background image

 

 

 

 

 

 

background image

Catherine Mann 

Gorąca kampania 

Tytuł oryginału: Rich Man’s Fake Fiancée 

 

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Jedyną rzeczą gorszą od nudnej bawełnianej bielizny, którą miała na sobie, kiedy 

wreszcie wylądowała w łóżku z facetem swoich marzeń, było to, że kochanek pró-
bował się wymknąć przed nastaniem świtu. 

Ashley  Carson  zastygła  na  moment  pod  puchową  kołdrą,  obserwując  spod 

przymkniętych  powiek,  jak  Matthew  Landis  po  cichu  wkłada  szyte  na  miarę 
spodnie. Niesamowite, ale zeszłej nocy poszła z nim do łóżka. Zaspokojone i wciąż 
rozpalone  ciało  zdawało  się  pochwalać  ryzyko,  które  podjęła,  lecz  rozum 
podpowiadał,  że  popełniła  ogromny  błąd.  Spędziła  noc  z  kandydatem  na  senatora 
Karoliny Południowej. 

Krótko przystrzyżone, a  mimo to  wciąż rozwichrzone po  nocy  włosy Matthew 

lśniły w blasku księżyca. Biała koszula opinająca jego szerokie ramiona wyglądała 
nienagannie, choć Ashley prawie zerwała ją z niego kilka godzin wcześniej. Cóż, 
spotkanie organizacyjne w sprawie przyjęcia charytatywnego, które Matthew chciał 
wydać w jej restauracji, niespodziewanie skończyło się w sypialni. 

Snuła  co  prawda  fantazje  na  jego  temat,  ale  traktowała  je  jak  mrzonki.  Lubiła 

swoje  spokojne  życie.  Prowadziła  firmę  i  cieszyła  się  drobiazgami,  co  nie  było 
trudne po latach spędzonych w rodzinie zastępczej. Natomiast Matthew był osobą 
na  świeczniku.  Wpływowy  członek  Izby  Reprezentantów,  równie  skuteczny  na 
polu  legislacyjnym,  jak  też  dobroczynnym.  To  on  był  inicjatorem  akcji  budowy 
domów dla najuboższych. 

Jego charyzma i determinacja zjednywały mu rzesze zwolenników. 
Matthew sięgnął po marynarkę przewieszoną przez oparcie krzesła. Pożegna się 

czy wyjdzie bez słowa? Ashley wolałaby, żeby z nią porozmawiał przed wyjściem, 
dlatego usiadła na łóżku, przyciskając prześcieradło do piersi. 

– Deska w podłodze przy drzwiach strasznie skrzypi. Będziesz ją musiał ominąć, 

bo inaczej usłyszę, jak się wymykasz. 

Matthew  zastygł  na  chwilę.  Wyraźnie  widziała,  jak  napina  mięśnie  ramion,  po 

czym odwrócił się powoli. Nie ogolił się, lekki zarost z poprzedniego dnia stał się 
bardziej  gęsty  i  ciemniejszy.  Jego  błyszczące  zielone  oczy,  które  podobały  się 
kobietom, przesłoniło poczucie  winy. Za  pięć miesięcy,  w listopadzie,  jeśli  wygra 
walkę o miejsce w senacie, które zwolni jego matka, być może zostanie jednym z 
najprzystojniejszych senatorów. 

Matthew zamrugał, ale zachował kamienną twarz. 
– Słucham? Ostatni raz próbowałem się wymknąć, kiedy miałem dwanaście lat i 

ukradłem  kuzynowi  gazetki  spod  materaca.  –  Wetknął  krawat  do  kieszeni.  –  Po 
prostu się ubieram. 

background image

– W takim razie  przepraszam.  –  Wstała z łóżka, okrywając się prześcieradłem. 

W sypialni unosił się zapach piżma.  – Mam  wrażenie, że od  wczoraj twoje  kroki 
stały się niemal bezszelestne. Nie wiedziałam też, że lubisz chodzić boso. – Ashley 
wskazała głową mokasyny od Gucciego, które trzymał w ręce. 

– Bardzo mocno spałaś – odparł. 
Dobry seks potrafi być wyczerpujący. Najwyraźniej Matthew miał jeszcze sporo 

energii, ale nie zamierzała dzielić się z nim tą obserwacją. 

– To miło z twojej strony, że nie chciałeś mnie obudzić. 
Rzucił  mokasyny  na  podłogę  i  wsunął  na  nogi.  Widząc  jego  drogie  buty  na 

podniszczonych  deskach  i  wytartym  dywaniku,  pomyślała,  że  przyszły  senator 
musi  się  czuć  nieswojo  w  jej  zwykłym  świecie.  Mimo  to  miała  wielką  ochotę 
zaciągnąć go z powrotem do łóżka. 

– Ashley, wczoraj było mi cudownie... 
– Darujmy sobie te frazesy. Nie potrzebuję żadnych wyjaśnień. Oboje jesteśmy 

dorośli, nie spotykamy się i żadne z nas nie jest w stałym związku. – Zdjęła miękki 
szlafrok z mosiężnego wieszaka i zniknęła na chwilę w łazience, żeby się ubrać. – 
Nawet się nie przyjaźnimy. Właściwie to jesteśmy współpracownikami, którzy na-
gle  ulegli  chwilowej  pokusie.  –  Choć  w  jej  przypadku  wcale  nie  stało  się  to  tak 
nagle.  Za  każdym  razem,  kiedy  Matthew  zjawiał  się  w  barze  i  restauracji 
Beachcombers,  by  zaplanować  kolejne  przyjęcie,  nie  mogła  oderwać  od  niego 
oczu. 

Ashley wyszła z łazienki, przewiązując szlafrok paskiem. 
–  Jasne,  zatem  myślimy  podobnie.  –  Oparł  się  o  framugę,  w  jego  mankietach 

zamigotały złote spinki. 

– Powinieneś już iść, jeśli chcesz się jeszcze przebrać. 
Zawahał  się  na  moment,  po  czym  zakręcił  się  na  pięcie  i  wyszedł.  Ashley 

ruszyła  za  nim  korytarzem  neoklasycystycznego  domu,  który  ona  i  jej  przybrane 
siostry  przekształciły  w  restaurację.  Niedawno  zamieszkali  w  pokoju  na  tyłach 
domu tuż obok biura, gdzie sprawo wała pieczę nad księgowością i budynkiem. Od 
kiedy] siostry wyszły za mąż i wyprowadziły się, stał pusty. 

Jak  się  spodziewała,  drewniane  deski  skrzypiały  pod  stopami  Matthew,  kiedy 

kroczył  pewnie  przed  siebie  mijając  sklep  z  pamiątkami.  Gdy  weszli  do  lobby, 
Ashley otworzyła ciężkie drzwi, unikając spojrzenia Matthew. 

–  Jutro  prześlę  kierownikowi  twojej  kampanii  wyborczej  podpisaną  kopię 

umowy na organizację przyjęcia. 

Poprzedniego wieczoru Matthew zatrzymał się na dłużej po biznesowej kolacji, 

żeby  przekazać  jej  pozo  stałe  dokumenty.  Nie  miała  pojęcia,  że  przypadkowe 
muśnięcie, kiedy niespodziewanie otarli się o siebie zaprowadzi ich do sypialni. W 
jej  fantazjach  Matthew  występował  w  o  wiele  ciekawszych  miejscach  i 
okolicznościach. 

Cóż, to były tylko marzenia. Choć starał się tego nie okazywać, widziała, jak mu 

background image

się spieszyło do wyjścia Wielokrotnie przeżywała odrzucenie – ze strony rodziców, 
a  nawet  szkolnych  przyjaciół.  Teraz  duma  trzymała  ją  w  pionie  lepiej  niż 
ortopedyczny gorset, który w dzieciństwie nosiła ze względu na skoliozę. 

Matthew dotknął ręką drzwi. 
– Zadzwonię później. 
Uhm. Jasne. 
– Nie, nie dzwoń.  – Nie chciała się narażać na czekanie ze słuchawką  w ręce. 

Mogłoby być jeszcze gorzej. A gdyby nie wytrzymała, zadzwoniła do niego i zosta-
wiła żenującą wiadomość na poczcie głosowej? Wstyd do końca życia... 

– Zakończmy to spotkanie tak samo, jak je zaczęliśmy – oficjalnie. 
Wyciągnęła  do  niego  rękę.  Ujął  jej  dłoń,  ale  zamiast  ją  uścisnąć,  pochylił  się, 

żeby pocałować Ashley... 

W policzek. 
Cholera. 
Zniknął za drzwiami spowity mrokiem letniej nocy. 
– Powinnaś się jeszcze przespać, Wciąż jest ciemno. 
Ma się przespać? Chyba sobie żartował. 
Na szczęście  nie brakowało jej zajęć, na  których  będzie się  mogła skupić,  gdy 

Matthew  odejdzie,  bo  z  pewnością  nie  uda  jej  się  już  zasnąć.  Obserwowała,  jak 
szybkim  krokiem  zszedł  po  schodach  i  dotarł  do  parkingu,  na  którym  stały  już 
tylko  jego  lexus  i  malutka  kia  Ashley.  Dlaczego  wciąż  się  na  niego  gapi? 
Popchnęła drzwi, które zamknęły się z trzaskiem. 

Jej  pewność  siebie  w  jednej  chwili  wyparowała.  Ashley  co  prawda  uniosła 

dumnie  głowę,  ale  z  trudem  trzymała  się  na  nogach.  Zachwiała  się,  wsparła  na 
kontuarze obok zabytkowej kasy w holu. 

Właściwie nie mogła go nawet winić. Sama chętnie na wszystko przystała. Byli 

w kuchni, kiedy zaproponowała, by skosztował ciast, które siostra dodała do menu 
na przyjęcie. Stojąc przed otwartą lodówką, dotknęli się przypadkowo. Jeden raz. I 
drugi. 

Matthew powoli uniósł rękę i otarł kciukiem krem z kącika jej ust... 
O  tym,  że  ma  pod  ubraniem  niezbyt  elegancką  bawełnianą  bieliznę, 

przypomniała  sobie,  dopiero  kiedy  zaczął  ją  rozbierać  w  drodze  do  sypialni. 
Później wszystkie myśli uleciały jej z głowy na długie godziny. 

Musi sobie teraz poprawić humor. Zajrzała do sklepiku, zatrzymując spojrzenie 

na  wieszakach  z  seksowną  bielizną  w  stylu  retro.  Podeszła  boso  do  satynowej 
jasnoróżowej halki wiszącej na końcu. Dotknęła delikatnej prześwitującej koronki, 
z której uszyty był stan. Tak musiały wyglądać seksowne stroje z lat dwudziestych. 

Od dziecka marzyła, by nosić zwiewną i miękką bieliznę, zamiast praktycznej i 

bardziej odpornej na otarcia gorsetu bawełny. Co prawda nie potrzebowała już gor-
setu, a jedyną pozostałością dolegliwości z dzieciństwa było lekko odstające lewe 
ramię, lecz w sercu pozostał ślad dawnej udręki. 

background image

Wzięła  wieszak,  minęła  półki  z  tomikami  poezji  i  luksusowym  płynem  do 

kąpieli,  kierując  się  do  damskiej  przymierzalni.  Szkoda,  że  nie  włożyła  halki  na 
wczorajszy  wieczór.  Być  może  sprawy  nie  potoczyłyby  się  inaczej,  ale 
przynajmniej pozostawiłaby w pamięci Matthew niezatarte wspomnienia. 

Jednym ruchem zsunęła szlafrok na podłogę. 
Zwykle  unikała  luster  –  przyzwyczajenie  z  przeszłości.  Całą  uwagę  skupiła  na 

pięknej halce. Podobną bieliznę podarowała obu siostrom w prezencie ślubnym. 

Chłodna satyna otuliła ciało wciąż rozgrzane po upojnej nocy z Matthew. Ashley 

opadła  na  francuski  szezlong,  który  kupiła  za  okazyjną  cenę  na  aukcji.  Zapaliła 
świecę, żeby podtrzymać relaksującą atmosferę. Płomień zaczął migotać, rzucając 
cienie na wyblakłą tapetę, a pomieszczenie wypełnił zapach lawendy. 

Z  każdym  głębokim  oddechem  jej  złość  powoli  opadała.  Ashley  nakryła  się 

miękkim kocem. Może jednak uda jej się zdrzemnąć. 

Nie  była  pewna,  po  jakim  czasie  zaczęła  kasłać.  Natychmiast  usiadła  na 

szezlongu, bo w powietrzu nie unosił się już zapach lawendy... 

To był duszący dym. 
Matthew  Landis  wpatrywał  się  w  słońce  wstające  nad  oceanem,  próbując 

uporządkować  rozbiegane  myśli.  Musiał  wrócić  do  Beachcombers  po  aktówkę, 
którą nieopatrznie zostawił tam zeszłej nocy. 

Zaparkował w tym samym miejscu co poprzednio i znowu znalazł się w punkcie 

wyjścia  –  przed  domem  Ashley  Carson.  Chełpił  się  tym,  że  nigdy  nie  popełnia 
błędów,  rozważnie  planuje  każdy  krok,  ale  tego,  co  się  między  nimi  wydarzyło 
zeszłej nocy, zupełnie nie zaplanował. 

Jako urzędnik państwowy przysięgał stać na straży interesu innych, chronić ich i 

pomagać  zwłaszcza  tym  najsłabszym.  Jednak  wczoraj  wykorzystał  najdelikat-
niejszą istotę, jaką kiedykolwiek poznał. 

Zawsze niezwykle ostrożnie dobierał partnerki, bo choć nigdy nie zamierzał się 

ożenić, nie mógł przecież żyć w celibacie. W college'u dostał szansę na prawdziwą 
miłość, ale stracił ją bezpowrotnie. Dana zmarła na rzadką wrodzoną chorobę serca 
i  nawet  nie  zdążył  przedstawić  jej  rodzinie.  Do  dziś  nikomu  nie  powiedział  o 
zaręczynach. Czuł, że gdyby się komuś zwierzył, utraciłby jakąś cząstkę niezwykłe 
cennych wspomnień. 

Po  studiach  poszedł  w  ślady  rodziców  i  zajął  się  polityką.  Dzięki  rodzinnemu 

majątkowi mógł służyć innym, nie martwiąc się stanem konta. Czuł się spełniony. 

W takim razie co on tu do cholery robi? 
Ashley  Carson  była  niewątpliwie  seksowna  i  tym  bardziej  atrakcyjna.  Nie 

zdawała sobie sprawy z tego, jak musi działać na mężczyzn. To żadne wytłumacze-
nie, przecież w pracy był otoczony pięknymi kobietami i potrafił się kontrolować. 
Z pewnością teraz też zdoła zachować zimną krew, musi tylko odzyskać aktówkę.  

I nie, do cholery, nie zostawił jej tam, ponieważ podświadomie chciał wrócić do 

Beachcombers. Otworzył drzwi sedana...  

background image

I usłyszał dźwięk alarmu przeciwpożarowego dobiegający z restauracji. 
Rozejrzał się zaniepokojony, czując zapach dymu.  Niebieski samochód  Ashley 

wciąż stał na podjeździe w tym samym miejscu, w którym widział go wcześniej. 

– Ashley?! – zawołał w nadziei, że wydostała się już na zewnątrz. 
Bez odpowiedzi. 
Biegnąc  na  werandę,  wykręcił  numer  alarmowy.  Złapał  za  klamkę  i  choć  była 

już rozgrzana do czerwoności, nacisnął ją. Na szczęście Ashley nie zamknęła drzwi 
na  klucz,  kiedy  wychodził.  Matthew  wpadł  do  lobby,  czując  buchające  z  wnętrza 
gorące powietrze. 

Zauważył,  że  ogień  ogarnął  sklepik,  ale  nie  rozprzestrzenił  się  w  sąsiednich 

pomieszczeniach.  Matthew  ruszył  w  tamtą  stronę.  Wieszaki  z  ubraniami  stały  w 
płomieniach, z drewnianych ścian odpadała farba. 

– Ashley? – zawołał znowu. – Ashley! 
Butelki  perfum  zaczęły  eksplodować,  podsycając  płomienie  wewnątrz  sklepu, 

odłamki szkła posypały się na podłogę. 

Matthew  ruszył  w  głąb  pomieszczenia.  Deski  skrzypiały  i  przesuwały  się  pod 

jego stopami, tuż obok spadł kawałek tynku. Czy zdąży ją odnaleźć? 

Będzie jej szukał do skutku. 
Pod skórzanymi mokasynami zachrzęściły odłamki szkła. 
– Ashley, do cholery, gdzie jesteś?! 
Dym  kłębił  się  w  korytarzu.  Matthew  pochylił  się  nieco,  zakrywając  twarz 

przedramieniem, wciąż wołając jej imię. 

– Na pomoc! – Usłyszał nagle dudnienie za ścianą. 
– Jestem tutaj! 
– Trzymaj się! Już idę! – zawołał z ulgą. 
Dudnienie ustało. 
– Matthew? 
Sposób, w jaki wypowiedziała jego imię, na chwilę go oszołomił, lecz podmuch 

gorącego powietrza na szyi szybko przywrócił go do rzeczywistości. 

– Mów, żebym słyszał, gdzie jesteś. 
– Tutaj. W przymierzalni. 
Idąc  za  jej  ochrypłym  głosem,  dotarł  wreszcie  do  drzwi,  które  drżały  od 

dudnienia, które po chwili ustało. Klamka leżała na podłodze. 

– Odsuń się najdalej, jak to możliwe. Wchodzę. 
– Dobrze – odparła zdławionym głosem. – Już. 
Matthew się wyprostował, znikając w chmurze dymu. Nie zostało mu zbyt wiele 

czasu. Jeśli ogień przedostanie się na korytarz, może im odciąć drogę. 

Napierał ramieniem na drzwi, lecz ani drgnęły. Najwyraźniej stare drewno było 

znacznie  bardziej  wytrzymałe  niż  metalowa  klamka.  Postąpił  trzy  kroki  do  tyłu, 
żeby wziąć rozpęd. 

Staranował  drzwi.  Drewniany  panel  wreszcie  ustąpił  pod  jego  ciężarem, 

background image

wpadając do środka. 

Matthew rozejrzał się po  mrocznym  pomieszczeniu i – dzięki Bogu  –  odnalazł 

Ashley wzrokiem. Przykucnęła w kącie obok zlewu owinięta mokrym kocem. Mą-
dre posunięcie. 

Wszedł do środka, kierując się w jej stronę. Musiał ominąć roztrzaskane krzesło 

i inne zdemolowane sprzęty. Najwyraźniej skulona Ashley, mimo filigranowej po-
stury, z determinacją walczyła, żeby się stąd wydostać. 

– Dziękuję, że wróciłeś – wysapała, podając mu ociekający wodą ręczniczek. – 

Owiń go wokół twarzy. 

Bardzo  mądre  posunięcie.  Matthew  zasłonił  twarz  ręcznikiem,  owijając  go 

wokół szyi jak szalik. 

Ashley  podniosła  się,  dysząc  i  kaszląc.  Cholera.  Musi  wyjść  na  świeże 

powietrze, ale nie może iść boso po rozbitym szkle i żarzących się węglach. 

–  Czekaj.  –  Matthew  pochylił  się,  podniósł  ją  i  delikatnie  zarzucił  sobie  na 

ramię. 

–  Wydostań  nas  stąd  –  zdołała  tylko  powiedzieć,  zanim  znowu  zaniosła  się 

kaszlem. 

Ruszył  szybko  przez  sklep,  który  przypominał  już  pogorzelisko.  Płomienie 

wpełzły  na  kontuar,  ogień  trawił  wszystko,  co  napotykał  na  drodze.  Materiały 
biurowe błyskawicznie czerniały i rozpadały się na kawałki. 

Szybciej. Nie zatrzymuj się. Nawet nie myśl. 
Półka z  książkami się zachwiała. Matthew  przystanął, instynktownie osłaniając 

Ashley.  Mebel  runął,  układając  się  w  płonący  stos  drewna  i  odcinając  im  drogę. 
Rozżarzony odłamek przepalił skórę w bucie Matthew, parząc go w stopę. 

– Przez kuchnię jest drugie wyjście – zawołała Ashley. – Po lewej. 
–  Okej,  widzę!  –  Matthew  postąpił  kilka  kroków  do  tyłu  i  wszedł  w  wąski 

korytarz.  Dym  nie  był  tam  już  tak  gęsty,  a  przez  szklane  drzwi  wpadało  trochę 
światła. 

Poczuł  nieznaczny  ciężar  Ashley,  kiedy  poprawiła  się  na  jego  ramieniu. 

Ogarnęła go niesamowita ulga. Podejrzanie wielka, zważywszy na fakt, że ledwie 
znał tę kobietę. 

Powietrze  na  zewnątrz  nagle  wydało  mu  się  tak  ciężkie  i  rozgrzane  jak  w 

płonącym budynku. 

Ashley odetchnęła  głęboko,  kiedy znaleźli się obok  kontenera na śmieci z tyłu 

domu. Wzbierała w niej panika. 

Przynajmniej  wilgotne  powietrze  na  zewnątrz  było  świeższe  od  tego  w 

zrujnowanej restauracji. Jeśli straż pożarna zaraz się nie zjawi, żeby  ugasić ogień 
buchający już z kuchennych okien, wkrótce i jej dom będzie ruiną. 

Dochodzący z oddali dźwięk syreny strażackiej nieco ją uspokoił, ale na krótko. 

Myśli kotłowały się w jej głowie. Jak to się stało, że wybuchł pożar? Może spowo-
dowała  go  świeca,  którą  zapaliła  w  przymierzalni?  Jak  duża  część  domu  uległa 

background image

zniszczeniu? 

Ramię  Matthew  naciskało  na  jej  brzuch.  Z  każdym  krokiem  coraz  bardziej 

brakowało jej powietrza i nie mogła złapać tchu. 

– Postaw mnie – poprosiła. 
–  Nie  musisz  mi  teraz  dziękować  –  odezwał  się  nieco  ochrypłym  głosem.  – 

Oszczędzaj siły. 

Jak to możliwe, że w ciągu zaledwie kilku godzin Matthew okazał się zarówno 

bohaterem, jak i nieczułym bubkiem? 

Szczękając  zębami,  Ashley  pomyślała,  że  jej  gonitwa  myśli  to  z  pewnością 

reakcja  na  przebyty  szok.  Widziała  teraz  z  bliska  szew  w  płaszczu  na  plecach 
Matthew, a pod jego stopami zobaczyła żwir, którym wysypany był parking. Skoro 
jej życiu nic już nie zagrażało, mogła się zająć innym problemem. 

O ile  wcześniej żałowała, że Matthew nie  miał okazji oglądać jej  w satynowej 

halce, w tej chwili włożyłaby na siebie cokolwiek, byle tylko nie pokazywać się w 
kusej przemoczonej bieliźnie, otulona mokrym kocem. 

– Matthew – pisnęła – mogę chodzić. Postaw mnie na ziemi. 
– Nie ma mowy! – Poprawił uchwyt, przez co koc zsunął się nieco, obnażając jej 

ramię. Matthew przyspieszył  kroku, niemal  biegnąc chodnikiem. – Muszę cię za-
wieźć do szpitala. 

– Dobrze, natomiast nie musisz mnie nieść. Jestem cała i zdrowa. – Zaniosła się 

kaszlem, jednocześnie próbując złapać zsuwający się koc. 

– I uparta. 
–  Nie,  po  prostu  nie  chciałabym,  żebyś  sobie  zrobił  krzywdę.  –  Mało 

prawdopodobne.  Po  wspólnie  spędzonej  nocy  wiedziała,  jaki  jest  silny  i 
wytrzymały. 

Wciąż  zmagała  się  z  kocem,  przez  co  zsunął  się  jeszcze  bardziej.  Mało 

brakowało, a spadłaby z ramienia Matthew. 

– Przestań się wiercić. – Złapał ją za pośladki. 
O rany. Od jego dotyku poczuła mrowienie w całym ciele. 
Zza  rogu  wybiegło  dwóch  strażaków,  ciągnąc  za  sobą  wąż,  co  skutecznie 

odciągnęło  jej  uwagę  od  rozterek  dotyczących  Matthew  i  niekompletnego  stroju. 
Miała  teraz  znacznie  większe  zmartwienie.  Paliła  się  jej  restauracja,  jedyny 
prawdziwy  dom,  jaki  miała.  Wszystko  zapisała  jej  i  przybranym  siostrom  w 
testamencie „ciocia” Libby, która przed laty przyjęła je pod swój dach i zajęła się 
nimi. 

Łzy  napłynęły  jej  do  oczu,  zatykając  nos  i  wywołując  kaszel.  Matthew  zaczął 

biec i Ashley musiała przytrzymać się jego płaszcza. 

Pod dom podjechał drugi wóz i kolejni strażacy natychmiast wkroczyli do akcji. 

O,  Boże.  Może  ogień  się  rozprzestrzeniał?  Z  każdą  minutą  wzrastało  ryzyko,  że 
zajmą się od niego pozostałe zabudowania, a Starr, jej przyrodnia siostra, mieszkała 
wraz ze świeżo upieczonym mężem tuż obok. 

background image

Dowódca strażaków wykrzykiwał rozkazy. Przed domem, na tle wschodzącego 

słońca, zebrała się grupka sąsiadów. 

–  Ashley?  –  Przez  kakofonię  dźwięków  przebił  się  znajomy  głos  przyrodniej 

siostry. 

Ashley odwróciła głowę. Przez zasłonę potarganych włosów widziała, jak Starr 

przeciska  się  w  stronę  domu.  Chciała  ją  ostrzec,  żeby  się  nie  zbliżała,  ale  nagle 
zakręciło jej się w głowie. Za długo zwisała głową w dół, od kaszlu brakowało jej 
tchu, no i bliskość Matthew... Trudno powiedzieć, co spowodowało zawroty. Obok 
przemknęła  karetka.  Migające  światła  spotęgowały  złe  samopoczucie  Ashley. 
Powinna natychmiast się położyć. 

Musi  się  uwolnić  z  ramion  Matthew,  zanim  jego  gorący  uścisk  dokona 

większych zniszczeń niż ogień wewnątrz budynku. 

Matthew  zatrzymał  się  przy  noszach,  podtrzymując  jej  głowę  i  opuszczając  ją 

powoli. Powinna odwrócić wzrok. Zaraz to zrobi. Niestety nagle powróciło wspo-
mnienie  zeszłej  nocy,  kiedy  kładł  ją  na  łóżku,  wbijając  w  nią  spojrzenie 
szmaragdowych  oczu.  Dołeczek  w  brodzie  łagodził  ostre  kontury  jego  mocno 
zarysowanej szczęki. 

Na co dzień obcowała z pięknem, ale nic nie mogło się równać z Matthew. 
–  Puść  mnie  już,  proszę  –  wyszeptała,  oszołomiona  dymem  i  niechcianymi 

myślami. 

Matthew ułożył ją na noszach. 
– Teraz zajmą się tobą sanitariusze. 
Kiedy powoli wysuwał spod niej ręce, odczuła jego dotyk jak pieszczotę, która 

przez koc paliła jej skórę. 

Matthew postąpił krok do tyłu, ujrzała za jego plecami poświatę wschodzącego 

słońca. 

Była już  wystarczająco rozdrażniona, odwróciła  więc  wzrok od Matthew, żeby 

nabrać  nieco  dystansu.  Widok  płonącej  restauracji  natychmiast  sprowadził  ją  na 
ziemię. Chmura dymu wydobywająca się przez rozbite frontowe okno płynęła nad 
ocean. Sadza pokryła tablicę z nazwą hotelu. 

Co  zostanie  z  pięknego  domu,  który  Ashley  i  siostry  dostały  w  spadku? 

Zainwestowały  wszystkie  oszczędności,  żeby  stworzyć  Beachcombers. 
Przepełniona  smutkiem  Ashley  podniosła  się  na  łokciu,  żeby  przyjrzeć  się 
zniszczeniom. 

–  Ashley.  –  Starr  udało  się  przedostać  do  noszy.  Siostra  objęła  Ashley,  ale  z 

dziwnie  nieobecnym  wyrazem  twarzy.  Dopiero  po  chwili  Ashley  zdała  sobie 
sprawę dlaczego. 

Po  chwili  Starr  zaczęła  ją  okrywać  mokrym  kocem,  który  zsunął  się  z  noszy. 

Cholera. Satynowa halka. Może nikt nie zauważył? 

Sama się oszukiwała. Miała nadzieję, że chociaż Matthew patrzył w inną stronę. 
Zerknęła na niego... Jego gorące spojrzenie mówiło samo za siebie. Bubek, który 

background image

zostawił ją poprzedniej nocy, nie zmienił się nagle w rycerza w lśniącej zbroi dla 
niej  samej.  Do  bohaterskich  czynów  prawdopodobnie  popchnął  go  widok 
seksownego negliżu. 

Cholera. Gdzie się podziała jej bawełniana bielizna? 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

– Ashley? – Matthew zamrugał niemal pewien, że dym, którego się nawdychał, 

wywołuje dziwne wizje. 

Zamrugał ponownie, żeby przyjrzeć się  lepiej. Ashley była już nakryta  kocem, 

ale na kremowej skórze ramienia wyraźnie widział różowe satynowe ramiączko. A 
zatem Ashley Carson miała drugą twarz. 

Nie  mógł  pozwolić,  by  inni  teraz  na  nią  patrzyli.  Stanął  między  noszami  a 

niewielkim zbiegowiskiem gapiów. 

Tęgi pielęgniarz machnął do niego ręką, prosząc, by się odsunął. 
–  Proszę  stanąć  dalej,  kongresmenie.  Tamci  ratownicy  pana  zbadają,  ja  muszę 

się zająć tą panią. – Dużymi spracowanymi rękami zadziwiająco delikatnie założył 
Ashley maskę tlenową. – Proszę oddychać. Bardzo dobrze. I jeszcze raz. Niech się 
pani spróbuje rozluźnić. 

Matthew ledwie zauważył, że ktoś mierzy mu tętno, przemywa czoło i zakłada 

opatrunek. Próbował uspokoić oddech, skierować myśli w odpowiednim kierunku. 
Ashley powinna  jak najszybciej trafić  do szpitala,  na  tym musi się  teraz skupić,  a 
nie rozpamiętywać zeszłą noc. 

Z zadumy wyrwał go dotyk czyjejś dłoni na ramieniu. Stała przed nim przybrana 

siostra  Ashley,  Starr  Reis.  Pamiętał  jej  imię  z  przyjęć  organizowanych  w  Be-
achcombers.  Jej  długie  ciemne  włosy  opadały  na  ramiona,  a  w  oczach  dało  się 
dojrzeć niepokój. 

– Co się tam wydarzyło, kongresmenie? 
–  Sam  chciałbym  wiedzieć.  –  Dlaczego  ogień  tak  szybko  się  rozprzestrzeniał? 

Przecież kiedy Matthew wychodził od Ashley, wszystko było w porządku. Wrócił 
po kilkunastu minutach, i nagle znalazł się w centrum pożaru. 

– Gdybym dziś nie zaspała, może usłyszałabym alarm przeciwpożarowy. – Starr 

miała bose stopy i prze– stępowała z nogi na nogę. Jej drobna postać niemal tonęła 
w szerokim poplamionym farbą T– shircie i wyciągniętych spodniach od piżamy. – 
Dzwoniłam przed chwilą do Davida. Wraca z misji w Europie. 

–  To  dobrze,  że  udało  się  pani  z  nim  skontaktować.  –  Pamiętał  męża  Starr. 

Pamięć do twarzy i nazwisk przydawała się podczas kampanii wyborczej. 

Starr  musiała  przeżywać  piekło,  widząc  siostrę  w  niebezpieczeństwie,  a  ich 

wspólny majątek w ogniu. Przynajmniej pożar nie zagrażał jej domowi, który znaj-
dował się w pobliżu. 

–  Dziękuję,  że  pan  ją  uratował.  –  Starr  zamrugała,  powstrzymując  łzy,  i 

odgarnęła burzę loków z twarzy. – Nigdy nie zdołamy się panu za to odwdzięczyć. 

Matthew poprawił krawat. Ashley była zbyt blisko i mogłaby coś usłyszeć. Starr 

background image

z pewnością nie byłaby  mu tak bardzo  wdzięczna,  gdyby  wiedziała, co się działo 
zeszłej nocy. 

Zdobył się na neutralny ton. 
– Cieszę się, że we właściwym czasie znalazłem się w odpowiednim miejscu. 
– Miałyśmy ogromne szczęście, że pan się zjawił. – Starr pogładziła Ashley po 

głowie. – A właściwie co pan tu robi? Otwieramy dopiero za godzinę. 

Matthew rzucił okiem na Ashley. Nie sądził, by teraz coś powiedziała, ale może 

później zwierzy się siostrze? On z pewnością zamierzał trzymać język za zębami. 
Żądna  sensacji  prasa  i  tak  już  śledziła  każdy  jego  ruch  i  interesowała  się 
znajomymi. 

– Matthew? – Starr zmarszczyła brwi. 
– Przyszedłem po... 
Ashley odepchnęła rękę Starr i zdjęła maskę tlenową. 
– Przyszedł odebrać umowy przed przyjęciem. Proszę, nie martw się o mnie. Co 

z Beachcombers? Chyba znowu słyszę syreny. To policja? 

Otuliła się kocem, próbując się podnieść. Matthew nie zdziwiła ta reakcja. Znał 

Ashley dopiero od kilku miesięcy, ale zdążył zauważyć, że nie lubiła robić wokół 
siebie  zamieszania.  Miała  pecha,  bo  zamierzał  tu  zostać  tak  długo,  aż  usłyszy  od 
ratowników, że wszystko z nią w porządku. 

–  Nie  powinniście  jej  zabrać  do  szpitala?  –  zwrócił  się  do  pielęgniarza,  który 

pakował gazę do apteczki. 

–  Kongresmen  Landis?  –  zawołał  ktoś  z  tyłu.  –  Mogę  prosić  o  kilka  słów  do 

kamery? 

Cholera. Matthew spojrzał przez ramię. Zauważył elegancko ubraną reporterkę, 

a  za  nią  kamerzystę  i  dźwiękowca.  Rozpoznał  w  kobiecie  wschodzącą  gwiazdę 
dziennikarstwa,  która  obrała  go  sobie  za  cel,  przekonana,  że  w  tym  sezonie 
wyborczym to on stanie się jej przepustką do sławy. 

Jak  mógł  być  tak  nieostrożny  i  nie  zauważyć  ludzi  z  mediów?  Przecież  w 

okolicy dosłownie roiło się od luksusowych letnich rezydencji. 

Nie był w stanie ukryć przed dziennikarzami swojego prywatnego życia, ale nie 

pozwoli, by Ashley na tym ucierpiała. Już i tak wystarczająco ją zranił. 

Odwrócił się twarzą do reporterki. 
–  Bez  komentarza.  –  Zanim  dokończył  zdanie,  rozległ  się  dźwięk  migawki 

aparatu fotograficznego.  Wyglądało na to, że  Ashley jednak na chwilę zagości  w 
jego życiu. 

Ashley  nałożyła  szampon  na  włosy  i  wetknęła  głowę  pod  szpitalny  prysznic. 

Krople wody uderzające o zielone kafelki przypominały dźwięk aparatów, którymi 
dziennikarze robili zdjęcia pod domem. Na szczęście ratownicy szybko wepchnęli 
nosze do karetki i zamknęli drzwi, zanim powstrzymywani przez Matthew ciekaw-
scy dziennikarze zdołali ją dopaść. 

Ile  by  nie  stała  pod  silnym  strumieniem  wody,  nie  zdoła  zmyć  trawiącej  ją 

background image

frustracji.  Matthew  Landis  zjawił  się  w  Charlestonie  zaledwie  kilka  razy,  a  i  tak 
zdołał wywrócić jej życie do góry nogami. 

Czy rzeczywiście wpatrywał się w nią odrobinę za długo, kiedy zsunął się koc? 

W jakimś stopniu ucieszył ją widok zdumienia na jego twarzy, zwłaszcza po tym, 
jak  Matthew  próbował  się  wymknąć  po  wspólnie  spędzonej  nocy.  Lecz  zaraz 
powróciły obrazy dramatycznych chwil, kiedy ryzykował życie, żeby ją uratować z 
płonącej restauracji. Chwyciła ręczniczek i zaczęła się energicznie wycierać. 

Kiedy  wysuszyła  włosy  i  owinęła  je  ręcznikiem,  poczuła  się  nieco  lepiej. 

Włożyła koszulę nocną i szlafrok, który przyniosła jej siostra. Na ułamek  sekundy 
przypomniała  sobie  o  zniszczonej  halce,  ale  miała  teraz  ważniejsze  zmartwienia. 
Musi  zapomnieć  o  uczuciowej  porażce  i  skupić  się  na  rozwiązaniu  problemów 
wywołanych pożarem. Otworzyła drzwi łazienki.  

I zamarła. 
Z wyciągniętymi nogami na szpitalnym krześle siedział Matthew Landis. Ubrany 

w czysty szary garnitur, w krawacie spinka z symbolem Karoliny Północnej, palmą 
karłowatą.  Nie  miała  pojęcia,  jak  w  tych  okolicznościach  zdołał  zachować  tak 
niewiarygodne opanowanie. 

Wyglądał, jakby fakt, że oboje stanęli twarzą w twarz ze śmiercią, nie zrobił na 

nim  najmniejszego  wrażenia.  Jedynie  opatrunek  na  czole  zdradzał,  że  Matthew 
musiał stawić czoło żywiołowi. 

Poczuła ucisk  w  gardle na  myśl, że coś  mogłoby  mu się stać. Powinna szybko 

wziąć się w garść, traktować go z dystansem. 

Trzymał  w ręce czerwoną różę. Na pewno nie przyniósł jej specjalnie dla niej, 

musiał ją zerwać z bukietów ustawionych na parapecie. Obracał kwiat między kciu-
kiem a  palcem  wskazującym.  Dlaczego został  w  Charlestonie, zamiast  wracać do 
rodzinnego domu w Hilton Head? 

Związała mocniej pasek szlafroka, w drugiej ręce ściskając szampon i pastę do 

zębów. 

– Nie spodziewałam się... 
Matthew prawie się nie poruszył, wciąż obracając kwiat w palcach. 
– Pukałem. 
Zdjęła ręcznik i włosy opadły jej na plecy. 
– Jak się domyślasz, nie słyszałam. 
Zapanowała  cisza.  W  powietrzu  unosił  się  zapach  róż  ze  stroików  i  bukietów 

ustawionych  w pokoju. Matthew wstał, a  Ashley postąpiła krok do tyłu. Zawiesiła 
ręcznik  na  klamce,  błądząc  wzrokiem  po  sali  szpitalnej,  byle  tylko  nie  napotkać 
hipnotyzującego spojrzenia tych zielonych oczu, które od lat uwodziły wyborców. 

Wszyscy  w  tej  części  Stanów  mieli  okazję  śledzić  przed  telewizorami,  jak 

czterech braci Landis dorasta i pnie się po szczeblach kariery. Najpierw w senacie 
zasiadał ich ojciec, po jego tragicznej śmierci zastąpiła go żona. 

Matthew poszedł w ślady rodziców. Gdy ukończył studia, zajął miejsce w Izbie 

background image

Reprezentantów. Teraz, kiedy jego matka miała zostać sekretarzem stanu i zwolniła 
miejsce w senacie, Matthew rozpoczął kampanię w wyborach do senatu. 

Nazwisko „Landis” nieodmiennie kojarzyło się z fortuną, przywilejami, władzą i 

pewnością siebie. To wszystko było poza zasięgiem Ashley. Mogłaby uznać to za 
wadę, tyle że jego rodzinie nie sposób było cokolwiek zarzucić. Nawet polityczni 
przeciwnicy krytykowali Landisów jedynie za upór w dążeniu do celu. 

– Wszystko w porządku? – zapytał po chwili. 
Odwróciła się do niego twarzą. 
– Tak, w porządku. 
– Ashley. – Matthew pokręcił głową. 
– Słucham? 
Włożył ręce do kieszeni. 
– Jestem politykiem, potrafię czytać między wierszami. „W porządku” oznacza, 

że mówisz to, co chcę usłyszeć. 

To niesprawiedliwe, że wyglądał tak atrakcyjnie i świeżo, podczas gdy ona czuła 

się  jak  zmaltretowana  szara  myszka.  Powtarzał  się  scenariusz  z  dzisiejszego 
poranka. 

– Mówię tak, bo czuję się dobrze. 
– Miło słyszeć. Co powiedział lekarz? 
–  Doktor  Kwan  powiedział,  że  wypiszą  mnie  jutro  rano.  –  Obeszła  Matthew 

łukiem, żeby odłożyć kosmetyki na stolik obok łóżka. – Zdiagnozował u mnie nie-
groźne zaczadzenie. Gardło mam jeszcze obolałe, ale płuca są czyste. 

–  Cieszę  się,  że  nic  ci  nie  jest.  –  Wpatrywał  się  w  nią  takim  wzrokiem,  jakby 

potrafił ją przejrzeć na wylot. Równocześnie umiejętnie ukrywał własne emocje. 

– Musiałam  pochłonąć sporo  kostek  lodu, żeby  oczyścić przełyk. I tak  miałam 

ogromne  szczęście.  Dziękuję,  ryzykowałeś  dla  mnie  życie.  –  Zakręciła  tubkę  z 
pastą  do  zębów  i  nacisnęła  u  nasady,  żeby  wyrównać  powierzchnię.  Cały  czas 
miała  na  końcu  języka  jedno  pytanie,  które  wreszcie  odważyła  się  zadać:  – 
Dlaczego wróciłeś? 

– Zostawiłem u ciebie aktówkę. – Położył różę na tacy. 
Ashley wcisnęła palec w tubkę pasty. Szybko spuściła wzrok, żeby nie dostrzegł 

rozczarowania w jej oczach. 

–  Mam  nadzieję,  że  nie  było  w  niej  nic  cennego,  bo  o  ile  nie  spłonęła,  z 

pewnością wszystkie dokumenty już dawno utonęły podczas gaszenia pożaru. 

Próbowała się zaśmiać, ale głos uwiązł jej w gardle, gdy dopadł ją kolejny atak 

uporczywego  kaszlu.  Matthew  podał  jej  szklankę  wody.  Wzięła  ją,  staranie  uni-
kając kontaktu z jego dłonią. Długo piła, aż wreszcie poczuła ulgę. 

Usiadła na krawędzi łóżka, lekko zadyszana. 
– Dziękuję. 
– Powinienem był cię szybciej stamtąd wydostać. 
– Nie żartuj sobie. Dzięki tobie w ogóle żyję. Zacisnęła pięść na prześcieradle, 

background image

żeby się powstrzymać przed dotknięciem opatrunku na czole Matthew. – Dom jest 
bardzo  zniszczony?  Starr  przekazała  mi  trochę  informacji,  ale  nie  powiedziała 
wszystkiego, bo nie chciała mnie denerwować. 

Przysunął krzesło i usiadł obok niej. 
–  Struktura domu nie została  naruszona. Ogień nie  wdarł się na  górę, ale straż 

pożarna wszystko zalała. Tyle byłem w stanie ocenić z zewnątrz. 

– Rzeczoznawcy powinni nam wkrótce przekazać więcej szczegółów. 
–  Gdyby  ubezpieczyciel  robił  jakieś  trudności,  daj  znać,  poproszę  o  pomoc 

rodzinnych prawników. 

–  Starr  mówiła  właściwie  to  samo,  kiedy  mnie  odwiedziła.  Wciąż  powtarzała, 

jakie to szczęście, że uszłam z życiem. 

Druga  siostra,  Claire,  dzwoniła  z  rejsu,  w  który  popłynęła  z  mężem  i  córką. 

Zapewniała  Ashley,  że  wszystko  będzie  dobrze,  a  pieniędzy  z  ubezpieczenia 
wystarczy  na  remont.  Jednak  Ashley  czuła  się  winna.  Ogień  wybuchł,  kiedy 
marzyła  o  Matthew.  Być  może  czegoś  nie  dopilnowała.  Nie  sposób  ignorować 
oczywistych faktów. 

Matthew usiadł obok niej na łóżku  i przytulił ją, zanim zdążyła zaprotestować. 

Zagłębił  rękę  w  jej  wilgotnych  włosach,  poklepał  ją  lekko  po  plecach.  Po  chwili 
Ashley  rozluźniła  się  nieco,  czując  zapach  znajomej  już  wody  po  goleniu. 
Uspokajało  ją  też  miarowe  bicie  jego  serca,  które  słyszała  pod  idealnie 
wykrochmaloną  koszulą.  Czy  po  tak  okropnym  dniu  nie  zasługiwała  na  odrobinę 
pociechy? 

–  Wszystko  będzie  dobrze  –  zapewnił  ją,  a  jego  południowe  zaciąganie  koiło 

nerwy Ashley tak samo jak dotyk dłoni, którą przesuwał w dół jej pleców. – Masz 
w swoim otoczeniu wiele życzliwych osób, na pewno chętnie ci pomogą. 

Tkanina  marynarki  lekko  drażniła  skórę  jej  policzka.  Ashley  nie  mogła  się 

powstrzymać  i  dotknęła  spinki  z  wizerunkiem  palmy  wpiętej  w  krawat.  W 
ramionach Matthew czuła się tak samo cudownie jak zeszłej nocy.  

I znowu znalazła się w punkcie wyjścia. 
Czy przypadkiem nie oceniła jego ucieczki przed świtem zbyt pochopnie? 
– Dziękuję, że mnie odwiedziłeś. 
– Nie ma sprawy. Byłem bardzo ostrożny. Chyba nikt mnie nie zauważył. 
Serce  zabiło  jej  mocniej,  lecz  tym  razem  nie  miało  to  nic  wspólnego  z  jego 

urokiem osobistym. 

– Jak to? 
Delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy. 
– W drodze do szpitala udało mi się zgubić dziennikarzy. 
Przypomniała sobie grad pytań, który posypał się w ich stronę, kiedy ratownicy 

wkładali nosze do karetki. Odsunęła się zaniepokojona. 

– Dziennikarze będą się chyba teraz rozpływać nad twoim heroicznym gestem. 
Matthew podrapał się w brodę. 

background image

– Interesuje ich raczej inny aspekt tej historii. 
Ogarnął  ją  jeszcze  większy  niepokój  i  niemal  zapomniała  o  kojącym  dotyku 

Matthew. 

– Będziemy mieli kłopoty? 
– Nie martw się. – Jego uśmiech dodał jej otuchy, ale tylko na chwilę. – Zajmę 

się prasą i zdjęciami, które pojawiają się w internecie. Kiedy szef mojej kampanii 
wyborczej wdroży nową strategię, już nikt nigdy nie pomyśli, że jesteśmy parą. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 

Nikt  już  nigdy  nie  pomyśli,  że  są  parą?  Matthew  zdecydowanie  przydałby  się 

kurs na temat, jak taktownie i bezboleśnie sprawić dziewczynie zawód. 

Ashley oparła dłonie na jego piersi, odpychając go lekko. Nie było sensu dłużej 

się oszukiwać. Matthew jednak nic do niej nie czuł. Prędzej piekło zamarznie, niż 
ona znowu wpadnie w pułapkę zwiedziona jego hipnotyzującym spojrzeniem. 

– Cieszę się, że masz wszystko pod kontrolą. 
Podniósł się z krzesła, jak zwykle pewny siebie i szczery do bólu. 
– Kierownik mojej kampanii, Brent Davis, jest naj... 
Ashley powstrzymała go gestem. 
– Super. Zupełnie mnie to nie dziwi. Ze wszystkim potrafisz sobie poradzić. 
–  Coś  nie  tak?  –  Spojrzał  na  nią.  –  Niebezpieczeństwo  zostało  zażegnane. 

Myślałem, że cię to ucieszy. 

Niebezpieczeństwo?  To  z  tym  kojarzą  mu  się  ich  relacje?!  Ashley  ogarnęła 

wściekłość paląca mocniej niż ogień. 

Nie  dopuści,  by  Matthew  domyślił  się,  co  czuła.  Zdobyła  się  na  spokojną 

odpowiedź: 

– Jestem bardzo zdenerwowana przed jutrzejszym powrotem do sklepu, choć z 

drugiej strony nie mogę się doczekać, żeby zaprowadzić tam porządek. Świetnie, że 
nie  będę  musiała  zawracać  sobie  głowy  prasą.  –  Cholera,  plotła  głupstwa,  ale  to 
lepsze  od  żenującej  ciszy,  bo  wtedy  mogłaby  zrobić  coś  gorszego.  Na  przykład 
mocno zdzielić Matthew pięścią. – A więc już po wszystkim. 

Matthew  wciąż stał nieruchomo,  marszcząc brwi.  Zaniepokoiło ją  kołatanie jej 

nieposłusznego serca. 

No  dobrze,  był  bardzo  przystojny,  pewny  siebie  i  robił  wrażenie  uczciwego 

faceta. Tylko że nic go nie obchodziła. Nie powinno jej to aż tak złościć. Po prostu 
przeżyli jednorazową przygodę. Innym cały czas przydarzają się takie rzeczy. 

Co  prawda  nigdy  nie  zrobiła  niczego  podobnego,  lecz  nie  była  też  zupełnie 

naiwna.  W  takim  razie  dlaczego  chwila  w  jego  ramionach  przyprawiała  ją;  o  tak 
mocny zawrót głowy? 

Musiała się go natychmiast pozbyć. 
– Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny, ale teraz muszę wysuszyć włosy. 
No tak, znakomita wymówka. 
– Obiecaj, że będziesz na siebie uważać. Nie idź do Beachcombers, dopóki nie 

zapewnią cię, że nic ci tam nie grozi. 

– Obiecuję. Naprawdę możesz już iść. 
Co jeszcze robił w szpitalu? Dlaczego nie wracał do Hilton Head? 

background image

– Co do dzisiejszego poranka... Cholera.  – Matthew włożył ręce do kieszeni.  – 

Nadal nie masz mi tego za złe, prawda? 

Uwaga! Ten facet próbuje ją wciągnąć  w jakąś  grę, pozbyć się poczucia  winy. 

Żenada! 

Jeszcze  jedno  słowo,  a  naprawdę  mu  przyłoży  i  pogniecie  ten  jego  idealnie 

skrojony  garnitur.  Niestety  takie  zachowanie  byłoby  dowodem  jej  emocjonalnego 
zaangażowania. 

– Mam w tej chwili większe zmartwienia niż to, z kim chodzę do łóżka. 
– No tak. 
–  Muszę  się  zająć  sklepem,  siostrami,  wnioskiem  o  odszkodowanie.  –  Była 

kompetentną bizneswoman i powinien ją za to szanować, a nie litować się jak nad 
jakąś niedojdą. 

– Rozumiem. – Uniósł ręce, uśmiechając się kącikiem ust. – Chcesz, żebym już 

sobie poszedł. 

No proszę, jak sprawnie wykręcił kota do góry ogonem. Teraz to ona czuła się 

winna. Do diabła z tymi politycznymi gierkami. 

–  Wczorajsza  noc  była...  miła.  Ale  pora  wrócić  do  rzeczywistości.  –  Ashley 

zdobyła się na uśmiech. 

Matthew uniósł brwi. 
– I tylko tyle? Uważasz, że to, co się między nami wydarzyło, było „miłe”? 
O rany, zapomniała, że Matthew ma rywalizację we krwi. Chyba właśnie uraziła 

jego dumę. Przez chwilę zbierała myśli. 

Odwróciła  się  do  niego  plecami  i  podeszła  do  okna,  czekając,  aż  przejdzie  jej 

ochota, by spojrzeć mu w oczy i ulec jego gorącemu spojrzeniu. Nie wiedziała, jak 
długo zdoła się kontrolować i ukrywać emocje. 

–  Matthew,  chciałabym,  żebyś  już  poszedł.  –  Dotknęła  satynowej  kokardy 

doczepionej  do  stojącej  na  parapecie  paprotki.  Materiał  przypomniał  jej  o  halce, 
którą nierozważnie włożyła tego feralnego ranka. 

– Oczywiście – odrzekł aksamitnym głosem. 
Usłyszała, jak do niej podchodzi. Poczuła na włosach jego ciepły oddech. 
– Przepraszam za zamieszanie z prasą i za to, że nie zachowałem odpowiedniego 

dystansu,  kiedy należało, ale nigdy  w życiu nie określiłbym  wczorajszej nocy tak 
nudnym epitetem jak „miła”. 

Jeśli  jeszcze  raz  jej  dotknie,  Ashley  straci  panowanie  nad  sobą  albo,  jeszcze 

gorzej, pocałuje go. 

Odwróciła  się  do  niego,  czując,  jak  parapet  wpija  jej  się  w  plecy.  Wciąż 

ściskając satynową kokardę, napotkała gorące spojrzenie jego błyszczących oczu. 

Nie, nie da się zahipnotyzować. Pora skończyć z układnością. 
–  Zaraz  zjawi  się  tu  moja  siostra  z  suszarką.  Zapomniała  mi  ją  wcześniej 

przynieść z innymi rzeczami. 

Skinął tylko głową. 

background image

– Zadzwoń, jeśli będziesz mieć kłopoty z prasą albo firmą ubezpieczeniową. 
Kiedy drzwi zamknęły się za Matthew,  Ashley odetchnęła z ulgą, zadowolona, 

że  za  nim  nie  wybiegła.  Tak  bardzo  pragnęła,  by  ją  pocałował.  Od  dawna  ją 
pociągał. Czy w ogóle jakaś kobieta mogłaby mu się oprzeć? 

Podniecał  ją,  ale  jej  rozsądek  –  a  raczej  jego  nędzne  resztki  –  nakazywał 

ostrożność.  Obiecała  sobie,  że  nigdy  nie  będzie  jedną  z  tych  kobiet,  które 
zapominają o inteligencji, kiedy tylko uśmiechnie się do nich czarujący facet. 

Zbliżyła różę do policzka, obracając ją w palcach. Czy w ogóle będzie mu się w 

stanie jeszcze oprzeć, skoro już wiedziała, jak miło jest czuć jego dotyk? 

Wyprostowała  się  energicznie  i  włożyła  kwiat  z  powrotem  do  wazonu.  Odkąd 

porzucili ją biologiczni rodzicie, ciężko pracowała, żeby zachować spokój w każdej 
sytuacji. 

Nie wolno jej o tym zapominać. Słabość jest niebezpieczna, i to o wiele bardziej, 

niż się ludziom wydaje. 

Matthew z trudem pohamował wybuch wściekłości, kiedy zobaczył nagłówki w 

porannej gazecie. 

Jadąc  teraz  windą  do  szpitalnej  sali  Ashley,  ściskał  w  dłoni  najgorszy  z 

brukowców.  Wiedział,  że  prasa  zacznie  węszyć.  Przez  większość  życia  media  nie 
spuszczały  go  z  oczu.  Zwykle  w  takich  okolicznościach  korzystał  z  okazji,  żeby 
wyrazić swoją opinię. Elokwentnie i spokojnie. 

Teraz jednak zdecydowanie nie był spokojny. 
Kolejny  raz  rozłożył  gazetę  i  spojrzał  na  okładkę.  Jakimś  cudem  dziennikarz 

zrobił  mu  zdjęcia  tej  nocy,  którą  Matthew  spędził  z  Ashley.  Bardzo  intymne 
zdjęcia, które nie pozostawiały pola dla wyobraźni. Na najmniej kompromitującym 
stał przed drzwiami Beachcombers, a Ashley odprowadzała go do wyjścia ubrana 
jedynie  w  szlafrok.  Zostali  uchwyceni  w  momencie,  gdy  Matthew  akurat  się 
pochylił, żeby pocałować Ashley na pożegnanie. 

Fotoreporter  celowo  zrobił  zdjęcie  pod  takim  kątem,  że  niewinny  całus  w 

policzek wyglądał jak gorący pocałunek w usta. 

Najbardziej  krępująca  z  fotografii,  wykonana  teleobiektywem  przez  jedno  z 

okien na parterze, przedstawiała jego i Ashley w drodze do sypialni w momencie, 
kiedy zaczęli zdejmować z siebie ubrania. 

Czy Ashley już wiedziała lub słyszała o materiale w tabloidzie? Zaraz się okaże. 
Kiedy drzwi windy się otworzyły, na Matthew czekała już starsza pielęgniarka, 

która na powitanie zmierzyła go badawczym spojrzeniem. Udało mu się zachować 
kamienną twarz. Poprosił gestem, by prowadziła. 

Ruszył  za  nią,  wsłuchując  się  w  dźwięk  skrzypiącego  wózka  i  telewizorów. 

Niektórzy mijani pacjenci wpatrywali się w niego z zaciekawieniem. 

Matthew  dobrze  wiedział,  jak  szybko  rozchodzą  się  plotki.  On  wkrótce  się 

otrząśnie i pozbiera, ale nie miał pewności, jak poradzi sobie powściągliwa Ashley. 
Nie była przyzwyczajona do rozgłosu, w dodatku bardzo ceniła sobie prywatność. 

background image

Matthew podziękował pielęgniarce skinieniem głowy i zapukał do drzwi Ashley. 
– To ja. 
Uchylone  drzwi  otworzyły  się  szerzej.  Ashley  siedziała  w  fotelu  przy  oknie 

ubrana  w  dżinsy  i  kolorową  dopasowaną  bluzkę,  która  podkreślała  jej  apetyczne 
krągłości. 

Matthew zamknął za sobą drzwi. 
Ashley wskazała głową gazetę, którą ściskał w ręce. 
– Polityczny news roku. 
Właśnie poznał odpowiedź na jedno ze swych pytań. A zatem czytała już gazetę, 

oglądała wiadomości, a może też słuchała radia. 

Cholera. 
– Jest mi strasznie przykro. 
– Zdaje się, że szef twojej kampanii jeszcze nie wstał z łóżka – odparła sztywno. 
–  Nie  śpi  od  czwartej,  bo  o  tej  godzinie  dostał  telefon  z  ostrzeżeniem,  co  się 

wydarzy. 

– A nie wpadło ci do głowy, że mnie też należałoby o tym uprzedzić? – Mówiła 

opanowanym tonem, ale burza rudych  włosów ujarzmionych  w kucyk aż falowała 
pod wpływem jej wzburzenia. 

– Chciałem zadzwonić, ale szpitalny telefon jest ciągle zajęty. 
Ashley zamknęła oczy  i  westchnęła ciężko. Po chwili rozprostowała zaciśnięte 

pięści i znowu na niego spojrzała. 

– Dlaczego prasę w ogóle interesuje to, z kim sypiasz? 
Chyba nie była aż tak naiwna? Matthew uniósł brew. 
– W porządku. – Wstała i zaczęła nerwowo krążyć w tę i z powrotem po sali. – 

Oczywiście, to dla nich łakomy kąsek. Interesują ich wszystkie poczynania polity-
ka,  zwłaszcza  jeśli  jest  tak  bogaty  jak  ty.  Niby  dlaczego  miałoby  to  wpłynąć  na 
wyniki  sondaży?  Czy  naprawdę  to  wpływa  na  twoje  notowania?  Jesteś  młodym 
singlem, ja nie mam partnera i jestem pełnoletnia. Przespaliśmy się ze sobą. Wielka 
mi sensacja. 

Gdy przechodziła obok Matthew, wilgotny kosmyk włosów zahaczył o spinkę w 

jego  mankiecie,  muskając rękę.  Ashley mówiła  dalej, poruszając przy tym  głową, 
przez co pasemko drgało lekko. 

Dlaczego nie zdobył się na to, by je odczepić? 
–  Nie  wiem,  czy  czytałaś,  jak  zakończył  się  mój  ostatni  związek.  Kiedy 

zerwałem  z  poprzednią  dziewczyną,  nie  była  tym  zachwycona  i  o  wszystkim 
opowiedziała  prasie.  Oczywiście zapomniała  nadmienić,  że  mnie  zdradzała,  kiedy 
byłem w Waszyngtonie. 

Prawie  nie  usłyszał  odpowiedzi  Ashley,  bo  obserwował,  jak  w  szpitalnym 

świetle  kosmyk  jej  rudych  włosów  zmienia  odcień  na  złoty.  Matthew 
znieruchomiał. Teraz kosmyk otarł się o jego nadgarstek, a tamtej nocy jej włosy 
omiatały jego pierś, kiedy się nad nim pochylała... Miała takie piękne ciało. 

background image

Matthew odchrząknął, próbując odpędzić natarczywe  myśli. Musi przygotować 

Ashley na to, co ją czeka po wyjściu ze szpitala. 

– Media będą chodzić za tobą krok w krok, domagając się szczegółów. Trudno 

zrozumieć, jakie to trudne i nieprzyjemne, jeśli nie doświadczyło się tego na wła-
snej skórze. Wiesz, ilu dziennikarzy zebrało się przed szpitalem? 

–  Kiedy  przyjedzie  moja  siostra,  wymkniemy  się  tylnym  wyjściem.  –  Rzuciła 

okiem w kierunku drzwi i skrzywiła się. – Personel szpitala na pewno chętnie nam 
pomoże. 

Matthew podrapał się za uchem. 
– To nie takie proste. Poza tym siostra po ciebie nie przyjedzie. 
Ashley wskazała jego rękę. 
– Przestań się wreszcie drapać. 
– Słucham? 
–  Drapiesz  się.  Ten  gest  cię  zdradza.  Zawsze  tak  robisz,  kiedy  próbujesz 

wymigać się od odpowiedzi. Coś przede mną ukrywasz?  Na pewno.  – Przerwała, 
marszcząc  brwi.  –  Zaraz,  to  ty  powiedziałeś  mojej  siostrze,  żeby  po  mnie  nie 
przyjeżdżała, tak? 

Matthew opuścił rękę. Cholera, nie zdawał sobie sprawy, że tak łatwo rozgryźć 

jego  mowę  ciała.  Dlaczego  szef  kampanii  tego  nie  zauważył?  Dobrze,  że  Ashley 
mu to uświadomiła, w przyszłości będzie musiał zachować większą ostrożność. 

– Jej mąż i ja zdecydowaliśmy, że tak będzie dla niej bezpieczniej. Powinna się 

trzymać jak najdalej od tłumu zebranego przed szpitalem. 

– Ty  i  David  tak zdecydowaliście?  Widzę,  że jesteście tak samo pracowici jak 

szef  twojej  kampanii.  –  Ashley  chwyciła  torbę  ze  swoimi  rzeczami.  –  Wezmę 
taksówkę. 

Matthew powstrzymał ją, zanim zdążyła zarzucić torbę na ramię. 
– Nie żartuj sobie. Mój samochód czeka zaparkowany przed tylnym wyjściem. 
Wbiła w niego nieugięte spojrzenie, lecz po chwili westchnęła ciężko. 
– W porządku. Im wcześniej stąd wyjdziemy, tym szybciej będziemy to mieli za 

sobą. 

Gdy  zjechali  windą  na  parter,  Matthew  otworzył  drzwi  tylnego  wyjścia  z 

budynku  i  zobaczył  przed  sobą  czterech  fotoreporterów,  którzy  już  tam  na  nich 
czekali.  Zasłonił  Ashley,  na  ile  było  to  możliwe,  i  szybko  zaprowadził  do 
samochodu.  Kolejne  zdjęcia  z  pewnością  doleją  oliwy  do  ognia,  ale  chciał 
towarzyszyć Ashley, żeby nie musiała przez to wszystko przechodzić sama. 

Przecisnął  się  obok  wyjątkowo  natarczywego  fotoreportera,  wsiadł  na  miejsce 

kierowcy w lexusie i szybko zamknął drzwi. 

Ashley opadła na siedzenie. 
– Boże, miałeś rację. Nie zdawałam sobie sprawy, że będzie aż tak źle. 
– Źle? – Matthew nacisnął pedał gazu. – Tym razem nam się upiekło, ale oni nie 

dadzą za wygraną. Będą rozgrzebywać każdy aspekt twojego prywatnego życia, li-

background image

cząc, że znajdą coś smakowitego. 

Ashley zbladła i wyprostowała się. 
–  Chyba  będę  musiała  zainwestować  w  duże  okulary  przeciwsłoneczne  i 

kapelusze. 

Podziwiał  jej  animusz,  zwłaszcza  że  zachowanie  spokoju  musiało  jej 

przychodzić z większym trudem niż innym. 

– Prasa nie zostawi cię w spokoju. Od lat próbują mnie z kimś wyswatać. 
– Jestem twarda. – Drżenie w jej głosie było ledwie dostrzegalne. – Dam sobie 

radę, przeczekam. 

Niedobrze. To jego wina i tylko on powinien ponieść konsekwencje. Nie Ashley. 
Nagle  wpadł  na  rozwiązanie  z  taką  lekkością,  z  jaką  sunął  teraz  luksusowym 

samochodem po czteropasmowej jezdni. Przecież wierzył, że Ashley łatwiej upora 
się  z  mediami,  jeśli  będzie  stał  u  jej  boku.  Istniał  dobry  sposób,  żeby  być  blisko 
niej i za jednym zamachem położyć kres denerwującym plotkom. 

Podjąwszy decyzję, nie zastanawiał się już ani chwili dłużej. 
–  Wpadłem  na  łatwiejsze  rozwiązanie,  dzięki  któremu  wszystko  szybciej 

ucichnie. 

–  Jakie?  –  Kilkakrotnie  wytarła  spocone  dłonie  o  dżinsy.  Jej  zdenerwowanie 

narastało z każdą sekundą. 

Matthew  zatrzymał  się  na  światłach,  położył  rękę  na  oparciu  za  jej  głową  i 

utkwił w niej stanowcze spojrzenie. 

– Zaręczymy się. 
– Jak to? – Odsunęła głowę od jego ręki, jakby ją parzyła. – Mówisz poważnie? 

Podjęcie decyzji o małżeństwie, żeby uspokoić prasę, to trochę zbyt radykalne po-
sunięcie, nie sądzisz? 

Małżeństwo. Na dźwięk tego słowa poczuł się, jakby ktoś ugodził go sztyletem 

prosto w serce. W tym akurat się z nią zgadzał  – najlepiej trzymać się od ołtarza 
najdalej, jak to tylko możliwe. 

Światła się zmieniły i Matthew z ulgą przeniósł wzrok na drogę. 
– Aż tak daleko się nie posuniemy. Kiedy emocje opadną, a media znowu skupią 

się na istotnych sprawach, rozstaniemy się po cichu. Będziemy mogli zrzucić winę 
na dziennikarzy, tłumacząc, że zainteresowanie mediów zniszczyło nasz związek. 

Niechętnie posuwał się do kłamstwa, zwłaszcza że zawsze starał się postępować 

etycznie. Jednak w tej chwili miał nieco inne priorytety. 

Nie mógł pozwolić, by z jego winy ucierpiała nienaganna reputacja Ashley. 
To  on  poniesie  konsekwencje  swojego  postępowania.  Nie  było  lepszego 

sposobu, by zapewnić jej bezpieczeństwo. 

– Zorganizujemy konferencję prasową i wydamy oficjalne oświadczenie. 
Ashley  skrzyżowała  ręce  na  piersi  i  spojrzała  na  niego  ostro.  Zobaczył  w  jej 

wzroku determinację i zrozumiał, że chyba nie docenił siły jej charakteru. 

–  Kongresmenie  Landis,  brak  ci  chyba  piątej  klepki.  Za  nic  w  świecie  nie 

background image

pozwolę, żebyś mi wcisnął na palec pierścionek zaręczynowy. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 

O rany, chyba znowu uraziła jego dumę. 
Zacisnęła dłonie na skórzanym fotelu. Dostrzegła, że Matthew zmarszczył brwi. 
–  Matthew,  wysłuchaj  mnie  spokojnie.  –  Postanowiła  choć  trochę  osłabić 

wymowę  swoich  słów.  –  Jestem  wdzięczna,  że  troszczysz  się  o  moje  dobre  imię, 
ale  nie  masz  takiego  obowiązku,  nawet  po  wspólnie  spędzonej  nocy.  Ja  też  nie 
czuję się za ciebie odpowiedzialna. 

Ujął  jej  dłoń.  Ashley  odwróciła  wzrok  i  wyjrzała  przez  okno,  byle  tylko  nie 

skupiać się na miarowych muśnięciach jego palca na jej nadgarstku. 

Stwardniała  od  fizycznej  pracy  skóra  jego  kciuka  lekko  drażniła  jej  delikatną 

skórę.  Ashley  przypominała  sobie  zdjęcia  z  prasy  przedstawiające  Matthew  z 
czasów, kiedy angażował się w projekty budowy domów dla najuboższych. Ciężko 
i uczciwie zapracował na muskularną sylwetkę i szorstkie dłonie. Gdy poczuła jego 
dotyk,  zdradzieckie  serce  zaczęło  mocniej  bić.  Matthew  musiał  wyczuć  jej 
przyspieszony puls, bo znowu się uśmiechnął. 

Zabrała rękę i wsunęła pod udo. 
–  Przestań.  Ostatnia  rzecz,  jakiej  teraz  potrzebujemy,  to  jeszcze  więcej 

kompromitujących zdjęć. 

– W takim razie zostań moją narzeczoną. 
– Nie. 
– Wynagrodzę ci to. – Puścił do niej oko. 
Ashley zakryła uszy rękami. 
– To program wyborczy, którego nie popieram. 
Śmiejąc się, złapał ją za nadgarstek. 
– Bardzo zabawne. 
– I, mam nadzieję, jasne. 
–  Ashley,  jesteś  praktyczną  osobą.  Na  miłość  boską,  przecież  zajmujesz  się 

księgowością. Chyba rozumiesz, że to najlepsze wyjście z sytuacji? 

Czyli  Matthew  interesował  się  nią  z  praktycznych  względów?  Jakie  to 

romantyczne. 

– Dziękuję, ale sama sobie poradzę z prasą. 
Próbowała zabrać rękę. 
Nic z tego. 
Matthew  nie  dawał  za  wygraną  i  przez  całą  drogę  muskał  ją  niezwykle 

delikatnie,  a  zarazem  bardzo  podniecająco.  Dziwnym  zrządzeniem  losu  na 
trawniku  przed  domem  Starr  stał  biało–  niebieski  znak  z  napisem:  „Landis  na 
senatora”.  Ashley  skierowała  wzrok  na  Beachcombers  i  na  chwilę  zaniemówiła 

background image

zszokowana. 

Dom był obrazem nędzy i rozpaczy. Czekał na nią jak opuszczony umorusany 

przyjaciel. Wybite okna zabito deskami, okalające je drewniane panele były czarne 
od  sadzy.  Zielony  trawnik  przecinały  głębokie  błotniste  koleiny  pozostawione 
przez ciężkie wozy strażackie. 

Nie mogła znieść tego widoku, czuła, że zaraz się rozpłacze. Jednak odwrócenie 

wzroku  potraktowałaby  jak  słabość.  Miała  teraz  poważniejsze  problemy  niż  ra-
towanie dobrego imienia czy zaprzątanie sobie głowy facetem, który z pewnością 
tylko skomplikuje jej życie. 

Musi się otrząsnąć, spotkać z siostrami  i  od nowa zaplanować przyszłość. Bez 

względu  na  to,  co  postanowią,  w  jej  życiu  z  pewnością  nie  będzie  miejsca  dla 
Matthew Landisa. 

Tym razem, kiedy Ashley uwolni rękę, Matthew będzie musiał wreszcie pojąć, 

że „nie” oznacza zdecydowaną odmowę. 

Czekając,  aż  Starr  do  niej  zejdzie,  Ashley  wyjrzała  przez  okno.  Obserwowała 

odjeżdżającego Matthew. 

Jej pierwsze oświadczyny i taka komedia. 
Kiedy  minął  początkowy  szok,  doceniła  starania  Matthew,  by  ocalić  jej  dobre 

imię. Było to może nieco staromodne podejście, ale jego rodzina przecież słynęła z 
nienagannych  manier.  Co  za  ironia  losu,  że  Starr  również  stała  się  częścią  tego 
świata, wychodząc za członka bogatej i szanowanej rodziny z Charlestonu. 

Posiadłość Landisów w Hilton Head może i jest nowocześniej urządzona niż ten 

dom,  pomyślała  Ashley,  wpatrując  się  w  rozkładówkę  w  lokalnym  magazynie 
wnętrzarskim  „Southern  Living”.  Jednak  również  rodzina  męża  Starr  od  pokoleń 
cieszy  się  dużym  bogactwem  i  wysokim  statusem.  Ta  neoklasycystyczna  rezy-
dencja dobitnie o tym świadczyła. 

Artystycznie  uzdolniona  siostra  wprowadziła  eklektyczną  nutę  w  wystroju 

wnętrz, zestawiając ciemne antyki z nowoczesnymi jasnymi grafikami i zastępując 
ciężkie  zasłony  śnieżnobiałymi  okiennicami.  Doskonałe  rozwiązanie,  które 
zapewniało prywatność, gdy było to wskazane. 

Jak teraz. 
Ashley przecięła pokój, mijając po drodze fortepian. Podeszła do szafki na nuty, 

na której ustawione były fotografie w srebrnych ramach. Jedna z nich przedstawiała 
Starr  i  Davida  w  dniu  ślubu.  Na  innej  elegancka  matka  Davida,  niczym  królowa 
matka, zasiadała w fotelu, z kotem na kolanach. 

Było tam również zdjęcie  Starr, Claire i Ashley przed Beachcombers, zrobione 

w dniu oficjalnego otwarcia lokalu przed trzema laty. Większość restauracji upada 
w pierwszym roku działalności, ale im udało się pokonać wszystkie przeciwności, 
choć nie  miały żadnego doświadczenia.  Wkrótce grono ich  klientów znacznie się 
poszerzyło,  a  dobrze  sytuowane  rodziny  Charlestonu  organizowały  w  pięknie 
położonym lokalu uroczyste śniadania i przyjęcia weselne. 

background image

Dzięki artystycznemu zacięciu  Starr  restauracja wyglądała pięknie i elegancko, 

Claire dbała o catering, a Ashley zajmowała się finansami. Zastępcza matka, ciocia 
Libby, zostawiła  im  w spadku nie tylko dom, ale też coś o  wiele  ważniejszego  – 
nauczyła je kochać. 

Ashley czule ujęła w dłonie zdjęcie Libby. 
Po  tym  jak  jej  narzeczony  zginął  w  wojnie  koreańskiej,  Libby  postanowiła 

pędzić życie samotnie. Została w rodzinnej posiadłości i stworzyła w niej dom dla 
dziewcząt, które nie miały dachu nad głową. Przeznaczyła na ten szczytny cel cały 
majątek. Przez dom przewinęło się wiele dzieci, z których część została oddana do 
adopcji  lub  wróciła  do  biologicznych  rodziców.  Jedynie  Claire,  Starr  i  Ashley 
zostały z nią do końca. 

Boże,  tak  bardzo  teraz  tęskniła  za  ciocią  Libby.  Chętnie  wysłuchałaby  jej 

niezmiennie trafnych i praktycznych rad. Matka zastępcza nigdy nie dbała o to, co 
myślą  inni,  a  kiedy  sprowadziła  grupę  nastolatek  po  przejściach  w  okolicę 
zamieszkałą przez elitę, często padały pod jej adresem niewybredne komentarze. 

Dźwięk  kroków  na  schodach  wyrwał  Ashley  z  zamyślenia.  Odwróciła  się  i 

zobaczyła radośnie biegnącą do niej siostrę. 

– Witaj! Przepraszam, że nie wyszłam ci na spotkanie. 
– Nie ma sprawy. – Ashley objęła Starr, z którą łączyła ją serdeczna siostrzana 

więź. – Gosposia; mówiła, że dopadła cię grypa żołądkowa. Dobrze się czujesz? 

– Nie martw się. Nic mi nie jest. – Starr postąpiła krok do tyłu i wzięła Ashley 

pod rękę. – Chodźmy do mojego pokoju. Przekopałam całą garderobę i znalazłam 
trochę ubrań, które możesz pożyczyć, dopóki nie kupisz sobie nowych. Jesteś ode 
mnie wyższa, ale niektóre ciuchy powinny na ciebie pasować. 

Starr  poprowadziła  Ashley  schodami  do  pokoju  na  górze.  O  rany,  nie 

przesadziła,  mówiąc,  że  przekopała  całą  garderobę.  W  sypialni  ledwie  się  można 
było przecisnąć między stosami ubrań. 

– To za dużo. Jesteś kochana, ale nie chcę ci sprawiać kłopotu. 
Starr pogładziła się po brzuchu i uśmiechnęła. 
– Niedługo i tak w nic się nie zmieszczę. To nie była grypa żołądkowa. 
Ashley  poczuła  przypływ  radości,  niestety  nieco  zmącony  przez  trudną  do 

opanowania zazdrość. 

– Jesteś w ciąży? 
Starr skinęła głową. 
– W trzecim miesiącu. Jeszcze nikomu o tym nie mówiliśmy. Powiedziałabym ci 

wcześniej, ale byłam lekko oszołomiona. Nie planowaliśmy na razie powiększenia 
rodziny, ale skoro już się stało, jestem bardzo szczęśliwa. 

– Oczywiście! Moje gratulacje! – Ashley przytuliła siostrę. – Bardzo się cieszę. 
I  wcale  nie  kłamała.  Ona  też  chciałaby  kiedyś,  jak  siostry,  założyć  rodzinę.  Z 

mężczyzną,  który  naprawdę  ją  pokocha  i  oświadczy  się  w  odpowiedniej  scenerii. 
Jak  widać,  wciąż  bolał  ją  sposób,  w  jaki  Matthew  zaproponował  jej  fikcyjne 

background image

zaręczyny. 

– A więc? – Starr spojrzała na nią badawczo. 
– A więc co? 
Siostra podniosła z łóżka gazetę i otworzyła ją. 
–  Cholera,  dzieciaku,  nie  mogłam  uwierzyć  własnym  oczom!  Zaciągnęłaś 

Matthew Landisa do łóżka? 

– Dzięki, że tak we mnie wierzysz. – No dobrze, nie była w typie Matthew, ale 

zabolało ją niedowierzanie siostry. Dało jej to też do myślenia. Czy media kupią hi-
storyjkę o zaręczynach, skoro jej własna siostra wykluczała taką możliwość? 

– Po prostu jestem zaskoczona, bo wszystko stało się tak nagle. Nie wiedziałam, 

że znacie się od dłuższego czasu. – Starr złożyła gazetę, zasłaniając kompromitu-
jące zdjęcia. – Wygląda na to, że sporo ostatnio przede mną ukrywałaś. Nie mogę 
uwierzyć,  że  nie  pisnęłaś  ani  słowa,  kiedy  ci  przywiozłam  ubrania  do  szpitala.  – 
Ton jej głosu wyraźnie wskazywał, że jest urażona. 

– Przepraszam, ale poza tym, co już przeczytałaś i usłyszałaś, nie mam ci wiele 

więcej do opowiedzenia. Spotkałam się z Matthew kilka razy podczas planowania 
imprez związanych z kampanią wyborczą. A tamtej nocy, cóż... 

– Daliście się ponieść? 
– Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby to przemyśleć. 
– Cieszę się, że wszystko w porządku. 
– Ale? 
–  Szanse  w  wyborach  są  bardzo  wyrównane.  –  Starr  podniosła  z  podłogi  stos 

kolorowych  koszulek,  które  wyglądały  jak  markowe  ciuchy,  lecz  to  ona  je 
zaprojektowała i uszyła. – Nie chciałabym, żeby jego przeciwnik zdobył przewagę, 
a liczy się każdy głos. Wierz mi, jest o co walczyć. Martin Stewart już wcześniej 
obciął budżet przeznaczony na pomoc rodzinom zastępczym. 

Klienci Beachcombers często rozmawiali o wyborach, zawsze chętnie dzielili się 

opiniami. Starr i Ashley już na początku kampanii poparły Matthew ze względu na 
jego program pomocowy dla rodzin zastępczych. 

– Ten skandal na pewno w jakimś stopniu odbije się na popularności Matthew, 

ale  zapewne  wyborcy  wreszcie zrozumieją,  że Martin  Stewart to podstępna szuja. 
Często zmienia zdanie i lawiruje, kiedyś się na pewno potknie. 

– Chciałabym mieć twoją pewność. 
–  Ja  naprawdę  w  to  wierzę.  Pamiętasz,  jak  pracowałaś  dla  niego  po  szkole? 

Poddałaś  się  pod  dwóch  miesiącach,  bo  był  taki  okropny.  Skoro  nawet 
siedemnastolatka potrafiła go przejrzeć, bardziej dojrzali wyborcy też to zobaczą. 

Starr  zamilkła,  pakując  ubrania  do  pudełka.  Była  nieco  zbyt  milcząca. 

Zazwyczaj wyrażanie opinii nie przychodziło jej z tak wielkim trudem. 

– Coś nie tak? – Ashley spojrzała na siostrę podejrzliwie. 
Starr odwróciła się gwałtownie. Jej oczy wyrażały gniew i ból. 
– Nie rzuciłam tej pracy. Zostałam zwolniona. 

background image

– O, Boże, dlaczego? 
– Bo nie chciałam pójść z nim do łóżka. 
Słysząc  wyznanie  siostry,  Ashley  postąpiła  krok  do  tyłu.  Po  chwili  zrobiła 

jeszcze jeden krok i opadła na fotel. 

– Miałaś wtedy zaledwie siedemnaście lat, a on musiał być po trzydziestce. 
–  Dokładnie.  –  Starr  zaczęła  krążyć  po  pokoju,  omijając  stosy  ubrań.  –  Na 

domiar  złego  zanim  mnie  zwolnił,  poprosiłam  go  o  referencje,  których 
potrzebowałam,  żeby  się  dostać  na  Akademię  Sztuk  Pięknych  w  Atlancie.  Po 
wszystkim  zadzwonił  na  uczelnię  i  dołożył  wszelkich  starań,  żeby  mi  nie 
przyznano stypendium. 

– Starr, to okropne. – Ashley próbowała ukryć rozczarowanie faktem, że Starr o 

niczym jej nie powiedziała. Siostra, na ogół silna i przebojowa, nagle wydała jej się 
krucha  i  bezbronna.  To  wrażenie  potęgował  dodatkowo  fakt,  że  była  w  ciąży.  – 
Dziwne, że ciocia Libby nie dobrała mu się do skóry – skwitowała tylko. 

– Jej też nie powiedziałam. Wstydziłam się. – Starr wzruszyła ramionami. – No i 

bałam  się,  że  nikt  nie  uwierzy  dziewczynie,  której  rodzice  byli  notorycznymi 
oszustami. Po jakimś czasie postanowiłam wyrzucić to na zawsze z pamięci. Wiem, 
że sprawiam wrażenie bardziej otwartej niż ty, ale w tamtych czasach to były wy-
łącznie pozory. 

Ashley  znowu  przytuliła  siostrę.  Trzymała  ją  w  ramionach,  aż  Starr  przestała 

dygotać. 

– Tak mi przykro, że musiałaś przez to przechodzić. 
Bransoletki na przedramieniu Starr zabrzęczały, kiedy odsunęła się i otarła oczy 

wnętrzem dłoni. 

– Mogłabym teraz pójść z tym do prasy, ale skoro jestem twoją siostrą... 
– Uznaliby, że kłamiesz, bo chcesz mi pomóc. 
A to tylko pogorszyłoby sytuację. 
–  Chyba  tak.  Teraz  przynajmniej  rozumiesz,  dlaczego  tak  bardzo  się 

angażowałam w kampanię Matthew Lanclisa. 

Co  za  koszmar!  Matthew  miałby  przegrać  wybory,  bo  uprawiał  seks  z  dorosłą 

kobietą, która wyraziła na to zgodę? Żaden przyzwoity polityk nie zasłużył na taką 
niesprawiedliwość.  Cóż,  życie  nie  zawsze  jest  fair.  Ashley  musi  coś  zrobić,  żeby 
posprzątać bałagan, którego narobiła. Musi to zrobić dla Starr. 

Rozwiązanie było oczywiste. Siostry zawsze ją wspierały i pomagały, zastępując 

biologiczną rodzinę i nigdy nie oczekując niczego w zamian. Chroniły ją, bo była 
najmłodsza. Zrobiłaby dla nich wszystko. 

– Nie martw się. Wkrótce prasa dostanie temat, który ją zajmie na długo. 
– Jak to? 
Ashley nabrała powietrza, zbierając się na odwagę. 
– Ja też mam ci coś do powiedzenia. Zaręczyłam się z Matthew. 
Ashley powie Matthew, że przyjmuje jego zaręczyny. I to wkrótce, bo poprosiła, 

background image

by przyjechał i zabrał ją na kolację. Najpierw jednak musi obejrzeć pogorzelisko. 
Chciała  spędzić  trochę  czasu  w  swoim  dawnym  świecie,  bo  kiedy  oficjalnie 
ogłoszą oświadczyny, zainteresowanie mediów wywróci wszystko do góry nogami. 

Powietrze  było  ciężkie  i  wilgotne.  Kiedy  Ashley  stanęła  na  schodach  z  tyłu 

domu,  usłyszała  dochodzące  z  ogrodu  cykanie  świerszczy.  Posiadłość  była 
ogrodzona,  więc  przynajmniej  tutaj  prasa  jej  nie  dopadnie.  Ashley  poświeciła 
latarką, z ulgą stwierdzając, że nikt nie czai się w zaroślach. 

Dotknęła kremowych paneli, wspominając, jak przez długie godziny planowały 

z  siostrami  otwarcie  restauracji.  Wreszcie  westchnęła  ciężko  i  nacisnęła  klamkę. 
Drzwi nie chciały się otworzyć, musiała pchnąć o wiele mocniej. Poskutkowało. 

W środku powitał ją duszący zapach spalenizny. Kto by pomyślał, że będzie się 

utrzymywał  tak  długo?  W  wilgotnym  powietrzu  leniwie  wirowały  czarne  płatki 
sadzy. 

Ashley  związała  włosy,  żeby  ich  nie  pobrudzić  w  drodze  do  sklepu.  Nagle 

poczuła przypływ paniki. Z trudem  wzięła  się  w  garść. Nie  wolno jej stchórzyć i 
uciec, musi obejrzeć zniszczenia. 

Przemoczony  chodnik  uginał  się  pod  stopami,  kiedy  szła  korytarzem. 

Zatrzymała się przed swoim biurem i uchyliła drzwi. Na szczęście – tak, jak mówił 
Matthew  –  ogień  go  nie  zniszczył,  jedynie  na  biurku  i  półkach  pozostał  czarny 
osad. 

Tym  zajmie  się  później,  najpierw  musi  stawić  czoła  najgorszemu.  Spod  jej 

butów  wypływała  brunatna  woda,  a  to  przywoływało  wspomnienie  tamtej  nocy  i 
kroków Matthew, kiedy wynosił ją z płonącego domu. 

Zaraz  dotrze  do  sklepu.  Poczuła  się  zupełnie  bezradna  i  bezsilna,  a  bardzo  nie 

lubiła tego uczucia. 

Otrząsnęła  się,  uniosła  głowę,  wyprostowała  ramiona.  Pora  zapanować  nad 

emocjami,  zmierzyć  się  z  koszmarem  i  odzyskać  kontrolę  nad  własnym  życiem. 
Skręciła  za  róg  i  wpadła  wprost  na  szeroki  męski  tors.  Odskoczyła  z  krzykiem, 
tracąc równowagę na śliskim chodniku. 

Nie był to jednak paparazzo. 
W  drzwiach  stał  Matthew.  Będzie  miała  okazję  z  nim  porozmawiać  wcześniej, 

niż sądziła. 

– Spokojnie. – Matthew złapał ją za ramiona. Jego głos wydawał się dudnić w 

otaczającej ich ciszy. – To tylko ja. 

– Całe szczęście. – Ogarnęła ją ulga, oparła instynktownie policzek o jego pierś, 

ale szybko się wyprostowała. 

Matthew znowu przyciągnął ją do siebie, aż poczuła miarowe bicie jego serca. 
Poczuła żar, który powoli ogarniał całą skórę. Zapragnęła wtulić się w Matthew 

jeszcze mocniej, przycisnąć piersi do jego torsu, aż żądza ustanie albo... wybuchnie 
i pozwoli ukoić podrażnione zmysły. 

Westchnęła ciężko. 

background image

– Wystraszyłeś mnie jak cholera. 
– Przepraszam. – Postąpił krok do tyłu, unosząc ręce. Jego latarka rzuciła snop 

światła,  tworząc  jasny  krąg  nad  ich  głowami.  –  Widziałem,  jak  idziesz  przez 
ogródek, i wszedłem od frontu. 

– Nic się nie stało. Już mogę normalnie oddychać. 
–  To  niesprawiedliwe,  że  ona  przypominała  teraz  obraz  nędzy  i  rozpaczy, 

tymczasem on wyglądał jak uosobienie męskiej siły i hartu ducha. 

Była zmęczona  i poirytowana,  obecność przystojnego i opanowanego Matthew 

wcale  nie  wpływała  na  poprawę  jej  humoru.  Niedobrze,  bo  przecież  miała  mu 
jeszcze zakomunikować, że przyjmuje jego zaręczyny. 

– Dlaczego przyjechałeś tak wcześnie? 
–  Mówiłaś,  że  chcesz  obejrzeć  zniszczenia.  –  Mimowolnie  podrapał  się  za 

uchem, lecz po chwili się powstrzymał. – Pomyślałem, że przyda ci się pomoc. 

Była zła na siebie za brak opanowania i widoczne rozdrażnienie. Właściwie nie 

ma się czemu dziwić, biorąc pod uwagę, co mu za chwilę powie. 

Wolałaby najpierw dobrze się wyspać, odpocząć, ukoić nerwy, ale na to było już 

za późno. 

–  Przepraszam.  Właściwie  to  chciałam  z  tobą  porozmawiać.  No  to  chodźmy 

obejrzeć zniszczenia. Pogadamy po drodze. 

Po  raz  pierwszy,  odkąd  spotkała  Matthew,  dostrzegła  na  jego  twarzy 

niekontrolowane emocje. Zmarszczył brwi, wyraźnie zmartwiony. 

–  A  nie  lepiej  byłoby  wynająć  ekipę  sprzątającą  i  oszczędzić  sobie  bolesnego 

widoku? 

– Nie zamierzałam jeszcze sprzątać. Tak naprawdę nic nie mogę zrobić, dopóki 

ubezpieczyciel nie oszacuje strat. Chciałam tylko wszystko obejrzeć. Nie potrwa to 
długo. 

Gdy Matthew trochę się odsunął, Ashley mimo woli jęknęła. 
Pomieszczenie  przypominało  czarną  dziurę.  Zabite  deskami  okna  nie 

wpuszczały do środka świateł ulicznych latarni, przez co widok był jeszcze bardziej 
przygnębiający.  Może  jednak  powinna  była  zaczekać  do  rana.  W  ciemnościach 
wszystko z pewnością wygląda znacznie gorzej. 

Sama się oszukiwała. 
Zorganizowała w Beachcombers tak wiele pięknych przyjęć i marzyła o tym, by 

świętować tu własne zaręczyny. Co za ironia losu – oto spełniło się jej marzenie. 

Matthew  zastanawiał  się,  jak  Ashley  może  znosić  ten  okropny  bałagan  z  tak 

stoickim spokojem. 

Gdy  tylko  mu  powiedziała,  że  zamierza  zajrzeć  do  Beachcombers,  od  razu 

wiedział, że musi tam pojechać, by ją chronić i wspierać. 

Zauważył, że zbiera jej się na płacz. Spodziewał się takiej reakcji, ale nigdy by 

nie przypuszczał, że jej smutek tak bardzo go poruszy. 

Matthew  skrzyżował  ręce  na  piersi,  bo  nie  był  pewien,  czy  zdoła  utrzymać  je 

background image

przy sobie. Miał wielką ochotę przytulić Ashley. Przechodząc obok, musnęła jego 
ramię.  Co  miała  pod  bluzeczką?  Jego  rozgrzane  ciało  i  rozgorączkowany  umysł 
domagały się odpowiedzi. 

Dziwne,  ale  nigdy  nie  przyszło  mu  do  głowy,  że  praktyczna  Ashley  mogłaby 

nosić  ekskluzywną  bieliznę  z  własnego  sklepu.  Sklep!  Jak  może  rozbierać  teraz 
Ashley w myślach, patrząc na to okropne pobojowisko? 

Wokół leżały wieszaki przewrócone siłą strumieni wody z węży strażackich. Na 

podłodze widać było ślady roztopionych materiałów. Równie dobrze tkanina mogła 
przepalić się na Ashley i poparzyć jej skórę. 

Matthew usłyszał dźwięk dzwonka, a po nim chichot  Ashley. Miała zmysłowy 

śmiech. O, cholera, chyba wpadł w tarapaty. 

– Co tam znalazłaś? 
Ashley  sięgnęła  do  zabytkowej  pozłacanej  kasy  i  wyjęła  z  niej  zwitek 

ociekających wodą banknotów. 

– Wystarczy, że znajdę suszarkę, i znowu będę wypłacalna. 
Tylko  Ashley  potrafiła  zdobyć  się  na  śmiech  w  tak  opłakanej  sytuacji  –  stojąc 

pośrodku pogorzeliska z garścią banknotów w ręce. 

Matthew stanął obok niej. 
– W takim razie stawiasz kolację. 
– Jasne. Chyba będzie mnie stać na hamburgery, o ile podzielisz się ze mną colą. 
– A może dam ci trochę pieniędzy do czasu, aż minie kryzys? 
Jej duma natychmiast zaprotestowała. 
– Stanę na nogi, gdy tylko dostanę pieniądze z ubezpieczenia. Wolę zarobić na 

pokrycie strat ciężką pracą. 

– Oferta jest cały czas aktualna. 
– Dziękuję, ale muszę odmówić. 
Matthew  ustąpił,  widząc,  że  nie  zdoła  jej  przekonać.  Poszuka  innego  sposobu, 

żeby nie urazić jej dumy. 

– W porządku. 
Ruszył  za  Ashley  korytarzem,  patrząc,  jak  jej  włosy  kołyszą  się  z  każdym 

krokiem, odsłaniając szyję. W mgnieniu oka zapomniał o pogorzelisku, które przed 
chwilą oglądał. 

Dopóki nie dotarli do otwartych drzwi jej sypialni. 
A gdyby spała, kiedy wybuchł pożar, a on by nie wrócił po aktówkę? Dobrze, że 

była wtedy w przymierzalni, być może dzięki temu przeżyła. 

Spiął  się,  nagle  zabrakło  mu  powietrza.  Próbował  odpędzić  obraz  martwej 

Ashley, który nagle stanął mu przed oczami. 

– Miałeś rację – powiedziała, odwracając się do niego twarzą. – Nie mogę teraz 

zbyt wiele zrobić, ale czuję się już lepiej. Po tym, jak zobaczyłam, co tu się stało, 
łatwiej mi będzie o tym zapomnieć. 

– To prawda. – Nie do końca zrozumiał, co powiedziała, bo wciąż nie dawał mu 

background image

spokoju obraz  Ashley uwięzionej  w płonącym domu.  Wróciły niechciane bolesne 
wspomnienia. Po stracie Dany jego świat rozpadł się na kawałki. 

– Zgadzam się. 
Słowa Ashley przywróciły go do rzeczywistości. 
– Zgadzasz się przyjąć pieniądze? – Zdziwiło go to, ale też bardzo ucieszyło. – 

Nie ma sprawy. Ile potrzebujesz? – Przyjrzał się jej, nie mogąc niczego wyczytać z 
jej miny, czuł jednak, że jest coraz bardziej zdenerwowana. 

–  Nie.  Zgadzam  się  przyjąć  twoje...  –  Zagryzła  wargę.  –  Twoje  oświadczyny. 

Jeśli  nadal  sądzisz,  że  to  ci  pomoże  w  kampanii  wyborczej,  zostanę  twoją 
narzeczoną. 

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 

O cholera. Właśnie się zaręczył. 
Matthew  opadł  na  fotel  w  biurze  swojego  sztabu  wyborczego  w  Hilton  Head. 

Cztery  godziny  po  tym,  jak  Ashley  przyjęła  jego  oświadczyny,  wciąż  nie  mógł 
uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Postawił na swoim, ale nagle wpadł 
w lekką panikę. Podobną do tej, której uległ po nocy spędzonej z Ashley. 

Wpatrywał  się  w  ekran  komputera  pełnego  otwartych  plików,  ale  niemal  nie 

docierała do niego treść czytanych dokumentów, podobnie jak dzwonki telefonów i 
szum kserokopiarki ustawionej przed wejściem do biura. 

Dotknął palcem pliku błyszczących czerwono– niebieskich naklejek z napisem: 

„Landis na  Senatora”. Dlaczego nawet sfingowane zaręczyny tak bardzo go prze-
straszyły?  Przecież  wszystko  zostało  zaaranżowane,  nie  zaręczył  się  na  poważnie 
jak z Daną. 

Owszem,  nie  spodziewał  się,  że  Ashley  z  tak  wielką  niechęcią  przyjmie  jego 

propozycję. Jego ego nieco na tym ucierpiało, ale ostatecznie przecież nigdy tak na-
prawdę nie chciał porzucać kawalerskiego stylu życia. 

Jego bracia mieliby z tego niezły ubaw. 
Rozległo się lekkie pukanie do drzwi. Matthew podniósł wzrok i w uchylonych 

drzwiach zobaczył szefa kampanii wyborczej, Brenta Davisa. 

– Wysypiasz się? 
–  Pytasz  poważnie?  –  Matthew  wskazał  Brentowi  fotel  przed  mahoniowym 

biurkiem. 

Starszy  od  Matthew  o  dwadzieścia  lat  energiczny  Brent  był  siłą  napędową 

kampanii  wyborczej  Ginger  Landis  i  konsultantem  Matthew  kandydującego  do 
Izby  Reprezentantów.  Gdy  Matthew  podjął  decyzję,  że  będzie  się  ubiegał  o 
zwolnione przez matkę miejsce w senacie, nie wahał się ani chwili i zaproponował 
Brentowi stanowisko szefa kampanii. 

Po  raz  pierwszy  Matthew  zaświtała  myśl,  że  może  za  szybko  chciał  rozwinąć 

polityczną  karierę.  Mógł przecież pozostać  w Izbie Reprezentantów  przez  kolejne 
dziesięć  lat  i  przed  czterdziestką  wciąż  miałby  szansę  na  stanowisko  senatora. 
Zależało mu jednak, by miejsca, które  wcześniej należało do ojca, a  które  później 
przejęła  matka,  nie  zajął  ktoś  inny.  Nie  wiadomo,  czy  byłby  je  w  stanie  później 
odzyskać. 

Czy był  gotów poświęcić  wszystko dla  własnych ambicji? Nawet tak niewinną 

osobę jak Ashley? 

Do cholery, przecież robił to, żeby ocalić jej dobre imię. Podjął już decyzję i nie 

zamierza  zranić  Ashley  jeszcze  bardziej,  proponując  jej  bezpieczną  kryjówkę  na 

background image

Bahamach,  gdzie  mogłaby  wszystko  przeczekać.  Może  w  ten  sposób  też  udałoby 
mu  się  uniknąć  skandalu,  ale  byłoby  to  dodatkowe  obciążenie  dla  wszystkich, 
którzy w pocie czoła pracowali nad jego kampanią. 

Musi  się  zachować  jak  prawdziwy  facet.  Oparł  łokcie  o  biurko  i  spojrzał 

Brentowi prosto w oczy. 

– Zaręczyłem się z Ashley Carson. 
Kierownik  zamarł  –  miną  ani  gestem  nie  zdradził,  co  o  tym  myśli.  Matthew 

wiedział  z  doświadczenia,  że  Brent  reagował  w  ten  sposób,  gdy  trafił  mu  się 
szczególnie twardy orzech do zgryzienia. Ostatnim razem widział go w tym stanie, 
gdy  podczas  charytatywnej  misji  w  Europie  Ginger  Landis  wyszła  potajemnie  za 
długoletniego przyjaciela generała Hanka Renshawa. 

Wreszcie Brent złożył palce i dotknął nimi nosa. 
– Żartujesz? 
– Mówię poważnie. – Matthew wyprostował się i odruchowo uniósł głowę. 
Brent zamrugał jeden jedyny raz, zdradzając tym samym poirytowanie. 
– Zaręczyłeś się z tą szarą myszką ze zdjęć w brukowcach? 
Matthew poczuł przypływ gniewu. 
– Uważaj, jak się wyrażasz o Ashley. 
Brent otworzył szeroko oczy. 
– Spokojnie, nie unoś się. Wszystko już rozumiem. Widzę, że ta kobieta nieźle 

zawróciła ci w głowie. 

– Davis... – rzucił Matthew ostrzegawczo. 
Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebował, było rozpamiętywanie nocy spędzonej 

z  Ashley.  Wtedy  już  na  pewno  straciłby  resztki  opanowania  i  nie  potrafiłby  za-
chować zimnej krwi koniecznej podczas tej rozmowy. 

–  Ashley jest teraz moją narzeczoną, po prostu przyjmij to do  wiadomości.  Na 

tym polega twoja praca. 

– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że się z nią spotykasz, kiedy te cholerne zdjęcia 

trafiły  do  gazet?  –  Brent  oparł  dłonie  o  biurko.  –  Musiałem  się  nieźle 
nakombinować,  nie  mając  kompletnych  infor...  Zaraz,  zaraz.  –  Brent  oparł  się  na 
krześle, mrużąc oczy. – Poszedłeś z nią na układ, tak?  

Zamierzacie udawać narzeczonych, żeby uspokoić prasę. 
–  Tego  nie  powiedziałem.  –  Matthew  unikał  jednoznacznej  odpowiedzi,  nie 

chcąc narażać Ashley na dalsze upokorzenia. 

–  Jeśli  zamierzasz  wygrać  listopadowe  wybory,  musisz  być  ze  mną  szczery.  – 

Brent  postukał  palcem  w  plik  naklejek  dla  podkreślenia  wagi  swoich  słów.  – 
Zresztą powinieneś był mi o wszystkim powiedzieć, zanim się jej oświadczyłeś. 

Z  jednej  strony  Matthew  rozumiał  argumenty  Bren–  ta,  ale  konsultowanie 

zaręczyn  z  szefem  kampanii  wyborczej  wydawało  mu  się  głupie  i  mało 
romantyczne. 

O  ile  oczywiście  rzeczywiście  planowałby  wziąć  ślub.  Na  szczęście  nie 

background image

zamierza, ale to teraz nie ma nic do rzeczy. 

Nie  rzuci  Ashley  prasowym  hienom  na  pożarcie,  żeby  wygrać  wybory. 

Częściowo zgadzał się z Brentem, ale tylko dopóki pamiętał o swoich politycznych 
ambicjach.  Jednak  nigdy  przenigdy  nie  powiedziałby  niczego,  co  mogłoby 
zaszkodzić Ashley. 

Sumienie  podpowiadało  mu,  że  jeśli  teraz  zostawiłby  ją  samej  sobie,  nie 

zasługiwałby na wygraną. 

– Współpracowałem z Ashley, ale oboje odkryliśmy, że łączy nas coś więcej. W 

notce dla prasy możesz to nazwać „burzliwym romansem”. 

Brent  powoli  skinął  głową,  a  na  jego  surowej  twarzy  po  raz  pierwszy,  odkąd 

zjawił się w biurze, pojawił się uśmiech. 

–  Kiedy  ogłosimy  to  w  mediach,  wszyscy  potem  zrozumieją,  dlaczego 

zerwaliście pochopne zaręczyny. 

– Nic takiego nie sugerowałem. 
– Matthew, do cholery. – Uśmiech zniknął z twarzy Brenta. – To ja cię uczyłem, 

jeszcze  w  czasach,  gdy  twoja  matka  starała  się  o  urząd,  jak  udzielać  prasie 
wymijających odpowiedzi. Niech ci się nie wydaje, że dam się na to nabrać. 

Dlaczego  nie  mógł  po  prostu  zamknąć  drzwi  i  powiedzieć  Brentowi  całej 

prawdy?  Za  bardzo  zależało  mu  na  tym,  by  chronić  Ashley,  bronić  jej  dobrego 
imienia i honoru, dopóki jej życie nie wróci do normy. 

Odziedziczony po ojcu zabytkowy fotel zaskrzypiał, kiedy Matthew pochylił się 

nieco w stronę Brenta. 

–  Powiedziałem  już:  jestem  zaręczony  z  Ashley.  Koniec,  kropka.  Jutro 

wybierzemy pierścionek. 

Pierścionek? 
Ha, jak najbardziej! 
Oczywiście,  że  będzie  im  potrzebny  pierścionek  zaręczynowy.  Jeśli  Ashley 

będzie się opierać, zaproponuje, że po wszystkim go sprzedadzą i przekażą dochód 
na  cele  dobroczynne.  Znając  jej  dobre  serce,  był  pewien,  że  zaakceptuje  ten 
pomysł.  Nie  chodziło  więc  o  kupowanie  pierścionka,  który  miał  symbolizować 
złożoną  obietnicę,  a  jedynie  o  zapewnienie  Ashley  bezpieczeństwa.  Przy  okazji 
będzie mógł wesprzeć szczytny cel. 

– Dlaczego nie podarujesz tej kobiecie pierścionka, który twoja matka dostała od 

ojca? 

Dobre pytanie. 
– Ashley wychowała się w rodzinie zastępczej, zawsze nosiła rzeczy po innych i 

chciałaby mieć coś swojego. Zasługuje na to, żeby samodzielnie wybrać pierścio-
nek  i  zapoczątkować  własną  tradycję.  –  Matthew  sprawnie  wybrnął  z  trudnej 
sytuacji. 

Miał  zaledwie  sekundę  na  odpowiedź,  ale  udało  mu  się  znaleźć  wiarygodną 

wymówkę. Zresztą gdyby naprawdę miał się zaręczyć z Ashley, podjąłby właśnie 

background image

taką decyzję. 

Matthew przełożył stos naklejek na biurku. 
– Domyślam się, że wiadomość wycieknie do prasy ze sklepu jubilerskiego, ale i 

tak chcemy wydać oficjalne oświadczenie. Kiedy najlepiej zwołać konferencję pra-
sową? Jutro wieczorem czy następnego dnia rano? 

– Ty naprawdę ją kochasz? – Szef kampanii nawet nie próbował ukryć irytacji. 
Miłość.  To  słowo  nieodmiennie  kojarzyło  mu  się  ze  szlochem  matki 

dochodzącym zza drzwi po śmierci Benjamina  Landisa. Ginger niemal postradała 
zmysły.  Gdyby  nie  wsparcie  dzieci  i  nieoczekiwana  propozycja  przejęcia 
senatorskiego  stanowiska  męża,  nie  wiadomo,  jak  długo  trwałby  jej  powrót  do 
świata żywych. 

Mógłby  wszystko  przypisać  przywiązaniu,  jakim  darzą  się  małżonkowie  po 

wielu wspólnie spędzonych latach, ale Matthew czuł taki sam obezwładniający ból, 
kiedy  w  college’u  zmarła  jego  narzeczona.  Nie  zamierzał  drugi  raz  przechodzić 
przez piekło. Przerażała go myśl, że ktoś mógłby mieć nad nim tak wielką władzę. 

Postąpił  słusznie,  próbując  zakończyć  relację  z  Ashley  po  jednej  wspólnie 

spędzonej  nocy.  Jednak  los  chciał  inaczej  i,  zanim  rozejdą  się  ich  drogi,  będą 
musieli spędzić ze sobą więcej czasu. 

Z  jakiegoś  powodu  był  wobec  niej  opiekuńczy,  w  dodatku  budziła  w  nim 

pożądanie.  Kiedy  przypominał  sobie  jej  nagie  ciało  owinięte  prześcieradłem  i 
kasztanowe włosy rozpostarte na poduszce... 

Cholera. Przez jakiś czas nie będzie mógł wstać zza mahoniowego biurka. 
– Ashley mnie fascynuje. 
Brent spojrzał Matthew prosto w oczy i wreszcie skinął głową. 
–  Albo jesteś  wybornym  kłamcą, albo  wpakowałeś się  w  większe tarapaty, niż 

jesteś sobie w stanie wyobrazić. 

Błysk fleszy oślepił Ashley. 
Zamrugała, gdy światło odbiło się od brylantu o szlifie markizy w pierścionku na 

jej palcu.  Stała teraz obok podium przed siedzibą sztabu  wyborczego Matthew  w 
Hilton Head. 

Nie  chciała,  by  Matthew  kupował  jej  tak  drogi  pierścionek,  ale  przekonał  ją, 

proponując,  że  będzie  mogła  wybrać  organizację  dobroczynną,  której  przekażą 
zysk ze sprzedaży. Była mile zaskoczona, że Matthew zdążył ją poznać na tyle, by 
wiedzieć, jakie rozwiązanie sprawi Jej przyjemność. 

Kierownik kampanii wyborczej, Brent Davis, podszedł do mikrofonu. 
– Kończymy dzisiejszą konferencję prasową. Dziękujemy państwu za przybycie. 
Ashley zdobyła się na uśmiech, kiedy rozbłysły flesze, a Matthew poprowadził 

ją do samochodu z szoferem. Ciężar brylantu nieustannie przypominał jej, że choć 
tak naprawdę nie jest zaręczona z Matthew, zgodziła się mu pomóc wygrać wybory 
i pokonać konkurenta. 

Wyciągnęła  przed  siebie  dłoń  i  spojrzała  na  brylant  w  lśniącej  złotej  oprawie, 

background image

przypominając sobie noc spędzoną z Matthew i jego późniejszy dystans. 

Chyba popełniła poważny błąd. 
Nie dlatego, że zgodziła się na zaręczyny. Miała zamiar zrobić wszystko, co było 

w jej mocy, by parszywy konkurent Matthew już nigdy nikogo nie oszukał. Ale ten 
pierścionek? Obróciła dłoń, pozwalając, by promienie słońca zalśniły na kamieniu. 
Pierścionek był idealny.  Dokładnie taki chciałaby dostać,  gdyby zaręczyła się na-
prawdę,  ale  szlif  markizy  już  zawsze  będzie  jej  przywodził  na  myśl  ból,  jaki 
sprawił jej Matthew Landis. 

Przypomniała  sobie,  jak  próbował  się  wymknąć  z  jej  sypialni.  Z  pewnością 

równie szybko zniknie z jej życia, kiedy ten udawany związek przestanie być dla 
niego  korzystny.  Nie  chciała  myśleć  o  nim  w  ten  sposób,  ale  jak  inaczej  mogła 
interpretować jego  zachowanie?  Fakty  mówiły same  za siebie,  poza tym Matthew 
był przecież politykiem. 

Choć miała okazję przekonać się, że  kierują nim szlachetne pobudki, całe jego 

życie to jedna wielka kampania wizerunkowa ukierunkowana na zdobycie popular-
ności. Będzie musiała o tym pamiętać, żeby przetrwać całe zamieszanie. 

Wsiadła na tylne siedzenie samochodu pokryte miękką skórą. Kierowca zamknął 

za nią drzwi. Na ekranie wbudowanego telewizora zobaczyła całodobowy program 
informacyjny. 

Matthew usiadł obok niej, rzucił aktówkę na podłogę i zapiął pasy. 
–  Dzięki  Bogu  już.  po  wszystkim.  Będziemy  mogli  teraz  spokojnie 

porozmawiać, zanim dotrzemy do rezydencji. 

Ashley wyprostowała się, tracąc zainteresowanie pierścionkiem. 
– Jedziemy do ciebie? 
–  Tak,  muszę  ci  pokazać  posiadłość.  –  Odwrócił  się  do  niej  twarzą  i  musnął 

kolanem  jej  kolano.  Ashley  poczuła  ucisk  w  żołądku.  –  Wszyscy  węszyliby 
podstęp, gdybyś nie odwiedziła mojego domu. 

–  To  prawda.  –  Przybrała  obojętną  minę,  choć  jej  uwadze  nie  umknął  fakt,  że 

Matthew  zamierzał  pokazać  jej  dom  wyłącznie  z  praktycznych  względów.  –  A 
dlaczego  w  takim  razie  szef  twojej  kampanii  nie  jedzie  z  nami?  Gdzie  się 
podziewa? 

–  Nie  wiem.  –  Matthew  wzruszył  ramionami.  Za  oknem  mignęło  soczyście 

zielone pole golfowe porośnięte tu i ówdzie palmami. 

– Myślałam, że chce ze mną omówić twój program na najbliższe dni. – Zasłoniła 

cienkim swetrem dekolt kwiecistej sukienki, którą pożyczyła od Starr. Ciuszek był 
bardzo  ładny,  ale  siostra  nosiła  mniejszy  rozmiar,  dlatego  tkanina  ściśle  opinała 
biust.  Matthew  wciąż dotykał  kolanem jej kolana, przez  co  Ashley  miała  kłopot z 
precyzyjnym formułowaniem myśli. 

Powinna  była  kupić  nowe  ubrania,  a  nie  pierścionek,  który  miał  wszystkich 

oszukać. 

–  Postanowiliśmy,  że  ja  ci  przekażę  wszystkie  informacje.  Brent  ma 

background image

wystarczająco dużo spraw na głowie. – Matthew otworzył aktówkę i wyjął wydruk 
z grafikiem. 

– Rano mam wystąpienie w klubie rotariańskim, a po południu wiec wyborczy. 

W sobotę wieczorem zostałem zaproszony na przyjęcie charytatywne na jachcie. 

Przerwał  i  podniósł  na  nią  wzrok  na  pozór  nieświadomy,  że  niewinnym 

dotykiem kolana doprowadzał ją niemal do utraty zmysłów. Gdyby tylko paparazzi 
nie zrobili im wtedy kompromitujących zdjęć, mogłaby teraz dalej wieść spokojne 
życie. Oczywiście wciąż byłaby na niego wściekła, ale nie musiałaby się zmagać z 
tym fatalnym zauroczeniem. 

–  Ashley?  –  Matthew  próbował  przyciągnąć  jej  wzrok.  –  Słyszysz  mnie?  Nie 

musisz być obecna na wszystkich imprezach, jeśli coś ci nie odpowiada. Nie jesteś 
przecież żoną polityka. 

–  Ale  chętnie  na  nie  z  tobą  pójdę.  To  ciekawe,  móc  obserwować  wszystko  z 

bliska.  Poza  tym  nie  mam  zbyt  wiele  obowiązków.  Cały  czas  czekamy  na  opinię 
rzeczoznawców i wypłatę pieniędzy z ubezpieczenia. 

Próbowała zachować spokój, choć wszystko wymykało się spod kontroli. Wolała 

wieść spokojne życie bez  komplikacji, a u boku Matthew czekało ją coś zupełnie 
przeciwnego. 

Matthew spochmurniał. Na jego twarzy odmalowało się zmartwienie. 
– Zawsze mogę ci pożyczyć trochę... 
– Przestańmy już wreszcie mówić o pieniądzach. – Boże, on jednak zupełnie nie 

ma pojęcia, co jest dla niej ważne. Powinien wiedzieć, że duma nie pozwoli jej na 
przyjęcie  pieniędzy.  Złagodziła  ostre  słowa  uśmiechem,  choć  migające  za  szybą 
wille  i  drogie  samochody  wciąż  przypominały  jej  o  uprzywilejowanej  pozycji 
Matthew. 

– Dziękuję za propozycję. Jesteś bardzo hojny. 
–  Nie  przeceniaj  mnie.  Zapewne  nie  zauważyłbym,  gdyby  kwota,  jakiej 

potrzebujesz, zniknęła z mojego konta. 

Ashley zmarszczyła nos i odsunęła nogę. 
– Nie rozumiem, dlaczego próbujesz umniejszyć ten miły gest. 
– Nie chcę się przechwalać, po prostu mówię prawdę. 
Może  i  tak,  ale  w  żadnym  wypadku  nie  przyjmie  od  niego  pieniędzy.  Po 

wspólnie  spędzonej  nocy  byłoby  to...  niestosowne.  Już  i  tak  poszła  na  moralny 
kompromis, zgadzając się na udawane zaręczyny. Nie zamierza posunąć się jeszcze 
dalej, przekraczać kolejnej granicy. 

– W Beachcombers gościmy wielu zamożnych klientów, którzy skąpią kelnerce 

na napiwek, dlatego wiem, że bogactwo i hojność nie zawsze idą w parze. 

– Mam już w grafiku kilka zaplanowanych debat, dlatego nie wdam się z tobą w 

dyskusję na temat oceny mojego charakteru. 

Ashley  zagryzła  wargę,  powstrzymując  się  od  komentarza.  Wsłuchiwała  się  w 

odgłosy  ruchu  ulicznego,  zerkając  przez  okno.  Rzeczywiście  nie  powinna  teraz 

background image

skupiać  się  na  zaletach  Matthew,  bo  z  pewnością  nie  pomoże  jej  to  zachować 
zimnej krwi. 

Dotknął szorstkim palcem jej czoła. 
– O czym myślisz? 
Zdobyła się na pogodny uśmiech. 
– Z twoim oratorskim talentem potrafisz chyba lepiej nawiązać rozmowę? 
– Szach– mat. – Jego szczery śmiech drażnił zmysły Ashley, tak samo jak dotyk 

jego ręki, którą niepostrzeżenie ją objął. 

Poczuła  narastające  pożądanie.  Zawsze  go  pragnęła,  ale  pociąg  stał  się  jeszcze 

intensywniejszy, odkąd się przekonała, jaką rozkosz Matthew potrafi jej dać. 

Przesunęła  się  nieco  do  przodu,  czując,  jak  sukienka  ociera  się  o  dziwnie 

wrażliwą skórę. 

– Nie musisz udawać czułości. Nikt nam teraz nie robi zdjęć. 
Matthew powoli zabrał rękę. W jego zielonych oczach dostrzegła psotny błysk, 

jakby dokładnie zdawał sobie sprawę, jak działa na nią jego dotyk. 

– Nie zamierzałem posunąć się za daleko. 
– Przyjmuję przeprosiny. 
Nie chciała, by zabrzmiało to tak oficjalnie, ale trudno jej było opanować nerwy 

bez względu na to, czy jej dotykał, czy nie. Tamtej nocy cudownie było czuć jego 
dłonie  na  całym  ciele,  lecz  zachowanie  Matthew  następnego  ranka  sprawiło  jej 
ogromną przykrość. 

– W takim razie co mam zrobić, żeby się dowiedzieć, o czym myślisz? 
–  Nie  musisz  nic  robić.  –  Desperacko  próbowała  znaleźć  temat,  który 

skierowałby  rozmowę  na  inne  tory,  z  dala  od  wszystkiego,  co  miało  związek  z 
dotykaniem i pożądaniem. – Po prostu nie wiem, czy powinnam o to pytać. 

– Nie przejmuj się, przez lata udało mi się wyhodować grubą skórę. 
Szkoda, że Ashley nie mogła powiedzieć tego samego o sobie. 
– Dobrze. – Przechyliła głowę, żeby nawiew nieco ochłodził jej rozgrzaną twarz. 

–  Wrodzona  ciekawość  księgowej  nie  daje  mi  spokoju,  dlatego  zastanawiam  się, 
jak twoja rodzina doszła do tak wielkiej fortuny. 

– Czystym zrządzeniem losu. – Matthew podrapał się po policzku, mimowolnie 

zahaczając  palcem  o  zmysłowe  usta.  –  Mój  pradziadek  kupił  dużo  ziemi  w  tej 
okolicy.  Zakup  był  bardzo  korzystny,  ale  równie  dobrze  mógł  się  okazać 
niewypałem. 

Ashley wpatrywała się w usta Matthew, wspominając, jak pieścił nimi jej ciało, 

a zwłaszcza jeden najczulszy punkt. Odchrząknęła, jakby mogło jej to pomóc od-
pędzić natarczywe myśli. Zbyt łatwo ulegała jego urokowi. Musi wziąć się w garść. 

– Uhm. Gdzie dokładnie? 
– W Myrtle Beach. – Opuścił rękę na kolano, dając jej chwilę wytchnienia. 
– To wiele wyjaśnia. – Ciekawe, że Matthew próbował zbagatelizować rodzinną 

fortunę. Tak wielki majątek nie bierze się znikąd ani sam się nie pomnaża;  – Ale 

background image

nie  tłumaczy  to  wszystkiego.  Wiele  bogatych  osób  roztrwoniło  majątek,  nie 
zostawiając nic spadkobiercom. 

–  Przez  lata  poczyniliśmy  wiele  mądrych  inwestycji  –  odrzekł,  poprawiając 

spinki  w  mankietach.  Zabytkowa  biżuteria  musiała  mieć  dla  niego  sentymentalną 
wartość.  Ashley  rozpoznała  inicjały  ojca  Matthew.  –  Powodziło  nam  się  dobrze, 
bez dwóch zdań, ale zawsze staraliśmy się pomnażać majątek. 

–  Bardzo  rozsądne  podejście.  –  No  tak,  istnieje  wiele  sposobów  pomnażania 

majątku. Jakiś szczęściarz musiał mieć niezłą zabawę, inwestując olbrzymi kapitał. 

– Członków rodziny przybywa i z czasem zostawałoby coraz mniej do podziału. 
–  Dokładnie.  –  Matthew  pocierał  palcem  okrągłą  spinkę  w  mankiecie.  – 

Mieliśmy szczęście, bo każdy z nas mógł wybrać wymarzoną karierę, nie martwiąc 
się o środki do życia. 

To praktyczne podejście poruszyło ją bardziej niż dotyk jego spracowanych rąk. 

Niedobrze. Matthew mógłby ją zranić, i to poważnie. Musi być bardzo ostrożna. 

–  Podziwiam  was  za  takie  podejście.  Moglibyście  po  prostu  wieść  wygodne  i 

dostatnie  życie.  –  Samochód  zatrzymał  się  w  korku  spowodowanym  przez 
wypadek  gdzieś  z  przodu,  a  Ashley  starała  się  podtrzymać  rozmowę,  mimo  że  z 
trudem panowała nad emocjami. – Mógłbyś podróżować po całym świecie i nieźle 
się bawić, a nikt nawet nie miałby ci tego za złe. 

– Innymi słowy mógłbym zupełnie stracić rozum. Bardzo lubię grać w golfa. – 

Wskazał  ręką  pole  golfowe  za  oknem.  –  Niestety  nie  jestem  na  tyle  dobry,  żeby 
zarabiać  w  ten  sposób  na  życie,  dlatego  nie  zdecydowałem  się  na  taką  karierę. 
Dzięki polityce czuję się  mocniej związany z resztą świata, mogę się  przyglądać, 
jak  żyją  inni  ludzie.  To  pomaga  mi  mocno  stąpać  po  ziemi.  Mój  brat,  Kyle,  ma 
takie same poglądy. Jest wojskowym. 

Niestety  rozmowa  nie  zeszła  na  odpowiednie  tory,  bo  z  każdym  słowem 

Matthew wydawał jej się coraz bardziej interesujący. Jeśli utkną w korku na dłużej, 
Ashley znajdzie się w prawdziwych tarapatach. 

– A twój drugi brat, Sebastian? 
–  Jest  prawnikiem  korporacyjnym.  Dzięki  niemu  mamy  zapewnione 

finansowanie na najbliższe pokolenie. 

– A Jonah? 
–  W  jego  sprawie  nie  zapadł  jeszcze  wyrok.  –  Matthew  uśmiechnął  się 

zdawkowo. 

–  Jest  najmłodszy  z  was,  prawda?  –  Ashley  przypomniała  sobie  zdjęcie  w 

gazecie  przedstawiające  Ginger  Landis  Renshaw  z  synami.  –  Czytałam,  że 
niedawno ukończył college. 

–  Tak  jak  ty,  z  tą  różnicą,  że  ty  nie  rozbijasz  się  po  całym  świecie.  –  Potarł 

palcem  zmarszczkę  na  czole.  –  Nie  wiem,  jakim  cudem  rodzicom  udało  się 
wychować takiego playboya. 

Słuchając  go,  Ashley  utwierdzała  się  w  przekonaniu,  że  za  grubym  portfelem 

background image

Matthew, jego ładną twarzą i polityczną charyzmą może się jednak kryć coś więcej. 
Było  to  dla  niej  prawdziwe  zagrożenie,  ten  mężczyzna  przyciągał  ją  jak  magnes, 
nawet kiedy się nie dotykali. 

– Jesteś wdzięczną słuchaczką. 
– A ty Ciekawie opowiadasz. – Niestety tak właśnie było. Dlaczego nie okazał 

się  pedantycznym  cholerykiem?!  –  Nie  mogę  się  doczekać,  kiedy  usłyszę  twoje 
przemówienia  na  tych  wszystkich  spotkaniach.  Naprawdę  wierzę,  że  jesteś 
najlepszym  kandydatem  na  to  stanowisko  i  zrobię,  co  w  mojej  mocy,  żeby  ci 
pomóc. 

– Dziękuję. Czuję, że mówisz szczerze. 
Wymienili uśmiechy. Szyba do kabiny szofera była zasunięta, mogli więc czuć 

się  swobodnie,  ciesząc  się  bliskością.  Ashley  pochyliła  się  lekko  ku  niemu,  ale 
szybko się wyprostowała. 

– Coś nie tak? – Matthew pogładził palcem jej zmarszczone brwi. 
–  Chętnie  będę  ci  towarzyszyć  na  wszystkich  imprezach.  –  Zdobyła  się  na 

najbardziej  neutralny  ton,  na  jaki  było  ją  stać.  –  Tylko  mam  problem  natury 
logistycznej.  Nie  wiem,  czy  zdążę  wrócić  do  Charlestonu  i  potem  przyjechać  na 
czas na spotkanie. 

– A kto powiedział, że masz jechać do Charlestonu? Ashley poczuła, jak skacze 

jej  ciśnienie.  Udawane  zaręczyny  to  jedno,  ale  żeby  od  razu  razem  zamieszkać? 
Matthew najwidoczniej jeszcze nie raz ją zaskoczy. 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

Ashley  zaczęła  się  zastanawiać,  czy  nie  skorzystać  z  samochodowego  barku. 

Owszem,  była  wczesna  pora,  ale  jeśli  policja  wkrótce  nie  uprzątnie  wraku  po 
wypadku, utkną w korku na dłużej. 

Wygładziła  sukienkę,  zdając  sobie  sprawę,  że  Matthew  stanowczo  za  często 

zerka na jej nogi. 

–  Chyba  nie  sugerujesz,  żebyśmy  razem  zamieszkali?  Prasa  zjadłaby  nas 

żywcem. 

– Jesteśmy zaręczeni – przypomniał, ujmując ją za łokieć. 
Ashley odepchnęła jego rękę. Już raz uległa jego czarowi i jak się to skończyło? 

Rozbieranymi zdjęciami na tytułowych stronach gazet. 

– Nie bądź niemądry i przestań mnie wreszcie dotykać! 
Matthew zmrużył oczy. O nie, znowu go uraziła. 
Zabrał powoli rękę. 
– A więc nadal działam na ciebie dokładnie tak samo, jak ty na mnie. 
Ha! Krótka piłka. 
Postanowiła podjąć wyzwanie. 
– W ten sposób na pewno mnie nie przekonasz, żebym została u ciebie na noc. 
Uśmiechnął się lekko. 
– Rozumiem. – Znowu położył rękę na oparciu, ale tym razem nawet nie musnął 

Ashley. – Ja i moi dwaj bracia mieszkamy w rodzinnej posiadłości. Każdy z nas ma 
własne zakwaterowanie. Mama i generał krążą między Waszyngtonem a Karoliną 
Południową. Generał przebywa teraz w Pentagonie, ale mama jest na miejscu, więc 
będziemy mieli przyzwoitkę, jeśli obawiasz się skandalu. 

–  Co  rozumiesz  przez  „zakwaterowanie”?  –  Spojrzała  na  niego  z  niepokojem. 

Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że go pociąga. Nie udawał tylko po to, by uwiary-
godnić ich zaręczyny. Jednak Ashley nie chciała wdawać się w romans, zwłaszcza 
że  pierścionek  zaręczynowy  będzie  nosić  tak  długo,  jak  uznają  za  stosowne 
Matthew  i szef jego  kampanii  wyborczej. Co za ironia,  że  łatwiej było jej pójść  z 
nim do łóżka, kiedy nie musieli udawać pary. – Wszyscy mają osobne mieszkania 
w jednym domu, ale i tak rano wpadają na siebie? 

– Myślałem, że moja nieobecność rano stanowiła dla ciebie problem. 
Zmrużyła  oczy,  przez  chwilę  opierając  się  pokusie,  by  uderzyć  go  z  całej  siły 

łokciem w brzuch. 

– Stara historia. Już nieaktualna.   
– W porządku. Jonah i Sebastian mają apartamenty w głównym budynku, odkąd 

Jonah skończył college, a Sebastian rozstał się z żoną. Kyle ma mieszkanie w po-

background image

bliżu bazy w Charlestonie, a ja mieszkam w wyremontowanej powozowni na tyłach 
domu. Czy to ci odpowiada? 

Plan  Matthew  brzmiał  rozsądnie.  Mąż  Starr,  David,  niedawno  wrócił  z  misji  i, 

choć oboje chętnie gościli ją w przestronnym domu, potrzebowali trochę prywatno-
ści. Byli małżeństwem od niedawna, właśnie się dowiedzieli, że zostaną rodzicami, 
więc z pewnością czułaby się u nich jak piąte koło u wozu. Poza tym dojeżdżanie z 
Charlestonu do Hilton Head kilka razy byłoby niezwykle uciążliwe. 

Była osobą niezwykle praktyczną, musiała przyznać Matthew rację. 
–  W  porządku,  zgadzam  się.  I  dziękuję.  O  ile  twoi  bracia  nie  będą  biegać  po 

domu w samych bokserkach, wszystko się jakoś ułoży. 

–  O  to  się  nie  martw.  –  Samochód  wreszcie  ruszył,  a  Matthew  posłał  jej 

szelmowski  uśmiech,  pod  wpływem  którego  poczuła  ciarki  na  plecach.  –  Jeśli 
zobaczę, że któryś z nich chodzi przy tobie w bieliźnie, skopię mu tyłek. 

Zakończywszy  rozmowę  w  tak  zaskakujący  sposób,  Matthew  zamilkł.  Ashley 

nie pozostało nic innego, jak wpatrywać się w krajobraz migający za oknem. 

Dorastała  w  Charlestonie,  ale  ta  luksusowa  część  wybrzeża  wyglądała 

wyjątkowo  pięknie  –  każdy  skrawek  ziemi  był  wypielęgnowany,  jednocześnie 
zachowując naturalny urok. 

Oczywiście,  patrząc  na  mijane  okazałe  rezydencje,  było  oczywiste,  że  tutejsi 

mieszkańcy  mogli  sobie  pozwolić  na  utrzymanie  tych  terenów  w  jak  najlepszym 
stanie. 

Kierowca wjechał na kręty brukowany podjazd po bokach porośnięty palmami i 

morską trawą. Po chwili Ashley ujrzała dużą dwupiętrową posiadłość z widokiem 
na  morze.  Długie  schody  prowadziły  na  pierwsze  piętro,  gdzie  znajdowała  się 
otaczająca  cały  budynek  weranda  i  główne  wejście.  Większa  część  parteru 
osłonięta była kratą. Podobnie jak w Charlestonie, budowano tu wyższe domy, by 
podczas huraganów zapewnić ochronę przed falami. 

Przyległy  garaż  miał  tak  wiele  drzwi,  że  Ashley  nie  była  w  stanie  ich  zliczyć. 

Samochód zatrzymał się przed domem. Z tyłu rozpościerały się  grządki pięknych 
azalii, a przed sobą widzieli ocean, nad którego brzegiem stał basen o opływowych 
kształtach z wydzielonym jacuzzi napełnionym mieniącą się w świetle popołudnio-
wego słońca, bulgoczącą wodą. 

–  Tam  mieszkam.  –  Matthew  wskazał  jednopiętrową  powozownię  usytuowaną 

pośród dębów i palm. 

Biały  budynek  ze  stalowo–  niebieskimi  okiennicami  był  większy  niż  niejeden 

dom jednorodzinny.  Ashley  wiedziała, że  Matthew pochodzi z zamożnej rodziny, 
sama  przecież  dorastała  wśród  bogaczy  w  Charlestonie,  ale  teraz  zrozumiała,  że 
pochodzą z dwóch różnych światów. 

Weszła białymi schodami na pierwsze piętro pod dwudrzwiowe wejście, oparła 

się o balustradę i spojrzała na ocean. 

– Niesamowity widok. 

background image

Matthew znowu objął ją ramieniem. Tym razem nie odsunęła się, nie chcąc psuć 

nastroju.  Wmawiała  sobie,  że  to  na  wypadek,  gdyby  obserwował  ich  ktoś  z 
personelu lub rodziny. 

Czy  powiedział  rodzinie  prawdę  o  zaręczynach?  Raczej  tak,  ale  powinna  o  to 

zapytać.  Przed  szefem  kampanii  wyborczej  zataił  szczegóły  ich  układu,  ale  to  jej 
nie  dziwiło  –  sama  się  przekonała,  że  zawsze  warto  zachować  ostrożność,  nawet 
jeśli darzymy daną osobę zaufaniem. 

Dźwięk  otwieranych  drzwi  wyrwał  ją  z  zamyślenia.  Wciąż  w  objęciach 

Matthew, obejrzała się i zobaczyła przystojną kobietę. Nawet gdyby nie znała jej ze 
zdjęć w gazetach i tak by ją rozpoznała. Niesamowicie zielone oczy, takie same jak 
u Matthew. Włosy w odcieniu popielaty blond, perfekcyjna fryzura. 

Ginger  Landis  Renshaw  podeszła  do  nich.  Ashley  pamiętała  z  wiadomości,  że 

pani  senator  ma  około  pięćdziesiątki,  ale  zachowała  młodzieńczą  sylwetkę.  Była 
ubrana  w  dżinsy  i  cienki  różowy  sweter  zdobiony  sztucznymi  perełkami,  co 
zaskoczyło Ashley. Wyobrażała ją sobie zupełnie inaczej, na szczęście matka Mat-
thew nie onieśmielała jej tak bardzo, jak można by się spodziewać. 

W  telewizji  Ginger  zawsze  sprawiała  wrażenie  opanowanej,  inteligentnej,  a 

niekiedy  oschłej  i  stanowczej,  lecz  dziś  wydawała  się  bardziej  serdeczna.  Matka 
przeniosła wzrok z Matthew na Ashley. 

– Mamo, poznaj Ashley. Ashley – to moja mama. 
Ginger wzięła Ashley za ręce. 
– Witamy! Słyszałam o pożarze, tak mi przykro. Cieszę się, że nic ci się nie stało 

i że zatrzymasz się u nas. 

– Dziękuję, że zgodziła się mnie pani gościć tak bez uprzedzenia, pani senator. 
– Proszę, mów mi po imieniu. 
– Oczywiście – odrzekła Ashley, choć nie czuła się gotowa, by zwracać się po 

imieniu do kobiety, która często zasiadała przy jednym stole z głowami państw. 

Matka  Matthew  obrzuciła  ją  wzrokiem  od  stóp  do  głów  i  Ashley  nagle  zdała 

sobie  sprawę,  dlaczego  Ginger  nie  jest  z  mężem  w  Waszyngtonie.  Została 
wezwana, żeby zmienić kopciuszka w księżniczkę. 

Ashley skrzyżowała ręce na piersi, zasłaniając zbyt obcisłą sukienkę pożyczoną 

od Starr. 

– Bardzo miło mi cię poznać. To prawdziwy zaszczyt. 
Ginger przechyliła głowę. 
– Coś nie tak, moja droga? 
Ashley  wyobraziła  sobie,  jak  Ginger  próbuje  wcisnąć  ją  w  sztywną  suknię  i 

układa jej włosy w wyszukany kok. Być może nawet nie wyglądałaby śmiesznie w 
takiej stylizacji, zapewne zwróciłaby też na siebie uwagę. 

Tyle że zdecydowanie nie czułaby się komfortowo. 
– Ależ skąd. Jestem bardzo wdzięczna, że mogę się u was zatrzymać. 
– Ale...? – Ginger nie dawała za wygraną. 

background image

Ashley  postanowiła  podzielić  się  obawami,  że  zostanie  zmuszona  do  zmiany 

stylu. 

–  Zastanawiam  się,  czy  szef  sztabu  wyborczego  Matthew  nie  poprosił  cię 

przypadkiem, żebyś mi pomogła w zmianie wizerunku. 

– Dlaczego miałabym cokolwiek w tobie zmieniać? Mój syn najwyraźniej uważa 

cię za ideał. 

– Bardzo miło mi to słyszeć. Dziękuję. – Spodziewała się, że poczuje ulgę, ale z 

jakiegoś powodu była rozczarowana. Nie chciała żadnych zmian, ale... 

Nagle  zrozumiała.  Ginger  prawdopodobnie  nie  wiedziała,  że  zaręczyli  się  z 

Matthew na niby. Zastanawiało ją, dlaczego ukrył to przed rodziną. Ale czy ona nie 
zachowuje się podobnie wobec sióstr? 

Matthew pocałował matkę w policzek. 
–  Jak  zwykle  dyplomatyczna  odpowiedź.  –  Postąpił  krok  do  tyłu.  –  Pomogę 

kierowcy wnieść bagaże. 

No tak, westchnęła w duchu Ashley. Matthew nie chciał pozwolić, by szofer sam 

dźwigał  walizki.  To  kolejny  powód,  dla  którego  wydał  jej  się  jeszcze  bardziej 
atrakcyjny. 

Oderwała wzrok od zbiegającego po schodach Matthew i podążyła za Ginger do 

wnętrza  domu.  Nawet  najlepiej  wykonana  rozkładówka  w  czasopiśmie  nie  odda-
wała uroku tego miejsca. 

Przez  zajmujące  całą  ścianę  okna  do  środka  wpadało  światło  słoneczne, 

rozjaśniając  całe  wnętrze  aż  po  wysokie  sufity.  Na  drewnianych  podłogach 
pyszniły  się  perskie  dywany.  Mniej  więcej  na  środku  stały  dwie  jasnoniebieskie 
barokowe  sofy.  Po  bokach  ustawione  były  kremowo–  żółte  fotele.  Wnętrze, 
chociaż eleganckie, sprawiało wrażenie wygodnego i przestronnego. 

Ginger odwróciła się w stronę Ashley. 
– Zaraz pokażę ci sypialnię. Widok na ocean zapiera dech w piersiach. 
Kołyszący  do  snu  szum  fal  nieodmiennie  kojarzył  się  Ashley  z  domem  cioci 

Libby, w którym dorastała, z pewnością więc poczuje się tu jak u siebie. 

–  Macie  przepiękny  dom.  –  Ashley  zwróciła  się  twarzą  do  okna,  z  którego 

rozciągał  się  widok  na  basen  i  ocean.  –  Jeszcze  raz  dziękuję  za  gościnność.  Nie 
mogę się doczekać, kiedy rozpakuję walizkę. 

– Nie zaprzątaj sobie tym głowy, moja droga. Nie będziesz musiała nosić ubrań 

po siostrze. 

Ashley  obróciła  się  na  pięcie,  twarzą  do  stylowego  pokoju  pełnego 

rozsiewających cudowny zapach ciętych kwiatów w kryształowych wazonach. 

–  Przepraszam,  ale  sądziłam,  że  nie  będziesz  próbowała  zmieniać  mojego 

wizerunku. 

– A czy powiedziałam też, że nie pójdziemy na zakupy? 
– Aha... – Ta kobieta była równie dobra w gierkach słownych jak Matthew. 
– Pożar zniszczył twoją garderobę. Potrzebujesz nowych ubrań zwłaszcza teraz, 

background image

kiedy wybuchło to zamieszanie z moim synem. Będziesz musiała mu towarzyszyć 
na oficjalnych spotkaniach. 

– Nie mogę pozwolić, żeby płacił za moje ubrania. 
Matka Matthew oparła rękę na biodrze w nieznoszącym sprzeciwu geście. 
– To ze względu na niego będziesz zmuszona pokazywać się publicznie, dlatego 

będzie sprawiedliwie, jeśli on poniesie koszty. 

Ashley milczała, wiedząc, że nie wygra potyczki słownej z doświadczoną panią 

senator. 

Ginger się uśmiechnęła. 
–  Jesteś  honorowa.  Z  każdą  minutą  lubię  cię  coraz  bardziej.  –  Machnęła 

wypielęgnowaną dłonią. – Nie urodziłam się otoczona tym całym bogactwem. Nie 
miałam  nawet  o  tym  wszystkim  pojęcia,  kiedy  poznałam  pierwszego  męża.  Był 
bardzo przystojny, tak zawrócił mi w głowie, że po dwóch tygodniach znajomości 
wzięliśmy potajemnie ślub. 

Na jej twarzy pojawił się słodko– gorzki uśmiech. Ciszę przerwał dobiegający z 

pokoju obok dźwięk odkurzacza. 

Ashley dotknęła ramienia Ginger. 
– Jak dawno zmarł? 
– Minęło prawie jedenaście lat. Nie przypuszczałam, że ponownie tak bardzo się 

zakocham. W pewnym sensie miałam rację. Tym razem miłość rodziła się znacznie 
wolniej,  co  nie  znaczy,  że  nie  jest  równie  silna.  –  Jej  spojrzenie  wydawało  się 
odległe.  Ashley  zdała  sobie  sprawę,  że  Ginger  przez  co  najmniej  pół  minuty 
wpatrywała się w rodzinną fotografię w głębi pokoju. 

–  A  wracając  do  naszej  wyprawy  na  zakupy.  Uwielbiam  generała  i  moich 

chłopców, ale od czasu do czasu potrzebuję kobiecego towarzystwa. 

Pani senator zdecydowanie potrafiła zjednywać sobie ludzi. 
–  W  takim  razie  może  Matthew  zapłaci  za  stroje,  które  włożę  na  oficjalne 

wystąpienia, a ja kupię sobie pozostałe ubrania? 

– To bardzo sprawiedliwe i honorowe rozwiązanie. 
– Szef kampanii Matthew twierdzi, że media zjedzą mnie żywcem. 
Ginger delikatnie pogładziła ją po policzku. 
–  Nikt  od  ciebie  nie  oczekuje,  żebyś  się  zmieniła.  Po  prostu  chcemy,  żebyś 

poczuła  się  bardziej  komfortowo  we  własnej  skórze.  A  pomogą  ci  w  tym  nowe 
ubrania, które sama wybierzesz, i kilka przydatnych wskazówek, jak radzić sobie z 
prasą. 

Ashley nie chciała darzyć Ginger aż tak wielką sympatią. Jeśli nawiąże bliższą 

relację z rodziną Matthew, znacznie trudniej będzie jej się później z nim rozstać. 

Jedyną  pociechą  była  szczerość  starszej  pani,  która  pomoże  jej  wybrać 

odpowiednie stroje, nie narzucając zmiany stylu. 

A więc kopciuszek jednak nie zmieni się w księżniczkę. Na tę myśl doznała ulgi. 

A jednak, chociaż  wiedziała, że  ona  i Matthew zupełnie do siebie nie pasują, nie 

background image

miałaby  nic  przeciwko  temu,  gdyby  nowa  kreacja  zaparła  fałszywemu 
narzeczonemu dech w piersiach. 

Matthew  kończył dopiero pierwsze przemówienie tego dnia, a już cały ociekał 

potem.  

I  nie  mógł  za  to  winić  tłumów,  prasy  ani  nawet  upalnej  pogody.  Ciśnienie 

podskoczyło  mu  przez  siedzącą  po  prawej  stronie,  uważnie  wpatrzoną  w  niego 
kobietę, którą cały czas obserwował kątem oka. 

Obcisła  sukienka  Ashley  co  jakiś  czas  zsuwała  się  z  kolan,  co  mogło  go  w 

każdej chwili przyprawić o zawal serca. I co z tego, że był zdrowy i miał dopiero 
trzydzieści  lat?  Wczoraj  matka  zabrała  Ashley  na  zakupy,  wróciły  dopiero  po 
kolacji. Może to dziwne, ale spodziewa] się, że Ginger skłoni Ashley do włożenia 
swoich ulubionych pasteli i pereł. 

Jednak  matka  wybrała dla niej szmaragdową dopasowaną sukienkę z głębokim 

dekoltem  i  wisiorek,  od  którego  nie  mógł  oderwać  wzroku.  Strój  był  odważny,  a 
przecież wciąż powtarzano mu, że podczas kampanii należy się ubierać skromnie. 
Jednak Ashley wyglądała klasycznie i elegancko. Kasztanowe włosy spięła prostą 
złotą spinką, a złote kamienie na sandałkach pasowały do naszyjnika. 

W takim wydaniu z pewnością spodoba się większości wyborców. 
Podobała się też jemu, choć obiecał sobie, że zachowa odpowiedni dystans. 
Oparł  się  pokusie,  by  otrzeć  pot  z  czoła,  bo  to  zdradziłoby,  jak  bardzo  był 

zdenerwowany.  Rzucił  okiem  na  notatki,  kończąc  przemówienie.  Dzięki  Bogu 
chyba  udało  mu  się  powiedzieć  kilka  spójnych  zdań  na  zakończenie,  bo  wszyscy 
się uśmiechali i zaczęli bić brawo. 

Prezes  klubu  rotariańskiego  podszedł  do  mikrofonu  i  poprosił  dziennikarzy  o 

pytania. 

Starsza  kobieta  z  identyfikatorem  zawieszonym  wokół  szyi  podniosła  się  z 

miejsca. 

– Pani Carson, proszę nam opowiedzieć, jak kongresmen Landis się oświadczył. 

Czy stało się to przed czy po tym, jak wasze intymne zdjęcia trafiły do prasy? 

Niezwykle merytoryczne pytanie. 
Szef kampanii wyborczej Matthew natychmiast zerwał się z miejsca. 
– Mary – zwrócił się z uśmiechem do reporterki – przecież wiesz, że Ashley nie 

ma  jeszcze  doświadczenia  W  kontaktach  z  prasą.  Będziemy  bardzo  wdzięczni  za 
wyrozumiałość. Przynajmniej dzisiaj oszczędź jej zakłopotania. 

Ashley delikatnie dotknęła ramienia Matthew i łagodnie odsunęła od podium. 
– To nic. Chętnie udzielę odpowiedzi. 
Matthew  usłyszał  zdławione  westchnienie  Brenta.  Sam  był  nieco  wystraszony, 

ale nie chciał zawstydzić Ashley, odmawiając jej prawa głosu. Postanowił zostać w 
pobliżu na wypadek, gdyby spanikowała. 

– Jak z pewnością zdążyli się już państwo zorientować, Matthew martwi się, że 

stres  związany  z  kampanią  wyborczą  odbije  się  niekorzystnie  na  mojej  psychice. 

background image

Dlatego  nie  ujawniał  naszego  związku.  Postanowiłam  rozwiązać  ten  problem  i 
sama mu się oświadczyłam. 

W tłumie rozległy się salwy śmiechu, reporterzy robili notatki. Matthew musiał 

przyznać,  że  Ashley  świetnie  sobie  poradziła  z  pytaniem,  nie  posuwając  się  do 
kłamstwa. 

Ashley obrzuciła zebranych nieśmiałym spojrzeniem. 
–  Proszę  mi  wybaczyć,  że  nie  ujawnię  więcej  intymnych  szczegółów.  Są  zbyt 

osobiste.  –  Na  sali  znowu  dało  się  słyszeć  śmiech,  Ashley  czekała  cierpliwie,  aż 
ucichnie.  –  I  właśnie  tym  pozytywnym  akcentem  chciałam  zakończyć  spotkanie. 
Dziękuję za państwa gościnność. 

Matthew położył dłoń na jej plecach, prowadząc ją do wyjścia za podium. Kiedy 

drzwi  zamknęły  się  za  nimi  i  ucichły  migawki  aparatów,  pochylił  się  i  zaczął  ją 
całować. Zaraz!  Co to za szalony pomysł? Ale było już za późno. Tak bardzo go 
ujęła wystąpieniem, że w jednej chwili zapomniał o postanowieniu, by chronić ją, 
zachowując dystans. 

Trzymając ją w ramionach, nie mógł się od niej oderwać. Chciał się delektować 

tą chwilą nieco dłużej, lecz wreszcie zakończył pocałunek i przytulił ją mocno, pró-
bując odzyskać równowagę. 

– Świetnie sobie poradziłaś z tą dziennikarką. 
– Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Ashley trzymała go za poły marynarki, 

lekko dysząc. Stali w wąskim korytarzu, obok znaku z napisem: „Wyjście”, tuż za 
drzwiami do niewielkiego audytorium w domu kultury. 

– Odpowiedziałaś z klasą. – Siłą woli zmusił się, by postąpić krok do tyłu, ale 

nie  chciał  jej  jeszcze  wypuszczać  z  objęć.  Ashley  wciąż  trzymała  go  za  poły 
marynarki. – A to prawdziwy talent. 

–  Zabawnie  było  słuchać,  jak  kierownik  twojej  kampanii  walczy  o  każdy 

oddech. 

– Miałem nadzieję, że tego nie zauważysz. 
– Niby dlaczego miałby mi ufać? Nigdy nie słyszał moich przemówień. – Ashley 

zmarszczyła brwi. – Matthew, już wczoraj chciałam cię o to zapytać, ale ciągle ktoś 
jest  w  pobliżu,  więc  zrobię  to  teraz:  dlaczego  nie  powiedziałeś  swojej  rodzinie 
prawdy? 

– A ty dlaczego nie powiedziałaś o tym swoim siostrom? 
– Tym razem nie wymigasz się, odpowiadając pytaniem na pytanie. 
Matthew postanowił odpowiedzieć tak szczerze, jak tylko potrafił. 
–  Moje  życie  jest  jak  otwarta  księga,  do  której  każdy  może  zajrzeć.  Pewne 

rzeczy  wolę  zachować  dla  siebie,  kiedy  mam  ku  temu  sposobność.  –  Podobnie 
postąpił z Daną. Przy Ashley niespodziewanie się otwierał i niekiedy wbrew sobie 
zdobywał na szczerość, co bywało dosyć kłopotliwe. – Poza tym gdyby moi krewni 
o wszystkim się dowiedzieli, zaczęliby się zamartwiać. Podejrzewam, że właśnie z 
tego powodu nie powiedziałaś o niczym siostrom. 

background image

–  Jesteś  bardzo  spostrzegawczy.  –  Ashley  rozluźniła  się  nieco,  wtulając  się  w 

niego. Matthew pachniał cudownie, a w jego objęciach czuła się bardzo wygodnie. 

– Przykro mi, że postawiłem cię w tak trudnym położeniu. – Cholera, powinien 

zwracać  większą  uwagi  na  dobór  słów.  Zaczął  sobie  wyobrażać  Ashley  w  innym 
„położeniu”:  nad  sobą,  pod  sobą,  obok  siebie.  –  Gdybym  mógł  cofnąć  czas  i 
wszystko zmienić. 

Matthew  nie  zdołał  dokończyć  zdania,  bo  uświadomił  sobie,  że  nie  chciałby 

wymazać tamtej nocy z Ashley. Boże, to chyba oznacza, że naprawdę jest samolub-
nym gnojkiem. 

Spojrzeli  sobie  w  oczy.  Ashley  rozchyliła  usta,  stanęła  na  palcach,  czując,  jak 

Matthew instynktownie pochyla ku niej głowę. Delikatnie musnął ustami jej wargi 
je

:

 den raz, drugi, ale to wystarczyło, by zapragnęła jeszcze więcej. Czy byłoby w 

tym  coś  złego,  gdyby  zapomnieli  o  dystansie,  jaki  obiecali  zachować?  Gdyby 
nawiązali przelotny romans... Mógłby się delektować Ashley nieco dłużej... 

Drzwi  otworzyły  się  z  impetem,  przerywając  intymną  chwilę  i  studząc  zapał 

Matthew.  Szef  kampanii  wyborczej  ruszył  w  ich  stronę,  nie  zadając  sobie  nawet 
trudu, żeby zamknąć za sobą drzwi. Cholera, na pewno liczył na to, że reporterom 
uda się zrobić jeszcze kilka pikantnych zdjęć. 

Brent klasnął donośnie. 
– No dobrze, papużki nierozłączki, zaczynamy przedstawienie. 
Matthew  odprowadził  wzrokiem  Ashley,  gdy  ta  wychodziła  z  Brentem.  Nie 

chciał rozpoczynać nowego związku, a tym bardziej angażować się uczuciowo. Ale 
gdy obserwował, z jaką pewnością siebie i werwą Ashley ruszyła do wyjścia, coś 
mu podpowiadało, że nie wyplącze się z tego tak łatwo, jak się spodziewał. 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

Ashley  przyglądała  się  poświacie  księżyca  odbitej  w  wodach  oceanu.  Od 

zeszłego ranka odpowiedziała na tysiące  pytań, uścisnęła setki dłoni i trzymała na 
rękach dziesiątki dzieci. 

Ten  ostatni  obowiązek  sprawił  jej  najmniej  trudności,  bo  mali  obywatele  nie 

mogli jeszcze  głosować. Dopiero czytając poranną gazetę, zdała sobie sprawę, że 
została  wmanewrowana  w  najbardziej  oklepany  scenariusz  kampanii  wyborczej. 
Była wyczerpana nieustannym kontrolowaniem tego, co robi i co mówi, zwłaszcza 
że ona i Matthew niewiele o sobie wiedzieli. Powinna przygotować dla niego jakąś 
ankietę, dzięki której mogłaby poznać ciekawe wydarzenia z jego przeszłości. 

Dzisiejszy  wieczór  spędziła  w  miłej  atmosferze  dzięki  romantycznej  scenerii  i 

smacznym  posiłkom  –  choć  oczywiście  catering  Beachcombers  byłby  o  wiele 
lepszy.  Bawiłaby  się  jeszcze  lepiej,  gdyby  choć  raz  udało  jej  się  zobaczyć  z 
Matthew,  którego  przez  cały  wieczór  nie  widziała  na  oczy.  Potarła  ramiona, 
próbując  odpędzić  irytację,  napominając  się  w  myślach,  że  nie  ma  prawa  jej 
odczuwać. Skupiła się na otaczającym ją pięknym krajobrazie. 

Łódź,  na  której  odbywało  się  przyjęcie,  była  ozdobiona  sznurami  świateł,  na 

dolnym  pokładzie  stały  stoliki  dla  gości,  z  górnego  dobiegała  muzyka  zespołu 
swingowego. Kelner przeszedł obok Ashley, z gracją niosąc kieliszki szampana na 
srebrnej tacy. 

Matthew  wyłonił  się  z  mroku,  popijając  wodę  gazowaną.  Spojrzał  na  nią  z 

wyraźną  aprobatą,  a  Ashley  podziękowała  w  myślach  Ginger  Landis  Renshaw, 
która  co  prawda  zachowała  się  jak  matka  chrzestna  ze  znanej  bajki,  ale  nie 
próbowała za wszelką cenę zrobić z niej księżniczki. Pomogła jej po prostu wybrać 
odpowiedni strój, udzielając cennych porad. 

Ashley  sama  z  pewnością  nie  zdecydowałaby  się  na  odsłaniającą  ramiona 

suknię.  Zawsze  starała  się  zakrywać  lekko  skrzywione  ramię.  To  Ginger 
zaproponowała  jej  kremową  sukienkę  z  dużym  dekoltem  w  kształcie  litery  V  z 
przodu i na plecach. Ashley zawsze marzyła, żeby poczuć na skórze tak delikatną 
satynę. Jako dodatek Ginger wybrała dla niej lekki złoty szal. 

Matthew jednym haustem opróżnił szklankę wody, jakby był bardzo spragniony. 
Ashley  chciała  nieco  dłużej  cieszyć  się  tą  chwilą  i  zatrzymać  go  przy  sobie 

rozmową. 

– Nie skusiłeś się na szampana z najwyższej półki? 
–  Picie  alkoholu  w  obecności  dziennikarzy  może  źle  się  skończyć.  –  Rzucił 

okiem na drinka Ashley. 

Potrząsnęła kostkami  lodu  w szklance. Znowu poczuła smutek  na  myśl, że tak 

background image

niewiele o sobie wiedzą. 

– Ja też piłam wodę gazowaną, ale z limonką. 
– Przepraszam, wyciągnąłem pochopne wnioski. W takim razie może przyniosę 

ci coś do picia jako rekompensatę za to, że zaniedbywałem cię przez cały wieczór? 

–  Dziękuję.  –  Zwłaszcza  za  to,  że  przyznał  się  do  winy.  Od  razu  poczuła  się 

trochę lepiej. 

Oparła  się  plecami  o  reling,  przyglądając  się  parom  tańczącym  na  pokładzie. 

Wiatr  niósł  w  jej  stronę  fragmenty  rozmów,  które  prowadzili  goście.  Ashley  nie 
zwracała  na  to  uwagi,  dopóki  nie  usłyszała  znajomego  barytonu  szefa  kampanii 
wyborczej Matthew. 

– Poradziła sobie lepiej, niż się spodziewałem. 
–  To  o  niczym  nie  świadczy  –  odparł  głos,  który  pamiętała  jak  przez  mgłę  z 

wcześniejszej rozmowy telefonicznej. – Nie miałeś wobec niej zbyt wygórowanych 
oczekiwań. 

–  Cóż  –  odrzekł  Brent  –  sam  bym  jej  nie  wybrał  na  towarzyszkę  podczas 

kampanii wyborczej. Nie nadaje się też na żonę dla senatora. Politycznie nie wnosi 
do kampanii nic oprócz nieśmiałego uśmiechu. Ale co się stało, to się nie odstanie. 
Będzie sobie jakoś musiał z tym poradzić. Przynajmniej go nie przyćmi. 

Au! To zabolało. Cóż, trudno się spodziewać pozytywnych opinii, podsłuchując 

rozmowy nieprzeznaczone dla naszych uszu. 

–  Ginger  dobrze  sobie  poradziła  ze  zmianą  jej  wizerunku  –  komentował  dalej 

rozmówca Brenta. – Dziewczyna nie wygląda zbyt wyzywająco ani konserwatyw-
nie.  Jest  ubrana  stylowo,  a  nie  jak  nastolatka,  która  dobrała  się  do  szafy  własnej 
matki. 

–  A  ile  ona  właściwie  ma  lat?  Dwadzieścia  cztery?  Gdzie  ten  Matthew  miał 

głowę?! Presja otoczenia ją zniszczy. 

Tego  już  było  za  wiele.  Ashley  nie  zamierzała  przysłuchiwać  się  temu 

bezczynnie. Te słowa sprawiały jej ból, przypominały, że zdecydowanie nie pasuje 
do Matthew. Przynajmniej udowodni, że nie tak łatwo ją zranić. 

Wyszła z mroku. 
–  Mam  dwadzieścia  trzy,  nie  dwadzieścia  cztery  lata.  Kto,  jeśli  nie  pan, 

powinien  znać  takie  szczegóły?  Ale  dziękuję  za  uznanie.  Dodatkowy  rok 
dojrzałości świetnie pasuje do dyplomu z wyróżnieniem, który zdobyłam, studiując 
księgowość w college'u w Charlestonie. 

–  O,  cholera.  –  Brent  miał  choć  na  tyle  przyzwoitości,  żeby  się  zawstydzić. 

Podmuchy  wiatru  niosły  w  ich  stronę  dźwięki  muzyki  z  górnego  pokładu.  –  Nie 
zauważyliśmy pani. Przepraszam. Nie powinienem wyrażać się o pani w ten sposób 
w miejscu publicznym. 

– Przyjmuję przeprosiny. – Nie chciała wkraczać z nim na wojenną ścieżkę, ale 

nie życzyła sobie też, by wyrażał się o niej z tak jawnym politowaniem. I tak do-
brze wiedziała, że nie jest odpowiednią partnerką dla  Matthew.  –  Ale przypomnę 

background image

panu radę, którą otrzymałam niedawno na spotkaniu organizacyjnym przed jednym 
z Wystąpień Matthew: nigdy nie mów czegoś, czego nie chcesz potem usłyszeć z 
ust innych ludzi. 

–  Słuszna  uwaga.  –  Brent  przyznał  jej  rację,  rozglądając  się  dokoła,  by  się 

upewnić, czy nikt ich nie podsłuchuje. – Jednak ja już długo pracuję w tej branży i 
mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że pani się do tego nie nadaje. Martin 
Stewart  to  trudny  przeciwnik,  z  którym  należy  się  liczyć,  a  pani  w  niczym  nie 
pomaga Matthew. 

Zanim Ashley zdążyła odpowiedzieć, zjawił się Matthew. 
– Ashley, tu jesteś. Myślałem, że znowu porwał cię jakiś dziennikarz. – Podał jej 

szklankę. – Wedle życzeń: woda sodowa z limonką. 

–  Dziękuję.  –  Cierpki  smak  napoju  pasował  do  pogarszającego  się  nastroju 

Ashley. 

Matthew zmrużył oczy. 
– Wszystko w porządku? 
Ashley  pomieszała  napój  cienką  słomką.  Nie  chciała,  żeby  między  Matthew  a 

szefem jego kampanii pojawiło się jakiekolwiek napięcie. 

–  Tak.  Dlaczego  pytasz?  Rozmawialiśmy  o  tym,  jak  mogłabym  się  przydać 

podczas kampanii. 

Matthew objął ją w talii. 
– Wystarczy, że będziesz sobą. 
Ucieszyły  ją  te  słowa,  ale  dobrze  wiedziała,  że  na  razie  udało  jej  się  jedynie 

położyć kres plotkom na temat jego życia erotycznego. 

Brent oparł się łokciami o reling. 
– Martwię się o was. 
–  Po  prostu  rób,  co  do  ciebie  należy.  –  Głos  Matthew  przybrał  tak 

charakterystyczny  dla  Landisów  chłodny  ton.  –  Jeśli  masz  coś  jeszcze  do 
powiedzenia na ten temat, możemy dokończyć rozmowę w biurze. 

– To ty jesteś szefem. – Brent oddalił się wraz ze swoim towarzyszem. 
Matthew  odprowadził  go  spojrzeniem,  mrużąc  oczy,  po  czym  odwrócił  się 

twarzą do Ashley. 

– Powiedział coś, co cię uraziło? 
– Raczej nie. Wszystko w porządku. 
Matthew pogładził kciukiem jej policzek, rozglądając się wokół. Sprawdzał, czy 

nikt ich nie podsłuchuje. 

– Wyglądasz na zmęczoną. Masz cienie pod oczami. 
Jego  słowa  miały  taki  sam  wydźwięk  jak  wcześniejsze  zastrzeżenia  Brenta. 

Rozzłościło ją to jeszcze bardziej. Do cholery, przecież nie jest aż taka odporna na 
krytykę. 

– Dziękuję za komplement. 
–  Jesteś  piękna,  ale  wyraźnie  zmęczona.  Udział  w  kampanii  potrafi  dać  się 

background image

mocno  we  znaki.  –  Odsunął  się,  zabrał  jej  szklankę  z  ręki  i  odstawił  na  stolik.  – 
Chodźmy już. 

– Nie możesz jeszcze wyjść. – Spojrzała na górny pokład, gdzie wciąż tańczyli 

goście. – To przecież twoje przyjęcie. 

–  Mogę  się  wymknąć,  kiedy  tylko  zechcę.  Zacumowaliśmy  i  ludzie  zaczynają 

schodzić  na  brzeg.  Już  dawno  się  przekonałem,  ze  najlepiej  być  pod  ręką,  kiedy 
przyjęcie  się  rozkręca,  ale  gdy  przeradza  się  w  dziką  imprezę,  każdy  polityk 
powinien się trzymać jak najdalej od błysku fleszy. 

Skoro tak stawiał sprawę... Ashley wzięła go pod rękę. 
–  W  takim  razie  zmywajmy  się  stąd,  zanim  pani  Hamilton–  Reis  zdejmie 

banderę i wciągnie na maszt swój stanik. 

Matthew otrząsnął się, wybuchając śmiechem. 
– Dziękuję za tę apokaliptyczną wizję. 
– Cała przyjemność po mojej stronie. 
–  To  twoje  towarzystwo  dostarcza  mi  dużo  przyjemności,  Ashley  Carson.  – 

Pochylił  głowę  i  musnął  ustami  jej  ucho.  –  Tak  mi  przykro,  że  zmarnowałem 
szansę, by ponownie sprawić ci przyjemność. 

Ashley  poczuła  ciarki  na  plecach.  Dzięki  latom  doświadczeń  Brent  Davis  być 

może potrafił ocenić, że Ashley nie jest odpowiednią kobietą dla Matthew, ale po 
dzisiejszej  nocy  zostanie  jej  kolejne  wspomnienie,  do  którego  będzie  mogła 
powracać. 

Zamierzała w pełni wykorzystać tę szansę. 
Spacerując z Ashley po prywatnej plaży w pobliżu domu, Matthew zastanawiał 

się, czy podczas przyjęcia na jachcie nie posunął się zbyt daleko, pozwalając sobie 
na  prowokacyjną  aluzję.  Miał  ochotę  na  romans,  ale  czy  starczy  im  na  to  czasu? 
Bez wątpienia Ashley będzie chciała jak najszybciej zniknąć z jego życia. 

Gesty  czułości  i  pocałunki  do  kamer  drażniły  jego  zmysły.  Zaproponował,  by 

przespacerowali  się  boso  po  plaży,  żeby  ochłonąć,  zanim  pójdą  spać. 
Prawdopodobnie  każde  w  swoim  łóżku,  bo  choć  bardzo  jej  pragnął,  postanowił 
pozwolić, by to ona zdecydowała, czy i kiedy cokolwiek się między nimi wydarzy. 

Ashley stąpała po piasku podmywanym przez spokojne fale oceanu, a jej złoty 

szal powiewał na wietrze. Kremowy materiał sukni wyszywany złotą nicią kusząco 
opinał jej piersi, sprawiając, że Matthew zapragnął ująć je w dłonie. 

Podciągnęła suknię do kolan, pobiegła kilka kroków do przodu i zakręciła się na 

pięcie, stając twarzą do niego. Jej rozpuszczone włosy opadły wokół twarzy. 

– Za kogo przebierałeś się w dzieciństwie na Halloween? 
Pytanie zbiło go z tropu. 
– Słucham? Jestem przyzwyczajony do dziwnych pytań ze strony dziennikarzy, 

ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. 

–  W  takim  razie  zadałam  odpowiednie  pytanie.  –  Wiatr  poniósł  jej  radosny 

śmiech wzdłuż linii wybrzeża. – Po prostu uświadomiłam sobie, że niewiele o sobie 

background image

wiemy.  Łatwo  wtedy  o  wpadkę  podczas  wywiadu.  A  więc?  Jak  obchodziłeś 
Halloween? 

Matthew przypomniał sobie zdjęcia, które matka przechowywała w dziesiątkach 

albumów. 

– Zwykle przebierałem się za policjanta. 
– I za kogo jeszcze? 
Matthew  pokręcił  przecząco  głową.  Z  dłoni  zwisały  mu  buty,  które  przewiesił 

przez  palce  za  sznurówki.  Fale  uderzały  o  molo,  przy  którym  była  zacumowana 
łódź motorowa Landisów kołysząca się z każdym przypływem i odpływem. 

– Za nikogo innego. Doprowadzałem tym mamę do szału. Co roku chciała nam 

szyć nowe kostiumy, a ja zawsze prosiłem o ten sam, tylko w większym rozmiarze. 

–  Skoro  marzyłeś,  żeby  zostać  policjantem,  dlaczego  zdecydowałeś  się 

zaangażować w politykę? 

–  Kto  powiedział,  że  chciałem  zostać  policjantem?  Owszem,  lubiłem  tak  się 

przebierać, ale...  – Matthew podrapał się  w  głowę.  –  No dobrze, nieważne. Moja 
rodzina zajmuje się polityką od pokoleń, więc wybór wydawał mi się oczywisty. 

– Twój ojciec służył w marynarce, zanim został senatorem. – Ashley odgarnęła 

włosy z twarzy. – A twoi bracia też wybrali inną drogę. 

– To prawda. – Matthew przypomniał sobie lata  dzieciństwa, kiedy on i bracia 

zakładali kostiumy, jakby przygotowując się do chwili, kiedy wreszcie będą mogli 
spełnić swoje marzenia. – Każdy szuka innego sposobu, żeby służyć ojczyźnie. 

– Mogłeś robić to samo, pracując w policji. 
– Ale zmarł mój ojciec. 
Ashley  zwolniła  kroku,  by  iść  obok  niego.  Nie  dotykała  go,  po  prostu  chciała 

być blisko. 

– To musiało być dla ciebie okropne przeżycie. 
–  Jego  kadencja  nie  dobiegła  jeszcze  końca.  –  W  niedokończonych  sprawach 

było coś bardzo smutnego – nagły koniec kariery ojca, nieukończone studia narze-
czonej. 

Zaręczyny, które nie prowadziły do ślubu. 
– Twoja mama dokończyła jego kadencję, zresztą w wielkim stylu. Życie zawsze 

pomaga znaleźć wyjście nawet z najtrudniejszej sytuacji. Po prostu potrzeba na to 
czasu. 

– Masz rację. – Powinien częściej o tym pamiętać, pełnić swój urząd, zdając się 

wyłącznie  na  własny  rozsądek,  a  nie  na  opinie  innych.  To  ciekawe,  że  Ashley 
potrafiła uświadomić mu tę prostą prawdę zaledwie w kilku słowach. 

Ale  dlaczego,  do  cholery,  opowiadał  teraz  o  sobie,  skoro  stał  z  piękną  kobietą 

pod  rozgwieżdżonym  niebem?  Ashley  tak  sprytnie  odciągała  od  siebie  uwagę  i 
koncentrowała  ją  na  innych,  że  z  pewnością  wielu  osobom  umykały  fascynujące 
cechy jej osobowości. 

Dotknął palcem jej podbródka. 

background image

– A ty? 
– Co? 
– Jakie miałaś kostiumy na Halloween? – Matthew szedł obok niej uśmiechnięty, 

próbując sobie wyobrazić małą Ashley. Prawdopodobnie była bardzo szczupła, jej 
włosy ważyły więcej niż ona, a serce miała większe niż ktokolwiek na świecie.  – 
Poproszę o dokładną listę. 

– Byłam piratem, zebrą, włóczęgą, ninją, Kleopatrą. W tym ostatnim kostiumie 

najbardziej  podobał  mi  się  sztuczny  wąż.  –  Ashley  wyliczała  na  palcach.  – 
Lekarką.  A  raz  przebrałam  się  za  paczkę  frytek,  Starr  wystąpiła  jako  hot  dog,  a 
Claire upierała się, że jej kostium wygląda jak francuski quiche, choć tak naprawdę 
przypominała okrągłe ciastko z przyszytymi kawałkami sztucznego bekonu. 

– I to wszystko przygotowała dla was matka zastępcza? – Czy Ashley zdawała 

sobie sprawę, że idzie już bardzo blisko niego? 

Przypadkowo musnęła ręką jego ramię. 
Z każdym krokiem jej noga ocierała się o jego udo. 
Na miłość boską, czy ona próbuje go uwieść? 
– Ciocia Libby miała skrzynię pełną starych kostiumów i ubrań. Przez cały rok 

kupowała kolejne na wyprzedażach i pchlich targach. – Ashley podniosła na niego 
wzrok,  w  jej  brązowych  oczach  odbijał  się  blask  gwiazd.  –  Zakładałyśmy  je  nie 
tylko na Halloween. Cały rok bawiłyśmy się w przebieranki. 

– Chciałbym zobaczyć zdjęcia. 
Uśmiech zniknął z twarzy Ashley. 
– Jeśli przetrwały pożar. 
Matthew otoczył ją ramieniem i, gdy nie zaprotestowała, przyciągnął bliżej. 
– Opowiedz mi więcej o tych przebierankach. 
– Tworzyłyśmy niezłą trupę teatralną. Kiedy zakładałyśmy kostiumy, mogłyśmy 

być kimkolwiek, mówić cokolwiek. Po latach dotarło do mnie, że to była taka te-
rapia poprzez sztukę. 

– Wasza ciocia musiała być niesamowitą osobą. 
– Tak. Bardzo za nią tęsknię. – Ashley spojrzała na niego. W jej oczach wciąż 

odbijały się migoczące na niebie gwiazdy. – Zapewne tak samo jak ty tęsknisz za 
swoim ojcem. 

Matthew próbował odchrząknąć, ale wzruszenie ścisnęło mu gardło. 
Ashley wsunęła rękę pod jego kurtkę, objęła go w talii. 
– Dlatego zostałeś politykiem? Żeby być bliżej niego? 
Jej dotyk pomógł mu nieco się rozluźnić i wreszcie zdołał wydusić odpowiedź: 
–  Tak,  początkowo  wybrałem  ten  zawód  właśnie  z  tego  powodu.  Jednak  z 

czasem zrozumiałem, dlaczego tak wiele znaczył on dla ojca. Nie chodzi jedynie o 
władzę. Choć możliwość wprowadzania zmian jest niesamowita. Jest w tym jednak 
coś jeszcze. 

– Co takiego? 

background image

–  Polityka  stała  się  ostatnio  jednym  wielkim  bagnem  i  nikt  przy  zdrowych 

zmysłach  nie  próbuje  się  w  nią  zaangażować.  Jest  się  pod  wiecznym  ostrzałem 
żądnych  sensacji  mediów  i  politycznych  konkurentów.  Trudno  jest  sprostać 
wygórowanym  wymaganiom  i  uniknąć  krytyki.  Prędzej  czy  później  poleje  się 
krew, a wtedy zjawią się rekiny. 

– Przygnębiają mnie te refleksje, więc może wreszcie przejdziesz do rzeczy. 
Matthew zaśmiał się cicho. Nadpływająca fala podmyła piasek spod jego stóp. 
– Racja. Muszę popracować nad zwięzłością wypowiedzi. Nie wolno pozwolić, 

by strach odebrał ci wolę działania. 

– Dobrzy ludzie nie mają lekko. 
– Dziękuję. – Matthew przytulił ją mocniej. 
– Za co? 
– Za to, że nazwałaś mnie dobrym człowiekiem. 
–  Tuląc  ją  do  siebie,  poczuł  krągłość  jej  piersi.  W  jego  głowie  natychmiast 

zakotłowało się od brudnych myśli, zdecydowanie niegodnych dobrego człowieka. 
Musi ją uwieść. Tu i teraz. Za kolejną wydmą. 

Ashley się zatrzymała, rzuciła buty na piasek, ujęła dłoń Matthew. 
– Wiem, że martwi cię nasze zaręczynowe kłamstwo. 
Jedynie szum fal mącił ciszę, która zapadła po tych słowach. 
Ashley ścisnęła mocniej jego palce. 
–  Trudno  jest  usprawiedliwić  zły  uczynek,  nawet  jeśli  działamy  w  słusznej 

sprawie. Wiem coś o tym, ja też ciągle biję się z myślami. 

– I do jakich doszłaś wniosków? 
–  Że  dobrzy  ludzie,  jak  my,  też  popełniają  błędy.  Czasem  musimy  się  trochę 

rozluźnić, choćby na krótką chwilę. 

Matthew  przejechał  palcami  po  gładkiej  skórze  jej  twarzy,  podbródka,  szyi. 

Ashley spojrzała na niego przenikliwie. 

Gdyby tak się nie kontrolował, mógłby utonąć w tych oczach. 
Pocałował  ją.  Pragnienie  pocałunku  okazało  się  silniejsze  od  zdrowego 

rozsądku. Przez  ostatnie  dni wszystko prowadziło do tej chwili, ale  Matthew  wie-
dział,  że  musi  dać  jej  czas,  poświęcić  więcej  uwagi,  bardziej  ją  oczarować. 
Dzisiejszej gwiaździstej nocy zapragnął jej, a ze sposobu, w jaki do niego lgnęła, 
wyczuł, że i ona go pragnie. Mowa jej ciała nie pozostawiała wątpliwości. 

Czując  jej  przyspieszony  oddech  na  ustach,  przypomniał  sobie,  jak  wcześniej 

wzdychała z rozkoszy w jego ramionach. Zwykle, tak nieśmiała, odrzuciła wszelkie 
zahamowania, kiedy rozbudzał jej zmysły. 

Złapała  go  za  poły  marynarki,  przyciągnęła  mocniej,  wtulając  się  w  niego. 

Rozchyliła usta. Ich spragnione języki spotkały się w namiętnym tańcu. Smakowała 
limonką, co oszałamiało bardziej niż alkohol. Jej miękkie piersi  muskały kusząco 
jego tors. Pragnął jej dotykać, całej. 

Chciał  ją  posiąść  pod  rozgwieżdżonym  niebem  otoczony  szumem  fal,  jednak 

background image

wiedział, że nie jest to zbyt praktyczne rozwiązanie. 

– Powinniśmy się przenieść do środka, zanim zupełnie stracimy kontrolę. 
–  I  zanim  jakiś  dziennikarz  z  teleobiektywem  sfotografuje  cię  w  pełnej 

okazałości. 

– Zdecydowanie nie chciałbym zachować tego obrazu dla potomności. 
Złapała  go  za  rękę,  roześmiała  się  i  ruszyła  biegiem  w  stronę  zaadaptowanej 

powozowni,  w  której  mieszkał.  Podciągnęła  sukienkę,  unosząc  ją  do  kolan.  W 
oficjalnej sukni i boso wyglądała jeszcze bardziej kusząco. 

Matthew uścisnął jej rękę. 
– Nasze buty. 
Uśmiechnęła się do niego, jej oczy błyszczały pożądaniem. 
– Do diabła z nimi. 
Wiedział,  że  nie  zdoła  odmówić  Ashley.  Miał  tylko  nadzieję,  że  pierwsze 

promienie  porannego  słońca  obejdą  się  z  jego  sumieniem  lepiej  niż  żywioły  z 
pozostawionymi na pastwę losu butami. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 

Ashley  ścisnęła  rękę  Matthew,  gdy  zbliżali  się  do  piętrowego  budynku  za 

rozłożystymi dębami. Zewnętrzne lampy przed białym domem o szaro– niebieskich 
okiennicach  błyszczały  w  oddali  jak  latarnia  morska.  Minęli  pachnące  azalie  i 
wspięli się po kamiennych schodach. 

Wprowadził ją do mrocznego holu. Nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy zatrzasnął 

drzwi  i  przyparł  ją  do  chłodnego  drewna,  całując  tak  gorąco,  że  krew  zaczęła 
buzować  jej  w  żyłach  jak  fale  podczas  huraganu.  Opierał  się  rękami  po  obu 
stronach jej głowy, uwodząc ją jedynie dotykiem ust. Poczuła smak soli morskiej 
pomieszanej z limonką. Złoty szal zsunął się z jej ramion i opadł na podłogę. 

Musnęła stopą jego łydkę. Wodziła dłońmi po jego plecach, przyciągając go do 

siebie,  aż  wreszcie  ich  ciała  splotły  się  w  uścisku.  Wtedy  naprawdę  poczuła,  jak 
bardzo  jej  pragnął.  Pocierała  biodrami  o  jego  nabrzmiały  członek,  łaknąc  jego 
bliskości, domagając się spełnienia. 

Matthew oderwał usta od jej  warg. Musnął  policzek, dotarł  do ucha i zanurzył 

twarz  w  jej  włosach.  Jego  zarost  lekko  drażnił  delikatną  skórę  Ashley.  Kiedy  jej 
oczy przyzwyczaiły się do mroku, zobaczyła wyraźniej napięte mięśnie jego szyi. 
Gorący oddech Matthew owiewał ją miarowymi falami. 

– Ashley, musimy nieco zwolnić, jeśli mam wytrzymać do sypialni lub chociaż 

do kanapy. 

Nie chciała przerywać nawet na trzy sekundy, bo tyle zajęłoby im przeniesienie 

się na skórzaną sofę, która stała zaledwie kilka kroków od nich w salonie spowitym 
światłem księżyca. 

– W takim razie nie ruszajmy się stąd. O ile masz prezerwatywę w kieszeni. 
Matthew zamruczał z aprobatą, przyprawiając ją tym o dreszcz podniecenia. 
Wyjął portfel z kieszeni. 
– Noszę ją przy sobie od ostatniej nocy, którą spędziliśmy razem. Byłem pewien, 

że to, co nas połączyło, może znowu wybuchnąć bez ostrzeżenia. 

Matthew  wyjął  prezerwatywę,  rzucił  portfel  na  podłogę.  Ten  gest  pozbawił 

Ashley resztek samokontroli. 

Ogarnął ich żar. Matthew całował ją gorąco, podczas gdy Ashley rozpinała jego 

pasek. Zsunął jej z ramion sukienkę, chwycił niecierpliwie za gumkę satynowych 
majteczek.  Ashley  ucieszyła  się,  że  podczas  zakupów  nie  wybrała  praktycznej 
bawełnianej bielizny. 

Rozsunęła  zamek  błyskawiczny,  obejmując  palcami  nabrzmiałe  przyrodzenie 

Matthew.  Zacisnął  zęby,  jeszcze  mocniej  pociągnął  za  majteczki,  zerwał  jednym 
gwałtownym ruchem. 

background image

Ashley poczuła chłodny powiew powietrza na rozgrzanym ciele. 
– Teraz – wysapała. – Mam gdzieś grę wstępną. 
– Skoro nalegasz – jęknął przez zaciśnięte zęby. 
Nie  odwróciła  wzroku,  kiedy  zakładał  prezerwatywę.  Otoczył  ramieniem  jej 

pośladki,  uniósł  ją,  przypierając  do  drzwi,  i  stanął  między  jej  udami.  Opuszczał 
Ashley powoli, zagłębiając się w nią centymetr po centymetrze. Oplotła go nogami 
w biodrach. 

Zadrżała,  zanim  jeszcze  się  poruszył,  zdając  sobie  sprawę,  że  każdy 

dotychczasowy dotyk był grą wstępną, która nieuchronnie prowadziła do tej chwili. 
Matthew  cofnął  biodra,  po  czym  pchnął  z  taką  siłą,  że  Ashley  od  razu  zaczęła 
szczytować. 

Odchyliła  głowę,  zaczęła  krzyczeć.  Wcisnęła  mocniej  pięty  w  jego  pośladki. 

Matthew  poruszał  się  jeszcze  szybciej,  potęgując  przyjemność,  aż  wreszcie  i  on 
krzyknął, wchodząc w nią po raz ostatni. Jej ciało stało się bezwładne. 

Stali  tak  złączeni  przez...  nie  była  pewna,  jak  długo.  Matthew  cofnął  biodra,  a 

Ashley  dotknęła  stopami  podłogi.  Miała  wiotkie  kolana,  jej  ciało  było  zbyt  słabe, 
żeby mogła utrzymać równowagę. Wtedy Matthew wziął ją na ręce. 

– Trzymam cię. Możesz się rozluźnić. 
Wymruczała coś wtulona w jego pierś. Wkrótce odzyska kontrolę i będzie mogła 

normalnie mówić. 

Przecinając  niewielki  hol,  Matthew  zapalił  światło,  którego  przyćmiony  blask 

wypełnił pokój. Kiedy niósł ją przez salon, wciąż wtulona w jego pierś, rozejrzała 
się  dokoła,  próbując  z  wystroju  wnętrza  dowiedzieć  się  więcej  o  Matthew.  W 
przestronnym  pomieszczeniu  stały  ciemnoczerwone  skórzane  fotele  i  kanapa. 
Rozpościerał  się  z  niej  widok  na  ocean.  Wełniane  chodniki  w  paski  pokrywały 
terakotę, prowadząc do jadalni i nowocześnie wyposażonej kuchni. 

Na  wprost znajdował się  wąski  korytarz, z  którego prawdopodobnie  wchodziło 

się do sypialni.   

Matthew zatrzymał się obok kanapy. 
– Wolisz zostać tutaj, czy chcesz, żebym cię zaniósł do sypialni? 
–  Chodźmy  do  sypialni.  –  Chciała  dowiedzieć  się  o  nim  więcej,  poznać 

szczegóły wykraczające poza jego  karierę polityczną, zamiłowanie do skórzanych 
mebli i policyjnych kostiumów z dzieciństwa. 

–  To  świetnie  się  składa,  bo  ja  też  wolę  się  tam  przenieść.  Właściwie  to 

nieważne, gdzie się znajdziemy, o ile nie będziesz mieć na sobie ubrania. 

Powtarzała  sobie,  że  powinna  cieszyć  się  chwilą,  a  jednak  obawiała  się,  że 

niekontrolowane uczucia, które budził w niej Matthew, pochłoną ją bez reszty. Jeśli 
tak się stanie, może zaszaleć tylko dzisiejszej nocy. Na więcej nie starczy jej sił. 

To może się okazać łatwiejsze, niż się spodziewał. 
Niosąc  Ashley  do  sypialni,  Matthew  pomyślał,  że  być  może  niepotrzebnie  tak 

bardzo się tego obawiał. Znakomicie im się układało, ich namiętność nie wygasła 

background image

po  pierwszej  nocy.  Dlaczego  miałby  nie  wykorzystać  dobrej  passy?  Przyjaźń 
połączona z gorącym seksem to świetny

 

wybór dla samotnych, ale też dla życia w 

związku w którym wkrótce zawładnęłyby emocje. 

Musnął  ustami  jej  nabrzmiałe  wargi  i  położył  ją  na  łóżku.  Zdecydowanie 

podobał  mu  się  ten  widok.  Nie  mógł  się  doczekać,  kiedy  zdejmie  z  niej  ubranie, 
odsłaniając cudowne ciało. 

Najwyraźniej  Ashley  myślała  podobnie,  bo  podniosła  się  nieco,  żeby  go 

pocałować, dając mu tym samym do zrozumienia, że jest gotowa na drugą rundę. 
Zarzucił  jej  żakiet  na  oparcie  krzesła,  ani  na  moment  nie  odrywając  od  niej  ust. 
Ashley  gorączkowo rozsupłała jego  krawat, aż wreszcie udało jej się wysunąć  go 
spod kołnierza. Potem zaczęła rozpinać guziki u koszuli. Wreszcie  mogła  dotknąć 
dłońmi jego nagiego torsu. 

Matthew  całował  jej  skórę  tuż  obok  ramiączka,  zsuwając  je  ustami.  Sukienka 

miała  wszyty  stanik,  a  satynowe  majteczki  zostały  na  podłodze  w  holu.  Lada 
chwila Ashley całkowicie się przed nim odsłoni. 

Uśmiechnął się wyczekująco, muskając pachnącą kwiatami skórę. 
– Przynajmniej tym razem dotarliśmy do łóżka. 
Zdjęła mu slipy, Matthew odrzucił je na bok kopnięciem. 
– Podobało mi się w holu. 
– Mnie też. – Wszędzie byłoby mu z nią dobrze. – Ale tym razem nie będziemy 

się spieszyć. 

Zsunął  oba  ramiączka  i  pociągnął  sukienkę  w  dół,  odsłaniając  piersi  Ashley, 

potem biodra, aż wreszcie dotarł do stóp. Przerwał, wpatrując się  w nią przez mo-
ment, napawając się jej pięknem. Wydawało mu się, że od czasu, gdy po raz ostatni 
oglądał ją nagą, upłynęło więcej czasu niż kilka dni. 

Pamiętał,  jaka  jest  piękna.  Śnił  o  jej  seksownym  ciele.  Ale  zapomniał  lub 

wcześniej  nie  zauważył  kilku  intymnych  szczegółów  –  na  przykład  kuszącego 
pieprzyka  na  biodrze,  którego  dotykał  teraz  kciukiem,  żeby  lepiej  zapamiętać. 
Pochłaniał ją wzrokiem, skrzętnie notując wszystko w pamięci. 

Wtedy  Ashley położyła  dłoń na  jego torsie, całkowicie  odbierając mu zdolność 

myślenia.  Pozwoli  się  porwać  zmysłowym  doznaniom.  Sunął  językiem  w  dół 
obojczyka, całując i drażniąc. Dotarł do jej piersi, objął ustami sutek, potem drugi, 
pragnął jej coraz bardziej, jeszcze mocniej, choć dosłownie przed chwilą się kocha-
li. Ashley wygięła plecy w łuk i oboje opadli na łóżko. 

Ręce  Ashley powędrowały na jego pośladki. Zacisnęła na nich palce, jakby  go 

ponaglała. 

– Teraz, Matthew. 
Złapał ją za nadgarstki i delikatnie ułożył jej ręce po bokach. 
– Tym razem mieliśmy trochę zwolnić, zapomniałaś? 
– Mam to gdzieś. Przed nami cała noc. Później zwolnimy. 
Obsypywał  pocałunkami  skórę  między  jej  piersiami,  uwalniając  nadgarstki  i 

background image

splatając palce z jej palcami. Sunął ustami w dół. 

Poczuła  jego  gorący  oddech  na  brzuchu,  niżej,  jeszcze  niżej,  aż  jęknęła  z 

rozkoszy. 

– Matthew? 
– Za późno – wymamrotał z głową wetkniętą między jej uda. 
Podniósł głowę, uśmiechając się szeroko i omiatając wzrokiem jej nagie ciało. 
– Za późno na odwrót. Muszę to rozegrać do końca. 
Ashley oparła się o ramię Matthew, zanurzając dłoń w jacuzzi. Świetlik nad ich 

głowami pozwalał  im się czuć, jakby byli  na zewnątrz, jednocześnie zapewniając 
prywatność. 

Gdy skończyli się kochać, Matthew zaprowadził ją do ogromnej  łazienki, która 

znajdowała  się  w  przybudówce  do  byłej  powozowni.  Ashley  weszła  do  jacuzzi, 
tymczasem  Matthew  wrócił  po  chwili,  niosąc  szampana  i  truskawki.  Usiadł  obok 
niej, a gdy się zanurzył, poziom wody podniósł się, okrywając jej piersi jak ciepły 
koc. 

Chciała się rozluźnić  i cieszyć chwilą, popijać szampana, delektować smakiem 

truskawek, którymi karmił ją Matthew, ale wciąż była spięta. Ich relacje z sekundy 
na sekundę stawały się coraz bardziej skomplikowane. 

Do  cholery,  przecież  powinna  być  zadowolona.  Nie  raz  o  tym  fantazjowała,  a 

Matthew  nie  próbował  uciec  jak  po  pierwszej  wspólnie  spędzonej  nocy.  Więc 
dlaczego  pierścionek  zaręczynowy,  który  jej  podarował,  zaczynał  jej  tak  bardzo 
ciążyć? 

Położył ręce na jej ramionach, masując je delikatnie. 
– Jesteś bardzo spięta. Przykro mi, że kampania tak bardzo cię stresuje. 
– Jakoś sobie radzę. – Upiła łyk szampana z kryształowego kieliszka. Włoski na 

piersi Matthew lekko drażniły jej plecy. 

–  Radzisz  sobie  znakomicie.  –  Oparł  podbródek  na  głowie  Ashley,  wciąż 

masując jej ramiona. – A nie przeszkadza ci, że wszyscy bacznie cię obserwują? 

Tego jej tylko brakowało, żeby jej teraz przypominał o obawach Brenta Davisa, 

który otwarcie przyznał, że Ashley może zaprzepaścić szansę Matthew na wygraną 
w wyborach. Milczała, kończąc drinka i bawiąc się bąbelkami w pachnącej różami 
wodzie. 

Jej zmysły były wyostrzone. Lustro zaparowało już jakiś czas temu, lecz Ashley 

wciąż miała w pamięci odbicie ich przytulonych ciał w szaro– białej wannie z mar-
muru. 

Matthew wciąż masował ją zmysłowo, uwodząc dotykiem. 
– Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się ułoży. 
Trudno  jej  było  w  to  uwierzyć.  Bez  względu  na  to,  co  wybierze  –  udawane 

zaręczyny czy wycofanie się z tego układu – i tak będzie odczuwać frustrację. 

Może  dzisiejszego  wieczoru  powinna  po  prostu  o  wszystkim  zapomnieć  i 

cieszyć się chwilą. 

background image

– Ale cudownie. 
Matthew masował teraz jej szyję. 
– Jacuzzi potrafi zdziałać cuda na obolałe mięśnie. Często wskakujemy do niego 

z braćmi po treningu. 

– Miałam na myśli to, co robisz z moją szyją, ale jacuzzi też jest niesamowite. 
– Cieszę się, że lubisz, kiedy cię dotykam. 
–  Bardzo.  –  Za  bardzo.  Jej  życie  było  o  wiele  łatwiejsze,  kiedy  sądziła,  że 

Matthew był jedynie niedoścignioną fantazją. 

Dotknęła palcem wciąż lekko odstającego lewego ramienia. 
– W dzieciństwie cierpiałam na skoliozę. 
Matthew na chwilę przerwał masaż. 
– Miałam szczęście, że ciocia Libby wcześnie się tym zajęła. – Teraz potrafiła to 

docenić,  ale  w  dzieciństwie  nienawidziła  gorsetu.  –  Jestem  już  zdrowa,  jednak 
nadal  unikam  wysokich  obcasów  i  czasem  boli  mnie  głowa,  jeśli  długo  stoję  bez 
ruchu. 

–  Z  tego,  co  słyszałem,  żaden  kręgosłup  nie  toleruje  zbyt  wysokich  szpilek,  a 

stanie bez ruchu jest zdecydowanie przereklamowane. 

Ashley rozluźniła się jeszcze bardziej, słysząc, jak taktownie zareagował na jej 

wyznanie. 

– Nie wierzę! Chyba się przesłyszałam. 
– Co ja takiego powiedziałem? 
–  Facet,  który  tak  lekceważąco  wyraża  się  o  szpilkach?  –  Spojrzała  na  niego 

przez ramię, marszcząc nos. 

– Nie może być! Byłam przekonana, że cały męski ród zachwyca się kobiecymi 

nogami w szpilkach. 

Matthew uniósł brew. 
– To niezbyt politycznie poprawne z twojej strony. Wychodzi na to, że wszyscy 

faceci są powierzchowni. 

– Ty to powiedziałeś, nie ja. 
– Au. Cios poniżej pasa. Niezłe zagranie. Może powinnaś mnie zastąpić podczas 

debaty. – Objął ją tuż poniżej piersi. – Każdego pociąga coś innego. 

– Na przykład nogi? 
Ujął jej piersi w dłonie, muskając sutki kciukami. 
–  Albo  piersi.  Albo  twoja  miękka  skóra.  –  Musnął  ustami  jej  szyję.  –  I 

niesamowite włosy. 

– Zdecydowanie potrafisz bajerować kobiety. 
–  Ja  tylko  mówię  prawdę.  –  Jego  ręce  zatrzymały  się  na  brzuchu  Ashley.  – 

Dlaczego tak trudno uwierzyć ci w komplementy? 

Matthew był dotąd tak wyrozumiały, że postanowiła zaryzykować i wyznać mu 

prawdę. 

– Myślę, że to pozostałość po skoliozie. 

background image

– Ale teraz, na szczęście, jesteś okazem zdrowia. 
–  Tak.  Dziękuję  losowi,  że  przez  te  lata  spotkałam  cudownych  lekarzy,  którzy 

się mną zajęli. – Zawahała się. – Nie widziałeś mnie wcześniej. Osiągnięcie takiej 
formy nie było łatwe.  Niektórzy  – moi biologiczni rodzice – nie chcieli poświęcić 
czasu na leczenie ani narażać się na dodatkowe wydatki. 

Poczuła,  jak  mięśnie  Matthew  stężały.  Odwróciła  głowę  i  napotkała  jego 

nieruchomy wzrok. 

–  Nie  zasługiwali  na  ciebie.  –  Powiedział  to  łagodnie,  ale  jego  ciało  pozostało 

napięte. 

Z  powodu  odczuwanej  złości.  Zobaczyła  to  w  jego  oczach.  Złościł  się  z  jej 

powodu. Nie raz doświadczyła współczucia ze strony innych ludzi, ale jeszcze nikt 
nigdy  nie  okazał  gniewu  z  powodu  tego,  jak  źle  została  potraktowana  w 
dzieciństwie. 

Matthew zajrzał w głąb jej duszy i ukoił cierpienie, które towarzyszyło jej przez 

wiele lat. 

– Dziękuję. 
– Nie masz mi za co dziękować. Po prostu stwierdzam fakt. – Wciąż patrzył jej 

w oczy. – A przy okazji chciałem zauważyć, że twarda z ciebie sztuka. 

Ucieszyły  ją  te  słowa,  zwłaszcza  że  wciąż  pamiętała,  jak  niepochlebnie 

wypowiadał się o niej Brent. 

–  Nie  miałam  innego  wyboru.  Dzieci  potrafią  być  okrutne  w  stosunku  do 

rówieśników,  którzy  wyglądem  odbiegają  od  ogółu.  –  Niektórzy  dorośli  też.  Jej 
biologiczni rodzice nie mogli znieść widoku chorej córki. 

Matthew  miał  rację.  Nie  zasługiwali  na  nią.  To  niesamowite,  ale  dopiero  teraz 

zrozumiała, że po prostu nie nadawali się na rodziców. 

Westchnęła,  rozluźniła  się.  Przez  te  wszystkie  lata  często  rozmawiała  o 

rodzicach z ciocią Libby i z siostrami. To ciekawe – i nieco przerażające – że jedna 
rozmowa z Matthew pomogła jej spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. 

Matthew przejechał kłykciami wzdłuż jej kręgosłupa. 
– Cały czas nosiłaś gorset? 
–  Do  college  u.  Potem  zakładałam  go  już  tylko  na  noc.  –  Znowu  rzuciła  mu 

spojrzenie przez ramię. – Dlatego jestem teraz tak uzależniona od gładkich materia-
łów. Lubię czuć je na skórze. 

– Jesteś bardzo podatna na zmysłowe doznania.  – Wodził delikatnie dłońmi po 

jej skórze. 

– Jestem księgową. 
–  I  co  z  tego?  Ludzie,  którzy  dobrze  liczą,  nie  mogą  się  cieszyć  zmysłowymi 

doznaniami czy eksperymentować z seksem? 

– Skoro tak stawiasz sprawę... 
– Jesteś idealna taka, jaka jesteś. – Pieścił jej piersi kciukami, muskając ustami 

mostek. – Dzięki temu, co przeszłaś w przeszłości, stałaś się seksowną i inteligent-

background image

ną kobietą. 

Czuła  na  lędźwiach  jego  nabrzmiałą  męskość.  Zanurzyła  dłonie  w  wodzie, 

pieszcząc jego uda, kołysząc zmysłowo biodrami. Słyszała dudnienie w uszach od 
przyspieszonego pulsu. 

Złapał ją w talii, unosząc nieco i obracając twarzą do siebie. Uklękła, opierając 

kolana  po  bokach  Matthew.  Pochyliła  się,  aż  poczuła  między  nogami  jego 
nabrzmiałe przyrodzenie. 

Wieczór jeszcze nie dobiegł końca, a ona zamierzała cieszyć się każdą sekundą. 
Wyprostowała  się  nieco,  czując,  jak  Matthew  w  nią  wchodzi.  Delektowała  się 

jego bliskością. 

– Rozegraj to do końca, Matthew. Do końca. 

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

– Rozegraj to do końca, bracie. 
Niefortunny  dobór  słów  Sebastiana  rozproszył  Matthew  i  piłka  golfowa 

wylądowała  w stawie obok budynku,  w  którym  mieścił się  klub.  Spłoszone ptaki 
poderwały się do lotu. 

Matthew rzucił bratu gniewne spojrzenie. Przecież uzgodnili, że podczas gry nie 

wolno się odzywać. 

– Wielkie dzięki, Sebastian. 
Cieszył się, że spędzi z braćmi popołudnie na polu golfowym, nawet jeśli musiał 

w tym celu wziąć udział w charytatywnym turnieju. Ale jeśli gra w dalszym ciągu 
będzie mu szła tak kiepsko, chyba umrą z głodu, zanim będą mogli pójść na lunch. 

– Nie ma sprawy. Zawsze chętnie ci kibicuję.  – Brat, jak to prawnik, w każdej 

sytuacji potrafił znaleźć właściwą odpowiedź. – A tak na marginesie, świetne ude-
rzenie. 

Stojący  obok  wózka  golfowego  pozostali  dwaj  bracia  Landis  przyglądali  się 

temu  z  uśmiechem  politowania  na  twarzach.  O  nie,  Matthew  nie  zamierzał  teraz 
brodzić w stawie w poszukiwaniu piłeczki. Prędzej zgodzi się na przyjęcie punktów 
karnych. 

Wycelował kij golfowy w najmłodszego Jonaha, a potem w Kyle’a. 
– Jesteście następni w kolejce i czuję, że zaraz dostanę napadu kaszlu. 
Dorastając, nieustannie rywalizowali i od tamtej pory niewiele się zmieniło. Nie 

mógł ich za to winić, a Sebastian przecież nie zdawał sobie sprawy, dlaczego ten 
dobór  słów  okazał  się  taki  niefortunny.  Zeszłej  nocy  on  i  Ashley  zdecydowanie 
rozegrali to do końca. 

Matthew sięgnął do pojemnika w wózku, wyjmując z niego garść nasion trawy 

pomieszanych z piaskiem. Pochylił się i zasypał dziurę w darni, która pozostała po 
nieudanym uderzeniu. 

Myśli  o  Ashley  nie  pozwalały  mu  się  skupić  na  grze.  Oparł  się  na  kiju 

golfowym,  wspominając,  jak  pochylała  się  nad  nim  w  jacuzzi.  Jeszcze  trochę  i 
zupełnie  straci  zdolność  koncentracji.  Zeszłej  nocy  prawie  nie  zmrużyli  oka,  ale 
niczego nie żałował. 

Spojrzał  na  zegarek,  zastanawiając  się,  kiedy  zakończy  się  spotkanie  Ashley  z 

siostrami.  Claire  i  Starr  przyjechały  z  Charlestonu,  żeby  spędzić  z  nią  dzień  i 
omówić  sprawę  ubezpieczenia,  dlatego  Matthew  miał  czas,  żeby  wziąć  udział  w 
turnieju i pobyć trochę z braćmi. Dotarli właśnie do dziewiątego dołka. Jest szansa, 
że zdąży do domu na kolację. 

Sebastian  poklepał  go  mocno  po  plecach.  Z  czterech  braci  oni  dwaj  byli 

background image

najbardziej zbliżeni wzrostem i budową ciała. 

– Gramy, czy przez resztę popołudnia zamierzasz się lenić i gapić na zegarek? 
Słońce niemiłosiernie paliło Matthew  w  głowę.  Wzruszył ramionami i zacisnął 

palce w skórzanej rękawiczce, po czym je rozluźnił. 

– Muszę rozplanować uderzenia. 
Jonah  zaśmiał  się  pod  nosem,  wodząc  spojrzeniem  za  młodą  dziewczyną  w 

czapce z daszkiem rozwożącą napoje po polu golfowym. 

– Jasne. Widzieliśmy, jak się żegnałeś z narzeczoną. 
–  Chodziło  mu  zapewne  o  pocałunek  z  Ashley,  który  Matthew  wciąż  czuł  na 

ustach.  –  Co  jest  grane,  stary?  Dlaczego  wcześniej  nam  jej  nie  przedstawiłeś? 
Gdyby któryś z nas tak zrobił, na pewno miałbyś pretensje. 

Nie chciał okłamywać rodziny, ale... Postanowił sprawdzić, jak rozwinie się jego 

relacja z Ashley. I cieszyć się tym, co już ich łączyło. 

Sebastian  trącił  Jonaha  łokciem,  wskazując  palcem  zbiegowisko  reporterów 

obok klubu nad oceanem. 

– Zamknij się. Tu aż się roi od dziennikarzy. 
Jonah  niechętnie  przeniósł  wzrok  z  blondynki  roznoszącej  drinki  na  grupę 

reporterów. 

–  No  tak.  –  Przeczesał  dłonią  burzę  kręconych  włosów,  które  aż  się  prosiły  o 

wizytę u fryzjera. – Musimy dbać o dobre imię rodziny. 

Kyle  stał  w  pobliżu,  ćwicząc  uderzenia  kijem.  Dbał  o  formę  ze  względu  na 

wojskową karierę. 

–  Do  cholery,  czy  nasze  spotkania  zawsze  muszą  się  przeradzać  w  sesje 

zdjęciowe? 

Matthew rzucił piłkę golfową na ziemię. 
–  Pomyślałem,  że  jeśli  prasa  dostanie  cynk  o  naszym  wypadzie,  to  da  chwilę 

spokoju Ashley. 

Ryle osłonił ręką oczy przed blaskiem słońca, przyglądając się dziennikarzom. 
– Próbujesz odciągnąć ich uwagę? 
– Coś  w tym stylu.  – Matthew  wziął zamach... Uderzył... Piłka  wylądowała na 

trawie.  –  Całe  życie  prasa  śledzi  każdy  nasz  ruch.  Doszedłem  do  wniosku,  że  nie 
będzie wam to przeszkadzać. 

Matthew  usiadł  na  wózku  golfowym,  Sebastian  zajął  miejsce  obok  niego,  a 

pozostali  dwaj  bracia  jechali  w  ślad  za  nimi.  Mijali  falującą  na  wietrze  wysoką 
trawę. 

Sebastian sięgnął po puszkę gazowanego napoju. Ich kije golfowe pobrzękiwały 

z tyłu. 

– Ona ci naprawdę zawróciła w głowie. 
– Jestem z nią zaręczony. 
– Daj spokój. Możesz być ze mną szczery. 
– Dlaczego myślisz, że coś ukrywam? – Kiedy był z Ashley, kilka razy zdarzyło 

background image

mu się zapomnieć, że tylko odgrywają role zakochanych. 

–  I  naprawdę  zamierzasz  się  z  nią  ożenić?  –  Brat  spojrzał  na  Matthew  zza 

okularów przeciwsłonecznych od Armaniego. 

– Tego nie powiedziałem – odparł wymijająco, bo przy tym temacie tracił grunt 

pod  nogami.  Zwłaszcza  po  ostatniej  nocy,  która  zdecydowanie  pomieszała  mu 
szyki. – Mówię tylko, że jesteśmy zaręczeni. Ashley jest wyjątkowa i uczciwa, nie 
zasługuje na to, co ją spotkało. 

–  Wpadłeś  po  uszy,  bracie.  –  Sebastian  pokręcił  głową,  odstawiając  puszkę  z 

napojem. – Bądź ostrożny, nie podejmuj pochopnych decyzji. 

Cholera. Powinien był się domyślić, dokąd  zmierza ta rozmowa.  Sebastian był 

od  niedawna  w  separacji  z  żoną.  Pobrali  się  zbyt  młodo,  w  miarę  dojrzewania 
oddalali  się  od  siebie,  w  końcu  ich  drogi  się  rozeszły.  Matthew  przyjrzał  się 
uważniej bratu. Sebastian wyraźnie schudł, wyglądał mizernie. Tak dawno nie był 
u fryzjera, że jego włosy wkrótce dorównają długością czuprynie Jonaha. 

A jednak wciąż nosił na palcu platynową obrączkę. 
Małżeństwo  Sebastiana  było  najlepszym  przykładem  tego,  jak  dwoje  ludzi 

działających w dobrej intencji może sobie zadać ból. Matthew denerwowało, że w 
żaden sposób nie jest w stanie pomóc młodszemu bratu. 

Położył dłoń na ramieniu Sebastiana. 
– Rozumiem cię i przykro mi, że musisz przechodzić przez to piekło. 
–  Ja  też  potrafię  cię  zrozumieć  i  nie  mówię  tego,  żeby  ci  pokrzyżować  plany, 

tylko żeby ci uzmysłowić te mniej kolorowe strony małżeńskiego życia. 

Matthew  chwycił  mocniej  kierownicę,  mijając  pelikana,  który  przysiadł  na 

drewnianym palu. Cholera  jasna,  kampania  tak go pochłonęła,  że nie  okazał bratu 
żadnego  wsparcia,  kiedy  ten  przechodził  przez  najtrudniejszy  okres  w  życiu. 
Powinna  to  być  dla  niego  nauczka,  jak  kończą  się  małżeństwa  zawarte  pod 
wpływem niekontrolowanych uczuć. – Kiedy zakończy się sprawa rozwodowa? 

– W jesieni – odrzekł Sebastian stłumionym głosem. 
–  Do  tego  czasu  sporo  może  się  jeszcze  wydarzyć.  –  Jego  życie  stanęło  na 

głowie w bardzo krótkim czasie. 

–  Już  i  tak  zbyt  wiele  się  wydarzyło.  Oboje  chcemy  to  jak  najszybciej 

zakończyć, żeby dłużej nie szarpać sobie nerwów. 

– Cholera, strasznie mi przykro. Naprawdę myślałem, że mimo wszystko jakoś 

się między wami ułoży. 

– Ja też, bracie. Ja też. – Sebastian poprawił okulary zdecydowanym ruchem, i 

odwrócił wzrok. 

Matthew zrozumiał, że nie powinien dalej drążyć tematu. 
Zapadła cisza, tylko niekiedy przerywana szumem falujących trzcin i traw. 
Wreszcie na twarzy Sebastiana pojawił się uśmiech, może nieco wymuszony, ale 

jednak. 

– Koniec rzewnych opowiastek. Wracamy do gry. Zaraz ci pokażę, kto tu rządzi. 

background image

Matthew zatrzymał wózek i wyjął ze skórzanej torby kij golfowy. 
– Zaczynam myśleć, że mama dobrze to wszystko rozegrała. 
Kyle ich dogonił. 
– A co konkretnie? 
– Na drugiego męża wybrała przyjaciela, żeby się nie babrać w emocjonalnym 

bagnie. Może wszyscy powinniśmy wziąć z niej przykład. 

Jonah zatrzymał się gwałtownie. Kręcone włosy opadły mu na czoło. 
– Ślepy jesteś? Mama zupełnie straciła głowę dla generała. 
– Tak, wiem. Sam nie wierzę, że to mówię, ale cały czas mają ochotę na seks. 

Pamiętacie, jak przypadkowo nakryliśmy ich w łóżku? 

Wszyscy  bracia  wzdrygnęli  się,  wspominając  dzień,  kiedy  przyłapali  swą 

czcigodną matkę in flagranti z przyjacielem, który został jej kochankiem, a potem 
mężem. 

Nawet  Jonah,  uchodzący  za  playboya,  wydawał  się  wstrząśnięty  tym 

wspomnieniem. 

– Żyłoby mi się znacznie łatwiej, wierząc, że wszyscy czterej zjawiliśmy się na 

świecie dzięki niepokalanemu poczęciu. 

Sebastian powstrzymał ich gestem. 
– Wystarczy, nie mówmy już o tym. Zakończę stwierdzeniem, że według mnie 

Jonah ma rację. Mama nie tylko czuje pociąg do generała, ale naprawdę go kocha. 

Matthew  próbował  okiełznać  kotłujące  się  w  jego  głowie  myśli,  wspominając 

ślub  matki  z  Hankiem  Renshawem,  który  odbył  się  w  Boże  Narodzenie.  Całe 
wydarzenie wydawało mu się niezwykle romantyczne, ale czy dostrzegł wtedy coś 
szczególnego  w  oczach  matki?  A  teraz?  Przypomniał  sobie,  jak  jej  twarz  się 
rozpromieniała  za  każdym razem,  kiedy z  jej komórki dobiegał charakterystyczny 
dzwonek zarezerwowany dla połączeń od generała. 

Matka  i  jej  mąż  odnosili  sukcesy  na  gruncie  zawodowym,  każde  z  nich  robiło 

błyskotliwą karierę, łączyły ich też poglądy. Zawsze potrafili znaleźć dla siebie go-
dzinę  nawet  w  najbardziej  napiętym  grafiku,  usiąść  razem  na  werandzie  i 
porozmawiać, popijając wino. 

Kiedy  Matthew  zaczął  się  nad  tym  zastanawiać,  nagle  wydało  mu  się  to 

oczywiste: matka i generał Hank Renshaw byli w sobie bardzo zakochani. 

Dlaczego  dotąd  się  oszukiwał?  Bo  chciał  nagiąć  rzeczywistość  do  własnych 

potrzeb – wierzyć, że nie musi się angażować, będąc z Ashley. Problem polegał na 
tym, że nie wiedział, jak ma teraz posprzątać bałagan, którego narobił zarówno w 
swoim życiu, jak i w jej życiu. Ale jednego był pewien. 

Za  żadne  skarby  świata  nie  zrezygnuje  z  powtórki  tego,  co  przeżyli  razem 

poprzedniej nocy. 

Gdy  Ashley  wróciła  do  rezydencji,  wyjrzała  przez  okno  na  ocean.  Widok  nie 

różnił się zbytnio od tego z domu cioci Libby, w którym dorastała. Boże, nigdy nie 
potrzebowała  wsparcia  cioci  bardziej  niż  teraz,  kiedy  przyszło  jej  podjąć 

background image

najtrudniejszą decyzję w życiu. 

Nawet  piękny  widok  ani  kojący  wystrój  pokoju  nie  pomagały  jej  uspokoić 

nerwów. Nie spodziewała się, że popołudnie, które spędziła w towarzystwie sióstr, 
robiąc wyliczenia i omawiając plan remontu Beachcombers, będzie takie męczące. 
Kiedy  tylko  odbuduje  dom,  wróci  do  dawnego  życia  –  bez  Matthew.  Ta  myśl 
sprawiała jej znacznie większy ból, niż można by przypuszczać. 

Konieczność udawania narzeczonej Matthew też przysparzała jej cierpienia. Jak 

długo  będzie  mogła  z  nim  sypiać,  nie  podejmując  żadnej  decyzji  dotyczącej 
wspólnej przyszłości? 

Fantazjowanie  na  jego  temat  przychodziło  jej  z  łatwością.  Lecz  związek  z 

Matthew  był  znacznie  bardziej  skomplikowany  i  podniecający,  niż  była  w  stanie 
przewidzieć. Przerażający. Dlaczego nie  spotkała  na  swej drodze zwykłego faceta 
prowadzącego normalne życie? 

Spojrzała  na  pierścionek  zaręczynowy  i  postanowiła  się  przekonać,  jak  się 

poczuje bez niego. Gdy go zdjęła, dłoń wydała jej się przeraźliwie naga. Zacisnęła 
pięść,  żeby  oprzeć  się  pokusie,  by  wsunąć  brylant  z  powrotem  na  palec.  Miała 
gdzieś, jak zareaguje na to jej serce. 

Uniosła  pierścionek,  patrząc,  jak  drogocenny  kamień  połyskuje  w  słońcu.  W 

zależności  od  kąta,  pod  jakim  padało  światło,  dostrzegała  wciąż  nowe  szczegóły. 
Czy  z  jej  życiem  nie  było  podobnie?  Musiała  dokonać  wyboru,  a  jej  decyzja 
zmieniała się w zależności od tego, jak w danej chwili postrzegała swoją sytuację. 

Klimatyzacja  zaczęła  działać,  nawiew  powietrza  muskał  szyję  Ashley  niczym 

usta kochanka. Mocniej, goręcej. 

Zadrżała, instynktownie zaciskając palce na pierścionku. 
Poczuła na skórze pocałunek Matthew. 
– Cześć, ślicznotko. 
Próbowała się rozluźnić, obracając się w jego ramionach. 
– Nie słyszałam, jak wchodziłeś. 
Musnął palcami jej czoło. 
– Byłaś czymś wyraźnie pochłonięta. Jak poszło spotkanie z siostrami? 
Ashley zamrugała, przywołując się do porządku. Boże, nawet nie myślała teraz o 

Beachcombers, a przecież powinna. 

–  W  porządku.  Mam  dużo  dobrych  wieści.  Inspekcja  wykazała,  że  pożar 

wybuchł  z  powodu  ukrytej  wady  instalacji.  Wina  nie  leży  po  naszej  stronie. 
Ubezpieczyciel nie zgłasza zastrzeżeń i wypłaci nam całe odszkodowanie. Możemy 
już wynajmować firmę remontową. 

Matthew pocałował ją gorąco w usta i przytulił. 
– To wspaniale. Bardzo się cieszę. 
Słyszała bicie jego serca, zapach piżma wypełniał jej nozdrza, a stojące zaledwie 

kilka metrów od nich podwójne łóżko wydawało się wręcz zapraszać. 

– Chodźmy do salonu. Co prawda jesteśmy dorośli, ale byłoby głupio, gdyby nas 

background image

tu przyłapała twoja mama. 

Skrzywił się. 
–  Nie  strasz  mnie.  –  Postąpił  krok  do  tyłu,  wciąż  muskając  jej  ramiona.  – 

Spokojnie, przed chwilą wyszła, możesz się wyluzować. 

– Nie mogę. – Pierścionek zdawał jej się teraz ciążyć w zaciśniętej dłoni. – Nie 

mogę się wyluzować. 

Matthew obejrzał się za siebie i znowu przeniósł wzrok na Ashley. 
– Twoje siostry jeszcze tu są? 
– Wyjechały pół godziny temu. – Postanowiła wreszcie wyrzucić z siebie to, co 

ją  dręczyło.  Otworzyła  dłoń,  odsłaniając  pierścionek.  –  Prawda  jest  taka,  że  nie 
mogę tego już dłużej ciągnąć. 

Uśmiech zniknął z twarzy Matthew. 
– Czego dokładnie? 
Ashley wyciągnęła do niego dłoń, w której trzymała pierścionek. Ręka drżała jej 

na myśl, że  musi  go zwrócić. Miała  ważne  powody, nie  mogła jednak  ignorować 
faktu, że jej decyzja może pomóc w karierze politycznemu konkurentowi Matthew. 

Postara się przekonać Starr, by ujawniła, co jej się przydarzyło. Być może doda 

to  odwagi  innym  kobietom,  które  zostały  potraktowane  równie  brutalnie  i  ob-
cesowo. 

Nie chciała już dłużej uczestniczyć w kłamstwie, chociaż perspektywa rozstania 

z Matthew sprawiała jej ból. 

–  Udawanych  zaręczyn.  Okłamywanie  prasy  przyszło  mi  z  trudem,  ale 

oszukiwanie własnych sióstr to prawdziwa męka. Myślę, że i tak coś podejrzewają. 

–  Tak  się  składa  –  odrzekł,  biorąc  ją  za  ręce  –  że  sam  dziś  o  tym  myślałem, 

grając z braćmi w golfa. 

Poczuła  ucisk  w  żołądku.  Więc  to  koniec.  Zerwą  zaręczyny  i  wróci  do 

Charlestonu,  zabierając  ze  sobą  wspomnienia,  które  zastąpią  jej  fantazje.  Jednak 
rzeczywistość okazała się wspanialsza od marzeń. 

– I do jakiego wniosku doszedłeś? 
Jeszcze mocniej ścisnął jej dłonie. 
– Może damy sobie szansę, tak naprawdę? Bez udawania. 
Chyba się przesłyszała. 
– Obawiam się, że musisz to powtórzyć, bo chyba źle usłyszałam. 
Uniósł jej lewą rękę, muskając kciukiem palec, z którego zdjęła brylant. 
– Zostawmy pierścionek na swoim miejscu, spróbujmy się lepiej poznać, spędzić 

z sobą więcej czasu... 

– I dalej z sobą sypiajmy? 
– Jak najbardziej. 
Szeroki  uśmiech  Matthew  nie  pozostawiał  wątpliwości,  jak  bardzo  jej  pragnie. 

Jednak ona chciała czegoś więcej. Zasługiwała na więcej. 

–  Próbujesz  mi  powiedzieć,  że  grając  z  braćmi  w  golfa,  podjąłeś  decyzję,  że 

background image

powinniśmy spędzać z sobą więcej czasu i jeszcze częściej uprawiać seks? 

–  Źle  się  wyraziłem,  a  to  dziwne,  bo  zwykle  nie  mam  problemu  z 

formułowaniem myśli. Powinno ci to dać do myślenia, bo to dowodzi, jak bardzo 
zawróciłaś  mi  w  głowie.  –  Jego  czarujący  uśmiech  stał  się  bardziej  zadziorny.  – 
Pozwól, że spróbuję jeszcze raz: poznajmy się lepiej, spróbujmy stworzyć, yyy... – 
Machnął  ręką,  szukając  odpowiedniego  słowa  i  wpatrując  się  w  ocean,  jakby  się 
spodziewał, że znajdzie odpowiedź wśród połyskujących fal. 

– Związek. Słowo, którego szukasz,, to „związek”, Matthew. 
–  Tak,  o  to  mi  chodziło.  –  Poluzował  kołnierzyk,  co  może  byłoby  zrozumiałe, 

gdyby nie miał na sobie koszulki polo z dwoma rozpiętymi guzikami. 

– To brzmi jak propozycja przyjaźni urozmaiconej seksem, a tacy przyjaciele nie 

wymieniają się pierścionkami zaręczynowymi. – No proszę, a jeszcze kilka tygodni 
temu  marzyła  o  takiej  łóżkowej  przyjaźni  z  Matthew.  Ale  pierścionek  wszystko 
popsuł,  bo  symbolizował  obietnicę  czegoś  głębszego,  czego  pragnęła  i  co  jej  się 
przecież od losu należało. 

– Czego ode mnie oczekujesz? – Matthew wpatrywał się w nią sfrustrowany. – 

Chcesz,  żebym  powiedział,  że  cię  kocham?  Byłem  już  zakochany  i  wiem,  że  nie 
dzieje się to tak nagle. Nie znam cię na tyle długo, żeby mieć co do tego pewność. 
Ale czuję, że mógłbym się w tobie kiedyś zakochać, więc dlaczego mielibyśmy się 
rozstawać? 

Mógłby się w niej kiedyś zakochać? Co za gorące wyznanie! 
Nagle  Ashley  uświadomiła  sobie,  co  jeszcze  powiedział  Matthew  między 

wierszami. 

– Byłeś już zakochany? 
Zapadła grobowa cisza. 
–  Matthew?  W  kim?  –  Nie  mogła  się  oprzeć  pokusie,  musiała  zapytać,  jaka 

kobieta  skradła  jego  serce.  –  Przez  lata  prasa  spekulowała  na  temat  twoich 
związków, próbując cię skojarzyć z więcej niż jedną kobietą, ale nic poważnego z 
tego nie wynikło. Chyba dlatego tak cię ucieszyły nasze udawane zaręczyny. 

– Możliwe – przyznał, wciąż unikając odpowiedzi. 
Wzmogło  to  tylko  jej  ciekawość.  Nie  wiedziała,  dlaczego  ma  to  dla  niej  tak 

wielkie  znaczenie,  skoro  postanowiła  z  nim  zerwać.  Powinna  stąd  jak  najszybciej 
uciec, zanim złamie swoje postanowienie. 

Nie mogła się jednak powstrzymać. 
– W takim razie kto to był? Nawet jako udawana narzeczona mam chyba prawo 

wiedzieć. 

Znowu  uniósł  rękę,  żeby  poprawić  kołnierzyk,  ale  po  chwili  ją  opuścił,  minął 

Ashley i stanął twarzą do okna. 

–  Poznałem  ją  w  college’u.  Miała  na  imię  Dana.  –  Wsunął  ręce  do  kieszeni, 

zacisnął wargi. – Zaręczyliśmy się niespodziewanie szybko, ale zanim zdążyłem ją 
przedstawić rodzinie, zmarła. 

background image

Serce  ścisnęło  jej  się  ze  współczucia,  ale  również  na  myśl,  że  od  samego 

początku nie należał do niej. 

–  Przykro  mi.  –  Nieśmiało  dotknęła  jego  ramienia,  chcąc  go  pocieszyć. 

Porzucona przez rodziców, rozumiała, jak długo można zmagać się z cierpieniem. – 
To musiało być straszne. 

– Było — odrzekł tylko, ale w tym jednym słowie dało się słyszeć ból, którego 

nie byłoby w stanie wyrazić nawet najdłuższe przemówienie. 

– Jak to się stało? – spytała łagodnie. 
– Dana miała wadę serca. Tak rzadką, że początkowo nawet jej nie wykryto.  – 

Przejechał ręką po twarzy. Jego ból był niemal namacalny. 

– Bardzo ją kochałeś. – Chciała go pocieszyć, ale wewnętrzny głos podpowiadał 

jej, że ona też zasługuje na taką wielką miłość. Nie mogła się pogodzić z rolą przy-
jaciółki i kochanki, która nigdy nie będzie tą jedyną. 

Odsunęła  się  od  Matthew.  Ostrożnie  odłożyła  na  nocny  stolik  pierścionek  i 

wszystkie marzenia, które symbolizował. 

– Przykro mi, Matthew. To nie może się inaczej zakończyć... 
Wzdrygnęła się, słysząc dzwonek telefonu leżącego obok pierścionka. 
Matthew się zawahał, wciąż wpatrując się w oczy Ashley. Gestem poprosiła, by 

odebrał.  Zadzwoni  do  sióstr,  żeby  po  nią  wróciły.  Nie  mogły  być  jeszcze  zbyt 
daleko, bo niecałą godzinę temu przywiozły ją do rezydencji. 

Matthew zmrużył oczy, wciąż się w nią wpatrując. Podszedł do stolika i podniósł 

słuchawkę. 

– Rezydencja Landisów. 
Ashley już sięgała po komórkę, ale coś w surowej minie Matthew kazało jej się 

zatrzymać. 

Matthew  zmarszczył  brwi  i  po  chwili  wziął  do  ręki  pilota,  który  leżał  obok 

lampki nocnej. 

– W porządku, Brent, już sprawdzam. 
Nacisnął guzik, włączając telewizor. Co nowego mogła wygrzebać prasa na ich 

temat?  Kolejne zdjęcia byłyby  kłopotliwe,  ale bezużyteczne. Jednak z  miny Mat-
thew wnioskowała, że nie są to zbyt dobre wieści. 

Trwał  właśnie  program  informacyjny.  W  prawym  górnym  rogu  nad  głową 

reportera widniało zdjęcie stojącego na polu golfowym Matthew... 

Który obejmował wtuloną w niego blond piękność. 

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 

–  Będziemy  go  najpierw  torturować  czy  od  razu  zastrzelimy?  –  Starr  oparła 

łokcie o stolik, siedząc naprzeciwko Ashley i Claire. 

Ashley próbowała otrząsnąć się z szoku, który wciąż ją paraliżował, mimo że od 

telefonu Brenta minęły dwie  godziny. Matthew ledwie zdążył odwrócić się twarzą 
do Ashley, mówiąc: „to nie tak, jak myślisz”, kiedy zjawiła się reszta rodziny, żeby 
rozpocząć naradę antykryzysową. 

Oczywiście  Matthew  wyjaśnił  Ashley,  dlaczego  blondynka  roznosząca  napoje 

została sfotografowana w jego objęciach – potknęła się, a on pomógł jej odzyskać 
równowagę.  Niestety  parking  był  pełen  dziennikarzy.  Bracia  potwierdzili,  że 
Matthew jej  nie zna, ale  niestety  w pechowym  momencie oddalili się, żeby  kupić 
coś do jedzenia. 

Matthew  pragnął,  by  Ashley  mu  uwierzyła,  lecz  dla  niej  ten  incydent  nie  miał 

najmniejszego  znaczenia  w  porównaniu  z  tym,  czego  się  dowiedziała  o  Danie. 
Zdjęcia z pola golfowego nie zrobiły na niej wrażenia. 

Wszystko sprowadzało się do zaufania. Chciałaby uwierzyć, że Matthew będzie 

kiedyś w stanie obdarzyć ją głębszym uczuciem. Że się w niej zakocha. 

Siostry  zadzwoniły  niemal  natychmiast  i  zawróciły  do  Hilton  Head.  Claire 

poinformowała ją tonem nie– znoszącym sprzeciwu, że zabierają ją do Charlestonu. 
Ashley  poczuła  ulgę  na  myśl,  że  ucieknie  z  centrum  dowodzenia  kryzysowego 
kampanii wyborczej. 

W  ten  właśnie  sposób,  ubrana  w  bejsbolówkę  i  okulary  przeciwsłoneczne, 

wylądowała w ciemnym kącie ustronnej restauracji specjalizującej się w owocach 
morza. 

Ashley podrapała się w głowę. Miała już dosyć melodramatycznych zawirowań 

w swoim życiu. 

Starr  przyciągnęła  do  siebie  koszyk  z  pieczywem  –  najwyraźniej  ciąża 

wywoływała u niej wilczy apetyt. 

– A więc? Tortury czy szybka śmierć? 
Claire rozłożyła serwetkę, po czym znowu starannie ją złożyła. 
– Aż dziw, że te wścibskie dziennikarskie hieny dały się nabrać na sfingowane 

zaręczyny. 

Ashley wyrwała jej z rąk idealnie złożoną serwetkę. 
– Kto ci powiedział, że były sfingowane? Nic takiego nie sugerowałam. 
– Daj spokój, Ashley, przecież cię znamy. – Claire poklepała dłoń siostry. – Nie 

zaręczyłabyś się z kimś, kogo prawie nie znasz. 

–  Nigdy  nie  popełniłaś  żadnego  głupstwa  pod  wpływem  chwili?  –  Ashley 

background image

obserwowała siostrę, zastanawiając się, jak wykręci się od odpowiedzi. Wszystkie 
dobrze  wiedziały,  że  Claire  zaszła  w  ciążę  po  jednorazowej  przygodzie  z 
przyjacielem, który został potem jej kochającym mężem i ojcem ślicznej córeczki. 

Claire uniosła brew. 
–  Widzę,  że  komuś  nie  dopisuje  dzisiaj  humor.  –  Sięgnęła  do  pustego  stolika 

obok i zabrała świeżą serwetkę. – Dobra, wybaczam ci, bo jesteś zestresowana. 

Ashley biła się z myślami. Przecież Claire i Starr były jej siostrami. Nie mogła 

ich już dłużej okłamywać. Może przy okazji powinna też przestać oszukiwać samą 
siebie. 

Potarła palec, na którym nosiła pierścionek. 
– To i tak już nie ma znaczenia. Ja i Matthew to przeszłość. 
Próbował ją nakłonić, by z nim została, lecz Ashley kategorycznie odrzuciła jego 

propozycję. 

Łagodne spojrzenie Claire miało w sobie coś z matczynej troski cioci Libby. 
– Chodzi o te kompromitujące zdjęcia? 
– Te ze mną czy z nią? – Ashley zmarszczyła nos. – Zdjęcia z pola golfowego 

martwią mnie tylko dlatego, że mogą zaszkodzić jego kampanii. Jestem pewna, że 
został w to wrobiony. 

I naprawdę była tego pewna. Całkowicie wierzyła, że nie zdradził jej fizycznie. 

Zawsze był z nią szczery, nawet jeśli  mogło jej to sprawić ból.  Gdy opowiadał o 
Danie,  ton  jego  głosu  wyraźnie  zdradzał,  jak  bardzo  był  w  niej  w  przeszłości 
zakochany.  To  ten  romans  martwił  ją  najbardziej,  a  nie  wyssana  z  palca  historia, 
którą żyły media. 

Starr  oparła  się  wygodnie  o  krzesło,  z  apetytem  zajadając  kolejny  kawałek 

chleba. Dźwięki dochodzące z telewizora i rozmowy gości były na tyle donośne, że 
siostry mogły spokojnie rozmawiać, nie martwiąc się, że ktoś je usłyszy. 

– Wygląda na to, że na razie nie będziemy mogły wziąć twojego napakowanego 

pana senatora na tortury. 

Ashley pozwoliła sobie na lekki uśmiech. 
– Będę wdzięczna, jeśli tym razem się powstrzymacie. 
Claire znowu poklepała ją po ręce. 
– Teraz masz przynajmniej dużo wolnego czasu. 
Ashley zdjęła okulary przeciwsłoneczne. Do diabła z anonimowością. 
– Nie martwcie się, dopełnię wszystkich obowiązków związanych z ponownym 

otwarciem Beachcombers. 

Siostry wymieniły znaczące spojrzenia, Claire wyjęła z przepastnej torby teczkę. 
–  Szczerze  mówiąc,  i  tak  zamierzałyśmy  zawrócić,  zanim  jeszcze  wybuchł  ten 

skandal. 

–  Zawrócić?  Dlaczego?  –  Siostry  zwlekały  z  odpowiedzią,  tymczasem  zjawiła 

się  kelnerka  z  dymiącą  paterą  krabów.  Ashley  nie  dawała  za  wygraną.  –  Proszę, 
rozmawiajmy otwarcie. Ja byłam wobec was szczera i będzie mi przykro, jeśli nie 

background image

zachowacie się tak samo. 

Zwykle porządna Claire mięła kolejną serwetkę, co tylko dowodziło, jak bardzo 

była zdenerwowana. 

–  Byłyśmy  z  tobą  szczere.  Po  prostu  nie  powiedziałyśmy  ci  o  wszystkich 

pomysłach związanych z odbudową restauracji. 

Starr odsunęła od siebie niemal już pusty koszyk z pieczywem. 
– Co zamierzasz robić po wyborach, jeśli ty i Matthew nie będziecie razem? 
–  Sądziłam,  że  będziemy  zajęte  remontem  Beachcombers.  –  Perspektywa 

przyjęcia  propozycji Matthew  wciąż  wydawała jej się na tyle  nierealna, że nawet 
nie  zaprzątała  sobie  głowy  planowaniem  tak  odległej  przyszłości.  Musi  zebrać 
myśli i skupić się na teraźniejszości. Przeniosła wzrok z jednej siostry na drugą. – 
Coś  przede  mną  ukrywacie.  Pojawiły  się  jednak  jakieś  problemy  z  firmą 
ubezpieczeniową? 

– Nie, nic podobnego. – Claire szybko ją uspokoiła. 
Ashley rozluźniła się nieco i usiadła wygodniej na krześle. 
– W porządku. Bardzo doceniam, że przez te wszystkie lata wspierałyście mnie i 

pomagałyście  mi  na  każdym  kroku.  –  Celowo  wypowiedziała  te  słowa  dobitnie  i 
wyraźnie.  –  Ale  nie  jestem  już  nieśmiałą  nieporadną  dziewczynką.  Czy  możecie 
wreszcie przestać traktować mnie jak dziecko i przyjąć do grona dorosłych? 

Starr położyła dłoń na ręce Ashley. 
– Kochamy cię. Dlatego się o ciebie martwimy. 
–  Dziękuję.  –  Ścisnęła  rękę  Starr,  a  potem  Claire.  –  Ja  też  was  kocham.  Więc 

słucham: skąd te ukradkowe spojrzenia? Claire, proszę cię! Wyrzuć to z siebie. 

–  Zastanawiałyśmy  się,  czy  nie  znalazłoby  się  jakieś  lepsze  rozwiązanie  niż 

ponowne otwarcie Beachcombers. 

Niespodziewane słowa Claire zawisły w powietrzu. 
Po chwili Ashley otrząsnęła się z szoku na tyle, by wykrztusić: 
– Chcecie zburzyć dom cioci Libby? 
–  Nie,  skąd.  –  Starr  machnęła  ręką,  jakby  odpędzając  od  siebie  taką 

ewentualność.  –  Za  pieniądze  z  ubezpieczenia  mogłybyśmy  przywrócić  dom  do 
dawnej świetności. A potem go sprzedać. Jakaś inna rodzina na pewno odnalazłaby 
w nim szczęście. 

Claire pochyliła się nieco. 
– Podzieliłybyśmy się zyskiem ze sprzedaży i dzięki temu każda z nas mogłaby 

rozpocząć  wymarzoną  karierę.  Myślałam  o  otwarciu  własnej  firmy  cateringowej, 
dzięki czemu miałabym bardziej elastyczny czas pracy i więcej czasu dla dziecka. 

Ashley spojrzała na Starr. 
– Ty też uważasz, że to dobry pomysł? 
– Tak, kochanie. Chciałabym wrócić na Akademię Sztuk Pięknych i studiować 

za granicą. Mój mąż mógłby co prawda za wszystko zapłacić, ale cieszyłoby mnie 
to  jeszcze  bardziej,  gdybym  sama  sfinansowała  wyjazd.  Ty  ukończyłaś  studia,  a 

background image

dzięki pieniądzom miałabyś zabezpieczenie na przyszłość. Jednak nie chcemy, byś 
miała poczucie, że tracisz swój dom. 

Ich  pomysł  wydawał  się  rozsądny.  Obie  miały  mężów,  własne  domy,  dzieci  i 

odmienne plany zawodowe. A Ashley... 

Miała  cudowną  nietypową  kochającą  rodzinę  i  została  wychowana  przez 

ekscentryczną starszą panią, która wychowała ją na silną, świadomą swej wartości 
kobietę. Nic tego nie zmieni, a na pewno nie akt własności lub sprzedaż domu. 

Ashley uścisnęła dłonie sióstr. 
–  Łącząca  nas  więź  wykracza  poza  mury  tego  domu.  Wspomnienia,  które  nas 

łączą  dzięki  cioci  Libby,  są  silniejsze  niż  jakikolwiek  budynek.  Pewnie  byłaby 
szczęśliwa, że zamieszkała tam kolejna rodzina. 

Któryś  z  gości  restauracji  pogłośnił  dźwięk  w  telewizorze.  Starr  otworzyła 

szeroko oczy, dając tym samym Ashley do zrozumienia, że powinna to zobaczyć. 

Ashley odwróciła się twarzą do ekranu. Nadawano specjalne wydanie lokalnych 

wiadomości. 

–  Kandydat  na  stanowisko  senatora,  Matthew  Landis,  zapowiedział  przed 

chwilą, że wyda oświadczenie dla prasy przed siedzibą sztabu wyborczego. 

Co  zamierza  powiedzieć?  Ashley  wyjechała,  zanim  rodzina  ustaliła  plan 

działania.  Jeśli  zwlekaliby  jeszcze  dłużej,  konkurent  Matthew  rozłożyłby  go  na 
łopatki  i  nie  wiadomo,  co  zaserwowałby  mediom.  Jaka  szkoda,  że  nikt  nie  był 
zainteresowany ujawnieniem kompromitujących zdjęć Martina Stewarta. Jednak to 
Matthew prowadził  w sondażach,  dlatego przyciągał  większą uwagę.  Plotki,  które 
mogły  mu zaszkodzić, podkręcały temperaturę kampanii, a dzięki temu  wzrastało 
zainteresowanie opinii publicznej. 

Jaka była jej rola w tym wszystkim? 
Spojrzała na siostry, uświadamiając sobie, że nawet zawsze tak trzeźwo myśląca 

Claire  postanowiła  wreszcie  posłuchać  głosu  serca.  Ashley  wpatrywała  się  w 
zdjęcia Matthew wyświetlane na ekranie telewizora. Na jednym z nich stała u jego 
boku,  na  drugim  Matthew  obściskiwał  blondynkę  na  polu  golfowym,  a  ostatnie 
przedstawiało go samego. 

Od początku była przekonana, że Matthew  nie spotyka się z nikim innym.  Nie 

tylko  dlatego,  że  spędzał  z  nią  każdą  sekundę.  Po  prostu  wiedziała,  że  jest 
honorowy.  Był  nawet  gotów  zaryzykować  karierę,  zapomnieć  o  własnych 
marzeniach, by wynagrodzić jej krzywdę, której doznała. 

Dlaczego tak bardzo mu ufała, a nie potrafiła zaufać sobie? Chciała być częścią 

jego  życia.  Dał  jej  do  zrozumienia,  że  chce  tego  samego,  i  wyjawił  szczegóły  z 
bolesnej przeszłości. Oznaczało to chyba, że jest gotów bardziej się zaangażować. 
Powinna zdobyć się na odwagę, żeby chociaż rozważyć taką możliwość. 

Życie wcale nie stanie się mniej skomplikowane, jeśli od niego odejdzie. Serce 

podpowiadało  jej,  że  jeśli  zignoruje  budzące  się  między  nimi  uczucie,  konse-
kwencje tej decyzji będą ją prześladować przez resztę życia. 

background image

Wspierał  ją,  gdy  wybuchł  skandal,  za  który  ponosili  odpowiedzialność  w 

równym stopniu. Powinna mu się odwdzięczyć tym samym. Czuła, że jest gotowa, 
by walczyć o pierwsze miejsce w życiu Matthew. 

Ashley odsunęła krzesło i wstała. 
–  Kochane  siostrzyczki,  zgadzam  się.  Wyremontujcie  i  sprzedajcie 

Beachcombers. Przyszła na to pora, jak na wiele innych rzeczy. Wracam, żeby być 
przy Matthew podczas konferencji prasowej. 

Tam, gdzie było jej miejsce. U boku mężczyzny, którego kochała. 
Matthew  stał  w  holu  siedziby  sztabu  wyborczego,  próbując  zebrać  myśli.  Za 

niecałe dziewięćdziesiąt sekund wyjdzie na zewnątrz i stanie przed dziennikarzami, 
by odnieść się do spadających wyników sondaży. 

Jego  pracownicy  zostali  w  biurze,  żeby  mógł  się  w  spokoju  skoncentrować, 

zanim rozpocznie się konferencja prasowa. Z wnętrza dało się słyszeć ich ściszone 
głosy.  Matthew  starał  się  nie  słuchać  dźwięków  dobiegających  z  telewizorów, 
skupiając uwagę na rozwieszonych wokół plakatach. 

W  kieszeni  miał  notatki  z  treścią  przemówienia,  które  mogło  zakończyć  jego 

polityczną  karierę.  Nie  było  innego  wyjścia.  Musi  położyć  kres  burzy,  która 
wybuchła  w  prasie  i  w  której  centrum  znalazła  się  Ashley,  nawet  jeśli  przez  to 
przegra  wybory.  Prawdziwy  facet  powinien  bronić  tego,  co  liczy  się  dla  niego 
najbardziej. 

Nie był w stanie nic zrobić, by uratować Danę, ale nie może teraz złamać słowa 

danego Ashley. Nie potrafiłby potem spokojnie spojrzeć w lustro, gdyby zniszczył 
jej życie. 

Gdy pozwolił odejść  Ashley, zaprzepaścił największą życiową szansę, znacznie 

ważniejszą od miejsca w senacie. 

Znajdzie inny sposób, żeby zmieniać świat. Miał ku temu środki i nie brakowało 

mu determinacji. To od Ashley się nauczył, że do życia można podchodzić na wiele 
różnych sposobów, niekoniecznie trzeba szukać szczęścia w polityce. 

Matthew  spojrzał  znowu  na  zegarek.  Jeszcze  trzydzieści  sekund.  Złapał  za 

klamkę, żeby otworzyć drzwi i dołączyć do Brenta na werandzie. 

Czyjaś  ręka  dotknęła  jego  ramienia.  Matthew  wzdrygnął  się.  Cholera,  był  tak 

pogrążony w myślach, że nawet nie zauważył, gdy ktoś wszedł do biura. 

Odwrócił się i zobaczył przed sobą... 
– Ashley? Co ty tu robisz? 
Wpatrywała  się  w  niego  błyszczącymi  oczami,  kusząc  go  i  rozpraszając  w 

najmniej odpowiednim momencie. 

– Weszłam tylnymi drzwiami. Twoja mama mnie wpuściła.  – Złapała go lekko 

za  poły  marynarki.  Biła  z  niej  energia,  a  jej  naelektryzowane  włosy  nieco  się 
unosiły. – Matthew, co zamierzasz powiedzieć dziennikarzom? 

–  Prawdę.  Powiem,  że  uległem  ich  presji,  podejmując  decyzje,  które  zraniły 

innych.  Że  jeśli  mam  się  sprawdzić  w  roli  senatora,  z  którego  wyborcy  będą 

background image

zadowoleni, muszę sobie lepiej radzić z krytyką ze strony prasy. 

– Oparł się pokusie, by wziąć ją w ramiona, pragnął poczuć palcami jej krągłości 

pod  letnią  cytrynową  sukienką.  –  Powiem  wszystko,  co  konieczne,  żeby  cię 
ochronić i uwolnić. 

Ashley wzięła go pod ramię. 
– Pójdę z tobą. 
– O nie. – Zmarszczył brwi. 
– Spróbuj mnie powstrzymać. 
Zanim  zdążył  zareagować,  zabrała  rękę  i  wyszła  na  zewnątrz  wprost  przed 

zebranych dziennikarzy. Cholera. Ale jest zdeterminowana. I seksowna. 

A teraz pakuje się w kłopoty. 
Matthew ruszył za nią szybko, niemal wpadając na Brenta. Kierownik kampanii 

próbował  ukryć  panikę,  która  zawsze  go  ogarniała,  gdy  coś  nie  szło  zgodnie  ze 
szczegółowo  dopracowanym  planem.  Próbując  minąć  Brenta,  Matthew  stracił 
ostatnią szansę, żeby dogonić Ashley i powstrzymać ją, zanim stanie na podium. 

Przed mikrofonem i zaciekawionymi dziennikarzami. 
– Dzień dobry, witam państwa. Wiem, że spodziewali się państwo oświadczenia 

kongresmena Landisa, ale nalegałam, żeby pozwolono mi powiedzieć kilka słów na 
początek. 

Ashley posłała zebranym łagodny uśmiech, patrząc na nich nieśmiało spod lekko 

przymkniętych powiek. To dziwne, że Matthew nigdy dotąd nie zauważył jej siły 
charakteru. 

–  Rozumiem,  że  zebraliśmy  się  dzisiaj,  by  porozmawiać  o  kompromitujących 

zdjęciach. 

Wszyscy zastygli w milczeniu, słysząc to bezpośrednie stwierdzenie. Po chwili 

fotoreporterzy znowu zaczęli robić zdjęcia. 

– Ale zaraz, przecież omówiliśmy już wyczerpująco moje fotki w prasie. 
Z tyłu rozległ się śmiech, który powoli rozszedł się po sali. Wszyscy zebrani się 

rozluźnili.  Upał  dawał  się  we  znaki  uczestnikom  konferencji,  tylko  Ashley  wy-
glądała świeżo i spokojnie. 

–  Dziękuję,  że  przyszliście.  To  dzięki  waszej  pracy  wiadomości  docierają  do 

opinii publicznej.  Chcę się tylko upewnić,  że informacje nie są oparte jedynie na 
poszlakach. Wszyscy woleliby uniknąć procesu, prawda? 

No, no! Najwyraźniej Ashley była dzisiaj w wyjątkowo dobrej formie. 
Brent kręcił głową z niedowierzaniem. 
– Boże, dziennikarze jedzą jej z ręki. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem. 
Matthew spojrzał na Ashley, podziwiając jej pewność siebie. 
– Ja też – dodał Matthew szeptem. 
Ashley skinęła głową w stronę reporterów. 
– Myślę, że zdjęcie kandydata na senatora w stroju golfowym, stojącego na polu 

golfowym  obok  pracownicy  klubu  golfowego,  trudno  uznać  za  skandaliczne.  Być 

background image

może  łatwiej  mi  jest  w  to  uwierzyć  niż  państwu,  bo  znam  Matthew  i  ufam  mu. 
Wiem też, że zaufanie rodzi się z czasem. 

Nie  wątpił,  że  mówiła  szczerze,  i  zastanawiał  się,  jak  mógł  kiedykolwiek 

pomyśleć,  że  Ashley  nie  poradzi  sobie  z  wszystkimi  przeciwnościami.  Była 
znacznie silniejsza, niż przypuszczał. 

Była niesamowita. 
Jej głos przybrał nieco bardziej zdecydowany ton. 
–  I  właśnie  o  to  chodzi  w  kampanii  wyborczej,  by  poświęcić  trochę  czasu  na 

poznanie  kandydata.  Zaufać,  że  zadba  o  nasze  interesy  w  senacie.  Osobiście 
chciałabym się dowiedzieć więcej na temat strategii Matthew Landisa, a nie zdjęć, 
które jedynie odciągają uwagę od jego mądrej i dynamicznej działalności. 

Słuchając Ashley, Matthew poczuł dziwny ucisk w sercu. Nie spodziewał się, że 

kiedykolwiek  jeszcze  mu  się  to  przydarzy.  Uczucie  było  znacznie  silniejsze  niż 
przed laty, ale natychmiast je rozpoznał: kocha ją. 

Spojrzała na niego z uśmiechem. 
– Matthew, jeśli jesteś gotowy, chętnie posłucham, co masz do powiedzenia na 

temat prawodawstwa dotyczącego wspierania rodzin zastępczych. 

Chciał porozmawiać z Ashley, powiedzieć, że ją kocha i pragnie czegoś więcej 

niż tylko łóżkowej przyjaźni. Im szybciej upora się z prasą, tym wcześniej będzie 
miał Ashley tylko dla siebie. 

Zebrał  myśli  i  stanął  przed  mikrofonem.  Temat,  który  zaproponowała,  nie 

sprawiał mu najmniejszej trudności, mógłby go przedstawić z zamkniętymi oczami. 
Ale  to,  co  zamierzał  omówić  z  Ashley,  nie  było  już  takie  proste,  a  rezultat 
rozmowy niemożliwy do przewidzenia. 

Nie zmarnuje największej życiowej szansy. 
Po zakończeniu przemówienia Matthew Ashley biła brawo z dumą, ale też pełna 

obaw. Zdołali uniknąć wyborczej katastrofy, lecz czy uda się naprawić jej relacje z 
Matthew po tym, jak praktycznie rzuciła mu pierścionkiem w twarz? 

Sądząc ze spojrzenia, jakie jej posłał, kiedy się do niej uśmiechnął, jeszcze nie 

wszystko  stracone.  Na  szczęście  nauczyła  się  mu  ufać,  a  co  ważniejsze,  zaufała 
również sobie. 

Brent pochylił się ku niej. 
– Bardzo zaryzykowałaś tam na podium, Ashley. 
–  Jest  tego  wart.  –  Z  radością  przyglądała  się,  jak  Matthew  rozmawia  z 

wyborcami. 

Brent wyciągnął do niej rękę. 
– Przepraszam, źle cię oceniłem. Sądziłem, że lepiej znam się na ludziach. 
– Przyjmuję przeprosiny. – Uścisnęła mocno jego dłoń. – Po prostu chciałeś jak 

najlepiej dla Matthew, a to potrafię docenić. 

Matthew  pomachał  do  tłumu  na  pożegnanie  i  poprowadził  Ashley  wraz  z 

Brentem do środka. Telewizja już nadawała relację z konferencji prasowej. 

background image

– Hej, Brent, musisz sobie poszukać innej damy. Ta jest zajęta. 
Ashley szturchnęła Matthew łokciem. 
– A nie przyszło ci do głowy, że może to ty jesteś zajęty? 
–  Racja.  –  Matthew  wziął  ją  na  ręce  jak  tydzień  wcześniej,  gdy  uratował  ją  z 

pożaru. 

Pisnęła  zaskoczona,  lecz  nie  protestowała,  sadowiąc  się  wygodnie  w  jego 

ramionach,  podczas  gdy  pracownicy  sztabu  wznosili  radosne  okrzyki.  W  ciągu 
zaledwie jednego tygodnia, odkąd wyniósł ją z płonącego budynku, przebyli długą 
drogę. 

Matthew wszedł do biura i kopnięciem zamknął drzwi. Ashley postawiła stopy 

na  podłodze,  obejmując  go  za  szyję,  wtulając  się  w  niego  i  przyciągając  jego 
głowę. 

Musnął ustami jej ucho. 
– Byłaś. 
– Fantastyczna? – Odchyliła się lekko, uśmiechnęła. 
– Zdecydowanie tak – potwierdził bez chwili wahania. – Nie mogę uwierzyć, że 

chciałem cię chronić przed prasą. Powinienem był  ich tobą  postraszyć na samym 
początku. 

Nie zaufałaby sobie na tyle, by stawić czoła prasie pierwszego dnia po tym, jak 

opublikowano jej skandalizujące zdjęcia. Jednak przez ostatni tydzień dowiedziała 
się  wiele  o  sobie  i  o  prawdziwej  miłości.  Odkryła,  że  są  ważniejsze  rzeczy  niż 
zamartwianie się tym, co myślą o niej inni. 

– Cieszę się, że mogłam pomóc. Wierzę w ciebie i w to, co chcesz osiągnąć. 
– Dziękuję. Znaczy to dla mnie więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Przykro mi, 

że  wcześniej  tak  się  między  nami  popsuło.  –  Wziął  ją  za  ręce.  –  Chcę  z  tobą 
porozmawiać o Danie. 

– Nie trzeba. – Dotknęła palcami jego ust. – Wszystko rozumiem. 
– Muszę to z siebie wyrzucić. – Wziął ją za nadgarstek. – Od razu powinienem 

był  ci  wszystko  wyjaśnić,  ale  niezbyt  często  mówię  o  przeszłości.  Właściwie  to 
nigdy o niej nie rozmawiam. 

– Nikomu nie powiedziałeś o Danie? 
Nie wspominał o tym wcześniej, a jego wyznanie niespodziewanie ją poruszyło. 

Tylko  jej  wyjawił  bolesny  sekret  z  przeszłości.  Wreszcie  zdała  sobie  sprawę,  że 
Matthew traktuje ją wyjątkowo. 

– Ponieważ moja rodzina jej nie poznała, a Dana nie miała własnej, nikt nigdy 

się nie dowiedział o naszym związku. Tobie o tym powiedziałem jako pierwszej. 

Ashley rozumiała, jak ważne było to wyznanie, jak bardzo ich do siebie zbliżyło. 
– Dziękuję. 
Matthew ujął jej twarz w dłonie, jego oczy błyszczały. 
– Chcę, żebyś wiedziała, że przeszłość nie ma najmniejszego wpływu na to, co 

teraz do ciebie czuję. – Dotknął palcem jej ust. – A jeśli jeszcze masz wątpliwości, 

background image

co do ciebie czuję, to wiedz, że cię kocham, Ashley Carson. Kocham cię. 

Magiczne słowa. Nigdy nie ośmieliła się aż tak dalece popuścić wodzy fantazji, 

ale to dobrze, bo rzeczywistość okazała się znacznie lepsza od marzeń. 

– Wiem, ale i tak miło mi to słyszeć. – Ugryzła go lekko w kciuk. – I dobrze się 

składa, bo ja też cię kocham. 

Jego nierówny oddech zdradzał, jak wiele te słowa dla niego znaczą. 
Wsunął  rękę  do  kieszeni.  Kiedy  ją  wyjął,  Ashley  zobaczyła  na  jego  dłoni 

pierścionek zaręczynowy. 

– Zrozumiem, jeśli wolisz inny, żeby zacząć wszystko od nowa, ale chcę, żeby 

nasze zaręczyny tym razem były prawdziwe. 

Zakryła dłonią pierścionek. 
–  Nie  chcę  innego.  Niczego  nie  zamierzam  zmieniać  w  naszej  przeszłości,  bo 

dzięki niej możemy się cieszyć tą cudowną chwilą. Tak, wyjdę za ciebie. 

Matthew pocałował ją gorąco i odsunął się nieco. 
– Nie będę się dłużej ociągał, bo jeszcze się rozmyślisz. 
Wsunął pierścionek z brylantem na palec Ashley. 
Zacisnęła dłoń w pięść. 
– Nigdy już nie pozwolę, by ktokolwiek mi go odebrał. 
– Nikt się nie odważy. 
Zarzuciła  mu  ręce  na  szyję  i  mocno  pocałowała.  Było  to  idealne  zakończenie 

tego cudownego dnia. 

– Jestem bardziej niż gotowa na związek z tobą. 
 
Listopad: wieczór wyborczy. 
„Wyniki  najnowszych  sondaży”  –  napis  pojawił  się  na  płaskim  ekranie 

telewizora w salonie rezydencji Landisów. 

Ashley wstrzymała oddech. Ta chwila przed ogłoszeniem wyników ciągnęła się 

w nieskończoność. Siedziała obok Matthew na kanapie w otoczeniu rodziny i przy-
jaciół, ściskając go za rękę. Pięć miesięcy wcześniej nie uwierzyłaby, że jej życie 
tak się zmieni z powodu jednej decyzji podjętej pod wpływem impulsu. 

Była bezgranicznie zakochana w Matthew i cieszyła się swym nowym życiem. 
Niegdyś  uważała  się  za  wycofaną  osobę,  która  zawsze  będzie  pozostawać  w 

cieniu innych. Teraz odkryła, jak wielką radość daje obcowanie z ludźmi i bycie w 
centrum  uwagi.  A  kiedy  brakowało  jej  energii,  zawsze  mo-  gła  się  zwrócić  do 
nowej rodziny, która chętnie ją wspierała. 

Jej siostry i  ich  mężowie szybko zaprzyjaźnili się z braćmi  Landis  i dorosłymi 

dziećmi generała Renshawa. Z kolei generał i Ginger okazali się dla niej prawdzi-
wym błogosławieństwem, przyjmując ją do rodzinnego grona i traktując jak własną 
córkę.  Nikt  nie  był  w  stanie  zastąpić  jej  cioci  Libby,  ale  przyjemnie  było  czuć 
ciepło i akceptację. 

Ashley ścisnęła mocniej rękę Matthew, gdy reporter podawał wyniki: 

background image

–  Dane  z  dziewięćdziesięciu  jeden  procent  okręgów  wyborczych  wskazują  na 

wyraźne zwycięstwo... 

Skupiła  się  na  oddechu,  żeby  nie  myśleć  o  grupce  dziennikarzy,  którym 

zezwolono na wejście do rezydencji. 

–  ...  nowego  senatora  Karoliny  Południowej,  Matthew  Landisa  –  zakończył 

komentator. 

W zatłoczonym salonie rozległy się radosne okrzyki. Matthew przytulił Ashley, 

która pragnęła, by ta chwila trwała jak najdłużej. 

Pocałowała go żarliwie. 
– Gratuluję, senatorze. 
Musnął ustami jej ucho. Ashley ogarnął przyjemny dreszcz podniecenia. 
– Dziękuję, pani Landis. 
Poczuła jeszcze większą radość, słysząc swoje nowe nazwisko. 
Dwa tygodnie wcześniej wzięli potajemnie ślub. Rodzina wiedziała, ale Matthew 

zamierzał  ogłosić  to  reszcie  świata  w  mowie  inauguracyjnej.  Nie  chcieli,  by  ta 
ceremonia  miała  wpływ  na  wynik  wyborów.  Składając  sobie  przysięgę,  robili  to 
wyłącznie dla siebie, a nie po to, by podnieść słupki w sondażach. 

Kiedy  oderwali  od  siebie  usta,  Matthew  zaczął  przyjmować  gratulacje  od 

rodziny, ale wciąż obejmował Ashley w talii. 

Rozległo się pstrykanie aparatów fotograficznych. Cały dom nagle wypełnił się 

gadżetami z podobizną senatora Landisa, kapeluszami, chorągiewkami, plakatami. 
Ktoś  otworzył  butelkę  szampana,  a  Ginger  udzieliła  pierwszego  wywiadu,  dając 
Matthew nieco więcej czasu na świętowanie w towarzystwie rodziny. 

Ryle poklepał go po ramieniu. 
– Niech ci woda sodowa nie uderzy do głowy, bracie. W każdej chwili mogę ci 

jeszcze złoić tyłek na polu golfowym. 

– Jasne – odrzekł Matthew z pogodnym uśmiechem. 
– Każdy oficer marynarki jest świetnym golfistą. 
Roześmiany Jonah dał Sebastianowi zwitek banknotów. 
– Jonah, obstawiałeś wygraną mojego konkurenta? – zdziwił się Matthew. 
Jonah natychmiast odbił piłeczkę: 
– No co ty, stary, założyliśmy się tylko, o ile wygrasz. 
Ashley poklepała szwagra po ramieniu. 
– W takim razie ci wybaczamy. 
– A więc mówcie, kto obstawił najwyższy wynik? – spytał Matthew. 
Sebastian posłał mu tajemniczy uśmiech, chowając banknoty do kieszeni. 
– Ten sekret zabierzemy ze sobą do grobu. 
Ashley  delektowała  się  tą  cudowną  chwilą,  a  generała  i  Ginger  rozpierała 

rodzicielska duma. Nie przeszkadzało im nawet to, że niewielka grupa dziennikarzy 
nagrywała  każdy  ich  uścisk  i  gest  radości.  Ashley  nie  miała  nic  do  ukrycia, 
bezgranicznie wierząc w miłość, którą odnalazła u boku Matthew. 

background image

Dziennikarz  przerwał  wywiad  z  Ginger,  by  poprosić  generała  o  komentarz.  W 

tym czasie Ashley zwróciła się do Matthew: 

– O której masz mowę inauguracyjną? 
–  Niedługo.  –  Matthew  musnął  ustami  jej  skroń.  –  Ale  zanim  pojedziemy, 

chciałbym spędzić z tobą chwilę sam na sam. 

– Wszyscy zrozumieją, jeśli wymkniemy się na chwilę, żeby się odświeżyć. 
Matthew wziął ją za rękę i poprowadził przez tłum gości. Kiedy przecinali hol, 

siostry uścisnęły ją pospiesznie, wymieniając przy tym zagadkowe spojrzenia. Ash-
ley  już  miała  zapytać,  o  co  chodzi,  ale  Matthew  zamknął  jej  usta  kolejnym 
pocałunkiem i zanim się spostrzegła, znaleźli się w pokoju, w którym spała, gdy po 
raz pierwszy zamieszkała w rezydencji. 

Matthew zamknął drzwi kopnięciem i natychmiast porwał ją w ramiona, całując 

gorąco. 

Po chwili jednak przerwał i oparł czoło o czoło Ashley. 
– Chciałem ci podziękować. Tak wiele ci zawdzięczam. 
– Wygrałbyś i bez mojej pomocy. – Ujęła w dłoń jego twarz. 
– Mam już dość debat, dlatego nie będę się z tobą spierał. – Pocałował jej dłonie. 

– Ale chcę, żebyś wiedziała, że ta chwila znaczy dla mnie o wiele więcej dlatego, 
że ty jesteś przy mnie. Dzięki twoim radom będę lepiej wypełniał swoje obowiązki. 

– Pięknie powiedziane. Dziękuję. 
– Chciałbym dać ci coś w zamian. 
–  Już  mi  coś  dałeś.  –  Dzięki  niemu  poznała  lepiej  samą  siebie,  odkrywając 

pokłady uczuć, o których istnieniu nawet nie wiedziała. – Mam ciebie, naszą rodzi-
nę, przyszłość. 

– Ale chcę, żebyś miała również dom. 
– Mój dom będzie tam, gdzie ty. 
– Tak, ale wiem też, jakie to dla ciebie poświęcenie zgodzić się na życie między 

Waszyngtonem a Karoliną Południową. – Podniósł ze stołu teczkę. 

Ashley  zmarszczyła  brwi,  czytając  tekst  ze  śnieżnobiałej  kartki.  Starała  się 

zrozumieć sens słów, ale bez skutku. Nie wierzyła własnym oczom. 

– To akt własności Beachcombers, domu cioci Libby. 
– Zgadza się – odrzekł wyraźnie z siebie dumny. 
–  Ale  przecież  on  już  został  sprzedany.  –  Zdążyła  się  z  tym  pogodzić,  choć 

wciąż  z  bólem  wspominała  tamto  pożegnanie.  Lecz  gdy  teraz  wpatrywała  się  w 
nazwisko  zapisane  w  akcie...  Nic  dziwnego,  że  siostry  wymieniły 
porozumiewawcze spojrzenia, kiedy wychodziła z Matthew z salonu. 

–  Tak  –  tobie.  Sebastian  zajął  się  kupnem,  żeby  w  żadnej  transakcji  nie  padło 

moje imię, a potem przeniosłem prawo własności na ciebie. – Otarł spływającą po 
jej  policzku  łzę,  której  nawet  nie  poczuła.  –  Oczywiście  będziemy  spędzać 
mnóstwo  czasu  w  Waszyngtonie,  ale  oficjalnie  musimy  być  zameldowani  w 
Karolinie  Południowej.  Pomyślałem  więc,  że  dom  cioci  Libby  w  Charlestonie 

background image

mógłby się stać naszym oficjalnym adresem. 

Ashley przycisnęła akt własności do serca. 
– Jesteś tego pewien? A co z twoim domem rodzinnym? 
–  Jestem  tego  jak  najbardziej  pewien.  Charleston  jest  w  pobliżu  Hilton  Head, 

więc  będziemy  mogli  często  odwiedzać  rodzinę,  a  ty  zamieszkasz  blisko  sióstr. 
Mój stary dom będzie za ciasny, kiedy urodzą się nasze dzieci. 

Dzieci. Jej i Matthew. 
– Podoba mi się ten pomysł. Dziękuję. 
Już  planowała,  jak  odmieni  dom  w  Charlestonie.  Wszystkie  naprawy  zostały 

zakończone.  Teraz  trzeba  pomyśleć  o  klimatyzacji,  nowoczesnej  kuchni  i  dodat-
kowych pokojach dla sióstr i ich rodzin. 

Hałas dobiegający z dołu przypomniał jej, że nie mają dziś dla siebie zbyt wiele 

czasu. Rozległ się dzwonek do drzwi. To z pewnością kolejni pracownicy sztabu, 
którzy chcieli pogratulować świeżo  upieczonemu senatorowi. Przed dom zajechał 
kolejny van telewizyjnego kanału informacyjnego. 

Matthew nie zwracał na nic uwagi, był skupiony wyłącznie na Ashley. 
–  Cieszę  się,  że  sprawiłem  ci  radość.  Chcę,  żebyśmy  mieli  własny  dom. 

Mieszkanie w powozowni jest dobre dla kawalera, który ciągle podróżuje, ale teraz 
potrzebujemy  trochę  prywatności,  żeby  nacieszyć  się  małżeńskim  życiem.  –  W 
jego oczach dostrzegła łobuzerski błysk. 

–  Zdecydowanie  nie  jesteś  już  kawalerem.  –  Wtuliła  się  w  mężczyznę,  który 

skradł jej serce, ale w zamian oddał własne. 

Uniósł  jej  rękę  do  ust  i  pocałował  palec,  na  którym  pierścionek  zaręczynowy 

lśnił obok ślubnej obrączki. 

– Na szczęście dla mnie, rozegrałem to do końca.