background image
background image

Joanne Rock

Kolejna noc rozkoszy

Tłumaczenie: Katarzyna Ciążyńska

HarperCollins Polska sp. z o.o.

Warszawa 2022

background image

Tytuł oryginału: The Heir

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2021

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2021 by Joanne Rock

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o.,

Warszawa 2022

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin

Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji

części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek

podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych –

jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi

znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i

zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym

do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą

być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books

S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-8224-6

background image

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek

Woblink

background image

PROLOG

Zmęczona długą nocną podróżą Nicole Cruz była jeszcze

w niedzielę w łóżku, kiedy zadzwonił jej telefon.

Odebrała  go  niezbyt  przytomna.  Po  północy  wsiadła  do

samolotu  lecącego  do  San  Francisco,  we  własnym  łóżku
w San Jose znalazła się dużo później. To była pierwsza noc od
dwóch tygodni, którą spędziła w swoim domu, więc padła jak
nieżywa.

-  Słucham?  –  Podparła  się  na  łokciu,  odsuwając  z  oczu

splątane włosy, by zerknąć na ekran, i uświadomiła sobie dwie
rzeczy jednocześnie.

Po pierwsze to było połączenie wideo.

Po drugie osobą, która niej dzwoniła, był Desmond Pierce,

bogaty i wpływowy właściciel hotelu z kasynem, który pokrył
koszty  podróży  jej  i  siostrzeńca  Matthew  z  Wyspy  Księcia
Edwarda,  by  oboje  stawili  się  na  jego  prośbę  w  Montanie.
Nicole stwierdziła jednak, że zanim tam dotrze, musi najpierw
zatrzymać się w San Jose i wziąć stąd parę rzeczy.

W rzeczywistości chodziło o to, by podrzucić Matthew do

szkoły  z  internatem.  Nie  wyjawiła  Desmondowi,  że  nie
zamierza  przywozić  chłopca  do  Mesa  Falls,  gdzie  mieli
porozmawiać na temat nieznanego dotąd ojca Matthew.

- Dzień dobry, Nicole – rozbrzmiał niski głos Desmonda,

gdy jego obraz pojawił się na ekranie.

background image

Jego  ciemne  włosy  wyglądały  na  świeżo  ostrzyżone,  ale

tylko  po  bokach,  na  czubku  głowy  pozostały  dłuższe
i  niesforne.  Miał  na  sobie  szyty  na  miarę  garnitur
w europejskim stylu, a jego szare oczy wpatrywały się w nią
z niezwykłą uwagą, przypominając jej, że ona z kolei ma na
sobie skąpą różową piżamę.

-  Desmond  –  odezwała  się,  zasłaniając  się  poduszką.  –

Ja… pewnie nie powinnam była odbierać telefonu.

Jej puls przyspieszył. Głos Desmonda spodobał się jej już

za  pierwszym  razem,  gdy  na  początku  tygodnia  rozmawiali.
Ale  to  jego  widok  wyostrzył  jej  zmysły  i  sprawił,  że  była
w  pełni  świadoma  jego  spojrzenia  i  własnego  negliżu.  Co
prawda nie zdejmował oczu z jej twarzy, przysięgłaby jednak,
że dostrzega w nich cień rozbawienia.

-  Wolisz  do  mnie  oddzwonić  w  bardziej  odpowiednim

momencie? – spytał obojętnym tonem, jakby nie wiedział, że
jego  rozmówczyni  wciąż  leży  w  łóżku.  –  Chciałem  tylko
przekazać ci szczegóły dotyczące dzisiejszego lotu.

Nie mógł jej wysłać esemesa?

Wolała mieć tę rozmowę za sobą, bo już i tak dręczyły ją

wyrzuty sumienia, że poleci sama.

-  Możemy  porozmawiać  teraz  –  zapewniła  z  fałszywą

swobodą, starając się nie wiercić, by przypadkiem za dużo nie
pokazać. – I tak powinnam już wstać. Mam jeszcze sporo do
zrobienia przed wyjazdem na lotnisko.

- Nadal mogę przysłać po ciebie samochód – zaoferował,

stukając w ekran tabletu.

background image

Siedział za ładnym mahoniowym biurkiem. Rząd okien za

jego plecami z widokiem na Bitterroot Mountains mówił jej,
że Desmond jest już w Mesa Falls.

Nie było go na ranczu przez tych kilka tygodni, gdy tam

pracowała.  Tuż  po  Bożym  Narodzeniu  zatrudniła  się  pod
fałszywym nazwiskiem w dziale obsługi gości z nadzieją, że
dowie  się  czegoś  więcej  na  temat  współwłaścicieli  rancza.
W  minionym  roku,  przed  śmiercią  z  powodu  anewryzmu
mózgowego, jej siostra Lana dała jej do zrozumienia, że jeden
z mężczyzn z Mesa Falls może być ojcem Matthew. Niestety
Nicole  została  bezceremonialnie  wyrzucona  z  pracy,  nim
dotarła do prawdy.

Desmond  Pierce  twierdził,  że  doszło  do  tego  bez  wiedzy

współwłaścicieli. 

Jednak 

tamtym 

momencie

niespodziewane zwolnienie kazało jej z nieufnością traktować
szefów Mesa Falls.

Zabrała  siostrzeńca  na  Wyspę  Księcia  Edwarda,  by  tam

odpocząć i przemyśleć sytuację.

Była  wstrząśnięta,  gdy  po  jakimś  czasie  dowiedziała  się,

że śledzi ją prywatny detektyw zatrudniony przez Desmonda.
Całymi dniami próbowała go zgubić, w końcu jednak poddała
się, gdy detektyw po raz trzeci poprosił ją, by skontaktowała
się z Desmondem.

Do  tej  pory  przeprowadzili  dwie  krótkie  rozmowy

telefoniczne. Dopóki nie pozna jego motywów, będzie trzymać
siostrzeńca  w  szkole  z  internatem,  gdzie  chłopiec  czuł  się
bezpiecznie.  Poza  tym  Matthew,  dziecko  ze  spektrum
autyzmu, po śmierci mamy naprawdę dużo przeszedł.

background image

- Mogę sama pojechać na lotnisko. – Nie chciała korzystać

z  jego  pomocy,  jeśli  nie  było  to  konieczne.  Wystarczy,  że
wysłał  po  nią  swój  samolot.  –  Mam  jechać  na  Reid-
Hillview?  –  spytała,  podając  nazwę  prywatnego  lotniska
najbliższego jej domu.

- Tak – potwierdził, po czym wstał i zapiął marynarkę. –

Pilot  przyleci  po  was  o  pierwszej,  ale  zaczeka,  aż  będziesz
gotowa, więc proszę się nie spieszyć.

Poczuła ucisk w piersi z powodu wyrzutów sumienia, ale

szybko je stłumiła. Nie będzie się czuła winna tylko dlatego,
że robi dla Matthew to, co jest dla niego najlepsze. W drodze
na lotnisko podrzuci go do szkoły.

-  Potrzebuję  trochę  więcej  czasu.  –  Nie  wspomniała

o  swoim  domniemanym  towarzyszu  podróży  i  wstała,
przyciskając poduszkę do piersi. – Chyba uda mi się dotrzeć
tam na drugą.

-  Doskonale.  –  Nagrodził  ją  uśmiechem,  który  pewnie

mógłby  oczarować  bardziej  światowe  kobiety  niż  ona.
Niezaprzeczalnie  miał  w  sobie  coś  pociągającego.  –  Jestem
wdzięczny, że zgodziłaś się ze mną spotkać.

Jego  sposób  bycia  sugerował,  że  jest  w  stanie  osiągnąć

wszystko.  Cóż,  bogactwo  daje  ludziom  ten  rodzaj  pewności
siebie. Desmond pragnął, by Nicole i jej siostrzeniec przybyli
do  Montany,  więc  kazał  ich  śledzić  tak  długo,  aż  Nicole
przystała na jego warunki.

Tak przynajmniej sądził. Nie wiedział, że Nicole zamierza

trzymać go z dala od chłopca.

background image

-  Ta  decyzja  nie  przyszła  mi  łatwo  –  przypomniała  mu.

Chciała, by wiedział, że nie zgodzi się bezkrytycznie na jego
żądania, kiedy dotrze do Montany. – Jeśli naprawdę chcesz ze
mną tylko porozmawiać, nie trzeba było wysyłać detektywa.

Obawiała się, że Desmond i przyjaciele – z których każdy

teoretycznie  mógł  być  ojcem  Matthew  –  zechcą  pozbawić  ją
prawa  do  opieki  nad  chłopcem.  Lepiej,  by  Desmond  z  góry
wiedział, że to nie wchodzi w grę.

Zacisnął zęby, ale nie zaprzeczył.

- Wybacz, nie wiedziałem, jak inaczej naprawić zło, które

cię  u  nas  spotkało.  Otrzymasz  rekompensatę  za
nieuzasadnione zwolnienie.

Przyglądała mu się, szukając śladu ukrytego motywu, ale

jego  oczy  niczego  nie  zdradzały.  Choć  Nicole  zaczynało
brakować  środków  na  prywatne  śledztwo,  nie  przyjęłaby
pieniędzy od mężczyzny, który miał już i tak dużą władzę.

-  Nie  jestem  tym  zainteresowana.  Przylecę  do  Montany

tylko  po  to,  żeby  poznać  prawdę  na  temat  związku  Matthew
z Mesa Falls.

Chyba usłyszał jej stanowczy ton, bo nie podjął dyskusji.

Ale też nie przytaknął.

- Chcę ci pomóc znaleźć wyjaśnienia, których szukasz. –

Patrzył na nią bez mrugnięcia okiem.

Czy  mogła  ufać  jego  słowom?  Czy  raczej  chciał

dopilnować,  by  nie  dowiedziała  się  zbyt  wiele?  Nie  miała
pojęcia.  Tak  czy  owak  nie  pozwoli,  by  Desmond  Pierce
pokrzyżował jej szyki.

background image

I  za  nic  nie  dopuści,  by  jego  charyzma  zaburzyła  jej

samokontrolę. Nic nie było ważniejsze dla Nicole niż ochrona
interesów siostrzeńca.

Kiedy kiwnęła głową, Desmond podjął:

- Czekam niecierpliwie na spotkanie, jak tylko wylądujesz.

Proszę się ciepło ubrać, zapowiadają śnieżycę.

Wiedziała, że Desmond spotka się z nią osobiście, mimo to

na  myśl,  że  po  opuszczeniu  samolotu  po  raz  pierwszy  stanie
twarzą w twarz z tym mężczyzną, przeszedł ją dreszcz.

Jedynym  mężczyzną  od  ponad  roku,  który  widział  ją

w negliżu.

Odsuwając na bok tę myśl, powiedziała:

-  Do  zobaczenia.  I  dziękuję.  –  Rozłączywszy  się,

sprawdziła, czy ekran zgasł, nim zdjęła z piersi poduszkę.

Musi  wziąć  prysznic,  ubrać  się,  a  potem  przybrać

pokerową twarz. W drodze na lotnisko podrzuci Matthew do
szkoły,  po  czym  wsiądzie  na  pokład  prywatnego  samolotu
Desmonda i poleci do Montany ustalić, co mężczyźni z Mesa
Falls ukrywają przed jej rodziną.

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Parkując  suva  na  opuszczonym  parkingu  za  Ravalli

County  Airport  w  Hamilton  w  Montanie,  Desmond  Pierce
wyłączył  silnik.  Śledził  lot  lekkiego  gulfstreama,  którym
lecieli  jego  goście,  i  obliczył,  kiedy  ma  się  tu  pojawić,  by
powitać Nicole Cruz i jej siostrzeńca.

Wiatr  smagał  wierzchołki  pasma  górskiego  Bitteroot  na

zachodzie.  Gdy  słońce  zniżało  się  na  niebie,  przykryte
czapami śniegu góry rzucały długie cienie na dolinę. Desmond
okrążył główny hangar, kierując się do miejsca, gdzie samolot
właśnie się zatrzymał.

Razem  z  piątką  przyjaciół  kupili  ten  odrzutowiec

jednocześnie  z  Mesa  Falls,  gdzie  sporo  zainwestowali
w  zrównoważone  rolnictwo  i  gdzie  po  pewnym  czasie
zbudowali  luksusowy  hotel,  by  móc  się  chwalić  swoimi
inicjatywami.

Ranczo było ich hołdem dla przyjaciela, który zmarł przed

czternastoma  laty,  gdy  wszyscy  byli  uczniami  szkoły
z  internatem  w  południowej  Kalifornii.  Aż  do  tej  zimy
Desmond  myślał,  że  zostawił  już  tamten  koszmar  za  sobą.
Skandal, jaki wybuchł w Mesa Falls przed trzema miesiącami,
obudził duchy przeszłości.

Częściowo odpowiadali za to jego goście – pełna tajemnic

kobieta i jej trzynastoletni siostrzeniec, Matthew Cruz, którego
nieznany ojciec był kolejną zagadką, o której Desmond starał

background image

się  zapomnieć.  Skoro  jednak  chłopca  prawdopodobnie  łączą
jakieś  związki  z  właścicielami  Mesa  Falls,  zdecydował  się
porozmawiać z Nicole.

Tym  razem  przyszła  jego  kolej,  by  reprezentować  ich

grupę.  Poza  tym  podczas  rozmów  telefonicznych  ta  kobieta
wzbudziła w nim niepojętą ciekawość.

Nie  miał  zielonego  pojęcia,  dlaczego  tego  ranka  wybrał

połączenie  wideo.  No  i  w  efekcie  widok  Nicole  w  różowej
kusej koszulce nie dawał mu spokoju.

Zatrzymał  się  pod  metalowym  zadaszeniem  nad  jednym

z  wejść  do  hangaru  i  czekał,  aż  drzwi  samolotu  się  otworzą,
a członek ekipy naziemnej podwiezie schodki.

Przytupując,  by  pozbyć  się  śniegu  z  butów,  przypomniał

sobie, co wie o Nicole z raportu detektywa. Podjęła pracę na
ranczu  pod  przybranym  nazwiskiem,  wykorzystując  ten  czas
na przyjrzenie się sześciu współwłaścicielom rancza. Uważała,
że jeden z nich może być ojcem jej siostrzeńca, którego matka
zmarła nagle na chorobę mózgu.

Przed  śmiercią  siostra  Nicole  zasugerowała,  że  ktoś

zbliżony  do  właścicieli  rancza  finansuje  edukację  Matthew.
Nicole chciała wiedzieć, dlaczego tak się dzieje.

Niestety  po  paru  tygodniach  została  wyrzucona  z  pracy

przez  swoją  bezpośrednią  przełożoną,  która  zaraz  potem
odeszła  z  rancza.  Nicole  zabrała  Matthew  ze  szkoły
z  internatem  i  zniknęła,  co  zrodziło  nieufność  między  nią
a właścicielami Mesa Falls.

Jeśli mają rozstrzygnąć, kto jest ojcem chłopca, Desmond

potrzebował  współpracy  Nicole.  Gdy  zaproponował,  by

background image

przyleciała  do  Montany,  zgodziła  się  pod  warunkiem,  że
Desmond i jego partnerzy wykonają test na ojcostwo. Właśnie
otrzymali  wyniki  negatywne.  Do  tej  pory  Desmond  nie
przekazał ich Nicole. Nie podał jej zbyt wielu informacji przez
telefon z obawy, że zmieni zdanie i nie pojawi się w Montanie.

Przy  drzwiach  samolotu  pojawiły  się  jakieś  cienie.

Desmond  widział  zdjęcia  chłopca,  więc  wiedział,  czego  się
spodziewać.  Włosy  w  kolorze  piasku,  szczupła  figura
i brązowe oczy – niepodobny do nikogo znajomego.

Nicole  miała  falujące  kasztanowe  włosy  i  oczy  równie

brązowe  jak  siostrzeniec.  Detektyw  dał  mu  zdjęcie  zrobione
przez  ochronę  rancza  w  czasie,  gdy  dla  nich  pracowała.
Ranczem zarządzał wówczas Weston Rivera.

Desmond prowadził hotel z kasynem na północnym brzegu

jeziora  Tahoe,  więc  ścieżki  jego  i  Nicole  nigdy  się  nie
skrzyżowały.

Stracona  szansa?  A  może  dobrze  się  stało,  biorąc  pod

uwagę  zainteresowanie,  jakie  w  nim  wzbudziła,  które  nie
miało  nic  wspólnego  z  jej  związkiem  z  Mesa  Falls.  Nie
wiedział,  skąd  mu  się  to  wzięło.  Tak,  była  bardzo  ładna,  ale
sama uroda nigdy mu nie wystarczała.

Kasyno, które prowadził, przyciągało pięknych i bogatych.

Nicole miała w sobie coś innego, jakiś ogień. Słyszał to w jej
głosie  podczas  rozmowy  telefonicznej,  dostrzegł  to  w  jej
oczach podczas połączenia wideo.

Czekał  na  to  spotkanie,  by  się  przekonać,  czy  się  nie

rozczaruje. Być może liczył na to, że fascynacja minie, choć
po  ostatniej  rozmowie  Nicole  zajmowała  jeszcze  więcej
miejsca w jego myślach.

background image

Cienie  wokół  drzwi  samolotu  się  przesunęły  i  Nicole

stanęła  u  szczytu  schodów  w  beżowym  płaszczu  i  czarnych
botkach  do  kolan.  Jedną  ręką  w  rękawiczce  chwyciła  się
poręczy, drugą usiłowała zapanować nad rozwiewaną zimnym
wiatrem burzą kasztanowych loków.

Jeżeli miał nadzieję, że jej magnetyzm przestanie na niego

działać,  nadzieja  ta  wyparowała.  W  ciągu  ośmiu  lat,  gdy
budował 

swój 

biznes, 

nie 

miał 

problemu

z niezobowiązującymi relacjami, choć nie poświęcał kobietom
wiele  czasu.  Wszystko,  co  posiadał  –  czas  i  pieniądze  –
zainwestował w stworzenie kasyna.

Teraz,  choć  wiatr  był  niemal  lodowaty,  zrobiło  mu  się

gorąco na sam widok Nicole Cruz.

Nagle spojrzała w stronę hangaru, jakby przywołana jego

myślami. Wyprostował się i ruszył jej na spotkanie.

W  połowie  drogi  do  metalowych  schodków  uprzytomnił

sobie,  że  jest  sama.  Pilot  stał  obok  samolotu  i  rozmawiał
z pracownikiem zespołu naziemnego. Bagaż Nicole stał u stóp
rozkładanych schodów.

Bagaż. Jedna sztuka.

Pełen podejrzeń wrócił do niej spojrzeniem, ale przywitał

się uprzejmie.

-  Witam,  Nicole.  –  Zatrzymał  się  jakiś  metr  przed  nią

i wyciągnął rękę. – Dziękuję, że się do nas pofatygowałaś.

Zacisnął palce na jej dłoni w skórzanej rękawiczce. Przez

moment zdawało mu się, że czuje jej ciepło. Była w butach na
obcasie, i jak na kobietę wysoka, więc ich oczy znajdowały się
na tym samym poziomie.

background image

-  Dziękuję  za  zaproszenie.  Jestem  tak  jak  ty

zainteresowana  ustaleniem  faktów  dotyczących  mojego
siostrzeńca – zapewniła go chłodnym tonem, zabierając rękę.

Mierzyli się wzrokiem w ostrym świetle latarni. Zdawało

mu się, że twarz Nicole jest pozbawiona makijażu, choć pełne
wargi miały głęboki jagodowy kolor.

Zwrócił  też  uwagę  na  jej  dobór  słów.  Przyjechała  tu

w  sprawie  podopiecznego,  zaś  Desmond  był  tu  po  to,  by
chronić  interesu  mężczyzn,  którzy  byli  dla  niego  jak  bracia.
W  związku  z  czym  poznawanie  jej  bliżej,  testowanie
erotycznego  zainteresowania,  jakie  w  nim  obudziła,  było
wykluczone.

Na policzek Nicole opadł kosmyk. Za jej plecami członek

załogi  naziemnej  zamknął  drzwi,  podczas  gdy  jakaś  młoda
kobieta  biegła  w  stronę  pasa,  wkładając  na  głowę  zestaw
słuchawkowy.

-  A  skoro  mowa  o  siostrzeńcu.  –  Desmond  przeniósł

spojrzenie  z  Nicole  na  samolot  i  z  powrotem,  zastanawiając
się, co się stało. – Gdzie jest Matthew?

Wszyscy chcieli poznać chłopca, którego ich były mentor

Alonzo Salazar wspierał w tajemnicy finansowo. Może gdyby
go  zobaczyli,  dostrzegliby  jakieś  podobieństwo.  Dojrzeliby
w  jego  rysach  czy  sposobie  zachowania  coś,  czego  nie
ujawniały zdjęcia.

-  Wrócił  do  szkoły  z  internatem.  –  Sięgnęła  po  rączkę

płóciennej  walizki  na  kółkach,  jakby  te  kilka  słów  kończyło
dyskusję,  którą  prowadzili  przez  telefon,  gdy  pierwszy  raz
poprosił, by przywiozła chłopca do Montany.

background image

Irytacja Desmonda sięgnęła zenitu. Wziął od niej walizkę,

mimowolnie  dotykając  jej  ręki,  gdy  w  powietrzu  rozległ  się
szum kolejnego samolotu.

-  Umówiliśmy  się  –  przypomniał  jej  cierpko,  bo  nie

przywykł, by lekceważono jego polecenia.

W kasynie wszystko szło jak należy, ponieważ jego plany

wykonywano  skrupulatnie.  Nawet  w  Mesa  Falls,  gdzie
w  końcu  współrządził  z  kolegami,  dyskutowano  i  osiągano
zgodę czy kompromis.

Otwarty bunt to było coś nowego.

Nicole na moment zacisnęła wargi, po czym rzekła:

-  O  ile  pamiętam,  na  nic  się  nie  umówiliśmy,  bo  nie

podobało mi się, że śledzi mnie twój detektyw. Mówiłam ci, że
Matthew  źle  znosi  zmiany  i  musi  wrócić  do  znajomego
otoczenia. A ty się upierałeś, żebym go tu przywiozła.

Wiatr się wzmógł. Pilot wrócił do kokpitu.

- Takie były warunki – przypomniał znów Desmond.

-  Twoje,  nie  moje.  –  Jej  oczy  zabłysły  ogniem,  którego

brakowało w jej lodowatych słowach, odkrywając pasję, która
mogłaby  go  zaintrygować,  gdyby  mu  się  nie  sprzeciwiła.  –
Jestem tu i rozwiążę tę zagadkę z tobą albo bez ciebie. Więc
jak? Mam jechać z tobą do Mesa Falls czy nie?

Kilka  minut  później  siedziała  na  siedzeniu  pasażera

luksusowego czarnego suva, który mknął na zachód w stronę
pasma górskiego Brittany i rancza Mesa Falls.

Długa cisza, jaka zapadła po prośbie Desmonda, by Nicole

mu  towarzyszyła,  świadczyła  o  tym,  że  Desmond  nie  cieszy

background image

się z faktu, że nie chciała tańczyć jak jej zagrał.

Skupiła  się  więc  na  widokach  za  oknem  -  górskich

szczytach,  polach,  na  których  gdzieniegdzie  wyrastała  szopa
czy stodoła. Miała dość przejmowania się tym, co o niej myślą
mężczyźni  z  Mesa  Falls.  Jej  jedyną  troską  było  znalezienia
ojca  Matthew  i  doprowadzenie  do  tego,  by  wziął  finansową
odpowiedzialność za syna.

Choć edukacja Matthew była dotąd opłacana z tantiem za

książkę  Salazara,  nie  była  do  końca  zadowolona  z  tego
rozwiązania.  Matthew  posiadał  wyjątkowe  zdolności
i potrzeby, o które dbała szkoła znaleziona jeszcze przez Lanę,
jej  siostrę.  Ból  po  stracie  Lany  wciąż  zaskakiwał  Nicole
w  najmniej  spodziewanych  momentach  i  bywał  tak  ostry,  że
często nie mogła oddychać.

Świadomość,  że  jest  Mattie,  była  dla  niej  pocieszeniem.

Zdawała sobie też sprawę, że chłopiec cierpi bardziej niż ona,
bo  przecież  stracił  matkę.  Fakt,  że  Lana  zmarła,  nie
wyjawiając niczego na temat ojca Matthew poza sugestią, że
ogromną  pomocą  dla  syna  jest  słynna  książka  Salazara,
ogromnie skomplikował życie Nicole.

Była  projektantem  graficznym  i  pracowała  jako  wolny

strzelec, więc mogła zrobić sobie wolne i szukać odpowiedzi
na nurtujące ją pytania, ale tygodnie śledztwa zamieniały się
w miesiące, a oszczędności się kurczyły. Nie stać jej było na
luksus  odrzucenia  oferty  Desmonda,  który  sfinansował  jej
podróż do Montany.

Nie  mogła  jednak  ignorować  potrzeb  siostrzeńca  dla

mężczyzny, który siedział teraz za kierownicą. Odwracając się
do niego, przyjrzała mu się dokładniej. Złość nie pozbawiła go

background image

atrakcyjności. Myśl o ich porannym połączeniu wideo, gdy tuż
po przebudzeniu ujrzała jego twarz na ekranie, prawie jej tego
dnia nie opuszczała.

Ten  mężczyzna  o  szarych  pochmurnych  oczach,

z  ciemnymi  włosami  i  lekkim  zarostem,  który  aż  się  prosił
o dotyk kobiecej ręki, stanowił nie tylko miły dla oka widok.
Nie  chodziło  też  wyłącznie  o  atrakcyjną  męską  sylwetkę,
której  nie  ukrywała  czarna  wełniana  kurtka  i  gruby  beżowy
sweter.  Było  coś  nieuchwytnego  w  sposobie,  w  jaki  na  nią
patrzył i w jaki mówił, co poruszało ją do głębi.

Było  to  niepojęte  zjawisko,  którego  wcześniej  nie

doświadczyła.  Kilku  mężczyzn,  którzy  pojawili  się  w  jej
życiu, znalazło się tam ze względów praktycznych – ktoś na
przykład  umówił  ją  z  przyjacielem,  bo  łatwiej  było
zorganizować grupową randkę. Jakoś jednak nie zdarzały się
jej gorące spotkania, który były udziałem innych kobiet.

Jedno spojrzenie na Desmonda, jedna chwila, gdy poczuła

tę  chemię,  pokazywały  jej,  co  straciła.  Wydawało  się
niesprawiedliwe,  że  świat  postawił  tego  mężczyznę  na  jej
drodze  właśnie  teraz,  gdy  powinna  koncentrować  się  na
siostrzeńcu.

Z  trudem  pohamowała  westchnienie  irytacji.  Nie  mogła

już  znieść  tej  ciężkiej  ciszy.  Miękkość  kosztownej  skóry  nie
działała  kojąco,  wykonane  na  zamówienie  wnętrze
przypominało  tylko,  jak  wielkie  bogactwo  i  jaką  władzę  ma
ten człowiek.

- Nie wiem, czy rozwiążemy zagadkę ojca Matthew, jeżeli

nie  będziemy  rozmawiać  –  zauważyła,  rozpinając  płaszcz,
skoro nie stała już na przejmującym zimnie.

background image

A może chciała ochłodzić temperaturę swoich myśli.

Desmond  zacisnął  palce  na  kierownicy.  Słońce  schowało

się za pokrytymi śniegiem wierzchołkami gór, malując niebo
fioletem i złotem.

- Wymyślimy nowy plan. – Zerknął na nią z ukosa. – Nie

mamy wyboru.

Domyślała się, że nadal jest na nią zły.

- Chyba się nie spodziewasz, że poczuję się winna, robiąc

dla  Matthew  to,  co  jest  najlepsze.  –  Na  podstawie  rozmów
telefonicznych  z  Desmondem  spodziewała  się  innego
zachowania.  W  końcu  ułatwił  jej  podróż  do  Montany
i  zmniejszył  jej  obawy  związane  z  powrotem  do  tego
miejsca.  –  Nie  będę  przepraszać  za  to,  że  opiekuję  się  nim
najlepiej, jak potrafię. Tyle jestem siostrze winna.

Z  przerażeniem  usłyszała,  że  głos  jej  się  załamuje.  Nie

okaże teraz słabości. Choć myśl, że już nigdy nie ujrzy Lany,
wciąż działała na nią obezwładniająco.

Zamrugała  i  wyjrzała  przez  okno,  za  którym  niebo

pociemniało.  Niedaleko  drogi  rolnik  obrabiał  pole  w  świetle
reflektorów ciągnika.

Jeśli  Desmond  usłyszał  w  jej  głosie  emocje,  nie  okazał

tego.

- Jaki jest Matthew? – spytał miękkim głosem.

- Błyskotliwy – odparła bez wahania, wdzięczna za zwrot

w rozmowie. – Im więcej czasu z nim spędzam, tym bardziej
podziwiam  siostrę,  że  dostrzegła  jego  wyjątkowe  zdolności
i znalazła szkołę, która pozwala mu je rozwijać. Jest świetny
z matematyki, ma nadzwyczajną pamięć do faktów. Naprawdę

background image

dobrze  rysuje,  dzięki  czemu  mamy  wspólny  temat,  bo  ja
jestem grafikiem.

Była  zafascynowana  szkicami  wieżowców  i  miejskich

pejzaży,  które  Matthew  wykonał  na  wyspie.  Wyprawa
zorganizowana  w  ostatniej  chwili  miała  na  celu  trzymanie
chłopca z dala od mediów na wypadek, gdyby informacja, że
korzystał z tantiem za książkę Salazara, dostała się do prasy.
Desmond zapewnił ją, że nikt o tym nie wie.

Skręcił  z  drogi  okręgowej  na  prywatną,  przy  okazji

odsłaniając  nadgarstek,  a  na  nim  srebrny  zegarek  Patek
Phillipe, który kosztował więcej, niż Nicole zarabiała w ciągu
roku.

- Jak się czujesz w roli opiekunki trzynastolatka? – spytał

z zaskakującym zrozumieniem, a nawet z troską.

-  Szczerze?  –  Pomyślała  o  tym,  jak  bardzo  jej  życie

zmieniło się od śmierci siostry. – To jest trochę przytłaczające.

-  Chyba  każdy  rodzic  trzynastolatka  przyznałby,  że  to

ciężka praca. – Kiwnął głową mężczyźnie na ciągniku.

-  Nie  chodzi  o  Matthew  –  zapewniła  go.  Nie  chciała

przedstawiać  swojego  słodkiego  siostrzeńca  w  fałszywym
świetle. – Po prostu martwię się, czy dobrze postępuję. Budzę
się  w  nocy  spanikowana,  że  zrobiłam  coś  nie  tak  z  jego
ubezpieczeniem.  Albo  że  źle  wypełniłam  jakiś  formularz  na
stronie szkoły.

Telefon  Desmonda  odezwał  się  przez  bluetooth  na  desce

rozdzielczej.

Wyłączył go, poświęcając całą uwagę Nicole.

background image

-  Podobno  tak  wygląda  rodzicielstwo.  Jeśli  się  martwisz,

czy robisz dobrze, to pewnie robisz dobrze.

Przez moment zdawało jej się, że w jego tonie słyszy nutę

tęsknoty. Jedno spojrzenie na jego nieczytelną twarz pokazało
jej,  że  się  myli.  Wszystko  w  tym  mężczyźnie  świadczyło
o  tym,  że  urodził  się  w  uprzywilejowanej  rodzinie,  a  na
dodatek  chodził  do  ekskluzywnej  Dowdon  School  na
zachodnim  wybrzeżu.  Wszyscy  właściciele  Mesa  Falls  byli
uczniami  tej  prywatnej  szkoły.  Wykształciła  ona  wielu
członków amerykańskiej elity.

-  Mam  nadzieję,  że  to  prawda.  –  Patrzyła  przed  siebie,

wypatrując rancza. – Czy twój detektyw dowiedział się czegoś
więcej na temat tego, kto odpowiada za moje nagłe zwolnienie
z pracy?

Na jego pozornie obojętnej twarzy zadrgał mięsień.

-  Tak  i  zapewniam  cię,  że  to  żaden  z  moich  partnerów.

Chciałbym, żebyś przeczytała jego raport. – Zerknął na nią. –
Zdaję  sobie  sprawę,  że  wszyscy  będziemy  mieć  problem
z zaufaniem, ale zależy mi na wyjaśnieniu tej sprawy tak jak
tobie.

Trudno  było  nie  słyszeć  szczerości  w  jego  głosie.  Już

podczas rozmów przez telefon Nicole zrozumiała, jak bardzo
Desmond ufa swoim partnerom biznesowym. Pragnął oczyścić
ich nazwiska po skandalu związanym z książką napisaną przez
ich mentora, w której wykorzystano nieszczęścia innych ludzi.
Nicole nie podzielała tego zaufania.

Może  Lana  nie  bez  powodu  ukrywała  tożsamość  ojca

Matthew. Może to nie był dobry człowiek.

background image

-  W  porządku  –  zgodziła  się,  gdy  przed  nimi  pojawił  się

główny  budynek  rancza,  który  łączył  konstrukcję  z  bali
z  elegancją.  Oświetlenie  zewnętrzne  przykuwało  uwagę  do
balkonów  na  piętrze  i  ogromnych  okien  wychodzących  na
Bitteroot  River.  –  Ale  proszę  pamiętać,  że  nie  jestem  jakąś
diwą,  która  musi  rozpakować  dwanaście  walizek  ciuchów.
Będę gotowa najwyżej za godzinę.

Desmond  milczał.  Pokonał  podjazd  i  zatrzymał  się  przed

głównym  wejściem  z  zadaszonym  portykiem.  Natychmiast
pojawił się parkingowy, ale Desmond powstrzymał go ruchem
ręki.

- Masz ochotę ma wczesną kolację? – Odwrócił się do niej,

patrząc jej w oczy.

-  Zjadłam  coś  w  samolocie.  –  W  zasadzie  nie  skłamała.

Zjadła batonik proteinowy, który wzięła z domu. Poza tym im
szybciej  zacznie  poszukiwania,  tym  szybciej  opuści
Montanę.  –  Mogę  się  dziś  wieczorem  spotkać  z  twoimi
partnerami, jeśli są wolni…

- Ja  jestem  dziś  wolny.  –  Spojrzał  na  nią  ze  skupieniem,

tak  jak  się  patrzy  na  jedyny  plan  zapisany  w  kalendarzu  na
resztę tygodnia albo na jedyne danie w menu. – Spotkam się
z tobą w holu za godzinę i zabierzemy się do pracy.

Jej  puls  przyspieszył,  jakby  Desmond  zasugerował  coś

bardziej  intymnego  niż  spotkanie  biznesowe.  Musi  pamiętać,
że  chodzi  o  siostrzeńca,  i  to  niezależnie  od  chemii,  jaka
niewątpliwie pojawiła się między nimi.

-  Dobrze.  –  Skinęła  głową,  zła,  że  jej  głos  jest  dziwnie

zdyszany.  Zaciskając  zęby,  stłumiła  obce  jej  emocje.  –  Do
zobaczenia.

background image

Musiała  nie  zauważyć  gestu,  jaki  Desmond  wymienił

z parkingowym, bo ledwie wypowiedziała te słowa, drzwi od
jej strony się otworzyły.

-  Witamy  w  Mesa  Falls  –  powiedział  młody  mężczyzna

z  uśmiechem,  podczas  gdy  drugi  wyciągał  jej  walizkę
z bagażnika. – Życzymy miłego pobytu.

Zakłopotana, mocniej owinęła się płaszczem.

Słowa,  jakie  wypowiedział  Desmond,  nim  wysiadła,

poruszyły jej wszystkie zmysły.

- Już nie mogę się doczekać, Nicole.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Z głową przepełnioną myślami na temat Nicole wszedł do

nowoczesnej stajni obok padoku, gdzie na górze mieściły się
biura rancza. Choć nie tak okazałe jak jego gabinet w kasynie
w Tahoe, stanowiły godne dopełnienie tego miejsca.

Stajnie  na  dole  utrzymywano  w  idealnym  porządku,  na

każdym  boksie  widniało  imię  ulokowanego  w  nim  konia.
Trzymano  tu  konie  najlepsze.  Desmond  zatrzymał  się  przed
ciężkimi  drzwiami  boksu,  by  pogłaskać  pysk  Sundancera,
konia  rasy  quarter  horse,  championa  wyścigów  i  jego
ulubieńca.  Kasztan  potrząsnął  dumnym  łbem  i  zarżał,  gdy
Desmond ruszył na górę.

Hodowla koni stanowiła ważną misję rancza. Prowadzili ją

na  cześć  Zacha  Eldrigde’a,  kolegi  szkolnego,  który  zabił  się
czternaście  lat  wcześniej,  skacząc  do  wody  ze  skały  podczas
konnej wycieczki.

Przyjaciele,  którzy  byli  z  Zachem  w  tamten  weekend,

kupili wspólnie ranczo, by zachować pamięć o nim, choć się
nie zgadzali co do szczegółów jego śmierci.

Warunki do skoku były fatalne. Czy Zach wiedział, że nie

przeżyje?  To  pytanie  nie  dawało  im  spokoju.  Zach  był
najbliższym  przyjacielem,  jakiego  Desmond  miał,  choć  ich
przyjaźń trwała krótko.

background image

Mesa  Falls  zawsze  przywoływało  wspomnienia  Zacha,

więc dla Desmonda  pobyt tutaj nie był łatwy, niezależnie  od
tego, że przyjaciel nigdy nie był w Montanie. Wystarczyło, że
Desmond  znalazł  się  w  tym  miejscu.  A  teraz  na  dodatek
istniało  spore  prawdopodobieństwo,  że  Zach  jest  ojcem
Matthew.  Desmond  spodziewał  się,  że  Nicole  ma  mnóstwo
pytań. Zaczynając od tego, jak udowodnią ojcostwo Zacha.

Westchnął  zirytowany.  Skoro  ma  się  spotkać  z  Nicole  za

godzinę, nie ma sensu, by jechał do swojego domu na ranczu.
Pchnął  drzwi  biura  i  skinął  głową  asystentce,  wdzięczny,  że
była zajęta rozmową przez telefon, więc nie musiał wymieniać
z nią grzecznościowych uwag.

Otworzył swój prywatny gabinet na tyłach, a kiedy drzwi

się  za  nim  zamknęły,  opadł  na  skórzany  fotel  z  wysokim
oparciem,  stojący  za  biurkiem  z  nierdzewnej  stali  i  szkła.
Obrócił się z fotelem i wyjrzał przez okno na góry, po czym
znowu westchnął.

Nicole  zlekceważyła  jego  prośbę  i  nie  przywiozła

siostrzeńca.

Jej słowa na temat rodzicielstwa odbijały się echem w jego

głowie,  przypominając  mu,  że  Nicole  jest  przede  wszystkim
adwokatem swojego podopiecznego. Dla niego to był kłopot.
A  jednocześnie  jakaś  jego  część,  emocjonalnie  zaniedbana
przez własnych rodziców, cieszyła się z jej oddania chłopcu.
Jakie  dziecko  nie  chciałoby  mieć  takiej  osoby  jak  ona  po
swojej stronie?

Fakt,  że  prawdopodobny  syn  najlepszego  przyjaciela

dorasta bez ojca, był kolejnym wyrzutem sumienia Desmonda,
i tak już obciążonego tym, jak bardzo zawiódł Zacha.

background image

Jego  troska  przykrywała  niezaprzeczalne  erotyczne

zainteresowanie  Nicole.  Zbyt  często  wracał  myślami  do
rozmowy  wideo,  gdy  ujrzał  jej  przejrzystą  kusą  koszulkę.
Spotkanie z żywą Nicole nie wymazało tamtego wspomnienia
z pamięci.

Dzwonek interkomu zatrzymał taśmę złożoną z kuszących

obrazów, która przewijała się w jego głowie.

Przeklął pod nosem, choć powinien się ucieszyć, i nacisnął

przycisk.

- Tak?

- Miles Rivera do pana – powiedziała asystentka.

To  Miles  już  wrócił  z  zachodniego  wybrzeża?  Jego

przyjaciel i partner z Mesa Falls musiał mieć ważną sprawę,
skoro  opuścił  Los  Angeles,  gdzie  miał  się  spotkać  ze  swoją
ukochaną, gwiazdą mediów społecznościowych Chiarą.

- Poproś go – odparł Desmond i podniósł się w momencie,

gdy drzwi gabinetu otworzyły się i stanął w nich Miles.

Starszy  z  dwóch  braci  Rivera,  który  chodził  z  nim  do

szkoły,  w  przeciwieństwie  do  Westona,  swojego  szalonego
brata, był spokojnym człowiekiem.

Desmond obszedł biurko i uścisnął mu rękę.

- Dobrze cię widzieć, Miles. – Wskazał na skórzany fotel

przy oknie z widokiem na padok. – Usiądziesz na chwilę?

- Oczywiście – odparł Miles lekko schrypniętym głosem.

Rozpiął  granatową  kurtkę  i  usiadł.  Ubrany  był  zawsze
pierwszorzędnie.  –  Przylecieliśmy  dziś  z  Chiarą,

background image

postanowiliśmy spędzić dwa tygodnie w Mesa Falls. Podobało
jej życie w Montanie, z dala od ludzi.

Jego uśmiech nie budził wątpliwości. Desmond od dawna

nie widział, by jego poważny przyjaciel był szczęśliwy.

- Cieszę się, że wam się układa – powiedział, wiedząc, jak

Milesowi zależało na tym związku.

-  Jestem  diabelnie  wdzięczny  za  tę  drugą  szansę.  Ale

jestem też ciekaw twoich pierwszych opinii na temat naszego
gościa. Sądzisz, że Nicole chce narobić nam kłopotów?

Desmond  zajął  miejsce  obok  kolegi  i  już  chciał  zacząć

bronić  Nicole,  kiedy  zdał  sobie  sprawę,  że  to  nie  ma  sensu.
Wszyscy  mieli  powody,  by  mieć  się  na  baczności  przed
opiekunką Matthew Cruza.

-  Trudno  powiedzieć.  Niewiele  rozmawialiśmy  w  drodze

z  lotniska,  ale  niedługo  się  z  nią  spotkam.  Bardzo  chce
rozwiązać tę zagadkę.

- Chyba wszyscy tego chcemy? – zauważył Miles, sięgając

do  parapetu,  by  obrócić  dekoracyjną  klepsydrę  z  ciemnym
piaskiem.

Używali jej kiedyś jako bezgłośnego timera, kiedy ustalali

sprawy związane z ranczem.

-  Wiesz,  że  nasza  Alma  Mater  zarabia  na  nazwisku

Alonza,  odkąd  naszego  byłego  nauczyciela  zdemaskowano
jako autora „Nowożeńców z Hollywood”?

-  Nie.  Ale  jak?  –  Desmond  był  zbyt  zajęty  logistyką

sprowadzenia do Montany Nicole i Matthew, by zainteresować
się innymi sprawami.

background image

-  Dowdon  School  urządza  w  tym  roku  imprezę

charytatywną z okazji pięćdziesięciolecia.

-  A,  pamiętam.  I  wszyscy  tam  będziemy.  –  Potwierdził

swoje przybycie przed tygodniem.

-  Zaczęli  w  mediach  społecznościowych  zamieszczać

reklamy  na  temat  sławnych  absolwentów,  także  na  temat
książki Salazara. Coś w rodzaju: W Dowdon otrzymasz dostęp
do poufnych informacji. – Miles ironicznie zacytował reklamę.

Desmond podrapał się po głowie.

-  Jak  mogli  uznać,  że  to  dobry  pomysł?  Ta  książka

zrujnowała życie wielu osób.

- Pewnie jacyś eksperci od mediów przekonali ich, że nie

ma  czegoś  takiego  jak  zła  reklama.  –  Miles  pochylił  się  do
przodu. – Rozmawiałem dziś z przedstawicielem szkoły, żeby
im przekazać moją opinię, i przy okazji przekonałem ich, żeby
nam wynajęli na weekend nasze dawne pokoje w internacie.

-  Chyba  nie  chcesz  tam  nocować?  –  przeraził  się

Desmond.

Po  pierwsze  pokoje  były  małe,  a  większość  z  nich

wybierała  się  z  osobami  towarzyszącymi.  Po  drugie  ta
wycieczka przypomni im o Zachu.

-  Rozumiem.  –  Miles  klepnął  Desmonda  w  ramię.  –

Naprawdę. Ale ta gala to dla nas szansa na zamknięcie sprawy.
Pozostawienie  tamtych  chwil  za  sobą.  Poza  tym  nie  musimy
nocować w Dowdon. Możemy się tam napić drinka i pójść na
galę.

-  Okej.  –  Desmond  skinął  głową.  Rozumiał,  że  to  dobry

plan, nawet jeśli przywoływał duchy przeszłości.

background image

-  Dobrze,  że  się  zgadzasz.  –  Miles  wstał,  na  jego  twarzy

znów pojawił się lekki uśmiech. – Powiedziałem Chiarze, że
się z nią spotkam, więc już pójdę. Aha, Chiara organizuje jutro
kolację dla Nicole i Matthew, żebyśmy mogli poznać chłopca.

Desmond odprowadził go do drzwi.

- Co do tego…

- Nie zazdroszczę ci, że musisz zabawiać trzynastolatka –

dodał Miles, wyciągając telefon z kieszeni. – My z Westonem
byliśmy w tym wieku diabłami wcielonymi.

-  Nicole  nie  przywiozła  chłopca  –  rzekł  Desmond

zirytowany.

Miles zatrzymał się w pół kroku, zapominając o telefonie.

- To była część umowy. Widząc go na żywo, moglibyśmy

dostrzec jakiś szczegół, którego nie widać na zdjęciu.

Desmond  poczuł  jeszcze  większą  potrzebę,  by  stanąć

w  obronie  Nicole.  A  przecież  miał  z  jej  decyzją  ten  sam
problem  co  teraz  Miles.  Nie  mógł  jednak  zaprzeczyć,  że  jej
argumenty do niego nie przemawiały.

-  Ona  go  chroni.  –  Przypomniał  sobie  minę  Nicole,  gdy

mówiła, że nie jest diwą. – Jest inna, niż sądziłem.

Miles zmarszczył czoło.

-  Miejmy  nadzieję,  że  trzyma  się  z  dala  od  mediów.  Nie

potrzebujemy  więcej  szumu  wokół  Alonza  ani  tej  przeklętej
książki.

Desmond  się  z  nim  zgadzał.  Wiadomość,  że  tantiemy

z  książki  ich  mentora  finansują  edukację  pozbawionego  ojca
chłopca, byłaby sensacją samą w sobie. A gdyby ojcem okazał

background image

się  Zach  –  człowiek,  o  którego  śmierci  nie  mówili  –  protest
byłby  znaczący.  Kto  wówczas  wsparłby  zielone  inicjatywy
rancza?

- Nie dopuszczę do tego. – Niezależnie od tego, jak wiele

miejsca  w  jego  myślach  zajmowała  Nicole,  Desmond
zamierzał  bronić  Mesa  Falls.  –  Spytam  Nicole  o  jutrzejszą
kolację, jeśli nadal chcesz się z nią spotkać.

Uzgodnili,  że  rano  skontaktują  się  esemesowo,  po  czym

Miles  wyszedł.  W  tym  samym  momencie  telefon  Desmonda
zasygnalizował nadejście wiadomości.

„Nie mogę siedzieć i czekać w holu. Spotkajmy się obok

tarczy do gry w rzutki w głównej sali”.

Desmond  nie  sprawdzał  tożsamości  nadawcy.  Nicole  nie

żartowała,  mówiąc,  że  nie  potrzebuje  wiele  czasu.  Od  ich
rozstania minęły trzy kwadranse.

Schował telefon do kieszeni i ruszył jej na spotkanie.

Zamykając  jedno  oko,  skupiła  uwagę  na  środku  tarczy.

Z  głośników  płynęła  stara  piosenka  country.  Podłogę  z  kafli
zdobiły  barwne  azteckie  dywany,  a  ich  czerwienie  i  rudości
pojawiały się też na dekoracyjnych poduszkach i oprawionych
w ramki grafikach wiszących na ścianach z bali. Niewielki bar
oferował  najlepsze  trunki,  których  pilnował  wypchany
amerykański  bizon  stojący  obok  stołu  do  bilardu.  Stołki
barowe były obite czarno-białą skórą.

Przy  pobliskim  stoliku  siedziały  dwie  starsze  kobiety,

które  rozmawiały,  od  czasu  do  czasu  wybuchając  śmiechem.
Poza nimi i dwudziestokilkuletnim barmanem zajętym swoim
telefonem nie było tam nikogo.

background image

W tej części, gdzie znajdowały się gry, Nicole była sama.

Stół bilardowy nikogo nie przyciągnął, na środku leżały bile.
Na Nicole czekał jeszcze automat do gier.

Stojąc naprzeciwko tarczy do rzutków, usiłowała uspokoić

nerwy.  Rzutki  były  wysokiej  jakości,  nie  takie,  jakie  można
spotkać  w  większości  pubów.  Poruszyła  nadgarstkiem,
wycelowała i rzuciła.

Za jej plecami rozległ się cichy gwizd.

Odwróciła się i zobaczyła szare oczy Desmonda wpatrzone

w tarczę z wynikami.

-  Robi  to  wrażenie.  –  Uniósł  brwi,  po  czym  przeniósł  na

nią wzrok.

Nie  posiadała  wielu  umiejętności,  które  zrobiłyby

wrażenie  na  Desmondzie,  ale  ojciec  nauczył  ją  nieźle  grać
w swoją ulubioną grę.

- Grasz?

-  Nie.  –  Obszedł  stół  bilardowy  i  oparł  się  ramieniem

o  automat  do  gry,  skąd  mógł  ją  lepiej  obserwować.  –  Jako
właściciel kasyna nauczyłem się unikać gier.

-  To  rozsądne.  –  Wyobrażała  sobie,  ilu  ludzi  straciło

pieniądze  w  jego  kasynie.  –  Ale  rzutki  to  nie  jest  gra,  gdzie
decyduje przypadek. Wynik zależy od umiejętności.

-  W  pokerze  też.  Czasami  takie  gry  są  bardziej

niebezpieczne,  bo  gracze  mają  mylne  wyobrażenie  o  swoich
umiejętnościach. – Spojrzał znów na tarczę. – Choć nie można
zaprzeczyć, że nieźle rzucasz.

background image

- Możemy pograć dla zabawy. – Sięgnęła po zielone rzutki

do pudełka i trzy z nich podała Desmondowi.

Jego  spojrzenie  sprawiło,  że  wstrzymała  oddech.  Źrenice

miał tak powiększone, że otaczała je tylko cienka bladosrebrna
obwódka.

- Co? – spytała, nagle zbyt świadoma jego bliskości.

- Kusi mnie, żeby z tobą zagrać. – Pochylił głowę i zniżył

głos. – Ale najpierw powinniśmy porozmawiać.

W  ustach  jej  zaschło.  W  głowie  miała  mętlik.  Czy  to

możliwe,  że  czuł  to  samo  przyciąganie  co  ona?  Czy  tak  jak
ona z nim walczył?

-  Racja,  po  to  tu  przyjechałam.  –  Zaczęła  grać,  bo  była

zdenerwowana. A teraz? Była jeszcze bardziej zdenerwowana.
I to z wielu powodów.

- Możemy porozmawiać w moim biurze – zaproponował,

chowając  rzutki  do  pudełka.  –  Albo  poszukajmy  spokojnego
stolika gdzieś z tyłu.

Pomysł znalezienia się z nim sam na sam rozgrzał jej i tak

już rozpalone zmysły.

-  Chodźmy  popatrzeć  na  łyżwiarzy.  –  Wykorzystała

pierwszy pomysł, jaki wpadł jej do głowy.

Pracowała  na  ranczu,  więc  dobrze  znała  teren,  a  teraz

potrzebowała przestrzeni i powietrza.

-  Obok  lodowiska  będzie  przyjemnie.  Widziałam  przez

okno, że pali się tam ognisko.

-  Wzięłaś  coś  ciepłego?  –  Rozejrzał  się  i  dostrzegł  na

oparciu  krzesła  płaszcz,  który  miała  na  sobie  wcześniej.  –

background image

Temperatura  spadła,  odkąd  odebrałem  cię  z  lotniska.  Na
pewno chcesz wyjść na zewnątrz?

Widząc jego dłonie sięgające po płaszcz, pomyślała o jego

dotyku.

- Potrzebuję świeżego powietrza.

Stanął  za  jej  plecami  i  delikatnie  położył  płaszcz  na  jej

ramionach. Przeszedł ją dreszcz. Miała nadzieję, że Desmond
tego nie zauważył.

- A ty? – Odsunęła się od niego i spojrzała na jego czarną

koszulę, ciemne dżinsy i wysokie buty.

- Zostawiłem kurtkę u Simona. – To był jeden z jej byłych

kolegów  zajmujących  się  obsługą  gości.  –  Wezmę  ją  po
drodze.

Kilka minut później szli kamienną ścieżką wokół budynku,

a potem w stronę stawu, gdzie było lodowisko. Wokół niego
wciąż  leżały  zaspy  śniegu,  ale  na  ścieżkach  uprzątniętych
przez pracowników nie było lodu.

- Nie zimno ci? – spytał, gdy dotarli do drewnianej ławki,

dość  blisko,  by  widzieć  lodowisko,  a  jednocześnie  dość
daleko, by móc swobodnie rozmawiać.

- Nie – odparła, wdychając wieczorne powietrze.

Usiadła  i  z  przyjemnością  słuchała  dźwięku  ślizgających

się  łyżew  połączonego  ze  śmiechem  i  szumem  rozmów
płynących z okolicy ogniska po drugiej stronie stawu.

-  Jak  się  tu  teraz  czujesz?  –  Zajął  miejsce  obok  niej.  –

Mam nadzieję, że to nie jest dla ciebie krępujące.

background image

Jego troska zbiła ją z tropu. Uciekła od niego spojrzeniem

i patrzyła na łyżwiarzy.

-  Raczej  nie.  Nie  pracowałam  tu  na  tyle  długo,  żeby  się

z kimś zaprzyjaźnić, i nie sądzę, żeby ktoś zastanawiał się, co
się ze mną stało.

Obserwowała  młodego  ojca  trzymającego  za  rękę  córkę,

która robiła na łyżwach pierwsze kroki. Miała cztery czy pięć
lat,  rękawiczki  na  sznurku  zwisały  jej  z  rękawów  płaszcza.
Ściskała rękę ojca obiema dłońmi i chichotała, kiedy ciągnął ją
po lodzie.

Gdy  Desmond  zamilkł,  Nicole  odwróciła  się  do  niego

i  zobaczyła,  że  jej  się  przypatruje.  Wyciągnął  rękę  za  jej
plecami i położył ją na oparciu ławki. Przysięgłaby, że czuje
jego ciepło, choć jej nie dotykał.

-  Spędziłaś  tu  prawie  miesiąc  –  zauważył.  –  Ludzie  na

pewno zauważyli twoją nieobecność.

-  Jestem  trochę  samotnikiem  –  oznajmiła,  zbyt  późno

zdając  sobie  sprawę,  że  to  zbyt  osobiste.  Desmond  nie  musi
tego  wiedzieć.  Wyprostowała  się,  odsuwając  się  od  jego
ręki. – Wspomniałeś, że wiesz, kto mnie zwolnił.

-  Nasz  detektyw  to  przebadał.  Twoja  przełożona  odeszła

następnego dnia i ślad po niej zaginął, ale najwyraźniej dostała
polecenie od Vivian Fraser.

- Nie znam tego nazwiska.

-  Do  minionego  tygodnia,  kiedy  to  została  aresztowana,

była asystentką Aleca Jacobsena.

Nicole wiedziała, że Jacobsen to jeden ze współwłaścicieli,

projektant gier.

background image

- Ale twoja przełożona zakładała, że to polecenie Aleca.

Informacja o aresztowaniu przeraziła Nicole.

- Czemu ją aresztowano? – Mimowolnie położyła rękę na

kolanie Desmonda. – Czy Matthew coś grozi?

- Nie. – Przykrył jej dłoń. – Vivian została aresztowana za

nękanie Chiary.

- Tej gwiazdy mediów społecznościowych. – Teraz, gdy jej

panika  osłabła,  chętnie  zabrałaby  rękę,  ale  Desmond  wciąż
trzymał  na  niej  dłoń.  –  Zauważyłam,  że  zamieściła  ostatnio
posty na temat Mesa Falls.

- Tak. – Kiwnął głową, a ona miała wrażenie, że to dłuższa

historia. – Vivian najwyraźniej czuła coś do Aleca. Uważała,
że grożąc Chiarze, chroni jego prywatność.

Nicole odchyliła głowę, by spojrzeć na gwiazdy. Usiłowała

to  wszystko  jakoś  poskładać.  Wysuwając  rękę  spod  dłoni
Desmonda, położyła ręce na kolanach.

-  Jak  myślisz,  czemu  się  mnie  pozbyła?  We  mnie  też

widziała zagrożenie? – Przypomniała sobie spędzony tu czas,
gdy próbowała dowiedzieć się czegoś więcej na temat Alonza
i  ojca  Matthew.  –  Tylko  April  Stephens,  ta  detektyw,  która
zaglądała do książki Salazara, wiedziała, co tu robię.

-  Ale  April  podzieliła  się  tym  z  Westonem  Riverą,  który

z kolei przekazał to pozostałym właścicielom. – Jego oddech
zamienił  się  w  chmurkę,  która  na  moment  zawisła  między
nimi.

Nagle Nicole zrobiło się zimno.

A może brakowało jej dotyku Desmonda?

background image

-  Więc  wszyscy  wiedzieliście,  po  co  przyjechałam.

I myślisz, że Vivian też się dowiedziała? Od Aleca?

-  Taka  jest  hipoteza.  Powinniśmy  wracać,  bo  się

przeziębisz.

Rękę, którą położył wcześniej na oparciu ławki, przeniósł

na jej plecy. Być może powinno ją to tylko ogrzać, ale nawet
przez płaszcz jego dotyk ją podniecał.

Czy on też to czuł?

-  Wciąż  wielu  rzeczy  nie  wiem,  czuję  się  zagubiona  –

przyznała, nawiązując do swojego śledztwa, choć odnosiło się
to  jednocześnie  do  magnetyzmu  siedzącego  obok
mężczyzny.  –  Wydaje  mi  się,  że  powinnam  porozmawiać
z Chiarą, jeśli to możliwe.

-  Chiara  organizuje  kolację,  na  którą  przyjdą  pozostali.

Będzie  okazja  do  rozmowy.  –  Delikatnie  pomasował  jej
plecy.  –  Chodźmy  do  środka,  Nicole.  Na  pewno  jesteś
zmęczona po nocnej podróży i dzisiejszym locie.

-  I  wcześnie  się  obudziłam…  –  Urwała,  uświadamiając

sobie, czyj telefon wyrwał ją ze snu.

Widziała  Desmonda  na  ekranie.  Jej  zmysły  się  obudziły.

Co jej przyszło do głowy, by o tym wspomnieć?

Zobaczyła,  że  on  też  przypomniał  sobie  ten  moment,  bo

jego oczy pociemniały. Wstał i pociągnął ją za sobą.

-  Ponieważ  to  moja  wina,  tym  bardziej  czuję  się

zobowiązany zaprowadzić cię do hotelu. Wyśpisz się, a jutro
wyślę ci esemesa na temat kolacji, żebyś mogła poznać Chiarę
i pozostałych.

background image

Nicole skinęła głową. Nie ufała swoim słowom, bała się,

że znów ją zdradzą.

Tego ranka po przebudzeniu ujrzała Desmonda na ekranie

telefonu.  Była  przekonana,  że  tego  wieczoru  położy  się  spać
z jego obrazem pod powiekami.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Nazajutrz  późnym  rankiem  Desmond  był  na  strzelnicy

sam.  Na  górskiej  łące  znajdowała  się  strzelnica  kryta,  gdzie
goście  mogli  ćwiczyć  trafianie  do  celu  znajdującego  się
w odległości do czterystu metrów. Desmond leżał na brzuchu
na niewielkim wzniesieniu z boku strzelnicy, gdzie pracownik
rancza czekał, by zabrać od niego broń.

Stalowe  cele  Desmonda  znajdowały  się  ponad  tysiąc

metrów dalej, a strzelanie było sporym wyzwaniem z powodu
wiejącego  od  gór  bocznego  wiatru.  Leżał  tu  już  prawie
godzinę, wyczekując i celując, gdy wiatr się uspokajał.

Miał  nadzieję  oczyścić  głowę  po  niespokojnej  i  prawie

nieprzespanej nocy wypełnionej myślami o Nicole. Jak dotąd
nic  nie  działało.  Nadał  pragnął  jej  jak  żadnej  innej  kobiety,
a  mówienie  sobie,  że  nie  wolno  mu  się  nią  interesować,
niczego nie zmieniało.

Musi  jednak  postawić  przyjaźń  z  Zachem  –  lojalność

wobec przyjaciela i partnerów – ponad fascynację Nicole.

Gdyby  jej  uległ,  przestałby  patrzeć  na  nią  obiektywnie,

a  potrzebował  obiektywizmu,  by  rozwikłać  tajemnicę  ojca
Matthew.  Może  to  była  próżna  nadzieja,  że  leżąc  w  śniegu,
schłodzi głowę. Ale Desmond rzadko bywał na tej strzelnicy,
więc postanowił z niej skorzystać.

background image

Porywy wiatru na moment ucichły. Desmond skupił się na

oddechu i położył palec na spuście.

Wdech. Wydech.

Był  gotowy  strzelić  pod  koniec  kolejnego  wydechu,

patrząc  na  cel  przez  szczerbinkę.  Gdy  delikatnie  nacisnął
spust, w jego głowie odezwał się niechciany głos.

Patrz w jeden punkt, to nie chybisz.

Rozległ się huk wystrzału. Desmond przeklął się w duchu

za to, że na chwilę dopuścił do siebie głos ojca.

- Nieźle! – zawołał pracownik. – O włos od środka.

Co  było  pudłem  według  człowieka,  który  ciągnął

Desmonda  na  polowania,  kiedy  ten  był  za  mały,  by  nosić
strzelbę.  Zabezpieczywszy  broń,  Desmond  wyjął  z  uszu
zatyczki i podniósł się na nogi. Schodząc ze wzniesienia, pod
zadaszeniem dojrzał drugą postać.

Gage  Striker,  jeden  z  partnerów.  Nowozelandczyk

z  urodzenia,  lekkoduch  z  usposobienia,  co  nie  podobało  się
jego rodzinie, która miała ambicje polityczne.

Gage  był  bankierem  inwestycyjnym,  po  czym  został

aniołem  biznesu,  zyskując  sporo  wolnego  czasu,  co  zdarzyło
się  po  raz  pierwszy  od  czasów,  gdy  pracował  dwadzieścia
cztery  godziny  na  dobę.  Niedawno  spotkał  się  powtórnie
z Eleną Rollins, którą poślubiłby przed sześcioma laty, gdyby
nie interwencja jego ojca.

-  Gage.  –  Desmond  przywitał  go  kiwnięciem  głowy,  po

czym  oddał  broń.  –  Czekasz  na  swoją  kolej?  Boczny  wiatr
przeszkadza, ale nie wieje bez przerwy.

background image

- Nie. Czekam, żeby z tobą pogadać, jeśli masz chwilę. –

Wskazał na czekający nieopodal pojazd terenowy.

-  Skąd  wiedziałeś,  gdzie  mnie  szukać?  –  Desmond

spakował zatyczki oraz słuchawki i dołączył do Gage’a. Śnieg
był  tu  dobrze  ubity,  strzelnica  przez  cały  rok  cieszyła  się
popularnością wśród gości.

-  Kiedy  cię  nie  zastałem  w  domu,  pomyślałem,  że  tu  cię

znajdę.  –  Gage  siadł  za  kierownicą  i  przekręcił  kluczyk
w  stacyjce.  Na  szczęście  nie  skomentował  zwyczaju
Desmonda, który strzelał dla rozładowania stresu.

To naprawdę nie miało sensu, bo to ojciec, którego coraz

mniej  lubił  i  którego  często  się  bał,  nauczył  go  strzelać.
Z  biegiem  lat  jego  umiejętności  przewyższyły  umiejętności
ojca i dobrze się czuł ze świadomością, że lepiej radzi sobie
z  bronią  niż  jego  wróg.  Ojciec  zmarł  na  atak  serca  prawie
dziesięć lat temu, ale dziedzictwo, które po sobie pozostawił,
co jakiś czas wypływało na powierzchnię.

Desmond wśliznął się na miejsce pasażera. Wciąż ciążyła

mu  frustracja  po  nieprzespanej  nocy.  Nie  czuł  potrzeby
dzielenia  się  tym  z  Gage’em.  Istniało  mnóstwo  innych
powodów, dla których wszyscy byli tego tygodnia spięci.

-  Kiedy  przyjechałeś?  –  Desmond  wyjął  rękawiczkę

z kieszeni i wciągnął ją na rękę, którą naciskał spust. – Elena
jest z tobą?

- Tak, przylecieliśmy dziś rano. Zdenerwowała się, kiedy

się  dowiedziała,  że  Chiara  była  nękana  przez  asystentkę
Aleca.  –  Gage  wrzucił  bieg  i  ruszył  w  stronę  domu
Desmonda. – Chciałem, żeby trzymała się od tego z daleka do
czasu, gdy dotrzemy do sedna tego bajzlu, ale kiedy usłyszała,

background image

że Nicole i Matthew mają tu przyjechać, zabukowała dla nas
najbliższy lot.

Gage  i  Elena  byli  w  Los  Angeles,  gdzie  Elena  miała

apartament.  Gage  mieszkał  w  Dolinie  Krzemowej  i  tam
właśnie  zamierzali  osiąść.  Elena  była  influencerką  modową
i lifestylową działającą w mediach społecznościowych. Chiara
namówiła ją, by rozwinęła swój talent do projektowania.

-  Czyli  przyjechaliście  w  samą  porę  na  kolację  z  Nicole

Cruz – zauważył Desmond.

-  Tak,  Miles  przysłał  nam  rano  esemesa.  –  Gage

przyspieszył,  gdy  wjechali  na  drogę  biegnącą  wzdłuż  pola,
które  wiosną  mieli  wykorzystać  jako  pastwisko.  Często
zmieniali miejsce pastwisk, to był element ich ekologicznych
praktyk. – Chciałem poznać twoją opinią, zanim się spotkamy.

-  Na  jaki  temat?  –  Desmond  chwycił  się  drążka,  gdy

nabierając prędkości, pojazd podskoczył.

- Ojca Matthew Cruza. Chiara utrzymuje, że widziała, jak

Zach  całuje  siostrę  Nicole,  Lanę  Allen,  nauczycielkę
praktykantkę w szkole w Dowdon.

Desmond  pamiętał  Chiarę  z  ich  szkolnych  lat,  nim

przybrała  nowe  imię  i  nazwisko  dla  potrzeb  mediów
społecznościowych.  Kara  Marsh  chodziła  wówczas  do
żeńskiej  szkoły  w  Dowdon.  Zadurzyła  się  w  Zachu  i  była
zrozpaczona,  widząc,  jak  całował  Lanę  tydzień  przed  swoją
śmiercią.

Czy siostra Nicole naprawdę polowała na nastolatka? Jeśli

to prawda, Zach ukrył to przed przyjaciółmi. Lana była wtedy
młoda  –  miała  ledwie  dwadzieścia  lat,  a  Zach  siedemnaście.

background image

Ale  Zach  był  uczniem  i  podopiecznym  szkoły,  więc  taka
relacja byłaby przestępstwem.

-  Wiem.  –  Desmond  czuł  pulsowanie  w  skroniach

spowodowane  stresem  z  powodu  powrotu  do  przeszłości.
Miles podzielił się z nimi rewelacją Chiary parę dni wcześniej,
ale  ta  wieść  została  przesłonięta  przez  aresztowanie  Vivian
Fraser.  –  Jeszcze  nie  pytałem  o  to  Nicole.  Nie  chcę  jej
kierować w stronę Zacha, dopóki nie przekonamy się, co ona
wie.

Jakaś jego część wciąż miała nadzieję, że Matthew nie jest

synem  Zacha.  Że  Alonzo  Salazar,  ich  dawny  mentor,
wspomagał  chłopca  finansowo  tylko  dlatego,  że  Lana  Allen
była  jego  podopieczną,  a  nie  dlatego,  że  Alonzo  był
przyjacielem czy mentorem ojca chłopca.

- A co ci mówi intuicja? – Gage podrapał się po brodzie,

mrużąc  oczy,  bo  wirujące  płatki  śniegu  dostały  się  do
kabiny. – Czemu Zach odgrywałby przed nami geja, jeśli nie
był gejem?

- Nie wiem, do diabła. – Desmond zastanawiał się nad tym

setki razy. – Mógł być biseksualny, ale nie zdawał sobie z tego
sprawy, kiedy nam o tym powiedział.

-  Ale  po  co  w  ogóle  o  tym  mówić,  jak  się  nie  jest

pewnym?  –  Gage  pokręcił  głową.  –  Mnie  Zach  wydawał  się
pod wieloma względami nieustraszony, ale nawet dla takiego
gościa tego rodzaju wyznanie to odważny krok. Kto tak robi,
jeśli nie jest pewny?

Do głowy Desmonda wpadła pewna myśl, i to nie po raz

pierwszy.

background image

-  Nie  sądzisz,  że  zrobił  to,  żeby  ukryć  romans

z nauczycielką?

-  Absolutnie  nie  –  odparł  Gage  stanowczo.  –  Nie

oszukałby nas z premedytacją.

Ucisk w piersi Desmonda odrobinę zelżał. Gage powtórzył

opinię Desmonda, który uważał, że Zach był z nich wszystkich
najlepszy. Wszyscy go poważali i chcieli być tacy jak on.

-  A  jednak  ukrywał  związek  z  Laną.  Jeżeli  Zach  nie  jest

ojcem Matthew, a wiemy, że żaden z nas też nim nie jest, to
kogo by krył Alonzo, wspierając finansowo Matthew Cruza? –
spytał, choć Gage też nie znał odpowiedzi.

Resztę drogi przebyli w milczeniu.

Stojąc  przed  olbrzymim  domem  Desmonda  na  terenie

rancza  Mesa  Falls,  Nicole  zastanawiała  się,  po  co  jednej
osobie aż tyle przestrzeni.

Dwupiętrowa konstrukcja z kamienia i drewna cedrowego

stała  na  brzegu  niewielkiego  stawu.  Prócz  pojawiających  się
czasem  łosi,  w  okolicy  nie  było  żywej  duszy.  Nicole
przyjechała tu z głównego budynku na skuterze śnieżnym.

Czy  Desmond  naprawdę  spodziewał  się,  że  będzie

bezczynnie siedziała cały dzień aż do kolacji, kiedy przyszłość
Matthew zależy od znalezienia jego ojca?

Zirytowana nacisnęła dzwonek, zaglądając do środka przez

witrażowe  okienko.  Słyszała  dzwonek  wewnątrz,  ale  dom
wydawał się tak ogromny, że nie miała pewności, czy słychać
go w dalej położonych pomieszczeniach.

Wyjęła telefon, by napisać do Desmonda, że stoi pod jego

drzwiami,  gdy  usłyszała  za  plecami  zbliżający  się  szum

background image

silnika.

Odsunęła się od drzwi i stanęła na odśnieżonej kamiennej

ścieżce.  Szum  silnika  się  wzmagał.  Wreszcie  dojrzała
dwuosobowy pojazd terenowy wyjeżdżający z lasu za stawem.
Schowała  telefon  do  kieszeni  i  przeszła  na  patio  na  tyłach
domu,  gdzie  wokół  paleniska  stały  ciężkie  ogrodowe  meble.
Na przednim siedzeniu dostrzegła dwóch mężczyzn.

Jednym z nich był Desmond.

Zaczerwieniła się pomimo chłodu. Podniecenie połączone

z  oczekiwaniem  przypomniało  jej,  że  musi  się  pilnować.
Minionego wieczoru, gdy obserwowali łyżwiarzy, jego dotyk
uznała za kuszący. Kiedy ostatnio dotykał jej mężczyzna?

Pojazd  zwolnił,  kierowca  zaparkował  obok  odśnieżonego

przejścia.  Z  przodu  pasażerów  chroniła  szyba  z  pleksiglasu,
ale niskie boczne drzwi nie miały szyb, więc Nicole widziała,
jak Desmond odpina pas. Potem wysiadł i podszedł do niej.

- Nicole. – Jego oczy zabłysły, działając na nią tak samo

jak dotyk. – Nie wiedziałem, że mnie szukasz.

- Powinnam była wysłać ci esemesa. – Nie zrobiła tego, bo

obawiała  się,  że  będzie  jej  unikał  do  czasu  spotkania
z przyjaciółmi.

-  Przedstawiam  ci  Gage’a  Strikera.  –  Wskazał  na

kierowcę.  –  Jest  jednym  z  partnerów,  których  spotkasz
wieczorem.

- Miło mi. – Uśmiechnęła się uprzejmie.

Choć  ciemnowłosy  mężczyzna  o  szerokich  barach  był

równie  przystojny  jak  Desmond,  zachowanie  dystansu
przyszło jej z łatwością.

background image

- Mnie też, kochanie. – Gage posługiwał się tym słowem

tak  jak  inni  określeniem  „przyjacielu”  czy  „proszę  pani”,
a  nowozelandzki  akcent  nadawał  temu  słowu  wyjątkowego
czaru. – Dziękuję, że pofatygowałaś się do Montany. – Skinął
jej głową. – Do zobaczenia wkrótce.

Potem  ruszył  z  rykiem  silnika,  kierując  się  do  głównego

budynku. Zostawił ją z Desmondem na patio jego rustykalnej
rezydencji.

- Wejdziesz? – W głosie Desmonda była intymna nuta.

A może tylko jej się wydawało?

Spojrzała  na  niego  bacznie,  dostrzegając  szczegóły,  które

wcześniej  jej  umknęły.  Lód  na  zapięciu  kurtki.  Czerwone
policzki.

- Jeśli można – odparła. – Jeżeli przeszkadzam…

-  Nie  mam  innych  planów  poza  tym,  żeby  się  ogrzać.  –

Ręką  w  rękawiczce  dotknął  jej  pleców  i  delikatnie  pchnął
w stronę tylnego wejścia. – Chodźmy do środka.

Miała  nadzieję,  że  nie  przeceniła  swojego  opanowania.

W  końcu  miała  się  znaleźć  z  tym  mężczyzną  sam  na  sam.
Kiedy Desmond wyłączył alarm i otworzył drzwi, skupiła się
na oglądaniu wnętrza.

- Piękny dom. – Weszła na werandę z kamienną podłogą

i stosem drewna przy jednej ze ścian.

Na  podłokietniku  sofy  stojącej  przodem  do  zaśnieżonego

podwórza leżały kolorowe wełniane koce.

- Nie moja w tym zasługa. – Otworzył kolejne drzwi, tym

razem  już  do  wnętrza.  –  Powiedziałem  wykonawcy,  że  chcę

background image

mieć dom wakacyjny, ale od tamtej pory rzadko tutaj bywam.

Znaleźli się w kuchni urządzonej w wiejskim francuskim

stylu  z  kremowymi  drewnianymi  szafkami  i  białą  dębową
podłogą z szerokich desek.

Nad  wyspą,  która  dominowała  w  tej  przestrzeni,  wisiał

żyrandol  z  kutego  żelaza.  Było  czysto,  niemal  sterylnie.  Na
blatach  i  ścianach  Nicole  nie  zauważyła  żadnych  zdjęć  czy
innych przedmiotów osobistych.

Desmond zaprowadził ją do pokoju na tyłach domu. Przed

kominkiem  z  ekranem  z  kutego  żelaza  stała  beżowa  kanapa.
W  kominku  paliło  się  drewnem,  choć  w  tej  chwili  ciepło
pochodziło głównie z żaru. Wzdłuż jednej ze ścian stały półki
na  książki,  okna  zaś  wychodziły  na  zamarznięty  staw
i zaśnieżone podwórko.

- Proszę, daj mi płaszcz i się rozgość, a ja przyniosę coś

ciepłego do picia. – Stanął za nią i wyciągnął ręce, ale jeszcze
jej nie dotknął.

Nicole i tak czuła jego ciepło.

-  Nie  rób  sobie  kłopotu  z  mojego  powodu  –

zaprotestowała, rozglądając się po pokoju.

Czemu  nie  umówiła  się  z  nim  w  głównym  budynku

hotelowym,  gdzie  przebywa  więcej  osób?  Tam  nie  mogłaby
ulec żadnej pokusie.

Desmond pomógł jej zdjąć płaszcz.

- Byłem dziś rano na strzelnicy. Ja też potrzebuję  czegoś

na rozgrzewkę.

background image

Przez  moment,  gdy  tak  za  nią  stał,  poczuła  jego  zapach:

drzewo  sandałowe  oraz  piżmo.  Nim  wzięła  głębszy  oddech,
Desmond ruszył do kominka.

Dołożył  tam  polano  ze  stojącego  z  boku  kosza.  Koniec

suchego polana natychmiast zajął się ogniem.

- W takim razie dziękuję. – Usiadła na kanapie.

Nie  zapytała  o  hobby,  o  którym  wspomniał.  Nie

przyleciała  do  Montany  na  pogawędki  z  Desmondem
Pierce’em, mimo że bardzo ją intrygował. Kiedy wyszedł z jej
płaszczem,  wyjęła  telefon  i  wyświetliła  listę  pytań  i  rzeczy,
jakie miała zrobić tego dnia.

Słyszała,  jak  Desmond  otwiera  szafki  w  kuchni  i  zapala

gaz.  Powinna  zadzwonić  do  Matthew,  sprawdzić,  jak  mu  się
wróciło do szkolnej rutyny, bała się jednak, że nie zdąży tego
zrobić przed powrotem Desmonda.

Gdy  zdawało  się,  że  w  kuchni  zaległa  cisza,  wstała,  by

zerknąć  na  książki.  Nie  chciała  zadawać  Desmondowi
osobistych pytań, dobrze by jednak było dowiedzieć się o nim
czegoś  więcej.  Czy  Lana  była  nim  kiedykolwiek
zainteresowana?

Wydawało  się  niemożliwe,  by  jej  siostra  romansowała

z uczniem podczas swojej praktyki w Dowdon.

Ale  kogo  jeszcze  mógł  kryć  Alonzo  Salazar,  gdy

postanowił wspierać Matthew finansowo?

Przemknęła  wzrokiem  po  tytułach  książek  na  temat

biznesu, projektowania wnętrz czy słynnych kasyn. Powiodła
palcem  po  grzbietach,  docierając  do  końca  półki.  Na  dolnej

background image

półce  dojrzała  rząd  oprawnych  w  skórę  tomów  z  tytułami
w wyblakłym złocie.

Kilku  wczesnych  amerykańskich  dramatopisarzy,  historia

Montany, biografia lokalnego artysty.

Jej palec wskazujący zatrzymał się na kopii „Kamasutry”

i w ustach jej zaschło. To chyba bez znaczenia, że Desmond
ma  najstarszy  na  świecie  przewodnik  w  dziedzinie  rozkoszy,
prawda?

Oczywiście,  że  bez  znaczenia.  Mimo  to  jej  policzki  się

zaczerwieniły,  gdy  wszedł  do  pokoju  z  dwoma  kubkami
z kamionki.

- Znalazłaś coś ciekawego?

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Cóż, niech to szlag.

Znieruchomiał  obok  kanapy,  obserwując  grę  kolorów  na

twarzy  Nicole.  Oddychała  szybko,  wargi  miała  rozchylone.
Widział  jej  unoszące  się  i  opadające  piersi  pod  sweterkiem
w  kolorze  kości  słoniowej,  do  którego  włożyła  grafitowe
dżinsy.  Potem  mocno  przygryzła  dolną  wargę.  Nie  był
w stanie oderwać od niej wzroku.

Niepotrzebnie  zawracał  sobie  głowę  przygotowaniem

kakao. Ta kobieta rozgrzała go samą swoją obecnością.

-  Podziwiałam  twoją  bibliotekę  –  powiedziała  w  końcu,

kiedy już dawno zapomniał, że o coś pytał.

Na  szczęście  jej  słowa  przerwały  tę  chwilę  zauroczenia.

Do  diabła,  nie  wolno  mu  myśleć  o  niej  w  taki  sposób.  Miał
działać jako mediator między nią i wspólnikami.

Nie  może  dłużej  odkładać  rozmowy  na  temat  wyników

testów DNA.

- Zapomniałem już, co tu mam – przyznał, stawiając kubki

na  marmurowej  tacy  na  stoliku.  –  Większość  z  nich
przeczytałem  latem,  kiedy  rozstrzygaliśmy  sprawy  związane
z misją rancza. Jestem w Mesa Falls pierwszy raz od lat.

Nicole odsunęła się od niego i usiadła.

background image

-  Po  śmierci  siostry  nie  miałam  dużo  czasu  na  czytanie.

Moje życie dramatycznie się zmieniło w ciągu jednego dnia.

Położyła sobie na kolanach ozdobną poduszkę, zaciskając

palce na bordowym aksamicie. W drugiej ręce ściskała telefon.

- Dopiero zaczynam stawać znów na nogi.

Skupił  pełen  empatii  wzrok  na  jej  dłoniach.  Paznokcie

miała  niepomalowane,  na  dwóch  palcach  widniały  cieniutkie
złote pierścionki z drobinkami kamieni.

- Współczuję ci.

Opadł na siedzenie na drugim końcu kanapy. Nie chciał jej

krępować,  a  sam  też  potrzebował  dystansu,  by  zachować
trzeźwość umysłu. Podsunął jej tacę z kubkami.

-  Nie  straciłem  rodzeństwa,  ale  po  śmierci  kogoś,  kogo

uważałem za brata, przez prawie rok żyłem jak we mgle.

A  właściwie  dłużej,  gdyż  czuł  się  odpowiedzialny  za

śmierć Zacha. Wszyscy przyjaciele w pewnym sensie czuli się
tak samo. Zawiedli Zacha, gdy ich potrzebował.

W  ten  pamiętny  weekend  był  zdenerwowany.

Zorganizowali tę wyprawę, by okazać mu wsparcie i odwrócić
jego  uwagę  od  tego,  co  przeżywał.  Zach  nie  zdradził  im
powodu swojego stanu, ale chciał opuścił kampus, a oni z nim
pojechali.

Brzemię winy bardzo mu ciążyło. Desmond uznał, że teraz

nie  zawiedzie  Zacha.  Jeśli  Matthew  Cruz  jest  jego  synem,
Nicole musi o tym wiedzieć.

Chciał  zaczekać  z  tą  rozmową  do  wieczora,  najpierw

usłyszeć  z  jej  ust,  z  kim  jej  siostra  spotykała  się  dziewięć

background image

miesięcy  przed  narodzeniem  Matthew.  Ale  gdy  Nicole
siedziała obok niego, nie mógł dłużej czekać.

Wzięła do ręki kubek, patrząc na niego z powagą.

- Lana nie była moją rodzoną siostrą – wyznała.

Zaskoczyła go. Prywatny detektyw właśnie zaczął szukać

informacji  na  temat  Lany  Allen.  Do  niedawna  nie  mieli
pojęcia  o  jej  związku  z  Nicole  i  Matthew,  dopiero  kilka  dni
temu  Chiara  wypatrzyła  Lanę  na  zdjęciu  w  kronice  szkolnej
Dowdon.

- Zanim się urodziłam, mój ojciec ożenił się z matką Lany,

żeby je chronić, bo Lana miała przemocowego ojca.

W  świetle  tej  nowej  informacji  myśl  o  Zachu  zeszła  na

drugi  plan.  Desmond  miał  więcej  wspólnego  z  Nicole  niżby
podejrzewał – z jednej strony śmierć bliskiej osoby, z drugiej
przemoc domowa.

Na myśl, że ktoś taki jak jego ojciec zbliżyłby się do tej

kobiety i chłopca, który mógł być synem Zacha, poderwał się
na nogi.

-  Czy  ten  człowiek  jest  gdzieś  w  pobliżu?  –  Jego  głos

stwardniał.

Słyszał  to,  ale  nic  nie  mógł  na  to  poradzić.  Podszedł

sztywnym krokiem do kominka i dołożył drewna.

- Nie. – Nicole odstawiła kubek. – Boże, nie. Lana nigdy

więcej go nie widziała. Pilnie się rozglądałam na jej pogrzebie
na  wypadek,  gdyby  jej  ojciec  dowiedział  się  jakoś  o  jej
śmierci, ale go nie zauważyłam.

background image

- Jesteś pewna? – Był wściekły, że przeszłość wciąż potrafi

go tak zmrozić.

Jednym  polanem  przesunął  koniec  drugiego,  aż  poleciały

iskry. Woń palącego się drewna jabłoni nabrała mocy.

- Tak. Mój ojciec był podczas pogrzebu pogrążony w bólu,

ale  gdyby  ojciec  Lany  się  pojawił,  rozpoznałby  go.  –
Przesunęła się, jej włosy opadły na ramię. – Czemu pytasz?

Nie zamierzał przywoływać własnej przeszłości. Sebastian

Pierce  zniknął  z  jego  życia  dawno  temu,  zostawiając  matkę
i  zabierając  tyle  z  jej  majątku,  ile  tylko  zdołał.  Desmond
więcej niż zrekompensował matce straty finansowe, nie mógł
jej  jednak  zwrócić  poczucia  bezpieczeństwa  i  poczucia
wartości, których pozbawił ją mąż. Z wysiłkiem zdusił złość
i podjął:

- Chodzi mi o bezpieczeństwo Matthew.

Przeszedł  przez  pokój,  zatrzymując  się  przed  niedużym

drewnianym  biurkiem  z  blatem  wyłożonym  skórą.  Otworzył
środkową szufladę i wyjął z niej kopertę.

-  A  skoro  mowa  o  twoim  siostrzeńcu,  dostałem  wyniki

testów DNA. – Położył kopertę na marmurowej tacy. – Mamy
już wyniki krewnych Salazara. Między Salazarem i Matthew
nie ma genetycznego związku.

-  Nigdy  nie  podejrzewałam  pana  Salazara.  Lana  go

szanowała, był od niej sporo starszy. – Nicole uniosła kubek
i podmuchała na gorące kakao.

Desmond wyobraził sobie ten lekki chłodzący podmuch na

swojej  skórze.  Przez  moment  tylko  na  nią  patrzył,
zastanawiając  się,  co  się  dzieje,  że  przez  tę  kobietę  traci

background image

rozum.  Kiedy  spojrzała  mu  w  oczy,  pojął,  że  milczy  zbyt
długo.  To  o  niej  myślał.  Wziął  się  w  garść  i  zmusił  się  do
przykrego zadania, jakie przed nim stało.

-  Tu  się  zgadzamy.  Ja  i  moi  przyjaciele  uważamy,  że

Alonzo nie zachowałby się tak nieprofesjonalnie.

Do  końca  życia  będzie  wdzięczny  jedynemu

nauczycielowi  w  Dowdon,  który  rozumiał,  co  przyjaciele
przeżywają po śmierci Zacha.

- Pozostałe wyniki testów pokazują, że również żaden ze

współwłaścicieli Mesa Falls nie jest ojcem Matthew.

Spojrzała  na  niego  zaskoczona,  a  zaraz  potem  przeniosła

wzrok na dokumenty.

-  Już  dostałeś  wyniki?  –  Odstawiła  kubek  i  przejrzała

papiery, po czym z westchnieniem odłożyła je na kanapę. – To
co ja tu robię? Znów jestem na początku drogi.

- Niezupełnie. – Szykował się na ból, który musiał przyjść

wraz z opowieścią o Zachu. – Przyjaciel, o którym wcześniej
wspomniałem,  ten,  o  którym  mówiłem,  że  nie  był  moim
krewnym,  lecz  uważałem  go  za  brata,  pamiętasz?  –  Gdy
kiwnęła  głową,  podjął:  -  Zach  Eldridge  uczył  się  z  nami
w  Dowdon.  Zginął  czternaście  lat  temu,  skacząc  ze  skały.
Ostatnio dowiedzieliśmy się, że mogło go coś łączyć z Laną.

Nicole patrzyła na niego długą chwilę.

- Czternaście lat temu?

- Zginął jesienią przed narodzinami Matthew. – Desmond

znał  datę  urodzenia  chłopca  od  prywatnego  detektywa.
Przyszedł na świat siedem miesięcy po śmierci Zacha.

background image

Nicole zamrugała i odsunęła od siebie poduszkę.

- Masz jego zdjęcie? Tego Zacha? – Wstała. Wydawała się

oszołomiona, objęła się ramionami. – Był w twoim wieku?

Opierając  się  ramieniem  o  obudowę  kominka,  Desmond

wyjął z kieszeni telefon.

-  Mam  gdzieś  zdjęcie.  Byliśmy  w  jednej  klasie,  chociaż

był rok starszy. – Nigdy nie rozmawiał o Zachu z nikim spoza
ich grupy. – Jeśli chodzi o dojrzałość, dzieliły go od nas lata
świetlne.

-  Do  mojej  siostry  nie  pasuje  romans  z  uczniem.  –

Nerwowo  obróciła  jeden  z  pierścionków,  stając  naprzeciw
Desmonda.  –  Niezależnie  od  tego,  jak  dojrzały  był  twój
przyjaciel,  trudno  mi  sobie  wyobrazić,  żeby  Lanę  skusił  tak
nieetyczny związek, który groził nawet więzieniem.

- Rozumiem. Ale ten związek tłumaczyłby zdenerwowanie

Zacha w ostatni weekend przed śmiercią.

Desmond  przeglądał  zdjęcia.  Żałował,  że  nie  ma  dla  niej

wyjaśnienia, które nie sprawiłoby jej bólu.

- Po prostu dziwię się, że do tej pory o nim nie słyszałam.

Zach Eldridge – powiedziała głośno, jakby chciała się o czymś
przekonać.

- Wychowywał się w rodzinie zastępczej. Jego śmierć była

problemem i dla szkoły, i dla władz stanowych. Prawie jej nie
nagłaśniano,  ani  słowem  nie  wspominano  o  jego  związku
z Dowdon.

Zach nauczył Desmonda walczyć. Ta lekcja znaczyła coś

więcej  niż  przetrwanie  domowego  piekła  i  pozbycie  się  na
dobre drania, jakim był jego ojciec.

background image

Jedyną  smutną  rzeczą  dotyczącą  dnia,  kiedy  Sebastian

Pierce  spakował  manatki,  było  to,  że  Desmond  nie  mógł
podzielić się tą wiadomością z Zachem.

-  Dziękuję  ci  za  pomoc  –  odezwała  się  nagle  Nicole,

kładąc  rękę  na  jego  przedramieniu.  –  Zwłaszcza  teraz,  kiedy
już  wiecie,  że  żaden  z  was  nie  jest  ojcem  Matthew.  To  miło
z twojej strony, że nadal nam pomagasz.

Jej  dotyk  był  jak  rażenie  prądem.  Podobnie  działało  na

niego spojrzenie jej brązowych oczu.

-  Skoro  mój  mentor  ryzykował  nazwisko  oraz  reputację

i  napisał  książkę,  dzięki  której  mógł  wesprzeć  Matthew,  to
znaczy,  że  chłopiec  jest  ważny  także  dla  mnie.  Dla  nas
wszystkich  w  Mesa  Falls.  Żałuję  tylko,  że  Alonzo  nie  żyje
i nie może niczego nam wyjaśnić.

Podał jej telefon ze zdjęciem Zacha stojącego obok obrazu,

który znalazł się na szkolnej wystawie.

- Rozpoznajesz go?

Nicole wzięła telefon. Ręce jej drżały.

Część  jej  zdenerwowania  brała  się  z  ostatnich  informacji

dotyczących  poszukiwania  ojca  Matthew.  Przede  wszystkim
jednak  odpowiadał  za  nie  mężczyzna,  który  stał  obok  niej
w małym pokoju pachnącym dymem z drewna.

Dotykanie  go  nie  było  mądre,  wciąż  czuła  mrowienie

w palcach. Czy on też był choć trochę podekscytowany? Może
gdyby  miała  więcej  doświadczenia  z  mężczyznami,  znałaby
odpowiedź. Jednak gdy plany na przyszłość Lany rozwiały się
z  powodu  ciąży,  wywarło  to  ogromny  wpływ  na  młodziutką
Nicole.

background image

Zaczęła unikać chłopców i nie zdobyła doświadczeń, jakie

ma  większość  dziewcząt  podejmujących  naukę  w  college’u.
Późniejsze  randki  miały  głównie  wymiar  praktyczny.
Brakowało w nich emocji, jakie budził w niej Desmond.

Obróciła  nieco  telefon  i  wstrzymała  oddech  na  widok

młodego  mężczyzny,  którego  rozpoznała.  Patrzyły  na  nią
roześmiane  brązowe  oczy.  Ciemne  włosy  opadały  na  gęste
proste  brwi.  Zach  stał  na  porośniętym  trawą  wzniesieniu
w  towarzystwie  młodego  Desmonda  Pierce’a,  którego  oczy
były chłodne i posępne.

-  I  pomyśleć,  że  jest  tu  ledwie  kilka  lat  starszy  niż

Matthew dzisiaj – powiedziała. Jej głowa pełna była pytań na
temat  przeszłości  Lany.  –  Ale  nie  dostrzegam  między  nimi
podobieństwa, a ty?

- Nicole, poznajesz go, tak?

Była  zbyt  poruszona,  by  myśleć  o  potencjalnych

konsekwencjach,  zbyt  zaintrygowana,  by  zachować
ostrożność.  Poza  tym  Desmond  najwyraźniej  czytał  w  jej
myślach, więc nie zamierzała niczego ukrywać.

-  Widziałam  ich  razem  latem  przed  rozpoczęciem  roku

szkolnego  –  przyznała,  przenosząc  wzrok  między  dwiema
twarzami na ekranie. – Nie przyszło mi do głowy, że to uczeń.
Myślałam, że to ktoś z miejscowych.

-  Tamtego  lata  Zach  uczestniczył  w  wakacyjnym  kursie

plastycznym  –  oznajmił  Desmond  z  wysiłkiem,  jakby  ktoś
wyciągał z niego słowa. – Był wtedy na kampusie. A ty gdzie
go widziałaś?

background image

-  Odprowadził  ją  kiedyś  do  domu.  –  Oczami  wyobraźni

wciąż  widziała  Lanę  uśmiechającą  się  do  wysokiego,  dobrze
zbudowanego  młodego  mężczyzny.  –  Nie  mieszkaliśmy  na
kampusie,  chociaż  nasz  ojciec  był  ogrodnikiem  w  Dowdon.
Kiedy  była  ładna  pogoda,  Lana  lubiła  spacerować  do
pobliskiej wsi.

Tamtego dnia zakładała, że siostra wraca właśnie z takiego

spaceru.  Zwróciłaby  na  to  większą  uwagę,  gdyby  mogła
przewidzieć,  jak  wielką  rolę  towarzysz  Lany  odegra  w  jej
życiu.

-  Sprawiali  wrażenie,  że  są…  blisko?  –  Desmond

przyglądał  się  jej  twarzy,  jakby  mógł  na  niej  ujrzeć  jakieś
wskazówki.

-  Może.  –  Przygryzła  wargę,  żałując,  że  nie  pamięta  nic

prócz wrażenia, że siostra flirtuje z tym mężczyzną. – Byłam
młoda, mogłam nie rozumieć języka ciała.

- Nigdy więcej nie widziałaś Zacha? – naciskał.

Stał  tak  blisko,  że  mógł  jej  dotknąć.  Dość  blisko,  by

poczuła  zapach  drzewa  sandałowego,  gdyby  wzięła  głębszy
oddech.

- Wtedy widziałam ich razem jedyny raz – stwierdziła. –

Ale  widziałam  Zacha  samego  podczas  wystawy  pod  koniec
lata.

-  Co  ci  mówi  intuicja,  Nicole?  Myślisz,  że  twoja  siostra

miała romans z moim przyjacielem?

Poczuła  ucisk  w  żołądku.  To  by  tłumaczyło  wiele

dziwnych  zdarzeń  z  tamtego  roku.  Lana  nie  dokończyła
praktyki.  Nagle  się  przeprowadziła  i  zatrudniła  w  bibliotece

background image

w  Oregonie.  Gdy  Nicole  dowiedziała  się  o  ciąży  siostry,
uznała,  że  to  był  powód  przeprowadzki,  choć  to  nie
tłumaczyło jej rezygnacji z bycia nauczycielką. Ale jeśli miała
nielegalny romans z uczniem?

Na  samą  myśl  o  tym  poczuła  się  chora.  Choć  bardzo

chciała  rozwikłać  tę  zagadkę,  bała  się  tego,  czego  się  dowie
o rodzinie ojca Matthew. A jeśli jakiś jego krewny ze strony
ojca zechce odebrać jej chłopca?

-  Nie  wiem.  Możemy  zdobyć  próbkę  DNA  od  krewnych

Zacha?

-  Nie  znamy  nikogo  takiego  –  odparł  Desmond,  nie

spuszczając  z  niej  wzroku.  –  Po  śmierci  ojca  Zach  trzy
miesiące  mieszkał  na  ulicy,  później  zajęła  się  nim  opieka
społeczna. W Dowdon znalazł się dzięki stypendium.

- To bardzo smutne – powiedziała bardziej do siebie niż do

niego.

Odeszła  kilka  kroków,  mimowolnie  przeciągając  palcem

wzdłuż rzędu książek.

-  Chociaż  miałoby  to  sens,  gdyby  Alonzo  Salazar  zaczął

pomagać Matthew, skoro wiedział, że jego ojciec nie żyje i że
chłopak nie ma krewnych.

-  Być  może.  –  Wymijająca  odpowiedź  Desmonda  kazała

jej spojrzeć na niego.

- Nie zgadzasz się? – Zatrzymała się na końcu regału.

-  Zastanawiam  się,  skąd  Alonzo  wiedziałby,  co  się  stało

z twoją siostrą. – Ruszył w jej stronę. – Dość nagle opuściła
szkołę i więcej o niej nie słyszeliśmy.

background image

Gdy  stanął  blisko  niej,  jej  serce  przyspieszyło.  Spuściła

wzrok,  który  przypadkiem  padł  na  „Kamasutrę”.  Objęła  się
ramionami.  Potrzebowała  więcej  barier  między  sobą  i  tym
mężczyzną.

-  Lana  pokłóciła  się  z  moim  ojcem  i  wyprowadziła  się

w  czasie  przerwy  z  okazji  Święta  Dziękczynienia.  Potem
ojciec  spakował  nas  i  my  też  przenieśliśmy  się  do  innego
miasta. – Miała wtedy zaledwie czternaście lat i była wściekła
na siostrę i na ojca. Nie wiedziała, jak trudna była ta sytuacja
dla nich obojga. – Myślę, że miało to coś wspólnego z tym, że
Lana nie chciała wyjawić nazwiska ojca dziecka.

Rodzice Nicole byli już wówczas rozwiedzeni, a z powodu

przeprowadzki jeszcze trudniej było jej spotykać się z matką.
Co prawda matka nie starała się widywać często z córką. Była
bardziej oddana pracy niż rodzinie.

-  Lana  opuściła  szkołę  mniej  więcej  w  tym  czasie,  kiedy

zginął  Zach.  Nic  dziwnego,  że  nie  wiedzieliśmy  o  ciąży  –
myślał  głośno  Desmond.  –  To  musiał  być  dla  ciebie  trudny
okres.

Widząc empatię w jego wzroku, zamrugała, mówiąc sobie,

że to iluzja. Nie miała powodu mu ufać. Co więcej, nie ufała
swojemu  instynktowi.  Zdała  sobie  sprawę,  że  pragnie
Desmonda pocałować.

Chciała chwycić go za koszulę, stanąć na palcach i musnąć

jego wargi pocałunkiem, by poznać ich smak.

-  Desmond…  –  powiedziała  z  westchnieniem  tak

przepełnionym tęsknotą, że najchętniej by to cofnęła.

background image

Przerażona zakryła usta, widząc, że jego oczy pociemniały.

Opuściła rękę i zmieniła temat:

- Chciałam powiedzieć, że chętnie wyjdę na powietrze.

No  świetnie.  Serce  jej  waliło,  wyobrażała  sobie,  że

z  każdym  jego  uderzeniem  jej  policzki  są  coraz  bardziej
czerwone.

- Dobry pomysł – zgodził się, wyciągając do niej rękę. –

Ale najpierw muszę coś zrobić.

Kiedy jego palce znalazły się na jej ramieniu, zrozumiała,

że nie tylko ona czuje to zauroczenie. Inaczej nie widziałaby
w jego oczach pożądania.

Cokolwiek chciał zrobić, ona też tego pragnęła.

I  wtedy  zgniótł  jej  wargi  pocałunkiem.  Przestała  myśleć.

Poddała się pocałunkowi, jakiego dotąd nie doświadczyła.

Poczuła, jak obejmują ją silne ramiona Desmonda. Zapach

wody po goleniu drażnił jej nozdrza. Jego język tańczył z jej
językiem, przysięgłaby, że czuje tę samą zmysłową pieszczotę
w intymnych miejscach ciała.

Pchnął ją lekko w stronę ściany. Odchyliła do tyłu głowę

i objęła go za szyję. Kiedy się od niej odsunął i patrzył na nią
z pożądaniem, zapomniała o ostrożności.

Wówczas na moment opuścił powieki, a kiedy je podniósł,

w jego oczach zagościł chłód.

-  Świeże  powietrze  może  nie  wystarczyć,  żeby  zdusić

ogień. – Wziął ją za rękę i pociągnął w stronę drzwi. – Lepiej
poszukajmy zaspy śnieżnej.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Nie  miał  innego  planu  poza  tym,  by  odzyskać  nad  sobą

kontrolę.  Gdyby  został  w  pokoju  z  Nicole  minutę  dłużej,
straciłby ją ostatecznie.

Ten pocałunek!

Chciał,  by  się  nie  skończył.  Nawet  teraz,  gdy  szli  po

płaszcze, czuł gorąco, jaki wzniecił jej dotyk. Pragnienie, by
znów  ją  pocałować,  aż  bolało.  Wiedząc,  że  nie  pomoże  jej
włożyć okrycia z obawy, że zamiast tego zedrze z niej ubranie,
podał jej płaszcz, po czym wsunął ręce do rękawów kurtki.

Wrócił potem do kuchni i wyjął torbę termiczną.

-  Pomóc  ci?  –  zapytała  Nicole,  otulając  się  płaszczem.

Pasek podkreślał jej szczupłą talię.

-  Nie,  dziękuję.  –  Jego  wzrok  spoczął  na  krągłościach,

których nawet płaszcz nie przesłonił. – Pomyślałem tylko, że
wezmę coś do jedzenia.

- Dokąd się wybieramy? – spytała, zaplatając warkocz.

-  Chciałbym,  żebyśmy  przejechali  się  konno  i  obejrzeli

ranczo.  –  Zaproponował  pierwszą  rzecz,  jaka  wpadła  mu  do
głowy, a która zatrzyma ich z dala od domu.

-  Świetnie,  bardzo  lubię  jeździć  konno.  –  Pogładziła

palcami klapę długiego kaszmirowego płaszcza. – Tyle że nie
jestem odpowiednio ubrana.

background image

Powiódł  wzrokiem  za  ruchem  jej  ręki,  w  myślach

zastępując ją swoją ręką. Zacisnął zęby i ruszył do drzwi.

- W siodlarni są kurtki – burknął.

Przytrzymał  dla  niej  drzwi,  włączył  system  alarmowy

i  skierowali  się  do  stajni.  W  porównaniu  ze  stajnią  obok
głównego budynku, ta była nieduża.

Trzy boksy Desmondowi wystarczały.

Woń  świeżego  siana  i  zwierząt  łączyła  się  z  zapachem

cedrowych ścian.

- Piękne konie. – Nicole przystanęła przy drzwiach boksu

klaczy o maści jelenia i pogłaskała ją po nozdrzach. – Jak się
nazywają?

- To jest Spirit, a kasztan to Sundancer. Moje ulubione. –

On  też  zatrzymał  się  przy  boksie  i  przywitał  z  koniem.  –
Wczoraj wieczorem pracownik przyprowadził je tu z głównej
stajni.  Jestem  w  Mesa  Falls  od  trzech  dni,  dopiero  się  tu
urządzam. – Nie pomagało mu to, że był zajęty.

Zajęty  Nicole.  Zaintrygowała  go  już  po  jednej  rozmowie

telefonicznej.  Potem,  po  rozmowie  wideo,  fascynacja  tą
kobietą  wzrosła.  Wspólny  czas  z  Nicole  zniweczył  jego
postanowienie, by utrzymywać dystans.

- Różnica między życiem w kasynie a tym na ranczu musi

być spora. – Przekrzywiła głowę, patrząc na klacz. – Pomogę
ci je przygotować, jeśli pokażesz mi, gdzie jest siodlarnia.

Desmond postawił torbę na półce przy drzwiach i ruszył na

tyły stajni.

- Nie musisz tego robić.

background image

-  Ale  chcę.  –  Zaskoczyła  go,  idąc  za  nim  w  stronę

wieszaków,  gdzie  na  metalowych  hakach  wisiały  uzdy.  –
Ojciec nauczył mnie dbać o zwierzęta, które nam służą.

Podał  jej  kurtkę,  a  ona  zdjęła  płaszcz.  Choć  instynkt

dżentelmena kazał mu jej pomóc, nadal sobie nie ufał i bał się,
że  ją  pocałuje.  W  jego  pamięci  pozostało  to  wyjątkowe
uczucie,  gdy  ją  przytulał.  Pragnął  to  powtórzyć,  choć  bez
bariery ubrań.

Zdjął  dwie  uzdy,  starając  się  zapomnieć  o  jej  piersiach,

szybkim biciu serca i głośnym wdechu, gdy wsunął język do
jej ust.

- Twój ojciec musi być dobrym człowiekiem. – Podał jej

uzdy i wziął siodła. – Mówiłaś, że jest ogrodnikiem?

Zatrzymał  się  przed  boksami,  kładąc  siodła  na  stojakach.

Nicole  położyła  jedną  uzdę  obok  siodeł,  drugą  zatrzymała
i wyprowadziła Spirit z boksu.

- Przez pięć lat był głównym  ogrodnikiem  w Dowdon.  –

Pieszczotliwie  przemawiała  do  klaczy,  wkładając  jej  uzdę
przez  głowę.  –  Nie  byłam  zachwycona,  kiedy  się
przeprowadziliśmy i podjął tam pracę, bo rodzice właśnie się
rozwiedli,  a  mama  dała  do  zrozumienia,  że  nie  zależy  jej  na
prawie do wizyt. Ale polubiłam to miasto.

- Musiało być ci ciężko. Ile miałaś wtedy lat? – Przeczesał

klacz szczotką.

- Dziewięć. Mama jest znaną astronomką.

Desmond  przerwał  szczotkowanie  i  spojrzał  na  nią.

Wyglądała przez jedno z otwartych okien, przygryzając wargi.

background image

Potem  przeniosła  spojrzenie  na  niego.  Odłożył  szczotkę
i zarzucił koc na grzbiet klaczy.

-  Jestem  z  niej  dumna  –  ciągnęła.  –  Kieruje  zespołem

badawczym,  zajmują  się  polem  magnetycznym  słońca.  Nie
zawsze  było  łatwo  zajmować  drugie  miejsce  za  Słońcem.  –
Wygładziła  koc,  podczas  gdy  Desmond  sięgnął  po  siodło.  –
Przysięgłam  sobie,  że  Matthew  będzie  wiedział,  że  jest  dla
mnie najważniejszy. Zawsze.

Te słowa wzbudziły w nim szacunek. Jego matka nie była

w  stanie  stawiać  go  na  pierwszym  miejscu,  gdyż  Sebastian
Pierce domagał się od niej pełnej uwagi. Jak by to było, gdyby
dorastał z rodzicem, który by go wspierał?

- Matthew jest szczęściarzem, że ma ciebie. – Pochylił się,

by  zacisnąć  popręg,  wdzięczny,  że  ma  czym  zająć  ręce.  –
Niewiele osób poświęciłoby tyle czasu co ty na poszukiwanie
jego ojca.

- Dziękuję, chociaż tego czasu zaczyna się robić za dużo.

Na szczęście jestem wolnym strzelcem, ale jeśli mam zapłacić
kolejne czesne, muszę szybko wrócić do pracy.

Zastanowił  się  nad  jej  słowami,  wyprowadzając  z  boksu

Sundancera. Nie chciał jej urazić, wtrącając się w jej sprawy
finansowe, ale ponieważ chodziło o chłopca, który mógł być
synem Zacha, nie był w stanie milczeć.

-  A  co  z  pieniędzmi  z  książki  Salazara?  Myślałem,  że

osoba  upoważniona  otrzymała  polecenie,  żeby  kontynuować
przekazywanie  pieniędzy  po  śmierci  Alonza.  –  Desmond
przywiązał  konia  i  powtórzył  całą  procedurę,  której  poddana
była klacz.

background image

Nicole trzymała Spirit za uzdę obok drzwi.

- Owszem – odparła sztywno. – Ale nie mogę z czystym

sumieniem  pozwolić,  żeby  Matthew  przyjmował  pieniądze
z  książki,  która  doprowadziła  do  rozpadu  rodziny
i skrzywdziła tylu ludzi.

Rozumiał jej argumentację, lecz jej skrupuły nie oddadzą

rodzinom  przedstawionym  w  „Nowożeńcach  z  Hollywood”
życia, jakie straciły z powodu skandalu. Musi ją przekonać, by
nadal  przyjmowała  pieniądze,  które  Alonzo  zarobił  ciężką
pracą. Zostawi to jednak na następny raz, gdy będzie chciał się
zdystansować od jej oczu oraz warg.

Na razie poprawił siodło i powiedział:

-  Jeśli  Matthew  jest  synem  Zacha,  ma  prawo  do  części

Mesa Falls. Stworzyliśmy to miejsce dla upamiętnienia Zacha,
więc  jest  naturalne,  że  podzielilibyśmy  się  zyskiem  z  jego
synem. To zabezpieczyłoby finansową przyszłość chłopca.

Nie musiał konsultować tego z przyjaciółmi.

- Może nigdy tego nie udowodnimy. – Nicole patrzyła na

niego, unosząc głowę. – Niezależnie od tego, czego dowiemy
się  o  ojcu  Matthew,  nie  zrzeknę  się  roli  jego  prawnej
opiekunki.  I  żadne  pieniądze  mnie  do  tego  nie  przekonają.
Chcę, żeby to było jasne od początku.

Jej  głos  wibrował  emocjami,  których  się  nie  spodziewał.

Zanim ją zapewnił, że nie ma takiego zamiaru, wyprowadziła
Spirit  ze  stajni  i  szła  wyprostowana,  z  wysoko  uniesioną
głową.

Do diabła. Nie chciał jej do siebie zrażać.

background image

A  może  tak  jest  lepiej?  –  pomyślał,  szykując  się  do

wspólnej przejażdżki.

Powinien  trzymać  się  z  daleka  od  Nicole.  Nawet  jeżeli

jakaś  jego  część  wciąż  pamiętająca  pocałunek  na  tę  myśl
pogrążyła się w żalu.

Przez  pierwsze  dwadzieścia  minut  Nicole  była

naburmuszona  i  zła,  że  bogaci  właściciele  rancza  mogą  się
wtrącić w życie Matthew. A jednak gdy spojrzała na Bitteroot
River z wysoko położonego miejsca nad doliną, przyznała, że
świeże,  pachnące  sosnami  powietrze  pomogło  jej  nieco  się
uspokoić.

Siedząc  na  grzbiecie  Spirit  i  słysząc  głosy  dzięciołów

i  pustułek  na  drzewach  nad  jej  głową,  podziwiała  piękno
zachodniej  Montany,  myśląc  o  tym,  jak  bardzo  spodobałoby
się tu siostrzeńcowi.

Desmond  jechał  przodem,  zmuszając  ją,  by  zwolniła

biegnącą  kłusem  klacz.  Niewiele  mówił,  ale  Nicole  nie
potrzebowała przewodnika, by dostrzec urodę okolicy.

- Jesteś głodna? – zapytał, przerywając długą ciszę.

W odpowiedzi w brzuchu jej zaburczało.

- Chętnie bym coś zjadła. Zatrzymamy się?

-  Kawałek  przed  nami  jest  domek  na  drzewie,  jeśli

odważysz się tam wejść. – Wskazał głową na północ.

- Domek na drzewie? – Nie zdołała ukryć sceptycyzmu. –

Gdzieś tutaj?

-  Tak.  –  Przeniósł  ciężar  ciała  w  siodle,  skłaniając

kasztana, by przyspieszył. – Już prawie jesteśmy na miejscu.

background image

Kiedy  znów  się  zatrzymał,  otaczały  ich  drzewa.

Wyciągając  ciężkie  gałęzie  we  wszystkich  kierunkach,
tworzyły nad ich głowami gęstą, pozbawioną liści sieć. Nicole
wypatrzyła  drewnianą  konstrukcję  przycupniętą  między
czterema klonami.

Schodki  z  drewna  cedrowego  pięły  się  w  górę  między

pniami,  przechodząc  w  podest,  który  otaczał  najładniejszy
domek na drzewie, jaki widziała w życiu.

Przyjrzawszy  się  mu  bliżej,  dostrzegła,  że  parter  jest

otwartą przestrzenią ze stolikiem i krzesłami.

Ulokowany  wyżej  przytulny  domek  z  drewna  cedrowego

z pomalowanymi na czarno okiennicami wyglądał jak z bajki.
Nierówna linia dachu, szeroki daszek nad drzwiami wielkości
hobbita,  z  jednej  strony  okno  mansardowe,  a  do  tego
połączony  z  nim  mniejszy  budynek,  który  wyglądał  jak
stróżówka wciśnięta między gałęzie po zachodniej stronie.

- Ale cudo – powiedziała.

Trudno było się złościć, gdy zdawało się, że wkroczyła do

krainy czarów.

- To kryjówka dla gości rancza?

-  Nie.  –  Desmond  zeskoczył  z  konia.  –  Człowiek,  który

budował  mój  dom,  namówił  mnie,  żeby  wykorzystać
materiały,  które  mu  zostały.  Dał  mi  zniżkę,  bo  chciał
przetestować nowy projekt.

- Wygląda na domek, który Jaś i Małgosia mogliby znaleźć

w  lesie.  –  Nicole  zsiadła  z  klaczy  i  uwiązała  ją  obok  konia
Desmonda.

background image

-  Mam  nadzieję,  że  nie  zamieszkały  tu  żadne  wiedźmy,

gdy  mnie  tu  nie  było.  –  Odpiął  torbę  termiczną  od  siodła
i  wziął  ją  pod  ramię.  –  Ale  powiedz,  jeśli  chcesz,  żebym
wszedł pierwszy i sprawdził, tak na wszelki wypadek.

Zaśmiała  się,  aż  wpadło  jej  do  głowy,  że  mógłby  tu

pokazać się niedźwiedź.

Objęła  się  w  pasie,  szukając  śladów  jakiegoś  ruchu  na

otwartym dolnym poziomie.

-  To  nie  jest  zły  pomysł.  –  Szli  po  sosnowych  igłach

pokrytych  cienką  warstwą  śniegu.  –  Czy  w  Montanie  żyje
dużo dzikich zwierząt? Ojciec nauczył mnie szanować naturę,
ale w głębi duszy jestem mieszczuchem.

- W Mesa Falls włożyliśmy wiele wysiłku w przywrócenie

populacji  zwierząt,  które  zamieszkiwały  te  tereny.  Jesteśmy
dumni  z  tego,  że  jest  tu  teraz  więcej  dzikich  zwierząt  niż
dziesięć  lat  temu.  –  Policzki  miał  zarumienione  od  wiatru,
wyglądał jakby był u siebie.

Sprawiał wrażenie bardziej zrelaksowanego.

I bardziej ją pociągał.

Serce Nicole zabiło mocniej, spojrzała w jego oczy.

- Czy dzikie zwierzęta nie zagrażają bydłu?

Uśmiechnął się.

-  Łosie  i  antylopy  pokojowo  koegzystują  ze  zwierzętami

na farmie. Ale sprawdzę, czy nie czekają na ciebie wilki.

Obserwowała go, gdy się wspinał. Dżinsy opinały mu uda.

Na  myśl,  że  jest  z  nim  sama,  zalało  ją  gorąco,  więc  szybko
sobie powtórzyła, że musi się kontrolować.

background image

Otwarty parter domku był idealnym miejscem na posiłek.

Jednak Desmond szedł dalej po kolejnych schodach, aż dotarli
do frontowych drzwi, które otworzył specjalnym kodem.

-  Niemożliwe,  żeby  tu  był  prąd!  –  zawołała,  szukając

wzrokiem innych budynków.

Widziała coraz więcej drzew.

-  Zapewniam,  że  jest.  –  Otworzył  drzwi  i  puścił  ją

pierwszą.  –  Przeprowadzenie  kabla  pod  ziemią  kosztowało
małą fortunę, ale dzięki temu będziemy mogli kiedyś wynająć
to miejsce gościom.

Nicole  weszła  do  saloniku  z  podłogą  z  twardego  drewna

i  piecykiem  wbudowanym  w  kominek  z  rzecznych  kamieni.
Przed kominkiem stała niska skórzana sofa, a za stolik służyła
stara skrzynia. Dalej znajdowała się równie niewielka kuchnia
z  dwupalnikową  kuchenką,  barkiem  ze  zlewem  i  trzema
drewnianymi stołkami.

Ciężki  żyrandol  przyciągał  uwagę  do  wysokiego  sufitu.

Drabina  prowadziła  do  loftowej  sypialni  z  oknem  na
poddaszu, które Nicole widziała z zewnątrz.

Korytarz  po  jednej  stronie  prawdopodobnie  prowadził  do

budynku  przypominającego  stróżówkę.  Przez  otwarte  drzwi
Nicole  dojrzała  sypialnię  z  ogromnym  łóżkiem  i  połączoną
z nią łazienkę. Zaschło jej w ustach.

Na szczęście Desmond wciąż mówił, zamykając drzwi.

-  Musimy  wymienić  piecyk  na  gazowy,  gdyby  mieli  tu

zamieszkać goście. Ja wolę drewno. – Położył torbę na blacie
w  kuchni  i  dołożył  do  piecyka  kilka  polan  i  podpałkę
z koszyka.

background image

-  Goście  byliby  tym  wnętrzem  zachwyceni.  Zwłaszcza

dzieci. Jest tu coś bajkowego.

Nicole  z  rozpalonymi  policzkami  ściągnęła  grubą  kurtkę,

którą pożyczyła od Desmonda, i w pośpiechu opróżniała torbę
z jedzeniem, żeby się czymś zająć.

Znajdowały  się  tam  kanapki,  każda  osobno  zapakowana

i  opisana,  talerz  z  owocami  i  duża  butelka  wody  mineralnej.
W szafce pod blatem znalazła szklanki.

- Matthew uznałby to za najfajniejsze miejsce na ziemi.

Desmond  przez  chwilę  milczał,  po  czym  zapalił  zapałkę,

by podpalić stertę podpałki.

Nicole  przypomniała  sobie,  że  w  jego  domu  rozmawiali

o  tym,  czy  udowodnią  związek  chłopca  z  Zachem
Eldridge’em.  Czy  przywiozłaby  tu  Matthew,  gdyby  się
okazało, że jest spokrewniony z Zachem, znając przywiązanie
Desmonda do dawnego kolegi?

Czy  przeciwnie,  nie  przyjechałaby  tu  z  nim  właśnie

dlatego,  że  przyjaciele  z  Mesa  Falls  mogli  użyć  swoich
wpływów, by pozbawić ją opieki nad chłopcem?

Desmonda dopiero poznawała, zaś jego przyjaciół w ogóle

nie znała.

Zatopiona  w  myślach,  nie  słyszała,  jak  Desmond  do  niej

podszedł. Położył rękę na jej dłoni. Ciepło tego prostego gestu
wyrwało ją z kłębowiska pytań, na które nie znała odpowiedzi.
Zdawało  się,  że  od  śmierci  siostry  jej  życie  zdominowała
troska.

W tym momencie, czując ciepło ręki Desmonda, poczuła,

że przynajmniej nie jest sama.

background image

- Nicole?

Zdawało się, że zajmował całą przestrzeń małej kuchni.

A może tylko jej myśli.

Lekko  ścisnął  jej  dłoń,  co  było  jednocześnie  kojące

i  podniecające.  Przypomniała  sobie,  że  ją  całował,  jakby  nie
mógł się nią nasycić.

Co  za  ironia,  że  jechali  taki  szmat  drogi,  uciekając  od

intymności  jego  domu,  i  powrócili  do  niej  jednym
zwyczajnym gestem. Odchrząknęła.

- Ja… - Tonę w pożądaniu.

Tego  nie  mogła  mu  powiedzieć.  Czekała,  aż  jej  rozum

zacznie znowu działać, aż pomyśli o czymkolwiek innym niż
jego wargi na jej ustach.

Jego  oczy  w  kolorze  dymu  pociemniały,  jakby  czytał  jej

w  myślach.  Oddychał  szybko,  jak  ktoś,  kto  przebył  spory
dystans.

-  Zapewniam  cię,  że  ja  też.  –  Pogłaskał  jej  policzek

i  odwrócił  jej  twarz  ku  sobie.  Wsunął  palce  w  jej  włosy.  –
Cokolwiek teraz czujesz, jestem z tobą.

Jego  dotyk  wywoływał  w  niej  mrowienie  skóry.  Ciepło

spłynęło  w  dół  brzucha.  Gwałtownie  wciągnęła  powietrze
pachnące  Desmondem  i  dymem  z  palącego  się  drewna.
Zawiesiła stęskniony wzrok na jego wargach.

- Skąd wiesz, o czym myślę? – Powiodła palcami w górę

jego  oliwkowej  koszulki  marki  Henley  i  rozłożyła  dłoń  na
szerokiej piersi.

background image

-  Nie  wiem.  –  Wolną  ręką  objął  ją  w  tali.  –  Poczułem

tylko,  że  temperatura  w  kuchni  się  podniosła,  jak  na  mnie
spojrzałaś.

W  ustach  miała  tak  sucho,  że  nie  mogła  odpowiedzieć.

Wiedziała tylko, że pragnie jego pocałunku.

- Desmond… – Chwyciła go za koszulkę. – Proszę.

Dotknął czołem jej czoła. Jego skóra była jeszcze gorętsza

od jej skóry.

-  O  co  prosisz,  Nicole?  –  Zbliżył  wargi  do  jej  ucha.  –

Muszę to usłyszeć.

Powiew jego oddechu przyprawił ją o dreszcz.

-  Pocałuj  mnie  –  poprosiła,  nie  mogąc  myśleć  o  niczym

innym. – Pocałuj mnie tak, jakbyś nie miał tego dosyć.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Podejrzewała,  że  razem  z  samokontrolą  straciła  rozum.

Ledwie rozpoznawała swój uwodzicielski głos.

Ale  nie  żałowała  tego.  Desmond  cofnął  się,  by  na  nią

spojrzeć.  Dostrzegła  moment,  gdy  jego  szare  oczy  zamieniły
się  w  ciekłe  srebro,  zanim  spuścił  wzrok  na  jej  wargi.  Jedną
rękę położył na jej biodrze, drugą na tyle głowy i przyciągnął
ją do siebie.

Jego wargi drażniły się z nią, badały ją niczym nieznany

kontynent.  Zaciskała  palce  na  jego  koszuli,  jakby  nie  mogła
znaleźć  się  dość  blisko.  Szczypnął  zębami  jej  dolną  wargę,
zaraz potem złagodził jej ból językiem i wreszcie wsunął język
do jej ust.

Była zgubiona.

Nie  wiedziała,  że  istnieje  tak  wielka  tęsknota,  dopóki  jej

tego  nie  pokazał.  Rozpływała  się  w  pieszczocie.  Nie  była
w  stanie  powstrzymać  cichego  jęku.  Nogi  miała  jak  z  waty,
drżała z oczekiwania. Gdyby jej nie przytrzymywał, osunęłaby
się na podłogę. Przytulił ją, pokazując, jak bardzo jej pragnie.

Wtedy  objęła  go  za  szyję,  nie  po  to,  by  zachować

równowagę, ale po to, by jego wargi zostały tam, gdzie były.
Wkrótce  jednak  zapragnęła  poczuć  je  wszędzie.  Skupiała  się
wyłącznie na rozkoszy.

Bardzo długo cierpiała i opłakiwała siostrę.

background image

Potrzebowała  zapomnienia,  odsunięcia  od  siebie

wszystkiego prócz tej uzależniającej przyjemności.

Nagle  Desmond  przerwał  pocałunek,  choć  nadal  ją

trzymał. Jego ciepły oddech łaskotał jej wilgotne wargi.

-  Jeśli  tego  nie  przerwiemy,  nie  skończy  się  na

pocałunkach. – Jego schrypnięty z pożądania głos wibrował. –
Powiedz mi, jeśli coś jest nie tak.

Cieszyła  się,  że  spytał  ją  o  zdanie,  ale  nie  potrafiła  już

włączyć hamulców.

- Wszystko jest… w porządku. – Kiwnęła głową. – Tylko

proszę, nie przestawaj.

Może później pożałuje, że w tym błaganiu zdradziła głębię

swego pragnienia. Nie żałowała jednak tego, że ten jeden raz
chciała się zatracić i przyjęła jego dar.

Niewykluczone, że nie chciała go pragnąć – nie umknęło

mu jej wahanie – ale nie ulegało wątpliwości, że czuje to samo
przyciąganie, które i jego rozpalało.

Gdyby  teraz  dostrzegł  choć  cień  jej  niepewności,

wycofałby  się.  Ale  jej  prośba  była  jasna.  Zdecydowana.  Nie
zamierzał jej odmawiać, skoro sam pożądał jej tak samo albo
bardziej.

-  Nic  nie  zrobi  mi  większej  przyjemności  niż  spełnienie

twojej  prośby.  –  Pochylił  się  lekko  i  uniósł  ją  z  podłogi,  by
zanieść  ją  na  łóżko.  Nicole  wciąż  obejmowała  go  za  szyję,
a teraz objęła go nogami w pasie.

Pomruk  jej  zadowolenia  sprawił  mu  niemal  tyle  samo

przyjemności, co ciepło jej ciała. Przy każdym kroku ocierali

background image

się o siebie, Desmond tylko wysiłkiem woli nie wziął jej przy
najbliższej ścianie.

Nie przestawaj…

Powtarzał  jej  słowa  jak  mantrę.  Nie  przestanie,  dopóki

Nicole  nie  rozpadnie  się  w  jego  ramionach  na  kawałeczki.
Dopóki nie da mu wszystkiego.

Trzymając ją jedną ręką, drugą zdjął jej sweter. Widok jej

piersi otulonych  koronką  w kolorze  kości słoniowej  skusiłby
świętego,  którym  on  na  pewno  nie  był.  Zsunął  ramiączko,
potem  drugie,  i  powiódł  palcem  wzdłuż  zagłębienia  między
piersiami.

- Widziałem to, ilekroć zamykałem oczy.

Podniósł  wzrok  i  stwierdził,  że  Nicole  patrzy  na  niego

z napięciem. Jej oddech był tak płytki i nierówny jak jego.

-  Od  naszej  rozmowy  wideo  pragnąłem  zobaczyć  cię  na

żywo. Było jak gorączka.

- Masz nade mną przewagę. – Rozplotła palce i wsunęła je

pod jego koszulę. – Bo ja ciebie nie widziałam nago.

Zdumiony i jednocześnie wdzięczny, że nie protestowała,

nie  miał  zamiaru  kwestionować  swojego  szczęścia.  Zdjął
koszulę.  Najchętniej  zatonąłby  w  Nicole  od  razu,  jednak
postanowił  się  nie  spieszyć.  Jeśli  to  będzie  jedyne  intymne
spotkanie  z  tą  kobietą,  zrobi  wszystko,  by  nigdy  go  nie
zapomnieli.

Nicole  usiadła  na  łóżku,  a  on  ukląkł  między  jej  nogami.

Zaskoczyła go, przeciągając językiem po jego piersi.

background image

- Do diabła. – Bał się poruszyć, bo Nicole zaczęła rozpinać

mu dżinsy.

Odsunął jej rękę resztkami sił. Zwłaszcza że jej wilgotne

wargi  znalazły  się  tuż  pod  jego  biodrem.  Chwycił  jej  palce
i jakimś cudem się podniósł.

-  Nie  ruszaj  się  –  ostrzegł  ją,  całując  jej  włosy.  –  Muszę

znaleźć prezerwatywy.

Ruszył do łazienki sąsiadującej z sypialnią z nadzieją, że

znajdzie tam co trzeba.

Przed jego przyjazdem dom został wysprzątany, wiedział,

że  są  tu  czyste  ręczniki  i  świeża  pościel.  Nie  pamiętał,  jakie
osobiste  rzeczy  zamawiał.  Jego  wzrok  spoczął  na  małym
kartonowym  pudełku.  Wziął  je  do  ręki  i  sprawdził  datę
ważności.

Tak, wciąż są dobre.

Wrócił do sypialni, omijając gałąź klonu, która sięgała do

wnętrza domu.

Nicole stała obok łóżka i poruszając biodrami, zdejmowała

dżinsy.  Łuk  jej  biodra  podkreślały  koronkowe  stringi
w  kolorze  kości  słoniowej,  które  niewiele  zakrywały.
Desmond zapragnął mieć ją pod sobą, na sobie, wszędzie.

- Pozwól.

Odłożył prezerwatywy i zsuwał dżinsy z jej ud.

Oparła  ręce  na  jego  ramionach,  a  kiedy  się  pochyliła,  jej

jedwabiste  włosy  pogłaskały  jego  plecy.  Prostując  się,
pocałował jej biodro, wdychając kokosowy zapach mydła czy
balsamu. Pachniała smakowicie.

background image

Nie  zdążył  się  tym  nasycić,  bo  pchnęła  go  na  łóżko.  Nie

opierał się, zahipnotyzowany jej widokiem, gdy przejmowała
nad nim kontrolę.

- Długo tego nie robiłam – szepnęła mu do ucha, sięgając

po prezerwatywę. – Potrzebuję tego.

- Pomogę ci. – Zamienił się z nią miejscami. – Nie wiem,

czy wytrzymam, jak będziesz mi to zakładała. Ja też jakiś czas
tego nie robiłem.

Na myśl o jej dotyku zadrżał. Pozbył się reszty ubrań i się

zabezpieczył.  Nicole  została  w  stringach,  a  gdy  jej  dotknął,
przekonał się, że jest tak samo gotowa jak on.

Nie mógł jednak zapomnieć, że minęło sporo czasu, odkąd

była z mężczyzną. Zrobi wszystko, by czuła się komfortowo.
Żeby  jej  było  lepiej  niż  dobrze.  Nie  powinien  aż  tak  bardzo
pragnąć, by zapamiętała go na zawsze.

- Desmond… – Chwyciła go za nadgarstek.

-  Zaufaj  mi  –  szepnął  jej  do  ucha,  wsuwając  palce  pod

koronkę i patrząc na jej twarz rozświetloną wpadającymi przez
okno promieniami słońca. – Wiem, co robię.

Puściła  jego  rękę  i  przygryzła  wargę.  Opierając  się  na

łokciu, Desmond rozpiął zapinany z przodu koronkowy stanik
i wziął do ust sutek. Po chwili przeniósł wargi na drugą pierś,
jednocześnie wsuwając palec w jej kobiecość. Zacisnęła się na
nim  i  krzyknęła.  Przeciągał  tę  pieszczotę,  aż  ciałem  Nicole
wstrząsnęły  fale  rozkoszy.  Potem  zsunął  stringi  i  ułożył  się
między jej nogami.

Ich  oczy  się  spotkały.  Jej  policzki  były  zaczerwienione,

usta wilgotne. Pocałował ją, nie mógł się powstrzymać.

background image

Potem  w  nią  wszedł.  Było  tak  dobrze,  że  z  trudem

zwalczył chęć, by powtarzać to w nieskończoność. Nie chciał
niczego  przyspieszać.  Nicole  musi  do  niego  przywyknąć.
Czekał.

-  W  porządku?  –  Pogłaskał  ją  po  głowie  i  przeciągnął

palcem wzdłuż jej warg.

- Tak. – Kiwnęła głową, poruszając biodrami. – Naprawdę.

Z  przyjemnością  oddał  jej  przysługę,  biorąc  to,  co  mu

ofiarowała. A była szczodra. Namiętna. Nieskrępowana.

Zastanawiał się, czy kiedykolwiek będzie miał tego dosyć.

Ta  myśl  zatrzymała  go  na  moment,  lecz  szybko  ją  oddalił,
skupiając się na Nicole.

Obrócił się i wciągnął ją na siebie. Uczył się tego, co lubi

Nicole  i  jak  lubi  to  robić.  Za  szybko  poczuł,  że  jest  bliski
spełnienia. Wsunął między nich rękę i dotknął jej. Raz, drugi.
Za trzecim razem znieruchomiała i doszła z cichym szlochem.
Pozwolił  sobie  pójść  w  jej  ślady,  zagłuszając  szloch,  aż  był
prawie pewien, że na chwilę zapomniał, jak się nazywa.

Potem położył się na boku i głaskał ją po głowie.

Przez  jakiś  czas  tylko  trzymał  ją  w  ramionach.  Przykrył

ich  kołdrą  z  nadzieją,  że  to,  co  się  właśnie  wydarzyło,  nie
zepsuje ich współpracy w poszukiwaniu prawdy na temat jej
siostrzeńca.

Oraz Zacha.

Jeśli  Zach  okaże  się  ojcem  Matthew,  zechce  zachować

kontakt  z  Nicole  i  zadbać  o  to,  by  chłopcu  niczego  nie
brakowało. A jeśli właśnie zaprzepaścił swoje szanse, ulegając
namiętności?  Nie wolno mu zrazić do siebie Nicole. Ale, do

background image

diabła,  nie  mógł  też  pozwolić,  by  pomyślała,  że  ta  wspólna
chwila znaczy więcej niż…

–  Cokolwiek  teraz  myślisz,  nie  rób  tego  –  odezwała  się

cicho. – Nie martw się tym.

Uzmysłowił sobie, że mu się przypatrywała. Zwykle lepiej

ukrywał myśli. Żałował tego, co mogła ujrzeć na jego twarzy,
i zapragnął to naprawić.

- Myślałem tylko, że powinniśmy…

Położyła palce na jego wargach.

- Powinniśmy coś zjeść. – Usiadła i zasłoniła się kołdrą. –

Prawda?

Najwyraźniej  nie  miała  ochoty  rozmawiać  o  tym,  co  się

właśnie działo.

Szkoda,  że  nie  spotkali  się  w  innych  okolicznościach.

Mogliby  cieszyć  się  sobą  całą  noc,  nie  myśląc
o konsekwencjach.

- A może porozmawiamy o zmianie w naszych relacjach?

Czeka nas wspólna praca – przypomniał jej z powagą. Zapalił
nocną lampkę i zamrugał, choć żarówka była słabej mocy.

Nicole na moment opuściła powieki, a kiedy je podniosła,

spojrzała mu w oczy.

- Najpierw jedzenie, później rozmowa. Jestem za głodna,

żeby się mierzyć z mało komfortowymi tematami.

Rozumiał  ją,  a  może  przyjąłby  każdą  wymówkę,  byle

oddalić w czasie to, co trudne i nieuniknione.

Ubrała się pośpiesznie. Domyślając się, że zapewne zmaga

się z żalem, Desmond starał się na nią nie patrzeć. Starał się.

background image

Potem  wstał,  słusznie  zgadując,  że  nie  namówi  jej  do

spędzenia z nim całej nocy.

Jej  przygnębienie  nie  było  mu  obce.  Jemu  również

towarzyszyło  na  myśl  o  czekających  ich  trudach.  Tak  długo,
jak  długo  oboje  nie  będą  przywiązali  zbyt  wielkiej  wagi  do
tego, co się właśnie stało, wszystko będzie w porządku.

Nie  mógł  bowiem  tego  żałować,  kiedy  już  tęsknił  za

kolejną okazją, żeby się z nią kochać.

Domyślała  się,  że  jedzenie  było  smaczne,  choć  niewiele

zjadła. Seks z Desmondem był rewelacją. A potem? Nigdy nie
zapomni  jego  zachmurzonych  oczu.  Nie  wiedziała,  co
dokładnie  myślał,  ale  sądząc  z  głębokiej  zmarszczki  między
oczami, najpewniej było to coś w rodzaju: „Popełniłem wielki
błąd”.

Na  szczęście  kiedy  zajął  się  rozpakowaniem  jedzenia,

mogła zebrać myśli. Usiedli obok siebie na wysokich stołkach
przy  wąskim  barku  dzielącym  część  wypoczynkową  od
kuchennej.

Szanując jej prośbę, by przesunąć ich rozmowę, Desmond

mówił o ranczu i jego ekologicznej misji.

Nicole nałożyła sobie na talerz cząstki jabłka. Z nikim nie

doświadczyła  tego,  co  z  Desmondem.  Jej  dawne  intymne
relacje  były  albo  krępujące,  albo  po  prostu  miłe.  Brakowało
w nich nienasyconej namiętności czy chemii, która pozbawia
tchu.  Nie  rozumiała,  czemu  te  emocje  wywoływał  w  niej
człowiek,  któremu  nie  miała  powodu  ufać,  miała  za  to
mnóstwo powodów, by na niego uważać.

background image

Ta  sytuacja  nie  miała  sensu.  Nigdy  nie  myślała  o  sobie

jako o kobiecie, która może się tak… rozpalić.

Mogła  to  złożyć  wyłącznie  na  karb  stresu  ostatnich

miesięcy po śmierci siostry.

Zastanawiała  się  nad  tym,  wciąż  zbyt  mocno  czując

bliskość Desmonda, i patrzyła przez okno na gałęzie klonów
obejmujące domek na drzewie.

-  Desmond…  –  Przerwała  jego  opowieść  o  powrocie

dzikich zwierząt do Mesa Falls, bo chciała mieć to za sobą. –
Wiem, że to się nie może powtórzyć. – Pogratulowała sobie,
że jej głos brzmi spokojnie. – Nie musisz się przejmować, że
robię sobie jakieś nadzieje.

- Nie chodzi o to, że nie chcę tego powtórzyć. Do diabła,

gdyby to ode mnie zależało… - Objął ją spojrzeniem, aż znów
zalało  ją  gorąco.  Zdawało  się  jednak,  że  nie  powie  tego,  co
chciał.  –  Nie  chciałbym  tylko  stwarzać  fałszywego  wrażenia
co do moich zamiarów.

Te słowa zabolały mocniej, niż się spodziewała. Mimo to

kiwnęła głową, licząc, że nie zauważył, jak się wzdrygnęła.

-  Nie  odniosę  fałszywego  wrażenia  –  zapewniła  go.  –

Mogę  ci  zadać  pytanie?  Bez  związku  z  tym,  o  czym
mówiliśmy?

Wzięła  nóż,  by  posmarować  bagietkę  miękkim  kozim

serem, udając, że nic się nie stało. Wiedziała, że musi myśleć
o czymś innym niż jego dotyk.

- Oczywiście.

- W stajni wspomniałeś, że Mesa Falls zostało stworzone

dla  upamiętnienia  Zacha.  –  Myślała  wówczas  z  lękiem

background image

i  oburzeniem,  że  partnerzy  z  Mesa  Falls  mogą  wykorzystać
swoją  przewagę  finansową,  by  zwiększyć  swój  wpływ  na
życie Matthew.

-  Tak,  i  co?  –  Odsunął  się  ze  stołkiem.  Jego  zielona

koszulka wciąż była lekko pognieciona w miejscach, gdzie ją
ściskała w dłoniach.

-  Czemu  Mesa  Falls?  –  zapytała.  –  Czy  Zach  lubił

Montanę? Jestem po prostu ciekawa, dlaczego wybraliście to
miejsce, skoro do szkoły chodziliście w Kalifornii.

Desmond  po  raz  drugi  napełnił  szklankę  wodą,  nim  jej

odpowiedział:

-  Z  dwóch  powodów.  Po  pierwsze  Zach  lubił  książkę

Thoreau o życiu w lesie i mówił, że chciałby tak żyć. Znaleźć
dom z dala od świata i mieszkać tam przynajmniej przez jakiś
czas.

Mówił w taki sposób, że Nicole pomyślała, iż chyba wciąż

jest mu ciężko wspominać przyjaciela.

-  A  także  dlatego,  że  kochał  konie.  Na  naszą  ostatnią

wycieczkę wybraliśmy się konno.

Usiłowała sobie przypomnieć, co mówił o śmierci Zacha.

Gdy  wspomniał  go  po  raz  pierwszy,  była  skupiona  na  jego
potencjalnym związku z siostrzeńcem.

- Zginął, skacząc do wody ze skały?

W  jego  oczach  pokazał  się  ulotny  błysk  emocji.  Tym

razem nie pytała, czy rozmowa o przyjacielu sprawia mu ból,
bo było to oczywiste. Wiedziała, że pustki, jaka powstaje po
śmierci najbliższych, nic ani nikt nie zapełni.

background image

-  Zach  zginął  podczas  naszej  ostatniej  wyprawy  konno.

Skoczył do rzeki z miejsca, które było znane w okolicy. Ale
poprzedniej  nocy  padało  i  poziom  wody  był  wysoki.  –
Desmond patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem. – Był
zdenerwowany.  Miał  trudną  przeszłość,  myśleliśmy,  że  jego
stan ma z tym coś wspólnego.

- Nie sądzisz, że mógł być zdenerwowany, bo…

- Dowiedział się o ciąży Lany? – Pokręcił głową, nie tyle

z  zaprzeczeniem,  co  z  rozpaczą.  –  Wierz  mi,  sam  to
rozważałem.  To  byłaby  stresująca  wiadomość  dla  każdego
nastolatka,  zwłaszcza  jeśli  krył  się  za  tym  zakazany  romans
z nauczycielką.

Nicole straciła apetyt i odsunęła talerz.

-  Gdyby  Zach  skoczył  do  wody,  dowiedziawszy  się  od

Lany,  że  jest  w  ciąży,  Lana  byłaby  zrozpaczona.  Nie
przemilczałaby tego.

-  Nie  wiedziałaby  o  tym  –  stwierdził  Desmond

z  przekonaniem.  –  Nie  pamiętam,  kiedy  opuściła  szkołę,  ale
wspomniałaś,  że  to  było  w  czasie  przerwy  na  Święto
Dziękczynienia.  Zach  zginął  w  tym  samym  czasie.  Szkoła
tygodniami  nie  ujawniała  tej  informacji.  A  kiedy  w  prasie
pojawiła się wzmianka o śmierci Zacha, nie wspomniano tam
nazwy szkoły.

- Lana przeprowadziła się do Oregonu, więc pewnie i tak

by się nie dowiedziała. – Zawsze zakładała, że chłopak Lany
ją porzucił, ale jeśli to Zach był ojcem Matthew, okoliczności
bardzo  różniły  się  od  jej  wyobrażeń.  –  Dziwię  się,  że  po
narodzinach Matthew nie próbowała się z nim skontaktować.
A może próbowała…

background image

Urwała,  przypominając  sobie  tamte  chwile.  Czuła  się,

jakby  w  ogóle  nie  znała  siostry.  Jak  poczuje  się  Matthew,
dowiadując się, że jego matka miała romans z uczniem?

- Tylko zgadujemy, że Zach wiedział o ciąży. Mogła z nim

zerwać, w ogóle o tym mu nie mówiąc, żeby chronić ich oboje
przed  skandalem.  Zerwanie  tłumaczyłoby  też  przygnębienie
Zacha podczas tamtego weekendu.

Desmond zaczął pakować resztki jedzenia, potem sprzątnął

naczynia.

-  Niewykluczone  –  odparła.  –  Może  dowiedziawszy  się

o ciąży, odzyskała rozsądek. Musiała wiedzieć, że tego rodzaju
związek jest niewłaściwy. Nie wspominając o tym, że karalny.

- Jeśli w ogóle miał miejsce – przypomniał jej, chowając

jedzenie do torby termicznej. – Nadal tego nie wiemy.

W  jego  głosie  pobrzmiewała  frustracja.  Po  raz  pierwszy

Nicole  zaczęła  rozumieć,  czemu  zależy  mu  na  odkryciu  do
prawdy.  Ciąża  Lany  mogła  mieć  znaczące  następstwa  dla
ważnej dla niego osoby.

-  Może  spotkanie  wieczorem  z  twoimi  przyjaciółmi  coś

nam  wyjaśni.  –  Chciała  go  uspokoić,  choć  jej  samej  nie
brakowało zmartwień.

-  Mam  nadzieję.  –  Coś  w  jego  tonie  powiedziało  jej,  że

temat  jest  zamknięty.  Założył  torbę  na  ramię  i  podał  Nicole
kurtkę.  –  Zanim  pójdziemy  na  kolację,  chcę,  żebyś  coś
wiedziała. Nigdy nie wierzyłem, że Zach chciał się zabić.

Włożyła  kurtkę  i  ruszyła  za  nim.  Już  prawie  dotarła  do

drzwi,  gdy  jej  uwagę  przyciągnął  mały  obrazek.  Nie
zauważyła go, wchodząc do środka.

background image

-  Desmond?  –  Powiodła  palcem  po  grzywie  konia  za

szkłem.

Cofnął  się  i  wszedł  z  powrotem  do  domku,  odcinając

dopływ zimnego powietrza.

- Co to jest? Skąd to masz? – pytała podekscytowana.

- To jeden z rysunków Zacha. – Stanął obok niej. – Jeśli ci

coś  przypomina,  to  pewnie  dlatego,  że  Alec  Jacobsen,  jeden
z  właścicieli  Mesa  Falls,  wykorzystał  go  w  popularnej  grze
wideo, którą zaprojektował…

Urwał, bo Nicole gwałtownie pokręciła głową.

- Mam w domu niemal identyczny szkic. – Nigdy nie grała

w gry wideo. – Należał do mojej siostry.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

-  Wyglądasz,  bracie,  jakby  przydała  ci  się  szklaneczka  –

zauważył Gage, napełniając szklankę Desmonda.

Szklaneczka?  Desmond  wątpił,  by  mu  pomogła  cała

karafka najlepszego burbona gospodarza.

Przywiózł  Nicole  do  domu  Milesa  Rivery  na  kolację

z  przyjaciółmi  i  ich  partnerkami.  Atmosfera  teoretycznie
powinna  być  swobodniejsza  niż  podczas  kilku  ostatnich
spotkań  właścicieli  Mesa  Falla,  gdyż  była  to  okazja
towarzyska.  Od  czasu  aresztowania  Vivian  media  przestały
koncentrować się na ranczu.

Opinia  publiczna  wydawała  się  usatysfakcjonowana

wyjaśnieniem,  że  dochód  z  książki  Alonza  Salazara  został
przeznaczony na cele charytatywne.

Tego  wieczoru  nikt  nie  zaglądał  im  przez  ramię,  więc

mogli  się  zrelaksować.  Jonah  Norlander  wrócił  do  Tahoe
z  żoną  i  córką.  Alec  Jacobsen  jeździł  po  świecie,  promując
nową  grę.  Pozostali  byli  obecni.  Elena  Rollins,  narzeczona
Gage’a,  starała  się  dbać  o  nastrój  Nicole.  Wymieniały  się
uwagami na temat odległych regionów południowej Kalifornii,
którą obie odwiedziły.

Desmond  z  zainteresowaniem  dowiadywał  się  nowych

rzeczy  o  rudowłosej  piękności,  która  kilka  godzin  wcześniej
zatrzęsła jego światem. W pewnym momencie musiał przestać

background image

podsłuchiwać i odpowiedzieć na pytanie jednego z przyjaciół.
Po kolacji przenieśli się wszyscy do sali bilardowej na dole.

Weston,  młodszy  z  braci  Rivera,  rzucił  Milesowi

wyzwanie,  zapraszając  go  do  gry.  Desmond  usiadł  przy
wąskim  mahoniowym  barku  za  stołem  bilardowym,  podczas
gdy  cztery  kobiety  ulokowały  się  wygodnie  w  skórzanych
fotelach i na kanapie w przeciwległym kącie pomieszczenia.

Nicole zerkała na coś, co Chiara Campagna pokazywała jej

w  telefonie.  Kosmyk  włosów  opadł  jej  na  ramię,  prosta
szmaragdowa sukienka otulała jej kształty.

Do  Desmonda  pogrążonego  w  myślach  o  sukience

i  krągłościach  Nicole  dopiero  po  chwili  dotarło,  że  Gage  się
z niego podśmiewa.

- Wezmę to za: „Tak, chcę podwójną”. – Nowozelandczyk

nalał  więcej  alkoholu  do  szklanki  Desmonda,  po  czym
odstawił karafkę na tacę. – Wyjaśnisz mi, czemu nie możesz
oderwać  wzroku  od  naszego  gościa  na  tyle  długo,  żeby
sformułować logiczne zdanie?

Odpowiedzią  Desmonda  była  seria  logicznych

przekleństw, co tylko bardziej rozbawiło Gage’a.

Miles  nastawił  głośniej  muzykę  country  płynącą

z głośników stereo, a Weston wykorzystał tę chwilę i wykonał
pierwszy strzał.

Gage usiadł prosto na stołku.

-  Hej,  mówię  tylko  to,  co  wszyscy  widzą.  Coś  cię  łączy

z  Nicole  Cruz,  coś  więcej  niż  tajemnica  syna  jej  siostry.
Czujemy  te  wibracje  od  chwili,  gdy  weszliście  do  tego
domu.  –  Gage  zniżył  głos  i  zasłonił  się  szklanką.  –  Kiedy

background image

mówię wibracje, chodzi mi o chemię, jaka jest między wami,
i nie próbuj zaprzeczać.

-  Czy  tę  nieoczekiwaną  intuicję  zawdzięczasz  stanowi

narzeczeńskiemu?  A  może  zawsze  byłeś  taki  przenikliwy?  –
Desmond  rozpiął  marynarkę  i  oparł  łokieć  o  barek,
spoglądając  na  stół  bilardowy.  Weston  wbił  trzecią  bilę.  –
Kiedy mówię przenikliwy, mam na myśli…

- Daruj sobie – przerwał mu Gage. Kostki lodu zastukały

w  jego  szklance.  –  Wiesz,  że  przez  to  tracisz  obiektywizm.
Sam właśnie to przeżywałem i cieszę się, że mam ten stan za
sobą.

Desmond  nie  mógł  kwestionować  uwagi  przyjaciela.

Z  powodu  interwencji  jego  ojca  Gage  i  Elena  pozostawali
w separacji przez sześć gorzkich lat. Kiedy Elena przyjechała
do  Mesa  Falls,  by  zebrać  informacje  na  temat  właścicieli
rancza i książki, której autor był z nimi związany, nie szukała
jedynie sposobu na opłacenie rachunków.

Za  tę  ich  nieszczęśliwą  miłość  była  gotowa  poświęcić

Gage’a w imię własnego interesu. A jednak wzajemny pociąg
przekreślił  tę  gotowość,  doprowadzając  do  odnowienia
zaręczyn.

Podobno  piorun  nie  trafia  dwa  razy  w  to  samo  miejsce.

Rozglądając  się  po  pokoju,  gdzie  April  Stephens,  śledcza  od
spraw  finansowych,  nie  spuszczała  wzroku  z  grającego
w  bilard  Westona,  a  influencerka  Chiara  Campagna  właśnie
puściła oko do Milesa, Desmond doszedł do wniosku, że to nie
do  końca  prawda.  Jakaś  tajemna  burza  z  piorunami  niczym
w  Trójkącie  Bermudzkim  wciąż  uderza  w  Mesa  Falls,  skoro

background image

w  ciągu  ostatnich  miesięcy  trzech  z  jego  przyjaciół  straciło
głowę dla kobiety.

Za skarby świata nie pójdzie w ich ślady.

- Nie tracę obiektywizmu – odparował, wlewając do gardła

pół  szklanki  burbona  z  nadzieją,  że  dzięki  temu  odzyska
cierpliwość  do  Gage’a.  –  Jeśli  między  nami  widać  jakieś
napięcie, to dlatego, że rozmawiamy o przeszłości. O Zachu.

W  pewnym  sensie  była  to  prawda.  Rewelacja  Nicole  na

temat szkicu Zacha nie dawała Desmondowi spokoju. Nicole
zrobiła  zdjęcie  szkicu  wiszącego  w  domku  na  drzewie
i  zamierzała  pokazać  je  innym,  zwłaszcza  Chiarze,  która
wiedziała  najwięcej  o  sztuce  Zacha.  Widząc,  jak  Nicole
wyciąga telefon ze skórzanej kopertówki, Desmond pomyślał,
że właśnie zamierza to zrobić.

Gage klepnął go w ramię.

-  Wspomnienia  bywają  bolesne.  Liczę  na  to,  że  kiedy

rozwiążemy zagadki przeszłości, zostawimy złe wspomnienia
za sobą. Skupimy się na tym, co dostaliśmy od Zacha.

Desmond uniósł szklankę w toaście.

- Mam nadzieję. – Wypił jeszcze łyk i odstawił szklankę.

Wiedział,  że  musi  mieć  trzeźwy  umysł,  by  przetrwać

wieczór.  Po  kolacji  odwiezie  Nicole  do  głównego  budynku.
Nie  wolno  mu  podejmować  decyzji  opartych  wyłącznie  na
łączącej ich chemii.

-  Kiedyś  myśleliśmy,  że  dzięki  Mesa  Falls  zostawimy  za

sobą przeszłość i skupimy się na dobrych wspomnieniach.

background image

-  Związek  książki  Alonza  z  Matthew  Cruzem  nam  to

uniemożliwił  –  przypomniał  Gage.  –  Teraz  trzeba  się
przekonać, czy Matthew jest synem Zacha.

- A jeśli tak, to jaka jest nasza rola? – Nicole nie chciała

słyszeć  o  tym,  by  Matthew  został  współwłaścicielem  rancza,
ale Desmond był przekonany, że przyjaciele by na to nalegali.

Do diabła, on też by nalegał.

A jednocześnie pragnął szczęścia Nicole. Nie chciał, by się

denerwowała ich zaangażowaniem w życie siostrzeńca.

Chiara wzięła do ręki telefon Nicole, zaabsorbowana tym,

co zobaczyła na ekranie.

Widząc  zmarszczkę  między  brwiami  Nicole,  Desmond

miał chęć ją pocałować. Skąd mu się biorą takie myśli? Sądził
wcześniej, że jeśli ulegną pożądaniu, to je osłabią. Tymczasem
seks dodał tylko paliwa do ognia, zmuszając go do przyznania,
że fascynacja Nicole nie minie szybko. Musi tylko pamiętać,
że ich relacja nie może wyjść poza seks.

Nagle Chiara wstała z telefonem Nicole w ręce.

- Panowie. – Podeszła do stołu bilardowego. W długiej do

ziemi złotej sukni wyglądała, jakby właśnie zeszła ze zdjęcia
na swoim instagramowym koncie.

Choć  należała  do  najczęściej  fotografowanych  kobiet  na

świecie,  nie  mogła  się  równać  z  rudowłosą  pięknością
w szmaragdowej sukni.

W każdy razie w oczach Desmonda.

Miles odłożył kij bilardowy.

- O co chodzi?

background image

- Musicie to zobaczyć – oznajmiła, po czym obejrzała się

na Nicole. – Prawda? Mogę im to pokazać?

Nicole  kiwnęła  głową,  ale  jej  brwi  pozostały  ściągnięte.

Desmond  zwalczył  chęć,  by  podejść  do  niej  i  otoczyć  ją
ramieniem.

Zsunął  się  ze  stołka,  by  zobaczyć,  co  pokazuje  Chiara.

Gage ruszył za nim.

Wkrótce  cała  ósemka  zebrała  się  przy  stole  bilardowym.

Chiara położyła swój telefon obok telefonu Nicole, która stała
po przeciwnej stronie stołu. Na moment spotkała się wzrokiem
z Desmondem.

Na ekranie telefonu Nicole widniał szkic Zacha.

-  Kiedy  Nicole  rozpoznała  jeden  z  rysunków  Zacha

w domku na drzewie – zaczęła Chiara – poprosiła ojca, żeby
sfotografował szkic, który był własnością jej siostry.

Chiara  przesunęła  palcem  po  ekranie,  wyświetlając  drugi

rysunek,  niemal  identyczny,  tyle  że  tu  było  w  tle  więcej
szczegółów.

-  Chyba  wszyscy  się  zgodzimy,  że  oba  rysunki  stworzył

ten  sam  artysta,  zwłaszcza  jeśli  chodzi  o  czas,  w  jakim
powstały.  Lana  oprawiła  swój  rysunek,  żeby  go  powiesić
w sypialni syna, czyli miała go już przed jego narodzinami.

Desmond  przeniósł  wzrok  na  twarz  Nicole.  Zastanawiał

się, czy dostrzega w niej cień poczucia winy, że nie podzieliła
się  tą  informacją.  Jej  przemilczenie  wzbudziło  w  nim  lekką
irytację.

Chiara  tymczasem  obudziła  do  życia  swój  telefon,

pokazując  zdjęcie  pudełka  najbardziej  popularnej  gry  Aleca

background image

Jacobsena  „Tętent  kopyt”.  Na  pudełku  dominował  obraz
konia.  Podobieństwo  ikonicznej  już  postaci  do  szkicu  Zacha
nie budziło wątpliwości.

-  Wiedzieliśmy  o  tym  –  przypomniał  Miles  swojej

dziewczynie,  obejmując  ją  w  talii.  –  Alec  w  swojej  grze
wspomina o Zachu.

-  Racja  –  przyznała  Chiara.  –  Uznaje  jego  wkład,  jeśli

chodzi o tę postać. – Postukała znów w ekran telefonu Nicole.
Pojawiły  się  kolejno  rysunkowe  portrety  lisa,  niedźwiedzia
i koguta. Każdy zajmował w szkicowniku jedną stronę. – A co
z tymi?

Desmond  głośno  wciągnął  powietrze,  gdy  Chiara

w  drugim  telefonie  wyświetliła  te  same  postaci  na  zrzutach
ekranu z popularnej gry wideo. Podobieństwo było oczywiste.

Weston przeklął pod nosem. Gage nachylił się nad stołem,

zasłaniając widok Desmondowi.

Ten zaś spojrzał na Nicole, ciekawy, czy pomyślała o tym

samym co on. Jej oczy były jednak bez wyrazu.

-  Skąd  pochodzą  te  rysunki?  –  spytał,  nie  spuszczając

z niej wzroku.

Chyba w końcu Nicole uprzytomniła sobie, że wszyscy na

nią patrzą. Objęła się ramionami, uniosła głowę i odparła:

-  Znalazłam  ten  szkicownik  w  rzeczach  Lany,  kiedy

sprzątałam  jej  mieszkanie.  Spakowałam  go  razem  z  innymi
rzeczami,  bo  zobaczyłam  podobieństwo  do  rysunku,  który
wisiał w pokoju Matthew.

Miles sięgnął po telefon i powiększył jedno ze zdjęć.

background image

- Żaden z rysunków nie jest podpisany?

Nicole przeniosła na niego wzrok.

-  Nie.  Tata  specjalnie  pojechał  do  mojego  domu,  żeby  je

sfotografować.  Poprosiłam,  żeby  jutro  mi  je  wysłał,  więc
obejrzymy je na własne oczy.

Napięcie w pokoju było wręcz namacalne. Wszystkie pary

wymieniły  znaczące  spojrzenia.  Desmonda  ogarnął  całkiem
nowy niepokój.

Powiedział na głos to, o czym wszyscy myśleli.

-  Będziemy  musieli  porozmawiać  o  tym,  co  to  dla  nas

znaczy, jeśli Matthew Cruz jest spadkobiercą Zacha.

Nie chciał rozważać tej kwestii w obecności Nicole. Poza

tym  istniała  konieczność  telefonicznego  kontaktu  z Alekiem
i Jonahem, skoro nie mogli się tu pojawić.

Miles odłożył telefon na stół. Nicole chwyciła go i ścisnęła

w ręce.

Potem odezwała się ostrym tonem:

- Będziecie też rozmawiać o tym, co to znaczy, jeśli wasz

przyjaciel  ukradł  własność  intelektualną  Zacha?  Czy
zamieciecie to pod dywan, tak jak zmówiliście się, żeby ukryć
życie i śmierć Zacha?

-  To  nie  fair  –  zaoponował  Desmond,  ale  Nicole  nie

wydawała się zainteresowania jego wyjaśnieniem.

Wzięła torebkę z kanapy i wyszła.

Kilka minut później stała w holu wielkiego domu Milesa

Rivery,  patrząc  przez  wysokie  okna  na  oświetlony  podjazd
w kształcie podkowy.

background image

Usłyszała,  że  ktoś  opuścił  salę  bilardową  i  wszedł  na

schody. Znieruchomiała.

Nie była gotowa na rozmowę z Desmondem.

Lekki stukot obcasów na posadzce kazał jej się odwrócić.

Chiara  Campagna,  kobieta  o  idealnej  cerze,  różowych

wargach  i  długich  ciemnych  włosach  wyglądała  jak
księżniczka z bajki. Jeśli do tego dodać idealnie dopasowaną
złotą  suknię,  eleganckie  buty  ze  słynną  czerwoną  podeszwą
czy torebkę od innego znanego francuskiego projektanta, było
jasne, dlaczego kobiety się za nią oglądają, gdziekolwiek się
pojawi.

Na Instagramie obserwowało ją niemal tyle samo osób, co

największych  celebrytów.  Patrząc  na  nią,  Nicole  czuła  się
ubrana fatalnie.

Chiara  i  pozostałe  kobiety  obecne  na  kolacji  powitały  ją

serdecznie.  Zwłaszcza  Chiara,  która  okazała  szczere
zainteresowanie Matthew, pytała o jego dzieciństwo i szkołę.
W  porównaniu  z  nią  Desmond  prawie  nie  zadawał  pytań  na
temat  chłopca.  Ta  świadomość  była  pierwszym  z  dwóch
przykrych objawień tego wieczoru.

Fakt,  że  Desmond  i  jego  przyjaciele  ukrywali  dokonania

zmarłego  Zacha,  zamiast  je  celebrować,  tłumaczył  między
innymi, dlaczego tak trudno było dowiedzieć się czegokolwiek
o związku Matthew z Mesa Falls.

Kiedy  Chiara  się  zbliżyła,  Nicole  uśmiechnęła  się

przepraszająco i powiedziała:

- Mam nadzieję, że cię nie uraziłam.

Chiara wzięła ją za rękę, ścisnęła ją krótko i puściła.

background image

-  Zadałaś  te  same  pytania,  które  ja  zadaję  Milesowi  od

tygodni.

Nicole chyba niezbyt dobrze ukryła zdumienie, bo Chiara

kontynuowała:

-  Wierz  mi,  że  tak  samo  jak  ty  chcę  poznać  prawdę  na

temat  Zacha.  –  W  jej  oczach  na  moment  pojawił  się  ból.  –
Myślę, że Milesowi i jego partnerom, także Desmondowi, też
na tym zależy. Ale są rozdarci, nie wiedzą, jaki powinien być
ich następny krok.

- To czemu ukrywali Zacha przed światem? – Nicole nie

słyszała,  by  o  nim  wspominano,  gdy  pracowała  na  ranczu.  –
Jeśli  stworzyli  Mesa  Falls  dla  uhonorowania  pamięci  Zacha,
czemu w holu nie ma żadnej tablicy? Dlaczego nie wspomina
się o nim, pisząc o misji rancza? Twierdzą, że jest im drogi,
a zachowują się, jakby nie istniał.

Chiara oparła się ramieniem o szybę okna wychodzącego

na  dziedziniec.  Jej  złota  sukienka  odbijała  światło  żyrandola
z kutego żelaza.

-  Moim  zdaniem  milczenie  na  temat  Zacha  to  dawno

zakorzeniony  nawyk.  Polityczne  ambicje  ojca  Gage’a,  który
interweniował  w  szkole  po  śmierci  Zacha,  doprowadziły  do
tego,  że  tę  śmierć  ukryto  przed  lokalną  prasą,  na  co  zresztą
szkoła przystała z ulgą. Żaden z przyjaciół Zacha nie korzystał
z  pomocy  psychologa.  Sami  musieli  dać  sobie  z  tym  radę
i w końcu wymyślili ranczo.

Nicole  nie  mogła  uwierzyć,  że  to  może  być  takie  proste.

Wiedziała,  jak  wielką  stratą  była  dla  niej  śmierć  Lany.
Pamiętała  też  słowa  Desmonda,  gdy  po  raz  pierwszy
wspomniał o śmierci Zacha. Uważał go za brata.

background image

-  Jak  sądzisz,  co  teraz  zrobią?  Nie  mogą  zaprzeczyć,  że

jeden  z  nich  wykorzystał  talent  Zacha.  –  Nicole  była
zszokowana,  widząc  w  telefonie  Chiary  zdjęcia  z  gry  Aleca
Jacobsena.

Chiara ściągnęła brwi.

- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz zobaczyłaś ten szkicownik

u siostry?

-  W  roku  narodzin  Matthew.  Widziałam  go  w  jednej

z  szuflad  Lany,  kiedy  opiekowałam  się  małym.  –  Pojechała
z wizytą do Oregonu, by pomóc pracującej siostrze w opiece
nad dzieckiem.

-  Czyli  nikt  nie  może  twierdzić,  że  szkice  powstały  po

wydaniu gry Aleca. Ktokolwiek je zrobił, a ja wiem, że zrobił
je  Zach,  ma  wielki  wkład  w  sukces  tej  serii  gier.  Ale
Desmondowi, a w zasadzie im wszystkim, może zająć trochę
czasu, zanim pogodzą się z tym, że jeden z nich jest zdrajcą.

- Mam tylko nadzieję, że ta kwestia nie odwróci ich uwagi

od  ustalenia,  czy  Zach  jest  ojcem  Matthew.  Moja  siostra
powiesiła jeden z rysunków Zacha w pokoju Matthew, jakby
chciała  zaznaczyć  istniejący  między nimi związek.  Jestem  tu
tylko po to, żeby odkryć prawdę.

Dźwięk kroków poprzedził męski głos za jej plecami.

- Nicole, jesteś gotowa? Chcesz już wyjść?

Desmond  był  dość  blisko,  by  usłyszeć  przynajmniej

fragment ich rozmowy. Jego stalowe oczy patrzyły chłodno.

Bez cienia dawnej bliskości.

background image

No  i  dobrze.  Nicole  wiedziała,  że  musi  się  skupić  na

odnalezieniu ojca siostrzeńca, a nie angażować się w namiętny
romans. Nieważne, co Desmond o niej myśli. Choć nie mogła
zaprzeczyć,  że  ogarnia  ją  poczucie  straty  na  wspomnienie
ramion, które tak niedawno ją obejmowały.

-  Jak  najbardziej  –  odparła  z  równym  chłodem.  –

Pożegnam się tylko i możemy jechać.

Odwróciła się, mówiąc sobie, że lepiej teraz zakończyć tę

relację,  niż  narażać  się  na  większe  cierpienie.  Gdyby  tylko
Desmond  nie  był  najbardziej  pociągającym  mężczyzną,
jakiego spotkała w życiu…

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Siedział w gabinecie i studiował zdjęcia rysunków Zacha

ze szkicownika.

Nie  chciał  czekać,  aż  dostaną  szkicownik  do  rąk.  Po

kolacji w domu Milesa poprosił Nicole, by mu przysłała kopie
zdjęć. To była cała ich rozmowa w drodze powrotnej. Żadne
z nich nie było w nastroju na pogawędkę.

„Jestem tu tylko po to, żeby odkryć prawdę”, powiedziała

Nicole do Chiary.

To  stwierdzenie  nie  powinno  go  dziwić.  A  jednak  biorąc

pod  uwagę  to,  co  się  między  nimi  wydarzyło,  chyba  miał
nadzieję,  że  znajdzie  się  wśród  powodów  jej  pobytu
w Montanie.

Odsunął  od  siebie  tę  myśl,  a  potem  usłyszał  stukanie  do

drzwi.

- Proszę – powiedział, nie podnosząc wzroku znad ekranu.

-  Panie  Pierce?  –  Kobieta,  która  sprzątała  jego  dom,

uchyliła drzwi. – W pokoju od frontu czeka pani Cruz.

Desmond wyłączył ekran i wstał.

- Dziękuję. – Zdenerwowany odprawił kobietę skinieniem

głowy.

Powiedział sobie, że Nicole chce pewnie wiedzieć więcej

o  przeszłości  Zacha,  jego  rysunkach  albo  jakimś  innym

background image

związku jej siostrzeńca z Mesa Falls. Co jednak nie stłumiło
pojawiającego się natychmiast podniecenia.

Chciał  wierzyć,  że  to  czyste  pożądanie.  Nigdy  wcześniej

nie  doświadczył  takiej  namiętności.  Samo  wspomnienie  było
tak wszechobejmujące, że mógłby bez końca powracać myślą
do każdej spędzonej wspólnie minuty. W związku z tym zaczął
się obawiać, że to, co czuje do Nicole, to jednak coś więcej.

Zbliżając się do bawialni od frontu, przygotowywał się na

spotkanie  z  Nicole  i  nieuniknioną  reakcję  swojego  ciała.
Myślał wcześniej, że to widok Nicole w kusej nocnej koszulce
tłumaczy jego fascynację. Teraz wiedział, że mogłaby mieć na
sobie  kilka  grubych  sportowych  bluz,  a  on  byłby  tak  samo
zauroczony.

-  Nicole…  –  powiedział  takim  tonem,  jakby  z  oddechem

uwalniał tłumione pożądanie.

Miała  na  sobie  jasnoniebieski  sweter  i  popielatą  wąską

spódnicę z wydrukowanym na dole wizerunkiem kwitnącego
irysa.  Długie  kasztanowe  włosy  opadały  luźnymi  pasmami,
które  na  końcach  skręcały  się  w  loki.  To  dla  niego  tak  się
postarała?

„Jestem tu tylko po to, żeby odkryć prawdę”.

Postara się o tym zapomnieć.

-  Mam  nadzieję,  że  nie  przeszkadzam  –  odezwała  się,

odwracając  wzrok  od  gór  za  oknem.  –  Dostałam  dziś
szkicownik specjalną przesyłką. Pomyślałam, że nam pomoże,
bo ojciec nie sfotografował wszystkich szkiców.

Wskazała  na  płaski  pakunek  na  stoliku  przy  drzwiach,

którego wcześniej nie zauważył.

background image

W sposobie bycia Nicole była ta sama rezerwa co w chwili

opuszczania  domu  Milesa  poprzedniego  dnia.  Powinien  być
jej za to wdzięczny.

Tymczasem  tęsknił  za  jej  dotykiem.  Chciał  czuć  jej

paznokcie  wbijające  się  w  jego  ramiona  w  chwili  rozkoszy.
Tak, ten dystans był nie do zniesienia.

- Nie przeszkadzasz mi. – Postąpił krok do przodu, jakby

przyciągany  niewidzialną  siłą.  –  Oglądałem  właśnie  zdjęcia
szkiców, więc chętnie zobaczę oryginalne prace.

Nie  sfotografowano  na  przykład  okładki  szkicownika.

Zastanawiał  się,  czy  na  wewnętrznych  stronach  okładki
znajdzie jakieś wskazówki dotyczące właściciela.

-  Czego  szukasz  w  tych  rysunkach?  –  spytała  lekko

zdyszanym głosem.

-  Nie  wiem  –  przyznał  z  żalem.  –  Ale  dowiadując  się

czegoś nowego o Zachu, mam wrażenie, jakbym znów słyszał
jego głos.

-  Wiem,  o  czym  mówisz.  –  Skinęła  głową.  –  Po  śmierci

Lany  wiele  razy  przeglądałam  jej  rzeczy.  Dotykałam  tego,
czego ona dotykała. Odkrywałam małe skarby, które musiały
być  dla  niej  ważne,  sądząc  z  tego,  gdzie  je  trzymała.  Jakąś
karteczkę w pudełku na biżuterię. Zaschnięty bukiecik, który
miała kiedyś przypięty do sukienki na tańcach.

Przez  ulotny  moment  w  jej  oczach  Desmond  ujrzał

bezbronność.  Pogłaskał  ją  po  głowie,  wsuwając  palce
w miękkie fale.

- Nawet sobie nie wyobrażam, jaki to był dla ciebie ciężki

rok.

background image

Podziwiał jej siłę. Poza tym, że straciła siostrę, musiała się

zająć mnóstwem innych spraw, by zostać prawnym opiekunem
Matthew.

-  Zostanie  rodzicem  w  ciągu  jednego  dnia  na  pewno  nie

jest łatwe.

Przez chwilę stała nieruchomo. Nie oddalała się, ale też nie

zbliżała.  Walczył  z  pragnieniem,  by  pocałować  ją  w  czubek
głowy. Przyciągnąć i przytulić.

Potem jednak się cofnęła. Wróciła do okna z widokiem na

góry.

-  To  było  straszne.  –  Objęła  się  w  pasie.  –  Ojciec  był

zdruzgotany.  Wciąż  cierpi  po  stracie  Lany.  Nie  mógł  mi
pomóc  pocieszyć  Matthew.  –  Obejrzała  się  na  niego  przez
ramię. – Matthew przeżywał żałobę inaczej, niż można by się
spodziewać po chłopcu w tym wieku.

Desmond pokręcił głową.

- Jeśli czegoś się nauczyłem po śmierci Zacha, to tego, że

każdy  z  nas  inaczej  przeżywa  żałobę.  Alonzo  potrafił  dla
każdego z nas znaleźć ujście dla emocji.

- Jak ty sobie z tym radziłeś? – spytała.

Zastanowił się, ile może jej powiedzieć. Nie lubił mówić

o tym etapie swojego życia, ale jeśli chce znów zbliżyć się do
tej  kobiety,  nie  może  wciąż  się  od  niej  odsuwać.  To  on  jest
winny dystansowi, i już tego żałował.

Podszedł do okna.

-  W  wolnym  czasie  pomagałem  w  miejscowym  domu

samotnej  matki,  gdzie  mieszkały  maltretowane  kobiety

background image

i dzieci. Zach byłby z tego zadowolony.

-  Pamiętam  twoją  reakcję,  kiedy  wspomniałam,  że  ojciec

Lany  uciekał  się  do  przemocy  –  zauważyła  cicho.  –  Czy
w domu Zacha było podobnie?

-  W  jego  i  w  moim.  –  Nigdy  nie  wyjawił  tego  żadnej

kobiecie. Jedynie przyjaciele znali jego przeszłość. – Zach był
pierwszą  osobą,  która  się  domyśliła,  jak  wyglądało  moje
domowe życie. On…

Wspomnienie  tej  więzi,  tej  osoby,  której  nie  musiał  nic

tłumaczyć,  ulgi  i  wdzięczności,  jakie  czuł,  były  czymś,  co
bardzo trudno jest wyjaśnić komuś, kto nie przeżył podobnego
piekła.

- Pomógł mi się z tym uporać. Stawić opór.

Nicole  splotła  palce  z  jego  palcami.  Z  wdzięczności  za

milczące  wsparcie,  tym  bardziej  że  nie  było  w  nim  litości,
ścisnął jej dłoń.

Wziął głęboki oddech i podjął:

-  Pracowałem  tam  jako  wolontariusz,  sortowałem

podarowane  przez  innych  ubrania,  sprzątałem,  sędziowałem
w  zawodach  sportowych  dla  dzieci.  Organizowałem  zbiórkę
pieniędzy w Dowdon, która pomogła im kupić nowy budynek.

- Byłeś o wiele bardziej produktywny w swojej żałobie niż

ja.  Czasami  zdawało  mi  się,  że  nic  nie  robię.  Jakbym  się
zawiesiła.  –  Spojrzała  na  ich  złączone  dłonie.  –  Kiedy
dopuszczę do siebie myśl, że więcej z nią nie porozmawiam,
ledwie oddycham.

Wolną ręką przyciągnął ją do siebie i przez długą chwilę

tylko  ją  tak  trzymał.  Pragnął  wziąć  na  siebie  choć  część  jej

background image

bólu. Wiedział, że trzeba przejść wszystkie etapy żałoby. Nie
mógł  jej  pocieszyć,  że  z  czasem  będzie  lepiej,  bo
z doświadczenia wiedział, że to nie jest norma.

Nabiera się tylko wprawy w wynajdowaniu sposobów na

radzenie sobie z bólem.

Poruszyła  się,  więc  ją  puścił.  Przeczesała  włosy  palcami,

jej  długa  spódnica  zakołysała  się  wokół  łydek  w  wysokich
skórzanych butach.

- Pokażę ci szkicownik – powiedziała. – Chiara jest pewna,

że należał do Zacha. Nie pamięta, żeby widziała akurat ten, ale
zwróciła uwagę na kilka szczegółów, które były na wszystkich
szkicownikach.

- Więc widziała już oryginał? – Pomógł Nicole odpakować

szkicownik zawinięty w szary papier.

Usiadła na dwuosobowej kanapie, a on zajął miejsce obok

niej, ocierając się kolanem o jej kolano, co natychmiast kazało
mu  wrócić  myślą  do  domku  na  drzewie.  Kiedy  ich  oczy  się
spotkały,  przysiągłby,  że  Nicole  myśli  o  tym  samym,  bo
szybko odwróciła wzrok.

-  Nie,  ale  wczoraj  wieczorem  przesłała  mi  zdjęcia

rysunków, które zrobiła z pamięci. Jak dostałam tę przesyłkę,
wysłałam jej z kolei zdjęcie okładki. – Nicole wyjęła telefon
z torebki. – To jej rysunki.

Desmond  wziął  od  niej  aparat  i  przyglądał  się  rysunkom

piórkiem i notatkom Chiary na temat tego, co rysował Zach,
kiedy  nad  czymś  myślał.  Były  to  proste,  powtarzające  się
motywy połączone w większe wzory. Piórka, płatki kwiatów,
liście.

background image

-  Zgodziłbyś  się,  że  rysował  takie  rzeczy?  –  spytała,

zerkając na telefon.

Zapach jej włosów kusił go. Chciał zanurzyć w nich twarz.

-  Wyglądają  znajomo,  ale  nie  mogę  być  tego  w  stu

procentach pewien. Chiara wie to lepiej. Tamtego lata chodzili
razem  na  kurs  plastyczny.  Z  tego,  co  wiem,  interesowała  się
jego twórczością.

- Wyznała mi, że się w nim podkochiwała. – Uśmiechnęła

się. – Na pewno zbierała wszystkie informacje na jego temat,
które były ważne dla piętnastoletniej dziewczyny. – Podsunęła
mu szkicownik. – Teraz spójrz na to.

Odłożył  telefon  na  stolik  i  wziął  do  ręki  szkicownik.  Na

oprawie  z  brązowego  papieru  widniała  lwia  głowa  z  wielką
grzywą  składającą  się  z  mnogości  piórek,  liści,  płatków
kwiatów.  Występowały  też  różne  rodzaje  piórek;  każde  było
inaczej  zdobione,  przerywanymi  liniami  i  kropkami,
zawijasami albo cieniowaniem.

Powiódł  palcem  po  podzielonej  na  pół  twarzy  lwa,

pogrążony  w  myślach.  Pamiętał,  że  Zach  bez  przerwy  coś
rysował.  Między  lekcjami,  podczas  lekcji,  wieczorem
w  pokoju,  kiedy  inni  uprawiali  zapasy  czy  inne  sporty.
Rysował, nawet gdy się uczył. W jednej ręce trzymał ołówek,
drugą ustawiał wykład nagrany na wideo.

Desmond zapomniałby o tym, gdyby nie przedmiot, który

trzymał w ręce. Głos z przeszłości.

Nicole pochyliła głowę, jej włosy opadły na jego ramię.

-  Te  podobieństwa  nie  mogą  być  przypadkowe  –

zauważyła, nim na niego zerknęła. – Prawda?

background image

Wiedział, że chce, by potwierdził jej przypuszczenia. Żeby

potwierdził,  że  Matthew  to  syn  Zacha.  Ale  choć  pragnął  jej
pomóc, wciąż nie miał pewności.

-  Żałuję,  że  nie  znam  odpowiedzi,  Nicole.  Próbujemy

zrekonstruować przeszłość z domysłów. Straciliśmy wszystkie
osoby,  które  mogłyby  potwierdzić  albo  zaprzeczyć  naszym
przypuszczeniom.

Ściągnęła brwi i odsunęła się od niego.

- Więc twoim zdaniem to nie jest szkicownik Zacha?

-  Prawdę  mówiąc,  uważam,  że  jest.  –  Znów  powróciły

wspomnienia  rysującego  przyjaciela.  Jasne  i  wyraźne.  –  Nie
dlatego,  że  Chiara  przywołała  rzeczy,  które  rysował,  ale
z  powodu  tych  szkiców.  Ich  podobieństwa  do  rysunku  konia
w domku na drzewie. Ich podobieństwa do postaci, jakich użył
Alec.

Zbyt  wiele  łączyło  Zacha  z  tym  szkicownikiem,  także

czas, kiedy Lana weszła w jego posiadanie.

-  Więc  czemu  się  zawahałeś?  –  Schowała  telefon  do

torebki.

- Bo chociaż moim zdaniem szkicownik należał do Zacha,

to nie jest wystarczający dowód, że Zach jest ojcem Matthew.
A ty właśnie to chcesz usłyszeć.

Znieruchomiała.  Potem  sztywno  zaczęła  zawijać

szkicownik w papier.

- Pozwól. – Pomógł jej.

- Czy ktoś kontaktował się z Alekiem Jacobsenem i pytał

o  postaci,  których  użył  w  swojej  grze?  –  Gdy  wstawała,  jej

background image

spódnica musnęła jego nogę.

Chęć,  by  pociągnąć  ją  z  powrotem  na  kanapę,  była  tak

przemożna,  że  podnosząc  się,  Desmond  wcisnął  ręce  do
kieszeni spodni.

- Próbowaliśmy. – Był zły, że to jemu przypada w udziale

przekazanie tej wiadomości. – Miał mnie zastąpić w kasynie
przez ten tydzień, ale wczoraj go tam nie widziano.

-  Co?  –  rzuciła  ze  złością.  –  Zniknął,  jak  tylko  jeden

z przyjaciół dał mu cynk, że wiemy o jego oszustwie?

Odwróciła się do drzwi.

- Nie. – W pośpiechu stanął między nią a drzwiami. – To

niemożliwe, jestem tego pewny.

-  Naprawdę?  –  Zatrzymała  się  parę  centymetrów  od

niego.  –  Wczoraj  wieczorem  staliśmy  wokół  stołu
bilardowego  i  widzieliśmy  dowody  na  to,  że  Alec  Jacobsen
jest złodziejem. – Jej oddech przyspieszył.

- Nikt nie dał mu żadnego cynku – powtórzył, patrząc jej

w oczy.

- Skąd wiesz?

Dobrze,  że  trzymał  ręce  w  kieszeniach,  bo  bardzo  chciał

jej dotknąć.

- Zatrudniłem tego samego detektywa, który śledził cię na

Wyspie Księcia Edwarda, żeby miał oko na Aleca.

Czy ufała mu dość, by mu wierzyć?

Pożądanie,  które  wciąż  w  niej  budził,  utrudniało  jej

myślenie.  Seks  z  Desmondem  zachwiał  jej  wcześniejszymi

background image

przekonaniami.  Jakby  ktoś  rozrzucił  puzzle,  a  ona  teraz  nie
mogła ich ułożyć.

Cofnęła  się,  potrzebowała  powietrza  nieskażonego

zapachem jego wody po goleniu.

-  Skoro  kazałeś  go  obserwować,  czemu  nie  wiesz,  gdzie

jest? – Splotła ramiona na piersi, jakby w ten sposób tworzyła
barierę  między  sobą  i  pożądaniem  do  mężczyzny,  który  stał
między nią a drzwiami.

Choć wcale nie chciała wyjść.

- Nie powiedziałem, że nie wiem, gdzie on jest. – Dłonie

wciąż miał w kieszeniach, plecy sztywne. – Powiedziałem, że
nikt nie widział go w kasynie, gdzie miał mnie zastąpić.

Uniosła brwi i czekała.

-  Jest  w  Nowym  Jorku  –  podjął.  –  Mam  nadzieję,  że  ma

dobry  powód,  żeby  tam  być.  Według  mnie  jego  ruchy
sugerują, że planuje wyjazd z kraju. – Wskazał na kanapę. –
Możemy usiąść?

Nie  była  pewna,  czy  ufa  sobie  na  tyle,  by  usiąść  blisko

Desmonda.  Wspomnienie  ich  wspólnych  chwil  jej  nie
opuszczało. Widząc, jak przeglądał szkicownik, przypomniała
sobie  jego  dłonie  na  swojej  skórze.  Nawet  teraz  musiała
powściągnąć dreszcz.

-  Nie  trzeba,  dziękuję  –  odparła  oschle.  –  Czemu  tak

uważasz?

- Detektyw dał mi znać, że Alec uaktualnił paszport, a dziś

po południu ma spotkanie z doradcą finansowym.

background image

-  Czemu  kazałeś  go  śledzić?  Czy  dlatego,  że  tak  jak  ja

uważasz,  że  korzystał  z  pracy  Zacha,  nie  przyznając  się  do
tego? – Poprzedniego wieczoru dokładnie obejrzała grę Aleca,
kupiła ją nawet dla siostrzeńca. – Czytałam napisy na pudełku
z grą. Nie ma tam nazwiska Zacha.

-  Kazałem  go  śledzić,  bo  nie  jestem  przekonany,  czy

grożąc Chiarze, Vivian Fraser działała sama, tak jak twierdzi –
mówił zafrasowany. – Alec przyznał się do wpływu Zacha na
jego grę w szeroko publikowanym wideo.

-  Ale  nie  podał  jego  nazwiska.  Widziałam  to  wideo  –

powiedziała oburzona.

Dopiero  niedawno  dowiedziała  się  o  Zachu  Eldridge’u,

który zmarł zbyt wcześnie, ale czuła się w obowiązku stanąć
w jego obronie.

- Nie wspominając nazwiska Zacha, Alec unikał dzielenia

się wpływami z jego potencjalnym spadkobiercą.

Ona też nie była jeszcze w stu procentach przeświadczona

o tym, że Zach jest ojcem Matthew, ale dysponowała mocnymi
dowodami.  Wiedziała,  że  Lana  i  Zach  spotykali  się,  zanim
Lana zaczęła praktykę w Dowdon. Fakt, że siostra zatrzymała
jego  prace,  był  znaczący,  podobnie  jak  to,  że  mentor  Zacha
anonimowo wspierał Matthew.

Lana opuściła  miasto  zrozpaczona. W tym samym  czasie

Zach  wybrał  się  z  kolegami  na  wyprawę  konną.  Był
wyjątkowo  zdenerwowany,  co  wskazywałoby  na  to,  że
zerwali.

Kiedy Desmond w końcu się odezwał, mówił powoli:

background image

-  Obiecuję  ci,  że  jeśli  Zach  jest  ojcem  Matthew,  poruszę

niebo i ziemię, żeby chłopcu niczego nie brakowało.

Wszystko  w jego głosie i postawie świadczyło  o tym, że

mówi szczerze.

- Dziękuję. Jestem ci wdzięczna, o ile uznasz moje prawo

do opieki nad Matthew.

Uśmiech, który jej posłał, był smutny.

-  Oczywiście.  Po  moich  doświadczeniach  z  dzieciństwa

nie mam zamiaru zostać ojcem.

Rozmawiali  jeszcze  przez  chwilę  o  kolejnych  krokach,

które mogłyby doprowadzić do udowodnienia ojcostwa Zacha.
Nicole miała się skontaktować z wydziałem opieki społecznej
w Kalifornii i poprosić o informacje na temat krewnych Zacha
w celu zdobycia próbki DNA, niezbędnej do wykonania testu
na ojcostwo.

Desmond obiecał zatrudnić prawnika, który by jej pomógł,

gdyż  imperium  gier  Aleca  było  warte  fortunę.  Kiedy  Nicole
opuściła  dom  Desmonda,  by  pokazać  szkicownik  Chiarze,
jedyne, co miała w głowie, to stwierdzenie Desmonda, że nie
zostanie ojcem.

To nie jej interes.

A  jednak  dzięki  temu,  że  się  otworzył  i  opowiedział

o  trudnej  przeszłości,  stał  się  jej  jeszcze  bliższy.
Równocześnie  świadomość,  że  nie  chce  założyć  rodziny,
sprawiała, że stawał się bardziej niedostępny.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Nicole  spotkała  się  z  Chiarą  i  Eleną  w  domu  Gage’a  na

terenie Mesa Falls.

Kobiety  zebrały  się  wokół  stołu  w  studiu  Eleny,  które

wciąż  znajdowało  się  na  etapie  powstawania,  a  które  miało
służyć  jej  nowej  karierze  w  przemyśle  modowym.  Gage
pomógł je zaprojektować.

W  pomieszczeniu  o  wysokim  suficie  były  jasne  ściany,

podłoga  z  ciemnego  twardego  drewna,  wysokie  okna  i  duży
świetlik, przez który wpadało więcej dziennego światła. Stare
uratowane skądś drzwi i ramy okienne czekały przy jednej ze
ścian, aż zostaną tu wykorzystane.

Jedyną  w  pełni  gotową  częścią  był  kącik  do  czytania

z  szezlongiem  obitym  sztucznym  futrem,  otoczonym  przez
wbudowane w ściany półki.

Gdy  Elena  i  Chiara  przeglądały  szkicownik,  Nicole

podziwiała pracownię. Jej domowe biuro mieściło się w rogu
pokoju, gdzie stał stolik z komisu, na którym było miejsce dla
laptopa  i  przybory  do  rysowania,  bo  czasem  rysowała  coś
ręcznie.

Czy  byłaby  dużo  bardziej  produktywna,  dysponując  tak

inspirującym  miejscem  do  pracy?  Wyobraziła  sobie,  gdzie
postawiłaby sztalugi, gdy przerwał jej głos Chiary.

background image

- Nie mam cienia wątpliwości, że to szkicownik Zacha –

oznajmiła  gwiazda  mediów  społecznościowych.  –  Są  tu  też
wszystkie charakterystyczne postaci z gry Aleca, narysowane
lata przed tym, nim gra się ukazała. Więc jeśli udowodnisz, że
Zach  jest  ojcem  Matthew,  będziesz  miała  prawną  podstawę,
żeby  oskarżyć  Aleca  o  kradzież  własności  intelektualnej
spadkobiercy  Zacha.  Gdybyś  potrzebowała  potwierdzenia,  że
to prace Zacha, możesz na mnie liczyć.

To  wszystko  wydawało  się  Nicole  odległą  przyszłością,

skoro  jeszcze  nie  potwierdziła  ojcostwa  Zacha.  Była  jednak
poruszona oświadczeniem Chiary. Desmond obiecał zatrudnić
prawnika,  który  miał  jej  pomóc  przy  dochodzeniu  ojcostwa.
Po  wyjściu  z  domu  Desmonda  Nicole  zdążyła  się  już
skontaktować z wydziałem spraw socjalnych w Kalifornii.

-  Dziękuję.  –  Dołączyła  do  kobiet  przy  stole,

podziwiających  stylizowany  obraz  sowy  w  locie.  –  Ale  skąd
masz pewność, że to dzieło Zacha?

Telefon w kieszeni Nicole zaczął wibrować. Zignorowała

go, skupiając się na odpowiedzi Chiary.

- Po pierwsze jego imię jest na okładce. – Chiara wróciła

do okładki, jej paznokcie w biało-czarne paski kontrastowały
z brązowym papierem.

-  Przecież  tu  nic  nie  ma.  –  Marszcząc  czoło,  Nicole

spojrzała na jakieś bazgroły na dole, szukając ukrytych liter.

-  Widzisz  te  kropki  i  kreski?  –  Chiara  powiodła  palcem

wzdłuż  szlaczka  na  brzegu  okładki  składającego  się
z cieniowanych trójkątów.

background image

-  Alfabet  Morse’a  –  oznajmiła  Elena,  obracając

szkicownik. – Ojciec mnie tego nauczył, jak mieszkaliśmy na
pustyni,  tyle  że  my  posługiwaliśmy  się  latarką,  sygnałami
świetlnymi, żeby się nim komunikować.

-  Poważnie?  –  Nicole  zastanowiła  się,  czy  mogła  to

przeoczyć  na  innych  rysunkach.  Powinna  je  ponownie
obejrzeć. – Skąd wiesz, że Zach użył Morse’a?

Gdy jej telefon znów zaczął wibrować, wyłączyła go.

- Lubił wplatać litery i różne symbole do geometrycznych

wzorów.  –  Chiara  narysowała  coś  na  kawałku  papieru,  który
leżał  obok.  –  Widziałam  napisy  z  chińskich  znaków
i sanskrytu. A raz użył alfabetu Morse’a w łusce węża, którego
namalował. Podobnie jak tu.

Pokazała swój rysunek Nicole, by zobaczyła serię kropek

i myślników.

Kiedy  Nicole  przeniosła  wzrok  z  kartki  na  szkicownik,

Elena wyświetliła alfabet Morse’a na ekranie telefonu.

-  Spójrz.  –  Trzymała  telefon  nad  okładką  szkicownika.  –

To jest Z. Dwa myślniki i dwie kropki.

Nicole patrzyła podekscytowana, widząc w tym szansę na

odkrycie  prawdy.  Oczywiście  sam  szkicownik  nie  świadczył
o  ojcostwie  Zacha,  ale  był  kolejnym  dowodem
podkreślającym znaczenie relacji jego oraz Lany. Choć Nicole
żałowała,  że  siostrzeniec  nie  pozna  ojca,  przynajmniej  nie
będzie się do końca życia zastanawiał, kto nim jest ani jaki to
był człowiek.

Przyjaciele  Zacha  wciąż  go  opłakiwali,  co  najlepiej

świadczyło o jego charakterze.

background image

Po  tym,  co  Desmond  zdradził  jej  na  temat  przyjaciela,

Nicole  nie  wyobrażała  sobie,  by  Zach  skoczył  do  wody
ogarnięty  rozpaczą.  Ta  śmierć  musiała  być  nieszczęśliwym
wypadkiem. Tak też sądził Desmond, a ona ufała jego intuicji.

Swojej  intuicji  nie  była  już  taka  pewna.  Spotkanie

z  Desmondem,  które  właśnie  odbyła,  znów  obudziło  w  niej
pożądanie.  Na  moment  zacisnęła  powieki,  by  zablokować  te
myśli i skupić się na celu swojej wizyty.

- Mattiemu spodoba się rozwiązywanie zagadki, jaką jest

alfabet Morse’a – zauważyła głośno.

Potem, kiedy zwróciła się do Chiary, do głowy wpadła jej

kolejna myśl.

- Czy Zach wspomniał kiedyś, że ma autyzm?

- Mnie nie. Gdyby Miles czy inny z przyjaciół coś takiego

zauważył,  na  pewno  by  o  tym  wspomnieli.  –  Chiara
wyprostowała się i przeciągnęła. – Jeśli udowodnisz, że Zach
jest ojcem Matthew, wydział spraw socjalnych będzie musiał
ci  udostępnić  wszelkie  istotne  informacje  na  temat  jego
zdrowia.

-  Przynajmniej  jedno  ich  łączy.  –  Nicole  wyjęła  telefon

z kieszeni, by sprawdzić wiadomości. – Matthew też ma talent
plastyczny. Uwielbia rysować.

Zerkając na telefon, zobaczyła, że dzwonił Desmond.

- Naprawdę? – spytała Chiara. Jej spojrzenie było równie

ciepłe i zapraszające, co jej głos. – Mam nadzieję, że kiedyś
go  poznamy.  Niezależnie  od  tego,  jak  się  rozwiąże  sprawa
ojcostwa, już mi się zdaje, że to członek naszej rodziny.

background image

Matthew dorastał bez ojca, a teraz stracił też matkę. Jego

dziadek wciąż nie mógł dojść do siebie po stracie córki. Miło
byłoby przedstawić Matthew komuś takiemu jak Chiara, która
znała człowieka najprawdopodobniej będącego jego ojcem.

I  komuś  takiemu  jak  Desmond.  Ale  fakt,  że  Matthew

pewnie  polubiłby  Desmonda,  nie  znaczy,  że  ma  ich  sobie
przedstawiać.  Desmond  wyraził  się  jasno,  że  dzieci  go  nie
interesują.  A  nastolatek  potrzebuje  obok  siebie  ludzi,  na
których można polegać.

Zanim Nicole powiedziała Chiarze, ile znaczą dla niej jej

słowa, rozległo się pukanie do drzwi pracowni.

- Eleno. – Gage stanął w otwartych drzwiach. – Wybacz,

że  przeszkadzam,  kochanie,  ale  właśnie  rozmawiałem
z Desmondem. – Wszedł dalej i przeniósł wzrok na Nicole. –
Próbował  się  z  tobą  skontaktować.  Dostał  wiadomość  od
adwokata Vivian Fraser.

Chiara gwałtownie wciągnęła powietrze.

-  To  asystentka  Aleca  –  przypomniała.  –  Ta,  która

zhakowała  moje  konta  w  mediach  społecznościowych
i próbowała mi przeszkodzić w poszukiwaniu faktów na temat
Zacha.

Nicole  zbyt  dobrze  pamiętała,  czemu  Desmond  kazał

śledzić Aleca. Nie wierzył, że Vivian działała sama.

- Czego chciała?

Gage otoczył Elenę ramieniem.

-  Twierdzi,  że  ma  do  przekazania  nowe  informacje  na

temat  Aleca  i  Zacha,  ale  będzie  rozmawiała  z  policją  tylko
w obecność prawnego opiekuna Matthew Cruza.

background image

Nicole zamarła. Czy ta kobieta wie coś o Zachu, o czym

nikt inny nie wie? A może Alec cały czas był tego świadomy
i  celowo  to  ukrywał,  by  Matthew  nie  mógł  skorzystać  ze
swoich praw jako spadkobierca Zacha?

-  Może  Vivian  jest  niezadowolona,  że  jej  były  kochanek

opuszcza kraj bez niej. Może jest gotowa wyjawić więcej na
temat  jego  planów  wykluczenia  Matthew  z  dziedzictwa  po
ojcu, które mu się należy.

- Czy Vivian jest w Tahoe? – chciała wiedzieć Chiara.

- Tak. – Gage przyciągnął Elenę jeszcze bliżej, przy okazji

pokazując  tatuaż  na  nadgarstku.  –  Nicole,  Desmond  wezwał
już  pilota.  Jeśli  chcesz  się  spotkać  z Vivian,  wyśle  po  ciebie
samochód, który zawiezie cię na lotnisko.

Słowa Gage’a przypomniały Nicole, że jedynym celem jej

wizyty  w  Montanie  jest  znalezienie  ojca  Matthew.  Jeśli
wymaga  to  wyjazdu  z  Mesa  Falls,  zrobi  to.  Z  Desmondem
albo bez niego.

Nie  wspomniał,  że  będzie  jej  towarzyszył.  Zresztą

w końcu to jej sprawa.

Choć  nie  mogła  zaprzeczyć  ukłuciu  zazdrości,  gdy

spostrzegła  wsparcie,  jakiego  udzielali  sobie  Gage  i  Elena.
Powróciły emocje związane z tym, co dzieliła z Desmondem,
choć rzecz jasna to nie było to samo.

Kiedy do niej dotarło, że pozostali czekają na jej reakcję,

sięgnęła po szkicownik.

-  Muszę  usłyszeć,  co  ma  do  powiedzenia  ta  kobieta  –

oznajmiła, wsadzając szkicownik pod pachę. – Dziękuję wam

background image

za  wszystko.  Wasze  przyjęcie  i  wsparcie  wiele  dla  mnie
znaczy.

Elena uścisnęła ją krótko.

-  Powodzenia,  Nicole.  Daj  znać,  czy  możemy  jakoś

pomóc.

Nicole  wzruszona  oddała  jej  uścisk,  otoczona  przez

lawendowy zapach i dobre słowa Eleny.

- Dziękuję.

Ledwie  Elena  się  odsunęła,  Chiara  zajęła  jej  miejsce,

przytulając Nicole.

-  Mam  nadzieję,  że  niedługo  przyjedziesz  tu  z  Matthew.

Albo  ja  was  odwiedzę,  jeśli  wolisz.  Nie  mogę  się  doczekać,
kiedy go poznam.

Jej także Nicole podziękowała.

Gage  odprowadził  ją  do  wyjścia.  Na  podjeździe  obok

tylnych drzwi czarnego suva z przyciemnionymi szybami stał
szofer w uniformie.

Nicole  postanowiła  wysłać  wiadomość  do  Desmonda,  że

z  chęcią  przyjmie  jego  ofertę  lotu  do  Tahoe.  Choć  czuła  też
żal, że Desmond ułatwia jej szybki wyjazd z Mesa Falls. Czy
chciał jak najszybciej pozbyć się jej ze swojego życia? No ale
jaki  pożytek  miałaby  z  mężczyzny,  który  nie  ma  w  sercu
miejsca dla Matthew?

Powitała szofera skinieniem głowy, a ten otworzył jej tylne

drzwi. Od gór doleciał zimny powiew.

Wsiadła  do  ciepłego  wnętrza;  zapach  kosztownej  skóry

połaskotał  jej  nozdrza.  Usiadła  i  wyjęła  telefon,  by  napisać

background image

esemesa.  Szofer  zamknął  drzwi,  a  jednocześnie  z  szumem
zjechała szyba dzieląca ją od przednich siedzeń.

Podniosła wzrok i w jednej chwili uświadomiła sobie dwie

rzeczy.  Po  pierwsze,  szofer  wciąż  był  na  zewnątrz  i  usuwał
śnieg z maski.

Po  drugie,  fotel  obok  kierowcy  zajmował  Desmond.

Z telefonem w ręce obejrzał się przez ramię.

-  Muszę  zakończyć  pewne  sprawy  i  nie  chciałem  ci

przeszkadzać,  bo  może  też  miałaś  zamiar  gdzieś  dzwonić.
Chcesz się zatrzymać po drodze w hotelu? – spytał.

Zapewne  poprosił  swojego  rozmówcę  o  chwilę

cierpliwości.

Nicole powściągnęła dreszcz podniecenia, zła, że jej ciało

tak  na  niego  reaguje.  Zwłaszcza  gdy  powinna  się  skupić  na
nowym rozwoju wydarzeń.

-  Tak,  proszę.  Chciałabym  zabrać  rzeczy.  –

Odchrząknęła. – Rozumiem, że… lecisz ze mną do Tahoe?

-  Chcę  usłyszeć,  co  wie  Vivian.  Tak  samo  jak  ty  chcę

wyjaśnić tę sprawę do końca. – Jego szare oczy zamieniły się
w  płynne  srebro,  które  pamiętała  z  czasu,  gdy  byli  razem.  –
Zakładając, że nie masz nic przeciwko temu?

Rozchyliła  wargi,  ale  w  ustach  jej  zaschło  na  myśl,  że

spędzą  razem  więcej  czasu.  W  odpowiedzi  pokręciła  tylko
głową.

Desmond  jak  zwykle  czytał  jej  w  myślach,  bo  jego  oczy

zabłysły  pożądaniem.  Na  szczęście  szofer  wsiadł  do
samochodu i wrzucił bieg, a Nicole ukryła czerwoną twarz za
telefonem.

background image

W  czasie  lotu  Desmond  celowo  zajął  miejsce  po

przeciwnej stronie przejścia.

Choć  siedzieli  do  siebie  twarzą,  każde  z  nich  miało

rozłożony  przed  sobą  stolik  z  rozmaitymi  rzeczami.  Podczas
jazdy  na  lotnisko  Desmond  czuł  zmieszanie  Nicole  i  jej
podniecenie.  Nie  chciał  pytać,  czy  ma  jakieś  zastrzeżenia  co
do  ich  wspólnej  podróży.  Do  diabła,  on  też  był  zmieszany
i podniecony.

Od  seksu  w  domku  leśnym,  kiedy  ulegli  gorączce

namiętności,  Desmond  miał  sobie  za  złe,  że  pozwolił,  by
sytuacja  wymknęła  się  spod  kontroli.  Ale  ilekroć  znajdowali
się w jednym pomieszczeniu, był aż nadto świadomy bliskości
Nicole. Próba ignorowania tej chemii była daremna. Dystans,
który  usiłował  sobie  narzucić,  tylko  zwiększał  przyciąganie.
Może działo się tak dlatego, że już posmakował bycia razem.

Nicole  zgasiła  tablet  i  schowała  go  do  neoprenowej

okładki. Kiedy w drodze na lotnisko zatrzymali się w hotelu,
przebrała  się  w  czarną  dzianinową  sukienkę,  wysokie  buty
i jasnobeżową tweedową marynarkę. Na tle neutralnych barw
kolor jej włosów wibrował intensywniej.

-  Długo  jeszcze  będziemy  lecieć?  –  spytała,  poprawiając

złotą bransoletkę na nadgarstku.

Desmond zerknął na telefon.

- Niecałe pół godziny.

- Domyślasz się, czego chce Vivian? – Przestała się bawić

zegarkiem,  za  to  obracała  w  palcach  medalion  na  długim
złotym  łańcuszku.  –  I  czemu  tak  nagle  zdecydowała  się
wyjawić więcej niż po aresztowaniu?

background image

- Skontaktowałem się z jej adwokatem, żeby dać mu znać,

że  Alec  chyba  chce  wyjechać  z  kraju.  –  Wciąż  go  dręczyła
myśl, że jeden z najbliższych przyjaciół mógł działać wbrew
ich interesom. – Zasugerowałem, żeby przekazał tę informację
swojej  klientce  na  wypadek,  gdyby  wiedziała  więcej
o  aktywności  Aleca  niż  to,  do  czego  się  przyznała  na
początku.

Palce Nicole znieruchomiały.

-  Sprytne  posunięcie.  –  W  jej  oczach  pojawił  się  błysk

szacunku. – Jak dobrze ją znasz?

-  Słabo.  Co,  patrząc  wstecz,  musiało  być  zaplanowane

przez  Aleca.  Vivian  chodziła  do  Brookfield,  najbliższej
Dowdon School szkoły dla dziewcząt. Znał ją tyle czasu, ale
zawsze ją przed nami ukrywał.

- Więc nie była tylko jego podwładną? Przyjaźnili się?

- Tak, i wygląda na to, że bywali też kochankami. – Pisano

o  tym  w  prasie,  w  artykułach  po  aresztowaniu  Vivian.  –
Miałaś czas przeczytać artykuły, które ci wysłałem?

-  Tak,  dziękuję.  –  Zaczesała  kosmyk  za  ucho  i  wyjrzała

przez  okno,  po  czym  zaciągnęła  roletę,  by  osłonić  się  przed
słońcem. – Ale twój pogląd na ich relację różni się od tego, co
pisała prasa.

-  Alec  był  skoncentrowany  na  stworzeniu  imperium  gier

komputerowych. Relacje osobiste nie były jego priorytetem.

- To was chyba łączy. – Spojrzała mu w oczy.

Patrzył na nią dłuższą chwilę, niepewny, jak zareagować.

Złożył znajdujący się przed nim stolik, by usiąść obok Nicole.
Kiedy znów na nią spojrzał, jej oczy zapłonęły.

background image

- W przeszłości bliskie związki nie były moim priorytetem,

teraz zaczynam zmieniać zdanie.

Sam był tym zaskoczony. Nie mógł przestać o niej myśleć.

Nie  tylko  z  powodu  gorącego  seksu.  Pragnął  jej  pomóc.
Poznać ją bliżej.

-  Ostatnio  przypomniałem  sobie,  co  mój  mentor  mówił

o Jasiu, który tylko pracuje i nie korzysta z życia.

Uniósł  rękę  i  jakby  mimo  woli  wsunął  palce  w  kosmyki

okalające  jej  twarz.  Patrzył,  jak  prześlizgują  się  między  jego
palcami.  Jedynym  dźwiękiem  zakłócającym  ciszę  poza
szumem silnika był głośny wdech Nicole.

Jej obsypane piegami policzki zalał rumieniec.

-  Nie  interesują  mnie  żadne  gierki  –  rzekła  cicho

i  spokojnie,  a  mimo  to  Desmond  poczuł,  jakby  mu  zadała
cios.  –  Jestem  teraz  głową  rodziny.  Muszę  podejmować
rozsądne decyzje.

-  I  tak  robisz.  Bronisz  siostrzeńca  i  jego  sprawy,  żeby

zapewnić  mu  bezpieczną  przyszłość.  Podziwiam  cię  za  to.  –
Pogłaskał kciukiem jej policzek. Pozwoliłby jej odejść, gdyby
miał  pewność,  że  tego  właśnie  pragnie.  –  Ale  mamy  jeszcze
chwilę  dla  siebie,  zanim  znów  wezwą  nas  obowiązki.  Czy
byłoby  w  tym  coś  złego,  gdybyśmy  ulegli  naszym
pragnieniom? Zrobili coś tylko dla siebie?

Na  moment  zamknęła  oczy,  a  on  pomyślał,  że  nie  ma

szans. Nie podnosząc powiek, powiedziała:

- Po wylądowaniu spotkamy się z Vivian. Dowiemy się, co

wie.  Potem  ja  wrócę  do  swojego  życia,  a  ty  do  swojego.  –

background image

Zamrugała  i  otworzyła  oczy.  –  Myślałam,  że  tego  chcesz.
Zależało ci, żebym nie robiła sobie nadziei.

Miał mnóstwo okazji przekląć wypowiedziane przez siebie

słowa.  Fakt,  że  nie  był  w  stanie  pozbierać  myśli  po  bliskim
spotkaniu  z  Nicole,  podkreślał  tylko,  jak  wiele  dla  niego
znaczyła.

- Chciałem być z tobą szczery. Wtedy i teraz. Nie mam nic

do  zaoferowania  poza  dzisiejszym  wieczorem,  ale  nie  będę
udawał, że już cię nie pragnę.

Wciąż za nią tęsknił, wspominał wspólne chwile. Marzył

o niej.

-  Wylądujemy  po  godzinach  odwiedzin  w  więzieniu  –

kontynuował z nadzieją, że się nie oszukuje, licząc na jeszcze
jedną noc z Nicole. – Dopiero jutro spotkamy się z Vivian, jej
adwokatem i policją.

Zawahała się, przygryzając wargę.

Kiedy w końcu spuściła wzrok na jego usta, wiedział, że

wygrał, lecz chciał to usłyszeć.

- Spędzisz dziś ze mną noc, Nicole? – Nie zdołał uniknąć

charakterystycznej  chrypki.  –  Pozwól,  żebym  cię  dotykał.
Zrobię wszystko, żeby było ci dobrze.

Jej klatka piersiowa tak szybko się unosiła, jakby jej ciało

prosiło się o dotyk. On jednak czekał na słowa.

-  Chciałabym  –  odparła  wreszcie,  przysuwając  się  do

niego. – Tak. Proszę.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Drżała  w  oczekiwaniu.  Samochód  podwiózł  ich  pod

nowoczesną  rezydencję  Desmonda  z  drewna  i  kamienia
z widokiem na jezioro Tahoe.

Kiedy  otwierał  wysokie  podwójne  drzwi,  jej  wzrok

zatrzymał  się  na  jego  ramionach.  Świadomość,  że  nie  jest
osamotniona w swojej namiętności, że Desmond chce spędzić
z nią kolejną noc, łagodziła cios zadany jej kobiecej dumie po
ich pierwszym razie.

Wciągnęła głęboko zimne górskie powietrze i zauważyła,

że dom znajduje się na odludziu.

Z trzech stron otaczały go drzewa, a z tyłu znajdowały się

tarasowe  patia,  skąd  można  było  podziwiać  nadbrzeże.
Podczas  jazdy  przez  miasto  Desmond  pokazał  jej  swoje
kasyno, jakieś półtora kilometra od domu.

Teraz  Nicole  stała  w  otwartej  przestrzeni  łączącej  część

jadalną  i  wypoczynkową.  Kierowca  wnosił  ich  bagaże.
Desmond  zapalił  światło  i  zasunął  żaluzje.  Nad  długą  wyspą
z szarego kwarcu zamrugały lampy, a zaraz potem zapaliła się
lampa  w  dolnej  części  domu,  którą  Nicole  widziała  przez
otwarte drzwi.

Biały ceglany kominek w sypialni zajmujący niemal całą

ścianę  zajaśniał  gazowymi  płomieniami,  zanim  Desmond
odłożył domowego pilota.

background image

Podziękował  kierowcy  i  pożegnał  go.  Zamknął  drzwi,

włączył  alarm,  po  czym  zdjął  skórzane  buty  i  zostawił  je  na
macie. W tym zwyczajnym akcie zdejmowania butów było coś
intymnego.

-  Nicole…  –  Idąc  ku  niej,  zdjął  marynarkę  i  rzucił  ją  na

jeden z niskich foteli. – Nie denerwuj się.

Zatrzymał  się  naprzeciwko  niej,  wziął  od  niej  torebkę,

której  pasek  wciąż  ściskała,  i  położył  ją  na  fotelu  obok
marynarki.

- Jeszcze możesz zmienić zdanie.

Przesunął  dłońmi  po  jej  ramionach.  Wiele  warstw  ubrań

nie pozwoliło jej czuć jego dotyku tak, jak by chciała.

- Już się nie denerwuję. – Jej serce biło szybko, wszystko

w niej przyspieszyło: oddech, krew krążąca w żyłach.

-  Wcześniej  się  denerwowałaś?  –  Nie  spuszczając  z  niej

wzroku,  opuścił  ręce,  rozpiął  mankiety  koszuli  i  podwinął
rękawy. – Wszystko w porządku?

Jego  troska  nie  powinna  poruszyć  jej  bardziej  niż  dotyk.

Nie mogła jednak zaprzeczyć, że ją docenia.

Tyle że nie wolno jej się do tego przyzwyczajać.

- Możliwe, że trochę się denerwowałam, wydawało mi się,

że już nie może być lepiej niż poprzednim razem – przyznała,
zanim ugryzła się w język.

Położyła rękę na jego piersi, czując rytmiczne bicie serca

przez białą bawełnianą koszulę.

-  Zastanawiałam  się,  czy  podkolorowałam  sobie  to

w pamięci, bo byłam z mężczyzną pierwszy raz od dłuższego

background image

czasu.

Wymyśliła  chyba  milion  powodów,  dla  których  straciła

przy nim kontrolę. Miesiące obciążających obowiązków, lęk,
że  nie  zaspokoi  wszystkich  potrzeb  Matthew.  To  był  bardzo
trudny okres w jej życiu.

Może  to  tłumaczyło,  czemu  seks  z  Desmondem  był  tak

niesamowity. Zadziałał jak zawór dający upust wszystkim jej
zmartwieniom.

- Przykro mi, że martwiłaś się choć przez minutę.

Lekko zacisnął palce na jej ramionach, kciukami powiódł

wzdłuż  obojczyków  do  miejsca,  gdzie  znikały  pod  żakietem,
potem  odsunął  poły,  by  mieć  dostęp  do  jej  szyi.  Pocałował
miejsce pod jej uchem, lekko muskając ją językiem.

- Mówiłem ci, że pierwszy raz to nie był tylko szczęśliwy

traf.

Zakręciło  jej  się  w  głowie  i  chwyciła  się  jego  koszuli,

czując, że się czerwieni.

- Wierzę ci. – Zadrżała, gdy zdjął jej żakiet.

-  To  dobrze.  –  Wędrował  wargami  wzdłuż  jej  brody,

kończąc w kąciku ust. Szczypnął zębami dolną wargę. Potem
podstawił palec pod jej brodę i obrócił jej twarz do siebie. –
Dziś będzie dużo lepiej.

Nie  ufała  mu  na  tyle,  by  oddać  mu  serce,  ale  z  radością

powierzy mu swoje ciało. Wierzyła, że w tej kwestii Desmond
jej nie zawiedzie. Przez ostatnie miesiące dźwigała na barkach
tak  wielki  ciężar,  że  z  przyjemnością  przekaże  go  choć
w części temu seksownemu facetowi, który na nią patrzył tak,
jakby była najbardziej zachwycającą kobietą, jaką widział.

background image

-  Wysoko  postawiłeś  poprzeczkę.  –  Przeciągnęła  palcami

w  dół  jego  torsu.  –  Mam  mnóstwo  dobrych  wspomnień
z poprzedniego razu.

Chwycił ją za rękę, która znalazła się tuż przy jego pasku

od spodni. Powoli splatał palce z jej palcami.

- Pomnóż to przez dodatkowe godziny, jakie dzielą nas od

wschodu  słońca,  i  zobaczysz,  czemu  tak  łatwo  jest  być
pewnym, że będziesz absolutnie… - pochylił głowę i szepnął
jej do ucha, łaskocząc je oddechem – zaspokojona.

Matematyka  godzin  i  przyjemności  była  niemal  równie

ekscytująca  co  jego  bliskość,  gdy  prowadził  ją  do  sypialni.
Starała  się  nie  myśleć  o  tym,  że  celowo  dbał  o  jej  dobry
nastrój.  Jeśli  będzie  o  nim  zbyt  dużo  myślała,  nie  tylko
o  rozkoszy,  którą  może  mu  zawdzięczać,  ryzykuje  swoje
uczucia, a na to nie była gotowa.

Uczucia,  których  on  jej  odmawiał,  szepnął  okrutny  głos

w jej głowie.

W  sypialni  Desmond  puścił  jej  rękę  i  zamknął  drzwi.

Nicole uniosła włosy, stając do niego tyłem.

- Rozepniesz? – spytała przez ramię.

Podobało jej się, że Desmond patrzy na nią z pożądaniem

i że poświęca jej całą uwagę.

Chwilę później otoczył ją ramieniem, przyciskając do niej

biodra.  Głośno  wciągnęła  powietrze,  jego  podniecenie  było
cudownie oczywiste. Pociągnął w dół suwak długiego zamka
błyskawicznego sukienki.

Sukienka  zsunęła  się  z  jej  ramion,  potem  Desmond

ściągnął  ją  z  jej  bioder.  Nicole  widziała  ich  oboje

background image

w  podłużnym  stojącym  lustrze  w  ramie.  Ich  ciała  oświetlały
pomarańczowe  płomienie  z  kominka.  Gdy  została  tylko
w czarnej bieliźnie i wysokich butach, on wciąż miał na sobie
koszulę i czarne spodnie, które ocierały się o jej pośladki.

-  Patrz  –  szepnął  jej  do  ucha,  spotykając  się  z  nią

wzrokiem w lustrze. – A zobaczysz, jak bardzo lubisz, kiedy
cię dotykam.

Nie miała siły odwrócić wzroku. Gdy jego palce wsunęły

się pod figi, wstrząsnął nią dreszcz. Drugą ręką ujął jej pierś
przez przezroczysty materiał biustonosza.

Uwięziona  w  cudownej  pułapce  ciężko  oddychała,

przymykając  powieki,  by  zatracić  się  w  pieszczocie  jego
zręcznych palców.

- Nie – rzucił ostro. – Patrz. – Jego oddech był chrapliwy,

jakby dotyk działał także na niego. – Nigdy nie widziałem nic
tak podniecającego.

Podniosła  znów  powieki,  zahipnotyzowana  widokiem

i pochłonięta pieszczotą jego palców tam, gdzie najbardziej go
potrzebowała.

- Proszę. – Nie wiedziała, czy chce, by doprowadził ją na

szczyt szybciej, czy raczej zwolnił. Nie była pewna, czy woli,
by  słodki  dreszcz  znalazł  ujście  czy  pozostał  w  tym  pełnym
uniesienia,  doskonałym  oczekiwaniu  już  na  zawsze.  –  Czuję
się tak…

Urwała,  napięcie  wygięło  jej  plecy.  Pozbawiło  ją  mowy.

Zacisnęło jej powieki.

-  Tak  –  pochwalił  ją,  zanurzając  w  niej  palce.  –  Co  noc

o tym śniłem.

background image

Orgazm  nią  wstrząsnął  i  zakołysał.  Upadłaby,  gdyby  nie

to, że była z nim połączona, bo jego ręce nie ustawały w pracy,
wydobywając  ostatnie  skurcze  z  jej  drżącego  ciała.  Kiedy
w  końcu  zwolniła,  a  potem  się  zatrzymała,  odwrócił  ją  do
siebie i niemal omdlewającą zaniósł na łóżko, robiąc przerwę
tylko po to, by ściągnąć jej buty.

Chciała  zaprotestować,  podarować  mu  takie  samo

spełnienie,  jakie  od  niego  dostała,  ale  słowa  uwięzły  jej
w ustach, gdy przez zmrużone oczy zobaczyła, jak Desmond
się rozbiera.

Nigdy nie pozbywał się ubrania w takim pośpiechu.

Tak bardzo chciał się znaleźć obok leżącej na jego łóżku

kobiety, która wierciła się i wyciągała do niego ręce.

Zaczął  tracić  nad  sobą  kontrolę,  gdy  go  poprosiła,  by

rozpiął jej sukienkę.

Teraz  resztki  samokontroli  pozwoliły  tylko  na  to,  by

poszukać prezerwatywy, zanim wyzionie ducha.

Zastanawiał  się  później,  jakim  cudem  Nicole  miała  nad

nim taką władzę. W tym momencie mógł jedynie zlokalizować
niezbędne  zabezpieczenie,  podczas  gdy  ona  zsunęła  figi,
kręcąc  biodrami,  na  widok  których  zapomniał  o  całym
świecie.  Jej  włosy  otulały  piersi.  Rozsunął  kolanem  jej  uda,
robiąc  sobie  miejsce  tam,  gdzie  najbardziej  pragnął  się
znaleźć.

Już miał w niej zatonąć, kiedy ujęła go za brodę.

- To jest coś, o czym śniłam – szepnęła, powtarzając jego

słowa. – Że mnie sobą wypełniasz.

background image

Już  nad  sobą  nie  panował.  Nicole  ścisnęła  go  udami  jak

imadłem, unosząc ku niemu biodra. Brał to, co miała mu do
zaoferowania, i oddawał jeszcze więcej.

Pojękiwała  i  dyszała,  ponaglała  go,  szepcząc  mu  coś  do

ucha.  Zatracił  się  w  niej.  Żadna  kobieta  nie  dała  mu  takiej
rozkoszy.

Ta myśl niemile go zaskoczyła. Zwolnił na chwilę. Serce

mu waliło, krew szumiała w uszach. Oczy Nicole przesłaniała
mgła namiętności. Spotkała się z nim wzrokiem, jej wargi były
wilgotne  i  nabrzmiałe  od  pocałunków.  Pragnął  spełnić
wszystkie obietnice.

Pochylił  głowę  nad  jej  piersią  i  wziął  do  ust  sutek.

Natychmiast  zaanektowała  go  biodrami,  jakby  chciała  być
jeszcze  bliżej.  Sięgnął  między  nich  ręką,  by  obdarować  ją
pieszczotą.  Pieścił  ją  coraz  mocniej,  szybciej,  oboje
wzlatywali coraz wyżej.

Gdy  tym  razem  wygięła  plecy,  był  gotowy.  Czuł,  jak

Nicole  go  ściska,  jak  pulsuje,  i  pozwolił  sobie  dojść  razem
z  nią.  Wstrząsani  falami  rozkoszy  w  końcu  znieruchomieli,
wykończeni i mokrzy od potu. Spełnieni i nasyceni.

Przynajmniej na razie.

Wiedział, że jeśli będzie dłużej leżał obok niej, pożądanie

znów obudzi się do życia. I to szybko. Przytulił ją jednak, nie
kwestionując tej potrzeby, która zdawała się być już wpisana
w jego duszę.

Zaraz  potem  powiedział  sobie,  że  to  nonsens.  Po  prostu

szanował Nicole za to, że troszczy się o siostrzeńca i poświęca
swoje sprawy, by znaleźć rozwiązanie problemu.

background image

Dręczące go myśli ucichły, gdy Nicole wtuliła się w niego.

Jej jedwabiste włosy przykryły jego pierś niczym ciepły koc.
Wdychał jabłkowy zapach jej szamponu i głaskał biodra.

Podziwiał  jej  siłę.  Był  wdzięczny  za  to,  że  kochała

i  broniła  chłopca,  którego  on  także  powinien  był  chronić.
Zawsze czuł, że ma dług wobec Zacha za to, że natchnął go
odwagą do sprzeciwienia się ojcu.

Tak, był już przekonany, że Matthew jest synem Zacha. Od

tej pory zrobi wszystko, żeby pomóc chłopcu. I Nicole, jego
opiekunce.

Nie będzie z tego zadowolona.

Pamiętał, jak go uprzedziła, że nie zrezygnuje z opieki nad

chłopcem niezależnie od pokus finansowych. Rzecz jasna, nie
podważał jej roli ani praw.

Pocałował  wilgotne  czoło  Nicole  i  przysiągł  sobie,  że

dotrzyma  obietnicy,  jaką  jej  złożył.  To  będzie  noc
niezapomnianej rozkoszy. Tyle przynajmniej mógł zrobić.

Miał  też  nadzieję,  że  cokolwiek  połączy  ich  tej  nocy,

Nicole  łatwiej  zaakceptuje  jego  chęć  uczestniczenia  w  życiu
Matthew,  jeśli  chłopiec  faktycznie  okaże  się  synem  Zacha.
Siostrzeniec Nicole stanie się jego priorytetem.

Nawet  jeśli  będzie  to  kością  niezgody  między  nim

a kobietą, którą trzymał właśnie w ramionach.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Nazajutrz rano potwornie zdenerwowana Nicole siedziała

obok Desmonda w pokoju przesłuchań w więzieniu w Nevada
City.  Po  godzinnej  jeździe  z  domu  zostali  skrupulatnie
sprawdzeni  przez  ochronę,  ale  najwyraźniej  to  miejsce  było
bezpieczniejsze niż areszt w Truckee.

Nicole piła herbatę, którą przyniósł uprzejmy strażnik, gdy

czekali,  siedząc  przy  stole.  Ściany  były  tam  kremowe,  na
jednej  z  nich  znajdowało  się  lustro  weneckie,  choć
zapewniono  ich,  że  nikt  z  drugiej  strony  nie  będzie  ich
obserwował.  Spotkanie  miało  za  to  być  nagrywane,  gdyż
Vivian  Fraser  obiecała  zdradzić  informacje  na  temat  Aleca,
które zdaniem jej adwokata mogą być pomocne dla policji.

Czy  zamierzała  poświęcić  byłego  kochanka  w  imię

własnego  dobra?  Nawet  Desmond  uważał,  że  Vivian  nie
działała sama, grożąc Chiarze i hakując jej konta. Czy Vivian
chciała oskarżyć Aleca o inne przestępstwa?

Herbata,  choć  ledwie  ciepła,  była  czarną  herbatą

najwyższej  jakości  i  pozwoliła  Nicole  odwrócić  uwagę  od
napięcia,  które  narastało  między  nią  a  Desmondem  od
śniadania.  Po  nocy,  kiedy  to  oddała  mu  się  bez  reszty,
traktowali się z krępującą uprzejmością, a nawet chłodem. Do
kuchni przyciągnął ją zapach naleśników.

Była gotowa objąć Desmonda, przytulić policzek do jego

pleców. Tyle że wtedy się odwrócił i przywitał ją oficjalnym

background image

i bezosobowym dzień dobry.

Straciła apetyt, a ucisk w żołądku nie minął do tej pory. Na

szczęście  podczas  jazdy  samochodem  wymieniała  esemesy
z  psychologiem  ze  szkoły  Matthew  i  przygotowywała  się  do
spotkania  w  szkole  w  przyszłym  tygodniu.  Nic  pilnego,
twierdził  administrator  szkolny.  Chodziło  tylko  o  pewne
ustalenia po burzliwym roku, jaki miał za sobą Matthew.

Te  zajęcia  pozwoliły  jej  nabrać  perspektywy,

przypominając  o  priorytetach.  Nic  nie  było  ważniejsze  od
tego,  by  Matthew  otrzymał  niezbędną  pomoc,  dzięki  której
poradzi  sobie  ze  zmianami  w  życiu.  I  choć  bardzo  pragnęła
znaleźć jego ojca, psychiczne i emocjonalne zdrowie chłopca
było najważniejsze.

Gdy  tego  ranka  Desmond  znów  się  zdystansował,

zrozumiała,  że  więcej  nie  będzie  w  stanie  się  z  nim  zbliżyć.
Rozkosz fizyczna, której nie towarzyszą głębsze uczucia, nie
ma racji bytu. Przynajmniej dla niej. Oszukiwała się, mówiąc
sobie coś innego.

Chwilę  później  drzwi  pokoju  otworzyły  się  szeroko.

Szczupła  kobieta  w  mundurze  wprowadziła  drobną  brunetkę
w więziennym kombinezonie, o dwa rozmiary za dużym. Za
nimi  szedł  krzepki  starszy  mężczyzna  w  oliwkowozielonym
garniturze, z teczką w ręce. Ten mały pochód zamykał oficer
w  średnim  wieku  z  rzedniejącymi  jasnymi  włosami,
zaczesanymi z wielką starannością.

Kiedy oficer dokonał prezentacji i uprzedził, że rozmowa

będzie nagrywana, Nicole przyjrzała się Vivian, która usiadła
naprzeciwko niej.

background image

W internecie czytała, że asystentka Aleca jest ruda, teraz

na jej włosach nie było śladu żywej barwy. Jednak nawet bez
makijażu,  w  więziennym  pomarańczowym  stroju,  Vivian
zwracała uwagę swą urodą. Miała delikatne rysy i wdzięczne
ruchy, choć jej oczy patrzyły przebiegle i przenikliwie.

Prowadzący spotkanie komisarz Bragg oddał głos Vivian,

która zerknęła na adwokata, po czym zaczęła mówić. Niestety
Nicole  nie  słyszała  jej  pierwszych  słów,  ponieważ  Desmond
akurat dotknął pod stołem jej dłoni.

- Tak się to przedstawia – rzekła Vivian, gdy Nicole była

już  w  stanie  wrócić  myślą  do  teraźniejszości.  –  Alec  obiecał
wpłacić  za  mnie  kaucję,  jeśli  zostanę  kozłem  ofiarnym
i poniosę odpowiedzialność za to, że zhakował konta Chiary.
Wiedziałam, że to może mu zająć parę dni, ale minęło już parę
tygodni, więc rozumiem, że nie zamierza spełnić obietnicy.

Komisarz  przerwał  jej  i  pochylił  się  do  przodu.  Jego

spinka do krawata uderzyła o stół.

- Sugeruje pani, że to Alec Jacobsen włamał się na konta

Chiary Campanii i jej groził?

Adwokat  zaczął  perorować  ze  złością  na  temat  ochrony

praw Vivian, ale więźniarka podjęła wątek. Pozostali zamilkli,
gdyż to ona miała mikrofon.

-  Dochowałam  tajemnicy  Aleca  przez  czternaście  lat,

bo… – Urwała, jej twarz wykrzywił grymas. – Kochałam go.
Ale  dłużej  nie  będę  go  kryć,  mam  dość.  Alec  skradł  rysunki
i  pomysły  Zacha  i  wykorzystał  je  w  grze  wideo.  Wiedział
o  dziecku  Zacha  i  robił  wszystko,  żeby  spadkobierca  nie
oskarżył go o kradzież własności intelektualnej.

background image

Nicole  nie  zdawała  sobie  sprawy,  że  głośno  wciągnęła

powietrze,  dopóki  wszystkie  oczy  się  na  nią  nie  zwróciły.
Desmond  przysunął  się  z  krzesłem  i  otoczył  ją  ramieniem.
Jego ciepło i siła pomogły jej złapać oddech.

Położyła  rękę  na  złotym  medalionie,  który  należał  do  jej

siostry.

Znajdowało się w nim zdjęcie maleńkiego Matthew.

Ojcem Matthew był Zach Eldrigde.

- Skąd pani to wie? Jest pani pewna? – wydusiła w końcu,

zwracając się do Vivian. – O dziecku Zacha?

Vivian odwróciła się do adwokata, a ten skinął głową.

Spojrzała w oczy Nicole.

- Alec włamał się na konto pocztowe Zacha i czytał jego

korespondencję z Laną. Było jasne, że mieli romans i że Lana
zerwała  z  Zachem,  kiedy  się  dowiedziała,  że  jest  w  ciąży.  –
Wzruszyła  ramionami  i  poprawiła  się  na  krześle.  –  Może  jej
sumienie  się  obudziło?  Uświadomiła  sobie,  że  nie  będzie
wychowywać  dziecka  z  uczniem,  bo  to  nielegalne?  Nie
pamiętam jej argumentacji.

-  Widziała  pani  te  mejle?  –  Nicole  zastanowiła  się,  czy

zeznania  Vivian  są  wystarczającym  dowodem  na  ojcostwo
Zacha. Kto wie, czy ta kobieta nie chce tylko jakoś ułożyć się
z władzami?

-  Kilka  z  nich  czytałam  –  przyznała  Vivian.  Jej  włosy

opadły,  gdy  pochyliła  się  nad  mikrofonem.  –  Alec  mi  je
pokazał, chciał udowodnić,  że już się wyleczył  z Lany. Alec
i  Zach  byli  nią  zafascynowani,  cała  trójka  spędziła  latem
razem sporo czasu, zanim Lana zaczęła pracę w szkole.

background image

Przeniosła wzrok na Desmonda, wyjaśniając:

- Z początku Zach i Lana byli tylko przyjaciółmi, bo Zach

myślał,  że  jest  gejem.  Potem  zaczęli  spotykać  się  we  dwoje
i tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego mieli romans. Zdaje
się,  że  Lana  próbowała  to  skończyć,  kiedy  zaczęła  uczyć
w Dowdon.

Przynajmniej  miała  jakieś  skrupuły,  pomyślała  Nicole

z  ulgą.  Nie  podobało  jej  się,  że  siostra  romansowała
z  uczniem,  który  był  pod  jej  opieką,  ale  skoro  ich  związek
zaczął się od przyjaźni, było to odrobinę bardziej zrozumiałe.

Zanim zadała pytanie, Vivian podjęła:

- Tak czy owak, Alec był rozgoryczony. Uszanował wolę

Lany, która prosiła, żeby trzymał się z daleka, a jednocześnie
spotykała  się  z  Zachem.  Alec  nie  spuszczał  ich  z  oczu,  i  to
obsesyjnie. Podejrzewałam, że wciąż się w Lanie podkochuje.
Poza tym zaczął zapisywać pomysły Zacha na grę wideo. Stale
go poganiał, żeby przemyślał wszystkie poziomy gry i fabułę.

Szerzej  otworzyła  oczy,  jej  mimika  stała  się  bardziej

ożywiona.

- Zach miał fantastyczne pomysły.

Nicole  czuła  rosnące  napięcie  siedzącego  obok  niej

Desmonda.

- Chce pani powiedzieć, że pomysł gry był Zacha? – spytał

tonem, który mógł się wydawać spokojny komuś, kto go nie
znał.

Nicole słyszała jego złość, która i jej nie była obca.

background image

-W  dużym  stopniu.  –  Vivian  wzruszyła  ramionami.  –

Chociaż  zanim  pomyśli  pan  jeszcze  gorzej  o  Alecu,
zapewniam, że po śmierci Zacha był tak samo zdruzgotany jak
wszyscy.  Uważał  go  za  przyjaciela  i  podziwiał  jego  geniusz.
Unieśmiertelnił go w tej swojej grze.

W  tym  stwierdzeniu  było  coś  tak  fałszywego,  takie

niezrozumienie  ludzkich  emocji,  a  także  prawdziwej
przyjaźni, że Nicole zrobiło się niedobrze.

Jak  tak  zwany  przyjaciel  mógł  latami  ukrywać  talent

Zacha,  pławiąc  się  w  chwale  i  ciesząc  się  podziwem  fanów
i krytyków z powodu pracy, której nie wykonał?

Co gorsza, jak mógł z premedytacją oszukiwać dziecko?

Nicole naprawdę nie czuła się dobrze.

- Przepraszam na chwilę – powiedziała cicho, uwalniając

się od ręki Desmonda.

Nagle  zabrakło  jej  powietrza.  Zdawało  jej  się,  że  ściany

pokoju się do niej zbliżają. Serce jej waliło.

-  Przepraszam.  –  Wstała  i  ruszyła  do  drzwi,  słysząc

szuranie krzeseł. – Proszę, dokończcie beze mnie. Muszę…

Przepchnęła się do drzwi i na korytarz. Wszystko widziała

jak za mgłą.

Zaraz potem poczuła, jak chwyta ją silne ramię.

Nie  musiała  patrzeć,  by  wiedzieć,  że  to  Desmond.  Jego

głos i zapach tak boleśnie znajome działały bardziej kojąco niż
powinny. Zwłaszcza teraz, gdy poznała wyjaśnienia dotyczące
Matthew  i  nie  miała  powodu  więcej  spotykać  się
z Desmondem.

background image

- Spryskam twarz zimną wodą i zniknę, zanim zauważysz.

Potrzebowała czasu i przestrzeni. Z dala od Vivian. Z dala

od bólu z powodu siostry i siostrzeńca.

Podniosła  wzrok  i  zobaczyła  drzwi  damskiej  toalety.

Wyrwała się z uścisku Desmonda i rzuciła w tamtą stronę.

-  Nic  mi  nie  jest.  –  Może  jeśli  powtórzy  to  dość  razy,

stanie się to prawdą. – Potrzebuję tylko chwili.

- Na pewno nic ci nie jest? – spytał Desmond, gdy jechali

do domu dwie godziny później.

Żałował, że nie zamówił samochodu z kierowcą. Zerkając

na pobladłą twarz Nicole, był zły, że nie może skupić na niej
całej uwagi.

Bał się, że zemdleje w toalecie i rozbije sobie głowę, więc

zamierzał  za  nią  wejść.  Interweniowała  jakaś  pracownica,
twierdząc, że zadba o bezpieczeństwo Nicole.

Czekał  przed  toaletą  niemal  kwadrans,  aż  Nicole

otworzyła  drzwi,  prosząc,  by  dokończył  rozmowę  bez  niej.
Nie mogła patrzeć na Vivian Fraser po tym, co usłyszała.

Na  szczęście  Vivian  nie  domagała  się  jej  obecności.  Już

powiedziała  najważniejszą  rzecz,  jaką  miała  do  przekazania.
Matthew jest synem Zacha. Obiecała też dostęp do mejli, które
tego  dowiodą.  Przechowywała  stary  twardy  dysk
w bezpiecznej skrytce depozytowej na wypadek, gdyby Alec
nie wpłacił za nią kaucji.

Przez pierwsze pół godziny drogi Desmond zrelacjonował

Nicole wszystko najlepiej, jak zapamiętał.

background image

-  Nic  mi  nie  jest.  –  Powiedziała  to  więcej  niż  raz

w  więzieniu,  ale  jej  nie  wierzył.  Oparła  głowę  o  szybę,
zamykając  oczy.  –  Jestem  tylko  zmęczona.  Nie  wiem,  czy
miałam  atak  paniki,  jak  twierdziła  Heidi,  ta  kobieta,  która
siedziała  ze  mną  w  toalecie,  ale  to  było  przerażające.  Nagle
poczułam, że nie mogę oddychać. Chociaż oddychałam.

Poczucie winy z powodu tego, przez co przeszła Nicole –

nie tylko tego dnia, ale przez wszystkie tygodnie poszukiwania
prawdy o ojcu siostrzeńca – ciążyło Desmondowi, jakby ktoś
złożył na jego barkach dziesięciotonowy blok.

Z  powodu  lojalności,  na  którą  Alec  Jacobsen  nie

zasługiwał,  nie  dostrzegał  prawdy,  którą  miał  przed  oczami
przez lata.

Alec skrzywdził Zacha, potem Matthew, a pośrednio także

Mesa  Falls.  Będą  musieli  poszukać  pomocy  prawnej,  by
odkupić  udziały  Aleca  –  choć  była  to  najmniejsza  z  trosk
Desmonda.  Był  przede  wszystkim  wściekły,  że  syn  Zacha
przez  kilkanaście  lat  swojego  życia  nie  poznał  ludzi,  którzy
kochali jego ojca.

-  Jest  mi  tak  cholernie  przykro,  że  nie  zauważyłem,  że

Alec kłamie, że jest niebezpiecznym draniem. Jeszcze bardziej
mi  przykro,  że  stałem  ci  na  drodze,  kiedy  sama  usiłowałaś
dociec prawdy.

Zaciskając  palce  na  kierownicy,  wjechał  na  drogę

dojazdową do swojego domu.

-  Vivian  przyznała,  że  to  ona  doprowadziła  do  twojego

zwolnienia  z  pracy.  Alec  wiedział,  że  zadajesz  niewygodne
pytania i interweniował.

background image

To kolejny fakt, do którego nie dotarł prywatny detektyw.

Alec  dopilnował,  by  przełożona,  która  zwolniła  Nicole,
zniknęła  następnego  dnia  z  odpowiednią  sumą  pieniędzy,
udając  się  na  przedłużone  wakacje.  Kolejna  porażka,  z  którą
musiał zmagać się Desmond.

- Cieszę się, że mogę wrócić do domu – przyznała Nicole,

patrząc przez okno. – Moja dociekliwość spełniła swoją rolę.
Alec  zaczął  popełniać  błędy,  dzięki  czemu  w  końcu
poznaliśmy prawdę. – Odwróciła się do niego. – Nie wydaje ci
się dziwne, że Alonzo Salazar cały czas wiedział o Matthew
i nic nie mówił?

-  Podejrzewam,  że  Lana  nie  wyjawiła  mu  nazwiska  ojca

syna. Jeśli tobie tego nie zdradziła, czemu miałaby to mówić
nauczycielowi,  który  był  jej  przełożonym?  Alonzo  pewnie
chciał jej pomóc, bo wiedział, że sama wychowuje dziecko.

Desmond pamiętał, jak dawny mentor prowadził go przez

najgorszy  rok  jego  życia,  pomagając  zrozpaczonemu
dzieciakowi znaleźć własną drogę.

- Był dobrym człowiekiem.

- Nigdy mu się za to nie odwdzięczę. Matthew tak pięknie

rozwija się w szkole. – Obróciła w palcach złoty medalion na
łańcuszku. – Chyba na razie wezmę pożyczkę, żeby mógł tam
zostać. Jeśli Matthew wygra nawet niewielki procent zysków
z gry Aleca, z pewnością pokryje to jego czesne.

-  Nicole.  –  Desmond  zgasił  silnik,  stanąwszy  przed

domem. – Nie musisz nic pożyczać. Jako spadkobierca Zacha
Matthew  ma  teraz  udziały  w  Mesa  Falls.  Skontaktuję  się
z  prawnikiem,  żeby  przygotować  umowę.  Ranczo  od  lat
przynosi dochody.

background image

Nicole znieruchomiała, splotła palce na kolanach.

-  Zach  nie  był  właścicielem  rancza.  Nie  jesteśmy

zainteresowani jałmużną, a jedynie tym, do czego Matthew ma
prawo.

W tym dniu pełnym bólu i złości to jej odmowa zabolała

Desmonda najmocniej, co tylko pokazywało, jak wiele Nicole
dla niego znaczy.

-  Wszystko,  co  zrobiliśmy  w  Montanie,  robiliśmy

z  powodu  Zacha.  Bo  nie  mogliśmy  go  uratować.  Bo
kochaliśmy go, szanowaliśmy i byliśmy wściekli, że ostatnie
dni,  jakie  z  nami  spędził  –  kiedy  powinniśmy  mu  pomóc
zapomnieć o problemach – zakończyły się jego śmiercią.

Ta  rana  nigdy  się  nie  zagoiła.  Desmond  zbudował  swoje

życie  wokół  pustki,  która  w  nim  powstała  i  zostanie  na
zawsze.

- On mnie uratował, Nicole. Opiekowanie się jego synem

nie jest jałmużną. To dług.

Coś  w  rodzaju  zrozumienia,  a  może  tylko  potrzeba

uspokojenia go, rozświetliła jej oczy.

-  Rozumiem,  co  czujesz  –  rzekła  cicho.  –  Ale

zaproponowałeś  już,  że  zatrudnisz  prawnika,  który  pomoże
Matthew  dochodzić  swoich  praw.  To  więcej  niż  dość.
Przyjechałam  do  Montany,  żeby  poznać  prawdę  o  ojcu
Matthew. Teraz, kiedy już ją znam, każde z nas może wrócić
do swojego życia.

Kolejny cios. Nie powinien się dziwić.

Tego  ranka  zdystansował  się  od  niej  z  obawy  przed  jej

ewentualnymi  oczekiwaniami.  Teraz  zastanowił  się,  czy  nie

background image

kierował  nim  przede  wszystkim  instynkt  samozachowawczy.
Od początku wiedział, że Nicole nie przyjmie jego pomocy.

-  Tak  się  spieszysz,  żeby  wyjechać?  –  Patrzył  na  nią,

żałując, że prowadzą tę rozmowę, gdy Nicole przyznała się do
zmęczenia. Gdy oboje mieli za sobą ciężkie dni.

-  Tak  będzie  najlepiej.  Minionej  nocy  trudno  mi  było

pamiętać, kim właściwie jesteśmy na co dzień.

Zdawało mu się, że na jej twarzy zobaczył cień bólu.

-  Nie  ma  sensu  udawać,  że  to  do  czegoś  prowadzi  –

dodała.

Do diabła, nie chciał jej zranić.

Sama  myśl,  że  do  tego  doprowadził,  zwiększyła  ciężar

jego  winy,  który  zaczął  go  przytłaczać.  Zrobiłby  wszystko,
żeby  to  naprawić.  Był  jej  to  winny  za  to,  że  opiekowała  się
Matthew.

Chłopcem, którego nie znał.

Musi  poznać  syna  Zacha.  Ale  najpierw  musi  zatrzymać

Nicole na tyle długo, by wymyślić, jak osiągnąć ten cel.

-  Jeśli  spędzimy  razem  jakiś  czas,  to  może  nam  pomóc

uporać  się  z  problemami,  o  których  teraz  mówimy.  –
Wyciągnął do niej rękę. – Opieka prawna nad Matthew…

- Nie podlega dyskusji – rzuciła ostro. – Oświadczyłam to

jasno na samym początku.

Do diabła.

Chętnie  zaprosiłby  ją  do  siebie,  by  porozmawiali  przy

kolacji.  Bał  się,  że  gdy  Nicole  wysiądzie  z  auta,  zacznie  się
pakować. To on wzniósł między nimi mur.

background image

Nie powinien był tak kategorycznie wyrażać się na temat

ich relacji, ale obawiał się, że jeśli ich związek potrwa, on ją
ostatecznie zrani.

Zranił ją tak czy owak, chociaż w inny sposób.

-  Rozumiem.  –  Przykrył  jej  dłonie,  przypominając  sobie,

że nie będzie miał drugiej szansy na bliskość z Nicole.

Musi przynajmniej znaleźć sposób na utrzymanie dialogu,

a  jednocześnie  chronić  syna  Zacha.  Był  to  winien
przyjacielowi.  Był  to  winien  Nicole,  która  wywróciła  swoje
życie do góry nogami, by stać się matką dla siostrzeńca.

- Nigdy nie kwestionowałbym twoich praw – dodał.

Zdawało się, że odrobinę się uspokoiła.

- Dziękuję. – Westchnęła. – To wielka odpowiedzialność.

Robię,  co  w  mojej  mocy.  Matthew  to  wspaniały  dzieciak.
Zasługuje na to, żeby być szczęśliwy, bezpieczny i kochany.

Słysząc  te  słowa,  Desmond  pojął,  że  szczęście

i  bezpieczeństwo  Matthew  stały  się  dla  niego  najważniejsze
i że pragnie zaoferować Nicole bardziej konkretną pomoc.

Zabezpieczyć przyszłość chłopca.

Rozwiązanie wpadło mu do głowy nieoczekiwanie. Istniał

sposób na to, by prawnie zabezpieczyć przyszłość finansową
Matthew.  A  jednocześnie  zmniejszyć  obciążenia  Nicole,  by
mogła cieszyć się z tego, że jest opiekunką  chłopca, zamiast
zamartwiać się jego czesnym.

Tylko  czy  Nicole  się  na  to  zgodzi?  Odrzuciła  pomoc

finansową z jego strony. Nie chciał być z nią w konflikcie, ale

background image

brakowało mu czasu, by wymyślić, jak najskuteczniej do niej
dotrzeć.

- Zgadzam się z tobą.

Im dłużej o tym myślał, tym bardziej mu się podobał jego

pomysł. Wydawał się najprostszym rozwiązaniem.

-  Matthew  powinien  być  szczęśliwy  i  bezpieczny.  Ma

prawo  wiedzieć  więcej  o  swoim  ojcu,  zachowując
dotychczasowy bliski związek z tobą.

Nicole uniosła brwi z zaciekawieniem.

Desmond liczył na to, że go wysłucha, w końcu miał dobre

intencje. Nigdy wcześniej nie miał zamiaru odgrywać ważnej
roli w życiu żadnego dziecka, ale w tym przypadku chodziło
o  syna  przyjaciela.  Zbyt  długo  zaniedbywanego  przez  tych,
którzy kochali Zacha.

- Co masz na myśli?

I  wtedy  powiedział  coś,  czego  jeszcze  niedawno  nikomu

nie zamierzał mówić.

- Wyjdź za mnie, Nicole.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

- Słucham?

Poprawiając  się  na  skórzanym  fotelu  range  rovera,

zapragnęła jeszcze raz usłyszeć słowa Desmonda.

Podczas  ataku  paniki  w  więzieniu  na  moment  straciła

kontakt  z  rzeczywistością,  więc  pomyślała,  że  przeżywa  to
samo co wtedy.

Niemożliwe, by Desmond jej się oświadczył.

-  Będziesz  decydowała  o  wszystkim,  co  dotyczy

Matthew  –  podjął  w  pośpiechu,  jakby  miał  jej  wiele  do
powiedzenia.  –  Dzięki  naszemu  małżeństwu  Matthew  zyska
bezpieczeństwo  finansowe.  Część  roku  moglibyśmy  spędzać
na ranczu, żeby poznał…

-  Sugerujesz,  żebyśmy…  się  pobrali?  –  Wciąż  czuła  się

zaskoczona.

Po wizycie w więzieniu w jej życiu znowu zaszła kolejna

zmiana i jeszcze tego wszystkiego nie ogarnęła myślą.

-  Tak.  Uważam,  że  to  będzie  z  korzyścią  dla  nas

wszystkich, zwłaszcza dla Matthew.

A zatem dobrze zrozumiała. Nie było mowy o uczuciach.

O bliskości.

Zdając sobie sprawę, że dłoń Desmonda wciąż spoczywa

na  jej  dłoni,  uwolniła  rękę.  Nie  mogła  czerpać  przyjemności

background image

z jego dotyku, skoro Desmond zakpił sobie z ich relacji.

Miała  ochotę  krzyknąć:  Jak  śmiesz?  prosto  w  tę  jego

opanowaną  przystojną  twarz,  rozjaśnioną  podświetleniem
deski  rozdzielczej.  Ale  robiąc  to,  okazałaby,  jak  bardzo  ta
bezduszna propozycja ją rani.

-  Zdawało  mi  się,  że  nie  zamierzasz  zostać  ojcem.  –

Przypomniała mu jego własne słowa, które przebiły balon jej
głupiej nadziei. – Myślę, że Matthew nie zasłużył sobie na to,
żebyś  udawał  jego  ojca,  skoro  nie  jesteś  tym  naprawdę
zainteresowany.

Widziała,  że  zadała  celny  cios,  chociaż  nie  dało  jej  to

satysfakcji, bo Desmond wyglądał na załamanego.

-  Masz  rację  –  odparł  szybko.  –  On  zasługuje  na  coś

lepszego, na kogoś lepszego niż ja. Ale ja tu jestem. I próbuję
rozwiązać mnóstwo problemów, a w pośpiechu nie wszystko
mi wychodzi.

Najwyraźniej miał świadomość nierealności swego planu.

Mimo to zasugerował coś, co łamało jej serce, przypominając
jej o tym, od czego się odcinał.

O miłości. O rodzinie.

Nie godziła się na namiastkę. Nieważne jak gorący byłby

seks.  Czuła,  że  Desmond  ma  jej  o  wiele  więcej  do
zaoferowania.  Nie  godziła  się  na  związek,  który  jej  tego  nie
zagwarantuje.

- Nie ma potrzeby się spieszyć, żeby potem żałować.

Chciała zakończyć tę rozmowę i oddalić się, nim Desmond

zobaczy, jak bardzo jego propozycja nią wstrząsnęła.

background image

-  Możemy  się  komunikować  na  odległość  i  uzgodnić

termin twojego spotkania z Matthew. Może pewnego dnia, jak
będzie  trochę  starszy,  odwiedzi  Montanę  i  pozna  przyjaciół
ojca.

Pragnęła  tego  dla  siostrzeńca.  Powinien  na  własne  oczy

przekonać się, jak bardzo jego ojciec był kochany i szanowany
przez właścicieli Mesa Falls.

-  Pewnego  dnia?  Chciałbym  się  z  nim  spotkać  jak

najwcześniej. Spędzić z nim jakiś czas, żeby go lepiej poznać.

Nicole  zaciskała  palce  na  skórzanej  tapicerce.  W  oczach

Desmonda widziała szczerość. A może nawet ból. Nie mogła
jednak  patrzeć  w  głąb  jego  szarych  oczu,  bo  uczucia,  jakie
w nich dostrzegała, dotyczyły Matthew. Nie jej samej.

A przecież to nie wina Desmonda, że się w nim zakochała.

Wiedziała,  że  to  miłość,  gdyż  myśl  o  rozstaniu  była  nie  do
zniesienia.  Jednak  wiedziała  też,  że  musi  wyjechać,  i  to  jak
najszybciej, by oszczędzić sobie większego cierpienia.

- Oczywiście, że możesz się z nim spotkać – oznajmiła.

Chciała przecież, by siostrzeniec poznał Desmonda, nawet

jeżeli ona nie mogła być częścią jego życia.

-  Dopilnuję,  żeby  tak  się  stało.  Może  w  szkole,  gdzie

Matthew czuje się najbardziej komfortowo.

Jeszcze  swobodniej  czuł  się  z  nią  w  domu,  tyle  że  nie

zniosłaby  obecności  Desmonda  w  swoich  czterech  ścianach
i śladów, jakie by tam po sobie pozostawił.

Desmond  zaczął  coś  mówić,  może  chciał  jej  tylko

podziękować, ale łzy pod jej powiekami były nieuchronne.

background image

Po raz drugi tego dnia musiała przeprosić.

-  Wybacz,  Desmond,  nie  mogę  teraz  ciągnąć  tej

rozmowy.  –  Otwierając  drzwi,  zamrugała,  powstrzymując
łzy. – Muszę się spakować. Najlepiej będzie, jak wrócę teraz
do domu.

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

-  To  dziwne  uczucie  być  tu  znowu  –  zauważył  Weston

Rivera z górnego łóżka w dwuosobowym pokoju w internacie
Dowdon  School  tuż  przed  rozpoczęciem  rocznicowej  gali
połączonej ze zbiórką pieniędzy.

Siedząc z kwaśną miną przy oknie z widokiem na teren ich

byłej szkoły, Desmond sączył burbona i starał się nie zepsuć
wieczoru przyjaciołom.

Nicole  wróciła  do  San  Jose  półtora  tygodnia  wcześniej,

a on nie był w stanie przestać o niej myśleć. Nie spodziewał
się, że będzie aż tak tęsknił.

Zerknął  na  nogi  Westona  w  eleganckich  czarnych

spodniach zwieszone z górnego łóżka, potem na Milesa, który
zawiązywał  sobie  muszkę  przed  lustrem  wiszącym  nad
biurkiem. Później przeniósł wzrok na Gage’a, który podciągał
się  na  drążku  w  drzwiach  między  łazienką  a  pokojem.
Nowozelandczyk  głośno  wypuszczał  powietrze  za  każdym
razem,  gdy  jego  broda  sięgała  szczytu  drzwi.  Jeszcze  nawet
nie włożył koszuli.

Jonah Norlander był już gotowy. Świeżo upieczony ojciec

kończył rozmowę wideo z żoną i maleńką córeczką w drugim
kącie  pokoju.  Ostatni  z  pięciu  przyjaciół,  którzy  przylecieli
wesprzeć  swoją  Alma  Mater  i  pokazać,  że  jednomyślnie
potępiają Aleca Jacobsena.

background image

Sprawa skradzionego pomysłu wyciekła, upadek Aleca był

szybki  i  szeroko  komentowany.  Na  szczęście  wszyscy
wydawali  się  niemal  tak  samo  oszukani  i  wściekli  jak
właściciele  Mesa  Falls,  więc  gwałtowna  krytyka  dotknęła
wyłącznie Aleca.

Mesa Falls nie ucierpiało, a partnerzy szukali najlepszego

sposobu na wykupienie udziałów dawnego kolegi.

Pojawiły  się  za  to  pytania  na  temat  Zacha.  Reporterzy

prześcigali się w ujawnianiu faktów. Alonzo Salazar pozyskał
ostatecznie  przychylność  opinii  publicznej,  gdy  stało  się
wiadome,  że  jego  książka  zapewniła  finansowe  wsparcie
pozbawionemu ojca chłopcu.

Zainteresowanie  krótkim  życiem  Zacha  i  jego  synem

ogromnie wzrosło, odkąd upubliczniono jego rysunki. Nicole
wydała  nawet  oświadczenie,  prosząc  o  zostawienie  rodziny
w spokoju. Zdawało się, że jest ono respektowane.

Desmond dzwonił do szkoły Matthew z pytaniem, czy nie

potrzebują prywatnej firmy ochroniarskiej. Zapewniono go, że
podjęto wszelkie niezbędne środki ostrożności.

A więc Desmond nie był tam potrzebny. Podobnie jak nie

był  potrzebny  Nicole.  Pustka,  jaką  czuł,  zdawała  się
powiększać.  Czy  naprawdę  widział  ją  zaledwie  dziesięć  dni
temu? Miał wrażenie, że minęło dziesięć lat, bo każdy dzień
ciągnął się w nieskończoność.

- Cholerna racja, to jest dziwne uczucie – przyznał Gage. –

Całe  to  miejsce  jakoś  się  skurczyło,  odkąd  byliśmy
dzieciakami. – Dotknął nogą łóżka, na którym kiedyś sypiał. –
Chyba już bym się tu nie zmieścił.

background image

-  Jeśli  chcesz  znać  moje  zdanie  –  wtrącił  Miles,

odwracając  się  od  lustra  –  cieszę  się,  że  jestem  tu  dzisiaj
z  ludźmi,  którzy  są  moimi  prawdziwymi  przyjaciółmi.  Nikt
już nie wbija nam noża w plecy.

Weston  zeskoczył  na  podłogę  i  wyjął  butelkę  szampana

z  wiaderka  z  lodem,  które  ktoś  ze  szkoły  dostarczył  im
wcześniej w podziękowaniu za donację.

-  Chciałem  powiedzieć,  że  za  to  wypiję,  ale  taki  toast

wymaga  czegoś  mocniejszego.  Gage,  gdzie  schowałeś
burbona?

Desmond wyjął butelkę zza podłokietnika fotela, mówiąc

sobie,  że  przez  wzgląd  na  przyjaciół  musi  trzymać  fason.
Może  nie  ma  już  noża  w  plecach  dzięki  aresztowaniu  Aleca
pod zarzutem nękania i hakowania Chiary, ale ziejąca pustka
w jego piersi nie zniknęła.

Był to oczywisty znak, że Nicole znaczy dla niego więcej,

niż pozwolił sobie myśleć.

- Tutaj. – Podał butelkę Wesowi. – Już ją napocząłem.

Podczas gdy przyjaciele nalewali alkohol i podawali sobie

szklanki,  Desmond  starał  się  skupić  na  spotkaniu,  choć  nie
miał ochoty na świętowanie.

Nicole  nie  odezwała  się  do  niego  od  dziesięciu  dni.  Po

fatalnej  propozycji  małżeńskiej  starał  się  dać  jej  czas
i przestrzeń.

Zranił ją, i to go zabijało.

Nagle do niego dotarło, czemu tak za nią tęskni, skąd ten

niepokój. Dlaczego to tak boli. Zakochał się w Nicole mimo
wszelkich  środków,  jakie  podejmował,  by  do  tego  nie

background image

dopuścić.  Miał  chęć  poderwać  się  na  nogi  i  biec  do  niej,  do
diabła z tą całą galą.

Już  zaczął  się  podnosić,  kiedy  się  zawahał.  Wracając

myślami  do  ostatniej  rozmowy  z  Nicole,  nie  mógł  się  nie
zastanowić, jakie uczucie jej towarzyszyły.

Matthew nie zasługuje na ojca, który w gruncie rzeczy nie

jest  zainteresowany  byciem  ojcem.  Nigdy  w  żadnej  sprawie
Nicole nie miała aż tyle racji.

Jak mógłby być ojcem dla Matthew – nawet gdyby Nicole

ponownie  rozważyła  jego  propozycję  –  skoro  nie  miał
zielonego  pojęcia,  jak  nim  być?  Na  czym  to  polega?  Miał
chyba najgorszy wzór ojca na tej planecie.

Miłość  powinna  sprawiać,  że  wszystko  jest  lepsze.

Prawda? Najwyraźniej to nieprawda.

-  Desmond,  toast  cię  ominie  –  powiedział  głośno  Miles,

patrząc  mu  w  oczy.  Wszyscy  trzymali  już  uniesione
szklanki. – Bierz drinka do ręki, a potem zadzwoń do Nicole
i przestań się zadręczać.

Desmond  poprawił  smoking  i  dołączył  do  przyjaciół

stojących pośrodku pokoju, gdzie dawniej odbywali sławetne
piątkowe zawody w zapasach.

- Jesteś jasnowidzem? – spytał, unosząc szklankę.

Miles potrząsnął głową, ale – na szczęście dla siebie – nie

uśmiechnął się.

- Miałem taką samą minę, kiedy kilka tygodni temu Chiara

mnie zostawiła i pojechała do Los Angeles.

background image

Desmond  pamiętał  to  zbyt  dobrze.  Milesowi  udało  się

odzyskać  względy  Chiary,  ale  nie  rozumiał,  że  Desmond  nie
jest odpowiednim mężczyzną dla Nicole. Z wysiłkiem odsunął
tę myśl i skupił się na przyjaciołach.

- Masz rację. – Rozejrzał się, patrząc wszystkim w oczy. –

Dziś wspominamy Zacha i stare dobre czasy. Jak na kogoś, kto
żył  tak  krótko,  Zach  zostawił  po  sobie  nie  lada  spuściznę.
Świętujmy to, co od niego dostaliśmy.

Nikt  się  nie  odezwał.  Desmond  wiedział,  że  wszyscy

myślą o Zachu, o tym, jak wpłynął na ich życie. On uwolnił
się dzięki niemu od przemocowego ojca.

- Za Zacha – powiedział Miles.

-  I  za  Salazara  –  dodał  Wes.  –  Gdyby  nie  on,  nie

stalibyśmy tutaj teraz i nie wznosilibyśmy toastu.

-  Najlepszy  ojciec,  jakiego  miałem  –  wtrącił  Gage,  gdyż

jego rodzony ojciec wciąż powtarzał, że syn go rozczarował. –
Wypiję za to.

Jonah rzekł tylko:

- Ja też.

Wiele się wydarzyło, odkąd wznosili podobny toast, stojąc

wokół ogniska.

Desmond wypił do dna, rozmyślając nad toastami, podczas

gdy Gage podkręcił głośnik bluetooth, puszczając „The Boys
Are Back in Town”.

Potem  opuścili  pokój,  by  dołączyć  do  pozostałych

uczestników  gali.  Słowa  Gage’a  –  najlepszy  ojciec  –  nie
wychodziły Desmondowi z głowy.

background image

Alonzo  był  dla  nich  jak  ojciec  pod  wieloma  względami,

zadbał o to, by wyszli cało z szoku po stracie przyjaciela. To
dzięki  niemu  Desmond  był  dziś  człowiekiem  sukcesu.
A dzięki temu sukcesowi był w stanie wspomagać finansowo
schroniska dla kobiet i dzieci, z którymi współpracował.

Czy  to  nie  znaczy,  że  jednak  posiadał  znakomity  wzór

ojca?

To otwierało przed nim ważne drzwi.

Miał tylko nadzieję, że Nicole się z nim zgodzi.

Postanowił  zaraz  po  zakończeniu  oficjalnej  części  gali

wsiąść do samochodu i ruszyć do San Jose.

Nie  pozwoli,  by  minął  kolejny  dzień  bez  kobiety,  którą

kocha i której potrzebuje bardziej niż powietrza.

Nicole siedziała na łóżku po turecku, rysując ołówkiem na

kartce szkicownika. Jej klient, miejscowy farmer, potrzebował
grafiki  dla  swojej  strony  internetowej.  Zegar  przy  łóżku
wskazywał  jedenastą  wieczorem,  ale  czasami  najlepiej
pracowało się jej o tak późnej porze.

A  może  postanowiła  popracować,  bo  to  był  wieczór  gali

w Dowdon School i chciała się czymś zająć, by nie zaglądać
na Twittera, gdzie pokazywano zdjęcia z tej uroczystości.

Zrobiła to już kilka razy jak żałosny głupiec o złamanym

sercu. Czemu Desmond w smokingu wyglądał tak wspaniale?
Smoking podkreślał atuty jego ciała, którego nigdy więcej nie
zobaczy.

Którego nigdy więcej nie przytuli.

background image

Dzwonek  do  drzwi  zatrzymał  jej  rękę  i  myśli,  które  nie

pomagały w emocjonalnej rekonwalescencji.

Kto  mógłby  dzwonić  o  tej  porze?  Dziennikarze  dali  jej

spokój dawno temu.

Wstała z łóżka, na cienką piżamę włożyła długi rozpinany

sweter. Podreptała do drzwi po ciemku, by osoba, która stała
na zewnątrz, nie widziała, jak patrzy przez judasza.

Desmond.

Zasłoniła  usta,  ale  chyba  jednak  pisnęła,  bo  zza  drzwi

odezwał się głos:

-  Nicole?  Przepraszam  za  tę  późną  porę.  Widziałem

u ciebie światło, a muszę z tobą porozmawiać.

Jej  serce  wypadło  z  rytmu,  jakby  chciało  wyskoczyć  do

mężczyzny  za  drzwiami.  Ale  tego  wieczoru  to  nie  serce
rządziło. Zacisnęła powieki i powiedziała sobie, że byłoby źle,
gdyby  nie  otworzyła  ze  strachu  przed…  wszystkim.  Przed
tym,  że  odkryje  swoje  uczucia.  Że  rzuci  mu  się  w  ramiona,
tracąc szacunek do samej siebie.

Wciąż miał na sobie smoking. Zerkając na swoją koszulkę

od  piżamy,  tę  samą,  którą  miała  na  sobie  podczas  ich
pierwszej  rozmowy  wideo,  mocniej  owinęła  się  swetrem,
a potem rozpuściła włosy.

Później,  przeklinając  się  w  duchu,  że  przejmuje  się

głupstwami,  chciała  je  znów  związać  gumką.  Ostatecznie
sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi.

Desmond zamarł, wlepiając w nią wzrok.

background image

Nie  była  pewna,  jak  długo  tak  stali,  studiując  się

w  milczeniu.  Przypominając  sobie  poniewczasie  o  dobrych
manierach, cofnęła się, by go wpuścić.

-  Chciałeś  wejść?  –  Znalazła  gumkę  w  kieszeni  swetra

i rozciągała ją między palcami. – Na dworze jest zimno.

- Masz rację. Dziękuję. – Przekroczył próg jej domu.

Od tej chwili już zawsze będzie go tu widziała.

Wydawał  się  w  tym  miejscu  ponadprzeciętnie  duży,  jego

postura bardziej pasowała do rancza w Montanie.

Z  początku  nie  zaprosiła  go  dalej,  potem  zdając  sobie

sprawę,  że  zachowuje  się  nieuprzejmie,  wskazała  kuchnię.
Poszedł za nią w milczeniu.

- Napijesz się czegoś? – Zapaliła gaz pod czajnikiem, po

czym  uświadomiła  sobie,  że  wciąż  trzyma  pod  pachą
szkicownik.

Odłożyła go na mały okrągły stół.

- Nie, dziękuję. Nie rób sobie kłopotu, w końcu zakłóciłem

ci wieczór. – Spuścił wzrok na szkicownik. – To twoja praca?

Żeby się czymś zająć, wyjęła z szafki kubek. W ustach jej

zaschło  na  widok  dłoni  wygładzających  papier.  Na
wspomnienie pieszczoty jego palców.

Kuchnia  była  mała.  Lada  moment  poczuje  zapach  jego

wody po goleniu.

- Tak. – Przeniosła wzrok na rysunki polnych kwiatów. –

Robię  projekt  dla  miejscowego  hodowcy  kwiatów.  To
przyjemna praca, rośliny były jedną z pierwszych rzeczy, jakie

background image

rysowałam, kiedy mój ojciec pracował jako ogrodnik w waszej
szkole.

Miała  z  tamtego  czasu  szczęśliwe  wspomnienia,  zbliżyła

się wówczas z ojcem po odejściu matki.

Parę dni temu odbyła z nim dobrą rozmowę, pierwszą od

śmierci  Lany,  w  której  o  niej  mówił.  Ojciec  chciał  usłyszeć
wszystko, czego Nicole dowiedziała się o ojcu Matthew, a ona
uznała to za dobry znak.

- Są jak na łące – orzekł Desmond, podnosząc wzrok znad

rysunków. – Masz prawdziwy talent.

-  Dziękuję.  –  Wrzuciła  do  kubka  herbatę  z  lawendy

i rumianku, myśląc, jak mało właściwie o sobie wiedzą.

Desmond  nigdy  nie  widział  jej  prac.  Ona  nigdy  nie  była

w  jego  kasynie.  Ale  nie  było  też  powodu,  by  poznawali  się
bliżej, skoro każde z nich miało pójść własną drogą.

- Usiądź, proszę, i powiedz, co cię sprowadza.

Desmond  zacisnął  pięść  i  knykciami  lekko  postukiwał

w  blat,  potem  przeniósł  się  do  małego  stołu  w  stylu
kawiarnianym i usiadł.

- Tęskniłem za tobą, Nicole.

Zaskoczył ją do tego stopnia, że omal nie wylała herbaty,

stawiając  kubek  na  stoliku.  Przygryzła  wargę  i  spojrzała  mu
w oczy.

-  Nie  rozumiem.  Przecież  jasno  mówiłeś  o  granicach

naszej  relacji.  Może  brakuje  ci  seksu?  To  nie  byłoby
równoznaczne z tęsknotą.

background image

Nie  zdawała  sobie  sprawy,  ile  bólu  ukrywała,  kiedy  po

fantastycznej  nocy  w  jego  domu  zdystansował  się  od  niej
jakby nigdy nic.

- Tęskniłem za tobą. – Patrzył na nią, jakby wiele o tym

myślał.  –  Byłem  głupi,  decydując,  jak  ma  wyglądać  nasz
związek, zamiast cieszyć się, że mogę cię poznać bliżej.

Nie była gotowa na ciepło jego spojrzenia, nie wiedząc, po

co tu naprawdę przyszedł. Wyjęła z kubka torebkę i odłożyła
ją do miseczki, która stała na stole.

Gdy skończyła, uniosła kubek do warg i czekała na dalsze

słowa Desmonda. Na myśl o tym, że za nią tęsknił, w ustach
jej  zaschło.  Ona  bardzo  za  nim  tęskniła.  Nie  tylko  za  jego
dotykiem, ale także za jego głosem, jego troską, która zdawała
się szczera.

- Ale to nie najgorsza rzecz, jaką zrobiłem. – Przysunął się

do  niej  z  krzesłem.  –  Nie  wiem,  ile  razy  żałowałem  moich
niemądrych  oświadczyn.  Nie  dlatego,  że  nie  chcę  spędzić
z tobą życia i opiekować się tobą i Matthew, bo tego właśnie
pragnę. Żałuję, że pozwoliłem ci myśleć choć przez minutę, że
oświadczyłem się wyłącznie ze względów praktycznych.

Odstawiła  kubek.  Zapach  lawendy  i  rumianku  nie  był

wystarczająco  mocny,  by  zamaskować  woń  drzewa
sandałowego, którym pachniała jego woda po goleniu.

-  Jestem  pewna,  że  dobrze  cię  wtedy  zrozumiałam  -

powiedziała  ostrożnie,  zastanawiając  się,  czy  naprawdę
chciałby spędzić z nią kolejne dni swojego życia.

- Tak, dobrze mnie zrozumiałaś. – Ujął jej dłonie. – To ja

nic  nie  rozumiałem.  Mówiłem  sobie,  że  cię  zatrzymam,  jeśli

background image

szybko  wymyślę  jakieś  rozwiązanie,  które  da  ci  finansowe
korzyści, zamiast po prostu przyznać przed sobą i przed tobą,
że cię kocham.

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Patrzyła  badawczo  w  twarz  Desmonda.  Teraz  już

wiedziała, że to tylko sen.

Oczywiście, że sen. Pewnie zasnęła nad swoimi rysunkami

i  przyśniło  jej  się  jej  największe  marzenie  –  mężczyzna,
którego pragnęła, pojawił się w jej kuchni, w smokingu, rzecz
jasna – i wypowiedział słowa, na które tak czekała.

Desmond  Pierce  był  poważnym  biznesmenem,  który

obracał  się  w  kompletnie  innych  kręgach  niż  Nicole.  Jej
jedynym  finansowym  szaleństwem  była  dobra  herbata.
Spuszczając  wzrok  na  swoje  dłonie,  zamrugała.  Chciała  się
obudzić  z  okrutnego  snu,  który  był  tak  daleki  od
rzeczywistości.

-  Nicole?  –  Niski  seksowny  głos  prześliznął  się  po  jej

skórze  jak  pieszczota.  –  Powiedz  coś,  kochanie.  Czy  jest
możliwe, że kiedyś odwzajemnisz moje uczucia?

To mrowienie na skórze głowy, gdzie właśnie jej dotknął,

to też wymysł wyobraźni.

- Powiedz mi, że nie śnię, proszę. – Chwyciła go za rękę

i przyłożyła ją do policzka. – Naprawdę powiedziałeś…

- Kocham cię.

Świdrował  ją  wzrokiem  z  napięciem,  które  nie  mogło

znaczyć  nic  innego.  Z  czułością  i  namiętnością,  o  ileż
lepszymi niż jakakolwiek fantazja.

background image

- Zrób dla mnie miejsce w swoim życiu, a pokażę ci, jak

bardzo cię kocham.

Emocje ścisnęły jej gardło.

- Ty też nie jesteś mi obojętny. – Już ostatniej nocy, którą

spędzili razem, wiedziała, że go kocha. Dlatego pełen chłodu
poranek przyniósł jej tyle bólu. – Przecież powiedziałeś, że nie
możesz… że nigdy nie będziesz ojcem.

-  Nie  mogłem  się  bardziej  mylić.  –  Pogłaskał  jej

ramiona. – Myślałem, że mój ojciec był najgorszym ojcem na
świecie.  Zresztą  to  prawda.  Zdawało  mi  się,  że  po  tym,  co
przeżyłem,  nie  będę  miał  nic  do  zaoferowania  swojemu
dziecku.

Niewiele jej zdradził na temat swojej przeszłości, lecz jego

ton  mówił  wszystko.  Nicole  była  wdzięczna  za  ten  moment
szczerości, za tę chwilę wglądu.

-  Przykro  mi.  Wszystkie  dzieci  zasługują  na  miłość

i  poczucie  bezpieczeństwa.  –  Wsunęła  ręce  pod  smoking.  –
Ale  ty  masz  o  wiele  więcej  do  zaoferowania  niż  spadek  po
brutalu, który cię wychował.

- Teraz to wiem. – Ujął jej dłoń, potem uniósł ją do warg

i  pocałował.  –  Kiedy  byłem  dziś  na  gali  z  przyjaciółmi,
miałem wrażenie, że mój świat się skończył, bo ty zniknęłaś.
Ktoś  wzniósł  toast  za  Alonza.  Mówiliśmy  o  tym,  co  dla  nas
zrobił. Ile nas nauczył. To mi uprzytomniło, że mogę szukać
inspiracji poza rodziną. Że miałem kogoś, kto był dla mnie jak
ojciec, i to wspaniały ojciec. I że ja też mogę być taki jak on –
dodał z przekonaniem.

background image

Ostatnie z jej obaw zniknęły. Czuła radość i ulgę, nie tylko

przez  wzgląd  na  siebie,  ale  też  przez  wzgląd  na  Desmonda.
Cieszyła  się,  że  dostrzegł  w  sobie  to,  co  ona  już  dawno
zobaczyła. Był silnym człowiekiem o wielkim sercu.

Czuła  się  zaszczycona,  że  chce  dzielić  życie  z  nią

i z Matthew.

- Wiem, że będziesz go kochać i że on cię pokocha. Nie

mogę  się  doczekać,  kiedy  się  poznacie.  –  Łzy  szczęścia
zalśniły  w  jej  oczach.  –  Będę  najszczęśliwszą  kobietą  pod
słońcem, jeśli zechcesz dzielić ze mną życie.

Zanim  się  zorientowała,  znalazła  się  na  jego  kolanach.

Objęła go za szyję, ich wargi się spotkały.

Całował ją do utraty tchu, jego serce biło nieprzytomnie.

Nicole była przejęta tym świadectwem emocji, które mówiło,
jak wiele ta chwila dla niego znaczy.

Gdy  się  odsunął,  zapach  drzewa  sandałowego  przywołał

zmysłowe wspomnienia.

- Odkąd tu wszedłem, chciałem cię pocałować. – Musnął

wargami jej skronie, a potem policzek. – Nie wierzę, że masz
na sobie tę samą piżamę, która śni mi się od naszej rozmowy
wideo.

-  Masz  szczęście,  że  przyjechałeś  o  tak  późnej  porze.  –

Nagle  poczuła,  że  musi  się  do  niego  przytulić,  czuć,  że  ich
wspólna przyszłość to nie mrzonka. – No i chociaż uwielbiam
cię w smokingu, mógłbyś go zdjąć.

Siedziała  mu  na  kolanach,  więc  nie  umknęła  jej  reakcja

jego ciała. Już zsuwał sweter z jej ramion.

background image

- Podoba ci się smoking? – Wsunął palce pod jej piżamę,

mówiąc  głosem  pełnym  obietnic.  –  Zdziwisz  się,  ile
przyjemności mogę ci sprawić, zostając w smokingu.

Nagła  fala  gorąca  kazała  Nicole  poruszyć  biodrami.

Desmond poderwał się z krzesła, trzymając ją w ramionach.

- Ale ty musisz się rozebrać – szepnął jej do ucha, niosąc

ją do sypialni.

Położył ją na łóżku i od razu zaczął jej zdejmować spodnie

od  piżamy.  Wciąż  szeptał  jej  do  ucha  słowa,  które  coraz
bardziej ją podniecały.

- Poprosiłbym cię jednak, żebyś rozpięła mi mankiety, bo

ręce będą mi potrzebne.

W  odpowiedzi  jęknęła,  zaś  Desmond  zjechał  wargami

w dół jej ciała.

- Obiecuję, że jak skończę, będziesz pewna, że to nie był

sen.

I dotrzymał obietnicy.

background image

EPILOG

Pół roku później

Mrużąc  oczy  przed  oślepiającym  słońcem,  którego

promienie przebijały się między wysokimi sosnami rosnącymi
na  skraju  podwórza  Gage’a,  Desmond  usiłował  dojrzeć
Matthew  na  koniu  w  towarzystwie  Marcusa  Salazara.
Przepełniało  go  zadowolenie.  Życie  było  łaskawe  dla  niego,
Nicole i Matthew. Odwiedziny przyjaciół sprawiły mu radość.

Po  podróży  poślubnej  Gage  i  Elena  postanowili  spędzić

lato  w  Mesa  Falls  i  namówili  pozostałych  współwłaścicieli
rancza wraz z ich najbliższymi, by zrobili to samo. Od dwóch
tygodni  towarzyszyli  im  także  synowie  Antonia  Salazara,
Marcus  i  Devon,  którzy  na  zaproszenie  Westona  zgodzili  się
przyjeżdżać tu co roku z rodzinami.

Gage  był  w  swoim  żywiole,  właśnie  grillował  steki  przy

basenie.  Pozostali  podziwiali  pierwsze  niepewne  kroki  Katji,
córeczki  Jonaha.  Obserwując  Jonaha  w  roli  ojca,  Desmond
nabierał wiary w swoje rodzicielskie umiejętności.

Z  Matthew  poszło  mu  całkiem  nieźle  już  podczas

pierwszego spotkania, kiedy to chłopiec godzinami wypytywał
go  o  jego  życie  i  pracę,  jego  zamiary  wobec  Nicole,  zanim
zadał  pytanie  o  swojego  ojca.  Desmond  denerwował  się
bardziej niż podczas najtrudniejszej rozmowy o pracę w swej
karierze, ale najwyraźniej zdał egzamin, bo Matthew uścisnął

background image

mu rękę i powitał go w rodzinie. Potem wrócił do swojej gry
wideo.

Desmond  pokochał  chłopca  całym  sercem.  Nie  tylko

dlatego,  że  był  synem  Zacha,  ale  też  dlatego,  że  był
fantastyczny i absolutnie wyjątkowy.

Był mu też nieopisanie wdzięczny, gdy wcześniej tego lata

Matthew  wyraził  zgodę  na  jego  propozycję  –  przedstawioną
mu jak plan biznesowy, bo Matthew lubił fakty – że po ślubie
z Nicole Desmond go zaadoptuje.

Ten  zamyślony  geniusz  o  ciemnych  oczach,  którego

podobieństwo  do  Zacha  Desmond  odkrywał  każdego  dnia,
jeszcze  mocniej  scementował  ich  więź,  sugerując,  by  jak
najszybciej wyznaczyli datę ślubu.

Nicole poślubiła Desmonda dwa dni później przed sędzią

pokoju, urzeczywistniając jedno z największych jego marzeń.
Zaraz potem Matthew przyjął nazwisko Desmonda i wszystko,
co się z tym wiąże. Tym samym Desmond spłacił dług wobec
zmarłego  przyjaciela,  co  pozwoliło  mu  nareszcie  odzyskać
spokój.

Teraz, nie widząc Matthew za drzewami, trochę się jednak

niepokoił.  Marcus  Salazar  był  wyśmienitym  jeźdźcem,
a  dzięki  wspólnemu  zainteresowaniu  końmi  szybko  nawiązał
kontakt  z  chłopcem,  więc  Desmond  zgodził  się  na  ich
przejażdżkę.

Ale nie było ich już pół godziny.

- Nic mu nie jest. Chodź do nas. – Głos Nicole podziałał

na niego kojąco, podobnie jak jej ciepły dotyk. Czuł jej ciało

background image

przez  letnią  sukienkę  i  palce  aż  go  swędziały,  by  ją  z  niej
zerwać.

Nigdy  chyba  nie  przywyknie  do  tego,  że  Nicole

jednocześnie podnieca go i uspokaja. Przyciągnął ją do siebie.
Wciąż  nie  mógł  uwierzyć,  że  ma  prawo  nazywać  ją  swoją
żoną.

- Za moment. – Pocałował czubek jej głowy, patrząc wciąż

na drzewa. – Skąd wiesz, o czym myślałem?

Zaśmiała się dźwięcznie, rozpraszając jego troski.

- Pytasz, skąd wiem, że jesteś najlepszym ojcem, jakiego

mógłby  mieć  czternastolatek?  Bo  z  radością  obserwuję  to
codziennie.  Chciałabym,  żeby  to  lato  nigdy  się  skończyło.
Widok szczęśliwego Matthew to dla mnie prawdziwa radość.

- Myślisz, że wszystko jest okej? – Rozum mówił mu, że

nie  powinien  się  niepokoić,  skoro  chłopiec  jest  pod  opieką
Marcusa,  ale  niełatwo  jest  nauczyć  się  być  rodzicem
nastolatka.

Nicole przychodziło to jakoś naturalnie.

-  Pamiętasz  dwugodzinne  śledztwo,  jakie  przeprowadził,

kiedy  się  poznaliście?  –  przypomniała  mu,  splatając  palce
z  jego  palcami,  kiedy  szli  w  stronę  basenu.  –  Założę  się,  że
Marcusowi też zadaje sporo pytań.

-  To  wspaniały  dzieciak.  –  Desmond  zatrzymał  się,  nim

dotarli do przyjaciół, i przyglądał im się z daleka.

Weston  i  jego  narzeczona  April  byli  w  basenie.  April

popijała  margaritę  i  karmiła  Westona  winogronami.  Gage
udawał, że gra na gitarze w rytm rockowej piosenki płynącej
z głośników. Elena, Astrid i Chiara tańczyły na trawie.

background image

Miles  i  Jonah  właśnie  zaczęli  rzucać  podkową.  Devon

Salazar  i  jego  żona  Regina  zajmowali  się  córeczką  Jonaha.
Siedzieli z dzieckiem na kocyku, podczas gdy żona Marcusa,
Lily,  doglądała  ich  z  szezlongu.  Lily  była  w  zaawansowanej
ciąży, Regina tylko w znacznie mniej zaawansowanej. Bracia
Salazar  chyba  w  końcu  się  pogodzili,  a  ich  żony  zostały
najlepszymi przyjaciółkami.

- Tak, to wspaniały dzieciak – zgodziła się Nicole. – I ma

wspaniałe życie.

Desmond  obrócił  ją  do  siebie,  by  widzieć  jej  twarz.

Pochylił głowę i ją pocałował.

- Brakuje mu tylko rodzeństwa – szepnęła mu do ucha.

Rok  wcześniej,  słysząc  podobne  słowa,  uciekłby  gdzie

pieprz rośnie. A teraz?

-  Uważaj,  co  mówisz  do  mnie  przy  świadkach,  moja

żono.  –  Wziął  ją  w  ramiona  i  uniósł.  –  Bo  dam  ci  to,  o  co
prosisz.

Jej  zaczerwieniona  twarz  była  najlepszą  odpowiedzią.

Desmond  postawił  ją  na  ziemi.  Bał  się,  że  zapomni  o  grillu
i przyjaciołach.

-  Dziś  wieczorem  –  uprzedził  ją,  ruszając  w  stronę

lodówki.

Potrzebował czegoś zimnego, by przetrwać zbliżające się

godziny. Potem zamierzał spełnić kolejne marzenia Nicole.

background image

SPIS TREŚCI:

OKŁADKA

KARTA TYTUŁOWA

KARTA REDAKCYJNA

PROLOG

ROZDZIAŁ PIERWSZY

ROZDZIAŁ DRUGI

ROZDZIAŁ TRZECI

ROZDZIAŁ CZWARTY

ROZDZIAŁ PIĄTY

ROZDZIAŁ SZÓSTY

ROZDZIAŁ SIÓDMY

ROZDZIAŁ ÓSMY

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

ROZDZIAŁ JEDENASTY

ROZDZIAŁ DWUNASTY

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

EPILOG


Document Outline