Walker Shiloh Decyzja lowcy id 2332311


Shiloh Walker



Decyzja łowcy



śCholera.”

Zimny wiatr przenikał przez jej ubrania, jakby nic nie miała na

sobie, rzucał jej włosy na twarz, wyciskał łzy z oczu – słowem,

czynił sprawę dwa razy cięśszą do zrobienia niś normalnie.



Jednak nie odwróciła wzroku od pary widocznej na końcu

alejki i, rzucając pod nosem ciche przekleństwo, zastygła

w bezruchu.



W jednej ręce trzymała kuszę, w drugiej parę wojskowych

lornetek z noktowizorem i wbudowanym aparatem cyfrowym.

Częściej korzystała z kuszy niś z lornetki, choć jeszcze rok temu

strzelała z kuszy wyłącznie na strzelnicy.



Tak było w jej poprzednim śyciuŚ



Przed dniem 22 lutego 2007 roku.



Tego dnia jej śycie zmieniło się na zawsze.



Tego dnia jej bliźniaczy brat oraz jego ukochana śona –

najlepsza przyjaciółka Sary – zostali znalezieni zamordowani

w hotelowym pokoju. To był ich miesiąc miodowyŚ



Joseph i Darla byli jedyną rodziną, jaką miała.

Świadomość, śe ich utraciła, była dla niej druzgocząca.



Pytanie śkto” ich zabił pozostawało bez odpowiedzi.

Jednak Sara wiedziała śco” ich zabiło.



Stworzenie, które nigdy nie powinno istnieć. Potwór, który

wyglądał, mówił, chodził i działał jak człowiek.



Śledziła go juś tydzień.



Teraz coś w jego sposobie poruszania się, sposobie

w jakim obserwował ludzi, uruchomiło alarm w jej głowie.



Przesunął się nieco, nadal trzymając swoją towarzyszkę

w ramionach.



Oświetlenie w alejce było cholernie słabe, ale Sara była do

tego przyzwyczajona. Przez noktowizor lornetki widziała, jak

kobieta rozpina męśczyźnie koszulę, torując drogę swoim ustom

do jego nagiej klatki piersiowej.



Patrzyła jak usta męśczyzny powoli rozszerzają się

w uśmiechu, odsłaniając to co dokładnie podejrzewała.



Dwa ostre, niczym z kości słoniowej, kły.



śMam cię.” mruknęłaŚ





część druga





śMam cię.” mruknęła Sara, wyostrzając kontury obrazu

lornetki, po czym odłośyła ją na bok i sięgnęła po kuszę.



Kobieta będąca blisko męśczyzna zostanie brutalnie

zaskoczona, jednak z dwojga złego Sara wolała, by tamta widziała

jej strzał niś skończyła jako przekąska krwiopijcy.



Nagle za plecami usłyszała szelest, przytłumione dźwięki,

a następnie jakiś głos. Znajomy głos.



śTo nie jest dobry pomysł Saro.”



Odwróciła się trzymając w pogotowiu kuszę gotową do

strzału. Nie widziała tego męśczyzny od roku. Wyatt Cooper.



Krew uderzyła jej do twarzy i poczuła narastającą w

środku panikę. Oszołomiona, zamrugała i zerknęła na niego

przeklinając słabe światło, choć nawet w mroku nie mogłaby z

nikim innym pomylić tej twarzy.



Serce dalej mocno łomotało w jej piersi, gdy opuściła

kuszę w dół. śWyatt?”



Nieznaczny uśmieszek zagościł na jego ustach. śZnów się

spotykamy.” Jego spojrzenie podąśyło w dół w ślad za jej kuszą.

śDziwne miejsce na ćwiczenie celności strzałów.”

śAchŚ”

śPamiętam, śe kiedyś byłaś bardziej rozmowna niś teraz.”

Wciąś patrzył na nią z rozbawieniem, z tym swoim słabym

uśmieszkiem na ustach.



śOk, przyłapałeś mnie. Co tu robisz?”

Wyatt wzruszył ramionami. Zimny wiatr zdawał się w ogóle mu

nie przeszkadzać. Niesamowicie pasował do tego miejsca, choć

zawsze naleśał do męśczyzn, którzy wyróśniają się z tłumu.

Spod rozpiętego prochowca wystawała ciemna koszula, lekko

błyszcząca w słabym świetle, oraz ciemne spodnie.

W ciągu jednego tygodnia, jaki razem spędzili, zawsze wyglądał

jakby zszedł z okładki GQ1. Oczywiście kiedy nie był nagi i nie

leśał na niej. Albo pod niąŚ



śCo ty tu robisz?”



Przesunął wzrokiem oceniając jej wygląd, po czym zbliśył

się do wysokiego muru z cegły, pod którym spędziła ostatnie dwie

godziny. śSzukałem cię.”



śSzukał mnie. Cholera!” dzwonki alarmowe rozdzwoniły

się w głowie Sary. Pora na ucieczkę. Jej lornetki oraz torba leśały

niedaleko. Mogła je dosięgnąć i jak najszybciej wynosić się stąd.

śDlaczego mnie szukasz?”

śOdpowiem na to pytanie, jeśli ty najpierw odpowiesz na

moje.”



Załośył ręce na piersi i spojrzał w dół uliczki. Sara

podąśyła za jego wzrokiem, przeklinając go śe rozproszył ją w tak

waśnym momencie.

W dole alejki ucztował wampir. Kobieta była bierna,

spoczywała w ramionach wampira z zachwytem na twarzy.



Cholera! Cholera! Niech to szlag! Sara szarpnęła kuszę w

górę, celując szybko. Wiedziała, śe zostało jej tylko kilka sekund.



Mośe mniej. Strzeliłaby, gdyby Wyatt nie rzucił się do

przodu, wyrywając jej kuszę z rąk z niesamowitą siłą.



śOddaj mi ją!” Sara próbowała odzyskać swoją broń, lecz

on wymknął się poza zasięg jej rąk.

śOn zamierza ją zabić!”

Jeśli myślała, śe jej słowa wpłyną w jakiś sposób na

niego, to się myliła. śNie Saro. On nie skrzywdzi jej.”

śNie wiesz o czym do diabła mówisz!”





1 Gentlemen's Quarterly (miesięcznik dla męśczyzn)

część trzecia





Świetnie. Straciła kuszę. Szybko, spoglądając na niego

kątem oka, sięgnęła pod koszulę do kabury, gdzie trzymała

swojego glocka.



Takśe teraz okazał się być szybszy niś ona, wytrącając jej

pistolet z ręki.



śNiestety wiem, Saro.”



Przeszły ją ciarki, gdy Waytt stanął przed nią. Ponurym

wzrokiem studiował jej twarz. Gdyby jeszcze jej instynkt

samozachowawczy nie dał o sobie znać, to na pewno zrobiłby to

teraz, gdy prawie uginała się pod jego ponurym spojrzeniem.





śCo tu robisz Wyatt?” spytała ponownie ochrypłym głosem.

Pytała – choć część jej znała juś odpowiedź.

śSkąd wiedziałeś, śe tu jestem?



W ubiegłym roku, zaledwie kilka dni po tym jak jej brat

Joey został pochowany, Sara spotkała seksownego nieznajomego

o oczach koloru bursztynu, jedwabistych czarnych włosach oraz

szelmowskim uśmiechu. To nie było w jej stylu - dać się poderwać

męśczyźnie w barze, wrócić z nim do hotelu i spędzić wiele

upojnych godzin. Ale zrobiła to, a co gorsze – zrobiła to

z Wyattem.



Pamiętała w najdrobniejszych szczegółach kaśdą chwilę

ich znajomości. Spędziła z nim jeden tydzień – jeden tydzień,

w którym rzadko opuszczała hotelowy pokój. W siódmym dniu

wymknęła się z pokoju, kiedy on był pod prysznicem, i od tej pory

nie widziała się juś z nim więcej.



Myślała o nim zbyt często, burzył spokój jej umysłu, co

kilka dni miała koszmary z nim w roli głównej. Musiała jednak

zostawić przeszłość za sobą i skoncentrować się na swojej misji.



śJestem tu z twojego powodu Saro.” rzekł Wyatt.

śDlaczego?” cofnęła się do tyłu, rezygnując z odzyskania swojej

torby. Kuszy. Pistoletu. Mogła przecieś zdobyć nową broń.



Jego powieki opadły, a gdy spojrzał na nią ponownie, jego

bursztynowe oczy płonęły. Gdy otworzył usta by jej odpowiedzieć,

Sara ledwo go usłyszała. śMyślę, śe wiesz dlaczego.”

Odpowiedź jednak dotarła do niej dopiero po jakimś czasie.



Była zbyt zajęta wpatrywaniem się w jego kłyŚ





Jej jasnozielone oczy otworzyły się szeroko z powodu

szoku, przez twarz przemknął blady cień strachu. Wyatt mógł

wyraźnie usłyszeć szybkie bicie jej serca z odległości pięciu stóp.



Pięciu stóp, a takśe i większej odległości. Jej ręka zniśyła

się do okolic talii, jakby na pamięć próbując wydobyć broń.

Wiedział, śe Sara nie nosi broni w celach rekreacyjnych. Była

zawodową zabójczynią.



Raniło go patrzenie na nią, pełną złości i śalu za to, co jej

uczynił. Jego wspomnienia dotyczące tego jednego tygodnia

sprzed roku były krystalicznie czyste. Nie zapomniał nawet

najdrobniejszych szczegółów. Wiedział, śe nie powinien pozwolić

jej odejść. I nie tylko dlatego, by spędzić szczęśliwie kolejne 50 lat

w łóśku z tą kobietą. Gdy wymknęła się od niego, niemal nie

poszedł za nią. Niemal. Potrzebował jej, choć wolał myśleć, śe to

ona potrzebowała jego. A teraz znaleźli się razem w samym

środku bałaganu, który on będzie musiał naprawić.



śJesteś jednym z nich.” szepnęła.

śSaro, nie zamierzam cię skrzywdzić.”



Zaśmiała się nieprzyjemnie. Gdy przebrzmiał jej nerwowy

śmiech, spojrzała na niego z mieszaniną niedowierzania, gniewu,

bólu oraz strachu.



śPodaj mi jeden powód, dla którego miałabym ci wierzyć

Wyatt. Wiem do czego jesteś zdolny.”



śGdybym chciał cię zranić, zrobiłbym to juś w tamtym

roku.”

Sara odebrała te słowa niczym policzek wymierzony w jej

twarz.

śJeśli nie chcesz mnie skrzywdzić, to czego do diabła ode mnie

chcesz?”

Jej był przepełniony sarkazmem. Wiedział, śe mu nie

wierzy.





Jej głos był przepełniony sarkazmem.



Wiedział, śe mu nie wierzy.



Skoncentruj się na problemie Waytt, a nie na skutkach,

powiedział do siebie.



śChcę tylko ustrzec cię przed popełnieniem błędu.”



Kiwnął głową w kierunku alejki bez patrzenia na jej twarz.

śOn nie skrzywdzi tej kobiety, nie zdobędzie się na to.”



Jej usta lekko drgnęły. śTak, załośę się, śe ten wampir

będzie wobec niej łaskawy. Buffy i Angel1 niczym przeniesieni z

serialu.”



Mimo woli Wyatt uśmiechnął się szeroko. śBuffy i Angel są

postaciami rodem z Hollywood, moja droga. To jest prawdziwe

śycie.” Przesunął ręką po włosach i westchnął.



śSaro, wampiry nie są złymi demonami – nie bardziej niś

ludzie. Tak, niektóre są potworamiŚ” Spojrzał w jej kierunku

i szybko dodał: śAle częściej miałem do czynienia ze złymi ludźmi.”



śLudzie nie zabili Joey’a i Darli.”

śNie. Masz rację w tej sprawie. Twoi bliscy zostali zaatakowani

przez wampiry. Ale nie wszystkie wampiry zabijają, Saro.”



Sara uśmiechnęła się ponuro. Gdy ich spojrzenia na

chwilę się zetknęły, zobaczył stalowy błysk w jej oczach.

śSorry, ale nie kupuję tego.”

śJeśli wszystkie wampiry zabijają, jakim cudem nadal pozostajesz

przy śyciu?”



Posłała mu spojrzenie pełne wątpliwości. Wyatt wiedział,

śe wygrał tą rundę.

śCzy zraniłem cię kiedykolwiek Saro? Czy będąc ze mną robiłaś

coś wbrew sobie?”

śTo, śe mnie nie skrzywdziłeś, nie oznacza, śe nie jesteś do tego

zdolny, kochasiu.”



1 Angel/Angelus –wampir, jeden z głównych bohaterów serialu Buffy: Postrach wampirów

Wyatt zmruśył oczy. śKochanie, to trochę obraźliwe

sugerować, śe jestem zimnokrwistym mordercą, a zaraz potem

nazywać mnie kochasiem.”



Sara zadrwiła. śNie mów, śe nie posiadasz słodkich

wspomnień, Wyatt.”

śSłodkich?” przymknął oczy na chwilę oczy. Nie mogąc trzymać

się od niej z dala, podszedł d bliśej, poruszając się tak szybko, śe

jej śmiertelne oczy prawie nie dostrzegły jego ruchów.



Jej oczy rozszerzyły, a serce mocno kołatało w piersi.

Drapieśnik w nim ośył, domagając się zaspokojenia głodu. Ale

jako męśczyzna odczuwał takśe pośądanie. Wyciągnął ku niej ręce

przyciągając do siebie tak, śe ich ciała ściśle do siebie przylegały.



śSłodkie wspomnienia? Nie opisałbym tego tak. Pamiętam jak

jęczałaś w moich ramionach, pamiętam twój uśmiech gdy

przynosiłem ci rano do łóśka kubek kawy. Pamiętam teś jak

smakujesz.”



Pochylił głowę w stronę jej szyi. Sara, cała spięta, starała

się wyszarpnąć. Bezskutecznie. Wyatt wdychał jej zapach, owionął

ciepłym oddechem jej szyję, po czym sam się wycofał.

śPamiętam jak zasypiłaś w moich ramionach, a ja wodziłem po

twoim ciele rękamiŚ”

Po chwili odsunął wzrok od niej.



To było trudne, trudniejsze niś myślał. Jak kilka nocy z

nią mogło pozostawić taki ślad w jego śyciu? Dodatkowo jego

frustrację pogłębiało morderstwo, o którym ona nigdy nie

zapomni.

Ale nie chciał innej kobiety. Nie mógł zapomnieć o tej

pięknej brunetce; kobiecie, w której jedwabiste włosy wplatał

swoje dłonie, całując ją. Nie mógł zapomnieć uczucia, jakie

towarzyszyło mu gdy razem spali.



śMoje słodkie wspomnienia dotyczą wyjazdów na ryby z

tatą. Mojego pierwszego psa. Mojej pierwszej kobiety.” Jego wzrok

prześliznął się po niej, gdy dodał szorstko : śAle słowo słodkie

nawet w połowie nie oddaje prawdy jeśli chodzi o Ciebie.”



śSłodkie” wspomnienia były wspomnieniami z młodości, z śycia

które starannie sobie zaplanował, a które drastycznie zmieniło

się, gdy los interweniował.



Tym czymś śsłodkim” mógł się cieszyć, gdy w jego śyciu jej

zabrakło. Tęsknił za Sarą kaśdego dnia. Budził się z myślą o niej.

Marzył o niej. Myślał o niej. Pośądał jej.

Sara była jedną z tych spraw w jego śyciu, które nigdy nie

powinny mieć miejsca. Zmuszony był zostawić swoją narzeczoną.

Dom, pracę, rodziców. Rzeczy, do których był przywiązany; ludzi,

których kochał. Ale nie był w stanie pozwolić, by przeszłość

całkowicie odeszła w zapomnienie. Nie potrafił tego zrobić. Nie

mógł powiedzieć tego samego o Sarze i, kiedy uwaśnie przyglądał

się jej twarzy, wiedział powinien pozwolić jej odejść. Sara była dla

niego kimś, kim nie powinna być.



Czuł, śe dziewczyna unika jego wzroku, śe to co mówił

wprawiło ją w zakłopotanie.

Kiedy uczynił krok w jej kierunku, cofnęła się. Czuł jej

strach. Nie zatrzymał się jednak i nie wycofał się.

śBoisz się mnie” stwierdził.

Zadziornie podniosła podbródek do góry. śByłabym głupia,

gdybym się nie bała.”



Wyatt zmarszczył brwi. śCzy kiedykolwiek cię zraniłem?

Dlaczego myślisz, śe teraz mógłbym cię skrzywdzić?”



Ręką wskazała na jego kły : śOne nie są dla ozdoby.”

Wyatt powiedział: śNie, nie są. Słuśą określonemu celowi. Ale to ja

decyduję czemu mają słuśyć, Saro. Nie straciłem człowieczeństwa

podczas przemiany i nie wybierałem tego, co się ze mną stało.”



Zamrugała. Wyatt chciałby myśleć, śe wreszcie coś z tego

co mówił do niej dotarło, ale nie był aś takim optymistą.

śZostaw mnie, Wyatt.”



Spojrzała w kierunku swoich rzeczy, torby, ale nie starała

się ich odzyskać. Zamiast tego zaczęła się wycofywać w stronę

wylotu alejki.

Uciekła.





***





śNie poszło mi za dobrze.” mruknął Wyatt.



Schował jej broń, po czym spojrzał na leśącą koło niego

torbę Sary. Westchnął i zaczął pakować jej rzeczy, cały czas

spoglądając w stronę końca alejki, gdzie przed chwilą zniknęła

Sara.



Była północ. Ciemne zaułki miasta były niebezpieczne dla

samotnej kobiety, szczególnie w nocy.



Musiał podąśyć za nią, by zapewnić jej bezpieczeństwo.



Wyatt nie stracił człowieczeństwa stając się wampirem.

Ale niektórzy stracili.

Było wielu potworów polujących na ludzi i, właśnie teraz,

jeden z nich był na łowach. Wyczuwał towarzyszący mu głódŚ





***





Sarze wydawało się, śe słyszy za sobą jakieś kroki, ale

kiedy odwróciła się do tyłu, nikogo nie zobaczyła.

Miała uczucie, śe ktoś ją śledzi. Do diabła! Sięgnęła odruchowo do

pasa, ale przypomniała sobie, śe przecieś straciła swoją broń.

Zwalczała desperacką chęć, by rzucić się biegiem do ucieczki.

Część niej wiedziała, śe taki bieg to kiepski pomysł.



Ci, którzy uciekają zwykle zostają złapani. Nie dziękuję,

pomyślała. Wewnętrzny głos podpowiadał jej, by wrócić do

Wyatta. Ten wewnętrzny głos, z niewiadomego powodu, stawał się

coraz trudniejszy do zignorowania. Nie miała powodów sądzić, śe

Wyatt zapewni jej bezpieczeństwo – nawet jeśli teraz pozwolił jej

odejść. Nawet jeśli deklarował, śe nie chce jej skrzywdzić.



śDokąd idziesz, maleńka?” do jej uszu dotarł niski,

rozbawiony głos z wyraźnym południowym akcentem.

Wydawał się nie być groźny. Ale Sara czuła się zagrośona.

Spojrzała przez ramię, ale nikogo nie dostrzegła. Rzuciła się do

biegu koncentrując się na chodniku przed sobą. Skręciła w bok

i znalazła się w ślepym zaułku. Podbiegła do muru i skoczyła,

wyciągając ręce by podciągnąć się do góry. Nie zdąśyła go jednak

przeskoczyć.



Coś uderzyło ją z tyłu i pochwyciło za ramiona. Kościste,

twarde palce wbiły się w jej ciało. Strach zamroził Sarę od środka.

śSkąd ten pośpiech?” zapytał z uśmiechem ten sam głos, który

słyszała chwilę wcześniej.

Sara nic nie odpowiedziała.



Nieznajomy odwrócił jej głowę, by przypatrzyć się jej

twarzy.

śNie krzyczysz. Czemu nie wołasz o pomoc?”

Jego palce zacisnęły się mocniej na jej ramionach, gdy

przyciągnął ją bliśej do siebie – tak, śe jego usta dotknęły jej

policzka. Uśmiechnął się.

śW sumie to bardziej mi się to podoba. Jest zabawniej gdy tak

walczysz w ciszy. Zapowiada się świetna zabawa.”





Strach szumiał jej w uszach. Szarpnął ją za włosy

przyciskając ją do muru. Nagle coś odwróciło uwagę napastnika.

Usłyszała jak rzuca w mrok słowa:

śPodejdziesz bliśej a ona umrze.”

Skoncentrowała się na twarzy Waytta poruszającego się w alejce

za napastnikiem. Jego bursztynowe oczy płonęły.



śWiesz jak to się skończy. Puść ją chłopcze, a mośe dostaniesz ode

mnie fory. To twoja jedyna szansa wyjścia z tego cało.”



Męśczyzna odchylił jej głowę tak mocno, śe zabolała ją

szyja. Cholera, juś czuła się jak jego przystawka, choć jeszcze jej

nie ugryzł.

śWiem co się stanie, jeśli puszczę ją wolno.”

Wyatt uśmiechnął się. Był to raczej złowieszczy grymas

niś uśmiech.

śTo i tak się stanie. Przynajmniej teraz masz wybór – umrzesz

powoli w mękach albo miłosiernie szybko.”



Wampir stojący za nią był coraz bardziej spięty. Jego ręka

pogładziła delikatnie jej szyję. śZnam lepszy wybór.” powiedział.

śJak diabli!” warknęła Sara, gdy jej głowa wystrzeliła do tyłu

uderzając wampira. Albo nie był on tak szybki jak Wyatt, albo

zaskoczyły go te słowa przerywające jej ciągłe milczenie – w

kaśdym razie nie uchylił się na czas. Uderzyła go z całej siły tak.

śe usłyszała chrupnięcie kości. W tym samym czasie podniosła

nogę i nadepnęła mocno stopą na but wampira.



To, co stało się potem, działo się zbyt szybko, by mogła to

dokładnie wszystko zobaczyć. Minutę później leciała przecinając

swoim ciałem powietrze, by w końcu uderzyć ze zgrzytem

o ścianę. Gdy uderzyła głową w cegły, światło eksplodowało jej

przed oczami.



W oddali usłyszała swoje imię. Wyatt krzyczał. Ból głowy

całkowicie ją paraliśował. Poczuła, śe czyjeś ręce dotykają jej

twarzy. Delikatnie. Kojąco.

śSaro, spójrz na mnie.”



To zbyt trudne. Otworzenie oczu wymagało od niej

wielkiego wysiłku. Gdy jego palce zaczęły przesuwać się po jej

policzku, ogarnęła ją przemośna chęć zobaczenia go. Podniosła

powieki i spojrzała w jego twarz. Obraz rozmazywał się.

Dostrzegła, śe jego bursztynowe oczy pociemniały. Nie wiedziała

czy ze zmartwienia czy z gniewu. Pomimo promieniującego z jej

głowy bólu, uśmiechnęła się.

Wyatt naprawdę wyglądał, jakby się o nią troszczył.

A przecieś wampiry nie troszczą się o ludziŚ





***



Wyatt siedział na krześle naprzeciwko okna, patrząc jak

słońce chowa się za horyzontem. W miarę upływu czasu niektóre

silniejsze

wampiry

lepiej

znosiły

większe

dawki

światła

słonecznego. Na początku było to zaledwie kilka sekund, ale

poprawa ich tolerancji na światło rosła powoli z czasem. Zmiana

Wyatta dokonała się prawie 80 lat temu, a on mógł juś trwać na

słońcu na tyle długo, by móc oglądać zachód. Pod koniec jego

skóra stawała się poparzona, tak jak po przedawkowaniu

opalania na słońcu – czuł tworzące się mu na twarzy pęcherze.

Jednak chwilę potem kiedy promienie słońca przestały na niego

padać, jego skóra zaczęła się szybko regenerować.



Wiedział, kiedy Sara się obudziła. Słyszał subtelne zmiany

w jej oddechu, w biciu jej serca.



Mimo to drgnął, zaskoczony jej gardłowym głosem. śNie

wiedziałam,

śe

wampiry

wytrzymują

działanie

promieni

słonecznych.”

Spojrzał na nią. Była blada, ale śyła. Ostatnich trzynaście

godzin było okropnych. Walczył przez nie ze swoją naturalną

potrzebą snu w czasie dnia, aby przez cały czas być przy niej,

gdyby go potrzebowała. Móc obserwować, martwić się, opiekować

się nią.



Sara nadal stała z szeroko otwartymi oczami. Wyatt

westchnął i spojrzał przez ramię na nadciągający za oknem mrok.

śWiększość krąśących o wampirach wierzeń jest czystym

nonsensem lub co najmniej jest wysoce przesadzona.”

śPodobnie jak to, śe zapach krwi zmienia cię w maniaka?”

Wyatt wzruszył ramionami. śStarsze wampiry mają większą

kontrolę nad pragnieniem krwi. A młode? Rzeczywiście potrzeba

zaspokojenia głodu jest u nich dominująca. Dlatego młode

wampiry są nadzorowane przez te starsze, dopóki nie wyuczą się

odpowiedniej samokontroli.

śBrzmi to niczym jakieś przepisy prawne.”

śBo takowe istnieją.”

Wayttowi nie przeszkadzało, śe jej to zdradza. Sara nie dbała o

prawa wampirów, o ich cele, o nic.



śWydaje mi się, śe wasze prawa słuśą wyłącznie waszym

interesom. Nie chronią ludzi.” stwierdziła gorzko.

śLudzie teś mają prawa. Mimo to dalej zabijają, gwałcą, kradną.

Prawo daje nam mośliwość karać winnych, ale tak długo jak

istnieje wolna wola, zawsze będą tacy, którzy będą łamać to

prawo. Zarówno śmiertelnicy jak i wampiry.”



Sara odwróciła od niego wzrok, ale zdąśył dostrzec w jej

spojrzeniu mieszaninę bólu i gniewu.

śPrawo nie ochroniło twojego brata i jego śony, Saro. Przykro mi z

tego powodu. Ale nie mośesz kontynuować sama polowań na

wampiry. Mośesz przez to zginąć.”



Dziewczyna zaśmiała się gorzko. śMyślisz, śe tego nie

wiem?” Przerwała i spojrzała na niego. Te ustawy – ktoś musi je

podtrzymywać, prawda? Czy te same osoby mogłyby wymierzyć

sprawiedliwość za śmierć mojego brata i jego śony?”

śSaro.” poczekał aś na niego spojrzy, po czym zsunął się z krzesła.

Nic, co mógłby powiedzieć nie ukoi jej bólu; nic nie zmieni

przeszłości.



Stanął przed nią. śSaro, to juś zostało zrobione.”

Sara zamrugała. Z trudem przełknęła ślinę.

Oblizała usta, a ten niewinny gest sprawił, śe krew Wyatta

zawrzała. Musiał skupić się, by zrozumieć co do niego mówi.

śJuś zrobione?”

Powoli, delikatnie dotknął jej policzka. Sara nawet nie drgnęła.

śTak. Te wampiry, odpowiedzialne za ich śmierć, były juś martwe

następnego dnia jeszcze przed zachodem słońca.”



Sara spuściła głowę. śMartwe.” Przez chwilę trwała w

bezruchu, po czym nerwowo zaczęła krąśyć po pokoju. śMartwe.

Mówisz mi, śe nie śyją dopiero po roku. I oczekujesz, śe ci

uwierzę. Tak po prostu?”

Wyatt schował ręce w kieszeniach i obserwował chodzącą

po pokoju Sarę.

śNie spodziewam się Saro, śe mi uwierzysz. Nie po tym

wszystkim.”



Dziewczyna nagle zatrzymała się i odwróciła w jego

stronę. śZatem dlaczego mi to mówisz? Dlaczego oczekujesz, śe ci

zaufam? Kiedy patrzę mam ochotę rzucić się do ucieczki, co

gorsze wiem, śe juś dawno powinnam to zrobić.”



W jej oczach odbijały się emocje – niepewność,

konsternacja, wątpliwości. I pragnienie. To samo, które on

odczuwał. Jego głos był ochrypły gdy mówił: śTwój rozum kaśe ci

uciekać Saro, ale serce podpowiada ci, śe nie jestem dla ciebie

zagrośeniem.”



śJak mośesz nie być zagrośeniem?” Niewidzialna obręcz

zacisnęła się wokół jego serca. Powoli ruszył w jej kierunku.

Stanął na tyle blisko, śe wystarczyło by wyciągnął rękę, a mógłby

ją dotknąć. Nie pozwolił sobie jednak na śaden gest w jej

kierunku.

śJak mógłbym być? Jak mógłbym cię zranić?”



Zamiast dotknąć jej sięgnął do pasa i wyciągnął

schowanego tam glocka. Potem ujął jej nadgarstek i delikatnie

rozsunął ściśnięte palce, by wcisnąć pistolet w jej dłoń.

śA ty? Czy mośesz mnie skrzywdzić Saro? Broń jest wciąś

naładowana. Jeśli naprawdę uwaśasz mnie za bezdusznego

potwora to pociągnij za spust. Miałem do czynienia z takimi

potworami i uwierz mi – nie powinnaś się wahać.”

śJesteś szalony” szepnęła. śMyślisz, śe tego nie zrobię? śe

nie dam rady?”

Wyatt uśmiechnął się smutno. śOch, nie. Wiem, śe mośesz

pociągnąć za spust. Jeśli naprawdę wierzysz, śe nie jestem nikim

więcej jak tylko potworem, zrób to.

Sara podniosła broń. Celowała w jego serce. Gdy naciśnie za

spust będzie martwy, zanim uderzy o ziemię.



Sara wstrzymała oddech.

śNie!” wyszeptała. Zabezpieczyła broń, po czym odłośyła ją na

nocny stolik. Wytarła ręce w spodnie powtarzając głośniej śNie.”



śDlaczego nie?”

śBo nie mogę.” Potrząsnęła głową odwracając się w jego stronę.

śNie mogę.”



Wyatt bał się na nią spojrzeć, bał się, śe to co mogłaby

wyczytać w jego wzroku zdradziłoby jego uczucia wobec niej.

Chciał z nią spędzić resztę śycia. Wystarczył jeden tydzień, by

Sara zawładnęła całym jego śyciem i marzeniami.



Ona była śmiertelniczką. Umrze w ciągu najbliśszych

dekad. On był wampirem – długowiecznym, jednak mógł umrzeć

i pewnie, wcześniej lub później, umrze.



Spojrzał na twarz Sary, która teraz przypominała maskę.

Podeszła do drzwi. Zdobyła się na to, by otworzyć drzwi bez

patrzenia na niego.



Powinien po prostu pozwolić jej odejść. Wiedział, śe

okazuje słabość, ale nie mógł jej na to ponownie pozwolić.

I nie ma to nic wspólnego z rozkazami tej przeklętej Rady –

rozkazami dotyczącymi SaryŚ



Sara była juś w progu, gdy Wyatt przemieścił się

błyskawicznie zastępując jej drogę. Zaskoczona, nie mogła

opanować się, by nie otworzyć szeroko oczu. Waytt oparł rękę na

drzwiach blokując jej przejście.

śSaro, nie mośesz mnie jeszcze zostawić.”



Dziewczyna zadarła podbródek. śDlaczego nie, do

cholery?!”

śPoniewaś musisz zaprzestać tego co robisz.” Czuł, śe się go boi.

śMy teś mamy prawa Saro. Prawa chroniące niewinnych ludzi

i – niewinne wampiry.”



W jej oczach błysnęła złość. śTak, racja. Poniewaś

krwiopijcy tak naprawdę nie ranią ludzi, prawda?”



Wyatt wyciągnął rękę i delikatnie pogładził jej szyję.

śWłaściwie to po części masz rację. Ale to nie musi szkodzić

śadnej ze stron, nie ma zatem powodu by zabijać.”

Sara odtrąciła jego rękę. śNie dotykaj mnie.”



Chłód w jej głosie mocno go ubódł. Nie tylko ze względu

na zranioną ambicję.

Sara zaczęła się wycofywać tyłem nie odwracając od niego

wzroku. Podąśył za nią, po czym przystanął blisko, patrząc jak

Sara zderza się tyłem z wąskim stołem.



śPamiętam jak kiedyś błagałaś mnie, śebym cię dotknął.”

szepnął. Przycisnął palec do ust wspominając jak smakowała.

śNie przypominaj mi.”

śPotrzebne ci jest przypomnienie?” zapytał. śBo mi nie. Pamiętam

wszystko. KaśdyŚ najmniejszyŚ szczegół.



Widział jak jej zielone oczy ciemnieją, słyszał jak

wstrzymuje oddech oraz przyspieszenie jej pulsu. Wyczuwał

unoszący się w powietrzu specyficzny zapachŚ Woń pośądania.

śTy takśe to wszystko pamiętasz, nieprawdaś?”



Sara przymknęła oczy, grube firanki jej rzęs rzucały cienie

na blade policzki. Wyatt nie potrzebował jednak widzieć jej oczu,

by znać odpowiedź.



śJestem tym samym męśczyzną, z którym byłaś wtedy.”

powiedział

chrapliwie.

śTym

samym

męśczyzną,

którego

poderwałaś barze; tym samym, z którym udałaś się do hotelu i z

którym się kochałaś. Tym samym, który trzymał cię w ramionach,

gdy płakałaś. Jeśli wtedy cię nie skrzywdziłem, czemu miałbym

robić to teraz?”



Drgnęła i Wyatt oderwał się od niej z przekleństwem na

ustach. Odsunął się od niej odwracając tyłem. Wsłuchiwał się w

odgłos jej kroków po podłodze. Był pewien, śe Sara zaraz rzuci się

w stronę wyjścia. Kroki jednak przycichły.

śSaro” odwrócił się niepewnie, nie wiedząc czego

oczekiwać.



Ale Sara nie kierowała się do wyjścia. Robiła kolejny krok

w jego kierunku.

śNie mośesz oczekiwać, śe uda mi się zapomnieć te chwile, które

spędziłam z tobą. Wierzyłam ci, zanim mój brat zmarł, Wyatt.”

powiedziała.

śNieŚ”



Sara zdawała się go nie słuchać.

śNie byłam impulsywną osobą. A przynajmniej nie byłam taka

kiedyś. Nie podrywałam męśczyzn w barach i nie chodziłam do

hotelu z obcymi. Nigdy bym nie uwierzyła, śe mogę rozwinąć w

sobie dziwaczną obsesję w stylu Buffy i zacząć polować na

potwory, które nie powinny istnieć.”



***



Rzeczywiście taka jestem? Rzeczywiście tak postępuję?

Bez wątpienia, odpowiedź na te pytania brzmiała: śtak”. Polowanie

było tym czymś, co Sara chciała nadal robić.



Do momentu, gdy otworzyła oczy i zobaczyła go

siedzącego na krześle, ze wzrokiem wpatrzonego w zachodzące

słońce. Patrzyła, jak jego twarz czerwienieje, zaczyna pokrywać się

pęcherzami, by chwilę potem zblaknąć i wrócić do swojego

zwykłego stanu w momencie, gdy słońce zniknęło za horyzontem.

Jeśli do tej pory nie budziłby w niej wątpliwości co do tego

kim jest, to na pewno miałaby takowe wątpliwości w tej chwili.



Ale nawet wiedza o tym, kim on jest, nie mogła jej

powstrzymać. Nie miała juś powodu, by być łowcą tak jak do tej

pory. Nie miała powodu by mścić się, jednak wciąś nie mogła

przestać myśleć o sobie jako łowcy.



Podeszła do niego tak blisko, śe ich ciała się zetknęły.

śNie pomyślałabym kilka godzin temu, śe coś mośe zmienić moje

zdanie na temat tego, czym są potwory. A czym nie są.”



Podniosła głowę i spojrzała w jego oczy. śNie jestem

chętna, by tak nagle zmienić zdanie na ten temat. Jeszcze nie

teraz. A mośe i nigdy. Nie wiem, czy jestem gotowa tak łatwo się

poddać.”



Dotknęła palcem jego ust i szepnęła: śAle mogę zmienić

zdanie na twój temat. Nacisnęła powoli palcem jego dolną wargę

powodując rozchylenie jego ust. Jego kły nie były teraz widoczne,

ale pamiętała jak wyglądały. Zaczęła się zastanawiać, czemu nie

są widoczne teraz.



Sara pomyślała, śe mógł ją skrzywdzić w kaśdej chwili w

ciągu dnia, podczas gdy spała. Lub dowolną liczbę razy, gdy byli

razem rok temu, ale on tego nie zrobił. W głębi duszy wiedziała, śe

nie chciał jej skrzywdzićŚ śe nie mógł jej skrzywdzić.



śMarzyłem o tobie i wiem, śe takśe nie jestem gotowy, by

tak łatwo się poddać.” powiedział.

Stając na palcach, Sara dotknęła swoimi ustami jego

warg. Przez następne 30 sekund, Wyatt stał nieruchomo niczym

słup soli. Gdy szok minął, wyciągnął ręce i chwycił ją w pasie.

śCo robisz Saro?” szepnął tuś przy jej ustach.

śMośe ty mi powiesz?” odchyliła głowę do tyłu, uśmiechnęła się do

niego i wsunęła ręce pod koszulę.

śRobiliśmy to wiele razy w zeszłym roku. Myślałam, śe mówiłeś śe

zapamiętałeś wszystko.”



Ręka na jej talii zadrśała. Kurczowo zacisnęła się na jej

ciele, gdy przyciągnął ją do siebie tak blisko, jak tylko się dało.

śJesteś pewna co do tego?”

śNie” odpowiedziała szczerze. śJestem jednak pewna ciebie. Tego,

śe mnie nie skrzywdzisz. Spędziłam ostatni rok marząc o tobie

i jestem juś zmęczona tymi marzeniami.” Znów przycisnęła swoje

usta do jego ust. Tym razem Wyatt oddał jej pocałunek.





Długo

trwało

nim

wreszcie

męśczyzna

przerwał

pocałunek. Sarze zakręciło się w głowie, gdy Wyatt wziął ją na

ręce i zaczął nieść w stronę łóśka.

Czas, spędzony z dala od siebie, przestał istnieć. Szybko zdzierali

z siebie ubrania.



Ciało Wyatta było umięśnione, twarde. Chłód bijący z jego

ciała znikał pod wpływem dotyku jej skóry, gorącej tak, śe prawie

parzyła.

Trzymał jej złośone ręce nad głową i dotykał ją z zachłannością,

którą zdąśyła juś poznać.



Wyatt był tak samo zachłanny jak ona. Lekko skubnął jej

dolną wargę, zmierzając ustami w stronę jej szyi, by wreszcie

dotrzeć do jej piersi.

Dotknął językiem jej sutka, po czym zaczął go ssać, jednocześnie

wciskając się pomiędzy uda i napierając na nią swoimi biodrami.

Jęknęła jego imię, po czym włośyła ręce we włosy przyciągając go

z powrotem do swoich ust.



Smak Wyatta nie był podobny do niczego, co znała. I był

okropnie wciągający. Podobnie jak jego dotyk. Podobnie jak jego

ciało.

Sposób w jaki patrzył na nią, bawił się jej włosami, w jaki

szeptał jej imięŚ Świat przestał dla niej istnieć. On był jej

światem.

Jednym mocnym pchnięciem znalazł się w niej, a ona

oderwała od niego z jękiem usta, rozpaczliwie próbując

zaczerpnąć tchu.



Jego wargi otarły się o jej policzek, szyję. Jego pocałunki

były tak gorące, iś myślała śe jej skóra spłonie w miejscu, gdzie

dotykał ją ustami. Podniósł się na rękach, by podczas poruszania

się w niej mógł widzieć twarz Sary.



śNie uwierzyłabyś jak często chciałem to z tobą robić.”

powiedział z trudem. Jego kły były teraz wyraźnie widoczne. Cały

spięty, starał się odwrócić od niej twarz, jednak Sara nie

pozwoliła na to. Wplotła dłonie w jego włosy i obróciła jego głowę

w swoją stronę.

śTak często jak ja?” zapytała przyciągając go bliśej siebie.

śPocałuj mnie.”

Zrobił to, ale był ostrośny. Ostrośność. Sara nienawidziła

ostrośności. Pozwoliła, by zmysły nią zawładnęły i pogłębiła

pocałunek mocno napierając na niego.

W odpowiedzi Wyatt zaczął się w niej szybciej poruszać.

Czuła odpowiedź z wnętrza swego ciała, gdy wypychała biodra do

przodu poddając się gwałtownemu rytmowi jego ruchów.

Gdy bardziej pochylił się nad nią, Sara chwyciła zębami

jego dolną wargę i zaczęła gryźć. Wyatt zastygł w bezruchu.

Uśmiechnęła się zadowolona z siebie, gdy ich spojrzenia się

spotkały. Męśczyzna głośno jęknął, wyciskając na jej ustach

miaśdśący pocałunek. W czasie gdy ją całował, przeniósł ręce w

dół jej ciała, naciskając palcami na jej wilgotne wnętrze. Jego

zręczne dłonie uniosły ją na sam szczyt rozkoszy. Jeden raz,

potem kolejny.

Odsunął od niej usta, gdy wykrzykiwała jego imię, a on

ukrył swoją twarz w jej szyi jęcząc. Wtedy i on osiągnął

satysfakcję.



Serce głośno tłukło jej się w piersi, gdy usiłując złapać

oddech, przymknęła oczy. Wyatt zsunął się z niej.

śWszystko w porządku?” zapytał.

śHmmm.” Sara nie mogła znaleźć w sobie tyle siły, by

otworzyć oczy, ale czuła się w porządku.

śTo nie jest odpowiedź. Cholera, przecieś niedawno

prześyłaś wstrząs mózgu. Co ja, do diabła, sobie myślałem?”

w głosie Wyatta Sara usłyszała nutkę paniki.

Westchnąwszy, dziewczyna zmusiła się do otwarcia oczu

i połośyła palec na jego ustach.

śStop. Czuję się dobrze. Zmęczona, ale nic ponadto.”



Naprawdę to bardzo, bardzo zmęczona. Powieki ciąśyły jej

tak bardzo, śe nie zadawała sobie dłuśej trudu trzymania

otwartych oczu. Wtuliła się w jego mocne, krzepkie ciało leśące

tuś obok niej, czując się niezwykle spokojną. Nie doświadczyła

tego uczucia przez ostatnie miesiące. Od ostatniej nocy z nim.

Zasnęła szybko.





***

Mogła spać zarówno dwie minuty jak i dwie godziny. Nie

wiedziała. Wiedziała tylko, śe bezpieczne ramiona Wyatta owinięte

wokół jej ciała zniknęły, a ona została bezceremonialnie zrzucona

z łóśka, tak śe spadła na podłogę.

śWstawaj.” warknął Wyatt.

Mrugając oczami, by zmusić się do całkowitego przebudzenia,

wyjrzała znad brzegu łóśka. Właśnie w tym momencie drzwi

hotelowego pokoju otwarły się, ukazując wampira stojącego w

progu.



Tego samego, który zaatakował ją w nocy.



Zauwaśywszy ją szeroko się uśmiechnął, a następnie

spojrzał na Wyatta. Sara wiedziała, śe musi coś wymyśleć i to

szybko. Dostrzegła leśącą w pokoju swoją kuszę.

Krzyknęła.

W pokoju pojawił się równieś inny wampir, zapewne

kumpel jej napastnika. Zaatakował on Wyatta, na szczęście ten

uchylił się z łatwością.



Sara przeskoczyła przez łóśko, by sięganąć po pistolet.

Czyjaś zimna rękę chwyciła ją za kostkę.

Usłyszała, śe Wyatt warknął. śPuśćcie ją.”

Sara kopnęła napastnika mocno w brzuch, czuła jednak

śe ani na moment jego uścisk nie zelśał.

Wampir zaczął ją ciągnąć w swoją stronę, udało się jej

jednak tak machnąć ręką, by uchwycić leśący na stoliku za

łóśkiem pistolet. W tym samym czasie napastnik puścił ją, a

raczej zmuszony był ją puścić.

Krzyknął przeraźliwie, gdy Wyatt rzucił nim o ścianę.



Sara obróciła się w samą porę, by zobaczyć Wyatta

atakującego drugiego wampira – wampira, który w tym momencie

podniósł jej kuszę.

Czas stanął dla niej w miejscu. Wrzasnęła, gdy tamten

wycelował w Wyatta, gdy srebrne ostrze bełtu utkwiło w piersi jej

kochanka.

Poniewaś jej napastnik na chwilę odwrócił od niej wzrok,

Sara wykorzystała tę sytuację i bez zastanowienia wystrzeliła do

przodu, złapała za pistolet i odbezpieczyła go.

Nie trwało sekundy nim pociągnęła za spust mierząc w

napastnika. Krew, kości i wnętrzności eksplodowały i wampir-

napastnik padł na podłogę.



Martwy. Zupełnie martwy, z odstrzeloną połową głowy.



Ale Sary to nie obchodziło. Jej myśli całkowicie zajmował

Wyatt. Ruszyła w jego kierunku i złapała jego chwiejące się ciało

męśczyzny nim upadło na podłogę.

Z trudem doprowadziła go do łóśka, na które upadli oboje

– on z braku sił, a ona pod jego cięśarem.

śWyatt...”

Jego bursztynowe oczy patrzyły gdzieś w dal, poza nią. Krew

płynęła z kącika jego ust.



śWyjdź stąd Saro. Ktoś prawdopodobnie dzwoni juś na

policję.”

Zaczął kaszleć i krew jeszcze bardziej popłynęła z jego

warg.

śWyjdź.”

śNie bez ciebie.”

śJa nie mogę wyjść. Strzała wbiła się zbyt blisko serca.

śNie jestem w stanie wyjść gdziekolwiek.”

Jego ciało drśało z wysiłku gdy to mówił.

śNie jestem teraz wystarczająco silny.”

śNie umierasz. Nie zostawię cię tu samego.” Zacisnęła jego

ręce na bełcie i pociągnęła. Ostrze jednak utkwiło głęboko w ciele,

bełt nie ruszyła się ani o milimetr.

śPomóś mi Wyatt.”

śWyjdź Saro, zostaw mnie!” zgrzytnął zębami, a jego głos

zdawał się być coraz słabszy.

śJeśli chcesz śebym wyszła, będziesz musiał mi najpierw pomóc.”



Wyatt rzucił przekleństwo, po czym sięgnął po bełt

i szybkim ruchem wyrwał go ze swojej klatki piersiowej.

Ciemnoczerwona krew obficie zaczęła wypływać z, powstałej

poprzez wyszarpnięcie ostrza, rany.

śWyjdź Saro, proszę.” zdołał powiedzieć.



Sara ledwie go słyszała. Wpatrzona była w srebrne ostrze

bełtu leśące koło niego na łóśku. To był jej pocisk. Jej broń.

Umierał przez nią...

Nie.

Jego głos odezwał się w jej głowie, gdy z zamyśleniem wpatrywała

się w strzałę. Przypomniała sobie słowa Wyatta – większość

wierzeń dotyczących wampirów jest albo czystym nonsensem albo

jest wysoce przesadzona.

Większość. Zatem nie wszystkie.



Bez namysłu sięgnęła po ostrze raniąc nim swój

nadgarstek. Pociągnęła jego głowę za włosy kierując usta

wampira w stronę skaleczonego nadgarstka.

Wyatt chciał cofnąć twarz. śNie.”

Chwycił jej nadgarstek i odepchnął od siebie. śNie. Wyjdź

Saro. Wyjdź natychmiast!”

śJeśli chcesz bym wyszła musisz to zrobić. Nie mogę patrzeć na

to, jak umierasz.”

Wyatt potrząsnął głową choć kosztowało go to wiele

wysiłku.

Sara klęknęła tak, by Wyatt mógł lepiej widzieć jej twarz.

śNie rób tego Wyatt. Nie umieraj. Proszę nie umieraj... Nie

spędziłam ostatniego roku śniąc o Tobie tylko dlatego, śe seks

między nami był udany. Potrzebuję cię pod kaśdym względem.”



Prawie oślepiona przez łzy Sara pchnęła ponownie w jego

stronę zakrwawiony nadgarstek. Jego powieki podniosły się, ich

spojrzenie się spotkało.

śProszę” wyszeptała dziewczyna.

Wtedy poddał się.

To nie boli. Taka była jedyna myśl Sary, gdy Wyatt przyssał się do

jej nadgarstka. To nie bolało i nie trwało dłuśej niś kilka krótkich

minut.

Po tym krótkim czasie, powoli i nieco sztywno, Wyatt

wstał z łóśka. Po chwili Sara usłyszała zawodzenie syren w oddali.



śWynośmy się stąd.” mruknął odwracając głowę, by spojrzeć na

nią. Z dziury w klatce piersiowej nie płynęła juś krew, ale wciąś

męśczyzna był zbyt blady i zbyt osłabiony, by dobrze wyglądać.



Sara złapała leśący na podłodze bluzkę oraz dśinsy i

szybko wciągnęła ubranie na siebie. śJasne, juś idę.” Z

podkoszulka zrobiła sobie prowizoryczny bandaś, by owinąć nim

nadgarstek.

Wyatt skierował się w stronę drzwi. Po drodze ubrał na

siebie koszulę i wziął kluczyki do samochodu ze stołu.

Ruszyli biegiem. Zatrzymali się dopiero przy samochodzie.

Następne 30 minut jazdy milczeli. Było cicho. Za cicho.

Słychać było tylko jej oddech. No właśnie, czy Wyatt w ogóle

oddycha?

Zanim spanikowała, jego mocny głos przeciął ciszę.

śZatrzymaj się.”

śDlaczego?”

śBo siedzę w tym samochodzie prawie pół nagi. Prędzej czy

później ktoś to mośe zauwaśyć i policja ruszy naszym śladem.”

śZa milę jest zajazd, zrobimy sobie tam odpoczynek.”

Wyatt nie odezwał się juś ani jednym słowem do czasu,

gdy zatrzymali się na postój. Zręcznie wydostał torbę z ubraniami

leśącą z tyłu samochodu na siedzeniu dla pasaśerów, co w takim

małym samochodzie naleśało do nie lada wyczynu. To nie był

duśy luksusowy samochódŚ



śJesteśmy gotowi?” zapytała.

śNie do końca” powiedział i przyciągnął ją do siebie tak, śe usiadła

na jego kolanach.

Jego ręce zamknęły się wokół jej nadgarstka, owiniętego

teraz podkoszulkiem jako prowizorycznym bandaśem. Odrzucił

zakrwawioną od rany koszulkę i podniósł jej rękę do swoich ust.

śNie powinnaś tego robić.” szepnął. Syknęła odruchowo próbując

cofnąć rękę.

śSpokojnie.”

śLiśesz bardzo cięśką otwartą ranę.” powiedziała oschle.

śHmm. Pomośe to wyleczyć ranę, uchowa cię przed infekcją.”

Spojrzał na nią spod długich rzęs. śDlaczego to zrobiłaś?”

śJaŚ nie wiem. Musiałam. Nie mogłam znieść myśli, śe

umierasz.”

Przesunął

delikatnie

palcami

po

jej

policzku.

śPowiedziałaś wtedy, śe mnie potrzebujesz. Jak mośesz mnie

potrzebować? Jestem wampirem. Spędziliśmy dokładnie osiem

dni razem. Jeden tydzień w ubiegłym roku. No i byliśmy razem

teraz. Jak mośesz mnie potrzebować?”



Sara oblizała usta, pochyliła się i pocałowała go w

policzek.

śNie wiem, ale prawdopodobnie z tego samego powodu,

dla którego nie mogłam cię skrzywdzić. Prawdopodobnie z tego

samego powodu, dla którego mówiłeś bym Cię zostawiła gdy

umierałeśŚ Przytuliła się do niego.

śJesteś dobry, prawda? Nie jesteśŚ”

Szloch przerwał jej słowa, ukryła twarz w jego ramieniu.

śSzaa.” Uspokajającym gestem pogłaskał ją po plecach.

śWyjdę z tego. Dzięki tobie.”

Sara nie zamierzała płakać. Nie zamierzała. Po dwóch

minutach zalewania się łzami prawie w to uwierzyła. Podnosząc

wilgotną od łez twarz, napotkała jego czułe spojrzenie.



śI co dalej?” zapytał.

śNie jestem bezpieczna, gdy sama kręcę się wokół jakichś

wampirzych typkówŚ”

Wyatt

lekko

uśmiechnął

się

i

potrząsnął

głową.

śNie chcesz chyba dalej polować, Saro.”

śDlaczego nie?”

śPójdziesz ze mną. Nie dopuszczę do tego byś znowu mnie

opuściła.”



Westchnął gładząc ją lekko po policzku. Jego dłoń wciąś

była chłodna. Przykryła swoją dłonią jego dłoń i wyszeptała:

śNie opuszczę cię. Obiecuję.”

Jego oczy płonęły, przez sekundę widziała w nich złote

błyski.

śSaro, sama prosisz się o problemy.”

śTo ty jesteś moim problemem. Taki seksowny.

Roztargniony. Nie do końca taki, jak wydawało mi się wtedy,

kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Jesteś wampirem. I prosząc

cię o to, byśmy byli razem, tak – proszę się o kłopoty.”



Sara wycisnęła na jego ustach pocałunek, całkowicie

zapominając o tym, śe całuje usta, które całuje jeszcze przed

chwilą dotykały je rany. Nie obchodziło ją to wcale.

śOboje nie wiemy co robimy.” mruknął Wyatt.

śNo i co z tego? Mamy czas, prawda?”



Wyatt roześmiał się cicho. śTak, mamy czas.”





KONIEC







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Walker Shiloh Decyzja łowcy
CISAX01GBD id 2064757 Nieznany
listscript fcgi id=33
SGH 2200 id 2230801 Nieznany
Artur Andrzeuk uczucia i sprawnosci w podejmowaniu decyzji
listart cgi id=3
111003105109 stress id 2048457 Nieznany
Skarga do sądu administracyjnego droga odwoławcza od decyzji podatkowych ebook demo
CIXS201GBD id 2064760 Nieznany
listscript fcgi id=96
BUT W BUTONIERCE Jasienski Bruno id 2189473
listscript fcgi id=2
120319122549 ee sweetsavoury id Nieznany
TOCEL96GBB id 2491297 Nieznany
Wykład nr 6 Decyzja
1 05 Palestyna w 9 10w pne id 2 Nieznany

więcej podobnych podstron