Prof. W. Julian Korab-Karpowicz:
Nieznane fakty na temat
rządu emigracyjnego Nowiny-Sokolnickiego
01.03.2020 01:28
Jedną z osób, która ogłosiła swą kandydaturę na Prezydenta RP jest Jan Zbigniew
Potocki. Prawie wszystkie główne gazety w Polsce, od Rzeczpospolitej do Faktu,
określiły Potockiego jako samozwańca. Jest to jednak określenie niewłaściwe.
Wynika ono z braku dokładnej wiedzy na temat rządu Nowiny-Sokolnickiego
i kulisów przekazywania władzy na emigracji. Aby to wykazać muszę cofnąć się
wiele lat wstecz.
Pod połowie lat osiemdziesiątych studiowałem na uniwersytecie w Waszyngtonie.
Jednocześnie, jeździłem z wykładami na temat Solidarności i odwiedzałem uczelnie
w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych oraz z racji tej działalności nawiązałem kontakt
z rządem RP na uchodźstwie. Nie był to jednak rząd premiera, a potem prezydenta
Kazimierza Sabbata, którego w 1989 roku zastąpił Ryszard Kaczorowski, ale rząd
prezydenta Juliusza Nowiny-Sokolnickiego.
Bardzo aktywnym przedstawicielem rządu Nowiny-Sokolnickiego w Stanach był jego
minister spraw zagranicznych dr Konstanty Hanff. Mieszkał w Nowym Jorku, gdzie go
poznałem i wydawał pismo „Wolna Polska”. Dzięki inicjatywie dra Hanffa i innych członków
rządu, Rząd RP Nowiny-Sokolnickiego aktywnie współpracował z podziemną
Solidarnością, KPN, Solidarnością Walczącą i innymi organizacjami patriotycznymi
w Polsce, o czym mogą chociażby świadczyć wysokie odznaczenia jakie od tego rządu
potem otrzymali Lech Wałęsa, ks. prałat Henryk Jankowski i szereg innych zasłużonych
dla opozycji demokratycznej osób (to, że za nadawanie tych odznaczeń pobierano
wysokie opłaty, traktuję jako złośliwe plotki).
Jednocześnie rząd prowadził szeroko zakrojoną działalność dyplomatyczną. Utrzymywał
bliskie kontakty z rządami na uchodźstwie Albanii, Bułgarii, Chorwacji, Czechosłowacji,
Estonii i Rumunii, krajów podobnie jak Polska znajdujących się wówczas pod okupacją
komunistyczną i był przez nie uznawany. Tworzyły one wspólnie Radę Środkowo-
Europejską (Central European Council). Prezydent Nowina-Sokolnicki podróżował do
Stanów Zjednoczonych i poznał wielu polityków. Otrzymał obywatelstwa honorowe
szeregu amerykańskich miast (Baltimore, Minneapolis, Saint Paul, Sayereville) i kilka
honorowych stanowisk (w Alabamie, Georgii, Kentucky, Nebrasce, Teksasie). Był też
obywatelem honorowym miasta Londyn w Wielkiej Brytanii oraz został udekorowany
najwyższymi odznaczeniami kilku państw.
Dr Konstanty Hanff, pomysłodawca i siła napędowa CEC, wielki polski patriota, choć
pochodzenia niemieckiego, z rodziny szlacheckiej osiadłej w Kurlandii, wprowadził mnie
do tematu rozłamu jaki powstał między rządami RP na uchodźctwie. Mówiąc krótko, toczył
się między nimi spór legalizacyjny, który nigdy nie został formalnie rozstrzygnięty. Rząd RP
Nowiny-Sokolnickiego wzywał Rządy RP Sabbata i Kaczorowskiego do rozstrzygnięcia
sporu na drodze prawnej. Ostatni taki apel skierował do Trybunału Konstrukcyjnego
w Warszawie dnia 27 sierpnia 1990 roku. Bez rezultatu. Większość organizacji
polonijnych, przynajmniej w Anglii, bowiem w USA, jego aktywności nie dawała się
specjalnie zauważyć, popierała Kazimierza Sabbata, a potem Ryszarda Kaczorowskiego.
Dlatego,
de facto
, ale nie
de iure
, Rząd RP Kaczorowskiego uznany został za kontynuację władz II RP i po wyborze
w wyborach powszechnych Lecha Wałęsy na Prezydenta RP, to właśnie Ryszard
Kaczorowski przekazał jemu w grudniu 1990 roku insygnia prezydenckie
II Rzeczypospolitej. Miało to wymiar jedynie symboliczny bowiem insygniom
nie towarzyszył oficjalny dokument.
O wiele mniej znanym faktem jest, że w tym samym czasie, a właściwie nieco wcześniej,
bo w dniu 11 listopada 1990 roku, prezydent RP na uchodźstwie Juliusz Nowina-
Sokolnicki wraz z premierem gen. Janem Alfredem Łokcikowskim oraz dwunastoma
członkami rządu, w tym z ministrem spraw zagranicznych dr Konstantym Hanffem,
podpisali wspólnie „Akt przekazania suwerennej władzy”, który został przekazany do prof.
Mieczysława Tyczki, przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego. Zamiarem tego aktu
miało być podkreślenie ciągłości państwa i doprowadzenie do zgody narodowej. Akt mówił
o powrocie to Konstytucji RP z dnia 23 kwietnia 1935 roku. W liście towarzyszącym była
zawarta prośba o przekazanie dokumentu prezydentowi RP wybranemu w wolnych,
demokratycznych wyborach.
Przyjęcie „Aktu przekazania suwerennej władzy” od prezydenta Juliusza Nowiny-
Sokolnickiego, a jednocześnie insygniów prezydenckich od prezydenta Ryszarda
Kaczorowskiego oraz zaproszenie ich obu na wspólne przyjęcie byłoby z pewnością
najbardziej dyplomatycznym wybrnięciem z sytuacji, kiedy spór między tymi pretendentami
do funkcji prezydenta RP na uchodźstwie nie został nigdy formalnie rozstrzygnięty. Byłaby
to prawdziwa zgoda narodowa i powód do wielkiej radości. Jednocześnie dla podkreślenia
ciągłości państwa i przekreślenia jego niechlubnej PRL-owskiej przeszłości, należało
wrócić do konstytucji z 1935 roku, nawet jeżeli miałaby ona potem zmieniona
i dostosowana do wymogów współczesnych.
Tak się jednak nie stało. Na próżno czekał prezydent Nowina-Sokolnicki na pozytywny
odzew od Trybunału Konstytucyjnego i na zaproszenie na uroczystość zaprzysiężenia od
Lecha Wałęsy, który przecież rok wcześniej przyjął od niego wysokie odznaczenie – Order
Orła Białego. TK odpisał, że nie jest w tej sprawie władny. A cała sprawa, dzięki
przeciekowi prasowemu, została jedynie ośmieszona w tygodniku NIE. Na darmo też
czekał na powrót do konstytucji RP z 1935 roku. Miast się o nią oprzeć, Lech Wałęsa
został zaprzysiężony na podstawie konstytucji PRL-owskiej z 1952 roku (tzw.
bierutowskiej). W 1992 roku uchwalono z kolei tzw. Małą Konstytucję, która zmieniała
ustrój państwa, ale nadal utrzymała w mocy wiele zapisów z konstytucji z 1952 roku.
Została ona zastąpiona konstytucją RP, uchwaloną dnia 2 kwietnia 1997, która obowiązuje
do dziś. Polska nie wróciła do swej tradycji opartej o konstytucję przedwojenną. Poszła
w inną stronę.
W normalnych warunkach demokratycznych o kształcie rządu i wyborze głowy państwa
decydują wolne wybory i współzawodnictwo partii politycznych. Na emigracji było to
niemożliwe. Dlatego przekazywanie władzy prezydenckiej odbywało się w Rządzie RP na
uchodźstwie na zasadzie nominacji. Ta procedura miała obowiązywać aż do formalnego
zakończenia z Niemcami wojny przez zawarcie traktatu pokojowego (zamiast niego
zawarty został dnia 11 listopada 1990 roku Polsko-Niemiecki Traktat Graniczny).
Ustępujący prezydent posiadał zagwarantowaną konstytucją RP z 1935 roku osobistą
prerogatywę do mianowania następnego. Z uwagi jednak na różnice polityczne między
lewicą z Polskiej Partii Socjalistycznej a prawicą ze Stronnictwa Narodowego oraz innych
ugrupowań, musiało w końcu dojść do rozłamu. Doszło już do niego w 1954 przez
ukonstytuowanie się tzw. Rady Trzech (Władysław Anders, Tomasz Arciszewski i Edward
Raczyński), opartej o PPS i próbującej kontrować działania legalnego prezydenta Augusta
Zaleskiego. Podobnie można uznać, że prezydent Kaczorowski i jego rząd reprezentowali
emigracyjny odłam lewicowy, a prezydent Nowina-Sokolnicki konserwatywny.
Argumentem za legalnością prezydentury Juliusza Nowiny-Sokolnickiego jest to, że w dniu
22 września 1971 roku otrzymał on nominację od prezydenta Zaleskiego (w którego
rządzie pełnił on wtedy funkcje Ministra Spraw Wewnętrznych i Ministra Spraw
Krajowych). Zamieszanie zaś powstało dlatego ponieważ tenże sam Zaleski udzielił kilka
miesięcy wcześniej nominacji Stanisławowi Ostrowskiemu, a jeszcze wcześniej kilku
innym osobom. Ulegając namowom osób związanych z Radą Trzech, Ostrowski złożył
w dniu 9 kwietnia 1972 roku przysięgę oraz formalnie rozpoczął urzędowanie i udzielił
nominacji, wchodzącemu w skład Rady, Edwardowi Raczyńskiemu, a ten z kolei
Kazimierzowi Sabbatowi, a ten z kolei Ryszardowi Kaczorowskiemu. Istotą sporu jest więc
czy wcześniejsza nominacja, ogłoszona w gazecie rządowej, może być zastąpiona
późniejszą (była ona motywowana nieudolnością i podeszłym wiekiem Ostrowskiego) i czy
jest ona autentyczna. Juliusz Nowina-Sokolnicki próbował rozwiązać polubownie spór
dotyczący przekazania władzy. Kiedy negocjacje spełzły na niczym, złożył w dniu
17 listopada 1972 roku przysięgę konstytucyjną jako prezydent RP. Z uwagi na nominację
jaką uzyskał, nie można go więc określać jako uzurpatora albo samozwańca, a takie
informacje i przemilczanie faktów można znaleźć często w prasie, na Wikipedia i w innych
źródłach. To samo dotyczy Jana Zbigniewa Potockiego. W dniu 15 sierpnia 2009 roku
otrzymał on bowiem nominację od Nowiny-Sokolnickiego.
To, że Polska nie wróciła do konstytucji RP z 1935 roku, na jakiej opierał swą działalność
Rząd RP na uchodźstwie, a także nie skorzystała z propozycji „przekazania suwerennej
władzy”, było prawdopodobnie powodem, dlaczego stojący w obliczu śmierci Juliusz
Nowina-Sokolnicki zdecydował się na nominację Jana Zbigniewa Potockiego na kolejnego
prezydenta RP na uchodźstwie. Można by więc zapytać czy dokument jaki posiada
Potocki i którego skan można znaleźć na stronach www Partii II RP, jest autentyczny.
Z tym pytaniem zwróciła się do mnie ostatnio Eliza Wajch, profesor Uniwersytetu
w Siedlcach. Postanowiliśmy to sprawdzić. O pomoc poprosiliśmy zamieszkałego
w Colchester znanego matematyka z Uniwersytetu w Essex, profesora Davida Fremlin.
Odszukał on notariusza, przed którym sporządzony został dokument. Notariusz, David
James Cammack, potwierdził autentyczność dokumentu. Pamiętał, że kiedy zjawił u niego
Nowina-Sokolnicki był on już bardzo chory, ale w pełni władz umysłowych. Umarł dwa dni
potem. Po rozmowie z notariuszem prof. Fremlin udał się pod adres, gdzie mieszkał
Juliusz Nowina-Sokolnicki. W jego domu przy Irving Road 8, z drzwiami wejściowymi
świeżo pomalowanymi na niebiesko, mieszkają już inne osoby. Zapewne nawet nie
wiedzą, że tu była ostatnia siedziba polskiego prezydenta na uchodźctwie, który jednak nie
był uznawany przez znaczną część Polonii i nie jest w Polsce uznawany do dziś.
W każdym razie, zakładając, że jego nominacja przez prezydenta Augusta Zaleskiego
była autentyczna, Jan Potocki jest jego prawowitym następcą. Pomimo wielu sporów
politycznych jakie trapią nas obecnie, należy się cieszyć, że żyjemy w państwie na tyle
demokratycznym i tolerancyjnym, iż obecny prezydent na uchodźstwie nie musi już
mieszkać poza granicami kraju, ale w Polsce i może nawet kandydować w zbliżających się
powszechnych wyborach prezydenckich. Moim celem nie była ocena programu
i poglądów Jana Zbigniewa Potockiego, a jedynie dowiedzenie, że nie jest on ani
samozwańcem, ani uzurpatorem. Myślę, że czytelników przekonałem, a także skłoniłem
do refleksji nad kolejami polskich losów i nad wartością naszych tradycji.
Prof. W. Julian Korab-Karpowicz
Autor jest filozofem i myślicielem politycznym, doktorem Uniwersytetu
Oksfordzkiego, profesorem w Instytucie Politologii Uniwersytetu Opolskiego,
autorem „Harmonii społecznej” i innych książek przetłumaczonych na kilka
języków.
Źródło:
https://www.tysol.pl/a44173-Prof-W-Julian-Korab-Karpowicz-Nieznane-fakty-na-