31 (130)



















Zbigniew Nienacki     
  Raz w roku w Skiroławkach
   
. 31 .    



O tym, co przeżył malarz Porwasz i o nauce wypływającej z obgryzania
paznokci



    Bogumił Porwasz obudził się, gdy za oknami hotelu był już mruk.
Nie czuł bólu głowy ani mdłości. W łazience umył twarz, wypłukał usta, znowu
rozpiął guziki u swej czarnej koszuli i po miękkim chodniku, ostrożnie jak kot,
który wyruszył na polowanie, podszedł do drzwi pokoju doktora Niegłowicza.
    Niestety, nikt nie odpowiedział na jego pukanie. Pośpieszył
więc na dół do holu, gdzie przed kolorowym telewizorem siedziało grono
przeważnie starszych pań i panów. Natomiast w barze na wysokich stołkach tkwiły
trzy młode dziewczyny i przez słomki sączyły ze szklanek jakiś barwny płyn.
Wszystkie trzy nosiły spodnie i kurteczki dżinsowe, zagranicznego pochodzenia,
kurteczki zostały rozpięte, aby stał się widoczny głęboki dekolt jasnych
bluzeczek, które na wpół odkrywały piersi. Dwie z dziewcząt były blondynkami,
trzecia brunetką; ta rowek między piersiami miała najgłębszy i przez to wydała
się Porwaszowi najbardziej ponętną. Wśród takich dziewcząt spędził Porwasz swoje
dzieciństwo i wczesną młodość, nie budziły w nim strachu jak kobiety porządne na
podobieństwo Aldony. Na ich widok poczuł w sobie coś w rodzaju ufności, nagle
jak gdyby odbudowała się w nim radość i pewność siebie, a także powróciły siły
witalne.
    Podszedł do brunetki i zapytał krótko: - Ile?
    Panienka z głębokim rowkiem między piersiami obdarzyła go czymś
w rodzaju uśmiechu i natychmiast zeskoczyła ze stołka barowego,
    - Jak dla pana, trzy tysiące.
    Była to suma pieniędzy, jaką płacono w Skiroławkach za dwa
prosiaki.
    - Co to znaczy: jak dla mnie? - rzekł podejrzliwie.
    - Bo pan jest młody i będzie mniej wymagający - oświadczyła już
bez uśmiechu. - Od starszych biorę pięć. Poza tym sezon jeszcze się nie zaczął i
nie mam za wiele do roboty.
    Porwasz bez słowa obrócił się na pięcie i skierował się do
recepcji. Kipiał gniewem, duma jego została głęboko urażona. Ta dziwka hotelowa
była chyba szalona, żądając aż tyle pieniędzy za tak drobną usługę! Za podobną
otrzymywał od pani Aldony także po trzy tysiące, lecz jeszcze musiał dodać swój
obraz, "trzciny nad jeziorem", choć już nigdy więcej to się nie powtórzy.
    - Doktor Niegłowicz znajduje się w pokoju 316 - poinformowała
go recepcjonistka. - Prosił, aby pana o tym powiadomić, gdyby pan pytał o niego.
Po cztery stopnie brał malarz Porwasz, biegnąc schodami na drugie piętro. Niemal
pędził przez całą długość korytarza, bo pokój ów znajdował się prawie na samym
końcu.
    Zapukał zakrzywionym palcem. I po chwili w otwartych drzwiach
ujrzał młodziutką dziewczynę, tę samą, która z matką znajdowała się w barze, gdy
jedli obiad. Była rzeczywiście wysoka, może trochę wyższa od Porwasza. Stanęła w
drzwiach garbiąc plecy, w pozie niedbałej, z twarzą, na której zdawał się gościć
sen.
    Wybełkotała coś po angielsku. Ale nawet na niego nie patrzyła,
jakby ją nie ciekawiło, kto i po co przyszedł.
    Stropił się malarz Porwasz, pomyślał, że zapukał do
niewłaściwych drzwi.
    - Szukam doktora Niegłowicza - mruknął.
    Wtedy i głębi pokoju doszło go donośne wołanie doktora:
    - Niech pan tu wejdzie, panie Porwasz. Czekamy na pana z
niecierpliwością.
    Dziewczyna odsunęła się, wpuszczając malarza do małego
korytarzyka, gdzie na powitanie Porwasza wyszła druga z kobiet, matka
dziewczyny. Sięgała malarzowi zaledwie do brody. Była okrągła, tłuściutka, z
wypukłym brzuszkiem i ogromnym biustem, który rozpychał górę jej sukienki bez
rękawów i bódł przestrzeń jak dwa tępe rogi. Usta miała małe, wilgotne, czoło
gładkie, oczy piwne, wesołe i bystre, a czarne krótkie włosy układały się w
misternie zwinięte sprężynki. Od pierwszego wejrzenia przypominała Porwaszowi
napuszoną sikorkę, skoczną i ruchliwą.
    - Jaki miły, młody człowiek - zawołała owa dama, wyciągając do
Porwasza ciepłą rączkę z ostrymi szponami długich paznokci. - Nie oszukał nas
pan, doktorze, opowiadając, że ma pan tu w hotelu uroczego przyjaciela.
    Doktor Niegłowicz siedział na wygodnej kanapie, która w razie
konieczności mogła stanowić drugie łóżko. W ręku trzymał filiżankę czarnej kawy,
na tacy stojącej na blacie długiego stołu pod ścianą zobaczył Porwasz butelkę
francuskiego koniaku, trzy kieliszki, trzy butelki coca-coli, jakieś kanapki,
herbatniki. Zapewne przed chwilą taca owa przywędrowała tutaj z restauracji
hotelowej.
    Doktor wstał, skłonił się obydwu paniom i zaprezentował im
Porwasza, mówiąc.
    - Oto artysta malarz, który aż w Paryżu sprzedaje swe obrazy,
pan Bogumił Porwasz. Te zaś dwie urocze damy przybyły aż z dalekiej Kanady. Oto
Zosia Chrobot - skłonił się przed starszą niewiastą - i Jenny Chrobot wskazał
młodziutką dziewczynę. - Przyjechały, aby odwiedzić strony rodzinne, a być może
także znaleźć mężczyznę godnego ręki pani Zofii, która od roku jest wdową.
Majętną wdową, bo posiadającą wytwórnię wafli w pobliżu Toronto.
    Gdy doktor kończył prezentację osób, Jenny chciała pójść do
ubikacji, ale przywołało ją rozkazujące wołanie matki.
    Jenny, wróć! Już trzeci raz chodzisz do ubikacji. Mój mąż -
oświadczyła pani Chrobot, jakby to miało wyjaśnić zachowanie córki - był
anabaptystą. Ciągle powtarzał do mnie: Jest czas obłapiania i czas odchodzenia
od obłapiania. Ale w naszym życiu więcej było tego odchodzenia od obłapiania niż
samego obłapiania. Może dlatego Jenny urodziła się taka nerwowa.
    Jenny stanęła przy oknie z twarzą skierowaną w ciemność nocy,
na niewidoczne jezioro. Dziewczyna emanowała jakąś dziwną bezwładnością, jej
długie ręce zdawały się zwisać bezwładnie wzdłuż boków, a choć oczy miała
otwarte, to przecież, gdy patrzyła w mrok za oknem, zdawała się drzemać.
Natomiast jej matka miała chyba nadmiar sił i żywotności za swoją córkę, a może
nawet i za zmarłego męża.
    - Niech pan siada i pije, panie Porwasz - zdecydowała,
popychając Porwasza na kanapę obok doktora. - Oto pański kieliszek. I kanapka do
przegryzienia, ciasteczko do chrupania.
    Porwasz wypił kieliszek koniaku i natychmiast spostrzegł, że
gołe ramiona pani Zofii Chrobot są okrąglutkie jak wałek do ciasta, a gładka
skóra mieni się jak niezwykle delikatny materiał. Porwasza pociągała jednak
Jenny; nie mógł oderwać oczu od jej tyłeczka, tak malutkiego jak u zająca.
Pamiętał jednak, co mówił doktor - ta dziewczyna miała męską budowę ciała, tylko
w małych ilościach produkowała hormony żeńskie, co spowodowało jej wysoki
wzrost. Czy panienka z niewielką ilością żeńskich hormonów oraz męską budową
ciała może być pełnowartościową kobietą, a nie jednym z owych miraży i złudzeń,
jakie oczekują mężczyznę na pustyni zwanej życiem? Odetchnął z ulgą, gdy
tyłeczek Jenny zniknął mu z pola widzenia - panienka usiadła na tapczanie,
dłonie włożyła między chudziutkie uda, zwiesiła głowę i zdawała się zasypiać.

    A pani Zofia z ożywieniem, to nalewając Porwaszowi koniaku, to
podając mu kanapkę lub ciasteczko, opowiadała o swoich przeżyciach w kraju.
Miesiąc była u swej dalekiej rodziny, za tydzień powracała z córką do Kanady.
Ostatnie dwa tygodnie przed wyjazdem zdecydowała spędzić w hotelu.
    Jenny znowu chciała pójść do ubikacji, ale i tym razem
powstrzymał ją rozkazujący głos pani Zofii, która rozsiadła się wygodnie obok
doktora, tak, że ten został wciśnięty między nią i Porwasza. Podochocony
koniakiem malarz szeroko rozwodził się o swych obrazach, o baronie Abendteuer,
grube i gorące udo pani Zofii coraz bardziej nacierało na udo doktora, a jej
wypielęgnowana dłoń raz po raz, jakby niechcący, opadała na kolano Niegłowicza.
Wówczas doktor brał w ręce dłoń pani Zofii ze swego kolana, z galanterią
całował, nieco dłużej przytrzymywał, aż wreszcie zaczął się te; dłoni przyglądać
z niezwykłą ciekawością.
    - Cóż pan takiego dostrzega na mojej ręce, doktorze? -
zaniepokoiła się pani Zofia Chrobot. - Czyżby interesował się pan chiromancją?

    - Broń Boże - odparł doktor Niegłowicz, zwracając pani Zofii
jej dłoń w taki sposób, jak to czyni człowiek niepalący, gdy bywa częstowany
papierosem. - Z lekarskiego nawyku zawsze oglądam ludzkie paznokcie, albowiem
niejednej tajemnicy można się z nich dowiedzieć.
    - Naprawdę? - zdumiała się pani Zofia, podnosząc do oczu swoje
dłonie i przypatrując się im ciekawie.
    Uczynił to także i malarz Porwasz, stwierdzając, że za swoimi
paznokciami nosi ślady rozmaitych farb.
    - Paznokcie, miła pani - powiedział doktor - po łacinie zwą się
"ungues" i są gładkimi płytkami rogowymi, które rosną o 1 milimetr na dobę.
    U osób zdrowych mają różowe zabarwienie i bywają w dużym
stopniu uwypuklone poprzecznie. Paznokcie ręki prawej są nieco szersze od
paznokci ręki lewej, odwrotnie u mańkutów. Tak więc spojrzawszy na paznokcie od
razu można stwierdzić, czy ktoś lepiej włada ręką prawą czy też lewą.
Zabarwienie brązowe paznokci zdarza się u kobiet będących w ciąży, w okresie
przekwitania, w nadczynności tarczycy, a także marskości wątroby. A zaś
zaróżowienie tkanki podpaznokciowej widujemy u ludzi chorych na serce, przy
niedomykalności zastawek. Żółte zabarwienie paznokci obserwuje się w
żółtaczkach, bladoróżowe - w niedokrwistości, ciemnoczerwone - w policytemii.
Zabarwienie zbliżone do czarnego bywa w przebiegu cukrzycy lub zrostowym
stwardnieniu tętnic kończyn dolnych, jako że człowiek ma również paznokcie u
nóg. Bielactwo paznokci, czyli popularne "kwitnienie", zdarza się u osób
cierpiących na zaburzenia hormonalne, a także przy awitaminozach. Duże znaczenie
mają poprzeczne pasma szerokości do 2 milimerów o kolorze mgły i nieostrych
brzegach. Występują one najczęściej po przebyciu duru plamistego, a także
włośnicy. Paznokcie długie i wąskie spotykamy u osób z asteniczną budową ciała i
w zespole Marfana, natomiast krótkie i szerokie u osób z budową pykniczną.
Powiększenie paznokci następuje w akromegalii i w niektórych chorobach układu
nerwowego, jak również po wylewie krwi do mózgu. Zmniejszone paznokcie zauważamy
w twardzinie skóry, przy uszkodzeniu nerwów, w padaczce. Bywają paznokcie tak
zwane "zegarkowe", świadczące o pewnych schorzeniach organizmu, bywają paznokcie
"łyżeczkowate", a one świadczą z kolei o jeszcze innych schorzeniach. Spotykamy
zgrubienia płytki paznokcia oraz paznokcie "szponowate", które niektórzy
literaci nazywają "krogulczymi". Owo zjawisko może być spowodowane akromegalią,
zakrzepowym zapaleniem żył, zaburzeniem krążenia obwodowego i uwiądem starczym.
Znamy paznokcie kropkowane, z poprzecznymi bruzdami, nadmiernie łamliwe, o
scieńczonej płytce, zresztą każdy z tych objawów ma swoją przyczynę. O
paznokciach ludzkich można mówić nieskończenie i żałować należy, że tak rzadko
zdarza się o nich poczytać w jakiejś współczesnej powieści.
    Pani Zofia podała doktorowi swoje dłonie jak piesek łapki,
kiedy staje w postawie "służę".
    - Niechże pan zdradzi moje najskrytsze tajemnice, doktorku -
poprosiła z odrobiną strachu.
    Odsunął się doktor nieco od pani Zofii, aby ulżyć swej nodze
przyciskanej grubym udem, ujął jej dłonie w białe palce i oświadczył:
    - Paznokcie pani mają kształt i grubość właściwą. Lakier, jaki
pani używa, jest produkowany przez najlepszą na świecie firmę, nie łuszczy się i
nie odpada. Świadczy to niezbicie, że jest pani kobietą, która może dać
szczęście każdemu, nawet najbardziej wymagającemu mężczyźnie. Jest to w ogóle
dłoń miła dla oka i przyjemna w dotyku.
    To mówiąc doktor, porzuciwszy ręce pani Zofii, wstał z kanapy,
zbliżył się do Jenny i bez przyzwolenia podjął jej dłoń tak bezwładną, jak gdyby
należała do lalki.
    Paznokcie Jenny oglądał krótko. Potem coś powiedział do
dziewczyny po angielsku, a ta - zarumieniwszy się - natychmiast wyrwała mu z
ręki swoją dłoń, podniosła się z tapczanu i poszła do ubikacji.
    - Co on jej powiedział? - zapytał panią Zofię zaintrygowany
Porwasz. - Ach, głupstwo - wzruszyła pulchnymi ramionami. - Doktor zapewnił
Jenny, że jest zdrowa i nie powinna się przejmować stanem swoich nerwów.
    Ta odpowiedź nie zaspokoiła ciekawości Poryasza. Natarł na
doktora:
    - Niechże pan nam zdradzi, jakie są paznokcie Jenny.
    - Ona ma paznokcie obgryzione - wyjaśnił doktor. A potem
skłonił się pani Zofii, mówiąc:
    - Pani pozwoli, że ją pożegnam. Zrobiło się późno, a ja lubię
wcześnie chodzić spać.
    Pani Chrobot złapała Porwasza za rękę.
    - Ale pan tutaj zostanie, prawda?
    Niegłowicz opuścił pokój, Jenny nie wracała z ubikacji. Porwasz
miał na szyi pulchne ramiona pani Zofii i usłyszał jej gorący szept:
    - Nie opuści pan chyba samotnej kobiety, panie malarzu? Mój mąż
był anabaptystą i mówił, że jest czas obłapiania i odchodzenia od obłapiania,
ale w moim z nim życiu więcej było odchodzenia od obłapiania.
    Na swojej zapadłej klatce piersiowej wkrótce poczuł Porwasz
ciężar opiętych twardym biustonoszem piersi pani Zofii, która zdjęła mu jedną
dłoń z karku i swoje szponiaste palce wsunęła w dekolt czarnej koszuli, aż do
bólu skubiąc pukle jego czarnych włosów. Domyślał się malarz, co czeka go w
ramionach kobiety, która tak długo odchodziła od obłapiania, ale myśl o fabryce
wafli, o wyjazdach zagranicznych, o wspaniałościach portów lotniczych
przytłumiała w nim strach. Śmiałym gestem wsunął lewą rękę między obciągnięte
cienką materią rajstop grube uda pani Zofii, a prawą objął ją i przycisnął do
siebie.
    Lecz wtedy pani Zofia z niezwykłą siłą, jak na tak niedużą
kobietę, oderwała się od Porwasza i oświadczyła:
    - Jestem spragniona obłapiania, ale dopiero po ślubie. Bo wtedy
będzie nam ciekawiej się obłapiać.
    Bogumił Porwasz wstał z kanapy, skłonił się w milczeniu i
szybko wyszedł z pokoju. Albowiem raptem uświadomił sobie, że nie cierpi smaku
wafli, kupując lody zawsze wylizywał je starannie, a wafel wyrzucał. Nie wiadomo
dlaczego nagle zatęsknił za dachowcem krytym eternitem, za brzegiem jeziora
Baudy porośniętym trzcinami, za pracownią wypełnioną ciszą i samotnością.
"Pokory" - przypomniał sobie słowa doktora - "trzeba panu więcej pokery".
    Skierował się do swego pokoju, ale zawrócił i zszedł na dół do
baru. Wiedział, że nie zdoła tak od razu zasnąć i jeszcze odrobina alkoholu może
mu w tym pomóc.
    - Kieliszek wódki - poprosił.
    W barze było dość ludno, starsze panie i starsi panowie -
obejrzawszy program telewizyjny - szukali, tak jak i on, drogi do snu przez
odrobinę alkoholu. Nie zauważył Porwasz brunetki z głębokim rowkiem między
piersiami ani jej koleżanki utlenionej na blond. Ze zdziwieniem stwierdził
natomiast, że zajął miejsce obok trzeciej z nich, także blondyneczki, młodej
kurnosej dziewuszki, chyba jeszcze niezbyt doświadczonej w swym zawodzie, gdyż
była zbyt jaskrawo wymalowana i miała sztuczne rzęsy niestarannie przyklejone do
powiek.
    Ona także przypomniała sobie Porwasza.
    - Niepotrzebnie obraził się pan na moją koleżankę, Jolę -
odezwała się do malarza. - Ona nie miała nic złego na myśli, mówiąc, że pan
będzie mniej wymagający i dlatego weźmie od pana taniej niż od innych. Pan jest
młody i wygląda pan bardzo porządnie, po cóż więc miała się drożyć? Pan nawet
sobie nie wyobraża, jak okropnie wymagający bywają starsi faceci. Nie dość, że
robią to znacznie dłużej niż ludzie młodzi, ale niektórzy z nich żądają, aby
dziewczyna rozebrała się przy nich do naga. Okropne, prawda? Ja w życiu czegoś
takiego nie zrobiłam i chyba nigdy nie zrobię, zawsze rozbieram się tylko
trochę, po ciemku albo pod kołdrą. Czy nie mógłby mi pan postawić szklanki soku
pomidorowego?
    Porwasz wypił kieliszek wódki, zamówił następny i szklankę soku
pomidorowego dla kurnosej dziewczyny.
    - Naprawdę, niech mi pan wierzy, nie było się o co gniewać na
Jolę mówiła z ożywieniem, choć malarz milczał. - Być może pan także jest bardzo
wymagający, ale chyba nie aż tak bardzo, aby dziewczyna musiała się rozbierać do
naga. To właśnie miała na uwadze Jola, kiedy panu powiedziała, że nie weźmie za
drogo. Dziewczyna musi się szanować, proszę pana, bo jak sama nie będzie się
szanować, to nikt jej nie uszanuje. Dobrą opinię dziewczynom psują najczęściej
przeróżne studentki, co to idą do pokoju z mężczyzną, który jej się spodobał
albo za dobrą kolację. One się nie szanują, proszę pana. Nie powinno się takich
rzeczy robić za darmo albo za kolację. One także roznoszą te różne choroby,
które potem mężczyzn od nas odstraszają. Bo na ten przykład, Jola albo i ja to
badamy się u lekarza co dziesięć dni, obowiązkowo, proszę pana. Jeśli pan chce,
mogę panu pokazać zaświadczenie z poradni, to budzi zaufanie mężczyzny i tak
właśnie być powinno. Pewność i zaufanie. Ja mam pewność, że otrzymam to, co mi
się należy, a mężczyzna ufa mi, że mu się nic złego nie przytrafi.
    Upiła trochę soku pomidorowego i mówiła dalej:
    - Niepotrzebnie obraził się pan na Jolę. Nie miała nic złego na
myśli. To prawda, że teraz nie jest sezon na dziewczyny i po co miała się
drożyć? Sam pan widzi, że w tym hotelu przeważnie są pary małżeńskie, trudno coś
zarobić. Niepotrzebnie przywiózł nas tu z Wybrzeża pewien znajomy. Powiedział:
jedźcie ze mną, tam czeka na was dużo roboty. A to nieprawda, proszę pana, sam
pan widzi, jak tutaj jest. Pusto i cicho. Od wczoraj nie miałam żadnego gościa.
A czy pan nie wie, gdzie ja jestem?
    - Nie rozumiem - burknął Porwasz. - Pani nie wie, co się z
panią dzieje? - Ach, nie - roześmiała się bardzo głośno. - Po prostu nie mam
pojęcia w jakim jestem mieście. Znajomy nas tutaj przywiózł, a ja go o to nie
zapytałam.
    Porwasz wypił drugi kieliszek wódki.
    - No tak, pan też nie wie, co to za miasto - westchnęła. - Bo
widzi pan, ja nie zajmuję się tym bez przerwy. Zimą pracuję w kwiaciarni, a
dopiero wiosną, jak się sezon zaczyna, jadę w świat z dziewczynami. Ale ta
znajomość i ten hotel nie jest dobrym miejscem, tu jeszcze się chyba nie zaczął
sezon dla dziewczyn. Jola panu powiedziała prawdę, a pan się niepotrzebnie
obraził. Może pan też jest bardzo wymagający, ale tego po panu nie widać. Jola
się panu podobała, ona już jednak znalazła klienta. Ja też bym nie wzięła więcej
niż trzy tysiące, bo jestem uczciwa i nie mogę żądać pięciu, jeśli tu jeszcze
nie zaczął się sezon, a pan nie wygląda na wymagającego mężczyznę. Ale musi pan
pamiętać, że jestem wstydliwa, szanuję się i nie rozbiorę się do naga.
    Porwasz zapłacił za swoje dwie wódki, za sok pomidorowy i jakby
go z baru wyniosło. Pomaszerował do drzwi pokoju doktora, aby mu powiedzieć, że
czuje się już wyleczony, ma w sobie ogromną ilość pokory wobec życia i świata,
dlatego już jutro pragnie wrócić do Skiroławek. Niemal z tkliwością myślał o
pani Halince, a także o pani Basieńce, które do tej pory traktował jakby trochę
z góry, okazywał im brak większego zainteresowania męskiego, obrażał, przywożąc
dziewczyny ze świata.
    Na drzwiach pokoju doktora, u klamki, wisiała kartka w czterech
językach. Było na niej napisane: "NIE PRZESZKADZAĆ".
    Zawrócił więc do siebie i zaraz położył się na szerokim
tapczanie, szczęśliwy, że leży na nim sam, bez jakiejś Joli, bez jakiejś pani
Zofii Chrobot czy kurnosej dziewczyny z baru. Rozumiał, że prawdziwa wolność, to
właściwie tylko możność wyboru, a on już wybrał. Skiroławki.
    W tym czasie w pokoju doktora na jego tapczanie siedziała Jenny
Chrobot i dłonią z obgryzionymi paznokciami pieszczotliwie gładziła siwe skronie
Niegłowicza, który leżał pod kołdrą, ponieważ, zanim przyszła do niego, on
ułożył się już do snu.
    - Mama mówiła panu, że mój ojciec był anabaptystą - opowiadała
Jenny - i miał bardzo surowe obyczaje. Od dziesiątego roku życia wiązał mi ręce
do łóżka grubymi sznurami, żebym nie mogła grzeszyć. To dlatego stałam się taka
nerwowa i pobudliwa. Czy naprawdę to wszystko wyczytał pan z moich paznokci?

    - Tak - powiedział doktor. - Bo jeśli młoda dziewczyna ma
obgryzione prawie wszystkie paznokcie, a tylko jeden wskazujący jest starannie
opiłowany, to na czym polega jej tajemnica? Niepotrzebnie się tym przejmujesz,
Jenny. Gdy wyjdziesz za mąż, wszystko będzie tak jak trzeba. Źle czynisz,
sądząc, że jesteś inna niż wszystkie dziewczyny, gdyż, ja ci to mówię, niczym
się od nich nie różnisz. Czy twoja mama wie, że do mnie tu przyszłaś?
    - Owszem. Powiedziałam jej, że muszę pana odwiedzić, gdyż
przypomina mi pan ojca, za którym tęsknię.
    To rzekłszy roześmiała się cieniutkim, dziewczęcym chichotem,
gdyż była bardzo pobudliwa.
    Prawdą jest, że u dziewczyny bardzo wysoki wzrost bywa skutkiem
niewielkiej produkcji żeńskiego hormonu, chrząstki nasadowe kości późno się
zamykają i istota ludzka strzela w górę jak sosna masztowa. Ale prawdą jest też.
iż z taką dziewczyną mężczyzna może mieć przyjemność jak z każdą inną.
    Tego wieczoru w Skiroławkach sołtys Jonasz Wątruch pokłócił się
na zawsze z Antonim Pasemką. Bo choć obydwaj byli przekonani, że ziemią włada
Szatan, to droga do Królestwa Niebieskiego zdaniem pierwszego z nich prowadziła
przez miłosierdzie, a drugiego - przez sprawiedliwość. I choć obydwa te fakty -
ten w hotelu i ten w Skiroławkach - były tak różne i zdarzyły się w odległych od
siebie miejscach, to przecież wspomnieć o nich należy, gdyż, jak to zostało
powiedziane: "czas i trafunek jest we wszystkim".

następny    









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tech tech chem11[31] Z5 06 u
zabezpieczenie przejść BMA BMS 31
30 31 by darog83
(odc 31) krewetki z grilla z sałatką z pomarańczy
WSM 06 31 pl
130 (2)
990604 31
31
31 7 06

więcej podobnych podstron