:: OPOWIADANIE ::

4 pory roku

przedszkolaka

przedszkolak

ZIMA W OGRODZIE

Najpierw pożółkły liście, nieliczne jesienne kwiaty sczerniały wskutek porannych przymrozków. Dni sta-

wały się coraz krótsze. Szare chmury przysłaniały niebo, aż któregoś dnia zaczął z nich prószyć śnieg.

Powoli wszystko wokół stawało się białe. Śnieżna pierzyna przykryła grządki i rabatki, zeschłe liście

i gałęzie wiśni. Na początku widać było jeszcze zarysy krzewów porzeczek, resztki zagonu kapusty i oparte o orzecha włoskiego grochowe tyczki, jednak z każdą chwilą śniegu padało więcej i więcej. Nawet wróble

jakby przelękły się ataku zimy i ustała ich krzątanina. Siedziały napuszone na płocie czyszcząc pióra i roz-glądając się z niedowierzaniem, że to już koniec ciepłych dni.

Rzeczywiście nocą nadszedł mróz i pokrył kałuże świetlistymi tafl ami lodu. Dachy uzbroiły się w lodowe

zęby sopli wiszących u rynien, a śnieg trzeszczał i chrzęścił pod każdym krokiem na ścieżkach i chodni-

kach.

Świt wstawał bardzo wolno. Słońce niechętnie wschodziło na zimne niebo naznaczone białymi chmurami.

Jego promienie rozświetliły wreszcie okolice mieniąc się tysiącami odbić w kryształkach śniegu i lodu.

Panował spokój potęgowany wszechobecną bielą.

Pod drzewami w sadzie przechadzały się czarne gawrony. Ich donośne: kraaaa, kraaaaaa rozbrzmiewało

co chwila wśród owocowych drzew. Od niechcenia przeszukiwały resztki roślin wystające spod śniegu

w poszukiwaniu śniadania. Jeden z nich zanurzył się w białym puchu i rozpoczął kąpiel. Wcierał pomiędzy

pióra na brzuchu śnieżne płatki machając przy tym skrzydłami. Co chwila przestawał sprawdzając efekty

swojej pracy i dalej kontynuował toaletę. Reszta stada przyglądała się nie zaprzestając „marszu” wokół pni jabłoni i wiśni. Jednak po chwili inne ptaki dołączyły do śnieżnej kąpieli i wszędzie wokół rozpryskiwał

świeży śnieg.

Na gałęziach drzew rozległo się ciche dzwonienie. Stado sikor z wprawą przeszukiwało zakamarki kory

w nadziei odnalezienia ukrytych poczwarek, larw i owadów. Ptaki zawisały na najcieńszych gałązkach,

ostukiwały grubsze konary odłupując korę. Towarzyszyły im raniuszki z daleka przypominające puchate

kuleczki z długimi ogonkami. Ich głosy słyszane były co chwilę z innej części ogrodu. Mieszały się one

z cichym popukiwaniem kowalika, który chodząc głową w dół po pniu zaglądał do każdej szczeliny. Nagle

rozległ się głos ostrzeżenia. Z pomiędzy zabudowań wyfrunął krogulec. Zwinnym lotem ominął wysoką

gruszę i rzucił się w pogoń za sikorą bogatką. Ta sprawnie zanurkowała w gęsty krzew porzeczek i bez-

pieczna, alarmowała swoje towarzyszki. Krogulec przysiadł nisko na gałęzi, lecz po chwili zrezygnował

z dalszych łowów i odleciał w kierunku pobliskiego lasu.

Kasia leżała w łóżku chora. Spod kołdry wystawał czerwony nos oraz dwie ręce sięgające po chusteczki

albo kubek z malinową herbatą. Nudziła się. Mama zabroniła jej wychodzić z pościeli, a wokół działo

ZIMA

się tyle ciekawych rzeczy. Rano tato opowiedział jej, że na podwórku zauważył tropy kuny i będzie mu-

siał lepiej zabezpieczyć klatki królików, aby były przed nią bezpieczne. Po śniadaniu mama zabierając z piwnicy sok malinowy dla chorej Kasi dostrzegła śpiącego tam nietoperza. Zwisał on głową w dół w

najciemniejszym rogu. Tego również dziewczynka nie mogła obejrzeć i była z tego powodu bardzo nieza-

dowolona.

4 PORY ROKU PRZEDSZKOLAKA

1

:: OPOWIADANIE ::

4 pory roku

przedszkolaka

ZIMA W OGRODZIE

W południe zrobiło się cieplej. Przed oknami pokoju Kasi pojawił się tato. Najpierw odgarnął łopatą

śnieg, następnie wykopał dziurę w którą wsadzili gruby pal i na nim umieścili karmnik dla ptaków. Do

środka nasypał słonecznika, pestek dyni i maku. A u spodu karmnika zawisła słonina. Kasia usadowiła się

w wygodnym fotelu, nakryła kocem i przez szybę rozpoczęła obserwację.

Kiedy tato odszedł ptaki bardzo krótko wahały się, po czym najodważniejsza sikora podleciała szybko

i zabrała jedno nasiono słonecznika. Za moment wróciła po następne. Na ten znak ze wszystkich stron

zaczęły nadlatywać sikory bogatki, modre i ubogie. Wraz z nimi pojawił się dzwoniec, który od razu po-

czął sobie rościć prawa do całego karmnika i strosząc groźnie pióra chciał odgonić inne ptaki. Tych jednak było zbyt wiele i gdy on przeganiał jednego, trzy inne zwinnie zabierały ziarno i odlatywały. W końcu

wszystkich pogodził pstrokaty dzięcioł. Kiedy usiadł przy karmniku, sikory znikły przestraszone i czekały, aż skończy się posilać. Jedynie kowalik zawisł zwinnie na słoninie i dziobał ją łapczywie.

Na odgarniętej wokół karmnika ziemi można było dostrzec jabłka które, nie zebrane jesienią, pyszniły

się teraz czerwienią widoczną z daleka. Skusiły one stado kwiczołów wędrujące ponad ogrodem. Ptaki

przysiadły najpierw na drzewach, a potem kolejno zlatywały w dół by najeść się soczystym miąższem.

Co chwilę wybuchały między nimi konfl ikty o znalezione jabłko, które kończyły się krótkimi pogoniami

i głośną wrzawą. Kibicował im czarny kos, który korzystając z okazji z boku wyjadał żółtym dziobem co

smakowitsze kąski.

Zimowy dzień mijał niezwykle szybko. Słońce czerwieniąc się na zachodzie dało wyraźny znak dla wszyst-

kich, że pora poszukać schronienia przed nocą. Sikory poznikały w dziuplach i skrzynkach lęgowych,

kwiczoły przytulone do siebie na gałęzi stroszyły pióra i szykowały się do snu. Noc nastała nagle niosąc chłód i mróz. W ciemnościach nad ogrodem odezwał się puszczyk. Sowa przemknęła pomiędzy uśpionymi

drzewami wylatując na nocne polowanie.

ZIMA

4 PORY ROKU PRZEDSZKOLAKA

2