Od wietrzenia do burzenia
„Przyda się przewietrzyć pierzynę” - pomyślała koleżanka Bożenki. Na dworze nie
ma burzy, lecz i żar się nie przydarzy. A świeże powietrze każdemu pomoże. Gdy
już otworzyła okno, dojrzała brzydki kurz, tarzający się pod łóżkiem. Dobrze byłoby
go wyrzucić. Przy okazji opróżniła skrzynię z narzędziami małżonka swego
Krzysztofa. „Cóż, może tego nie spostrzeże” - przekonywała swój wewnętrzny głos
przyzwoitości. Przesunęła etażerkę w narożnik. Leżak przeniosła do spiżarni.
Przetarła podnóżek, stojący tuż obok łoża z futrzaną narzutą. Wytrzepała pierze w
kołdrze. Sekretarzyk przemieniła w relikwiarz, gdy najprzeróżniejsze przedmioty
ułożyła w nim według kolorów: od śnieżnej bieli po żałobną czerń. Tak się tym
sprzątaniem ożywiła, że zamierzała wyburzyć przejście w murze. Już dzierżyła w
dłoni przydatne urządzenie, gdy przyjechał mąż. „Oprzytomnij! Otrząśnij się z
przesadnej potrzeby porządków niedorzecznych!” - zakrzyknął przerażony.
Urażona Grażyna wyszła, trzaskając drzwiami. „Wielkie rzeczy! Przecież tylko
wietrzę!”
© Ortografka.pl
PISOWNIA „RZ”, „Ż”