Palikot „is dead". The end of nightmare
opublikowano: 2010-12-31 13:51:14 | ostatnia zmiana: 2010-12-31 13:53:57
"Palikot jak zdradzona i porzucona kochanka wpadł więc do rynsztoka". Fot. wPolityce.pl
Były czołowy klaun polskiej polityki znów uknuł prowokację, która miała rozśmieszyć podobno coraz
bardziej nielubiące „czarnych" społeczeństwo. Jednak poziom prowokacji Palikota po raz kolejny się
obniżył i jest już troszeczkę ponad poziom... no wiadomo czego. Wszyscy pamiętamy huczne odejście
Palikota z PO, które skończyło się kompromitujących spektaklem w Sali Kongresowej. Była maskotka
Donalda Tuska razem z lewackimi bożkami od zabijania dzieci nienarodzonych i planktonem
politycznym przywołała do życia antyklerykalizm o twarzy komunisty z dużymi uszami. Maskotka
zapomniała jednak, że ludzie mają „Nie" głęboko w nosie.
Teraz okazuje się, że mierna imitacja Larrego Flynta zamienia się w zombie, wyjęte już nawet nie
ze „Świtu żywych trupów", ale z ich „Zmierzchu". Palikot przestał już
nawet szokować na swoim
blogu. Jego wpisy zamieniły się w żałosny lament przegranej gwiazdeczki, która jeszcze stara się
wzbudzić jakiekolwiek emocje, strojąc miny spod tony makijażu, który przykrywa zniszczoną facjatę.
Palikot przypomina trochę Jean Claude Van Damma, który kopie bez sensu swoich wrogów, nie mogąc
zrozumieć, że jego czas minął bezpowrotnie. Groźne „Lwie serce" zamieniło się w wyjącego dachowego
kota. Palący się kot z Biłograju napisał na swojej stronce kilka prawdziwie „wyszukanych i
oryginalnych" kawałków.
W wigilijnych i bożonarodzeniowych kazaniach w polskich kościołach miał miejsce wściekły atak kleru
na świecki charakter państwa. (...) Ogromne braki w wykształceniu, swoisty prymitywizm,
prowincjonalizm – cechy rozpoznawcze polskiej hierarchii kościelnej, spotykają się tym razem z butą
jakiej może pozazdrości każdy tyran. Mam nadzieję, że przyjdzie taki rok, że cnotą będzie wreszcie
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
skromność, umiar, tolerancja. I to będzie jak niebo-wstąpienie , ale tu na polskiej ziemi! Biskupi do
mycia nóg., do mycia tych polskich biednych stóp! A nie do purpury!!!
To już nie jest poziom „Nie". To „Fakty i mity" czyli miód na serce półgłówków i chorych z
nienawiści wyznawców czerwonego jakobinizmu. To nie Kuba Wojewódzki martwiący się, że Szymon
Hołownia jest niebezpieczniejszy niż moherowe berety. To nie Magdalena Środa atakująca Kościół
katolicki za zbyt małe zainteresowanie losem zwierząt. To zupełnie coś innego. To...nic. Zero. Jednym
słowem: żenada.
Palikot od kilku lat całą swoją pozycję buduje na starym strachu „elit" przed motłochem i ludowymi
przesądami. Jednak w swoim zacietrzewieniu i trochę sztucznym antyklerykalizmie (pamiętajmy, że ten
„byznesmen" otworzył tygodnik gdy targetem było „pokolenie JPII" a teraz uderza w target od
pluszowego misia na krzyżu) trafia w gusta właśnie motłochu karmiącego się ludowymi przesądami o
„czarnych".
Cóż, nic mu innego nie zostało. Palikot został przeżuty i wypluty jak mięso z Big Macka przez swoich
byłych mocodawców z PO. Donald Tusk wykorzystywał go w walce z braćmi Kaczyńskimi jak jurny
kochaś cycatą blondynę w pornolu. Po śmierci Lecha Kaczyńskiego pistolecik przestał być jednak
potrzebny. Palikot jak zdradzona i porzucona kochanka wpadł więc do rynsztoka i jest coraz bliższy losu
bohaterów Trainspotting. Antykleryklany koktajl w strzykawce, którą wbił on w żyłę 1% Polaków
powoli się jednak wyczerpuje.
Król jest nagi
- jak napisano na portalu wpolityce.pl. Pistolecik stracił już wszystkie naboje, które do magazynka
ładował mu Tusk. Teraz nie zostały mu nawet ślepaki.
Nie ma większego sensu zajmować się już
Januszem Palikotem. Jego show will not go on. Jest dla
mnie zaskoczeniem, że Palikot tak szybko zamienił się w zombie, reanimowane czasami jeszcze przez
dziennikarzy. Stoczył się szybciej niż atrakcyjny Kazimierz ( choć oczywiście jego przypadek jest
zupełnie inny i przepraszam go za porównanie do typka z Biłograju) czy Andrzej Lepper. Myślałem, że
będzie w stanie zagospodarować choć małą część elektoratu lewackiego, ludowych antyklerykałów czy
"postępowców", których śmieszy nazywanie prezydenta alkoholikiem. Okazało się jednak ,że siła
Palikota bez PO jest taka sama jak siła głosy Enrique Iglesiasa bez playbacku. Wydawało się, że Palikot
upadnie wraz z traumą po 10 kwietnia. Jednak podział i skala chamstwa po tragedii w Smoleńsku
sięgnęła zenitu więc miejsce na działalność pełniącego obowiązki błazna Pana P. powinno być spore.
Okazało się jednak ,że Palikot wykiwał sam siebie. Jak widać „tłuste brzuszyska" biskupów cieszą już
tylko pijanych gówniarzy od krzyża z puszek po Lechu i czytelników szmatławych pisemek.
Swoją niszę Palikot więc wytargetował. Tylko co będzie następne? Sikanie na portret papieża i mównie,
że Jan Paweł II robił macę z heretyków?
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.