[01 PO] Bo Yin Ra Ksiega sztuki krolewskiej

background image

BO YIN RA

Ksiega Sztuki Królewskiej

podrecznik bialej magii

przelozyl

Marceli Tarnowski

Lódz - Katowice - Warszawa 1923

Tresc.

Do Poszukujacego

Zniwo

Nieskonczenie wielokrotna jednosc

Poznaj samego siebie!

Droga ucznia

Zakonczenie

Z Krainy Swiecacych

Próg

Pytanie króla

Wedrówka

Polaczenie

Wola radosci

Do wszystkich, którzy daza do swiatla

Nauka

Poslowie

----------------------

Do Poszukujacego

Chce prawic ci o drodze, po której ja sam ongis kroczylem!
Chce ci ukazac droge, na która wkroczyc moze ten jedynie, kto sam sie staje "droga"!
Wedrowcem bylem na tej drodze i dazylem do swiatla, az wreszcie tak sie zblizylem do slonca,
aze sie w niem pograzyl wedrowiec i droga.
Zanim sie opatrzylem, stalem sie sam sobie "droga" i pomknalem, jak strzala do celu, w
plomienne slonce.

background image

I tak oto ja sam zjednoczylem sie ze sloncem, a wszystko, czem bylem przedtem, splonelo w
zarze.
Siebie samego trawie w ogniu jego swiatla - jakzebym mial nie pragnac, aby wszystko, co dazy
do swiatla, do slonca, stalo sie swiatlem i ogniem plomiennym!
Wszystkie "slonca" goreja w tem samem swietle!
Kto zaplonal jako "slonce", jest ze wszystkiemi sloncami w sobie samym zjednoczony.
Nie wiesz, jakiego slonca swiatlo przyswieca ci w mojem swietle.
Nie narzucaj granic samowoli!
W swietle znikaja wszelkie granice.
Szukaj swiatla w sloncach, a slonc w ich swietle!
Kochaj swiatlo we wszystkiem, co swieci, o Poszukujacy!
Jesli chcesz zblizyc sie do swiatla, tedy zaniechaj oporu!
Wszystko w tobie jest jeszcze oporem!
Wszystko w tobie jest jeszcze mowa, dlatego nie "slyszysz" nic!
Wszystko w tobie jest jeszcze spojrzeniem, dlatego nie "widzisz" nic!
Nakaz sobie samemu milczenie i przymknij oczy swe, azeby wielka cisza dotrzec mogla do
ciebie!
Tylko wsród ciszy nauczysz sie wreszcie "widziec".
Tylko w bezslownej ciszy przemawia wieczyste "slowo".
"Poczatek" plodzi "slowo" - "slowo" plodzi "swiatlo", i swiatlo swieci w "slowie", w najglebszej
ciszy wiecznosci, która jest dzis, jak byla po wsze czasy.
Nauka, która tu otrzymujesz, nie wylegla sie w mózgach czlowieczych.
Jest ona nauka wiecznosci i nic nie ma wspólnego z owemi gmachami mysli, przez które
czlowiek ziemi pragnie osiagnac niebo.
Nauka, która tu otrzymujesz, jest sama - slowem "slowa"...
Wszyscy, którzy moga dac ci te nauke, sa w "slowie" zjednoczeni wiedza i swiadomoscia.
Gdy nauczaja, nauczaja rozpoznawania siebie samego w "slowie", a przez "slowo" tworza lad w
chaosie zlud i omamów, tloczacych sie w wiecznym ruchu tego, co zwie sie "materja".
Lecz w tobie jest jeszcze tysiac sprzeciwów, walczacych z tysiacem innych.
Jeszcze nie jestes wolny.
Jeszcze nie posiadasz bezwolnej woli dazenia za mna po sciezce do swiatla.
Jezeli dazysz do swiatla, musisz sie nauczyc "wierzyc"!
"Wierzyc" znaczy to: ksztaltowac sile, aby zbudzic sile wyzsza.
Same juz slowa wiary moga byc silami, ale nie chce, abys "wierzyl" samemi slowami.
"Wiara" jest "wola"!
Jaka jest "wiara" twoja, takie sa twoje sily!
Jaka jest "wiara" twoja, tak bedzie ci sie dzialo...
Tylko wlasna twa sila wyzwala owe wyzsze, pomocne sily.
Jesli pragniesz sie "modlic", tedy pros w sobie o "skrzydla"!
Slysz, istnieja skrzydla, co wyzej niosa, nizeli orle lotki!
Istnieja skrzydla, co poniosa cie ponad wszystkie gwiazdy.
O takie skrzydla pros, jesli pragniesz sie "modlic"!
Kazda inna "modlitwa" jest bluznierstwem.
Kto prosi o te skrzydla, beda mu dane.
Kto chce latac, temu wyrosna lotki.
Juz podczas "modlitwy" bedzie "wzniesiony"...
A teraz, o Poszukujacy, zburz bozki falszywe, jesli chcesz zblizyc sie do wiecznosci w swym

background image

Bogu zywym!
Szukaj w sobie swego Boga! W tobie samym tylko moze sie on jako twój Bóg narodzic.
Nie bedziesz sluzyl innemu Bogu!
Sluchaj prastarych, blednie tlumaczonych slów!
Sluchaj ich w nowem rozumieniu!
Sluchaj z drzacym sercem:
"Jam jest twój pan!" powiada Bóg twój...
"Nie bedziesz szukal innych bogów!"
"Nie bedziesz tworzyl sobie obrazów, czyniac z nich Boga swego!"
Tutaj, o Poszukujacy, odnajdziesz w sobie poczatek i koniec prawdy!
Kto pojal tu, co pojac nalezalo, ten sie na drodze swej wiecej nie potknie.
Lecz slowo czlowiecze moze tu jeno blad i pomieszanie stworzyc, i dlatego koncze swa mowe!
Gdy kiedys odnajdziesz sam w sobie to, czego dzis naprózno szukasz w zewnetrznosci, wówczas
dopiero zrozumiesz, co chcialy ci obwiescic slowa zamierzchlej przeszlosci.

-----------------------

Zniwo

Rzucmy zaslone na wszystkie slowa, które w nowym swiecie sluza nam do wypowiadania sie.
Tak bedzie lepiej...
Wiele jest jeszcze rzeczy, które oszczedzic nam nalezy, a które musielibysmy wypielic,
gdybysmy chcieli wsród "slów medrców" oddzielic falszywe od prawdziwych.
"Mlodsi" bracia nasi, którzy z tej czy innej wiesci zaslyszeli o nas, licza mniejszemi okresami
czasu, nizeli my.
I w dobrej wierze uwazaja sie za powolanych do pomagania w dziele, które my czynic musimy,
bowiem dla nich powstawanie jego zbyt jest przewlekle.
Jakzeby im sie w ich gwaltownosci nie podobalo tempo naszego dzialania, gdyby sie mogli
domyslec, ze zaledwie zaczelismy to, co im wydaje sie juz zdawna dokonanem!
Siejemy tylko ziarno na zaorana role.
Od was zalezy, czy zakielkuje ziarno...
Baczcie, abyscie bronili lakomemu ptactwu pozerac ziarenka, zanim wzrosna korzenie i zdzbla!
Strzezcie
tego, co wam powierzono!
Wielu przesiadywac musi w ciemnosci, wielu musi mieszkac w cieniu, bowiem dni sa ciemne -
pozeraja swiatlo.
Ale tym, co i w nocy czuwaja, zaswieci "slonce" na niebie pólnocnem.
Do tych przyjda bialo odziani "pasterze" i swieta gra na fletni ich trzody zbiora...
A wówczas kazdy, kto pragnie przewodu, znajdzie przewodnika, a przewodnik powiedzie ich
przez "wrota spizowe" i przez "droge pustynna" na wyze "swietych gór", na wyze Himavatu.
Tam zatonelo "slonce" w swietle, a "ziemia" utracila swój ciezar.
Tam jest "niebo" wieczna glownia ognista, a "gwiazdy" plona w jego swietle.
Wszystko, co dojrzalo do zaploniecia, w ogniu tym staje sie ogniem i wieczystem swiatlem.
Ale wiele jeszcze jest zielone i nasiakle woda - nadmiarem mysli.
I tak oto opiera sie plomieniowi, wiednie i gnije...
Spokojnie wyczekuja wieczni Ojcowie "mistrzów na ziemi" pozywienia dla ognia.
I zapalaja roje gwiazd od wiecznego zaru.
Slysz! - Splonac, rozzarzyc sie, swiecic lub tez zgnic - jedno albo drugie jest twem
przeznaczeniem!
Jesli chcesz mu sie umknac, tedy zwodzi cie wlasna glupota.

background image

Tylko wybór spoczywa w twem reku!
Kto wlasne swe mniemanie powaza stawiac narówni z wieczysta madroscia boska, ten staje na
drodze czynu, który mamy do spelnienia na ziemi.
Bluzni on duchowi, oswietlajacemu ziemie, jesli mysli swe, zrodzone z prochu, stawia na miejscu
"slowa"!
Zanim powstaly swiaty, bylo "slowo", i w niem swieci poznanie "slowa"!
Nie przez myslenie osiagnac moze czlowiek to poznanie, bowiem mysl jest najlichszym ze slug
"slowa".
Kto chce zawsze otrzymywac swietlany dar pana, niechaj nakaze sludze milczenie!
Czynimy dzielo dalekiego "Wschodu", dzielo swiecacego dnia wiecznosci!
Otwierac mamy dusze dla zywego swiatla.
Kto szuka "przewodu", który nikogo nie wiedzie na manowce, niechaj zachowa slowa nasze w
sercu.
My zas bedziemy mu po wszystkie czasy bliscy duchem!
Na ziemi tej zrodzilismy sie na czynnych Braci "Synów swiatla".
Przez nas ma sie swiatlo wiecznosci stac poznawalnem dla czlowieka ziemi tej, nie oslepiajac
oczu jego.
Podobnie wam zyjemy cielesnie, ale zarazem przezywamy zycie wiecznosci...
Kto prowadzony jest poprzez waska sciezke, wiodaca do naszego "królestwa" w duchu, ten
kroczy naprzeciw wlasnemu zyciu wiecznosci.
Powiedziemy go do "gwiazd" wiecznosci, które - zrodzone z prawdziwego swiatla - sa jednem z
nami, powiedziemy go w swietle, które istnieje od prapoczatku i nigdy zagasnac nie moze.
Niewielu bardzo jest nas, którzy przez wole swa zdobywamy i zachowujemy na ziemi te jednosc
swiatla duchowego.
Lecz wielu jest nas razem z owymi, co przed nami nosili to "brzemie", z owymi, co po nas nosic
je beda.
Nie dzieli nas "rasa" ani "narodowosc", mowa ani granice geograficzne, oddalenie w czasie ani
przestrzeni.
W sobie samych uwielbiamy to, co chce sie przez nas objawic...
Wyrzeklismy sie pragnienia, aby byc czem innem, jak objawieniem w swiecie widzialnosci.
Nie przymuszalismy siebie, aby sie "stac" tem, czem jestesmy.
Kazdy z nas z trwoga wspomina ów dzien, co przyniósl mu wiedze i jarzmo, które musi
dzwigac...
Gdzie tylko zyje jeden z nas, tam posiada "Bractwo na ziemi" swiatynie ducha.
Zaden z nas nie daje w swych slowach wlasnej nauki.
W slowach kazdego z czyniacych mówia wszyscy czyniacy Praswiatla w wiecznosci.
Naprózno bedziecie usilowali odróznic jednego z nas od jego Braci!
Zadnego z nas nie mozna tu "zabic", niszczac jego cialo, bowiem w królestwie ducha zyjemy
wszyscy wzajem w sobie, przenikajac jeden drugiego, zjednoczeni jeden ze wszystkimi, bez
wzgledu na to, czy korzystamy jeszcze z ciala ziemskiego, czy tez opuscilismy je juz.
Jestesmy ponad mysleniem i patrzeniem, bowiem znalezlismy królestwo najprostszego
poznawania, kraine Rzeczywistosci.
Tam "zyjemy" i stamtad dzialamy, nawet gdy ciala nasze dziela tysiace mil.
Kto znalazl dostep duchowy do kogos z naszego kregu, ten wkroczyl na ziemi do swiatyni ducha.
Chcemy dosiegnac serc ludzi, azeby serca ludzi odnalazly sciezke do ducha.
Wyborem
zas kieruje prawo, które jest ponad wszelka samowola.
I zaden z nas nie moze dowoli przyjmowac do swiatyni kazdego, kto do niej dotrze.

background image

Strumien musi byc bliski morza, aby mógl dzwigac na sobie morskie okrety.
Kazdy
, kto przychodzi do nas, doznac moze pomocy i przewodu - atoli "swiecenia" otrzymac
moze ten tylko, kogo prawo do tego przeznaczylo.

-------------------

Nieskonczenie wielokrotna Jednosc

Dalecy jestesmy od tego, aby odslaniac zbozna madrosc, której kaplanami jestesmy, pozadliwym
oczom czelnej ciekawosci.
Dajemy wszystko, co wolno nam dawac. - Dzisiaj jest to wiecej, niz wolno bylo dawac naszym
Braciom w przeszlosci!
Ale w pokorze chylimy czola przed prawem ducha.
Wal ochronny milczenia rozciagniety zostal przed ostateczna tajemnica, bowiem prawo chce tak
- a nie, iz my tak chcemy.
I tak oto musimy sami zacierac w umyslach to, co w róznych czasach podstepnie zdobyli
niepowolani, i zmuszeni jestesmy wówczas wznosic mur milczenia wyzej jeszcze.
Dano wam wiele, co nie nalezalo do tych, którzy wam to dawali...
Budzac sie, poznawajcie, jak umie prawo ducha niszczyc takie dary!
Tylko to, co przez nas jest dane, uznaje prawo ducha za swe dzielo!
Nie wierzcie, abyscie na Wschodzie, bodaj nawet na stokach Himavatu - tam gdzie "labedzie"
najswietszych stawów swiatyni pobudowaly swe gniazda - mogli sie zblizyc do zboznej madrosci
duchowego "Wschodu"!
Nie wszystko, co pochodzi ze Wschodu, jest swiatlem ze swiatla "Wschodu".
Wieje tez ze Wschodu suchy wicher jalowej spekulacji i wiatr goraczkowy pustego zabobonu...
Najwieksza glupota i najwyzsza madrosc znajduja sie na Wschodzie.
Atoli swiatlo z dalekiego "Wschodu" ducha jest wieczysta, kosmiczna madroscia!
Potrafi ono dosiegnac kazdego, kto moze je przyjac, bez wzgledu na to, z jakiego pochodzi
narodu.
Szukajcie, a - znajdziecie!
- Ale nie szukajcie w swiecie zewnetrznym! Strzezcie swiatla, które oto
na nowo zapalamy w sercach Krainy Zachodu - bowiem ono jest: swiatlem z dalekiego
"Wschodu" ducha!
Swiatlo, które wiecznie bylo i wiecznie bedzie, swieci wprawdzie dla wszystkich w
ciemnosciach, ale sniacy w mroku nie poznaja go.
Bacz, oto ty sam jestes jeszcze - swym snem - ty, który masz sam siebie w "Praswietle" jako
swiatlo poznac!
Nigdy nie byles istotnie w ciemnosci, bowiem to, co móglbys byl tak nazywac, nie ma bytu w
prawdzie twego ducha.
Byles swiatlem od prapoczatku, który nigdy nie "byl", lecz wiecznie "jest"!
Swiecic
masz w sobie samym, izbys poznal pelnie swego swiatla, i zbudzic sie masz ze snu
ciemnosci!
Dzis jestes jeszcze niewolnikiem snu.
Moze jutro juz zbudzisz sie, a dzien twój bedzie wieczny...
I "noc" nie ograbi cie juz z pelni twego swiatla.
Z wyboru wlasnej woli - przez swoja wiare w "noc" - stales sie snem ciemnosci!
Oto masz mrok rozjasnic swem swiatlem, izby sie dzien stal w tobie, a sen twój dobiegl konca.
Strzez sie przed snami swemi, albowiem duchy twego snu sa despotyczne i zadne wladzy! Latwo
sie moze stac, iz przetrzymaja cie one we snie dluzej, a wówczas przespisz dzien swój i czekac
bedziesz musial nowego dnia.

background image

Szukasz jeszcze we snie, w pustej nicosci, nad chmurami Jedynego, który tylko w wielu sie
objawia.
Bacz, mieszka on juz w tobie i powiada:
"Jestem posrodku was, ale wy slowa mego nie slyszycie, albowiem glos mój cichy jest, niby daleki
ptaków zew!"
Naucz sie odrózniac swiat wyobrazen od rzeczywistosci w swiecie!
Wyobrazenie trzeba ci przezwyciezyc, a nie rzeczywistosc!
Zbudz w sobie prostote dziecka, jesli chcesz znalezc to, co duchowe!
Unikaj wszelkiej myslowej "madrosci"!
Uciekaj od swiata, opartego jedynie na mysleniu!
Porzuc swiat, który zyje jeno glowa!
Oto jest "wielkie wyrzeczenie sie"!
Oto poczatek kroczenia po sciezce, na której wedrowiec sam staje sie rzeczywistoscia w
prawdzie!
W swietym porzadku wlada prawo!
Jesli swiatlo wiecznosci dosiegnac ma kiedys serc ludzi, tedy musi pierwej przyjac barwe ziemi...
Dlatego tylko jestesmy Swiecacymi swiatla, ze swiatlo przysposobilo nas do tego, aby nabieralo
w nas barwy ziemi.
Zawierzaj zawsze "Swiecacemu", który ci sie stanie "przewodnikiem", lecz miluj w nim tylko
swiatlo
, które, przenikajac go, zblizyc sie chce do ciebie!
Uwolnij dusze swa od wszelkiego obrazu form smiertelnych, jesli chcesz znalezc Jedynego, który
sie w nieskonczonej wielokrotnosci objawia!
To, co dzialac chce w tobie, to nie czlowiek, przez którego poznawalnemi sie staja dla ciebie
promienie swiatla.
Jezeli zwiesz go "mistrzem", tedy wiedz, iz jest on tylko mistrzem jasnego swiecenia, ale nie
"swiatlem" samem!
Kto macajac w ciemnosciach pozada przewodu, niechaj szuka w sobie nade wszystko tego
jedynego, co "mistrza" kazdego czyni dopiero "mistrzem" - zlocistej iskry wiecznosci...
Znalezc ja moze jedynie, szukajac w sobie samym.
Jestesmy tem, czem jestesmy, poto jeno, aby wam pomagac.
Niczego innego
nie zada od nas prawo.
Zbudzic w was mamy sily, które wyrwa serca wasze z ciemnosci.
Wiesc was mamy do was samych...
Zapalic
mamy w was boski plomien, wieczyscie swiecacy.
Rozbudzic mamy w was "slowo".
- Alec w ten sposób pomagac mozemy jeno temu, kto pragnie naszej pomocy...
Bezsilni jestesmy, ilekroc nie wierzycie niezachwianie, iz taka pomoc od nas jest mozliwa.
Poza tem jestesmy ludzmi ziemi, nie wolnymi od "bledów".
Dzialamy jako ludzie ziemi, którzy juz w zyciu ziemskim znalezli królestwo ducha i umieja z
niego dzialac.
W pokorze wiemy - a wiedza ta oparta jest na pewnosci - iz jedna tylko istnieje "doskonalosc",
do której dazy wszelkie zycie - a to, co nazywamy "zyciem", jest tylko tem dazeniem.
Gdyby "doskonalosc" byla osiagalna, tedy przy osiagnieciu jej konczyc musialoby sie wszelkie
"zycie", a tylko jej nieosiagalnosc stwarza po wszystkie wieki coraz nowa, wieczna podstawe
zycia.
"Doskonala"
jest tylko owa nieskonczenie wielokrotna Jednosc, która sie w niezliczonych
uksztaltowaniach
wieczyscie na nowo jako siebie sama prze-zywa...

background image

-------------------

Poznaj samego siebie!

Nie wierz blednym marzycielom, kiedy ci powiadaja: - Kazdy, kto potrafi, moze sie kiedys stac
"mistrzem"!
"Mistrz" rodzi sie juz na te ziemie jako mistrz, a kto sie mistrzem nie zrodzil, ten nigdy mistrzem
"stac sie" nie moze.
Wielu jest ludzi, co chetnie wierza kazdej obiecance, jesli tylko glaszcze ich próznosc.
Atoli nie osiagna oni wiecej, jeno zburzenie wlasnej kolei zycia.
Nie szukajcie tego, co samo was nie szuka!
Na drodze do ducha po wsze czasy nakazana jest kazdemu wedrowcowi najwieksza ostroznosc.
Ludzie, którym natura zdradzic chce swe tajemnice, sa tak rzadcy, iz najbutniejsza tylko
zarozumialosc zywic moze przekonanie, iz sie nalezy do tej znikomo malej garstki.
Wysocy "Ojcowie" Praswiatla wiedza, komu moga zaufac i komu maja przez "guru" oddawac
swe sily.
Kto istotnie nalezy do tej nielicznej garstki, wie o tem wówczas dopiero, gdy dane mu sa moce
jego dzialania.
Nigdy nie wymarzyl sobie sam swego zadania.
W duchu byl on dojrzaly, zanim sie narodzil, a gdy osiagnal "swój czas", odnalezli go "Ojcowie"
w Praswietle, jako zrzaly owoc.
Moze szukal juz przedtem madrosci, a nie chcial posiasc "magji".
Moze szukal w pokorze przewodnika, ale nie pragnal z pewnoscia "swiecenia", które sie stalo
jego udzialem.
I tak oto "stal sie" tem, czem byl od urodzenia, nie przeczuwajac tego...
Wladza nad silami okultywnemi nie jest nigdy zewnetrzna oznaka "mistrza".
Slyszeliscie, iz istnieja srodki i drogi do osiagniecia takich sil?
Zaiste, lepiejby bylo, abyscie nic o takich rzeczach nie wiedzieli.
Dla wiekszosci ludzi, którzy dazyli do tego, staly sie moce owe haczykiem u wedki. I wiele sil
utracic musieli w tych sidlach.
Kto ma nad mocami temi jako powolany panowac, tego przez dlugie lata przygotowan naucza
powolany panowania nad niemi.
A i wówczas jeszcze moga mu sie one stac przyczyna zguby.
Kto posiada moc panowania nad temi silami okultywnemi, ten obowiazany jest stale potegi swej
uzywac, a moc ta msci sie straszliwie, jesli wola raz chocby zawiedzie...
Jedna chwila zwloki lub zwatpienia we wlasna moc, a wszystkie te sily, które potega twa umie
skierowac ku dobremu, odwrócic sie moga na zle, pociagajac nieobliczalne skutki.
Szalenstwo i smierc tajemnicza nie sa jeszcze najstraszliwemi nastepstwami, które z tego moga
wyniknac.
Wina zas spada na tego, kto oddal moc taka w rece, nie stworzone do wladania nia.
Prawdziwy "mistrz" nie obarczy sie taka wina.

Gdy kiedykolwiek "mistrz" jaki staje "guru" czlowieka zyjacego na ziemi, a ten jego "Synem"
duchowym, tedy musi to byc czlowiek, który przedtem juz "umarl" byl dla woli ziemi, a zyje jeno
dla woli ducha, w której sie na nowo "narodzil".
I jedyne, co moze wówczas "mistrz" czynic, to, iz kieruje on z ducha czlowiekiem, nakazujac mu
dokonywac woli ducha.
Ziemia jest wówczas dla "Syna" duchowego polem pracy, a jedynie królestwo woli duchowej

background image

uznaje on za swa prawa ojczyzne.
Atoli sila woli duchowej jest nieskonczenie wyzsza od wszelkich sztuk "okultywnych".
Kto dazy jeszcze do sil "okultywnych" przez zewnetrzne "cwiczenie", popada w mroczna kraine
zgubnych pragnien...
"Magja" w najwyzszym sensie, "Sztuka Królewska" prawdziwych "wtajemniczonych" wszech
czasów, z kraina ta nic nie ma wspólnego.
Prawdziwa moc cudowna "Sztuki Królewskiej" jest tylko wiecznie niezwyciezona sila woli
ducha.
Atoli czlowiek moze w sobie samym posiasc te wole wiecznego ducha, gdy tylko wyrzeknie sie
nieodwolalnie
woli ziemi.
Kto chce sie wyzbyc w sobie "woli ziemi", niechaj nie sadzi, izby musial na to wyrzec sie ziemi.
"Zaprzeczenie swiata" jest glupota!
"Zaprzeczenie swiata" jest narkotykiem slabych dusz.
Wlasnie przez "zaprzeczenie swiata" bedziesz najczesciej skuty z "wola ziemi" bowiem to, co
kaze ci "zaprzeczac" swiat, to zawsze niezaspokojona "wola ziemi", a nie zwyciesko potezna
wola ducha, której wszystko musi sluzyc i której nic przeciwstawic sie nie zdola.
Równie glupimi sa wszyscy wzgardziciele JA, bowiem nie wiedza oni, czem gardza.
Jesli powiadaja do ciebie: "Pokonaj w sobie swe JA!" - radza ci zle. Zgas JA, a wszystko zgasnie,
gdyz wszelki byt i wszelkie zjawisko dostrzegalne jest tylko przez JA, dla JA.
Nie mozesz zgasic swojego JA, nawet gdy dazysz ze wszystkich sil do nie-JA, popadajac w
zludzenie, iz wyrzekasz sie swego JA.
Wieczne jest owo pra-Ja, które cie wiecznie ze siebie jako JA plodzi!
Powiedz tym, co twierdza, iz JA jest w nich zgaszone: - "Nie wy staliscie sie nie-JA, ale glupota
wasza wierzy w ten falsz waszego zludzenia!"
"Uciskacie
wprawdzie to, co jest w was JA, ale nie mozecie JA zabic!"
"Blednie pojeliscie slowa medrca, bowiem medrzec jest do glebi swem JA!"
"Wszystko w nim podwladne jest jego JA".
"Zas wyrzec sie macie jedynie nalecialosci!"
Z prawiecznosci jestes JA, o Poszukujacy, nawet jesli nie rozpoznajesz jeszcze swej
identycznosci w biegu okreznym wieczystej spirali.
Wszystko, prócz JA, jest przemijajaca "nalecialoscia".
Bronisz jeszcze "nalecialosci", jak gdyby byla to twa wlasnosc.
Ale wszystko, co jest nalecialoscia, znów od ciebie odleci i niezliczone juz razy odlatywalo od
ciebie - lecz ty nie dostrzegales tego!
Wlasne twe cialo jest tylko nalecialoscia w tym swiecie nalecialosci.
Atoli ty jestes JA - zas JA jest jednorakie, wieczyste i niezniszczalne w kazdej emanacji!
JA jest niewyjasnione, bowiem JA jest "swiatlem w sobie" i doskonala jasnoscia.
JA plodzone jest wiecznie jako pra-JA!
Nie inaczej poznawany jest, nie inaczej kochany "guru", "Ojciec", nie inaczej "Praswiatlo", jeno
przez JA...
Atoli tem jestes i ty, o Poszukujacy - ty zawsze jedyne JA, jesli chcesz tylko wyzbyc sie
wszystkiego, co jest w tobie nalecialoscia!
Nie szukaj "nazewnatrz", Poszukujacy, tego, co zyje we wnetrzu!
Nigdy nie znajdziesz zewnatrz siebie tego, czego nie znalazles we "wnetrzu", w sobie.
Zachowaj swa trzezwosc duchowa!
W trzezwej wierze
, bez "marzycielstwa" i "mistycyzmu", najrychlej znajdziesz pewnosc
ostateczna.

background image

Im bardziej wzrastac bedzie twa pewnosc, tem jasniej odczuwac bedziesz w sobie wole ducha.

----------------------

Droga ucznia.

Stoisz oto przed swieta furta i umiesz juz "pukac".
Atoli kto "zapuka", bedzie mu otworzone, jezeli poda "prawdziwe znaki".
Lecz jakze masz znalezc wysoka Spolecznosc, nie szukajac "nazewnatrz"?
O Poszukujacy! - Ta duchowa gromada przewodników bardzo jest blisko ciebie - alec twoje
czucie nie jest jeszcze rozbudzone...
Dziala ona w tobie, w sobie jestes z nia zwiazany nie przeczuwajac nawet sladu tego zwiazku.
Wie o niej kazdy, kto sie pograzy we wlasna najwewnetrzniejsza glebie.
Móglbys dlugie dni i noce spedzic w jednym domu z "mistrzem", a jednak trudno ci bedzie
rozpoznac go jako "mistrza", albowiem jedyny Mistrz, którego "pochodniami" sa jeno wszyscy
"mistrze" tej ziemi, dobrze poukrywal znaki, któreby ich czynily poznawalnymi.
Nie ukrywaja oni przed wami tego, czem sa wistocie.
Ze dzialaja oni istotnie, poznacie, wedrujac po drogach, które wam oni ukazuja.
Jesli patrzac zblizyc sie chcesz do tej wysokiej Spolecznosci, tedy bacz, aby osiagnac w sobie
samym
ten stan, w którym zyja ci mistrze o "jednakiem oku".
Nie wczesniej przejmiesz w sobie ich wiesc, jak w owym dniu, w którym osiagniesz po raz
pierwszy najwewnetrzniejsza, bezwolna cisze, pelna pewnosci, pelna ufnej beztrwogi.
Atoli wypróbuj siebie samego
, abys nie przyjal zlud swoich snów za prawde i rzeczywistosc!
Na poczatku nielatwo jest odróznic, co pochodzi z wlasnych marzen, a co jest glosem duchowego
przyjaciela.
Ale wnet nauczysz sie odczuwac te róznice, jesli istotnie prawdziwy "guru" nauczac cie bedzie
duchowo.
Z wplywu jego promieniuje wówczas czystosc i wolnosc, jakiej nigdy nie mogloby ci dac wlasne
twe marzenie.
Ale strzez sie próznych pytan! "Guru" nie jest "wyrocznia"!
Rzadko
posiada on wiedze ziemska, a nigdy nie bedzie ci jej w nadzmyslowy sposób udzielal.
Chce on tylko dac ci duchowa pewnosc w sprawach ducha, a dusze twa uwolnic z kajdan
ciemnosci.
To moze on uczynic, bowiem zna "kanaly", laczace wszystko duchowe.
Ze swego
ducha posyla on twemu duchowi uksztaltowane sily, które niosa ci swiatlo i jasnosc.
Usiluje on dopomóc ci - w odkryciu siebie samego.
Cisza
musi byc w tobie i nadsluchiwac musisz do wnetrza, jesli chcesz sie nauczyc poznawac
"guru", który moze usiluje przewodzic ci.
Atoli sam tylko spokój zewnetrzny malo ci bedzie przydatny.
Dusza twa musi byc niby staw, chroniony od wichru; wolna od najlzejszej nawet fali.
I musisz czuc sie tak, jak gdybys sluchal najzaufanszego przyjaciela!
Moze przywykles juz do wyobrazenia, iz "mistrze", których zwie sie "lwami ciszy", sa
bezczynnymi marzycielami, yogami watpliwego pokroju, jakich sie widuje na rynkach?
Wierzysz moze, iz ci jasnoocy sa kaplanami tajemnych kultów w woniejacych kadzidlami,
tajemniczych kryptach?
Gdy, o Poszukujacy, wpadniesz na trop prawdy, nie daj sie zwiesc kuglarskim sztuczkom swej
wybujalej wyobrazni!
Wiedz, iz posród "mistrzów" sa mistrze miecza!

background image

Wiedz, iz inni kieruja losami wielkich krajów!
Jedni kultywuja wysokie sztuki, inni wysokie nauki, a jeszcze inni stronia od wszelkiej uczonosci
i wszelkiej sztuki.
Jedni zyja w ogromnych miastach, posrodku rozgwaru swiata, inni mieszkaja w dalekiej,
niedostepnej samotnosci.
Lecz wszyscy sluchaja tego samego wolania, które ich "powolalo".
Niewiele moze odpowiadaloby twym wyobrazeniom o mistrzach siedmiu wrót, gdybys mógl
kogos z nich rozpoznac pod jego ziemska zaslona.
Ale "zewnetrzne" jest dla medrca pozorem, a wszelki pozór jest zludny.
Czego naucza "mistrz" z zewnatrz, co mówi i pisze, moze sie stac wprawdzie dla ciebie bodzcem
do powaznego poszukiwania prawdy, ale duchowej madrosci, która ma on do oddania, "swiatla z
Himavatu", inaczej sie naucza...
Swiatlo wiecznosci jest zaprawde glebiej ugruntowane, niz po ludzku przemijajace, zmienne
nauki madrosci i ich szkoly.
Nie mozesz pierwej przebywac w glebinach swego wnetrza z "kamieniami wielkiego muru", az
przywykniesz oddychac z latwoscia i swoboda powietrzem tego muru, wysoko ponad dzielami
swiata i madroscia dnia powszedniego.
A wszelako nie wolno ci zapominac, ze i "mistrze" tej ziemi sa zwyklymi ludzmi - ludzmi, co
wprawdzie dobrze zdaja sobie sprawe ze swego stanowiska we wszechswiecie duchowym, ale
tem niemniej wiedza, iz sa tylko ludzmi - którzy chca wiecznie ludzmi pozostac wsród wiecznych
ludzi.
Nie wczesniej poznasz ich duchowo i nauczysz sie ich pojmowac, az sam w sobie odczujesz
podobny stan.
Atoli, jako ton harfy wspóldzwieczy ze wszystkiemi harfami na sali, gdy dlon artysty dotknie
struny jednej tylko harfy, tak i swiete dzwieki brzmia jasno dla kazdego, kto zostal "przyjety",
jesli tylko osiagnal on w sobie samym "strój" harf ze swietych gór.
Twój stan wewnetrzny jest "kluczem", który otworzy ci furte do tajemnego zboru.
Nic nie moze byc przed toba przemilczane, nic nie bedzie ukryte dla ciebie, kiedy posiedziesz
tego rodzaju "klucz".
Ale nie usiluj slyszec w sobie dzwieków, widziec obrazów, przejmowac slów tak, jak gdyby
mówione one byly do ciebie z zewnatrz.
Wielu ludzi wierzylo, iz znajduja sie z "mistrzami" w takim zwiazku, jak z wiernymi gnomami, i
sami tworzyli sobie jeno swoich mistrzów.
Podobnie "materjalizacja" postaci fakira przez dzialajace na jawie "medjum" spirytystyczne nie
jest "mistrzem", a to, co takie "medjum" pisze, nie jest nigdy inspirowane przez "mistrza".
Wszystko to jest w najwyzszym stopniu zludne i oddala cie od prawdy!
Swiecacy Praswiatla nigdy sie takemi srodkami nie posilkuja.
Nie szukaj niczego prócz stanu najglebszej, bezwolnie ufnej ciszy!
W tym samym stopniu, w jakim zblizysz sie do tego stanu, zblizysz sie do tych, co wraz z toba
prowadzeni sa po drodze do prawdy.
Nie szukaj w duchowym zmroku marzen dnia przeczuwanych towarzyszów!
Mozesz tylko miec udzial w ich sile, ich samych natomiast zna tylko ten, czyimi uczniami sa oni,
podobnie jak ty.
Nie "szperaj" i badz stale swiadom rzetelnego napiecia wszystkich swych wewnetrznych
zdolnosci!
Ani na chwile nie wolno ci tracic siebie samego z oka duszy!
Móglbys bowiem zboczyc ze swej "drogi" i po dlugim czasie dopiero przekonalbys sie, iz nie

background image

jestes juz na drodze...
Jesli zas istotnie nalezec masz do tych, dla których dzis juz bliski jest dzien promiennego
poznania, tedy pod przewodem "guru" nauczysz sie wnet unikac wszelkich niebezpieczenstw.
Bedziesz wówczas wkrótce sam sobie w pelnej jasnosci swiecil.
Ale dzisiaj niechaj twa troska nie kieruje sie na ów dzien.
Nie wiesz, kiedy jest on ci przeznaczony, i nikt nie wie tego!
Jestes sam swoim "czasem" i musisz "czas" swój dopelnic!
Niechaj ci wystarcza slowo "guru":
"Kiedy sie czas dopelni, nadejdzie dla cie dokonanie!"
Wszelka niecierpliwosc szkodzi tylko twemu dzielu i odwleka je.
Wieczny jestes i twoja jest wiecznosc!
Czekaj cierpliwie!
Wyzbadz sie "nalecialosci"!
Twoim obowiazkiem jest tylko dobrze niemi rzadzic; nie jest to twoja "wlasnosc".
Daz co dnia, co godzina do wysokiego stanu wewnetrznej ciszy, pelnej wierzacego zaufania, i
zawsze wolnej od wszelakiej trwogi.
Tak osiagniesz niechybnie pewnosc wewnetrzna.
A jesli jestes istotnie jednym z tych, co moga sie stac uczniami "mistrza", tedy tylko w ten sposób
znajdziesz w sobie samym "mistrza", który uczyni cie swym "Synem".
Tak tedy ujrzysz po raz pierwszy wysoka Spolecznosc, o której tyle legend prawi ci pod zaslona -
tak tedy dotrzesz wówczas jako "Syn" swego "Ojca", swego "guru", do siebie samego w swym
Bogu!
Lecz jesli nic sie nie zdarzy, coby ci bezsprzecznie zaswiadczylo, iz masz sie stac "uczniem"
mistrza - tedy wiedz, iz nie nakazano ci nosic brzemienia, które zreszta w kazdym wieku bardzo
tylko nieliczni dzwigaja.
Twoja droga do Boga bedzie ci wówczas nierównie dostepniejsza, niz gdybys musial wspinac sie
na strome cyple, gdzie stoi swiatynia w której otrzymuje swiecenia uczen mistrza...

-----------------------

Zakonczenie.

Ale strzez sie, o Poszukujacy, wlasnej niestalosci.
Strzez sie
cierniska zwatpienia!
Moze przeczuwasz juz okolice swiatla, podobnie jak wedrowiec nocny poprzez mgly poranne
przeczuwa okolice, gdzie swiatlo dnia wnet wzejdzie?
Atoli pomiedzy toba a ta okolica wyrasta ciernisko coraz to odnawiajacego sie, bolesnego
zwatpienia.
Ilekolwiek bys cierni wyplenil, tylez odrosnie na nowo.
Nie trac czasu na glupie czyny!
Nigdy - nawet w wiecznosci - nie pójdziesz naprzód, jesli bedziesz sadzil, iz wystarczy
przerzedzac jeno te gestwe cierniowa zwatpienia.
Tylko twa wytrwala stalosc moze ci tu dopomóc.
Silnie i pewnie krocz po drodze swej, chocby twe stopy krwawic sie mialy od tysiaca ran
próznosci - próznosci, która nie chce znosic tego, iz nigdy nie mozesz wyplenic cierniska ciaglego
zwatpienia.
Stopa twa musi byc czysta, jesli ma wkroczyc kiedys na owe jasne, krysztalowe "stopnie", które
wioda do hal najwewnetrzniejszej swietosci w duchu twoim.
"Czysta"
bedzie twa stopa wówczas dopiero, kiedy umyta bedzie w twej wlasnej krwi...
Tysiace ludzi szukalo drogi do swiatla i zawisli ostatecznie na cierniach zwatpienia, bowiem

background image

próznosc ich nie zniosla tego, aby kroczyc naprzód, nie mogac usunac z drogi cierniska.
Ty, o Poszukujacy, nie badz im podobien!
Bezpieczny bedziesz, jesli zaufasz wiecznemu "sloncu", którego promien ci przyswieca.
Nieczuly na wszystko, co odwodzi cie poza siebie, wyciagnij rece ku owej dloni pomocnej, która
widzisz przed soba!
W milczeniu idz za przewodnikiem, który moze o sobie powiedziec:
"Ja nie szukam wiecej swiatla, bowiem sam stalem sie blaskiem swiatla!"
"Ja nie szukam pokoju, bowiem sam stalem sie sobie pokojem!"
"Ja nie szukam wiedzy, bowiem sam stalem sie sobie pewna wiedza!"
...Milczec
musi sie dusza twoja nauczyc, jesli zblizyc sie ma do niej swiatlo.
...Milczenie bedzie zawsze najglebszem wolaniem twej duszy o swiatlosc.
...Milczac odnajdzie kiedys twa dusza na wieki swiatlo wieczyste!
Oby swiatlo wiecznosci, które uczy cie poznawac te ksiege jako gwiazde przewodnia, dosieglo
rychlo twego serca, nie bedac przedtem zaciemnione w umysle i zniszczone przez chmury
myslenia!
Oby rozwialo ono mgle glupoty, która chce ukryc przed okiem twej duszy nas, Swiecacych
Praswiatla!
Blogoslawienstwo i nowa moc niechaj splyna na ciebie ze slów tej ksiegi!

-------------------------

Z krainy Swiecacych.

W duszy twej jest malenka furtka, mniejsza, niz pylek sloneczny. Kto przejdzie przez nia,
wedrowac bedzie mógl w dalekie krainy, nie wyruszajac z domu swego...
A najdawniejsze czasy bedzie mógl dzisiaj przezywac.

--------------------------

Próg.

Przybywszy do owej swiatyni, gdzie mial otrzymac swiecenia, zapytal uczen swego mistrza:
"Powiedzze mi wreszcie tutaj, o Pewny, kim jestes w istocie - ty, który umiesz nad wszystkiem w
sobie panowac i który przez nic nie jestes opanowany?!"
Wówczas rzekl mistrz:
"Jestem jak ty, czlowiekiem, atoli tem, czem bylem, zanim sie stalem czlowiekiem, tem stalem sie
dopiero, kiedym jako czlowiek przezwyciezyl sen ludzi.
Wówczas dopiero stalem sie mistrzem swych sil, kiedym pokonal sen, który w uwiezi trzyma
ludzi tej ziemi.
Pytasz, kim jestem, tedy ci powiadam:
Ja jestem - JA sam!"
"Ty sam?"
- zapytal tedy uczen - "ty sam? - jakze mam to sobie tlumaczyc!"
"O mój chela" - odparl "guru", bowiem znajdowali sie oni w glebokich Indjach, gdzie ucznia
nazywa sie "chela", a mistrza "guru" lub "ojcem" - "jakze wiele musze przed toba na zawsze
zamilczec, jesli sam tego nie odnajdziesz, i jakze wiele mam ci jednakze tutaj do powiedzenia!
Jestem panem swych sil, bowiem stalem sie sobie samo-sila tych sil."
"Tedy prosze cie, ojcze, powiedz mi cos o silach, których samo-sila sie stales" - rzekl uczen.
A mistrz odparl:
"Sluchaj, umilowany w swietle, i pojmij dobrze w swem sercu:
Kiedy wy ludzie mówicie: widzimy swiat ten okiem naszem, czujemy i dotykamy go, zwiastuje
nam go nasze ucho - wówczas mówicie o malenkiej czastce swiata.
Atoli ja znam caly swiat!

background image

Ja "widze", "slysze" i "czuje" wiecej niz wy!
Ja zyje w calym swiecie, który stworzony jest ze "swiatów", podobnych waszemu, i wszystkie
"swiaty" w sobie zawiera.
Splecione wzajem ze soba - wzajem sie przenikajac, znajduja sie wszystkie te swiaty w jednem
miejscu.
Ukryty
w waszym swiecie - pokryty jego formami - znajduje sie swiat owych sil duchowych,
których ja jestem "samo-sila".
Pratwórczo
i burzac przez tworzenie dzialaja owe sily.
Bezsilne sa one same przez sie, ale "samo-sila" jednego jedynego, kto sam sie nia stal, napelnia
je zyciem i przez niego staja sie one wysokiemi mocami.
Potege
tych mocy odczuwaja wszyscy zyjacy na tej ziemi - królowie i zebracy - ale wszyscy oni
nie przeczuwaja, skad dosiega ich potega ta...
Nie wiedza tego, bowiem spia, a sen otula ich gesto.
Lecz sluchaj dalej, ty, który chcesz sie stac czuwajacem uchem i widzacem okiem swiatów!
Spleciony i pograzony w swiecie, który wydaje sie wam jedynym "swiatem", i podobnie
spleciony ze swiatem tych "sil ognia", znajduje sie swiat czystego swiatla, który plodzac przenika
wszystko.
Te zas trzy swiaty piastuje w sobie, przenikajac przez nie i wszystkie w sobie rozpoznajac,
tworzac, zachowujac i gwoli ciaglego przeksztalcenia burzac, jedyny Potezny, który sam tylko
zna swoje "imie"...
Nie nazywamy go zadnem slowem naszych jezyków, bowiem zadne slowo ziemi tej nie mogloby
go objac.
Nam objawia sie on jeno w milczeniu. Z niego i w nim zyje czlowiek, który sie stal "okiem
swiatów".
Przez niego jest samosila pania "sil ognia" i wszelkiej mocy, zawartej w silach tych.
Mozesz go nazwac równiez "Potezna", bowiem w tem, co slowa moje z trudem oddac usiluja,
zawarty jest od prawieków mezczyzna i kobieta.
W prapoczatku istot, zwacych sie "ludzmi", powstawal "czlowiek" w wieczystem plodzeniu z
"mezczyzny i kobiety" w duchu, wladcy "samosily", pana wszelkich mocy.
Atoli gdy owe sily ognia, plonacego bez plomienia, ukazaly czlowiekowi jego moc, jego
nieslychana wielkosc i potege, zapomnial on o swem wysokiem wladztwie i ulakl sie wlasnej
mocy.
"Trwoga" jest "grzechem" czlowieka!
Z trwogi przed silami, których byl panem, "upadl" czlowiek z jasnych wyzy!!
Bacz, oto poznales przyczyne wszelkiego zla na tej ziemi, bowiem nietylko czlowiek, lecz cala
przyroda
podlegla jego upadkowi i jest teraz jako trzoda bez pasterza.
"Porzadek", istniejacy w niej, jest porzadkiem, nie uznajacym wiecej "ducha" za pana, jest tylko
pozostaloscia owego porzadku, który ongis "duch" powierzyl "czlowiekowi", gdy jeszcze
czlowiek nie byl "upadl".
Zdumiony stajesz dzisiaj przed "cudami natury" i nie domyslasz sie nawet, ze wszystko, co
widzisz, pochodzi z twojej utraconej teraz "woli ducha" i ze byloby to daleko jeszcze
"cudowniejsze", gdyby "natura" mogla cie dzis jeszcze uznac za pana.
A oto musi ona dzialac dalej, jak mechanizm, który nakrecono.
Ty jedynie mozesz ja kiedys "wyzwolic" z tego, chocby to mialo trwac jeszcze miljony lat.
Lecz nie sadz, iz ta malenka planeta, na której zyjesz, sama tylko ponosi skutki twego upadku!
Caly fizycznie dostrzegalny obszar swiatów ze wszystkiemi jego sloncami i planetami ty jeden
skazales na zycie bez "Boga", bowiem owo Prapotezne i Jedyne, o którym mówilem pierwej,

background image

powierzylo niegdys tobie jednemu - "czlowiekowi", cala moc rzadzenia w madrosci wszystkiem,
co zyje w postaci "materji".
Ze zas wszystko pochodzi z "Prapoteznego", tedy mimo twego upadku nie moze ono zniszczec w
chaosie i zachowuje ów porzadek, który mu dalo "Wszechpotezne", by "czlowiek" z tego
porzadku przez wole ducha mógl znowu wzwyz isc w tworzeniu.
Przez cale "stworzenie" idzie "rysa", której zaden "Bóg" naprawic nie zdola, bowiem tylko
"czlowiek" od prawieków posiada moc odbudowywania tego, co sam zburzyl.
A sluchaj dalej o losie "czlowieka", o owym losie, który nie móglby byc powstrzymany, gdyby
nawet jeden tylko z ludzi duchowych niegdys mu byl podpadl, jak obwieszczaja symbolicznie
ksiegi swiete.
Los ten idzie z pokolenia w pokolenie, zwieksza trwoge i umacnia "wine" w kazdem nowem
pokoleniu.
Tak oto upadl "czlowiek" z wysokosci swej mocy i wieczystej wielkosci i zwiazal sie - ze
zwierzeciem, które jest tylko skazonym obrazem jego istoty.
To, co nazywacie "praludzmi", byly to owe "zwierzeta", z któremi zjednoczyl sie "pan ziemi",
gdy z trwogi odpadl od wysokich slonc.
Atoli sila wyzy niezupelnie go opuscila.
Zyjac sam z siebie, przenikajac cialo zwierzecia, ukryty przed samym soba w zwierzeciu,
przeczuwa jednakze swa "samosile", jako obca, wyzsza istote.
Zwierze stalo sie ucieczka upadlego, kiedy sie blakal bez ojczyzny; bowiem ojczyzna nie znala
go wiecej, a cialo zwierzecia stalo sie dlan takze jaskinia odkupienia.
Gdy tylko swiecic w nim poczyna "samosila", triumfuje on w zwierzeciu, a cala chuc zwierzeca
ciemnieje dlan w tem swietle.
Dlatego pozada w zwierzeciu gwaltownie tego Swiatla, a z kazdym nowym promieniem rosnie
tez jego pozadanie swiatla.
Niektóre z tych istot, które sie dzisiaj zwa "ludzmi", kiedy ich duch wzmocniony zostal przez
dlugotrwala meke zwierzecosci, póty dazyly naprzeciw swiatlu, az swiatlo moglo ich znowu na
trwale oswiecic, a przez to stala sie "samosila" na nowo ich udzialem.
Stali sie oni pierwszymi pomocnikami swych braci, spiacych w zwierzeciu.
Stali sie znowu na ziemi "wiedzacemi oczyma swiatów".
Opanowali znowu z plomiennym zapalem "sily ognia", które im sluzyly.
Jednym z tych jestem i ja!"
"Czy wiesz tedy teraz, kim jestem?!" - zapytal po tych slowach mistrz.
"Tak, panie!" - rzekl chela, jakby budzac sie ze snu - "zdaje sie, iz domyslam sie juz, kim jestes,
ale wyjasnij mi - czy to twój ojciec dal ci w dziedzictwie taka sile ducha, czy tez cialo matki
obdarzylo cie takiem poznaniem?
Wybacz mi!
Wiesz, iz klonie sie przed toba we czci, lecz oko moje nie moze zapomniec, iz widzi przed soba li
tylko czlowieka, czlowieka podobnego do innych ludzi we wszystkiem, co poznawalne jest
zewnetrznie.
"Glupcze!" odparl mistrz - "sadzilem, ze pytasz o mnie, ze chcesz wiedziec, kim ja jestem - a ty
pytales pewnie o zwierze, które mi tu sluzy jeszcze za pokarm i pozerane jest przeze mnie!!...
Skad mam to, co daly ci slowa moje, o tem powiedzialem ci, ale ty nic z tego nie zrozumiales,
bowiem lezysz jeszcze w snie glebokim.
Wiedz, iz slowa moje daly ci wiedze w Praswietle, a tylko ten, kto posiada w sobie "samosile"
osiagnac moze "wiedze w Praswietle"!
Lecz teraz - teraz powiedz mi ty, kim ty jestes? - albowiem prawo wymaga, bym zadal ci to samo

background image

pytanie, które ty mnie w tem swietem miejscu zadales.
Kim jestes ty - którym wiele jeszcze wlada, a który nad niewiele czem umie panowac?!"
"Mistrzu, pytasz mie twardemi slowy o to, co ty jeno móglbys mi powiedziec.
Ja - nie wiem tego jeszcze!"
Atoli mistrz rzekl:
"Zaden czlowiek nie byl tak czelny jak ty!
Jakze mogles wkroczyc do tej swiatyni - do tej swiatyni, która nie wypuszcza nikogo, kto nie
znajdzie na moje pytanie odpowiedzi?!
O ty nieszczesne nic!!
Jesli nie jestes dosc madry, aby dac odpowiedz, tedy niechaj pytanie moje zbudzi twój rozum,
aby te mury nie ogladaly twej zguby!"
Zaledwie panujac nad swym glosem ze wzburzenia i drzac na calym ciele odparl chela:
"Ty, który kochasz wszystko, co zyje - jakzebys mógl kazac zabic swego ucznia, jesli musi ci on
tu pozostac dluznym odpowiedzi?
Moze naprawde jestem - "niczem", jak powiedziales, moze twe slowo zawiera w sobie ukryty
sens".
"O chela mój", rzekl na to mistrz glosem zimnym i z gorzka drwina - jestes "niczem" nietylko w
tajemnem rozumieniu, ale i w zwyklym sensie slowa!
Nie widze niczego, czemubym mógl dac wysokie swiecenia, dopóki ty sam nie wiesz, kim
jestes...
Przedtem stal tu jeszcze mój chela; teraz nie widze "niczego" i mówie do "niczego".
Tedy zawolal uczen jak w goraczce:
"Mistrzu!... Guru!... drwisz z chela swego!! Chcesz mie zgubic!!
Mówisz, jak nigdy dotad nie mówiles!
Wiesz, kto stoi przed toba!! Wiesz o tem lepiej, niz ja!
Wiesz, iz to wy przywolaliscie mie, inaczej nie stalbym w tem miejscu!"
"Któz to jest, kto lzy mie tutaj?" - odparl wzgardliwie mistrz.
A uczen zawolal tak glosno, ze glos jego niby chór demonów odbil sie przerazliwie od sklepien:
"Ja jestem, którego nie chcesz poznawac wiecej! Ja, twój Chela!!
Kimze innym mam byc, jak nie tym, kim jestem!!!
Ja sam
moge przeciez byc tylko soba samym!!!"
Gdy uczen wykrzyknal ochryplym glosem te slowa, opuscily go nagle zmysly i padl jak martwy
na ziemie.
Wreszcie - po dlugim i glebokim snie, zbudzil sie.
U loza jego, na które przeniesiono go omdlalego, stal mistrz.
Uczen rozejrzal sie wokól siebie, nie poznajac miejsca, w którem sie znajdowal, bowiem byla to
jedna z tajemnych komnat swiatyni.
Spostrzegl mistrza i ujrzal, iz oblicze jego promieniowalo wewnetrzna radoscia.
"Wstan", rzekl mistrz glosem pelnym milosci, "wstan i wkrocz teraz na pierwszy z siedmiu
stopni
, które cie powioda do sanktuarjum swiatyni! Tam zdobedziesz sile, której posluszne
musza byc wszystkie sily ognia. Wytrzymales oto dzielnie próbe progu, bowiem po raz pierwszy
stalo sie kazde wlókno twego ciala - slowem!
Przedtem zywa byla tylko glowa i serce.
Teraz oto, w krzyku twej trwogi smiertelnej zbudzilo sie wreszcie cale twe cialo do prawdziwego
zycia.
Teraz oto osiagnal "czlowiek" w zwierzeciu - siebie samego, i juz wiesz, kim jestes!"
Uczen sluchal tych slów, nie wiedzac, co sie z nim dzieje.

background image

Na wpól watpiac jeszcze pochwycil dlon mistrza i rzekl:
"O guru! Jakze wielkie jest jednak twe serce! Co mam czynic, aby ci okazac swa wdziecznosc?"
Atoli mistrz potrzasnal glowa i rzekl w zupelnym spokoju:
"Wejdz na stopnie! A kiedy znajdziesz to, czego wielu szukalo, a co nieliczni tylko w kazdym
okresie znajduja - wówczas - spotkamy sie znowu...
Kto dojrzal do znalezienia, ten tutaj znajdzie.
Jesli natomiast sily duszy z zamierzchlej przeszlosci, które sie w tobie zjednoczyly, nie wykazuja
jeszcze kosmicznej "liczby", która jest wymagana, tedy i teraz jeszcze nie ujdziesz z tych murów,
które z taka pewnoscia zwyciestwa przekroczyles.
Opuszczam cie oto! Moze - ujrzysz mie znowu! Jestes jeszcze przed ostatnia próba..."
Poczem w milczeniu powiódl go mistrz przez dlugie i krete, ciemne przejscia, i w milczeniu
opuscil go, gdy dotarli do waskiej hali siedmiu stopni.
Sam
musial teraz uczen próbowac wchodzic na stopnie...
Z moca, w skupieniu, z wola zelazna udalo mu sie dosiegnac wyzy pierwszego stopnia.
Na kazdy dalszy stopien trudniej bylo dotrzec, niz na poprzedni.
Czesto grozilo mu, iz sily go opuszcza.
Zas najwyzszy ze stopni wymagal oden rzeczy prawie niemozliwej.
Stopien ten byl - tak wysoki, jak on sam ze wzniesionymi rekoma...
Ostatnia sila musial go zdobyc, aby sie ostrzezenie mistrza nie stalo prawda.
Nareszcie - cel zostal mimo wszelkich trudnosci osiagniety.
Dotarlszy do sanktuarjum swiatyni, znalazl sie uczen w wysokiej sali, wypelnionej blaskiem
zlocisto-bialych promieni swiatla.
Tutaj wyszli mu naprzeciw wszyscy, co przed nim szli ta droga, a posrodku nich dostrzegl
mistrza, którego byl uczniem.
Kiedy go poznal, chcial z wdziecznoscia ucalowac dlon jego, bowiem czul w sobie teraz owa
sile
, która mu mistrz przyobiecal po osiagnieciu celu ostatecznego.
Ale najstarszy z zebranych tu powstrzymal go i rzekl:
"Komu chcesz jeszcze dziekowac, czyliz temu, przez "imie" czyje stales sie "slowem"?!
Bacz, my wszyscy jestesmy jednym w jednym!
W tobie
bylo to, co wolalo nas do ciebie...
W tobie bylo to, co chcialo osiagnac samo siebie...
W tobie bylo to, co sie w tobie dokonalo...
Teraz oto ty zyjesz w nas i my w tobie...
Atoli my - wszyscy jeden - zyjemy w tym, który nas jednoczy.
Poznajac jego, uwielbiamy go w nas samych!"

--------------------------

Pytanie króla.

"Wyjasnij mi, o niesmiertelny", rozpoczal król, "czemu madrosc kazdego medrca jest inna?
Jeden jak i drugi nazywa swa nauke prawda, a jednak nauki ich sa odmienne."
"Wszyscy nauczaja tego samego", rzekl ów, o którym mówiono, iz osiagnal wielkie zjednoczenie.
"Wybacz, wielki nauczycielu, ze musze ci zaprzeczyc", odparl król.
"Przetrawilem nauki wielu medrców, a kazda byla inna. Jeden uznawal wiele narodzin w wielu
kolejno na ziemie przychodzacych cialach; inny natomiast mówil o wielu narodzinach w jednem
ciele, podczas jednego zycia na ziemi.
Który z nich ma tedy racje?!
Dla jednego bogowie byli sedziami; inny natomiast stawial przebudzonego czlowieka - ponad

background image

bogami, a prawdziwy yogi - jak mi powiadano - moze nawet bogom rozkazywac.
Jakze to wszystko pogodzisz?"
"We wszystkich tych naukach mowa jest o jednej prawdzie", rzekl medrzec.
"Jakze moga wszystkie te nauki rozmaite rzeczy obwieszczac, jesli kryja w sobie jedna tylko
prawde?" zapytal król.
A yogi odparl: "Wielki królu, posluchaj mej przypowiesci!
Pewnego promiennego dnia siedzial mistrz wraz ze swymi uczniami na brzegu morza.
Najmniejsza fala nie macila bezbrzeznej tafli, a kopula nieba blyszczala jak wielki turkus w
skarbcu.
Tedy prosili uczniowie mistrza, by siadl z nimi do lodzi, a oni ujma wiosla w swe dlonie, aby
siebie i jego zawiezc na otwarte morze.
Mistrz wsiadl do lodzi, a uczniowie pchneli wiosla. Wkrótce lad znikl z ich oczu.
Kiedy sie zatrzymali pod naciagnietym zaglem, rzekl mistrz:
"Pragne was wypróbowac, czy widzicie to, co ja widze.
Powiedzcie mi wiec, co widzicie!"
Tedy ujrzal jeden obraz swój na gladkiem zwierciadle morza i dziwil sie, jak wiernie i bez skazy
odbija go ono.
Drugi spojrzal na wode i znalazl kres jej tam, gdzie stykalo sie z nia sklepienie nieba.
Zachwycony byl tedy dala morza i w zachwyceniu slowami pelnemi czci slawil jego
bezgranicznosc.
Gdy zas trzeci mial mówic, opowiadal o gromadzie ryb, otaczajacych lódz, i z miloscia opisywal
ich ksztalty i wielobarwne szaty.
Tak tedy mówili o róznych rzeczach, znajdujac sie jednak na jednem miejscu.
Kiedy zas czwarty opowiedzial o swietle, które opromienia wszystko, i glosno, w ozdobnych
slowach wiescil chwale kopuly gwiezdnej, spojrzeli uczniowie w oczekiwaniu na mistrza...
Atoli mistrz rzekl:
"Widze slonce i widze swiatlo. Widze dal i widze zyjatka morskie, otaczajace lódz nasza. -
Widze tez siebie samego w zwierciadlanej tafli - ale... widze wiecej!
"Powiedz
nam, co widzisz, o guru!" prosili uczniowie. A mistrz rzekl:
"Czyz nie dosc mówilem wam o tem? Od wielu miesiecy mówie wam, co widze, a wy nie wiecie
tego jeszcze?"
Tedy zawolali wszyscy:
"Nigdy jeszcze, mistrzu, nie wyjezdzalismy spolem na morze, a ty twierdzisz, iz mówiles nam o
niem?"
"Czyz powiedzialem, ze mówilem o morzu, czy tez mówilem o tem, co widze?" - odparl mistrz.
I tak oto mówil dalej:
"Zawiezliscie mie na morze, bowiem mniemaliscie, iz bede wam oto o morzu mówil...
Atoli morze opowiada samo o sobie, i gdyby bylo wokól mnie tysiac uczniów, tedy uszy moje
uslyszalyby tysiac opowiesci morza w mowie ust czlowieczych.
Ale czy w lesie palmowym jest inaczej?
Albo na lodowatych szczytach dzikich gór Himavatu?
Las i góry
takoz opowiadaja same o sobie, i nie trzeba mi pytac was, jesli chce uslyszec ich
"opowiesci"...
Atoli od was chcialem uslyszec to, co widze na kazdem miejscu, o kazdym czasie, a co jednakze
jest poza czasem i przestrzenia.
Kto to widzi, ten zapomina przy tem "opowiesci" nieba i morza, gór i lasów - i takoz opowiesci
czlowieka na tej ziemi...

background image

Szukacie jeszcze nazewnatrz, bowiem wasze wewnetrzne królestwo nie ma jeszcze "slonca" i
dlatego jest ciemne.
Gdy sie jednak kiedys staniecie królami swych królestw, wówczas wszystko, co lezy "zewnatrz",
bedzie wam winne haracz i przyjsc bedzie musialo do was, gdy tego zazadacie.
Czekajcie tedy, az sie staniecie panami, bowiem jesli jako zebracy wyruszacie w swiat, daje wam
kazdy tylko to, co chce dac!"
Kiedy uczniowie uslyszeli te slowa, zamilkli zawstydzeni.
Ze zas i wieczór juz sie zblizal, tedy silnemi uderzeniami wiosel zdazali co najszybciej do
brzegu." - Na tem zakonczyl medrzec.
"Wedle tego", rzekl król, "wedle tego móglbym przypuszczac, iz rozmaitosc nauki ma miejsce u
tych, co sa jeszcze "nazewnatrz?"
"Tak tez jest, o królu", rzekl medrzec, "ale nie zapominaj, ze i ci, co wieszcza ze swego wnetrza,
mówic moga jedynie swoim jezykiem i ze dlatego ta sama prawda nawet u nich czesto rózne nosi
szaty.
Jesli chcesz poznac prawde, jaka ona jest, bez zaslony, musisz jej szukac w sobie samym i czekac
cierpliwie, az sie tobie samemu odslonieta ukaze!"
A ze król nie pytal go wiecej, podniósl sie yogi i udal do pobliskiego gaju, gdzie stal namiot jego.
Atoli król naradzal sie w sobie, czy moze sie sam stac widzacym prawde.
Po chwili przerwal swe rozmyslania i rzekl do siebie samego:
"Kto wie, czy mnie prawda ukazalaby sie odslonieta? Mam tylu medrców w swoich krajach, a w
lasach swych moge kazdej chwili pytac yoginów i "swietych".
Mnie, królowi, musza wyjawic swe najczystsze poznanie, a ja moge je oceniac wedle swego
uznania.
Pocóz mam sam ogladac prawde naocznie?
Moze wówczas moja prawda wydalaby sie mnie samemu niepewna, a kogóz móglbym zapytac,
czy to jest prawda?"
I nakazal odjazd, dosiadl ulubionego slonia i radowal sie mysla o muzykantach i tancerkach,
którzy go oczekiwali w palacu.

----------------------------

Wedrówka.

Uczen, którego ojczyzna byla w Krainie Zachodu, daleko od wielkich gór, na stokach których
mieszkal mistrz, zapytal wlasnie o wielkiego Nauczyciela z Nazaretu i prosil mistrza o pouczenie.
"W kraju mym", mówil uczen, "wielu jest slynnych nauczycieli, którzy nie wierza, iz byl on
prawdziwym czlowiekiem i wysokim mistrzem, a sadza, iz podanie tylko stworzylo jego rysy.
Ty jednak, o wielki, mówiles do mnie czesto slowami, które celowo zapozyczyles z ksiag,
traktujacych o zyciu i nauce owego meza.
Pelen byles czci, wypowiadajac jego imie, a jesli cie dobrze zrozumialem, cenisz wielkosc jego
duszy wyzej nizeli wszystkich
, którzy kiedykolwiek kroczyli po drodze zjednoczenia...
Dlaczego jednak nie widze ciebie posród tych, co sie jego imieniem nazywaja?
Dlaczego nie jestes chrzescijaninem?!"
Tak pytal uczen, bowiem nie wiedzial jeszcze, czem jest prawdziwy "mistrz" tej ziemi.
Ale mistrz zasmial sie i nie odparl nic.
Tedy zapytal uczen, który oto popadl w zwatpienie, o co innego, - jakby chcac sie z pierwszego
pytania usprawiedliwic.
"Slusznie czynisz zapewne, ty, wladca sil, o których nauczyciele moi na Zachodzie nic nie moga
powiedziec, ze wysmiales me pytanie!

background image

Jakiez wspólczucie musisz miec dla nas, dzieci Zachodu! A jednak prosze cie, abys przynajmniej
na to pytanie odpowiedzial: Czy nie byloby lepiej dla nas, synów Zachodu, gdybysmy puscili w
niepamiec
nauke owego meza, jako wiesc, która nie ma nam juz nic do powiedzenia?
Przy tych slowach zatrzymal sie mistrz w milczeniu.
Wedrowcy przybyli teraz na góre, która oddzielala wody jednej rzeki od innych.
Wysoka, potezna kolumna, w stylu powszechnym w swiatyniach tybetanskich, wykuta ongis z
jednego glazu, oznaczala miejscowosc.
W pismie, wydajacem sie dziwnem a jednak pieknem dla oka czlowieka Zachodu, nosila ona
swiete slowa:
Om! Mani padme hum!
To znaczy: "Zaiste! W kwiecie Lotosu zyje tajemnica!"
Pod tym napisem znak wskazywal obcemu pielgrzymowi droge do bliskiej swiatyni.
"Czy nie sadzisz, iz byloby lepiej", zaczal mistrz, "aby ta stara kolumna znikla stad?
U ludów twojej rasy widzialem cos innego.
Niechaj pielgrzymi poznaja, iz mnisi w tej samotni, mimo swego wyrzeczenia sie swiata, potrafia
isc jednak z pradem czasu.
Zamierzam wplynac na przelozonego klasztoru, aby zburzono te kolumne. Moznaby natomiast
sprowadzic z jakiegos miasta poludniowego piekny, nowy drogowskaz, jakie wy na Zachodzie
umiecie odlewac z zelaza, zdobiony bogato i barwnie malowany. Z pewnoscia bardziej sie to
wszystkim spodoba.
Cóz bowiem ma nam jeszcze do powiedzenia ten glaz skalny w dzisiejszych czasach?"
"Nie mówisz chyba powaznie, mistrzu?" odparl uczen przerazony.
"Czy tez istotnie dotyla pozbawiony jestes zrozumienia sztuki, iz przy calej swej madrosci nie
widzisz, ze na tem miejscu stosowne jest tylko to stare dzielo poboznych rak!?
Czyz nie widzisz jej prostej wielkosci i piekna? - Zaiste, godna jest nosic swiete zgloski!
Jakzebys mógl te znaki kazac wymalowac na zelaznym drogowskazie?
Przytem na tej wysokosci drogowskaz zelazny nie bedzie trwaly.
Natomiast kolumna, która wzniosly niegdys zdolne dlonie, stoi tu juz ponad tysiac lat i wytrwac
moze jeszcze lat tysiace.
Boskosc, która ona wiesci, znalazla w niej najdostojniejszego nosiciela, a wszystkim
pielgrzymom, co w tem pustkowiu szukaja swiatyni, a w niej spokoju, moze ona z daleka juz
wskazywac droge.
Z pewnoscia nie mówisz powaznie, gdyz nigdy nie móglbym zrozumiec, ze ty nie odczuwasz
wszystkiego..."
Tedy zasmial sie mistrz raz jeszcze i milczal znowu, jak milczal byl przedtem wobec pytania
ucznia...
Poczem ruszyli dalej.
W milczeniu szli ku dolinie, ku rozleglym budynkom klasztoru lamy, gdzie widoczna sie wnet
stala swiatynia.
Atoli uczen myslal nad tem - dlaczego mistrz umial go zawsze zmusic, aby na kazde pytanie sam
dawal odpowiedz, bowiem widzial jasno, ze we wszystkiem, co mówil o swietej kolumnie, dawal
tylko sobie samemu odpowiedz na swe pierwsze pytanie o wysokim Mistrzu z Nazaretu.

----------------------

Polaczenie.

Kiedy przybylem przed dom medrców swiatla, poczalem pukac u furty, ale nikogo nie bylo, kto
by mi otworzyl.

background image

Tedy smutek opadl ma dusze i znuzony usnalem pod progiem.
Gdy po bezladnych, przerazliwych snach zbudzilem sie wreszcie znowu, stal przede mna maz w
odzieniu tuziemczem, który wiódl ze soba zwierze juczne, a zwierze obladowane bylo koszami,
pelnemi swiezego chleba.
"Czego chcesz tu, cudzoziemcze", spytal, - "czyz nie wiesz, ze ta furta nie rozewrze sie przed
nikim, kto przedtem nie wyszedl zza niej?"
Atoli ja odparlem:
"Biada mi, jesli te slowa mówia prawde, bowiem ide z daleka, jako ze mistrz rozkazal mi isc do
tych, co mieszkaja w tym domu, aby byc przyjetym do kola ich Spolecznosci.
Tedy rzekl do mnie ów maz:
"Bacz, i ja naleze do tych, co tu mieszkaja, a pragnienie twe znane jest memu duchowi, ale
powiadam ci jeszcze raz: progu tego nie przekroczyl jeszcze nikt, kto pierwej nie umarl!
Ci jednak, co sa wewnatrz, bez przeszkód wchodza i wychodza...
Jesli tedy chcesz umrzec, przeniesie cie to zwierze jako martwego przez próg!"
"Jakzebym mial nie chciec umrzec", brzmiala odpowiedz moja, "jesli nie moge inaczej dostac sie
do Spolecznosci waszej?!
Zabij mie, abym w ten sposób przeszedl przez próg, albowiem wiem, iz po tamtej stronie furty
smierc moja sie skonczy!
Czyz i ty nie zmarles byl niegdys, zanim przebyles furte, a czyz nie stoisz oto zyw przede mna?!"
"Niechaj sie dzieje wedle woli twojej", odparl maz, i w tejze chwili uczulem, jak z ciala mego
uchodzi zycie, jak swiadomosc moja zadrzala o mnie...
Ale zanim jeszcze zrozumialem, ze opuscilem juz zupelnie swe cialo, poznalem nagle siebie jako
- jeden z owych chlebów, które lezaly w koszach na grzbiecie jucznego zwierzecia.
Chcialem wolac, ale nie moglem.
Chcialem uciec, ale cialo stalo sie chlebem i nie poruszalo sie.
Tedy zmetniala swiadomosc moja, i tak musiano mie zapewne przeniesc do domu i polozyc na
stole
, gdzie - jak wnet oprzytomniawszy ujrzalem - lezalem obok innych potraw przed miska
najstarszego z medrców.
Nie dlugo tak lezalem - jak w ciezkim, ponurym snie - gdy uslyszalem glos najstarszego z
medrców, który mówil:
"Swiety i blogoslawiony niechaj bedzie ninie chleb ten, który sie chce stac pozywieniem dla
ducha wiecznosci!
Od tej chwili po wieki wieków niechaj bedzie pozywieniem mego ukrytego Boga!"
Z temi slowy przelamal chleb, którym sie ja sam stalem, na dwoje, i uczulem szczerbe w swem
ciele, jakby to moje ludzkie cialo zostalo rozerwane.
Drzac z bólu oczekiwalem zupelnego swego zniszczenia, ale nie moglem juz uciec przed
przemoca, której sie z wolnej woli poddalem...
Moja swiadomosc siebie przycmila sie znowu...
Ale nie dlugo trwac mialo to przycmienie; bowiem wnet powstala wokól mnie jasnosc, jakiej nie
znalem, jakkolwiek jasnem bylo owo swiatlo, w którem mi niegdys mistrz ukazywal rzeczy
trzech swiatów.
Takoz stalo sie, iz znalazlem sie znowu w ludzkiem ciele i nie bylem wiecej "potrawa"...
I oto: - przemówilem! A to, co mówilem, byly to slowa najstarszego z medrców.
Jego cialo stalo sie mojem, a duch mój nieoddzielnym od jego ducha.
Kiedy zas medrcy, Bracia jego, ujrzeli to, rzekli:
"Radosc jest w kole naszem, bowiem nowy Brat narodzil sie nam, a ty, o Najstarszy, który kujesz
lancuch wieczystej madrosci - ty mlotem swoim zamknales otwarty pierscien!"

background image

"Wy to powiadacie! - Te slowa wasze obwieszczaja przybycie moje!"
Tak oto mówilem przez usta najstarszego z medrców.
"Jako potrawa przybylem do was, aby sie w duchu waszym narodzic!
Ale teraz oddajcie mi moja szate, abym nie bawil posród was w szatach innego, podczas gdy ten
inny ukrywa sie!"
Na te slowa opuscili medrcy swe miejsca przy stolach i wiedzeni przez najstarszego, z którem
duchem mój duch sie polaczyl, wyszli przed furte.
Tam jednak lezalo moje cialo ziemskie, bez zycia, stezale...
A najstarszy pochylil sie nad niem i raczej wytchnal anizeli wypowiedzial te slowa:
"Ty jestes mna! W tem swojem ciele ziemskiem sluz mnie w sobie i sobie we mnie! Wiedz, iz
narodziles sie z pozywienia, zycia swiatla, które wszystko zywi i od wszystkiego bierze
pozywienie!"
Kiedy wyrzekl te slowa, uczulem, jak swiadomosc moja wyszla z jego ciala, gdy duch mój
pozostal z jego duchem polaczony...
Ale wnet i duch mój w równej mierze jak moja swiadomosc poczul sie w starem ciele, jednak nie
bylo to
to cialo, co pierwej - cos sie w niem zmienilo, i potrafilem teraz we wnetrzu swego ciala
widziec, jak pierw tylko zewnatrz widzialem.
Kiedym sie teraz podniósl, przyjeli mie medrcy z niezmierna radoscia, jak kogos, kogo sie dlugo
oczekiwalo.
A gdy wiedli nowopowstalego przez furte do wnetrza, najstarszy z medrców, upojony Boskoscia,
spiewac poczal piesn, której slowa takie oto byly:
"Zyj dla milosci,
Swieczniku swiatla,
Uczac rozjasniaj,
Pochodnio swiata!"
A chór Braci moich pochwycil jego spiew:
"Naucz sie siebie rozpoznawac w swietle!
Nauczycielu milosci, gotuj swoje dzielo!..."
Ja zas ujrzalem, iz podobnie jak Bracia moi nosze bialy turban "Wiedzacych" na glowie i otulony
jestem bialym burnusem "Swiecacych".
Atoli w duszy mojej bylo poznanie duchowe wszystkich tych, co zebrani byli wokól mnie, tych, co
przed nami mieszkali w domu medrców i tych, co po nas mieszkac w nim beda.
Czulem ich wszystkich w sobie samym zjednoczonych, a ja sam bylem w kazdym z nich.
Tako stalem sie tem, czem jestem!

--------------------------

Wola radosci.

"Bóg" zywie w radosci,

a nie w cierpieniu!

Niewolnicy cierpienia stworzyli

"cierpiacego" Boga...

Moc, która ci sie

jako cierpienie objawia,

proscic ma tylko drogi

twojej radosci.

--------------------------

Do wszystkich, którzy daza do swiatla.

Nie pytaj wiecej: "Co to jest Bóg?"

background image

Pozostawmy to pytanie "bezboznym", "balwochwalcom", którzy sobie "Boga" swego wymyslaja.
Mamy dane na to, aby watpic, czy "Bóg" "wyslucha" poszukujacego, który go sobie chce
wymyslic.
Wiemy, iz "Bóg" nie odpowie nikomu, kto pyta o "Boga"...
Wiemy, iz "Bogu zywemu" wstretna jest zgielkliwosc pytan.
Ale pojmiecie swego "Boga" wnet, gdy tylko nauczycie sie slyszec jego mowe...
Nato zas trzeba ciszy!

*
Wszystko tworzace trwa w ciszy.
W sobie samym
zgotuj siedzibe dla ciszy, aby ci sie twój "Bóg zywy" mógl stac przyjacielem i
domownikiem!
Slowa te chca dusze twa powiesc do wielkiej ciszy.
*
Bedziemy tu przez chwile mówili ci o czlowieku.
Od czlowieka dotrzec musisz do "Boga", jesli "Bóg" nie ma dla ciebie pozostac na wieki -
obcym!
*
Nie szukaj "Boga" w "utrapieniu swego serca", jesli chcesz naprawde znalezc w sobie swego
"Boga zywego" - albowiem splodzila cie wola radosci twego "Boga"...
Nie staraj sie poznac swego "Boga" przez pytania, bowiem w najcichszem pytaniu wola
rozglosnie zwatpienie...
Znajdziesz swego "Boga" li tylko w najglebszej ciszy - umacniany przez cierpienie, które
przezwyciezyles - w woli radosci!
*
Swiadoma wola odwracaj sie od tych, co na blednych sciezkach z trwogi serc swoich wolaja o
Boskosc! - Bowiem nigdy nie móglbys znalezc w sobie glebokiej ciszy.
Jesli chcesz spotkac "Boga" w sobie, tedy musisz byc sam z czlowiekiem, którym jestes...
W najglebszej swej ciszy staniesz sie sam sobie pytaniem, i ty sam bedziesz tez sobie
odpowiedzia.
Ze soba samym tylko mozesz isc w wielka cisze...
Sam
tylko mozesz znalezc siebie tam, gdzie twój "Bóg zywy" stanie sie w tobie slyszalny!

-------------------------

Nauka.

Na brzegu morza widzialem matke, siedzaca ze swem dzieckiem.
Dziecko bawilo sie w piasku muszelkami i barwnemi kamykami.
Atoli cala jego zabawa bylo to: wybieranie i odrzucanie...
Czyz i my sami nie jestesmy tylko dziecmi, bawiacemi sie w ten sposób?!
Wybieramy i odrzucamy, i tak czynimy przez lata i dziesiatki lat, az do konca naszego.
Czyz pobudka nie jest nam ten sam bodziec, co kaze dziecku bawic sie muszelkami i kamykami?
Tu pragne zatrzymac sie z toba! W tem miejscu ujrzymy wschód slonca. Pocóz mamy wsród
nocy objezdzac ziemie, goniac za sloncem?
*
Oto znalezlismy juz czlowieka, który sam jest sobie pytaniem i odpowiedzia.
Wybieranie i odrzucanie
- oto jego dzielo.
Nigdy nie spotkasz czlowieka przy czem innem!
Co prawda pózniej wskaze ci on wielkie przyczyny, kiedy go zapytasz, czemu cos czyni.

background image

Atoli czlowiek nigdy sie tak bardzo nie oklamuje, jak kiedy chce wlasne czyny wyjasniac...
*
Ta sama glebia jest zródlem popedów do zabawy dziecka i do wszelkiego czynu.
Tu jak i tam jako najglebsza przyczyne odnajdziesz wole radosci...
Jest ona ostatecznem rozwiazaniem dla wielu "zagadek". Sam byt czlowieka zrodzony jest z niej.
*
Wszystkie twe mysli i czyny sa dla cie "muszelkami" i "barwnemi kamykami".
Wedle swej wlasnej wartosci wybierac bedziesz i odrzucac.
Poznasz wnet, iz wiele trzeba odrzucic, bowiem nie moze sluzyc do trwalej radosci.
...Wiele "barwnych kamyków" gromadzisz w domu, a oko twe raduje sie niemi na krótki czas.
Lecz potem nuzy cie zabawa.
Uczysz sie odrózniac wartosc.
Drogocenne kamienie
chcialbys znajdowac i perly prawdziwe, a nie tylko puste muszele i barwne
krzemienie...
*
Poczatkowo opuszcza cie odwaga, bowiem widzisz, jak pierwsza twa radosc umiera z tem
poznaniem.
Ponuro slizga sie oko twe po piasku... ale oto: - cos blyszczy tam posród krzemieni!...
Spiesznie odrzucasz precz barwne kamienie, aby podniesc to, co tak blyszczy: - znalazles swój
pierwszy kamien drogocenny!
...Od tego dnia stales sie madry! Nie dadza ci juz radosci krzemienie, które tylko blyszcza, póki
je morze zwilza.
Od tego dnia poczniesz odrzucac wiele, co oku twemu blyszczy czarownie, i szukac bedziesz
owych rzadkich kamieni, co wiecznie swieca...
Tego zada wola radosci.
Radosci bez rozczarowan!
Radosci bez przerwy!
Radosci bez konca!
*
Zapytasz oto:
"Jesli nauka ta glosi prawde ostateczna - tedy nacóz jeszcze cierpienie?!"
Bacz:
Cierpienie jest warunkiem i rekojmia wszelkiej radosci!
...Wszystko we wszechswiecie zyje z biegunowych przeciwienstw.
Wyz i nizina, wielkosc i malosc, cierpienie i radosc, prawda i falsz
- z tego zyje wszelkie zycie.
Bez cierpienia nie bylaby radosc soba, bowiem wszelka rozlaka i wszelki podzial tworza
cierpienie - zas rozlaka i podzial sa konieczne, azeby radosc mogla okazac swe nieskonczenie
rozmaite dzialanie.
Atoli twa wola radosci niechaj widzi w cierpieniu klamstwo i tak oto niechaj ci czyni cierpienie
bezwartosciowem.
Cierpienie i radosc zwalczaja sie wzajem.
Cierpienie i radosc posiasc chca twa sile.
Cierpienie i radosc chca byc przez ciebie cenione.
Ile dajesz radosci, o tyle umykasz sie cierpieniu - aze sie ono kiedys stanie niewolnikiem i
chetnym sluga radosci twojej.
*
Nie radze ci oczywiscie uciekac tchórzliwie przed wszelkimi trudnosciami!

background image

Twa wola radosci chce cie wiesc czesto przez ponure wawozy losu droga krótsza do swietlanych
wyzy...
Zwyciestwo wymaga walki.
Walka znaczy to: otrzymywanie ran i zadawanie ran.
Strzez sie radosci z ran, które musisz zadawac! - Nienawisc jest odcieniem niemocy...
Wola radosci
nauczy cie milosci zwyciezcy.
Okuwaj cierpienie swe w kajdany, ilekroc zadaje ci ono ból bezuzytecznie - gdy cierpienie pcha
cie do walki, wywalczaj zwyciestwo.
Cierpienie jest klamstwem!
Cierpienie
jest twoim wrogiem i przeciwnikiem!
Cierpienie
musisz spetac albo pokonac w walce, azeby radosc mogla byc wolna i panowac!
*
W woli radosci wszystko stanie ci sie latwem.
Najwyzsza moc
zycia masz po swej stronie.
Moc, która najwiekszemu nawet cierpieniu umie rozkazywac...
...Nawet ów, co tworzy przyrost cierpienia, dazy tajemnie do radosci.
Jego wola radosci jest wprawdzie spetana, a jednak zawdziecza on jej jedynie cala sile.
Wola radosci rodzi wszelki czyn.
Wola radosci utrzymuje wszelkie zycie.
Wybieraj sam, czy chcesz, jako pokonany szermierz, sluzyc cierpieniu, czy, jako zwyciezca,
przemóc je pragniesz.
Jesli okazesz trwoge przed cierpieniem, mozesz byc tylko pokonany.
Atoli wola radosci uczynic cie chce zwyciezca.
*
We wszelkim bycie znajdziesz wole radosci przy pracy.
...Ksztaltu i miary chce wola radosci, aby sie radosc mogla narodzic z milosci.
Milosc
jest dazeniem do jednosci wszystkiego, co "rozdwojone"
Milosc tylko zmusza nienawisc do uslug.
Milosc
jednoczy wszelkie przeciwienstwa.
...Z milosci
tylko moze wola radosci splodzic radosc.
Wola radosci jest meska wola...
Potrzeba jej rodzicielki: milosci.
*
Bez milosci bylaby wola radosci jak udreczony potepieniec.
Milosc daje jej cel i pewny kierunek.
Milosc jest to: wyrównanie biegunów przeciwnych.
Milosc
rozpuszcza wszystko male w wielkiem, wszystko polowiczne w calem.
Milosc laczy wartosc z bezwartosciowoscia wedle praw kosmicznych w wyzsza jednosc.
Wszelka "bezwartosciowosc" mila jej jest gwoli wartosci, której musi sluzyc... Nie istnieja
izolowane "wartosci" i "bezwartosciowosci" prócz mysli twoich.
"Wartosc" i "bezwartosciowosc", acz nierównego stopnia, wymagaja sie wzajem.
Wszelki wzrost zada zjednoczenia nierównych czesci w "milosci".
Tak dopiero powstaje to, co - trwa!
*
Ale oto widzisz, jak ludzie umieraja, i pytasz:
"Gdzie jest tu to, co trwa?"
Pytaj raczej:

background image

"Gdzie jest tu to, co przemija?!"
...Widzialem smierc najukochanszych ludzi, a nic przemijajacego nie znalazlem.
Widzialem jeno nowe polaczenie "czesci", jak daleko siegal wzrok mego "zewnetrznego" oka.
Któz ci pokaze tam, gdzie twoje oko zewnetrzne nie siega, cos przemijajacego?
Tam, gdzie nie siega ono, nie siegalo i wówczas, gdy dostrzegalni jeszcze byli dla zmyslów ci
ludzie, którzy teraz znikneli dla zmyslów twoich.
Zmysly objawily ci tylko, ze istnieje cos, o czem mówilo ci jedynie dzialanie w swiecie
zmyslów.
Jesli sadzisz, iz to, czego istnienie widziales, gdy jeszcze dzialalo w sposób dostrzegalny dla
zmyslów
, teraz zniszczalo - tedy, zaiste jestes tylko niewolnikiem swych zmyslów.
*
Podobnie zaloba po zmarlych pochodzi tylko z woli radosci.
Zwodnicza
jest ta zaloba, jesli odjac ci chce wiare w istnienie tych, których twe oko zewnetrzne
juz dostrzec nie moze.
Siebie samego oplakuj, iz tak dlugo podlegales zludzeniu!
Wiedz takze, iz radosc ze zmyslowego w czlowieku rózna jest od radosci z czlowieka samego.
Mozesz juz teraz pojac, iz cala widzialnosc sama przez sie nic nie oznacza - ze jest ona jedynie
swiadectwem wartosci niewidzialnych.
Wszystkie najwyzsze wartosci leza w Niewidzialnem!
Jesli chcesz znalezc najwyzsza wartosc "czlowieka", tedy szukac musisz w Niewidzialnem przez
swoje "Niewidzialne", o ile szukac nie chcesz naprózno!
*
Widzialnosci wierzyc musisz wiele, ale nie wszystko!
Musisz sie nauczyc uznawac widzialnosc, jako biegun przeciwny swej prawdy!
...Nie bylibysmy tu na ziemi tem, czem jestesmy, nie osiagnelibysmy tego bytu bez nizszej czesci
woli, która tworzy siebie jako "widzialnosc".
Niewidzialnie tworzaca i widzialnie tworzona wola zjednoczona jest w nas samych.
Jeszcze nie zblizamy sie tu do wymaganego kosmicznie stosunku trwalego zjednoczenia tych sil
woli.
Wyzwolenie od "nadmiaru",
uzupelnienie "niedomiaru"
- oto zmiana, wymagajaca "smierci" ciala ziemskiego.
Nie krepowani wiecej przez ksztalty, które sie tylko zewnetrznemu oku zdaja rzeczywistemi,
pozostaniemy jednakze w "widzialnosci", kazdy jako calosc i siebie samego swiadom wreszcie w
calosci.
Ale do tego daleka jest jeszcze droga, a owa "zmiana" nie nastapi w tejze godzinie, gdy sie
"widzialnosc" oddzieli od twego "niewidzialnego".
Jesli chcesz "wiecznie" zachowac siebie w sobie, tedy i wówczas jeszcze musisz dzialac w
dalszym ciagu, az wola twa osiagnie owa równowage, której wymagaja prawa kosmiczne.
Pozostaniesz dla siebie widzialny przez owo "oko", któremu twe oko zewnetrzne zawdziecza cala
"zdolnosc widzenia", ale bedziesz co innego i inaczej widzial, nizeli umiales tutaj widziec.
Twa wola widzialnosci kierowac sie bedzie musiala na inne cele, az z twoja wiecznie
niewidzialna wola osiagnie równowage, jakiej wymaga wieczyste prawo.

*
Nie znajdujesz drogi do tych, których zwiesz "zmarlymi", bowiem ich "zewnetrze" stalo sie
"wewnetrznem", twoje zas "wewnetrzne" nazbyt jest jeszcze uwiezione w "zewnetrznem"...
Istnieje do nich droga, ale niezwykle rzadcy sa ci, co potrafia na nia wkroczyc.

background image

Kto wkracza na nia, musi sam droge swa oswietlac - inaczej zbladzi i zajdzie nie tam, gdzie chce.
Noc i zamieszanie otoczylyby go, azeby sie wreszcie sam pograzyc musial w nocy.
Ci zas, co bezpiecznie moga wkraczac na te droge, poswiadcza prawde moich slów...
Tylko ta jedyna droga moze dac czlowiekowi, który zyje jeszcze tu, w swem widzialnem
uksztaltowaniu, bezwzgledna pewnosc swiadomego doswiadczenia.
Wolny od "ekstazy" i z cala jasnoscia swiadom samego siebie, moze on jednoczesnie
rozpoznawac przedmioty tego swiata zewnetrznego oraz zyc z tymi, którzy dawno juz porzucili
ciala ziemskie.
Kto nie jest do "sztuki" tej zrodzony, nigdy sie jej na ziemi tej nie "nauczy".
Pragnienie ujrzenia zyjacych w smierci bez tej sztuki naprowadzilo czlowieka na drogi,
ukazujace zlude za zluda.
W dusznych komnatach przywoluja ludzie moce, które chetnie zjawiaja sie na zew i graja "role"
wyznaczona im niema wola wzywajacych.
Co prawda, podobnie jak sami wzywajacy dzialaja w slepej niewiedzy, moga tez i istotnie
"zmarli" ludzie z nizszych sfer popasc slepo w bledne kolo tych mocy i posluzyc ich checi
zwodzenia, ale to, co na tej drodze mozna osiagnac, gorsze jest jeszcze, niz wszelka watpliwosc,
zas najczesciej dzialaja owe sily same.
Nie w ten sposób staraj sie posiasc wiare w zycie swych "zmarlych!"
...Zaledwie potrafisz siebie samego w swem wnetrzu rozpoznac, jakze sie wiec mozesz
spodziewac, iz uslyszysz delikatne glosy tych, co odeszli?!
Naprózno szukac bedziesz nazewnatrz "dowodów" na to, co tylko w najwewnetrzniejszej glebi
natury i tylko dla nielicznych dostepne.
*
Wieczne zycie jest spoczynkiem i czynem.
Spoczynek i czyn sa w wiecznej odmianie, jak przyplyw i odplyw, w wieczystem morzu stawania
sie wewnetrznego.
Wieczny spoczynek bylby prawdziwa smiercia!
Atoli wieczny czyn bylby prawdziwem potepieniem!
Spoczynek i czyn, w milosci zlaczone - oto dopiero najwyzsze zycie duchowe.
...Blednie
tlumaczysz swoja tesknote, jesli mniemasz, iz pragniesz "wiecznego spoczynku".
Tesknota twa pragnie wieczystej radosci w spoczynku i czynie.

Radosc jest ludzkiem odczuwaniem boskiej doskonalosci. Dlatego zgadzac sie masz z wola
radosci!
Nie mozesz pragnac "nadmiaru" radosci.
To, co jest ci juz teraz spelnieniem w trwalej radosci, nigdy nie moze ci byc odjete.
*
Wszedy rozstawia przyroda swe drogowskazy. Atoli ludzie szaleja obok nich, jak igrajace
dzieci...
Musicie sie nauczyc baczniejsza uwage zwracac na drogowskazy!
Dazycie jeszcze do rozkoszy i dajecie sie pozerac chuciom, podczas gdy tylko radosc wiedzie do
trwalego zycia.

Bóg zyje w radosci!
"Radosc" jest jasnym swiatlem!
"Radosc" i "chuci" sa - wzbierajaca pozoga!
"Wola radosci" jest - wola Boga!

background image

*
...Poznaj samego siebie!
Spiaca
byla twa wola, zanim jeden biegun twej istoty wdarl sie w widzialnosc...
Teraz jeszcze sni wola twoja...
Alez coraz bardziej i bardziej budzic sie bedzie twa wola, az kiedys w radosci i swietle - wszystko
posiedziesz wola!...
*
Wszystkie tablice praw ustanowila wola radosci.
Sam jestes "wola radosci", musisz byc posluszny wlasnym prawom.
Tak tylko dotrzec mozna do siebie samego w swym Bogu zywym!
Wszystko, co moze zapewnic trwala radosc, sluzyc ci bedzie.
Wszystko, co nie sluzy trwalej radosci, musi ci szkodzic.
Atoli ty sam jestes swym "sedzia"! Sam mozesz sie na dlugi czas "potepic" i sam mozesz
podniesc sie do najwyzszej "blogosci".
Ale - jakkolwiek dlugo mialbys bladzic - kiedys bedziesz musial jednakze pójsc za soba samym...
Gdy tylko rozpoznasz
wówczas siebie samego po raz pierwszy, odnajdziesz siebie w Boskosci...
...Jeszcze dazysz "nazewnatrz" w pusta nicosc! Jeszcze szukasz tysiecy celów "nazewnatrz"!
Lecz kiedys musisz jednakze zrozumiec, ze tylko - ty sam mozesz sie sobie stac "celem"!
*
We wlasnej dloni dzierzysz moc "wiazania" i "rozwiazywania"!
Jeszcze nie jestes w sobie swiadom swej mocy!
Oczekujesz jeszcze z "zewnatrz" tego, co tylko we "wnetrzu" stac sie moze.
Ale "zewnatrz" i "wewnatrz" stac ci sie musza jednem, kiedy rozpoznasz wreszcie siebie samego
w swem wnetrzu, jako "wole radosci".
Dlugo uczono cie, iz tylko "udreczenie serca" i "skrucha" zblizyc cie moga do Boskosci.
Nazbyt zawierzyles tym naukom i teraz oto lekasz sie drogi do siebie samego!
Nie lekaj sie!
Niechaj cie nie przeraza jasnosc sloneczna, co lezy ponad nakazana ci droga niebieska!
Oko twe, które dotad w mroku sadzilo tylko, ze widzi, bedzie sie musialo nasamprzód
przyzwyczaic do slonca, a z pewnoscia nauczy sie tez widziec w swietle.
Kroczyc bedziesz w mocy radosci, gdy tylko znajdziesz siebie samego w woli radosci.
W woli radosci
zyc bedziesz nowem zyciem!
W woli radosci
przezywac bedziesz siebie samego w swym wieczystym Bogu zywym!

-----------------------

Swiatlo z Himavatu

Jezeli szukasz swiatla,

tedy wiedz, iz droga twa

strzezona jest przez

Mistrzów dnia!

-------------------------

Poslowie.

W ukrytym namiocie pasterskim, wysoko ponad blekitnem morzem Poludnia napisana zostala
niegdys znaczna czesc tej ksiazki.
Gdym wówczas, przed laty oglosil urywki jej w czterech malych rozprawach, sadzilem, iz tylko
w specjalnie przygotowanem kole oczekiwac moge dla nich zrozumienia.
Atoli doswiadczenie wykazalo, iz rozprawki te znalazly licznych czcicieli daleko poza owym

background image

ciasnym kregiem.
Tak wiec odtworzylem tu na nowo w pierwotnej postaci rozdzial "Swiatlo z Himavatu", który
niegdys oglosilem w dwóch wyciagach pod róznemi tytulami, skresliwszy zen tylko to, co
dodalem wówczas w celu zblizenia do sposobu pojmowania owego ciasniejszego kregu.
"Z krainy Swiecacych" i "Wola radosci" pozostaly naogól niezmienione, aczkolwiek i te
rozdzialy, podobnie jak "Swiatlo z Himavatu", zostaly nieco rozszerzone, aby sie staly dla
ogólnego zrozumienia dostepniejsze.
Nauki te, których jestem wyrazicielem i posrednikiem, zwracaja sie do wszystkich ludzi, którym
cicha tesknota pozwala przeczuwac kraine nadswiata, wszedy duchowo czynna i przenikajaca ten
swiat ziemski w niewidzialnych falach.
W naturze rzeczy, o których jest mowa w ksiazeczce niniejszej, lezy, iz moga sie one ukazywac
jedynie pod zaslona symbolów.
Staralem sie uczynic zaslone dosc przezroczysta, aby prawda stala sie pod nia widoczna.
Ponadto wiele rzeczy pozostac musi niewypowiedzianych, bowiem nie daja sie one wyrazic
slowami.
Ksiazka ta nastroic ma tylko struny na harfie.
Atoli dusza, która sie jej przewodowi powierzy, jesli chce, aby wieczna piesn w niej zabrzmiala,
bedzie musiala sama swa wlasna piesn na harfie tej zagrac.
Czerwiec 1920
Bo Yin Ra

----------------------------------------------


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
BO YIN RA - Księga sztuki królewskiej, BO YIN RA
[04 PO] Bo Yin Ra Księga Człowieka
[02 PO] Bo Yin Ra Księga o Żywym Bogu
[05 PO] Bo Yin Ra Księga o Szczęściu
[03 PO] Bo Yin Ra Księga o Zaświecie
[07 PO] Bo Yin Ra Księga Miłości
[09 PO] Bo Yin Ra Księga Rozmów
[08 PO] Bo Yin Ra Księga Pociechy
[27 PO] Bo Yin Ra Słowa żywota
[26 PO] Bo Yin Ra Stosowanie mantry Iskry
[19 PO] Bo Yin Ra Wysoki Cel
[11 PO] Bo Yin Ra Mądrość Jana
[20 PO] Bo Yin Ra Zmartwychwstanie
[18 PO] Bo Yin Ra Więcej Światła
[10 PO] Bo Yin Ra Tajemnica
[22 PO] Bo Yin Ra Psalmy
[28 PO] Bo Yin Ra Ponad Codzienność

więcej podobnych podstron