Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 rozdział 06

background image

ROZDZIAŁ 6

Więc było nas dwie tak myślące. Urzeczywistnienie tej wizji rosło we mnie cały

ten czas. Musiałam mu powiedzieć. Nikt inny nie musiał być informowany. Jedno
dobrze zgrane w czasie przejście do ludzkiego świata i nikt stąd nie byłby w stanie
mnie znaleźć. Jasmine mogłaby mi zaszkodzić, mówiąc moim ludziom, że odeszłam. Oba
królestwa miały zarządców, by poradzić sobie z codziennymi wydarzeniami. Jasmine i
Shaya potrafiły przejąć kontrolę nad krainami, kiedy nie było mnie w pobliżu.
Mieszkańcy byliby wstrząśnięci, ale przystosowaliby się.

Ale Dorian? On był całkowicie inną sprawą. Bez względu na to, co zaszło w

przeszłości, nie było sposobu, bym mogła uprzedzić go, że zniknę na jakiś czas.

Niemniej jednak odłożyłam dostarczanie mu tej wiadomości na tak długo jak

tylko mogłam. Kręcił się nadal po Krainie Jarzębin i już nie męczyłam go na temat jego
powrotu do domu, co tylko by go zaalarmowało o tym, że coś się dzieje . Zamiast tego
rozkoszowałam się naszym wspólnie spędzonym czasem, gdyż Dorian był niekończącym
się źródłem zabawnych rekreacyjnych pomysłów, które sprawiały, iż strzelanie do
tekturowych zwierząt wydawało się bardzo przyziemne, a bez kontaktu ze strony
Rolanda, było jeszcze łatwiej ociągać się z informacją dla Doriana. Ja po prostu nie
miałam żadnych mu żadnych wieści do przekazania.

Oprócz stałych prób rozrywki, Dorian zdecydował również, że nauczy się

szczegółów technicznych na temat porodu w ludzkim świecie. Biorąc pod uwagę moją
własną chaotyczną wiedzę o tych sprawach, nie byłam pewna czy jestem najlepszym
źródłem, ale upierał się, że jeśli miałam zamiar upierać się przy potrzebie ludzkiego
lekarza, musi rozumieć, dlaczego tego chcę.

- Więc co dokładnie oni robią, kiedy masz te wizyty? - spytał Dorian - One

wydają się dość częste.

Ciesząc się piękną pogodą przebywaliśmy na zewnątrz, około tydzień po tym jak

widziałam Rolanda - A więc... - powiedziałam - ...oni, hmm, sprawdzają moje narządy.
Ciśnienie krwi i tym podobne.

background image

- Ciśnienie krwi?

- To jest trochę jak twój puls. Ale nie do końca. - powiedziałam kulawo. Tak.

Naprawdę byłam nie najlepszą osobą, by wyjaśniać medyczny żargon.

Dorian oparł się znów o drzewo - Cóż, jakiś z naszych uzdrowicieli mógłby

zrobić to dla ciebie. Nawet ja mógłbym to dla ciebie zrobić.

- To jest bardziej skomplikowane. Poza tym czasami mam robione USG podczas

tych wizyt.

- USG?

I tak potoczyła się reszta naszej rozmowy, gdyż musiałam co chwilę przerywać

i wyjaśniać to co właśnie powiedziałam. Za każdym razem Dorian miał jakiś
odpowiednik szlachty dla wszystkiego co opisałam. Niektóre były bardziej naciągane
niż inne, jak wtedy, gdy powiedział iż był pewien, że całodzienne jedzenie ciasta dałoby
takie same wyniki, jak badania cukru we krwi. Miał też bardzo skomplikowane
wyjaśnienia dotyczące sposobu umieszczenia kurczaka na drzewie, które było typową
metodą szlachty na określanie płci dziecka. Byłam prawie pewna, że wiedział, iż nie
było żadnego prawdziwego odpowiednika tych rzeczy, o których mu powiedziałam i że
wymyślał wszystko na poczekaniu. Po prostu próbował mnie zabawiać. Opis cięcia
cesarskiego jednak powstrzymał jego dowcipne uwagi.

- Naprawdę nie wiem co powiedzieć o tej rzeczy. - powiedział do mnie uczciwie.

- To wydaje się bardzo ekstremalne. I niebezpieczne.

- Być może tutaj byłoby takie. - powiedziałam, myśląc o niechęci szlachty do

metalu. Skalpel mógłby również być mieczem - U ludzi to rzecz bezpieczna i
standardowa. Ratuje dużo żyć. - jednak wolałabym tego uniknąć, jeżeli tylko będę
mogła. Nie chcę mieć blizny.

Dorian rozważał to co mu powiedziałam - Właściwie to jest jedyna część, którą

mogę zrozumieć. Dlaczego nie chcesz mieć blizny macierzyństwa? Jest lepsza niż
tatuaż, albo jakiś inny znak honoru. Daj światu znać, co osiągnęłaś.

Wyciągnęłam rękę na trawie - Wolałabym po prostu pozwolić dzieciom mówić za

siebie.

background image

Uśmiechnął się i odpuścił ten temat - Tak przy okazji, to nie było więcej ataków

na sobowtórach, Eugenie. Wydaje mi się, że Maiwenn ma więcej ograniczeń niż
myśleliśmy.

-To dobrze. - powiedziałam. Nadal mnie męczyła mnie wina z powodu tego, co

przydarzyło się Ansonii - Więc jeszcze nie potrzebujesz zniszczyć jej królestwa?

- Nie, jeszcze, nie. Chociaż trochę bym chciał to zrobić, za to co zrobiła tobie.

- myślę, że naprawdę tego chciał. Raz przejechał faceta, by obronić mój honor.

- Cóż, nadal wszystko ze mną w porządku. Tylko to się liczy.

Dorian potrząsnął głową - Jest wiele sposobów, by być „w porządku”. Nie

mieliśmy do czynienia z taką ilością stresu jak ludzie, ale nawet ja wiem, że ten
niepokój nie jest dla ciebie dobry. Nie chcę bronić tylko twojego ciała. Chcę również
byś była...

Cokolwiek chciał powiedzieć, nie zrobił tego, gdyż przerwał mu strażnik, który

podszedł do nas i ogłosił, że przybył Roland. Leniwa, zabawna atmosfera z Dorianem
zniknęła. Mieszanina emocji walczyła we mnie, gdy zrozumiałam, co to znaczyło. Moje
dni zwłoki w przekazaniu Dorianowi wieści właśnie dobiegły końca. Część mnie była
szczęśliwa, bo będę mogła w końcu ruszyć z tą sprawa naprzód. To zapewni każdemu
jeszcze większe dobro. Reszta mnie, ta tchórzliwa częśś, obawiała się konsekwencji,
które szybko nadejdą. Dorian miał szczere spojrzenie i ledwo napotkałam jego wzrok,
gdy wymamrotałam przeprosiny i pośpieszyłam, by porozmawiać z Rolandem.

- Znalazłeś miejsce. - powiedziałam, gdy Roland i ja byliśmy już sami.

- Tak. - nerwowo rozejrzał się wokół. Wzięłam go do mojej sypialni, nie chcąc

ryzykować, że nawet moi dyskretni ochroniarze coś podsłuchają. Jednak Roland nie
uważał nawet tego pokoju za bezpieczny, sądząc, że w ścianach mogą ukrywać się
jakieś magiczne uszy - Chociaż najchętniej nie powiedziałbym ci tego gdzie to jest, aż
do ostatniej minuty.

- Tak będzie lepiej. - powiedziałam wbrew ciekawości, który paliła się we mnie.

- Mogę ci powiedzieć, że jest to miasto, w którym mieszka pewna szamanka,

background image

która jest moją starą przyjaciółką, a której ufam bez zastrzeżeń. Oczywiście nie zna
ona całej twojej historii, ale rozumie, że znajdujesz się w niebezpieczeństwie. Jest
więcej niż skłonna, by cię bronić, jeśli będzie to konieczne - uśmiechnął się cierpko - I
przy niej, na szczęście, nie będziesz musiała bawić się magią. Jeśli zauważysz, że coś
się dzieje, wystarczy, że jej powiesz.

Najbardziej skomplikowaną częścią planu było sprowadzenie mnie do tej ściśle

tajnej lokalizacji. Tamten Świat był połączony ze światem ludzkim w bardzo dziwny
sposób. To nie było dokładne dopasowanie, ale bramy układały się na podobieństwo
geograficzne. Na przykład moje ulubione skrzyżowanie w Krainie Cierni prowadziło do
Tucson. W królestwie obok, na ziemi Doriana, znajdowała się brama, która otwierała
się w Nowym Meksyku. Inna zaś prowadziła do Teksasu. Tak to właśnie jest w tym
regionie Tamtego Świata. Większość skrzyżowań prowadziło na południowy-zachód
ameryki. To właśnie dlatego musiałam podróżować do Krainy Kapryfolium, by dotrzeć
do bramy w Ohio. Roland nie podał mi szczegółów, ale z tego co mogłam się domyślać,
bezpieczne miejsce nie znajdowało się na południowym-zachodzie, co oznaczało, że
będę musiała odbyć długą podróż albo tutaj, albo w ludzkim świecie.

Rozsądnie dopracowaliśmy jego zagmatwany plan, a potem wyjechał, by upewnić

się, że wszystko było w porządku po drugiej stronie. Według planu miałam wyjechać
już jutro, co było zastraszająco bliskim terminem. Ale w tej sytuacji... no cóż, im
szybciej to zrobię, tym lepiej.

Tego wieczora, niedługo po wyjeździe Rolanda, otrzymałam wiadomość od

jednego z moich służących, że Dorian zażyczył sobie mojej wizyty na swoich izbach.
Prawie to wyśmiałam. To było dla niego takie typowe, by wzywać mnie w moim własnym
zamku, jak gdyby to on tutaj rządził, a nie ja. Z drugiej strony, bałam się o co mogło mu
chodzić. Czy wbrew wszystkim naszym staraniom, jakoś dowiedział się o moim planie z
Rolandem? A może Jasmine pękła, albo w ścianach faktycznie znajdują się jakieś
magiczne uszy?

Wchodząc do pokoi Doriana nie zauważyłam niczego złowrogiego. Podobnie jak

większość co większych apartamentów gościnnych w zamku, jego składał się z
oddzielnej sypialni i salonu. Drugie pomieszczenie zostało wyposażone w stół dla
dwojga, w komplecie ze złotym jedwabnym obrusem i kandelabrami prezentującymi
niesamowity, dziwny styl, który wydawał się przeciwstawiać wszelkim prawom fizyki.
W normalnych okolicznościach struktura taka jak ta natychmiast sprawiłaby, że
uruchomiłby się alarm w mojej głowie, gdy próbowałam zrozumieć jaką sztuczkę

background image

przygotował dla mnie Dorian. Jednak z powodu mojego niepokoju o jutrzejszą
przygodę, moja zwykłą reakcję zastąpiła normalna ostrożność.

Kiedy weszła siedział i wskazał mi krzesło naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie,

gdy usiadłam - Miałem ogromną nadzieję, że założysz coś bardziej formalnego, ja na
przykład aksamit i koronkę. Z głębokim dekoltem, naturalnie.

- Naturalnie. - powiedziałam. Byłam w dżinsach i koszulce, które były o rozmiar

większe od tego, który zwykle nosiłam, dzięki mojej rozszerzającej się talii - Być
może następnym razem powinieneś dać mi znać, że jest to formalna okazja. - służący
elegancko wszedł przez drzwi, więc bez wątpienia czekał na moje nadejście. Położył
talerz torcików i pośpiesznie wyszedł - A więc jaka to okazja?

Dorian westchnął dramatycznie - Smutna, niestety. Jutro... wyjeżdżam.

- Naprawdę? - przez chwilę wypełniła mnie nadzieja, gdy pomyślałam sobie o

wykradnięciu się stąd, kiedy nie będzie go w pobliżu. Nie musiałabym mówić mu o
moich planach.

- Naprawdę. - obracał w palcach kieliszek czerwonego wina. Po raz pierwszy nie

nękał mnie prośbami o picie razem z nim - Cieszyłem się moim czasem spędzonym tutaj
w twoim zachwycającym towarzystwie, ale naszedł czas, abym przypilnował mojego
własnego królestwa. Zamierzam też zwiększyć bezpieczeństwo blisko moich granic, by
zniechęcić tę sukę do ponownego odbierania wolności moimi ludziom. To tak na wszelki
wypadek. - „tą suką,” oczywiście była Maiwenn.

Wzięłam do ręki jeden z torcików. Był ciężki od sera, ale właśnie takie je

uwielbiałam - Przecież wcześniej mówiłeś, że ona ma ograniczenia i nie zaatakuje
ponownie.

- Tak. - powiedział - Myślę, że ta cała sprawa z Ansonią to naprawdę była zwykła

pomyłka. Nawet jeśli nie, być może zdecydowała, że używanie taktyki zastraszania,
przez którą atakuje się niewiniątka jest zbyt okrutna. Ale nie ma znaczenia, czy oni
przestali, czy też nie. To nadal było wtargnięcie na moją ziemię i muszę pokazać, że
nie pozwolę zrobić jej tego ponownie. Być może nie zaatakuję jej ziemi, ale na pewno
ochronię moją.

Wzmianka o „niewiniątkach” sprawiła, że zaczęłam myśleć o Kiyo. On nie zawahał

background image

się przyjść po niewiniątka, które były jego własnymi dziećmi, ale mogłam go sobie
wyobrazić, że czuł się odpowiedzialny za powstrzymywanie dalszych pomyłek ludzi
Maiwenn. Byłam pewna, że położył kres taktyce zastraszania przez tych, którzy
napadają na osoby nie zaangażowane w nasz spór. Nie chciałam myśleć o nim dobrze,
na pewno nie po tym wszystkim co się zdarzyło, ale znałam jego styl.

Przebieraliśmy wśród owoców na stole, aktualnie jedząc oliwki nafaszerowane

ziołami kiedy Dorian powiedział - Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. - jakby
na zawołanie weszło dwoje służących. W rękach nieśli... łóżeczko.

Zeskoczyłam, zanim mieli szansę, by odejść. Z zachwytem gapiłam się na

łóżeczko - Co to jest?

- A jak myślisz? - spytał Dorian, wyglądając na bardzo zadowolonego - Twoi mali

wojownicy potrzebują miejsca do spania, nieprawdaż?

Zdawałam sobie sprawę, że potrzebowali, ale tak uczciwie nie myślałam o tym

zbyt wiele. Wystrój wnętrz pokoju dziecięcego i wszelkie potrzebne przybory były
ostatnie na liście spraw do załatwienia w moim umyśle. Przesunęłam ręką wzdłuż
gładkiej powierzchni jednej z barierek. Całość została wyrzeźbiona ze złotego dębu i
dokładnie wypolerowana do połysku. Złożone wzory zwierząt i roślin zostały
wyrzeźbione w drewnie wręcz z drobiazgową starannością. Z posiadaną przeze mnie
wiedzą o szlachcie, nie wątpiłam, że większość została wykonana ręcznie.

-To jest... delikatne. - powiedziałam w końcu.

- Będzie jeszcze jedno, ale nadal jest przygotowywane. Chciałem pokazać ci

jedno zanim odejdę i sprawdzić czy ci się podoba.

- Ja... tak. Jak mogłoby się nie podobać? - byłam nadal zachwycona tym

prezentem, ale czułam gulę formującą w moim gardle. Czy moje emocje pochodziły od
myśli o małej istocie śpiącej wewnątrz tego łóżeczka, czy było to po prostu z powodu
dobroci Doriana, naprawdę nie mogłam tego stwierdzić.

-Doskonale. - powiedział, nalewając sobie więcej wina - Sądzę, że będziemy

musieli zrobić ich kilka, prawda? Bez wątpienia będziesz ciągnęła te biedne dzieci do
obu twoich królestw... i do mojego, oczywiście. Mogę ledwie je rozpieścić, skoro będą
rzadko mnie odwiedzać.

background image

Pokiwałam głową i coś wymamrotałam twierdząco. Skończyliśmy ten temat, ale

nadal byłam zbyt przytłoczona, by dużo mówić, co było zrozumiałe. Ostatnią częścią
nocy był deser, ale nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy go zobaczyłam. To było
skomplikowane czekoladowe ciasto, pomysłowo ozdobione fantazyjnymi wzorami,
które szlachta tak uwielbiała. Orzechy laskowe i wiórki czekolady dodawały mu
estetyki, a wzdłuż niego...

- Czy to... kawałki Milky Way? - zanim te słowa wyszły z moich ust, wiedziałam

już, że miałam rację. Posiekane i pasujące do reszty tego cukierniczego cudu, były
kawałkami mojego ulubionego batonika - Jak zdobyłeś je z ludzkiego świata? - nawet
szlachta miała magiczne ograniczenia.

- Młody Pagiel nabył jakieś podczas ostatniej przejażdżki do ludzkiego świata.

Zapamiętałem jak bardzo je lubiłaś. - jakieś impuls w moim mózgu mówił mi, że
powinnam być zaalarmowana tym, że Pagiel nielegalnie przekroczył bramę i zdołał
„nabyć” ludzkie dobra. Nie byłam optymistyczna w sprawie jego zasobów gotówki -
Serwowanie ich wydaje mi się takie prymitywne, więc musiałem rozkazać kucharzowi
by znalazł bardziej elegancki sposób ich przygotowania.

- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. - patrzyłam jak Dorian kroił ciasto na

plasterki, myśląc, że to był wstyd, by zepsuć takie piękno - Dlaczego...? Po co? Czego
chcesz?

Dorian położył kawałek ciasta na moim talerzu i posłał mi spojrzenie, które

wydawało mi się słusznie zmieszane - Niczego. Cóż... chyba że sprawisz, iż między nami
znów będzie jak dawniej. Chciałem powiedzieć ci to już wcześniej, że chcę więcej niż
tylko twojego bezpieczeństwa. Chcę, byś była szczęśliwa. Czuję, że moje działania są
w większości usprawiedliwione. W wielu przypadkach nie potraktowałem cię dobrze i
chcę to naprawić. To ciastko nie jest absolutnie przeprosinami, ale jeżeli moglibyśmy
znów jakoś sobie zaufać... - odwrócił na chwilę wzrok, pokazując słabość, której
prawie nigdy w nim nie widziałam - Cóż. To sprawiłoby, że byłbym szczęśliwszy, niż
możesz sobie wyobrazić.

Łzy zagościły również w moich oczach. Pieprzyć hormony. Rzuciłam szybkie

spojrzenie na łóżeczko, o potem wróciłam do pałaszowania ciasta. Nie mogłam znieść
tego więcej - Ja... wyjeżdzam. - wypaliłam - Opuszczam Tamten Świat.

background image

Wyraz twarzy Doriana nie zmienił się, gdy mi się przypatrywał - Naprawdę?

Znalazłaś jakiegoś dobrego, ale też w miarę bezpiecznego nowego doktora? Mówię ci...
kurczak byłby prostszy.

- Nie. - powiedziałam, czując przygnębienie - Jeżeli chciałbyś znów zaufania

między nami, to sprawiłoby, że byłabym szczęśliwsza niż możesz to sobie wyobrazić. -
dlaczego on powiedział te wszystkie rzeczy? - Wyjeżdżam na dobre. Albo... no cóż...
przynajmniej na jakiś czas. - wyjaśniłam mu co wymyśliłam z Rolandem, a twarz
Doriana nadal pozostała dziwnie spokojna. Prawie żałowałam, że nie rzucił jakiegoś
szyderstwa, albo nie wybuchł wściekłością. Zamiast tego, kiedy już skończyłam mówić,
jego reakcja była wręcz minimalna.

- No cóż... - powiedział, kładąc widelec obok kawałka nieruszonego ciasta - ...to

niefortunne.

- Niefortunne? To wszystko co masz mi do powiedzenia? - nie próbowałam

prowokować walki, po prostu byłam zaskoczona.

Wziął łyk wina - Co jeszcze tam jest? Z twojej opowieści wynika, jakby

wszystko było na swoim miejscu. I wyraźnie zdecydowałaś się planować to za moimi
plecami od wielu tygodni.

- Właśnie to ci przeszkadza? - spytałam - Że ci nie powiedziałam?

W końcu na jego twarzy zagościł cień uśmiechu, ale z rodzaju tych gorzkich. -

Ach, Eugenie. Jest tak wiele rzeczy, które mi przeszkadzają w tym co mi
powiedziałaś, że trudno mi zdecydować gdzie zacząć. Przypuszczam, że to było głupie
z mojej strony, by próbować znów rozmawiać o zaufaniu, co nie? Jesteśmy tak daleko
od tego jak nigdy wcześniej.

Poczułam mieszaninę winy i gniewu - Hej, to ty jesteś tym, który to zaczął!

Jeżeli nie oszukałbyś mnie na temat Żelaznej Korony...

Westchnął melodramatycznie - Bardzo proszę, tylko nie zaczynaj od początku.

Przynajmniej znajdź jakąś inną wymówkę, by rzucić mi ją pod nogi. Ta korona
uratowała wiele żyć i dobrze o tym wiesz.

- Zataiłeś przede mną prawdę.

background image

- A ty zatajałaś przede mną wiadomość o twoim wyjeździe od wielu tygodni. -

zauważył - Jedna norma dla mnie, a druga dla ciebie?

Nie jestem hipokrytką. - powiedziałam, chociaż w pewnym sensie nią byłam - Nie

twierdzę, że ma na to wpływ Żelazna Korona! Ty po prostu nie lubisz bycia
opuszczonym.

- Jak już powiedziałem, chodzi o dużo więcej, niż tylko o to.- powiedział zimno

- Na przykład jak ty, ślepo myśląca, że istnieje odpowiedni substytut ochrony dla
największych użytkowników magii w tym świecie.

- Jak na przykład ty? - domyśliłam się.

- Oczywiście. - skromność nigdy nie była wysoko cenioną cnotą Doriana - Czy

myślisz, że nie zniszczyłbym ziemi kogoś, kto spróbował położyć ręce na tobie?

- Nie, ale sądzę, że nie zawsze możesz być w pobliżu.

- Mógłbym być. - sprzeciwił się. Trochę jego wcześniejszego gniewu już minęło -

Pozostanę na twoich ziemiach na stałe. Co prawda będę musiał robić sporadyczne
przejażdżki z powrotem do Krainy Dębów, ale dalekie podróże są dla mnie
bezpieczniejsze niż dla ciebie. O ile, oczywiście, moje włosy nie doprowadzą do innego
przypadku błędnej identyfikacji. - zarzucił część swoich wspaniałych kasztanowych
włosów na jedno ramię, by podkreślić swoją wypowiedź - Oczywiście z moimi surowymi
i męskimi cechami to wydaje się zbyt nieprawdopodobne by nastąpił taki rodzaj błędu.

-To nie jest realne. - powiedziałam, nie poddając się jego urokowi - I naprawdę

myślę, że mój plan jest najbezpieczniejszą opcją.

- Ale ja nie mam pojęcia, czy rzeczywiście będziesz bezpieczna. Będziesz

zagubiona wśród ludzi.

- Brzmisz jak Jasmine.

Pociągnął nosem - Naprawdę? To pokazuje tylko, że ona i ja w końcu się w czymś

zgadzamy.

background image

W przeciwieństwie do Jasmine, żadna ilość kłótni nie przekona go o słuszności

tego planu. Nie próbował wyperswadować mi tego, tylko uparcie odmówił poparcia
mojego planu. A gdy kontynuowałam wykładanie mu moich już wytartych argumentów,
mogłam zobaczyć jak maska jego cierpliwości stawała się coraz bardziej cieńsza. Ta
decyzja naprawdę go poruszyła, chociaż nie mogłam całkowicie zrozumieć co
przeszkadzało mu najbardziej. W końcu w pewnym momencie wstał i przerwał mi.

- Moja droga, to marnowanie czasu dla nas obojga. Musimy pogodzić się z tym,

że się nie zgadzamy w tej kwestii i naprawdę nie widzę żadnego powodu do mojej
nieustannej obecności tutaj. Nadszedł dla mnie czas, aby wracać do domu.

- Dzisiaj wieczorem? - spytałam, również wstając.

- Dlaczego by nie? - sięgnął po płaszcz, który leżał na małym stoliku - Jak

powiedziałem już to wcześniej, nie tylko ja jestem w niebezpieczeństwie. Pomyślałem,
żeby zostać do jutra, by cieszyć się dłużej twoim towarzystwem, ale to wydaje się
teraz daremne.

- Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki zdenerwowany. - powiedziałam pogodnie.

Dorian zbliżył się do drzwi - Kto mówi, że jestem?

- Ty. - powiedziałam. Chciałam się uśmiechnąć, pokazując mu, że było to

zabawne - Wszystko w tobie mówi mi, że jesteś właśnie teraz. Twoja twarz, twój ton,
twój język ciała. Jesteś wkurzony. Wiedziałam, że będziesz. Ale tak naprawdę nie
możesz podważyć żadnego mojego argumentu.

- Rzeczywiście, przypuszczam, że nie mogę. - zgodził się. Dotarł do drzwi i

patrzył na mnie wyczekująco.

- Tak będzie lepiej. - powiedziałam, rozpaczliwie pragnąc, by mnie poparł - I

jest to łatwiejsze od ciebie.

Zachichotał - Czy myślisz, że to ma jakiekolwiek znaczenie? Eugenie, to czy coś

jest „łatwe” nie ma żadnego znaczenia, jeśli chodzi o ciebie. Mógłbym zrobić dla ciebie
cokolwiek, jeśli tylko znaczyłoby to, że ty... - nagle przerwał i obrócił się, kładąc dłonie
na klamce. Jednak nadal nie odszedł.

background image

Dziwaczna myśl przeszła mi przez głowę, sprawiając, że moje serce zatrzymało

się na chwilę. Przez cały ten czas myślałam, że Dorian bo prostu w swój zwykły,
przekorny sposób lubi się ze mną pokazywać, lubiąc moje zainteresowanie nim i
prestiż bycia łączonym z moimi dziećmi. Nagle jednak zdałam sobie sprawę, że cały ten
romantyczny wątek umarł po sprawie z Żelazną Koroną. Teraz zaś... wiedziałam, że się
myliłam.

- Dorian... czy jesteś tak bardzo zdenerwowany, ponieważ... - słowa wyszły

niezgrabnie z moich ust, gdy znalazłam odwagę, by je wypowiedzieć - Czy jesteś
zdenerwowany tylko dlatego, że nie będziesz mnie widział? Ponieważ... będziesz
tęsknił za mną? - to był patetyczny sposób, by wyrazić to, ale oboje wiedzieliśmy co
miałam na myśli.

Spojrzał na mnie z powrotem przez ramię. Uśmiech gościł na jego twarzy, ale w

jego oczach widać było smutek - Eugenie, wiesz co kocham w tobie najbardziej? -
Dorian używał tego retorycznego pytania w prawie każdej rozmowie jaką
odbywaliśmy, a jego odpowiedź za każdym razem była inna. Jego uśmiech pogłębił się
podobnie jak i jego smutek - Kocham to, że jest to absolutnie ostatni wniosek do
jakiego doszłaś.

Odszedł, mocno zamykając za sobą drzwi i zostawiając mnie czującą się jak

idiotka.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 rozdział 04
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 rozdział 03
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 rozdział 02
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 rozdział 05
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 rozdział 01
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 01 09
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 01 07
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 01 12
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 01 08
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 01 11
Richelle Mead Czarna Łabędzica 04 01 10
rozdzial 06 zadanie 04
Mead Georgina Kincaid 06 Odkrycie sukuba Richelle Mead
Mead Georgina Kincaid 04 Namietnosc Sukuba Mead Richelle
Richelle Mead Akademia wampirów 06 5 Powrót do domu
04 Rozdział 03 Efektywne rozwiązywanie pewnych typów równań różniczkowych
04 Rozdział 04
04 Rozdział 03 Działania arytmetyczne na liczbach rzeczywistych
mechanik pojazdow samochodowych 723[04] z1 06 n

więcej podobnych podstron