym stały fotografie w złoconych ramkach oraz lampa

kominkowa z alabastru.

Elise zdumiała się. Jak zwykłą robotnicę stać na takie mieszkanie? Emanuel

sugerował, że może je odziedziczyła, ale tylko zgadywał. Poza tym Mimmi nie

pracowałaby w fabryce, gdyby jej rodzina była dobrze sytuowana.

Panna Tynaes była uprzejma i miła. Elise zdumiewało to, że Schwencke

chodził ubrany w roboczą bluzę i wyglądał jak robotnik, ale mówił tak jak ludzie z

drugiej strony rzeki. Tak samo rzecz się miała z jego narzeczoną. Elise nigdy nie

spotkała się z czymś podobnym u ludzi mieszkających nad rzeką. Ubranie i sposób

mówienia zwykle szły ze sobą w parze, jednak skoro ona sama była wychowana, żeby

ładnie się wysławiać, to pewnie z innymi mogło być podobnie.

Zauważyła, że Emanuelowi bardzo odpowiada towarzystwo tych dwojga.

Nigdy nie czuł się całkiem jak u siebie wśród robotników, ale teraz wydawało się, że

tu pasuje. Śmiał się i dobrze się bawił, opowiadał zabawne epizody z pracy w

kantorze, był bardziej dowcipny i ożywiony niż zwykle. Sprawiało jej to przykrość i

przyjemność jednocześnie. Dobrze było widzieć, że jest taki wesoły i zadowolony, a

jednocześnie smuciło ją, że Emanuel nigdy nie jest w równie dobrym humorze, kiedy

zostaje w domu z dziećmi.

- Długo pani tu mieszka, panno Tynaes? Pokręciła głową.

- Dopiero od Bożego Narodzenia.

Nie powiedziała nie więcej. Czy nie byłoby naturalne, żeby wyjaśniła, gdzie

mieszkała wcześniej albo skąd pochodzi?

- A pan pochodzi z Drammen, prawda, panie Schwencke? - pytała dalej w

nadziei, że się czegoś dowie.

- Tak, pochodzę z Drammen.

Zauważyła, że Emanuel spojrzał na nią, pewnie wydało mu się dziwne, że

wykazała takie zainteresowanie, może uznał nawet, że jest ciekawska. Więc zamilkła.

Panna Tynaes zaczęła opowiadać o podróży, którą niedawno odbyła do

Fredrikstad - Wstąpiła tam do kinematografu, gdzie Johan Widnes pokazywał żywe

obrazy.

Widnes ma dwa kinematografy w Fredrikstad, dwa w - Sarpsborg i dwa w

Tonsberg oraz po jednym w Fredrikshald, Moss i Kongsberg - mówiła z zapałem. -

Musi być potwornie bogaty.

- Co oglądaliście? - Emanuel wyglądał na zaciekawionego. Panna Tynaes

background image

roześmiała się.

- Widzieliśmy Działanie proszku na swędzenie, świetna komedia.

Elise zauważyła, że dziewczyna mrugnęła do Paula Georga, a on mrugnął do

niej. Odniosła wrażenie, że chcieli to zrobić w tajemnicy przed nią. Emanuel był

zajęty zapalaniem fajki, ona zaś siedziała z filiżanką w ręku. Nie mogła się

powstrzymać, by nie zapytać.

- Czy pani pochodzi z Fredrikstad?

Panna Mimmi roześmiała się jeszcze głośniej.

- Oszalała pani? Czasami tylko się tam wybieram. To miasto pełne rozrywek i

wesołym miasteczkiem i mnóstwem eleganckich lokali. Kiedy tam byłam ostatnio,

przez ulice przejeżdżał cyrk z całym taborem. Najważniejszy z artystów miał własny

wóz zaprzężony w dwa konie. Od razu postaraliśmy się o bilety.

- Czy nie były drogie?

- Były, dwie korony za lożę i pięćdziesiąt ore za dalsze miejsca. Siedzieliśmy

w czerwonych, obitych aksamitem fotelach.

Przyjechało wielu najznakomitszych mieszkańców miasta, w karetach i w

pełnej gali. To było przeżycie...

Dwie korony na przyjemności... Jakim cudem zwykłą robotnicę na to stać?

A kim my jesteśmy?

Elise zwróciła się do Emanuela.

- Myślę, że powinniśmy już iść. Chłopcy muszą się położyć spać.

Emanuel niechętnie wstał.

- Szef decyduje. - Rzucił gospodarzom wesołe spojrzenie.

- A więc, Ringstad, nie jest pan panem we własnym domu? spytała panna

Tynaes żartem, ale Emanuel się zaczerwienił.

Gdy tylko wyszli na ulicę, Elise zauważyła, że jest zły, ale najwyraźniej nie

zamierzał nic powiedzieć. Musiał przecież rozumieć, że nie mogli zostać dłużej,

skoro Kristian pilnował Jensine, a do tego on, Peder i Evert musieli następnego dnia

wcześnie wstać i iść do pracy.

- To zastanawiające, że pannę Tynaes stać na to, żeby chodzić za dwie korony

do cyrku, jeśli zarabia ledwie siedem i pół korony na tydzień - zagadnęła, żeby

skierować myśli Emanuela na inny temat.

- Nie powinno nas to obchodzić - rzucił ostro. Elise postanowiła więcej się nie

odzywać.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Następnego dnia Elise wybrała się do przędzalni, żeby porozmawiać z

majstrem Paulsenem. Czuła, że niedługo mogłaby wrócić do pracy w kantorze, i

chciała się z nim umówić na jakiś termin. Poprosiła panią Jonsen, żeby przypilnowała

Jensine, a sama wzięła Hugo do wózka, żeby odwieźć go do żłobka. Do tej pory od-

prowadzała go sąsiadka, zresztą zaproponowała, że nadal mogłaby się tym zajmować,

kiedy Elise wróci do pracy, ale skoro Elise było po drodze, równie dobrze ona mogła

dziś zabrać synka ze sobą. Odnosiła wrażenie, że Emanuel nieźle pani Jonsen

zapłacił, ale nie chciał się przyznać ile.

Kiedy się zbliżali do żłobka prowadzonego przez Armię Zbawienia, Hugo

zaczął się dziwnie zachowywać. Położył się w wózku i nakrył kocykiem głowę, a gdy

dotarli na miejsce, Elise zauważyła, że chłopcu pociekły łzy.

- Ależ syneczku, co się dzieje? - wzięła go z wózka na ręce i przytuliła.

Hugo przywarł do jej piersi; poczuła, że całkiem zesztywniał, a jego ramiona

drżały, jednak nawet nie pisnął. Zdumiona wniosła go do środka. Na spotkanie im

wyszła uśmiechnięta i miła kobieta.

- O, jest nasz malutki, nieszczęśliwy Hugo. - Wyciągnęła do niego ręce, ale on

wtulił twarz w Elise i jeszcze mocniej się jej przytrzymał. - Biedactwo, ostatnio ma

trudne dni. Jeden z chłopców mu dokucza, a nas, dorosłych, jest zbyt mało, by go cały

czas pilnować. Staramy się, jak możemy - dodała i uśmiechnęła się przepraszająco.

- Nie wątpię w to. Ile lat ma ten drugi chłopiec?

- Cztery, jest duży i silny, można by pomyśleć, że skończył pięć.

- Półtorarocznemu dziecku trudno jest się obronić.

- To prawda, nie jest mu łatwo, ale to twarda szkoła życia.

- Czy nie można by poprosić jakiejś starszej dziewczynki, żeby pilnowała

Hugo? Dziewczynki uwielbiają w tym wieku bawić się w nianie.

Kobieta z Armii Zbawienia pokręciła głową.

- Najstarsze dzieci muszą pracować. Dostaliśmy polecenie zebrania szmat i

wyciągania z nich nitek, które będą wykorzystane do robienia butów z konopi. Bez

zarobków nie utrzymamy żłobka.

Elise skinęła, rozumiała to.

- Czy Hugo po jakimś czasie się uspokaja?

- Niestety nie. Prawie codziennie próbuje uciekać. Zamierzałam z panią o tym

background image

porozmawiać. Jeżeli to potrwa dłużej, będzie pani musiała go zabrać. - Wyciągnęła

ręce i wzięła Hugo od Elise, przyjaźnie, ale stanowczo. - Proszę już iść, zwlekając,

tylko utrudni pani rozstanie.

Elise zostawiła Hugo z ciężkim sercem. Odchodząc, zobaczyła wzrok synka,

którym ją odprowadzał do drzwi. Nigdy jeszcze nie widziała tak wielkiej rozpaczy.

Malec musiał się czuć bezsilny i bezradny, kiedy ów duży chłopak go zaczepiał, a

dorośli i inne starsze dzieci były zbyt zajęte swoimi sprawami. Postanowiła, że

porozmawia z Emanuelem, małe dziecko nie powinno wzrastać w takim strachu.

Weszła w Maridalsveien i zbliżyła się do Sagveien, kiedy po drugiej stronie

ulicy zobaczyła dwie dziewczyny. Wydawało jej się, że jedną z nich rozpoznała. To

Rakel, siostra Magnusa Hansena. Przez pierwsze trzy lata chodziła z nią do jednej

klasy, ale potem Rakel nie zdała. Czy powinna podejść i zapytać, czy to prawda, że

Magnus jest w Kopenhadze? Mogła wymyślić jakiś pretekst.

Ale jaki w tym sens? Anna nie roznosi plotek. Jeśli powiedziała, że wie o

wyjeździe Magnusa od Rakel, to na pewno prawda.

Myśli Elise pognały dalej. Jednak Anna mogła źle zrozumieć jego siostrę.

Albo może Magnus rzeczywiście dotarł do Kopenhagi, ale wcale nie spotkał się z

Agnes? W takim razie źle się stało, że Anna uznała za oczywiste, że Magnus pojechał

do Agnes. Może kiedyś w złości zdradzić się przed Johanem, a on jej uwierzy. Johan

doświadczył już zbyt wiele złego, by go jeszcze tym dobić.

Przeszła na ukos przez ulicę.

- Cześć, Rakel. Dawno cię nie widziałam. Już zaczęłam się zastanawiać, czy

się nie wyprowadziłaś.

- Zgadłaś. Kiedy zostałyśmy z mamą same, nie potrzebowałyśmy już tyle

miejsca. Chyba wiesz, że mój ojciec zmarł tej zimy.

- Nie, nie wiedziałam. Moje kondolencje. Myślałam, że Magnus zamieszkał u

was ze swoją żoną.

Rakel pokręciła głową.

- Na początku rzeczywiście z nami mieszkali, ale jego żona zmarła w zeszłym

roku.

- Biedny Magnus, to straszne.

- Wydaje mi się, że nie cierpi zbytnio z tego powodu. Wiosną wyjechał na

krótko do Kopenhagi, a teraz jest tam znowu.

- Dostał tam pracę?

background image

- Chyba tak. Miał w każdym razie próbować czegoś szukać.

- Musiał się czuć nieswojo, kiedy znalazł się sam w dużym obcym mieście.

- Też się tego obawiałam, ale Magnus się nie martwił. „Może mam tam

kochankę”, powiedział do mnie i roześmiał się.

Elise spróbowała się uśmiechnąć.

- Milo było cię spotkać. Pozdrów mamę - rzekła i ruszyła dalej.

A więc Anna miała rację... Byłoby zbyt dziwne, gdyby Magnus znalazł w

Kopenhadze inną dziewczynę. On i Agnes chodzili ze sobą nieco ponad rok temu.

Dziwne też, że Agnes nie chciała wracać z Johanem do domu. W takim razie sprawa

jest jasna. Agnes i Magnus znowu są razem.

Johan nie wiedział o tym, na pewno. Inaczej powiedziałby jej o tym, kiedy

przyszedł w odwiedziny do szpitala. W każdym razie poznałaby po nim, że coś jest

nie tak. Jeżeli to prawda, że dziecko Agnes nie jest jego, byłoby podłością mu o tym

nie powiedzieć.

Ale kto miałby wyjawić mu prawdę? Nikt inny, tylko Agnes.

Agnes nigdy się do tego nie przyzna. Chyba że zostanie zmuszona. Czy w

takim razie powinna napisać do Agnes list, że o wszystkim wie? Powiedzieć wprost,

co myśli o takiej zdradzie, i uświadomić jej, jak się poczuje Johan, kiedy się o tym

dowie?

Pokręciła głową. Co należało, a czego nie należało zrobić? Nie chciała

powtarzać plotek, ale kochała Johana i nie mogła znieść myśli, że miałoby go spotkać

jeszcze więcej złego.

A może jednak wiedział o wszystkim? Mozę dlatego zamierzał się starać o

stypendium i wyjechać do Paryża?

Panna Johannessen wyglądała na wyraźnie zaskoczoną widokiem Elise; może

miała nadzieję, że na dobre pozbyła się „wstydu”?

- Pan Paulsen jest zajęty.

- Czy pani wie, kiedy będzie wolny?

- Jest u niego jakiś mężczyzna, nie potrafię powiedzieć, jak długo to potrwa.

- Czy byłaby pani tak miła i przekazała, że już wyzdrowiałam i chętnie

wróciłabym do pracy?

- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli powie to pani sama. Elise westchnęła.

- Dobrze, w takim razie przyjdę jutro.

W tej samej chwili Sigvart Samson odwrócił się w jej stronę.

background image

- Przekażę wiadomość, pani Ringstad. Spojrzała na niego zdumiona.

- Dziękuję, panie Samson.

Kiedy odwracała się, żeby wyjść, kątem oka dostrzegła panią Johannessen.

Wyglądała na twarzy jak furia piekielna.

Dziwne, że Samson odważył się przeciwstawić temu „dragonowi”! Przedtem

zdawał się słuchać jej we wszystkim niczym pies.

W drodze do domu Elise wstąpiła do żłobka, żeby odebrać Hugo. Kiedy

weszła do lokalu Armii Zbawienia, znalazła synka siedzącego samotnie w kącie,

bladego i przestraszonego.

- No, idziemy do domu, mój mały - mruknęła mu do ucha, kiedy wynosiła go

na rękach z sali. - Nie możesz tyle czasu spędzać w miejscu, gdzie się ciągle boisz.

Spróbuję znaleźć inne rozwiązanie.

Emanuel był odmiennego zdania.

- Nie słyszałem jeszcze o dziecku, któremu nie podobałoby się w żłobku. Nie

znajdziesz bardziej uprzejmych ludzi niż żołnierze Armii Zbawienia.

- Zgadzam się z tobą, ale to nie ich Hugo się boi. Przeraża go jeden ze

starszych chłopców, a dorośli mają zbyt dużo zajęć, żeby pilnować jednocześnie

wszystkich dzieci. Widziałeś, ile tam jest maluchów?

- Tak, wiem, że jest ich dużo, ale kiedy Hugo pójdzie do szkoły, też nie będzie

ich mniej. W klasie jest trzydziestu pięciu uczniów, poza tym nie zawsze mają

pomieszczenie do nauki, czasem zajęcia odbywają się na schodach.

- Ale do szkoły pójdzie, kiedy skończy siedem lat, a jest różnica między

siedmiolatkiem a rocznym dzieckiem.

- Hugo nie ma roku, tylko rok i trzy czwarte.

- Chciałabym, żebyś go odprowadził któregoś dnia i sam zobaczył, o czym

mówię.

Emanuel posłał jej przestraszone spojrzenie.

- Chcesz powiedzieć, że ja miałbym zaprowadzić Hugo do żłobka?

Nie odpowiedziała. Widziała wyraźnie, co on o tym myśli.

Elise wybrała się z wózkiem do domu majstra.

Hilda siedziała na ganku i czytała „Norweski Magazyn Rodzinny”, a Isac

dreptał w pobliżu po trawie i bawił się dużą ciężarówką.

- Jak tu u ciebie cudownie i spokojnie. Hilda podniosła wzrok i uśmiechnęła

się.

background image

- Prawda? Właściwie nie mam nic przeciwko temu, żeby być sama. W każdym

razie dopóki Olaf mieszka na poddaszu i pomaga mi nosić drewno i wodę.

- Ale musisz chyba zabierać Isaca ze sobą, kiedy chodzisz do pani Borresen?

- Już nie chodzę.

Tego właśnie Elise się domyślała, ale ponieważ Hilda nic nie mówiła, to nie

chciała pytać.

- Czy to znaczy, że chwilowo jesteś bez pracy?

- Tak, jeżeli nie nazywasz pracą sprzątania domu, prania ubrań, robienia

zakupów i cerowania skarpet. Napijesz się kawy?

- Chętnie.

Usiadła na ganku, a Hilda poszła do domu, żeby przynieść jeszcze jedną

filiżankę. Kawa była mocna, w dodatku Hilda nie podała jej w zwykłym blaszanym

kubku, ale w prawdziwej filiżance. Elise nic nie powiedziała, lecz tysiące pytań paliło

ją w język.

- Brakuje ci szumu wodospadu? To dlatego przyszłaś? - na ustach Hildy

pojawił się uśmiech.

Elise roześmiała się.

- Tak, brakuje mi szumu wodospadu. Zwłaszcza wtedy, kiedy wieczorem

kładę się spać. Ale chciałam cię również odwiedzić. Co zamierzasz teraz robić,

Hildo? Nie dostaniesz chyba pracy w fabryce?

- Nie zamierzam szukać stałej pracy. Chcę być w domu z Isakiem i raczej tkać

gałgankowe dywaniki lub robić coś takiego.

- Strasznie mało za to płacą. Nie pamiętasz, że mama i ja już próbowałyśmy?

Hilda skinęła głową.

- No to muszę wymyślić coś innego albo w ogóle niczego nie szukać.

- Teraz mówisz zagadkami. Wszyscy muszą z czegoś żyć.

- Mam z czego żyć.

- Czy Reidar zdoła was utrzymać, mimo że planuje wyjechać na studia do

Kopenhagi?

- Nie. Poza tym nie planuje wyjechać, a już wyjechał. - Roześmiała się. - Czy

przyszłaś tylko z ciekawości? Sądziłam, że już dawno to zrozumiałaś. Paulsen nas

utrzymuje.

- Ale czy wystarczy ci tak niewiele?

- Kto powiedział, że dostaję niewiele? - Ponownie się roześmiała. - Powinnaś

background image

się teraz zobaczyć. Wyglądasz, jakbyś spadła z księżyca.

Elise zawstydziła się.

- Właściwie przyszłam po to, żeby omówić z tobą jedną sprawę. Hugo źle się

czuje w żłobku. Jakiś starszy chłopak mu dokucza, a żołnierze Armii Zbawienia nie

mogą pilnować wybranych dzieci. Karmią je, reperują im ubrania, ale nie mogą cały

czas być przy nich. Emanuel twierdzi, że mam zbyt miękkie serce, i nie chce nawet

słyszeć, żebym Hugo stamtąd zabrała. Ale ja nie mogę patrzeć, jak mały cierpi. Pani

Jonsen przyznała, że codziennie płakał, kiedy zbliżali się do żłobka, lecz nie

wiedziała, jak temu zaradzić. Jest już stara i nie może cały dzień zajmować się Jensine

i Hugo.

- A więc przyszłaś do mnie, żeby spytać, czy Hugo mógłby spędzać u mnie

tych parę godzin, kiedy ty będziesz w kantorze? Właściwie miałam ci to

zaproponować. Isac potrzebuje kolegi do zabawy.

Elise zarzuciła jej ręce na szyję i omal nie przewróciła filiżanek z kawą.

- Naprawdę chcesz? Strasznie ci dziękuję, Hildo.

Hilda wyswobodziła się z objęć siostry, żeby przyprowadzić Isaca, który ruszył

w stronę rzeki.

- Tak szybko robi się zimno, kiedy słońce zniknie za fabrykami, czy nie

powinnyśmy już wejść do środka?

Weszły do kuchni. Elise nie była tu od chwili, kiedy się wyprowadzili.

Doznała dziwnego wrażenia. Gdyby miała być szczera, to tutaj czuła się jak w domu.

- Jak ładnie wszystko urządziłaś. - Rozejrzała się dookoła. - Porządne talerze

na półce, obrus na stole, nowe firanki. - Zajrzała do salonu. - Zamierzasz zostawić

cały parter dla siebie?

- Tak, Isac i ja śpimy w pokoiku, a salon wykorzystujemy na uroczyste okazje.

Myślisz, że nie mogę sobie na to pozwolić, skoro ojciec Isaca jest majstrem w

fabryce?

Elise zerknęła na Hildę jeszcze bardziej zdumiona.

- Widzę, że dostałaś nowe meble do salonu i nową komodę. Czy również o to

Paulsen się postarał?

- Oczywiście. Chyba nie myślisz, że udało mi się aż tyle zarobić w sklepie.

Usiadły przy kuchennym stole.

- A co na to Reidar? Nadal przecież jesteście małżeństwem.

- Nic go to nie obchodzi, dopóki nie musi płacić.

background image

- Nie tak dawno temu mówiłaś przecież, że nie chodzi tylko o pieniądze.

- I tak też uważam. Przeczytałam twoją książkę. Jestem pod wrażeniem, Elise,

nie wiedziałam, że tak dobrze piszesz. Kiedy dotarłam do historii o Mathilde,

beczałam jak bóbr. Nigdy nie płaczę nad książką, ale to opowiadanie trafia prosto do

serca.

Elise spojrzała na siostrę, ciekawa, czy powie coś na temat ostatniej historii.

- Zresztą tak samo płakałam, gdy czytałam ostatnie - rzekła Hilda zamyślona. -

To zupełnie inny rodzaj smutku, łatwiejszy do udźwignięcia, ale jednak mnie ogarnął.

Co z tego, że bohaterka i jej dzieci codziennie mogą najeść się do syta i mieszkają w

pięknym domu, kiedy dziewczyna czuje się rozdarta wewnętrznie, a dzieci widzą, że

cierpi.

Elise nic nie powiedziała. Hilda popatrzyła na nią.

- Nie rób tego, Elise! Nie niszcz swojego życia! Nie pozwól, by dzieci

wychowywały się w domu pozbawionym szczęścia!

- Łatwo ci mówić, bo masz kogoś, kto cię utrzymuje. Poza tym, jeśli cię

dobrze zrozumiałam, nie chcesz pozwolić, by Isac był dzieckiem z rozbitej rodziny.

Hilda westchnęła.

- Masz rację. Wydało mi się tylko bez sensu, że ty i Johan nie możecie być

razem, skoro tak bardzo się kochacie.

- Nie jesteśmy jedynymi, aż roi się od takich historii. Pomyśl o tych

wszystkich, którzy sami nie mogą sobie wybrać męża lub żony, lecz muszą się

podporządkować woli rodziców. Tak jest nie tylko w rodzinach królewskich, ale i

wśród zamożnych. W każdym razie kiedyś tak było.

- To żadna pociecha. Czasami myślę, że człowiek nie jest stworzony, by żyć

tylko z tym jednym jedynym. Czy to się nazywa monogamią?

Elise uśmiechnęła się.

- Uważam, że to zależy od ludzi. Każdy jest inny.

- Zgadzam się z tobą. Ty i ja jesteśmy różne. Wracasz do pracy w kantorze?

- Tak, właśnie poszłam się umówić, ale Paulsen był zajęty.

- Czy me możesz po prostu /głosić się do pracy któregoś dnia rano?

Powiedział przecież, że chce, żebyś wróciła.

- Chyba tak zrobię. Kancelista, który dzieli z nami pokój, ma Paulsenowi

przekazać wiadomość. Poprosiłam pannę Johannessen, żeby porozmawiała z

majstrem, ale powiedziała, że najlepiej będzie, jeśli uczynię to osobiście.

background image

- Wygląda na prawdziwą jędzę.

- I rzeczywiście jest. Dzisiaj ten młody kancelista odważył się jej sprzeciwić.

Uważam, że to postęp.

- Może się w tobie zadurzył? To dodaje odwagi.

- Przestań. On tak samo jak panna Johannessen uważa, że nie mam tam czego

szukać. Oboje skończyli szkołę handlową i denerwuje ich, że dostałam tę posadę.

- Może niezależnie od tego podkochuje się w tobie. A może żal mu cię po tym,

co cię spotkało.

- Może. Byłaś ostatnio u mamy?

- Odwiedziłam ją kilka tygodni temu.

- I jakie odniosłaś wrażenie?

- Uważam, że dobrze teraz wygląda. Słyszałaś chyba, że w lipcu wyjechali na

tydzień na górskie pastwiska. Anne Sofie z takim zapałem opowiadała o tamtejszych

kozach, aż Peder zaniemówił z zazdrości.

- Nie, nic o tym nie wiedziałam. Pomyśleć tylko, że mogliby zabrać ze sobą

Pedera i Kristiana!

- Prawda? Nigdy nie zrozumiem matki w tym względzie. Wiadomo, że

musiała zdać na ciebie całą odpowiedzialność, kiedy tak długo była przykuta do

łóżka, ale nie pojmuję, że później nie próbowała na powrót przejąć swoich

obowiązków.

- Trochę poskutkowało, kiedy z nią porozmawiałam, i Peder przez całą zimę

spędzał u niej jeden dzień w tygodniu. Gdy tylko przestanie się martwić z powodu

dziecka i jeśli znowu nie zajdzie w ciążę, to myślę, że się zmieni.

- Miejmy nadzieję. Kristian wzruszył ją, kiedy zabrał Anne Sofie i pozwolił

małej bawić się z Pederem i Evertem. Teraz matka powinna naprawdę jakoś się

odwzajemnić.

- A co słychać u Olafa? Czy nadal gra w Teatrze Narodowym?

- Tak, i zawsze ma tyle zabawnych rzeczy Jo opowiedzenia. Czasami siedzimy

w kuchni do późna w nocy. Kiedy muszę coś załatwić przed południem, proponuje, że

się zajmie Isakiem, a Isac go ubóstwia.

- Może będzie mógł przypilnować czasem również ich dwóch, Hugo i Isaca,

gdy ty będziesz miała coś do załatwienia? - Elise wstała. - Muszę już wracać.

Możemy się umówić, że przyprowadzę Hugo jutro rano?

Kiedy Elise weszła do domu, Emanuel już wrócił, siedział na ławce pod

background image

jabłonią i czytał gazetę.

- Emanuel, wiesz co? Hilda nie pracuje już w sklepie i zaproponowała, że

będzie mogła przedpołudniami zajmować się Hugo!

Emanuel odchrząknął i czytał dalej. Elise domyśliła się, że nie dotarło do

niego ani jedno słowo z tego, co powiedziała.

- Słuchasz mnie? Hilda nie pracuje już w sklepie.

- Piszą o twojej książce, Elise.

- Co?! - czym prędzej rzuciła się w jego stronę i w napięciu pochyliła nad

gazetą. Na samym dole na przedostatniej stronie pod nagłówkiem Zapowiedzi

książkowe. Elias Aas „Zranione skrzydło” znajdował się krótki artykuł.

W ostatnich dniach nakładem wydawnictwa Lehmann & Stage w Kopenhadze

ukazała się niewielka książka pod tytułem „Zranione skrzydło” norweskiego autora

Eliasa Aasa. Książka ukazuje losy ludzi ze środowiska robotniczego nad rzeką Aker i

jest wstrząsającą opowieścią o nadużywaniu alkoholu, braku moralności i nieróbstwie

wśród robotnic wschodniej części Kristianii. Norweskie wydawnictwo odmówiło jej

wydania, co niżej podpisanemu nietrudno zrozumieć. Tragiczne historie wydają się

zmyślone i mało prawdopodobne, przypuszczalnie zostały napisane z myślą o

wsparciu walki socjalistów z kapitalizmem. „Socjaldemokrata” pisał ostatnio: „Na

pokojowych białych flagach partia wymalowała swoje żądania dużymi i wyraźnymi

literami”. Czy książka „Zranione skrzydło” jest jedną z takich białych flag? Jeśli tak,

to uważam, że eksperyment się nie udał; jej treść wydaje się wymierzona przeciwko

jej własnemu celowi. Czytelnika wypełnia odraza dla tego środowiska, gdzie na

ulicach roi się od pijaków, prostytutek i młodych matek, które rzucają się do rzeki, a

bezradne maleńkie dzieci zostają w domu same. Gdzie się podziało poczucie

odpowiedzialności tych wiecznych nieudaczników? Jak możemy współczuć ludziom,

którzy trwonią pensję na wódkę i przez to sami są winni własnej biedzie? Książka

„Zranione skrzydło” jest wyrazem pogardy dla uczciwych i poważnych ludzi. Nie jest

też zbyt dobrze napisana. Niżej podpisany nie może zrozumieć, jak duńskie

wydawnictwo mogło wydrukować coś takiego.

Elise podniosła wzrok znad gazety. Serce jej waliło jak młot, a z oczu

popłynęły łzy.

- Co za niesprawiedliwość! - rzekła głosem drżącym ze złości. - Jak można

powiedzieć, że historie są zmyślone i mało prawdopodobne, skoro wszystko, co

opisałam, jest prawdą! Nikt z tych, o których opowiedziałam, nie trwonił pensji na

background image

wódkę! Oline została prostytutką, ponieważ wyrzucono ją z pracy za spóźnienie! W

dodatku zmarł jej synek, tak bardzo był chory. A Mathilde rzuciła się do rzeki, bo nie

mogła żyć jak Oline, a ten człowiek nazywa ją pozbawioną odpowiedzialności

wieczną nieudacznicą! Mogłabym go udusić gołymi rękami!

Emanuel zachował spokój.

- Powinnaś liczyć się z tym, że twoja książka wywoła wzburzenie.

- Może w tym czy innym głupim czytelniku, ale nie w krytyku literatury.

Wszyscy, którzy przeczytali te opowiadania, mówili, że dobrze piszę. Nawet profesor

Johana.

Zobaczyła, że Emanuel drgnął, lecz była zbyt zdenerwowana, żeby się tym

przejąć.

- Ależ kochanie. - W głosie Emanuela brzmiało napięcie. - Wiedziałaś, że

piszesz o czymś, co może wzbudzić gniew, i musisz się liczyć z krytyką. Możesz się

cieszyć, że gazeta mocniej nie zaatakowała twojej książki. Skoro artykuł

zamieszczono w tak skromnym miejscu, jest nadzieja, że niewielu zwróci na niego

uwagę.

- A więc zgadzasz się z recenzentem, jak się domyślam. Nie czytałeś nawet

jednego opowiadania, a mimo to uważasz, że Norwegowie nie powinni poznać tej

książki. Jakie właściwie jest twoje zdanie? Służyłeś w Armii i na własne oczy

widziałeś nędzę, a jednak twierdzisz, że ludzie po drugiej stronie rzeki nie powinni

wiedzieć, jak tu się żyje? Czy podzielasz pogląd tego redaktora, że ludzie znad rzeki

sami są winni swej biedzie? - Aż się trzęsła ze złości.

- Tego nie powiedziałem. Mówiłem tylko, że liczyłem się z taką reakcją.

Myślę, że wiem więcej o ludziach niż ty. Słyszałaś o Azylu w Gronland, pogotowiu

opiekuńczym dla dzieci? Słyszałaś, dlaczego je otworzono? Elise pokręciła głową.

- Pewien chłopiec, sierota, miał tak brzydkie blizny i był tak oszpecony od

poparzeń, że mieszkańcy miasta napisali petycję, by nie musieli go oglądać na ulicy.

Dlatego władze musiały zorganizować miejsce, gdzie można by ukryć takie dzieci!

Teraz wychowanków Azylu wykorzystuje się jako tanią siłę roboczą w zakładach

rzemieślniczych. Kiedy dzieci mieszkające w ośrodku zachorują na zakaźną chorobę,

zamyka się je w ciasnych komórkach na poddaszu.

Elise słuchała wstrząśnięta, wpatrując się w Emanuela szeroko otwartymi

oczami.

- Nie wiedziałam.

background image

- Mówię ci o tym, żebyś rozumiała reakcję ludzi na twoją książkę. Ci, którzy

mieszkają po słonecznej stronie, nie lubią słuchać o biedzie, chorobach i nędzy.

Nawet jeśli losy biedaków nie wzbudzają w nich wyrzutów sumienia, to tak czy owak

jest to dla nich nieprzyjemne. Burżuazja nie znosi widoku zeszpeconego chłopca, ale

zamiast mu pomóc, decyduje o usunięciu go z ulic miasta.

- Ależ zgniły jest ten świat, w którym żyjemy!

- W tym mogę się z tobą zgodzić. Zapomnij o recenzencie. Skoro duńskie

wydawnictwo odważyło się wydać drukiem twoją książkę, to pewnie ktoś jednak

zrozumiał, że nie wszyscy ludzie są tacy sami. Dostrzegł nadzieję, że może znajdą się

ci, którzy zareagują. Może to zalążek zmiany?

Spojrzała na Emanuela zdumiona.

- Tak uważasz? Uśmiechnął się.

- Myślisz, że jestem przeciwny twej książce, ponieważ podzielam zdanie

recenzenta? To nieprawda. Zmartwiłem się właśnie dlatego, że znam ludzi „po

drugiej stronie”, jak ich nazywasz. Nie byłem pewien, czy jesteś wystarczająco silna,

by wytrzymać surową krytykę i potępienie.

- Przepraszam. - Spojrzała na niego zawstydzona. - Sądziłam, że książka ci się

nie podoba ze względu na swą treść. Postaram się zapomnieć o tym recenzencie.

Emanuel uśmiechnął się, wyciągnął ręce do Elise i przytulił ją.

- Brawo. To twój drugi krok w walce o sprawiedliwość. Książka była

pierwszym.

- Dlaczego nie chcesz jej przeczytać?

- Przeczytałem ją.

- Naprawdę? - Wyswobodziła się z jego objęć i posiała mu zdumione

spojrzenie. - Dlaczego mi o tym nic powiedziałeś?

- Nie chciałem cię zranić, na wypadek gdybym nie wyrobił sobie zdania na jej

temat. Nie spuszczałabyś ze mnie wzroku i ponaglała, bym wyraził swoją opinię, a ja

nie potrafiłbym kłamać. Przeczytałem tę książkę tuż przed twoim powrotem ze

szpitala i teraz już mogę powiedzieć, co o niej myślę. Jest świetnie napisana i tak

wstrząsająca, że nie wzruszy tylko wyjątkowo nieczułych.

Elise poczuła, że zrobiło się jej gorąco z radości. Ocena Emanuela była o wiele

ważniejsza niż zdanie recenzenta.

- Rzeczywiście tak uważasz?

- Naturalnie. Inaczej Inni tego nie mówił Ale o czymś wspominałaś, kiedy

background image

wchodziłaś. Byli tak pochłonięty czytaniem recenzji, że nie dosłyszałem.

- Hilda nie pracuje już w sklepie i mogłaby się zając Hugo. Zamierzała nawet

sama to zaproponować, żeby Isac miał się z kim bawić.

Emanuel uśmiechnął się.

- A więc wszystko stopniowo się ułoży.

Zerknęła na niego, podejrzewając, że nie do końca jest szczery.

- Nie wolałbyś, żeby raczej chodził do żłobka?

- Oczywiście, że me. Żłobek to ostateczność. Hugo będzie o wiele lepiej u

Hildy. Chłopak ładnie się bawi z Isakiem, między nimi jest niewielka różnica wieku, a

Hilda ma wystarczająco dużo czasu, by się nimi zająć. Nie mogło być lepiej.

Elise westchnęła z ulgą.

- A gdzie są chłopcy?

- Peder dopiero tu zaglądał. Mówił bez przerwy i wyraźnie był czymś

zaaferowany, ale połowy z tego nie zrozumiałem. Po pierwsze właśnie zauważyłem tę

recenzję, a po drugie nie zawsze za nim nadążam, kiedy mówi tak szybko i

chaotycznie.

Elise zaniepokoiła się.

- Nie zrozumiałeś, dlaczego był tak przejęty?

- Chodziło chyba o Kristiana i innych chłopaków, ale to chyba nic takiego.

- Może to ci sami, którzy ich napadli na Wzgórzu Świętego Jana? Z tego, co

mówiłeś, wynikało, że tych łobuzów aż ręce świerzbią po ostatniej bójce.

- Nie sądzę, by odważyli się znowu podnieść na Kristiana rękę.

Elise pomyślała swoje, ale nic nie powiedziała. Jeżeli tamtych coś

zdenerwowało i w dodatku szukali zemsty, z pewnością nie zabrakło im odwagi.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Elise nie mogła się uspokoić po tym, co przekazał jej Emanuel. Nawet

recenzja w czasopiśmie zeszła na dalszy plan.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, pomyślała Elise i kolejny raz

wyjrzała przez okno. Gdzie oni się, do licha, podziewają?

- Nie ma jeszcze powodu do zmartwienia - próbował tłumaczyć Emanuel. -

Może coś źle usłyszałem. Jeszcze jest lato, Elise, niech im będzie wolno trochę dłużej

się pobawić, skoro na dworze jest tak ciepło.

Elise skinęła głową, ale nie przestała się denerwować. Była pewna, że

background image

Emanuel nie zrozumiał źle. Przypuszczalnie usłyszał nawet więcej, niż chciał

przyznać, tylko stwierdził, że nie ma potrzeby się do tego mieszać. Chłopcy jak

chłopcy, zwykł mawiać, bez porządnej bójki się nie obejdą.

Wreszcie Elise usłyszała tupot nóg i chłopięce głosy. Wydawały się

podniecone. Próbowała się przygotować na to, co niechybnie ją czeka.

Wreszcie ku własnej uldze ujrzała wszystkich trzech, a Kristian nie wyglądał

na poszkodowanego. Pośpiesznie ruszyła do kuchni, żeby ich powitać.

- Jesteście wreszcie. Co tak późno?

- Wiesz, Elise? - Peder z trudem łapał oddech. - Pingelen i kilku chłopaków z

klasy Kristiana mówią, że Kristian ukradł! Kukułka dostał zegarek po swoim wujku, a

teraz go nie ma. Mówi, że Kristian wsadził zegarek do kieszeni, kiedy wszyscy poszli

na polanę grać w piłkę. Twierdzi, że zostawił go w spodniach, kiedy poszedł grać, a

grał w kąpielówkach.

Elise z przerażeniem patrzyła to na jednego, to na drugiego z braci.

- Dlaczego, u licha, tak powiedział?

- Ponieważ dostał lanie od ojca i mówi, że to przez Kristiana. Tego się właśnie

obawiała.

- Ale to przecież niemożliwe, żeby dwunastoletni chłopiec miał kieszonkowy

zegarek.

- Możliwe. Oni mieszkają po drugiej stronie. Elise zwróciła się do Kristiana.

- Widziałeś kiedyś ten zegarek?

Kristian skinął głową. Wyglądał na przygnębionego i nieszczęśliwego.

- To nie ja wszcząłem bójkę w wigilię nocy świętojańskiej, a też mnie

obwiniają. Jestem pewien, że zegarek leży gdzieś u niego w domu, ale inne chłopaki

wierzą Kukułce.

- W takim razie uważam, że powinieneś pójść do jego rodziców i powiedzieć

im, że nie masz z tym zaginięciem zegarka nic wspólnego.

- Myślisz, że uwierzą mi, a nie swojemu synowi?

- Może nie od razu, ale kiedy się zastanowią. Gdybyś nie miał czystego

sumienia, nie odważyłbyś się tam pójść. Mnie spotkało coś podobnego, kiedy

Karolinę Carlsen mnie okłamała. Poszłam do jej rodziców i powiedziałam, co o tym

myślę. Jej ojciec w końcu mi uwierzył i przeprosił w imieniu córki.

- Tylko dlatego, że jesteś dorosła. Nam nikt nie wierzy. W każdym razie tym,

którzy mieszkają po złej stronie rzeki.

background image

Peder spojrzał na brata urażony.

- Już nie mieszkamy po złej stronie.

- Ale jego rodzice o tym nie wiedzą, głuptasie.

Elise popatrzyła na Kristiana zamyślona.

- Mogę z tobą pójść, jeśli chcesz. Kristian wyraźnie odetchnął z ulgą.

- Miałabyś ochotę, Elise?

- Nie mam ochoty, ale pójdę. Możemy się wybrać, kiedy jutro wrócę z biura. O

ile Emanuel będzie mógł się zająć maluchami.

Miała szczęście, że następnego dnia rano natknęła się na majstra Paulsena,

zanim stanęła w drzwiach do kantoru. Uchylił kapelusza.

- Dzień dobry, pani Ringstad. Miło mi widzieć panią znowu całą i zdrową.

- Dziękuję, czuję się już prawie jak dawniej. Zajrzałam tu wczoraj i Samson

obiecał, że przekaże panu wiadomość.

- Tak, tak, mówił mi. Bardzo się ucieszyłem. Panna Johannessen nie daje rady

zajmować się wszystkim. Obawiam się, że nazbierało się zaległości. Ale proszę się

nie śpieszyć, nie chcę, żeby pani z naszego powodu znowu się gorzej poczuła.

Uśmiechnęła się z wdzięcznością.

- Będę na siebie uważać.

Majster zatrzymał się, wyjął z kieszeni chustkę i otarł pot z czoła.

- Zaczynam już tęsknić za deszczem. Tegoroczne lato trwa strasznie długo, nie

uważa pani?

- Nie, dla mnie było zbyt krótkie. To było okrutne leżeć w łóżku i patrzeć, jak

lato mija, a ja nie mogę z niego korzystać.

- Potrafię to zrozumieć, nie pomyślałem o tym. Byłem u pani siostry któregoś

dnia, rzeczywiście od rzeki jest trochę chłodniej. Szkoda tylko, że tak nieprzyjemnie

pachnie.

Elise nic nie powiedziała. Pewnie nie przyszło mu do głowy, że to z powodu

ś

cieków ze wszystkich fabryk. W następnej chwili zastanowiła się, po co majster

poszedł do Hildy. Czy często ją odwiedzał? Teraz, jak Reidar wyjechał?

- Kiedy moi rodzice byli dziećmi, w rzece można się było bezpiecznie kąpać.

A w Yoyenfossen łowili nawet ryby. - Roześmiał się. - Trudno to sobie wyobrazić.

Teraz woda jest czerwona, niebieska albo żółta od farby z naszych materiałów.

Pojawiły się też szczury, wielkie jak koty. Wyjadają jedzenie z miski psa dyrektora.

Postąpił parę kroków do przodu i znowu się zatrzymał.

background image

- Jak wam się mieszka na Hammergaten?

- Dobrze. Muszę przyznać, że tęsknię za wodospadem, chłopcy tak samo, ale

mój mąż uważa, że tu jest spokojnie i przyjemnie.

Paulsen roześmiał się.

- A więc tęskni pani za wodospadem? Czy to nie dziwne, do czego jesteśmy w

stanie się przyzwyczaić? Pracuję w przędzalni Graaha, od kiedy skończyłem

osiemnaście lat, i też przywykłem do szumu wodospadu. Cieszę się, że mój... - Urwał,

najwyraźniej przestraszony tym, co już miał powiedzieć. Elise domyśliła się dalszego

ciągu. „Cieszę się, że mój syn...” Zastanowiła się, ile osób w fabryce zorientowało się,

ż

e majster jest ojcem dziecka Hildy.

- Jednak nie wszyscy traktują rzekę Aker tak jak pani i ja, pani Ringstad - rzekł

szybko, jak gdyby chciał zatuszować własną niezręczność. - Wczoraj czytałem w

gazecie artykuł o pewnej książce, która ukazała się w Danii. Napisał ją norweski au-

tor. Opowiada o środowisku robotników fabryki, jednak nie ma o nich zbyt wiele

dobrego do powiedzenia. Sądząc po recenzji, można by odnieść wrażenie, że

mieszkają tu tylko nierządnice, pijacy i nędzarze. Pisarz chyba nie bardzo zna realia.

Robotnicy zarabiają tyle co kanceliści, zwykli rzemieślnicy i pomoce domowe.

Większość z nich pochodzi ze wsi, gdzie nie może sobie znaleźć nic do roboty, i jest

szczęśliwa, że dostała płatną pracę.

Elise zdawała sobie sprawę, że musi być ostrożna, ale nie mogła się

powstrzymać, by nie skomentować słów majstra.

- Nie sądzę, by fabryki były winne temu, że ludzie wpadają w alkoholizm.

Uważam, że to raczej brak mieszkań. Gdyby robotnicy mieszkali w godziwych

warunkach, to według mnie nie byłoby tyle pijaństwa i nieszczęść.

Majster uniósł brew, wyraźnie zdumiony.

- Uważa pani, że zdarza się tu sporo nieszczęść?

- Tak, niestety. Czy pan wie, że w kamienicy robotniczej na Grunerlokka

mieszka ponad tysiąc osób? Jest tam sto pięć jednopokojowych mieszkań, a

większość rodzin ma po kilkoro dzieci. Wiele czynszówek jest w tak złym stanie, że

wynajmujący muszą zatykać gazetami dziury w ścianach, żeby uchronić się przed

mrozami. Mimo że siedem i pół korony tygodniowo to lepsze niż nic, to jednak tyle

nie wystarcza na wyżywienie rodziny i zakup drewna na opał. Wódka natomiast jest

tania. Słyszałam o matkach, które wysyłają swoje dzieci do sklepu po gorzałkę.

Maczają w alkoholu chleb, żeby się trochę rozgrzać.

background image

Majster spojrzał na Elise wstrząśnięty.

- To nie może być prawda!

Elise przeraziła się, że za wiele powiedziała. Teraz Paulsen zacznie się

zastanawiać. Jeżeli nabierze podejrzeń, że Elise ma coś wspólnego z artykułem

zamieszczonym w „Verdens Gang”, być może zgadnie również, że to ona napisała

książkę. Z drugiej strony nie wyglądało na to, by skojarzył jedno z drugim, musiał

więc pewnie zapomnieć nazwiska autora tamtego artykułu. Może powinna tym razem

użyć innego pseudonimu?

- Niestety tak. Mam przyjaciółki, które mieszkają w podobnych domach; kiedy

pracowałam w przędzalni, rozmawiałam z wieloma kobietami, które mogły

opowiedzieć równie wstrząsające historie. Wszystkie robotnice wiedzą, że to prawda -

dodała pośpiesznie, żeby podkreślić, że nie jest jedyną, która zna ten problem.

- Hm. Co pani powie? Jeżeli rzeczywiście tak jest, to koniecznie trzeba coś

zrobić. Nikt na tym nie korzysta, jeżeli robotnicy szukają zapomnienia w alkoholu i

potem chorują. - Zrobił jeszcze kilka kroków. - Pokazałem wczoraj tę recenzję pannie

Johannessen i Samsonowi. Zareagowali tak jak ja i uznali, że autor tej książki nie ma

ż

adnego pojęcia o tym, co pisze. Stwierdzili, że jest nim przypuszczalnie jeden z tych

tak zwanych idealistów, synów z zamożnych domów, którzy nie mają nic innego do

roboty niż krytykowanie tego, co jest. Młodzi bogacze nazywają to walką klasową i

wyrażają się z niechęcią o kapitalizmie i burżuazji. Twierdzą, że chcą przebudować

system społeczny, a państwa kapitalistyczne wysadzić w powietrze. Panna

Johannessen zaskoczyła mnie, ponieważ lepiej się w tym orientuje, niż myślałem.

Elise ogarnął niepokój, kiedy Paulsen wspomniał o pannie Johannessen w

związku z recenzją książki, lecz nie mogła nie odpowiedzieć.

- Nie sądzę, by za ruchem robotniczym stali młodzi mężczyźni z dobrych

domów. Uważam, że to zwykli robotnicy. I robotnice również. Nie tak dawno temu

czytałam tekst w „Svaerta”, w którym związki kobiece Partii Robotniczej nawoływały

do demonstracji. Zwracały się do „wszystkich zmęczonych kobiet, zmęczonych

długim dniem pracy, zmęczonych daremnym trudem stworzenia domu ze swego

jednego pokoju, by zebrały resztki odwagi i sił, które im jeszcze zostały, i pokazały

ludziom, że. mówią w imieniu tysięcy”.

Majster ponownie uniósł jedną brew.

- A więc pani uważa, że książkę mógł napisać ktoś z robotników?

Ku swemu niezadowoleniu Elise poczuła, że się czerwieni.

background image

- Nie wiem. Ale jeśli autor opisał społeczność nad rzeką Aker, to mało

prawdopodobne, że wszystko zmyślił. Dlaczego miałby to zrobić?

- Kto wie. Może pani o tym podyskutować z panną Johannessen i Samsonem

w przerwie obiadowej, pani Ringstad. Miłego dnia. - Ponownie uchylił kapelusza i

zniknął, sapiąc, na schodach. Elise podążyła za nim.

Panna Johannnessen była już na miejscu. Posłała Elise pogardliwe spojrzenie,

demonstracyjnie spojrzała na zegarek, po czym bez słowa wróciła do sprzątania blatu

swojego biurka. Elise przyszła wcześniej, ale zeszło jej parę minut na rozmowie z

Paulsenem; teraz była dokładnie ósma. Samson jeszcze nie dotarł.

Na biurku Elise piętrzył się stos papierów. Jęknęła w duchu. Jak zdoła się z

tym wszystkim uporać?

Panna Johannessen podeszła do niej.

- Może pani zacząć od pisma dla majstra, pani Ringstad. - Położyła przed nią

pokreślone kartki. - Napisałam je na brudno pod dyktando pana Paulsena.

Elise oblał zimny pot. Nie pisała zbyt dużo na maszynie, zanim trafiła do

szpitala w Ulleval, a teraz w dodatku zobaczyła, że brudnopis składał się tylko z

pojedynczych liter. „Dragon” oddała jej tekst, który składał się tylko z pierwszych

liter każdego słowa, jak gdyby reszty miała się sama domyślić!

Panna Johannessen wróciła już do swojego biurka, zatem Elise nie pozostało

nic innego, jak spróbować.

Nagle poczuła, jak ogarnia ją przekora. Była pewna, że panna Johannessen

zadrwiła sobie z niej i tylko czeka, by do niej przyjść i poprosić o pomoc. Ale

niedoczekanie! W życiu nie sprawi jej tej przyjemności! Elise wyjęła papier

maszynowy i zagryzła zęby. Niemożliwością było odgadnięcie treści pisma, ale po

chwili zauważyła, że przedtem widziała już coś podobnego. Kiedy panna Johannessen

zniknęła w biurze majstra, żeby o coś spytać, Elise odnalazła segregator z wysłanymi

pismami. Błyskawicznie zorientowała się, że pierwsze litery brudnopisu, który dostała

do przepisania, zgadzają się z układem innego pisma. Odłożyła segregator na miejsce,

zatrzymując niezbędny „wzór”.

Szło jej powoli, ale posuwała się naprzód. Czcionka „e” była trochę krzywa, a

„o” ciężko wchodziło, ale poza tym nie było najgorzej. Elise zauważyła, że panna

Johannessen zerka ukradkiem w jej stronę, ale pisała jak gdyby nigdy nic. Pewnie

„Dragon” umierała z ciekawości i zastanawiała się, co „ta nowa” właściwie pisze, ale

nie odezwała się, dopóki Elise nie skończyła.

background image

Wreszcie Elise wyjęła pismo z maszyny. Udało jej się przepisać tekst, nie

myląc klawiszy, to oszczędziło jej dużo czasu na poprawki. Szybko zasłoniła czymś

stare pismo, żeby panna Johannessen go nie zauważyła, i podeszła do niej.

- Proszę, pismo gotowe, panno Johannessen.

Widziała, jak „Dragon” otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i łakomie

przebiega po kartce wzrokiem, przekonana, że znajdzie mnóstwo błędów.

- W takim razie może pani od razu wziąć następne. Panna Johannessen była

niezłą aktorką, nie zdradziła się jednym gestem, że Elise ją zaskoczyła. A musiała być

zaskoczona. Żaden początkujący nie odgadłby wszystkich słów z takiego brudnopisu.

Konia z rzędem za dobrą radę. Elise zdawała sobie sprawę, że nie napisze

następnego bez jakiegoś wzorca. Zaprzepaściłaby całe wrażenie, jakie wywarła, gdyby

wyjęła segregator i zdradziła, jak jej się udało osiągnąć takie „mistrzostwo”.

Tymczasem panna Johannessen nie zamierzała wcale wyjść z pokoju.

Elise wkręciła w maszynę nowy arkusz papieru i zaczęła wystukiwać nazwę

firmy, do której pismo było adresowane. Również w tym brudnopisie panna

Johannessen napisała tylko pierwsze litery każdego słowa i Elise nie miała

wątpliwości, że zrobiła to celowo, żeby wystawić ją na próbę, próbę, której, jak

„Dragon” się spodziewała, Elise nie sprosta.

Samson stał obok szafy. Po chwili niedbałym krokiem podszedł do biurka

Elise.

- Proszę, pani Ringstad. Chciałbym, żeby i dla mnie pani coś przepisała. -

Podsunął jej odręcznie zapisaną kartkę.

Elise poczuła, jak ogarnia ją rezygnacja. Czy i on się na nią zawziął? W tej

samej chwili spostrzegła, że mrugnął do niej porozumiewawczo, i kiedy brała od

niego arkusz, zauważyła, że pod spodem podłożył drugie pismo. Podobne do tego,

które panna Johannessen dała jej do przepisania! Domyślił się, co się tu święci, i

chciał jej pomóc.

- Zrobię, co w mojej mocy, panie Samson, ale niestety trochę to potrwa.

Ledwie zaczęłam ćwiczyć pisanie na maszynie, zanim trafiłam do szpitala.

Samson mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi i wrócił do swego biurka.

Kiedy Elise zerknęła na pannę Johannessen, zauważyła na jej ustach uśmiech

satysfakcji.

Tym razem również jej się udało. Oddała pannie Johannessen jej pismo, a po

chwili Samsonowi drugie. Zadbała przy tym, żeby pisma z segregatora zręcznie ukryć

background image

pod rękopisem - Samsonowi będzie łatwiej odłożyć je na miejsce.

Kiedy wreszcie nadeszła przerwa obiadowa, panna Johannessen wydawała się

bardziej niezadowolona niż zazwyczaj.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Elise umówiła się z Hildą, że przyjdzie do niej coś zjeść w czasie przerwy.

Doszła zaledwie do połowy mostu, gdy usłyszała za sobą pośpieszne kroki. Szybko

odwróciła głowę i zobaczyła, że to Samson. Uśmiechnął się wesoło.

- Ale nam się udało, pani Ringstad, prawda? Nie mogła się nie roześmiać.

- Bardzo dziękuję za pomoc. Zdradziłabym się, gdybym nie dostała niczego

jako wzór.

- Musimy ze sobą trzymać, bo jedziemy na jednym wózku.

- Myślałam, że dobrze się pan dogaduje z panną Johannessen.

- Myśli pani, że byłoby to możliwe bez udawania? Ponownie się roześmiała.

- W takim razie jest pan zdolnym aktorem.

- Czasem człowiek jest do tego zmuszony, żeby przeżyć. Dotarli do końca

mostu.

- Idę dziś do mojej siostry, żeby coś zjeść. Mieszka tu w starym domu majstra.

- Pani też tu przedtem mieszkała, prawda?

- Tak. - Spojrzała na niego zdumiona.

Roześmiał się. Właściwie był całkiem uroczy, zwłaszcza kiedy się uśmiechał i

ś

miał tak jak teraz.

- Wygląda pani na zdziwioną. Sądziła pani, że nie wiem, kim pani jest?

Zamarła na moment. Co miał na myśli, twierdząc, że wie, kim jest?

- Wszyscy znają siostry Lovlien - mówił dalej, jak gdyby czytał w jej myślach.

- Ludzie gadają, że jesteście najpiękniejszymi dziewczętami w całym Sagene.

Elise poczuła, że się czerwieni, ale musiała się znowu roześmiać.

- Kto, u licha, opowiada takie rzeczy?

- Tego nie zdradzę, ale rozumiem tych, którzy tak uważają. - Nagle spoważniał

i spojrzał na most. - Czy to nie stąd w zeszłym roku rzuciła się do rzeki młoda

prządka?

Skinęła głową.

- Widziała pani to?

Pokręciła przecząco głową, nie patrząc na niego.

background image

- Słyszałam o tym.

- Czy wie pani, że w „Verdens Gang” ukazał się artykuł o tym, co się wtedy

stało? To znaczy nie był to reportaż, lecz opowiadanie, w którym autor starał się

postawić w sytuacji samobójczyni i wytłumaczyć, dlaczego ta młoda matka to zrobiła.

- Nie, nie wiedziałam. - Elise sama słyszała, jak nienaturalnie zabrzmiał jej

głos, i pomyślała, że Samson na pewno przyłapie ją na kłamstwie. Jednak on mówił

dalej.

- Wczoraj w gazecie ukazała się interesująca recenzja książki norweskiego

autora, który wydał ją w Danii. Książka opowiada o robotnicach mieszkających tu nad

rzeką Aker. Recenzent był wyraźnie zdegustowany treścią i stwierdził, że historie

zostały zmyślone. Majster Paulsen pokazał nam ten artykuł. Razem z panną

Johannessen uważali, że autorem jest pewnie jakiś student z zamożnej rodziny, który

postrzega ruch robotniczy i biedę jako coś romantycznego. Tak czy owak ten, kto ją

napisał, ma nadzieję, że książka stanie się sensacją. Każdy chce sprzedać własną

twórczość. - Zamilkł i przez chwilę zamyślony wpatrywał się przed siebie. - Ja jednak

nie sądzę, by owe historie zostały zmyślone. Pani sama była przecież prządką i na

pewno znała pani dziewczęta pracujące w fabryce, pani Ringstad. Czy uważa pani, że

to prawda, że młode kobiety są zmuszone wychodzić na ulicę, żeby przeżyć? Że po

prostu nie mają innego wyboru?

Wciągnęła głęboko powietrze.

- Tak, tak myślę. Wiele z młodych matek nie ma męża. Jeśli stracą pracę,

pozostaje im tylko zapomoga z gminy. A gdy mają kilkoro dzieci, nie są w stanie

przeżyć za to, co dostają.

- Ale co z młodymi dziewczętami, które nie mają dzieci? Powinny być w

stanie znaleźć sobie coś innego, z czego by się utrzymywały?

- Zdaje pan sobie sprawę, jak ogromne jest bezrobocie w naszym mieście? Co

ma zrobić młoda, samotna kobieta, która być może pochodzi ze wsi i nie ma jej kto

pomóc, a nie uda jej się znaleźć pracy? Może nie ma nawet domu, do którego

mogłaby wrócić? Albo nie ma pieniędzy na podróż? Na Lakkegata zamieszkała

pewna kobieta, pochodząca z Islandii, która zaangażowała się w pomoc tym

nieszczęśliwym dziewczętom. Proszę tam pójść i porozmawiać z nią, to się pan

dowie, jak wygląda życie w tej części miasta.

Spojrzał na nią zdziwiony.

- Kobieta z Islandii? Elise skinęła głową.

background image

- To córka islandzkiego pastora; uznała za swe powołanie pomoc

potrzebującym w Kristianii. Ludzie mówią, że mieszka w maleńkiej klitce i ciągle

przyprowadza do siebie jakąś dziewczynę z ulicy, żeby jej dać dach nad głową.

Użycza im nawet swego łóżka.

- Pomyśleć tylko, że istnieją tak ofiarni ludzie!

- Nie powinno być takiej potrzeby.

- Co pani chce przez to powiedzieć?

- Ludzie, którzy nie są w stanie zapewnić sobie pożywienia i mieszkania,

powinni otrzymywać pomoc od państwa.

Samson uśmiechnął się pobłażliwie.

- Widzę, że mieszka w pani polityk, pani Ringstad. Ale chyba nie jest pani z

tych, którzy uważają, że robotnik powinien zarabiać tyle samo co człowiek z

wykształceniem?

- Uważam w każdym razie, że nie powinno być tak dużych różnic w

zarobkach, jak to jest obecnie. Robotnik powinien zarabiać wystarczająco dużo, by

mógł utrzymać rodzinę i nie musiał wysyłać do pracy swych dzieci, kiedy skończą

lekcje. Na dłuższą metę społeczeństwo na tym traci.

Samson zamyślił się.

- Interesująco się z panią rozmawia, pani Ringstad. Mam nadzieję, że

będziemy mogli dokończyć naszą dyskusję innym razem, ale teraz widzę, że pani

siostra stoi w drzwiach i pani wypatruje. - Uchylił kapelusza i poszedł.

Hilda spojrzała na Elise z zaciekawieniem.

- Kto to był?

- Samson. Kancelista - wyjaśniła Elise i w kilku słowach opowiedziała, co się

wydarzyło w kantorze.

Hilda wybuchnęła śmiechem.

- Świetnie, Elise. Nie daj się zdeptać! Chciałabym zobaczyć twarz tej jędzy,

kiedy zobaczyła, że udało ci się przepisać pismo z brudnopisu, w którym zostawiła

tylko pierwszą literę każdego słowa! Teraz boleśnie zdała sobie sprawę, że prosta

robotnica potrafi coś więcej niż tylko stać przy fabrycznej maszynie. Chodź,

przygotowałam ci coś do jedzenia. Hugo i Isac ucięli sobie przedpołudniową

drzemkę, obaj zasnęli w moim łóżku. Musisz do nich zajrzeć, tak słodko śpią.

Malcy leżeli przytuleni do siebie, zarumienieni na policzkach. Hugo wydawał

się taki zadowolony, że Elise ścisnęło w gardle. Objęła Hildę wzruszona.

background image

- Nie wiem, jak ci dziękować.

- Nie wygłupiaj się. Pomogłaś mi, kiedy ja potrzebowałam pomocy. Tego by

tylko brakowało, żebym ja nie zrobiła w zamian czegoś dla ciebie. Siadaj i zjedz zupę.

Widziałaś Paulsena?

- Tak, spotkałam go, gdy przyszłam rano do pracy. Czytał wczoraj recenzję

mojej książki.

- Co? - Hilda spojrzała na nią przerażona. - Ale chyba nie wie, kto...

Elise natychmiast zaprzeczyła ruchem głowy.

- Nie domyśla się, że mam z tym coś wspólnego. Przypadkiem zaczęliśmy ten

temat. Spytał, czy podoba mi się na Hammergaten, i przyznałam się, że brakuje mi

wodospadu. A on na to, że niewielu traktuje dzielnicę nad rzeką tak jak ja i

wspomniał o artykule w gazecie. Dyskutował o tej recenzji z panną Johannessen i

Samsonem i panna Johannessen zgodziła się z nim, że autor książki nie ma pojęcia, o

czym pisze.

- Co za diablica! - Oczy Hildy zaiskrzyły się. - Przecież pisałaś tylko o

ludziach, których znasz!

- To nie ma znaczenia, skoro ludzie uważają, że to wszystko nieprawda.

- Mam nadzieję, że Paulsen nie będzie chciał ze mną o tym gadać. Nie jestem

pewna, czy udałoby mi się nad sobą zapanować.

Elise spojrzała na siostrę przerażona.

- Musisz, Hildo. Nie wiemy, co by się mogło stać, gdyby ludzie się

dowiedzieli, że to ja napisałam tę książkę. Być może Paulsen tak by się wściekł, że

odbiłoby się to na tobie i Isacu.

- Nie sądzę, ale postaram się nie zdradzić. Mogłabyś stracić pracę, a wtedy już

by było z nami kiepsko. O czym kancelista tak żywo z tobą rozprawiał?

- Zaczął wypytywać, czy to z tego mostu rzuciła się do rzeki prządka, o której

czytał w gazecie, potem i on zagadnął o recenzję książki. Nie ma pojęcia o wielu

rzeczach, ale nie jest tak zasadniczy jak panna Johannessen. Kiedy wspomniałam o

Olafii Johannsdottir, wydawał się zainteresowany. Bałam się, żeby nie powiedzieć za

wiele, ale chyba się zorientował, że mam te same poglądy co Elias Aas. Powiedział

zresztą coś zabawnego. Sądziłam, że nie wie, kim jestem, ale wtedy rzekł, że wszyscy

wiedzą o siostrach Lovlien i że jesteśmy znane jako najpiękniejsze w całym Sagene. -

Roześmiała się.

- O rany! Nikt mi tego wcześniej nie wyznał. - Hilda zawtórowała jej

background image

ś

miechem. - Widzisz, Elise, miałam rację. On się w tobie podkochuje.

- Przestań! Dyskutowaliśmy o polityce. Poza tym dobrze było się dowiedzieć,

ż

e myśli o pannie Johannessen to samo co ja. Sądziłam, że są dobrymi przyjaciółmi.

Powiedziałam mu zresztą o tym, ale wtedy odparł, że trzeba być dobrym aktorem,

ż

eby przeżyć.

- Wydaje mi się zabawny. Miło, że jest w kantorze ktoś, z kim możesz się

dogadać.

Elise uśmiechnęła się i oparła o ścianę.

- Boże, jaka jestem zmęczona. Czuję się bardziej wykończona niż po

dwunastu godzinach spędzonych przy maszynie.

- Chyba już zapomniałaś, jak to było.

- Myślę, że to dlatego, że tak źle w nocy spałam. Kristianowi przydarzyło się

coś przykrego. Chłopcy, którzy zaatakowali go w wigilię nocy świętojańskiej, szukają

zemsty, ponieważ dostali za tamtą bójkę lanie od rodziców. Są wyrachowani. Jeden z

nich, który należy do lepiej sytuowanych, odziedziczył po swoim wujku zegarek

kieszonkowy. Teraz twierdzi, że Kristian mu go ukradł. Mówi, że się rozebrał i

poszedł grać w piłkę w kąpielówkach oraz że w kieszeni spodni zostawił zegarek.

Twierdzi, że widział, jak Kristian go brał.

- To mi się w głowie nie mieści! Co zamierzacie z tym zrobić?

- Obiecałam Kristianowi, że pójdę z nim dziś wieczorem do rodziców tego

chłopaka.

Nad nasadą nosa Hildy utworzyła się głęboka bruzda.

- Wszystko zależy od tego, jacy to ludzie. Jeżeli należą do najgorszego

gatunku, to wierzą w każde słowo synusia. Ta wizyta może być dla ciebie bardzo

nieprzyjemna.

- Wiem o tym, ale wolę myśleć, że są w miarę rozsądni. Gdyby Kristian był

winny, nie zgodziłby się ze mną tam pójść.

- Czasami jesteś łatwowierna, Elise. Wydawało mi się, że lepiej znasz życie.

- A pamiętasz Karolinę? To ty poradziłaś mi, żebym poszła do jej rodziców i

powiedziała, co myślę. Rezultat był taki, że Carlsen uwierzył mi, a nie swojej córce i

prosił o wybaczenie w jej imieniu.

- Ale Carlsenowie cię znają i wiedzą, że jesteś uczciwa. Teraz to co innego.

- Zobaczymy.

- Spotkałam Annę i Torkilda wczoraj wieczorem. Wybierali się do Świątyni.

background image

Anna powiedziała, że Johan rzeźbi teraz w drewnie jakąś figurę i że nigdy jeszcze nie

widziała czegoś tak pięknego. Była pewna, że ta rzeźba zapewni mu stypendium

państwowe. - Zamilkła i spojrzała badawczo na siostrę. - Co ty na to?

- Co ja mogę powiedzieć? Życzę Johanowi, żeby się rozwijał, poza tym

nietrudno mi sobie wyobrazić, że figura, którą rzeźbi, jest świetna. Wierzę, że Johan

zajdzie daleko.

- Że będzie znany, bogaty i sławny, a Agnes będzie trwonić jego pieniądze i

pławić się w jego blasku, choć sama nie kiwnie nawet palcem, żeby mu pomóc.

- Prawdopodobnie.

- Nie oburza cię to?

- Tak, to przykre. Nie dlatego, że Agnes roztrwoni jego pieniądze, ale dlatego,

ż

e ona na niego nie zasługuje.

Kusiło ją, żeby wyznać Hildzie, co usłyszała od Rakel, i spytać o radę, ale

zdecydowała się tego nie robić. Hilda, bardziej impulsywna i bezpośrednia, zaraz się

zacznie ekscytować i być może nie zdoła dochować tajemnicy. Zaraz plotki ruszą w

obieg. A Johan nie powinien dowiedzieć się o Agnes i Magnusie w ten sposób.

- Słyszałam, że Johan odwiedził cię w szpitalu. Widziałaś go później?

Pokręciła głową.

- On wie, że Emanuel jest zazdrosny, i dlatego niechętnie do nas przychodzi.

Emanuel pojawił się w szpitalu, kiedy Johan stał przy moim łóżku. I mimo że musiał

się domyślać, że Johan przyszedł tylko po to, żeby dać mi książkę, był bardzo

niezadowolony.

- Nic dziwnego, ma powody, by być zazdrosny.

- Powody do zazdrości? Johan i ja nie zrobiliśmy nic złego.

- Nie trzeba robić nic złego, żeby wzbudzić czyjąś zazdrość. Emanuel wie, że

wolałabyś wyjść za mąż za Johana, i to wystarczy.

- Skąd on może o tym wiedzieć? Minęło przecież tyle czasu.

- Wyraźnie dałaś mu odczuć, że nie cieszysz się z jego powrotu, poza tym

Emanuel z pewnością się zorientował, że nadal kochasz Johana. Nawet jeśli nie

powiedziałaś tego wprost, to trudno ci to ukryć, gdy Johan jest w pobliżu.

- Sądzę, że ani Johan, ani ja nie zdradziliśmy się niczym wtedy w szpitalu.

- Jestem przekonana, że Emanuel widzi to po tobie. Może to coś w wyrazie

twarzy, kiedy rozmawiacie o Johanie, coś w twoim głosie, coś, z czego sama nie

zdajesz sobie sprawy. Ostatnie opowiadanie w twojej książce mówi o tobie i Johanie,

background image

prawda?

Elise wolno pokiwała głową.

- Sądziłam, że dobrze udało mi się to zakamuflować.

- Istotnie. Nie wiadomo, czy ktoś poza mną się czegoś domyślił. Nie sądzę, by

Emanuelowi to przyszło do głowy.

- Wiem, że czytał książkę.

- Zauważyłaś coś po nim?

- Nie, nic poza tym, że był pozytywnie zaskoczony. Uważa, że dobrze piszę.

Powodem, dla którego miał zastrzeżenia wobec książki, była obawa, że będę miała

nieprzyjemności.

- Tak mówi.

Elise spojrzała siostrze w oczy.

- Uważasz, że tak nie myśli?

- Właśnie. Sądzę, że jest zazdrosny, ponieważ udało ci się osiągnąć coś więcej

niż jemu. Po pierwsze masz wyższą pensję od niego, a po drugie dzięki książce

pokazałaś, że potrafisz stanąć na własnych nogach. Emanuel się boi, że staniesz się

tak niezależna, że już nie będziesz go potrzebowała, poza tym obawia się, że

sprowadzisz na niego wstyd, ale oczywiście nie da ci tego do zrozumienia.

Elise sama o tym myślała, lecz mimo to zaprzeczyła.

- Uważam, że jesteś niesprawiedliwa. Nie lubisz Emanuela i dlatego widzisz w

nim same negatywne cechy.

- Oboje, ty i Johan, jesteście mi drodzy, dlatego mówię ci prawdę.

- Nie zaczynajmy od nowa. Opowiedz mi lepiej, jak się bawili Hugo i Isac.

Kiedy Elise po przerwie wracała do kantoru w fabryce, słowa Hildy znowu

zabrzmiały jej w uszach. Johan stworzył najpiękniejszą rzeźbę w drewnie, jaką Anna

kiedykolwiek widziała... Teraz na pewno otrzyma stypendium i wyjedzie do Paryża.

Nie wiedząc, że dziecko Agnes być może jednak nie jest jego...

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Elise zerkała z ukosa na Kristiana. Szedł z rękami głęboko wciśniętymi w

kieszenie spodni i cyklistówką mocno nasuniętą na czoło. Jego twarz była ponura,

zaciśnięte usta tworzyły wąską kreskę. Elise zauważyła, że brat się denerwuje, ale się

nie odzywała. Szli w stronę Vognmannslokka, tego starego domu przy Arendalsgaten,

gdzie mieszkał Kukułka.

background image

- Myślałam, że panna Petra Moen jest właścicielką Vognmannslokka? -

zagadnęła, żeby coś powiedzieć.

Kristian skinął głową.

- To prawda. Ojciec Kukułki wynajmuje u niej mieszkanie.

- Kim on jest, że powodzi im się lepiej niż innym?

- Kukułka mówi, że handluje bydłem, ale nie wiem, czy to prawda.

Zbliżali się do Arendalsgaten numer cztery. Elise wiele razy tędy przechodziła

i zastanawiała się, kto mieszka w tak dużym domu z drewnianych bali. Budynek miał

dwa piętra, a obok stała ogromna obora. Elise często słyszała muczenie krów i domy-

ś

lała się, że jest ich sporo. Johan opowiadał jej kiedyś, że posiadłość została

wydzielona z gospodarstwa Bjolsen. Pewien dorożkarz wybudował na niej trzy domy,

jeden dla siebie i po jednym dla swych synów, lecz jeden z domów uległ zniszczeniu.

Johan interesował się zarówno dużym, jak i małym budynkiem ze względu na

ich wygląd, ponieważ zawsze zachwycały go stare domy.

Elise czuła, że serce jej mocniej zabiło. Być może ojciec sprawcy całego

zamieszania, Kukułki, tak się zdenerwuje, że wyrzuci ich za drzwi, a wtedy sytuacja

Kristiana stanie się nie do pozazdroszczenia.

- Tylko zachowujmy się uprzejmie, wtedy nie powinni wpaść w gniew -

rzekła, żeby uspokoić raczej samą siebie niż Kristiana. - Widziałeś kiedyś jego ojca?

Kristian pokręcił głową.

- Dziwne, że Kukułka chodzi do szkoły w Sagene, skoro mieszka aż tak

wysoko, ale z wami przecież jest podobnie. Może powinniśmy was przenieść do

szkoły w Bjolsen?

- Nie sądzę.

Elise też nie uważała, żeby to był dobry pomysł. Dzieci nie powinno się

odrywać od korzeni, poza tym nie wiadomo, czy Peder będzie mógł dalej uczyć się w

swojej klasie, skoro ma takie złe stopnie. Mogło mu grozić pozostawienie na drugi

rok.

- A może jednak lepiej się przenieść - Kristian nagle zmienił zdanie.

Elise spojrzała na niego zaskoczona.

- Co się stało, że tak niespodziewanie chcesz iść do nowej szkoły?

- Tylko jeśli Kukułka zostanie w naszej w Sagene.

- Zobaczymy, Kristianie. Może tak byłoby lepiej również dla Pedera? Chociaż

różnie się może ułożyć. Reidar mimo wszystko jest dla niego miły. Nie wiadomo, czy

background image

inny nauczyciel pozwoliłby Pederowi uczyć się dalej w tej samej klasie.

Dotarli na miejsce. Cztery kury i kogut spacerowały za niskim ogrodzeniem

ogrodu. Zza domu dobiegało donośne ryczenie krów, z pewnością nadeszła pora

dojenia.

Elise wyprostowała plecy. Bez względu na to, jakim człowiekiem jest ojciec

Kukułki, nie miała powodu, by czuć się gorsza. Handlarz bydłem nie jest chyba kimś

lepszym niż pracownica kantoru? Nie mówiąc już o pisarce? Uśmiechnęła się do

siebie i otworzyła furtkę.

Podeszła do drzwi i zapukała. Otworzyła jej starsza kobieta. Chyba nie może

być matką Kukułki? Taka stara? W tej samej chwili Elise przypomniała sobie, że jej

własna matka niedawno urodziła dziecko, poza tym może kobieta jest właścicielką

domu, panną Petrą Moen.

- Przepraszam, czy pan lub pani Grendahl jest w domu?

- Chwileczkę, zaraz sprawdzę. Zgadła, to na pewno Petra Moen.

Niedługo potem w korytarzu pojawił się potężny mężczyzna, czerwony na

twarzy, z długimi wąsami i wielkim brzuchem. Miał niedopiętą koszulę, wydawało

się, że szelki z trudem utrzymują spodnie na miejscu.

- Co tam? - rozległ się rozdrażniony głos. To nie wróżyło dobrze.

- Nazywam się Elise Ringstad, a to mój brat Kristian Lovlien. Przyszliśmy,

ż

eby powiedzieć, że Kristian nie ma nic wspólnego z zaginięciem zegarka należącego

do... - już chciała powiedzieć Kukułki, ale ugryzła się w język. Zaczerwieniła się, bo

zapomniała, jak chłopak naprawdę ma na imię.

- Sverrego - pomógł jej Kristian.

- Nie ma nic wspólnego z zegarkiem Sverrego - dokończyła zakłopotana.

Mężczyzna stał nieruchomo, ogromny, budzący strach, i przyglądał się Elise

wyczekująco.

- Pański syn twierdzi, jakoby Kristian zabrał mu zegarek, kiedy grali w piłkę

na polanie koło Myren, ale to nieprawda.

Mężczyzna skrzyżował ręce, były to najgrubsze ręce, jakie Elise kiedykolwiek

widziała.

- Skąd może panienka wiedzieć, czy brat kłamie, czy nie? Powinien się

domyślić, że jest mężatką, skoro nosi inne nazwisko niż jej brat, pomyślała ze złością.

- Znam go. Po pierwsze nigdy by mu do głowy nie przyszło, żeby cokolwiek

ukraść, a po drugie poznałabym po nim, gdyby kłamał.

background image

Ojciec Kukułki uśmiechnął się, ukazując żółtobrązowe kikuty zębów.

Nieprzyjemnie pachniał.

- Czy ten twój braciszek jest naprawdę takim aniołkiem? Elise czuła, jak

ogarnia ją wściekłość. Mężczyzna zachowywał się nieznośnie.

- Jest szczerym i porządnym chłopcem, nigdy się nie zdarzyło, żeby zrobił coś

nieuczciwego.

Mężczyzna splunął brązową śliną obok Elise.

- Czy to matka cię przysłała?

- Nie, to ja odpowiadam za moich braci.

- W takim razie powinnaś lepiej go pilnować, słodziutka. Jeszcze nie

poszedłem na policję, ale jeśli zegarek nie wróci na miejsce do jutra wieczora, nie

będę znał litości.

Mówiąc to, zatrzasnął im drzwi tuż przed nosem. Elise czuła, jak się w niej

wszystko gotuje.

- Chodź, Kristianie! Z takim człowiekiem nie da się rozmawiać.

Ruszyła szybko do furtki i wypadła na chodnik. Dopiero kiedy uszli trochę

dalej, nieco ochłonęła.

- Musimy coś wymyślić. Może da się porozmawiać z innymi kolegami z

twojej klasy? Z tymi, którzy wtedy grali z wami w piłkę?

Kristian pokręcił głową.

- To nic nie pomoże. Oni nie pisną ani słowa.

- Chcesz powiedzieć, że boją się Kukułki? Przytaknął.

Elise zastanowiła się.

- W tej całej historii jest coś dziwnego. Gdyby zegarek był wartościowy, ojciec

chłopaka od razu by poszedł na policję. Poza tym nigdy by Kukułce nie pozwolił

zabrać go na polanę. Skoro zwleka ze zgłoszeniem kradzieży, to znaczy, że nie jest

pewien, czy jego syn mówi prawdę.

Szli kawałek w milczeniu.

- Mówiłeś, że Kukułka dostał od ojca lanie po tym, co się zdarzyło przed nocą

ś

więtojańską - mówiła dalej po chwili. - To znaczy, że nie miał wątpliwości, że

chłopak był jednym z prowodyrów bójki. Wygląda na to, że ojciec nie darzy syna

zbytnim zaufaniem.

- Kukułka zawsze coś wywinie. Często przynosi w dzienniczku uwagi ze

szkoły.

background image

- Jeśli wpadł na pomysł z zegarkiem, żeby ci zaszkodzić, to jak myślisz, gdzie

mógł go schować?

Kristian wzruszył ramionami.

- Nie mam pojęcia.

Peder i Evert byli w ogrodzie za domem i z niecierpliwością czekali na powrót

Elise i Kristiana. Jensine siedziała w wózku i tarła oczy, a Hugo siedział na ganku i

również sprawiał wrażenie zmęczonego. Zbliżała się pora spania.

- Gdzie jest Emanuel?

- Powiedział, że idzie tylko na chwilę do Schwenckego. Zaraz wróci. Jak wam

poszło? - spytał Peder ze strachem.

- Źle. - Kristian kopnął jakiś kamyk. - Ojciec Kukułki to bandyta.

Peder spojrzał zdziwiony na Elise.

- Nie uwierzył nam i zamierza zgłosić kradzież na policję, jeśli zegarek się nie

znajdzie do jutra wieczora - westchnęła.

Peder i Evert wyraźnie się przestraszyli.

- Ciekawe, co Kukułka zrobił z zegarkiem: zgubił go czy specjalnie gdzieś

ukrył, żeby zrzucić winę na Kristiana? A może ukradł go ktoś inny? Chciałabym też

wiedzieć, co to właściwie był za zegarek. Trudno mi jakoś uwierzyć, że odważyłby się

wziąć ze sobą wartościowy przedmiot, skoro wybierał się na polanę grać w piłkę.

Peder zamyślił się.

- Może wziął go bez pozwolenia i dostał lanie, a potem wpadł na pomysł, żeby

zwalić winę na Kristiana i żeby Kristian też dostał lanie.

Elise ponownie westchnęła. Wyjęła Jensine z wózka i weszła do kuchni, by

podgrzać wodę i mleko do butelki ze smoczkiem.

- Czy możecie pomóc Hugo? - krzyknęła przez otwarte drzwi. - Trzeba mu dać

kolację, umyć ręce i posadzić na nocniku.

Kiedy tego wieczoru położyli się do łóżka i Emanuel dostał to, co chciał, Elise

leżała w milczeniu i wpatrywała się w ciemność. Myślami znowu powędrowała ku

Johanowi. Przypomniała sobie, co mówiła Hilda o jego rzeźbie w drewnie, o

możliwości otrzymania stypendium i wyjeździe do Paryża. Potem pomyślała o Agnes

i Magnusie Hansenie. Niewykluczone, że Johan przejrzał Agnes i dlatego pozwolił jej

zostać w Kopenhadze. Jeżeli zorientował się, że dziecko jednak nie jest jego, musiał

przeżyć wstrząs. Z pewnością z ulgą stamtąd wyjechał.

Gdyby Elise nie leżała bezwładna w szpitalu, być może by jej o tym

background image

powiedział. Ale on, z typową dla siebie wrażliwością, nie chciał jej niepokoić.

A co ona sama by zrobiła, gdyby dowiedziała się o Agnes i Magnusie przed

powrotem Emanuela?

Wierciła się niespokojnie. O Agnes i jej dziecko może się nie martwić, ale co z

Hugo i Jensine? Przypięto by im łatkę dzieci rozwodników, a plotki wyrządziłyby im

dużo krzywdy. Czy miałaby jakiś wybór? I czy dostałaby rozwód, gdyby o niego

wystąpiła?

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Następnego dnia, kiedy szła do pracy, nie denerwowała się już tak bardzo,

wiedząc, że Samson jest po jej stronie. Jeżeli panna Johannessen da jej więcej pism

do przepisania z brudnopisów przygotowanych w ten sam sposób jak wczoraj, to

Samson na pewno znajdzie coś podobnego na wzór i jakoś jej podrzuci. To dodawało

otuchy.

Panny Johannessen nie było w pracy. Elise odczuła wielką ulgę. Przyszedł

Paulsen i osobiście przekazał, że panna Johannessen zachorowała, oraz poprosił

Samsona, by pomógł Elise.

Gdy tylko majster zniknął w swoim gabinecie, Samson uśmiechnął się i rzekł

cicho:

- No to mamy dzień spokoju, pani Ringstad. Odpowiedziała mu uśmiechem.

Długo pracowali w milczeniu, wreszcie Samson dłużej nie wytrzymał.

- Znalazłem w gazecie recenzję i sprawdziłem, kim jest ta kobieta z Islandii.

Jej ojciec był pastorem, a wuj jednym z czołowych bojowników o niezależność

Islandii. Panna Johannsdottir jest pierwszą islandzką kobietą, która zdała maturę. Nie

dostała zgody na udział w zajęciach szkoły średniej i sama musiała się wszystkiego

nauczyć. Może to ona napisała tę książkę pod pseudonimem?

Elise drgnęła.

- Dlaczego pan tak myśli?

- Z tego, co zrozumiałem, nikt inny tak dobrze jak ona nie poznał prostytutek z

Vaterlandu. Poza tym osoba, która jest autorem książki, musi mieć średnie

wykształcenie, ponieważ nie tylko posługuje się poprawnym językiem, ale również

potrafi pisać. Leżałem w nocy i zastanawiałem się nad tym - mówił dalej z

ożywieniem. - Trudno mi uwierzyć, że jakiś mężczyzna potrafiłby się postawić w

sytuacji dziewczyny z ulicy. Mam ochotę odwiedzić tę kobietę i spytać ją wprost.

background image

Zamierzam bowiem przeczytać tę książkę.

- Skoro pisze pod przybranym nazwiskiem, to pewnie dlatego, że pragnie

zachować anonimowość. Ciekawe, czy zechce zdradzić panu prawdę.

- Może nie - zamyślił się. - Ale czy nie sądzi pani, że się ucieszy, gdy spotka

kogoś, kto się zainteresował jej pracą i jest jej zwolennikiem? Z pewnością jest

przygotowana na krytykę i oburzenie.

- Tak, nie wątpię w to. Poza tym spotkanie z nią może się okazać interesujące.

Jego twarz rozjaśniła się.

- Chciałaby pani ze mną pójść? Poczuła zakłopotanie.

- Tak... to znaczy bardzo bym chciała, ale mam dwoje malutkich dzieci, które

na mnie czekają. I tak długo jestem poza domem.

Wydawał się rozczarowany.

- Mógłbym poczekać do niedzieli. Rozmawiałem z kimś, kto wie, kim ona

jest. Mówią, że chodzi po okolicy i zagląda do najgorszych spelunek w Gronland.

Któregoś razu, kiedy pojawiła się w jednej z takich mordowni, od razu zrobiło się

cicho, a jakiś mężczyzna powiedział: „To tylko ona, nie jest groźna, bo jest dokładnie

jak każdy z nas”. - Samson roześmiał się. - Powiedział to o córce pastora z maturą!

Elise skinęła głową.

- Ja też dużo o niej słyszałam. Pewnego dnia do jej drzwi zapukało kilka

prostytutek, a ona nie wiedziała, co robić, ponieważ nie miała więcej miejsca. Wtedy

pomodliła się do Boga i poprosiła o pomoc. W najbliższą niedzielę spotkała przed

kościołem mężczyznę. Zaproponował, że co miesiąc będzie wspierał jej pracę datkiem

w wysokości dwudziestu pięciu koron. Teraz kobieta stara się o dodatkowe

pomieszczenie.

Samson pokręcił głową z wyraźnym podziwem.

- To niezwykłe, nie uważa pani?

- Tak, imponują mi tacy ludzie, ale teraz muszę się skupić, panie Samson, bo

pomylę klawisze.

Roześmiał się.

- Porozmawiamy o tym później. Nie poddam się, zanim nie namówię pani na

wyprawę do Vaterlandu i odwiedziny u panny Johannsdottir.

Kiedy Elise zbliżała się do domu majstra w czasie przerwy obiadowej,

zobaczyła, że drzwi są otwarte na całą szerokość. Dostrzegła w głębi mieszkania dwie

postacie i zastanowiła się, kto mógł przyjść do Hildy z wizytą. Może to Anna i

background image

Torkild? Albo Paulsen?

Niespiesznie podeszła bliżej. Nagle nogi się pod nią ugięły. To Johan.

Hilda wychodziła z domu z koszykiem na ramieniu.

- Elise, muszę wyskoczyć do sklepu po kawę. Mogłabyś w tym czasie rozpalić

w piecu?

Z pewnością znalazła tylko wymówkę, ale Elise nie mogła przecież na głos

zwrócić jej uwagi.

- Czy dzisiaj dzieci też śpią?

- Tak, wydaje mi się, że Hugo przyzwyczaił się, by właśnie o tej porze ucinać

sobie przedobiednią drzemkę. Może to trochę szkoda, ale z drugiej strony musisz

odrobinę odpocząć. - Uśmiechnęła się i pognała w stronę mostu.

Johan stał na środku kuchni, pomieszczenie nagle wydało się jakby mniejsze.

- Witaj, Elise. Dobrze cię widzieć znowu na nogach.

- Dziękuję. A co u ciebie?

- Dobrze. Właśnie skończyłem rzeźbić pewną figurę z drewna i jestem z niej

bardzo zadowolony. Zamierzam ją pokazać, kiedy będę się ubiegał o stypendium.

Poza tym posłuchałem twojej rady i kupiłem jeszcze trochę gliny. Mam dzięki temu

dodatkowo dwie rzeźby, które mogę zaprezentować. Profesor pokazał je kilku swoim

zamożnym znajomym, by poprosić o wsparcie dla „uzdolnionego i dobrze się

zapowiadającego rzeźbiarza”, jak powiedział. - Uśmiechnął się, ukazując lśniąco białe

zęby.

- Bardzo mnie to cieszy, Johanie. Życzę ci z całego serca, żeby ci się. udało.

- Wiem. Ale opowiadaj o sobie. Bardzo jestem ciekaw, co słychać.

- Widziałeś recenzję w gazecie?

Skinął głową i spojrzał na Elise z czułością.

- Miałem nadzieję, że ty ją przeoczysz, choć spodziewałem się, że prędzej czy

później o niej się dowiesz. Nie przejmuj się tym. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że

książka może się spotkać z oburzeniem i pogardą. Wiedziałaś o tym już wtedy, kiedy

ją pisałaś. Najbardziej irytuje mnie to, że gazeta zamieszcza krytykę, a żaden z

redaktorów sam nie czytał książki. To typowe. Recenzenci zwykle przedstawiają swój

punkt widzenia, lecz rzadko mają odwagę być uczciwi.

- Już prawie nie myślę o tej recenzji, ale byłam zła, kiedy ją czytałam.

- Spotkałaś kogoś, kto o niej wspominał? Skinęła głową.

- Majster Paulsen. Ale jestem pewna, że nie domyśla się, że to ja napisałam

background image

książkę. Poza tym Samson, kancelista, z którym pracuję w jednym pokoju i który jest

bardzo ciekaw, kto może być autorem. Uważa, że książkę mogła napisać Olafia

Johannsdottir. Nikt nie wie tyle co ona o prostytutkach z Vaterlandu. - Uśmiechnęła

się.

Johan roześmiał się.

- To nie jest głupi pomysł. Jeżeli Samsonowi się uda wmówić ludziom, że to

ta Islandka napisała, to twoja książka nabierze znaczenia. Może to nawet doprowadzić

do tego, że twoimi opowiadaniami zainteresuje się jakieś norweskie wydawnictwo i

zechce je wydać. Mimo że Olafia Johannsdottir mieszka w Norwegii zaledwie od

kilku lat, już zdobyła sobie szacunek. Fakt, że posiada odpowiednie wykształcenie, na

pewno jej w tym pomógł. Wiadomo o niej również, że uszyła pierwszą islandzką

flagę. - Zamilkł i przez chwilę patrzył na Elise, nic nie mówiąc. Książka i panna

Johannsdottir zeszły nagle na dalszy plan. - Jeżeli dostanę stypendium, to możliwe, że

wyjadę do Paryża, Elise. Skinęła głową.

- Domyślam się.

- Na rok lub dwa lata. Może na trzy.

Elise poczuła dławienie w gardle, ale nie mogła się z tym zdradzić przed

Johanem. Ponownie skinęła głową, nie odzywając się.

- Czy dobrze ci się układa, Elise? - Jego wzrok mówił więcej niż słowa. Czy

chodziło mu o jej związek z Emanuelem? Czy miał nadzieję, że jednak im się nie

układa?

- Miałam szczęście, że dostałam posadę w kantorze, a do tego jeszcze Hilda

może przez cały dzień zajmować się Hugo.

Johan milczał, czekał, aż Elise będzie mówić dalej.

- Podoba nam się na Hammergaten, chociaż tęsknię za wodospadem. -

Spróbowała się uśmiechnąć.

Zapadła cisza.

- A poza tym?

- Poza tym mam ostatnio pewien kłopot, ale ufam, że mi się uda znaleźć

rozwiązanie. Kristian został obwiniony o to, że ukradł zegarek koledze z klasy, temu,

który wszczął bójkę wtedy przed nocą świętojańską. Chłopak bardzo dokazuje w

szkole, prawdopodobnie zazdrości innym lepszych wyników. Wczoraj wieczorem

poszłam z Kristianem do jego rodziców, żeby porozmawiać. Ojciec zachował się

bardzo nieprzyjemnie i zapowiedział, że jeżeli zegarek się nie znajdzie do wieczora,

background image

zgłosi kradzież na policję.

Johan zmarszczył czoło.

- Dziwne, że nie zameldował o tym od razu.

- Pomyślałam o tym samym.

- Co zamierzasz zrobić?

- Nie wiem. Nie jestem niemal w stanie myśleć o niczym innym. Kristian

nigdy się od tego nie uwolni, jeżeli zostanie napiętnowany jako złodziej.

- Czy Emanuel nie może pójść na policję i uprzedzić ojca tego chłopaka?

Myślę, że konstable prędzej wysłuchają jego niż tego awanturnika.

Elise spuściła wzrok. Delikatnie zasugerowała to Emanuelowi, ale on nie

chciał iść na posterunek. Johan zapewne odgadł jej myśli.

- Zobaczę, co mogę zrobić, żeby ci pomóc, Elise. Zamilkł i przez chwilę się jej

przyglądał.

- Marzę o tym, byś mogła wyjechać ze mną do Paryża. Nie tylko ty, ale

również cała twoja gromadka.

Elise nie zdołała spojrzeć mu w oczy.

- Wiem, o czym myślisz, Elise. Kiedy odwiedziłem cię w szpitalu,

zrozumiałem, że oboje jeszcze się z tym nie uporaliśmy. Jesteś zła na Agnes, że

wydaje pieniądze, które zarabiam, a mnie nie stać, żeby kupić więcej gliny, ja

natomiast mam żal o to, że zlitowałaś się nad Emanuelem i pozwoliłaś mu wrócić.

Każde z nas jest związane przysięgą małżeńską, ale mamy chyba prawo czasami

pomarzyć?

Elise nie odpowiedziała.

- Kto wie, może kiedyś, kiedy nasze dzieci dorosną... - urwał nagle.

„Nasze dzieci”... A więc nadal uważał Larsa za swojego syna. To oburzające.

- Dlaczego nic nie mówisz, Elise? Hilda poszła coś załatwić, żebyśmy mogli

przez chwilę pobyć sami. Domyśla się, jak to z nami jest. Chyba uważa, że to smutne,

ż

e poświęcamy się dla dobra dzieci.

Elise podniosła wzrok.

- Czytałeś ostatnie opowiadanie?

Uśmiechnął się smutno.

- Miałem nadzieję, że ułożysz inne zakończenie.

- Też bym tego chciała.

- Co byś wtedy napisała?

background image

- Że w końcu przeżyli wspólnie kilka lat. Objął ją.

- Kocham cię, Elise. Myślę, że kocham cię od chwili, kiedy ujrzałem cię jako

piegowatą dziewczynkę, gdy miałaś trzy - cztery lata. To potwornie niesprawiedliwe,

ż

e nie dane nam było się pobrać, nam, którzy obiecaliśmy sobie dozgonną wierność i

wierzyliśmy, że spędzimy ze sobą całe życie.

Poszukał jej ust, a Elise nie zdołała się oprzeć, odwzajemniła jego pocałunek z

tęsknotą tak gwałtowną i intensywną, że zakręciło się jej w głowie. Przywarli do

siebie z całej siły, ciągle nie byli dość blisko. Elise nie miała wyrzutów sumienia, że

znalazła się w ramionach Johana, czuła, że to jedyne, co słuszne. Właśnie przed

chwilą to powiedział: obiecali sobie nawzajem dozgonną wierność i wierzyli, że

spędzą ze sobą całe życie. To Johana kochała, za nim tęskniła i o nim marzyła.

Tygodnie, miesiące i lata w jednej chwili przestały się liczyć, znalazła się w

punkcie, gdzie wszystko się zaczęło, w momencie, kiedy nagle oboje zrozumieli, że

czują do siebie coś więcej niż przyjaźń. Stali z Johanem w ciemnym zakamarku na

nieoświetlonej klatce schodowej w czynszówce Andersengarden i wykradali sobie

pierwsze, niezdarne pocałunki. W następnej chwili przeżyła jeszcze raz gorące

godziny, gdy znaleźli się sami w kuchni pani Thoresen i gdy siedziała na jego

kolanach, czując jego szorstkie, spracowane dłonie, wślizgujące się pod koszulę i

przesuwające ostrożnie po jej ciele. Albo kiedy leżeli w zacisznym zagłębieniu na

polanie i całowali się do utraty tchu. Przypomniała sobie pewną niedzielę, kiedy

poszli aż do Grefsen, znaleźli w lesie skrawek suchego i miękkiego mchu i oddawali

się pieszczotom od wczesnego ranka do późnego wieczora.

Pragnęła, by i dziś mogła przeżywać to samo. Pójść do lasu w Grefsen i leżeć

w objęciach Johana pod drzewem, słuchać śpiewu ptaków i pozwalać promieniom

słońca, przedzierającym się przez gęste liście, igrać na nagiej skórze.

Nie miała siły mu się oprzeć, nie potrafiła myśleć teraz o innych, chciałaby

odgrodzić się od całego świata na zewnątrz. Pocałunki Johana stawały się coraz

gorętsze, ręce bardziej pożądliwe, oddech coraz krótszy. Czuła, jak jej serce wali, a

ciało przebiegają przyjemne dreszcze. Zaraz żądze wezmą górę, wiedziała, że to się

stanie, jeszcze chwila, a nie zdołają się już powstrzymać. Kręciło jej się w głowie i

szumiało w uszach jak po mocnym trunku. Czuła się słaba i bezwolna w jego

ramionach. Chorobliwie za tym tęskniła, lecz zawsze odpędzała myśl o tym, gdy tylko

się pojawiła. Teraz dopuściła ją do głosu, pozwoliła uczuciom znaleźć ujście.

- Elise... - rozległo się niczym jęk. - Tak strasznie za tobą tęskniłem. Nie

background image

potrafię bez ciebie żyć, Elise, bez ciebie zginę. Wiem, że nie powinienem tego

mówić, ale teraz nie mam siły z tym walczyć. Chciałbym, żebyśmy mogli przekreślić

kilka ostatnich lat i przeżyć je na nowo. Wtedy nie odstąpiłbym od ciebie nawet na

sekundę, nie słuchałbym kłamstw, ufałbym ci bez względu na to, co usiłowaliby mi

wmówić inni. Ty i ja jesteśmy dla siebie stworzeni, każdy inny nasz krok to pomyłka.

Wiem, że nie masz sumienia narazić dzieci, by je wytykano palcami jako te z

rozbitego małżeństwa. Być może nie masz też sumienia odejść od Emanuela. Mimo to

usta moje pali błaganie: Powiedz, że możemy jeszcze być razem! Obiecaj mi, że mam

do czego dążyć, że istnieje dla mnie nadzieja, której bym mógł się uchwycić w

chwilach zwątpienia!

- Kocham cię, Johanie. Nigdy nie przestałam cię kochać, nawet kiedy dostałam

twój list, w którym zerwałeś nasze zaręczyny, nawet wtedy, kiedy przyjęłam od

Emanuela propozycję małżeństwa. Myślę, że należę do tych, które mogą kochać tylko

jednego miłością, która trwa całe życie. Zadaję sobie pytanie, czy źle postąpiłam, że

wybaczyłam Emanuelowi i zgodziłam się, by wrócił, zwłaszcza teraz, kiedy wiem, że

Agnes...

Nagle zamilkła, sparaliżowana myślą, że się wygadała, czując, jak strach

wypełnia jej piersi.

Johan powoli rozluźnił ramiona.

- Co wiesz o Agnes? - spytał zdumiony, najwyraźniej o niczym nie wiedział.

- Nie, nic... to znaczy... - ogarnęły ją mdłości ze strachu. Johan nie zdawał

sobie z niczego sprawy, a ona obiecała sobie, że nikt inny poza Agnes nie może tego

mu wyjawić. - Chodziło mi o to, że Agnes została w Kopenhadze.

- Wcale nie to miałaś zamiar powiedzieć.

Nagle coś wkradło się między nich, coś, co zburzyło cały urok.

Elise próbowała ratować sytuację.

- Gdybyście się kochali, Agnes przyjechałaby razem z tobą do domu.

Johan patrzył Elise w oczy, trzymając ją w pewnej odległości.

- Powiedz to, Elise! Widzę po tobie, że o czymś wiesz. Pokręciła głową,

czując, jak łzy pieką pod powiekami.

- Nic nie wiem.

- Powiedz, o czym słyszałaś! - Jego głos brzmiał stanowczo. Johan musiał

sobie zdawać sprawę, że chodzi o coś poważnego.

Elise ponownie pokręciła głową i zacisnęła usta, walcząc z płaczem.

background image

- Nie pytaj mnie, Johan. Nie mogę ci powiedzieć. Nie wiem nawet, czy to

prawda.

- Rozmawiałaś z którąś z jej przyjaciółek? Czy pokazała się w mieście, kiedy

mnie nie było?

Elise uparcie zaprzeczała ruchem głowy.

- Proszę cię, nie pytaj mnie. Nie mogę powtarzać plotek. Johan stał

nieruchomo i patrzył jej w oczy.

- Mówisz, że zadawałaś sobie pytanie, czy postąpiłaś źle, że się zgodziłaś, by

Emanuel wrócił, zwłaszcza teraz, kiedy dowiedziałaś się czegoś o Agnes. To, co

wiesz, musi być bardzo ważne, bo inaczej nie brałabyś tego pod uwagę. Co

sprawiłoby, że opuściłbym Agnes albo Agnes odeszła ode mnie? To ostatnie na

pewno się stanie, kiedy zakocha się w kimś, kto zdoła ją utrzymać. Jednak ty i ja

doszliśmy do wniosku, że powinniśmy przede wszystkim oszczędzić dzieci. A więc

musi to mieć związek z Larsem.

Elise poczuła, że zbladła. Zrobiło jej się zimno, pociemniało w oczach. Nie

miała wyjścia, Johan się nie podda, zanim nie wydobędzie z niej prawdy.

- To, co słyszałam, nie musi mieć związku z Agnes, to tylko moja fantazja robi

ze mną, co chce.

- Ale natychmiast powiązałaś tę wiadomość z Agnes.

- Wiesz, że ją dobrze znam. Zawsze była żądna przygód, ty sam zresztą miałeś

pewne podejrzenia. W każdym razie kiedyś.

- Elise, przestańmy się bawić w kotka i myszkę. Domyślam się, że o czymś

wiesz, i nie poddam się, dopóki mi nie powiesz. Jeżeli naprawdę mnie kochasz, nie

możesz mnie dręczyć w ten sposób. Czy ma to coś wspólnego z Larsem?

- Nie, i jak mówiłam, nie jestem pewna, że ma jakiś związek z Agnes.

Spotkałam siostrę Magnusa...

Zauważyła, że zbladł na twarzy, wypuścił ją z objęć, odwrócił się i ruszył do

drzwi.

- Nie musisz mówić nic więcej. Zrobiła dwa szybkie kroki w jego stronę.

- Johan, poczekaj! Nie jest tak, jak myślisz. Nie wiem nic na temat Larsa.

Rakel powiedziała tylko, że Magnus jest w Kopenhadze.

Johan nagle się odwrócił. Przez jego twarz przebiegł krzywy uśmiech.

- Może pojechał tam na wakacje? Elise zarzuciła mu ręce na szyję.

- Johan, tak mi przykro. Nie zamierzałam ci tego mówić. Odsunął ją od siebie.

background image

- Wiedziałaś, że Magnus wyjechał do Kopenhagi, i nie chciałaś, bym się o tym

dowiedział? Czy właściwie zdajesz sobie sprawę, co to znaczy? Czy naprawdę

myślisz, że to przypadek? Jeżeli Magnus jest w Kopenhadze, może to świadczyć tylko

o jednym: że Agnes mnie okłamywała; ona i Magnus nadal są razem i być może

wcale się nie rozstali. To może również oznaczać, że Lars jednak nie jest moim

synem. Wiele razy o tym rozmyślałem. W chwilach zwątpienia. - Głos mu się

załamał. Elise pociekły łzy po policzkach.

- Johan, tak mi przykro.

Głęboko wciągnął powietrze i ze świstem je wypuścił. Potem objął ją i mocno

przytulił. W milczeniu, bez słowa.

Wtedy poczuła ciepło na szyi i domyśliła się, że płacze. Kochał swojego syna.

Niepewność, którą dźwigał, musiała być nie do wytrzymania.

- Może wcale nie jest tak, jak ci się wydaje. - Sama słyszała, jak mało

przekonująco brzmiał jej głos. - Nie wolno ci się martwić na zapas.

- Wiem, że jednak tak jest. W głębi duszy cały czas to podejrzewałem.

Chociaż Lars nie jest aż tak podobny do Magnusa jak twój Hugo do Ansgara, na

próżno doszukuję się w nim moich cech. Jednak łudziłem się nadzieją, że po prostu

nie zawsze da się to zauważyć. Tak bardzo kocham tego chłopca. - Jego ciałem

wstrząsnął spazm.

- Mimo wszystko nie masz pewności. Nie wszystkie dzieci są podobne do

swoich rodziców. Nie wyciągaj wniosków, zanim nie porozmawiasz z Agnes. Może

ich miłość na nowo odżyła, a może Magnus pojechał do Kopenhagi z zupełnie innego

powodu.

- Nie wierzysz w to tak samo jak ja. Bo dlaczego zadawałabyś sobie pytanie,

czy dobrze zrobiłaś, pozwalając Emanuelowi wrócić?

Nie odpowiedziała. Wiedziała, że Johan ma rację. Była pewna, że Magnus

pojechał do Kopenhagi, żeby się spotkać z Agnes.

Wreszcie Johan podniósł głowę z jej ramienia i spojrzał na nią błyszczącymi

od łez oczami.

- I do jakiego doszłaś wniosku? Że podjęłaś jedyną słuszną decyzję?

Pokręciła głową.

- Wiesz, jak zmagałam się z tym pytaniem, czytałeś moje ostatnie

opowiadanie. Dopiero co powiedziałam, że chciałabym wymyślić inne zakończenie.

- Że bohaterom udało się jednak przeżyć wspólnie kilka lat, zanim się

background image

zestarzeli? To jeszcze tyle czasu, Elise.

Skinęła i przytuliła twarz do jego piersi.

- Tak, zbyt dużo czasu. Znowu zrobiło się cicho.

- Czy mogłabyś to rozważyć jeszcze raz?

Nagle poczuła się bezsilna, a w głowie miała pustkę. Chciałaby krzyknąć

„tak”, lecz jednocześnie zdała sobie sprawę, że nie jest to takie proste. Przytuliła się

do Johana, głęboko wciągnęła powietrze.

- Kocham cię, Johanie. Przemyślę to jeszcze raz i dam ci odpowiedź, gdy tylko

będę mogła.

- Gdybyśmy wyjechali za granicę, dzieci nie musiałyby znosić docinków z

powodu rozwodu rodziców. Nie wszędzie tak jest, poza tym ludzie nie muszą zaraz

wszystkiego się dowiedzieć. A co się tyczy Emanuela, nie mogę zrozumieć, że

czujesz wobec niego jakieś zobowiązania.

- Obiecuję, że poważnie się nad tym zastanowię, Johanie. Nie masz chyba

Wątpliwości, czego najbardziej pragnę.

- Nie, dobrze o tym wiem i dlatego uważam, że nie wolno mi się ciebie

wyrzec.

Pocałował ją jeszcze raz, gorąco i czule. Oboje musieli jeszcze zbyt wiele

przemyśleć, by móc się poddać namiętności.

- Idź na pocztę i nadaj telegram do Agnes - zaproponowała. - Zażądaj szczerej

odpowiedzi!

Skinął głową.

- Zajrzę tu któregoś dnia w czasie przerwy obiadowej, gdy dostanę jakąś

wiadomość.

Pocałował Elise na pożegnanie i ruszył do drzwi. Otworzył je, lecz zanim

zniknął, przystanął jeszcze na chwilę i spojrzał na nią smutnym wzrokiem.

- Bez względu na to, co się stanie, cieszę się, że cię mam, Elise.

- Możesz na mnie liczyć, Johanie.

Wiedziała, że powiedział to, żeby nie wywierać na niej presji. Taki był.

Jednocześnie serce jej krwawiło na myśl o tym, przez co będzie musiał

przejść. Nie powiedziała mu wszystkiego, czego dowiedziała się od Rakel. To, że

Magnus ma kochankę w Kopenhadze, nie mogło oznaczać nic innego jak to, że

chodzi o Agnes. Teraz Agnes będzie musiała wyznać całą prawdę i może Johan się

dowie, czy Lars jest jego synem, czy nie.

background image

Elise z drżeniem zaczerpnęła powietrza i ostrożnie usiadła na krześle. Całe

ciało miała obolałe, jak gdyby ktoś sprawił jej porządne lanie.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Hilda pojawiła się niemal w tej samej chwili, może zwlekała z powrotem, żeby

im nie przeszkadzać.

- Jak poszło? - uśmiechnęła się, radosna i pełna nadziei. Nagle musiała

zwrócić uwagę, że coś jest nie tak, jak powinno, i uśmiech na jej twarzy zgasł. - Czy

coś się stało?

- Wygadałam się i powiedziałam Johanowi coś o Agnes, czego się niedawno

dowiedziałam.

- To chyba nic takiego?

- Niestety, coś bardzo poważnego. Spotkałam Rakel, siostrę Magnusa

Hansena. Powiedziała mi, że Magnus jest w Kopenhadze i stara się tam o pracę.

Przyznała się też, że go zapytała, dlaczego tam jedzie, a on się roześmiał i powiedział,

ż

e ma tam kochankę. Tego ostatniego nie zdradziłam Johanowi, to nie było

konieczne.

Hilda wyglądała na zdenerwowaną.

- Wcale mnie to nie dziwi. Zdumiewa mnie jedynie to, że ciebie i Johana to

tak zaskoczyło. Znasz Agnes. Nigdy nie potrafiła być z jednym chłopakiem.

Elise puściła mimo uszu tę uwagę.

- Bardzo się tym przejął. Teraz będzie się starał to potwierdzić.

- Mam nadzieję, że Agnes zachowa się na tyle uczciwie, by przyznać, że

chłopczyk nie jest synem Johana. Bo na pewno nie jest.

Elise westchnęła.

- Szczerze Johanowi współczuję.

- Ja też. Nawet jeśli do tej pory nie chciał wyjechać do Paryża, to na pewno

teraz się zdecyduje. Stracił wszystko. Najpierw ciebie, a teraz syna. - Hilda spojrzała

na siostrę z wyrzutem.

- Patrzysz na mnie, jak gdyby to była moja wina.

- Nie uważam, że to twoja wina, ale jeszcze coś możesz naprawić.

Elise wywróciła oczami.

- Ty też nie zaczynaj. Muszę to w spokoju przemyśleć.

- A więc poprosił cię, byście znowu byli razem? Przytaknęła.

background image

- Zrób to, Elise! Powiedz „tak”, zanim wyjedzie z kraju! Emanuel nie

zasługuje na nic lepszego po tym, co zrobił.

Elise wolno skierowała się do drzwi.

- Nie wiem, jak chłopcy to przyjmą.

- Za kilka lat Kristian dorośnie i nie wchodzi w rachubę. Poza tym nie jest

twoim synem, choć udajesz, że tak. Peder i Evert będą zachwyceni, że mogą przeżyć

coś nowego. W każdym razie Peder, któremu tak ciężko idzie w szkole.

- Właśnie! Jak on da sobie radę w obcej szkole, w obcym kraju, w którym

mówi się w obcym języku?

- Może we Francji lepiej potrafią pomóc takim dzieciom? Wtedy będzie mógł

przynajmniej zrzucić winę na trudności językowe.

Elise nie mogła się nie uśmiechnąć.

- Pragnęłabym, by udzieliło mi się trochę twojego braku odpowiedzialności.

- Mojego optymizmu, chciałaś powiedzieć.

W tej samej chwili z pokoiku dobiegły je pogodne dziecięce głosy.

- Hugo i Isac się obudzili. - Hilda ruszyła w stronę drzwi do pokoiku, a Elise

podążyła za nią.

Hugo był tak zapatrzony w Isaca, że ledwie zwrócił na matkę uwagę.

Baraszkowali razem w łóżku, bawili się i śmiali. Hilda zwróciła się do Elise.

- Czy to nie cudowny widok? Teraz chyba rozumiesz, czemu chciałam, by

Hugo tu przychodził.

Elise kiwnęła głową.

- Myślę, że pójdę już do kantoru, to może będę trochę przed czasem. Muszę

coś wymyślić, żeby ojciec Kukułki nie poszedł na policję.

- Dobrze, ale nie zapomnij o tym, co ci mówiłam. Nie wiadomo, czy jeszcze

kiedyś będziesz miała taką możliwość. Jeżeli Johan - zdąży wcześniej wyjechać do

Paryża, to nie licz na to, że jeszcze kiedyś wróci do domu. W każdym razie jeżeli mu

się powiedzie.

Słowa Hildy dźwięczały jej w uszach przez resztę dnia. Johanowi na pewno

się powiedzie. Hilda miała rację, to nic pewnego, że wróci do Norwegii, zwłaszcza

teraz, gdy nic go tu nie wiąże, jeśli to prawda, że Lars nie jest jego dzieckiem i Agnes

to potwierdzi. Wprawdzie Johan zostawił tu siostrę, ale Anna była tak szczęśliwa z

Torkildem, że już nie potrzebowała opieki brata.

Elise zauważyła, że nie może skoncentrować się na pracy. W dodatku Samson

background image

stał się bardzo rozmowny i wyraźnie chciał wykorzystać okazję, kiedy nie było panny

Johannessen. Elise myliła się, pisząc na maszynie, i musiała wymazywać błędy. W

tych miejscach zostawały ciemniejsze plamy, nie dało się tego uniknąć, a poza tym

zabierało to mnóstwo czasu. Była całkiem wykończona, gdy wreszcie dzień pracy się

skończył.

Hugo był zmęczony i kapryśny po długim dniu zabawy, a wszystkie trudne

myśli, które kłębiły się w jej głowie, sprawiały, że czuła się rozdrażniona i

zniecierpliwiona. Kiedy wreszcie dotarli do furtki przy Hammergaten, miała

największą ochotę się położyć.

Emanuel siedział za domem w ogrodzie i czytał gazetę. Mógłby przynajmniej

odebrać Jensine od sąsiadki! Pani Jonsen nie była już młoda i miała małą od

wczesnego rana, to nie w porządku tak ją wykorzystywać.

- Nie odebrałeś Jensine? Odchrząknął w odpowiedzi i czytał dalej.

Elise czuła wzbierającą irytację. Pracowała tak samo długo jak on, a mimo to

sama musiała wszystko w domu robić. Obiecał, że skopie grządki i skosi trawę, ale

ani jednego, ani drugiego nie zrobił. Albo czytał gazetę, albo przechadzał się ze

Schwenckem. Skończyły się ich wspólne spacery, odbywali je tylko po to, żeby

ć

wiczyła chodzenie.

Posadziła Hugo na kuchennych schodach i pośpieszyła do domu sąsiadów.

Kiedy wróciła z Jensine w wózku, Hugo siedział i płakał.

Emanuel wstał.

- Czy w tym domu nie można znaleźć chwili spokoju? Elise nie

odpowiedziała, zacisnęła usta, wzięła Hugo na ręce i zaniosła do kuchni, a Jensine

zostawiła w wózku tuż przy wejściu.

Hugo uspokoił się, gdy dostał w kubku wodę do picia i suchą kromkę chleba

do żucia. Elise tymczasem zabrała się do robienia kolacji.

Chłopcy zwykle wracali do domu coś zjeść, a potem biegli jeszcze na polanę.

Elise wyjrzała przez okno. Emanuel włożył kurtkę i wziął laskę, widocznie zamierzał

wyjść, nie czekając na kolację.

Wychyliła się przez drzwi.

- Chyba nie wyjdziesz bez jedzenia?

- Wyjdę. Boli mnie głowa i dłużej nie zniosę tego wrzasku. Spojrzała na niego

i nagle spostrzegła, że jest blady.

- Czy stało się coś złego? Zaprzeczył.

background image

- Nie, tylko strasznie boli mnie głowa. Przepraszam cię, Elise, może

powinienem ci pomóc. - Mówiąc to, skierował się do wyjścia, nawet na nią nie

spojrzał.

- Widziałeś chłopców? - zawołała za nim.

- Nie, nie pokazali się tu, odkąd jestem w domu.

- Nie wiesz, czy Kukułka znalazł swój zegarek?

Zobaczyła, że pokręcił głową, zanim zniknął za rogiem. Irytacja rosła. Może

powinien jej pomóc! Nie zniesie dłużej tego wrzasku. Po pierwsze bezwzględnie

powinien jej pomóc, a po drugie Hugo dawno już przestał płakać i dzieci

zachowywały się spokojnie.

Zostawiła Hugo, żeby sam sobie wkładał kawałeczki chleba do buzi, i

pobiegła do ogrodu zdjąć pranie. Krzak porzeczek zaczynał chyba schnąć i należało

go podlać. Owoce już dawno dojrzały, ale nie pozwoliła dzieciom ich zjadać, bo

zamierzała zrobić dżem. Kwiaty na klombie przy ścianie domu również smutno

zwiesiły główki. Na nic się zdały próby nauczenia Emanuela, by pomagał jej w

pracach domowych, to było poniżej jego godności, jak się domyślała, ale z ogrodem

powinien sobie poradzić. Teren nie był duży, a prace w ogrodzie tak samo mogły na-

leżeć do obowiązków mężczyzn, jak i kobiet. Podlewanie roślin i spulchnianie ziemi

powinny być naturalnymi czynnościami dla kogoś, kto wychował się na wsi.

Myśli Elise powędrowały ku Johanowi. On nigdy by nie siedział i nie czytał

gazety w czasie, gdy ona wypruwała sobie żyły. On by nie narzekał, że dzieci

hałasują, tylko by się nimi zajął. Spróbowałby się dowiedzieć, co Kukułka zrobił z

zegarkiem, zamiast iść z kolegą na spacer.

Dlaczego choć raz nie mogła wziąć przykładu z Hildy i po prostu pomyśleć o

sobie?

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Agnes wzięła Larsa na ręce i podeszła do drzwi. - Chodź, Magnus, idziemy!

Przez cały tydzień cieszyła się na wyprawę do Tivoli i wczoraj wreszcie

dostała wypłatę. Nie zostanie zbyt wiele z tych pieniędzy na życie, ale może przecież

wysłać telegram do Johana i poprosić o więcej.

Myślała, że Magnus trochę sobie odłoży, jak zapowiadał wcześniej na wiosnę.

Jego teść był zamożnym człowiekiem i Magnus dostał w spadku po żonie kilka koron.

To niepojęte, że zdążył wszystko wydać, skoro wiedział, że ma przyjechać do

background image

Kopenhagi, gdy Johan wróci do Norwegii. Teraz to ona musi go utrzymywać, a nie na

odwrót. Wprawdzie robił, co mógł, żeby znaleźć pracę, a kiedy coś znajdzie, na

pewno będzie im łatwiej, ale złościło ją, że musi na niego wydawać swoje pieniądze.

Poza tym wszystko przebiegało tak, jak się spodziewała. Dobrze jej było z

Magnusem. Nie był tak poważny jak Johan, nie tak porządny i nudny. Z Magnusem

mogła siedzieć do późna w nocy i rozmawiać o wszystkim i o niczym, nie wstydząc

się, że wie tak niewiele, nie martwiąc o jutrzejszy dzień. Wygłupiali się i śmiali, pili

poncz i śmiali się jeszcze bardziej. W dodatku był boski w łóżku!

Nigdy nie powinna była wychodzić za Johana. Ale skąd mogła wiedzieć, że

ż

ona Magnusa tak szybko odejdzie? Poza tym miała ochotę na Johana, zwłaszcza że

Elise chodziła taka dumna, gdy się z nim zaręczyła. To najwspanialszy chłopak w

całym Sagene, zwykła mówić. Strasznie ją to denerwowało.

Lecz oto pojawił się Magnus, znudził się żoną i chciał się trochę zabawić. To

musiało się źle skończyć. Chwała Bogu, że Johan niczego się nie domyślił! Teraz

Johan pewnie wyjedzie do Paryża i będzie sławny. A w tym czasie ona i Magnus

mogą sobie chyba pozwolić na odrobinę przyjemności? „Czego oczy nie widzą, tego

sercu nie żal”, mawiała zwykle jej matka.

Zeszli po schodach, odwróciła się do Magnusa i powiedziała:

- Wyciągnij wózek z komórki!

Wkrótce spacerowali w dół ulicy, ramię w ramię, nikt ich nie znał tu w

mieście. Kiedy tak szli, mówiła sobie, że jest żoną Magnusa. To, że Lars jest ich

synem, to w każdym razie prawda.

- Widzisz tam tę kobietę? - Magnus nagle zwolnił kroku.

- Co to za jedna?

- Widziałem się z nią dziś w pośredniaku. Jest Norweżką, niezła lala.

Agnes szturchnęła go w ramię.

- Przestań!

Magnus roześmiał się.

- Nic nie rozumiesz? Puściła do mnie oko. Może dzięki niej łatwiej znajdę

pracę.

Agnes spojrzała na kobietę. To prawda, co mówił Magnus, była prawdziwą

damą.

- No to idź i zagadaj z nią!

Magnus gwizdnął, a tamta odwróciła się. Musiała go rozpoznać, bo

background image

uśmiechnęła się od ucha do ucha. Podeszła bliżej.

- Czy to pan Magnus Hansen? To pan dziś rano był u nas w biurze i pytał o

pracę?

Magnus uśmiechnął się i przytaknął.

- Tak, zgadza się. - Potrafił ładnie mówić, jeśli chciał.

- Czy to może pańska żona? - nieznajoma podała Agnes dłoń na powitanie, a

Agnes uśmiechnęła się i skinęła głową.

Kobieta zerknęła na Larsa.

- Jakiego ślicznego ma pan synka. Skóra zdjęta z ojca - dodała i uśmiechnęła

się do Magnusa szelmowsko.

Magnus odpowiedział uśmiechem. Agnes nigdy nie widziała, by tyle się

uśmiechał co teraz. To ją złościło. Mruknęła coś, usprawiedliwiając się, że czegoś

zapomniała, i pobiegła z powrotem do domu.

Kiedy wróciła, kobiety już nie było.

Magnus zachowywał się jakoś inaczej.

- Co cię napadło? Czy nie wolno mi już pogadać z ludźmi? - rzucił

rozdrażniony.

Agnes spuściła wzrok.

- Nie musiałeś z nią flirtować.

- Robię, co mi się podoba. Nie jesteś moją żoną.

Agnes nagle się przestraszyła. Po raz pierwszy się kłócili. Wsunęła rękę pod

jego ramię i uśmiechnęła się.

- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Przez chwilę szli w milczeniu.

- Co ci jest? Powiedziałam przecież, że to się więcej nie powtórzy.

- To nie w porządku, Agnes. Nie możemy tak postępować. Johan myśli, że jest

ojcem Larsa, i trzeba go wyprowadzić z błędu. Wiem, co zrobimy.

Spojrzała na niego zdziwiona.

- Ta kobieta powiedziała, że jest robota do wzięcia za tamą.

- Za tamą? - Zrobiła wielkie oczy.

- Nie rozumiesz? Ameryka! Mówiła, że możemy pożyczyć pieniądze, a kiedy

będziemy na miejscu, będą na nas czekać ludzie i nas odbiorą. Ściągają wszystkich,

bo kraj jest zbyt duży dla tych, co tam mieszkają. Norwedzy zarabiają duże pieniądze,

mówiła, budują sobie wielkie domy z werandą i całą resztą.

Agnes czuła się oszołomiona i kręciło się jej w głowie od tego, co usłyszała. -

background image

Miała jechać do Ameryki? Ona i Magnus?

- Ale co ja powiem Johanowi?

- Powiesz mu, że Lars nie jest jego synem, i każesz uporządkować papiery.

- Ale on padnie trupem.

- E tam. Prędzej mu ulży. Sama mówiłaś, że nie był zachwycony, kiedy

przyjechałaś.

- Ale on tak kocha Larsa.

- Wiem, lecz nie masz wyboru. To nie w porządku, Agnes, kazać biedakowi

wierzyć w coś, co nie jest prawdą. Nie jestem wprawdzie jego dobrym kolegą, ale

poznałem trochę dobre obyczaje j uważam, że nie możemy tak robić. Poza tym chcę,

ż

eby ludzie wiedzieli, że Lars jest moim dzieckiem!

Agnes nie odpowiedziała. Cały wieczór w wesołym miasteczku miała

zmarnowany.

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Elise dreptała nerwowo wokół domu. Chłopcy jeszcze nie wrócili, a już dawno

powinni leżeć w łóżkach. Emanuel też jeszcze nie przyszedł ze spaceru, to wydawało

się równie dziwne. Myślała o tym, żeby wybrać się do któregoś z kolegów z klasy

Kristiana i wypytać, czy może coś wiadomo na temat zegarka Kukułki, ale nie mogła

zostawić Hugo i Jensine samych. Pani Jonsen nie było w domu, a innych sąsiadów

jeszcze tak dobrze nie znała.

Teraz to tylko kwestia czasu, by ojciec Kukułki udał się na policję i oskarżył

Kristiana, a tu w rodzinie nikt nic nie zrobił, by temu przeszkodzić. Złościło ją to i

przerażało. Kristian nie zasłużył na coś takiego, ale najgorsze jest to, że ta sprawa

może go napiętnować na całe życie. Elise nie sądziła, by zatrzymano chłopaka w

areszcie bez żadnych dowodów, ale wystarczy, by konstable wkroczyli do domu w

pełnym umundurowaniu na oczach wszystkich sąsiadów. Wtedy nie tylko Kristian

zyska sobie złą sławę.

Dlaczego Emanuel nic nie zrobił, żeby pomóc Kristianowi? Dlaczego nie

poszedł na policję i nie próbował złożyć wyjaśnień? Emanuel mimo wszystko jest tym

w ich rodzinie, który budzi największy respekt. Po pierwsze jest mężczyzną, po

drugie pochodzi z dobrej rodziny, poza tym dobrze się prezentuje, jest uprzejmy i

mówi uczonym językiem. Była pewna, że na policji płaszczyliby się przed nim i dwa

razy zastanowili, zanim by zaczęli rozpatrywać zgłoszenie ojca Kukułki.

background image

Rozczarował ją. Zanim się tu przeprowadzili, robił wszystko, o co go

poprosiła, a nawet więcej. Starał się, jak mógł, żeby się poprawić, a kiedy leżała w

szpitalu, wiernie odwiedzał ją co dnia. Ostatnio jednak stawał się coraz bardziej

leniwy. Mimo wszystko jeszcze całkiem niedawno leżała w łóżku bez władzy w

rękach i nogach, a on już teraz zrzucił na nią wszystkie domowe obowiązki. Musiał

przecież widzieć, że jest śmiertelnie zmęczona, i gdyby choć trochę się o nią martwił,

powinien jej pomóc.

Wyszła do ogrodu i skręciła za róg domu. Hugo i Jensine spali, nic się chyba

nie stanie, gdy wyjdzie na chwilę na drogę.

Sąsiad naprzeciwko wyszedł z kosą i kosił trawę, a drugi obok podlewał

grządki. Zauważyła, że codziennie wieczorem zajmowali się ogrodem. Widziała

nawet, że jeden z nich poszedł na targ rybny i kupił świeże śledzie, a drugi pomagał

ż

onie rozwiesić gałgankowe chodniki, żeby wyschły. Emanuelowi nie byłoby chyba

trudniej niż im. Jeżeli rodziny nie stać na pomoc domową, a oboje małżonkowie

pracują, to naturalne, że mężczyzna też musi coś w domu robić.

Rozejrzała się w obie strony, ale nikogo nie zobaczyła. Przedtem nigdy

chłopcy nie wracali tak późno. Będzie musiała z nimi poważnie porozmawiać.

Nagle dopadł ją strach. Musiało się coś stać. Może konstable znaleźli ich na

polanie i zabrali Kristiana? Może Peder i Evert tak się przerazili, że nie byli w stanie

wrócić do domu i o tym powiedzieć?

Ale chyba dzieci nie wsadza się do więzienia? Słyszała coś o zakładach

poprawczych dla niegrzecznych chłopców. To prawie jak więzienie. Może jeszcze

gorsze. Ci, którzy tam trafili, przebywali w zamknięciu, musieli cały dzień pracować i

spali w jednej wielkiej sali, z której nie mogli wyjść. Grzeczni i zdeprawowani

chłopcy obok siebie, duzi podporządkowywali sobie słabszych, niektórzy tak się bali,

ż

e nie mogli zasnąć. Przeżyła wstrząs, kiedy się o tych zakładach dowiedziała.

Strach wzmagał się. Kristian nie wytrzymałby w takim domu, pobyt w takich

warunkach okaleczyłby go na całe życie. Zanim zginął ojciec, Elise nieustannie

martwiła się o Kristiana. Była w nim jakaś nieustępliwość i skrytość, coś mrocznego

we wzroku, co ją przerażało. Ale kiedy przeprowadzili się do domu majstra, chłopak

się zmienił. Nigdy nie rozumiała dlaczego. Czasami myślała, że z powodu

aresztowania Johana, innym razem, że sprawiło to pojawienie się Emanuela w ich

ż

yciu. Właściwie to nie miało znaczenia, dlaczego się zmienił, być może po prostu

wyrósł z dąsów i przekory. Liczyło się tylko to, że stał się niezwykle udanym chłop-

background image

cem, opiekuńczym w stosunku do rodzeństwa i miłym dla niej i Emanuela.

Oskarżenie o kradzież mogłoby zniszczyć to, co udało mu się osiągnąć, i sprawić, że

znowu zamknie się w sobie.

Poczłapała z powrotem do domu. Sprzątnęła kilka zabawek, które Hugo dostał

od Hildy, siostra uznała, że Isac ma ich i tak za dużo. Potem wzięła konewkę i zaczęła

podlewać grządki. Czuła się tak zmęczona, że bolało ją całe ciało, ale musiała się

czymś zająć, żeby zagłuszyć strach.

Myślami powędrowała ku Johanowi. Gdyby przez resztę życia miała żyć z

Emanuelem, ciągle się na niego złoszcząc, to i tak lepiej, niż gdyby posłuchała rady

Hildy. Na dłuższą metę nie potrafiłaby tłumić irytacji i odbiłoby się to na dzieciach.

Dzieciom to nie służy, gdy wzrastają w domu, w którym codziennie wybuchają

kłótnie. Mimo że Emanuel był miły i wrażliwy, zanim się przeprowadzili na

Hammergaten i dopóki leżała w szpitalu, wiedziała, że po prostu się starał, by mógł

do niej wrócić, tak samo jak się starał, żeby zrobić na niej wrażenie przez pierwszy

okres znajomości. Czy jego humory w ostatnich dniach były oznaką, że uznał, że nie

musi się już starać?

Pokręciła głową zdezorientowana. Właściwie nigdy nie rozgryzie Emanuela.

Czasami miała uczucie, że jest żoną człowieka, którego nie zna. Potrafił być

niezwykle miły i wyrozumiały, jak wtedy, kiedy rozmawiali o jej książce i wyznał, że

mu zaimponowała, ale jego negatywne nastawienie wynikało z obawy przed

kłopotami. A kiedy cofnęła się myślami do czasów, gdy służył w Armii, a matka

leżała chora, robiło jej się ciepło koło serca i czuła, że mimo wszystko go kocha.

To jego matka go zniszczyła. Może odziedziczył po niej skłonność do

zmiennych nastrojów? W takim razie nie można go za to winić.

Nie odchodzi się od mężczyzny tylko dlatego, że jest niezadowolony i nie chce

pomagać w domu. W ogóle nie odchodzi się od mężczyzny. Nie tu, w tej dzielnicy.

Może artystki i pisarki lub bogate damy, które posiadają własny majątek, ale nie

zwykłe kobiety, a już tym bardziej robotnice. Nie, musi przestać ulegać wpływom

Hildy. Siostra jest specyficzna. Jaka inna matka oddałaby swoje dziecko?

Nie może też słuchać Johana. Jest nieszczęśliwy, kocha ją i czuje się samotny

po powrocie do domu. Dopóki wierzył i miał nadzieję, że Lars jest jego synem, był

zdecydowany zostać z Agnes. Dla dobra dziecka. To nie w porządku z jego strony, że

próbował ją namówić, by odeszła od ojca swoich dzieci. Kiedy wyjedzie do Paryża,

zajmie się pracą, a smutek i tęsknota odejdą na drugi plan. Była tego pewna.

background image

Boże, co powinna zrobić? W jednej chwili miała ochotę zabrać ze sobą całą

gromadkę dzieci i podążyć za Johanem na koniec świata, a w następnej wydawało się

to niemożliwe. Sumienie i poczucie obowiązku toczyło walkę z tęsknotą za Johanem,

jej myśli to jeden wielki chaos, nie wiedziała już, co jest dobre, a co złe.

Wreszcie w dole ulicy usłyszała ożywione chłopięce głosy. Znowu doskoczyła

do furtki i wybiegła na chodnik. W jej stronę szli wszyscy trzej. Rozpłakała się z

radości i pośpieszyła im na spotkanie.

- Tak się bałam! - otarła oczy brzegiem fartucha.

Peder jak zwykle odezwał się pierwszy, już pędził w jej stronę.

- Elise! Znaleźliśmy zegarek! Kukułka schował go!

- Znaleźliście? Naprawdę? - otworzyła usta ze zdumienia. - Gdzie?

- Pod jednym z krzaków. Dokładnie tam, gdzie Kukułka zostawił swoje

rzeczy. Szukaliśmy wszędzie, aż nagle Kristian podniósł gałęzie i zobaczyliśmy coś

błyszczącego. Ale wiesz co, Elise? To wcale nie jest złoty zegarek, tylko podrabiany.

- Powiedzieliście to ojcu Kukułki? Kristian zabrał głos.

- Znaleźliśmy Kukułkę w Hallpaelskroken. Zbladł, kiedy pokazaliśmy mu

zegarek. Potem się rozbeczał ze strachu, że znowu dostanie lanie. Obiecaliśmy, że nie

powiemy nic jego ojcu, jeżeli przyrzeknie, że nigdy więcej czegoś podobnego nie

zrobi. Miał pójść do ojca i powiedzieć, że sam znalazł zegarek.

Elise stała bez słowa i przyglądała się chłopcom. Była z nich tak dumna, że aż

rozpierało jej piersi.

- Jesteście najmądrzejszymi, najdzielniejszymi i najbardziej uczciwymi

chłopcami, jakich znam. Zasłużyliście na prawdziwą nagrodę. Chodźcie!

Podążyli za nią zaciekawieni i ożywieni. W domu Elise wyjęła stare blaszane

pudełko, które towarzyszyło jej od czasów, kiedy jeszcze mieszkali w

Andersengarden, otworzyła zardzewiałe wieczko i wręczyła każdemu z chłopców po

pięćdziesiąt ore.

Wszyscy trzej otworzyli szeroko oczy ze zdumienia.

- Naprawdę cię na to stać, Elise? - spytał Kristian z powagą. Elise uśmiechnęła

się. Zastanowiła się, ile razy słyszała to pytanie.

- Tak, stać mnie na to. Naprawdę zasłużyliście. Jestem z was dumna.

Odchodziłam od zmysłów, zanim was zobaczyłam. Teraz czuję, jak gdyby wszystkie

czarne chmury gdzieś odpłynęły.

Spojrzeli na nią dziwnym wzrokiem, potem uśmiechnęli się niepewnie i

background image

popędzili do łóżek.

Elise wpatrywała się w okno. Jak mogła przedkładać własne szczęście ponad

szczęście chłopców? Najważniejsze jest to, co jest dla nich najlepsze.

Chłopcy sami rozwiązali sprawę, to nieźle. Emanuel będzie się miał z pyszna,

kiedy wróci do domu i się dowie. Było wiele takich rzeczy, których powinien się

wstydzić.

Nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Z pewnością wiele matek

przeżywa to samo co ona, zaharowują się na śmierć, żeby zapewnić jak najlepsze

warunki swojej niemałej gromadce dzieci, a mąż umywa ręce i całą odpowiedzialność

zrzuca na żonę. Najgorzej oczywiście mają te kobiety, których mąż przepija całą

wypłatę, ale dotyczy to również innych, zwłaszcza tych, które są zmuszone chwytać

się każdej pracy, żeby dorobić parę koron. Może powinna o tym napisać? Wymyślić

jakąś rodzinę, w której matka pracuje po dwanaście godzin w fabryce albo po dziesięć

w kantorze, a potem śmiertelnie zmęczona wraca do domu, żeby zacząć swą pracę

numer dwa: sprzątanie, pranie pieluch, odrabianie z dziećmi lekcji, gotowanie, łatanie

spodni i cerowanie pończoch. A mąż w tym czasie czyta gazetę. Takie opowiadanie z

pewnością wywoła oburzenie wśród mężczyzn, ale nie wśród kobiet. I na pewno nie

będzie odpychające jak historia o Othilie.

Zaaferowana wyjęła papier i ołówek i od razu zaczęła pisać. Zmęczenie jakby

gdzieś odpłynęło, radość z powodu rozwiązania sprawy z zegarkiem dodała jej

nowych sił.

Zapisała kilka stron, kiedy usłyszała; że Emanuel otwiera kuchenne drzwi.

Jeszcze się z nim nie rozmówiła, ale zdążyła się uspokoić i była gotowa

przedyskutować kwestię podziału obowiązków w przyjazny, ale stanowczy sposób.

Emanuel uprzedził ją.

- Przepraszam, Elise. Wiem, że powinienem był ci pomóc, ale miałem

potworny ból głowy.

Podniosła wzrok na jego twarz, która zdradzała, że naprawdę mu przykro.

- Myślałam, że moglibyśmy uzgodnić podział prac domowych.

Spojrzał na nią, wyraźnie zdumiony.

- Podział prac?

- Tak. Dopóki nie stać nas na pomoc domową, jaką mają inni należący do

klasy średniej, i dopóki będę musiała pracować na cały etat, musimy podzielić

obowiązki.

background image

Roześmiał się dziwnym, cichym śmiechem.

- Żartujesz?

- Nie, mówię jak najbardziej poważnie. Nie uda mi się pogodzić pracy w

kantorze z odbieraniem Hugo i Jensine, robieniem zakupów, gotowaniem,

pomaganiem chłopcom w lekcjach, a do tego podlewaniem ogrodu, pieleniem grządek

i koszeniem trawy. Poza tym muszę jeszcze utrzymywać w porządku ubrania

chłopców: łatać, cerować i prać, no i prasować i krochmalić twoje koszule. Nie mogę

zajmować się tym wszystkim sama. Proponuję, żebyś dbał o ogród, pilnował, by nie

zabrakło węgla, drewna na opał i parafiny do lamp, przynosił drewno i wodę, a także

pomagał chłopcom w lekcjach i przyprowadzał Jensine zaraz po powrocie z kantoru.

Musisz jeszcze kłaść do łóżek Hugo i Jensine, tak bym ja mogła w tym czasie zająć

się całą resztą.

Przyglądał się jej, jakby była rzadkim zwierzęciem.

- Z kim rozmawiałaś?

- O co ci chodzi?

- Ktoś musiał cię zbuntować. Poza tym co tam piszesz?

- Zaczęłam nowe opowiadanie. Skoro mi się udało wydać pierwszą książkę,

nie mogę na tym poprzestać.

Widziała, że mu się to nie podoba, ale nie miał odwagi nic powiedzieć.

Widocznie poznał po jej twarzy, że mówi poważnie i nie jest w nastroju, aby uznać

jakikolwiek sprzeciw.

- O czym będzie ta historia? - Wolał pewnie porozmawiać o czymś innym niż

podział obowiązków.

- O rodzinie. - Elise nie chciała zdradzać więcej. - Chłopcy znaleźli zegarek

Kukułki. Łobuz schował go pod krzakiem tuż obok miejsca, gdzie się rozbierał, żeby

iść grać w piłkę.

Emanuel zdenerwował się.

- Co za drań! Mam nadzieję, że ojciec porządnie się z nim rozprawi!

- Tym razem mu się upiecze. Chłopcy obiecali, że nic nie powiedzą, pod

warunkiem że im przyrzeknie, że nigdy więcej czegoś podobnego nie zrobi.

Emanuel uniósł brew.

- Dlaczego, do diaska, zgodzili się go oszczędzić?

- Płakał i błagał ich, bo widocznie panicznie boi się ojca. Dobrze go

rozumiem. Myślę, że Kristian zachował się wspaniałomyślnie, wybaczając mu.

background image

Jestem z niego dumna.

Emanuel nie odezwał się. Nawet jeśli się nie zgadzał, nie okazał tego. Jako

były kapitan Armii Zbawienia nie powinien myśleć inaczej. Powoli odwrócił się.

- Jestem zmęczony, pójdę się położyć.

- Spotkałeś się ze Schwenckem? Skinął głową.

- Przespacerowaliśmy się trochę, a potem poszedłem z nim do jego sklepu,

ż

eby mi dał coś na ból głowy.

- Go to właściwie za sklep?

- Z artykułami żelaznymi.

- Duży? To znaczy czy dobrze prosperuje? Zastanawialiśmy się kiedyś, skąd

Schwencke i jego narzeczona mają tyle pieniędzy.

- Myślę, że nieźle im idzie. Co prawda nie widziałem tam zbyt wielu klientów,

ale najwyraźniej dobrze zarabiają. - Wciągnął głęboko powietrze. - Może ja też

powinienem zacząć jako drobny sprzedawca, a potem stopniowo rozwijać działalność.

W zakładach Myren jeszcze przez wiele lat nie awansuję.

Elise spojrzała na niego. Był taki pewien, że lepiej się poczuje, gdy tylko się tu

przeprowadzą, lecz domyślała się, że cierpiał z powodu braku pieniędzy. Zresztą nie

tylko dlatego. Męczył go nieustanny ruch i wrzawa dookoła. Najbardziej chciałby za-

mieszkać tylko z nią, bez dzieci, ale powinien wiedzieć, że to niemożliwe.

Niechętnie się podniosła. Ona też powinna się już położyć, by mogli znowu

się pogodzić. Wzięła dwie zapisane strony i schowała je pod pluszowym obrusem w

salonie. Następnie poszła uprzątnąć największy bałagan.

Emanuel leżał już w łóżku, kiedy weszła na górę.

Wolałaby uniknąć zbliżenia, szczególnie dzisiaj, kiedy świeżo w pamięci

miała spotkanie z Johanem, ale Emanuel zawsze się złościł, gdy z rzadka

wynajdywała jakąś wymówkę.

Wśliznęła się do łóżka i czekała, aż się do niej odwróci, ale nic takiego się nie

stało. Na moment wstrzymała oddech. Nie ma ochoty?

Emanuel leżał całkiem nieruchomo.

Wreszcie odetchnęła z ulgą. Pewnie nadal tak bardzo go boli głowa, że nie jest

w stanie.

- Dobranoc, Emanuelu - rzekła tak łagodnie, jak tylko mogła.

- Dobranoc, Elise. - W jego głosie nie było ani urazy, ani złości.

Następnie odwrócił się do niej plecami i po chwili, jak się domyśliła, zasnął.

background image

Sama nie mogła zapaść w sen. Rozmyślała o tym, co powinna odpowiedzieć

Johanowi. Chyba nie do końca przemyślał to, o co ją prosił. Nawet jeśli dostanie

stypendium, to na pewno nie będzie tak wysokie, by mógł ich wszystkich utrzymać.

Czyżby zapomniał, że miała pięcioro dzieci? Pewnie spytał pod wpływem silnej

tęsknoty. Pięcioro dzieci, a żadne z nich nie jest jego. Nie, na pewno dobrze się nie

zastanowił.

Wiedziała, że nie mogłaby wyjechać. Nie miałaby serca zostawić Emanuela

samego, zresztą mimo wszystko był ojcem Jensine. Kiedy ogarniało ją oburzenie,

irytacja i złość, bez wątpienia myśli o wyjeździe mogłyby jej przyjść do głowy. Ale

kiedy Emanuel wracał skruszony, tak jak dziś wieczorem, gdy prosił o wybaczenie, że

jej nie pomógł, przypominał jej tego Emanuela, w którym się kiedyś zakochała, i

wtedy taki pomysł wydawał się zdradą.

Westchnęła ciężko. Chyba jednak nie jest jej dane, by wróciła do Johana.

Będzie musiała mu wytłumaczyć swój punkt widzenia i postarać się, by zrozumiał, że

to niemożliwe.

ROZDZIAŁ SZESNASTY

Znowu zaczęła się szkoła. Chłopcy podjęli naukę w tej samej szkole w

Sagene, piąta klasa dostała nowego wychowawcę.

Peder i Evert wrócili tego dnia do domu szczęśliwi i zadowoleni, nowy

nauczyciel okazał się o wiele mniej surowy niż poprzedni, nie był nawet tak

wymagający jak Reidar, opowiadał Peder.

Elise uśmiechnęła się do Hildy.

- Tak się cieszę, że nadal mogą do ciebie przychodzić po lekcjach. Dzięki

temu oszczędzają tyle czasu i energii.

- To żaden kłopot, przecież to również moi bracia. Skoro pracują w pobliżu,

wiadomo, że przedtem dostaną u mnie coś do jedzenia. Wiesz, że mnie na to stać.

Elise nie wiedziała, na co Hildę jest stać, nigdy nie padły żadne liczby, ale

zorientowała się, że Hildzie wiedzie się lepiej niż kiedykolwiek.

- Dałaś Johanowi odpowiedź? Pokręciła głową.

- Nie widziałam go od tamtej pory.

- Myślałam, że czeka, aż ty się do niego odezwiesz.

- Najpierw on musi się upewnić, że Lars rzeczywiście nie jest jego synem.

Hilda prychnęła.

background image

- Agnes na pewno nie będzie chciała się do tego przyznać. Nie wypuści z rąk

obiecujących zarobków Johana, na które liczy, gdyby w przyszłości zdobył sławę.

Elise nie odpowiedziała, sama też o tym pomyślała.

- A poza tym co słychać? Czy Emanuel jest ostatnio dla ciebie miły?

- Nie podoba mu się, że znowu zaczęłam pisać. Jednak tym razem nie będę

opowiadać o ulicznicach i samobójstwach. Piszę o całkiem zwyczajnej rodzinie. Nie

bogatej, ale również nie najbiedniejszej. Ojciec jest słabo zarabiającym kancelistą, a

matka również pracuje w kantorze.

- Są więc łatwo rozpoznawalni - zażartowała Hilda. Elise puściła mimo uszu

jej uwagę.

- Chciałabym opisać zwykły dzień kobiety pracującej poza domem, żony i

matki. To niesprawiedliwe, że moja bohaterka musi wykonywać całą domową robotę,

skoro pracuje tyle samo godzin i dostaje taką samą pensję jak jej mąż.

- A kto mówi, że ojciec nie musi w domu nic robić? W rodzinach

robotniczych, które znam, mężczyzna również robi to i owo.

Elise spojrzała na siostrę zdumiona.

- Na przykład kto?

Hilda wzruszyła ramionami.

- Różni. Myślę, że większość z nich.

Elise trudno było jakoś w to uwierzyć. Hilda powiedziała tak, ponieważ

domyślała się, że Elise jest zła na Emanuela i ponieważ chciała zasiać niezgodę

między siostrą i jej mężem.

- Co zamierzasz zrobić z tą historią, którą piszesz?

- Wysłać ją do „Husmoderen” lub „Norweskiego Magazynu Rodzinnego”.

Anna pożyczyła „Husmoderen” od żony nowego pastora i przepisała dla mnie pewien

artykuł. Ma zapytać, czy mogłabym potem pożyczyć ten numer. W tym czasopiśmie

jest sporo recenzji książkowych, a poza tym pojawiają się artykuły o różnych znanych

kobietach i mężczyznach, o pracujących dzieciach, o prawie kobiet do głosowania,

emancypacji kobiet i pomocy społecznej. Niektórzy twierdzą, że „Kasa Zapomogowa

dla Biednych” powinna zmienić swą nazwę na „Społeczna Kasa Zapomogowa”.

Niektórzy z tych, którzy dostają stamtąd pieniądze, są już tak uodpornieni, że niczym

się nie przejmują, ale są i tacy, którzy wstydzą się tam zwrócić o pomoc, trzymają się

z daleka i chwytają wszelkich innych metod zdobycia pieniędzy, na przykład

prostytucji.

background image

- Czy „Husmoderen” nie jest przeznaczona tylko dla burżuazji?

- Nie ma żadnych czasopism ani gazet dla kobiet takich jak my. W tej samej

chwili rozległo się pukanie do drzwi. Na zewnątrz stał Johan.

Hilda zdjęła szal z gwoździa na ścianie i ruszyła do wyjścia.

- Muszę załatwić pewną sprawę. Myślę, że dzieci nie będą wam przeszkadzać,

dopiero co usnęły.

Johan odprowadził ją zdumionym wzrokiem, potem spojrzał pytająco na Elise.

- Co miała na myśli, mówiąc, że dzieci nie będą nam przeszkadzać?

Elise zaczerwieniła się i uśmiechnęła zawstydzona.

- Uważa, że chcielibyśmy zostać sami.

- Czy to dlatego wyszła? Elise skinęła głową.

- Tak sądzę.

- Czy to znaczy, że Hilda trzyma moją stronę? - spytał wesoło, ale zaraz

spoważniał. - Przyszedłem prosić o wybaczenie, Elise. To nie było w porządku, że

starałem się ciebie namówić do wyjazdu. Trudno byłoby wyjechać z całą piątką, a

wiem, że nigdy nie mogłabyś opuścić żadnego z dzieci. Nie sądzę, byś miała też

sumienie odejść od Emanuela, mimo że uważam, że na ciebie nie zasługuje.

Spojrzała na Johana. Chociaż przygotowała się, że powie mniej więcej to

samo, przykro było usłyszeć to z jego ust.

- Tak, to byłoby niemożliwe. Dużo o tym myślałam. W jednej chwili kusiło

mnie, żeby powiedzieć „tak”, a w następnej czułam, że to się nie uda. Taka już

jestem. Nie potrafię uciec od swojej odpowiedzialności. Uśmiechnął się smutno.

- Powinienem był o tym wiedzieć. W głębi duszy zdawałem sobie z tego

sprawę, ale nie chciałem spojrzeć prawdzie w oczy. Mimo że my, ludzie, jesteśmy

całkiem podobni, to jednak bardzo się różnimy. Niektórzy nie mają żadnych

skrupułów. - Na jego twarzy pojawił się cień goryczy.

- Miałeś jakieś wieści od Agnes?

- Tak. Zamierzałem wysłać do niej telegram i zażądać uczciwej odpowiedzi,

ale mnie uprzedziła. List był pełen zarzutów. Okazuje się, że to moja wina, że szukała

pociechy w ramionach Magnusa; gdybym nie był taki skąpy, nigdy by do tego nie do-

szło. Tęskniła za życiem i zabawą, pisała. Siedzenie w domu jej nie odpowiadało.

Magnus jest w Kopenhadze i próbuje znaleźć pracę, ale bezskutecznie. Zastanawiają

się, czy nie wyemigrować do Ameryki.

Elise spojrzała na Johana przestraszona.

background image

- Chcą wyemigrować do Ameryki? Z Larsem? Zauważyła, że zagryzł zęby. To

musiał być dla niego wstrząs.

Jeszcze niedawno uważał, że jest ojcem, a teraz chłopczyk zniknie z jego

ż

ycia.

Zdenerwowała się.

- Nie może ci tego zrobić!

- Czy jest coś, czego Agnes nie może mi zrobić? - spytał zrezygnowany.

Przykro było patrzeć, jak cierpi. Jednocześnie Elise zdała sobie sprawę, że

rozważała, czy nie postąpić podobnie jak Agnes: zabrać Jensine i zniknąć z życia

Emanuela. To oczywiście nie to samo, Johan nie dopuścił się zdrady wobec Agnes, w

każdym razie inaczej niż w myślach. Poza tym Emanuel nie był tak mocno związany z

córką jak Johan ze swym synem. Nie tak dawno temu Elise doszła do wniosku, że

Emanuel wolałby mieć ją tylko dla siebie, bez dzieci. Johan natomiast szczerze kochał

Larsa.

- Myślisz, że to zaplanowali? Mam na myśli to, że Agnes zostanie w

Kopenhadze, gdy ty wyjedziesz?

Skinął głową.

- Na to wygląda. - Uśmiechnął się krzywo. - Mówiła, że szkoda jej rzucić

pracę w sklepie, skoro wreszcie ją znalazła. Poza tym nie było mi łatwo utrzymać

ż

onę i dziecko, gdy nie miałem żadnych dochodów. A ja, głupi dureń, wierzyłem

każdemu jej słowu i sądziłem, że robi to wszystko z troski o nas.

Serce Elise krwawiło z powodu Johana. Jak ona by to przeżyła, gdyby

Emanuel zabrał Jensine i wyjechał do Ameryki? Ta myśl wydawała się nie do

zniesienia.

- Tak mi przykro, Johan.

Uśmiechnął się, lecz uśmiech pozostał tylko na ustach, nie dosięgną! oczu.

- Czy to nie ironia losu? Próbowałem cię przekonać, żebyś zostawiła

Emanuela, zabrała jego dziecko i związała się ze mną.

- To nie to samo. Zachowywałeś się wobec Agnes uczciwie. Poza tym nie

sądzę, by Agnes łączyło z Magnusem głębsze uczucie.

- Nie wiadomo.

- Prawda, tego nie wiemy, ale to po prostu do niej niepodobne. Agnes nigdy

nie potrafiła być z jednym mężczyzną. Najgorsze jest jednak to, że wystrychnęła cię

na dudka i kazała ci wierzyć, że dziecko jest twoje, tylko po to, by mogła być na

background image

twoim utrzymaniu.

- Wyobrażała sobie, że będę bogaty i sławny, i chciała z tego bogactwa

korzystać, ale wkrótce zrozumiała, że będzie musiała jakiś czas poczekać. A czekanie

wydało się jej zbyt nudne - rzekł z sarkazmem.

Elise podeszła do kuchni. Hilda rozpaliła w piecu, kiedy przyszła, i nastawiła

czajnik z kawą. Kawa była dziś równie mocna, siostra nie oszczędzała. Elise napełniła

jedną z nowych filiżanek, które Hilda sobie kupiła, i postawiła na stole.

- Napij się trochę kawy, to pomaga. Johan usiadł ciężko na kuchennym stołku.

- Czy dzieci śpią?

- Tak, zasypiają właśnie wtedy, kiedy mam przerwę obiadową. Z jednej strony

uważam, że to szkoda, z drugiej jednak często przychodzę tak zmęczona, że marzę

tylko o tym, by posiedzieć w spokoju.

- Czy chłopcy przychodzą tu po lekcjach?

- Tak, mogą tu przyjść i coś zjeść przed pracą. Bardzo się z tego cieszę.

- A jak tam Peder?

Domyśliła się, że Johan po prostu wolał rozmawiać o czymś innym.

- Myślę, że w szkole idzie mu trochę lepiej. Jeszcze nie widziałam się z

nowym nauczycielem, ale chłopcy go lubią. Chyba do tej pory nie zauważył, że Peder

ma takie trudności z czytaniem, ale mam nadzieję, że będzie bardziej wyrozumiały niż

poprzedni.

- Wydaje mi się, że mówiłaś, że Peder się poprawił. Skinęła głową.

- Codziennie ćwiczy. Sam na to wpadł. Zauważyłam, że ma kłopoty z

odróżnieniem liter zwróconych w prawo, jak na przykład „b”, od zwróconych w lewo,

jak „d”. Poza tym nie może zapamiętać, co to jest „prawo”, a co „lewo”. Uważam, że

istnieje związek między jednym a drugim. I Peder ćwiczy właśnie rozpoznawanie

stron.

- A twoja matka nadal mało się wami interesuje? - w głosie Johana brzmiała

nuta krytyki.

- Rozumiem, że wszyscy się dziwią, mnie też to oburzało. Może to się teraz

zmieni, kiedy straciła dziecko. Pewnie w dużym stopniu jest temu winien Asbjorn.

Wyraźnie daje do zrozumienia, że nie chce mieć z nami zbyt wiele wspólnego.

Johan pokiwał głową.

- Czy to nie dziwne, jak my, ludzie, komplikujemy sobie życie?

Elise usiadła i upiła łyk kawy. Nagle wydało jej się, jakby cała kuchnia

background image

wypełniła się Johanem.

- Opowiedz mi trochę o swojej pracy. Czy ostatnio wyrzeźbiłeś coś nowego? -

spytała szybko, dziwnie zaniepokojona.

- Pracuję nad ludzką głową, ale nie jestem zadowolony. Trudno wydobyć

uczucia w wyrazie twarzy.

- To brzmi niezwykle. Pokręcił głową.

- Ciężko haruję, ale właśnie tego chcę. Teraz, kiedy wreszcie znalazłem pracę,

która mi się podoba, nie chcę się poddać, choć czasami czuję, jakbym bił głową w

mur. Ona coś we mnie porusza. - Uśmiechnął się zakłopotany.

Elise odstawiła filiżankę i położyła dłoń na jego dłoni.

- Pamiętajmy o tym, co sobie kiedyś powiedzieliśmy: że bez względu na to, co

się stanie, mamy siebie. Nasza miłość nie umrze, nawet jeśli będziemy musieli się na

jakiś czas rozstać. Tego, co wspólnie przeżyliśmy, nikt nie może nam zabrać. Ani

tego, co do siebie czujemy.

- Jesteś dzielna, Elise. Pokręciła głową.

- Nie, niestety nie jestem, ale dziś to ty jesteś w trudniejszym położeniu i

najważniejsze jest dla mnie to, bym potrafiła ci pomóc. Doszliśmy do tego samego

wniosku: nie mogę zostawić dzieci. Cieszę się, że widzimy to podobnie, byłoby mi

przykro, gdybyśmy nie byli zgodni.

Skinął głową.

- Masz rację, Elise.

Na chwilę zapanowało między nimi milczenie, Johan nie odrywał oczu od

Elise. Wziął jej rękę i mocno uścisnął.

- Nie poddawajmy się, Elise! Potraktujmy obecną sytuację jako przymusowe

rozstanie, które jednak nie .będzie trwać wiecznie.

- Właśnie tak na to patrzę. Nie uważam, że żegnamy się na dobre. Tego bym

nie zniosła. Mówię sobie, że wyjeżdżasz, żeby się rozwijać, wykorzystać swoje

zdolności, stać się kimś. Kiedy cię nie będzie, będę żyć marzeniami, że kiedyś znowu

się spotkamy.

- Nie wiadomo, czy dostanę stypendium.

- Wierzę, że dostaniesz. Może zresztą lepiej, że wyjedziesz. Gdybyśmy

mieszkali w tym samym mieście, trudniej by nam było oprzeć się pokusie.

Jeszcze mocniej uścisnął jej rękę.

- Ach, Elise. Nie wiem, jak to zniosę. Strata Larsa to dla mnie potworny cios,

background image

ale jeszcze gorzej jest stracić ciebie.

- Nie stracisz mnie. Nigdy!

- Czy mogłabyś na chwilę usiąść mi na kolana? Tak jak to robiłaś kiedyś?

Wiedziała, że nie powinna, że to niebezpieczne, ale nie mogła się oprzeć.

Skuliła się w jego objęciach i przylgnęła do jego silnej, ciepłej piersi.

- Pachniesz fajką, słońcem i mężczyzną. Pamiętam, że kochałam ten zapach.

Roześmiał się, pochylając twarz nad jej głową, i pocałował jej włosy.

- A ty pachniesz Elise.

- To znaczy jak?

- Latem, ciepłym mchem, nagą skórą i miękkimi ustami. Uśmiechnęła się.

- Pamiętasz? Ten dzień w Grefsenskogen?

- Myślisz, że mógłbym kiedykolwiek zapomnieć?

- Byliśmy tacy niewinni. Zawstydzeni. A jednocześnie nasze ciała płonęły, a

serce biło jak szalone.

- Potężnie biło.

Skinęła na jego piersi, uśmiechając się.

- Myślę, że nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak wtedy.

- Ja też nie. Pamiętam, że siedziałem w więzieniu w Akershus, wyglądałem

przez okno i wracałem w marzeniach do tych chwil. Być może wtedy na dobre sobie

uświadomiłem, jak bardzo byłem szczęśliwy, ile dla mnie znaczysz.

- To Lort - Anders zniszczył nasze życie.

- I strażnik w więzieniu. Ich dwóch.

- Dlaczego to zrobili?

- Lort - Anders z zazdrości i zemsty, ponieważ uważał, że to przez ciebie nas

złapano.

- Ale strażnik w więzieniu mnie nie znał.

- Lecz należał do ludzi, którzy wykorzystają każdą okazję, żeby zaszkodzić

innym. Może to też wynika z zazdrości. Zorientował się, że mam zdolności do rzeźby

w kamieniu.

- Tak się cieszę, że otrzymałeś szansę, by wspiąć się wyżej. Nie tak wielu tu

nad rzeką może na to liczyć.

- Tak. Miałem szczęście.

- To nie tylko kwestia szczęścia. Gdybyś nie miał zdolności, nie zaszedłbyś tak

daleko.

background image

- Ale za to nie mam szczęścia w miłości. Podniosła głowę i zerknęła na niego.

- Nie masz? Roześmiał się.

- Przepraszam. Chciałem powiedzieć, że nie mam szczęścia, bo nie mogę mieć

tej, którą kocham. Lecz w głębi duszy jestem przeświadczony, że mam to szczęście

kochać z wzajemnością.

Ostrożnie ujął ją pod brodę i uniósł wyżej jej twarz.

Poczuła jego wargi na swoich i zamknęła oczy. Kiedy jego język dotknął jej

języka, całe jej ciało ogarnęła tęsknota. Objęła Johana za szyję, mocniej do niego

przywarła i z oddaniem odwzajemniła jego pocałunek. Całował początkowo

ostrożnie, potem coraz goręcej. Poczuła, jak jego duża dłoń zamyka się na jej piersi,

następnie pożądliwie prześlizguje się po jej ciele. Podciągnął kubrak i pieścił jej nagą

skórę.

Zakręciło jej się w głowie. Nigdy nie czuła tak silnego pożądania jak teraz.

Ostrzegawczy wewnętrzny głos próbował protestować, ale jakby zamknęła uszy, nie

chciała słuchać.

- Elise - szepnął ochryple. - Pozwól mi! Tylko ten jeden raz!

Skinęła głową, przerażona własną decyzją. Jak mogła osądzać Emanuela,

skoro sama zamierza zrobić to samo?

- Pomóż mi, Johan! - błagała przy jego szyi. - Nie jestem w stanie powiedzieć

„nie”.

Wziął ją na ręce i zaniósł do salonu. Tam położył ją na nowym szezlongu

Hildy, pochylił się i całował, tak że obojgu zabrakło tchu. Potem podciągnął jej

spódnicę.

W tej samej chwili usłyszeli, że coś stuknęło, i z pokoiku dobiegł ich

przeraźliwy płacz.

Elise poderwała się i ogarnęła.

- Coś się musiało stać - rzekła przerażona, z trudem łapiąc oddech.

Oboje pobiegli do kuchni, a następnie do pokoiku. Hugo spadł z łóżka i leżał

na podłodze, żałośnie płacząc. Elise wzięła go na ręce i czule przytuliła.

- Już dobrze, Hugo, zaraz ci przejdzie. - Podmuchała główkę dziecka;

zauważyła mocne zaczerwienienie na jego czole, pewnie będzie miał wielkiego guza.

Johan pogładził chłopca po rudych lokach.

- Cześć, ale z ciebie wyrósł ładny brzdąc.

Hugo zamilkł i spojrzał na gościa zdziwiony, a po jego policzkach stoczyły się

background image

wielkie łzy.

- Zmienił się. Włosy mu pociemniały i już nie jest tak podobny do swego

pierwowzoru.

Elise zwróciła uwagę, że użył określenia „pierwowzór”, a nie „ojciec”. Tak

lepiej.

- Pan - odezwał się Hugo i uśmiechnął przez łzy. Elise rozpogodziła się.

- Lubi cię.

- Tego by tylko brakowało, żeby nie lubił, to przecież twój syn - rzekł wesoło,

ale Elise zauważyła, że jest zakłopotany. Gdyby Hugo nie spadł z łóżka,

prawdopodobnie nie zdołaliby się w porę powstrzymać.

I co z tego? Emanuel to zrobił, Agnes też, dlaczego ona i Johan nie mieliby

sobie pozwolić?

W tym samym momencie uświadomiła sobie, że to wcale nie takie proste.

Gdyby do tego doszło, prawdopodobnie jeszcze trudniej byłoby się im rozstać.

Mogłaby zajść w ciążę, nie wiedząc, czy Emanuel, czy Johan jest ojcem, poza tym

istniało niebezpieczeństwo, że i Johana, i ją dręczyłyby potem wyrzuty sumienia. On

zmagałby się z poczuciem winy, ponieważ poprowadził ją ku czemuś, co bardzo

utrudniłoby jej życie, a ona nie mogłaby chyba spojrzeć Emanuelowi w oczy.

Jednocześnie miała dziwne uczucie, że zostali oszukani. Było tak cudownie,

tak naturalnie, i była gotowa. Może to jeszcze mocniej związałoby ich ze sobą?

- O czym myślisz? - spytał czule. Uśmiechnęła się speszona.

- A jak sądzisz?

- Chyba o tym samym co ja. Gdyby Hugo nie spadł z łóżka... Skinęła głową,

nie patrząc mu w oczy.

- Czujesz ulgę, że to nam przeszkodziło?

- I tak, i nie.

- Wydawało mi się, że powiesz „nie”. - Uśmiechnął się, lecz w jego spojrzeniu

było coś smutnego. - Nie musisz odpowiadać, Elise - dodał szybko. - Sądzę, że wiem,

o czym myślisz. Pragnęłaś tego samego co ja i prawdopodobnie by nam się udało,

gdyby nie upadek Hugo, ale potem byłoby ci trudno. Jesteś zbyt uczciwa i nie

umiałabyś się zachowywać naturalnie. Stopniowo Emanuel wydobyłby z ciebie

prawdę. Poza tym zastanawiasz się nad tym, że tyle mamy do zarzucenia Agnes, jak

zatem moglibyśmy postąpić tak jak ona?

Elise przytaknęła.

background image

- Nie znam nikogo, kto umiałby tak dobrze czytać w cudzych myślach jak ty.

- Nie w cudzych, lecz twoich. Ponownie przytaknęła.

- Nikt inny nie rozumie mnie tak jak ty.

- To dlatego, że cię kocham.

- Pan dobly - odezwał się nagle Hugo i wyciągnął do Johana rączki.

Johan wziął go na ręce i uśmiechnął się.

- Nie wiem, czy jestem dobry, ale bardzo kocham twoją mamę.

- Mama dobla - dodał Hugo. Oboje roześmiali się.

W tej samej chwili Elise zauważyła, że Isac siedzi cichutko i im się przygląda.

Szybko podeszła do niego i wzięła go na ręce.

- Nie chcieliśmy o tobie zapomnieć, Isac, ale Hugo spadł z łóżka, rozumiesz, i

płakał - rzekła i posadziła chłopca na podłodze.

- Hugo boli - rzekł Isac i pokazał na główkę Hugo. Trzasnęły zewnętrzne

drzwi i w kuchni rozległy się lekkie kroki. Hilda szybko wróciła, pomyślała Elise i

uświadomiła sobie przerażona, co by się mogło stać, gdyby Hugo nie spadł z łóżka.

Musiało być już późno, nie zauważyli upływu czasu. Wymienili z Johanem

spojrzenia.

- Chyba Hilda przyszła. - Uśmiechnął się i spojrzał na Elise zaczepnie.

- Nie miałam pojęcia, że już tak późno.

- Kiedy jest ci dobrze, czas szybko mija, a kiedy ci źle, jakby stał w miejscu.

Nie zwróciłaś na to uwagi, kiedy leżałaś w szpitalu?

- A zgadnij! Zegar ani drgnął.

- A teraz gna jak szalony.

Skinęła głową i popatrzyła Johanowi w oczy. Ich spojrzenia płonęły.

Hilda zapukała do pokoiku i otworzyła drzwi.

- Tu jesteście? - Patrzyła zdumiona to na jedno, to na drugie.

- Hugo spadł z łóżka.

- Co za pech. - Starała się zachować powagę, ale Elise była pewna, że śmieje

się w duchu.

Hilda nie wiedziała, że Elise i Johan właśnie postanowili się rozstać i że to ich

godzina pożegnania. Na pewno myślała sobie, że będą chcieli się spotykać w domu

majstra, dopóki Johan pozostanie w mieście. Elise nie wątpiła, że z radością

udostępniłaby swój dom, żeby tylko mogli być sami.

Elise wzięła Hugo od Johana i posadziła obok Isaca.

background image

- Muszę już iść, mój synku. Pobaw się teraz z Isakiem. Po chwili obaj malcy

byli już w drodze do kuchni.

- Która godzina, Hildo?

- Za pięć wpół do czwartej. Elise zamarła.

- Zostało mi tylko pięć minut do końca przerwy! Johan zatrzymał się w

kuchni.

- Poczekam tu chwilę. Nie powinniśmy wychodzić razem.

- Słusznie - przyznała Hilda. - Nie musimy ogłaszać całemu światu, że Elise

Lovlien i Johan Thoresen znowu są razem.

Elise i Johan spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się smutno.

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

- Jak to się stało, że Hugo ma guza na czole? - Emanuel spojrzał na nią, jak

gdyby to ona zrobiła.

- Spadł z łóżka, kiedy on i Isac spali przed obiadem.

- Czy Hilda ich nie pilnuje?

- Wyszła wtedy załatwić jakąś sprawę.

- Wyszła właśnie w tym czasie, gdy ty miałaś przerwę obiadową? Myślałem,

ż

e zrobi ci coś do jedzenia.

- Jeśli nie pójdzie, kiedy ja tam jestem, to musi potem brać ze sobą obu

chłopców.

- Nie miałaby daleko, a Hugo i Isac tylko by na tym skorzystali, gdyby się

trochę przeszli. Jak to się stało?

Dlaczego jest tak dociekliwy?

- Usłyszałam, że Hugo płacze, i pobiegłam do pokoiku. Zobaczyłam go na

podłodze.

Emanuel chrząknął niezadowolony, ale więcej nie pytał.

Bała się dzisiejszej nocy. Jeśli Emanuel zechce się z nią kochać, będzie

musiała wymyślić jakąś skuteczną wymówkę. Nie mogła tego zrobić z Emanuelem,

skoro o mało co nie oddała się Johanowi. Nie mogła pozwolić, by mąż ją całował,

dopóki czuła jeszcze dotyk warg Johana na swoich. Nie mogła ryzykować, że przesu-

wając usta po jej piersiach, poczuje smak „fajki, słońca i mężczyzny”, poza tym nie

będzie w stanie go do siebie dopuścić w taki dzień jak dziś. Chciała marzyć o Johanie,

przeżyć w wyobraźni to, czego nie udało im się doświadczyć w rzeczywistości.

background image

Ociągała się z pójściem do łóżka. Hugo i Jensine spali już od kilku godzin,

chłopcy też dawno się położyli. Emanuel siedział w bujanym fotelu i czytał książkę,

nie wyglądało na to, by i on się śpieszył.

Udawała, że ma dużo pracy. Sprzątnęła kuchnię, rozwiesiła uprane pieluchy,

poskładała te, które już wyschły. Emanuel nawet jednym gestem nie zdradzał ochoty

pójścia spać.

Ż

eby tylko zaraz poszedł na górę, to wtedy nadal będzie mogła udawać, że nie

skończyła, a zanim do niego przyjdzie, to może będzie już tak zmęczony, że się jej nie

doczeka.

Zapomniał przynieść drewna do pieca w kuchni i wody z pompy. Celowo

hałasowała, żeby dać mu do zrozumienia, co robi.

Pewnie się domyślił i dopadły go wyrzuty sumienia, bo usłyszała, że wstaje.

Wszedł do kuchni, pewnie po to, żeby wyjść na podwórze, zanim się położy spać.

- Przepraszam, Elise, zapomniałem o wodzie i drewnie.

- Nic nie szkodzi, i tak jeszcze nie jestem śpiąca.

Nie odpowiedział, tylko wyszedł. Kiedy wrócił, spodziewała się, że spyta, czy

ona też zaraz przyjdzie do łóżka, ale tylko umył ręce w misce, powiedział „dobranoc”

i ruszył po schodach na górę.

- Muszę jeszcze połatać spodnie Pedera, zanim się położę! - zawołała za nim.

Tylko odchrząknął w odpowiedzi. Czyżby był zły?

Wyjęła maszynę do szycia i spodnie brata, które mogłyby jeszcze kilka dni

wytrzymać, zapaliła parafinową lampę nad kuchennym stołem i zaczęła szyć. Jej

myśli powędrowały ku Johanowi. Przeżywała na nowo chwile na szezlongu Hildy i

poczuła, że serce jej mocniej zabiło na samą myśl. Gdyby im nic nie przeszkodziło!

Mieliby co wspominać. Miała chyba właśnie „zwykłe dni” i mało prawdopodobne, by

zaszła w ciążę. Matka uczyła ją, że większość dzieci bierze swój początek w samym

ś

rodku cyklu między dwoma krwawieniami.

Dręczyłyby ją wyrzuty sumienia, ale teraz też je czuje. Czy to aż taka duża

różnica między tym, co zrobili, a tym, co mogli zrobić? Pocałunki to też zdrada. A na

pewno to, że pozwoliła Johanowi wsunąć rękę pod kubrak. Miała wrażenie, że czuje

jego dotyk, gdy tylko o tym pomyśli. Policzki ją paliły, serce szybciej zabiło, a przez

ciało przebiegły przyjemne dreszcze.

Skończyła reperować spodnie. Emanuel na pewno już zasnął. Wstrzymała

oddech i nasłuchiwała. Na górze panowała zupełna cisza. Ostrożnie sprzątnęła

background image

maszynę do szycia, odłożyła spodnie Pedera na jeden z kuchennych stołków i wyszła

na dwór.

Ś

wiatło lampy z kuchni rzucało blask przez okno i docierało do najbliżej

rosnących krzewów w ogrodzie za domem. Poza tym na zewnątrz panowała

ciemność. Rozgwieżdżone niebo nad głową Elise rozciągało się niczym morze

migocących iskierek. Rozpoznała Wielką Niedźwiedzicę i pętlę Oriona. W oddali

rozlegał się stukot końskich podków i toczących się kół dorożki na moście, może

dorożkarz wiózł do domu nocną porą jakichś pasażerów.

Powietrze było chłodne i świeże, zupełnie inne niż w dole przy Beierbrua.

Gdzieś w pobliżu zamiauczał kot, pewnie jakiś kocur szukał przygody. Słaby

podmuch wiatru zaszeleścił liśćmi jabłoni, z odległej obory dobiegł ryk krowy. Same

spokojne, kojące dźwięki. Elise głęboko wciągnęła powietrze. Jeśli nie mogła być

ż

oną Johana, to miała przynajmniej jego miłość. Odwróciła się i powoli weszła do

domu. Myśl o Johanie pomoże jej jakoś znosić zbliżenia z Emanuelem. Jej los nie był

wcale gorszy od losu tysiąca innych zamężnych kobiet.

W sypialni panowała zupełna cisza. Elise szybko rozebrała się w

ciemnościach, bała się, że przypadkiem coś potrąci i obudzi Emanuela. Jeżeli zasnął...

Stanęła i nasłuchiwała. Wydawało się, że oddychał miarowo i ciężko, ale nie

miała pewności. Bezszelestnie przemknęła na palcach w stronę łóżka, po omacku

odnalazła koszulę nocną i wciągnęła ją przez głowę. Emanuel nie odezwał się jeszcze

ani słowem.

Ostrożnie uniosła kołdrę i powolutku wśliznęła się do łóżka. Mąż nadal leżał

cicho i nieruchomo, nic nie mówiąc. Na pewno już zasnął.

Trudno było tak tkwić bez ruchu, ale Elise wolała nie ryzykować i nie

odwracać się na bok. Długo leżała na plecach, wpatrując się szeroko otwartymi

oczami w ciemność. Kiedy nabrała całkowitej pewności, że Emanuel mocno śpi,

odważyła się przekręcić ostrożnie na bok, odprężyła się i zamknęła oczy. Myślami

znalazła się w domu majstra, na kolanach Johana. Całował ją tak namiętnie i żarliwie

jak nigdy przedtem. Serce znowu jej szybciej zabiło, zmęczenie odeszło, wiedziała, że

nie zaśnie prędko, jeżeli będzie się oddawać takim myślom, ale nie dbała o to. Dziś w

nocy będzie leżała bezsennie i rozkoszowała się miłością Johana.

Wtedy nagle zauważyła, że Emanuel cicho wstaje z łóżka. Przemknął na

palcach do drzwi i zniknął. Może znowu musiał wyjść za potrzebą.

A więc jednak nie spał... Słyszał, jak przyszła, ale nie uczynił nic, żeby się z

background image

nią kochać. Leżał równie cicho jak ona, bez ruchu, bez słowa. Może tak samo się bał

tego, czego ona od niego oczekuje, jak ona się bała tego, czego on od niej chciał?

Uśmiechnęła się w ciemności, przewróciła się na drugi bok i oddała marzeniom o

Johanie.

Następnego ranka Emanuel ją zaskoczył tym, że pierwszy wstał. Obudził

chłopców, posadził Hugo na nocniku i zszedł na dół, żeby rozpalić pod kuchnią. Elise

nie wierzyła własnym oczom.

Szybko się umyła, ubrała i zajęła Jensine. Kiedy zeszła do kuchni, zobaczyła,

ż

e Emanuel jest już ubrany.

- Dzień dobry - przywitał się ciepłym głosem.

- Dzień dobry. Dobrze spałeś?

- Nie najgorzej. - Nastawił czajnik z kawą i usiadł przy stole. Elise w

pośpiechu wyłożyła kubki i talerze, postawiła na stole dzbanek z mlekiem, kozi i biały

ser i nakroiła chleba. Czyżby Emanuel się domyślił, że próbuje mu się wymykać? Czy

się obraził albo czy mu przykro, ale stara się tego po sobie nie pokazywać?

W tej samej chwili usłyszała, że chłopcy z hałasem zbiegają na dół. Poczuła

ulgę. Kiedy się pojawiali, nie pozwalali jej myśleć o niczym innym. Zwłaszcza gdy

Peder musiał się podzielić wszystkim, co mu leżało na sercu. Pomyślała o tym, co

usłyszała o domach burżuazji, w których dzieciom nie wolno rozmawiać przy stole, a

nawet nie pozwala się im siadać do stołu w salonie razem z dorosłymi, lecz muszą

jeść razem ze służbą w kuchni. Cieszyła się, że u nich tak nie jest.

Peder wystawił głowę zza drzwi przestraszony.

- Elise, ktoś ukradł moje spodnie! Elise roześmiała się.

- Są tutaj. Załatałam je.

- Załatałaś? Po co?

- Były tak przetarte na kolanach, że w każdej chwili mogły się rozerwać.

- Łatałaś je kilka dni temu.

Elise zauważyła, że Emanuel przysłuchuje się tej rozmowie. Na pewno się

teraz domyślił, że spodnie były tylko wymówką, żeby się nie kłaść razem z nim.

- Tak, niedługo trzeba ci kupić nowe - westchnęła. - Gdybym tylko wiedziała,

skąd brać pieniądze. Kiedy leżałam w szpitalu, straciliśmy moją pensję i musiały nam

wystarczyć zarobki Emanuela. To trochę potrwa, zanim znowu staniemy na nogi.

- Ja uważam, że nie jest nam źle - stwierdził Evert z optymizmem. - U Fladry

ojciec nie ma gdzie spać i kładzie się na noc w namiocie, który rozbija w ogrodzie.

background image

Kiedy chce się bzykać z żoną, wygania dzieciaki na dwór. - W tej samej chwili

zasłonił usta ręką i spojrzał przestraszony na Emanuela, bo dobrze wiedział, że

Emanuel nie lubi takiego gadania.

Peder również się przeraził w imieniu Everta i widocznie chciał mu przyjść z

pomocą:

- Kiedy urodziło im się ostatnie dziecko, wszystkie dzieciaki usiadły na

schodach ze szczapą drewna i czyhały na bociana, żeby go zabić. - Uśmiechnął się z

wyższością. - Wierzą jeszcze w bociany. - Skierował wzrok na Elise. - Prawda, że to

bujda? Dzieci się biorą od bzykania, prawda?

- Peder! - głos Emanuela smagnął ścianę. - Dość tego! Ty i Evert. Dobrze

wiecie, co zapowiedziałem. Wyjdźcie stąd, obaj!

Chłopcy pośpiesznie wypadli za kuchenne drzwi. Elise spojrzała na Emanuela.

- Jeszcze nie zjedli.

- Przestań ich wreszcie bronić, Elise. To dla ich dobra. Co z nimi będzie, jeżeli

nie przestaną się tak zachowywać? Jeżeli porządni ludzie usłyszą, że używają takich

słów, uznają ich za łobuzów najgorszego gatunku.

Elise nie odpowiedziała. Emanuel miał z pewnością rację, widziała przecież,

jak zareagowali Ringstadowie i ciotka Ulrikke. Jednak Peder i Evert nie mieli na

myśli nic złego, przywykli do takich rozmów z kolegami z ulicy.

Emanuel wstał.

- Czy moje drugie śniadanie jest gotowe? Skinęła głową.

- Zaraz.

Wyjęła butelkę z kawą i podała mu razem z kanapkami.

- Niepotrzebnie tak się złości - rzekł Kristian, kiedy Emanuel wyszedł.

- Emanuel wychowywał się w zupełnie innym środowisku. W jego domu było

to nie do pomyślenia, żeby rozmawiać w ten sposób. Hilda i ja tyle razy mówiłyśmy

Pederowi i Evertowi, żeby nie używali brzydkich słów, ale oni ciągle o tym

zapominają.

- To dlatego, że inni chłopcy tak mówią.

- Rozumiem to, Kristianie. Spojrzał na nią z wyrzutem.

- Nie jest łatwo być innym.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Dzieciaki się z nas śmieją, bo ty i Hilda wyrażacie się inaczej niż my.

Uważają, że przez to chcecie być lepsze, i nazywają was idiotkami.

background image

- Ja też musiałam wiele znosić, gdy chodziłam do szkoły, ale czy myślisz, że

dostałabym pracę w kantorze, gdybym mówiła jak inni?

- A czy siedzenie w kantorze jest lepsze? Wielu z kancelistów zarabia tylko

siedem i pół korony na tydzień, dokładnie tyle co robotnicy.

- Po pierwsze nie dostanę pracy w fabryce, bo jestem mężatką, po drugie

pracuję o dwie godziny dziennie krócej, a po trzecie zarabiam więcej. Poza tym nie

jest to takie męczące. Pewnie tego nie rozumiesz, ponieważ nie stałeś jeszcze po

dwanaście godzin przy maszynie i nie wiesz, jak wtedy bolą plecy i jak ciężko w tym

pyle oddychać.

Kristian milczał. Zastanowiła się, czy dokuczano mu bardziej, niż miał

odwagę się przyznać, ale nie miała czasu go spytać. Trzeba odprowadzić Jensine do

pani Jonsen, a Hugo nie był jeszcze ubrany. Musiała się śpieszyć, żeby się nie spóźnić

do kantoru.

Od razu zauważyła, że Hildzie coś leży na sercu, ale zdążyła tylko zostawić

Hugo i popędziła do fabryki.

Kiedy przyszła ponownie w czasie przerwy obiadowej, Hilda sama ją

zagadnęła.

- Chciałabym z tobą poważnie porozmawiać, Elise. - Nalała zupę do

głębokiego talerza i postawiła na stole przed Elise. - Rozmawiałam chwilę z Johanem,

zanim wczoraj wyszedł, i dowiedziałam się, że się rozstaliście. Zastanawiam się, co ci

dolega. Masz możliwość związać się z mężczyzną, którego kochasz i który będzie

dobrym ojcem dla twoich dzieci. Na pewno z czasem się dorobicie. To więcej,

niżbym się spodziewała po mężczyźnie, któremu wybaczyłaś i na powrót przyjęłaś.

Elise westchnęła zrezygnowana.

- Nie tak łatwo jest po prostu odejść. Emanuel jest ojcem Jensine, nie mogę

mu jej zabrać.

- Nieprawda, możesz. On też kiedyś odszedł. I zostawił cię samą z

odpowiedzialnością za Hugo i chłopców, bez środków do życia. Stało się to w

dodatku wtedy, kiedy się dowiedział, że spodziewasz się kolejnego dziecka. Jego

dziecka. Ani trochę nie współczuję temu draniowi. - Hilda zrobiła się czerwona na

twarzy. - Widziałam po Johanie, jak bardzo jest nieszczęśliwy, nie rozumiem, jak

możesz być dla niego tak okrutna!

Elise za wszelką cenę starała się zachować spokój.

- Johan doszedł do takiego samego wniosku jak ja: zrozumiał, że jego

background image

propozycja jest nierealna. Nie będzie miał jakichś zawrotnych pieniędzy, mimo że

dostanie stypendium, nie utrzyma siedmioosobowej rodziny. Mało prawdopodobne,

ż

e znajdę w Paryżu pracę, skoro nie znam żadnego obcego języka. Mówisz tak, jakby

wystarczyło spakować walizkę i wyjechać, ale to nie jest takie proste. Poza tym

zarówno on, jak i ja musimy najpierw uzyskać rozwód. Nie wiadomo, czy dostaniemy

zgodę, a w każdym razie czy ja ją dostanę. Johanowi pewnie się uda, jeśli Agnes

przyzna się do niewierności, ale mi będzie trudno nakłonić Emanuela, by się zgodził

na rozwód, teraz, kiedy do nas wrócił.

Hilda westchnęła i odwróciła się plecami.

- W każdym razie nie przychodź do mnie, żeby się poskarżyć na swoje

małżeństwo albo żeby opowiadać mi, że żałujesz. Powiedziałam, co o tym myślę.

- Czy kiedykolwiek ci się żaliłam?

- Nie, i to jest takie irytujące. - W tej samej chwili musiała sobie zdać sprawę z

własnego trudnego charakteru, bo roześmiała się. - I tak stopniowo będę cię

przekonywać, choć mi się nie udało za pierwszym razem. - Natychmiast jednak

spoważniała. - Jest mi tak strasznie żal Johana, Elise. Nie mogę patrzeć na jego

smutne oczy. On cię kocha i nigdy nie pragnął innej, przyznał to wprost. Boję się, że

znowu zajdziesz w ciążę z Emanuelem. Wczoraj naprawdę miałam nadzieję, że ty i

Johan zapomnicie o rozsądku i miło spędzicie czas, kiedy mnie nie będzie, ale

zrozumiałam, że upadek Hugo zburzył całą moją intrygę. - Uśmiechnęła się

łobuzersko.

Elise roześmiała się.

- Gdybyś wiedziała, jak blisko byłaś sukcesu.

- Domyśliłam się tego, gdy zobaczyłam szezlong. Poduszki leżały na

podłodze, a Johanowi odpadł guzik od koszuli. A więc nie zrobiliście tego?

Elise pokręciła głową.

- Zastanawiam się, co by powiedziała matka, gdyby usłyszała naszą rozmowę.

Hilda roześmiała się.

- Nie ma tu chyba nic do gadania.

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

Elise spojrzała w górę na wielkie korony drzew. Było tak sucho, że liście

drzew zaczęły już żółknąć, choć to dopiero początek września. Dzień wstał upalny,

jak w samym środku lata, na skraju drogi jaśniały stokrotki i dzwonki leśne. Jakie to

background image

szczęście, że lato trwa tak długo w tym roku! Straciła tyle tygodni, kiedy leżała w

szpitalu. Zwykle już myślała ze strachem o zimie, kiedy zbliżał się koniec lata, lecz w

taką pogodę trudno wyobrazić sobie mróz i szron.

Myślami powędrowała ku Johanowi. Nie widziała go od dnia, kiedy się

spotkali w domu majstra. Z pewnością bardzo teraz cierpi zarówno z jej powodu, jak i

z powodu Larsa. Tak bardzo pragnęła móc go pocieszyć. Przez pierwsze dni sądziła,

ż

e Johan niebawem znowu się pojawi, ale powinna go znać na tyle dobrze, by

wiedzieć, że na to miał zbyt silny charakter. Wiedział równie dobrze jak ona, że to

sprowadziłoby jeszcze więcej bólu, jeszcze silniejszą tęsknotę.

A jeśli dostał stypendium? Na pewno nie wyjechałby z kraju bez

zawiadomienia jej. Prawdopodobnie stoi teraz w warsztacie i wycina coś w drewnie

albo lepi z gliny, a myśli kłębią mu się w głowie w złości na Agnes i w smutku i

tęsknocie za dawną miłością.

Dawno też nie widziała Anny i Torkilda. Przejście na Hammergaten to dla

Anny zbyt daleko, a ona sama była zbyt zajęta, kiedy wieczorem wracała z pracy, by

znaleźć czas na cokolwiek poza najbardziej niezbędnymi rzeczami.

Emanuel zachowywał się ostatnio jakoś dziwnie. Albo wydawał się nieobecny,

albo był tak skory do pomocy, że wprawiał ją w zdumienie. Często miewał bóle

głowy, co ją martwiło. Nie był zadowolony z pracy w zakładach Myren, wiele razy o

tym wspominał, jednak w tych czasach to prawie niemożliwe znaleźć coś innego. Nie

wydawało się też, by dobrze się czuł w domu na Hammergaten, chociaż to on

koniecznie chciał się tu przeprowadzić. Prawdopodobnie w ogóle nie miało

znaczenia, gdzie mieszkają; raczej nie mógł się przyzwyczaić do życia rodzinnego.

Jensine ostatnio budziła się w nocy, a Emanuel nie miał mocnego snu. Przez kilka

nocy próbował sypiać na sofie w salonie na dole, ale to niewiele pomagało, bo

dźwięki dobrze niosło w całym domu. Mogli mieć tylko nadzieję, że Jensine wkrótce

przestanie im robić nocne pobudki. Wydawało się, jakby jej dokuczały bóle brzucha,

kiedy budziła się w nocy i płakała, bo prężyła całe ciało i uspokajała się dopiero, gdy

ktoś wziął ją na ręce.

Obok przejechał z łoskotem wóz konny. Elise spojrzała w górę i zobaczyła

dorożkarza na koźle. To taksówka konna. W środku siedział mężczyzna w cylindrze.

Elise odwróciła szybko wzrok, nie wypada się tak przyglądać. Nagle usłyszała, że ktoś

woła ją po imieniu, i po chwili wóz się zatrzymał. Spojrzała w tamtą stronę

zaskoczona i rozpoznała go. To „dżentelmen”, pan Wang - Olafsen! Dawno go nie

background image

widziała, ale myślała o nim od czasu do czasu, wspominając, jak ciepło się odnosił do

Pedera.

- Pani Ringstad? Co pani porabia w tych stronach? Uśmiechnęła się i skinęła

głową na powitanie;

- Przeprowadziliśmy się na Hammergaten.

- Naprawdę? Nie wiedziałem. To przykre, że pani mąż i Carl Wilhelm tak

rzadko się ostatnio widują. Ucieszyłem się, gdy mój syn zawarł znajomość z panem

Ringstadem, uważam, że jest niezwykle uroczym młodym człowiekiem. Jednak

zapewne przybyło mu obowiązków, gdy w domu pojawiły się nowe pociechy. -

Uśmiechnął się dobrotliwie.

- Gratuluję panu wnuka. Cieszę się, że to chłopiec.

- Prawda? Następna może być dziewczynka, ale pierwszy powinien być

chłopak. Dziedzic - dodał i roześmiał się. - A co słychać u Pedera? Ciągle jeszcze

ś

mieję się w głos, kiedy sobie przypomnę zabawne powiedzonka tego smyka.

- Już sobie lepiej radzi. Właśnie zaczął piątą klasę.

- W Bjolsen, czy tak?

- Nie, nadal chodzi do szkoły w Sagene. Doszliśmy do wniosku, że lepiej

oszczędzić mu zmian. Jak pan wie, miał kłopoty z czytaniem i ciągle wolno czyta,

choć już trochę lepiej.

- Dostał okulary?

- Nie, ma dobry wzrok, to coś innego. Dokładnie nie wiem co, ale widzę, że

nie potrafi odróżnić stron prawej i lewej i, co dziwne, ma to wpływ na jego kłopoty z

czytaniem.

- Hm, to rzeczywiście dziwne. Mam nadzieję, że będzie mu szło coraz lepiej,

bo bez umiejętności czytania trudno mu będzie zostać kimś. A czy kotek ma się

dobrze?

Elise uśmiechnęła się.

- Rzadko go widujemy, ale zdarza się, że zagląda do domu. Wang - Olafsen

roześmiał się.

- Czyżby damy go uwodziły? To pewnie prawdziwy bałamut? Uśmiechnęła

się.

- Podejrzewam, że tak.

- Wie pani, ze zwierzętami jest jak z ludźmi. Gdy już zakosztują uciech życia,

trudno im się odzwyczaić. - Znowu się roześmiał. - Proszę pozdrowić wszystkich,

background image

zwłaszcza mojego ulubieńca Pedera. - Uchylił cylindra i wóz ruszył.

- Gdyby miał pan ochotę, proszę do nas zajrzeć któregoś dnia, panie Wang -

Olafsen! - zawołała. - To ten ostatni dom, lewa strona.

- Z przyjemnością, pani Ringstad.

Odprowadziła dorożkę wzrokiem. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się,

dlaczego Emanuel nie chce już utrzymywać znajomości z Carlem Wilhelmem. Na

początku te spotkania sprawiały mu wielką przyjemność, a teraz szukał wymówki za

każdym razem, kiedy mu proponowała, by odwiedził syna Wang - Olafsena.

Potrzebował kontaktu z kimś z własnego środowiska i odskoczni od wrzasku dzieci,

ale ostatnio chciał się spotykać tylko z Paulem Schwencke. Nie miała pewności, czy

Schwencke stanowił odpowiednie towarzystwo dla Emanuela. Uważała, że w tym

człowieku i jego narzeczonej jest coś tajemniczego. Nie tylko dlatego, że

przepuszczali więcej pieniędzy, niż mogli zarabiać w fabryce i w niewielkim sklepie,

ale również z innego powodu, który trudno jej było zdefiniować. Coś w spojrzeniach,

które sobie posyłali, i w sposobie zachowania.

Kiedy zbliżyła się do furtki, zobaczyła, że Emanuel wraca od pani Jonsen z

Jensine na ręku. Po tym, jak zażądała, żeby zaczął jej pomagać, przejął część

obowiązków, choć niechętnie. Często odbierał Jensine, ale zauważyła, że zwlekał do

ostatniej chwili i szedł po córkę dokładnie wtedy, kiedy spodziewał się powrotu Elise.

Przychodził do domu dużo wcześniej, ponieważ Elise musiała jeszcze wstąpić do

Hildy po Hugo.

Zatrzymał się i poczekał na nią.

- Mam dla ciebie niespodziankę - rzekł wesoło. Spojrzała na niego w napięciu.

- Dostałem dziś telefon od ojca. Rodzice zapraszają nas do siebie pod koniec

tego tygodnia. Ojciec opłaci podróż pociągiem dla nas wszystkich!

Otworzyła usta ze zdumienia.

- Dla nas wszystkich? Co rozumiesz przez koniec tygodnia? Mielibyśmy

wyjechać w niedzielę rano?

- Nie, w sobotę po południu, kiedy skończymy pracę w kantorze, a chłopcy

uporają się ze swoją.

Nie wierzyła własnym uszom.

- Z noclegiem?

Skinął głową z uśmiechem.

- Matka tęskni za Jensine, a ojciec cieszy się, że będzie mógł pokazać

background image

chłopcom nowo narodzonego źrebaka.

- Powiedziałeś im o tym?

- Nie ma ich w domu, ale miło będzie zobaczyć ich twarze, kiedy się

dowiedzą.

- Peder i Evert będą skakać do sufitu. Jak to miło ze strony twoich rodziców,

Emanuelu. Myślę, że zapomnimy o wszystkich upiorach z przeszłości.

- Ja też mam taką nadzieję. Po chrzcie Jensine matka inaczej zaczęła na

wszystko patrzeć. Wiesz, że nie lubiła domu majstra z powodu fetoru znad rzeki.

- Nie tylko w tym rzecz. Po ataku serca w czasie świąt Bożego Narodzenia

zaczęła zastanawiać się nad swoim życiem. Co trzeba zabrać? Muszę się zacząć

pakować.

Emanuel roześmiał się.

- Dziś dopiero środa, a jedziemy w sobotę po południu.

- Musimy się odświętnie ubrać, żeby nie przynieść wstydu twoim rodzicom.

Kristian nie ma porządnej piżamy, śpi tylko w koszulce i spodenkach. Stara jest już za

mała. Teraz Peder ją wkłada na noc, ale jest tak przetarta, że można by przez nią

patrzeć.

- Matka i ojciec nie muszą oglądać chłopców w ich nocnych strojach. Nie

wiem, czy to rozsądne kazać im jechać w odświętnych ubraniach. Jak się będą czuli,

kiedy zechcą poskakać po sianie albo ojciec ich poprosi, żeby pomogli szczotkować

konie?

- Uff. Zdenerwowałeś mnie. Czy nie moglibyśmy zabrać ze sobą ich

codziennych rzeczy i kazać im się przebrać, zanim pójdą pomagać w stajni?

Elise była w dobrym nastroju, kiedy następnego dnia zajrzała do Hildy w

czasie przerwy obiadowej.

- Jutro w czasie przerwy muszę wrócić do domu, Hildo. W sobotę po południu

wyjeżdżamy do Ringstadów i muszę się spakować.

Hilda spojrzała na siostrę sceptycznie.

- Jedziecie wszyscy razem? Elise skinęła z uśmiechem.

- Chłopcy wprost oszaleli z radości. Marzyli o tym od czasu, kiedy byli tam

ostatni raz ponad dwa lata temu.

Hilda przybrała surowy wyraz twarzy.

- Właśnie, ponad dwa lata temu! Mimo że jesteś ich synową, że też ci

Ringstadowie nie mają wstydu!

background image

- Ależ Hildo, nie zabieraj mi tej radości. Znasz całą historię, nie ma już o czym

mówić.

Hilda nie odpowiedziała.

Elise wiedziała, o co jej chodzi. Hilda jeszcze nie straciła nadziei, że Johan

zajmie miejsce Emanuela i zajmie się całą gromadką.

- Spróbuj pogodzić się z tym, że nie będzie już inaczej, Hildo. Z mojego

punktu widzenia nie można się już cofnąć. Wiem, że jesteś innego zdania, ale nic na

to nie poradzę.

Hilda zacisnęła usta rozgoryczona.

- Nigdy nie pogodzę się z tym, by dwoje ludzi, którzy się kochają, musiało żyć

osobno. Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście, Elise. Jak myślisz, ilu z nas może

doświadczyć tego, co spotkało ciebie i Johana? A ty zaprzepaszczasz taki skarb dla

mężczyzny, który na to nie zasługuje. Niedobrze się od tego robi.

Sobota zapowiadała się jako równie ciepły letni dzień. Elise wyskoczyła z

łóżka.

- Patrz, Emanuelu! Słońce świeci na niebieskim niebie. Wczoraj wieczorem na

wieży na Wzgórzu Świętego Jana widziałam tylko czarny trójkąt.

Emanuel uśmiechnął się.

- Miejmy nadzieję, że prognoza się sprawdzi i pogoda się utrzyma.

W tej samej chwili z pokoju chłopców dobiegły ich dzikie wrzaski.

- Chłopcy zupełnie poszaleli, wątpię, by dziś w nocy dużo spali. Mam

nadzieję, że o niczym nie zapomniałam, zostanie nam niewiele czasu po powrocie z

pracy.

- Jeżeli nawet zapomnimy o tym czy owym, na pewno będziemy mogli coś

pożyczyć od matki i ojca.

Panna Johannessen była dziś na swoim miejscu, a Samson znów prawie się nie

odzywał i zachowywał poprawnie, jak przez pierwsze dni. Elise brakowało jego

paplaniny. Kiedy zerknęła w jego stronę, zauważyła, że jest jakby nieobecny. Jego

wzrok wędrował ciągle w stronę okna. Może Samson się zakochał i marzył o młodej

ś

licznej dziewczynie, która go nie chciała. Bo dlaczego był taki smutny?

Elise również nie umiała się skoncentrować. Udzieliła się jej szalona radość

chłopców. Rozmyślała o podróży pociągiem, konnym powozem do samego

gospodarstwa, o wspaniałym domu z całym szeregiem pięknych przestronnych

salonów, bujnym wypielęgnowanym ogrodzie i cudownej okolicy. Za pierwszym

background image

razem, kiedy tam przyjechała, wydawało jej się, że to raj na ziemi.

Kiedy nareszcie zaczęła się przerwa obiadowa, Elise pośpieszyła do domu.

Przerwa w sobotę była krótsza, a ona miała dużo do zrobienia. Najpierw musiała

nadać na poczcie opowiadanie, które ostatnio napisała. Zdecydowała się je wysłać do

„Husmoderen”, uznała, że to odpowiednie czasopismo. Następnie miała iść kupić

nowe szelki do spodni dla Kristiana; kosztowały dziewięćdziesiąt pięć ore i zrobiono

je z najlepszej czarnej gumy. Poza tym trzeba było sprawić Evertowi nową czapkę z

daszkiem. Nie stać ich było na najdroższą, ale Elise kupiła taką za sześćdziesiąt ore.

Wczoraj Emanuel kupił sobie kalosze za dwie korony i filcowy kapelusz za cztery. Do

tego paczkę papierosów Dubec, które kosztowały dwa razy tyle co Basma. Jednego

dnia wydał tyle pieniędzy, ile zarabiał w ciągu całego tygodnia! Elise odnosiła

wrażenie, że stał się bardziej rozrzutny, od kiedy ona poszła do pracy, ale przecież nie

starczy jej jednej pensji na czynsz, jedzenie, opał i ubrania. Za każdym razem, kiedy

poruszała ten temat, Emanuel tracił humor, a nie mogła przecież żyć z człowiekiem,

który ciągle był niezadowolony, więc musiała sobie jakoś radzić. Jeszcze nie wydała

całych dwudziestu pięciu koron, które otrzymała z tytułu zaliczki za książkę, a mogła

się spodziewać, że dostanie więcej...

Wracała po przerwie do kantoru, biegła truchtem w dół Maridalsveien, żeby

się nie spóźnić, gdy nagle dostrzegła Mimmi Tynaes, narzeczoną Paula Schwencke.

- Halo, panno Tynaes! Panna Tynaes aż podskoczyła. Elise roześmiała się.

- Nie chciałam pani przestraszyć, ale mam mało czasu. Wracam do kantoru, a

dziś po południu wyjeżdżamy pociągiem do moich teściów.

Panna Tynaes uśmiechnęła się dziwnym, sztywnym uśmiechem.

- Przyjemnej podróży, pani Ringstad.

- Dziękuję. Mam nadzieję, że umówimy się któregoś dnia. Minęło dużo czasu

od naszego ostatniego spotkania.

- Tak, dawno nie widzieliśmy żadnego z was.

Elise popędziła dalej i dopiero kiedy pokonała spory kawał drogi, stanęła jak

wryta. Emanuel poszedł przecież wczoraj do Schwenckego, lecz może panna Tynaes

nie wiedziała, że obaj często wieczorem wychodzą razem na spacer.

Wreszcie stali na peronie. Peder i Evert przebierali nogami zniecierpliwieni.

Kristian wydawał się spokojny, ale Elise poznała po jego oczach, że jest spięty. Hugo

był zmęczony i rozdrażniony, Jensine popłakiwała, Emanuel z kolei zmarszczył czoło,

a jego wzrok świadczył o tym, że jest zły. Elise miała w jego imieniu nadzieję, że nie

background image

spotka nikogo znajomego. Jednak zanim dokończyła tę myśl, zatrzymał się przed nimi

jakiś młody mężczyzna w ciemnym garniturze, w białym kołnierzyku i w kamizelce

ze złotym łańcuszkiem od zegarka.

- Emanuel Ringstad? - rzekł zaskoczony.

Zobaczyła, że Emanuel się zaczerwienił. Może to jakiś jego dawny kolega z

klasy, który nie wiedział, co się z Emanuelem działo od ukończenia szkoły? W jednej

chwili pożałowała, że nie skorzystała z propozycji Hildy, która chciała jej pożyczyć

swą nową jasną letnią sukienkę. Jednak uznała, że Ringstadowie znają jej sytuację i

nie będzie udawała kogoś, kim nie jest.

Mężczyźni stali przez chwilę i rozmawiali, lecz Emanuel nie próbował nawet

jej przedstawić. Prawdopodobnie miał nadzieję, że znajomy nie domyśli się, że Elise

jest jego żoną ani że to on ponosi odpowiedzialność za całą rozwrzeszczaną piątkę

dzieci.

Pociąg ze świstem wtoczył się na stację, wypełniając parą cały peron. Panowie

we frakach i kapeluszach oraz panie w sutych, długich do ziemi spódnicach i wielkich

kapeluszach z kwiatami lub piórami w pośpiechu zaczęli się tłoczyć do wejścia.

Emanuel pożegnał się ze znajomym; prawdopodobnie miał nadzieję, że

wsiądzie do innego wagonu, ale mężczyzna stał w tym samym miejscu.

- Tata! - zawołał Hugo i wyciągnął rączki, żeby Emanuel zdjął go z wózka,

gdzie jak zwykle siedział na desce. Kąciki ust chłopca zaczęły drżeć, pewnie

wystraszył się pociągu. Elise czym prędzej ruszyła, żeby zdjąć malca na ziemię, ale ku

jej zdumieniu Hugo koniecznie chciał do Emanuela.

- Czy to pańskie? - usłyszała wyraźnie zaskoczony głos kolegi Emanuela.

- Cała trzódka - starał się zażartować Emanuel, lecz nie całkiem mu się udało.

Znajomy roześmiał się.

- Niektórzy wcześnie zaczynają, nie da się ukryć. Emanuel odwrócił się do

niego.

- Oczywiście żartowałem. Mężczyzna znowu się roześmiał.

- Już zaczynałem się zastanawiać.

Na szczęście poszedł do pierwszej klasy. Kiedy wreszcie znaleźli się w

wagonie, Elise nie mogła się powstrzymać.

- Z pewnością myślał, że jestem pomocą domową lub kimś takim.

Emanuel uśmiechnął się.

- Z piątką dzieci?

background image

- Może uznał, że jestem nową sprzątaczką w szkole. - Zdawała sobie sprawę,

ż

e jest sarkastyczna, ale było jej przykro, że Emanuel się jej wstydził i nie przedstawił

staremu znajomemu.

Emanuel milczał.

Chłopcy dzięki Bogu nie zwrócili uwagi na całe zajście, szeroko otwartymi

oczami wyglądali przez okno pociągu. Hugo siedział na kolanach Emanuela, a ona

wzięła na kolana Jensine. Maluchy na szczęście się uspokoiły i w skupieniu śledziły

wszystko dookoła.

Tak jak ostatnio stangret Andreas wyszedł po nich na stację. Elise w jednej

chwili przypomniała sobie śliczny budynek dworca z rzeźbami wzdłuż gzymsu pod

dachem. Pamiętała też, jak była zaskoczona, że odebrał ją z dworca stangret i odwiózł

wytwornym powozem.

Peder odwrócił się do siostry, był zarumieniony na twarzy z przejęcia, a oczy

mu błyszczały.

- Pamiętasz, Elise? Jak jechaliśmy między tymi wielkimi drzewami, a ja

spytałem, czy to sam premier mieszka w tym wspaniałym domu, i Kristian mnie

nazwał zakutą pałą?

Elise uśmiechnęła się.

- Kristian był smutny z powodu ojca i nie miał humoru.

- Ale teraz już mu przeszło, bo mamy Emanuela.

Elise skinęła głową. Nie miałam wyboru, pomyślała kolejny raz.

Państwo Ringstadowie oboje wyszli na dziedziniec, żeby przywitać gości.

Andreas zszedł z kozła i poszedł odczepić wózek dziecięcy, który przypiął z tyłu

powozu. Kiedy Elise wysiadła z Jensine na rękach, pani Ringstad pośpiesznie

podeszła do nich i zawołała:

- Jak się cieszę, że widzę moją wnusię! - Wyciągnęła ramiona i wzięła małą od

Elise, Jensine na szczęście się nie rozpłakała.

Emanuel postawił Hugo na ziemi, a Kristian wziął siostrzeńca za rękę, żeby go

przypilnować, kiedy Elise witała się z teściami. Peder i Evert stali uroczyście, trochę

zawstydzeni, zerkając ukradkiem w stronę budynków gospodarczych. Elise była pew-

na, że Peder już myślał o kociętach, które tu widział poprzednio, i o źrebaku, ale nie

miał odwagi się odezwać.

Pan Ringstad podrzucił Hugo wysoko do góry.

- Jak ty wyrosłeś od ostatniego razu, Hugo! I jakie masz piękne loki!

background image

- Wyraźnie mu ściemniały - dodała szybko pani Ringstad. - Myślę, że jednak

nie będzie rudy.

Ojciec Emanuela postawił Hugo na ziemi i potargał po czuprynach Pedera i

Everta.

- A jak się wiedzie tym dwóm urwisom? Wymyśliliście jakieś niezłe figle?

- Ależ Hugo! - zwróciła mu uwagę pani Ringstad. - Chyba nie sądzisz, że będą

wymyślać jakieś figle. Emanuel nigdy by na to nie pozwolił. Prawda, Emanuelu?

- To nie ma w ogóle znaczenia, na co bym pozwolił, a na co nie. - Uśmiechnął

się do matki.

Pani Ringstad roześmiała się.

- Są aż tacy niemożliwi? A wyglądają na niewiniątka. Chodźcie, pokażę wam

wasze pokoje, a potem dostaniecie świeże bułeczki i gorącą czekoladę ze śmietanką.

Peder i Evert wymienili rozmarzone spojrzenia.

- Słyszałeś, Evercie? Czekoladę ze śmietanką. - Peder oblizał usta.

- Chłopcy nie muszą wcale oglądać swoich pokoi na piętrze - zaprotestował

pan Ringstad. - Zabiorę ich lepiej do stajni.

Elise spojrzała na ich odświętne ubrania i pomyślała, że powinni przedtem się

przebrać, ale nie odważyła się tego zaproponować. Wzięła Jensine na ręce, żeby pani

Ringstad nie musiała małej dźwigać po schodach. Kristian zaś chwycił Hugo za rękę i

poszedł za chłopcami. Emanuel też ruszył z nimi do stajni.

Matka Emanuela była rozmowna i ożywiona, bardziej niż wtedy, kiedy

przyjechali tu po raz pierwszy i gdy myślała, że gośćmi Emanuela są po prostu jedni z

wielu biedaków, którym syn pomaga.

- Ty i Emanuel dostaniecie tę wielką sypialnię - zaproponowała wesołym

głosem. - Jej okna wychodzą na zachód i wieczorne słońce. Wstawiłam tam jeszcze

dziecinne łóżeczko, które leżało na strychu od czasów, kiedy mój mąż był dzieckiem.

Nie potrzebowaliśmy więcej poza tym jednym, jak wiesz. Niestety.

Weszły na pierwsze piętro i ruszyły długim korytarzem.

- Na pewno będziesz chciała się trochę odświeżyć po podróży i może trzeba

przewinąć Jensine. Gjertrud przyniosła dzbanek zimnej wody i czajnik z gorącą. Nie

musisz się śpieszyć.

Otworzyła drzwi do dużej, jasnej sypialni z podwójnym łożem, toaletką i

stołkiem oraz dużym oknem, w którym wisiały jasne, lekkie zasłonki i przez które

widać było wieczorne słońce zachodzące za wzgórzami na zachodzie.

background image

Pani Ringstad rozejrzała się wokół.

- Emanuel zawsze lubił ten pokój. Myślałam, że będą tu szczęśliwi, ale tak się

nie stało. - Uśmiechnęła się smutno. - Łóżeczko dla dziecka stoi tu pościelone od

tamtej pory, kiedy wyjechali. No, ale muszę zejść na dół i powiedzieć Gjertrud, żeby

nastawiła kawę.

Kiedy pani Ringstad wyszła, Elise nadal stała nieruchomo z Jensine na ręku. A

więc tu było miłosne gniazdko Emanuela i Signe! W łóżeczku leżał ich synek, ten,

który według planów pani Ringstad miał zostać dziedzicem. Tutaj sypiali Emanuel z

Signe, pod tą samą kołdrą, planowali chrzciny, rozwód Emanuela i w przyszłości

przejęcie gospodarstwa, być może snuli plany o kolejnych dzieciach. Z takim

zapałem, jaki Emanuel okazywał w łóżku - w każdym razie kiedyś - z pewnością

mieli dużo roboty.

Pani Ringstad zrobiła wszystko, żeby się tu dobrze czuli, ponieważ Emanuel

tak bardzo lubił ten pokój.

Czy naprawdę nie rozumiała, że rani Elise, mówiąc jej o tym? Że to nic

przyjemnego dowiedzieć się, że ma spać w tym samym łóżku, w którym sypiała

kochanka jej męża? Że Jensine lub Hugo mają dostać łóżeczko, które należało do

dziecka miłości Signe?

Pokręciła głową z niedowierzaniem. Czy pani Ringstad nie była w stanie

zrozumieć uczuć innych?

Zapiekło ją pod powiekami. Wyprostowała plecy. Najważniejsze, że dzieci

mogły przyjechać na wieś. Przypomniała sobie tęskne spojrzenie Pedera, kiedy

usłyszał, że Anne Sofie była z jej matką i Asbjornem na wakacjach, podczas gdy on

sam nigdy nigdzie nie wyjechał. Nie wolno jej przygasić tej radości, gniewając się z

powodu bezmyślności pani Ringstad. Gdyby kochała Emanuela tak, jak żona powinna

kochać męża, na pewno wszystko wyglądałoby inaczej. Wtedy byłaby zazdrosna, a

nie jest. Nie podobała jej się myśl o tym, co się tu działo w tym pokoju, ale nie miało

to nic wspólnego z jej uczuciami do Emanuela. Złościło ją, że zarówno pani Ringstad,

jak i Emanuel wcale nie brali jej pod uwagę, czuła się zdeptana i znieważona,

ponieważ Emanuel nie chciał jej przedstawić dawnemu znajomemu i ponieważ jego

matka nie wstydziła się otwarcie mówić o kochance syna. Jak gdyby uważali, że nie

należą jej się takie same prawa jak innym ludziom tylko dlatego, że pochodzi z

ubogiej rodziny robotniczej.

Umyła ręce, przewinęła Jensine, następnie spróbowała wygładzić spódnicę,

background image

wyszczotkowała włosy i ułożyła je na nowo. Potem wzięła Jensine na ręce i zeszła na

dół. Pani Ringstad właśnie wołała wszystkich na kolację, stół w kuchni nakryto

uprasowanym obrusem i postawiono piękny serwis; zapach gorącej czekolady i

ś

wieżo upieczonych bułeczek unosił się w całej kuchni.

Gosposia podgrzała wodę i mleko do butelki ze smoczkiem, a pani Ringstad

nalegała, by mogła wziąć Jensine na kolana i ją nakarmić w czasie, gdy inni zajęli się

jedzeniem kolacji. Chłopcy jeszcze nigdy nie znaleźli się w sytuacji, by ustawiono

przed nimi półmisek, na którym piętrzyły się pachnące bułeczki, więc kiedy pan

Ringstad powiedział, żeby po prostu się częstowali, nie czekając na pozwolenie,

półmisek wkrótce był pusty. Gjertrud przyniosła więcej i Elise zmartwiła się.

Wiedziała, że chłopcy będą jedli, aż pękną, jeśli pozwoli się im jeść bez ograniczeń.

- Myślę, że nie warto dokładać więcej, czy nie lepiej zostawić je na jutro?

Pan Ringstad zaprotestował.

- Niech im będzie wolno najeść się do syta.

- Nie są do tego przyzwyczajeni. Boję się, że się rozchorują. Peder posłał jej

zgorszone spojrzenie.

- Nie można się rozchorować od najadania się do syta, rozumiesz chyba, Elise.

Chorują ci, którzy nie mają jedzenia.

Ojciec Emanuela roześmiał się.

- Masz rację, Pederze. Weź sobie jeszcze jedną bułeczkę. Chłopcy od dawna

leżeli w łóżkach, a Jensine i Hugo od paru godzin już spali, kiedy Elise i Emanuel

wreszcie powiedzieli „dobranoc” i poszli na górę. To był miły wieczór, pani Ringstad

zagrała dla nich na pianinie, a Emanuel i jego ojciec zapalili sobie „niedzielnego

papierosa”, jak to nazwał pan Ringstad. Było za późno, by mogli się przejść po dużym

ogrodzie, lecz wyglądało na to, że następnego dnia też będzie ładna pogoda. Na razie

Elise rozkoszowała się zapachem róż i cieszyła na jutrzejsze podziwianie kwiatów.

Postanowiła zapomnieć o Signe, kiedy się kładli. W każdym razie spróbuje.

Jedna z pokojówek zapaliła świece w świecznikach i zasunęła zasłony, nie budząc

dzieci.

Emanuel ziewnął.

- To był męczący dzień. Najpierw praca w kantorze, potem podróż, a teraz

wieczór z matką i ojcem.

- Wyglądało na to, że dobrze się bawisz.

Elise odwróciła się do niego plecami, szybko się rozebrała i wciągnęła przez

background image

głowę koszulę nocną. Kiedy znowu zaczęła pracować w kantorze, schudła, nie

chciała, żeby Emanuel widział ją bez ubrania. Piersi zrobiły się mniejsze, kiedy

przestała karmić, a na biodrach i udach zostały prawie sama skóra i kości. Kiedy na

dole w salonie przeglądała numer „Norweskiego Magazynu Rodzinnego” i znalazła w

nim zdjęcia ślicznych młodych kobiet o krągłych policzkach i pełnych kształtach,

poczuła się chuda i brzydka.

Emanuel ponownie ziewnął.

- Nie rozumiem, dlaczego matka przygotowała nam ten pokój. Jest tu dość

pomieszczeń, byśmy mogli spać osobno i choć raz nie słuchać w nocy płaczu dzieci.

- A jak myślisz, kto by się nimi zajął, gdyby się obudziły?

- Oczywiście któraś ze służących.

- Nie lubisz tego pokoju? - Wiedziała, że nie powinna o to pytać, ale czuła,

jakby ją jakiś diabeł podkusił.

- Nie, nie lubię go.

- Ponieważ należał do ciebie i Signe?

Wśliznęła się do łóżka, położyła się i spojrzała na Emanuela. Nawet w słabym

blasku świec dostrzegła, że się zaczerwienił.

- Skąd o tym wiesz?

- Twoja matka mi powiedziała. Myślała, że będziecie tu szczęśliwi. Przyniosła

ze strychu łóżeczko. Hugo leży teraz w tym, w którym spał twój syn.

- Boże, Elise. Czy to konieczne, żeby to wszystko rozgrzebywać?

- To twoja matka rozgrzebała. Przykro mi.

Odwrócił się do Elise plecami, kiedy ściągał spodnie i wkładał przez głowę

koszulę nocną. Potem zdmuchnął świece i usiadł ciężko na łóżku.

- Dobranoc, śpij dobrze.

Poczuła pod powiekami łzy. Po co wspomniała o Signe i łóżeczku

dziecięcym? Tak się cieszyli na ten wyjazd, a ona wszystko zepsuła.

- Przepraszam, Emanuelu. To było głupie z mojej strony. Twoja matka nie

miała złych zamiarów, po prostu nie pomyślała.

- Może. Niezależnie od tego jestem strasznie zmęczony. Dobranoc.

Poczuła ulgę, lecz mimo to była smutna.

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY

Obudził ją w środku nocy dziwny dźwięk. Początkowo nie wiedziała, gdzie

background image

jest, lecz zaraz sobie przypomniała. Dźwięk pochodził gdzieś z daleka, to nie mógł

być głos Hugo ani Jensine. Elise leżała przez chwilę, nasłuchując. Wtedy domyśliła

się. Odgłos dochodził z pokoju, gdzie spali chłopcy, może któryś z nich źle się

poczuł. Wymknęła się cicho na korytarz i po omacku ruszyła w tamtą stronę. Kiedy

dotarła na miejsce, usłyszała płacz dochodzący od łóżka Pedera.

- Peder? - szepnęła, żeby nie obudzić pozostałych. - Czy to ty płaczesz?

Pociągnął nosem.

- Nie płaczę, tylko trochę pojękuję.

- Boli cię brzuch?

- Nie, wcale mnie nie boli! Tylko chyba kiszki mi się poskręcały.

- Wydaje mi się, że to kurcze bułeczkowe.

- Skąd możesz wiedzieć, jeśli nie byłaś tam w środku.

- Mogę cię przewiązać moim szalem i ostrożnie pomasować, jeśli chcesz.

- Wszystko mi jedno.

Poszła z powrotem do sypialni i przyniosła szal, następnie ciasno przewiązała

go wokół Pedera. Pozwoliła, by położył się na jej brzuchu, i zaczęła masować chłopca

po krzyżu.

- Elise?

- Mów szeptem, żeby nie obudzić Everta i Kristiana.

- Dlaczego Emanuel wyjechał do miasta, jeśli mógł mieszkać tutaj i

codziennie jeść bułeczki?

Elise zawahała się.

- Młodzi ludzie czasem denerwują się na mamę albo na tatę i chcą choćby na

krótko gdzieś wyjechać. Dzieje się tak dlatego, że zaczynają dorastać.

- , A dlaczego ty się nie wyprowadziłaś?

- Nie mogłam, bo mama była chora.

- Miałaś ochotę?

- Nie, chyba nie. U nas było inaczej, wiesz, to z ojcem i... w ogóle.

- Ja też nie będę chciał, bo nikt mi wtedy nie pomoże, kiedy dostanę skurczów

bułeczkowych.

Elise roześmiała się cicho.

- Nie wiadomo, czy będzie mnie stać, żeby ci dać tyle bułeczek, byś dostał

skurczów.

- Tato Emanuela w to wierzy. Powiedziałem mu, że napisałaś prawdziwą

background image

książkę, którą wydrukowali w Danii, i on uważa... - Nagle zamilkł. - Czy źle

zrobiłem, że mu wygadałem?

- Nie, jemu można się przyznać. Zabrałam nawet ten egzemplarz ze sobą, żeby

mu pokazać. Emanuel twierdzi, że nie powinnam tego robić, ale ja jestem innego

zdania. I co on uważa?

- Że napiszesz dużo książek i że wszyscy będą wiedzieli, kim jesteś. Jeżeli

dostaniesz dwadzieścia pięć koron za jedną książkę, a napiszesz dziesięć, to będzie

dwieście pięćdziesiąt koron! Ile kosztuje jedna bułeczka?

Elise nie mogła się nie uśmiechnąć.

- Jesteś niesamowity, Pederze. Jeżeli sprzedam dziesięć książek, to na pewno

będzie mnie stać, żeby kupić dużą torbę ciastek. Ale ty dostaniesz dwa, może trzy, ale

nie tyle, żeby cię rozbolał brzuch.

- Obiecujesz?

- Słowo honoru, krzyż na szyi i dziesięć palców na sercu. Zapadła cisza.

- Elise? Jeśli nie uda mi się skończyć szkoły, to nie muszę pracować przy

opróżnianiu ubikacji. Mogę zostać chłopcem od zaganiania krów na targ.

- Nie możesz do końca życia gonić krów na targ. To też nie jest dla ciebie

odpowiednie zajęcie. Słyszałam, że zaganiacze krów chodzą na tańce do Gronland,

gdy skończą pracę, i wydają prawie wszystkie zarobione pieniądze w spelunkach.

- Nie wierzę. Widziałem ich, mają buty z wysokimi cholewami, lasso u spodni

i jedwabną chustkę na szyi. I kupują to za swoje pieniądze.

Elise ziewnęła.

- Czy już ci lepiej?

- Tak. Myślę, że chyba jednak nie będę zaganiaczem. Może raczej powinienem

pracować tu w gospodarstwie? To nie jest chyba spelunka?

Elise ponownie ziewnęła.

- Możesz spytać pana Ringstada, czy za kilka lat nie potrzebowałby pomocy w

stajni.

Kiedy Elise następnego dnia zeszła z Hugo na dół, Kristian i Evert byli już na

dworze i bawili się z kotem. Nakarmiła Jensine i przewinęła ją, i mała znowu zasnęła.

Peder nadal spał po bezsennej nocy z powodu bólu brzucha.

Pani Ringstad wyszła z dużej kuchni, uśmiechając się.

- Dobrze spaliście?

- Dziękuję, tak. Peder obudził się, bo bolał go brzuch, ale już mu przeszło.

background image

- A więc Emanuel pewnie też się obudził, biedak. Niech sobie jeszcze pośpi,

na pewno nieczęsto ma okazję się wyspać. A ty, moja droga, możesz się w tym czasie

przejść do ogrodu.

Elise musiała się do siebie uśmiechnąć z powodu określenia, którego użyła

teściowa. „Moja droga!” Jakże zmieniła ton. Postawiła Hugo na podłodze i

poprowadziła synka przez dom ku werandzie po drugiej stronie. Stamtąd szerokie

schody prowadziły na brukowaną ścieżkę wiodącą przez cały ogród. Przypomniała

sobie, jak była tu pierwszy raz i razem z Emanuelem siedzieli w altanie i rozmawiali.

Wspaniały dom rodzinny Emanuela wywarł na niej ogromne wrażenie, lecz radość z

odwiedzin przyćmił strach z powodu dziecka, które być może nosiła pod sercem.

Pamiętała również, o czym rozmawiali. Emanuel twierdził, że Elise ma talent

krasomówczy i nadawałaby się na rzeczniczkę ważnych spraw dotyczących kobiet, na

przykład by dziecko urodzone poza małżeństwem miało prawo nosić nazwisko ojca i

dziedziczyć po nim tak samo jak dzieci urodzone w związku małżeńskim. Czy dziś

powiedziałby to samo? Czy chciałby, żeby dziecko Signe nosiło jego nazwisko i

miało prawo dziedziczenia Ringstad? Chyba nie.

Tak było ze wszystkim, pomyślała. Tak łatwo jest wyrażać sądy w imieniu

innych, a kiedy problem zaczyna dotyczyć nas samych, wszystko wygląda inaczej.

Elise pamiętała, z jakim zaangażowaniem Emanuel wypowiadał się na temat pewnego

mężczyzny, który według niego powinien przyjąć odpowiedzialność za swoje dzieci

urodzone poza małżeństwem i na nie łożyć. A teraz wpadał w gniew, że ojciec Signe

żą

dał tego samego.

Odegnała tę myśl. W ogrodzie było zbyt pięknie, by zaprzątać sobie głowę

trudnymi sprawami. Dziś chciała tylko się rozkoszować, cieszyć się ciepłem lata,

słuchać śpiewu ptaków i śledzić wzrokiem motyle, które bezszelestnie unosiły się w

powietrzu niczym maleńkie elfy ubrane na biało lub jasnożółto. W obsypanych

kwieciem krzewach brzęczały pszczoły, wielki bąk, głośno bzycząc, przeleciał obok.

Ś

cieżka ogrodowa rozdzielała się i Elise wybrała drogę prowadzącą do masztu

z flagą, a nie tę, która wiodła do altany. Posuwali się powoli, bo Hugo chciał iść sam,

ale dzięki temu Elise mogła wszystko zobaczyć. Przeszli obok drzewa czereśniowego,

na gałęziach wisiało jeszcze trochę dużych, czerwonych, mięsistych czereśni. Po

prawej stronie rósł rząd bujnych piwonii, to dopiero musiał być widok, kiedy

wszystkie rozkwitły.

Maszt flagowy stał na niewielkim płasko wzgórzu. Pośród zieleni stały dwie

background image

pomalowane na biało ławki i okrągły stolik z kutego żelaza, tutaj zwykle pijali

popołudniową kawę, jak kiedyś wyznał Emanuel. Poniżej znajdowały się długie rzędy

krzewów owocowych, malin, agrestu oraz czarnych i czerwonych porzeczek. Pani

Ringstad powiedziała, że nie zbierają wszystkich i zostawiają trochę, żeby jak

najdłużej mogli podjadać świeże z krzaka.

Jabłonie i śliwy rosły poniżej krzewów, rozciągały się jak tylko okiem sięgnąć.

Ogród był tak ogromny, że można by w nim zabłądzić. Elise nie mogła się

powstrzymać, by nie porównać go do maleńkiego ogródka, który mieli na

Hammergaten z niedużą jabłonką i jednym krzakiem czerwonej porzeczki. Dla niej i

chłopców przeprowadzka do nowego domu zdawała się niczym z bajki, ale

Emanuelowi nadal musiało być strasznie ciasno. Wszystko stawało się inne, gdy

spojrzało się na to cudzymi oczami, pomyślała. Nie rozumiała, że dom na

Hammergaten mógł się Emanuelowi wydawać nieduży i nędzny, a Emanuel nie

potrafił docenić, jakie mieli szczęście w porównaniu z innymi. Pomyślała o rodzinach

mieszkających w czynszówkach na Grunerlokka, gdzie mieściło się sto piętnaście

jednopokojowych mieszkań, zajmowanych przez ponad tysiąc osób. W porównaniu z

tym dom na Hammergaten zdawał się rajem.

Elise usiadła na ławce i pozwoliła Hugo pobawić się żwirem. Nieopodal

zobaczyła zostawiony tu przez zapomnienie kosz z rękawicami do prac w ogrodzie,

grabie i łopatkę. Należały na pewno do pani Ringstad, która, jak sama mówiła, lubiła

pielęgnować grządki z kwiatami, mimo że mieli ogrodnika. Hugo wrzucał pojedyncze

kamyki do kosza i bawił się łopatką. Był tak zachwycony, że mógłby tu siedzieć pół

dnia. Jednak po krótkiej chwili Elise zobaczyła, że biegnie ku nim Peder.

- Elise?! - zawołał zdyszany. Był czerwony na twarzy i miał potargane włosy.

Krzywo zapiął koszulę, której brzegi wystawały mu ze spodni. - Wiesz co? Spytałem

tatę Emanuela, czy nie potrzebowałby pomocy w stajni. I wiesz, co powiedział? Że

mogę przyjść, kiedy chcę! I powiedział jeszcze, że żeby pracować w stajni, nie trzeba

mieć dobrych stopni w szkole. Elise uśmiechnęła się.

- Świetnie, Pederze. Praca w gospodarstwie to byłoby coś w sam raz dla

ciebie.

- Musisz wracać. Będziemy jeść śniadanie. Wydaje mi się, że pachną bułeczki,

ale nie wiem, czy powinienem zjeść ich tyle co wczoraj.

Elise wstała.

- Nie, sądzę, że musisz trochę uważać. Jednak wydaje mi się, że to nie słodkie

background image

bułeczki. Pewnie Gjertrud upiekła chleb lub bułkę.

Hugo rozpłakał się w głos, kiedy go podniosła i przerwała dobrą zabawę. Ale

gdy powiedziała, że idą jeść, stał się bardziej uległy. Wzięła Pedera drugą ręką i

razem poszli szeroką ogrodową alejką. Peder gadał cały czas jak nakręcony.

Opowiadał o oborze i stajni, stodole i zagrodzie dla cieląt, świń i warchlaków, a także

o domku z desek na drzewie, który tam stoi od czasów, kiedy Emanuel był mały.

- Emanuel miał też dla siebie starą stodołę, gdzie się mógł zamknąć, kiedy

chciał mieć spokój - dodał z zapałem. - Wtedy bawił się, że jest bladą twarzą, a

wszędzie w lesie czają się Indianie i chcą mu zdjąć skalp.

Elise zerknęła na Pedera podejrzliwie.

- To ostatnie sobie chyba wymyśliłeś, prawda?

- Tak, ale myślę, że właśnie tak się bawił.

Elise pomyślała swoje. Emanuel na pewno zamykał się w stodole, żeby mu

matka dała spokój, jeżeli rzeczywiście było tak źle, jak opowiadał. Niemal nie sposób

uwierzyć, że było z nią trudno wytrzymać, skoro teraz jest tak uprzejma i życzliwa.

Mimo wszystko podejrzewała, że pod łagodną powierzchownością w teściowej aż się

gotuje. Zauważyła to, gdy przypadkiem usłyszała, jak pani Ringstad zwracała się do

swego męża, sądząc, że nikt ich nie słyszy. Dostrzegła też płomień w jej oczach. Być

może przez całe życie starała się poskromić swój niełatwy charakter.

Kiedy dotarli na miejsce, wszyscy już siedzieli przy stole i jedli śniadanie.

Emanuel wyglądał na wypoczętego i w dobrym humorze, spał dobrze całą noc i nie

słyszał ani płaczu Pedera, ani krzyku Jensine. Matka pogładziła go po plecach.

- Jak dobrze, że choć raz się wyspałeś, Emanuelu. Rzeczywiście chyba nie jest

ci łatwo z tak dużą gromadką dzieci, skoro musisz wychodzić do kantoru wcześnie

rano i wracasz do domu późnym wieczorem.

Elise westchnęła, ale się nie odezwała.

To był przyjemny dzień. Emanuel rozluźnił się, ładna pogoda się utrzymywała,

a podczas posiłków panowała radosna i lekka atmosfera. Chłopcy zaglądali wszędzie,

mogli poskakać na sianie, dosiąść po kolei najłagodniejszego z koni, dać kotom mleka

i zebrać jajka zniesione przez kury.

Elise podążała za nimi wzrokiem, ciesząc się razem z nimi. Spędzone tu

chwile pozostaną im w pamięci na zawsze i pozwolą zabrać ze sobą coś przyjemnego,

gdy znowu się zacznie codzienność. Peder jaśniej spojrzał w przyszłość, ponieważ się

dowiedział, że istnieją inne możliwości niż opróżnianie wychodków lub pędzenie

background image

bydła na targ. Nawet ona sama zauważyła, że irytacja wobec Emanuela i tęsknota za

Johanem osłabła. Nagle Elise przypomniała sobie nastrój pierwszych dni spędzonych

w gospodarstwie Ringstadów. Inny był wtedy jej stosunek do Emanuela. Była w niego

zapatrzona, podziwiała go za służbę w Armii, czuła wdzięczność za troskę, którą

okazał jej i jej rodzinie. Teraz zauważyła, że odrobina dawnego nastroju wróciła,

łatwiej przychodziło im się śmiać z pomysłów i powiedzonek chłopców, oboje rozpie-

rała duma z powodu postępów Jensine, czuła, że zarówno Emanuel, jak i jego rodzice

traktują Hugo jako jednego z nich. Może jednak wszystko się ułoży, pomyślała z

westchnieniem ulgi.

Dzień minął zbyt szybko, wkrótce trzeba będzie zacząć myśleć o powrocie do

domu. Pani Ringstad zaofiarowała się, że przypilnuje najmłodszych dzieci, kiedy

Elise poszła na górę się pakować.

Oknò w sypialni było otwarte, promienie słońca i świeże powietrze wpadały

do środka. Elise podeszła bliżej, żeby ostatni raz nacieszyć się pięknym widokiem.

Nagle w oddali usłyszała przeraźliwy krzyk. Wstrzymała oddech. Wtedy

dobiegł ją znowu i usłyszała wyraźnie głos jednego z chłopców. Serce zabiło jej w

piersi, strach ścisnął za gardło. Kiedy wytężyła słuch, żeby się zorientować, co się

stało, dotarło do niej przerażone, niemal paniczne „Na pomoc!”. Odwróciła się na

pięcie i wypadła jak burza z sypialni. To na pewno Peder, żaden z chłopców nie

wpadał w takie tarapaty jak on.

Gdy zbiegała po schodach, przez głowę przelatywały jej wszelkie możliwe

przerażające sceny. Widziała brata, jak wpada do gnojówki i szamocze się, po czym

powoli całkiem się zanurza i tonie. W następnym okamgnieniu widzi go, jak spada z

konia i leży na ziemi ze złamanym karkiem, sparaliżowany do końca życia. W ciągu

kilku krótkich sekund na nowo przeżyła koszmar, kiedy była w szpitalu i nie mogła

poruszyć nawet jednym mięśniem, zamknięta w swoim ciele, nie będąc w stanie

porozumieć się z kimkolwiek. Potem zobaczyła Pedera, jak wisi uczepiony rękami na

czubku drzewa bez oparcia dla nóg i to tylko kwestia czasu, gdy gałąź się złamie, a on

zleci.

Wreszcie znalazła się na dole przed domem. Na dziedzińcu zobaczyła

Emanuela i pana Ringstada, jak wybiegają ze stajni, i panią Ringstad załamującą ręce

i wołającą do nich coś, czego Elise nie mogła zrozumieć. Za moment dostrzegła

Kristiana i Everta, którzy wypadli ze stodoły i pędzili na złamanie karku. A więc

dobrze zgadła, to musiał być Peder.

background image

- Co to? Co się stało?

Pani Ringstad zwróciła się do niej.

- To Peder wołał o pomoc! - rzekła zdenerwowana. - Poszedł na pastwisko,

gdzie pasie się ten niebezpieczny byk, chociaż zabroniliśmy mu tam chodzić!

Elise nie musiała słuchać wyjaśnień. Rzuciła się biegiem za Emanuelem i

panem Ringstadem. W oddali ciągle słyszała krzyki albo może tylko nadal brzmiały w

jej uszach, nie potrafiła powiedzieć. Rozmawiali przy obiedzie o tym byku. Pani

Ringstad żądała, żeby go zaprowadzić do rzeźni, zanim zrobi komuś krzywdę. W

sąsiednim gospodarstwie zaledwie kilka miesięcy temu zabódł dojarkę na śmierć.

Elise ze strachu nie mogła złapać tchu. Biegnąc, płakała i składała ręce do

Boga.

- Dobry Boże, spraw, by Peder przeżył! Bądź tak dobry, pomóż mu, żeby mu

się nic nie stało!

Zwolniła i wytężyła słuch. Na pastwisku zapadła cisza. Nie rozległ się żaden

krzyk.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 16 Zakazane Spotkania
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 16 Zakazane spotkania 2
(Wiatr nadziei 39) Zakazany owoc Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 27) Lalka z Ameryki Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 06) Straż graniczna Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 30) Na tropie Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 20) Kocia mama Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 19) U twego boku Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 03) Ludzkie gadanie Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 07) Chude lata Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 38) Poza prawem Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 23) Babie lato Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 29) Dzień sądu Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 08) Nowe życie Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 01) Złota broszka Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 02) Noc zimowa Frid Ingulstad
(Wiatr nadziei 13) Więzy rodzinne Frid Ingulstad

więcej podobnych podstron