background image

JAMES HILLIS MILLER - amerykański historyk i teoretyk literatury (ur. 1928), profesor 
literatury angielskiej i porównawczej na University of California, Irvine (wcześniej także 
Johns   Hopkins   i  Yale   University).   Badacz   poezji   i   prozy   XIX   i   XX   wieku   oraz   teorii 
literatury. Autor m.in.: Charles Dickens: The World of His Novels (1959); Poets of Reality  
(1965);  Thomas Hardy: Distance and Desire  (1970);  Fiction and Repetition  (1978);  The 
Linguistic Moment: From Wordsworth to Stevens 
(1985); Ethics of Reading (1987); Versions 
of Pygmalion 
(1990); Theory Then and Now (1991); Topographies (1995).

J. Hillis Miller, Czytanie dokonujące odczytania - jako pierwszy rozdział książki The Ethics 
of Reading. Kant, de Man, Eliot, Trollope,
 James and Benjamin, The Wellek Library lectures 
at the University of California, Irvine, Columbia University Press, New York 1987.

Przekład polski: Dekonstrukcja w badaniach literackich, pod red. R. Nycza, Gdańsk 2000, s. 
125-139.

J. Hillis Miller 

Czytanie dokonujące odczytania

Etyka   czytania   -   cóż   to   mogłoby   znaczyć?   Czy   to   nie   solecyzm,   czyli   odrobinę 

mylący sposób mówienia o „czytaniu książek dla ich etycznej zawartości lub doniosłości"? 
Jaka jest moc dopełniacza w tytule (Etyka czytania)! Ku czemu on prowadzi? Czy chodzi tu o 
pewną odmianę etyki lub etycznego działania wywołanego przez czytanie, wywodzącego się 
zeń, czy też o etykę nieodłączną od czytania, pozostającą w jego wnętrzu? A może dopełniacz 
w tym wypadku działa w obie strony jednocześnie? W jakim sensie sam akt czytania może, 
lub powinien, być etyczny albo mieć etyczną doniosłość? Czy o czytaniu nie powinno się 
myśleć przede wszystkim jako o akcie poznawczym, jako o problemie rozumienia tego, co 
powiedziane? Po czym można by dokonać etycznego użycia owego czytania albo go nie 
dokonywać,   ale   w   każdym   razie   użycie   to   byłoby   czymś   zewnętrznym   w   stosunku   do 
pierwotnego aktu czytania jako takiego.

W obliczu takich przeświadczeń mam zamiar argumentować, że istnieje konieczny 

moment etyczny w owym akcie czytania jako takim, moment ani poznawczy, ani polityczny, 
ani społeczny, ani międzyludzki, ale niezależnie etyczny, we właściwym sensie tego słowa. 
Będę   go   analizował   na   przykładzie   kilku   fragmentów   tekstów,   najpierw   w   rozdziałach 
odczytujących teksty filozofa i teoretyka literatury - a to w celu zarysowania pola tematu - a 
następnie odczytując dzieła trzech powieściopisarzy, George Eliot, Anthony'ego Trollope'a i 
Henry'ego   Jamesa,   którym   poświęcę   po   jednym   rozdziale.   W   rozdziałach   dotyczących 
powieściopisarzy skoncentruję się na tekstach, w których autorzy czytają siebie, uznając akt 
samoodczytania   za   paradygmatyczny   dla   czytania   w   ogólności   lub   co   najmniej   za   zapis 
wyjątkowych przykładów odczytania. Następną książkę

1

 poświęcę badaniom mojego tematu 

1 Mowa o Versions of Pygmalion, London 1990 [przyp. red.].

5

10

15

20

25

30

35

40

background image

poprzez   czytanie   samych   utworów   fikcjonalnych.   Etykę   czytania   można   w   zasadzie 
rozważać, wykorzystując w tym celu przykłady wybrane z poezji, z filozofii, a nawet z 
tekstów politycznych lub esejów krytycznoliterackich. Dobór analizowanych przeze mnie 
powieści   jest   więc   do   pewnego   stopnia   arbitralny,   choć   oczywiście   wyznacza   strategię 
argumentacji,   na   przykład   w   kierunku   badania   możliwej   analogii   między   wyborami 
etycznymi postaci powieściowych oraz etycznymi aktami dokonywanymi przez czytelników 
powieści. To jedna z wersji podwójnego dopełniacza w wyrażeniu „etyka czytania". Czy 
etyczny a k t  p r o t a g o n i s t y  wewnątrz książki koresponduje z etycznymi aktami, które 
wywołuje czytanie książki?

Będę   jednakże   dowodził,   że   istnieje   szczególna   i   nieoczekiwana   relacja   między 

afirmacją uniwersalnego prawa moralnego i snuciem opowieści. Wydawałoby się, że takie 
prawo będzie autonomiczne i że jego powiązanie, czy to z narracją jako taką, czy też z 
dowolną konkretną prozą narracyjną, będzie przypadkowe i powierzchowne - w najlepszym 
razie. Mimo to prawo moralne, co postaram się wykazać, za sprawą swej natury wewnętrznej 
konieczności daje początek snuciu opowieści, nawet jeśli owo snucie opowieści w taki czy 
inny sposób kwestionuje lub podważa samo prawo moralne. Etyka i narracja nie mogą być 
rozdzielane, choć ich wzajemna relacja nie jest ani symetryczna, ani harmonijna. Co więcej, 
opowieści   generowane   przez   konfrontację   z   prawem   moralnym   to   właśnie   wersje   tego 
rodzaju   teleologicznej,   rozsądnej   i   prawem   uwarunkowanej   narracji,   którą   nazywamy 
historią.

Z   proponowanego   sposobu   wykorzystania   przykładów   można   wyczytać   moje 

przekonanie, że temat ten nie powinien być omawiany w sposób abstrakcyjny. M u s i  on być 
analizowany   oraz   ilustrowany   w   kategoriach   konkretnych   przypadków.   Relacja   między 
przykładami a uogólnieniami pojęciowymi dotyczącymi etyki czytania jest w rzeczy samej 
relacją problematycznych obszarów w dowolnej teorii etyki czytania. Łatwo zauważyć, że 
żaden wybór przykładów nie pozostaje niewinny. Jest to nieco arbitralna selekcja, za którą 
selekcjoner musi wziąć odpowiedzialność. Z drugiej strony, w tej sferze bez przykładów nie 
ma żadnego dokonującego się odczytania. Jest to w równym stopniu prawda w odniesieniu 
do   traktatów   filozoficznych   na   lemat   etyki,   jak   i   do   studiów   literackich,   co   wykażę   na 
przykładzie z Kanta w drugim z prezentowanych tu rozdziałów. Bez snucia opowieści nie ma 
teorii etyki. Narracje, przykłady, opowieści takie jak historyjka Kanta o człowieku, który 
dokonuje obietnicy, nie zamierzając jej dotrzymać - wszystko to jest niezbędne w myśleniu o 
etyce. Rozumienie jej jako obszaru dociekań filozoficznych lub pojęciowych zależy — co 
pewnie zaskakujące — od opanowania zdolności interpretowania spisanych opowieści, czyli 
Od   pewnego   rodzaju   mistrzostwa,   które   zwykle   zalicza   się   do   dziedziny   zainteresowań 
krytyka literackiego. Jeśli to prawda, rzecz ta ma istotne implikacje dla mojego tematu, jak 
też   dla   mojego   twierdzenia:   badania   retoryczne   literatury   mają   kluczowe   znaczenie 
praktyczne   dla   naszego   życia   w   wymiarze   moralnym,   społecznym   oraz   politycznym. 
Powiedziałem wcześniej, że przykłady narracyjne wydają się szczególnie właściwe dla badań 
nad etyką czytania, lecz nie wolno mylnie rozumieć powodów tego stanu rzeczy. Przykłady 
te   są   szczególnie   stosowne   dla   mojego   tematu   nie   dlatego,   że   opowieści   zawierają 
dramatyzację   sytuacji,   wyborów   oraz   sądów   etycznych,   stanowiących   jej   temat.   Wręcz 
przeciwnie, powodem owej odpowiedniości jest to, że sama etyka pozostaje w szczególnej 
relacji do formy językowej, którą nazywamy narracją. Tematyczne dramatyzacje problemów 

45

50

55

60

65

70

75

80

85

background image

etycznych w narracjach to niejasne alegoryzacje owej językowej konieczności. O tej trudnej 
sprawie więcej będę miał do powiedzenia w dalszej części tekstu.

Nawet na względnie obszernej przestrzeni sześciu rozdziałów dokonać można jedynie 

wstępnego   rozpoznania   podjętego   przez   mnie   tematu.   Twierdzę,   że   ma   on   zasadnicze 
znaczenie   dla   badań   literackich   i   humanistycznych   obecnej   doby.   Wysoka   jest   stawka 
właściwego ujęcia, a istnieje też zawsze niebezpieczeństwo jego niewłaściwego ujęcia, może 
w   wyniku   zmęczenia,   nudy   czy   niepokoju,   albo   w   wyniku   jakiejś   innej   słabości, 
uniemożliwiającej badaczowi skupienie myśli na temacie, utrzymanie ich - by tak rzec - na 
właściwym   miejscu.   Ogromne   są   pokusy   związane   z   brakiem   należytej   uwagi   i   bardzo 
prawdopodobne, że jesteśmy — podobnie jak Józef K. z mojego epigrafu

2

 — zbyt zmęczeni, 

by śledzić ścieżki myśli, którymi wiedzie dana opowieść. Możemy też mieć skłonność - jak 
K. w Zamku - do zasypiania właśnie wtedy, gdy już w końcu mamy zyskać szansę stanięcia 
twarzą   w   twarz   z   autorytetem,   który   mógłby   wszystko   wyklarować.   Samo   czytanie   to 
wyjątkowo ciężka praca. Nie zdarza się ono zbyt często. Jasna refleksja o tym, co się dzieje 
w akcie czytania, jest jeszcze trudniejsza i rzadsza. To ślady zdarzenia, napotykani tu i tam w 
formie   pisanej,   jak   tor   pozostawiony   w   komorze   pęcherzykowej   przez   cząsteczkę   z 
przestrzeni kosmicznej. Fragmenty, które pragnę tutaj omówić, to takie właśnie ślady.

Co rozumiem przez aspekt etyczny? I co moim zdaniem kuje się przez odsunięcie 

centrum   zainteresowania   od   u   wiele   bardziej   powszechnego   —   w   rzeczy   samej   niemal 
uniwersalnego   -   tematu   badań   literackich   dnia   dzisiejszego,   mianowicie   politycznych, 
historycznych i społecznych powiązań literatury? Mówienie o etyce czytania zamiast, dla 
przykładu,   o   „polityce   interpretacji"

3

  oznacza   powrót   z   obszaru   badań,   które   z   dużym 

prawdopodobieństwem   mogą   stać   się   niejasne   i   spekulatywne,   często   polemiczne,   lecz 
niewyjaśniające niczego, powrót do czegoś, co ni a przynajmniej szansę na konkretność, 
mianowicie do rzeczywistej sytuacji mężczyzny lub kobiety czytających książkę, uczących w 
klasie, piszących esej krytyczny. Bez wątpienia owa „sytuacja" rozciąga się na „konteksty" 
instytucjonalne,   historyczne,   ekonomiczne   i   polityczne,   lecz   wychodzi   od   i   powraca   do 
mężczyzny   lub   kobiety   stawiających   czoła   słowom   na   stronie.   Moje   pytanie   brzmi:   czy 
etyczna decyzja lub odpowiedzialność jest w jakiś sposób koniecznie implikowana w owej 
sytuacji   oraz   akcie   czytania,   a   jeśli   tak,   to   w   jaki   sposób,   jakiego   to   rodzaju   decyzji, 
odpowiedzialność wobec kogo lub czego, decyzja uczynienia czego?

Zatem moment etyczny w akcie czytania, jeśli takowy istnieje, pokazuje nam dwie 

drogi. Z jednej strony jest on odpowiedzią na coś, odpowiedzialną wobec tego czegoś, jest 

2 Aluzja do motta otwierającego książkę J. Hillisa Millera: 

„ — Nie - powiedział duchowny - nie trzeba wszystkiego uważać za prawdę, trzeba to 
tylko uważać za konieczne.

- Smutne zapatrywanie - rzekł K. - Z kłamstwa robi się istotę porządku świata.

K.   powiedział   to   kończąc   dysputę,   ale   nie   było   to   jego   ostateczne   przekonanie.   Był 
zanadto zmęczony, aby móc ogarnąć wszystkie wnioski tej opowieści, w niezwykły też tok 
myśli go wprowadziła, w nierzeczywiste sprawy... 

(F. Kafka, Proces, przeł. B. Schulz) [przyp. red.].

3 Por. The Politics of Interpretation, ed. by W. J. T. Mitchell, Chicago-London 1983.

90

95

100

105

110

115

5

10

background image

wrażliwością na to coś, pełną dlań respektu

4

. Każdy moment etyczny ma jakiś imperatyw, 

jakieś „muszę" lub  Ich kann nicht anders. M u s z ę   to zrobić. Nie mogę inaczej. Jeśli 
odpowiedź   nie   jest   konieczna,   ugruntowana   w   jakimś   „muszę",   jeśli   jest   wolnością 
uczynienia tego, co komu odpowiada, na przykład nadania tekstowi literackiemu znaczenia 
jakie   akurat   komuś   odpowiada,   w   takiej   sytuacji   nie   jest   ona   etyczna,   jak   wtedy,   gdy 
mówimy: „To nie jest etyczne". Z drugiej strony, moment etyczny w czytaniu wiedzie do 
działania. Wchodzi w dziedzinę społeczną, instytucjonalną i polityczną, na przykład w tym, 
co nauczyciel mówi do klasy, lub w tym, co pisze krytyk. Bez wątpienia aspekty polityczny i 
etyczny   zawsze   są   ściśle   splecione,   lecz   akt   etyczny   całkowicie   zdeterminowany   przez 
względy lub odpowiedzialność polityczną już nie jest etyczny. Może nawet w pewnym sensie 
zostać   określony   jako   amoralny.   To   samo   rzec   można   o   wypadkach,   w   których   aspekt 
pozornie  etyczny  jest  podporządkowany  aspektowi  epistemologicznemu,  jakiemuś aktowi 
poznania. Jeśli ma istnieć takie coś jak moment etyczny w akcie czytania, nauczania lub 
pisania o literaturze, musi on być czymś  sui generis, czymś odrębnym i szczególnym, co 
samo   w   sobie   jest   źródłem   aktów   politycznych   czy   poznawczych,   a   nie   jest   im 
podporządkowane. Przepływ władzy nie może przebiegać wyłącznie w jednym kierunku. 
Musi istnieć napływ mocy performatywnej od transakcji językowej implikowanej w akcie 
czytania do dziedzin wiedzy, polityki i historii. Literatura musi być w jakiś sposób przyczyną, 
a nie jedynie skutkiem, jeśli badanie literatury nie ma być względnie trywialnym badaniem 
jednego   z   epifenomenów   społeczeństwa,   częścią   technologicznej   asymilacji   lub 
potwierdzenia  panowania  nad wszystkimi  dziedzinami życia  ludzkiego,  które nazywa  się 
„naukami humanistycznymi". Jak to możliwe oraz nieco niepokojące implikacje owego „jak” 
— to właśnie pokażą wybrane przeze mnie fragmenty.

Niech wolno mi będzie wytłumaczyć, co rozumiem, mówiąc, że próba wyjaśniania 

dzieł   literackich   przez   ich   konteksty   polityczne,   społeczne   oraz   historyczne   z   dużym 
prawdopodobieństwem może stać się „niejasna i spekulatywna". Zaangażowanie w te aspekty 
jako   główny   punkt   ogniskujący   badania   literackie,   może   nawet   samo   centrum 
odpowiedzialności  badań  literackich,  jest  dziś  tak  rozpowszechnione  - przynajmniej  jako 
projekt, choć nie tak często jako spełniona intencja - że będzie rzeczą pomocną, a nawet 
konieczną, odróżnienie już na początku mojego projektu od tego, który wymieniłem jako 
drugi. Nietrudno zrozumieć niektóre ze złożonych motywów, które doprowadziły do tego 
masowego   przesunięcia   orientacji   badań   literackich.   Częściowo   powodem   mogą   być 
wspomniane wcześniej znudzenie i zmęczenie. Tak trudno, nazbyt trudno, skupić uwagę na 
tekście.   Może   to   być   częściowo   poczucie   winy   z   powodu   zajmowania   się   czymś   tak 
trywialnym jak powieści i wiersze, które są tak oderwane od „życia" i „rzeczywistości" w 
porównaniu z poważnymi sprawami historii, polityki oraz walki klas. Może to być strach 
przed literaturą, odwrócenie oczu od jakiejś mocy anarchicznej, którą się w niej wyczuwa, a 
którą chciałoby się okiełznać, poddać kontroli lub wyparciu. Jednym z motywów badań nad 
powiązaniami historycznymi i społecznymi literatury jest pokusa intelektualnego panowania, 
które   obiecują   wszystkie   tego   rodzaju   hermeneutyczne   teorie   znaczenia,   czy   mają   one 
charakter społeczny i historyczny jak w wypadku krytyki marksistowskiej, czy też charakter 
religijny lub psychologiczny jak — odpowiednio — w hermeneutyce Gadamerowskiej oraz 

4 W oryginale: it is a response to something, responsible to it, responsive to it, respectful  
of it
. Gra słów trudna do oddania w języku polskim [przyp. tłum.].

120

125

130

135

140

145

150

155

160

15

background image

psychoanalitycznej. Przez „hermeneutyczny" rozumiem mierzący i ugruntowujący znaczenia 
tekstu   w   czymś   nietekstualnym,   poza   owym   tekstem   -   w   Bogu   lub   jakiejś   innej   mocy 
transcendentnej, w społeczeństwie, historii, warunkach ekonomicznych, psychologii autora, 
„oryginale" tekstu w „życiu realnym".

Społeczne,   polityczne   i   historyczne   „tło"   czy   „konteksty"   danego   dzieła   mogą 

rzeczywiście być drobiazgowo badane i wyszczególniane z dużą dokładnością, choć ilość 
trudnych   badań   empirycznych,   koniecznych   by   tego   dokonać,   często   jest   nie   do   końca 
oszacowana   przez   krytyków   literackich,   którzy   mówią,   że   chcą   badać   historyczny   i 
polityczny wymiar literatury. Mglistość i oderwana spekulacja - niekwestionowane założenia 
a priori - pojawiają się dokładnie w tym miejscu, w którym potwierdzona zostaje relacja 
między „tłem" lub „kontekstem" a tekstem literackim jako takim - słowem, na stronie. O 
społecznych, historycznych bądź politycznych warunkach mówi się, że są „przyczyną" czy 
też „kontekstem określającym" dzieło; albo też mówi się, że dzieło „odzwierciedla" swe tło 
lub że jest „przeniknięte" czy „przesiąknięte" założeniami społecznymi i klasowymi swego 
autora lub jego środowiska; albo też dzieło ma wyrażać „ideologię" klasy społecznej autora 
oraz moment historyczny, a poprzez ową ideologię ma ono pozornie ukazywać „rzeczywiste 
warunki   historyczne   i   społeczne"   danego   czasu,   miejsca   i   klasy   społecznej.   Jak 
argumentowałem gdzie indziej

5

, każda z tych relacji jest faktycznie taką czy inną figurą 

retoryczną. Odzwierciedlenie, przedstawienie

6

  albo mimesis to odmiany metafory. Zakłada 

ona podobieństwo między przedstawieniem i przedstawionym. Pojęcie kontekstu miota się 
niespokojnie między metonimią - w sensie jedynie przygodnego sąsiedztwa - a synekdochą, 
czyli częścią całości, przy założeniu, że część jest jakimś sposobem autentycznie podobna do 
całości. Pojęcie przeniknięcia czy przesiąknięcia to przykład figury nazywanej anastomosis - 
wtrącenia słowa w inne słowo, jak w przykładzie danym przez Joyce'a: „underdarkneath," 
czy   w   wyrażeniu   tego   pojęcia   relacji   języka   do   dziedzin   politycznej   i   społecznej,   które 
formułuje   Bachtin   w   książce  Marksizm   a   filozofia   języka:   „Języki   to   filozofie   -   nie 
abstrakcyjne,   lecz   konkretne   filozofie   społeczne,   przeniknięte   przez   system   wartości 
nierozerwalnie związany z żywą praktyką i walką klasową"

7

. Ideologia wreszcie to gatunek 

anamorphosis  - transformacji jednej formy w inną, rozpoznawalną jako zniekształcenie jej 
oryginału jedynie wtedy, gdy postrzegana jest pod pewnym kątem.

Wszystkie te modele przynależą do problematyki biegunowości wnętrze - zewnętrze, 

otwartej   na   różnorodne   przecięcia,   przemieszczenia   i   substytucje,   gdy   wnętrze   staje   się 
zewnętrzem, zewnętrze wnętrzem, lub gdy własności po jednej stronie przekraczają mur, 
membranę czy przegrodę dzielącą strony. Rozumienie takich przemieszczeń, substytucji i 
przecięć   wymaga   analizy   lingwistycznej   lub   retorycznej,   opanowania   odmian   figury 
osadzonej   w  tym   regionie   transakcji   językowej.   Interpretacja   tych   figur   przecięcia   krąży 

5 Zob. The Search for Grounds in Literary Study, [w:] Rhetoric and Form: Deconstruction 
at Yale
, ed. by R. Con Davis, R. Schleifer, Norman 1985, s 19-36.

6  W oryginale:  mirroring, reflection  - oba terminy odwołują się do tej samej metafory 
wzrokowej   i   trudno   znaleźć   odpowiadające   im   i   zadowalające   rozróżnienie   w   języku 
polskim [przyp. tłum.].

7 W. N. Wołoszynów, Marxism and the Philosophy of Language, transl. by L. Matejka and 
I. R. Titunik, New York 1973, s. 471.

165

170

175

180

185

190

195

20

background image

niespokojnie wokół ogromnie trudnego problemu: jak coś zdawałoby się niejęzykowego - 
społeczna władza i siła, materialne środki produkcji, dystrybucji i konsumpcji - przekracza 
granicę i wstępuje w sferę językowego? Jak to, co pozornie niejęzykowe, staje się językiem; 
czy, z drugiej strona jak język przechodzi w sferę niejęzykowego i - jak to ujmuje Paul de 
Man - „generuje" „materialność rzeczywistej historii"

8

? Zatem każdy z tych czterech modeli 

oraz   każdy   z   niezliczonych   ich   wariantów,   które   można   wyróżnić,   wymaga   czujnej   i 
wyrafinowanej analizy retorycznej. To inny sposób powiedzenia, że badanie literatury, nawet 
badanie jej historycznych i społecznych relacji czy uwarunkowań, pozostaje wewnątrz badań 
języka.

Co więcej, nawet gdy dokładna forma relacji tekstu do jego kontekstu już została 

określona, praca interpretacji dopiero się rozpoczyna. Wciąż pozostaje do wykonania trudne 
zadanie przeczytania dzieła i pokazania sposobu, w jaki przywoływany kontekst historyczny 
staje się nieodłączny od misternego splotu jego języka. Dopóki to nie nastąpi, postawiona 
zostanie jedynie mglista teza, że kontekst „wyjaśnia" tekst. Niczego w dzisiejszych czasach 
tak bardzo nie potrzeba w badaniach humanistycznych, jak włączenia badań retorycznych 
literatury do badań jej wymiaru historycznego, politycznego oraz ideologicznego. Jedynie 
takie włączenie skomplikuje lub zakwestionuje jednostronny przepływ od historii do dzieła, 
zakładany w takiej czy innej formie przez każdy z czterech modeli opisanych wcześniej, choć 
„włączenie" może równie dobrze być przeznaczone do wprowadzenia do wnętrza komórki 
macierzystej   pasożytniczego   wirusa,   ingerującego   w   procesy   owej   komórki   i 
przeprogramowującego ją w nieprzewidziany sposób. Tak czy inaczej, wedle każdego z tych 
modeli   dzieło   literackie   ma   być   odzwierciedleniem   lub   przykładem   sił   społecznych, 
historycznych oraz ideologicznych w danym momencie i miejscu. Dana powieść ma być 
więc  w całości  tłumaczona  przez  siły,  władze  i  nadzór,  pochodzące  spoza  niej,  i  wobec 
owych sił, władz i nadzoru - odpowiedzialna. Wyraża ona, wbrew sobie, jakąś ideologię. Nie 
pozostaje   ani   skrawek   na   odchylenia,   idiosynkrazję,   wolność   lub   moc   performatywną. 
Literatura   w   żadnym   sensie   nie   czyni   historii,   lecz   jest   przez   nią   urabiana,   ponieważ 
warunkujące siły historii to materialne środki produkcji, dystrybucji i konsumpcji. Te ostatnie 
tworzą pewne ideologie klasowe, które z kolei są odzwierciedlane w dziełach literackich. Nie 
pozostaje żaden margines czy odchylenie, z którego nie można by było zdać sprawy poprzez 
owe   strategie   interpretacji   we   wspomnianym   już   kluczu  anamorphosis.   Gdyby   ta   wizja 
literatury była prawdziwa, uczyniłaby z jej badania sprawę nieco ponurą, ponieważ to, co 
można by odnaleźć w literaturze, byłoby już znane interpretatorowi - zwykle zresztą lepiej 
poznane   i   wyraźniej   dostrzegane   gdzie   indziej,   na   przykład   w   badaniach   nad   historią   i 
społeczeństwem jako takim. Badanie literatury nie byłoby wtedy niczym więcej niż badaniem 
symptomu czy nadbudowy czegoś innego, bardziej realnego i ważniejszego, literatura zaś nie 
byłaby niczym  więcej  niż  ubocznym  produktem  historii,  a  nie  czymś,  co w  jakikolwiek 
sposób tworzy historię.

Właśnie   to   założenie   chcę   poddać   dyskusji   poprzez   przesunięcie   ogniskowej   na 

kwestię etycznego momentu pisania powieści lub snucia narracji, działania w ich ramach 

8  Frazę:  generate history  odnaleźć można w szkicu Paula de Mana,  Promises  („Social 
Contract"), [w:] tegoż, Allegories of Reading, New Haven-London 1979, s. 277. Frazę the 
materiality of actual history
 odnaleźć można w artykule de Mana, Anthropomorphism and 
Trope in the Lyric
, [w:] tegoż, The Rhetoric of Romanticism, New York 1984, s. 262.

25

200

205

210

215

220

225

230

235

background image

jako postać, czytania powieści, pisania o nich. W tym, co nazywam „etycznym momentem", 
pojawia się roszczenie w stosunku do autora piszącego dzieło, do narratora opowiadającego 
historię wewnątrz fikcji powieściowej, do postaci powieściowych w kluczowych momentach 
ich   życia   oraz   w   stosunku   do   czytelnika,   nauczyciela   czy   krytyka,   odpowiadających   na 
dzieło. Owo etyczne „muszę" nie może - czego zamierzam dowieść - być wyjaśnione przez 
społeczne   i   historyczne   siły,   które   wkraczają   w   jego   domenę.  W  rzeczy   samej,   moment 
etyczny poddaje dyskusji owe siły lub też ma wobec nich charakter wywrotowy. Moment 
etyczny, we wszystkich czterech ze swych wymiarów, ma charakter autentycznie wytwórczy i 
inaugurujący   [productive   and   inaugural],   gdy   chodzi   o   jego   wpływ   na   historię,   choć   w 
sposób, który w żadnym razie  nie jest  uspokajający czy  przewidywalnie  łagodny,  jak to 
pokażą   przykłady.   Zakładam   także,   że   istnieją   analogie   między   wszystkimi   czterema 
momentami etycznymi - związanym z autorem, z narratorem, z postacią oraz z czytelnikiem, 
nauczycielem, krytykiem - choć pozostaje do odkrycia to, co stanowi podstawę analogii - jaki 
logos nimi rządzi

9

.

Mam jeszcze jeden powód, by jako temat wybrać to, co nazywam „etyką czytania". 

Ataki   na  tego   rodzaju   analizę  retoryczną   dzieł   literackich,  którą   wraz   z  kilkoma  innymi 
staram się uprawiać, to jest ataki na tak zwaną „dekonstrukcję" - począwszy od tygodnika 
„Newsweek" aż po wychodzące od tych, którzy zyskali innego rodzaju autorytet, jak Walter 
Jackson   Bate   czy   René   Wellek

10

  -   skupiają   się   na   domniemanej   negatywności   czy 

„nihilizmie" tego trybu krytyki. Słowo „nihilizm" używane jest w takich polemikach raczej 
swobodnie,   by   nie   rzec   więcej,   oraz   w   sposób   całkiem   fałszywy   w   stosunku   do   jego 
właściwego znaczenia, na przykład gdy używane jest przez Nietzschego czy Heideggera. Jak 
przekonująco   argumentuje   ten   ostatni,   „nihilizm"   to   nazwa   refleksu   metafizyki,   który 
pozostaje całkowicie wewnątrz założeń metafizyki

11

. Jednym z aspektów błędnego użycia 

9 Zrobiłem pierwsze podejście do tego tematu w eseju, który zostanie opublikowany pod 
tytułem Is There an Ethics of Reading?, w nim odczytuję Co Maisie wiedziała H. Jamesa. 
Niniejsza   książka   [The   Ethics   of   Reading]   koncentruje   się   na   „czwartym"   momencie 
etycznym   -   związanym   z   czytelnikiem   -   w   kształcie,   jaki   znajduje   egzemplifikację   w 
świadectwie   autora   dotyczącym   pierwszego   momentu   etycznego,   a   dostarczonym   w 
trakcie ponownego odczytania jego lub jej własnego dzieła.

10 Zob. W. J. Bate, The Crisis in English Studies, „Harvard Magazine" 1982, nr 12 (85), s. 
46-53; R. Wellek, Destroying Literary Studies, „The New Criterion", December 1983, s. 1-8 
[przekł. pol.:  Czy kres literaturoznawstwa?, przeł.  G. Cendrowska, „Pamiętnik Literacki" 
1986, z. 2 - przyp. red.]. Zob. także przemyślaną odpowiedź na szkic Bate'a autorstwa de 
Mana, The Return to Philology, „The Times Literary Supplement" 1982, December 10, s. 
1355-1356;   na   temat   nihilizmu   manifestowanego   przez   owe   konserwatywne   ataki   na 
„dekonstrukcję" - zob. J. Derrida, The Principle of Reason: The University in the Eyes of its  
Pupils, transl
. by C. Porter and E. P. Morris, „Diacritcs", Autumn 1983, szczególnie s. 15.

11  Zob. F. Nietzsche,  Aus dem Nachlaß der Achtziger Jahre, [w:] tegoż,  Werke in Drei 
Bänden
,   hrsg.  K.   Schlechta,   t.   III,   München   1966,   s.   415-925.   Fragmenty   na   temat 
nihilizmu:  Księga pierwsza. Nihilizm europejski, [w:] F. Nietzsche,  Wola mocy, przeł. S. 
Frycz   i   K.   Drzewiecki,   Warszawa   1910,   s.   7-94.   Zob.   też   komentarz   M.   Heideggera 
dotyczący tego aspektu myśli Nietzschego: rozdz. „Nihilizm", [w:] tegoż, Nietzsche, t. II, 
Pfullingen 1961, s. 31-256, 335-398; oraz tłum. pol. Nietzsche, przeł. A. Gniazdowski i in., 
oprać. C. Wodziński, t. II, Warszawa 1999 [przyp. red.].

30

240

245

250

255

260

35

40

45

50

background image

terminu   „nihilizm"   jako   niestosownej   etykiety   dla   dekonstrukcji   -   jest   stwierdzenie,   że 
dekonstrukcja   usuwa   wszelkie   ugruntowanie   pewności   czy   autorytetu   w   interpretacji 
literackiej.   Dekonstrukcja   -   jak   utrzymują   jej   (błędni)   interpretatorzy   -   stwierdza,   że 
czytelnik, nauczyciel czy krytyk mogą do woli skłaniać tekst, by znaczył to, co chcą, by 
znaczył. Zarzut, stawiany implicite lub explicite, polega na tym, że to niemoralne, ponieważ 
niszczy tradycyjne użycie wielkich tekstów naszej kultury, począwszy od Homera i Biblii 
jako fundamentu i wcielenia, środka zachowywania i przekazywania podstawowych wartości 
humanistycznych naszej kultury. Chcę pokazać, że ta linia rozumowania - czy wyrażana 
przez   media,   czy   też   przez   koła   akademickie   -   jest   pomyłką.   Jest   to   błędne   odczytanie 
[misreading]   dzieła   krytyków   dekonstrukcyjnych.   A   ponadto   mamy   do   czynienia   z 
podstawowym nieporozumieniem co do sposobu, w jaki moment etyczny wkracza w akt 
czytania, nauczania czy pisania krytyki literackiej. Moment ów nie jest wprawą odpowiedzi 
na treść tematyczną, potwierdzającą tę czy tamtą ideę dotyczącą moralności. To o wiele bar-
dziej zasadnicze „muszę", odpowiadające na język literatury sam w sobie, co postaram się 
pokazać.

Dekonstrukcja to nie mniej i nie więcej niż dobre czytanie jako takie. Skierowane 

przeciw niej ataki opierają się na potrójnie błędnym założeniu. Błędnie odczytują jasny sens 
tego, co na przykład Derrida czy de Man mówią o relacji czytelnika do tekstu. Żaden z nich 
nigdy nie zakładał, że czytelnik ma wolność nadawania tekstowi znaczenia wedle woli. W 
rzeczywistości każdy stwierdzał coś wręcz przeciwnego. Po drugie, podczas takich ataków 
błędnie używa się terminu nihilizm, źle rozumie jego relację do aspektu etycznego, a poza 
tym błędnie stosuje się w funkcji etykiety dla dekonstrukcji. To raczej sami atakujący są 
manifestacją nihilizmu w ścisłym, historycznym znaczeniu tego słowa. Na koniec, takie ataki 
opierają się na niewłaściwym rozumieniu momentu etycznego w czytaniu. Książka ta została 
napisana w części jako odpowiedź na owo potrójne nieporozumienie. Jest próbą wyjaśnienia 
owych spraw. Jak powiedziałem, stawki w grze o właściwe ujęcie etyki czytania są wysokie, 
a towarzyszy temu wciąż niebezpieczeństwo złego ujęcia.

W   mojej   próbie   właściwego   ujęcia   zwrócę   się   teraz   do   przykładowych   autorów 

odczytujących własne dzieło, najpierw do Kanta, a w następnych rozdziałach do pozostałych. 
Trzeba zauważyć już na początku, że procedura ta reprodukuje problemy, które pozornie ma 
za zadanie rozwiązać. Będę próbował sam dokonać kilku aktów czytania. Równie dobrze 
mogę   zostać   zapytany,   jaka   jest   moja   własna   odpowiedzialność   etyczna   w   tych   aktach 
czytania. Czy owe odczytania mają taką wagę etyczną, jaką każdy autentyczny akt czytania - 
jak   twierdzę   -   mieć   musi,   a   jeśli   tak,   to   dla   kogo?   Czy   moje   odczytania   same   są 
„zdarzeniami”, czy tylko zapisem zdarzeń, które miały miejsce gdzie indziej, na przykład 
wtedy, gdy owe pasusy zostały napisane? Czy takie zdarzenia albo akty czytania mogą zostać 
powtórzone,   i   czy   są   takie   same,   gdy   zostają   powtórzone?   Wreszcie   -   moje   przykłady 
podnoszą kwestię reprezentatywności [exemplarity], relacji szczególnego do ogólnego, która 
sama w sobie jest kwestią centralną w każdej teorii etycznej, a w konsekwencji także w 
każdej teorii etyki czytania. Jako czytelnik powinienem - jak się zdaje - przede wszystkim 
mieć szacunek dla tekstu, nie odstępować w moich sprawozdaniach ani na jotę od tego, co on 
mówi. Litera tekstu musi stać się moim prawem, gdy go czytam. Czy jednak szacunek dla 
tekstu jest szacunkiem dla jego unikatowej szczególności, czy też dla sposobu, w jaki jest on 
przykładem   bardziej   uniwersalnego   prawa?   Czy   wszystkie   wybrane   passusy   mówią   „to 

265

270

275

280

285

290

295

300

305

background image

samo" o momencie etycznym w czytaniu lub też mają te same implikacje dla teorii etyki 
czytania, czy też są może niewspółmierne? Jest to analogiczne do kwestii, którą podniosłem 
wcześniej w stosunku do analogii między sytuacjami pisarza, narratora, postaci wewnątrz 
opowieści   oraz,   z   drugiej   strony,   sytuacjami   czytelnika,   nauczyciela   bądź   krytyka.   Czy 
wszyscy wybrani powieściopisarze mówią „to samo" na ten temat, czy sprawiają, że wydarza 
się to samo, gdy ich czytamy? Jeśli wszyscy są analogiczni, jaka jest podstawa owej analogii, 
jakie jest jej prawo? Jaką zrobiłoby różnicę, gdybyśmy powiedzieli, że mają na myśli to samo 
lub robią to samo albo, z drugiej strony, gdybyśmy temu zaprzeczyli?

Co więcej, wybór przykładów oraz ich uporządkowanie nigdy nie są niewinne. Czy 

mój wybór przykładów znaczy karty, z góry determinuje wnioski, do jakich mogę dojść i, jak 
wszelkie   przykłady,   stanowi   w   rzeczywistości   esencję   argumentacji,   którą   ma   rzekomo 
egzemplifikować? Mogę sobie utrzymywać, że porządek wybranych przykładów (od Kanta 
do de Mana, Eliota, Trollope'a a dalej do Jamesa i Benjamina) jest arbitralny, że mogły zostać 
wybrane inne przykłady lub że przykłady te ułożone w innym porządku usprawiedliwiłyby te 
same konkluzje. Czy porządek przykładów bez względu na to, co mówię, nie generuje w 
sposób magiczny narracji i nie wydaje się opowiadać historii mającej początek, środek i 
koniec, własną logikę i teleologię? To, co przychodzi później, presuponuje to, co przyszło 
wcześniej, i wydaje się „głębiej" czy „dalej" [sięgać] ku tej samej konkluzji, tak mocno 
zakorzenione są przyzwyczajenia narracji oraz jej poznawcze implikacje. Pytania te w ten 
czy   inny   sposób   są   dyskutowane   we   wszystkich   moich   przykładach.   Do   nich   teraz 
przechodzę, by zobaczyć, czy pozwolą nam się zbliżyć do prawa rządzącego etyką czytania. 
Bo któż z nas chciałby pozostać poza prawem, na zewnątrz niego – któż chciałby być banitą?

przełożył Paweł Wawrzyszko

310

315

320

325

330