Prolog
Andew
Nowy Jork
Sześć lat temu...
Trzeci tydzień z rzędu obudziłem się w nieustająco padający deszcz
w tym odpychającym mieście. Chmury okryte były brzydkim odcieniem
szarości i błyskawice przecinające niebo co kilka sekund nie były już
zdziwieniem, były przewidywalne.
Trzymając moją parasolkę, poszedłem do kiosku i sięgnąłem po The
New York Times - przygotowując się na to co znajdę na tych stronach.
- Jak myślisz ile kobiet facet może zerżnąć w swoim życiu? -
Sprzedawca podał mi moją resztę.
- Nie wiem - powiedziałem. - Przestałem liczyć.
- Przestałeś liczyć co? Co zrobiłeś, doszedłeś do dziesięciu i
stwierdziłeś, że wystarczy zanim się ustatkowałeś? - Wskazał na złotą
obrączkę na mojej lewej dłoni.
- Nie. Najpierw się ustatkowałem, później zacząłem pieprzyć.
Uniósł brwi - spojrzał zaskoczony a potem odwrócił się aby uzupełnić
stojak na papierosy.
Kilka miesięcy temu podjąłbym jego próby nawiązania konwersacji,
odpowiedziałbym na jego pytanie z uśmieszkiem "Więcej niż kiedykolwiek
przyznamy", ale już nie byłem w stanie się śmiać.
Moje życie było teraz przygnębiającymi klatkami taśmy filmowej -
noce w hotelu, zimne poty, nękające wspomnienia i deszcz.
Pierdolony deszcz.
Włożyłem gazetę pod pachę i odwróciłem się, spoglądając na
obrączkę na dłoni.
Od dłuższego czasu jej nie nosiłem i nie miałem pojęcia co podkusiło
mnie aby ją dzisiaj założyć. Zsunąłem ją palcem, spojrzałem na nią ostatni
raz - kręcąc głową na jej bezużyteczność.
Przez ułamek sekundy rozważałem zachowanie jej, może
zatrzymanie jako wspomnienie człowieka którym byłem. Ale ta wersja
mnie była żałosna - łatwowierna i chciałem zapomnieć o niej tak szybko
jak mogłem.
Gdy światło zmieniło się na zielone, przeszedłem przez ulicę i kiedy
wszedłem na chodnik, wrzuciłem obrączkę tam gdzie powinienem już
miesiące temu.
Do kanałów.
Dowody odciążające ( rzeczownik ):
Dowody wskazujące, że oskarżony nie popełnił przestępstwa.
Andrew
Teraźniejszość
Gorąca kawa, która obecnie sączyła się przez moje spodnie i parzyła
moją skórę była dokładnym powodem dlaczego nigdy nie pieprzyłem tej
samej kobiety dwa razy.
Krzywiąc się, wziąłem głęboki oddech. - Aubrey...
- Jesteś kurwa żonaty.
Zignorowałem jej komentarz i odchyliłem się na fotelu. - W interesie
twojej przyszłej krótkotrwałej i miernej kariery prawnika, zamierzam
zrobić ci dwie przysługi: Pierwsza, zamierzam przeprosić za pieprzenie cię
drugi raz i dać ci znać, że to nigdy więcej się nie powtórzy. Druga,
zamierzam udawać, że nie zaatakowałaś mnie pierdoloną kawą.
- Nie rób tego. - Rzuciła kubkiem od kawy na podłogę, rozbijając go
na kawałki. - Zdecydowanie to zrobiłam i jestem gotowa zrobić to jeszcze
raz.
- Panno Everhart...
- Pierdol się. - Mrużąc na mnie oczy dodała, - mam nadzieję, że
odpadnie ci fiut - wyleciała z mojego biura.
- Jessica! - Szybko wstałem i chwyciłem rolkę ręczników
papierowych. - Jessica?
Brak odpowiedzi.
Wziąłem telefon aby zadzwonić na jej telefon, ale nagle weszła do
mojego biura. - Tak, Panie Hamilton?
- Zadzwoń do Luksusowej Pralni i niech dostarczą mi garnitur do
biura. Potrzebuję również kawy, dokumentów Panny Everhart z kadr i
musisz powiedzieć Panu Bach, że spóźnię się na dzisiejsze spotkanie o
czwartej.
Czekałem na jej zwykłe "Już się robi proszę pana" lub " Tak jest
Panie Hamilton" ale nic nie powiedziała. Milczała - zarumieniona a jej oczy
były przyklejone do krocza moich spodni.
- Nie potrzebuje pan pomocy z czyszczeniem tego? - Jej usta
wygięły się w uśmiechu. - Mam naprawdę gruby ręcznik w szafce. Jest
bardzo miękki... i delikatny.
- Jessica...
- Jest ogromny, prawda? - Jej czy w końcu spotkały moje. - Jak
mamusię kocham nie powiem. To będzie nasz mały sekret.
- Moja jebana pralnia, nowy kubek kawy, dokumenty Panny
Everhart i wiadomość do Pana Bacha, że się spóźnię. Już.
- Uwielbiam sposób w jaki pan się opiera... - Ukradkiem znowu
spojrzała na moje mokre spodnie zanim wyszła z pokoju.
Westchnąłem i zacząłem odsączać tyle kawy ile mogłem.
Powinienem wiedzieć, że Aubrey była emocjonalna, powinienem był
wiedzieć, że była niestabilna i niezdolna aby zachować się normalnie w
chwili gdy zdałem sobie sprawę, że podała fałszywe dane na LawyerChat.
Żałowałem, że powiedziałem jej, że chciałem posiąść jej cipkę i
przeklinałem się za to, że pojechałem wczoraj do jej mieszkania.
Nigdy więcej...
Jak tylko oderwałem kolejny kawałek papierowego ręcznika,
znajomy głos wypełnił powietrze.
- Dlaczego, witaj... Dobrze cię znowu widzieć - powiedziała.
Podniosłem do góry głowę, mając nadzieję, że to była halucynacja -
że ta kobieta w moich drzwiach nie stoi tam uśmiechnięta. Że nie
podchodzi bliżej z wyciągniętą dłonią, jakby nie była powodem, że moje
życie bezdusznie zmieniło się sześć lat temu.
- Zamierzasz uścisnąć moją dłoń, panie Hamilton? - Podniosła brew.
- Teraz tak się nazywasz prawda?
Patrzyłem na nią długo i ciężko - zauważając, że jej kiedyś
jedwabiste, czarne włosy teraz były obcięte na krótkiego boba. Jej
jasnozielone oczy nadal były delikatne i powabne jak je zapamiętałem, ale
teraz nie miały tego samego efektu.
Wszystkie wspomnienia, które próbowałem stłumić przez ostatnich
kilka lat nagle zaczęły tańczyć przed moimi oczami i krew pod moją skórą
zaczęła wrzeć.
- Panie Hamilton? - znowu zapytała.
Podniosłem słuchawkę. - Ochrona?
- Chyba sobie kurwa żartujesz? - Wyrwała mi słuchawkę. - Nie
zamierzasz zapytać dlaczego tutaj jestem? Dlaczego do ciebie przyszłam?
- Może to oznacza, że mi nie zależy.
- Wiesz, że większość ludzi, którzy mają karę więzienia dostają
pakiet opieki, przekazy pieniężne a nawet telefon podczas pierwszego
dnia? - Zacisnęła szczękę. - Dostałam papiery rozwodowe.
- Mówiłem, że je przygotowuje.
- Mówiłeś mi, że zostaniesz. Mówiłeś, że mi wybaczasz, mówiłeś że
zaczniemy od nowa gdy wyjdę, że będziesz na mnie czekał...
- Kurwa, zniszczyłaś mnie Ava. - Zmierzyłem ją wzrokiem. -
Zniszczyłaś mnie i jednym powodem dlaczego powiedziałem te pierdoły
było to, że mój prawnik mi kazał.
- Więc już mnie nie kochasz?
- Nie odpowiadam na retoryczne pytania - powiedziałem. - I nie
jestem ekspertem geograficznym, ale kurwa wiem, że Północna Karolina
leży poza Nowym Jorkiem i że naruszyłaś swoje zwolnienie warunkowe.
Jak myślisz, co się stanie, gdy dowiedzą się, że tutaj jesteś? Myślisz, że
zaserwują zdanie, że to więcej niż kurwa zasługujesz?
Jęknęła. - Mógłbyś na mnie donieść?
- Mógłbym rozjechać cię moim samochodem.
Otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale drzwi otworzyły się i ochrona
weszła do środka.
- Proszę pani? - Szef ochroni, Paul chrząknął. - Musi pani teraz
opuścić ten budynek.
Ava skrzywiła się, kręcąc głową. - Serio? Naprawdę pozwolisz im aby
ciągnęli mnie jak jakieś zwierzę?
- Po raz kolejny retoryka. - Usiadłem na fotelu, sygnalizując Paulowi
aby się jej pozbył.
Mówiła coś jeszcze, ale wyciszyłem to. Gówno dla mnie znaczyła i
potrzebowałem znaleźć kogoś online, abym mógł wypieprzyć jej
przypadkowy i niechciany wizerunek z głowy.
Uchylenie ( rzeczownik ):
Subtelny sposób uchylenia prawdy lub ucieczka przed karą prawa.
Aubrey
Andrew był uosobieniem tego co oznacza bycie dupkiem, świeci
przykładem tego, co to słowo oznaczało, ale nie ważne jak wściekła
byłam, nie mogłam przestać o nim myśleć.
Przez sześć miesięcy rozmów nigdy nie wspomniał o żonie. A kiedy
raz zapytałam czy kiedykolwiek miał coś więcej niż "Jeden obiad. Jedna
noc. Bez odpowiedzi." - powiedział "Raz" i szybko zmienił temat.
Przez całą noc odtwarzałam tę rozmowę w głowie, powtarzając
sobie, że był kłamcą i muszę iść dalej.
- Panie i panowie z Galerii Sztuki La Monte... - powiedział nagle do
mikrofonu mój instruktor baletu, przecinając moje myśli. - Mogę prosić o
waszą uwagę?
Pokręciłam głową i spojrzałam na pełną widownię. Ta noc miała być
jedną z najważniejszych w mojej tanecznej karierze. Było to
przedstawienie szkolnych tancerzy z każdego miasta. Wszyscy wiodący
wykonawcy z wiosennych produkcji mieli zatańczyć dwuminutowe solówki
na cześć swojej szkoły, z okazji tego co miało nastąpić za miesiąc.
- Kolejnym wykonawcą, którego zobaczycie jest panna Aubrey
Everhart. - Była duma w jego głosie. - Grała rolę Odetty/Odile podczas
Jeziora Łabędzie w Duke i kiedy powiem wam, że jest jedną z najbardziej
utalentowanych tancerek jakie widziałem... - Przerwał kiedy paplanina
tłumu rozpuściła się w ciszy. - Musicie wierzyć mi na słowo.
Jeden z fotografów w pierwszym rzędzie pstryknął mi zdjęcie,
oślepiając mnie lampą błyskową.
- Jak większość z was wie, - kontynuował, - pracowałem z
najlepszymi z najlepszych, wiele lat spędziłem w Rosji ucząc się od
mistrzów i po długiej i wspaniałej karierze z The New York Ballet
Company, jestem na emeryturze ucząc osoby z niewykorzystanym
potencjałem.
Rozległy się głośne oklaski. Wszyscy w pokoju wiedzieli kim był Paul
Petrova i choć większość osób z branży było zdziwionych dlaczego miałby
chcieć uczyć w Durham, nikt nie śmiał kwestionować jego decyzji.
- Mam nadzieję, że przyjdziecie zobaczyć wiosenną premierę baletu
Duke - powiedział, gdy powoli szedł na drugą stronę sceny. - Ale teraz,
panna Everhart wykona krótki duet z Serenady Balanchine ze swoim
partnerem Ericiem Lofton!
Publiczność znowu zaczęła klaskać a światła nad nimi przygasły.
Delikatne reflektory oświetliły mnie z Ericiem i skrzypkowie zaczęli grać.
Krótkie, delikatne nuty wypełniły salę i stanęłam na palcach -
próbując zatańczyć tak delikatnie jak żądała muzyka. Jednak z każdym
krokiem wszystko co widziałam to całujący mnie Andrew, pieprzący mnie i
ostatecznie okłamujący.
- Nigdy cię nie oszukałem Aubrey. Z jakiegoś dziwnego powodu ci
ufam...
Odepchnęłam Erica, gdy wyciągnął do mnie ręce i kręciłam się
wzdłuż sceny aż po mnie wrócił. Objął moją twarz dłońmi - jakby błagając
mnie abym została, ale znowu się odwróciłam, wchodząc w pełny zestaw
ciągłych piruetów.
Byłam zła, byłam zraniona i nie powstrzymywałam się gdy
pokazywałam jak dobrze jestem w stanie zatańczyć en pointe.
W chwili gdy skrzypkowie zagrali ostatnią nutę, publiczność wydała
zbiorowy jęk i dostaliśmy najgłośniejszy aplauz tej nocy.
- Wow... - szepnął Eric gdy wygiął się koło mnie. - Nie sądzę aby po
tym ktokolwiek gadał głupoty o twojej roli łabędzia...
- Ludzie gadają o mnie głupoty? - Podniosłam brew, ale już znałam
na to odpowiedź. Junior dostający topową rolę zamiast wszystkich
seniorów, to było rzadko spotykane.
- Brawo panno Everhart. - Pan Petrova podszedł do mnie. - Zmiecie
was z miejsc podczas tej wiosny. Jestem co do tego przekonany.
Kolejna runda braw rozległa się w budynku i odsunął mikrofon z dala
od ust. - Gdzie są twoi rodzice? Chciałbym aby przyszli do zdjęcia.
- Nie ma ich w mieście. - Skłamałam. Nie chciałam marnować
mojego czasu aby ich tutaj zaprosić.
- Cóż, wielka strata - powiedział. - Jestem pewny, że są z ciebie
bardzo dumni. Możesz już zejść ze sceny.
- Dziękuję. - Udałam się do szatni i przebrałam się z białej, krótkiej,
jedwabnej sukienki i szarej opaski z piórem. Gdy spojrzałam na siebie w
lustrze, uśmiechnęłam się. Nikt nie mógł powiedzieć, że wewnątrz byłam
emocjonalnym wrakiem.
Wyciągnęłam telefon i zauważyłam nową wiadomość głosową z GBH.
Wiedziałam, że chodziło o moją nieobecność czwarty dzień z rzędu na
stażu, więc usunęłam ją. Wtedy coś mnie tknęło i wygooglowałam
"Andrew Hamilton" po raz kolejny w tym tygodniu - mając nadzieję, ze
coś wyskoczy.
Nic. Znowu.
Z wyjątkiem jego idealnego, pozowanego zdjęcia na stronie GBH i
mniejszej informacji niż biografia, nigdzie nie było o nim informacji.
Spróbowałam "Andrew Hamilton: Nowy Jork, prawnik", ale wyniki
były równie znikome. Wyglądało jakby nie istniał do czasów GBH.
- Świetny występ Aubrey... - Jennifer, jedna z najlepszych seniorek
z Duke, nagle weszła do łazienki. - To naprawdę zaszczyt patrzeć jak ktoś
tak młody i niedoświadczony zdobywa niepotrzebne punkty.
Przewróciłam oczami i zapięłam torbę.
- Powiedz mi – odezwała się. - Naprawdę myślisz, że wytrwasz do
wiosennych występów?
- Naprawdę myślisz, że będę tutaj stała i kontynuowała tę durną
rozmowę?
- Powinnaś. - Parsknęła. - Ponieważ między tobą a mną są cztery
lata - zanim nadszedł twój czas... Była pewna tancerka, która położyła
łapy na roli Śpiącej Królewny. Była bardzo utalentowana - naturalnie, ale
ugięła się pod presją ponieważ nie mogła poświęcić tyle godzin na
praktykach co tancerka, która chce być tancerką.
- Jest jakaś puenta tej historii?
- Zajęłam jej miejsce, a byłam studentką pierwszego roku. -
Uśmiechnęła się. - Teraz jestem seniorką i ktoś tańczy rolę, która należy
do mnie. Więc, tak jak wtedy, zamierzam zrobić wszystko co w mojej
mocy aby upewnić się, że wróci ona do mnie.
Pokręciłam głową i przeszłam obok niej, ignorując fakt, że
wyszeptała "głupia suka" pod nosem. Planowałam wrócić na salę i
obejrzeć wykonania innych osób, ale potrzebowałam przerwy.
Prześlizgnęłam się obok przesuwanych drzwi na drugą stronę pokoju
i weszłam do restauracji. Było tutaj o wiele ciszej i ludzie siedzący przy
stołach wyglądali na zajętych swoimi rozmowami nie zwracając uwagi na
balet.
- Panienko? - Kelner w smokingu podszedł do mnie z tacą. - Byłaby
pani zainteresowana kieliszkiem szampana?
- Dwa poproszę.
Uniósł brew, ale i tak podał mi dwa kieliszki.
Bez podziękowania wypiłam jeden, potem drugi - oblizując kropelki
aby niczego nie pominąć.
- Gdzie jest bar? - zapytałam.
- Bar? Nie sądzę aby patroni galerii dozwolili...
- Proszę, nie każ mi pytać ponownie.
Wskazał na drugą stronę sali, gdzie siedziało kilku palaczy i poszłam
w ich stronę.
- Co mogę panience dzisiaj podać? - Barman uśmiechnął się, gdy
podeszłam. - Chciałaby pani spróbować jednego z naszych specjałów?
- Czy któryś z nich pozwoli mi zapomnieć o spaniu z żonatym
mężczyzną?
Uśmiech na jego twarzy zniknął i położył trzy kieliszki, wypełniając
je czymś co miałam nadzieję było najmocniejszym trunkiem w lokalu.
Położyłam na ladzie moją kartę kredytową i wypiłam pierwszy na raz
- zamykając oczy gdy piekąc przeleciał przez moje gardło. Trzymałam
następny przy moich ustach, ale nagle usłyszałam znajomy śmiech.
Był niski, zgrzytliwy i słyszałam go miliony razy.
Odwróciłam się i zauważyłam, że Andrew siedział przy stole z
kobietą, która nie była jego żoną. Nie chciałam tego przyznać, ale była
ładna. Bardzo, bardzo ładna. Kasztanowe włosy z blond refleksami,
głębokie, zielone oczy i jędrne piersi, które były zbyt idealne aby były
prawdziwe.
Pocierała go po ramieniu i chichotała co dziesięć sekund.
Andrew wyglądał na niewzruszonego jej zabiegami, ale gdy poprosił
o rachunek, mogłam tylko przypuszczać jak skończy się ich noc.
Próbowałam się odwrócić - jakby widzenie go z kimś innym nie miało
dla mnie znaczenia, ale nie mogłam się powstrzymać.
Jego randka już była pochylona nad stołem - celowo pokazując
więcej swojego dekoltu i szeptała słowa, które były trudne do odczytania.
Gdy żartobliwie oblizała wargi i pogłaskała jego brodę palcami, zdałam
sobie sprawę, że nie dam rady więcej.
Temat: SERIO?!
Naprawdę jesteś teraz na randce z kimś innym niż Twoja żona? Już wystarczająco złe
jest, że jesteś zdradzającym i oszukującym kobieciarzem, ale aż tak bardzo jesteś
seksoholikiem?
- Aubrey
Jego odpowiedź nadeszła w sekundę.
Temat: Re: SERIO?!
Naprawdę jestem teraz na randce z kimś kto nie zamierza zadać poparzenia trzeciego
stopnia na moim fiucie. I nie jestem seksoholikiem, jestem cipoholikiem. Jest różnica.
- Andrew
Temat: Re: Re: SERIO?!
Jesteś obrzydliwym i podłym dupkiem i szczerze żałuję, że kiedykolwiek z Tobą spałam.
- Aubrey
Brak odpowiedzi.
Patrzyłam jak spojrzał na telefon i uniósł brew. Obrócił się na krześle
- powoli skanując pokój aż mnie znalazł.
Jego oczy rozszerzyły się w chwili, gdy spotkał moje i jego usta
powoli otworzyły się. Jego wzrok podróżował w górę i dół mojego ciała i
praktycznie czułam jak mnie rozbierał.
Nagle nikogo nie było na sali prócz naszej dwójki i wiedziałam, że
chciał abym przyszła do niego - tutaj, teraz. Czułam jak moje ciało
reaguje na jego spojrzenie, czułam jak moje sutki twardnieją, gdy
przejechał językiem po ustach.
Przełknęłam i spojrzałam na niego, zdając sobie sprawę, że przez
ostatni tydzień źle wyobrażałam sobie w snach jego włosy. Pieprzyłam się
palcami godzinami w nocy - używałam jego twarzy i wspomnień jego
głosu dla inspiracji i widząc go osobiście tylko zapragnęłam poczuć jego
fiuta w sobie ponownie.
Pochyliłam się do przodu, chcąc do niego pójść, ale mój wzrok zaczął
się przejaśniać i zauważyłam, że nie jesteśmy tutaj sami.
Daleko do tego.
Idealnie zadbane dłonie jego randki znalazły jego brodę i odwróciły
jego głowę.
Poprosiłam o dwa dodatkowe drinki. Wypiłam je oba i gdy
obejrzałam się przez ramię, widziałam, że Andrew patrzył w moim
kierunku z niezaprzeczalnym pragnieniem w oczach.
Zmusiłam się do uśmiechu i bardzo powoli powiedziałam bezgłośnie
" Pierdol. Się." zanim wstałam. Chwyciłam garść miętówek z tacy kelnera i
ruszyłam w stronę galerii.
Byłam w połowie drogi, gdy poczułam wibracje telefonu. Email.
Temat: Spotkajmy się w łazience.
TERAZ.
- Andrew
Wyłączyłam telefon i dalej szłam w kierunku drzwi galerii - kurwa
prawie biegiem. Dotarłam do lobby, ale ktoś złapał mnie za ramię i
pociągnął przez pokój.
Andrew.
Starałam się wyrwać, ale wzmocnił uścisk i spojrzał na mnie - dając
mi 'Nie leć ze mną w chuja' spojrzenie, gdy ludzie dookoła nas szeptali.
Zaciągnął mnie do łazienki i zamknął drzwi, mrużąc na mnie oczy. -
Myślisz, że jestem obrzydliwy?
- Bardzo. - Odsunęłam się. - Straciłam ten malutki szacunek który
miałam do ciebie i jeżeli choćby spróbujesz mnie dotknąć, będę krzyczała.
- W to nie wątpię. - Ślad uśmiechu pojawił się na jego ustach, ale
zniknął. - Nie pokazałaś się przez cztery dni w pracy. Myślisz, że tylko
dlatego, że cię pieprzyłem to cię nie zwolnię?
- Chuj mnie to obchodzi czy mnie zwolnisz czy nie! Czy w ogóle
zastanawiałeś się dlaczego nie pojawiłam się w pracy?
- Niekompetencja?
- Jesteś kurwa żonaty! Żonaty! Jak mogłeś... - Pokręciłam głową
zamykając przestrzeń między nami. - Jak mogłeś przemilczeć tę część?
- Nie zrobiłem tego - powiedział. - I dla jasności... Technicznie nie
jestem żonaty Aubrey.
- Technicznie nie jestem głupia Andrew.
- Bardzo utrudniasz rozmawianie z tobą w tej chwili... - Jego usta
prawie ocierały się o moje.
- Ponieważ pierdolisz głupoty. - Uwolniłam się z jego uścisku i
ruszyłam do drzwi, ale złapał mnie za ramiona i popchnął na ścianę.
- To rozwód z orzekaniem o winie - syknął. - Gdybyś była
prawdziwym prawnikiem zapewne nie musiałbym tłumaczyć co do kurwy
to znaczy, ale skoro nie jesteś...
- To oznacza, że prawnie nadal jesteś żonaty. Oznacza to, że jeżeli
umrzesz zanim to przejdzie, to twoja żona - którą nadal jest, będzie
uprawniona do wszystkiego co kiedykolwiek nabyłeś. To znaczy, że jesteś
KŁAMCĄ! Pierdolonym kłamcą, który najwyraźniej jest zwolniony ze
swoich głupich i nieskutecznych zasad!
- Złożyłem pozew. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Odmówiła
podpisania i jest w tym tak wiele gówna, którym czuję się zdegustowany,
ale jesteśmy w separacji i poza kontaktem od sześciu lat. Sześciu. Lat.
Wzruszyłam ramionami i starałam się zachować moją najlepszą
niewzruszoną minę, ignorując fakt, że moje serce przeskakiwało kolejkę,
gdy kciukiem ocierał moje łzy.
- Nigdy cię nie okłamałem Aubrey - powiedział stanowczo. -
Zapytałaś mnie wcześniej czy kiedykolwiek cię okłamałem i odpowiedź
nadal jest taka sama. Z nikim nie rozmawiałem o moim życiu osobistym
od czasów Durham, ale tam, miałem żonę i pojawiła się w moim biurze na
własną rękę. Nie dzwoniłem do niej, nigdy nie zadzwonię i nie dzwoniłem
od czasu gdy wyjechałem z Nowego Jorku. Nasza sprawa jest bardzo
skomplikowana i wolę o tym nie myśleć.
- Nie obchodzi mnie to - powiedziałam. - Nadal się mylisz. Nadal nie
powiedziałeś mi o niej przez sześć miesięcy. Sześć. Miesięcy!
- W którym momencie niby miałem wspomnieć o tym gównie? -
Jego twarz zrobiła się czerwona. - Pomiędzy pieprzeniem cię przez
telefon? Kiedy błagałem twój tyłek abyś spotkała się ze mną osobiście?
Kiedy nieświadomie pomagałem ci w pierdolonej pracy domowej?
- Może zanim mnie przeleciałeś? - Nienawidziłam tego, że wyciągał
ze mnie emocje. Nie mogłam udawać, że nie miał na mnie wpływu, nawet
jeśli próbowałam. - Może wtedy?
Zacisnął szczękę, ale nic nie powiedział.
- Tak właśnie myślałam - powiedziałam, wiedząc, że wygrałam. -
Teraz jestem pewna, że ty i twoja piękna miseczka D macie
zarezerwowany pokój po drugiej stronie ulicy, więc jeśli nie masz nic
przeciwko...
- Nic nie ma między mną i moją niedługo byłą żoną - powiedział
szorstko. - Nic. I mam zarezerwowany pokój po drugiej stronie ulicy. Ten
sam, który miałem zarezerwowany przez ostatnie cztery noce dla innych
kobiet za każdym razem, ale nie byłem w stanie żadnej przelecieć
ponieważ nie mogłem przestać myśleć o mojej niekompetentnej stażystce
i o tym jak bardzo chciałbym ją rżnąć.
Cisza.
- Czy ty... - Pokręciłam głową. - Czy ty naprawdę myślisz, że
mówiąc takie bzdury mnie podniecisz?
- Tak... - Przesunął palce pod moją sukienkę, lekko pocierając
kciukiem przy moich przemoczonych majtkach. - I najwyraźniej tak jest...
- Bycie mokrą świadczy tylko o tym, że nie mogę kontrolować jak
moje ciało reaguje na twoją bliskość. To nie znaczy, że chcę uprawiać z
tobą seks. Nienawidzę cię.
- Jestem całkiem pewny, że tak nie jest. - Objął mnie za talię i
przysunął bliżej - pozbywając mnie oddechu.
- Zabieraj łapy...
- Powiedz to bardziej przekonująco a to zrobię. - Czekał na moją
prośbę, unosząc brew, ale nie mogłam się zmusić aby powiedzieć te
słowa.
Przez kilka minut staliśmy patrząc na siebie, pozwalając aby te
surowe, wyczuwalne napięcie budowało się między nami, zanim w końcu
przerwałam ciszę.
- Myślę, że powinieneś wracać do swojej randki... - Mój głos był
szeptem. - Powiedziałeś wszystko co miałeś do powiedzenia więc... Czego
więcej możesz ode mnie chcieć?
- W tej chwili? - Przesunął palcem po moim obojczyku.
- W ogóle... - Odwróciłam policzek zanim mógł mnie pocałować. -
Nigdy się znowu z tobą nie prześpię, formalnie złożę rezygnację do końca
tygodnia i myślę, że powinniśmy na dobre zakończyć naszą telefoniczną
przyjaźń.
- Masz to na myśli? - wyszeptał.
- Tak, mam. - Zignorowałam czucie jego dłoni ściskającej mój tyłek.
- Chcę zaprzyjaźnić się z kimś, kogo interesuje coś więcej niż moja cipka.
- Jesteś też zainteresowany twoimi ustami.
Nie miałam na to odpowiedzi i musiał to wyczuć ponieważ mocniej
zacisnął palce na mojej talii.
- Wiem jak trudno ci powiedzieć prawdę - powiedział cicho - więc
musisz być ze mną zupełnie szczera kiedy zadam ci kilka pytań. Możesz to
zrobić?
Kiwnęłam głową, bez tchu i pochylił się do moich ust. - Nie cieszyło
cię pieprzenie mnie?
- To nie jest problemem.
- To nie jest odpowiedź. Powiedz mi.
Zignorowałam głośne bicie w mojego serca. - Podobało mi się to...
- Naprawdę poddasz się dymisji? - Pocałował mnie.
- Nie... tylko... - Zassałam oddech jak jego dłoń objęła moją prawą
pierś, jak ścisnął ją. Mocno.
- Tylko co?
- Chcę przenieść się do innego prawnika i nie chcę widywać cię
częściej niż muszę...
Patrzył mi w oczy przez długi czas, nie mówiąc ani słowa aż w końcu
pozwolił mi odejść. - Naprawdę to czujesz?
- Widząc, że jestem jedyną, która cokolwiek czuje, tak. Tak, to
naprawdę do ciebie czuję.
Zamrugał. Po czym nagle przyciągnął mnie w swoje ramiona i
zmiażdżył moje usta swoimi.
- Dlaczego jesteś taką pieprzoną kłamczuchą Aubrey? - syknął.
Popchnął mnie na toaletkę, ugryzł mnie w dolną wargę i rozplątał włosy.
Utrzymując usta na mnie, podniósł moją sukienkę do góry - rozerwał
moje majtki jednym pociągnięciem.
- Andrew... - Próbowałam złapać oddech, gdy podniósł mnie i
posadził na umywalce. - Andrew poczekaj...
- Na co? - Złapał moją dłoń i położył na swoim pasku, mówiąc mi
abym go odpięła.
Nie odpowiedziałam mu. Wsunęłam palce pod metalową klamrę i
rozpięłam gdy przycisnął usta do mojej szyi.
Śledząc językiem moją skórę, wyszeptał. - Nie brakowało ci mnie
pieprzącego ciebie?
- To było tylko dwa razy. - Zassałam oddech kiedy jego dłonie
pieściły moje uda. - Niewystarczająco aby za tym tęsknić...
Ugryzł mnie mocno i odchylił się, przyglądając mi się.
Oddech ugrzązł mi w gardle, gdy wsunął dwa palce w moją cipkę i
złośliwie poruszał w przód i tył.
- Wygląda jakbyś tęskniła za pieprzeniem mnie... - Wcisnął palce tak
daleko jak mógł, wywołując mój cichy jęk.
Nagle wyciągnął ze mnie palce i przeniósł do swoich ust, powoli je
wylizując. - Też smakuje jakbyś tęskniła za pieprzeniem mnie. - Przycisnął
kolejny palec do mojej drżącej, przemoczonej łechtaczki i potem przysunął
do mojej twarzy - kładąc go na moich ustach. - Otwórz buzię.
Powoli rozszerzyłam usta i zmrużył oczy gdy wsunął palec na mój
język. Czułam jak jego fiut ocierał się o moje uda, czułam go gdy użył
drugiej ręki aby założyć moją nogę na jego talię.
- Powiedz mi, że nie chcesz mnie pieprzyć - powiedział. - Że nie
chcesz abym zanurzył teraz mojego fiuta głęboko w tobie.
Chwycił moją twarz i przycisnął usta do moich, przysuwając moją
dolną wargę zębami do swoich ust.
Siedziałam na brzegu lady, bliska spadnięcia, ale nagle przycisnął
mnie do lustra.
Patrzyłam w jego oczy gdy otworzył prezerwatywę, kiedy ją założył i
patrzył na mnie z tym samym gniewnym wyrazem twarzy co przez cały
wieczór.
Złapał mnie za kostki i przyciągnął, ustawiając swojego penisa,
kiedy nogami oplotłam jego talię.
Wbiłam paznokcie w jego szyję, gdy wbijał się we mnie ciągle i
ciągle.
- Brakowało mi pieprzenia ciebie - wychrypiał, wplątując palce w
moje włosy i odciągając moją głowę. - Ale ty o mnie wcale nie myślałaś?
- Achhhh! - Krzyknęłam gdy przyspieszył pchnięcia. Zacisnęłam
jeszcze mocniej nogi dookoła niego, próbując jak najlepiej aby się nie
poddać.
Zamknęłam oczy i słyszałam jak wymawiał moje imię – dysząc. -
Kurwa, Aubrey... Kurwa...
- Połóż ręce na blacie... - rozkazał, ale zignorowałam go i mocniej
ścisnęłam jego szyję.
- Aubrey... - Znowu ugryzł mnie w ramię, nadal pieprząc mnie
mocniej niż kiedykolwiek. - Połóż ręce na ladzie. Już.
Powoli rozplątałam z niego dłonie i przeniosłam do swoich boków -
chwytając się zimnego blatu. Następną rzeczą jaką czułam był jego język
wirujący dookoła moich sutków, mocno ssąc mój biust.
Mocniej chwyciłam się lady, gdy jego pocałunki stały się jeszcze
bardziej drapieżne - bardziej zaborcze i gdy pieprzył mnie mocniej i
mocniej czułam się na granicy utraty kontroli.
- Andrew... - Jęknęłam. - Andrew...
Wypuścił moje sutki z ust i wsunął dłonie pod moje uda, podnosząc
mnie i przyszpilając do ściany.
- Wiem, że uwielbiasz jak cię pieprzę Aubrey... - Patrzył w moje
oczy, zmuszając swojego penisa aby wchodził głębiej w moją cipkę. - I
wiem, że każdej nocy dotykałaś się, marząc aby to mój fiut był w tobie
zamiast twoich palców.
Moja łechtaczka drżała z każdym jego słowem i byłam bardziej
mokra niż kiedykolwiek w moim życiu.
- Powiedz mi prawdę... - Przycisnął usta do moich i wsunął język
między moje wargi - tłumiąc moje jęki gniewnym, nieubłagalnym
pocałunkiem. - Wreszcie powiedz mi coś co jest pierdoloną prawdą...
Dreszcze przechodziły przez moje plecy i prawie dochodziłam, ale
nie puszczał moich ust.
Nadal mnie całował - patrząc na mnie, błagając abym powiedziała
mu prawdę.
Pokiwałam, mając nadzieję, że odczyta to z moich oczy i zobaczy że
potrzebuję aby odsunął się ode mnie, potrzebowałam móc zaczerpnąć
oddech.
Uderzył we mnie ostatni raz - uderzył w mój punkt i udało mi się
oderwać od niego usta.
- Taaaakkkk! - Moja głowa opadła na jego ramię i łapałam
powietrze.
- Aubrey... - Trzymał mnie w pasie aż przestał się trząść.
Kiedy wróciliśmy do siebie, słyszeliśmy kilka puknięć do drzwi, kilka
"jest tam ktoś?", ale oboje byliśmy cicho i bez tchu.
Kilka minut później, kiedy jego oddech wydawał się być pod
kontrolą, wyszedł ze mnie - patrząc mi w oczy. Wyrzucił prezerwatywę do
kosza za nim i założył spodnie.
Patrzyłam jak poprawiał się w lustrze, jak wszystko wygładził tak, że
nikt nigdy nie przypuszczałby, że właśnie mnie wypieprzył.
Zsunęłam się z umywalki i spojrzałam na własną twarz -
zaczerwienione policzki, dzikie włosy, zrujnowany makijaż - i ściągnięte
ramiączka mojego stanika z ramion. Zanim mogłam założyć ramiączka
sukienki, Andrew odsunął moją dłoń i zrobił to za mnie.
Nasze oczy spotkały się w lustrze, gdy wygładzał moje włosy i na
ułamek sekundy odwrócił się - aby podnieść moją opaskę. Delikatnie
trzymał ją nad moją głową i wsunął na miejsce, a następnie odszedł.
- Wiesz, to niegrzeczne zostawiać kogoś po seksie nie mówiąc ani
słowa - mruknęłam.
- Co? - Jego dłoń była na klamce.
- Nic.
- Co powiedziałaś? - Przechylił głowę na bok. - Nie jestem
jasnowidzem.
- Powiedziałam, że to niegrzecznie po prostu wychodzić po seksie.
Mógłbyś przynajmniej coś powiedzieć, cokolwiek.
- Nie uznaję pogaduszek do poduszki.
- To nie jest pogaduszka do poduszki. - Warknęłam. - To część bycia
dżentelmenem.
- Nigdy nie powiedziałem, że jestem dżentelmenem.
Westchnęłam i odwróciłam się. Czekałam aż usłyszę zamykane
drzwi, ale nagle jego ręce były na mojej talii a on odkręcał mnie twarzą do
siebie.
- Co powinienem powiedzieć po pieprzeniu cię Aubrey?
- Mógłbyś zapytać czy było mi dobrze czy nie...
- Nie wierzę w zadawanie bezsensownych pytań. - Spojrzał na
zegarek. - Jak długo zamierzasz tu zostać.
- Jeszcze z godzinę.
- Hmmm. - Był cicho. - A kiedy śledziłaś mnie i moją randkę jak
wiele shotów wypiłaś?
- Nie śledziłam ciebie i twojej randki. Unikałam ciebie przez cały
tydzień nie zauważyłeś?
- Jak dużo?
- Pięć.
- Okej. - Założył mi kosmyk włosów za ucho. - Zabiorę cię do domu
jak już będziesz gotowa i załatwię kogoś aby odwiózł jutro twój samochód
do twojego mieszkania. - Pocałował mnie w czoło zanim podszedł do
drzwi. - Tylko zadzwoń do mnie.
- Czekaj - powiedziałam gdy otworzył drzwi. - Co z twoją randką?
- Co z nią?
Godzinę później wślizgnęłam się do samochodu Andrew -
eleganckiego, czarnego Jaguara. Trzymał dla mnie drzwi otwarte póki nie
usadziłam się wygodnie i czekał aż zapnę pas nim ruszył.
Na jego desce rozdzielczej dostrzegłam czerwoną aktówkę z
symbolem Nowego Jorku na jej środku. Podniosłam ją, ale Andrew
natychmiast mi ją zabrał i zamknął w schowku.
Wyglądał na obrażonego, że jej dotknęłam, ale szybko odwrócił się
ode mnie i skupił na jeździe.
- Mogę cię o coś zapytać Andrew?
- Zależy o co.
- Wygooglowałam cię w tym tygodniu i nic nie wyskoczyło...
- To nie jest pytanie.
- Dlaczego nic nie wyskoczyło? - Spojrzałam na niego.
- Ponieważ mam 32 lata i nie tracę czasu na Facebook i Twitter.
Westchnęłam. - Naprawdę nie rozmawiałeś z nią przez sześć lat?
- Słucham? - Spojrzał na mnie kiedy zbliżyliśmy się do czerwonego
światła. - Myślałem, że załatwiliśmy to w łazience.
- Tak, ale... - chrząknęłam. - Złożyłeś pozew o rozwód i to nie może
przejść?
- Potrzeba dwóch osób aby się rozwieść Aubrey. Z pewnością o tym
wiesz.
- Tak, ale... - Zignorowałam fakt, że zacisnął szczękę. - Nie byłoby
dla kogoś jak ty wygodniej aby to się stało? Sześć lat to całkiem długo aby
być w związku małżeńskim z osobą, którą jak twierdzisz, nie kochasz,
więc...
- Byłabyś zdziwiona jak niektórzy ludzie mogą kurwa łgać aby
uzyskać to co chcą - powiedział zimnym głosem. - Moja przeszłość nie
podlega dyskusji.
- Nigdy?
- Nigdy. To nie ma z tobą nic wspólnego.
Oparłam się na fotelu, krzyżując ramiona na piersi. - Czy
kiedykolwiek powiesz mi dlaczego przeniosłeś się z Nowego Jorku do
Durham?
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ nie muszę. - Skierował samochód w stronę mojego
osiedla. - Ponieważ jak powiedziałem ci godzinę temu, ta część mojego
życia nigdy się nie wydarzyła.
- Nikomu nie powiem. Tylko...
- Przestań. - Odwrócił się do mnie, gdy zatrzymał samochód i
widziałam ból w jego oczach. Był bardziej emocjonalny niż kiedykolwiek
widziałam.
- Sześć lat temu straciłem kogoś specjalnego w Nowym Jorku. - Był
żal w jego głosie. - Coś czego nigdy kurwa nie cofnę, coś na co
poświęciłem sześć lat aby zapomnieć i jeżeli ci to nie przeszkadza
chciałbym zamienić to w siedem lat.
Otworzyłam usta aby powiedzieć, że mi przykro, ale mówił dalej.
- Nie jestem pewny czy okazałem to przez sześć miesięcy czy nie, -
powiedział - ale nie jestem 'usiądźmy i porozmawiajmy o tym co czuję'
typem. Nie jestem zainteresowany głębokimi rozmowami i to, że
pieprzyłem cię więcej niż raz i wygląda na to, że nie mogę pozbyć się
ciebie i twojej buzi z mojej głowy, nie uprawnia cię do usłyszenia rzeczy,
których nikomu nie powiedziałem.
Natychmiast odpięłam pas i otworzyłam drzwi, ale złapał mnie za
nadgarstek zanim mogłam wysiąść.
- Miałem na myśli to co powiedziałem kilka miesięcy temu Aubrey...
- Ujął mój podbródek i odwrócił moją głowę w jego stronę. - Jesteś moją
jedyną przyjaciółką w tym mieście, ale musisz zrozumieć, że nie jestem
przyzwyczajony
do
posiadania
znajomych.
Nie
przywykłem
do
rozmawiania o ludzkim gównie i nie zamierza teraz tego zacząć.
Cisza.
- Jeżeli nie zamierzasz się przede mną otworzyć, to jaką mam
zachętę aby być twoją tak zwaną przyjaciółką?
Nic nie mówił przez kilka sekund, ale potem uśmiechnął się. -
Wskakuj na moje kolana to ci pokażę.
- To żart?
- Śmieję się?
- Naprawdę myślisz, że możesz zażądać ode mnie seksu
kiedykolwiek tylko chcesz? - Podniosłam brwi. - Szczególnie po tym jak
powiedziałeś że nigdy nie otworzysz przede mną swojego osobistego
życia?
- Tak. - Odpiął swój pas. - Wskakuj na moje kolana.
- Wiesz co... - Spojrzałam w dół, zauważając, że jego penis powoli
twardnieje w spodniach. - Pozwoliłam aby kilka rzeczy prześlizgnęło się
gdy kilka razy uprawialiśmy seks, ale muszę ci powiedzieć... - Przygryzłam
wargę, gdy wyślizgnęłam się z samochodu. - Naprawdę nie jestem za
zaborczym gównem jaskiniowca.
Zmrużył na mnie oczy, gdy wzięłam torebkę i cofnęłam się.
- Myślę, że musisz dać swojemu wackowi odpocząć, nie sądzisz? -
Skrzyżowałam ramiona. - Masz bardzo duże przesłuchanie w przyszłym
tygodniu. Nie powinieneś zachować całej swojej energii aby być lepiej na
to przygotowanym?
- Wracaj do jebanego samochodu Aubrey... - Jego głos był napięty.
- Prosisz mnie?
- Rozkazuję.
- Czy nie słyszałeś co przed chwilą powiedziałam?
Nie odpowiedział. Sięgnął po moją dłoń, ale zatrzasnęłam drzwi.
- Widzimy się jutro Panie Hamilton. - Uśmiechnęłam się i odeszłam.
Odpowiedzialność ( rzeczownik ):
Odpowiedzialność prawna za własne działania lub zaniechania.
Tydzień później...
Andrew
Była tylko jedna rzecz w Durham, której nie można było
porównywać do Nowego Jorku: Sąd. Prawnicy w Nowym Jorku traktowali
swoją pracę poważnie. Siedzieli nad śledztwami całymi nocami,
dopieszczali swoją obronę do perfekcji i przedstawiali sprawy z dumą.
W Durham, "prawnicy" gówno robili i w chwilach jak ta - kiedy
słuchasz młodego i niedoświadczonego prokuratura, który siebie
zawstydza, prawie tęskniłem za tamtymi dniami.
Jednak
nie zwracałem zbyt wielkiej uwagi
na
dzisiejsze
postępowanie. Byłem za bardzo zajęty myśleniem o Aubrey i o tym ile
razy dzisiaj rano pieprzyliśmy się w moim biurze.
Jak zwykle wymieniliśmy grzeczności "Dzień dobry Panie Hamilton”,
"Dzień dobry Panienko Everhart" i patrzyliśmy sobie w oczy, gdy stawiała
moją kawę. Otworzyła swoje uwodzicielskie usta aby coś jeszcze
powiedzieć, ale następne co pamiętam to moje ręce w jej włosach i jak
popychałem jej seksowny tyłek na moje biurko.
Bezlitośnie wbijałem się w nią od tyłu gdy masowałem jej łechtaczkę
i kiedy opadła na mój dywan, rozszerzyłem jej nogi i pożerałem jej cipkę.
Byłem zupełnie nienasycony gdy chodziło o Aubrey i bycie w jej
okolicy dłużej niż pięć sekund było wystarczające aby doprowadzić mnie
na krawędź.
Nie było sensu nawet liczyć jak wiele razy się pieprzyliśmy...
- Jak widać... - Nagle głos prokurator przeciął moje myśli. - Panie i
panowie przysięgli, wszystkie dowody, które zaprezentowałam udowa...
- Sprzeciw! - Miałem dosyć tego gówna. - Wysoki sądzie, ostatnio
jak sprawdzałem, była to rozprawa dowodowa, nie proces. Dlaczego pani
Kline zwraca się do nieistniejącego jury?
Sędzia zdjęła okulary i pokręciła głową. - Pani Kline, tak jak
niechętna jestem aby zgodzić się panem Hamilton, ma on rację. Czy
skończyła pani prezentację dowodów? Pominąwszy oświadczenie do jury?
- Tak wysoki sądzie - powiedziała, wypychając piersi jakby jej
przypadek był wyjątkowy.
- Panie Hamilton - sędzia spojrzała w moim kierunku. - Zaskoczy
mnie pan dzisiaj sprzeciwiając się któremuś z przedstawionych dowodów?
- Nie wysoki sądzie. - To przesłuchanie było stratą czasu i ona
wiedziała o tym równie dobrze jak ja.
- Rozumiem. - Znowu założyła okulary. - Póki prokuratura nie
przestawi przekonujących i licznych dowodów, orzeczeniem sądu jest, że
to nie wystarczy do procesu. - Uderzyła młotkiem i wstała.
Panie Kline podeszła do mnie i wyciągnęła rękę. - Więc złożę
apelację, zdobędę więcej dowodów i niedługo znowu się zobaczymy
prawda?
- Pytasz mnie czy oznajmiasz mi?
- Twój klient, panie Hamilton, dokonał najwyższego stopnia
oszustwa. - Skrzyżowała ręce. - Ktoś musi za to zapłacić.
- Nikt nie zapłaci, jeżeli ty będziesz się tym zajmowała, prawda? -
Włożyłem akta do teczki. - Będę czekał na twój następny ruch. O tak,
powinnaś zebrać więcej dowodów, skoro sąd wyraźnie orzekł, że było ich
za mało.
- Więc, to znaczy że mam się odwołać? Myślisz, że mogę to wygrać?
- Myślę, że powinnaś wrócić do szkoły prawniczej i bardziej kurwa
uważać. – Wyśmiałem ją. - Albo zrób swoim klientom przysługę i znajdź
im lepszego adwokata.
- Masz na myśli kogoś takiego jak ty?
- Nikt nie jest taki jak ja. - Założyłem parę okularów na oczy. - Ale
każdy byłby lepszy od ciebie.
- Zawsze jesteś taki niegrzeczny dla przeciwników panie Hamilton? -
Uśmiechnęła się. - Znaczy, słyszałam opowieści, ale naprawdę...
- Naprawdę co?
- Intrygujący. - Podeszła bliżej. - Jesteś naprawdę intrygujący.
Zamrugałem i spojrzałem na nią. Gdybym spotkał ją na DateMatch
mogłaby być godna jednej nocy, ale nigdy nie mieszam interesów z
przyjemnością.
Przynajmniej nie mieszałem do tego pory.
- Nie jestem pewna czy dostrzegasz kogokolwiek czy nie -
powiedziała, zniżając głos, - ale myślę że mamy ze sobą wiele wspólnego
i...
- Co dokładnie mamy wspólnego panno Kline?
- Cóż... - Podeszła jeszcze bliżej i potarła moje ramię. - Oboje
patrzyliśmy na siebie podczas rozprawy, oboje mamy wysoki profil kariery
i oboje mamy zamiłowanie do prawa - pasja która mogłaby być
przeniesiona na inny poziom. - Oblizała usta. - Prawda?
Odsunąłem się. - Panno Kline, patrzyłem na ciebie podczas
przesłuchania ponieważ próbowałam zrozumieć jak ktoś może pokazać się
w sądzie tak bardzo nieprzygotowany, nieprofesjonalny i strasznie
wkurzający. Mamy wysoki profil kariery, ale jeżeli dalej będziesz
prezentowała przypadki tak jak ten dzisiejszy, będę rekrutował cię na
stanowisko sekretarki w mojej firmie w przeciągu najbliższych sześciu
miesięcy. - Zignorowałem jej jęknięcie. - A jeżeli twoja pasja do prawa
jest taka jak twoje pieprzenie, to zdecydowanie nic nas nie łączy.
- Czy ty... - Pokręciła głową, cofając się z poczerwieniałą twarzą. -
Czy ty naprawdę właśnie to do mnie powiedziałeś?
- Czy naprawdę właśnie proponowałaś mi seks?
- Po prostu wywnioskowałam - jakbyś był zainteresowany wyjściem.
- Nie jestem - powiedziałem, zauważając, że nie byłem nawet w
najmniejszym stopniu pobudzony. - Mogę już opuścić salę rozpraw czy
chcesz namówić mnie na coś jeszcze?
- Jesteś takim dupkiem! - Odwróciła się i chwyciła teczkę z podłogi. -
Wiesz, dla dobra klientów, mam nadzieję że jesteś o wiele milszy. -
Wysyczała jak wyszła z sali.
Chciałem jej powiedzieć, że właściwie nie byłem milszy dla moich
klientów. Od nikogo nie akceptowałem bzdur a ponieważ od kiedy
przeniosłem się do Durham nie przegrałem, to nie musiałem.
Patrząc na zegarek, stwierdziłem, że chwilę poczekam zanim
wyjadę. Nie chciałem na nią wpaść na parkingu, a ponieważ zaczynała się
pora lunchu, pomyślałem, że poczekam.
Włożyłem dłonie do kieszeni i uśmiechnąłem się czując materiał,
który pieścił moją lewą dłoń. Wyciągając go, uśmiechnąłem się na czarne
stringi Aubrey z rana.
Wyciągnąłem telefon z teczki aby jej o tym napisać, ale pierwsza do
mnie napisała.
Temat: Fetyszysta mokrych majtek
Nie jestem pewna czy już zdałeś sobie sprawę, że zostawiłam moje stringi w Twojej
kieszeni, ale chciałam abyś wiedział, że zrobiłam to dla Twojego dobra i Twój sekret jest u
mnie bezpieczny.
Od kiedy pieprzyłeś mnie w łazience w Galerii, zauważyłam, że masz tendencje do
wpatrywania się w moje majtki zanim je zdejmiesz.
Przejeżdżasz po nich palcami, zdejmujesz je zębami i później znowu na nie patrzysz.
Nie mam problemu z kontynuowaniem Twojego fetyszu majtek. Jestem pewna, że położysz je
w nocy na twarzy i jeżeli kiedyś będziesz potrzebował więcej, nie krępuj się aby mnie o tym
poinformować.
Aubrey
Temat: Re: Fetyszysta mokrych majtek
Wiedziałem, że wsunęłaś rano swoje stringi do mojej kieszeni. Zauważałem, że robiłaś
to przez cały tydzień.
W przeciwieństwie do Twoich bezpodstawnych i głupich założeń, nie mam fetyszu
majtek i nie sypiam z nimi na twarzy. Jednak mam nowy fetysz Twojej cipki i jeżeli jesteś
zainteresowana pozwoleniem mi na spanie z TYM na mojej twarzy, daj mi znać.
Andrew
Czekałem na odpowiedź, co kilka minut patrząc na ekran, ale potem
zdałem sobie sprawę, że była środa i nie zobaczy mojej wiadomości do
wieczora.
Wyszedłem i wślizgnąłem się do samochodu. Nie chciało mi się
wracać do firmy - byłem na bieżąco z dokumentami i było za wcześnie aby
wracać do domu.
Lawirując samochodem jechałem ulicą szukając godnego baru. Gdy
stawałem przy szkole prawniczej, zauważyłem po drugiej stronie halę
taneczną Duke.
Nie byłem pewny co mnie naszło, ale skręciłem w prawo i wjechałem
na parking. Śledziłem znak "Studio taneczne" i zaparkowałem przed nim.
Był znak na podwójnych drzwiach do audytorium, który ogłaszał "
Próby prywatne: tylko tancerze", ale zignorowałem go. Poszedłem za
słabym dźwiękiem klawiszy fortepianu i strun i otworzyłem kolosalne drzwi
teatru.
Jasne światło świeciło prosto na scenę i ubrani cali na biało tancerze
wirowali dookoła. Zanim mogłem odzyskać zdrowy rozsądek i wyjść,
zauważyłem na przedzie Aubrey.
Miała na sobie tę samą opaskę z piórami, którą miała w galerii i
uśmiechała się szerzej niż kiedykolwiek widziałem - tańcząc jakby nikogo
innego nie było na sali.
Był błysk w oku, którego nigdy nie widziałem jak była w GBH i choć
gówno wiedziałem o balecie, było jasne, że była najlepszym tancerzem na
sali.
- Szerzej panno Everhart! Szerzej! - Siwy mężczyzna wyszedł na
scenę, krzycząc. - Więcej! Więcej!
Dalej tańczyła - szerzej wyciągając ramiona. - Nie! Nie! NIE! -
Mężczyzna tupnął nogą. - Wyłączyć muzykę!
Pianista natychmiast przestał i dyrektor stanął przed Aubrey.
- Panno Everhart wiesz co charakteryzuje białego łabędzia? -
zapytał.
- Tak.
- Tak? - Wyglądał na obrażonego.
- Tak, panie Petrova. - Stała nieruchomo.
- Jeśli tak to czemu nie oświecisz nas jakie są cechy szczególne...
- Lekkość, beztroskość, elegancja...
- Elegancja! - Znowu tupnął nogą. - Biały łabędź jest cały lekki,
delikatne ruchy... Jej ramiona są idealne, pełne wdzięku. - Złapał ją za
łokieć i pociągnął do przodu. - Twoje ramiona są nierówne, twarde i
tańczysz jak gołąb na krze!
Jej policzki poczerwieniały, ale kontynuował.
- Chcę łabędzia panno Everhart i jeżeli nie oddasz się temu - jeżeli
twoje serce jest gdzie indziej, jak przy twoim drugim kierunku, zrób mi
przysługę i daj znać abym mógł powołać kogoś innego do tej roli.
Cisza.
- Spróbujmy jeszcze raz! - Odsunął się. - Na mój znak, zaczynamy
od piosenki w drugiej...
Oparłem się o ścianę, patrząc jak Aubrey znowu tańczy i sprawia, że
wszyscy inni wyglądają jak amatorzy. Patrzyłem aż nie mogłem dłużej, aż
jej stary dyrektor zauważył mój cień i krzyknął aby "cholerny intruz"
wyszedł.
Później tej nocy, wszedłem do kuchni i wyciągnąłem butelkę
Bourbona - nalewając sobie kieliszek. Była druga w nocy i byłem
niespokojny.
Nie byłem w stanie zasnąć od kiedy wróciłem do domu i zauważyłem
notatkę od Avy przyczepioną do drzwi: Nie odejdę póki nie porozmawiamy
- Ava.
Zgniotłem ją i wyrzuciłem do kosza, zastanawiając się która osoba w
GBH była taka głupia aby dać jej mój adres.
Gdy wypiłem drinka zadzwonił mój telefon.
- Jest druga w nocy - syknąłem, trzymając przy uchu telefon.
- Emm... - Krótka przerwa. - Mogę rozmawiać z panem Hamiltonem?
- To ja. Nie słyszała pani jak mówiłem która godzina?
- Przepraszam panie Hamilton. - Chrząknęła. - Tu Gloria Matter z
rady do spraw zwolnień warunkowych w Nowym Jorku. Przepraszam, że
dzwonię tak późno, ale nie chciałam czekać z odpowiedzią na pana pytanie
z poprzedniego tygodnia - powiedziała. - Więzień o którego pan pytał już
nie jest więźniem. Została wypuszczona i teraz jest na zwolnieniu
warunkowym.
- Zdaję sobie sprawę, że jest na zwolnieniu warunkowym. - Nalałem
kolejnego drinka. - Jednak jestem niemal pewny, że opuszczenie stanu
jest pogwałceniem warunków zwolnienia. Czy Nowy Jork jest teraz
łaskawszy dla przestępców? Pozwalacie aby przestępcy przemierzali świat
jak im się podoba?
- Nie proszę pana, ale zameldowała się dzisiaj rano swojemu
kuratorowi. Sprawdziliśmy również jej bransoletkę w chwili, gdy
otrzymaliśmy od pana telefon więc nadal jest w naszym stanie... Muszę
pana ostrzec, że nie podchodzimy łagodnie do tego typu żartów panie
Hamilton. Jest to pewien rodzaj...
- Wiem co kurwa widziałem. - Zawrzało we mnie. - Jest tutaj. -
Odłożyłem słuchawkę. Już miałem dosyć myślenia o Avie.
Poszedłem do sypialni i położyłem się na pościeli, mając nadzieję, że
druga runda picia zadziała lepiej niż pierwsza.
Leżałem przez godzinę, patrząc jak sekundy mijają na moim
zegarze, jednak sny nie przyszły a mój umysł zaczęła wypełniać Aubrey.
Myślałem o rzeczach które powiedziała mi, gdy się pierwszy raz
poznaliśmy, rzeczy które powiedziała mi o swoim życiu seksualnym i nagle
miałem wielką potrzebę aby usłyszeć jej głos.
Wybrałem jej numer.
- Halo? - Odebrała po pierwszym sygnale. - Andrew?
- Dlaczego nigdy wcześniej nie ssałaś fiuta?
- Co? - Jęknęła. - A co z "Dzień dobry Aubrey? Nie śpisz?" co z
takimi pytaniami na początku?
- Hej Aubrey. - Przewróciłem oczami. - Najwyraźniej nie śpisz, więc
ominę to niepotrzebne pytanie. Dlaczego wcześniej nie ssałaś fiuta?
Milczała.
- Czy muszę przyjechać do twojego mieszkania i sprawić abyś
odpowiedziała na to pytanie osobiście?
- Naprawdę potrzebujesz tych informacji o trzeciej w nocy?
- Rozpaczliwie - powiedziałem. - Odpowiedz na pytanie.
- To po prostu coś czego nigdy nie chciałam robić. - W tle słyszałem
szeleszczące papiery. - Jeden z chłopaków z którym się spotykałam, prosił
od czasu do czasu abym mu to zrobiła - odwzajemnła, ale ja... nie lubiłam
go wystarczająco.
- Hmmm.
Cisza.
Nie rozmawialiśmy przez telefon od czasu naszego ostatniego seks
telefonu, tuż przed tym jak dowiedziałem się, że jej prawdziwym imieniem
jest Aubrey nie Alyssa.
- Myślałeś o mnie? - Nagle zapytała.
- Co?
- Myślałeś o mnie? - Powtórzyła. - Nigdy tak późno do mnie nie
dzwoniłeś. Czujesz się samotny?
- Czuję się napalony.
Zaśmiała się delikatnie. - Chcesz abym powiedziała ci co mam na
sobie?
- Już wiem co masz na sobie.
- Och tak?
- Tak. - Położyłem rękę za głowę. - Jest środa co oznacza, że
ćwiczyłaś do północy, co oznacza, że jak tylko przyszłaś do domu, wzięłaś
prysznic i natychmiast włożyłaś stopy do miski z lodem bez zakładania
piżamy.
Zassała oddech.
- I ze sposobu w jaki teraz oddychasz stwierdzam, że nadal jesteś
naga i powodem dla którego odebrałaś telefon ode mnie po pierwszym
sygnale jest to, że chcesz dotykać się na dźwięk mojego głosu.
Kolejna kula ciszy.
- Mylę się? - spytałem.
- Nie... - Jej głos był niski. - Choć nie sądzę abyś był teraz napalony.
- Wierz mi. Jestem.
- Może, ale myślę, że zadzwoniłeś do mnie ponieważ mnie lubisz -
ponieważ chciałeś usłyszeć mój głos, bo od jakiegoś czasu nie
rozmawialiśmy.
- Zadzwoniłem ponieważ mój kutas jest twardy i chcę sprawić abyś
doszła przy telefonie.
Znowu się zaśmiała. - Więc mnie nie lubisz?
- Lubię twoją cipkę.
- Więc białe róże i notatka " On krzyczał na ciebie ponieważ wie, że
jesteś najlepsza/ Nie daj mu dobrać się do ciebie", co leżały na masce
mojego samochodu nie były od ciebie?
Rozłączyłem się
Odwołanie ( rzeczownik ):
Legalne wycofanie się z obietnicy lub oferty lub umowy.
Andrew
- Harriet, uważasz, że jak powinniśmy postąpić z klientem? -
Następnego wieczoru opieram się na krześle, tracąc godziny na moim
"Niech stażyści pomagają przy jednej sprawie miesięcznie".
- Em, panie Hamilton... - Okręca kosmyk włosów dookoła palca. -
Mam na imię Anna.
- Jedno i to samo - mówię. - Jak myślisz że powinniśmy postąpić z
tą sprawą?
- Możemy powołać jego byłą żonę. Może ręczyć za jego charakter.
- Byli małżeństwem przez trzydzieści dni. - Przewracam oczami i
patrzę na stażystę siedzącego obok niej. - I to było dziesięć lat temu. Bob
co masz?
- Właściwie... właściwie jestem Bryan.
- Jak mówię tak jest. Co.Masz?
- Zrobiłem małe badania w jego przeszłości i najwyraźniej został
upomniany za złamanie zapory sieciowej na ostatnim roku uniwerku.
Możemy od tego zacząć i zbudować sprawę na jego przeszłości z
anarchią...
Westchnąłem. - On jest naszym klientem Bryan. Dlaczego
mielibyśmy pokazywać go ze złej strony?
Zamrugał.
Odwróciłem się w stronę ostatniego stażysty, drobnej brunetki. - Co
proponujesz?
- Nie próbujesz odgadnąć mojego imienia? - Uśmiecha się.
- Właśnie zdałem sobie dzisiaj sprawę, że nie jesteś sprzątaczką. Co
masz?
- To. - Przesunęła folder po stole. - Jeżeli staramy się udowodnić, że
nie naruszył zasad swojej firmy, możemy skorzystać z tej sprawy jako
punktu odniesienia.
Otworzyłem folder, czytając pierwszą linijkę sprawy, która nie tylko
była sprzed stu lat, ale też została obalona lata temu przez Sąd
najwyższy.
- Czy wszyscy paliliście to samo przed spotkaniem? - Pokręciłem
głową. - Jesteście w szkole prawniczej. Za kilka lat potencjalnie będziecie
mieli czyjąś przyszłość w rękach i wyskakujecie z takim gównem?
- Z całym szacunkiem panie Hamilton... - Bryan odezwał się. - Jest
przynajmniej prawidłowa odpowiedź na to pytanie? To znaczy... Czy to nie
jest jedno z tych pytań typu haha to był test, aby zobaczyć jak działają
nasze umysły? Naprawdę jest odpowiedź?
- Tak. - Wstałem.
- Naprawdę? Jaka?
- Idź kurwa do domu. - Zacząłem układać papiery. - Wszyscy. Teraz.
- Ale...
- Teraz. - Zmroziłem ich wzrokiem, czekając aż opuszczą pokój.
W chwili gdy byłem sam, wypuściłem oddech i znowu usiadłem.
Lepiej byłoby gdybym dał Jessice pomóc mi ze sprawą. Gówno wie o
prawie, ale byłem pewny, że przynajmniej spróbowałaby.
- Panie Hamilton, ja... - Aubrey weszła do pokoju z kubkiem kawy. -
Gdzie wszyscy poszli?
- Do domu. - Sfrustrowany wziąłem od niej kubek. - Też możesz iść.
- Czy kiedykolwiek dasz mi faktyczne stanowisko stażysty czy na
zawsze utknę jako twoja przynosicielka kawy
i organizatorka
dokumentów?
- Jesteś też odpowiedzialna za odbieranie
telefonów. To
odpowiedzialność, której nie należy lekceważyć.
- Jestem poważna... - Przewróciła oczami. - Mimo, że bardzo podoba
mi się seks z tobą do porannej kawy, to chciałabym poczuć że mam tutaj
jakiś cel.
- Dobra. - Wziąłem łyk kawy. - Jesteś na bieżąco z moją sprawą?
Pokiwała.
- Super - powiedziałem oschle. - Jak myślisz, co powinienem dalej
zrobić?
- Myślę, że najpierw powinieneś uderzyć do człowieka, który
wymazał tożsamość twojego klienta.
- Co? O czym ty mówisz?
Wyjęła folder ze swojej torebki i położyła przede mną. - Moi rodzice
nauczyli mnie bardzo dobrze robić poszukiwania. Jedynie to mogę im
zawdzięczać. - Przerzuciła kilka stron. - Twój klient ma w kartotece wyniki
z jego szkoły w dzieciństwie, wyniki badań, zmiany adresu itd. Są
wzmianki do jakich liceów aplikował, na jakie studia - jest nawet rejestr
złamania przez niego zapory sieciowej za co został zawieszony na cały
semestr. Po tym jest krótka wzmianka o krótkim małżeństwie z kobietą
którą poznał w Cabo i kilka o jego firmie. Jednak po tym - z wyjątkiem
ostatnich zarzutów nie ma nic.
Przejrzałem strony.
- Nie sądzisz, że to dziwne? - Spojrzała na mnie. - Jak można kogoś
wygooglować i nic się nie pojawia. Jak można wyszukać kilka informacji i
brakuje dziesięciu lat.
Zamknąłem folder. - To trochę dziwne.
- Trochę?
- Tak. Trochę. To wszystko co masz?
- To wszystkie dowody których potrzebujesz. - Patrzyła prosto w
moje oczy. - Znajdź faceta, który go wymazał a może masz kolejne
zwycięstwo w kieszeni. Jeżeli nie…
- Aubrey...
- Ludzie nie pojawiają się znikąd Andrew - powiedziała. - Wiesz o
tym, ja wiem o tym i jestem całkiem pewna, że twój klient też o tym wie.
- Teraz rozmawiamy o kliencie?
- Nie ma wzmianki o Andrew Hamiltonie w żadnym spisie prawników
w stanie. Zadzwoniłam do każdej szkoły prawniczej i udawałam
absolwenta, który szukał innego absolwenta i nie było wzmianki o Andrew
Hamiltonie, a także nie było jego dyplomu.
- Masz na moim punkcie obsesję? - Uśmiecha się.
- Zrobiłam to samo ze szkołami prawniczymi w Nowym Jorku. Było
nieco trudniej, ale wynik był taki sam. Nie było żadnej wzmianki, że
chodziłeś do szkoły przez te wszystkie lata.
- I jak to na ciebie wpływa?
- Upokorzyłeś mnie kiedy odkryłeś, że kłamię.
- Przepraszam.
- Nie. - Pokręciła głową. - Sprawiłeś, że płakałam ponieważ
powiedziałeś, że byłam kłamczuchą, ukrywając przed tobą prawdę i udając
kogoś kim nie byłam.
- Jestem całkiem pewny, że nie byłem jedyną osobą, która
sklasyfikowała cię jako kłamczuchę po tym co zrobiłaś.
- A jednak każdego dnia cię pieprzę, każdej nocy rozmawiam z tobą
przez telefon i nie zbliżam się do poznania kim naprawdę jesteś. - Była
troska w jej oczach. - Zawsze ja mówię o sobie, albo ty mówisz
abstrakcyjne rzeczy, które łączą się w zamazane zdjęcie.
- To nie ma znaczenia. Mówiłem ci, że...
- Że nigdy mnie nie okłamiesz - powiedziała. - Wierzę i przez chwilę
myślałam, że zawsze byłeś ze mną całkowicie szczery, ale kiedy patrzę w
przeszłość, jest tylko szczerość w tym co chciałeś mi powiedzieć...
- Już ci to mówiłem. - Złapałem ją za dłoń i przyciągnąłem bliżej. -
Więc nie mam zamiaru tracić czasu na to gówno.
- Tylko...
- Słuchaj. - Położyłem palec na jej ustach. - Jesteś jedyną osobą,
którą pieprzę regularnie od sześciu lat.
- Mam być z tego dumna?
Przyciągnąłem ją na moje kolana. - Jesteś jedyną kobietą, właściwie
jedyną osobą, z którą rozmawiam poza pracą, jedyną kobietą którą
pieprzyłem przez telefon, jedyną kobietą która była w moim samochodzie i
jedyną kobietą która mnie okłamała i nadal ze mną jest...
Westchnęła, patrząc na mnie.
- Teraz - powiedziałem, - jeżeli nie masz nic przeciwko, zamierzam
pieprzyć cię na tym fotelu. I kiedy skończymy łaskawie pokażę ci jak
wyszukiwać w odpowiedni sposób, ponieważ wbrew temu co myślisz, mój
klient ma przeszłość.
- Nie, wszystko dwukrotnie sprawdziłam i...
Nacisnąłem ustami na jej. - Po tym jak cię wypieprzę.
Pozwolenie (czasownik )
Świadoma zgoda na czyjąś propozycję
Aubrey
Temat: Nowy Jork/ Twoje majtki
Dla jasności, chodziłem do szkoły prawniczej w Nowym Jorku. Byłem najlepszym
uczniem na roku.
Andrew
PS Jeżeli schowasz jeszcze jedną parę swoich mokrych majtek z notatką "Twój fetysz"
w szufladzie mojego biurka, zacznę przypuszczać, że chcesz żebym spał z Twoją cipką na mojej
twarzy. Mój język aż świerzbi od czasu gdy pierwszy raz Cię "poznałem", więc nie musisz
zostawiać niepotrzebnych wskazówek...
- Aubrey? - Głos mojej matki zmył uśmiech z mojej twarzy. - Aubrey
słuchasz swojego ojca?
- Nie, przepraszam - wzdycham, drżąc na myśl, że nadal siedzę z
nimi na obiedzie.
Zadzwonili do mnie, gdy skończyłam próbę i zażądali, żebym
przyjechała do domu, abyśmy wszyscy mogli razem pojechać do naszej
"ulubionej" restauracji. Czyli tam, gdzie ich wszyscy przyjaciele z klubu
country jadali regularnie i wiedziałam, że chcieli pokazać tu nasz pozornie
idealny rodzinny obrazek.
- Już słuchasz? - Ojciec podniósł brew.
- Tak...
- Zaprosiliśmy cię tutaj, żeby powiadomić, że... biorę udział w
następnych wyborach na gubernatora - mówi.
- Chcesz mój głos?
- Och Aubrey - moja matka prychnęła i pstryknęła palcami na
kelnera. - To jedna z najszczęśliwszych chwil w twoim życiu.
- Nie... - Pokręciłam głową. - Jestem pewna, że tak nie jest...
- Przez te wszystkie lata ciężkiej pracy, zbudowaliśmy jedną z
najbardziej wierzytelnych firm w mieście - gdy mówiła spojrzała w oczy
ojca, - to ma wielki wpływ. Już mamy kilka słownych zobowiązań co do
budżetu na kampanię i od kiedy jesteśmy po tej samej stronie co
beneficjent...
- Masz wielką szansę zostać gubernatorem. - Przerwałam jej. -
Gratuluję tato.
Sięgnął przez stół i ścisnął moją dłoń.
Matka nie mogła się zamknąć. - Musimy zrobić rodzinne zdjęcia - na
zapas, wiesz? Zdjęcia, które będziemy mogli przekazać mediom, żeby
mogli napisać swoje recenzje, więc musisz inaczej uczesać swoje włosy niż
w to coś baletowego.
- To kok.
- To paskudztwo.
- Margaret... - Mój ojciec warknął. - Nie jest paskudztwem... Tylko...
- Tylko co? - Patrzyłam to na jedno to na drugie.
- Ważne jest abyśmy wyglądali jak prawdziwi amerykanie będąc na
ścieżce kampanii. - Matka wzięła kieliszek wina od kelnera i poczekała aż
odejdzie. - Może będziemy musieli zrobić kilka kroków jako rodzina.
- Startujesz na gubernatora, nie prezydenta i niby dwudziestoletnia
córka ma podróżować ze swoimi rodzicami tylko dla zdjęć?
- Nasz przeciwnik ma dwudziestoletnich bliźniaków - mówi.-
Każdego lata wyjeżdżają do krajów trzeciego świata, żeby pomóc biednym
i jestem pewna, że będą na każdym kroku kampanii.
Prychnęłam. - Dlaczego chcesz rywalizować z innymi ludźmi? Nie
jesteś niby typem człowieka, który wszystko wygrywa?
- Aubrey to nie są żarty. - Tata wglądał na złego. - To jest moje
marzenie od bardzo dawna i nie chcemy żeby coś stanęło nam na drodze.
Spojrzeli po sobie i uniosłam brwi.
- Coś? - spytałam.
- W porządku... - Matka zniżyła głos i obejrzała się zanim zaczęła
mówić. - Musimy wiedzieć czy nie trzymasz trupów w szafie - żadnych
zdjęć w internecie, które mogłyby wskazywać, że jesteś imprezowiczką,
żadnych kochanków czy chłopaków, którzy mogą się nagle pojawić lub
cokolwiek innego co sprawiłoby, że wyglądalibyśmy na złych rodziców.
- Jesteście złymi rodzicami.
- Przestań Aubrey. - Ojciec chwycił mnie za rękę i mocno ścisnął. -
Nasza dwójka dała ci wszystko czego mogłaby chcieć dorastająca córka i
jedyne o co prosimy to małe poświęcenie z twojej strony.
- Nie mam żadnych trupów w szafie. - Zacisnęłam zęby.
- Dobrze. - Matka uśmiechnęła się fałszywie. - Więc, to że
przestaniesz chodzić do szkoły, żeby pomóc nam w kampanii, nie będzie
wyglądało podejrzanie. Już rozmawialiśmy z dziekanem o lekcjach online i
rzeczywiście są w ofercie. Co prawda musiałabyś się pokazywać na
kampusie, ale są wyjątki dla studentów z różnymi okolicznościami jak
twoje, więc...
- Nie - przerwałam jej. - Nie, dziękuję.
- To nie podlega dyskusji Aubrey. To dla...
- Marzeń taty, tak? - Próbowałam się nie pogrążyć. - Ponieważ on
jako jedyny w tej rodzinie ma marzenia?
- Tak - powiedziała mama, uśmiechając się. - Mówimy o
prawdziwych marzeniach Aubrey. Nie o mrzonkach i tych nieudanych.
- Słucham? - Wstałam. - Chcesz rozmawiać o nieudanych
marzeniach kiedy wasza dwójka zawaliła więcej razy niż ktokolwiek kogo
znam, kosztem własnej córki? - Mam łzy w oczach.
- Aubrey, siadaj. - Złapała mnie za rękę. - Nie róbmy scen.
- Róbmy! - Wyrwałam dłoń. - Porozmawiamy o tym że mam
pierdolone dwadzieścia dwa lata i dopiero zaczynam szkołę, podczas gdy
powinnam już ją kończyć! Możemy? Wyjaśnisz mi to?
Ojciec poczerwieniał i skinął na mnie, abym usiadła, ale stałam
dalej.
Mama złapała perły. - Aubrey... Zrobiliśmy to co było najlepsze w
danym czasie i nawet jeśli zmienianie szkół dwa razy w ciągu dwóch lat
nie było najkorzystniejsze, to sprawiło kim jesteś teraz. Kampania nie
zacznie się póki...
- Gówno mnie obchodzi kiedy ona się zacznie. Nie zamierzam
bezsensownie kroczyć z wami ścieżką kampanii i nie zamierzam studiować
online ponieważ wiecie co? - Czuję jak gotuje mi się krew. - Nie da się
uczyć pierdolonego baletu online!
W restauracji było cicho jak makiem zasiał.
- Jesteście samolubni i nawet o tym nie wiecie. - Pokręciłam głową. -
Zagłosuję na tego drugiego. - Ruszyłam pośród westchnień i szeptów z
innych stolików - teraz idealny obraz rodziny będzie trochę porysowany.
- Pani bilecik? - Parkingowy spytał mnie, gdy wyszłam na zewnątrz.
- Moje co?
- Bilecik? - Przechylił głowę na bok. - Od samochodu?
Kurwa... Westchnęłam i obejrzałam się.
Stali klienci wskazywali na mnie i nie mogłam tam wrócić tylko
dlatego, że nie miałam jak wrócić do domu.
Rozważałam zadzwonienie po taksówkę, ale wiedziałam, że to nie
ma sensu. Szybciej bym doszła do domu niż ona przyjechałaby na
miejsce.
Półtora kilometra stąd był przystanek autobusowy, ale miałam tylko
kartę kredytową. Wątpiłam, żeby Andrew po mnie przyjechał, ale
zdecydowałam się spróbować.
Temat: Przejażdżka.
Naprawdę potrzebuję przysługi...
Aubrey
Temat: Re: Przejażdżka
Przejażdżka na moim fiucie w środku dnia nie powinno być uznawane za przysługę.
Andrew.
Temat: Re: Re: Przejażdżka
Nie mówię o Twoim fiucie. Mówię o Twoim samochodzie... Mógłbyś mnie teraz
odebrać? Jestem na obiedzie z rodzicami, ale nie skończyło się to dobrze... i nie mam mojego
samochodu.
Jeżeli nie możesz, zrozumiem.
Aubrey
Temat: Re: Re: Re: Przejażdżka
Gdzie jesteś?
Andrew
Pół godziny później wjechał na podjazd klubu.
Wskoczyłam do samochodu zanim zaparkował, nie patrząc wstecz na
snobistycznych członków, którzy pewnie teraz szeptali i zastanawiali się co
stało się pomiędzy mną a rodzicami.
- Zabrać cię do domu? - zapytał jak odjechał.
- Nie...
Spojrzał na mnie. - Zabrać cię do GBH?
- Jeśli chcesz. Tylko nie do mojego mieszkania. - Zamilkłam. -
Jestem pewna, że moi rodzice tam zajadą po obiedzie, żeby mi przemówić
do rozumu więc...
- Jadłaś?
- Straciłam apetyt... - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się. - Ale
jeżeli chcesz mnie teraz zabrać na randkę to nie będę miała nic przeciwko.
- Dlaczego miałbym zabierać cię na randkę?
- Bo jesteś mi to winien.
- Od kiedy?
- Powiedziałeś mi kiedyś, że zabierzesz mnie gdzieś jak spotkamy
się na żywo i jeszcze tego nie zrobiłeś.
Zatrzymaliśmy się na światłach i odwrócił się do mnie twarzą.
- Gdybym był teraz choć odrobinę zainteresowany zabraniem cię
gdzieś, choć nie jestem, to gdzie do cholery miałbym to zrobić skoro już
jadłaś obiad?
- Zaskocz mnie. - Wzruszyłam ramionami i oparłam się o szybę,
zamykając oczy. Praktycznie widziałam jak patrzy na mnie z wyrazem
twarzy "zupełnie cię popierdoliło" i gdy znowu ruszył, uśmiechnęłam się,
mając nadzieję, że to będzie początek naszego wychodzenia gdzieś razem.
Śniłam o nim całującym mnie znowu w galerii, gdy poczułam jak
delikatnie potrząsa mnie za ramię.
- Aubrey - wyszeptał. - Aubrey, obudź się.
Podniosłam głowę i spojrzałam przez okno. Były tutaj bujne rośliny i
szklane ściany - luksusowy apartamentowiec. Moje serce zamarło
ponieważ wiedziałam, że nigdy nie zabierał do siebie kobiet i byłam
szczęśliwa, że jestem pierwsza.
Spojrzałam na niego, gotowa coś powiedzieć, ale wtedy zobaczyłam,
że wyciągał zielony bilet parkingowy i spojrzałam przez przednie okno,
dostrzegając gdzie naprawdę jesteśmy.
Przed hotelem Hilton.
- Twój pomysł na zabranie mnie na randkę to hotel?
- Bardziej chodziło mi o zerżnięcie cię w hotelu.
- Andrew, tutaj zabierasz wszystkie swoje inne randki...
- I?
Moje serce spadło. - Nie sądzisz, że zabranie mnie tutaj rani moje
uczucia?
- Wolisz Marriott?
Mrugnęłam.
- Nie mają takich samych standardów obsługi - mówi, - ale jeżeli to
wolisz...
- Po prostu zabierz mnie do domu - teraz. - Mój głos załamał się i
oparłam się o szybę, znowu zamykając oczy. - Poradzę sobie z
rodzicami...
Obudziłam się na miękkiej, skórzanej kanapie, ukrytej pod milusim
kocem.
Usiadłam i zobaczyłam, że nie miałam butów, które stały po drugiej
stronie pokoju. Miska świeżych owoców i czekoladki leżały na małym
stoliku przede mną obok butelki wina i dwóch kieliszków.
Pokój wyglądał jak z magazynu, jedwabne, białe zasłony,
szarobrązowe ściany i zdjęcia oprawione w srebro. Na jednym z tych zdjęć
był pieprzony hotel, więc stawało się jasne gdzie byłam.
Natychmiast zrzuciłam koc, gotowa znaleźć Andrew i opierdolić go za
sprowadzenie mnie tu wbrew mojej woli. Szłam korytarzem, powoli
zauważając że zdjęcia były jego.
Na jednym z nich stał na plaży, patrząc w dal. Na innym stał przed
nowojorską taksówką, a na kolejnym leżał na publicznej ławce.
Na wszystkich tych zdjęciach był młodszy - jego oczy miały więcej
chłopięcego uroku i jeżeli się nie myliłam, wyglądał na szczęśliwego.
Bardzo szczęśliwego.
Pomiędzy tymi wszystkimi większymi zdjęciami, były splecione
razem drewniane klocki "E" i "H". Na początku myślałam, że "A" od
Andrew, gdzieś się zagubiło, ale to nie był przypadek. W ostatniej ramce
na końcu korytarza, było zdjęcie z wielkim "E" i "H" na tle zdjęcia Nowego
Jorku.
"E" i "H"?
Dalej szłam, uśmiechając się na jego wielkie ego, bijące z fotografii
sobie powiesił. Stanęłam, gdy usłyszałam lecącą wodę i podążyłam do
wielkiej sypialni.
Wszystko było okryte w czerni - pościel zakrywająca wielkie łóżko,
długie, jedwabne zasłony, które wisiały na balkonowych drzwiach i
puchaty dywan, który zasłaniał środek wypolerowanej, drewnianej
podłogi.
Podeszłam do komody i wysunęłam pierwszą szufladę.
- Co robisz? - Andrew stał tuż za mną.
- Ja... - Zastygłam, gdy objął ręką moją talię. - Szukałam swoich
rzeczy.
- Czegoś konkretnego? - Pocałował mnie za uchem.
- Patrzyłam gdzie trzymasz moje majtki.
Zaśmiał się. - Są zaraz obok mojego łóżka. - Wsunął dłoń pod moją
spódnicę i zatrzymał się, gdy dotarł do mojej nagiej cipki. - Od kiedy nie
nosisz żadnych to może powinienem ci je oddać?
Przewróciłam oczami i pozwolił mi odejść.
- Lepsze to niż pokój hotelowy? - spytał.
- Zależy. - Odwróciłam się. - Jak wiele kobiet tutaj przyprowadziłeś?
- Żadnej.
- Żadnej? - Nie mogłam w to uwierzyć. - Przez sześć lat?
- Wolę utrzymywać moje seksualne życie z dala od życia domowego.
- Chwycił mnie za rękę.
- Więc jestem wyjątkiem od reguły.
Nie odpowiedział. Po prostu zaciągnął mnie z sypialni do łazienki
całej na biało, gdzie nadal pod prysznicem lała się woda.
- Czekałem aż się obudzisz... - Spojrzał na mnie.
- Ponieważ chciałeś pooglądać ze mną filmy?
- Ponieważ chciałem przelecieć cię pod prysznicem. - Docisnął moje
plecy do ściany i spojrzał w moje oczy. - Ponieważ chcę cię pieprzyć całą
noc.
Jęknęłam, gdy wsunął kolano pomiędzy moje uda i ściągnął ze mnie
koszulkę. Wsunął ręce za moje plecy, żeby odpiąć mój stanik i kiedy spadł
na podłogę, podążył swoim językiem na moje sutki.
- Zdejmij swoją spódnicę... - Odsunął się ode mnie.
Moje dłonie powędrowały do zamka, ale moje oczy przyklejone były
do niego, gdy sam się rozbierał.
Pieprzyłam go wiele razy w jego biurze, ujeżdżając jego fiuta raz za
razem, ale nigdy nie widziałam go zupełnie nago.
Ściągnął swoją koszulkę w serek przez głowę i rzucił w kąt -
ukazując swoje wyrzeźbione mięśnie i mały tatuaż na jego piersi.
Starałam się przeczytać co tam było napisane, ale rozwiązał swoje
czarne spodnie i upadły na podłogę.
Widziałam, że jego penis był twardy w jego bokserkach i czekałam
aż je zdejmie, ale wrócił do mnie.
Chwycił mnie za dłoń i położył ją na swojej talii. - Zdejmij je ze
mnie.
Wsunęłam kciuk pod gumkę, ale zatrzymał mnie. - Ustami.
Moje oczy rozszerzyły się, gdy spojrzałam na niego, widząc
seksowny uśmiech na jego ustach.
Pochyliłam się i zostawiłam pocałunki na jego brzuchu, słyszałam jak
wziął gwałtowny oddech, gdy wsunął dłonie w moje włosy.
Złapałam się dla równowagi jego ud i szarpnęłam zębami jego
bokserki. Ściągnęłam trochę materiał i chciałam użyć palców, ale
pociągnął mnie za włosy.
- Tylko ustami - ostrzegł.
Spojrzałam na niego, dając mu znać, że zrozumiałam i puścił mnie.
Znowu chwyciłam bokserki zębami i powoli zsunęłam je w dół jego nóg.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam jak jego penis stoi na baczność,
twardy i jak zwykle gotowy na moją kobiecość i po jego oczach widziałam,
że zamierza mnie podnieść i pieprzyć przy ścianie.
Zanim miał szansę uklęknęłam i złapałam jego fiuta w dłoń.
Docisnęłam do niego moje wargi, przejeżdżając językiem po jego długości.
Wsadziłam w usta jego główkę i powoli masowałam go językiem.
- Aubrey... - Owinął dookoła palców moje włosy i spojrzał na mnie. -
Co robisz?
- Ja... - Czułam, że się czerwienię. - Ssę twojego penisa.
Zamrugał, pozwalając żeby powolny uśmiech rozkwitł na jego
twarzy. - Nie ssiesz mojego kutasa... Całujesz go.
- Miałam dojść do tej części. Próbowałam zrobić to jak... -
pokręciłam głową i wstałam, zupełnie zażenowana. - Nieważne.
- Próbowałaś to zrobić jak kto? - Wyszeptał w moje usta.
Pokręciłam znowu głową i spojrzał w moje oczy. - Nie musisz nikogo
oglądać żeby się nauczyć. Ja cię nauczę.
Wciąż uśmiechając się, złapał mnie za rękę i pociągnął pod prysznic.
Docisnął klatę do mnie i wsunął palec w moje usta, gdy woda nas obmyła.
- Tak szeroko możesz się dla mnie otworzyć?
Zamrugałam, kiwając.
- Będziesz musiała otworzyć się o wiele szerzej jeżeli mój fiut ma się
zmieścić w twoje usteczka... - Usiadł na małej ławeczce za nim i skinął
żebym się obniżyła.
Woda uderzała w moje plecy, gdy znowu znalazłam się na kolanach.
- Obliż wargi - rozkazał i czułam się zobowiązana, zupełnie jakbym
była poza sobą.
Pochyliłam się, zakładając że miałam go teraz wziąć w usta, ale
zatrzymał mnie.
- Nawilż go.
- Co?
- Połóż usta na moim kutasie i zwilż go.
Niepewnie docisnęłam usta do jego penisa i wysunęłam język.
Powoli jeździłam po nim dookoła, ale podniósł moją głowę do góry.
- Jesteś zbyt delikatna - powiedział. - Nie musisz teraz być kurwa
damą..
- Ja...
- Potrzebuję żebyś była agresywna, chciwa i niechlujna ponieważ ja
nie jestem delikatny gdy ciebie pożeram. - Delikatnie popchnął moją
głowę w dół i trochę bardziej rozszerzył nogi. - Masuj moje jaja dłonią...
Natychmiast je złapałam, pocierając o siebie.
- Trochę mocniej... - Jego oddech zwolnił i przyspieszyłam.
- Teraz - wyszeptał. - Otwórz swoje usta tak bardzo jak możesz i
weź mojego kutasa tak głęboko jak możesz...
Otworzyłam usta i z łatwością wzięłam w nie kilka jego
centymetrów, gdy wplątał palce w moje włosy.
- Patrz na mnie - Wyglądał na trochę pod wrażeniem. - Nie musisz
brać teraz całego... - Za ramię popychał mnie w przód i tył. - Zachowuj
tempo w przód i w tył podobnie jak to...
Warknął, patrzył na mnie z czystym pożądaniem w oczach po czym
wyszeptał. - Ssij mnie głębiej.
Podążyłam za jego rozkazem i warknął jeszcze głośniej.
Zauważyłam, jak mięśnie jego nóg napięły się, gdy połowa jego penisa
znajdowała się w moich ustach. Zaczynałam czuć się coraz bardziej
odważna, pewna siebie więc wzięłam go jeszcze trochę bardziej.
- Kurwa... - westchnął.
Wolną ręką zakryłam część penisa, która nie była w moich ustach i
masowałam ją w taki sam sposób jak jego jaja tylko agresywniej.
Zaczął ciągnąć moje włosy, prosząc mnie żebym jeszcze więcej
wzięła go w usta. - Weź całego...
Czując, że teraz ja miałam kontrolę, odmówiłam jego prośbie i dalej
pracowałam w moim rytmie, poruszając głową w przód i tył.
- Aubrey... - jego słowa były pełne napięcia.
Wzięłam go odrobinę głębiej, zacisnęłam mocniej na nim usta, ale
nie wzięłam go całego.
- Aubrey... - powtórzy zdesperowany.
Nie zwracałam uwagi na jego słowa. Uwielbiałam sposób w jaki
odczuwałam jego penisa w moich ustach, uwielbiając jak mój język
dowodził i wywoływał jego reakcje.
- Przestań. - Szarpnął mnie za włosy i zmroził wzrokiem. -
Natychmiast weź całego mojego pierdolonego kutasa w swoje usta.
Zsunęłam usta na niego i zjechałam tak daleko aż dotknął mojego
gardła.
Andrew zamknął na chwilę oczy i jęknął. Potem je otworzył i
powiedział stanowczo. - Musisz pozwolić mi dojść w twoich ustach... - Jego
głos był chrapliwy. - Musisz połknąć każdą jebaną kropelkę...
Złapałam jego kolana i zaczęłam ssać go szybciej i szybciej, a jego
penis pulsował mi w ustach. Czułam jak drży, puchnie i kiedy odchylił się
do tyłu i wreszcie doszedł poczułam jak wytrysnął w dół mojego gardła.
Jego sperma była słona i gęsta i szczerze uwielbiałam jego smak.
Kiedy ostatnia kropla wylądowała w moich ustach, spojrzałam w jego oczy
a on w moje. Wyraz jego twarzy był pełen satysfakcji i podziwu, a ja
byłam bardziej napalona niż kiedykolwiek w życiu.
Wstał, ciągnąc mnie z sobą i docisnął usta do moich. - To było
zajebiście idealne. - Wyłączył wodę i wyszedł spod prysznica, prowadząc
mnie znowu do sypialni, nie kłopocząc się suszeniem.
Złapał mnie w talii i rzucił na łóżko. - Rozkładaj nogi.
Pozwoliłam żeby moje nogi otworzyły się, gdy wspiął się na mnie.
Zmiażdżył moje usta, ssąc moją dolną wargę swoimi ustami.
Czułam czubek jego penisa ocierający się o moją cipkę, więc
podniosłam biodra, zachęcając go żeby mnie przeleciał.
Po tym co robiliśmy pod prysznicem, nie chciałam gry wstępnej i nie
chciałam rozmawiać.
Chciałam się tylko pieprzyć. Natychmiast.
Jego dłonie powędrowały do moich piersi i odepchnęłam je. - Pieprz
mnie Andrew.
- Robię to.
- Natychmiast.
Uśmiechnął się do mnie, wyglądając jakby chciał powiedzieć coś
mądrego, ale zamiast tego pochylił się i wyciągnął z szafki prezerwatywę.
Szybko ją założył i wszedł we mnie jednym ruchem, powodując mój
jęk rozkoszy.
- Achhhhhhh.... - Złapałam go za włosy, gdy wbijał się we mnie
nieustannie. Byłam pewna, że nigdy nie znudzi mi się seks z nim, za
każdym razem było lepiej niż ostatnio.
Zamknęłam oczy, gdy ukrył twarz w mojej szyi i szeptał jak
zajebiście dobrze się czuje. Zaczęły się we mnie budować małe drgawki i
choć chciałam żeby trwało to trochę dłużej, nie byłam w stanie tego
zatrzymać.
- Andrewwwww... - wymówiłam jego imię, gdy moje biodra zaczęły
się trząść i ogarnął mnie orgazm. Krzyczałam, opadając na poduszki, gdy
on upadł na mnie chwilę później.
Leżeliśmy tak, spleceni razem przez długą chwilę, nie mówiąc ani
słowa. Kiedy wreszcie odnalazłam siłę żeby się odezwać, odchrząknęłam. -
Masz zamiar spać we mnie całą noc?
- Oczywiście, że nie. - Wyszedł ze mnie, natychmiast sprawiając, że
za nim tęskniłam. Podszedł do szafy, wyrzucając prezerwatywę.
- Gdzie idziesz? - Usiadłam.
- Ubrać się.
- Po co?
- Żeby zabrać cię do domu. - Założył spodnie. - Żebym mógł pójść
spać. - Założył koszulkę i spojrzał na mnie. - Ile zajmie ci wyszykowanie
się?
- Nie chcę iść do domu. - Pokręciłam głową. - Chcę zostać.
- Tutaj? - Wyglądał na zupełnie zdezorientowanego.
- Tak tutaj.
- Na całą noc?
Pokiwałam i stał patrząc na mnie jakbym poprosiła go o coś
niewykonalnego. Spojrzenie które mi posłał było pełne bólu, żalu i przez
chwilę prawie źle się poczułam sugerując mu to.
- Aubrey, sam nie wiem... - Westchnął. - Nigdy nie pozwoliłem
nikomu spędzić tutaj nocy.
- Pozwól mi być tą pierwszą...
Wciąż na mnie patrzył, pocierając swój podbródek, a potem
podszedł do szafy i wyjął białą piżamę.
- Możesz w niej spać - podał mi ją.
Wzięłam ją, ale potrząsnęłam głową.
- Wstań.
Zeszłam z łóżka i stanęłam przed nim.
Korzystał z czasu pomagając mi zapinać koszulę. Wycałował każdy
centymetr mojej odsłoniętej skóry aż doszedł do ostatniego guzika i wtedy
pocałował moje usta.
Spodziewałam się, że weźmie spodnie, ale rzucił je przez pokój. -
Wskakuj do łóżka.
Uśmiechnięta, weszłam pod kołdrę, gdy zgasił światło.
Kilka sekund później dołączył do mnie, przyciągając mnie do swojej
klaty.
- Zadowolona? - wyszeptał.
- Tak...
- Jesteś pewna? Jest coś jeszcze poza moją strefą komfortu, co
mógłbym zrobić dla ciebie dzisiaj?
- Dzisiaj nie, ale jutro mógłbyś zrobić mi śniadanie.
- Nie przeginaj...
- Jakbyś zmienił zdanie, chciałabym gofry, bekon, pokrojone
truskawki i sok pomarańczowy.
- To się nie zdarzy, chyba że chcesz to wszystko zjeść z mojego
kutasa. - Uszczypnął mnie w tyłek. - Idź spać Aubrey.
Rano otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że byłam sama w
łóżku Andrew. Spojrzałam na stronę gdzie spał i zauważyłam notatkę na
kartce GBH.
Musiałem lecieć do biura na spotkanie z nowym klientem. Wrócę zabrać cię do domu.
PS Nie krępuj się zabrać swojej kolekcji majtek do domu.
Andrew
Wstałam z łóżka, gotowa odkryć resztę jego mieszkania, gdy nagle
rozległo się głośne pukanie do drzwi. Pobiegłam i pociągnęłam za klamkę,
spodziewając się zobaczyć Andrew, ale był to mężczyzna ubrany na
czarno.
- Em, witaj? - Starałam się nie wyglądać na zdezorientowaną.
- Jesteś Aubrey Everhart?
- Tak...
- Świetnie. - Podał mi białą torbę. - Gofry, bekon, pokrojone
truskawki i sok pomarańczowy, zgadza się?
Odmowa ( rzeczownik ):
Oświadczenie w sprzeciwie pozwanego na oskarżenie, że zarzut
( stwierdzenie faktu ) nie jest prawdą.
Kilka dni później...
Andrew
Zdecydowanie postradałem zmysły.
Byłem we własnej wannie i Aubrey siedziała na mnie - dysząc po
kolejnym orgazmie.
Spędziła w tym tygodniu trzy noce w moim mieszkaniu i bez sensu
nawet było udawać, że mi to przeszkadzało.
Nie miałem pojęcia co do cholery się działo, ale zdecydowanie
zawładnęła mną. Była obecna w każdej mojej myśli i nie ważne co
robiłem, żeby się otrząsnąć - żeby przypomnieć sobie, że to mogło być
tylko tymczasowe, wślizgiwała się głębiej w moje życie.
- Co jesteś taki cichy? - spytała.
- Nie wolno mi myśleć?
- Nie kiedy naga kobieta siedzi na twoich kolanach.
- Dawałem jej szansę odpocząć. - Wsunąłem ręce pod jej uda. - O
jakim niepotrzebnym gównie chcesz dzisiaj porozmawiać?
- Niekoniecznie niepotrzebnym - powiedziała. - O twojej rodzinie.
- Co z nią?
- Nadal są w Nowym Jorku?
Starałem się nie zacisnąć szczęki. - Nie wiem.
- Nie wiesz? - Podniosła brew. - Jak to nie wiesz. Zerwałeś z nimi
kontakt?
- Nie... - westchnąłem. - Nie mam rodziców.
Przechyliła głowę na bok. - Przecież pamiętam jak na początku
naszej znajomości opowiadałeś mi historię ze swoją mamą.
- Jaką historię?
- O Central Parku i lodach. - Patrzyła mi w oczy jakby oczekując, że
coś powiem. - Mówiłeś, że zabrała cię na jakiś festyn dla dzieci? Coś co
było każdej soboty. Jednak najbardziej pamiętałeś tę, kiedy padał deszcz,
a ona i tak cię zabrała i stałeś chyba godzinę w kolejce po gałkę lodów
waniliowych.
Zamrugałem.
- To ta historia, prawda? Czy coś pomieszałam?
- Nie - powiedziałem. - To prawda... ale od dawna jej nie widziałem.
- Och... - Spojrzała w dół. - Przykro mi.
- Niepotrzebnie. - Przejechałem palcem po jej ustach. - Wyszło na
dobre.
- Mogę zadać ci jeszcze kilka pytań?
- Od dzisiaj będziesz miała limit pytań na dzień.
Przewróciła oczami. - Co oznaczają wszystkie te "E" i "H" zdjęcia co
masz w korytarzu?
Poczułem nagły ból w sercu. - Nic.
- Jeżeli tak nienawidzisz Nowego Jorku i nie lubisz rozmawiać o
swojej przeszłości lub o tym co straciłeś sześć lat temu, to dlaczego masz
tak wiele wspomnień wiszących na ścianach?
- Aubrey...
- W porządku, zapomnij że pytałam. A łacińskie zdanie na twoim
sercu? Co oznacza?
- Fałszywy w jednej sprawie, fałszywy we wszystkich... -
Pocałowałem jej usta zanim mogła zapytać o coś jeszcze. Zacząłem
zastanawiać się dlaczego nie została pieprzoną dziennikarką zamiast
baleriną.
- Twoja kolej - powiedziała cicho. - Teraz ty możesz zadawać
pytania.
- Wolałbym cię znowu przelecieć. - Podniosłem ją ze sobą kiedy
wstawałem i pomogłem wyjść z wanny.
Wysuszyliśmy się i poszliśmy do mojej sypialni. Gdy tylko
przyciągnąłem ją do siebie, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Westchnąłem. - Obiad wcześniej przyjechał. - Wsunąłem spodnie i
koszulkę i poszedłem do drzwi z kartą kredytową.
Jak tylko je otworzyłem stanąłem twarzą w twarz z ostatnią osobą
jaką chciałem zobaczyć. Avą.
- Nie waż się kurwa trzasnąć mi tym przed nosem - syknęła. -
Musimy porozmawiać.
- Nie musimy o niczym rozmawiać. - Wyszedłem na zewnątrz i
zatrzasnąłem za sobą drzwi. - Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteś
tutaj mile widziana?
- Zapytaj mnie dlaczego przybyłam do Durham żeby się z tobą
zobaczyć Panie Hamilton. Zaspokój mnie i wreszcie przejdę przez to
piekło.
- Przejdziesz przez piekło bez względu na wszystko - powiedziałem
stanowczo. - Mam w dupie po co tu przylazłaś.
- Nawet jeżeli po to, aby podpisać papiery rozwodowe?
- Mogłaś je wysłać mailem. - Zacisnąłem zęby. - A ponieważ jestem
pewny, że kończą ci się luki prawne to czekam aż wyczerpią ci się opcje.
Jestem pewny, że twój prawnik wreszcie zorientuje się jakiego typu
klientem jesteś.
- Proszę jedynie o dziesięć tysięcy miesięcznie.
- Idź poproś faceta, którego pieprzyłaś w naszej sypialni gdy ja
byłem w pracy. - Spojrzałem na nią wściekły. - Albo jeszcze lepiej, poproś
sędziego którego tylko "pieprzyłaś za przysługę" albo hej idź przeleć
mojego byłego najlepszego przyjaciela. Spanie z nim zawsze sprawiało, że
czułaś się lepiej, prawda?
- Też nie byłeś panem Idealnym.
- Nigdy cię kurwa nie zdradziłem i nigdy cię nie okłamałem.
Cisza.
- Pięć tysięcy miesięcznie - powiedziała.
- Pierdol się Ava.
- Wiesz, że nigdy się nie poddaję - powiedziała, jej oczy rozszerzyły
się, gdy cofnąłem się do mieszkania. - Zawsze dostaję to czego chcę.
- To tak jak ja. - Zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem, czując
palpitacje serca, i na nowo powracające nieprzyjemne wspomnienia.
Deszcz. Nowy Jork. Złamane serce.
Zupełnie złamane serce.
Widząc znowu Avę, znowu słysząc jej manipulujący głos i czując ten
znajomy ból w piersi, natychmiast uświadomiłem sobie, że nie mogłem
ponownie popełnić tego błędu.
Aubrey już zadaje pytania, próbuje wykopać sobie drogę do mojego
życia tak bardzo jak może - myśląc, że jeżeli zostanie na tyle długo uda
nam się to wypracować. Ale ja wiedziałem, że to nie może się zdarzyć, nie
po ponownym spotkaniu Avy i wiedzy jak daleko może się posunąć żeby
znowu mnie zrujnować.
Oficjalnie skończyłem z tym monogamicznym gównem w które
bawiliśmy się przez ostatnich kilka tygodni. Było całkiem zabawnie,
inaczej, ale skoro Aubrey nigdy nie będzie mogła być moja, a ja nigdy nie
będę mógł być jej, nie było kurwa sensu.
Udałem się z powrotem do mojej sypialni i zobaczyłem uśmiechniętą
Aubrey siedzącą na łóżku.
- Gdzie obiad? - spytała, przechylając głowę na bok. - Zostawiłeś
przy drzwiach?
- Nie. - Pokręciłem głową i zacząłem pakować jej rzeczy, wrzucając
wszystko do jej torebki.
- Co robisz? - zapytała.
- Nie możesz zostać na noc.
- Dobrze...- Wstała. - Coś się stało? Chcesz o tym porozma...
- Nie chcę już o niczym z tobą rozmawiać - syknąłem. - Chcę cię po
prostu zabrać do jebanego domu.
- Co? - Wyglądała na zdezorientowaną. - Co się z tobą dzieje?
Dlaczego jesteś...
- Upewnij się czy zabrałaś wszystkie graty z mojej łazienki. Już tu
nie wrócisz.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ muszę zacząć pieprzyć kogoś innego. - Podniosłem jej
opaskę. - Myślę, że spędziłem aż za dużo czasu z tobą, nie sądzisz?
- Andrew... Skąd to się wzięło?
- Stąd skąd zawsze się brało. Raz mnie okłamałaś, okłamiesz po raz
kolejny.
- Myślałam, że już przez to przeszliśmy.
- Może ty tak, ale ja nie.
- Co sugerujesz?
- Sugeruję, żebyś zabrała wszystkie swoje rzeczy, żebym mógł
zabrać cię do domu i od teraz jesteś moją stażystką a ja jestem twoim
szefem. Na zawsze będziesz panną Everhart a ja dla ciebie będę panem
Hamilton.
- Andrew...
- Pan pierdolony Hamilton.
Podbiegła do mnie i wyrwała swoje rzeczy, pozwalając żeby kilka łez
uciekło z jej oczu. - Pierdol się. PIERDOL. SIĘ. Po raz ostatni zagrałeś ze
mną w tę grę uczuć. - Wybiegła z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.
Westchnąłem i natychmiast poczułem ukłucie winy w sercu, ale
wiedziałem, że postąpiłem właściwie. Lepiej było skończyć to gówno teraz
niż później być odpowiedzialnym za złamanie jej serca.
Wyszedłem na balkon i zapaliłem cygaro - patrząc na bezksiężycowe
niebo. Choć czułem się źle za skończenie tego tak nagle, za odrzucenie jej
bez wyjaśnienia, musiałem wrócić do tego kim byłem, szybko zanim
spierdolę i znowu umieszczę moje serce na dobrej linii...
Końcowy argument ( rzeczownik ):
Andrew ( Cóż... wtedy wołałbyś na mnie Liam A. Henderson )
Sześć lat temu.
Nowy Jork
Jest coś w tym mieście co znowu napawa mnie wiarą. Jest optymizm
w powietrzu, migające światła, które świecą jaśniej niż gdziekolwiek
indziej i marzyciele, którzy wypełniają ulice każdego dnia - nie chcą
zrezygnować ze swoich porażek aż w końcu nie wygrają. Nie ma miasta
jak to i nie ma nic pociągającego poza granicami tego państwa - nic nie
sprawi, że wyjadę.
Słońce zachodzi w oddali i obejmuję w talii moją żonę. Stoimy
uśmiechnięci przy poręczy Mostu Brooklińskiego - uśmiechając się
ponieważ zdobyłem świetnego klienta dla mojej firmy.
- Myślisz, że pewnego dnia prawdziwe papiery z twojej pierwszej
sprawy ujrzą światło dzienne? - Spojrzała na mnie swoimi jasnozielonymi
oczami. - Czy zostawią je pod dywanem?
- Zostawią pod dywanem. - Wzdycham. - Szczerzę wątpię, żeby rząd
chciał, żeby ludzie dowiedzieli się, że dzieciak ze szkoły prawniczej odkrył
konspirę. To obraza ich instytucji.
- Więc nie przejmujesz się tym, że zredukowali cię do
randomowego
1
gościa?
- Dlaczego miałbym się przejmować? - Całuję ją w czoło. - Nie
potrzebuję papieru z moim nazwiskiem, żeby dotrzeć do klientów. Ludzie
wiedzą i w ten sposób mnie znaleźli.
- Powinieneś być kimś więcej niż jesteś... - Potrząsa głową,
szepcząc. - Twoje imię powinno być wylepione na wszystkich bilbordach w
mieście. Pieprzone debile...
1
Przypadkowego
Uśmiecham się i wzmacniam uścisk dookoła jej talii kiedy
zaczynamy iść do naszego samochodu. Spośród wszystkich osób które
wchodziły i wychodziły z mojego życia, Ava Sanchez była jedyną stałą.
Jest jedyną kobietą, którą kochałem i od dnia kiedy uczyniłem ją
moją podczas naszego ślubu trzy lata temu, przysięgam, że to nigdy się
nie zmieni.
- Myślałam też - mówi, gdy siada na fotelu pasażera - że może
moglibyśmy z twoim partnerem Kevinem pojechać na mieszankę singli w
przyszły weekend.
- Dlaczego mielibyśmy iść na mieszankę singli?
- Dla Kevina... Musi ruszyć ze swoim życiem. Jestem zmęczona tym,
że ciągle wisi uczepiony na nas. Już wystarczająco złe jest to, że wszyscy
razem pracujemy, więc czy musimy spędzać jeszcze razem wszystkie
weekendy?
Śmiejąc się, pojechałem do miasta, do wielkiego domu w którym
żyliśmy. To był pierwszy zakup po wygraniu sprawy "której nigdy nie było"
i Ava nalegała, żeby kupić najdroższy dom.
- Ponieważ na to cholernie zasługujesz - mówiła. - I nigdy nie
otaczałeś się niczym miłym... W tym cię nie rozumiem Liam. Jesteś dla
wszystkich taki miły poza sobą...
Zaparkowałem samochód przed naszym domem i od razu weszliśmy
przez drzwi. Jak zwykle Ava wyszeptała - Założę się, że ciebie pierwszego
przywita - jak wchodzimy po schodach.
Jak tylko wchodzimy do środka, znajomy, słodki głos rozbrzmiewa
po całym pokoju. - Tatuś!
Puszczam dłoń Avy i schylam się, żeby moja córka - Emma
Henderson, mogła wbiec w moje ramiona. Jest najlepszą częścią mojego
dnia, najlepszą częścią mojego życia i zobaczenie jej zawsze wydobywa na
mojej twarzy niewyobrażalny uśmiech.
Całuję ją w czoło, gdy niezrozumiale gaworzy o swoim dniu z
opiekunką i uśmiecham się, gdy jej niebieskie oczy patrzą na mnie.
Nie jestem tego świadomy - jestem zbyt ślepy i szczęśliwy, żeby to
zobaczyć, ale w najbliższych miesiącach, moje życie szybko i
nieoczekiwanie się zmieni, tak że zacznę żałować że istnieję. Kłamstwa
które wyjdą na światło dziennie będą tak okropne i miażdżące, że całe
moje życie rozpadnie się dookoła mnie. Ale najgorsze, to co najbardziej
mnie zniszczy to niewiedza, że ta obecna chwila z moją 'córką' jest
ostatnim dobrym wspomnieniem Nowego Jorku jakie zachowam...