plik (108)

background image

Jami Alden „Down And Dirty”

Tłumaczenie nieoficjalne: BLOMBUS

Korekta: LEIROS

background image

2

ROZDZIAŁ PIERWSZY


Taylor zarzuciła sobie poduszkę na głowę, ale szorstki, mechaniczny jęk przebił gruby

materiał. Uniosła poduszkę, skłonna zaryzykować przegrzanie się, gdyby dostała za to
dodatkową godzinę snu. Ale to było bezużyteczne. Dlaczego jej sąsiad zdecydował, że wszystkie
sobotnie poranki to świetny dzień na pobudkę o świcie, by pobawić się w ogrodnika?

Rzucając za siebie poduszkę, zatoczyła się do okna i podciągnęła rolety, cofając się, gdy jasne
promienie słońca dźgnęły w jej siatkówkę. No dobra, może nie był to zupełnie świt, ale była
blisko. Zmrużyła oczy patrząc w stronę domu sąsiada i faktycznie, facet bez koszuli zręcznie
władał kosiarką wzdłuż drugiej strony ogrodzenia, które dzieliło ich działki. Był pochylony,
zasłonięty przez czapkę z daszkiem, a jej rozdrażnienie na chwilę zanikło, gdy podziwiała
mięśnie poruszające się pod akrami gładkiej, brązowej skóry. Ogrodnik z “Gotowych na
wszystko” nie miał nic wspólnego z tym facetem.

Mimo to, po pracy do czwartej nad ranem przy kończeniu umowy na ogromne przedsięwzięcie,
nie była w nastroju, by tolerować hałaśliwego ogrodnika, nawet jeśli zapewniał dla jej oczu
słodycz najwyższej jakości. Zarzucając szlafrok na koszulkę i majteczki, Taylor wślizgnęła się w
parę kapci i poszła prosto w stronę drzwi wejściowych swojego sąsiada. Chociaż dom został
sprzedany kilka miesięcy temu, Taylor była zbyt zajęta swoją pracą, by poznać nowych
sąsiadów. W przeciwieństwie do większości domów przy jej zaułku, żadne zabawki nie
zaśmiecały tego pięknie zaprojektowanego przedniego ogródka, więc wątpiła, by ta rodzina się
wprowadziła. Przez chwilę podziwiała nieskazitelnie przystrzyżone żywopłoty i rabaty pełne
jasnych kwiatów, które rosły przy chodniczku. Jej własny ogród, pomyślała zmieszana,
potrzebował jedynie samochodu na klockach, by dopełnić ten mamcio-papcio-kociołek z
motywem białej tandety. Lecz zaledwie ujrzała swój własny dom w świetle dziennym od jakiś
sześciu miesięcy, więc ogrodnik czy projektant był poza jej zasięgiem. Hmm. Może wynajęłaby
bezkoszulkowe cudo pracujące w ogrodzie jej sąsiadów. Ale jedynie na dni powszednie, kiedy
Taylor nie próbowałaby rozpaczliwie zapaść się w wieczny sen.

Nacisnęła dzwonek, świadoma ciepłego porannego słońca, penetrującego cienką bawełnę jej
szlafroka. Prawdopodobnie powinna sie ubrać, ale jeśli postawi na swoim, po rozmowie z
sąsiadem podpełznie z powrotem pod kołdrę w błogiej ciszy. Cisza trwała kilka sekund.
Rozejrzała się wokoło. Jedynym samochodem stojącym na podjeździe była biała półciężarówka z
wielkim zielonym napisem na drzwiach ZEWNĘTRZNE PROJEKTOWANIE I WYSTRÓJ u
TIERNEY’A. Ale wtedy większość ludzi w sąsiedztwie parkowało w garażu, gdy siedzieli w
domu. Znowu nacisnęła dzwonek, po czym ostro zastukała.

-Mogę w czymś pomóc?

Taylor podskoczyła, gdy głęboki głos mówcy wysłał prąd elektryczny po jej nogach. Odwróciła
się i stanęła naprzeciwko ogrodnika, jej oczy najpierw spoczęły na jego nagiej klacie, potem
podążyły pożądliwie przez muskularny obszar do przepysznie wyglądającej szyi i wreszcie
zatrzymały się na tak wspaniałej twarzy, aż Taylor przysięgła, że usłyszała śpiewające anioły,
gdy jego śmiesznie żywe, zielone oczy zwęziły się od uśmiechu. Zaschło jej w gardle, gdy
mierzyła najbardziej oszałamiającego, doskonałego faceta na świecie. Mentalnie westchnęła

background image

3

wiedząc, że pod krótkimi, muśniętymi złotem, brązowymi włosami jego głowa była bez
wątpienia pełna projektów.

- Chciałam porozmawiać z właścicielami. – Gorąco skradało się wzdłuż jej szyi na twarz, gdy
jego intensywne spojrzenie ogarniało ją od pomalowanych na różowo paznokci, po nagich
nogach i cienkim bawełnianym szlafroczku – jedynej rzeczy stojącej na drodze jego szczerze
oceniającemu spojrzeniu, poza jej lekko niebieską, bawełnianą koszulką oraz majteczkami.
Oblizała wargi i uśmiechnęła się, jakby to było dla niej właściwie doskonałe, stać tak na ganku
sąsiada w szlafroczku, który bardziej odkrywał jej nogi niż zasłaniał.

Przekręcił głowę w bok lekko zdezorientowany. – Właściciele – powtórzyła, wypowiadając to
słowo jak w przypadku jego niezbyt dobrej znajomości angielskiego – Wiesz może, czy są w
domu?
Zmarszczył grube brwi, a jego usta zmieniły w zaintrygowany uśmieszek. – Ja jestem
właścicielem.
Taylor nie mogła ukryć zdziwienia. – Ty?
Jego uśmiech znikł przez jej niewiedzę. – Taa, wprowadziłem się jakieś pół roku temu. Jestem
Joe Tierney.

Mój Boże! Przez ten cały czas zakładała, że w sąsiedztwie mieszka bezdzietna para bądź, patrząc
na idealne kwietniki, homoseksualista. Nawet w najdzikszych wyobrażeniach nie pomyślała o stu
dziewięćdziesięciu centymetrowej spoconej męskiej doskonałości wprowadzającej się obok.
Znowu była rozkojarzona przez tą klatę - muskularną, z małymi kropelkami potu na miękkiej
linii włosków, które przechodziły w jego doskonale wyrzeźbiony kaloryfer. Nagle się
zorientowała, że stoi tam z wyciągniętą dłonią. To była wielka, wyglądająca na twardą, dłoń z
długimi palcami zdobionymi małymi bliznami. Żywy obraz ukazał się w jej głowie - ona
ś

ciskająca jego dłoń i rzucająca go na ziemię, by się nim zająć.


Skąd jej to przyszło do głowy? Dzięki Bogu jej chłopak, Steven, wracał jutro do domu. Wyraźnie
brak snu - nie wspominając o seksie – przez ostatnie kilka miesięcy konspirował, by zwiększyć
jej poziom libido. Jedyne, co wiedziała to to, że jeżeli pozwoli temu ciachu się dotknąć, nie
mogłaby odpowiadać za konsekwencje.

Mimo tego, niegrzecznie byłoby nie uścisnąć mu dłoni. – Taylor Flynn – powiedziała i
zaoferowała wyłącznie koniuszki palców. Nawet to lekkie otarcie jej gładkich, perfekcyjnie
pomalowanych koniuszków palców z jego kolosalnymi wystarczyło, by poczuła wstrząs czystej
elektryczności w miejscu między nogami, które, nie kłamiąc, było nieaktywne przez kilka
miesięcy.

Cofnęła rękę tak szybko jak tylko mogła, trąc o udo od wysiłku, by zmusić się nie myśleć o
uległości.

- Co mogę dla ciebie zrobić? - zapytał, jego formalny ton przywrócił ją z powrotem do
rzeczywistości.

Dając z siebie wszystko, Taylor zamieniła swój wyraz twarzy na grzeczny, z proszącym

background image

4

uśmiechem i wyzywającą słodyczą oraz przypochlebiającym się tonem, który nie raz namówił
początkującego CEO do przekazania znacznego procentu ze swojego przedsiębiorstwa na kapitał
firmy Taylor. Powiedziała – Zastanawiałam się, czy nie miałbyś może nic przeciwko, by
poczekać z tymi swoimi ogrodowymi pracami do przyzwoitej godziny.

Uśmiech mu pozostał, ale zmrużył oczy spoglądając na jasne poranne słońce – Jest dziesiąta.
Wymknął jej się uśmiech. – Cóż, możliwe, ale miałam ciężką noc i...
- Przepraszam, że musiałaś wyciągać się z łóżka po imprezowej nocy, ale mam dzisiaj dużo do
roboty.
- Pracowałam. – powiedziała, zmęczona frustracja przekształcała jej uśmiech w napięte, srogie
spojrzenie, - Do czwartej nad ranem. A jeśli nie możesz się zmusić do grzeczności i przestać
używać tej maszynerii, nie zawacham sie zadzwonić na policję.

Jego jedyną odpowiedzią było niegrzeczne parsknięcie.

- Mówię poważnie – pękła, orientując się, że powinna trzymać na wodzy nerwy, które stawały się
coraz słabsze przez jej morderczą pracę przez ostatnie miesiące. Ale jego bezczelność, połączona
z niepożądanymi seksualnymi iskrami, które strzelały między nimi, posyłała jej porywczość na
krawędź. - Złoże skargę na zakłócanie ciszy nocn...
- A oni powiedzą ci , że jest już po ósmej rano i, że według prawa Menlo Park, Kalifornia mogę
sobie hałasować. Wierz mi – Taylor, prawda? – nie możesz złożyć na nic skargi.
Ogarnęła ją wściekłość, paląca, nieokiełznana i tak intensywna, że poczuła ukłucie łez. Chciała
tylko trochę pospać. To zbyt wiele? Zamiast tego powiedziała, w swój najbardziej oschły sposób
- Domyślam się, że nie mogę wymagać jakichkolwiek manier, od człowieka takiego jak Ty. –
Odwróciła się i postawiła już pierwszy krok, gdy wymamrotał coś pod nosem. Coś, co brzmiało
jak – Potrzebujesz porządnego rżnięcia.

Mimo, że ten sam mały głosik ostrzegał ją, by nie zadzierała tylko wycofała się do domu, zanim
wpląta sie w wojnę z sąsiadem, odwróciła się . – Coś Ty powiedział?

Wciągnął dolną wargę i skrzyżował swoje ręce na klacie. Oczy mu się zwęziły, a jego usta
zacisnęły na chwilę, jakby zastanawiał się czy powiedzieć, czy nie. Uczciwośc wygrała –
Powiedziałem, że ktoś tu potrzebuje porządnego rżnięcia.

Taylor otworzyła buzię, by po chwili ją zamknąć jak umierający karp. Nie mogła uwierzyć, że
był tak bezczelny, by nie tylko o tym myśleć, ale i powiedzieć to na głos. – Nie wiem, co to ma
do rzeczy!

- Może gdybyś miała faceta, który zająłby się Tobą od czasu do czasu, nie byłabyś taka
zdenerwowana i może.. – kontynuował, pochylając się tak, by mogła go poczuć, cały ten słony
pot i czystą męską skórę, - Mógłby skosić ten katastrofalny trawnik i podnieść tym samym
walory sąsiedztwa.

Jego zapach naparł na nią jak fala, sprawiając, że sutki jej stwardniały pod gładką bawełną jej
koszulki i rozpraszając ją od faktu, że właśnie obraził jej życie seksualne. Potrząsnęła głową. Był
paskudnym, spoconym robolem – a nie typem faceta, który sprawiał, że twardniały jej sutki i

background image

5

wilgotniały majteczki! Zbierając w sobie całą lodowatą dumę w końcu pękła. – Mam faceta –
bogatego, szczęśliwego faceta, który ma ważniejsze sprawy na głowie niż przystrzyżanie mojego
trawnika.
- Bez jaj. Twój trawnik nie był ruszany przez długi, długi czas. – Bez wątpienia można było
usłyszeć lubieżną nutkę w jego głosie.

Zamknęła oczy i westchnęła. – Najwyraźniej dobrze się bawisz, ale wiedz, że mój związek ze
Stevenem ma się dobrze. To, co jest między nami, jest ponad seksem...

- Bingo, dokładnie tak jak myślałem.- przerwał. – Ponad seksem znaczy bez seksu.
Taylor klapnęła ustami, zakłopotana, że ujawniła aż tyle. Nigdy nie dzieliła się intymnymi
szczegółami ze swojego życia seksualnego, nawet z najbliższymi przyjaciółmi. Co ją skłoniło do
rozmowy, takiej jak ta, z dopiero co poznanym facetem? – Nie wydaje mi się, by był to twój
interes - powiedziała nieprzekonująco – To nie trwa długo - zaledwie cztery miesiące, ale kto to
liczy? – Dużo podróżuje – powiedziała w odpowiedzi na jego uśmieszek, następnie mentalnie się
trzepnęła. Dlaczego się mu tłumaczy?

- Pozwól, że coś ci powiem Taylor, - pochylił się bliżej. Na tyle bliżej, by mogła ujrzeć te
ś

miesznie długie rzęsy, otaczające jego wspaniałe zielone oczy. Na tyle bliżej, by mogła

zobaczyć jak jego zarost muśnięty jest złotem. Na tyle bliżej, by poczuć zapach szamponu
dochodzącego od jego wilgotnych włosów.

Oparła się pragnieniu, by językiem zlizać samotnie ociekającą po jego gardle kropelkę potu. – Co
takiego?

- Faceci nie obejdą sie bez seksu. Wiec wierz mi, jeśli nie dostaje tego od ciebie, pójdzie do
innej. – Odwrócił się i opuścił ją bełkoczącą coś. Była tak wkurwiona, że prawie nie zauważyła
jak dobrze prezentował się od tyłu.

Za rogiem Joe oglądał Taylor, wściekle spoglądającą na miejsce, które niedawno opuścił, jej
szczęka była tak ściśnięta, jakby próbowała powstrzymać tyradę wściekłości. Po kilku sekundach
odwróciła sie na pięcie i poszła ciężkim krokiem w stronę swojego trawnika, ukazując mu
doskonały widok gładkich ud. Oblizał usta, chcąc, by ten szlafroczek był o kilka cali krótszy, tak
by mógł podziwiać jej mocno umięśniony tyłek.

W przeciwieństwie do swojej sąsiadki, która najwyraźniej była nieświadoma jego aż do
dzisiejszego poranka, Joe był całkowicie świadomy istnienia Taylor już od pierwszego tygodnia
przeprowadzki, kiedy to ujrzał ją w przelocie wracającą w biegu o jakiejś wczesnej godzinie. Co
było ironiczne, rozważając dzisiejszy ranek, kiedy narzekała na pracę o cywilizowanej godzinie,
jaką była dziesiąta. Nawet z oddali, widział jaka była piękna, z czystymi, klasycznymi rysami i
kolorami nordyckiej bogini. I w przeciwieństwie do większości kobiet, które wyglądałyby na
spocone i rozczochrane po biegu, jej włosy były ciągle starannie ściśnięte w koński ogon, jej
policzki były lekko zaróżowione od wysiłku, ale ogólnie ona była schludna i... schludna. Tak
można ją określić.

Od tego czasu, uświadomił sobie, że patrzy na nią każdego ranka gdy wychodzi do pracy, zawsze

background image

6

doskonale ubrana w garnitur lub inny biznesowy strój. Nie wiedział nic o niej, ale uwielbiał
patrzeć na jej wypasiony samochód, tak świetny i wielki w jej własnym, małym świecie.
Oczywiście była pewnie jakimś wysoko postawionym kierownikiem, z jej lśniącym, czarnym
BMW serii 5, nie wspominając o domu, w którym mieszkała... Sama.

Zastanawiał się nad jej domniemanym facetem, tym, którego samochodu nigdy nie widział na
podjeździe, o ile mógł powiedzieć, no i który nie dawał Taylor tego, czego tak wyraźnie
potrzebowała. Jeżeli kiedykolwiek istniała kobieta potrzebująca długiego, ostrego rżnięcia i pół
tuzina albo i więcej orgazmów, to był całkowicie pewny, że nazywała się nadęta Taylor Flynn.
Zacisnął uda na myśl o byciu mężczyzną, który przybędzie jej z pomocą. Z bliska, ona nawet
wyglądała jeszcze lepiej, jej blada skóra bez skazy i zbędnego makijażu, jej delikatne i różowe
usta, nawet kiedy się marszczyła ze złości. Raz, tego ranka jej włosy były luźne, opadające
pasmami blondu, przez które świerzbiły go dłonie z chęci dotknięcia ich. Ale nawet jak wyszła
prosto z łóżka, wyglądała świetnie i porządnie, jak jedna z tych blondynek z filmu Hitchcocka,
który jego matka zazwyczaj oglądała.

Przynajmniej była świetna i porządna, dopóki nie poprawi jej życia seksualnego, pomyślał z
uśmieszkiem. Nie był z natury bezczelny, a nie rozważając okoliczności nigdy nie powiedziałby
w ten sposób do kobiety, tym bardziej do tej, która go interesowała. Ale wtedy zareagował z
Taylor tak samo, jak z Jennie Douglas w trzeciej klasie. Jennie w swoim doskonale
dopasowanym ubraniu i staranie splecionych włosach, która patrzyła na niego, kiedy chciał
podzielić się z nią pączkami i zmarszczyła nos, patrząc ze wstrętem na jego dłoń, pobrudzoną od
odkopywania z ziemi robaków.

Następnego dnia Jennie znalazła takiego robaczka w swoim pudełku na lunch i “przez
przypadek” wpadła w błoto popchnięta przez Joe’go, biegnącego za piłką do futbolu.

Kiedy Taylor nie chciała uścisnąć mu dłoni, oferując tylko koniuszki swoich palców, poczuł ten
sam irracjonalny gniew z dzieciństwa. Ale zamiast pchnąć ją w błoto, obraził jej życie seksualne.

Naprawdę dojrzale, pomyślał, opierając się pragnieniu, by rozładować złość na ścinaniu krzewów
przez resztę dnia. Był już wystarczająco przykry i będzie szczęśliwy, jeśli Taylor nie wymyśli jak
zamienić jego życie w piekło. Na szczęście wydawała się dużo pracować, więc raczej nie będzie
miała czasu by się zrewanżować.

Westchnął i chwycił za ogrodowe nożyce, by przyciąć żywopłot, który graniczył z jego tylnim
patio. Od miesięcy starał się wymyśleć jak przedstawić się swojej pięknej sąsiadce, ale to było
trudniejsze niż myślał. Wyrównał krzew ich wspólnego ogrodzenia i zerknął. Ani śladu jej na
podwórku, co nie było niespodzianką, odkąd był to w zasadzie jeden, wielki porośnięty
chwastem obszar z jakimiś zdezelowanymi meblami ogrodowymi i konkretnie kruszącym się
patio, które aż krzyczało by je zburzyć i postawić nowe. Zastanawiał się, czy wnętrze jej domu
wyglądało trochę lepiej lub czy jej osoba była jedyną rzeczą, którą potrafiła utrzymać w
porządku.

Nie, żeby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Nawet, jeśli nie byłby całkowicie bezczelny i nie
wkurwiłby jej, to i tak wiadomo, że była totalną snobką, która nigdy nie zainteresowałaby się

background image

7

takim facetem jak on.
Jaka szkoda, pomyślał z ostrym bólem żalu gdy wyobraził sobie długie, szczupłe nogi Taylor.
Jeśli dostałby, choć cień szansy, to mógł się założyć, że zapewniłby kobiecie takiej jak Taylor
cholernie niezłe chwile.








































background image

8

ROZDZIAŁ DRUGI


- Jak on śmiał? – Taylor spytała samą siebie, gdy składała szybko tuzin bawełnianej bielizny.
Pomimo wściekłości nie popędzała się wiedząc, że jeśli nie zajmie się złożeniem każdej części
bielizny w doskonały trójkącik i podzieleniem jej według kolorów, to straci cenny czas w
poniedziałkowy ranek, gdy sięgnie bez patrzenia do szuflady i wyjmie nieodpowiedni odcień.

- Jak on śmiał mówić mi, że potrzebuję porządnego rżnięcia? – powiedziała do majteczek, jej
ramiona trzęsły się ze wściekłości przez cały czas. Więc, co jeśli to byłoby, choć w odrobinie,
prawdą? Jaki facet potrafi być tak bezczelny, by powiedzieć coś takiego kobiecie, którą dopiero
co spotkał?

Jej wargi zacisnęły się we wstręcie, gdy przypomniała sobie ostatniego faceta swojej matki –
tego, który przebywał u nich jak Taylor miała już piętnaście lat. Zioło, ze swoim śmierdzącym od
piwa oddechem i spoconymi, szorstkimi dłońmi. Prawdopodobnie pracował na budowie, ale
jedyną rzeczą jaką widziała Taylor, była zbudowana piramida puszek od piwa na ławie
zajmującej środek jej pokoju dziennego. Zioło spędzał większość swojego czasu na kanapie,
krzycząc do ekranu TV – wtedy, kiedy nie krzyczał na Taylor, mówiąc jej, by nie była taka
zdenerwowana tylko milsza dla niego, żeby przyszła i usiadła razem z nim na kanapie, tak by
mógł dać jej to, czego potrzebowała.

Jej skóra ścierpła od wspomnień, spojrzała na dół i zobaczyła w swojej prawej dłoni parę
czarnych bikini. Ostrożnie wygładziła je na łóżku i złożyła. Jej sąsiad Joe był dokładnie taki jak
Zioło, taki jak pozostali faceci jej matki. Bezduszny, bezczelny facet który myśli, że wszystkie
problemy świata można rozwiązać swoim kutasem.

Usłyszała na zewnątrz szelest i pęknięcie, zostawiła swoją bieliznę by spojrzeć przez okno. Joe
wrócił na swoje podwórko, poprawiając krzaki parą śmiertelnie wyglądających nożyc do
strzyżenia żywopłotu. No dobra, może nie był dokładnie taki jak Zioło i jak każdy inny. To, co
Zioło zazwyczaj widział, był sześciopak w lodówce, a perfekcyjne kości policzkowe i podbródek
Joe’ego były dalekie jak wszechświat od świńskich oczek i pękatej, rumianej twarzy Zioła.

Mimo to, nadal był tym niekulturalnym, prymitywnym dupkiem, ale w lepszym opakowaniu. Jak
gdyby poczuł, że go obserwuje, Joe wyprostował się i spojrzał na nią w okno. Taylor odskoczyła
na bok, patrząc, gdy sięgnął po vandamkę z tylnej kieszeni i wytarł nią twarz. Coś podobnego do
żą

dzy skręciło jej brzuch, gdy patrzuła jak jego wielka dłoń chwyciła za butelkę wody. Oblizała

usta oglądając muskuły na jego ramieniu, gdy podniósł butelkę do swoich ust.

Taa, był dupkiem, ale był najbardziej seksownym dupkiem, jakiego kiedykolwiek widziała.
Pozwoliła swoim oczom sunąć po jego spoconej klacie, do jego umięśnionych nóg i dużych stóp
przykrytych przez masywne buty do pracy. Palce ją świerzbiły, by przejechać nimi po jego torsie,
do zamka jego spodenek i zobaczyć, czy jego penis był tak duży jak reszta jego ciała. Być może
mogłaby go tutaj przyprowadzić, do swojego pokoju, przywiązać do żelaznej ramy swojego
łóżka i ukarać za jego nieuprzejmość...

background image

9

Przestał pić, jego usta skręciły się w pół-uśmiech, gdy uniósł dłoń, by szybko nią pomachać. O
Boże, przyłapał ją na podglądaniu! Podskoczyła z powrotem do okna, myśląc, że to pomoże
sprawie. Na szczęście, z tej odległości nie mógł zobaczyć oszalałej żądzy w jej oczach i
rumieńcu, który zalał jej twarz. Co na Boga było z nią nie tak? Rzadko fantazjowała na temat
seksu, jeśli już by to zrobiła, to nigdy nie związałaby obcego, nagiego faceta do swojego łóżka
tak, by mogła usiąść na nim okrakiem i wziąść jego długiego, grubego, penisa głęboko do...

No i znowu zaczyna! Taylor chwyciła za stos majteczek i wrzuciła je do szuflady. Gdy
przesunęła stos beżowych majteczek, by zrobić miejsce dla czarnych, ujrzała w przelocie
lodowo-niebieski atłas wepchnięty gdzieś w kąt. Wyjęła niebieskie satynowe stringi razem z
dopasowanym biustonoszem i podwiązką. Kupiła je na wiosnę na romantyczny weekend, który
ona i Steven planowali w Big Sur. To było rok temu i nawet wtedy, Taylor czuła, że coś utracili,
zmuszając się do poprawienia ich mdłego życia seksualnego.

Ale Steven spędził dwa tygodnie w wyczerpującej zagranicznej podróży i spędził prawie cały
weekend na odespaniu jej.

Niepotrzebnie mówiąc, stringi, podwiązka i biustonosz nadal miały podoczepiane oryginalne
metki z ceną.

Gdzie zniknęło jej libido? Gdzie zniknęło Steve’a? Jak przyznała się Joe’mu, seks nigdy nie był
najważniejszą rzeczą w jej związku ze Stevenem, ale na pewno nie była aseksualna. Po prostu nie
starała się za bardzo. To był problem. Po dwóch latach razem, ich seksualna atrakcja oczywiście
trochę zanikła, a ona pracowała tak ciężko, że naprawdę nie myślała o ponownym rozbudzeniu
tego ognia.

No cóż, nigdy więcej. Bez względu na to, co myślał Joe Tierney, ona mogła być seksowną,
zmysłową kobietą, która miała zadowolonego faceta. Spojrzała na zegarek - jedenasta
dwadzieścia dwa. Steven miał przyjechać dzisiaj późnym wieczorem z podróży do Nowego
Jorku, ale umówili się dopiero jutro na lunch.

Wzięła szybki prysznic i ubrała się w sukienkę do kolan. Miała wystarczająco dużo czasu by
zrobić się na bóstwo, zanim Steven wróci do domu i znajdzie ją gotową, czekającą i pragnącą go
w jego dużym kalifornijskim, królewskim łożu.

Joe oparł się rękoma o swoją łopatę i zagwizdał nisko. Jasno blond głowa Taylor okręciła się. –
Masz coś do powiedzenia, - spytała unosząc jedną doskonałą brew. – czy twoje umiejętności
komunikacyjne ograniczają się jedynie do gwizdów?

Wyprostował się jak skarcony uczeń. Może była to szansa na odwet za wcześniejsze jego
zachowanie. – Wyglądasz bardzo ładnie, Taylor. – Co było niedomówieniem. Wyglądała
fenomenalnie. Zarówno seksownie jak i z klasą, w różowej sukience bez rękawów uszytej z
jakiegoś zwiewnego materiału do połowy ud, ukazując tym samym jej niezwykłe nogi. Gdy
przypatrzył się bardziej, zauważył, że był to nylon mimo, że na zewnątrz było nadal jakieś 19
stopni na plusie. Myślał, że dzisiejszego ranka wyglądała gorąco, kiedy jej włosy były spięte
pedantycznie i była w bardziej swobodnej sukience.

background image

10


Ale teraz wyglądała niesamowicie. Mimo, że dekolt w kształcie litery V nie był za bardzo
wycięty, to i tak zwrócił uwagę na dojrzałe krzywizny jej piersi. Jej blade ramiona błyszczały w
promieniach popołudniowego słońca, co sprawiło, że zastanowił się nad uczuciem jeżdżenia
językiem wzdłuż jedwabistej linii skóry i mięśni. Ciekawy był, co by zrobiła, gdyby podszedł i
pociągnął za słabe ramiączko jej sukienki w dół po jej ramieniu i wsunąłby swoją dłoń pod jej
sukienkę, by dotknąć jej łechtaczki.

Pewnie uderzyłaby go w twarz i popatrzyła tak jak patrzyła na niego teraz – jakby był nikim,
jakby nawet nie zasługiwał na to, by wiedzieć o jego istnieniu. Co z kolei nieźle go wkurwiło.-
Masz namiętną randkę? - Uśmiechnął się głupkowato. – Tylko tak dla twojej wiadomości, nie
pomoże ci spojrzenie spiętej suki. – Zwęziły jej się oczy, ale nie chciał się wycofać. Hej,
próbował być miły, powiedzieć jej komplement, a ona podarowała mu spojrzenie jakby był na
równi z psim gównem. O ile to się go tyczyło, jeśli byłaby gdzieś tutaj kałuża pełna błota, Taylor
wylądowałaby w niej twarzą.

- Nie żeby to był twój interes, - powiedziała otwierając drzwi od samochodu, - ale mój facet
wraca dzisiaj z delegacji i mam dla niego bardzo miłą niespodziankę.

Coś w ekskluzywnym sposobie, w jaki wyrzuciła do tyłu głowę, rozśmieszyło go – To dobrze.
Może pomoże ci się pozbyć kija z tyłka.

Wymamrotała coś o niedojrzałym tępaku, trzasnęła drzwiami i wyjechała z podjazdu.

Joe patrzył, śmiejąc się, gdy jej samochód zniknął za rogiem. Cholera, czego on by nie dał, by
rzucić Taylor na ziemię i trochę z nią pogrzeszyć.

Taylor ponownie pociągnęła usta błyszczykiem, sprawdzając swoje odbicie ostatni raz we
wstecznym lusterku. Ona naprawdę wyglądała jak spięta suka? Naprawdę próbowała tego
wieczoru wyglądać trochę seksowniej, trochę bardziej swobodnie. Może Joe miał rację. Co cię
obchodzi, co on myśli? Jego wizja seksownej damy pewnie ma na sobie tonę makijażu, spódnicę,
która mogłaby robić za pasek i poziom IQ równy rozmiarowi biustonosza. Steven myśli, że
jestem atrakcyjna... Nawet seksowna. Wypadliśmy tylko trochę z rytmu.

Wygładziła spódnicę swojej jedwabistej sukienki i ostatni raz przebiegła palcami po włosach,
przed tym jak weszła do domu Steven’a. Buchnęła klimatyzacja, wstrząsające zimno
spowodowało ciarki na jej ramionach a jej sutki stwardniały pod satynowym stanikiem.
Wbudowana klimatyzacja była niezłym udogodnieniem mieszkania w nagrzanej jak u kucharza
kamienicy. Taylor kochała swój stary dwupokoleniowy dom i jej spokojną okolicę w
przeciwieństwie do dwuletniego wielgachnego domu Stevena, który potrzebował kilku ulepszeń.
Skazy od razu jej się spodobały, gdy tylko zobaczyła go pierwszy raz. Ciepły, słodki, z własnym
ogrodzonym podwórkiem, był to dom, o którym zawsze marzyła. Był przeciwieństwem jej domu,
w którym mieszkała z matką w starej przyczepie na południu Nowego Meksyku. Kiedy kupiła
swój pierwszy dom, poczuła się tak, jakby zostawiła za sobą przeszłość raz na zawsze.

background image

11

Przez półtora roku, odkąd się do niego wprowadziła, wydała mnóstwo pieniędzy na stworzenie
swojego wymarzonego domu, ale nie zainstalowała sobie AC zanim pojawiło się gorąco. Steven
najwidocznie zostawił ją włączoną kiedy go nie było, co zadowoliło Taylor, gdyż nie chciałaby
się zgrzać, zanim zaczną baraszkować.

Weszła po schodach na drugie piętro zatrzymując się przez muzykę grającą z wieży. To też
Steven zostawił włączone? To było do niego nie podobne. Mimo, że zarabiał rocznie jakieś
ć

wierć miliona dolarów, to jeżeli chodziło o domowe wydatki, był oszczędny. Nie ma mowy by

zostawił włączoną klimę, nie wspominając o elektronice. Jego sprzątaczka, która przychodziła
raz w tygodniu musiała pewnie tego nie wyłączyć.

Weszła do kuchni, by włożyć do lodówki butelkę szampana, aby się schłodziła. Gdy się
odwróciła, poczuła na karku cisnące uczucie, mówiące jej, że coś było nie tak. Powoli ogarnęła
kuchnię wzrokiem. Szklanka wody, do połowy pełna z odciskami palców, stała na blacie. Ale
sprzątaczka, by to umyła, gdyby była w czwartek...

Huk i stłumiony głos dochodziły z głównej sypialni. Złodzieje? W chwili, gdy o tym pomyślała,
zauważyła kluczyki od Audi Steven’a na blacie w kuchni i wiedziała, że to nie było włamanie.

Wiedząc, co właśnie miała zobaczyć, i tak nie powstrzymała się od skierowania się do sypialni i
odkręcenia gałki. Mimo, że otworzyła drzwi, nie była całkiem przygotowana na nieprzewidalny
widok krępego Steven’a, z nieco wiątką dupą, gdy stał przy łóżku wyginając się i jęcząc, nad
kobietą będącą na czworaka przed nim.

Wszystkie ograniczenia, spokój, nieskazitelne maniery, których Taylor nauczyła się przez
ostatnie piętnaście lat, uleciały jak para. – No kurwa, nie wierzę! – Jeśli nie dostanie tego od
ciebie, weźmie to od innej. Najwidoczniej tą inną była Annemarie, zaledwie prawnie młody
sprzedawca, którą Steven zatrudnił zeszłej zimy. Taylor rozpoznała ją, gdy tylko głowa
Annemarie odwróciła się do niej. – Skurwiel. – Taylor nie wiedziała, czy skierowała to do
Stevena, za spanie z inną kobietą – dziewczyną! Czy do Joe’a za to, że miał rację, co do jej
związku.

- Taylor! – Steven zagapił się na nią nad swoim ramieniem – Co ty tu robisz?

Wyrzuciła w górę dłonie – No cóż, miałam nadzieję na jakieś bzykanko, ale wygląda na to, że
spóźniłam się na imprezę. – Ogarnęła ze wstrętem spocone, nagie ciało Stevena. Z twarzy był
atrakcyjnym mężczyzną, ale tak dawno temu widziała go w pełni w świetle dnia, że zapomniała
jak wyglądał nago. Mimo, że nie był gruby, miał niezłe boczki. A jego tyłek... Taylor nie
myślała, że facet może mieć celulit! Jego ramiona były wychudzone, jego dłonie blade, gdy nadal
trzymały Annemarie za biodra, zbyt zszokowany by je puścić.

Taylor zorientowała się, że mimo, iż Steven był idealnym dla niej facetem na papierze, to
absolutnie nie pragnęła uprawiać z nim seksu nigdy więcej. A jeśli dałaby radę ujrzeć w nim
atrakcyjnego, seksownego faceta to nigdy, przenigdy nie wybaczy mu zdrady.

background image

12

Odwróciła się z obrzydzeniem, była już w połowie drogi na schodach, zanim złapał ją za ramię.
Odwróciła się, spinając się od kolejnego pełnego widoku, ale ulżyło jej gdy okazło się, że miał
ręcznik na biodrach. Podkreślił on miękki brzuszek pod prawie wklęsłą klatą, ale przynajmniej
Taylor nie musiała oglądać już tej części ciała, która ostatnio znajdowała się w innej kobiecie.

- Taylor, przepraszam. – powiedział, gdy szarpnęła ręką i zeszła po ostatnich stopniach.

- Nie, no proszę cię, nie jest ci przykro. – splunęła. – Przepraszasz za to, że zostałeś złapany, no i
pewnie przykro ci za to, że już nigdy nie będziesz miał wewnętrznych kontaktów z naszymi
spółkami portfelowymi, ale nie jest ci przykro, że spałeś z tą.. z tym dzieckiem.

- Annemarie ma dwadzieścia pięć lat. – wybełkotał, chwytając za brzeg ręcznika, bo powoli
zaczął opadać.

- Najwyraźniej jest zbyt głupia, by zorientować się, że spanie z tobą nie da jej awansu. –
wyszydziła, jej dłoń złapała za klamkę. – Nie wyobrażam sobie, by to robiła z innego powodu,
odkąd prawdopodobnie, tak jak ja, nie czerpie z tego przyjemności.

Jego usta zwinęły się szydercze, gdy zaczął kontratakować. – No i się mylisz Taylor. W
przeciwieństwie do ciebie Annemarie, wie jak się zrelaksować i zabawić. Jest seksowna i
zabawna...

- A ja nie?

Przewrócił oczami i parsknął. – Jesteś tak seksowna jak konopny worek. Nic dziwnego, że
zrobiłem skok w bok, odkąd seks z tobą jest jak próba zerżnięcia torby lodu.

Ałć. Mimo, że nie była zainteresowana seksem ze Stevenem to i tak zabolała ją wiedza, jak
bardzo on nie chciał spać z nią. Satynowa podwiązka zaczęła ją drapać i nagle poczuła się
bardzo, bardzo głupio.

Wybiegła z domu, prawie skręcając kostkę, kiedy jej wysoki obcas wpadł w pęknięcie chodnika.
Łzy upokorzenia pojawiły się w jej oczach, gdy trzasnęła drzwiami od samochodu i wyjechała z
podjazdu. Patrząc z drugiej strony: Przynajmniej nie miałaś szansy, by skończyć swoją
niefortunną próbę uwiedzenia. Pomyśl jak gorzej byś się czuła, gdybyś spróbowała, a on by cię
odrzucił.

Zimny komfort psychiczny, nawet jak na “torbę lodu”, jaką niby była.

Wjechała w swoją uliczkę, ścisnął jej się brzuch, kiedy zauważyła Joe’a, nadal bez koszuli, jego
mięśnie na plecach napięły się, gdy schylił się, by pozbyć się chwastów wkoło żywopłotu. Na
litość boską, była prawie osiemnasta! Czy ten facet nigdy nie przestaje pracować?

Być może mogłaby podkraść się, by jej nie zauważył. Ostatnią rzeczą jakiej pragnęła, była
konfrontacja z nim twarzą w twarz. Wjechała do garażu, chcąc skorzystać z drzwi łączących
garaż z kuchnią i nie musieć iść na około chodnikiem. Niestety, zgubiła klucz do tego zamka

background image

13

szczęścia i miała zbyt napięty grafik, by załatwić sobie nowy. Westchnęła. Konieczność
dźwigania zakupów w deszczu była niczym, w porównaniu ze stawieniem oblicza
zadowolonemu z siebie, aroganckiemu sąsiadowi.

- Musiał być szybki.

Ramiona Taylor zacisnęły się od dźwięku jego głosu i próbowała się powstrzymać od zabrania
mu tych wielkich nożyc i wbiciu ich w jego doskonale wyrzeźbiony tyłek.

Zamiast tego, wzięła głęboki oddech i odwróciła się, dając z siebie wszystko, by utrzymać
wściekłość i ból kipiące wewnątrz – Jestem pewna, że spodoba ci się fakt, że miałeś rację.
Walczyła o uśmiech, czując jak jej skóra pękała na kościach jej twarzy. – Steven naprawdę
‘dostał to’ od kogoś innego, jak to ty nazwałeś. Faktycznie ‘dostawał to’ od swojej nowej
asystentki, kiedy weszłam. No dalej, powiedz: ‘a nie mówiłem’. - Wyprostowała ramiona,
spinając się na kolejną dawkę upokorzenia.

Głupawy uśmieszek Joe’a uleciał, zainteresowanie zaciemniło jego zielone oczy. – Taylor,
przepraszam.

Nie chciała jego litości, ale szczera dobroć w jego głosie rozpaliła ciepły ogień, gdzieś w jej
brzuchu. Uniosła dłonie. – Nie musisz. Lepiej, jak dowiedziałam się teraz niż później. Poza tym,
najwyraźniej nie byliśmy tak strasznie... zgodną parą. – Jakbym kiedykolwiek była seksualnie
zgodna z kimkolwiek, pomyślała ponuro. Odwróciła się i zaczęła iśc po rozwalonych płytach,
które tworzyły jej chodnik, kiedy zawołał.

- Hej, chciałabyś wypić drinka albo może coś innego?

Ś

wietnie. Teraz jej współczuł. – Nie musisz mnie pocieszać, Joe. Poza tym, pewnie masz lepsze

rzeczy do roboty w sobotnią noc niż ugościć swoją – jak ty to powiedziałeś? – sąsiadkę vel zimną
sukę.

- Myślę, że powiedziałem ‘spiętą sukę’. – jego szeroki uśmiech sprawił, że jej palce u stóp
podwinęły się w jej na wysokich obcasach sandałkach. – Nie mam planów, może obejrzałbym
film i poszedłbym wcześnie do łóżka. – Tylko jej się wydawało, czy jego oczy na chwilę skupiły
się na jej piersiach, kiedy mówił ‘łóżko’? Oj, daj spokój Taylor, chyba ugodniliśmy, że nie jesteś
osobą, która potrafi wzbudzić dzikie pożądanie u kogokolwiek, a już na pewno nie u takiego
młodego ciacha, jakim był Joe. Nie żeby chciała, przypomniała sobie wściekle, jak Joe
wspaniały, zdecydowanie nie był typem faceta dla Taylor.

Ale, co szkodzi jeden drink? Jej inną opcją był powrót do domu i użalanie się nad sobą. A w tej
chwili, jedyną bardziej patetyczną rzeczą, aniżeli przyjęcie jego litościwej gościnności, mógłby
być powrót do domu i jęczenie nad tym, co wydawało się perfekcyjnym, stabilnym związkiem.

Po swoim najbardziej promiennym uśmiechu, powiedziała - Mogłabym pójść po naprawdę
mocną wódkę i tonik.

background image

14

ROZDZIAŁ TRZECI


Joe zmieszał wódkę z tonikiem i przeprosił ją, by wziąść szybki prysznic. Taylor skorzystała z
okazji, by rozejrzeć się po domu. Tak jak jej, był on dwupokoleniowy, z otwartą przestrzenią na
parterze. Ostatnio wyremontowana kuchnia łączyła się z salonem, wyposażonym w wyglądającą
na wygodną, ultra zamszową kanapę - dopasowane miejsce dla kochanków. Naprzeciwko
kanapy, na prawie całej ścianie, wisiał wielki, płaski telewizor. Małe głośniki były ustawione w
kątach.

Mimo, że Joe cierpiał na typowy męski syndrom wyposażania w elektronikę, to dom i tak
wyglądał lepiej niż mogła się spodziewać po kawalerze. Czarno- białe fotografie w ramkach
dekorowały ściany w ciekawej aranżacji. No i było też czysto, chociaż stalowy blat kuchenny
uginał się pod mokrymi naczyniami i patelniami. W przeciwieństwie do niej, oczywiście
gotował.

Ogólnie rzecz biorąc był bardzo ładnie urządzony. Ale oczywiście po męsku. Żadnych małych
bibelotów, żadnych małych kobiecych dotknięć. Żadnej dziewczyny. Nie, żeby ją to obchodziło.

Sączyła swojego drinka, czując na języku gorzki smak wódki i zimne bąbelki toniku, to
relaksujące ciepło, które rozpływało się po jej żyłach z każdym łykiem. Gdy podziwiała pięknie
urządzone podwórko Joe’ego przez przesuwane szklane drzwi w kuchni, wspomnienie zdrady
Stevena zniknęło za alkoholowym zamgleniem.

Opróżniła szklankę, gdy ciężkie kroki rozbrzmiały na schodach. Joe wszedł do kuchni, a jej
zrobiło się sucho w ustach. Jak on mógł wyglądać tak dobrze, w wyblakłej koszulce i spranych
jeansach? – Podziwiałam to, co zrobiłeś ze swoim podwórkiem. – powiedziała.

- Dzięki. Mogę zrobić to samo z twoim. – Moim co? Od wódki i sposobu, w jaki koszulka
opinała jego klatę, ciężko było jej się skupić. – Faktycznie, pozwalając mi ogarnąć swoje
podwórko zrobiłabyś mi przysługę.

- A tak. Moje podwórko. – Potrząsnęła głową, gdy jego słowa do niej doszły. – Myślałam o tym.
– Tylko, że ledwo mogła w ogóle myśleć. Czuła, że się całkowicie zarumieniła, było gorąco
nawet w jego zimnym, ciemnym salonie. Podwiązki drażniły jej uda, a pończochy przykleiły się
do jej skóry. Przez ułamek sekundy zastanawiała się, co zrobiłby Joe gdyby poprosiła go, by
ś

ciągnął je z jej nóg.


- Zrobić ci kolejnego?

Gapiła się głupio, dopóki nie wskazał na pustą szklankę. – Oh, pewnie. Ale może mógłbyś zrobić
trochę słabszego tym razem, szybko wypiłam tego. – I alkohol wyraźnie wdzierał się do jej
mózgu, zamieniając ją w zrogowaciałą, oszałałą od żądzy nimfomankę. Uśmiechnął się i
podszedł, by zabrać od niej szklankę. Zapach mydła i ciepłej skóry zaatakował ją, kusząc do
wychylenia się i zanurzenia nosa w silnej kolumnie jego szyi. Ale wycofał się szybko, idąc do
granitowej kuchennej lady, by zrobić im świeże drinki. Jego włosy były nadal wilgotne, falując

background image

15

trochę z tyłu. Taylor złączyła palce, zanim zrobiłaby coś głupiego, jak na przykład podeszłaby i
pogłaskała je do góry po karku.

Odwrócił się, jego uśmiech był jak białe cięcie, wzdłuż jego opalonej od pracy skóry. Wzięła
swojego drinka i uniosła w górę w małym toaście. Wzięła łyk i wciągnęła powietrze. – Myślę, że
ten jest mocniejszy niż poprzedni.

Wskazał ręką na kanapę. – Pomyślałem, że po dniu jaki miałaś, zasługujesz na chwilę pijaństwa.

Zwykle nie upijała się alkoholem. Wystarczyło, że dorastała wśród pijaków, by wiedzieć z
pierwszej ręki jak nieatrakcyjnie to wyglądało. Dodatkowo, nie lubiła tracić kontroli i mówić
albo robić niewłaściwe rzeczy. W jej profesji, wizerunek był bardzo ważny, i nigdy nie
pozwoliłaby sobie na pokazanie się swoim kolegom w świetle innym jak zawodowe.

Ale ona naprawdę wątpiła w to, że Joe gonił za tym samym życiem, co ona; to znaczy nie
zamierzał wpaść na jej partnera biznesowego i opowiedzieć mu, jak spędziła sobotnią noc,
rozwalając się po pijaku na jego kanapie. Poza tym, miał rację. Po dniu, jaki miała, powinna
pozwolić sobie na trochę luzu.

Opadła na kanapę z lekkim wdziękiem, bez przekonania poprawiając spódnicę, kiedy podwinęła
się na jej udzie. – Dzięki, że się nade mną ulitowałeś. Naprawdę nie mogę uwierzyć...- Zacięła
się. Nie chciała mówić o Stevenie albo o tym, że miała prawie trzydzieści trzy lata i była
cholernie dalej od małżeństwa niż dzień wcześniej. Albo, że została porzucona dla kobiety
prawie o dziesięć lat młodszej, ale przynajmniej o 20 pkt IQ głupszej, jednak bardziej uległej,
gdyż pozwoliła Stevenowi zrobić to na styl pieska, na pozycję, której Taylor nienawidziła.

Spojrzała na Joe’ego, uśmiechającego się do niej z drugiego końca kanapy. Uniósł szklankę do
ust, jego język się pokazał, by zlizać zabłąkaną kroplę ze swojej dolnej, okazałej wargi. Obraz
ujawnił się w jej głowie, zgiętej, nagiej w swoim łóżku, gdyż Joe najeżdżał na nią od tyłu.
Zamiast odrzucić ją, ta myśl sprawiła, że poczuła pulsowanie między nogami. Przesunęła
niespokojnie nogi, ściskając uda, jakby myślała, że zastopuje gorącą wilgoć napływającą do jej
majteczek. – Nie mogę uwierzyć, że tak długo zajęło mi odgadnięcie, kto jest moim sąsiadem. –
Powiedziała w rozpaczliwej próbie rozproszenia siebie samej. – Nigdy bym nie pomyślała, że to
będzie ktoś taki jak ty.

- Ktoś taki jak ja? – Uniósł grubą, ciemną brew, jakby nie mógł się zdecydować, czy się obrazić,
czy nie.

- No wiesz, jesteś taki młody. A tak w ogóle to ile masz lat?

- Dwadzieścia osiem.

- Jesteś za młody, by mieć własny dom w Bay Area, zwłaszcza na tym terenie.

- Mów za siebie.

background image

16

- Mam trzydzieści dwa lata. – Powiedziała, przypominając małą dziewczynkę, która się kłóciła,
ż

e zamiast pięciu lat ma pięć i pół.


- Staruszka.- Zachichotał. – Daj mi znać, jak będziesz potrzebowała pomocy przy chodzeniu.

- Poza tym, - powiedziała, przewracając oczami, - to osiedle nie jest właściwie Mekką dla
młodych singli.

Przysunął się trochę bliżej, opierając ramię na oparciu kanapy. Kolejne przysunięcie i mógłby
dotknąć palcami jej nagiego ramienia, jeśliby się ku temu skłonił. – Albo dla młodych singielek.

- Nie jestem singielką. – poprawiła siebie – Przynajmniej nie byłam do dzisiaj. A kupiłam ten
dom z zamysłem założenia w końcu rodziny. – Zmarszczyła brwi, nie chcąc rozwodzić się nad
Stevenem, ale nie zdołała stłumić myśli o wszystkich swoich nadziejach i oczekiwaniach, które
tak głupio z nim wiązała. Nie, nie był miłością jej życia, ale Taylor zależało i myślała, że jemu
też. Mieli podobne cele, zarówno osobiste jak i zawodowe, i Taylor była pewna, że mógł jej dać
dwójkę dzieci, psa i bogate życie, o którym zawsze śniła. Życie, które było zupełnie inne od
ż

ycia jej matki, samotnej kelnerki, która wychowywała Taylor w przyczepie, podtrzymując

niekończący się sznur bezrobotnych nieudaczników.

Zamiast tego, musiałaby zacząć wszystko od nowa, zmarnowane dwa lata. Nagle, gorące łzy
zapłonęły w jej oczach i musiała ścisnąć nos, by je powstrzymać. Ostatnią rzeczą, jaką chciała
było rozpłakanie się na oczach Joe’go.

- Hej, już dobrze. – powiedział, zabierając jej drinka i niezgrabnie przyciągając ją w swoje
ramiona. Jedną potężną dłonią poklepywał jej plecy, gdy drugą przyciągnął jej twarz do swojej
klaty. Przytuliła nos do jego mięśni. Boże, tak ładnie pachniał. Jej ręka spoczęła miękko na jego
talii, gorąco jego skóry promieniowało przez koszulę. Chciała podciągnąć ją do góry nad jego
klatą i przejechać palcami po jego gładkim, brązowym torsie, ale to byłoby niegrzeczne tak
bezwstydnie wpaść na niego, kiedy on tylko oferował jej pocieszenie.

Poza tym, przypomniała sobie, pomimo, że pod sukienką mogła być ubrana w najseksowniejszą
bieliznę jaką miała, jeśli nie mogła skusić mężczyzny takiego jak Steven, to Joe mógłby na
pewno poznać jej okrutnie brakujące możliwości uwodzenia.

W końcu, odsunęła się pociągając nosem, wdzięczna odejściu pragnienia, by się złamać i
zapłakać. – Zwykle nie jestem taka emocjonalna. – powiedziała.

- Twój facet jest idiotą.

Pokręciła głową i opadła z powrotem na poduszki. – To nie jego wina, że nia chciał ze mną spać.

Joe wychylił się, opierając swoją dłoń na kanapie obok jej uda, wystarczająco blisko, żeby, jeśli
przesunie swoją nogę o milimetr w prawo, poczuć jego skórę przy swojej. – Taylor, nie ma
faceta, który by nie chciał z tobą spać.- Jego ton był dziki, tak jak jego wzrok, gdy skupił go na
jej ustach. Oblizała je, gdy jego zamiary stały się jasne.

background image

17


Powinna się ruszyć, powinna wstać z tej kanapy i uciec. On był zbyt młody, zbyt niewłaściwy...
Zbyt dobry w całowaniu, zorientowała się, gdy jego usta opadły na jej.

Jego smak zalał ją, gdy jego wargi się rozchyliły, jego język wsunął się do jej ust, gorący, śliski i
gładki, gdy zaplątał się z jej. Mokre pocałunki stopiły się razem, dopóki oddech Taylor nie
zamienił się w małe braki tchu. Długie, szorstkie palce zsunęły ramiączka sukienki po jej
ramionach, jego język powodował iskry palące jej kręgosłup. Nigdy nie myślała o swoich
ramionach, obojczykach i szczęce, jak o strefach erogennych, dopóki Joe nie zaczął ich szczypać
i ssać. Usłyszała brzęczenie swojego suwaka, równocześnie chłodne powietrze uderzyło o jej
plecy, i wtedy była naga do talii z wyjątkiem jej lodowato- błękitnego, satynowego stanika.

Nie poznała tej dzikiej kobiety, wyginającej się i jęczącej pod dłońmi i ustami Joe’ego, który
praktycznie porwał swoją koszulkę, by mogła go poczuć, skóra przy skórze. Wszystko, co Taylor
wiedziała to to, że była głodna jego smaku, dotyku, zapachu. Była tak podniecona, skóra po
wewnętrznej stronie jej ud była śliska od jej własnej wilgoci, a on nadal nie dotknął jej poniżej
szyi.

Jej dłonie niecierpliwe badały jego plecy, gdy pociągnął za miseczki jej stanika. – Piękna –
wymamrotał, gdy jej piersi wyskoczyły wolne, jej sutki były ciemnoróżowe i tak twarde, że
prawie bolały. Zajęczała w przewidywaniu, gdy jego język podkradł się, zaledwie badając
końcówkę jednego, potem drugiego. Niski, gardłowy jęk emanował z jej gardła, kiedy jego wargi
zamknęły się na wrażliwym ciele. Gorąco zalało jej brzuch, gdy pchnął ją na poduszki i umieścił
się między jej rozłożonymi udami.

Gruba kolumna jego erekcji naparła na jej brzuch, jego wielkość była widoczna nawet przez
ś

ciśnięte jeansy. Wtedy znowu, wszystko w nim było wielkie, od szerokiego, utwardzonego

przez pracę ścisku dłoni na jej piersi, po ogromne ramiona zasłaniające jej widok, gdy się nad nią
pochylił. Zwyczajna myśl o jego długim, grubym penisie wsuwającym się do jej gładkiego ciała
rozciągając je, sprawiła, że poczuła płynące przez nią dreszcze.

Znowu ją pocałował, tym razem mocniej, jego oddech był szybki i trzęsący się, gdy ręką zjechał
po krzywiźnie jej biodra, w dół po jej udzie i z powrotem w górę, podciągając przy tym jej
sukienkę.

Palce mu zastygły na podwiązce. Jak gdyby nie mógł całkiem uwierzyć w to, co poczuł, odchylił
się, powolny, zachwycony uśmiech zalał jego twarz, gdy podciągnął zupełnie jej sukienkę dla
niepowstrzymanego widoku. – Proszę, proszę, Panno Taylor Flynn, czyż nie jesteś pełna
niespodzianek? - Jego dłoń była ciemna na jej udzie gdy wyśledził pasek podwiązki, ruszył
krawędzią jej obnażonej pończochy i sunął w górę po gładkiej skórze po wewnętrznej stronie jej
uda, zatrzymując się na jej koronkowych majteczkach.

Jego kciuk spoczął na zgięciu jej uda, okrążając jej wzgórek, głaszcząc puchnące ciało pod
jedwabną tkaniną. Gorący strumień zalał jej ciało, aż blada skóra jej piersi nie zarumieniła się.
Kolejny delikatny krąg, nagi szept jego kciuka otoczający jej łechtaczkę sprawił, że wygięła
biodra i zatopiła palce w jego ramiona.

background image

18


Nigdy nie doświadczyła czegokolwiek w ten sposób, rozpaczliwą potrzebę czucia jego dłoni na
sobie, dzikie pragnienie prawie bolało. Była podniecona, jeszcze zanim Joe położył na nią dłoń.
Nie, to było coś w nim, bogaty zapach jego skóry, sposób, w jaki jego zielone oczy się zwężały, a
jego usta skręcały, kiedy na nią patrzył. Ale naprawdę, nic nie wyjaśniało jej śmiesznej
intensywnej reakcji.

Jego palce przesunęły na bok wilgotną już satynę jej majteczek, i prawie wyskoczyła ze skóry od
pierwszego dotyku jego gołych palców na obrzmiałych płatkach jej kobiecości. Była tak
wilgotna, że mogła aż usłyszeć mokre dźwięki, które stwarzały jego palce, gdy rozchyliły ją
szeroko, by mógł pociągnąć i drażnić jej łechtaczkę. Taylor bryknęła do jego dłoni, potrzebując
więcej przyjemności, mocniejszych dotknięć. Ale wydawało się, że zamierzał poznać każde
zgięcie i wypukłość, zsuwając się, by drażnić jej wejście, ale zatrzymując się na krótko przed
wepchnięciem wewnątrz.

Energicznie szarpnęła do siebie jego głowę, ssąc i gryząc jego wargi, wsuwając swój język
wewnątrz w tym samym czasie, gdy wsunął dwa długie, duże palce wewnątrz niej. Jęknęła w
jego usta, gdy jego kciuk zataczył szorstko kręgi na jej łechtaczce, w końcu, w końcu obdarzając
ją dotykiem jaki pragnęła.

Jej biodra napierały na jego dłoń, pieprząc jego palce, gdy jego usta tworzyły palącą ścieżkę w
dół po jej klatce piersiowej, zlizając krople potu między jej piersiami.

Nagle, jego dłonie zniknęły. – Nie – załkała, gdy została przesunięta, póki nie usiadła na kanapie.
Joe zignorował jej protest klękając na przeciwko niej, zatrzymując się tylko po to, by szarpnąć za
jej majteczki, zanim położył sobie jej nogi na szerokie barki. Światło eksplodowało za jej
powiekami, gdy jego usta zbliżyły się do niej, ssąc i liżąc ją, jakby był głodnym facetem, a ona
ambrozją. Jego palce znalazły się z powrotem wewnątrz, pchając głęboko, rozciągając ją szeroko,
napierając na kłębki nerwów, gdy jego język tańczył na jej łechtaczce.

Każdy mięsień i każdy nerw rozciągnął się w napięciu, gdy wygięła się pod jego ustami.
Spojrzała w dół, widząc jego ciemną głowę schowaną pomiędzy jej nogami, jego usta zwilżone
od jej soków. Spojrzał w górę i spotkał jej spojrzenie, jego własne było tak ciemne i pragnące, to
wystarczyło, by wysłać ją na krawędź. Ciasny supeł jej orgazmu eksplodował, zaczynając poniżej
jej brzucha i promieniując rozchodzącymi się pulsującymi falami. Niemiłosiernie, pchnął ją, jego
palce napierały mocniej i mocniej wewnątrz niej, jego usta nigdy nie zaprzestały miękkiego
ssania aż jeden orgazm zamienił się w dwa, potem w trzy, dopóki nie stała się jedynie gumową
stertą bezdechu.

Taylor czuła bicie serca łomoczące między jej nogami, w końcówkach jej palców, sprawiając, że
skóra na jej brzuchu drżała. Joe powoli wycofał palce i miękko pocałował jej uda, gdy usiadł na
piętach.

Jej oczy się rozszerzyły, gdy ssący dźwięk z jego ust przywrócił ją surowo do rzeczywistości.
Spojrzała w dół, zaatakowana przez widok swoich nagich piersi rozjaśnionych przez promienie

background image

19

zachodzącego słońca, blask wilgoci na jej udach, szeroko rozstawionych i nadal w połowie
umieszczonych na jego barkach. Jej żołądek się ścisnął, gdy zrozumiała, co właśnie zrobiła.

Niepomny, Joe uniósł się i położył jedno kolano na kanapie, przeszywając Taylor wzrokiem jak
głodny wilk po soczystym steku.

Musi się stąd wynieść, zanim sprawy zajdą za daleko. Jakby zezwolenie mu na położenie się na
niej, nie wystarczyło?

Sięgnął po jej dłoń, umieszczając ją na swoim kroku, gdy się pochylił by ją pocałować. Gorąco i
wielkość jego erekcji pulsowało przy jej dłoni, i tak mocno jak błagała o dotyk tego gorącego,
grubego, długiego ciała wewnątrz niej, tak jakaś siła zdrowego rozsądku spychała ją z kanapy.
Szybko chwyciła swoją sukienkę by zakryć swoje piersi i nogi podczas, gdy Joe usiadł,
wyglądając tak zdezorientowanie, że Taylor prawie rzuciła się z powrotem pod niego. – Co się
stało?- zapytał, unosząc się, by móc znowu ją położyć na kanapie.

Odskoczyła jakby poparzona, prawie spadając na tyłek, gdy jej sandałki na wysokim obcasie wiły
się pod nią. – Nic. Nic się nie stało. Po prostu przypomniałam sobie, że mam..- zmusiła swój
mózg do pracy, by się wiarygodnie usprawiedliwić -... jutro spotkanie. Wcześnie.

- Jutro jest niedziela – odpowiedział z seksownym, małym drgnięciem brwi, co sprawiło, że
prawie straciła determinację.

Zaczęła cofać się do drzwi. Joe wstał i podążył za nią, wolno, jak jakiś zabójca z horroru, który
tylko czekał, by chwycić swoją ofiarę. – Taa, ale wiesz, ci wszyscy techniczni kierownicy,
zawsze naciskają. – Prawie była przy drzwiach do kuchni.

Jego dłoń zsunęła się po jego gołym brzuchu, zatrzymując się pod paskiem obejmując go
kciukiem po prawej stronie suwaka. Przyciągając nieubłagalnie wzrok Taylor do wybrzuszenia,
które nie wydawało się zmaleć, bynajmniej.

Jej oczy poszerzyły się, a w ustach poczuła ślinkę i nagle wszystko, co chciała zrobić to upaść na
kolana i spędzić cały wieczór poznając smak Joe’ego Tierney’a. Przełknęła mocno i zrobiła
kolejny krok w tył, uderzając ramieniem o framugę drzwi. – Tak czy inaczej, trzeba iść. Dzięki
za drinka i za... – Czuła jakby jej policzki buchnęły płomieniami, gdy machnęła ręką w kierunku
kanapy.

Jego brwi podniosły się w niedowierzaniu i mogła powiedzieć, że był milimetry od nazwania ją
szaloną suką.

Przerwała to, by nie pogorszyć jeszcze sprawy.


background image

20

ROZDZIAŁ CZWARTY


Nie chcąc złapać się na wylegiwaniu, Taylor wstała z łóżka o siódmej rano w niedzielę i wzięła
się za swoje “spotkanie”. Mimo, że nie miała pojęcia czy Joe zwróciłby uwagę, na wszelki
wypadek wzięła teczkę. Wypełniła cały dzień niepotrzebnymi sprawami, czekając, by po ciemku
wrócić do domu, żeby nie wpaść na Joe’ego i na jego ogromną ogródkową gnidę. Za bardzo nie
wiedziała, jak zaplanować swój weekend, ale znalazła jakiś cudownie dopasowany stanik i
majteczki w Centrum Handlowym we Stanford.

Nie to, żeby ktokolwiek mógł wkrótce docenić jej seksowne nowe bieliźniane nabytki, nawet
jeśli wyobraziła sobie pełną podziwu minę Joe’ego na coś, co odbiegało od jej ułożonego,
bardziej praktycznego stylu ubierania się.

Co ona sobie myślała, pozwalając, by sprawy z nim tak wymknęły się spod kontroli? To
oczywiste, że był niewiarygodnie przystojny, ale Taylor nigdy nie była kimś, kto pozwoliłby, by
coś podobnego do surowej żądzy i alkoholu opanowało jej zdrowy rozsądek. Choć, myśląc o
tym, to nie mogła sobie przypomnieć, by ostatnimi czasy poczuła cokolwiek, co przypominałoby
czystą żądzę, dopóki nie spotkała Joe’ego. Może to był jej problem.

No cóż, skoro już to poczuła to równie dobrze może iść na przód jak przedtem i zapomnieć, że
mieszka obok prawdopodobnie najgorętszego faceta w całym wszechświecie.

Najwidoczniej jej podświadomość nie zrozumiała tego do końca. W niedzielną noc obudziła się
zgrzana i niespokojna, jej kobiecość i sutki pulsowały, jej mózg zalały szalone fantazje na temat
rąk Joe’ego, warg Joe’ego, penisa Joe’ego zaspokajających ból między jej nogami. To samo
namiętne, pobudzające ją uczucie, które owładnęło nią sobotniej nocy ponagliło ją, by
zadzwoniła do niego, by przekonać się czy nadal był tak twardy jak ostatniej nocy, ale Taylor
mądrze się oparła.

Prawdopodobnie najlepiej byłoby go unikać, tak jak tylko się da. Bardzo szybko przejęła tą starą
strategię, czekając pół godziny w poniedziałkowy ranek, by ich drogi się nie skrzyżowały, gdy
wychodziła do pracy. Była już spakowana i gotowa by wyjść, kiedy ukazał się Joe, wypakowując
coś ze swojej ciężarówki. Zatrzymała się, obserwując i czekając aż wsiądzie i wyjedzie z
podjazdu. Zamiast tego, wkładał do garażu jakiś milion materiałów potrzebnych do
projektowania, aż minęło jakieś piętnaście minut a on dalej nie wydawał się kończyć. Robił jej na
złość? Wyglądało to na dziwny zbieg okoliczności, że po prawie półrocznym nie widzeniu się,
nagle wyjście do pracy Joego dokładnie zbiegało się z jej wyjściem.

Taylor patrzyła ze swojego salonu, podziwiając sposób, w jaki jego mięśnie pracowały pod
cienką bawełną jego koszuli nawet, gdy niecierpliwie widziała jak czas mija. Lepiej naciesz się
teraz. Przez resztę dnia czekają tylko obwisłe tyłki i płaskie torsy.

W myślach skarciła siebie za wyśmiewanie się z ciał swoich kolegów. Pomimo wszystkiego,
ambicje, inteligencja i dobrze płatna profesja były warte więcej niż perfekcyjny tyłek i
wyrzeźbiony tors. Steven posiadał wszystkie te cechy, no i spójrz jak się zmienił, szepnął
podstępny głos. Mocno odepchnęła te myśli na bok. Prawda, Steven zmienił się w bezmyślnego,

background image

21

samolubnego, niewiernego palanta, ale to nie znaczy, że ma odrzucić wszystkie swoje randkowe
standardy. Ale napakowany tors zdecydowanie posiada wartość...

Nareszcie, Joe wyjechał ze swojego podjazdu, pozwalając Taylor wyruszyć do pracy. Apex
Ventures znajdował się w Sand Hill Road, gdzie wszystkie podobne firmy kapitałowe skupione
były w małe gotówkowe kolonie u stóp gór Santa Cruz. Szepnęła grzeczne ‘cześć’ do swojej
asystentki Mary w drodze do biura, by włączyć komputer. Zwykle sekundę po przejściu przez
drzwi była już skupiona, dokładnie wiedząc, co zamierza zrobić, do kogo ma zadzwonić, kogo
ma posiekać na kawałki, czyje ego musi połechtać.

Ale tego ranka była zbita z tropu ,a o dziesiątej rano nadal nie garnęła się do spotkania
wspólników. Więc kiedy Jenna, przedsiębiorca Apex, wepchnęła głowę do biura i zaprosiła ją na
filiżankę kawy, Taylor przyjęła to ochoczo.

Odkąd była w firmie jedyną singielką przed czterdziestką, Jenna natychmiast uczepiła się Taylor
na początku swojej pracy z Apex. Choć Taylor z zadowoleniem przedstawiła znajomą w biurze,
na początku próbowała dyskretnie odrzucać próby Jenny na poznanie się bliżej po pracy. W
trakcie kariery Taylor uważała, w rozmawianiu o szczegółach ze swojej przeszłości i z
prywatnego życia osobistego, żeby ktoś nie powiązał jakiś zagadnień, które mogą wzbudzać
podejrzenia na temat jej zdolności i zaangażowania w karierę.

Ale w ciągu roku, kiedy Jenna pracowała w Apex, powoli docierała do Taylor, dzieląc się
własnym zaufaniem i powolutku wciągając Taylor w swoją prywatną strefę. Fakt, że Jenna nie
wykazywała żadnej konkurencji dla Taylor w staniu się najmłodszym partnerem w historii Apex
sprawił, że tak łatwo można było ją pokochać.

- Jak minął ci weekend? – Spytała Jenna wręczając Taylor kubek francuskiej kawy.

- W porządku. – odpowiedziła Taylor nalewając sobie śmietanki. Otóż to, jeśli przyłapałaś
swojego faceta na zdradzie i prawie przespałaś się ze swoim młodszym sąsiadem. – A twój?

Jenna zrobiła minę. – Nic nadzwyczajnego. Poszłam ze Spellmanem w piątek na kolację. To, co
zwykle. Naprawdę muszę postarać się o męża i dzieci.

Prawda. Marc Spellman, jeden z zarządzających partnerów, również zaprosił Taylor na tę
imprezę, ale odmówiła odkąd Steven często bywał poza miastem.

- Żałuję, że nie poszłaś. - kontynuowała Jenna - Bez Stevena. Przynajmniej miałabym partnerkę.

Taylor podniosła łyżeczkę i z roztargnieniem zamieszała kawę. – Nienawidzę chodzić sama na
takie imprezy. Zawsze dziwnie się czuję wśród żon.

Jenna usiadła przy jednym z małych stolików w odosobnionym miejscu. – Tak się dzieje, bo je
onieśmielasz.

Taylor przewróciła oczami i usiadła. – Myślę, że to dlatego, bo nie mamy za dużo wspólnego.

background image

22


- Albo dlatego, bo wyglądasz jak ładniejsza bliźniaczka Grace Kelly. One nie lubią myśleć, że
ich mężowie pracują z kimś pięknym, błyskotliwym i wolnym, nie wspominając już nawet o
codziennej rutynie z ich mężami. Większość z nich zaniedbała swoje kariery, by skupić się na
aplikacji swojego małego Jimmy’ego do prywatnej szkoły i na treningach piłki nożnej Suzie.
Boją się, że będziesz kusić ich mężów swoim wyglądem i intelektem. – powiedziała Jenna z
drażniącym mrugnięciem oka. Większa część sukcesu Taylor zależała od współpracy ze swoimi
kolegami, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz Apex, ale zdała sobie sprawę, że jeśli żona
któregoś z nich ukazywała do niej sympatię, to mąż stawał się mniej entuzjastyczny we
współpracy z nią. Taylor i Jenna nie raz przekonały się, jak ciężko jest być samotną kobietą
starającą się negocjować żądania.

Ale dzisiaj Taylor nie była w nastroju, by o tym żartować. Przez dwa lata, Steven był jej
doskonałym towarzyskim dodatkiem, typem faceta, którego mogła w zaufaniu dołączyć do spraw
biznesowych i wiedzieć, że doskonale zgadzałby się z nią. Oczywiście, był coraz częściej poza
miastem lub bardziej niedostępny. Prawie zabiło ją odmówienie zaproszenia Spellmana, wiedząc,
ż

e byłby to ważny krok w zdobywaniu partnera biznesowego.


- Co z tobą? – zapytała Jenna.

Taylor spojrzała znad kubka.

- Jesteś rozproszona. Nie nawiązałaś w piątek wielkiej umowy? Dlaczego nie mówisz mi do ucha
o tym, jak ważne w twoim poszukiwaniu jest stanie się wspólnikiem?

Taylor westchnęła. Gdzie to się zaczęło? Jestem przygnębiona, bo złapałam swojego faceta z
jego asystentką w pozycji, której szczególnie się brzydzę, a mniej niż pół godziny później
znalazłam się z udami dookoła szyji mojego sąsiada jak jakaś pijana dziewucha. Wypuściła
powietrze i szybko wtajemniczyła Jennę w sprawę ze Stevenem, pomijając tę część o seksualnej
pozycji, a Joe’ego całkowicie.

- O mój Boże, dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?

Bo byłam zbyt zajęta dochodzeniem przy twarzy mojego gorącego sąsiada? Taylor poczuła jak
jej policzki się rumienią od jej myśli. Skończyła swoją kawę i wstała. – Nie chciałam i nie chcę
się nad tym rozwodzić.

- Dobre posunięcie. – powiedziała Jenna. – I tak zawsze uważałam go za wytrawnego dupka.

Taylor nie miała wystarczająco siły, by o tym dyskutować, zwłaszcza kiedy Jenna
prawdopodobnie miała rację. – Mimo to, wracam do punktu wyjścia. Prawie trzydziestotrzy
letnia i bez faceta na oku. – Obraz Joego, bez koszuli, zgrzanego, z zielonymi lśniącymi oczami i
szerokim uśmiechem, błysnął jej w głowie sprawiając, że jej uda się ścisnęły a jej sutki napięły
pod jej jedwabną bluzką. Małoletni nieobliczalny ogrodnik, przypomniała sobie wściekle.

background image

23

- Lepiej nie mieć w ogóle faceta, niż mieć takiego jak Steven. – stwierdziła Jenna, wylewając do
zlewu pozostałości po swojej kawie.

Później, gdy Taylor gapiła się w ekran swojego komputera i próbowała się skupić na swoim
raporcie, nie była pewna, czy by się zgodziła. No dobra, odkładając niewierność na bok, Steven
był dla niej idealnym facetem. Ambitnym, z sukcesami i inteligentym, rozumiał wymagającą
naturę jej kariery. Zasadniczo był męską wersją jej samej, Steven wydawał się perfekcyjnym
dodatkiem do jej ‘podążającego-za-karierą’ życia.

Dopóki, oczywiście, nie znalazła go nagiego nad Annemarie.

Ś

cisnęła mocno oczy, próbując skupić się na szczegółach ostatniej serii ‘B’ finansów, jakie

wynegocjowała z rozpoczynającą działalność medyczną firmą. Nigdy w swoim życiu nie
pozwoliła swoim prywatnym sprawom rozproszyć ją przy pracy. I oto była, całkowicie
nieprzygotowana na spotkanie, jakie miała za mniej niż czterdzieścipięć minut.

Co gorsze, nawet nie było jej smutno po rozstaniu ze Stevenem. Nie, to był Joe, który ją dręczył,
spełniając jej życzenie, aż nie mogła go powstrzymać w jego poznawczej podróży w sobotnią
noc. Sprawiał, że zastanawiała się jak wygląda nago, jakby wyglądał dochodząc.

Nałożyła swoje okulary i chwyciła za arkusze kalkulacyjne, by powrócić na właściwy tok
myślenia. Jeszcze nigdy w życiu nie miała takiej obsesji na punkcie seksu. Z pewnością wiadome
było, że to lubi. Raz na jakiś czas naprawdę tego pragnęła, ale tak rzadko zostało to zrobione
dokładnie w taki sposób, w jaki chciała, że wyobraźnia była zwykle lepsza niż rzeczywistość. Ale
Joe robił takie rzeczy swoimi palcami i językiem, o których by nawet nie pomyślała.

Taylor przekręciła się na fotelu, zamknęła oczy, gdy znowu poczuła gorący, wilgotny dotyk jego
ust dookoła swojej łechtaczki, mocne pchnięcia jego palców rozwiązujące węzeł nerwów
wewnątrz niej, o którego istnieniu nawet nie wiedziała. Czuła się jak rozpuszczone czekoladowe
ciasto, całe gorące i rozlewające się w środku. Przełknęła mocno, wiedząc, że powinna
powstrzymać tę fantazję, zanim wymknie się spod kontroli, ale nie była zdolna tego dokonać.
Czy Joe posiadał mapę do ulotnego punktu G? I czy mógłby z łatwością znowu go znaleźć, tym
razem swoim penisem?

- Taylor, idziesz czy nie?

Prawie, pomyślała, gdy głos Jenny polał wirtualny kubeł zimnej wody na wypełnioną coraz
bardziej pornograficznymi myślami głowę Taylor. Jakoś zdołała przebrnąć przez cotygodniowe
spotkanie, przekazując stosunkowo spójnie uaktualnienia na temat późniejszych inwestycji; dała
radę nawet określić nowe perspektywy.

- To jest niedorzeczne – wymamrotała godzinę później, gdy siedziała w zaparkowanym w garażu
samochodzie, czekając aż Joe skończy wypakowywać swoją ciężarówkę. Jak na nieszczęście,
przyjechał jakieś dwie sekundy przed nią, mimo, że Taylor celowo czekała do zmroku przed
opuszczeniem biura. Myślała, że odkąd Joe potrzebuje do swojej pracy światła, to wróci do domu
przed zachodem słońca.

background image

24


Ź

le myślała, tak więc siedziała, uwięziona w swoim garażu, drugi raz w ciągu dwóch dni,

próbując unikać jedynego faceta, który docenił jej brazylijskie okolice bikini. To było głupie,
unikanie go jak dziecko. Była dorosła, w pełni kompetentna, by kontrolować swoje niegodziwe
instynkty. Nigdy nie pozwoliła, by rządziła nią irracjonalna potrzeba bądź emocja, nie pozwoli
też teraz. Najlepiej, gdy wysiądzie z auta, spotka się z nim jak dorosły człowiek i udowodni
zarówno sobie jak i jemu, że to, co stało się między nimi, wcale nie było niczym
nadzwyczajnym. Czysty przypadek, bez znaczenia, seksualne spotkanie między dwoma
zgadzającymi się dorosłymi.

Niesamowite, erotyczne, intensywne, seksualne spotkanie. Ale bez znaczenia. Zupełnie bez
znaczenia, bez większego znaczenia jak uścisk dłoni. I, wywnioskowała, że właściwie już
wkrótce znowu go ujrzy, już wkrótce przypomni sobie, że pomimo atrakcyjności, Joe był daleki
od faceta z jej snów. A powodem, dla którego jej orgazm był tak potężny, że naprawdę ją osłabił,
było to, że nie miała go od dłuższego czasu. Gdy tylko naprostowała sprawy w swojej głowie
(nie wspominając o innym częściach), mogła obezwładnić to pożądanie, które nękało ją po
południu.

Więc nie było powodu, by nie wyjść ze swojego własnego garażu, zaoferować przyjazne ‘cześć’ i
przejść nietknięta przez swoje frontowe drzwi. Mimo tego, gdy tylko wyszła z garażu, prawie
upadła z ulgą, widząc jak Joe wjeżdża do siebie i upuszcza automatycznie drzwi.

Jutro będzie wystarczającym ‘wkrótce’ by naprawić ogrodzenie z sąsiadem.






















background image

25

ROZDZIAŁ PIĄTY


- Więc, przestałaś się przede mną chować? – Spytał Joe następnego wieczoru, kiedy otworzył
drzwi, i znalazl Taylor na swoim ganku. Miała na sobie czarne wyszczuplające, dopasowane,
krótkie spodenki i jedwabną bluzkę, która zaledwie miała zgięcia, pomimo noszenia jej przez
cały dzień. Jej jasne blond włosy były spięte klamerką przy karku, nawet jedno pasemko się nie
wymknęło. Gdyby Joe nie miał informacji z pierwszej ręki, że Taylor jest naturalną blondynką,
nigdy nie powiązałby jej z tą samą półnagą kobietą, wijącą się rozpaczliwie pod jego językiem i
palcami, gdy doprowadzał ją od orgazmu do orgazmu.

- Chować? Dlaczego miałabym się chować? – powiedziała. Grzeczny, przyjazny uśmiech
przebiegł przez jej twarz. Przez jej chłodne zachowanie wydawało się, że nie myślała w ogóle o
swoich udach zawiniętych dookoła jego szyi. Chciałby powiedzieć to samo. Zamiast tego, sam
widok jej zapiętych guziczków sprawił, że jego penis stał się w połowie gotowy, co było niczym,
w porówaniu z siedemdziesięciodwugodzinną całkowitą, bolącą twardością.

Oparł się jedną ręką o framugę, a drugą umieścił na swojej talii. Jej oczy skierowały się na dół,
poszerzając się, kiedy ujrzała wyraźny dowód jego rozbudzenia. Przełknęła ślinę i oblizała wargi.
Dobrze. Może nie była, po tym wszystkim aż tak obojętna. – No, nie wiem. Dlaczego byś się
chowała? Zadałem sobie to pytanie, po tym jak poprzedniego wieczoru, stałaś w swoim garażu
przez piętnaście minut.

- Sortowałam na recykling.

- Yhy. A wczoraj, zanim wyszłaś do pracy, nie obserwowałaś mnie ze swojego okna w salonie,
by zobaczyć kiedy odjadę?

Różowy strumień zalał jej policzki. – Musiałam coś tam zrobić. – Odpowiedziała
nieprzekonująco.

- Pomyślałem, że po tym jak odeszłaś zeszłej nocy, czułaś się zakłopotana. – Za to on, z drugiej
strony, był najpierw zdumiony, wtedy wkurwiony, potem sfrustrowany, kiedy uciekła jak
przerażony króliczek bez zamiaru powrotu. A przez to wszystko, on był tak twardy, że z
łatwością wbiłby nim gwoździe.

Zaczęła się kręcić pod jego bezpośrednim spojrzeniem, potem wyglądało na to, że próbuje
zmusić się do spokoju. To był prawie namacalny proces; sposób, w jaki prostowała swoje plecy i
obdarzyła go chłodnym, niebieskim spojrzeniem. Wyglądało to tak, jakby założyła niewidzialną
zbroję, broniąc się przed wszystkimi bzdurnymi komplikacjami świata zewnętrznego. – Czego
się tu krępować? – powiedziała tak chłodno, że mogłaby mielić lód zębami. – Oboje jesteśmy
zgadzającymi się dorosłymi ludźmi. To znaczy, naprawdę, czym jest kilka orgazmów między
sąsiadami?

Równocześnie bardziej wkurzony i pobudzony niż kiedykolwiek, Joe był bardziej niż zwykle
skłonny zadać tej skorupie jeszcze jeden cios. – Właściwie, to naliczyłem trzy. – Powiedział

background image

26

oschle. Jej perfekcyjnie ukształtowane, lekko brązowe brwi wykrzywiły się w dezorientacji. –
Ogazmy – wytłumaczył. – Miałaś trzy orgazmy.

Musiał się do niej dostać, przez to jak stała twardo na ziemi, nie zdradzając joty zmieszania.
Jedynym dowodem, że się dostał, był szybko bijący puls na jej szyi, tuż nad jedwabnym
kołnierzem koloru kości słoniowej. Chciał się wychylić i przebiegnąć po nim językiem. Wyczyn,
który by ją rozluźnił. Gorąco złożyło się niewysoko w jego brzuchu, gdy przypomniał sobie
słodko-słony smak jej skóry, uczucie jej sutków pod jego językiem, mocno zaciskającego się
wnętrza naokoło jego palców.

Jezu Chryste, ktoś na tym ganku zaraz straci panowanie i jest to kurewsko pewne, że nie będzie
to Taylor.

- Jakby nie było. – powiedziała ostro, skrzyżowała sztywno ręce – Nie widzę powodu, dla
którego nie mamy o tym nie zapomnieć i żyć własnym życiem.

Zapomnieć jak różowe i twarde były jej sutki kiedy je uszczypnął? Nie bardzo. Mimo to, nie
przerwał, gdy kontynuowała.

- W duchu utrzymywania dobrych relacji sąsiedzkich, chciałabym wynająć cię, byś
zaprojektował mój ogród.

Taylor wymyśliła ten plan zeszłej nocy, i od tego czasu było to błyskotliwe rozwiązanie. Nie
dałaby rady unikać go przez kolejne kilka lat, a im dłużej zwlekałaby z rozmową tym bardziej
niekomfortowa, by było ich ewentualne spotkanie. Lecz nadal niezupełnie ufała samej sobie, że
gdy następnym razem go ujrzy, nie rzuci go na ziemię i nie zacznie błagać, by dokończyli to, co
zaczęli w sobotnią noc.

Co by nastąpiło, gdyby nie wymyśliłaby doskonałego planu działania: wynajmie go. Pomimo
wszystkiego, nigdy nie miała problemu z trzymaniem dystansu do swoich współpracowników, a
proponując Joe’emu czysto zawodowe relacje, wzniosłaby bardzo potrzebną umysłową barierę,
która pomogłaby kontrolować jej żądzę i majtki.

- Chcesz mnie wynająć? – Wyprostował się zaskoczony; jego pyszne, pełne wargi wyrównały się
od zmarszczenia brwi.

Zdumiewające, pomyślała teraz, jak zwykłe spojrzenie na jego wielkie dłonie z długimi palcami
sprawiło, że stwardniały jej sutki, jak plan, który o trzeciej nad ranem wydawał się niezawodny,
mógł stać się kompletnie głupi w świetle dnia. Powinna była zgnieść cały pomysł w momencie,
kiedy otworzył drzwi i zaczęła się ślinić. Powinna uciec piekielnie szybko do domu, kiedy obraz
niewątpliwie ogromnego zarysu jego wzniesienia pod rozporkiem zniszczonych jeansów
sprawił, że zaczęła cała pulsować. Oczywiście, bycie w pobliżu tego faceta, było straszne dla jej
zmysłu pomyślności. A jednak jej duma nie pozwoliła jej uciec, jakby była małą dziewczynką
niezdolną poradzić sobie z intensywną reakcją, jaką wywoływał ten facet.

background image

27

Była znana ze swojej samokontroli, do diabła, z logicznego myślenia w każdej sytuacji, znana z
tego, że nigdy nie pozwalała emocjom zastępować tej logiki. Nie zamierzała pozwolić Joe’emu
Tierney’owi by to zmienił. – Tak. Chcę. Sam powiedziałeś, że mój ogród wymaga dużo pracy i
wygląda kiepsko przy ogrodach pozostałych sąsiadów. Pomyślałam, że zrobię nam obojgu
przysługę.

Wyszedł na ganek, trąc swój podbródek i przypatrując się. Jego zapach uniósł się we wczesno-
wieczornym powietrzu, świeże mydło i gorąca skóra kusiły ją, by podciągnęła jego koszulę i
przytuliła twarz do jego klaty. Zamiast tego, ścisnęła ręce za plecami, cofając się do bezpiecznej
odległości, gdy podszedł do krawędzi swojego ganku, by spojrzeć na jej przedni trawnik i
podjazd.

- Muszę cię wepchnąć między inne zlecenia. – powiedział w końcu. – Także może to trochę
potrwać.

- Dobrze.

Odwrócił się do niej twarzą. – Jestem poważny. Mówimy tu o kilku tygodniach.

Przełknęła mocno. Kilka tygodni jego pracy tak blisko? Czy zawsze podczas pracy ściąga
koszulę, i jeśli tak, to czy ona musi czuć się odpowiedzialna za to, że on znajdzie siebie ze
spuszczonymi spodniami do kostek i z nią na sobie? – Żaden problem. I tak przez większość
czasu jestem w pracy, więc nie musisz się mną przejmować. - Uśmiechnęła się w prawdziwej
uldze.

- Jest jeszcze coś. Jeśli chcesz mieć to zrobione, musisz dać mi wolną rękę w podejmowaniu
decyzji. Razem rozpoczniemy projektowanie, ale pójdzie szybciej i sprawniej, jeśli nie będę cię
musiał ściągać do podjęcia każdej, małej decyzji.

- To oczywiste, że wykonujesz świetną robotę. – wskazała ręką na jego ogród. – A ja naprawdę
nie mam pojęcia. – wskazała na swój własny. – Jestem pewna, że cokolwiek zrobisz będzie
ś

wietne.


- I jeszcze coś. – Podszedl do niej, prawie przypadkowo, ale dziwny, drapieżny blask w jego
oczach sprawił, że wyglądał jak lew gotowy rzucić się na bezradną gazelę.

- Cena? – powiedziała, zastanawiając się, skąd wziął się ten dziewczęcy, zdyszany głos. – Bo
naprawdę się tym nie przejmuję. To znaczy, nie chcę się spłukać, ale jestem skłonna zainwes.. -
Ucięła w połowie zdania, gdy jego usta opadły na jej, pchnął językiem podczas pocałunku, który
był mało finezyjny, a w całości zachłanny. Zamiast go odepchnąć, tak jak powinna, jedyne o
czym mogła pomyśleć to: Dzięki Bogu nie musiałam wykonać pierwszego ruchu, jak jakaś
zdesperowana stara panna.

Oderwał się od niej, pchnął ją na ścianę obok wejścia do domu. – Nie martwię się o pieniądze. –
powiedział, chwytając jej dłoń i przyciskając ją mocno do rozporka. – Moim problemem jest to,
ż

e raczej nie będę w stanie wykonać swojej pracy w takich warunkach. Nieprawdaż?

background image

28


Ś

cisnęła palcami jego grubą, gorącą długość, i tym razem nie odepchnęła go i nie uciekła do

domu. Chociaż próbowała zaprzeczyć samej sobie, że nie pragnęła tego. Oferowanie przymierza
w postaci pracy było wyłącznie wymówką, by znowu ujrzeć Joe’ego i mieć nadzieję, że powrócą
tam skąd tak nagle uciekła. – Nie – wyszeptała, dłonią głaskała go w górę i w dół przez jego
jeansy. – Widzę jak to mogłoby przeszkadzać.

Dłonią ściskał jej kark, trzymając ją w miejscu podczas pocałunku. Taylor jęknęła, wciągając
jego język do swoich ust, gdy podciągała jego koszulę. – Lepiej wejdźmy do środka. – Przerwał
pocałunek i w tym momencie zorientowała się, co powiedział. Widok Dodge’a Caravana jej
sąsiada prującego po uliczce, ocknął ją. Joe miał rację. Prawdopodobnie najlepiej by było, nie
zostać złapanym na zachowywaniu się jak para napalonych nastolatków.

Klatka piersiowa Taylor ścisnęła się nagle, gdy zdała sobie sprawę jak blisko byli tego, by ktoś
ich zauważył. Co by o niej pomyśleli sąsiedzi? Najlepiej nigdy nie dopuścić do tego by się
dowiedzieli. Dała zaciągnąć się Joe’emu do środka i całować w drodze do jego sypialni. Nie była
zbytnio świadoma królewskiego łóżka z ciężką, drewnianą ramą i z dopasowanymi nocnymi
stolikami, zanim nie runęła na nie. Uklęknął na brzegu łóżka zdejmując z siebie koszulę i
skinając jej, by zdjęła swoją. Jej palce lekko się trzęsły podczas odpinania bluzki, obnażając
siebie dla jego twardego spojrzenia. Uśmiechnął się trochę, kiedy pojawiły się jej piersi, zaledwie
zakryte koronką w kolorze kości słoniowej tak, że jej sutki były wyraźnie widoczne. Jeszcze
jeden dowód na to, że chciała by to się stało, pomyślała. Miała na sobie fantastyczną bieliznę.

Joe chwycił za ręce Taylor i podciągnął ją do pozycji siedzącej. Z tej pozycji, wystarczyły
milimetry, by mogła się wychylić i przebiegnąć językiem po jego umięśnionym brzuchu. Zadrżał,
mięśnie napięły się w odpowiedzi, gdy rozpoczęła serię miękkich, ssących uszczypnięć dookoła
jego pępka.

- Zdajesz sobie sprawę – powiedział, chwytając jej dłonie i umieszczając je sobie na talii – że
dzisiaj nie pozwolę ci uciec.

- Nawet bym o tym nie marzyła. – wyszeptała, odpinając guzik w jego rozporku. I to była
prawda. Właśnie teraz, w tym momencie, nie miało znaczenia to, że Joe nie był dla niej. Nie
ważne, że umarłaby z upokorzenia, jeśli sąsiedzi i koledzy dowiedzieliby się, że wałęsa się ze
znacznie młodszym ogrodnikiem jak jakaś aktorka z telewizyjnego show.

Właśnie teraz pragnęła Joe’a Tierney’a bardziej niż czegokolwiek w życiu i nie zamierzała
pozwolić czemukolwiek, bądź nawet swojemu rozsądkowi zapobiec jej dostać to, czego chciała.

Oddech Joe’a zacisnął się w jego klacie, gdy Taylor rozpięła jego rozporek. Wstał i szybko
ś

ciągnął jeansy i bokserki. Klęknęła na łóżku, patrząc pożądliwie na jego nagie ciało. Nie mógł

nic poradzić na napływającą dumę, która pulsowała w nim od jej namiętnego, pożądliwego
wyrazu twarzy. Pchnął ją z powrotem na łóżko, szybko rozbierając ją tak, by została tylko w
koronkowym staniku i dopasowanych majteczkach. Jego penis stwardniał od powolnego
przejeżdżania główką cal po calu po jej jedwabistej, bladej skórze jej brzucha. Chwycił jej dłonie,

background image

29

przypinając je do łóżka, gdy jeździł naprzód i z powrotem. Mimo, że nie okazała żadnych
znaków prowadzących do ucieczki, to i tak wolał się ubezpieczyć.

Objęła go nogami za biodra, gdy zmieniła kąt tak, by mógł ocierać się bezpośrednio o jej
wilgotny atłas między nogami. Jęcząc, zmiażdżyła siebie nim, przyciągając go bliżej, dopóki nie
byli przywarci do siebie klatkami i brzuchami. Tak jak tamtej nocy, zmieniła się prawie
natychmiast ze spokojnej, porządnej kierowniczki w dziką kocicę, wijącą się i prężącą pod nim
jakby nie miała dosyć.

Ta dwudzielność doprowadzała go do szaleństwa, sprawiała, że chciał po prostu zobaczyć jak
Taylor pozbywa się tych chłodnych, stonowanych pozorów. Całe to gorąco dusiło się pod
spodem tak, że powstrzymywała je od bulgotania na powierzchni. To gorąco paliło go, wysyłając
iskry prosto w jego skórę, skwiercząc po jego kręgosłupie, sprawiając, że martwił się, by nie
dojść, zanim znajdzie się wewnątrz niej.

- Zwolnij, Taylor. Mamy mnóstwo czasu. – szepnął nawet, gdy jego palce porywczo pociągnęły
za zapięcie jej stanika. Językiem zlizał z niej kroplę potu, wreszcie zdołając odpiąć stanik.
Niecierpliwie pociągnął w dół za ramiączka i odrzucił bieliznę na bok. – Boże, masz wspaniałe
cycki. – To nie było szczególnie elokwentne, ale wydawało się działać na nią, wnioskując po
różowym strumieniu, który skradał się po jej brzuchu i po jej pełnych wypukłościach. Swoją
wielką dłonią przykrył je całkowicie, sprawiając, że poczuł się jak jakiś zdobywca. Jej sutki były
małe i ciemnoróżowe, troszkę ciemniejsze od jego warg. Te małe szczyty twardniały, pomiędzy
jego palcami błagając, by je uszczypnął, polizał, possał.

Wcisnęła mu palce w ramiona i wygięła się ku niemu. Rozszerzyła szeroko nogi i mógł poczuć
wilgotną satynę jej majteczek, gdy ocierała się o niego. Była taka mokra, taka gotowa, Joe
praktycznie poczuł gorąco jej wnętrza zaciskające się dookoła niego.

Krzyknęła słabo w proteście, gdy zostawił ją, by założyć prezerwatywę. Zatrzymał się na chwilę,
ciesząc się widokiem jej rozłożonej na jego łóżku. Jej włosy wydostały się luźno z klamerki i
otoczyły aureolą jej głowę w dzikiej blond plątaninie. Jej oczy były ciężko przymknięte, gdy
obserwowała jak nakładał kondom po długości swojego trzonka. Potarł siebie raz, drugi, patrząc
w jaki sposób jej oczy zabłysły od oczekiwania. Obniżył się nad nią jeszcze raz, oderwał jej
majteczki. – Nigdzie się nie wybierasz, prawda? – Chwytając za swojego penisa, sunął główką w
górę i dół po jej łechtaczce, rozmazując gładką wilgoć po jej obrzmiałym ciele.

Jęknęła, wyginając się niecierpliwie ku niemu, wbijając paznokcie w jego uda, gdy próbowała
przyciągnąć go do siebie. – Nie dzisiaj, przysięgam.

Tak na wszelki wypadek, zgarnął jedną ręką jej nadgarstki i przypiął do materaca nad jej głową.
– Dobrze. – Drugą ręką skierował penisa do jej ściśniętego wnętrza i pchnął do połowy, zanim
musiał przystopować, by złapać oddech.

- Jezu Chryste, masz najdelikatniejszą, najbardziej ciasną cipkę, jaką kiedykolwiek czułem. –
Chwytając za jej biodro, pchnął jeszcze raz wewnątrz, odpoczywając tam przez minutę i
zmagając się, by nie dojść. – Masz pojęcie. – wyszeptał, wyciągając się na zewnątrz – jak bardzo

background image

30

chciałem cię zerżnąć tamtej nocy? – Umieścił się z powrotem w środku, dając jej szansę, by
przyzwyczaiła się do jego wielkości, czując, że mięknie i odpręża się wokół niego. – Byłem
właśnie tak twardy przez ostatnie trzy dni. – Wsunął się jeszcze głębiej, jęcząc w satysfakcji, gdy
odpowiedziała ostrym, wysokim krzykiem i objęła go nogami.

Niezdolny oprzeć się jej gorącemu wnętrzu, zaczął szybki, łomocący rytm. Gdzieś w głowie, zdał
sobie sprawę, że powinien zwolnić i użyć trochę więcej finezji, zanim całkowicie stracił kontrolę.
Ale Taylor rozkwitała pod nim. Jej usta zrobiły się czerwone, gdy próbowała wgryźć się, by nie
jęczeć. Naprężała mięśnie w rękach próbując wydostać nadgarstki z jego uścisku.

Lubi w ten sposób. Nie myślał, że jest w stanie jeszcze bardziej się pobudzić, ale widok
doskonale wygładzonej Taylor, szalejącej od jego surowego, namiętnego rżnięcia sprawił, że stał
się większy wewnątrz niej. Była tak ciasna, że mógł się ledwo ruszać, tak mokra, że mógł
zauważyć blask wilgoci na jego penisie za każdym razem, gdy wychodził prawie cały i napierał z
powrotem na nią. Wyrzucił głowę do tyłu, ściskając zęby, gdy walczył o kontrolę. Uwalniając jej
nadgarstki, umieścił łokcie pod kolanami Taylor, rozszerzając jej uda tak, by mógł znaleźć się
nawet głębiej.

Zamknęła oczy, otworzyła usta, gdy jej jęki stały się głośniejsze, dopóki praktycznie nie łkała. Z
ostrym krzykiem, zesztywniała pod nim, napięła uda, gdy jej wnętrze zapulsowało i zacisnęło się
dookoła niego.

Joe obniżył się nad nią, jęcząc jej do ust, gdy zajeżdżał ją w jej orgazmie, jego własny budował
się w rdzeniu jego kręgosłupa. Gdy wygięła się i pchnęła ku niemu, w końcu odpuścił, dochodząc
tak mocno, że aż zauważył gwiazdy pod zamkniętymi powiekami.

Zrelaksowała się po jakiś dwóch sekundach, zanim zesztywniała ponownie i tym razem nie w
tym dobrym znaczeniu. Mimo, że nie przesunęła nawet mięśniem, mógł poczuć jak się odsuwa.
Oparł się na swoich łokciach, zaglądając w jej twarz, ale nie spotkała się z nim spojrzeniem.
Gdyby nie był w niej, pomyślałby, że tylko wymienili uprzejmości na rogu ulicy. Jej ciało
napięło się, przesuwając się prawie minimalnie. W którejś teraz sekundzie miała się poddać.

- Powinnam już iść. – Bingo. Próbowała wywinąć się spod niego, ale Joe przytrzymał ją w
miejscu swoimi biodrami. Zasapała, palce mimowolnie ścisnęły jego ramiona, nawet, gdy
próbowała delikatnie go odepchnąć.

- Co cię tak pośpiesza? – wyszeptał, używając swojej wagi, by przygwoździć ją do łóżka,
kołysząc biodrami ku niej, tym razem mocniej. Mimo, że miało być to taktyką, by przytrzymać ją
w miejscu, ku swojemu zdziwieniu poczuł jak twardnieje z powrotem, gdy jej obrzmiałe ciało
mimowolnie zacisnęło się wokół niego. – Nic o tobie nie wiem, ale właśnie zaczynam poznawać.

- Mam dużo pracy i naprawdę nie powinniśmy.. – Jej protest zamienił się w niski jęk, gdy
poruszył się w powolnych, kołowych ruchach, pocierając swoją kością łonową o jej nabrzmiałą
łechtaczkę.

background image

31

- Daj spokój Taylor – powiedział, opuszczając głowę, by odszukać językiem twardy, różowy
sutek. – Tak naprawdę nie chcesz wyjść i oboje o tym wiemy. – Podkreślił ten ostatni punkt
biorąc malutki pączek do swoich ust, ssąc mocno, drażniąc go zębami. Wiedział , że wygrał,
kiedy palcami przebiegła przez jego włosy i uniosła się do jego ust.

Szybko założył nową prezerwatywę i zanurzył się z powrotem wewnątrz niej. Jej biodra ruszyły
się niecierpliwie ku niemu, ale tym razem przytrzymał ją nieruchomo, zdecydowany zrobić to
teraz po woli, i posmakować każdy ruch w taki sposób, w jaki nie był zdolny za pierwszym,
wściekłym razem.
- Proszę – wysapała – Szybciej.

- Nie. – powiedział, utrzymując się głęboko, gdy chwycił za jej biodra, by przypiąć ją do łóżka.
Schował twarz w zagłębieniu jej szyi, wdychając jej zapach głębokimi, pociągającymi wdechami.
Kwiatowe perfumy wymieszane z aromatem pobudzonej kobiety i zgrzanej skóry, zapach jego
potu mieszał się z jej, gdy wjeżdżał i wjeżdżał w nią.

Jej dłonie były wszędzie, głaszcząc jego plecy, plątając się i ciągnąc za jego włosy, ściskając jego
pośladki, gdy próbowała ponaglić go.

- Odpręż się – szepnął, zwiększając tempo, lecz tylko nieznacznie. – Obiecuję, że dam ci to,
czego pragniesz.

Nie wiedział, dlaczego dręczył ją w ten sposób, dlaczego się nie poddał i nie zerżnął jej tak, jak
chciała. Coś w niej szarpało jego instynkty sprawiając, że zechciał ją zdominować, sprawić, że
ustąpi.

Ale Taylor miała kilka asów w rękawie, zorientował się gdy, ścisnęła się mocniej na nim,
zaciskając go jak gorąca, wilgotna pięść, wciągając go głębiej w swoje ciało, nakazując mu
pompować w nią mocniej. Jego biodra ruszyły się prawie przeciw jego woli, oddychał sycząc od
gorących pchnięć. Podniósł się na kolana, spoglądając w dół na miejsce, gdzie byli połączeni. Jej
łechtaczka była lśniącą wilgocią, widoczną pod starannie ułożonymi złotymi lokami. Musnął tam
kciukiem, sprawiając, że wygięła się w łuk.

Zaczął pieprzyć ją krótkimi, płytkimi razami, kciukiem pocierając o jej twardą, małą łechtaczkę
w dopasowanym rytmie. Gdy jej orgazm przez nią przeszedł, wsunął się głęboko jeszcze raz, tak
by mógł poczuć każdy puls, każdy trzepot jej wewnętrznych mięśni.

Jego orgazm podążył za jej, zostawiając go wyczerpanego, giętkiego i zbyt słabego by się ruszyć.

Tym razem nie zdecydowała się odejść natychmiast, co było dobre, odkąd wątpił, że mógłby ją
zatrzymać. Nie wiedział, dlaczego to było dla niego ważne, by z nim została. Nawet nie
rozumiał, dlaczego do cholery, tak go przyciągała do siebie. Ale, gdy pierwszy raz ją ujrzał,
długo przed tym jak rozmawiali, był nią zafascynowany. Zahipnotyzowany przez lodowatą
piękność i szczupłe, krągłe ciało.

background image

32

I wtedy się odezwała, atakując jak na królową suk przystało i był zarówno poirytowany, jak i
rozbawiony. Może jej pragnął, bo prezentowała wyzwanie. Nigdy nie miał problemu z
atrakcyjnymi kobietami, z nakłonieniem ich, by z nim gdzieś wyszły. Jego związki były
swobodne i stosunkowo nieskomplikowane.

Ale Taylor wydawała się być niedostępna i zdecydowana walczyć na każdym kroku z jego
atrakcyjnością. Musiał przyznać, że tak jakby polubił zbijać ją z tropu. Tak bardzo udawało jej
się być chłodną, że dawało mu to dziwne poczucie wiary, by wiedzieć, że nie wygra walki z jego
atrakcyjnością, nie ważne, co działo się w jej główce.

Zwykle skłaniał się ku zaufanym ludziom, nieskomplikowanym kobietom, które czuły się
swobodnie we własnej skórze. Ale mimo jej oczywistego sukcesu i doświadczenia, było dla
niego jasne, że Taylor nie była całkowicie łatwą kobietą. Gdzieś pod tą doskonałą powierzchnią
czaiła się prawdziwa Taylor, a dzika kocica, którą wypuściła w sypialni była tylko wierzchołkiem
góry lodowej.

Mogłaby wyglądać, na pierwszy rzut oka, na spiętą snobkę, ale wyczuł, że prawdziwa kobieta
była bardziej interesująca i o wiele bardziej zawiła. Nie wiedział, dlaczego, ale jakoś, w głębi
siebie, wiedział, że mógłby spędzić wspaniały, długi czas na usuwaniu tych warstw, dopóki nie
odkryje prawdziwej Taylor Flynn.























background image

33

ROZDZIAŁ SZÓSTY


Minuty lub nawet godziny później, Joe pocałował ją delikatnie w czoło i wstał z łóżka. Taylor
przekręciła się na swoją stronę, czując się, jakby jej mózg był z wełny.

- Trzymaj, załóż to. – Miękki materiał wylądował na jej twarzy. Oszołomiona zorientowała się,
ż

e była to koszulka. Wciągnął na siebię parę luźnych sportowych spodni i podał jej rękę.


Gdzieś w niewyraźnej części swojego mózgu wiedziała, że powinna wrócić do domu, ale za nic
nie mogła sobie przypomnieć, dlaczego. Więc tak to jest, gdy masz zjechany mózg. Oczywiście,
cała jej krew nadal znajdowała się między jej nogami, gdyż Taylor nie mogła złożyć razem
myśli, nawet jeśli ktoś celowałby jej w głowę bronią. Ale Joe wspomniał coś o kolacji, a teraz,
gdy część jej seksualnej desperacji się uspokoiła, nagle stała się głodna.

Założyła na siebie koszulkę i majtki, zanim podążyła za Joe’em na dół. Powoli, krew napływała
jej do mózgu, zmuszając ją do logicznego myślenia. Taylor prawie zażyczyła sobie, by okres tej
głupoty się wydłużył, bo szczerze mówiąc jej świadomość była przerażająca.

W myśli odtworzyła sobie wszystko to, co zaszło, prawie myśląc, że stało się to komuś innemu.
Nie poznawała kobiety leżącej w łóżku, chrząkającej i jęczącej, gdy Joe wjeżdżał w nią z całą tą
finezją jackhammer’a. Patrzyła na niego, gdy wyciągał składniki z lodówki i położył na kuchence
jakąś patelnię do grillowania.

Co jej się, do cholery, stało? Jak mogła zupełnie stracić kontrolę? Znowu? Sobotnie wydarzenie
mogła uznać za złamanie długotrwałego zaklęcia. To nie miało nic wspólnego z Joe’em i
wszystko z faktem, że minęło dużo czasu, odkąd uprawiała seks i jeszcze więcej, od kiedy
doświadczyła zachwycających umiejętności języka faceta między swoimi nogami.

Ale dzisiaj, nie miała żadnego usprawiedliwienia. Pragnęła Joe’ego, pragnęła jego smaku w
swoich ustach, pragnęła poczuć jak się w niej zagłębia. I na pewno jej nie rozczarował. Nigdy
przedtem, nie przeżyła takiego seksu, nigdy nie była tak pochłonięta surową żądzą, chęcią i
pragnieniem, jakby nie miała dosyć.

Ś

cisnęło ją w piersi, a jej oddech stał się płytki, gdy zorientowała się, że pragnęła, by to działo się

cały czas. Podskoczyła przestraszona, gdy wrzucił stek na patelnię. Musiała się stąd wydostać,
powinna uciec wcześniej, zanim przyszpilił ją do łóżka i wziął ją niczym Neandertalczyk.

I podobało jej się to!

Wstała z krzesła, ale Joe, jakby wyczuł jej ruch, odłożył szczypce i odwrócił się, by złapać ją,
zanim uciekła z kuchni. Przyciągając do siebie, pocałował ją w ucho i wbrew sobie, Taylor
poczuła jak napięcie opuszcza jej ciało. – Widzę, że coś cię dręczy. – powiedział, błyskając do
niej zębami, przez co ścisnęło jej się w brzuchu. – Dobrze się bawimy Taylor. Dlaczego się nie
odprężysz i nie pozwolisz, by to się działo?

background image

34

Następną rzeczą jaką pamiętała było to, że trzymała w dłoni kieliszek z czerwonym winem i
podziwiała sposób, w jaki jego muskuły lśniły w kuchennym świetle. Jednak nadal nie mogła
zaprzeczyć. – Nie jestem typem kobiety ‘zrelaksowanej i pozwalającej, żeby działy się różne
rzeczy’.

- Nie gadaj. – odpowiedział, jego miękki chichot zawrócił jej w głowie szybciej niż wino.

Patrzyła jak gotował we wdzięcznej

ciszy. Zabawne, nigdy nie sądziła, że gotowanie może być

tak seksowne, ale kiedy robił to półnagi Joe, było to praktycznie jak afrodyzjak.

- Burzenie mogę zacząć jutro popołudniu. – Powiedział przewracając szybko steki i wrzucając
całą torebkę szpinaku na patelnię.

Nie miała zielonego pojęcia, o czym mówił, co pewnie ukazywała jej twarz.

- Projekt twojego ogrodu? – Jego szeroki uśmiech zamienił się w niegodziwy – No wiesz, ten o
którym przyszłaś pogadać, zanim zaciągnęłaś mniej na górę i błagałaś bym cię przeleciał?

Wyśmiała go przestraszona. – Prawie błagałam – Zatrzymała się, zastanawiając się przez chwilę i
przyznała, że być może i błagała, ale tylko raz. – I wydaje mi się, że to ty mnie zaciągnąłeś. Ale
jutro może być, jeśli nadal chcesz zrealizować ten projekt. – Tyle z jej olśniewającego pomysłu
trzymania go na dystans poprzez utrzymanie z nim czysto biznesowych relacji. – To znaczy, jeśli
nie czujesz się dziwnie sypiając z jedną ze swoich klientek.

- Myślę, że potrafię oddzielić pracę od przyjemności. – powiedział, przysuwając do niej patelnię
z soczyście wyglądającym stekiem i ciemnozielonym szpinakiem. Bochenek ciepłego,
chrupiącego chleba pojawił się, jakby znikąd; jego cudowny zapach napełnił jej nozdrza. Tak
głośno zaburczało jej w brzuchu, że praktycznie słychać było echo.

Zaśmiał się od jej rumieńców. – Myślę, że muszę podtrzymać cię silną, jeśli chcę pozwolić sobie
na więcej przyjemności.

Zamknęła oczy od pierwszego kęsa steku, tak dobrego, jak ten w czterogwiazdkowych
restauracjach.

- Jeśli będziesz robić taką minę przy każdym kęsie, to znowu zaciągnę cię na górę.

Ugryzła kolejny kawałek, zgarniając językiem zabłąkaną kroplę sosu i zaśmiała się na dziki błysk
w jego oczach. Już wstawał z krzesła, gdy posłusznia połknęła. – Przepraszam. Ostatnio żyję na
diecie i na bankietowych koktajlach.

Odkroił sobie kawałek steku, a Taylor nie mogła zrobić nic jak tylko patrzeć, że jego maniery
przy stole są nieskazitelne. – Wyglądasz raczej na kogoś kto dużo je.

- Bo tak jest. – powiedziała, smakując szpinak i prawię jecząc z uznania. – Ale często bywam na
spotkaniach i zawsze za dużo mówię, więc nie mam szansy na posiłek.

background image

35


- Czym się zajmujesz?

- Zajmuję się kapitałem przedsiębiorstw. Pracuję w Sand Hill Road.

- Aha. – Jego usta uformowały się w półuśmiech. – Powinienem się domyślić.

Znieruchomiała z widelcem w górze. – Co przez to rozumiesz?

- Nic złego. Ale zdecydowanie wydajesz się taka być.

- Skąd miałbyś o tym wiedzieć? – zapytała.

- Miałem kilku takich klientów. – odciął się.

- Tylko dlatego, że pracujesz w ich ogrodach, nie znaczy, że wiesz jacy są. – Prawie wzdrygnęła
się na swój zasmarkany ton, przypominający próżnego trzynastolatka. A poza tym, ciężko
pracowała, by pasować do wizerunku, jakiego wymagała jej pozycja. Więc dlaczego obraziła się
,gdy Joe powiązał ją z dumną bizneswoman, którą była? – Wybacz, nie chciałam, by tak to
zabrzmiało.

Podarował jej mały uśmiech, ale nie spojrzał na nią. – Masz rację. Tylko dlatego, że projektuję
ich ogrody nie znaczy, że dobrze ich znam.

Kawałek steku mielił się w jej ustach, gdy zmagała się, by coś powiedzieć. Różnił się od każdego
faceta, z którym się umawiała – jeśli ktokolwiek mógł nazwać to randką. Dlatego lubiła spotykać
się z facetami z podobnymi karierami, mężczyznami, z którymi mogłaby swobodnie dyskutować
na tematy związane z pracą. Jakoś wątpiła, by Joe był zainteresowany perypetiami ze spółkami,
albo tym że Taylor została niedawno zaproszona do zasiadania w zarządzie nowej firmy.

Ale różnił się też w inny sposób, oprócz tego, że jego kariera była całkowicie niezwiązana z
finansami lub technologią. Był pewną siebie, prostą osobą, jednak wiedziała, że nie wydaje się
przekraczać granicy nieatrakcyjnej arogancji. Emanował aurą mężczyzny, który zdawał się być
zadowolony z siebie, zadowolony ze swoich osiągnięć, nie będąc przy tym próżnym. Większość
mężczyzn, których znała chętnie mówiła jej o tym, jaki widzieli potencjał w tym lub w tamtym
przedsiębiorstwie, znając poszczególny sektor i uderzając w niego wystarczająco szybko, by móc
spieniężyć sukces i zakupić najnowszy model Mercedesa.

Ale Joe, który oczywiście odniósł sukces, nie miał potrzeby przechwalania się tym. Oczekiwała,
ż

e ktoś tak młody i atrakcyjny miał w sobie, choć trochę z dupka. Wtedy przypomniała sobie ich

pierwszą rozmowę. No dobra. Zdecydowanie miał coś w sobie. – Co sprawiło, że kupiłeś dom w
tej dzielnicy?

- Masz na myśli to, jak ktoś taki jak ja mógł sobie pozwolić na kupno takiego domu? – Jego to
był łagodny, ale mogła powiedzieć, że nadal był wkurzony na jej wcześniejszy komentarz.

background image

36

- Wcale tak nie myślę. – powiedziała opryskliwie – Ale skoro już o tym wspomniałeś to
przyznaję, zastanawiałam się nad tym.

- Oj, panno Taylor jesteś aż tak wścibska, by pytać się, ile pieniędzy zarabiam? – Oparł się o
krzesło krzyżując ręcę na klacie.

Uniosła brew, ale nic nie powiedziała.

- Zainwestowałem w to – powiedział w końcu. – I mogę sobie pozwolić, odkąd wartość mojego
poprzedniego domu w Palo Alto zwiększyła się o trzydzieści procent, zanim chciałem go
sprzedać. Na początku razem z ojcem wybraliśmy małe gówno z widokiem na góry. Kupiliśmy
go tuż po tym jak opuściłem szkołę...

- Szkołę? – teraz była zaintrygowana. Kariera Joe’ego może i nie znajdowała się na jej liście, ale
ze stopniem uzyskanym w collegu mógłby zakraść się tylnim wejściem. Teraz, gdyby tylko
mogła zrobić coś z tą czteroletnią różnicą wieku. Jej głupie marzenia o poważnym związku z
Joe’em zostały zmiażdżone jego kolejnymi słowami.

- Przez dwa lata chodziłem na Uniwersytet w Berkley, ale w końcu przestałem.

- Nie zdałeś?

Zmarszczył brwi, wziął ostatni kawałek steku. – Nie za bardzo. Nie było to tylko warte mojego
czasu.

Taylor wiedziała, że jej szczęka praktycznie spoczęła na stole, ale nie mogła pozbyć się szoku. I
konsternacji. W jej świecie edukacja była wszystkim. Jesli nie zdołałaby dostać stypendium
naukowego, to nigdy nie wydostałaby się ze swojej tandetnej przyczepy. Skończyłaby jak swoja
matka, mordując się, by zarobić wystarczająco pieniędzy na siebie, swoje dzieci, i na jakiegoś
nieudacznika, którego przygarnęłaby z podwórka. – Nie mogę wyobrazić sobie, że istnieje taki
szczęściarz, który dostaje się do Berkley i rezygnuje.

Zmarszczył brwi. – Zacząłem pracować w ogrodnictwie w szkole średniej i wiedziałem, że jest to
coś, co chcę robić w życiu. Potrzebowałem jedynie kilku kursów z zarządzania i z jakiejś
architektury, ale następnie stwierdziłem, że nieuczciwie byłoby marnować pieniądze swoich
rodziców. Dołożenie pieniędzy na kupno mojego domu okazało się lepszą inwestycją.

- Ale nie chciesz, tak na wszelki wypadek, postarać się o tytuł?

- Na wypadek czego? Stworzyłem swój własny biznes i nieźle na tym wychodzę. – Wskazał na
swoją nowo wyremontowaną kuchnię.

Wzięła ostatni kawałek mięsa do swojej buzi. – Każdy odnosi korzyści z dobrej edukacji, nie
ważne, co robi w życiu.

- A ja mówię, że praktyczne doświadczenie jest ważniejsze, zwłaszcza w mojej dziedzinie.

background image

37


- Ale nie jesteś ciekawy wiedzy? Nie chcesz się nauczyć o innych rzeczach, niż o najnowszych
technikach ściółkowania?


Zacisnął szczękę i zorientowała się, że znowu go uraziła. Nie chciała, ale zawsze drażniło ją,
kiedy ludzie rezygnowali ze świetnych możliwości.

- Nieposiadanie stopnia licencjata nie oznacza, że nie jestem wykształcony. – powiedział ciętym
głosem. Machnął w stronę wbudowanych półek na książki otaczających telewizor w salonie. – To
nie jest dekoracja Taylor.

- Spojrzała za siebie, nie będąc w stanie przeczytać tytułów z tego miejsca. Dobra, więc był
oczytany. Ale lista przeczytanych książek nie może zostać użyta w CV.

Dość wcześnie Taylor zorientowała się, że edukacja jest jedyną ucieczką z jej zakurzonego,
martwego miasta. Skupiła się na otrzymywaniu najlepszych stopni i oparła się wpływowi
szaleństwa, który pochłonił jej przyjaciół. Nawet jako nastolatka wiedziała, że jeśli się nie skupi
na swoim celu, to skończy jak większość z jej przyjaciółek – ciężarnych, pracujących ciężko za
niską krajową i martwiących się o kupno paliwa i pieluch dla maleństw.

Taylor była zdeterminowana, by nigdy tak nie skończyć. Zawsze wiedziała, że się wybije. A
kiedy tak się stało, poszła na studia, zrobiła świetną karierę i nigdy nie zadowalała się facetami,
którzy mniej osiągnęli niż ona.

To długo utrzymywane przekonanie tylko się wzmocniło, kiedy w końcu zbudowała swoją
karierę i dostała swoje MBA ze Stanford. Było jasne, że kiedy w końcu się ustatkuje, będzie
musiała być z mężczyzną, który równie dobrze, bądź nawet lepiej odnosił sukcesy, z mężczyzną,
który dbałby o społeczne obowiązki, jakie narzucała kariera, i który byłby silnym partnerem w jej
profesjonalnym i prywatnym życiu.

Zasadniczo, kimś kim Joe nie był. Dlaczego cię to obchodzi? To nie tak, że myślałaś o
małżeństwie z nim. Niestety, Taylor nadal nie wiedziała, na co liczyła idąc z Joe’em do łóżka. Z
jej ograniczonym doświadczeniem, rzadkim seksem z nieodpowiednimi partnerami – albo z
jednym odpowiednim – kreowało się to bardziej na kłopoty niż satysfakcję. Ale przez jeden
dotyk dłoni Joe’a nie mogła się powstrzymać, wiedząc nawet, że przespanie się z nim było
strasznym pomysłem. Mimo to poczuła się chora, zdając sobie sprawę, że nic z tego nie będzie.
Ich przeznaczeniem było spędzić wspólną, jedną, namiętną noc lubieżnego seksu, zjeść przyjazny
posiłek, ale nic poza tym.

Wziął łyk swojego wina, patrząc na nią znad kieliszka. – Jest wiele sposobów na odniesienie
sukcesu w życiu Taylor. Nie wszyscy podążają tą samą ścieżką.

Łatwo powiedzieć. Pewnie pochodził z troskliwej, podtrzymującej na duchu rodziny, która była
w stanie wysłać go na studia i dać mu pieniądze na ich spłatę. Otworzyła buzię, by powiedzieć
mu to, ale się powstrzymała. Nie chciala marnować czasu na debatowanie o tym, czy stopień z
collegu był wymagany, by odnieść w przyszłości sukces. Nie, kiedy jego długie, mocne palce

background image

38

jeździły po nóżce od kieliszka sprawiając, że zadrżała, gdy przypomniała sobie jak dotykały jej
skóry.

Jego oczy zwęziły się nieznacznie, jakby mógł czytać jej w myślach. Sięgnął po nią, złapał za jej
przedramię wyciągając ją z krzesła i umieszczając na swoich kolanach. Znowu stwardniał,
szturchając uparcie jej biodro. Jego dłoń podjechała w górę po jej udzie, pod jej koszulkę,
chowając się bezwstydnie w jej majteczkach. Jęknęła i zadrżała, zwilżając jego dłoń, gdy
pierwszy raz pogłaskał jej łechtaczkę. – Skoro już przedyskutowaliśmy temat filozofii edukacji,
może zamkniemy się i zabierzemy za deser?

Jeśli naprawdę zamierzała ograniczyć to do tylko jednej nocy, mogłaby i tego spróbować.


































background image

39

ROZDZIAŁ SIÓDMY


- Jeśli nie powiesz mi, co się dzieje, to wleję to do twojej nowej torebki. – Taylor odwróciła
swoją uwagę od komputera gdy Jenna usiadła na skórzanym fotelu po drugiej stronie biurka
Taylor, trzymając jej kubek kawy nad nowym Luisem Vuittonem Taylor. Jenna przeżuciła jedną
nogę na drugą i zaczęła niecierpliwie ruszać stopą.

Mówiąc o blefie Jenny, Taylor dała jej swoje najlepsze, nieskazitelne spojrzenie.

- Chodzi o Stevena? Coś mu znowu wypadło? Bo w poniedziałek byłaś trochę na haju, ale już
wczoraj było w porządku. Jednak dzisiaj jesteś nerwowa i... – Jenna zarzuciła torbę Taylor i
machała dookoła rękoma, idealnie naśladując raczej spastyczny ranek Taylor – Jeżeli chodziłoby
o kogoś innego, to nawet bym nie zauważyła, ale ty...

Nie musiała kontynuować, Taylor wiedziała, co chciała powiedzieć. Taylor była zawsze
opanowana. Mogła spędzić całą noc w biurze, wziąć prysznic i przebrać się w szatni w centrum
fitness w tym samym budynku i wyglądać, jakby była tam tylko osiem godzin. Mogłaby mieć
czerwone oczy, przez cały lot samolotem studiując biznes plan i należną dokumentację, i nadal
wynegocjować zabójcze warunki bez zacięcia.

Jednak dzisiaj, drugi raz w tym tygodniu, Taylor była nerwowa i roztargniona, tracąc wątek w
wykonywanym zadaniu bądź w rozmowie, odkąd to się zaczęło. I znowu temu wszystkiemu był
winien Joe.

Wszystko przez to, że była dziko napalona.

Myślała, że po łóżkowych akrobacjach zeszłej nocy, oboje będą zaspokojeni przez conajmniej
kilka tygodni. Ale nie. Dzisiaj rano, gdy tylko oddech Taylor się zmienił, Joe próbował właściwie
użyć swojej porannej, imponującej erekcji. Ale Taylor powstrzymała go, zdecydowana
podtrzymać swoją rutynę codziennego porannego biegu przed pójściem do pracy.

- Wspaniale, spotkamy się na zewnątrz za dziesięć minut. – I czekał, ubrany w sportowe
spodenki, które opinały jego muskularne nogi i koszulkę, która uciskała jego masywną klatę. Gdy
tylko poprowadziła go przez swoją czteromilową drogę dookoła sąsiedniego miasteczka
uniwersyteckiego Stanford, była zahipnotyzowana wyginaniem się i napinaniem jego
umięśnionych nóg przez stanowczo zaokrągłony tyłek, gdy przez swoje tempo nieznacznie
utrzymywał się przed nią. Nigdy wcześniej tak nie żałowała, że skończył się maraton.

I chociaż wilgoć jej własnych spodenek nie była spowodowana jedynie biegiem, miała zamiar
trzymać się jednonocnego postanowienia. Zeszła noc była upominkiem jak nieprzyzwoite lody z
bakaliami od Ghirardelli, na które pozwalała sobie raz na rok, kiedy w odwiedziny przylatywała
jej matka. Soczysta pobłażliwość, która nie była dla niej odpowiednia. Więc kiedy Joe chciał do
niej wejść i zasugerował wziąć razem prysznic, Taylor odrzuciła go, będąc w tym czasie dumna
ze swojego postanowienia.

background image

40

Ale teraz zaczynala żałować tej decyzji, gdyż przez cały ranek była nękana przez pulsowanie
między jej nogami, swędzący niepokój, który lepiej powinien zostać zaspokojony niż
przeczekany. Taylor nie była pewna, czy mogłaby pozwolić sobie na brak wydajności, co
spowodowane by było czekaniem.

- Znowu to robisz. – pękła Jenna, odciągając ostro Taylor od jej fantazji o namydlonym Joe’em
przyciskającym ją do ściany prysznica.

- Co? – spytała Taylor.

- Całkowicie odleciałaś. Tak w ogóle, to gdzie? – Poruszyła sugestywnie ciemnymi brwiami. – Z
wyrazu twojej twarzy wnioskuję, że musiało być miło.

Jenna nie zamierzała ustąpić. I szczerze, Taylor umierała, by móc się komuś zwierzyć. Zwykle
nigdy nie wyjawiałaby współpracownikowi szczegółów ze swojego miłosnego życia, ale Jenna
była znana w świecie interesu z uczciwości, roztropności i nie bawienia się w gierki polityczne.
Taylor wiedziała, że Jenna nie wykorzystałaby tych informacji przeciwko niej. – Musisz obiecać,
ż

e nikomu nie powiesz.


Zachwyt pojawił się na twarzy Jenny, gdy zorientowała się, że właśnie miała otrzymać
szczególnie soczysty smakołyk. Zarysowała palcem krzyżyk na swojej piersi i wychyliła się do
przodu, gdy Taylor wygadała się, pomijając większość bardziej intymnych szczegółów.

- To wszystko? – Jenna wyglądała na rozczarowaną. – Ze sposobu, w jaki się zachowywałaś
myślałam, że może robisz to, z którymś z naszych partnerów biznesowych.

Taylor zmarszczyła nos na tą myśl. – Fuu. Poza tym, wszyscy są żonaci.

- Co większości z nich nie powstrzymuje.

-Ale, Jenna, on jest architektem ogrodów. A teraz jest moim architektem ogrodów.

- Więc zatrudniłaś go po to, by zorał twój trawnik, a teraz orze ciebie? – Jenna zaśmiała się z
własnego żartu.

-

Sypiam z podwładnym. To jest takie niewłaściwe.


-To nie jest wiktoriańska Anglia, Taylor, a on jest ledwie “podwładnym”. Osobiście uważam, że
jest dokładnie tym. czego potrzebujesz.

Taylor zadrwiła. – Nie widzę tego tak.

-Zawsze tak bardzo martwisz się o pracę, o randki. Dlaczego nie zabawisz się z facetem, który
najwyraźniej wie, jak pociągnąć za twoje sznurki?

-Ale to do niczego nie prowadzi. Nie, gdy on jest ogrodnikiem...

background image

41


-Architektem ogrodów. – poprawiła ją Jenna. - On przerabia twój ogród – długoterminowo, tak
w ogóle – Nie wpada raz na tydzień, by podlać twoje kwiatki czy ściąć żywopłot.

-Cokolwiek. – Powiedziała Taylor. – Jest też młodszy ode mnie, prawdopodobnie woli chodzić
do barów oglądać mecze i podrywać pijane dziewczyny. To nie może stać się czymś więcej. –
powtórzyła.

-Dlaczego zawsze wszystko musi gdzieś zmierzać? Dlaczego nie możesz żyć chwilą, i choć raz
się zabawić? Masz rację, pewnie nie będzie to coś poważnego. Wątpię, by chciał się związać z
poddenerwowaną pracoholiczką. Ale gdybym miała gorącego, młodszego faceta, który
próbowałby dobrać mi się do majtek, to pozwoliłabym, mu zanim przestałoby to być jedynie
dobrą zabawą.

-Naprawdę jestem poddenerwowaną pracoholiczką?

Usta Jenny wykrzywiły się w przepraszającym uśmiechu. – Tak jakby. Ale ta zabawna strona
ciebie, którą tak zdecydowanie ukrywasz, tak lśni, że aż postanowiłam cię polubić. – Na
zaistniałą ciszę powiedziała. – Dlaczego się trochę nie zabawisz Taylor? Pomyśl o Joe’em jak o
aperitifie, zesłanym do ciebie z góry, by oczyścił twoje podniebienie po paskudnym smaku
Stevena. Później możesz się martwić zdobywaniem męża z pozycją.

-Mam już trzydzieści dwa lata. Nie mam zbyt dużo czasu.

Jenna pokręciła głową. – Kilka tygodni cię nie zabije. Poza tym obawiam się, że jeżeli nie
pozwolisz, by cię przeleciał, to ukatrupisz układ z Medigen. A jeśli to zrobisz, to nie będę mogła
zostać ich nowym CEO.

Taylor pokręciła głową z mieszanką rozbawienia i frustracji, gdy Jenna wyszła. Chciałaby mieć
trochę więcej pragmatyzmu Jenny, i o wiele więcej jej zaufania. W przeciwieństwie do Taylor,
Jenna nigdy nie martwiła się robieniem lub mówieniem właściwych rzeczy, jednak odniosła
niewiarygodny sukces. Ale Jenna była również wystarczająco błyskotliwa, by ludzie mogli jej
wybaczyć towarzyskie gafy bądź ekscentryczność. Taylor nie była pewna, czy mogłaby
powiedzieć to samo o sobie.

Jednak, gdy ranek się wlókł, nie mogła pozbyć się z myśli słów Jenny. Jeślibym miała gorącego,
młodszego faceta próbującego dobrać się mi do majtek, to bym mu pozwoliła. Musiała przyznać,
ż

e Jenna miała rację. Nie przypominała sobie lepszego seksu i prawdopodobnie nie będzie

takiego miała. Dlaczego nie spróbować, podarować swojemu ciału trochę więcej tego, co
najwyraźniej straciło?

Niewytłumaczalnie, ujrzała twarze swoich szkolnych przyjaciółek, trzymających na rękach
maluchy, mimo, że niebyły dorosłe. Dziewczyny bez ambicji, które zadowalały się pierwszym
lepszym facetem, sądząc, że jest to ich wielka miłość. Byli zadowoleni mieszkania w swoich
małych miasteczkach, w swoim malutkim życiu, nie myśląc nawet o tym, że mogliby osiągnąć
więcej, być kimś więcej. Uważaj Taylor, miłość może cię chwycić i powstrzymać przed

background image

42

otrzymaniem tego, na co zasługujesz od życia, ostrzegaał ją ten zawsze ostrożny głosik, który
mówił jej, by skupiła się na nagrodzie, nigdy nie pozwoliła się rozproszyć przed osiągnięciem
swoich celów.

Taylor zdusiła to. Czego ona się obawiała? Była bezpieczna od zakochania się w Joe’em, więc
jak on prawdopodobnie mógł zbić ją z tropu? Jenna miała rację. Po tych wszystkich latach
ciężkiej pracy i poświęceń, po ciągłym podejmowaniu właściwych decyzji w pogoni za
sukcesem, miała prawo się zatrzymać i powąchać róże, nawet przez chwilkę.

Podniosła słuchawkę i wezwała asystentkę. – Nina, wyszłam wcześniej na lunch, gdyby
ktokolwiek się o mnie pytał.


Joe zamachnął się młotem, lądując głośnym, satysfakcjonującym trzaśnięciem na rozwalone
betonowe patio Taylor. Jeśli w ogóle można było to tak nazwać. Zasadniczo była to krusząca się
płyta, która zajmowała jakieś trzy czwarte powierzchni ogródka, pozostawiając resztę chwastom i
mleczom. Dotychczas zdołał roztrzaskać około ćwiartkę tego, a po czterech godzinach, cały był
pokryty potem i konkretnym kurzem. Robota poszłaby szybciej z niewielką pomocą, ale wszyscy
z jego załogi zajmowali się ogrodami jego klientów, których poganiały kończące się terminy.
Poza tym, na początku wolał pracować samotnie. Dało mu to czas na zapoznanie się z
przestrzenią i na zastanowienie się, jaki kierunek obrać w projektowaniu.

Usmiechnął się do siebie, gdy spojrzał wokoło, chwytając wzrokiem szezlong, pojedyncze
krzesło podwórkowe oraz smutno wyglądający stolik, które tworzyły miejsce spoczynkowe
Taylor. Cokolwiek tu zrobi, musi to być łatwe w utrzymaniu. Nie rozumiał, jak ktoś tak
poukładany, pozwolił by ten ogród był w tak ponurym stanie. Wzruszył ramionami, łapiąc z
powrotem za młot. Jej zaniedbanie było jego zyskiem, zarówno osobiście jak i finansowo.
Istniała też inna korzyść wolnej pracy: da mu to wymówkę, by trzymać się blisko Taylor na
trochę dłużej.

Nie powinien potrzebować wymówki, pomyślał, marszcząc brwi, ale po dzisiejszym ranku
wyglądało na to, że jednak tak. Ten spanikowany wzrok, ten sam, który miała pierwszego
wieczoru, kiedy sprawił, że doszła na jego kanapie, w pierwszej sekundzie, gdy otworzyła oczy.
Była grzeczna, ale najwyraźniej nie czuła się komfortowo, kiedy towarzyszył jej podczas biegu.
Odrzucając jego próby nawiązania rozmowy, biegła z wściekle zdecydowanym wyrazem twarzy,
jakby bieg był czymś w rodzaju uporania się z każdym postawionym krokiem.

Jakkolwiek nie była zupełnie obojętna. Kiedy pocałował ją w jej korytarzu i próbował zaciągnąć
ją pod prysznic, zdecydowanie była chętna. Nawet przez warstwy jej sportowego stanika i bluzki,
poczuł jak jej sutki napięły się, słyszał jej głodne małe dźwięki, kiedy ją całował.

Taylor lubiła go bardzo, ale z jakiegoś powodu zdecydowała się mu oprzeć. Huknął znowu w
beton, marszcząc brwi, gdy przypomniał sobie ich rozmowę poprzedniego wieczoru.

Prawie był pewny, że wiedział, dlaczego nie chciała być z nim. Była wstrząśnięta, prawie
pogardliwie, jego decyzją o zrezygnowaniu ze studiów. To, połączone z jej odniesieniem do

background image

43

“kogoś takiego jak on” i “typu ludzi, dla których pracował” potwierdziło tylko jego przeczucia,
co do niej, kiedy pierwszy raz ją ujrzał.

Taylor była snobką. Jedną z tych kobiet, które miały bardzo specyficzne zdanie na temat facetów,
z którymi powinny bądź nie mogły się umówić. A faceci tacy jak Joe, którzy pracowali fizycznie
i nie byli za bardzo wykształceni, byli bardziej definiowani jako ‘z poza listy”.

Zrobił sobie przerwę, by napić się napoju dla sportowców. Mimo, że patio było zacienione, czuł
jakby miał się zaraz stopić. Prawdziwym pytaniem było, dlaczego do cholery, tak bardzo chciał
zmienić jej zdanie? Joe nie był próżny, ale wiedział, że jest atrakcyjnym facetem. Jeśli Taylor nie
byłaby nim zainteresowana, mógł znaleźć mnóstwo innych kobiet, które byłyby. Ale nie mógł nic
poradzić na to, jak się uśmiechał na myśl o sposobie, w jaki próbowała utrzymać swój chłód,
podczas, gdy jej niebieskie oczy paliły gorącem i praktycznie zjadały go żywcem. Potem
nadeszły te krótkie momenty, kiedy opuszczała tarczę; uchwycił błysk czegoś ciepłego, czegoś
błyskotliwego, które go przyciągało, pozwalało, by czuł jakby zassało go w środku. To było
wariactwo. Nawet zanim ją poznał, przyciągała go, jakby zarzuciła na niego jakąś nić i
instynktownie wiedział, że była dla niego idealna, pomimo wszystkich tych przeciwieństw.

I wtedy był seks. Zamknął oczy, napawając się smakiem wspomnienia jej zjeżdżającej z jego
kolan, ściągającej z niego spodnie wystarczająco, by uwolnić jego penisa i biorącej go w usta
właśnie tam, na kuchennym stole. Nadęta, wybredna Taylor, która wyglądała jakby marszczyła
nos za każdym razem, jeżeli chodziło o seks oralny, owinęła go swoimi różowymi ustami i
polizała go chciwie językiem, jakby jego penis był najbardziej pyszną rzeczą, jaką kiedykolwiek
smakowała. Kiedy uderzył go orgazm z całą tą zwijąjącą go siłą, głaskała go mocno dłonią, ssąc
go głęboko do swojego gradła, dopóki nie wysączyła z niego ostatniej kropli orgazmu.

Joe otworzył oczy, próbując zetrzeć obrazy, które spowodowały, że natychmiast stwardniał.
Rozwalanie betonu było dobrym sposobem na wyrzucenie z siebie seksualnej frustracji, ale w
tych warunkach mógłby właściwie się skrzywdzić.

Wtedy jakby ją wyczarował, Taylor pojawiła się w szklanych przesuwanych drzwiach od kuchni.
Potarł swoje oczy, przekonany, że jego mózg nękał go seksualnymi halucynacjami.

Jej blade, smukłe ręce ruszyły do guzików jej bluzki, rozpinając ją skutecznie, by ukazać jej
jedwabiście jasną skórę. Przełknął mocno, stwierdzając, że jeśli byłaby to halucynacja, to uległby
jej szczęśliwie aż do obłąkania. Gdy tylko się zbliżyła, poczuł zapach jej perfum, świeżych i
kwiatowych, przypominajacych mu, że cholernie potrzebował wziąć prysznic. Wtargnięcie w
rzeczywistość wystarczyło, by jego mózg wskoczył na odpowiednie obroty. Nic z tego nie miało
sensu. Po chłodnym poranku, dlaczego Taylor tu była rozbierając się w swoim ogródku, kiedy
powinna być w pracy?

- Taylor, co się dzieje? – Zapytał otwarcie. – Po dzisiejszym poranku oczekiwałem, że będę
musiał bardziej się postarać, by mieć cię znowu nagą.

Jej dłonie spowolniły, uwodzicielski uśmiech na jej twarzy zamienił się w niepewny.
Najwyraźniej nie oczekiwała jakichkolwiek pytań. – Nie wiem jak ty, ale po dzisiejszym ranku

background image

44

czuję się... niezaspokojona. – Jej głos był niski, ochrypły, ale usłyszał pod spodem drżenie z
nerwów. I oto znowu, kolejne przelotne spojrzenie uległości, ktore zaparło mu dech w piersi i
wymazało jakiekolwiek pytania o jej motywy.

Taylor była niewiarygodnie piękna, ale oczywiście miała – według niego – bezpodstawne
wątpliwości, co do swojej kuszącej seksualności. Chciał odnaleźć jej głupiego byłego faceta i
przyłożyć mu za nadużycie jej zaufania. Z drugiej strony, może powinien podziękować mu,
odkąd odrzucenie tego głupka znaczyło, że Taylor użyła Joe’ego do podbudowania swojej
seksualnej pewności siebie. A Joe nie za bardzo czuł się wykorzystany, zwłaszcza przez cudowną
kobietę, która wydawała się mieć w sobie uwalniającą się powoli nimfomankę. Jeśli pozwoli mu
zdobyć jej ciało, to może któregoś dnia pozwoli mu również zdobyć swoje serce.

Czego, ku jego zdziwieniu, naprawdę pragnął.

Nie pozwalając sobie rozwodzić się nad tą wstrząsającą analizą, Joe zdecydował się zagrać w
jakąkolwiek grę, którą Taylor miała na mysli. – Niezaspokojona? – Uśmiechnął się szeroko,
pozwalając, by młot upadł na ziemię.

Zbliżyła się, wyciągając palec, by zahaczyć nim o jego koszulkę i unosząc ją, tym samym
eksponując jego brzuch. – Rozproszona. – Powiedziała, jeżdżąc palcem w górę i dół po jego abs,
które podskakiwało, jakby porażone prądem. Jego penis już naciskał na rozporek jego jeansów,
rosnąc do prawie bolesnej twardości. Pot, który nie miał nic wspólnego z gorącem i pracą
fizyczną, spłynął po jego plecach.

- O czym myślałaś? – zapytał, opierając się pragnieniu, by pociągnąć za jej bluzkę i zanurzyć
twarz między jej piersi. Piłka była po jej stronie. Chciał zobaczyć jak daleko posunie się Taylor,
by zdobyć to, co oczywiście chciała.

Zatrzymala się, przygryzła wargę i na chwilę pewna siebie kusicielka, została zastąpiona
nieśmiałą nastolatką. – O Tobie. – W końcu szepnęła. Uniósł zachęcająco brew. – Nagim. –
powiedziała, pojawił się niegrzeczny szeroki uśmiech, gdy wróciła do swojej roli. Zbliżyła się, na
tyle blisko, że mógł poczuć ciepło jej skóry, poczuć jej oddech na swojej klacie, gdy uniosła
wyżej jego koszulkę. Językiem chwyciła zabłąkaną kroplę potu, a on zajęczał w kontakcie.
Szybko zdjął koszulkę, rzucając ją gdzieś w stronę plastikowego stolika. Jedną ręką Taylor
naparła na niego, popychając go, by usiadł na krześle.

Usiadł, przełykając mocno, kiedy rozpięła do końca bluzkę i przednie zapięcie stanika. Jej piersi
zostały uwolnione, jak dwa śmietankowe kopce. Ślina napłynęła mu do ust. – Taylor. –
Powiedział, przełykając konwulsyjnie, gdy uniosła spódnicę, by ujawnić podwiązkę - tym razem
czarną. Jezu Chryste, w trakcie tych wszystkich miesięcy, gdy ją obserwował, nie miał pojęcia,
ż

e pod biznesowym ubiorem ukrywa gwiazdę porno. Sięgnął po nią, orientując się tym samym,

ż

e nadal miał na sobie robocze rękawice i cały był pokryty brudem i kurzem. Zaczął wstawać.

– Pozwól mi się umyć.

Pchnęła go z powrotem na krzesło. – Nie, chcę to zrobić właśnie tu i właśnie teraz. – Była
kobietą z misją, jej oczy lśniły od żądzy i seksualnej władzy.

background image

45


- Ale jestem brudny. – powiedział wyciągając w górę dłonie. – Całą cię pobrudzę.

Oblizała usta i podarowała mu prawie diabelski uśmiech. – Więc lepiej, żebyś mnie nie dotykał.









































background image

46

ROZDZIAŁ ÓSMY


Gdzieś, podczas krótkiego powrotu do domu, tama utrzymująca pod kontrolą rządzę Taylor,
pękła. Każdy dziki, napełniony rządzą impuls, któremu zaprzeczała, ogarnął ją płomieniem,
podpalając ją, napełniając tak potężną potrzebą, że jej ciało prawie się od tego trzęsło.

Na początku bała się, że Joe nadal rozdrażniony jej chłodnym rannym traktowaniem, będzie ją za
bardzo odpychał. Przez chwilę, wszystkie te utrzymujące się lęki i niepewność groziły, że przez
swoje pragnienie, będzie chciała wziąść go jak królowa amazońska swoją zdobycz. Ale wtedy
uniósł swoją brew, uśmiechnął się tym swoim seksownym uśmieszkiem, przez który gorąco
buzowało wewnątrz niej i wiedziała, że jest chętny na wszystko, co miała w swojej głowie.

Był cudowny, zgrzany i cały w brudzie. Zaskoczyła się swoją prymitywną reakcją. Taylor
zawsze preferowała “schludny” seks – gdzie ciała były umyte i świeże, zanim dotknęły
prześcieradła. Ale nie chciała mieć takiego Joe’a. Pragnęła go pokrytego potem po ciężkiej
robocie, męskiej robocie.

-Zdejmij spodnie. – Powiedziała zaskoczona swoim śmiałym tonem. Nie wiedziała, czy to od
jego spojrzenia, tak ciemnego od pragnienia, że aż mogła go wyczuć albo od twardości jego
penisa tak mocno napierającego na jego spodnie lub przez fakt, że nie musiała patrzeć na
siedzącego Joe’ego, by ujrzeć jego głupawy uśmieszek. Jakikolwiek był tego powód, była
bardziej pewna siebie, swojej seksualności niż kiedykolwiek. Zaledwie go znała, a jednak, na tym
poziomie, ufała mu bardziej niż jakiemukolwiek innemu facetowi, z którym była.

-No cóż, w takim razie w porządku. – Powiedział, jego lekki ton przeczył głodnemu spojrzeniu,
gdy rozwiązywał swoje robocze buty, rozpiął spodnie i opuścił je na dół. Wstał, a jej zaparło
dech w piersi na jego widok, nagiego i w pełni gotowego w południowym słońcu. Jego erekcja
unosiła się z daleka od jego płaskiego brzucha, pulchna główka rumieniła się i była obrzmiała.
Taylor rozpięła swoją spódnicę. Łapiąc ją, zanim upadła na ziemię, wyszła z niej, ostrożnie
złożyła ją i umieściła na plastikowym stoliku.

1

Zdjęła bluzkę z ramion, gęsia skórka pojawiła się

na jej skórze, kiedy poczuła dotyk jedwabiu. Została w rozpiętym z przodu staniku, czarnej
podwiązce i pończochach oraz w czarnych czółenkach. Czuła się głupio ubierając się w to rano,
jasno czerwone stringi, zaledwie zakrywały jej wzgórek.

Ze sposobu, w jaki penis Joe’a się wygiął i poruszył było oczywiste, że spodobało mu się to.
Taylor zbliżyła się, a on wyciągnął dłonie, by dotknąć jej biustu. – Oho-ho – Skarciła. – Całą
mnie pobrudzisz. - Napiął szczękę, zmarszczył brwi, ale posłusznie zacisnął dłonie za plecami.
Wyciągnęła dłoń i zamknęła ją na jego penisie, głaszcząc długą grubość aż od podstawy po
końcówkę. Był tak duży, że ledwie mogła go objąć palcami, wilgoć zebrała się między jej
nogami, gdy w przewidywaniu wzięła go głębiej. Pochylając się przejechała językiem po lini
jego muskularnej piersi, podczas gdy głaskała go w uścisku.

-Pocałuj mnie – Zażądał, cofając jej głowę, gdy wychylił swoją. Był szorstki, wymagający,
wpychając swój język głęboko w jej usta, w czasie gdy napierał na jej dłoń. Chwyciła go

background image

47

mocniej, przyciagając go na tyle blisko, że przekrwioną główką stykał się z jej brzuchem.
Zajęczał jej w usta, ssąc jej język, gdy kciukiem otoczyła główkę pokrytą perlistą kroplą.
– Taylor – Wydyszał, napierając uparcie na jej brzuch, - jeśli nie przestaniesz i nie zaczniesz
mnie pieprzyć tak jak chciałaś, to będziesz bardziej brudna niż myslałaś.

Uwolniła go, a Joe skorzystał ze sposobności łapiąc oddech i uspokajając swoje pragnienie, by
zgiąć ją nad tanim plastikowym stolikiem. Taylor wyciągnęła dłoń, a on zadrżał w oczekiwaniu.
Jednym palcem pchnęła go z powrotem na oparcie. Dostosował się szczęśliwie, odpoczywając na
oparciu, penis rzucał na jego ciało cień jak zegar słoneczny.

Padały na nią promienie słoneczne, błyskające zza prawie srebrnych blond włosów. Patrzył się na
nią nieruchomo, nadal nie będąc całkowicie pewnym, czy nie była to jakaś seksualna
halucynacja, która spowodowana była nękającym go przez cały ranek wybrzuszeniem.

Jeśli tak było, to nie chciał, by to się skończyło, więc siedział tam posłusznie, gdy wyciągała coś
z kieszonki spódnicy. Z całych sił próbował nie podskoczyć z triumfu, kiedy z małym
uśmieszkiem i popisywaniem się, wyjęła prezerwatywę. Przerzuciła jedną długą, szczupłą nogę
nad krzesłem, powodując, że ślina napłynęła mu do ust na widok jej pokrytej jedwabiem cipki.
Jej zapach, świeżych perfum i pobudzonej kobiety, opanował jego nozdrza. Ściskając
podłokietniki krzesła, uniósł się i schował twarz między jej nogami, liżąc językiem jej wilgotny
jedwab, szukając pod spodem sedna.

-Zdejmij stringi. – Szepnął szorstko – Chcę cię posmakować.

Zawahała się, rękoma próbowała pchnąć go na oparcie. Uszczypnął ją przez jedwab, delikatnym,
lekkim ukąszeniem zębów, co spowodowało, że zadrżała i sapnęła. – Zrób to.

Oblizał usta, kiedy bladym palcem przesunęła w bok materiał, ujawniając wilgotne blond loki i
nabrzmiałe gładkie ciało. Jej wargi były tak miękkie i różowe jak jej usta, obrzmiałe jakby
błagały o jego pocałunek. Jej łechtaczka była ciemnoróżowym wzgórkiem, pulsującym w
ciepłym, wiosennym powietrzu.

Jego pocałunek był miękki, wielbiący, tak czuły jak te, które otrzymywała od niego w usta.
Delektował się jej słodkim, słonym smakiem, wywołując tym małe jęki, które z kolei działały
bezpośrednio na jego penisa. Mógł poczuć jak rośnie w niej orgazm, czuł to przez sposób, w jaki
zadrżała przy jego twarzy, przez sposób, w jaki prężyła się dookoła jego języka, kiedy wsuwał go
w nią.

Ale odepchnęła go, zanim on pchnął ją na krawędź. – Chcę dojść na twoim penisie. – szepnęła.
Spojrzał na jej twarz i zauważył, że była tak samo zaskoczona swoją szczerą wypowiedzią, jak i
on.

Niepewność pojawiła się w jej oczach. Joe oparł się i podarował jej namiętny, szeroki uśmiech,
próbując dodać jej tym otuchy. – No to wydaje mi się, że będziesz musiała mnie związać –
powiedział zerkając na prezerwatywę, którą trzymała między kciukiem, a palcem wskazującym.

background image

48

Uśmiechnęła się i zniżyła, zanim nie usiadła na jego kolanach. Chwytając go jedną ręką, założyła
prezerwatywę drugą, wygładzając ją z tak umyślną troską, że Joe prawie doszedł od miękkiego
nacisku jej dłoni.

Odciągając na bok materiał stringów, trzymała go w miejscu, gdy skierowała go do swojego
wilgotnego wejścia. Prawie się zatracił, gdy patrzył jak nabrzmiała główka chowa się w jej
ciasnym ciele. Odrzuciła głowę do tyłu wystawiając piersi, gdy zniżyła się na sam dół.

Ujeżdżała go mocno, dłonie spoczywały na jego klacie, by mogła podpierać się, kiedy kołysała
się na swoich kolanach. Uniósł biodra na spotkanie z nią, jęcząc, gdy jego jądra dotykały
miękkiego ciała jej pośladków z każdym mocnym pchnięciem. Krzesło skrzypnęło od tego
szturmu grożąc połamaniem, ale Joe nie przejmował się tym. Jego umysł, jego ciało, jego cała
osoba była całkowicie skupiona na tej nadętej sukowatej bogini seksu ujeżdżającej go, na tej
cudownej kobiecie, tak pełnej zaprzeczeń, która przez te kilka krótkich dni dotknęła go w sposób
przekraczający granice seksu.

Każdy nerw w ciele Taylor był ożywiony, wybuchając od doznania. Każda cząstka skóry
wydawała się być sferą erogenną, gdy podnosiła się i opadała na grubą długość penisa Joe’ego.
Małe szczególiki wyróżniały się wyraźnie – złote refleksy w jego zielonych oczach, gdy głodnym
wzrokiem ogarniał jej ciało; żyły i mięśnie odznaczały się na jego ramionach, gdy prawie
rozpaczliwie ściskał krzesło; piżmowy zapach ich seksu mieszał się z kwitnącymi kwiatami i
zielenią.

Rozłożyła nogi tak szeroko, na ile pozwoliło jej krzesło, desperacko pragnąc wziąć go głębiej,
mocniej. Ciepły wietrzyk głaskał jej skórę sprawiając, że sutki stwardniały jej prawie boleśnie.
Jak gdyby czytając jej w myślach, Joe wychylił głowę i złapał ustami jeden z nich, ssąc tak
mocno, że prawie bolało. Ostry, szorstki krzyk Taylor rozbrzmiał między drzewami, wygięła się
ku jego ustom.

Od jego siedzącej ‘prawie-w-połowie-uniesionej’ pozie, jej łechtaczka uderzała o jego kość
łonową przy każdym pchnięciu. Jej orgazm, który unosił się przy krawędzi jej świadomości,
nagle pękł ostro. Jedno uderzenie, drugie i eksplodowała. Uspokoiła się, trzymając go w sobie tak
głęboko, jak tylko mógł być, opierając się o niego, gdy wykręcała się od ostatniego pulsu
przyjemności.

-Jesteś tak kurewsko seksowna – zajęczał. – Czujesz, jaki przez ciebie jestem twardy? – Rozsiadł
się, podtrzymując się stopami na ziemi, gdy napierał na jej wciąż pulsujący rdzeń. Jego klata
ruszała się, jakby biegł bezwględnie szybko, zanim w końcu, z jękiem, który rozdarł jego klatę,
jego penis szarpnął i pulsował w niej, gdy doszedł.

Mimo, że Joe dał z siebie wszystko, by jej nie wybrudzić, Taylor potrzebowała trochę się
ogarnąć, zanim wróci do biura. Jej pończochy były podarte przez entuzjastyczne wirowanie, a jej
stringi rozciągnięte. Żadna ilość pudru nie mogłaby ukryć rumieńców na jej policzkach. A
uśmiech na jej twarzy? Nie była pewna, czy cokolwiek spowoduje, że z niej zniknie.

background image

49

Joe zaprowadził ją do środka i umył dłonie, także mógł ją przytulić i dać jej “należny” pocałunek
na do widzenia. Przez to, co właśnie zrobili był bardziej niż należny. Otoczył jej twarz dłońmi,
zaoferował miękki nacisk swoich ust, prawie taki na otuchę. W przeciwieństwie do cielesnego,
drapieżnego doświadczenia, jakie przed chwilą dzielili, to była słodka pieszczota, która rozgrzała
ją w sposób, w jaki nawet orgazm nie potrafił.

Do czasu gdy wyszła, on wrócił do pracy, demolując jej podwórko swoim ciężkim młotem. Nie
pozwoliła sobie rozwodzić się nad nim lub na tym, co będzie w przyszłości.

Miała jedynie nadzieję, że cokolwiek się zdarzyło, włączając w to nagiego Joe’ego, dało jej znać
jak bardzo była seksowna, gdy doprowadzał ją do orgazmu.


































background image

50

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY


- Zastanawiałem się dzisiaj, czy może wyjdziemy gdzieś po pracy, może pójdziemy na kolację
lub gdziekolwiek. – Powiedział Joe.

Taylor spojrzała zza swoich papierów, przyglądając się Joe’emu znad brzegu kubka swojej kawy.
Na jego widok buchnęło w niej zadowolenie. I co robiła przez ostatnie trzy tygodnie? Szczypała
siebie w tyłek przypominając sobie, że pomimo tego, jaki był wspaniały w łóżku, pomimo tego
jak miło się czuła wracając do domu i zastając go gotującego, pomimo tego jak cudownie
wyglądał siedząc naprzeciwko niej, bez koszuli i spocony po porannym biegu, to, co się działo z
Joe’em było tylko tymczasowe. Przejściowe, bez znaczenia, dopóki nie znajdzie kogoś, kogo
mogłaby brać na poważnie.

Pomimo jej determinacji w ograniczaniu ich relacji do kilku(set) orgazmów międzysąsiedzkich,
Taylor coraz bardziej niepokoiła się o swój poziom obojętności. Co było niezrozumiałe,
zważywszy, że przez te kilka tygodni, od dnia, kiedy Taylor rzuciła się na niego w swoim
ogródku jak szalona nimfomanka, Joe przyjął rolę idealnego chłopaka.

Tego wieczora, kiedy wróciła do domu, zadzwonił jej telefon, gdy otwierała drzwi.

-

Przychodzisz, czy ja mam przyjść? – Zapytał.


W jej głowie zawirowało od tych wszystkich powodów, dla których powinna mu odmówić. Ale
kiedy powiedział. – Nie ważne. Przychodzisz, odkąd trzymam jedzenie w lodówce. – poszła
ogłuszając ten głosik w głowie, protestujący, że seks z nim w jej ogródku w słoneczny dzień był
całkowicie dopuszczalny między przypadkowymi partnerami seksualnymi. Ale pójście na
kolację? To przekraczało granice.

Lecz Taylor ignorowała głosiki tej nocy i odtąd każdej nocy, dopóki nie siedziała tutaj, sącząc
swoją poranną kawę ze swoim nie-chłopakiem jakby myśląc, że są ze sobą od lat. I
najwidoczniej Joe był gotowy, by przenieść ich relacje poza granice ich domów.

Mimo, że wiedziała, iż to było nieprawdopodobne, nie chciała wpaść na jednego ze swoich
znajomych, podczas wyjścia z Joe’em. Mogliby raz na niego spojrzeć, cudownego, młodego,
zmierzającego zupełnie odmienną drogą i pomyśleć, że gra mamuśkę dla jakiegoś gorącego,
młodego ogiera. A chociaż chciała być jedną z tych osób, które nie obchodzi to, co mówią inni,
właśnie teraz, nie mogła sobie na to pozwolić. Miejscowy świat finansowania wysokiej
technologii był mały i wiedziała, że ludzie lubili plotkować. Zwłaszcza na temat wolnych,
ambitnych kobiet jak ona. Była tak blisko awansu, że mogła już go posmakować, a ostatnią
rzeczą, jakiej potrzebowała były pogłoski mówiące o tym, z kim sypia, co bardziej skupiłoby się
na jej życiu erotycznym, a nie na jej profesjonalizmie.

Może mężczyźni w tym biznesie byli w stanie ukryć się ze swoimi trofeami przed żonami i
dziewczynami, ale Taylor nie miała wątpliwości, że zostałaby wyszydzona, zwłaszcza odkąd jej
ostatnie zachowanie tak bardzo kontrastowało z doskonale zrównoważoną, profesjonalną
postawą, którą przedstawiała.

background image

51

-

Nie musisz zabierać mnie w miasto.


-

Taylor, spotykamy się od prawie miesiąca i nigdy nie wyszliśmy z domu. Pozwól mi
zabrać cię, choć raz, na prawdziwą randkę. – Jego ton był lekki, ale uśmiech nie dosięgał
jego oczu.

-

Nie wiem, o której godzinie wrócę z biura, więc może trzymajmy się stałej procedury?


-

Dobra. – Wstał i wylał resztę swojej kawy do zlewu – Mówiąc o pracy, muszę iść.


Nie tak subtelna aluzja, że musiała iść sama do domu, wziąć prysznic i ruszyć do biura. Stał przy
zlewie, plecami do niej, gdy patrzył się przez okno na jej dom. Napięcie zacisnęło jego szerokie
ramiona. Pokręcił głową i powiedział prawie do siebie. – Wstydzisz się ze mną spotykać?

Wstała i objęła go rękoma w pasie, gdy zalała ją wina. – Oczywiście, że nie. – Powiedziała
wdzięczna, że nie widział strasznej prawdy w jej oczach. Joe był mądry i wnikliwy. Przez te
ostatnie kilka tygodni, przedstawił swoje niepokojące zdolności w odczytywaniu jej nastrojów.
Wiedział jak ważny był dla niej jej profesjonalny image i, chociaż nigdy nie rozmawiali o tym
bezpośrednio, wnioskował, że nie pasował do typu jej idealnego faceta.

Odwrócił się i pocałował ją, nie tym swoim zwykłym całusem na pożegnanie, ale gorącym,
wilgotnym, głęboki pocałunkiem, który sprawił, że zmiękły jej kolana. Gdy wzięła prysznic i
ubrała się w swojej sypialni, zastanawiała się nad tym, jak coś, co miało być zabawą, stało się tak
skomplikowane.

Nie miała złudzeń, by być długo z Joe’em, ale nie mogła zaprzeczyć, że te ostatnie kilka
miesięcy były niesamowite i to nie tylko z powodu seksu. To było przerażające, jak szybko
zapadli w stałą rutynę. Bez względu na to, kiedy wracała do domu, on albo stał w jej progu albo
zostawiał wiadomość na poczcie głosowej, że ma przyprowadzić do niego swój tyłek jak tylko
wróci do domu. Wieczorami, kiedy nie musiała pracować po pracy, prawie zawsze czekał z
kolacją. Potem przytulali się na kanapie, oglądając filmy, bądź kpiąc z zawodników reality show
aż w końcu jedno z nich ( zwykle Joe) bardzo przypadkowo wsuwało rękę pod bieliznę tego
drugiego.

Jadąc do biura zdumiewało ją, że pierwszy raz wie, jak to jest czuć się komfortowo w obecności
drugiej osoby. Nie czuła presji, by robić na nim wrażenie swoimi osiągnięciami lub sprzeciwem
wobec mówienia złych słów. Drażnił, wyśmiewał ją z jej bzdur, ale nigdy w taki sposób, by nie
wątpiła w to, że się o nią troszczy. Zawsze wydawało się, że ma dla niej czas, mimo, że nigdy nie
dzwoniła do niego, by się umówić.

Tego jednego zawsze się trzymała – nigdy nie dzwoniła do niego, by go zaznajomić ze swoimi
planami. Mimo, że ta nieuprzejmość ją irytowała, to dla Taylor, zapoznawanie kogoś w swój
podwójnie kontrolowany plan i harmonogram pracy oznaczało zobowiązanie do tej osoby. W
skrócie, oznaczało to zamianę ze swobodnej relacji w prawdziwy związek.

background image

52

Co było czymś, czego nie mogła dzielić z Joe’em, przypomniała sobie, siadając na krześle i
włączając komputer.

Musiała jakoś zdeterminować się, by ochłodzić ich relację, jeśli nie zakończyć tego zupełnie.

Ś

cisnęło jej się w żołądku na tę myśl.


- Kto zabił ci szczeniaka? – Jenna opadła na miejsce dla klientów z kubkiem kawy w jednej dłoni
i racuchem jabłkowym, tak wielkim jak jej głowa w drugiej.

- Nie mam szczeniaka. – Odpowiedziała beznamiętnie Taylor, jej umysł nadal walczył z nagle
odrażającą myślą o wyrzucaniu Joe’ego ze swojego życia.

- Z wyrazu twojej twarzy, - Powiedziała Jenna przez ogromny kęs ciastka, - Pomyślałabym, że
ktoś wyrzucił twojego szczeniaka za barierkę autostrady.

Taylor zmarszczyła nos z obrzydzenia. Chociaż na szczęście, obraz martwego szczeniaka przez
kilka sekund odciął ją od Joe’ego.

- Mistrz Orgazmu spartaczył robotę?

Taylor nie mogła nic poradzić, tylko zaśmiać się na najnowsze przezwisko Joe’ego. – Nie, z tym
wszystko w porządku - skłamała.

- Poznam go w ten weekend na grillu u Spellman’a?

- Nie. – Powiedziała osłupiała Taylor. – Dlaczego miałabym go przyprowadzić?

- Zaproszenie dotyczyło też twojego ważnego partnera. – Stwierdziła chytrze Jenna.

Taylor zrobiła pokaz przeglądając swoje pudło. – Joe nie jest żadnym ważnym partnerem. Tak
jak powiedziałaś, jest jak męski aperitif, oczyszczając moje podniebienie, zanim znowu nie będę
gotowa na randki.

- Z tego, co mogę powiedzieć, on nie tylko czyści twoje podniebienie, rujnuje je dla innych poza
sobą.

Taylor starała się nie pokazać, jak blisko była Jenna tym stwierdzeniem. Próbowała, ale nie
mogła sobie wyobrazić, że robi te wszystkie rzeczy z innym facetem niż z Joe’em, pozwalając
innemu mężczyźnie na to, na co pozwalała Joe’owi. Ledwie pamiętała, jaki był seks ze
Stevenem. Ich życie erotyczne, zresztą nic nadzwyczajnego, zanikło w niewyraźnej, szarej
plamie.

W przeciwieństwie do tego, jak pamiętała każdy dotyk ust i palców Joe’ego, każdy ruch jego
penisa wewnątrz niej.

background image

53

Ale, tak jak powiedziała Joe’emu pierwszego dnia, kiedy się spotkali, istniały ważniejsze rzeczy
niż seks, na których opierał się związek. Dobrze – w porządku, wspaniały seks zabrał ich tak
daleko. Najlepszą rzeczą byłoby zakończenie tych rzeczy z Joe’em, zanim zrobi klasyczny żeński
błąd myśląc o wspaniałym seksie jak o wielkiej miłości. Bo tylko to było między nią a Joe’em,
prawda?

Jenna rzuciła kopię biznes planu na biurko Taylor. – Oto pomysł, o którym ci mówiłam. Myślę,
ż

e w końcu odnalazłam swój układ. A teraz, jeśli możesz wyrzucić na chwileczkę z umysłu King

Dong’a, chciałabym przedyskutować z tobą parę punktów - Jako przedsiębiorca w willi Apex
Venture, praca Jenny polegała na odszukaniu obiecujących technologii, rozwijaniu biznes planu
w oparciu o te technologie i na przekonaniu Apex, by sfinansować nowe przedsięwzięcie. Jeśli
się uda, Jenna zostałaby CEO nowego przedsiębiorstwa.

Taylor wypchnęła myśl o Joe’em ze swojej głowy. Jeśli pomoże Jennie przy tym układzie,
Taylor mogłaby być blisko otrzymania awansu. Oto cały powód, by zrezygnować ze snucia
marzeń o Joe’em, i skupić się z powrotem na swojej karierze, tak jak powinna.

Joe wrzucił tani, plastikowy stolik Taylor do śmietnika, który wypożyczył. Wcześniej zakończył
pracę nad wykończeniem jej nowego patio z płyty chodnikowej i zdecydował, że nie może znieść
widoku jej smutnych mebli ogrodowych na jej przepięknym, nowym podwórku. Nowiutkie
rozkładane krzesło miało lada chwila przyjechać, razem z podwójnym szezlongiem. Uśmiechnął
się w oczekiwaniu na przetestowaniu tego, kiedy Taylor wróci do domu.

Mimo tego, nie mógł się pozbyć dokuczliwego uczucia, że tylko marnował swój czas z Taylor.
Musiałby być kompletnym idiotą nie zdając sobie sprawy z tego, że był daleki od ideału Taylor.
Nigdy nie widział jej byłego faceta, ale znał dokładnie ten typ. Zarozumiały dyrektor po
trzydziestce, prawnik bądź inwestor kapitałowy podwyższonego ryzyka, albo jakiś na innym
stanowisku, na którym zarabiał dużo pieniędzy robiąc tyle, co nic.

Mimo tego, ile czasu spędzili razem w łóżku i poza nim, nadal jej nie zdobył. Co było
prawdopodobnie powodem tego, dlaczego nadal tak go fascynowała, pomyślał cierpko. Chociaż,
nigdy nie był z dziewczyną, która próbowała pieprzyć go z głową i grać w gierki. Ale tak właśnie
było, – podczas gdy wiedział, że Taylor się powstrzymywała, emocjonalnie i seksualnie, nie
dlatego, że próbowała podrażnić go lub zatrzymać w tajemnicy. Coś w jej życiu sprawiło, że bała
się desperacko robić to, co uważała za złe i, jeśli tylko dowie się, co to jest, był pewny, że złamie
te jej wszystkie głupie zasady na temat tego, z kim powinna się spotykać, a z kim nie.

Podejrzewał, że to miało coś wspólnego z jej rodziną. Za każdym razem, kiedy pytał, zamykała
się, szybko odwracała rozmowę ku niemu. Próbował na milion sposobów, ale nigdy nie dawała
za wygraną.

Nie, że był od niej gorszy. Jak na razie, powiedział jej tylko tyle, że ma starszą siostrę i
młodszego brata i, że dorastał w Bay Area w wygodnej, średniozamożnej rodzinie. Co było
prawdą, jednak zapomniał dodać czegoś, co Taylor uważałaby za ważne. Na przykład to, że jego
siostra wyszła za jednego z najbardziej wpływowych inwestorów kapitałowych w kraju, a nie
wątpił w to, że Taylor poznała go w trakcie swojej kariery.

background image

54


Kusiło go, by powiedzieć jej to pierwszego dnia, kiedy była tak zszokowana faktem, że plebs taki
jak on, wiedział, czym zajmuje się VC. Z czasem, zdusił to pragnienie upominając się, że nie
musiał robić na niej wrażenia kontaktami swojej rodziny. Teraz był cicho, bo pragnął, by znalazła
w nim wartość, chciał, by zakochała się w nim ze względu na to, kim jest, a nie dlatego, że mógł
wpłynąć na bieg jej kariery.

Zdjął rękawice i przejechał palcami po włosach przeklinając siebie, że myśli jak cholerna laska.
Ale był na nieznanym terenie, przerażony, że właściwie to zakochał się pierwszy raz w swoim
dorosłym życiu, jednak w kobiecie, która zdawała się desperacko utrzymać ich romans w
tajemnicy.

Ciekaw był, nie pierwszy raz, dlaczego tak bardzo martwił się zdefiniowaniem ich relacji. Miał
piękną kobietę, która kochała się z nim pieprzyć i nie przejmowała się tym, czy najpierw kupił jej
kolację. Kobietę, która nie dzwoniła do niego dwadzieścia razy dziennie, by powiedzieć o tym
jak spędziła każdą minutę swojego dnia. W przeszłości, nazwałby ją kobietą idealną.

Ale po prawie miesiącu, Joe był bardziej niż kiedykolwiek zdeterminowany tym, by przełamać
bariery, które Taylor wzniosła między nimi i udowodnić jej, że może i nie był jej idealnym
mężczyzną, ale jedynym.

























background image

55

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY


Taylor odetchnęła z ulgą, gdy wjechała na swój podjazd i nie ujrzała ciężarówki Joe’ego
zaparkowanej drzwi obok. Jenna zatrzymała swój czarny Saab za nią, gdy Taylor zaparkowała w
garażu.

Mimo, że Jenna wiedziała wszystko o Joe’em, Taylor chciała uniknąć niezręcznego zapoznania.
Mogła to sobie wyobrazić. Jenna, to jest Joe, facet, który przez ostatnie trzy tygodnie pieprzy
mnie do utraty tchu. Joe, to jest Jenna, jedyna osoba, której opowiadam o naszej ukradkowej
małej sprawie. Kiedy dzisiaj zadzwonił powiedziała, że ma biznesowy obiad z kolegami poza
domem i będzie później.

Albo może i nie powinna. Fakt, że czuła się winna jemu wyjaśnienie, było czerwoną flagą;
kolejny znak, że pozwoliła sobie na większe zaangażowanie niż zamierzała.

- Twój dom wygląda cudownie. – Zawołała Jenna. Trzasnęła drzwiami swojego samochodu i
zatrzymała się, by podziwiać świeżo posadzony przedni trawnik, kamienną ścieżkę i kwietniki w
grządkach. - Gorący w łóżku artysta? Jeśli kiedykolwiek wyprowadzę się z mojego
spółdzielczego mieszkania i będę miała jakiś ogródek to zdecydowanie wynajmę Joe’a.

Niewytłumaczalnie, Taylor poczuła napływającą dumę z Joe’ego i jego pracy, nie mogła nic
innego zrobić, jak tylko się chełpić. – Myślisz, że to jest ładne, powinnaś zobaczyć tył. Tak
całkowicie odbudował i przekonstruował patio, że wygląda teraz jak część jakiejś toskańskiej
willi.

Gdy Taylor otwierała drzwi, Jenna kontynuowała swoje oohy i aahy nad małymi szczegółami,
które Taylor przeoczyła, jak na przykład to, że Joe zamienił czerwone i różowe azalie w
kwietniki w grządkach.

- Coś niesamowicie pachnie. – Powiedziała Jenna, zaciągając się, gdy weszła do przedpokoju
Taylor.

Taylor zdjęła swój żakiet i powiesiła go w szafie. – Sąsiedzi pewnie urządzają grilla. Obawiam
się, że będziemy tu miały kelnerów w rolkach.

Zaprowadziła Jennę do kuchni i zaczęła przerzucać stos menu obok telefonu.

- Ee Taylor, myślę, że ktoś już się zatroszczył o obiad dla nas.

Taylor spojrzała, zaskoczona na żarłoczny wyraz twarzy Jenny. – Wiem, że mówiłaś, że jest
gorący. – Powiedziała Jenna, ślina praktycznie kapała na jej brodę. – Ale nie byłaś wobec niego
sprawiedliwa.

Taylor odwróciła się, by spojrzeć tam, gdzie Jenna gapiła się przez przesuwane, oszklone drzwi i
nawet będąc rozdrażniona, Taylor musiała przyznać, że widok, który ujrzała był naprawdę warty
ś

liniaka. Joe stał na jej nowym patio władając szpatułką, gdy piekł coś na grillu, którego jeszcze

background image

56

rano nie posiadała. Podobnie jak nieznany komplet krzeseł i stół, który został nakryty talerzami i
srebrnymi sztućcami, wraz z drewnianymi talerzami warzyw i miski pełnej sałaty.

- On też gotuje? – Jenna westchnęła. – Taylor, jesteś pewna, że chcesz go tylko dla seksu?

Dotychczas, nie zorientowała się, że zadawała sobie to samo pytanie. Ta świadomość, połączona
z bezczelnością Joe’ego pobudziła ją do akcji. – Co ty tu robisz? – Syknęła, gdy wyszła na patio,
Jenna deptała jej po piętach.

- Hej. – Odwrócił się z tak słodkim i seksownym uśmiechem, że gdyby nie była poirytowana, to
mogłaby roztopić się tworząc kałużę. – Skończyłem twoje patio. – Powiedział gestykulując
szpatułką - i pomyślałem, że ochrzcimy twój nowy grill i wyposażenie.

- Nie kupowałam grilla. – Powiedziała z napięciem w ramionach.

- Ja kupiłem. – Powiedział. – I nie mogłem pozwolić, by twoje nowe, piękne patio było
rujnowane przez to plastikowe coś. - Zwinnie przerzucił soczyście wyglądający stek i wyciągnął
dłoń. – Tak w ogóle, to jestem Joe.

Jenna praktycznie staranowała Taylor, by uścisnął dłoń Joe’a. – Domyśliłam się. – Powiedziała
Jenna. I zachichotała, na litość boską. – Taylor tyle mi o tobie opowiadała. – Powiedziała z
kolejnym chichotem.

Taylor patrzyła na przyjaciółkę z szokiem, zastanawiając się, co miała wspólnego irytująca
księżniczka z jej zazwyczaj zrównoważoną przyjaciółką.

- Chciałbym móc powiedzieć to samo. – Powiedział Joe odwracając się do Taylor z dziwnym
spojrzeniem - Ale niewiele mi mówi.

- Musisz dodać grilla i wyposażenie do końcowej faktury. – Powiedziała mocno Taylor.

- Taylor, one są prezentem. – Odpowiedział miękko.

Coś podobnego do wstydu zawinęło się w jej brzuchu przez chwilowy błysk bólu w jego oczach.
– Nie mogę tego przyjąć. – Odpowiedziała. Zwęził oczy, a ona popełniała dalsze błędy. – Wiem,
ż

e narobiłeś sobie trudu, ale razem z Jenną mamy dużo roboty, więc… - Zamarła.


Upuścił szpatułkę ze stukotem. – Wystarczyło tylko zadzwonić i powiedzieć mi o swoich
planach. – Gniew w jego głosie mówił o tygodniach ukrywania urazy i Taylor zauważyła, że on
nie tylko zdał sobie sprawę, że nie chciała robić z nim jakichkolwiek planów, ale to również go
wkurzyło.

- Wy dwoje najwidoczniej macie coś do obgadania. – Zanim Jenna przemówiła, Taylor
zapomniała już o jej istnieniu. – Taylor, możemy skończyć jutro. Nie ma powodu na
sfinalizowanie szkicu dzisiaj wieczorem.

background image

57

Taylor pokręciła głową. – Jenna, jesteśmy w rozruchu, powinnyśmy skończyć biznes plan,
dopóki jest nadal świeży w naszych głowach.

Jenna spojrzała na Joe’ego, podziw mieszający się z ostrożnością, gdy stanęła po jego stronie,
zawibrował napięciem każdy jego mięsień. – Bez urazy Taylor, ale jakoś wydaje mi się, że
rozmach raczej już zniknął - Z szybkim „na razie” Jenna przeszła przez dom, pięty stukały szybki
rytm na podłodze w kuchni Taylor.

Z rękoma na biodrach, Taylor zwróciła się twarzą do Joe’ego. Miał zaciśnięte usta, a mięsień
jego szczęki wyginał się, gdy zaciskał zęby. – Co ty sobie wyobrażasz Joe? Nie możesz tak po
prostu przychodzić do mojego domu i zacząć gotować jak u siebie.

Zgarnął upieczony stek wytrząsając go na talerz z taką siłą, że prawie wyślizgnął się na ziemię.
– Próbowałem zrobić coś miłego dla ciebie Taylor. Skoro miałaś inne plany, to mogłaś złapać za
cholerny telefon.

- Nie jestem twoją własnością. – Powiedziała, nienawidząc się za to, że brzmi jak rozdrażniony
młodzieniec i za to, że wiedziała o jego racji.

Przekręcił gałki od gazu i tak trzasnął pokrywką, że Taylor była zaskoczona, że nie złamała się.
– No to kurwa, kim dla ciebie jestem? – Odwrócił się do niej, jego postawa odzwierciedlała jej.
– Powiedziałbym, że byłem twoim facetem. – Kontynuował zanim mogła przemówić. – Ale to
zwykle oznacza wychodzenie gdzieś razem, czego nigdy nie zrobiliśmy.

Pokręciła głową i spojrzała w dół, miedziany kolor płytek zamazał się, kiedy próbowała
powstrzymać łzy. Ból i uzasadniony gniew w oczach Joe’ego sprawił, że chciało jej się płakać,
nawet, kiedy wiedziała, że nie mogła dać mu tego, czego chciał. – Dlaczego musimy to nazywać?
- Powiedziała nieprzekonująco, nie chcąc wchodzić w dyskusję, która mogłaby zakończyć to, co
było między nimi.

- Bo nie podoba mi się to, że jestem twoją zabawką albo kumplem do rżnięcia. – Powiedział
ostro. – Zwłaszcza, gdy możemy stworzyć coś naprawdę świetnego, ale jesteś zbyt cholernie
uparta, by to przyznać.

Może miał rację. Więc, co z tego, że nie jest dobrze wykształcony i nie pasuje do mojego świata?
Uszczęśliwia mnie.

Teraz, przypomniała sobie. A co z później, po tym jak seksualna potrzebna zniknie? Kiedy jej
kariera zażąda od niej uczestniczenia w niekończących się sprawach socjalnych, późnej pracy i
podróży? Joe ze swoim ‘od dziewiątej do siedemnastej’ życiem, mógłby narastać gniewem na jej
gorączkowy plan. Nie wspominając o tym, że mógłby nienawidzić marnowania swoich
wieczorów, by towarzyszyć jej na przyjęciach, gdzie wiedziałby, że nikogo nie znał i nie miałby
z nikim nic wspólnego.

Nic się nie zmieniło. Nie mogłoby się udać. Ale Taylor nie była jeszcze gotowa na pożegnanie.
Więc zdecydowała się rozproszyć Joe’ego w najlepszy sposób.

background image

58


Joe spiął się, gdy Taylor przesunęła dłońmi po jego klacie, sprzeciwiając się gorącu, które
eksplodowało w jego pachwinie na pierwszy dotyk jej palców. – Wiem, co zamierzasz zrobić. –
powiedział przez mocno zaciśnięte zęby, gdy, zacisnął palce na jej nadgarstkach. – I nie
skończyliśmy jeszcze tej rozmowy.

Uniosła się na palcach, pochylając się blisko. dopóki miękka waga jej piersi nie spoczęła na jego
klacie, a jej brzuch nie zakołysał jego nagle wściekłą twardością. Jej twarde jak kulki sutki
osiągnęły maksimum przez cienką tkaninę jej bluzki, drażniąc jego klatę, jako dowód jej
potrzeby. Może i używała seksu, by go rozproszyć, ale przynajmniej nie udawała.

- Proszę, Joe. – Wyszeptała, jej gorący oddech omiótł jego szyję, podążając za małymi dotykami
jej języka, przez co prawie upadł na kolana. – Przepraszam, że pogniewałam się na ciebie za
ugotowanie kolacji. Po prostu mnie zaskoczyłeś, a to był naprawdę długi tydzień. Nie chcę się
kłócić. – Uwalniając nadgarstki z jego uścisku, przytuliła go i zjechała rękoma na dół, by złapać
za jego pośladki, przyciągając go bliżej siebie.

- Ja też nie chcę. – Wydyszał przy jej policzku, mając to na myśli. Ale też nie chciał popełnić
błędu oczyszczając w ten sposób atmosferę między nimi, bez końca próbując przyciskać ją, gdy
coraz bardziej się zakochiwał.

Pękła mu głowa. Po raz pierwszy to przyznał, nawet sobie. To sprawiło, że poczuł się trochę
chory, gdy niezaprzeczalna prawda uderzyła go jak cios zadany w brzuch.


Musiał wyglądać na trochę oszołomionego, ponieważ Taylor poklepała go po policzku i zapytała
się – Co jest? – ze zmartwionym wyrazem twarzy.

Spojrzał w jej oczy, lodowaty błękit nadal napełniony gorącą pasją, jej włosy były tak jasne, że
prawie srebrne w promieniach zachodzącego słońca. Jej szczupłe krzywizny okryte jej
szykownym, ale konserwatywnym ubiorem do pracy. Na zewnątrz, Taylor ze swoim
primabalerinowym, schludnym, ultra profesjonalnym sposobem bycia, była w niczym nie
podobna do kobiety, w której Joe wyobrażał sobie, że się zakocha. Różniła się od każdej kobiety,
z którą się kiedykolwiek spotykał, włącznie z jej życiem, pracą, braniem wszystkiego na
poważnie. Lecz przez ostatnie kilka tygodni odkrył jej poczucie humoru, jej ostrą inteligencję,
nie wspominając już o jej prawie nienasyconej seksualnej jeździe.

Widywanie ją stało się najważniejszym wydarzeniem jego dnia, moment, w którym pozwalała
mu ściągnąć fasadę karierowiczki, by ujawnić zabawną, seksowną kobietę pod spodem.

Teraz, gdyby tylko mógł przekonać wkurzającą, uzależnioną od pracy Taylor, że bycie z
mężczyzną, który doceniał jej zabawną, seksowną stronę było warte dużo więcej niż bycie z
kimś, dla kogo najważniejszy był jej papierek ze Stanford.

Fala frustracji uderzyła go, walcząc z pragnieniem, które sprawiło, że był tak łatwo rozproszony.
Niech ją szlag, dlaczego nie podda się, przyzna, że razem byli świetni i przestanie udawać, że
chodzi tylko o seks?

background image

59


I niech go szlag i jego napalonego penisa, który szybko wypompował krew z jego mózgu, dopóki
nie mógł przypomnieć sobie, za co prawdopodobnie się wkurzył.

- Przetestujmy ten duży szezlong. – Powiedziała Taylor, chwytając przód jego koszuli w pięści i
zaciągając go w jego stronę.

Joe zrobił krok naprzód, potem zatrzymał się, chwytając za pięści Taylor, gdy coś mrocznego,
coś prymitywnego zwinęło się w jego jelitach. Miał już dość cierpliwego czekania na pojawienie
się Taylor, dość dawania się ciągnąć za własnego fiuta. – Zdecydowałaś, że wolisz się pieprzyć,
zamiast rozmawiać. – Powiedział, pociągając ją prawie agresywnie przez oszklone drzwi. – Dla
mnie w porządku, ale zrobimy to na mój sposób.

































background image

60

ROZDZIAŁ JEDENASTY


Po plecach Taylor przeszedł strach, za którym podążyła natychmiast gorąca wilgoć, między jej
udami. Joe ciągnął ją po schodach, jego ramiona były mocno napięte, każdy mięsień wyostrzył
się pod jego koszulką.

Kiedy osiągnęli jej sypialnię, szybko zdjął z siebie ubrania, następnie z bezlitosną dokładnością z
niej. Gdy tylko miał ją nagą, pchnął ją na łóżko i złapał jej dłońmi za zagłówek z kutego żelaza.
– Nie ruszaj się, albo cię zwiążę – powiedział głosem mrocznym i władczym, którego nigdy
wcześniej u niego nie słyszała. Taylor poczuła małe drżenie niepokoju, gdy jego gorące, zielone
spojrzenie utworzyło rozpaloną ścieżkę wzdłuż jej nagiego ciała.

Joe był ziemistym, dominującym kochankiem, mężczyzną, który kochał kobiety i kochał seks, i
zawsze zapewniał jej tyle samo, bądź więcej zabawy niż sobie samemu. Mimo, że był dużym
mężczyzną, nigdy nie był szorstki, jego dotyk niezdolny był przynosić nic oprócz przyjemności.

Ale teraz jego twarz była obrysowana twardymi liniami, w jego oczach buchało pragnienie i
złość. Wyglądał na zdolnego do wszystkiego.

Opuścił głowę i wziął jej usta. Nie był to szorstki, miażdżący wargi pocałunek, jakiego
oczekiwała. Zamiast tego, Joe najpierw wessał jej górną, potem dolną wargę między swoje,
skubiąc ją na tyle mocno, by wysłać dreszcz sensacji między jej nogi. Jej palce zacisnęły się
mocniej na zagłówku, gdy przejechał językiem w dół po jej szyi, między jej piersi, tropiąc upalną
ś

cieżkę po jej jedwabistym, bladym ciele. Jego usta zamknęły się na jej sutku, mocno ssąc,

gryząc ją z naciskiem, który nie zadawał jej bólu.

Jego palce uszczypnęły mocno jej drugi sutek, i ku jej zdziwieniu, cipka Taylor zacisnęła się na
ten mały ból.

- Podoba ci się, prawda? – Wymruczał, znowu podgryzając, dopóki nie podskoczyła pod jego
ustami. To była nowa strona jej samej, a nie podobało jej się to.

Puściła zagłówek i popchnęła go za ramiona. – Daj mi wstać.

Uniósł się nad nią, ale zamiast ją puścić, tak jak się tego spodziewała, złapał za jej nadgarstki i
przyszpilił je do poduszki. – Nie każ mi cię związać – ostrzegł, przesuwając jej dłonie z
powrotem na zagłówek.

Taylor przełknęła ciężko, gdy uderzył w nią stan jej kompletnej podatności. Mógł zrobić jej, co
tylko chciał. A ona nie mogłaby go powstrzymać.

Gdy spojrzał na nią jego spojrzenie zmiękło, pochylił się, by dać jej miękki pocałunek, który
mógł ją tylko uspokoić. – Nigdy, przenigdy bym cię nie skrzywdził Taylor. – Powiedział, a ona
uwierzyła mu, wbrew temu, że nadal przyszpilał ją do łóżka. – Polubisz wszystko. Obiecuję.

- Nie jestem tego pewna, - pękła, - jeśli to, co stało się do tej pory nie jest jakimś sygnałem.

background image

61


- O, naprawdę? – Powiedział unosząc brew, gdy zmienił pozycję, by położyć się obok niej.
Przesunął w dół ręką na jej wzgórek, zanurzył środkowy palec, by zorientować się, że była
wilgotna.

Otworzyła usta w proteście, wydobywając z nich wysoki, przestraszony krzyk, gdy podarował jej
sutkowi kolejne, prawie karzące uszczypnięcie. W tym samym czasie, zanurzał głęboko w niej
dwa palce, i ku jej szokowi, zaczęła wyginać się ku jego ustom, przynaglając go bez słów, by ssał
ją mocniej, by sprawił jej ten malutki ból, przez który jej cipka zadrży i zaciśnie się wokół jego
pompujących palców.

- Tak myślałem. – Powiedział, arogancja w jego tonie głosu wystarczyła jej, by zapragnęła wbić
w niego swoje paznokcie. Ale nie za bardzo. – Widzisz Taylor, - powiedział między ssaniem -
masz wiele pomysłów na to, co powinnaś lubić, a czego nie. Musisz być bardziej otwarta na
nowości.

Wiedziała, że nie mówił tylko o seksie, ale zanim mogła przeanalizować jego komentarz, jego
palce zanurzyły się głęboko sprawiając, że zgięła się w łuk nad materacem. Pragnęła go
wewnątrz siebie tak bardzo, że mogła to posmakować, ale oparła się pragnieniu, by puścić
zagłówek i energicznie szarpnąć go na siebie. Coś w udawaniu bezradności, pozwalając mu na
robienie cokolwiek chciał, przemawiało do jej głęboko osadzonej, mrocznej części niej, o której
istnieniu nawet nie miała pojęcia. Tej części, która cieszyła się jego niezmieszaną żądzą i
namiętnym spojrzeniem. Od pierwszej nocy spędzonej z Joe’em, nie czuła nic poza
przyjemnością, gdy ją dotykał. Zastanawiała się, czy było dla niego możliwe posunięcie się za
daleko. Gdy jęczała i skręcała się pod jego dłońmi i ustami, nie wydawało jej się.

Nagle cofnął palce, wymuszając krzyk protestu wydobywający się z jej gardła. Ignorując ją,
pociągnął ją za dłonie do pozycji siedzącej, kierując ją w nogi łóżka. Szybko założył
prezerwatywę i poruszył się za nią. Układając ją na jej kolanach, umieścił jej dłonie na
wezgłowiu z kutego żelaza.

Zacisnęło jej się w żołądku, gdy poczuła główkę jego penisa przy swoich pośladkach

- Po prostu się zrelaksuj Taylor. – wymruczał, łapiąc jedną ręką za jej biodro, gdy używając
drugiej nakierował erekcję między jej uda.

- Nie lubię w ten sposób. – Zaprotestowała słabo. Zakołysał się naprzód, a ona zdusiła jęk, gdy
przesuwał po jej soczystych wargach, ślizgał się po jej łechtaczce, wracając do jej wilgotnych
warg.

- Dlaczego nie? – Zapytał, przesuwając dłonią w górę, by zakryć jej pierś.

- Bo - w połowie wyjęczała, starając się zignorować przyjemność na tyle długo, by złączyć
zdanie w całość. – To jest sprośne, jakbyś był zwierzęciem, które nawet nie martwi się o to, by
spojrzeć mi w oczy. – Znowu ruszył, gruby grzbiet jego erekcji pobudził każdy nerw kończąc to
przepysznym tarciem. Pomimo swojego sprzeciwu zorientowała się, że przechyliła się bardziej

background image

62

do przodu, unosząc swój tyłek w wysiłku, by skusić Joe’ego, by przestał ją drażnić i zerżnął ją
tak, jak tego chciał.

- Ale jeśli cię tak pieprzę, - powiedział, gdy wsunął w nią penisa. – mogę patrzeć, w jaki piękny
sposób wyginają się twoje plecy. – Ruszył biodrami, wsuwając się tak głęboko, że poczuła go u
podstawy swojego kręgosłupa. – I mogę dotykać cię w ten sposób, - środkowym palcem
przesuwał po jej łechtaczce w doskonałym rytmie. Taylor zajęczała i wygięła plecy, napierając na
niego, gdy próbowała zwiększyć jego tempo. Pod tym kątem, był wielki, gruby, rozciągając ją
szeroko, gdy wsunął się niemożliwie głęboko.

- Spójrz na nas Taylor, - szepnął przy jej szyi, zanim złapał zębami jej wrażliwą krzywiznę.
Otworzyła oczy, przestraszona, gdy zdała sobie sprawę z ich widoku w lustrze ponad jej komodą.
Natychmiast je zamknęła, nie chcąc uznać prawdy w jej odbiciu, rzeczywistości, bladości jej
ciała zarumienionego z pragnienia, jej rozchylonych ust, gdy jęknęła jak gwiazda porno. – Razem
wyglądamy przepięknie, - szepnął, wysuwając się w całości, by znowu się zanurzyć. – Jak, coś
tak pięknego, może być sprośne?

Na te słowa, otworzyła oczy, niezdolna odwrócić wzroku, mimo, że prymitywna seksualność
zniechęciła ją. Za nią, Joe wyglądał na ogromnego i ciemnego, jego brązowawe ciało surowo
kontrastowało z jej mlecznymi krzywiznami. Jego dłoń była tak duża, rozciągnięta na jej
brzuchu, jego ramiona i klata tak szerokie w przeciwieństwie do jej wąskiej ramy. Lecz coś w
nich razem, wyglądało tak właściwie, że aż potrząsnęło każdym jej nerwem.

Uniósł ją, tak siadając na swoich piętach, że jej rozsunięte kolana dotykały jego ud, a jej plecy
były oparte o jego owłosioną klatę. Minął ponaglający, agresywny kochanek z przedtem. Teraz
Joe trzymał się, zanurzony głęboko w niej, gdy korzystał z okazji przy ich pozycji i badał każdy
gładki skrawek jej ciała, którego mógł dosięgnąć dłońmi. Gorącymi, ssącymi pocałunkami
obsypywał jej ramiona i szyję, szczypał i gniótł jej piersi sprawiając, że oboje jęczeli, gdy
skręcała się i zaciskała na jego penisie.

Została sparaliżowana przez ich odbicie, patrząc na jego wielkie, silne dłonie przesuwające się po
jej ciele z delikatną troską wiedząc, dokładnie, gdzie i jak ją dotknąć, by zabrać ją na samą
krawędź szczytu. W końcu, niezdolna się powstrzymać, zabrała dłonie z jego ud i chwyciła jego
rękę, kierując ją stanowczo między swoje nogi. W lustrze obserwowała jak jego palec drażni
błyszczącą łechtaczkę. Zakręcił raz, drugi i doszła, pulsując i zaciskając się naokoło niego, gdy
przeprowadzał ją przez orgazm.

Opadła na niego, jej głowa spoczęła na jego ramieniu. Odchylając jej podbródek wziął jej usta w
namiętnym, głęboki pocałunku, zanim zgiął ją do przodu. Jeszcze raz chwyciła za zagłówek i
wychyliła swoje biodra, otwarta i chętna na jego mocne pchnięcia.

Zacisnął dłonie na jej biodrach, gdy napierał na nią, jego jądra obijały się o jej tyłek z każdym
pchnięciem. Ku swojemu zdziwieniu, Taylor poczuła jak się zaciska naokoło niego, gdy kolejny
orgazm budował się głęboko w niej. Naparła z powrotem na niego, spotykając go w dzikim,
przeciwnym rytmie, gdy poczuła jak stał się w niej nawet większy. Jej cipka zacisnęła się i
pulsowała dookoła niego, gdy doszła w oślepiającej fali, nawet bardziej intensywnej niż

background image

63

przedtem. Wypowiedział stłumione przekleństwo, gdy jego penis zaczął pulsować i szarpnął
wewnątrz niej zanim, nie opadł na łóżko.

Okrążając ją ramieniem w pasie, przewrócił ich na stronę przytulając się do niej od tyłu.
- Mówiłem, że ci się spodoba - wymruczał śpiąco.

Uśmiechnęła się żałośnie w świetle zachodzącego słońca, poszukując swojego mózgu.
– Wygrałeś - było najlepszym, co mogła powiedzieć.

Joe wygrał bitwę, ale nie wojnę, co stało się oczywiste następnego ranka przy śniadaniu. – Moja
siostra w sobotę robi grilla, - powiedział bez wstępu - i naprawdę chciałbym, żebyś ze mną
poszła.

Jej kubek z kawą zatrzymał się w połowie drogi do jej ust, a jemu się zacisnęło w brzuchu, gdy
jej usta utworzyły, zaciśnięty, przepraszający uśmiech. – Nie mogę. Nasz stary partner wyprawia
przyjęcie u siebie i nie ma mowy, bym to przeoczyła. – I nie ma mowy, bym kiedykolwiek
wybrała swoją zabaweczkę-kumpla-do-pieprzenia, zamiast czegokolwiek związanego z pracą.
Mimo, że nie powiedziała tego na głos, Joe zrozumiał jej przekaz głośno i wyraźnie.

Mimo tego, musiał się chyba obudzić w masochistycznym nastroju, bo nie mógł się powstrzymać
by zapytać - To może niedziela. Moglibyśmy pójść na kolację. – By być pewnym, że wyraził się
jasno, podał nazwę restauracji, która była znana wśród lokalnych inwestorów kapitałowych i elit
technologii z Silicon Valley. Nie przeoczył paniki na twarzy Taylor zanim, spławiła go z ‘ Może,
zobaczymy.’

Wyszedł krótko potem, niechętny zasiąść przy jednym stole jak jakiś kloc udając, że nic się nie
stało, udając, że nie chciał niczego więcej. W głowie wrzeszczał na siebie, by to zakończyć,
odciąć się od niej, zanim zmarnuje więcej swojego czasu czekając na jakiekolwiek okruchy
sympatii, którymi raczyłaby go obrzucić. A jednak, było coś pod tą snobistyczną,
wyimaginowaną pokrywą, która go pochłonęła i nie chciała puścić. Zabawna, seksowna kobieta,
która z jakiegoś powodu bała się pokazać tę stronę siebie reszcie świata. Coś w nim, kochającego
i opiekuńczego, nie pozwoliłoby z niej zrezygnować, potrzebowało udowodnić jej, że dobrze jest
pokazać światu prawdziwą Taylor Flynn.

Wyszedł rano do pracy, nie będąc bliżej podjęcia decyzji. Jedyną rzeczą, jakiej był pewny było
to, że miał już dość bycia sprośnym sekretem Taylor Flynn.








background image

64

ROZDZIAŁ DWUNASTY


Taylor sączyła swoje białe wino i ucinała małą pogawędkę z żoną Marc’a Spellman’a, Kathleen.
Ładna brunetka w wieku Taylor, Kathleen była zajęta upewnianiem się, że każdy czuł się
komfortowo. Mimo, że wieczór był nazywany grillem, Spellman'owie wyraźnie nie oszczędzali
na wysiłku i wydatkach. Jedzenie było przepięknie wyeksponowane, a stoły z kutego żelaza
ustawione naokoło basenu i w ogrodzie były doskonale udekorowane, jakby z czasopisma
Marthy Stewart. – Twój dom jest piękny, - szepnęła Taylor, - a zwłaszcza zakochałam się w
twojej zewnętrznej kuchni.


- To robota mojego brata, - powiedziała Kathleen, niezdolna ukryć dumę w głosie, gdy
zatrzymała serwującego, by Taylor mogła dostać krabowe ciastko. – On jest geniuszem. Jeśli
kiedykolwiek będziesz potrzebowała projektanta ogrodu to możesz z nim porozmawiać.

- Taylor właściwie ma już niezwykłego ogrodnika. – Taylor odwróciła się do Jenny, która
uściskała Kathleen, jakby były długo niewidzącymi się siostrami. Nagle, grzeczny uścisk dłoni
Taylor wydawał się raczej chłodny. – Powinnaś zobaczyć jego dzieło. – Na szczęście, lubieżny
ton w głosie Jenny był niesłyszalny dla Kathleen.

Kontynuowały rozmowę, a Taylor starała się angażować, gdy Jenna pytała Kathleen o letnie
wybryki jej dzieci. Jednak jej myśli wracały do Joe’ego, zastanawiając się, co teraz robi. Czy
dobrze się bawi u siostry? Starała się sobie wyobrazić, jak wyglądała jego rodzina. Bliska,
prawdopodobnie, dzieląc się łatwo towarzystwem i mnóstwem śmiechu. Wzrokiem przepłynęła
po gościach, którymi w większości byli inwestorzy albo pracownicy w firmach o wysokiej
technologii. Byli skupieni w małych grupkach, głównie posegregowanych według rodzaju.
Mężczyźni dyskutowali o biznesach, ostatnich trendach w technologii i o tym, która firma
właśnie implodowała lub wkraczała w życie społeczne. Taylor wiedziała, że powinna się do nich
skierować i zaimponować im swoim urokiem i wiedzą na temat przemysłu.

Joe nigdy nie troszczył się o to, co miała do powiedzenia o rynku IPO. W sumie, nawet nie
wiedział, w jakiej firmie pracowała. Jednak, nigdy nie rozmawiali o tych sprawach, a ona zawsze
miała wrażenie, że w przeciwieństwie do wielu mężczyzn na tym przyjęciu, Joe naprawdę słuchał
jej, kiedy mówiła. Taylor prawie została pokonana przez intensywne pragnienie, by go zobaczyć,
by spędzić z nim to słoneczne weekendowe popołudnie, by się śmiać z nim zamiast starać się
zaimponować swoim kolegom i ich żonom swoimi doskonałymi manierami i bystrością
biznesową.

- Cześć, siostro. – Taylor prawie pomyślała, że wyczarowała jego głos.

- O wilku mowa, - powiedziała Kathleen, wyrzucając Taylor z jej marzeń.

Odwróciła się i ku swojemu intensywnemu zachwycie i przerażeniu, stał tam Joe. Jego uśmiech
osłabł, a potem poszerzył się, gdy ją poznał. – Taylor!

background image

65

Coś zacisnęło się w brzuchu Taylor, gdy Kathleen patrzyła między nimi z niesamowitą
ciekawością. Jenna sączyła swoje wino z uniesionymi brwiami i uśmieszkiem, który mówił, że
nie mogła się doczekać tego rozegrania.

- To wy się znacie? – Zapytała Kathleen. – Skąd?

Przez jakiś miesiąc, każdy wieczór spędzałam z nim, zupełnie nago. Taylor wiedziała, że musiała
utrzymać kontrolę nad sytuacją, zanim prawda wyjdzie na jaw. Joe otworzył usta, by
odpowiedzieć, ale zanim przemówił, Taylor wkroczyła, - Jesteśmy sąsiadami. Tak wyszło, że Joe
mieszka tuż obok mnie. – Spojrzała na niego, błagając wzrokiem, by pozostał cicho, co do reszty.

Jego uśmiech powrócił, jednak nie dosięgał jego oczu. – Jest w tym coś jeszcze, - powiedział,
sprawiając, że panika przepłynęła przez Taylor. – Jak to, że właśnie skończyłem przebudowywać
ogród i patio Taylor.

Taylor prawie zapłakała w uldze i jakoś zdołała powiedzieć. – Tak i wykonał zdumiewającą
pracę. Teraz już wiem, dlaczego byłam zachwycona wyglądem twojego ogrodu.

Joe i Kathleen szybko zaangażowali się w rozmowę o ich rodzinie, przekazując sobie nowości o
rodzicach, rodzeństwie, siostrzeńcach i siostrzenicach, nie dając Taylor i Jennie szansy na
wtrącenie się. Jenna rozpoczęła rozmowę z adwokatem, który współpracował z ich firmą,
podczas gdy Taylor niezgrabnie przebywała z boku podczas rozmowy Joe’ego z jego siostrą.
Wyraźnie próbował ją odciąć, nawet przesadnie stając tyłem do niej. Ale Taylor nie mogła go
zostawić w obawie przed wygadaniem się swojej siostrze.

W końcu, Jenna pociągnęła ją za ramię szepcząc, - Zostaw ich samych. Musisz mi pomóc
przekonać Spellman'a, by sfinansował ten nowy pomysł. – Sądząc po chwycie Jenny, Taylor nie
byłaby w stanie wytrzymać bez jakieś fizycznej sprzeczki. A to z kolei spowodowałoby scenę,
której oczywiście Taylor chciał uniknąć. Pozwoliła więc dać się odciągnąć. Kiedy Jenna
przyparła Spellman'a, Taylor posłusznie kiwała głową i tłumaczyła znaczenia chwytliwych haseł
na wezwanie Jenny.

Ale jej uwaga była skupiona na Joe’em i Kathleen po drugiej stronie ogrodu. Z tej odległości
mogła ledwo widzieć ich wyrazy twarzy i polegać na języku ich ciał. Raz, myślała, że Joe
spojrzał w jej stronę, kiedy wzruszył ramionami. Ucałował siostrę w policzek i uściskał, zanim
skierował się do najbliższej grupy mężczyzn, by porozmawiać.

Umysł Taylor ogarnęła panika, zastanawiała się, co powiedział swojej siostrze, ale w tym
momencie czworo ludzi, włączając w to Jennę, patrzyli się na nią niecierpliwie czekając na jej
opinię, co do proponowanego modelu biznesu Jenny. Zrobiła to i przeprosiła ich, by pójść po
następnego drinka.

W drodze do baru nieustannie szukała wzrokiem Joe’ego, który wydawał się krążyć między
tłumem ze spokojem godnym pozazdroszczenia. Mężczyźni śmiali się i dowcipkowali z nim, a
kobiety flirtowały życzliwie. W swojej koszuli zapinanej na guziki, spodniach khaki, drogim

background image

66

zegarku, jedynie jego opalona twarz i doprowadzone do perfekcji ciało zdradzało, że nie był taki
jak pozostali mężczyźni.

- Boże, on jest cudowny, - usłyszała jak powiedział to kobiecy głos. – Może zatrudnię go, by
zrobił mój ogród. Bez wątpienia chciałabym z nim odegrać scenkę z „Gotowych na Wszystko”.-
Powiedziała kolejna sprawiając, że coś zacisnęło się Taylor w brzuchu. Chciała się odwrócić i
krzyknąć, że Joe był kimś więcej niż tylko śliczną twarzą i gorącym ciałem. To, że był mądry i
miły, zabawny i kochany jak żaden inny facet. Ale szła dalej do baru nie mówiąc nic, wiedząc, że
jeśli by to zrobiła, spojrzałyby na nią z lekceważącym rozbawieniem tuż przed rozrzuceniem
plotki jak ogni greckich.

Gdy podeszła do baru, po jej prawej stronie pojawił się Joe i wyciągnął swoją własną szklankę.
– Nie martw się, nie powiedziałem nic Kathleen. Nie dam jej znać, że brudzisz się ze swoim
ogrodnikiem. – Obrzydzenie w jego głosie wystarczyło, by zmroziło jej krew.

- Dziękuję za twoją dyskrecję, - odpowiedziała chłodno, spoglądając wokoło by się upewnić, że
nikt nie podsłuchiwał.

Zaśmiał się pogardliwie. - Nie bój się Taylor, nikt nie dowie się o twoim małym, sprośnym
sekreciku.

Przez tonu jego głosu wzrosła w niej defensywa. – Oczekiwałeś, że co zrobię, że ogłoszę twojej
siostrze – żonie mojego szefa, – że od miesiąca sypiam z jej bratem? – Barman uniósł swoje brwi
i dyskretnie się wycofał. - Nie chcę teraz o tym rozmawiać. – Wyszeptała przez zaciśnięte zęby.

- No cóż, skoro tak stawiasz sprawę, to naprawdę zabrzmiało paskudnie. – Powiedział,
odwracając się, by nadziać ją swoim lodowatym, złowrogim wzrokiem. – Myślę, że sam się
oszukiwałem myśląc, że coś się między nami działo, że zaangażowałaś się na tyle, by przestać
przejmować się tym, co robię, a skupisz się na tym, kim jestem.

Odszedł długimi krokami przez ogród, szorstko kiwając głową, gdy ludzie podchodzili do niego i
zniknął wewnątrz domu. Taylor podążyła za nim w dyskretnej odległości, wślizgując się do
wewnątrz z usprawiedliwieniem, że poszukuje łazienki. Sprawdzała pięć pokoi, zanim odnalazła
go w pokoju gier, wyposażonym o stół bilardowy, szeroki telewizor i naturalnej wielkości grą
arcade

.

Joe stał patrząc się przez okno niesięgające ogrodu.


Gardło Taylor się zacisnęło. – Joe, przepraszam, że cię zraniłam…

- Mi też jest przykro. – Odwrócił się. – Ale bardziej mi jest przykro, dlatego, że pozwoliłem ci
mnie zranić. Głupio pozwoliłem sobie wierzyć, że jest coś lepszego pod tą powłoką, którą
pokazujesz światu. Przekonywałem siebie, że był ktoś w tobie warty poznania i warty
pokochania.

Każde słowo przepływało przez nią jak kwas; uniosła rękę, ale nie przestawał. Czy on nie
rozumiał, że nigdy nie mogłaby odpuścić sobie kamuflażu? Jeśli by to zrobiła, zauważyłby
brzydotę jej przeszłości, choć ona beznadziejnie ciężko pracowała, by przed tym uciec.

background image

67

Zauważyłby, że była niczym więcej jak tylko biednym śmieciem z przyczepy, stale polerującym
siebie, by ukrywać plamy przed światem.

- Mówiłem sobie, że nasza relacja coś dla ciebie znaczyła, że nie mogłem zainteresować się kimś
tak płytkim.

Otoczyła się ramionami myśląc, że mogłaby tym ochronić się przed napływającym bólem.
Próbowała ukryć przed światem swoje korzenie, ale on ją przejrzał, widząc w niej prawdziwą
Taylor, a tego nie mogła znieść. – Joe, proszę przestań…

- Przez ten cały czas byłem cierpliwy, czekałem na ciebie z otwartymi ramionami, czekałem byś
dała mi szansę. – Spojrzał na nią gniewnie, obrzydzenie na jego twarzy prawie sprawiło, że
upadła na kolana. – Sądzisz, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry. Jednak prawda jest
taka, że to ty nie jesteś dla mnie wystarczająco dobra.

Coś się w niej pękło, wiedząc, że miał rację.

- Musiałaś się stać najgłupszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałam. – Jenna wparowała do jej
biura w następny poniedziałek. Zatrzaskując drzwi, wyrzuciła dłonie w górę z rozdrażnienia.
– Serio, Taylor, schrzaniłaś to. Brawo.

- Nie wyszło z umową? – Zapytała Taylor, starając się brzmieć tak, jakby to ją obchodziło. Ale
odkąd w sobotę Joe odszedł, nie mogła wyrzucić go ze swojej głowy i czuła się okropnie
popełniając największą pomyłkę w swoim życiu.

Twarz Jenny ukazywała oburzenie. – Umowę? Mówię o Joe’em i o tym jak pozwoliłaś,
prawdopodobnie najdoskonalszemu mężczyźnie we wszechświecie, wyślizgnąć się z twoich
palców. Nie, czekaj, nie pozwoliłaś mu się wyślizgnąć, praktycznie przywiązałaś go do
odrzutowca i wypchnęłaś przez drzwi.

Gardło Taylor zacisnęło się i postanowiła kontratakować, by zapobiec rozlaniu łez. – Ty byłaś tą,
która zachęciła mnie do rzucenia się na niego, do wykorzystania go, jako coś przejściowego,
zanim nie będę gotowa na randki.

- To było zanim go poznałam, - powiedziała Jenna, opadając na fotel.

- To, że jest cudowny nie oznacza, że by nam wyszło, - odpowiedziała Taylor, próbując
przekonać siebie tak bardzo jak Jennę. – Nigdy by nie wyszło, - powtórzyła.

- No dobra, spójrzmy na to tak. Gotował dla ciebie. Jest też mądry. Rozmawiałam z nim na
przyjęciu i jest mądrzejszy od większości MBA’sów, jakich znam. – Taylor starała się nie wić
pod jej spojrzeniem i nie przeciwstawiać się Jennie.

Łzy zapiekły ją, gdy Taylor zmagała się z utrzymaniem kontroli nad swoimi emocjami. – Nie jest
taki jak my, taki jak ja. Gdyby każdy się dowiedział…

background image

68

Jenna przerwała jej unosząc dłoń. – Taylor, znam cię od roku. I pomimo niektórych dziwactw
osobowości, naprawdę cię lubię. Więc zamierzam powiedzieć ci to dla twojego własnego dobra.
– Uważnie pochyliła się do przodu. – Za bardzo martwisz się tym, co ludzie o tobie pomyślą. A
ludzie polubiliby cię bardziej, gdybyś mniej się przejmowała.

Taylor wzdrygnęła się, jej zaabsorbowanie Joe’em chwilowo opadło. – Co masz na myśli?
Ludzie mnie nie lubią? – Oczywiście zdawała sobie sprawę, że nie przyjaźni się z każdym
współpracownikiem, ale zawsze zakładała, że była lubiana, co najmniej na profesjonalnym
poziomie. Co, dotychczas, było jedyną rzeczą, która myślała, że ma znaczenie.

- Nie pozwalasz nikomu cię poznać Taylor. Jedyną rzeczą, którą ktoś o tobie wie, oprócz mnie
samej, są twoje zawodowe osiągnięcia i Stanfordzkie MBA, które można wymieniać w ciągu
pięciu minut bez wprowadzenia. Kiedy pierwszy raz cię spotkałam, to nawet ja myślałam, że
jesteś oziębła i potencjalnie bezlitosna.

Taylor przełknęła mocno, ogłuszona przez ocenę Jenny. Podenerwowana suka. Słowa Joe’ego
przekłuły jej serce. Ten cały czas spędziła na próbowaniu przekształcania siebie w doskonałego
ż

eńskiego kierownika tylko po to, by dowiedzieć się, że ukrywała swoją osobowość i fachowość.


- Jesteś tak zajęta pokazywaniu ludziom tego, co chcesz, by ujrzeli, że aż z trudnością ci ufają. –
Powiedziała miękko Jenna.

Taylor zapatrzyła się beznamiętnie na biurko, pióra i papiery zmazały się, gdy próbowała cofnąć
łzy. Nie wiedziała jak odpowiedzieć na szorstką ocenę Jenny, jak zacząć się tłumaczyć. Jenna
mogłaby nigdy nie zrozumieć jej ucieczki od przeszłości, przemienienia siebie i swojego życia w
to, co Taylor uważała za ucieleśnienie sukcesu. Gdzieś po drodze, Taylor przekonywała się, że
była tylko jedna droga do sukcesu, a zbłądzenie doprowadzało do wyraźnego powrotu do
ubóstwa w parkowej przyczepie.

- No cóż, dziękuję za szczerość – powiedział cicho Taylor, dumna za to, że jej głos zaledwie
zadrżał.

- Taylor, - powiedziała błagalnie Jenna, - Przepraszam, że byłam tak szorstka. Nienawidzę tylko
patrzeć jak porzucasz coś niezwykłego, z powodu jakiegoś nieistniejącego ideału, na którym
nikomu nie zależy.

Taylor opadły ramiona i spotkała współczujące spojrzenie Jenny. Najpierw szczęka jej się
zacisnęła, potem usta zadrżały. Taylor otworzyła buzię, by przemówić tylko po to, by udławić się
przez szloch. I w końcu łzy, które tak powstrzymywała od chwili odejścia Joe’ego, buchnęły falą
rozpaczy o tak wielkich proporcjach, że nawet Jenna wyglądała na przerażoną.

- Jak ja go odzyskam? – Wreszcie wydusiła Taylor. – Byłam dla niego tak okropna. Ma prawo
mnie nienawidzić.

Jenna przewróciła oczami. – Może i jest na ciebie zły, ale nie wydaje mi się, żeby cię
nienawidził.

background image

69


- Powiedział, że jestem płytka, - odpowiedziała Taylor czkając od kolejnej rundy szlochów.

- Taylor, cokolwiek powiedział wiem, że cię kocha. I uwierz mi, takie uczucia tak po prostu nie
umierają po kilku dniach.

Taylor dmuchnęła w chusteczkę higieniczną. - Naprawdę myślisz, że mnie kocha?

Jenna spojrzała na nią, jak na idiotkę. – Żartujesz sobie? Sposób, w jaki na ciebie patrzy? Taylor,
marzę o facecie, który patrzyłby tak na mnie któregoś dnia.

- Jak on, niby na mnie patrzy?

- Jakby był najszczęśliwszym facetem, będąc w tym samym pokoju, co ty.

Tak jak ona była najszczęśliwszą kobietą, będąc z nim. I schrzaniła to. – Muszę go przekonać, że
go kocham. I, co najważniejsze, że jestem dumna z bycia z nim.

Jenna rozsiadła się z usatysfakcjonowanym uśmiechem. – Jestem pewna, że coś wymyślimy. Im
szybciej go odzyskasz, tym szybciej skupisz się na mnie i na działalności, którą chcę zacząć.

Joe wytarł ostatnią kroplę płynu do golenia ze swojej brody, próbując zdobyć się na konieczny
entuzjazm spędzenia sobotniego wieczoru, w ten sam sposób, w jaki spędzał go przez ostatnie
kilka tygodni. Wychodząc z przyjaciółmi, wypijając kilka piw, grając w bilard, …., próbując
przekonać siebie, że nie tęsknił za Taylor. To, że tak naprawdę jej nie kochał i to, że nie czuł się,
jakby chodził z ogromną dziurą w piersi, w miejscu gdzie powinno znajdować się jego serce.

Pieprzyć to, mówił sam do siebie. Taylor wyraziła się jasno, co o tobie myśli i istnieją inne
kobiety, które, nie to, co ona, byłyby dumne z bycia z tobą.

Po kilku nocnych wyjściach nadal nie chciał innej kobiety. Jednak, minął dopiero tydzień.
Wiedział, że to tylko kwestia czasu, zanim znajdzie kogoś, kto wpadnie mu w oko i zainteresuje
go, zanim całkowicie zapomni o Taylor Flynn i o dzikim ciosie w jego dumę. Ale jak na razie,
wszystkie kobiety, z którymi się spotkał nie były wystarczająco atrakcyjne. Albo były za młode,
albo nieodpowiedzialne. Chichotały histerycznie, mimo, że wiedział, że nie zrozumiały jego
ż

artów. W porównaniu do Taylor były nudne, mdłe. Płytkie.


Wzdychając, założył bokserki i jeansy i zastanowił się – nie pierwszy raz – czy nie powinien po
prostu zostać w domu, bez względu na to, co radzili mu przyjaciele. Szukał koszuli w szafie,
kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, pełne pół godziny przed przybyciem jego kumpla, który miał
go zabrać.

Ale to nie był jego kumpel. Opadła mu szczęka, gdy otworzył drzwi Taylor, wyglądającej tak
cudownie jak gwiazda ze starego hollywoodzkiego filmu, uśmiechającej się niepewnie, gdy
zakrył twarz maską bez wyrazu. Jej blade włosy były związane gładko. Jej kremowe ramiona
były odsłonięte przez jej sukienkę bez ramiączek, jej skóra była perlista przy granatowej tkaninie

background image

70

jej sukni. Szeroki pas otoczył jej talię, a spódnica kończyła się przy jej kolanach, dając mu
zapierający dech w piersi widok jej nóg, gdy zachwiała się na śmiertelnie wysokich obcasach.

Jakoś wezwał swoją siłę woli, by nie wciągnąć ją sobie w ramiona i nie zanieść jej do swojego
łóżka. Zamiast tego skrzyżował posępnie ręce na klacie i oparł się ramieniem o framugę. Siląc się
na najchłodniejszy ‘ pierdolę-to-wszystko’ ton głosu, zapytał. – Czego chcesz Taylor?

Swoimi chłodnymi, niebieskimi oczami przejechała po jego nagiej klacie i językiem zwilżyła
swoje już połyskujące usta. Jego penis skoczył pod rozporkiem, gdy wyobraził sobie jej dłonie i
język podążające tą samą ścieżką. Mrugając, wydawała się przypominać sobie swój cel. Wzięła
głęboki oddech i powiedziała. – Jestem ci winna przeprosiny.

Malutki groszek nadziei próbował się zakorzenić w jego brzuchu, ale bezlitośnie go zgniótł,
upominając siebie, że stawiała go pod sobą. Uniósł zniechęcająco brew.

- Miałeś rację, co do mnie. Jestem snobką. Straszną, okropną, płytką snobką, która przejmuje się
tym, co pomyślą inni, gdyby się dowiedzieli, że spotykam się z projektantem ogrodów i to
jeszcze młodszym ode mnie. Zasługujesz na więcej Joe. Byłeś dla mnie niesamowity, a ja nie
dałam ci prawdziwej szansy.

Kontynuowała, słowa wypływały z niej, gdy ujawniała prawdę o jej pochodzeniu. Życiu w
ubóstwie, patrząc jak jej matka prostytuuje się z niekończącą się listą nieudaczników. Pokręciła
w roztargnieniu głową i powiedziała, - Teraz rozumiem jak głupie to było, ale gdy spotkałam cię
po raz pierwszy, jakoś przekonywałam siebie, że byłeś taki jak oni.

W tym momencie, wszystkie warstwy jej doskonale wybudowanej fasady opadły. Cała ta
desperacja, beznadziejność, kierowana potrzeba, by uciec i stać się całkowicie inną osobą, były
widoczne w jej oczach, słyszalne w jej głosie.

Jego serce czuło się roztrzaskane od zwalczania pragnienia, by wziąć ją w ramiona, by
powiedzieć jej, że wszystko jest w porządku, że kocha ją, mimo wszystko.

Ale był wkurwiony tym, że porównywała go tych wszystkich leserów z jej przeszłości. To, że
teraz mówiła mu prawdę nie oznaczało, że rezygnowała ze swojego śmiesznego pomysłu, że
jedynym odpowiednim dla niej partnerem był jakiś wspaniały młody karierowicz. Za cholerę nie
czekałby, zerkając pod jej spódnicę, podczas gdy rozglądałaby się za kimś ‘lepszym’. –
Pomyślałaś, że byłem jak ci bezrobotni prostacy? Dzięki bardzo Taylor. – Wepchnął się z
powrotem do środka, nie będąc pewien, czy chce słuchać reszty tego, co miała do powiedzenia.

Na jego ramieniu zacisnęła się dłoń, i nawet będąc tak złym jak teraz, nie mógł zaprzeczyć
wybuchowi gorąca, które powędrowało przez niego przy pierwszym dotyku. – Poczekaj, -
powiedziała, - Nie to miałam na myśli. – Zabierając swoją dłoń, docisnęła ją do swoich oczu,
jakby wstrzymywała łzy. – Nie wiem, co miałam na myśli. Kiedy dorastałam, widziałam jedynie
jedną drogę do sukcesu i pomyślałam, że jeśli zrobię wszystko poprawnie, jeśli podążę według
swoich reguł i poślubię mężczyznę, który robi to samo, to nigdy nie będę musiała się martwić o
głód lub o bycie odrzuconą przez ludzi jak jakiś śmieć. – Przewróciła oczami, mrugając, by nie

background image

71

zapłakać. – A potem zaczęłam spędzać czas z tobą, i było mi tak dobrze. Nie tylko z powodu
seksu, - ciągnęła, prawie jakby do siebie. – To było wszystko. Po raz pierwszy od dłuższego
czasu byłam podekscytowana wracając z pracy do domu. Byłam podekscytowana tym, że cię
zobaczę. Ale byłam też tak uwięziona przez własne głupoty, by pozwolić sobie myśleć, że
mogłabym stworzyć z tobą prawdziwy związek. Tak bardzo byłam uwięziona przez swoje idee
właściwego faceta, że nie zdawałam sobie sprawy, że to ty nim byłeś. Dla mnie.

Zignorował ciepło, które zaczęło wypływać z jego serca, jakby krwawiąc. – To bardzo miłe
Taylor, ale nie jestem zainteresowany widywaniem się, dopóki nie znudzisz się zabawianiem się
ze swoją wynajętą pomocą.

Łzy napłynęły do jej dużych niebieskich oczu i niepewne drżenie jej warg sprawiło, że zabolało
go to. Wstrzymał się niechętny, by, chociaż na cal otworzyć się na nią. Myślała, że jest kimś
gorszym. Jej, mniej niż idealne, dzieciństwo nie było żadnym usprawiedliwieniem jej ciosu
zadanego jego dumie. Musiała postarać się bardziej niż tylko zwyczajnie przeprosić, by
przekonać go, by dał jej kolejną szansę.

- Chcesz żebym błagała? – Powiedziała, jej głos przypominał szloch. – Bo będę. Upadnę na
kolana. – Zaczęła klękać, następnie znieruchomiała. – No dobra, może nie w tej sukience. –
Przewrócił oczami, śmiejąc się bezradnie na jej wrodzoną księżniczkowatość, której nie mogła
się pozbyć nawet w takiej chwili. – Błagam, Joe. Wiem, że nie zasługuję, ale chcę kolejną szansę,
by pokazać ci jak wiele dla mnie znaczysz, by powiedzieć całemu światu jak bardzo jestem
szczęśliwa i dumna mając cię u swojego boku.

Nigdy nie widział jej tak wrażliwej. Wreszcie, pokazała mu prawdziwą, zepsutą kobietę pod tą
powłoką idealnej kierowniczki. Po raz pierwszy od momentu, kiedy pierwszy raz na nią spojrzał,
niczego nie ukrywała, była naga, patrząc na niego z całą miłością w oczach. Wyciągnęła drżącą
dłoń i chwyciła jego. – Błagam, Joe, - prosiła. – Tak bardzo cię kocham. Daj mi szansę pokazać
jak bardzo. Daj mi szansę, by pokazać ci, że jestem ciebie warta.

Na chwilę krew Taylor zmroziła się w jej żyłach, gdy nie powiedział nic. To był okropny,
ś

mieszny pomysł, który wymyśliła razem z Jenną. Powinna wiedzieć lepiej, niż próbować

ratować ten związek po tak brutalnym okładaniu pięściami dumy Joe’ego.

Jego brwi się nie wygładziły, ale wziął jej twarz w swoje dłonie i zamknął jej usta swoimi.
Pocałunek był gniewny, karzący, ale mogła posmakować miłość zmieszaną z żądzą pod złością i
bólem. Jego język drażnił jej, biorąc ją, roszcząc sobie do niej prawa. Dłońmi zaplątał się w jej
włosy przy karku sprawiając kłujący ból, gdy zrujnował jej doskonale gładką fryzurę. – Też cię
kocham, Taylor Flynn. – Szepnął, nie brzmiąc nawet na zadowolonego. – Prawdopodobnie
jestem największym idiotą, ale myślę, że zakochałem się w tobie, gdy pierwszy raz do mnie
przyszłaś. Tak bardzo próbowałaś utrzymać to razem, ale mogłem zauważyć tę kobietę z krwi i
kości próbującą się wydostać. Zajęło to trochę czasu, ale myślę, że wreszcie wiem, kim ona jest.
A teraz kocham ją jeszcze bardziej.

background image

72

Pocałował ją, i w tym jednym dotyku poczuła całą miłość i namiętność, którą dusił wewnątrz.
Otworzyła usta z westchnieniem, dźwiękiem radości połączonej z ulgą, jaką, pierwszy raz od
dłuższego czasu, Taylor poczuła całkowicie. Jakby w końcu dowiedziała się, kim miała być.

Informujący, taktowny odgłos klaksonu samochodu przestraszył ją, przypominając Taylor o jej
usprawiedliwieniu ukazania się w progu Joe’ego.

Spojrzał znad jej ramienia na limuzynę zaparkowaną przed jej domem. – Musisz gdzieś być?

- Właściwie to musimy…, jeśli nie masz nic przeciwko.

Jego uśmiech zmieszał się z oszołomieniem, gdy sięgnęła po foliową torbę, którą powiesiła na
poręczy ganku - Każdego roku odbywa się przyjęcie Apex’u na rzecz Fundacji Onkologii w San
Francisco – powiedziała.

Skinął. – Moja siostra tam będzie.

- Prawda. Jak większość partnerów i ich żon. Miałam nadzieję, że wejdziesz do środka, założysz
garnitur… - uniosła torbę… - i będziesz mi towarzyszył.

- Jesteś pewna, że będę odpowiednim towarzystwem?

Drażnił się z nią, ale wstyd przebił się przez nią, gdy zorientowała się, że jeszcze tydzień temu,
jej odpowiedź mogła być inna. Chwytając go za dłonie, powiedziała. – Będę najszczęśliwszą
kobietą w pomieszczeniu.

Zaciągnął ją do środka i zamknął za nimi drzwi. Nie była pewna, ale chyba zobaczyła błysk łez w
jego pięknych zielonych oczach, zanim jego usta opadły na jej. Zaczęło się słodko, ale jego
pocałunek wkrótce zamienił się w namiętny, po tygodniu bycia oddzielnie. Chętnie ssała jego
język, a jej dłonie chciwie przesuwały się w dół po nagiej, jedwabistej skórze jego pleców.

- Nie wydaje mi się, że możemy to sobie odpuścić, - zajęczał. – Wiem, że zabrzmię jak hipokryta
po tym piekle, jakie ci urządziłem, ale naprawdę chcę cię mieć dzisiaj dla siebie.

- Wyjdziemy od razu po deserze, obiecuję.

Poszedł na górę, podczas gdy Taylor poprawiała swoją fryzurę.

Pięć minut później, trzymał ją za rękę, by pomóc jej wsiąść do limuzyny, którą wynajęła, by
zawiozła ich do miasta. By się teraz dobrze zachowywać, usiadła na siedzeniu naprzeciwko
niego. Na przyjęciu, zignorował zmieszanie swojej siostry, gdy przyjechał razem z Taylor.
Obserwując jak pewnie przechodził z jednej rozmowy do następnej, urzekając sobą zarówno
mężczyzn jak i kobiety, Taylor jeszcze raz zdumiała się własną głupotą sądząc, że nie pasował do
jej świata.

background image

73

Patrzyła jak wita się z Jenną, która objęła go entuzjastycznie i za jego plecami pokazała Taylor
uniesione kciuki. Jenna wychyliła się i szepnęła coś do jego ucha, co go rozśmieszyło i kiwnął
ż

wawo głową w odpowiedzi.


- Co ona ci takiego powiedziała? – Zapytała Taylor, gdy usiedli do kolacji.

- Chciała wiedzieć, czy mam jakiś przyjaciół, z którymi mógłbym ją umówić. – Powiedział, oczy
błyszczały mu w satysfakcji. – Powiedziała, że ma już dość tych wszystkich nudnych
biznesmenów i pragnie poznać prawdziwego mężczyznę.

Pod stołem Taylor przejechała dłonią po jego twardym, muskularnym udzie i położyła ją na
szybko rosnącym wybrzuszeniu w jego kroku. – Nie mogę powiedzieć, że ją winię.

Umyślnie swobodnie Joe sunął dłonią po jej kolanie, pod spódnicę. Gorąco skradło się pod jego
kołnierzyk, gdy palcami zahaczył o pończochy. Prawie się udławił stekiem, kiedy odkrył, że nie
miała na sobie bielizny.

- Musimy tylko przejść przez deser - wyszeptała, tak bardzo chętna na ucieczkę jak on.

Zaledwie przełknęła kęs ciasta z czekoladowej pianki, zanim wyprowadził ją z sali balowej.
Taylor nie robiła sobie złudzeń, że ludzie nie domyślili się, co oni kombinują, ale pierwszy raz w
swoim życiu, naprawdę nie obchodziło jej, co myślą inni.

Gdy tylko władował ją do limuzyny, Joe nie tracił czasu na zwiększenie im prywatności. Usadził
ją sobie na kolanach i podciągnął jej sukienkę do talii, gdy szaleńczo rozpinała jego garniturowe
spodnie. Już była cała wilgotna od pragnienia go. Gdy tylko nałożył prezerwatywę, osunęła się na
jego penisa, jej jęki zmieszały się z jego, gdy ją pocałował. Trzymając jego twarz w dłoniach,
ssała jego wargi i język, łzy popłynęły po jej twarzy przez uczucie delikatnej perfekcji, mając go
znowu w sobie. I pomyśleć, że była tak blisko, by nigdy już nie dzielić tego z nim. – Kocham cię,
- wyszeptała, unosząc się i opadając na jego grubą erekcję, gdy próbowała pokazać wszystko, co
czuła każdym ruchem, każdą pieszczotą.

Guziki pofrunęły tu i tam, gdy pociągnęła za jego koszulę, chcąc poczuć jego skórę. Jego dłonie
zaplątały się w jej włosach, czyniąc z nich nieład, gdy trzymał ją w miejscu zagłębiając się
swoim językiem. Pchnął w górę biodra, by zanurzyć się w niej głęboko. – Tak bardzo za tobą
tęskniłem - szepnął.

Mimo, że minął zaledwie tydzień, ich ciała reagowały jakby po długiej, miesięcznej seksualnej
suszy. Trochę więcej pchnięć i Taylor zadrżała naokoło niego, gdy Joe trzymał ją za biodra, by
spotkała się z jego końcowymi, szalonymi pchnięciami.

Kiedy wkrótce potem przyjechali do domu, kierowca miał u Taylor punkt za pozorną
nieświadomość jej, teraz wyglądającej jak u Meduzy fryzury i czerwonych plam, które zdobiły
jej brodę, gardło i dekolt. Joe zaprowadził ją do jej drzwi, ale zanim mogła wejść do środka,
podniósł ją i trzymając w ramionach niósł.

background image

74

- Co robisz?

- Praktykuję - na jej zmieszane zmarszczenie brwi, odpowiedział - Przenoszenie cię. Przez próg.




K O N IE C

K O N IE C

K O N IE C

K O N IE C




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron