Tara Pammi Czyja to dziewczyna

background image
background image

TaraPammi

Czyjatodziewczyna?

Tłumaczenie:

IzaKwiatkowska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

–Nikos,przyjechałapannaNelson.
Spoglądając na zegarek, Nikos Demakis lekko się uśmiechnął. Jego niewinne

kłamstewkoodniosłoskutek.

–Powiedzochroniarzowi,żebyjąprzyprowadził–rzucił,poczymwróciłdogości.
Innyfacetmógłbymiećwyrzutysumienia,żekimśmanipuluje.Alenieon.
Z coraz większym zniecierpliwieniem obserwował, jak jego siostra snuje się za

Tylerem,swoimchłopakiem,usiłujeprzywrócićmupamięć,pouszynurzasięwroli
tragicznejkochanki.Jednakostatniowjejoczachzacząłdostrzegaćcośinnegoniż
charakterystycznądlaniejtrzpiotowatość.Dotychczasniedoceniał,jakwielkąwła-
dzęmanadniąTyler.InformacjaoichzaczynachdotarłanawetdodziadkaSava-
sa.

ZgodniezprzewidywaniamiNikosadziadekpostawiłultimatum.Kolejnypretekst

wymyślonyprzezstaregotyrana,żebyopóźnićprzekazanieNikosowifunkcjipreze-
sazarząduDemakisInternational.

„ZałatwsprawęVenetii,afirmabędzietwoja.Pozbawjąkontawbanku,odbierz

luksusoweautoistroje.Zamknijjąnaklucz.Szybkoonimzapomni,jaksobieprzy-
pomni,cotogłód”.

Krewsięwnimgotowałanasamowspomnienietychsłów.
Najwyższyczaswykreślićtegoczarucegomanipulatorazjejżycia.MimotoNi-

kosniemiałzamiaruzagłodzićsiostry.Zrobiwszystko,żebyprzetrwać,alenapew-
nonieskażeVenetiinaśmierćgłodową.Alewkurzałogo,żedziadekwziąłpoduwa-
gętakąmożliwość.

Najwyraźniejtoniezadowoleniemalowałosięnajegotwarzy,boNina,długonoga

brunetka, która mu towarzyszyła, ilekroć przebywał w Nowym Jorku, umknęła
wdrugirógsalonu.

– Panna Nelson chce się z panem spotkać w kawiarni po drugiej stronie ulicy –

szepłamudouchaasystentka.

–Nie.
Pech chciał, że w najbliższych dniach będzie zmuszony mieć do czynienia nie

zjedną,azdwiemanieobliczalnymikobietami.Chciałjaknajszybciejmiećtospo-
tkaniezasobą,żebynareszciewrócićdoAten.Chciałzobaczyćminędziadka,gdy
mupowieoswoimtriumfie.

Sięgnął po jeden z kieliszków roznoszonych przez kelnera i upił łyk szampana.

Wbrewkrakaniudziadka,żenieznajdzieinwestora,właśniepodpisałwartmiliardy
kontraktzNathanemRamirezem,wschodzącągwiazdąbiznesu,przyznającmuna
wyłączność prawa do niezabudowanego skrawka ziemi na jednej z dwóch wysp
wposiadaniurodzinyDemakisówodtrzystulat.

ByłtobardzopożądanyzastrzykgotówkidlaDemakisInternationalorazjegodłu-

go oczekiwana szansa. Takiego zwycięstwa dziadek nie może zignorować. Nikos
czuł,żejestokrokodcelu.

background image

Jednak miesiąc trudnych i wyczerpucych negocjacji dawał mu się we znaki,

a jego ciało domagało się seksu. Dopił szampana, po czym skinął na Ninę. Panna
Nelsonmusipoczekać.

Bylipoddrzwiamijegoprywatnegoapartamentu,gdyzatrzymałgoczyjśśmiech

nakorytarzu.

OdesłałNinęzpowrotemdosalonu,asamruszyłkorytarzem.
Jużmiałzasypaćpytaniamiochroniarza,aleodebrałomugłos.
Napuszystejwykładzinie,trzymającsięzabrzuch,klęczałakobieta,któraztru-

demłapałaoddech,ajegodwumetrowyochroniarzKane,pochylałsięnadniąwy-
raźniezaniepokojony.Nikosowirzuciłysięwoczyjejrudewłosy.

Pchanyciekawościąpodszedłbliżej.
–Kane,cosięstało?–warknął.
–Przepraszam,panieDemakis–odparłochroniarz,poufałymgestempoklepując

ogromnądłoniądrobneplecykobiety.–Lexipopatrzyłanawindęioznajmiła,żenie
wsiądzie.

LexiNelson.
Nadaltrwałapochylona,ajejwąskieramionadrgały.
–Cotakiego?!
–Powiedziała,żeżadnasiłajejtamniewciągnie.Kazałamidopanazadzwonić,

żespotkasięzpanemwkawiarni.

Nikos przeniósł wzrok na supernowoczesną windę. W tej samej chwili przypo-

mniałomusięjednozdaniezdossierLexiNelson.

„Uwięzionawwindzieprzezsiedemnaściegodzin”.
Mogłaodejść,pomyślałzirytowany.Przewrotnareakcja,bobyłobytowbrewjego

interesom.

–Szłanapiechotędziewiętnaściepięter?–zapytał.
Kaneprzytaknął.NieuszłouwadzeNikosa,żeiochroniarzbyłlekkozasapany.
–Szedłeśrazemznią?
–Tak.Ostrzegałem,żewpołowiedrogizemdleje.–Popatrzyłnaniądziwniecie-

pło.–Alerzuciłamiwyzwanie.–Lekkopchnąłjąramieniem.Nikospatrzyłzafascy-
nowany.Kobietawyprostowałasię,żebyszturchnąćKane’azsiłą,jakiejsięniespo-
dziewałpoosobietakdrobnej.

–Małobrakowało,abymcięwyprzedziła.–Nadalztrudemchwytałapowietrze.
Śmiejąc się, Kane pomógł jej się podnieść. Znowu dziwnie poufałym gestem wo-

bec kobiety, którą poznał ledwie dwadzieścia minut wcześniej. Ale gdy przed nim
stała,sprawasięwyjaśniła.

Lexi sięgała mu do ramienia. Może miała metr sześćdziesiąt, ale połowa tego

przypadała na nogi. Pasek odsłoniętego ciała między kusą plisowaną spódnicz
ibrzegiemwysokich,skórzanychkozakówzrobiłnanimwrażenieniemałe.

Owalnatwarz,niebieskieoczyipełnewargiterazrozchylonewuśmiechu.Krótko

ostrzyżonewłosyupodobniałyjądokilkunastoletniegochłopca.

–Kane,zaprowadźpaniądomojegogabinetu–powiedział,aonarzuciłamuzdzi-

wionespojrzenie.–Wprowadzatupaniniepotrzebnezamieszanie.Proszęzaczekać
wmoimgabinecie,przyjdędopanizapółgodziny.–Odwróciłsięiodszedł.

background image

Cham,alemaładnytyłek,pomyślałazaskoczonatakąswojąreakcją.
Mimożeniezdążyładobrzemusięprzyjrzeć,wyczuła,żeczymśgorozgniewała.

IgnorującKane’a,ruszyłazajegooddalacymsięszefem,jednocześniesięzastana-
wiając,comogłogotakzirytować.

Wspinaczkanadziewiętnastepiętroomałonieprzyprawiłajejozawał,aleczuła,

żenieodejdzie,dokiznimnieporozmawiaisięniedowie,codziejesięzTyle-
rem.PrzezcałytydzieńdobijałasiędoDemakisawjegonowojorskiejsiedzibie,aż
wkońcudoczekałasiętelefonuodjegosekretarki.Ledwiezdążyłasięprzedstawić
ochroniarzowi,natychmiastpoprowadziłjądowindy,zktórejbłyskawicznieuciekła.

Terazzatrzymałasięwprogusłabooświetlonejsali.Nawetwtymświetlerzucił

jej się w oczy elegancki wystrój: idealnie biała wykładzina oraz szklana ściana od
sufitu do podłogi z bajecznym widokiem na panoramę Manhattanu oraz otwarty
bar.

Jakbysięznalazławinnymświecie.
Nagle zorientowała się, że otacza ją martwa cisza. Gdy gapiła się na wytworne

wnętrze,przyglądałojejsiękilkanaścieosób.Patrzylinaniąjaknaprzybyszazko-
smosu.

Posłałaimszerokiuśmiech,kurczowościskającpasektorby.
NajejwidokDemakisuwolniłsięzobjęćkształtnejbrunetki,zktórąwłaśnieza-

mierzałwyjść.

Leximocniejścisnęłapasek.
–PannoNelson,prosiłem,żebyzaczekałapaniwmoimgabinecie.
Zapatrzona w tak przystojnego faceta na moment przestała myśleć przytomnie.

Wpatrywały się w nią ciemne oczy okolone długimi rzęsami. Mogłaby się założyć
o ostatniego dolara, że jego elegancki garnitur jest szyty na miarę. Podnosząc
wzroknajegointeresucąfizys,poczuładziwnyniepokój.

Nikos Demakis okazał się najbardziej przystojnym mężczyzną, jakiego kiedykol-

wiekmiałaokazjęzobaczyć.Bliskometrdziewięćdziesiątwzrostuiszerokiebary.
Odkilkumiesięcyśniłjejsięponocach:galaktycznypirat,nikczemnik,któryporwał
jejbohaterkępannęHavishamzzamiaremotwarciawrótczasu.

Palcejąświerzbiły,żebywyjąćztorbyołówek,zktórymnigdysięnierozstawała.

Szkicowałagomnóstworazy,aleciągleniebyłazadowolona.

Spike,galaktycznypiratzkrwiikości.
–Panijestpijana?
Zaczerwieniła się, zdawszy sobie sprawę, że powiedziała to na głos. Zadrżała,

gdyprzeszyłjąwzrokiem.Jakbypotrafiłzobaczyćilepiejniżonazrozumiećjejre-
akcję.

–Jasne,żenie.Jatylko
–Tylkoco?
–Kogośmipanprzypomina.–Uśmiechłasięsztucznie.
–Jeśliskończyłajużpanibujaćwobłokach,tomożemyporozmawiać.–Wskazał

nadrzwizajejplecami.

–Niemusipanopuszczaćprzycia.–Odwróciławzrok.Czymgotakrozzłości-

ła?–Chcęsiętylkodowiedzieć,jaksięczujeTyler?

Nieznacznie kiwnął głową, dając znak gościom, by się cofli. Albo odsuli od

background image

niej.Ścierpłanatakipokazwładzy.

– Nie tutaj. – Nie spuszczając wzroku z Lexi, szepnął coś do ucha brunetce. –

Przejdźmydogabinetu.

Cofłasię,bygoprzepuścić.Zdobywszycałąjegouwagę,lekkosięzaniepoko-

iła. Rozejrzała się po gościach. W grupie raźniej. Ale ci ludzie zostaną za drzwia-
miMimotojegoposturaorazniczymnieuzasadnionapogardawspojrzeniunapa-
wałyjąlękiem.

–Niemaoczymrozmawiać.Jasiętylkochcędowiedzieć,jaksięczujeTyler.
Kilkaminutpóźniejznaleźlisięwsupernowocześnieurządzonymgabineciezjesz-

cze lepszym widokiem na Manhattan. Zaintrygowało ją, czy widać stamtąd ciasne
mieszkanko,którenaBrooklyniedzieliłazprzyjaciółmi.

Pośrodku pokoju stało rozległe mahoniowe biurko, po jednej stronie, z boku,

anekswypoczynkowyzkanapąorazfotelami,podrugiejstanowiskokomputerowe
zdrukarkąorazniszczarką.

Demakiszdjąłmarynarkę,poczymrzuciłjąniedbalenaskórzanyfotel.Wnieska-

zitelniebiałejkoszuliwydawałsięjeszczebardziejdominucyijeszczewiększy.

Rozpiął mankiety i podwinął rękawy, błyskając srebrnym rolexem. Oparł się

obiurko,wyciągającprzedsiebienogi.Podtkaninąspodnikryłysięjegomuskular-
neuda.

–Prosiłem,żebypanizaczekała.
Czerwieniącsię,odwróciławzrok.Przestańsięgapićnaudategofaceta!
– Pokonałam na piechotę dziewiętnaście pięter, żeby zabrać panu kilka minut –

odparła,czującsięniezbytpewniepodjegokrytycznymspojrzeniem.Byłtakduży
ionieśmielacy,żeporazpierwszywżyciużałowała,żeniejestwysokaiczaru-
ca.–Wyjdę,jaktylkosiędowiem,wjakimstaniejestTyler.

Gdypodszedłdoniejzrękamiwkieszeniach,musiałasiępowstrzymać,żebynie

umknąćjakspłoszonyptak.Przyglądałjejsiębadawczo,ajednocześnielekceważą-
co.PorazkolejnymiałaochotępoprawićwłosyiwygładzićT-shirt.

–Dopierocowstałapanizłóżka?
Namomentjązamurowało.
–Owszem.Jakzadzwoniłtelefon,odsypiałamszalonąnoc,więcproszęwybaczyć,

jeżelimójstrójniepasujedotegownętrzazamilionydolarów.–Zjakiegośpowodu
byłdoniejwrogousposobiony,cojąwkurzało,budzącagresję.–Nichsiępando-
wie,żebyćmożepanspędzaczasnaigraszkachzeswojąkobietą,alejapracuję.
Sątacy,comuszązarabiaćnażycie.

–Uważapani,żejaniepracuję?–Wjegospojrzeniudostrzegłabłyskrozbawie-

nia.

– To skąd to pogardliwe podejście, jakby pański czas był cenniejszy od mojego?

Nie wątpię, że w minutę zarabia pan więcej ode mnie, ale muszę zarabiać, żeby
jeść–odrzekłazdziwiona,skądwniejażtylezłości.–Imprędzejodpowiepanna
mojepytanie,tymprędzejbędziemniepanmiałzgłowy.

Podszedłtakblisko,żeowiałjązapachjegowodykolońskiej.Wytrwała,nieoka-

zując,jakbardzojąpeszyjegobliskość.

–PrzyszłatupanidlaTylera.Niktpanidoniczegoniezmusza.Wkażdejchwili

możepaniopuścićtenbudynek.Schodami,takjakpanituweszła.

background image

Niemogła.Niemiałpocia,ilejąkosztowałoprzybyciedojegobiura.
–Zadzwoniłdomniefacet,którysięnieprzedstawił,zinformacją,żeTyleripań-

skasiostramieliwypadek.–Możejesttakiniemiły,bomartwisięosiostrę?Możli-
we,żewinnychokolicznościachzachowujesięjakczłowiek.–Coznim?Czypań-
skasiostrateżodniosłaobrażenia?

Ściągnąłbrwi.
–Pytapaniokobietę,któranadobrąsprawęodbiłapanichłopaka,zktórym

Sięgnął po segregator leżący na biurku i zaczął przeglądać jego zawartość. – Za-
raz,zarazZktórymbyłapaniprzezjedenaścielat?

–Przyszłomidogłowy,żejestpantaknieprzyjemny,bomartwisiępanosiostrę,

ale taki zimny drań jak pan – Zamilkła na widok swojego nazwiska napisanego
wielkimiliteraminagrzbieciesegregatora.

Jednymsusemznalazłasięprzynim,poczymwyrwałamuzrękisegregator.Jego

zaskoczenieniedałojejnajmniejszejsatysfakcji.

Sztywnazestrachuzaczęłaprzerzucaćkartki.Dziesiątkistroninformacjioniej

iTylerze,faktyzichcałegożycia,łączniezichpolicyjnymizdjęciami.

„W wieku lat szesnastu odsiedziała rok w poprawczaku za kradzież z włama-

niem”.

Pomimoklimatyzacjipoczuła,jakpoplecachspływajejpot.
–Tosąinformacjepoufne!–Zewstyduwolałabyzapaśćsiępodziemię.Wypuściła

zrąksegregator.PchanapoczuciemkrzywdyrzuciłasięnaDemakisazpięściami.–
Ocotuchodzi?Jakimprawemzbierałpanomnieinformacje?Widzimysiępierwszy
razwżyciu!

–Proszęsięuspokoić.–Chwyciłjązanadgarstki.
Na widok swoich drobnych i bladych dłoni w jego wielkich brązowych łapach,

szarpłasię.Jakimprawemonjejdotyka?!

–Stracępracę,jeżelitowyjdzienajaw.PanieDemakis,panniemapocia,jakto

jestżyć,żywiącsięokruchami.Chodzićzuczuciem,żeniedługożołądekzaczniesię
samzjadać.Mieszkaćnaulicy,niewiedząc,czysięznajdziebezpiecznemiejscedo
spania.Znowubymnietoczekało.–Powiodławzrokiempopuszystymkremowym
dywanie, po panoramicznym oknie z widokiem na Manhattan, na włoski garnitur
Demakisaiwybuchłaśmiechem.–Jasne,żepanniemaotympocia.Założęsię,
żenawetpanniewie,cotogłód.

Zacisnąłszczęki,przezcojegorysyjeszczebardziejsięwyostrzyły.
–Niechpaniniebędzietegotakapewna–wycedziłprzezzęby.–Zdziwisiępani,

ale doskonale rozumiem, co to walka o przetrwanie. – Pochylił się, żeby podnieść
segregator.–Jestmiobojętne,czyokradłapanijedendom,czycałąulicę.Interesu-
je mnie wyłącznie pani związek z Tylerem. – Podając jej segregator, przybrał po-
przedniąmaskę.–Możepanizrobićztym,copanizechce.

Uśmiechnąłsię,gdytadrobnakobietkawyrwałamuzrąkkompromitucedoku-

menty.Podeszładoniszczarki,bypozbyćsięichkartkapokartce.

Mającpamięćfotograficzną,wcaleichniepotrzebował.LexiNelson,latdwadzie-

ściatrzy,wychowanawrodziniezastępczej,aktualniebarmankawklubieVibena
Manhattanie,miałatylkojednegochłopaka,tegoczarusiaTylera.

NapodstawietejwiedzyNikosspodziewałsięosobypotulnej,nieatrakcyjnej,na-

background image

iwnej,oniskiejsamoocenie.

Ale ta kobieta, drobna i niezbyt urodziwa, była zaprzeczeniem tych cech. Stała

przyniszczarcedumniewyprostowana,zdłoniąopartąnabiodrze.Fakt,żeokazała
sięinnakompletnieinna,bojakakobietazainteresowałabysięlosemnowejprzy-
jaciółkikochanegomężczyzny?Będziezmuszonyzmienićstrategię.

Odwróciwszysię,popatrzyłananiegozsatysfakcją.
–Zadowolona?
–Nie–odparłastanowczymtonem.–Ztego,copantuwyczytał,powiniensiępan

zorientować, że nie jestem głupia. Zniszczyłam jedną papierową kopię, ale pan
ipańskidetektywmacietowkomputerach.

Uniósł brwi, gdy sięgnęła po przycisk do papierów, po czym rzuciła go do góry

izłapała.

–Tojakisensbyłotoniszczyć?
Niespuszczajączniegowzroku,ponowniepodrzuciłaprzyciskdopapierów.
–Symboliczny.Bochociażmamwielkąocho–Zerkłananiszczarkę.–Tego

panuniezrobię.

Jednym susem znalazł się przed nią, przechwytując opadacy przycisk. Odsko-

czyłaniczymprzestraszonykociak.

–Nieskrzywdzępani.
–Aha,takjakjajestemmodelkąVictoria’sSecrets.
Wybuchnąłśmiechem.
Chłopięcej budowy i pozbawiona bujnych kształtów zdecydowanie nie nadawała

się na modelkę prezentucą bieliznę. Mimo to było w niej coś pociągacego, na-
wetjaknajegowysublimowanygust.

–Brakujepanijakieś trzydzieścicentymetrówwzrostu.– Omiótłjąwzrokiem. –

Imapaniistotnebrakiwstrategicznychmiejscach.

Czerwonajakburakwysokouniosłagłowę,szacującgospojrzeniem,coodebrał,

wbrewsobie,zaprobatą.

–Topocotenpokazsiły?Niezajrzałpandotegosegregatoranamoichoczach,

żebyuściślićfakty,ależebymipokazać,żewiepanomniewszystko.Topanakrę-
ci?Zbierapanczyjeśsłabości,żebyjepotemwykorzystaćdoswoichpotrzeb?

–Tak.–Niemiałcodosiebiezłudzeń.Bezoporuposługiwałsiękażdązdobytąin-

formacją,bywygrywaćwinteresachorazwżyciu.Byłgotowynawszystko,zwłasz-
czażetymrazemszłooszczęściejegorodzonejsiostry.Trzebachronićtych,któ-
rzysąodnaszależni.–Chcę,żebypanicośdlamniezrobiłainieprzyjmęodmowy.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

–Niemożnaotoładniepoprosić?
–Ładniepoprosić?Zksiężycapanispadła?!Wtymświecienicniemaza„popro-

szę”i„dziękuję”!Życietegojeszczepaninienauczyło?Jaksięczegośchce,totrze-
batosobiewywalczyć,boinaczejzostaniesięzniczym.Czyniedlategowłamała
siępanidotegodomu?

–To,żeżyciekogośnierozpieszcza,nieznaczy,żetrzebazamknąćoczynato,co

dobre.–Zacisnęłapalcenapaskuodtorby.–Włamałamsiędotegodomu,bobez
tegonieprzeżyłabymnastępnegodnia.Niejestemztegodumna.Dodziśżałuję,że
nieznalazłaminnegowyjścia.Okej,proszęmipowiedzieć,cosięstałoTylerowi.

Porażonyjejsłowamizwlekałzodpowiedzią.Takobietatonieznośnyparadoks.
–VenetiaiTylermieliwypadek.–Lexiopadłanaskórzanąkanapę.–Tylerniedo-

znałżadnychobrażeńfizycznych.

–Tenczłowiek,którydomniezadzwonił,dałmidozrozumienia,żejestznimzde-

cydowaniegorzej–powiedziała,zrywającsięzkanapy.–Zasypałamgopytaniami,
aleniebyłskłonnynanieodpowiadać.

Krążyławokółniego,pocierająckark.Porazkolejnyjejchłopięcafryzurkaskie-

rowałajegouwagęnajejdelikatnąsylwetkę.Zatrzymałasięprzednim,zaciskając
palcenatorbie.

– To pańska robota. Nasłał pan któregoś ze swoich pachołków, żeby tak mi to

przedstawił.Dlaczego?

–Bobyłamipanipotrzebnatutaj.–Wzruszyłramionami.
–Zmanipulowałpanprawdę?
– Odrobinę. – Lekko ściągnęła brwi. – Jestem bezwzględny, kiedy czegoś chcę,

tymbardziejgdyidzieomojąsiostrę.Jeśliliczypani,żebędęmiałwyrzutysumie-
nia,tosiępanirozczaruje.Opróczdziurywpamięci,paniprzyjacielowinicniedole-
ga.

–Dziurawpamięci?
–Przejściowautratapamięci.–Oparłsięobiurko.–Kurozpaczymojejsiostrynie

pamięta,kiedysiępoznalianiżeplanowalisiępobrać.–Obserwował,jaknatoza-
reaguje.Ijaknadanyznakzbladła.Przygryzławargę.

–Zaczylisię?
Przytaknął.
–Niewiem,pocomipantomówi.–Znowudotknęłakarku.
–Pamiętatylkopaniąistaleopaniąpyta.Venetiaodchodziodzmysłów.
Oczekiwałujrzećnajejtwarzywyraztriumfu,babskiejmściwości.Botooczywi-

ste,żeVenetiaukradłajejfaceta.Byłprzygotowanynapotokiłez,wzdychanie,za-
łamywanierąk,„dlaczegomusiałomnietospotkać?”.Takprzynajmniejzareagowa-
łaVenetia,mimożezwypadkuwyszłabezanijednegozadrapania.Gdylekarzepo-
informowaliichoutraciepamięci,zrobiłosięjeszczegorzej,bowcieliłasięwrolę
bohaterki Szekspirowskiej tragedii. I wbrew jego oczekiwaniom, że ich związek
stracinaatrakcyjności,VenetianieodstępowałaTylera.

background image

Sekundymijały,apannaNelsonstałazapatrzonawpanoramęManhattanu,alełzy

sięniepolały.Odetchnęłagłębiej,potarłaczoło,poczymzwróciłasiędoniego:

–PanieDemakis,gdzieonterazjest?
Smutekwjejoczachzaburzyłmuprocesymyślowe.Mimożetegonieznosił,wo-

lałbynapadzłości.Ztymbysobieporadził.Aleniewiedział,cozrobićzjejsmut-
kiem.

Ujrzałobrazbóluwoczachmatkitakwyrazisty,żeażprzeszłygociarki.Ogrom-

nymwysiłkiemwoliodsunąłwnajodleglejszykątpamięcitwarzojca.Iniechtakzo-
stanie.

–NanaszejwyspiewGrecji.
–Jasne–prychła.–Niedość,żejesteściepiękni,tojeszczemusiciemiećwy-

spę.

Rozbawiłgotensarkazm,iskragniewu.
–Zadałpansobietyletrudu,żebymnietuściągnąć,aledomyślamsię,żeniedla

przyjemnościprzekazaniamizłychwieści.Konieczgierkami.Comamzrobić?

–PoleciećzemnądoGrecjiżebysięnimzająć.Venetianiedanikomuspokoju,

dokiTylerjejsobienieprzypomni.

–Chybapanżartuje.–Niekryławzburzenia.–Czyżbymprzegapiłatęczęśćopi-

suamnezji,wktórejmowa,żemożnająwłączaćiwyłączać?Naprzykład,pocałun-
kiem byłej kochanki? Skąd ma pan pewność, że potrafię przywrócić mu pamięć
opańskiejsiostrze?

–OnchcewrócićdoNowegoJorku,żebypaniązobaczyć.–Przeszedłdoaneksu

wypoczynkowego.–Venetiagoniepuści,dokionsobienieprzypomnioichwiel-
kiejmiłości.Jegozagubienieijejrozpaczdoprowadzająmniedoszału.

–Dlaczegomiałobymnietoobchodzić?
Jejprześmiewczytonsprawił,żeujrzałcałkieminnąkobietę.
–Niemusi.Potobyłatalekkoprzeinaczonaprawda.
Gdypodszedłbliżej,znieruchomiała.Niemalczuł,jakwstrzymałaoddechwoba-

wie,żeusiądziezablisko.Tłumiącprzekleństwo,oparłsięostolikdokawy.Jejod-
dechodrazusięwyrównał.Jeszczeżadnakobietaztakąłatwościąniepotrafiławy-
prowadzićgozrównowagi.

–Chcęjejzapewnićstabilnąprzyszłość.Niczegobardziejniepragnę,atoznaczy,

że musi pani do nich dołączyć. Znacie się bardzo długo, stoi pani za nim murem,
więcprzypaniTylerszybkosobieprzypomni,żebezgraniczniekochaVenetię.Ina-
reszciepójdąrazemwświetlanąprzyszłość.

–Mapanjaja,proszącmnieotakąprzysługę.–Patrzącmuprostowtwarz,zało-

żyłanogęnanogę.

Uśmiechnął się. Zaszła w niej ogromna zmiana od chwili, kiedy potulnie szła za

nimkorytarzem.Zrozumiała,żejestmupotrzebna,idostosowałaswojąstrategię,
podobnie jak wcześniej on. Ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że ta jej waleczna
wersjapodobamusiędużobardziej.

–Mojaskośćniemaztymżadnegozwiązku.Idzieocoś,comuszęzrobićdla

siostry,itorobię.

Zaczerwieniłasię,odwracającwzrok,jakbydopieroterazzdałasobiesprawę,że

sięzagalopowała.Odniósłwrażenie,żeczęstozdarzajejsiępalnąćcośbeznamy-

background image

słu.Wycelowaławniegopalcem.

–Dwamiesiącetemukazałpanswoimosiłkomchwycićmniejakworekześmie-

ciamiiwyrzucićnachodnikprzedpańskąrezydencjąwHamptonCourts.

Niemogławiedzieć,jakbardzotegożałował.Stałosięto,jeszczezanimVenetia

wtrakcieowegoprzyciaoznajmiła,żezaczyłasięzTylerem.

–Udałosiępanizmylićochronę,wtargnąćnamójtereniniemalpopsućprzycie.

Odnoszęwrażenie,żepanibarwnaprzeszłośćjeszczenieprzeszładohistorii–rzu-
ciłleniwymtonem,aonaznowuspiekłaraka.–Mapaniszczęście,żeniekazałem
paniaresztowaćzanajście.

– Nie miałam złych zamiarów – odparła z godnością. – Chciałam tylko zobaczyć

Tylera,nawetwtedy.

– Tego cudownego Tylera – westchnął. – Dla którego jest pani gotowa zrobić

wszystko.–Oparłłokcienakolanach.–Niewystarczyło,żenieodbierasetektele-
fonówodpani,żebysięzorientować,żeniechcemiećzpaniąnicwspólnego?Nie
wyglądapaninaumysłowoograniczoną.

Gdyjejwzrokpociemniał,domyśliłsię,żewspominapewnąrozmowęzTylerem.
–Tak,byłnamniezły,aleniechciałam,żebypopełniłbłąd.
– Nawet teraz pani w to nie wierzy, prawda? Bo to by znaczyło, że jest pani

astralnąidiotką.

Szerokootworzyłaoczy.
–O,widzę,żeniemapanwzwyczajuoszczędzaćswojegoprzeciwnika.
– Bo trzyma się pani kurczowo swojej romantycznej wersji zamiast wysłuchać

prawdy?–zapytał,niekryjącpoirytowania.Złynasiebiezatakąreakcjęprzegar-
nąłwłosypalcami.Niedoniegonależyuzmysłowienietejdziewczynie,żemiłośćdo
tego faceta zrobiła z niej idiotkę. Za to jego świętym obowiązkiem jest uchronić
przed tym siostrę. – Tak, ma pani rację. Nie obchodzi mnie, dlaczego chciała go
panizobaczyć.Terazchcętylko,żebysiępaninimzaopiekowała.

–Pocotamlecieć?NiemożnasprowadzićgodoNowegoJorku?Jakjużzdążyłsię

pan zorientować, ja i Tyler spędziliśmy tu całe życie. Pobyt w obcym kraju wśród
obcychludzinapewnomuniepomaga.

– Odpowiem jednym słowem: Venetia. Proszę mi wierzyć, że dla wszystkich bę-

dzielepiej,jakzrobimytotam.

Pokiwałagłową.
Niepodobałmusięjejspokój.Byłagotowapoświęcićzdrowyrozdek,zktórym

sięurodziła,dlakochanegoczłowiekanawetpotym,jakon,Demakis,wyrzuciłjąna
bruk.Czytożarliweuczucieniejestudawane?Aledlaczegomiałbysiętymprzej-
mować,skorojestwjegointeresie,żebytakbyło?

–JużpoinformowałempaniszefawVibe,żemusipaninatychmiastwyjechać.
Spiorunowałagowzrokiem.
–Jasne.–Poprawiłanapiersipasektorby.
JużwdrzwiachspojrzałanaDemakisa.
–Intrygujemnie,doczegobyłypanupotrzebnetewszystkieinformacjeomnie.
Wzruszyłramionami.
–Powiedzmy,żechciałemsięupewnić,żeprzyjmiepanimojąpropozycję.
Nawetniemrugnęłapowieką.

background image

–Byłpanteżpewny,żedzisiajsiętustawię.
Jeżelichceusłyszeć,dlaczegotakniesmacznawydajemusiętawizyta,totrudno.
–Kiedywtargnęłapaninatamtoprzycie,stałemzVenetiąnieopodalisłyszałem,

coTylerpanipowiedział.

–Nazwałmnieegoistycznąsuką,któraniemożesiępogodzićzfaktem,żeznalazł

nowąmiłośćiniepotraficieszyćsięjegoszczęściem–wyrecytowała.

–Nibyprzypadkiemodwróciłgłowęiodszedł,apanizostaławyrzuconanaulicę–

dokończyłzzimnąkrwią.

–Apanuznał,żepoczymśtakimżadnaszanucasiękobietaniezgodzisięmu

pomóc.

Przytaknął.
–Myślałem,żebędęmusiałuciecsiędojakiejśdodatkowejzachęty,żebypanią

przekonać.Aleniemuszę.

–Nie?–Uniosładumniegłowę.
–Przyszłatupani,prawda?
LexiNelsonokazałasięuosobieniemtegowszystkiego,cowimięmiłościniepo-

wiodłosięwjegożyciu.Nawspomnienietegobóluiwściekłości,któreprzekiero-
wałnapotrzebęprzetrwania,własnegoisiostry,poczułnieprzyjemnyuciskwdoł-
ku.

–Wystarczyłjedentelefon,żebydlaniegojużgodzinępóźniej,zsercemwgardle,

przybiegłatupani.Pokonującnapiechotędziewiętnaściepięter.Mapaniwięcejpy-
tań?Mamudawać,żewątpię,czyrzucipaniwszystko,żebysięnimzająć?

Powtarzała sobie, że Nikos Demakis jej nie zna, że jego opinia się nie liczy, ale

jego niesłychana arogancja, gdy mówił, że zachowała się zgodnie z jego planem,
ubodłajądożywego.

Miałaochotęprostowoczypowiedziećmu,cootymmyśli.Aletunieszłootego

wkurzacego Greka, a o jej przyjaciela, rodzinę, jedyną osobę na całym świecie,
którająpotrafiładocenić.Potym,cousłyszałaodTylera,potejostatniejawantu-
rze, z czasem pogodziła się z myślą, że to, co było między nimi, nie miało żadnej
szansy.Aleniewiedziaładlaczego.

OglądanieTylerazVenetiąDemakisbędziebolało,tojasne.Tadziedziczkawiel-

kiejfortunyjestwszystkim,czymona,Lexi,niejest.Bogata,wykształconaipiękna.

Alemożenadarzasięokazja,abynaprawićstosunkizTylerem,odzyskaćprzyja-

ciela?Byłprzyniej,ilekroćgopotrzebowała.Terazjejkolej.

Mimo to pogarda Demakisa okazała się bardzo gorzką pigułką do przełknięcia.

Zgodzisię,tak,aletojeszczenieznaczy,żenajegowarunkach.

Zmierzyłagowzrokiem,powtarzającsobiewduchu,żejestpotrzebnaDemakiso-

wi,takjakonapotrzebujezobaczyćTylera.Niepozwoli,bychoćprzezchwilępo-
myślał,żemożeprzejąćnadniąkontrolę.

–Przeliczyłsiępan.Niemamzamiarupomagaćpańskiejsiostrze.–Wokamgnie-

niu znalazł się tuż przed nią. Nie ruszyła się z miejsca, ale wolała nie czekać na
jegopogróżki.–Tokosztuje.

–Czegopanichce?
–Pieniędzy.–Jegozdziwieniesprawiłojejdużąsatysfakcję.Uśmiechłasięchy-

baporazpierwszyodmiesiąca.Sercewaliłojejjakmłotem,więczamknęładrzwi

background image

isięonieoparła.–Panmagórypieniędzy,ajanic.

Porazpierwszywjegospojrzeniudostrzegłacoś,coprzypominałopodziw.Ścią-

gnęłabrwi.Jejintencjąbyłowyprowadzićgozrównowagi.Powiedziała,copierw-
szeprzyszłojejdogłowy,alejegolekceważenie,dotejporytakwyczuwalne,znik-
ło.

–Oportunistka–wycedził,przyglądającjejsięzzainteresowaniem.
Wjegotonieniewyczułaurazy.Starającsięnieokazaćzakłopotania,uśmiech-

łasięsztucznie.

–Muszędbaćoswojeinteresy.Panchce,żebymzrezygnowałazżyciawNowym

Jorkuizaufałakomuśtakiemujakpan.

Roześmiałsię.
–Komuśtakiemujakja?
–Tak,sampanprzyznał,żegdyczegośpanchce,jestpanbezwzględny.Co,jeżeli

sprawyniepójdąpopańskiejmyślialbowydarzysięcoś,cosiępanuniespodoba?
dziepanobwiniałmnie

–Naprzykład,comożesięwydarzyć?
–NaprzykładTylerodzyskapamięćistwierdzi,żejużniechcebyćzpańskąsio-

strą.

–Taksięniestanie–odparłzdzikimbłyskiemwoku.
–Niemamstarszegobrata,którybymnieobronił,anirodziny,którasięomnie

zatroszczy.–Bolesnaprawda.–Zdajęsobiesprawę,żeipan,ipańskasiostramo-
żeciechciećmniezniszczyć,więcmuszębyćprzygotowana.

–Proszęmiwierzyć,żerodzinajestzdecydowanieprzereklamowana.Wychowy-

wałasiępaniwrodzinachzastępczychnictopaniniemówi?

Jego ton ją zaskoczył. Setki razy zastanawiała się, dlaczego biologiczni rodzice

się jej wyrzekli i czy ktoś o niej myśli. Ale te pytania przynosiły jedynie potworny
smutekiuczucieniepewności.

–Mimotozrobipanwszystko,żebyTylerprzypomniałsobiepańskąsiostrę,żeby

niktniepozbawiłjejszansynaszczęśliwąprzyszłość.Mogęnieprzystaćnapańskie
warunki.

Przyszpiliłjądodrzwi,ajegozapachsprawił,żezadrżałaodstópdogłów.
–Ajamogępoinformowaćpaniszefaopaniburzliwejprzeszłości.
Wytrzymałajegospojrzenie,mimożemiałaochotęumknąćjaknajdalej.Nieoka-

zujstrachu,pomyślała,chociaż niebardzowiedziała,czy jegoprzyczynąjestjego
pogróżka,czyjegobliskość.

– Zrujnuje mnie pan, co nie miałoby większego sensu, więc tego pan nie zrobi.

Jestpanażtakbezduszny,żebyzniszczyćżyciekomuśobcemu,dlategożeniedo-
stosowałsiędopańskichplanów?

–Oczywiście.–Przysunąłsięjeszczebliżej,opierającdłońnadrzwiachtużprzy

jejtwarzy.Poczułabiceodniegociepło.Zamarła,ztrudemchwytającoddech.–
Radzę nie mieć co do mnie żadnych złudzeń. Zrobię wszystko, żeby moja siostra
byłaszczęśliwaiprzedniczymsięniecofnę.

Niemiaławątpliwości,żetoszczeraprawda.
–Aletoniejestpańskimcelem,prawda?Zniszczeniemnieniepoprawidolipań-

skiejsiostry.Jestempanupotrzebna,chociażjesttopanuniewsmak.Potozbierał

background image

pan te informacje. W złudnej nadziei, że będzie pan miał kontrolę nad sytuacją. –
Gdy zacisnął wargi, zorientowała się, że trafiła w czuły punkt. – Z czegoś bardzo
prostegozrobiłpangrę.Tak,byłamskłonnarzucićwszystko,żebypomócTylerowi,
aleterazpolecętamtylkonamoichwarunkach.

Ryzykowna gra, ale zrobi to na swoich warunkach, nie da się zastraszyć nawet

dlaTylera.

– Okej. Ale niech pani sobie zapamięta, że zgadzam się na to, bo mi to pasuje.

Wtensposóbstajesiępanimoimpracownikiemirobi,copowiem.Nieprotestuje
iniemówi,żezostałazmanipulowana.

–Nawetgdybymprotestowała,niezrobitonapanużadnegowrażenia.
Uśmiechnąłsięzaskakucociepło.
–Szybkosiępaniuczy.Zapłacępani,anawetpoproszęprawnika,żebypodpisał

zpaniąstosownykontrakt.

–Czytonieprzesada?MampomócTylerowi,nicwięcej.–Milczał,cowzmogło

jejczujność.–Nicpozatym.

Nie odpowiadał, aż ktoś zapukał do drzwi bocznych, których Lexi wcześniej nie

zauważyła.Dogabinetuwkroczyłabrunetka,którawcześniejjejmignęła,zwarga-
mi ułożonymi w czarucy dziobek. Podejrzliwym wzrokiem omiotła Nikosa i Lexi,
poczymprzyciągnęłagodosiebiegestemniebudzącymnajmniejszychwątpliwości.

–Nikos,podobnochciałeścośuczcić.Kiedywkońcubędzieszwolny?
Obserwującich,Lexipoczułasuchośćwustach,ajejcienkiT-shirtwręczzaczął

jąparzyć.

Demakisnieodrywałodniejwzroku,uśmiechającsięchytrze,bojejzmieszanie

nieuszłojegouwadze.Objąłbrunetkęwtalii,kładącdługiepalcenakremowymje-
dwabiujejsukni.

–Mniemam,żedobiliśmyzpaniąNelsoninteresuzkorzyściądlaobustron.Tak,

Nino,jużmogędowasdołączyć.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Zakląłichociażotaczałogomnóstwoludzi,wcalemunieulżyło.
MiłyjużtrzydniodwizytyLexiNelson,atacwanababanieodpowiadałanate-

lefony jego asystentki. Wściekły kazał Kane’owi wyśledzić, kiedy Lexi zjawia się
wklubie.WróciłdoNowegoJorkuzdegustowanynieudolnościąswoichpachołków–
używałtegosłowa,odkiedypadłozjejust–którzyniepotrafiliściągnąćjejdoGre-
cji.

Wydowałotrzeciejranoirezygnujączesnu,pięćpopiątejwkroczyłdoklubu,

ale ona już wyszła, więc kazał szoferowi zawieść się tam, gdzie wynajmowała
mieszkanienaBrooklynie.

Jednaknawetpodziesięciogodzinnejzmianietairytucakobietasięniepojawiła.

Przyszłomunawetdogłowyzadzwonićnapolicję,żebyzgłosićzaginięcie.Koniec
końców,wszedłdojejmieszkaniaiwtargnąwszydosypialni,domagałsięodnagiej
parywłóżkuinformacjiomiejscupobytuLexi.Ostatecznie,pożerającgowzrokiem,
rudowłosakobietapowiedziała,żeLexiodrazuposzładodrugiejpracy,wkafejce
zarogiem.

I tak o dziewiątej rano znalazł się przed pełnym nowojorczyków lokalem. Był

zmęczony,niewyspanyiwściekły.

Nieobcabyłamupogońzapieniądzem,jakożesambyłuosobieniemżądzypienią-

dzaorazwładzy,aletakobietatocoinnego.

Poleciwszyszoferowi,bywróciłzakilkaminut,wszedłdokafejki.Wszechobecny

zapachkawyuderzyłmudogłowy.Przybarzetłoczyłosięmnóstwoludzi,więcdo-
pieropochwilidostrzegłLexiprzykasie.

Jegoserceodzyskałonormalnyrytm.
Zuśmiechempodawałaklientowibrązową,papierowątorbę.Włosymiałazacze-

sanedogóry,trzysrebrne,połyskucewporannymsłońcukolczykiwlewymuchu
izielonyfartuch.

Podziękowałaklientowi,poczympotarłatwarzdłońmi.Nawetzesporejodległo-

ścidostrzegł,żejejpalcedrżały,aruchybyłyniepewne.Zamrugała.Pomimosinych
kręgówpodoczamiobdarzyłakolejnegoklientapromiennymuśmiechem.

Naszła go fala wspomnień. Zdecydowanie niechcianych, ale widok Lexi ledwie

trzymacejsięnanogachzezmęczenia,niemalgopowalił.

Oddawnaniezaznałtakprzejmucegouczuciaosamotnienia,bochociażdziadek

Savasorałnimjakwołemprzezostatnieczternaścielat,toonmógłmiećpewność,
że na koniec będzie jedzenie. Ale zanim Savas zabrał ich z rodzinnego domu, po
śmiercimatkikażdykolejnydzieńbyłlekcjąprzetrwania.

Towspomnienie–zapachsmaruwgarażupołączonyzdokuczliwymuczuciemgło-

duorazbrakiemsnu–byłotaksilne,jakbybyłtamwczoraj.

Przeszłośćizmęczeniesprawiły,żesięwnimzagotowało.
Kipiączłością,zacząłprzepychaćsięprzeztłumwstronękasy.
Zaskoczona,mrugającgwałtownie,ażsięcofła.
–PanDemakis–Niemalzapiszczała.–Wróciłpan

background image

Nie zwracając uwagi na poruszenie wśród klientów, wziął ją na ręce i wyniósł

zlokalu.

–Copanwyprawia?!–Próbowałasięwyrwać,alewzmocniłuścisk.
–Wynoszępaniązkawiarni.
Jej „kościste” kształty, z których tak się naśmiewał, nieoczekiwanie zaskoczyły

jego udręczone podróżą ciało. Po raz pierwszy w życiu dał odpór tej reakcji, cho-
ciażnieprzyszłomutołatwo.

–Lexi,przestańsięwiercić,bocięupuszczę.–Napotwierdzenietychsłówlekko

zwolniłuścisk.

Westchnąwszy,przylgnęładoniegomocniej,takżepoczułjejoddechnaszyi.Gdy

zaklął,spojrzałananiegospodełba.

–Nikos,puśćmnie!
Podjechałajegolimuzyna.Odczekał,aższoferotworzydrzwi,poczymwrzuciłją

natylnesiedzenie.Gdysięsadowiła,przezmomentmógłpopatrzećnajejkształt
pupęwdżinsowychszortach.Wcisnęłasięwodległykąt.

Usiadłztyłuizulgąwyciągnąłnogi,alejednocześnieczuł,jakperwersyjnygniew

buzujemużyłach.Niepowiniensięniąprzejmować,amimotosięprzejmuje.

–Wnocybarmanka,zadniabarista!Chryste,chceszsięzabić?!
Jak żyła, nic tak nią nie wstrząsnęło. Niesamowite, zważywszy, że w wieku lat

piętnastu uciekła z domu opiekunów, mając lat szesnaście dopuściła się kradzieży,
aoddziewiętnastegorokużyciapracujeweleganckimbarzenaManhattanie,gdzie
to,coniesamowite,byłonaporządkudziennym.

Wyprostowałasię.
– Nie mogę odejść tak po prostu – powiedziała głośno i wyraźnie, ale siedzący

obokbrutalnawetniemrugnąłpowieką.–Każswojemupachołkowizawrócić.Faith
stracirobotę,ajaniemogę

Wyciągnąłdoniejrękę,więcwcisnęłasięwskórzaneoparcie.Mieszankazapa-

chu Nikosa oraz skórzanych siedzeń rozbudzała jej zmysły. Jego bliskość przytła-
czałajątak,jakbyemitowałpotężnepolesiłowe.Zaszybąlimuzynyświatkręciłsię
w szalonym, nowojorskim tempie, ale wewnątrz miała wrażenie, że czas i prze-
strzeństaływmiejscu.

Sięgnął za nią, żeby jej rozwiązać fartuch. Z sercem w gardle wbiła paznokcie

wtkaninęszortów.Gdyjegopalcedotknęłyjejskóry,zmobilizowaławszystkiesiły,
żebywytrwaćnieruchomo.Ciemnerzęsyzasłaniałyjegospojrzenie,alejegoznie-
walaca energia nadal wypełniała wnętrze samochodu. Zmiął w dłoniach fartuch
icisnąłgonabok.

Mimo że półprzytomna odnotowała nowe doznania. Jeszcze nigdy nie była tak

świadomaswojegociałajakwjegoobecności.Baczniejąobserwując,podałjejbu-
telkęzwodą.

–KimjesttaFaith?–Wjegogłosiepobrzmiewałanutatłumionejzłości.
Gdyodkręciłabutelkęiupiłałyk,wyczuł,żegranazwłokę.
–Dlaczegojesteśtakizły?–palła.
Podwinął rękawy czarnej koszuli, a ją przeszył lekki dreszczyk na widok jego

owłosionychramion.

–KtotojestFaith?–wycedziłprzezzaciśniętezęby.

background image

–Dziewczyna,zktórąmieszkamizaktórąwzięłamzmianę.–Lexiwestchnęła.–

Ostatniokilkarazybrałazwolnienie,boźlesięczuła,alejeżelitosiępowtórzy,szef
jąwyrzuci.Właśniestraciłapracę.Przezciebie.

Niespuszczałzniejwzroku.Wdalszymciągubyłzły,alezezmęczeniaprzestała

siętymprzejmować.Wcisnęłasięgłębiejwmiękkąskórę.Byławykończona.Gdyby
choćnaminutęmogłazamknąćoczy

–Jakonawygląda?
–Wysoka,piwneoczy,jasnewłosy.
–Alenaprawdęjestruda,tak?
Zrobiłojejsięgoco.
– Skąd wiesz? – Poczuła, jak tężeją jej wszystkie mięśnie. – Nikos, pakujesz się

w moje życie, zachowujesz się jak jaskiniowiec, a teraz zadajesz mi dziwne pyta-
nia

– Sprawdziłem, a było to godzinę temu, że twoja rzekomo chora koleżanka ba-

raszkujewłóżkuzfacetem,podczasgdytysięzaharowujesz,zastępującją.Ztego,
cozobaczyłem,amiałemokazjęsporozobaczyć,twojaFaithmasiębardzodobrze.

–Faithniekłamie–wykrztusiłaczerwonajakburak.
Kłamie,kłamie.Itoniepierwszyraz.AleFaithtoktoświęcejniżwspółlokatorka.

Toprzyjaciółka.Ktosięnimizaopiekuje,jaknieonesamenawzajem?

Żebynieokazać,jakjejprzykro,splotładłonienakolanach.
–MożetowcaleniebyłaFaith–powiedziałanaodczepnego.
–Mawytatuowanączerwonąróżęnalewympośladkuismokanaprawymramie-

niu.Jakdoszedłemdowniosku,żeniktniechcemiotworzyć,wszedłemnieproszo-
ny. Poza tym twoja koleżanka bardzo głośno krzyczy. Dzięki temu się zorientowa-
łem,żejednakktośtamjest.

Odwróciławzrok.Nawetgdybyniewiedziałaoróży,awiedziała,taostatniain-

formacjabyłapotwierdzeniem,żeNikosmówioFaith.

–Okej,okłamałamnie–przyznała,czując,żeniemasiływalczyćzezmęczeniem.

Trzymałasię,dokibyłaprzeświadczona,żepomagaFaith.Podciągnęłapodsiebie
nogi,niezważającnawykwintnątapicerkę.–Nierozumiem,wjakimcelumusiałeś
wtargnąćdonaszegomieszkania.

–Wyszłaśzbaruopiątejnadranem,adwiegodzinypóźniejniebyłocięwdomu.

Wgłowiemisięniemieści,żejeszczeżyjesz,odtylulattaksięprowadząc.

Wstrząśniętadogłębispoglądałananiegoześciśniętymgardłem.Mieszkawnaj-

bardziejenergetycznymmieścienakuliziemskiej,alenawetzTyleremuczucieosa-
motnieniajejnieopuszczało.SłowaNikosajeszczebardziejwzmocniłytębolesną
prawdę.

–Niemusiszsięomniemartwić.Dbamosiebie.–Jegowściekłośćbyłanieuza-

sadniona.Aleiniebezpiecznieatrakcyjna.

–Odciebiezależyszczęściemojejsiostry–mówił,akcentująckażdesłowo,jakby

przemawiałdopółgłówka.–Jesteśmipotrzebnacałaizdrowa,aniemartwawja-
kimśkontenerzenaśmieci.

– Jesteś zły na siebie o to, że przez moment pomyślałeś o mnie? Przez to byłeś

bardziejludzki.

–Wprzeciwieństwiedoczego,panipsycholog?

background image

Taironicznauwaganatychmiastjąwyleczyłazgłupichmyśli.
–Wprzeciwieństwiedopozbawionegosercarobota.Todlaciebieważne?Masz

informacje na temat wszystkich moich znajomych, żeby jeszcze skuteczniej mną
manipulować?

–Wykorzystałacię.–Przyglądałjejsięzzainteresowaniem.–Anitrochęnieje-

steśnaniązła?

–Niechciała
–Mamwrażenie,żejejsiętoudało.
Współczuciewjegospojrzeniu?Chybatosobiewymyśliła.Amożemahalucyna-

cjewywołanebrakiemsnu?

–Faithmiałatrudnedzieciństwo.
–Atynie?
–Nikos,nieważne,ktomiałgorzejanikomunależysięwięcejdobroci.Faith,cho-

ciażjestkłamczuchąimanipulantką,niemanikogonatymświecie.Nikogo,ktoby
sięoniązatroszczył,ajawiem,cotoznaczy.Niepodejrzewam,żebyś

–Wiemwystarczacodużo–wszedłjejwsłowo.–Dotejporyniepodpisałaśkon-

traktu.ZmusiłaśmniedopowrotudoNowegoJorkutylkopoto,żebymcitowarzy-
szyłwpodróżydoGrecji.

Fantastycznie,Lexi,właśnietegochciałaśuniknąć
–Byłamzata.
Zwinnymruchempochyliłsiękuniej.Jaknatakpostawnegomężczyznęporuszał

sięlekkojakpantera.Chybajużsięznimoswoiła,bonawetniedrgnęła,gdydeli-
katnie powiódł palcami po jej skórze pod oczami. Jego ciepło przeszyło ją na
wskroś.

–ZmieniłaśzdanieosłodkimTylerze?Doszłaśdowniosku,żeniejestwartpienię-

dzy,którecizapłacę?

Zabrzmiało to niemal tak, jakby chciał, żeby się nie zgodziła mu pomóc. To nie-

możliwe.

Nie zmrużyła oka od chwili, kiedy znalazła ten okropny kontrakt w swoich

drzwiach i zobaczyła wymienioną w nim kosmiczną kwotę. Nigdy w życiu nie wi-
działatylupieniędzy.

Nasamotowspomnieniesercejejzamarło.
Zatakąsumęspokojniemogłabysięzapisaćnakursrysunkuzamiastoszczędzać

każdegocenta,albokupićprzyzwoiteciuchyzamiastubieraćsięwsupermarketo-
wychdziałachdlamłodzieżylubsklepachzodzieżąużywaną.

Dysponująctakąfortuną,mogłabyzrezygnowaćzmęczącejpracywbarze,żeby

sięskupićnarozwinięciukomiksu,niemartwiącsięonastępnyposiłekaniodach
nadgłową.

Setkimożliwości.
Zdrugiejjednakstrony,zdawałasobiesprawę,żecokolwiekkupizatepieniądze,

dziezbrukane.

Byłojeszczecoświęcejniżtylkojejrozterka,copowstrzymywałojąodpodpisana

tegokontraktu.

Tenbadacyjąwzrokiemfacetzaproponowałjejtozbytłatwo.Cowięcej,spra-

wiałwrażeniezadowolonego,żestaniesięjegopłatnympodwładnym.

background image

Botakikontraktdawałmunadniąpełnąkontrolę.Ot,co.
Zdrętwiała. To stąd to nieprzyjemne uczucie. Gdyby towarzyszyła mu bez żad-

nych zastrzeżeń, oznaczałoby to, że wyświadcza mu przysługę. A tak, to już nie
przysługa.Struchlałanamyślometodach,dojakichmógłbysięuciec,żebynieosła-
bićswojejpozycji.

– Pomówmy o pieniądzach – przewiła rozdarta wewnętrznie. Obraz worka

z symbolem dolara nie opuszczał jej świadomości, jakby była jedną z postaci z jej
własnychkomiksów.–Byłamzła,żemnąmanipulujesz.Niemogęsięzgodzić

Gdy położył jej palec na wargach, procesy myślowe uległy natychmiastowemu

przerwaniu.

–Odtygodnia,odkiedymiałemnieszczęścieciępoznać–przysunąłsiętakbli-

sko,żepoczułajegozapach–prośbaopieniądzezaopiekęnadTylerembyłaje-
dynymsensownym,mądrymkrokiem.

Niemiałazielonegopocia,coNikoszachwilępowiealboconaglewyprowadzi

gozrównowagi.

–Nietrzymajsiękurczowonieprzydatnychzasad.Pomyśloczymśszalonym,cze-

gozawszepragnęłaś,aleniebyłocięnatostać,pomyślotychwszystkichszmat-
kach,któresobiekupisz.–ZerknąłnajejT-shirt,aonaztrudemsiępowstrzymała,
żebyniezasłonićmizernegobiustu.–Albooczymś,cowoczachTyleraprzyćmiob-
razVenetii.

Szczękajejopadła.Nieporazpierwszywjegotowarzystwie.
–NiemamzamiarukonkurowaćzVenetią.Niedorastamjejdopięt,codotego

niemamzłudzeń.

Uśmiechnąłsięnieznacznie,jakbyistniałamiędzynimijednostronnawięź,która

pozwalamuczytaćwjejmyślach.JakSpockwumyśleVulkana.Szkoda,żetonie
funkcjonowałowobiestrony.Niewiedziałaonimnic,zatoononiejwszystko.

–Dziwnazciebiekobieta.Chceszpowiedzieć,żenieprzyszłocidogłowyskorzy-

staćzokazji,żebyodzyskaćjegowzględy?Niepomyślałaśotym?

–Nie–odrzekłapospiesznie,żebyniezbrukałjejmotywu.Tak,bardzobychciała,

żebyTylerznowująpokochał,alewbrewjegodomysłomniemiałazamiaruangażo-
waćsięwbabskąrozgrywkęzVenetią.

–Okej.Mójpilotczeka.Wylatujemyzaczterygodziny.
–NiemogęzaczterygodzinyopuścićNowegoJorku.–Wysiłek,jakiegowymaga-

łaodniejrozmowazNikosem,przyprawiłjąobólgłowy.–Muszęposzukaćkogoś,
komupodnajmęmójpokój,wezwaćhydraulika,żebynaprawiłzlewwkuchniiobie-
całampaniGoldman,sąsiadce,żezaopiekujęsięnią,jakzadwadniwrócizeszpita-
la.Nierzucęwszystkiego,botwojasiostraniewytrzymajeszczekilkudni,niebę-
dącoczkiemwgłowieTylera.

Lekceważącowzruszyłramionami.
– Nie interesują mnie twoje zobowiązania wobec tych pasożytów ani to, jak za-

mierzaszpoświęcićsiędlaludzkości.Dłużejniebędęczekać.

Ściągnęłabrwi.
–Niepoświęcamsię
–Jesteśnajgorszymtypemnaiwniaczki.
Opadłanaoparcie,zezmęczenianiezdolnazaoponowaćchoćbysłowem.Niepo-

background image

winna się czuć dotknięta jego kliniczną, pogardliwą diagnozą. Mimo to zrobiło jej
sięprzykro.

Czymożnasięczućurażonymtym,comyślionasktośobcy,ktośtakbezwzględny

jakNikosDemakis?

– Twój pokój nie przepadnie. Jeżeli jeszcze w jakiejś innej, swojej!, sprawie po-

trzebujeszpomocy–Porazkolejnyomiótłwzrokiemjejstrój–mojasekretarka
dziedotwojejdyspozycji.

–Ajeżelisięniezgodzę?
Znowuwzruszyłramionami.
–Twojazgodalubjejbrakniewchodziwrachubę.Wybórsprowadzasiędotego,

czypoleciszjakomójgość,czyjakoniewolnica.

–Touprowadzenie.
Wyjąłzteczkikilkakartek,poczympodsunąłjej,podającpióro.
–Zprzykrościąmuszęprzyznać,żepodszedłemdotegowniewłaściwysposób.
–Słucham?
Zpoważnąminąoparłłokcienakolanachizamrugał.
–Powinienembyłstanąćwtwoichprogachzsercemnadłoni,przedstawićtrud

sytuację Venetii, błagać o pomoc, zrobić wszystko, by zostać twoim najlepszym
przyjacielem. Opowiedzieć o swoim parszywym dzieciństwie, a może nawet uda-
wać,żeumieram

–Okej,okej,rozumiem–weszłamuwsłowo,żebyprzerwaćtenpotokdrwin.Po-

magała zawsze w miarę swoich możliwości. Nie dopuści, by ten manipulator się
ztegonaśmiewał.

Przeniosławzroknadokument.Mimożekopięwcześniejprzeczytałjejznajomy

studentprawa,niemogłasiępozbyćuporczywegouczuciastrachu.

MiałabyćzatrudnionaprzezDemakisaprzezdwamiesiące,zacomiałaotrzymać

pięćdziesiąttysięcydolarów.Połowęteraz,drugą,gdyDemakisuzna,żewywiązała
sięzpowierzonegojejzadania.Dojegowyłącznejdecyzji.

MiaładostaćogromnepieniądzezaczasspędzonyzTyleremnagreckiejwyspie,

nacodokońcażycianiemogłabysobiepozwolić.

Mimotogdylimuzynazatrzymałasiępodjejblokiemwbiednejdzielnicy,niemo-

głasięuwolnićodwrażenia,żejestniepisanacena,którąjeszczeprzyjdziejejza-
płacić.

Jaka,niemiałapocia.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Zamknąłlaptop,dziękującstewardessiezadrinka.Odczterechdniniemiałokazji

dobrzesięwyspać.PrzeztenczasudałomusiędobićinteresuzNathanemRamire-
zemorazznaleźćrozwiązanieproblemuVenetii.Mimotonadalniedawałamuspo-
kojudziwnaenergiaskumulowanatużpodskórą.

Niemógłsiędoczekać,kiedyznajdziesięwswoimgarażu.Miałzasobącaływy-

czerpucymiesiąciczuł,żemusiodpocząć.JakwyjaśnisięsprawaVenetii,zabie-
rzejąnawakacje.OddawnamarzyłaoNowymJorku.

Na wspomnienie Nowego Jorku jego myśli automatycznie pobiegły do Lexi Nel-

son.Zjejkabinywogonieniedobiegałżadenodgłos.Wtejkobieciebyłocoś,conie
dawałomuspokoju.Wszedłszydośrodka,zastygłwbezruchu.

Leżałanasamymbrzegułóżkapołowąciałananim,drugąpozanim,zkolanami

podbrodą,zwiniętawkłębek.Spałazotwartymiustamijakryba;podT-shirtemry-
sował się zarys jej małych piersi, a plastikowy zegarek z dużą tarczą w kształcie
czaszkizakrywałprawiecałynadgarstek;niecopodwiniętyT-shirtobnażałkawałek
jejpleców.Obrazdopełniałyjejstopyzpaznokciamipomalowanyminaczarno.

Chociażwiedział,żenależywyjść,nieruszyłsięzmiejsca.
Nakobiety,zktórymisypiał,niezwracałwiększejuwagi.Brał,cochciał,isięich

pozbywał.Botylkotogownichinteresowało.Kobietysłużyłymuwyłączniedoroz-
ładowanianapięciapociężkimdniualbozwolnieniatempa,któresobiesamnarzu-
cił.

ZatoLexiNelsonwprawiałagowzakłopotanie,irytowałaiwręczdenerwowała.

Fascynowałogopołączenieniewinnościzwyrachowaniem.Uśmiechnąłsięnawspo-
mnienie,jakszerokootworzyłatepiękneniebieskieoczyiwstrzymałaoddech,gdy
wauciepochyliłsięnadnią.

Tużprzyjejramieniudostrzegłzłożonykolorowymagazyn,więcpochyliłsię,by

godosięgnąć.ZapachLexisprawił,żekrewzawrzałamuwżyłach.Wanilia.Niewy-
szukanyzapach,amimotourzekacy,jakonasama.

Zerknąłnatytułartykułu,któryzapewneczytała:Jakwykorzystaćseks,żebyod-

zyskaćmężczyznę.

Aha,toznaczy,żetamałakokietkachce,żebytenpasożytdoniejwrócił.Walczy-

ło w nim niezadowolenie z nieposkromioną ciekawością. Jaka kobieta martwi się
ofaceta,któryjąrzucił,przyjaciela,któryniąmanipulował,amimotoprzypartado
murupotrafisięstawiaćjemu,Nikosowi?

Potrząsnąłgłową,żebyuwolnićsięodogarniacegogoniezadowolenia.Jejbez-

granicznanaiwnośćzaczynaładziałaćmunanerwy.Imprędzejwrócidodawnego
życia,doegzystencjinaznaczonejmiłościądowszystkichorazgotowościąulegania
manipulacji,tymlepiej.

Odwróciłsię,bywyjść,gdyodstronyłóżkadobiegłgostłumionyjęk.Nadalskulo-

naprzesułasięniemalpozakrawędźłóżka.Byłabyspadła,gdybywporęjejnie
pochwycił.

KlęczałprzyłóżkuzLexiwramionach.Otworzyłaoczy,wktórychtliłosięprzera-

background image

żenie.

Ani się obejrzał, jak zaczęła okładać go pięściami i kopniakami. Dobrze, że

wporęodwróciłgłowę,bodostałtylkowszczękę,ażmuzadzwoniłyzęby.Krzywiąc
sięzbólu,bezpardonurzuciłjąnałóżko.

Przeturlałasięnadrugikoniec,poczymrzuciłamuprzerażonespojrzenie.
–Cotyrobisz?!
– A jak myślisz? – Masował obolałą brodę. – Powinienem był pozwolić ci spaść

złóżka.Możeupadekwbiłbycidogłowytrochęrozsądku.

Kurczę, ta kobieta ma niezły cios. Gdyby instynktownie się nie odwrócił, miałby

złamanynos.

Uklękłajaknajdalejodniego.
–Przepraszam,tobyłodruch.
–PannoNelson,domagamsięwyjaśnienia–powiedział,hamującgniew.
Z włosami w nieładzie, jak w zwolnionym tempie zsuła się z łóżka, obeszła je

iprzystaławbezpiecznejodległościodNikosa.Skierowaławzroknajegoszczę-
kę.Wargijejdrżały.

–Nicminiejest–zapewnił,obawiającsię,żeLexizarazsięrozpłacze.Przysiadł

nałóżku,wskazującjejmiejscedalekoodsiebie.–Usiądź.–Nareszciepojął,dla-
czegobyłatakaspięta,ilekroćdoniejsięzbliżył.Nawetteraz.Zniewiadomegopo-
wodutoodkrycieobudziłownimzłość.

–Tysięmnieboisz.
Milczała.
Zapomniałocisnącychmusięnaustapytaniachoraz,odziwo,ouszczerbku,ja-

kiegodoznałajegomiłośćwłasna.Możejejnielubić,alejejprzerażeniebyłoreal-
ne.

– Wiem, że masz mnie za zimnego drania, i słusznie, ale nigdy bym cię nie do-

tknął.

–Chybatowiem.–Nareszciespojrzałamuprostowtwarz.
–Todobrze.–Tymrazemniemógłsiępowstrzymaćodsarkazmu.
–Przepraszam.–Odetchnęłagłębiej.–Nikos,wiem,żeniewyrządziszmikrzyw-

dy,wkażdymraziefizycznie–dodała,żebygorozdrażnić.Byłotymprzekonany.–
Nie obawiam się twoich intencji, ale – Zaczerwieniła się. – Ale twoich to zna-
czy

–Lexi,dolicha,wyrzućtozsiebie.
Poczuł,jaknapięciewluksusowejkabinienarasta.
Westchnęła,walczączesobą,żebynieuciec.Pomimoklimatyzacjipotspływałjej

poplecach.Siedzielinatymsamymłóżku.Zbytblisko.Zmagałasięzniezrozumiały-
mi,azarazemdenerwucymidoznaniami.Jednaknależałosięwytłumaczyć.

–Twojerozmiarytoznaczyjesteśpotężniezbudowany
–Przyznaję.–Wjegooczachbłysnęływesołeiskierki.–Mammetrdziewięćdzie-

siąt.Tak,jestemduży.Wszędzie.Atyjesteśpierwsząkobietą,któraniejestztego
powoduzadowolona.

–Comatwojawielkośćdo–Nagledoniejdotarło.Alezapóźno.–Och
Gdywybuchnąłśmiechem,teżsięuśmiechła.Takiprzystojny,zwyczajnychy-

baniepowinnasięgobać.

background image

Podciągnęłakolanapodbrodęioplotłajeramionami.
–Totocisięnieprzyda.
–Mimotoopowiedzmi.–Puściłmimouszutęuszczypliwąuwagę.
–Jakmiałamdwanaście lat,przeniesionomniedo nowejrodziny.–Uśmiechła

się.–Odrazumisiętamspodobało,bowpoprzedniejbyłamsama,chociażciludzie
zawszebylidlamniebardzodobrzy.Wtejnowejbyłonassześcioro.Itampozna-
łamTylera.Aleciludziemieliwłasnegosyna.Jasonmiałprawiesiedemnaścielat,
był od nas starszy i potężnie zbudowany. Od pierwszego dnia się na mnie uwziął.
Atomniepodnosiłirzucałnaziemię,atozamykałwszafie.Nauczyłamsięscho-
dzićmuzdrogi.Trwałotodwalata,alewtymdomubyłamnaprawdęszczęśliwa.
OprócztychmomentówzJasonem.Najgorszebyło

GdyNikospołożyłrękęnajejdłoniach,wzięłagłębokiwdech,żebyichnieuwol-

nić.Jegopalcebyłyciepłeisilne.

–Jakniechcesz,tonicniemów.
Podniosłananiegowzrokniezadowolona,żestrach,zktórymżyłaprzezlata,na-

daljejnieopuszcza.

–NieWydawałomisię,żemamjużtozasobą.Alechybato,jakreagujęnacie-

bie–Poczułdrżeniejejpalców.–Niezgadzamsię,żebynadalmiałnademnąwła-
dzę.

Ledwieopuściłapowieki,znalazłasięwtamtympokoju,nażelaznymłóżku,które

skrzypiałopodciężaremJasona.Czułazapachjegopotu.

– Którejś nocy Miałam wtedy piętnaście lat – mówiła ledwie słyszalnym szep-

tem. – Spałam. Nie wiem nie wiem, dlaczego położył się obok mnie. W pewnej
chwiliobudziłamsięprzygniecionajegociężarem.–WpiłapaznokciewrękęNiko-
sa.–PrzytrzymywałmiręcezagłoDotejporyczujęnatwarzyjegooddech.
Niewiem,iletotrwało,aleniemogłamoddychaćanisięruszyć.

–Jasoncię?
DzikazłośćwgłosieNikosaprzerwałanićwspomnień.
–Nie.Niewiem,jakiemiałzamiary.IdziękiTylerowinigdysięniedowiedziałam.
–Iwtedyuciekliście?
–Tak.Poczułam,żedłużejtegoniezniosę.Potygodniudotarłodonas,jaktrudno

zdobyćjedzenie.MimotoTylermnienieopuścił.–WięcterazonanieopuściTyle-
ra.

–RodziceJasonauwierzyli,cozaszło?
Czując na sobie jego pytacy wzrok, popatrzyła na niego. Zwlekała z odpowie-

dzią,przeczuwając,żeNikosniebędziezadowolony.

–Niepowiedziałamim.
–Dlaczego?!
–Niechciałamimsprawiaćprzykrości.
– Nie chciałaś im sprawiać przykrości?! – warknął, hamując wściekłość. – Byłaś

podichopieką,aichsyncięzaatakował.Ichobowiązkiembyłocięchronić.

Wręczdygotałpodwpływememocjidlaniejniezrozumiałych.To,żedecyzja,jaką

podłalatatemu,takgowzburzyłaNiewiedziała,coztymzrobić.Mogłamutyl-
kowytłumaczyć.

–Onibylibardzodobrzy.Przezdwalataichdombyłmoimdomem.Sercebyim

background image

kło.

Zdesperowanyprzegarnąłwłosypalcami.
–Niemiałaśobowiązkuprzejmowaćsięichuczuciami.Niewolnonimiobarczać

dziecka.Wierzmi,żewystarczyjedenraz,ajużniemaodwrotu.–Wstałzłóżka,
obrzucając ją pogardliwym spojrzeniem. – Dla takiej niewinności i dobrej woli jak
twojaniemamiejscanatymświecie.Szukanieswojegomiejscawżyciuinnych,to
jedno. Ale swoim kosztem? – Spojrzał na nią łagodniej. – I zanim coś powiesz
mniesiętodoniczegonieprzyda.

Patrzyłananiegozdumiona.Ponownieprzeistoczyłsięwaroganckiegogbura,fa-

ceta,któryzdecydowaniesięjejniepodoba.Iwcaleniedlatego,żetrafiawsedno
niewygodnychprawd,októrychwolałabyniewiedzieć,zmuszającjądozakwestio-
nowaniaswoichdecyzji,anawetsamejsiebie.

Wysiadła z limuzyny, po raz pierwszy pamiętając, by nie sięgać po swój bagaż.

WystarczyłydwadniwtowarzystwieNikosa,żebyoswoiłasięzesłużbą.

Zafascynowana majestatycznym przepychem fasady hotelu dopiero po chwili zo-

rientowałasię,żejestwParyżu.JeszczezprywatnegopasanalotniskuNikosbez
słowaodjechałdrugimsamochodem.Byłatakszczęśliwa,żesięodniegouwolniła,
żeumknęłojej,gdziewydowali.

Pokręciłagłową,poczymruszyłaszerokimischodamidośrodka.Powstrzymując

się,żebysięzabardzonierozglądać,dotarładorecepcji.

Wgłębiogromnegomarmurowegofoyerdostrzegłacoś,cojąprzeraziło.Szklane

drzwi windy otworzyły się bezszelestnie niczym gotowe ją pochłonąć złowieszcze
wrotaczasu.

Ze sztucznym uśmiechem na wargach i coraz szybciej bicym sercem zerkła

wstronęeleganckiejhotelowejkawiarni.Jeżeliczekająwspinaczkanadwudzieste
piętro,przydałobysięczymśwzmocnić.

–PanDemakismawnaszymhoteluprywatnyapartamentnaczterdziestympią-

tympiętrze–poinformowałająrecepcjonistka.PodLexinogisięugięły.–Aleotrzy-
maliśmymejlzprośbąozarezerwowaniedlapaniapartamentunapierwszympię-
trze.

Lexiomałonierzuciłajejsięnaszyję.Uszczęśliwiona,żeniegrozijejzawał,szła

zapokojówką,wybierającnakomórcenumerNikosa.

–Słucham,pannoNelson.–Niekryłzirytowania.–Podałempaniswójnumerna

wypadek,gdybycośsięstało.Jeżeliczegośpanipotrzebuje,niechpanizgłositore-
cepcji.

Jejzachwytskurczyłsięniczymprzekłutybalon.
–ApartamentnapierwszympiętrzeNikos,dziękujęzapamięć.
Zapadłonieprzyjemnemilczenie.
–Znowurobisztosamo,zakładając,żewszyscysątacyjakty.Niesą.Terazje-

steśmipotrzebnażywa,potembędziemiobojętne,czybędzieszszłapiechotąna
pięćdziesiąte,czynasetnepiętro.

–Tocomyturobimy,skorotakcisięspieszyłoopuścićNowyJork?–warkła.
–Mamtuspotkanie,któremusiałemprzełożyć,żebywrócićpociebie–rozłączył

się.

background image

Gapiłasięnakomórkę,nagleczującsięjakkompletnaidiotka.Zwłaszczapotym

jakbezsłowawyjaśnieniazostawiłjąwobcymmieście.Złanasiebiepostukałasię
komórkąwczoło.Niewartomubyłodziękować.Mimotowcalemuniewierzyła.

Jestarogancki,alemaserce,niezależnieodtego,cosamotymmyśli.
Obiecującsobiedystans,ruszyłaschodaminapierwszepiętro.

Owijając się szczelniej cienkim szlafroczkiem, wyskoczyła z łazienki. Zażenowa-

na,wściekła,przerażona.

Szładosalonuzawysoką,kompletniegołąFrancuzką.
–GdziejestNikos?–zapytałakobietazrozkoszniefrancuskimakcentem.
Ach,tootochodzi.
–ToniejestapartamentpanaDemakisa–wykrztusiłaLexi.
Emmanuelle stała przed nią wyprostowana, z idealnie wymanikiurowaną dłonią

nabiodrze,anitrochęniespeszonaswojąpomyłką.

Lexipotrząsnęłagłową,jednocześnieodnotowującjejdoskonałąfigurę.Rozejrza-

łasiępopokoju.Czytakobietaweszłanagazulicy?Nocóż,ztakimciałemniktby
jejniezatrzymywał.

Dostrzeszyręcznik,rzuciłagonieznajomej,nadalsięrozglądając.
Odetchnęłazulgąnawidokczerwonejsukienkinakremowejskórzanejkanapie.

Sięgnęłaponią.

W tej samej chwili w drzwiach do apartamentu zjawił się człowiek, którego

zprzyjemnościąbyudusiła.Zkartąmagnetycznądodrzwi,niczymwłaścicielhote-
lu.

–Niedowiary!Każdymożewparowaćdomojegoapartamentu?
Przeniósłwzrokzjejtwarzynaczerwonąsukienkę,anastępnienaEmmanuelle.
Wybuchnąłśmiechem.
Niepanującnadwściekłością,zcałejsiłycisnęławniegosukienką,któraupadła

ujegostóp.

–Takobieta,goła,zaskoczyłamniepodprysznicem.Omałonieumarłamzestra-

chu.

–PannoNelson,proszęsięuspokoić.–Schyliłsięposukienkę.SzepnąłEmmanu-

elledouchacoś,czegoLexiniemogłausłyszeć,poczympodałjejsukienkę.

Emmanuellepotulniesięubrała.StojącobokEmmanuelle,któraubranawygląda-

łarównieoszałamiacojakrozebrana,byłuosobieniemdrapieżnejelegancji.Przy
nichLexipoczułasięjakprzybyszzobcejplanety.

Niemiałapocia,coniątakwstrząsnęło.Niestety,tenfacetmiałnaniąogromny

wpływ.

–Podejrzewam,żenawidokEmmanuellejakjąpanBógstworzyłdoznałaśszoku.

– Powiódł spojrzeniem po jej mokrych włosach i cienkim szlafroczku kupionym
wdzialedlanastolatków.

Pewna,żejąwyśmieje,cokolwiekbypowiedziała,postanowiłamilczeć.Inieru-

szyłasięzmiejsca.

Emmanuelle,musnąwszygow policzek,popatrzyłananią, posłałajejcałusa,po

czymwyszła.

GdyNikosodgarnąłLeximokrykosmykzczoła,porazkolejnypoczuła,jakcośją

background image

kuniemuprzyciąga.

–Dobrzesięczujesz,czymamwezwaćlekarza?
Wzięłasiępodboki.
–Znalazłamsięnaplaniekawalerskiegorealityshowztobąwroligłównej?–za-

pytała ponaglana niedrą ciekawością. – Czy ta kobieta w Nowym Jorku wie
oEmmanuelle?

Rzuciłjejpodejrzliwespojrzenie.
–Słucham?
–Tabrunetka,twojanowojorskaprzyjaciółka.
Westchnąwszy,opadłnakremowąkanapę.
–Ninaniejestmojąprzyjaciółką.Podejrzewamnawet,żetookreśleniebysięjej

niespodobało.Emmanuelleteżniejestmojąprzyjaciółką.

–Wparowałatucałkiem goła–zauważyłazaniepokojona tokiemswoichmyśli. –

Ajakjejkazałeś,wyszłapotulniejakbaranek.–Zzażenowaniaomałoniespłoła.
–Cojejpowiedziałeś?

Splótłpalcezagłową,niecosięzsunął,poczymzamknąłoczy.
–Powiedziałem,żewięcejniechcęjejoglądać,więcwyszła.
–Tokoniecwaszegozwiązku?
–Związku?–Pochyliłsię.–Mamyszesnastywiek?Nicdziwnego
–Niechbędzie„romans”–poprawiłasiępospiesznie.–Tookrutne.Mówisz,żeto

koniec,aonawychodzi.Czytak

–Czytakpodchodzędoswoichpartnerekseksualnych?Tak.Iniemusiszsięnad

niąlitować.Gdybytoonachciałatozakończyć,teżbymodszedł.

–Czyliwszędzie,gdziejesteś,maszprzyjakobietędołóżka?
–Tak.Ciężkopracujęiostrogram.
–Ianione,anityniczegowięcejnieoczekujecie?
Leniwymruchemrozpiąłkołnierzykkoszuli.
–Tojestprzesłuchanie?
Mimożeczułasięniezręcznie,niemogłasiępowstrzymaćodzadawaniapytań.
–Spędzaszzktórąśznichczas?Jecierazem,cośzwiedzacie?Nazwałbyśktórąś

znichprzyjaciółką?

–Nie.–Podniósłsięzkanapy.–Uważasz,żejestemżałosny.
Zdystansowałsię.Pomimojegomajątkuiwystawnegostylużyciacośichłączyło.

Nikosokazałsiętaksamosamotnyjakona.Niemiałajednaknajmniejszychwątpli-
wości,żeonwybrałtakieżycieświadomie.Dlaczego?Wiedziałajedynie,żeNikos
ijegosiostrapochodzązdużej,tradycyjnejgreckiejrodziny.

–Takieżyciemusibyćkoszmarne.
Roześmiałsięsarkastycznie.
–Tosamomożnapowiedziećotwoimżyciu.–Tymrazemwjegospojrzeniunie

byłocieniadrwinyanipogardy.Tylkoszczeraprawda.–Wmoimżyciuniemamiej-
sca na trwałe związki ani na pomaganie przyjaciołom, którzy mnie wykorzystają.
Jakchodzioseks,tomojekobietychcątegosamegocoja.Niczegowięcej.Rozu-
miałabyśto,gdybyś

–Gdybymniebyłatakąograniczonąidiotką?
Trąc oczy, opadła na kanapę, którą przed chwilą zwolnił. To samo powtarzał jej

background image

Tyler, prawda? Że powinna być bardziej życiowa, że musi trzeźwo podchodzić do
życia.Żeżyjeżycieminnych,nigdyniemyśliosobie.Śmiałasięztego,niedokońca
rozumiejąc,ocomuchodzi.

– Chciałem powiedzieć, że gdybyś żyła jak normalna dwudziestotrzylatka, a nie

zgrywała się na młodą matkę Teresę. – Usiadł obok niej. – Jeżeli tak się postrze-
gasz,tozmieńto.

Niemogącznieśćnieustacychwerbalnychataków,zdobyłasięnanonszalancję.
–JestwParyżujakiśtarg,gdziemożnakupićświatoweobycie?
–Maszciętyjęzyk,tojużustaliśmy.Obyciejakiwszystkoinnemożnamiećzapie-

niądze.Przedwyjazdemspędziłaśsporoczasu,zaglądającdosklepównaFifthAve-
nue.Dlaczegoniekupiłaśniczego,cocisiępodobało?

Nawetniepodejrzewała,żejegomackisięgajątakdaleko.
–Twojaasystentkaprzedstawiłaszczełowyraport,cotamrobiłam?
–Stałemwkorkuicięzobaczyłem.Wkażdymsklepiespędziłaśsporoczasu.Je-

steścałkieminnaniżVenetia.

Trafiałwjejnajczulszepunkty.
–Mamnadzieję,żewGrecjibędziesztakzaty,żeniebędęmusiałacięoglądać.
–ŻebyśmogłacałyczasspędzaćzeswoimcudownymTylerem?
–Niezatopłaciszmitaksowicie?
–Cozrobiłaśzpierwsząpołowątejkasy?
–Nietwójinteres.
–Jeżelisiędowiem,żejąpożyczyłaśjakiejśbiednejkoleżance,która„naprawdę”

byławpotrzebie–groźnienaniąspojrzał–toprzełożęcięprzezkolanoizleję.

Spiekłaraka,wyobrażającsobietęscenę.
–Nikomujejniedałamaniniewydałam.
–Kierowanatymiswoimigłupimizasadamimoralnymi?
–Nie.Poprostuchcęjeodłożyć,okej?–Połapałasię,żekrzyczy.–Jeżelikiedyś

stracę pra Sam mi pokazałeś, jak łatwo za niewielkie pieniądze poznać moją
przeszłośćijeżelinieznajdęnowej,toniechcęchodzićgłodnaanikraść–zaśmia-
łasięgorzko.–Uważasz,żejestemgłupia.

Znieruchomiała,dostrzegającwjegospojrzeniuzrozumienie.
–Owszem,alenieztegopowodu.
Pomimotakuniegotypowejpogardydlaniejuwierzyła,żenieobcesąmupoczu-

ciebezradnościiprześladucystrach.

–Kiedyśpowiedziałeś,żetorozumiesz.Dlaczego?
–Bokiedyśteżchodziłemgłodny.ImusiałemopiekowaćsięVenetią.
–Maszbogatąrodzinę,samjesteśbogaty,nieprzyzwoiciebogaty.
Uśmiechnąłsięponuro.
– Ojciec wypiął się na tę fortunę. Dla matki. Miałem trzynaście lat, kiedy oboje

umarliwodstępiekilkumiesięcy.Alewcześniejpiłiniebyłozniegożadnegopożyt-
ku, a choroba matki kosztowała masę pieniędzy. Przez prawie rok imałem się
wszystkiego,żebyzarobićjaknajwięcej.Robiłemnaprawdęwszystko.–Recytował
tomonotonnymtonem,amimotoLexiwyczuwaławjegogłosiegniewibezradność.
Dotknęłajegoręki.

Dotejporyniemógłsięuwolnićodwspomnieniarozpaczyigłodu.Alewtedysię

background image

zmobilizował.Ujrzałwjejoczachwspółczucie.

–Nikos,przepraszamzato,ocociępodzałam.
Przytaknął,nieczującsięnasiłachjązaatakować.Botakruchakobietkanielito-

wała się nad nim. Rozumiała rozpacz trzynastolatka. Współczuła mu, mimo że ją
zmanipulowałizmusiłdoopuszczeniaNowegoJorku.

Jak to możliwe? Jak ktoś tak okrutnie doświadczony przez los potrafi zachować

tyledobroci?Coonama,czegojemubrakuje?

Lexi Nelson ma wielkie serce. On natomiast Rozpacz, której kiedyś doświad-

czył,zmieniłajegosercewzimnygłaz.Wyszłomutonadobre,ponieważpchnęło
gokutemuwszystkiemu,coosiągnął.

–Nieprzejmujsię.–Zobrzydzeniempatrzyłnawspółczuciewjejoczach.–Prze-

żyłem.Postarałemsięteż,żebyiVenetiaprzeżyła.

Zniemałymtrudempowstrzymałasięodzadawaniadalszychpytań.Wstałazka-

napyiczekała,ażNikoswyjdzie.

Uśmiechnął się, ale nie ruszył z miejsca. Gdy mrucząc coś pod nosem, przeszła

nadjegonogami,zapachjejmydłaprzyprawiłgooznamiennyprzypływtęsknoty.

DlaczegooddaliłEmmanuelle,zamiastskorzystaćztego,comuoferowała,zła-

twegoseksubezzbędnychkomplikacji?

Zamknąłoczy.MimotozamiastdoseksuzdoświadczonąEmmanuellejegoumysł

zuporemwracałdopięknychniebieskichoczuiszczupłegociałaoledwiezaryso-
wanychkształtach.

LexiNelsontobardzointeresucyokaz,toprawda.Alenicwięcej.
Wjegożyciuniemamiejscadlatejmałejidealistki.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Przeczuwając,żejeślizamkniesięwsypialni,znowunarazisięnadrwinyzjego

strony,włożyładżinsoweszortyibezkształtnyT-shirtiwróciładosalonu.

Ze zdumieniem zobaczyła w miejscu stolika do kawy stojak z ubraniami. Desi-

gnerskimi, sądząc po jakości tkanin i kroju. Tuż obok stała wysoka kobieta w wy-
twornym kostiumie z jedwabiu. W ręce trzymała notes. Druga, zapewne jej asy-
stentka,akuratrozpakowywałazbibułkijakąśczerwonąkreację.

JużsamodgłosmiętegoopakowaniabrzmiałwuszachLexinieprzyzwoiciekosz-

townie.Sercejejzatrzepotało.Zewstyduipodniecenia.

–Uważaj,booczyciwypadnązorbit.–Nikossiedziałrozpartywfotelu.
Pożądliwiespoglądającnarzeczynawieszaku,podeszładoNikosa.
–Cosiętudzieje?
–Małyprezent.
–Prezent?–zapytałapodejrzliwymtonem,bojużsięnauczyła,żeNikosnierobi

nic bez wyrachowania. – Dla odmiany prezent dla biednej sierotki? A za tym lu-
stremsiedząmoiprzyjacieleironiąłzy,wzruszenimojąprzemianą?

Chwyciłjązaramię.
–Domyślamsię,żenigdyniewidziałaśswoichbiologicznychrodziców.
Takobcawjegoprzypadkunutałagodnościsprawiła,żenamomentodebrałojej

mowę.

–Nie,niewidziałam.
–Myśliszonichczasami,zastanawiaszsię,dlaczego?
–Dawniejmyślałamonichbezkońca.–Potylulatachjużpotrafiłaotymrozma-

wiać,nierozklejającsię.–Wpierwszymkomiksie,którynarysowałam,sierotkawy-
ruszawgalaktycznąpodróżidowiadujesię,żejejrodzice,galaktycznipodróżnicy,
utknęlipozagalaktyką.Pewnegodniadotarłodomnie,żetofantastycznahistoria,
alerzeczywistośćniestetysięniezmienia.–Odsułasię.–Mów,cotujestgrane?

Przyglądałjejsiędłuższąchwilę.
–ŻycieVenetiiskupiasięnaimprezachiwklubach,więcżebycięniezniszczyła,

wyposażamcięwstosowneuzbrojenie.Pomyślomniejakodobrejwróżce.

Roześmiałasię.
–Raczejjakokosmicznympiracie.
–Podobnymdotegozkomiksu,nadktórympracujesz?Takmnienazwałaśpierw-

szegodnia,pamiętasz?–Podniósłsięzfotela,żebyprzybraćpozęzwyimaginowa-
nym pistoletem w ręce. Powinien wyglądać karykaturalnie, ale wyglądał bosko. –
Spike,tak?Czyjegopierwowzorembyłemja?

Zaprzeczyłagestem,niemogącoderwaćwzrokuodjegoprofilu.Żałowała,żenie

mapodrękąaparatufotograficznego.

–Spikejestczarnymcharakterem,któryporwałpannęHavisham.Ty,Nikos,nie

nadajeszsięnabohatera.

– Ach – westchnął, wiodąc wzrokiem od jej twarzy, przez luźno zwisacy T-

shirt,ażdojejnóg.–CzytapannaHavishamjestkruchąślicznotką,którakradnie

background image

muserceiuczygokochać?

Znowuzniejdrwi.
–Kolejnepudło.
–Komiksjestjużskończony?Opowiedzonim.
Jegozainteresowaniesprawiłojejogromnąprzyjemność.
–Naraziemamwstępneszkiceinapisanąfabułę.Jakjużdopracujęscenariusz,

dlakażdejpostacizrobięosobnyrysunek,anakoniecwyciągnęjewtuszu.

–Robisztoręcznie,niekomputerowo.
–Tak,lubięrysunekodręczny,aleteżeksperymentujęzróżnymitechnikami.Cza-

samiużywamkoloru,kiedyindziej–Zauważyła,żeNikossięuśmiecha.–Przepra-
szam,dałamsięponieść.

–Nietłumaczsię.Jataksiępodniecamstarymiautami–wyznałześmiechem.–

Tobardzociekawe.Maszwszystko,czegopotrzebujesz?–Przytakła.–Kiedyje
zobaczę?

–Co?
–Twojeszkice.Chcęjezobaczyć.
–Byćmoże,kiedynauczyszsięsłowa„proszę”.
Zawiedzionywestchnął.
Wtejchwiliniemalgolubiła.Niemal.Dowódnato,żemiałrację,zarzucającjej

idealizm.

Uśmiechnąłsię,jakzwykle,ironicznie.
–Teraz,proszę,zróbswojemubossowiprzyjemnośćiprzymierztęczerwonąsu-

kienkę.Wiem,żemaszochotę.

Wzięłakilkasukienekkoktajlowych,poczymzamknęłasięwsypialni.Żadnejnie

przyjmie,alechybanicsięniestanie,jeślijeprzymierzy?

Zamiast czerwonej wybrała sukienkę niebieską bez ramiączek, pod kolor oczu.

Leżałaidealnie.Stającprzedlustrem,Lexiwstrzymałaoddech.Prostykrójpodkre-
ślałjeszczupłeramionaisylwetkę.Dółlekkosięrozszerzał.

Nikospowiedział,żebrakujejejfinezji.Zapewnenigdyniebędziewyglądałafine-

zyjnie,aleważniejsze,żeterazporazpierwszywżyciuprezentowałasięjakkobie-
ta.

Pukaniedodrzwikazałojejprzestaćsięsobązachwycać.
Stałwdrzwiach,pożerającjąwzrokiem,ajegosamczypodziwsprawił,żewręcz

ją zatkało. To spojrzenie wyobraziła sobie, że tak spogląda na nią Tyler. Nigdy
takniebyło.SpojrzenieNikosawstrząsnęłoniąijąprzeraziło.

–Wyglądaszoszałamiaco.–Wyrazyuznaniaprzychodziłymurówniegładkojak

wyrazypogardy.Jakbyniemiałotodlaniegożadnegoznaczenia.–Twójbyłypad-
nie,jakcięwtymzobaczy.Jeżelitonieprzewimudorozumu

Niesłuchaładalszegociągu,bonagledoznałaolśnienia.
–Nikos,ocotuchodzi?Dlaczegotakcizależy,żebyTylermniezobaczył?Mów

prawdę,bojaknie,tonatychmiastwychodzę.

Gestemwyprosiłstylistkęiasystentkę.
–Lexi,lepiejminiegroź.
Naprawdęmyślała,żejestdobry,bowysłuchałjejłzawejopowieści,bookazałza-

interesowaniejejhobby?Manipulujeniąodsamegopoczątku!

background image

–Nikos,nieoszukujmnie.–Jegomilczenieuprzytomniłojej,jakaodsamegopo-

czątkujestprawda.–ChceszsięmnąposłużyćdorozdzieleniaTyleraiVenetii.

Szarpłazamekbłyskawicznysukienki,czującsiętakpodle,jakpowłamaniudo

obcegodomu.Palcedrżałyjejtakbardzo,żeniemogłarozpiąćzamka.

–Uspokójsię–powiedział,ściągającbrwi.
–Niemamzamiaru–mrukła.–Rozpinajtenzamek!
Zrobiłtobezsłowa,aleniedotykającjej,ajejserceposkoczyłodogardła.Całata

sytuacja, to, jak na nią działał, oraz to, do czego zamierzał ją wykorzystać, było
złem.Itowszystkowymykałojejsięspodkontroli.

Weszładołazienki,zdjęłasukienkę,włożyłaszortyiT-shirt.Wróciwszydopokoju,

cisnęławniegosukienką.

–Dramatyzujemy?–Odrzuciłsukienkęnakanapę.–NareszciecośopróczTylera

łączycięzVenetią.

–Zacznękrzyczeć,jeżelijeszczerazodezwieszsiędomnietymprotekcjonalnym

tonem. Manipulujesz mną, okłamujesz mnie i rzuciłeś mną jak workiem kartofli.
Mów,dlaczegotorobisz.

Tenwybuchniezrobiłnanimnajmniejszegowrażenia.
–Tylertokrętaczidrań,któryniezasługujenaVenetię.Chcę,żebyzniknąłzjej

życia.

–Tylerniejest
–Twojaopiniaonimmnienieinteresuje.
–Dlaczego?
–Bojesteś–Zastanowiłsięnaddoboremsłów,cosamowsobiebyłozaskaku-

ce.Normalnienieprzebierałwsłowach.–Bojeślichodzioniego,jesteśślepa.

Przeraziłasię.Wcosięwpakowała?
–Todlaczegopozwalaszjejsięznimspotykać?Dlaczegoudajesz,żeichwspie-

rasz?

–Venetiajestbardzodelikatnainerwowa.Dotejporyniemożesiępogodzićze

śmiercią naszych rodziców. Jestem jedyną osobą na świecie, która nie wyrządziła
jejkrzywdy.Itakzostanie.

– Więc do brudnej roboty wynałeś mnie? Jak zareaguje twoja wyjątkowa sio-

stra,jeżeli,niedajBoże,twójplansiępowiedzie?

Wyraźniesięzaniepokoił.
–Będziegoopłakiwała,ajabędęjejtłumaczył,żetyion–skrzywiłsięznie-

smakiem.–Żewyzawszedosiebiewracacie.Łatwowtouwierzyć,znającwaszą
historię.–Niepewnymgestempotarłbrodę.–Żałuję,żeniemogętemuzapobiec.
Alewolę,żebytrochępopłakałateraz,niżżebypóźniejzrozumiała,żeTylernigdy
jejniekochał.

–Nieuchroniszjejprzedwszystkim.
–Byłaprzytym,jaknaszojciecstrzeliłsobiewłeb.Przedtymjejnieuchroniłem.
Znieruchomiała.Kiedyśbyłaprzekonana,żetojąspotkałonajgorsze.
–Waszojciecodebrałsobieżycie?
–Boniepotrafiłżyćbeznaszejmatki–wyjaśniłobojętnymtonem.–Venetiamiała

wtedydziesięćlat.Nawetnierozumiała,dlaczegomatkaumarła.Najgorsze,żejest
podobnadoojca:wrażliwa,nerwowaizmienna.Napodstawietego,cowiemoTy-

background image

lerze,czuję,żepewnegodniająrzuci.Chcętotylkoprzyspieszyć,żebyzmniejszyć
jejrozpacz.

– Nie uda ci się tak zorganizować jej życia, żeby nie zaznała przykrości. To nie

tak.Wypisujęsięztego.

–OdzyskaszswojegosłodkiegoTylera.Niemów,żeotymniepomyślałaś.
– Pomyślałam, przyznaję, ale nie w ten sposób. – Spojrzał na nią z niedowierza-

niem.–Nieinteresujemnie,jakmogłabymnatymskorzystać.Odchodzę.

–JeżeliprzezTyleracośsięstaniemojejsiostrze,uznam,żetoprzezciebie.Nie

miałabyśwyrzutówsumienia,wiedząc,żemogłaśtemuzapobiec?

Tenczłowiekwcaleniejesttakizimny,pomyślała.Poprostujestmistrzemodsu-

waniaodsiebieproblemówitakteżukładasobieżycie.Ustawiłsięzaniewidzial-
nymmurem,gdzieniktgoniedosięgnie.Ichcemiećsiostręprzysobie.

Strach ścisnął ją za gardło. Tyle osób może ucierpieć, jeżeli pójdzie wskaza

przez niego drogą. Tyler, Venetia, ona sama, a przede wszystkim Nikos. Ten sam
Nikos,któregomiałazaniezdolnegodojakichkolwiekuczuć.Aonchcechronićsio-
strę.Przedczym?Nabrałapodejrzeń.

–Chcesz,żebyzjejżyciazniknąłTylerczymiłość?
–Niepłacęcizapsychoanalizę–odparłbeznamiętnymtonem.–JużrazVenetię

zawiodłem.Zrobięwszystko,żebytosięniepowtórzyło.Jakchcesz,możeszmnie
nazwaćdraniemjaktegoswojegopiratazkosmosu.Ajakcitopomożespaćspokoj-
nie,wmówsobie,żezostałaśprzezemniedotegozmuszona.

–Skóramicierpnienasamąmyśl,żemiałabymnimmanipulowaćwtensposób.

Gdybymbyłafemmefatale,czegoodenieoczekujesz,Tylerijanadalbylibyśmyra-
zem.Alemężczyźninietracądlamniegłowy,więctowszystko–wskazałanawie-
szakzsukienkami–możnaspisaćnastraty.BodlamnieTylernierzuciVenetii.

–Niedoceniaszsiebie–powiedziałzbłyskiemwoku.–Wiem,żepotrafiszfaceto-

wizawrócićwgłowie,nawetsięniestarając.Pomyśl,jakietoprostezadanie.Wy-
starczyprzekonaćTylera,żenależydociebie.Jakzawsze.

Niezamierzałzejśćzrazobranejdrogi.
Samamyślotym,zacojejzapłacił,przyprawiłająomdłości.AleNikosniespo-

cznie, doki Tyler nie zniknie z życia Venetii. Doprowadzi do tego za wszel
cenę.Jużmiałaokazjęsięotymprzekonać.Jednakdoprowadzidotegotak,żeby
siostracierpiałajaknajmniej,atoznaczy,żeucierpiTyler.NiemogłazostawićTy-
leranałasceNikosa.

dziezmuszonagraćrolęnarzuconąprzezNikosa.Wtensposóbprzynajmniej

ochroniTylera.

–Okej,zrobięto–powiedziała,unikającjegowzroku.
–Zrobisz?
–Niedałeśmiwyboru–odparławyzywacymtonem,żebyniewpaśćwpanikę.–

Jesteśdraniem,którywtensposóbchcenimimanipulować,aja,tak,zostanętwoim
szatańskimpomocnikiem.Aleniewseksownychkieckach.

Drżąc, opadła na kanapę. Nie bardzo umiała kłamać, ale tym razem się udało.

PrzechytrzyłaNikosa.Iściemakiawelicznywyczyn.

Ryzykownagra,aleniebyłoinnegowyjścia.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Obudziłjąaromatróżibazylii.Zdezorientowanaprzetarłaoczy,boprzywykłado

zapachuodgrzewanejpizzyispalenizny.

Panorama wyspy pomogła jej oprzytomnieć. Lazur morza kontrastował ze złoci-

stympiaskiemplażyciągnącejsię,dokądwzroksięgał,aciszęmąciłjedynieplusk
fal.

TorezydencjaDemakisównajednejzdwóchwysparchipelaguCykladów,należą-

cychdorodzinyNikosa.Odetchnęłazulgą,dowiedziawszysięodpokojówki,żecała
rodzinawrazzpatriarchą,SavasemDemakisem,przebywanasąsiedniejwyspie.

Sięgnęła po komórkę, żeby zobaczyć, która godzina. Wpół do czwartej! Wysko-

czyłazłóżka.

Nawyspiewydowalioczwartejrano.Gdyprzejechalilimuzynąnajejdrugiko-

niec,pokonującelektronicznieobsługiwanebramy,byłanaskrajuwyczerpania.

–Tylermożepoczekać.–TesłowaNikosająuratowały.
Podczas lotu z Paryża nie rozmawiali. Była tak zdenerwowana tym, co od niego

usłyszała,żedziękowałaBoguzatechwilewytchnienia.

Prawdęmówiąc,jegochłódorazbrakuszczypliwychuwagsprawiły,żecochwila

rzucałananiegookiem.

Podejrzewała,żeniedałsięzwieśćłatwości,zjakązaakceptowałajegoplan.
Weszładołazienki.Izamarłazzachwytu.
Marmurowakremowaglazurazezłotąfugą,apowierzchniataka,żezmieściłoby

siętamjejmieszkankoorazmieszkaniepanaGoldmana,jejsąsiadanaBrooklynie.
Wytarłastopynakremowejwykładzinie,żebyniezostawićśladównaposadzce.

Po lewej, toaletka ze srebrną umywalką i owalnym lustrem. Potarła palcem po

kradzi umywalki. Prawdziwe srebro. Więc wszystko, co słyszała o fortunie De-
makisów,toprawda.AojciecNikosasiętegowyrzekł.

Zamyślonazwiedzałapomieszczenieutrzymanewtonacjisrebrno-złotej.Wycho-

wałasięwdomach,gdzieprysznicograniczałsiędodwóchminutpodzimnąwodą,
więcteraztakiprzepychjąprzytłaczał.

Poprawej,kabinaprysznicowaorazatrakcjagłówna,czyliwpuszczonawpodło

wanna,teżzmarmuru.

Roześmianazamknęłazasobądrzwi,żebyzniejskorzystać.Skorojużtusięzna-

lazła,stanienagłowie,żebyNikosniezrobiłczegoślekkomyślnie.Upewniwszysię,
gdziesąręczniki,rozebrałasięiweszładowanny,gdziepowitałajązłoconaarma-
turaorazręczniewyrabianemydełkawróżnychzapachach.

Popijała koktajl owocowy na pokładzie luksusowego jachtu pod nieprzychylnym

spojrzeniem dziedziczki wielomilionowej fortuny. Gdyby wzrok mógł kogoś utopić,
jużodgodziny,kiedyweszłazNikosemnapokład,całowałabyegzotycznewodoro-
stynadnie.

PodprowadziłjądoTylera,którynapowitanieprzytuliłją,niekryjączmieszania,

podczasgdyVenetiazkwaśnąminąstałazanim.WbrewprzewidywaniomLexioby-

background image

łosiębezscen.JedynieponurespojrzenieVenetiizdradzało,jakjestwściekła.

PiętnaścieminutpóźniejLexiodciągnęłaTyleranabok.Odrazustałosiędlaniej

jasne,żeTylerniemazamiaruporzucićVenetii,mimożejej,Lexi,sobienieprzypo-
mniał.

Dlategosięoniądopominał.Chciał,żebyjegoprzyjaciółkaodsercabyłablisko,

żebypomogłamupodjąćdecyzję.Wcaleniejakodziewczyna,którąporzuciłdlaVe-
netii,jakutrzymywałNikos.Nimtodoniejdotarło,Nikoszniknął.

Byłapewna,żeproblemymiędzyniąaTyleremzaistniały,zanimTylerpoznałVe-

netię.Alenawetonazeswojąskłonnościądomyśleniażyczeniowegoniemogłanie
zauważyć, że tę parę łączy coś poważnego. Co nie spodoba się pewnemu bez-
względnemuGrekowi.

Poczuła chłód, mimo że było rozkosznie ciepło. Tyler i Venetia stali na drugim

końcupokładuwotoczeniuznajomych.Tooczywiste,żeVenetianiepozwoliTylero-
winawetpopatrzećwjejstronę.Nietylkotegodnia,alenigdy,chybażewróciNi-
kosiprzewijejdorozsądku.

Postanowiłagoodszukać,żebymuwytknąć,wjakipasztetjąwpakował.
Czułasięprzytłoczonaprzepychemorazelegancjągościnajachcie.Alenietoją

przygnębiło.

Niebędziesięnadsobąużalać.Znalazłasięnaprzepięknejwyspie,jakiejjużnig-

dywięcejniezobaczy,więcniepozwoli,bypoczucieosamotnieniaprzyćmiłojejra-
dośćzprzebywaniawtakimraju.

Wprowadziwszykod,zwściekłościąkopnąłbramędogarażu.
Savas wykiwał go po raz kolejny. Dzięki ciężkiej pracy i uporowi udało mu się

wprowadzić do zarządu firmy Thea Katrakisa, największego rywala Savasa. Dzia-
dekoponował,alewkońcudałsięprzekonać,żenajwyższyczasprzyciągnąćdofir-
mynowykapitałinowychpartnerów.

Opłaciło się, bo już po dwóch latach współpracy z Theem przychód Demakis

Exportswzrósłobliskoczterdzieściprocent.

Ale ten sukces obcił się przeciwko Nikosowi, bo Savas zaczął stawiać przed

nimnowewyzwania.

Dlaczego, dlaczego odmawia mu tego, na czym zależy mu najbardziej? Funkcji

prezesazarządu.

Hamującsię,żebyniekrzyczećzezłości,przebrałsięwdżinsy.
Wróciłdohangaru,poczymściągnąłpłachtęochronnązautamarkiLamborghini

Miura S, które własnoręcznie remontował. Jest poddawany próbie, karany, odma-
wiamusięnależnegozaszczytu,ponieważjestsynemswojegoojca.

DziadekSavasswojemusynowiniewybaczyłdotejpory.AleSavasnierozumie,

jakbardzoon,Nikos,teżnienawidziswojegoojca.Niejestdoniegopodobny.Inie
dzie.

Miał tylko dwa cele w życiu. Na wszystko inne się uodpornił. Harował jak wół,

zrezygnowałzżyciaprywatnego,nieutrzymywałstosunkówzkuzynami.Wszystko
poto,bysprawdzićsiętam,gdziezawiódłjegoojciec.

ChronićVenetięizostaćprezesemfirmy.
Idopnietegozawszelkącenę.

background image

Znowądeterminacjąsięgnąłpokomórkęipołączyłsięzeswojąasystentką,żeby

umówiłagonaspotkaniezTheemKatrakisem.

–Oślepniesz,jakbędzieszrysowałapociemku.
Drgnęła, gdy gderliwy baryton Nikosa wzniecił pożar w jej żyłach tak nagle, że

ołówekwypadłjejzręki.Odsiedzeniapotureckunatwardejbetonowejpodłodze
garażurozbolałyjąnogi.

Zakradłasiętam,pchanaciekawością,aobserwującNikosa,którypółnagikrzą-

tałsiękołosamochodu,poczułanieodpartąchęćsięgnięciapoołówek.Zakażdym
razem,gdywsuwałsiępodsamochód,wstrzymywałaoddech.

Miałaprzednosemjegodłońubrudzonąsmarem.
–Długotusiedzisz?
Zwestchnieniempodałamurękę.Gdyjąpodciągnął,poczuła,żeniemożeustać

nazdrętwiałychnogach.Zachwiałasię.

Gdyotoczyłjąramieniem,poczułajegozapach,niepokocosilnąmieszankępotu

orazsmaru.Wniczymnieprzypominałukładnegobiznesmena,którytakbezlitośnie
zniejdrwiłpierwszegodnia.TenNikosbyłbardziejprawdziwy,aleniemniejgroź-
ny.

Obcisłedżinsy,torsjakwykutyzmarmurui,orany,tasmużkawłosówznikaca

podpaskiem

Ztrudemłapałaoddech.
Wjegooczachbłyskałyrozbawioneiskierki.Alecośjeszcze.
–Chcesz,żebymsięcałkiemrozebrał?
Tak,błagamDlasztuki,rozumiesz
Żebyukryćrumieniec,schyliłasiępoblokiołówek.Bólwramieniuuprzytomnił

jej,żeszkicowałagodłużej,niżzamierzała.Dotknęłabocegomiejsca.

–Niechciałamciprzeszkadzać.
Poczułanaramionachjegodłonie,ciepłeidelikatne.
–Tutaj?–szepnął,dotykającpalcamispiętegomięśniawprawymbarku.
Przytakła,niemogącwydobyćgłosu.
Jegociepłyoddechpieściłjejskórę,gdywprawnymruchemmasowałobolałemiej-

sce.Napięciewbarkustopniowoustępowało,przenoszącsięzdradliwiewinnepar-
tieciała.

Agapemou,rozluźnijsię.Pamiętasz,oczymrozmawialiśmy?
Pokiwałagłowązaskoczona,żewtymmasażuniebyłokrztyerotyzmu.Widziała

gozinnymikobietami.Najwyraźniejseksualnośćbyłajegodrugąnaturą.Jakwjej
przypadkurysowanie.

Wyjąłjejzrękiblok.Długosięprzyglądał,poczymodwróciłgorysunkiemwjej

stronę.

–Maszwielkitalent.Aletojestemja,anietentwójkosmicznypirat.
Bezgraniczniezażenowananiewiedziała,copowiedzieć,awjejgłowierozdzwo-

niłsięsygnałalarmowy.MiałanaszkicowaćSpike’a,aletobyłNikoswypiszwy-
maluj.

Wjegooczachtliłosiępożądanie,którewcześniejsobiewyobraziła.
–Wszystkietwojerysunkisątakosobiste?

background image

Mimo że zadał to pytanie szeptem, od ścian garażu odbiło się głośnym echem.

Wpowietrzuzawisłyniezadanepytaniainieudzieloneodpowiedzi.

–Niepowinnamtuwchodzić–wykrztusiła.–Przechodziłamtędy
–Zostań.–Zacisnąłpalcenajejnadgarstku.–Lexi,janiegryzę.–Pociągnąłjąza

rękę,aonapotulnieruszyłazanimzjednejstronyogromniezaciekawiona,zdru-
giejprzestraszona.

–Dobrzespałaś?–Wycierałręcewszmatę.–Powiedziałemsłużbie,żebyniktdo

ciebieniewchodził,jakbędzieszspała.

Przytakła.Chciałabyćnaniegozłaoto,żeniąmanipuluje,żeniebierzepod

uwagę uczuć Tylera, ale on to zniweczył, okazując dobroć. Doskonale rozumiała
jegopotrzebęchronieniasiostry,aleniezacenęszczęściaTylera.

Gdypodeszlidozabytkowegoauta,przypomniałasobiejegouwagę.
–TojesttwojaJaskiniaNietoperza?
–Zapamiętałaś!–ucieszyłsię.
Wytrzymałajegospojrzenie,czując,żeczeka,ażonasięwycofa,stchórzyjakza-

wstydzonadziewica.

–Tutajmisiępodobasz.–Uniósłwysokobrwi,więcwyjaśniła:–Jesteśbardziej

miłyispokojny.

Przezchwilęmierzyłjąwzrokiem,poczymsięgnąłpoklucz.
–Venetiacościpowiedziała?
–Nieodezwałasiędomnieanisłowem,tylkopatrzyłanamniespodełba,jakby

chciałamniezabićwiązkąlasera.

–Spiketopotrafi?
–NieeeTobędzienowapostaćjegodemonicznasiostra.
Odrzuciwszygłowędotyłu,wybuchnąłśmiechem.
–Prowokujeszmnie,theemouMiałaśokazjępogadaćzTylerem?
–Nie.Zeszlizjachtu.Ajaniemiałamcozesobązrobić.
–Nielubiszimprez?
– Jeszcze bardziej niż przebywania w tłumie ludzi, którzy nawet nie wiedzą

omoimistnieniu.Mogłabymwpaśćdomorzainiktbyniezauważył,żeznikłam.–
Zaczerwieniła się. – Nikos, ona mnie do niego nie dopuści, zwłaszcza na oczach
przyjaciół.Jużniepójdęnażadnąimprezę,chybażeztobą.

Kurczę,czyakuratjemumusisięzwierzaćzeswoichgłupichlęków?Facetowipo-

zbawionemuemocjiiwynikacychznichobaw.

–No,powiedz,żejestemgłupia.
–Chodźtu.
Gdy się nie ruszyła, przyciągnął ją do siebie. Poczuła na plecach kocy ciężar

jegoramienia.

–Obawyniezawszesąracjonalne,wiemcośotym.
W tej chwili nie sprawiał wrażenia pozbawionego uczuć, wręcz odniosła wraże-

nie,żestrachjestmunieobcy.

–Myślałam,żetakieimprezytotwójżywioł.
–Teżichnielubię.Kiedybyłemmłodszy,niemiałemczasunaimprezowanie,ate-

razmnienudzą.Imprezytonicinnegojakokazja,żebysięzkimśprzespać.Mnieto
niepotrzebne.

background image

Tofakt.
Odetchnęłagłębiej.
–Dlaczegoniemiałeśczasunastudia?
– Jeszcze kilka lat temu harowałem bez przerwy. Nie miałem żadnego dyplomu

anidoświadczenia.Tyletylko,cowyniosłemzwarsztatusamochodowegoojca.Je-
dynymsposobem,żebyzrobotnikawhaliprodukcyjnejstaćsięczłonkiemzarządu,
byłaciężkapraca.

–Niechciałeśiśćnastudia?
–Niemiałemwyboru.ŻebyzapewnićbezpiecznybytVenetiiisobie,musiałemro-

bićwszystko,cokazałmiSavas.Takibyłjegowarunek.

–Postawiłwarunki?
Przetarłlśniącąmaskęautaściereczką.Żebyzapanowaćnademocjami,pomyśla-

ła.Zmieniłsię.Przeztomiejsce.Wyraźniewtymgarażuczułsiędobrze.Niesamo-
witykontrastwporównaniuzfacetem,którywkażdymmieściemanałożnicę.

–Przygarniającnas,postawiłpewnewarunki.Jeżelichcęmieszkaćwjegodomu,

jeżelichcę,żebyVenetiiniczegoniebrakowało,muszęrobićwszystko,comikaże.

–Cocikazałrobić?
Oparłsięosamochód.
– Powiedział, żebym nie liczył na nic, na co nie zapracuję, a to, że jestem jego

wnukiem,niemanicdorzeczy.Niewolnomibyłochoćsłowemwspomniećoojcu
albomatce.Tydzieńpóźniejzacząłempracowaćwjegofabryce.

Zagotowałosięwniej.
–Aletookrutne!
–Uratowałnasodgłoduinieszczęść,aleniechciałdaćnamtegodarmo.Tobyło

fair.

–Okej,gdybybyłtwoimpracodawcą,aleniedziadkiem,rodziną.
–Savasniepogodziłsięzmyślą,żeojciecodtegowszystkiegosięodwrócił.Dzia-

dekchciałmiećpewność,żeniewyrosnęnatakiegosamegogłupcajakojciec.

Pytaniacisnęłyjejsięnausta,alewyrazjegotwarzykazałjejmilczeć.Nareszcie

zrozumiała, dlaczego był gotowy szantażować ją lub opłacić. Dla niego wszystko
jesttransakcją,wszystkomaswojącenę.

Czymógłbyćinny,skorotakgonauczono?
Trzynastoletni osierocony chłopak, zmuszony opiekować się siostrą, walczyć

oprzetrwaniezacenęnieokazywaniasłabości.Czymożnamiećmutozazłe,wie-
dząc,doczegomożeczłowiekapchnąćinstynktprzetrwania?

–Nikos,oncięzłamał–powiedziałatobardzocicho,przytłoczonasmutkiem.Jej

dzieciństwobyłoemocjonalniepuste.Nadalpamiętałapragnienie,byktośjąprzytu-
lił,pocałował,bezwarunkowopokochał.

Zawszemarzyłaorodzinie.
Nikosmiałrodzinę,amimotozaznałmniejdobrociniżona.
Przezfiltrwłasnychemocjidotarłdoniejjegośmiech.Szydziłzniej,bosięnad

nimlitowała.

–Wszystko,coSavasrobił,wyszłominadobre.Widziałaś,dokądzaszedłem?Za

kilkamiesięcybędędyrektoremDemakisInternational.Będęmiałwszystko,czego
niemiałmójojciec.Myślisz,żejeszczekiedykolwiekbędęgłodny?Obojewiemy,co

background image

tonędza.Chybaniezaprzeczysz,żetowartekażdejceny.

– Widziałam, jak mieszkasz. O mało nie utołam w twojej pięknej wannie. Na-

prawdę nie widzisz, jak wysoką cenę za to płacisz? Nawet seks jest dla ciebie
transakcją.

–Oceniaszinnych,aleczysamapotrafiszwysłuchaćprawdyosobie?
Poczułaprzykryuciskwdołku.Emocje,jakieniątargaływjegoobecności,spra-

wiły,żepoła,żejużdłużejniemożesięoszukiwać.

Dotarłodoniej,żejejzwiązekzTyleremzawiódłnawielupoziomach.Niebyłoim

pisanenicwięcejniżprzyjaźń.Jakbyotworzyłysięprzedniąniewidzialnewrota.

– Nie potrafię, masz rację. – Stchórzyła. Miała ochotę uciec, żeby się nie zdra-

dzić.OileNikosjużsięniezorientował.–Alemogęcipowiedzieć,żeVenetiaiTy-
lerTo,coichłączy,niejesttakwątłe,jakcisięwydaje.ŁączyichpłomieńJani-
gdy–Zawahałasięnawidokjegowzroku,któryroznieciłwniejtakisamogień.

-Ty nigdy? – Przyglądał jej się z zaciekawieniem. – Odmawiałaś mu z powodu

takstaroświeckichpoglądów?Dlategocięrzucił?

Zadrżałaporażonajegodomyślnością.Byłokrokodżałosnejprawdy.Nikosjąpo-

ciągajakniktdotąd.Przemożneuczucie.

Chwyciłjązarękęiprzyciągnąłdosiebie.
–Poradywbabskimmagazynienijaksięmajądopraktyki.
–Zgłaszaszsięnaochotnika?–żachłasię.–Nauczyszmnie,jakuwieśćTylera,

żebyodszedłodtwojejsiostry?

Atmosferagęstniałazsekundynasekundę.
Powiódłwzrokiemodczubkajejgłowypopaznokciewotwartychsandałkachtak

zblazowanym,żeażcośsięwniejbuntowało.

Niejestniązainteresowany.Spotykałajużtakichfacetów.Dlanichistniałytylko

piersiinogi.Onazaśchciała,żebypożądałjejtakgocojakonajego.

–Myślę,żedamsięnawić.
Natychmiastpożałowałtychsłów.
–Cieszęsię,żemogęcidostarczyćrozrywki,alewolę,żebyTylerrzucałmniesto

razy,niżmiałabymskorzystaćztwojejoferty.Wolałabympójśćdołóżkazktórymś
zbywalcówmojegoklubu.Jesteśbezdusznym,aroganckimtypem.Bawiszsięmną,
ajaniepotrzebujętwojegoseksuzlitości.

Wybiegłazgarażu.Ontymczasemosłupiałzezdumienia,jakbardzozabolałygo

jejsłowa.Wręczbrakłomutchupodwpływemtargacychnimemocji.

Aniprzezmomentniebyłowjegointencjachjejdotknąć.Poprostu,jakzwykle,

chciałjejdokuczyć.BezgranicznaciekawośćcałegojejżyciaorazzwiązkuzTyle-
remwzięłagóręnadwrodzonąrezerwą.

Odkryłbolesnąprawdę?Lexijestażtakbezgranicznieniewinna?Dlaczegomiało-

bygoobchodzić,czysypiałaztymdurniem,czynie?Więcswojezdumieniepokrył
nowąszpilą.

Zgłaszaszsięnaochotnika?
Tak,rykłojegociało.Onjednakniepragnąłwyłącznieseksu,onpragnąłjej.Po

razpierwszywżyciupożądałczegoś,czegonawetnierozumiał.

Rozumiał,żeonagopociąga,alebyłotocoświęcejniżfascynacja,cośtakniepo-

wtarzalnegojakonasama.

background image

Jej dzieciństwo, izolacja nawet po tym, jak otoczyła się ludźmi, jej samotność

Niczymobrazjegosamego,októregoistnieniuniezdawałsobiesprawy.Zatolep-
szyoempatię,współczucieorazmiłośćbliźniego.

Fakt,żeprzystał,byburzyłajegospokój,uruchomiłwjegomózgusygnałostrze-

gawczy.

Bezdusznyiarogancki.
Inietylkoto.
Jednakwtejchwilicierpi,ponieważLexiNelsonuznała,żeonsięnienadajeże

podpresjąstałsięinnymczłowiekiem.Otwarłysiędawneranyiwspomnienia.

Nie,Lexiniemamudodanianic,czegobyniedostałbezżadnychkomplikacji.
Dobrze,żejąprzestraszył,boonteżniemajejnicdozaoferowania.Lepiej,żeby

trzymałasięodniegozdaleka,żebyniewytykałamu,czegobrakujewjegożyciu.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Siedzącnapiasku,nakładałafiltrUVAnanogi,jednocześniedelektującsięszem-

raniemfal.

Upłyłodziesięćdniodstarciawgarażu,kiedynajegooczachsięskompromito-

wała.Jednaknajbardziejubodłojąnieto,żeNikossięniąbawi,ato,żeniejestnią
zainteresowany.

Powinnapopukaćsięwczoło,bobiorącpoduwagęwszystkoinne,brakzaintere-

sowaniazjegostronypowinienjącieszyć.Szkodatylko,żemusispędzaćznimpo-
rankiiwieczory,czującnasobiejegozaciekawionespojrzenie.

KażdydzieńprzynosiłnowyaspektgniewuVenetiizpowoduobecnościLexie,ob-

nażającjejfrustrację,żeTylerjejniepamięta.Nikosnieżartował,ostrzegającją
przed siostrą. Venetia robiła, co w jej mocy, żeby przywrócić Tylerowi pamięć,
aLeximogłatylkoobserwowaćjejstrachijejgoceuczucie.Zrozumiałateżoba-
wyNikosa.

NaodgłoskrokówTyleraodwróciłasięzuśmiechem.
–Cośsobieprzypomniałeś?
Ukląkłprzyniejnapiasku,poczymująłjejtwarzwdłonie.
–Lex,jaktymożesznamniepatrzeć?
Zadrżała.
–Oczymtymówisz,Ty?
–Venetiamiprzypomniała,cocipowiedziałem,jakwtedydonaspodeszłaś.
–Dlaczego?
–Chybapoto,żebymiprzypomnieć,jakbardzomizależało,żebyśsobieposzła.

Alewyszłoinaczej.–Zacisnąłpięści.–Lex,chcęstądwyjechać.Zatylerzeczypo-
winienemprzeprosićNiechcętubyćanichwilidłużej.

Tłumiącłzy,porażonagorycząwjegogłosiechwyciłagozaręce.Musiałasiępo-

godzićzprawdą,zktórązmagałasięodwieludni.

–Wysłuchajmnie,Ty.Tak,sprawiłeśmiprzykrość,aleniewątpię,żeniebezpo-

wodu.Kłóciliśmysię,wrzeszczeliśmynasiebie,potemsięgodziliśmy.Aletymrazem
jestinaczej.

–Jatrudnomiuwierzyć,żetakciępotraktowałem.–Zezbolałąminąprzegar-

nąłwłosypalcami.

–Ty,przebaczamci,szczerze.
–Wszystkomiędzynamispieprzyłem,anadodatekterazmuszęzłamaćserceVe-

netii.Ja

–Tyler,niespieszsięzdecyzją,jeślichodzioVenetię.–Miałaabsolutnąpewność,

żezatesłowaNikosbyjąudusił.–Rozumiesz?

– Nie mam odwagi spojrzeć sobie w oczy, nie wspominając o Venetii. Jesteś

wszystkim,comiałemnatymświecie,alecięskrzywdziłem.–Pochyliłsięnadnią.

Gdy ją całował, ogarła ją rozpacz, bo zaczęła do niej docierać nieuchronna

prawda.Ozaprzepaszczonychmarzeniach.CzywtedyTylerczułtosamo?Zdawał
sobiesprawę,ileichdzieli,aleniewiedział,jakjejtopowiedzieć?

background image

–Lexi,będziedobrze.–Zajrzałjejwoczy.
Ibyło.Wtuliłasięwniego.Zawszebyłprzyniej,przynimnigdynieczułasięnie-

chcianąsierotą.Mogąbyćjedynieprzyjaciółmi.Toodkryciedodałojejsił.

Odzyskałajedynegoprzyjacielainiechciałanicwięcej.
Poczuła,jakwłosyjeżąjejsięnakarku.
Nikos.
Odwróciwszysię,spojrzaławstronętarasu,gdziestałNikoszVenetią.Wyglądali

niczymmściwy,antycznybógibogini,którzyzachwilęrzucąnanichklątwę.

Lexi,skupsięnarzeczywistości.
–Ty,nieróbtego.–Szepczącmudoucha,mocniejścisnęłagozarękę.Byłapew-

na,żepomimowieluwadVenetiagokocha.–Zawszebędęciękochać,alenasjuż
nicniełączy.Niezaprzepaśćtego,cocięłączyzVenetią.

Uśmiechnąłsięsmutno.
– Jeżeli kocham ją tak bardzo, że potrafię cię zranić, to to wróci. Ale nie chcę,

żebypatrzyłanaciebiejaknaprzyczynęswoichproblemówaniżebyjejbratpoże-
rałcięwzrokiem.

Nikosstałzrękąnaramieniusiostry.Zapewnepowstrzymywałją,byniezbiegła

ztarasu,żebywydrapaćoczyLexie.

Uwolniła się z objęć Tylera. Całowała się z narzeczonym Venetii, to niezaprze-

czalnyfakt.Czującsięzbrukana,takjaksobieżyczyłNikos.Płaciłjejzato.

Stałnatarasiejeszczedługopotym,jakzapłakanaVenetiazbiegłaposchodach

ku Tylerowi. Takiej właśnie rozpaczy chciał jej oszczędzić. Z jednej strony poczuł
siębezradny,zdrugiejczuł,żetoodpowiedniczasnałzy.Lepiej,żebyjużterazpo-
znałaprawdę,niżgdybędziezapóźno.

Jednaktabezradnośćbyłaniczymwporównaniuzotchłaniątęsknoty,jakagopo-

chłaniała,gdypatrzył,jakTylercałujeLexi.

Tegoprzecieżchciał,więcpowinienbyćzachwycony,żeVenetiapozbędziesięTy-

lera. Mimo to nie mógł się uwolnić od nagłej chęci starcia smaku tego pocałunku
zwargLexi.

Zapragnął,żebyspoglądałananiegotaksamozachłannie,żebymruczałazrozko-

szy; zapragnął obsypywać ją najbardziej wyszukanymi prezentami; posiąść ją
iuczyćegoizmu.

Upłyłokilkaminut,zanimochłonął,zanimsiępowstrzymał,byniezejśćnapla-

żęiskatowaćTyleradonieprzytomności.

Oddawał się chwilowym przyjemnościom i to mu odpowiadało, ale teraz pragnął

Lexi.Itonienajednąnoc.Chciałjązrozumieć,pocieszać,pokazaćjejświat.

Ijązdodzie.

Wzięłaprysznic,ubrałasięwszortyiróżowąkoszulkę,amokrykostiumwrzuciła

dotorby.Venetiamiałacałąarmięsłużących,któreponiejsprzątały,aleonaźlesię
czuła,zostawiająckomuśswojebrudneubrania.Zwłaszczateraz,kiedyzamierzała
odejść.

Niebędzierozpaczałazpowodufaceta,którypotrafitylkojejdokuczać.Nawet

jeżelijejpożąda,niepójdziedołóżkazkimśtakimjakNikosDemakis.

background image

Zarzuciła torbę na ramię, po czym zaczęła się rozglądać za wyłącznikiem lamp

wokółbasenu.

–Lexi,zostawto.
Gwałtowniesięodwróciła.
–Nikos–wykrztusiła.–Myślałam,żewyjechałeś.
–Izrezygnowałemzmożliwościporozmawianiaztobą?
–Niemamsiłysięspierać.
Wczarnejkoszuliiczarnychspodniachstałopartyościanę,alesprawiałwraże-

niespiętego.

–CozTylerem?
– Venetia przypomniała mu, jak mnie potraktował na tamtym przyciu. Żałuje

tego.Nikos,on

–Aha,czyliwwaszymmałymświatkuwszystkogra.
–Nierozumiem.
–Wracadociebiezgodniezmoimiprzewidywaniami.
Nikosmyśli,żeTylerzerwałzVenetią.
–Nierozumiesz
– Rozumiem lepiej, niż ci się wydaje. Doskonale rozumiem paraliżucą samot-

ność,chęć,bykomuśnanaszależało,potrzebęmiłości.Aleonnaciebieniezasłu-
guje.Powiedz,żedoniegoniewrócisz.

–Tochybanietwojasprawa?–żachłasię,czując,żegoprowokuje.–Niejesteś

moimalfonsemaniszefem.

Połknąłhaczyk.
Wokamgnieniuznalazłsięprzyniej.Stanąłnadniątakblisko,żeczułabucha-

cyodniegożar.Zapragnęłajaknajszybciejpoczućsmakjegoust.

–Twojagłupotanieznagranic?
–Wszystkoidziezgodnieztwoimohydnymplanem.Więcdlaczegocięobchodzi,

corobię?

–Usiłujęchronićcięprzedsamąsobą.Naprawdęjesteśtakadurna,żewierzysz,

żeontakijestalbożeniekopniecięwtyłek,jaktylkowrócimupamięć?Czytym
razemplanujeszznimsypiać,żebyprzypieczętowaćtenukład?

–Niemaco pieczętować,rozumiesz?–Rozpaczliwie porządkowałamyśli.–Ko-

cham go od trzynastego roku życia. I poszłam z nim do łóżka. Było okropnie. Za
drugimrazemteż,apotemszukałampretekstów,żebytegounikać.Potworniesię
kłóciliśmyionsięwyprowadził.Jesteśzadowolony?Opróczniegoniemamniko-
go,alemiędzynamijużnicniema.

– Chciałaś mnie sprowokować. – Zamiast wybuchnąć gniewem, uśmiechnął się,

pożerającjąwzrokiem.–Dlaczegosięznimcałowałaś?

–Nietwójinteres.
Przyciągnąłjądosiebietak,żepoczułajegotwardąmęskość.Jękłacicho.
–Nikos
Uśmiechałsięszelmowsko,aonapłoła.
–MyNiemogęTojakby
Gdywpiłsięwjejusta,zarzuciłamuręcenaszyję.
–To,cozemnąwyprawiasz,wcaleniejestzabawne.

background image

Nieskrywanepożądaniedźwięczącewjegogłosieprzyprawiłojąozawrótgłowy.

Opuściłapowieki.

PragniejejNikosDemakis,najprzystojniejszyfacet,jakiegowżyciuspotkała.Już

samotoprzyprawiłojąodreszcz,ahamowanepożądanierozpieracejegomusku-
larneciałobyłojakspełnieniejejnajskrytszychmarzeń.

Miałabymuodwić?
Gdylekkosięoniegootarła,zjegoustwyrwałsięstrumieńsłów,zapewneprze-

kleństw.Zadrugimrazempchnąłjąnaścianę,przytrzymujączabiodra.

–Nieróbmitego,agapemou.Chybażechcesz,żebymcięwziąłnamiejscu.Je-

żelitakajesttwojawola,toniemamnicprzeciwkotemu.

–Zaczekaj–przeraziłasię.Trzebaztymskończyć,natychmiast.Dokijeszcze

natojąstać.

–Nikos,proszę,puśćmnie.–Posłuchał.–Przepraszam,niemiałamzamiaruTo,

że mnie pragniesz, zamieszało mi w głowie – Odetchnęła głęboko. To nie w po-
rządkuwobecniegoiwobecniej.–Niewątpię,żeżadnakobietacisięnieoprze,
aleja

– Ile razy na mnie popatrzysz, czytam w tych twoich niebieskich oczach, że

chceszmniepocałować.Atwojeciało,czyniewieszotym,czywiesz,aleniechcesz
siędotegoprzyznać,ażkrzyczy,żebymciędotknął.

–Nieprzeczę,alemamnadtymkontrolę.Niepójdędołóżkaznikim,kogonieko-

cham.

Wykrzywiłwargiwironicznymgrymasie.
– Absolutnie, tylko z przyjacielem, który traktuje cię jak emocjonalną podporę.

Żebycięniezostawił,nawetjakjestciznimźle.Jesteśgotowazewszystkiegozre-
zygnować,bylebyłztobą.Iktotutajtraktujeseksinstrumentalnie?

Świętaprawda.Jednaktaprawdadopieroterazdoniejdotarła.
CzydotegosprowadzałsięjejzwiązekzTylerem?Przerażacamyśl.
–Niewiesz,oczymmówisz.Niejesteśzdolnyzrozumieć,dlaczegoVenetiaijaza

wszelkącenęchcemyzatrzymaćTylera.Tynicnieczujesz.

Rysy jego twarzy zastygły, co kontrastowało z przepełnionym emocjami wzro-

kiem.Głupiomuzarzuciła,żeonnicnieczuje.

– Ty mała hipokrytko, patrzyłem na ciebie, kiedy cię całował. Nie życzyłaś tego

sobie,alegoobejmowałaś.Chceszsiędowiedzieć,jakietouczucie,kiedyczujesię
cośprzeciwnego,kiedyniemożnasiędoczekaćchwili,wktórejzedrzesięzkogoś
ubranie?

Mogłabysięprzyznać,żewie,żeniedajejejtospokoju,gdyonjestblisko.Alenie

dałjejdojśćdosłowa,wsuwającnogęmiędzyjejudaizamykającjejustapocałun-
kiem.

NiecałowałjejtakdelikatniejakTyler,alejakbyrozszalałasięwnimburza,jak-

byoddawnanatoczekał,jakbyodtegozależałojegożycie.

Tobyłpocałunekzdecydowanieerotyczny,macyrozbudzićjejzmysłyorazprze-

konaćją,ponieważNikosniewiedział,żeniejesttokonieczne.Bowjegoobecno-
ścistawałasięwięźniempragnieńswojegociała.

Jękłagłośno,byprzestał,azarazemnieprzerywał.Odsunąłsię,szepcząccoś

pogrecku.Jakbyprzeprosiny.

background image

Tymrazempocałowałjądelikatnie,delektującsięsmakiemjejust.Tazaskaku-

cadelikatnośćprzywołałajądorzeczywistości.

–Nie–wyszeptała,ztrudemchwytającpowietrze.–Nikos,nie–powtórzyłanie-

cogłośniejgłówniezmyśląosobie.

Jegopociemniaływzrokuzmysłowiłjej,jakbardzojestbezradnawobectejnawał-

nicypożądania.Jeżelijeszczerazjejdotkniealbojąpocałuje,nieodwi.Niepo-
trafiłabymuodwić.

Dlaczegotenczłowiek,którytakjąrozpala,musibyćtakiinnyniżona?
Przyłożyładrżącepalcedowarg.Jegosmaknieprędkozniknie.
–Jacięniekocham,ja
–Jeszczesięnienauczyłaś?MiłośćdoTyleratakcięzaślepiała,żeprzestałaśżyć

dlasiebie.Chceszdalejtakkochać?

–Niewiem,oczymmówisz.
–TylerzatwoimiplecamiromansowałzFaith.Zdradzałcięztwojąprzyjaciółką.
Spojrzałamuwoczy.
–Zmyślasz.Jesteś
Jejwidocznarozpaczdoprowadziłagodowściekłości.Odsunąłjąodsiebie.
–Tak,jestembezdusznymdraniem.Aleniezadowalamsięochłapamirzucanymi

przezinnych.Niepozwalamtraktowaćsięjakszmata.

Westchnęła.
–NiemiałampociaoTylerzeiFaith.Aniżetakbardzosięlubili.Ja
Otokolejny,ostatnielementukładanki,któramogłająpogrążyć.
Samajestsobiewinna.
W końcu dotarło do niej, dlaczego Tyler zarzucił jej egoizm. Bo trwał przy niej

motywowany poczuciem winy, bo pomimo różnych dowodów, że mogą jedynie się
przyjaźnić,onaniepozwalałamuodejść.Boto,żeonaniechciałażyćwłasnymży-
ciem, i jemu odbierało tę możliwość. To ona wydowała w poprawczaku, chociaż
włamaniadokonalirazem.

Wszystkodlatego,żebałasięzacząćnoweżycie.
IleżtorazyTylerjąnamawiał,żebyposzładoinnegocollege’u,prosił,żebyzmie-

niła pracę, zachęcał, żeby bardziej ryzykowała, ale ona bała się z nim rozstać,
zdecydowaćsięnanoweżyciewśródobcych,ponieważpaniczniebałasięosamot-
nienia.

Tego,żeniktjejniekocha,nikomunaniejniezależy.Więckurczowotrzymałasię

TyleraiFaith,wszystkimrujnującżycie.Wmówiłasobie,żeTylerjąkocha,żeona
kochajego,zmuszałasię,wpędzającgowpoczuciewiny.

TosamoTylerrobiteraz.ChcezerwaćzVenetią,łamiącjejserce,ponieważdrę-

czą go wyrzuty sumienia z powodu tego, jak ją, Lexi, potraktował. Uznała, że nie
możedotegodopuścić.

Koniecztchórzostwem.
Wyprostowałasię,pomimostrachuspoglądającNikosowiwoczy.Porazpierwszy

wżyciuchciałaczegośdlasiebie.Nikosa.

MusiuwolnićsięodTyleraisamazaznaćwolności.Jeśliupadnie,onjąpodniesie.

Zrozumiała,żetonigdysięniezmieni.Więcczaszacząćżyć.

–Chceszmnie?Tomniemasz.–Zdawałasobiesprawę,żejużniemadrogiod-

background image

wrotu.

Z płocym wzrokiem, ciężko oddychając, położył rękę na jej brzuchu tuż pod

piersią.Zamknęłaoczy,wstrzymującoddech.Chwilępóźniejpoczułanapiersijego
palce.

–Lexi,patrznamnie.Niemusiszsięchować.
Uniosłapowieki,poczympocałowałagowusta.
– Już więcej nie będę się chować ani robić uników. Nikos, chcę wszystkiego, co

możeszmidać.

Jegodłoniezsuwałysiępojejciele,ażznieruchomiałynapośladkach.Czującna

brzuchujegomęskość,napawałasięgrzesznymidoznaniami.

Zarzuciwszymudłonienaszyję,oplotłagonogami,ontymczasemskubałzębami

jejwargi,jednocześniewsuwającpalcepodbiustonosz.

Był wszędzie, w jej oddechu, na skórze, w każdej komórce ciała. Myślała tylko

otym,żebycałamusięoddać.

Nagleprzestałjącałować.Dopieropochwilizorientowałasiędlaczego.
Nadrugimkońcubasenustałszefjegoochrony.
–Toniekoniec–powiedziałdoniejNikos,gładzącjąpopoliczku.
Przytakła,walczączesobą,żebyniewtopićsięwścianę.
Obserwowała, jak coraz bardziej zdenerwowany Nikos rozmawia z ochronia-

rzem. Z jego ust wyrwało się przekleństwo. Zrównała się z nim, akurat gdy Kane
wyszedł.

–Nikos,cosięstało?–zapytała,chwytającgozaramię.
–VenetiaiTylerznikli.–Wybrałnumernakomórce.–Venetianieodpowiada.
–Nierozumiem.Chceszpowiedzieć,że
– Pokojówka widziała, jak Venetia pakuje walizkę. – Blady przegarnął palcami

włosy.–NiemateżrzeczyTylera.Jakiśznajomyzabrałichłodzią.Uciekli.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Co się dzieje, kiedy Lexi Nelson, tchórz nad tchórze, w końcu się decyduje za-

kosztować życia i rzucić się w ramiona postawnego samca alfa z Grecji, który
wkażdymmieściemakochankę?

Otóż grecki ogier traci zainteresowanie jej osobą, bo jego siostra uciekła, Bóg

wiedokąd,zukochanym,któryjestserdecznymprzyjacielemLexi.

Itak,zamiastrealizowaćmarzenia,miałaokazjępoznaćnocneżycieAtenwto-

warzystwiewściekłegoNikosa,którynajwyraźniejzapomniał,żejejpożąda.

TymrazembyłazłanadziedziczkęfortunyDemakisów.
Byłaprzekonana,żeVenetiakochaTylera,aleniespodziewałasię,żewywiezie

godalekoodtroskliwegobraciszka.BocałowałsięzLexi.

Wgłębisercacieszyłasię,żeVenetianiepozwoliłamuodejść.Gdybyjeszczeuda-

łojejsięwymazaćsmutekipoczuciewinyzoczuNikosaizapomnieć,żenawet
nieraczynaniąspojrzeć.

Odczterechdni,każdegowieczoruciągałjąpoekskluzywnychklubachiocieka-

cych luksusem apartamentach, żeby przesłuchiwać wszystkich bliskich, a nawet
bardzodalekichznajomychVenetii.

Na początku była zachwycona, mogąc oglądać życie, o jakim nie miała pocia,

alezkażdątakąwizytątopniałojejpoczuciewłasnejwartości.Gdziekolwiekweszli,
kobiety,wysokie,piękne,seksowne,oblegałyNikosa,aleonniezwracałnanieuwa-
gi.

Zaczynała podejrzewać, że cztery dni temu Nikos działał w malignie. Sama też

byławgorączce,aleniezapomniała,jakprzyjemniebyłowtulićsięwjegosilnecia-
ło,jakpieszczotąwargodcisnąłnajejszyiswojepiętno.

Jegopożądaniejużwygasło?Byłaprzygotowana,żetaksięstanie„po”,aniejesz-

czezanimponowniejąpocałuje.Bolałanadtym.

Trzy kwadranse temu, z krótkim „zostań tu” zostawił ją w prywatnym salonie

nocnegoklubu.

Spoglądała na tancerki na dwóch estradach po obu stronach parkietu, na białe

kanapy,białekolumny,białeobrusynastołach,atowszystkowprzyćmionym,fileto-
wymświetle.

Zeznajducegosięnadgłównymparkietem,zamkniętegościanamizeszkłasalo-

nudlaVIP-ówmiaładoskonaływidoknacałyklub.Przysiadłanawielkimłożu.

Wśród tłumu dostrzegła Nikosa. Rozmawiał z wysoką, ponętną blondyną, która

kuszącosięprzednimkołysała.Pomimoukłuciazazdrości,Lexiniemogłamiećdo
niejpretensji.

WszystkiekobietylgnądoNikosaDemakisa.
Właśniemiaławyjśćzpokoju,gdywszedłbarmanzkoktajlami.Gdywyszedł,upi-

ła łyk, odstawiła szklankę, po czym zaczęła poruszać się w takt muzyki. Nie ma
mowy,żebyobojętnośćNikosapopsułajejtenwieczór.

Nie skorzystawszy z zaproszenia koleżanki Venetii, Nikos przepychał się przez

background image

tłum.Jegofrustracjamusiałabyćwidoczna,boklubowiczepospiesznieusuwalimu
sięzdrogi.

Niedoceniłdeterminacjiswojejsiostry,jejzazdrościoLexi.Zanimjąpoznał,był

skłonnyprzypisaćproblemyVenetiiTylerowiijegozmiennymnastrojom.Terazjuż
miałtegopewność.

Lexiniejestanipiękna,anibogata,alejestwniejcoś,conakazywałolepiejsięjej

przyjrzećiodejśćzpoczuciemniedosytu.Zrozumiał,jaksięmusiałapoczućVene-
tia.

Pomimoczterechdniposzukiwańniezdobyłżadnejinformacjiomiejscuichpoby-

tu.Ogarłogonawetprzeczucie,żesiostrawróciwtedy,kiedysamauznazasto-
sowne.

Tymczasem dziadek Savas coraz mocniej dokręcał mu śrubę. Theo Katrakis był

gotowydonegocjacji,alebyłateżLexi,którejsamoistnieniezaburzałomukontro
nadwłasnymżyciem.

CzterydnizLexi,którasięmartwi,coVenetiazrobitemucholernemuTylerowi,

czterydni,kiedywpatrujesięwniegotymiwielkiminiebieskimioczami.

Chceszmnie?Tomniemasz.
Jeszczenigdyzgodakobietynaseksznimsformułowanatak,jakbyjejtouwła-

czało,niewywarłananimtakiegowrażenia.

PchnąłdrzwidosalonudlaVIP-ów.
Lexi powoli poruszała się w rytm muzyki. Stonowane błyski światła z zewnątrz

oświetlałyjejzgrabnenogiiuśmiechniętątwarz,odbijającsięwkolczykach.

Miałanasobieczarnąkamizelkęzeskórypodkreślacąmałepiersi.Kołysałasię

zpodniesionymirękamizmysłowo,ażzawrzałownimpożądanie.Zakażdymobro-
temkamizelkalekkosięunosiła,obnażającnagibrzuch.Ekstatycznieuśmiechnięta
oderwała się od rzeczywistości. Gdy zamknął za sobą drzwi, powoli odwróciła się
wjegostronę.Wydałamusięinnaitoniezpowodustroju,alecośsięzmieniłowjej
spojrzeniu.

–Ona–Kiwłagłowąwstronęparkietu–coświe,dokądVenetiagowywio-

zła?

–Niewiadomo,ktokogowywiózł.
Ściągnęłabrwi.
–Tylerjestchory,niemapieniędzyanibliskich.Jakostatnioznimrozmawiałam,

niemiałnajmniejszegozamiaruskrzywdzićVenetii.Tycierpisznaamnezjęczyon?
Bochybazapomniałeś,cosięstałoczterydnitemu.

Jejzapach,gdygomiła,uświadomiłmu,jakbardzojegozmysłystałysięnanią

wyczulone, pchając go na krawędź wytrzymałości, gdy będąc blisko niej, nie mógł
jejposiąść.Mimotosiępowstrzymywał.

ChlapnąłoTylerzeiFaithwchwiliperwersyjnegoegoizmuwbrewwłasnyminte-

resom.Ruchskrajnieimpulsywnyiszczeniacki.

Iotonaglepanowanienadtym,cosięmiędzynimidziało,nadhuraganememocji,

jakiwnimprowokowała,stałosiękwestiąważniejsząniżwszystkoinne.

BonieustannaświadomośćistnieniatejkobietyprzyćmiłanawetjegoobawyoVe-

netię.

–Nie,niezapomniałem.

background image

–Takobietaonachciałapójśćztobądołóżka–powiedziałazeszczerością,któ-

ra już przestała go dziwić. – Wszędzie znajdzie się przynajmniej jedna, która cię
podrywa.

Odebrałtojakopytanie.
Odczterechdnimyślałwyłącznieosobie,aleLexiuznałatozaznak,żejużjejnie

chce.

Dotejporypociągseksualnypostrzegałjakojedyniejednązfunkcjiswojegoorga-

nizmu,nieumysłuinieserca.

Czuł,żechciałabyusłyszeć,żenieinteresujegożadnaztychkobiet,aleonzaja-

kimś szatańskim podszeptem czekał, żeby o to poprosiła, żeby znowu się do tego
przyznała.Teraz,kiedyistniejedlaniejjużtylkoNikos.Inicinnego.

–Nadalcisiępodobam?–zapytała,wysokounoszącgłowę.
Położyłjejdłońpodpiersią,żebypoczućbiciejejserca.
–Ajakmyślisz?
–Tonacoczekasz?
–Chcesztego,żebysięzemścićnaTylerze.Bocięskrzywdził.
–Nieczujęsięskrzywdzona.Gdybynieto,żemartwięsięociebie,mogłabymod

razuzanurzyćsięwwirtegotwojegoobrzydliwiebogategożycia.

–Martwiszsięomnie?!–zdumiałsiębezgranicznie.
–Oczywiście.Trzebabyćślepym,żebyniewidzieć,jakbardzokochaszVenetię,

jakbardzosięoniąmartwisz.Tegosamegodnia,kiedyznikli,spędziłeścałąnoc,
szukającjej,aja–Wzięłagłębszyoddech.–Niechcę,żebyktokolwiekczułsię
skrzywdzony,kiedytosięskończy.AniTyler,aniVenetia,anity.Niewiem,cocipo-
wiedzieć, żebyś aż tak bardzo się nie przejmował, żebyś zrozumiał, że ona jest
owielesilniejszaniżty.Widziała,jakcałowałamsięzTylerem,iniezemdlała.

–Uważasz,żetojedynyprzejawjejsłabości?Widziała,jakjejojciecsięzastrze-

lił.

Chwyciłagozarękę,żebynaniąspojrzał.
–Tylerniepozwoli,żebysobiecośzrobiła.To,cobyłomiędzynimimną,towpo-

łowiemojawina.Onjejniezrobiniczłego.

–Byłgotowyodejśćodniej.Ijatoprzewidziałem.
–Tak,aledlajejdobra.Niccitoniemówi?Uparłeśsię,żebytegoniewidzieć?
–Niebędęztobąonichrozmawiał.
–Okej.Jateżniemamochoty.PrawdopodobnieVenetiabawisięterazwnajlep-

sze,ajatkwiętutajztobą.Uważasz,żeto,cosięstało,tomojawina

–Wcaletaknieuważam.Poprostuniewierzę,żemipowiesz,jakTylersięztobą

skontaktuje.

Nawetniewartozaprzeczać.Zbytdobrzejąpoznał.
–Okej,aleniemamtelefonuipodejrzewam,żewystarczy,żebymkichła,ana

wyspiewszyscysięotymdowiedzą,więcmożedajsobiespokójinieciągajmnieze
sobąjakniechcianybagaż.

–Niechcianybagaż?
–Patrzysznamnie,jakbyśchciałwypchnąćmniezawrotagalaktyki.Zdajeszso-

biesprawę,ilemniekosztowałotydzieńtemu,żebycitopowiedzieć?

Przyciągnąłjądosiebie,ażzamknęłaoczy,ztrudemłapiącoddech.

background image

–Kiedydomniedotarło,jakdurnabyłamprzeztewszystkielata,zrozumiałam,że

nie do końca jestem nieatrakcyjna. – Nikos się uśmiechnął. – Nie mam wielkich
piersiidługichnógimożeniejestempociągacadlafacetaotakichwyszukanych
gustach,alesąjeszczeinni.Mili,pulchni,praktycznijaknaprzykładPiers,któremu
nawetnieprzyszłobydogłowymnieobrażać

–CotozaPiers?
–Barman,któryrobidlamniekoktajle.
–Lubicię?
–Tak.
Zacisnąłzęby.
–Więc,theemou,pomóżmito zrozumieć.Każdyfacet,który może–Byłwy-

raźnierozbawiony.–Zadowoliszsiępierwszymzbrzegu?

–Jesteśwulgarny.
–Oczekujeszodemnietylkoseksu?
–Takoczywiście.–Kłamanieszłojejcorazlepiej.Jednaktymrazemniebyłoto

trudne, bo sama nie wiedziała, czego więcej mogłaby chcieć od Nikosa. I wolała
otymniemyśleć.Dotejporyniebałasięswoichuczuć.Jednakto,czegodowiedzia-
łasięoTylerzeodNikosa,sprawiło,żeterazwolałabynicnieczuć.–Sampowie-
działeś,żeseksmabyćnieskomplikowany.

Odsuwającsięodniej,wzruszyłramionami,poczymzrzuciłskórzanąkurtkę.
–Gdzieśtujestwywieszka.Poszukajjej.
Ze ściągniętymi brwiami spojrzała na drzwi, potem rozejrzała się po całym po-

mieszczeniu.Gdyjąznalazła,przeszyłjądreszcz.

„Nieprzeszkadzać”.
–Powieśjąnaklamceizamknijdrzwi.
Gdy uzmysłowiła sobie jego zamiary, tekturka wypadła jej z ręki. Zrobiło jej się

goconamyśl,cojączeka.

Popatrzyła na ścianę ze szkła z widokiem na parkiet i tańczący tłum. Nie była

dziewicą.Tedwarazy,kiedyoddałasięTylerowi,byłydobólukrępuce,alesądząc
potym,jakterazugięłysiępodniąkolana,możnabyjąuznaćzadziewicę.

–Tutaj?Teraz?
Pożerającjąwzrokiem,Nikoszatrzymałsiękrokprzednią.
–Tak,tutaj.Wczymproblem?–Stanąłzanią,obejmującjąwtalii.–Toszybawe-

necka.

–Niewidząnas?
–Niewidząaniniesłyszą.Lexi,jategochcę.Jesteśgotowa?–szepnął,muskając

jejuchooddechem.

Odwróciła się, by na niego spojrzeć. Pociemniały wzrok, rozedrgane nozdrza

idłońnajejnagimramieniuTak,chciałatego.

Podniosła z podłogi wywieszkę i na miękkich nogach powiesiła ją na zewnątrz

drzwi.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Zawszelkącenęusiłowałzapanowaćnadpożądaniem,aleefektbyłmizerny.Na-

pięcienarastałownimtak,jakbytoonstanąłuproguryzyka,jakbytoonbyłnowi-
cjuszem.

Położyłsięnarozłożystejkanapie,opierającplecamiościanę.
–Podejdźtu,agapemou.
Znieruchomiała,jakbychciałauciec.
Jednakpochwiliruszyławstronękanapy,nieodrywającodniegowzroku.
Zkażdymjejkrokiemwjegoumyślekotłowałosięcorazwięcejwątpliwościipy-

tań.Równiezaskakucychjaksiłajegopożądania.

Stłumiłbudzącesięwnimopiekuńczeodruchyztąsamąbezwzględnością,która

kiedyśpomogłamuprzeżyćizwyciężać.

Nienależyprzedłużaćtejchwili.Onapożądajego,onjej.Niebędziesięzmieniać

anizastanawiaćnadjejuczuciami,tylkodlategożejestinna.

Jegosumienieobudziłosięwłaśniedlatego,żeLexitakbardzosięróżniodkobiet,

zktórymizazwyczajsypia.

Onapierwszachciaładociec,cokryjesięzajegoambicją,jakojedynazrozumiała,

żezatąmaskąkryjesięczłowiek,któryjakinnimaswojeobawyiswojemarzenia.

Pociągnąłjąnakanapętak,żebyusiadłamumiędzynogami.Objąłjąipocałował

wszyję.Smakowałamydłemocytrynowymzapachu.Modliłsięwduchu,bynieza-
brakłomusamokontroli.

Chociaż wrzało w nim pożądanie, pojął, że nie wolno mu jej skrzywdzić. Prze-

świadczeniedlaniegocałkiemnoweidziwne.

Tomuśnięciejęzykiemodebrałojejdech.Czułajegosiłę,alejegodłonietrzymały

jądelikatnie,jakbybyłazkruchejporcelany.Każdajegopieszczotarozpalałająco-
razbardziej.

–Pocałujmnie–wyszeptała,odrzucającgłowędotyłu.
Jednymzwinnymruchemodwróciłjąkusobietak,byusiadłaokrakiemipoczuła

jegotwardąmęskość.

Unieruchomiłjąwsilnymuścisku.
–Nieruszajsię,theemou–wyszeptał,gdypróbowałasięuwolnić.
Tymrazemcałowałjąinaczejniżnadbasenem.Delikatnie,powoli,jakbynigdzie

sięniespieszył,jakbyzapomniałopacympożądaniu.

Chciałaczegoświęcej,niżjejdawał.Ujęłajegotwarzwdłonie,bynaniąspojrzał.
–Więcej,Nikos.–Wsułamudłoniepodkoszulę,alezadrżałichwyciłjązanad-

garstki,

Powstrzymywałjązakażdymrazem,kiedyusiłowaładostaćwięcej.
Pocałowałagowusta,poczymzsułasięzjegokolan.
Gdyprzeniósłnaniąwzrok,dostrzegławnimtylkocieńżądzy.Zaledwiecień.
Bosiękontrolował.
Cośwniejpękło.Chciałazacząćnoweżycie,ryzykować,naprzykładidącdołóż-

kazNikosemDemakisem.Palsześćinnejegokobiety.Przedewszystkimdlatego,

background image

żeniepozwoliłjejsięchować,unikaćprawdy,niepobłażałjej.

Nieżyczyłasobie,bytosięzmieniło.
–Nieotomichodziło–powiedziała.
Znieprzeniknionymwyrazemtwarzyzerwałsięzkanapy.
–Zarazwyjeżdżamy.
–Niechcęstądwychodzić.
–Okej.–Położyłdłonienajejramionach.–Niepowinienemzaczynaćtegotutaj.

Wiem,żetodlaciebienowasytuacja–Wycisnąłnajejwargachnamiętnypocału-
nek.Tegopragnęła:namiętności.–Alenatymniekoniec.–Chybagłosmuzadrżał.

Odepchnęłago.
–Przestańmniechronić.ZachowujeszsięjakTyler.
–Ococichodzi?–warknął.–Aledowiedzsię,żeżadenmężczyznaniechcesły-

szećimieniaswojegopoprzednika,napewnoniewtakiejsytuacji.

–Toprzestańsięzachowywaćjakon.
–Comasznamyśli?
–Robiszto,cocisięwydaje,żechciałabym,żebyśrobił.Niejesteśsobą!
–Dawnoniesłyszałemtakichbzdur.
–Nikos,niejestemzporcelany.Chcęmiędzynamiszczerości.Jakmniepieścisz

i jak będziesz chciał ze mną zerwać. Cały czas się kontrolujesz, żeby mnie nie
skrzywdzić.

Gdy odgarnął z czoła włosy, zorientowała się, że jednak nie całkiem panuje nad

emocjami. To nie był to ten sam Nikos, który sprowokował ją do wyznania, że go
pragnie.Zaszławnimjakaśzmiana.Wniejrównież.Alejaka?

–Niebioręzatoodpowiedzialności.Wbrewtemu,cocizaproponowałemizrobi-

łem,niemiałemtakiegozamiaru.

–Więcmipowiedznie,czekaj,pokażmi,jaklubisz.Zróbtokochajsięzemną

takjakzNinąalboEmmanuelle.

Odskoczyłodniejjakpoparzony.
–Przestańsięznimiporównywać.Niepotrafięzapomnieć,kimjesteś.
Przygryzławargę.Nikostraktujejąulgowo,aleonasobietegonieżyczy.
– Sprawisz mi większą przykrość, jak nie będziesz sobą. Myślę, że Tyler Że

przespałsięzemną,bomyślał,żewtensposóbmnieuszczęśliwi.Niezniosęmyśli,
żerobisztosamo

– Tak cię pożądam, że nie mogę pozbierać myśli. Jeszcze nigdy nie poświęciłem

tyleczasunazastanawianiesięnadtym,zamiastpoprostutozrobić.

Byłaprzerażona,dokądjątozaprowadzi,aletemustrachowitowarzyszyłoprze-

świadczenieosłusznościswojegoprzekonania.

PodeszładoNikosa,żebygopocałować,aonchwyciłjąwtalii,żebyjąpodnieść.

Podkładającdłoniepodjejpośladki,podszedłdościany.

–Chceszsiędowiedzieć,colubię?–zapytałzuśmiechem.
–Tak.
–Chciałbym,żebyśmówiła,comamrobić.Żebyśotopoprosiła.
Odniosławrażenie,żechciałby,żebysięwycofała.Dlaczego?Niemamowy.
–Okej.–Powolirozpinałaskórzanąkamizelkę,obnażającsięcentymetrpocenty-

metrze.Nadole,zaszybąznajdowałosięconajmniejstoosób,aletopociemniały

background image

wzrokNikosaroznieciłwniejpożogę.

– Muszę dotknąć twoich piersi – jęknął. – Nie mogę przestać o nich myśleć. –

Szarpnąłzaramiączkokoronkowegobiustonosza.–Przepraszam,theemou,zapo-
mniałemsię.Comamzrobić?

–Chcę–Pocałowałajegootwartądłoń.–Chcę,żebyśichdotykał.
Jękła,gdywsunąłpalcepodbiustonosz,alezamknąłjejustawargami.
–Coteraz?
–Pieśćje.
Jeżelizaplanowałsobiedoprowadzićjądoszaleństwa,tomusięudało.
–Całuj.
Poruszyłasię,domagającsięwięcejibyłabyupadłanapodłogę,gdybyjejniepod-

trzymał.

–Cojeszcze?
Otworzywszy oczy, zorientowała się, że i Nikos jest półprzytomny. Jeżeli potrafi

godoprowadzićdotakiegostanu,toznaczy,żejestzdolnadowszystkiego.Poczuła
siębezgraniczniekobieca.Rozsułaudaipodciągnęłaspódniczkę.

–Dotykajmniemiędzynogami.
–Agdzie„proszę”?–Jegociemneoczypociemniałyjeszczebardziej.
–Jużniema„proszę”.Chcesztegotakbardzojakja.
Uśmiechnąłsiędrapieżnie.
–Ściągajmajtki.
Podjegospojrzeniemzrobiłojejsięgoco.Poczułasięobnażonainaróżnespo-

sobypociągaca.

–Niepatrzwdół–wyszeptałztwarząwtulonąwjejpiersi.
Wpatrywałasięwniego,wzmysłowewargi,stężałerysytwarzy,wsłuchiwałasię

wprzyspieszonyoddech

Mogłabytaknaniegopatrzećprzezcałąnoc.
Jegoszorstkadłońpowoliprzesuwałasiępojejudzie,ażdotarładocelu,apiesz-

czotawargrozpalałajejpiersi.

Wpiłamupaznokciewramię.
–Coteraz,yinekamou?
–Poruszajpalcami.–Odrzuciładotyługłowę.–Szybciej!
Ożyły zakończenia nerwów, o których istnieniu wcześniej nie miała pocia. Pie-

ściłją,mrucząccośpogrecku,wprowadzającjeszczewiększychaoswjejumyśle.

Gdynieprzestającpieścićjejpiersi,dotknąłsednajejkobiecości,zaczęłaosuwać

sięwotchłańekstazy.

Drżącnacałymciele,ztrudemchwytałaoddech.
Otworzywszy oczy, zobaczyła, jak Nikos oblizuje palec. Erotyzm tego gestu wy-

wołałwniejnowąfalęrozkoszy.

–Czegotychcesz,Nikos?–zapytała,gdykładłjąnakanapę.
Nie odpowiedział. Usłyszała jedynie, że rozpina dżinsy i rozdziera opakowanie

prezerwatywy.

Gdy wchodził w nią, zacisnęła palce na jego ramionach, obezwładniona bólem

irozkoszą.Jękła,aonwstrzymałoddech.

–Jeszcze,agapemou?

background image

–Tak–wyszeptała.
Przyglądał jej się uważnie wzrokiem pełnym pożądania. W tym spojrzeniu do-

strzegłaprawdziwegoNikosa.

Wolnegoodpętsamokontroli,ztrudemchwytacegooddech.Pięknyobraz.
–Lexi,jaktamciasnoBojęsięporuszyć.
– Musisz. – Zakołysała biodrami, żeby jeszcze lepiej go poczuć. – Gdy wbiła mu

zębywszyję,poruszyłsię,aniąznowuzawładnąłpłomień.

Greckieinwektywybrzmiaływjejuszachjaknajsłodszezaklęcia.
Zkażdympchnięciemczuła,jakNikoswyzwalasięzokówsamokontroli,salono-

wegoobycia,jakpoddajesięrozpaczy.Wkońcugłośnojęknąłiznieruchomiał.

Odgarłamuwłosyzczoła.Przeczuwała,żeseksznimbędziefantastyczny,wy-

jątkowy.Pocałowałagowusta.Odwzajemniłtenpocałunekztakniezwykłątkliwo-
ścią,jakbyotrzymałodniejnajpiękniejszydar.

Niemiałasiłysiębronić.Mogłajedynieuznaćtozazłudzenie.
Byłocudownie,więcniepozwoli,byjejkompleksytozniweczyły.
Potrafi.Potrafinietylkotozrobić,aleteżsiętymcieszyć.Obawy,wątpliwości,żal

iłzynatobędzieczaspopowrociedoNowegoJorku.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Ledwiewróciłazplaży,zjawiłsięNikos.
–Jadęnadrugikoniecwyspy,gdziepowstajenowykomplekshotelowy.Jakchcesz

mitowarzyszyć,tobądźgotowazakwadrans.PowiedzMarii,żebyspakowałatwo-
jerzeczy

–Samatozrobię,aledlaczego?
–Byćmożebędęmusiałzostaćtamnanoc.Chceszzostaćtusama?Niemamnic

przeciwkotemu.

–Nie,jadęztobą.
Mocno skołowana ruszyła do swojego pokoju. Wczoraj, kiedy poprawił jej ubra-

nie,erotycznenapięciemiędzynimizamiastosłabnąć,przybrałonasile.

Staławtedynamiękkichnogach,nadalrozedrganapodwpływemdoznanejprzed

chwiląrozkoszy.Szumiałojejwgłowie.

Niezapamiętałahucznejzabawywklubieanipodróżynaprywatnypasstartowy.
ObudziłasięnałóżkuwrezydencjiDemakisówdziwnierozleniwiona.Toznaczy,

żeprzespałacałylotzAtennawyspę.

Wyszłazfoyer,kierującsiędośmigłowca,gdziejużczekałnaniąNikos.Zamyślo-

na,bezsłowausadowiłasięnamiejscupasażera.

Wzadumiespoglądałanajegoudawobcisłychdżinsach.Udaniczymzestali,uda,

którejąściskały,podtrzymywały,obejmowały.

Zacisnęłapięści.Byławtedytakpochłoniętanowymidoznaniami,żestałasięje-

dyniebiernymuczestnikiem.

Lotnadrugikraniecwyspytrwałnajwyżejdziesięćminut.Wdolebłękitnemorze

i złocisty piasek, ale nowy hotel zaburzy ten idylliczny spokój, przyciągnie rzesze
turystów.

Nowy hotel ją zaskoczył. Przede wszystkim okazał się niewielki, dziesięć razy

mniejszyodrezydencjiDemakisów.Prostabryła,białeścianynawiązucedotrady-
cyjnejarchitekturygreckichwysp.

Uśmiechłasię,gdypodszedłdoniejNikos.
–Nietegosięspodziewałam.
–Podobacisię?
Przytakła.
–Bałamsię,żezburzytęwyjątkowąatmosferę,żebędziemiejscemhałaśliwym,

pełnymturystów.

–Tojestnowepodejście.Hotelmaniebyćwyłączniemiejscemdospania.Mado-

starczaćprzeżyćestetycznych.Niematuanijednegotelewizora,agościomgwa-
rantuje się pełną prywatność. Nawet posiłki składają się z lokalnych potraw.
Wszystkie meble wykonali miejscowi rzemieślnicy z miejscowych surowców. Coś
jakbypowrótdo

–Podstaw–dokończyłazszerokimuśmiechem.
Wcałymbudynkubyłytylkotrzyapartamenty,każdypodzielonynaczęśćdzien

oraz część do spania. Wszędzie ręcznie rzeźbione drobiazgi i meble z bielonego

background image

drewna,azdużejwerandyzapieracydechwpiersiachwidoknaarchipelagCykla-
dy.

Nieco niżej basen. Skończywszy rozmawiać przez telefon, znowu wbił w nią

wzrok.

– Nie wiem, jak się należy zachować dzień „po” – wyznała, żeby przerwać nie-

przyjemnemilczenie.–Mamyuścisnąćsobiedłonieipoklepaćsięporamieniu,gra-
tulującsobiewykonaniazadaniaczywręczniewypadaotymwspominać?Wyłama-
łamsię,zasypiającwsamochodzienatwoimramieniu?Nieprzewidziałam,żepod
wpływemferomonówmojeciałosięzbuntuje.Nowiesz,bobyłofantastycznie.–
Skrzywiłasię,bozabrzmiałotokiczowato.

– Dla mnie to też coś nowego. – Źrenice mu się rozszerzyły, jakby go zdumiały

jegowłasnesłowa.

– To zacznij się zastanawiać nad odpowiedziami. Masz już mnie dosyć? Chcesz,

żebym się wyprowadziła do wioski? To był jednorazowy incydent? Jeżeli tak, to
chciałabym się o tym dowiedzieć z wyprzedzeniem, bo miałam dużo do zrobienia,
alebyłamtakwykończona,żeniezdążyłam.

–Wykończona?!Sprawiłemciwczorajból?
– Nie, skądże. – Krew zaczęła jej szybciej krążyć w żyłach. – Byłeś bardzo

Wspięłasięnapalce,żebygopocałować.–Każdachwilabyłapiękna.Pytanie,czy
dlaciebieteż.

–Niezauważyłaś?
– Szczerze? Pamiętam tylko tyle, że pomyślałam, że ze szczęścia mogłabym

umrzeć.Aledzisiajznikłeśnacałeprzedpołudnie,aterazpatrzysznamnietak,
jakbyśniechciałmniewidzieć.WzeszłymtygodniuzobaczyłamnaeBay-urekla
pelerynyniewidki,więc

–Niegadajgłupstw.
–Chybawczorajmózgmisięwypaczył,boprzytobiemyślętylkooseksieiusiłu

tozamaskować

– Opowiadając bzdury. – Potakując, pchnął ją na ścianę. – Takiego orgazmu jak

wczorajniemiałemjeszczenigdy.Musiałemzesobąwalczyć,żebycięnieobudzić
iniebraćrazzarazem.Świadomość,żeniemaszmajtekNiewiem,jakmisięto
udało.–Wykrzywiłwargiwżałosnymgrymasie.–Odrana,jaktylkozamknęoczy,
słyszętwójprzyspieszonyoddech,przypominamisiętwójsmaknamoichpalcach.–
Skubnąłzębamijejucho.–Jasne?

Te słowa wywołały nową falę pożądania. Kolana zrobiły jej się tak miękkie, że

gdybynieto,żeNikosjąobejmował,osułabysięnaziemię.

–Gdybyśwyglądałjakfacet,którykogośprzeleciałijestzadowolony,niezaczęła-

bym

Agapemou,byłofantastycznie,ajaczujęsięlepiejniżfantastycznie,zważyw-

szy,żemojasiostraznikła,adziadekSavastowykorzystujejakopretekst,żeby
niedaćmitego,czegochcę.

Ochłołanatychmiast.Jasne,Venetia.
Lex,przepraszam.Dajmikilkadni,aprzyprowadzęVenetięzpowrotem.
Ten liścik znalazła na stoliku pod filiżanką z kawą. Do tej pory nie mogła się

otrząsnąć.

background image

Ześciśniętymgardłempodarłagonadrobniutkiekawałeczki.Stałosięjasne,że

Venetianiechcewracać,aTylerchceoszczędzićjejcierpienia.

Ogarłajązłośćnanichobojeoto,żeoszukująNikosaiżejąwtowciągają.To,

cojestmiędzyniąiNikosem,tochwilowezaćmieniemózgu,tegobyłapewna.Mimo
toniechciałagoskrzywdzić.

Przeczuwałajednak,żetaksiętoskończy.
Westchnęła.Mogłatylkoczekać.
–Czegodziadekciodmawia?
–Onijegokolesieniechcąnamniezagłosować,żebymobjąłstanowiskoprezesa.

Savaswykorzystujefakt,żenieupilnowałemVenetii.

–Nierozumiem.Venetiaiwaszafirmatodwieróżnesprawy.Maszzabronićswo-

jejdorosłejsiostrzeżyć,jakjejsiępodoba?Zamknąćjągdzieś,akluczwyrzucićdo
morza?–Chybatrafiławsedno,sądzącpojegominie.–Niewie,żetynigdyjejtego
niezrobisz?

Wzruszyłramionami.
–Wienapewno,żebardzomizależynatymstanowisku.
–Azależyci?
–Tak.Zrobięwszystko,żebyjedostać.Alesiostrynieskrzywdzę.Żebytegonie

zrobić,wciągnąłemwtociebie,przezcojeszczemocniejpchnąłemjąwobciaTy-
lera.

Wstrząsnąłniązimnydreszcz.
–Dziadekrozgrywaprzeciwkosobiedwierzeczy,naktórychnajbardziejcizale-

ży?Wnadziei,żeokażeszsiętakbezserca,żepoświęciszsiostrę?

–Tak.
–Nikos,czytejegozałożeniasązasadne?
–Tydrżysz,yinekamou.
Wtuliłatwarzwjegoramię.Pakujesięwkłopoty.GdywyjaśnisięsprawaTylera

iVenetii,odejdzie.Musiodejść.

–Lexi,ocoboiszsięzapytać?–Gładziłjąpokarku.
– Myślę, nie, wiem na pewno, że nie skrzywdzisz Venetii. Inna sprawa, że nie-

słuszniemajączazłeTylerowi,właśnietorobiszAleżedziadektakcięszantażu-
jesprawdza,czygoposłuchasztoznaczy,żety

–Tak,toznaczy,żejużwcześniejszedłempotrupach,żebyosiągnąćcel.
Alesłonozatozapłacił.
–Naprzykład?
–FaworytemdziadkabyłSpyros,mójciotecznybrat.Wykształcony,inteligentny

i przede wszystkim posłuszny. Co więcej, od kiedy mój ojciec się wycofał, dziadek
przygotowywałgodoprzeciasterówfirmy.AleSpyrosniemiałdotegoprawa.Po
dziesięciulatachharówkizorientowałemsię,żedostanęniewiele,więcpostanowi-
łemmuosobieprzypomnieć.

–Cozrobiłeś?
–Jesteśpewna,żechceszsiętegodowiedzieć?
Powiedz„nie”iodejdź.
–Tak.
–Odkryłem,żeSpyroswbrewpozoromuległościukrywapewnątajemnicę.Miał

background image

żonę,októrejniktniewiedział,iusiłowałwyplątaćsięzzaczynzwnuczkąprzy-
jacielaSavasa.Sprowadziłemtękobietęnazaczynoweprzyciekuzyna.Błagał
dziadkaoprzebaczenie,aleonwyrzuciłgozzarządu.

–Wiedziałeś,jakdziadekpostąpi.
–Każdytowiedział,łączniezeSpyrosem.Dokonałwyboru,ajatylkoprzyspieszy-

łemjegokonsekwencje.

–Czegośnierozumiem.–Przeniosławzroknabasen.–Maszwłasnepieniądze,

jacht, prywatny odrzutowiec i nowy interes z Nathanem Ramirezem Niczego ci
niebrakuje.–Wzruszyłaramionami.–Nikos,dlaczegotendyrektorskistołekjest
dlaciebietakiważny?

–Bojest–żachnąłsię.
–Niepotrafiszsięcieszyćtym,cojużmasz?Dlaczegopozwalasz,żebydziadek

tobąkierował?

–Onmnąniekierował.Obrałemtędrogę,mającjedencel.Tegodnia,kiedyzsio-

strąprzekroczyłemjegoelektroniczneprogi,ja,biednydzieciak,nadktórymwszy-
scy się litowali, przysiągłem sobie, że kiedyś zostanę panem tego całego biznesu.
Zdajesz sobie sprawę, jakie musiałem pokonać przeszkody, żeby znaleźć się tu,
gdzie jestem? Lexi, zaczynałem od zera. I nie zadowolę się tym wszystkim, co on
porzucił,dokiniestanęsięjegozaprzeczeniem.

– Doki nie staniesz się zaprzeczeniem? Ojca? Nikos, to, co on zrobił, było

okrutne,alemusiszmuprzebaczyć.Byćmożeodniegosięzaczęło,aletodziadek
doprowadził cię do tego miejsca. Mało wiem o twoim dziadku, ale czy nigdy nie
przyszłocidogłowy,dlaczegotwójojciectoodrzucił?

– Nie obchodzi mnie, dlaczego to zrobił. Zanim umarł, też nic nie mieliśmy.

Zwarsztatumiałtyle,żeledwiewystarczałonażycie.Jakidiotatrwałprzyswoim,
nawet gdy stan matki się pogarszał, aż w końcu umarła. A wystarczyło poprosić
dziadkaopomoc.

Niedocieradoniego,dlaczegotenwarsztatbyłmutakpotrzebny?
–Myślisz,żeSavasbymupomógł?Bezwarunkowo?Przyjąłbygozotwartymira-

mionami,niewystawiającmużadnegorachunku?

–Wartobyłozapłacićzatokażdącenę.MiałobowiązekopiekowaćsięniąiVene-

tią.Niedość,żesięwtejroliniesprawdził,tonadomiarzłegosięzabił,przezco
złamałVenetiiżycie.

–Tobieteż.
– Jego przykład bardzo wcześnie mi pokazał, że miłość jest luksusem, którego

pragną tylko głupcy. – Rozgniewało go współczucie w jej oczach. – I tylko na to
mogąsobiepozwolić.

Zrozumiałaaluzję.
–Nikos,niemówię,żepostąpiłsłusznie.ZatoSavasnawetniedałwamszansy

ichopłakać.

–Niebyłoczegoopłakiwać.Ojcieccałeżyciebyłsłaby.Niepotrafiłsiędziadkowi

postawić,niepotrafiłżyćbezmatki.NawetniepotrafiłżyćdlamnieiVenetii.Nie
chcębyćtakijakon,afunkcjaprezesazarząduDemakisInternationaljestostatnim
etapemnatejdrodze.

Hukląducegośmigłowcaodebrałjejszansęnaodpowiedź.

background image

Zmaszynywysiadłmężczyznapodsiedemdziesiątkęorazmłodakobieta.
Gdy Nikos witał się z nimi, Lexi, za podszeptem zazdrości, uznała za stosowne

wrócićdohotelu.Zewszystkichmiejsc,wktórychbyłazNikosem,topodobałojej
sięnajbardziej.

Na werandzie zaskoczył ją zapieracy dech w piersiach widok zachodu słońca

nadmorzem.

Leżącwhamakurozmyślałaotym,copowiedziałNikos.Takczyinaczej,musido-

prowadzićdokońcasprawęTyleraiVenetii.Izrobićtotak,byniktnieucierpiał,
anapewnonieNikos.

Niewykonalnamisja,aletrzebajązrealizować.Pomimonieudanegodzieciństwa

zaznaładobroci,chociażtylkoodczasudoczasu.

ZatoNikosanigdytoniespotkało.Prędzejumrze,niżbyznowumiałazobaczyć

wjegooczachtębezgranicznąrozpacz.

Było już ciemno, gdy pożegnał Katrakisa. Rozpierała go dzika satysfakcja, bo

wkońcujegosprawyzaczynałysięukładać.JednakTheogozaskoczył,przylatując
naspotkaniezcórką.

Na widok Eleni Lexi zbladła. Naprawdę przyszło jej do głowy, że po takiej nocy

mógłbysięzainteresowaćEleni?

OdnalazłLexi,kierującsięskrzypieniemjejołówka.Leżaławhamakunaweran-

dzie,dokądpraktycznieniedocierałoświatłozpokoju.

Kręcącgłową,wyjąłjejkartonzrękiiwróciłdośrodka.Powstrzymałjągestem,

żebydokładnieprzyjrzećsięrysunkowi.Zaskoczonyroześmiałsię,przepełnionydo-
tądmunieznanymuczuciemradościilekkości.

Jaknadziełostworzoneołówkiemnapapierzerysunekbyłnadwyrazszczeło-

wy.Iskrzyłżyciem,byłesencjąjegoautorki.

PrzedstawiałkobietęosylwetceAmazonki:pełnepiersi,wąskatalia,umięśnione

nogiiczarnerozwianewłosyczęściowozasłaniacetwarz.Dotegocośwrodzaju
skórzanejtunikizpistoletemzapasem.TęsamąkobietęzobaczyłnaT-shircieLexi
tegodnia,kiedysiępoznali.Skrajnieróżnąodpięknejdziewczyny,któragonaryso-
wała,alerównieniebezpieczną.

–Nikos,tenśmiechmnieobraża.
Odwróciłsięwjejstronę.Stałanarozstawionychnogachzdłońminabiodrach.
–Tenrysunek–Wyrazwyczekiwanianajejtwarzykazałmustaranniedobierać

słowa.–Pierwszyrazwidzęcośtakgenialnego–powiedziałpojednawczymtonem.

–Todlaczegosięśmiałeś?
–TojestpannaHavisham,twojabohaterka,prawda?Ta,którąporwałgalaktycz-

nypirat?

Przytakłarozpromieniona.
–Kiedyjąporywał,byłacichajakmyszka,aletakajestnaprawdę.Stajesiętaka,

kiedysamaalboktoś,kogokocha,jestwniebezpieczeństwie.

–Agalaktycznypiratniemapocia,zkimsięzadał.–Ściągnąłbrwi.Miałwraże-

nie,żewiedokładnie,copiratprzeżywa.

–Tak.
Pociągnąłjązasobąnafotel,poczymposadziłsobienakolanach.

background image

–Opowiedzmionich.Dlaczegojąporwał?–Dawnojużnicniezaciekawiłogoaż

takbardzo.

Zarzuciłamuręcenaszyję,aonwzmógłczujność,boopróczpożądaniazawład-

łonimjeszczejakieśinnedziwnedoznanie.Zapewnezasprawątejpozycji.Poza
łóżkiemalbobiuremnigdyniespędziłzkobietąwięcejniżkilkaminut.

–Dowiedziałsię,żeonamakluczdowrótczasu,aonchcegocofnąć.Aleonanie

jesttaka,jaksobiewyobrażał.Aikluczniejesttakiprosty.–Wjejgłosiewyczuł
nutęsmutku.

–Botoonajesttymkluczem?
–Skądwiesz?!Tak,onajestkluczem.Jeślipoświęcijejżycie,będziemógłcofnąć

czas,żebydotrzećdotrzechróżnychepok.

–Icozrobi?
–Naraziedopieropoznałprawdęijestprzytłoczonyciężaremtego,comusizro-

bić.Bo,widzisz,galaktycznypirat

–PolubiłpannęHavisham.Aletogoniepowstrzyma.Będziechciałjązabić.
– Chyba że to ona zabije jego – roześmiała się, ale widząc jego niedowierzanie,

spoważniała.–Możliwe,żerozumieszSpike’a,alepannaHavishamniejesttakajak
ja. Nie jest słaba ani samotna, nie potrzebuje nikogo, kto by jej pokazał, że jest
ważna.Jestsilnainiezależna.Niewstydzisięswojejseksualnościaniswojegomiej-
sca na świecie. Jeśli Spike stanie się dla niej zagrożeniem, zabije go. Zabijanie to
dlaniejnicnowego.Iwcaleniemaztegopowoduwyrzutówsumienia.

Odłożyłkartkęnastolik,poczymodwróciłLexitak,bypatrzyłamuwoczy.
–Niewydajemisię,żebytakbardzosięodciebieróżniła.
–PrzeztylelattrzymałamsięTylera,przyzwoliłam,żebyFaithmnieoszukiwała.

Po co? Za te okruchy sympatii, żeby się łudzić, że ktoś mnie kocha? Panna Havi-
sham

– Ma niezły biust i nogi – dokończył za nią, a ona się uśmiechła. – I zapewne

umieposługiwaćsiębronią,ale,Lexi,totylkopozory.–Niebyłwstaniezapanować
nadpotokiemsłówcisnącychmusiędoust.–Jesteśtaksamosilnajakona.Mało
kto,majączasobątakiedoświadczeniajakty,potrafiłbyzachowaćwsobietyledo-
bra,tyleciepła.Yinekamou,niemusiszodnowapisaćswojejhistorii.Onajużjest
niezwykła.

Wzruszenieścisnęłojązagardło.
Rysowałaoddziecka,napoczątku,żebyodreagowaćstres,alezczasemrysowa-

niestałosięsposobemnaprzetrwanienajczarniejszychchwil.

Napoczątkuplanowała,żepannaHavishamzabijeSpike’a,alezczasemkomiks

zaczął żyć własnym życiem. A ten zapatrzony w nią mężczyzna wszystko zmienił.
Losyjejbohaterówijejżycie.

Mogłabyodniegoodejść?
Zamyślonadopieropochwilizauważyła,żeNikossiedzitaksztywno,jakbywręcz

przestałoddychać.

–Przepraszam–wyszeptała.–Zawszedajęsięponieść,jakopowiadamoswoich

komiksachiszkicach.

Pocałowałago,nieczekającnajegokomentarz,tymbardziejżeczuła,jakbudzi

sięwniejpożądanie.Tak,tylerozumieiwykorzystatojakoswojąkotwicęwrze-

background image

czywistości.

Gdycichojęknął,natychmiastrozsułanogi.Jejczasznimdobiegakońca.
Drżącymi palcami zrzuciła z siebie T-shirt, po czym podniószy się na kolana,

szarpłazapasekjegospodni.Alejąpowstrzymał.

–Tymrazemchcęcięzobaczyćcałą.
–Jateżchcęcięoglądać.Nałóżku.–Zsułasięzjegokolan,aonszerokosię

uśmiechnął.–Ococichodzi?Mówiębezogródek,czegochcęodżycia.

–Właśniewidzę.Ibardzociztymdotwarzy.Terazwpadłaśnatenpomysł?
–Jakjestemztobą,odzywasięmojapodświadomość.Pewnieuważasz,żełóżko

jestnudne

–Ztobą,Lexi,nicniejestnudne.Alemampomysł,jaktourozmaicić.–Pchnąłją

nałóżko.

Rozpinająckoszulę,ruszyłwdrugikoniecpokojudolodówki,skądwyjąłbutel

szampana.

–Nieprzepadamzaalkoholem–zastrzegłasię,klękając.
–Ktopowiedział,żemasztopić?
Zacząłjąrozbierać,nieprzestająccałowaćjejwczułemiejscenaszyi.
–Nigdywięcejniemów,theemou,żeniejesteśpiękna.–Wsunąłpalcewjejwło-

sy.–Lexi,ufaszmi?–Przytakła.–Wobectegozamknijoczy.

Gdyzawiązywałjejoczy,wstrzymałaoddech.Domyśliłasię,żetokrawat.
Czekała,drżącwpodmuchachbryzyodstronywerandy.Materacsięugiął,ase-

kundępóźniejrozkosznieotarłasięoniąowłosionanogaNikosa.

Odebrało jej dech, gdy strużka czegoś zimnego, domyśliła się, że to szampan,

spłyła jej po obojczyku. A potem po piersiach i brzuchu. Gdy zaczął go powoli,
zmysłowozlizywać,rozszalałosięwniejtornado.

Gdyjakiśczaspóźniejobojeztrudemchwytalipowietrze,zdarłazoczuprzepa-

skę,aleichnieotworzyła,żebyniewidziećwyrazujegotwarzy.

Znowuzacząłjącałować.Delikatnie,subtelnie,czule.Gdylekkosięodsunął,od-

wróciłasiędoniegoplecamiprzytłoczonaniejegoczułością,aleinnymiemocjami.

–Wporządku,theemou?
Czułamimoto,żedlaniejseksnigdyniebędzienajważniejszy.Niewiedziała,czy

cieszyć się z tego powodu, czy płakać. Chciała przestać uciekać od życia, ale to
oznaczało,żemusizaakceptowaćsiebie.

Znalazła się w łóżku z Nikosem, bo pomimo jego sarkastycznych uwag i masce

bezduszności,lubigo.Iniebędziesięoszukiwać,żetowyłączniepożądanie.

–Fantastycznie.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

JutroranoVenetiaiTylerbiorąślub.
CzyLexiodsamegopoczątkuwiedziała,gdzieonisą?Udawała,żechodzijejtyl-

ko o niego? – te pytania nie dawały mu spokoju od chwili, gdy otrzymał tę wiado-
mośćodszefaochrony.

Wyskoczyłześmigłowca,poczymwyłączyłkomórkę,żebynieodbieraćtelefonów

Savasa.TheoKatrakisladamomentwkroczynascenę,awówczasNikososiągnie
swójcel,tymrazemniepoddyktandodziadka.

Wbiegłnapiętroizatrzymałsiępodjejdrzwiami.Byłojużpojedenastej,więcnie

chciał jej przestraszyć. Otworzył drzwi, ale łóżko było puste, więc zszedł po kilku
stopniachnadbasen.

Tamjązastał.Wbiałychszortachiżółtymtopiewydałamusięuosobieniemmło-

dościiniewinności,niezdolnaoszukiwać.

Patrzyłamuprostowoczybezcieniawyrzutówsumienia.
Owszem,Tylerbyłjejprzyjacielemirodziną,aichzwiązekzrodziłsięwnajtrud-

niejszymokresiejejżycia.

Samdoświadczywszyrozpaczliwejsamotności,nawetsięcieszył,żemiałaTylera.
AlewkonsekwencjimusibyćbardziejlojalnawobecTyleraniżwobecniego.
–Nikos,próbowałam
Wszedłjejwsłowo.
–Przezcałyczaswiedziałaś,gdzieonisą?–Wargijejdrżały.–Lexi,odpowiedzna

mojepytanie.

–Tak.
Ześciśniętymgardłemprzeniósłwzroknaniebieskątaflębasenu.
Pięćdniztąkobietąprzełamałojegobarieryochronne,asekszniąprzeistoczył

sięwcoś,codotejporybyłomunieznane.Zakażdymrazemgozmieniał.Nieokieł-
znanepożądanienieopuszczałogo,nawetgdyodniejwyjeżdżał.

Zdrętwiał przerażony. Jak udało się tej małej kokietce wyciągnąć od niego, że

wAtenachpracujedlaniegoSpyros?Dopytywałasię,dlaczegochcesięjejprzed-
stawiaćwjaknajczarniejszychbarwach.

Postawiłasobiezaceludowodnićmu,żemadobreserce,nadodatekfunkcjonu-

ceprawidłowo.Żebyjejprzerwać,powiedział,żekonieckońcówSpyrosmudzięko-
wał,bosamnigdybysięniezdobyłnaodwagęwyznaćdziadkowi,żekochaswo
żonę.

Aleterazpostawiłagranice,pokazałamu,gdziejestjegomiejscewjejżyciu.Jak

wszyscy,naktórychmukiedykolwiekzależało.

Zrobiłomusięciężkonasercu.Mimowszystkichjejzaklęć,niebrałagopoduwa-

gę,aonchciałjąprosić,żebyzostała,jakdługozechce,wyposażyłdlaniejstudio,
chciał

–Zwodziłaśmniewnadziei,żedowiemsiędopieropofakcie?
–Niepowiedziałamci,bomyślałam,żepotrzebująwięcejczasu.Zastanawiałam

się,cobędzienajlepszedlawszystkich

background image

–Toznaczydlaniego.Bowszystkoiwszyscyinnisądlaciebiemniejważni.
–PrzeztencałytydzieńJeszczenigdyniebyłamtakszczęśliwa.Jakmożeszka-

laćtotakidiotycznymioskarżeniami?!–zareagowałatakgwałtownie,żeznierucho-
miał.

–Więcdlaczegominie
NieoczekiwaniezzażywopłotuwyszedłTyler.
PodnaporememocjiNikoszapomniałourazie,opacymgniewie.
Lexichwyciłagomocnozarękę,żebynieodszedł.
–Nikos,wiem,ileonadlaciebieznaczy.JaJakdowiedziałamsięopomyśleVe-

netii, od samego rana usiłowałam połączyć się z Tylerem. Błagałam go, żeby ci
wszystkowyjaśnił.

Mocuczuciawjejspojrzeniuniemalgopowaliła.Niktnigdynieliczyłsięzjego

uczuciami.

Aniojciec,aniVenetia,anidziadek.
Ażpewnegodniasięzorientował,żenieczujenic.Stałsięzimnyjakgłaz,apozo-

stałamujedynieambicja.Nawetniezdawałsobieztegosprawy,dokiniepoznał
Lexi.

– Venetia jest mi bardzo bliska – przewił Tyler drżącym głosem. – Nikos, nie

wiem,jakjejodwić,żebyjejnieskrzywdzić,aleniemogęsięzniąożenić,bojej
niepamiętam,boschrzaniłemwszystkieważnerelacje.–PodszedłszydoLexi,poło-
żyłjejdłonienaramionach,jakbytoodniejchciałczerpaćsiłę.

Atawistyczny podszept nakazywał Nikosowi oderwać jego ręce od Lexi, powie-

dzieć, że nie ma do niej prawa, że teraz należy do niego. Zwinął dłonie w pięści,
żebytegoniezrobić.

–PolegałemnasłowieLexi,żeVenetiajesttwoimoczkiemwgłowie–przyznałTy-

ler.–Żepotrafiszznaleźćwyjścieztejsytuacji,nieprzysparzającjejcierpienia.Ni-
kos,zdajęsobiesprawę,żebyśchciał,żebymzniknąłzjejżycia,alejachcę,żeby
byłaszczęśliwa.

–NikosPowiedzcoś.Tylkowtensposóbmogę
Nikosprzytaknął,czując,żeniejestwstaniepowiedziećnicsensownego.Wtej

chwiliniepotrafiłodróżnićtego,cosłuszne,odtego,cozłe.Aletozatroskane,peł-
newyczekiwaniaspojrzenieLexiNiezapomnigonigdy.

–Gdzieterazjestmojasiostra?
–Wpensjonacie.Byłatakpodekscytowanajutrzejszymślubemizdenerwowana,

żeporadziłemjej,żebywzięłacośnasenidzisiajodpoczęła.Zasnęłabłyskawicz-
nie.–Tylermrugnąłporozumiewawczo.

Nikosniemógłwiedzieć,czyTylerkochaVenetię,alemusiałprzyznać,żewie,jak

zniąpostępować.

–Wracajdopensjonatu–poleciłTylerowi,rozważającwmyślachkilkascenariu-

szy.–Niemówjej,żetubyłeś.Jutroranotamprzyjadę.

–Aślub?–zapytałTyler.
Leximiałarację,twierdząc,żeVenetiajestsilniejsza,niżonmyśli.
–Postaramsięjąprzekonać,żebysięztymwstrzymała.Najakiśczas.Atoozna-

cza,żemuszęjejdaćswojebłogosławieństwo.

–Naprawdę?–Lexirzuciłamupytacespojrzenie.Sprawiaławrażenieuszczę-

background image

śliwionej.

–Niekażęcisięstądnatychmiastwynosić–powiedziałNikos,patrzącTylerowi

woczy.–Mojasiostradużoprzeszła,ajaniechcępatrzećnajejudrękę.

Tylerwytrzymałjegospojrzenie.
–Jateżtegoniechcę.Iniechcębraćzniąślubu,dokiwszystkiegosobienie

przypomnę,dokiniebędęjejwart.Proszętylko,żebyśdałmiszansę.

NikospociągnąłLexizesobą.
–Venetiajesttwoja–rzuciłpodadresemkompletniezaskoczonegoTylera.

Odejśćteraz?
Topytanieprzyszłojejdogłowy,gdyNikospchnąłjądopokoju,poczymsamznik-

nął,żebyodebraćtelefon.

Teraz, kiedy sprawa między Tylerem i Venetią została załatwiona, tymczasowo,

jejumowazNikosemtraciważność.

Tylerjużjejniepotrzebuje.
Zciężkimsercemprzeszłanasąsiedniąwerandę,żebyNikosniezobaczyłjejroz-

terki.

Bowcaleniechciałaodniegoodchodzić.Jeszczenie.
Najlepiejnigdy.
Niebędziepłakać.Jestdorosła.Musitopotraktowaćjakwakacyjnąprzygodę.
–Lexi?
Odetchnęłagłęboko,poczymwróciładosypialnizuczuciem,jakbywkraczałana

polebitwy.

Stałprzyłóżku,rozpinającguzikimankietów.
–Myślałem,żebardzocinatymzależy–powiedziałnawidokjejbladejtwarzy.–

Żebydostaliszansę.

–Owszem.
–Aletyionniepasujeciedosiebie–zauważyłpółgłosem.
–Słucham?–Nagledotarłodoniej,ocomuchodzi.–NiebolejęnadTylerem.
Ująłjązaręce.
–Dziękuję,żepowiedziałaśmiprawdę.
Uśmiechłasię.
–Myślę,żeodpowiadaciudawanieprzedVenetią,dziadkiemisamymsobą,żenie

wiesz,cotomiłośćisympatia,iinneuczuciapłycezserca.Alejawiem,żewiesz.
Byłampewna,żedaszTylerowiszansę.

–Todlaczegojesteśsmutna?
–Bojużniejestemcipotrzebna.Czas,żebymwróciładoNowegoJorku.
–Ahaaleniechcesz?–Bezsłowawyprowadziłjązpokoju,ażdotarlipoddrzwi

jejulubionegopomieszczenia.Skromnieurządzonego,gdzieprzezcałydzieńwpa-
dałoświatłosłoneczne.

–Otwórz.
Z duszą na ramieniu nacisnęła klamkę, a gdy włączył oświetlenie, mało się nie

rozpłakała.

Wrogustółkreślarski,nanimdeskanachylonapododpowiednimkątem,nastole

oboksrebrzystylaptop,drukarkazeskaneremiszafkanadokumenty,ryzypapieru,

background image

magnetycznetablice,pędzle,ołówki,gumkiiwszystko,czegoduszazapragnie.

Jakbywiedział,jakpowinnowyglądaćstudiojejmarzeń.
Obserwowałjejreakcję,stojącwdrzwiach.
–Podobacisię?
– Fantastyczne – wykrztusiła, czując jak pulsuje jej w skroniach. – Po niczego

nieprzeoczyłeś.AlejaTotylkomojehobby.

–Dlaczegotylkohobby?
Rozemocjonowana nie była w stanie odpowiedzieć. Latami marzyła, żeby ktoś

oniejpomyślał.IzrobiłtoNikos.

–Lexi,maszogromnytalent.Powinnaśdokończyćtenkomiksizłożyćofertę.
–Poco?–Sercewaliłojejjakmłotem.
–Żebygowydrukowano.–Chwyciłjązaręce.–Albozeskanowaćkilkazwiastu-

nówiwrzucićdosieci.Internaucitomniejprzerażacaspołeczność,jeżelitegosię
boisz.

–Zaraz,zaraz.Skądwiesz?
– Zbadałem sprawę. Ludziom się to spodoba. W porównaniu z tym, co tam jest,

niemamwątpliwości,żetwojepracebędąsięwyróżniać.Innerozwiązanietostwo-
rzyćbazęczytelników.Matotędobrąstronę,żeświadomość,żemaszczytelników,
dacimotywacjędodalszejtwórczości.

–JaToWiesz,toniejestcośtakiegojakSpidermanalboSuperman.Niemam

takichambicji.Chcętorobić,żebymiećnażycie.

–Więczostań.
–Cotakiego?
–Zostańtutakdługo,jakobojebędziemytegochcieli.Zanosisię,żeitwójprzyja-

cielzatrzymasiętunadłużej.

Rozbawionatymargumentempoczuła,żelubigocorazbardziej,aprzeztotym

jejtrudniejnieskorzystaćztakiejokazji.

–Niemogętegoprzyjąć–Zarumieniłasię.–Nikos,niechcężyćnatwójkoszt.

Tobyzmieniłoto,cojestmiędzynami.Proszę,spróbuj

–Uszanujętwojeżyczenie–rzuciłtonemtakswobodnym,żeoniemiała.–Zanim

zaprotestujeszJestembyłemtwoimszefem.Zależałomijedynienachronieniu
siostry.Uważam,żewykonałaśkawałdobrejroboty.Maszjużpieniądze,więcpro-
ponujęcijedyniemiejsce,wktórymmożeszzamieszkać.Tylemogęzrobićdlaprzy-
jaciela.

Zmarszczyłanos.
–Tyniemaszprzyjaciół.
Puściłtomimouszu.
– Poza tym studiem do niczego więcej nie zamierzam cię zmuszać. Jak chcesz,

możesznawetodczasudoczasu,jakzajdzietakapotrzeba,pomagaćpersonelowi
hotelu.Chcesztego?

Serceomałoniewyskoczyłojejzpiersi.
Pocałował ją w nos, a ona się uśmiechła. Zdążyła się już nauczyć, że pomimo

niezaspokojonego podu seksualnego Nikos poza tym kontekstem nie umie doty-
kaćaniprzytulać.Więckażdytakigesttraktowałajakwielkiprezent.

–Tak,chcęaleniebędętwojąseksualnązabawkąwGrecji.–Wtejkwestiinie

background image

mogłaiśćnaustępstwa.–Omałonieumarłamzzazdrości,jakdotykałasiętako-
bietawklubiewAtenach.Niejestemtakwyluzowanajaktwojeinne

Przyciągnąłjądosiebiemocniej,bypoczuła,jakjestpodniecony.
– Od kiedy zawróciłaś mi w głowie, nie spojrzałem na żadną inną kobietę. Nie

chcężadnejinnej.–Wjegogłosiezabrzmiałanutarezygnacji.

Bonietylkoonawkraczałananoweterytorium.
Gładziłagopopoliczkuzmieszanymiuczuciami.Iletopotrwa?Cosięstanie,jak

znudzisięNikosowi?Możelepiejodejśćzaraz?

Wtuliwszytwarzwjegoramię,słyszała,jaktrzepoczemuserce.
Rozpierałająradość,boprzynimporazpierwszypoczuła,czymjestradośćży-

cia.Jakietoproste.

Jej mechanizmy obronne, jej starannie budowany plan, by uniknąć komplikacji,

rozsypałysięjakdomekzkart.Wytłumiłatemyśli.

Nikosjąlubi.Jegoczynymówiąwięcejniżsłowa.Itojejwystarczy.
Dziękiniemuuwierzyła,żejestpiękna,odważna,żeodżycianależyjejsięto,co

najlepsze.

Nie dopuści, żeby obawa przed tym, co los przyniesie, psuła teraźniejszość, jak

byłodotejpory.

Spojrzałamuwoczy.
–Zostanę.
–Todobrze.–Porazpierwszyspojrzałnaniąwzrokiempełnymciepła.Wyczu-

łateż,żenieudolniestarasięukryćsilneemocje.Tojejwystarczyło.

Jutromożesięstaćcośzłego,aletachwilaztymczłowiekiembyłaniepowtarzal-

na.

Pocałowałago.Doutratytchu.
–Czyjateżmogędaćciprezent?–zapytała,jednocześnieśmiejącsięiztrudem

chwytającpowietrze.–Wczorajnareszciegoskończyłaminiemogęsiędoczekać,
kiedycigowręczę.

–Prezent?–Patrzyłnanią,jakbymierzyładoniegozpistoletu.
Przytakłaspeszona.
–Nietakiwspaniałyjakstudio,alepomyślałam
Uciszyłjągestem.
–Przynieśgo,theemou.
Wdwieminutypobiegłanapiętro,chwyciłazszafkirysunek,poczymzbiegłana

dół.Naglepoczułasięgłupio.Alecoinnegomogłamudać?

Madlaniegoprezent.Tonormalnedlaludzi,którychłącząnormalnerelacje.
Przeszedłprzeznajbardziejbolesnechwilewżyciu,nierozklejającsię.Tuliłwy-

cieńczonechorobąciałomatki,patrzył,jakgaśniewoczach,podczasgdyojciecwy-
płakiwałzaniegołzy,trzymałwramionachVenetię,gdyodkryłaciałoichojca.Ani
razuniepoddałsięrozpaczyiwściekłości.

Ale ta paczuszka oraz pełne wyczekiwania spojrzenie Lexi okazały się bardziej

niebezpieczne. Oblał go zimny pot. Z jednej strony chciał od tego uciec, z drugiej
umierałzciekawości.Niczymdziecko,jakimnigdyniebył.

Bezsłowawyjąłjejzrękipakiet.

background image

–Skorzystałamztwojegoskanera.
W rękach miał T-shirt. Zwyczajny biały T-shirt z taniej bawełny. Rozpostarł go.

Izastygłwbezruchu.

Spike,galaktycznypirat.WtymsamymstylucorysunekpannyHavishamnako-

szulceLexi.

Spikewczarnychskórzanychspodniachiskórzanejkamizelce,zbroniąwkabu-

rze. Każdy detal starannie dopracowany, ale uwagę przyciągał przede wszystkim
wyraztwarzySpike’a.

Ześciągniętymirysamitwarzypiratspoglądałprzedsiebie.Nikossiędomyślił,że

Spikewłaśniepojął,żetopannaHavishamjestkluczemdowrótczasu.

Sercebiłomujakszalone.Jeszczenigdyniedostałprezentutakcennego,ajedno-

cześniegroźnego.Ogarniętystrachemżałował,żesamniemakluczadowrótcza-
su,żebycofnąćwszystko,copowiedziałLexi,iwrócićdoczasu,kiedyjejnieznał.
Bo wówczas trzymał wszystkie emocje pod kluczem i nie zanalizował niechęci do
ojca.Zakląłpodnosem.

–Nikos?–Niepatrzyłananiego,przygryzającwargę,poczymchciaławyrwać

muT-shirt,alecofnąłrękę.–Idiotycznypomysł

Pomyślał,żeniewolnopopsućLexitakiejchwili.Wyłącznieztegopowodu.Czuł

jednak,żetowierutnekłamstwo.

Ściągnąłzsiebiekoszulę.
Gdyspojrzeniejejniebieskichoczurozbłysłociepłem,cośsięwnimskurczyło.
–ChybapowinienzabićpannęHavisham–wykrztusił.Ostrzeżeniedlanichoboj-

ga.–Topiratbezserca,prawda?Niezakochasięwniej,botobygoodwiodłood
jejzabicia.

–Nikos,niemówiłam,żetosięskończyhappyendem,ajeślichodzioto,żeSpike

jązabije,tośmiemtwierdzić,żenadaljejniedoceniasz.Onaniedasięzabićniko-
mu,anapewnoniejemu.–PociągnęłazabrzegT-shirta.–Chybatrochęzaciasny.
NależałowybraćXXXL,anieXXL.–Mrugnęładoniegoszelmowsko.–Teraztrud-
nobędziegozdjąć.

Porwanyfaląpożądaniastłumiłwszelkiesygnałyostrzegawcze.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Uwolniwszy się po tygodniu z objęć Lexi, udał się na jacht na długo odkładane

spotkaniezTheemKatrakisem.Gdyzaszedłdobaru,żebynalaćsobiewhisky,rzu-
ciłmusięwoczykubełekzbutelkąszampana.Znotkidowiedziałsię,żetoprezent
odThea,cozwiastowałopomyślnewieści.

Alezamiastfalisatysfakcji,przypomniałamusięLexidrżącazrozkoszy,gdypie-

ściłjąskąpanąwszampanie.Natychmiastdoznałerekcji,gdypożądaniedałooso-
bie znać z niesłychaną siłą. Trafne określenie. Pożądanie, narastacy niepokój,
całasytuacja,którąsamwykreowałzLexi,byłyniesłychane.Każdegodniawątpli-
wości nachodzące go po każdej nocy spędzonej z Lexi krystalizowały się w coraz
bardziejokrutnąprawdę.

Przyłapałsięteżnatym,żeodcinasięodświata,anawetpracy.Przekładałspo-

tkaniezTheem,mimożeodponadrokustaranniepodtrzymywałtęznajomość,blo-
kującdziadka,zamiastpoznaćjegoplanyKiedyzaszławnimtakaprzemiana?

JakbyobserwowałsiebiewinnejrzeczywistościniczymwkomiksieLexi,szczęśli-

wej,równoległej,aletaksamokruchejjakfantastycznej.WmiaręjakLexizajmo-
wała coraz więcej miejsca w jego życiu, stopniowo mu uzmysławiała, na jak bez-
względnyżywotsamsięskazał.

Dlamężczyzny,którynigdynieangażowałsięemocjonalnienadłużejniżkilkago-

dzin,relacjazkimśtakimjakLexibyłaniczymsiedzenienabeczceprochu.Tydzień
temupoprosiłją,żebyzostała,ajużczuł,żejegokontrolasłabnieipowracawszyst-
ko,coztakąbezwzględnościąkiedyśwymazałzeswojegożycia.

Pewnejnocywpadłwpanikę,boniebyłojejwłóżku.Zastanawiałsię,czyopuściła

go,takjakmatkaijakojciec.Zrozumiałwtedy,żemusisięztegowyzwolić.

Jeżelipozwolisobietyleodczuwać,narazisięnasmutek.Potym,przezcoprze-

szedł,żebyznaleźćsięwtymmiejscu,madosyćsmutku.

Odwróciłsię,słyszączaplecamikroki.
WkroczyłTheo.ZeściągniętymibrwiamizlustrowałNikosaodstópdogłów.Uści-

snęli sobie dłonie. Serdeczny uśmiech Thea kontrastował z jego chytrym spojrze-
niem.

–Zdziwiłomnie,żeprzekładasztospotkanie.Czytwojasiostrajestbezpieczna?–

Nikosprzytaknął.–Jesteśzainteresowanykontynuowaniemwspółpracy?

–Oczywiście.Todlamnienajważniejsze.
Theopochyliłsięnadstołem.
–Wtakimraziemamposwojejstronietrzygłosywięcej.Poprąmnienastopro-

cent.Savasjużniemawiększości.

MarzenieNikosabyłonawyciągnięcieręki.Zasiądziewfoteluprezesa,odbierze

należną nagrodę za wyżoną pracę. Uradowany uścisnął dłonie Thea. Zapragnął
uczcićtozLexi,zapragnął

–Podjednymwarunkiem.
Nikosbyłnatoprzygotowany.
–Theo,podajcenę.

background image

Theospojrzałmugłębokowoczy.
–Ożeńsięzmojącórką.Połącznazawszenaszedwarody.
Zerwałsięzestołka,poczymoparłsięoreling.Przedsobąmiałroziskrzonebłę-

kitnemorze,alepluskfalzagłuszałmuszumkrwiwuszach.

Wpierwszymodruchuchciałzaprotestować.Czydlajednejkobietymazrezygno-

waćzeswojejżyciowejmisji?Zewszystkiego,nacotakciężkoharował?Wybraćtę
samądrogę,którąobrałojciec,pozostawiajączasobątylkozgliszcza?

Nie,przecieżrobiłwszystko,żebyodtegouciec.
Nie ma nic do dania Lexi, kobiecie dobrej, szczodrej, czułej. Im prędzej pój

swoimidrogami,tymlepiej.

Totylkoprzygoda,obojewiedzątoodsamegopoczątku.Wszystkiemiłostki,przy-

najmniejtejego,zawszesiękończą.

Dawnoniebyłatakprzestraszona.Nawetmimo,porazpierwszywżyciu,odpo-

wiedniejkreacji,butów,anawetmakijażu.

Przycieodbywałosięwtymsamymhotelu,któryzNikosemtakbarwnieotwarli

dwatygodniewcześniej.Nawettoprzyciepodeleganckąmarkiząrozpiętąnapla-
żymiałokameralnycharakter.Wśródgościdostrzegłaznanąmodelkębieliznyoraz
słynnego szefa kuchni, o którym bardzo chciała powiedzieć Tylerowi. Jednak naj-
bardziejpeszyłająobecnośćSavasaDemakisa.

Wyobraziłasobie,żebędziesprawiałwrażenieokrutnika,alewyglądałjakkażdy

inny mężczyzna. Przez większą część przycia. Bo kwadrans temu zatrzymał się
przedniąibezsłowapowitaniazasypałjąpytaniami.

Odpowiadałazalękniona.Jejobecnośćnatymprzyciuwyraźniemusięniepodo-

bała,aleuznała,żeniebędziesięukrywaćjakgrzesznica.Zauważyłateż,żespo-
glądananiącorazwięcejzaciekawionychgości.

Wróciłabydowillinadrugimkrańcuwyspygdybynieto,żeniewidziałaNikosa

odtrzechdni.Spędziłtydzieńznią,VenetiąiTylerem.Ażdziw,jakspokojnieupły-
nąłimtenczas.Potemwyjechałwinteresach.Sądzącpobłyskuwjegooczach,mu-
siałotomiećzwiązekzgłosowaniemnaprezesazarządu.

Życzyłamuszczęścia,aleodparł,żeszczęścieniejestmupotrzebne.Niewrócił

aninawetniezadzwonił.Uporałasięzrozgoryczeniem,aletegowieczoruniewy-
trzymała.

DowiedziałasięodVenetii,żeobecnyjestcałyzarządiżewydaoświadczenie.Na

odgłosląducegohelikopteramusiałasiępowstrzymać,żebyniepobiecdoNikosa.
Sięgnęła po kieliszek z szampanem i przysiadła się do Tylera i Venetii. Gdy Nikos
zjawiłsięwwejściu,natychmiastotoczyłgowianuszekgości.

Gdyodnalazłjąwzrokiem,ichspojrzeniasięspotkały.Namoment,bopodszedłdo

niegojakiśstarszymężczyzna.

Kilkaminutpóźniejgościezasiedlidostołówpodręczniewykonanymilampionami

zpapieru.Rozpoczęłysięprzewienia.

Wyobrażała sobie, że pierwsze wygłosi Nikos albo Nathan Ramirez, inwestor

zAmeryki,alebyłtostarszypan,którydwatygodniewcześniejodwiedziłNikosa.
PrzedstawiłsięjakoTheoKatrakis,członekzarząduDemakisInternational.Rozwo-
dziłsięnadosiągnięciamiNikosa,chwalił,żepodjegokierownictwemfirmaotrzy-

background image

małasporyzastrzyknowejkrwiorazkapitału.

Słuchałategozbicymsercem.NareszcieNikosmato,nacotakciężkopraco-

wał.

ZostałnowymprezesemDemakisInternational.Katrakissięroześmiał,poczym

rzucił jakiś żarcik, którego nie zrozumiała, doki na podium nie zaprosił Nikosa
i swojej córki Eleni. Rozpromieniony Katrakis przeniósł spojrzenie na Savasa.
UśmiechnatwarzydziadkaNikosauprzytomniłLexi,jakajestprawda.

NikosjestzaczonyzEleniKatrakis.
Oddechuwiązłjejwgardle,sercewaliłojakoszalałe,wgłowiejejhuczało,zrobi-

łojejsięzimno.Tylerzaklął,podtrzymującją,azszokowanaVenetiawodziławzro-
kiemodniejdoNikosa.AlezimnybłyskwoczachSavasaDemakisanakazywałim
milczenie.

Doprowadziłdotego,żehistoriarodzinnasięniepowtórzy.
Za prezesurę kazał Nikosowi zapłacić, a Nikos płaci za to swoim sercem. I jej

sercem.

Bowbrewsobiepokochałago.Ztymnajtrudniejbyłosiępogodzić.Wypełniłają

pustka.

Nieporazpierwszy.
Miała pięć lat, gdy poszła do szkoły. Już pierwszego dni się zorientowała, że

wszystkiedzieciwjejklasiemająrodziców.Żeniezmieniająopiekunów,żesąko-
chane.Iżezjakiegośpowodujejrodzicesięjejwyrzekli.

Nie mogła przestać płakać, aż pani nauczycielka przytuliła ją i umyła jej buzię.

Terazczułasiętaksamo.

Jakbystraciłacoścennego,coś,czegowcześniejtakbardzojejbrakowało.
Żeteżwtakichokolicznościachmusiałapoczuć,jakbardzopragnie,żebyjąko-

chał,żebywybrałszczęście,dlasiebieidlaniej.Zrozumiała,żezawszebędziezda-
nasamanasiebie,bonigdynieprzestaniegokochać.

„SpikepowinienzabićpannęHavisham”.
Powiedział,żetaktosięskończy.
Chciała ukryć się w mysiej dziurze, natychmiast wylecieć do Nowego Jorku. Bo

gdybysięspotkali,napewnobysięzałamałaibłagała,bykochałjątakmocnojak
onajego.

Boniepotrafiudawać,żeniecierpianiżegoniekocha.
Odetchnęłagłęboko.Niepoddasięłatwo.Jeżelimagostracić,tomupokaże,co

zrobił.Dotrzedoczłowieka,którypodmaskąbrutalnejszczerościjestzgruntudo-
bry,któryjejpokazał,czymjestżycie,ipostarasię,byzrozumiał,czegosamsięwy-
rzeka.

Upłyło kilka godzin, zanim się uwolnił od obowiązków towarzyskich. Zbierał

gratulacjeodwszystkichczłonkówzarządu,byłrozrywanyprzezinwestorów.Prze-
konywałsięwduchu,żenatęchwilępracowałpiętnaścielat.

Zastanawiałsięjednocześnie,jakjejotympowiedzieć,żebyjejniezranić.
Zobaczyłją,jakspokojnasiedziałaprzystolewgłębi.Wniebieskiejsukiencewy-

glądałatakpięknie,jakpięknebyłojejwnętrze.Myślałtylkootym,dokiniewy-
stąpiłTheo.

background image

Wyglądałanazdruzgotaną,aonpoczuł,jakbywgardlemiałtłuczoneszkło.Do-

pierowtedypojął,jakąuruchomiłmachinę.

ZatrzymałsięwdrzwiachstudiaizdumionyspoglądałnaLexiskulonąnależaku.
Myślał,żeoburzonawyjedzie.Możenawetjaktchórznatoliczył.Miałsięwyco-

fać,aleotworzyłaoczy.

Uśmiechłasięsmutno.
–Mojegratulacje.
–Maszsukienkę,którąwybrałem.
–Włożyłamjądlaciebie.–Pogładziłaniebieskijedwab.–Czułamsięwniejina-

czej, pewnie. Chciałam dzisiaj pięknie wyglądać. Przeczuwałam, że zanosi się na
cośwyjątkowego.

Sercewaliłomujakmłotem,alezdrugiejstronycośmupodpowiadało,żebysię

doniejniezbliżał,żebyzachowałsięhonorowo.

–Dawnoniewidziałemkobietytakpięknej.
Odetchnęłagłębiej,jakbychciałazapanowaćnademocjami.
–Tymrazemciwierzę.
Nieruszającsięzmiejsca,zrzuciłmarynarkę.
–Nieniemiałempocia,żeTheoogłositoakuratdzisiaj.
–Jużzniąspałeś?–zapytałazrezygnowanymtonem.
Przekleństwo,którepadłozjegoust,zmroziłoatmosferę.Aleniepotrzebęwyja-

śnienia,dlaczegonatoprzystał.

–Onamnienieinteresuje!Nawetnaniąniespojrzałem.
–Uważasz,żepoczujęsięlepiej?–uśmiechłasię.
Porazpierwszyusłyszałzjejusttylesarkazmu.Toprzezniego.
–Powiedzto,powiedz,żemamzniknąć.Isamaradzićsobieztym,cozemnązro-

biłeś.Żenaszaprzygodamiłosnasięskończyła.Powiedz,żewybrałeśto,cowtwo-
imżyciuważniejsze.

–Przecieżwiesz,żenie–zawahałsię,szukającsłów.
–Tylkoniemów,żetonieto.Ludziomzdarzająsięromanse,alepotemidądalej,

tak?Powiedzmitosamo,coEmmanuelle.Żemamsiępakować.Dostanęjakiśpo-
żegnalnyprezent?

–Lexi,cotywygadujesz?!
Spiorunowałagowzrokiem.Skojarzyłamusięzrozwścieczonątygrysicą.
–Miałeśnadzieję,żezałamanazniknęjeszczedzisiaj?Amożesięłudziłeś,żetak

bardzochcębyćkochana,żebędęztobązakażdącenę,żezadowolęsięochłapa-
mi.

– Nie miałem innego wyboru. To małżeństwo to czysta formalność. – Zacisnął

zęby.

Lexijednakniedawałazawygraną,bodrzazgaurazyniedawałajejspokoju.Jak-

bychciałazatrzymaćtenmoment,samasięzmienić.

Czuła,żetylkogniewpozwolijejprzetrwaćtechwile.
Bojeślisięugnie,wjejumyśleodezwiesiętamaładziewczynka,któratakbardzo

chciałabyćkochana.Jedynymsposobemjejuciszeniabyłodaćsięporwaćfalignie-
wu.

– Uważasz, że fakt, że niszczysz swoje oraz moje życie, będzie dla mnie pocie-

background image

chą?

–Lepiejjużnicniemów–wycedziłprzezzęby.
–Nieprzestanę.–Otarłałzy.–Nawetniewiesz,jakmnieprzerażamyślorozsta-

niu.Jakpomyślę,żewięcejcięniezobaczę,mamwrażenie,żesięduszę.–Ruszyła
kuniemu,więcsięspiął,jakbybyłabronią,którazrobimukrzywdę.Gdydotknęła
jegotwarzy,wjegospojrzeniuzalśniłazłość.Icośjeszcze.

Pocałowałagowpoliczek,aonzadrżał.Wtuliłasięwniego,żebyzapamiętaćjego

zapach.

–Paniczniesięboję,żewięcejcięniezobaczę,żejużnigdynieusłyszętwojego

głosu,niepocałujęcię.Żeniktinnyminiepowie,żejestempiękna–Głosjejsię
łamał.–Aniżemamwalczyćoswoje.Nikos,jeszczenigdytakbardzosięniebałam,
żeniebędękochana.–Patrzącmuwoczy,pocałowaławnętrzejegodłoni.Smutek
wjegooczachtakjąporuszył,żeażsięzachwiała.Aleniepoddałasię.Musimuto
powiedzieć.–Kochamcięichybanigdynieprzestanę.Gdybyśniebyłtakzaślepio-
nyambicją

Uwolniłdłońicofnąłsięokrok.
– Opowiedziałem ci o rzeczach, o których nikomu wcześniej nie wspomniałem.

Niechodzioambicjęczychciwość.Zrozum

Miałaochotęzabićgozato,żeniewidziprawdy,którąmaprzednosem.
–Uważasztozazwycięstwonadojcem?Tożadnezwycięstwo.
Wcześniejsmutekwjegooczachbyjąpowstrzymał,alenieteraz.Gotowałosię

w niej. Pokazał jej, jak można cieszyć się życiem, a teraz chce, żeby wróciła do
dawnegostanupółpienia.

–Tymukłademzwyciężyłeśswójstrach,żejesteśtakisamjakon.Botaknapraw-

dęjesteśtakisam,chociażtakbardzostaraszsiętemuzaprzeczać.Jesteśjegosy-
nemIcośdomnieczujesz.–Dźgnęłagopalcemwklatkępiersiową.–Czujeszto
tutaj.Zaczynaszsiędomnieprzywiązywać.Itocięprzeraża.Przerażacięświado-
mość,żemożeszbyćdokładnietakisamjakojciec,żemasztesamesłabości.Żeje-
żelipozwoliszdalejkiełkowaćtemu,codomnieczujesz,totociępożreodśrodka
istracisznadsobąkontrolę.–Wzruszyłaramionami.–Dziadekpodsunąłcinajlep-
szysposóbzapanowanianadtym.

–Savasniemiałztymnicwspólnego.
– Wręcz przeciwnie. Ty i on boicie się tego samego. To dlatego możesz sobie

wmawiać,żewtwoimżyciuodgrywamrolędrugorzędną,żeniejesteśniewolnikiem
swoichuczuć.Łamieszmiserceitłamsiszswoje.Życzęci,żebyodtejporytwoje
życiebyłotakponurejakmoje.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

SiedziałwskórzanymfoteluwswoimgabineciewbiurowcuDemakisInternatio-

nal w Atenach. Bywał tam wielokrotnie, ale po drugiej stronie ogromnego biurka,
gdySavasdyktowałkolejnewarunki,odktórychzależałlosNikosa.

Pokonałwszystkiepoprzeczkistawianeprzezdziadka,więctenfotelbyłnagro

zalataciężkiejpracy.

Mimotowcalenieczułsięzwycięzcą.SfrustrowanyniechciałmyślećoLexi.
Uznał,żezrozumiała,doczegobyłomutopotrzebne.NiepotrzebowałLexiani

jejpsychoanalizy.GdziekolwiekLexisięznajdzieiczymkolwiekzajmie,będzieko-
chana.Toprzekonaniebyłodlaniegoźródłempocieszenia,aleizazdrości.

Wyjąłbutelkęszampanazkubełkazlodem.Otworzyłjąwchwili,gdydogabinetu

wkroczyłSavas,któryodtygodniagounikał.Jakbyzdawałsobiesprawę,żeNikos
jestjakrannezwierzęgotowezaatakowaćkażdego,ktopodejdziebliżej.

Nie,Savasotymniepomyślał.Jestpozbawionyuczuć.Bezmrugnięciapowie

dźwiganiewyobrażalnąodpowiedzialność.Synurodziłmusiępóźno,więcgdywy-
piąłsięnacałetobogactwo,dziadekdobiegałsześćdziesiątki,aleniezaniedbywał
anifirmy,anirodziny.

–Gratuluję.–Savassięgnąłpokieliszek.–Pokazałeś,żezasługujesznanaszena-

zwisko.

Nikosupiłłykszampana,alenaustacisnęłomusiępewnepytanie,którenieda-

wałosięspłukaćtrunkiem.JeszczenigdyniezapytałSavasaoojca.

Niebyłopotrzebyzadawaćjeakuratteraz.Alejeżelijezada,jeżelisiędowie,to

w końcu przestanie się zastanawiać. I przestaną go dręczyć kwestie poruszone
przezLexi.

–Czyojciecprosiłcięopomoc,jakmatkazachorowała?
Przezułameksekundydostrzegłbłyskemocjiwspojrzeniudziadka.
–Grzebiącwprzeszłości,Nikos,nicniezyskasz.Spisujeszsięlepiej,niżoczeki-

wałem.Niepatrzwstecz.–Savasruszyłdodrzwi,ciężkoopierającsięnalasce,ale
Nikosodciąłmudrogę.

–Odpowiedznamojepytanie.Czyprosiłcięopomoc?
–Tak.
Nikosowisercesięścisnęło.Wszystko,comyślałoojcu,zabarwiałagłębokaura-

za,boniechciałżyćdlaniegoiVenetii,bobyłsłaby.

–Cowtedyzrobiłeś?
Savas zachował kamienną twarz, nawet drgnieniem powieki nie zdradzając ja-

kichkolwiekemocji.

–Postawiłemmuwarunki.Takjaktobie.
Nikosa przeszył zimny dreszcz. Przeczuwał, co nadchodzi. Nareszcie pojął, co

Leximiałanamyśli,mówiąc,żeSavasżądaodniegozapłaty.Spłacałtendługzwła-
snejwoli,przyokazjizapominając,żemaserce.

–Jakietobyływarunki?
–Powiedziałemmu,żezagwarantujęjejopiekęlekarskąipieniądze,któreumożli-

background image

wią jej godziwe życie, pod warunkiem że od niej odejdzie. Ale zamiast skorzystać
ztego,twójojciecuparłsięzostaćgłupcem.

ZajakiegoNikosmiałgodotegodnia.
Skóramuścierpła.Wystarczyło,żebyojciecrzuciłmatkę,adalejżyłabywdostat-

ku.

Ale ojciec nie był w stanie dokonać tak okrutnego wyboru, nie potrafił zostawić

ukochanejkobiety.

Nieumiałżyćzpoczuciemwiny,zeświadomością,żezmiłościdoniejskazałjąna

cierpienie?PoczuciebezradnościNikosawyparławściekłość.Obajwiedzieli,żeoj-
ciecbyłsłaby.

–Dlaczego?Dlaczegoakurattegoodniegozażądałeś?
–Ukradłamigo.Mojegojedynakaidziedzicamojegoimperium.Uciekłznią,jak

tylkojązobaczył,aonauczyniłagojeszczesłabszym.Codostaławzamian?Bie
igłód.

–Savas,nieprzezniąstałsięsłaby,onjużtakibył.
MięśnietwarzySavasadrgnęły.Najegoobliczewypełzłstarannieskrywanysmu-

tek. Savas nie miał zamiaru skazywać syna na tak ponury koniec! Kierowała nim
wyłącznieduma.

Wrezultacietchórzliwykrokojcazniszczyłtyleistnieńludzkich.
– Koniec końców, zawiódł ją, tak jak zawiódł mnie. Nie mogłem dopuścić, żebyś

popełnił taki sam błąd. Trzymałem cię na dystans. Poddawałem cię niezliczonym
próbom.Niechciałem,żebyśbyłtaksamosłabyjakon,niezdolnydoradzeniasobie
zobowiązkami.

ObserwującprzezlatacierpienieNikosa,Savasmusiałcierpiećpodobniejakon.

Przerażace.

–WięctakmanipulowałeśTheem,żewszedłzemnąwukład.MałżeństwozEle-

nitotwójpomysł.

–Tak.DotarłydomniesłuchyotejAmerykance,żeświatazaniąniewidzisz,że

sprawiła,żezmieniłeśzdaniewsprawieVenetii.Tymrazemniemogłemniczrobić.

–Obajpostąpiliścieźle,rozumiesz?Jeżelionbyłnieodpowiedzialnyisłaby,toty

jesteśzgorzkniałyiokrutny.PojegośmierciVenetiaijapotrzebowaliśmytwojejmi-
łości, twojego wsparcia, ale ty przekułeś moją złość na niego na swoją korzyść.
Sprawiłeś,żezacząłemnienawidzićwłasnegoojca.Aleniejestemanisłabyjakon,
aniprzepełnionygorycząjakty.

MiłośćdoLexigonieosłabi.
Opadłnafotel.Maserce,którebolejeikrwawi,aleprzedewszystkimkocha.
Aonoddaliłkobietę,któramutoudowodniła.
Próbowałamupokazać,coichłączy,acoonchciałzniszczyć.Bojejmiłośćbyła

jejsiłą,dodawałajejodwagi.

„Nigdynieprzestanęciękochać”.
Terazzrozumiał,dlaczegowpadławzłośćzpowoduwyboru,jakiegodokonał.
Drżącymi palcami sięgnął po nominację na prezesa Demakis International, po

czymrzuciłnastółprzedSavasem.

– Domyślam się, że jakkolwiek postąpiłeś, działałeś pod wpływem poczucia winy

imiłości.Chciałeś,żebymbyłsilniejszyniżojciec–powiedział,patrzącmuprosto

background image

woczy.–Jestemodniegoowielesilniejszy.Niezawiodłemsiostry.Niezawiodęteż
ciebie,aleLexiSavas,onajestczęściąmnie.Dziękiniejjestemjeszczesilniejszy.
Onawypełniamojeżycieśmiechemiradością.–Rozejrzałsiępogabinecie.–Setki
razypokazałemci,ilejestemwart.ZasłużyłemnafotelprezesaDemakisInterna-
tional.Alemiarkasięprzebrała.Niezostawiękobiety,którąkocham,anisięnieza-
strzelęzżaluponiej.Chcesz,żebymprowadziłtęfirchceszuczynićmnieswo-
imspadkobiercą?Będętorobiłzniąuswojegoboku.Tylkotaksiętegopodejmę.
Konieczżyciemwtwoimlubjegocieniu.Terazmuszębyćpanemsiebie.

NieczekającnareakcjęSavasa,opuściłgabinet,czująctętniącywżyłachstrach

zmieszanyznadzieją.Musiałjązobaczyć,niemógłsiędoczekać,kiedyweźmieją
wramiona.

Bo tym razem znikła niechęć na myśl o kobiecie, która mimo tylu złych do-

świadczeń nadal potrafiła kochać. Tym razem pragnął tej miłości, pragnął kochać
Lexitak,jaksięjejtonależało.

Otwieraławłaśniepuszkęzzupą,gdyktośzapukałdodrzwi.NiemogłatobyćFa-

ith,bozmęczonaudawaniem,żenicsięniestało,wszystkojejwygarła:romans
zTyleremisetkikłamstw.

AlegdyFaithzapytałaoNikosa,zalałasięłzami.NaobronęFaithtrzebapowie-

dzieć,żeprzesiedziałazniącałydzień,zanimsięwyprowadziła.

Alenieznikłanazawsze,bopodnieobecnośćTylerabyłajejjedynąprzyjaciół-

ką.

Dodatkowodołowałająsamotnośćwpustymmieszkaniu.Kilkarazymiałaocho

zadzwonićdoNikosa,dowiedziećsię,couniegosłychać,alenamyślojegoza-
czynach,wracaławściekłość.

Tylkototrzymałojąprzyżyciu.Bałasię,żegdyizłośćminie,jużnicjejniezosta-

nie.

Spojrzawszyprzezwizjer,odskoczyłaoddrzwijakoparzona.
Nikos.
Gdybytobyłomożliwe,sercewyskoczyłobyjejzpiersi.
–Lexi,otwórz!Wiem,żetamjesteś.
Bezczelnyfacet!Wyobraziłsobie,żesięprzednimchowa!
Stanąłprzedniąwrozpiętymdługimpłaszczu,przekrzywionymkrawacieimocno

zmiętejkoszuli.Zarośnięty,cooznaczało,żegolisięraznadzień.Tenzarostspra-
wił,żepoczułałaskotaniewnajdziwniejszychmiejscach.

Kiedyśsiępożaliła,żejądrapie,więczacząłsięgolićdwarazydziennie,alenie-

długopotemwyznała,żetęsknizajegozarostem.Dzieńpóźniejnieogolonyocierał
sięojejuda,doprowadzającjądorozkoszy.

Boże,jakonnaniądziała.
–Jeżelitujesteśzpowodulaptopa,któregozabrałam,to,przepraszam,jużgonie

oddam.Dopiszgodostratzwiązanychzmoimpobytem.–Żebysięnierozpłakać,
wysiliłasięnaswobodnyton.

–Myślisz,żedlategotujestem?Zpowodulaptopa?–Zmierzywszyjąwzrokiem,

wszedłdośrodka.

Zamknęłazanimdrzwiioparłasięonieplecami.Westchnęła.Nawetwubraniu

background image

pogniecionym podczas lotu prezentował się piekielnie pociągaco. To niesprawie-
dliwe,żebyjedenczłowiekmiałwszystko:urodę,seksapiliodwagę,żebysięztym
obnosić.

Niewolnotakonimmyśleć.Jestzaczonyzinną.Sągranice,którychnawetona

nieprzekracza.Jednakwidokjegopodkrążonychoczuiposzarzałejcerysprawiłjej
sporąsatysfakcję.

Tak,powinnawwiększymstopniunaśladowaćpannęHavisham.
–Gdzietwojanarzeczona?
–ChybawAtenach.Zeswoimukochanym.
– Jeżeli to ma być reklama nowoczesnego otwartego małżeństwa i seksualnych

przygódwNowymJorku,tosięwynoś.Mamrobotę.

Zrzuciłzramionpłaszczipodwinąwszyrękawykoszuli,sięgnąłporysunekleżący

nakanapie.Poczymjakgdybynigdynic,rzucił:

–Zaczynyzerwane.
Szczękajejopadła.Przezkilkasekundmiaławrażenie,żesięprzesłyszała,żepo-

nownieznalazłasięwinnejrzeczywistości,gdziezjawiłsięNikosiprzysięgajejdo-
zgonnąmiłość.

–Lexiwporządku?
Gdyprzytakła,zacząłrozglądaćsiępopokoju,wktórymurządziłastudio.Na

szerokimdrewnianymstole,którykupiłanatarguzestarociami,leżałprzedostatni
rozdziałopowieściopannieHavisham.

WyraźniedrżącąrękąNikospogładziłostatnirysuneknatejstronie.Ten,naktó-

rympannaHavishamstoinadnieruchomymciałemSpike’a.

–Zabiłago?–zapytał,niekryjączdumienia.
–Przynajmniejwtejwersji–wykrztusiłaLexi,tłumiącłzy.
–Jakto?
Potarłaoczy.
–Niemogęsięzdecydować,jakiemabyćzakończenie,azadwadnimamspotka-

niezwydawcą.Onamusimupokazać,doczegojestzdolna,żebyjużnigdyjejnie
lekceważył.Alemożetylkogookaleczy.Albo,ktowie,zostanąkumplami?

Gdyzamrugał,zorientowałasię,żepoto,bynieokazaćemocji.
–Zdajesię,żedobrzesiębawisz.
– Owszem. Dotarło do mnie, że życie Spike’a jest wyłącznie w moich rękach

i mogę go krzywdzić na wszystkie sposoby. – Uniosła do góry kciuk, żeby pokryć
smutek.–Porazkolejnyratujęsięucieczkąwświatfantasy.

–Dużozrobiłaśprzezjedentydzień.–Przerzucałkartykomiksu.
Wzruszyłaramionami.
–Pieniądze,jakiemizapłaciłeś,wystarcząminakilkamiesięcy.Uznałam,żespró-

buję.Terazalbonigdy.

–Super.–Omiótłjąpożądliwymspojrzeniem,poczymznowuzacząłsięprzecha-

dzać.

Zacisnęłapalce,żebynierzucićsięnaniegozpięściami.Jakmógłpowiedzieć,że

zaczynyodwołane,inicwięcej?Aleniebędziegowypytywałaoszczeły.

–Możeszprzestaćtakchodzić?Zaczynamsięciebiebać.Cosięstało?Wszyscy

zdrowi?

background image

–Tak.VenetiadoprowadzaTyleraimniedoszału,planującślubstulecia.
Serce się jej ścisnęło. Wbrew swoim oczekiwaniom zaprzyjaźniła się z Venetią,

ponieważobydwiekochałyTylerapomimoróżnychtemperamentów.Aleprzeztego
bezdusznegobrutalaomijajątocałeradosnezamieszanie.

–Ustalilidatę?
–Zapółtoraroku.Venetiazachowujesiętak,jakbybyłajedynąkobietą,którawy-

chodzizamąż.NabrałemszacunkudoTylerazato,żewymógłnaniejtakodległy
termin.

NierozmawiałazTyleremodtygodnia.Jedyniezarazpoprzylociepoinformowała

go,żedoleciałaiżeczujesiędobrze.Domyślałsię,żetakniejest.Obiecała,żebę-
dzienasiebieuważać.Aleniechciaławięcejdoniegodzwonić,bobysięrozpłaka-
ła,aniechciałagoniepokoić.

Dopierozadwatygodniezamierzaławrócićdopracywbarze,anarazieżywiła

siętłustymjedzeniemnawynos,rysowałaizapłakanazasypiała.

–Twojasiostramasiędobrze,atydalejjesteśprezesemDemakisInternational

–Dawnoniesłyszałatylegoryczywswoimgłosie.–Więcpocoprzyjechałeś?

Błyskawicznie znalazł się przed nią. Pogładził palcem sińce pod jej oczami, spo-

glądającnaniązbezgranicznymsmutkiem.

Theemou,sercemipęka,jakbywyrywanomijezpiersi.Bólniedozniesienia.
–Tyniemaszserca.
–Chybajednakmam.Totypobudziłaśjedożycia,wparowującwmojeżycie.
–Nigdzieniewparowałam,totymniezmanipulowałeś.Wymogłeśnamniepraw-

dę,apotemJeszczenigdynanikogoniebyłamtakazła.Nienawidzęcięzato,co
mizrobiłeś.

Objąłją.
–Nietakbardzojakjasiebie,theemou.–Czułajegooddechnaskroni.–Odkil-

kudniprzeklinamsiebiesetkirazy.Nawetprzygotowałemsobiemowęproszalną,
aleniepamiętamanisłowa–westchnął.–Zakażdymrazem,kiedyjesteśprzymnie,
zdejmujeszzemniekolejnepęta,pokazujeszmi,jakmocnopotrafięodczuwaćira-
nić.Totrochęstraszne,Lexi.

Łzyciurkiempłyłyjejpopoliczkach.Poczułasiębezbronna.Niemiałasiłydłu-

żejmusięopierać.Myślała,żejejsercejużkiedyśpękło,żebardziejniemoże.My-
liłasię.Bólbyłrównieostry.

–Niepłacz,agapemou,niemogęnatopatrzeć.–Ująłjąpodbrodę.–Lexi,ko-

chamcięcałymsercem.Mojeżyciebezciebiejestpuste.Twojawładzanademną,
nadmoimszczęściemjużnienapawamniestrachem.Yinekamou, chcę spędzić
ztobąresztężycia,kochająccię.

–Napewno?–Sercebiłojejtakszybko,żepomyślała,żetozawał.
– Jesteś najcudowniejszą kobietą pod słońcem. Chcę mieć z tobą dzieci, kochać

sięztobąkażdejnocyikażdegoporanka.Chcęsłuchaćtwoichopowieściopiratach
i pętlach czasu, chcę jako pierwszy oglądać twój każdy pierwszy szkic, chcę się
tobąopiekowaćichcę,żebyśtysięmnąopiekowała.

–Ale,błagam,powiedz,żeniechcesztakwspaniałegoweselajakVenetia,botego

nieprzeżyję.

–Chcęciępoślubićjaknajszybciej.Podróżpoślubnąmożemyspędzićnajachcie.

background image

ObiecałemSavasowi,żewrócimyzamiesiąc,żebymmógłformalnieobjąćprezesu-
ręDemakisInternational.

–Dziadeksięzgodził?!–Niekryłazdumienia.
–Niedałemmuwyboru.Powiedziałem,żebezciebiefotelprezesamnienieinte-

resuje. – Chwycił ją za ręce. – Powiedz, że też tego chcesz, powiedz, że mnie ko-
chasz.

–Kochamcię,Nikos–wyszeptałaprzezłzy.–Pomogłeśmizrozumieć,żejestem

takdobra,jakmojawyimaginowanabohaterka,któralubizabijaćNawetwięcej,
sprawiłeś, że chcę żyć własnym życiem. Ale potem zostawiłeś mnie z tym samą.
Zrozumiałam,żetocałkiemdobreżycie.Mimotoztobąbyłobybardziejszczęśli-
we,ajaniechcęsiętegopozbawiać.

–Niebędzieszmusiała.–Oparłczołonajejgłowie.–Niczegobardziejniepra-

gnę, niż żebyś była szczęśliwa. – Gdy ją pocałował, poczuła, jak opuszcza ją stres
inapięcie.–Aleczuję,żebędęmusiałzabićtegoTony’egoStarka.

–Słucham?
–MasznaT-shircienapisane„KochamTony’egoStarka”.Nieżyczęsobie,żebyś

kochałakogośinnegoniżmnie.

Roześmiałasię.
Sorry,Nikos.Toryzykozawodowewżyciuautorakomiksów.Zawszekocham

co najmniej dwie komiksowe postacie. Ostatnio Irona Mana. Nie masz do niego
startu,więclepiej

–Jakzarazsiętobązajmę,theemou,tozapomnisz,jaksięnazywasz,niewspo-

minającoimionachinnychfacetów.Będzieszpowtarzaćtylkomojeimię.-Pociągnął
jąnakanapę.

–Sypialniajesttam.Trzystasześćdziesiątgodziniczterdzieścitrzyminuty.
–Słucham?
–Odkiedyporazostatnisięzemnąkochałeś.
–PannoNelson,panijestuzależnionaodseksu.
–Nie,drogipanieDemakis,odpana.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tara Pammi Czy to koniec czy początek
Czy to koniec czy początek Tara Pammi
Karty pracy - Czyja to głowa, logopedia(2)(7)
Columbine Czyja to wina, Satanizm
Jak to dziewczyna
Tara Pammi Na ciebie czekałam
Jeśli nie ludowa, to czyja
rodzina, Czy chłopcy to łobuziaki, Czy chłopcy to łobuziaki, a dziewczynki to beksy
Była to bardzo wspaniała dziewczyna
Pammi Tara Sztuka uwodzenia
Pammi Tara Genialna hakerka
Cliver Ta dziewczyna to facet
2018 01 24 To już przesada! Aborcjoniści wykorzystali bezprawnie zdjęcie niepełnosprawnej dziewczynk
Art Inka to była wspaniała dziewczyna
Pammi Tara Zakochać się w żonie
Pammi Tara Dom w San Francisco
Czy to ta mała dziewczyneczka
To nie dla mnie taka dziewczyna

więcej podobnych podstron