Nasza pierwsza kiełbasa wędzona


Nasza pierwsza kiełbasa wędzona.
Gdy mój małżonek zobaczył moje dzieło - mój pierwszy salceson - postanowił, że on też
chce spróbować zrobić trochę kiełbaski (oczywiście pod moim kierownictwem ). I chociaż
wszystko mięso miałam już poporcjowane i popakowane - odstąpiłam mu kawałek
przeznaczony na gulasz lub pasztet. Nie wiem nawet do jakiej klasy je zaliczyć, ale były to
kawałki dosyć ładne i chude, ale i też z lekkim tłuszczem i błonami. Dokupiłam jeszcze z 0,5
kg wołowiny i wszystko pokroiłam na kawałki ok.4-5 cm - było tego razem z ok.3.30 kg.
Zapeklowałam na sucho wg wzoru: 5 kg mięsa - 9,5 dkg soli - 5 g saletry(?), a słoninę ok.
0,80 kg pokroiłam w paski i tylko zasoliłam.
Stało w lodówce 2 dni, a w 3 poranek - do dzieła. Mięso przemielone na maszynce z dużymi
dziurkami, a słonina na małych oczkach. Niestety sprzęt mieliśmy niezbyt profesjonalny -
raczej "zabytkowy", ale jakoś szło.
Potem dodanie przypraw:
ok. 2 łyżki majeranku,
łyżeczka kolendry,
ze 2-3 ząbki czosnku,
sól
i dosyć sporo pieprzu (nie pamiętam już ile),
Teraz masowanie mięsa, aż zrobi się kleiste i ok. 1 szkl. bardzo zimnej wody.
A potem jeszcze dołożenie zmielonej słoniny, wymieszanie i napełnianie flaka (wieczorem
namoczyłam je w wodzie).
Nawet niezle nam to szło i podobało mi się.
Gotowe kiełbaski przez godzinę wisiały na kiju - może za krótko? Po tym czasie rozpaliliśmy ogieo pod
beczką.
Wędzenie: pierwsza godz. ok.50 st.C. i beczka odkryta,
druga godz. beczka przykryta, no a potem na ok. 30-40 min. poszliśmy do domu na obiad - nie
pilnowany ogieo się rozpalił, temperatura podskoczyła i może trochę zbyt mocno kiełbasa się
owędziła. Ale to nic& wygląda prawie jak z dzika.
Gdy przestygła - do gara i parzenie ok.1 godz. w tem.80 st.C. Nie mogliśmy się doczekad degustacji.
Smak znany z dzieciostwa, nie do zdobycia w żadnym wyrobie ze sklepu - po prostu pycha. Na pewno
popełniliśmy kilka błędów recepturowych ale ten smak i zapach naszej kiełbasy wszystko wybaczy.
Po prostu nie można się jej oprzed! Kusi, żeby ją podjadad co chwila. I już myślimy, żeby kupid mięso
do następnej kiełbasy. A ta ze sklepu leżakuje w lodówce i nie ma amatora. Będę palid śmieci w
ogródku (zeszłoroczne łęty, gałęzie) to ją upiekę na patykach bo czuję, że zmarnieje osamotniona w
tej lodówce.
Teraz, gdy mniej więcej już wiemy jak to wygląda i jak się robi, będziemy się dalej doskonalid - jest
warto!!!
Pozdrawiam - Bunia.


Wyszukiwarka