R2 Odkrycia geograficzne


Rozdział II :

Wokół Kolumba - odkrywanie świata. Geneza i
znaczenie wielkich wypraw geograficznych

Problem wypraw i odkryć geograficznych traktuje
się zazwyczaj w sposób klasyczny", przedstawiając
jego genezę, przebieg i skutki. W niniejszym
syntetycznym ujęciu chciałbym zaproponować
zmodyfikowane spojrzenie na to zagadnienie. Byłbym
zdania, że przede wszystkim należy położyć nacisk na
jego przyczyny oraz konsekwencje, wskazując tylko
najważniejsze, przełomowe wydarzenia z jego przebiegu,
potrzebne do wyciągnięcia wniosków. Zamiast
określenia geneza" proponuję przyjąć pojęcie
uwarunkowania", gdyż koncentruje ono naszą uwagę
wyłącznie na kwestiach, bez których do tych wydarzeń
by nie doszło. Nie trzeba wtedy rysować szerokiego tła
epoki, pokazywać rozległego kontekstu historycznego
tylko pośrednio związanego z tematem. Należy
natomiast zadbać o hierarchię ważności owych
uwarunkowań, zobaczyć które strony procesu
dziejowego (ponownie chcę je zaznaczyć) odgrywały w
nim najważniejszą, a które drugorzędną rolę. Z pozoru
można by na przykład sądzić, że przy inicjowaniu
wypraw geograficznych ważną rolę odgrywały czynniki
polityczne. W istocie tak nie było. Z kolei analizując
skutki tego procesu trzeba porównać tę hierarchię
czynników przed" i po" omawianym okresie, by
stwierdzić co i jak zmieniło się w jego wyniku, zarówno
w tamtych czasach, jak i w świecie nam współczesnym.
Zadanie nie jest więc łatwe.

Uwarunkowania wypraw odkrywczych XV-XVI wieku.
Hierarchia ich znaczenia.

Zacznijmy dość tradycyjnie, z takiego punktu
widzenia, który podkreśla racje ekonomiczne
podejmowania wypraw. To one powodowały m. in., że
Europejczycy poszukiwali nowych dróg handlu ze
Wschodem. Przypomnijmy, że już wyprawy krzyżowe
przyczyniły się do rozszerzenia kontaktów handlowych
Europy ze światem arabskim, a za jego pośrednictwem z
krajami Azji i Afryki. Sprowadzano stamtąd artykuły
zbytku: przyprawy, korzenie, kobierce, egzotyczne
ozdoby, wyroby ze stali (m.in. białą broń), tkaniny,
wonności. W 1453 roku Turcy opanowali
Konstantynopol i z tym faktem łączy się często w
dotychczasowej historiografii (i w wielu podręcznikach)
twierdzenie o "zagrodzeniu przez nich drogi handlowej
do Indii" i, w konsekwencji, konieczności szukania
nowych szlaków z Europy na Wschód. Tymczasem rzecz
się miała inaczej. Owszem, pośrednictwo turecko-
arabskie było uciążliwe, ale przede wszystkim jednak
kosztowne. Towar można zawsze taniej kupić "u
źródła", nim przejdzie przez ręce całego łańcuszka
pośredników (wiemy o tym i dzisiaj szukając go np. u
producenta, w sklepach firmowych czy w wielkich
półhurtowych supermarketach). Na dodatek ówczesny
handel ze Wschodem powodował odpływ kruszców
szlachetnych (srebra i złota) z Europy, które były
praktycznie jedynym ekwiwalentem za sprowadzane
stamtąd towary. Mimo intensywnych poszukiwań
nowych źródeł wydobycia, na Starym Kontynencie
cennego kruszcu brakowało. Jednym ze środków
zaradczych, sposobem na oszczędności w wydawaniu go,
była możliwość płacenia mniej za nabywane dobra. To
również był motyw, który pchał Europejczyków do
podjęcia ryzyka wypraw morskich, omijających w
drodze na wschód, a zwłaszcza do Indii - Azję Mniejszą.
Z drugiej strony zauważmy, iż hamowanie handlu przez
Turków nie miałoby sensu; cóż jest bowiem bardziej
zyskownego przy wymianie towarowej jak nie
pośrednictwo? Nieprawdą jest więc pogląd, że handel
lewantyński upadał po opanowaniu Bliskiego i
Środkowego Wschodu przez Turków (Syria, Egipt,
1516-1517). Stwierdza się dzisiaj, że na tym szlaku ani
ceny nie wzrosły, ani ilość towaru nie spadła. A Turcy
wręcz popierali ten zyskowny dla nich handel. Z kolei
odpływ kruszców szlachetnych z Europy powodował, że
(oprócz dążenia do obniżenia kosztów handlu ze
Wschodem i poszukiwania możliwości wydobywania ich
na kontynencie) trzeba było podjąć wyprawy w celu
zdobycia ich za "wielką wodą". Tak splotły się ze sobą
różne uwarunkowania ekonomiczne wypraw
geograficznych.
Uwarunkowania społeczne wypraw odkrywczych
może zasygnalizować proste stwierdzenie: musiały być
grupy społeczne zainteresowane taką działalnością i
posiadające odpowiednie środki materialne do ich
realizacji. Przy czym nie musieli to być ludzie
spełniający oba te warunki naraz. Początkowo, aż do
drugiej połowy XV wieku, byli to feudałowie, tacy jak
syn króla Portugalii, książę-infant Henryk Żeglarz.
Wkrótce do tej działalności włączają się inne grupy
społeczne, przejmując tę inicjatywę. Kwestia: kto to był?
- kupcy czy szlachta, wywołała dyskusję w literaturze.
Dzisiaj odpowiedź jest już raczej jednoznaczna: nie
kupcy, nie kapitał handlowy, ale szlachta portugalska i
hiszpańska przedsiębrała tę formę aktywności (z
udziałem kapitału mieszczańskiego). Był to stan na
Półwyspie Pirenejskim bardzo rozwarstwiony, również
pod względem materialnym, ale w wyprawach morskich
wszyscy widzieli korzyści. Szczególnie przedstawiciele
drobnej szlachty hiszpańskiej, zawodowo trudniący się
wojaczką, tzw. hidalgos, po zakończeniu w Kastylii
rekonkwisty (wyparciu muzułmanów), cierpieli na brak
zajęcia, pauperyzowali się, szukali nowego sposobu
zarobkowania. Ta sytuacja powodowała pewien nacisk
ludnościowy, poczucie względnego przegęszczenia
demograficznego, przy którym możliwość opuszczenia
kraju w celu podjęcia wypraw odkrywczych na dalekie
morza i lądy mogła służyć za rodzaj wentylu
bezpieczeństwa. Liczył się też "niespokojny duch" wielu
jednostek, żądza przygód, sławy, wykazania się odwagą,
a także zapał religijny (chęć chrystianizowania ludności
tubylczej).
Gdyby mówić o uwarunkowaniach politycznych,
okaże się, wbrew potocznemu przekonaniu, że nie
odgrywały one znaczącej roli. "Czysto" polityczny był w
gruncie rzeczy tylko jeden motyw: rywalizacja między
monarchiami, a więc w początkowej fazie między
Hiszpanią i Portugalią ambicjonalne współzawodnictwo
panujących i możnych o nowe terytoria, gdzie można
było zatknąć sztandar korony, która "firmowała" daną
wyprawę. To była szansa dla organizatorów ekspedycji:
gdy odmawiał poparcia jeden władca, drugi właśnie
dlatego mógł przyjąć propozycję patronowania
wyprawie. Tak się też niejednokrotnie działo.
Dla urzeczywistnienia morskiej ekspansji o wiele
większe znaczenie miały natomiast środki techniczne.
Można przecież chcieć coś zrobić (np. poznać kosmos,
czy strukturę komórki), a nie mieć możliwości, z powodu
braku odpowiednich "narzędzi", praktycznej realizacji
takiego zamiaru. To uwarunkowanie dotyczy każdego
przedsięwzięcia człowieka. W naszym przypadku,
istotnie, technika wspierała zamiary. Wspomnijmy
tylko, że w XV wieku w konstrukcji statków
portugalskich, czy szerzej - śródziemnomorskich,
pojawia się udoskonalony ster, pod rufą, zwany
zawiasowym (stosowany już wcześniej na Północy, na
Bałtyku). Zrewolucjonizował on technikę nawigacji.
Statek był mniej niż poprzednio - przy sterze wiosłowym
- narażony na utratę sterowności, stał się bardziej
zwrotny. W powszechne użycie wchodzi busola z igłą
magnetyczną, astrolabium (przyrząd pozwalający na
podstawie kątowego położenia ciał niebieskich określić
położenie statku), log (urządzenie do mierzenia
prędkości statku względem wody, po której płynie).
Zaczęto używać dokładniejszych tablic
astronomicznych. Miejsce płaskodennych galer zajmują
w ciągu XV wieku nowe konstrukcje, zwłaszcza
portugalskie, a pośród nich coraz częściej karawela,
wysoka, bezpieczniejsza, szybsza i zwrotniejsza. Stała się
ona symbolem nowożytnej techniki w nawigacji.
Konstrukcja kilowa, trzymasztowa, z dużą powierzchnią
licznych i różnych żagli, rejowych prostokątnych i
łacińskich - skośnych, pozwalała karaweli posuwać się
naprzód nawet przy przeciwnym wietrze. Liczyło się i to,
że ich załoga mogła być stosunkowo nieliczna, natomiast
ładownie były bardzo przestronne. Uzbrojenie w rzędy
armat czyniło z nich okręt towarowo-wojenny, świetnie
nadający się do dalekich, śmiałych i niebezpiecznych
wypraw. Równocześnie wybitnie polepszała się
znajomość przestrzeni morskich wokół Europy, coraz
dokładniejsze były mapy morskie. Żeglarze mogli
"oderwać się" od linii brzegowej i ruszyć na dalekie
wody.
Ewolucję przechodzi wiedza o świecie. Wraz z
rozwijającą się myślą humanistyczną, z renesansowym
światopoglądem (zob. rozdział o epoce odrodzenia),
uwaga ludzka kieruje się w większym stopniu ku
sprawom prawdziwie ziemskim. Jeżeli uznaje się, że
życie doczesne jest wartością samą w sobie, rodzi się
chęć lepszego poznania świata, w którym się żyje.
Odkrywało się, że jest on bardzo słabo znany. Trzeba
było odejść od średniowiecznej koncepcji obraz ziemi, a
wkrótce i od obowiązującego dotąd geocentryzmu.
Pamiętamy być może z ilustracji, wyobrażenie ziemi
jako płaskiego okrągłego placka, który - zależnie od
tradycji kulturowej - mógł spoczywać na żółwiach lub
słoniach, którego centrum jest Ziemia Święta z
Jerozolimą, na którym jest dużo więcej lądów niż mórz;
na skraju tego "świata" zakonnik rozdziera powłokę
niebieską spoza której widać "wszechświat" - niebo i
gwiazdy. Za pośrednictwem Arabów wracają teraz
starożytne greckie koncepcje, przede wszystkim
Ptolemeusza, o kulistości ziemi. Przyjęcie takiego obrazu
świata musiało mieć kapitalne znaczenie dla idei wypraw
geograficznych. Wynikał z niego zupełnie podstawowy
wniosek: jeżeli ziemia jest kulą, jeżeli jest okrągła, to do
bogactw Wschodu można dostać się drogą na zachód.
Imperatyw takich podróży był tym silniejszy, że -
zgodnie z wiedzą starożytną - kulę ziemską miano za
mniejszą (Toscanelli), niżeli okazała się ona później w
rzeczywistości.
U progu wypraw odkrywczych znajomość świata
przez Europejczyków była nikła i w gruncie rzeczy nie
odbiegała od wiedzy starożytnej. Znany był przede
wszystkim świat śródziemnomorski, włącznie z północną
Afryką. I wyprawy krzyżowe i handel przyczyniły się do
dobrego "rozpoznania" tej części ziemi. Wenecjanie i
genueńczycy zapuszczali się na Morze Czarne. Reszta
Europy, zwłaszcza północna i wschodnia, była już słabiej
znana. Jeszcze mniej wiedziano o przeważających
połaciach Afryki i Azji. Kupcy znali lądowy szlak
azjatycki wiodący przez świat arabski do Indii. Władcy
europejscy wysyłali misje polityczne (szukając wsparcia
przeciw Turcji) do Mongolii. Popularny był traktat
kupca weneckiego Marca Polo (Opisanie świata), który w
XIII wieku wiele lat spędził w Chinach i innych krajach
Wschodu. Niemniej trzeba stwierdzić, że punkt wyjścia
epoki wypraw i odkryć geograficznych nie był
imponujący. Ówczesny stan wiedzy o świecie ilustruje
świetnie globus Martina Beheima, niemieckiego
kosmografa i żeglarza, sporządzony w Norymberdze w
znamiennym dla odkryć geograficznych roku 1492.
Wschodnia Azja sąsiaduje na nim przez morze z
Europą, a centrum ziemi stanowi świat
śródziemnomorski. To spojrzenie na mapę w końcu XV
wieku, a więc jakby zatrzymanie procesu historycznego,
by "zrobić mu fotografię" w pewnym stanie rzeczy, jest
nam potrzebne, by móc następnie ocenić, mieć prawo to
zrobić, tempo poznawania świata. Mówiliśmy już o tym
przy omawianiu procesów społeczno-gospodarczych, że
dopiero wtedy można uznać, że "coś" przebiegało w
dziejach w odniesieniu do określonego punktu wyjścia
szybko lub wolno, (a może znalazło się w stagnacji lub w
regresie). To jedna z zasad oceny procesów w historii.

Pierwsze wielkie wyprawy geograficzne. Faza
portugalsko-hiszpańska.

Można by się zastanawiać wedle jakich kryteriów
należy wybrać i omówić najważniejsze wyprawy
odkrywcze człowieka, zwłaszcza jeśli mają nam służyć
tylko do wyciągnięcia konkluzji generalizujących,
dotyczących konsekwencji tej fazy odkrywania świata
przez człowieka. Za szczegółowe byłoby zarówno ujęcie
chronologiczne (wszystkie wyprawy?, a jakie pominąć i
dlaczego?), jak i "według krajów" wysyłających
żeglarzy. Podobne problemy stwarza układ "według
kierunków ekspansji". A przecież trzeba dokonać
selekcji. Kwestia jest ogólniejszej natury, bo sprowadza
się do podobnego pytania wobec innych zagadnień w
dziejach, np. jak zwięźle omówić etapy podboju kosmosu
przez człowieka. Przy tak rozszerzonym pytaniu rodzi
się łatwiej koncepcja odpowiedzi: należy uwzględnić
wyprawy "węzłowe", przełomowe, to znaczy te, które
swym osiągnięciem koronują pewien ciąg działań
ludzkich dla osiągnięcia określonego celu (etapu) i tym
samym otwierają kolejne perspektywy działania.
Dotyczy to i dotarcia morzem do Indii i postawienia
stopy ludzkiej na Księżycu.
Jeśli tak spojrzymy na epokę wypraw odkrywczych,
to najpierw - w ciągu XV wieku - daje się zauważyć
aktywność Portugalczyków. Odznaczył się tu
szczególnie, wspomniany już, syn króla Jana I, infant
Henryk, zwany Żeglarzem (1394-1460), który
organizował morskie wyprawy odkrywcze wzdłuż
zachodnich wybrzeży Afryki; posuwały się one
stopniowo na południe i dotarły do Madery, Wysp
Zielonego Przylądka, ujścia Senegalu i Gambii. Statki
przywoziły złoto i czarnych niewolników. W 1482 roku
odkryto ujście Kongo. Nie można było jednak znaleźć
miejsca, gdzie ląd afrykański na południu "się kończy".
Odnalazł je sześć lat później Bartolomeu Diaz
odkrywając cypel, który nazwał Przylądkiem Burz. Król
Jan II zmienił tę nazwę na Przylądek Dobrej Nadziei,
jako że tym samym morska droga na Wschód, do Indii,
stanęła otworem.
Zaostrzyła się teraz rywalizacja między Portugalią i
Hiszpanią, na co niemały wpływ miała najsłynniejsza
wyprawa genueńczyka Krzysztofa Kolumba. Chciał on
dotrzeć do bogactw Wschodu płynąc drogą na zachód.
Przy poparciu hiszpańskim (uzyskanym zresztą z
trudem) ruszył w sierpniu 1492 roku na trzech
karawelach z Hiszpanii przez Ocean Atlantycki i 12
października dotarł do lądu, wyspy Guanahani (dzisiaj
Watling), którą nazwał San Salwador, a następnie do
kolejnych wysp archipelagu Bahama. Był przekonany,
że odkrył wybrzeża Indii i z taką wiadomością powrócił
pół roku później do Hiszpanii. Wyprawa Kolumba
wzbudziła wielki niepokój Portugalczyków o ich
(zagwarantowane wcześniej przez papiestwo) wpływy w
Indiach. Papież Aleksander VI w tymże 1493 roku wydał
więc bullę, która dokonywała podziału świata na granicy
ok. 560 km na zachód od Wysp Azorskich, dając
Hiszpanom prawo ekspandowania na zachód od tej
granicy, a Portugalczykom - na wschód. Układ między
Hiszpanią i Portugalią zawarty w Tordesillas w roku
następnym skorygował ten podział na korzyść tej
ostatniej (granica mniej więcej na 48o południku na
zachód od Greenwich) i pozwolił Portugalczykom na
objęcie niebawem wschodniej części nie odkrytej jeszcze
wtedy Ameryki Południowej (Brazylii). Dopłynął do niej
Pedro Alvarez Cabral w 1500 roku.
Ponieważ żeglarze portugalscy nie mogli szukać
morskiej drogi do Indii na zachód, próbowali drogi
wschodniej. Te wyprawy uwieńczyła sukcesem podróż
Vasco da Gamy w latach 1497-1499, który opłynął
Afrykę, dotarł do indyjskiego portu Kalikut i wrócił
obładowany towarami Wschodu. Urzeczywistniło się
kolejne dążenie człowieka. W dziejach odkryć było to
jedno z najważniejszych wydarzeń. Tymczasem Kolumb
odbył jeszcze trzy podróże przez ocean (1493, 1498,
1502), a wyprawy Wenecjanina w służbie angielskiej
Giovanni Caboto, znanego jako John Cabot, przyniosły
na północy odkrycie Nowej Fundlandii i Labradoru.
Skądinąd to właśnie Cabot pierwszy, cztery lata przed
Kolumbem, postawił nogę na stałym lądzie
amerykańskiego kontynentu. Na południu z kolei
odkryte zostały wschodnie i północne wybrzeża Ameryki
Południowej i z każdym rokiem posuwała się ich
eksploracja. Relacje o Nowym Świecie Amerigo
Vespucciego, florenckiego kosmografa i podróżnika z
pierwszych lat XVI wieku przyniosły mu rozgłos i
spowodowały, że niemiecki kartograf i geograf Martin
Waldseem07 roku jego imię jako
nazwę nowo odkrytego lądu.

Ludy Ameryki prekolumbijskiej.

W czasie, gdy Europejczycy dotarli do Nowego
Świata, Ameryka była zamieszkała. Żeglarze Kolumba
zetknęli się z nagimi, miedzianoskórymi krajowcami,
których - zważywszy ich przekonanie, że dotarli do Indii
- nazwali Indianami. Istniały tam jednak niezależnie
różne cywilizacje. Rozwój poszczególnych ludów był
niejednakowy w rozmaitych częściach kontynentu.
Większość plemion Ameryki Północnej i Ameryki
Południowej zostawała na różnych szczeblach
wspólnoty pierwotnej, zaś u ludów Meksyku, Ameryki
Środkowej i w zachodniej części Ameryki Południowej
rozwijały się stosunki o charakterze klasowym. Ludy te
stworzyły wysoką cywilizację, ale i one pierwsze uległy
podbojowi w XVI wieku.
Co do tego, skąd Indianie znaleźli się w Ameryce
pojawiły się przeróżne hipotezy: twierdzi się, że była to
ludność tubylcza, że przybyli oni z Afryki lub Europy
przez legendarną Atlantydę, że napłynęli morzem przez
Pacyfik. Rozstrzał hipotez jest tak ogromny, że jako
anegdotyczną ciekawostkę możemy wyliczyć, iż do grona
twórców wielkich kultur Ameryki przedkolumbijskiej
zaliczano już m.in. Sumerów, Khmerów, Basków,
Hunów, Hetytów, Celtów, Normanów, Scytów,
Judejczyków, Fenicjan, Kreteńczyków, Mongołów,
Atlantydów... Obecnie wszyscy uczeni zgadzają się co do
tego, że rasa indiańska dostała się do Ameryki z Azji,
napływając długimi falami ruchów migracyjnych, które
zaczęły się już ponad 20 tysięcy lat przed naszą erą,
istniejącym onegdaj lądowym przesmykiem przez
Cieśninę Beringa i Alaskę (E.Ch. Baity). Posuwały się
one stopniowo na południe aż do Ameryki Południowej.
Na przełomie XV i XVI wieku najbardziej
zaawansowane cywilizacyjnie były ludy Ameryki
Środkowej - Aztekowie i Majowie, i na południu
Inkowie. Na północ i na południe od tej strefy
zamieszkiwały prymitywniejsze ludy.
Nieco upraszczając, można powiedzieć, że przed
odkryciem Ameryki przez Europejczyków Aztekowie
przeżywali okres rozkwitu, cywilizacja Majów weszła w
fazę schyłkową, natomiast Inków rozwijała się.
Wszystkie te ludy miały cechy wspólne: ustrój o
charakterze klasowym, oparty na organizacji klanowo-
plemiennej; podstawą ich egzystencji było rolnictwo, a
najważniejszą uprawą - kukurydza. Nie znali koła,
sklepienia, zwierząt pociągowych, nie hodowali zwierząt
domowych (tylko Inkowie - lamy), nie znali żelaza.
Charakteryzowała je wysoka kultura umysłowa.
Wszystkie te ludy wyznawały politeizm astrobiologiczny
(panteon bóstw natury i ludzkich działań), przy czym u
wojowniczych Azteków była to religia krwawa (ofiary z
ludzi). Wysoka była też kultura artystyczna tych ludów,
czego świadectwem było m.in. monumentalne
budownictwo. Majowie, zwani czasem Grekami Nowego
Świata, wyróżniali się znajomością matematyki,
stosowaniem precyzyjnego kalendarza (dokładniejszego
od juliańskiego). Aztekowie, którzy przybyli z północy w
XIII wieku, przejęli wysoką kulturę Tolteków; byli
wojownikami, stąd ich ustrój społeczny cechowała
organizacja wojskowa. I oni znali dobrze matematykę,
rozwijali rzemiosło użytkowe i artystyczne, budowali
duże miasta i monumentalne konstrukcje. Inkowie,
którzy przybyli w XII wieku z terenów nad jeziorem
Titicaca, dokonali podboju ludów pre-Inka, w XV wieku
byli w fazie silnej ekspansji. Ich państwo, ciągnące się
wzdłuż Andów na długości trzech tysięcy i szerokości
pięciuset kilometrów, miało cechy imperium. W stolicy
Cuzco rezydował Inka, władca absolutny, osoba boska,
syn Słońca. Wybitnym osiągnięciem Inków była budowa
znakomitych dróg, ułatwiających komunikację w ich
specyficznie ukształtowanym państwie. Umieli oni
przesyłać wiadomości za pomocą dymu i ognia. Podziw
budziła architektura (np. świątynia Słońca w Cuzco).
Kultura rolna opierała się na kukurydzy i na
ziemniakach (stąd przyszły one do Europy); uprawiali
też dynie i fasolę. Lamy, które hodowali służyły również
jako zwierzęta juczne. Pismo wszystkich tych trzech
ludów było hieroglificzne (ideogramy, z tym, że pismo
Inków nie zachowało się; ostatnie napisy zniszczyli
konkwistadorzy). Funkcjonowanie scentralizowanego i
zbiurokratyzowanego imperium Inków bez
rachunkowo-sprawozdawczego systemu zapisu nie było
możliwe. Tę funkcję pełniło więc pismo" węzełkowe
quipu. Na kolorowych sznurkach węzły oznaczały liczby
(w systemie dziesiętnym), kolory rzeczy. Można było na
nich "zapisać" dane statystyczne dotyczące liczb,
ludności, podatków, godzin pracy, danin, kalendarza,
wojska itd. Nie można było natomiast za ich pomocą
"spisać" historii, legendy, ale służyły one kapłanom jako
swoiste "notatki" do przekazywania wiedzy o przeszłości
plemiennej, tradycjach, obyczajach. Niestety Hiszpanie
spalili archiwa quipu.
Widzimy, jak bardzo kontrastowały ze sobą
wspaniałe osiągnięcia cywilizacyjne tych ludów ze
zdumiewającymi brakami w tym zakresie. Łatwiej teraz
zrozumieć dlaczego musieli oni przegrać z
Europejczykami. Nieznajomość żelaza, broni palnej,
konia, koła - a co zatem idzie szybszych środków
transportu, i wiele innych jeszcze przyczyn składało się
na to, że ich podbój był łatwy, a przy tym okrutny i
krwawy. W latach 1519-1521 hiszpański konkwistador
Hernn Cort podbił imperium azteckie w środkowym
Meksyku (a następnie terytoria przyległe). Wykorzystał
on owe słabości cywilizacyjne tubylców, waśnie
wewnętrzne, wierzenia religijne, aresztował ich wodza i
zniszczył ich państwo. Z kolei w latach 1531-1534 inny
hiszpański zdobywca, Francisco Pizarro, dokonał
podboju państwa Inków. I ta cywilizacja została
zniszczona. Takie były pierwsze skutki odkrycia
Kolumba.

Wyprawa Magellana. Początek żeglugi globalnej.

Jednoznacznie pozytywne (choć okupione
dramatycznymi wydarzeniami) były natomiast rezultaty
wyprawy, drugiego obok Kolumba wielkiego odkrywcy,
Ferdynanda Magellana (właściwie Fernao de
Magalhaes, ok. 1480-1521). Był synem drobnego,
prowincjonalnego szlachcica portugalskiego. W latach
burzliwej młodości był w Indiach i Maroku. Pod
wpływem relacji z wypraw poprzedników wpadł na
pomysł dotarcia do Wysp Korzennych Azji południowo-
wschodniej (na Moluki) od zachodu - przez Atlantyk i
Nowy Świat. Stawała przy tym kwestia "przejścia" tego
nowego lądu. Pod protektoratem króla Hiszpanii Karola
I ruszył we wrześniu 1519 roku z Sanl
Barrameda w Andaluzji na pięciu starych karawelach z
265 ludźmi w wielką podróż. W listopadzie dotarł do
brzegów Brazylii i (tak jak jego rodacy w XV wieku
wzdłuż wybrzeży zachodniej Afryki) szukał "końca"
kontynentu. Przezimował (1520) u wybrzeży Patagonii
(gdzie musiał tłumić bunty załogi) i posuwając się na
południe dopłynął do przesmyku, który nazwał Cieśniną
Wszystkich Świętych, a która dzisiaj nosi jego imię. W
końcu listopada rozpoczęła się dramatyczna żegluga
przez Ocean Spokojny (nazwany tak przez Magellana),
trwająca trzy miesiące i dwadzieścia dni bez odnawiania
zapasów wody i żywności. Wielu żeglarzy zmarło. W
marcu 1521 roku wyprawa dotarła do Marianów, a
następnie do Filipin, gdzie w kwietniu w potyczce z
krajowcami Magellan zginął. Dowództwo przejął Juan
Sebastin Elcano (del Cano) i doprowadził pozostałych
żeglarzy z kupionym na Molukach towarem, wokół
południowej Afryki do Sanl 1522
roku wróciła tam jedna karawela obładowana
korzeniami z 18 ludźmi. Taki był bezpośredni bilans
wyprawy. Jej znaczenie wykracza jednak daleko poza
taki rachunek. W dziejach cywilizacji ludzkiej była to
być może podróż najznaczniejsza, w swych
konsekwencjach przewyższająca dokonania Kolumba.
Przede wszystkim dała ostateczny, praktyczny dowód
kulistości Ziemi. Udowodniła, że można ją opłynąć
morzami bez przeszkód lądowych. Pokazała, że kula
ziemska jest większa, niż dotąd sądzono i że wód jest na
niej więcej niż lądów, co także było nową konstatacją
(mniemano, iż jest odwrotnie). Wykazała, że Ameryka
jest oddalona od Azji Wschodniej (nie jest jej
półwyspem). Odkryto wielkość Pacyfiku. Okazało się, że
podróż wokół Ziemi ze wschodu na zachód powoduje, że
"traci się jeden dzień"; trzeba było ustanowić granicę
zmiany daty. Wyprawa Magellana stanowiła początek
żeglugi globalnej, a swym praktycznym rezultatem,
faktem że przywiezione korzenie opłaciły z nadwyżką
koszty całego przedsięwzięcia, dała bodziec do dalszych
podróży.
Owe wspomniane wyżej cztery podróże (Diaza,
Kolumba, da Gamy i Magellana) były kamieniami
milowymi wypraw odkrywczych. Zamyka je opłynięcie
globu. Wiek XVI, okres zwany hiszpańsko-portugalską
fazą wypraw geograficznych, przynosił kolejne odkrycia.
Trudno je tu wyliczać. Wspomnijmy więc tylko o
odkryciu przez Francuza Jacquesa Cartier Zatoki i
Rzeki Św. Wawrzyńca w Kanadzie (1534-1535), o
umacnianiu się Portugalczyków w Azji, o osiągnięciu
przez nich Japonii (1542) oraz wyprawach żeglarskich
Anglika Francisa Drake'a, który odkrył (1578) cieśninę
między archipelagiem Ziemi Ognistej a Szetlandami
Południowymi w Antarktyce, nazwaną jego imieniem.
Odkryć i aneksji na rzecz Rosji w zachodniej Syberii
dokonał w latach 1581-1584 ataman kozacki Jermak
Timofejewicz. Przyjmuje się, że ta faza wypraw
geograficznych kończy się u schyłku XVI wieku wraz z
osłabieniem Hiszpanii. Za znamienny moment
przełomowy uznaje się klęskę hiszpańskiej Wielkiej
Armady (nazwanej przedwcześnie "Niezwyciężoną"),
pokonanej przez Anglików w 1588 roku. W odkrywaniu
i zdobywaniu nowych ziem zaczną przodować inne
państwa.

Faza holendersko-angielsko-francuska wypraw
geograficznych. Rosyjska penetracja Syberii.

Supremacja Hiszpanów i Portugalczyków na
morzach była nie do przyjęcia przez inne rozwijające się
państwa. Wywołać musiała dwa skutki: kolejne
wyprawy odkrywcze w celu podboju nowych ziem oraz
chęć przejęcia na własną rzecz zdobytych już przez
innych terenów. Wyprawy geograficzne będą się w
większym stopniu stawać ekspansją kolonialną.
Poświęcimy jej osobny rozdział. Tu zasygnalizujmy
tylko dalsze kroki odkrywców przynoszące coraz lepsze
poznawanie świata. Za rosnącą od połowy XVI wieku
aktywnością Holendrów stała ich największa w
ówczesnej Europie flota handlowa. Szukali oni nowej,
północnej drogi do Chin i Indii; lody zatrzymały ich na
Morzu Karskim. W ostatnich latach tego stulecia
Wilhelm Barents badał morze nazwane jego imieniem,
odkrył Wyspę Niedźwiedzią i Spitsbergen. W pierwszej
połowie XVII w. Holendrzy tworzą Nową Holandię na
wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej, wypierają
Portugalczyków z południowych krańców Afryki i z Azji
Południowo-Wschodniej, zdobywają posiadłości na
Dalekim Wschodzie. Shouten de Horn dociera w r. 1616
do południowego krańca Ameryki - przylądek ten
nazwano jego imieniem. W tym samym czasie żeglarze
holenderscy odkrywają wybrzeża Australii. W latach
1642-1643 Abel Janszoon Tasman opłynął Australię,
odkrył wyspy nazwane później na jego cześć Tasmanią
oraz zachodnie wybrzeża Nowej Zelandii.
Francja kontynuuje eksplorację Kanady. Wielką
rolę odegrała tu działalność Samuela de yyty, który w
latach 1608-1615 zbadał bieg Rzeki Świętego
Wawrzyńca i dotarł do jezior Ontario i Huron. W ciągu
XVII wieku Francuzi ekspandowali na południe w
kierunku obszarów nad Missisipi, badali je (zwłaszcza
RenRobert de La Salle, 1678-1682) i zaanektowali dla
Francji (na cześć Ludwika XIV nazywając Luizjaną). To
samo uczynili z Wyspami Antylskimi. I w Ameryce
Północnej i w Indiach (gdzie też uchwycili przyczółki
kolonialne") zetknęli się dość szybko z konkurencją
angielską.
Również Anglicy szukali północnej drogi morskiej do Azji. Wyprawy z XVI wieku, a
następnie Henry Hudsona i Williama Baffina w początku kolejnego stulecia zakończyły się jednak
niepowodzeniem, chociaż Hudson po opłynięciu Labradoru odkrył wielką zatokę zwaną jego
imieniem. To właśnie tam w ciągu XVIII wieku Anglicy rozpoczną wypieranie Francuzów, by w
1763 roku opanować całą Kanadę. W aktywności morskiej Anglii w drugiej połowie XVIII stulecia
osobne, znaczące miejsce należy do Jamesa Cooka, jednego z najwybitniejszych żeglarzy i
odkrywców w czasach nowożytnych. W swej epoce był tym, który przemierzył największe
przestrzenie Ziemi. Podczas trzech podróży dookoła świata (1768-1779) m.in. zbadał Nową
Zelandię, odkrył wiele wysp, archipelagów i cieśnin w Antarktyce, na Pacyfiku, w Oceanii (m.in.
wyspy nazwane później jego imieniem, Nową Kaledonię, Georgię Południową, Hawaje). Druga
wyprawa (1772-1775) była pierwszym opłynięciem Ziemi z zachodu na wschód. Cook dowiódł, że
Australia to samodzielny kontynent. Jego podróże i mapy przyczyniły się do nowych ustaleń co do
zasięgu wód i lądów na Ziemi.
Nie tylko na morzach poprawiała się znajomość
świata. Przy omawianiu wypraw odkrywczych rzadziej
wspomina się o postępie, jaki dokonywał się w penetracji
olbrzymich połaci lądu. W XVII wieku Rosjanie
kontynuowali podbój Syberii, posuwając się stopniowo
coraz bardziej na wschód do Irtysza, Obu, Jenisieju. W
latach 1637-1641 wyprawa Kozaka Iwana Moskwitina
przeszła wschodnią Syberię i dotarła do Morza
Ochockiego. W 1643 r. Kurbat Iwanow odkrył jezioro
Bajkał, a rok później wyprawa Wasyla Pojarkowa
dotarła do ujścia Amuru. W 1648 r. Siemion Dieżniew
przepłynął cieśninę między Azją a Ameryką (która
osiemdziesiąt lat później zyska nazwę Beringa od
imienia jej ponownego odkrywcy). W tym samym czasie
Jerofiej Chabarow penetrował obszar nadamurski. W
XVIII wieku badania Syberii będą kontynuowane (np.
Wielka Ekspedycja Północna, 1734-1743), ale można
stwierdzić, że w gruncie rzeczy już w połowie XVII
stulecia Rosja zawładnęła ogromnym terytorium od
Uralu po Ocean Spokojny.
Wydaje się, że owa cezura połowy XVII wieku jest
znamienna dla całego okresu wypraw i odkryć
geograficznych w czasach nowożytnych. Właśnie wtedy
człowiek poznał w ogólnym zarysie rozkład
kontynentalny świata, najważniejsze granice lądów i
mórz, kształt kontynentów. Jest to stwierdzenie o tyle
istotne, że uzmysławia dynamikę procesu odkryć
dokonanych przez Europejczyków w tej epoce; była już
mowa o tym, że od starożytności po koniec wieków
średnich ich znajomość świata ograniczała się w gruncie
rzeczy do tego samego europejsko-śródziemnomorskiego
kręgu geograficznego. I nagle, w ciągu nieco ponad 150
lat horyzont człowieka rozszerzył się do skali globalnej.
Była to istotnie epoka wielkich odkryć geograficznych.
Oczywiście, na spenetrowanie interiorów odkrytych
ziem, na dokładne poznanie świata i zamieszkujących go
ludzi, przyjdzie jeszcze długo czekać. Aż do XX wieku.

Znaczenie wypraw geograficznych.

Przyjęliśmy, że w naszym ujęciu zagadnienia
wielkich odkryć geograficznych w czasach nowożytnych
położymy nacisk na ich uwarunkowania i konsekwencje.
Widzieliśmy, że owe warunki wstępne wypraw mają
swoistą hierarchię ważności. Zarysowany wyżej przebieg
wypraw odkrywczych ma nas upoważnić do
wyciągnięcia wniosków dotyczących ich znaczenia. Czy
przyjęta kolejność uwarunkowań tego procesu będzie
odpowiadać omówieniu ich skutków? Na pewno nie!
Układają się one bowiem nie tylko według
poszczególnych, umieszczonych w określonej kolejności,
płaszczyzn procesu historycznego. Rzecz jest bardziej
skomplikowana. Skutki takiego procesu są bowiem
pośrednie i bezpośrednie (w czasie), odnoszą się do
podmiotu, który działa (żeglarze, państwa odkrywcze,
czy szerzej Europa) i do przedmiotu, który jest obiektem
ekspansji (podbijane ludy, cywilizacje itd.). Powstały
przy tym skutki, które należy zauważyć w świecie nam
współczesnym, jako pośredni lub bezpośredni rezultat
działań przebiegających trzysta, czterysta czy pięćset lat
temu.
Zacznijmy od spojrzenia na Europę. Niewątpliwie
wyraźnie zaznaczył się tu fakt, że czynniki polityczne
tego procesu są w skutkach dużo bardziej istotne niż
były u jego genezy. Wyprawy i odkrycia geograficzne
zaczęły kształtować podział świata, a ich rezultatem była
rywalizacja o kolonie, wykraczająca następnie swą
chronologią poza czasy nowożytne.
W kategoriach społecznych można zauważyć, że
ekspansja poza stary kontynent rozładowała w pierwszej
fazie napięcia społeczne i demograficzne (nowa
aktywność szlachty), ale przyczyniła się też do
demoralizacji pewnych grup społecznych w koloniach
(okrucieństwo, wyzysk). Wykształciła się przy tym
warstwa ludzi związana swą działalnością właśnie z
ekspansją kolonialną (od żeglarzy, awanturników,
żołnierzy - po namiestników, stojących na czele
administracji kolonialnej). Obiektywnym skutkiem
wypraw odkrywczych było powstanie nowych
społeczeństw, ich struktur i funkcjonowania.
Polepszenie znajomości geografii świata było
niewątpliwym osiągnięciem w kategoriach kultury
ogólnoludzkiej, świadomości człowieka, rozszerzenia
jego horyzontów poznawczych. Z jednej strony poznano
odmienne ludy, cywilizacje, zwyczaje, obyczaje, z
drugiej wyprawy spowodowały, by nie powiedzieć -
wymusiły, zwiększone zainteresowanie fizycznym
funkcjonowaniem świata doczesnego, jego rzeczywistym
kształtem; wzrasta zainteresowanie naukami
przyrodniczymi.
Najistotniejsze (a może trzeba powiedzieć -
najobfitsze) były chyba jednak skutki gospodarcze tej
wielkiej ekspansji europejskiej. Nastąpił napływ
nieznanych wcześniej produktów kolonialnych i - z
drugiej strony - rozszerzenie rynków zbytu. Nie zawsze
zdajemy sobie sprawę, że spożywamy czy używamy
dzisiaj produkty "kolonialne". Ta świadomość istniała
jeszcze w pierwszej połowie XX wieku (sklepy z
"towarami kolonialnymi"). Obecnie herbata, kawa,
kakao, tytoń, trzcina cukrowa, kukurydza, ziemniaki,
pomidory, bawełna towarzyszą nam na co dzień. A listę
tę można by wydłużać. Nastąpił napływ do Europy
kruszców szlachetnych, o co tak bardzo chodziło - jak
pamiętamy - u progu wypraw geograficznych. Pochodził
on z grabieży w Nowym Świecie, zwłaszcza w Peru, a
potem z eksploatacji istniejących tam złóż. Była już o
tym mowa, że poglądy wczesnego merkantylizmu
zakładały, iż właśnie ilość posiadanych kruszców
szlachetnych jest miarą bogactwa państwa; ale
Hiszpania i Portugalia konsumowały te dobra, były
gospodarczymi "dziurawymi workami" i kruszec zza
Wielkiej Wody "wyciekał" na europejski rynek. W
swym skutku mobilizował kapitał, wywoływał jego
przyspieszoną akumulację w sferze handlowej,
powodował "rewolucję cen", intensyfikował obroty (zob.
rozdz. I). Mówiliśmy już, że ceny rosły, bo psuty"
pieniądz tracił na wartości, a równocześnie następował
przyrost ludności, a więc rósł popyt na różne dobra. Ta
sytuacja wymuszała z kolei konieczność rozwoju
produkcji. Tym bardziej, że poszerzyły się możliwości
zbytu towarów, otwarły się nowe rynki surowcowe.
Dokonuje się społeczny podział pracy między miastem a
wsią, reorganizują się struktury gospodarcze (od cechu
do manufaktury), wprowadza się udoskonalenia
techniczno-organizacyjne. Wyprawy geograficzne
zapoczątkowują ekspansję ludnościową Europy i
powodują pogłębienie się różnic w stanie posiadania
poszczególnych warstw społecznych. "Nadwyżki"
ludności przemieszczają się do kolonii, nie istnieje już
bariera żywnościowa. Ów boom kolonialny XVI wieku
bogaci posiadaczy dóbr i pośredników, natomiast ludzie
żyjący z pracy rąk biednieją (ceny rosną szybciej od
płac). Podkreśla się często, i słusznie, wielki wpływ
okresu wielkich wypraw geograficznych na zmiany w
układzie stref handlowych w Europie. Zmniejszyło się
znaczenie basenu Morza Śródziemnego i jego
największych portów - Wenecji, Genui, Marsylii,
Barcelony. Osłabł handel bałtycki, następował
stopniowy zmierzch Hanzy. Bujny rozwój przeżywała
natomiast strefa atlantycka, porty mające bezpośrednie
kontakty z Nowym Światem - Lizbona, Kadyks,
Bordeaux, Antwerpia, Amsterdam, Londyn. Centra
handlowe w głębi Europy schodziły na drugi plan.
Z innej perspektywy rysują się następstwa wypraw i
odkryć geograficznych, a w konsekwencji kolonializmu,
dla krajów będących przedmiotem ekspansji Starego
Świata. Będziemy jeszcze o tym mówić w rozdziale o
kolonizacji. Inwazja Europejczyków na inne kontynenty
i wyspy oznaczała ich interwencję w obce cywilizacje. W
Ameryce na przykład oznaczała stopniową
eksterminację tubylców - Indian. Na ten kontynent
zaczęto sprowadzać czarną ludność z Afryki. Jedną z
konsekwencji tego procesu był melanż grup etnicznych z
całego świata (Mulaci, Metysi, czarni Kreole). W
Ameryce Łacińskiej zaczął się dość szybko proces
integracji tych grup. W Ameryce Północnej przysporzył
on natomiast długotrwałych (aż po nasze czasy)
konfliktów społecznych. Z kolei w Afryce pogoń za
niewolnikami spowodowała wyludnienie wielkich
obszarów (pamiętamy może amerykański serial
telewizyjny "Korzenie" (Roots) ?). W Ameryce doszło do
zburzenia rodzimych cywilizacji i początku infiltracji
cywilizacji europejskiej (kultury, sposobu życia).
Obszary kolonialne znalazły się (w różnym stopniu) w
orbicie europejskich stosunków gospodarczych (inne
zboża, inne zwierzęta, odmienne środki i formy
produkcji), przy czym zyski zagarniane były przez
kolonizatorów. Ekspansja europejska w wielu
przypadkach przekształciła stosunki społeczne krajów
kolonialnych według wzorów ze Starego Kontynentu. W
Ameryce cofnięto się" do stosunków niewolniczych.
Niedawno obchodzono pięćsetlecie odkrycia Nowego
Świata. Przy tej okazji odezwały się mocne głosy tych,
którzy protestowali przeciwko jednoznacznie
pozytywnej interpretacji tego faktu, ukazując "drugą
stronę medalu". "Chrześcijanie europejscy dokonali
inwazji na kontynent, największego ludobójstwa w
historii, dziesiątkując jego ludność. Zawłaszczyli ziemie,
rozbili organizację społeczną i polityczną, prześladowali
indiańskie religie oraz zakłócili wewnętrzną logikę
rozwoju tutejszych kultur. [...] Jak mogą czcić masakrę?
12 października nie powinno się obchodzić "Dnia
Ameryki", ale "Dzień Nieszczęścia Ameryki". Nie
odkrycie Ameryki powinno się świętować - jest to
bowiem punkt widzenia tych, którzy byli na okrętach.
Trzeba ubolewać nad inwazją - jak ci, którzy byli na
brzegu, a dziś są nadal pogardzani, uzależnieni
ekonomicznie i nie mają możliwości stworzenia
autonomicznej alternatywy" (Leonard Boff, Con la
libertad del Evangelio, Madryt 1991). Wypowiedź ta,
chociaż kierowana ze skrajnych pozycji
tzw. teologii
wyzwolenia, dobrze ilustruje relatywność ocen w
historii.
Ostatnia część przytoczonej wyżej opinii pokazuje
też jak mocno bezpośrednie i pośrednie skutki odkryć
geograficznych, a w ich konsekwencji wypraw
kolonialnych, obecne są w świecie nam współczesnym.
Wynikają z nich m.in. istniejące do dzisiaj strefy
tradycji kulturowych i cywilizacyjnych. Niektóre
widoczne są w samych nazwach, np. Ameryka Łacińska;
mówi się też czasami o Afryce francuskiej. Strefy
językowe na świecie to też konsekwencja tamtych
procesów. Jeżeli cała Ameryka Południowa mówi po
hiszpańsku, a w Brazylii panuje portugalski, to jest to,
jak wiemy, wynik "podziału świata" w końcu XV wieku.
Dwujęzyczność Kanady także wynika z rywalizacji
dwóch państw ekspanujących na tym obszarze w XVI-
XVIII wieku. Jeśli w Republice Południowej Afryki
mówi się językiem africaans, pochodzenia germańskiego,
to dlatego że już w końcu XVI stulecia skrzyżowały się
tam wpływy dialektów kolonistów holenderskich z
językiem angielskim, niemieckim i miejscowymi -
afrykańskimi. Przykłady można by mnożyć. A w sferze
obyczajów? To nie tylko wpływy cywilizacji europejskiej
oddziaływały na obszarach jej ekspansji. To również
wiele czynników zewnętrznych wpłynęło na różne
dziedziny życia w Europie. Dlaczego najlepsze kakao
produkują Holendrzy? Bo zbierali oni to ziarno na
Malajach i wyspecjalizowali się w wytwarzaniu z niego
proszku. Czy Brytyjczycy "od zawsze" z upodobaniem
pili herbatę? Odpowiedź może wielu zdziwić: poznali ją
stosunkowo niedawno, w czasach Elżbiety I, w drugiej
połowie XVI wieku; żeglarze z Kompanii
Wschodnioindyjskiej przywozili paczki wonnych liści
dla swych krewnych. A tradycja słynnej five o'clock
powstała jeszcze później; zapoczątkowała ją na
przełomie XVIII i XIX stulecia żona księcia Bedfordu,
Anna. Zależności między procesami sprzed kilkuset lat (i
mniej odległymi w czasie) a współczesnością są
frapujące.




Wyszukiwarka