Feehan Christine Mroczny Opiekun 09 rozdział 3

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

Rozdział trzeci

Dźwięki i zapachy dały Jaxon do zrozumienia, że była w szpitalu. Ostrożnie otworzyła

oczy. Leżała na łóżku, ale w dłoni nadal mogła wyczuć swój pistolet. Niedaleko stała
pielęgniarka.

Kobieta uśmiechnęła się do Jaxon.

- Obudziłaś się. Świetnie. Doktor ma zamiar wypuścić cię dziś popołudniu. Obawiał się

puścić cię samą do domu, ale twój narzeczony zapewnił go że będziesz miała dobrą opiekę.

Serce Jaxon stanęło. Miała nadzieję że tylko śniła o wampirach i mrocznych,

seksownych, karpatiańskich obcych, ale była bardziej niż pewna że przed postrzeleniem nie
mała żadnego narzeczonego. Leżała nieruchomo. Nie miała pojęcia co powiedzieć, jak
odpowiedzieć. Nie wiedziała nawet jak trafiła do szpitala. Pielęgniarka uwijała się wokół
odsłaniając zasłony, co pozwoliło Jaxon zorientować się że słońce już zaszło.

Jaxon zrozumiała że nie jest już bezpieczna. Znajdowała się w otoczeniu nad którym nie

miała kontroli. Jeśli Tyler zechce ją dopaść, nie będzie to stanowiło problemu. Mógł
ucharakteryzować się na salowego i wkroczyć do jej pokoju. Znowu była sama. Przez kilka
cennych momentów naprawdę dzieliła z kimś życie. Z Lucianem, nieważne jak bardzo było to
dziwaczne. Teraz znowu była samotna i odpowiedzialna za bezpieczeństwo wszystkich
wokół.

Nie słuchałaś mnie uważnie, Jaxon. Znikąd pojawił się miękki, uspokajający głos. Albo

to, albo przeceniłem twoją inteligencję i będę musiał wyjaśnić ci wszystko dużo jaśniej i
dokładniej.
Usłyszała cień męskiego rozbawienia.

Jaxon szybko rozejrzała się wokół. W pokoju nie było nikogo wyjątkiem pielęgniarki.

Siostra zdawała się nie zwracać uwagi na ten bezcielesny głos. Teraz sprawiłeś, że słyszę
głosy. Udam się do najbliższego zakładu psychiatrycznego i będę nalegać, żeby udzielono mi
natychmiastowej pomocy.
Ostrożnie wybrała myśli, chcąc by usłyszał jej odpowiedź.

Roześmiał się. Słyszała jego szczere rozbawienie, słyszała aksamitnie miękki, piękny i

perfekcyjnie modulowany głos, który zdawał się być pieszczotą, nieważne czy jej dotykał czy
nie. Zdawał się być znajomy. Był tą częścią niej samej, której nigdy nie chciała stracić.

Ale musisz sobie iść. Upierała się przy tym. Albo kompletnie oszalała i był wytworem

jej wyobraźni, bo potrzebowała go tak desperacko, albo był bardzo prawdziwy i wtedy
sprawiał więcej kłopotów niż mogła unieść.

Nie sądzę, że wymyśliłabyś sobie kogoś tak dominującego jak ja. Chciałabyś jakiegoś

lalusia którym mogłabyś rządzić, żebyś mogła nadal wierzyć że musisz wszystkich chronić.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

To nie jest zabawne, Lucian. Nie masz pojęcia jaki jest Tyler Drake. Najlepsi ludzie w

kraju próbowali go złapać i im się nie powiodło. Jesteś tak arogancki że dasz się zabić.
Nienawidzę tej cechy u mężczyzn. To nie odwaga, tylko czysta głupota. Wiem że Drake jest
niebezpieczny i jestem zawsze gotowa, bo nie uważam się za bardziej uzdolnioną od niego.
W
jej głosie była ostrość. Stawała się zirytowana arogancją Luciana.

Jego głos się nie zmienił, jak zwykle pozostał delikatny i łagodny. Kiedy ktoś zna swoje

możliwości, nie nazywa się tego arogancją, Jaxon. Jestem pewny siebie z powodu tego kim im
czym jestem. Jestem łowcą. Tym się zajmuję.

On jest mordercą. Tym się zajmuje.

Zaczynasz się martwić. Lepiej szybko przyjadę i zabiorę cię o domu. Będziemy mieć

mnóstwo czasu żeby to przedyskutować. W międzyczasie rób to co każe doktor, żeby cię
wypisał.

Jaxon uświadomiła sobie, że pielęgniarka się na nią gapi. Zamrugała gwałtownie żeby

skupić się na tym co mówi kobieta.

- Przepraszam, byłam w swoim własnym małym świecie. Co pani mówiła? - zmusiła się

do delikatnego uśmiechu.

- Sądzę, że każdy kto ma takiego narzeczonego jak pani byłby w swoim małym

ś

wiecie? Czy to naprawdę miliarder? Jak to jest? Nie mogę wyobrazić sobie miliarda

dolarów. Spotkał się ostatniego wieczoru z kadrą szpitala i złożył dużą darowiznę za to, że tak
dobrze się panią zajęliśmy. Pani pokój był strzeżony dzień i noc - Jej głos stał się tęskny -
Powiedział że jest pani jego światem i nie może bez pani oddychać. Trudno wyobrazić sobie
mężczyznę który mówi na głos coś takiego w pokoju pełnym innych facetów. Oddałabym
wszystko, aby mój mąż to do mnie czuł.

- Pewnie tak jest - wymamrotała Jaxon, bojąc się powiedzieć więcej. Nie była zaręczona

z Lucianem – Twierdził, że jest moim narzeczonym?

Co innego mogłem zrobić, kochanie? Nazwać cię swoją życiową partnerką? Ci ludzie

rozumieją że bycie twoim narzeczonym daje mi pewne prawa kierowania twoim życiem, kiedy
jesteś chora. Nie pojęliby że jako moja partnerka życiowa jesteś drugą połową mej duszy. Nie
panikuj. Zwyczajnie zapewniłem ci bezpieczeństwo.

Nie rozumiem co oznacza bycie partnerką życiową.

Wyjaśnię ci to... zaoferował poważnie.

Nie! Nie chcę o tym więcej słyszeć! Ani słowa, Lucian. Cholernie dobrze wiedziała że

nie był poważny, a jego irytujący zwyczaj śmiania się z niej sprowadzi na niego wielkie
kłopoty. Myślał że skoro jest taka drobna, nie musi się liczyć z jej siłą. Jeśli będzie się to
powtarzało, miała zamiar zmienić jego poglądy.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

Miliarder? Czy nie jest to odrobinę teatralne? A co jeśli ktoś każe ci to udowodnić?

Sadziłam, że mamy nie zwracać na siebie uwagi. Celowo była zuchwała, usiłując ukryć fakt

ż

e cieszy się że był prawdziwy.

Ukrywanie się na otwartej przestrzeni to zawsze najlepszy sposób. A życie od wieków

daje możliwości, żeby zgromadzić fortunę. To dość łatwe. Im więcej ma się pieniędzy, tym
więcej możliwości żeby ukryć prawdziwą tożsamość. Ludzie oczekują od bogaczy lekkiej dozy
ekscentryczności. To po prostu kolejne narzędzie którego używasz.

Nie możesz być w dodatku miliarderem. Sprawiasz że tracę rozum. Wiesz o tym,

prawda?

- Jaxx! - w drzwiach stał Barry Radcliff opierając się o framugę, a na jego twarzy

rozprzestrzenił się wielki uśmiech ulgi - Dzięki Bogu. Ciągle mówili że z tobą lepiej, ale z
jakiegoś powodu nigdy nie mogłem cię zobaczyć. Karmili mnie bzdurami o jakimś
narzeczonym. Powtarzałem im że żadnego nie masz, ale nikt mnie nie słuchał, nawet kapitan.
Twierdzi że spotkał faceta, który jest jakimś miliarderem z zagranicy i że plotki są
prawdziwe. Sądziłem, że może ta kula w głowę przeniosła mnie w inny świat.

Pielęgniarka wyszła żeby dać im trochę prywatności.

- Przynajmniej masz wymówkę - Jaxon czuła taką ulgę widząc kogoś normalnego, że

czuła wzbierający się płacz.

- I dlaczego nie trzymałeś swojego tyłka z dala od magazynu, tak jak ci mówiłam? Też

cierpisz na jakiś kompleks bohatera, Barry?

Powoli i ostrożnie szedł przez pokój, tak jakby jego nogi się trzęsły i zdołał objąć ją

jednym ramieniem.

Zapomniałem wspomnieć że jestem bardzo zazdrosny, kochanie. Nie okazuj zbyt

wylewnie radości z ujrzenia tego mężczyzny - faktura głosu Luciana była taka sama jak
zwykle, ale nie do końca. Był miększy niż kiedykolwiek, jak żelazo powleczone aksamitem.
Subtelne ostrzeżenie.

Daj sobie spokój. To mój partner. Jaxon celowo oddała Barry'emu uścisk, chociaż

normalnie nigdy tego by nie zrobiła.

Ukrywasz przed sobą swoje prawdziwe emocje. Darzysz tego mężczyznę uczuciem.

Jeśli tak, to głupio z twojej strony że odsłoniłeś przede mną moje prawdziwe uczucia,

prawda?, zapytała słodko pozwalając Barry'emu trzymać jej rękę kiedy usiadł na końcu
łóżka.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

- Pamiętasz co się stało, Barry? Bo ja nie pamiętam nic poza postrzałem. - Była

ciekawa. Nie miała pojęcia jak udało im się wydostać z magazynu skoro oboje byli poważnie
ranni.

Szare oczy Barry'ego zachmurzyło zagubienie.

- Wiesz, mam o tym koszmary. Też nic nie wiem. W moim koszmarze wielki wilk

zabija wszystkich złych kolesi jak anioł zemsty, potem zmienia się w człowieka, wyciąga
stamtąd mój tyłek, a potem cię zabiera. Nie mów tylko szefowi - już teraz sprowadził mi na
głowę psychiatrę - Barry potarł ręką swoją twarz - Nie pamiętam mężczyzny, tylko wilka i
jego oczy. Sposób w jaki na mnie patrzył. Ale przysięgam, że znikąd pojawił się człowiek i
nas uratował.

To byłeś ty. Ty nas uratowałeś. Powinnam była wiedzieć. Wiedziała. Gdzieś głęboko

było ukryte należące do niej albo do Luciana wspomnienie, ale dotknęła je i odrzuciła. Była w
nim krew, śmierć, a także coś zmysłowego a jednak złego - jakiś rodzaj dziwacznego
uzdrawiającego rytuału. Jaxon nie chciała tego pamiętać.

Nie miałem zamiaru pozwolić ci uciec ode mnie nawet poprzez śmierć, Jaxon. Za

bardzo cenię twoje poczucie humoru. W jego głosie była delikatność, która roztapiała jej
serce. Dał jej do zrozumienia, że wie jak bardzo była przerażona, samotna i całkowicie
zagubiona.

Tym razem Jaxon miała uczucie że był znacznie bliżej. Czuła w umyśle silniejszą

obecność zamiast bladego cienia. Mimowolnie spojrzała zdenerwowana na drzwi.

- Nie martw się, Barry. Sądzę że oboje powinniśmy trzymać się od psychiatrów tak

daleko jak to możliwe. Pewnie by się mną zajęli. Sama też mam kilka koszmarów.

Barry zmienił pozycję, pochylając się bliżej ku niej. Ściszył głos.

- Skoro jesteśmy sami, mogę ci też powiedzieć że to nie pierwsze dziwne

doświadczenie które miałem. Pamiętasz seryjnego mordercę który kilka miesięcy temu
terroryzował miasto? Oczywiście że tak. Byłem pierwszą osobą na miejscu trzeciego
morderstwa. Nie byłem na służbie, ale znajdowałem się na tym terenie. Przysięgam, że
widziałem tam wilka. Odwrócił głowę, spojrzał na mnie, a ja dostrzegłem w jego oczach
inteligencję. Prawdziwą inteligencję. To było niesamowite. Patrzył na mnie jakby oceniał
moją wartość albo coś takiego, zastanawiając się czy mnie zabić. Tak samo jak w magazynie.
Ale potem to nie był wilk. Zmienił się w człowieka i za cholerę nie mogę sobie przypomnieć
jak wyglądał. Nawet jego budowy. Znasz mnie, Jaxon. Pamiętam najmniejsze detale, ale dwa
razy widziałem wilka który nie mógł tam być, a poza tym nie mogę opisać człowieka którego
widziałem - ani tego z miejsca zbrodni, ani tego który nas ocalił.

- O czym ty mówisz, Barry? - Serce Jaxon zaczęło walić z niepokojem. Czy to był

Lucian? Czym on był? Czy mógł stworzyć obraz wilka?

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

Barry wzruszył ramionami.

- Nie mam pojęcia. Wiem tylko że widziałem tą cholerną rzecz. To była prawda. I

wyglądał tak samo jak w magazynie. Był masywny, dobrze odżywiony. Nie żaden bezpański
pies, jak zasugerował kapitan. Miał osobliwe oczy. Bardzo czarne, inne niż zwierzęcia.
Płonęły niebezpieczeństwem - naprawdę płonęły. I była w nich niemal... ludzka inteligencja. -
Przeczesał ręką włosy - Sprawdzałem czy żaden wilk nie uciekł z zoo lub rezerwatu, ale nic
takiego nie miało miejsca i nikt go nie widział. To nie mógł być wilk, ale... Nie wiem co mam
z tym zrobić. Jesteś jedyną osobą której to wyznałem.

Polowałem tam na wampira, Jaxon. Przestań straszyć sama siebie.

- Nie widziałam wilka, Barry, ale sama mam dziwne koszmary. Może oboje oszaleliśmy

- zdobyła się na słaby uśmiech. Odgłos walącego serca był tak głośny, że myślała że oszaleje.

- Może to normalne w tej sytuacji, Jaxx. Przy okazji czy pogłoski jakie słyszałem o

tobie są prawdziwe, czy to kolejny koszmar? Jestem twoim partnerem. Wiedziałbym chyba że
masz narzeczonego? Szczególnie jeśli chodziłoby o jakiegoś super miliardera?

Jaxx czuła ból w jego głosie. Mogła wyczuć jego cierpienie niczym cięcie nożem.

Lucian czuł że sama cierpi. To jest właśnie problem, kochanie. Masz w sobie

zdecydowanie za dużo współczucia. Nie jesteś odpowiedzialna za jego uczucia.

To mój partner i jestem mu winna lojalność. Nasza mała szarada go boli. Powiem mu,

ż

e to nie jest prawda, pomyślała buntowniczo.

- Jaxx? - nalegał Barry z oczami utkwionymi w jej twarzy.

- Wiesz jak trudne było moje życie, Barry - zaczęła niechętnie, nie wiedząc co

powiedzieć.

Szerokie ramiona Luciana wypełniły przejście. Był ubrany w nieskazitelny, szyty na

miarę garnitur, a jego długie, błyszczące jak skrzydła kruka włosy były przewiązane
skórzanym rzemieniem u nasady karku. Odbierał jej oddech. Wypełnił pokój swoją
obecnością. Poruszał się z łatwością, płynnie. Przywarła do niego moc kiedy sunął przez
pokój aby pochylić się i musnąć czubek jej głowy pocałunkiem. Dotyk jego ust sprawiał, że
czuła lekką słabość. Jej serce zwolniło, dopasowując rytm do jego.

- Witaj, aniołku. Widzę że pozwolono na wizytę twojemu partnerowi. Barry, nazywam

się Lucian Daratrazanoff, narzeczony Jaxon. Pozwól mi podziękować za uratowanie jej życia.

Barry obrócił szare oczy z powrotem na Jaxon, wpatrując się w nią oskarżycielsko.

Lucian usiadł na krawędzi łóżka, opiekuńczo osłaniając ją swoim ciałem.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

- Jaxon chciała ci o mnie powiedzieć. Cierpiała w milczeniu przez długi czasu. Ale

obawiała się że w jakiś sposób Tyler Drake się o mnie dowie i skrzywdzi cię jako jej
powiernika - Otoczył ręką ramiona Jaxon - Miała trudne życie, a ci z nas którzy ją kochają
wiedzą, że usiłuje nas chronić nawet gdy tego nie chcemy. Wiem że zrozumiesz, czemu
trzymaliśmy to w tajemnicy.

Barry nie umiał się powstrzymać przed wsłuchiwaniem w ton niesamowitego głosu

mężczyzny. Odwrócił oczy od Jaxon na Luciana i zapadał się w głębokie, niezgłębione morze
spokoju. Oczywiście, że rozumiał. Jaxon zawsze chroniła wszystkich wokół. Jak mogłaby
zrobić cokolwiek innego? I polubił Luciana. Wiedział, że Lucian będzie dla niej odpowiedni,

ż

e o nią zadba. Może się ze sobą zaprzyjaźnią.

Nie waż się wsadzać mu nic do głowy! Zdenerwowana Jaxon próbowała ominąć

Luciana, żeby wyrwać Barry'ego z transu. Patrzył z ekstazą w oczy Luciana.

Lucian nie odrywał wzroku od Barry'ego. Nieuważnie przytrzymał Jaxon jedną ręką.

Czy ten mężczyzna jest ważny w swoim życiu?, spytał bez słów.

Wiesz, że tak! Nie grzeb w jego głowie.

Jeśli jest dla ciebie ważny, musi mnie zaakceptować. Posłuchaj, Jaxon. Nie mogę

pozwolić żeby ktokolwiek inny dowiedział się o mojej rasie. Rozumiesz co mówię?
Postanowiłem że ten mężczyzna znajdzie się pod moją ochroną bo darzysz go uczuciem. To
nie jest błaha sprawa. Ale musi zaakceptować nasz związek.

Ja nie akceptuję naszego związku. Nie mamy związku. Boże drogi, rozmawiam z tobą w

myślach a nie na głos, jak normalny człowiek. Słyszę i widzę dużo lepiej niż powinnam i oboje
wiemy, że powinnam być martwa. Czy nie tak? Zrobiłeś mi coś dziwnego i sprowadziłeś mnie
z powrotem. Teraz jestem jakimś zombie, albo coś podobnego.
Na koniec w jej głosie
pojawiła się histeryczna nuta.

Lucian roześmiał się miękko i pochylił aby musnąć wargami kącik jej ust.

- Jesteś taka piękna, kochanie.

Nie powinien mieć takich ust. Posiadanie takich ust było grzechem. I ten głos też

powinien być zabroniony.

- Nie jestem, ale doceniam że to mówisz - Nikt nigdy nie opisał jej jako pięknej.

- Bo nie miałaś nikogo kto mógł to zrobić. Teraz masz mnie - Jeszcze raz spojrzał na

partnera Jaxon.

Barry uśmiechnął się do mężczyzny.

- Wolałbym żeby powiedziała mi wcześniej ale oczywiście rozumiem. Drake jest

zagrożeniem którego nie zdołaliśmy usunąć z jej życia. Mam nadzieję, że pojmujesz że ciągle

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

będziesz musiał się pilnować. Jeśli pójdziesz ze mną na posterunek pokażę ci wszystko co na
niego mamy. Ważne żebyś był w stanie go rozpoznać. Jest duża szansa, że spróbuje cię zabić.

Jaxon zabrała rękę od Barry'ego i odsunęła się od Luciana, wycofując się.

- Sądzę, że oboje powinniście wyjść. To zbyt publiczne miejsce. Jest duża szansa, że on

nas teraz obserwuje.

Luian znowu objął niewielkie ciało Jaxon, umieszczając ją opiekuńczo pod swoim

ramieniem tak jakby nie zauważył, że usiłowała trzymać się od niego z daleka.

Za bardzo się martwisz Tylerem Drakiem, kochanie. Nie jest niezwyciężony.

Ty też nie. Chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy, jej szerokie ciemne oczy

przesunęły się po jego twarzy niemal z miłością. Zdecydowała że lubi mieć kogoś, z kim
może się kłócić. O kogo może się martwić. Z kim może się drażnić i śmiać.

Wiedziałem, że się przyzwyczaisz. Znowu jego śmiech, aksamitnie cichy, uwodzicielski.

Jestem po prostu samotna. Podniosła wyzywająco brodę. Troglodyta nadałby się tak

samo jak ty, więc przestań triumfować i prężyć mięśnie na piersiach. Jeśli miała być szczera,
to miał bardzo ładną klatkę piersiową.

Jego śmiech przyspieszył jej tętno, a ciepło oddechu na karku wysyłało dreszcze

tęsknoty wzdłuż całego ciała. Odwróciła się do swojego partnera, zdeterminowana by
ignorować Luciana i sposób w jaki na nią działał.

- Kiedy stąd wyjdziesz, Barry? Ja wychodzę dzisiaj.

- Prawie umarłaś. Co oni sobie myślą? - Na twarzy Barry'ego odmalował się szok - Czy

lekarze to idioci?

- Mam koneksje - zainterweniował Lucian cicho i gładko, znowu trzymając Barry'ego

pod zaklęciem swojego głosu i oczu. - Zabieram ją do swojego domu. Bezpieczeństwo jest
tam bardzo wysokie. Nikt nie wejdzie bez mojej wiedzy. Zadbam też o opiekę medyczną. Nie
musimy się tak o nią martwić. Proszę, pozwól mi dać ci mój prywatny numer i adres. Możesz
do nas dzwonić każdego wieczora. Pracuję niemal wyłącznie wieczorami i nocami, bo mam
do czynienia z różnymi krajami i strefami czasowymi. Po prostu się przedstaw, a wtedy ja
albo Jaxon skontaktujemy się z tobą jak szybko się da. Kiedy cię wypuszczą?

- Powiedzieli że może za trzy dni. Potem mam zwolnienie ze względu na niezdolność

do służby na co najmniej trzy miesiące. Potem trafię do pracy biurowej. A co z tobą,
partnerko? Wracasz niedługo?

Lucian złączył z nią palce. Celowo uniósł jej kłykcie do ciepłych ust.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

- Wolałbym żeby nie odpowiadała ani nawet nie myślała teraz na ten temat. Wiesz jaka

jest uparta.

- Oczywiście, że wrócę do pracy. Tak zarabiam na życie - powiedziała z oburzeniem.

Barry odrzucił głowę do tyłu i zaczął się śmiać.

- Tak się składa że jesteś zaręczona z jednym z najzamożniejszych ludzi na ziemi. Nie

sądzę, że pieniądze na utrzymanie stanowią dla ciebie duży problem.

Spojrzała na niego.

- Dla twojej informacji Lucian nie jest nawet w części tak bogaty jak mówią. A co do

mnie, to lubię pracować. Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem i wiele rzeczy może pójść źle.
Może nigdy nie dojdzie do ślubu. Nie pomyślałeś o tym? A co jeśli weźmiemy ślub i nam nie
wyjdzie? Wiesz ile małżeństw się rozpada?

- To takie do ciebie podobne, Jaxx. Już skazała swoje małżeństwo na przegraną -

wytknął Barry - a nawet jeszcze nie wzięła ślubu. Mała Panna Pesymistka.

- Jestem realistką, Barry - odparła cicho.

Lucian otoczył ją ściślej ramionami, prawie tak jakby ochraniał ją przed docinkami

Barry'ego. Mógł wyczuć ból w jej umyśle. Śmiała się, ale umysł miała pełen smutku. Barry
nie miał o tym pojęcia, chociaż od pewnego czasu był jej partnerem. Lucian był pewien że
nikt z ludzi którzy sądzili że ją znają, nie mógł tak naprawdę odczytać jej myśli. W jej życiu
nie było prawdziwej radości. Próbowała znajdować momenty szczęścia gdzie tylko mogła, ale
zawsze była świadoma groźby wiszącej nad tymi z którymi zanadto się zaprzyjaźniła. Ten
potworny ciężar nie opuszczał jej umysłu. Idea dzielenia z kimś życia była dla niej jedynie
piękną fantazją. Niemożliwym do spełnienia snem.

Palce Luciana odnalazły jej kark i rozpoczęły powolny, relaksujący masaż. Dużo

wymagał, oczekując że Jaxon zaakceptuje rzeczy które widziała, i o których jej powiedział.
Nie zamknęła umysłu na możliwość istnienia innych, podobnych do ludzi istot. Nie zamknęła
go też na możliwość, że oszalała i że to on może być jej wrogiem.

-Cieszę się, że twoje rany nie były aż tak poważne, Barry - powiedziała szczerze Jaxon.

- Powiedziałaś mi w magazynie żebym przestał być takim mięczakiem - zaprzeczył

Barry.

- Chciałam tylko żebyś się ruszył i się stamtąd wydostał - wytknęła.

- Taa, jasne - odparł jej partner mrugając do Luciana ponad jej głową - Oczywiście,

doktorki myślały że będą musieli uciąć mi ramię - poinformował ją Barry - Pierwsze zdjęcia
rentgenowskie wykazały tak pogruchotane kości, że doktorzy powiedzieli że mam papkę
wewnątrz ramienia i nie da się go ocalić. Ale miałem szczęście. Obudziłem się parę godzin

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

później zanim zabrali mnie na salę operacyjną i powiedzieli, że ktoś musiał zamienić zdjęcia.
Moje ramię było złamane, ale poza tym kula przeszła przez nie nie czyniąc szkody. Nikt nie
mógł tego pojąć, ale nie szkodzi. Doszedłem do wniosku że to cud i to akceptuję.

Jaxon zamarła. Wiedziała, co się wydarzyło. Wydarzył się Lucian. Wyleczył Barry'ego

bo wiedział że jest dla niej ważny. Wiedziała to instynktownie, bez pytania. I nie chciała o
tym wiedzieć bo oznaczało to, że Lucian naprawdę mógł robić rzeczy o których mówił.
Celowo na niego nie patrzyła. Ile w rzeczywistości mógł widzieć Barry w noc w magazynie?
Czy w jego wspomnieniach było coś, co mogło zaszkodzić Lucianowi? Albo co gorsza, czy
Lucian zdecydował że jest w nich coś co mogło go zdradzić? Potarła swoje pulsujące skronie.

- Barry - powiedział miękko Lucian - Jaxon robi się zmęczona, a ja nadal muszę

odwieźć ją dziś do domu. Wiem że chcecie nadrobić zaległości, ale teraz jest za wcześnie

ż

eby mogła się przemęczać - Jego głos zawierał delikatny mentalny nacisk, subtelny rozkaz

który był niemożliwy do odparcia.

Barry natychmiast potaknął, pochylając się by złożyć pocałunek na czubku jej głowy.

Jaxon poczuła natychmiastowe zesztywnienie Luciana. Był niczym wielki dziki kot, zwinięty
i gotowy do ataku, a jednak nieruchomy niczym góra. Złapała się na tym, że bez powodu
wstrzymuje oddech.

Lucian uśmiechał się z pozornie szczerym ciepłem, potrząsając dłonią Barry’ego i

odprowadzając go do drzwi. Potem, kiedy Barry zniknął, odwrócił się i spojrzał na nią.

- Nie ufasz mi.

- Mówisz tonem, jakby cię to bawiło – Jaxon miała dość udawania – Nie znam cię,

Lucianie. Wcale cię nie znam. Prawda jest taka że dotąd nie spędzałam wiele czasu z innymi
ludźmi. Przyzwyczaiłam się do samotności. Nie wiem czy czuję się dobrze w obecności
obcego który tyle o mnie wie, kiedy ja nie wiem nic o nim.

- Jesteś w stanie czytać w moich myślach, aniołku. Połącz nasze umysły. Dowiesz się

wszystkiego czego zechcesz.

Potrzasnęła głową, zdeterminowana by nie dać się oczarować magii jego głosu.

- Chcę pojechać do domu, do mojego własnego mieszkania żeby to wszystko

przemyśleć.

Telefon odezwał się, zanim zdążył odpowiedzieć. Była dziwnie wdzięczna. Nie była

pewna czy chciała by się z nią zgodził, czy też zaprotestował. Myśl o ich separacji sprawiła,

ż

e jej serce stało się ciężkie. Podniosła telefon oczekując, że usłyszy głos kapitana.

- Jaxx, kochanie? To tatuś.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

Tyler. Jego głos sprawił, że zrobiło jej się niedobrze. Przywołał każdy detal ich

wspólnego życia. Potworną odpowiedzialność dzieciństwa, osłanianie matki i brata tylko po
to by ponieść w końcu porażkę. Poczucie winy z powodu rodziny Andrews, która straciła

ż

ycie tylko dlatego że dała jej dom. I z powodu Carol Taylor, która zgrzeszyła tym że lubiła

wypić rankiem z Jaxon filiżankę kawy. Drake zadzwonił do niej pewnego ranka dawno temu
mówiąc, że Carol jest słaba i nieużyteczna jak Rebecca. śe gra na współczuciu Jaxon i jest
niczym więcej jak pijawką, ciężarem. Jaxon wiedziała że tego ranka znajdzie Carol martwą,
ale mimo to rzuciła słuchawkę i pobiegła do jej mieszkania. Teraz była cicho czując
bulgotanie w brzuchu. Jej ręka automatycznie znalazła pistolet, podczas gdy oczy zaczęły bez
spoczynku poruszać się w poszukiwaniu okien. Czy Drake mógł zajrzeć do pokoju? Czy stał
pod odpowiednim kątem? Był doskonałym strzelcem. Bez jednej myśli wyślizgnęła się z
łóżka i stanęła między oknem a Lucianem. Lucian bez słowa pchnął ją za siebie, przyszpilając
jednym silnym ramieniem.

- Ten człowiek usiłuje zniszczyć naszą rodzinę, Jaxx – warknął Drake w telefonie – Nie

możesz na to pozwolić. Każ mu sobie iść. Nie wiesz jacy są mężczyźni i czego chcą. Nie
możesz mu ufać – W jego głosie pobrzmiewał żelazny autorytet.

Lucian wyjął jej słuchawkę z ręki, co było łatwe mimo że do niej przywarła.

- Chodź i sam mnie dopadnij, Drake – Jak zawsze mówił miękkim, niemal delikatnym

tonem – Nie mam zamiaru z niej zrezygnować. Nie masz już nad nią władzy. Jaxon jest pod
moją opieką, a twoje rządy terroru się skończyły. Poddaj się. Przecież tego chcesz. Chciałeś
tego od długiego czasu.

Lucian usłyszał jak Drake odkłada słuchawkę na widełki, ucinając ich rozmowę.

Obrócił się i objął Jaxon swoim czarnym, uporczywym spojrzeniem. W płomienistej pustce
jego oczu i twardym, niemal okrutnym wyrazie ust nie było wyrzutów sumienia, strachu ani
niczego innego. Jaxon poczuła się słaba i krucha. Wyglądał solidnie, spokojnie i
niezwyciężenie, niczym kotwica. Bardzo delikatnie sięgnął ręką i dotknął jej twarzy.

- Jaxon?

- Czemu to zrobiłeś? Czemu rzuciłeś mu wyzwanie? – Jej głos był ledwie szeptem –

Nie rozumiesz. Nie mogę cię przed nim ochronić. Będzie czekał. Miesiąc czy rok nic dla
niego nie znaczy. Nawet jeśli nigdy się nie zobaczymy, przyjdzie po ciebie. Nie wiesz co
zrobiłeś.

Jaxon widocznie się trzęsła. Wyglądała na taką zagubioną, smutną, młodą i kruchą, że

Lucian poczuł jak jego serce wykręca się z bólu. Sięgnął ku niej, zagarnął w ramiona jej
nieopierające się ciało i ukrył blisko swego serca. Po prostu trzymał ją do momentu aż jego
ciepło zaczęło wnikać w jego ciało. Dopóki jej nerwowe bicie serca dopasowało się do jego
spokojnego, stałego rytmu. Dopóki okropne bulgotanie w jej brzuchu nie zanikło.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

Jak tego dokonał? Jaxon leżała obok jego dużego, umięśnionego ciała i pozwoliła sobie

na jeszcze kilka minut zaufania. Sprawiał że czuła że dopóki będzie blisko niego, wszystko
będzie dobrze. Wydawał się przenosić swoją niezwykłą wiarę w siebie na nią. Wreszcie Jaxin
go odepchnęła i zerwała się na nogi.

- Od początku ustawiłeś się jako cel, prawda? Twierdziłeś że jesteś moim narzeczonym

i masz tyle pieniędzy, żeby warto było rozpowszechniać te wieści. Jest o tym we wszystkich
gazetach, prawda? Przystojny miliarder z gliną. Założę się że wyszła z tego niezła historyjka.
Wiedziałeś że Drake to przeczyta i po ciebie przyjdzie.

Kompletnie spokojny wzruszył ramionami, a jego uporczywe czarne oczy spoczywały

na jej twarzy. Ruch szerokich ramion był płynny i męski – falował zwykłą dla niego siłą
kiedy przyznawał, że ma rację.

- Nie miałem szans żeby go namierzyć dopóki nie dowiem się o nim więcej. Twoje

wspomnienia dały mi punkt zaczepienia. Teraz sam mi wszystko ujawni. Jeśli nie odda się w
ręce policji, będzie na tyle wściekły żeby zacząć popełniać błędy. Ujawni się. Straci swoją
cierpliwość. Stracił nad tobą kontrolę. Zawsze, odkąd byłaś dzieckiem, Tyler Drake wierzył

ż

e rządzi twoim życiem. Nigdy wcześniej nic takiego mu się nie zdarzyło.

- Nie podda się – powiedziała z kompletnym przekonaniem.

- Pewnie nie – powiedział z zadowoleniem – Drake jest niezrównoważony i nie byłem

w stanie się z nim połączyć.

- Czemu ja? Czemu to na moim punkcie ma obsesję? – Jej ogromne ciemne oczy

poruszały się po twarzy Luciana. I dlaczego mnie znalazłeś? Dlaczego ta… ta rzecz przyszła
do twojego domu, skoro nie chciała nic od ciebie? – Z nagłym zrozumieniem cofnęła się krok
w tył – To byłam ja, prawda? Jakoś go tam ściągnęłam.

Jego uśmiech był pozbawiony humoru, stanowił raczej dowód docenienia jej

umiejętności wyciągania wniosków.

- Jesteś w tym dużo lepsza niż sądziłem, kochanie. Połączenie naszych umysłów dało ci

więcej wiadomości niż zaplanowałem.

- Po prostu mi powiedz - Niemal wstrzymywała oddech w oczekiwaniu na odpowiedź,

ale - jak zwykle kiedy wiedziała o niebezpieczeństwie - znała prawdę.

- Wiem co myślisz, Jaxon, ale sprawa jest bardziej złożona. Jesteś wyjątkowa wśród

twojego rodzaju, jesteś prawdziwym medium. Tylko medium może przemienić się w nasz
gatunek. Wszyscy inni wpadają w obłęd przy próbie przemiany. Dla naszych mężczyzn
konieczne jest znalezienie partnerki. Wyjaśniłem ci to. Wampiry czyli ci Karpatianie którzy
zdecydowali się stracić duszę i nie mogą być zbawieni - nadal podejmują próby. Nadal
szukają partnerki, chociaż już dla nich za późno. Przyciągnęła ich twoja obecność.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

Zamknęła oczy.

- Seryjny zabójca. Czy to był wampir?

Przytaknął.

- Znalazłem jego ofiarę kiedy przyjechał twój partner. Nie byłem wtedy pewien kto był

zabójcą. Wampiry często używają na różne sposoby złych ludzi. Tak jak Karpatianie wampiry
nie mogą znieść światła dnia. Ludzie mogą wypełniać różne zadania kiedy wampiry są do
tego niezdolne, więc używa się ich jako kukiełek.

- Czy mogą zmuszać ludzi żeby zabijali innych? To masz na myśli?

Pokiwał powoli głową uważnie ją obserwując. Wyglądała jakby miała zaraz uciec.

- Między innymi są w stanie zaprogramować swoje kukiełki do zabijania - Jeśli

możliwe było żeby jeszcze zbladła, udało jej się to osiągnąć.

Jaxon potrząsnęła głową.

- To szaleństwo. Wiesz o tym, prawda? Nie wierzę, że to wszystko kupuję. Tak

naprawdę nie chcę o tym wiedzieć.

- Świetnie sobie radzisz, aniołku. Nie spodziewałem się że zaakceptujesz wszystko od

razu. Mam pozwolenie od lekarzy żeby zabrać cię do mojego domu. Nie chcę budzić
podejrzeń przez zbyt długie zwlekanie.

- Chcę do mojego domu - odparła uparcie.

- Chcesz mnie chronić.

- Chcę od ciebie uciec - unikała jego wzroku. Desperacko potrzebowała okazji żeby

pomyśleć. Musiała być daleko, daleko od pokusy jego obecności.

Lucian poruszył się błyskawicznie, pokonując w mgnieniu oka dystans pomiędzy nimi.

- Nie, wcale nie, Jaxon. Mogę czytać w twoich myślach. Za późno. Przyjdzie po mnie.

A ty nadal chcesz mnie chronić.

- Tak, przyjdzie po ciebie - wybuchła - A ja nie mam zamiaru wejść do pokoju żeby

znaleźć twoje poszarpane i zakrwawione ciało na podłodze. Nie mogę przejść przez to
ponownie. Nie mogę, Lucian.

Z łatwością otoczył ją ramionami ponownie zamykając w uścisku, uspokajając ją

dotykiem.

- Jesteś taka piękna, Jazon. Zachwyca mnie twoja determinacja kiedy chcesz oddać

swoje życie za innych. Chodź ze mną do domu, gdzie będziesz bezpieczna i gdzie będziemy

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

mogli się poznać. Spójrz na to w ten sposób: jeśli Drake po mnie przyjdzie będziesz mogła
przynajmniej mnie ostrzec.

Zapadała się w czar jego czarodziejskiego, mrocznego, aksamitnego głosu. Tonęła w

głębinach jego seksownych oczu. Wygięcie zmysłowych ust ją hipnotyzowało.

- Mam w moim mieszkaniu rzeczy które mają dla mnie duże znaczenie.

- Rzeczy twojej matki - powiedział miękko - Zabrałem je z twojego mieszkania. Są

bezpieczne w twoim pokoju u mnie.

Jej oczy błysnęły ogniem.

- Nie miałeś prawa.

- Miałem każde prawo. Jesteś moją życiową partnerką, zawsze pod moją opieką. Nie

mogę zrobić nić innego jak tylko zapewnić ci szczęście. Zawsze jesteś pod moją ochroną.
Rzeczy, które są ważne dla ciebie są też ważne dla mnie.

- Jeśli to prawda to dlaczego u diabła sprowokowałeś Drake'a? - nerwowo zaciskała

palce na tkaninie jego niepokalanej koszuli.

Przykrył dłońmi jej ręce, przytrzymując je na swoim sercu.

- Nie mogę pozwolić żeby taki człowiek był gdzieś tam i zagrażał twojemu

bezpieczeństwu. Ty nie zostawiłabyś kogoś kto stanowiłby dla mnie taką groźbę.

Jaxon westchnęła, a na jej piersi spoczął ogromny ciężar.

- Masz rację, Lucian, nie zrobiłabym tego. Teraz nie mam wyboru. Muszę spróbować

go znaleźć.

Lucian odkrył, że się uśmiecha. Nie mógł się powstrzymać. Była tak zdeterminowana

ż

e to ona się nim opiekuje. Potrząsnął głową, a potem pochylił się by dotknąć wargami jej

włosów.

Serce Jaxon opuściło jedno uderzenie. Jaki był sens kłótni? Nie mogła zostać w

szpitalu. Każdy doktor i pielęgniarka którą obdarzyłaby uśmiechem, znajdowałaby się w
niebezpieczeństwie. Kto wie jak pracuje pokręcony umysł Drake'a? Co miała do stracenia?
Poza tym ktoś musiał dowiedzieć się kim naprawdę jest Lucian i czego chce. No i nie mógł
umrzeć. Była mu to winna choćby ze względu na ocalenie Barry'ego. Ani Barry ani ona nie
uszliby z życiem z tego magazynu. Musiała pozostać z Lucianem jako jego ochroniarz,
przynajmniej dopóki nie znajdą Drake'a.

Dłoń Luciana nakryła czubek jej głowy, a palce zmierzwiły gęstwinę blond włosów.

Pasma były jak jedwab.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

- Martwisz się o bezpieczeństwo twojego partnera.

- Drake może w niego uderzyć. Zawsze się o to martwiłam. Dopóki nie natrafiłam na

Barry'ego ciągle zmieniałam partnerów. Odmówił zamiany a kapitan go posłuchał mimo
ryzyka. Drake mógł wściec się na tyle, żeby zranić mnie używając jego.

- On nigdy nie próbował cię zranić, aniołku - powiedział miękko - Jego motywem nie

jest ranienie ani karanie cię. W swoim umyśle jest twoim wybawicielem, opiekunem. Jesteś
jego ukochaną córką. Tak właśnie myśli. A my próbujemy was ze sobą rozdzielić.

- Nawet teraz, po tak długim czasie? Jak może tak myśleć?

Jego ręka nie mogła się uspokoić, nadal gładził palcami jej włosy. Nie wiedział czemu

był tak troskliwy wobec tego krótkiego, nieujarzmionego mopa, ale zdecydował że nie może
bez niego żyć. Była dla niego niezbędna. Bawiło go że nie pojmuje kim jest - karpatiańskim
łowcą z ogromnymi mocami i wiedzą. Umiejętnościami zdecydowanie przewyższał każdego
ludzkiego mężczyznę. Mógł stać się mgłą, cieniem. Był silniejszy niż jakikolwiek śmiertelnik,
mógł czytać wiatr, rozkazywać niebiosom. Potrafił biec jako wilk i latać jak drapieżne ptaki.
Mógł kontrolować myśli ludzi wokół, przyciągać ich do siebie głosem i wymuszać ich
posłuszeństwo w każdej sprawie. Mógł unicestwiać z dystansu, a nawet nakazać ofierze by
sama się zniszczyła. Mógł śledzić każdego i wszystko kiedy tylko to namierzył. Nic nie
mogło go powstrzymać. Ani nieumarły ani ludzka ofiara.

Dla Luciana Tyler Drake musiał zostać uśmiercony. Ten mężczyzna wymordował

wszystkich którzy cokolwiek znaczyli dla Jaxon. W Lucianie nie było gniewu, a jedynie cichy
spokój który zawsze był jego częścią. Był sprawiedliwością ich ludzi, egzekutorem ich praw.
Jednak szczęście i dobro Jaxon Montgomery stawiał nawet ponad swoim księciem, swoim

ż

yciem, swoim bratem bliźniakiem i swoim ludem. Tyler Drake został skazany i pozostało mu

niewiele życia.

- Chodź do domu - wymamrotał cicho, świadomy że wieczór ustępuje miejsca nocy.

Dobrze się pożywił. Będzie wreszcie musiał ujawnić jej to, w co trudno będzie jej uwierzyć.
Była odważna i akceptująca, umysł miała otwarty na możliwość istnienia innych form życia.
Jednak nie była jeszcze gotowa by zaakceptować ich istnienie w jej pobliżu.

Wyczuwał w jej umyśle jak bardzo była rozdarta. Czytał w nim smutek, winę. Widział

determinację by chronić nie tylko jego, ale też Barry'ego Radcliffa. Z lekkim westchnieniem
podniósł ją do góry.

Przejście przez nadmierne szpitalne formalności powinno być jednym z tych

koszmarów których Jaxon nie mogła znieść, bo nie miała cierpliwości do papierkowej roboty,
ale Lucian jakimś cudem sprawił że wszystko poszło gładko. Ilość personelu szpitalnego i
reporterów zdawała się rosnąć, kiedy zabrano ją na dół do szpitalnego wyjścia. Kilka razy
popatrzyła z pretensją na Luciana, ale on udawał że niczego nie zauważył. Wydawał się w
swoim żywiole, niemal jak stary przyjaciel różnych dziennikarzy. Nawet kapitan dołączył do

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87

tłumu żeby uścisnąć mu ręce. Zauważyła że nie pośpieszył do niej - był widocznie zbyt
zajęty poszukiwaniem możliwej dotacji na kampanię, gdyby zdecydował się startować na
burmistrza.

To bardzo niemiłe. Znowu słyszała śmiech, który sprawiał że po jej skórze tańczyły

płomienie i rozpalał ogień w środku brzucha. Rozejrzała się wokół aby upewnić się że nikt jej
uważnie nie obserwuje, bo jej twarz zaczął zabarwiać blady rumieniec.

Nie wierzę w to, jak ci ludzie dają ci się oczarować. To ohydne, powiedziała mu

bezgłośnie. Chodziło prawdopodobnie o jego głos. Albo oczy. Albo przyciągające spojrzenie.
No i jeszcze idealne usta.

Pochylił się aby umieścić te perfekcyjne usta nad jej uchem. Celowo zrobił to przed

aparatami fotograficznymi, a ręką władczo objął jej kark.

- Chodzi o pieniądze, kochanie. Nie ma innego powodu, to tylko kasa. Jedynie ty

uważasz mnie za przystojnego i sexy.

- Nigdy nie powiedziałam sexy. I na pewno nie używałam słowa przystojny - syknęła w

odpowiedzi. Nie miała zamiaru powiększać jego rozrośniętego ego przez wskazywanie
wszystkich kobiet które o nim mówiły. Musiał je słyszeć. Ona je słyszała. Pokręciła głową.
Lucian naprawdę nie widział nic specjalnego w swoim wyglądzie. Swoją atrakcyjność
traktował tak jak aurę władzy i autorytetu - od zawsze była po prostu częścią niego.

Przed szpitalem zaparkowała ogromna biała limuzyna. Przed drzwiami stał czekający

szofer. Jaxon zamknęła oczy. To było tak absurdalne, nonsensowne. Nie pasowała do
limuzyny. Jakiekolwiek życie prowadził Lucian, Jaxon nie mogła się do niego dopasować.

Kiedy niechętnie szła oparta o ramię Luciana w kierunku szofera bez ostrzeżenia

uderzyła ją wiedza. Uczucie przyszło z nikąd. Ciemne. Brzydkie. Intensywne. Wokół było
ciemno - światło zostało wyssane z nieba i zastąpione przez noc. Chmury przysłaniały
księżyc, a drobny deszczyk tworzył mgiełkę na ulicach. Wszędzie rozbrzmiewał śmiech,
rozmowy, setki głosów, a jednak nagle znalazła się samotna w środku strefy wojennej.

Automatycznie wysunęła się spod ramienia Luciana odpychając jego potężne ciało żeby

zwiększyć przestrzeń między inimi. Wyciągnęła broń, a jej oczy śledziły, poruszały się,
szukały celu. Był tam. Blisko. Koszmar każdego gliniarza - wielki tłum i morderca.

background image

tłumaczyła milila87 –

www.chomikuj.pl/milila87


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Feehan Christine Mroczny Opiekun 09 rozdział 4
Feehan Christine Mroczny Opiekun 09 rozdział 1
Feehan Christine Mroczny Opiekun 09 rozdział 2
Feehan Christine Mroczny Opiekun 09 prolog cz 2
Feehan Christine Mroczny Opiekun 09 prolog cz 1
Mroczna Legenda Feehan Christine rozdział 7
08 Mroczna Legenda Feehan Christine Rozdział 3
Mroczna Legenda Feehan Christine rozdział 5
Mroczna Legenda Feehan Christine rozdział 6
08 Mroczna Legenda Feehan Christine Rozdział 4
Feehan Christine Mrok 08 Mroczna legenda
Feehan Christine Karpaty 03 Mroczny blask (tłum nieof )
Feehan Christine Mrok 14 Mroczna żądza
Feehan Christine Karpaty 11 Mroczne Pochodzenie Całość
Feehan Christine Dark Legend Rozdział 2
Feehan Christine Dark Legend Rozdział 1
11 Mroczne Pochodzenie Feehan Christine
Feehan Christine Mrok 01 Mroczny książę [Cała PL]

więcej podobnych podstron