Die Glocke – 1
Opublikowano: 05.11.2010 | Kategorie: Historia, Nauka
Kiedy II wojna światowa zbliżała się do swojego końca, powoli
stawało się jasne, że tylko cud może uratować III Rzeszę od
ostatecznego upadku. Owiane legendą Wunderwaffe miało być tym,
co nie tylko odwróciłoby losy wojny ale utrwaliło prymat Niemiec nad
resztą świata.
Niemcy przez całą wojnę pracowali nad nową, przełomową
technologią i mimo sugesti niektórych historyków nie była to
technologia związana z rozszczepieniem atomu. Do dziś nikt nie jest
w stanie dokładnie powiedzieć, czym miałaby być ta technologia.
Nadano jej najwyższy stopień tajności i ukryto pod kryptonimem „Die
Glocke” czyli „Dzwon”.
Dzięki tej technologi naziści chcieli osiągnąć trzy rzeczy za jednym
zamachem. Przede wszystkim technologia ta miała im umożliwić
pozyskiwanie tzw. energii punktu zerowego. Istnienie tej energi
stwierdzono wraz z odkryciami Plancka, Bolzmana i Einsteina – co
wynikało z podstaw mechaniki kwantowej. Tak więc to, co zwykliśmy
uważać za doskonałą próżnię w przestrzeni kosmicznej, może być
niezwykle pojemnym magazynem energi . Energia tej próżni
przeciwstawia się grawitacji i utrzymuje Wszechświat w równowadze.
Pozyskanie takiej energi stało się celem nadrzędnym niemieckich
naukowców, bo III Rzesza była energetycznie uzależniona od dostaw
ropy. To właśnie z tego powodu Niemcy stworzyli syntetyczne oleje a nawet syntetyczną benzynę – artykuły niezbędne do prowadzenia wojny.
Nowa technologa miała również
pozwolić na zbudowanie takiego
rodzaju napędu, który o wiele
dziesiątków
lat
przewyższyłby
wszystko co stworzono w tamtych
czasach na ziemi. Trzecim elementem
tej technologi miało być wykorzystanie
jej jako potężnej broni o nieznanej do
tej pory sile rażenia. Osiągnięcie
jednego z tych elementów oznaczało
że automatycznie zrealizowane będą
dwa następne założenia – co w
efekcie
da
darmową
energię,
nowoczesny napęd i potężną broń.
Gdy mówimy tu o broni, to bomba
wodorowa w porównaniu z tą jaką
zamierzali zbudować Niemcy przy
użyciu energi punktu zerowego,
wyglądałaby jak świąteczne fajerwerki.
Tak więc w niemieckich laboratoriach
przeprowadzano
naprawdę
awangardowe
doświadczenia
naukowe.
Miejscem gdzie testowano wszystkie te technologie było niewielkie miasteczko Ludwigsdorf, znane dzisiaj jako polskie Ludwikowice Kłodzkie. Wciąż można tam zobaczyć pochodzącą z lat 40-tych zeszłego stulecia, dziwną konstrukcję
przypominającą… Stonehenge (!) Konstrukcja jest zbudowana z betonu i tworzą ją potężne bloki, które ustawione wszystkie razem obok siebie zataczają koło. Oficjalna historyczna wersja tego co tam się znajdowało mówi, że konstrukcja była chłodnicą dla stojącej nieopodal elektrowni. Jednak porównując to wszystko co przetrwało do dziś ze zdjęciami zrobionymi przez alianckie samoloty szpiegowskie, przelatujące nad tymi terenami w czasie wojny – nie można odnaleźć tam żadnej wieży chłodniczej! Autor książki „Roswel and III Reich” – Joseph Farrel – uważa, że betonowa konstrukcja służyła do prób z… Die Glocke.
Dzwon widzieli świadkowie, którzy byli więźniami mieszczącego się nieopodal obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Ci co przetrwali do końca wojny opowiadali, że nad poligonem, gdzie znajduje się dziś betonowa struktura, często nocą jaśniała błękitna łuna, wskazująca na użycie elektryczności o bardzo wysokim napięciu.
Kiedy Niemcy zdali sobie sprawę,że wojna militarnie jest już
przegrana, doskonale przygotowali się do jej kolejnego etapu. Dobrze
wiedzieli, że niemieccy naukowcy są olbrzymim przedmiotem
pożądania tak dla Rosjan jak i Amerykanów i że zrobią oni wszystko
aby pozyskać zaawansowane technologie niemieckiej maszyny
wojennej. Dlatego zanim to się stało, podzielono naukowców na dwie
grupy. Jedna z nich miała się dać złapać Amerykanom a druga
Rosjanom. Dzięki temu, gdy wybuchła Zimna Wojna pomiędzy tymi
mocarstwami, ze zdumieniem spostrzegli oni, że to co wymyśliła
jedna strona (czytaj niemieccy naukowcy w służbie tego mocarstwa),
kilka miesięcy miała także druga. Tak więc nieoczekiwanie dla
wszystkich Niemcy nieustannie kontrolowali to, co rozgrywało się na
świecie a jednocześnie mogli prowadzić własne doświadczenia
korzystając z powierzonych im doskonale wyposażonych laboratoriów
i nieograniczonych budżetów. Dla nich wojna wcale nie skończyła się w maju 1945 r…
Tak
więc
„zwycięzcom”
powoli
przekazywano wszystkie znaczące
niemieckie
technologie,
co
nie
wzbudzało nawet cienia wątpliwości
wobec ich lojalności dla nowych
panów. Jednak jedyną technologią,
która nigdy nie została nikomu
przekazana był projekt „Dzwon”.
„Dzwon” został potajemnie i w całości
wywieziony do Argentyny, gdzie
naziści mogli z powodzeniem, nie
niepokojeni przez nikogo kontynuować
swoje doświadczenia.
Kiedy
jeszcze
raz
przeliczono
wszystkich
naukowców
jakich
Rosjanie i Amerykanie przejęli pod
koniec wojny, okazało się jednak, że
części z nich nie odnaleziono nigdy.
Nawet ich nie szukano bo Amerykanie
podejrzewali, że mają ich Rosjanie i
odwrotnie. Tymczasem wielu z nich znalazło bezpieczne schronienie w Argentynie. Zwłaszcza dwóch z nich odgrywało tu niezwykle ważną rolę. Pierwszy to Ronald Richter – który mógł z powodzeniem samodzielnie kontynuować doświadczenia nad „Dzwonem” pod życzliwą opieką prezydenta Argentyny Juana Perona. Drugim był Reimar Horten, który wraz z bratem stworzył ultranowoczesne konstrukcje lotnicze, które jednak nigdy nie wyszły z poza fazy eksperymentów. Tych dwóch ludzi było w stanie zagwarantować dalszy rozwój prac nad najtajniejszym projektem militarnym III Rzeszy, dzięki czemu mogłaby ona zostać wskrzeszona jak feniks z popiołów.
Autor: Chris Miekina
Źródło: Nowa Atlantyda, http://wolnemedia.net/historia/die-glocke-1-2/