Wampiry z Morganville 7 rozdział 5,6

background image

str. 1

Wampiry z Morganville 7

Rozdział: 5

ennywell zaprowadził ja na zewn

ę

trz sali koncertowej, w chłodna noc. W

powietrzu było czu

ć

zapach deszczu, grzmoty przetaczały si

ę

daleko w dali.

Piorun roztrzaskał sie po niebie, powoduj

ą

c przez chwilk

ę

ze Pennywell prawie

ś

wiecił, Claire mrugn

ę

ła przez o

ś

lepiaj

ą

ce

ś

wiatło, zobaczyła,

ż

e prowadzi j

ą

w

kierunku limuzyny zaparkowanej przy kraw

ęż

niku.

- do

ś

rodka- warkn

ą

ł, i popchn

ą

ł j

ą

do otwartych tylnich drzwi. Potkn

ę

ła si

ę

, złapa

ć

samochodu, i wpełzła do

ś

rodka. Było ciemno, oczywi

ś

cie. I poczuła zapach jakby

dym z cygara. Pennywell wszedł za ni

ą

, zr

ę

cznie jak paj

ą

k, i trzasn

ą

drzwiami za

sob

ą

. Du

ż

y samochód ruszył pełnym gazem z chodnika.

-

gdzie jedziemy??- zapytała Claire.

-

nigdzie, - wypowiedział głos z ciemno

ś

ci, głos Oliver ‘a.

Ś

wiatła na tyłach

wolno zapaliły si

ę

, ukazuj

ą

c go siedz

ą

cego na siedzeniu na cał

ą

szeroko

ść

pojazdu

naprzeciw niej. Obok niego było

ź

ródło dymu, u

ś

miechn

ą

ł si

ę

z wy

ż

szo

ś

ci

ą

do niej

bior

ą

c długie poci

ą

gni

ę

cie swojego cygara. Myrnin miał ubrana czerwona marynark

ę

dzi

ś

wieczorem, ze skomplikowanym haftem na plecach. Wygl

ą

dał prawie normalnie.

Miał na sobie nawet buty.
-

Cohibe? - zapytał, i wyj

ą

ł cygaro z kieszeni oferuj

ą

c jej. Potrz

ą

sn

ę

ła swoj

ą

głow

ą

, silnie.

-

Szkoda. Wiesz, wyzwolone kobiety du

ż

o pala.

-

Rak nie jest seksowny.

Leniwie wzruszył ramionami.
-

Wszyscy umieraj

ą

na co

ś

, - powiedział.- a wszyscy płacimy za swoje

przyjemno

ś

ci, tak czy inaczej.

-

Myrnin, co do diabła si

ę

dzieje? Wysyłasz tego dziwaka by mnie porwał....?

-

Tak naprawd

ę

,- Oliver powiedział,- Ja wysłałem Pennywell. Wydawało mi si

ę

ze z nim b

ę

dziesz mniej dyskutowa

ć

ni

ż

z jednym z nas lub z jednym z twoich

przyjaciół
Pennywell za

ś

miał si

ę

.- i tu jeste

ś

w bł

ę

dzie.

-

Nigdy nie mówiłem,

ż

e to b

ę

dzie łatwe.? Oliver zako

ń

czył na tym rozmow

ę

, i

znów skupił si

ę

na Claire. Pochylił do przodu, łokcie oparł na kolanach, i próbowała

nie budzi

ć

grozy.- Myrnin i ja chcemy zapyta

ć

ci

ę

o Amelie.

-

Amelie.- Claire spojrzała na niego oboj

ę

tnie a nast

ę

pnie poczuła si

ę

pierwsza

dreszcze alarmu.- Co o niej?
-

Porozmawiajmy o wczorajszym wieczorze. Sk

ą

d wiedziałe

ś

co ona robił? Ja

nie wiedziałem
-

My

ś

l

ę

ze to przez bransoletk

ę

. Nie wiem. Mo

ż

e… Mo

ż

e to Ada, pomy

ś

lała,

ale nie powiedziała. Myrnin wpatrywał si

ę

w ni

ą

przymru

ż

onymi oczyma i dmuchał

chmurze dymu przez dach- Mo

ż

e chciała

ż

ebym wiedziała. W gł

ę

bi duszy. Mo

ż

e

chciała by kto

ś

j

ą

powstrzymał.

-

Była zdziwiona gdy cie zobaczyła??- Myrnin zapytał. Claire wolno kiwn

ę

ła

głow

ą

.- Wiec ona wzywała ci

ę

,

ś

wiadomie albo nie

ś

wiadomie. Interesuj

ą

ce.

-

Teoria?- Oliver zapytał.

P

background image

str. 2

-

nie teraz. Myrnin wzruszył ramionami; wtedy popsuł swój chłód przez

zauwa

ż

anie czego

ś

na zewn

ą

trz przez okno limuzyny i rozja

ś

nił sie jak trzylatek z

now

ą

zabawk

ą

.- Oh, całonocny bar dla zmotoryzowanych! Ch

ę

tnie zjadłbym

cheeseburgera. Czy nie uwielbiasz tego stulecia?
-

Skup si

ę

durniu- Oliver warkn

ą

ł- Co dzieje si

ę

z Amelie? Czy traci kontrole?

-

Dlaczego my

ś

lisz ze si

ę

nie kontroluje??- Myrnin zapytał z roztargnieniem,

wtedy spojrzał na Claire i zmarszczył brwi.- Co si

ę

stało z twoja twarz

ą

??

-

Ty- warkn

ę

ła. - pami

ę

tasz?

-

Ja na pewno nie kazałem ci Spalic si

ę

na sło

ń

cu. Co mogło ci to zrobi

ć

??

-

Pudło? Bomba UV? Dzwoni ci jaki

ś

dzwon?

-

Oh.- Myrnin ostro

ż

nie rozwa

ż

ył to, wtedy westchn

ą

ł - tak. Całkowicie moja

wina. Przepraszam. O czym rozmawiali

ś

my?

-

O Amelie,- Oliver powiedział, prawie warcz

ą

c.- Czy ona jest zdolna

przewodzi

ć

??

Myrnin zgasił swoje cygaro w popielniczce.- Ostro

ż

nie, mój stary przyjacielu, -

powiedział.- Jeste

ś

bardzo bliziutko by powiedzie

ć

cos czego b

ę

dziesz

ż

ałował,. Ja

nie jestem jednym z twoich stworze

ń

.

-

nie,- Oliver zgodził si

ę

.- Jeste

ś

istot

ą

ż

ywa do szpiku ko

ś

ci. Zbudowałe

ś

jej to

obł

ą

kane miasto. Przypuszczam,

ż

e mógłby

ś

je zniszczy

ć

gdyby

ś

tylko chciał.

Uwaga Myrnina wydawała si

ę

by

ć

skupiona na zgniataniu cygara.

-

Co masz na my

ś

li??

-

Amelie powiedziała

ż

e Morganville zostało zbudowane jako eksperyment, by

zobaczy

ć

czy wampiry i ludzie mog

ą

ż

y

ć

otwarcie, i w pokoju. Tak wi

ę

c, my

ś

l

ę

ze

przez ten cały czas, znamy odpowied

ź

na to pytanie. Jedyny sposób by kontrolowa

ć

ludzi to przez strach, niewielkie korzy

ś

ci, i apele do ich chciwo

ś

ci. Ten eksperyment

nie uczynił nas silniejszym, stali

ś

my si

ę

słabsi.

-

My i tak nie

ż

yjemy- Myrnin powiedział- dla tego

ś

wiata.

Pennywell, kto nie odezwał sie od czasu wej

ś

cia do limuzyny, drwi

ą

co za

ś

miał si

ę

-

Niektórzy z nas- powiedział.
-

Niektóry z nas zostan

ą

zabici

-

Ka

ż

dy głupiec mo

ż

e zabija

ć

. Potrzeba geniusza

ż

eby stworzy

ć

.

-

Hej! - Claire zawołała- Dlaczego ja?? Dlaczego złapali

ś

cie mnie?

-

Nadal na ten temat rozmawiamy -Myrnin powiedział.

Oliver wygl

ą

dał na wystarczaj

ą

co poirytowanego - nie rozmawiamy tu o tym.

Dziewczyna najwyra

ź

niej ma pewien zwi

ą

zek z Amelie. To mo

ż

e by

ć

jedyna

gwarancja,

ż

e ona przyjedzie do nas. – Nie b

ą

d

ź

głupi. Amelie mo

ż

e mie

ć

pewien

zwi

ą

zek do ni

ą

ale Claire jest do zast

ą

pienia,?- Myrnin powiedział.- Bez urazy,

kochana, ale jeste

ś

tylko człowiekiem. Ludzie s

ą

, z definicji, wymienialni.

-

Wampiry tez - Pennywell powiedział.- Uwzgl

ę

dniaj

ą

c ciebie ty szalony

nieszcz

ęś

niku.

- Nigdy nie był w Wariatkowie,- Myrnin powiedział. – Chocia

ż

słyszałem,

ż

e zabijałe

ś

wi

ęź

niów gdy uciekły szczury.

To musiała by

ć

powa

ż

na obraza dla wampira albo co

ś

, poniewa

ż

Pennywell

rzuci si

ę

przez samochód by chwyci

ć

Myrnina za gardło.. Myrnin nawet nie

zareagował reagowa

ć

. Za

żą

dał.- Oliver, - powiedział, - kontroluj swoje zwierz

ę

zanim

ja b

ę

d

ę

do tego zmuszony.

Pennywell warkn

ą

ł. Jego kły wysun

ę

ły si

ę

w dół. Oczy Myrnina zabłysły czerwienia, ,

złapał Pennywell za nadgarstek i go wykr

ę

cił. Ko

ś

ci złamały si

ę

. Pennywell zawył,

najwyra

ź

niej wstrz

ąś

ni

ę

ty siła Myrnina. S

ą

dz

ą

c po minie, Oliver nie tego dokładnie

oczekiwała . Myrnin odsun

ą

ł Pennywell do swojego miejsca, pokazywa

ć

palcem jago

background image

str. 3

miejsce, i u

ś

miechn

ą

ł si

ę

.- Nast

ę

pnym razem, wezm

ę

twoje kły, -powiedział.- Wtedy

b

ę

dziesz bezz

ę

bnym tygrysem. Przewiduje za ci si

ę

to nie spodoba..B

ą

d

ź

miły.

-

Chłopcy,- Oliver powiedział lekko, - Najwa

ż

niejsze pytanie brzmi: Czy

pozwolimy Amelie dalej rz

ą

dzi

ć

Morganville? Albo u

ż

yjemy dziewczyny by pozbawi

ć

ja kontroli, raz na zawsze??
Myrnin westchn

ą

ł. – Wiesz ,

ż

e Amelie jest poinformowane o twoich zamiarach? ona

spodziewała si

ę

twojego ostatecznego buntu? Poniewa

ż

to było proste jak ksi

ęż

yc

ż

e

ty ja zdradzisz, - - Nie znosz

ę

rozczarowani,- Oliver powiedział. – I ona słabnie.

Słabeusz nie mo

ż

e rz

ą

dzi

ć

.

-

znam Amelie kawał czasu, i nigdy nie przedstawiłbym jej jako słabeusza.-

Myrnin zapalił inne cygaro, zapałał je jaskrawym niebieskim płomieniem z
zapalniczki, wypuszczaj

ą

c du

ż

o dymu . Claire prawie dusiła si

ę

i do oczu napłyn

ę

ły

jej łzy które musiała wyciera

ć

ż

eby cos zobaczy

ć

.

-

Mo

ż

e jest Mniej pewna siebie ni

ż

wcze

ś

niej. Ale nie słaba, co odkryjesz kiedy

na ni

ą

naci

ś

niesz.

Oliver spojrzał z marsow

ą

min

ą

na niego.- My

ś

lał,

ż

e jeste

ś

ze mn

ą

w tym.

-

Powiedziałem, tak? Có

ż

, Jestem niezdecydowany, jak ju

ż

wiesz.? Myrnin

zamkn

ą

ł swoje oczy z rado

ś

ci poniewa

ż

wypu

ś

cił kolejny dym z cygara.- Jeste

ś

bardzo blisko by przekupywa

ć

mnie tymi znakomitymi Kuba

ń

czykami cygarami . Nie

czułem si

ę

tak od kiedy Wiktoria była Królow

ą

Anglii. Ale w ko

ń

cu, musz

ę

pozostawa

ć

lojalny wobec mojej pani. I naprawd

ę

nie mog

ę

pozwoli

ć

ci dr

ę

czy

ć

mojego asystenta. Przecie

ż

, to moja praca.

-

My

ś

lałem ze tak to przedstawisz- Oliver powiedział. Wyci

ą

gn

ą

ł kołek z

wewn

ę

trznej kieszeni jego płaszcza i skierował go w klatk

ę

piersiowa Myrnina.

Claire krzykn

ę

ła i rzuciła si

ę

na Olivera, albo przynajmniej zamierzała —

limuzyna gwałtownie skr

ę

ciła, wytr

ą

caj

ą

c z równowagi wszystkich, i Claire sko

ń

czyła

na wyło

ż

onej wykładzin

ą

podłodze z Myrnin ’ s na niej. Co

ś

uderzyło ich, twardego, i

Claire poczuła, jak samochód podniósł si

ę

, przekr

ę

cił w powietrzu, i upadł na dach,

wysyłaj

ą

c ja i Myrnin na dachu limuzyny. Oliver i Pennywell jako

ś

zostali na swoich

miejscach — utrzymuj

ą

c si

ę

nawzajem , najwidoczniej. Claire uwolniła si

ę

od Myrnin

ciała, dysz

ą

c i zdezorientowana. Nie była ranna, albo przynajmniej nie czuła bólu, ale

wszystko wydawało si

ę

troch

ę

dziwne. Zbyt jasne. Zbyt ostre. Oczy Pennywell były

jaskrawoczerwone, i jego kły wysun

ę

ły si

ę

.

Oliver równie

ż

patrzał na ni

ą

jak na obiad.

Boczne okno zbiło gdy samochód dachował. Claire złapała Myrnin za ramiona,

pełza

ć

tyłem przez rozbite okno, i ci

ą

gn

ą

c go za sob

ą

. Jak tylko wyci

ą

gn

ę

ła jego

klatk

ę

piersiowa z limuzyny, obj

ę

ła rekami dookoła kołka, szarpn

ę

ła go z wysiłkiem

-

ahhhhhhhhh – krzykn

ą

ł Myrnin, usiadł pionowo i chwycił si

ę

za pier

ś

– Oh,

Bo

ż

e jak ja tego nie nienawidz

ę

.

Pennywell skoczył na proste nogi jak blady skacz

ą

cy paj

ą

k. Myrnin trzasn

ą

ł

butem go w twarzy i pełzał wolny od wraku samochodu, łapi

ą

c Claire gdy stan

ą

ł na

nogi. Krew była na jego koszulce, a jego twarzy była poci

ę

ta w niektórych miejscach

przez p

ę

kni

ę

t

ą

szyb

ę

, ale wygl

ą

dał dobrze, naprawd

ę

., Jednak, był piekielnie

w

ś

ciekły.

Pennywell wypełzł z limuzyny. Jego twarz nie była ju

ż

pusta; była pełna nienawi

ś

ci.

-

Heretyk - wysyczał.- Co znaczy ze b

ę

d

ę

patrzył jak si

ę

palisz, ty i twoi znajomi

- rzucił jadowite spojrzenie na Claire, przełkn

ę

ła

ś

lin

ę

.

-

Jacy znajomi? ” zapytała o Myrnin.

background image

str. 4

-

demoniczny duch, który pomaga czarownicy, - powiedział.- zazwyczaj pod

postaci

ą

czarnego kota, ale zakładam ze ty to robisz. Pomimo

ż

e w moim mniemaniu

jeste

ś

wystarczaj

ą

co szalony.

-

Dzi

ę

kuje

-

Niema za co,

Myrnin podniósł swoje brwi i wskazał brod

ą

na Pennywell.- Có

ż

? Czekasz Az twój

obiad dokona samos

ą

du by wzmocni

ć

twoja dum

ę

??

Claire miała bardzo okropne nagłe ol

ś

nienie.- Gdzie jest Oliver?

I w tym momencie zimna r

ę

ka zacisn

ę

ła si

ę

wokół jej szyi, utrudniaj

ą

c jej oddychania

i powoduj

ą

c nagł

ą

panik

ę

. Był odci

ą

gana daleko, całkowicie bezwładna i bez kontroli,

zobaczył, jak Myrnin zmierza do niej ale nie do

ść

szybko; oddalała si

ę

od niego,

daleko w ciemno

ś

ci....

Wszystkie obrazy stan

ę

ły jej przed oczami: krwawi

ą

cy Myrnin, i z

wybałuszonymi oczami, si

ę

gaj

ą

cy po ni

ą

. Pennywell u

ś

miechaj

ą

c si

ę

z wy

ż

szo

ś

ci

ą

stoj

ą

c obok szcz

ą

tków limuzyny. Pal

ą

cy sie sedan, który spowodował wypadek

limuzyny — maska pogniotła si

ę

jak folia aluminiowa.

To był samochód wampirów.
Drzwi od strony kierowcy były otwarte.
Claire dusiła si

ę

, z trudem łapi

ą

c oddech, szarpała r

ę

k

ę

trzymuj

ą

c

ą

, jej gardło. Nie

dobrze. Jej
paznokcie nie raniły go w ogóle ani jej kopni

ę

cia pi

ę

tami.

-

cicho,- Oliver złajał j

ą

, i

ś

cisn

ą

ł mocniej.- Chciałbym powiedzie

ć

ze to zaboli

mnie bardziej, ale to nie byłaby całkowita prawda.

Nagle wzi

ą

ł gwałtowny wdech, i jego r

ę

ka zsun

ę

ła si

ę

z gardła Claire. Przeszła

si

ę

do przodu dwa kroki, trzymaj

ą

c rekami swojej obolałej szyi, a nast

ę

pnie obejrzała

si

ę

. Oliver spogl

ą

dał w dół na swoj

ą

klatk

ę

piersiow

ą

gdzie kołek wystawał z jego

klatki piersiowej.
- cholera, - powiedział, i upadł na kolana.
Michael stał za nim.
Michael wła

ś

nie d

ź

gn

ą

ł Oliver.

Przeszedł obok starszego wampira i złapał Claire.- Wszystko dobrze?
Nie mogła wypowiedzie

ć

ż

adnego słowa przez stłuczone gardło, ale kiwn

ę

ła głow

ą

,

szeroko otwartymi oczami. W ci

ą

gu kilku sekund Myrnin tez tam był , podnosz

ą

c j

ą

i

bezceremonialnie podaj

ą

c ja w ramiona Michael

-

Zabierz ja stad powiedział.- Oliver nie b

ę

dzie zadowolonym, chłopcze. Lepiej

odejd

ź

cie

-

Musiałem - Michael powiedział.- musiałem go d

ź

gn

ąć

. Zamierzał ja zabi

ć

-

Dokładnie to nie, zamierzał sprawi

ć

jej tyle bólu by Amelie przez wi

ęź

poczułaby to wszystko. Ale nie to miałem na my

ś

li. Rozbiłe

ś

jego limuzyn

ę

. Oliver

kocha swoja limuzyna.- Michael otworzył swoje usta, ale zamkn

ą

ł je nie wiedz

ą

c co

ma na to odpowiedzie

ć

.

Myrnin, spojrzał na Pennywell, i powiedział,- Michael, zabierz dziewczyn

ę

i id

ź

.

Mam tu par

ę

rzeczy do robienia. Zostaw kołek tam gdzie jest nie chce by Olivera mi

przeszkadzał. Mam par

ę

spraw do załatwienia z poszukiwaczem czarownic …

Kiedy Michael zawahał si

ę

, ciemne oczy Myrnina błysn

ę

ły wobec niego

poleceniem Zabierz ja. Michael kiwn

ą

ł głow

ą

, i Claire straciła cały zmysł gdzie była,

poza tym ze była trzymana w ramionach, i poruszali si

ę

szybko.

Ś

wiatła przemkn

ę

ły jak błyskawica, ruszaj

ą

c si

ę

tak szybko ze nie mogła si

ę

na nich

skupi

ć

. Palenie w gardle zmalało z ognia do szczypania, i starała si

ę

odchrz

ą

kn

ąć

.

Miała wra

ż

enie jakby miała szkło w gardle ale wydała słaby d

ź

wi

ę

k.

background image

str. 5

Michał zwolnił do normalnego ludzkiego bieg, nast

ę

pnie do spaceru, i Claire

zobaczyła,

ż

e wrócili do teatru TPU. Ewa, Shane, i Kim stali przed samochodem Eve.

Dwoje z nich było wstrz

ąś

ni

ę

te; Kim wła

ś

ciwie nie wygl

ą

dała jakby bardzo si

ę

tym

przej

ę

ła.

-

Claire!- Shane podszedł jako pierwszy, wyjmuj

ą

c j

ą

z rak Michaela i

łagodzenie stawiaj

ą

c ja na nogi. Gdy zachwiała sie, złapał ja, z niepokojem ogl

ą

daj

ą

c

j

ą

.- Co do diabła si

ę

stało, Michael?

-

Wypadek - Claire szepn

ę

ła – wypadek samochodowy. Cze

ść

.?

-

Cze

ść

- Shane powiedział - Co chcesz powiedzie

ć

, przez wypadek

samochodowy? Jezus, Michael, rozbiłe

ś

swój samochód??

- Wjechał w limuzyna,? Claire powiedziała. Wydawało jej sie wa

ż

ne by wyja

ś

ni

ć

z

jakiego powodu. – Uratował mnie.
Jak na razie, w ka

ż

dym razie.

Naprawd

ę

nie była pewna co by si

ę

stało jej gdyby Oliver’owi udało si

ę

usun

ąć

Myrnin i miałby czas by zrobi

ć

jak

ą

kolwiek z nieprzyjemnych rzecz które zaplanował,

albo gdyby Pennywell trzymałby ja. Było tyle okropnych mo

ż

liwo

ś

ci.

-

musimy stad odjecha

ć

,- Michael powiedział- teraz. Eve.

Wyci

ą

gn

ę

ła swoje kluczyki do samochodu ze male

ń

kiego czarnego portfela,

schowanego pod jej aksamitn

ą

spódnica, i usiadła za kierownic

ą

swojego du

ż

ego

sedana. Kim usiadła na przednim miejscu dla pasa

ż

era, zostawiaj

ą

c Claire z tyłu,

wci

ś

ni

ę

ta pomi

ę

dzy Shane’m a Michael — co nie był wcale takim złym miejscem.

Miała drgawki, u

ś

wiadamiaj

ą

c sobie ze Przypuszczalnie, jest to wstrz

ą

s albo cos

innego. Shane trzymał jej lewa r

ę

k

ę

, a Michael prawa, zamkn

ę

ła oczy poniewa

ż

Ewa

wcisn

ę

ła gaz do dechy wyje

ż

d

ż

aj

ą

c z parkingu, kieruj

ą

c si

ę

do domu.

























background image

str. 6

Wampiry z Morganville 7

Rozdział: 6

-

Mamo? – spojrzała na zegarek, przygryzła usta, przygotowana na najgorsze –

Hej, przepraszam ze dzwonie tak pó

ź

no. Wła

ś

nie wrócili

ś

my z koncertu, wiesz ze

Michael grał dzi

ś

wieczorem, prawda? Jestem w Domu Glass’ow, zostan

ę

tu na noc,

dobrze? Cze

ść

, kocham cie. - Odło

ż

yła słuchawk

ę

i wydała długie westchnienie,

opieraj

ą

c si

ę

o klatk

ę

piersiow

ą

Shanea.

-

Dzi

ę

ki Bogu za automatyczne sekretarki, my

ś

l

ę

ze nie byłabym wstanie tego

zrobi

ć

gdyby odebrała.

Pocałował j

ą

w kark łagodnie – Nie interesuje nie co powiedz

ą

twoi rodzice, dzi

ś

nie

spuszcz

ę

ci

ę

z oczu, Nie dzisiaj.

Byli w domu, bezpieczni w Domu Glassów. Michał poszedł na gór

ę

przebra

ć

si

ę

ale

Ewa była nadal z nimi, chodz

ą

c wokół w nich w efektownych szmatkach. Co wi

ę

cej,

fu, Kim była z nimi. Ale czuli si

ę

jakby zostali sami jak palec. Shane obj

ą

ł ja od tyłu

swoimi ramionami, i odpr

ęż

yła si

ę

, cały strach odszedł daleko z niej. Jej małe r

ę

ce

oplotły sie wokół jego rak, poczuła si

ę

bezpieczna poniewa

ż

wyczuła jego mi

ęś

nie

ruszaj

ą

ce si

ę

pod jego aksamitna skóra.

Nawet je

ż

eli ona nie była tak naprawd

ę

bezpieczna, nigdy.

-

musz

ę

podzi

ę

kowa

ć

Michael’owi, - powiedziała, i ucichła by odchrz

ą

kn

ąć

. Co

wcale mocno jej nie pomogło. – Nie musiał za mn

ą

jecha

ć

.

-

Zniszczyłbym jego tyłek je

ś

li by tego nie zrobił - Shane powiedział, z takim

uparto

ś

ci

ą

ż

e Az si

ę

skrzywiła - on nie pozwolił mi i

ść

z nim.

-

Mógłby

ś

zosta

ć

ranny w wypadku.

-

On nie martwił si

ę

o mnie

-

Martwił, miałam sta

ć

si

ę

obiadem. - Shane westchn

ę

ło i oparł czoło o jej

rami

ę

.- I miał racje

-

On uratował moje

ż

ycie.

-

Rozumiem. Mogliby

ś

my przesta

ć

rozmawia

ć

o Michaelu przez kilka sekund-

zabrzmiało jakby cierpiał
-

Nie jeste

ś

zazdrosny.?

Shane uniosło dwa palce zło

ż

one prawie razem.- Mo

ż

e tylko troszeczk

ę

. I tylko

dlatego ze dziej

ą

si

ę

wokół niego te rokowe rzeczy. Ty dziewczyny dostajecie obł

ę

du.

-

Zamknij si

ę

.

-

Powa

ż

nie, rzucacie majtkami i takie tam, tak słyszałem.

Obróciła si

ę

w kółko w jego ramionach, stan

ę

li twarz

ą

w twarz. Bez słow. Pochylił do

niej jak przyci

ą

gaj

ą

ca grawitacja, cieple usta naprzeciwko jej, najpierw powoli,

leniwie, wtedy staj

ą

ce si

ę

gor

ę

tsze, oddech przyspieszył. Jej umysł eksplodował od

tysi

ą

ca wspomnie

ń

…. delikatnej skory na jego karku, w jaki sposób wypowiada jej

imi

ę

, szeptów, jego

ż

ar naprzeciwko jej.

-

Hej – głos Eve, zazwyczaj niegro

ź

ny, sprawił ze Claire odskoczyła – Wiem,

szale

ń

czo zakochani, i tak dalej ale mogliby

ś

cie tego nie robi

ć

tutaj? Naprawd

ę

chciałabym by

ć

w stanie powiedzie

ć

twoim rodzicom ze nigdy nie widziałam co si

ę

dzieje miedzy wami, gdy zechc

ą

wzi

ąć

nas na przesłuchania.

background image

str. 7

Shane pocałował ja jeszcze raz, lekko, delikatnie i potargał jej włosy – Ci

ą

g

dalszy nast

ą

pi – powiedział.

-

Nie znosz

ę

nagłego przerywania.

-

Win za to Eve.

Claire odeszła od niego i

ś

wiat wrócił do normalno

ś

ci Wolo niej – zabawne jak

wszystko wydaje si

ę

znika

ć

kiedy jest z nim. Eve siedziała na kanapie przerzucaj

ą

c

kanały w telewizorze. Kim siedziała po turecku na podłodze czytaj

ą

c opis gry – Hej –

powiedziała – Kto gra w zombie?
-

Ugf – powiedziała Eve – Nie ja.

-

Ja troszeczk

ę

– przyznała si

ę

Claire

-

Wiec to znaczy ze nie grasz , a mo

ż

e… no dalej kto

ś

tu musi by

ć

mistrzem w

tej grze.
Shane w ko

ń

cu podniósł r

ę

k

ę

, Kim u

ś

miechn

ę

ła si

ę

–Rz

ą

dzisz Collins – Powiedziała

– Pokaz co potrafisz.
Usta Claire nadal czuły pocałunki , całe jej ciało czuło jeszcze podniecenie ale
spojrzenie Kim sprawiło ze si

ę

ostudziła. Zauwa

ż

yła ze Shane to pochlebiało, ale

równie

ż

, Shane nigdy nie poddawał si

ę

je

ś

li chodzi o wyzwania, tak naprawd

ę

. Z tym

wyj

ą

tkiem ze teraz to zrobił – Nie mog

ę

– powiedział – musze sprawdzi

ć

co u

Michael’a.
-

Ju

ż

sprawdziłam – powiedziała Eve – Gdyby

ś

zauwa

ż

ył nie jeste

ś

cie samotni

na Cudownej Planecie. On ma si

ę

dobrze, rozmawia przez telefon z Amelie.

Radziłabym tam nie i

ść

.

-

Oh – wymówka Shanea po prostu wyparowała. Claire nie mogła stwierdzi

ć

czy

był wstanie drugi raz odmówi

ć

Kim. Eve wstała i podała mu d

ż

ojstik, Kim wzi

ę

ła drugi

ze stołu – Załaduj i strzelaj, domy

ś

lam si

ę

.

Claire zostawiła go i poszła na gore. Łazienka była wolna skorzystała z niej,

porz

ą

dkuj

ą

c opłakany stan twarzy i posiniaczonej szyi, nast

ę

pnie poszła do sypialni

by znale

źć

par

ę

wygodnych d

ż

insów i jak

ąś

koszulk

ę

. Ładna koszulk

ę

. Równie

ż

poło

ż

yła troch

ę

błyszczyka na usta. Tylko troszeczk

ę

.

Mogła słysze

ć

okrzyki i skrawki rozmów z dołu gdy otworzyła drzwi od sypialni.

Kim i Shane byli w trakcie gry co nie sprawiało ze czuła mniej odrzucona – Dalej,
przełknij to – powiedziała do siebie szorstkim zachrypni

ę

tym głosem, przykleiła

u

ś

miech na twarz i schodziła na dół.

Ukryte drzwi na przeciw sypialni Eve otworzyły si

ę

cichym klikni

ę

ciem i

pojawiło si

ę

przytłumione

ś

wiatło. Claire zauwa

ż

yła migocz

ą

cy czarno biały obraz

kobiety w pełnym wiktoria

ń

skim stroju. Wygl

ą

dała jak upiór i gdziekolwiek indziej

Claire uciekłaby z krzykiem do miejscowych pogromców duchów.

Ale tu było Morganville, i Claire znała Ad

ę

zbyt dobrze.

-

Co? – stanowczo zapytała Claire. Ada lub obraz Ady zrobił uciszaj

ą

cy gest

palcem przykładaj

ą

c go do ust. Obróciła si

ę

tak jak dwuwymiarowy obraz i znikn

ę

ła w

ś

rodku. Ponownie ukazała si

ę

jak wchodziła do góry po schodach nie dotykaj

ą

c ich.

-

Powa

ż

nie? – westchn

ę

ła Claire – Cudownie, po prostu

ś

wietnie. – i poszła za

Ada. Drzwi zamkn

ę

ły si

ę

na ni

ą

z takim samym klikni

ę

ciem. Na górze

ś

wi

ę

cił si

ę

kalejdoskop kolorów z lampy od Tiffaniego i Claire zobaczyła obraz Ady, zwrócony
do niej twarz

ą

, stała po przeciwnej stronie pokoju kolo starej aksamitnej kanapy.

-

W porz

ą

dku, jestem – powiedziała Claire – czego chcesz?

Ada znów zrobiła uciszaj

ą

cy gest r

ę

k

ą

, co było bardzo denerwuj

ą

ce. Ada była

komputerem, m

ą

drym i prawdopodobnie miłym dla ludzi, ale nadal… była tajemnicza

i Claire naprawd

ę

nie lubiła tego okrutnego u

ś

miechu na jej gładkich ciemnoszarych

ustach.

background image

str. 8

Ada dotkn

ę

ła

ś

ciany i otworzyła ciemno

ść

jednego z portali które Ada

kontrolowała w mi

ęś

cie… to cos w rodzaju magicznych tuneli, chocia

ż

Claire nie

znosiła nazywa

ć

tego magia. To był fizyka, przera

ż

aj

ą

ce odkrycie fizyczne. To

znaczyło ze to było ostateczne szybkie przej

ś

cie, ale niebezpieczne…. Claire

zmarszczyła brwi staraj

ą

c si

ę

dowiedzie

ć

co było na drugim ko

ń

cu tunelu. Droga była

długa i ciemna, nie wydawała si

ę

bezpieczna.

-

Nie – powiedziała – Nie wydaje mi si

ę

, przepraszam

Dlaczego przepraszała ta szalona komputerowa kobiet

ę

, nie wiedziała tego. Ada nie

była jej przyjaciółk

ą

, nawet jej zbytnio nie lubiła, chocia

ż

– przez rozkaz Myrnina –

Ada musiała jej si

ę

podporz

ą

dkowa

ć

.

Ada przestała si

ę

u

ś

miecha

ć

. Wzruszyła ramionami, odwróciła si

ę

i w

ś

lizgn

ę

ła w

portal. Znikn

ę

ła w ciemno

ś

ci. Po kilku sekundach szara r

ę

k

ą

wysun

ę

ła si

ę

z

ciemno

ś

ci i zrobiła zapraszaj

ą

cy gest Chod

ź

niecierpliwi

ą

c si

ę

.

-

Nie -powiedziała Claire i tym razem usiadła na kanapie – Niema mowy. Ju

ż

dzi

ś

wystarczaj

ą

co du

ż

o przeszłam. Została

ś

sama ze swoim problemem, Ado.

Jej telefon zadzwonił, d

ź

wi

ę

k rozbrzmiewaj

ą

cy si

ę

po całym pokoju sprawił ze

podskoczyła i si

ę

gn

ę

ła po telefon. Na ekranie było napisane Dzwoni Shane.

Odebrała.
-

Shane?

Zakłócenia, po chwili usłyszała mechaniczny plaski glos Ady

Myrnin cie potrzebuje, chod

ź

! – brzmiała na zimna i rozgniewana ale

zazwyczaj taka była, chyba ze głupio u

ś

miechała si

ę

do Myrnina. Claire zatrz

ą

sn

ę

ła

telefon i zdmuchn

ę

ła włosy z czoła gapi

ą

c si

ę

w ciemno

ść

. To mo

ż

e by

ć

laboratorium

Myrnina. Mogłaby jej po prostu powiedzie

ć

. Myrnin jako wampir zwyczajnie

zapominał wł

ą

czy

ć

ś

wiatło co było do bani.

-

Naprawd

ę

musz

ę

zacz

ąć

nosi

ć

latark

ę

- mamrotała, a nast

ę

pnie wpadła na

ś

wietny pomysł. Była tam lampa w stylu Tiffany w k

ą

cie przy kanap

ę

. Claire

podniosła ci

ęż

ki szklany klosz, odło

ż

yła go, i wzi

ę

ła podstaw

ę

z elektrycznym

przewodem, wtedy rzuciła ja przez progu portalu, w ciemno

ś

ci. Zobaczyła Ad

ę

stoj

ą

c

ą

tam, z zało

ż

onymi rekami na piersi, chłodna i pozbawiony wyrazu, otoczony

przez wycie

ń

czone blade wampiry, które krzyczały i uciekały przed

ś

wiatłem. Miały

ogromne kły i spiczaste szpony, i nie byli tacy sami jak pozostałe wampy.... To były
tunel szczurów, które przebywały w ciemnych miejsca, nie wchodziły na

ś

wiatło i

istniały tylko by zabija

ć

. Nieudany eksperyment, Myrnin tak ich nazwał

Ada chciała by weszła w sam

ś

rodek ich.

Claire krzykn

ę

ła w szoku, i zatrz

ą

sn

ę

ła portal w umy

ś

le, wtedy poło

ż

yła r

ę

k

ę

na ciemnej

ś

cianie pokoju i bardzo si

ę

skupiła by rzeczywi

ś

cie to zrobi

ć

. Był sposób

by zamkn

ąć

go klucz to — mo

ż

e — i szukała odpowiedniej cz

ę

stotliwo

ś

ci by to

zrobi

ć

. To było jak zasuwka, i to zatrzymałoby do Ady po ka

ż

dego kto chciałby tedy

przej

ść

. Miała taka nadziej

ę

.

Zamykanie portalu złamało lamp

ę

na pół, i wyrwało podstaw

ę

i wtyczk

ę

ze

ś

ciany. Claire stała tam wpatruj

ą

c si

ę

w

ś

cian

ę

, i na połamana lampa, dla przez

dłu

ż

sza chwile z dło

ń

mi zaci

ś

ni

ę

tymi w pi

ęś

ci, wtedy wzi

ę

ła telefon i wykr

ę

ciła numer

Myrnina laboratorium.
-

Jak miło z twojej strony ze do mnie dzwonisz – powiedział- mam si

ę

ś

wietnie

czasem si

ę

tak dzieje.

-

Mamy problem

-

Naprawd

ę

? Kołek w mojej piersi wcale na to nie wskazywał . Musz

ę

wysyła

ć

Oliverowi rachunek za now

ą

koszul

ę

.

-

Ada wła

ś

nie próbowała mnie zabi

ć

.

background image

str. 9

Myrnin milczał przez moment. Claire prawie mogła zobaczy

ć

go, garbi

ą

cego si

ę

ponad staromodnym odrutowanym telefonem, który wygl

ą

dał tak jakby pochodził z

wiktoria

ń

skiego sklepu ze starociami

Rozumiem- powiedział, w zupełnie innym tonem - Jeste

ś

pewna

-

Powiedziała mi,

ż

e mnie potrzebujesz i otworzy

ć

portal do gniazda głodnych

wampów. Tak, tak. Jestem całkowicie pewna.
-

Oh. Porozmawiam z ni

ą

. Jestem pewny,

ż

e to było nieporozumienie.

-

Myrnin — Claire zmru

ż

yła oczy, policzyła do pi

ęć

, i zacz

ę

ła od pocz

ą

tku.-

Ona cie ju

ż

nie słucha. Nie rozumiesz tego? Ona robi swoje własne rzeczy, a jej

własna rzecz oznacza pozbywanie si

ę

konkurencji.?

-

Jakiej konkurencji.

-

O ciebie - Claire powiedziała - Nie

ż

e jestem. Ale ona my

ś

li,

ż

e jestem.

Poniewa

ż

ty mnie nie zabiłe

ś

- paplała poniewa

ż

mówienie o tym sprawiało,

ż

e

czuła si

ę

jakby miała zaraz zwymiotowa

ć

i miała zawrotny. Nie była zakochana w

Myrnin, ale kochała go, troch

ę

. Miał bzika; był niebezpieczny; był wampirem — a

jednak, i czasem nie był

ż

adna z tych rzeczy w jego lepszych momentach. “

-

Claire.- brzmiał smutno - Ja nie uwa

ż

am cie za atrakcyjna, oprócz twojego

umysłu oczywi

ś

cie. Mam nadziej

ę

,

ż

e wiesz, o tym. Nigdy bym sobie nie pozwolił na

taka przygod

ę

z tob

ą

- przerwał na chwilk

ę

, by pomy

ś

le

ć

o tym – Z wyj

ą

tkiem

gdybym był głodny, oczywi

ś

cie. Ale prawdopodobnie nie. Najprawdopodobniej.

-

Tak to pocieszaj

ą

c. Chodzi o to, ze Ada my

ś

li,

ż

e mnie lubisz, i ona pragnie

mnie zlikwidowa

ć

ż

eby

ś

troszczył si

ę

wi

ę

cej o ni

ą

. Racja?

-

Racja. Pójd

ę

do niej i porozmawiam z ni

ą

.

-

musisz ja wył

ą

czy

ć

, Myrnin

-

Całkowicie? Posłuchaj mo

ż

e to jedynie skaza w jej programowaniu. Zajm

ę

si

ę

tym.-przerwał, wtedy powiedział - Oczywi

ś

cie w mi

ę

dzyczasie nigdzie bym z ni

ą

nie

chodził gdybym był tob

ą

-

Nie

ż

artuj. Dzi

ę

ki.

-

Oh to nic takiego, kochana. Miłego wieczoru. O, i powiedz Michaelowi,

ż

e

dobrze si

ę

bawiłem na jego koncercie.

-

Byłe

ś

tam? – Usłyszała

ś

miech w głosie Myrnina – Wszyscy tam byli

ś

my,

Claire. Wszystkie wampiry. Tak lubimy swoje rozrywki.

To przyprawiło ja o g

ę

si

ą

skórk

ę

, i rozł

ą

czyła sie bez mówienia dowidzenia.


* * *




Na dole nadal trwała gra, Kim była tak dobra jak Shane najwidoczniej, co nie

zaskoczyło Claire ale bardzo przygn

ę

biło. Shane nawet nie zauwa

ż

ył jej pojawienia

si

ę

, chodziła dookoła kanapy wysyłaj

ą

c mu sygnały ciałem pomi

ę

dzy jego strzałami

gdy jego czarny charakter zabijał zombie, atakuj

ą

c, kopi

ą

c, boksuj

ą

c i strzelaj

ą

c.

Gracz Kim był

Ś

licznie wygl

ą

daj

ą

c

ą

dziewczyn

ą

z czarnymi włosami zwi

ą

zanymi w

ko

ń

ski ogon i pół rozebrana. Walczyła w butach na wysokim obcasie.

Ś

wietnie.

Claire usiadła na dole schodów patrz

ą

c przed siebie z podkulonymi nogami

pod brod

ą

. Eve znikn

ę

ła, prawdopodobnie poszła si

ę

przebra

ć

wiec zostali tylko

Shane i Kim. Wygl

ą

dali na zaj

ę

tych patrzeniem w ekran.

background image

str. 10

Jej szósty zmysł poinformował ja o zbli

ż

aj

ą

cym si

ę

Michaelu, nie wydal

ż

adnego d

ź

wi

ę

ku schodz

ą

c w dół po schodach, ale wiedziała ze idzie i obróciła

głow

ę

ż

eby zobaczy

ć

w co przebrał si

ę

gwiazdor Roca: stara zielona koszulk

ę

i w

d

ż

insy takie same jak jej. Spojrzał na to co działo si

ę

w salonie i zszedł na dół

schodów.
-

Hej – powiedział – wszystko dobrze?

-

Nie byłoby dobrze gdyby

ś

nie wpadła na nas – powiedziała – dzi

ę

kuje.

Wygl

ą

dał na zawstydzonego – Tak, có

ż

, taki nie był plan. Chciałem go tylko

zatrzyma

ć

. Nie wiedziałem ze wjedzie we mnie.

Prawie si

ę

roze

ś

miała, poniewa

ż

brzmiał jakby było mu przykro z tego

powodu. Chwyciła go za jego Chodla r

ę

k

ę

i

ś

cisn

ę

ła ja, on oddal u

ś

cisk – to nadal

jest dobry plan.
-

Z wyj

ą

tkiem tego ze prawie cie nie zabiłem niszcz

ą

c limuzyn

ę

Amelie i swój

samochód? Tak, Zaszalałem
-

Dadz

ą

ci nowy? Chodzi mi o samochód.

-

Amelie powiedziała ze tak.

-

Zamkn

ę

łam wszystkie portale w domu – powiedziała Claire – Ada dziwnie si

ę

zachowuje.
-

My

ś

lałem ze to normalne.

-

Dziwnie

-

Ah, ok. – Michael spojrzał przez barierk

ę

na Kim i Shanea – Głupiejesz z

powodu Kim?
Claire zrobił ten sam gest co Shane pokazuj

ą

c palcami troszeczk

ę

– Tak, wiec

przesta

ń

. Kim nie jest w jego stylu.

-

Nie jestem pewna czy ja jestem w jego stylu – ok, to brzmiało naprawd

ę

,

naprawd

ę

ż

ało

ś

nie, przygryzła usta – Ona jest taka… bardzo.

-

Tak, jest – wstał i poszedł w całkowitej ciszy do salonu, stan

ą

ł za Kim, pochylił

si

ę

i powiedział z akcentem Drakuli – Chce wypi

ć

twoja krew.

-

Ty gnojku – krzykn

ę

ła Kim, upu

ś

ciła d

ż

ojstik i uderzyła go w pier

ś

– Nie mog

ę

uwierzy

ć

ze sabotujesz mnie.

-

Nie mog

ę

pozwoli

ć

mu przegra

ć

– powiedział Michael i Shane wykonał

uderzenie wysoko punktowane, rozległ si

ę

d

ź

wi

ę

k zwyci

ę

stwa – Musze mieszka

ć

z

tym kolesiem.

Przybili sobie wysoka pi

ą

tk

ę

.

-

Naprawd

ę

chcesz uzna

ć

to zwyci

ę

stwo – powiedziała Kim – On oszukiwał dla

ciebie.
-

Tak – powiedział Shane – powa

ż

nie, mam taki zamiar. Wył

ą

czył gr

ę

i odło

ż

d

ż

ojstik, przeci

ą

gn

ą

ł si

ę

i ziewn

ą

-

Cholera, jak pó

ź

no. Nie musisz gdzie

ś

i

ść

albo cos takiego.

Kim przez sekund

ę

wygl

ą

dała na ura

ż

on

ą

i Claire poczuła małe łaskotanie- czego

ś

,

mo

ż

e współczucie, miała nadzieje ze nie.

-

Jasne- powiedziała – Johnny Depp czeka na mnie w domu. Domy

ś

lał si

ę

ze

mam ju

ż

i

ść

. Hej, gdzie jest Eve?

-

Co robisz? - zawołała Eve, ze szczytu schodów i zeskoczyła na dół koło

niewidzialnej Claire – Nie mo

ż

esz ! Kim musimy po

ć

wiczy

ć

role!

-

Nie Shane ma racje. Just jest pó

ź

no. Mo

ż

e jutro? Mo

ż

emy spotka

ć

si

ę

w

Common Grounds , mo

ż

e koło trzeciej? Pracujesz do około dziesi

ą

tej, prawda?

-

Tak- powiedziała Eve i brzmiała na rozczarowana.

-

Ś

wietnie, to dobrze. Hej chcesz jutro wyj

ść

gdzie

ś

wieczorem? Mo

ż

e na jaki

ś

film? Um, Claire tez chcesz i

ść

?

background image

str. 11

Ś

wietnie została oficjalnie zaproszone – Nie dzi

ę

ki – powiedziała – mam inne

plany.
-

Naprawd

ę

? Jakie?

Claire spojrzała na Shanea i on załapał – Kolacja ze mn

ą

– powiedział – To jest tak

jakby rocznica.
-

Awww, naprawd

ę

? To takie słodkie.

Eve pukn

ę

ła go placem – Nie zabieraj jej na chilli dogi.

-

Prawdziwa restauracja, z obrusami, hej nie jestem całkowitym idiota.

Kim spojrzała na Shanea i w tym momencie Claire zrozumiała ze to nie była tylko
gra… Kim naprawd

ę

lubiła Shanea – bardzo…

Rozpoznała ból gdy go zauwa

ż

yła.

-

Wiec – powiedziała Eve i odwróciła si

ę

do Kim – Kino tak? Cos strasznego?

Kim szybko si

ę

opanowała sie zanim Eve zd

ąż

yła zauwa

ż

y

ć

to samo co Claire i

powiedziała – Jasne, oboj

ę

tnie ty wybierz,

ż

adnych babskich filmów.

Eve wygl

ą

dała na ura

ż

ona – Ja? Babskie filmy? Ugry

ź

si

ę

w j

ę

zyk. Naprawd

ę

, teraz.

Kim za

ś

miała si

ę

i Eve odprowadziła ja do drzwi.

-

Rocznica? – powiedziała Claire do Shanea

Podniósł swoje brwi – To zale

ż

y jak liczysz – powiedziała – tak, to b

ę

dzie pewnego

rodzaju rocznica. Prawdopodobnie jedna z tych ze nadal zjemy.
-

Mów za siebie – powiedział Michael i podniósł le

żą

cy na stole d

ż

ojstik – nie

mog

ę

uwierzy

ć

ze prawie dałe

ś

jej wygra

ć

.

-

Człowieku , tobie tez kiedy

ś

dałem wygra

ć

– powiedział Shane i podskoczył po

drugi d

ż

ojstik – Gramy.








Tłumaczenie: madabob
















Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wampiry z Morganville rozdział 6
Wampiry z Morganville 7 rozdział 4
Wampiry z Morganville rozdział 10 czesc 5
Wampiry z Morganville 7 rozdział 8
Caine Rachel Wampiry z Morganville 5, rozdziały 5 14
Wampiry z Morganville 7 rozdział 3
Wampiry z Morganville 7 rozdział 9
Wampiry z Morganville 7 rozdział 7
Wampiry z Morganville 7 rozdział 2
WzM 10 - Bite Club - 1 rozdział, Wampiry z Morganville 10
Wampiry z Morganville 13 Bitter Blood Rozdział 6
Wampiry z Morganville 13 Bitter Blood Rozdział 8
Caine Rachel Wampiry z Morganville 5 Pan złych rządów (rozdział 1 4)
Wampiry z Morganville 12 Black Dawn Rozdział 12
Wampiry z Morganville 12 Black Dawn Rozdział 15
Wampiry z Morganville 13 ROZDZIAŁ 14 Bitter Blood
Wampiry z Morganville 13 ROZDZIAŁ 10 Bitter Blood
Wampiry z Morganville 12 Black Dawn Rozdział 14
Wampiry z Morganville 13 ROZDZIAŁ 11 Bitter Blood

więcej podobnych podstron