Believe in me – J. Lynn
Wybrana nowela z anatologii: "Fifty First Times"
Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97
Jeśli gdzieś kiedykolwiek istniałaby instrukcja obsługi – coś jak
Zdobycie Dziewczyny dla Ułomów – mógłbym edytować lub napisać taki
mamuci tom w nanosekundę. Odkąd tylko skończyłem dwanaście lat,
miałem talent do pozyskiwania uwagi rodzaju żeńskiego.
Do diabła. Kiedy umrę na nagrobku napiszą pewnie coś jak: Tu leży
Oliver (Ollie) Ryan. Bez wątpienia za życia, dzięki swojemu urokowi
nieźle się zabawiał.
No i nie dyskryminowałem.
Kocice. Koteczki. Czarne. Białe i wszystkie z każdym odcieniem
skóry pomiędzy. O krągłych kształtach i grubsze, czy chude jak patyk, nie
miało to dla mnie różnicy. Ja po prostu kochałem kobiety, a one kochały
mnie.
Z wyjątkiem jednej dziewczyny.
Brittany Simmons nigdy nie była fanką mojego zabawnego – i
całkiem pysznego – tyłka. Moja szkoła medyczna byłaby opłacona
gdybym dostawał dolara za każdym razem, gdy przewróciła oczami na
moją sugestię byśmy poznali się bliżej, albo kiedy odchodziła ode mnie
gdy byłem w środku mówienia jej czegoś ekstremalnie ważnego.
Przykładowo jak to świetnie wyglądalibyśmy razem w moim łóżku.
To nie poszło tak jak planowałem.
Kiedy raz powiedziałem to do niej na imprezie, wyglądała jakby
dzieliło ją kilka sekund od zdzielenia mnie w jaja. A ja lubiłem mojej jaja
dokładnie takie jakie były, z dala od niej tej nocy.
I jeśli pamiętałem poprawnie, podszedłem po tym do tej uroczej
małej brunetki, która chciała porobić inne rzeczy z moimi jajami, w które
nie był zaangażowany ból.
Między mną a Britt, przez cały mój zeszły studencki rok rozwijał się
jakby antagonistyczny flirt. Była najlepszą przyjaciółką dziewczyny
mojego współlokatora, więc na kampusie i poza nim wpadaliśmy na siebie
dosyć często. Nie było rozmowy, która nie zawierałaby silnych
podtekstów seksualnych, czy nie kończyłaby się jakąś obelgą skierowaną
w moją stronę.
Może powinienem kupić jej żółwia. To wydawało się działać w
przypadku Cama.
Ale po namyśle, Britt rzuciłaby mi pewnie żółwiem w twarz, co nie
byłoby zabawne, ale robiąc to wyglądałaby gorąco.
Brit... cóż, Brit była innym typem dziewczyny od tych, z którymi
spędzałem czas. Tak samo seksowna jak każda inna dziewczyna ze swoimi
blond włosami do ramion i brązowymi oczami. I tyle jej krągłych bioder i
kształtnych nóg ile widziałem wystarczyło, bym zaczął się ślinić na
zawołanie. Ale chodziło o coś więcej niż to. Dziewczyna była mądra i nie
cofała się przed żadnym gównem. Z jej przemądrzałymi odpowiedziami i
nuklearnym poziomem siły w opieraniu się mojej osobie, zawsze
przedstawiała rodzaj wyzwania, którego podjął by się każdy facet.
Ale miesiąc czy coś takiego do tyłu, wieczoru przed wyjazdem do
szkoły medycznej, kiedy wpadliśmy na siebie na parkingu przed blokiem
Cama i Avery, coś się w niej zmieniło.
Ubrana w dresy i prostą koszulkę, z włosami upiętymi z tyłu w kucyk
i bez grama makijażu, nadal wyglądała seksownie jak nikt inny.
Wyszczerzyłem się, kiedy stanęła między pierwszymi dwoma
rzędami, czekając aż podszedłem do niej spacerkiem.
–
Już za mną tęsknisz?
Przekrzywiła głowę na bok i uniosła brew.
–
Wjeżdżasz jutro prawda? Na UZV?
–
Tak jest.
–
Szkoła medyczna? - kiedy przytaknąłem, zaśmiała się miękko. -
Będziesz musiał przystopować z imprezowaniem.
–
Cokolwiek. Jestem świetnym wielozadaniowcem.
1 Uniwersytet Zachodniej Virigini.
Brit wpatrywała się we mnie, a skóra wokół jeJ pełnych ust – ust dla
których oddałbym wszystkie palce, by wiedzieć jak smakują i je poczuć –
napięła się.
–
Nie będziesz imprezował tak jak to robiłeś, kiedy będziesz w szkole
medycznej.
Nie będę. Byłbym głupi robiąc tak, ale ona nie musiała tego
wiedzieć.
–
Dlaczego nie?
Przewróciła oczami.
–
Bo z tego co wiem, szkoła medyczna jest całkiem ciężka.
–
Wierz lub nie... - Pochyliłem się do dołu i pacnąłem jej nosek. -
Jestem mądrzejszy niż sądzi większość ludzi.
Zmarszczyła nos i odsunęła się.
–
Wiem o tym.
To stwierdzenie zbiło mnie z tropu i nie powiedziałem niczego, gdy
delikatny uśmiech rozświetlił jej twarz.
–
To jedna z rzeczy, które w tobie lubię Ollie. Jesteś mądry.
Otrząsnąłem się z tego.
–
Jedyna rzecz, którą we mnie lubisz?
–
To nie jedyna rzecz, - odpowiedziała. - Masz niezły tyłek.
Wybuchnąłem śmiechem i jej uśmiech się poszerzył.
–
Zawsze wiedziałem, że przez cały ten czas mnie obczajałaś.
Brit wzruszyła ramieniem, gdy przeniosła ciężar ciała z jednej nogi
na drugą.
–
I czekasz by mi to powiedzieć do nocy przed moim wyjazdem? To
jest po prostu złe.
Zaśmiała się delikatnie, ale uśmiech szybko zniknął z jej twarzy.
–
Będziesz się zachowywał?
Do dziś dnia nie mam pojęcia dlaczego powiedziałem to, co
powiedziałem ani nie przewidziałem jaki to będzie miało na mnie wpływ.
–
Oczywiście, - powiedziałem. A następne słowa musiały wyjść mi z
tyłka. - Dla ciebie.
Nabrała płytkiego oddechu, a następnie wyciągnęła się. Pocałowała
mnie w policzek i pieprzcie mnie jeśli moje serce nie szarpnęło się jak
szalone w mojej piersi.
–
Proszę cię, dbaj o siebie, - wyszeptała, ustami muskając mój
policzek.
Patrzyłem jak stanęła całkowicie na stopach i mały smutny uśmiech
wypłynął na jej pulchne usta, zanim kiwnęła raz głową i odwróciła się idąc
do bloku.
Cholera, ale chciałem za nią pobiec.
To było prawie dwa miesiące temu i ten niewinny słodki całus w
policzek, był wtedy jedyną akcją.
Czułem się jakbym znów był cholernym prawiczkiem.
Ale wróciłem do tej małej mieściny Wschodniego Panhandlu na
weekend. Byłem tu, siedząc w samochodzie jak jeden z tych dziwnych
facetów, którzy bujali się w pobliżu colledgowych imprez w vanach,
rozpamiętując stare dobre czasy.
Pocierając szczękę wyłączyłem silnik i spojrzałem na trzypiętrowy
dom. Z garażu wylewało się światło. Miejsce nie było zbytnio
zapakowane. Do diabła, nie byłem pewny dlaczego tu przyszedłem. No
dobra. To było kłamstwo. Planowałem zajechać odwiedzić przyjaciół, ale
nie planowałem pójścia na imprezę. Ale Cam szedł. Avery też.
I powiedzieli mi, że Brit tu będzie.
Więc ja też tu byłem. Z celem, który nie obejmował bycia w dupę
pijanym. Przynajmniej nie od razu. Potrzebowałem wszystkich
funkcjonujących komórek mózgowych, bo musiałem porozmawiać z Brit.
Musiałem wiedzieć czy między nami było coś, po roku flirtowania i
pyskówek. Jeśli tak to do diabła musieliśmy coś z tym zrobić, żebym mógł
ją w końcu wyrzucić z głowy.
Celem bycia tu dziś było wrócenie do normalności, a normalność dla
mnie to nie pożądanie żadnej szczególnej dziewczyny, zwłaszcza tej która
pocałowała mnie tylko w policzek, w mordę jeża.
Szarpiąc gumkę z nadgarstka ściągnąłem włosy do tyłu z dala od
twarzy i sięgnąłem po butelkę...
Puknięcie w moje okno sprawiło, że prawie zrobiłem w majty i
odwróciłem się w tę stronę. Serce mi podskoczyło. Żadnego w tym
zaskoczenia. Zaskoczenie byłoby lepsze.
Brit wpatrywała się we mnie. Te jej duże, śliczne brązowe oczy były
podkreślone czernią. Szeroki uśmiech wygiął jej usta, gdy obniżyła gęste
rzęsy.
–
Przestraszyłam?
Przez chwilę, nie zrobiłem nic poza gapieniem się na nią jak idiota.
Boże, minęło tylko jakieś dwa miesiące odkąd ostatnio ją widziałem, ale
przysięgam że nadal mogłem poczuć jej całus na policzku.
–
Ollie? - uśmiech zaczął znikać.
Otrząsając się z tego, sięgnąłem do klamki i wyszedłem z
samochodu. Brit cofnęła się, oczami podążając za mną, gdy
wyprostowałem się do pełnego wzrostu. Byłem wysokim facetem, mierząc
dobrze ponad sześć stóp, ale Brit nie była taka niska. Ustami sięgała mi do
brody.
–
Czekałaś tu na mnie? - zapytałem, szczerząc się gdy przewróciła
oczami. - Przyznaj się. Czekałaś.
Miała na sobie jedną z tych swetrowych tunik, a ja usiłowałem jak
cholera nie spuszczać wzroku na te jej śliczne nogi, kiedy skrzyżowała
ramiona na piersi.
–
Tak naprawdę to dopiero tu dotarłam i zobaczyłam, że siedziałeś w
samochodzie. Miałam nadzieję, że jeszcze nie odpadłeś.
–
Oj daj spokój, wiesz przecież lepiej. To na końcu imprezy zazwyczaj
odpadam w samochodzie.
–
Też prawda. - Roześmiała się miękko kiedy spojrzała na dom
bractwa i z powrotem na mnie. - Wyglądasz.... wyglądasz dobrze.
–
Ty też.
Otworzyła oczy trochę szerzej na nagłe pogłębienie się mojego
głosu.
–
Niech mnie piorun strzeli, Brit, nie wyglądasz dobrze, -
sprostowałem. - Wyglądasz gorąco jak cholera.
Bit spojrzała na siebie.
–
Zacząłeś już pić?
–
Nie wypiłem ani kropelki niczego innego jak wody. - Podszedłem
bliżej, a ona przygryzła dolną wargę kiedy byłem na tyle blisko by
oddychać tym samym powietrzem co ona. Zdławiłem jęk kiedy
przeszyło mnie ukłucie czystego pożądania.
–
To twój pierwszy raz. - Doliny w jej policzkach pogłębiły się pod
światłem lampy ulicznej, gdy wędrowała po mnie wzrokiem. - Nie
jest ci zimno?
Zima, wiosna czy lato zawsze byłem w klapkach Nike, szortach i T-
shircie.
–
Eee tam, to jest dla mnie idealna pogoda.
Brit powoli rozkrzyżowała ramiona.
–
Więc jak tam na UZV?
–
Dobrze. Jak można się było spodziewać. - Urwałem i najdziwniejsze
słowa wyszły z moich ust. - Nie imprezowałem. - Nie to, że wisiałem
jej wyjaśnienia, ale moje usta i tak poruszały się dalej. - Chodziłem
tylko na zajęcia i uczyłem się w mieszkaniu, które tam miałem.
–
Nie sądziłam, że tak naprawdę olejesz szkołę medyczną imprezując,
- powiedziała, opierając się krągłym biodrem o mój samochód.
Podobało mi się to jak nie spieszyła się na imprezę. Bo ja też tego nie
robiłem. - Nigdy tak na serio nie wierzyłam, że jesteś głupim
imprezowym kolesiem. Nie ważne jak bardzo się w ten sposób
zachowywałeś.
Otworzyłem usta żeby... nie wiem co. Czując jak trochę ciepła
napływa na moją twarz, potarłem ręką brodę.
–
Jak zajęcia mijały tobie?
–
Tak samo jak wcześniej. Nic naprawdę ekscytującego w dzieleniu się
tym. - Wyciągnęła rękę ciągnąc za brzeg mojej starej, znoszonej
uniwersyteckiej koszulki. - Wiesz, myślę, że to drugi raz w całym
życiu gdzie rozmawiamy i nie obrażamy siebie nawzajem.
Jej małe palce nadal owinięte były wokół brzegu mojej koszulki i
kiedy wygiąłem swoje ciało do jej, zgięła ramię i musnęła nim moje
biodro.
–
To źle? - serce mi waliło jak cholera, kiedy potrząsnęła głową. - Też
tak nie sądzę.
Odchyliła głowę do tyłu i napotkałam swoimi oczami moje.
–
Tak jakby to lubię.
–
Tak jakby? - pochyliłem głowę i jej wargi rozchyliły się w
delikatnym oddechu. Jej oczy stały się zamglone, a cięzkie powieki
przysłoniły je, co poczułem jak kopniak w brzuch. To było teraz albo
nigdy, wyrzucić to gówno z mojego systemu, żebym mógł wrócić do
normalności. - Chcę cię o coś zapytać, Brit. Okej?
–
Dobrze.
Przekrzywiłem głowę na bok, a ona zadrżała kiedy mój oddech
zatańczył na jej policzku.
–
Dlaczego między nami nigdy niczego nie było?
Brit nie odpowiedziała od razu, ale jej ręka nadal była na mojej
koszulce, a nie bijąc mnie po twarzy.
–
Może... może dlatego, że nigdy tego nie zaproponowałeś.
Mięśnie w moim podbrzuszu napięły się, gdy pochyliłem się do niej,
kładąc rękę na dachu samochodu za nią.
–
Oj, jestem całkiem pewny, że proponowałem to w praktycznie każdej
naszej rozmowie.
–
Nie zapytałeś mnie Ollie. Insynuowałeś tylko około setki
seksualnych czynności podczas naszych rozmów, ale nigdy nie
zapytałeś czy między nami coś było.
Roześmiałem się cicho, kiedy prawdziwość jej słów ugryzła mnie w
tyłek.
–
Masz rację. Wcześniej tego nie zrobiłem, ale pytam teraz.
Puściła moją koszulkę i położyła na środku mojej piersi dłoń, której
gorąco przeszło przez materiał i naznaczyło moją skórę.
–
Nie zaprosiłeś mnie też na randkę, - kontynuowała i uśmiechnęła się,
gdy ja otworzyłem szeroko oczy. - Nie zaprosiłeś mnie nawet do
siebie bez rzucania różnych podtekstów. I nie poprosiłeś mnie nawet
o pocałunek.
–
Randkę? - zawiesiłem się na tej części. - Nie wiedziałem gdzie to
wpleść między ciebie grożącą że kopniesz mnie w jaja i odchodzącą
ode mnie.
Brit zaśmiała się i ten dźwięk robił dziwne rzeczy z moją piersią.
–
Może gdybyś próbował to gdzieś wpasować, nie groziłabym że
zrobię coś złego z twoimi jajami i bym nie odeszła.
–
Więc robiłabyś miłe rzeczy z moimi jajami?
–
Oj nie bądź obrzyd...
Gwałtownie pochyliłem głowę i pocałowałem ją. Ta, nie poprosiłem,
ale gdzieś pomiędzy tym jak mówiła o umawianiu się i o moich jajach, po
prostu przestałem myśleć. Więc pocałowałem ją i w chwili gdy moje usta
dotknęły jej, zalała mnie adrenalina. Jak przy zdobyciu gola na koniec
meczu, albo bycie blisko eksplozji, moje całe ciało napięło się, a potem
stwardniało.
Jej usta były miękkie jak najwyborniejsza satyna i absolutnie idealne.
Mój mozg działał na autopilocie, gdy przejechałem językiem po jej
wargach. Kiedy je rozchyliła głęboki dźwięk zawibrował w mojej piersi.
Na jej języku posmakowałem nikłego śladu po truskawkach.
Wydała mały, całkowicie kobiecy dźwięk, gdy do mnie przylgnęła.
Żądza wzrosła, gdy pocałunek pogłębił się, a ja ująłem dłońmi jej twarz,
odchylając jej głowę do tyłu. Przycisnąłem ją do samochodu i nie było
mowy, że nie czuła tego co ze mną robiła. Ręka trzęsła mi się trochę, gdy
zjechałem nią na jej kark, zaplątując palce w miękkich końcówkach blond
włosów.
Pulsowałem we wszystkich głównych częściach ciała, ale tu chodziło
o coś więcej niż tylko fizyczną reakcję. Było coś w całowaniu jej, co
wydawało się jak pierwszy raz, a pewne jak cholera nie było pierwszym
razem, ale wydawało się tak właściwe, że chciałem uciec od niej tak
szybko jak to możliwe i w jakiś sposób być jeszcze bliżej.
Rękami sunęła w górę mojej klaty, palce wbijając mi w ramiona
kiedy oddała pocałunek. Dziewczyna oddawała tak dobrze to co
otrzymywała. Ale to mnie nie zaskoczyło. Zawsze wyobrażałem sobie, że
Brit taka będzie. Ślicznie zapakowany ogień.
Śmiech z niedużej odległości pociągnął za krawędzie mojej
świadomości. Przerwałem pocałunek, łapiąc jej słodką dolną wargę, gdy
się odsunąłem zanim zrobiłbym jakieś szalone rzeczy. Jak na przykład
uniesienie jej sukienki i zatopienie się w jej miękkości dokładnie tutaj na
poboczu.
–
Nie zapytałeś, - wyszeptała, ciężko oddychając.
–
Nie, nie zapytałem. - Pocałowałem jeden kącik jej ust a potem drugi,
niepewny dlaczego. - Mogę cię pocałować?
Zaśmiała się ochryple, powodując nawet bolesne napięcie się kilku
części mojego ciała.
–
Właśnie mnie pocałowałeś, Ollie.
–
Ale znowu chcę cię pocałować. - Musnąłem kciukiem jej policzek,
zaskoczony jak prawdziwe było to stwierdzenie. - Nigdy nie paliłem
się do całowania, Brit. Jaki w tym sens? Ale z tobą, ciebie mógłbym
całować kurwa całą noc. I przez cały jutrzejszy dzień też. - By tego
dowieść, pochyliłem głowę i złapałem jej wargi. - Mógłbym całować
cię cały weekend.
W przyciemnionym świetle, jej oczy przeszukiwały moje gdy
wypełniły się rezerwą.
–
I ilu dziewczynom coś takiego powiedziałeś?
Oparłem czoło o jej.
–
Żadnej. Przysięgam na Boga, nigdy nie powiedziałem tego innej
dziewczynie.
Jej dłonie wróciły na moją pierś i zostały tam płasko ułożone.
Spodziewałem się, że mnie odepchnie, ale nie zrobiła tego.
–
Dlaczego ja? - spytała. - Dlaczego teraz?
Cholera, to było dobre pytanie. Zamknąłem oczy i przez chwilę po
prostu cieszyłem się uczuciem jej będącej blisko mnie, jej rąk na mnie,
naszych ust tylko cale od siebie i mieszających się oddechów. Kiedy
otworzyłem oczy, uniosłem głowę.
–
Tęskniłem za tobą. - Do diabła. Po prostu z tym wypaliłem. Jej oczy
rozszerzyły się. Równie dobrze mogę iść z tym dalej. - Tęskniłem za
tobą bardziej niż za Camem i Jasem. I nie wiem do końca dlaczego.
Ale tęsknię za twoimi przemądrzałymi ustami. Tęsknię za tym jak
nigdy mi nie ulegasz. Tęsknię za przygotowywaniem się by cię
zobaczyć. I kiedy wyjadę w niedzielę, teraz kiedy wiem jak
smakujesz i jak cię czuję, wiem że będę za tobą tęsknił jeszcze
bardziej.
Klatka piersiowa Brit uniosła się przy mojej, gdy mi się przyglądała.
Nie odpowiedziała od razu i mogłem poczuć jak ciepło wkrada mi się na
policzki. Może powiedziałem za dużo, bo nagle poczułem, że powinien
czytać poezję i zjednoczyć się z moją wrażliwą stroną.
–
W środku jesteś romantykiem, Ollie. Nigdy bym na to nie wpadła, -
powiedziała w końcu a mój mózg na serio aż się wzdrygnął. -
Zawsze wiedziałam, że jesteś mądrzejszy niż się zachowujesz. -
Obniżyła rzęsy, gdy ręką zjechała na moje podbrzusze. - Zawsze
wiedziałam, że jest w tobie więcej niż tylko imprezowanie i
zaliczanie lasek.
To czyniło Brit pewnie jedyną żyjącą osobą na ziemi, oprócz moich
rodziców i małego braciszka, która to wiedziała.
–
I nie mówię, że imprezowanie i wygłupianie się to tylko gra. Wiem,
że tak nie jest, - powiedziała, podnosząc wzrok. - Jesteś po prostu nie
angażującym się facetem, który chce się zabawić. Zawsze to w tobie
lubiłam, ale...
Serce waliło mi jakbym biegał po trybunach.
–
Ale co?
–
Ale tę stronę ciebie lubię bardziej, - wyszeptała, jej oczy znów
przeszukiwały moje. - Po prostu chciałabym mieć możliwość
zobaczyć ją wcześniej.
–
Ja też, - przyznałem głosem dziwnie ściśniętym, gdy założyłem
kosmyk jej włosów za ucho. - Jest już za późno?
Nie wiedziałem o czym myślała w tym momencie, gdy wpatrywała
się we mnie w ciszy, ale moja pierś eksplodowała od jej następnych słów.
–
Mamy jeszcze dziś, prawda?
***
Mamy jeszcze dziś.
To mogło oznaczać tylko jedną rzecz – rzecz na którą byłem bardziej
niż chętny się zgodzić.
To w końcu się stanie.
Byłem jak piętnastolatek, który właśnie po raz pierwszy miał
zobaczyć cycki. Do diabła, chcieć kogoś tak bardzo jak ja chciałem przez
tak długi czas to, było jak wzięcie wszystkich świąt Bożego Narodzenia z
okresu dzieciństwa i złączenie ich w jedno.
Więc byłem w szoku.
Nie w swojej lidze.
Britt weszła do środka by przywitać się ze swoimi przyjaciółmi i ja
zrobiłem to samo, gdy obserwowałem jak przytulała Avery i młodszą
siostrę Cama.
–
Widząc twoją siostrę całą taką dorosłą i na imprezie studenckiej,
czuję się stary, - powiedziałem jej bratu.
Cam prychnął, gdy pociągnął łyka ze swojej butelki.
–
Ty i ja stary. - Zesztywniał gdy podążył za moim wzrokiem do
miejsca gdzie gnieździły się dziewczyny, a potem przyszpilił mnie
spojrzeniem od którego uschłyby mi jaja. - Nie wpadaj na żaden
pomysł z moja siostrą.
Roześmiałem się kiedy skrzyżowałem ramiona na piersi.
–
Twoja siostra jest gorąca, ale to nie na nią patrzę.
Gdy zrozumiał, po jego twarzy przemknął cień ulgi.
–
Aa, Brit?
Nie odpowiedziałem, co było dziwne, bo nigdy wcześniej nie miałem
problemu rozmawiać szczegółowo o obiekcie mojego zainteresowania. To
nie dlatego, że byłem zażenowany nią ani żadne takie gówno. Z Brit
wszystko było inne. Gdybym zaczął mówić Camowi o rzeczach jakie
planowałem z nią zrobić, czułbym się jakbym ją obrażał.
–
Chcesz piwo? - spytał, wskazując lodówkę w rogu garażu, która była
całkowicie zapakowana piwami.
–
Spasuję.
Cam spojrzał na mnie, jakbym mu właśnie powiedział że
planowałem wstąpić do seminarium i kpiący uśmiech wykrzywił mi usta.
–
Dziś nie zabawię tu za długo.
Rzucił okiem na miejsce gdzie stała Brit z dziewczynami i siostrą, a
potem zakrztusił się śmiechem.
–
Zakładam, że Brit też nie?
Kark zamrowił mnie w dziwny sposób.
–
Nie-e.
–
Okej, łapię, - odpowiedział, biorąc łyka piwa gdy podniósł piłeczkę
ping-pongową.
–
Gdzie jest Jase? - spytałem, zmieniając temat.
Cam wzruszył ramieniem.
–
Nie mam pojęcia. Jest gdzieś tutaj. Steph go szukała, więc jestem
pewien że gdzieś go dopadła.
Miałem nadzieję, że niedługo to ja dopadnę Brit. Ociągając się
jeszcze kilka minut, powiedziałem Camowi że wpadnę do niego jutro
popołudniu. Kiedy skończyłem szkołę i poszedłem na studia doktoranckie,
dużo gówna związanego z imprezowaniem zostawiłem z tyłu. Byłem
gotowy się stąd wynosić.
Przechodząc przez garaż, dołączyłem do Brit.
–
Witaj Avery i panienko Tereso, jak się miewacie tego cudownego
wieczora?
Teresa zachichotała i po bliskiej inspekcji, zobaczyłem że jej oczy
miały w sobie to szczęśliwe, zamglone spojrzenie. Zastanawiałem się czy
Cam zdawał sobie sprawę, że jego siostra była bliska uchlania się.
–
Miewamy się dobrze.
–
Świetnie. - Pochwyciłem kucyk Brit. - Muszę cię na chwilkę
pożyczyć, si?
Oczy Brit skierowały się do nieba, ale policzki zarumieniły się na
śliczny odcień różu.
–
Zaraz wrócę. Senior Przygłup nie może chcieć mnie na długo.
–
To zajmie trochę czasu, - poprawiłem ją, a jej rumieniec powędrował
w dół jej szyi.
Biorąc jej rękę wyprowadziłem ją z garażu.
–
Obserwują nas, prawda? - spytała.
Obejrzałem się przez ramię.
–
Tak. Szczerzą się i szepczą.
–
Cudownie, - jęknęła.
Zatrzymaliśmy się wpół kroku na podjeździe i spojrzałem na nią.
–
Nie chcesz żeby wiedzieli co... no, co mamy zamiar zrobić? Jeśli
zmieniłaś co do tego zdanie, - błagam Boże, powiedz że nie
zmieniłaś, - to nie musimy tego robić. Możemy zostać tu i się
wyluzować. To też będzie spoko.
–
Nie. Nie zmieniłam zdania. - Pociągnęła mnie za rękę, gdy znów
zaczęliśmy iść po podjeździe i praktycznie opadłem na kolana i
zacząłem modlić się do Jezusa. - I nie wstydzę się z tobą pokazać.
Chodzi o to, że... - Odwróciła wzrok, skupiając się na drodze przed
nią.
–
Chodzi o to, że co? - pewnie powinienem odpuścić, ale byłem
ciekawy. - Wiem, że mam reputację Brit. A ty nigdy nie wstydziłaś
się mówić co myślałaś.
Posłała mi szeroki uśmiech przez ramię.
–
Okej. Wiem, że nie angażujesz się za bardzo w związki i w ogóle i
nie chcę, żeby ludzie dochodzili do złych wniosków. Jak wiem, że
dojdą.
–
Jakich wniosków?
–
Oh, no nie wiem. Że ta jedna noc zaprowadzi nas do epickiego
romansu. - Zwróciła się do mnie, idąc tyłem. - Wiem, że tak
naprawdę nie o to ci chodzi. I mi to pasuje. To znaczy, pasowałoby
mi też... - Zmarszczyła nos w słodki sposób jak zawsze, gdy miała
zamiar powiedzieć coś czego nie chciała. - Tak czy inaczej, pasuje mi
to. Chcę wiedzieć, czy masz powód by być takim pewnym siebie, -
drażniła się.
Oj, miałem powód, ale w jakimś idiotycznym celu chciałem zapytać
dlaczego nie sądziła, że chciałem związku. Co było głupie, bo rekordowa
poszlaka dziewczyn pokazywała dlaczego. Nie powinno mnie obchodzić
że wchodziła w to nie oczekując niczego więcej poza świetnym seksem,
ale tak jakby było odwrotnie.
Zatrzymaliśmy się przy moim samochodzie i Brit uwolniła swoją
dłoń.
–
Możemy pojechać do mojego akademika. Moja współlokatora
wyjechała na weekend.
–
Dla mnie bomba.
Błysnęła szybkim uśmiechem.
–
W takim razie, za mną.
Gdy zaczęła się odsuwać, wszystko wydawało się jak tylko
przypadkowe spiknięcie, które mogłoby być którymś z kolei, kiedy
wybrałbym jakąś dziewczynę na imprezie, albo w barze i to mi nie
pasowało. Brit była inna i to był dla nas pierwszy raz i prawdopodobnie
ostatni.
Przyciągnąłem ją z powrotem do siebie. Zaskoczona położyła mi na
piersi wolną dłoń, by nie stracić równowagi. Uniosła podbródek i
otworzyła usta, ale złapałem cokolwiek miała zamiar powiedzieć swoimi
ustami, gdy ująłem jej szyję drugą ręką. Pocałowałem ją głęboko, zrobiłem
coś czego nigdy nie zrobiłbym na przypadkowym spiknięciu bo cholera,
spiknięcia były prawie jak transakcje biznesowe w tym momencie.
Brit zesztywniała tylko na maciupką sekundę a potem rozluźniła się,
stapiając się ze mną, gdy językiem przejechała po moim. Kiedy jej dłonie
zacisnęły się na przedzie mojej koszulki, uniosłem głowę i wyszczerzyłem
się do niej.
–
Będę tuż za tobą.
–
Okej. Dobra. - Z czerwonymi policzkami, odsunęła się mrugając
kilka razy. - Tak zrób.
Zaśmiałem się gdy ona odeszła chwiejnym krokiem, ale rozbawienie
szybko zniknęło gdy byłem już w samochodzie, za nią i skracałem krótką
odległość do kampusu.
Do diabła. Denerwowałem się.
Nie denerwowałem się odkąd przestałem być prawiczkiem, a nawet
wtedy byłem cholernie zbyt podekscytowany by naprawdę się niepokoić.
Oh, ale teraz się pociłem. To jest śmieszne.
Brit znalazła miejsce na parkingu blisko swojego akademika, co dało
mi trochę więcej czasu na pozbieranie swojej głupiej dupy do kupy.
Czekała na mnie przy wejściu, a ja zarzuciłam rękę na jej ramiona,
mówiąc sobie żeby zachowywać się na luzie.
Teraz nie potrzebowałem zmieniać się w niezdarnego głupka.
Jej pokój był mały – dwa pojedyncze łóżka po przeciwnych stronach
pokoju. Wspólne biurko i telewizor w rogu. Oczywiste było, która strona
pokoju była jej.
Jedno łóżko było zawalone ciuchami.
–
Twoje? - spytałem, kiwając głową na łóżko.
Brit zarumieniła się, gdy pospieszyła do łóżka.
–
Skąd wiedzialeś?
–
Yy, nigdy nie wydawałaś się być z tych co mają wszystko
poukładane i czyściutkie.
–
To zła rzecz? - złapała w ramiona kupę ciuchów i odwróciła się do
małej szafy.
–
Nie dla mnie. - Zrzuciłem swoje klapki. - To do ciebie pasuje.
–
To do mnie pasuje, - powtórzyła cicho, gdy biodrem otworzyła drzwi
od szafy. Wyszczerzyłem się kiedy bezceremonialnie wrzuciła ciuchy
do środka. - Chciałbyś się czegoś napić? Pod biurkiem w małej
lodówce coś się znajdzie.
–
Nie dzięki. - Ruszyłem się by jej pomóc, ale zebrała resztę ciuchów
zanim mogłem zainterweniować. - Gdzie twoja współlokatorka?
–
Ze swoim chłopakiem na weekend. - Rozpuszczając włosy,
odwróciła się do mnie, gdy przebiegła ręką pod swoich blond lokach,
rozplątując kotły. - Mogę włączyć telewizję. - Skopała swoje obcasy
i zaczęła iść do biurka. - Albo jakąś muzykę. Możemy...
Złapałem ją za rękę, zatrzymując ją.
–
Denerwujesz się.
Otworzyła usta, a następnie je zamknęła.
–
Tak. Tak jakby.
Moje serce fiknęło w dziwny sposób.
–
Ja też.
Uniosła brwi.
–
Naprawdę? Ty?
Roześmiałem się na jej pytanie.
–
Czemu to takie zaskoczenie?
–
Noo, jesteś... masz w tym wiele doświadczenia. - Bawiła się
brzegiem sukienki. - Nie to, że ja nie mam, ale ty zawsze jesteś taki
pewny siebie.
–
Tak jak i ty, - wytknąłem, ale ulżyło mi że nie byłem jedynym który
czuł się w nie swojej lidze.
Wyszczerzyła się.
–
Ale to co innego.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się.
–
Tak, to co innego.
Nabrała głębokiego oddechu, a następnie przygryzła wargę, gdy
wysunęła swoją dłoń z mojej. Obserwowałem jak podeszła do biurka i
delikatnie się pochyliła. Tył jej sukienki podjechał do góry, ukazując
kształtne uda. Otworzyła laptopa i po kilku sekundach, niski szum muzyki
wypełnił pokój.
Nie miałem pojęcia jaka to była piosenka, bo byłem zbyt skupiony na
zaokrągleniu jej tyłeczka i wdzięcznym sposobie w jaki się wyprostowała
i odwróciła do mnie. Oparła się o biurko, z głową przekrzywioną na bok.
I już byłem twardy.
Przez chwilę nie mogłem się ruszyć z miejsca. Te głupie powiedzenie
przewinęło się przez moje myśli. Uważaj czego sobie życzysz. Miałem to
coś przed sobą i nie wiedziałem co z tym zrobić. No, miałem wiele
pomysłów, ale żaden z nich nie wydawał się wystarczający. Nagle
chciałem rozegrać to wszystko od nowa i inaczej. Jak na przykład najpierw
zaprosić ją na kolację, bo przecież nie było jeszcze tak późno. Albo zabrać
ją do kina. Albo moglibyśmy posiedzieć się na imprezie. Razem.
Ale była tutaj i ja też tu byłem.
Napotkała wzrokiem moje oczy i sięgnąłem w dół, złapałem palcami
brzeg koszulki i zdjąłem ją przez głowę, opuszczając materiał gdzieś na
podłogę.
Duma i ostre oczekiwanie napuchło we mnie, gdy spuściła wzrok,
wędrowała nim powoli po moje klacie i w dół tam, gdzie szorty wisiały mi
nisko na biodrach. To nie był pierwszy raz kiedy widziała mnie bez
koszulki, ale to był pierwszy raz w jej pokoju, przy jej łóżku.
Chciałbym, żeby to był pierwszy raz spośród wielu.
Ta myśl pojawiła się znikąd i czując się z nią niekomfortowo
odsunąłem ją siłą na bok, gdy zacząłem do niej iść. Brit wyprostowała się
nawet bardziej, odpychając się od biurka. Dwie różowe plamki wypłynęły
na jej policzki i obniżyła podbródek, gdy zatrzymałem się przed nią.
Obejmując jej chude nadgarstki swoimi dłońmi, przesunąłem rękami
w górę jej ramion, marząc by były nagie pod moimi palcami i delikatnie
ścisnąłem jej ramiona. Uniosłem ją, stawiając jej gołe stopy na moich.
Zachichotała, kiedy położyła ręce po moich bokach. Powietrze
wyleciało ze świstem spomiędzy moich zębów, na uczucie jej palców na
mojej skórze.
–
Będziemy tańczyć?
–
Coś w tym stylu, - wymamrotałem, obejmując jej talię jedną ręką. -
Poszłaś na swój bal maturalny?
Uciekł jej kolejny śmiech, gdy poruszyła palcami i przeniosła je na
moje ramiona. Przekrzywiając głowę na bok, uśmiechnęła się do mnie.
–
Tak. Byłam jedna z dworu balowego.
–
Królową?
Potrząsnęła głową.
–
Nie-e. Byłam księżniczką.
–
Zostałaś nie doceniona. - Zacząłem się ruszać po małej przestrzeni i
przyciągnąłem ją do piersi. - Powinnaś była zostać królową.
–
Ale nie widziałeś, kto nią został. Była najgorętszą...
–
Mam to gdzieś. - Wycisnąłem buziaka na czubku jej głowy. - Nie
była gorętsza od ciebie. Myślę, że musimy wrócić do twojej szkoły i
żądać cholernej powtórki, bo to jest gówno prawda.
Brit roześmiała się.
–
Zróbmy to.
Pocałowałem ją w skroń.
–
Jesteś tak piękna jak każda królowa.
–
Czaruś, - wyszeptała zaciskając palce, gdy całowałem wzdłuż jej
szczęki. Kiedy doszedłem do kącika jej ust opuściła głowę do mnie.
Wysunęła język, przez co jęknąłem.
–
Nie starałem się ciebie oczarować, - powiedziałem, schodząc ręką
niżej. Ująłem jej tyłek i uniosłem ją na palce, tak że była do mnie
przyciśnięta.
Wydała zdyszany dźwięk.
–
No cóż, jak na ciebie nie starającego się, odwalasz cholernie dobrą
robotę.
–
Oh, ja nawet nie zacząłem się jeszcze starać. - Posmakowałem jej
dolnej wargi, rozradowany gdy jedna ręka zakradła się i chwyciła
mnie za włosy. Gdy delikatnie pociągnęła, bezceremonialnie
warknąłem.
Pocałunek zaczął się powolnie, ale szybko zmienił się w coś
przeplecionego żądzą i potrzebą, które budowały się zbyt długi czas.
Nasze języki splatały się i tańczyły i kiedy znowu ją podniosłem, ona
owinęła nogi wokół mojej talii, zahaczając pięta o pietę za moimi plecami.
Uczucie jej... cholera, uczucie jej przyciskającej się do mnie
wystarczyło bym prawie doszedł właśnie wtedy, zanim nawet zdjąłem
spodnie. Jak niezręczne by to było?
–
Pragnę cię, - wydyszała między pocałunkami w moje usta. Zacisnęła
swoje uda wokół mnie. - Pragnęłam cię od bardzo długiego czasu.
–
Tak jakbyś czytała mi w myślach. - Zaprowadziłem nas do łóżka, a
serce waliło mi w szalonym tempie. - Szkoda, że czekaliśmy tak
długo.
–
Mogłeś zapytać. - Wyszczerzyła się, gdy jęknąłem. - Proszę powiedz,
że masz prezerwatywy.
–
Mam.
–
Dzięki Bogu za lateks, - powiedziała.
Zakrztusiłem się śmiechem, kiedy postawiłem ją na nogach przy
łóżku. Jej oczy koloru whiskey były rozmarzone, nieskupione.
Przejechałem rękami po jej bokach sięgając po brzeg sukienki.
–
Mogę?
Przytaknęła, a potem powiedziała,
–
Tak.
Wahając się tylko przez chwilę, podciągnąłem sukienkę do góry,
ukazując jej ciało i niech mnie diabli, jeśli nie było to jak odpakowywanie
najlepszego cholernego prezentu w całym życiu. Bez sukienki, która
dołączyła do mojej koszulki gdzieś na podłodze, stała przede mną w
koronkowych, czarnych majteczkach i czerwonym staniku.
–
Boże, - powiedziałem, cofając się o krok. Jej piersi były pełne,
prężąc się w satynowych miseczkach czerwonego stanika. Jej ciało
miało kształty jak polna droga.
brzuszek płaski no i naprawdę wiedziałem jak miękkie były te nogi
wokół mnie.
Rumieniec pokrył całą długość jej ciała, gdy zakryła rękami brzuch.
2 W sensie ma górki i dołki :D
–
Co?
–
Jesteś piękna, - powiedziałem, zmuszając wzrok z powrotem do góry
do jej szeroko otwartych oczu. - Jesteś kurewsko piękna, Brit.
Jej usta wykrzywił delikatny uśmiech.
–
Już i tak zaliczysz, Ollie. Nie musisz mi pochlebiać. I tak jestem już
w połowie naga i gotowa.
–
Nie próbuję ci pochlebiać, ale cieszę się słysząc, że to już jest pewna
sprawa. - Zaśmiałem się kiedy przewróciła oczami. Chwytając jej
ręce rozłożyłem je do jej boków. - Nigdy nie powinnaś się zakrywać.
Nie przede mną. Mógłbym patrzeć na ciebie całą noc.
Zakrzywiła palce do środka.
–
Mam nadzieję, że to nie wszystko co zrobisz.
Pulsowanie w moich szortach też miało nadzieję, że to nie jedyna
rzecz jaką będę dziś robił. I nie była.
Łapiąc palcami delikatne ramiączka jej stanika, powoli zsunąłem je
w dół jej ramion. Zadrżała gdy musnąłem jej boki. Sięgnąłem za nią,
znajdując zapięcie.
Brit zassała dolną wargę między zęby, kiedy stanik opadł na podłogę.
Boże, ona była... była idealna całkowicie, aż do różanych pączków
twardniejących pod moim spojrzeniem.
Nabrała małego oddechu i jej pierś uniosła się kusząco.
–
Ja... jestem zaskoczona.
To był cholerny cud, że udało mi się powędrować wzrokiem w górę.
–
Czym?
–
Myślałam, że będziesz raczej typem gościa na „łapu capu”. - Jej
policzki zaczerwieniły się mocno, gdy uniosłem brew. - To znaczy,
nie to że byłoby to złe. Jestem pewna, że wtedy byłoby naprawdę
świetnie...
–
To będzie naprawdę kurwa zajebiste.
–
Okej. To będzie naprawdę kurwa zajebiste, ale jestem zaskoczona że
się z tym nie spieszysz.
Ja też byłem. To była dla mnie zmiana tempa. Nigdy wcześniej nie
zwalniałem.
–
Chcę sprawić, że to będzie trwało. - I to była prawda. Położyłem ręce
na jej ramionach. - Nie chcę przeoczyć żadnej części ciebie.
Otworzyła usta, ale wszystko co z nich wyszło to jęk, kiedy ująłem
jej piersi.
–
Czy to ci pasuje? - zapytałem, całując jej pulchną dolną wargę.
–
Tak. O tak.
Zaśmiałem się, gdy zjechałem pocałunkami w dół jej gardła i na
delikatny obojczyk, zanim posmakowałem miękkiej skóry między jej
piersiami. Zassała głęboki oddech, gdy mój lekki zarost musnął jej
wypukłość.
Muskając kciukami czubki, zadrżałem na dźwięk jej jęku. Do ust
naleciała mi ślinka, gdy obniżyłem głowę i wziąłem do ust jeden mały
guziczek. Jej odpowiadający temu krzyk, wysłał potężny dreszcz w dół
mojego kręgosłupa. Przeniosłem uwagę na drugi guziczek, wielbiąc ją w
sposób ,w jaki chciałem to zrobić od dawna.
Nie spieszyłem się, liżąc i podgryzając w dół jej ciała, gdy przed nią
uklęknąłem. Kawałek czarnej koronki który na niej został, był
prawdopodobnie najseksowniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałem.
Zamykając oczy, pocałowałem koronkowy materiał, dokładnie tam
gdzie chciałem być, gdzie chciałem spędzić całą noc.
Brit sapnęła, zaplątując palce w moje włosy.
Wyszczerzyłem się gdy zahaczyłem palcami o gumkę jej majteczek.
Odchylając się, nie chcąc stracić ani jednej sekundy z tego, zsunąłem je w
dół.
Kurwa tak.
Na pierwszy widok jej kompletnie nagiej dla mnie, coś zatrzepotało
mi w brzuchu. Jasna cholera, czy to były przysłowiowe motylki? Nigdy w
nie nie wierzyłem, ale wydawało się jakby coś chciało wylecieć mi z
brzucha.
Była chwila, gdy pomogłem jej wyjść z majteczek, gdzie nie
wiedziałem co zrobić. Palce mi się trzęsły, gdy odrzuciłem materiał na
bok, serce zaczęło mi walić jak szalone, próbując wydostać się na
zewnątrz. Nigdy, przenigdy nie czułem się w ten sposób.
To mną wstrząsnęło – ona mną wstrząsnęła.
I obdarzyła mnie tym darem, bo to był dar.
Rękami sunąłem w górę jej nóg, do jej kształtnych bioder i moje usta
zmieniły się w cholernego penisa. Pocałowałem ją tam, rozkoszując się
sposobem w jaki podskoczyła i zacisnęła mocniej palce. Posmakowałem
jej i była ona kurwa najlepszą rzeczą jakiej kiedykolwiek smakowałem.
Mógłbym spędzić całe życie na kolanach przed nią i nadal by to nie
wystarczyło.
Przechyliłem ją tak żeby siedziała na krawędzi łóżka i nie minęło
dużo czasu zanim opadła do tyłu całkowicie, ruszając biodrami w
powolnych grzesznych ruchach, które zostaną ze mną na długo po
dzisiejszym wieczorze.
Wszystko to robiłem tylko po to, żeby wyrzucić ją ze swojego
systemu, ale głęboko w środku wiedziałem, że byłbym popierdzielony
gdybym myślał że to się uda, bo teraz jej smak, jej zapach i jej dyszące
jęki na zawsze osadzą się w moim systemie, z tabliczką mówiącą „moje”.
Głowa opadła jej do tyłu i wykrzyczała moje imię gdy doszła, a ja
zostałem tam, między jej nogami, z głową spoczywającą na jej udzie i
zamkniętymi ciasno oczami.
Byłem w szoku.
I byłem gotowy. Moje całe ciało pulsowało prawie boleśnie, więc
nabrałem głęboko powietrza, ale to nie pomogło. Próbowałem myśleć o
czymś obrzydliwym – pieprzących się żółwiach, no bo poważnie, w tym
nie było nic gorącego, ale i tak nadal byłem na skraju, a nawet nie zdjąłem
szortów.
–
Ollie? - Brit wyszeptała.
Otwierając oczy, zaczerpnąłem kolejnego oddechu. Musiałem
trzymać się w kupie. Musiałem też wstać i przestać używać jej uda jako
poduszki, bo w tym momencie to mogłoby być dla niej dziwne.
Wstałem z zablokowanymi kolanami i szeroko otwartymi oczami.
–
Cholera, Brit...
Przygryzła wargę, obserwując mnie przez te gęste rzęsy. Leżąc tak
przede mną...?
–
Mógłbym przywyknąć do oglądania ciebie takiej, - powiedziałem
zanim mogłem się powstrzymać.
Jej policzki zarumieniły się.
–
Naprawdę?
Lekkie uniesienie w jej głosie, cień niedowierzania który przemknął
po jej twarzy pociągnął za coś w mojej piersi.
–
Tak, naprawdę.
Uniosła się na łokciach i po raz pierwszy w życiu, nie miałem
problemu z nie spuszczaniem wzroku z jej twarzy.
–
To nie brzmi jak ty.
–
Nie jestem sobą, kiedy jestem z tobą. - Ta, to kompletnie nie miało
sensu. - To znaczy, może jestem sobą kiedy jestem przy tobie.
Uśmiech wypłynął na jej usta.
–
Oliver Ryan, - powiedziała i Jezuniu najsłodszy w niebie, prawie
doszedłem słysząc jak wypowiedziała moje pełne imię. - Myślę że
możesz faktycznie mnie lubić.
–
Tak jest.
Zaskoczenie przemknęło po jej twarzy. Minęła chwila.
–
Ja też cię lubię, - wyszeptała. - Bardzo cię lubię.
W mojej piersi coś dziwnie puchło. Gdy wpatrywałem się w te ciepłe
oczy, wiedziałem nagle że to nie było tylko wyzwanie. Nic w byciu z nią,
było proste jak wejście i wyjście. Nie było sposobu, żeby pozbyć się jej z
mojego systemu. To nie to. Bicie mojego serca przyspieszyło
niemożliwie. Miałem zawał? Nie miałem pojęcia co z tym zrobić.
Znieruchomiałem na nieoczekiwane uczucie w klatce piersiowej.
–
Oliie, - tchnęła z głową przekrzywioną na bok. - Nadal jesteś ze
mną?
–
Tak. - Mój głos był ochrypły i ściśnięty.
Brit usiadła prosto, wzrokiem podróżując w dół mojego brzucha. Pod
jej spojrzeniem mięśnie się napięły. Sięgnęła do guzika moich szortów,
odpięła go z pewnością siebie, którą zawsze podziwiałem. Skupiła się na
zadaniu, rozpinając rozporek.
Jej oczy podskoczyły do moich.
–
Jesteś komando?
Wyszczerzyłem się, bo na tym poziomie nie mogłem już mówić.
Zaśmiała się miękko, gdy chwyciła boki szortów.
–
Tego mogłam się domyślić. Wiesz. - Ściągnęła spodnie w dół, a ja z
nich wyszedłem. Gdy mnie oglądała, otworzyła delikatnie usta i
wyglądała jakby zgubiła myśl. - Wow.
Zalała mnie męska duma.
Spojrzała na mnie.
–
Wiesz, - powtórzyła, obejmując dłonią moją podstawę. Dotyk
sprawił, że zwinąłem ręce w pięści. - To nie musi być nasz jeden
jedyny raz. - Policzki zarumieniły jej się głębokim, ślicznym różem.
- To znaczy, jeśli byś chciał, moglibyśmy znów razem wyjść.
Mogłabym przyjechać i odwiedzić cię, albo...
Jaja zacisnęły mi się jakby ktoś chwycił je w pięść pięść. Uwolnienie
popędziło w dół mojego kręgosłupa i nie było mowy, żeby to zatrzymać.
Odrzuciłem głowę do tyłu, gdy przetoczył się przeze mnie najpotężniejszy
orgazm, który prawie zwalił mnie z nóg.
Spełniony, zatoczyłem się do tyłu, mgliście świadomy że jej ręka
nadal była wokół mnie. To nie jej dotyk wysłał mnie w kosmos. O do
diabła nie, to były jej słowa, jej pragnienie by jeszcze mnie zobaczyć.
Co do chrzanionej cholery?
Brit gapiła się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Jej ręka jak i
moje podbrzusze były pokryte moim uwolnieniem.
Ja pierdziele, właśnie doszedłem.
Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego i musiało się to wydarzyć z
nią?
–
Jasna cholera, - jęknąłem cofając się o krok, odsuwając jej ręce od
siebie. - Nie wiem...
Jej policzki oblały się kolorem, gdy zwilżyła dolną wargę.
–
Ym, to nic wielkiego.
3 Snape też approves :D ---> Sonia
Gapiłem się na nią. To było coś wielkiego. Zazwyczaj to była
ogromna i długa sprawa, która kurwa działa się przy, no nie wiem,
prawdziwym seksie, ale teraz to była po prostu poniżej standardów,
smutna sprawa.
–
Poważnie, - powiedziała wstając. Przez chwilę zawiesiłem się na
podskakiwaniu jej tyłeczka, gdy podeszła do komody i podniosła
ręcznik, wycierając dłoń. Podała go mi. - Naprawdę mam to na
myśli.
Roześmiałem się, a dźwięk ten był szorstki nawet dla moich
własnych uszu gdy wziąłem ręcznik i doprowadziłem się do porządku.
–
Ta, jesteś po prostu za słodka.
–
Raczej nie sądzę. - Usiadła na łóżku, kompletnie na luzie ze swoją
nagością. - Pewnie minęło trochę czasu odkąd to robiłeś.
–
Tak jest. - Przeciągnąłem rękami po włosach. - Nie byłem z nikim
odkąd wyjechałem do szkoły medycznej.
Otworzyła szeroko oczy.
–
Na serio?
–
Ta. - Równie dobrze mogłem się z nią tym podzielić skoro właśnie
doszedłem na całą jej rękę. Co-kurwa-kolwiek. - Z ani jedna osobą.
–
Dlaczego.
Wydawało się to pytaniem życia. Popieprzoną rzeczą było to, że
znałem odpowiedź.
–
Z twojego powodu.
Jej delikatne brwi wygięły się w połowie drogi do linii włosów.
–
Mojego?
Przytaknąłem i słowa po prostu zaczęły wyskakiwać z moich ust.
–
Noc przed moim wyjazdem? Kiedy pocałowałaś mnie w policzek i
poprosiłaś żebym się zachowywał? Cóż ja... nie wiem. Po prostu nie
byłem zainteresowany nikim, bo zalazłaś mi za skórę i myślałem...
kurwa nie wiem co sobie myślałem.
Oczy brit były tak szeroko otwarte, że zastanawiałem się czy może ją
to bolało.
–
Myślałem, że przyjechanie tu i dobranie się do ciebie wyrzuci cię z
mojej głowy, ale to się nie stanie. Wiem o tym. I naprawdę chciałem
sprawić ci przyjemność
–
Czekaj, - powiedziała. - Ty naprawdę mnie lubisz.
Gapiłem się na nią.
–
I jak do tej pory sprawiłeś bardzo dużą przyjemność. - Założyła
krótkie pasmo włosów za ucho. - Mówię to żeby wszystko było
jasne, ale wracając do tej drugiej części. Ty naprawdę mnie lubisz.
–
Tak.
Potrząsnęła głową.
–
Nie rozumiem dlaczego.
–
Oszalałaś? Czekaj. Nie odpowiadaj. Jesteś trochę szalona i podoba
mi się to. Jesteś mądralą. Jesteś zabawna jak diabli. Nie dajesz sobie
w kaszę dmuchać, zwłaszcza ze mną. Jesteś mądra. - Wypuściłem
oddech. - Dla mnie jesteś absolutnie piękna i zawsze widziałaś
więcej niż ktokolwiek inny, gdy na mnie patrzyłaś. Więc tak, lubię
cię. Bardzo cię lubię. I kiedy powiedziałaś, że chcesz mnie znowu
zobaczyć, że nie chciałaś żeby to była tylko jedno nocna przygoda,
cóż, wiesz jak to na mnie zadziałało. Skończyło się na całej twojej
ręce.
Brit mrugnęła, a ja naprawdę musiałem znaleźć swoje dżinsy i
wynieść się stąd w cholerę, bo właśnie kompletnie wszystko na nią
zrzuciłem jak jakiś zakochany na zabój szesnastolatek.
To było kurewsko kurwa niezręczne.
–
Masz rację, - powiedziała, zatrzymując mnie. - Jestem całkiem
cholernie zajebista.
Usta mi się wygięły.
–
I ty też jesteś całkiem cholernie zajebisty. Zawsze wiedziałam, że
byłeś kimś więcej niż tylko nawaloną męską dziwką, - powiedziała,
rzucając na mnie okiem zza gęstych, ciemnych rzęs, gdy
zachichotała. - Zawsze w ciebie wierzyłam, Ollie.
Moje serce praktycznie urosło o pięć razy większe i zastanawiałem
się czy w tym roku na Gwiazdkę będę podrzucał prezenty do
przypadkowych domów. Stojąc przed nią z gołym tyłkiem, wszystko co
mogłem zrobić, było gapienie się. Myśli pędziły w mojej głowie i
myślałem o jakimś szalonym gównie.
W byciu tu z nią, obydwoje będąc nago, nagle nie chodziło tylko o
seks. Do diabła, nigdy nie chodziło tylko o seks i dopiero teraz to sobie
uświadamiałem.
To był dla mnie pierwszy raz, totalne nieznane.
Ja nie chodziłem na randki.
Ja się nie wiązałem.
Zobowiązanie było dla mnie pięcioliterowym słowem.
Ale Brit... ona była inna, zawsze tak inna że chciałem przeżyć z nią
tą inność. Musiałem zrobić to inaczej.
–
Okej. Cholera. - Siadając na łóżku obok niej, wciągnąłem ją na swoje
kolana. Jej waga sprawiła, że część mnie znowu wyprężyła się do
życia, ale to nie było ważne. Ująłem jej twarz w dłonie, mając
nadzieje że ręce nie zaczną mi się znowu trząść. - Lubię cię Brit, a
to... to jest dla mnie pierwszy raz, więc pewnie zabrzmię całkiem
idiotycznie.
Objęła dłońmi moje nadgarstki.
4 Wydaje mi się że chodzi tu o słowo „kurwa” bo w oryginale jest czteroliterowe słowo czyli „fuck”
–
Nie sądzę, że tak będzie.
Miałem na to cholerną nadzieję.
–
Chcę... chcę zacząć z tobą właściwie. Chcę tego. - Jęknąłem gdy
pokręciła mi się na kolanach, przyciskając ten słodki tyłek do dołu. -
Naprawdę chcę tego z tobą, ale chcę żeby to było inne. Chcę się z
tobą umawiać – zabrać cię na randkę, do kina, na kolację – na
wszystko. Nie chcę, żebyśmy zaczęli od nocnej przygody.
–
A czym jest "to"? - zapytała masując kciukami w górę i w dół po
wewnętrznej stronie moich nadgarstków.
–
Nie wiem. - Oparłem swoje czoło na jej. - Związek? Ta, brzmi
właściwie. Ja. Ty. Robiący tą...
–
Chłopak i dziewczyna rzecz?
–
Ta, tą rzecz. - Moja twarz rozgrzała się i chciałem kopnąć się w dupe.
–
Ty się rumienisz!
–
Dzięki za wytknięcie tego, - powiedziałem sucho.
Mały uśmiech wkradł jej się na twarz, sięgając jej oczu.
–
To naprawdę jest dla ciebie pierwszy raz.
Zaskoczenie w jej głosie sprawiło, że poczułem się trochę głupio, ale
wtedy zmniejszyła odległość między nami, całując mnie.
–
Podoba mi się ten pomysł, Ollie. Bardzo.
Zaskoczenie kopnęło mnie w brzuch.
–
Podoba ci się?
–
Tak, - szepnęła, znów mnie całując. - Podoba mi się.
–
Jasna cholera, - mruknąłem, chwytając jej usta i przenosząc
pocałunek na inny poziom, który zostawił nas bezdechu.
Przyciągnąłem ją blisko, okrążając ją ramionami. Trochę zabawne
było że nasza dwójka była naga i byliśmy splątani razem, z seksem
krzyczącym w tyle mojego umysłu, ale wszystko co chciałem zrobić, to
trzymanie jej. Uśmiech na stałe przylepił mi się do twarzy i wiedziałem, że
to był rodzaj uśmiechu jaki nosił Cam za każdym razem, gdy był w
pobliżu Avery. W końcu załapałem co on oznaczał i dlaczego.
Dziś przeżyłem dużo pierwszych razów, ale to – to co czułem – było
najważniejszym pierwszym razem.
–
Ale wiesz co? - spytała Brit sięgając w dół owijając rękę wokół
mnie. Podskoczyłem, pulsując. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek.
Możemy zrobić to, a później iść na kolację. Prawda?
Mój uśmiech poszerzył się, gdy odchyliłem się dając jej miejsce na
wypełnienie swojego zadania. Stwardniałem i Brit miała rację mieliśmy
dwudziesty pierwszy wiek, więc...
–
Boże jesteś idealna.
Wyszczerzyła się.
–
No wiem.
Mój śmiech zakończył się głębokim jękiem i ostatnią myślą, zanim
bezceremonialnie rzuciłem jej tyłek na łóżko, było to że to był pierwszy
raz, start – nowy początek – i nie mogłem się doczekać na tą jazdę.
I żeby kupić jej cholernego żółwia.
KONIEC
Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97