9.
DEMONY PRZESZŁOŚCI
SONATA ARCTICA
Broken
I'd give my everything to you,
follow you thru the garden of oblivion.
If only I could tell you everything,
the little things you'll never dare to ask me...
Możesz już otworzyć oczy... powiedziałem cicho, gdy po chwili, która zdała mi się być najsłodszą z możliwych, zostaliśmy wreszcie zwróceni światu.
Powieki Dracona drgnęły, po czym uniosły się powoli, z jakąś ujmującą wstydliwością i nieśmiałością. Powód tego zrozumiałem dopiero, gdy z kącików jego oczu spłynęło po skórze kilka łez. Starłem je delikatnie i przytuliłem chłopca do siebie, szepcząc mu do ucha wszystkie te małe, śmieszne czułości, które wypełniały moje serce po brzegi, po raz pierwszy od wielu lat zapełniając dojmującą pustkę w mojej piersi.
Już nigdy nie będę w stanie pomyśleć o malinach, nie wspominając tej chwili... szepnął Draco, przesuwając dłońmi wzdłuż moich pleców w niespiesznej pieszczocie.
Drgnąłem boleśnie na te słowa, a absurdalność sytuacji uderzyła mnie niczym obuch. Tych samych słów użył całe lata temu On... a potem dodał:
...Od tej pory maliny będą mi się kojarzyć tylko z tobą...
Jęknąłem głucho, po czym wyplątałem się z ramion Dracona z jakąś sztywną, ostrą desperacją. Czułem, że na moją twarz spływa zimna, lodowa maska beznamiętności, którą tak dobrze znałem... a która w trudnych chwilach była moim jedynym ratunkiem przed wykrzyczeniem w przestrzeń wszystkich przytłaczających mnie emocji: bólu, rozpaczy, żalu...
Usiadłem na trawie plecami do chłopaka. Czułem, jak wszystkie moje mięśnie napinają się pod wpływem fali wspomnień, zalewających mnie gwałtownie i niepowstrzymanie, odbierających mi dech w piersiach.
Poczułem dotyk dłoni na ramieniu, ale strąciłem ją bez zastanowienia.
Czy zrobiłem coś nie tak? usłyszałem za sobą niepewny, nie rozumiejący niczego głos.
On też tak mówił... wydusiłem przez ściśnięte kurczowo gardło. Powiedział dokładnie to samo, co ty przed chwilą.
Przez chwilę panowała między nami ciężka, duszna cisza.
Odetchnąłem głęboko raz i drugi, pozwalając demonom przeszłości ukryć się pod płaszczykiem opanowania, narzuconego co prawda ogromnym wysiłkiem woli, ale zawsze. Wreszcie obróciłem się powoli w stronę Dracona i powiedziałem z obojętnością, która kosztowała mnie więcej, niż byłbym w stanie przyznać:
To był zły pomysł: przyprowadzić cię tutaj, mówić ci... o Nim... Dla swojego własnego dobra powinieneś zapomnieć o tym wszystkim.
Chłopak spojrzał na mnie z bólem i potrząsnął głową w niemym proteście.
Porozmawiaj ze mną... proszę. Nie zostawiaj tego tak, nie w ten sposób! przekonywał mnie błagalnie. Zrozum... muszę wiedzieć, na czym stoję.
Zastanowiłem się. Miał w końcu prawo o to prosić... To było jednak tak bardzo niesprawiedliwe: obarczać go całym ciężarem przeszłych zdarzeń, które miały miejsce jeszcze przed jego urodzeniem. Niczym przecież nie zawinił... Nie zasłużył sobie na to, by cierpieć przez coś, co jest od dawna skończone i stracone na zawsze.
Na zawsze... Przełknąłem ciężko ślinę na tę myśl. Nawet teraz, po tylu latach, nie opuszczało mnie uczucie straty i opuszczenia.
Na pewno chcesz usłyszeć tę historię?... zapytałem wątpiąco. Nie doczekasz się szczęśliwego zakończenia, bo takowe nie istnieje.
Draco zadrżał i objął się bezradnie ramionami.
Nie zachowujesz się tak, jakby to w ogóle było zakończone! powiedział z wyrzutem, a potem jego głos zmiękł i stracił na mocy. Proszę, ojcze... nie mogę konkurować ze wspomnieniami, w dodatku tak silnymi... ale chcę wiedzieć, z czym właściwie przegrywam.
Dopiero te słowa uświadomiły mi, jak bardzo go zraniłem... jak ciągle go ranię. Gdy tylko zdałem sobie z tego sprawę, przyciągnąłem go do siebie gwałtownie i objąłem z jakąś dziką desperacją, próbując uściskiem przekazać to wszystko, czego nie potrafiłem wyrazić słowami. Ale on zaczął mi się opierać i wyrywać.
Przestań! Puść mnie... nie chcę być dla ciebie... jakimś... zastępstwem! wykrztusił przez łzy, szarpiąc i mocując się ze mną.
Oczywiście, nie miał ze mną szans; stalowym uchwytem przytrzymałem jego ramiona i spojrzałem mu prosto w oczy, wzrokiem pełnym agresji i złości. Niestety, Draco nie mógł wiedzieć, że te uczucia nie są skierowane ku niemu, a ku mnie... Aż zżymałem się z furii, że w ogóle mogłem doprowadzić do takiej sytuacji!
Tymczasem chłopak struchlał, patrząc na mnie szeroko rozwartymi oczyma.
* * *
Byłem przerażony. Ojca trudno jest rozgniewać do tego stopnia, żeby aż dygotał z wściekłości... jest on zazwyczaj nieludzko wręcz opanowany. Do czasu wszakże...
W tej jednej chwili, pomimo całej tej mojej
i jego?
miłości, naprawdę się go bałem. Jeśli jeszcze wczoraj był w stanie zranić mnie z zimną krwią, tylko po to, by mnie sprawdzić... To w takim razie, co jest w stanie zrobić, płonąc nieujarzmioną, nieokiełznaną wściekłością, od której jego piękna twarz zastygała w strasznym grymasie, a oczy lśniły jakimś opętańczym blaskiem?...
Znałem ten wyraz twarzy... widziałem go przecież tak często. ZBYT często...
Tą samą zapamiętałą w złości pasją emanował ojciec, gdy przychodził do mojego pokoju, by mnie gwałcić... Z tym samym płomiennym gniewem przytrzymywał brutalnie moje ręce nad głową, kolanem rozchylał mi uda i brał mnie z siłą, która wciskała moje dziecięce jeszcze, zwijające się z bólu ciało w materac.
Ta sama wściekłość kazała mu wypowiedzieć wszystkie te słowa, które wryły się w moją pamięć łzami, potem, spermą i krwią, słowa, układające się w relief mojego upadku:
...Uwielbiasz, jak cię biorę do utraty zmysłów, prawda, Draco? Wiem, że to lubisz, jęczysz pode mną tak słodko... Nadajesz się tylko na dobre rżnięcie, do niczego innego! Przeklęty dzieciak, zniszczyłeś mi życie, ty i twoja nic niewarta matka, więc teraz mi to wynagrodzisz!...
Z trudem odegnałem palące wspomnienia od siebie.
Stalowy uścisk ramion wciąż trzymał mnie niczym w imadle. Czułem gorący, przyspieszony oddech ojca na swojej skórze, gdy stałem tak, struchlały i unieruchomiony jego paraliżującym zmysły spojrzeniem. Płomiennie wściekły wyraz jego twarzy zlał się w moim umyśle z wypalonym we wspomnieniach grymasem brudnej chuci i niechcianego, ostrego pożądania.
Otwarłem usta do krzyku, krzyku przepojonego całą moją boleścią, który rozpaczliwie rozdarł otaczającą nas ciszę. Tę ciszę, która dławiła mnie każdego dnia przez minione dwa lata. A nawet nie; przez całe moje życie. Która była na łonie naszej rodziny powodem ciężkiej, chorej atmosfery, jaką tworzyły wszystkie te rzeczy, o których się NIE mówiło. Tę ciszę, która kazała milczeć mojej matce wtedy, gdy ojciec mnie gwałcił... Ciszę, przez którą JA milczałem.
Nie! krzyknąłem z głębi siebie, z tych zakamarków duszy, które dotąd kryłem na samym dnie świadomości.
Wyrwałem się z siłą, potęgowaną przez gwałtowne emocje, które wylewały się ze mnie wartkim strumieniem, jakby wreszcie pękła tama, która dotąd je powstrzymywała. Wszystkie złe wspomnienia powróciły do mnie. Wszystkie koszmary zostały wyśnione raz jeszcze, lecz tym razem na jawie, utrzymując mnie w matni przeszłych, przeżywanych na nowo chwil.
A zarazem w matni rozpaczliwego, beznadziejnego uczucia, które skrywałem tak długo...
Nie pozwolę ci mnie skrzywdzić, już nigdy więcej!... Po co mnie raniłeś, brałeś mnie siłą, skoro wystarczyło, żebyś tylko poprosił?! wybuchnąłem.
Co ty... zaczął Lucjusz, lecz nie pozwoliłem mu sobie przerwać.
Oddałbym ci wszystko!... Poszedłbym za tobą, oddając ci całą moją nieświadomość, całą niewinność! Gdybyś tylko... gdybym tylko mógł powiedzieć ci te wszystkie rzeczy, o które nigdy nie odważyłeś się zapytać!...
Draco...
Kochałem cię, kochałem cię nieprzerwanie przez cały ten czas, bez tchu i na przekór wszystkiemu! Pomimo tego, że nie widziałeś
lub nie chciałeś widzieć
mojej krwi, gdy serce mi krwawiło... BO TO NIE JA TOBIE, LECZ TY MI ZNISZCZYŁEŚ ŻYCIE! wykrzyczałem wszystkimi siłami, z całą nagromadzoną we mnie rozpaczą, wstydem, wyrzutami sumienia. Z całym tym bagażem przeszłości, który przygniatał mnie do ziemi niewidzialnym ciężarem...
A potem wyszeptałem ochrypłym, przegranym głosem, czując, że opuszczają mnie wszystkie siły, a wraz z nimi napływ złych wspomnień, co przywróciło mnie rzeczywistości:
Jak mogę się pogodzić z faktem, że ty byłeś dla mnie wszystkim, jedyny, którego kiedykolwiek kochałem... a ja byłem dla ciebie tylko substytutem kogoś innego?...
Powiedziawszy to, spojrzałem na Lucjusza, gotów stawić czoła jego gniewowi, wściekłości, furii... Których wszakże nie było; na jego twarzy lśniły krople łez, zdobiące niczym rosą jego blade jak śmierć policzki.
Po raz pierwszy w życiu widziałem, jak ojciec płakał.
* * *
Gdy stałem, słuchając słów Dracona, wyrwanych z głębi jego duszy i wykrzyczanych z pasją, jakaś dziwna, ostra boleść ściskała moją pierś. Nie mogłem oddychać, a płuca paliły mnie żywym ogniem, który po chwili spłynął mi po policzkach nieznośnie gorącym strumieniem. Poddawałem się tej torturze bez tchu i bez granic, nie mogąc ich odnaleźć w świadomości przytłoczonej agonalnym niemal cierpieniem.
Łzy to słabość
to jest pierwsza lekcja każdego Śmierciożercy. Łzy... to błąd, który może kosztować cię życie. Ale teraz, w tej jednej chwili, gdy znaleźliśmy się z Draconem na krawędzi, na której spotykała się cała nasza przeszłość i przyszłość, paradoksalnie łzy stały się jedynym sposobem, by to życie zachować. By nie utracić siebie nawzajem... I dopiero gdy gorące krople na mojej skórze wystygły, odważyłem się odezwać.
Czy naprawdę tylko po to dałem ci życie, by cię krzywdzić?... zapytałem z bólem, który koiły chłodne ścieżki wilgoci na moich policzkach, chroniąc mnie przed rozpaczą. Byłem zaślepiony... tak bardzo zaślepiony... Jak mogłem nie widzieć, że...
... że wpatruję się w ciebie jak w gwiazdę na niebie, równie piękną i zimną, równie daleką i niedostępną dla zwykłych śmiertelników, jak ty Draco zaśmiał się z jakąś pełną smutku goryczą. I co z tym zrobisz teraz, skoro już wiesz? W końcu, nie jestem tym, kogo byś najbardziej chciał mieć przy sobie...
Poproszę cię o wybaczenie... powiedziałem miękko, podchodząc do niego blisko.
Ująłem delikatnie jego twarz w dłonie, by musnąć jego wargi swoimi, nie chcąc narzucać mu swojej bliskości.
Po raz pierwszy, od kiedy się do siebie zbliżyliśmy, zrozumiałem, jak wiele barier przezwyciężał za każdym razem, gdy pozwalał mi się dotykać, kochać, całować. Czy naprawdę znaczyłem dla niego tak wiele?... W takim razie najwyższy czas udowodnić mu, jak wiele on znaczy dla mnie...
I wyjaśnić wreszcie to, co musi zostać wyjaśnione.
Poproszę cię o wybaczenie
powtórzyłem
i zrozumienie. Po raz pierwszy w życiu zależy mi na kimś na tyle, bym chciał otworzyć się całkowicie. Uwierz mi, nie zamieniłbym cię teraz na nikogo innego. Siedemnaście lat temu płakałem, gdy On mi powiedział, że nawet będąc ze mną trzy lata w związku, nigdy naprawdę mnie kochał... Dziś zaś płakałem, bo pomimo tego wszystkiego, co ci uczyniłem... ty kochałeś mnie przez całe życie. Wybaczysz mi?...
Draco uśmiechnął się słabo i otarł drżącymi palcami moje wilgotne od łez policzki.
Już w porządku westchnął cicho. Wiesz, zrobiliśmy się ostatnio strasznie melodramatyczni!...
Spoglądałem na niego przez chwilę, zdumiony i oszołomiony. A potem obaj zaśmialiśmy się cicho, lecz szczerze, śmiechem uwalniającym z wszystkich nagromadzonych w nas gwałtownych emocji. To odreagowanie było bardzo... oczyszczające.
Tak, masz rację. Żadnego więcej dramatyzowania! postanowiłem, po czym zmierzwiłem mu włosy i przygarnąłem go do siebie, wtulając się w jego ciepłe ciało. Szaleję za tobą... Nie wątp w to nigdy wymruczałem w jego szyję, chłonąc całym sobą zapach chłopca.
Nie będę powiedział Draco, po czym odsunął się ode mnie i pocałował mnie w czubek nosa. Chodź, położymy się i opowiesz mi wreszcie o tym tajemniczym mężczyźnie, o którym tyle słyszałem. Aż mnie skręca z ciekawości, kto to taki... Znam go?
Uśmiechnąłem się do siebie. Gdyby wiedział... gdyby tylko się domyślał...
Znasz... Dlatego powiem ci jego imię na samym końcu opowieści!
Oczy chłopaka zwęziły się w wąskie szparki.
To jest... najbardziej... perfidne... wysyczał z oburzeniem, ale przerwałem mu:
Ja też cię kocham.
Na to zagryzł tylko wargi i zmełł w ustach kolejne narzekania. W tamtej chwili zrozumiałem, że to najbardziej skuteczna metoda, by go uciszyć... może poza pocałunkami.
* * *
Położyliśmy się na trawie. Właściwie zrobił to Draco; ja usadowiłem się w poprzek jego ciała, kładąc głowę na jego brzuchu. Nie minęła sekunda, a poczułem, jak palce chłopca wsuwają się w moje włosy, gładząc je, pieszcząc i przeczesując. Westchnąłem z ukontentowaniem, po czym przymknąłem oczy, by zebrać myśli.
Jak ubrać w słowa zdarzenia sprzed kilkunastu lat, które mimo to przez cały ten czas były słodko-gorzką, najbardziej skrywaną tajemnicą? Jak wyrazić wszystkie emocje, myśli i zdarzenia, by zarysować obraz jak najbardziej odwzorowujący tamte dni? By nie powstały żadne wątpliwości, żadne niedopowiedzenia...
Wreszcie byłem gotów.
Poprzedni rozdział |
| Następny rozdział
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Monastyr Demony PrzeszlosciDemony i Panna (OKROPNE GWAŁT)02 Cień przeszłości82 Przeszłość 2Rafferty?rin Uciec od przeszlosciPrzeszukiwanieListyCzas przeszły wykreślankaBrown Dan Anioly I Demony„Nowe” czasy przeszłeinterakcja przeszukiwanie09 Osiem przeszkód na drodze rozeznania duchowegoKRÓTKA I WYBIÓRCZA HISTORIA MUZEÓW ORAZ KSZTAŁTOWANIA SIĘ NOWEGO STOSUNKU DO SZTUKI PRZESZŁOŚCIwięcej podobnych podstron