background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Rozdział trzeci 

 

Dźwięki i zapachy dały Jaxon do zrozumienia, Ŝe była w szpitalu. OstroŜnie otworzyła 

oczy.  LeŜała  na  łóŜku,  ale  w  dłoni  nadal  mogła  wyczuć  swój  pistolet.  Niedaleko  stała 
pielęgniarka. 

Kobieta uśmiechnęła się do Jaxon.  

- Obudziłaś się. Świetnie. Doktor ma zamiar wypuścić cię dziś popołudniu. Obawiał się 

puścić cię samą do domu, ale twój narzeczony zapewnił go Ŝe będziesz miała dobrą opiekę. 

Serce  Jaxon  stanęło.  Miała  nadzieję  Ŝe  tylko  śniła  o  wampirach  i  mrocznych, 

seksownych,  karpatiańskich  obcych,  ale  była  bardziej  niŜ  pewna  Ŝe  przed  postrzeleniem  nie 
mała  Ŝadnego  narzeczonego.  LeŜała  nieruchomo.  Nie  miała  pojęcia  co  powiedzieć,  jak 
odpowiedzieć.  Nie  wiedziała  nawet  jak  trafiła  do  szpitala.  Pielęgniarka  uwijała  się  wokół 
odsłaniając zasłony, co pozwoliło Jaxon zorientować się Ŝe słońce juŜ zaszło. 

Jaxon zrozumiała Ŝe nie jest juŜ bezpieczna. Znajdowała się w otoczeniu nad którym nie 

miała  kontroli.  Jeśli  Tyler  zechce  ją  dopaść,  nie  będzie  to  stanowiło  problemu.  Mógł 
ucharakteryzować  się  na  salowego  i  wkroczyć  do  jej  pokoju.  Znowu  była  sama.  Przez  kilka 
cennych momentów naprawdę dzieliła z kimś Ŝycie. Z Lucianem, niewaŜne jak bardzo było to 
dziwaczne.  Teraz  znowu  była  samotna  i  odpowiedzialna  za  bezpieczeństwo  wszystkich 
wokół. 

Nie słuchałaś mnie uwaŜnie, Jaxon. Znikąd pojawił się miękki, uspokajający głos. Albo 

to,  albo  przeceniłem  twoją  inteligencję  i  będę  musiał  wyjaśnić  ci  wszystko  duŜo  jaśniej  i 
dokładniej.
 Usłyszała cień męskiego rozbawienia. 

Jaxon szybko rozejrzała się wokół. W pokoju nie było nikogo  wyjątkiem pielęgniarki. 

Siostra  zdawała  się  nie  zwracać  uwagi  na  ten  bezcielesny  głos.  Teraz  sprawiłeś,  Ŝe  słyszę 
głosy. Udam się do najbliŜszego zakładu psychiatrycznego i będę nalegać, Ŝeby udzielono mi 
natychmiastowej pomocy.
 OstroŜnie wybrała myśli, chcąc by usłyszał jej odpowiedź. 

Roześmiał się. Słyszała jego szczere rozbawienie, słyszała aksamitnie miękki, piękny i 

perfekcyjnie modulowany głos, który zdawał się być pieszczotą, niewaŜne czy jej dotykał czy 
nie. Zdawał się być znajomy. Był tą częścią niej samej, której nigdy nie chciała stracić. 

Ale musisz sobie iść. Upierała się przy tym. Albo kompletnie oszalała i był wytworem 

jej  wyobraźni,  bo  potrzebowała  go  tak  desperacko,  albo  był  bardzo  prawdziwy  i  wtedy 
sprawiał więcej kłopotów niŜ mogła unieść. 

Nie  sądzę,  Ŝe  wymyśliłabyś  sobie  kogoś  tak  dominującego  jak  ja.  Chciałabyś  jakiegoś 

lalusia którym mogłabyś rządzić, Ŝebyś mogła nadal wierzyć Ŝe musisz wszystkich chronić. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

To nie jest zabawne, Lucian. Nie masz pojęcia jaki jest Tyler Drake. Najlepsi ludzie w 

kraju  próbowali  go  złapać  i  im  się  nie  powiodło.  Jesteś  tak  arogancki  Ŝe  dasz  się  zabić. 
Nienawidzę  tej  cechy  u  męŜczyzn.  To  nie  odwaga,  tylko  czysta  głupota.  Wiem  Ŝe  Drake  jest 
niebezpieczny i jestem zawsze gotowa, bo nie uwaŜam się za bardziej uzdolnioną od niego.
 W 
jej głosie była ostrość. Stawała się zirytowana arogancją Luciana. 

Jego głos się nie zmienił, jak zwykle pozostał delikatny i łagodny. Kiedy ktoś zna swoje 

moŜliwości, nie nazywa się tego arogancją, Jaxon. Jestem pewny siebie z powodu tego kim im 
czym jestem. Jestem łowcą. Tym się zajmuję. 

On jest mordercą. Tym się zajmuje. 

Zaczynasz  się  martwić.  Lepiej  szybko  przyjadę  i  zabiorę  cię  o  domu.  Będziemy  mieć 

mnóstwo  czasu  Ŝeby  to  przedyskutować.  W  międzyczasie  rób  to  co  kaŜe  doktor,  Ŝeby  cię 
wypisał. 

Jaxon uświadomiła sobie, Ŝe pielęgniarka się na  nią  gapi.  Zamrugała  gwałtownie Ŝeby 

skupić się na tym co mówi kobieta. 

- Przepraszam, byłam w swoim własnym małym świecie. Co pani mówiła? - zmusiła się 

do delikatnego uśmiechu. 

-  Sądzę,  Ŝe  kaŜdy  kto  ma  takiego  narzeczonego  jak  pani  byłby  w  swoim  małym 

ś

wiecie?  Czy  to  naprawdę  miliarder?  Jak  to  jest?    Nie  mogę  wyobrazić  sobie  miliarda 

dolarów. Spotkał się ostatniego wieczoru z kadrą szpitala i złoŜył duŜą darowiznę za to, Ŝe tak 
dobrze  się  panią  zajęliśmy.  Pani  pokój  był  strzeŜony  dzień  i  noc  -  Jej  głos  stał  się  tęskny  - 
Powiedział Ŝe jest pani jego światem i nie moŜe bez pani oddychać. Trudno wyobrazić sobie 
męŜczyznę  który  mówi  na  głos  coś  takiego  w  pokoju  pełnym  innych  facetów.  Oddałabym 
wszystko, aby mój mąŜ to do mnie czuł. 

- Pewnie tak jest - wymamrotała Jaxon, bojąc się powiedzieć więcej. Nie była zaręczona 

z Lucianem – Twierdził, Ŝe jest moim narzeczonym? 

Co  innego  mogłem  zrobić,  kochanie?  Nazwać  cię  swoją  Ŝyciową  partnerką?  Ci  ludzie 

rozumieją Ŝe bycie twoim narzeczonym daje mi pewne prawa kierowania twoim Ŝyciem, kiedy 
jesteś chora. Nie pojęliby Ŝe jako moja partnerka Ŝyciowa jesteś drugą połową mej duszy. Nie 
panikuj. Zwyczajnie zapewniłem ci bezpieczeństwo. 

Nie rozumiem co oznacza bycie partnerką Ŝyciową. 

Wyjaśnię ci to... zaoferował powaŜnie. 

Nie!  Nie  chcę  o  tym  więcej  słyszeć!  Ani  słowa,  Lucian.  Cholernie  dobrze  wiedziała  Ŝe 

nie  był  powaŜny,  a  jego  irytujący  zwyczaj  śmiania  się  z  niej  sprowadzi  na  niego  wielkie 
kłopoty.  Myślał  Ŝe  skoro  jest  taka  drobna,  nie  musi  się  liczyć  z  jej  siłą.  Jeśli  będzie  się  to 
powtarzało, miała zamiar zmienić jego poglądy. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Miliarder?  Czy  nie  jest  to  odrobinę  teatralne?  A  co  jeśli  ktoś  kaŜe  ci  to  udowodnić? 

Sadziłam, Ŝe mamy nie zwracać na siebie uwagi. Celowo była zuchwała,  usiłując ukryć fakt 

Ŝ

e cieszy się Ŝe był prawdziwy.  

Ukrywanie  się  na  otwartej  przestrzeni  to  zawsze  najlepszy  sposób.  A  Ŝycie  od  wieków 

daje  moŜliwości,  Ŝeby  zgromadzić  fortunę.  To  dość  łatwe.  Im  więcej  ma  się  pieniędzy,  tym 
więcej moŜliwości Ŝeby ukryć prawdziwą toŜsamość. Ludzie oczekują od bogaczy lekkiej dozy 
ekscentryczności. To po prostu kolejne narzędzie którego uŜywasz. 

Nie  moŜesz  być  w  dodatku  miliarderem.  Sprawiasz  Ŝe  tracę  rozum.  Wiesz  o  tym, 

prawda? 

-  Jaxx!  -  w  drzwiach  stał  Barry  Radcliff  opierając  się  o  framugę,  a  na  jego  twarzy 

rozprzestrzenił  się  wielki  uśmiech  ulgi  -  Dzięki  Bogu.  Ciągle  mówili  Ŝe  z  tobą  lepiej,  ale  z 
jakiegoś  powodu  nigdy  nie  mogłem  cię  zobaczyć.  Karmili  mnie  bzdurami  o  jakimś 
narzeczonym. Powtarzałem im Ŝe Ŝadnego nie masz, ale nikt mnie nie słuchał, nawet kapitan. 
Twierdzi  Ŝe  spotkał  faceta,  który  jest  jakimś  miliarderem  z  zagranicy  i  Ŝe  plotki  są 
prawdziwe. Sądziłem, Ŝe moŜe ta kula w głowę przeniosła mnie w inny świat. 

Pielęgniarka wyszła Ŝeby dać im trochę prywatności. 

-  Przynajmniej  masz  wymówkę  -  Jaxon  czuła  taką  ulgę  widząc  kogoś  normalnego,  Ŝe 

czuła wzbierający się płacz. 

- I dlaczego nie trzymałeś swojego tyłka z dala od magazynu, tak jak ci mówiłam? TeŜ 

cierpisz na jakiś kompleks bohatera, Barry? 

Powoli  i  ostroŜnie  szedł  przez  pokój,  tak  jakby  jego  nogi  się  trzęsły  i  zdołał  objąć  ją 

jednym ramieniem. 

Zapomniałem  wspomnieć  Ŝe  jestem  bardzo  zazdrosny,  kochanie.  Nie  okazuj  zbyt 

wylewnie  radości  z  ujrzenia  tego  męŜczyzny  -  faktura  głosu  Luciana  była  taka  sama  jak 
zwykle, ale nie do końca. Był miększy niŜ kiedykolwiek, jak Ŝelazo powleczone aksamitem. 
Subtelne ostrzeŜenie. 

Daj  sobie  spokój.  To  mój  partner.  Jaxon  celowo  oddała  Barry'emu  uścisk,  chociaŜ 

normalnie nigdy tego by nie zrobiła. 

Ukrywasz przed sobą swoje prawdziwe emocje. Darzysz tego męŜczyznę uczuciem. 

Jeśli  tak,  to  głupio  z  twojej  strony  Ŝe  odsłoniłeś  przede  mną  moje  prawdziwe  uczucia, 

prawda?,  zapytała  słodko  pozwalając  Barry'emu  trzymać  jej  rękę  kiedy  usiadł  na  końcu 
łóŜka. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

-  Pamiętasz  co  się  stało,  Barry?  Bo  ja  nie  pamiętam  nic  poza  postrzałem.  -  Była 

ciekawa. Nie miała pojęcia jak udało im się wydostać z magazynu skoro oboje byli powaŜnie 
ranni. 

Szare oczy Barry'ego zachmurzyło zagubienie. 

-  Wiesz,  mam  o  tym  koszmary.  TeŜ  nic  nie  wiem.  W  moim  koszmarze  wielki  wilk 

zabija  wszystkich  złych  kolesi  jak  anioł  zemsty,  potem  zmienia  się  w  człowieka,  wyciąga 
stamtąd mój tyłek, a potem cię zabiera. Nie mów tylko szefowi - juŜ teraz sprowadził mi na 
głowę  psychiatrę  -  Barry  potarł  ręką  swoją  twarz  -  Nie  pamiętam  męŜczyzny,  tylko  wilka  i 
jego oczy. Sposób w jaki na mnie patrzył. Ale przysięgam, Ŝe znikąd pojawił się człowiek i 
nas uratował. 

To  byłeś  ty.  Ty  nas  uratowałeś.  Powinnam  była  wiedzieć.  Wiedziała.  Gdzieś  głęboko 

było ukryte naleŜące do niej albo do Luciana wspomnienie, ale dotknęła je i odrzuciła. Była w 
nim  krew,  śmierć,  a  takŜe  coś  zmysłowego  a  jednak  złego  -  jakiś  rodzaj  dziwacznego 
uzdrawiającego rytuału. Jaxon nie chciała tego pamiętać. 

Nie  miałem  zamiaru  pozwolić  ci  uciec  ode  mnie  nawet  poprzez  śmierć,  Jaxon.  Za 

bardzo  cenię  twoje  poczucie  humoru.  W  jego  głosie  była  delikatność,  która  roztapiała  jej 
serce.  Dał  jej  do  zrozumienia,  Ŝe  wie  jak  bardzo  była  przeraŜona,  samotna  i  całkowicie 
zagubiona. 

Tym  razem  Jaxon  miała  uczucie  Ŝe  był  znacznie  bliŜej.  Czuła  w  umyśle  silniejszą 

obecność zamiast bladego cienia. Mimowolnie spojrzała zdenerwowana na drzwi. 

-  Nie  martw  się,  Barry.  Sądzę  Ŝe  oboje  powinniśmy  trzymać  się  od  psychiatrów  tak 

daleko jak to moŜliwe. Pewnie by się mną zajęli. Sama teŜ mam kilka koszmarów. 

Barry zmienił pozycję, pochylając się bliŜej ku niej. Ściszył głos. 

-  Skoro  jesteśmy  sami,  mogę  ci  teŜ  powiedzieć  Ŝe  to  nie  pierwsze  dziwne 

doświadczenie  które  miałem.  Pamiętasz  seryjnego  mordercę  który  kilka  miesięcy  temu 
terroryzował  miasto?  Oczywiście  Ŝe  tak.  Byłem  pierwszą  osobą  na  miejscu  trzeciego 
morderstwa.  Nie  byłem  na  słuŜbie,  ale  znajdowałem  się  na  tym  terenie.  Przysięgam,  Ŝe 
widziałem  tam  wilka.  Odwrócił  głowę,  spojrzał  na  mnie,  a  ja  dostrzegłem  w  jego  oczach 
inteligencję.  Prawdziwą  inteligencję.  To  było  niesamowite.  Patrzył  na  mnie  jakby  oceniał 
moją wartość albo coś takiego, zastanawiając się czy mnie zabić. Tak samo jak w magazynie. 
Ale potem to nie był wilk. Zmienił się w człowieka i za cholerę nie mogę sobie przypomnieć 
jak wyglądał. Nawet jego budowy. Znasz mnie, Jaxon. Pamiętam najmniejsze detale, ale dwa 
razy widziałem wilka który nie mógł tam być, a poza tym nie mogę opisać człowieka którego 
widziałem - ani tego z miejsca zbrodni, ani tego który nas ocalił. 

-  O  czym  ty  mówisz,  Barry?  -  Serce  Jaxon  zaczęło  walić  z  niepokojem.  Czy  to  był 

Lucian? Czym on był? Czy mógł stworzyć obraz wilka? 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Barry wzruszył ramionami. 

-  Nie  mam  pojęcia.  Wiem  tylko  Ŝe  widziałem  tą  cholerną  rzecz.  To  była  prawda.  I 

wyglądał tak samo jak w magazynie. Był masywny, dobrze odŜywiony. Nie Ŝaden bezpański 
pies,  jak  zasugerował  kapitan.  Miał  osobliwe  oczy.  Bardzo  czarne,  inne  niŜ  zwierzęcia. 
Płonęły niebezpieczeństwem - naprawdę płonęły. I była w nich niemal... ludzka inteligencja. - 
Przeczesał ręką włosy - Sprawdzałem czy Ŝaden wilk nie uciekł z zoo lub rezerwatu, ale nic 
takiego nie miało miejsca i nikt go nie widział. To nie mógł być wilk, ale... Nie wiem co mam 
z tym zrobić. Jesteś jedyną osobą której to wyznałem. 

Polowałem tam na wampira, Jaxon. Przestań straszyć sama siebie. 

- Nie widziałam wilka, Barry, ale sama mam dziwne koszmary. MoŜe oboje oszaleliśmy 

- zdobyła się na słaby uśmiech. Odgłos walącego serca był tak głośny, Ŝe myślała Ŝe oszaleje. 

-  MoŜe  to  normalne  w  tej  sytuacji,  Jaxx.  Przy  okazji  czy  pogłoski  jakie  słyszałem  o 

tobie są prawdziwe, czy to kolejny koszmar? Jestem twoim partnerem. Wiedziałbym chyba Ŝe 
masz narzeczonego? Szczególnie jeśli chodziłoby o jakiegoś super miliardera? 

Jaxx czuła ból w jego głosie. Mogła wyczuć jego cierpienie niczym cięcie noŜem. 

Lucian  czuł  Ŝe  sama  cierpi.  To  jest  właśnie  problem,  kochanie.  Masz  w  sobie 

zdecydowanie za duŜo współczucia. Nie jesteś odpowiedzialna za jego uczucia. 

To mój partner i jestem mu winna lojalność. Nasza mała szarada go boli. Powiem mu, 

Ŝ

e to nie jest prawda, pomyślała buntowniczo. 

- Jaxx? - nalegał Barry z oczami utkwionymi w jej twarzy. 

-  Wiesz  jak  trudne  było  moje  Ŝycie,  Barry  -  zaczęła  niechętnie,  nie  wiedząc  co 

powiedzieć. 

Szerokie  ramiona  Luciana  wypełniły  przejście.    Był  ubrany  w  nieskazitelny,  szyty  na 

miarę  garnitur,  a  jego  długie,  błyszczące  jak  skrzydła  kruka  włosy  były  przewiązane 
skórzanym  rzemieniem  u  nasady  karku.  Odbierał  jej  oddech.  Wypełnił  pokój  swoją 
obecnością.  Poruszał  się  z  łatwością,  płynnie.  Przywarła  do  niego  moc  kiedy  sunął  przez 
pokój aby pochylić się i musnąć czubek jej głowy pocałunkiem. Dotyk jego ust sprawiał, Ŝe 
czuła lekką słabość. Jej serce zwolniło, dopasowując rytm do jego. 

- Witaj, aniołku. Widzę Ŝe pozwolono na wizytę twojemu partnerowi. Barry, nazywam 

się Lucian Daratrazanoff, narzeczony Jaxon. Pozwól mi podziękować za uratowanie jej Ŝycia. 

Barry obrócił szare oczy z powrotem na Jaxon, wpatrując się w nią oskarŜycielsko. 

Lucian usiadł na krawędzi łóŜka, opiekuńczo osłaniając ją swoim ciałem. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

-  Jaxon  chciała  ci  o  mnie  powiedzieć.  Cierpiała  w  milczeniu  przez  długi  czasu.  Ale 

obawiała  się  Ŝe  w  jakiś  sposób  Tyler  Drake  się  o  mnie  dowie  i  skrzywdzi  cię  jako  jej 
powiernika  -  Otoczył  ręką  ramiona  Jaxon  -  Miała  trudne  Ŝycie,  a  ci  z  nas  którzy  ją  kochają 
wiedzą,  Ŝe  usiłuje  nas  chronić  nawet  gdy  tego  nie  chcemy.  Wiem  Ŝe  zrozumiesz,  czemu 
trzymaliśmy to w tajemnicy. 

Barry  nie  umiał  się  powstrzymać  przed  wsłuchiwaniem  w  ton  niesamowitego  głosu 

męŜczyzny. Odwrócił oczy od Jaxon na Luciana i zapadał się w głębokie, niezgłębione morze 
spokoju.  Oczywiście,  Ŝe  rozumiał.  Jaxon  zawsze  chroniła  wszystkich  wokół.  Jak  mogłaby 
zrobić cokolwiek innego? I polubił Luciana. Wiedział, Ŝe Lucian będzie dla niej odpowiedni, 

Ŝ

e o nią zadba. MoŜe się ze sobą zaprzyjaźnią. 

Nie  waŜ  się  wsadzać  mu  nic  do  głowy!  Zdenerwowana  Jaxon  próbowała  ominąć 

Luciana, Ŝeby wyrwać Barry'ego z transu. Patrzył z ekstazą w oczy Luciana. 

Lucian  nie  odrywał  wzroku  od  Barry'ego.  NieuwaŜnie  przytrzymał  Jaxon  jedną  ręką. 

Czy ten męŜczyzna jest waŜny w swoim Ŝyciu?, spytał bez słów. 

Wiesz, Ŝe tak! Nie grzeb w jego głowie. 

Jeśli  jest  dla  ciebie  waŜny,  musi  mnie  zaakceptować.  Posłuchaj,  Jaxon.  Nie  mogę 

pozwolić  Ŝeby  ktokolwiek  inny  dowiedział  się  o  mojej  rasie.  Rozumiesz  co  mówię? 
Postanowiłem  Ŝe  ten  męŜczyzna  znajdzie  się  pod  moją  ochroną  bo  darzysz  go  uczuciem.  To 
nie jest błaha sprawa. Ale musi zaakceptować nasz związek. 

Ja nie akceptuję naszego związku. Nie mamy związku. BoŜe drogi, rozmawiam z tobą w 

myślach a nie na głos, jak normalny człowiek. Słyszę i widzę duŜo lepiej niŜ powinnam i oboje 
wiemy, Ŝe powinnam być martwa. Czy nie tak? Zrobiłeś mi coś dziwnego i sprowadziłeś mnie 
z  powrotem.  Teraz  jestem  jakimś  zombie,  albo  coś  podobnego.
  Na  koniec  w  jej  głosie 
pojawiła się histeryczna nuta. 

Lucian roześmiał się miękko i pochylił aby musnąć wargami kącik jej ust. 

- Jesteś taka piękna, kochanie. 

Nie  powinien  mieć  takich  ust.  Posiadanie  takich  ust  było  grzechem.  I  ten  głos  teŜ 

powinien być zabroniony. 

- Nie jestem, ale doceniam Ŝe to mówisz - Nikt nigdy nie opisał  jej jako pięknej. 

-  Bo  nie  miałaś  nikogo  kto  mógł  to  zrobić.  Teraz  masz  mnie  -  Jeszcze  raz  spojrzał  na 

partnera Jaxon. 

Barry uśmiechnął się do męŜczyzny. 

-  Wolałbym  Ŝeby  powiedziała  mi  wcześniej  ale  oczywiście  rozumiem.  Drake  jest 

zagroŜeniem którego nie zdołaliśmy usunąć z jej Ŝycia. Mam nadzieję, Ŝe pojmujesz Ŝe ciągle 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

będziesz musiał się pilnować. Jeśli pójdziesz ze mną na posterunek pokaŜę ci wszystko co na 
niego mamy. WaŜne Ŝebyś był w stanie go rozpoznać. Jest duŜa szansa, Ŝe spróbuje cię zabić. 

Jaxon zabrała rękę od Barry'ego i odsunęła się od Luciana, wycofując się. 

- Sądzę, Ŝe oboje powinniście wyjść. To zbyt publiczne miejsce. Jest duŜa szansa, Ŝe on 

nas teraz obserwuje. 

Luian  znowu  objął  niewielkie  ciało  Jaxon,  umieszczając  ją  opiekuńczo  pod  swoim 

ramieniem tak jakby nie zauwaŜył, Ŝe usiłowała trzymać się od niego z daleka.  

Za bardzo się martwisz Tylerem Drakiem, kochanie. Nie jest niezwycięŜony.  

Ty  teŜ  nie.  ChociaŜ  nie  zdawała  sobie  z  tego  sprawy,  jej  szerokie  ciemne  oczy 

przesunęły  się  po  jego  twarzy  niemal  z  miłością.  Zdecydowała  Ŝe  lubi  mieć  kogoś,  z  kim 
moŜe się kłócić. O kogo moŜe się martwić. Z kim moŜe się draŜnić i śmiać. 

Wiedziałem, Ŝe się przyzwyczaisz. Znowu jego śmiech, aksamitnie cichy, uwodzicielski. 

Jestem  po  prostu  samotna.  Podniosła  wyzywająco  brodę.  Troglodyta  nadałby  się  tak 

samo jak ty, więc przestań triumfować i pręŜyć mięśnie na piersiach. Jeśli miała być szczera, 
to miał bardzo ładną klatkę piersiową. 

Jego  śmiech  przyspieszył  jej  tętno,  a  ciepło  oddechu  na  karku  wysyłało  dreszcze 

tęsknoty  wzdłuŜ  całego  ciała.  Odwróciła  się  do  swojego  partnera,  zdeterminowana  by 
ignorować Luciana i sposób w jaki na nią działał. 

- Kiedy stąd wyjdziesz, Barry? Ja wychodzę dzisiaj. 

- Prawie umarłaś. Co oni sobie myślą? - Na twarzy Barry'ego odmalował się szok - Czy 

lekarze to idioci? 

-  Mam  koneksje  -  zainterweniował  Lucian  cicho  i  gładko,  znowu  trzymając  Barry'ego 

pod  zaklęciem  swojego  głosu  i  oczu.  -  Zabieram  ją  do  swojego  domu.  Bezpieczeństwo  jest 
tam bardzo wysokie. Nikt nie wejdzie bez mojej wiedzy. Zadbam teŜ o opiekę medyczną. Nie 
musimy się tak o nią martwić. Proszę, pozwól mi dać ci mój prywatny numer i adres. MoŜesz 
do nas dzwonić kaŜdego wieczora. Pracuję niemal wyłącznie wieczorami i nocami, bo mam 
do  czynienia  z  róŜnymi  krajami  i  strefami  czasowymi.  Po  prostu  się  przedstaw,  a  wtedy  ja 
albo Jaxon skontaktujemy się z tobą jak szybko się da. Kiedy cię wypuszczą? 

-  Powiedzieli  Ŝe  moŜe  za  trzy  dni.  Potem  mam  zwolnienie  ze  względu  na  niezdolność 

do  słuŜby  na  co  najmniej  trzy  miesiące.  Potem  trafię  do  pracy  biurowej.  A  co  z  tobą, 
partnerko? Wracasz niedługo? 

Lucian złączył z nią palce. Celowo uniósł jej kłykcie do ciepłych ust. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

- Wolałbym Ŝeby nie odpowiadała ani nawet nie myślała teraz na ten temat. Wiesz jaka 

jest uparta. 

- Oczywiście, Ŝe wrócę do pracy. Tak zarabiam na Ŝycie - powiedziała z oburzeniem. 

Barry odrzucił głowę do tyłu i zaczął się śmiać. 

- Tak się składa Ŝe jesteś zaręczona z jednym z najzamoŜniejszych ludzi na ziemi. Nie 

sądzę, Ŝe pieniądze na utrzymanie stanowią dla ciebie duŜy problem. 

Spojrzała na niego. 

- Dla twojej informacji  Lucian nie jest nawet w  części tak bogaty jak mówią. A co do 

mnie,  to  lubię  pracować.  Nie  jesteśmy  jeszcze  małŜeństwem  i  wiele  rzeczy  moŜe  pójść  źle. 
MoŜe nigdy nie dojdzie do ślubu. Nie pomyślałeś o tym? A co jeśli weźmiemy ślub i nam nie 
wyjdzie? Wiesz ile małŜeństw się rozpada? 

-  To  takie  do  ciebie  podobne,  Jaxx.  JuŜ  skazała  swoje  małŜeństwo  na  przegraną  - 

wytknął Barry - a nawet jeszcze nie wzięła ślubu. Mała Panna Pesymistka. 

- Jestem realistką, Barry - odparła cicho. 

Lucian  otoczył  ją  ściślej  ramionami,  prawie  tak  jakby  ochraniał  ją  przed  docinkami 

Barry'ego. Mógł wyczuć ból w jej umyśle. Śmiała się,  ale umysł miała pełen smutku.  Barry 
nie  miał  o  tym  pojęcia,  chociaŜ  od  pewnego  czasu  był  jej  partnerem.  Lucian  był  pewien  Ŝe 
nikt z ludzi którzy sądzili Ŝe ją znają, nie mógł tak naprawdę odczytać jej myśli. W jej Ŝyciu 
nie było prawdziwej radości. Próbowała znajdować momenty szczęścia gdzie tylko mogła, ale 
zawsze  była  świadoma  groźby  wiszącej  nad  tymi  z  którymi  zanadto  się  zaprzyjaźniła.  Ten 
potworny  cięŜar  nie  opuszczał  jej  umysłu.  Idea  dzielenia  z  kimś  Ŝycia  była  dla  niej  jedynie 
piękną fantazją. NiemoŜliwym do spełnienia snem.  

Palce  Luciana  odnalazły  jej  kark  i  rozpoczęły  powolny,  relaksujący  masaŜ.  DuŜo 

wymagał,  oczekując  Ŝe  Jaxon  zaakceptuje  rzeczy  które  widziała,  i  o  których  jej  powiedział. 
Nie zamknęła umysłu na moŜliwość istnienia innych, podobnych do ludzi istot. Nie zamknęła 
go teŜ na moŜliwość, Ŝe oszalała i Ŝe to on moŜe być jej wrogiem. 

-Cieszę się, Ŝe twoje rany nie były aŜ tak powaŜne, Barry - powiedziała szczerze Jaxon. 

-  Powiedziałaś  mi  w  magazynie  Ŝebym  przestał  być  takim  mięczakiem  -  zaprzeczył 

Barry. 

- Chciałam tylko Ŝebyś się ruszył i się stamtąd wydostał - wytknęła. 

-  Taa,  jasne  -  odparł  jej  partner  mrugając  do  Luciana  ponad  jej  głową  -  Oczywiście, 

doktorki myślały Ŝe będą musieli uciąć mi ramię - poinformował ją Barry - Pierwsze zdjęcia 
rentgenowskie  wykazały  tak  pogruchotane  kości,  Ŝe  doktorzy  powiedzieli  Ŝe  mam  papkę 
wewnątrz  ramienia  i  nie  da  się  go  ocalić.  Ale  miałem  szczęście.  Obudziłem  się  parę  godzin 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

później zanim zabrali mnie na salę operacyjną i powiedzieli, Ŝe ktoś musiał zamienić zdjęcia. 
Moje ramię było złamane, ale poza tym kula przeszła przez nie nie czyniąc szkody. Nikt nie 
mógł tego pojąć, ale nie szkodzi. Doszedłem do wniosku Ŝe to cud i to akceptuję. 

 

Jaxon zamarła. Wiedziała, co się wydarzyło. Wydarzył się Lucian. Wyleczył Barry'ego 

bo  wiedział  Ŝe  jest  dla  niej  waŜny.  Wiedziała  to  instynktownie,  bez  pytania.  I  nie  chciała  o 
tym  wiedzieć  bo  oznaczało  to,  Ŝe  Lucian  naprawdę  mógł  robić  rzeczy  o  których  mówił. 
Celowo na niego nie patrzyła. Ile w rzeczywistości mógł widzieć Barry w noc w magazynie? 
Czy w jego wspomnieniach było coś,  co mogło  zaszkodzić  Lucianowi? Albo co  gorsza, czy 
Lucian zdecydował Ŝe jest w nich coś co mogło go zdradzić? Potarła swoje pulsujące skronie. 

-  Barry  -  powiedział  miękko  Lucian  -  Jaxon  robi  się  zmęczona,  a  ja  nadal  muszę 

odwieźć  ją  dziś  do  domu.  Wiem  Ŝe  chcecie  nadrobić  zaległości,  ale  teraz  jest  za  wcześnie 

Ŝ

eby  mogła  się  przemęczać  -  Jego  głos  zawierał  delikatny  mentalny  nacisk,  subtelny  rozkaz 

który był niemoŜliwy do odparcia. 

Barry  natychmiast  potaknął,  pochylając  się  by  złoŜyć  pocałunek  na  czubku  jej  głowy. 

Jaxon poczuła natychmiastowe zesztywnienie Luciana. Był niczym wielki dziki kot, zwinięty 
i  gotowy  do  ataku,  a  jednak  nieruchomy  niczym  góra.  Złapała  się  na  tym,  Ŝe  bez  powodu 
wstrzymuje oddech. 

Lucian  uśmiechał  się  z  pozornie  szczerym  ciepłem,  potrząsając  dłonią  Barry’ego  i 

odprowadzając go do drzwi. Potem, kiedy Barry zniknął, odwrócił się i spojrzał na nią. 

- Nie ufasz mi. 

-  Mówisz  tonem,  jakby  cię  to  bawiło  –  Jaxon  miała  dość  udawania  –  Nie  znam  cię, 

Lucianie. Wcale cię nie znam. Prawda jest taka Ŝe dotąd nie spędzałam wiele czasu z innymi 
ludźmi.  Przyzwyczaiłam  się  do  samotności.  Nie  wiem  czy  czuję  się  dobrze  w  obecności 
obcego który tyle o mnie wie, kiedy ja nie wiem nic o nim. 

-  Jesteś  w  stanie  czytać  w  moich  myślach,  aniołku.  Połącz  nasze  umysły.  Dowiesz  się 

wszystkiego czego zechcesz. 

Potrzasnęła głową, zdeterminowana by nie dać się oczarować magii jego głosu. 

-  Chcę  pojechać  do  domu,  do  mojego  własnego  mieszkania  Ŝeby  to  wszystko 

przemyśleć. 

Telefon  odezwał  się,  zanim  zdąŜył  odpowiedzieć.  Była  dziwnie  wdzięczna.  Nie  była 

pewna czy chciała by się z nią zgodził, czy teŜ zaprotestował. Myśl o ich separacji sprawiła, 

Ŝ

e jej serce stało się cięŜkie. Podniosła telefon oczekując, Ŝe usłyszy głos kapitana. 

- Jaxx, kochanie? To tatuś. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Tyler.  Jego  głos  sprawił,  Ŝe  zrobiło  jej  się  niedobrze.  Przywołał  kaŜdy  detal  ich 

wspólnego  Ŝycia.  Potworną  odpowiedzialność  dzieciństwa,  osłanianie  matki  i  brata  tylko  po 
to  by  ponieść  w  końcu  poraŜkę.  Poczucie  winy  z  powodu  rodziny  Andrews,  która  straciła 

Ŝ

ycie tylko dlatego Ŝe dała jej dom. I z powodu Carol Taylor, która zgrzeszyła tym Ŝe lubiła 

wypić rankiem z Jaxon filiŜankę kawy. Drake zadzwonił do niej pewnego ranka dawno temu 
mówiąc,  Ŝe  Carol  jest  słaba  i  nieuŜyteczna  jak  Rebecca.  śe  gra  na  współczuciu  Jaxon  i  jest 
niczym  więcej jak pijawką, cięŜarem. Jaxon wiedziała Ŝe tego ranka znajdzie Carol martwą, 
ale  mimo  to  rzuciła  słuchawkę  i  pobiegła  do  jej  mieszkania.  Teraz  była  cicho  czując 
bulgotanie w brzuchu. Jej ręka automatycznie znalazła pistolet, podczas gdy oczy zaczęły bez 
spoczynku poruszać się w poszukiwaniu okien. Czy Drake mógł zajrzeć do pokoju? Czy stał 
pod  odpowiednim  kątem?  Był  doskonałym  strzelcem.  Bez  jednej  myśli  wyślizgnęła  się  z 
łóŜka i stanęła między oknem a Lucianem. Lucian bez słowa pchnął ją za siebie, przyszpilając 
jednym silnym ramieniem. 

- Ten człowiek usiłuje zniszczyć naszą rodzinę, Jaxx – warknął Drake w telefonie – Nie 

moŜesz  na  to  pozwolić.  KaŜ  mu  sobie  iść.  Nie  wiesz  jacy  są  męŜczyźni  i  czego  chcą.  Nie 
moŜesz mu ufać – W jego głosie pobrzmiewał Ŝelazny autorytet. 

Lucian wyjął jej słuchawkę z ręki, co było łatwe mimo Ŝe do niej przywarła. 

- Chodź i sam mnie dopadnij, Drake – Jak zawsze mówił miękkim, niemal delikatnym 

tonem – Nie mam zamiaru z niej zrezygnować. Nie masz juŜ nad nią władzy. Jaxon jest pod 
moją opieką, a twoje rządy terroru się skończyły. Poddaj się. PrzecieŜ tego chcesz. Chciałeś 
tego od długiego czasu. 

Lucian  usłyszał  jak  Drake  odkłada  słuchawkę  na  widełki,  ucinając  ich  rozmowę. 

Obrócił  się  i  objął  Jaxon  swoim  czarnym,  uporczywym  spojrzeniem.  W  płomienistej  pustce 
jego oczu i twardym, niemal okrutnym wyrazie ust nie było wyrzutów sumienia, strachu ani 
niczego  innego.  Jaxon  poczuła  się  słaba  i  krucha.  Wyglądał  solidnie,  spokojnie  i 
niezwycięŜenie, niczym kotwica. Bardzo delikatnie sięgnął ręką i dotknął jej twarzy. 

- Jaxon? 

-  Czemu  to  zrobiłeś?  Czemu  rzuciłeś  mu  wyzwanie?  –  Jej  głos  był  ledwie  szeptem  – 

Nie  rozumiesz.  Nie  mogę  cię  przed  nim  ochronić.  Będzie  czekał.  Miesiąc  czy  rok  nic  dla 
niego  nie  znaczy.  Nawet  jeśli  nigdy  się  nie  zobaczymy,  przyjdzie  po  ciebie.  Nie  wiesz  co 
zrobiłeś. 

Jaxon widocznie się trzęsła. Wyglądała na taką zagubioną, smutną, młodą i kruchą, Ŝe 

Lucian  poczuł  jak  jego  serce  wykręca  się  z  bólu.  Sięgnął  ku  niej,  zagarnął  w  ramiona  jej 
nieopierające się ciało i  ukrył blisko swego serca. Po prostu trzymał ją do momentu aŜ jego 
ciepło zaczęło wnikać w jego ciało. Dopóki jej nerwowe bicie serca dopasowało się do jego 
spokojnego, stałego rytmu. Dopóki okropne bulgotanie w jej brzuchu nie zanikło.  

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Jak tego dokonał? Jaxon leŜała obok jego duŜego, umięśnionego ciała i pozwoliła sobie 

na  jeszcze  kilka  minut  zaufania.  Sprawiał  Ŝe  czuła  Ŝe  dopóki  będzie  blisko  niego,  wszystko 
będzie dobrze. Wydawał się przenosić swoją niezwykłą wiarę w siebie na nią. Wreszcie Jaxin 
go odepchnęła i zerwała się na nogi. 

- Od początku ustawiłeś się jako cel, prawda? Twierdziłeś Ŝe jesteś moim narzeczonym 

i masz tyle pieniędzy, Ŝeby warto było rozpowszechniać te wieści. Jest o tym we wszystkich 
gazetach, prawda? Przystojny miliarder z gliną. ZałoŜę się Ŝe wyszła z tego niezła historyjka. 
Wiedziałeś Ŝe Drake to przeczyta i po ciebie przyjdzie. 

Kompletnie  spokojny  wzruszył  ramionami,  a  jego  uporczywe  czarne  oczy  spoczywały 

na  jej  twarzy.  Ruch  szerokich  ramion  był  płynny  i  męski  –  falował  zwykłą  dla  niego  siłą 
kiedy przyznawał, Ŝe ma rację. 

-  Nie  miałem  szans  Ŝeby  go  namierzyć  dopóki  nie  dowiem  się  o  nim  więcej.  Twoje 

wspomnienia dały mi punkt zaczepienia. Teraz sam mi wszystko ujawni. Jeśli nie odda się w 
ręce  policji,  będzie  na  tyle  wściekły  Ŝeby  zacząć  popełniać  błędy.  Ujawni  się.  Straci  swoją 
cierpliwość.  Stracił  nad  tobą  kontrolę.  Zawsze,  odkąd  byłaś  dzieckiem,  Tyler  Drake  wierzył 

Ŝ

e rządzi twoim Ŝyciem. Nigdy wcześniej nic takiego mu się nie zdarzyło. 

- Nie podda się – powiedziała z kompletnym przekonaniem. 

- Pewnie nie – powiedział z zadowoleniem – Drake jest niezrównowaŜony i nie byłem 

w stanie się z nim połączyć. 

-  Czemu  ja?  Czemu  to  na  moim  punkcie  ma  obsesję?  –  Jej  ogromne  ciemne  oczy 

poruszały się po twarzy Luciana. I dlaczego mnie znalazłeś?  Dlaczego ta… ta rzecz przyszła 
do twojego domu, skoro nie chciała nic od ciebie? – Z nagłym zrozumieniem cofnęła się krok 
w tył – To byłam ja, prawda? Jakoś go tam ściągnęłam.  

Jego  uśmiech  był  pozbawiony  humoru,  stanowił  raczej  dowód  docenienia  jej 

umiejętności wyciągania wniosków. 

- Jesteś w tym duŜo lepsza niŜ sądziłem, kochanie. Połączenie naszych umysłów dało ci 

więcej wiadomości niŜ zaplanowałem. 

- Po prostu mi powiedz - Niemal wstrzymywała oddech w oczekiwaniu na odpowiedź, 

ale - jak zwykle kiedy wiedziała o niebezpieczeństwie - znała prawdę. 

-  Wiem  co  myślisz,  Jaxon,  ale  sprawa  jest  bardziej  złoŜona.  Jesteś  wyjątkowa  wśród 

twojego  rodzaju,  jesteś  prawdziwym  medium.  Tylko  medium  moŜe  przemienić  się  w  nasz 
gatunek.  Wszyscy  inni  wpadają  w  obłęd  przy  próbie  przemiany.  Dla  naszych  męŜczyzn 
konieczne  jest  znalezienie  partnerki.  Wyjaśniłem  ci  to.  Wampiry  czyli  ci  Karpatianie  którzy 
zdecydowali  się  stracić  duszę  i  nie  mogą  być  zbawieni  -  nadal  podejmują  próby.  Nadal 
szukają partnerki, chociaŜ juŜ dla nich za późno. Przyciągnęła ich twoja obecność. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

Zamknęła oczy. 

- Seryjny zabójca. Czy to był wampir? 

Przytaknął. 

- Znalazłem jego ofiarę kiedy przyjechał twój partner. Nie byłem wtedy pewien kto był 

zabójcą. Wampiry często uŜywają na róŜne sposoby złych ludzi. Tak jak Karpatianie wampiry 
nie  mogą  znieść  światła  dnia.  Ludzie  mogą  wypełniać  róŜne  zadania  kiedy  wampiry  są  do 
tego niezdolne, więc uŜywa się ich jako kukiełek. 

- Czy mogą zmuszać ludzi Ŝeby zabijali innych? To masz na myśli? 

Pokiwał powoli głową uwaŜnie ją obserwując. Wyglądała jakby miała zaraz uciec. 

-  Między  innymi  są  w  stanie  zaprogramować  swoje  kukiełki  do  zabijania  -  Jeśli 

moŜliwe było Ŝeby jeszcze zbladła, udało jej się to osiągnąć. 

Jaxon potrząsnęła głową. 

-  To  szaleństwo.  Wiesz  o  tym,  prawda?  Nie  wierzę,  Ŝe  to  wszystko  kupuję.  Tak 

naprawdę nie chcę o tym wiedzieć. 

-  Świetnie  sobie  radzisz,  aniołku.  Nie  spodziewałem  się  Ŝe  zaakceptujesz  wszystko  od 

razu.  Mam  pozwolenie  od  lekarzy  Ŝeby  zabrać  cię  do  mojego  domu.  Nie  chcę  budzić 
podejrzeń przez zbyt długie zwlekanie. 

- Chcę do mojego domu - odparła uparcie. 

- Chcesz mnie chronić. 

-  Chcę  od  ciebie  uciec  -  unikała  jego  wzroku.  Desperacko  potrzebowała  okazji  Ŝeby 

pomyśleć. Musiała być daleko, daleko od pokusy jego obecności. 

Lucian poruszył się błyskawicznie, pokonując w mgnieniu oka dystans pomiędzy nimi. 

- Nie, wcale nie, Jaxon. Mogę czytać w twoich myślach. Za późno. Przyjdzie po mnie. 

A ty nadal chcesz mnie chronić. 

-  Tak,  przyjdzie  po  ciebie  -  wybuchła  -  A  ja  nie  mam  zamiaru  wejść  do  pokoju  Ŝeby 

znaleźć  twoje  poszarpane  i  zakrwawione  ciało  na  podłodze.  Nie  mogę  przejść  przez  to 
ponownie. Nie mogę, Lucian. 

Z  łatwością  otoczył  ją  ramionami  ponownie  zamykając  w  uścisku,  uspokajając  ją 

dotykiem. 

-  Jesteś  taka  piękna,  Jazon.  Zachwyca  mnie  twoja  determinacja  kiedy  chcesz  oddać 

swoje Ŝycie za innych. Chodź ze mną do domu, gdzie będziesz bezpieczna i gdzie będziemy 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

mogli  się  poznać.  Spójrz  na  to  w  ten  sposób:  jeśli  Drake  po  mnie  przyjdzie  będziesz  mogła 
przynajmniej mnie ostrzec. 

Zapadała  się  w  czar  jego  czarodziejskiego,  mrocznego,  aksamitnego  głosu.  Tonęła  w 

głębinach jego seksownych oczu. Wygięcie zmysłowych ust ją hipnotyzowało. 

- Mam w moim mieszkaniu rzeczy które mają dla mnie duŜe znaczenie. 

-  Rzeczy  twojej  matki  -  powiedział  miękko  -  Zabrałem  je  z  twojego  mieszkania.  Są 

bezpieczne w twoim pokoju u mnie. 

Jej oczy błysnęły ogniem. 

- Nie miałeś prawa. 

-  Miałem  kaŜde  prawo.  Jesteś  moją  Ŝyciową  partnerką,  zawsze  pod  moją  opieką.  Nie 

mogę  zrobić  nić  innego  jak  tylko  zapewnić  ci  szczęście.  Zawsze  jesteś  pod  moją  ochroną. 
Rzeczy, które są waŜne dla ciebie są teŜ waŜne dla mnie. 

-  Jeśli  to  prawda  to  dlaczego  u  diabła  sprowokowałeś  Drake'a?  -  nerwowo  zaciskała 

palce na tkaninie jego niepokalanej koszuli. 

Przykrył dłońmi jej ręce, przytrzymując je na swoim sercu. 

-  Nie  mogę  pozwolić  Ŝeby  taki  człowiek  był  gdzieś  tam  i  zagraŜał  twojemu 

bezpieczeństwu. Ty nie zostawiłabyś kogoś kto stanowiłby dla mnie taką groźbę. 

Jaxon westchnęła, a na jej piersi spoczął ogromny cięŜar. 

-  Masz  rację,  Lucian,  nie  zrobiłabym  tego.  Teraz  nie  mam  wyboru.  Muszę  spróbować 

go znaleźć. 

Lucian  odkrył,  Ŝe  się  uśmiecha.  Nie  mógł  się  powstrzymać.  Była  tak  zdeterminowana 

Ŝ

e  to  ona  się  nim  opiekuje.  Potrząsnął  głową,  a  potem  pochylił  się  by  dotknąć  wargami  jej 

włosów. 

Serce  Jaxon  opuściło  jedno  uderzenie.  Jaki  był  sens  kłótni?  Nie  mogła  zostać  w 

szpitalu.  KaŜdy  doktor  i  pielęgniarka  którą  obdarzyłaby  uśmiechem,  znajdowałaby  się  w 
niebezpieczeństwie.  Kto  wie  jak  pracuje  pokręcony  umysł  Drake'a?  Co  miała  do  stracenia? 
Poza tym ktoś musiał dowiedzieć się kim naprawdę jest  Lucian i czego chce. No i nie mógł 
umrzeć. Była mu to winna choćby ze  względu na ocalenie Barry'ego. Ani Barry ani ona nie 
uszliby  z  Ŝyciem  z  tego  magazynu.  Musiała  pozostać  z  Lucianem  jako  jego  ochroniarz, 
przynajmniej dopóki nie znajdą Drake'a. 

Dłoń  Luciana  nakryła  czubek  jej  głowy,  a  palce  zmierzwiły  gęstwinę  blond  włosów. 

Pasma były jak jedwab. 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

- Martwisz się o bezpieczeństwo twojego partnera. 

-  Drake  moŜe  w  niego  uderzyć.  Zawsze  się  o  to  martwiłam.  Dopóki  nie  natrafiłam  na 

Barry'ego  ciągle  zmieniałam  partnerów.  Odmówił  zamiany  a  kapitan  go  posłuchał  mimo 
ryzyka. Drake mógł wściec się na tyle, Ŝeby zranić mnie uŜywając jego. 

- On nigdy nie próbował cię zranić,  aniołku - powiedział miękko - Jego  motywem nie 

jest  ranienie  ani  karanie  cię.  W  swoim  umyśle  jest  twoim  wybawicielem,  opiekunem.  Jesteś 
jego ukochaną córką. Tak właśnie myśli. A my próbujemy was ze sobą rozdzielić. 

- Nawet teraz, po tak długim czasie? Jak moŜe tak myśleć? 

Jego ręka nie mogła się uspokoić, nadal gładził palcami jej włosy. Nie wiedział czemu 

był tak troskliwy wobec tego krótkiego, nieujarzmionego mopa, ale zdecydował Ŝe nie moŜe 
bez niego Ŝyć. Była dla niego niezbędna. Bawiło go Ŝe nie pojmuje kim jest - karpatiańskim 
łowcą z ogromnymi mocami i wiedzą. Umiejętnościami zdecydowanie przewyŜszał kaŜdego 
ludzkiego męŜczyznę. Mógł stać się mgłą, cieniem. Był silniejszy niŜ jakikolwiek śmiertelnik, 
mógł czytać wiatr, rozkazywać niebiosom. Potrafił biec jako wilk i latać jak drapieŜne ptaki. 
Mógł  kontrolować  myśli  ludzi  wokół,  przyciągać  ich  do  siebie  głosem  i  wymuszać  ich 
posłuszeństwo  w  kaŜdej  sprawie.  Mógł  unicestwiać  z  dystansu,  a  nawet  nakazać  ofierze  by 
sama  się  zniszczyła.  Mógł  śledzić  kaŜdego  i  wszystko  kiedy  tylko  to  namierzył.  Nic  nie 
mogło go powstrzymać. Ani nieumarły ani ludzka ofiara. 

Dla  Luciana  Tyler  Drake  musiał  zostać  uśmiercony.  Ten  męŜczyzna  wymordował 

wszystkich którzy cokolwiek znaczyli dla Jaxon. W Lucianie nie było gniewu, a jedynie cichy 
spokój który zawsze był jego częścią. Był sprawiedliwością ich ludzi, egzekutorem ich praw. 
Jednak  szczęście  i  dobro  Jaxon  Montgomery  stawiał  nawet  ponad  swoim  księciem,  swoim 

Ŝ

yciem, swoim bratem bliźniakiem i swoim ludem. Tyler Drake został skazany i pozostało mu 

niewiele Ŝycia. 

-  Chodź  do  domu  -  wymamrotał  cicho,  świadomy  Ŝe  wieczór  ustępuje  miejsca  nocy. 

Dobrze się poŜywił. Będzie wreszcie musiał ujawnić jej to, w co trudno będzie jej uwierzyć. 
Była odwaŜna i akceptująca, umysł miała otwarty na moŜliwość istnienia innych form Ŝycia. 
Jednak nie była jeszcze gotowa by zaakceptować ich istnienie w jej pobliŜu. 

Wyczuwał w jej umyśle jak bardzo była rozdarta. Czytał w nim smutek, winę. Widział 

determinację by chronić nie tylko jego, ale teŜ Barry'ego Radcliffa. Z lekkim westchnieniem 
podniósł ją do góry.  

Przejście  przez  nadmierne  szpitalne  formalności  powinno  być  jednym  z  tych 

koszmarów których Jaxon nie mogła znieść, bo nie miała cierpliwości do papierkowej roboty, 
ale  Lucian  jakimś  cudem  sprawił  Ŝe  wszystko  poszło  gładko.  Ilość  personelu  szpitalnego  i 
reporterów  zdawała  się  rosnąć,  kiedy  zabrano  ją  na  dół  do  szpitalnego  wyjścia.  Kilka  razy 
popatrzyła  z  pretensją  na  Luciana,  ale  on  udawał  Ŝe  niczego  nie  zauwaŜył.  Wydawał  się  w 
swoim Ŝywiole, niemal jak stary przyjaciel róŜnych dziennikarzy. Nawet kapitan dołączył do 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87

 

 

tłumu  Ŝeby  uścisnąć  mu  ręce.    ZauwaŜyła  Ŝe  nie  pośpieszył  do  niej  -  był  widocznie  zbyt 
zajęty  poszukiwaniem  moŜliwej  dotacji  na  kampanię,  gdyby  zdecydował  się  startować  na 
burmistrza. 

To  bardzo  niemiłe.  Znowu  słyszała  śmiech,  który  sprawiał  Ŝe  po  jej  skórze  tańczyły 

płomienie i rozpalał ogień w środku brzucha. Rozejrzała się wokół aby upewnić się Ŝe nikt jej 
uwaŜnie nie obserwuje, bo jej twarz zaczął zabarwiać blady rumieniec. 

Nie  wierzę  w  to,  jak  ci  ludzie  dają  ci  się  oczarować.  To  ohydne,  powiedziała  mu 

bezgłośnie. Chodziło prawdopodobnie o jego głos. Albo oczy. Albo przyciągające spojrzenie. 
No i jeszcze idealne usta. 

Pochylił  się  aby  umieścić  te  perfekcyjne  usta  nad  jej  uchem.  Celowo  zrobił  to  przed 

aparatami fotograficznymi, a ręką władczo objął jej kark. 

-  Chodzi  o  pieniądze,  kochanie.  Nie  ma  innego  powodu,  to  tylko  kasa.  Jedynie  ty 

uwaŜasz mnie za przystojnego i sexy. 

- Nigdy nie powiedziałam sexy. I na pewno nie uŜywałam słowa przystojny - syknęła w 

odpowiedzi.  Nie  miała  zamiaru  powiększać  jego  rozrośniętego  ego  przez  wskazywanie 
wszystkich  kobiet  które  o  nim  mówiły.  Musiał  je  słyszeć.  Ona  je  słyszała.  Pokręciła  głową. 
Lucian  naprawdę  nie  widział  nic  specjalnego  w  swoim  wyglądzie.  Swoją  atrakcyjność  
traktował tak jak aurę władzy i autorytetu - od zawsze była po prostu częścią niego. 

Przed  szpitalem  zaparkowała  ogromna  biała  limuzyna.  Przed  drzwiami  stał  czekający 

szofer.  Jaxon  zamknęła  oczy.  To  było  tak  absurdalne,  nonsensowne.  Nie  pasowała  do 
limuzyny. Jakiekolwiek Ŝycie prowadził Lucian, Jaxon nie mogła się do niego dopasować. 

Kiedy  niechętnie  szła  oparta  o  ramię  Luciana  w  kierunku  szofera  bez  ostrzeŜenia 

uderzyła  ją  wiedza.  Uczucie  przyszło  z  nikąd.  Ciemne.  Brzydkie.  Intensywne.  Wokół  było 
ciemno  -  światło  zostało  wyssane  z  nieba  i  zastąpione  przez  noc.  Chmury  przysłaniały 
księŜyc,  a  drobny  deszczyk  tworzył  mgiełkę  na  ulicach.  Wszędzie  rozbrzmiewał  śmiech, 
rozmowy, setki głosów, a jednak nagle znalazła się samotna w środku strefy wojennej. 

Automatycznie wysunęła się spod ramienia Luciana odpychając jego potęŜne ciało Ŝeby 

zwiększyć  przestrzeń  między  inimi.  Wyciągnęła  broń,  a  jej  oczy  śledziły,  poruszały  się, 
szukały celu. Był tam. Blisko. Koszmar kaŜdego gliniarza - wielki tłum i morderca. 

 

 

 

 

 

background image

 

 

tłumaczyła milila87 – 

www.chomikuj.pl/milila87